Historyczne Bitwy 144 - Przemyśl 1656-57, Andrzej Borcz PDF

You might also like

Download as pdf or txt
Download as pdf or txt
You are on page 1of 210

H I S T O R Y C Z N E B I T WY

ANDRZEJ BORCZ

PRZEMYŚL 1656-1657

Dom Wydawniczy Bellona


Warszawa 2006
Dom Wydawniczy Bellona prowadzi sprzedaż wysyłkową swoich
książek za zaliczeniem pocztowym z rabatem do 20 procent
od ceny detalicznej.
Nasz adres:
Dom Wydawniczy Bellona
ul. Grzybowska 77
00-844 Warszawa
Dział Wysyłki tel.: 022 45 70 306, 022 652 27 01
fax 022 620 42 71
Internet: www.bellona.pl
e-mail: biuro@bellona.pl
www.ksiegarnia.bellona.pl

Opracowanie graficzne serii: Jerzy Kępkiewicz


Ilustracja na okładce: Daniel Rudnicki
Redaktor merytoryczny: Stefan Jurkowski
Korektor: Teresa Kępa

© Copyright by Andrzej Borcz, Warszawa 2006


© Copyright by Dom Wydawniczy Bellona, Warszawa 2006

Druk i oprawa: WDG Drukarnia w Gdyni Sp. z o.o.


ul. Św. Piotra 12, 81-347 Gdynia

ISBN 83-11-10435-2
WSTĘP

W 2005 roku minęło 350 lat od rozpoczęcia burzy dziejo-


wej, która wpłynęła na oblicze państw i społeczeństw
krajów środkowej i wschodniej Europy, i której echa zdają
się nie gasnąć do dziś. Wydarzenia lat 1655-1660 określane
są w Polsce najczęściej potocznym pojęciem „potop szwedzki”.
Zajmują one poczesne miejsce w naszej tradycji narodowej,
ukształtowanej przez wybitne dzieła literackie osadzone
czasowo w dobie tego dziejowego kataklizmu. Dowodem
trwania wydarzeń tamtego czasu w świadomości zbiorowej
jest największe polskie dzieło traktujące o wydarzeniach
sprzed 350 lat — ponadczasowa powieść Potop Henryka
Sienkiewicza. Czytelnikom przypominamy, że oparty na
solidnej podstawie źródłowej i dlatego w dużej mierze
zgodny z rzeczywistością barwny obraz przełomowych
walk polsko-szwedzkich toczonych nad Sanem zimą 1656
roku znajduje się na początku trzeciego tomu tego dzieła.
Wobec tego zachęcamy do konfrontacji faktów zamiesz-
czonych w niniejszej książce z barwnym obrazem epoki
w prozie Sienkiewicza.
Okres potopu zaznaczył się zdecydowanie w rodzimej
historiografii. Największe zainteresowanie historyków budziły
do tej pory — i nadal wywołują — polityczne i militarne
aspekty wypadków z lat 1655-1660, przedstawiane przez
6

badaczy najczęściej w kontekście tzw. II wojny północnej,


w której uczestniczyło kilka państw położonych w Europie
Środkowowschodniej 1. Interesującym opracowaniem, doty-
czącym potopu w ujęciu regionalnym, jest nie tak odległa
czasowo publikacja, która scala rezultaty najnowszych
badań nad dziejami wojny polsko-szwedzkiej 2.
Potop szwedzki był dla Polski momentem krytycznym.
Zagrożone zostały wówczas podstawy istnienia Rzeczypos-
politej. Nieprzyjacielskie wojska — rosyjskie, kozackie,
szwedzkie, siedmiogrodzkie, brandenburskie opanowały
niemal całe terytorium państwa. Dzielnice nieszczęsnego
kraju ulegały wdzierającym się zewsząd wrogim zastępom,
zdarzyły się też liczne przypadki jawnej zdrady możno-
władców i szlachty. O skali zagrożenia najbardziej chyba
przekonuje fakt, że w krytycznym momencie król Jan
Kazimierz opuścił granice państwa.
A jednak zdobycze terytorialne rzeszy agresorów oka-
zały się nietrwałe. Społeczeństwo potrafiło przełamać
potęgę wrogich armii. Dokonały tego przede wszystkim
siły regularne, prowadzone do walki przez kilku wybitnych
wodzów. Siły te były jednak mocno wspierane przez
kluczowe miasta i fortece, a zwłaszcza partyzantkę ludową,
przez co potop bywa niekiedy nazywany wojną narodową.
Wskutek wielkiej mobilizacji sił Rzeczypospolitej su-
werenność państwa została ocalona, zaś najeźdźcy wyparci
z jej granic.
Nie wszystkie istotne wydarzenia tego okresu znalazły
należne miejsce w pracach historyków. Działalność nie-
których bohaterów tamtych wydarzeń oceniana bywała

Praca zbiorowa Polska w okresie drugiej wojny północnej


1

1655-1660, t. I, II, III. Warszawa 1957. Z. W ó j c i k , Źródła archiwalne


do historii polskiej sztuki wojennej w okresie najazdu szwedzkiego
1655-1660, SMHSzW, t. II, 1956, s. 181-208.
2 Rzeczpospolita w latach potopu, pod red. J. Muszyńskiej i J.

Wijaczki, Kielce 1996.


7

negatywnie, czasami patriotyczna postawa, wykazana pod-


czas najazdu szwedzkiego, została przytłumiona negatyw-
nym osądem ich dalszych działań. Najlepszym przykładem
jest postać marszałka wielkiego koronnego Jerzego Sebas-
tiana Lubomirskiego, który w najtrudniejszych momentach
tej wojny opowiadał się po stronie Jana Kazimierza,
natomiast już kilka lat po wieńczącym zwycięstwo pokoju
oliwskim zyskał, niestety, wątpliwą sławę rokoszanina. Za
to postawa Stefana Czarnieckiego — drugiego narodowego
bohatera potopu — jest na ogół pozytywnie oceniana przez
historyków.
Autor przed kilku laty prowadził źródłowe badania
dotyczące przebiegu działań wojennych na tym terenie.
Rezultat tych badań przedstawiono w osobnej publikacji 3.
Niniejsza książka traktuje o wydarzeniach, które rozegrały
się w latach 1656-1657 na ziemi przemyskiej. Opisano tu
i oceniono przebieg działań wojennych prowadzonych nad
średnim biegiem Sanu w latach 1656-1657. Centralny
punkt tego obszaru stanowił Przemyśl — główny ośrodek
miejski tego regionu, a jednocześnie strategiczny punkt
obronny, strzegący dostępu do tzw. Bramy Przemyskiej.
Warto w tym miejscu dodać, że sławę mistrza wojny
szarpanej Czarniecki zdobył właśnie w dolinie Sanu i Wis-
łoka, natomiast Lubomirski uzyskał tu doświadczenie
bardziej organizatorskie niż militarne, które już wkrótce
zaowocowało jego osobistymi sukcesami na polach bitew-
nych w latach potopu.
Ziemia przemyska oraz silnie związana z nią satelicka
ziemia sanocka stanowiły zachodnią część województwa
ruskiego. Obszar ten należy obecnie do województwa
podkarpackiego z wyjątkiem jego zachodnich powiatów,
które wówczas znajdowały się w granicach województwa
krakowskiego i sandomierskiego. Wschodnie połacie dawnej
3 A. B o r c z, Działania wojenne na terenie ziemi przemyskiej i
sanockiej w latach „potopu” 1655-1657, Przemyśl 1999.
8

ziemi przemyskiej obecnie leżą w granicach Ukrainy.


W XVII stuleciu był to obszar silnie zróżnicowany geogra-
ficznie i kulturowo, często targany konfliktami i najazdami.
Jego specyfika związana była ściśle z pogranicznym
położeniem, zróżnicowaniem narodowościowym, religij-
nym, językowym.
I armia szwedzka, i wojska siedmiogrodzko-kozackie
operowały na terenie ziemi przemyskiej relatywnie krótko.
A jednak dużo wydarzyło się na Podkarpaciu w owych
dniach. Pochody dużych nieprzyjacielskich armii dotknęły te
obszary w odstępie zaledwie jednego roku. Szwedzi usiłowali
podporządkować sobie Przemyśl i dorzecze Sanu w marcu
roku 1656, natomiast Siedmiogrodzianie oraz Kozacy prze-
maszerowali przez ziemię przemyską w okresie od stycznia
do marca 1657 roku. Apogeum zmagań wojennych w okolicy
Przemyśla przypadło na marzec — i w 1656, i w 1657 roku.
Z uwagi na specyfikę armii ścierających się z Polakami,
jak i różnorodność stosowanych form taktycznych, działania
militarne prowadzone w latach potopu w rejonie Przemyśla
stanowią zagadnienia niezwykle interesujące. Nie zostały
one dotychczas w naszej literaturze historycznej poddane
szczegółowej i krytycznej ocenie. Na ogół wyczerpująco
opracowano te aspekty wojny polsko-szwedzkiej, które
dotyczą znanych wydarzeń politycznych, słynnych bitew,
czy przełomowych oblężeń. Pewnie niewiele możemy dodać
do prac traktujących o obronie Jasnej Góry, o oblężeniu
Krakowa przez Karola X Gustawa, czy o bitwie pod
Warszawą w lipcu 1656 roku. W tym przypadku wspiera
nas dostępność licznych źródeł, które pozwalają na drobiaz-
gową analizę przebiegu tych operacji. Jednak inne, również
decydujące o przebiegu wojny działania, prowadzone
najczęściej w skali regionu, nie zawsze stały się przed-
miotem zgłębionych studiów, których pokłosiem byłyby
wnikliwe opracowania monograficzne. A takim polem
działań zbrojnych w czasie potopu była ziemia przemyska.
9

Należy jednak od razu zaznaczyć, że zmagania, jakie miały


tu miejsce w roku 1656 są opracowane znacznie dokładniej
w porównaniu z przemyskim etapem przemarszu wojska
księcia siedmiogrodzkiego w roku 1657.
Literatura dotycząca walk polsko-szwedzkich w rejonie
Przemyśla na początku 1656 roku jest na ogół tożsama ze
źródłami i opracowaniami związanymi z tzw. operacją
zimowo-wiosenną króla Szwecji Karola X Gustawa. Podsta-
wowy materiał źródłowy stanowi praca nadwornego historio-
grafa króla Szwecji, Samuela Pufendorfa4. Wielu cennych
informacji przysparzają listy posła cesarskiego Franciszka
Lisoli 5. Szczegółów o walkach w rejonie Przemyśla w czasie
potopu dostarcza opracowanie Sandora Szilagyi pt. Transsyl-
wania et bellum boreo-orientale. Acta et documenta 6. Jest to
zbiór tekstów, które informują zarówno o działaniach szwedz-
kich w 1656 roku oraz odległych o rok operacjach siedmio-
grodzkich. Nieocenione wprost znaczenie dla badacza pocho-
du księcia siedmiogrodzkiego Jerzego II Rakoczego przez
teren ziemi przemyskiej i sanockiej ma dzieło Samuela
Grondskiego Historia belli Cosacco-Polonici 7 . Do przedsta-
wienia i oceny zmagań lat potopu nad średnim Sanem
przydatny jest diariusz hrabiego Władysława Rhedeya — sie-
dmiogrodzkiego szlachcica, uczestnika wyprawy Jerzego II
Rakoczego 8. Do cennych źródeł drukowanych, które posze-

4 S. P u f e n d o r f , De rebus a Carolo Gustavo Sueciae Rege gestis


libri septem, Norimbergae 1696.
5 Franz von L i s o l a. Die Berichte des Kaiserlichen Gesandten Franz
von Lisola aus den Jahren 1655-1660. Mit einer Einleitung von Alfred
Francis Pribram, w: Archiv für österreichische Geschichte. t. LXX. Wien
1887.
6 S. Szilagyi (ed.), Transsylvania et bellum boreo-orientale. Acta et

documenta, t. II, Budapest 1891.


7 S. Grondski, Historia belli Cosacco-Polonici, Pestini 1789.
8 Piotr Wojtowicz. Szlak wyprawy Rakoczego (na podstawie

dziennika Władysława Rhedeya), Teki Historyczne, T. XI. Londyn


1960-1961, s. 97-117.
10

rzają naszą wiedzę o walkach w dolinie Sanu należy tom


VII Theatrum Europaeum 9.
Za to najcenniejszymi dokumentami stworzonymi przez
Polaków są pamiętniki żołnierzy uczestniczących w walkach
na ziemi przemyskiej. Do takich wojaków należeli: Wes-
pazjan Kochowski, Mikołaj Jemiołowski i Jakub Łoś 10.
Interesujących informacji dostarczają ponadto inne cenne
źródła: Historya polska Jana Wawrzyńca Rudawskiego,
dzieło historyczno-literackie Woyna domowa... Samuela
Twardowskiego, Roczniki Stanisława Temberskiego czy
Konnotata Stanisława Wierzbowskiego 11.
Bardzo pomocnym do badań nad potopem na ziemi
przemyskiej jest również zestaw listów i ówczesnych aktów
urzędowych zebrany przez sekretarza królowej Marii Lud-
wiki, Pierre’a des Noyers'a 12. Ważnym materiałem jest
również tom XXI Akt grodzkich i ziemskich, a także Księga
9 Theatrum Europueum, t. VII, (cd.) Abelini J. Ph.. Frankfurt am Mayn,

1672.
10 W. K o c h o w s k i , Lata potopu 1655-1657, Warszawa 1966;

(J e m i o ł o w s k i M.), Pamiętnik Mikołaja Jemiołowskiego towarzysza


lekkiej chorągwi, ziemianina województwa bełzkiego, obejmujący dzieje
Polski od roku 1648 do 1679 współcześnie, porządkiem lat opowiedziane.
wyd. A. Bielowski. Lwów 1850; (Ł o ś Jakub), Pamiętniki Łosia, towa-
rzysza chorągwi pancernej Władysława Margrabi Myszkowskiego, od r.
1646 do 1667, z rękopisu współczesnego, dochowanego w zamku Pod-
horeckim, wydane, (wyd.) Żegota Pauli, Kraków 1858.
11 J. W. R u d a w s k i , Historya polska od śmierci Władysława IV aż

do pokoju w Oliwie, przekł. Wł. Spasowicza, t. II, Petersburg i Mohylew


1855; S. Twardowski, Woyna domowa z Kozaki y Tatary potym
z Szwedami y Węgry za panowania Najjaśniejszego Jana Kazimierza
tocząca się, Calisii 1681; S. T e m b e r s k i , Annales 1647-1656. ed. W.
Czermak. w: Scriptores Rerum Polonicarum. t. XVI. Kraków 1897;
(W i e r z b o w s k i S. ) Konnotata wypadków w domu i kraju zaszłych od
1634 do 1689 r., skreślona przez Stanisława Wierzbowskiego, (Wyd.) J.
K. hr. Załuski, Lipsk 1858.
13 Pierre des N o y e r s, Portofolio Królowej Maryi Ludwiki. czyli zbiór

listów, aktów urzędowych i innych dokumentów ściągających się do


pobytu tej monarchini w Polsce, t. I, II. Poznań 1844.
11

Pamiętnicza Jakuba Michałowskiego. Do napisania niniej-


szej książki wykorzystałem materiały przechowywane w Bi-
bliotece Muzeum im. ks. Czartoryskich, takie jak Teki
Naruszewicza, w tym niezwykle ważny dla dziejów obrony
Przemyśla przed Szwedami rękopis nr 1656 (Pisma
1655-1657) oraz inne teksty. Istotne informacje dostępne
są również w Archiwum Radziwiłłów, znajdującym się
w Archiwum Głównym Akt Dawnych w Warszawie. Mam
tu na myśli przede wszystkim księgę 21. z działu II,
zawierającą m.in. druki ulotne. Pomocne okazało się
również wykorzystanie ksiąg relacyjnych grodzkich — prze-
myskich i sanockich z archiwum lwowskiego. Pozytywne
rezultaty przyniosło badanie źródeł z lat potopu dostępnych
w Zakładzie Narodowym im. Ossolińskich we Wrocławiu
oraz w Archiwum Archidiecezjalnym w Przemyślu.
Zagadnienia militarne z czasów szwedzkiego najazdu
wzbudzały od lat zainteresowanie wielu historyków, co
znalazło odzwierciedlenie w licznych badaniach i opra-
cowaniach. Do najważniejszych należą prace polskie:
Ludwika Kubali, Karola Marcinkowskiego, Bohdana
Baranowskiego, Adama Przybosia, Adama Kerstena,
Zbigniewa Kuchowicza, Janusza Sikorskiego, Stanisława
Herbsta, Zdzisława Spieralskiego, Jana Wimmera, Jerze-
go Teodorczyka, Mirosława Nagielskiego, Wiesława
Majewskiego, Jarosława Stolickiego 13. Najczęściej zaj-
mowano się w nich sylwetkami wybitnych dowódców
bądź przebiegiem ważniejszych kampanii i bitew. Wiele
cennych informacji dostarczyły opublikowane analizy
historyków szwedzkich oraz ukraińskich. Istotnym źród-
łem są np. opublikowane w Polsce w latach siedem-
dziesiątych ubiegłego stulecia teksty Larsa Tersmedena
poświęcone wojskowości szwedzkiej połowy XVII wieku,
a dowodem obecności czasów Karola X Gustawa w świa-

13 Szczegółowe dane literaturowe zamieściłem w Bibliografii.


12

domości społeczeństwa szwedzkiego jest sukces wydaw-


niczy publikacji Petera Englunda 14.
Rozprawy historyczne odnoszące się do działań Jerze-
go II Rakoczego na ziemi przemyskiej są nieliczne i ogra-
niczone do informacji rozproszonych. Brak jest mono-
graficznego studium, przedstawiającego przebieg całej
wyprawy, zaś cenne z powodu wykorzystania mnóstwa
źródeł, ale mające już niemal 100 lat dzieło Ludwika
Kubali nie zastąpi nowych opracowań15.
Niniejsza książka eksponuje znaczenie Przemyśla i paru
innych ośrodków ziemi przemyskiej jako punktu oparcia
dla polskich oraz nieprzyjacielskich wojsk, operujących
w latach potopu w tej części województwa ruskiego.
Wydarzenia paru miesięcy z lat 1656-1657 na tym terenie
to szereg przemarszów, oblężeń i blokad miast i twierdz,
zaciętych potyczek wojsk regularnych oraz działań par-
tyzantki ludowej. I takie obrazy są nieodłącznym elementem
tego opracowania.
Znaczenie Przemyśla i całej ziemi przemyskiej dla
przebiegu potopu okazuje się niezwykle istotne. To na tym
obszarze inicjatywa pozostająca od lata 1655 roku w rękach
Szwedów została przejęta w marcu 1656 roku przez polskich
wodzów, to spod Przemyśla zmuszone były ustępować pod
naporem Polaków niepokonane dotąd skwadrony szwedz-
kich rajtarów i regimenty piechoty dowodzone przez
generała Roberta Douglasa, to właśnie tu dokonywała się
odbudowa nadszarpniętego morale armii koronnej.
I choć okoliczności pochodu wojska Rakoczego były już
odmienne, to rola Przemyśla i całego terytorium odegrana
w pamiętnych dniach marca 1657 roku również warta jest
przypomnienia.
14 P. E n g I u n d, Niezwyciężony, Gdańsk 2004.
13 L. Kubala, Wojna szwecka w r. 1655 i 1656. Lwów-Warszawa
1913 oraz: Wojna brandenburska i najazd Rakoczego w r. 1656 i 1657.
Lwów-Warszawa 1918.
TEATR DZIAŁAŃ WOJENNYCH

Ziemia przemyska wraz z ziemią sanocką stanowiły wysu-


niętą skrajnie ku zachodowi część województwa ruskiego.
Dla analizy i oceny przebiegu działań militarnych roz-
grywających się w okolicach Przemyśla w okresie potopu
niezbędne jest przedstawienie środowiska geograficznego
regionu oraz przegląd punktów ufortyfikowanych, roz-
mieszczonych na tym terytorium.
Do podstawowych krain geograficznych, rozciągających
się w granicach ówczesnej ziemi przemyskiej i sanockiej,
należą: Karpaty i ich Pogórza, Kotlina Sandomierska oraz
Kotlina Naddniestrzańska. Z punktu widzenia wojskowości
ukształtowanie terenu ma z pewnością pierwszorzędne zna-
czenie 1. Najbardziej dostępne dla prowadzenia działań wojen-
nych są obszary otwarte, równinne, pozbawione większych
przeszkód topograficznych. Terytorium ziemi przemyskiej
i ziemi sanockiej charakteryzuje się ogólnym spadkiem
wysokości terenu poczynając od południa w kierunku na
północ. Z tej przyczyny najbardziej dostępnym ze względu na
geomorfologię był jego odcinek północny i zachodni. Nieco
mniejszą dostępnością charakteryzował się odcinek wschodni.
Największe utrudnienie dla ewentualnego przeciwnika
stanowiła niewątpliwie górska bariera karpacka. Z punktu
1 S. A l e k s a n d r o w i c z , K. O l e j n i k , Charakterystyka polskiego

teatru działań wojennych. SMHW, t. XXVI, 1983, s. 27-89.


14

widzenia przebiegu działań militarnych nad średnim i dolnym


Sanem oraz pochodu armii Rakoczego, najbardziej intere-
sujący jest odcinek tzw. Karpat lesistych, porośniętych
Puszczą Karpacką, obejmujących wschodnią część Beskidu
Niskiego, oraz Bieszczady, które rozciągają się również na
terenie dzisiejszej Ukrainy2. Karpaty Lesiste rozpoczynają się
w rejonie Dukli (Przełęcz Dukielska na wysokości 502 m
n.p.m. w Beskidzie Niskim) i ciągną się w kierunku
południowo-wschodnim. Łańcuch ten charakteryzuje się
wyraźną ciągłością tworzących go pasm wzniesień, od rzeki
San aż po Bukowinę. Bieszczady składają się z długich,
równoległych grzbietów, rzadko poprzecinanych wąskimi,
poprzecznymi dolinami. Im dalej na wschód, grzbiety wznoszą
się coraz wyżej, osiągając w Czarnohorze, już poza obszarem
ziemi przemyskiej, wysokość 2000 m n.p.m. Dalej łańcuch
górski zwęża się, na obszarze dawnego pogranicza
polsko-węgierskiego ma jednak stosunkowo dużą szerokość.
Łańcuch karpacki w 1606 r. stał się granicą południową
Rzeczypospolitej (ziemia przemyska i sanocka) i północną
Księstwa Siedmiogrodzkiego. Na mocy traktatu wiedeńskiego
przyłączono w 1606 roku do Siedmiogrodu następujące
komitaty (jednostki terytorialne): Marńmaros, Kózep, Szónok,
Kraszna, Bihar, Zarand i Szóreny. Całość uzyskanego obszaru
określano terminem „Reszek” bądź „Partium”.
Karpaty Lesiste nie mają w zasadzie skalistych krawędzi.
Ostre rysy wzniesień ulegają zatarciu na skutek wietrzenia
ich budulca — piaskowca. Najwięcej skałek występuje
w okolicy Stryja. Pochyłości gór pokrywają gęste bory,
powyżej porasta warstwa mchu na podłożu skalnym. Dla
interesującego nas przebiegu działań wojennych doby
potopu największe znaczenie mają dwa odcinki Karpat
Lesistych: tzw. Dział dukielsko-skolski i część działu
2 B. Chlebowski, W. Walewski, Słownik geograficzny Królest-
wa Polskiego i innych krajów słowiańskich, Warszawa 1880-1889, t. III,
s. 868-872.
15

skolsko-delatyńskiego. Centralnym, granicznym punktem


obu działów jest przełęcz znajdująca się na wysokości
841 m n.p.m. zwana Werecką bądź Skolską. Wysokość
wzniesień uległa redukcji spowodowanej procesami wie-
trzeniowymi i obecnie Przełęcz Werecka leży na wy-
sokości 839 m n.p.m.
Wówczas były to obszary charakteryzujące się słabym
zaludnieniem, co uwarunkowane było wysokością wzniesień
oraz silnym zalesieniem. Pasmo dukielsko-skolskie wznosi
się stopniowo ku wschodowi, z rzadka tylko opadając
(Przełęcz Użocka na wysokości 859 m n.p.m.). Dalej na
wschód pasmo ponownie wznosi się osiągając 1405 m (Pi-
kuj) i znów opada na Przełęczy Skolskiej. Góry zaliczane
do tego pasma pokryte są lasami sosnowo-jodłowymi
i bukowymi. Powyżej 1170 m n.p.m. buk zanika, a jego
miejsce zajmuje olsza zielona i kosodrzew. Lasy te obfitują
w dziką zwierzynę. Trudno jest oznaczyć ściśle granicę
między górami a pogórzem pasma dukielsko-skolskiego.
Dział ten posiada liczne doliny i dolinki rzek wpadające do
Sanu, Dniestru i Stryja. Dla nas, obok dolin Sanu i Wisłoka,
najbardziej istotna jest dolina rzeki Wiar, wpadającej do Sanu,
oraz dolina Dniestru i jego prawobrzeżnych dopływów,
przede wszystkim Stryja. Dolina Dniestru, mająca z początku
charakter ciasnego wyłomu, z biegiem rzeki stopniowo
rozszerza się. Dolina Stryja ciągnie się na północny zachód od
Przełęczy Skolskiej. W rejonie ujścia rzeki Opór (w pobliżu
Synowódzka) powstała stosunkowo obszerna Kotlina Syno-
wódzka. Dolina Oporu, tworząca Kotlinę Skolską (380 m
n.p.m.) ma szereg drobnych przydolinek.
Dział skolsko-delatyński składa się z krótkich, wysokich
grzbietów, pomiędzy którymi występują przełęcze. Odcinek
ten cechuje występowanie licznych parowów i wąwozów
oraz bardzo gęstych lasów, a rejon również dzisiaj należy
do najsłabiej zaludnionych w Karpatach. Wysokość tego
działu rośnie w kierunku wschodnim, jego granicę stanowi
16

Przełęcz Delatyńska zwana też Jabłonicą (931 m n.p.m.).


W kierunku północnym od łańcucha Karpat dukielsko-
-skolskich rozciągają się zalesione pogórza. Wyraźnie
wyodrębniają się one na terenie obecnego województwa
podkarpackiego. Pomiędzy Pogórzem Dynowskim i Prze-
myskim a Karpatami znajduje się rozległe, równoleżnikowe
zapadlisko, tzw. Doły Jasielsko-Sanockie 3. Obszar ten
cechował się w XVII wieku dużym zaludnieniem i znaczną
zamożnością. Z tego też powodu narażony był na częste
napady nieprzyjacielskie, np. zbójników karpackich — bes-
kidników oraz Tatarów Krymskich.
Na północ od pogórzy teren obniża się coraz bardziej
tworząc rozległą Kotlinę Sandomierską. W skład tej krainy
wchodzi kilka mniejszych regionów geograficznych. Dla
nas najistotniejsze znaczenie ma dolina dolnego Sanu
ograniczona od zachodu Płaskowyżem Kolbuszowskim,
a od wschodu — Płaskowyżem Tarnogrodzkim. Dolina
dolnego Sanu tworzy szerokie obniżenie erozyjne ciągnące
się od Przemyśla aż po Wisłę. Erozyjne dno doliny leży
20-30 m poniżej dna dzisiejszego, zbudowanego z osadów
rzecznych. Terasy akumulacyjne występują jednak nawet
do 20 m powyżej dzisiejszego zwierciadła rzeki. San
tworzy na tym odcinku liczne meandry. Płaskowyż Kol-
buszowski znajduje się na wysokości 220-269 m n.p.m.,
deniwelacje dochodzą do 80 m. Okalający dolinę Sanu
Płaskowyż Tarnogrodzki rozpościera się pomiędzy dolinami
Sanu, Tanwi i Szkła. Wysokości bezwzględne wynoszą tu
220-280 m, względne 30-60 m.
Ostatnią wielką krainą geograficzną położoną na interesują-
cym nas obszarze jest znajdująca się na terytorium dzisiejszej
Ukrainy rozległa Kotlina Naddniestrzańska. Jest to teren
równinny, poprzecinany licznymi dopływami Dniestru.
Łączy się on z doliną Sanu tzw. Bramą Przemyską
3 J. K o n d r a c k i, Geografia fizyczna Polski, Warszawa

1978. s. 415-416.
17

— bardzo ważnym ze strategicznego punktu widzenia


płaskim przewężeniem.
Przedstawiając przebieg działań wojennych lat potopu
w rejonie Przemyśla nie można pominąć znaczenia sieci
rzecznej dla działań ówczesnych armii. Dla ziemi przemys-
kiej najważniejsze znaczenie komunikacyjne miały rzeki
San i Dniestr oraz ich dopływy. Działania wojenne lat
1656-1657 koncentrowały się w dolinach tych rzek. Obszary
te były wówczas znacznie bardziej podmokłe niż obecnie.
Region przemyski znajduje się na dziale wód. San i jego
dopływy należą do zlewiska Bałtyku, a Dniestr zasilany
licznymi dopływami zmierza ku Morzu Czarnemu. Rzeka
San ma długość około 424 km, jej źródła znajdują się na
wysokości około 657 m n.p.m. Do Sanoka rzeka zachowuje
kierunek północno-zachodni, od Sanoka do Dynowa płynie ku
północy, poniżej Dynowa kieruje się ku wschodowi. Za
Medyką aż do ujścia do Wisły pod Sandomierzem rzeka ma
ponownie kierunek północno zachodni. Do Sanoka San ma
charakter rzeki górskiej, od Sanoka do Przemyśla górsko-
-nizinnej, poniżej Przemyśla nizinnej. Na tym też odcinku San
często zmieniał w przeszłości swe koryto na skutek gwałtow-
nych wylewów podczas powodzi wiosennych. Pozostałością
tego są stare łożyska, zwane saniskami, znajdujące się
w okolicach Przemyśla i Jarosławia. W przeszłości San od
Dynowa do ujścia do Wisły był rzeką żeglowną 4.
Głównym lewobrzeżnym dopływem Sanu jest rzeka Wisłok.
Jej źródła znajdują się na wysokości około 812 m n.p.m.
(masyw Komańczy). Początkowo Wisłok płynie w kierunku
północnym, za Haczowem zmienia kierunek na północno-
-wschodni. w okolicy wsi Tryńcza (w czasach potopu w Tryń-
czy znajdował się znany punkt przeprawowy przez Wisłok)
uchodzi do Sanu. Wisłok ma długość ok. 228,5 km.
w górnym biegu ma charakter rzeki górskiej, poniżej

4 A. H e i n r i c h, Szlaki wodne Polski, Warszawa 1932.


18

Rzeszowa nizinnej. Topnienie lodów wywołuje w średnim


i górnym biegu rzeki obniżenie poziomu wody. Przyczyną
tego zjawiska jest to, że odwilż rozpoczyna się w dolnym
jej biegu. Takie zjawisko zanotowano w marcu 1656 roku.
Lód skuwa rzekę zwykle na około 3 miesiące — mniej
więcej od połowy grudnia do połowy marca. Podobnie jest
z innymi rzekami omawianego obszaru. W rejonie ujścia
dolina Wisłoka staje się rozległym łęgiem, narażonym na
częste wylewy. W latach 1655—1657 na odcinku nizinnym
Wisłok prawdopodobnie płynął starym korytem odległym
do 3 km na południe od dzisiejszego. Dorzecze Wisłoka
jest stosunkowo wąskie, nie ma większych dopływów.
Do najważniejszych prawobrzeżnych dopływów Sanu
należą: Tanew, Lubaczówka, Szkło, Wisznia i Wiar. Rzeki
te płyną w kierunku północno-zachodnim.
Rzeka Dniestr to najważniejszy ciek wschodniej części
ziemi przemyskiej. Jest rzeką wartką, ale o znacznych
wałianiach poziomu wód. Poczynając od swych źródeł
w Karpatach Dniestr płynie na północny wschód, a następ-
nie przyjmuje kierunek południowo-wschodni. Do Sambora
rzeka ma charakter górski, poniżej tego miasta rozpoczyna
się jej środkowy, spokojniejszy odcinek. Od Hordyni po
Niżniów rozciągały się w połowie XVII wieku wielkie
moczary i błota naddniestrzańskie. Dla naszych rozważań
najistotniejsze znaczenie mają prawobrzeżne dopływy Dnie-
stru — Stryj (i jego prawy dopływ Opór), Kłodnica,
Tyśmienica, Bystrzyca i lewy dopływ — Strwiąż.
Ze źródeł historycznych wynika, że zimy lat 1655/56
i 1656/57 były surowe. Wiadomo jest, że skute lodem
zostały Wisła i San 5. Na pewno skorupa lodowa pokryła
również mniejsze rzeki. W trakcie przemarszu wojsk szwedz-
kich w marcu 1656 roku, jak i wojsk Rakoczego w 1657
nastąpiła odwilż. Wydaje się, że Szwedów zaskoczyła ona już
5 M. Jemiołowski, Pamiętnik Mikołaja Jemiołowskiego towarzysza
lekkiej chorągwi, Lwów 1850. s. 50.
19

w momencie ich wkroczenia na terytorium ziemi przemys-


kiej; Siedmiogrodzianie i Kozacy napotkali na trudności
wywołane topnieniem lodów dopiero przy forsowaniu sze-
roko rozlanego Wisłoka około połowy marca 1657 roku 6.
Opisywane działania militarne na terenie ziemi przemys-
kiej i sanockiej rozgrywały się w porze zimowej i wczesną
wiosną. Całe stulecie wykazywało wyraźne cechy ochło-
dzenia. Stan pogody w trakcie działań wojennych deter-
minuje tempo przemarszów, możliwości ataku czy obrony,
wpływa na dobór określonych kierunków pochodów. Wy-
wiera on też wpływ na techniki fortyfikacyjne, czy in-
żynieryjne (szańce, podkopy, mosty polowe itd.).
Na obszarze zachodniej połaci województwa ruskiego
wyróżnić można trzy dzielnice klimatyczne: sandomiersko-
-rzeszowską, podkarpacką i karpacką. Dzielnica sandomiersko-
-rzeszowska cechuje się średnią roczną sumą opadów do-
chodzącą do 700 mm, pokrywa śnieżna utrzymuje się w Kot-
linie Sandomierskiej 75-90 dni, okres wegetacyjny trwa
około 210-220 dni. Obejmująca pas pogórzy dzielnica klima-
tyczna podkarpacka jest przykładem cech przejściowych
pomiędzy górami, a kotlinami podgórskimi. Dni z przymroz-
kami występują tutaj częściej (100-150 dni w roku), pokrywa
śnieżna utrzymuje się 80-90 dni, suma opadów osiąga 600-800
mm, okres wegetacyjny trwa 210-220 dni; Dzielnica karpacka
obejmuje tereny górskie Karpat. Klimat jest tutaj dość
urozmaicony, a zimy są raczej ostre. W Karpatach następuje
zetknięcie wpływów oceanicznych — północno-zachodnich,
z wpływami kontynentalnymi — południowo-wschodnimi.
Wiatry północno-zachodnie i północno-wschodnie ścierają się
ze sobą na wschodnich krańcach ziemi przemyskiej. Zimy są
tutaj mroźne i często bardzo śnieżne. Sporadycznie występują
anomalie pogodowe (np. . mała ilość opadów zimowych obok
6 P. Wojtowicz, Szlak wyprawy Rakoczego, odb. z „Tek Historycz-
nych”. t. XI, 1960-1961, s. 100. Forsowanie Wisłoka przez wojska
Rakoczego (wg F. Rhedeya) trwało 3 dni.
20

obfitych w początku lata). Źródła wyraźnie potwierdzają fakt,


że zimy 1655/56 i 1656/57 były mroźne i śnieżne, a lody
puściły w marcu 7. Zasilane topniejącymi wówczas w górach
śniegami rzeki mogły powodować powodzie, poważnie utrud-
niające przemarsze wojsk.
Roślinność naturalna miała bardzo duże znaczenie dla
walczących stron. Obrońcom ziemi przemyskiej w czasach
potopu dawała możliwość ukrycia się oraz zorganizowania
zasadzki, najeźdźcom stwarzała zazwyczaj poważne utrud-
nienia. Często maszerujące, obciążone taborami i artylerią,
zazwyczaj rozciągnięte w długiej kolumnie oddziały szwedz-
kie czy, na mniejszą skalę, siedmiogrodzkie i kozackie
stawały się obiektem ataku działającego z zaskoczenia
przeciwnika. Podobne zagrożenie dla przemieszczających
się samotnie bądź w niewielkich grupach kurierów i niedu-
żych, odosobnionych oddziałów stanowił las. Był on za to
sprzymierzeńcem żołnierzy regularnych polskich formacji
i partyzantów chłopskich, a także schronieniem dla ukry-
wającej się ludności cywilnej. Stosowaną od dawna, prak-
tykowaną na wezwanie urzędników państwowych metodą
opóźniania czy nawet powstrzymania pochodu wroga,
przemieszczającego się traktem śródleśnym, było robienie
zasieków zwalonymi na drogę drzewami.
Obszar ziemi przemyskiej i sanockiej obfitował w rozległe
połacie lasów. Do największych zwartych kompleksów
należały Puszcza Solska i Sandomierska, rozciągające się
w północnej części ziemi przemyskiej, oraz Puszcza Karpacka
porastająca Karpaty. Znaczne zalesione obszary znajdowały
się również na obszarze pogórzy. Podjęta przez jednego
z historyków próba rekonstrukcji ówczesnego krajobrazu
w dorzeczu średniego Sanu przyniosła ciekawe rezultaty.
Wnikliwe badania Franciszka Persowskiego wykazały, że
użytkowanie ziemi nieznacznie zmieniło się na tym terenie od

7 M. J e m i o ł o w s k i, op. cit., s. 83.


21

XV wieku8. A więc pokrywa leśna na tym obszarze uległa


w okresie wzmożonej akcji kolonizacyjnej i eksploatacji
gospodarczej w XV i XVI wieku jedynie nieznacznej
redukcji. Do większych zmian doszło jedynie w okolicach
Jarosławia i Radymna. Można wobec tego założyć, że stan
zalesienia z XV wieku pozostawał niemal niezmieniony
w połowie wieku XVII. Wnikliwa analiza niektórych źródeł
narracyjnych z lat potopu potwierdza istnienie znacznych
kompleksów leśnych na wschód od Jarosławia, na prawym
brzegu Sanu. Reasumując, należy podkreślić, że istnienie
na terenie ziemi przemyskiej dużej ilości lasów umożliwiło
rozwinięcie aktywnej partyzantki i przyczyniło się do
powodzenia wojny szarpanej w okresie walk ze Szwedami
w marcu 1656 roku.
Ziemia przemyska i sanocka cechowały się znacznymi
różnicami w zasiedleniu. Ziemia przemyska w 1648 roku
liczyła 33 miasta i miasteczka oraz 792 wsie (w 1651 roku),
ziemia sanocka odpowiednio 14 miast i miasteczek oraz 392
wsie (dane z 1662 roku) 9. Ludność koncentrowała się głównie
w dolinach większych rzek, duże obszary górskie pozostawały
słabo bądź całkowicie niezamieszkane, stając się wskutek
tego siedliskiem dla zbójników. Do głównych ośrodków
miejskich ziemi przemyskiej należały: Przemyśl, Jarosław,
Stryj, Sambor, Drohobycz, Wisznia, Przeworsk, Łańcut i Rze-
szów. Główne miasta ziemi sanockiej to: Sanok, Krosno,
Lesko, Brzozów i Dynów. Miasta nie były zbyt ludne,
przykładowo Przemyśl liczył wówczas około 4000 mieszkań-
ców (wg K. Arłamowskiego). Miasta ziemi przemyskiej
i sanockiej zamieszkiwała zróżnicowana narodowościowo
i wyznaniowo ludność: Polacy, Rusini, Żydzi, Niemcy,

8 F. P e r s o w s k i , Osadnictwo w dorzecza średniego biegu Sanu, w:


Studia z historii społecznej i gospodarczej poświęcone prof. dr.
F. Bujakowi. Lwów 1931, s. 83-99 oraz mapka.
9 O osadnictwie: J. M o t y 1 e w i c z. Miasta ziemi przemyskiej i sanoc-

kiej w drugiej połowie XVII i XVIII wieku, Przemyśl 1993.


22

Ormianie, a nawet Włosi i Szkoci. W czasie działań wojennych


do bardziej umocnionych miast chroniła się miejscowa
szlachta, dlatego wydaje się bardzo prawdopodobne, że liczba
ludności znajdująca się w Przemyślu podczas działań wojen-
nych lat 1656 i 1657 była większa. Większość wspomnianych
miast na tym terenie liczyła około 1000-1500 mieszkańców.
Szlaki komunikacyjne mają istotne znaczenie dla prze -
mieszczających się armii zaopatrzonych w tabory i artylerię.
W połowie XVII wieku poprzez terytorium ziemi przemys-
kiej i sanockiej przechodziły ważne, wykorzystywane
głównie jako szlaki handlowe ciągi komunikacyjne 10 .
Najważniejsze z nich przebiegały następująco:
1. Lwów-Wisznia-Mościska-Przemyśl-Jarosław-Prze-
worsk-Łańcut-Rzeszów-Tarnów;
2. Lwów-Wisznia-Mościska-Przemyśl-Jarosław-Le-
żajsk-Sandomierz;
3. Munkacz (Siedmiogród) -Stryj-Drohobycz-Sambor-
Przemyśl;
4. Przemyśl-Dubiecko-Dynów-Sanok (na Węgry);
5. Przemyśl-Sanok-Biecz;
6. Tomaszów Lubelski-Cieszanów-Lubaczów -Jarosław;
7. Sanok-Krosno-Ropczyce.
Należy jednak zaznaczyć, że w ówczesnej Europie nie
funkcjonowało pojęcie utrzymania dróg rozumiane tak jak
dzisiaj. W okresie zimowym śnieg utrudniał poruszanie się
nawet znanymi traktami, natomiast lód (o ile był wystarczają-
co wytrzymały) ułatwiał przeprawy przez rzeki. Natomiast
wiosenna odwilż, nieodłączne wielkie wylewy i grzęzawiska
powodowały wielkie trudności w przemieszczaniu dużych
mas ludzi, wozów i armat ciągniętych przez zwierzęta. Do
tego dochodziły tradycyjne w okresie zimy i wiosny problemy
z zaopatrzeniem, przede wszystkim w żywność. Z reguły
10 K. A r ł a m o w s k i , „Mapka stosunków handlowych Przemyśla
w XVI wieku” zamieszczona w: Tysiąc lat Przemyśla, cz. 1, Rzeszów
1976 (Ryc. 62).
23

europejscy wodzowie starali powstrzymywać się od użycia


sił zbrojnych porą zimową; działania prowadzone na terenie
ziemi pizemyskiej zimą roku 1656 i 1657 stanowią jednak
dowód, że nie była to żelazna zasada.
Należy ponadto zaznaczyć, że ruchy regularnych jedno-
stek wydzielonych czy partyzantów niekoniecznie deter-
minowane były istniejącymi traktami komunikacyjnymi.
Manewrowy charakter wojen XVII stulecia zmuszał do
dokonywania improwizowanych przemarszów, prowadzo-
nych często w szybkim tempie, nawet bez taborów (tzw.
komunikiem). Choć większe zgrupowania poruszały się
zazwyczaj w dolinach rzek, co ułatwiało komunikację
i transport ciężkiego sprzętu, to równie często mniejsze
oddziały przechodziły z dala od utartych szlaków, wskutek
czego omijały posterunki na drogach obsadzone przez
nieprzyjaciela i w rezultacie wykorzystywały atut za-
skoczenia przeciwnika. Z reguły przewagę miała strona
broniąca określonego terytorium, a to z powodu lepszej
orientacji w terenie objętym działaniami.
Jak już wspomniano, ważną rolę w handlu i komunika-
cji, a także w działaniach wojennych, odgrywały wówczas
wody śródlądowe. Na interesującym nas obszarze wyko-
rzystywano w ten sposób rzekę San. Ważne porty rzeczne,
które zwano wówczas „palami", miał Jarosław, Przemyśl,
Torki, Radymno, Ulanów, Leżajsk11. W Jarosławiu, boga-
tym mieście kupieckim, funkcjonował cech wodny, do
którego należeli wytwórcy szkut, galer i komięg oraz
flisacy, retmani i szyprowie spławiający Sanem i dalej
Wisłą ku Bałtykowi zboże i takie towary, jak np. drewno
i inne produkty leśne. Herb Jarosławia jest dowodem tego,
że przepływająca nieopodal rzeka stanowiła niegdyś
główne źródło prosperity mieszczan. Port rzeczny związa-
11J. W. P o c z o b u t-O d l a n i c k i. Pamiętnik 1640-1684, oprac. A.
Rachuba, Warszawa 1987, s. 311-312. Pamiętnikarz opisał Jarosław
i zwrócił uwagę na jego port rzeczny.
24

ny z transportem beczek ruskiej soli znajdował się


w Torkach pod Przemyślem.
Mosty na rzekach znajdowały się zazwyczaj w kiepskim
stanie technicznym, najczęściej korzystano z przepraw
promowych bądź przeprawiano się brodami 12.
W porze zimowej odcinki nizinne rzek ze względu na
pokrywę lodową nie stanowiły dla kupców czy żołnierzy
większej przeszkody. Najwięcej problemów komunikacyj-
nych stwarzały w okresie wiosennym roztopy. Drogi robiły
się wtedy błotniste i grząskie, a marsz stawał się bardzo
uciążliwy. Za to trakty handlowe wiodące przez Karpaty
były jakby wtłoczone w naturalne obniżenia (przełomy
rzek i przełęcze), co mogło znacznie ułatwić obronę granicy
pokrywającej się z przebiegiem tego łańcucha górskiego.
Pomimo jednak skanalizowania przez samą naturę dróg,
znacznych wysokości i dużego zalesienia, same Karpaty,
nawet w zimie, nie były barierą nieprzekraczalną, czego
dowiodły wydarzenia stycznia roku 1657.
Budownictwo obronne na tym obszarze uwarunkowane
było permanentnym zagrożeniem rubieży wschodniej 13.
Poprzez ziemię przemyską i sanocką wiódł szczególnie
przez Tatarów „uczęszczany” tzw. szlak wołoski. W pierw-
szej połowie XVII wieku głównym zagrożeniem dla ludno-
ści tego regionu były liczne, trudne do powstrzymania
najazdy tatarskie. W 1648 roku do grona nieprzyjaciół
dołączyły liczne wojska kozackie, które w pierwszym,
niszczącym najeździe dotarły aż pod Przemyśl. Zostały
jednak rozbite pod miastem i odeszły na wschód 14.
12 Prom istniejący we wsi Tryńcza zauważył Ulryk Werdum. po-
dróżujący przez ziemię przemyską na początku lat siedemdziesiątych
XVII wieku; Xawery L i s k e, Cudzoziemcy w Polsce, Lwów 1876. s.
111.
13 T. M. N o w a k , O wpływie walk z Turcją i Tatarami na rozwój

polskiej techniki wojskowej XVI-XVII w., w; „Kwartalnik Historii Nauki


i Techniki”. R. 28, 1983, s. 589-613.
14 Oddział kozacki dowodzony przez pułkownika Kapustyńskiego

(Kapustę) został pod Przemyślem rozbity i zmuszony do odwrotu, zob.


25

Aż do powstania Chmielnickiego, kiedy w granicach


ziemi przemyskiej i sanockiej pojawiły się połączone siły
tatarsko-kozackie, przydatność budowli obronnych była
dość ograniczona. Manewrowy charakter walk z ruchliwym
przeciwnikiem ze stepów czarnomorskich spowodował
poważne zaniedbania w budowaniu umocnień, przygoto-
wanych do długotrwałej i uporczywej obrony. Z tego
powodu na tym rozległym terytorium funkcjonowało mnós-
two lokalnych fortalicji, wykorzystywanych głównie jako
miejsca schronienia dla miejscowej ludności przed Tatarami
oraz zbójnikami karpackimi, a niekiedy służących jako
oparcie dla własnych oddziałów operujących na dużych
przestrzeniach.
Znaczna liczba zameczków, ufortyfikowanych dworów,
warownych klasztorów, obronnych kościołów czy cerkwi
zadowalająco na ogół spełniała swe zadania podczas
najazdów koczowników czy napadów beskidników. Jednak
w przypadku ataku armii regularnych, dysponujących
artylerią i specjalistami w zakresie inżynierii wojskowej,
funkcja obronna tych umocnień spadała do zera.
Na obszarze ziemi przemyskiej i sanockiej istotną funkcję
pełniły fortyfikacje miejskie (królewskie i prywatne). Do
miast królewskich zaopatrzonych w murowane obwarowa-
nia należały: Przemyśl, Krosno, Sanok i Sambor. Wiele
mniejszych miast posiadało jedynie wały ziemne i parkany.
Na ziemiach tych znajdowały się jednak silnie ufortyfiko-
wane siedziby prywatne. Ze względu na niedostateczną
liczbę warowni królewskich, wzrastała rola fortec magnac-
kich na kresach południowo-wschodnich.
Doraźny skutek szczególnie niszczących najazdów tatar-
skich z lat dwudziestych XVII wieku stanowiło podjęcie
szeregu przedsięwzięć, których celem była poprawa stanu
obronności na terenie województwa ruskiego. Choć nie
K. P r z y b o ś , Wielka własność ziemska w ziemi przemyskiej w XVII
wieku, „Rocznik Przemyski”, R. 28, 1992, s. 187.
26

można potwierdzić tezy Janusza Bogdanowskiego o ist-


nieniu na terenie ziemi przemyskiej szeregu pasm obron-
nych osłaniających Bramę Przemyską i tym samym dostęp
w głąb kraju od wschodu, to jednak osiągnięcia budownic-
twa obronnego lat dwudziestych, trzydziestych i czterdzies-
tych wydają się znaczące. Wiele powstałych czy też
przebudowanych wówczas fortec odegrało ważną rolę
podczas potopu, choć zapewne budowniczowie nie przewi-
dywali, że pod ich wałami może kiedykolwiek stanąć
żołnierz z dalekiej Skandynawii 15.
Wyliczanie ogromnej liczby drobnych, z reguły drew-
nianych budowli obronnych istniejących w połowie XVII
wieku na Rusi Czerwonej jest w tym momencie zbędne 16.
Nie zostały one wykorzystane podczas zmagań w latach
1656—1657. Jednak silniejsze punkty umocnione — miasta
i fortece magnackie doskonale wypełniały swe bojowe
zadania. Niektóre, po ich zajęciu przez nieprzyjaciela, stały
się nawet jego bazami operacyjnymi.
Na terenie ziemi przemyskiej i sanockiej największe
znaczenie w krytycznych latach potopu posiadały miejsca
warowne położone w dolinie Sanu i Wisłoka — Przemyśl,
Jarosław, Leżajsk, Przeworsk, Krosno, Sanok i Łańcut. Ważną
ze względów strategicznych funkcję w okresie najazdu
Rakoczego spełniły ponadto Stryj, Drohobycz i Sambor.
Malowniczo położone na wzniesieniu, którego wysokość
obniża się w kierunku opływającej miasto od północy rzeki
San, królewskie wówczas miasto Przemyśl zlokalizowane jest
na styku Pogórza Przemyskiego, Kotliny Samborskiej i tzw.
Bramy Przemyskiej. Bramą Przemyską od dawna biegł

15 Inskrypcja usytuowana nad bramą do zamku w Łańcucie przekonuje

o celu budowy tej prywatnej fortecy „..ażeby zaś pożytkowi wspólnemu


mogła służyć”.
16 Zagadnieniem tym zajmowali się m.in. Aleksander Czołowski,

Władysław Łoziński, a współcześnie Józef Frazik, Juliusz Marszałek


i Janusz Bogdanowski.
27

główny trakt komunikacyjny wschód-zachód. Oprócz kup-


ców, Bramę Przemyską często starały się sforsować nad-
ciągające ze wschodu oddziały wojowników i hordy łupież-
ców. Położone malowniczo nad Sanem na krawędzi Pogórza
miasto od dawna pełniło kluczową rolę strategiczną. Prze-
kroczenie naturalnego przejścia pomiędzy Karpatami a Roz-
toczem umożliwiałoby nieprzyjacielowi swobodne penet-
rowanie nizinnych obszarów Kotliny Sandomierskiej, dlatego
starano się przeciwdziałać ryzyku przeniknięcia wroga na
zachód. W XVI i XVII wieku najeźdźcy wielokrotnie
usiłowali wykorzystać naturalną drożność Bramy Przemys-
kiej, czyniąc to z większym lub mniejszym powodzeniem.
Oprócz zaniku i fortyfikacji miejskich w Przemyślu znaj-
dowały się obwarowane klasztory.
Zamek przemyski, położony na dominującym nad okolicą,
bezleśnym wówczas wzniesieniu w sąsiedztwie zachodniej
strony murów miejskich w rejonie Baszty Szewskiej, stanowił
przykład obiektu typu bastejowego’7. Dawna średniowieczna
budowla została w latach 1514—1553 zmodernizowana przez
starostę przemyskiego, Piotra Kmitę. Powstało w ten sposób
castrum renesansowe, które zaadaptowało elementy zamku
gotyckiego i w niezmienionym kształcie przetrwało do czasu
potopu. Składało się ono z dwóch części. Pierwszą stanowił
murowany, czworoboczny zamek górny, zaopatrzony w cztery
baszty strzegące naroży. Wszystkie baszty miały strzelnice.
W kurtynie północno-zachodniej mieściła się dwupiętrowa
brama wjazdowa. Na dziedzińcu znajdowały się zabudowania
gospodarcze (pomieszczenia dla służby i stajnie). Pozbawiony
wież zamek dolny łączył się z zamkiem górnym drewnianym
mostem przerzuconym nad fosą. Poprzez Furtę Zamkową
obrońcy miasta, wykorzystując zapewne rodzaj kładki, komu-
nikowali się z załogą zamku i odwrotnie. Zajmujący płaskowyż
17 Według: J. T. F r a z i k , Zarys dziejów sztuki Przemyśla, w: Tysiąc
lat Przemyśla, op. cit., s. 399-522 oraz J. T. F r a z i k , Dzieje zamku
przemyskiego od XVI-XX wieku, w: „Rocznik Województwa Rzeszow-
skiego", R. 3, 1960-1961, s. 191-242.
28

wyniosłego wzgórza zamek przemyski pozbawiony był fos


okólnych i wałów, jego obrona polegała na prowadzeniu
ognia czołowego z kurtyn i flankowego z baszt narożnych.
Dokonana przez Marcina Krasickiego w latach 1612-1631
modernizacja zamku nie przyniosła zasadniczej zmiany zało-
żenia obronnego.
Przebieg obwarowań miejskich budowanych w XVI oraz
w pierwszej połowie XVII wieku pokrywał się z układem
fortyfikacji średniowiecznych. Wewnątrz umocnień Prze-
myśla w XVII wieku znajdowało się około 50 ha. For-
tyfikacje te nie miały jednolitej koncepcji, choć możemy
uznać istnienie cylindrycznych baszt za elementy systemu
bastejowego. Dopiero od początku XVII wieku na przedpolu
wschodnim w rejonie Bramy Lwowskiej zaczęto wznosić
nowoczesne szańce ziemne, prawdopodobnie typu bas-
tionowego. Do lat dwudziestych XVI wieku Przemyśl
posiadał wyłącznie ziemno-drewniane fortyfikacje (parkany,
baszty, bramy, fosy, wały). W latach następnych zastępo-
wano je stopniowo fortyfikacjami murowanymi, których
nigdy nie udało się całkowicie ukończyć. Wydaje się, że
od strony zachodniej i południowo-zachodniej wał ziemny
i parkany nie zostały zastąpione murem.
Miasto Przemyśl posiadało 4 bramy: Lwowską, Grodzką,
Wodną i Mostową. System obronny składał się z 8 baszt
i odcinków murów obsadzanych przez cechy. W XVII wieku
funkcjonowało w Przemyślu 18 cechów, które skupiały 36
zawodów. Niekiedy załogę mieszczańską wzmacniano pie-
chotą lub dragonami, tak też było, kiedy zagrożenie szwedz-
kie i siedmiogrodzko-kozackie dla Przemyśla stało się realne
i bliskie 18.
Miasto otaczała fosa, jego obronność poprawiała rzeka
San opływająca teren przyległy do murów od północy.
W czasie powodzi San zalewał ten obszar, co poważnie
18 Bardzo ważnych informacji dostarcza uniwersał oficera dragonii,

komendanta Przemyśla Jerzego Godlewskiego do załogi i ludności tego


miasta wydany 13 III 1656, w: CDIAUL, Castr. Prem., t. 383, s. 225-235.
29

utrudniało nieprzyjacielowi dostęp do miasta od północy.


Poprzez wspomnianą Furtę Zamkową obwarowania miejskie
posiadały dogodne połączenie z zamkiem, napastnikom
z reguły nie udawało się go przerwać. System bastejowy,
jakim dysponowało miasto Przemyśl w połowie XVII
wieku, należy jednak uznać za zdecydowanie przestarzały.
W sąsiedztwie miasta, chociaż już poza właściwymi
umocnieniami, znajdowały się dwa bardzo ważne obiekty
obronne. W obu przypadkach były to warowne zabudowania
klasztorne. Murowany kościół i klasztor oo. Reformatów,
wzniesiony po 1637 roku, otoczony był murem obronnym
ze strzelnicami i basztami w narożach. Stanowił on typ
fortalitium, które, o ile nie zostało zajęte przez nie-
przyjaciela, dodatkowo zabezpieczało Przemyśl od wschodu.
Podobną architekturę posiadały ufortyfikowane zabudowa-
nia kościoła i klasztoru pp. Benedyktynek ufundowane
w 1616 roku. Zaopatrzony w jedną basztę obronny klasztor
znajdował się na przedmieściu mostowym na tzw. Zasaniu,
na północ od miasta. Wszystkie przedmieścia Przemyśla
miały wówczas charakter rolniczy.
Na rzece San znajdował się niezbyt trwały most, którego
rola w czasie zimy była dość ograniczona (pokrywa lodowa
ułatwiała przeprawę). W razie zagrożenia most był nisz-
czony przez mieszczan, co z pewnością zdarzyło się w roku
1656 i 1657.
Jarosław był w XVII wieku ważnym ośrodkiem hand-
lowym. Położone na skarpie w dolinie Sanu miasto wyróż-
niało się naturalną obronnością. System obronny Jarosławia
składał się z zamku, umocnień miejskich oraz warownych
klasztorów pp. Benedyktynek i oo. Jezuitów 19. Nieistniejący
obecnie zamek z jedną basztą wznosił się wówczas w pół-
nocno-wschodniej części miasta nad Sanem. Zbudowany
w drugiej połowie XV wieku przez Spytka Jarosławskiego,
19 K. G o t t f r i e d , Jarosław w XVIII wieku, Jarosław 1938. J.
O l s z e w s k a , Fortyfikacje dawnego Jarosławia, RSMJ, 1961, s. 31-39.
A. W o n d a ś , Najstarszy widok Jarosławia, RSMJ, 1962, s. 11-17.
30

został w końcu XVI stulecia przebudowany w stylu


renesansowym przez Jana Kostkę — wojewodę sandomier-
skiego. Zamek pełnił rolę strażnicy w miejscu przeprawo-
wym i zapewne nie był to obiekt imponujący swymi
rozmiarami. Obwarowania miejskie składały się z baszt,
otaczających miasto dookoła murów oraz wałów ziemnych
i — z trzech stron — fosy wypełnionej wodą. Przedmieścia
również były chronione parkanami i wałami.
Miasto posiadało trzy bramy: Lwowską, Sandomierską
(Pełkińską) i Krakowską, liczba baszt jest trudna do
ustalenia. Umocnień miejskich nie doglądano systematycz-
nie, koniecznych napraw dokonywano dopiero pod groźbą
zbliżającego się nieprzyjaciela. Co ciekawe, zachował się
zapis źródłowy informujący, że w grudniu 1655 roku
Mikołaj Podlodowski, starosta radomski, polecił miastu
Jarosławiu naprawić mury, wały i parkany. Nadzór nad tą
pracą powierzono niejakiemu Szymonowi Siedleckiemu 20.
Wewnątrz miasta znajdowało się warowne kolegium
jezuickie, tworzące wraz z renesansowym kościołem św.
Jana i mniejszymi budynkami zwarty kompleks, który
mógł być broniony w razie potrzeby. Poza miastem, na
wysoko wzniesionym płaskowyżu, nad stromą skarpą
wznosiło się warowne opactwo pp. Benedyktynek fundacji
Anny Ostrogskiej. Zespół ten otoczony był potężnym
murem ze strzelnicami, posiadał 9 baszt. Dominujący nad
okolicą klasztor umożliwiał obserwację całej doliny Sanu.
U podnóża płaskowyżu mieścił się port rzeczny Jarosławia.
Ważnymi obiektami obronnymi, położonymi poza mura-
mi od strony zachodniej, były kościół św. Ducha i klasztor
oo. Jezuitów. Obie budowle obwarowano, wyposażono
w otwory strzelnicze. Odpowiednio przygotowany do
obrony Jarosław mógł stanowić silny punkt oporu na
drodze każdego nieprzyjaciela.
20 J. S m o ł k a, Katalog Archiwum Aktów Dawnych Miasta
Jarosławia.
Jarosław 1928, s. 24, Dok. 8.
31

Jarosław był sławnym miastem handlowym. W XVI


i XVII wieku odbywały się tu znane trzytygodniowe
jarmarki, ściągające kupców z całego świata.
Leżajsk — ówczesne centrum starostwa niegrodowego
— nie posiadał murów obronnych. Miasto otaczał jedynie
parkan i prawdopodobnie wały. Wspomniany już Ulryk
Werdum pisał o Leżajsku „...miasto otaczają drewniane
ściany z balów zamiast muru". Podobnie umocniony był
leżajski dwór starościński. Za to na północ od Leżajska
znajdował się warowny zespół klasztorny oo. Bernardynów
fundacji Łukasza Opalińskiego.
Przeworsk w latach potopu obwiedziony był średnio-
wiecznym jeszcze murem i wałem oraz otoczony suchą
fosą. Ważną funkcję dla wzmocnienia jego obronności
pełnił ufortyfikowany klasztor oo. Bernardynów z okalają-
cym go do dziś murem z otworami strzelniczymi.
Krosno i Sanok zaopatrzone były także w średniowieczne
jeszcze mury obronne. W Sanoku na skarpie nad Sanem
wznosił się również zamek.
Zamek w Łańcucie był, jak się okazało, jedyną siedzibą
magnacką na terenie ziemi przemyskiej i sanockiej za-
grożoną w marcu 1656 roku przez Skandynawów i obleganą
przez wojska Jerzego II Rakoczego w marcu roku 1657.
Samo miasto otoczone było zaledwie parkanami i wałem
ziemnym21. W jego północnej części wznosił się jeszcze
zapewne drewniany kasztel, zbudowany przez Stadnickich,
poprzednich właścicieli Łańcuta.
W końcu lat dwudziestych XVII wieku w posiadanie
miasta wszedł Stanisław Lubomirski, który zbudował na
wschód od miasta nowoczesną fortecę bastionową. Twierdza
zaprojektowana została zgodnie z wywodzącym się z Nider-
landów wzorcem na planie pięciobocznym, na narożach
opatrzona została bastionami i otoczona dookoła suchą
fosą. Wykorzystany narys bastionowy zapewniał wykluczenie
21 J. B o g d a n o w s k i , Fortyfikacje łańcuckie na tle małopolskiej
sztuki obronnej, Łańcut 1976, s. 75-76
32

martwych pól ostrzału. Za wewnętrznym skrajem fosy


znajdował się wał wysokości około 4 m i około 12 m
szeroki u podstawy, na jego zewnętrznym skraju znaj-
dowało się przedpiersie (szaniec) wysokie na około 2 m,
szerokie na około 3 m, za którym mieściły się stanowiska
dla dział, rozmieszczonych głównie na bastionach, oraz
ręcznej broni palnej usytuowanej głównie na kurtynach
(wałach między bastionami) 22 . Werdum pisał o 4 bas-
tionach, otoczonych ziemnymi fortyfikacjami. Zamek miał
podobno 400 ludzi załogi, zaopatrzony był w około 80
dział różnego typu.
Z punktu widzenia sztuki obronnej twierdza stanowiła
przykład najnowocześniejszego w tych czasach obiektu
obronnego na terenie ziemi przemyskiej, zbudowanego
w typie tzw. palazzo in fortezza. Z żalem należałoby
stwierdzić, że z czasem wały i armaty przepadły i dziś
w Łańcucie ostało się palazzo, które stanowi cel wielu
wycieczek krajowych i zagranicznych. Choć znajdą się
pewnie pacyfistycznie nastawieni Czytelnicy, którzy mają
inne zdanie i docenią raczej obecny wygląd łańcuckiego
pałacu i jego zasoby muzealne.
Wybudowana w latach 1629-1641 forteca łańcucka
stanowiła centrum administracyjne dla rozległych posiadło-
ści Jerzego Sebastiana Lubomirskiego. Pełniła ona również
rolę punktu dowodzenia marszałka w latach potopu.
Zamek w Stryju posiadał kilka baszt, otoczony był wałami,
parkanami i fosą. Zaopatrzony był w broń palną (6 dział
spiżowych i 18 hakownic). Stałą służbę pełniło tam kilkudzie-
sięciu dragonów. Miasto chronił zapewne tylko parkan i wał.
Zamek w Drohobyczu nie posiadał szczególnie silnych
umocnień. Zapewne obwiedziony był jedynie parkanem
i wałem. Miasto posiadało 4 bramy, otoczone było par-
kanami i kilkoma basztami. W Drohobyczu znajdował się
22 J. B o g d a n o w s k i , Obwarowania zamku łańcuckiego od końca

XVI do połowy XVII wieku, w: Architektura rezydencjonalna i obronna


województwa rzeszowskiego, Łańcut 1972, s. 82
33

silnie ufortyfikowany kościół z obwarowaniami ziemno-


-drewnianymi zaopatrzonymi w działa.
Umocnienia Sambora, odległego od Przemyśla w prostej
linii o 40 km, przypominały fortyfikacje przemyskie
i jarosławskie. Składały się one się z 3 obiektów: fortyfikacji
miejskich, zamku i warownego klasztoru oo. Bernardynów.
Jeszcze w 1530 roku miasto opasane zostało murem
obronnym, wałem oraz głęboką fosą. Pozwoliło to ująć
zabudowę na niewielkiej przestrzeni, co ułatwiało jej
obronę. W umocnieniach miejskich znajdowało się kilka
bram i furt oraz baszt.
Z systemem obronnym miasta połączony był warowny
klasztor oo. Bernardynów, tworzący samoistną jednostkę
obronną. Klasztor położony był we wschodniej stronie
miasta, w rejonie istniejącej tam prawdopodobnie w murze
miejskim Bramy Drohobyckiej. Do końca XVI wieku
klasztor otoczony był fosą, wałami i parkanem, około 1597
roku umocnienia te zastąpiono murami.
Drugim, zewnętrznym punktem obronnym Sambora był
zamek. Zbudowany w drugiej połowie XVI wieku nad
Dniestrem, otoczony wałami i fosą, zaopatrzony był w dużą
ilość broni palnej. Stacjonowała tam stale znaczna liczba
żołnierzy, zwykle była to piechota zatrudniona przy tępieniu
zbójników karpackich. Czasem załogę wzmacniano dragonią
lub rajtarią.
Sambor, jako stolica bogatej królewskiej ekonomii, stano-
wił ważny ośrodek administrowania rozległymi dobrami.
W razie zagrożenia pełnił funkcję schronienia dla okolicznej
ludności — szlachta zobowiązana była przybyć do Sambora
zaopatrzona w żywność, broń palną i amunicję. Pozbawieni
tych zapasów ludzie nie byli wpuszczani w obręb murów.
Obrona miasta, jak i stała konserwacja umocnień, spoczywała
na cechach. Posiadały one własną zbrojownię, poszczególne
odcinki murów podlegały ich pieczy. Samborszczyzna ob-
fitowała w drobną szlachtę, która w razie potrzeby mogła
34

zasilić załogę miasta. W okolicy osiedliło się też wielu


wysłużonych żołnierzy. Oni również mogli przydać się
załodze w razie potrzeby.
Na terenie ziemi przemyskiej istniało w połowie XVII
wieku wiele szlacheckich budowli obronnych. Pierwsza połowa
tego stulecia była okresem ożywionej działalności fortyfikacyj -
nej. Potężne rody magnackie i szlacheckie (Mniszchowie,
Koniecpolscy, Fredrowie, Krasiccy) stworzyli wówczas szereg
wspaniałych rezydencji pałacowych, nierzadko posiadających
istotne walory obronne 23. Wymienić należy przede wszystkim
zamki w Laszkach Murowanych, Dobromilu, Kormanicach
i Krasiczynie. Umocnione siedziby posiadała również mniej
zamożna szlachta przemyska. Niemal każdy dwór obronny
zaopatrzony był w wały, parkan i fosę. Same budynki
nierzadko obwarowywano 24. Wskutek walk z Kozakami,
Tatarami i Rosjanami spora część spośród drobnych budowli
obronnych jeszcze przed potopem uległa destrukcji bądź
uszkodzeniu. Dzieła zniszczenia dopełniły liczne w I połowie
XVII wieku na tych ziemiach walki wewnętrzne pomiędzy
poróżnioną szlachtą 25.
Spośród ważniejszych punktów ufortyfikowanych ziemi
przemyskiej i sanockiej tylko część została należycie
przygotowana do obrony. Niektórych miast i fortec (np.
Jarosławia) w ogóle nie zamierzano bronić. Wiele umoc-
nionych punktów pośpiesznie starano się zaopatrzyć w za-
łogę, amunicję i zaopatrzenie. Miasta i warownie czekał
w latach 1656-1657 sprawdzian ich przydatności bojowej
jako punktów trwałego oporu oraz jako podstaw operacyj-
nych dla przeciwnika i własnych oddziałów.

23 A. C z o ł o w s k i , zob. Dawne zamki i twierdze na Rusi Czerwonej.


Teka Konserwatorska, Rocznik koła C. K. Konserwatorów starożytnych
pomników Galicyi wschodniej, Lwów 1892. s. 65-132.
24 W. Ł o z i ń s k i , Prawem i lewem, t. I, Kraków 1960, s. 75-101.
25 Ibidem, t. I oraz II.
PRZECIWNICY

W latach potopu Przemyśl i jego okolice stały się areną


zmagań toczonych przez siły zbrojne kilku państw. Na
terytorium ziemi przemyskiej operowały zarówno wojska
szwedzkie wraz ze wspomagającymi je przez jakiś czas
chorągwiami jazdy koronnej, jak i liczna, wielonarodowa
armia Jerzego II Rakoczego.
Wojska obu agresorów spotkały się z przeciwdziałaniem
ze strony regularnych sił Rzeczypospolitej oraz improwi-
zowanej samoobrony lokalnej. Zdecydowanie silniejszy
opór Polaków napotkali żołnierze króla szwedzkiego, ale
i wojacy księcia Rakoczego zmuszeni byli dobyć oręża, np.
podczas walk o Przemyśl.
Analiza przebiegu działań wojennych rozgrywających się
na terenie ziemi przemyskiej wymaga dokonania poglądowej
charakterystyki sił zbrojnych wszystkich stron uwikłanych
w konflikt. O ile dysponujemy bogatymi, ale bynajmniej nie
wyczerpującymi danymi dotyczącymi liczebności i struktury
armii szwedzkiej walczącej na ziemi przemyskiej w roku
1656, to stan naszej wiedzy o siłach Rakoczego wydaje się
nadal niezadowalający. Przeszkodą jest nikła baza źródłowa
i niedostatek opracowań na temat działań wojska Rakoczego
w pierwszej fazie ataku na Rzeczpospolitą.
Wydzielona część armii Karola X Gustawa wykorzy-
stana w tzw. operacji lwowskiej, zwanej również operacją
36

zimowo-wiosenną roku 1656. niewątpliwie zasługuje na


miano grupy szybkiej 1. Użycie dużej liczby kawalerii oraz
tempo marszu Szwedów uprawnia do zastosowania takiego
określenia. Należy jednak podkreślić, że z uwagi na to, iż
wojska poruszały się na terenie zajętym przez przeciwnika,
nie zdecydowano się na pozbawienie armii taborów, które
zapewniały zaopatrzenie w żywność (przynajmniej w pierw-
szej fazie kampanii), broń i amunicję.
Wśród żołnierzy szwedzkich, walczących w marcu 1656
roku na terenie ziemi przemyskiej, zdecydowanie domino-
wali kawalerzyści. To oni zadecydowali o niezwykłej
ruchliwości armii polowej Karola X Gustawa, co zaskaki-
wało niekiedy polskich dowódców, np. w starciu pod
Gołębiem rozegranym jeszcze podczas marszu armii szwedz-
kiej z Łowicza do Zamościa 2. Wydaje się. że siły zbrojne
króla szwedzkiego użyte w działaniach na terenie ziemi
przemyskiej liczyły łącznie około 11 000 żołnierzy. W ich
skład wchodziło 8000 Szwedów i Niemców oraz około
3000 pozostających wówczas na służbie szwedzkiej polskich
kawalerzystów 3.
Trzonem tej armii były narodowe (krajowe) regimenty
konne i piesze oraz regimenty zaciężne, złożone głównie
z Niemców. Liczba jednostek zmieniała się podczas wojny,
oddziały osłabione stratami redukowano, tworzono również
nowe. Regimenty użyte w lutym i marcu 1656 roku
cechowały się obniżonymi stanami liczebnymi 4. Każdy

1 J. W i m m e r, Przegląd operacji 1655-1660, w: Wojna polsko-

szwedzka 1655-1660, Warszawa 1973, s. 161-162.


2 J. T e o d o r c z y k , Wyprawa zimowa Czarnieckiego w 1656 roku,

w: Wojna polsko-szwedzka 1655-1660, s. 286-293.


3 Najbardziej wiarygodna wydaje się liczba podana przez cesarskiego

posła Franciszka Lisolę. a mianowicie 5000 jazdy i 2000 piechoty.


Zbliżoną liczebność podaje Goliński. tj. 8000 rajtarów i 1500 piechoty
(Oss. 189/II, s. 814). Współczesne badania (A. Kersten) potwierdzają
w przybliżeniu liczby podane przez Lisolę i Golińskiego.
4 Według relacji Franciszka Lisoli.
37

regiment, tak pieszy, jak i konny, składał się ze sztabu


i zazwyczaj z 8 kompanii 5. W toku wojny lat 1655-1660
przy regimentach tworzono dodatkowe kompanie, wątpliwe
jest jednak, by udało się w ten sposób szybko wzmocnić
osłabione skutkami zimy oddziały Karola X Gustawa.
Jazda szwedzka dzieliła się na rajtarię i dragonię.
Kawalerię szwedzką tworzono drogą ochotniczego zaciągu,
a służba w tej formacji cieszyła się w kraju dużą popular-
nością. Niższe szczeble taktyczne regimentów konnych
stanowiły skwadrony (kompanie) i komety (plutony).
Kawaleryjskie regimenty niemieckie rekrutowano poprzez
werbunek. Krajowa kompania konna liczyła regulaminowo
125 jeźdźców i 25 rezerwowych, zaciężna 70 rajtarów lub
100 dragonów. Wśród kawalerzystów walczących w marcu
1656 roku nad Sanem zdecydowanie liczebnie przeważali
rajtarzy. Piechurzy krajowi — knechci — pochodzili
z poboru, a formując niemieckie regimenty piechoty
stosowano zaciąg, często przymusowy.
Krajowe kompanie piechoty składały się regulaminowo
ze 132 knechtów oraz 50 rezerwowych, zaciężne za-
zwyczaj z około 100 ludzi. Realna liczebność jednostek
konnych i pieszych była dość zróżnicowana, zwykle
niższa od regulaminowej. Straty uzupełniano z trudem.
Należy jednak pamiętać, że o wartości bojowej armii
szwedzkiej decydowała nie jej liczebność, ale przede
wszystkim doświadczenie żołnierzy wyniesione z pól
bitewnych wojny trzydziestoletniej 6.
Piechota szwedzka dzieliła się na muszkieterów i piki-
nierów. Liczba muszkieterów w regimencie przewyższała

5 L. T e r s m e d e n , Organizacja bojowych i administracyjnych

jednostek szwedzkich i rozwój taktyki walki w XVII wieku, SMHW, t.


XXI. 1978, s. 317-331 oraz: Armia Karola X Gustawa — zarys
organizacyjny, SMHW, t. XIX, 1973, s. 125-169.
6 Zainteresowanym polecam książkę P. E n g 1 u n d a, Lata wojen,
Gdańsk 2003 (tłum. W. Wygaś).
38

o 1/3 liczbę pikinierów. Pikinier uzbrojony był w pikę


o długości około 5 m oraz w rapier. Muszkieterzy posiadali
muszkiety lontowe lub kołowe o wadze około 5 kg oraz
rapiery. W armii szwedzkiej używano 2 rodzajów musz-
kietów; na duże kule (kaliber 20 mm) i na małe kule
(kaliber 18,5 mm). Skuteczność ognia muszkietowego
wynosiła około 225 m, na odległość 114 m pociski przebi-
jały każdą zbroję. Dobrze wyszkolony piechur mógł oddać
co najmniej 1 strzał na 2 minuty 7. W operacji przeciwko
polskiej bazie operacyjnej na Rusi Czerwonej wzięły udział
nieliczne kompanie piechoty — były to głównie jednostki
improwizowane.
Rajtarzy szwedzcy uzbrojeni byli w rapiery i pistolety
— zwykle po 2 na każdego jeźdźca, a dragoni w rapiery
i muszkiety. Żołnierze szwedzcy w swej masie nie posiadali
uzbrojenia ochronnego, tj. pancerzy.
W wyprawie zimowo-wiosennej 1656 roku wzięła udział
szwedzka artyleria. Dokładna liczba dział pozostaje nie-
znana (w granicach 30-50 armat, ale raczej bliżej dolnej
granicy). Źródła wykazują szereg przypadków ich wyko-
rzystania bojowego. Król szwedzki dysponował podczas
wyprawy głównie lekkimi działami, tzw. regimentowymi.
Regulaminowo każdy regiment piechoty posiadał 2 takie
działka. Były to działka 3-funtowe, o ciężarze około
310 kg, każde ciągnięte przez 2 konie. Ze względu na
niewielką wagę, w razie potrzeby armaty można było
szybko ustawiać i dowolnie przemieszczać.
Podczas działań wojennych w armii szwedzkiej tworzono
specjalne jednostki złożone z artylerzystów, pirotechników
i saperów. Taki skład posiadał zapewne użyty w wyprawie
korpus inżynieryjny Karola X Gustawa, którego liczebności
niestety nie znamy. Warto nadmienić, że król szwedzki,
uczeń znakomitego wodza szwedzkiego doby wojny trzy-
7 T. M. N o w a k , J. W i m m e r , Historia oręża polskiego 963-1795,

Warszawa 1981, s. 392.


39

dziestoletniej Lennarta Torstenssona, był mistrzem w sto-


sowaniu artylerii polowej 8.
Każdy szwedzki regiment posiadał w polu własny tabor.
Liczył on około 70 wozów. Całość taboru użytego przez
Szwedów w wyprawie na Lwów mogła wynosić nawet
około 1100 wozów, choć można śmiało przypuszczać, że ze
względu na tempo marszu i dążenie do osiągnięcia szybkiego
sukcesu strategicznego, a także kłopoty aprowizacyjne wojska
w czasie pobytu w Jarosławiu, liczba wozów w szwedzkiej
armii polowej mogła być znacznie niższa.
W marszu tabor posuwał się zwykle zaraz za artylerią.
Określona jeszcze przez Gustawa Adolfa dzienna racja
żywnościowa wynosiła 800 g chleba i 400 g mięsa dla
żołnierza oraz 2,5 kg owsa lub 1,6 kg jęczmienia i 4 kg
siana i słomy dla konia 9. Nagromadzone w wozach zapasy
nie wystarczyłyby na długo nawet dla stosunkowo nielicz-
nych oddziałów szwedzkich, dlatego po ich wyczerpaniu
żywność i furaż pozyskiwano z reguły poprzez rekwizycje
i rabunek. Tego rodzaju postępowanie podsycało i wzma-
gało opór szlachty i chłopów wobec najeźdźcy.
O wykorzystaniu przez Szwedów rozbudowanego systemu
magazynów zaopatrujących garnizony nie mogło być mowy
w sytuacji, gdy armia polowa została odcięta od źródeł
zaopatrzenia. Z tego powodu nawet najbliższy zaopatrzenio-
wy posterunek szwedzki w Sandomierzu nie mógł być
wykorzystany jako źródło żywności podczas walk w rejonie
Przemyśla i Jarosławia. Za to rozwój wydarzeń wskazuje na
to, że zasoby prochu i amunicji okazały się w pełni
wystarczające podczas kilkutygodniowego pochodu przez
ziemię przemyską i to nie ich brak stał się przyczyną odwrotu
armii Karola X Gustawa.
8 P. E n g l u n d, Niezwyciężony, Gdańsk 2004 oraz Lata wojen, op. cit.
9 J. W i m m e r , Z problemów zaopatrzenia wojska w 2 połowie XVII
wieku (odbitka z Księgi Pamiątkowej ku uczczeniu 70-tej rocznicy
urodzin prof. dra Janusza Wolińskiego), Wyd. WAP, Warszawa 1964, s.
173.
40

Jednostkę taktyczną piechoty szwedzkiej stanowiła bry-


gada. Składała się ona zwykle z czterech kompanii — z jed-
nego regimentu tworzono 2 brygady. Stworzony przez
Gustawa Adolfa sześcioszeregowy szyk bojowy piechoty
funkcjonował bez zmian w latach potopu. Centrum brygady
obsadzali pikinierzy, a skrzydła muszkieterzy. Doskonałe
wyszkolenie piechoty umożliwiało dokonywanie szybkich
zmian kierunku frontu, zwrotów i kontrmarszów. Zwrotów
dokonywano w zwartych szeregach. Ogień prowadzony był
salwami (kolejne szeregi), gdy zaś należało zwiększyć jego
intensywność jednoczesną salwę oddawały 2 lub nawet
3 szeregi. Istniała też możliwość jednoczesnego oddania
salwy przez wszystkich muszkieterów w brygadzie. W celu
odparcia czołowego uderzenia jazdy, po oddaniu salwy do
przodu wysuwali się pikinierzy. Podstawową bronią pie-
choty był jednak muszkiet, choć zasięg i skuteczność
ówczesnej broni palnej nie była elementem decydującym
o sukcesach armii szwedzkiej.
Manewrową siłę Karola X Gustawa stanowiła kawaleria.
Najczęściej stosowanym manewrem jazdy szwedzkiej była
szarża, choć sporadycznie jeszcze w czasie potopu zdarzał
się karakol, a więc defensywna walka ogniowa. Rajtaria
przystępowała zazwyczaj do bitwy w szyku trzyszerego-
wym. Odbywające się w szyku zwartym natarcie rozpo-
czynano kłusem, potem w odległości około 20 m od
przeciwnika jeźdźcy oddawali salwę pistoletową, a następ-
nie dobywszy broni białej przechodzili do szarży. Po-
rzucenie karakolu nastąpiło w Szwecji za panowania
Gustawa Adolfa. Szarża kawaleryjska stanowiła prawdziwy
przełom w taktyce jazdy zachodnioeuropejskiej. Dzięki
zwiększeniu zdolności ruchu swej konnicy Szwedzi potrafili
z czasem skutecznie niwelować dotychczasową przewagę
manewrową niektórych formacji jazdy polskiej 10. Dla
spotęgowania siły ognia do skwadronów rajtarii dołączano

10 T. M. N o w a k, J. W i m m e r, op. cit., s. 393.


41

niekiedy dodatkowe muszkieterskie wsparcie ogniowe,


tworząc mieszane formacje rajtarsko-dragońskie.
Do boju armia szwedzka ustawiała się w płytkim szyku
linearnym. Centrum tworzyła ustawiona w brygady piechota
i artyleria, na skrzydłach formowała się kawaleria. Celem
kilkakrotnie nawet ponawianych natarć kawaleryjskich było
sprowokowanie jazdy przeciwnika do frontalnego ataku.
Silny ogień muszkietowy i armatni miał osłabić i zmieszać
nieprzyjaciela. Zdecydowana szarża rajtarii przynieść miała
jego odwrót, a zadaniem kawalerii było prowadzenie
pościgu. W 1656 roku w działaniach wojennych na ziemi
przemyskiej wzięło udział kilkuset dragonów szwedzkich,
o czym przekonują wzmianki źródłowe 11. O ich znaczeniu
przesądzał fakt, że była to formacja łącząca zdolność
manewru i dużą siłę ognia.
W armii polowej Karola X Gustawa znajdowały się
doskonałe służby inżynieryjno-saperskie. Polowe obozy
szwedzkie posiadały nowoczesne ziemne umocnienia,
a dzięki wysiłkom służb technicznych marsz oddziałów
głównych odbywał się szybko i sprawnie.
Na uwagę zasługuje szyk marszowy armii szwedzkiej.
Rozstawione dookoła ubezpieczenia uniemożliwiały niespo-
dziewaną napaść na rozciągnięte w pochodzie główne siły.
W razie zagrożenia Szwedzi natychmiast ustawiali się do
bitwy. Trochę inaczej wyglądało to ubezpieczenie podczas
walk nad Sanem w 1656 roku, ale nie uprzedzajmy faktów.
Na czele doborowej armii skandynawskiej, przemierza-
jącej ziemię przemyską, stał sam monarcha szwedzki.
Towarzyszyli mu najlepsi oficerowie — Arvid Wittenberg,
Robert Douglas, Rütger von Ascheberg, Lars Cruus i wielu
innych12. Znakomicie dowodzona i wyszkolona, dysponująca
wielką siłą ognia i zdolnością szybkiego manewru polowa

11 S. P u f e n d o r f , Dc rebus a Carolo Gustaw Sueciae Rege gestis,


Norymbergae 1696. s. 138.
12 Biogramy wyższych oficerów armii Karola X Gustawa zawiera

praca P. E n g 1 u n d a, Niezwyciężony, op. cit., s. 473-518.


42

armia szwedzka stanowiła bardzo sprawną machinę wojenną.


Siły lądowe Szwecji uznawano za jedne z najlepszych
w ówczesnej Europie. Wspomagające Szwedów podczas
kampanii chorągwie polskie wykorzystywane były głównie
do działań rozpoznawczych i pościgowych 13.
Postanowienia traktatowe z Radnot zobowiązywały księcia
siedmiogrodzkiego do wystąpienia zbrojnego przeciw' Rze-
czypospolitej 14. Koncentracja głównych sił książęcych od-
bywała się w grudniu roku 1656 i w pierwszych dniach
stycznia 1657 15. Początkowo w dyspozycji Jerzego II Rako-
czego znajdowały się oddziały pochodzące z samego Księs-
twa Siedmiogrodzkiego oraz posiłkowe chorągwie nadesłane
przez hospodarów wołoskiego i mołdawskiego. Dopiero
w lutym 1657 roku pod komendą księcia stanęli przysłani
przez Chmielnickiego Kozacy. Ostatecznie pod zwierzchnic-
twem Rakoczego znalazły się 3 zgrupowania, z których
największą samodzielność posiadał korpus kozacki.
Stanowiące zasadniczą część sił inwazyjnych formacje
książęce liczyły około 20-25 tysięcy ludzi. Dokładne i wia-
rygodne dane obrazujące skład i liczebność armii Rakoczego
przedstawił Patrick Gordon — naoczny obserwator jej
przeprawy przez Wisłę pod Zawichostem 21 kwietnia 1657
roku. Wyszczególnił on 12-15 tys. kawalerzystów węgier-
skich, 5000 piechoty mołdawskiej, 5000 innego wojska,
2000 ludzi przy działach i wozach księcia, 800 gwardii
i dworzan 16. Tego dnia armia książęca była już osłabiona

13Wykaz jednostek szwedzkich i polskich wchodzących w skład armii


polowej Karola X Gustawa oraz nazwiska dowódców zawiera Aneks nr 1.
14 Traktat z Radnot zawarto 6 grudnia 1656 roku. Zob. Z. W ó j c i k ,

Historia powszechna XVI-XVII wieku, Warszawa 1991, s. 478.


15 S. Zarzycki, Stosunek księcia siedmiogrodzkiego Jerzego II

Rakoczego do Rzeczypospolitej od wyprawy tegoż na Polskę w r. 1657 do


końca wojny szwedzkiej w 1660 r., w: Sprawozdanie Dyrekcji c.k.
Gimnazjum w Kołomyi za rok 1890, Kołomyja 1891, s. 6-7.
16 Patrick G o r d o n , Tagebuch waehrend seiner Kriegsdienste unter

den Schweden und Polen vom Jahre 1655 bis 1661..., t. I. Moskau
1849-1852, s. 136.
43

liczebnie brakiem kilku tysięcy piechoty, którą pozostawiono


jako garnizon w Krakowie. Za to wysłannik króla szwedz-
kiego na dworze Rakoczego, Henryk Sternbach, szacował
siły siedmiogrodzkie na 18 (XX) konnych i 5000 pieszych 1.
Liczbę Wołochów Sternbach oceniał na 6000. Polski żołnierz-
-pamiętnikarz, Wespazjan Kochowski, wyszczególnił 20 000
Węgrów, 10 000 Mołdawian, Wołochów i rozbójników
naddniestrzańskich I8.
A więc w skład sił Rakoczego wchodziło konne pospolite
ruszenie szlacheckie z pocztami (owi Gordonowi kawalerzyści
węgierscy) oraz zaciężne roty piesze. Pospolite ruszenie szlachty
węgierskiej liczyło około 4000 ludzi, a wraz z pocztami
prywatnymi mogło osiągnąć 15 000 jeźdźców. Trzonem armii
Rakoczego były jednak piesze regimenty zaciężne, w skład
których wchodzili żołnierze różnych narodowości. Należeli do
nich Węgrzy, Niemcy oraz Sasi siedmiogrodzcy, a także
Kozacy i tzw. Semenowie 19. Do korpusu Semenów należeli
podobno Serbowie, Bułgarzy, Grecy, Albańczycy, Turcy i inni
najemnicy. Regimenty piesze zorganizowane były w roty, tzw.
kapitanie. Każda z nich liczyła po 100 żołnierzy. Istniejący
w armii siedmiogrodzkiej korpus gwardii książęcej składał się
z kawalerii i zapewne również z piechoty. Stanowiąca część sił
przybocznych jazda swym uzbrojeniem i wyposażeniem przy-
pominała polską husarię 20. Skoncentrowane do działań przeciw-
ko Rzeczypospolitej oddziały siedmiogrodzkie pochodziły ze
wszystkich niemal jednostek terytorialnych (komitatów) sied-
miogrodzkich. W kraju pozostała jedynie niewielka liczba
wojsk rezerwowych strzegąca granicy tureckiej. W wyprawie
17 S. Szilagyi (ed.), Transsylvania er bellum boreo-orientale. Acta et
documenta, t. II, Budapest 1891, s. 272-273.
18 W. K o c h o w s k i. Lata potopu 1655-1657. Warszawa 1966, s. 266.

Liczby podane w Theatrum Europaeum, t. VII, Frankfurt am Mayn 1663.


S. 1058 — tj. 3500 piechoty niemieckiej, 7000 saskiej. 30 000 kawalerii
— łącznie ok. 40 500 ludzi — wydają się znacznie zawyżone.
19 AGAD, AR, II, ks. 21, s. 433.
20 BC, nr 1656 (list JMP Drzewickiego ...), s. 235
44

do Rzeczypospolitej towarzyszyło księciu 60-80 dział 21,


głównie lekkich, i duża liczba wozów taborowych, do których
zaprzężono muły.
Do sił głównych Rakoczego prawdopodobnie jeszcze na
terenie Siedmiogrodu dołączyli Mołdawianie i Wołosi.
Hospodar mołdawski dostarczył około 3000 ludzi, a wołoski
przysłał kilkadziesiąt chorągwi lekkiej jazdy w sile około
3000 koni.
A więc ześrodkowane w przykarpackim komitacie Mar-
marós oddziały siedmiogrodzko-mołdawsko-wołoskie li-
czyły prawdopodobnie blisko 30 000 żołnierzy, większość
tych sił stanowiła kawaleria.
Największą wartość bojową posiadały jednak zaciężne
jednostki piesze, na ogół dobrze wyszkolone i zadowalająco
zaopatrzone w broń palną. Ekwipunek pospolitego ruszenia
był bardzo zróżnicowany, dominowała broń biała i drzewco-
wa. Jazda wołoska, podobnie jak formacja tego typu w armii
Rzeczypospolitej, walczyła łukiem, szablą, czasem pistoletem
czy rusznicą zamiast łuku. Wołochów wykorzystywano do
prowadzenia działań rozpoznawczych i niepokojenia przeciw-
nika. Znajdująca się w dyspozycji księcia niewielka liczba
piechoty nie mogła wystarczyć do wykonania przydzielonych
jej na terenie Rzeczypospolitej zadań, czyli obsadzenia
ważniejszych miast i twierdz. Zapewnienie posiłków kozac-
kich miało zwiększyć liczebność sił pieszych.
Wydaje się, że książę siedmiogrodzki nie posiadał wyspec-
jalizowanej służby saperskiej, w razie potrzeby tworzono
improwizowane jednostki. Pomimo zapału nie potrafiły one
jednak poradzić sobie z bardziej skomplikowanymi przedsię-
wzięciami 22. Choć skuteczność działań oblężniczych pod

21BC, TN. nr 150. s. 27; „wiezie ze sobą wielką armatę, siła beczek
prochów...”, zob. też S. Z a r z y c k i , op. cit., s. 7; L. K u b a l a , Wojna
szwecka w r. 1655 i 1656. Lwów-Warszawa 1913, s. 136.
22 S. G r o n d s k i , Historia belli Cosacco-Polonici. Pestini 1789.
s. 368-370 (przeprawa przez Karpaty). J. W i m m e r, Przegląd..., op. cit.,
45

Przemyślem może wydawać się imponująca, to w rzeczywis-


tości wojska księcia siedmiogrodzkiego nie były przygoto-
wane do oblegania bardziej ufortyfikowanych twierdz i miast.
Przyczyną takiego stanu rzeczy był niedostatek ciężkiej
artylerii i doświadczonych minerów.
Na zaprezentowaną wyżej strukturę armii siedmiogrodzkiej
wpłynął również fakt, że książę nie przewidywał napotkania
większego oporu ze strony Polaków. Podczas marszu przez
ziemię przemyską żywił przekonanie, że pozyska brać
szlachecką i osiągnie koronę polską bez potrzeby użycia
bezpośredniej siły militarnej. Już przegląd struktury sił
Rakoczego dowodzi, że nie byłyby one w stanie przeprowa-
dzić długotrwałej, żmudnej kampanii rozgrywającej się na
obszarze Rzeczypospolitej. Polityczny cel wyprawy księcia
okazał się ważniejszy niż jej przygotowanie militarne.
Nominalnym głównodowodzącym armii był sam książę
siedmiogrodzki, faktycznie naczelne dowództwo spra-
wował Jan Kemeny. Funkcję dowódcy jazdy pełnił Gabriel
Bakos, strażą zarządzał Stefan Geroffi, artylerią Gabriel
Bethlen. Na czele regimentów pieszych stali: Andrzej
Gaudi, Mikołaj Szebesi i Konrad Mansfeldt. W naj-
bliższym otoczeniu Jerzego II znajdowali się: marszałek
Stefan Petky, kanclerz Michał Mikes i jego zastępca
Tomasz Nagy oraz Stefan Ebenyi, Andrzej Papp, Wła-
dysław Rhedey i Franciszek Istwan 23.
Zgodnie z postanowieniami z Radnot i późniejszymi
ustaleniami pomiędzy Rakoczym i przedstawicielami
Chmielnickiego, w wyprawie wziął udział posiłkowy korpus
kozacki 24. Podążające traktem lwowskim wojsko kozackie

s. 183 (o nieudolnej próbie budowy mostu na Wiśle pod Zawichostem


w kwietniu 1657 roku).
23 K o c h o w s k i , op. cit., s. 266; AGAD, AR. II. ks. 21, s. 433;

L. K u b a l a , op. cit,, s. 154.


24 S. G r o n d s k i , op. cit., s. 358-359 (o rokowaniach i sojuszu

wojskowym zawartym na początku 1657 roku w Szamos Uyvar w Sied-


miogrodzie).
46

dotarło do głównego obozu księcia pod Przemyślem w dru-


giej połowie lutego 1657 roku.
Ustalenie dokładnej liczebności Kozaków operujących
w lutym i marcu na terenie ziemi przemyskiej i sanockiej
jest zadaniem dość skomplikowanym. Najbardziej istotne
jest to, że w wyprawie wzięli udział żołnierze wchodzący
w skład regularnych pułków kozackich oraz ochotnicy.
Posiłkujący Rakoczego regularny korpus zaporoski sfor-
mowano poprzez wydzielenie z każdego pułku po kilkuset
żołnierzy i dołączenie do nich tysiąca ochotników 25. Dane
źródłowe dotyczące liczebności Kozaków są rozbieżne
i wahają się od kilku do kilkudziesięciu tysięcy ludzi. Jeżeli
przyjmiemy jako pewnik liczbę istniejących wówczas pułków
kozackich na 17, to łatwo obliczyć, że w określony sposób
można było wydzielić na wyprawę kilkanaście tysięcy
żołnierzy. Z tego względu liczbę Kozaków stanowiących
trzon korpusu należałoby szacować na 10-15 tys. 26 Nie
można przy tym zapominać o licznych ochotnikach, których
mogło być nawet tyle samo, co żołnierzy pułkowych.
W każdym bądź razie wsparcie militarne, jakiego Rakoczemu
udzielił Chmielnicki, było wydatne.
Na czele korpusu stał pułkownik kijowski Anton Żdano-
wicz27. Wspomagali go doświadczeni pułkownicy: Iwan
Bohun — generalny oboźny, Iwan Krechowiecki-Demowicz
— generalny sędzia oraz Soliman, Ferencz, Hromyka,
Popenko i Krizki 28. Występującego u Kochowskiego Zele-
neckiego należy chyba utożsamiać ze Żdanowiczem, nato-
miast Popenkę trudno jest zidentyfikować. Soliman i Suli-
meńko to zapewne ta sama osoba.

25 Litopys Samowydca. wyd. J. I. Dzyra, Kijów 1971, s. 74.


26 J. K a c z m a r c z y k . Bohdan Chmielnicki, Wrocław 1988, s. 241.
27 Litopys Samowydca, op. cit., s. 74 oraz I. K r y p j a k e w y c z .
Ostannyj kozackij pochid za hietmanuwanijc Bohdana Chmelnyckoho, w:
„Halicka Starowina”, nr 2. Ivano-Frankivsk 1994, s. 6.
28 Starszyznę kozacką wyszczególniają: I. K r y p j a k e w y c z ,

Ibidem, s. 6 i W. K o c h o w s k i, op. cit., s. 266.


47

Całość sił Żdanowicza podzielono zapewne przed pod-


jęciem pochodu na improwizowane pułki o nieokreślonej
w źródłach liczebności. Do starszyzny pułku kozackiego
należeli: pułkownik, oboźny, esawuł, chorąży, sędzia i pi-
sarz. Każdy pułk dzielił się na sotnie piesze i konne. Sotnie
składały się z dziesiątek. Na czele sotni stali sotnicy wraz
z esawułami, chorążymi i pisarzami-kancelistami. Kontyn-
gent posiłkowy utworzono na mocy uniwersału wydanego
przez Chmielnickiego 10 I 1657 roku 29.
Podstawowym uzbrojeniem Kozaków była broń palna.
Na dużą ilość ręcznej broni strzeleckiej wśród ludzi
Żdanowicza zwracali uwagę niektórzy ówcześni pamięt-
nikarze. Zapewne każdy żołnierz kozacki posiadał rusznicę
lub muszkiet. W samopały zaopatrzeni byli także liczni
nieregularni ochotnicy przy taborze. Kozacy wyposażeni
byli w przeróżne typy broni białej. Były to przede
wszystkim spisy (włócznie o długości około 3,5 m)
i szable. Często jeszcze używanym rodzajem broni mio-
tającej był łuk. Uzbrojenia ochronnego Kozacy raczej nie
stosowali.
Korpus Żdanowicza posiadał liczny tabor. Każdy wóz
zaprzężony był w jednego konia, czasem na wozie trans-
portowano lekką armatę. Na każdym wozie znajdował się
zapas amunicji (2-5 funtów prochu i około 300 pocisków),
sprzęt saperski (siekiery i rydle) oraz zapas żywności.
Liczba wozów wykorzystywanych w marszu przez żołnierzy
podległych komendzie pułkownika kijowskiego wynosiła
zapewne kilka tysięcy.
Zasadniczym elementem szyku marszowego i ugrupowania
bojowego był tabor 30. Kozacy maszerowali zwykle pod osłoną
taboru złożonego z dwóch rzędów wozów. Piechota
posuwała
29
Dokumenty Bohdana Chmelnyckoho, wyd. I. Krypjakewycz, I.
Butycz, Kijów 1961, nr 422, s. 551.
50O wojsku kozackim m. in.: L. P o d h o r o d e c k i, Sicz Zaporoska,
Warszawa 1970: Z. W ó j c i k, Dzikie Pola w ogniu, Warszawa 1961.
48

się wewnątrz, niezbyt liczna jazda pełniła funkcje rozpoznaw-


czo-osłonowe. W wypadku pojawienia się nieprzyjaciela
kolumna błyskawicznie zatrzymywała się i formowała ziejącą
ogniem twierdzę. Tabor przybierał kształt trójkąta, czasem
równoległoboku lub koła. Wozy ustawiano w kilka rzędów,
wiązano je łańcuchami. Kozacy potrafili w razie potrzeby
wykorzystywać różnego rodzaju przeszkody terenowe: wzgó-
rza, lasy, obszary podmokłe. Jeśli zachodziła konieczność
prowadzenia długotrwałej, statycznej obrony, pomiędzy wo-
zami i pod nimi kopali rowy dla strzelców. W celu utrudnienia
ataku nieprzyjacielskiej konnicy stosowano pułapki (tzw.
wilcze doły). Skoncentrowana w taborze, obficie zaopatrzona
w rusznice piechota była bardzo groźnym przeciwnikiem,
szczególnie niebezpiecznym dla nacierającej kawalerii.
Kozacy starali się zwykle rozegrać bitwę w formie
obronno-zaczepnej. W momencie, gdy osłabiony silnym
ogniem przeciwnik cofał się, do walki przystępowała jazda
kozacka. Kiedy nieprzyjaciel został rozbity, jej zadaniem
było prowadzenie pościgu. Często stosowanym przez Koza-
ków środkiem taktycznym był podstęp i fortel wojenny.
Jazda kozacka była z reguły formacją drugorzędną. Atako-
wała zazwyczaj sposobem oskrzydlającym, tzw. ławą, na
wzór tatarski. Z początku konni Kozacy strzelali z pistoletów
lub z łuków, w bezpośrednim zwarciu dobywali szabli bądź
posługiwali się spisami. Artyleria kozacka, złożona z dział
lekkich, pełniła funkcję wzmacniania ognia piechoty. Zapew-
ne Żdanowicz posiadał znaczną ilość takich armat.
Po doświadczeniach współdziałania kozacko-tatarskiego
i potem kozacko-rosyjskiego nadeszła chwila militarnej
współpracy kozacko-siedmiogrodzkiej.
W czasie dalekich ekspedycji u Kozaków panowała za-
zwyczaj surowa dyscyplina. Tak było podczas ryzykownych
wypraw na tureckie wybrzeża czarnomorskie czy w toku
zmagań z czambułami tatarskimi. W czasie powstania Chmiel-
nickiego skłonność do samowoli zaczęła jednak dominować
49

w wielu wypadkach nad przestrzeganą zazwyczaj zasadą


bezwzględnego posłuszeństwa względem dowódców. Operu-
jący w 1657 roku na terenie ziemi przemyskiej i sanockiej
Kozacy dali tego niechlubny przykład, choć nie byli w swych
postępkach odosobnieni. Nie ulega jednak wątpliwości, że na
tle pozostałej części wojska kozackiego uczestnicy rajdu
w głąb Rzeczypospolitej stanowili zgrupowanie elitarne 31.
Połowa XVII wieku to okres wyraźnego kryzysu polskiej
sztuki wojennej. Upadek naszej wojskowości dotkną! nie
tylko taktykę, ale zaznaczył się w organizacji, dyscyplinie,
czy wyszkoleniu polskiej armii regularnej. Na wyniszczenie
kadry wpłynęły przede wszystkim zacięte zmagania z Ko-
zakami, Tatarami i Rosjanami lat 1648-1655. Armia
koronna poniosła wówczas poważne straty osobowe, które
wyłączyły z jej składu wielu doświadczonych żołnierzy.
Nieszczęsny finał bitwy pod Batohem w 1652 roku przy-
niósł utratę około 8 tysięcy weteranów 32. Szczególnie
dotkliwie odczuła tę klęskę piechota i dragonia koronna.
Starcia z przeważającymi zazwyczaj liczebnie wojskami
kozacko-tatarskimi, czy później kozacko-rosyjskimi roz-
grywały się ze zmiennym powodzeniem, pomimo wspo-
mnianego osłabienia w 1652 roku oddziałów koronnych.
Stopniowa odbudowa kadry przebiegała powoli, skutkiem
czego w 1655 roku armia koronna nadal posiadała w części
improwizowany skład 33.
Działania toczone na rozległych obszarach kresów połu-
dniowo-wschodnich sprawiały, że w strukturze armii koron-
nej przeważała kawaleria. Brak funduszy na opłacenie
żołnierzy, jak i bezwzględne, krwawe zmagania na Ukrainie

31 Litopys..., op. cit., s. 74.


32 J. Wimmer. Wojsko i finanse 1655-1660. w: Wojna polsko-
-szwedzka 1655-1660, op. cit., s. 48.
33 Faktyczne odtworzenie piechoty nastąpiło dopiero w 1658 roku. zob.

W. M a j e w s k i , Wojna polsko-szwedzka 1655-1660 (potop), op. cit..


s. 304.
50

stwarzały też podatny grunt dla rosnącej demoralizacji


i spadku dyscypliny.
Na domiar złego armia koronna została podzielona latem
1655 roku na odosobnione zgrupowania i zmuszona po-
wstrzymać zarówno nadchodzących Szwedów, jak i prze-
mierzające Ruś Czerwoną wojska kozacko-rosyjskie. Sto-
sowana mimo wszystko z większym lub mniejszym powo-
dzeniem w zmaganiach na wschodzie taktyka walki okazała
się nieskuteczna w konfrontacji z doskonale dowodzoną,
sprawnie manewrującą i posiadającą zdecydowaną przewagę
ogniową (cokolwiek by mówić o skuteczności ówczesnej
broni palnej) armią szwedzką. Wojsko koronne po kilku
niefortunnych potyczkach (Zamów, Wojnicz) cofnęło się
nad Wisłok i San. W tym samym czasie wydzielone do
obrony Rusi Czerwonej przed Kozakami i Rosjanami
zgrupowanie hetmana wielkiego koronnego zostało przez
nich rozbite pod Gródkiem 34.
Rozmieszczone pomiędzy Tarnowem a Jarosławiem siły
polskie znalazły się wówczas w krytycznym położeniu.
Kapitulancka postawa większości szlachty, ucieczka Jana
Kazimierza na Śląsk oraz nadzieja na rychłe uregulowanie
zaległego żołdu obok szeregu innych mniej istotnych przy-
czyn skłoniły dowódców polskich do rezygnacji z dalszego
oporu wobec Skandynawów. Dwuetapowo, tj. 16 i 31
października 1655 roku, jazda koronna poddawała się
Szwedom, natomiast 13 listopada 1655 roku armia koronna
złożyła przysięgę na wierność Karolowi X Gustawowi, po
czym jej większa część rozlokowana została na leżach
zimowych głównie na Rusi Czerwonej 35. Jednak po odejściu
Szwedów na północ, a Kozaków i Rosjan na wschód
i tężejącego oporu wobec Skandynawów, już w grudniu 1655
roku obaj hetmani koronni zdecydowali przyłączyć się do
powstania antyszwedzkiego. Szesnastego grudnia 1655 roku

34
O klęsce pod Gródkiem 29 IX 1655 roku pisał m.in. J. W i m m e r ,
zob. Wojsko polskie..., op. cit.. s. 96.
35 W. M a j e w s k i, Wojna..., op. cit.. s. 317.
51

hetmani — wielki koronny Stanisław Potocki i polny


koronny Stanisław Lanckoroński wydali w Sokalu uniwersał
wzywający do powstania antyszwedzkiego 36. Siły pozostające
pod komendą hetmanów na Rusi Czerwonej po zawiązaniu
konfederacji tyszowieckiej i łańcuckiej gotowe były podjąć
na nowo walkę ze Szwedami 37.
Styczeń 1657 roku przyniósł wkroczenie na terytorium
województwa ruskiego licznej armii Jerzego II Rakoczego.
Pozostające wówczas na terytorium ziemi przemyskiej
regularne siły polskie były nieliczne. Najsilniejsze było
liczące około 3500 koni świeżo przybyłe zgrupowanie
jazdy hetmana wielkiego koronnego Stanisława Potoc-
kiego, które skoncentrowało się przejściowo w rejonie
Jarosławia. Niższą liczebność posiadały oddziały dowodzo-
ne przez Jerzego Lubomirskiego, przemieszczające się po
zwinięciu oblężenia spod Krakowa na wschód (do doliny
Wisłoka i Sanu). Dość spore zgrupowania piechoty znaj-
dowały się w Samborze (rzekomo 2000 ludzi, co wydaje
się zawyżone) oraz w Przemyślu (600 ludzi) 38. Roz-
proszone i nieliczne oddziały koronne nie mogły wówczas
powstrzymać dysponującego ogromną przewagą liczebną
przeciwnika. Dlatego pośród wykazanych sił polskich tylko
licząca około 1500 koni kawaleria oraz cała piechota
uczestniczyły w działaniach opóźniających marsz armii
Rakoczego.
W działaniach rozgrywających się na terenie ziemi
przemyskiej w latach 1656 i 1657 wzięły udział formacje
jazdy wchodzące w skład tzw. autoramentu narodowego
(husaria, jazda pancerna — kozacka), jazda lekka (wołoska
i tatarska) oraz niektóre formacje reprezentujące tzw.

36 CDIAUL, Castr. San., t. 168, s. 1779-1783.


37 W. Majewski, Wojna..., op. cit., s. 327-329.
38 Liczebność pieszych sił polskich na terenie ziemi przemyskiej

podawali m.in.: S. G r o n d s k i , op. cit., s. 387 i J. W. R u d a w s k i .


Historya polska od śmierci Władysława IV aż do pokoju oliwskiego, t. II.
S. Petersburg i Mohylew 1855, s. 228.
52

autorament cudzoziemski (piechota typu niemieckiego


i dragonia) 39.
Pozostałe formacje obu autoramentów nie uczestniczyły
w działaniach w dolinie Sanu, dlatego ich opis został
pominięty.
Ciężkozbrojna jazda stanowiła reprezentacyjną i ciągle
skuteczną w boju część kawalerii polskiej, choć jej liczeb-
ność na polach bitew stopniowo malała ze względu na duży
koszt uzbrojenia w warunkach zubożenia średniej szlachty.
W opisywanych przeze mnie działaniach wzięło udział
zaledwie kilka chorągwi husarskich 40. Uzbrojenie zaczepne
husarzy stanowiła kopia o długości 5,5 m, koncerz, szabla
i pistolety. Uzbrojenie ochronne składało się ze zbroi
płytowej (tzw. kirysu) i hełmu. Husaria używana była
zazwyczaj do decydującej o losach bitwy szarży przełamu-
jącej szyki przeciwnika.
Jazda pancerna (kozacka) stanowiła trzon regularnych sił
polskich operujących w latach 1656-1657 na terenie ziemi
przemyskiej. W działaniach marcowych 1656 roku prowa-
dzonych przeciw Szwedom wystąpiło kilkadziesiąt chorągwi
pancernych (kozackich) 41. Stanowiły one również najlicz-
niejszą formację konnicy polskiej pozostającej niemal do
końca marca 1656 roku na służbie króla szwedzkiego.
Jazda pancerna świetnie nadawała się tak do pro-
wadzenia działań rozpoznawczych, jak i do rozstrzygającej
szarży. Uzbrojenie zaczepne jeźdźców było niejednolite,

39
Na podstawie: K. G ó r s k i , Historya jazdy polskiej, Kraków 1894.
tenże; Historya piechoty polskiej, Kraków 1893; M. K u k i e ł , Zarys
historii wojskowości w Polsce. Kraków- 1929; T. N o w a k , J. W i m m e r ,
op. cit., J. W i m m e r , Materiały..., op. cit.; tenże, Wojsko polskie..., op.
cit.; J. C i c h o w s k i , A. S z u l c z y ń s k i , Husaria, Warszawa 1981
i innych opracowań.
40 Zob. J. W i m m e r, Materiały...., op. cit., s. 500 (tabela). W I kwartale

1655 roku cały komput koronny liczył 7 chorągwi husarskich.


41 Ibidem, s. 500-518 (tabela). W latach potopu w skład wojska

koronnego wchodziło ponad 100 chorągwi kozackich.


53

składało się z szabli, krótkich włóczni, łuków, pistoletów


i rusznic. Uzbrojenie ochronne stanowiła zbroja kolcza
oraz tzw. misiurka (hełm zaopatrzony w żelazną siatkę
ochraniającą ramiona). Niezwykle z czasem rozbudowana
liczebnie w latach potopu jazda pancerna była w polskich
warunkach formacją bardzo użyteczną. Cechowała ją
ruchliwość, szybkość i manewrowość, pancerni zdolni
byli dokonywać dalekich, długich przemarszów po bez-
drożach. Żołnierze chorągwi kozackich cechowali się
świetnym wyszkoleniem, na polu bitwy umieli dokonywać
błyskawicznych zwrotów, pozorowanych ucieczek i po-
ścigów.
Zaliczane do jazdy lekkiej chorągwie tatarskie i wołos-
kie szczególnie licznie pojawiły się w Polsce po 1653
roku42. Niekiedy kwalifikowano je do chorągwi kozackich,
choć ze względu na różnice w uzbrojeniu i taktyce należy
uznać je za jazdę lżejszego typu. Uzbrojenie chorągwi
tatarskich i wołoskich było dość różnorodne. Nie używano
uzbrojenia ochronnego, zaczepnie posługiwano się szab-
lami, lukami, czasem pistoletami i rusznicami. Jazda
wołoska i tatarska wykorzystywana była zwykle do
prowadzenia działań zwiadowczych, zasadzek, zdobywania
żywności i furażu. Również znajdujące się na służbie
Karola X Gustawa chorągwie jazdy wołoskiej i tatarskiej
uczestniczyły w marcu 1656 roku w działaniach na terenie
ziemi przemyskiej.
Wszystkie formacje należące do autoramentu narodowego
rekrutowano na zasadzie zaciągu towarzyskiego. Chorągwie
liczyły od kilkudziesięciu do stu kilkudziesięciu, a nawet
200 koni. Na czele chorągwi stał rotmistrz. Zastępcą
rotmistrza był namiestnik. Ważną funkcję w chorągwi
jazdy pełnił chorąży. Dowódcą zgrupowania kilku czy
kilkunastu chorągwi (pułku) był pułkownik.

42 K. Górski, Historya jazdy..., op. cit., s. 105.


54

Przynależność dragonii do piechoty jest dość problematycz-


na43. Właściwością polskiej dragonii była zdolność przeob-
rażania się jej w razie potrzeby w piechurów lub w kawalerzys-
tów. Najczęściej dragoni walczyli pieszo, w interesującym nas
okresie nierzadko jednak przystępowali do bitwy jako lekka
jazda. Uzbrojenie dragona składało się z szabli oraz muszkietu
lub rusznicy, niektórzy żołnierze posiadali też piki. Często
formacja ta wyposażona była pozaregulaminowo w inne typy
broni palnej czy białej (pistolety, narzędzia saperskie itp.).
Formalnie obowiązujące dragonów jednolite umundurowanie
w latach potopu nie było przestrzegane. Rekrutacja odbywała
się poprzez werbunek, a służyli w niej najczęściej chłopi,
biedota miejska i tzw. ludzie luźni. Kadrę oficerską stanowili
zazwyczaj Polacy, czasem zdarzali się Niemcy bądź Francuzi.
Wśród oficerów było sporo szlachty.
W połowie XVII wieku dragonia koronna składała się
z regimentów. Liczyły one po około 400-600 ludzi. Dzieliły
się na kilka kompanii, te zaś na mniejsze jednostki (tzw.
komety, freikompanie czy chorągwie). Poszczególne regi-
menty czy kompanie znacznie różniły się liczebnością.
W okresie styczeń-marzec 1656 roku na terenie ziemi
przemyskiej i sanockiej trwała ożywiona akcja werbunkowa,
której celem było przede wszystkim uzupełnienie regimentu
dragońskiego Stefana Czarnieckiego. Na miejsce zborne
regimentu, który miał liczyć docelowo 600 żołnierzy,
wyznaczono Rybotycze pod Przemyślem 44. 7 marca 1656
roku liczba dragonów we wspomnianym regimencie wynosiła
około 500 ludzi. Świadczy o tym list zaciężny dla kapitana

43 Z. Kuchowicz, Udział dragonii w walce z najazdem szwedzkim

w latach 1655-1660. SMHSzW, t. II, 1956, s. 289-309.


44 CDIAUL, Castr. Prem., t. 383, s. 152-153 (Asygnata na Rybotycze)

oraz listy zaciężne dla oficerów dragonii Czarnieckiego; Ibidem, s.


137-138, 148-149, 155-158, 164-165. Liczebność tego regimentu wyno-
siła około 600 koni, zob. s. 106-107 (Asygnata hetmańska). Zob. Aneks
nr 2.
55

Pawła Dawida Pomyskiego wystawiony 7 marca 1656 roku


we Lwowie na 100 dragonów45. Tych 100 dodatkowych
żołnierzy miało uzupełnić 600-osobowy regiment.
Uniwersalność dragonii pozwalała na wykorzystanie jej
do różnych zaczepno-obronnych celów taktycznych. Spie-
szeni dragoni mogli stanowić ogniowe wsparcie dla jazdy,
pełnić funkcje osłonowe w czasie przepraw czy przemar-
szów, zdobywać przyczółki mostowe, czy wreszcie konno
wykonywać zadania typowe dla jazdy lekkiej. Wszech-
stronność dragonii pozwalała na użycie jej do szturmowania
lub obrony fortec i umocnień miejskich. W razie potrzeby
dragoni pełnili również funkcje saperów. Zdolność szyb-
kiego przemieszczania się z miejsca na miejsce umożliwiała
zaskakiwanie przeciwnika nagłymi atakami. Posiadanie
nawet licznej dragonii nie mogło jednak zrównoważyć
braku piechoty i artylerii, formacji niezbędnych tak w dzia-
łaniach w polu, jak i przy zdobywaniu fortec czy umocnień
nieprzyjacielskich, nie mówiąc o obronie miast.
Piechota typu niemieckiego upowszechniła się w armii
polskiej w czasach Władysława IV (1632-1648). Po roku
1648 stała się najliczniejszą formacją pieszą w wojsku
polskim. Piechota niemiecka składała się z muszkieterów
i pikinierów (relacje wzajemne były takie same jak w pie-
chocie szwedzkiej) 46. Uzbrojenie składało się z muszkietów
lontowych i kołowych oraz pik. Obok muszkietów i pik
żołnierze piechoty zaopatrzeni byli w broń sieczną, przeważ-
nie w szable. Umundurowanie tej formacji oparte było na
wzorach zachodnioeuropejskich, nie zawsze jednak prze-
strzegano ustalonych zasad regulaminowych. Organizacyj-
nie piechota niemiecka składała się z regimentów i mniej -
szych jednostek (chorągwi, freikompanii). Liczebność po-
szczególnych regimentów była różna (300 do 1000 i więcej
45 CDIA. Castr. Prem., t. 383, s. 223-224. Zob. Aneks nr 2.
46 B. Baranowski. Organizacja regularnego wojska polskiego
w latach 1655-1660. SMHSzW. t. 2, 1956. s. 223.
56

żołnierzy). Na czele regimentu stał pułkownik (oberszter).


Regiment dzielił się na kompanie o dość zróżnicowanej
liczebności (50-180 ludzi). Każda kompania dysponowała
własnym taborem. Piechotę niemiecką rekrutowano poprzez
werbunek. W jej skład wchodzili chłopi, biedota miejska
i tzw. ludzie luźni. Wśród oficerów było wielu cudzoziem-
ców, przede wszystkim Niemców. W piechocie cudzoziem-
skiej oficjalnym językiem dowodzenia był niemiecki (słowa
komendy wypowiadane były w tym języku).
W latach 1656-1657 stacjonujące na interesującym nas
terytorium nieliczne oddziały piechoty pełniły wyłącznie
służbę garnizonową. Rozpoczęta z początkiem 1656 roku
akcja werbunkowa nie mogła przynieść szybkich efektów,
toteż pozostające w okolicach Przemyśla w marcu tego
roku siły piesze były niewystarczające do realizacji czeka-
jących je zadań bojowych.
Stanu tego nie poprawiał udział niewielkiej liczby
żołnierzy pieszych i konnych wypraw łanowych i dymo-
wych. Nawet w chwilach wielkiego zagrożenia własnych
dóbr, szlachta przemyska z ociąganiem zdobywała się na
wyprawienie nielicznych poddanych jako załogi do Prze-
myśla czy innych punktów warownych. Wyprawy łanowe
i dymowe oddawane były zwykle do dyspozycji komendanta
określonego obiektu obronnego. Należący do nich żołnierze
mieli obowiązek przybyć tam wyposażeni w muszkiet,
amunicję i prowiant 47. Ich wyszkolenie nie przedstawiało
się najlepiej. Mogli oni jednak stanowić cenne uzupełnienie
regularnej piechoty i jazdy w momencie poważnego za-
grożenia określonego obiektu.
W akcjach militarnych na terenie ziemi przemyskiej
wzięły udział regularne siły nadworne marszałka Jerzego
Sebastiana Lubomirskiego. Po przybyciu z Lubowli do
Łańcuta około 15 stycznia 1656 roku rozwinął on natych-

47 AGZ, XXI. Zob.: Lauda wiszeńskie z lat 1655-1657.


57

miast akcję werbunkową w swoich dobrach. Podczas walk


ze Szwedami w marcu 1656 roku marszałek użył własnych
chorągwi jazdy, a jeszcze w końcu 1655 roku na pewno
posiadał 1 chorągiew kozacką w sile 178 koni i 1 dragońską
w sile 100 koni, co potwierdzał własnymi słowy „zostaję
tedy prawie z dwiema chorągwiami" 48.
W 1656 oraz w 1657 roku ważną funkcję wobec
rozgrywających się w dorzeczu Sanu wypadków pełniła
ponadto obsadzona zapewne przez nadwornych piechurów
Lubomirskiego twierdza łańcucka 49. Niestety, nie dys-
ponujemy dokładnymi danymi odnoszącymi się do liczeb-
ności i struktury sił marszałka w tych latach. Z konieczności
musimy się oprzeć tutaj na cytowanej uprzednio informacji
od samego marszałka, jak i danych pochodzących z lat
trzydziestych i pierwszej połowy pięćdziesiątych XVII
wieku. Załoga fortecy bastionowej w Łańcucie liczyła
około 400 żołnierzy, co zasługuje na wiarę 50. Była to
prawdopodobnie piechota cudzoziemskiego autoramentu,
w której służyli chłopi z okolicznych dóbr Lubomirskiego,
umundurowani, przeszkoleni i uzbrojeni według wzorów
zachodnioeuropejskich. Piechota stanowiła załogę zamku
wzmocnioną w związku z groźbą bezpośredniego zagroże-
nia, pełniła również na terenie latyfundium funkcje policyj -
ne. Ewentualne niedobory lub straty w siłach prywatnych
marszałek mógł łatwo uzupełnić, wykorzystując potencjał
ludnościowy z własnych dóbr.
Na czele piechurów stanowiących garnizon łańcucki stał
zawodowy oficer. W 1657 roku był nim dowódca dragonii
48 AGAD, AR. II ks. 21. List marszałka koronnego z 11 III 1656 roku,
s. 68-69.
49 Świadczy o tym szereg faktów z okresu styczeń-marzec 1656 r.

i skuteczny opór wobec Rakoczego stawiany przez załogę fortecy w marcu


1657 roku, zob. W. K o c h o w s k i , op. cit., s. 267-268.
50 K. D e m b s k i , Wojska nadworne magnatów polskich w XVI i XVII

wieku. „Zeszyty Naukowe Uniwersytetu im. A. Mickiewicza w Poznaniu",


nr 3. „Historia”, z. 1, 1956, s. 71.
58

nadwornej Lubomirskiego o nazwisku Pniowski 51. Po-


szczególnymi pododdziałami dowodzili zaciężni, zawodo-
wi podoficerowie bądź przełożeni wywodzący się z ad-
ministracji dóbr. Jak już to ustaliliśmy poprzednio, Jerzy
Lubomirski dysponował w marcu 1656 oraz w rok później
prywatnymi chorągwiami kawalerii. Optymistycznie za-
kładając, że stan ten nie zmienił się od 1650 roku,
marszałek mógł posiadać wówczas nadal 2 chorągwie
kozackie, 1 wołoską. 1 dragońską i 1 złożoną z wolon-
tariuszy52. Należy jednak założyć, że akcja werbunkowa
spowodowała jedynie wzrost liczby piechurów i dlatego
liczebność prywatnej kawalerii marszałka, operującej
w marcu 1656 roku nad Sanem i Wisłokiem, nadal nie
przekraczała 300 koni, a więc były to faktycznie owe dwie
wspomniane chorągwie — pancerna (kozacka) w sile 178
ludzi i dragońska w sile 100 ludzi 53. Udział żołnierzy
Lubomirskiego w walkach toczonych na terenie ziemi
przemyskiej i sanockiej w latach 1656-1657 jest inte-
resującym przykładem zetknięcia się regularnych sił
prywatnych z regularnymi wojskami agresorów.
Rozległość teatru działań wojennych i sposoby wojowa-
nia przeciwnika stwarzały określone wymagania wobec
wojska polskiego. Do podstawowych cech staropolskiej
sztuki wojennej należało sprawne manewrowanie na dużych
przestrzeniach, umiejętność przegrupowywania sił w toku
bitwy, stosowanie improwizowanych rozwiązań taktycznych
przy wykorzystaniu elementów środowiska geograficznego,
zdolność do rozproszenia wojska w terenie, umiejętność
organizowania pozorowanej ucieczki i błyskawicznego
kontrataku. Dowódcy polscy zmierzali zwykle do wydania

51 W. K o c h o w s k i, op. cit., s. 268.


52 A. S a w c z y ń s k i. Płaca pocztom panięcym w 1650 roku. „Przegląd
Historyczno-Wojskowy”, r. V, t. IX, 1937, s. 120-125.
53 J. W i m m e r, Wojsko polskie w II połowie XVII wieku, Warszawa

1965, s. 98.
59

nieprzyjacielowi walnej bitwy, w której zasadniczą, prze-


łamującą rolę spełniała jazda.
Mimo wzrostu roli i liczebności „ludu ognistego" w struk-
turze armii polskiej, dragonia, piechota i artyleria nadal
pełniły drugorzędną rolę na polu bitwy. Przewaga jazdy
w składzie wojska koronnego przyniosła na przełomie
pierwszej i drugiej połowy XVII wieku szereg zjawisk
negatywnych, a w zetknięciu ze Szwedami ujawniły się
poważne niedomagania polskiego systemu wojowania.
Wobec ogniowej nawały nieprzyjaciela, przy braku koor-
dynacji ataków różnych pułków jazdy, wojsko koronne
zmuszane było często do odwrotu. Tradycyjny, staropolski
sposób rozstrzygania wojny w walnej bitwie w nowych
warunkach pola walki nie mógł przynieść sukcesu. Zmoder-
nizowana przez Szwedów w toku wojny trzydziestoletniej
taktyka zmusiła stronę polską do szukania nowych roz-
wiązań. Swoistym poligonem dla poszukiwań stała się
ziemia przemyska i sanocka w latach 1656, a ich rezultatem
była tzw. wojna szarpana.
W walkach ze Szwedami i Siedmiogrodzianami wzięło
udział wielu doskonałych polskich dowódców. Z uwagi na
rolę odegraną podczas walk w 1656 roku niekwestionowane
pierwszeństwo przysługuje Stefanowi Czarnieckiemu oraz
mniej docenianemu Jerzemu Sebastianowi Lubomirskiemu.
Dla pełnego zrozumienia znaczenia ich działalności w latach
potopu warto w skrócie przytoczyć przebieg kariery wojsko-
wej obu wybitnych wodzów do marca 1656 roku.
Stefan Czarniecki brał udział w wielu kampaniach
pierwszej połowy XVII stulecia 54. W 1621 roku jako
żołnierz chorągwi lisowskiej uczestniczył w obronie
obozu pod Chocimiem, w 1624 walczył z Tatarami
54 Przebieg kariery wojskowej Stefana Czarnieckiego opracowałem na
podstawie prac: A. K e r s t e n a, Stefan Czarniecki 1599-1665, Warszawa
1963. i Z. S p i e r a 1 s k i e g o, Stefan Czarniecki 1604-1665, Warszawa
1974.
60

pod Martynowem, a w 1625 roku brał udział w tłumieniu


kozackiego powstania Żmajły. W latach 1626-1629 wal-
czył ze Szwedami w Prusach Królewskich, w 1630 roku
zdobywał nowe doświadczenia wojenne jako uczestnik
wojny trzydziestoletniej. Lata 1633-1634 Czarniecki spę-
dził na Kresach Wschodnich Rzeczypospolitej walcząc
z Rosjanami pod Smoleńskiem, w latach 1637-1638 tłumił
kozackie powstania Pawluka, Huni i Ostrzanina, zaś
w 1644 roku ścierał się z Tatarami pod Ochmatowem.
W 1648 roku Czarniecki dostał się do niewoli kozackiej
(Żółte Wody), lecz już w 1649 roku znalazł się na
wolności. W 1651 roku walczył z Kozakami i Tatarami
w zwycięskiej bitwie pod Beresteczkiem, w rok później
szczęśliwie ocalał z rzezi pod Batohem. W latach
1653-1655 walczył na Ukrainie, a latem i jesienią 1655
roku uczestniczył w wojnie ze Szwedami, odznaczając się
jako komendant Krakowa. Od końca 1655 roku Czarniecki
współorganizował opór antyszwedzki na Podkarpaciu,
prowadząc nowe zaciągi i aktywizując ruch partyzancki.
W toku swej długiej kariery wojskowej Czarniecki
spotkał się z różnymi rozwiązaniami taktycznymi; szcze-
gólnie cennym doświadczeniem było dla niego zetknięcie
się z taktyką armii szwedzkiej w latach 1626-1630.
Późniejszy regimentarz walczył jako żołnierz wielu formacji
ówczesnej armii polskiej. Był lisowczykiem, porucznikiem
chorągwi husarskiej, rotmistrzem chorągwi kozackiej, do-
wódcą regimentu dragonii, a nawet komendantem obrony
miasta. Pełnił też odpowiedzialne funkcje w wojsku koron-
nym, najpierw jako sędzia wojskowy (1650 r.), a następnie
oboźny koronny (1652 r.). Znajomość taktyki polskiej
jazdy w połączeniu z bogatym doświadczeniem szkoły
lisowskiej, taktyki tatarskiej, szwedzkiej i kozackiej uczyniły
z niego świetnego zagończyka.
Na początku 1656 roku, który w pełni ujawnił jego
talenty wojskowe, Stefan Czarniecki był jednym z najzdol-
61

niejszych polskich dowódców wyższego szczebla. Nadanie


mu przez króla funkcji regimentarza było spowodowane
uznaniem jego dotychczasowych zasług i nadzieją na dalsze
sukcesy wojenne. Jego koncepcja natychmiastowego pod-
jęcia walki ze Szwedami stała w sprzeczności z defensyw-
nymi planami obu hetmanów.
Po uzyskaniu akceptacji królewskiej w lutym 1656 roku
Czarniecki rozpoczął działania przeciw Szwedom, organizu-
jąc wyprawę na terytorium województwa sandomierskiego.
W tej operacji wzięło udział kilkutysięczne zgrupowanie
kawalerii polskiej. Po początkowych sukcesach i zmobilizo-
waniu szlachty sandomierskiej do walki z agresorami,
Czarniecki poniósł porażkę w starciu z siłami króla szwedz-
kiego pod Gołębiem. Po bitwie szybko skupił jednak
rozproszone oddziały i skierował się w kierunku Lwowa,
zamierzając umyślnie skłonić Karola X do prowadzenia
pościgu. Wobec koncentracji dużych sił polskich w rejonie
Lwowa pościg mógł przynieść Szwedom klęskę. Król
szwedzki odgadł jednak zamiary wodza polskiego i zmienił
kierunek swego pochodu, zwracając swe oddziały w stronę
Jarosławia i Przemyśla.
Jerzy Sebastian Lubomirski był jednym z najpotężniejszych
magnatów polskich, właścicielem rozległych dóbr na ziemi
przemyskiej 55. W 1648 roku uszedł spod Piławiec, a w 1649
uczestniczył w wyprawie Zborowskiej. W 1651 roku, już jako
dowódca pułku, Lubomirski walczył pod Beresteczkiem,
a w 1653 wziął udział w wyprawie żwanieckiej do Mołdawii.
Na początku potopu zajmował wyczekujące stanowisko, nie
złożył jednak aktu poddańczego królowi szwedzkiemu, zapew-
niając stale Jana Kazimierza o swej wierności. Mimo nacisków
szwedzkich marszałek nie dopuścił wówczas do obsadzenia
należącej do niego fortecy łańcuckiej przez nieprzyjaciela. Już
55Karierę wojskową Jerzego Lubomirskiego przedstawiłem w oparciu
o notkę biograficzną zamieszczona w PSB, t. XVIII, s. 14-20 (oprac.
A. Przyboś).
62

w grudniu 1655 roku Lubomirski stanął zdecydowanie


po stronie Jana Kazimierza, kierując wystąpieniami an-
tyszwedzkimi na Podgórzu. W styczniu i lutym 1656
roku zajmował się organizowaniem wojska i mobilizacją
pospolitego ruszenia, a w marcu uczestniczył już w walkach
z armią polową Karola X Gustawa.
Stefan Czarniecki i Jerzy Sebastian Lubomirski uczest-
niczyli w wielu kampaniach wojennych na stanowiskach
dowódczych. W armii koronnej znajdowało się wielu
niższych rangą doświadczonych oficerów, weteranów biteu
oraz sporo młodszych dowódców. Działania wojenne lat
1656-1657 miały stać się sprawdzianem ich umiejętności
taktycznych. Spośród niższych rangą zasłużonych oficerów
warto wspomnieć Jacka Szemberka, Jerzego Godlewskiego,
Jana Tetwina, Stanisława Druszkiewicza i Stanisława
Służewskiego. Zmagania na terenie ziemi przemyskiej
w latach potopu dały im okazję doskonalenia się w sztuce
wojennej. Szczególnie wymagającymi przeciwnikami byli
dla nich oficerowie świetnej armii szwedzkiej.
Stosowany w XVII wieku przez wszystkie armie europej-
skie podstawowy system indywidualnego zaopatrzenia stałych
jednostek polegał na zakupie żywności i furażu przez
furażerów (picowników), często zaś na rekwizycji (zarówno
na terenie przeciwnika, jak i we własnym kraju). System ten
stosowano podczas kampanii, a uzupełniały go zakupy
u kupców transportujących zaopatrzenie za wojskiem.
W okresie zimy wojsko rozlokowane było na kwaterach
(stacjach) w dobrach królewskich i duchownych, gdzie
oddziałom kawalerii przysługiwało ponadto prawo do
wyżywienia (tzw. hiberna, czyli chleb zimowy wojska).
Początkowo hiberna była świadczeniem w naturze, od 1649
roku dodano do niej świadczenie pieniężne. Skarb za-
zwyczaj zalegał z wypłacaniem właściwego żołdu, co
powodowało niezadowolenie żołnierzy przejawiające się
w wybieraniu z nadwyżką prowiantów z przydzielonych
63

stacji oraz z dóbr szlacheckich. Żołnierze jazdy zaciągu


narodowego zaopatrywali się w broń i amunicję we
własnym zakresie, autorament cudzoziemski zaopatrywany
był z zasobów państwowych.
Oddziały polskie operujące w latach 1655-1657 na
własnym terytorium nie korzystały z licznego taboru.
Najczęściej polskie chorągwie poruszały się komunikiem.
Bazy zaopatrzeniowe nie były odległe. Chodziło też o szyb-
kość, która nieraz kompensowała siłę ognia i przewagę
wyszkolenia zdyscyplinowanych oddziałów szwedzkich.
Pospolite ruszenie szlacheckie stanowiło odrębną niere-
gularną formację. W konfrontacji z regularnymi armiami
nieprzyjaciela jego wartość bojowa w połowie XVII stulecia
nie przedstawiała się najlepiej. Pospolite ruszenie zwoły-
wano w momentach szczególnego zagrożenia państwa. Do
1648 roku władze państwowe rozważały likwidację tej
formacji. W latach 1648-1655 zorganizowana w pospolitym
ruszeniu szlachta uczestniczyła w walkach ze zmiennym
szczęściem, niemniej jednak należy podkreślić, że narażona
na ciągłe najazdy szlachta przemyska stanowiła zdecydo-
wanie lepszy materiał żołnierski w porównaniu np. ze
szlachtą wielkopolską. Stałe zagrożenie tatarskie, a następ-
nie kozacko-rosyjskie zmuszało przemyskich ziemian do
utrzymywania ciągłego pogotowia bojowego. Pospolite
ruszenie z ziemi przemyskiej nie zdążyło na szczęście
dotrzeć na pole niefortunnej bitwy pod Gródkiem i skupiło
się z początkiem października 1655 roku pod Jarosławiem.
O ile jednak w walce z Tatarami czy Kozakami pospolitacy
odnosili nieraz sukcesy i mieli nawet pewne szanse w kon-
frontacji z niektórymi formacjami wojska Rakoczego (np.
pospolite ruszenie siedmiogrodzkie), to w zderzeniu z tak-
tyką i siłą ognia armii szwedzkiej od początku stawali na
przegranej pozycji.
Pospolite ruszenie organizowano według podziału teryto-
rialnego, na wezwanie uniwersałów króla i wyższych urzędni-
64

ków państwowych. Ważne decyzje podejmował lokalny


sejmik, na którym wybierano rotmistrzów, ustalano terminy
i miejsca zbiórek (popisów) oraz inne sprawy organizacyjne.
Szlachta wraz z towarzyszącymi pocztami służyła konno
w chorągwiach, uzbrojenie jej było dość zróżnicowane,
w uchwałach sejmikowych zalecano zaopatrywać się w broń
palną. Pospolitacy często gromadzili się na popisach razem
z piechurami łanowymi i dymowymi. Dowódcą pospolitego
ruszenia danej ziemi był kasztelan, a jeśli nie mógł pełnić
tej funkcji zastępował go podkomorzy. Uzbrojenie po-
spolitego ruszenia było niejednolite, z reguły przypominało
wyposażenie lekkich chorągwi autoramentu narodowego
z większym niekiedy udziałem broni palnej.
Działająca już od końca 1655 roku na Podkarpaciu
partyzantka ludowa rekrutowała się z miejscowych chłopów.
Gdy w marcu 1656 roku na terytorium ziemi przemyskiej
wkroczyły wojska szwedzkie, zasięg wystąpień chłopskich
rozszerzył się. Największe rozmiary partyzantka osiągnęła
na szlaku przemarszu głównych sił nieprzyjacielskich.
Chłopi uzbrojeni byli zazwyczaj niejednolicie, często
używali w walce narzędzi gospodarskich (cepy, widły,
siekiery itd.). Stopniowo oddziały partyzanckie starano się
przekształcić w zorganizowane, wypełniające odpowiedzial-
ne zadania na polu bitwy jednostki piesze, uzbrojone
w broń palną i dowodzone przez oficerów regularnej armii.
Obowiązek obrony miast spoczywał przede wszystkim na
cechach. Cechy dysponowały własną zbrojownią i chorągwia-
mi. Obwarowania miejskie podzielone były na odcinki,
których dozór i ewentualna obrona należały do cechów.
Cechy obsadzały określone baszty i przyległe fragmenty
murów. Czasami załogę miast wzmacniano piechurami
dymowymi bądź łanowymi. Miasta królewskie obsadzano
niekiedy regularną piechotą lub oddziałem dragonii — właś-
nie tak stało się w zagrożonym Przemyślu. W 1656 roku
obronę wspierali dragoni i piechurzy, rok później mieszczan
Jan Kazimierz Waza
Karol X Gustaw,
król Szwecji

Jerzy II Rakoczy,
książę siedmiogrodzki
Buzdygan
Stefana Czarnieckiego

Stefan Czarniecki,
regimentarz, kasztelan kijowski

Jerzy Lubomirski,
marszałek wielki koronny
Mapa Królestwa Polskiego, korony symbolizują miejsca pobytu
Karola X Gustawa w czasie potopu

Obwarowania Przemyśla w połowie XVII wieku (oprac. J. Bogda-


nowski, L. Hauser, uzupełnienie A. Borcz)
Widok dawnych fortyfikacji zamku w Łańcucie

Próba rekonstrukcji fortyfikacji fortecy w Łańcucie w czasie


„potopu” (oprac. J. Bogdanowski)
Herb Jarosławia

Klasztor pp. Benedyktynek w Jarosławiu


Widok Jarosławia w XVII wieku

Widok Przemyśla od północy z pierwszej połowy XVII wieku


Jeden z eksponatów Muzeum Ziemi Przemyskiej
65

wspomagała regularna piechota typu niemieckiego. Nierzadko


opatrywano załogą i zaopatrzeniem jedynie wybrane, za-
zwyczaj posiadające silniejsze obwarowania ośrodki, pozo-
stałe uznając z konieczności za miasta otwarte, co miało
miejsce również w dolinie Sanu.
System obronny miast ziemi przemyskiej, podobnie jak
w całej Rzeczypospolitej w latach potopu wypada uznać za
improwizowany. Nie nadążał on za przemianami dokonu-
jącymi się w sposobach ich bronienia i zdobywania w za-
chodniej Europie, gdzie sztuka fortyfikacyjna święciła
wówczas tryumfy. Pozbawione odpowiednich załóg i umoc-
nień miasta ziemi przemyskiej nie stanowiły poważniejszej
przeszkody dla posiadającego doskonałą służbę inżynieryjną
przeciwnika, choć niekiedy bronione były z powodzeniem
w sytuacji, kiedy przeciwnik nie był przygotowany do
prawdziwego oblężenia.
Uczestniczące w walkach ze Szwedami i Rakoczanami
siły polskie składały się z oddziałów regularnych i niere-
gularnych. Zdecydowana przewaga kawalerii warunkowała
przyjęcie przez stronę polską tradycyjnego, manewrowego
sposobu prowadzenia wojny, jak i próby narzucenia go
przeciwnikowi. Obrona punktów warownych ze względu
na niedostatek piechoty posiadała na gruncie polskim
raczej ograniczone, pomocnicze znaczenie. Oddziały polskie
zostały poddane trudnemu sprawdzianowi bojowemu. Jedna
z najtrudniejszych i przełomowych jego faz miała rozegrać
się na terytorium ziemi przemyskiej.
POWSTANIE NA PODKARPACIU

Latem 1655 roku wojska szwedzkie uderzyły na Rzeczpospo-


litą1. Skandynawski najeźdźca wykorzystał zaangażowanie
militarne kraju na wschodzie, gdzie toczyły się nadal walki
z Kozakami i wspierającymi ich od 1654 roku wojskami
rosyjskimi 1 2. Główne siły koronne, wspierane przez Tatarów
oraz chorągwie litewskie dowodzone przez Janusza Radziwił-
ła, próbowały odeprzeć bądź przynajmniej opóźnić postępy
Kozaków i Rosjan. Szczególnie niekorzystny obrót sytuacja
przybrała latem 1655 roku na Białorusi, gdzie nieliczne sity
litewskie bezskutecznie usiłowały zatrzymać przeważającą
armię rosyjską. W rezultacie litewskiej klęski w polu pod
Szepielewiczami Rosjanie zdobyli Mińsk i Wilno, co w obli-
czu najazdu szwedzkiego przyczyniło się do kapitulacji
Litwinów przed Szwedami w Kiejdanach, dokonanej ostate-
cznie 20 października 1655 roku.
Nie lepiej wyglądała konfrontacja ze Szwedami w za-
chodniej części kraju. Pospolite ruszenie wielkopolskie.
1 Literatura na temat genezy i przebiegu agresji szwedzkiej latem

i jesienią 1655 roku jest bogata. Najważniejsze prace historyków polskich


i szwedzkich wyszczególniono w Bibliografii.
2
K. B o b i a t y ń s k i , Od Smoleńska do Wilna. Wojna Rzeczy-
pospolitej z Moskwą 1654-1655, Zabrze 2004.
67

powołane do obrony tej dzielnicy, skapitulowało pod


Ujściem już 25 lipca przed armią feldmarszałka Arvida
Wittenberga. Karol X Gustaw 8 września zajął Warszawę,
a nieliczne, dowodzone przez Jana Kazimierza polskie
wojsko regularne cofało się na południe. Podejmowane
przez wojsko koronne próby zatrzymania zmierzającej
w kierunku Krakowa armii szwedzkiej Karola X Gustawa
nie przyniosły sukcesów — 16 września Polacy przegrali
bitwę pod Żarnowem. Nieco później — 30 września rozbite
zostało pod Nowym Dworem wierne Janowi Kazimierzowi
pospolite ruszenie mazowieckie.
Wprawdzie zadecydowano o obronie Krakowa przez
Stefana Czarnieckiego, ale w sytuacji powszechnego zwąt-
pienia polski monarcha zdecydował się szukać schronienia
za granicą. Na domiar złego zgrupowanie hetmana polnego
koronnego Stanisława Lanckorońskiego 3 października
doznało porażki pod Wojniczem w starciu z armią Karola X
Gustawa, co przesądziło o realizacji zamiaru króla. Wkrótce
Szwedzi obiegli Kraków, który skapitulował po 3-tygo-
dniowej obronie, 17 października. Cały kraj oddał się pod
opiekę szwedzką. Najeźdźcy ze Skandynawii zagwaran-
towali wprawdzie przywileje, ochronę wiary i majątków,
lecz wkrótce rozmieszczone w okupowanej części kraju
garnizony zaczęły dawać się we znaki ludności. Przyczyną
takiego stanu rzeczy był system kontrybucji, rekwizycji
i ściągania podatków, który stanowił wówczas podstawę
utrzymania licznej armii kosztem miejscowej ludności.
Polsko-szwedzkie działania militarne podejmowane latem
i jesienią 1655 roku ominęły ziemię przemyską i sanocką.
Dla szlachty zamieszkującej województwo ruskie zdecydo-
wanie groźniejszym i bliższym nieprzyjacielem była wów-
czas armia kozacko-rosyjska, która wczesną jesienią 1655
roku dotarła pod Lwów i pobiła 29 września siły koronne
pod Gródkiem. Po tej klęsce armii polskiej zagony kozackie
dotarły aż do Sanu, a 15 października wojsku Chmielnickiego
68

udało się zdobyć Lublin. Postępy nieprzyjaciela budziły


powszechną trwogę w miastach i wsiach ziemi przemyskiej.
Z powodu zagrożenia przez Kozaków i Rosjan wszelkie
wysiłki militarne szlachty przemyskiej w tamtym czasie
związane były z przygotowaniami do odparcia wroga nad-
ciągającego ze wschodu. O pełnej świadomości tego za-
grożenia przekonują uchwały sejmików przemyskich, które
odbyły się latem 1655 roku tradycyjnie w Wiszni 3. Dla
podgórskiej szlachty ruskiej poważny problem stanowiła
ponadto plaga rozbójnictwa karpackiego, przeciw któremu
również wyprawiano zbrojne oddziały.
Pospolite ruszenie przemyskie wprawdzie zebrało się
w stosunkowo krótkim czasie, jednak nie zdążyło wziąć
udziału w walce z Kozakami i Rosjanami. Na początku
października 1655 roku przemyscy pospolitacy pozostawali
wprawdzie jakiś czas w gotowości bojowej pod Jaro-
sławiem, ale wkrótce rozeszli się do domów. Rozproszone
w bitwie pod Gródkiem chorągwie dowodzone przez
hetmana wielkiego koronnego Stanisława Potockiego sku-
piły się również w rejonie Jarosławia i okolicach Rzeszowa 4.
Żołnierz-pamiętnikarz Mikołaj Jemiołowski tak pisał o tej
wymuszonej koncentracji: „bo się aż pod Jarosławiem
wojsko oprzeć musiało i tam do rekolekcyi przyjść zdarzy-
ło”5. Do okolic Rzeszowa dotarły również pokonane pod
Wojniczem chorągwie hetmana polnego Stanisława Lanc-
korońskiego.
Wśród wyższych dowódców armii koronnej ujawniło się
w tym momencie wielu stronników króla szwedzkiego.
Należeli do nich m.in. Aleksander Koniecpolski, Dymitr

3 AGZ. XXI. Lauda sejmików wiszeńskich: 13 VIII 1655, s. 174-175:


24 VIII 1655, s. 177-180; 13 IX 1655, s. 180-181.
4 Pisma do wieku i spraw Jana Sobieskiego. Wyd. Fr. Kluczycki, t. I.

cz. 1, Kraków 1880. Dok. 9, s. 135-144.


5 Pamiętnik Mikołaja Jemiołowskiego, towarzysza lekkiej chorągwi...,

Lwów 1850, s. 62-63


69

Wiśniowiecki, Jan Sobieski, Jan Sapieha i wielu innych.


Wykorzystano osłabienie armii spowodowane porażkami
i zwątpienie w sukces w walce ze Szwedami. Król szwedzki
zadeklarował wypłacenie zaległego żołdu, a w dodatku
rozeszła się wśród żołnierzy wieść, że 6 października Jan
Kazimierz uszedł za granicę.
W rezultacie cała armia kwarciana poddała się Szwedom,
a następnie znalazła się formalnie na szwedzkiej służbie.
Chorąży koronny Aleksander Koniecpolski skapitulował
już 16 października, a dowodzona przez Stefana Czarniec-
kiego załoga Krakowa poddała się na honorowych warun-
kach 17 października, natomiast obaj hetmani koronni
z resztą wojska skapitulowali 31 października. Chorągwie
jazdy polskiej, po złożeniu 7 listopada pod Sandomierzem
przysięgi na wierność królowi szwedzkiemu, rozlokowane
zostały na kwaterach zimowych w województwie ruskim
i bełskim. Jedynie mniejsza część jazdy, dowodzona przez
chorążego koronnego Aleksandra Koniecpolskiego, wyru-
szyła w listopadzie 1655 roku wraz z armią szwedzką na
północ celem zduszenia ostatnich ognisk oporu w Prusach
Królewskich i podporządkowania Prus Książęcych monarsze
szwedzkiemu.
Wydawało się w tym momencie, że opór polski wygasł.
Nieodległe wypadki dowiodły jednak, że tak się nie stało,
a pierwszym ogniskiem oporu przeciw przybyszom ze
Skandynawii stało się Podkarpacie.
Duże znaczenie dla pobudzenia woli oporu u stronników
Jana Kazimierza miały wydarzenia na wschodzie. Już 10
października wspierającym Jana Kazimierza Tatarom Krym-
skim udało się pod Jeziemą nieoczekiwanie osaczyć i zmu-
sić do ugody wojska kozackie pod wodzą Bohdana Chmiel-
nickiego. Co prawda podjęte wówczas przez niego zobowią-
zanie co do udzielenia wsparcia Janowi Kazimierzowi
w walce ze Szwedami pozostało na papierze, ale przynaj-
mniej Kozacy odeszli na wschód i postępy rosyjskie zostały
70

zahamowane, co dodało otuchy uwolnionym od najeźdźców


mieszkańcom Rusi Czerwonej. Jakkolwiek przywrócenie
posłuszeństwa Kozaków okazało się złudne, to obiecywana
Janowi Kazimierzowi militarna pomoc tatarska mogła przy-
brać wkrótce realny kształt, a strona polska starała się
obietnicę chana Mehmeda IV Gereja wykorzystać propagan-
dowo z niezłym skutkiem. Na razie jednak po krótkim
postoju pod Haliczem koczownicy odeszli na Krym.
Jednym z najbardziej aktywnych stronników króla szwedz-
kiego w armii koronnej okazał się Aleksander Pracki,
towarzysz jednej z chorągwi husarskich. Znalazł się wśród
pierwszych, którzy przyjęli szwedzką protekcję, a następnie
rozpoczął agitację na rzecz Szwedów wśród żołnierzy
podległych komendzie hetmana polnego koronnego Stani-
sława Lanckorońskiego. Akcja Prackiego i podobnych mu
odstępców powiodła się i jak wiadomo kawaleria polska po
szwedzkich zapewnieniach wypłacenia jej zaległego żołdu
stała się wkrótce narzędziem w rękach Karola X Gustawa.
W nagrodę za przyczynienie się do sukcesu Szwedów
Pracki został hojnie obdarowany, a z początkiem grudnia
1655 roku już w randze pułkownika jazdy rozpoczął akcję
zaciężną na Podkarpaciu. Prowadzona wówczas przez
pozostających na służbie szwedzkiej oficerów polskich
działalność zaciężna i werbunkowa przynosiła znaczne
sukcesy. Dzięki niej osłabione po klęskach poniesionych
latem i jesienią koronne chorągwie i regimenty znacząco
zwiększyły swą liczebność, choć wartość pozyskanego
materiału ludzkiego, jak i jego wyszkolenie pozostawiały
wiele do życzenia.
Prowadzona nazbyt energicznie przez Prackiego akcja
werbunkowa spowodowała wypieranie chorągwi należących
do pułku hetmańskiego z dotychczasowych zimowych
stanowisk w rejonie Jasła i Krosna. Niewykluczone, że
świeżo zaciągnięci ludzie spod znaku Prackiego rabowali
tamtejszych mieszkańców, a ufny we wsparcie szwedzkie
71

pułkownik poczynał sobie coraz bardziej zdecydowanie,


zaś na koniec rozmieszczone pod Sanokiem stare chorągwie
kwarciane zmuszone zostały do przemieszczenia się na
gorsze (zapewne podgórskie) stanowiska, które nie za-
spokajały ich potrzeb bytowych. Wydaje się. że Pracki
rozciągając swe działania aż po Sanok występował wbrew
otrzymanym rozkazom swych przełożonych. Zgodnie
z otrzymanym listem zaciężnym miał on ograniczyć swą
akcję wyłącznie do rejonu Krosna. Nadgorliwość Prackiego
w wypełnianiu woli króla szwedzkiego spowodowała wresz-
cie reakcję dowódcy pułku hetmańskiego Gabriela Wojnił-
łowicza, który podjął zbrojną wyprawę przeciw oddanemu
Szwedom pułkownikowi. Zebrawszy rozlokowane pod
Przemyślem oddziały jazdy Wojniłłowicz ruszył komuni-
kiem pod Sanok. Do oddziału, który wyruszył z Przemyśla,
dołączyła pod Krosnem chorągiew pancerna wojewody
czernichowskiego Krzysztofa Tyszkiewicza, w której służył
Mikołaj Jemiołowski. Po schwytaniu pustoszących okolicę
nowo zaciągniętych żołnierzy z chorągwi Prackiego oficer
hetmański skierował się do Krosna. Rankiem 7 grudnia
1655 roku na przedmieściu Krosna doszło do potyczki
żołnierzy Wojniłłowicza z częścią ludzi Prackiego 6. Nie-
szczęsny pułkownik po ujęciu został rozstrzelany, a jego
ludzie po wychłostaniu rozpędzeni. Chorągiew Tyszkiewi-
cza została rozmieszczona na kwaterach w Krośnie i jego
najbliższej okolicy.
Najbardziej dla nas interesujący jest fakt, że po pomyśl-
nym rozwiązaniu sprawy krośnieńskiej, Wojniłłowicz wraz
z wojskiem przybyłym spod Przemyśla przy udziale wspo-
mnianej chorągwi pancernej skierował się w kierunku
Biecza, Wojnicza i Tarnowa, otwarcie występując przeciw
Szwedom oraz ich stronnikom. W trakcie owego rajdu

6 Dokładną relację o wydarzeniach w Krośnie zawdzięczamy pamięt-

nikarzom Wespazjanowi Kochowskiemu oraz Mikołajowi Jemiołow-


skiemu.
72

przez Podgórze rozbijano napotykanych Szwedów. Grupa


Wojniłłowicza pochwyciła wielu jeńców, których prze-
słuchiwano później w Łańcucie i Przemyślu.
Wypadki krośnieńskie zasługują na dużą uwagę z paru
przyczyn. Wyzwolenie Krosna spod władzy stronników
Karola X Gustawa nastąpiło jeszcze przed rozpaleniem się
wielkiego powstania antyszwedzkiego na Podgórzu. Uzna-
wane na ogół za początek powstania oswobodzenie Nowego
Sącza miało miejsce dopiero 13 grudnia 1655 roku 7. Nie
znamy nazwiska inspiratora wyprawy Wojniłłowicza, choć
kontynuacja jego misji na zachód dowodzi, że jej celem nie
było tylko przerwanie nadmiernej eksploatacji stanowisk
zimowych chorągwi hetmańskich przez ludzi Prackiego.
Podjęty zapewne w porozumieniu z marszałkiem Lubo-
mirskim i nie bez wiedzy hetmanów koronnych rajd
Wojniłłowicza był pierwszym zwiastunem zmiany na-
stawienia wojska do szwedzkiego agresora. Wywarł on też
z pewnością wpływ na stanowisko szlachty, mieszczan
i chłopów na Podgórzu. Listopadowe uniwersały Jana
Kazimierza ze Śląska również przyczyniły się do wybuchu
powstania. Potwierdzone jest źródłowo, że z oficerami
chorągwi rozmieszczonych na Podkarpaciu intensywnie
kontaktował się Jerzy Lubomirski 8. Nieprzypadkowo prze-
cież już 10 grudnia 1655 roku, po spenetrowaniu znacznej
części Podgórza, Wojniłłowicz znalazł oparcie właśnie
w Łańcucie, skąd natychmiast nawiązał kontakt z przeby-
wającym na Śląsku monarchą 9. Już kilka dni później Jan
Kazimierz zdecydował się na powrót do Rzeczypospolitej.

7 Jan W i m m e r , Przegląd operacji 1655-1660, w: Wojna polsko-

-szwedzka 1655-1660, Warszawa 1973, s. 156.


8 List J. Lubomirskiego do Jana Kazimierza z 14 grudnia 1655 roku w:
T. N o w a k , Dwa nieznane listy z czasów „Potopu" (10 i 14 XII I655),
KH. r. 52, 1938. s. 429-432.
9 List G. Wojniłłowicza do Jana Kazimierza z 10 grudnia 1655 roku.

Ibidem, s. 429-432.
73

co sekretarz królowej Pierre des Noyers skomentował


w Głogowie, na Śląsku. 19 grudnia, dość znacząco: „król
wyjechał stąd w sobotę około południa wracając do swego
państwa, dokąd go ludy wzywają, iż już zaczynają wyrzynać
załogi szwedzkie”.
Dlatego wydaje się bardzo prawdopodobne, że zrealizo-
wana przez Wojniłłowicza akcja militarna na Podkarpaciu
miała stworzyć atmosferę wsparcia dla monarchy i wyeli-
minować przeszkody, które mogłyby utrudnić Janowi
Kazimierzowi powrót ze śląskiego Głogowa do Lwowa,
jak i zmobilizować społeczeństwo Podkarpacia do walki
z agresorem.
Wkrótce po wybuchu powstania antyszwedzkiego na
Podkarpaciu, zaraz po wyzwoleniu Krosna i Nowego Sącza,
polski król podjął ryzykowaną podróż do pozostającego
w rękach jego stronników Lwowa, aby na miejscu zor-
ganizować opór przeciw nieprzyjacielowi. Nakłonienie
władcy do powrotu oraz zapewnienie mu oparcia w wolnej
od agresora części kraju wydaje się być działaniem Jerzego
Lubomirskiego. W swym liście do Jana Kazimierza dato-
wanym w Lubowli 14 grudnia 1655 roku marszałek
informuje monarchę o sukcesach Wojniłłowicza, a nawet
o zamiarze zorganizowania odsieczy dla zagrożonej już
wówczas Jasnej Góry (z udziałem Tatarów Krymskich!) 10.
21 grudnia zawiązano w Nowym Sączu konfederację
szlachecką województwa krakowskiego, która opowiedziała
się za Janem Kazimierzem.
Wówczas polski król-wygnaniec zdecydowany już był
wracać do kraju; wprawdzie obawiał się interwencji nie-
przyjacielskiej, rozłamu w armii, zdawał sobie sprawę ze
słabości własnych sił, liczył jednak na pomoc kozacką
i tatarską. Otuchy dodawał monarsze prymas Jędrzej
Leszczyński, odwołując się do jego autorytetu. 20 grudnia
10 T. Nowak, Dwa nieznane listy z czasów „potopu", op. cit.,

s. 429-432.
74

1655 roku Jan Kazimierz wydał uniwersał skierowany do


wojska11. Powitany przez Lubomirskiego w zamku w Lubo-
wli na Spiszu, poprzez Krosno, w połowie stycznia 1656
roku król dotarł do dającego solidniejsze oparcie Łańcuta 12.
W Krośnie i Łańcucie podjęto ważne decyzje dotyczące
organizacji dalszej walki z najeźdźcą. Zajęto się przede
wszystkim kwestią odbudowy wojska — Jan Kazimierz
wystawił w łańcuckim zamku szereg listów zaciężnych.
Szczególnie wiele uwagi poświęcono odtworzeniu regimen-
tu dragonii Czarnieckiego, dlatego listy zaciężne otrzymali
oficerowie dragonii — Jerzy Godlewski, Krzysztof Wąso-
wicz, Jan Skalski. Aleksander Czarniecki. Zapewne 22
stycznia 1656 roku zawiązano w Łańcucie konfederację
generalną 13. Jakże wymownie, biorąc pod uwagę krytyczny
dla kraju moment dziejowy, brzmi nazwa tego aktu:
„Konfederacya Stanów Koronnych z Woyskiem Koronnym
dla Majestatu JKMci i całości Rzplitej Podźwignienia”.
Wśród sygnatariuszy konfederacji znaleźli się najwyżsi
dostojnicy, a także powracający do wierności Janowi
Kazimierzowi hetmani, pułkownicy i rotmistrzowie. Po-
wstanie rozszerzało się coraz bardziej, chłopi i mieszczanie
zasilali szeregi walczących ze Szwedami.
Oblegana w grudniu przez Szwedów Jasna Góra nie
uległa zakusom wroga, co dodało do dotychczasowej
konfrontacji polsko-szwedzkiej element religijny. Czynnik
wspólnoty religijnej odgrywał w tamtych czasach bardzo
istotną rolę. Większość szlachty i chłopów na okupowanych
i zagrożonych okupacją szwedzką obszarach wyznawała
katolicyzm. Protestanckich najeźdźców skandynawskich
powszechnie nazywano „lutrami”. Agresja kierowana przez
napastników przeciwko miejscom kultu religijnego potęgowa-
11 CDIAUL, Castr. Prem., t. 383, s. 4-5. Tekst tego uniwersału

— Aneks nr 2.
12 A. K e r s t e n, Stefan Czarniecki 1599-1665, Warszawa 1963, s.

249.
13 BC, Akt Konfederacji Łańcuckiej, rkps 402. Brak daty dziennej.
75

ła opór katolików. Współpracujący ze Szwedami na Podgórzu


innowiercy, a zwłaszcza arianie i Żydzi, stali się wówczas
obiektem ataków katolickiej szlachty, chłopów i mieszczan.
Skompromitowani porażkami w polu oraz dotychczasową
uległą postawą wobec Szwedów obaj hetmani koronni, mimo
podejmowania przez nich usilnych prób odbudowania swego
autorytetu, nie stanowili odpowiedniej przeciwwagi dla
dowódców szwedzkich. Na czele armii koronnej musiał
stanąć nowy wódz. Komendant Krakowa, nieskalany dotąd
współpracą z okupantem, świetnie nadawał się na głównodo-
wodzącego. Stefan Czarniecki 3 stycznia 1656 roku na zamku
Lubomirskiego w Lubowli otrzymał nietypową funkcję
Regimentarza Wojska Jego Królewskiej Miłości, co uniezale-
żniało go od obu hetmanów, a nawet stawiało go wyżej
w hierarchii wojskowej. Odpowiedzialne zadanie powierzono
również zasłużonemu w zainicjowaniu powstania na Podkar-
paciu Jerzemu Lubomirskiemu. Korzystając ze swej popular-
ności wśród szlachty małopolskiej, przemyskiej i sanockiej
miał on gromadzić pospolite ruszenie dla przyszłych działań
przeciw Szwedom i nadzorować zachodnie, rozciągające się
pomiędzy Krakowem a Rzeszowem rubieże obszaru uwolnio-
nego od szwedzkiego agresora. Strona polska liczyła się
z groźbą interwencji podjętej przez szwedzką załogę w Kra-
kowie, gdzie przebywał na przełomie lat 1655/1656 feldmar-
szałek Arvid Wittenberg. Jan Kazimierz wydał odpowiednie
do organizacji obrony dyrektywy w uniwersale datowanym
z Łańcuta 27 stycznia 1656 roku, jasno określając zadanie
przewidziane dla marszałka, „któremuśmy zlecili obronę tej
tu ściany ku Krakowu” 14.
Przez cały styczeń i luty 1656 roku na wolnych od
okupantów obszarach trwała intensywna akcja zaciężna
i werbunkowa. Tworzono głównie regimenty piesze i dra-
gońskie. Przykładowo Jerzy Lubomirski formował na
CDIAUL. Castr. Prem., t. 383, s. 165-166. Tekst tego uniwersału
14

— Aneks nr 2.
76

Podgórzu przewidziany na 1600 żołnierzy regiment piechoty


cudzoziemskiej (niemieckiej). Utworzenie nowych jednostek
wymagało jednak czasu, a i zasoby województwa ruskiego
nie były nieograniczone. Realizacja postanowień konfede-
racji tyszowieckiej z grudnia 1655 roku miała doprowadzić
do wydatnego wzmocnienia armii regularnej dużą liczbą
zmobilizowanej szlachty i chłopów 15. Zdaniem wybitnego
historyka Stanisława Herbsta, realizacja uniwersału mogła
dać w skali całego kraju 140 000 żołnierzy. Z terytorium
ziemi przemyskiej można było oczekiwać kilku tysięcy
żołnierzy. Podjęta już 30 listopada 1655 roku z inicjatywy
Andrzeja Trzebickiego, podkanclerzego Królestwa Pol-
skiego, a jednocześnie biskupa przemyskiego, zbiórka srebra
i złota na terenie ziemi przemyskiej przyniosła wkrótce
pokaźną ilość 1000 kg kruszcu. Celem tej akcji było
zdobycie funduszy na odtworzenie wojska i umocnienie
ważniejszych fortyfikacji w dolinach Sanu i Wisłoka.
Nowe zaciągi, a nawet wystawienie pospolitego ruszenia
na niewielkim, podlegającym kontroli stronników Jana
Kazimierza terytorium nie mogło jednak przysporzyć
królowi licznej armii.
W celu aktywizacji ruchu antyszwedzkiego na pozo-
stałych obszarach Rzeczypospolitej konieczne stało się
przeprowadzenie akcji zbrojnej na obszarze dotąd okupo-
wanym przez najeźdźców. Doskonałą bazę rekrutacyjną
stanowiły pobliskie, zawiślańskie obszary wojewódzki
sandomierskiego, gdzie należało przenieść iskrę powstania
Zwolennikiem rozpoczęcia natychmiastowych działań prze-
ciw Szwedom na tym terenie był Stefan Czarniecki. Dzięki
poparciu Lubomirskiego, pomimo sprzeciwu obu hetmanów
udało mu się na naradzie w Łańcucie przeforsować swoje
15 Tekst uniwersału konfederacji tyszowieckiej z 31 XII 1655 roku,

zob. A. Z. H e l c e l (Jakuba Michałowskiego, wojskiego lubelskiego


(…) księga pamiętnicza (...), Kraków 1864. s. 784-791). Kopia
uniwersału jest również w BC, nr 1656, s. 242.
77

stanowisko. Na czele kilkutysięcznego zgrupowania kawa-


lerii 29 stycznia 1656 roku nowo mianowany regimentarz
rozpoczął pierwszą, samodzielnie dowodzoną operację
przeciw Szwedom 16.
Trudno jest z całkowitą pewnością stwierdzić, czy w 1655
roku na terytorium ziemi przemyskiej pojawiły się jakiekol-
wiek regularne oddziały szwedzkie. Być może na Podkar-
paciu przebywali wówczas jacyś szwedzcy komisarze,
regulujący np. kwestię dyslokacji poszczególnych chorągwi
polskich w województwie ruskim i bełskim. Jak już
wspomniano, pewne jest, że na tym terenie prowadzono
zaciąg i werbunek inspirowany przez władze szwedzkie.
Od zachodu Szwedzi w toku kampanii letnio-jesiennej
dotarli do Pilzna, leżącego jeszcze w granicach wojewódz-
twa sandomierskiego, ale wkrótce wycofali się stamtąd
w okolice Krakowa. Najbliższym szwedzkim posterunkiem
na północ od Przemyśla był Sandomierz, gdzie pozostawał
od listopada z kilkutysięczną dywizją generał Robert
Douglas. Celem tego silnego zgrupowania było nadzoro-
wanie sytuacji w województwie ruskim 17. W listopadzie
1655 roku Douglas podejmował również dyplomatyczne
próby wprowadzenia własnej załogi do należącej do Lubo-
mirskiego fortecy w Łańcucie. Usilne zabiegi szwedzkiego
generała okazały się jednak bezskuteczne wskutek umiejęt-
nej gry prowadzonej przez marszałka 18.
Omówione wyżej krośnieńskie wystąpienie Wojniłło-
wicza miało przebieg dość nietypowy z wojskowego
punktu widzenia. Jego wpływ na rozwój późniejszych
wydarzeń, tj. na wzbudzenie oporu antyszwedzkiego, czy
oddziaływanie na decyzję o powrocie Jana Kazimierza

16 J. T e o d o r c z y k , Wyprawa zimowa Czarnieckiego u 1656 roku.

w: red. J. W i m m e r , Wojna polsko-szwedzka 1655-1660, s. 259-295.


17 P. E n g I u n d, Niezwyciężony, Gdańsk 2004, s. 453.
18 A. B o r c z , Znaczenie Łańcuta w latach „potopu" (1655-1660),

„Historia”, r. 5, 1997, nr 2, s. 214.


78

do Rzeczypospolitej, był niepodważalny. Na skutek wy.


Zwolenia Krosna w grudniu 1655 i wybuchu powstania na
Podgórzu ziemia przemyska z początkiem następnego roku
stała się istotną częścią bazy operacyjnej wojsk polskich.
Rozpoczęta przez zwolenników króla Szwecji akcja zacięż-
na i werbunkowa na Podkarpaciu była kontynuowana,
z tym że obecnie realizowano ją na rzecz Jana Kazimierza,
Wojniłłowicz w styczniu 1656 roku kontynuował działania
przeciw Szwedom na Podgórzu, aktywizował chłopów,
rozbijał wówczas podobno oddziałki szwedzkie aż pod
Krakowem.
Wybuch powstania na Podgórzu i wieści o powrocie
Jana Kazimierza do Rzeczypospolitej spowodowały w koń-
cu dość nieoczekiwaną reakcję ze strony generała Douglasa.
Zaskakujące jest to, że znaczne przecież siły szwedzkie,
pozostające wówczas w dorzeczu górnej Wisły, nie od-
ważyły się na podjęcie próby interwencji wobec buntow-
ników. Co więcej, wobec nasilenia się akcji partyzanckiej
na Podkarpaciu Szwedzi zmuszeni zostali do zwinięcia
oddziałów ściągających kontrybucje i rekwirujących zaopat-
rzenie z terytorium całego województwa sandomierskiego.
Po zaopatrzeniu Sandomierza i obsadzeniu piechotą
kilku zameczków na Kielecczyźnie, dowodzone przez
generała Roberta Douglasa główne oddziały szwedzkie
cofnęły się aż do Łowicza. Tam też skierowały się
regimenty wysłane na rozkaz króla szwedzkiego z Krakowa.
Na czele oddziałów zmierzających do Łowicza z Krakowa
stał Arvid Wittenberg. W Łowiczu podjęto intensywne
przygotowania do interwencji na Rusi Czerwonej pod
dowództwem samego Karola X Gustawa, koncentrowano
żołnierzy, gromadzono żywność i materiały wojenne.
Szlachta województwa ruskiego nie przyjęła w swej
masie w 1655 roku protekcji szwedzkiej. Ogół ziemian
przemyskich zdecydowanie sprzeciwił się aktowi posłuszeń-
stwa uczynionemu w imieniu województwa ruskiego i po-
79

tępił uczestników wiemopoddańczej wyprawy do Karola X


Gustawa 19. Protest zwrócony był głównie przeciw Niezabi-
towskiemu, posłowi do Szwedów, który podobno bez
zgody sejmiku oddał ziemię przemyską pod protekcję
Karola X Gustawa. Wydaje się, że większość szlachty
przemyskiej i sanockiej faktycznie dochowała jednak wier-
ności Janowi Kazimierzowi, skoro w końcu grudnia 1655
roku wojewoda bracławski Piotr Potocki wezwał ją uniwer-
sałem pod Krosno celem zabezpieczenia powrotu króla 20.
W odpowiedzi na postanowienia konfederacji tyszowiec-
kiej oraz na uniwersał Jana Kazimierza z Tl stycznia 1656
roku, zebrany w Wiszni 10 lutego sejmik wezwał do
stawienia się pospolitego ruszenia i wyprawy łanowej 21.
Ustalono miejsca popisów dla szlachty przemyskiej pod
Przemyślem, a dla szlachty sanockiej pod Sanokiem.
Pułkownikami i rotmistrzami zostali mianowani: Zygmunt
Fredro — kasztelan sanocki dla ziemi sanockiej oraz
Kasper Wojakowski, Walenty Fredro i Franciszek Dubraw-
ski dla ziemi przemyskiej. Zebrana wtedy w Wiszni szlachta
lwowska, przemyska i sanocka zwróciła uwagę na zły stan
fortyfikacji Przemyśla 22. Instrukcja dana posłom do króla
zawierała prośbę o opatrzenie umocnień głównego grodu
ziemi przemyskiej. Do Przemyśla wyznaczono ostatecznie
roty piesze wojewody krakowskiego Władysława ks. Za-
sławskiego, pozostające dotąd w Łańcucie jako prezydium
na zamku. Dość zagadkowo brzmi informacja o obecności
w Łańcucie piechurów wojewody krakowskiego. Łańcut
był własnością Jerzego Lubomirskiego, a okoliczne dobra
pozwalały na wystawienie licznej załogi.

19 AGZ, XXI, s. 185-186. Protestacya przeciwko obedyencyi


uczynionej imieniem województwa królowi szwedzkiemu, Przemyśl. 4
grudnia 1655.
20 Zob. Aneks nr 2.
21 CDIAUL, Castr. Prem., t. 383, s. 165-166. Zob. Aneks nr 2.
22 AGZ, XXI. s. 186-188, s. 188-191. Laudum sejmiku wiszeńskiego.

Wiśnia. 10 lutego 1656.


80

W miarę przybliżania się szwedzkiej armii polowej do


granic ziemi przemyskiej zimą 1656 roku jej urzędnicy
podejmowali gorączkowe działania zmierzające do mobili-
zacji miejscowej szlachty. 23 lutego podkomorzy przemyski
Franciszek Dubrawski wydał uniwersał, w którym ostrzegał
szlachtę przed nadchodzącymi Szwedami i wzywał do
zachowania gotowości 23.
W chwili, kiedy Karol X Gustaw stanął pod Zamościem
i zagrożenie ziemi przemyskiej stało się realne, uniwersał
wydał Jerzy Lubomirski. Dwudziestego siódmego lutego
wezwał on szlachtę przemyską do stawienia się pod
Przemyślem, a szlachtę sanocką do skupienia się w rejonie
pobliskiego Chyrowa. Koncentracja pospolitego ruszenia
wyznaczona została na dzień 3 marca 24. Po zbiórce szlachta
zobowiązana była jak najszybciej kierować się pod Leżajsk,
gdzie Lubomirski zgromadzić miał kilka własnych chorąg-
wi. Wydaje się, że trafnie przewidywano kierunek działań
armii Karola X Gustawa: zalecone szlachcie rejony kon-
centracji wskazują, że zamiarem marszałka było zorgani-
zowanie obrony przepraw na Sanie. Do obrony linii Sanu
wezwano również szlachtę sandomierską, która miała od
razu koncentrować się w Leżajsku.
Na uniwersał Lubomirskiego kolejnym wezwaniem do
szlachty przemyskiej odpowiedział Franciszek Dubrawski
Stało się to 29 lutego 1656 roku 25. Uniwersały te nie spotkały
się z większym odzewem ze strony szlachty przemyskiej
i sanockiej. Z tego względu również Jan Kazimierz wydał
5 marca uniwersał do wszystkich mieszkańców ziemi przemy-
skiej, w którym znowu wezwał szlachtę do stawienia się na

23 CDIAUL. Castr. Prem.. t. 383. s. 140-141. Uniwersał F. Dubrawskie-


go z Nienadowej. 23 lutego 1656 r. Pełny tekst uniwersału — Aneks nr 2
24 Ibidem, s. 166-168. Uniwersał J. Lubomirskiego z Łańcuta, 27
lutego 1656 r. Pełny tekst — Aneks nr 2.
25 Ibidem, s. 168-169. Uniwersał F. Dubrawskiego z Nienadowej, 39

lutego 1656 r., Tekst uniwersału — Aneks nr 2.


81

pospolite ruszenie. Monarcha napominał też szlachtę, aby


poddani jej chłopi „przechodów nieprzyjacielowi bronili,
przeprawy na rzekach i błotach psowali, i zabiegi nie-
przyjacielskie znosili". Wezwano również całą ludność ziemi
przemyskiej do ukrywania żywności przed Szwedami 26. W tym
momencie Jan Kazimierz dążył do mobilizacji całego społe-
czeństwa przeciw agresorom.
6 marca 1656 roku król polski wydał uniwersał do
mieszczan przemyskich 27. Przemyśl miał zostać przygoto-
wany do obrony i wzmocniony silną załogą wojskową.
Niemal w przeddzień pojawienia się Szwedów pod Prze-
myślem i Jarosławiem (7 marca 1656), marszałek wydał
kolejny uniwersał do szlachty przemyskiej i sanockiej,
ostrzegając przed bardzo bliskim już nieprzyjacielem i wzy-
wając do zbiórki pospolitego ruszenia 28.
Nadzieje na szybką koncentrację znacznej siły okazały
się jednak złudne. Przerażona szybkimi postępami Szwedów
większa część szlachty przemyskiej i sanockiej rozjechała
się do domów, zaś marszałek skwitował ten fakt z żalem:
Jam tu z ordynacji JKM pospolite ruszenie kupił, ale gdy
tylko fama gruchnęła o nieprzyjacielu, partim uciekają” 29.
Wobec fiaska kolejnych wezwań do szlachty kilkaset
jazdy Lubomirskiego przesunęło się z Łańcuta pod Jarosław,
a skoncentrowana pod Przemyślem w Rybotyczach dragonia
z regimentu Czarnieckiego zamknęła się za murami miasta
i zamku. Pod Przemyślem stawiła się tylko nieliczna grupa
szlachty i wolontariuszy chłopskich z Podgórza.

26 Ibidem, s. 217-218. Uniwersał królewski ze Lwowa. 5 marca 1656 r.

Tekst — Aneks nr 2.
27 Ibidem, s. 217-218. Uniwersał królewski ze Lwowa, 5 marca 1656 r.
Tekst — Aneks nr 2.
28 Ibidem, s. 215-216. Uniwersał J. Lubomirskiego z Łańcuta, 7 marca

1656 r, Aneks nr 2.
29 AGAD, AR, II. ks. 21, s. 84, Ibidem, s. 69. List J. Lubomirskiego
z II marca 1656 r.
ŁOWICZ - JAROSŁAW

Koncentrowane od stycznia w Łowiczu siły szwedzkie


w krótkim czasie osiągnęły gotowość do podjęcia działań
przeciw polskiej bazie operacyjnej na Rusi Czerwonej.
Początkowo na ich czele stał mianowany generalissimusem
brat króla szwedzkiego, Adolf Jan. Ostatecznie na czele
złożonej z najlepszych regimentów szwedzkiej armii polo-
wej stanął sam Karol X Gustaw.
Szybka koncentracja sił szwedzkich trwająca od końca
grudnia 1655 do początku lutego 1656 roku umożliwiła
podjęcie jeszcze zimą zakrojonej na dużą skalę operacji
militarnej 1. Jej celem miała być likwidacja zagrożenia
rysującego się na południowo-wschodniej flance terytorial-
nich zdobyczy szwedzkich w Polsce.
Sposobem na osiągnięcie tego celu mogło być tylko
bezwzględne przerwanie wszelkich działań zmierzających do
odrodzenia siły militarnej Rzeczypospolitej. Pozbawienie Jana
Kazimierza zaplecza materiałowo-rekrutacyjnego na Rusi
miało zmusić go do ponownego szukania ratunku w ucieczce
za granicę. Ważnym celem wyprawy zimowo-wiosennej
Szwedów było również wyjaśnienie sytuacji polityczno-
-militamej na ziemi przemyskiej i lwowskiej. Obecność
1 Termin i liczebność koncentrowanych w Łowiczu kolejnych
oddziałów szwedzkich zawiera Aneks nr 1.
83

znacznych sił szwedzkich na tym obszarze miała zmusić


Chmielnickiego do rezygnacji z zamiaru opanowania woje-
wództwa ruskiego. W tym czasie Chmielnicki zachowywał
wyczekujące stanowisko z obawy przed możliwą następną
interwencją chana krymskiego, Mehmeda IV Gereja.
Uśmierzenie buntu hetmanów koronnych wydawało się
królowi szwedzkiemu zadaniem łatwym. Sukcesy Szwedów
w walce z oddziałami polskimi w 1655 roku wskazywały
na zdecydowaną przewagę w polu armii Karola X Gustawa.
Niemniej jednak król nie zdecydował się na interwencję
przez siły Douglasa i postanowił osobiście pokierować
zimową operacją. Do przeprowadzenia interwencji na Rusi
wydzielono najlepsze jednostki armii najezdniczej, regimen-
ty konne i piesze z wieloletnią tradycją bojową. Głów-
nodowodzący armii szwedzkiej cieszył się ogromną popular-
nością wśród żołnierzy, posiadał bogate doświadczenie
wojenne, a jego dotychczasowe działania uwieńczone były
zawsze powodzeniem 2.
Tymczasem Polacy również zdecydowali się na rozszerze-
nie bazy powstania i ruszyli na wyprawę na terytorium
województwa sandomierskiego. Podjęta z rozmachem przez
Czarnieckiego 29 stycznia 1656 roku operacja nie spotkała się
początkowo z większym przeciwdziałaniem nieprzyjaciela.
Regimentarz zajął Sandomierz (zamek pozostał w ręku
Szwedów), zdobył kilka małych zameczków obsadzonych
przez załogi szwedzkie, wygrał parę potyczek, a co najistot-
niejsze, zmobilizował dużą liczbę konnych rekrutów.
Po otrzymaniu informacji o nadchodzącej armii Karola X
Gustawa chorągwie Czarnieckiego przeszły 17 lutego
zamarzniętą Wisłę i rozłożyły się w rejonie wsi Gołąb.
Nadejście od południa przeważającej liczebnie armii
szwedzkiej z samym królem na czele było dla strony
polskiej dużym zaskoczeniem. Pomimo początkowego

2 P. E n g 1 u n d, Niezwyciężony, Gdańsk 2004.


84

sukcesu Polaków, kiedy to atakujący zmusili do ucieczki


wysforowane do przodu regimenty rajtarskie, po nadejściu
samego Karola X Gustawa Szwedom udało się rozproszyć
18 lutego zgrupowanie Czarnieckiego 3. Wysłani do pościgu
za chorągwiami Czarnieckiego Polacy na służbie szwedzkiej
(chorągwie tatarskie i wołoskie) nie przykładali się jednak
do tego zadania. Mikołaj Jemiołowski tak opisywał ten
pościg: „Wołosza i Tatarowie, którzy doganiając naszych,
płazem tylko po koniach i grzbietach dosięgali wołając
uciekajcie zdrajcy królewscy”. Pewne straty ponieśli Polacy
podczas przeprawy przez rzekę Wieprz, kiedy to załamał
się lód, natomiast i zwycięskim Szwedom bitwa pod
Gołębiem przysporzyła wielu ofiar w zabitych i rannych,
wśród których znalazł się brat króla, Adolf Jan — potur-
bowany w nogę po zderzeniu z jednym z rajtarów 4.
Sukcesem regimentarza było jednak ocalenie około 3000
konnych rekrutów z województwa sandomierskiego, zawcza-
su wysłanych w kierunku Lwowa.
Po zwycięskim starciu nad Wisłą armia szwedzka ruszyła
w kierunku Zamościa. Obsadziwszy po drodze Lublin
Szwedzi podjęli próbę zdobycia silnej twierdzy starosty
kałuskiego. Nie posiadający ciężkich dział oblężniczych
oraz mający niewielką liczbę piechoty król szwedzki
zmuszony był jednak rychło przerwać oblężenie, zwłaszcza
że właściciel Zamościa Jan „Sobiepan” Zamoyski zdecydo-
wanie odrzucił propozycję przyjęcia szwedzkiej protekcji.
Już 29 lutego armia szwedzka niepokojona przez podjazdy
Czarnieckiego skierowała się w kierunku Tomaszowa
Lubelskiego, a 3 marca Szwedzi osiągnęli Bełżec.
Wkrótce po porażce pod Gołębiem chorągwie Czarniec-
kiego skupiły się i osiągnęły zdolność do działań bojowych.
Dla regimentarza zamiary króla szwedzkiego stały się
3 W. M a j e w s k i , Wojna polsko-szwedzka 1655-1660, w: red. I
Sikorski, Polskie tradycje wojskowe, cz. 1, Warszawa 1993, s. 330-331.
4 W. K o c h o w s k i , Lata Potopu 1655-1657, Warszawa 1966.s. 143.
85

wkrótce jasne. Karol X Gustaw zmierzał teraz od Zamościa


w kierunku Rusi Czerwonej, kierując się na Lwów. Czar-
niecki postanowił wtedy wciągnąć przeciwnika na spus-
toszoną ciągłymi walkami, pozbawioną żywności ziemię
lwowską. Wyczerpana brakiem zaopatrzenia i operująca
w trudnym terenie armia szwedzka musiałaby wówczas
ulec przeważającym siłom polskim. W jednym ze swych
listów regimentarz podaje „dlatego sam prowadziłem nie-
przyjaciela, abym go był pod (...) Lwów przyprowadził
i tam zgłodzonego o zasłużoną przyprowadził klęskę” 5.
W metropolii województwa ruskiego odbywała się wówczas
koncentracja znacznych sił polskich, prowadzona pod
komendą Jana Kazimierza. W mieście stacjonowały silne
regimenty piesze, na co wskazuje relacja „pan Radziewuski
i 4000 piechoty jest przy królu”6. Samo miasto było
obwarowane, a mieszczanie posiadali duże doświadczenie
bojowe, wyniesione z oblężeń kozackich.
Aby nakłonić Karola X Gustawa do kontynuowania
marszu na Lwów, Czarniecki podjął pod Tomaszowem
Lubelskim działania zaczepne. Pozorując odwrót udało mu
się sprowokować króla szwedzkiego do pościgu, prowa-
dzonego aż do rejonu Magierowa 7. Licząc zapewne na
rychłe pojawienie się Szwedów pod Lwowem, Czarniecki
wkrótce oderwał się od nieprzyjaciela i 4 marca ruszył
wprost do tego miasta.
Mimo fiaska oblężenia Zamościa i po niespodziewanym
ponownym zetknięciu z odrodzonymi siłami Czarniec-
kiego, Karol X Gustaw kontynuował pochód w kierunku
Lwowa. Licząc na ostateczne rozbicie chorągwi Czar-
nieckiego, podjął on energiczny pościg za regimentarzem,

5 Pierre des N o y e r s , Portofolio..., t. I. Poznań 1844. List Stefana


Czarnieckiego, s. 276, B. Czart., TN, nr 151, s. 67. List Czarnieckiego
z 18 marca 1656 roku.
6 AGAD, AR II, ks. 21, s. 66.

7 A. K e r s t e n, op. cit., s. 270.


86

docierając z kawalerią z początkiem marca na odległość


około 30 km na północny wschód od Lwowa.
Jednak splot niekorzystnych dla agresorów czynników
spowodował zmianę pierwotnych zamierzeń szwedzkich. Oto
24 lutego 1656 roku wypowiedziała Karolowi X Gustawowi
posłuszeństwo stacjonująca na Mazowszu dywizja chorążego
koronnego Aleksandra Koniecpolskiego. Dowodzone przez
Jana Sobieskiego i Dymitra Wiśniowieckiego zgrupowanie
jazdy (około 4000 koni) stworzyło niespodziewane zagrożę-
nie dla oddalonej od własnych baz armii szwedzkiej 8.
W końcu lutego lub w pierwszych dniach marca całe
zgrupowanie Koniecpolskiego dotarło do okolic Lwowa,
poważnie wzmacniając koncentrujące się tam siły polskie.
Prawdopodobnie w okolicach Lwowa stało już pod koniec
lutego znaczne zgrupowanie jazdy litewskiej dowodzone
przez Aleksandra Hilarego Połubińskiego. Wraz z wojskiem
Czarnieckiego i rekrutami z województwa sandomierskiego
ześrodkowane w rejonie Lwowa i w województwie bełskim
na początku marca siły polskie osiągnęły liczebność około
20 000 ludzi 9. W ich skład wchodziły chorągwie pospolitego
ruszenia i żołnierze wypraw łanowych.
Ewentualne wsparcie udzielone Janowi Kazimierzowi
przez Tatarów Krymskich, czy nawet przymuszonych przez
nich Kozaków, mogło jeszcze bardziej pogorszyć już w tym
momencie niekorzystną dla Szwedów dysproporcję sił.
W tej sytuacji kontynuowanie marszu na Lwów stało się
dla Karola X Gustawa zamierzeniem bardzo ryzykownym.
Po rozpoznaniu zamiarów Czarnieckiego i odebraniu wieści
o ruchach grupy Koniecpolskiego, król szwedzki zdał sobie
sprawę z zagrożenia. Jednak Karol X Gustaw nie zawrócił
swej armii, lecz skierował swe skwadrony piaszczystym
traktem poprzez Cieszanów i Oleszyce w kierunku Jaro-

8 AGAD, op. cit., s. 66: „Pan Chorąży koronny przeprosił króla JM.
także pan Starosta Jaworowski i książę Dymitr”.
9 Ibidem, s. 66: Jest przy królu 20 tysięcy”.
87

sławia nad Sanem, osiągając około 7 marca granicę ziemi


przemyskiej w rejonie wsi Zapałów. Zaczynała się odwilż,
wiosenne roztopy zaczęły utrudniać marsz Szwedów. Duża
część taborów i armat pozostała w tyle.
Po rezygnacji z oblegania Lwowa Karol X Gustaw
chciał wzmocnić wyczerpane dotychczasową kampanią
własne oddziały na mniej zniszczonych wojnami obszarach
położonych nad średnim i dolnym Sanem. Król szwedzki
dążył też do zapewnienia sobie podstawy operacyjnej
do przyszłych działań na Rusi w kierunku Lwowa.
Taki zamiar potwierdza Wespazjan Kochowski „udał
się Karol do Jarosławia, aby swoim żołnierzom dać
się wzmocnić na siłach, jako że po wsiach nad Sanem
żywności nie brakowało” 10.
Podporządkowanie linii Sanu — poprzez opanowanie
znajdujących się w tym rejonie punktów przeprawowych,
miast i fortec — umożliwiało nawiązanie kontaktu z niezbyt
oddalonymi garnizonami w Sandomierzu i Krakowie. Usa-
dowienie się wojsk szwedzkich nad Sanem ułatwiało
pacyfikację zrewoltowanego Podgórza. Współdziałanie
załóg krakowskiej, sandomierskiej oraz głównych sił Karo-
la X Gustawa umożliwiłoby odcięcie i stłumienie po-
zbawionych wsparcia regularnych oddziałów wystąpień
partyzanckich na zachód od granicy ziemi przemyskiej.
Zajęcie przez Szwedów linii Sanu stworzyłoby ogromne
zagrożenie dla Lwowa i utrudniłoby rozwijanie akcji
antyszwedzkicj w głębi okupowanego przez najeźdźcę
terytorium. Wzmocniona posiłkami z innych garnizonów
armia polowa Karola X Gustawa mogłaby podjąć z począt-
kiem wiosny działania zaczepne w kierunku wschodnim.
Takie zamiary króla Szwecji wskazuje Samuel Pufendorf,
który zwraca również, co ciekawe, uwagę na zaniepokojenie
Szwedów zagrożeniem ze strony Tatarów Krymskich.

10 W. K o c h o w s k i , op. cit., s. 147


88

Zamiary króla szwedzkiego trafnie odgadywał Wespazjan


Kochowski: „stamtąd zamyślał wyprawić się na Lwów,
będący jego głównym celem” 11.
Po osiągnięciu Lwowa Czarniecki odbył naradę wojenną
z udziałem Jana Kazimierza i innych dowódców, a także
dokonał przeglądu sił znajdujących się w jego dyspozycji.
Świadek precyzyjnie opisywał to wydarzenie: „Pan Kijowski
przyciągnął z woyskiem swym sześćdziesiąt chorągwi pode
Lwów, woysko rozłożyło się na przedmieściu halickim” 12.
Próba sprowokowania Szwedów do zgubnego dla nich
oblężenia Lwowa nie powiodła się i należało zastanowić
się nad innym strategicznym rozwiązaniem. Na wieść
o kierowaniu się Szwedów ku dolinie Sanu, Czarniecki, na
czele kilku tysięcy jazdy, ruszył na zachód.
Podczas działań rozgrywających się w marcu 1656 roku
na terytorium ziemi przemyskiej regimentarz początkowo
dysponował liczbą około 6000 żołnierzy 13. Ich trzon stano-
wiły pułki biorące uprzednio udział w wyprawie w San-
domierskie. Zapewne pod Lwowem dywizja regimentarza
wzmocniona została pewną liczbą hetmańskich i nowo
sformowanych chorągwi. Siły Czarnieckiego składały się
z kawalerii i dragonii. W skład zgrupowania regimentarza
wchodziło około 75 chorągwi (głównie jazda pancerna
i lekka), ponieważ Jerzy Lubomirski szacował dywizję
Czarnieckiego na ponad 70 chorągwi, pisząc: „przy Panu
Kijowskim iest 70 y kilka chorągwi” 14. W toku zmagań nad
Sanem dywizja Czarnieckiego znacznie wzmocniona została
chorągwiami jazdy opuszczającymi szeregi szwedzkie.
W końcowym etapie działań na terenie ziemi przemyskiej
do sił regimentarza dołączyło kilkutysięczne zgrupowanie

11 Ibidem.
12 AGAD, op. cit., s. 67. List M. Przyjemskiego do W. Myszkowskiego
z 9 marca 1656 roku.
13 Ibidem, s. 66.
14 Ibidem, s. 68: List marszałka z 11 marca 1656 roku.
89

chorążego koronnego Aleksandra Koniecpolskiego, dowo-


dzone przez starostę jaworowskiego Jana Sobieskiego
i księcia Dymitra Wiśniowieckiego 15. Udział w walkach
nad Sanem (jeszcze na terenie ziemi przemyskiej) zgrupo-
wania jazdy litewskiej Hilarego Połubińskiego wydaje się
wątpliwy.
Zgrupowanie Lubomirskiego, działające aż do pewnego
momentu samodzielnie i liczące na początku walk nad
Sanem tylko kilkuset regularnych żołnierzy, osiągnęło 18
marca liczbę około 2000 ludzi wchodzących w skład około
20 chorągwi. Występują jednak znaczne różnice w ocenie
liczebności sił marszałka; szacunki wskazują na 2000,
a nawet 4000 ludzi. Czarniecki w listach do Jana Kazimierza
pisał: „marszałek w 15 chorągwi pojutrze do nas przybywa”,
a następnie, już 18 marca, mówi o dwudziestu chorągwiach
znajdujących się w marcu 1656 roku pod komendą Lubo-
mirskiego oraz kasztelana wojnickiego, Jana Wielopol-
skiego 16. Korpus marszałka zasilili głównie wolontariusze
szlacheccy i chłopscy z Podkarpacia. Do momentu zakoń-
czenia operacji na terenie ziemi przemyskiej pod rozkazami
marszałka skupiło się pewnie trochę pospolitego ruszenia
przemyskiego i sanockiego. Zapewne nie zdołało ono
wziąć udziału w walce. Dopiero około 24 marca skupione
w rejonie Łańcuta i Przeworska polowe oddziały Czarniec-
kiego i Lubomirskiego osiągnęły liczebność około 15 000
żołnierzy 17.

15Nastąpiło to około 24 marca w rejonie Łańcuta, zob. T. K o r z o n ,


Dola i niedola Jana Sobieskiego, t. I. Kraków 1898, s. 31-32.
16 AGAD, op. cit., s. 85. Kopia listu L. Przecławskiego. Grochowce.
18 marca 1656 r., B Czart., TN, 151, s. 67-71. Theatrum Europaeum, t.
VII, s. 934. M. J e m i o ł o w s k i, op. cit.
17 P. Noyers, op. cit.. s. 294. Sekretarz polskiej królowej uważał, że

taką liczebność siły polskie osiągnęły już 22 marca.


BITWY NAD SANEM

Z powodu trudnych warunków klimatycznych marsz


Szwedów z Tomaszowa do Jarosławia odbywał się powoli.
Najszybciej, bo 8 marca, w rejon przeprawy przez San
pod Jarosławiem dotarły idące jako straż przednia skwa-
drony z regimentu dragońskiego pod dowództwem oficera,
którego nazwisko Samuel Pufendorf określa jako An-
dreanus (Andree) 1. Zadanie postawione przed tą forpocztą
przez Karola X Gustawa było jasne — uchwycić i zor-
ganizować przeprawę przez San celem zajęcia miasta
leżącego po drugiej stronie rzeki.
Na przeciwległym brzegu Szwedzi zauważyli jednak wrogo
nastawionych polskich kawalerzystów. Były to owe nieliczne
konne roty nadworne, które marszałek przyprowadził do
Jarosławia nie doczekawszy przybycia pospolitego ruszenia.
Nie wiemy, czy żołnierzom Andreanusa udało się prze-
prawić przez San i nawiązać bezpośredni kontakt z nie-
przyjacielem. Można jednak przypuszczać, że wysłany
w awangardzie szwedzki oficer nie dysponował ani dużą
liczbą żołnierzy, ani armatami, skoro nie mógł uporać się
z przeciwnikiem, który ostrzeliwał Szwedów z drugiego
brzegu. Dopiero przybycie nadesłanych przez króla 200
1
S. P u f e n d o r f , De rebus a Carolo Gustavo Sueciae Rege gestis
commentariorum libri septem..., Norimbergae 1696, s. 138.
91

rajtarów pod osobistym dowództwem Rutgera von As-


cheberga oraz podjęty wkrótce ostrzał polskich oddziałów
przez obsługę kilku znajdujących się w przedniej straży
działek polowych zmieniło sytuację na jarosławskiej prze-
prawie. Pod ogniem spieszonych dragonów i lekkiej ar-
tylerii, przy nacisku rajtarów, którym zapewne udało się
wreszcie przeprawić przez pokryty jeszcze lodem San,
jazda Jerzego Sebastiana Lubomirskiego zmuszona była
opuścić lewy brzeg Sanu i ustąpić w kierunku Przeworska
i Łańcuta. Lubomirski przyznawał później, że ustąpił
w obliczu zdecydowanej przewagi wroga: „nieprzyiaciel
(...), którego pod Jarosławiem kilka dni chorągwie przy
mnie będące (...) zabawiały, a te gdy piechota i armata
przyszła ustąpić musiały” 2.
Relację marszałka wypada uznać za zgodną z faktami,
z wyjątkiem informacji o kilkudniowej obronie przeprawy
pod Jarosławiem, gdyż skromne siły marszałka wycofały się
z przedpola miasta zapewne po kilku godzinach nierównej
walki. W ciągu 12 godzin przy udziale szwedzkich saperów
i z pomocą robotników sprowadzonych z pobliskiego Jaro-
sławia Ascheberg zbudował most pontonowy na Sanie.
Jarosław nie został przygotowany do obrony i opatrzony
załogą, gdyż z braku żołnierzy strona polska uznała miasto
za otwarte, a jego obronę za bezcelową. Dziewiątego
marca przez San przeprawił się Karol X Gustaw i na czele
głównych sił wjechał do miasta.
Lubomirski, któremu przypadło w udziale zadanie obrony
przepraw na Sanie przed całą armią polową Karola X Gustawa,
utracił wtedy nadzieję na powodzenie swej misji, rozumianej
wszak jako próba zatrzymania wroga na linii Sanu. Jak już
wiemy, pospolite ruszenie przemyskie i sanockie nie stawiło
się w oznaczonych miejscach w dolinie Sanu, brak też było
wieści o ruchach dywizji Czarnieckiego. Niewykluczone, że

2 AGAD, AR. II, ks. 21, s. 68-69. List marszałka z 11 marca 1656 roku.
92

próba powstrzymania szwedzkiego pochodu na linii Sanu,


przy zakończonej sukcesem mobilizacji pospolitego ruszenia,
aktywności Czarnieckiego na zapleczu armii polowej Karola X
Gustawa i coraz bardziej dla Skandynawów odczuwalnych
skutkach odwilży, miała szansę powodzenia. Jednak obecna
dysproporcja sił nie dawała Lubomirskiemu żadnych szans
w konfrontacji z wchodzącymi do Jarosławia Szwedami.
W obliczu zdecydowanej przewagi nieprzyjaciela marszałek
cofnął się natychmiast do oddalonej o 40 km na zachód od
Jarosławia bastionowej fortecy w Łańcucie, która została
należycie przygotowana do ewentualnego oblężenia przez
Szwedów. O przygotowaniach do odparcia wroga przez
załogę łańcucką Lubomirski pisał obrazowo: „Łańcut mój
w żywność y munitiam barzo dobrze opatrzony y rozumiem
że przy łasce Bożey choćby nieprzyiaciel tyle drugie miał
armaty stanie mu w kroku" 3. Po zaopatrzeniu zamku w Łań-
cucie marszałek skierował się 12 marca do pobliskiego
Rzeszowa, gdzie również znajdowała się bastionowa twierdza
należąca do niego. Prawdopodobnie również i w tej fortecy
wzmocniono załogę i uzupełniono żywność oraz amunicję.
Pomimo oparcia w dwóch twierdzach znajdujących się
na terenie latyfundium Jerzego Lubomirskiego sytuacja
marszałka nie wyglądała w tych dniach najlepiej. Szwedzi
nadal obsadzali Kraków, skąd mogli dokonać niebezpiecz-
nego wypadu w kierunku Łańcuta i Rzeszowa, a od
Jarosławia zagrażał sam Karol X Gustaw. Koncepcja przebi-
jania się na wschód nie była w tej sytuacji brana pod
uwagę, zwłaszcza że siły marszałka osłabione były wsku-
tek pozostawienia części żołnierzy w Łańcucie i Rze-
szowie. O ówczesnych rozterkach Lubomirskiego najlepiej
świadczą jego słowa: „przyjdzie mi się do króla przebierać,
ale nie wiem iako maiąc hostem intermedium”4. Chcąc
uniknąć zablokowania przez nieprzyjaciela w jednej
3 Ibidem, s. 69.
4 Ibidem.
93

ze swoich fortec, licząc nadal na mobilizację pospolitego


ruszenia szlacheckiego i chłopów, marszałek wyruszył na
południe, chcąc dostać się do Lwowa okrężną drogą przez
Sanok i Chyrów.
Tymczasem po zajęciu Jarosławia Szwedzi rozlokowali się
w mieście i w najbliższej okolicy, rozsyłając dookoła furażerów
celem zdobycia żywności dla ludzi i zwierząt. Król szwedzki
ze swym sztabem stanął w miejscowym kolegium jezuickim 5,
niektóre oddziały rozmieszczone zostały w okolicznych wsiach.
Szwedzi opanowali bez walki zamek oraz warowny klasztor
pp. Benedyktynek, uzyskując dogodne punkty obserwacyjne
na dolinę Sanu, zajęli również port rzeczny w Jarosławiu ze
wszystkimi łodziami. Zarówno klasztor, jak i kolegium
jezuickie zostały przez najeźdźców złupione.
Stopniowo do Jarosławia docierały rozciągnięte w kolum-
nie spóźnione regimenty; część taborów i piechoty ciągle
była w drodze, spodziewano się w najbliższym czasie
ostatniej grupy taborowej transportującej m.in. królewskie
srebra stołowe. Celem zabezpieczenia przeprawy prawy
brzeg Sanu patrolował znaczny oddział kawalerii szwedzkiej.
Jeszcze przed osiągnięciem Sanu Karol X Gustaw za-
mierzał opanować Przemyśl, odległy od Jarosławia o zaled-
wie 30 km. 8 marca od szwedzkiej kolumny maszerującej
do Jarosławia oderwały się 3 regimenty rajtarskie dowo-
dzone przez Hammerskjölda, które ruszyły prawym brze-
giem Sanu w kierunku Przemyśla. Celem wsparcia tych sił
wysłano wkrótce oddział Skandynawów pod dowództwem
von Ascheberga i Gorgasa. Pod Przemyśl wyruszyły rów-
nież, i to raczej z pierwszym rzutem, dwa polskie pułki na
służbie szwedzkiej pod dowództwem Zbrożka i Kalińskiego.
Zapewne Ascheberg i Gorgas ruszyli na Przemyśl z drugim
rzutem wojsk dopiero 9 lub 10 marca, gdyż zgodnie
z relacją Pufendorfa wiemy, że Ascheberg jeszcze 8 marca

5 B.OO.J.Kr., Arch. Rom. Soc. Iesu (ARSI) Pol. 53-f, s. 58.


94

walczył o uchwycenie przeprawy przez San pod Jaro-


sławiem. Udział Ascheberga w wyprawie na Przemyśl
potwierdza relacja Mikołaja Jemiołowskiego, który również
jasno określił cel szwedzkiej wyprawy: ,,Posłał jednak
[Karol X Gustaw] Akkiemberga, krewnego swego, we trzy
tysięcy ludzi pod Przemyśl, zleciwszy mu, aby tej fortecy
zpróbował jak też osadził” 6. Jednak podana przez polskiego
pamiętnikarza liczebność tej grupy jest z pewnością znacz-
nie zawyżona.
Szwedzi zdawali sobie sprawę ze znaczenia Przemyśla
dla realizacji dalszych operacji wojennych na ziemi
przemyskiej i w całej Rusi Czerwonej. Utrzymanie się
najeźdźców na linii Sanu wymagało obsadzenia tego
ośrodka własną załogą. W tym momencie Karol X Gustaw
uznawał przecież linię Sanu za zachodnią flankę szwedz-
kich zdobyczy terytorialnych w Rzeczypospolitej, która
miała stać się punktem wyjściowym do ofensywy w kie-
runku Lwowa zaplanowanej na wiosnę 1656 roku. Lwów
odległy jest od Przemyśla zaledwie o 85 km. Nawet
w przypadku rezygnacji z planu ataku na Lwów, utrzymanie
takich ośrodków jak Jarosław i Przemyśl stanowiłoby dla
Skandynawów podstawę obrony ich pozycji przed ros-
nącymi w siłę stronnikami Jana Kazimierza (w tym przed
ciągle spodziewanymi Tatarami), paraliżując jednocześnie
wszelkie wysiłki zmierzające do dalszej mobilizacji po-
spolitego ruszenia, chłopów i mieszczan na okupowanych
terenach.
Dla zwolenników Jana Kazimierza utrzymanie Przemyśla,
szczególnie po oddaniu Jarosławia, miało znaczenie nie
mniej istotne, był on bowiem jednym z nielicznych ośrodków,
które do tej pory nie uległy Skandynawom. Miasto było
6 M. Jemiołowski, Pamiętnik Mikołaja Jemiołowskiego, towarzysza
lekkiej chorągwi, ziemianina województwa bełzkiego, obejmujący dzieje
Polski od r. 1648 do 1679 współcześnie, porządkiem lat opowiedziane.
(wyd. A. Bielowski), Lwów 1850, s. 83.
95

także najważniejszym ośrodkiem ziemi przemyskiej, która


obok lwowskiej stanowiła główne oparcie dla odradzających
się sił polskich wiernych Janowi Kazimierzowi.
A więc strona polska doskonale zdawała sobie sprawę
z tego, że zdobycie przez Szwedów Przemyśla umo-
żliwiłoby im przechwycenie kontroli nad Bramą Prze-
myską i południowymi pasmami Roztocza aż po Lwów.
Trwałe ulokowanie się Szwedów w Przemyślu mogło
zniweczyć dotychczasowe sukcesy Jana Kazimierza na
Podkarpaciu. Dlatego postarano się o zaopatrzenie miasta
i zamku w liczną załogę, której podstawę stanowili spie-
szeni dragoni dowodzeni przez Krzysztofa Godlewskiego,
mianowanego komendantem Przemyśla. Załoga miasta
i pobliskiego zamku (mieszczanie oraz dragoni i piechota)
liczyła kilkuset ludzi, co stanowiło z pewnością liczbę
wystarczającą do utrzymania ich w sytuacji, kiedy pierw-
szy rzut szwedzki wysłany pod Przemyśl składał się
wyłącznie z rajtarii i lekkiej jazdy. Dokładne informacje
określające zasady obrony miasta, a także obsadę murów
i baszt komendant Przemyśla określił w swym uniwersale
datowanym na 13 marca 1656 roku 7. Potwierdzał on
faktyczny stan obrony istniejący podczas blokady zamku
i miasta przez Szwedów. W uniwersale Godlewski ustalił
lokalizację straży wewnątrz miasta, powołał obserwatorów
na wieży ratuszowej i przy dzwonku miejskim, wyznaczył
stałe warty wojskowe (dragoni) oraz mieszczańskie. Ko-
mendant nakazał gromadzenie materiałów przydatnych
do obrony (osęki, drabiny itp.). Na dowódcę zamku
przemyskiego powołano majora Jana Tetwina, który do-
wodził dragonami z regimentu Stefana Czarnieckiego,
obok niego w składzie załogi zamku wyszczególniono
„panów oficerów i inszą kawalerię”, co może sygnalizować
obecność w zamku jakiejś grupy szlachty przemyskiej.

7 CDIAUL, Castr. Prem, t. 383, s. 225-233.


96

Uniwersał Godlewskiego wyszczególnia również posiada-


ne przez zamek i miasto różne typy broni palnej, tj. „działa
i półdziałka, hakownice, śmigownice, janczarki i inszą
strzelbę ręczną".
Oto podana w uniwersale obsada odcinków obrony
Przemyśla — punkty, odcinki obrony oraz nazwiska dowód-
ców-mieszczan oraz oficerów dragonów i piechoty 8:
— Brama Grodzka — Jerzy Herbiński z piechotą ks.
Dominika Ostrogskiego i Stanisław Roguski — regent
Grodu Przemyskiego, Cech Bednarski (Nowosielecki, Do-
maradzki, Cieszanowski);
— Furta Zamkowa — Cech Cyrulików (Witomski,
Ligawski, Lisowski, Domański);
— Baszta Safianicka — Cech Safianików (Witowski,
Harzowski, Duracz, Mosiecki, Zarzycki, Sewruk z
piechotą):
— Baszta Krawiecka — Swoliszewski, Jarowski;
— Baszta Cechu Ślusarskiego i Kowalskiego do Baszty
Władyczej — Rzeczycki, Moszczyński;
— Brama Lwowska — Stanisław Ostrowski, Kasper
Czaykowski i kapitan Aleksander Czarnecki z piechotą;
— Baszta Rymarska — Dmochowski, Lękawski;
— Baszta Kuśnierska — cechmistrz i cech (brak nazwisk
dowódców);
— Brama Wodna — kapitan Bremer z rotą pieszą oraz
Małaczyński, Gmiszowski;
— Baszta Czapnicza — Cech Czapników, dowódca
Strumił;
— Brama Mostowa — Aleksander Bodlewski, Grzegorz-
kowie i kompania dragonów (mowa o tym, że jest to
szczególnie niebezpieczne miejsce) Wąsowicza, puszkarz
Franciszek Kaszkowic;
— Baszta Piwowarska — Koszański, Zawacki;
— nadzór nad artylerią — kapitan Bremer:
8 Ibidem.
97

— zaopatrzenie — Bidziński i Białobocki.

Skierowane 8 marca do Przemyśla skwadrony rajtarskie


pierwszego rzutu bez przeszkód w ciągu paru godzin
przebyły niewielką odległość dzielącą je od Przemyśla. Na
przedzie poruszały się zapewne chorągwie Zbrożka i Kaliń-
skiego. Jeszcze tego samego dnia wydzielona grupa wojsk
Karola X Gustawa pod wodzą Hammerskjölda stanęła pod
Przemyślem.
Niewiele do tej pory napisano na temat oblężenia
Przemyśla przez wojska Karola X Gustawa. Jedynym
materiałem źródłowym, który szczegółowo przedstawia
oblężenie Przemyśla przez Szwedów i pozostające na ich
służbie polskie chorągwie w marcu 1656 roku, jest diariusz
spisany po łacinie przez jednego z przemyskich jezuitów 9.
Bardzo pomocne są również potwierdzające te zapiski
informacje Samuela Pufendorfa, Mikołaja Jemiołowskiego
oraz Wespazjana Kochowskiego.
Pierwszy dzień blokady miasta i zamku zaczął się dla
Polaków od niepowodzenia. Pod Przemyślem skwadrony
rajtarskie zaatakowały grupę pospolitego ruszenia z powiatów
bieckiego i wiślickiego. Zaskoczona błyskawicznym atakiem
rajtarów szlachta została rozproszona, łupem Szwedów padło
około 100 załadowanych wozów10. Sukces napastników nie
był jednak znaczący, udało im się rozbić tylko 2 chorągwie
pospolitego ruszenia, część Polaków zapewne schroniła się
w mieście, a reszta rozproszyła się w okolicy, uniknięto więc
dużych strat.
Rozgrzani powodzeniem napastnicy rozwinęli szyk bo-
jowy i demonstracją siły starali się skłonić oblężonych do
kapitulacji. Jednak załoga miasta i zamku zignorowała ich
9 BC, nr 1656, Premislia (...) obsessa (...), s. 596-610. Na dużą wartość

tego źródła zwrócił uwagę A. Czołowski, zob. Dyariusz zdobycia


Przemyśla w r. 1656, „Kwartalnik Historyczny”, r. 7, 1893, s. 383.
10 AGAD, op. cit., s. 84.
98

wysiłki, a próba podejścia do bram miejskich groźnie


potrząsających szablami kawalerzystów z chorągwi wołos-
kich Kalińskiego została łatwo odparta przez załogę ogniem
z armat i muszkietów. Skutkiem tego nieprzyjaciel zmu-
szony został do ucieczki.
Następnego dnia, tj. 9 marca Szwedzi znowu podjęli
próby nakłonienia obrońców do kapitulacji. Rozgłaszali,
że niebawem zjawi się pod miastem sam król szwedzki,
który surowo rozprawi się z nieposłusznymi jego woli
mieszczanami królewskiego grodu. Do miasta skierowano
herolda z wezwaniem do kapitulacji. Wysłannikiem był
zapewne jeden z oficerów polskich chorągwi służących
Skandynawom.
Wedle relacji przemyskiego jezuity, oblężeni opowie-
dzieli się zdecydowanie za Janem Kazimierzem, przez co
rokowania zostały zerwane. Konsekwencją fiaska tych
pertraktacji był atak szwedzki na Bramę Lwowską, odparty
dość łatwo przez jej obrońców. W takich „szturmach”
skierowanych na słabsze fragmenty umocnień — najczęściej
bramy miejskie — brali zapewne udział przede wszystkim
Polacy z chorągwi Zbrożka i Kalińskiego, a także spieszeni
rajtarzy. Tego dnia jednak załoga Przemyśla wykazała się
nawet postawą ofensywną. Jeszcze przy dziennym świetle
obrońcy przeprowadzili „wycieczkę” na pozycje oblegają-
cych znajdujące się w pobliżu zamku. Na czele grupy
wypadowej stanął major Jan Tetwin, a w składzie jego
grupy znaleźli się dragoni oraz mieszczanie 11. Tetwinowi
udało się spędzić z posterunków zaskoczone szwedzkie
straże i prawdopodobnie zabrać wrogowi kilka porzuconych
lekkich działek. Wieczorem Szwedzi zastosowali fortel.
Oblegający przekroczyli rzekę San w miejscu niewidocz-
nym dla załogi Przemyśla i pojawili się w dużej liczbie od
strony zachodniej. Celem tego manewru było przekonanie

11 BC, op. cit., 599-601.


99

obrońców, że oto przybywają posiłki spod Jarosławia


z samym Karolem X Gustawem na czele. Akcja dezinfor-
mująca nie przyniosła jednak oczekiwanego rezultatu,
oblężeni nadal nie wykazywali chęci do kapitulacji.
Dziewiątego marca oblegający wykazywali się wielką
aktywnością. Tego dnia zajęli stanowiska w murach spalo-
nego jeszcze 4 marca przez obrońców klasztoru pp.
Benedyktynek12 i korzystając z pomocy jednego z mieszczan
— zdrajcy z załogi miasta, podjęli próbę zdobycia Przemyś-
la od północy. Napastnicy, którzy pieszo i konno przedostali
się przez lód na Sanie, zaskoczyli początkowo słabą na tym
odcinku obronę, lecz po ściągnięciu posiłków z innych
odcinków, ogniem z broni palnej udało się powstrzymać
atakujących. Znacznych strat nacierającym wówczas Szwe-
dom przysporzyło załamanie się cienkiej pokrywy lodowej.
Duże straty poniesione tego dnia przez Szwedów (50 koni)
potwierdza Samuel Pufendorf.
Uprzednie spalenie obronnego klasztoru pp. Benedyk-
tynek z pewnością podyktowane było brakiem możliwości
obsadzenia tego istotnego obiektu odpowiednią liczbą
żołnierzy. Jednak usadowieni w ruinach klasztornych żoł-
nierze szwedzcy stanowili duże zagrożenie dla obrońców,
co potwierdził Jerzy Godlewski pisząc, że Szwedzi „tak
z Armaty ognistej do Miasta z tamtej strony Sanu z koś-
ciółka Panien Zakonnych Benedyktynek często posyłając
i z ręcznej strzelby tak po wartach ludzi będących, jako też
i inszych w pospólstwie po ulicach dla potrzeb swoich
idących strzelają” 13.
Kolejnego dnia oblężenia, tj. 10 marca, Szwedzi i posił-
kujący ich Polacy z lekkich chorągwi znowu wytrwale
rozmieszczali swe oddziały na wzgórzach otaczających
miasto od północy i południa. Tym razem oblegający

12 F. Pawłowski, Premislia Sacra. Series et Gesta Episcoporum.

Cracoviae 1869. s. 480.


11 CDIAUL, Castr. Prem, t. 383, s. 225-233.
100

ponownie próbowali przekonać załogę Przemyśla, że oto


przybył sam Karol X Gustaw na czele głównych sił i licznej
artylerii. Tego dnia faktycznie do obozu oblegających
mogły przybyć spod Jarosławia szwadrony drugiego rzutu
szwedzkiego pod komendą von Ascheberga i Gorgasa, ale
Karol X Gustaw ciągle pozostawał w Jarosławiu, czego
obrońcy Przemyśla jednak nie wiedzieli.
Licząc, że po kilku dniach blokady duch załogi osłabnie,
oczekując kapitulacji miasta, oblegający znowu posłali
herolda do oblężonych. Misja emisariusza ponownie zakoń-
czyła się fiaskiem, wobec czego agresorzy po spieszeniu
dużej liczby kawalerzystów i zaopatrzeniu ich w drabiny,
ustawili się w długim szeregu naprzeciw południowego
odcinka murów oraz w okolicy Bramy Lwowskiej. Tym
razem obrońcy odnieśli wrażenie, że przygotowywany jest
szturm, dlatego sprowadzono posiłki na zagrożony atakiem
odcinek. Najbardziej narażony był wtedy znajdujący się
w pobliżu Bramy Lwowskiej klasztor oo. Reformatów,
który pozostawał nadal w rękach obrońców. Załoga Prze-
myśla w obliczu szturmu spaliła przyległe do murów
klasztoru drewniane zabudowania dla ułatwienia jego
obrony. Widząc determinację oblężonych, w obawie przed
dużymi stratami podczas szturmu siłami spieszonej kawa-
lerii, żołnierze odłożyli drabiny i zniechęceni rozeszli się
na stanowiska dookoła miasta. Demonstracja siły została
zakończona. Przygotowania do ataku okazały się kolejną
próbą zastraszenia obrońców.
Jedenastego marca aktywnością znowu wykazała się załoga
Przemyśla, atakując przeciwnika za murami. Tym razem
„wycieczka” z miasta, w której składzie z pewnością byli
dragoni, zaatakowała szwedzkie szańce w rejonie Bramy
Lwowskiej. Zaskoczona rajtaria szwedzka, podobno w liczbie
około 100 jeźdźców, rzuciła się od razu do ucieczki.
Uczestnicy wypadu po krótkim pościgu i zniszczeniu napot-
kanych materiałów wojennych, nie niepokojeni przez prze-
ciwnika schronili się za murami twierdzy. Oblegający nie
101

zdobyli się tego dnia na żadne działania ofensywne ani


nawet na fortel.
Za to rankiem 12 marca oblegani odnieśli wrażenie, że
Skandynawowie zdecydowali się na odwrót do Jarosławia.
Szańce otaczające Przemyśl zostały nocą opuszczone, a wróg
gdzieś zniknął. Jednak wkrótce załoga Przemyśla przekonała
się, że oblegający znowu próbowali użyć podstępu. Liczyli
oni na to, że mieszczanie i dragoni otworzą bramy miasta,
a być może nawet opuszczą jego mury i ruszą w pościg za
cofającymi się do Jarosławia napastnikami. Tymczasem
poza zasięgiem wzroku obrońców, za południowym odcin-
kiem szańców, oblegający stanęli w szyku bojowym, by
z zaskoczenia dopaść bram i wtargnąć do miasta. Jednak
załoga domyśliła się podstępu i około południa 60 ochot-
ników wypadło zza murów, rozbijając zaskoczone straże
szwedzkie aa południowym odcinku szańców. Być może nie
była to typowa „wycieczka", ale rozpoznanie dokonane
przez obrońców, które utwierdziło ich w przekonaniu, że
nieprzyjaciel nadal pozostaje pod Przemyślem. Rozczarowani
oblegający powrócili wobec tego na szańce, ale rozochoceni
niedawnym sukcesem obrońcy ponownie zorganizowali
i przeprowadzili udany wypad na stanowiska szwedzkie
naprzeciwko Bramy Lwowskiej. Podczas obu dokonanych
tego dnia wypadów schwytano kilku Szwedów, których
umieszczono w więzieniu miejskim 14.
Trzynastego marca Szwedzi znowu upozorowali ode-
jście ze stanowisk na północnych wzniesieniach otaczają-
cych miasto 15. Tym razem udało im się dokonać nie-
spodziewanego napadu na miasto od wschodu i poważnie
zagrozić Bramie Lwowskiej. Początkowo ostrzelani z dzia-
łek i muszkietów obrońcy zdawali się ulegać przewadze
liczebnej nacierających na mury Szwedów, lecz dzięki
sprowadzeniu posiłków udało się powstrzymać zaciekle
14 BC, op. cit., s. 605.
15 Ibidem, s. 606.
102

atakującego nieprzyjaciela. Wkrótce Szwedzi, ze stratą


kilkunastu zabitych, zmuszeni zostali do odwrotu. Atak
przeprowadzony 13 marca był na pewno krytycznym dniem
dla obrońców, tym bardziej że tego dnia na Zasaniu
w rejonie zrujnowanego klasztoru pp. Benedyktynek stanęły
trzy kolejne regimenty dowodzone przez generała Roberta
Douglasa. Douglas miał do dyspozycji piechotę i artylerię,
co potwierdza relacja Samuela Pufendorfa 16. Wespazjan
Kochowski pisał o posiłkach szwedzkich „wnet potem
Duglas wysłany został do Przemyśla” 17. Stefan Czarniecki
szacował liczebność grupy Douglasa na 2000 żołnierzy 18.
Jednak tego samego dnia do obleganych dotarła od
dawna oczekiwana wieść o nadciągającej odsieczy. Infor-
macja o zagrożeniu doszła również do Douglasa, który
właśnie przejął dowodzenie nad znajdującymi się pod
Przemyślem siłami agresorów. Mimo kontynuowania
rozmów z obrońcami Przemyśla, Szwedzi rozpoczęli tym
razem rzeczywiste przygotowania do odwrotu, ściągając
cały posiadany pod miastem sprzęt oblężniczy na trakt
wiodący do Jarosławia. W chwili, kiedy gruchnęła wieść
o tym, że dywizja Czarnieckiego dochodzi już do Przemyś-
la, Douglas podjął decyzję o odwrocie, pozostawiając
nawet swego herolda w rękach Polaków. Porzucono
również skrzętnie zgromadzony sprzęt oblężniczy 19. Nocą
z 13 na 14 marca Szwedzi pozostawili w celu zmylenia
przeciwnika zapalone ogniska w zajmowanych dotąd
szańcach i wyruszyli na północ. Podczas tego nocnego
manewru niektóre oddziały szwedzkie przechodzące przez
San po bardzo kruchym już lodzie znowu spowodowały
jego załamanie i poniosły znaczne straty. „Douglas (...)

16 S. P u f e n d o r f, op. cit., s. 138


17 W. K o c h o w s k i, op. cit., s. 146
18 BC, TN, nr 151, s. 67-71. List Jana Kazimierza z 18 marca 1656.

19 J. S m o ł k a , Katalog archiwum aktów dawnych miasta Przemyśla.

Przemyśl 1928, s. 86.


103

ustępować począł, y na San obrócił drogę, na którym lód


się załamał” i „tam napili się Szwedzi Sanowej wody”
— relacjonowali Polacy20. Podjęty rankiem 14 marca
przez załogę Przemyśla wypad na północ potwierdził fakt
odejścia wroga w kierunku Jarosławia. Tego samego dnia
pod miastem zjawiły się pierwsze podjazdy z dywizji
Czarnieckiego.
Oblężenie Przemyśla przez Szwedów skończyło się
niepowodzeniem. Obrazowo pisał o tym Wespazjan Ko-
chowski. który połączył w całość wypadki kilku ostatnich
dni: „Douglas przyrzekł swoim żołnierzom, że wyda im
miasto na łup, jeżeli natarcie się powiedzie i ruszył na
Bramę Rzeczną. Mieszkańcy miasta wraz z żołnierzami
załogi przyjęli go inaczej, niż się tego spodziewał; wypadli
zza murów, zabili mu kilku oficerów i odparli natarcie.
Wielu jego żołnierzy pochłonął nurt bystrej rzeki, nic nie
wskórawszy musiał uchodzić. I już więcej nie próbował
nacierać; przestraszyły go wieści, że oblężonym ze wszy-
stkich stron przybywają posiłki, i postanowił uprzedzić
niebezpieczeństwo, wycofując się do obozu” 21.
Przeznaczone do zdobycia Przemyśla oddziały szwedzkie
składały się w większości z niezbyt przydatnej w działaniach
oblężniczych rajtarii. Przybycie Douglasa ze znaczną liczbą
piechoty nastąpiło zbyt późno, by mogło przynieść sukces. Na
szturm było już wówczas za późno. Właśnie brak pod
Przemyślem szwedzkiej piechoty w okresie 8-13 marca
zadecydował o ograniczonych działaniach oblężniczych wobec
Przemyśla. Przyznać jednak wypada, że miasto zostało
skutecznie odcięte przez oblegających od świata i sama
załoga zdawała sobie sprawę z grozy swego położenia, co
przyznawał Krzysztof Godlewski pisząc: „w oblężeniu niniej-

20 BC, op. cit., s. 67-71, Jakub Ł o ś (Pamiętniki Łosia, towarzysza


chorągwi pancernej...), wyd. Żegota Pauli, Kraków 1858, s. 11.
21 W. K o c h o w s k i , Lata potopu 1655-1657, Warszawa 1966,

s. 147-148.
104

szym od Nieprzyjaciela Koronnego to jest Szwedów, którzy


obległszy In circuitu Miasto i Zamek, Lasy, i wolne przejścia
odjąwszy z potęgą niemałą, niemal każdej godziny straszno
bez przestanku Incursie czyniąc” 22. Szwedzi wprawdzie
nieustannie otrzymywali posiłki, jednak ich faktyczne działania
ograniczyły się do kilku prób wtargnięcia do miasta, manew-
rowania oddziałami w celu zastraszenia i zdezorientowania
załogi oraz prowadzenia rokowań z obrońcami. Załoga
przemyska również starała się grać na zwłokę, licząc na
nadejście odsieczy z niedalekiego Lwowa. Prowadzenie na
dużą skalę rokowań oraz stosowane przez Szwedów fortele
wskazują wyraźnie na niedostatek sił agresora.
Załoga Przemyśla broniła się aktywnie. Zasileni regular-
nym wojskiem — dragonami i piechotą — oblężeni
mieszczanie przeprowadzili szereg udanych wypadów na
wysunięte posterunki wojsk oblegających. Istnieją pewne
argumenty przemawiające za tym, że w obronie Przemyśla
wyróżniła się społeczność żydowska broniąca rejonu Bramy
Wodnej, co wydaje się dość zaskakujące, jako że dochodziło
w czasie potopu w całej Rzeczypospolitej raczej do
pogromów Żydów, których powszechnie uważano za sprzy-
mierzeńców szwedzkich 23. Dość śmiałe poczynania obroń-
ców na przedpolu przekonują, że niewielka, pozbawiona
piechoty i ciężkiej artylerii liczba oblegających uniemoż-
liwiała opasanie miasta szczelnym kordonem. Tym bardziej
nie było możliwe przeprowadzenie skutecznych prac ob-
lężniczych (ostrzał artyleryjski, prace minerskie itp.).
Nie można też zapomnieć o braku czasu na zorganizowa-
nie oblężenia w stylu, jaki Szwedzi przecież praktykowali

22 CDIAUL, Castr. Prem, t. 383, s. 225-233.


23 L. K u b a l a , Wojna szwecka w r. 1655 i 1656, Lwów-Warszawa
1913. M. M i e s e s , Udział Żydów w wojnach polski przedrozbiorowej.
Warszawa 1939, s. 142. Zob. Z. G u l d o n , Straty ludności żydowskiej
w Koronie w latach potopu, w: Rzeczpospolita w latach potopu, pod red.
J. Muszyńskiej i J. Wijaczki, Kielce 1996, s. 289-303.
105

z powodzeniem. Oblegający nastawieni byli raczej na


wywarcie psychologicznego wrażenia na obrońcach i skło-
nienie ich do kapitulacji. Dla zorganizowania szturmów
rzeczywistych bądź pozorowanych na określone odcinki
murów agresorzy zmuszeni byli przerzucać swe oddziały
koncentrując je wreszcie w rejonie atakowanego odcinka.
Tego samego dokonywali oblężeni przerzucając obrońców,
co skutkowało odparciem każdego ataku. Żadnego pożytku
nie przyniosło skierowanie pod Przemyśl chorągwi polskich
pozostających na szwedzkiej służbie. Jazda polska nie
przejawiała chęci szturmowania obwarowanego miasta,
wykorzystywano tych żołnierzy do nieskutecznych prób
zastraszania załogi Przemyśla. Ponadto w okresie oblegania
Przemyśla kawalerzyści z grupy Zbrożka i Kalińskiego
zaczęli przechodzić na stronę Jana Kazimierza.
Do fiaska oblężenia Przemyśla przyczyniło się również
kiepskie rozpoznanie. Szwedzi przewidywali napotkanie
mieszczańskiej obrony miasta. Obecność dragonów oraz
regularnej piechoty w oblężonym Przemyślu była dla nich
niemiłym zaskoczeniem. Obsadzonemu przez dragonów
zamkowi oblegający nawet nie zagrozili, natomiast zarówno
dragoni, jak i piechurzy aktywnie wspierali mieszczan na
murach miasta. Rozniecające się powstanie chłopskie, realna
groźba zaatakowania pozostających pod Przemyślem sił
szwedzkich przez chorągwie Czarnieckiego i Lubomirskiego
oraz niepewna postawa pozostających na szwedzkiej służbie
żołnierzy polskich wpłynęły na ograniczony charakter
działań Szwedów pod Przemyślem.
Oblężenie Przemyśla nie zostało tak spopularyzowane, jak
prowadzone w grudniu 1655 roku oblężenie Jasnej Góry, czy
próba zajęcia Zamościa na przełomie lutego i marca 1656
roku. A jednak i ono powinno być uznane za jedno z przeło-
mowych wydarzeń zimy lat 1655-1656, kiedy to wreszcie
udało się powstrzymać postępy Szwedów w Polsce. Przemyśl
był wprawdzie najdalszym na południowym wschodzie Rze-
106

czypospolitej punktem warownym osiągniętym przez armię


szwedzką, ale pozostał w rękach stronników Jana Kazimierza.
W tym samym czasie, kiedy podejmowane były próby
zdobycia Przemyśla, doszło do walk pod Jarosławiem. Na
wieść o przemieszczaniu się armii Karola X Gustawa w kie-
runku Sanu, Stefan Czarniecki natychmiast wyruszył spod
Lwowa w kierunku Jarosławia; wymarsz dywizji regimen-
tarza nastąpił 9 marca 24. Zapewne już 11 marca Czarniecki
obserwował ruchy wojsk nieprzyjaciela w rejonie Jarosławia.
Regimentarz nie posiadał jeszcze w tym czasie pełnego
rozeznania w zamierzeniach szwedzkich, gdyż kilkuetapowa
wyprawa szwedzka na Przemyśl z początku nie spowodowała
efektywnego przeciwdziałania ze strony licznego zgrupowa-
nia polskiej jazdy polskiej. Pod Przemyśl wysłany został
jedynie niewielki podjazd, na którego czele stanął starosta
bohusławski, Jacek Szemberk. Forpoczta Czarnieckiego
ograniczyła się jednak w tym momencie do obserwowania
Szwedów pod Przemyślem. Regimentarz optymistycznie
zakładał, że przygotowany do obrony Przemyśl nie ulegnie
Szwedom w najbliższym czasie. Wkrótce Czarniecki prze-
konał się, że wysyłane pod Przemyśl posiłkowe regimenty
powodują osłabianie sił Karola X Gustawa w Jarosławiu.
Król szwedzki zdawał sobie sprawę z możliwości pojawie-
nia się wkrótce pod Jarosławiem znacznych sił polskich.
Jednak osłabiona odejściem na południe znacznej liczby
jednostek armia szwedzka nie była wówczas zdolna do
przeprowadzenia działań ofensywnych. Siły szwedzkie były
wówczas silnie rozproszone. Znaczna część żołnierzy trudniła
się łupieniem miasta oraz zdobywaniem żywności i furażu we
wsiach położonych w rejonie Jarosławia, Kańczugi, Pruchnika,
Przeworska czy Radymna. Utrzymanie komunikacji z grupą
wydzieloną pod Przemyślem również wymagało użycia sze-
regu jednostek. Położony na lewym brzegu Sanu obszar od
24 AGAD, op. cit., s. 67. List M. Przyjemskiego do W.
Myszkowskiego z 9 marca 1656 r.; „dziś ruszyli w pole”.
107

Jarosławia do Przemyśla znajdował się w dniach 12-14 marca


pod kontrolą szwedzką. To właśnie dzięki otrzymaniu wiado-
mości o nadciąganiu dywizji Czarnieckiego Douglas mógł
w porę wycofać się spod Przemyśla, o czym pisał jeden
z Polaków tymi słowy: „Z Jarosławia dano znać, aby uchodzili
od Przemyśla” 25. Wreszcie wyprawa korpusu Douglasa na
południe osłabiła siły znajdujące się dotąd w dyspozycji
Karola X Gustawa. 12 marca w Jarosławiu i okolicy pozo-
stawało około 4 tysięcy Szwedów i może około 1500
niepewnej już kawalerii polskiej. Około 1000 jazdy Zbrożka
i Kalińskiego znajdowało się pod Przemyślem.
Osłonę przedmościa na prawym brzegu Sanu stanowiła
silna grupa rajtarii, którą Polacy — Wespazjan Kochowski
i Stefan Czarniecki — szacowali na 1000 jeźdźców.
Jednak Pufendorf twierdzi, że rajtarów było tylko 250,
za to na 1000 jeźdźców szacuje liczbę Polaków ucze-
stniczących w bitwie stoczonej 12 marca pod Jarosławiem,
co akurat wydaje się bardzo prawdopodobne 26. Regi-
mentarz Czarniecki uznawał nieprzyjacielskie zgrupowanie
za szwedzką straż odwodową, a więc ariergardę, natomiast
Kochowski uważał, że był to podjazd wysłany w kierunku
Lwowa27. Bliższy prawdy był Czarniecki, zaś informacja
Kochowskiego też nie poszła na marne, bo wykorzystał
ją Henryk Sienkiewicz barwnie przedstawiając w Potopie
tragiczne losy oddziału pułkownika Kanneberga.
Tymczasem do Jarosławia docierały 12 marca ostatnie
wozy taborowe. Zmierzająca od Cieszanowa kolumna
wozów przewożących m.in. królewskie srebra stołowe
znajdowała się już blisko przeprawy, gdy została zaatako-
wana przez chorągwie Czarnieckiego.
25 Ibidem, s. 85. List L. Przecławskiego z 18 marca 1656 r.
26 S. P u f e n d o r f , op. cit., s. 139.
27 TE, VII, s. 934. List S. Czarnieckiego do ks. F. Alembeka kanonika

przemyskiego z 18 marca 1656 r.: „zostawili za sobą straż odwodową


z około 1000 wybranej jazdy”. W. K o c h o w s k i, op. cit., s. 149.
108

Regimentarz wiedział, że siły szwedzkie są osłabione


i rozproszone. Co prawda Douglas być może jeszcze
przebywał w szwedzkim obozie, ale pod Przemyśl pociąg-
nęły już dwa szwedzkie rzuty, a część żołnierzy przebywała
poza obozem w Jarosławiu. Celem jego pierwszego uderze-
nia nie stał się jednak spóźniony tabor, ale właśnie
wydzielona grupa strzegąca jarosławskiego przedmościa.
Czarniecki pisał o swoich zamiarach: „przyśpieszyłem
z woyskiem pod niego, abym tę straż jego ułowił” 28.
Regimentarz trafnie przewidywał, że udzielenie ewentual-
nego wsparcia tym rajtarom przez pozostałą część armii
szwedzkiej w zaistniałych okolicznościach jest wątpliwe.
Znaczna liczebność własnych oddziałów, około 6-7 tysięcy
jazdy — dawała Czarnieckiemu wyraźną przewagę nie
tylko nad rajtarami patrolującymi 12 marca prawy brzeg
Sanu, ale i nad całością znajdujących się w Jarosławiu
Szwedów oraz pozostających na ich służbie Polaków. Nie
można też wykluczyć, że już 12 marca Douglas pociągnął
ze szwedzkimi piechurami na południe i Szwedów w Jaro-
sławiu było jeszcze mniej. Szansa rozgromienia oddziału
rajtarów na przedmościu wydawała się całkiem realna.
Dowodzone osobiście przez Czarnieckiego chorągwie
ukryły się w zagajniku znajdującym się w odległości
kilku kilometrów od przeprawy mostowej, ale pozostały
niezauważone przez strzegący przedmościa oddział rajtarii
pod wodzą Larsa Cruusa (Kruze, Krusius). Na początku
z lasu wypadły 4 chorągwie tatarskie wchodzące w skład
pułku Stefana Czarnieckiego, na co dowódca szwedzki
zareagował natychmiastowym atakiem, oddalając się nie-
opatrznie od miejsca przeprawy. Lekkie chorągwie po
pozorowanej ucieczce zawróciły. Wkrótce okazało się,
że nacierający z impetem szwedzcy jeźdźcy oddawszy
salwę pistoletową zostali wciągnięci w zasadzkę i zasypani

28 BC, TN, 151, s. 67.


109

chmurą strzał, a polski oddział nieoczekiwanie wzmoc-


niony dwoma kolejnymi pułkami jazdy rozpoczął kontr-
atak. Zagrożeni oskrzydleniem rajtarzy poszli w rozsypkę
i ścigani przez Polaków zaczęli uciekać w kierunku mostu
na Sanie. Od przeprawy dzieliła ich znaczna odległość,
dlatego straty wśród uciekających były duże 29. Tymczasem
opóźniony tabor szwedzki zbliżył się już do przeprawy.
Tabor również został zaatakowany przez wypadające z lasu
dalsze polskie chorągwie. Nieliczna grupa osłonowa
została częściowo wybita, a częściowo zmuszona do
ucieczki. Po usunięciu ochrony taboru wszystkie wozy
stały się łupem Polaków.
Zgodnie z przewidywaniami Czarnieckiego król szwedzki
nie podjął interwencji na prawym brzegu Sanu. Na prze-
szkodzie stanęły niedostateczne siły w Jarosławiu, a także
konieczność przeprawienia wojska przez San. Przeprawa
przez słaby lód była ryzykowna, a jedyny most pontonowy
uniemożliwiał przerzucenie znacznych sił przez rzekę
w krótkim czasie. Niewykluczone, że przeprawa została
podczas bitwy uszkodzona przez Polaków. W tej sytuacji
Szwedzi bezradnie przypatrywali się wiwatującym za rzeką
jeźdźcom polskim. Polskie chorągwie utrzymały pole bitwy
do wieczora, zachęcały nawet wroga do bitwy i oddaliły się
dopiero na wieść o zagrożeniu Przemyśla. Zasłonięci Sanem
i szańcami Szwedzi czuli się na lewym brzegu rzeki
bezpiecznie, jednak wobec rozproszenia sił obawiali się
wystąpić zaczepnie.
Główne siły szwedzkie nie interweniowały zapewne
również z obawy przed chorągwiami Lubomirskiego, które
mogły przecież zaatakować Jarosław od zachodu. Tego
dnia marszałek przebywał jednak w Rzeszowie, a więc
w odległości ponad 50 km od Jarosławia, choć Szwedzi
29 Przebieg starcia za BC, TN, nr 151, s. 67-71; S. T w a r d o w s k i ,

Woyna domowa..., Calisii 1681, s. 174; S. P u f e n d o r f, op. cit., s. 139;


W. K o c h o w s k i, op. cit., s. 149.
110

mogli tego nie wiedzieć i uważać zagrożenie z jego strony


za realne.
Straty poniesione 12 marca pod Jarosławiem przez
Szwedów były dotkliwe. Wiadomo, że Lars Cruus — do-
wódca ariergardy ocalał, ale niewielu żołnierzy z jego
oddziału dotarło do obozu, choć Pufendorf wykazuje utratę
tylko 60 rajtarów, co jest liczbą z pewnością zaniżoną 30.
Polacy za to twierdzili, że Szwedów zginęło tego dnia
przynajmniej 200, nie licząc tych, którzy polegli w okolicy
z rąk chłopów31. Za to konwój został rozgromiony cał-
kowicie. Wespazjan Kochowski pisał, że zabito 50 straż-
ników taboru oraz dużą grupę czeladzi 32. Inne polskie
źródła potwierdzają znaczne straty wśród Szwedów (w za-
bitych i rannych) szczególnie na skutek ostrzału z łuków.
Straty wśród zwycięskich Polaków z pewnością były
nieznaczne.
Siły polskie atakujące 12 marca Szwedów zastosowały
taktykę tatarską. Ucieczka pierwszych chorągwi okazała
się pozorowana, oddział rajtarów został szybko oskrzydlony
i zasypany strzałami. Co ciekawe, Polacy wystąpili do
bitwy z buńczukami, zaś prawdziwe znaki jednostek zostały
ukryte. Wydawane przez jeźdźców okrzyki „Hałła” miały
przekonać Szwedów, że zostali zaatakowani przez Tatarów
Krymskich, którzy nadciągnęli z pomocą Janowi Kazimie-
rzowi. Barwnie początek bitwy pod Jarosławiem przedstawił
S. Twardowski, w którego relacji dostrzegamy tę próbę
skutecznej mistyfikacji: „Toż kiedy ci w oczy Drudzy ze
stron y boków też mu najeżdżają nawet Hałła (...) Hałła
zawołaią, skłamawszy się Tatarzy...” 33. Szwedzi odczuwali
wówczas duży respekt przed taktyką tatarską, czego dowo-
dem jest następująca informacja z tamtego czasu: „Tatarów

30 S. P u f e n d o r f, op. cit., s. 139.


31 Theatrum Europaeum, t. VI, s. 933.
32 W. K o c h o w s k i, op. cit., s. 149.
33 S. T w a r d o w s k i, op. cit., s. 173
111

barzo się boią, y ich modum bellandi z tyłu, y z boków


a iusz poznali po naszych, co to za broń iest łuk, y iako
z niego expedite y daley niż z pistoletu zabić może lub
chłopa lub konia” 34.
Na pewno czynnik psychologiczny spełnił swą rolę.
Szwedzi początkowo uwierzyli, iż mają do czynienia
z nieznanym im dotąd przeciwnikiem, co jednak, jak
widać, wcale ich nie powstrzymało przed atakiem na
chorągwie tatarskie. W tej bitwie po stronie polskiej, obok
chorągwi tatarskich, wzięły udział 2 mieszane pułki jazdy
wołoskiej i pancernej.
Zapewne od pochwyconych tego dnia jeńców, a być
może od pozostawionego pod Przemyślem Szemberka
Czarniecki dowiedział się o wzrastającym zagrożeniu
miasta. Forsownym marszem poprzez Mościska zgrupowa-
nie regimentarza ruszyło pod Przemyśl. Douglasa jednak,
jak wiadomo, 14 marca pod Przemyślem Czarniecki nie
zastał. Posiadający zapewne po połączeniu z von As-
chebergiem nie więcej niż 4000 ludzi Douglas obawiał się
spotkania z przeważającymi siłami polskimi i podjął odwrót
do Jarosławia. Czarniecki opisał te działania słowami:
„Tejże nocy wziąwszy wiadomość, że pod Przemyśl Duglas
we dwa tysiące poszedł rzuciłem się do Mościsk, o czym
skoro się dowiedział nieprzyjaciel, ustępować począł, y na
San obrócił drogę” 35.
Zagrożenie grupy Douglasa wydawało się Szwedom
całkiem możliwe, skoro w obawie przed groźbą doścignięcia
i rozbicia swych sił przez Polaków wyszedł mu z Jarosławia
naprzeciw do Radymna sam Karol X Gustaw na czele
jazdy szwedzkiej 36. Czarniecki, przerzuciwszy swe chorąg-
wie na lewy brzeg Sanu, dopadł jedynie czat szwedzkich

34 BC, nr 1656, s. 199-200, O Szwedzkich z królem Jmcią y z Koroną

Polską postempkach y dalszych zamysłach informacja.


35 BC, TN. nr 151, s. 67-71.

36 S. P u f e n d o r f, op. cit., s. 139.


112

pozostawionych w Żurawicy oraz rozbił tylną straż osłania-


jącą odwrót Szwedów pod Maćkowicami. Regimentarz
krótko, ale treściwie opisał te potyczki: „Nazajutrz przyszed -
łem pod Przemyśl y przez San przeprawiwszy się kilkaset
ludzi na straż w nich uderzyłem, które jedne poznosiłem
drugie żywcem pobrałem, więcej niż pięćdziesiąt tego dnia
wziąłem” 37. Prawdopodobnie rozgromiono w starciach w do-
linie Sanu liczące 300 żołnierzy ubezpieczenia szwedzkie, na
co wskazuje informacja: „...[Duklas] dla strachu Przemyślowi
był zostawił 300. Z tych tylko trzech uciekło, bo ich zniósł
Pan Kijowski, 50 ich żywo wzięto, wszystkich wycięto” 38.
Zwycięskie potyczki nad Sanem przyniosły jak widać
Polakom sporo jeńców, ponieważ ostatnio zacytowana
wzmianka nie wskazuje wcale na wymordowanie owych 50
jeńców, a na to, że wybito około 250 Szwedów, choć szyk
wyrazów może mylić. Korzystając z zamieszania spowodo-
wanego pośpiesznym odwrotem Douglasa szwedzką służbę
porzuciło wówczas kilkanaście chorągwi z pułku Zbrożka
i Kalińskiego. Jednak tylko część żołnierzy z tych jednostek
przybyła od razu do wojska regimentarza (około 600 ludzi).
Pozostali uciekinierzy dotarli do Czarnieckiego w później -
szym terminie. Po odblokowaniu Przemyśla regimentarz
przebył z powrotem San i już 15 marca ruszył znów pod
Jarosław 39.
Fiasko operacji przemyskiej oraz dotkliwa klęska poniesio-
na przez Szwedów na prawym brzegu Sanu 12 marca zmusiły
Karola X Gustawa do zdefiniowania na nowo koncepcji
prowadzenia dalszych działań nad Sanem. Przemyśl skutecz-
nie obronił się przed zakusami Skandynawów, co zostało
odebrane w szwedzkim sztabie z dużym zaskoczeniem.
Wzmocnione posiłkami Douglasa oddziały szwedzkie nie
odważyły się pozostawać pod niepokornym Przemyślem, a co
37 BC, op. cit., s. 67-71.
38 AGAD, op. cit., s. 85.
39 BC, op. cit., s. 67-71.
113

więcej, zagrożone przez Czarnieckiego, ze stratami cofnęły


się do Jarosławia. Napór Polaków nasilił się do tego
stopnia, że poszukujące żywności i penetrujące dotąd dolinę
Sanu i całe Podgórze pomniejsze oddziały szwedzkie we-
zwane zostały do Jarosławia. Regimenty Karola X Gustawa
skoncentrowały się po powrocie grupy Douglasa i furażerów
w samym Jarosławiu, a na obrzeżach miasta, zwłaszcza na
prawym przedmościu, podjęto gorączkowe prace inżynieryj-
ne. Ochrona tej flanki przez wysunięty oddział rajtarów
zakończyła się jego klęską, zatem w celu zabezpieczenia
dogodnego miejsca przeprawowego oraz portu rzecznego
w Jarosławiu postanowiono umocnić ten newralgiczny
punkt wysuniętym o kilka kilometrów na wschód szańcem
ziemnym. Fortyfikacje te miały uniemożliwić próbę przenik-
nięcia nieprzyjaciela od wschodu na lewy brzeg Sanu
i zabezpieczać przed oskrzydleniem obozu w Jarosławiu.
Do budowy fortyfikacji przydzielono grupę 300 żołnierzy
piechoty, którą osłaniało 300 rajtarów dowodzonych przez
Wolfganga von Braun. Czarniecki zareagował błyskawicznie.
Prace przy umocnieniach na prawym brzegu Sanu szły pełną
parą, kiedy 16 marca zarówno kawaleryjska osłona, jak
i robotnicy zaatakowani zostali przez wypadające z poblis-
kiego lasu liczne chorągwie Czarnieckiego 40. Usiłujący
powstrzymać atak rajtarzy zdołali zapewne oddać salwę
pistoletową, lecz nie dotrzymali pola polskiej jeździe i tracąc
w krótkim starciu na białą broń czterdziestu jeźdźców,
zmuszeni zostali do odwrotu. Podczas walki poległo również
wielu zaskoczonych obrotem wydarzeń piechurów, którzy
także starali się szukać ratunku w ucieczce do oddalonego
o kilka kilometrów obozu w Jarosławiu. Masa uciekających
Szwedów wpadła na most pontonowy, ścigający ich na
rączych koniach kawalerzyści Czarnieckiego byli jednak tuż
za nimi. Zanosiło się na wtargnięcie kilkutysięcznej jazdy
40 Opis bitwy wg relacji S. P u f e n d o r f a , op. cit., s. 139.
114

Czarnieckiego wprost do Jarosławia, co groziło zagładą całej


armii Karola X Gustawa.
Jednak Skandynawom udało się uratować sytuację. Lody
na Sanie już puściły, a więc dostęp do miasta i obozu
umożliwiał jedynie szwedzki most pontonowy. Wojska
królewskie uratował rozpaczliwy opór stawiany przez straże
strzegące mostu, które powstrzymały nacierających ogniem
muszkietowym, zapewne odezwały się również armaty
z drugiego brzegu Sanu. Gdy stało się jasne, że próba
zaskoczenia Szwedów w obozie nie powiodła się, Czar-
niecki zarządził odwrót na trakt wiodący do wspomnianego
kompleksu leśnego. Niebawem sam Karol X Gustaw na
czele poderwanych natychmiast regimentów rajtarii w sile
ponad 1000 jeźdźców z regimentów Wittenberga przeprawił
się przez most pontonowy i podjął pościg. Trwające do
wieczora próby odnalezienia głównych sił Czarnieckiego
nie przyniosły jednak rezultatu. W obawie przed zasadzką
szwedzcy jeźdźcy wieczorem cofnęli się do Jarosławia.
Szwedzi znowu utracili wielu żołnierzy na nieszczęsnym
przedmościu, natomiast straty poniesione tego dnia przez
polskie chorągwie ponownie okazały się nieznaczne. Mimo
opiewania sukcesu Karola X Gustawa przez Pufendorfa
wydaje się, że grupa pościgowa nie nawiązała nawet
kontaktu bojowego z uchodzącymi Polakami. Dysponujący
jednak z pewnością kilkukrotną przewagą liczebną nad
Szwedami Polacy nie zaryzykowali 16 marca pod Jaro-
sławiem starcia z rajtarami dowodzonymi przez króla
Szwecji. Jego wynik był ciągle niepewny, a wojna szarpana,
której przejawem były obie bitwy pod Jarosławiem oraz
likwidacja tylnej straży Douglasa, do tej pory gwarantowała
sukces i wyczerpywała zastępy przeciwnika.
Wykorzystując zamieszanie, jak i wyjazd części szwedzkiej
kawalerii w pościg za chorągwiami Czarnieckiego, ze
szwedzkiego obozu wymknęły się 4 kolejne chorągwie
polskiej jazdy. Szwedzkiej straży udało się jednak pochwycić
115

około 100 dezerterów, a więc zapewne w przypadku


jednej chorągwi wołoskiej ucieczka okazała się całkowicie
nieudana. Na jarosławskim rynku 17 marca stracono
24 żołnierzy z tej chorągwi, choć zanosiło się na kaźń
wszystkich ujętych zbiegów, a los pozostałych Polaków
służących jeszcze Szwedom też wydawał się przesą-
dzony41. Zdyscyplinowani zazwyczaj szwedzcy żołnierze
głośno zaczęli wyrażać swe niezadowolenie, domagając
się fizycznej likwidacji wątpliwych sojuszników na szwe-
dzkiej służbie. Do eskalacji niezadowolenia doszło wśród
niemieckich rajtarów z regimentu Chrystiana von Pre-
tlacha, o czym informuje Pufendorf. Energiczna inter-
wencja króla i wyższych oficerów zapobiegła rozruchom.
Tumult w szwedzkim obozie mógł przynieść tragiczne
skutki dla całej armii Karola X Gustawa, dlatego jego
groźba została zażegnana przez świadomych zagrożenia
wyższych oficerów i samego głównodowodzącego.
Wydarzenie to przekonuje, że nastroje wśród Skan-
dynawów nie były wówczas najlepsze. Regularne polskie
chorągwie coraz mocniej zagrażały Szwedom, lądowe linie
zaopatrzeniowe odcięto, nasilały się ataki partyzantki na
szwedzkie oddziałki zaopatrzeniowe, które płaciły krwią za
próby pozyskania żywności. Zagrożenie ze strony Polaków
wzrastało coraz bardziej. Wygłodniali żołnierze szwedzkiej
armii polowej nie widzieli sensu w dalszym pozostawaniu
we względnie jeszcze bezpiecznym, ale ogołoconym z po-
żywienia obozie w Jarosławiu.
Tymczasem po odwrocie spod Jarosławia Czarniecki
skierował się prawym brzegiem Sanu w stronę Przemyśla.
Stanąwszy osobiście w niedalekiej wsi Grochowce, na
południe od Przemyśla, regimentarz rozmieścił swe chorąg-
wie w promieniu kilku kilometrów. Koncentracja sił pol-
skich właśnie pod Przemyślem nie była przypadkowa.
41 S. T e m b e r s k i , Annales 1647-1656, Kraków 1897, s. 344.
116

Polski dowódca nie wykluczał ponownego nadejścia armii


szwedzkiej, co musiało wydawać się wówczas całkiem
realne, skoro Jan Kazimierz 17 marca wezwał do opatrzenia
fortyfikacji Przemyśla 42. Czarniecki pozostawał w kontakcie
z Jerzym Lubomirskim i oczekiwał pod Przemyślem na
zebrane przez niego pospolite ruszenie przemyskie i sanockie.
Jeszcze 12 marca Lubomirski przebywał w Rzeszowie,
jednak wkrótce wymaszerował na południe, osiągając
16 marca Sanok. W głównym ośrodku ziemi sanockiej
marszałek wydał kolejne uniwersały, skierowane przede
wszystkim do podkarpackiej szlachty 43. Mobilizacja pospoli-
tego ruszenia odbywała się jednak powoli i wokół marszałka
zgromadziło się wówczas zaledwie kilkanaście chorągwi
wolontariuszy szlacheckich i chłopskich. We wspomnianych
uniwersałach Lubomirski nie omieszkał zganić dotychczasowej
opieszałości szlachty przemyskiej i sanockiej. Przebywający
już 18 marca we wsi Przędzielnica pod Chyrowem marszałek
dysponował zgrupowaniem liczącym około 15-20 chorągwi,
co stwierdzał Stefan Czarniecki w znanym nam już liście do
Jana Kazimierza, datowanym 18 marca: „Marszałek w 15
chorągwi pojutrze do nas przybywa”. Liczebność zgrupowania
Lubomirskiego nie przekraczała jednak 2000 ludzi 44. 19
marca wydał on w Przędzielnicy kolejny uniwersał do szlachty
ruskiej i sandomierskiej, wzywając ją do gromadzenia się pod
Przemyślem 45.
Skupione wreszcie 20 marca w okolicach Przemyśla siły
Czarnieckiego i Lubomirskiego, zasilane stopniowo pol-
skimi uciekinierami z obozu szwedzkiego, liczyły około
10 tysięcy żołnierzy. Do obozu polskiego 18 marca dotarła
kolejna chorągiew kwarciana, w której skład wchodzili
42 CDIAUL, Castr. Prem., t. 383, s. 240-241.
43 Ibidem, s. 221. Zob Aneksy.
44 AGAD, op. cit., s. 85.
43 CDIA, Castr. Leop., t. 405, s. 190-191 oraz APKr, Castr. Biec.,
t. 187, s. 35-36
117

żołnierze podlegający dotąd komendzie podkomorzego


kijowskiego, Jerzego Niemirycza. Jednak sam dowódca
pozostawał nadal na służbie szwedzkiej.
Podczas koncentracji dowódcy podjęli decyzje dotyczące
przebiegu dalszych działań przeciw Szwedom. Wykorzys-
lując osłabienie nieprzyjaciela po jego ostatnich niepowo-
dzeniach, zadecydowano o podjęciu próby zablokowania
Szwedów w Jarosławiu.
Siły Czarnieckiego i Lubomirskiego składały się jednak
niemal w 100% z jazdy, która nie byłaby zanadto przydatna
w działaniach oblężniczych. Aby obleganie Szwedów w Jaro-
sławiu przyniosło sukces, potrzebna była piechota i artyleria.
Z prośbą o nadesłanie piechoty ze Lwowa zwrócili się
dowódcy polscy do Jana Kazimierza, prosząc również
o dostarczenie dział i amunicji. Oprócz uzupełnienia armii
piechotą i artylerią, polscy dowódcy liczyli również na rychłe
połączenie się z korpusem dowodzonym przez Jana Sobies-
kiego, który porzuciwszy służbę u Karola X Gustawa wyru-
szył już w kierunku Jarosławia 46. Także od północy zbliżała
się do Sanu wierna Janowi Kazimierzowi armia litewska,
dowodzona przez Pawła Sapiehę. Jeńcy szwedzcy schwytani
w ostatnich potyczkach oraz polscy dezerterzy zapewniali
o słabnącym morale żołnierzy Karola X Gustawa wywoła-
nym niepowodzeniami wojennymi i rosnącym niezadowole-
niem wskutek niedostatku żywności. Stefan Czarniecki
w swych listach podnosił fakt stałego ubywania ludzi ze
składu szwedzkiej armii polowej. Obleganie około 5000
Szwedów w Jarosławiu przez liczące obecnie drugie tyle
żołnierzy i rosnące z każdym dniem polskie oddziały
wydawało się realne i mogło być uwieńczone powodzeniem,
pod warunkiem posiadania piechoty i artylerii.
Zadbano w tych dniach o pozyskanie istotnego sprzy-
mierzeńca — chłopów. 20 marca Czarniecki wydał w Gro-
46 BC, TN, nr 151, s. 67-71.
118

chowcach uniwersał o dość nietypowej, jak na te czasy,


treści47. Wzywał on mianowicie chłopów do bezwzględnej
walki z agresorem, grożąc jednocześnie ostrymi sankcjami
szlachcie, która odważyłaby się powstrzymywać swych
poddanych. 22 marca do walki ze Szwedami wezwał również
chłopów Jerzy Lubomirski. Marszałek znajdował się wówczas
w Kańczudze, śpiesznie dążąc do swej twierdzy w Łańcucie,
odległej stamtąd zaledwie o 18 km 48. Uniwersał Lubomirskie-
go dotyczył w znacznej mierze poddanych z jego własnych
posiadłości oraz jego brata Konstantego Jacka, które rozciąga-
ły się na obszarach penetrowanych dotąd przez podjazdy
szwedzkie. Marszałek próbował nadać ruchowi chłopskiemu
zorganizowane formy, wysyłając do tworzących się chłops-
kich oddziałów swych oficerów, np. Sebastiana Poradowskie-
go, wymienionego we wspomnianym uniwersale.
Dywizja Czarnieckiego również przemieściła się spod
Przemyśla w okolice Łańcuta. 23 marca poruszające się dotąd
osobno korpusy Czarnieckiego i Lubomirskiego znów przy-
bliżyły się do siebie pod Łańcutem. Tego dnia obaj dowódcy
odbyli kolejną naradę, zastanawiając się, jaką przyjąć obecnie
strategię. Zamknięci w Jarosławiu Szwedzi nawet nie próbo-
wali powstrzymać przechodzących w niewielkiej odległości
od ich obozu Polaków. Przyczyną tego był być może brak
rozpoznania, ponieważ podjazdy Skandynawów przestały już
zapuszczać się na Podgórze. Niewykluczone, że na postawę
Szwedów wpływały wieści o rosnącej sile polskiej armii.
Pomimo odparcia 16 marca niespodziewanego napadu
wojsk Czarnieckiego, sytuacja pozostających w Jarosławiu
wojsk Karola X Gustawa nie przedstawiała się najlepiej.
Poważnym problemem był niedostatek żywności i furażu.
Jeszcze przed wkroczeniem do Jarosławia wyprawiani po
zaopatrzenie żołnierze ginęli z rąk chłopów broniących
zapasów, a po obsadzeniu Jarosławia, kiedy całą armię
47 CDIA, Castr. Prem. t. 383, s. 222-223. Zob. Aneks nr 2.
48 BPAN Kr., rkps nr 2251/IV, s. 477.
119

zgromadzono w jednym miejscu i rezerwy szybko się


wyczerpały, trzeba było szukać żywności coraz dalej od
miasta. Szwedzi w mniejszych oddziałach plądrujący chłop-
ski dobytek byli przez włościan zwykle zabijani, gdyż
z reguły nie brali oni jeńców, a okolice Jarosławia i Prze-
myśla penetrowały podjazdy polskich sił regularnych.
Nasilający się opór chłopów podkreślał nawet Samuel
Pufendorf. Z pewnością chłopi występowali przeciw Szwe-
dom samoistnie, jednak marcowe uniwersały Czarnieckiego
i Lubomirskiego usankcjonowały istniejący stan rzeczy
i spotęgowały intensywność ruchu chłopskiego. Nasilające
się ataki chłopów z pewnością przyczyniły się do zamk-
nięcia się Szwedów w warownym obozie w Jarosławiu.
Jak już wspomniano, zaniepokojenie budziła niepewna
postawa tych chorągwi kwarcianych, które jeszcze pozo-
stawały u boku Szwedów. Nie wiadomo było, jak za-
chowaliby się „sojusznicy” w razie walnej bitwy z rodaka-
mi. Grupki polskich kawalerzystów coraz częściej opusz-
czały obóz szwedzki.
Przedłużanie obecności w Jarosławiu, wobec znacznego
oddalenia od własnych baz zaopatrzenia oraz rosnących sił
polskich, stawało się niebezpieczne. Zapadła decyzja o od-
wrocie, zrodziła się jednak wątpliwość, który szlak byłby
dla Szwedów najbezpieczniejszy. Karol X Gustaw rozważył
ze swym sztabem kilka wariantów odwrotu, szczegółowo
przedstawił je Samuel Grondski 49.
Możliwość skierowania się w kierunku Krakowa zapewne
nie była brana poważnie pod uwagę. Szlak ten był bardzo
długi, Jarosław dzieliło od Krakowa ponad 200 km, odwrót
prowadziłby przez obszary ogarnięte powstaniem ludowym.
Liczne wezbrane wiosennymi roztopami rzeki górskie
(Wisłok, Wisłoka, Dunajec, Raba) groziły zatrzymaniem
całej armii i koniecznością budowania częstych przepraw.

49 S. G r o n d s k i , Historia belli Cosacco-Polonici, Pestini 1789, s. 272.


120

Poza tym Czarniecki wraz z Lubomirskim mogli wyprzedzić


przemieszczających się powoli z taborami i artylerią
Szwedów i doprowadzić do niepowodzenia całej wyprawy.
Na drodze Szwedów stały ponadto obsadzone przez silne
załogi twierdze w Łańcucie i Rzeszowie.
Za to przebicie się do odległego o nieco ponad 100 km
najbliższego posterunku szwedzkiego w Sandomierzu wy-
dawało się zadaniem obciążonym mniejszym ryzykiem.
Przemieszczenie armii doliną Sanu w kierunku jego ujścia
do Wisły zapewniało szybkie i względnie bezpieczne
osiągnięcie zgromadzonych w Sandomierzu zapasów. Pod-
czas marszu rozlany wskutek wiosennej odwilży San
zabezpieczałby prawą flankę szwedzkiej kolumny przed
atakiem Polaków. Z pewnością liczono się z problemami
marszowymi wywołanymi roztopami, lecz na tym szlaku
przynajmniej nie znajdowały się większe rzeki, które
wymagałyby budowania przepraw.
Podjęcie odwrotu drogą poprzez Oleszyce i Zamość
byłoby jawnym przyznaniem się do niepowodzenia, co
strona polska z pewnością wykorzystałaby propagandowo,
a ponadto groziło napotkaniem sił litewskich Pawła Sapiehy,
a nawet rzuconych na północny zachód oddziałów lwow-
skich Jana Kazimierza. Na tym szlaku również działali
partyzanci chłopscy, a w ślad za ustępującymi Szwedami
podążyłyby chorągwie Czarnieckiego i Lubomirskiego.
Ponadto Szwedzi musieli na tej trasie liczyć się z cał-
kowitym brakiem żywności, którą zabrano przecież stamtąd
podczas marszu do Jarosławia.
Ostatecznie zwyciężyła koncepcja pochodu wzdłuż le-
wego brzegu Sanu. Jedyną drogą komunikacji Karola X
Gustawa z siłami rozmieszczonymi na terenie okupowanej
Rzeczypospolitej był San. Tędy kurierzy przemieszczali się
do szwedzkiego garnizonu w Sandomierzu, choć często
byli ostrzeliwani z brzegów przez chłopskich partyzantów.
Dla zapewnienia sobie łatwiejszego odwrotu Karol X
121

Gustaw wezwał wszystkie garnizony szwedzkie położone


za Wisłą do przysłania mu posiłków, a sam podjął przygoto-
wania do odwrotu. Jakby w odpowiedzi na adresowane do
chłopów uniwersały Czarnieckiego i Lubomirskiego, król
szwedzki wydał 23 marca uniwersał do ludności „religii
greckiej”, którą wziął pod swoją opiekę 50. Spodziewano się
chyba poróżnienia katolików i wyznawców prawosławia, do
czego jednak nie doszło. Na wezwanie Karola X Gustawa
załoga Krakowa dokonała wypadu w kierunku zachodnim
paląc Tarnów, co być może miało przekonać Polaków, że
Szwedzi ruszą spod Jarosławia na zachód. O koncentracji
partyzantów pod Tarnowem donosił Samuel Grondski,
a o szwedzkim wypadzie pod Tarnów Pierre des Noyers
napisał: „Szwedzi palą wszystko ostatnimi dniami spalili
Tarnów” 51. W kierunku Jarosławia ruszył za to z północy
regiment rajtarski Sinclaira, który odłączył się od armii
polowej Karola X Gustawa zaraz po bitwie pod Gołębiem
i nie wziął udziału w pochodzie do Jarosławia. Wydaje się, że
Polacy spodziewali się początkowo marszu Szwedów na
zachód, czego dowodem są przygotowania do obrony zam-
ku w Łańcucie, o czym informował Pierre des Noyers:
„W Łańcucie, mieście marszałka wielkiego koronnego gotują
się do ich wstrzymania” 52. Wszystkie siły Czarnieckiego
i Lubomirskiego skoncentrowały się pod Łańcutem, co
zablokowało Szwedom drogę w kierunku Krakowa.
Do transportu cięższych dział i części materiałów wojen-
nych z Jarosławia wykorzystano drogę wodną. Na czele
konwoju złożonego z 8 wielkich łodzi stanął Chrystian
Karol Lilienberg. Do ochrony transportu przed partyzantami
przydzielono aż 200 żołnierzy piechoty. Zadaniem Lilien-
berga — po dopłynięciu do Sandomierza — było przygo-
towanie bezpiecznej przeprawy dla sił głównych przez
50 BC, nr 1656, s. 377-378.
51 P. N o y e r s , Portofolio..., op. cit., s. 279.
52 Ibidem, s. 272.
122

Wisłę. Pozostałe siły Karola X Gustawa miały skierować


się do ujścia Sanu drogą lądową wzdłuż lewego brzegu
rzeki. 22 marca wyruszył Lilienberg, zaś następnego dnia
główne siły Karola X Gustawa wymaszerowały z Jarosława
w kierunku Przeworska.
Spływający w dół Sanu przez Ulanów i Leżajsk konwój
szwedzki bez większych przeszkód, choć ostrzeliwany
z brzegów przez chłopów, dotarł wkrótce do bezpiecznego
Sandomierza. Znacznie większy wysiłek czekał poruszające
się lewym brzegiem rzeki główne siły szwedzkie. Polacy
jednak ciągle nie byli pewni, gdzie pójdą Szwedzi. Realizując
jednak pierwotny zamiar zablokowania Szwedów w Jarosła-
wiu, wojska polskie koncentrowały się w rejonie Łańcuta. Już
23 marca do sił Czarnieckiego i Lubomirskiego dołączyło
znaczne zgrupowanie jazdy dowodzone przez Jana Sobieskie-
go i Dymitra Wiśniowieckiego. Skupione tego dnia pod
Łańcutem chorągwie polskie posiadały już trzykrotną przewa-
gę liczebną nad przeciwnikiem. Zarówno obleganie Jarosła-
wia, jak i stoczenie decydującej bitwy ze Szwedami uniemoż-
liwiał jednak niedostatek broni palnej oraz brak artylerii
i piechoty. Cel marszu Szwedów stał się wkrótce jasny,
wobec czego Czarniecki i Lubomirski rozdzielili się. Marsza-
łek pociągnął z Łańcuta od razu na Sandomierz, natomiast
Czarniecki postępował w ślad za Szwedami.
Jeszcze 22 marca z Jarosławia wymaszerowała szwedzka
straż przednia dowodzona przez generała Douglasa, która
napotkała wkrótce polskie forpoczty 53. Następnego dnia
lekkie chorągwie Czarnieckiego niepokoiły szwedzką straż
tylną niedaleko Przeworska, wedle relacji Pufendorfa zostały
jednak odparte. Po osiągnięciu Przeworska Szwedzi skręcili
na północ, kontynuując marsz w kierunku przeprawy promo-
wej przez Wisłok w rejonie wsi Tryńcza. Marsz odbywał się
niezwykle wolno, Skandynawowie poruszali się z trudem
53 S. P u f e n d o r f, op. cit., s. 140-141.
123

w terenie tak grząskim po wiosennych roztopach, że wozy


taborowe zapadały się aż po osie. Wiele unieruchomionych
pojazdów trzeba było spalić. Szwedzi poruszali się w dolinie
Wisłoka i Sanu w szyku ubezpieczonym. Straż przednia
oczyszczała z zasadzek leśne przejścia, usuwała też wzno-
szone przez chłopów zapory z drzew. Główne siły szwedz-
kie na froncie posiadały artylerię, z tyłu znajdowały się
złączone łańcuchami wozy. Aż do chwili, kiedy San
zapewnił osłonę z prawej flanki, boków kolumny strzegły
silne straże, o czym informował Wespazjan Kochowski 54.
Po przebyciu zaledwie kilkunastu kilometrów, 23 marca
wieczorem Szwedzi stanęli w okolicach zniszczonej przepra-
wy promowej na Wisłoku w Tryńczy. Maszerujący w ślad za
przeciwnikiem Polacy znajdowali się tak blisko, że Szwedzi
obserwowali w nocy z 23 na 24 marca ich ogniska. Podjęta
24 marca przez Karola X Gustawa próba sprowokowania
Czarnieckiego do frontalnego ataku na oszańcowany obóz
i stojące w gotowości regimenty nie przyniosła żadnego
skutku; fiaskiem zakończył się także szwedzki ostrzał
artyleryjski polskich pozycji. Tego dnia wysłany przodem
z oddziałem rajtarii i dragonów Gustaw Oxenstiema budował
most pontonowy na Wisłoku, a król szwedzki z resztą sił
oczekiwał nadejścia sił polskich, licząc się z atakiem podczas
przeprawy przez Wisłok. Pragnął bowiem ubiec zamiar
przeciwnika, skłaniając go w okolicy Tryńczy do walnej
bitwy. Czarniecki odgadł jednak plany Karola X Gustawa
i przeprawił się brodem przez Wisłok powyżej miejsca
przeprawowego Szwedów, nie niepokojąc gotowych do walki
głównych sił nieprzyjacielskich.
Po przekroczeniu Wisłoka do Szwedów dołączył liczący
kilkuset jeźdźców regiment rajtarski Dawida Sinclaira. Był to
jedyny oddział posiłkowy, jaki dotarł do armii Karola X
Gustawa na terenie ziemi przemyskiej. Zapewne Polacy byli

54 W. K o c h o w s k i , op. cit., s. 150.


124

tak zajęci obserwowaniem pochodu głównych sił szwedzkich,


że udało się im przedrzeć przez region ogarnięty powstaniem
ludowym. Regiment Sinclaira nadciągnął najkrótszą drogą
spod Sandomierza. Ponieważ wiemy, że oddział ten oczeki-
wał Karola X Gustawa na lewym brzegu Wisłoka — przetarł
on uprzednio szlak odwrotu armii polowej Karola X Gustawa.
25 marca Szwedzi, maszerując wzdłuż Sanu, osiągnęli
Leżajsk. Karol Gustaw stanął ze świtą w klasztorze oo.
Bernardynów, poszczególne regimenty rozlokowały się
w mieście i sąsiednich wsiach. Marsz do Leżajska nie
odbywał się bez problemów. Polacy ustawicznymi napadami
szarpali lewą flankę szwedzką, stałą aktywność przejawiali
partyzanci chłopscy. Postój Szwedów w Leżajsku trwał
tylko do 27 marca. Żołnierze starali się z mizernym na ogół
skutkiem zdobyć nieco pożywienia w okolicach miasta.
27 marca armia szwedzka wyruszyła w kierunku San-
domierza, ciągle atakowana przez siły regularne i partyzan-
tów. Jeszcze tego dnia armia polowa Karola X Gustawa
opuściła granice ziemi przemyskiej, co nie oznaczało końca
zmagań prowadzonych nad Sanem. Pod Rudnikiem (40 km
od Tryńczy) Polacy zaatakowali szwedzką ariergardę, przy
której akurat obecny był Karol X Gustaw wraz z przyboczną
świtą. Szwedzi zostali rozgromieni, jednak królowi udało
się wydostać z zagrożenia i wrócić do głównych sił.
O wydarzeniach związanych z odwrotem szwedzkim
spod Jarosławia obrazowo pisał Mikołaj Jesiołowski: „Posłał
był Lubomirski marszałek od boku swego kilku swoich,
aby po wsiach, których tam i braci jego: starosty sądeckiego
i koniuszego koronnego, Lubomirskich najwięcej, najwięcej
prawie wszystkie były, chłopstwo czym by jeno kto mógł,
buntował i nagrodę każdemu obiecując i od pańszczyzny
uwalniając. Jakoż wkrótce zebrała się była niemała groma-
da, na kilka tysięcy ich było, z kosami, cepami, kijami
jedni, a drudzy z dobrą strzelbą moderowani. Ci tedy po
lasach, które w tamtym kraju są gęste, na Szwedów hukali
125

i gdzie się też okazyja trafiła, zwłaszcza na przeprawach,


podczas ich i nastrachali, którzy gdy i pod Rudnikiem
tegoż fortelu zażyli, trochę wojsko szwedzkie zatrzymali
byli” 55. Niespodziewane napady na Szwedów ułatwiała
Puszcza Sandomierska, której wschodnie krańce niemal
dochodziły do Sanu, zaczynając od Tryńczy, aż po ujście
tei rzeki do Wisły pod Sandomierzem.
Regularne chorągwie Czarnieckiego we współdziałaniu
z oddziałem chłopskim próbowały 28 marca pod Niskiem
(około 40km od Sandomierza), po rozgromieniu szwedzkich
oddziałów zaopatrzeniowych, wtargnąć z lasu do szwedzkie-
go obozu56. Jednak wskutek popełnionych błędów w koordy-
nacji ruchów polskich chorągwi (jeden z oddziałów nadszedł
za późno) i energicznej postawie Karola X Gustawa (miał
osobiście wystrzelić z armaty i uderzyć w bębny na alarm)
udało się zażegnać niebezpieczeństwo. Na tyły Polaków
weszły regimenty rajtarskie, na co Czarniecki zareagował
decyzją o odwrocie leśnym traktem. Odwrót regularnych
chorągwi zabezpieczał zorganizowany oddział chłopów, który
skoncentrował na sobie impet szwedzkiego kontrataku. Próba
zaskoczenia Karola X Gustawa zakończyła się fiaskiem, za to
wszystkie pozostające jeszcze dotąd na szwedzkiej służbie
chorągwie z Janem Sapiehą na czele przedostały się zaraz po
bitwie pod Niskiem do Czarnieckiego.
30 marca Szwedzi dotarli do ujścia Sanu do Wisły,
jednak, w obliczu faktu zdobycia miasta przez Lubomir-
skiego, zmuszeni byli pozostać na prawym brzegu Wisły
w umocnionym obozie pod Gorzycami. Przeprawa przez
Wisłę okazała się niemożliwa, wobec czego sprowadzono
załogę zamku do obozu. Tymczasem na przeciwległym
brzegu Sanu stanął Paweł Sapieha z Litwinami, a od
południa blokowały Szwedów chorągwie Czarnieckiego.
55 M. J e m i o ł o w s k i, op. cit.
56
A. K e r s t e n , Stefan Czarniecki 1599-1665. Warszawa 1966. s.
279-281.
126

A więc wydawało się, że to, czego nie udało się zrealizować


w Jarosławiu, urzeczywistnia się w miejscu, gdzie San wpada
do Wisły — stopniała do około 5000 żołnierzy armia polowa
znalazła się w oblężeniu. Znakomity szwedzki historyk Peter
Englund napisał o tym wydarzeniu: „Trzy polskie armie
dociskały Szwedów tak, jak śruba dociska nakrętkę” 57.
A jednak i stąd Karol X Gustaw potrafił się wymknąć.
Ostatnim akordem bitew nad Sanem była udana prze-
prawa armii polowej Karola X Gustawa przez San 5 kwiet-
nia 1656 roku 58. Wygrana konfrontacja z osamotnionym
wojskiem litewskim umożliwiła Szwedom wydostanie się
z matni w widłach Wisły i Sanu. Pomyślny odwrót z doliny
Sanu Karol X Gustaw zawdzięczał poświęceniu śpieszącej
mu na odsiecz armii dowodzonej przez margrabiego Fry-
deryka Badeńskiego, która została 7 kwietnia doszczętnie
zniszczona przez Czarnieckiego i Lubomirskiego pod Warką
nad Pilicą 59. Polscy wodzowie podążyli bowiem na spot-
kanie ze szwedzką odsieczą i opuścili swe pozycje nad
Wisłą, wskutek czego szwedzka armia polowa „niezwycię-
żonego” Karola X Gustawa wydostała się z pułapki.
Działania armii szwedzkiej na terytorium ziemi przemys-
kiej trwały około 20 dni (od 7-27 marca). Szwedzi zmuszeni
byli zmagać się nie tylko z regularnymi siłami polskimi,
walczyli również z partyzantami chłopskimi.
Wiosenne roztopy i wylewy stały się dla agresora
dodatkowym poważnym problemem, wielu nieprzewidzia-
nych strat przysporzyły najeźdźcom zmieniające się szybko
warunki pogodowe. Głód i choroby poważnie wyczerpały
weteranów wojny trzydziestoletniej. Największe bitwy
z udziałem polskich sił regularnych rozegrały się w okoli-
cach Jarosławia i Przemyśla, ale i podczas wypadów
szwedzkich oddziałów zaopatrzeniowych i zwiadowczych
57 P. E n g l u n d, Niezwyciężony, t. I, Gdańsk 2004, s. 517.
58 Ibidem, s. 525-529.
59 P. S k w o r o d a , Warka-Gniezno 1656, Warszawa 2003, s. 134-144.
127

dochodziło do licznych starć z polskimi podjazdami i od-


działami chłopów. Do potyczek doszło w marcu praw-
dopodobnie m.in. w okolicach Medyki, o czym informował
Pierre des Noyers: „Pan rotmistrz Druszkiewicz przy-
prowadził tu kilkunastu niewolników zabranych w Medice
w okolicy Sambora i zapewne, iż więcej niż 200 trupem
położył, a we młynie jednym 30 spalił” 60. Starcie to mogło
rozegrać się podczas szwedzkiego odwrotu spod Przemyśla,
choć liczba wyeliminowanych wówczas z walki Szwedów
jest z pewnością zawyżona. Echem jakiejś potyczki nad
Sanem jest również relacja Mikołaja Jemiołowskiego, która
odnosi się być może do pierwszej lub drugiej z bitew
stoczonych na przedmościu jarosławskim: „Wtenczas pra-
wie, gdy z drugiej strony Sanu od Jarosławia ochotnik
kwarcianego wojska pod Strzałkowskim wodzu dzielnym,
a samego króla szwedzkiego szkuty na Sanie sporządzają-
cego z nagła napadł, samego króla na San napędziwszy,
ludzi jego nie mało na placu trupem położył” 61.
Informacje źródłowe o walkach toczonych ze Szwedami
przez wolontariuszy chłopskich są bardzo ogólne. Praw-
dopodobnie największe nasilenie walk partyzanckich miało
miejsce właśnie w tym czasie, gdy Szwedzi usadowili się
na dłuższy czas w Jarosławiu, tj. w dniach 9-22 marca
1656 roku. Zorganizowane, gromadzące się przy Czarniec-
kim i Lubomirskim oddziały chłopskie największą liczeb-
ność osiągnęły w końcowej fazie działań, podczas szwedz-
kiego odwrotu wzdłuż Sanu. Jednak na wszystkich szlakach
swych przemarszów przez ziemię przemyską Szwedzi
narażeni byli na zawzięte ataki licznych oddziałów chłop-
skich, co potwierdza Wespazjan Kochowski: „szczególnie
chłopi tak byli zawzięci na furażerów, że za kąsek chleba
albo wiązkę siana nierzadko przyszło im przypłacić krwią”,
czy Pierre des Noyers: „wojsko ich wszędzie, którędy
60 P. N o y e r s , op. cit., s. 279.
61 M. J e m i o ł o w s k i, op. cit., s. 84
128

przechodzi zostawia chorych, których potem zabijają chłopi


gromadzący się zewsząd i tępiący Szwedów wszystkich,
którzy się odłączają od wojska w celu szukania żywności” 62.
O powstaniu chłopskim na Podkarpaciu pisali też Samuel
Grondski, Władysław Lubieniecki i Franciszek Lisola.
Pomimo rosnącej stopniowo przewagi sił polskich, Szwe-
dom udało się ostatecznie przedrzeć przez ziemię przemy-
ską. Działania toczone na jej terytorium miały jednak
przełomowe znaczenie dla przebiegu całego potopu. Do-
wódcy polscy udowodnili wreszcie, że duże oddziały
szwedzkich i niemieckich weteranów można pokonać
w polu, co do tej pory wydawało się niewykonalne.
Znaczenie kampanii nad Sanem miało wydźwięk nie tylko
militarny, ale i propagandowy. Sukcesy odniesione pod
Jarosławiem i Przemyślem zakończone zmuszeniem Karo-
la X Gustawa do odwrotu napełniły stronników Jana
Kazimierza wiarą w ostateczne zwycięstwo.
Ścigający Szwedów od Jarosławia do Sandomierza
Czarniecki nie dał się sprowokować do decydującej bitwy,
której rezultat był nieprzewidywalny. Próba przełamania
w walnej bitwie znakomicie dowodzonych regimentów
szwedzkich, wspieranych dużą ilością broni palnej i ar-
tylerią, mogła przysporzyć jeździe polskiej wiele niepo-
trzebnych strat. Za to zablokowanie zagłodzonych i wy-
czerpanych Szwedów w Jarosławiu, czy też u ujścia Sanu
wydawało się skuteczniejszym i pewniejszym rozwiąza-
niem. I do tego zmierzali polscy dowódcy, decydując się
wreszcie na podzielenie sił i kontynuację wojny szarpanej.
Podczas prób rozbicia armii szwedzkiej wykorzy-
stywano atut zaskoczenia, znajomość terenu i sprawnie
działający wywiad. Wojna szarpana, kontynuowana na
trasie odwrotowej Szwedów, zmierzała do fizycznego
i psychicznego osłabienia przeciwnika, czego rezultatem
62 W. K o c h o w s k i , op. cit., s. 148, P. N o y e r s, op. cit., s. 281.
129

miało być nie tylko zmuszenie Karola X Gustawa do


rezygnacji z ataku na Lwów, ale i osaczenie przeciwnika
w widłach Wisły i Sanu.
Dalsze, prowadzone od kwietnia 1656 do stycznia roku
1657 zmagania doby potopu szczęśliwie ominęły dolinę
Sanu. Wojska Czarnieckiego, Lubomirskiego, Sapiehy,
a wreszcie siły Jana Kazimierza i hetmanów wyruszyły na
północ, aby uwolnić kraj od najeźdźcy. Walki ze Szwedami
toczyły się ze zmiennym szczęściem do końca 1656 roku
w Wielkopolsce, na Mazowszu, Pomorzu, w Prusach
książęcych, na Litwie i pod Krakowem. W walkach udział
brały regularne chorągwie jazdy polskiej, piechota i artyleria
wspierana przez partyzantów. Nadal jednak Polacy nie
zawsze potrafili zwyciężać w walnych bitwach, za to
znaczące sukcesy odnosili w wojnie szarpanej. Szwedzi
trzymali się mocno w kilku ufortyfikowanych punktach,
zapewnili sobie brandenburską pomoc wojskową, co po-
zwoliło im przez pewien czas utrzymać okupację niektórych
terytoriów Rzeczypospolitej. Z czasem jednak Polacy
zaczynali brać górę nad rozproszonymi i coraz mniej
licznymi siłami najeźdźców.
Na ziemi przemyskiej panował wówczas względny
spokój. Szwedzi więcej tu nie dotarli, a więc Przemyśl, do
którego doszli w marcu 1656 roku, okazał się najdalszym
ich punktem w całej Rzeczypospolitej. W tym okresie
szlachcie podkarpackiej dawali się we znaki jedynie roz-
bójnicy karpaccy, czego dowiadujemy się z uchwał lokal-
nych sejmików. Za to już z początkiem 1657 roku u kar-
packich rubieży ziemi przemyskiej stanął kolejny najeźdźca
— książę siedmiogrodzki Jerzy II Rakoczy.
NAJAZD RAKOCZEGO — TORKI I PRZEMYŚL

Księstwo Siedmiogrodzkie obejmowało orientacyjnie część


obszaru dzisiejszej Rumunii na zachód od łuku Karpat oraz
należącą obecnie do Ukrainy tzw. Ruś Zakarpacką. Transyl-
wania znajdowała się wówczas pod protektoratem tureckim
i liczyła w połowie XVII wieku około 1 mln mieszkańców.
Książę siedmiogrodzki rezydował w Alba Julia (Białogród,
Weissenburg). Kraj zamieszkiwali Rumuni (Wołosi), Węgrzy,
Szeklerzy, Rusini, Cyganie i Niemcy, wiodącą religią był
kalwinizm, choć oprócz niego rozpowszechnione było prawo-
sławie i katolicyzm. W okresie panowania Jerzego Rakoczego
(1630-1648) Transylwania (Siedmiogród, Siebenbrgen, Erdé-
ly) wskutek aktywnego udziału w wojnie trzydziestoletniej po
stronie Unii Protestanckiej uzyskała znaczące sukcesy 1.
Rodzina Rakoczych była największym posiadaczem ziem-
skim na terenie Górnych Węgier. Świadomy swej roli książę
Jerzy Rakoczy starał się umocnić zarówno Transylwanię, jak
i protestantyzm. Cesarz uznał go za księcia Transylwanii,
zawierając z nim w 1631 roku układ w Koszycach. W 1635
roku Rakoczy zawarł przymierze z wołoskim księciem
Matei Besarabem i tłumił wszelką opozycję ze Stefanem
1 O sytuacji w Siedmiogrodzie przed inwazją na Rzeczpospolitą: J.
N o u z i 11 e, Transylwania. Obszar kontaktów i konfliktów, Bydgoszcz
1997, s. 155-166.
131

Bethlenem na czele, co wywołało reakcję Turków, pokona-


nych później w 1636 roku w bitwie pod Salonta.
Rok później sprzymierzone armie siedmiogrodzka i wo -
łoska wyparły z księstwa mołdawskie oddziały księcia
Wasyla Lupula, który próbował obsadzić na siedmiogrodz-
kim tronie swego syna. W roku 1638 sułtan zgodził się na
uznanie jednego z synów Rakoczego jego następcą na
tronie książęcym, co ściśle wiązało się z deklaracją Rako-
czego o wystąpieniu przeciw Habsburgom. W tym samym
roku Rakoczy sprzymierzył się z Wasylem Lupulem, chcąc
zabezpieczyć sobie zaplecze.
W latach czterdziestych XVII wieku doszło do współ-
działania szwedzko-siedmiogrodzkiego. Już w 1642 roku
w Alba Julia zjawili się posłowie szwedzkiego feldmarszał-
ka Lennarta Torstenssona. Szwedzi namawiali wówczas
Rakoczego do wystąpienia przeciw Habsburgom. W 1643
roku podpisano przymierze pomiędzy Transylwanią, Francją
i Szwecją, jednak książę siedmiogrodzki utrzymywał pokój
z cesarzem aż do roku 1644. Jesienią tego roku Rakoczy
uzyskał zgodę sułtana na zaatakowanie wojsk cesarskich,
aczkolwiek Turcy nie zgodzili się na udział swych wojsk
w wyprawie planowanej zimą na przełomie lat 1643/1644.
Pod pretekstem obrony protestantyzmu na początku 1644
roku wojsko siedmiogrodzkie wkroczyło na Węgry. Sied-
miogrodzianie zajęli Koszyce, Esperjes (Preszów), Leuts-
chau (Lewocza), Bardejów i Kieżmark. Tymczasem mimo
sukcesów Torstenssona na Morawach, armia cesarska
pokonała Jerzego Rakoczego, któremu udało się utrzymać
jedynie Koszyce. W maju 1645 roku na Morawach zjawili
się posiłkujący Torstenssona Siedmiogrodzianie pod wodzą
Jana Kemeny oraz syna Rakoczego — Zygmunta. Jednak
szwedzki wódz nie był specjalnie zadowolony z przybycia
14 000 żołnierzy Rakoczego, którzy zasłynęli z dewastacji
wszystkich miejscowości, przez które przechodzili. Wresz-
cie wskutek nacisku tureckiego Rakoczy zawarł w grudniu
132

1645 roku układ z cesarzem w Linzu. Na jego mocy


potwierdzono fakt utrzymania przez Transylwanię owych
siedmiu komitatów (jednostka terytorialna w Siedmio-
grodzie), które uprzednio uzyskał Gabriel Bethlen, zapew-
niono również wolność praktyk religijnych protestantom,
zwłaszcza chłopom należącym do szlachty wyznającej
katolicyzm.
Po śmierci Jerzego Rakoczego na tron Transylwanii wstąpił
jego syn Jerzy II Rakoczy. Wychowany był w surowej
i religijnej atmosferze, podobno „lekceważył wszystkie
kontakty z polityką zachodnich krajów i z bracią armii,
niedobory, których nigdy nie zdołał przezwyciężyć i które
stały się przyczyną jego upadku”. Pomimo tej opinii wydaje
się, że nie brakowało mu zdrowego rozsądku. Zagorzały
kalwin, podobnie jak ojciec poczuwał się do solidarności
z protestanckimi krajami Europy. W 1653 roku wojska
Rakoczego dowodzone przez Jana Kemeny’ego wraz z zanie-
pokojonymi sytuacją na pograniczu siłami polskimi podjęły
interwencję w Mołdawii (kampania żwaniecka), która zagro-
żona została przez Kozaków przysłanych przez Chmielnickie-
go 2. Polacy i Siedmiogrodzianie wystąpili nawet wówczas
wspólnie do boju pod Suczawą. Wojska zaporoskie wspierały
w Mołdawii Wasyla Lupula, który pokonany wreszcie został
w lipcu 1653 roku pod Sarca koło Jassów i schronił się
w Stambule, a Kozacy zostali wyparci z kraju. W lutym 1655
roku wojska Jerzego II Rakoczego pomogły stłumić rebelię
wołoskich żołnierzy przeciw władcy tego księstwa Konstanty-
na Serbana. Doszło wówczas do współdziałania armii
siedmiogrodzkiej i mołdawskiej, w rezultacie sukcesów
Rakoczego władcy Mołdawii i Wołoszczyzny złożyli Rako-
czemu przysięgę wierności.
Jerzy II Rakoczy od kilku lat marzył o koronie polskiej.
W momencie, kiedy Rzeczpospolitą najechał władca Szwe-
2 W. K o n o p c z y ń s k i , Dzieje Polski nowożytnej, t. II. Warszawa
1986, s. 10-12.
133

cji Karol X Gustaw, władca Transylwanii zaczął poważnie


rozważać możliwość wzięcia udziału w rozgrywce militar-
nej. W końcu 1655 roku Rakoczy kontaktował się z polskimi
magnatami, a zwłaszcza z Jerzym Lubomirskim. Niewy-
kluczone, że chcąc pozyskać pomoc Rakoczego obiecywano
mu wówczas polski tron królewski po ustąpieniu Jana
Kazimierza. Jednocześnie Rakoczy kontaktował się z wład-
cą protestanckiej Szwecji, który przewidywał przeciągnięcie
Rakoczego na swoją stronę.
Na przełomie lat 1655/1656 do interwencji siedmiogrodz-
kiej w Rzeczypospolitej nie doszło. Mimo iż w marcu 1656
roku armia polowa Karola X Gustawa doszła niemal do
granicy polsko-siedmiogrodzkiej, siła oporu polskiego okazała
się tak wielka, że szwedzki monarcha zmuszony był wycofać
się z terytorium ziemi przemyskiej. Na Rusi Czerwonej
skoncentrowane zostały poważne siły militarne Rzeczypospo-
litej, a więc Rakoczy tym bardziej daleki był od interwencji
zbrojnej na rzecz Szwedów. Władca Siedmiogrodu liczył
raczej na to, że w sprzyjających warunkach pozyska przychyl-
ność polskiej szlachty, która sama wyniesie go na tron.
W kwietniu 1656 roku do Rakoczego przybyło polskie
poselstwo z Mikołajem Prażmowskim i Gabrielem Silnickim,
które prosiło o pomoc Siedmiogrodzian przeciw Szwedom.
Polacy gotowi byli wówczas oddać Rakoczemu w zastaw 13
miast spiskich, obiecywano mu również elekcję na tron polski
po Janie Kazimierzu, co świadczy o dużej determinacji strony
polskiej3. We wrześniu 1656 roku gościli u Rakoczego
posłowie kozaccy, co doprowadziło wkrótce do sojuszu
wojskowego z Chmielnickim, zaraz po nich przybyli posłowie
szwedzcy — Henryk Sternbach i Gotthard Welling.
Działania wojenne prowadzone na terytorium Rzeczypos-
politej do grudnia 1656 roku nie przyniosły rozstrzygnięcia
3 A. P r z y b o ś , Samuel Grądzki, ariański dziejopis wojny polsko-

siedmiogrodzkiej w 1657 r., „Małopolskie Studia Historyczne”, r. II,


z 1, 1959, s. 9.
134

żadnej ze stron, Szwedzi wprawdzie utracili inicjatywę


jednak potrafili wygrywać najważniejsze bitwy (np. pod
Warszawą w lipcu 1656 roku) i mocno trzymali się w mias-
tach i twierdzach. Polacy mogli jednak oczekiwać obiecanej
w sojuszu zawartym 1 grudnia 1656 roku pomocy wojskowej
(4000 żołnierzy), którą zadeklarował cesarz Ferdynand III.
Zaniepokojeni wzrostem potęgi Szwecji Rosjanie dawno już
zaprzestali działań wojennych przeciw Rzeczypospolitej,
zawierając wreszcie 3 listopada w Wilnie rozejm, co dało obu
stronom swobodę działania przeciw Szwedom4. W tej sytuacji
występujący dotąd w roli obserwatora Jerzy II Rakoczy
zdecydował się interweniować za Karpatami po stronie
Karola X Gustawa, który zdał sobie wówczas sprawę, że sami
Szwedzi nie pokonają Rzeczypospolitej. Traktat o rozbiorze
Rzeczypospolitej w miejscowości Radnot w Siedmiogrodzie
pomiędzy Szwecją, Siedmiogrodem, Kozaczyzną i Branden-
burgią zawarty został 6 grudnia 1656 roku. Zaplanowano
podział terytorium kraju pomiędzy jego sygnatariuszy.
Rakoczemu w udziale przypaść miały południowo-wschodnie
tereny Rzeczypospolitej, w tym zachodnia część Rusi oraz
wymarzona polska korona.
Polacy próbowali uniknąć inwazji siedmiogrodzkiej, Jerzy
Lubomirski proponował nawet koronę synowi Rakoczemu,
oczywiście pod warunkiem zmiany religii. Atakowi prze-
ciwni byli doradcy Rakoczego, a nawet matka i żona
władcy Siedmiogrodu. Wyprawa na Rzeczpospolitą nie
została uzgodniona z sułtanem, który uznał marsz Rako-
czego za samowolę i wezwał go do odwrotu. Turcy
obawiali się zachwiania względnej równowagi w regionie
w konsekwencji możliwego upadku Rzeczypospolitej.
Jednak do Rakoczego nie docierały nawet obawy naj-
bliższych osób. W północnej części Siedmiogrodu, przy
granicy z Rzeczpospolitą, skoncentrowano liczną armię,

4 W. K o n o p c z y ń s k i , op. cit., s. 22.


135

podjęto również zabiegi polityczne. 31 grudnia 1656 roku


Rakoczy wydał manifest do szlachty polskiej, w którym
przybierał maskę jej łaskawego protektora, wzywając do
oddania się pod jego opiekę i obiecując utrzymanie przy-
wilejów5. Książę siedmiogrodzki liczył zwłaszcza na pol-
skich arian, którzy wskutek odstąpienia od Jana Kazimierza
stali się obiektem pogromów dokonywanych na nich przez
chłopów oraz polskie wojska regularne i szukali pomocy
u protestantów za granicą. W najbliższym otoczeniu Rako-
czego znajdował się polski arianin, szlachcic z Falejówki
z ziemi sanockiej, Samuel Grondski.
Co prawda trwała ostra zima, ale Siemiogrodzianie
dowiedli podczas poprzednich kampanii, że prowadzenie
działań militarnych o tej porze roku nie jest dla nich
problemem. Do szybkiej interwencji w Rzeczypospolitej
wzywali Szwedzi. Na dworze Rakoczego przebywał poseł
szwedzki Henryk Sternbach, który naglił do odsieczy dla
obleganego przez Lubomirskiego Krakowa.
Polacy zdawali sobie sprawę z zagrożenia karpackich
rubieży przez armię siedmiogrodzką. Wieści o traktacie
w Radnot szybko dotarły do otoczenia Jana Kazimierza.
Zagrożenie południowej granicy Rzeczypospolitej zostało
dostrzeżone przez króla jeszcze w grudniu 1656 roku 6.
W województwie ruskim nie było wówczas żadnych
regularnych sił polskich, zatem jego obronę musiała podjąć
miejscowa szlachta. W obliczu zimy, wobec braku czasu
na zwołanie pospolitego ruszenia, Jan Kazimierz zobowiązał
mieszkańców województwa ruskiego do umocnienia kilku
głównych ośrodków miejskich, przede wszystkim Lwowa,

5 BC, rkps 2446, s. 19, J.W. R u d a w s k i , Historya polska od śmierci


Władysława IV aż do pokoju oliwskiego, t. II (przekład Wł. Spasowicza).
S. Petersburg i Mohylew 1855, s. 223-224; AGAD, AR, II, ks. 21, s. 264,
265.
6 CDIA, Castr. Prem., t. 384, s. 35-37. Uniwersał Jana Kazimierza z 16

grudnia 1656 roku. Aneks nr 3.


136

Przemyśla i Krosna 7. Dopiero 8 marca 1657 roku Jan


Kazimierz wydał w Częstochowie uniwersał, w którym
wezwał pospolite ruszenie przemyskie na dzień 20 marca
pod Solec nad Wisłą.
28 grudnia 1656 roku podkomorzy przemyski Franciszek
Dubrawski wezwał szlachtę na zjazd do Przemyśla na
12 stycznia 1657 roku 8. Zjazd faktycznie odbył się w drugiej
dekadzie stycznia 1657 roku. Podjęto wówczas szereg po-
stanowień istotnych dla organizacji obrony ziemi przemy-
skiej i sanockiej. Ustalono skład załogi Przemyśla, zdecydo-
wano, że należy przygotować do oblężenia Krosno i Sanok.
Załogę Przemyśla stanowić mieli chłopi z dóbr królewskich,
szlacheckich i duchownych 9. Wezwano m.in. do stawienia się
na 25 stycznia po jednym hajduku z każdej wsi celem
zasilenia obrony miast. Piechurzy mieli przybyć z muszkietami,
prowiantem i amunicją. Do udziału w wyprawie pieszej
wezwano również te miasta, które uznano za otwarte. Zobo-
wiązano Żydów do finansowego wsparcia obrony Przemyśla 10.
Podjęto wówczas uchwałę o koncentracji pospolitego ruszenia,
podjęto prace przy umocnieniach miejskich i zamkowych
w Przemyślu. Zebrana 24 stycznia we Lwowie szlachta ruska
dostrzegła konieczność przygotowania do obrony przed Sied-
miogrodzianami Kamieńca Podolskiego, Sambora i Łańcuta,
zaś szlachta przemyska zgromadzona 26 stycznia w Przemyślu
uchwaliła rejestr piechoty przeznaczonej na obronę tego
miasta 11. Realizacja tej uchwały miała dać około 200 piechu-
rów. Ostatecznie jednak piechoty tej nie wyprawiono do
głównego ośrodka ziemi przemyskiej, a starym zwyczajem

7 Ibidem.
8 AGZ, XXI, s. 208
9 Ibidem, s. 210-213, Laudum ziemian przemyskich i sanockich.

Przemyśl, 19 stycznia 1657 r.


10 Ibidem, s. 213.
11 Ibidem, s. 218-219, Laudum ziemian lwowskich. Lwów, 24 stycznia

1657 r.
137

szlachta stawiła się w Przemyślu bardzo nielicznie 12. W rezul-


tacie mieszczan przemyskich wspomógł przysłany przez
Jerzego Lubomirskiego spod Krakowa regiment piechoty
niemieckiej dowodzony przez pułkownika Konstantego Gizę
(Gizjusz, Guissy), dawnego majora gwardii pieszej króla.
Regiment ten liczył kilkuset żołnierzy, jak podaje jedna
z relacji: „Broniło miasta 600 piechoty pod dowództwem
tęgiego wojaka (...) Pułkownika Konstantego Gizjusza” 13. Co
ważne, poza Przemyślem udało się przygotować do obrony
również Sambor, Krosno, Sanok i Łańcut.
W styczniu 1657 roku w rejon Jarosławia dotarło wreszcie
większe zgrupowanie polskich sił regularnych. Nad San
w liczbie około 3500 żołnierzy przybyli kawalerzyści
dowodzeni przez hetmana wielkiego koronnego Stanisława
Potockiego, zaś od 11 lutego, po zwinięciu oblężenia
Krakowa zaczęły na teren ziemi przemyskiej napływać
oddziały marszałka Lubomirskiego 14. Żołnierze hetmańscy
byli wyczerpani ciężką kampanią toczoną w Wielkopolsce,
dlatego potrzebowali raczej wypoczynku, aniżeli wyruszenia
w pole. Oddziały marszałka też nie wyglądały najlepiej po
kilkumiesięcznym, bezskutecznym oblężeniu Krakowa. Po
rozejściu się oblegającej Kraków szlachty krakowskiej
i sandomierskiej. siły marszałka sprowadzone nad San
i Wisłok nie przekraczały 3000 ludzi, z których kilkuset od
razu obsadziło Przemyśl, a drugie tyle zamknęło się
w twierdzy łańcuckiej.
Polskie siły regularne, koncentrujące się nad Sanem nieomal
w przededniu najazdu siedmiogrodzkiego, nie mogłyby zatrzy-
mać przeważających sił agresora. Wszelkie działania organiza-
cyjne podjęte przez szlachtę i mieszczan miały charakter

12 Ibidem, s. 215—217. Rejestr piechoty na obronę miasta Przemyśla

przez sejmik uchwalonej, Przemyśl. 26 stycznia 1657 r.


13 J. W. R u d a w s k i, op. cit., s. 228
14 AGAD, op. cit., Awizy, 26 stycznia 1657 r., s. 293, Awizy.... 11

lutego 1657 r., s. 376.


138

doraźny. Jedyną prawdziwą szansę powstrzymania armii


Rakoczego stwarzało odpowiednio wczesne obsadzenie
i zablokowanie przełęczy karpackich. Przebywający wówczas
na Pomorzu Jan Kazimierz nie mógł jednak osobiście
pokierować obroną ziem zagrożonych uderzeniem Rako-
czego, a szlachta przemyska mimo prób zorganizowana
obrony zdecydowana była nie stawiać większego oporu.
Dlatego akcja zwołania pospolitego ruszenia nie przyniosła
rezultatu. Wydane zostały wprawdzie ogólnie sformułowane
instrukcje w kwestii zablokowania przełęczy, zabrakło jednak
w styczniu 1657 roku energicznego dowódcy, który mógłby
pokierować obroną bariery karpackiej. Wydaje się, że
rozsądnie dowodzeni chłopi mogli podjąć próbę zatrzymania,
lub przynajmniej opóźnienia armii Rakoczego już na Przełę-
czy Wereckiej (Skolskiej).
Ogłoszony przez Rakoczego 31 grudnia manifest zapew-
ne przychylnie ustosunkował do księcia znaczną część
szlachty ruskiej, co wpłynęło na jej neutralną postawę
wobec wyprawy siedmiogrodzkiej. Po przekroczeniu Karpat
droga w głąb Rzeczypospolitej stałaby otworem. Jedyna
nadzieja zatrzymania najeźdźcy na progu Rzeczypospolitej
pozostawałaby w kilku zaledwie przygotowanych do obrony
ośrodkach miejskich i fortecach wspieranych w polu przez
słabe siły kawaleryjskie.
Wojska siedmiogrodzkie gromadziły się na północy
Siedmiogrodu w dniach 9-17 stycznia 1657 roku. 18 stycz-
nia skoncentrowane w komitacie Marmarós siły siedmio-
grodzko-mołdawsko-wołoskie rozpoczęły marsz na północ,
w kierunku pobliskiej granicy Rzeczypospolitej 15. Najważ-
niejszym celem Rakoczego stało się w tym momencie
15 Marsz Rakoczego na podstawie: P. W o j t o w i c z , Szlak wypraw

Rakoczego (wg diariusza Władysława Rhedeya), „Teki Historyczne", t.


XI, Londyn 1960-1961, s. 97-117, Samuel G r o n d s k i , Historia belli
Cosacco-Polonici, Pestini 1789, S. Szilagyi (ed.) Transsylvania el bellum
boreo-orientale, t. II. Budapest 1891 — raporty H. Sternbacha.
139

uchwycenie Przełęczy Wereckiej. Książę siedmiogrodzki


obawiał się napotkania już tutaj obrony polskiej. Przy
Rakoczym znajdowali się jego polscy stronnicy, m.in.
Michał Jan Stanisławski, chorąży halicki, Jan Kossakowski
oraz wspomniany Samuel Grondski. Stanisławski był po-
słem do Rakoczego od Sebastiana Lubomirskiego; poseł
przeszedł jednak na stronę siedmiogrodzką.
Niespodziewane ocieplenie i opady deszczu utrudniły
koncentrację i pierwszą fazę marszu jeszcze na terenie
Siedmiogrodu, co szczególnie dało się we znaki taborom
i artylerii. Natomiast po osiągnięciu wyższych pasm Karpat
wiele kłopotów armii siedmiogrodzkiej sprawiło nagłe
ochłodzenie oraz obfite opady śniegu 16.
Aby zapewnić bezpieczny pochód przez Karpaty siłom
głównym, do przejęcia przełęczy Rakoczy wyznaczył Jana
Kemeny’ego 17. Razem z nim na terytorium Rzeczypospolitej
udał się nasz arianin — dziejopis Samuel Grondski, dlatego
pochodzące od niego informacje na temat wyprawy Rako-
czego wydają się bardzo wiarygodne. Przy dworze Jerze-
go II Rakoczego znajdował się także poseł od króla Szwecji.
Henryk Sternbach, który również opisał ten etap marszu.
Diariusz wyprawy księcia prowadził Władysław Rhedey.
Dowódca siedmiogrodzki na czele kilku tysięcy żołnierzy
szczęśliwie przedarł się przez zaśnieżoną, lecz nie bronioną
przełęcz (30 stycznia) i wkrótce stanął po polskiej stronie
Karpat w Synowódzku. Udana zimowa przeprawa przedniej
straży wojsk siedmiogrodzkich zaskoczyła i przeraziła nielicz-
nych mieszkańców doliny rzeki Opór. Po udanej przeprawie
Kemeny’ego w kierunku Przełęczy Skolskiej skierowały się
główne siły księcia. Ich pochód okazał się niezwykle
uciążliwy. Kilka tysięcy żołnierzy torowało wśród śniegów-
drogę artylerii i licznym taborom Rakoczego. O przebyciu
pasma karpackiego pisał sam Rakoczy: „Nie człowiek jest
16 S. G r o n d s k i , Ibidem , s. 368-369
17 Ibidem, s. 369.
140

naszym wrogiem, ale sam Bóg stanął przeciw nam” 18. Jednak
przeprawa przez Karpaty powiodła się i już 29 stycznia 1657
roku sam Rakoczy stanął w Tarnawce, miejscowości leżącej
pomiędzy przełęczą a Synowódzkiem. Po krótkim postoju
poprzedzone przez przednią straż Kemeny’ego oddziały
księcia bez przeszkód posuwały się przez Skole (30 styczmai
doliną Oporu w kierunku Stryja 19.
Marsz poprzez Karpaty zakończył się pomyślnie. Przełęcz
nie została zablokowana, a więc możliwy stał się pochód
armii Rakoczego w głąb kraju. Zamieszkująca dolinę rzeki
Opór ludność nie przeciwstawiła się zbrojnie wkraczającym
agresorom. Siedmiogrodzki książę dążył do zapewnienia
sobie przychylności miejscowej szlachty i z tej przyczyny
jego żołnierze utrzymywani byli wówczas w karbach
dyscypliny. W zamian za zachowanie neutralności i dostar-
czanie żywności napastnikom szlachta podgórska uzyskała
gwarancję bezpieczeństwa dla siebie i swoich majątków 20.
Co istotne, deklaracje o neutralności nie były równoznaczne
ze składaniem Rakoczemu przysięgi wierności, do czego
wcale w tym momencie nikogo książę nie zmuszał.
Dłuższy postój nastąpił 2 lutego 1657 roku, gdy awangarda
Kemeny'ego oraz główne siły Rakoczego osiągnęły Stryj.
Zdaniem Rhedeya spowodowany był on chorobą księcia 21.
Nie wydaje się jednak, by była to główna przyczyna przerwy
w pochodzie Rakoczego. Wprawdzie oczekiwano spóź-
nionych taborów prących od Przełęczy Skolskiej, ale przede
wszystkim oczekiwano na reakcję miasta Lwowa na propozy-
cję kapitulacji. Książę zamierzał podporządkować sobie
główny ośrodek województwa ruskiego. Celem wykonania
tego zadania od sił Rakoczego odłączyła się czołówka
Kemeny’ego, który z dużą liczbą piechoty skierował się na
18 Szilagyi, op. cit., s. 351.
19 P. W o j t o w i c z, op. cit., s. 99
20 Relacja „Rakociusa”, zob. Oss. nr 627/1, s. 284.
21 P. W o j t o w i c z, op. cit., s. 99.
141

Lwów. Do powrotu tego doświadczonego wodza, który


zabrał na tę wyprawę najlepsze regimenty książęce, kon-
tynuowanie marszu w głąb Rzeczypospolitej byłoby ryzykow-
ne. O prawdopodobnej liczebności tej grupy mówi jedna
z polskich relacji: „To pewne, że Kimen Janusz był pode
Lwowem w kilka tysięcy” 22. Jedną z przyczyn postoju sił
Rakoczego w Stryju było też zapewne wyczerpanie żołnierzy
trudną przeprawą przez Karpaty.
Postój w Stryju trwał 11 dni. Do jego powodów wskaza-
nych wyżej warto dodać i ten, że książę siedmiogrodzki
oczekiwał w Stryju nadejścia zadeklarowanych przez wy-
słańców Chmielnickiego w Radnot posiłków kozackich.
Rakoczy nasłuchiwał również bacznie odgłosów dochodzą-
cych z Rzeczypospolitej.
Kozacy jednak nie nadciągnęli, a do kontynuowania
pochodu wzywali Szwedzi. Oblężony wówczas w Krakowie
garnizon szwedzki znajdował się u kresu sił. Niedostatek
żywności mógł wkrótce zmusić komendanta Krakowa
generała Pawła Wirtza do kapitulacji, a mocno zaan-
gażowani na Pomorzu oraz w Wielkopolsce Szwedzi nie
mogli zorganizować w krótkim czasie skutecznej odsieczy.
Do Rakoczego przedzierali się kurierzy z obleganego
Krakowa przynoszący rozpaczliwe wezwania o pomoc.
Również obecni na dworze księcia wysłannicy Karola X
Gustawa z Henrykiem Sternbachem na czele nie ustawali
w wysiłkach ukierunkowanych na przyśpieszenie wymarszu
wojsk siedmiogrodzkich na Kraków.
Z pewnością Rakoczy, choć nastawiony optymistycznie,
zdawał sobie sprawę z siły Rzeczypospolitej i liczył się
z oporem. Niebawem miał przecież zbliżyć się do doliny
Sanu i Wisłoka, skąd przed niespełna rokiem ustąpił sam
Karol X Gustaw, a Sebastian Lubomirski zagroził właśnie
Rakoczemu powstaniem ludowym. Nie można wykluczyć

22 AGAD, op. cit., Nowiny, 19 lutego 1657 r., s. 379.


142

i takiej ewentualności, że wieść o kapitulacji szwedzkiej załogi


Krakowa, jak i natrafienie na silny opór skłoniłyby
Rakoczego do odwrotu. Książę siedmiogrodzki żywił nadzieję
że pozyska oblegającego Kraków marszałka wielkiego koron-
nego Jerzego Lubomirskiego, który kontaktował się z nim od
dawna. Jednak magnat zdecydowanie sprzeciwił się planom
Rakoczego. Warto wspomnieć, że część szlachty znająca
kontakty Lubomirskiego z Rakoczym podejrzewała wówczas
marszałka o współdziałanie z księciem. Najbardziej nieprzy-
chylni Lubomirskiemu oponenci uważali nawet, że marszałek
umyślnie zamierzał wezwać szlachtę ruską pod Kraków, aby
ułatwić pochód armii Rakoczego. Był on też oskarżany, że
zaprzestał oblegania Krakowa przekupiony przez Wirtza 23.
Nawet Mikołaj Jemiołowski twierdził, że Rakoczy wkroczył
do Rzeczypospolitej jako sojusznik wskutek tego, że źle
zrozumiał słowa Lubomirskiego, który rzekomo obiecał mu
część Rusi lub Pogórza, co potwierdzają słowa pamiętnikarza:
„Udawano, jakoby on był Rakocego wezwał przez p. Stani-
sławskiego, który go prowadził, a pan marszałek pod Krako-
wem był z powiatowemi chorągwiami, atakuje Kraków, który
potem ustąpił za nastąpieniem Rakocego” 24.
Nie można wykluczyć, że marszałek pragnął osłonić własne
dobra na ziemi przemyskiej przed najazdem, stanowczo
jednak sprzeciwił się wkroczeniu Rakoczego, choć liczył
jeszcze na przekonanie księcia do odwrotu perswazją. Dlatego
zwrócił się do Rakoczego z wezwaniem do zaprzestania
wyprawy, a wreszcie około 10 lutego zwinął oblężenie
23 L. S i k o r a , Szwedzi i Siedmiogrodzianie w Krakowie 1655-1657,'
Kraków 1908, s. 89-90; S. Z a r z y c k i , Stosunek księcia siedmiogrodz-
kiego Jerzego Rakoczego do Rzeczypospolitej polskiej od wyprawy tegoż
na Polskę w r. 1657 do końca wojny szwedzkiej w 1660 r., Sprawozdanie
Dyrekcji c.k. Gimnazjum w Kołomyi za r. 1890, Kołomyja 1891, s. II
24 J e m i o ł o w s k i Mikołaj, Pamiętnik Mikołaja Jemiołowskiego.

towarzysza lekkiej chorągwi, ziemianina województwa bełzkiego, obej-


mujący dzieje Polski od r. 1648 do 1679 współcześnie, porządkiem lat
opowiedziane (wyd. A. Bielowski), Lwów 1850, s. 118.
143

Krakowa, co rzecz jasna najbardziej ucieszyło oblężoną załogę;


szwedzki poseł u Rakoczego Henryk Sternbach również nie krył
wówczas radości. Zapewne mniej usatysfakcjonowani byli
u tym momencie Siedmiogrodzianie, bo teraz mogli spodziewać
się przybycia wszystkich sił marszałka na teren ziemi przemys-
kiej. O niezłomnej postawie marszałka przekonuje relacja
Jemiołowskiego; „deklaruje, że jeżeliby niepotrzebnej imprezy
(Rakoczy) nie odstąpił (...) tedy go jako nieprzyjaciela
koronnego nie tylko wojskiem koronnym, które ma pod swoją
dyrekcją, ale nawet też poddanym chłopom swoim
zbuntowawszy ich w kupę, bić i znosić każe” 25.
Tymczasem próba podporządkowania Lwowa nie po-
wiodła się i Kemeny zmuszony był powrócić do Stryja 26.
Podczas wyprawy zajęto jedynie pobliską wieś Sokolniki
oraz przedmieścia Lwowa. Kemeny zagroził spaleniem
zagarniętych miejscowości, jeżeli nie otrzyma kluczy do
miasta, co wzbudziło jedynie szyderstwa mieszczan. Wsku-
tek aktywności Grondskiego doszło też do rozmów z przed-
stawicielami zgromadzonej w silnie obwarowanym mieście
szlachty i mieszczan. Negocjacje prowadzono w dworku na
przedmieściu miasta. Nie powiodła się również agitacja na
rzecz Rakoczego. Wreszcie Kemeny cofnął się ze swoją
grupą spod Lwowa. Jego żołnierzom dawał się we znaki
niedostatek żywności i silny mróz.
Zebrana we Lwowie szlachta województwa ruskiego,
której posłowie przybyli wraz z Grondskim do Stryja,
obiecała powstrzymać się od wrogich działań, natomiast
mieszczanie odmówili zachowania neutralności. Szlachta
chciała uniknąć zniszczeń wywołanych oporem, natomiast
mieszczanie czuli się pewnie w warownym Lwowie.
13 lutego armia siedmiogrodzka wymaszerowała ze Stryja
i skierowała się w kierunku Sambora. Następnego dnia
25 Ibidem; s. 119.
26 Przebieg nieudanych rokowań Kemeny’ego ze Lwowem dokładnie
przedstawił ich uczestnik Samuel Grondski.
144

Siedmiogrodzianie osiągnęli przygotowane do obrony mias-


to i zamek. W okolicach Sambora pojawił się wtedy jakiś
niewielki polski podjazd, który następnego dnia zaniepokoił
dwukrotnie straże obozu Rakoczego 27. Do większego starcia
jednak nie doszło ze względu na przytłaczającą przewagę
wojsk siedmiogrodzkich.
W Samborze schroniła się okoliczna ludność, w tym wielu
podgórskich chłopów i górników z pobliskich żup solnych.
Dzięki ich obecności znajdująca się pod komendą kapitana
Guldyna załoga wojskowa mogła stawić skuteczny opór
żołnierzom Rakoczego. W zamku Samborskim stacjonowało
wówczas zaledwie kilkudziesięciu regularnych żołnierzy 28.
Wprawdzie Samuel Grondski pisał o 2000 piechoty niemiec-
kiej broniącej Sambora, ale prawdopodobnie miał na myśli
wszystkich zdolnych do obrony mężczyzn. Oddziały księcia
siedmiogrodzkiego stały pod Samborem przez 3 dni, prowa-
dząc rokowania z obrońcami miasta i zamku29.
Podczas oblężenia na przedmieściu Sambora miał miejsce
nieszczęśliwy wypadek. W przypadkowym starciu z żoł-
nierzami z załogi Sambora zabity został Baltazar Kemeny
— brat Jana, faktycznego dowódcy wojsk siedmiogrodz-
kich30. Incydent spowodował wielkie wzburzenie wśród
żołnierzy Rakoczego, którzy zdecydowani byli nawet podjąć
szturm na miasto. Jednak Rakoczy, który daleki był od
zamiaru krwawej rozprawy ze zgromadzoną w Samborze
ludnością, osobiście załagodził konflikt. Przecież wkraczał
do Rzeczypospolitej jako przyszły król polski, a echa
masakry w Samborze mogłyby wzbudzić powszechną
niechęć do jego osoby. Co prawda Wespazjan Kochowski
wspomina o skutecznej obronie Sambora przez kapitana
Guldyna, jednak poza wspomnianymi potyczkami nie doszło
tam ani do większych walk, ani faktycznego oblężenia

27 W. R h e d c y, op. cit., s. 99.


28 W. K o c h o w s k i , Lata potopu 1655-1657, Warszawa 1966, s. 267
29 P. W o j t o w i c z, op. cit.. s. 99.
30 Incydent opisał S. G r o n d s k i, op. cit., s. 385-386.
145

miasta i zamku 31. Mieszkańców ocaliły rokowania. Po


uzyskaniu od nich zapewnienia o zachowaniu neutralności,
armia Rakoczego ruszyła w kierunku Przemyśla.
Deklaracje o neutralności składane Rakoczemu w tamtym
czasie powszechnie przez miasta i szlachtę ziemi przemyskiej
nie polegały na uznaniu księcia siedmiogrodzkiego za króla
polskiego, lecz stanowiły zobowiązanie do wstrzymania się
od wszelkich kroków wojennych względem jego armii, aż do
ostatecznego wyjaśnienia sytuacji w Rzeczypospolitej.
Podczas blokady Sambora Rakoczy zaczął odczuwać
niedostatek informacji o sytuacji na przedpolu. Szczególnie
zainteresowany był wiadomościami o ruchach wojska
Jerzego Lubomirskiego i postawie szlachty przemyskiej
zamieszkującej dolinę Sanu i Wisłoka. Zdaniem Grond-
skiego to słane nieustannie przez Wirtza wezwania o pomoc
i zabiegi Sternbacha skłoniły wreszcie Rakoczego do
wymarszu spod Sambora. Lubomirski odstąpił wprawdzie
spod Krakowa kilka dni wcześniej, lecz informacje docierały
do księcia z dużym opóźnieniem. W rezultacie tych
opóźnień, w chwili osiągnięcia Sambora Rakoczy nie
wledział jeszcze o wymarszu sił marszałka na wschód.
Celem rozpoznania sytuacji nad Sanem Siedmiogrodzia-
nie zadecydowali o przeprowadzeniu dalekiego zwiadu
w kierunku Krakowa. Do przeprowadzenia rekonesansu
Rakoczy wyznaczył Franciszka Istwana. Na czele liczącego
1000 koni zgrupowania wybranej kawalerii dowódca sied-
miogrodzki ruszył spod Sambora przez Chyrów w kierunku
Sanoka i Krosna 32. Po spenetrowaniu okolic Sanoka i Krosna
Istwan ruszył doliną Sanu na północ w kierunku Dynowa.
Udało mu się podczas tego rajdu uzyskać informacje
o zwinięciu oblężenia Krakowa i marszu oddziałów mar-
szałka na wschód 33.
31 W. K o c h o w s k i , op. cit., s. 267.
32 O wyprawie Istwana informował S. G r o n d s k i, op. cit., s. 387-388.
33 Ibidem, s. 388
146

Wedle doniesień przychylnej Rakoczemu szlachty arian-


skiej czołowe pułki Lubomirskiego miały już osiągnąć miej-
scowości niedalekie od szlaku wyprawy rekonesansowej;
Tyczyn, Dubiecko, Łańcut i Przeworsk. Istwan zdobył również
informacje o obecności w rejonie Jarosławia zgrupowania
hetmana Potockiego, liczącego 36 chorągwi jazdy. Obawiając
się ataku Polaków i odcięcia od głównych sił Rakoczego,
Istwan ruszył szybkim pochodem doliną Sanu przez Mrzygłód,
Dynów i Dubiecko w kierunku Przemyśla, chcąc możliwie
szybko ostrzec księcia o zbliżającym się niebezpieczeństwie.
W oczach zwiadowcy mogło ono rysować się bardzo poważ-
nie, chociaż nie udało się określić dokładnie liczebności
polskiego wojska. Jak już jednak wiemy, w rzeczywistości
dywizje Potockiego i Lubomirskiego liczyły łącznie zaledwie
kilka tysięcy ludzi. W dodatku na terenie ziemi przemyskiej
działały osobno, a nawet po połączeniu nie mogłyby stawić
czoła kilkakrotnie przeważającej liczebnie armii siedmio-
grodzkiej. Liczący 1000 jeźdźców siedmiogrodzki podjazd
mógł jednak zostać łatwo rozbity przez lotne polskie chorąg-
wie, dlatego Istwan śpiesznie zmierzał z powrotem do obozu
Rakoczego.
Podczas wyprawy zwiadowczej nie natrafiono na polskie
chorągwie. Jest pewne, że posuwając się wzdłuż Sanu Istwan
zgodnie z poleceniem Rakoczego utrzymywał w karności
swych żołnierzy. Dzięki temu nie zetknął się z nieprzyjazną
postawą miejscowej szlachty poza pewnymi wyjątkami.
Obwarowane Sanok i Krosno oparły się zagonowi kawalerii
siedmiogrodzkiej, zresztą dowódca podjazdu nie zamierzał
szturmować kawalerią miejskich murów. 20 lutego 1657 r.
chorąży sanocki Aleksander Łyczko wezwał szlachtę sanocką
do Krosna. Być może jej część zdołała przybyć do miasta przed
pojawieniem się pod nim grupy Istwana 34. Wycofujący się
podjazd Istwana 21 lutego zbliżył się do Sanu w okolicy
Przemyśla, gdzie tymczasem Jerzy II Rakoczy rozbił swój
obóz.
34 CDIA, Castr. San., t. 169, s. 1037.
147

Armia Rakoczego opuściła 17 lutego Sambor i osiągnęła


20 lutego San na wysokości wsi Torki, będącą w owym
czasie ważnym punktem handlu; spławiano stąd sól z rus-
kich żup. Siły księcia rozlokowały się na rozległej prze-
strzeni pomiędzy Medyką a Torkami. Jeszcze 20 lub 21
lutego Rakoczy uzyskał ogólne zapewnienie o zachowaniu
neutralności ze strony przedstawicieli pobliskiego Przemyśla
i zebranej tam okolicznej szlachty, choć nie mamy wystar-
czających dowodów źródłowych potwierdzających tę tezę.
Pod Przemyślem zastało Rakoczego poselstwo cesarza
Ferdynanda III. W jego składzie znajdowali się: Jerzy
Szelepcseny — kanclerz Węgier, hrabia Jerzy Hommonay,
hrabia Władysław Rakoczy, Daniel Revay, Krzysztof
Fajerpataki — sekretarz cesarski — oraz pewien duchowny.
Wg relacji Rhedeya posłowie Ferdynanda III pozostawali
w otoczeniu Rakoczego do 15 marca, kiedy to jako ostatni
delegat opuścił księcia kanclerz Szelepcseny. Dyplomaci
cesarscy bezskutecznie starali się nakłonić Jerzego II do
zaniechania pochodu w głąb Rzeczpospolitej 35.
Siły księcia siedmiogrodzkiego zostały pod Przemyślem
poważnie wzmocnione, co wpłynęło zapewne na zniechęce-
nie załogi przemyskiej do obrony. Oczekiwany od dawna,
maszerujący traktem lwowskim posiłkowy korpus kozacki
doszedł wreszcie 21 lutego do wielkiego obozu Rakoczego 36.
Tymczasem Istwan, pokonując podobno w ciągu ostat-
niego dnia rajdu dystans 10 mil, dotarł wieczorem 21 lu-
tego do Sanu. Dowódca zwiadowczej wyprawy zdał relację
ze swej misji, natomiast jego żołnierzom powierzono straż
zachodniej flanki obozu Rakoczego nad Sanem. Nocą
zmęczeni ludzie Istwana zaalarmowani zostali odgłosami
nadciągającego od północy nieznanego oddziału jazdy.
Stukot kopyt końskich i szczęk metalu zdawały się przeko-
nywać, że oto nadciągają usiłujące zaskoczyć uśpiony obóz
35 S. G r o n d s k i, op. cit., s. 391.
36 W. R h e d e y, op. cit., s. 99.
148

Rakoczego połączone siły Potockiego i Lubomirskiego


W ciemnościach lutowej nocy doszło do starcia straży
obozowych z nadciągającym oddziałem. Dopiero wywołany
podczas walki pożar jednej z pobliskich chałup uwidocznił
tragiczną pomyłkę. Okazało się, że zaatakowany został
jeden z podjazdów Rakoczego, powracający z rozpoznania
prowadzonego w okolicach Jarosławia. O „błędnych hufcach
węgierskich” informuje jedna z relacji, dokumentujących
kulisy pochodu Rakoczego 37.
Po wyjaśnieniu pomyłki żołnierze Istwana wspierani
przez Kozaków Żdanowicza stanęli na czatach na lewym
brzegu Sanu.
Niespodziewane nadejście tej samej nocy znacznego
podjazdu polskiego pod wodzą starosty bohusławskiego Jacka
Szemberka całkowicie zaskoczyło zmęczonych i uśpionych
Kozaków i Siedmiogrodzian 38. Polacy błyskawicznie rozbili
przednie straże nieprzyjaciela, spychając je nawet do Sanu.
Jedna z polskich relacji podaje: „JMP Szemberka zastał
u JMP Hetmana, który we szrodę przed południem uganiał się
za Przemyślem mila pod Torkami z Węgrami, y przyszło ich
tam było 37 chorągwi Kozaków y Węgrów, między któremi
w lampartach, we zbroiach, z kopijkami kilkaset było,
a swoych 12 chorągwi miał JMP Szemberk, ledwie co
otarłszy się tył podali przez San nazad uciekaiąc do Woyska.
załamali się, tam nabito ich wiele. Chorągiewki dwie wzięli
(Polacy), żywcem poimano niemało...” 39.
To jedyna relacja dokładnie opisująca przebieg potyczki.
Pewne jest, że Kozacy i Węgrzy szybko ulegli atakującym
i zaczęli cofać się w kierunku głównego obozu. Powyższa

37 J.W. R u d a w s k i, op. cit., s. 227.


38 Relacja o potyczce za S. G r o n d s k i, op. cit., s. 389-390.
Dokładny przebieg: A. Borcz. Epizod wyprawy Rakoczego. Potyczka i
operacja okrążająca pod Torkami (21/22 II 1657 r.), w: „Historia”, r. 3,
4: 1995/1996, s. 145-156.
39 BC, nr 1656, s. 235-237.
149

relacja wydaje się wiarygodna, zdziwienie budzić może


jedynie czas bitwy określony przez autora owej informacji,
owe przedpołudnie, a nie noc, która umożliwiała za-
skoczenie przeciwnika.
Zaalarmowany nocną potyczką Rakoczy ustawił swe
oddziały w szyku bojowym, licząc na możliwość stoczenia
walnej bitwy z przeciwnikiem, spodziewając się nadejścia
w ślad za podjazdem głównych sił polskich. Walczące
rozpaczliwie nad Sanem oddziały siedmiogrodzkie i kozac-
kie nie uzyskały wsparcia, lecz otrzymały rozkaz prze-
prowadzenia pozorowanej ucieczki. Oddziały Rakoczego
stanęły w szyku bojowym nad Sanem pomiędzy Przemyś-
lem a Medyką. Obawiając się nadejścia dużych sił polskich
Rakoczy zaalarmował i ustawił do bitwy wszystkie oddziały,
jakimi rozporządzał. Rzeczywiście mogły one zająć rozległą
równinną przestrzeń na wschód od Przemyśla (połączone
siły siedmiogrodzko-wołosko-kozackie liczyły wówczas
30-40 tysięcy żołnierzy). Notabene, okolica Medyki była
miejscem często nawiedzanym w XVII wieku przez Tatarów
krymskich, którzy z reguły w tym miejscu rozbijali główny
obóz, tzw. kosz. Stąd były rozsyłane czambuły, tu przywo -
żono jasyr.
Jednocześnie Kozacy Żdanowicza oraz lekkie chorągwie
wołoskie przeprawiły się przez San powyżej miejsca
potyczki, zamierzając zaskoczyć Polaków uderzeniem od
tyłu. Szemberk w porę uświadomił sobie zagrożenie i dał
natychmiast rozkaz do odwrotu. Wobec tego w obliczu
zaalarmowanej całej armii siedmiogrodzko-kozackiej cho-
rągwie polskie oderwały się od przeciwnika i spiesznie
ruszyły w kierunku Jarosławia.
O porażce najeźdźców w bitwie stoczonej pod Torkami
oprócz Grondskiego wiarygodnie informował również wspo-
mniany szwedzki poseł Henryk Sternbach, który oceniał
liczebność polskiego podjazdu na 3000 jeźdźców, co wydaje
się liczbą zawyżoną. Samuel Twardowski pisał o śmierci
150

pod Torkami syna Kemeny’ego — Ferensa, zaś ilość lekkich


chorągwi Szemberka szacował na 5 40. Za to „Rakocius"
relacjonował o ataku kilku chorągwi Szemberka i zmuszeniu
Węgrów przedniej straży do odwrotu41. Wiarygodna wydaje się
liczba 12 chorągwi, a więc około 1500 kawalerzystów, wskazana
w zacytowanej wyżej wyczerpującej relacji, a rozgromienie
przedniej straży siedmiogrodzko-kozackiej w świetle
wszystkich informacji jest niepodważalnym faktem. Straty
wojsk agresorów pod Torkami Polacy oceniali na 3000
żołnierzy, co jednak wydaje się liczbą zawyżoną. Wskutek
przeprowadzonego w porę odwrotu Szemberk utracił w starciu
zapewne niewielu swoich kawalerzystów. W skład grupy
atakującej pod Torkami wchodziły prawdopodobnie chorągwie
pancerne, wołoskie i tatarskie. Udział husarii wydaje się
wątpliwy.
Próba otoczenia i rozgromienia podjazdu polskiego zakoń-
czyła się fiaskiem. Starcie nad Sanem rozegrane w nocy z 21
na 22 lutego bądź rankiem 22 lutego nie przyniosło rozstrzyg-
nięcia żadnej ze stron. Zdecydowanie jednak słabsze liczebnie
siły polskie dokonały udanego rozpoznania, rozbijając znacz-
ne zgrupowanie przeciwnika (wspomniane 37 chorągwi,
a więc nawet kilka tysięcy żołnierzy) i biorąc wielu jeńców.
Dopiero koncentracja zaalarmowanych sił Rakoczego, jak
i podjęta przez wroga próba okrążenia, a raczej oskrzydlenia
polskiego podjazdu zmusiła Szemberka do zorganizowanego
odwrotu. Zapewne wspomniany w relacji Grondskiego
odwrót czat Rakoczego nie był pozorowany, gdyż zostały one
przecież rozbite przez nacierających Polaków.
Rozpoznanie wpłynęło na decyzje polskich dowódców.
Przybyły z Lubomirskim spod Krakowa podjazd Szemberka
stanowił zapewne w tym momencie część sił hetmana
Potockiego, które w rezultacie wieści uzyskanych od puł-
kownika oraz zeznań jeńców wycofały się na północ doliną
Sanu w kierunku Leżajska i Zamościa. Polacy uzyskali
40 S. T w a r d o w s k i , Woyna domowa..., Calissi 1681, s. 219.
41 Oss., nr 627/1, s. 284-285.
151

potwierdzenie, że z Rakoczym są już Kozacy, a przewaga


nieprzyjaciela stała się przytłaczająca. W tych okolicznoś-
ciach walna bitwa z tak silnym przeciwnikiem nie rokowała
Polakom najmniejszych szans powodzenia, zważywszy i to,
podjazd Szemberka stanowił niemal połowę sił pozo-
stających do dyspozycji hetmana wielkiego koronnego nad
Sanem. Zapewne wiadomość o bitwie pod Torkami szybko
dotarła do przebywającego już w Łańcucie Lubomirskiego,
który po uprzednim wzmocnieniu załogi w Przemyślu
i Łańcucie pozostał z garstką żołnierzy i również ustąpił
z ziemi przemyskiej na północ w kierunku Sandomierza 42.
Po odejściu dywizji obu wodzów polskich na północ,
pochód Rakoczego do Krakowa mógł odbywać się bez
przeszkód. Na drodze stały wprawdzie jeszcze fortece
Lubomirskiego w Łańcucie i Rzeszowie, z których jedynie
ta pierwsza została przygotowana do obrony, o czym
wspomniał Jemiołowski: „bo ta tylko forteca od Lubomir-
skiego do króla Kazimierza do Częstochowy odjechałego
dobrze ludźmi i armatą ufortyfikowana była" 43.
Na naradzie w Torkach odbytej z udziałem dowódców
siedmiogrodzkich, kozackich i wołoskich postanowiono
jednak nie rozdzielać sił na osobno działające korpusy, co
było brane pod uwagę, lecz wspólnie maszerować na
Kraków44. Decyzja o wspólnym pochodzie zapadła podobno
jednomyślnie.
23 lutego armia Rakoczego opuściła niefortunne Torki
i przez Walawę, Radymno i Jarosław skierowała się
do Przeworska, który osiągnęła 26 lutego 45. Wieści o od-
stąpieniu Lubomirskiego spod Krakowa, jak i odejściu
sił polskich na północ znacznie ułatwiły pochód armii

42 AGZ, Lauda ziemian przemyskich, 3 marca, 20 marca, s. 217-220.


43 M. J e m i o ł o w s k i, op. cit., s. 119.
44 S. S z i l a g y i , op. cit., s. 272-273. List H. Sternbacha z 22 lutego

1657 roku.
45 P. W o j t o w i c z, op. cit., s. 100.
152

książęcej. Jarosław znowu ogłoszono miastem otwartym,


toteż Siedmiogrodzianie bez problemu uzyskali od delega-
cji mieszczan zapewnienie o neutralności.
Według relacji Henryka Sternbacha siły Rakoczego
przemieszczały się na zachód w szyku ubezpieczonym, bo
mimo wieści o odwrocie Polaków obawiano się nieoczeki-
wanego ataku podjazdów polskich, a zwłaszcza nadejścia
armii litewskiej. Groźba ataku Litwinów połączonych
z chorągwiami Potockiego była zdaniem najeźdźców spora.
Książę wraz ze swą jazdą zajmował w marszu prawe
skrzydło. Kozacy maszerowali na lewym, centrum stanowiła
piechota z artylerią oraz tabor złożony z wielkiej liczby
wozów. W razie zagrożenia cała kolumna mogła szybko
umocnić się za szańcami. Chorągwie wołoskie ubezpieczały
kolumnę książęcą.
Podejmowane nieustannie przez Jerzego II Rakoczego
próby uzyskania poparcia marszałka koronnego nie przy-
niosły rezultatu. W odwecie za nieustępliwość Lubomir-
skiego Rakoczy rozkazał bezwzględnie niszczyć należące
do tego magnata i jego brata posiadłości, które rozciągały
się w okolicach Jarosławia, Przeworska i Łańcuta. Większa
część dóbr Lubomirskich została zrujnowana, zabito wielu
ludzi, spalono szereg wsi. Szczególnym okrucieństwem
i wandalizmem wykazywali się podobno Kozacy Żdanowi-
cza, którym po raz pierwszy udało się tak daleko wedrzeć
w głąb Rzeczypospolitej 46. Niszczono planowo dobra Lu-
bomirskich, ale nie oszczędzano też majątków szlachty,
mieszczan i chłopów. W dniach 24 luty—19 marca spus-
toszono Jarosław i okoliczne miejscowości, spalony został
m.in. kościół parafialny w Zarzeczu pod Jarosławiem.
Postój sił Rakoczego w obozie pod Przeworskiem
w dniach 26 lutego-7 marca spowodowany był nawiązaniem
ponownych rokowań z posłami cesarskimi. Nie przyniosły
46 S. G r o n d s k i, op. cit., s. 392.
153

one rezultatu, oczekiwanego przez dyplomatów cesarza


Ferdynanda III; Rakoczy pozostał nieugięty w swym zamia-
rze kontynuowania marszu po koronę polską. Postój pod
Przeworskiem wymusiły jednak przede wszystkim uwarunko-
wania natury militarnej. Silne zgrupowanie siedmiogrodzkie
z Gabrielem Bakosem na czele skierowało się spod Przewor-
ska na północny wschód w pościg za stojącym pod Tarnogro-
dem hetmanem Potockim. Podjazdowi węgierskiemu być
może udało się po przekroczeniu Sanu zaskoczyć pod
Biłgorajem polskie chorągwie, które zmuszone były ustąpić
dalej na północ 47. Zdaniem Grondskiego Polacy ponieśli pod
Biłgorajem dotkliwą porażkę, jednak ta informacja nie została
potwierdzona przez inne relacje. Pewne jest natomiast
odejście grupy Potockiego jeszcze dalej na północ.
Znacznie silniejsze od grupy Bakosa zgrupowanie pie-
choty i artylerii zostało wysłane przez księcia spod Przewor-
ska pod Przemyśl. Przyczyną tej wyprawy zbrojnej był
incydent, jaki wydarzył się pod koniec lutego na trakcie
handlowym wiodącym z Przemyśla do Jarosławia.
Niemal bezkrwawe podporządkowanie przez Rakoczego
dużych obszarów ziemi przemyskiej, osiągnięte dzięki zawie-
ranym wszędzie układom o neutralności, umożliwiało księciu
komunikację z Siedmiogrodem poprzez przełęcze karpackie.
Łagodne traktowanie ludności na trasie przemarszu wojsk
książęcych (od Przełęczy Wereckiej do Przemyśla) sprawiało,
że tolerowała ona przejazdy wysyłanych z Siedmiogrodu
wozów z zaopatrzeniem. Jednak jedna z idących z siedmio-
grodzkiego Munkacza kolumn zetknęła się z wrogim potrak-
towaniem przez szlachtę w pobliżu Przemyśla. Eskortowana
przez kilkudziesięciu konnych i kilku pieszych strażników
kolumna 16 wozów z winem węgierskim znajdowała się
wówczas w jednej z podprzemyskich wsi należących do
Karola Franciszka Korniakta, której nazwy niestety nie
47 Ibidem, s. 406.
154

znamy. Śmiało jednak można domniemywać, że wspomniany


incydent miał miejsce w Żurawicy, której właścicielem był
ten właśnie szlachcic 48. Konwój został tam niespodziewanie
zaatakowany przez grupę szlachty z Korniaktem na czele.
Warto tu wspomnieć, że był on dowódcą oddziału, który
w 1648 roku pokonał pod Przemyślem Kozaków dowodzo-
nych przez pułkownika Kapustyńskiego, zaś z uchwał
sejmiku przemyskiego wynika, że w marcu 1657 roku
Korniakt pełnił funkcję marszałka.
Ochronie transportu udało się wprawdzie obronić spojone
łańcuchami wozy i doprowadzić je do obozu, lecz sam fakt
zaatakowania własności książęcej przez, zdawałoby się.
„zneutralizowaną” szlachtę przemyską wzburzył Jerzego II
Rakoczego 49. Nawiasem mówiąc incydent z próbą zaboru
własności Rakoczego pod Przemyślem wywołał rozliczne
echa w kraju. Według jednej z pogłosek, którą wypada
uznać za nieprawdziwą, Korniakt miał rzekomo odebrać
wówczas Rakoczemu kilkaset wozów z prochami, a usiłu-
jące je odzyskać oddziały siedmiogrodzkie załoga Przemyśla
miała zmusić do odwrotu 50.
Niezależnie od tego, jaki był rezultat ataku, przychylnie
dotąd ustosunkowany do przemyskiej szlachty i mieszczan
książę siedmiogrodzki wydał natychmiast polecenie suro-
wego ukarania mieszkańców miasta, a zwłaszcza przeby-
wającej tam szlachty. Na czele sił, mających pomścić
zniewagę wyrządzoną księciu, pod niepokornym miastem
stanął Jan Kemeny. Otrzymał on rozkaz zdobycia i ob-
rabowania Przemyśla oraz wzięcia do niewoli jego miesz-
kańców. Okazało się, że zuchwały wyczyn znanego prze-
myskiego awanturnika sprowadził na miasto widmo cał-
kowitej zagłady. Raczej nie możemy uznać tego incydentu
za przejaw świadomej postawy patriotycznej szlachty
48 Ibidem, s. 394.
49 Ibidem, s. 394.
50 AGAD, op. cit.. „Nowiny”, 22 marca 1657, s. 383.
155

przemyskiej, choć z drugiej strony nie mamy przekonują-


co dowodu, iż tak właśnie nie było.
W wyprawie Kemeny’ego przeprowadzonej na przełomie
lutego i marca 1657 roku wzięła udział cała pozostająca
w dyspozycji Rakoczego piechota (Niemcy i Sasi, Węgrzy,
Semeni, Kozacy) oraz trudna do określenia liczba dział 51. Na
czele regimentów pieszych wysłanych pod Przemyśl stali:
Mikołaj Szebesi, Andrzej Gaudi i Konrad Mansfeldt. Wy-
marsz sił Kemeny'ego nastąpił nocą ostatniego dnia lutego
1657 roku. Dowódca węgierski pragnął zaskoczyć miasto
niespodziewanym atakiem o świcie. Nocny wymarsz miał
uniemożliwić ostrzeżenie miasta o nadciągającym zagrożeniu.
Żądni łupów żołnierze Kemeny'ego pewni byli sukcesu.
W wyprawie wzięło udział wielu ochotników, do grupy
Kemeny'ego przyłączyli się m.in. Kozacy oraz przybyli
właśnie spod Biłgoraja żołnierze Bakosa. Z pewnością pod
Przemyśl wymaszerowało kilka, a może nawet kilkanaście
tysięcy żołnierzy Rakoczego i Żdanowicza.
Po osiągnięciu celu oddziały Kemeny'ego rozlokowały
się dookoła miasta. Załoga nie odpowiedziała na wezwanie
do kapitulacji, a dokonujący 1 marca rozpoznania fortyfikacji
miejskich Kemeny został zaatakowany z zasadzki przez
wypad obrońców, co stanowiło aż nadto przekonujący dowód,
że miasto nie akceptuje osoby księcia siedmiogrodzkiego
jako przyszłego króla polskiego. Wspomniana zasadzka
miała zapewne miejsce w rejonie Bramy Lwowskiej i klasz-
toru oo. Reformatów. Dowódcy siedmiogrodzkiemu udało
się jednak ujść cało. Na rozkaz Kemeny'ego żołnierze
natychmiast przystąpili do akcji. Semenom dowodzonym
przez pułkownika Andrzeja Gaudi w krótkim czasie udało
się opanować wysunięty przed Bramę Lwowską warowny
klasztor oo. Reformatów. W klasztorze podczas walki
zabity został o. Józef Reklewski, a zabudowania świątyni
51 Przebieg wyprawy Rakoczego na Przemyśl dokładnie zrelacjonował
S. G r o n d s k i , op. cit., s. 394-405.
156

uległy dewastacji52. Broniący klasztoru piechurzy niemieccy


Gizjusza zmuszeni byli schronić się za murami miasta.
Zajęcie przyległego niemal do murów miejskich klasztoru
umożliwiło Kemeny’emu podjęcie przygotowań dobezpo-
średniego szturmu na miasto. Podciągnięte w okolice
klasztoru armaty rozpoczęto przygotowywać do ostrzału
Bramy Lwowskiej.
W tym samym czasie atakującemu równolegle od pół-
nocnego wschodu i nad Sanem pułkownikowi Mansfeldtowi
udało się szybko podkopać pod mury miejskie w rejonie
Baszty Kuśnierskiej. Podłożenie i zdetonowanie miny
dokonałoby ogromnego wyłomu w murze. Zdobycie miasta
byłoby wówczas kwestią krótkiego czasu.
Natomiast pułkownik Mikołaj Szebesi ze swymi Seme-
nami i Kozakami od Żdanowicza zajął opuszczone zabudo-
wania klasztoru pp. Benedyktynek i rozpoczął stamtąd
ostrzał miasta z wciągniętych armat. Jego żołnierzom udało
się też zdobyć młyn znajdujący się nad Sanem. Żołnierze
Szebesiego nagromadzili duże ilości drewna z okolicznych
budynków, chcąc ułatwić sobie atak po skorupie lodowej
oraz sforsowanie fosy. Część piechoty niemieckiej i węgier-
skiej Mansfeldta pozostawała w rezerwie, gotowa ruszyć
na rozkaz dowódcy do szturmu. Sam Kemeny ulokował się
wraz z jazdą nad rzeką Wiar.
Rozpoczęcie ostrzału Bramy Lwowskiej przez nieprzyja-
ciela, który błyskawicznie zdobył klasztor oo. Reformatów,
roboty minerskie prowadzone w rejonie Baszty Kuśnierskiej
oraz zauważalne na drugim brzegu Sanu przygotowania do
szturmu uwidoczniły oblężonym grozę ich położenia. Jedno-
czesny szturm na miasto podjęty przez wszystkie regimenty
piesze napastników zakończyłby się z pewnością jego zdoby-
ciem i masakrą mieszkańców. Oblegający świadomie skupili
swe działania na słabo umocnionych odcinkach obrony, utrata
52F. Pawłowski, Premislia Sacra, Sive Series et gesta episcoporum,
Cracoviae 1869, s. 481.
157

niemal sąsiadującego z Bramą Lwowską klasztoru oo. Refor-


matów stworzyła wyłom w systemie obrony miasta. W tej
krytycznej chwili jedynym ratunkiem dla oblężonych stało się
rozpoczęcie rokowań z Janem Kemenym.
Dzięki pośrednictwu Samuela Grondskiego zawarto 3-dnio-
we zawieszenie broni, podczas którego prowadzone były
negocjacje. Wstrzymanie szturmu nie gwarantowało jednak
ocalenia miasta. Zebrana w Przemyślu szlachta zgodziła się
ostatecznie na wypłacenie Kemeny'emu dużej kontrybucji,
na zaprzestanie działalności skierowanej przeciw wojskom
Rakoczego, a nawet na usunięcie z miasta niemieckiego
regimentu pieszego Gizjusza, który otrzymał prawo wstą-
pienia do armii Rakoczego 53. Po ponownym uzyskaniu
potwierdzenia neutralności Przemyśla korpus Kemeny'ego
skierował się z powrotem do obozu książęcego pod Prze-
worskiem. Pod miastem pozostał tylko niewielki oddziałek
Mikołaja Szebesi pozostawiony dla dopilnowania realizacji
ugody54. Warto dodać, że aby ocalić Przemyśl Grondski
osobiście interweniował u Rakoczego. Apelował o rozwagę,
co uzasadniał tym, że masakra odwróciłaby przyszłych
poddanych od księcia. Jeszcze 1 marca szlachta przemyska
zgromadzona we Lwowie przyjęła warunki siedmiogrodzkie
i wypłaciła 20 000 złotych polskich.
Poskromienie niepokornego Przemyśla dokonane zostało
w zadziwiająco krótkim czasie. Istnieje pewna informacja
źródłowa o jakoby pięciotygodniowym oblężeniu miasta
przez wojska siedmiogrodzko-kozackie, jednak jest ona
nieprawdziwa. Wydaje się, że cała operacja trwała naj-
wyżej dwa dni, a same działania militarne rozegrały się
53 O rokowaniach ze szlachtą zebraną w oblężonym Przemyślu wyczer-
pująco informował Samuel Grondski. Zob. również AGZ, XXI, s. 219-221.
Postanowienia układu zawartego pomiędzy Przemyślem a Kemenym: L.
H a u s e r , Monografia miasta Przemyśla, Przemyśl 1991 (reprint), s.
135-134.
54 S. G r o n d s k i, op. cit., s. 405.
158

w ciągu jednego dnia. O sukcesie oblegających za-


decydowało posiadanie znacznych sił pieszych, artylerii
oraz materiałów wojennych umożliwiających oblężenie.
Siedmiogrodzianie dokonali tego, co nie powiodło się
przed rokiem Szwedom, potrafili podkopać się pod
mury miejskie w celu założenia miny, udało im się
zdobyć istotny punkt w obronie Przemyśla — klasztor
oo. Reformatów. Te sukcesy w połączeniu z silnym
ogniem artyleryjskim wymusiły rezygnację z obrony
miasta na rzecz rokowań z oblegającymi. Jedna z relacji
oskarża zwłaszcza przebywającą w Przemyślu szlachtę
o kapitulanckie nastawienie 55. Za to pewni sukcesu,
rozczarowani układem żołnierze siedmiogrodzcy i ko-
zaccy nastawali potem na życie Grondskiego i byliby
go rozsiekali po powrocie do obozu, gdyby nie in-
terwencja pułkownika Andrzeja Gaudi 56.
Po powrocie zgrupowania Kemeny’ego do Przeworska
wojska Rakoczego ruszyły w dalszą drogę. Już następnego
dnia Rakoczanie osiągnęli Łańcut 57. Książę zatrzymał się
w pobliskiej Albigowej. Choć rozciągające się wokoło
posiadłości Lubomirskiego zostały spustoszone, a samo
miasto 8 marca padło pastwą pożaru wznieconego na rozkaz
księcia, to Rakoczy nie potrafił zdobyć fortecy bastionowej
w Łańcucie. Do wydania polecenia spalenia miasta Rakoczy
przyznał się w liście do Karola X Gustawa z 21 marca.
Zamku jednak broniła liczna załoga dowodzona przez oficera
o nazwisku Pniowski, świetnie wyposażona w ręczną broń
palną i artylerię. Nawiasem mówiąc, na podstawie pewnej
relacji Ludwik Kubala twierdził, że to załoga twierdzy
podpaliła pobliskie miasto w celu oczyszczenia przedpola,
wydaje się to jednak mało prawdopodobne w świetle kilku
55 Oss., nr 627/1, s. 285.
56 S. G r o n d s k i, op. cit., s. 405.
57 A. B o r c z , Znaczenie Łańcuta w latach „potopu" 1655-1650, w:

„Historia”, r. 5, 1997, nr 2, s. 211-228.


159

Innych, wiarygodnych przekazów58. Próbę opanowania twier-


dzy w Łańcucie Wespazjan Kochowski skomentował w nastę-
pujący sposób: „załoga propozycję poddania się odrzuciła,
a mury były zbyt mocne, żeby się je dało nadwerężyć bodaj
jaką strzelaniną" 59. Fiasko działań pod Łańcutem Rakoczy
w liście do Karola X Gustawa datowanym na 11 marca
usprawiedliwiał potęgą umocnień twierdzy, a także niedostat-
kiem ciężkiej artylerii 60. Być może doszło wówczas do próby
szturmowania zamku; według pewnej wzmianki Rakoczy
miał stracić pod Łańcutem kilkuset żołnierzy: „Rakoczy szedł
przez Ruś, pod Łańcutem stracił 800 ludzi”. Jednak informac-
ja ta jest niepewna, ponieważ pochodzi z 1863 roku, choć nie
można wykluczyć, że opiera się na zagubionym, lub nieujaw-
nionym dotąd materiale źródłowym. Bardziej prawdopodobne
jest raczej to, że obie strony poprzestały na wymianie ognia
armatniego, który nie spowodował większych strat w lu-
dziach61. Pod łańcucką fortecą Rakoczy pozostawał w dniach
8-9 marca, po czym powrócił do Albigowej. Książę nie
dysponował ani ciężką artylerią oblężniczą, ani czasem
potrzebnym dla zorganizowania żmudnego oblężenia. Liczba
obecnej pod Łańcutem piechoty książęcej zapewne była
niewielka. Wielu żołnierzy wyruszyło wówczas na rabunek
i niszczenie okolicznych posiadłości marszałka.
Po dotarciu do Łańcuta rozprzężenie w oddziałach Rako-
czego osiągnęło apogeum. O barbarzyńskich spustoszeniach
wokół Łańcuta, w dolinie Sanu i Wisłoka pisał Samuel
Grondski, „Rakocius”, a także Mikołaj Jemiołowski słowami:
„wszędzie koło Łańcuta (...) wielkie zbrodnie i rabowania
i najazdy czynili, nie tylko Lubomirskiego dobra, ale wszystko

58 L. K u b a l a , Wojna brandenburska i najazd Rakoczego w roku 1656


i 1657, Lwów-Warszawa 1918, s. 148.
59 W. K o c h o w s k i, op. cit., s. 267-268.
60 S. Szilagyi (ed.), op. cit., s. 276-277.
61 J. B a r t o s z e w i c z , Jerzy Sebastian Lubomirski, marszałek wielki

koronny, hetman polny, „Tygodnik Ilustrowany”, r. 1863, t. 8, s. 358.


178

polskich poniesione podczas kampanii prowadzonej w lutym


i marcu 1656 roku były niewielkie (nie przekroczyły zapewne
liczby 500 ludzi) 10. Straty załogi Przemyśla też zapewne nie
były wysokie. Wiele ofiar ponieśli za to z pewnością
występujący aktywnie przeciw Szwedom powstańcy chłop-
scy. Trudno jednak oszacować straty partyzantów, mogły one
jednak być kilkakrotnie wyższe niż wojsk regularnych.
Straty poniesione przez armię Rakoczego w toku kam-
panii 1657 roku nie były wysokie. Na terenie ziemi
przemyskiej zginęło zapewne kilkuset żołnierzy księcia
siedmiogrodzkiego, najwięcej w nocnym starciu z podjaz-
dem Szemberka pod Torkami. Zarówno polskie siły regular-
ne walczące w polu, jak i załoga Przemyśla w czasie
krótkiego oblężenia miasta przez Siedmiogrodzian i Koza-
ków utraciły zapewne niewielu ludzi.
Działania militarne lat 1655-1657 silnie dotknęły ludność
cywilną. Znaczne straty osobowe i materialne ponieśli
mieszkańcy ziemi przemyskiej. Dokonujący dalekich wy-
praw zaopatrzeniowych z Jarosławia Szwedzi penetrowali
rozległe tereny. W trakcie tych wypraw spalono wiele
zabudowań chłopskich, niszczono świątynie. Szczególnie
poważne spustoszenia dotknęły przedmieść Przemyśla oraz
centrum Jarosławia, który, zajmowany przez Szwedów od
9 do 22 marca, został gruntownie złupiony 11. Zapewne
poważnych zniszczeń doznały też pobliskie wsie. Wybiera-
nie prowiantów przez Szwedów wywoływało rosnący opór
ze strony chłopów. Stawiający pojedynczo opór chłopi byli
mordowani, a ich dobytek rabowany lub palony.
10 W całym I kwartale 1656 r. (łącznie z porażkami pod Gołębiem,
Niskiem oraz chorymi z grupy Czarnieckiego ubyło zaledwie 360 koni.
zob. J. T e o d o r c z y k . Wyprawa zimowa Czarnieckiego w 1656 r., w:
Wojna polsko-szwedzka 1655-1660, s. 293 oraz J. W i m m e r, Materiały
do zagadnienia organizacji i liczebności armii koronnej w 1655-1660,
SMHW, t. IV, 1958 (tabela).
11 K. W o 1 s k i. Licholecie po wojnach szwedzkich w dorzeczu

średniego Sanu. „Kwartalnik Historyczny”, t. 48, z. 1, 1957, s. 100-110.


179

Znacznie większe zniszczenia poczynili żołnierze podlegli


księciu siedmiogrodzkiemu. Do momentu osiągnięcia Prze-
myśla Rakoczanie zachowywali się wręcz przykładnie. Do
takiego wniosku skłania ocena aktów wizytacji biskupich
z terenów karpackich dekanatów ziemi przemyskiej. Za to
do kolosalnych i poważnych spustoszeń doszło na terenie
latyfundium Lubomirskich i zachodniej części regionu.
Wiele miast i wsi legło w zgliszczach. Całkowicie spalony
został wówczas Łańcut, wielu zniszczeń dokonano m.in.
w Sokołowie, Leżajsku, Rzeszowie, Kańczudze, Tyczynie,
Dynowie, Pruchniku i Dubiecku 12.
Choć siłom zbrojnym Rzeczypospolitej nie udało się
rozgromić operujących na terenie ziemi przemyskiej wojsk
agresorów, to kulisy zmagań regularnych chorągwi i załóg
niektórych miast i fortec oraz oddziałów partyzanckich
z najeźdźcą były godne przypomnienia, zwłaszcza że
rezultat kampanii nad Sanem okazał się przełomowy. Obraz
podkarpackiego etapu pochodu Rakoczego miał zapełnić
pewną lukę, która jest zauważalna w polskiej literaturze
historycznej.
Takie cele w minioną 350. rocznicę potopu szwedzkiego
przyświecały autorowi tej książki. A czy udało mu się ten
cel zrealizować — ocena należy do Czytelników.

12J. M o t y l e w i c z , Miasta ziemi przemyskiej i sanockiej w XVII i


XVIII wieku, Przemyśl 1999, s. 12—14.
ECHA POTOPU NA PODKARPACIU

Na zakończenie chcę wskazać Czytelnikom na obszarze


Podkarpacia miejsca, gdzie do dziś pozostały ślady material-
ne potopu, a także przetrwała pamięć o wydarzeniach lat
1656-1657 wyrażana przez lokalne podania i legendy. Owe
echa są rezultatem kilkuletnich poszukiwań i próbą zebrania
i utrwalenia tego, co jeszcze istnieje, ale co wkrótce może
zostać unicestwione. Poszukiwanie współczesnych śladów
najazdu szwedzkiego jest również pasją Petera Englunda.
czego potwierdzeniem jest odnalezienie grobu znanego
nam z bitew pod Jarosławiem Larsa Cruusa, który co
prawda przetrwał odwrót armii polowej Karola X Gustawa,
ale zmarł z wyczerpania na terenie Rzeczypospolitej
podczas kolejnej kampanii jeszcze w 1656 roku. Zaintere-
sowanych odsyłam do znakomitej książki Englunda na
temat losów Karola X Gustawa pt. Niezwyciężony, która
została również wydana w języku polskim w 2004 roku. Na
zakończenie owej książki Autor wskazuje kilka material-
nych dowodów „potopu” na terenie Danii, ale i na terenie
Polski, m.in. kapliczkę nad domniemaną mogiłą kryjącą
żołnierzy poległych podczas bitwy pod Warką w miej-
scowości Grabów nad Pilicą. Na koniec Englund wyraża
zaniepokojenie, że to ostatni taki obiekt z tamtych czasów,
z czym właśnie zgodzić się nie mogę. Autor Niezwyciężo-
181

nego odwiedził również nadsańskie okolice Gorzyc, gdzie


odniósł wrażenie, że niewiele się tutaj zmieniło od czasu
przeprawy muszkieterów szwedzkich pod ogniem Litwinów
z przeciwległego brzegu. W tym przypadku jest pewnie
bliższy prawdy, a już na pewno nie myli się twierdząc, że
pamięć ludzka o tych wydarzeniach wygasa.
Warto, aby polski badacz dodał coś do tych obserwacji.
A więc już teraz zapewniam, że dowodów pamięci o polsko-
szwedzkich walkach jest na Podkarpaciu sporo.
Zdaniem historyka dziejów staropolskich, prof. Janusza
Tazbira, czasy potopu szwedzkiego to najdawniejsze wy-
darzenie historyczne utrwalone w pamięci ludu polskiego.
Przypadki natrafienia na żywą tradycję, choć rzadkie, są
jednak nadal możliwe. Uprzedzam Czytelników, że mówiąc
o legendach i podaniach mam na myśli przekaz ustny,
z reguły nie dysponujemy bowiem relacjami pisanymi,
które mogłyby potwierdzić ich istnienie, chociaż są ku
temu istotne przesłanki.
W sierpniu corocznie organizowana jest w Przemyślu
tzw. Wincencjada. Święto nawiązuje do legendy dotyczącej
ocalenia miasta przed wojskiem Rakoczego. Wedle przeka-
zu, w momencie, kiedy w 1657 roku Siedmiogrodzianie
i Kozacy przystąpili do oblężenia miasta, wyszła im
naprzeciw procesja z relikwiami św. Wincentego. Pomoc
patrona Przemyśla wywołała podobno tak wielkie przera-
żenie wśród oblegających, że innowiercy w panice uciekli
spod murów. To legendarne wydarzenie przedstawia sym-
bolicznie obraz znajdujący się w Muzeum Narodowym
Ziemi Przemyskiej, a jego kopię możemy podziwiać
w kościele oo. Franciszkanów w Przemyślu. No cóż, inne
relacje z czasu oblężenia nie potwierdzają nadprzyrodzonej
interwencji św. Wincentego w krytycznej fazie walki.
Warto jednak zobaczyć ten obraz również i dlatego, że
przedstawia on faktyczny wygląd obwarowań przemyskich
w okolicy Bramy Lwowskiej. Wyraźnie widoczny jest
182

również obronny klasztor oo. Reformatów. W Przemyślu


przy ul. Władycze zachował się do dziś fragment miejskiego
muru obronnego, pamiętający czasy oblężenia miasta przez
Szwedów w 1656 roku, jak i przez wojska Rakoczego;
podobny fragment Bramy Krakowskiej, pobliskich murów
i fosę zobaczyć można w Jarosławiu.
W Jarosławiu przewodnicy informują, że w jednej
z kamienic (nr 6) w Rynku w marcu 1656 roku mieszkał
król Szwecji Karol X Gustaw.
W odległości około 10 km na północ od Dębicy leży wieś
Korzeniów. Tuż obok kościoła parafialnego znajduje się
oryginalny znak wskazujący kierunek, gdzie zgodnie z infor-
macją wskazaną na strzałce znajduje się „Grób Dragona”.
Natomiast naprzeciwko znaku, po drugiej stronie drogi
rozciąga się pokaźny pagórek zwany przez tubylców „Babim
Murem", na którym umieszczona jest kapliczka oraz pokaź-
nych rozmiarów granitowy głaz z inskrypcją. Według
opowiadanej jeszcze dzisiaj w Korzeniowie legendy, grób na
leśnym uroczysku kryje szczątki oficera dragonów Czarniec-
kiego o nazwisku Tłocki, który z garstką podwładnych
w czasie potopu zaatakował grasujących we wsi Szwedów.
Przewaga nieprzyjaciela okazała się zdecydowana, dzielny
wojak poległ, natomiast wieś ocalała, bo nieoczekiwanie
zjawili się chłopscy partyzanci, którzy odpędzili najeźdźców.
Natomiast przydrożna mogiła „Babi Mur” to zbiorowy grób
okolicznej ludności pomordowanej przez watahę Rakoczego
w 1657 roku. Oba wydarzenia mogły mieć miejsce w czasie
wojny polsko-szwedzkiej, jednak wątpliwe jest, czy w lesie
faktycznie spoczywa oficer dragonii Czarnieckiego. Do
potyczki w Korzeniowie mogło dojść np. u schyłku 1655 roku
bądź też w czasie wyprawy Szwedów w marcu 1656 roku
w sukurs osaczonemu w Jarosławiu Karolowi X Gustawowi,
kiedy to spalony został wcale nieodległy Tarnów.
Natomiast bardzo prawdopodobny jest drugi wypadek
związany z epizodem z wyprawy Rakoczego, ponieważ
183

jak uważni Czytelnicy zapewne pamiętają, podczas marszu


w kierunku Krakowa siły książęce skręciły w ostatniej
dekadzie marca pod Mielec, który leży około 15 km na
północ od Korzeniowa. Zapewne zdemoralizowani żołnierze
Rakoczego i Kozacy dokonali wówczas masakry mieszkań-
ców Korzeniowa i okolicznych wsi. Na zakończenie opo-
wieści o pamiątkach z tamtych czasów w Korzeniowie
dodam, że oba miejsca pamięci są utrzymywane w dosko-
nałym stanie przez mieszkańców tej miejscowości, głazy
granitowe oraz inskrypcje znalazły się tam nieprzypadkowo,
a tradycja trwa.
We wsi Wiewiórka niedaleko Dębicy znajduje się kap-
liczka. Wg miejscowego podania spoczywa pod nią dowód-
ca szwedzkiego oddziału, który poległ w tej miejscowości
w czasie potopu.
W miejscowości Przecław niedaleko od Mielca, nad
mogiłą, która według legendy kryje szczątki nieznanych
z imienia miejscowych mieszczan-partyzantów oraz ich
rodzin, znajduje się kamienny krzyż z napisem: „Pamięci
mieszczan przecławskich poległych podczas wojen szwedz-
kich”. Wedle podania zostali oni wymordowani przez
Szwedów po odkryciu ich kryjówki w lochu wiodącym od
miasta do miejscowego zamku. Zdradził ich płacz niemow-
lęcia. Podanie informuje, że w ramach odwetu Szwedzi
spalili wówczas Przecław i niedaleki Rzochów. Niejasnym
echem wydarzeń z lat potopu jest również fragment legendy,
że na pomoc Przecławowi wysłano w pewnym momencie
z Krakowa 4 rycerzy.
Według legendy utrzymującej się w Odporyszowie
w okolicy Dąbrowy Tarnowskiej jeden z oddziałów Ra-
koczego w niszczycielskim pochodzie paląc Żabno, Ot-
finów i Gręboszów dotarł do tej miejscowości. Jej wła-
ściciel, Dębiński, wraz z czeladzią, nielicznymi żołnie-
rzami i chłopami stawili najeźdźcom zbrojny opór.
Siedmiogrodzianie oszańcowali się podobno w niedalekich
184

„Okopach Szwedzkich”, których pozostałości przetrwały


do naszych czasów. Wedle tradycji wsparcie Matki Bożej
Odporyszowskiej spowodowało, że mieszkańcy tej wsi
uderzyli na wroga, pokonali go i przepędzili napastników
w niedalekie lasy i bagna, gdzie z niedobitkami rozprawili
się chłopi uzbrojeni w widły i kosy. Podobno niektórzy
uciekinierzy padli umorzeni głodem, stąd nazwa niedale-
kiej wsi — Morzychna. Z relacji Franciszka Rhedeya
dowiadujemy się, że główne siły Rakoczego faktycznie
przeszły przez Otfinów 24 marca 1657 roku.
Znany badacz dziejów Podkarpacia, Franciszek Kotula,
w jednym ze swych reportaży historycznych informował,
że w drugiej połowie ubiegłego stulecia we wsi Ostrowy
Tuszowskie niedaleko Kolbuszowej odsłonięto zbiorowy
grób zawierający kilkanaście szkieletów młodych męż-
czyzn, co rozpoznano po zdrowych zębach. W związku
z lokalnym podaniem o zwycięskiej dla partyzantów
chłopskich potyczce z czasów potopu uznano, że należą
one do poległych wówczas żołnierzy armii Karola X
Gustawa. Podobny obiekt wskazuje Kotula na obszarze
tzw. Stołowych Gór pomiędzy Raniżowem a Wolą Ra-
niżowską w okolicy Kolbuszowej. Na znajdujących się
tam wydmach piaszczystych zostały odsłonięte szkielety,
a w pobliżu odnaleziono szwedzką monetę z XVII wieku.
W okolicy można zasłyszeć ludowe podanie, jakoby
organista z odległej o kilka kilometrów na południe
miejscowości Przewrotne na czele chłopskiego oddziału
pobił tu grupę Szwedów.
Rzeszowski etnograf Krzysztof Ruszel opowiadał mi
kiedyś, że z jedną z kapliczek w Leżajsku wiąże się
podanie sięgające czasu potopu. Ma pod nią spoczywać
chłop, który odmówił wydania ukrytej żywności szwedz-
kim żołnierzom. W konsekwencji został zabity uderzeniem
rapiera w głowę. Wiele lat później podczas renowacji
kapliczki wydobyto w pobliżu szkielet. Czaszka miała
185

wyraźne uszkodzenie spowodowane uderzeniem broni


białej.
W okolicy Żołyni pomiędzy Łańcutem a Leżajskiem
znajduje się miejsce zwane przez miejscowych „Wałami
Chmielnickiego”. Jedynymi żołnierzami kozackimi, jacy
mogli tutaj dotrzeć w marcu 1657 roku, byli ludzie
z korpusu Żdanowicza, którzy jednak nie powinni mieć
powodu budować umocnień. Miejscowość leży na szlaku
odwrotu armii polowej Karola X Gustawa w marcu 1656
roku, zatem wspomniany obiekt należałoby raczej wiązać
ze Szwedami.
W miejscowości Motycze Szlacheckie niedaleko Gorzyc
w pobliżu ujścia Sanu do Wisły zachowały się do dziś
fragmenty ziemnych fortyfikacji zbudowanych tu na prze-
łomie marca i kwietnia 1656 roku przez żołnierzy Karola X
Gustawa. Obiekt ten zwany jest przez miejscową ludność
szańcem szwedzkim, okopem szwedzkim, górą szwedzką
fortecą lub redutą. Zapewne pozostałości skandynawskich
umocnień trwały jeszcze długo po potopie. Ale częste
zmiany koryta Sanu w tej okolicy, wylewy Wisły i Sanu
zniszczyły większość szańców. Nie zachowały się tu
legendy związane z czasami wojny ze Szwedami, lecz
pochodzenie tego obiektu jest pewne 1.
We wsi Żarnowa znajdującej się tuż obok Strzyżowa
znajduje się przy drodze Strzyżów-Rzeszów figura z kap-
liczką wzniesiona na mogile mieszczan strzyżowskich.
Według zapisu w „Kronice parafialnej” ks. A. Sikory,
mieszkańcy Strzyżowa zginęli z rąk żołnierzy Jerzego II
Rakoczego podczas marszu tychże na Kraków. Zdaje się
jednak, że Strzyżów napadli zbójnicy karpaccy wspomaga-
jący Rakoczego. Wskazuje na to relacja: „wojska najezd-
nicze Jerzego Rakoczego, księcia Siedmiogrodu, zbieranina

1 B. S e n i u k. „Szaniec szwedzki” w Motyczach Szlacheckich. Rozpo-


znanie historyczne i topograficzne, „Pamiętnik Sandomierski”, t. I, 1993,
s. 59-70.
186

Węgrów, Wołochów, Cyganów, Harnasiów beskidzkich


i tołhajów [górskich opryszków] oraz różnego rodzaju
obieżyświatów”. Franciszek Kotula podaje, że jeszcze po
II wojnie światowej pod Strzyżowem widoczny był niewiel-
ki kopiec, o którym mówiono, że kryje kości szwedzkich
żołnierzy.
W Pilznie i Brzostku zobaczyć możemy wysokie, kamien-
ne obeliski, pod którymi, jak głosi legenda, spoczywają
ofiary inwazji szwedzkiej i pochodu armii Jerzego II
Rakoczego.
W miejscowości Jaśliska niedaleko Dukli znajduje się
podobna figura-kapliczka na mogile, w której spoczywają
prochy obrońców tego miasteczka przed wojskami Rako-
czego w 1657 roku. Co prawda mieszkańcy ponieśli straty
podczas ataku, ale Jaśliska zdołały się obronić przed
wtargnięciem najeźdźców.
Przepływający w okolicy wsi Bistuszowa pod Tarnowem
potok nosi nazwę Szwedka. Według miejscowego podania
jego nazwa wiąże się ze zwycięską dla Polaków potyczką
ze Szwedami nad jego brzegiem podczas potopu.
W Tyszowcach, które zasłynęły konfederacją, żywa jest
legenda o ogromnej świecy wypełnionej prochem, która
została podarowana szlachcie na krótko przed zawiązaniem
słynnej konfederacji. Według legendy stało się to po
przegraniu przez Szwedów bitwy z wojskiem koronnym na
pobliskich polach zwanych „krasne”. Tylko podejrzliwości
kościelnego zawdzięczamy, że świeca nie wybuchła, pod-
stęp wyszedł na jaw i konfederaci przeżyli. Na pamiątkę
tego wydarzenia wylano dawno temu osiem czteromet-
rowych świec, które odtąd są zapalane podczas świąt
kościelnych. Przed sześcioma laty na znak pojednania
i pokoju przedstawiciele Ambasady Szwecji podarowali
dwa następne egzemplarze świec mieszkańcom Tyszowiec
(świece nie zawierały tym razem prochu), a w ramach
rewanżu przekazano podobny prezent gościom2. Na ścianie
187

kościoła w Tyszowcach znajduje się malowidło przed-


stawiające akt podpisywania konfederacji. Znajduje się tu
również kurhan kryjący podobno szwedzkich piechurów
z czasów „potopu”, a miejscowych ludzie z okolicznych
wsi określają mianem „Szwedy”. Do potyczki w miejscu
zwanym „krasne", której ofiary kryje mogiła, mogło dojść
podczas pozorowanego odwrotu chorągwi Czarnieckiego,
który miał wciągnąć Szwedów w zasadzkę pod Lwowem.
Miejscowa legenda informuje, że w Wąwozie Sobczań-
skimi niedaleko Trzech Koron w Pieninach rozegrała się
w grudniu 1655 roku bitwa, w której górale pośpieszyli na
odsiecz zaatakowanemu przez Szwedów orszakowi Jana
Kazimierza. Wydarzenie to upamiętnił Henryk Sienkiewicz
na kartach Potopu.
Wojsko Polskie podtrzymuje na Podkarpaciu chwałę
oręża z czasu potopu. Patronem stacjonującej nad Sanem
w Przemyślu i pobliskiej Żurawicy 15 Brygady Obrony
Terytorialnej Ziemi Przemyskiej jest hetman Jerzy Lu-
bomirski.

2 R. H o r b a c z e w s k i , Świece znów chodzą, „Magazyn Rzeczpo-


litej”, nr 48 z 3.12.1999 r., s. 18-19.
188

ANEKSY

ANEKS NR 1

STRUKTURA I LICZEBNOŚĆ
ARMII POLOWEJ KAROLA X GUSTAWA
NA POCZĄTKU MARCA 1656 ROKU

Jednostki szwedzkie i niemieckie:


Pierwotne zgrupowanie Douglasa — stan z 29 XII 1655 r.
— niemiecko-szwedzki regiment rajtarii Kurta Krzysztofa
von Königsmarcka (juniora) — 9 kompanii, 772 konie
— niemiecko-szwedzki regiment rajtarii Jacoba von Yxkulla
— 8 kompanii, 561 koni
— łącznie ok. 1300 koni.
Regimenty skierowane przez króla szwedzkiego z Bartoszyc do
Łowicza (miejsce koncentracji) — 13 1 1656 r.
— niemiecki regiment rajtarii Rutgera von Ascheberga
— 6 kompanii, ok. 400 koni
— niemiecki regiment rajtarii Hansa von Bödekera
— 4 kompanie, 344 konie
— niemiecki regiment rajtarii hr. Waldemara Christiana von
Schleswig-Holstein — 6 kompanii, ok. 550 koni
— łącznie ok. 1300 koni.
W końcu stycznia w Łowiczu skoncentrowało się około 2600
rajtarów.
Na początku lutego dotarły tam 2 kolejne regimenty, przybyłe
z Krakowa. Były to:
— niemiecki regiment rajtarii Arvida Wittenberga
— 8 kompanii, 545 koni
— niemiecki regiment rajtarii Burkharda Mullera pod ober-
sterem Christianem von Pretlachem — 8 kompanii, 504 konie.

7 II 1656 r. do rejonu koncentracji dotarł sam Karol X Gustaw,


a wraz z nim:
— szwedzki regiment rajtarii (Ostgota) oberstera Davida
Sinclaira
— 8 kompanii, 544 konie
189

— szwedzki regiment rajtarii (Ostgota) hr. Ludwika Lo-


ewenhaupta
— 8 kompanii, 774 konie
— szwedzki regiment rajtarii (Westgota) Larsa Kruze
— 8 kompanii. 744 konie
— szwedzki regiment rajtarii hr. Oxenstierny (Smaland)
— 8 kompanii, 738 koni
— regiment rajtarii fińskiej z Abolan pod obersterem
Kurckiem
— 8 kompanii, 550 koni
— regiment rajtarii fińskiej z Nyland pod obersterem Hornem
— 8 kompanii, 400 koni
— niemiecki regiment rajtarii Hansa Engela
— 8 kompanii, 323 konie.

7 lutego król szwedzki miał do dyspozycji około 7850


rajtarów. Zapewne wszystkie wymienione powyżej jednostki
kawalerii wzięły udział w działaniach prowadzonych na ziemi
przemyskiej. Straty poniesione przez Szwedów w toku walk
jeszcze przez osiągnięciem granic województwa ruskiego
nie przekroczyły 500 ludzi. Regiment Sinclaira odesłany
po bitwie pod Gołębiem na Mazowsze na wezwanie króla
powrócił i dołączył do sił głównych pod koniec operacji.
Zgrupowanie piechoty szwedzkiej połączyło się z jazdą na
Lubelszczyźnie. W jego skład wchodziły doraźnie ściągnięte
załogi z garnizonów z terenu Wielkopolski i Mazowsza (tzw.
oddziały Weesemana) oraz regiment Konrada Mardefeldta.
Po pozostawieniu 600 piechurów w Lublinie w armii polowej
mogło pozostać najwyżej 1500 piechoty. Liczebność dragonii,
mimo że jej udział w wyprawie jest pewny, pozostaje trudna
do ustalenia. Zapewne nie przekraczała liczby 300 koni.
Jednostki polskie:
W marcu 1656 roku na służbie szwedzkiej pozostawała znaczna
część polskiej kawalerii. Podczas przemarszu przez dorzecze
Sanu Szwedom towarzyszyło niemal 3000 Polaków. Wchodzili
oni w skład dawnego komputu oraz nowo sformowanych jedno-
stek. Oto ich wykaz:
190

Chorągwie komputowe:
— pancerne: Michała Zbrożka, Wojciecha Gołyńskiego, Jana
Sapiehy, Muchowieckiego, Samuela Łojowskiego, Romana Zabo-
rowskiego, Jerzego Wielhorskiego, Seweryna Kalińskiego i And-
rzeja Kuklinowskiego;
— tatarskie: Mustafy Sudlicza, Bechtiara Morawskiego, Jana
Sieleckiego, Adama Taraszewskiego, Bohdana Murzy, Mikołaja
Pohojskiego, Adamowicza Talkowskiego:
— wołoska: Jana Grzebułtowskiego.

Nowo zaciągnięte pułki: Jana Sapiehy, Seweryna Kalińskiego,


Michała Zbrożka, Michała Aksaka, Jerzego Niemirycza.
Spośród tych 3000 koni, 1780 stanowiła jazda komputowa,
a około 1000 dały świeże zaciągi. Stan polskich chorągwi na
służbie szwedzkiej należy traktować jako wyjściowy, ponieważ
polski kontyngent stopniowo zmniejszał się aż do zera w marcu
1656 roku. Przyczyną tego nie były straty bojowe, ale prze-
chodzenie żołnierzy z powrotem na stronę Jana Kazimierza.
Dla sporządzenia powyższych zestawień wykorzystałem przede
wszystkim następujące prace:

B. Baranowski, Organizacja regularnego wojska polskiego w latach


1655-1660, w: Studia i Materiały do Historii Sztuki Wojennej, t. II, 1956.
s. 209-229.
J. Wimmer, Materiały do zagadnienia liczebności i organizacji armii
koronnej w latach 1655-1660, SMHW, t. IV, 1958, s. 490-533.
J. Teodorczyk, Wyprawa zimowa Czarnieckiego w 1656 r., w: Wojna
polsko-szwedzka 1655-1660, red. J. Wimmer, Warszawa 1973.
191

ANEKS NR 2

UNIWERSAŁY I INNE PISMA Z OKRESU WALK ZE SZWEDAMI


W LATACH 1655-1656

1) CDIAUL, Castr. Prem, t. 383, s. 4-5.

Uniwersał Jana Kazimierza do wojska z 20 XII 1655 r.


Jan Kazimierz z Bożej Łaski Król Polski, Wielki Xsiążę Litewski,
Ruski, Pruski, Mazowiecki, Żmudzki, Inflandzki, Smoleński, Czer-
nichowski, Szwedzki, Gotski, Wandalski dziedziczny król. Wiel-
możnym, Urodzonym Pułkownikom, Rotmistrzom, Porucznikom,
oficerom, i wszystkiemu Rycerstwu i Towarzystwu Wojska naszego
jakiegokolwiek narodu i zaciągu. Uprzejmie i Wiernie nam miłym.
Wielmożni Urodzeni, Uprzejmie i wiernie nam mili Zawsześmy to
sobie po zacnej Krwi Szlacheckiej, z których Corpus Wojsk naszych
constat obiecowali. że co za dopuszczeniem Bożym, a zwiedzeniem
niektórych na się zaciągnęła była zmazy, to zbrzydziwszy sobie
cudzoziemskie iugum i Wierze Świętej wolnościom ojczystym,
i przysiędze swej przeciwną służbę miała prędkim ad obsequium
powrotem eluere. Doznaliśmy, że niepłonna była nadzieja nasza,
kiedy jedni zniósłszy i słusznie skarawszy Hersztów buntu, już nam
Wiernej swej reconciliatiey i usług dali zadatki, drudzy zaś z
Uprzejm i Wiern. WW. do pierwszych kupić się i za Majestat nasz i
Wolność swoją znacznego zaś (...) audere zamyślawacie. Co my
Ojcowskim sercem ad Uprzejm i Wiern. WW. przyjmuiąc, i łaską
naszą znacznie tę cnotę Uprzejm i Wiern. WW. nagradzając,
obiecując, abyśmy tej ochoty Uprzejm i Wiern. WW. Zażyć
gruntowniej mogli, już w Państwa Nasze bezpiecznie powracamy,
chcąc interim mieć, abyście Uprzejm i Wiern. WW. jako
najgromadniej się zbierając, a pod posłuszeństwem tych, których
żeście sobie obrali, do dalszego naszego ordynansu zostając na to
miejsce się kupili, gdzie Wiern. i Uprzejm W. Starsi od Nas w tym
upomnieniu naznaczą. Co Uprzejm i Wiern. W.W. nam dla miłości
Ojczyzny łaski Naszej Uczynicie.

Dan w Jabłonkowie, Dnia 20 miesiąca


grudnia Roku Pańskiego 1655
192

2) CDIAUL, Castr. Prem., t. 383, s. 2-3.

Uniwersał Piotra Potockiego z Samora, 28 grudnia 1655 r.


Piotr z Potoka Potocki, Wojewoda Bracławski, Generał Podol-
ski, Kamieniecki, Latyczowski Starosta. Ich Mściom z Wojska
JKr.Mści Rycerstwu Jezdnemu i pieszemu Polskiego i Cudzoziem-
skiego zaciągu. Moim Mściwym Panom i Braciom do wiadomości
donoszę: Iż doszło mię JKr. Mści pisanie w którym oznajmuje mi,
że już stanął w Łubowli, gorąco przy tym żąda, abym się
o Krzywdę Bożą, Wiarę Świętą, wolności i całość Ojczyzny Ujął.
W czym i do samych Wściów. MM. PP. (którego listu kopię
przesyłam WM) pisze. Zaczym nie widząc nic słuszniejszego
i zdrowszego w teraźniejszym stanie Rzeczypospolitej jako abyśmy
wszyscy w jedność descendere raczyli i JKr.Mści Panu wolnemu
głosami obranemu i Koronowanemu Korony na głowie dotrzymali.
Za słuszną poczytam siebie jak i to moje do Wm MM Panów
pisanie, którym gorąco Wm MM. Panów i Braci przez Miłość
Bożą Ojczyzny proszę, abyście Wm MM. Panowie przeciwko
Panu i Ojczyźnie Starożytnej Polskiej Cnoty naśladować raczyli,
i odważnymi dziełami przyłożyli się do tego, żebyśmy wzięte
wolności nasze szlacheckie, które nam nieprzyjaciel conuellit.
i z nich chce wyzuć, w cale zatrzymani. Aże o tym Rzeczypos-
politey ratunku jużem się znosił z Ich Mściami Pany Pułkownikami
W Podgórzu stojącymi, których ta jest rada, abym to moie pisanie
dał Wm MM Panów i Braci gorąco upraszając, abyście Wm do
tak świątobliwego dzieła przybyć raczyli, gorąco przy tym proszę
abyście WmMM Panowie za wzięciem tego pisania z stanowisk
swych ruszyli się i pro decima January pod Krosno iako najlżej
się wybrawszy (ubogich ludzi z płaczu i gniewu Bożego na razie
nie zaciągając) przybywali, gdzie się jako skoro WmMM Panowie
przybędziecie, ukażą WmMM Panom Jkr. Mści Assekuratią.
którą z miłościwej łaski swej assekuruje nas i zapłatą zasług
i łaski swej Pańskiej. Teraz non decideratur aliud, tylko abyście
WmMM Panowie pośpieszali. A ten Uniwersał Pułk do Pułku,
chorągiew do chorągwie jako najprędzej sobie odsyłali.

Pisany w Samborze 28 Decembris 1656


Piotr Potocki, Woiewoda Bracławski
193

3) CDIAUL. Castr. Prem., t. 383, s. 1-2.

Uniwersał Piotra Potockiego z Sambora, 29 grudnia 1655 r.


Piotr z Potoka Potocki, Wojewoda Bracławski, Generał Podol-
ski, Kamienniecki, Latyczowski Starosta. Jaśnie Wielmożnym
Wielmożnym Moim wielce Mściwym Panem i Braci przy zalece-
niu służb moich i oświadczeniu Braterskich chęci podaję do
wiadomości, Iż doszło mię JK Mści pisanie, w którym oznajmuje
mi, że już stanął w Lubowli, gorąco przy tym żąda, abym się
o krzywdę Bożą, Wiarę Świętą, wolności i Ojczyznę Ujął w czym
i do samych Ich Mściów Panów Wojskowych osobnie pisze.
Zaczym nie widząc nic słuszniejszego i zdrowszego w teraźniej-
szym stanie Rzeczypospolitej jako abyśmy wszyscy w jedność
descendere raczyli, i J Kr. Mść Panu Naszemu wolnymi głosami
obranemu i koronowanemu Korony na głowie dotrzymali. Za
słuszną poczytam sobie dać to moje do Wciom Moich M. Panów
i Braci pisanie, którym gorąco WmMM Panów przez Miłość Bożą
i Ojczyzny proszę, abyście Wm M. Mściwi Panowie przeciwko
Panu i Ojczyźnie Starożytnej Polskiej cnoty naśladować raczyli
i odważnymi dziełami swoimi przyłożyliście do tego, żebyśmy
Wiarę, Wolności Nasze Szlacheckie, które nam nieprzyjaciel
conuellit i z nich chce wyzuć wcale zatrzymali. A że o tym
Rzeczypospolitey Ratunku jużem się zniósł z Ich M. Pany
Pułkownikami w Podgórzu stojącymi, których ta jest rada, abym
to moje pisanie dał do Wściów M.M. gorąco upraszam, abyście
Wm.M.M. Panowie do tak Świątobliwego dzieła przybyć raczyli.
Przeto gorąco proszę Wściów M.M., abyście WmM.M. Panowie
i Bracia za wzięciem tego pisania, swoie Consilia do tegoż
stosowali intentum, i jako najprędzej do wprowadzenia Pana
w Ojczyznę (bez którego żadną miarą to złe nie może się
uspokoić) spieszyli, gdzie jako skoro WmM.M. Panowie przybę-
dziecie nic nie wątpię, że tej życzliwości W MMPP przeciwko
sobie będzie J Kr Mść. zawsze wdzięcznym WmMMPP.

Datt w Samborze 29 Decembra 1655


Piotr Potocki
Woiewoda Bracławski
194

4) CDIAUL, Castr. Prem., t. 383, s. 165-166.


Uniwersał Jana Kazimierza do ziemi przemyskiej, Łańcut,
27 stycznia 1656 r.
Jan Kazimierz etc.
Wszem wobec i każdemu z osobna, komu to wiedzieć należy,
mianowicie: Wielmożnym, Urodzonym Szlachetnym Dygnitarzom,
Urzędnikom i wszystkim Stanu Rycerskiego województwa Rus-
kiego Ziemi Przemyskiej, Obywatelom, Uprzejmie i wiernie nam
miłym łaskę naszą Królewską. Wielmożni, Urodzeni, Szlachetni.
Uprzejmie i Wiernie nam Mili. Stanąwszy w Państwach Naszych
za Cudowną Boską opatrznością na to wszystkie myśli i starania
nasze obracamy, jakobyśmy w przód naszą chwałę Bożą, która
pod ten czas, z ozdób swoich złupiona zostaje wprowadzić znowu
mogli, a po tym Ojczyznę z tak gwałtownej od niebezpieczeństw
wyzwolili. Zaczym chcąc jako najprędzej, nieprzyjaciela z Państw
naszych wyprzeć niemieszkanie wyprawiliśmy wojsko nasze
przeciw niemu, także i do Województw Uniwersały na Pospolite
Ruszenie wydaliśmy. Też dajemy do Uprzejm i Wiem W W żą-
dając abyście za obwieszczeniem onego w domach swych
armowaliście i w Powiecie swym z dawnymi Pułkownikami
i Rotmistrzami lubo też, których sobie Uprzejm i Wiern WW
obierzecie popisawszy się gotowi byli. A jeżeli tego potrzeba
będzie jeszcze przed resolutią zimy za Ordinansem Wielmożnym
Marszałka Koronnego, któremuśmy zlecili obronę tej tu ściany ku
Krakowu na czas i miejsce od niego naznaczone stawiliście się,
i pod jego directią zastawając to czynili, co Cnota i miłość
Ojczyzny każe nie czyniąc sobie żadnych w tym skrupułów, które
Rzplitą o ostatnie prawie przyprawiły zgubę, gdyż za Uspokoje-
niem jej Prawa i Wolności, Uprzejm i Wiern NM do dawnych
przywrócone będą ozdób. Ażeby ten uniwersał nasz do Wiadomo-
ści wszystkich doszedł Urzędowi Grodzkiemu rozkazujemy, aby
podług zwyczaju po miasteczkach. Kościołach i parafiach pub-
likowany był.
Dan w Łańcucie
dnia 27 Mca Stycznia
Roku Pańskiego 1656.
Jan Kazimierz
195

5) CDIAUL, Castr. Prem., t. 383, s. 152-153.

Asygnata Stefana Czarnieckiego na Rybotycze, w Łańcucie 27


stycznia 1656 r.
Stefan Czarniecki, kasztelan kijowski, starosta kowelski, regi-
rnentarz Wojska KM. Wiadomo czynię tym moim pisaniem, iż
z woli JKM a dispositiey Jmści Pana hetmana wlk. kor. na
ściągnięcie Dragonii Regimentu mego naznaczam Rybotycze ze
wszystkimi przyległościami, także dobra i Wsie Ich M. Panów
Krasickich, chcąc mieć, aby tą assygnatę moją chleba według
służebności wydane było, a dla wiary tego uniwersału ręką swoją
przy pieczęci podpisuję
w Łańcucie 27 Jan 1656
i aby te dobra wszelką pomocą były do wystawienia iako
najprędszego tego Regimentu
Stephan Czarniecki, kaszt. Kijowski

6) CDIAUL, Castr. Prem., t. 383, s. 137-138.

List zaciężny dla Jerzego Godlewskiego, w Łańcucie 29


stycznia 1656 r.
Jan Kazimierz etc.
Wszem wobec i każdemu z osobna, komu wiedzieć należy.
A mianowicie Wielmożnym Urodzonym Szlachetnym Dygnita-
rzom, Urzędnikom i inszym wszystkim tak stanu Szlacheckiego
jako i Miejskiej Condycji ludziom Uprz. i Wiern, nam miłym
łaskę naszą królewską. Wielmożni, Urodzeni, Szlachetni Uprz.
y Wiern, nam mili. Iż bardzo Rzeczpospolita ściśniona zostawa
niebezpieczeństwy, a dla ratowania onej i dania odporu zamysłom
nieprzyjacielskim prędkiego i dobrego potrzebujemy żołnierza.
Pozwoliliśmy Wielmożnemu Stefanowi Czarnieckiemu, kasz-
telanowi kijowskiemu, pułkownikowi naszemu podług danego
listu przypowiedniego sobie na Dragońskie Roty pewną liczbę
ludzi, których mu do supplementu nie dostaje werbować i zaciąg-
nąć, żeby tedy już werbownicy, a mianowicie Urodzony Jerzy
Godlewski na to od pomienionego Wielmożnego kasztelana
kijowskiego naznaczony w ściąganiu i zaciąganiu ludzi wywodzić
196

się mógł, że nie na swawolną kupę, ale na usługę Rzeczypospolitej


tych ludzi supplementuje i zaciąga. Żądamy Uprz. i Wiern.
Waszych, aby mu w tym supplementowaniu tych ludzi zupełna
wiara dana była, żeby w ściągnieniu i zaciąganiu onychże żadnej
nie miał przeszkody.
Dan w Łańcucie, 29 stycznia 1656

29 stycznia 1656 król wydał listy zaciężne innym oficerom


z regimentu dragonii Stefana Czarnieckiego:
— Krzysztofowi Wąsowiczowi, Ibidem, s. 148-149.
— Janowi Skalskiemu, tamże, s. 155-156.
— Aleksandrowi Czarneckiemu, Ibidem, s. 164-165.
zaś 7 marca we Lwowie:
— Pawłowi Dawidowi Pomyskiemu, Ibidem, s. 223-224.

7) CDIA, Castr. Prem., t. 383. s. 140-141.

Uniwersał Franciszka Dubrawskiego do szlachty, z Nienadowej


23 lutego 1656 r.
Ich m. Mościam Panom Dygnitarzom, Urzędnikom i wszyst-
kiemu Rycerstwu Ziemi Przemyskiej, nam wielce Mściwym
Panom i Braci przy zaleceniu służb moich wiadomo czynię. Lub
jako sprawa, może ja pierwszy jestem jak i z sejmiku teraźniej-
szego do zwołania nas do kupy, jednak, że o JMści Panu
kasztelanie naszym nic nie słychać, a Nieprzyjaciel jako z wielu
miejsc się, a bodaj raz y nas skutków nieomylna jest wiadomość,
że ku nam się zbliża, aby nas tak niespodzianych i rozproszonych
nie zastał, przestrzec się mi zdało Wmściów Moich Mściwych
Panów, abyśmy nie czyniąc sobie żadnej otuchy i tą niesposob-
nością czasów do wojny sami się niezawodząc, tak już byli
gotowi, żeby za drugim Uniwersałem już nie pod Przemyśl, ale
tam gdzie potrzeba tego ukaże w drogę zaraz i jako do boju (bo
popis i w drodze odprawić się może) stawali. Miasta też do
wyprawy Pospolitego Ruszenia należą, aby także w powinności
swojej poczuwały się napominam i przestrzegam.

W Nienadowej, 23 February 1656


Franciszek Dubrawski Podkomorzy Ziemie Przemyskiey
197

8) CDIAUL, Castr. Prem., t. 383, s. 166-168.

Uniwersał Jerzego Lubomirskiego do szlachty, w Łańcucie 27


lutego 1656 r.
Jaśnie Wielmożnym Wielmożnym Ich Mściom Panom Dyg-
nitarzom, Urzędnikom i wszystkim Stanu Rycerskiego Powiatu
przemyskiego. Moim wielce Mściwym Panom i Braciom przy
oddaniu posług moich donoszę do wiadomości. Iż jako mimo
iuratam pactorum fidem, z samej tylko dominandi ambitiey
wtargnął nieprzyjaciel w to Państwo, wspólną Ojczyznę naszą
tak, aby ją do końca pod swoją podbić władzę, i z własnych tej
tot saculis nabytych ozdób złupić, powróciwszy z Pruss cruentos
i dalej popiera ingressa, i już po pierwszej mniej nam fortunnej
potyczce, osobą swoją pod Zamościem stanął, instandu na Wojska
JKrólewskiej Mści, które z tejże racji pod Bełz się kupią, skąd,
ze tak Króla JMści tej Korony Pana Dostojeństwu jako i Ojczyźnie,
a w niej i eo pripcipe loco kłaść i (...) mamy, Wierze świętej
Katolickiej i Swobodom narodu naszego ostatnie imminet exitiam,
posyłam do WWM.M. Panów Uniwersał JKrólewskiey Mści
i moją gorącą przydając obtestatią, per amorem Ojczyzny, która
wszystkie privatos et publicos complecitur respectus, abyście
WWM.M. PP. pro die tertia Marty pod Przemyślem stawali, a po
tym do mnie jako najprędzey pod Leżajsk przychodzili, gdzie
z częścią ludzi pieniężnych na ściągnienie WW MM P.P. czekać
będę, a skupiwszy się do boku i Wojsk JKrólewskiej Mści
pójdziemy, abyśmy unitis viribus tym efficacius Ojczyzny całość
i Pańskie Dostojeństwo zaszczycili, to równym Przodków naszych
przykładem, którzy nam Królów Panów dignitatem nieskazitelną
wiernością ille sami, jako Ojczyzny i Wiary Świętej integritatem
sanguinis servatum (...) zostawili.
Datum w Łańcucie 27 Febr. 1656
Jerzy Lubomirski Marszałek Wielki Koronny

Identyczny uniwersał wydał Lubomirski do szlachty sanockiej.


Miejscem zbornym szlachty sanockiej miał być Chyrów (3 marca),
a potem Leżajsk. CDIAUL, Castr. Prem., t. 169. s. 176-177.
198

9) CDIAUL, Castr. Prem.. t. 383, s. 168-169.

Uniwersał Franciszka Dubrawskiego do szlachty, w Niena-


dowej 29 lutego 1656 r.
Ich Mściom Panom Dygnitarzom, Urzędnikom i wszystkiemu
Stanowi Rycerskiemu Ziemi Przemyskiej obywatelom MM Panom
i Braciom przy zaleceniu służb moich wiadomo czynię. Iż doszedł
mnie Uniwersał JKrólewskiej Mści Pana Naszego Miłościwego,
którym nas na pospolite ruszenie wzywać raczy. Drugi zaś JMści
Pana Marszałka Wielkiego Koronnego jako tego, któremu tej
ściany dozór jest od JKrólewskiej Mści zlecony. A że JMść
potrzebował tego, aby i mój Uniwersał był wydany (...) tylko
czynię przyszło to co starsze głowy ku całości obrony Ojczyzny
rozumieją conducibile, jakoż upraszam pilnie WW MM PP
i Braci, abyście mając wzgląd na sam i gwałt i potrzebę
Rzeczypospolitej, i postanowienie świeżo przeszłego sejmiku
per solennem declarationem przez JKMść Panów posłów JKró-
lewskiej Mści oświadczoną raczyliście się stawić na dzień
trzeci miesiąca Marca pod Przemyśl. Stamtąd da P. Bóg
jako najprędzej ku Leżajsku udamy się. Pewieniem tego jako
w każdej okazji nie schodziło na ochocie WW MM Panów
do Usługi Ojczyzny, tak i teraz non metu legum, który jednak
dość straszny jest, ale amore Religionis et Patria stawić
się bez omieszkania będziecie raczyli.
Dan w Nienadowej 29 Febr. 1656
Franciszek Dubrawski Podkomorzy Ziemie Przemyskiey

10) CDIAUL, Castr. Prem., t. 383, s. 217-218.

Uniwersał Jana Kazimierza do ludności ziemi przemyskiej, ze


Lwowa 5 marca 1656 r.
Jan Kazimierz etc.
Wszem wobec i każdemu z osobna, komu to wiedzieć należy,
osobliwie Panom Wielebnym, Wielmożnym i Urodzonym Ziemi
Przemyskiej obywatelom Uprz. i Wiern, nam miłym. Iż nie-
przyjaciel z wielką confusią swoią dostąpiwszy do Zamościa
z nasz przez kraj tameczny bierze się, albo w Prusy albo ku
Krakowu. Zdało się nam w tym przestrzec Uprz. i Wiern. WW.
199

abyście jako najostrożniejszymi byli i żeby Uprz. i Wiern. WW


nieprzyjaciel w domach niezastawał i nie znosił do kupy się
gromadzili. A lubo sami Uprz. i Wiern. W W Pospolitym Rusze-
niem natenczas i miejsce w uniwersałach osobnych naznaczony
stawać i gromadzić się będziecie, tedy poddanych swoich do kupy
gromadzić rozkazać, żeby przechodów nieprzyjacielowi bronili,
przeprawy na rzekach i błotach psowali i zabiegi nieprzyjacielskie
znosili. Więc też żywność wszelaką kazać Uprz. i WW na miejsca
bezpieczne zawozić, albo po lasach kryć, także dobytki, kotły
piwne, aby nieprzyjaciel nie tak snadnie mógł mieć pożywienie.
A wojska nasze już na nieprzyjaciela następując, próżnować nie
będą. Ażeby ten uniwersał nasz tym prędzej do wszystkich
doszedł wiadomości rozkazujemy Urzędnikom naszym grodzkim,
aby je publikowali i do wszystkich wiadomości podawali. Co dla
lepszej wiary przy podpisie Ręki naszej Pieczęć Koronną przycis-
nąć rozkazaliśmy.
Dan we Lwowie, 5 Marca 1656
Jan Kazimierz król

11) CDIAUL, Castr. Prem., t. 383, s. 214-215.

Uniwersał Jana Kazimierza do mieszczan przemyskich, ze


Lwowa, 6 marca 1656r.
Jan Kazimierz, etc.
Wszem wobec i każdemu z osobna, komu to wiedzieć należy,
osobliwie jednak obywatelom Ziemi Przemyskiej. Więc i Burmis-
trzowi, Rajcom, Wójtowi, Ławnikom i wszystkiemu Pospólstwu
Miasta Naszego Przemyśla wiernie Nam miłym Łaskę naszą
Królewską. Wiernie nam mili, zleciliśmy Urodzonemu Jerzemu
Godlewskiemu, aby tam na Przemyślu zostawał i Miasta tego
z ludźmi na prezydium tamecznym pozostającymi i inszymi
Obywatelami tamecznymi od Nieprzyjaciela blisko będącego
bronił. Zaczym Mieszczanom rozkazujemy, aby z Miastem
i z Zamkiem pod komendą jego zostawali i we wszystkim go, co
do obrony tego Miasta należeć będzie słuchali, i posłuszni mu
byli, obywatelów zaś Ziemi Przemyskiej pilnie żądamy, aby do
Fortyficatiej tego tam miejsca poddanych mu co potrzeba dodali
i prowiantem tę tam Fortecę jako najlepiey ze wszystkim ludem
200

opatrzyli, nic nie wątpiąc, że to gwoli obronie swojej i na


terażnieysze żądanie Wiem. WM uczynię. Na co dla lepszej
wiary przy podpisie ręki naszej Pieczęć Koronną przycisnąć
rozkazaliśmy.
Jan Kazimierz król
Dan we Lwowie dnia 6 Marca 1656

12) CDIAUL, Castr. Prem., t. 383, s. 215-216.

Uniwersał Jerzego Lubomirskiego do szlachty, z Łańcuta,


7 marca 1656 r.
Jaśnie Wielmożnym Wielmożnym Ich Mściom Panom Dyg-
nitarzom, Urzędnikom i wszystkim Stanu Rycerskiego Ziemi
Przemyskiej Moim Wielce Mściwym Panom i Braciom przy
zaleceniu posług moich bratersko donoszę do wiadomości, iż lubo
ten mi WW MM PP i Braci dobrze constat (...), który prawdziwą
Ojczyznę na Pospolite Ruszenie wybierania się doświadczacie, iż
jednak im bliżej instantia accedunt pericula tym bardziej prędkiego
naglą na (..) exigentiam, powtórnie WW MMPP i Braci przez
wspólną Ojczyznę obtestor abyście jako najprędzej brać się do
kupy raczyli, bo w najmnieyszej zwłoce od nieprzyjaciela
periculum, które nie tak in armis gotowym jako despertis po
domach za zemknieniem się ku Sanowi Partii Szwedzkich incumbil
tym szkodliwiej, że stąd niemniejszej in publicum consequentia.
Ruiny sił wspólnych co i nieprzyjaciel (...) intendit obawiać się
trzeba convulsiey.
Dat w Łańcucie, die 7 Marty 1656
Jerzy Lubomirski

Identyczne wezwanie do szlachty sanockiej. CDIAUL, Castr.


San., t. 169, s. 165.

13) CDIAUL, Castr. Prem., t. 383, s. 221.

Uniwersał Jerzego Lubomirskiego do szlachty, z Sanoka 16


marca 1656 r.
Ich Mściom P.P. Urzędnikom i Wszystkim Stanu Rycerskiego
Ziemi Przemyskiej, moim wielce Mściwym Panom i Braciom
201

przy oddaniu usług moich donoszę do wiadomości. Iż na tak


gorące jako od Króla Jmści Pana i po kilka razy ode mnie wyszły
uniwersały, trzymałem tak wiele o miłości WWMM Panów ku
Ojczyźnie i ku Panu fidei et (...) stateczności, żeście się mieli na
miejsce i czas w Uniwersałach naznaczone skupić, ale omylonemu
w nadziei tym mi cięższym tę oziębłość WWMMPP brać
przychodzi żalem, im jużby do zaszczycenia Ojczyzny i Pańskiego
dostojeństwa obowiązani będąc, prywatnych raczej zdacie się rem
gerere respektów. Atoli jednak nie desperując jeszcze, że się
mogą tak nieodrodni od Przodków znaleźć w tejy Ojczyźnie fines,
którzy wszystkich rzeczy dispendia ponieść są gotowi byle
Ojczyzna zachować się mogła per omnia Sacra, powtóre
WWMMPP (...), abyście się jako najprędzej ruszyli i śpieszyli do
króla Jmści, już nie tylko eo respectu, którym (...) tej korony
integritatis, ale by Województwa tego Ruskiego dotąd niepokalaną
reputatią chwalebny (...) Rzplitej i Pana mogliście asserere optimi
in (...).
Datum w Sanoku, die 16 Marty 1656
Jerzy Lubomirski

Identyczne wezwanie do szlachty sanockiej. CDIAUL, Castr.


San., t. 169, s. 234-235, wydane 15 marca 1656 r.

14) CDIAUL, Castr. Prem., t. 383, s. 240-241.

Uniwersał Jana Kazimierza do mieszkańców ziemi przemys-


kiej, Lwów, 17 marca 1656 r.
Jan Kazimierz etc.
Wielebni, Wielmożni, Urodzeni, Szlachetni, Uprzejmie i Wier-
nie nam mili. Jako siła na Fortecy Miasta naszego Przemyśla
Uprzejm. i Wiern. N.M. zależy terażeście tego Uprzejmości
i Wierności N.M. dobrze doznali, kiedy Nieprzyjaciel pod
Przemyśl podstąpiwszy, nie mogąc Intentiam swoim dosyć uczynić
z wielką confusią i klęską za męstwem odważnych Mężów tą
Fortecę zawiadujących odwrócił, gdzie zaraz majętności Uprzejm.
i Wiern. N.M. w pobliżu Przemyśla będące od tegoż Nieprzyjaciela
uwolnione zostały. Zaczym żądamy Uprzejm. i Wiern. N.M.
abyście chłopów z dóbr naszych Królewskich, Duchownych
202

i swoich dziedzicznych do Ufortyfikowania lepszego posyłali


i ludziom tym na obronie Przemyśla będącym prowiant obmyślali,
i o to się starali, aby ta Forteca jako w najlepszey obronie
i porządku zostawała wszak to potrzebie Rzplitey i wygodzie
samych Uprzejm. i Wiem. N.M. należy (...).
Dan we Lwowie, dnia 17 Marca 1656
Jan Kazimierz Król

15) CDIAUL, Castr. Prem., t. 383, s. 222-223.

Uniwersał „chłopski” Czarnieckiego, 20 III 1656, Grochowce


Stefan na Czamcy Czarniecki, Kasztelan Kijowski, Regimentarz
Wojska JKM, Kowelski Starosta. Zdarzył Pan Bóg tak dobre
okazje, aby nieprzyjaciel tak wielkie szkody poczyniwszy w Oj-
czyźnie Naszej i Kościoły Boże złupiwszy koniec fortun swoich
w tych czasach odniósł, gdy siły jego kilka z nimi utarczek
znacznie poniżyć raczył, pobudzam tedy wszystkich Chwałę Bożą
miłujących do zemszczenia się tak wielkich Krzywd Bożych
deklarując Wójtom i Wszelkiemu Pospólstwu, aby powstawszy
z orężami swymi tego Nieprzyjaciela niszczyli i gdzieby się jeno
pokazał żadnemu nie folgowali, śmiercią złości ich nagradzając.
A jeżeliby do tego Panowie Poddanym swoim lubo Urzędnicy ich
drogę zagradzali, zabraniając im znosić nieprzyjaciela, takowych
i na Substantiey szwankując śmiercią pieczętować będzie. Co
wszystkim tak po Wsiach jako i Miasteczkach do wiadomości
oddawszy Uniwersałem. Ręką swą podpisany przy przyciśnięciu
pieczęci wydać rozkazałem
Dan w Grochowcach
20 Marty 1656
Stefan Czarniecki, Kaszt. Kijowski
203

ANEKS NR 3

UNIWERSAŁY Z OKRESU WALK Z NAJAZDEM RAKOCZEGO

1) CDIAUL, Castr. Prem., t. 384, s. 35-37.

Uniwersał Jana Kazimierza do szlachty przemyskiej i sanoc-


kiej, Gdańsk, 16 grudnia 1656 r.
Jan Kazimierz etc.
(...) że mamy pewną wiadomość o złych zamysłach Nie-
przyjacielskich w Państwa Nasze, osobliwie w Ruskie Kraje
przychodzi Nam Fortece tameczne ku obronie w ludzi jako
najlepszej opatrzyć. Zaczym iż Nam i całej Rzplitej na Miastach
Naszych Przemyślu, Sanoku i Krośnie wiele zależy. Chcemy
mieć po Uprz. i Wiern. (...) abyście tym Miastom obronę
jako najlepszą obmyślili i owe ludźmi dobrze opatrzyli i pro-
wiantów do tych miast dla ludzi na prezydium w nich będących
jako najwięcej przysposobili. Co abyście Uprzejm. i Wiern,
wasze tym prędzej i skuteczniej uczynili składamy Uprz.
i Wiern, waszym Sejmik pro die decima nona mensis January
pod Przemyśl. Sami zaś Uprz. i Wiern. Wasze pospolitym
ruszeniem przeciwko Incursiom w te tam Kraje Nieprzyjacielskim
gotowymi bądźcie (...).
Dan w Gdańsku dnia 16 grudnia 1656
Jan Kazimierz Król

2) CDIAUL, Castr. Prem., t. 384, s. 138-140.

Uniwersał Andrzeja Leszczyńskiego, Kurzelów, 12 I 1657


(wezwanie do walki z Rakoczym)
Andrzej Hrabia z Leszna z Łaski Bożej Arcybiskup Gnieźnień-
ski, prymas i pierwsze Xsiążę Korony Polskiej (etc.) Kasztelanom,
Dignitarzom, Urzędnikom i wszystkiemu Rycerstwu Stanu szla-
checkiego Województwa Ruskiego Ziem Przemyskiej i Sanockiej
wiadomo czynię, iż mię doszły pewne wiadomości z różnych
miejsc, a osobliwie od Wielm. JM Marszałka Wielkiego Koron-
nego, że niechętny sąsiad nasz od granic węgierskich novam
hostilitatem dawno in animo conceptum teraz wywrzeć przeciwko
204

Ojczyźnie Naszej chce do czego nie tylko apparatus belli wszytek


już przysposobiony, ale de facto Wojska ku granicom koronnym
zamknione i armata wojenna sprowadzona. Iuż tedy periculum in
lumine, a bytność JKM we Gdańsku i tak wielka odległość
miejsca de oppostino w tak nagłym niebezpieczeństwie in medio
prospicere et huic tam cognanti malo obuare nie może (...)
donieść to do wiadomości wszystkim Stanom Koronnym. A że
arma iustatiorum na razie opponere potrzeba, nie widzę nic
potrzebniejszego jako to samo, aby wszytka nobilita jako naj-
prędzej w miejscach zwyczajnych po Województwach swoich in
armis stanęli, a jako w (...) gotowości w liczbie ludzi gotowi byli
tam iść kędy et neccesitas Ojczyzny naszej (...) i dalsza około
tego z Królem JMści Panem Naszym Miłościwym et cum (...)
Senatu (...) Albo jeżeliby te pericula bardzo miały antenertere
tam gdzie JMść pan Marszałek mając sobie zlecony od JKM
regiment kwitami swymi obwieści (...).
Dan w Kurzelowie, 12 I 1657
Andrzej z Leszna
Arcybiskup Gnieźnieński

3) CDIAUL, Castr. Prem., t. 384, s. 140-142.

Uniwersał Jerzego Lubomirskiego z 21 I 1657 roku


Jerzy Hrabia na Wiśniczu i Jarosławiu Lubomirski, Marszałek
Wielki Koronny, Generał Małopolski Krakowski, Chmielnicki,
Spiski, Kazimierski, Olsztyński Starosta.
Wszystkim wobec i każdemu z osobna osobliwie Jaśnie Wielm.
Wielmożnym Ich MM PP Dignitarzom, Urzędnikom i inszym Ich
MM Stanu Rycerskiego Ziemi Przemyskiej, Obywatelom Moim
Wielce Mściwym Panom i Braciom przy oddaniu powolnych
usług moich do wiadomości bratersko donoszę. Iż lubo Jaś.
Oświecony JMX Arcybiskup Gnieźnieński Mój M Pan i Brat jako
Prymas tej Korony za odległością na ten czas Jego KMP N.
Mściwego, WMM Panów od arma (...) przeciwko nowym od
Sąsiada Nieprzyjaznego Niebezpieczeństwom Uniwersałem swoim
(...) i ja jednak podług powierzonej mi od JKM (...) tych Krajów
Securitaty powinności osobnym tym moim pisaniem w MMPP
oznajmuję, że nie tylko ingravesunt te Niebezpieczeństwa, ale
205

Instant ad portas Ojczyzny, bo wojska nieprzyjacielskie przeciwko


nam ruszone i Societaty Narodów na nas zaciągnione. Za czym iż
nam tak ciężkimi laborare przychodzi niebezpieczeństwy że
remedia periculorum same pericula (...) i na tym jedynym salus
nasza consistit, abyśmy sobie armorum et animorum unione
oswobodzili Oyczyznę per Sacra proszę WMM Panów przez
miłość Ojczyzny i tak prywatne jako publiczne w niej respecty,
abyście WMMPP za ręce się wzięli i stanąć in armis Pospolitym
Ruszeniem na dzień czwarty Mca Lutego w Przemyślu raczyli
skąd potym dla obrony Ojczyzny i dotrzymania wiary Panu
obviam Nieprzyjacielowi zajdzie się ex belli rationibus i z wspól-
nej da Pan Bóg namowy (...)
Dan w obozie pod Krakowem Dnia 21 1 1657
Jerzy Lubomirski

Identyczny w treści uniwersał dla ziemi sanockiej: CDIA, Castr.


San., t. 169, s. 914-915.
BIBLIOGRAFIA

ŹRÓDŁA — RĘKOPISY

Archiwum Główne Akt Dawnych w Warszawie (AGAD)


— Archiwum Radziwiłłowskie, dział II, księga 21 (Acta publica
variaque miscellanea ... (1655-57)
Archiwum Państwowe w Krakowie (Akr) — Księga relacyjna
grodzka, Biecz, nr 187 za lata 1656-1658
Centralne Państwowe Archiwum Historyczne Ukrainy we Lwo-
wie (CDIAUL)
— Księgi relacyjne grodzkie — przemyskie, sanockie, lwow-
skie z lat 1655-1657
Archiwum Archidiecezjalne w Przemyślu (AADP)
— Relationes Episcopales de statu Doecesis Premisliensis
(S. Sarnowski 1660)
— Wizytacje biskupie — nr 155 Denhoffa, nr 162 Czapskiego,
nr 169 Sierakowskiego
— Inwentarz Kościoła Farnego Jarosławskiego — nr 848
Biblioteka PAN w Krakowie
— nr 2251 Księga pamiętnicza Jakuba Michałowskiego. Zbiór
kopii, listów i różnych materiałów dotyczących głównie
wojen kozackich i najazdu szwedzkiego.
Biblioteka Muzeum im. ks. Czartoryskich w Krakowie (BC)
Teki Naruszewicza nr: 149, 150, 151
— nr 385 Akta za Jana Kazimierza 1655-1656
— nr 388 Korespondencja Jana Leszczyńskiego z lat
1656-1660
207

— nr 402 Oryginały z czasów Jana Kazimierza


— nr 1656 Pisma 1655-1657
Biblioteka Prowincji Polskiej Towarzystwa Jezusowego w Krakowie
Arch. Rom. Soc. Iesu (ARSI) Pol. 53-f
— Collegium Jaroslaviense
— Collegium Premisliense
Biblioteka Zakładu Narodowego im. Ossolińskich we Wrocławiu
(Oss.)
— nr 189/II Kodeks Marcina Golińskiego, rajcy kazimierskiego
— nr 627/II Collectanea circa virtutes et casus praecipue Poloniae ...
— nr 9666/I Wypisy i notaty źródłowe Szczęsnego
— nr 9667/I Morawskiego (1655-1657)

ŹRÓDŁA DRUKOWANE

Akta grodzkie i ziemskie z czasów Rzeczypospolitej Polskiej


Z archiwum tak zwanego bernardyńskiego we Lwowie, t.
XXI, Lauda wiszeńskie 1648-1673, (wyd.) Antoni Prochaska,
Lwów 1911.
Czapliński Władysław (wyd.), Nieznany list Stefana Czarniec-
kiego, 24 X 1635 (1655), „Kwartalnik Historyczny”, t. LI,
r. 1937.
Dalbergh w Polsce. Dzienniki i ryciny szwedzkie z dziejów
„Potopu” 1655-1660, oprac. B. Heyduk, wstęp A. Przyboś,
Wrocław 1971.
Dokumenty Bohdana Chmelnyckoho, wyd. J. Krypjakewicz, J.
Butycz, Kijów 1961.
(Gordon Patrick) Tagebuch des Generalen Patrick Gordon waeh-
rend seiner Kriegsdienste unter den Schweden und Polen vom
Jahre 1655 bis 1661..., (ed.) Oboleński M. A. u Posselt M. C.
Bd., t. I, Moskau 1849.
(Grabowski Ambroży), (wyd.) Ojczyste spominki w pismach do
dziejów dawnej Polski. Diariusze, relacye, pamiętniki itp.
służyć mogące do objaśnienia dziejów krajowych, tudzież listy
historyczne do panowania królów Jana Kazimierza..., t. II,
Kraków 1845.
G r o n d s k i Samuel, Historia belli Cosacco-Polonici (wyd. K.
Koppi), Pestini 1789.
208

H o 1 s t e n Hieronim Chrystian, Przygody wojenne 1655-1666,


Warszawa 1980.
(Jemiołowski Mikołaj), Pamiętnik Mikołaja Jemiołowskiego.
towarzysza lekkiej chorągwi, ziemianina województwa bełz-
kiego, obejmujący dzieje Polski od r. 1648 do 1679 współ-
cześnie, porządkiem lat opowiedziane, (wyd. A. Bielowski),
Lwów 1850.
K o c h o w s k i Wespazjan, Lata potopu 1655-1657 (Wybrał
i przełożył L. Kukulski), Warszawa 1966.
L i s k e Xawery, Cudzoziemcy w Polsce, Lwów 1876.
(Lisola Franz von), Die Berichte der Kaiserslichen Gesandten
Franz von Lisola aus den Jahren 1655-1660. Mit einer
Einleitung von Alfred Francis Pribram, Archiv fr österreichische
Geschichte, t. LXX, Wien 1887.
Litopys Samowydca, (wyd. J. J. Dzira), Kijów 1971.
(Łoś Jakub), Pamiętniki Łosia, towarzysza chorągwi pancernej
Władysława Margrabi Myszkowskiego, wojewody krakowskiego,
obejmujące wydarzenia od r. 1646 do 1667, z rękopisu
współczesnego dochowanego w zamku podhoreckim, wydane
(wyd. Żegota Pauli), Kraków 1858.
(Michałowski Jakub), Jakuba Michałowskiego wojskiego lubel-
skiego, a później kasztelana bieckiego księga pamiętnicza,
Z dawnego rękopisma będącego własnością Ludwika hr. Morsz-
tyna, (wyd. A. Z. Helcel), Kraków 1864.
Dwa nieznane listy z czasów „potopu" (10 i 14 XII 1655r.)
— wyd. T. Nowak, Kwartalnik Historyczny, t. 52, 1938.
(Noyers Des Pierre), Portofolio królowej Maryi Ludwiki czyli
zbiór listów, aktów urzędowych i innych dokumentów ściągają-
cych się do pobytu tej monarchini w Polsce, (ed.) Edward
Raczyński, t. I, Poznań 1844.
Pisma do wieku i spraw Jana Sobieskiego, t. I, cz. 1, wyd. F.
Kluczycki, Kraków 1880.
P o c z o b u t-O d 1 a n i c k i Jan Władysław, Pamiętnik 1640-1684.
(oprac.) A. Rachuba, Warszawa 1987.
P u f e n d o r f Samuel, De rebus a Carolo Gustaw Sueciae
Rege gestis commentariorum libri septem..., Norimbergae 1696.
(Rhedey Władysław), Piotr Woytowicz. Szlak wyprawy Rakoczego,
Teki Historyczne, t. XI, Londyn 1960-61.
209

R u d a w s k i Jan Wawrzyniec, Historya polska od śmierci Włady-


sława IV aż do pokoju oliwskiego, t. II (przekład Wł. Spasowi-
cza), S. Petersburg i Mohylew 1855.
S m ó ł k a Jan, Katalog archiwum aktów dawnych miasta Jaro-
sławia, Jarosław 1928.
S m ó ł k a Jan, Katalog archiwum aktów dawnych miasta Przemyś-
la, Przemyśl 1928.
Transsylvania et bellum boreo-orientale. Acta et documenta,
Szilagyi Sandor (ed.), t. II, Budapest 1891.
(Temberski Stanisław), Annales 1647-1656, (wyd.) W. Czermak,
w: Scriptores Rerum Polonicarum. t. XVI, Kraków 1897.
Theatrum Europaeum, t. VII, ed. Abelini J. Ph., Franckfurt am
Mayn 1672.
Twardowski Samuel), Woyna domowa z Kozaki y Tatary, Moskwą
potym Szwedami y z Wągry, przez lat Dwanaście za Panowania
Najjaśniejszego Jana Kazimierza ... tocząca się, Calissii 1681.

OPRACOWANIA

A l e k s a n d r o w i c z Stanisław, O l e j n i k Karol, Charak-


terystyka polskiego teatru działań wojennych, SMHW, t.
XXVI, 1983.
Arłamowski Kazimierz, Stosunki społeczno-gospodarcze
w Przemyślu staropolskim od końca wieku XIV do roku 1772,
w: Tysiąc lat Przemyśla, cz. 1, Rzeszów 1976.
B a r a n o w s k i Bohdan, Organizacja regularnego wojska pol-
skiego w latach 1655-1660, SMHSz. W, t. 2, 1956.
B a r a n o w s k i Bogdan, Organizacja i skład społeczny wojska
polskiego w połowie XVII w., w: Polska w okresie drugiej
wojny północnej 1655-1660, t. II, Warszawa 1957.
B a r a n o w s k i Jerzy, Zamek w Łańcucie — pojęcie rezydencji
magnackiej w połowie XVII wieku w Polsce, w: Architektura
rezydencjonalna i obronna województwa rzeszowskiego, Łańcut
1972.
B ł o ń s k i Franciszek, Z dziejów walk ze Szwedami w czasie
„Potopu'', Rzeszów 1956.
B o b i a t y ń s k i Konrad, Od Smoleńska do Wilna. Wojna Rzeczy-
pospolitej z Moskwą 1654-1655, Zabrze 2004.
210

B o g d a n o w s k i Janusz, Obwarowania zamku łańcuckiego


od końca XVI do połowy XVII wieku, w: Architektura rezy-
dencjonalna i obronna województwa rzeszowskiego, Łańcut
1972.
B o g d a n o w s k i Janusz, Fortyfikacje łańcuckie na tle małopol-
skiej sztuki obronnej, Łańcut 1976.
B o r c z Andrzej, Epizod wyprawy Rakoczego. Potyczka i operacja
okrążająca pod Torkami (21/22 II 1657r.) w: „Historia”, r. 3,4.
1995/96, s. 145-156.
B o r c z Andrzej, Znaczenie Łańcuta w latach „potopu”
(1655-1660), w: „Historia”, r. 5, 1997, nr 2, s. 145-156.
B o r c z Andrzej, Działania wojenne na terenie ziemi przemyskiej
i sanockiej w latach „potopu” 1655-1657, Przemyśl 1999.
C i c h o w s k i Jerzy, S z u l c z y ń s k i Andrzej, Husaria, War-
szawa 1981.
C z e c h o w i c z Konstanty, Rozwój staropolskiej sztuki wojennej,
„Przegląd Kawalerii i Broni Pancernej”, t. 16, nr 119, 1985.
C z e c h o w i c z Konstanty, Wojskowość Kozaków ukraińskich,
w: „Przegląd Kawalerii i Broni Pancernej”, t. 16, nr 121, 1985.
C z o ł o w s k i Aleksander, Dawne zamki i twierdze na Rusi
Czerwonej, Rocznik Koła C. K. Konserwatorów starożytnych
pomników Galicji Wschodniej, Lwów 1892.
C z o ł o w s k i Aleksander, Dyariusz (zdobycia Przemyśla w r.
1656), „Kwartalnik Historyczny”, r. 7, 1893.
D e m b s k i Krzysztof, Wojska nadworne magnatów polskich
w XVI i XVII wieku, „Zeszyty Naukowe Uniwersytetu im. A.
Mickiewicza w Poznaniu”, nr 3, „Historia”, z. 1, 1956.
E n g 1 u n d Peter, Niezwyciężony, tłum. W. Wygaś, Gdańsk 2004.
F r a z i k Józef Tomasz, Dzieje zamku przemyskiego od XVI-XX
wieku, „Rocznik Województwa Rzeszowskiego”, r. 3, 1960-61.
F r a z i k Józef, Zamki i budownictwo obronne ziemi rzeszowskiej,
Kraków 1971.
Frost Robert, „Potop” a teoria rewolucji militarnej, w: Rzecz-
pospolita w latach potopu, pod red. J. Muszyńskiej i J.
Wijaczki, Kielce 1995, s. 147-165.
G o t t f r i e d Kazimierz, Jarosław w XVIII wieku, Jarosław 1937.
G ó r a Stanisław, Wybrane zagadnienia strategii i taktyki w pol-
skiej sztuce wojennej XVII w., w: Materiały z VI Konferencji
211

naukowej poświęconej rozwojowi polskiej sztuki wojennej.


Warszawa 1967, s. 28—41.
G l i w a Andrzej, Chronologia i zasięg terytorialny napadów
tatarskich na ziemię przemyską i sanocką w latach 1620-1629,
„Rocznik Przemyski”, t. XXXIII, z. 3.
G ó r s k i Konstanty, Historya piechoty polskiej, Kraków 1893.
G ó r s k i Konstanty, Historya jazdy polskiej, Kraków 1894.
G r u s z e c k i Andrzej, Bastionowe zamki w Małopolsce, War-
szawa 1962.
H a n n Kazimierz, Pospolite ruszenie według uchwał sejmikowych
ruskich od XV do XVIII wieku, Lwów 1928.
H a u s e r Leopold, Monografia miasta Przemyśla, Przemyśl 1883
(reprint 1991).
H e i n r i c h Antoni, Szlaki wodne Polski, Warszawa 1932.
H e r b s t Stanisław, Wojna obronna 1655-1660, w: Polska
W okresie drugiej wojny północnej 1655-1660, t. II, Warszawa
1957.
H o r n Maurycy, Świadczenia Żydów na rzecz obronności kraju
(w XVI Jenie XVII wieku), „Biuletyn Żydowskiego Instytutu
Historycznego” 1976, nr 2.
J e n i k e Ludwik, Stefan Czarniecki. Urywek historyczny. War-
szawa 1891.
K a c z m a r c z y k Janusz, Bohdan Chmielnicki, Wrocław 1988.
K e r s t e n Adam, Rola i udział mas ludowych w walkach
z najazdem szwedzkim, w: Polska w okresie drugiej wojny
północnej 1655-1660, t. I, Warszawa 1957.
K e r s t e n Adam, Chłopi polscy w walce z najazdem szwedzkim
1655-1660, Warszawa 1958.
K e r s t e n Adam, Stefan Czarniecki 1599-1665, Warszawa 1963.
K e r s t e n Adam, Sienkiewicz — „Potop” — Historia, Warszawa
1974.
K o n d r a c k i Jerzy, Geografia fizyczna Polski, Warszawa 1978.
K o n o p c z y ń s k i Władysław, Dzieje Polski nowożytnej, t. II,
Warszawa 1986.
K o r z o n Tadeusz, Dola i niedola Jana Sobieskiego, 1629-1674,
t. I, Kraków 1898.
K o r z o n Tadeusz, Dzieje wojen i wojskowości w Polsce, t. II,
Warszawa 1923.
212

K o t u l a Franciszek, Po Rzeszowskim Pogórzu błądząc — repor-


taż historyczny, Kraków 1974.
K r y p j a k e w y c z Iwan, Zaporozskie wijsko, w: Istorija ukrain-
skoho wijska, red. M. P. Parcej, Lwiw 1992.
K r y p j a k e w y c z Iwan, Ostannyj kozackij pochid za hetmanu-
wanija Bohdana Chmelnyckoho, w: „Halicka Starowina”, nr 2,
Iwano Frankivsk 1994.
K u b a l a Ludwik, Wojna szwecka w r. 1655 i 1656, Lwów-
Warszawa 1913.
K u b a l a Ludwik, Wojna brandenburska i najazd Rakoczego w r.
1656 i 1657, Lwów-Warszawa 1918.
K u c h o w i c z Zbigniew, Udział dragonii w walce z najazdem
szwedzkim w latach 1655-1660, SMHSzW, t. II, 1956.
K u c h o w i c z Zbigniew, S p i e r a 1 s k i Zdzisław, W walce
z najazdem szwedzkim 1655-1660, Warszawa 1956.
K u c z e r a Aleksander, Samborszczyzna, t. I-II, 1935-1937.
K u k i e ł Marian, Zarys historii wojskowości w Polsce, Kraków
1929.
L a s k o w s k i Otton, Odrębność staropolskiej sztuki wojennej,
„Przegląd Historyczno-Wojskowy”, r. VI, t. VIII, 1935.
Ł o z i ń s k i Władysław, Prawem i lewem, t. 1-2, Kraków 1957.
M a j e w s k i Wiesław, Polska sztuka wojenna w drugiej połowie
XVII wieku, w: Historia wojskowości polskiej, Warszawa 1972.
M a j e w s k i Wiesław, Działania partyzanckie w dobie „potopu”,
SMHW, t. XXIX, 1986 (druk: 1987).
M a j e w s k i Wiesław, Wojna polsko-szwedzka 1655-1660 (potop),
w: Polskie tradycje wojskowe, cz. 1, red. J. Sikorski, Warszawa
1990.
M a k a r a Jakub, Parafia łacińska w Jarosławiu od początku do
roku 1772, Jarosław 1936.
M a r c i n k o w s k i Karol, Stefan Czarniecki w dobie potopu
szwedzkiego. Kampania nad Wisłą i Sanem r. 1655/56.
Kraków 1935.
M o t y 1 e w i c z Jerzy. Miasta ziemi przemyskiej i sanockiej
w drugiej połowie XVII i XVIII wieku, Przemyśl-Rzeszów 1993.
N a g i e 1 s k i Mirosław, Warszawa 1656, Warszawa 1990.
N o u z i 11 e Jean, Transylwania. Obszar kontaktów i konfliktów.
Bydgoszcz 1997.
213

N o w a k Tadeusz, Problem stosowania broni palnej przy obronie


i zdobywaniu umocnień przez wojska polskie w XV1-XVII w.,
SMHW, t. XII, cz. 1, 1966.
N o w a k Tadeusz Marian, W i m m e r Jan, Historia oręża pol-
skiego 963-1795, Warszawa 1981.
N o w a k Tadeusz Marian, O wpływie walk z Turcją i Tatarami na
rozwój polskiej techniki wojskowej XV1-XV11 w., „Kwartalnik
Historii Nauki i Techniki”, r. 28, 1983.
O l s z e w s k a Janina, Fortyfikacje dawnego Jarosławia, RSMJ,
1961.
P a w ł o w s k i Franciszek, Premislia Sacra. Sive Series et Gesta
Episcoporum, Cracoviae 1869.
P e r s o w s k i Franciszek, Osadnictwo w dorzeczu średniego
biegu Sanu, w: Studia z historii społecznej i gospodarczej
poświęcone prof. dr F. Bujakowi, Lwów 1931.
P o d h o r o d e c k i Leszek, Sicz Zaporoska, Warszawa 1970.
Polska w okresie drugiej wojny północnej 1655-1660, t. III,
Bibliografia, opr. Adam Przyboś, Warszawa 1957.
Polski Słownik Biograficzny, t. I - XXXV, Kraków-Warszawa
1935-1994.
P r z y b o ś Adam, Działalność wojskowa Stefana Czarnieckiego
w latach 1655-1660, SMHSzW, t. II, r. 1956.
P r z y b o ś Adam, W latach potopu — walka narodu polskiego
z najazdem szwedzkim w latach 1655/60, Warszawa 1956.
Przyboś Adam, Stefan Czarniecki w latach „potopu”
1655-1660, w: Polska w okresie drugiej wojny północnej
1655-1660, t. II, Warszawa 1957.
P r z y b o ś Adam, Samuel Grądzki, ariański dziejopis wojny
polsko-siedmiogrodzkiej 1657 r., „Małopolskie Studia Histo-
ryczne”, t. II, r. 1959.
P r z y b o ś Kazimierz, Wielka własność ziemska w ziemi przemys-
kiej w XVII wieku, „Rocznik Przemyski”, r. 28, 1992.
P r z y b o ś Kazimierz, Latyfundium Lubomirskich w połowie
XVII wieku, „Studia Historyczne”, r. XXXV, 1992, z. 1.
Rzeczpospolita w latach potopu (pod red. J. Muszyńskiej i J.
Wijaczki) Materiały sesji naukowej zorganizowanej przez
Instytut Historii WSP i Kieleckie Towarzystwo Naukowe,
23-24.10.1995, Kielce 1996.
214

R u d n i c k i Jan, Kampania zimowa hetmana Stefana Czarniec-


kiego w roku 1655/56, „Przegląd Kawaleryjski”, t. 14, 1937.
S a r n a Władysław, Episkopat przemyski obrządku łacińskiego,
Przemyśl 1902.
S a w c z y ń s k i Antoni, Płaca pocztom panięcym w 1650 roku,
„Przegląd Historyczno-Wojskowy”, r. V, t. IX, 1937.
S e n i u k Bronisław, „Szaniec szwedzki" w Motyczach Szlachec-
kich. Rozpoznanie historyczne i topograficzne, „Pamiętnik
Sandomierski”, t. I, 1993.
S i k o r a Ludwik, Szwedzi i Siedmiogrodzianie w Krakowie
1655-1657, Kraków 1908.
S i k o r a Radosław, Fenomen husarii, Toruń 2004.
S i k o r s k i Janusz, Zarys dziejów wojskowości polskiej do roku
1864, t. II, 1648-1684, Warszawa 1966.
S i k o r s k i Janusz, Zarys historii wojskowości powszechnej do
końca wieku XIX, Warszawa 1975.
Słownik geograficzny Królestwa Polskiego i innych krajów
słowiańskich, t. 1-15, Warszawa 1880-1902.
S k w o r o d a Paweł, Warka-Gniezno 1656, Warszawa 2003.
S p i e r a 1 s k i Zdzisław, Stefan Czarniecki 1604-1665, War-
szawa 1974.
S t o 1 i c k i Jarosław, Działalność Jerzego Sebastiana Lubomir-
skiego w czasie potopu na terenach Polski południowej, w:
Rzeczpospolita w latach potopu (pod red J. Muszyńskiej i J.
Wijaczki), Kielce 1996, s. 230-246.
S z c z o t k a Stanisław, Chłopi obrońcami niepodległości Polski
w okresie potopu, Kraków 1946.
T e r s m e d e n Lars, Armia Karola X Gustawa — zarys or-
ganizacyjny, SMHW, t. XIX, 1973.
T e r s m e d e n Lars, Organizacja bojowych i administracyjnych
jednostek szwedzkich i rozwój taktyki walki w XVII wieku.
SMHW, t. XXIV, 1978.
T e o d o r c z y k Jerzy, Wyprawa zimowa Czarnieckiego w 1656
roku, w: Wojna polsko-szwedzka 1655-1660, Warszawa 1973.
W i m m e r Jan, Materiały do zagadnienia organizacji i liczebności
armii koronnej w latach 1655-1660, SMHW, t. IV, 1958.
W i m m e r Jan, Z problemów zaopatrzenia wojska w II połowie
XVII w. Odbitka z Księgi Pamiątkowej ku uczczeniu 70-tej
215

Rocznicy urodzin prof. dra Janusza Wolińskiego, wyd. WAP,


Warszawa 1964.
W i m m e r Jan, Wojsko polskie w drugiej połowie XVII wieku.
Warszawa 1965.
W i m m e r Jan, Przegląd operacji 1655-1660, w: Wojna polsko-
-szwedzka 1655-1660, Warszawa 1973.
W i m m e r Jan, Wojsko i finanse 1655-1660, w: Wojna polsko-
-szwedzka 1655-1660, Warszawa 1973.
W o l s k i Krzysztof, Licholecie po wojnach szwedzkich w do-
rzeczu średniego Sanu , „Kwartalnik Historyczny”, t. 48,
z. 1, 1957.
W o n d a ś Andrzej, Najstarszy widok Jarosławia, RSMJ, 1962.
W ó j c i k Zbigniew, Źródła archiwalne do historii polskiej sztuki
wojennej w okresie najazdu szwedzkiego 1655-1660, SMHSzW,
t. II, 1956.
W ó j c i k Zbiegniew, Dzikie Pola w ogniu, Warszawa 1961.
Z a r z y c k i Seweryn, Stosunek księcia siedmiogrodzkiego Jerzego
II Rakoczego do Rzeczypospolitej Polskiej od wyprawy tegoż na
Polskę w r. 1657 do końca wojny szwedzkiej w 1660 r.,
Sprawozdanie Dyrekcji c.k. Gimnazjum w Kołomyi za rok
1890, Kołomyja 1891.
WYKAZ ILUSTRACJI

Jan Kazimierz Waza


Karol X Gustaw, król Szwecji
Jerzy II Rakoczy, książę siedmiogrodzki
Stefan Czarniecki, regimentarz, kasztelan kijowski
Jerzy Lubomirski, marszałek wielki koronny
Buzdygan Stefana Czarnieckiego
Mapa Królestwa Polskiego, korony symbolizują miejsca pobytu
Karola X Gustawa w czasie potopu
Obwarowania Przemyśla w połowie XVII wieku (oprac.
J. Bogdanowski, L. Hauser, uzupełnienie A. Borcz)
Widok dawnych fortyfikacji zamku w Łańcucie
Próba rekonstrukcji fortyfikacji fortecy w Łańcucie w czasie
„potopu” (oprac. J. Bogdanowski)
Herb Jarosławia
Klasztor pp. Benedyktynek w Jarosławiu
Widok Jarosławia w XVII wieku
Widok Przemyśla od północy z pierwszej połowy XVII wieku
Jeden z eksponatów Muzeum Ziemi Przemyskiej
Walka towarzysza pancernego z rajtarem
Rajtarzy szwedzcy
Sztandar jazdy szwedzkiej zdobyty według legendy przez wojska
Czarnieckiego w 1656 roku
Proporzec dragonii Karola X Gustawa, zdobyty według legendy
przez żołnierzy Czarnieckiego pod Rudnikiem
Szarfa Karola X Gustawa zdobyta według legendy pod Rudnikiem
Obóz armii Karola X Gustawa u ujścia Sanu do Wisły
217

Pancerz kolczy produkcji siedmiogrodzkiej, należał wg legendy


do Jana Kazimierza
Zamek Rakoczego w Munkaczu (obecnie Mukaczewo, Ukraina)
Krajobraz karpacki zimą, w tle Czarnohora
Legendarne odparcie ataku wojska Rakoczego na Przemyśl
w 1657 roku
Znak wskazujący drogę do „Grobu Dragona” w Korzeniowie
„Grób Dragona” w Korzeniowie
Głaz na mogile ofiar najazdu Rakoczego w Korzeniowie
Figura na mogile ofiar wyprawy Rakoczego w Jaśliskach
Figura na mogile ofiar wyprawy Rakoczego w Żarnowej
218
219
220
SPIS TREŚCI

Wstęp ................................................................................................... 5
Teatr działań wojennych .................................................................... 13
Przeciwnicy ....................................................................................... 35
Powstanie na Podkarpaciu ................................................................. 66
Łowicz-Jarosław ................................................................................ 82
Bitwy nad Sanem ............................................................................... 90
Najazd Rakoczego — Torki i Przemyśl ........................................ 130
Zakończenie ..................................................................................... 166
Echa potopu na Podkarpaciu ............................................................ 180
Aneksy….………………………………………………………….. 188
Bibliografia ...................................................................................... 206
Wykaz ilustracji ............................................................................... 216
Mapy ................................................................................................ 218
Spis treści ...................................................................................... 221

You might also like