Download as pdf or txt
Download as pdf or txt
You are on page 1of 314

HISTORYCZNE BITWY

JAKUB POLIT

CHINY 1946-1949

BELLONA
Warszawa
Chengzhe weiwang, baizhe weikou
„Zwycięzca jest królem, pokonany bandytą”
(przysłowie chińskie)

WSTĘP

Chińska wojna domowa w latach 1946-1949 zmieniła


losy świata. Przesądziła o przebiegu zimnej wojny, której
niemal wszystkie „gorące” starcia odbyły się w Azji.
Bez zwycięstwa komunistów chińskich nie doszłoby
nigdy do wybuchu wojny koreańskiej (1950-1953) z jej
złowrogimi, ciążącymi do dziś konsekwencjami. Na
pewno nie triumfowaliby też komuniści wietnamscy,
których sukces miał nie tylko upokorzyć amerykańskie
supermocarstwo, ale doprowadzić do podboju całych
Indochin i ustanowienia w Kambodży najbardziej to­
talitarnego reżimu w dziejach. Przy innym obrocie
wypadków na polach bitew Państwa Środka Stany Zje­
dnoczone, nieszachowane przez azjatyckie państwa ko­
munistyczne, mogłyby skupić się na Europie i — przy
współdziałaniu przyjaznych Ameryce Chin — znacznie
szybciej pokonać agresywny totalitaryzm sowiecki. W tych
warunkach, być może, nie przeżyłby on zbyt długo
swego współtwórcy, Stalina. O dalszych konsekwencjach
istnienia niekomunistycznych Chin historykowi trudno
nawet spekulować.
Chińczycy — rzecz paradoksalna — nie od razu zdali
sobie sprawę z konsekwencji zwycięstwa partii Mao
Zedonga. Dla większości z nich było ono tylko ostatnim
ogniwem w łańcuchu nieustannych walk, pustoszących
Państwo Środka od czasu upadku ostatniej dynastii cesar­
skiej Qing w 1911 r. Straszliwie wyczerpani wojennym
koszmarem, łaknęli już tylko spokoju i oczekiwali go od
zwycięzców. Zawiedli się. W ciągu najbliższych trzydziestu
lat dziesiątki milionów Chińczyków zginęło z powodów
nienaturalnych — co przekraczało może trzykrotnie liczbę
ofiar straszliwej okupacji japońskiej. Nowi panowie Chin
podjęli próbę przenicowania całej tkanki społecznej i uni­
cestwienia dotychczasowej kultury narodowej na skalę
nieznaną nawet w stalinowskim Związku Socjalistycznych
Republik Sowieckich (ZSRS). Wdali się też w konflikty
i utarczki graniczne z niemal wszystkimi sąsiadami. Osza­
łamiający i budzący podziw rozwój gospodarczy współ­
czesnych Chin nie powinien przesłaniać przyznawanej dziś
otwarcie w Pekinie prawdy, że pierwsze trzy dekady po
zakończeniu wojny domowej zostały pod tym względem
w ogromnej mierze zmarnowane. Szczególną zaś ironią
losu stał się fakt, że obecny rozwój Chińskiej Republiki
Ludowej (ChRL) został zainspirowany w ogromnej mierze
ekonomicznym sukcesem Republiki Chińskiej na Tajwanie
— państwa, którego władzę na kontynencie komuniści
całkowicie unicestwili.
Nie tylko triumf totalitaryzmu chińskiego jako taki, ale
i tempo jego osiągnięcia oraz rozmiary zaszokowały świat.
Ten, choć podzielony już zimną wojną, dość zgodnie uznał
cały fenomen za zwycięstwo „komunizmu światowego”,
symbolizowanego przez ZSRS i jego wodza Józefa Stalina.
Nie było to całkowitą nieprawdą, aczkolwiek władcy
Kremla szybko przelękli się rozmiarów sukcesu, pojmując,
że tort tych rozmiarów nie będzie łatwy do skonsumowania.
Przez pewien czas (także w Polsce) mówiono o obozie
socjalistycznym „ze Związkiem Sowieckim i Chińską
Republiką Ludową na czele”. Również na Zachodzie
mitologizowano chińskich komunistów, którzy nawet jako
demony zła (a raczej właśnie dlatego) wydawali się
olbrzymami. Zjawisku towarzyszyła, czerpiąca soki z go­
ryczy zawodu, pogarda dla pokonanych. Zwyciężona w Chi­
nach Chińska Partia Narodowa (Kuomintang, KMT) stała
się w „wolnym świecie” wcieleniem nieudolności, tchórzos­
twa, sprzedajności i archaicznych poglądów politycznych
— czymś na kształt „zaplutego karła”, do jakiego porów­
nano w zsowietyzowanej Polsce innego przegranego sprzy­
mierzeńca Zachodu — Armię Krajową.
Ponieważ Mao Zedong zdołał się stopniowo rozprawić
z większością współautorów swego zwycięstwa z lat
czterdziestych, z biegiem lat triumf utożsamiono niemal
bez reszty z jego osobą. W strategii Mao wojskowi
i politolodzy doszukiwali się niedościgłego wzoru dla
„ludowej partyzantki” gromiącej lepiej zbrojne, ale po­
zbawione żarliwej, rewolucyjnej motywacji oddziały regu­
larne. Aksjomat, że chińska wojna domowa była chłopską
wojną partyzancką, na dobre zakorzenił się nie tylko
w komunistycznych podręcznikach. Pilnym naśladowaniem
maoistowskiego przykładu wyjaśniono sukcesy Algier­
czyków z Frontu Wyzwolenia Narodowego i Wietnam­
czyków z Vietcongu. Porażki (jak Che Guevary w Boliwii)
tłumaczono odejściem od genialnych wytycznych Mao.
Tego, że do Sajgonu wjechały czołgi, a nie żadni partyzanci
(którzy tak w Algierii, jak i w Wietnamie zostali roz­
gromieni doszczętnie przez regularną armię), nie przy­
jmowano do wiadomości. Nawet w opinii wrogów komuniz­
mu (choćby Richarda Nixona) lata 1946-1949 ozdobiły
Mao laurami wielkiego stratega. W wodzu chińskich
marksistów widziano niedościgłego wykonawcę zaleceń
jego starożytnego rodaka i jednego z największych w dzie­
jach teoretyków wojskowości, sławnego Sun Zi, choć Mao
zapewniał, że nawet nie przeczytał jego podstawowego
dzieła, Sztuki wojennej.
Wydane w Polsce prace o chińskiej wojnie domowej,
zresztą nader nieliczne i stanowiące część większych
całości, charakteryzowały się właśnie takim punktem
widzenia. Piszący te słowa, jak się łatwo zorientować, nie
podziela go. Nie znaczy to jednak, że utożsamia się
z opiniami zachodniej, przeważnie zresztą anglosaskiej
historiografii. Koncentrowała się ona głównie na roz­
liczeniach z pokonanym w Chinach reżimem Kuomintangu,
wykazując jak bardzo jego przywódcy zirytowali i zawiedli
„wolny świat” ze Stanami Zjednoczonymi na czele. Przy
takim punkcie widzenia dramat Chińczyków schodził na
dalszy plan. Tymczasem wypadki lat 1946-1949 stanowiły
właśnie ich tragedię. Tragedię tak ogromną, że nawet po
sześćdziesięciu latach trudno spoglądać na nią beznamiętnie.
Największym i najbardziej decydującym rozdziałem tej
tragedii była kampania „Huai Hai”, zwana też od jej
decydującego starcia bitwą pod Xuzhou. Rozmiarami
(ponad milion walczących po obu stronach, nie wliczając
zbrojnej milicji), długością trwania i strategicznymi skut­
kami w pełni zasługuje na miano jednej z największych
i najbardziej przełomowych starć XX w. Rozpoczęta
6 listopada 1948 r. i zakończona 10 stycznia roku następ­
nego, początkowo pomyślana była przez komunistów jako
operacja mająca, przy zniszczeniu możliwie znacznych sił
przeciwnika, połączyć nacierające z północy armie z woj­
skami walczącymi w prowincjach Shandong i Jiangsu.
W trakcie realizacji przekształciła się wszakże w udaną
próbę unicestwienia wszystkich wojsk Kuomintangu, ope­
rujących na tym kluczowym terytorium. Ostatecznie czer­
wona Chińska Armia Ludowo-Wyzwoleńcza (ChALW)
zniszczyła pięć nieprzyjacielskich grup armii, liczących
niemal pół miliona żołnierzy, zdobyła ogromne ilości broni
i amunicji oraz zajęła pozycje strategiczne faktycznie
przesądzające dalszy los wojny. Od czasu II wojny świato­
wej nigdy nie zderzyły się ze sobą tak wielkie masy
ludzkie, nigdy konfrontacja nie była tak krwawa ani stawka
tak olbrzymia.
Niniejsza praca jest próbą przybliżenia polskiemu czytel­
nikowi wydarzeń, których ogromny wpływ na bieg dziejów
jest dziś, wraz z rosnącą rolą Chin, postrzegany coraz
wyraźniej. Stanowi też próbę odpowiedzi na pytanie,
na ile dominująca w podręcznikach wizja chińskiej wojny
domowej jako walki samotnej chłopskiej armii ze wspie­
ranym przez Amerykanów, uzbrojonym po zęby reżimem
odpowiada rzeczywistości. Przy jej lekturze warto pa­
miętać, że występujące w tekście prowincje mają rozmiary
europejskich państw (na przykład Sichuan jest większy
od Francji), zaś Państwo Środka dorównuje rozmiarami
Europie.
Niestety, lektury książki nie ułatwi zastosowana oficjalna
transkrypcja nazw chińskich (pinyin), pozostająca w cał­
kowitej sprzeczności z duchem języka polskiego. Jest ona
wszelako nieunikniona nie tylko dlatego, że Polska pod­
pisała specjalne porozumienie zobowiązujące do jej stoso­
wania. W realiach kurczącego się świata, w którym niejeden
czytelnik ma realne szanse na odwiedzenie Chin, pinyin
jest jedyną transkrypcją w alfabecie łacińskim występującą
w ChRL nie tylko w publikacjach, ale także na szyldach,
drogowskazach czy biletach lotniczych. W pracy, w której
czynnik geograficzny odgrywa niebagatelną rolę, zapis taki
umożliwia też lokalizację wymienianych w tekście obiektów
na współczesnych mapach. Jedyny wyjątek od tej reguły
będą stanowiły nazwy już zakorzenione w języku polskim,
a wiec Pekin (a nie Beijing), Szanghaj (zamiast Shanghai),
Nankin (zamiast Nanjing), Kanton (zamiast Guangzhou),
Hongkong (zamiast Xianggang) i mająca u nas długą
tradycję nazwa mandżurskiej stolicy Mukden, zapisywana
dziś w chińskim brzmieniu jako Shenyang. Z tego samego
powodu została pozostawiona nazwa Mandżuria, choć
Chińczycy mówią tylko o Północnym Wschodzie (Dong
Bei). Wreszcie nazwisko polityka, które w pinyinie zapisuje
się jak Jiang Jieshi, a w transkrypcji dawniej popularnej
w krajach anglosaskich jako Chiang Kai-shek, będzie
występowało w mającej w Polsce jeszcze przedwojenną
tradycję, choć mocno zniekształconej w stosunku do
oryginału formie Czang Kaj-szek.
Obie walczące w Chinach strony były wierne swym
ideałom. W ich imię podejmowały działania, które historyk
jest zobowiązany obiektywnie opisać. Obiektywizm nie
oznacza jednak traktowania wszystkich opisywanych po­
czynań jako niemożliwych do oceny i przez to etycznie
neutralnych. Arystoteles, głoszący skądinąd sławną zasadę
„złotego środka”, napisał: „bo ci, którzy się nie gniewają
dlatego, dlaczego gniewać się należy, zdają się być głupi”1.
Słowa te nie straciły znaczenia nawet grubo po dwóch
tysiącleciach.

1 Arystoteles, Etyka nikomachejska, ks. IV, s. 160, w: Dzieła


wszystkie, tłum. D. Gromska, L. Regner, W. Wróblewski, t. V, Warszawa
2002.
WŁADZA WYRASTA Z LUFY KARABINU

U progu 1912 r. osłupiały świat dowiedział się o raptownej


przemianie Cesarstwa Chińskiego, najstarszej z istniejących
autokracji w najmłodszą na świecie republikę. Tej zdumie­
wającej transformacji dokonał konspiracyjny, dotąd niele­
galny KMT, na czele którego stał czterdziestopięcioletni
lekarz Sun Yatsen.
Zalążek partii Suna powstał jeszcze w 1894 r. jako
Stowarzyszenie Odrodzenia Chin (Xingzhonghui), które
wszczęło wiele anty cesarskich buntów na jego rodzinnym
Południu. W sierpniu 1905 r. Stowarzyszenie zostało połą­
czone z dwoma mniejszymi organizacjami, tworząc luźną
konfederację znaną jako Chińska Liga Związkowa (Zhong-
guo Tongmenghui). Program miały stanowić sunowskie
Trzy Zasady Ludowe (san min zhuyi): „nacjonalizm”,
przez który rozumiano na razie nic więcej, jak pozbycie się
rządzących cesarstwem zdobywców mandżurskich, „suwe­
renność ludu” zapowiadającą ustanowienie republiki i wre­
szcie najbardziej nieokreślony „dobrobyt ludu”, później
interpretowany jako swoisty agrarny socjalizm. Z bez­
granicznym optymizmem, właściwym wszystkim rewoluc­
jonistom, wierzono, że program ten da się wprowadzić
w życie w ciągu ledwie trzyletniego, nadzwyczajnego
okresu przejściowego, jaki miał nastąpić po obaleniu
cesarstwa.
Początkowo Mandżurowie bez trudu rozprawiali się
z osamotnionymi bojowcami Suna, który z tej racji zdobył
w oczach obcych mocarstw opinię „generała klęski”
i niepoważnego marzyciela. Tym większym szokiem okazał
się niespodziewany sukces rewolucji 1911 r., rozpoczętej
dość przypadkowo powstaniem w Wuchangu 10 paździer­
nika (stąd późniejsze święto „podwójnej dziesiątki”). Opusz­
czony nagle przez niemal wszystkich, ostatni dziecięcy
cesarz Puyi złożył władzę, a jego imperium rozsypało się,
przynajmniej zdaniem obserwatorów z zewnątrz, jak kop­
nięta purchawka. Jeszcze przed formalną abdykacją malca
Sun Yatsen, traktowany dotąd jako bandyta, został obrany
29 grudnia pierwszym prezydentem Republiki Chińskiej.
Wprawdzie nader szybko, bo 13 lutego, ustąpił na rzecz
innego, kompromisowego kandydata, generała Yuan Shi-
kaia, uważanego tak za zwolennika reform, jak i „silnego
człowieka”, postrzeganego dobrze przez wszechpotężne
w Chinach mocarstwa. Niemniej to partia Suna, teraz
legalna i przemianowana 25 sierpnia na Kuomintang, była
triumfatorką i panią serc oraz umysłów tych Chińczyków,
którzy rozumieli sens rozgrywających się wydarzeń. W pier­
wszych w dziejach Chin wolnych (choć ograniczonych
cenzusem majątku i wykształcenia) wyborach, które zor­
ganizowano w grudniu i styczniu na przełomie lat 1912
i 1913, KMT zdystansował rywali, zdobywając 269 man­
datów na 596. Nastąpiła erupcja życia politycznego, uskrzy­
dlana przez całkowitą wolność prasy. Wprawdzie partyjni
towarzysze Suna mienili się nacjonalistami, ale był im
obcy wszelki ekskluzywizm narodowy. Przeciwnie, przyjęta
przez nich pięciobarwna (czerwono-żółto-niebiesko-biało-
czama) flaga Republiki Chińskiej akcentowała równość
wszystkich mieszkańców państwa, symbolizując Hanów
(czyli rdzennych Chińczyków), Mandżurów, Mongołów,
Tybetańczyków i muzułmanów z kresów zachodnich.
Obracający się stale w anglosaskich kręgach Sun postrzegał
naród na sposób amerykański jako cały „lud państwa” (to
właśnie znaczyło słowo Kuomin w nazwie jego organizacji),
a minzuzhuyi, czołowa z jego Trzech Zasad, oddawana
zwykle słowem „nacjonalizm”, winna być raczej tłumaczo­
na jako „patriotyzm”.
Piękny sen Suna zakończył się wszakże szybko i tragi­
cznie. Nowy prezydent Yuan Shikai rozkazał płatnym
zbirom zamordować Song Jiaorena, kandydata KMT na
premiera, sterroryzował parlament (który rychło rozwiązał)
i wyjął spod prawa Kuomintang. Sun, po klęsce próby
zbrojnego oporu (tak zwana druga rewolucja w 1913 r.),
zbiegł do przyjaznej mu Japonii. Tymczasem Yuan, „po­
prawiwszy” konstytucję, która uczyniła go dyktatorem
z nieograniczonymi możliwościami reelekcji, postanowił
uwieńczyć swą karierę, obwołując się cesarzem. Tu powi­
nęła mu się noga — jego wojskowi poplecznicy, liczący
dotąd na odziedziczenie po nim stanowiska głowy państwa,
podnieśli przeciw niemu swe szable, a niechcący wzmoc­
nienia Chin Japończycy (Europa była pochłonięta wojną
światową) udzielili im zakulisowej pomocy. Zrozpaczony
Yuan Shikai zmarł w czerwcu 1916 r., a z chwilą jego
śmierci przestała istnieć władza centralna godna tej nazwy.
Państwo Środka rozszarpali na niezależne satrapie dowódcy
wojskowi, którym wcześniej Yuan — wbrew tradycjom
Chin i na ich nieszczęście — powierzył też cywilną władzę
nad prowincjami. Podczas gdy samozwańczy „marszał­
kowie”, zwani w literaturze historycznej warlordami1 (chiń.

1 Angielskiego terminu warlord (w historiografii francuskiej wprost


tłumaczonego jako signeur de guerre) używam, ponieważ przytaczany
w Polsce za historiografią sowiecką termin „militarysta” jest niezmiernie
mylący. Warlordyzmowi towarzyszył upadek tak efektywności, jak i (dotąd
zresztą i tak niskiego) prestiżu armii, a wielu z owych „miłitarystów” (np.
były bandyta Zhang Zongchang) wręcz nie było prawdziwymi żołnierzami.
junfa), toczyli między sobą nieustanne wojny, ich ojczyzna
zapadała się z powodu spustoszeń i katastrofy gospodarczej,
wywołanej także przez olbrzymie wydatki militarne. Po­
ćwiartowane Chiny stały się krainą rozpaczy, łez i ciemno­
ści. Wszelka władza, jak to ujął później Mao Zedong,
wyrastała wyłącznie z lufy karabinu.
Sun Yatsen pojął to bardzo prędko. Po bolesnych
doświadczeniach skorygował niedawną optymistyczną tezę,
że jego ojczyzna dojrzała do demokracji. Swą organizację
postanowił przerobić na monopartię o charakterze wodzow-
skim. Struktury — hierarchicznej, z przysięgą na wierność
przywódcy i pobieraniem od nowo przyjmowanych odcis­
ków palców — dostarczyły mu tradycyjne chińskie tajne
stowarzyszenia, twory, których domeną była obok walki
z rządem także działalność mafijna. Wielu adherentów
sprawy uznało to za przesadę i rozstało się z doktorem-
-rewolucjonistą. Ten ostatni, przeniósłszy flagę do Kantonu,
próbował powołać tam niezależny ośrodek władzy, ale
— pozbawiony własnej armii — był tylko igraszką w rękach
doraźnie pozyskiwanych miejscowych warlordów. Jeden
z nich, mieniący się przyjacielem Lenina, Chen Jiongming,
w 1922 r. omal nie zamordował Suna, paląc jego kantońską
rezydencję. Uratowany przez młodszego przyjaciela, Czang
Kaj-szeka, „ojciec Republiki Chińskiej” schronił się w strze­
żonej przez cudzoziemskie oddziały Koncesji Francuskiej
w Szanghaju. Tutaj, mieszkając w domu podarowanym mu
przez kanadyjskich Chińczyków, rozpoczął zawiłe negoc­
jacje z rosyjskimi bolszewikami.
Decyzja Suna wynikała z desperacji i wyczerpania
wszelkich innych możliwości. Wcześniej zwracał się kolej­
no do Brytyjczyków, Amerykanów oraz swych starych
znajomych, Japończyków, posuwając się wręcz do sugero­
wania, w razie zwycięstwa swej sprawy, jakiejś formy
protektoratu tych państw nad przyszłymi odrodzonymi
Chinami. Sondował też Francuzów, a nawet pokonanych
w ostatniej wojnie Niemców. Wszystko na próżno. Mocar­
stwa uważały go za bankruta i, wierne zasadom nie­
interwencji, potwierdzonym na konferencji waszyngtońskiej
w 1922 r., uznawały jedynie rząd pekiński, którego skład
i oblicze zmieniały się za każdym wzlotem i upadkiem
wydzierających sobie stolicę warlordów. Jedynie rząd
sowiecki, nieuznawany zresztą przez większość mocarstw,
nie musiał i nie zamierzał zawracać sobie głowy ani
traktatami, ani prawem międzynarodowym. 26 stycznia
1923 r. została ogłoszona słynna deklaracja podpisana
przez Suna i wysłannika Lenina, Adolfa Joffego (tego
samego, który dwa lata wcześniej podpisał z Polską traktat
ryski). Bolszewicy przyznawali, że Chiny nie są gotowe na
przyjęcie komunizmu i obiecywali im pomóc w walce
o narodowe zjednoczenie.
Napływający stopniowo do Chin „sowietnicy” (ogółem
miało się ich przewinąć 267) zabrali się do reorganizacji
według wypróbowanych wzorów bolszewickich tak samego
Kuomintangu, jak i jego niemal nieistniejących sił zbrojnych.
Do czasu I Kongresu KMT w czerwcu 1923 r. w Kantonie (z
miasta zdążono już wypchnąć, choć na niezbyt daleką
odległość, siły Chen Jiongminga) dawna „konstelacja rewolu­
cjonistów” Suna otrzymała już wzorowany na sowieckim
kościec, z pięciostopniową, hierarchiczną strukturą wodzows-
ką, rewolucyjną retoryką i dominującym między kongresami
Centralnym Komitetem Wykonawczym (CKW). Po opano­
waniu Chin przewidywano (inaczej niż w 1911 r.) nie wolne
wybory, ale rządy jednopartyjne w postaci „kurateli” (dangs-
hi) Kuomintangu nad krajem. Nowych, bolszewickich kształ­
tów chińskiej partii leninowscy doradcy nie zdołali jednak
wypełnić sowiecką treścią. Ostatecznym celem KMT nie
miało być społeczeństwo bezklasowe, ale demokracja parla­
mentarna, a na zjeździe stwierdzono, że problemy społeczne
(takie jak reforma rolna) mają być rozwiązywane metodami
prawnymi.
„Sowietnicy” pomagali też tworzyć niemal od podstaw
kuomintangowskie siły zbrojne, gdyż wartość dotychczaso­
wych — prócz osobistej gwardii Suna — była ich zdaniem,
raczej słusznym, niemal równa zeru. 5 maja 1925 r. na
przykantońskiej wyspie Whampoa (Huangpu) otwarto Ofi­
cerską Akademię Wojskową. Licząca początkowo około
500 słuchaczy, do 1927 r. — kiedy przeniesiono ją do
Nankinu — wyszkoliła ponad 7 tys. kadetów, którzy
ogromnie zaważyli na militarnych i politycznych losach
Chin. Komendantem szkoły został niezmiernie w niej
popularny Czang Kaj-szek, wówczas trzydziestoośmioletni
zawodowy oficer, absolwent japońskiej akademii militarnej
Shinbo Gakko. Czang miał za sobą odbytą w drugiej
połowie 1923 r. misję do sowieckiej Rosji, którą do tej
pory uważał za kraj dzielnie zwalczający — podobnie jak
Chiny — feudalne dziedzictwo i interwencyjne poczynania
obcych mocarstw. Pobyt w Moskwie i Piotrogrodzie
wyleczył go wszakże z tych iluzji. Za parawanem uśmie­
chów bolszewików dostrzegł przemoc, kłamstwo i im­
perialistyczne zakusy odnośnie Chin. „Czuję — ostrzegał
swego mistrza — że pragną uczynić Mandżurię, Mongolię,
Xinjiang i Tybet częścią ich własnego Związku Sowietów.
Co się tyczy Chin właściwych, chcą je ostatecznie też
zsowietyzować”2. Owszem, zalecał wykorzystać pomoc
sowiecką, ale tylko jako taktyczne i czasowe wsparcie ze
strony obcego mocarstwa. Tego rodzaju obrót sprawy
okazał się w końcu możliwy. Doraźnej współpracy sprzyjał
fakt, że oddelegowani do Chin sowieccy oficerowie okazali
się kompetentni i znacznie sympatyczniejsi od cywilnych
„sowietników”. Ich dowódca, „Galin” (naprawdę Wasilij
Blcher, później marszałek ZSRS i ofiara Stalina), wkrótce
zaprzyjaźnił się z Czangiem.
2 Cyt. za: Chiang Kai-shek Secret Past. The Memoir of His Second
Wife, Ch'etı Chieh-ju, wydał i wstępem opatrzył L.E. Eastman, Boulder
Col. 1993, s. 136.
Bagatelizowane przez Sun Yatsena obawy Czanga były
wszelako słuszne. Ofiarowane Kuomintangowi przez Kreml
wsparcie od początku zawierało bombę z opóźnionym
zapłonem. Stanowiła ją Komunistyczna Partia Chin (KPCh),
powołana przez bolszewików do życia latem 1921 r.
Ruch Nowej Kultury, jak nazywano rozpoczęte w Chi­
nach w 1919 r. ożywienie intelektualne, miał od początku
nurt radykalny, ale nawiązywał raczej do europejskiego
anarchizmu niż marksizmu. Przywódcy, Chen Duxiu,
redaktor pisma „Nowa młodzież” („Xin Qingnian”), i Li
Dazhao, wykształcony w Japonii profesor Uniwersytetu
Pekińskiego, nie mieli bliższych powiązań z Kremlem.
Wszelako w kwietniu 1920 r. przybył do Chin emisariusz
Komintemu, Grigorij Wojtinski, kładąc kres dotychczaso­
wym nieustannym dyskusjom i każąc scalić luźne do tej
pory komórki. Na szalę rzucał decydujący argument finan­
sowy — jak potem szacowano, z 17 655 yuanów wydanych
przez partię w pierwszych dziewięciu miesiącach jej
działalności zaledwie 6% zebrano w Chinach, cała zaś
reszta pochodziła z Rosji. 13-23 lipca 1921 r., pod nad­
zorem dwóch wysłanników Kremla, „Maringa” (Hendricus
Sneevliet) i „Nikolskiego” (Wiktor Neumann) 13 delegatów
reprezentujących 53 (tylko!) działaczy proklamowało KPCh.
W skład kierownictwa weszli Chen Duxiu, Li Dazhao
(obaj nieobecni), Zhang Guotao (przewodniczący obrad)
oraz Li Da. Losy owych chińskich 15 (wliczając w to
Chena oraz Li) „ojców założycieli” okazały się nader
znamienne. Trzech z nich (w tym szefa partii Chen Duxiu
oraz Zhang Guotao) uznano za „zdrajców i odchyleńców”,
jeden, po wycofaniu się z polityki, został zamordowany
przez towarzyszy partyjnych, jeden porzucił całkowicie
ruch, jeden zmarł wkrótce śmiercią naturalną, jeden popełnił
samobójstwo, jeden zginął w walce, trzech rozstrzelali
przeciwnicy polityczni, dwóch kolaborowało z Japończy­
kami otrzymując za to wyroki śmierci, a tylko dwaj (Mao
Zedong i Dong Biwu) po szczęśliwym dotrwaniu do
proklamowania ChRL cieszyli się w niej najwyższymi
stanowiskami państwowymi.
Początkowo absolutną zależność komunistów chińskich od
Moskwy ilustrowało prawdopodobnie najpełniej zmuszenie
ich przez Kreml do współpracy z Kuomintangiem. Przywód­
cy KPCh byli takiemu manewrowi zdecydowanie przeciwni.
Określali Sun Yatsena mianem reakcjonisty i wskazywali
(zresztą całkowicie słusznie), że jest on zdecydowanym
zwolennikiem kapitalizmu, o czym świadczyła w obezwład­
niający wręcz sposób jego najnowsza publikacja, wydany
pierwotnie po angielsku Międzynarodowy rozwój Chin (The
International Development of China, Shanghai 1919). Dla
realisty Sneevlieta, który objechał chińskie Południe, było
jednak oczywiste, że jedyną organizacją mającą realne
wpływy wśród inteligencji, wojska i robotników jest partia
Suna, zaś znaczenie komunistów w tych środowiskach jest
równe zeru. KPCh była słabiutka; jeszcze w 1923 r. na
ogółem 420 jej członków mniej niż jedna dziesiąta płaciła
statutowe składki i, jak narzekał „Maring”, „cała robota
pochodzi prawie całkowicie ze źródeł zewnętrznych”3 (tzn.
z ZSRS). Partnerem i oparciem dla Kremla mogli być tylko
nacjonaliści. „Gdyby nie było żadnego KMT — konkludował
komintemowski agent — stworzylibyśmy dobrą partię
nacjonalistyczną, dostępną dla wszystkich nacjonalistów,
którzy chcą rewolucyjnej walki. Lecz przecież jest tutaj partia
nacjonalistyczna, która ciągle ma niemałe znaczenie” 4.
Na nalegania Kremla komuniści mieli wstępować do
Kuomintangu indywidualnie, bowiem na formalny sojusz
obu partii nie zgodził się Sun. Po I Kongresie KMT

3 List Sneevlieta do Grigorija Zinowjewa, Nikołaja Bucharina, Karola

Radka i Gieorgija Safarowa z 20 VI 1923, zamieszczony w: The Origins


of the First United Front in China. The Role of Sneevliet (alias Maring),
red. T. Saich, t. II, Leiden 1991, s. 611.
4 Tamże, s. 618.
10 komunistów stanowiło dokładnie jedną czwartą kuomin-
tangowskiego CKW, co wobec stosunku liczebnego obu
ugrupowań (mniej więcej 1:40) było liczbą absurdalnie
dużą. Elegancki Zhou Enlai, komunista z mandaryńskim
rodowodem, został wówczas łubianym przez Czang Kaj-
-szeka zastępcą Departamentu Politycznego whampoańskiej
Akademii Wojskowej. Oficjalne wprowadzenie marksis­
towskich rewolucjonistów do wnętrza całkowicie obcej im
duchem organizacji było eksperymentem jedynym w swoim
rodzaju. Pewien historyk zauważył nie bez racji, że „było
to tak, jakby zapraszać muzułmanów, aby stali się człon­
kami Kościoła chrześcijańskiego bez wcześniejszego po­
proszenia ich, by wyrzekli się islamu” 5.
Sun Yatsen, podobno do końca żywiący wątpliwości co do
swego prosowieckiego zwrotu, zmarł na raka 12 marca
1925 r. Nie dożył Ekspedycji Północnej — wielkiej rozprawy
stworzonej przez siebie armii z warlordami, mającej na celu
zjednoczenie kraju. Rozpoczęta 9 lipca 1926 r. pod dowództ­
wem Czang Kaj-szeka, w ciągu pierwszych dziesięciu
miesięcy przyniosła oszałamiające sukcesy i zdobycie połowy
Chin. Po dotarciu do wielkiej rzeki Yangzi ku zdumieniu
świata wyprawa przeistoczyła się wszakże w generalną próbę
sił między „sprzymierzonymi” nacjonalistami i komunistami.
Wobec coraz jaskrawszego przejmowania władzy przez
„sowietników” i członków KPCh Czang Kaj-szek nakazał
w kwietniu 1927 r. aresztowania i rzezie zwolenników
marksizmu-leninizmu. Niechętne mu lewe skrzydło partii
próbowało jeszcze kontynuować współpracę z komunistami,
póki i ono nie uzyskało namacalnych dowodów, że „sprzy­
mierzeńcy” dążą do skomunizowania Chin. Jak raportował
wywiad polski: „nawet lewe skrzydło Kuomintangu uważało
Rosję Sowiecką tylko za sprzymierzeńca, nie zaś za władcę
5 R. H u a n g, Chiang Kai-shek and His Diary as a Historical Source,
„Chinese Studies in History” Fali 1995-Winter 1995/96, Armonk 1996,
s. 36.
i mentora. Z chwilą więc, gdy odsłoniły się rzeczywiste
cele Moskwy, większość członków Kuomintangu odsunęła
się od niej i «Ententa» sowiecko-chińska prysła”6. Niszczona
barbarzyńskimi (acz typowymi w ówczesnych Chinach)
metodami KPCh została niemal całkowicie rozbita. Tym­
czasem czołówka armii Czang Kaj-szeka wkroczyła w lipcu
1928 r. do Pekinu. W grudniu, po nominalnym podporząd­
kowaniu się Mandżurii, Kuomintang formalnie opanował
całe Chiny, ogłaszając przywrócenie kruchej jedności z cza­
sów cesarstwa.
Mimo usunięcia komunistów z KMT i anulowania
najjaskrawszych przeszczepów sowietyzmu (w rodzaju
komisarzy politycznych w armii) nacjonalistyczna Repub­
lika Chińska pozostawała rządzonym jednopartyjnie pańs­
twem autorytarnym, w którym ślady bolszewickiej matrycy
pozostawały doskonale widoczne. Aparat partyjny pozo­
stawał sprzężony z państwowym, a tymczasowa konstytucja
z 5 maja 1931 r. oficjalnie potwierdzała „kuratelę” Kuomin­
tangu nad krajem.
Życie polityczne w państwie pod błękitną, ozdobioną
dwunastopromiennym białym słońcem flagą (dawne pięcio-
kolorowe barwy zostały odrzucone jako skompromitowane
przez warlordów) zresztą w niczym nie przypominało
stosunków znanych ze świata zachodniego. W Państwie
Środka brakowało tradycji rządów prawa i jakichkolwiek
doświadczeń w kontrolowaniu władzy oraz udziału w życiu
politycznym. Nawet kręgi wykształcone były skłonne
mniemać, że sztukę rządzenia państwem należy pozostawiać
„fachowcom”, czyli specjalnie w tym celu wyszkolonej
kaście urzędniczej (dawniej była to wyłaniana przez eg­
zaminy grupa mandarynów), cnotą zaś społeczeństwa jako
takiego jest właśnie nieangażowanie się w sprawy polityczne.
6 Ocena sytuacji w Chinach; attache wojskowy w Londynie mjr Roman
Michałowski do szefa Oddziału II Sztabu Generalnego, 17 IV 1928,
Archiwum Akt Nowych, Warszawa, OIISzG-616,82.
Liczba piśmiennych nie sięgała nawet 20% ogółu miesz­
kańców. Nowoczesną świadomość narodową w Chinach
zaczął dopiero zaszczepiać właśnie Kuomintang. Przeciętny
Chińczyk ciągle nie poczuwał się do obowiązków obywatel­
skich i troski o sprawy państwa, poprzestając na ochronie
interesów rodziny czy klanu. Zacofanie kraju i jego
rozmiary, raczkujący dopiero system komunikacji (w naj­
ludniejszej prowincji Sichuan nie było ani metra linii
kolejowej), tragiczny stan edukacji i informacji powszechnej
ogromnie utrudniały budowanie społeczeństwa obywatels­
kiego, bez którego istnienia funkcjonowanie systemu demo­
kratycznego — teoretycznie stanowiącego odległy cel
dyktatury KMT — musiało być fikcją.
Niepewna hegemonia nacjonalistów była ciągle zagrożo­
na przez bunty frondujących warlordów, kontrolujących
ciągle wiele korpusów nowej armii, oraz przez operujących
w interiorze kraju komunistów. W sytuacji, gdy wszelka
realna władza musiała opierać się na siłach zbrojnych,
próby formowania partii politycznych innych niż KMT
i nielegalna, lecz uzbrojona KPCh były z góry skazane na
niepowodzenie. Co prawda, ugrupowania takie powstawały
(Trzecia Partia, Młoda Partia, Socjaldemokratyczna Partia
Chin), miały jednak charakter maleńkich, kanapowych
klubów dyskusyjnych, ograniczonych do nielicznych kółek
zokcydentalizowanej inteligencji liczących w sumie naj­
wyżej kilkaset osób. Nie miały one żadnych szans na
masowe członkostwo, cechowała je zaś nieprawdopodobna
wręcz kłótliwość i rozpadanie się na wrogie frakcje krótko
po utworzeniu.
W ten sposób, wyjąwszy buntujących się warlordów,
jedynym wewnętrznym wyzwaniem dla KMT pozostawali
komuniści. Ich kierownictwo, straciwszy prędko nadzieję
na pozyskanie robotników, którzy opowiedzieli się po
stronie Kuomintangu, w 1931 r. przenieśli swą siedzibę
i punkt ciężkości działań do wiejskiego wnętrza kraju.
Zorganizowano tak zwane czerwone bazy („republiki Rad”)
ze stolicą w Ruijinie w prowincji Jiangxi. Ponieważ
w pierwszych latach swej władzy Kuomintang był zaabsor­
bowany całkowicie buntami w armii i zagrożeniem ze­
wnętrznym (na przykład zajęciem Mandżurii przez Japoń­
czyków w latach 1931-1933), bazy te miały szanse nie
tylko na przetrwanie, ale i ekspansję.
Zgodnie z receptą bolszewików, uważających swą or­
ganizację za „zakon samurajów” i „kawalerów mieczo­
wych” (słowa Stalina), KPCh była tworem skrajnie zmili­
taryzowanym. W istocie każdy komunista był żołnierzem
Chińskiej Armii Czerwonej, zaś dowództwo tej armii
pokrywało się ze ścisłym kierownictwem partyjnym. Prze­
budowany na wzór partii bolszewickiej Kuomintang od­
biegał od tego schematu przede wszystkim tym, że siły
zbrojne stały się tu główną podporą kierownictwa, dystan­
sując nawet samą partię. W 1929 r. ponad połowę rozroś­
niętego, bo liczącego ponad 550 tys. członków, KMT
stanowili żołnierze (urzędnicy i policjanci dominowali
tylko w przemysłowym Szanghaju). W partyjnym CKW
oficerowie stanowili ponad 43%, generałowie przeważali
też wśród gubernatorów prowincji. Wedle trafnego okreś­
lenia amerykańskiego historyka Donalda G. Gillina obie
walczące o Chiny ugrupowania „stały się tak zmilitaryzo­
wane, że pod wieloma względami stanowiły nie więcej niż
dwie armie realizujące odmienne programy polityczne” 7.
Natomiast odmienna i nader znamienna była baza społe­
czna obu antagonistów. Przynajmniej od czasu przywództwa
Mao Zedonga, niezagrożonego już od połowy lat trzydzies­
tych, komuniści czerpali swe poparcie niemal całkowicie

7 D.A. Gil l i n , Falsifying China’s History: The Case of Sterling


Seagreave’s The Soong Dynasty, Stanford Calif. 1986, s. 2. Praca Gillina,
początkowo pomyślana jako polemika z głośnym ongiś bestsellerem
Seagrave’a, jest w istocie bardzo ciekawym uogólnieniem poglądów
autora na temat Republiki Chińskiej.
spośród biedniejszego chłopstwa, choć wśród wielbicieli
KPCh było też wielu radykalnie wyalienowanych intelek­
tualistów. Lwia część partyjnego kierownictwa wywodziła
się przy tym — rzecz warta uwagi — tylko z sześciu
prowincji południowo-centralnych. Jedna z nich, Hunan
(ojczyzna m.in. Mao, Liu Shaoqia, Peng Dehuaia), dostar­
czała przez dziesięciolecia aż czwartą część członków
Komitetu Centralnego KPCh. Prowincje te, odległe od
wybrzeża i ze słabym przemysłem, uchodziły za bastion
ksenofobicznego tradycjonalizmu, a Hunan — zwany
czasem Prusami Chin — także cnót militarnych.
Źródła poparcia dla nacjonalistów były bardziej wieloas­
pektowe. Na ogół ich zwolennicy rekrutowali się z for­
mującej się miejskiej klasy biznesmenów, młodszych synów
tradycyjnych wiejskich elit i mniej spauperyzowanego
chłopstwa. Wielu było oficerami lub intelektualistami
preferującymi raczej ewolucję niż rewolucję jako panaceum
na trapiące Chiny plagi. Tak czy inaczej ośrodkiem potęgi
partii były wielkie miasta, głównie portowe — a więc
otwarte na świat zewnętrzny — a jej polityka odzwiercied­
lała zmodernizowany światopogląd mieszkańców wielkich
metropolii. Przywódcami nacjonalistów byli ludzie, którzy
wykształcenie (także wojskowe) zdobyli w szkołach pro­
wadzonych przez cudzoziemców lub wręcz za granicą.
Symbolem był założyciel partii, Sun Yatsen, chrześcijanin
z dyplomem doktora zachodniej medycyny, który większość
życia spędził poza Chinami albo w rządzonych przez
cudzoziemców, eksterytorialnych „portach traktatowych”.
Żadne z owych ugrupowań nie było partią demo­
kratyczną (choć KMT — i tylko on — uważał demokrację
za odległy cel swojej dyktatury). Obie partie dążyły
do monopolu władzy politycznej (a KPCh wręcz do
monopolu wszelkiej władzy) i próbowały się unicestwić,
traktując drugą stronę nie jako partnera, ale wroga,
którego należy zlikwidować dla dobra państwa. W tym
celu obie zawierały taktyczne sojusze z warlordami,
a nawet — okazjonalnie — również między sobą. Ten
ostatni aspekt wzajemnych stosunków KMT i KPCh był
szczególnie trudny do pojęcia dla obserwatora z zewnątrz.
Istotnie, w ciągu ponad ćwierćwiecza współistnienia na
kontynencie Chin obie partie pozostawały dłużej ze sobą
w nominalnym sojuszu (1923-1927 i 1937-1945) niż
w stanie wojny. W obu wypadkach było to jednak
współdziałanie z gruntu nieszczere.
Pierwsza wielka konfrontacja zbrojna obu ugrupowań,
zwana przez komunistów drugą rewolucyjną wojną domową
(1927-1937), zakończyła się niemal całkowitym unicest­
wieniem KPCh przez zmodernizowaną armię Czang Kaj-
-szeka. Po tak zwanym Długim Marszu (1934-1935),
będącym niczym innym jak rozpaczliwą ucieczką w nie­
znaną przyszłość, profesjonaliści zagraniczni (przykładowo,
brytyjscy i japońscy) uznali chiński komunizm za prak­
tycznie martwy. Jego resztki zostały ocalone od unicest­
wienia jedynie dzięki niszczącej japońskiej inwazji na
Chiny w roku 1937. Czang, świadomy nadciągającej
konfrontacji z japońską potęgą, licząc przy takim obrocie
sprawy na pomoc ZSRS, zainteresowanego w związaniu
Japończyków w Chinach, nie zdecydował się na doszczętne
rozdeptanie komunistów. Zainteresowanie Kremla ich losem
było oczywistą sprawą. Poprzestał jedynie na zepchnięciu
partii Mao na teren graniczącej z kontrolowaną przez
ZSRS Mongolią, słabo zaludnionej prowincji Shaanxi.
Po porozumieniu z rządem z 15 lipca 1937 r. (tajne,
acz często przerywane negocjacje trwały już od ponad
roku) stolica KPCh w dziesięciotysięcznym miasteczku
Yan’an miała się stać ośrodkiem „Eksperymentalnego
Regionu Rolniczego”. Zregenerowane resztki Chińskiej
Armii Czerwonej nominalnie włączono w skład odpierającej
japoński najazd armii narodowej. Owemu tak zwanemu
Drugiemu Zjednoczonemu Frontowi (pierwszy określał
współpracę z lat 1923-1927) w sposób nieformalny, ale
decydujący patronował Stalin. 21 sierpnia 1937 r. kuomin-
tangowskie Chiny podpisały faktycznie sojusznicze poro­
zumienie z ZSRS, który w obawie o swe granice chciał
zapobiec szybkiemu zwycięstwu Japonii. Przez najbliższe
trzy lata główne wsparcie dla walczących z coraz większym
trudem Chin miało płynąć z Moskwy w postaci broni,
kredytów i instruktorów wojskowych. Przy tak daleko
idącym uzależnieniu od Sowietów targnięcie się na ich
chińskich protegowanych było wykluczone. Zostałoby
zresztą fatalnie przyjęte przez skoncentrowaną na odpieraniu
zewnętrznego zagrożenia chińską opinię publiczną. Czang
Kaj-szek, służący całe życie temu, co uważał za chińską
rację stanu, podporządkował jej swą, skądinąd niewątpliwą,
nienawiść do KPCh.
Ponieważ i KMT, i KPCh miały, odziedziczony po
pierwowzorze bolszewickim, charakter partii wodzowskich,
warto poświęcić parę słów przywódcom, którzy je zdomi­
nowali. Czang Kaj-szek i Mao Zedong mieli pozornie
pewne cechy wspólne. Obaj wywodzili się z rolniczej
prowincji: ojciec Czanga był wiejskim kupcem handlującym
solą, zaś Mao — zamożnym gospodarzem z Hunanu
(według kryteriów zaprowadzonych w ChRL — bez wąt­
pienia kułakiem). Obaj byli mocno związani emocjonalnie
z matkami, choć konsekwentne milczenie Czanga na temat
ojca, który osierocił go w dzieciństwie, trudno porównać
z szokującą w realiach chińskich nienawiścią Mao wobec
rodziciela. Obaj zostali też jako nastolatkowie zmuszeni
przez rodziny do poślubienia starszych od siebie kobiet,
które potem porzucili, aczkolwiek w wypadku Mao mał­
żeństwo nie zostało skonsumowane, Czang zaś doczekał
się syna Czing-kuo — swego jedynego biologicznego
potomka. Obaj wreszcie zachowali silny, prowincjonalny
akcent ze swych rodzinnych stron, czyniący ich mowę
często niezrozumiałą dla wielu rodaków. Były to jednak
podobieństwa powierzchowne, dominowały zaś istotne
i głębokie różnice.
Czang był stuprocentowym zawodowym żołnierzem
i mężem stanu, przesyconym poczuciem powierzonej mu
w Chinach misji. Podczas jednoczącej kraj Ekspedycji
Północnej okazał się dobrym dowódcą, a w czasie najazdu
japońskiego przyjął jedyną możliwą strategię przewlekłej
wojny. Trapiony wywodzącą się z ery warlordów epidemią
nieustannych zdrad wśród najwyższych oficerów, miał
wszakże tendencję do ścisłej kontroli podwładnych i in­
gerowania w poczynania niskich szczeblów dowodzenia.
Czując się głową państwa, podporządkowywał wymogi
strategii politycznej racji stanu. W imię tej ostatniej potrafił
się zmusić do wstrętnych mu osobiście kompromisów jak
na początku lat trzydziestych, gdy daremnie szukał skrajnie
wówczas niepopularnego modus viverıdi z Japonią, czy
u ich schyłku, gdy współpracował ze Związkiem Sowieckim
i chińskimi komunistami. Ukształtowany przez wojnę,
niszczenie wrogów uważał za rzecz naturalną, bez wahania
nakazywał rozstrzeliwanie walczących z nim komunistów,
wszelako przeciwników politycznych wolał raczej kaptować
niż zabijać. Wielokrotnie buntującym się przeciw niemu
generałom przebaczał, zachowując ich w służbie. Marszałka
Zhang Xuelianga, który w 1936 r. zdradziecko aresztował
go w Xi’anie i chciał wydać komunistom na pewną śmierć,
osadził tylko w areszcie domowym. W młodości kobieciarz
i bon vivant, jako przywódca nie palił, pił wyłącznie
przegotowaną wodę i niewzruszenie dochowywał wiary
pięknej i niemal całkiem zamerykanizowanej żonie, Song
Meiling. Nieskazitelnie elegancki, zawsze w odprasowa­
nym, lecz zwykle pozbawionym odznaczeń i dystynkcji
mundurze, uchodził za człowieka pozbawionego emocji.
W istocie w gniewie potrafił szaleć, a z jego diariusza
wyłania się portret człowieka niezmiernie refleksyjnego
i wrażliwego na ludzki los. Doskonale znał Japonię
i — także dzięki lekturze klasyków marksizmu — potrafił
przeniknąć Związek Sowiecki. Natomiast mentalność przy­
wódców Zachodu, a zwłaszcza działanie opinii publicznej
w krajach demokratycznych, była dla niego zagadką.
Wzorowy, choć dopiero w ostatnim (trzecim) małżeństwie,
mąż i ojciec rodziny, przywiązywał się do otoczenia, będąc
pobłażliwym wobec „starych towarzyszy broni”, co często
miało fatalne skutki polityczne 8.
Mao Zedong, acz przywódca partii wyznającej materia­
lizm, był w istocie rzeczy romantykiem, przekonanym, że
charyzmatyczne przywództwo może dowolnie kształtować
rzeczywistość. Niechlujnie ubrany i wiecznie rozczochrany
(Czang starannie golił całą głowę), prowadził nieuregulo­
wany tryb życia, pracując w nocy i śpiąc w dzień; ochrona,
gdy mu się udało zasnąć, miała kategoryczny zakaz
budzenia go. Choć był autentycznie utalentowanym poetą,
na co dzień porozumiewał się wychodkowym, skatologicz-
nym językiem, napawającym wstrętem Czanga i zdumie­
wającym nawet mało wrażliwego w takich kwestiach
Stalina. Z pozoru spontaniczny i emocjonalny, ściskający
towarzyszy partyjnych i w chwilach wzruszenia roniący
łzy, w rzeczywistości obmyślał na zimno swe poczynania,
nigdy nie zapominając uraz i niszcząc przeciwników nawet
po latach. Obojętny na los własnych dzieci, którym najpierw
pozwolił przymierać głodem w Szanghaju i do których
potem, gdy już przebywały w ZSRS, całymi latami nie
pisał, bez wahania poświęcał w walce o władzę nawet
najstarszych i najwierniejszych przyjaciół. Korzystał z przy­
wilejów władzy bez żenady, utrzymując cały harem kon­
kubin, których wyszukiwaniem zajmował się późniejszy
szef służb specjalnych ChRL, Kang Sheng. Cechowała go,
rzadko spotykana nawet wśród dyktatorów, niemal dosko­
nała obojętność na los najbliższych. Co najmniej od czasu
8 W języku polskim o Czangu: J. P o 1 i t, Pod wiatr. Czang Kaj-szek
1887-1975, Kraków 2008.
czystek dokonanych w latach trzydziestych, a już na pewno
po „kampaniach naprawy stylu pracy partyjnej” (zhengfeng
yundong) w Yan’anie, przywództwo Mao było niezagrożone
w partii, którą kontrolował w stopniu znacznie bardziej
totalnym i ścisłym, niż kiedykolwiek Czang kontrolował
Kuomintang. Do osiągnięcia celu i zdobycia władzy potrafił
przyjąć każde warunki i pójść na wszelkie porozumienie.
Dowiódł tego już w młodości, gdy wzywał armię sowiecką
do wojskowej interwencji w Chinach, a także jako szef
partii, gdy był gotowy przystać na wydanie Japonii połowy
Chin za zgodę na skomunizowanie reszty 9.
Jedno jest pewne: dla KPCh, straszliwa dla mieszkańców
Państwa Środka, inwazja japońska była wybawieniem. We
właściwy sobie, rozbrajająco szczery sposób ujął to zresztą
sam Mao Zedong. Gdy po trzydziestu pięciu latach, podczas
wizyty w Chinach w 1972 r., japoński premier Tanaka
Kakuei próbował przepraszać za czyny swych rodaków,
szeroko uśmiechnięty przywódca ChRL pouczył go, że
agresja japońska była „pomocą”. Wyjaśnił, że wrota do
władzy dla komunistów chińskich zostały otwarte przez
Japończyków.

9 W Polsce wydano (nie licząc broszur) dwie pełne biografie Mao.


Praca Jung C h a n g i Jona H a 11 i d a y a, Mao (tłum. P. Amsterdamski,
Warszawa 2007), choć nie jest dziełem zawodowych historyków, zawiera
unikalny, często wcześniej niedostępny materiał, a jego współautorka na
własnej skórze poznała realia życia pod rządami tytułowego bohatera.
Książka Australijczyka Rossa T e r r i l l a , Mao. Biografia (tłum. M.
Głogoczowski, Warszawa 2001) wyszła spod pióra profesjonalnego
badacza, który jednak (zwłaszcza we wcześniejszych wydaniach, zawie­
rających fragmenty usunięte w polskim przekładzie) nie krył swej
fascynacji osobą dyktatora.
ZWIĘDŁE ZWYCIĘSTWO

Tytaniczną walkę z Japonią, trwającą 97 miesięcy — naj­


dłużej ze wszystkich krajów alianckich, dwukrotnie
dłużej, niż wynosił udział w wojnie Sowietów czy
Amerykanów — kuomintangowska Republika Chińska
kończyła z oszałamiającymi wręcz politycznymi suk­
cesami. Kraj, którego suwerenność była niedawno kaleka
i zagrożona, uzyskał nominalny status wielkiego mocar­
stwa. Podpis jego przedstawicieli, obok delegatów Sta­
nów Zjednoczonych, ZSRS i Wielkiej Brytanii, otwierał
Deklarację Narodów Zjednoczonych i Kartę Organizacji
Narodów Zjednoczonych (ONZ); pomniejsi alianci byli
wyliczeni dopiero po nich, w porządku alfabetycznym.
Chiny stały się stałym członkiem Rady Bezpieczeństwa
ONZ, a ich trudny język uznano za jeden z oficjalnych
języków tejże organizacji. Podczas wojny oficjalnie
zniesiono będące filarem preponderancji Zachodu w Pań­
stwie Środka nierównoprawne traktaty i przywileje
eksterytorialne. Na minutę przed kapitulacją Japonii, 14
sierpnia 1945 r., oficjalny sojusz z Republiką zawarł też
ZSRS. Czang Kaj-szeka uważano za jednego z wielkiej
czwórki przywódców zwycięskiej koalicji. Wobec nagłej
śmierci prezydenta Stanów Zjednoczonych, Franklina
Delano Roosevelta, klęski wyborczej premiera Wielkiej
Brytanii, Winstona Churchilla, i podeszłego wieku Józefa
Stalina sądzono dość powszechnie, że z owej czwórki
największe szanse na dalszą, naprawdę światową karierę
ma pięćdziesięciosiedmioletni Chińczyk.
Owo spektakularne wyniesienie Republika Chińska
zawdzięczała w ogromnej mierze amerykańskiemu wspa­
rciu politycznemu. Roosevelt, niekryjący nadziei na
przejęcie w Azji schedy po wycieńczonych wojną Brytyj­
czykach, zamierzał uczynić Chiny filarem wpływów
swego kraju na tym kontynencie. Zirytowany Churchill
dowodził nie bez racji, że dzięki Chinom Amerykanie
chcą mieć w ONZ, której bezsilności jeszcze nikt nie
przewidywał, dodatkowy głos (faggot voice). Jednakże
pomoc amerykańska, bezcenna w sferze propagando-
wo-politycznej, była — na przekór żywotnym do dziś
mitom — niezmiernie nikła, jeśli przyjrzy się aspektom
materialnym. Chińczycy, którzy aż do grudnia 1941 r.
walczyli zupełnie samotnie, po japońskim ataku na Pearl
Harbor 7 grudnia 1941 r. przekonali się, że Biały Dom
nie tylko nie pospieszy im z odsieczą, ale sam zażąda od
nich wsparcia dla zaatakowanych w Birmie Brytyj­
czyków. Zamiast pieniędzy, sprzętu i wojsk Roosevelt
posłał Czang Kaj-szekowi w charakterze mentora i szefa
sztabu generała Josepha Stilwella, który — równie
nietaktowny co niekompetentny — otrzymał wkrótce
w Birmie z rąk Japończyków potężne cięgi. Wstydliwym
dowodem traktowania dalekowschodniego sprzymierzeń­
ca przez Waszyngton stał się udział Chin w sławnym
amerykańskim programie pomocy dla aliantów lend and
lease. W 1942 r. wynosił on 1,5%, w 1943 — 0,5%,
w 1944 r. — decydującym roku wojny — 0,4%... W skali
całego konfliktu wyniósł ostatecznie 4%, z tym że 91%
tej pomocy nadeszło w ostatnich sześciu miesiącach
zmagań i nie było czasu na ich wykorzystanie1. Zważyw­
szy, że cały program lend-lease (dla wszystkich aliantów
łącznie) stanowił ledwie 10% amerykańskich wydatków
wojennych, należy go uznać za równie skuteczny jako
narzędzie polityki Stanów Zjednoczonych co specyficznie
tani. Propagandowo był też na pewno dobrze sprzedany. Po
wojnie nie tylko amerykańska opinia publiczna, ale i histo­
rycy byli przekonani (a wielu jest przekonanych nadal), że
kuomintangowskie Chiny otrzymały „ogromne” wsparcie
materiałowe ze strony Stanów Zjednoczonych.
Medialny wizerunek azjatyckiego sprzymierzeńca uległ
w walczącej Ameryce znamiennej ewolucji. W pierwszych
miesiącach wojny, znaczonych amerykańską kompromi­
tacją w Pearl Harbor i brytyjską hańbą w Singapurze,
prestiż „bohaterskiego generalissimusa Czang Kaj-szeka”,
od lat opierającego się Japończykom mimo zupełnego
niemal braku nowoczesnego uzbrojenia, wzniósł się na
zawrotne wyżyny. Ku zdumieniu Brytyjczyka George’a
Orwella, konsekwentnego zwolennika demokratycznego
socjalizmu, Czangowi, przedstawianemu nie tak dawno
jako krwawy kat robotników, oddawali hołdy nawet
lewicowcy. Ów brązowniczy portret uległ jednak dość
szybko potężnej erozji.
Liczni korespondenci wojenni, akredytowani w Chong-
ąingu, zasnutym mgłami mieście w Sichuanie, będącym od
1938 r. wojenną stolicą Republiki, prędko dostrzegli wstyd­
liwe plamy na słońcu chwały wolnych Chin. Były nimi
korupcja, nepotyzm, pokątny handel z obszarami zajętymi
przez nieprzyjaciela. W zasadzie nie pisano przy tym, że
praźródłem wszystkich tych plag była monstrualna inflacja.
Po opanowaniu przez Japończyków nadmorskich komór
celnych i tamtejszych wielkich miast portowych rząd KMT
utracił niemal wszystkie źródła swych dochodów. Wyższy
1 Dane za: A.N. Y o u n g , China and the Helping Hand, 1937-1945,
Cambridge Mass. 1965, s. 350, 399-402.
urzędnik czy oficer, zarabiając miesięcznie równowartość
dwudziestu dolarów amerykańskich, utrzymywał się często
z łapówek i spekulacji na czarnym rynku. W okręgu
komunistycznym w Yan’anie, którego władcy uzyskiwali
trzy czwarte dochodów z produkcji i handlu opium, było,
nawiasem mówiąc, jeszcze gorzej, lecz o tym ostatnim
fenomenie nie pisały już amerykańskie gazety. Za to
wizerunek reżimu Czang Kaj-szeka robił się stopniowo
coraz mniej heroiczny. Zaczęto akcentować ponury fakt, że
nie jest on demokratyczny — co do meritum naturalnie
słuszny. Wszelako (abstrahując od ZSRS) demokracjami
nie były też sprzymierzone rządy jugosłowiański, grecki
czy (wysyłający wielką armię na front włoski) brazylijski,
a restaurowany przez aliantów w 1941 r. reżim etiopski
miał wręcz feudalny charakter. Już w 1942 r., gdy żona
Czang Kaj-szeka odbyła udaną propagandową podróż do
Stanów Zjednoczonych, na razie cicha, lecz potem coraz
głośniejsza propaganda podkreślała, że „Madame” wywioz­
ła stamtąd do Chin głównie „gronostajowe biustonosze”
i inne równie zdrożne co niesamowite łupy. Song Meiling,
osoba (w przeciwieństwie od ascetycznego męża) niemal
całkowicie zamerykanizowana, istotnie miała ambicje pro­
wadzenia w siermiężnym Chongąingu życia na poziomie
żon dyplomatów sprzymierzonych rządów.
Medialny uwiąd akcji reżimu KMT odbywał się jedno­
cześnie ze wzrostem popularności komunistów z Yan’anu.
Był on fragmentem zrozumiałej w kontekście Wielkiego
Sojuszu (Grand Alliance) rehabilitacji i heroizacji komunis­
tów jako takich, nie tylko sowieckich, ale także choćby
jugosłowiańskich czy francuskich. W przypadku chińskim
cały fenomen miał wszakże i dodatkowe, bardziej dyskretne
kulisy. Na politycznym zapleczu Czang Kaj-szeka od
pewnego już czasu działały wpływowe siły podkopujące
współpracę amerykańsko-chińską. Nie przeceniając zna­
czenia wywiadu i agentury dla biegu dziejów, trzeba
stwierdzić, że w świetle opublikowanych w Stanach Zjed­
noczonych w ostatniej dekadzie XX w. prac, a także
w świetle materiałów sowieckich, manipulacje osób zwią­
zanych z Kremlem miały wyraźny wpływ na decyzje
Roosevelta. Pomoc finansowa dla Chin, formalnie pozo­
stająca w gestii sekretarza skarbu, Henry’ego Morgenthaua,
była sterowana przez jego zastępcę, Harry ’ego Dextera
White’a (agenta NKWD o pseudonimie „Jurist”). Osobistym
wysłannikiem Roosevelta do Chin stał się inny agent
Stalina, Lauchlin Currie, będący wedle Czanga „geniuszem
zła, który zrujnował wojenne stosunki między Chinami
a Stanami Zjednoczonymi”. Z inicjatywy Currie’ego przed­
stawicielem Roosevelta w Chongąingu, przesłaniającym
ambasadora Clarence’a Gaussa, mianowano profesora Owe­
na Lattimore’a, wybitnego uczonego, lecz słabego dyp­
lomatę, za to wiernego (choć bez etatu agenta) orędownika
sprawy sowieckiej (za prezydentury Harry’ego Trumana
zbiegł ze Stanów Zjednoczonych za granicę)2. Ludzie ci
skontaktowali generała Stilwella, politycznie zupełnie bez­
radnego, z ambasadą ZSRS i znanym mu już wcześniej
przedstawicielem chińskich komunistów w Chongąingu,
Zhou Enlaiem. W ten sposób narodził się projekt, by
komunistyczną armię Mao Zedonga dozbroić z dostaw
amerykańskich i aby od tego uzbrojenia — oraz wprowa­
dzenia komunistów do rządu Czanga jako koalicjantów
— uzależnić dalsze dostawy dla Czang Kaj-szeka. W lipcu
1944 r. za zgodą Roosevelta do Yan’anu przybyła wojskowa
misja amerykańska pod kierownictwem pułkownika Davida
Barretta. Zdyscyplinowany, spartański charakter okręgu
komunistycznego wzbudził sympatię, jeśli nie podziw gości.

2 O kwalifikacjach dyplomatów amerykańskich w Republice Chińskiej


(oględnie mówiąc, nie zawsze najświetniejszych) pisałem w artykule:
Dyplomacja brytyjska, japońska i amerykańska w Chinach 1895-1949,
„Dzieje najnowsze” 2010, R. XLII, nr 1, s. 32-39; kwestię tę poruszałem
również (kilkakrotnie i w różnych miejscach) w biografii Czang Kaj-szeka.
Narzekali tylko, że — z powodu wszechobecnych „mun­
durków Mao” — podczas wieczorków tanecznych nie
mogli odróżnić mężczyzn od kobiet. Pułkownik Barrett nie
dostrzegł natomiast — jak potem samokrytycznie przyznał
— ani uprawy opium, ani tego, że: „kiedy po raz pierwszy
przybyliśmy do Yan’anu, obóz koncentracyjny znajdował
się niezbyt daleko od miejsca, gdzie kwaterowaliśmy” 3.
Czy ekscentryczny politycznie pomysł Roosevelta (o-
statecznie to on był odpowiedzialny za przedsięwzięcie
znane jako Dixie Mission) miał sens przynajmniej na niwie
wojskowej? Odpowiedź, przynajmniej z pozoru, nie jest
prosta, skoro sprawiedliwa ocena wysiłku wojennego Chin
pozostawała długo przedmiotem burzliwych polemik. Wedle
znanej opinii komunistów to właśnie oni wiązali 60%
(wedle innych źródeł aż 84%!) sił japońskich w Chinach,
podczas gdy znajdujące się w stanie rozkładu wojska
rządowe tylko pozorowały walkę, wyciągając za to chciwie
rękę po wsparcie alianckie i gromadząc uzyskane dobra na
przyszłą rozprawę z „demokratami z Yan’anu”4. Do dziś
zdarza się, że poważni autorzy wywodzą, że późniejsze
przejęcie władzy przez KPCh w Chinach, acz pozbawione
legitymizacji demokratycznej, ma swe moralne uzasadnienie
w tym, iż „komuniści chińscy położyli większe zasługi
w walce z okupantem japońskim”5.
Miarodajne w tej kwestii źródła japońskie rozstrzygają
jednak sprawę, choć owa prawda przebija się do podręcz­
3 D. B a r r e t t , Dixie Mission: The US Army Observer Group in
Yenan, 1944, Berkeley 1970, s. 82.
4 W.I. C o h e n , Who Fought the Japanese in Hunan? Some Views of
China’s War Effort, „The Journal of Asian Studies” listopad 1967, vol.
XXVII, nr 1, s. 111-115; J. C h e s n e a u x , F . L e B a r b i e r , M-C.
Ber g e r e , China from 1911 Revolution to Liberation, New York 1977,
s. 265. Dziś jest pewne, że prace te, przynajmniej w owych fragmentach,
wykazują cechy pisarstwa paranaukowego.
5 E. H a 1 i ż a k, Polityka i strategia Chin w kształtowaniu między­

narodowego bezpieczeństwa, Warszawa 2007, s. 21.


ników historii z oporami i powoli. „Wszędzie podczas
pierwszych czterech lat wojny w Chinach armie japońskie
lekceważyły wojska chińskie kontrolowane przez Mao
Zedonga, traktując ich tylko jako «bandytów» i kierując
niemal wszystkie swe główne ciosy przeciw «nacjonalis­
tycznym» siłom Czang Kaj-szeka. To samo dotyczyło
lotnictwa, które [...] bombardowało obiekty wojskowe
w rejonie bazy komunistów w Yan’anie jedynie dwukrotnie
w październiku 1938 r. Głównym celem nalotów był zawsze
Chongąing”6. Młodszy brat japońskiego cesarza Hirohito,
książę Takamatsu, podczas wojny generał na froncie
chińskim, przyznał, że nigdy nie słyszał, by cesarska armia
miała w ciągu ośmioletniej kampanii jakieś kłopoty z od­
działami komunistycznymi. Starano się zniszczyć armie
rządowe, i to nie każde, a jedynie te przedstawiające
rzeczywistą wartość bojową, nieuznające zwierzchnictwa
Chongąingu dywizje warlordowskie, a tylko wyćwiczone
na sposób zachodni oddziały zreformowanej armii Czang
Kaj-szeka. „Cztery z każdych dziesięciu chińskich dywizji
wysłanych na pole bitwy należało do twardego jądra
nacjonalistów. W rzeczy samej, Japończycy często wybierali
je w celu zniszczenia” 7.
W ciągu ośmioletnich zmagań, chińscy komuniści tylko
dwukrotnie odważyli się na zaczepne wystąpienie przeciw
armii cesarskiej — w obu wypadkach ku wyraźnej niechęci
Mao. Po raz pierwszy pod Pingxingguanem w prowincji
Shanxi w październiku 1937 r.; dywizje Lin Biao zaatako­
wały tylną straż japońskiego konwoju, odnosząc iście
pyrrusowe zwycięstwo dzięki wielokrotnej przewadze li­
czebnej. Ogrom poniesionych strat i nikła zdobycz (ostatni

6 H.P. B i x, Hirohito and the Making of Modern Japan, New York


2000, s. 347.
7 H-s. C h ’ i , The Military Dimension, 1942-1945, w: China Bitter
Victory. The War with Japan 1937-1945, red. J.C. Hsiung, S.I. Levine,
Armonk 1992, s. 178.
Japończycy, nim popełnili samobójstwo, zniszczyli swą broń)
na trwałe zniechęcił Lina, skądinąd zdolnego stratega, do
podobnych pomysłów. Druga próba miała miejsce od sierpnia
do grudnia 1940 r. i została potem unieśmiertelniona propa­
gandowo jako „bitwa stu pułków”. W jej trakcie 8. Armia
Peng Dehuaia została zdziesiątkowana przez kontratakują­
cych Japończyków, zdoławszy im przy tym zadać straty
oceniane przez propagandzistów z Yan’anu (i wierzących im
potem historyków) na 26 tys., a które w istocie wynosiły
wedle źródeł japońskich... 409 ludzi. W ocenie Kuomintangu
ofensywa komunistów, ich główna do dziś pretensja do
wojennej chwały, nie miała żadnego wpływu na przebieg
działań wojennych. Wedle znawcy komunistycznej wojsko­
wości, francuskiego pułkownika Jacques’a Guillermaza (w
czasie wojny attache militarnego Wolnej Francji w Chong-
qingu), w ciągu całych zmagań „stosunkowo słabo wyposażo­
ne siły regularne [Mao], rozrzucone po olbrzymich przestrze­
niach, zdolne były do niewiele więcej niż organizowania
zasadzek, podczas gdy najeźdźca miał w praktyce wolną rękę
w przeprowadzaniu operacji wymiatających, gdzie tego tylko
zapragnął”8. Dla sowieckich profesjonalistów, skądinąd
przodujących w późniejszym dezinformowaniu światowej
opinii publicznej, prawda ta nie była nigdy tajemnicą.
„Główne siły walczące z Japonią to armie Kuomintangu,
które swą liczebnością wielokrotnie przewyższają siły 8.
Armii i Nowej 4. Armii. [...] Dane o działaniach bojowych 8.
Armii i Nowej 4. Armii przeznaczone dla zagranicy są
świadomie zawyżane. W ten sposób maskuje się przygotowa­
nia do wojny domowej” — notował przedstawiciel Stalina
w Yan’anie Piotr Władimirów 9.

8 J. G u i l l e r m a z , The Soldier, w: Mao Tse-tung in the Scales of


History, red. D. Wilson, Cambridge 1978, s. 124.
9 P. W ł a d i m i r o w , Dziennik z Rejonu Specjalnego Chin z lat
1942-1945, tłum. J. Olszowska, Warszawa 1977, s. 127, 226 (zapisy
z 9 II i 26 XII 1943 r.).
Strategia Mao, polegająca na konsekwentnym unikaniu
walk z Japończykami przy jednoczesnym budowaniu włas­
nej bazy politycznej, wydała bodaj największe plony
podczas japońskiej ofensywy „Ichigo”, trwającej od kwiet­
nia do listopada 1944 r. Armie japońskie, korzystające
z całkowitej bierności anglosaskich aliantów Chin, zadały
wówczas Kuomintangowi miażdżący militarny cios, roz­
bijając w puch chińskie cztery armie, i dotarły z doliny
Yangzi do granicy z Indochinami. Czang, bezsilnie koła­
czący o wsparcie u Roosevelta, na próżno alarmował
Amerykanów, że siły japońskie, które runęły na jego
wykrwawione i nędznie uzbrojone państwo, są pięciokrotnie
liczniejsze od tych, z którymi jednocześnie zmaga się
w odbijanej z rąk japońskich Birmie wyśmienicie wyposa­
żona armia brytyjsko-indyjsko-chińska. Ponieważ klęska
w Chinach zbiegła się z sukcesami aliantów w Europie
(desant w Normandii) i na Pacyfiku, prestiż Kuomintangu,
i tak już nieszczególny w Stanach Zjednoczonych, spadał
błyskawicznie. Za to w Yan’anie, wedle świadectwa
Władimirowa, kolejne komunikaty o zwycięskim pochodzie
Japończyków były odbierane przy akompaniamencie ogłu­
szających wiwatów.
U schyłku ofensywy „Ichigo”, po ciężkiej próbie sił
z Rooseveltem, Czang Kaj-szek zdołał się wreszcie pozbyć
aroganckiego i niekompetentnego generała Stilwella, zago­
rzałego wielbiciela komunistów chińskich (który, naturalnie,
przenigdy nie chciałby takich rozwiązań politycznych dla
swej amerykańskiej ojczyzny, jakie zalecał Chińczykom).
Następca Stilwella, generał Albert Wedemeyer, prędko
zdobył zaufanie, a nawet sympatię Czanga. Po raz pierwszy
zdołał uzyskać w Waszyngtonie dla Chin znaczniejsze
przydziały z programu lend-lease. Dostaw tych, jak wcześ­
niej wspomniano, nie zdołano już wszakże wykorzystać.
Co więcej, na odbudowanie armii Republiki, zdruzgotanej
ofensywą „Ichigo”, było potrzeba lat — w istocie zaś na
chińskim kontynencie nie odbudowano jej już nigdy.
Z będącej ongiś dumą Czanga armii przetrwały wprawdzie
liczebnie znaczne oddziały (wobec olbrzymich rezerw
ludzkich kraju), lecz były to zdruzgotane i zdemoralizowane
klęskami strzępy. Jedynym wyjątkiem była wspaniale
walcząca w Birmie i rzeczywiście hojnie wyekwipowana
przez Amerykanów mała armia ekspedycyjna, bez wątpienia
najlepsza siła zbrojna, jaką Chiny kiedykolwiek miały. Jej
ściągnięcie do kraju stało się wówczas palącą potrzebą.
Choć amerykańskie lotnictwo druzgotało bombami Ja­
ponię, a armie pod brytyjskim dowództwem zdołały w maju
1945 r. odzyskać Birmę, wojska Stanów Zjednoczonych
posuwały się na Pacyfiku powoli i ponosiły coraz krwawsze
straty w ludziach. Nic nie wiedząc o porozumieniach
jałtańskich (o których będzie jeszcze mowa) ani o trzy­
manym w ścisłej tajemnicy programie atomowym, Czang
Kaj-szek i jego doradca Wedemeyer zakładali, że od klęski
Japonii dzielą ich długie miesiące, jeśli nie lata. W maju
— miesiącu kapitulacji Niemiec — udało im się po­
wstrzymać ostatni zwrot zaczepny Japończyków w zachod­
nim Hunanie, a następnie przejść do kontrataku w prowincji
Guangxi. Kuomintang rozpoczynał realizację nakreślonej
z rozmachem ofensywy, skierowanej w stronę jego bazy
politycznej — okupowanych miast wschodniego wybrzeża.
Plan, zakrojony na miarę dawnej Ekspedycji Północnej,
w zamiarach Czanga miał nie tylko podnieść morale armii,
ale i pozycję Chin na forum międzynarodowym. Początek
ofensywy miał być skoordynowany z lądowaniem Amery­
kanów na Wyspach Japońskich, wyznaczonym na 1 lis­
topada 1945 r.; w okolicach Nowego Roku spodziewano
się odbić Kanton. Preliminaria wypadły pomyślnie. Na
początku sierpnia armia chińska zdobyła Guilin i posuwała
się na południe, w stronę wyspy Hainan.
Nagłe wkroczenie świata w erę nuklearną 6 sierpnia
1945 r. oznaczało całkowite przekreślenie owych planów,
tym bardziej że dwa dni potem — pędząc, by zdążyć
wydrzeć przyrzeczoną w Jałcie zdobycz od powalonych
już Japończyków — pancerne kolumny Stalina wtargnęły
do Mandżurii. Nadchodził koniec wojny, w Azji bez
wątpienia bardziej zaskakujący niż jej początek. Z punktu
widzenia Kuomintangu nie mógł on nadejść w mniej
fortunnym momencie. Gdyby armia chińska zdołała samo­
dzielnie oswobodzić znaczne połacie swego kraju
— a wszystkie rachuby wskazywały na taką ewentualność
— jej straty byłyby na pewno większe, lecz pozycja
przetargowa rządu chińskiego i ostateczny los samego
kraju bez porównania lepsze.
Ostatecznie zwycięstwo Republiki Chińskiej okazało
się, jak to określił amerykańsko-chiński historyk James
Hsiung, „gorzkim zwycięstwem”. Czang Kaj-szek, „wy­
trwawszy w trudnym kursie oporu wobec Japonii, ostatecz­
nie zdołał ustanowić Chiny mocarstwem światowym.
Jednakże nieugięta odmowa Czanga co do kapitulacji
wobec Japonii pozwoliła jego komunistycznym rywalom
rozszerzyć swą infrastrukturę, tworząc podstawę pod ich
przyszłe zwycięstwo nad nacjonalistami w wojnie domowej.
Gdyby Czang zawarł pokój z Japonią w 1940 lub 1941 r.,
perspektywy dla rządu nacjonalistycznego, jeśli nie dla
jego własnej władzy, mogłyby być lepsze. Jednakże stano­
wisko Chin w świecie mogłoby być znacząco mniejsze.
W tym sensie tragiczny paradoks Czang Kaj-szeka polegał
na tym, że wygrał przegrywając i przegrał na skutek
zwycięstwa” 10.
Prawdziwą triumfatorką okazała się bowiem KPCh.
Niemal zdeptana przed wojną przez Kuomintang, odrodziła
się w dobie japońskiego potopu i stała się znów koszmarem
dla nacjonalistów. W wigilię najazdu stosunek sił Chińskiej
Armii Czerwonej wobec oddziałów rządowych wynosił
10 J.W. Gar v e r , China’s Wartime Diplomacy, w: China’s Bitter
Victory, red. J.C. Hsiung, S.I. Levine, Armonk 1992, s. 178.
1:60, w chwili zakończenia wojny przedstawiał się on 1:3.
Ludność komunistycznych „regionów wyzwolonych” wzro­
sła z 1,5 min do 100 min, terytorium z 92 mil kw. (148 km
kw.) do 950 tys. mil kw. (ponad 1,5 min km kw.), partia
z 40 tys. członków do 2,7 min. Otwierając 23 kwietnia
1945 r. pierwszy od 1928 r. i nader długi (do 11 czerwca)
zjazd KPCh, Mao Zedong miał już tego pełną świadomość,
tym bardziej że zbliżało się to, o czym marzył niemal od
ćwierćwiecza — wkroczenie sowieckiej armii do Chin.
Toteż długie wystąpienia delegatów, wysławiające pod
niebiosa Stalina i Mao, były bliskie euforii, choć formalnie
trwała jeszcze ciężka wojna z japońskimi najeźdźcami.
„W zasadzie wszystkie wystąpienia — notował na gorąco
wspomniany już przedstawiciel bolszewików, Piotr Władi­
mirów — sprowadzały się do wyklinania Kuomintangu.
Wszelkie inwektywy pod adresem Czang Kaj-szeka czy
Kuomintangu delegaci nagradzali hojnymi oklaskami. [...]
Analiza sprawozdania politycznego, a także innych refera­
tów i wystąpień nie pozostawia wątpliwości co do tego, że
jednym z celów zjazdu jest mobilizacja (wszechstronne,
aktywne przygotowanie do wojny domowej). [...] Każdy,
kto zaczynał mówić o walce z Japonią, zawsze kończył
wezwaniem do walki przeciw Kuomintangowi” 11.

11 P. W1 a d i m i r o w, Dziennik z rejonu specjalnego Chin, s. 553-554


(zapisy z 3 i 4 VI 1945 r.).
NA POBOJOWISKU

Złudność pokoju, jaki po kapitulacji Japonii miał zapanować


na niezmierzonych obszarach Chin, okazała się w pełni,
zanim jeszcze owa kapitulacja została formalnie ogłoszona.
Nominalnie, co uznawały wszystkie państwa świata, nie
wyłączając Związku Sowieckiego, wodzem naczelnym wszy­
stkich wojsk na chińskim teatrze działań wojennych i jedy­
nym legalnym szefem państwa chińskiego był Czang Kaj-
szek. 11 sierpnia — parę godzin po otrzymaniu via Waszyng­
ton wieści o japońskiej gotowości do złożenia broni — prezy­
dent Republiki Chińskiej telegrafował do komunistycznego
głównodowodzącego Zhu De. Nakazywał czekać na rozkazy,
przypominając, że tylko do kwatery głównej należą dyspozy­
cje odnośnie porządku kapitulacji, jeńców wojennych, reorga­
nizacji instytucji kolaboranckich i przywracania instytucji
legalnych. Zhu De odpowiedział dopiero po 5 dniach we
wszystko mówiącym tonie, dowodzącym, że nie uważał
Czanga za swego zwierzchnika: „Pańskie rozkazy są całkowi­
cie fałszywe. [...] Powinien Pan publicznie przyznać się do
błędu i odwołać swe rozkazy. Inaczej będziemy stanowczo
i bez odpowiedzi sprzeciwiać się pańskim rozkazom. Proszę
o szybką odpowiedź” 1.
1 Cyt. za: K. F u r u y a, Chiang Kai-shek. His Life and Times, New
York 1981, s. L.
Za postępowaniem komunistów stały oczywiste dla nich
racje. Patronujący im Stalin nie uznawał respektowanego
przez wszystkich innych aliantów zawieszenia broni z Ja­
ponią i polecał swym wojskom zająć jak największe
obszary Mandżurii. W stronę dywizji sowieckich, a więc
poza zasięg rządu, komuniści chińscy w wielkim pośpiechu
przemieszczali swe najlepsze oddziały. 19 sierpnia doszło
do pierwszego w dziejach zetknięcia dwóch Armii Czer­
wonych, sowieckiej i chińskiej.
Zależność chińskiej partii (której przywódca kazał się
sfotografować z Dziełami Stalina w ręku, otwartymi na
stronie z podobizną autora) od jej patronów z Kremla
była wówczas oczywista i mocna. Ponieważ fakt ten
budzi do dziś kontrowersje, wynikające z transponowania
późniejszego konfliktu z Moskwą na wcześniejsze deka­
dy, warto w tym miejscu przytoczyć pewne liczby.
Spośród 118 przywódców KPCh studiujących za granicą
w latach 1921-1949 (tj. od powstania partii po przejęcie
przez nią władzy) aż 80 (czyli 70%) studiowało w ZSRS.
Grubo ponad połowa spośród tych ostatnich (47) weszła
w skład kierowniczego Komitetu Centralnego, a 15 do
ścisłego kierownictwa w Politbiurze. W gronie tym
znajdowali się przyszli formalni lub faktyczni przywódcy
partii i państwa: Liu Shaoąi, Yang Shangkun („Sał-
tykow”), Deng Xiaoping („Dozorow”) i wódz naczelny
Zhu De („Daniłow”). W roku 1924, gdy KPCh była
partią kadrową, w Rosji przebywało 9% jej członków
(9% wszystkich członków, nie kierownictwa!)2. W świet­
le tych faktów KPCh, jeśli spojrzy się na jej związanie
z moskiewskim centrum, nie różniła się zbytnio od
innych podwładnych rozwiązanego w 1943 r. przez
Stalina Kominternu. Jej faktyczna, bardzo znaczna swo­
boda w podejmowaniu decyzji wynikała z ogromnych
2 Dane za: A. P a n t s o v , The Bolsheviks and the Chinese Revolution,
1919-1927, Richmond 2000, s. 167, 169.
odległości od Moskwy (co powodowało kłopoty z łącz­
nością) i atutu posiadania własnego, rządzonego przez
siebie terytorium.
Abstrahując od Mandżurii, stanowiącej osobne, pod­
porządkowane wprost Tokio dowództwo, stacjonująca
w Chinach i podległa generałowi Okamurze Yasujiemu
armia japońska liczyła 1283 tys. ludzi, przeważnie znacznie
lepiej uzbrojonych niż armia Republiki Chińskiej. Przejęcie
tego uzbrojenia mogło rozstrzygnąć o losie Chin, tym
bardziej że dochodziła do niego znaczna ilość (co prawda
zwykle lichej) broni w rękach posłusznych Japończykom
formacji kolaboranckich. Wiedząc o tym, Zhu De roz­
kazywał Okamurze w imieniu Mao składać broń przed
„wszelkimi siłami antyjapońskimi”. W odpowiedzi Czang
Kaj-szek zabronił Japończykom tego, czyniąc okupantów
odpowiedzialnymi za „utrzymanie pokoju i porządku” do
czasu przybycia wojsk rządowych. Miał do tego wszelkie
formalne prawo. Akt kapitulacji Japonii, sygnowany przez
amerykańskiego generała Douglasa MacArthura, uznawa­
nego także przez Sowietów za alianckiego głównodowo­
dzącego, precyzyjnie stanowił, że w Chinach i północnym
Wietnamie aż do 16. równoleżnika Japończycy mają składać
broń wyłącznie przed Chińską Armią Narodową. Jedyny
wyjątkowy obszar, na którym cesarską armię mieli rozbroić
Sowieci, stanowiła Mandżuria. Można dodać, że w Europie
Amerykanie i Brytyjczycy rozbrajali i starannie filtrowali
przed ewentualnym włączeniem do armii regularnej par­
tyzanckie formacje francuskie czy włoskie. O stosunku
Stalina i przywódcy jugosłowiańskich komunistów, Josipa
Broz-Tity, do pozostających na zapleczu frontu formalnie
alianckich oddziałów niekomunistycznych nie warto tu
nawet wspominać.
Dzięki Wedemeyerowi, który zorganizował most po­
wietrzny złożony z niezawodnych transportowców Da­
kota, oraz pomocy floty amerykańskiej do połowy
października udało się przerzucić do głównych ośrodków
miejskich 110 tys. żołnierzy rządowych wraz ze sztabami.
Pośpiech był aż nazbyt uzasadniony — dostępne dziś
źródła dowodzą, że komuniści, utrzymujący ożywione
kontakty z wywiadem japońskim oraz władzami kolabo-
ranckimi, mieli skrystalizowane plany zawładnięcia wiel­
kimi miastami wybrzeża wraz z wariantami wydania ich
desantom sowieckim. Część formacji japońskich, wbrew
klauzulom kapitulacyjnym, za to na mocy wcześniej­
szych, sekretnych ustaleń, składała broń przed armią
Mao lub wręcz zaciągała się do tychże oddziałów. Opór
mógł być groźny — tylko w sierpniu komunistyczne
oddziały wymordowały w Chinach 1,4 tys. bezbronnych
żołnierzy japońskich, to znaczy prawie cztery razy więcej
niż podczas osławionej „ofensywy stu pułków”. Rodziło
to tendencje odwrotne — w Shanxi sławny wari ord Yan
Xishan, gubernator tejże prowincji od roku 1911, użył
podporządkowanych już sobie wojsk cesarskich do ode­
pchnięcia komunistów, próbujących zająć jego stolicę,
Taiyuan.
Walki toczyły jednak nie tylko oddziały w istocie luźno
związane z rządem centralnym, takie jak właśnie podwładni
Yan Xishana. Armii rządowej nie udało się uchwycić
położonych w głębi lądu wielkich miast Chin Północnych
z Pekinem, Tianjinem i Qingdao oraz północnej części
prowincji Jiangsu. Uniemożliwiły to odległość oraz komu­
nistyczny sabotaż, polegający na niszczeniu torów. Do
końca września liczba zbrojnych incydentów z podwład­
nymi Mao przekroczyła sto. Pokój okazywał się iluzją.
„Kryzys, w obliczu którego stoi dziś naród — notował
ponuro Czang Kaj-szek —jest poważniejszy niż kiedykol­
wiek od czasu japońskiej inwazji na Mukden 18 września
1931 r. Jeśli nie będziemy ostrożni, damy Stalinowi i Mao
Zedongowi sposobność wyrządzenia naszym planom szkody
nie do naprawienia. Najważniejszą rzeczą jest rozbrojenie
nieprzyjacielskich wojsk w różnych częściach kraju tak
szybko, jak tylko możliwe. Następną najważniejszą rzeczą
jest przejęcie prowincji Północnego Wschodu [Mandżurii]
jak najszybciej, aby Rosjanie musieli wypełnić zobowiąza­
nia, jakie zaciągnęli zgodnie z traktatem z [14 sierpnia
1945 r.] i związanych z nim porozumień. Inaczej Stalin
i Mao wykorzystają sytuację i pogrążą Chiny w chaosie
i anarchii” 3.
Wobec gospodarczej katastrofy, symbolizowanej przez
galopującą inflację (za kwotę 100 yuanów, w 1937 r.
równowartość pary wołów, można było nabyć dwa jajka),
rząd dążył przede wszystkim do odrodzenia ekonomicz­
nego. Komisja Śledcza do Spraw Strat Wojennych
(Kangzhan Diaocha Weiyuanhui) oceniała straty mate­
rialne na 100 mld dolarów amerykańskich. W tej sytuacji
sprawą życia i śmierci zdawało się odzyskanie Mandżurii,
jedynej prawdziwie uprzemysłowionej połaci kraju, której
produkcja niemal dorównywała produkcji dziesięcio­
krotnie większej reszty Chin. Sowiecki blitzkrieg sprawił,
że industrialne centra północnego wschodu wpadły w ręce
Stalina niemal nienaruszone. By je odzyskać, Czang
Kaj-szek był gotowy zapłacić Sowietom za ich wcześ­
niejsze wycofanie się resztkami posiadanych jeszcze
rezerw walutowych.
Tymczasem stojący u szczytu potęgi Amerykanie chcieli
za wszelką cenę uniknąć wznowienia ogromnie dla nich
kłopotliwej chińskiej wojny domowej. Plany nowej ad­
ministracji prezydenta Trumana były nastawione na sprawy
wewnętrzne i demobilizację wielkiej armii, którą w istocie
przeprowadzano w tempie budzącym powszechne zdumie­
nie. Amerykański ambasador w Chongąingu, generał Patrick
Hurley, człowiek nieprzeciętnie naiwny (chińskich komunis­
tów uważał za „agrarnych reformatorów” i „nie bardziej
3 Diariusz Czang Kaj-szeka, zapis z 9 IX 1945, cyt. za: K. F u r u y a ,
Chiang Kai-shek. His Life and Times, s. 832.
komunistów niż republikanie z Oklahomy”), chcąc roz­
proszyć nadciągającą burzę, zamierzał nawet odwołać się
do pośrednictwa znanego mu osobiście Stalina. Jeszcze
w sierpniu Hurley, mocno i skutecznie naciskając na swych
gospodarzy, skłonił ich do zaproszenia Mao Zedonga do
wojennej stolicy Chin w celu negocjacji. Przywódca KPCh
pozwolił się prosić trzykrotnie (w tradycji chińskiej
dwukrotne odrzucenie zaproszenia uchodzi za grubą
zniewagę). Wreszcie jednak 28 sierpnia, wraz z ucho­
dzącym za dyplomatycznego wirtuoza Zhou Enlaiem,
został przywieziony z Yan’anu samolotem ambasady.
Wcześniej uznał za stosowne sondować sowieckiego
ambasadora Apollona Piętrowa, czy ten w razie potrzeby
udzieli mu azylu. Fakt ten, podobnie jak usadowienie
się na lotnisku w samochodzie Hurleya z pominięciem
wysłanej specjalnie przez Czanga limuzyny, wywołało
kpiny przywódcy Kuomintangu, któremu nawet wrogowie
nie odmawiali osobistej odwagi.
Szczyt Mao-Czang, będący pierwszym z pięciu spotkań
obu gigantów, jakie miały nastąpić w ciągu najbliższych
sześciu miesięcy, stał się medialnym wydarzeniem. Świat
obiegły zdjęcia obu przywódców, trącających się kielisz­
kami (Czangowi tradycyjnie nalano tylko wodę). Komen­
towano wymięty, workowaty drelich wodza komunistów,
kontrastujący z odprasowanym uniformem jego interloku­
tora. Były to jednak gesty na pokaz. Nieco prawdziwsze
rozmowy toczyły się poza błyskami fleszy, podczas negoc­
jacji Zhou Enlaia i towarzyszącego mu Wang Ruofeia
z czołowymi politykami nacjonalistów. Pod naciskiem
Amerykanów omawiano sprawę redukcji nadmiernie roz­
budowanej armii, liczącej, przynajmniej nominalnie, 254
dywizje. Nowe siły zbrojne miały ich mieć tylko 80.
Generał Chen Cheng, minister wojny i desygnowany
następca Czanga, jeden z najzdolniejszych i naj lojalniej-
szych generałów KMT, proponował, by z owej osiem­
dziesiątki 12 dywizji należało do komunistów. Mao z miej­
sca odmówił. 12 września zażądał 28 dywizji, po pięciu
dniach podnosząc jednak stawkę do 48. Czang Kaj-szek,
demonstrujący zwykle twarz pokerzysty, nie mógł ukryć
gniewu, choć od początku było jasne, że rozmowy do
niczego nie doprowadzą. Kuomintang nie chciał tolerować
państwa w państwie, komuniści na innych warunkach
w ogóle nie mogli egzystować. Ich partia mogła być
samodzielnym sojusznikiem, ale nigdy podwładnym rządu.
Liczni Chińczycy, z charakterystycznym dla ich kultury
taktem, daremnie próbowali to wytłumaczyć Hurleyowi,
argumentując, że „nie ma miejsca dla dwóch smoków
w jednej wiosce”.
Na rozpoczęcie wojny domowej Kuomintang nie miał
jednak ani ochoty, ani możliwości. Wręcz przeciwnie.
Decyzje podjęte wkrótce po kapitulacji Japonii wyraziście
świadczyły, że rząd zamierza schować i odłożyć zbyt długo
eksploatowany miecz.
Dzień po formalnym zakończeniu wojny (3 września
1945 r.) rząd ogłosił redukcję podatków we wszystkich
okupowanych przez Japończyków prowincjach. Ponieważ
tereny te mieściły większość zasobów kraju, dekret
— w skali długofalowej słuszny, a nawet zbawienny —
musiał doraźnie zaowocować dotkliwym zablokowaniem
dochodów. Jednocześnie zniesiono pobór do wojska. Kie­
rowana przez Weng Wenhao Rada Odbudowy z nie lada
rozmachem kreśliła we współpracy z Amerykanami plany
podźwignięcia gospodarki. Może najbardziej imponującym
był — zrealizowany dopiero w XXI w. — projekt najwięk­
szej na świecie tamy na rzece Yangzi, mającej produkować
10 min kilowatów energii. Na realizację owych przedsię­
wzięć przeznaczono znaczną część szczupłych rezerw
dewizowych. Z uwagi na potrzeby zrujnowanych Chin
działania te były teoretycznie trafne i miały spore szanse
realizacji. Wymagały jednak urzeczywistnienia czterech
założeń, które niestety okazały się fałszywe. Chodziło
0 dłuższą polityczną stabilizację, szybką odbudowę prze­
mysłu w Mandżurii z zatrzymaniem na jakiś czas personelu
japońskiego (internowanego przez Sowietów), napłynięcie
z Japonii reparacji w postaci dóbr i urządzeń przemys­
łowych, wreszcie uzyskanie kredytów ze Stanów Zjed­
noczonych.
Na wspomniane cztery kwestie Kuomintang nie miał
naturalnie żadnego wpływu. Usiłując uporządkować chiń­
skie pobojowisko, popełnił wszelako zabójcze błędy, rzu­
tujące fatalnie na jego szansę w przyszłym starciu z komu­
nistami. Największym była stara i dotykająca wszystkich
kwestia inflacji oraz związana z nią wymiana pieniędzy.
Szwagier Czanga, premier Song Ziwen, zwany niegdyś
z podziwem „czarodziejem finansów” (nie kojarzono go
z inflacją czasu wojny, gdyż był wówczas szefem dyp­
lomacji), nakazał przymusową wymianę emitowanych przez
marionetkowe władze projapońskie banknotów w stosunku
1 yuan kuomintangowski do 200 yuanów okupacyjnych.
Dla posiadaczy tych ostatnich oznaczało to katastrofę.
Jednocześnie przybysze z obszaru dawnych Wolnych Chin,
przede wszystkim rządowi urzędnicy, wykorzystywali ba­
jeczną koniunkturę, robiąc fantastyczne interesy na krzyw­
dzie rodaków. Zwrócono przy tym jedynie część wartości
złotych depozytów, oddanych w czasie wojny władzom na
cele obrony narodowej, a Chińczykom zamieszkałym poza
krajem (częsta kategoria ofiarodawców) nie zapłacono nic.
Ponieważ premier Song zajmował się finansami głównie
na szczeblu międzynarodowym, przebywając ponadto często
poza krajem, reformę wykonywał jego zaufany współ­
pracownik Ji Zhaoding. Był on wszelako agentem KPCh,
bynajmniej nie jedynym na tak wysokim stanowisku. Za
niszczenie finansów Republiki Chińskiej Mao Zedong
mianował go po zwycięstwie szefem Biura Handlu Za­
granicznego ChRL.
Sprawy finansów rzutowały na sferę produkcji. Więk­
szości ograbionych przez Japończyków biznesmenów nie
wypłacono odszkodowań, za to doszło do nadużyć podczas
przekazywania prawowitym właścicielom skonfiskowanych
poprzednio przez kolaborantów zakładów. Powolne prze­
mieszczanie się centralnych instytucji w stronę wybrzeży
(z Chongąingu do Nankinu gabinet powrócił dopiero
w maju 1946 r.) sprawiło ponadto, że podupadła produkcja
także na obszarze stymulowanych dotąd zamówieniami
rządowymi dawnych Wolnych Chin. Do listopada 1946 r.
z 2411 fabryk odebranych okupantom (nie licząc Mandżurii)
tylko 852 wznowiły działalność.
Czang Kaj-szek starał się uniknąć, i w gruncie rzeczy
mu się to udało, czystki wymierzonej w kolaborantów.
Ludzie jego budzącego grozę szefa służb specjalnych, Dai
Li, doprowadzili przed sądy około 3 tys. osób (dla porów­
nania w maleńkiej Norwegii było ich 18 tys.), z których
stracono tylko najbardziej osławione postaci. Wobec długo­
ści okupacji i skali rozmaitej współpracy była to bez
wątpienia decyzja słuszna. Jednakże ludność obszarów
okupowanych spotkały innego rodzaju szykany. Szczególnie
mocno odczuli je studenci, przez wielu uważani za moral­
nych dziedziców uprzywilejowanej dawniej w Chinach
kasty intelektualistów. Absolwentów uczelni działających
pod panowaniem japońskim, uznanych za „marionetkowych
studentów”, zmuszono do zdawania dodatkowych, często
ponownych egzaminów. By udowodnić swą prawomyśl-
ność, musieli uczęszczać na przymusowe kursy ideologii
sunyatsenowskiej. Rodziło to bunt, który często działał na
rzecz ideologii alternatywnych.
Fatalnie przeprowadzono również skądinąd niezbędną
redukcję armii, która stopniała — będzie o tym jeszcze
mowa — z 3,6 mln żołnierzy we wrześniu 1945 r. do
zaledwie 2,1 mln rok później. Minister wojny, Chen
Cheng (potem, jako premier, wykonawca wspaniałej
reformy rolnej na Tajwanie), połączył ją z weryfikacją
korpusu oficerskiego pod kątem jego fachowości i lojal­
ności. Niestety Chen, osobiście nieposzlakowany i niema-
jący litości dla miernot i łapówkarzy (ich tolerowanie
w anormalnych warunkach wojennych było dla niego
ciężkim brzemieniem), obrócił przeciw sobie wszystkich
ludzi, obawiających się o swą pozycję. Już wkrótce miało
się okazać, że „tysiące oficerów, którzy stracili dowództwo
w wyniku wysiłków demobilizacyjnych, przeszło do
komunistów, zabierając ze sobą wielką, choć do dziś
nieznaną liczbę swoich żołnierzy. Niektórzy z nich doma­
gali się nawet jego [tj. Chena — J.P.] egzekucji, skonfun­
dowawszy rząd czymś, co można nazwać zbiorowym
lamentem u grobu Sun Yatsena w Nankinie. [...] Nawet
jeden z zastępców [szefa sztabu] He Yingąina, Cheng
Migren [...], stał się do tego stopnia zgorzkniały w rezul­
tacie prób zniszczenia go przez Chen Chenga, że ostatecz­
nie dopomógł komunistom w zdobyciu kontroli nad swym
ojczystym Henanem”4. Gdy rychło wybuchła wojna domo­
wa, korpus oficerski powitał ją bynajmniej nie odrodzony,
za to głębiej niż kiedykolwiek podzielony i nieufny
wobec naczelnego dowództwa.
Dążący do redukcji armii profesjonalista Chen Cheng
nie miał naturalnie żadnego zrozumienia dla postulatów
wcielania do jej szeregów dawnych przywódców anty-
japońskiej partyzantki — w ogromnej większości niekomu-
nistów. Mając rację odnośnie skuteczności wojskowej,
popełniał wszelako błąd polityczny. Do niechcianych
bohaterów, dla których walka była dotąd jedynym zajęciem,
miał wkrótce wyciągnąć rękę kto inny. „Nie przyznano im
— pisał potem z oburzeniem wróg Czang Kaj-szeka i Chen
Chenga, jeden z przywódców tzw. kliki z Guangxi, generał
4 D.G. G i 11 i n, Problems of Centralization in the Republic of China.
The Case of Ch’en Ch’eng and the Kuomintang, .Journal of Asian
Studies” sierpień 1970, vol. XXIX, nr 4, s. 849.
Li Zongren — żadnych standardowych racji żołnierskich,
natomiast surowo zabroniono opodatkowywania miejscowej
ludności. Nie dostrzegając żadnego wyjścia, uczciwi ofice­
rowie po prostu rozwiązali swoje oddziały i wrócili do
swoich gospodarstw. Dla łajdaków wyjściem stało się
dołączenie do komunistów, którzy oferowali lepsze wa­
runki” 5.
Szczególne rozmiary owo zjawisko miało przybrać
— będzie o tym jeszcze mowa — w Mandżurii, gdzie
panowanie japońskie trwało aż 14 lat i wobec mieszkańców
której rząd centralny był w istocie głęboko nieufny.
Najdłużej okupowane obszary kresowe, jak Mandżuria
i Tajwan, dość prędko zaczęły postrzegać wkraczające
oddziały rządowe, całkowicie obce zwyczajami, a nawet
językiem, jako intruzów niewiele się różniących od
okupantów.
Znakomity strateg Chen Cheng (nawet niecierpiący KMT
generał Stilwell nazwał go „wojskowym geniuszem”) od
1943 r. cierpiał na wrzodową chorobę żołądka, poważnie
utrudniającą mu wykonywanie obowiązków. Znaczną część
wytycznych formułował za niego oficer sztabowy Liu Fei,
który był agentem KPCh.
Dokładnie w tym czasie, w którym Kuomintang rozpo­
czął demobilizację 1,5 min szeregowych i oficerów ANR,
Komitet Centralny komunistów rozkazał w sierpniu 1945 r.
na podległych sobie obszarach „powołać wieleset tysięcy
żołnierzy w ciągu następnych trzech miesięcy” 6.
Pod koniec 1945 r. niszczące konsekwencje błędów nie
były jeszcze wyraźne. Doskonale było widać natomiast co

5 K-t. Tong, Tsung-jen Li, The Memoirs of Li Tsung-jen [dalej Li


Tsung-jen, Memoirs], Boulder Col. 1979, s. 436.
6 Xiaobing Li, A History of Modem Chinese Army, The University
Press of Kentucky 2007, s. 72. Wbrew tytułowi ta cenna skądinąd
książka traktuje nie o chińskiej armii jako takiej, a tylko o jej
komunistycznej części.
innego. 5 października sowiecki ambasador Pietrow oznaj­
mił, że gotowe do obsadzenia Mandżurii wojska rządowe
nie będą mogły zejść na ląd w dzierżawionym przez ZSRS
porcie Dalian. Wedle Moskwy port ten, choć stacjonowali
w nim sowieccy żołnierze, miał „czysto handlowy” charak­
ter. Sowieci proponowali porty w Yingkou i Huludao.
Amerykańskie transportowce, wiozące żołnierzy Republiki,
zastały tam wszelako okopanych, uzbrojonych przez So­
wietów w broń pojapońską i gotowych do otwarcia ognia
komunistów chińskich. W tej sytuacji Amerykanie stanow­
czo odmówili Chińczykom wysadzenia wojsk na brzeg.
Ostatecznie pułki rządowe zeszły na ląd poza Mandżurią,
w Qinhuangdao, podejmując w stronę miejsca swego
przeznaczenia żmudny marsz. Wysłany do Mandżurii
w celu złożenia wyjaśnień syn szefa państwa Czang Czing-
kuo, występujący w roli specjalnego przedstawiciela Mini­
sterstwa Spraw Zagranicznych, nie zdołał się skontaktować
z sowieckim głównodowodzącym, marszałkiem Rodionem
Malinowskim, ani z żadnym z jego najbliższych współ­
pracowników, gdyż Sowieci „nie wiedzieli, gdzie oni
są”. W prowadzonym wzorem ojca diariuszu Czing-kuo,
zresztą wychowanek sowieckiego Komsomołu, w latach
1927-1937 przymusowo przetrzymywany w ZSRS, no­
tował, że los słabszego partnera polega na przełykaniu
zniewag bez skargi.
Tupet Sowietów, niepozwalających Chińczykom na
swobodne poruszanie się po ich własnym kraju, przypo­
minał najgorsze wzory japońskie, wypróbowywane ongiś
właśnie w Mandżurii przed rokiem 1931, gdy ta ostatnia
pozostawała jeszcze pod nominalną suwerennością Chin.
Główna różnica miała charakter szyderstwa: otóż ZSRS,
w przeciwieństwie do Japonii, pozostawał związany
z Republiką Chińską dopiero co zawartym układem „o
przyjaźni i sojuszu”. Uzbrajanie komunistów chińskich
przez armię Stalina, pociągające za sobą zależność partii
Mao od Sowietów, ukazywało jak na dłoni, kogo Kreml
zamierza popierać w nabrzmiewającym w Chinach kon­
flikcie i jaki jest jego stosunek do suwerenności sąsiada.
Musieli to dostrzec nawet najbardziej do tej pory za­
ślepieni optymiści.
Należał do nich amerykański ambasador Hurley.
W urzeczywistnionych w znacznej mierze przez siebie
rozmowach między KMT a KPCh nie brał on udziału,
przebywając od września w Waszyngtonie w celu konsul­
tacji. Hurley, porażając niekiedy swą naiwnością, nie był
wszelako człowiekiem nieuczciwym, zaś wówczas mógł
bez trudu ocenić skutki także i swoich poczynań. Począt­
kowo nalegał, by wobec wydarzeń w Mandżurii amerykań­
ski Departament Stanu wydał publiczne oświadczenie
potwierdzające poparcie Ameryki dla Chin. Nie mogąc
się tego doczekać, 14 listopada ogłosił własne oświad­
czenie. Przezornie nie wymieniając ZSRS, stwierdzał, że
w Mandżurii „armia japońska przekazała swój sprzęt
i amunicję zbrojnej Komunistycznej Partii Chin, która
w odpowiedzi będzie próbowała zniszczyć rząd Republiki
Chińskiej. [...] Naleganie na pokój w Chinach jest tym
wielkim powodem, dla którego uczyniliśmy ją [Republikę]
aliantką na wiele lat. [...] Japonia jest pokonana. Niepod­
ległość Chin, dla której walczyliśmy, nie została jeszcze
osiągnięta. Dopóki tak się nie stanie, nasze zwycięstwo
nie będzie rzeczywiste” 7.
26 listopada Hurley, w geście bezsilnego protestu,
demonstracyjnie zrzekł się stanowiska ambasadora. Kreml
czytelnie wyjawił już (używając sformułowań Stalina,
„nie pustymi słowami, lecz czynami”) swe stanowisko
wobec dojrzewającego w Chinach konfliktu, dlatego
Stany Zjednoczone, postrzegane jako czołowe mocarstwo
świata, musiały, chcąc nie chcąc, ustosunkować się
7 Cyt. za: D. L o h b e c k, Patrick J. Hurley. A Biography, Chicago
1956, s. 423-424.
do nadciągającej na Dalekim Wschodzie burzy. Ponieważ
armia amerykańska znajdowała się w trakcie prowadzonej
z nie lada rozmachem redukcji, zbrojna interwencja,
wykluczona także z przyczyn politycznych, nie wchodziła
w grę. Ponadto większość Amerykanów, nawet tych
żałujących przedwojennego izolacjonizmu, oceniała Chiny
za ważniejsze dla interesów Stanów Zjednoczonych niż
Europę. Toteż wkrótce po dymisji Hurleya prezydent Harry
Truman podjął jednoznaczną decyzję.
W CIENIU JAŁTY

Mimo różnorakiego akcentowania przez Stany Zjednoczone


swych związków z Republiką Chińską klucz do wydarzeń
w tym państwie nie znajdował się nad Potomakiem.
Spoczywał w Moskwie w rękach Józefa Stalina, wręczony
mu przez Roosevelta podczas sławnej konferencji jałtańskiej
w lutym 1945 r.
Prowadzenie śmiertelnej walki z Niemcami odbiło się,
naturalną koleją rzeczy, na interesach Kremla w Państwie
Środka. W styczniu 1943 r. garnizon sowiecki został
zmuszony do opuszczenia olbrzymiej prowincji Xinjiang,
która jako zamieszkana głównie przez nie-Chińczyków
była traktowana przez bolszewików jako kandydatka do
kolejnej nieformalnej aneksji na wzór Mongolii Zewnętrz­
nej. Jednakże usilne zabiegi Roosevelta, aby włączyć
Sowietów do wojny na Pacyfiku, bardzo prędko zwróciły
Stalinowi z nawiązką utracone niedawno atuty. Po pierw­
szych sondażach z Teheranu w Jałcie sowiecki dyktator
zażądał słonej ceny za swe przyszłe wsparcie dla Amery­
kanów. Otrzymał wszystko, czego żądał. Zapłata obej­
mowała przyłączenie do ZSRS południowej części wyspy
Sachalin, przyłączenie Wysp Kurylskich, wydzierżawienie
Moskwie na zasadach eksterytorialnych dawnych carskich
baz w Dalianie i Port Artur, wreszcie sowiecką (nominalnie
dzieloną z Chinami) kontrolę nad wiodącymi do tychże baz
Koleją Wschodniochińską i Koleją Południowomandżurską.
Uderzało, że większość z tych żądań (trzy na pięć) dotyczyła
nie japońskiego wroga, lecz chińskiego alianta. Mimo
dotychczasowej neutralności Kremla w wojnie z Japonią
Republika Chińska, która wypowiedziała wojnę III Rzeszy
jeszcze w grudniu 1941 r., była odnośnie ZSRS państwem
sprzymierzonym.
Jałtański traktat Roosevelt-Stalin w sprawie Azji Wscho­
dniej (tajny i zawarty bez wiedzy Brytyjczyków) był
dokumentem pod wieloma względami nader osobliwym.
Jego klauzule chińskie były uzasadniane rzekomymi pra-
wami ZSRS do portow w Państwie Środka, pogwałconymi
przez zdradziecką napaść japońską w 1904 r., co przyda­
wało bolszewikom pełną glorię spadkobierców caratu.
Otóż reżim bolszewicki w jednostronnych oświadczeniach
z lat 1919 i 1920, a potem w traktacie z Chinami z 31 maja
1924 r. zrzekł się całkowicie owych uprawnień jako mają­
cych kolonialny charakter. Gdyby jednak nawet pozo­
stawały one ważne (tzn. gdyby nie zostały w traktacie
pokojowym z 1905 r. przelane na Japonię), to i tak
dzierżawa portów chińskich przez carat upływała w 1923 r.
Co się zaś tyczy Kolei Wschodniochińskiej, to ZSRS
sprzedał ją w 1935 r. Japończykom (formalnie ich marionet­
kom z państwa Mandżukuo) i otrzymał za to pieniądze.
Wobec protestów Chin, które były współwłaścicielem kolei
i bez których zgody nie można było jej sprzedać, ówczesny
sowiecki komisarz spraw zagranicznych, Maksim Litwinow,
cynicznie dowodził, że jeśli Chińczycy powrócą do Man­
dżurii, będą mogli przejąć ową linię w całości i bez
odszkodowania dla Moskwy. Obecnie Mandżuria miała
wrócić do Chin, ale kluczowe kolejowe magistrale mieli
dzierżyć w niej Sowieci. Na postępek Roosevelta dodat­
kowe światło rzuca fakt, że podpisana przez niego i Czang
Kaj-szeka 26 listopada 1943 r. tak zwana deklaracja kairska
mówiła o restytucji pełnej suwerenności Republiki Chińskiej
w Mandżurii.
Prezydent Stanów Zjednoczonych, Franklin Delano Ro-
osevelt, tak podziwiany przez słabszych aliantów, w istocie
szczerze gardził ich prawami suwerennymi. Jego stosunek
nie tylko do Chin czy Polski, ale nawet do Wielkiej
Brytanii potwierdza to aż nadto wyraźnie. Dla przywódcy
głównego mocarstwa Pacyfiku otwarcie Sowietom drogi
do Chin i nad Ocean Spokojny powinno być jednak mniej
obojętne. Jałtańską kapitulację Anglosasów odnośnie Euro­
py Wschodniej uzasadniano później — i dzieje się tak
zresztą nadal — tym, że sowieckiemu dyktatorowi dawano
tylko to, co i tak miał już realnie w ręku. Wszelako
argumentu tego, tak czy owak wątpliwego, nie da się
odnieść do postanowień konferencji dotyczących Azji. Jej
wrota Roosevelt — tym razem bez najmniejszego udziału
Churchilla — otworzył Stalinowi szeroko na Krymie.
Stany Zjednoczone nie tylko nie broniły interesów sprzy­
mierzeńca, ale zlekceważyły własne. Niebawem miały tego
gorzko pożałować. Znakomity dyplomata William C.
Bullitt, niegdyś ambasador w Moskwie i (do czasu)
przyjaciel Roosevelta, napisał już wkrótce, że „nigdy
bardziej niepotrzebny, haniebny i potencjalnie katastrofalny
dokument nie został podpisany przez jakiegokolwiek pre­
zydenta Stanów Zjednoczonych” 1.
Czang Kaj-szeka, którego znał osobiście i nazywał
swym przyjacielem, Roosevelt nie zapoznał z zawartą
w Jałcie umową aż do swej śmierci w kwietniu 1945 r.
Chiński prezydent był skazany jedynie na głuche pogłoski.
„Rosja odroczyła negocjacje z nami i stosunek komunistów
1 W.C. B u 11 i t, Report to the American People on China, „Life” 13
X 1947, zamieszczony w: Republican China. Nationalism, War and the
Rise of Communism 1911-1949, red. F. Schurmann, O. Schell, New York
1967, s. 342.
się pogorszył. Konferencja trzech mocarstw może mieć
z tym coś wspólnego” — notował w diariuszu 12 lutego.
„Czy Chiny naprawdę zostały sprzedane w Jałcie? [...] Jeśli
tak było, wszystkie ideały i cele, za które toczyliśmy tę
wojnę, staną się iluzją” — zapisał 15 marca 1945. Ostatecz­
nie ponurą prawdę wyjawił wreszcie Czangowi znający ją
od dawna ambasador Hurley. Chińczyk był wstrząśnięty:
„Niespokojny, chciałem wiedzieć, czy Stany Zjednoczone
mają jakieś plany lądowania w południowej Mandżurii.
Hurley odparł [niezgodnie z prawdą — J.P.], że istnieją
takie plany. [...] Wielokrotnie powtórzyłem, że Chiny nie
mogą wyrzec się zasad swej rewolucji; stąd ich integralność
terytorialna i administracyjna musi być utrzymana”. To
samo powtórzył ambasadorowi Stalina, Pietrowowi: „Wielo­
krotnie przedstawiłem jasno swe stanowisko, mówiąc, że
Związek Sowiecki nie powinien przez wzgląd na małe
korzyści tracić przyjaźni Chin” 2.
Chińskie protesty pozostały naturalnie bezsilne. Sowieci
mieli wkroczyć do Mandżurii już na początku sierpnia
(układ z Jałty mówił o trzech miesiącach od zakończenia
wojny w Europie) i przy braku jakiegoś porozumienia
z Chinami mieliby tam całkowicie wolną rękę. Tłumiąc
gniew, Czang Kaj-szek zdecydował się na negocjacje
w Moskwie, zakończone wzmiankowanym już układem
z 14 sierpnia „O przyjaźni i sojuszu”. Naturalnie, wobec
faktycznego zakończenia wojny, do żadnego wojskowego
współdziałania w istocie nie mogło dojść i nie doszło.
Postanowienia o wzajemnym respektowaniu suwerenności,
terytorialnej integralności oraz o nieingerencji w sprawy
wewnętrzne brzmiały wzniosie, ale i tragicznie znajomo
— takie same bowiem figurowały w notorycznie łamanym
przez Kreml układzie chińsko-sowieckim z 1924 r. Jedynie
2 Diariusz Czang Kaj-szeka, zapisy z 12 II, 15 III, 24 V i 3 VI 1945,
cyt. za: K. F u r u y a , Chiang Kai-shek. His Life and Times, s. 821-822,
827.
ratowaniem twarzy przez Republikę Chińską było zobo­
wiązanie Sowietów, że przeprowadzą oni plebiscyt w oku­
powanej przez siebie Mongolii Zewnętrznej. Zorganizowany
20 października na stalinowską modłę, dał niezawodne sto
procent głosów za oderwaniem się od Chin. Zapewne
oderwania takiego życzyła sobie wówczas większość Mon­
gołów, liczyła się jednak nie ich wola, a wytyczne Stalina.
Nader wątpliwe jest, by głosy w ogóle liczono.
Istotną, przynajmniej teoretycznie, wagę miała na­
tomiast podpisana przez sowieckiego komisarza spraw
zagranicznych, Wiaczesława Mołotowa, nota uznająca
suwerenność Chin nad Mandżurią. Armia sowiecka miała
się wycofać z tych terenów trzy miesiące po kapitulacji
Japonii, naturalnie z wyjątkiem podarowanych jej przez
Roosevelta baz.
Układ sowiecko-chiński z 14 sierpnia 1945 r. wzbudzał
wśród mu współczesnych różne komentarze. Do dziś poja­
wiają się opinie, wyraźnie inspirowane przez późniejszy
konflikt sowiecko-chiński, że podpisanie owego traktatu
oznaczało, iż Stalin nie ufał chińskim komunistom i wolał
porozumienie z Kuomintangiem. Sądy takie są wszelako
ahistoryczne i niczym nieuzasadnione. Sierpniowe porozu­
mienie było zwyczajną pochodną tajnych ustaleń z Jałty;
należało je oficjalnie zatwierdzić z udziałem Chińczyków,
a innego rządu chińskiego niż rząd KMT zwyczajnie nie było.
Jest faktem, że Kreml nie przewidywał w 1945 r. szybkiego
i totalnego zwycięstwa komunizmu w całych Chinach, ale
wówczas nie przewidywał tego dosłownie nikt, z Mao
Zedongiem włącznie. Podpisany w Moskwie traktat miał na
celu przede wszystkim utwierdzenie kolonialnej przewagi
Związku Sowieckiego. Niemniej w jego intencjach, a przede
wszystkim w sposobie wprowadzenia w życie, leżało też
wzmocnienie pozycji chińskiego komunizmu.
Po kapitulacji Japonii Mandżuria miała się stać bowiem
gigantyczną, zarządzaną przez Sowietów bazą dla Chińskiej
Armii Czerwonej. Jej jednostki na wieść o sowieckiej
inwazji parły lądem z Yan’anu przez Suiyuan i morzem
z kontrolowanej w znacznej mierze przez komunistów
prowincji Shandong na spotkanie swych protektorów,
uciekając przed nadciągającą armią rządową.
Rozmiary sowieckiej pomocy dla partii Mao Zedonga
były przez długie lata przedmiotem sporów. W pierwszym,
najcięższym okresie zimnej wojny, będącym zarazem
czasem formalnej przyjaźni obu komunistycznych gigantów,
obie strony nie nagłaśniały takiej pomocy, na forum
międzynarodowym wręcz się jej wypierały. Rewolucja
komunistyczna, jak utrzymywano, była oddolną inicjatywą,
która zwyciężyła bez pomocy z zewnątrz. W dobie konfliktu
chińsko-sowieckiego stanowisko takie ze zrozumiałych
przyczyn podtrzymywał Mao Zedong. Wówczas zirytowany
Kreml, chcąc przy okazji upokorzyć oskarżanych o dokt­
rynalne błędy rywali z Pekinu, opublikował dane, które nie
są obecnie kwestionowane.
Wedle owych szacunków uzyskana przez KPCh pomoc,
i to „jedynie w pierwszym okresie i tylko na dwóch
z trzech istniejących na Wschodzie Frontów Armii Radziec­
kiej”, obejmowała 861 skonfiskowanych japońskich samo­
lotów, 600 czołgów, ponad 3700 dział, moździerzy i granat­
ników, prawie 12 tys. karabinów maszynowych, imponującą
flotyllę rzeki Sungari oraz setki tysięcy karabinów. Infor­
macje te dobrze korespondują z ocenami wywiadu Czang
Kaj-szeka, mówiącymi o 1068 samolotach i 29 tys. karabi­
nów maszynowych (w tym wypadku dostarczonych przez
wszystkie trzy sowieckie fronty). Dla uświadomienia sobie,
czym było owo wsparcie w realiach chińskich, wystarczą
dwie informacje: oto w sierpniu 1945 r. cała komunistyczna
8. Armia Marszowa miała tylko 154 działa, jednocześnie
zaś lotnictwo bojowe Czang Kaj-szeka nie liczyło nawet
500 maszyn — a więc dwukrotnie mniej, niż otrzymali od
Stalina chińscy komuniści! Nie było to jednak wszystko.
KPCh odebrała ponadto transporty pojapońskiej broni
z okupowanej przez Sowietów północnej części Korei,
mieszczącej główne na Półwyspie Koreańskim arsenały
i zakłady zbrojeniowe; liczbę dostaw oceniano na 2 tys.
wagonów. Niejako przy okazji dziesiątki tysięcy Koreań­
czyków, w znacznej mierze obywateli sowieckich lub
członków diaspory koreańskiej w Mandżurii, lecz przede
wszystkim byłych żołnierzy japońskich z samej Korei,
wstąpiło do komunistycznego wojska. Wedle późniejszych
ocen stanowili oni do 20% wojsk Mao na terenie trzech
mandżurskich prowincji. Do tego dochodziły pokaźna,
choć bliżej nieokreślona ilość przywiezionej z ZSRS
zdobycznej broni niemieckiej, demonstrowanej potem przez
komunistów jako perfidnie dostarczana kuomintangowcom,
oraz zdobyte na oddziałach Czang Kaj-szeka uzbrojenie
amerykańskie3.
Mandżuria, nieoceniona jako zbrojownia, stała się dla
oddziałów Mao zapleczem logistycznym i miejscem prze­
budowy armii, a raczej jej budowy od nowa. Do tej pory
ta, jak samokrytycznie przyznawał Zhou Enlai, „częściowo
miała charakter bandy”4 i rzeczywiście jej awangarda
w Mandżurii została początkowo poczytana przez doświad­
czonych sowieckich „frontowików” za bandytów. W stosun­
kowo krótkim czasie sytuacja uległa całkowitej zmianie.
Dla chińskich podopiecznych Sowieci otworzyli 16 in­
stytucji szkoleniowych, w tym szkoły artyleryjską, in­
żynieryjną i lotniczą. Ponieważ instytucje te, ze zro­
zumiałych względów, preferowały uczniów o pewnym
3 O. B o r i s o w, Związek Radziecki a mandżurska baza rewolucyjna,
1945-1949, Warszawa 1979, s. 199; I.I. L y u d n i k o v , International
Assistance, w: Soviet Volunteers in China, 1925-1945, red. Y.V. Chudo-
deyv, Moscow 1980, s. 308; B.N. W e r e s z c z a g i n , W starom i nowom
Kitaje, Moskwa 1999, s. 18; A Pictorial History ofthe Republic of China,
Taipei 1981, vol. II, s. 243.
4 M.R. S ł a w i ń s k i , Geneza Chińskiej Republiki Ludowej, Warszawa
1987, s. 35.
poziomie wykształcenia, wśród studentów zorganizowano
formalny pobór. Rolę instruktorów spełniał również przymu­
sowo zatrzymany personel japoński, pracujący dla komunis­
tów bądź z braku alternatywy, bądź z nienawiści do Chin
Czang Kaj-szeka. Jego rola okazała się nieoceniona tak przy
nauce posługiwania się sprzętem pobitej armii cesarskiej (w
tym samolotami), jak i przy organizacji profesjonalnego
korpusu medycznego. Po części wymuszony, ale niemniej
olbrzymi wkład japoński w wykuwanie potęgi komunistycz­
nych Chin był potem starannie ukrywany, w przeciwieństwie
do głośno piętnowanego wykorzystywania Japończyków
przez niektórych dowódców Czang Kaj-szeka (jak przez
wspomnianego już Yan Xishana w Taiyuanie). Działo się tak,
choć nacjonaliści próbowali, na ogół z miernym skutkiem,
zwrócić uwagę świata na byłych żołnierzy cesarza walczą­
cych czynnie po stronie komunistów. Przykładowo, w stycz­
niu 1947 r. w Jinjiadunie wzięto do niewoli 12 Japończyków
dowodzonych przez Muraia Akego; w marcu 18 innych
wpadło w ręce oddziałów rządowych w Tongliao 5.
Z uwagi na propagandowy dyskomfort strona komunis­
tyczna rzadko wykorzystywała żołnierzy japońskich w ope­
racjach bojowych. Zupełnie inaczej przedstawiała się
wszakże sprawa z trzystutysięczną, doskonale (jak na
warunki chińskie) wyszkoloną przez okupantów armią
byłego marionetkowego „cesarstwa” Mandżukuo. Wzięta
do niewoli przez Sowietów, niemal in corpore została
wcielona w szeregi komunistów, oddając im potem nieoce­
nione usługi. Tego rodzaju wybór został przypieczętowany
przez wręcz zbrodniczo głupie postępowanie Kuomintangu
wobec ludności Mandżurii.
Jak już wspomniano, Czang Kaj-szek uporczywie po­
szukiwał jakiegoś modus vivendi z okupującymi północną
5 D.G. G i 11 i n, C. E11 e r, Staying on: Japanese Soldiers and Civilians
in China, 1945-1949, „Journal of Asian Studies” 1983, vol. XLII, nr 1,
s. 511-515.
krainę Sowietami. W uruchomieniu jej zasobów przemys­
łowych widział największą szansę dla Chin. Do Moskwy
wysłał 25 grudnia 1945 r. swego syna Czang Czing-kuo,
do Mandżurii zaś żonę, zaopatrzoną w osobny samolot
z medalami i prezentami dla marszałka Malinowskiego
i jego sztabu. Mieszkańcy Mukdenu (chiń. Shenyang)
witali ją serdecznie, ale Malinowski nie pojawił się w ogóle,
co było kolejnym z długiej serii afrontów. Odznaczenia
odebrał jego szef sztabu.
Złośliwości te nie zniechęciły Czang Kaj-szeka. Dążąc
do przywrócenia realnej chińskiej władzy w Mandżurii,
będącej podstawą jego kalkulacji na przyszłość, chiński
przywódca był gotowy do wielu ustępstw. W rozgrywce tej
stronę chińską reprezentował Chang Kia-ngau (Chang
Gongchuan), wybitny ekonomista, absolwent japońskiego
Uniwersytetu Keio i (w przyszłości) profesor Stanford
University w Stanach Zjednoczonych. W latach wojny
Chang opuścił Chiny na skutek konfliktu z grupą prominen­
tów KMT. W omawianym czasie Czang Kaj-szek, który
nigdy nie pielęgnował politycznych urazów i najwyżej
stawiał interes kraju, przywołał go do Chin i postawił na
czele mandżurskiej misji.
Chang Kia-ngau po raz pierwszy spotkał się z marszałkiem
Malinowskim już 13 października 1945 r. — gdy chodziło
o realne korzyści dla ZSRS, sowiecki głównodowodzący był
zawsze dostępny i łatwy do zlokalizowania. Decydująca
rozmowa odbyła się wszakże 24 listopada. Michaił Sładkows-
kij, główny doradca ekonomiczny Armii Sowieckiej w Man­
dżurii, zaproponował wówczas, by 80% ciężkiego przemysłu
północnej krainy podlegało, także po wycofaniu się większoś­
ci Sowietów, wspólnemu zarządowi chińsko-sowieckiemu.
W rzeczy samej chodziło o ustanowienie mieszanych (w
istocie kolonialnych) spółek gospodarczych, instalowanych
właśnie przez ZSRS w okupowanym przezeń północnym
Iranie i (już po klęsce KMT) zaszczepionych także w ChRL.
Mimo poniżającego posmaku oferty sowieckiej Czang
Kaj-szek poważnie rozważał jej zaakceptowanie. Każdy
dzień obecności Sowietów w Mandżurii wzmagał siłę
budowanej tam przez nich Chińskiej Armii Czerwonej
i osłabiał perspektywy powrotu Republiki Chińskiej na te
tereny. Co więcej, istniała realna i koszmarna dla Chin
alternatywa, że Stalin, jak to ongiś uczynił w Mongolii
Zewnętrznej, proklamuje niepodległość „Mandżurskiej Re­
publiki Demokratycznej” i po zawarciu z nią zwyczajowego
układu o pokoju i przyjaźni na trwałe oderwie Mandżurię
od Chin. Jak dziś wiadomo, pomysły takie istotnie były
wówczas w Moskwie rozważane, koncentrując się wokół
Gao Ganga, członka Politbiura Komitetu Centralnego
KPCh, zarządzającego z ramienia partii Mandżurią.
Przeciw dwustronnemu porozumieniu Chin z ZSRS zapro­
testował wszakże 7 lutego 1946 r. rząd Stanów Zjednoczo­
nych. W specjalnym oświadczeniu Departament Stanu
poinformował Moskwę i Chongąing (w którym przebywał
ciągle rząd KMT), że wyłączna kontrola tych dwóch krajów
nad przemysłem mandżurskim nie zostanie zaakceptowana
w Waszyngtonie jako sprzeczna ze znaną amerykańską
doktryną „otwartych drzwi” (open doorpolicy), zakładającą
swobodę i równość szans w handlu z Chinami.
Interwencja amerykańska byłaby zapewne sensowna,
gdyby towarzyszyło jej jednoczesne silne poparcie dla
usiłowań podejmowanych przez chiński rząd narodowy
w celu odzyskania Mandżurii. Na to jednak Waszyngton,
starający się ciągle uniknąć komplikacji w stosunkach
z ZSRS, nie miał najmniejszej ochoty. Grożąc palcem
chińskiemu sojusznikowi, odmawiał podania mu ręki.
Przyjazny wobec Czanga generał Wedemeyer, wyrażając
profesjonalną ocenę wojskowego, lecz zarazem i ocenę
swych zwierzchników z Waszyngtonu, przekonywał wręcz
Chińczyków, że szybkie odzyskanie Mandżurii nie leży
w ich interesie. Argumentował nie bez racji, że operacja
taka rozciągnie nadmiernie linie komunikacyjne armii
i nieuchronnie zwiąże całość niewielkich nowocześnie
wyszkolonych sił zbrojnych Republiki.
Czang Kaj-szek jako wojskowy podzielał zastrzeżenia
Wedemeyera, wszelako odrzucał je z punktu widzenia męża
stanu. Mandżurski kompleks przemysłowy, podczas wojny
bombardowany przez aliantów ledwie trzy razy, był najpotęż­
niejszy w całej Azji, należał wręcz — wobec sparaliżowania
produkcji w pokonanych Niemczech i Japonii — do potencja­
lnie najpotężniejszych na świecie. Choć Chang Kia-ngau
i jego zwierzchnicy zaczęli sobie powoli zdawać sprawę ze
skali zniszczeń i grabieży dokonanych przez Sowietów
w Mandżurii, ich realnych rozmiarów ciągle nie potrafili
sobie wyobrazić. Nawet jednak po zdewastowaniu fabryk
pozostawały drogi, tamy, elektrownie i linie telegraficzne,
a spustoszenia, jak wierzono, mogły być szybko naprawione
przy pomocy Amerykanów. Należało je jak najszybciej
przejąć nie tylko w celu wykorzystania w interesie Chin, ale
i aby zapobiec tworzeniu przez sowieckich i chińskich
komunistów faktów dokonanych. Ryzyko było, naturalnie,
ogromne. Rozważając wiosną 1946 r. wprowadzenie elitar­
nych wojsk do Mandżurii, otoczonej ze wszystkich stron
przez terytorium sowieckie i połączonej z resztą kraju tylko
łatwym do przecięcia pasmem torów, przywódca Kuomintan­
gu rozumiał doskonale, że narazi kwiat swych armii na
niebezpieczeństwo odcięcia i zagłady. Wszelako tylko arcyry-
zykowna opcja zadania szybkiego, lecz niszczącego ciosu
mogła zachować bogactwa Mandżurii dla odrodzenia gospo­
darki Republiki Chińskiej, trawionej katastrofalną inflacją.
Nad argumentami tymi nie mogły przeważyć względy czysto
wojskowe, skoro „podporządkowanie politycznego punktu
widzenia wojskowemu byłoby absurdalne, gdyż wojnę
stworzyła polityka” 6.
6 C. von C l a u s e w i t z , O wojnie, t. II, tłum. A. Cichowicz, L. Koc,
Warszawa 1958, s. 251. Zarzuty militarnej natury stawiane Czang
Czang Kaj-szek stanął w obliczu dylematu. Prawe
skrzydło jego partii występowało gwałtownie przeciw
panoszeniu się na chińskiej ziemi Sowietów i sprzymierzo­
nych z nimi komunistów, organizując w wielu wielkich
miastach gwałtowne demonstracje. Wspomagały ich wieści
o dokonywanych w Mandżurii gwałtach, rabunkach i mor­
dach. 16 stycznia 1946 r. w Lishizhai, 25 km od Mukdenu,
został zamordowany przez komunistów Zhang Xingu
(1898-1946), inżynier w specjalnej misji Ministerstwa
Gospodarki. Na jego obdartych do naga zwłokach naliczono
18 ran. Tak Chang Kia-ngau, jak i Czang Kaj-szek, którzy
zaakceptowali sowieckie gwarancje bezpieczeństwa danej
misji, czuli się odpowiedzialni za tę śmierć. Nie będąc
wszechwładnym dyktatorem, Czang Kaj-szek mógł się
spodziewać po ustępstwach wobec Sowietów negatywnych
reakcji w rządzie oraz w Kuomintangu. Wykształceni
w Stanach Zjednoczonych członkowie gabinetu, jak Song
Ziwen oraz szef dyplomacji Wang Xueting, wskazywali
ponadto, że za żadną cenę nie należy zrażać Stanów
Zjednoczonych. Za negocjacjami z Kremlem występowali
natomiast ludzie, którzy odebrali edukację w Chinach,
Rosji lub Japonii — Chang Kia-ngau, Czang Czing-kuo
i dowodzący w Mandżurii Xiong Shihui. Moskwa, rozu­
miejąc doskonale znaczenie czynnika czasu, cynicznie
przewlekała rozmowy, odsuwając ciągle termin opuszczenia

Kaj-szekowi odnośnie wysłania armii do Mandżurii przypominają pretensje


do wojskowego kierownictwa polskiego, które w 1939 r. „bezmyślnie”
rozciągnęło armie wzdłuż granicy z Niemcami, narażając je na okrążenie,
zamiast przyjąć walkę dopiero na linii Wisły i Sanu. W istocie w War­
szawie rozumiano, że przyjęta opcja jest fatalna militarnie, jednakże
obawiano się, iż Niemcy po osiągnięciu bez walki granicy z 1914 r.
zażądają pokoju (co znajdzie posłuch u aliantów, z ochotą porzucających
Polskę), nie mówiąc o tym, że ogromna większość wartych obrony
obiektów gospodarczych leżała na lewym brzegu Wisły. W obu wypad­
kach, polskim i chińskim, względy polityczno-gospodarcze przeważyły
nad czysto wojskowymi.
Mandżurii. Pierwotne porozumienie, mówiące o wyjściu
Sowietów do 30 listopada, musiało być przedłużone do
3 stycznia 1946 r., potem do 1 lutego i wreszcie aż do
końca kwietnia 1946 r. Nieduże oddziały KMT, przetrans­
portowane drogą lotniczą do kilku miast mandżurskich,
miały raczej symboliczne znaczenie, podobnie jak cywilne
władze chińskie, usiłujące wykonywać swe obowiązki
wobec wszechwładzy „sprzymierzeńców”.
Systematyczna grabież Mandżurii przez Sowietów przy­
bierała tymczasem niesłychane rozmiary. Wywożono ge­
neratory, transformatory, silniki, laboratoria i szpitale.
Z kopalni wyrwano pompy, co spowodowało powszechne
zalanie szybów. Późniejsza amerykańska komisja pod
kierunkiem Edwina W. Pauleya ujrzała przed sobą krajobraz
jak po najeździe Hunów. „Konfiskata i wywózka zapasów
żywności, zniszczenia temu towarzyszące i następująca po
tym wywózka parku maszynowego, prawie całkowite
wstrzymanie produkcji bez żadnych względów na szkodliwe
skutki dla ludności chińskiej, wszystko to wskazuje, że za
sowieckimi działaniami stały długotrwałe względy strate­
giczne. Spowodowany przez Sowietów chaos wytworzył
brak stabilności tak politycznej, jak i gospodarczej, a na­
prawa tego będzie wymagała dłuższego czasu. Ludność
pozostawiono głodną, zmarzniętą i pełną obaw”7. Straty
szacowano na 2 mld dolarów amerykańskich, czyli kwotę
znacznie wyższą od późniejszej wartości planu Marshalla
dla Niemiec Zachodnich (1,3 mld). Wraz ze skonfis­
kowanym złotem mogło to być 3 mld.
Podczas rozmowy z Malinowskim, odbytej w obecności
Sładkowskiego 1 lutego, Chang Kia-ngau wyłożył szczerze
położenie rządu KMT. „Polityka i gospodarka są ze sobą
ściśle związane. Obecnie rząd chiński znalazł się w nader
trudnym położeniu. Opinia publiczna zarzuca naszemu
7 Edwin W. Pauley do Trumana, 12 XI 1946, w: United States
Relations with China, Washington 1949, s. 603.
rządowi, że przez wiele miesięcy przejął [w Mandżurii]
jedynie parę miast. Co się tyczy przejęcia prowincji
[mandżurskich], jest ono tylko nominalne. Na terenach
poza stolicami prowincji ma miejsce niezwykle ożywiona
działalność [komunistycznej] 8. Armii Marszowej. Stwarza
to sytuację, w której rząd centralny ponosi jedynie obowiąz­
ki wynikające z traktatu chińsko-sowieckiego, lecz nie
może cieszyć się przysługującymi mu prawami. Dlatego,
w opinii Chińczyków, jeśli obecnie sformułujemy zakres
współpracy gospodarczej z Sowietami, być może będziemy
tylko nadal ponosili zobowiązania, podczas gdy prawami
będą się cieszyli inni. Obecnie mogę stwierdzić to otwarcie.
[...] Chciałbym znać obecne sowieckie plany odnośnie
wycofania wojsk” 8.
W odpowiedzi sowiecki marszałek cynicznie wyparł się
wszelkich związków z komunistami chińskimi. Nie bez
racji, choć złośliwie, podkreślił też fakt, że obecne w Man­
dżurii nikłe siły Republiki byłyby i tak bezsilne wobec
8. Armii chińskich komunistów. „Trzy lub cztery tysiące
waszych wojsk przerzuconych drogą lotniczą do Mandżurii
i wasze dwie dywizje, które weszły do [mandżurskiej
prowincji] Fengtian nie będą w stanie skonsolidować sił
chińskich w Mandżurii, skoro 8. Armia Marszowa i inne
uzbrojone oddziały przypuszczalnie liczą 500 tys. ludzi.
Chińczycy powinni rozwiązać tę sprawę sami. Jeśli chcecie,
by Związek Sowiecki zrobił to za was, to zapewniam, że
nie mamy prawa wtrącać się w wasze sprawy wewnętrzne.
Sowieci nie mogą ponosić winy za skomplikowaną sytuację
polityczną na Północnym Wschodzie”. Po tych kpinach
z faktów i swego rozmówcy — skoro „ta sprawa”, czyli
wyrośnięcie komunistów chińskich na militarną potęgę,
była wyłącznym dziełem Sowietów — Rosjanin powrócił
8 Kia-ngau C h a n g , Last Chance in Manchuria. The Diary of Chang
Kia-ngau, wydali i opatrzyli wstępem D.G. Gillin, R.H. Myers, tłum. D.
Zen przy pomocy D.G. Gillina, Stanford Calif. 1989, s. 237-238.
do sprawy zawarcia chińsko-sowieckiego porozumienia
gospodarczego odnośnie Mandżurii. Jej kontrola była jakoby
absolutnie niezbędna dla bezpieczeństwa ZSRS, skoro
mimo niedawnego traktatu sowiecko-chińskiego pewne
wrogie Moskwie obce mocarstwo mogło w każdej chwili
zapuścić tu antysowieckie korzenie. Było jasne, że przez
owe mocarstwo — określone jako „wilk w owczej skórze”
— Sowieci rozumieli Stany Zjednoczone. Malinowski
oznajmił też, że nie może podać żadnej precyzyjnej daty
ewakuacji z Mandżurii.
Po długich i nerwowych naradach z współpracownikami
Czang Kaj-szek zdecydował się w końcu odrzucić sugestie
sowieckie. Decydującą rolę odegrały tu nie tyle sprzeciwy
wewnątrz Kuomintangu, co postawa Waszyngtonu. W Chi­
nach przebywał od końca grudnia 1945 r. specjalny wy­
słannik prezydenta Trumana, generał George Catlett Mars­
hall, o którego próbie mediacji między KMT a KPCh
będzie mowa w kolejnym rozdziale. Coraz bardziej zależna
od pomocy amerykańskiej Republika Chińska nie mogła
prowadzić polityki, którą nad Potomakiem otwarcie okreś­
lono jako niepożądaną. Jak zanotował posępnie Chang
Kia-ngau: „słaby naród nie posiada żadnych dyplomatycz­
nych atutów” 9.
Czy po ewentualnych ustępstwach gospodarczych ze
strony Chin, sfinalizowanych zawarciem jednostronnie
faworyzującego Moskwę układu, ZSRS ograniczyłby swe
poparcie dla komunistów chińskich, nie jest bynajmniej
jasne. Na pewno wcześniejsza ewakuacja Mandżurii przez
Sowietów skróciłaby czas dany komunistom na sformowa­
nie wielkiej armii i stworzyłaby korzystną pozycję wy­
jściową dla władz Republiki. Rozważania takie trudno
kontynuować jako należące do nielubianej przez historyków
(czy słusznie?) „historii alternatywnej”. Zupełnie pewne

Tamże, s. 343.
jest natomiast, że po decyzji Czang Kaj-szeka polityka
Kremla wobec Chin stała już wyłącznie pod znakiem
„fundamentalnej wrogości wobec nacjonalistów i poparcia
dla komunistów” 10.
18 kwietnia Armia Sowiecka ewakuowała wreszcie
Changchun, jedno z głównych miast Mandżurii, przekazując
je jednak nie siłom uznawanego przez siebie rządu, ale
chińskiej komunistycznej Armii Czerwonej. Nadciągających
nacjonalistów przyjęto lawiną ognia i stali. Wojna domowa,
tląca się dotychczas poza horyzontem zainteresowania
świata, stała się bezdyskusyjnym faktem.
Zarówno wkraczające dywizje wojsk rządowych, jak
i towarzyszące im cywilne władze nie potrafiły pozyskać
mieszkańców Mandżurii. Składały się niemal wyłącznie
z południowców, dla których mieszkańcy skrajnej północy
Chin językiem, kuchnią, sposobem jedzenia i mieszkania
różnili się nie mniej niż przykładowo Portugalczycy od
Polaków. Należy przypomnieć, że Kuomintang był partią
zorganizowaną na Południu i przez południowców; w jego
ścisłym kierownictwie tylko Ding Weifen (1874-1954), od
blisko dekady nieuczestniczący już w życiu politycznym,
pochodził z północnej prowincji Shandong. Przybysze
spoglądali podejrzliwie i z wyższością na tubylców, którzy
po czternastoletnich rządach japońskich niemal wszyscy
mieli w życiorysie epizod kolaboracyjny. Po paru miesią­
cach w gazetach pisano, że „co się tyczy zwykłych
mieszkańców, to z jednej strony czują, że wszystko pod
niebem należy do południowców, a z drugiej, iż dzisiejsze
życie nie jest tak dobre jak w czasach Mandżukuo”".
Istotnie, projapońskie marionetkowe państwo, acz nie
dawało swym mieszkańcom udziału w rządach (czyż jednak
10 Tsou T a n g , America’s Failure in China, 1941-1950, Chicago
1967, vol. I, s. 338.
11 S. P e p p e r, Civil War in China: The Political Struggle, 1945-1949,

Lanham Maryland 1999 (I wyd. 1978), s. 177.


obecnie się coś w tym względzie zmieniło?), zapewniało
wszakże ochronę życia i mienia, sprawną administrację
i stabilny pieniądz. Tymczasem władze KMT wprowadziły
w Mandżurii osobną od ogólnochińskiej walutę. Miało to
chronić ów obszar przed zainfekowaniem inflacją, ale
stworzyło bajeczne wręcz pole do spekulacji i nadużyć.
Należy wspomnieć, że przed wojną z Japonią Mandżuria
podlegała władzom kuomintangowskim jedynie nominalnie
i krótko, od grudnia 1928 do września roku 1931. Rzeczy­
wiście rządzili tam dwaj warlordowie, Zhang Zuolin (do
czerwca 1928 r.) i jego syn Zhang Xueliang zwany Młodym
Marszałkiem. W 1936 r. (już po wyparciu przez Japoń­
czyków ze swej mandżurskiej satrapii) był on głównym
sprawcą głośnego aresztowania Czang Kaj-szeka podczas
próby przewrotu w Xi’anie. Od tego czasu przebywał
w areszcie domowym, zachowując jednak znaczną popular­
ność na terenie swego dawnego władztwa. Młody Czang
Czing-kuo, syn prezydenta Republiki Chińskiej, który po
powrocie z Rosji w 1937 r. zaprzyjaźnił się z kurtuazyjnie
traktowanym Młodym Marszałkiem, proponował teraz ojcu,
by uwolnić pechowego zamachowca i posłużyć się jego
nadal znaczącym w Mandżurii imieniem.
Czang Kaj-szek odmówił. Wyjaśnił, że Zhang Xueliang
był człowiekiem słabym i niegodnym zaufania, który
już w 1936 r. dał się łatwo manipulować komunistom.
Decyzja szefa państwa była kolejnym fatalnym błędem.
Rozczarowanych mieszkańców Mandżurii, którzy chętnie
odwoływali się do tradycji obu Zhangów, wzięli pod
swe skrzydła komuniści. Pod nominalną wodzą brata
Zhang Xuelianga, Zhang Xuesi, powstała wspierająca
wojska komunistyczne tzw. Armia Polowa Północnego
Wschodu. W jej szeregi napływali niechętni rządowi,
a niechcący się identyfikować wprost z komunizmem
uczestnicy dawnej partyzantki antyjapońskiej. Kuomin­
tang, jak już wspomniano, odmówił im prawa wstąpienia
do narodowych chińskich sił zbrojnych. Bezmyślnie
głupia polityka władz w Mandżurii oraz fatalna sytuacja
gospodarcza dopełniły reszty. Chen Lifu, jeden z naj­
wybitniejszych członków rządu KMT, porównał potem
postępowanie jego ludzi w Mandżurii do przepędzania
ryb na głęboką wodę.
Wobec początkowej sowieckiej odmowy na przybycie
nacjonalistycznych garnizonów pospiesznie mianowana
administracja kuomintangowska nie mogła sprawować
realnej władzy. Przykładowo, w Sipingu generał Liu
Handong, który przybył do miasta 8 stycznia 1946 r. jako
dowódca 107. Dywizji, przywiódł ze sobą zaledwie setkę
ludzi. Nie tylko burmistrzowie, ale nawet gubernatorzy
trzech prowincji Mandżurii obawiali się wychylić poza
centra miast w obawie przed ujęciem przez operujących na
ich zapleczu komunistów. W akcie rozpaczy sięgnięto do
rekrutacji członków miejscowych tajnych stowarzyszeń,
parających się działalnością mafijną, oraz do członków
żandarmerii i policji byłego Mandżukuo. Wywołało to
dodatkowe oburzenie mieszkańców Mandżurii, od dawna
przekonanych, że Kuomintang pozostawił ich na pastwę
Japończyków, teraz zaś widzących, iż powracająca ad­
ministracja opiera się na przestępczym półświatku i niedaw­
nych współpracownikach okupanta.
Po wymuszonym także przez Amerykanów fiasku negoc­
jacji z Sowietami Kuomintang został zmuszony do walki
o Mandżurię w okolicznościach najbardziej dla siebie
niekorzystnych. Zatrute dziedzictwo Jałty trwało, a Stalin,
kończąc swą operację w Chinach, pozostawił nożyczki
w brzuchu pacjenta. Mimo nominalnej ewakuacji Armii
Sowieckiej w maju 1946 r. na terenie trzech mandżurskich
prowincji pozostały nadal eksterytorialne sowieckie linie
kolejowe i bazy, służące chińskim komunistom za punkty
oparcia, schrony i źródła zaopatrzenia. Stworzona przez
Stalina niemal na nowo Chińska Armia Czerwona po
uzbrojeniu i wyszkoleniu przez Sowietów stała się dla
armii rządowej przeciwnikiem co najmniej równorzędnym.
Operowała na znanym sobie terenie, ze wszystkich stron
otoczonym przez zapewniające wsparcie, przyjazne terytoria
pod kontrolą ZSRS. Tymczasem nieliczne, elitarne dywizje
rządowe wkraczały do zastawionej przez Stalina i Mao
pułapki, wchodząc na nieznane i odległe terytorium,
połączone z resztą Chin jedynie kilkoma łatwymi do
przerwania liniami kolejowymi oraz wątłym powietrznym
mostem. Wojskowo, jak ostrzegał generał Wedemeyer,
ryzyko było olbrzymie, ale z uwagi na prestiż i potrzeby
gospodarcze Kuomintang nie mógł pozostawić komunistom
najbogatszej części kraju. Chang Kia-ngau zanotował
w swym diariuszu 30 kwietnia: „W końcu, odwołaliśmy się
do sił zbrojnych. W tym czasie zarówno klimat, topografia,
jak i sytuacja na północnym wschodzie są niekorzystne dla
naszej strony. Jeśli przegramy, z pewnością wpłynie to na
całe nasze położenie. Czyż może istnieć większe niebez­
pieczeństwo?” 12.

12 Kia-ngau C h a n g , Last Chance in Manchuria, s. 343.


MISSION IMPOSSIBLE

Nie chcąc dopuścić do eskalacji kłopotliwej dla Stanów


Zjednoczonych chińskiej wojny domowej, amerykański
prezydent, Harry Truman, postanowił wysłać do Państwa
Środka ze specjalną misją generała George’a Catletta
Marshalla, darzonego powszechnym szacunkiem, podczas
wojny szefa sztabu armii Stanów Zjednoczonych.
Marshall wydawał się mieć pewne kwalifikacje na
odegranie roli arbitra w Chinach. W czasie służby w poło­
wie lat dwudziestych XX w. w 15. pułku piechoty,
stacjonującym w Tianjinie, zetknął się z krajem i jego
mieszkańcami, nabywając nawet pewną znajomość języka
mandaryńskiego. Owo spojrzenie z uprzywilejowanej per­
spektywy kolonialnej (cudzoziemcy mieli w Tianjinie
własną dzielnicę) nie mogło być jednak zbyt głębokie.
Z czasów tianjińskich datowała się natomiast jego znajo­
mość i przyjaźń z „Octowym Józiem”, pułkownikiem
Josephem Stilwellem, którego, już jako generała, miał
w 1941 r. wydźwignąć do stanowiska specjalnego przed­
stawiciela Stanów Zjednoczonych przy Czang Kaj-szeku
i szefa (obok równorzędnego oficera chińskiego) sztabu
armii Republiki Chińskiej. „Octowy Józio”, określający
Chiny Narodowe mianem „szamba”, Czang Kaj-szeka zaś
jako „sukinsyna”, „małego pedała” i „szefa bandy zbro­
dniarzy”, pełen sympatii dla bliżej mu co prawda nie­
znanych chińskich komunistów, pozostał głównym źró­
dłem informacji Marshalla o realiach Państwa Środka.
Gwałtowną dymisję Stilwella w październiku 1944 r.
jego wysoko postawiony przyjaciel przyjął nadzwyczaj
boleśnie. Z tego powodu nikt w Waszyngtonie nie mógł
żywić wątpliwości, że „Marshall jako szef sztabu potężnie
wspierał generała Josepha Stilwella i podzielał jego
zjadliwe opinie na temat Czang Kaj-szeka i wojennego
wysiłku nacjonalistów. Miał niewiele iluzji i niewielki
szacunek dla przywódcy Kuomintangu” 1.
Sprowadzanie problemu do osobistych uprzedzeń Mar­
shalla, acz istotnych i rzutujących na jego misję w Chi­
nach, byłoby wszakże ignorowaniem istoty sprawy. Rządu
Stanów Zjednoczonych zwyczajnie nikt o pośrednictwo
nie prosił, co już na samym wstępie osłabiało jego szanse.
Co więcej, jako oficjalny wojenny sprzymierzeniec rządu
kuomintangowskiego, powiązany z nim rozmaitymi ukła­
dami i niedawno transportujący jego wojska do okupowa­
nych dotąd przez Japończyków miast, Waszyngton nie
bardzo mógł utrzymywać — choć próbował — że dzieli
go jednakowa odległość od obu stron konfliktu. Co zaś
najważniejsze, mediator ze Stanów Zjednoczonych nie
mógł mieć najmniejszego wpływu na poczynania komunis­
tów chińskich, odbierających jego noszącą generalski
mundur osobę jako wcielenie kapitalizmu, imperializmu
i militaryzmu. Jeśli wielu Amerykanów sądziło inaczej,
wierząc, że ich kraj jest dla chińskich komunistów
symbolem złotego środka między imperializmem brytyjs­
kim a totalitaryzmem sowieckim, to sąd ten wystawia tak
myślącym fatalne świadectwo. W istocie, jak twierdziło
otoczenie Czang Kaj-szeka, znacznie lepszym kandydatem
1 S.I. L e v i n e, Anvil of Victory. The Communist Revolution in
Manchuria, 1945-1948, New York 1987, s. 54.
na mediatora byłby Stalin i ów pogląd, z pozoru szokujący,
miał za sobą poważne argumenty. Ostatecznie sowiecki
dyktator mógłby jako jedyny — gdyby chciał — wymóc
na komunistach chińskich posłuszeństwo. Jego mediacja
nie prowokowałaby sąsiadów — podczas gdy było jasne,
że przyjazd Marshalla wzbudzi niechęć właśnie w Związku
Sowieckim. Gdyby zaś pośrednictwo się nie powiodło,
całe odium spadłoby na Kreml, a może nawet skonflik­
towałoby go z Yan’anem. Wszystkich tych atutów generał
Marshall nie miał. Za to jako wojenny „organizator
zwycięstwa” (jak go nazwał Churchill) uosabiał prestiż
Ameryki, która — nie chcąc tego prestiżu narażać — mu­
siała dążyć do powodzenia jego misji choćby za wszelką
cenę. W tym celu należało, jak się łatwo można było
domyślić, naciskać na strony chińskiego konfliktu. Ponie­
waż jednak chińskich komunistów jako niezależnych od
Stanów Zjednoczonych Marshall nie mógł ani zastraszyć,
ani nic im zaofiarować, obiektem jego szantażu mógł być
jedynie Kuomintang.
W instrukcjach udzielonych Marshallowi 15 grudnia
1945 r. Truman podnosił ten fakt bez najmniejszej żenady,
stwierdzając, co następuje: „Pragnę, aby Pan starał się
przekonać rząd chiński do zwołania narodowej konferencji
reprezentantów wszystkich sił politycznych, aby spowodo­
wać zjednoczenie Chin i, równocześnie, wprowadzić w czyn
przerwanie walk, zwłaszcza w Chinach Północnych.
[...] W Pana rozmowach z Czang Kaj-szekiem i innymi
przywódcami chińskimi jest Pan upoważniony do prze­
mawiania z największą szczerością. Szczególnie może
Pan oznajmić, w związku z chińskim zapotrzebowaniem
na kredyty, pomoc techniczną i wsparcie wojskowe
(mam na myśli proponowaną wojskową grupę doradczą
ze Stanów Zjednoczonych, na którą w zasadzie się
zgadzam), że Chiny, podzielone i rozrywane przez walki
wewnętrzne, nie mogą być realistycznie uznane za
właściwe miejsce dla amerykańskiej pomocy w wy­
szczególnionych kwestiach” 2.
Jak widać, późniejsze oskarżenia komunistów i ich
sympatyków, że Marshall wyruszał do Chin z jedno­
stronnym poparciem dla Kuomintangu, były bardzo nie­
sprawiedliwe. Można wręcz rzec, że prezydent Truman
obiecywał Republice Chińskiej pomoc wojskową pod
warunkiem wcześniejszego doprowadzenia do takiego
rozwiązania politycznego, żeby żadna militarna pomoc
nie była potrzebna.
Pętające Kuomintang poufne instrukcje dla Marshalla
były doskonale znane KPCh. Pracujący dla owej partii
Zhong Nuji, szef sekretariatu tak zwanej Sekcji Chińskiej
Dokumentacji amerykańskiej misji w Chinach, przekazywał
je na bieżąco komunistom. Ustawiało to od początku
negocjacje, do których Biały Dom przywiązywał tak
ogromną wagę.
Marshall przybył do Chongąingu 22 grudnia witany
owacyjnie przez ludność, wierzącą, że wysłannik Trumana
ochroni ją przed wojną domową. Odczucia chińskich
przywódców były mniej entuzjastyczne. Odpowiednio
nastawiony przez śmiertelnie już chorego Stilwella, amery­
kański generał przemówił do nich, jak ocenili, tonem
kolonialnego gubernatora. Samopoczucie Marshalla, nie­
domagającego i wyczerpanego długą podróżą, dodatkowo
zepsuł dowódca topniejących sił Stanów Zjednoczonych
w Chinach, Albert Wedemeyer. Zapytany o szanse powo­
dzenia misji, odpowiedział szczerze, że nie widzi żadnych,
skoro Kuomintang nie zamierza zrezygnować nawet ze
skrawka władzy, zaś komuniści chcą ją zagarnąć całą przy
pomocy Sowietów.
Song Meiling, żona Czang Kaj-szeka, obsypująca gościa
i jego małżonkę Katherine komplementami i wyszukanymi
2 Truman do specjalnego przedstawiciela w Chinach Marshalla, 15 XII
1945, United States Relations with China, s. 605-606.
prezentami, na próżno starała się go udobruchać. Chcąc
ułatwić Marshallowi zadanie, Czang Kaj-szek przedstawił
mu trójkę wysoko postawionych dygnitarzy: Wu Diechen-
ga (szefa Centralnego Komitetu Wykonawczego KMT),
Wang Zhonghuia (szefa Najwyższej Narodowej Rady
Obrony) i Chen Lifu (kierownika Centralnego Depar­
tamentu Organizacyjnego KMT). Mieli służyć przybyszo­
wi wszelką pomocą odnośnie spraw wojskowych, politycz­
nych i partyjnych, co ułatwiał na pewno fakt, że wszyscy
trzej dobrze mówili po angielsku. W ciągu ponad rocznego
pobytu w Chinach Marshall do żadnego z nich nawet nie
zadzwonił. Czang Kaj-szek początkowo nie mógł w to
uwierzyć. Wreszcie stwierdził sucho, lecz nie bez racji, że
najwidoczniej wysłannik Trumana uznał, iż wie wszystko
o Kuomintangu na długo przedtem, nim poznał jego
przywódców.
Znacznie więcej sympatii i czasu Marshall miał dla
przedstawiciela komunistów, Zhou Enlaia, który po prędkim
powrocie Mao Zedonga do Yan’anu stał się głównym
przedstawicielem KPCh w negocjacjach. Zdaniem amery­
kańskiego ambasadora, Johna Leightona Stuarta, który
w kwietniu 1946 r. objął długo wakujące stanowisko po
Hurleyu, Zhou był „człowiekiem błyskotliwego umysłu
i rzadkiego osobistego uroku”3. Trzeba przyznać, że opinię
tę podzielali niemal wszyscy cudzoziemcy stykający się
z późniejszym dożywotnim premierem ChRL: od nie­
szczęsnego generała Stilwella po Henry’ego Kissingera
i Richarda Nixona. Potomek mandarynów o nienagannych
manierach, Zhou Enlai miał rzadki dar łatwego pozys­
kiwania sobie ludzi. Będąc przez cztery dekady człowiekiem
numer dwa w partii rządzącej po dyktatorsku i posługującej
się terrorem, uchodził — nawet wśród adwersarzy komuniz­
mu — za przeciwnika ekstremizmu politycznego. Nawet
3 J.L. S t u a r t , Fifty Years in China. The Memoirs of John I^eighton
Stuart, Missionary and Ambassador, New York 1954, s. 167.
podczas osławionej „rewolucji kulturalnej” (1966-1976)
chciano w nim widzieć obrońcę prześladowanych, później
zaś przypisywano mu inspirowanie reform, mających
w przyszłości doprowadzić do głębokich przemian w ChRL.
Legendzie Zhou sprzyjał na pewno długotrwały brak jego
naukowej biografii. Pojawienie się takowej, pióra Barbary
Bamouin i Yu Changgena4, skłania wszelako do nieco
innego spojrzenia na komunistycznego mistrza negocjacji.
Wyłania się z niej portret zręcznego i cynicznego polityka,
wiernego Mao aż po granice służalstwa i zawsze gotowego
poświęcić na jego rzecz własne zdanie. W walce o władzę
Zhou był zdolny do okrucieństw zdumiewających nawet
niełatwych do zadziwienia na tym polu generałów Kuomin­
tangu, jak choćby w 1931 r., gdy rozkazał wymordować
całą, łącznie z małymi dziećmi, rodzinę zrywającego
z KPCh jej wyższego dygnitarza, Gu Shunzhanga. Jednakże
owo drugie, z pewnością prawdziwsze oblicze Zhou znali
jedynie nieliczni wtajemniczeni.
Konferując z Marshallem już 23 grudnia 1945 r., Zhou
Enlai zapewnił go, że komuniści chińscy pragną „demo­
kracji opartej na wzorach amerykańskich”. Generał, do­
strzegający z niechęcią, że Kuomintang jest od takiej
demokracji daleki, natychmiast powiadomił o tej pomyślnej
deklaracji Trumana. Czang Kaj-szekowi oznajmił, że wcale
nie jest jasne, czy chińscy komuniści w ogóle kontaktują
się ze Stalinem i trzeba to dopiero ustalić. Mniej więcej
w tym samym czasie Stalin i Mołotow, rozmawiając na
Kremlu z Czang Czing-kuo, uznali samo przyjęcie Mar­
shalla za dowód ukrytej wrogości Republiki Chińskiej
wobec Związku Sowieckiego. Poprawa stosunków, za­
znaczyli, wymaga całkowitego usunięcia Amerykanów
z Chin oraz przyjęcia sowieckich żądań odnośnie eks­
ploatacji Mandżurii i prowincji Xinjiang. Poza tym Stalin
4 B. B a r n o u i n , Changgen Yu, Zhou Enlai. A Political Life, Hong
Kong 2006.
zaprosił Czang Kaj-szeka do Moskwy, oświadczając, że
jest gotowy wysłać po niego osobisty samolot.
Prezydent Chin uprzejmie odmówił. W swym diariuszu
nazwał sowieckiego dyktatora manipulatorem, który pra­
gnie za wszelką cenę wbić klin między Chiny a Stany
Zjednoczone.
10 stycznia 1946 r. Komitet Trzech, złożony z Marshalla,
Zhou Enlaia i przedstawiciela KMT, generała porucznika
Zheng Jianmina, obwieścił zawieszenie broni, wchodzące
w życie 13 stycznia. W całych Chinach miał ustać ogień
oraz ruch wojsk z wyjątkiem przerzutu oddziałów rządo­
wych, zastępujących Armię Sowiecką w Mandżurii. Miano
też przerwać niszczenie linii kolejowych. Komuniści mieli
zatrzymać jako rękojmie porozumienia dwie twierdze na
granicy obszarów kontrolowanych przez Sowietów, Chifeng
i Yulin — Kuomintang musiał się na to zgodzić pod
naciskiem Marshalla. Nadzór nad wszystkim miała sprawo­
wać Wykonawcza Kwatera Główna w Pekinie, złożona
z przedstawicieli KMT, KPCh i Stanów Zjednoczonych.
Uszczęśliwione media, zwłaszcza amerykańskie, doniosły,
że po raz pierwszy od 1911 r. na terenie Państwa Środka
umilkły strzały.
Jednocześnie, 11 stycznia, 38 delegatów otworzyło
w Nankinie Polityczną Konferencję Konsultatywną. 8 z nich
miało legitymacje Kuomintangu, 7 KPCh, 5 niedawno
sformowanej Młodej Partii, 2 zaś Ligi Demokratycznej,
grupującej przedstawicieli liberalnej inteligencji, powiąza­
nych często z komunistami. Pozostali wywodzili się z po­
mniejszych sił politycznych (jak Partia Socjaldemokratycz­
na) lub deklarowało bezpartyjność. Po dziesięciu dniach
szeroko nagłośnionej w prasie dyskusji osiągnięto, jak się
zdawało, wstępne porozumienie odnośnie stworzenia demo­
kratycznego rządu, zjednoczonej armii i zwołania kon­
stytuanty. Ta ostatnia — Zgromadzenie Narodowe — miała
się zebrać, jak zapowiadano, w maju, ale ową wstępną datę
wielokrotnie potem przesuwano. Pod koniec lutego wyło­
niony przez Konferencję Konsultatywną podkomitet opra­
cował plany redukcji oraz ostatecznego scalenia rządowych
i komunistycznych sił zbrojnych.
Niemal jednocześnie nadeszły jednak z Mandżurii wieści
o wspomnianym już bestialskim mordzie, popełnionym
przez komunistów chińskich na Zhang Xingu i jego
sześcioosobowej ekipie. Ponieważ zbrodnia zdarzyła się na
terytorium kontrolowanym przez Sowietów, można ją było
interpretować jako swoistą odpowiedź Moskwy na zawie­
szenie broni wynegocjowane przez potępianą przez Kreml
misję Marshalla. Co więcej, niemal równocześnie z tak
triumfalnie witanym przez Amerykanów rozejmem znaczne
siły komunistycznej 8. Armii ruszyły w Mandżurii do ataku.
25 stycznia dwie komunistyczne brygady (10. i 24.),
dowodzone przez Lu Zhengcao, uderzyły na miejscowości
otaczające Siping: Lishu, Changtu i Gongzhuling. Próba
nacjonalistycznego kontrataku zakończyła się wciągnięciem
nacierających w pułapkę. Oddziały KMT, złożone z po­
spiesznie rekrutowanych członków tajnych stowarzyszeń
w rodzaju Związku Starszego Brata (Lao Er Ge), Presji
Dziewięciu Smoków (Yajiu Long) czy Związku Siedmiu
Gwiazd (Qi Xing Zi), nie umiały i nie chciały się bić,
rozpraszając się pod silniejszym ogniem. W krótkim czasie
w ręce napastników wpadł sznur naprędce umocnionych
miejscowości w prowincji Jilin, takich jak Maolin, Baokang
i Shuangshan. Komunistom nie powiódł się natomiast
szturm na węzeł kolejowy w Yingkou. Dowodzący wojs­
kami rządowymi generał Du Yuming zawiadamiał, że
w akcji uczestniczył sowiecki pociąg pancerny; wśród
zabitych komunistów był jeden Rosjanin. „Wskazuje to
— zauważał Chang Kia-ngau — że wspierane przez
Sowietów zbrojne oddziały nieregularne będą w różnych
miejscach stale tamowały przejmowanie przez nas teryto­
rium. W miejscach, których nie uznają za istotne, Sowieci
nie pomagają aktywnie zbrojnym, nieregularnym oddzia­
łom, ale pozwalają im, by pozostawały nieuchwytne.
Yingkou jest miejscem, co do którego Sowieci sądzą, że
można nam pozwolić je przejąć. Wszelako, jak sądzę, owe
zbrojne, nieregularne siły rozproszone w interiorze stworzą
sytuację, w której gdy my będziemy zajmowali miasta, one
będą zajmowały wnętrze kraju” 5.
Wydarzenia na północy spowodowały, o czym była już
mowa, burzliwe demonstracje w wielu miastach chińskich.
Podsycali je niektórzy antysowiecko nastawieni członkowie
władz jak Chen Lifu (podobnie jak zamordowany Zhang
Xingu z wykształcenia inżynier górnik), ale oburzenie
na „sprzymierzeńców” było tak wielkie, że nawet nie­
którzy komuniści uznali, iż powinni wziąć udział w mar­
szach protestacyjnych. Dla Czang Kaj-szeka, skłaniającego
się ciągle ku jakiemuś porozumieniu z Sowietami, było
to bardzo nie na rękę. Od szefa swoich tajnych służb,
budzącego powszechny strach Dai Li, prezydent żądał
powściągnięcia manifestacji. Kontrolując własną partię
w niepomiernie mniejszym stopniu niż Mao Zedong
KPCh, nie mógł jednak zmusić jej do milczenia. Na
otwartym 1 marca drugim plenum Komitetu Centralnego
Kuomintangu wielu mówców domagało się rewizji sto­
sunków z Sowietami. W przyjętej 17 marca rezolucji
domagano się uznania, że tajne układy z Jałty nie
są wiążące dla narodu chińskiego oraz przyznania Chinom
pierwszeństwa w otrzymywaniu reparacji z Japonii, które,
jak zakładano, powinny niebawem nadejść. Sytuacja
komplikowała się coraz bardziej.
„Po wydaniu rozkazu o przerwaniu walk 13 stycznia
— notował ponuro Czang Kaj-szek — komuniści znajdują
się w ofensywie w północnych Chinach. Generał Marshall
wydaje się być nieświadomy komunistycznej obłudy”. Parę
5 Kia-ngau C h a n g , Last Chance in Manchuria, s. 200 (zapis z 12
I 1946).
dni później dodawał: „Ostatnio żal i wątpliwości nie dają
mi spokoju. Rozumiem szkody, jakie wyrządziłem, będąc
zbyt szczodrym wobec komunistów” 6.
Wszelako Marshall sprawiał wrażenie zadowolonego
z osiągniętych postępów. O chęć ich zniweczenia podej­
rzewał głównie „reakcyjne skrzydło Kuomintangu”, za
przywódcę którego uważał (nie bez wskazówek ze strony
Zhou Enlaia) wspomnianego już współpracownika Czanga,
Chen Lifu. Sformułowania typu „siły reakcyjne”, „reakcja”
przewijają się tak często w ówczesnej, jak najbardziej
oficjalnej, korespondencji generała, że wymaga to pewnej
refleksji. Z amerykańskiej perspektywy określano tak
często arystokratyczne, konserwatywne reżimy europejskie
— na przykład hiszpański rząd generała Franco, którego
restrykcje wobec kultu protestanckiego głęboko oburzały
przekonanego baptystę Trumana. W warunkach chińskich
spojrzenie takie nie miało naturalnie sensu. Tu od biedy
„reakcją” mogli być ludzie pokroju generała Zhang Xuna,
który w 1917 r. na parę dni restaurował monarchię Qin-
gów. Osobnicy tego typu dawno jednak zniknęli ze sceny.
W tej sytuacji należałoby uznać, że „reakcjonistami”
byli w Chinach wszyscy przeciwnicy demokracji w ame­
rykańskim stylu. W takim jednak razie KPCh była stokroć
bardziej reakcyjna niż Kuomintang, bądź co bądź zawsze
mówiący o ustanowieniu demokracji po ustaniu swej
„kurateli”. Sprawa staje się tym bardziej osobliwa, gdy
się skonstatuje, że ludzie uważani przez Marshalla za
„reakcjonistów” (jak właśnie Chen Lifu), będąc na pewno
zwolennikami autorytaryzmu, byli też czołowymi pie­
wcami modernizacji Państwa Środka i prawie wszyscy
ukończyli studia w Stanach Zjednoczonych. W komu­
nistycznej nowomowie „reakcjonistami” byli natomiast
wszyscy niekomuniści. W takim jednak razie całkowitym
6 Diariusz Czang Kaj-szeka, zapisy z 19 i 24 I 1946, cyt. za: K.
F u r u y a , Chiang Kai-shek. His Life and Times, s. 863.
reakcjonistą był także sam Marshall i jego zwierzchnik
— Truman.
Misja Marshalla wpisywała się w obowiązującą w Białym
Domu w pierwszych powojennych miesiącach polityczną
linię, polegającą na zachęcaniu zorientowanych na Stany
Zjednoczone polityków do tworzenia koalicyjnych rządów
z komunistami. W rezultacie, po politycznym skonsumo­
waniu porozumienia, partnerzy komunistów zostawali po­
tem zamordowani (przypadek przywódcy ludowców buł­
garskich Nikoły Petkowa) lub, jeśli mieli więcej szczęścia,
musieli uciekać z kraju (przypadek Stanisława Mikołaj­
czyka). Odrębne i nieprzystające do zachodnich warunki
Chin czyniły ów schemat jeszcze bardziej absurdalnym.
Ewentualność, by autorytarny Kuomintang pozwolił na
wolne wybory i sformowanie demokratycznego rządu, była
niezmiernie nikła, choć po latach stało się to faktem na
Tajwanie. Jednakże oczekiwanie, aby demokrację wprowa­
dzono do Chin we współpracy z totalitarną partią komunis­
tyczną czyniło z tej nikłej możliwości oczywisty absurd.
Od Czang Kaj-szeka nie można było domagać się, że
jednocześnie wprowadzi demokrację i zaprosi komunistów
do rządu — te rzeczy nawzajem się wykluczały. Tym­
czasem innych sił politycznych niż KMT i KPCh w istocie
w Chinach nie było. Hołubione przez Amerykanów i rze­
czywiście sympatyczne formacje „trzeciej siły” w rodzaju
Młodej Partii były kanapowymi tworami, pozbawionymi
realnych wpływów. W tej sytuacji stałe uzależnianie
amerykańskiej pomocy dla Chin od zbudowania rządu
koalicyjnego oznaczało w istocie, niezależnie od intencji
Trumana, żądanie od Kuomintangu, by zgodził się na
postulaty komunistów.
Warto przypomnieć, że, udzielając pomocy Turcji, rzą­
dzonej bezaltematywnie przez Partię Ludowo-Rewolucyjną,
a potem Hiszpanii generała Franco i Jugosławii Josipa
Broz-Tity, Truman i Marshall nie mówili już o demo­
kratyzacji. Zamiast pogoni za nierealistycznymi w ówczes­
nej chińskiej rzeczywistości mirażami Waszyngton osiąg­
nąłby o wiele więcej, pomagając Chińczykom wznieść
zręby nowoczesnego państwa prawa, choćby z niedemo­
kratyczną, ale rzeczywiście przestrzeganą konstytucją. Tak
funkcjonowała przecież w Japonii — przed totalitaryzacją
kraju w latach trzydziestych — sławna konstytucja Meiji.
Przetarła ona drogę do późniejszej, względnej demokraty­
zacji, bez porównania łatwiejszej niż w Chinach także ze
względu na trzydzieści razy mniejsze rozmiary kraju,
nieporównywalnie niższy poziom oświaty, silne poczucie
wspólnoty narodowej i istnienie powszechnie szanowanej
instytucji monarchii. Czang Kaj-szeka mierzono jednak
najwyraźniej odmienną miarą. Przeciętny Amerykanin
sądził zapewne, że jeśli Chiny są republiką i mają prezyden­
ta, ledwie krok dzieli je od modelu amerykańskiego. Od
członków rządzącej administracji winno się wszakże ocze­
kiwać większej przenikliwości.
Gardząc Kuomintangiem i wierząc, że komuniści skła­
niają się ku demokratycznym ideałom (wielu rodaków
Marshalla sądziło, iż tak jest nawet w ZSRS!), wysłannik
Trumana pokładał za to naiwną nadzieję w kanapowych
partiach „trzeciej siły”. Te ostatnie, choć złożone z garstki
inteligentów, zwykle edukowanych za granicą, właśnie
z racji łatwego dostępu do cudzoziemców sprawiały wra­
żenie nierównie silniejszych, niż były w rzeczywistości. Na
próżno Chu Anping, redaktor popularnego tygodnika „Gu-
angcha”, usiłował wytłumaczyć Amerykanom, że jeśli
nawet środowiska te posiadają jakieś wpływy, to „jest to
siła moralna, nie polityczna, ograniczona do wpływu na
myśli i wypowiedzi, a nie na polityczne działania. Będąc
w Chinach, Marshall oznajmił, że największy wysiłek
powinien być wywarty na zachęcenie tych grup prawdziwie
liberalnych elementów, by się organizowały. Bez względu
na to, jak dobrze Marshall rozumie położenie polityczne
Chin, jest wszakże Amerykaninem z amerykańskim punk­
tem widzenia, z tego powodu w jakiś sposób odciętym od
tutejszej sytuacji. Elementy liberalne z trudem formują się
tutaj w silne organizacje i są ku temu powody” 7.
Bezsens amerykańskich prób mediacji bodaj najlepiej
zobrazował Marshallowi chiński dziennikarz Hu Lin, ani
komunista, ani kuomintangowiec, lecz sympatyzujący właś­
nie z faworyzowaną nad Potomakiem „trzecią siłą”. Hu
wyjaśnił zwięźle, że chińscy komuniści naprawdę nie są
„agrarnymi reformatorami”, lecz partią totalitarną, czerpiącą
broń i wsparcie z baz sowieckich w Mandżurii. Ponieważ
poza nimi oraz autorytarnym KMT żadne partie nie mają
realnego znaczenia, szanse na budowę demokracji są
zerowe, zaś praca nad stworzeniem koalicji KMT-KPCh
przypomina chęć utworzenia „Zjednoczonej Republiki
Francji i Niemiec”. Można uzyskać jedynie zawieszenie
broni na zasadzie status quo, to znaczy zgody na powstanie
komunistycznego państwa w Mandżurii. Wszelako ani
nacjonaliści, ani komuniści nie chcieliby brać na siebie
odpowiedzialności za taki podział kraju, a mieszkańcy
Mandżurii po 14 latach japońskiej okupacji nie zasłużyli
sobie na wydanie w ręce partii Mao. Natomiast Marshall,
jako Amerykanin, powinien mieć na względzie to, że
każdy rząd komunistyczny w Chinach byłby wrogi Stanom
Zjednoczonym.
Marshall przyjął wywody Hu z równą urazą jak poprzed­
nio przestrogi Wedemeyera. Trudne negocjacje pogłębiły
natomiast jego niechęć do Kuomintangu. Narodowe Chiny
porażały nędzą: wszędzie był widoczny chaos, przepaść
między biednymi a bogatymi, korupcja i bezwzględność.
Rządowa cenzura, nie tyle brutalna, co ociężała, wstrzymy­
wała informacje o postępach rokowań, na co szczególnie
narzekały pozbawione własnych gazet małe partie centrowe.
7 Cyt. za: S. P e p p e r, Civil War in China, s. 191. Artykuł Chu ukazał
się w marcu 1947 r.
Swych obrońców znalazły w Zhou Enlaiu, który dosłownie
o każdej porze (jeśli było trzeba, także o trzeciej w nocy)
był dostępny dla dziennikarzy. Towarzyszyła mu olbrzymia,
całkowicie niewspółmierna do potrzeb ekipa prasowa
podległa sympatycznemu dla Marshalla (bo wykształcone­
mu w Ameryce) Huangowi Hua, „którego rzeczywistym
zadaniem było kierownictwo całej komunistycznej siatki
wywiadowczej w Pekinie” 8.
Marshall, niechcący rozmawiać z poleconymi mu przez
Czanga dygnitarzami, coraz częściej czerpał informacje
o Kuomintangu właśnie od Zhou. Uprzejmie zaproszony,
odwiedził na początku marca Yan’an, z sympatią komen­
tując panującą tam spartańską prostotę. Poznany Mao
Zedong wywarł na nim korzystne wrażenie, zwłaszcza po
zwierzeniu, że komuniści chińscy są skłonni szukać poli­
tycznego poparcia raczej w Waszyngtonie niż w Moskwie.
Czyż można było w to wątpić z chwilą, w której osobista
gwardia przyszłego dyktatora ChRL odśpiewała na cześć
gościa specjalnie skomponowaną pieśń? „Generale Mars­
hallu, niech czerwone wojska oddadzą ci wojskowe honory.
My, komuniści, oddajemy ci cześć”. Rozpromieniony
generał był gotowy uwierzyć, że partia Mao stanowi nie
groźbę, lecz wielką szansę dla Chin. „Mogę oznajmić
— oświadczył po powrocie z Yan’anu — że wszędzie
dostrzegłem atmosferę optymizmu. Zapewniam, że Chiny
wchodzą w erę bezprecedensowej wielkości” 9.
Czangowi i mianowanemu właśnie ambasadorem w Sta­
nach Zjednoczonych świetnemu dyplomacie Wellingto­
nowi Koo wysłannik Trumana z przejęciem tłumaczył,

8 D.G. G i 11 i n, Spies and Traitors: The Role of Espionage and


Treason in the Defeat of the Nationalists on the Chinese Mainland,
1945-1949, w: Proceedings of Conference on Chiang Kai-shek and
Modem China, vol. II, Chiang Kai-shek and National Revolution, Taipei
1987, s. 757.
9 Cyt. za: T-m. Li, Chou En-lai, Taipei 1970, s. 262.
że konflikt między Kuomintangiem a komunistami nie
różni się w istocie rzeczy od sporu republikanów z de­
mokratami w Stanach Zjednoczonych. Koo, znający oso­
biście pięciu prezydentów USA, był nie tyle zażenowany,
co przerażony. Natomiast Marshall, wyraźnie zadowolony
ze swoich wysiłków, obszernie informował o nich Tru-
mana. Naturalnie nie wiedział, że komunistyczny agent
Zhong Nuji udostępnia jego depesze Mao Zedongowi,
ten zaś — poprzez łącznika z Kremlem, Andrieja Orłowa
— Stalinowi.
Wobec komunistycznej agentury Kuomintang był właś­
ciwie bezbronny. Szef tajnych służb Czang Kaj-szeka,
sławny Dai Li, zdołał wprawdzie w czasie wojny wynisz­
czyć znaczną część komunistycznych „wtyczek” w otocze­
niu swego szefa. Po kapitulacji Japonii udało mu się
skaptować dla Kuomintangu znaczną część dawnych japoń­
skich agentów w Mandżurii, a nawet przechwytywać
depesze z Yan’anu przy pomocy śledzących je podczas
wojny byłych kryptologów armii cesarskiej (po zmianie
kodów przez komunistów Czang Kaj-szek odesłał Japoń­
czyków do ich ojczyzny). Jednakże 17 marca 1946 r. Dai
zginął w katastrofie samolotu, którym leciał z Qingdao do
Szanghaju. „Pilot został przekupiony przez agentów Tewu
[komunistycznych służb specjalnych — J.P.]. Zdecydował
się poświęcić własne życie dla rodziny, którą zgodnie ze
starym chińskim zwyczajem agenci komunistyczni przy­
rzekli otoczyć opieką po jego i Dai Li śmierci. Zanurkował
prosto w ziemię i samolot się roztrzaskał” 10.
Znienawidzony przez przeciwników politycznych, Dai
Li był niewątpliwym okrutnikiem. Jego metody nie różniły
się wszakże ani trochę od używanych przez komunistów,
w tym od uważanego za wzór elegancji Zhou Enlaia.
Wyróżniał się za to skutecznością i tym, że od wierności
10 R. F a 1 i g o t, R. K a u f f e r, Tajne służby Chin (1927-1987), tłum.
Ł. Aderman, M. Stefańska-Matuszyn, Warszawa 1994, s. 216.
sprawie nacjonalistów nie mogły go odwieźć ani ruble, ani
dolary. Warto podkreślić, że ów mistrz represji posiadał
także program pozytywny, pozyskując dla sprawy Kuomin­
tangu stronników w wielu środowiskach. Czang Kaj-szek,
który na wieść o jego śmierci zapłakał, uległ teraz naciskom
Marshalla i wydał polecenie rozwiązania kierowanej przez
Daia organizacji Juntong. Kasata wywiadu u progu wojny
domowej zakrawała wprawdzie na polityczne szaleństwo.
Wszelako ekipa Marshalla, łaknąca poklasku ze strony
chińskich komunistów, od dłuższego czasu domagała się
strącenia Dai Li, porównując go do Heinricha Himmlera,
a jego podwładnych do gestapo (w czasie, w którym
w sowieckim NKWD dostrzegano nieszkodliwy odpowied­
nik FBI). Na rozkaz Czanga formalnie rozwiązany Juntong
kontynuował co prawda swą działalność tajnie, ostentacyjna
kasacja podcięła jednak jego morale, a strata charyz­
matycznego zwierzchnika, skutkująca zajadłą walką o wła­
dzę i wpływy, stanowiła w istocie śmiertelny cios. Kuomin­
tang był od tej pory bezsilny wobec komunistycznej
infiltracji 11.
Negocjujący na temat terminu zwołania konstytuanty
Marshall i wspierający go ambasador Stuart nie rozumieli, że
ów parlament i mająca zwieńczyć jego prace ustawa
zasadnicza nie mają w istocie większego znaczenia. Jabłkiem
niezgody był skład koalicyjnego, jak postulowano, rządu.
Komunistom zależało na tym, by oni i ich zwolennicy
otrzymali co najmniej czternaście miejsc w czterdziestooso­
bowej Radzie Państwowej. Ponieważ ustalenia Konferencji
Konsultatywnej wymagały dla postanowień Rady większości
dwóch trzecich głosów, czternaście głosów całkowicie
wystarczało, by sparaliżować jakiekolwiek poczynania rządu.
Natomiast z pozoru owocnie szły rozmowy o przebudo­
wie armii, do czego żołnierz Marshall przywiązywał

11 D.G. G i 11 i n, Spies and Traitors, s. 743-744.


szczególną wagę. Całkowicie zintegrowana, miała się
składać ze zlanych w apolityczną siłę 50 nacjonalistycznych
i 10 komunistycznych dywizji. Do stanu tego miano
doprowadzić w półtora roku. Byłby to koniec komunistycz­
nego państwa w państwie. Początkowo oburzony Mao
Zedong nie krył gniewu wobec sygnującego owe zobowią­
zania Zhou Enlaia. Elegancki mandaryn uspokoił go łatwo,
wskazując, że porozumienie będzie fikcją. Jak stwierdził:
„owe stypulacje nie mają żadnego znaczenia”, skoro
„komunistyczne wojska w rejonach kontrolowanych przez
KPCh pozostaną wolne od ingerencji nacjonalistów”12.
Żądanie Czang Kaj-szeka, by demobilizacja wojsk była
nadzorowana przez potrójną komisję z amerykańskim
udziałem, komuniści odrzucili, a mediator, nie chcąc
narażać osiągniętego kompromisu, bynajmniej nie nalegał.
13 marca 1946 r. George Marshall wyjechał do Waszyn­
gtonu na konsultacje. Miał poczucie dobrze spełnionego
obowiązku i twierdził, że Chińczycy zmierzają szybko
w kierunku porozumienia. W ojczyźnie, choć mediacja
dopiero się zaczęła, witano go niemal jak triumfatora.
W tej atmosferze nie nagłaśniano zbytnio widomości, że
— mimo stopniowego wycofywania się Sowietów — broń
sowiecka nadal napływa do żołnierzy Mao poprzez enklawy
sowieckie w Mandżurii oraz pozostawione komunistom
graniczne terminale Chifeng i Yulin. Mimo oficjalnego
zakazu ruchu wojsk w istocie siły komunistyczne nieustan­
nie przemieszczały się do swego mandżurskiego
sanktuarium. W styczniu przeszło tam 46 tys. żołnierzy
z prowincji Shanxi. W lutym w ich ślady podążyło 10 tys.
z Hebei i 40 tys. z Shandongu. W marcu aż 80 tys.
przerzucono drogą morską z Shandongu do Dalianu i Port
Artur. Sowieci, zatrzaskujący „czysto handlowy” Dalian
przed transportami nacjonalistów, obecnie nie mieli żadnych
12 Cyt. za: B. B a r n o u i n , Changgen Yu, Zhou Enlai. A Political
Life, s. 107.
obiekcji i rozterek. „Co się tyczy Port Artur — przypomniał
po latach Chruszczów nadąsanemu Mao Zedongowi, do­
magającemu się zwrotu portu — to [kiedyś] było dla was
korzystne, że Armia Sowiecka stacjonowała w Port Artur
oraz w Mandżurii” 13.
Dwa dni po wyjeździe Marshalla, 15 marca 1946 r., siły
komunistyczne rozpoczęły ogólny szturm na miasto Siping
w Mandżurii.

13 Cyt. za: New Evidence on the Cold War in Asia. The Khrush-
chev-Mao Conversations, oprać. V. Zubok, „Cold War International
History Project Bulletin” 2001, nr 12/13, s. 254-255. Kreml zwrócił
Chinom enklawy w Mandżurii w 1954 r.
HARBIN, PUNKT ZWROTNY

Komunistyczna ofensywa w Mandżurii, nakazana osobiście


przez Mao Zedonga, była inspirowana łatwym powodze­
niem uderzeń dokonanych w styczniu i lutym. Formacje
nacjonalistów, pospiesznie rekrutowane w Mandżurii z ele­
mentów o wątpliwej wartości i morale, wydawały się
łatwym celem dla dobrze wyposażonych z pojapońskich
magazynów, przepojonych zaczepnym duchem żołnierzy
8. Armii Marszowej generała Lin Biao.
Początek ofensywy potwierdził w pełni te rachuby. Już
15 marca w ręce atakujących wpadło lotnisko położone na
zachodnim przedmieściu Sipingu — główny kanał łączności
oblężonych ze światem zewnętrznym. Nazajutrz komuniści
zamknęli pierścień wokół miasta i 17 marca o 4.00
rozpoczęli szturm. Po dziesięciu godzinach oddziały KMT
poszły w całkowitą rozsypkę. Do komunistycznej niewoli
dostał się dowódca garnizonu, generał Liu Handong, i jego
obaj zastępcy, Wang Dahua i Wang Yaodong. Obaj
Wangowie, co wiele wyjaśnia, nie byli zawodowymi
żołnierzami, lecz niedawnymi przywódcami tajnych stowa­
rzyszeń. Jedynie szef lokalnej komórki wywiadu, Zhang
Dongkai, zdołał zbiec w przebraniu żebraka. W ręce
zwycięzców wpadło 69 karabinów maszynowych, ponad
2 tys. karabinów, mniej więcej 20 samochodów i około 300
koni kawaleryjskich. Skromniutkie rozmiary tego łupu
— a przecież został unicestwiony cały garnizon — wskazują
jasno, jak mamie były wyposażone mandżurskie oddziały
Czang Kaj-szeka, przeciskające się do północnej krainy
przez pozostawione im przez Sowietów wąskie gardła
transportowe.
Tym razem jednak komunistycznych przywódców cze­
kała jedna z najbardziej przykrych w ich karierze
niespodzianek. Swą ofensywę zsynchronizowali z wycofy­
waniem się Armii Sowieckiej, chcąc błyskawicznie przejąć
okupowane przez nich miasta i węzły komunikacyjne. Nie
docenili jednak faktu, że zwolnione przez Sowietów man­
dżurskie linie kolejowe staną się dostępne dla skoncent­
rowanych za Wielkim Murem dywizji nacjonalistycznych.
Jednocześnie zaprzyjaźniony z Czang Kaj-szekiem emery­
towany generał Claire Lee Chennault, były dowódca
ochotniczego legionu lotniczego „Latających Tygrysów”,
walczącego z Japończykami, zajął się efektywną reorganiza­
cją skromnego (130 maszyn) lotnictwa transportowego
Kuomintangu.
Wkraczające do Mandżurii nacjonalistyczne Nowa 1.
Armia i Nowa 6. Armia były formacjami unikalnymi
w całej republikańskiej historii Chin. Ich zawiązkiem były
80. i 88. Dywizje, szkolone kiedyś przez instruktorów
niemieckich jako kadrowy zalążek przyszłych nowoczes­
nych sił zbrojnych Republiki Chińskiej. Po ciężkich walkach
antyjapońskich w latach trzydziestych i udziale w tragicznej
kampanii birmańskiej 1942 r. armie te zostały przezbrojone
i wyszkolone przez Amerykanów na terenie Indii, by
następnie w Birmie wziąć odwet na Japończykach. Operując
na tak zwanym Chińsko-Birmańsko-Indyjskim Teatrze
Działań Wojennych (CBI), owe siły, zwane „Alpha Forces”,
zabiły więcej żołnierzy japońskich niż chińscy komuniści
przez całą ośmioletnią wojnę. Stanowiły wówczas jedyne
wojsko z prawdziwego zdarzenia, jakim dysponował Czang
Kaj-szek, i były jego największą nadzieją. Zwane „najlepszą
armią pod niebem” różniły się prezencją od pozostałych
chińskich oddziałów do tego stopnia, że ich maszerujące
pułki rodacy brali niekiedy za cudzoziemców. „Owe siły
były potężne niczym dobrze hartowna stal, bez porównania
silniejsze niż cokolwiek, co posiadali komuniści. [...] Jeśli
Sowietów udałoby się nakłonić do wycofania i jeśli rzucono
by tam ciężkie dywizje z CBI, siły zbrojne nacjonalistów
prawie na pewno przeszłyby przez komunistów w Man­
dżurii niczym przysłowiowy nóż przez masło. Używając
transportu lotniczego, Czang powinien być w stanie prze­
rzucić swe siły żabim skokiem poza linie komunistów,
łącząc i wzmacniając rozrzucone na ogromnym obszarze
garnizony” 1.
Ślepy traf sprawił, że w pierwszej, naprawdę wielkiej
bitwie wojny domowej miały się spotkać nie tylko najlepsze
wojska, ale i wyborowi dowódcy obu stron. Dowodzący
komunistyczną 8. Armią Lin Biao (1907-1971) był absol­
wentem sławnej Akademii Wojskowej Whampoa, której
pierwszym komendantem był nie kto inny jak Czang
Kaj-szek. Syn właściciela ziemskiego, w młodości przeszedł
całkowicie pozbawiającą włosów grzybicę woszczynową
i od tego czasu zawsze, nawet w zamkniętych pomiesz­
czeniach, występował w czapce. Jego wybitne zdolności
wojskowe doceniono już w Whampoa. W wieku ledwie 26
lat został dowódcą komunistycznego I Korpusu, a jeszcze
przed trzydziestką — szefem Akademii Armii Czerwonej
(tzw. Kangda). Lata 1938-1942 spędził na leczeniu
w ZSRS. Karierze Lina nie zaszkodziło jego znane uzależ­
nienie od opium i morfiny, a także narastające schorzenia
na pograniczu choroby psychicznej. Sprawiały one, że pod
1 A. Wal dr on, China Without Tears. If Chiang Kai-shek Hadn’t
Gambled in 1946, w: What If? The World’s Foremost Military Historians
Imagine What Might Have Been, red. R. Cowley, Berkeley 2000, s. 385.
wpływem panicznego lęku przed wodą w ogóle nie pił (nie
licząc wody w pożywieniu) i nie mógł spoglądać na morze.
Już jako marszałek ChRL stał się jednym z przywódców
osławionej „rewolucji kulturalnej”. Jego największą winą
nie stał się jednak ówczesny terror, ale tchórzliwa rezygna­
cja w 1971 r. z akcji przeciw Mao Zedongowi, choć był
wówczas jedynym człowiekiem mogącym uwolnić Chiny
od zbrodniczego tyrana. Za ten brak odwagi poniósł cenę
najwyższą, ginąc (lub zostając zamordowanym) podczas
próby ucieczki do ZSRS 2.
Przeciwnicy Lin Biao z 1946 r. byli równie młodzi
jak on. Sun Liren (1900-1990), dowódca Nowej 1. Ar­
mii i zastępca głównodowodzącego w Mandżurii, Du
Yuminga, był absolwentem amerykańskich uczelni, za­
równo cywilnego Purdue University, jak i wojskowego
Virginia Military Institute. Odważny aż do szaleństwa,
trzynastokrotnie (!) ranny w 1937 r., w kampanii bir­
mańskiej w latach 1942-1944 dowodził najpierw dywizją,
a od 1943 r. armią. Zdobył tam uznanie, a nawet podziw
swych anglosaskich aliantów jako „wyborny dowódca”,
„dzielny i uzdolniony”; nie szczędził mu wyjątkowych
pochwał także traktujący pogardliwie Chińczyków generał
Stilwell. W karierze nie przeszkodził mu nawet po­
wodujący konflikty ze zwierzchnikami trudny i wybu­
chowy charakter. W 1945 r., na zaproszenie Eisenhowera,
zwiedzał pola bitewne w Europie. Po walkach w Mandżurii
miał się zająć reorganizacją armii nacjonalistycznej,
sprawnie przeprowadził ewakuację jej resztek na Tajwan
2 Informacje na temat kariery Lina za: F.C. T e i w e s, W. S u n , The
Tragedy of Lin Biao. Riding the Tiger during Cultural Revolution
1966-1971, Honolulu 1996, s. 169-170; D.W. K l e i n , A.B. C l a r k ,
Biographic Dictionary of Chinese Communism 1921-1965 [dalej BDCC],
vol. I, Cambridge Mass 1971, s. 559-564. Po upadku Lina jeden
z najbardziej zasłużonych dla zwycięstwa komunizmu chińskich dowódców
został ogłoszony nie tylko zdrajcą, ale i tępym prostakiem, niemającym
pojęcia o podstawach sztuki dowodzenia.
w ponurym dla KMT roku 1949. Został za to mianowany
naczelnym wodzem i był nim do roku 1954, kiedy
uwikłanie się w antyrządową konspirację zwichnęło na
zawsze jego karierę.
Du Yuming (1903-1981) był podobnie jak Lin Biao
— ale nie Sun — absolwentem Akademii Whampoa,
należał do pierwszej promowanej klasy kadetów. W wal­
kach 1938 r. dowódca 200. Dywizji, w tragicznej pierwszej
kampanii birmańskiej 1942 r. stał na czele 5. Armii.
Następnie dowodził bazującą w prowincji Yunnan 5. Grupą
Armii (zwaną przez Amerykanów Y-Force), na czele której
w 1945 r. przyjął kapitulację Japończyków w północnym
Wietnamie. Uważany za zdolnego, służbistę i — co się
rzadko zdarzało — absolutnie lojalnego wobec rządu
oficera, 15 października 1945 r. został mianowany dowódcą
w owym czasie nieistniejących wojsk KMT w Mandżurii.
Naprawdę mógł je wprowadzić do północnej krainy dopiero
po pół roku. O dalszych losach Du będzie mowa później 3.
Komunistyczna 8. Armia, krocząca dotąd od sukcesu do
sukcesu, była zupełnie nieprzygotowana na tego rodzaju
przeciwnika. Szok, który przeżył Lin Biao, był porów­
nywalny do doświadczonego w 1937 r. pod Pingxing-
guanem, kiedy po raz pierwszy ujrzał w boju piechotę
japońską. W istocie oba wydarzenia miały jednakowe
podłoże — napotkanie w chińskiej wojnie, prowadzonej
przez lepiej lub gorzej uzbrojone tłumy, karnych i wy­
szkolonych wojsk o realnej wartości bojowej.
Już 21 marca nacjonaliści odebrali Liaoyang. Wobec
impetu przeciwnika Mao Zedong rozkazał Linowi za
wszelką cenę obronić Siping, kluczowy węzeł kolejowy na
południe od Changchunu. Komuniści liczyli, że nie tylko
zatrzymają tu wojska Czang Kaj-szeka, ale także zniszczą
3 Informacje na podstawie: Biographical Dictionary of Republican
China, red. H.L. Boorman, R.C. Howard, vol. II, New York and London
1968, s. 165-167, 225-228.
większość atakujących jednostek w oparciu o miasto. Zhou
Enlai oświadczył, że odbicie Sipingu przez wojska rządowe
może zagrozić całemu położeniu chińskiej Armii Czerwonej
w Mandżurii.
Atakujący miasto Sun Liren zamierzał przeprowadzić
klasyczną operację suzhan sujue — „szybko stoczoną
i szybko zadecydowaną”. Oceniwszy sytuację (shi), wybrał
sposobny moment (ji). Jego podwładni cieszyli się z moż­
liwości dopadnięcia przeciwnika, który dotąd, nie mając
pewności zwycięstwa, zwykle unikał bitwy.
Zderzenie poprzedziła nawała ognia artyleryjskiego,
jakiego dotąd wojna domowa nie widziała; w rezultacie
znaczna część miasta została obrócona w ruiny. Następnie
Lin Biao uciekł się do zmasowanych uderzeń „fal lu­
dzkich”, które armia komunistyczna zademonstrowała
szerzej zdumionemu światu dopiero po dekadzie podczas
wojny koreańskiej. Tyraliery uderzały jedne po drugich,
za pierwszą podążała druga, trzecia, czwarta i piąta
fala. Tego typu szturmy zazwyczaj wystarczały, by
zmusić do bezładnej ucieczki odziedziczone po war-
lordach prowincjonalne formacje KMT. Jednakże weterani
Suna, pozwoliwszy atakującym podejść blisko, przywitali
ich skoncentrowaną ścianą ognia. Mimo to komuniści
szli dalej naprzód, potykając się o trupy poległych,
dopóki wszystkich nie wybito. Żołnierze 71. Armii wy­
mieniali przegrzane lufy karabinów maszynowych. Mimo
to komuniści potrafili ponawiać natarcia przez kilka
dni z rzędu.
Na skutek nieustępliwego stanowiska Mao, położenie
Lin Biao stawało się rozpaczliwe. We frontalnych atakach
tracił setki, a następnie tysiące żołnierzy. Ostatecznie, na
polecenie partii, rzucił do boju dziesiątki tysięcy naprędce
zmobilizowanych i sprowadzonych koleją robotników z fab­
ryk Changchunu. To, co nastąpiło, komunistyczny świadek
opisał jako makabryczną katastrofę:
„Aby powstrzymać Kuomintang [...], [KPCh] użyła
członków wszystkich swoich zwykle niewalczących ekip
politycznych, swych miejscowych towarzyszy, a nawet
studentów wyższych uczelni. Dosłownie rzucono ich
na elitarne wojska Kuomintangu. To była masakra. Więcej
niż pięć tysięcy niekombatantów, którzy nie posiadali
żadnego wojskowego przeszkolenia, zostało zabitych
lub rannych” 4.
Podczas gdy główne siły Lin Biao były dziesiątkowane
systematycznie przez Sun Lirena, pozostałe dywizje nac­
jonalistów odebrały Tieling oraz Fushun. Posuwanie się
armii rządowej utrudniał głównie topniejący śnieg, zamie­
niający drogi w błoto. Poza liniami kolejowymi ruchliwość
jednostek zmechanizowanych spadała niemal do zera.
Hamująca marsz nacjonalistów pogoda była na rękę ich
przeciwnikom w północnej części Mandżurii. Wszelako
nie tylko pogoda. Poczynania partii Mao były skoor­
dynowane ściśle z ruchami Sowietów. 14 kwietnia sowiecka
armia ewakuowała Changchun, dawną stolicę Mandżukuo.
Decyzja była całkowitym zaskoczeniem dla armii Czang
Kaj-szeka, którego oficer łącznikowy nie został dopusz­
czony do marszałka Malinowskiego. Niespełna 30 minut
po oficjalnym wymarszu Sowietów, w chwili gdy ich
ostatnie transporty opuszczały miasto, na przedmieścia
uderzyły trzydziestotysięczne siły komunistycznej 8. Armii.
Dysponując pancernymi samochodami i artylerią, w mgnie­
niu oka złamały opór symbolicznego garnizonu rządowego.
26 kwietnia „sprzymierzeni” formalnie z rządem Republiki
Chińskiej Sowieci przekazali jej komunistycznym wrogom
Harbin i niemal jednocześnie Qiqihar. Czang Kaj-szek
notował: „Związek Sowiecki wydaje się być zdecydowany
ustanowić marionetkowy komunistyczny reżim w północnej
Mandżurii, rozszczepiając w ten sposób jej obszar na dwie

4 Shaw Tong Li u, Out of Red China, New York 1953, s. 122-123.


części”5. Wszelako, jak zauważał, Stalin i Mao tym razem
najwyraźniej się przeliczyli.
3 maja nacjonaliści odebrali Benxi. Odwrót komunistów
zaczął nabierać cech panicznej ucieczki. Do 18 maja blisko
połowa żołnierzy Lin Biao (40 tys.) była już martwa,
pozostali zaś poddawali się masowo. Jeńców liczono
w tysiącach; wśród oddających się do niewoli był szef
sztabu Lina, Wang Szefang6. Nocą 18 maja Lin zdecydował
się zignorować rozkazy Mao i wycofał na północ to, co
pozostało z jego armii w Sipingu. Była to niesubordynacja
rzadko spotykana wśród komunistów, ale Lin Biao miał
całkowitą słuszność. Ścisłe wykonanie dyrektyw Mao
Zedonga doprowadziłoby bowiem do totalnego unicest­
wienia elitarnych sił komunistów.
Ścigająca pobitego Lin Biao armia Sun Lirena pokony­
wała 30 mil dziennie, posuwając się z największą możliwą
prędkością. Zdaniem wszystkich świadków owych dni
komunistyczny mistrz strategii był przybity, a podczas
konferencji prasowej zdradzał oznaki braku równowagi
psychicznej. Jego szef sztabu, wówczas już w rękach
rządowej Armii Narodowo-Rewolucyjnej (ANR), utrzymy­
wał, że ulubiony generał Mao znajduje się „w rozpaczy”7.
W wydanym wkrótce oświadczeniu, uwiecznionym potem
w specjalnej broszurze, Lin stwierdził, że aby wydać bitwę
nacjonalistom, należy posiadać co najmniej pięcio- lub
sześciokrotną przewagę liczebną.
Tymczasem 17 kwietnia, w szczytowym momencie coraz
fatalniejszych dla komunistów walk, do Chin powrócił

5 Diariusz Czang Kaj-szeka, 20 IV 1946, cyt. za: K. F u r u y a, Chiang


Kai-shek. His Life and Times, s. 875.
6 R. H u a n g, Some Observations in Manchuria in the Balance, Early
1946, „Pacific Historical Review” maj 1958, vol. XXVII, nr 2, s. 166;
R. R i g g , Red China’s Fighting Hordes, Harrisburg PA 1951, s. 190.
7 R. H u a n g, Some Observations on Manchuria, s. 166. Huang
rozmawia! z szefem sztabu Lina po jego kapitulacji.
Marshall. Był najwyraźniej oburzony, widząc zagładę
zawieszenia broni, z podpisania którego był tak dumny.
Zwycięski marsz Kuomintangu mógł oznaczać — twier­
dził z gniewem — podważenie wiary komunistów
w szczerość amerykańskich zamiarów wobec nich. Wy­
słannik Trumana groził przerwaniem amerykańskiego
wsparcia w przerzucaniu wojsk rządowych do Mandżurii
i wstrzymaniem całej pomocy Waszyngtonu dla rządu
Republiki Chińskiej.
Czang Kaj-szek nie dał się zastraszyć. Wskazywał na
strategiczne znaczenie Mandżurii i na fakt, że rozgrywka
ma bynajmniej nie tylko chińskie znaczenie. Amerykanie,
argumentował, „powinni przemyśleć swą politykę na Pół­
nocnym Wschodzie [tj. w Mandżurii — J.P.] i wobec
KPCh oraz podjąć szybką decyzję, czy zamierzają odgrywać
w Azji Wschodniej rolę aktywną, czy tylko bierną. Nie
powinni powtarzać swego błędu z 18 września [1931] 8
— wówczas, gdyby Amerykanie i Brytyjczycy wywarli
pewną presję na Japończyków, Japończycy nie staliby się
tak nieokiełzani w swej agresji. Obecnie położenie jest
takie samo. [...] Amerykanie powinni pomóc nam przygo­
tować się do wojny, jeśli na serio chcą zatrzymać ekspan-
sjonistyczne zamiary Rosjan” 9.
Nieznający Stanów Zjednoczonych przywódca chiński
nie pojmował, że są one w istocie od takich zamiarów
niezmiernie dalekie. Od słynnego przemówienia Winstona
Churchilla w Fulton 5 marca 1946 r., w którym były
premier (wówczas osoba prywatna) wzywał Zachód do
mobilizacji przeciw sowieckiej agresji, nie minęły nawet
dwa miesiące. Amerykanie wysłuchali Churchilla ze zdu­

8 18 IX 1931 r. Japonia rozpoczęła inwazję na Mandżurię, zakończoną

ustanowieniem marionetkowego państwa Mandżukuo.


9 Diariusz Czang Kaj-szeka, 29 IV 1946, cyt. za: O. A. We s t a d ,
Decisive Encounters. The Chinese Civil War 1946-1950, Stanford Calif.
2003, s. 42.
mieniem, a niekiedy z oburzeniem. Truman, z którym
sławny Anglik poufnie skonsultował zawczasu swe wy­
stąpienie, teraz uznał za stosowne stwierdzić, że został nim
zaskoczony. Toteż i Marshall nie tylko nie chciał rzucać
rękawicy Stalinowi, lecz wręcz przeciwnie, zamierzał
przekonać go, że Stany Zjednoczone nie żywią wobec
niego złych zamiarów. Dlatego argumenty Czanga, że
„ugłaskiwanie komunistów oznacza uległość wobec Związ­
ku Sowieckiego” bynajmniej nie robiły na nim wrażenia.
Prezydent Chin, dotąd przekonany, że mediator zapewne
nie lubi Kuomintangu, lecz dąży do powstrzymywania
komunizmu, stopniowo zaczynał rozumieć, iż sytuacja
przedstawia się inaczej. Okazywało się, że wysłannik
Trumana nade wszystko „obawia się, iż jego negocjacje
z komunistami zakończą się fiaskiem. Stąd stara się
niezmiernie ugłaskać ich we wszelki możliwy sposób.
Odmawia przedłożenia jakiejkolwiek propozycji czy suges­
tii, która mogłaby być odrzucona przez komunistów” 10.
Jednakże pogrom armii komunistycznych w Mandżurii
sprawił, że przedstawiciele Mao w Nankinie — całkowicie
wbrew rozumowaniu Marshalla — stali się nadspodziewanie
otwarci na wszelkie rozwiązania polubowne. 6 maja Stalin
— zapewne uznawszy, że siły Lin Biao w Mandżurii są
pokonane, choć być może chcąc też zapobiec ich zupełnej
zagładzie — zaproponował Czang Kaj-szekowi natych­
miastową i nadzwyczajną wizytę w Moskwie. Czang
uprzejmie odmówił, przekonany (jak już wspomniano), że
chodzi o zrujnowanie stosunków amerykańsko-chińskich.
Tymczasem Zhou Enlai zaoferował Marshallowi oddanie
nacjonalistom Changchunu, byleby ich zwycięskie pułki
zatrzymały się po wkroczeniu do miasta. Czang odmówił,
wobec czego 8. Armia i tak ewakuowała w panice Chang-
chun. 22 maja wpadł on w ręce rządowej ANR. Ścigająca
10 Diariusz Czang Kaj-szeka, 28 IV 1946, cyt. za: K. F u r u y a, Chiang
Kai-shek. His Life and Times, s. 877.
czerwonych „najlepsza pod niebem armia” w ciągu 3 dni
przebyła 150 km.
Czang Kaj-szek, wobec którego Marshall zaczął się
posuwać do otwartych gróźb, starał się zachować twarz
pokerzysty. Czując wiatr w żaglach, chciał zyskać na
czasie. Wieczorem 22 maja oznajmił Amerykaninowi, że
od 3 dni nie ma wiadomości z Mandżurii, gdzie jego
podwładni, być może, samowolnie rozszerzyli ofensywę.
Zapewne cieszył się, że na dotychczasowe kłamstwa
komunistów odpowiada własnymi. Aby „skontrolować
sytuację”, poprosił o amerykański samolot na lot do
Mukdenu. Przybywszy tam nazajutrz, wraz z nierozstającą
się z nim żoną, stwierdził, że ofensywa przebiega błys­
kawicznie — i został w mieście. Uwolniony od obecności
Marshalla, zamierzał powrócić do stolicy po całkowitym
i rychłym już, jak wszystko wskazywało, unicestwieniu
najlepszych sił komunistycznych. Niczego nie żałował.
„Ze swego punktu widzenia — oceniał przywódcę KMT
liberalny amerykański ambasador Stuart — uważał on, że
walczy z wrogiem całkowicie pozbawionym skrupułów.
W jego ocenie jedyną praktyczną obroną były środki
nadzwyczajne. Rozpoznał prawdziwą naturę chińskiego
komunizmu wcześniej niż niemal wszyscy jego rodacy
oraz Amerykanie i inni mieszkający w Chinach cudzoziem­
cy, i był zdeterminowany zaryzykować niezrozumienie,
niepopulamość, a nawet klęskę, próbując rozstrzygnąć ową
kluczową kwestię” 11.
Tymczasem wiedziony trafnym instynktem Zhou Enlai
właśnie w Marshallu widział ostatnią nadzieję dla swej
partii. 24 maja telegraficznie poprosił Mao o zgodę na
zawieszenie broni na bazie status quo, zachowujące dla
komunistów jedynie prowincję Heilongjiang. Komunis­
tyczny mistrz dyplomacji wskazywał, że „Marshall jest

" J.L. S t u a r t , Fifty Years in China, s. 277.


w owych kwestiach bliższy stanowisku KPCh niż generalis­
simusa [Czang Kaj-szeka] i przepowiadał, iż wysłannik
Stanów Zjednoczonych nasili presję na KMT, by zatrzymać
jego posuwanie się w Mandżurii”12. Argumentacja była
słuszna i Mao ją zaakceptował.
Ścigająca komunistów szpica armii Du Yuminga rwała
tymczasem w stronę Harbinu, ostatniego już dużego
miasta w Mandżurii kontrolowanego przez wojska Lin
Biao. Stawiało to KPCh przed ponurym dylematem.
Podczas gdy obronienie Harbinu przerastało siły Lina,
oznaczając przy tym unicestwienie w beznadziejnej bitwie
resztek jego armii, utrata miasta byłaby dla komunistów
czymś więcej niż porażką. Mao Zedong wszelako nie
widział żadnego wyjścia. Nie mając wiadomości z Nan-
kinu, 3 czerwca 1946 r. wydał rozkaz kończący krótką
mandżurską epopeję komunistów. Lepiej wyposażone
oddziały miały przejść granicę sowiecką i zostać tam
internowane. Reszcie do niedawna elitarnych wojsk po­
lecano rozproszyć się po górach. W ten sposób stworzona
przez Sowietów chińska komunistyczna armia miała
zakończyć swą historię tak jak pod wieloma względami
bliźniacza „Demokratyczna Armia Wolnej Grecji”, której
strzępy, po klęsce z rąk wojsk rządowych, przekroczyły
granice krajów obozu sowieckiego.
Wówczas odezwał się generał Marshall. 29 i 31 maja
wystosował do Czang Kaj-szeka dwa jednobrzmiące niemal
telegramy, których treść — w bezprecedensowym i melo-
dramatycznym geście — poparł w apelu wygłoszonym
przez radio. Sens wystąpienia nie pozostawiał żadnych
wątpliwości.
„Wobec ciągłego posuwania się wojsk rządowych
w Mandżurii, muszę [...] powtórzyć, że [...] został osiągnięty
punkt, w którym uczciwość mojego stanowiska staje pod

12 O.A. We s t a d , Decisive Encounters, s . 4 1 .


znakiem zapytania. Dlatego proszę Pana po raz kolejny
o natychmiastowe wydanie rozkazu wstrzymującego na­
tarcie, ataki lub pościg, dokonywane przez wojska rzą­
dowe”13.
6 czerwca żołnierzy ANR, znajdujących się ledwie 30
km od Harbinu, dopadł rozkaz natychmiastowego wstrzy­
mania pochodu. Gotujący się do odwrotu komuniści z tru­
dem wierzyli własnym oczom. Sami jednak, niemal jedno­
cześnie, otrzymali z kwatery głównej Mao nowe, zmienione
rozkazy, nakazujące wstrzymanie odwrotu i bezwarunkowe
utrzymanie miasta.
Tak zwane drugie (po styczniowym) zwieszenie broni,
zarządzone 6 czerwca, wchodziło w życie nazajutrz w połu­
dnie. Miało trwać formalnie 15 dni, naprawdę jednak
przeciągnęło się do blisko miesiąca. Pod wieloma wzglę­
dami miało stanowić najważniejsze wydarzenie i punkt
zwrotny w całej chińskiej wojnie domowej 14.
Znaczenie wymuszonego przez amerykańskiego media­
tora rozejmu dostrzegali jasno już współcześni temu
wydarzeniu, obecnie zaś wydaje się ono rosnąć z każdą
poświęconą mu książką. „Dyktat Marshalla był zapewne
najważniejszą decyzją, która wpłynęła na wynik wojny
domowej. Czerwoni, którzy pamiętali ten okres, od Lin
Biao do weteranów armii, prywatnie przyznawali, że rozejm
był fatalnym błędem Czanga. Gdyby kontynuował atak,
udałoby mu się co najmniej uniemożliwić czerwonym
założenie dużej i bezpiecznej bazy przy sowieckiej granicy,
z liniami kolejowymi do Rosji, które umożliwiały sprowa­

13 Marshall do Czang Kaj-szeka, 31 V 1946, Foreign Relations of the


United States, 1946, vol. IX, Washington 1972, s. 926.
14 Oświadczenie generalissimusa Czang Kaj-szeka o okresie tym­
czasowego rozejmu w Mandżurii, 6 VI 1946, United States Relations with
China, s. 641; Tsou T a n g , America 's Failure in China, s. 427; J. R i c e,
Mao’s Way, Berkeley 1974, s. 117; J. H a r r i s o n , The Long March to
Power: A History ofthe Chinese Communist Party, New York 1972, s. 402.
dzanie ciężkiej broni”15. Opinię tę potwierdzają tak znako­
mici historycy wojny domowej jak Donald Gillin, Ramon
H. Myers i Arthur Waldron16. „Amerykanie wymusili
w Mandżurii zawieszenie broni — stwierdził sucho dekadę
po fatalnej decyzji historyk chińskiej wojskowości, Liu
Chih-pu (znany jako F.F. Liu) — a owa interwencja
zapewniła komunistom chwilę oddechu dla odrodzenia
i konsolidacji”17. Już jednak naoczny świadek wypadków,
dawny dowódca „Latających Tygrysów” w Chinach, generał
Chennault, stwierdzał nie bez pasji, że „rozejm, spon­
sorowany i wymuszony przez Marshalla, dysponującego
wszystkimi dyplomatycznymi atutami Stanów Zjednoczo­
nych, zmusił generalissimusa do powstrzymania jego anty­
komunistycznej ofensywy w czasie, gdy stał on u progu
wymiecenia większości komunistycznych wojsk” 18.
Tragizm Czanga polegał na tym, że miał on tego
pełną świadomość. „Gdyby komuniści stracili swoje
[mandżurskie] oparcie, Rosja Sowiecka nie byłaby dłużej
zdolna przysyłać im zaopatrzenia i fundamentalne roz­
wiązanie dla problemu Mandżurii byłoby w zasięgu
ręki. Późniejsza klęska wojsk rządowych w Mandżurii
[...] była więc w znacznej mierze skutkiem drugiego
rozkazu o przerwaniu ognia” 19.
Na razie nieukrywana ulga i radość komunistów kontra­
stowała ze zdumieniem, oburzeniem i wściekłością oficerów
ANR. Nie znając kulis sprawy, byli oni skłonni winić
15 J. C h a n g, J. H a 11 i d a y, Mao, s. 297.
16 D.G. G i l l i n , Falsifying China’s History, s. 3; D.G. G i l l i n ,
R.H. M y e r s , Introduction, w: Last Chance in Manchuria, s. 51-52;
A. W a l d r o n , China without Tears, s. 386-387.
17 F.F. L i u, A Military History of Modem China, 1924-1949, Princeton

NJ. 1956, s. 244.


18 C. C h e n n a u l t , Way of a Fighter. The Memoirs of Claire Lee
Chennault, red. R. Hotz, New York 1949, s. XIII.
19 Chung-cheng C h i a n g [Chiang Kai-shek], Soviet Russia in China.

A Summing up at Seventy, New York 1957, s. 168.


przede wszystkim Czang Kaj-szeka. Jego znany przeciwnik
i wybitny strateg, Li Zongren, wówczas szef strefy wojs­
kowej ze stolicą w Pekinie, widział we wstrzymaniu
zwycięskiej ofensywy kolejny dowód wojskowej niekom­
petencji szefa KMT. Generałowie dowodzący w polu nie
maskowali swej furii. „Jeśli będę walczył z komunistami,
mogę stracić pół mojej prowincji — oświadczył jeden
z nich znanej wielbicielce Mao Zedonga, Annie Louise
Strong — ale przy takim pokoju stracę ją w całości”20.
Nawet najwierniejszy Czangowi Kaj-szekowi Chen Cheng
nie krył, że „był to diabelnie mamy sposób na prowadzenie
wojny”21. Dowodzący w Mandżurii Du Yuming, widząc
wzięcie Harbinu i zwycięstwo w zasięgu ręki, błagał
głównodowodzącego o zmianę decyzji. Rozżalony Czang
Kaj-szek odparł wówczas: „Mówicie, że wzięcie miasta
będzie łatwe, ale gdybyście znali powody, dla których nie
możemy go wziąć, zrozumielibyście, dlaczego wcale nie
jest łatwe!” 22.
Wiedział, co mówi. „Za groźbami Marshalla stała
możliwość utraty amerykańskiego wsparcia wojskowego
i pomocy gospodarczej, której Czang tak bardzo po­
trzebował” 23.
Wykonanie i przestrzeganie narzuconego przez siebie
rozejmu Marshall potraktował bardzo poważnie. Do new­
ralgicznych rejonów Chin skierowano 40 ekip nadzorczych.
Na czele każdej mediator postawił starszego wiekiem
oficera amerykańskiego w stopniu pułkownika, którego
siwe włosy miały zrobić odpowiednie wrażenie na cenią­
cych długowieczność mieszkańcach Państwa Środka (Chiń­

20 A.L. S t r o n g , The Chinese Conąuer China, Garden City N.Y.


1949, s. 72.
21 Cyt. za: J.R. B e a l , Marshall in China, Toronto 1970, s. 158.

22 Cyt. za: A. W a 1 d r o n, China without Tears, s. 386; D.G. G i 11 i n,

R.H. M y e r s , Introduction, s . 5 1 .
23 S.I. L e v i n e, Anvil of Victory, s. 84.
czycy siwieją rzadko i w bardzo późnym wieku). Efektem
działalności tych „grup przestrzegania rozejmu” było
bezpieczne wycofanie się komunistów, schwytanych w po­
trzask nie tylko w Mandżurii. W okolicach Kantonu tysiące
zwolenników Mao spokojnie ewakuowało się drogą morską
na opanowany w znacznej mierze przez KPCh, odległy
półwysep Shandong. Kuomintang został też zmuszony do
przepuszczenia wojsk Mao przez przełęcz kałgańską, poło­
żoną strategicznie na styku prowincji Shanxi i Mandżurii.
Komuniści zabrali się energicznie do fortyfikowania wylotu
owej gardzieli, o które to fortyfikacje miał się w przyszłości
rozbić niejeden rządowy szturm.
Ponieważ nadchodziło upalne lato, posępny Czang Kaj-
-szek przeniósł się do swej rezydencji w górskiej, uzdrowis­
kowej miejscowości Kuling nad rzeką Yangzi, gdzie willę
wynajęto także dla Marshalla i jego żony. Prezydent pracował
tu równie skrupulatnie jak zwykle — jego nowy sekretarz,
zgłosiwszy się do pracy o 6.00, stwierdził z konsternacją, że
zwierzchnik już przyjął dwóch interesantów. Znalazł jednak
czas na organizowane w ciepłe wieczory przyjęcia dla
Katherine Marshall, którą zabawiała głównie Song Meiling;
nieobecny George Marshall spędzał czas na rokowaniach.
Amerykanka, opisująca scenerię jako „żywcem wyjętą
z Baśni tysiąca i jednej nocy”, zanotowała, że Czang
uśmiechał się często i mówił o pięknych chwilach. Były to
jednak na pewno zapewnienia dyplomatyczne. W uszach
przywódcy Republiki Chińskiej musiały dźwięczeć zapewne
napomnienia nielubianego przez Marshalla Chen Lifu:
„postępuj jak Franco w Hiszpanii. Jeśli chcesz walczyć
z komunizmem, walcz do końca. Nie ma sensu rozpoczynać
ognia i przerywać, rozpoczynać i przerywać [...]” 24.
Choć w walce o Chiny miało popłynąć jeszcze morze
krwi przelanej w wielu bitwach, właśnie walka o Harbin,

24 Cyt. za: J. C h a n g , J. H a 1 1 i d a y, Mao, s. 298.


której nie stoczono na początku czerwca 1946 r., miała się
okazać pod wieloma względami decydująca. Wojenna
bogini Nike nie dała już podobnej szansy Kuomintangowi.
Komunistyczne armie miały przetrwać i się odrodzić,
utrzymując do końca wojny stały kontakt z imperium
Józefa Stalina. Mająca dobić przeciwnika, elitarna, „naj­
lepsza pod niebem armia” stała się faktycznym więźniem
mandżurskiej pułapki, z której, ze względu na znaczenie
Mandżurii, nie można było jej wycofać; żołnierze ci zostali
w ten sposób zaprzepaszczeni dla operacji w innych
częściach Chin. Wszelkie rachuby na zniszczenie komunis­
tów, żywione do tej pory przez Kuomintang, zostały raz na
zawsze unicestwione; ale jeszcze nie na przetrwanie, nie na
utrzymanie się na jakiejś — może nawet większej — części
kontynentalnych Chin. Tu wszystkie rozwiązania były stale
możliwe. Wszelako „decyzja o zatrzymaniu pozbawiła
Czanga faktycznie jedynej szansy na wojskowe wygranie
wojny. Wojskowy impet natarcia nacjonalistów został
zaprzepaszczony. Niczym Syzyf, armia nacjonalistów do­
brnęła niemal do samego szczytu, lecz nie całkiem — a na­
stępnie zaczęła znów spadać” 25.

25 A. W a 1 d r o n, China without Tears, s. 386.


BIAŁE SŁOŃCE, CZERWONA GWIAZDA

Walczące w chińskiej wojnie domowej armie miały niewiele


wspólnego z tym, co pod pojęciem wojska rozumiano
w Europie, Stanach Zjednoczonych czy Japonii. Wynikało
to tak z niewątpliwego zacofania Chin, jak i z odmienności
ich tradycji. Pod tym akurat względem hołdująca etosowi
samurajskiemu Japonia miała na pewno więcej wspólnego
z Zachodem niż z pacyfistyczno-urzędniczą cywilizacją
Państwa Środka.
Zważywszy tak na rozmiary Chin, jak i na ich praktycznie
nieograniczone zasoby ludzkie, walczących ze sobą w dru­
giej połowie lat czterdziestych armii nie można żadną
miarą uznać za liczne. Warto to podkreślić, gdyż odnośnie
rozmiarów tych wojsk — a konkretnie wojsk nacjonalis­
tycznych — w polskiej literaturze są przedstawiane wiel­
kości całkowicie fantastyczne. Poważni skądinąd autorzy,
zresztą za publikacjami obcojęzycznymi, utrzymują, że
Kuomintang latem 1946 r. dysponował 4,3 min żołnierzy
wobec tylko 1,2 min uzbrojonych komunistów. Ci ostatni
są ukazywani przy tym jako bez porównania słabiej
uzbrojona od strony rządowej partyzantka, posiadająca,
w myśl znanego sloganu Mao Zedonga, jedynie „motykę
i karabin”1. W istocie źródłem owych danych, bezkrytycznie
powtarzanych w literaturze przedmiotu, nie są żadne
ustalenia archiwalne, lecz propagandowy okólnik KPCh
z 10 października roku 1948 2.
W rzeczywistości nawet podczas wojny antyjapońskiej,
której usiłowano nadać cechy ogólnonarodowej krucjaty,
nacjonalistyczna ANR nigdy nie przekroczyła 3,6 min
żołnierzy. Faktycznie liczba ta musiała być znacznie mniej­
sza, ponieważ nacjonalistyczne dywizje (teoretycznie każda
po 10 923 ludzi) prawie nigdy nie miały pełnych stanów.
Jednakże po demobilizacji armii jesienią 1946 r. liczebność
ANR spadła do 2,1 min i tyloma właśnie ludźmi dysponował
Czang Kaj-szek w momencie rozpalenia się wojny domowej
na pełną skalę na przełomie zimy i wiosny 1946 r. W dodatku
około 870 tys. z nich przypadało na służby tyłowe o niewiel­
kiej lub żadnej wartości bojowej, co redukowało efektywną
siłę uderzeniową do liczby mniej więcej 1,2 min — właśnie
takiej, jaką autorzy komunistyczni przypisują armii własnej
strony. Dopiero w lipcu 1947 r. rząd nankiński zdecydował
się na ogłoszenie mobilizacji, powiększając wyraźnie swe
szeregi. Jednak nawet w szczytowym momencie, który
przypadł na lato-jesień tegoż roku, nie mogło w nich służyć
więcej jak 2,7 min żołnierzy 3.

1 W. R o d z i ń s k i , Historia Chin, Wrocław 1992, s. 676; tenże,


Agresja amerykańska w Chinach 1945-1949, Warszawa 1956, s. 160-161;
M.R. S ł a w i ń s k i , Geneza Chińskiej Republiki Ludowej, s. 101.
2 Okólnik KPCh z 10 X 1948. Wystąpienie Mao Zedonga, w: The Rise
to Power of the Chinese Communist Party, Documents and Analysis [dalej
CCP], red. T. Saich, Armonk 1996, s. 1320.
3 E.R. H o o t o n , The Greatest Tumult. The Chinese Civil War

1936-1949, London 1991, s. 65; P. J o w e t t , The Chinese Army


1937-1949, Oxford, London 2005, s. 16; S. P e p p e r , The KMT-CCP
Conflict 1945-1949, w: The Cambridge History of China, red. D.
Twitchett, J.K. Fairbank, t. XIII, Republican China, cz. 2, Cambridge
1986, s. 737 — w pozycji tej podano liczbę 2,5 min żołnierzy; o sytuacji
militarnej: United States Relations with China, s. 313-317.
Ponieważ aż do 1949 r. wszystkie działania wojenne
toczyły się w Chinach Północnych, rząd zaś musiał pozo­
stawić garnizony także na południu, (choćby z przyczyn
prestiżowych) znaczne siły KMT musiały strzec wielkich
miast oraz głównych linii kolejowych, jest wysoce wątpliwe,
czy armia rządowa operująca w polu w ogóle posiadała nad
przeciwnikiem przewagę liczebną. Ten ostatni, zgodnie
z klasyczną już pracą francuskiego attache wojskowego
w Chinach, pułkownika Jacques’a Guillermaza, miał dys­
ponować 910 tys. żołnierzy w momencie kapitulacji Japonii.
Jednakże w lipcu 1946 r., po wchłonięciu armii dawnego
Mandżukuo, wcieleniu do szeregów 100 tys. żołnierzy
koreańskich oraz poborze przeprowadzonym w Mandżurii,
komuniści dysponowali wojskiem liczącym 1,278 min
ludzi. Rok później było ich już 1,95 mln, w lipcu 1948 r.
— 2,8 mln. Po zajęciu Pekinu w styczniu 1949 r. szeregi
armii Mao wzrosły do 4 mln, osiągając druzgocącą prze­
wagę nad topniejącymi i rozpadającymi się siłami nac­
jonalistów 4.
Zważywszy, że ówczesne Chiny liczyły grubo ponad
pół miliarda mieszkańców (pierwszy w dziejach kraju
spis powszechny z 1954 r. ujawnił 601,9 min), przytoczone
liczby trudno uznać za imponujące. Dla porównania
Stany Zjednoczone, mające tylko 140 min mieszkańców,
w dniu kapitulacji Japonii posiadały przeszło 12 min
ludzi pod bronią. Obie walczące w Chinach strony,
mimo określania się mianem „ludowych” (KPCh) i „re­
wolucyjnych” (KMT), w szczytowym momencie zmagań
mogły łącznie dysponować mniej więcej połową owej
liczby. Przyczyną nie był wcale niedostatek broni; zresztą
formacje tyłowe wyposażano chętnie w same miecze
i włócznie. Wojna domowa była zwyczajnie sprawą
4 J. G u i l l e r m a z , Historie du Parti communiste chinois (1921-1949),
Paris 1968, s. 361; J. G i t t i n g s , The Role of the Chinese Army, London
1967, s. 2, 304; Xiaobing Li, A History of Modern Chinese Army, s. 78.
elitarnego „narodu politycznego”, toczoną przy obojętności
ogromnych mas zwykłych mieszkańców. Nie przeszkadza­
ło to doraźnemu, przymusowemu mobilizowaniu owej
łatwo dostępnej rzeszy do kopania rowów przeciwczoł-
gowych czy budowy mostów. Tego rodzaju przedsię­
wzięcia (w świecie zachodnim zwane „faraońskimi”) były
znane doskonale już w Chinach cesarskich i nie miały nic
wspólnego z sympatią dla którejś ze stron konfliktu.
Wbrew stereotypom ANR nie górowała nad przeciw­
nikiem uzbrojeniem w rozstrzygający sposób. Szeroko
spopularyzowane twierdzenia, że „tylko armie Czang
Kaj-szeka dysponowały pokaźną ilością czołgów oraz
ciężkiej artylerii”, a ich „lotnictwo, posiadające ponad
tysiąc amerykańskich samolotów bojowych, było bezkon­
kurencyjnym panem niebios” należą do sfery nie nauki,
lecz propagandy5. Rzeczywistość była dla nacjonalistów
znacznie mniej wspaniała. Co do lotnictwa bojowego, to
ANR miała w 1945 r. ledwie 305 maszyn (200 myśliwców,
60 średnich i 30 lekkich bombowców oraz 15 samolotów
rozpoznawczych), uzupełnianych przez 120 samolotów
transportowych. Późniejsza pomoc amerykańska podniosła
te stany do marca 1947 r. do maksymalnego pułapu 342
maszyn bojowych i 152 transportowych, przy czym liczba
wyszkolonych załóg wynosiła, odpowiednio, 430 i 186.
W amerykańskim kompetentnym raporcie stwierdzono:
„Ocenia się, że w styczniu 1948 r. Chińskie Siły Powietrzne
zostaną zredukowane do połowy swych rozmiarów opera­
cyjnych z 1947 r., i od sierpnia 1947 r. będą całkowicie
nieefektywne oprócz paru samolotów transportowych” 6.

5 W. R o d z i ń s k i , Historia Chin, s. 676.


6 Raport gen. MacConnela, 21 III 1947, Foreign Relations of the
United States, 1947, t. VIII, Washington 1972, s. 79-80; E.R. H o o t o n ,
The Greatest Tumult, s. 75. Posiadane zapasy amunicji oraz bomb (13
min nabojów i 4 tys. ton bomb) pozwalały lotnictwu ANR, wedle raportu
MacConnela, na 10 miesięcy walk.
Rozmiary tej powietrznej flotylli warto zestawić z ponad
tysiącem maszyn przekazanych przez Sowietów chińskim
komunistom w Mandżurii. Należy jednak także przyznać,
że w specyficznych warunkach wojny domowej w Chinach
lotnictwo nie odegrało zbyt istotnej roli, nie licząc prób
zaopatrywania okrążonych ugrupowań pod Xuzhou w latach
1948-1949. W czasie wojny z Japonią instruktorzy amery­
kańscy szkolili Chińczyków do ataków na miasta, porty
oraz węzły komunikacyjne. Chińscy komuniści nie ofero­
wali niemal żadnych celów tego rodzaju.
Siły pancerne ANR składały się z jednej brygady,
wyposażonej w amerykańskie lekkie czołgi Stuart M3A3,
których z powodu nędznego opancerzenia Stany Zjed­
noczone nigdy nie użyły na froncie europejskim. Prócz
tego nacjonaliści mieli około 300 czołgów japońskich,
lekkich lub zgoła tankietek, rozrzuconych między roz­
maite jednostki i używanych jako wsparcie piechoty.
Incydentalnie pojawiały się stare czołgi francuskie Re­
nault FT-17 i lekkie sowieckie T-26, dostarczane w latach
trzydziestych przez ZSRS. Z uwagi na mały zasięg,
wyznaczany brakiem paliwa (transportowano je na
grzbietach mułów, a nawet wielbłądów), przydatność
wszystkich czołgów była mocno ograniczona. Manew-
rowość ciężkiego sprzętu ograniczały ponadto częste
przeszkody wodne, nad którymi były rozpięte wątłe
i z reguły drewniane mosty. Czołgi można było unie­
ruchomić stosunkowo łatwo za pomocą rowów, kopanych
przez zawsze dostępne masy ludności.
Nacjonalistom brakowało artylerii. Według zwycięskich
komunistów wzięta przez nich w ciągu całej wojny zdobycz
wynosiła 587 haubic, 681 dział polowych, 2187 lekkich
dział górskich, 1305 działek przeciwpancernych i 12 667
moździerzy. Nie jest jednak jasne, czy dane te nie obejmują
przynajmniej częściowo otrzymanej od Sowietów broni
japońskiej; skądinąd wiadomo, że w 1941 r. cała armia
KMT miała nie więcej niż 800 dział7. Prócz amerykańskich
haubic kalibru 75 mm i 105 mm, które posiadały tylko
dywizje „najlepszej pod niebem armii” wracającej z Birmy,
jakość tej broni była ledwie znośna. Podstawową siłą były
jednak masy piechoty, uzbrojonej w tak zwany „karabin
Czang Kaj-szeka”, czyli produkowany w Chinach na licencji
niemieckiej Mauser 98k kalibru 7,92 mm oraz (starszy)
„Hanyang 88” (Mauser Gewehr 88). Do tego dochodziły
zdobyte na Japończykach karabiny Arisaka 6,6-mm i 7,7-
mm, amerykańskie Thompson M1A1 i kanadyjskie Sten
9-mm. Najlepszymi karabinami maszynowymi były czeskie
ZB-26 i sprowadzane z Kanady breny, wszakże najpow­
szechniej używano archaicznych, chłodzonych wodą „Ty­
pów 24”, chińskich kopii niemieckich Maxim MG08.
Wielu piechurów nosiło przy tym (z reguły na plecach)
charakterystyczne, rozszerzające się na końcu chińskie
miecze da-dao. Te mieli także kawalerzyści, którzy w Chi­
nach walczyli jednak niemal zawsze pieszo, wierzchowców
używano tylko do przemieszczania. Wyjątkiem byli w więk­
szości muzułmańscy jeźdźcy generała Ma Hongkuia.
Jak wynika z tego, spotykane często w literaturze opinie,
jakoby armia Czang Kaj-szeka była tworem uzbrojonym
przez Amerykanów, są, najoględniej mówiąc, dalekie od
rzeczywistości. Wedle szacunku Philipa Jowetta ze Stanów
Zjednoczonych pochodziła najwyżej jedna trzecia broni
(przeważnie lekkiej), następna jedna trzecia z rozbrojonej
w 1945 r. armii japońskiej, a resztę wytworzono już
w Chinach. Zważywszy, że ta ostatnia była produkowana
na rozmaitych licencjach (prócz niemieckich i czecho­
słowackich były także sowieckie i belgijskie), całość
tworzyła niezmiernie kłopotliwą w warunkach bojowych
eklektyczną mieszaninę, w której amunicja — do samych
karabinów sześć różnych typów! — często nie pasowała do
7 E.R. H o o t o n , The Greatest Tumult, s. 190; P. J o w e t t , The
Chinese Army, s . 1 5 .
luf. Pstrokaty był również wygląd zewnętrzny armii.
Przeważające przed wojną mundury koloru khaki od 1946 r.
były zastępowane zielonymi; watowane uniformy zimowe
miały kolor błękitnoszary. Do przedwojennych mundurów
dodawano często amerykańskie buty i pasy. Wśród hełmów
przeważał amerykański Ml, ale częste były także niemiec­
kie M35 (dominujące przed wojną), zaś oddziały z Yunnanu
nosiły francuskie adriany. Rzadko natomiast (w przeci­
wieństwie do komunistów) przywdziewano hełmy japońs­
kie. Po lewej stronie hełmu (nie nad czołem!) widniało
białe słońce Kuomintangu na błękitnym polu. Na lewej
piersi noszono biały kwadrat (czasem trójkąt) identyfikacyj­
ny ze stopniem właściciela, nazwą dywizji, pułku i batalio­
nu, nazwiskiem dowódcy batalionu i wreszcie nazwiskiem
i datą początku służby właściciela. Oficerowie, mający
znacznie większe szanse dostępu do amerykańskich zapa­
sów z demobilu, ubierali się często właśnie w ten sposób.
Wydaje się, że w znacznej mierze zależało to od in­
dywidualnej zaradności.
Podczas wojny z Japonią udało się przezbroić w sprzęt
amerykański 8 dywizji (a nie 39, jak zapewniają rozmaite
źródła, biorąc za rzeczywistość nigdy niezrealizowane
plany). Po wojnie dalsze 11 dywizji odebrało amerykańskie
przeszkolenie, trwające 13 tygodni, u 22 zaś zdołano je
zapoczątkować. Jednakże w większości jednostek esprit de
corps był niski, tak samo jak uzbrojenie. Oceniano, że
nawet zmodernizowana dywizja ANR miała dwie trzecie
liczebności swej amerykańskiej odpowiedniczki, lecz zaled­
wie jedną trzecią jej artylerii. Siła ognia trzydywizyjnej
armii nacjonalistów ledwie odpowiadała jednej dywizji
amerykańskiej.
Ponieważ niemal w każdej pracy dotyczącej chińskiej
wojny domowej jest cytowana wypowiedź amerykańskiego
generała Davida Barra, utrzymującego, że wojska rządowe
nie przegrały ani jednej bitwy z powodu braku sprzętu czy
amunicji, warto z naciskiem podkreślić, iż owa opinio
communis jest nieprawdziwa. Ambasador Stuart alar­
mował Marshalla już w 1947 r., że „osoby pozostające
w bezpośrednim kontakcie z wojskami nacjonalistycz­
nymi na obszarach wiejskich stwierdzają, iż brakuje
im [nacjonalistom] lekkiej broni oraz amunicji na uzbro­
jenie wszystkich wojsk walczących obecnie w polu”8.
Prośby o amunicję przewijały się w większości apeli
władz Republiki Chińskiej do Waszyngtonu. Niedobór
pocisków w walczących oddziałach ANR potwierdzali
amerykańscy świadkowie9. Według chińskich szacunków
rządowych — z powodu wojennego zniszczenia prze­
mysłu przez Japończyków i późniejszej sowieckiej gra­
bieży arsenałów w Mandżurii — w 1947 r. rodzima
produkcja pokrywała nieco ponad 70% zapotrzebowania
ANR na amunicję 10.
Perspektywy odnośnie sprzętu były jeszcze bardziej
posępne. Zniszczenia czasu II wojny światowej sprawiły,
że w Chinach nie było dosłownie ani jednej fabryki
zdolnej wyprodukować ciężarówkę, czołg czy samolot.
Jedynym wyjątkiem, jak już wspomniano, była Mandżuria
— i stanowiło to kolejny powód, by starać się ją opanować
za wszelką cenę. Zgodnie z wojennymi ocenami japońs­
kimi, nietracącymi na aktualności także po 1945 r., Chiny
Narodowe mogły samodzielnie produkować broń strzelec­
ką oraz cekaemy (o „średniej”, jak dodawano, jakości).
Już połowa lekkich karabinów maszynowych była wy­
twarzana za granicą. Dotyczyło to w całości broni przeciw­
lotniczej, przeciwpancernej i wszystkich kalibrów ciężkiej
artylerii. Wszelkie kłopoty z nabywaniem tej broni (a

8 Ambasador Stuart do Marshalla, 1 VII 1947, United States Relations


with China, s. 733.
9 A. W e d e m e y e r , Wedemeyer Reports!, New York 1958, s. 398,
401.
10 China Yearbook 1950, New York 1950, s. 201.
także części zamiennych do niej oraz amunicji) musiały
mieć katastrofalne skutki dla wysiłku bojowego Republiki
Chińskiej 11.
Przeciętny żołnierz chiński był z pochodzenia wie­
śniakiem, zahartowanym do trudów, o jakich jego zachodni
rówieśnik nie miał pojęcia. Nie posiadając świadomości
narodowej typu zachodniego, a jedynie poczucie przy­
należności do wspólnej cywilizacji, nie odczuwał jednak
motywacji do walki z wrogiem, który nie zagrażał jego
ojczystemu powiatowi (xian) ani nawet prowincji. W wy­
padku komunistów braki te nadrabiało intensywne „pranie
mózgów”; nacjonaliści nie mieli jego odpowiednika.
Fakt ten był tym groźniejszy, że dywizje ANR grupowały
żołnierzy z poszczególnych, wyodrębnionych regionów
kraju. W rezultacie „podczas gdy takie jednostki mogły
walczyć dobrze, będąc odpowiednio wyekwipowanymi
i nierzuconymi zbyt daleko od stron rodzinnych, ich
skuteczność w innych częściach kraju była w najlepszym
razie ograniczona”12. Tymczasem oddziały ANR, po­
chodzące z reguły z południa, miały się bić w zupełnie
im obcej, północnej części kraju. Na karb tego zjawiska
kładzie się często szeroko poświadczony fakt, że ludność
cywilna nie wykazywała żadnego poczucia wspólnoty
ze „swoim wojskiem”. Jeśli armii KMT przypisuje się
powszechnie skłonność do bezdusznej grabieży, to trzeba
też podkreślić, że wieśniacy bez słonej zapłaty nie
podawali żołnierzom nawet łyka wody, kęsa ogórka
czy kawałka melona.
Dla rannych i umierających nie mieli litości ani cywilni
rodacy, ani koledzy. Pod tym względem niewiele się
zmieniło od czasów warlordowskich, kiedy tych, którzy
sami nie mogli opuścić pola bitwy, zwyczajnie pozo­
stawiano swemu losowi. „Rzadko można było zobaczyć,
11 F.F. L i u, A Military History of Modem China, s. 160, 247.
12 O. A. W e s t a d, Decisive Encounters, s. 149.
by ktoś z ich towarzyszy dał im się napić wody lub coś w tym
rodzaju. Gdy raz ujrzano krąg kolegów stojących wokół
umierającego żołnierza, to zwyczajnie z powodu uciechy
powodowanej osobliwym napięciem mięśni jego kończyn lub
innymi okolicznościami żałosnych warunków jego agonii.
Zmarłych w czasie marszu pozostawiano tam, gdzie padli”13.
Żołnierze komunistyczni nie byli ani trochę wrażliwsi, ale
— walcząc blisko własnych baz — częściej mogli liczyć na
litość wieśniaków, odnajdujących w szeregach swych krew­
nych. O pomocy medycznej nie można było nawet marzyć.
Cała armia Kuomintangu miała w 1945 r. ledwie 1992
lekarzy i 384 pielęgniarki, nie licząc 13 945 „niewykwalifiko­
wanego personelu”, którego umiejętności ograniczały się do
zmieniania (często nielicznych) opatrunków 14.
Kwalifikacje korpusu oficerskiego armii Czang Kaj-szeka
były nader niejednolite, ogólnie jednak bardzo niskie
w porównaniu z armiami zachodnimi czy byłą armią
japońską. W 1944 r. w czynnej służbie znajdowało się
255 856 oficerów — nikły przyrost, mimo czasu wojny,
w porównaniu z rokiem 1935, gdy było ich 210 tys.
O przeciętnym poziomie tych ludzi pewne wyobrażenie
daje już fakt, że w latach 1901-1937 liczba absolwentów
wszystkich chińskich szkół wojskowych wyniosła tylko
128 058 (prócz tego zagraniczne, w lwiej części japońskie,
uczelnie militarne ukończyło 2109 Chińczyków). Nieustan­
ne wojny domowe w latach 1911-1936 przetrzebiły potęż­
nie kadry. Wszelako dopiero konfrontacja z Japończykami,
a zwłaszcza pierwsze jej lata, zebrały wśród korpusu
oficerskiego krwawe żniwo. Do czerwca 1940 r. jego
trzecia część przestała istnieć (24 806 poległych, 42 991
rannych, z których większość nie objęła już stanowisk).
W 1944 r. oceniano, że ledwie 27% oficerów zakwalifiko­
wanych jako niżsi i średni (tj. poniżej stopnia pułkownika)
13 A. K r a r u p - N i e l s e n , Dragon Awakes, London 1928, s. 186.
14 China Yearbook 1950, s. 700.
miało za sobą szkołę wojskową, resztę awansowano na polu
bitwy. Odsetek ten utrzymał się do czasu wojny domowej,
a w jej trakcie musiał jeszcze spaść15. „Poniżej stopnia
pułkownika jedyną rzeczą oczekiwaną od oficera była
osobista odwaga i poczucie godności, działające jako przy­
kład dla jego ludzi; zdolności taktyczne stanowiły luksus”16.
Trzeba zaznaczyć, że także absolwenci uczelni wojskowych,
będący przecież w mniejszości, nie odznaczali się nadzwy­
czajnym poziomem, bowiem ośrodki te (prawdopodobnie
oprócz uważanej za elitarną Akademii Whampoa) takowego
nie reprezentowały. Wiele szkół oferowało tylko półroczne
kursy. Wszystkie natomiast znajdowały się w Chinach
Południowych, podczas gdy walki lat 1945-1948 toczono
wyłącznie na północy — co rzutowało tak na skład korpusu
oficerskiego, jak i w konsekwencji na jego znajomość terenu
zmagań. Fakt, że tylko 16 tys. z 128 tys. absolwentów z lat
przedwojennych specjalizowało się w inżynierii, transporcie,
komunikacji oraz mechanice, wiele również mówi o przyczy­
nach niedomagań republikańskiej armii.
W tej sytuacji nie mogło zaskakiwać, że — jak to ujął
amerykański pułkownik Frank Dom — „łańcuch dowodze­
nia w armii chińskiej liczył wiele słabych ogniw”17. Według
Dorna, bystrego obserwatora zmagań lat 1937-1940, spo­
śród 60 wyższych rangą oficerów, dowodzących armiami
i korpusami, najwyżej 7 potrafiło zrozumieć rozkazy Czang
Kaj-szeka. Ten żałosny fakt — obok znamiennego braku
zaufania do wichrzących podwładnych — w znacznej
mierze wyjaśnia fatalną przywarę Czanga jako dowódcy,
polegającą na nieustannym ingerowaniu w rozkazodawstwo
na polu bitwy. Po wojnie antyjapońskiej, w której zginęli

15 H-s. C h ’ i, The Military Dimension, s. 183 i n.; E.R. H o o t o n, The


Greatest Tumult, s. 59.
16 Tamże.
17 F. D o r n , The Sino-Japanese War 1937-1941. From Marco Polo
Bridge to Pearl Harbor, New York 1974, s. 192-193.
najlepsi oficerowie, zjawisko to jeszcze się nasiliło. Prze­
kazywanie rozkazów utrudniała zresztą nędzna komunikacja.
Radiostacji brakowało nawet grupom armii, linie telefoniczne
(też nieliczne!) były łatwe do przecięcia, personel telefonicz­
ny poruszał się pieszo, tracąc kontakt z dowódcami. Choć
walki toczyły się na olbrzymich przestrzeniach, dywizja
ANR mogła bronić frontu najwyżej dwudziestokilomet-
rowego z powodu szwankującej łączności. W rezultacie na
polu bitwy często panował chaos, w czasie którego żołnierze
strony narodowej bywali ostrzeliwani przez własnych ko­
legów, gdy wtargnęli w ich sektor obrony. Naturalnie,
w tych warunkach sprawne przeprowadzenie odwrotu stawało
się nie łada sztuką, kończąc się często paniką lub odcięciem
spóźnionych formacji. Tylko mniejszość oficerów ANR,
walczących zwykle na obcym sobie terenie, potrafiła czytać
mapy, zwykle zresztą nieliczne i mało dokładne (przeciętna
skala 1:1 000 000, gdy w Europie 1:20 000). Komuniści,
którzy niemal zawsze narzucali oddziałom rządowym miejsce
i czas starcia, cierpieli z powodu omówionych trudności
bez porównania w mniejszym stopniu.
Czang Kaj-szek był świadomy niedostatków swej armii.
Na konferencji wojskowej w Nanyue (listopad 1938 r.)
wśród tak zwanych 12 punktów hańby wymieniał brak
studiowania przez oficerów podręczników wojskowych,
„logistyczne niedorzeczności”, dorywcze praktyki organi­
zacyjne. Pięć lat potem w Chongqingu mówił o „niezdol­
ności zrozumienia zasad nowoczesnej wojny”, braku umie­
jętności współdziałania, braku weryfikowania otrzymanych
informacji („po prostu przekazują je wyżej”), niezdolności
do zachowania tajemnicy wojskowej. Nieudolnym groził
zwolnieniem, a nawet sądem wojennym; ci wiedzieli jednak
dobrze, że nie ma kim ich zastąpić 18.
18 H. van de V e n , War and Nationalism in China, London, New
York 2003, s. 231-232; H-s. C h ’ i, The Military Dimension, s. 172-174,
183.
Piętą achillesową ANR były jednak nie tyle niskie
kwalifikacje jej oficerów (komunistyczni bynajmniej nie
stali wyżej), co charakterystyczna dla tej armii frakcyjność.
Choć formalnie wszyscy dowódcy występowali jako wy­
znawcy ideologii sunyatsenowskiej, w istocie Czang Kaj-
-szek mógł polegać, i to mocno teoretycznie, tylko na
absolwentach Akademii Whampoa, którzy w 1945 r. stano­
wili mniej więcej połowę dowódców dywizji. Resztę
tworzyli koniunkturalnie związani z KMT oficerowie
prowincjonalni, przede wszystkim dawni warlordowie,
którzy zgłosili akces do Kuomintangu późno i zwykle
nieszczerze. Stali oni na czele własnych, niemalże prywat­
nych oddziałów. Żmudny proces scalania owych formacji
w jednolitą armię został przerwany japońskim najazdem,
w trakcie którego lwią część ciosów otrzymały właśnie
najbardziej karne i ideowe dywizje rządu centralnego.
Zajmujący w armii najwyższe stanowiska oficerowie typu
Yan Xishana, Bai Chongxia czy Li Zongrena byli ludźmi,
którzy wielokrotnie (ostatni raz w 1936 r.) zbrojnie wy­
stępowali na czele swych wojsk przeciw Czang Kaj-
-szekowi. Jeszcze w 1943 r. Li Zongren, a najprawdopodob­
niej i Bai Chongxi planowali za wiedzą amerykańskiego
generała Stilwella zbrojny pucz, mający na celu obalenie,
a zapewne i zamordowanie zwierzchnika. Wszyscy mieli
też w swoich życiorysach epizody co najmniej doraźnej
współpracy z komunistami. W tej sytuacji stawiany często
Czang Kaj-szekowi zarzut, że dobierał podwładnych według
kryterium lojalności, a nie kwalifikacji, całkowicie abs­
trahuje od podstawowego w armii KMT problemu. Przy­
kładowo, generał Han Fuju, w latach 1930-1938 gubernator
Shandongu (dawny podwładny jednego z głównych war­
lordów — Feng Yuxianga) w 1937 r. zignorował rozkazy
Czanga, by zaatakować desant japoński w Qingdao, oddał
miasto Jinan i mimo wielokrotnych nalegań nie wydał
najeźdźcom bitwy. W tych warunkach znalezienie lojalnego
generała stawało się szczęściem tak wielkim, że wszelkie
wady wybrańca, takie jak nieudolność, musiały nieuchron­
nie zejść na dalszy plan.
Komunistyczna armia czerwonej gwiazdy19, w lipcu
1946 r. nazwana ChALW, była w niejednym podobna
do sił zbrojnych swego arcyrywala. Jednakże owe wspó­
lne rysy, na czele z mocnym upolitycznieniem sił zbroj­
nych, często ledwie zapoczątkowane lub nader niedo­
skonałe w KMT, u przeciwnika zostały doprowadzone
do perfekcji.
W maju 1946 r. ChALW została podzielona na sześć
armii polowych: Mandżurską, armię prowincji Shaanxi-
Gansu-Ningxia, armię prowincji Shaanxi-Suiyuan, armię
Shaanxi-Chahar-Hebei, armie Shaanxi-Hebei-Shandong-
Henan i Wschodniochińską. Dywizje komunistyczne były
zwykle (aż do 1948 r.) znacznie większe od dywizji
nacjonalistów, co później dezorientowało historyków, wnio­
skujących z liczby uczestniczących w boju wielkich jedno­
stek o rzekomej druzgoczącej przewadze Kuomintangu.
Uzbrojenie komunistów pochodziło, przynajmniej w pier­
wszej fazie konfliktu, z przekazanych im przez Sowietów
arsenałów japońskiej Armii Kwantuńskiej oraz wojsk
byłego Mandżukuo. Odpowiednie liczby przytoczono już
wcześniej. Wynika z nich, że ChALW bynajmniej nie
ustępowała swoim przeciwnikom uzbrojeniem, górowała
zaś większą jednolitością uzbrojenia. Bronią piechura na
początku wojny był niemal zawsze japoński karabin Arisaka
44. Większa niż w ANR jednolitość była widoczna także
w umundurowaniu, w którym japońskie hełmy były niemal

19 Na fladze Chińskiej Republiki Ludowej, podobnie zresztą jak


i sowieckiej, pięcioramienna gwiazda (a raczej jedna duża gwiazda
i cztery mniejsze) ma, naturalnie, żółty kolor. Wszelako żołnierze Mao,
tak jak i sowieccy, nosili na czapkach czerwone gwiazdy — symbol
„międzynarodowego proletariatu” — choć wielu z nich nie posiadało
żadnych emblematów na mundurach.
jedynymi stosowanymi. Prócz tego noszono miękkie czapki
z daszkiem z umieszczoną na nich czerwoną gwiazdą. Na
lewym ramieniu przyszywano czasem oznaki własnej
jednostki wojskowej, natomiast brakowało jakichkolwiek
oznak rang. Wyższych rangą oficerów najłatwiej było
rozpoznać po tkwiącym w lewej kieszeni na piersi bluzy
obowiązkowym długopisie. Ponieważ pojapońskich mun­
durów używały też dywizje KMT, zaś w miarę eskalacji
konfliktu komuniści odziewali się coraz częściej w uniformy
zdobyte na nieprzyjacielu, żołnierzy obu stron było ciężko
odróżnić. Warto wspomnieć, że uwalniało to dowódców
Mao od potrzeby przemundurowania jeńców, których
— zwłaszcza w późniejszej fazie wojny — masowo
wcielano we własne szeregi.
Wykształcenie wojskowe komunistycznych dowódców
było nader niejednolite. Nieliczni, głównie starsi wiekiem,
zdobyli je jeszcze za czasów monarchii. Przykładowo,
głównodowodzący Zhu De (1886-1976), w chwili kapitu­
lacji Japonii blisko sześćdziesięciolatek, był absolwentem
Cesarskiej Akademii Wojskowej w Yunnanie (potem do­
kształcał się w ZSRS). Karierę, nim wstąpił do KPCh,
zaczynał jako lokalny warlord. Kształcenie w niższych
rangą, lokalnych szkołach wojskowych mieli za sobą
przyszli marszałkowie ChRL: Liu Bocheng (1892-1986),
od 1948 r. dowódca Polowej Armii Centralnych Równin,
i Peng Dehuai (1898-1974), od 1947 r. dowodzący Armią
Wyzwolenia Północnego Zachodu. Znacznie większa liczba
czerwonych dowódców ukończyła kierowaną przez Czang
Kaj-szeka Wojskową Akademię Whampoa. Jej absolwen­
tami byli, między innymi, przyszli marszałkowie Lin Biao,
Xu Xiangqian, Nie Rongzhen i generałowie Ye Jianying
(1946-1949 szef sztabu ChALW) i Tao Zhu (szef Zarządu
Politycznego 8. Armii). Nieliczni szczęśliwcy dostali szansę
kontynuacji nauki w sowieckiej Akademii Wojskowej im.
Frunzego. Byli to między innymi Liu Bocheng, Nie
Rongzhen oraz Li Da20. Inni musieli poprzestać na
kursach w szkołach stworzonych już przez partię po
1927 r. Niektórzy, zajmujący nawet najwyższe stanowis­
ka, nie odebrali żadnego, nawet rudymentarnego wy­
kształcenia. Typową postacią był tu przyszły marszałek
He Long (1896-1969), zaczynający karierę jako bandyta
w Hunanie, który odmówił wyjazdu na studia do Mosk­
wy, stwierdzając, że z trudem formułuje myśli nawet
w języku chińskim. Pod tym względem przypominał go
Xu Shiyou (1906-1985), niegdyś mnich słynnego klasz­
toru Shaolin, kultywujący tradycyjne sztuki walki,
a w czasie Długiego Marszu dowódca czerwonej kawale­
rii. Partia nauczyła go czytać, ale nigdy nie oduczyła
wiary w tajemniczy świat duchów.
Mao Zedong, mający ogromny wpływ na poczynania
swych generałów i okrzyknięty później militarnym ge­
niuszem, nie miał, naturalnie, żadnego wykształcenia
wojskowego. Nie tylko się z tym nie krył, lecz nawet
chlubił, posuwając do charakterystycznego dla siebie
kultu nieuctwa: „Wojskowości może się nauczyć także
ten, kto nigdy nie miał okazji chodzić do szkoły [...],
uczy się przez działanie”. Jak stwierdził z wyczuwalną
dumą w 1968 r.: „nigdy nie chodziłem do szkoły wojs­
kowej. Ani nie przeczytałem żadnej książki dotyczącej
strategii. Ludzie mówią, że w moich kampaniach pole­
gałem na Romansie o Trzech Królestwach i na Sztuce
wojennej Sun Zi. Powiedziałem, że nigdy nie czytałem
Sztuki wojennej Sun Zi. Owszem, przeczytałem Romans

20 Spośród innych chińskich absolwentów Akademii Frunzego (ogółem


było ich 8) Zuo Zhan i Ye Ting nie dożyli rozpoczęcia ostatniej wojny
domowej, pozostali zaś byli zbyt młodzi na dowodzenie wielkimi armiami.
Fang Qiang (ur. 1910) był podległym Lin Biao dowódcą 44. Armii
w Mandżurii, Liu Yalou (ur. 1910) pełnił funkcję szefa sztabu Lina, Wang
Bingzhang (ur. 1908) nie miał rangi generalskiej, zajął się po 1949 r.
budową lotnictwa ChRL.
o Trzech Mimo całego dyletantyzmu
Królestwach”21.
Mao na polu militarnym wydaje się wszakże, że — po­
dobnie jak Adolf Hitler — miał pewne niewielkie, lecz
rzeczywiste zdolności wojskowe.
Generalnie, pod względem wykształcenia wojskowego
komunistyczni dowódcy plasowali się wyraźnie niżej
(niekiedy nawet znacznie niżej) od przecież nienadzwyczaj-
nego pod tym względem poziomu swych kuomintangows-
kich przeciwników. W specyficznych warunkach chińskiej
wojny domowej fakt ten nie miał jednak, jak się miało
okazać, decydującego znaczenia. Przeważało co innego
— mianowicie, że generalicja ChALW stanowiła drużynę
jednolitą i zgraną, która w trakcie dwudziestoletnich,
ciężkich przejść zintegrowała się w stopniu niedosiężnym
dla korpusu oficerskiego nacjonalistów. Jeśli w ANR
najwyżej połowę wyższych rangą oficerów (właściwie
tylko absolwentów Whampoa) można było uznać za od­
danych ideologii sunyatsenowskiej, to dowódcy ChALW
nie tylko co do jednego byli przekonanymi komunistami,
ale i zasiadali właściwie in corpore w najwyższych wła­
dzach partyjnych. Dawało to Mao kontrolę nad nimi
w stopniu, o jakim Czang Kaj-szek nie mógł nawet marzyć
ani w partii, ani w siłach zbrojnych. Naturalnie i w tej
drużynie zdarzały się wzajemne niechęci i waśnie, górowała
jednak dyscyplina i poczucie oddania sprawie. Bezczelne
ignorowanie lub wręcz sabotowanie rozkazów naczelnego
wodza, niebędące w armii nacjonalistów żadną miarą
czymś wyjątkowym, dla komunistycznego oficera zakoń­
czyłoby się nie tylko dymisją, ale i wykonanym wyro­
kiem śmierci. Jeśli wielu generałów ANR, zwłaszcza
z warlordowskim rodowodem, intrygowało przeciw
21 Cyt. za: J. G u i 11 e r m a z, Soldier, s. 128. Romans o Trzech
Królestwach (Sanguo guanyi) to napisana przez Luo Guanzhonga (praw­
dopodobnie żył w latach 1330-1400) klasyczna chińska powieść o epoce
zaciekłych walk w czasach dynastii Han (III w.).
Czang Kaj-szekowi, mniemając, że mogliby go z powo­
dzeniem zastąpić, żaden wyższy rangą oficer ChALW
nie pomyślałby o zakwestionowaniu przywództwa Mao.
Ostatni żywiący podobne ambicje dawno już zginęli
w niezliczonych czystkach lub jak Zhang Guotao (w
czasie Długiego Marszu dowódca własnej grupy wojsk)
ratowali się ucieczką.
Także morale żołnierzy komunistycznych zwykle góro­
wało nad tym żołnierzy narodowych, a to dzięki nieustannej
i potężnej indoktrynacji. Instytucja komisarzy politycznych,
która w armii sowieckiej jedynie paraliżowała dowódców,
przeszkadzając im w dowodzeniu, wśród Chińczyków,
w większości nieznających nowoczesnego patriotyzmu,
nadawała wojsku kręgosłup ideowy. Czang Kaj-szek, który
zniósł ową instytucję w ANR w 1927 r., uznawszy ją za
bolszewicki implant, miał tego potem pożałować (w rzeczy
samej politruków, choć mniej wszechobecnych niż komu­
nistyczni, przywrócono w armii na Tajwanie). Na specjal­
nych wiecach, przeprowadzanych w obecności rozgorącz­
kowanych tłumów, komuniści zachęcali wziętych do nie­
woli żołnierzy ANR do mówienia „gorzkiej prawdy”.
Większość jeńców, prostych chłopaków ze wsi, opowiadała
ze łzami o biedzie i niesprawiedliwości. Gdy histeryczna
atmosfera (zdarzały się wypadki popadnięcia w szaleństwo)
sięgała szczytu, nieszczęśnikom oznajmiano, że partia
pozwala im wziąć odwet na Czang Kaj-szeku, którego
reżim jest źródłem ich wszystkich cierpień. Uwierzenie
w to było rzeczą równie łatwą, co i roztropną; tym
niemniej zdarzali się pojedynczy wątpiący. „To szybko
kończyło się oskarżeniem o przynależność do «klasy
wyzyskiwaczy» i sceptycy stawali się ofiarami czystki” 22.
Służba w ChALW opłacała się chińskiemu wieśniakowi
znacznie bardziej niż w ANR, w której nie brakowało też

22 J. C h a n g, J. H a 11 i d a y, Mao, s. 299.
zresztą rekrutów z miast (wojsko komunistyczne było
niemal bez wyjątku chłopskie). Dawała możność życia
kosztem miast, których ludność wieśniak chiński postrzegał
jako zupełnie obcą kategorię człowieka. Wobec manew­
rowego charakteru prowadzonej przez komunistów wojny
(KPCh początkowo nie miała ośrodków wartych i wyma­
gających obrony) okazji do zdobycia żywności i łupu nie
brakowało. Stojący garnizonami w wielkich miastach żoł­
nierze KMT nie mieli takiej sposobności. Opłacani bez­
wartościowymi banknotami, często bywali głodni nawet
wtedy, gdy przeciwnik nie odciął jeszcze miast od interioru.
By napełnić menażkę, niejednokrotnie sprzedawali amunicję
i broń — czasem wręcz komunistom.
Należy jednak podkreślić, że chłop chiński bronił się
przed rekrutacją w szeregi komunistów równie zaciekle jak
przed powołaniem do nacjonalistycznej ANR. Na fakt ten
warto położyć nacisk. Propaganda KPCh zdołała bowiem
skutecznie przekonać wielu badaczy, jakoby chińska wojna
domowa była chłopską wojną o podział ziemi, w której
wieśniacy ochotniczo zaciągali się do wojska. W istocie
jednak mieszkańcy wsi nie chcieli brać ziemi z rąk komunis­
tów, o czym najlepiej świadczy to, że partia musiała swą
reformę rolną wcielać w życie wielokrotnie (w Mandżurii
trzy razy, ale w Guangdongu aż siedem). Chłopi, którzy
otrzymali nadziały, mieli zresztą przez to dodatkowy powód,
by nie porzucać własnego zagonu, idąc do komunistycznej
Armii Ludowo-Wyzwoleńczej. Reforma mogła wpłynąć na
wynik zmagań o tyle tylko, że poprzez nią komuniści
roztaczali kontrolę nad wsią (tzn. nad jej zasobami żywnoś­
ci, siły roboczej i pociągowej), podczas gdy pobity Kuomin­
tang nie posiadał takiej kontroli. Wojna domowa nie jest
jednak ekwiwalentem demokratycznego głosowania. Praw­
dopodobnie niewielu sympatyzujących z komunistami zwo­
lenników rozumowania, że Mao wygrał, ponieważ najwido­
czniej miał większe poparcie, powtórzyłoby je bez wahania
odnośnie zwycięstwa np. generała Franco. Warto w tym
momencie zauważyć, że jeśli sławny chiński teoretyk
wojny Sun Zi poświęcił cały rozdział swego dzieła roli
szpiegów, to o konieczności pozyskania dla armii poparcia
ludności nie napisał zgoła nic.
W rzeczywistości „aż do 1948 r. ChALW miała wielkie
trudności w rekrutacji żołnierzy, nawet na obszarach
znajdujących się pod jej wojskową kontrolą. [...] Na
ogół rezultaty kampanii politycznych, aby zaciągnąć
się do Armii Wyzwoleńczej, były rozczarowujące dla
Yan’anu”23. Nie mogąc liczyć na pracujących na roli
mieszkańców wsi, komuniści radzili sobie jednak całkiem
dobrze, zapełniając szeregi członkami niezliczonych,
wskutek panującego chaosu, bandyckich drużyn oraz
innych ludzi wyrzuconych na margines społeczeństwa
przez wojnę (mężczyzn, którzy stracili domy i rodziny,
członków formacji kolaboranckich etc.). W późniejszej
fazie wojny nowy materiał ludzki uzyskiwano najłatwiej
spośród jeńców. Ci ostatni obawiali się, że w razie
zwycięstwa nacjonalistów mogą być oskarżeni o zdradę,
zaś w razie doczekania końca wojny w obozie jeńców
czeka ich po powrocie w rodzinne strony stygmat żołnierza
pokonanego i przez to bezużytecznego dla rodziny.
W chińskiej tradycji przejście na stronę silniejszego
uważano zresztą za rzecz normalną, zaś podczas wojen
warlordów zwycięzca tradycyjnie przejmował wojska
zwyciężonego. Wreszcie, co było chyba najistotniejsze,
przy postępującej degrengoladzie gospodarczej kuomin-
tangowskich Chin komuniści zapewniali lepsze wyży­
wienie i żołd.
Jeśli jednak jeńcy często bez oporów przyłączali się do
komunistów, do których przystawali też liczni w armii
nacjonalistycznej dezerterzy, to nieznane są wypadki, aby

23 O.A. We s t a d , Decisive Encounters, s. 112-113.


zwarte oddziały właściwej armii Czang Kaj-szeka przeszły
kiedykolwiek na stronę nieprzyjaciela. Mogły tak uczynić
prowincjonalne formacje dowodzone przez byłych warlor-
dów, lojalne przede wszystkim wobec swej „bliższej
ojczyzny” i wodza, często od dawna skonfliktowanego
z rządem centralnym. Przykładowo, na początku 1946 r.
w Henanie tak zwany XXXVIII Korpus ANR (naprawdę
dywizja) podporządkował się rozkazom wybitnego komu­
nistycznego stratega Liu Bochenga, tworząc odtąd samo­
dzielne ugrupowanie w jego armii. W regularnych formac­
jach rządu nankińskiego wypadki takie się jednak nie
zdarzały — wyjąwszy przypadki, gdy dowódca był „kre­
tem” KPCh — a obraz żołnierza KMT, rzekomo marzącego
stale o zmianie frontu, jest zarówno krzywdzący, jak
i fałszywy. W istocie „choć zawsze istniał strumyk dezer­
terów w czasie, gdy oddział pełnił służbę garnizonową, już
na polu bitwy nowi rekruci wydawali się spełniać swe
obowiązki bez szemrania. Warto zanotować, że nawet
w niesprzyjających warunkach formacje [ANR] walczyły
do końca i impuls do kapitulacji czy ucieczki wychodził od
dowódców” 24.

24 E.R. H o o t o n , The Greatest Tumult, s . 5 7 .


KUOMINTANG W NATARCIU

Wymuszony na Kuomintangu przez Marshalla piętnasto-


dniowy rozejm, wchodzący w życie 7 czerwca w południe,
upływał 22 czerwca. Na żądanie mediatora został rozciąg­
nięty wszakże do końca miesiąca „w celu stworzenia czasu
na negocjacje”. W czasie jednak gdy Zhou prowadził je
w Nankinie, jego towarzysze partyjni uderzyli w prowinc­
jach Rehe, Chahar, Shanxi i zwłaszcza w Shandongu.
Jak już wspomniano, w lipcu 1946 r. obowiązki am­
basadora Stanów Zjednoczonych w Nankinie objął John
Leighton Stuart. Ów starszy już wiekiem (ur. 1876)
misjonarz i intelektualista, rektor pekińskiego Yenching
University, nie miał żadnego doświadczenia dyplomatycz­
nego. Jednakże pierwotna kandydatura generała Wedeme-
yera, znającego znakomicie miejscowe środowisko poli­
tyczne, została storpedowana przez komunistów chińskich.
Zresztą, z uwagi na obecność Marshalla, rzeczywistego
superambasadora, formalny przedstawiciel dyplomatyczny
miał niewiele do powiedzenia. Natomiast skwapliwość,
z jaką Biały Dom uwzględnił weto KPCh odnośnie obsady
chińskiej placówki, nie została przez komunistów docenio­
na. 7 lipca orędzie KPCh oskarżyło nagle „amerykańskich
reakcjonistów” o prowadzenie „wojskowej interwencji”
w Chinach, a wcześniej, 29 czerwca, humanitarny konwój
z Tianjinu do Pekinu, eskortowany przez marines, został
zaatakowany przez komunistów dowodzonych przez Wang
Zhidao. Zabito 3 Amerykanów i raniono 12, w tym
jednego śmiertelnie. Marshall był początkowo oburzony;
jakże komuniści mogli zrównywać jego demokratyczny
kraj z reakcjonistami z KMT? Wszelako giętki Zhou
zapewnił go, że wybiegających z Yan’anu „protestów
i krytyki [...] w żadnym wypadku nie należy interpretować
jako opozycji komunistów wobec narodu amerykańskiego
i całego rządu Stanów Zjednoczonych”, a co się tyczy
ataku na piechotę morską, to ostra reakcja Stanów Zjed­
noczonych posłużyłaby tylko „podżegaczom wojennym
Kuomintangu”, pragnącym „popchnąć komunistów w ob­
jęcia Związku Sowieckiego”1. Choć trudno w to uwierzyć,
Marshall kupił te wywody, stwierdzając, że jego protest
„grałby na korzyść małej grupki w Kuomintangu, która
blokuje jego wysiłki zakończenia walk”2. „Z trudem można
uwierzyć, że Amerykanie mogą być tacy naiwni” — zgrzy­
tał zębami Czang Kaj-szek 3.
Ciągle pogarszająca się sytuacja gospodarcza podkopy­
wała pozycje rządu, z czego jego przeciwnicy robili
skwapliwy użytek. Ponieważ jednak komunistów trudno
było tknąć przynajmniej w zasięgu wpływów Marshalla,
reżim skupił swe bezmyślne represje na partiach „trzeciej
siły”, choć spośród nich wyraźną komunistyczną eks­
pozyturą była tylko Liga Demokratyczna. W połowie lipca
zamordowano dwóch czołowych antyrządowych intelek­
tualistów; jeden z nich, Wen Yiduo, był znanym poetą.
10 sierpnia Truman wystosował do Czang Kaj-szeka ostre

1 Cyt. za: Foreign Relations of the United States, 1946, vol. IX,
s. 1326-1327, 1455.
2 Cyt. za: United States Relations with China, s. 172, przypis 22a.

3 Diariusz Czang Kaj-szeka, 3 VIII 1946, cyt. za: K. F u r u y a, Chiang

Kai-shek. His Life and Times, s. 883.


ostrzeżenie. Oskarżając „samolubne interesy elementów
skrajnych, zarówno w Kuomintangu, jak i w Partii Komu­
nistycznej", żądał przedstawienia „przekonującego dowo-
du” że w Chinach osiągnięto „postęp”. Inaczej on, Truman,
„zredefiniuje” swoją politykę, a „amerykańska opinia
publiczna nie będzie kontynuowała swego wielkodusznego
stosunku wobec Pańskiego narodu”. Czang odpowiedział
sucho, że „pragnienie pokoju musi być wzajemne. Dlatego
komuniści muszą porzucić politykę przejmowania władzy
politycznej, polegającą na użyciu sił zbrojnych w celu
obalenia rządu i zainstalowania reżimu totalitarnego, w ro­
dzaju tych, które obecnie połykają Europę Wschodnią”.
Wyliczył też wiele przykładów gwałcenia rozejmu przez
komunistów4. Nie wiedział, że „zredefiniowanie”,którym
groził Truman, stało się już faktem. 29 lipca — dokładnie
miesiąc po komunistycznym ataku na amerykańskich
marines — prezydent, nie informując o tym rządu w Nan­
kinie, wprowadził embargo na dostawy broni i amunicji do
Chin. Obowiązujące początkowo tylko na terytorium Sta­
nów Zjednoczonych, rychło (18 sierpnia) zostało roz­
szerzone na amerykańskie bazy na Pacyfiku.
Embargo, formalnie wpisujące się w szlachetne intencje
polityki amerykańskiej wobec Chin (już w maju 1919 r.
Stany Zjednoczone wstrzymały sprzedaż broni dla pusto­
szonej wojnami warlordów Republiki Chińskiej), oznaczało
w istocie miażdżący cios dla tylko i wyłącznie Kuomintan­
gu. Partia narodowa została ograniczona do swoich nikłych
rezerw i arsenałów, podczas gdy komuniści nadal bezkarnie
czerpali zaopatrzenie z mandżurskiego i sowieckiego seza­
mu. Kupionej już, ale niedostarczonej broni, wstrzymano
licencje. Decyzja Waszyngtonu była naturalnie wymuszona
przez Marshalla, który chciał przekonać coraz bardziej
urażonego Zhou, że Stany Zjednoczone, wbrew oskarżeniom
4 Truman do Czang Kaj-szeka, 10 VIII 1946, United States Relations
with China, s. 652; odpowiedź Czanga z 28 VIII, s. 653.
Yan’anu, nie wspierają jednostronnie Kuomintangu. W ar­
mii nacjonalistów zostały porażone zwłaszcza elitarne
dywizje (w tym „najlepsza pod niebem armia”), skoro
właśnie one były uzbrojone w nieprodukowaną w Chinach
amerykańską broń. Wkrótce, w październiku, do embarga
przyłączyła się Wielka Brytania, której handel z Chinami
był ciągle większy od handlu amerykańskiego, a socjal­
demokratyczne władze szczególnie niechętnie nastawione
wobec Czang Kaj-szeka. Kuomintang porównywał moty­
wowane humanitaryzmem kroki obu mocarstw, zakładające
równe traktowanie obu stron konfliktu, do dekretu za­
braniającego bogatym i biednym spania na ulicy.
Amerykańskie embargo na broń, w polskiej literaturze
dotyczącej chińskiej wojny domowej w ogóle niewymie-
niane5, stanowiło — obok wymuszonego przez Marshalla
w czerwcu 1946 r. rozejmu — jeden z czynników deter-
minujących bieg wypadków w Państwie Środka. Jak już
wspomniano, cały ciężki sprzęt KMT, jako pochodzący
spoza Chin, nie mógł funkcjonować bez zagranicznych
części zamiennych; w połowie 1947 r. marshallowskie
embargo unieruchomiło w ten sposób gros parku samo­
chodowego ANR — 16 tys. samochodów i ciężarówek6.
By zwyciężyć, Kuomintang musiał teraz odnieść druz­
gocący sukces możliwie najszybciej, zanim uwidoczniłyby
się skutki sankcji. Formalnie miały one trwać jedynie
dziesięć, co prawda kluczowych, miesięcy. Faktycznie,
choć amerykański Kongres miał przyznawać jeszcze
w przyszłości Republice Chińskiej rozmaitą, głównie zresztą
niewojskową pomoc, żadne jej transporty nie osiągnęły
Chin aż do listopada 1948 r., kiedy to wynik zmagań był
już przesądzony.
5 Chwalebny wyjątek stanowi praca Z. G ó r a l c z y k a , Komunistyczna
Partia Chin a Stany Zjednoczone (lipiec 1921-czerwiec 1950), Warszawa
1981, s. 239.
6 F.F. Li u, A Military History of Modem China, s. 147.
Przy obecności Marshalla w Chinach ofensywa na pełną
skalę była jednak wykluczona, choć Czang zaczynał już
tracić cierpliwość. 14 sierpnia, w rocznicę rozejmu z Japo­
nią, oskarżył komunistów o fiasko mediacji. W przemó­
wieniu wyłuszczył główną przyczynę niemożności porozu­
mienia: „Wiemy, że partia komunistyczna nie jest zwykłą
partią. [...] Jest to partia posiadająca niezależne siły zbrojne,
niezależną administrację. Opodatkowuje ludzi podlegają­
cych jej kontroli i pozostaje poza zasięgiem władzy Rządu
Narodowego. [...] Nie możemy pozwolić, aby w naszym
państwie istniało inne państwo, nie pozwolimy, by prywatna
armia działała za plecami armii narodowej. [...] Musimy
dogłębnie zrozumieć problemy, wobec których stoi nasz
kraj i uprzytomnić sobie naszą odpowiedzialność. Musimy
stłumić bunty i uczynić Chiny krajem pokojowym, demo­
kratycznym, zjednoczonym i silnym” 7.
Yan’an odpowiedział powszechną mobilizacją do wojny
na terenach, nad którymi miał władzę. W szeroko roz­
propagowanym wywiadzie ze swą wielbicielką Anną Louise
Strong Mao Zedong oskarżył Stany Zjednoczone o eskalację
konfliktu i określił je oraz Kuomintang nieśmiertelnym
odtąd mianem „papierowych tygrysów”. Tymczasem Czang
Kaj-szek obwieścił, że zwoła Zgromadzenie Narodowe,
aby, jak twierdził, oddać głos wyborcom. Stuart, całkowicie
słusznie, zawiadamiał Trumana, że w tej sytuacji „mediacja,,
nie ma najmniejszego sensu. Jednakże Zhou, zawsze
potrafiący przekonać Marshalla, zjednał go raz jeszcze do
kontynuowania rozmów.
Chińskie elementy liberalne, a także coraz większa część
tak zwanych zwykłych ludzi, w obliczu pogarszających się
warunków życia oraz ekscesów kuomintangowskiej dyk­
tatury obarczały winą za trwanie wojny domowej zwykle
tę ostatnią. Żaden skarżący się na KMT chiński intelek­

7 Cyt. za: O.A. W e s t a d, Decisive Encounters, s. 46.


tualista nie potrafił sobie wyobrazić swojego losu pod
rządami komunistów. Żaden też nie wiedział, że Przewod­
niczący Mao, tak owocnie piętnujący brak wolności słowa
pod rządami Czang Kaj-szeka, w swej strefie władzy
zarządzał, co następuje: „Gazety, periodyki i agencje
prasowe są narzędziami w walce między odmiennymi
klasami społecznymi — stąd nie mogą być uważane za
przedsięwzięcia produkcyjne. [...] Z wyjątkiem bardzo
niewielu postępowych gazet, które promują rewolucyjny
entuzjazm i z tego powodu powinny być wspierane odnośnie
swej dystrybucji, inna prywatna prasa nie powinna otrzy­
mywać z naszej strony zachęty. Zwłaszcza w Chinach
większość tak zwanej pozarządowej prasy [tj. redagowanej
przez „trzecią siłę” 一 J.P.] ma reakcyjne zaplecze poli­
tyczne. Jeśli pozwolimy na ich swobodne rozpowszech­
nianie, siły reakcyjne otrzymają otwarty i legalny dostęp
do ludzi, co byłyby niezmiernie szkodliwe” 8.
W czasie gdy Marshall dbał, by argumenty komunistów
dochodziły do czytelników prasy na terytoriach podległych
rządowi, strefy komunistyczne były hermetycznie zamknięte
przed propagandą nacjonalistów.
W prowincji Rehe 13. i 53. Armie ANR, mając
93. Armię w rezerwie, odebrały 29 sierpnia Chengde,
a następnie Longhua i Weichang, oczyszczając i zabez­
pieczając linię Pekin-Mukden. Jednoczesne komunistyczne
próby wznowienia ofensywy w południowo-wschodniej
Mandżurii zakończyły się bolesną porażką. Elitarna Nowa
6. Armia, wycofana na nalegania Marshalla z frontu nad
Sungari, wraz z 52. Armią spędziła resztę 1946 r., wymia­
tając atakujących podwładnych Lin Biao nad graniczną
rzekę Yalu. Decydujący sukces był jednak wykluczony. Za
Yalu stacjonowała armia sowiecka, stanowiąca bezcenne
wsparcie dla komunistów.

8 Cyt. za: tamże, s. 205.


Taktyka żołnierzy Mao, a zwłaszcza cele ich uderzeń,
jest warta uwagi w świetle późniejszych teorii (w które
uwierzyło wielu skądinąd poważnych autorów) jakoby
działania komunistycznych armii w Chinach stanowiły
klasyczny i niedościgniony przykład lotnej partyzantki,
polegającej na „okrążaniu miast przez wieś” i unikaniu
walk o punkty o znaczeniu strategicznym. Wyjąwszy fakt,
że ataki w latach 1945-1946 rzeczywiście wychodziły
z wiejskiego interioru zwyczajnie dlatego iż komuniści nie
kontrolowali wówczas miast, rzecz przedstawiała się zupeł­
nie inaczej. Tak w Mandżurii, jak i w Chinach Północnych
(wzmiankowane walki o linię Mukden-Pekin) oraz w Shan­
dongu (linia Jiaozhou-Jinan) komuniści usiłowali zawładnąć
liniami kolejowymi i wyznaczającymi ich skrzyżowania
miastami, rozumując słusznie,że arterie te stanowią kręgo­
słup machiny wojennej Kuomintangu. Strategia ta miała
całkowicie konwencjonalny charakter, przypominając wojny
warlordów w latach dwudziestych, w których stawką była
właśnie kontrola nad siecią komunikacji kolejowej. Jeżeli
zaś w roku 1946 i potem w 1947 komuniści musieli
porzucać miasta, szosy i linie kolejowe, było to rezultatem
nie rzekomej doktryny militarnej, ale otrzymanych ciosów.
Zaciekłość, z jaką dowódcy Mao usiłowali utrzymać
zdobyte pozycje, potwierdza to w zupełności.
Należy podkreślić, że komuniści, prowadząc tego rodzaju
działania, realizowali wytyczne swego wodza. Mao Zedong,
naiwnie uważany w świecie za ideologa wyższości rewo­
lucyjnej guerilli, w istocie nigdy nie krył, że „jeśli weź­
miemy wojnę jako całość,wojna regularna jest priorytetem,
a partyzantka uzupełnieniem. [...] To wojna regularna
decyduje o ostatecznym wyniku wojny” 9.
Sztandarowym niemal przykładem opisanego zjawiska
była stoczona jesienią 1946 r. kampania w Regionie Woj-
9 Tse-tung M a o , Problems of War and Strategy, w: Selected Works,
Peking 1967, vol. II,s. 229.
skowym Jin-Cha-Ji (Shanxi, Chahar, Hebei), która po­
łożyła kres tak fatalnej dla Republiki Chińskiej mediacji
Marshalla. Dowódcą owego regionu, ustanowionego przez
komunistów jeszcze przeciw Japończykom, był przyszły
marszałek ChRL Nie Rongzhen, uznany przez Ame­
rykanów w 1944 r. za człowieka o „aparycji dowódcy,
wyraźnym wigorze i zdecydowaniu”10. Jego oddziały
od jesieni 1945 r. skupiały swe wysiłki na leżącej w Mon­
golii Wewnętrznej linii kolejowej Baotou-Jining. To
ostatnie miasto komuniści zdobyli w październiku, ale
Baotou, chociaż było okrążone, nie udało im się zdobyć.
Wiosną 1946 r. — to znaczy podczas obowiązywania
marshallowskiego rozejmu — armia Nie Rongzhena
nękała i blokowała siły trzymające Pekin i Tianjin,
usiłując przerwać linię kolejową Pekin-Mukden. Wreszcie
w sierpniu, trzymając tak Jining, jak i stolicę prowincji
Chahar — Kałgan, zaatakowała Datong.
Riposta nacjonalistów okazała się wszakże zaskakująco
szybka. Korzystając z ryzykownego rozciągnięcia sił przez
komunistów, kuomintangowscy generałowie Fu Zuoyi (12.
Region Operacyjny) i Sun Lianzhong (11. Rejon Operacyjny)
uderzyli na ich tyły, zadając im ciężką porażkę. 14 września
zlikwidowano oblężenie Datongu i odbito Jining. 5 paździer­
nika obaj dowódcy Republiki Chińskiej, współpracujący ze
sobą w stopniu rzadko spotykanym w ANR, wydali dowodzo­
nym przez He Longa komunistom bitwę pod Huailai
i wygrali ją, oczyszczając całkowicie tak potrzebną dla
szybkiego przerzucania wojsk linię Pekin-Baotou. 11 paź­
dziernika nad Kałganem, w którym Mao Zedong zamierzał
założyć swą tymczasową stolicę, załopotała ponownie ozdo­
biona białym słońcem flaga Republiki Chińskiej.
Czang Kaj-szek uhonorował Fu Zuoyia, odgrywającego
w kampanii decydującą rolę, gubernatorstwem prowincji
10 Foreign Relations of the United States, 1944, vol. VI, China,
Washington 1967, s. 753.
Chahar. W sierpniu 1947 r. miał go dźwignąć na ogromnie
odpowiedzialne stanowisko dowódcy Kwatery Głównej
Poskromienia Bandytów w Chinach Północnych, czyli
całego regionu ze stolicą w Pekinie. Wyniesienie to
odbyło się mimo faktu, że Fu był dawnym protegowanym
osławionych warlordów Yan Xishana oraz Zhang Xu-
elianga i w przeszłości nieraz walczył u ich boku przeciw
Czangowi.
Zupełnie inaczej zareagował wszakże na kampanię
północnochińską generał Marshall. Dla wysłannika Trumana
odbicie Kałganu — choć sprowokowane przez komunistów
— było niewybaczalnym „aktem przemocy”, który nie­
odwołalnie wykluczał powrót Zhou Enlaia do stołu rokowań
w Nankinie. By przekonać „pana Zhou”, Amerykanin
wymógł na Kuomintangu kolejny (i już ostatni) dziesięcio­
dniowy rozejm. Dopomógł on poszarpanym armiom komu­
nistycznym ujść cało spod Huailai. W rezultacie Li Zongren,
przywódca wrogiej reżimowi kliki z Guangxi, oskarżył
rząd i dowództwo o nieudolność. Wskazywał, że „ze­
zwolono He Longowi bezpiecznie umknąć wraz z częścią
jego armii. Choć odzyskanie Kałganu przecinało komunika­
cję komunistów między Mandżurią a resztą Chin, nie było
to decydujące zwycięstwo, na jakie miał nadzieje rząd
centralny w Nankinie i nie pozwalało wojskom rządowym
na szybkie okrążenie sił czerwonych na południe od
Wielkiego Muru”11. W swych (pisanych w Stanach Zjed­
noczonych) opasłych pamiętnikach Li nie wyjaśnił jednak,
kto wymusił na rządzie wstrzymanie ofensywy.
Zhou, który osiągnął już wszystko, co chciał, uzależniał
teraz wznowienie negocjacji od zablokowania zwołania
parlamentu oraz przyznania komunistom i ich ekspozyturze,
Lidze Demokratycznej, prawa weta w Radzie Państwowej.
Bezsilny Marshall był dla niego taktowny do końca.

11 Tsung-jen Li, Memoirs, s. 446.


Uprzejmości tej nie starczało już dla Czang Kaj-szeka,
któremu amerykański generał raz po raz urządzał brutalne
sceny, wykrzykując, że zawiódł Stany Zjednoczone i nie
dorósł do oferowanej mu roli nowego Jerzego Waszyngtona.
Chińczyk za słabo znał historię USA, by wytknąć swemu
rozmówcy, jak fatalnie się myli. Dobry generał Waszyngton
nie pojednał się wszak z amerykańskimi lojalistami, zwolen­
nikami króla Anglii, Jerzego III, i nie stworzył z nimi
„rządu koalicyjnego”. Przeciwnie, wygnał ich z kraju
i skonfiskował cały ich majątek.
Marshall opuścił Chiny 8 stycznia 1947 r. — co najmniej
pół roku za późno, skoro nieudane czerwcowe zawieszenie
broni wykazało ostateczne fiasko jego misji. Za ową
porażkę winił w oficjalnym oświadczeniu „dominującą
reakcyjną grupę” w KMT oraz skonfliktowanych z nią
„przefarbowanych komunistów” (nie było już mowy o tym,
że to „agrarni reformatorzy”). Usprawiedliwiając się żałoś­
nie, że poprzednio komuniści nie wydawali się tacy
nieprzejednani, wyznawał, iż nie wie, „jak pokój i dobrobyt
mogą być przyniesione długo cierpiącym i obecnie niemym
masom narodu chińskiego”12. W drodze do kraju, w Hono­
lulu, oznajmił też prasie, że „nie znalazł żadnych dowodów
na istnienie jakiejkolwiek pomocy ze strony Związku
[Sowieckiego] dla komunistów chińskich”13. Dopiero rychła
nominacja na faktycznie drugie po prezydencie stanowisko
sekretarza stanu pozwoliła mu odzyskać twarz. W ten
sposób przez najbliższe, decydujące lata Kuomintang miał
napotykać w Białym Domu na ludzi (wliczając w to
i Trumana) odczuwających wobec chińskich nacjonalistów
rozczarowanie i głęboką urazę. Odwracali się oni z nie­
smakiem od Państwa Środka, głęboko przekonani, że
12 Osobiste oświadczenie Specjalnego Przedstawiciela prezydenta Sta­

nów Zjednoczonych, 7 I 1947, United States Relations with China, s. 688.


13 Cyt. za: I. E p s t e i n, Rewolucja w Chinach trwa, tłu m. J. Działak,

Warszawa 1949, s. 62.


„gdyby tylko Czang Kaj-szek był trochę bardziej pojed­
nawczy, porozumienie [z komunistami] mogłoby być
osiągnięte”14. Fatalna próba zbudowania „demokratycznego
rządu koalicyjnego” w kraju pozbawionym demokratów
zatruła stosunki Stanów Zjednoczonych z Republiką Chiń­
ską i dała czas komunistom chińskim na zbudowanie
skutecznej machiny wojennej.
Na razie jednak to Kuomintang znajdował się w niemal
nieustannym natarciu. Późną jesienią 1946 r. operujące na
półwyspie Shandong kolumny późniejszego marszałka
ChRL Chen Yi doznały ciężkich ciosów z rąk wsławionego
w Whampoa generała Tang Enbo. Jednostki Tanga, spośród
których elitarna 74. Dywizja miała amerykańskie wy­
szkolenie, odebrały komunistom linię Tianjin-Pukou, na­
stępnie zaś zepchnęły ich w górzysty rejon na wschód od
owej magistrali i Wielkiego Kanału łączącego Żółtą Rzekę
z Yangzi. „Opór komunistów był w sensie wojskowym
konwencjonalny, i kiedy porzucali miasta oraz łączące je
linie kolejowe, to dlatego, że nie potrafili ich utrzymać,
a nie jako część strategii i «wojny ludowej». [...] Choć
jednostki partyzanckie wspierały regularnych żołnierzy
komunistycznych, ci ostatni prowadzili wojnę całkowicie
konwencjonalną w obronie pozycji, które właśnie miały
znaczenie strategiczne” 15.
Z początkiem 1947 r. potężne armie ANR, liczące
w sumie 58 dywizji pod wodzą generała Gu Zhutonga,
podjęły w Shandongu generalną ofensywę. 21 lutego wzięto
Linyi i wdarto się głęboko na teren baz komunistów
w górach Yimeng. Dalsze natarcie pokrzyżował wszakże
komunistyczny generał Su Yu, wschodząca gwiazda
ChALW. Ów niespełna czterdziestoletni podwładny Chen
14 H.Truman, Memoirs, vol. I, Year of Decision, Garden City N.Y.
1955, s. 90.
15 E.L. D r e y er, China at War 1901-1945, London-New York 1995,

s. 321, 326.
Yi, uważany za „kochanka odwagi” mającego „reputację
zdolnego do wyciągania wojsk z kapelusza”16 w styczniu
zaatakował nagle garnizony rządowe w Linyi, Xiangzhengu,
Yixianie i Zaozhuangu. Te dwa ostatnie miasta zostały
zdobyte, w walkach zaś zniszczono ogółem trzy kuomin­
tangowskie dywizje 一 w tym najcenniejszą, uzbrojoną
przez Amerykanów 77. Dywizję.
Nacjonaliści odpowiedzieli atakiem na kwaterę główną
Chen Yi w Linyi. Wówczas Su Yu w śmiałym manewrze
oddał miasto — co, jak wspomniano, wcale nie było
w strategii ChALW regułą ——i 21 lutego w nagłym
zwrocie zaczepnym pod Laiwu, na północny zachód od
Linyi, rozbił zupełnie 73. Armię ANR wraz z towarzyszącą
jej 46. Dywizją. Nim nadciągnęły główne siły rządowe,
straty pokonanych w zabitych, rannych i wziętych do
niewoli sięgnęły 37 tys.
Siły ANR, idące z południa (z Xuzhou) oraz ze wschodu
(z portu w Qingdao), podjęły już jednak w marcu nową
próbę okrążenia wojsk Chen Yi, dochodząc 1 kwietnia do
leżącego w sercu Shandongu Tai’anu. Wszelako dywersja
stworzona przez operujące w prowincji Hebei siły sławnego
potem (będzie jeszcze o nim mowa) generała Liu Bochenga
uratowała armie Chena przed kompletnym unicestwieniem.
Wiosną 1947 r. utrzymywał się on nadal na półwyspie,
choć skutecznie zagrażał tylko jednej, i to lokalnej, linii
kolejowej Qingdao-Jinan.
Chen Yi był wszelako trudnym przeciwnikiem. Ten
wykształcony we Francji elektryk i poeta, uważany za
miłośnika dobrego jedzenia i szachów, wyróżniający się
opadającym rm uszy beretem i papierosem wiecznie ster­
czącym z półuśmiechniętych ust, już przed sławną Dixie
Mission został zauważony jako człowiek o aparycji
dowódcy oczywistej energii i zdecydowaniu 17. Według
16 Cyt. za: R.B. R i g g , Red China's Fighting Hordes, s. 33.
17 Foreign Relations of the United States, 1944, t. VI,s. 753.
późniejszych amerykańskich ocen był „on otwartym czło­
wiekiem o znacznej inteligencji i dowcipie, zdolnym
negocjatorem, nieszczególnie przywykłym wyrażać się
w języku marksistowskim”18. Po wojnie miał oddać ChRL
znaczne usługi jako szef dyplomacji, za co Mao, swoim
zwyczajem, polecił go torturować podczas ”rewolucji
kulturalnej” (z zaleceniem wszakże, żeby go nie zabijać).
Dzięki niezłomnej energii potrafił zawsze na nowo zebrać
rozproszone lub pobite oddziały.
Zadufanie nacjonalistów we własną przewagę (400 tys.
żołnierzy rządowych wobec 250 tys. przeciwnika) do­
prowadziło wkrótce do bolesnej lekcji. 13 maja 1947 r.
elitarna 74. Dywizja ANR, wysforowawszy się niebacznie
naprzód, została okrążona w górskich wąwozach pod
Menglianggu przez sześciokrotnie liczniejsze siły Su Yu
i po trzech dniach zaciekłych walk całkowicie zniszczona.
Jej walczący do końca dowódca, generał Zhang Lingfu,
odrzuciwszy propozycję kapitulacji, zginął od serii cekae-
mu; zwycięzcy, co było ewenementem, pochowali go
z honorami. Swój triumf komuniści zawdzięczali w znacznej
mierze pracy wywiadu, nie tylko znającego rozkazy prze­
ciwnika, ale i trafnie zakładającego, że prowadzący sąsied­
nią 83. Dywizję ANR generał Li Tianxia, osobisty wróg
Zhanga,nie udzieli koledze żadnej pomocy. Zwycięzcom
sprzyjało ponadto szczęście. Idąca na odsiecz Zhangowi
25. Dywizja ANR generała Huanga Baitao, acz wstrzymy­
wana przez pięć (!) nieprzyjacielskich kolumn, przedarła
się na odległość 6 km od kotła, dochodząc do górujących
nad nim tak zwanych Żółtych Klifów (Huang Ya). Na
szczycie, który zapewniał krycie ogniem całej okolicy,
komuniści z 16. Dywizji ChALW generała Wang Bichenga
uprzedzili ją dosłownie o minutę, gdy żołnierze Huanga
znajdowali się ledwie 30 m poniżej. Jak przyznawał Su Yu,

18 BDCC, t. I,s. 112. Biogram marszałka: tamże, s. 104-113.


jeszcze kilkadziesiąt lat później, gdyby nie ów łut szczęścia,
bitwa zakończyłaby się całkowicie odmiennie.
Unicestwienie wyborowych sił, zestawianych z Nową
1. Armią i Nową 6. Armią, walczącymi w Mandżurii,
wywołało w Nankinie znacznie większy wstrząs niż straty,
wynoszące 15 tys. zabitych. Dalsza ofensywa była już
prowadzona znacznie ostrożniej, a dwadzieścia dywizji
posuwających się na północny wschód na linii Ta’ian-Linyi
utrzymywało ze sobą ścisły kontakt, spychając przed sobą
wojska Chena. Gdy te ostatnie uderzyły 27 lipca czterema
kolumnami na dwie dywizje ANR w rejonie Nanma,
generał Hu Lian wytrzymał atak. Po trzech nocach i czte­
rech dniach walk doczekał się przybycia zahartowanych sił
Huanga Baitao, zadając komunistom ciężką klęskę. Niemal
jednocześnie, 23-26 lipca, wsławiony w Birmie generał Li
Mi pobił pod Linqu 2. i 9. kolumny Chen Yi. Próba
powtórzenia Menglianggu, mimo liczebnej przewagi (80
tys. wobec 34 tys.), kosztowała komunistów 16 tys.
poległych.
Shandong stanowił wszakże dla komunistów jedynie
lokalny rejon działań, ważny ze względu na swój propagan­
dowy wydźwięk (był miejscem urodzenia Konfucjusza).
Na decydującym, jak mniemali Mao i Czang, polu bitwy,
a mianowicie w Mandżurii, komunistyczna próba ofensywy
zakończyła się ciężką klęską.
Co prawda, początek był zachęcający. 6 stycznia 1947 r.
Lin Biao w trzech kolumnach przeszedł zamarzniętą Sungari
z 60 tys. ludzi. Pierwsza z kolumn doszła pod Jilin, druga
do Zhengzegai, 80 km na południe od Changchunu, trzecia
wreszcie zajęła elektrownię w Jiutai pozbawiając Chang­
chun wody i światła. Błyskawiczny kontratak wyśmienitej,
„najlepszej pod niebem” armii ANR, posuwającej się po
obu brzegach Sungari, zgasił jednak ów sukces w zarodku.
Do 23 stycznia wszystkie zdobyte przez czerwonych
miejscowości zostały odzyskane. 16 lutego Lin Biao uderzył
ponownie i znów w tym samym kierunku. Po raz kolejny
został odparty, tym razem nie bez ciężkich walk w rejonie
Jilinu i na linii Jilin-Changchun. 20 marca komunistyczny
generał, którego ruchy francuski oficer Max Chassin
porównał do dobrze przećwiczonych figur baletu, poderwał
swe armie raz jeszcze, znowu otrzymując szybką i kosz­
towną lekcję. Jego wysiłki dowódca Nowej 1. Armii, Sun
Liren, najlepszy z miejscowych wodzów nacjonalistów,
porównał do „much atakujących tygrysa” 19.
Jednakże Mao Zedong, przekonany, że w Mandżurii
odwrócą się losy wojny, naciskał na kolejną ofensywę.
Mimo klęsk siły Lina nieustannie rosły dzięki poborowi
przeprowadzanemu w wiejskim interiorze Mandżurii, nad
którym Kuomintang nie sprawował kontroli. Były też
nieustannie zasilane bronią i sprzętem przez Sowietów,
czemu walnie dopomogło utrzymanie po marcowej ofen­
sywie miasta Tonghua, położonego blisko okupowanej
przez Sowietów Korei. Natomiast zwycięska ANR nie
miała skąd czerpać uzupełnień. Osłabiło ją ponadto od­
wołanie Sun Lirena, mianowanego zastępcą wodza naczel­
nego w Nankinie, z poleceniem pieczy nad szkoleniem
nowych armii. Z uwagi na talenty operacyjne generała tego
rodzaju zmiana była błędem. W rezultacie w maju 1947 r.
Lin Biao był w stanie zmobilizować 400 tys. ludzi przeciw
tylko 250 tys. żołnierzy Du Yuminga.
Czwarta w 1947 r. ofensywa Lina rozpoczęła się 10
maja w czterech kierunkach. Na północy dwie kolumny
generała Lu Zhengcao odcięły Nong’an i odizolowały
Changchun przez zajęcie 18 maja tamtejszego lotniska. 25
maja w ten sam sposób okrążono sławne z walk miasto
Siping. Na południowym zachodzie siły ChALW, mające
uniemożliwić wysłanie odsieczy do Changchunu z Mukdenu
(garnizon tego ostatniego stanowiła niepokonana dotąd

19 Biographical Dictionary of Republican China, vol. III, s. 167.


Nowa 6. Armia) zaatakowały i wzięły 24 maja Kangping
i Faku. W Mukdenie proklamowano stan oblężenia. Na
wschodzie komuniści zredukowali przyczółek ANR za
Sungari i okrążyli Jilin. Na wschodzie wreszcie przecięto
w połowie maja pod Qingyuanem linię Jilin-Mukden. Na
początku czerwca w rękach komunistów znajdował się cały
półwysep Liaodong. W rejonie między Mukdenem a Chang-
chunem trzymał się tylko szturmowany Siping, w którym
broniła się dwudziestodzięwieciotysięczna armia Chen
Migrena. 11 czerwca oddziały ChALW wdarły się do
miasta, ale mimo walk ulicznych trwających 19 dni nie
potrafiły go zdobyć. Jilin był izolowany, Mukden zaś
zagrożony od wschodu, północy i południa. Na zachód od
miasta podlegle Linowi zagony mongolskiej kawalerii
siały panikę na tyłach nacjonalistów.
Dowodzący tymi ostatnimi Du Yuming ewakuował
jednak szereg punktów właśnie dlatego, by skupić podległe
mu siły w potężną pięść uderzeniową. 25 czerwca skoncen­
trowane pod Mukdenem armie Nowa 6” 52. i 53. rozpoczęły
natarcie ku Changchunowi. Z tego ostatniego wyszła im
naprzeciw wyśmienita Nowa 1. Armia, z Jilinu zaś uczyniła
to samo 8. Armia, złożona w znacznej mierze z żołnierzy
byłego Mandżukuo. Ofensywę wspierała niezwykła w Chi­
nach armada ponad 100 samolotów.
W zderzeniu z weteranami kampanii birmańskiej elitarne
dywizje komunistyczne podały tyły na całej linii. Niechętny
Czang Kaj-szekowi Li Zongren mówił o „decydującym
zwycięstwie” wspominając, jak „po krwawej bitwie trwa­
jącej wiele dni i nocy komuniści zostali całkowicie pokonani
i w olbrzymim chaosie uchodzili na północ”20. W nocy na
30 czerwca ChALW ustąpiła spod fatalnego dla siebie
Sipingu, opłaciwszy szturmy już nie tyle tysiącami (jak
przed rokiem) co dziesiątkami tysięcy poległych. Według
20 Tsung-jen Li,Memoirs, s. 471.
nacjonalistów „pozostawione na pobojowisku zwłoki
i sprzęt były trudne do policzenia” 21.
28 czerwca Lin Biao nakazał odwrót, który na wielu
odcinkach przerodził się w paniczną ucieczkę. Komuniści
uchodzili za Sungari. 9 lipca Du Yuming ogłosił całkowite
oczyszczenie linii Mukden-Changchun, a niedługo potem
Changchun-Jilin. Nazajutrz kres pościgowi położyły strugi
ulewnego deszczu. „Dla komunistów operacja okazała
się straszliwym rozczarowaniem, które kosztowało ich
40 tys. ludzi i stworzyło atmosferę wzajemnych oskarżeń,
kiedy kierownictwo spotkało się w połowie lipca w Har­
binie” 22.
Triumf „najlepszej pod niebem armii” pokazał raz
jeszcze, że nawet doborowe dywizje ChALW nie dorównują
elitarnym siłom Czang Kaj-szeka. Zaprzestanie pościgu
przez nacjonlistów, acz całkowicie zrozumiałe wobec
zmęczenia walką i poniesionych strat, było jednak do­
tkliwym błędem, za który odpowiedzialność spada na
dowodzącego w Mandżurii generała Du. Ten ostatni (co go
tłumaczy, ale nie usprawiedliwia) czerpał informacje na
temat nieprzyjaciela od zagnieżdżonych w swym sztabie
szpiegów Mao Zedonga23.
Najbardziej spektakularne uderzenie Nankin zaplanował
jednak gdzie indziej. W marcu 1947 r. potężne siły rządowe,
dowodzone przez Hu Zongnana, których trzonem było
szesnaście dywizji przerzuconych z rejonu Xi’anu w Shanxi,
rozpoczęły ofensywę na komunistyczną stolicę w Yan’anie.
W natarciu, wspieranym przez 75 samolotów, znaczną rolę
odegrała ruchliwa kawaleria muzułmańskiego generała Ma
Hongkuia, od 1933 r. gubernatora prowincji Ningxia.
Cieszył się on, podobnie zresztą jak Hu Zongnan, opinią
21 A Brief History of the Chinese National Revolutionary Forces, red.
Hu Pu-yu, Taipei 1972, s. 239.
22 E.R. H o o t o n, The Greatest Tumult, s. 90.

23 D.G. G i 11 i n, Spies and Traitors, s. 757-758.


surowego, lecz sprawiedliwego gospodarza, redukującego
w swym półpustynnym władztwie podatki oraz popierają­
cego nawadnianie i zalesianie. Fama ta odegrała pewną
rolę w nastawieniu ludności w rejonie walk, która zdążyła
już znienawidzić władających nią od 13 lat komunistów.
ChALW, choć jej kierownictwo chwaliło się, że skon­
struowało obronną „Linię Maginota Północnej Shanxi”, nie
była w stanie stawiać poważniejszego oporu. Podminowy-
wały ją dodatkowo niesnaski między dowodzącym miejs­
cową Armią Polową Północnego Zachodu Peng Dehuaiem
a podporządkowanym mu, ambitnym eksbandytą He Lon-
giem. Do większych walk doszło jedynie pod Xihuachi na
pograniczu Gansu i Shanxi, gdzie podlegające Peng Dehu-
aiowi oddziały nie wytrzymały uderzenia nadchodzących
pułków ANR, uchodząc po krótkiej walce do Fuxianu nad
rzeką Luohe. Komuniści, jak przyznawał Peng, „nie wal­
czyli dobrze i ponieśli straty w wysokości około 1200 ludzi
[...] ich klęska w bitwie o Xihuachi ściągnęła na nich sporo
krytyki”24. Wedle nacjonalistów prawdziwe straty Penga
wyniosły 26 tys. żołnierzy, w tym 10 tys. wziętych do
niewoli; straty zwycięzców nie przekroczyły tysiąca 25.
16 marca patrole kuomintangowskiego generała Liu
Gana stanęły na wzgórzach otaczających Yan’an, obser­
wując przez lornety panikę wśród komunistów. Ponieważ
w tymże czasie główne siły Hu zamykały okrążenie od
strony wschodniej, ciągnąc na Yan’an przez Luochuan
i Yichuan, położenie stało się groźne. Komunistycznej
stolicy broniła tylko ulokowana w Nanniwanie ćwiczebna
24 Dehuai P e n g , Memoirs of the Chinese Marshall. The Autobiogra-
phical Notes of Peng Dehuai (1898-1974), tłum. Zeng Longpu, Beijing
1984, s. 450.
25 Pu-yu H u, A Brief History of the Chinese National Revolutionary
Forces, s. 237; O.A. We s t a d , Decisive Encounters, s. 151; E.R.
H o o t o n , The Greatest Tumult, s . 7 5 ; W . W h i t s o n (przy pomocy
Huang Chen-hsia), The Chinese High Command. A History of Communist
Military Politics, 1927-1971, New York 1973, s. 111-112.
brygada pod dowództwem Lou Yuanfa, którego żołnierze
mieli ledwie po dziesięć pocisków na karabin.
Mao Zedong zwlekał z ewakuacją i Peng — nieżywiący
nigdy przesadnego respektu dla swego krajana z Hunanu
— wyrwał podobno wciąż biesiadującemu Przewodniczą­
cemu pałeczki z dłoni. Większy wpływ na nastrój przywód­
cy komunistów miał jednak skuteczny atak lotnictwa
Kuomintangu, który omal nie zmienił historii Chin. Pociski
z karabinów maszynowych przebiły dach jeepa Mao
Zedonga. Komuniści uchodzili, pospiesznie paląc lub
wywożąc dokumenty. Literaturę marksistowską Mao polecił
zostawić dla, jak się wyraził, edukacji żołnierzy Hu
Zongnana.
Kawaleryjska szpica Hu, złożona z muzułmańskich
jeźdźców z Gansu, weszła do Yan’anu o świcie 19 marca.
Sukces budził mieszane uczucia. „Kiedy wojska nacjonalis­
tów wkroczyły do miasta — donosiła amerykańska prasa
—zastała je niemal puste. Jednakże zajęto największy
w Chinach symbol komunistycznego oporu" 26.
W istocie liczył się tylko ów symbol, który nacjonaliści
próbowali odpowiednio sprzedać propagandowo. Po paru
miesiącach, 7 sierpnia, Mekkę chińskiego komunizmu
odwiedził Czang Kaj-szek. Zajrzał do lessowych tuneli
i kwatery Mao Zedonga. Szczególną uwagę poświęcił
jednak polom makowym, stanowiącym główne źródło
dochodów chińskich marksistów-leninistów. Kazał je sfoto­
grafować, aby udowodnić całemu światu, że komuniści
naprawdę utrzymywali się z produkcji opium. Celu nie
osiągnął. Kuomintang miał już w świecie zachodnim opinię
zszarganą, komuniści zaś, nawet wśród swych przeciw­
ników, uchodzili za ludzi purytańskich.
Upadek Yan’anu wywołał znaczne wrażenie zarówno
w Moskwie, jak i w Waszyngtonie, nie mówiąc już
26 Fall of Yenan. Communist abandon their capital as Chinese
nationalists advance, „Life” 28 IV 1947,s. 19.
o samych Chinach. Czang Kaj-szek, nigdy nieulegający
euforii, zanotował w diariuszu, że wydarzenie to może
zwiastować koniec wojny. Komuniści, którzy po latach
mieli osłonić swą klęskę mitem, jakoby umyślnie „zaprosili”
Hu Zongnana do Yan,nanu przeżywali szok. Ich kierow­
nictwo przez 10 dni tułało się, obawiając się pojmania,
i dopiero 29 marca zdołało się spotkać w wiosce Zaolingou w
północnej Shaanxi. Panowało wśród nich przygnębienie.
Ren Bishi, trzeci rangą po Mao i Zhou Enlaiu spośród
obecnych prominentów partyjnych, oznajmił, powołując
się na opinie „towarzyszy sowieckich” że w obecnej
sytuacji jedynym ratunkiem może być jakiś kompromis
z Czang Kąj-szekiem. Wkrótce jego opinię miał poprzeć
Liu Shaoqi, zwykle zastępujący Mao w czasie nieobecności
Przewodniczącego; w hierarchii partyjnego Komitetu Cen­
tralnego wymieniano go na miejscu trzecim, a Rena na
czwartym. Mao bronił się, argumentując, że porzucona
stolica „to prawie same groty. Puste miasta się nie liczą.
Celem jest zniszczenie armii wroga" 27. Jednakże w olb­
rzymich, acz zacofanych Chinach, nieposiadających wy­
odrębnionego centrum, którego zajęcie pozwalałoby na
powalenie kraju, miasta liczyły się właśnie jako symbole,
teraz zaś symbolem zawładnął Kuomintang.
Ten ostatni wydawał się kroczyć od zwycięstwa do
zwycięstwa. Choć jego polityczna kruchość, unaoczniona
przez odjazd Marshalla i amerykańskie embargo, była
dobrze widoczna na arenie międzynarodowej, wojskowa
siła wydawała się nietknięta. Mimo pewnych kłopotów
w Mandżurii i Shandongu ANR utrzymywała pewnie
inicjatywę i nie wydawała się tracić wiele ze swego
potencjału. W Mandżurii komunistów znów zepchnięto za
Sungari w głuchy interior. W Chinach Północnych nac­
jonaliści dzierżyli pewnie Pekin, Tianjin i linie kolejowe,

27 Cyt. za: R. T e r r i l l , Mao. Biografia, s. 214.


utrzymali Datong, wyrzucili ChALW z Kałganu i innych
punktów na drodze do Mongolii Wewnętrznej. Na północy
prowincji Hebei armia Nie Rongzhena ledwie się trzymała.
W Shandongu, mimo porażek i stałej obecności komunistów
na linii Jinan-Qingdao, pobity pod Nanma Chen Yi został
zepchnięty w góry na południowym zachodzie półwyspu
oraz usunięty całkowicie z prowincji Jiangsu i Anhui.
Powodzenia ANR wieńczyło wreszcie wzięcie Yan’anu.
Swą pewność zwycięstwa Kuomintang demonstrow沿 przez
uchwalenie 25 grudnia 1946 r. w zwołanym w listopadzie
Zgromadzeniu Narodowym formalnie nader demokratycznej
konstytucji. Po latach miała ona funkcjonować znakomicie
na Tajwanie, na kontynencie jednak, wobec istniejącego
stanu wyjątkowego, pozostała tylko demonstracją. Na
listopad 1947 r. zapowiedziano wybory do parlamentu,
mającego wyłonić najwyższe władze Republiki Chińskiej.
Propagandyści reżimu przechwalali się, że do tego czasu
przetrącą „komunistycznej rebelii” kręgosłup.
Jednakże mimo tych triumfów położenie ANR nie było
wojskowo bezpieczne. Elitarne dywizje Republiki zostały
rozrzucone na olbrzymich przestrzeniach Mandżurii i Chin
Północnych, kwaterując w miastach, które można było
utrzymać jedynie pod warunkiem kontroli łączących je
linii kolejowych. Tymczasem w latach 1945-1947 komuni­
ści zdołali zniszczyć 16 515 km torów, z których Kuomin­
tang, mimo nadzwyczajnej ofiarności jego personelu kole­
jowego, zdołał zrekonstruować tylko 6398 km. W samym
tylko roku 1947, i tylko na południe od Wielkiego Muru (a
więc bez Mandżurii) komuniści zniszczyli 2057 km szyn
(naprawiono 930 km), 1089 mostów (odbudowano 630)
i 236 stacji kolejowych (odbudowano 60)28. O ile nie tak
dawno Japończycy dla utrzymania kolejowych połączeń
byli gotowi zabić dowolną liczbę chłopów i spalić każdą

28 Dane za: E.R. H o o t o n , The Greatest Tumult, s . 7 4 .


liczbę wiosek, Czang Kaj-szek nie mógł i nie chciał sięgać
do tego rodzaju środków. Tymczasem inflacyjna spirala,
wynikająca z ogromnych wydatków wojskowych, coraz
bardziej zniechęcała ludność do reżimu, czego świadectwem
była nikła liczba chłopskich powstań przeciwko komunis­
tom, wcale częstych w latach trzydziestych.
Wojskową piętę achillesową Republiki Chińskiej scharak­
teryzował trafnie szef JUSMAG-u (Joint US Military
Advisory Group in China, Połączona Amerykańska Grupa
Doradcza w Chinach),David Barr: „Rząd, próbując osiąg­
nąć zbyt wiele zbyt małymi zasobami, znalazł swe wojska
rozrzucone wzdłuż tysięcy mil linii kolejowych, których
posiadanie stało się kwestią życia, skoro owe armie były
zaopatrywane z baz w Chinach Środkowych. W celu
utrzymania linii kolejowych było konieczne utrzymanie
wielkich miast, przez które linie przechodziły. W miarę
upływu czasu wojska staczały się z armii polo wy ch,
zdolnych do walk ofensywnych, do garnizonów i wojsk
chroniących linie komunikacyjne, przy nieuchronnej utra­
cie ducha ofensywnego. [...] Było typowe dla nacjo­
nalistów, że w obronie obszaru lub miasta okopywali
się lub wycofywali za mury w nadziei na pomoc, która
nigdy nie nadchodziła, ponieważ nigdzie nie było jej
w nadmiarze" 29.
Kruchość wojskowych powodzeń Kuomintangu nie była
jednak główną słabością reżimu. Wśród przywódców KMT
stosunek do komunistów bynajmniej nie był jednolity.
Wielu nacjonalistów, jak choćby Li Zongren czy Fu Zuoyi,
postrzegało konflikt jako kontynuację szalejących w Repub­
lice od 1911 r. wewnętrznych, warlordowskich wojen,
w których wczorajszy wróg mógł stać się jutrzejszym
29 Raport dotyczący rad w dziedzinie operacyjnej przekazany generalis­
simusowi, ministrowi obrony narodowej i szefowi sztabu najwyższego
przez generała majora Davida Barra, bd. [początek 1949 r.], United States
Relations with China, s. 336-337.
sprzymierzeńcem przeciw rządowi. Ich zdaniem wystar­
czyło jedynie zablokować komunistów w Shaanxi oraz
Mandżurii, aby — po wymieceniu ich z reszty Chin
—wynegocjować z ich przywódcami rozwiązanie poli­
tyczne. Czang Kaj-szek nie bez racji podejrzewał, że
niejeden z jego rywali chciałby zachować pobitą, ale
ocalałą partię Mao jako środek nacisku na rząd. Jedynie
nieliczni jak Chen Cheng, Du Yuming, a przede wszystkim
sam Czang rozumieli, że obecny konflikt jest jakościowo
czymś zupełnie odmiennym od poprzednich rebelii, iż nie
chodzi w nim o kontrolę nad jakimś terytorium ani nawet
o wymianę rządzącej ekipy (jak w 1928 r.), ale zwyczajnie
o sam byt Republiki Chińskiej, którą komuniści chcą
zniszczyć całkowicie. Stawka była w rzeczy samej olb­
rzymia, a przyszłość zmagań zależała od tego, czy Kuomin­
tang będzie stać na kontynuowanie zakrojonej z imponują­
cym rozmachem ofensywy.
MANE, TAKEL, FARES DLA CHIN NARODOWYCH

W obliczu coraz poważniejszej sytuacji międzynarodowej,


która rzutowała na postrzeganie przez mieszkańców Stanów
Zjednoczonych położenia Chin, amerykański sekretarz
stanu, Marshall, wykonał ruch sugerujący zmianę dotych­
czasowej linii politycznej Białego Domu. Do Chin został
wysłany jako „specjalny wysłannik” generał Albert Wede­
meyer, szef sztabu Czanga w dobie wojny z Japonią
i niedoszły ambasador w Nankinie.
Wedemeyer był przekonany, że jego misja zwiastuje
fundamentalną reorientację polityki amerykańskiej, zwłasz­
cza że Marshall zażądał szczegółowego, pisemnego raportu.
Trzeba przyznać, że podobnie rozumowali Mao Zedong
i Józef Stalin, dla których przemyślenia amerykańskiego
generała nie miały tajemnic; jego notatki, udostępnione
ambasadorowi Stuartowi, wykradł i skopiował komunis­
tyczny agent w otoczeniu ambasadora, niejaki Philip Fugh.
W Yan’anie i na Kremlu spodziewano się, że chodzi
o przygotowanie do zainstalowania w Nankinie legendar­
nego generała Douglasa MacArthura jako oficjalnego
doradcy wojskowego nacjonalistów, którego to rozwiązania
komuniści nie bez podstaw ogromnie się obawiali.
W ciągu miesięcznego pobytu w Chinach, zakończonego
24 sierpnia 1947 r., Wedemeyer odwiedził Mukden, Pekin,
Tianjin, Szanghaj, Kanton, a nawet wyspę Tajwan. Jego
wnioski były zupełnie jednoznaczne. Dostrzegał nieudo­
lność (misrule) i represyjność Kuomintangu, jego sko­
rumpowanie i autorytaryzm. Wskazywał, że istniejące
w łonie KMT kliki fatalnie pętają Czang Kaj-szeka,
ulegającego konfucjańskim zasadom lojalności wobec
rodziny i przyjaciół. Mimo to generał podkreślał, że
nie ma alternatywy dla nacjonalistów: komuniści są
totalitarnymi zwolennikami ZSRS, a małym partiom
„trzeciej siły” brakuje charyzmatycznego kierownictwa
i politycznego poparcia. Czang jest wyjściem najlepszym,
szczerze dąży do reform, wszelako u fundamentów tra­
piących Chiny plag leży katastrofalna inflacja, wynikająca
z rosnących wydatków na armię, tej zaś nie można
zredukować, póki komuniści nie zostaną pokonani. Po­
łożenie nacjonalistów jest niebezpieczne w Mandżurii,
zaś w prowincjach Shandong i Hebei bardzo trudne.
Stany Zjednoczone, które do tej pory w Chinach tylko
ułatwiały ZSRS grę, powinny pomóc KMT przynajmniej
w takim zakresie, w jakim Stalin pomaga komunistom.
Powinny to uczynić jako współodpowiedzialne za Jałtę,
ale nade wszystko dla siebie. „Chiny, zdominowane
przez chińskich komunistów, byłyby nieprzyjazne in­
teresom Stanów Zjednoczonych, w obliczu ich wyrażanej
otwarcie wrogości i aktywnego sprzeciwu wobec zasad,
które Stany Zjednoczone uznają za żywotne dla świa­
towego pokoju. [...] Program pomocy, byle skutecznie
wprowadzony, ośmieliłby opozycję wobec komunistycznej
ekspansji i przyczyniłby się do stopniowego rozwoju
stabilizacji w Chinach” 1.
Mimo takiej konkluzji swój długi raport, przekazany
Trumanowi 19 września, Wedemeyer naszpikował obficie
druzgoczącymi opiniami pod adresem Kuomintangu.
1 Raport dla prezydenta Trumana autorstwa generała porucznika Alberta

Wedemeyera, 19 IX 1947, United States Relations with China, s. 773.


Jeszcze w Chinach opinie te powtórzył publicznie podczas
wykładu dla chińskich przywódców, wygłoszonego w obe­
cności Czang Kaj-szeka. Nawet wielu Amerykanów uznało
to za aroganckie upokarzanie przyjaciół. Generał osądził
wszakże, i z pozoru nie bez racji, że, chcąc przekonać
administrację Stanów Zjednoczonych do zmiany kursu,
musi udowodnić, nawet przesadnie, iż jego osobisty
stosunek do Czanga i jego kolegów nie wpłynął na
obiektywność raportu.
Cały ten wysiłek okazał się daremny. 25 września Marshall
uzyskał aprobatę Trumana, że raport Wedemeyera, tak
sprzeczny z jego konkluzjami, ma pozostać „ściśle tajny”
i żadne jego fragmenty nie mogą być poznane przez opinię
publiczną. Ta ostatnia miała się zadowolić wyłącznie ostenta­
cyjną, werbalną krytyką Chin Narodowych, dokonaną przez
Wedemeyera, sugerującą, że sąd tego ostatniego na temat
Kuomintangu nie różni się od ogólnie znanego sądu Marshal­
la. Sfrustrowany Wedemeyer, któremu nakazano milczeć,
zrozumiał poniewczasie, że cała jego praca była bezcelowa.
Miała służyć jedynie wywołaniu wrażenia, że Biały Dom
w sprawie Chin trzyma rękę na pulsie: „Wiedziałem, że
zwłoka we wprowadzeniu mych zleceń dla natychmiastowe­
go poparcia moralnego i materialnego dla rządu nacjonalisty­
cznego służy celom komunistów. Departament Stanu wiedział
równie dobrze jak ja, że sytuacja gwałtownie się pogarsza,
jednakże przeważyła orientacja, by nic nie robić. Zapytywa­
łem się z rosnącą troską, po co wysłano mnie do Chin. Czy
generał Marshall po prostu chciał, bym umocnił go w jego
poglądach, składając raport potwierdzający całkowicie jego
politykę bierności? Czy chciał, bym dołączył do chmary
sykofantów, którymi dawniej tak gardził, mówiąc mi, że
najbardziej ceni ludzi otwarcie wyrażających swe szczere
przekonania” 2.

2 A . W e d e m e y e r , Wedemeyer reports! , s . 397-398.


W Stanach Zjednoczonych, w których właśnie wydano
ociekające nienawiścią do Kuomintangu pamiętniki mentora
Marshalla, nieżyjącego już Stilwella, następował w sferach
opiniotwórczych zwrot na niekorzyść Republiki Chińskiej.
Autorzy tacy jak Theodore White, John King Fairbank, Owen
Lattimore czy Israel Epstein i całe instytucje w rodzaju The
Institute of Pacific Relations z dużym talentem porównywały
komunistów chińskich do demokratów, a Kuomintang — do
nazistów. Odnośnie KMT źródła te podawały zresztą często
żałośnie prawdziwe wiadomości, ale ich skutki na amerykańs­
kim gruncie przypominały piętnowanie wad polskiej sanacji
w pierwszych dniach września 1939 r.
Zdaniem ludzi pokroju Wedemeyera i Chennaulta
sądy tego rodzaju, będąc prawdziwymi w swych po­
szczególnych oskarżeniach, odnośnie wniosków znie-
kształcały groteskowo rzeczywistość Państwa Środka.
Wedemeyer przekonywał Marshalla, że Czang Kaj-szek
pozostaje dla Chin najlepszym przywódcą: „zapewniam
Pana, iż generalissimus jest szczery; jest prawdziwym
chrześcijańskim dżentelmenem, i nigdy nie stwierdziłem,
by uciekał się do oszustw lub wykrętów. Wobec mnie
/
był zawsze prostolinijny”. Źródła trapiących Państwa
Środka kłopotów są postrzegane w Waszyngtonie cał­
kowicie opatrznie. „Największe plagi Chin — korupcja,
zła administracja, nieefektywność i tym podobne — były
rezultatem nie dyktatorskiej natury ich rządu, ale jego
braku sił i braku władzy, by jego rozkazy były wykony­
wane. [...] Nazywanie Czang Kaj-szeka faszystowskim
dyktatorem, jak to było w modzie w Ameryce, było
groteskowym odwracaniem prawdy, ale i tragicznym w kon­
sekwencjach, skoro prowadziło do polityki Stanów Zjed­
noczonych, bazującej na fałszywych przesłankach. Władza
chińskiego rządu nacjonalistycznego, daleka od bycia
totalitarną, była nazbyt ograniczona. Grzechy zaniechania,
a nie zlecenia, były powodem jego ostatecznego upadku.
Jego największą wadą była nieefektywność podległej mu
administracji i konsekwentna niezdolność do wprowadzenia
w życie reform, wszystkich pięknie opracowanych i zade­
kretowanych na papierze”3. Opinię tę całkowicie potwier­
dzili późniejsi historycy. „W wypadku kuomintangowskich
Chin niekompletność monopolu siły — a nie nadużywanie
siły — była głównym powodem niepowodzenia” 4.
Dziś wiadomo już, że amerykański Departament Stanu
ani na moment nie rozważał poważnego wsparcia Czang
Kaj-szeka. Misja Wedemeyera miała służyć tylko uspo­
kojeniu amerykańskiej opinii publicznej. Na długo przed
jej wysłaniem, w kwietniu 1947 r., Komitet Połączonych
Szefów Sztabów uznał, że los Republiki Chińskiej nie
jest istotny dla Stanów Zjednoczonych. Kraj Środka
uplasowano na schyłkowym miejscu (14. z ogółem 16)
listy amerykańskich priorytetów strategicznych. Gdyby
nawet, konkludowano, komunizm zwyciężył w Chinach,
Stany Zjednoczone i tak mogą go z łatwością po­
wstrzymać za pomocą „kwarantanny gospodarczej”5.
Waszyngtońskim mędrcom zupełnie nie przychodziło do
głowy, że w wypadku „kwarantanny” komuniści raczej
skażą swych rodaków na śmierć głodową, niż poproszą
o amerykańską pomoc — choć istniały przecież wymow­
ne doświadczenia z postępowaniem Stalina w takich
okolicznościach 6.

3 Tamże, s. 373, 377.


4 R.E. B e d e s k i, State-Building in Modern China. The Kuomintang
in the Prewar Period, Berkeley 1981, s. IX.
5 Poglądy Amerykanów streszczone w: Foreign Relations ofthe United
States, 1947, vol. I, s. 737-738, 744-749.
6 W dobie Jałty Urząd Handlu Zagranicznego i Krajowego Stanów
Zjednoczonych przewidywał, że po wojnie „co najmniej” jedna trzecia
eksportu Stanów Zjednoczonych pójdzie na spustoszony wojną rynek
sowiecki, co da Stanom Zjednoczonym wpływ na politykę ZSRS.
W rzeczywistości eksport ten wyniósł w okresie do śmierci Stalina mniej
niż 1%.
Tymczasem w okresie, w którym Stany Zjednoczone
odwracały się plecami od Republiki Chińskiej, w chińskiej
wojnie domowej następował decydujący zwrot. Nie wiązał
się on bynajmniej — choć w większości podręczników
można znaleźć odmienne zdanie — ze zmaganiami wielkich
armii w kresowej Mandżurii. Zapoczątkowało go przesu­
nięcie stutysięcznej armii Liu Bochenga znad Żółtej Rzeki
w stronę położonych w sercu państwa KMT gór Dąbie
(Dąbie Shan), rozpoczęte w połowie 1947 r.
Plan ofensywy, mającej przynieść wielkie powodzenie,
Mao Zedong zaaprobował w maju z wyraźną niechęcią.
Jak dotąd wszystkie zwroty zaczepne komunistów zała­
mywały się przy olbrzymich stratach własnych, zaś
agenci w kwaterze głównej przeciwnika donosili, że
Kuomintang planuje na drugą połowę roku kolejne
wielkie i — jeśli się da — spektakularne uderzenia. Ze
Shandongu Chen Yi alarmował, że w obliczu narastającej
dezercji i upadku ducha jedynym wyjściem jest po­
dzielenie podległej mu armii na sześć kolumn i wy­
prowadzenie jej z nacjonalistycznego saka. Przewod­
niczący Mao, choć upierał się, że wysokie straty „to
rzecz konieczna”, pod koniec czerwca był zmuszony
udzielić zgody. W Shaanxi Peng Dehuai trzymał się
jedynie dzięki spenetrowaniu przez komunistyczną agen­
turę sztabu jego adwersarza, Hu Zongnana. W Mandżurii
Lin Biao, mimo rosnącego wsparcia sowieckiego i coraz
większej przewagi liczebnej nad przeciwnikiem, nie
odnosił żadnych liczących się sukcesów. W tej sytuacji
niektórzy współpracownicy Mao, jak Liu Shaoqi, zaczęli
naciskać na wodza, by przy pomocy Stalina wypracował
jakieś porozumienie polityczne z Kuomintangiem. Pla­
nowana ofensywa Liu Bochenga, zamierzona raczej jako
demonstracja, miała dostarczyć argumentów przeciw
takim pomysłom. „Był to plan niemal rozpaczliwy
— niesłużący jakiemuś większemu celowi strategicz-
nemu, a tylko ulżeniu presji na siły Chen Yi na wschodzie
i na wyczerpanych żołnierzy Peng Dehuaia w Shaanxi.
Był to plan mający na celu przede wszystkim zaskoczenie
wroga i przez to zabicie tak wielu jego ludzi, jak to tylko
możliwe”. W zamyśle Przewodniczącego projektowana
bitwa miała być jedynie „zwykłą i czystą propagandą
mającą na celu ukazanie, że KPCh stanowi dla reżimu
Czang Kaj-szeka groźbę na skalę narodową” 7.
Skutki rajdu miały jednak przejść najśmielsze marzenia
komunistów tak ze względu na słabość zaatakowanych sił
KMT, jak i talent dowódców ofensywy. W 1947 r.
wówczas pięćdziesięciopięcioletni Liu Bocheng, dawny
pastuch bydła, górnik i rabuś na gościńcach, był w opinii
nacjonalistów najznakomitszym z generałów Mao Zedon-
ga. Amerykański oficer marynarki, Evans Fordyce Carlson,
który spotkał Liu w 1938 r., zanotował, że jest on
„oceniany jako jeden z najlepszych taktyków oraz adeptów
historii wojskowej” w całej komunistycznej armii8. Z opi­
nią tą wypada się zgodzić; późniejsze preferowanie innych
dowódców, w rodzaju Lin Biao, wynikało z powodów
czysto politycznych. Urodzony w Sichuanie, absolwent
szkoły wojskowej w Chengdu i oficer w armii warlordów,
w 1913 r. jako dowódca brygady stracił oko, nosząc odtąd
przydomek „jednookiego smoka”. Od 1926 r. członek
KPCh, uczestnik słynnej antywarlordowskiej Ekspedycji
Północnej pod rozkazami Czang Kaj-szeka, w latach
1928-1930 odbył studia wojskowe w sowieckiej Akademii
im. Frunzego, po powrocie z której nauczał wojskowości
swych towarzyszy partyjnych. W komunistycznym Długim
Marszu był szefem sztabu 1. Armii Frontowej, a potem
w latach 1937-1945 dowódcą 129. Dywizji, przemiano-
7 O.A. We s t a d , Decisive Encounters, s. 169.
8 E.F. C a r l s o n , Twin Stars of China, N e w York 1940, s. 91. Opinia
ta jest warta uwagi jako pochodząca z czasów, gdy Liu nie był znany
niemal wcale poza Chinami.
wanej 14 lipca 1946 r. w Armię Polową. Amerykański
attache militarny Robert B. Rigg uważał go za „jednego
z najbardziej nieuchwytnych wojskowo i przebiegłych
dowódców armii w dzisiejszych Chinach, [który] był
okrążony więcej razy, niż notują annały historii pisanej,
jednakże uszedł, i to nie jako jednostka, ale dowódca
armii, z wojskami nietkniętymi, acz rozproszonymi. [...]
Gdy chodzi o mobilność swych kampanii, może być
nazywany «chińskim Pattonem»” 9.
Współpracujący harmonijnie z Liu Bochengiem od
1937 r. jego komisarz polityczny, Deng Xiaoping, przyszły
reformatorski przywódca Chin Ludowych, był postacią
równie niezwykłą. Czterdziestodwuletni, niziutki (1,55 m),
wykształcony we Francji, a następnie w Moskwie jako
„Iwan Siergiejewicz Dozorow”, stworzył wraz z „jednookim
smokiem" najsławniejszy i najbardziej efektywny duet
dowódca-komisarz w całej historii komunistycznej armii.
W razie potrzeby bezwzględny, lecz pozyskujący żołnierzy
poczuciem humoru, dla Liu Bochenga stanowił we wła­
dzach partyjnych wsparcie, nie kontrolę, co wcale nie było
w instytucji komisarzy politycznych regułą. Generał po­
kpiwał wprawdzie czasem z jego pompatycznych sfor­
mułowań i gdy Deng określał każde zwycięstwo jako
„historyczny sukces maoizmu”, pytał złośliwie, czy porażka
(a tych też nie brakowało) byłaby „historyczną klęską
maoizmu”. Lepszego współpracownika nie mógłby jednak
w KPCh znaleźć.
Nocą 30 czerwca 1947 r. blisko stutysięczne siły Liu
Bochenga, zaskoczywszy zupełnie przeciwnika, przeszły
Żółtą Rzekę w rejonie Puyangu i ruszyły przez nie­
zmierzone tak zwane Centralne Równiny w stronę gór
Dąbie, położonych na północ od Yangzi między Nankinem
a Wuhanem. Liu i Deng wierzyli, że w górach tych,
9 R.B. R i g g , Red China Fighting Hordes, s. 33-34. O Liu por. też:

BDCC, vol. I, s. 611-616.


Czang Kaj-szek, prezydent Mao Zedong, przywódca KPCh
Republiki Chińskiej, przy­
wódca Kuomintangu (zdję­
cie z 1944 r.)

Pośrednictwo fatalne dla Republiki Chińskiej: generał George C. Mar­


shall (w centrum) w towarzystwie swych partnerów z Rady Trzech, Zhou
I nlaia (KPCh, po prawej) i Zhang Zhuna (KMT, następca Zheng
Jianmina; po lewej)
Wybitny strateg generał Chen Generał Sun Liren, jeden z najlep­
Cheng, desygnowany następca szych taktyków rządowej ANR
Czang Kaj-szeka, z powodu fatal­ (zdjęcie z 1944 r. z okresu służby
nego stanu zdrowia nie odegrał w Birmie)
w wojnie domowej roli, do której
predestynował go talent

Czang Kaj-szek w zdobytej stolicy komunistów, Yan’anie, 5 VIII 1947.


Na lewo od Czanga (z uniesioną dłonią) zdobywca miasta, Hu Zongnan
Zhu De, naczelny wódz komunis- Lin Biao, komunistyczny zdobyw-
tycznej ChALW, przemawia do żoł- ca Mandżurii. Zdjęcie z 1948 r.
nierzy

Najlepszy strateg komunistów i jego polityczny komisarz: „Jednooki


Smok” Liu Bocheng (po lewej) i Deng Xiaoping
Katastrofa hiperinflacji. Ludność Szanghaju szturmuje banki, próbując
kupić dolary amerykańskie, grudzień 1948

Oddziały rządowej „Najlepszej pod niebem armii” zajmują pozycje na


przedpolach Mukdenu, styczeń 1948
Przygotowania do walk ulicznych: worki z piaskiem na ulicach Mukdenu,
jesień 1948

Dowódca rządowej 13. Grupy Armii, generał Li Mi (drugi z lewej,


pochylony nad mapą) na pozycjach wokół Xuzhou
Zniszczona przez maszerujące wojska wieś na północ od Bengbu
Z wielu chat pozostały tylko ściany, strzechy rozebrano na opał i paszę
dla koni

Piechota ANR na
przedpolach Xuz-
hou
Żołnierz ANR prowadzący ogień z „karabinu Czang Kaj-szeka”, chińs­
kiej wersji niemieckiego mausera. Jego kolega na pierwszym planie jest
wyposażony w karabin Thompson M1A1

Wzięci przez komunistów jeńcy przechodzą przed stanowiskiem używa­


nego przez ChALW działa kalibru 105 mm
Zwycięzcy kampanii „Huai Hai” w Caiao, 17 XII 1948. Od lewej: Su Yu,
Deng Xiaoping, Liu Bocheng, Chen Yi i Tan Zhenlin

Ofiary wojny domowej, głodujący uchodźcy z rejonu walk


w których walczyli przed 15 latami, trwa ciągle po­
zostawiona tam wówczas komunistyczna partyzantka.
Pozycja taka byłaby przy tym stosunkowo łatwa do
obrony i stwarzałaby stałą groźbę dla Centralnych Równin,
stanowiąc też punkt wypadowy do atakowania nacjo­
nalistów wzdłuż Yangzi.
Mimo wspomnianego już zaskoczenia strategia ta niemal
zawiodła. Przeciw komunistycznemu zagonowi Czang Kaj-
-szek rzucił 33 dywizje, przed którymi trzeba było jak
najszybciej uchodzić. „Teren był ledwie możliwy do przeby­
cia z powodu błota i moczarów. Po dwudziestoośmiodniowej
bitwie, aby przebić się z początkowego okrążenia, armia
przedsięwzięła dwudziestodniowy, pięćsetkilometrowy, forso­
wny marsz ku ocaleniu. Dla całej armii był to nie lada
wyczyn i rodzaj hazardu, skoro nie można było zabezpieczyć
odwrotu. Decydującą bitwą marszu stało się przekroczenie
rzeki Ru, co okazało się niemal katastrofą, bowiem armia szła
pod nieprzyjacielskim ostrzałem. Ostatecznie sukces zawdzię­
czano zarówno Liu, jak i Dengowi, który nie tylko prowadził
marsz osobiście, przez większość drogi pieszo, ale bezustan­
nie zagrzewał swe wojska do większych bohaterskich
czynów”10. Nie negując osobistej roli obu komunistycznych
wodzów, trzeba jednak podkreślić zupełną inercję lokalnych
dowódców ANR, którzy po porażkach poniesionych w ciągu
pierwszych dwóch tygodni, a więc przed przybyciem posił­
ków, poukrywali się w miastach, chcąc przede wszystkim
uniknąć odpowiedzialności za klęski. Gdy do sierpnia Czang
wymienił niemal wszystkich miejscowych generałów, stawia­
jąc na czele regionu znakomitego stratega Bai Chongxia, było
już za późno. 27 sierpnia Liu Bocheng i Deng, maszerując
w maratońskim tempie 48 km dziennie, przekroczyli rzekę
Huai i 11 września osiągnęli szczyty górujące nad magistralą
Anking-Hofei.
10 D.S.G. G o o d m a n , Deng Xiaoping and the Chinese Revolution.
A Political Biography, London-New York 1994, s. 46.
Tymczasem Chen Yi, którego dywersja Liu Bochenga
uratowała przed kompletnym unicestwieniem, wydostał się
z kryjówek w górach wschodniego Shandongu i pięcioma
kolumnami (szósta pozostała dla prowadzenia guerilli)
uderzył na osłabione po odesłaniu posiłków na wschód,
blokujące go dotąd brygady ANR. 22 sierpnia 1947 r.
20 tys. ludzi generała Chen Genga, którzy zostali nazwani
(jak zwykle na wyrost) 38. Armią ChALW, przekroczyło
Żółtą Rzekę koło Yuangu, przecięło niezmiernie istotną
magistralę Longhai między Luoyangiem a Shanxianem
i rozpoczęło marsz na północ, by połączyć się z Liu
Bochengiem.
Wrażenie, przede wszystkim psychologiczne, było po­
rażające. Tylko w lipcu, w trzech osobnych bitwach,
zaskoczone przed przybyciem wsparcia 2. i 4. Armie
ANR, złożone z drugorzędnych oddziałów lokalnych,
straciły niemal 80 tys. ludzi, podczas gdy Liu Bocheng
i podający mu rękę Chen Yi zaledwie 10 tys. Teoretycznie
straty te, wobec nędznej jakości pobitych ekswarlordow-
skich wojsk, nie miałyby wielkiego znaczenia. Obiegowe
w Chinach przekonanie mówiło jednak, że kto kontroluje
Centralne Równiny, ograniczone od północy i południa
przez Żółtą Rzekę i Yangzi, a od wschodu i zachodu
przez rzekę Han i Pacyfik, ma w ręku klucz do panowania
nad całym krajem. Mimo kontrofensywy ANR zepchnięci
teraz w góry komuniści ani nie zostali zniszczeni, ani nie
opuścili równin. Jesienią ciągle operowały tam ich trzy
armie: 5 kolumn Chen Yi po obu stronach Longhai na
wschód i południe od Kaifengu, 6 kolumn Liu Bochenga
w górach Dąbie z wypadami na południe i zachód od nich
oraz 38. Armia Chen Genga na zachód od linii Pe-
kin-Hankou aż po granice prowincji Henan-Shansi. Nisz­
cząc linie kolejowe oraz paraliżując ruch rzeczny, izo­
lowali oni miasta, wywołując nade wszystko psycho­
logiczny efekt zagonu, sugerujący, że rząd, mówiący
jeszcze wczoraj o bliskim zwycięstwie, nie jest w stanie
kontrolować serca Republiki Chińskiej. W ten sposób
stosunkowo nieduże (w sumie 150 tys.) siły komunistyczne
„rozsiewały anarchię i zniszczenie w całym regionie”11,
zamieszkiwanym przez 100 min ludzi.
Dzięki niezmiernie szczęśliwemu zbiegowi okoliczności
siły inwazyjne mogły też liczyć na przychylność miejscowej
ludności. Prowincje Henan i północna Anhui należały do
obszarów najbardziej spustoszonych przez Japończyków
i — co gorsze — zrujnowanych w 1938 r. przez rząd
z powodu wysadzenia w powietrze tam na Żółtej Rzece, co
wówczas zahamowało pochód japoński, ale odebrało domy
i dobytek setkom tysięcy wieśniaków. Teraz, w 1947 r.,
Liu Bocheng, choć nie znalazł w górach Dąbie śladu
czerwonych partyzantów, nie miał kłopotów z rekrutowa­
niem dziesiątków tysięcy bezdomnych mężczyzn w roli
tragarzy. Oddawali oni armii nieocenione usługi, nie
potrzebując przy tym cennego uzbrojenia i samą swą
obecnością wywołując przyjazne przyjęcie przecież obcych
komunistycznych wojsk. Nastroje przypieczętował fakt, że
Kuomintang, pragnąc zatrzymać czerwonych, uciekł się
znów do wypróbowanego przed prawie dekadą środka.
Próba skierowania rzeki na dawny nurt ustanowiła wpraw­
dzie przeszkodę między Liu a maszerującym mu na
spotkanie Chen Yi, lecz zatopiła blisko 500 wsi, po­
zbawiając domostw 100 tys. serdecznie nienawidzących
rządu ludzi.
Triumfujący Mao, spotkawszy się pod koniec lipca
z dowódcami ChaLW w Xiaohe w północnej Shaanxi,
oznajmił, że przeniesienie wojny do Chin Środkowych
oznacza punkt zwrotny w wojnie. Miała ona potrwać
jeszcze, zdaniem Mao, 5 lat. Konferencja oznaczała także
11 M. C h a s s i n, The Communist Conąuest of China. A History of the
Civil War 1945-1949, tłum. z jęz. francuskiego T. Osato, L. Gełas,
Cambridge Mass. 1965, s. 141.
nowy etap marszu wodza ku samoubóstwieniu. Jeśli do tej
pory podejmował często kluczowe decyzje wojskowe bez
konsultacji władz partii, odtąd już, jako nieomylny, robił to
zawsze. Jego euforia kontrastowała z zasępieniem Czang
Kaj-szeka. Dowódca ANR, której jedno skrzydło było stale
uwięzione w Mandżurii, po raz pierwszy przekonał się tak
boleśnie o ograniczoności swych sił, i to w rejonie, który
uważał za serce swego reżimu. Zbywających dywizji nie
było. Bai Chongxi, mianowany dowódcą na Centralnych
Równinach, oraz amerykański obserwator wojskowy,
generał David Barr, sugerowali, aby do obrony Chin
Środkowych ściągnąć wojska z Mandżurii. Czang zde­
cydowanie odmówił.
„Jeśli stracimy Północny Wschód — oznajmił — nie
będzie żadnej osłony dla Chin Północnych. Północny
Wschód to nasza kluczowa baza przemysłowa: jeśli utraci­
my ją na rzecz KPCh i Rosjan, wykorzystają to i rozleją
się po całych Chinach. Prócz tego Liaodong [wschodnia
część prowincji Liaoning — J.P.] i Jiaodong [wschodni
Shandong] są kluczowymi punktami dla naszej obrony
morskiej. Bez Liaoningu, Jiaodong nie będzie w stanie /
przetrwać. A jeśli stracimy Shandong, Chiny Środkowe
i Chiny Południowe nie przetrwają” 12.
Ocena przywódcy była słuszna, ale nie zmieniała powagi
sytuacji. Mały Długi Marsz Liu Bochenga, mniej sławny
od maoistowskiego, ale bodaj ważniejszy, dotkliwie podciął
prestiż władz Republiki Chińskiej. W rezultacie do Chin
Środkowych wezwano siły z odległego Chongąingu i Kan­
tonu, całkowicie obce ludności miejscowej i traktowane
przez nią niczym nieproszeni cudzoziemcy. Jednoczesna
(formalna dopiero w listopadzie) nominacja Bai Chongxia
na szefa Kwatery Głównej Poskromienia Bandytów z sie­
dzibą w Wuhanie dowodziła desperacji Czang Kaj-szeka.

12 Cyt. za: O.A. W e s t a d, Decisive Encounters, s. 172.


„Mały Bai”, muzułmanin (choć nie gardził wieprzowiną
i alkoholem), był bowiem jednym z przywódców warlor-
dowskiej kliki z Guangxi, znanej z niezliczonych rebelii
przeciw władzy centralnej. Najwyraźniej Czang przedkładał
dobro państwa ponad dawne urazy. Co prawda, sugeruje
się niekiedy, że przywódca KMT motywował się głównie
tym, iż Bai, jako jeden z wykonawców masakry komunistów
w 1927 r. w Szanghaju, nie mógł porozumieć się z nie­
przyjacielem. Wobec faktu, że Li Jishen, sprawca bez
porównania krwawszej pacyfikacji tzw. komuny kantońs-
kiej, bez przeszkód nawiązał współpracę z partią Mao (by
w końcu otrzymać od tego ostatniego prezesurę Towarzys­
twa Przyjaźni Chińsko-Sowieckiej), argument ten wydaje
się słaby.
Niszczący efekt zagonu Liu Bochenga okazał się nie do
odrobienia. 27 sierpnia ANR usiłowała zniszczyć wojska
współpracujące z jego prawym skrzydłem, oczyszczając
prowincję Shandong. Na półwyspie wysadzono dwa desan­
ty, jeden w Shijiusuo w pobliżu Qingdao i drugi w Zhifu
(dziś Yantai). Wszelako trzeci desant, w rejonie Weihaiwei,
zakończył się niepowodzeniem; utrzymano tylko pobliską
wysepkę Linkong. W rezultacie Chen Yi zdołał bez
większych strat wycofać się na zachód. 27 września
przeszedł pięcioma kolumnami szosę Longhai i 8 paździer­
nika doszedł do ważnej arterii komunikacyjnej Jinpu
w rejonie Suxian, przekraczając i dewastując ją całkowicie
bezkarnie. Kampania jesienna w Shandongu zakończyła się
gorzkim niepowodzeniem rządu.
Pod pewnymi względami jeszcze gorzej było w prowincji
Shaanxi, choć nie poniesiono tam wielkich i spektakular­
nych niepowodzeń. Po efektownym zdobyciu Yan’anu siły
Hu Zongnana nieudolnie manewrowały, bezskutecznie
poszukując komunistów, podczas gdy ci ostatni zadawali
im bolesne ciosy. 14 kwietnia 1947 r., gdy gros sił generała
Hu koncentrowało się w rejonie Panlongu i Qinhuabianu,
Peng Dehuai uderzył na pozostawioną w Wayaobu, liczącą
4700 ludzi 135. Brygadę i zniszczył ją doszczętnie.
Triumfujący Mao rozkazywał teraz, by nieprzyjaciela
„całkowicie wyczerpać, drastycznie zredukować jego za­
opatrzenie w żywność, a następnie szukać sposobności, by
go zniszczyć”13. Wkrótce, gdy Czang Kaj-szek w reakcji
na meldunek wywiadu (jak się okazało, fałszywy) kazał
szukać kwatery głównej Mao pod Wangqiawanem w po­
wiecie Suide, przeważające liczebnie siły Penga zaatako­
wały 4 maja słabo bronioną bazę w Panlongu. Po dwóch
dniach walk sześciotysięczne siły KMT zostały zniszczone,
a ich dowódca, Li Kungang, trafił do niewoli. „Wzięliśmy
—chełpił się po latach Peng — 40 tys. sztuk letnich
mundurów, ponad milion sztuk amunicji (co było dla nas
najcenniejsze) i wielką ilość medykamentów. Położyło to
kres naszym poważnym niedoborom ziarna, umundurowania
i lekarstw. Gdy armia Hu Zongnana powróciła po czterech
dniach, zastała tylko pusty Panlong” 14.
Niepojętą bezradność ANR, której siły raz po raz były
podprowadzane pod mocne uderzenie przeciwnika, komuni­
ści tłumaczyli paraliżem nacjonalistów w obliczu geniuszu
Mao. Mniej łatwowierni biografowie przewodniczącego
KPCh, Jung Chang i Jon Halliday, postawili natomiast
tezę, że Hu Zongnan był zwyczajnie agentem komunistów,
świadomie współpracującym z nieprzyjacielem. Hipoteza
ta, choć prawdopodobna, nie jest jednak udowodniona ani
nawet niezbędna. Jest bowiem zupełnie pewne, że tajnym
członkiem KPCh był Xiong Xianghui, osobisty sekretarz
i adiutant generała Hu, współautor jego planów strategicz­
nych i człowiek mający stały dostęp do rozkazów Czang
Kaj-szeka. Przez cały rok 1947 „Xiong był w stanie
przesyłać szczegóły dotyczące rozmieszczenia sił i pozycji
wojsk rządowych oraz przewidzianej dla nich osłony
13 Tse-tung M a o , Selected Works, t. IV, s. 134.
14 Dehuai P e n g , Memoirs of the Chinese Marshall, s. 457.
lotniczej”15. Jego działalność przekształciła rządową kam­
panię w Shaanxi w tragifarsę, choć nie była ona śmieszna
z chińskiego punktu widzenia. Dopiero po dziesięcioleciach
przypisywania owych wydarzeń nadludzkiemu geniuszowi
Mao rola Xionga została ujawniona w książce Dixia
shiernian yu Zhou Enlai (Dwanaście lat podziemnej pracy
i Zhou Enlai), wydanej w 1991 r. w Pekinie.
Czang Kaj-szek widział bezradność swych dowódców,
ale winę dostrzegał nie w komunistycznej agenturze, lecz
w niekompetencji Kuomintangu. Na kolejnych konferenc­
jach rzucał gromy na partię, administrację i generalicję.
„Kuomintang oraz Korpus Młodzieży mogą być określone
wyłącznie jako pusta skorupa, bez wszelkiej realnej siły.
Społeczeństwo bezlitośnie atakuje partię, a nawet uważa
członków partii za przestępców przeciw państwu i narodo­
wi. [Oficerowie] nie używają swych mózgów i są niezdolni
do nauki. [...] Ci z was, którzy dziś służą jak dowódcy
armii i dywizji, gdyby byli w obcym kraju i naprawdę
musieli polegać tylko na własnej wiedzy i zdolnościach,
nie zostaliby uznani za zdolnych do służby jako dowódcy
pułków”. Zarzuty były boleśnie prawdziwe, ale nie wyjaś­
niały wszystkich niepowodzeń. Dopiero na Tajwanie rola
agentury stała się dla Czanga oczywista. „Nie było dziury,
do której by nie wniknęli!” (wukong buru) —powiedział
w roku 195116.
Obszarem prawdziwej kontrofensywy komunistów oka­
zała się wszelako Mandżuria. Mianowany tam w sierpniu
głównodowodzącym Chen Cheng, „śmiały, zapalczywy,
nietolerancyjny i niecierpliwy”17,z powodu postępującej
choroby nie był już owym wirtuozem strategii, który swym
talentem olśniewał ongiś amerykańskich doradców. Co
15 B. B a r n o u i n , Changgen Y u, Zhou Enlai, s. 109.
,6 Cytaty za: L.E. E a s t m a n , Who Lost China? Chiang Kai-shek
Testifies, „The China Quarterly” grudzień 1981,nr 88, s. 569, 661,663.
17 W.W. W h i t s o n , The Chinese High Command, s. 310.
prawda, na początku udało mu się tchnąć w podległe mu
wojska nieco energii i optymizmu, tym bardziej że w ślad
za nim przybyły dwie kolejne armie, 73. i 92., oraz
obietnica priorytetowego przydziału stale wyglądanego
uzbrojenia ze Stanów Zjednoczonych. Chen stłumił walkę
frakcji w miejscowym KMT, wyrzucił z armii dawnych
(obecnie zwykle prokomunistycznych i zdradzieckich)
współpracowników Japończyków, rozwiązując ich jedno­
stki. Ofensywny z natury, zamierzał w październiku odciąć
dywizje Lina z północy Mandżurii od skoncentrowanych
na wschodzie, w rejonie Sipingu, zlikwidować blokadę
miast, a następnie wraz z armiami z Chin Środkowych
zmiażdżyć odcięte na południu resztki mandżurskiej
ChALW. Jej szczątki na północy chciał zepchnąć poza
granicę sowiecką.
Ten ciekawy plan był jednak zawczasu znany Lin Biao
dzięki agentom w kwaterze głównej Czang Kaj-szeka,
zwłaszcza nieocenionemu Liu Feiowi. Lin przygotował
więc niejako jego zwierciadlane odbicie — odcięcie linii
zaopatrzeniowych ANR z Chinami właściwymi poprzez
uderzenie na linię kolejową Pekin-Liaoning oraz znisz­
czenie połączeń wewnątrzmandżurskich przez zerwanie
torów między Mukdenem a Sipingiem oraz Mukdenem
a Dalianem. Wizja ofensywy nie miała nic wspólnego
z komunistycznym modelem „wojny ludowej”, za to
nawiązywała wyraźnie do sowieckich schematów, które
Lin studiował podczas pobytu w Moskwie. Dlatego począt­
kowo wzbudziła wahania Mao Zedonga. Stała pomoc
Sowietów w sprzęcie, a także ludziach — wyekwipowani
przez Stalina Koreańczycy i Japończycy mieli stanowić
w końcu czwartą część sił ChALW w Mandżurii — stano­
wiła jednak niezbędny warunek całego przedsięwzięcia.
Ofensywa Lin Biao — w nomenklaturze komunistycznej
szósta — rozpoczęła się 15 września 1947 r. wraz z po­
dmuchem pierwszych zimowych, syberyjskich wiatrów.
Złożona z południowców z Jiangsu 49. Armia ANR,
fatalnie znosząca mandżurski klimat i skoncentrowana
w lilinie i Liaoningu, stała się pierwszą ofiarą ciosu.
Atakująca na tym odcinku 7. kolumna ChALW generała
Deng Hua zniszczyła ją zupełnie. Linia Pekin-Liaoning,
jedyne połączenie Mandżurii z resztą Chin, została prze­
rwana w dwóch miejscach, zdobyto znaczne zapasy żyw­
ności i kopalnię molibdenu w Jinxi. W drugiej fazie
operacji, rozpoczętej 1 października, komuniści przeszli do
odcinania połączeń między poszczególnymi garnizonami
oraz ich komunikacji z portami w Yingkou i Huludao.
Gongzhuling, miasto w połowie drogi między Sipingiem
a Changchunem, padło 4 października. Nazajutrz ChALW
zdobyła położone na południe od Sipingu miasta Changtu
i Kaiyuan, ale pod Tielingiem jej marsz zatrzymał generał
Liao Yaoxiang, absolwent francuskiej szkoły wojskowej
w Saint-Cyr i ongiś dowódca Nowej 6. Armii w Birmie,
obecnie dowodzący 4. Grupą Armii w Mukdenie. Między
Mukdenem a wybrzeżem Kuomintang utracił Dashiqiao
i Haicheng. Udało się utrzymać Yingkou, lecz na niektórych
odcinkach ludzie Lina doszli do morza, demonstrując
potęgę ChALW.
Zraniony w swej dumie Chen Cheng rozpoczął jednak
szybko przeciwuderzenie, ściągając jedną dywizję lądem
z prowincji Rehe i dwie morzem przez Huludao. 1 listopada
odebrano Kungchuling, przywracając połączenie między
Sipingiem a Mukdenem, a 13 listopada Jilin. Niezrażony
Lin Biao rozpoczął wszakże 15 grudnia kolejną, siódmą
ofensywę, tym razem celem otoczenia i odcięcia stolicy
Mandżurii. Podczas zaciekłych walk, jakie wywiązały się
wokół miasta, Chen Cheng przesunął z Changchunu w stro­
nę Mukdenu dwie elitarne dywizje Nowej 1. Armii (30.
i 38.), zastąpione przez dwie dywizje ściągnięte drogą
powietrzną z odległej prowincji Fujian. Profesjonalizm
weteranów „najlepszej pod niebem armii” wziął po raz
kolejny górę. Komuniści podali tyły i w dzień Nowego
Roku Czang Kaj-szek oznajmił, że groźba okrążenia
Mukdenu minęła.
Wszelako rok 1948 rozpoczynał się dla Republiki
Chińskiej pod posępnymi auspicjami. Kuomintangowi
nie udało się oczyścić Shandongu. W Mandżurii został
zepchnięty do defensywy. Na Centralnych Równinach
komuniści zdołali się przedrzeć na południe od magistrali
Longhai i ustanowili stałą bazę w Henanie, w górach
Dąbie. Mimo utraty Yan’anu komuniści nadal utrzymy­
wali się w Shaanxi, gdzie He Long i Peng Dehuai
prowadzili akcje opóźniające, a Chen Geng zagrażał
tyłom wojsk Hu Zongnana. Stawało się jasne, że komuni­
ści, podzieleni na 10 grup armii liczących 50 kolumn
i w sumie 1,32 min żołnierzy wspieranych przez 2,4 min
milicji, zaczynają przejmować inicjatywę. Dokonane
przez rząd podzielenie teatru działań na 20 „stref pacy­
fikacji” niechcący potwierdziło to wrażenie. Sugerowało
bowiem, że ochrona status quo zaczyna być dla Kuomin­
tangu ważniejsza od ataków w wielkim stylu, jakie
znamionowały początek wojny.
Tymczasem w Mandżurii Lin Biao, mimo poniesionych
jesienią olbrzymich strat, bynajmniej nie zamierzał przery­
wać naporu. Kontrolując większość wiejskiego interioru
północnej krainy, wysyłał stale do ZSRS mandżurskie
minerały, ziarno, mięso i futra, uzyskując w zamian
samochody, statki rzeczne i telefony. Otrzymał także
sowieckich techników i inżynierów, którzy, kierowani przez
Iwana Kowalewa, skutecznie remontowali zniszczoną wcze­
śniej przez samych komunistów sieć komunikacyjną.
W grudniu 1947 r. komuniści chińscy podpisali porozu­
mienie wojskowe ze stworzonym przez Stalina w Korei
Północnej reżimem Kim Ir Sena, formalizując współpracę
trwającą od 2 lat. Po utworzeniu ChRL w 1949 r. „wypo-
życzone” Lin Biao jednostki złożone z Koreańczyków
miały bez szczególnego rozgłosu powrócić do ojczyzny, by
stać się 5., 6. i 7. Dywizjami Koreańskiej Republiki
Ludowo-Demokratycznej 18.
5 stycznia 8. kolumna armii Lin Biao, dowodzona przez
Li Zoupenga, mimo głębokiego śniegu przemknęła się
przez lasy ku Mukdenowi. Z powodu niskich i gęstych
chmur nie zauważyło jej lotnictwo Kuomintangu. Cel
uderzenia został starannie wybrany. Rozrzucona przed
miastem Nowa 5. Armia ANR, może ostatnia tego typu
formacja złożona z niechętnych Republice Chińskiej daw­
nych żołnierzy Mandżukuo, została zaskoczona i całkowicie
zniszczona. Następnie komuniści okrążyli i odcięli miasto
Xinlitun oraz wysłali dwie kolumny, dowodzone przez Wu
Kehua i Wu Ruilina, w stronę półwyspu Liaodong, gdzie
leżały jedyne porty zapewniające łączność sił rządowych
z wnętrzem kraju. Połączenie lądowe zostało przecięte już
wcześniej wraz z upadkiem terminalu w Guobangzi.
Xinlitun padło pod koniec stycznia. Obaj generałowie Wu
wzięli tymczasem 4 lutego Liaoyang i Ashan, przerywając
połączenie Mukdenu z portem w Dalianie i, nasyceni
zdobyczną bronią, przyłączyli się do szturmów na atako­
wany od początku roku port w Yingkou.
Spektakularny pogrom sił ANR był spowodowany
nade wszystko przewagą liczebną komunistów. 1 stycznia
mieli oni w Mandżurii grubo ponad pół miliona żołnierzy
wobec zaledwie 300 tys. po stronie Kuomintangu. Spo­
śród tych ostatnich ledwie połowa (armie Nowa 1.,
Nowa 6., 53., 71. i 73.) była jednostkami pełnowartoś­
ciowymi, kontynuatorkami dawnych „Alpha Forces”
walczących w Birmie. Pobór ludności miejscowej (rezer­
wuary rekruta w interiorze były niemal całkowicie
w rękach ChALW), zaciąg Koreańczyków i jeńców
japońskich oraz wcielanie do szeregów wziętych do

18 E.R. H o o t o n , The Greatest Tumult, s. 91, 192.


niewoli żołnierzy ANR, przede wszystkim tych, którzy
pochodzili z armii dawnego Mandżukuo, powiększał
z każdym dniem ofensywy ów katastrofalny dla nac­
jonalistów rozziew. Wiosną 1948 r. armie komunistów
w Mandżurii miały wzrosnąć do 700 tys., a ich siła ognia
jeszcze więcej z uwagi na zdobyczną broń 19.
12 stycznia 1948 r. w zagrożonym Mukdenie wylądował
Czang Kaj-szek. Miasto trzymało się głównie dzięki
mostowi powietrznemu zorganizowanemu przez znaj­
dującego się wówczas poza armią dawnego dowódcę
amerykańskich „Latających Tygrysów”, generała Claire’a
Chennaulta. Każdego dnia w stolicy Mandżurii lądowało
około 40 dakot. Liczba ta, groteskowo mała wobec
rozmiarów garnizonu, stanowiła jednak niemal całość
lotnictwa transportowego, jakim Kuomintang dysponował
w Mandżurii. Fatalna pogoda uniemożliwiała zresztą
użycie samolotów przeciw rozwijającej się komunistycznej
ofensywie.
Czang Kaj-szek zorientował się prędko, że Chen Cheng,
z powodu coraz bardziej zaawansowanego wrzodu żołądka
rzadko podnoszący się z łóżka, staje się bezradny wobec
natarcia ChALW. 27 stycznia, jak zauważono, Czang
bardziej przygnębiony niż zły odwołał go ze stanowiska,
zalecając leczenie. W diariuszu pisał o ciężkich czasach,
gdy „wieści o klęskach spadają niczym płatki śniegu”
z mandżurskiego nieba20. Zimą 1948 r. śniegu rzeczywiście
nie brakowało, a mróz kąsał przede wszystkim pozbawione
opału garnizony rządowe. Wielu żołnierzy ANR, często
pochodzących z południa, by zapobiec odmrożeniu genita­
liów, oddawało mocz do luf karabinów.
By odwrócić rozpaczliwe położenie, Czang rzucił na
Mukden dwie świeże dywizje, ściągnięte morzem do portu
w Huludao. Ich zadaniem było utrzymanie za wszelką cenę
19 Dane za: E.L. D r e y e r , China at War, s. 331.
20 Cyt. za: A.O. We s te ad, Decisive Encounters, s. 177.
biegnącego przez półwysep Liaodong korytarza, ostatniej
już nici łączącej wielkie miasta Mandżurii z Pacyfikiem,
a tym samym ze światem. Idące z Huludao posiłki na
przełomie lutego i marca odepchnęły od Mukdenu siły Lin
Biao, ale ich przybycie nie mogło zrównoważyć rosnącej
przewagi liczebnej komunistów. By utrzymać dwie man­
dżurskie metropolie, Mukden i Changchun, dowództwo
ANR rozpoczęło pospieszną ewakuację garnizonów z wielu
pomniejszych miast. Siły Kuomintangu w Mandżurii prze­
kształcały się w oblężoną twierdzę.
Odparty spod Mukdenu Lin Biao w pierwszych dniach
marca skierował główną masę swych wojsk na północ,
przemieszczając kwaterę do Faku, położonego 80 km od
miasta. 9 marca ChALW bez trudności zajęła Jilin, po­
rzucony przez 69. Armię ANR, która wzmocniła garnizon
w Changchunie. Ten ostatni, położony 190 km na północ
od Mukdenu, był już całkowicie odcięty; kontrolowana
przez siły rządowe strefa wokół miasta miała ledwie 95 km
średnicy.
Lin Biao triumfował. Teraz jego siły po raz trzeci
powróciły pod Siping, będący symbolem upokorzenia
komunistów w Mandżurii. Gwarancją, że przeszłość się nie
powtórzy, było wszakże 100 tys. żołnierzy ChALW,
rzuconych przeciw dziewiętnastotysięcznemu garnizonowi.
Jak wiadomo, taki właśnie stosunek sił (5:1) Mao Zedong
uważał za właściwy i optymalny. Sam Lin, po porażkach
w latach 1946-1947, szukał zwykle jeszcze większego
marginesu przewagi, tym razem jednak uspokajała go
obecność potężnych dział kalibru 105 mm, przywiezionych
naprawionymi przez Sowietów torami. Ich pociskom bro­
niący miasta generał Peng E nie mógł przeciwstawić
żadnej ciężkiej artylerii.
Ludzie Penga, których znaczna część służyła pod
jego rozkazami od czasu obrony Szanghaju przed Ja­
pończykami w 1937 r.,obiecali swemu wodzowi twardą
walkę i dotrzymali słowa. Gdy po potężnej kanonadzie 11
marca siły Lina wdarły się do miasta, rozpoczęła się rzadka
w kampanii mandżurskiej walka o poszczególne domy.
Nazajutrz rano komuniści zajmowali już część Sipingu
i okrążającą go dolinę, ale garnizon ciągle stawiał opór.
Gdy 13 marca miasto padło, Peng E zdołał jeszcze
z częścią sił przebić się na południe. Wobec rozmiarów
sukcesu komunistów to drobne prestiżowe ukłucie nie
miało już wszakże znaczenia.
Dla brodzących wśród ruin swego miasta mieszkańców
Sipingu, od dwóch lat z drżeniem oczekujących kolejnego
huku dział, wkroczenie armii komunistycznej oznaczało
mimo wszystko pokój. Tę opinię podzielała na pewno
większość udręczonej wojną ludności Mandżurii.
„W Mandżurii — notował bezsilnie Czang Kaj-szek
—takie punkty strategiczne jak Xinlitun i Guobangzi
zostały stopniowo utracone. Zagrożone jest Jinzhou. Muk­
den bardziej niż kiedykolwiek izolowany. Jeśli nasze siły
nie podejmą teraz ofensywy i zdecydowanego wysiłku
w celu przełamania okrążenia, 200 tys. oficerów i żołnierzy
w Mukdenie stanie w obliczu unicestwienia” 21.
Przygnębienie przywódcy oddziaływało na opór nac­
jonalistów. Czang, nadal niezmiernie rzutki, wprawdzie
stale przemierzał Chiny, zaniedbując zresztą dla spraw
wojskowych swoje rządowe obowiązki. Jednak w czasie
wojny z Japonią jego poczucie odpowiedzialności na­
kazywało mu wzmóc wysiłki w obliczu klęsk. Teraz coraz
częściej ulegał zniechęceniu. Czując, że wielu współ­
pracowników chce go porzucić, rozważał odcięcie się od
skorumpowanego i beznadziejnego przywództwa KMT,
wycofanie się do ojczystego Zhejiangu lub na Tajwan
i zaczęcie wszystkiego od początku. Wewnętrzne rozgrywki
w partii były zresztą ściśle związane z jej nadziejami na
21 Cyt. za: K. F u r u y a, Chiang Kai-shek. His Life and Times, s. 895
(zapis z 2 II 1948 r,).
pomoc jedynego mocarstwa, którego interwencja mogła
przeważyć szalę na rzecz Kuomintangu — Stanów Zjed­
noczonych.
Z pozoru, mimo fiaska misji Wedemeyera, istniały
pewne widoki na zmianę postawy Amerykanów. Ogłoszona
w marcu 1947 r. doktryna Trumana, mówiąca o udzieleniu
pomocy Grecji i Turcji jako krajom zagrożonym „przez
uzbrojone mniejszości lub siłę zewnętrzną”, swym uzasad­
nieniem zdawała się idealnie pasować do Chin. Gdy trzy
miesiące później jako wsparcie dla zagrożonych przez
komunizm Europejczyków rozpoczęto plan Marshalla,
republikańska opozycja w amerykańskim Kongresie za­
groziła, że zablokuje owo przedsięwzięcie, jeśli prezydent
nie zrobi czegoś także dla Chin. Truman i jego sekretarz
stanu, George Marshall, ustąpili jednak z wyraźną niechęcią
i w istocie pozornie. W lutym 1948 r. (dopiero!) prezydent
zgodził się wprawdzie dać 570 min dolarów, ale kwotę tę
obniżono następnie do 400 min, z czego ledwie 125 min
stanowiła tak niezbędna Republice Chińskiej pomoc wojs­
kowa. Mimo nagłośnienia owego wsparcia jako „ogrom­
nego” (co powtarza do dziś rzesza niechętnych KMT
autorów) żadne dostawy nie napłynęły jednak do wal­
czących Chin. Jak już wspomniano, środki zaczęły nad­
chodzić dopiero od 16 listopada 1948 r., kiedy los Republiki
był już przesądzony 22.
Natomiast 19 marca 1948 r., w chwili gdy komuniści
całkowicie przejęli inicjatywę w Mandżurii, Marshall
zaszokował świat, podając na konferencji prasowej warunek
zmiany postawy Waszyngtonu wobec Kuomintangu. Wyjaś­
nił mianowicie, że Stany Zjednoczone „nadal popierają
udział komunistów w rządzie Chin” 23. Amerykański polityk
22 H. Tong, Chiang Kai-shek, Taipei 1953, s. 396 i 427-428;
A.O. W e s t ad, Decisive Encounters, s. 186.
23 Cyt. za; P. L o w e, The Origins of the Korean War, New
York-London 1994, s. 101.
mówił to tuż po obaleniu przez czerwonych koalicjantów
„modelowo demokratycznego” rządu w Czechosłowacji,
a parę miesięcy po ucieczce z Polski niefortunnego partnera
komunistów Stanisława Mikołajczyka i zawiśnięciu na
szubienicy jego bułgarskiego odpowiednika, Nikoły Pet­
kowa. Za niespełna cztery miesiące Waszyngton miał
udzielić gwarancji bezpieczeństwa totalitarnemu rządowi
Tito w Jugosławii, nie napomykając ani słowem o jego
ewentualnej,’demokratyzacji”. Do Chin Narodowych przy­
kładano jednak najwidoczniej odmienną miarę.
Szokująca z dzisiejszej perspektywy postawa Białego
Domu może zostać zrozumiana tylko po uwzględnieniu
faktu,że w ówczesnych Stanach Zjednoczonych niemal
nikt — ani spośród przyjaciół, ani przeciwników Republiki
Chińskiej — nie liczył się z perspektywami jej doszczętnego
zniszczenia przez komunistów. Zakładano, że państwo
Kuomintangu może popaść w jeszcze większy niż dotych­
czas chaos, stracić kontrolę nad kolejnymi prowincjami
i nie być w stanie ostatecznie pokonać KPCh, ale to
bynajmniej nie znaczyło, że samo może zostać przez nią
pokonane. Najgorsze scenariusze zakładały rozpad Chin
i jakiś rodzaj militarnego pata. Wielu decydentów w Wa­
szyngtonie wierzyło, że byłaby to słuszna kara dla Czanga
za to, iż sądził, że rozumie interesy swego kraju lepiej od
Amerykanów.
„Wojska walczyły w Chinach pod taką czy inną flagą od
września 1931 r. Od czasu Dnia Zwycięstwa amerykańskie
gazety składały regularne sprawozdania o ofensywach
komunistów i postępującej dezintegracji Kuomintangu
Czanga. Ale Chiny były tak wielkie, ich geografia tak
nieznana, a ruchy ich pozbawionych mechanizacji armii
tak powolne, że Amerykanie stracili zainteresowanie od­
ległymi walkami. Oczywiście znali Czanga, a od czasu do
czasu gazety przynosiły fotografie Mao, ulizanego i prze­
biegłego, rozebranego do pasa w czasie letnich przemarszów
i zawsze zapalającego papierosa od papierosa albo żującego
pestki melonów. Jednakże dla przeciętnego czytelnika
konflikt był zbyt skomplikowany i zbyt odległy. Uważał
on, że gdyby rozwój wydarzeń stał się groźny, jego rząd
powiadomiłby go o tym”24.
Bardziej przenikliwych obserwatorów była garstka. „Choć­
by miał rogi i ogon — wołał daremnie pod adresem Czang
Kaj-szeka amerykański wielkorządca okupowanej Japonii,
generał MacArthur — tak długo, jak jest antykomunistą,
powinniśmy mu pomagać. Zamiast utrudniać położenie,
Departament Stanu powinien pomóc mu w walce przeciw
komunistom — próbować go reformować możemy póź­
niej”25. W tymże czasie republikański kandydat na prezyden­
ta, Thomas Dewey, pytany, czy w razie wyborczego zwycięs­
twa wzmożenie przezeń pomocy dla Narodowych Chin
przyniesie jakieś skutki, odpowiadał z pasją: „Nie wiem, czy
byłoby to o 50, czy o 80% bardziej skuteczne i wątpię, czy
ktokolwiek wie. Ale jednego jestem pewien, byłoby to
nieskończenie bardziej skuteczne niż nic” 26.
Zdesperowany Czang Kaj-szek nie mógł sobie jednak
pozwolić na luksus czekania do listopadowych wyborów
w Stanach Zjednoczonych, choć zdaniem ekspertów Dewey
miał być w nich zdecydowanym faworytem. Rozpaczliwe
próby pozyskania amerykańskiego wsparcia przywiodły
lidera KMT do kolejnych fatalnych decyzji, rzutujących
tragicznie na losy bronionej przezeń sprawy.
Pierwszą z nich było mianowanie jeszcze w styczniu
głównodowodzącym w Mandżurii generała Wei Lihuanga.
Znany z czasów walk przeciw Japończykom w Birmie jako

24 W. M a n c h e s t e r , The Glory and the Dream. A Narrative History


of America 1932-1972, Boston-Toronto 1973, t. I, s. 597.
25 Cyt. za: R.H. R o v e r e , A.M. S c h l e s i n g e r , The General and
the President and the Futurę of American Foreign Policy, New York
1951, s. 192.
26 Cyt. za: T. T s o u, American Failure in China, s. 471.
„stokroć zwycięski Wei”, generał ten co najmniej od
1938 r. poufnie współpracował z KPCh, czego powodem
były nie tyle przekonania, co odsunięcie go przez rząd od
lukratywnych stanowisk. Czang naturalnie tego nie wiedział,
aczkolwiek nie darzył Weia ani zaufaniem, ani sympatią.
Paradoksalne ofiarowanie mu kluczowego dowództwa
wojskowego wynikało w tej sytuacji przede wszystkim
z dramatycznej chęci poprawienia wizerunku chińskiej
armii w Waszyngtonie, gdzie Wei Lihuang uchodził za
patriotycznego i kompetentnego generała. Jak przyznał
potem konsul Stanów Zjednoczonych w Mukdenie, William
Stokes, Czang Kaj-szek wybrał Weia, „ponieważ Amery­
kanie uważali go za sprawdzonego dowódcę wojskowego,
a on na próżno usiłował uzyskać większe dostawy amery­
kańskiego wyposażenia i dodatkowe fundusze”27. W ten
sposób w godzinie najwyższej próby władzę nad najważ­
niejszym teatrem działań wojennych otrzymał zdrajca
i agent nieprzyjaciela. W dziejach wojen nominacja ta
miała sobie niewiele równych.
Jeszcze żałośniejsze skutki przyniosło wszakże manipu­
lowanie przez reżim wyborami do parlamentu, mające na
celu przekonanie Amerykanów, że nowe władze Chin
Narodowych zostały wyłonione za pomocą demokratycznej
procedury. Pod tym względem operacja okazała się darem­
na, i to nie bez powodu; mimo nowej, konstytucyjnej
frazeologii autorytarna natura reżimu nie uległa żadnej
zmianie. Jednakże zabiegi Czang Kaj-szeka, by oddać
nieco więcej miejsc w parlamencie koncesjonowanej opo­
zycji i (zwykle uległym rządowi) bezpartyjnym, zaowoco­
wały potężną urazą wobec przywódcy ze strony wielu
prominentów KMT, pozbawionych lub zagrożonych po­
zbawieniem lukratywnych stanowisk (w rzeczy samej,
część już wybranych posłów kuomintangowskich zmuszono

27 Cyt. za: J. C h a n g, J. H a 11 i d a y, Mao, s. 308.


do ustąpienia na rzecz przedstawicieli „trzeciej siły”).
Parlamentarna elekcja Czanga na prezydenta 19 kwietnia
1948 r. przebiegła co prawda gładko i bez niespodzianek.
Jednak ku osłupieniu wielu ekspertów i rządowego kan­
dydata, Sun Fo, niezmiernie istotne stanowisko wice­
prezydenta wpadło tuż potem w ręce nieformalnego przy­
wódcy kliki z Guangxi, Li Zongrena. Skutecznie zmontował
on w tym celu w Zgromadzeniu koalicję resztek innych
regionalnych i warlordowskich grup, niezadowolonych
członków KMT oraz przedstawicieli partii mniejszościo­
wych. W rezultacie w decydującym roku wojny domowej,
w której komuniści stanowili niezrównanie uległe narzędzie
w ręku swego wodza Mao, KMT oraz wykreowane przez
niego władze Republiki Chińskiej były trawione wewnętrz­
nym konfliktem, walnie ułatwiającym zadanie stronie
przeciwnej. Wiceprezydent Li, wierzący święcie, że jako
dawny faworyt generała Stilwella znacznie szybciej otrzy­
małby pomoc Waszyngtonu niż Czang, niestrudzenie in­
trygował przeciw swemu zwierzchnikowi. Posuwał się
wręcz do sekretnego sondowania Waszyngtonu co do
poparcia ewentualnego przejęcia przezeń władzy. Poczyna­
nia te, tworząc swoistą piątą kolumnę, niszczyły skutecznie
i tak już nadwyrężony prestiż Republiki za granicą,
natomiast dla Li Zongrena pozostały jałowe. Dobrze
zorientowany w realiach chińskich ambasador Leighton
Stuart wyjaśniał bowiem Białemu Domowi, że „w istocie
nie wydaje się, by istniał ktoś, kto mógłby zająć miejsce”
Czang Kaj-szeka 28.
W swych dalszych wywodach Stuart sygnalizował dra­
mat przywódcy Kuomintangu, który, coraz bardziej zra­
żony do własnej partii, jednocześnie zrażał do siebie
potencjalnych sojuszników swymi arbitralnymi poczyna­
niami: „Mamy oto obraz silnego, zaradnego człowieka,
28 Stuart do Marshalla, 23 IV 1948, United States Relations with China,
s. 851.
bez cienia wątpliwości szczerego oraz śmiałego, a jednak
obstającego przy polityce niweczącej jego własne cele.
Jestem przekonany, że nie dąży do prerogatyw dyktators­
kich z przyczyn samolubnych. Niemniej nalega na ich
zastosowanie na własną szkodę i szkodę narodu. Im gorszy
obrót przybierają sprawy pod jego kierownictwem, tym
bardziej czuje się on zmuszony dźwigać cały ciężar.
Nie wierzę, aby był on próżny czy zatruty władzą
w zwykłym sensie tego słowa. Jednakże jest niebezpiecznie
uparty oraz przekonany, że rozumie sytuację lepiej i ma
więcej doświadczenia niż ktokolwiek inny. To wszystko
jest tym bardziej tragiczne, że ma on często aż nadto
słuszności w owych założeniach”29.
Faktyczny brak alternatywy dla Czanga po stronie
narodowej nie zmieniał jednak faktu bezradności tak
Amerykanów, jak i niechętnych Czangowi przywódców
Kuomintangu. Choć wiosną 1948 r, ponad trzy czwarte
terytorium Republiki Chińskiej pozostawało poza kontrolą
komunistów, w prowadzeniu wojny domowej nastąpił
wyraźny zwrot na rzecz tych ostatnich. Większość przywód­
ców nacjonalistów zachowywała się tak, jakby nie miała
już recepty, a może i wiary w zwycięstwo. Gospodarka
Republiki zapadała się coraz bardziej. W sierpniu 1948 r.
za dolara płacono już przeszło 12 min yuanów, a rozpasana
hiperinflacja postępowała nadal. Standardowy worek z ry­
żem, mieszczący 77 kg, kosztował w Szanghaju na
początku czerwca 6,7 min, a w sierpniu już 63 min.
Rozgoryczona klasa średnia, stanowiąca dotąd podporę
reżimu, miała już najwyraźniej dość, zapytując, w jaki
sposób Kuomintang zamierza bronić ją przed korupcją
i niepokojami społecznymi. O naprawieniu gospodarki
trudno było wszakże myśleć przed zakończeniem wojny,
to zaś odsuwano na czas nieokreślony. Jedyna siła ze­

29 Tamże.
wnętrzna zdolna uratować Republikę Chińską, Stany
Zjednoczone, sprawiała wrażenie, że ratunkiem tym nie
jest zainteresowana. Owo odwracanie się plecami od
najludniejszego kraju świata nie było na pewno rzeczą
mądrą, tym bardziej że Republika miała ciągle znaczne
zasoby i na ratunek był jeszcze czas. W rzeczy samej, choć
wielu obserwatorów, zwłaszcza w Waszyngtonie, nie
chciało przyjąć tego do wiadomości, to właśnie amerykań­
ska ręka wypisała na chińskim Wielkim Murze przy­
słowiowe mane, takel, fares dla Chin Narodowych.
MANDŻURSKI POTRZASK

Trwający już od paru miesięcy rok 1948 miał się okazać


decydujący w chińskiej wojnie domowej. Komuniści wkra­
czali weń z wigorem, ostro kontrastującym z przygnębie­
niem wśród nacjonalistów. Jeszcze 25 grudnia 1947 r. Mao
w swej nowej kwaterze głównej w Shijiazhuangu w im­
ponującej mowie do partyjnego Komitetu Centralnego
podsumował dotychczasowe sukcesy. Jak utrzymywał, od
lipca 1946 r. do listopada roku następnego ChALW miała
wyeliminować z walki ni mniej, ni więcej tylko 1,690 min
żołnierzy Kuomintangu — z czego 690 tys, zabito i raniono,
a resztę pojmano, niemal gremialnie wcielając potem we
własne szeregi1. Choć cytowane potem z ufnością przez
wielu historyków słowa te w znacznej części były wyłącznie
przechwałkami; zwłaszcza liczba zabitych była zgoła
nieprawdopodobna. Nie ulegało jednak wątpliwości, że
ANR utraciła nie tylko inicjatywę, ale i początkową
przewagę liczebną nad komunistami, przy czym dotyczyło
to nie tylko Mandżurii, lecz wszystkich frontów.
1 M. C h a s s i n, The Communist Conquest of China, s. 151. Wcześniej,

1 IX 1947 r., Mao utrzymywał, że między czerwcem 1946 r. a czerwcem


1947 r. komuniści wyeliminowali z walki 1,12 m】n nieprzyjaciół (CCP,
s. 1285).
24 czerwca 1948 r. na tajnej sesji parlamentu rząd
zaznajomił posłów z danymi o posępnym dla strony narodo­
wej wydźwięku. Liczebność ANR spadła do 2,18 min ludzi,
z których jednak tylko 980 tys. było uzbrojonych, i do 21
tys. dział. Przeciw nim walczyło 1,56 min regularnych
żołnierzy komunistycznych i 700 tys.milicjantów, dysponu­
jących ogółem 22,8 tys. armat2. Znacznej części żołnierzy
Republiki Chińskiej, przykładowo tych, którzy odbywali
służbę garnizonową w Chinach Południowych, w ogóle nie
było na przeciwkomunistycznym froncie...
W Mandżurii, po zakończonej w marcu zimowej ofen­
sywie Lin Biao, panował chwilowy zastój, przerywany
tylko sporadycznymi atakami lotnictwa ANR na coraz
liczniejsze transporty kolejowe komunistów. Z uwagi na
to, że prawie całe, żałośnie zresztą słabe siły powietrzne
rządu zajmowały się zaopatrywaniem odciętych miast,
ataki te były symboliczne i nie mogły wyrządzić większych
szkód. Doszło do tego, że Lin Biao mógł sobie pozwolić
na wysłanie w połowie marca części sił do prowincji Rehe
na pomoc walczącemu tam Nie Rongzhenowi.
W Chinach Północnych armia rządowa, dowodzona
przez Fu Zuoyi, licząca 230 tys. ludzi, nadal panowała
nad terytorium ograniczanym przez Tianjin, Pekin, Kałgan,
Datong i Paotou. Na lewym skrzydle utrzymywano kontakt
operacyjny z Ma Hongkuiem, który wygrał bitwę o Yulin.
Był to jednak absolutny wyjątek. Już w pobliskiej pro­
wincji Shanxi sytuacja przedstawiała się fatalnie dla
Kuomintangu. Stary warlord Yan Xishan trwał wprawdzie
na czele 200 tys. ludzi w okrążonym Taiyuanie, ale
na południu prowincji ANR utrzymywała tylko Linfan
i przyczółek na północ od Żółtej Rzeki. W prowincjach
Rehe i Chahar trzy czwarte terytorium kontrolowali ko­
muniści dowodzeni przez Nie Rongzhena. W Shandongu
2 S. P e p p e r, The KMT-CCP Conflict, s. 770, 762-763; M. C h a s s i n,
The Communist Conąuest of China, s. 177.
Su Yu, który zastąpił tu odesłanego do Henanu Chen Yi,
nie tylko utrzymał swe pozycje, ale opanował znów dla
komunizmu Laiyang, Jiaoxian i Gaomi. Liu Bocheng nie
dawał wyprzeć się z gór Dąbie i rzucał postrach na siły
rządowe w całym wschodnim Henanie. Na przełomie
stycznia i lutego powstał nawet projekt, by armia ta wraz
z kolumnami Su Yu przeszła na południe od Yangzi,
prowadząc lotne operacje w leżących na głębokim za­
pleczu rządu prowincjach Hunan, Jiangxi, Zhejiang i Fu-
jian. Na konferencji w Fuping z udziałem Mao, Zhou
Enlaia i głównodowodzącego ChALW, Zhu De, udało się
wszakże Su Yu storpedować te plany. Su przytomnie
zauważył, że na Centralnych Równinach ChALW utrzy­
muje się dzięki postawie zrażonego do Kuomintangu
w dobie wojny antyjapońskiej chłopstwa, za to na połu­
dniu, gdzie ongiś proklamowano pierwsze „Republiki
Rad”, wieś odczuwa do komunistów „żywą do dziś dnia”
nienawiść.
Zamiast zagonu na tyły przeciwnika komuniści pokusili
się za to o odebranie swej niegdysiejszej stolicy, Yan’anu.
Szczególna strategia dowodzącego tu stroną rządową Hu
Zongnana, którego wszelkie poczynania nie tylko kont­
rolował, ale i inspirował agent KPCh Xiong Xianghui,
zachęcała wręcz do tego. 29 lutego 1948 r. Peng Dehuai
uderzył z Angai na północny zachód, niszcząc pod Yichu-
anem całkowicie cztery brygady 29. Armii ANR. Dowo­
dzący nią ubiegłoroczny zdobywca Yan’anu, generał Liu
Gan, popełnił samobójstwo. Yichuan, przy którego szturmie
zniszczono brygadę z 76. Dywizji Kuomintangu, padł
3 marca, Ganąuan 5 marca, a Fuxian dzień później.
10 marca komuniści doszli do Lochuanu, napotykając
wreszcie silny opór. Peng zrezygnował z oblężenia, blokując
tylko miasto za pomocą 3. kolumny. Za to z pozostałymi
czterema kolumnami oraz dwoma dywizjami kawalerii
rozpoczął rajd na Sichuan, wdzierając się w kwietniu
daleko w głąb jego terytorium. 21 kwietnia Hu Zongnan,
przerażony przedostaniem się komunistów na jego tyły,
zarządził ewakuację Yan’anu.
Owa dotkliwa i prestiżowa porażka stała się wszakże
wstępem do silnego kontruderzenia nacjonalistów. Ich
dwie dywizje, 27. i 17., postępowały w ślad za Pengiem,
który, przeceniając być może wpływy własnej agentury na
poczynania przeciwnika, zuchwale kontynuował swój
marsz, przecinając w pobliżu Zhangwu magistralę Lan-
zhou-Xi’an. 27 kwietnia zdobył nad rzeką Wei miasto
Baoji, a w nim mnóstwo łupów. Nazajutrz 82. Armia ANR
odbiła miasto, naprzeciwko komunistów pędziła zaś z kre­
sowej prowincji Qinghai muzułmańska kawaleria generała
Ma Bufanga. Schwytany w pułapkę Peng Dehuai został
zmuszony do przyjęcia bitwy w trójkącie Lingyou-Feng-
xiang-Xianyang. „Moja porywczość — usprawiedliwiał
się potem — sprawiła, że nie doceniłem przeciwnika. [...]
Podczas mej wojskowej kariery otrzymałem wiele lekcji
tego rodzaju. Ale ta, którą otrzymałem na polach bitew
Północnego Zachodu, była najsurowsza”3. Peng zdołał
wyprowadzić część wojsk tylko dzięki ofiarności swych
żołnierzy oraz wysiłkom agentury w nieprzyjacielskim
sztabie. Wszelako „czerwoni stracili połowę swoich sił
i zostali zmuszeni do odwrotu do północnej Shaanxi”4.
Sukces Kuomintangu miał się wszakże okazać odoso­
bniony wobec coraz fatalniejszego obrotu spraw na Cen­
tralnych Równinach. 12 marca armia Chen Genga zdobyła
Luoyang na magistrali Longhai. ANR odbiła go 18 marca,
wkrótce jednak komuniści powrócili z nowymi siłami
i 7 kwietnia na dobre opanowali miasto. Miało się ono
stać centrum nowej komunistycznej bazy w Shanxi, po­
łączonej z bazą Liu Bochenga w Chinach Środkowych.
Linfen, ostatnia samotna wysepka oporu nacjonalistów
3 Dehuai P e n g , Memoirs of the Chinese Marshall, s. 470-471.
4 M. C h a s s i n, The Communist Conąuest of China, s. 169.
w południowej Shanxi, skapitulowało przed komunistami
17 maja, a dwudziestopięciotysięczny garnizon dostał się
do niewoli (zwieńczonej dla większości jeńców wciele­
niem w szeregi ChALW). Zwycięzcy ruszyli na północ, by
wspomóc oblężenie Taiyuanu.
W Shandongu Su Yu starał się z powodzeniem związać
jak największe siły Kuomintangu, by nie dopuścić do ich
flankowego uderzenia na Liu Bochenga lub — co gorsze
— na wzmocnienie Mandżurii. 27 kwietnia jego armia
wzięła Weixian i wkroczyła do dawnej dzierżawy brytyjs­
kiej Weihaiwei, porzuconej zresztą bez walki przez nac­
jonalistów. Ostatnie garnizony rządowe w Jinanie oraz
w Qingdao zostały zablokowane. Notabene w Qingdao
przebywał ciągle ostatni już w Chinach trzytysięczny
oddziałek amerykańskich marines, którego Truman, oskar­
żany przez opozycję o chęć całkowitego porzucenia Chin,
nie miał odwagi odwołać przed zbliżającymi się wyborami.
Do końca kwietnia 1948 r. cały półwysep Shandong, prócz
dwóch wymienionych miast oraz Zhifu, znalazł się w rękach
komunistów. Ich kolumny następnie się podzieliły. Część
ruszyła w stronę prowincji Hebei, gdzie znajdowała się
kuomintangowska Kwatera Poskromienia Bandytów na
Chiny Północne. Pozostałe, pod dowództwem Su Yu,
skierowały się na południe, do prowincji Jiangsu, gdzie
miały zdobyć Henanzheng, położony tylko o 96 km od
stolicy nacjonalistów, Nankinu.
Poczynania komunistów ułatwiał znacznie wspomniany
już kryzys polityczny w łonie Kuomintangu i jego rządu.
Dopiero 24 maja udało się go jako tako przezwyciężyć,
powołując nowy gabinet z technokratą Weng Wenhao jako
premierem, Wang Shijie jako szefem dyplomacji oraz
skorumpowanym, lecz lojalnym He Yingąinem jako mini­
strem obrony. Świeżo wybrany wiceprezydentem Li Zong-
ren podkopywał działalność rządu, podrywając jego wiary­
godność w oczach Amerykanów —jakby potrzebowali oni
w tym kierunku jakichkolwiek zachęt. Jego krytyka ostat­
nich nominacji wojskowych była zresztą często najzupełniej
uzasadniona. W maju nowym szefem sztabu ANR został
Gu Zhutong, uważany dość powszechnie za oficera mier­
nego (jeśli nie wręcz miernotę), ale za to absolutnie
lojalnego wobec Czang Kaj-szeka. Temu ostatniemu owa
cecha wydawała się najistotniejsza wobec coraz jawniej-
szych intryg Li Zongrena, pociechę zaś widziano w fakcie,
że zastępca Gu, Guo Rugui, był postrzegany jako in­
dywidualność wybitna. Niestety, jak już wspomniano, Guo
był — o czym oczywiście jego nominalni zwierzchnicy nie
wiedzieli — od 20 lat agentem KPCh.
Wiosną 1948 r. komitet centralny Ligi Demokratycznej
— wyjętej spod prawa w Republice Chińskiej 28 paź­
dziernika 1947 r. jako komunistyczna ekspozytura — zre­
konstruował się w brytyjskim Hongkongu. W tejże kolonii,
już w styczniu, powstał tak zwany Rewolucyjny Komitet
Kuomintangu, przywłaszczający nazwę i symbole chińs­
kiego ruchu nacjonalistycznego. Wśród twórców nowego,
„prawdziwego” KMT znajdowali się: sowiecka agentka
Song Qingling (ongiś żona Sun Yatsena) i stary wróg
Czang Kaj-szeka, malowniczy warlord Feng Yuxiang.
Dywersja odniosła pewne sukcesy, gdy chodzi o niszczenie
prestiżu nacjonalistów zwłaszcza w Stanach Zjednoczo­
nych. Należy stwierdzić, że sowiecka praktyka podszywa-
nia rozmaitych marionetek pod sztandar innych, ogólnie
znanych organizacji (w Polsce wypróbowana na przy­
kładzie pseudo-PPS Józefa Cyrankiewicza) miała już
w Chinach swój precedens. W latach 1939-1940 „jedyny
prawdziwy” Kuomintang zorganizowali u swego boku
Japończycy.
Pod koniec maja liczące ponad 200 tys. ludzi 18 kolumn
ChALW, w skład których wchodziły armie Chen Genga,
Liu Bochenga oraz Chen Yi, rozpoczęło pod dowództwem
tego ostatniego zwrot zaczepny w stronę Kaifengu. Miasto
to, obwarowana stolica prowincji Henan, liczące wówczas
300 tys. mieszkańców i dwa lotniska, leżało na przecięciu
dwóch strategicznych szos: Longhai i Pinghan (Pe-
kin-Hankou); jak wspomniano, szosy były kręgosłupem
strategii nacjonalistów, stale uzależnionych od dróg, podczas
gdy komuniści korzystali z rzesz przymusowo mobilizowa­
nych tragarzy. W rejonie Kaifengu znajdowały się trzy
grupy armii ANR generałów Qiu Qingquana (2. Grupa
Armii), Huang Baitao (7. Grupa Armii) i Wu Shaoxiana
(8. Grupa Armii), liczbą dorównujące nadciągającym
komunistom, ale rozrzucone i niemające ze sobą kontaktu.
Stacjonująca w pobliżu 5. Grupa Armii została wcześniej
odesłana na odsiecz zagrożonemu Xuzhou.
30 maja idące z Shandongu kolumny Su Yu zdobyły
z zaskoczenia Tai’an i rozpoczęły marsz na południe
magistralą Jinpu. Druga grupa armii wyruszająca z Shanxi
przekroczyła Żółtą Rzekę pod Puxianem — słabe lotnictwo
ANR nie reagowało zupełnie — i, nieniepokojona, zajęła
stanowiska w rejonie Jingxiangu i Chengwu. Tu została
zablokowana poniewczasie przez 5. Armię ANR. W poło­
wie czerwca w rejon Chengwu nadciągnął wszakże z He-
nanu Chen Yi, przeszedłszy uprzednio magistralę Longhai.
Pierwotnym zamiarem generała-poety był manewr na tyły
5. Armii, z czego jednak zrezygnował, dowiedziawszy się
o słabości garnizonu Kaifengu. Komunistyczna piąta kolum­
na była tam wzorowo zorganizowana, zaś jej przywódca
pełnił funkcję szefa miejscowej propagandy KMT. Z Chen
Yi połączyło się wkrótce 6 kolumn Liu Bochenga, wyma­
newrowawszy po drodze 5. Grupę Armii ANR, którą
Nankin w ostatniej chwili chciał zawrócić na południe.
17 maja szpica komunistyczna opanowała lotnisko w Kai­
fengu, jednak zdobycie miasta, mimo drastycznej nierów­
ności sił, zajęło cały tydzień. Wraz z olbrzymimi magazy­
nami padło ono wreszcie 22 czerwca. Dowódca obrońców,
Lin Zhongxin, zachował swą ostatnią kulę dla siebie.
Upadek Kaifengu, będącego pierwszą stolicą prowincji
wziętą przez komunistów, wywołał w Nankinie porażające
wrażenie. Do pobliskiego Zhengzhou przybył niebawem
sam Czang Kaj-szek. Rozkazał bombardować Kaifeng
z powietrza, co zresztą nie wyrządziło większej szkody
miastu, nie mówiąc już o armii Chen Yi. Wkrótce wszakże
stolicę Henanu oskrzydliły: ze wschodu 5. Grupa Armii,
z zachodu zaś 7. Grupa Armii ANR. Słusznie zwątpiwszy
w szanse utrzymania zdobyczy, Chen — nie zapomniawszy
o zrabowanych magazynach — opuścił mury 25 czerwca.
Wkrótce w trójkącie Suixian-Jixian-Youshi doszło do
wielkiej bitwy, w której dobrze wyszkolona i częściowo
uzbrojona w broń amerykańską 7. Grupa Armii Huang
Baitao odegrała główną rolę po stronie nacjonalistów.
Komuniści zostali pobici, ale nie zniszczeni, uchodząc
pojedynczymi kolumnami na północ, południe i południowy
wschód. Straty nacjonalistów były jednak znaczne, sięgając
podobno 19 tys. ludzi.
Zwycięzcy nie mieli jednak powodów do radości. Choć
potwierdziło się, że nawet lepsi spośród dowódców komu­
nistycznych, do jakich niewątpliwie Chen Yi się zaliczał,
nie mogą stawić czoła w otwartym polu doborowym
jednostkom ANR, ciągle jeszcze potrafiącym odnosić
zwycięstwa, okazało się zarazem, iż możliwość zaan­
gażowania tych sił dla istotnych operacyjnie zwycięstw się
wyczerpała. Kaifeng pozostał przy rządzie, lecz inicjatywa
przy komunistach, dlatego Mao Zedong i Zhu De słusznie
uznali zakończoną 6 lipca tak zwaną Kampanię Wschod-
niohenańską za wielki sukces. Chen Geng, Chen Yi i Liu
Bocheng udowodnili, że w wielkich operacjach potrafią ze
sobą współpracować. Od niedawna ich wojska nosiły zresztą
nowe, wkrótce wsławione nazwy. Formacje pod dowództ­
wem Liu Bochenga, ruchliwe, lecz pozbawione ciężkiego
uzbrojenia, 8 maja otrzymały nazwę Polowej Armii Cent­
ralnych Równin (PACR). Znacznie lepiej wyposażone,
połączone wojska Chen Yi i Su Yu już od stycznia nosiły
miano Polowej Armii Wschodniochińskiej (PAW).
Głównym obiektem trosk i nadziei komunistycznego
głównodowodzącego Zhu De była wszakże w tym czasie
Mandżuria. Zhu obawiał się, że Czang Kaj-szek ewakuuje
morzem uwięzione tam elitarne wojska. Rzucone następnie
do Chin Północnych albo, co gorsze, na Centralne Równiny,
mogłyby całkowicie zmienić tamtejszą sytuację strategiczną.
Mao Zedong, który za zewnętrzną fasadą geniuszu ukrywał
rozmaite niepokoje, również obawiał się takiego obrotu
wypadków, a także czegoś wręcz przeciwnego — desantu
nowych sił ANR w rejonie Yingkou i podjętej na wielką
skalę próby odblokowania Mukdenu.
Jak już wspomniano, pchanie coraz to nowych wojsk
w tragiczną mandżurską pułapkę uznaje się dość zgodnie
za jeden z największych, jeśli nie największy błąd Kuomin-
tangu w całej wojnie domowej. Ewakuację północnej
krainy postulowali już w 1947 r. amerykańscy eksperci,
Wedemeyer i generał Barr. W późniejszych latach uznano,
że główną przyczyną mandżurskiej klęski była osobista
ambicja Czang Kaj-szeka, który „nie chcąc stracić twarzy
[...], pogrzebał swe najlepsze wojska w tej ziemi na
krańcach świata”5. „Między źle umieszczoną dumą genera­
lissimusa oraz nieudolnością miejscowych dowódców,
nacjonaliści zmierzali ku katastrofie” 6.
W jednym z poprzednich rozdziałów sygnalizowano już,
że sytuacja nie przedstawiała się wszakże aż tak prosto.
Ewakuacja Mandżurii przez ANR przyniosłaby zapewne
jakże pożądane skrócenie frontu, ale jednocześnie pociąg­
nęłaby za sobą niemal nieuniknione ogłoszenie odrębnej od
Republiki Chińskiej „Mandżurskiej Republiki Rad” lub
nawet wcielenie tego tworu do ZSRS. Wydaje się pewne,
że tak właśnie wyglądał ówczesny „plan minimum” chiń-
5 M . C h a s s i n , The Communist Conąuest of China, s . 1 2 1 .
6 J . G u i l l e r m a z , Histoire de Parti communiste chinois, s . 396.
skich komunistów. O pertraktacje ze Stalinem w celu
przejęcia przezeń Mandżurii był oskarżany później szef
tamtejszej organizacji partyjnej, Gao Gang. W razie zaś
objęcia północnej krainy takim czy innym parasolem
sowieckim, powtórzyłby się przypadek Mandżukuo, które,
acz nieuznawane przez chiński rząd centralny, istniało
przez lata i prosperowało znakomicie7. Zawładnięcie skon­
centrowanym w mandżurskich miastach zasobami, którymi
Mao mógłby albo bezpośrednio finansować wojnę, albo też
płacić nimi Stalinowi za poparcie, też byłoby fatalne dla
Chin Narodowych. Nie miały one innego wyjścia oprócz
obrony do ostatka.
Decydująca ofensywa Lin Biao rozpoczęła się 12 wrześ­
nia 1948 r. Korzystano ze starannie odbudowanych przez
Sowietów linii kolejowych. Komunistyczny strateg zebrał
do ciosu ogromne siły, liczące blisko 700 tys. ludzi: 60 tys.
okrążało Changchun, 183 tys. Mukden, 179 tys. roz­
lokowano między Mukdenem a Jinzhou. Masom tym
generał Wei Lihuang, będący w istocie partyzantem strony
przeciwnej, mógł przeciwstawić tylko 300 tys.: aż 200 tys.
spośród nich było oblężonych w Mukdenie, 60 tys. w Chang-
chunie, reszta znajdowała się między Jinzhou a Jinxi.
W koncentracji komunistom dopomogła tradycyjna już
w Mandżurii zła pogoda, utrudniająca użycie lotnictwa.
Zresztą transporty ChALW i tak przemieszczały się przede
wszystkim nocą, kiedy nacjonalistyczne lotnictwo — a ra­
czej pojedyncze maszyny, niezajęte zaopatrywaniem miast
— nie operowało. Wywiad Republiki Chińskiej znów
całkowicie zawiódł, a ludność Mandżurii, mogąca dostar­
czyć informacji o nieprzyjacielu, była obojętna lub wroga.
W rezultacie ześrodkowanie potężnych mas wojsk odbyło
się ze zdumiewającą, zasługującą na podziw szybkością,
7 Na temat Gao Ganga i jego związków ze Stalinem: R. T e r r i l l ,
Mao. Biografia, s. 259-260; o ewentualności niepodległej komunistycznej
Mandżurii por. uwagi A. W a l d r o n a , China Without Tears, s. 388-390.
a nacjonaliści nie zorientowali się co do rozmiarów
koncentracji aż do chwili, gdy komuniści osiągnęli pod­
stawy wyjściowe do ofensywy.
13 kolumn armii Lina, wyposażonych najlepiej w dotych­
czasowej historii ChALW, uderzyło 12 września w stronę
Jinzhou, wyniszczając ubezpieczające miasto siły 6. Armii
ANR. Jej doborowe oddziały stawiły wszelako komunistom
zajadły opór. Rozwścieczony Mao strofował Lina, że „marsz
jest tak niewiarygodnie powolny, iż powinniście przeprowa­
dzić samokrytykę”8. Dopiero 24 września oddziały kuomin-
tangowskiego generała Fan Hanjie schroniły się za umocnie­
niami miasta, wzywając jednocześnie szybkiej odsieczy.
Czang Kaj-szek, uznawszy Jinzhou za główny cel Lina,
rozkazał 25 września dowodzącemu w Mandżurii Wei
Lihuangowi natychmiastowe wysłanie na pomoc dywizji
z Mukdenu. Jednocześnie w porcie w Huludao wylądowali
żołnierze 31. Armii, wezwani pospiesznie aż z Tajwanu.
Zdrajca Wei, oznajmiając, że realnym celem ChALW jest
na pewno Mukden, zaś Fan Hanjie potrafi obronić Jinzhou
samodzielnie, zwyczajnie odmówił wykonania rozkazu.
Nie zareagował też, gdy garnizon przełęczy Dashan,
ryglującej dostęp do Jinzhou, został wycofany na rozkaz
oficera będącego „kretem” w służbie Mao Zedonga 9.
W każdej innej armii prócz ANR, a już na pewno
w armii komunistycznej, niesubordynacja tego rodzaju
kosztowałaby jej autora nie tylko stanowisko, ale i głowę.
Czang Kaj-szek groził wprawdzie pozbawieniem Weia
dowództwa, następnie zaś — gdy podwładny nie od­
powiadał na telegramy — wysłał do niego szefa sztabu, Gu
Zhutonga, ale niczego nie osiągnął. W tej sytuacji wyruszył
do Mandżurii sam, lądując 1 października w Mukdenie.
Przemawiając do generalicji, apelował do jej honoru,
mówiąc, że od bitwy zależy los Mandżurii. Wei Lihuanga
8 O.A. We s t a d , Decisive Encounters, s. 194.
9 D.G. G i 11 i n, Spies and Traitors, s. 758.
pozostawiono w spokoju — Czang uznał, że dymisjonowa­
nie generała będącego faworytem Amerykanów wywarłoby
fatalne wrażenie niemal w przeddzień wyborów prezyden­
ckich w Stanach Zjednoczonych. Jak wiadomo, po wyniku
tych wyborów Kuomintang obiecywał sobie bardzo wiele.
Gdy walki w Mandżurii miały osiągnąć szczytowe
natężenie, rząd Stanów Zjednoczonych w sposób nader
charakterystyczny uznał za stosowne wyrazić swój brak
wiary w bronioną przez KMT sprawę. 12 października
1948 r. obywatelom amerykańskim nakazano opuścić Pekin
i Tianjin. Zalecenie, wielce wymowne, zostało odebrane
w Nankinie jako szok i dotkliwy cios propagandowy. Na
próżno Czang Kaj-szek, w osobistym liście do Trumana,
wyrażał „nadzieję, że ewakuacja zostanie zatrzymana lub
co najmniej nieupubliczniona. Amerykanie mieszkający
w Chinach znajdują się pod specjalną opieką rządu. Jeśli
stanie się to konieczne, będziemy pierwszymi, którzy
powiadomią ich o potrzebie ewakuacji”10. W odpowiedzi,
nieadresowanej wszakże do Czang Kaj-szeka, amerykańska
ambasada zaleciła swym rodakom opuszczenie nie tylko
wymienionych miast, ale nawet rejonu Nankinu i Szanghaju.
Mającą odblokować Jinzhou pięść uderzeniową ze­
stawiono starannie. Stanowił ją trzon garnizonu muk-
deńskiego — elitarne armie Nowa 1., Nowa 3., Nowa
6. i elementy 49. Armii. W stolicy Mandżurii pozostała
tylko 53. Armia i dwie brygady z 207. Dywizji. Osobne
ugrupowanie, złożone z 39., 54., 62. i 92. Armii, miało
nacierać brzegiem z Shanhaiguanu przy współdziałaniu
floty. Na czele sił odsieczy, liczących w sumie 130
tys. ludzi, postawiono zdolnego stratega Liao Yaoxianga.
Siły te wyruszyły — w dwóch oddzielnych ugrupo­
waniach, z zachodu i wschodu — 7 października, czyli
co najmniej dwa tygodnie za późno.

10 Cyt. za: O.A. We s t a d , Decisive Encounters, s. 198.


Generał Liao posuwał się naprzód szybko; szybciej, niż
się tego spodziewał Lin. 11 października odebrał Yingkou,
potem Jingwu, przecinając główną linię kolejową zaopat­
rującą komunistów. Wierzył, że wraz z odblokowanym
garnizonem Jinzhou uda mu się zepchnąć na południe
oblegające wojska Lina, a następnie zmiażdżyć je przy
współudziale wojsk Chin Północnych Fu Zuoyia. Nie był
jednak w stanie wyłączyć z gry sowieckiej bazy w Dalianie,
skąd ChALW czerpała stale nieocenione wsparcie.
14 października rano potworny huk wyszkolonej przez
Sowietów artylerii zapoczątkował komunistyczny szturm na
średniowieczne mury Jinzhou. Zalegająca nisko jesienna
mgła, a później i chmury wykluczały jakąkolwiek interwencję
lotniczą. Rozpoczęły się trzydniowe, krwawe walki od ulicy
do ulicy, których nacjonaliści nie byli w stanie wygrać.
Wreszcie, 17 października generał Fan wywiesił białą flagę
nad stacją kolejową, będącą ostatnim punktem oporu wojsk
rządowych w Jinzhou. „Z jego upadkiem nastąpiło zniszcze­
nie całego systemu komunikacji nacjonalistów i utrata
ogromnych ilości zapasów na rzecz czerwonych” 11.
W chwili kapitulacji Jinzhou odsiecz znajdowała się
dopiero w Tahushanie, to znaczy w połowie drogi. Teraz
sama znalazła się w śmiertelnym niebezpieczeństwie.
Jedyną, w istocie iluzoryczną, szansą stawał się powrót do
Mukdenu. Co się tyczy reszty sił Republiki Chińskiej
w Mandżurii, a mianowicie garnizonu Changchunu, to jego
los był już wówczas przypieczętowany, choć niekoniecznie
z przyczyn militarnych.
Zajmująca Changchun 60. Armia składała się przede
wszystkim z pochodzących znad dalekiej indochińskiej
granicy i nierozumiejących sensu zmagań mieszkańców
prowincji Yunnan. Ich bezpośredni dowódca, generał Ceng
Zesheng, za plecami dowódcy garnizonu, Zheng Dongguo,

11 M. C h a s s i n , The Communist Conąuest of China, s. 188.


już od dłuższego czasu prowadził sekretne negocjacje
z Mao Zedongiem. Oferował przejście na stronę komunis­
tów za cenę zachowania dotychczasowego stanowiska.
21 października Ceng i jego ludzie otworzyli zdradziecki
ogień do kwaterujących w budynku Bank of China żołnierzy
wiernych sprawie Republiki Chińskiej. Wkrótce nad mias­
tem załopotał czerwony sztandar.
Triumfujący Lin Biao przystąpił wówczas do realizacji
operacji swego życia. Do obserwowania sił ANR, idących
na północ z Huludao, pozostawił jedynie 9. i 11. kolumny.
Było to ryzykowne, ale osoba Wei Lihuanga stanowiła
— skuteczną, jak się okazało — gwarancję, że kuomintan-
gowcy nie będą próbowali wykorzystać okazji. Całą resztę,
czyli 11 kolumn, skierowano przeciw Liao Yaoxiangowi,
ściągając też na pomoc pozostałe oddziały ChALW. Stary
weteran Birmy, niedysponujący nawet 90 tys. ludzi, dostąpił
szczególnego zaszczytu zmobilizowania przeciw sobie
półmilionowych sił zbrojnych.
Podczas inspekcji wojsk, dokonanej 26 października rano,
Lin Biao oznajmił podwładnym, że zbliżająca się bitwa
będzie ostatnią w Mandżurii. Następnie wezwał nieprzyjacie­
la do kapitulacji, na co nie otrzymał odpowiedzi.
Znajdujący się w beznadziejnej sytuacji Liao Yaoxiang
stawił opór pod Heishanem, na południu od Xinlitunu. Bitwa
trwała dwa dni i jedną noc. Atakowani przez pięciokrotnie
liczniejsze siły, miażdżeni huraganowym ogniem działowym,
zepchnięci wreszcie w okoliczne bagna weterani zwycięskich
bitew z Japończykami i komunistami nie musieli się wstydzić
swej ostatniej walki — i nie zostali zawstydzeni. Zwycięzcy
wspominali potem, że moczary, w których dokonał się los
elitarnych jednostek ANR, były dosłownie nasączone krwią
— a naprzód posuwano się po ciałach żołnierzy nieprzyjaciel­
skich. Ostatecznie padło ich 25 tys. — wśród nich walczący
do samego końca Liao Yaoxiang. Taki był koniec „najlepszej
pod niebem armii”.
Los Mukdenu dopełnił się tuż potem w sposób cichy,
nieuchronny i mało sensacyjny. W oblężonym mieście,
podobnie jak wcześniej w Changchunie, panował od
dłuższego czasu straszliwy głód. Nie mógł mu zapobiec
groteskowo nieadekwatny do potrzeb most powietrzny,
angażujący od kilkunastu do 40 maszyn (warto przypo­
mnieć, że 320 samolotów Luftwaffe, które zaopatrywały
odcięty niemiecki garnizon Stalingradu, liczebnością zbli­
żony do chińskiego garnizonu Mukdenu, uznano w świecie
za przykład sił skrajnie nieadekwatnych w stosunku do
potrzeb). Mieszkańcy miasta przeklinali rząd w Nankinie,
pod koniec oblężenia żywiąc się wyłącznie liśćmi z miej­
scowych drzew. I ten rarytas postrącała jednak z gałęzi
nadciągająca jesień. Znakomicie zaopatrzeni komuniści
drwili z obrońców, wołając do nich: „Hej, czangkaj-
szekowcy! My tu smażymy naleśniki!” 12.
Strona nacjonalistyczna od początku proponowała ko­
munistom ewakuację ludności z oblężonych miast, aby
w ten sposób zaoszczędzić jej cierpień. Miejscowi dowódcy
ChALW byli gotowi wyrazić zgodę, wszelako Mao stanow­
czo się sprzeciwił. Wyjść z miasta mogli tylko ci, którzy
mieli coś przydatnego dla czerwonych — amunicję lub
złoto. W rezultacie końcowy triumf armii Lin Biao kosz­
tował mieszkańców Mandżurii dziesiątki, jeśli nie setki
zmarłych z głodu; w samym Changchunie miało ich być
120 tys. Lin, raportujący Mao o „godnych uwagi wynikach”,
wspominał, że w jednym tylko miejscu naliczył 2 tys.
zwłok. „Wygłodzeni ludzie masowo klękali przed naszymi
żołnierzami, żebrząc o pozwolenie na przejście. Niektórzy
zostawiali małe dzieci przed frontem żołnierzy, a sami się
cofali, inni wieszali się tuż obok posterunków. [...] Żołnierze
bili i obrażali uchodźców [żeby zmusić ich do zawrócenia],
zdarzało się także, że strzelali do uciekających” 13.
12 J. C h a n g, J. H a 11 i d a y, Mao, s. 315.
13 Tamże, cyt. ze s. 314.
Koniec sławnej kiedyś stolicy Mandżurii był posępny.
Będący świadkiem oblężenia amerykański korespondent
„Life” i „Time” Roy Rowan donosił: „Mukden jest miastem
widmem. [...] Lodowate podmuchy wiatru przegwizdują
jego szerokie, puste ulice. Witryny sklepowe i niektóre ze
schronów na głównych skrzyżowaniach są zabite deskami.
Poszarpane ściany w rejonach rozwalonych japońskich
fabryk, zniszczonych podczas wojny przez amerykańskie
bombowce i potem złupionych przez rosyjskie wojska
okupacyjne w 1946 r., rysują się ostro na tle stalowoszarego
nieba. Mukden, centrum jednego z potencjalnie najbogat­
szych rolniczych i przemysłowych obszarów, przedstawia
się jako równie zimny i opuszczony jak obdarci, na wpół
zamarznięci uchodźcy, torujący sobie drogę przez gruz
zalegający każdą ulicę”.
W dogorywającym mieście rozgrywały się dantejskie
sceny, jakie Rosja oglądała podczas ewakuacji białej armii
Wrangla z Krymu, a Wietnam miał zobaczyć w czasie
upadku Sajgonu w roku 1975.
„Na południowym lotnisku tysiące cywilów, czekają­
cych na swoją kolej na miejsce w samolocie, roiło się na
zlodowaciałym pasie startowym. W nocy tłoczyli się
w tymczasowym, uszkodzonym przez bombę hangarze.
W dzień stali w bladym świetle, wstrząsani chłodem, aż
C-46 zaczynał monotonnie buczeć od świtu do zmierzchu.
W miarę zbliżania się komunistów ogarnięci paniką
posiadacze biletów zaczęli się buntować. Po tym, jak Civil
Air Transport Claire’a Chennaulta wykonał swój ostatni
odlot z Mukdenu, ci, którzy zdołali, wsiedli w samochody,
na muły i w wózki ciągnięte przez woły, aby ubiec
komunistyczny sprint ku [portowi w] Yingkou” 14.
Dowodzący w Mukdenie generał Zhou Fucheng poddał
miasto 1 listopada, donosząc w końcowej, nieszyfrowanej

14 „Time” 8 XI 1948, s. 16.


depeszy: „To nasz ostatni meldunek. Za drzwiami są
komuniści. Do widzenia”.
Z całej, ongiś wielkiej armii Kuomintangu w Mandżurii
pozostały tylko wydzielone oddziały z 5., 9., i 54.
Armii, cofające się pospiesznie do portu w Huludao.
Wobec zupełnej inercji głównodowodzącego Wei Li-
huanga ich ewakuacją zajął się wysłany do Mandżurii
Du Yuming, dawniej dowodzący na tym terenie. Wy­
prowadził on morzem do Chin Środkowych niespełna
80 tys. ludzi. Byli oni jedynymi, jakich udało się uratować
z mandżurskiego kotła.
Generał Wei Lihuang, którego rozkazy (zarówno wydane,
jak i niewydane na czas) przyczyniły się w tak znacznym
stopniu do zagłady powierzonych mu armii, ewakuował się
niezawodną drogą lotniczą. Przebieg wydarzeń w pełni
usprawiedliwiał postawienie go przed plutonem egzekucyj­
nym, nawet bez żadnej wiedzy o jego zdradzieckiej roli.
„Lecz generalissimus, który rzadko rozstrzeliwał lub nawet
więził swoich dowódców bądź przeciwników, pozwolił mu
wyjechać. Wei bez przeszkód pożeglował do Hongkongu” 15.
Rozmiary katastrofy wojsk nacjonalistycznych na Północ­
nym Wschodzie były olbrzymie, choćby nawet trąciło
przesadą zdanie francuskiego autora, że „to właśnie w Man­
dżurii sprawa Kuomintangu została przegrana”16. W sumie

15 J. C h a n g, J. H a 1 1 i d a y, Mao, s. 308. Po kilku latach pobytu

w Hongkongu Wei przybył 15 marca 1955 t. do ChRL, gdzie czekały go


dobrze zasłużone i suto płatne, choć czysto dekoracyjne splendory
(członkostwo w Stałym Komitecie parlamentu, wysokie stanowisko we
wspierającym KPCh tzw. Rewolucyjnym Komitecie Kuomintangu, wresz­
cie — w stanie już zaawansowanej arteriosklerozy — godność jednego
z zastępców przewodniczącego Narodowej Rady Obrony). Zmarł 17
stycznia 1960 r. w Pekinie (Biographical Dictionary of Republican China,
t. III, s. 406).
16 M. C h a s s i n, The Communist Conąuest of China, s. 121; podobny

sąd w: E.L. D r e y e r, China at War, s. 330; odmienną opinię wyraża


E.R. H o o t o n , The Greatest Tumult, s . 8 1 .
7 armii ANR zostało unicestwionych: Nowa 1., Nowa 3.,
Nowa 6., 6., 49., 53. i 71. — łącznie 29 dywizji, 2 brygady
kawalerii, 4 samodzielne pułki, co razem stanowiło 400
tys. ludzi. Blisko jedna trzecia z nich była uzbrojona
w cenny amerykański sprzęt, teraz przejęty przez komunis­
tów. Co więcej, znaczna część z wymienionych wojsk
— przede wszystkim 11 dywizji i jedna brygada, które
wyginęły w dramatycznej bitwie w bagnach Heishan — two­
rzyła kwiat wojsk ANR, „najlepszą pod niebem armię”,
wsławioną ongiś zwycięstwami nad Japończykami. Żołnierzy
podobnej jakości Kuomintang nie mógł już wyszkolić.
Triumfujący komuniści nie tylko zniszczyli elitę wojsk
Republiki Chińskiej, ale i zawładnęli najbogatszą krainą
Chin. U podstaw owego sukcesu leżała — warto podkreślić
to raz jeszcze — nieustanna pomoc stalinowskiego Związku
Sowieckiego, który uzbroił, wyszkolił, zaopatrywał, prze­
rzucał i w istocie stworzył od podstaw ChALW w Man­
dżurii. Zrozpaczony Czang Kaj-szek na próżno wypominał
Trumanowi, że wśród przyczyn klęsk ponoszonych przez
Republikę Chińską „najistotniejszą jest nieprzestrzeganie
przez rząd sowiecki chińsko-sowieckiego traktatu o przyja­
źni i sojuszu, który, jak wasza Ekscelencja na pewno
pamięta, rząd chiński podpisał na skutek wynikających ze
szlachetnych intencji rad rządu Stanów Zjednoczonych.
Nie potrzebuję wyjaśniać, że bez aktualnej pomocy sowiec­
kiej komuniści chińscy nie byliby w stanie zająć Mandżurii
i wyrosnąć na aż tak wielkie zagrożenie” 17.
Obecnie zwolnione z mandżurskiego frontu masy czer­
wonych wojsk, przerzucane niezrównaną jak na Państwo
Środka pojapońską siecią kolejową dawnego Mandżukuo,
miały wolną drogę do terenów za Wielkim Murem.
Jednocześnie z kapitulacją Mukdenu Czang Kaj-szeka
dosięgł jeszcze jeden cios, niemal równie miażdżący.
17 Czang Kaj-szek do Trumana, 9 XI 1948, United States Relations
with China, s. 888.
W Stanach Zjednoczonych Harry Truman został wybrany
ponownie prezydentem najmniejszym z możliwych mar­
ginesem głosów. Nieznoszący Chin Narodowych George
C. Marshall miał pozostać nadal sternikiem amerykańskiej
dyplomacji. Wszelkie nadzieje na zmianę kursu administ­
racji w Waszyngtonie okazały się daremne. Ekipa w Białym
Domu była naturalnie doskonale świadoma nadziei, jakie
Kuomintang wiązał z amerykańskimi wyborami, jej niechęć
do chińskich nacjonalistów jeszcze się zwiększyła. 12 paź­
dziernika 1948 r. Rada Bezpieczeństwa Narodowego (The
National Security Council) uznała, że aczkolwiek formalnie
należy uznawać Republikę Chińską do końca, późniejsze
porozumienie z chińskimi komunistami nie jest wykluczone
— byle tylko dali dowody „niezależności” wobec Kremla18.
Dla Mao Zedonga, który spędził cały finał kampanii
mandżurskiej w odległym Xibaipo, pochylony nad mapami,
wynik kampanii oznaczał przełom. Przed rozpoczęciem
ostatniej ofensywy Lin Biao, we wrześniu, komunistyczny
przywódca nadal mówił o 5 latach potrzebnych do obalenia
władzy Kuomintangu. Pod koniec października zredukował
ten okres do roku. Jako cele na najbliższe miesiące
wymieniał nieustanną ofensywę, izolację i zniszczenie sił
Republiki Chińskiej w Chinach Środkowych.

18 Containment: Documents on American Policy and Stratęgy


1945-1950, red. J.T. Etzold, J.L. Gaddis, Columbia University Press
1978, s. 240-247.
KU RZECE HUAI

Pomysł stoczenia decydującej, walnej bitwy w otwartym


polu, w której siły przeciwnika zostałyby kompletnie
zniszczone, będącej zawsze marzeniem nacjonalistów,
narastał w komunistycznej kwaterze głównej stopniowo.
Wszelako od początku areną tego rodzaju próby sił
miała się stać tworząca fragment Centralnych Równin
południowo-wschodnia część aluwialnej doliny Żółtej
Rzeki. Punktem, wokół którego ANR zostałaby zmuszona
do walki, miała być rządowa Kwatera Główna Poskro­
mienia Bandytów w mieście Xuzhou, „będącego kluczem
do równiny Chin Północnych od początku ery war-
lordów” 1.
Zalążka operacji, nazwanej potem operacją „Huai Hai”,
można się dopatrzyć w rozkazach, jakie w lipcu 1948 r.,
po zakończeniu kampanii w Henanie, głównodowodzący
Zhu De wydał dowodzonej przez Chen Yi PAW2. W dyrek­
tywach, zalecających zdobycie Jinanu, głównego punktu
oporu ANR na półwyspie Shandong, znalazły się między
1 E.L. D r e y e r , China at War, s. 336.
2 W 1949 r. armię tą przekształcono w III Armię Polową i jako taka
jest znana w historiografii. Jednakże w niniejszej pracy, zasadniczo
poświęconej wydarzeniom wcześniejszym, nazwa ta nie będzie używana.
innymi słowa: „Jeśli w sierpniu lub wrześniu weźmiecie
Jinan, to [...] w październiku cała armia będzie mogła
pomaszerować na południe [...], stoczyć szereg wielkich
bitew i osiągnąć możliwość wzięcia Xuzhou zimą
[1948-1949] lub wiosną [1949]” 3.
W intencjach Zhu De cele operacji przedstawiały się na
razie jako ograniczone, a jej ostateczny termin był odległy.
W rzeczy samej, było to jeszcze przed zakończeniem
kampanii mandżurskiej, kiedy sam Mao szacował, że
wojna domowa może potrwać jeszcze co najmniej 3 lata.
Doraźnie głównym celem było zajęcie Jinanu.
Wówczas zamieszkiwana przez 700 tys. mieszkańców
stolica Shandongu, posiadająca starożytne mury, ale
i nowoczesne fabryki tekstyliów, była główną bazą i re-
fugium Kuomintangu na obszarze półwyspu. Była ona
usytuowana na skrzyżowaniu dwóch ważnych magistrali
Jinpu i Jiaoqi, zaś w jej obrębie znajdowały się dwa
lotniska. Od czasu upadku Yenzhou 13 lipca 1948 r.
i związanego z tym przerwania połączenia kolejowego
z Xuzhou sześćdziesięciotysięczny garnizon generała
Wang Yaowu był zaopatrywany wyłącznie z powietrza.
Na początku września w stronę miasta rozpoczęły marsz
połączone siły PAW i PACR. Podczas gdy 4 kolumny
blokowały miasto od wschodu i południa, 3 kolejne
maszerowały wzdłuż magistrali Jinpu, najsilniejsza zaś
grupa, złożona z 7 kolumn, koncentrowała się w rejonie
Chengwu-Jinxiangu. Na zachód od miasta zajęło stanowis­
ka 8 kolumn PACR pod dowództwem Liu Bochenga
i Chen Genga.
Teoretycznie nacjonaliści mogli podjąć próbę znisz­
czenia lub odepchnięcia zajmujących pozycje wrogich
armii koncentrycznym uderzeniem na południe, z Jinanu,
i na północ, z Xuzhou. Ponieważ byłaby ona ryzykowna,
3 G.J. B j o r g e , Moving the Enemy. Operational Art in the Chinese
PLA ’s Huai Hai Campaign, Fort Leavenvorth, Kansas 2004, s. 50.
pozostawała druga, łatwiejsza opcja — ewakuowanie
garnizonu Jinanu i przebicie się z nim do Xuzhou,
zanim komuniści zakończą koncentrację. Na naradzie
w Nankinie 14 września sztab ANR uznał jednak,
że porzucenie miasta jest niemożliwe ze względów
politycznych. Zamiast tego projektowano wzmocnienie
obrony przez przerzucenie do Jinanu drogą lotniczą
dodatkowej dywizji z Qingdao.
Liu Bocheng i Chen Yi, znający — jak zwykle
— zamiary przeciwnika, nie zamierzali dać mu jednak
czasu na realizację tych pomysłów. W nocy z 14 na 15
września Chen uderzył na miasto 8 kolumnami, zajmując
od razu położone na jego północnym zachodzie pierwsze
lotnisko i pokrywając ogniem teren drugiego, połu­
dniowego. W ten sposób wszelkie plany wysłania wspar­
cia dla obrońców zostały za jednym zamachem przekreś­
lone. Jednocześnie broniący jednej z bram generał Wu
Huawen, od lat tajny członek partii komunistycznej,
zdradził, próbując przeprowadzić swoją 84. Dywizję na
stronę atakujących. Jego czyn nie przyniósł całkowitego
załamania obrony jedynie dzięki wierności dowódcy
i żołnierzy 155. Brygady, którzy obrócili broń przeciw
dotychczasowym kolegom. Wu Huawen zmieniał już
strony wiele razy w przeszłości, tak podczas poprzednich
walk domowych, jak i wojny z Japończykami, którym
niedawno służyła większa część jego ludzi. W każdej
armii poza chińską stanąłby przed sądem polowym.
Obecnie jego dywizja, in corpore wcielona w szeregi
PACR, zmieniła tylko numerację (na 35.), zachowując
i dotychczasową strukturę, i dowódcę.
Beznadziejny opór w Jinanie trwał jeszcze ponad tydzień.
Dopiero 25 września 4 kolumny Chena — pozostałe
skutecznie blokowały kuomintangowskie próby odsieczy
— wdarły się przez tak zwaną Bramę Północną starego
miasta, będącego ostatnim bastionem oporu. Z garnizonu,
liczącego 86 tys. osób, 22 tys. poległo, reszta dostała się
do niewoli lub została wcielona w szeregi zwycięzców.
Wobec tego ostatniego faktu znacznie wyższe straty komu­
nistów (wedle Nankinu sięgające 50 tys.) w istocie nie
miały znaczenia, tym bardziej że PAW zawładnęła w zdo­
bytym mieście arsenałem 50 tys. karabinów i olbrzymią
ilością amunicji.
„Żołnierze nacjonalistyczni — donosił sucho Waszyng­
tonowi po upadku Jinanu generał Barr — pochodzili
głównie z Chin Środkowych i Południowych, wykazując
niewielkie zainteresowanie obroną obcego miasta i ludności.
Komuniści bez wątpienia posiadali w mieście zorganizo­
wane poparcie. [...] Innymi wojskowymi przyczynami
[klęski] był słaby wywiad i niezdolność do przejęcia
inicjatywy wobec komunistów, gdy ci koncentrowali się
przed kampanią, co dawało im przewagę. Wsparcie lotnicze
było spóźnione i niewłaściwe” 4.
David Barr nie był na pewno świadkiem bezstronnym.
Jego raporty miały dostarczać Białemu Domowi argumen­
tów, że wspieranie Kuomintangu jest niepożądane. Zacyto­
wane wnioski były wszakże na pewno słuszne.
Upadek Jinanu pozbawił Kuomintang wszelkiego oparcia
w Shandongu, prócz izolowanych punktów oporu w Qing-
dao i Linyi. Przy narastającej jednocześnie katastrofie
w Mandżurii upadek półwyspu mógł oznaczać groźbę
izolacji całych Chin Północnych wraz z Pekinem. Było
jasne, że Czang Kaj-szek będzie usiłował temu przeciw­
działać. Komuniści zamierzali więc pójść za ciosem.
Walki w Jinanie jeszcze trwały, gdy 24 września Su Yu
w obszernym liście zaproponował kwaterze głównej kam­
panię, określoną mianem „Huai Hai”, jako że miała się
rozegrać między rzeką Huai a morzem (Hai). Jej bezpo­
średnim celem było schwytanie w pułapkę 2. Grupy Armii
4 United States Relations with China, s. 320 (informacje od konsula
Stanów Zjednoczonych w Qingdao).
ANR generała Qiu Qingquana, idącej na pomoc Jinanowi.
Nazajutrz, 25 września, w wysłanym w samo południe
telegramie plan Su poparli Liu Bocheng, Chen Yi, Deng
Xiaoping oraz szef sztabu Liu Bochenga, posiadający
podobnie jak on sowieckie wykształcenie wojskowe, Li
Da. Niepodważalne autorstwo owej piątki — spośród
której wiodącą rolę odegrał wszelako Su — jest o tyle
istotne, że post factum laury twórcy planu przywłaszczył
sobie, jak zwykle, Mao Zedong 5.
Zhu De w depeszach z 25 i 28 września generalnie
zaaprobował plan, rozszerzając wszelako jego zakres.
Pierwszym celem operacji miało być zniszczenie między
linią kolejową Xinazhen a Wielkim Kanałem 7. Grupy
Armii generała Huang Baitao, budzącej respekt komunistów
od czasu walk w Shandongu. Dwie inne armie ANR,
dowodzone przez Qiu Qingquana i Li Mi, miały być tylko
blokowane. W następnej fazie operacji miano unicestwić
siły wroga w rejonie Huaianu i Huayinu. Wreszcie miało
dojść do okrążenia strategicznego Xuzhou, zaatakowanego
od wschodu. „Skala walk podczas tej kampanii — pisano
— z pewnością będzie większa niż podczas kampanii
jinańskiej i prawie na pewno przekroczy tę z kampanii
wschodniohenańskiej. Z tego powodu musicie mieć dość
czasu, aby armie, które atakowały Jinan, mogły odpocząć,
zreorganizować się i umocnić. Co więcej, wszystkie uzupeł­
nienia dla armii, w tym całą pracę logistyczną, należy
całkowicie zakończyć przed rozpoczęciem natarcia” 6.
Su Yu nalegał na pośpiech, obawiając się, że jeśli PAW
z północy i PACR z zachodu nie nadejdą na czas,
przeciwnik wycofa się na południe. Mao wskazywał jednak

5 Tse-tung M a o , The Concept of Operations for the Huai-Hai


Campaign, w: tegoż, Selected Works, vol. IV, s. 279-282. Rzecz w tym,
że wedle maoistów owe wytyczne miały być naszkicowane 11 października
1948 r., czyli w czasie, gdy istniały już od 3 tygodni.
6 Cyt. za: G.J. Bj o r g e , Moving the Enemy, s . 5 4 .
na konieczność uzupełnienia własnych szeregów jeńcami.
Dowodził, że przymusowy pobór wyczerpał cierpliwość
chłopstwa wobec komunistów, przeciw którym zaczynają
już wybuchać powstania (w nowomowie Przewodniczącego
były to „powstania właścicieli ziemskich”; musieli mieć
oni jednak poparcie wsi). Nieoceniona agentura doniosła
ponadto, że ANR szykuje się nie do ucieczki, lecz zwrotu
zaczepnego w Shandongu, wyznaczonego na 15 paździer­
nika. W ramach przygotowań do niego 16. Grupa Armii
ANR generała Sun Yuanlianga wyruszyła 11 października
z Zhengzhou w rejon Liuhe, pozostawiając na strategicznej
szosie między Zhengzhou a Żółtą Rzeką jedynie 2 dywizje
o niepełnych stanach. 22 października w południe na
Zhengzhou uderzyły 4 kolumny PACR, do 22.00 opanowu­
jąc miasto. W tej sytuacji 24 października ANR ewakuowała
bez walki pobliski Kaifeng, broniony dotąd przez jedną
dywizję. W obliczu katastrofy w Mandżurii projektowana
przez Kuomintang ofensywa w Shandongu musiała być
poniechana. Czang Kaj-szek podążył — jak była już
o tym mowa — do Mukdenu, a dowodzący w Xuzhou
generał Du Yuming towarzyszył mu w tej beznadziejnej
misji. Jednakże opuszczenie przez nacjonalistów całego
Henanu, którego stolicą był Kaifeng, acz wojskowo
uzasadnione, zwalniało operujące tam dotąd siły PACR
Liu Bochenga, których wkład w operację „Huai Hai”
mógł teraz znacznie wzrosnąć.
Ostatni tydzień października upłynął komunistycznym
dowódcom na gorączkowym uzgadnianiu wytycznych
dla zbliżającej się operacji. Kwatera główna proponowa­
ła, by PACR nie maszerowała na wschód wzdłuż magis­
trali Longhai, ale skierowała się na południowy wschód,
wkraczając na obszary pomiędzy linią kolejową Xuz-
hou-Bengbu (tzw. Xu-Beng, część linii Jinpu) i Wielki
Kanał. Przerwałoby to, argumentowano, główną linię
zaopatrzenia garnizonu Xuzhou, zmusiłoby do bitwy
tamtejsze dywizje nacjonalistów i dało „wielkie zwy­
cięstwo”. Liu Bocheng, wsparty przez Deng Xiaopinga,
zaprotestował gwałtownie, wskazując, że sugerowany
obszar, usiany jeziorami i wzgórzami, utrudnia tak
rozwinięcie wojsk, jak i ich aprowizację. Zhu De
i Mao ustąpili. Epizod ten wart jest uwagi, ukazuje
bowiem, że komuniści pozostawiali swym dowódcom
w polu znaczną swobodę decyzji i w sprawach woj­
skowych można ich było przekonać argumentami pro­
fesjonalistów. 1 listopada został też zaaprobowany
wniosek Su Yu, aby dla PAW i PACR ustanowiono
jednolite dowództwo i by głównodowodzącym został
prowadzący PAW, Chen Yi. W kwaterze głównej
nacjonalistów w Nankinie panowały, z omówionych
już względów, porządki całkowicie odmienne.
W nocy z 31 października na 1 listopada 2 kolumny
PACR usiłowały opóźnić w rejonie Xiaoganu w prowincji
Hubei marsz potężnej 12. Grupy Armii ANR generała
Huang Weia, nadciągającej powoli w stronę Xuzhou.
Zostały odparte, a Liu Bocheng przekonał się, że jego
lekko uzbrojone kolumny nie mogą się mierzyć z dobrze
wyposażonymi dywizjami ANR. Tegoż dnia datę rozpo­
częcia kampanii ustalono ostatecznie na wieczór 8 listopada
1948 r. Poszczególne kolumny stanęły na stanowiskach
wyjściowych 2 dni wcześniej.
Tymczasem nacjonaliści nie zamierzali czekać biernie
na ofensywę przeciwnika. Znany z niezwykłej odwagi
żołnierskiej Czang Kaj-szek był jednocześnie — czego
dowiódł nieraz — człowiekiem śmiałych decyzji, gotowym
postawić na kartę los swych elitarnych wojsk. Jeśli dawniej
długo unikał — z całkiem uzasadnionych powodów
— konfrontacji z Japończykami, to przecież w 1937 r.
zrobił to, tracąc zresztą kwiat swojej armii. Po upadku
Jinanu jego pierwszą myślą był, opracowany przez Du
Yuminga, atak czterema armiami na PAW Chen Yi, którą
zamierzano wywabić w rejon Yanzhou-Jining. PACR Liu
Bochenga miała być jednocześnie związana przez
12. Grupę Armii, a następnie zmiażdżona między armiami
powracającymi z Shandongu a siłami Chin Środkowych
z kwaterą główną w Wuhanie. 15 października rano,
w chwili gdy Du Yuming szedł już do samochodu, by
rozpocząć ową ofensywę, została ona — jak już wspo­
mniano — odwołana wobec nadciągającej katastrofy
w Mandżurii. Du podążył na północ wraz z wodzem
naczelnym, wyprowadzając z pogromu resztkę tamtejszych
wojsk, ale jednocześnie odrywając się od wydarzeń na
głównym froncie. Jeśli już w lipcu 1948 r. w Chinach
Środkowych (prowincje Shandong, Henan i Anhui) znaj­
dowała się połowa wojsk tak nacjonalistów, jak i komunis­
tów, to po upadku Mandżurii w rejonie tym operowało już
dwie trzecie sił każdej ze stron.
24 października sztab ANR zaproponował Czang Kaj-
szekowi kolejny plan kontrofensywy. Na północ od Xuzhou
13. Grupa Armii pod Baiji (generała Li Mi) i 7. Grupa
Armii pod Xinanzhenem (generała Huang Baitao) miały
powstrzymać próby przejścia magistrali Longhai przez
kolumny Chen Yi, a także zapewnić odsiecz w razie ich
ataku na Xuzhou. Słabe formacje lokalnej samoobrony
(tzw. Trzeci Obszar Pacyfikacyjny generała Feng Zhana)
miały bronić rejonu wzdłuż Wielkiego Kanału, od jeziora
Weishan do Taierzhuangu. Na zachód od Xuzhou
12. Grupa Armii (generała Huang Weia) powinna wyjść
głęboko na tyły PACR Liu Bochenga w rejonie Kaifengu
i zdruzgotać ją w kotle zamkniętym wraz z 2. Grupą Armii
(generała Qiu Qingquana), skoncentrowaną w rejonie
Dangshanu. Natomiast stacjonująca dotąd w samym Xuzhou
16. Grupa Armii (generała Sun Yuanlianga), pozostawiając
w mieście najwyżej 2 korpusy, była przewidziana do
manewrowej obrony linii Xuzhou-Bengbu i rzucenia swych
dywizji na szalę w decydującym momencie bitwy. Na
dowódcę całej operacji, zrywającej — rzecz charakterys­
tyczna — z typowym dotąd dla ANR schematem statycznej,
wręcz pozycyjnej obrony, Czang Kaj-szek wybrał generała
Bai Chongxia, mającego dotąd pieczę nad mało doświad­
czonymi przez wojnę Chinami Wschodnimi. Z nową
kwaterą główną w Bengbu miał on skoncentrować w swym
ręku olbrzymią władzę wojskową nad wschodnią, jak
i centralną częścią Państwa Środka.
Decyzja głównodowodzącego była równie odważna, co
nieoczekiwana. Muzułmanin Bai Chongxi (1893-1966)
uchodził dość powszechnie za jednego z najwybitniejszych
strategów Republiki Chińskiej. Był jednak także, jak już
wspomniano, jednym z przywódców wiecznie buntującej
się przeciw rządowi warlordowskiej kliki z prowincji
Guangxi, której innym filarem (i przyjacielem Baia)
pozostawał ostro wówczas skonfliktowany z Czangiem
wiceprezydent Li Zongren. Decyzja Czang Kaj-szeka, na
pewno dla niego niełatwa, ukazywała jednak, że prezydent
Republiki potrafił dla dobra państwa wznieść się ponad
partyjne uprzedzenia. Udowodnił to zresztą wcześniej
choćby popieraniem generała Sun Lirena, protegowanego
znienawidzonego przez siebie Amerykanina Josepha Stil-
wella. Później próbowano wprawdzie argumentować,
że, wybierając Baia, Czang poszukiwał kozła ofiarnego
na wypadek klęski, jest to jednak argumentacja absurdalna.
Od losów operacji „Huai Hai” zależał los samego reżimu 7.
Jednakże Bai Chongxi, którego Czang po swym powrocie
z Mandżurii ściągnął samolotem z Wuhanu, zwyczajnie
odmówił objęcia dowództwa. Pretekstem miał być fakt, że

7 Związany z kliką z Guangxi popularny historyk armii chińskiej Liu


Chih-pu, znany jako F.F. Liu, uznał brak nominacji Baia na dowódcę
operacji „Huai Hai” za główny błąd strony narodowej (A Military History
of Modern China, s. 261). Obecnie zaproponowanie Baiowi dowództwa
przez Czang Kaj-szeka jest doskonale znane (np. E.L. D r e y e r, China
at War, s. 337; E.R. H o o t o n , The Greatest Tumult, s. 193).
nie znał dowódców dywizji i korpusów, którymi przyszłoby
mu dowodzić — argumentacja co najmniej naciągana,
skoro brak takiej znajomości nie przeszkodził Baiowi oraz
jego alter ego Li Zongrenowi odnieść dekadę wcześniej
właśnie w rejonie Xuzhou błyskotliwych sukcesów w wa­
lce z Japończykami. Jednocześnie Bai proponował re­
zygnację z planowanej kampanii i wydanie decydującej
bitwy dopiero w rejonie Wuhu na południe od Yangzi.
Krok taki oznaczałby kompromitującą rejteradę rządu
(nie mówiąc o wydaniu w ręce komunistów arcyważnych
linii kolejowych), wydaje się wszelako, że rozumowanie
to stanowi klucz do pojęcia motywacji Baia, Li Zongrena
oraz innych ludzi o ich sposobie myślenia. Liczyli
oni, że po wzajemnym wyniszczeniu się Kuomintangu
i komunistów języczkiem u wagi pozostaną popierane
— jak mniemali — przez Amerykanów, nienaruszone
siły kliki Guangxi na południu Chin. Zważywszy, że
ani Bai, ani Li, ani inni wrogowie Czang Kaj-szeka
(jak na przykład zmarły parę miesięcy wcześniej stary
warlordowski intrygant Feng Yuxiang) nie byli zwo­
lennikami komunizmu, ale opowiadali się za wartościami
dotychczasowych Chin, które komuniści potem unice­
stwili, ich postępowanie trzeba określić jako samobójczą
krótkowzroczność polityczną. Na razie „zabiło [ono]
pomysł utworzenia nowej kwatery głównej, ponieważ
Bai był jedynym oficerem posiadającym konieczny sto­
pień, prestiż i pozycję, by nadać propozycji bieg w tak
krótkim czasie” 8.
Czang Kaj-szek znalazł się w niezręcznym położeniu.
Dotychczasowym dowódcą teatru operacyjnego z siedzibą
w Xuzhou był zaledwie od czerwca 1948 r. generał Liu Zhi
(1892-1972). Uchodził on zasłużenie za sztandarowy
przykład posłusznej Czang Kaj-szekowi miernoty z gatunku

8 G.J. B j o r g e , Moving the Enemy, s . 8 3 .


tych, które w języku polskim charakteryzuje znany skrót
BMW („bierny, mierny, ale wiemy”). Niegdyś instruktor
w Whampoa (jak większość oddanych pretorianów Czanga),
kolejne awanse zdobywał głównie dzięki służbie gar­
nizonowej. W polu zwykle kompromitował się, jak jesienią
1937 r., gdy w Chinach Północnych pobili go Japończycy,
czy dekadę później, gdy nad magistralą Longhai pokonał
go Liu Bocheng. Czynienie tego niskiego człowieczka
z imponującą kolekcją złotych zębów odpowiedzialnym za
decydującą rozgrywkę z komunistami mogło być, eufemicz-
nie mówiąc, ryzykowne. Dramat Czanga polegał wszelako
na tym, że po odmowie Bai Chongxia i wobec choroby
Chen Chenga Republice Chińskiej brakowało generała
mającego obok militarnego talentu odpowiednio wysoki
stopień i autorytet, by jego rozkazy mogły liczyć na
posłuch w armii tak frakcyjnej jak ANR.
Zdesperowany Czang podjął jednak kolejną próbę. Tuż
po odmowie Baia zwrócił się do jego dotychczasowego
zastępcy w Wuhanie, generała Song Xiliana, by został
w Xuzhou zastępcą Liu Zhi. Prezydent republiki wierzył,
jak się zdaje, że ów młody (ur. 1906) i bojowy dowódca
stanie się faktycznym spiritus movens bitwy, podczas gdy
Liu, którego główną zaletą było posłuszeństwo, będzie go
osłaniał rangą i autorytetem. Jednakże Song, w sposób
charakterystyczny dla armii chińskiej, użył serii wykrętów
i usprawiedliwień, by w ogóle nie stawić się w kwaterze
głównej naczelnego wodza. Dopiero po tygodniu tego
spektaklu zrezygnowany Czang porzucił swój pomysł.
Rozkazał natomiast, by z Mandżurii natychmiast powrócił
dotychczasowy zastępca Liu Zhi, generał Du Yuming,
któremu w swym scenariuszu wyznaczył rolę, jaką wcze­
śniej przewidywał dla Song Xiliana. Rzeczywiście, w is­
tniejącej sytuacji był to wybór najlepszy z możliwych.
Du, acz oskarżany o skorumpowanie, był nienajgorszym
strategiem. Wszelako przebywał w Huludao, nadzorując
ewakuację resztek wojsk z Mandżurii, i — niestety
skutecznie — wyprosił u Czanga zgodę na nadzorowanie
jej do końca. Był to fatalny błąd, gdyż w rezultacie Du był
nieobecny w Xuzhou, gdy huknęły pierwsze salwy kam­
panii „Huai Hai”.
Ugrupowanie przyjęte przez nacjonalistów spotkało się
później z ostrą krytyką. Francuski attache wojskowy
w Nankinie, pułkownik Guillermaz, zarzucił, że „zamiast
użycia naturalnej bariery rzeki Huai oraz systemu jezior
prowincji Jiangsu i Anhui dla jej wsparcia, oraz zamiast
manewrowania na krótkich dystansach owej linii ze wspar­
ciem wojsk pancernych i lotnictwa, zdecydowano się
zastosować ustawienie w kształcie grzyba, którego kapelusz
opierał się z jednej strony o Xuzhou, a podstawa biegła
wzdłuż linii kolejowej Jinpu [Xu-Bu — J.P.]. Wielkie
jednostki przyjęły sztywne, czysto obronne stanowiska”9.
Grubo po półwieczu amerykański pułkownik Gary Bjorge
stwierdził z kolei, że głównym błędem było pozostawienie
16. Grupy Armii w Xuzhou, podczas gdy należało wycofać
ją na południe10. Nie odrzucając tych zarzutów, należy
jednak przypomnieć, że w rejonie wielkich jezior trudno
było tak rozwinąć, jak i wyżywić armie. Ponadto oryginalny
plan nacjonalistów zakładał opuszczenie Xuzhou przez
większość sił i uprzedzający manewr na tyły przeciwnika.
Los kampanii zależał od tego, czy i jak szybko uda się ów
plan wcielić w życie.
Jako całość, dowódcy nacjonalistów swym profesjonaliz­
mem i doświadczeniem bojowym znacznie przewyższali
komunistów. Dowodzący tymi ostatnimi w operacji „Huai
Hai” szef PAW, Chen Yi, pracował kiedyś, podobnie jak
jego nacjonalistyczny odpowiednik Liu Zhi, w Akademii
Whampoa, ale w Departamencie Politycznym, nie w woj­
skowości (Liu ukończył w 1916 r. Akademię Wojskową
9 J . G u i l l e r m a z , Histoire du Parti communiste chinois, s. 400.
10 G.J. B j o r g e , Moving the Enemy, s . 8 4 .
Baoding). Przelotne studia Chena we Francji w latach
1919-1921 miały charakter językowy i politechniczny, nie
militarny. Liu Bocheng, dowódca PACR, stał pod tym
względem znacznie wyżej, mając za sobą, jak wspomniano,
tak chińską szkołę wojskową w Sichuanie, jak i sowiecką
Akademię im. Frunzego. Uczelnia ta na pewno nie prze­
wyższała jednak poziomem berlińskiej Krieghochschule,
do której uczęszczał w latach 1934-1937 zajmujący pozycje
naprzeciw „jednookiego smoka” dowódca 2. Grupy Armii
ANR, Qiu Qingquan. Spośród pozostałych generałów
komunistycznych zastępca szefa PAW, Su Yu, skądinąd
dowódca wcale uzdolniony, nie miał jako politruk żadnego
wykształcenia wojskowego. Cień Liu Bochenga, sławny
potem Deng Xiaoping, miał za sobą, gdy chodzi o wojs­
kowość, jedynie Akademię Armii Czerwonej w „Republice
Rad” w Ruijinie, uczelnię pod wieloma względami specy­
ficzną. Szef sztabu Liu Bochenga, Li Da, jak i jego
przełożony posiadał (była już o tym mowa) sowiecki
dyplom Akademii im. Frunzego, ale Chen Shiju, szef
sztabu PAW, nie przeszedł żadnej edukacji wojskowej.
Tymczasem rzucający im rękawicę dowódcy Grup Armii
ANR zajmujących pozycje wokół Xuzhou nie tylko wszyscy
ukończyli profesjonalne uczelnie wojskowe, ale podczas
wojny z Japończykami (z którymi w przeciwieństwie do
komunistów bili się na serio) dowodzili samodzielnymi
armiami11. Ten druzgoczący dla ChALW bilans łagodziły
wszelako trzy czynniki. Po pierwsze, komunistyczni dowód­
cy byli zespołem zgranym, który na terytorium Chin
Środkowych współpracował ze sobą od ponad roku. Po
drugie, nacjonalistów paraliżowała nieszczególna osoba
Liu Zhia, na wojnie zaś — w myśl znanego powiedzenia
11 Kwalifikacje dowódców obu stron zestawiono, korzystając z uwag
G.J. Bjorge’a, (Moving the Enemy, s. 22-31, 106-108) oraz odpowiednich
biogramów w Biographical Dictionary ofRepublican China i Biographical
Dictionary of Chinese Communism.
Napoleona — stado baranów prowadzonych przez lwa
znaczy więcej od stada lwów prowadzonego przez barana.
Ciasne horyzonty Liu nie byłyby może taką przeszkodą,
gdyby demonstrował on twardy charakter, wcielając w życie
pomysły innych, ale Liu był niestety wodzem powolnym
i ostrożnym. Może najbardziej kapitalne znaczenie miał
wszakże trzeci czynnik.
Oto dwóch dowódców dywizji po stronie Republiki
Chińskiej, He Jifeng i Zhang Kexia, było od lat tajnymi
członkami partii komunistycznej. Jednostki, którymi dowo­
dzili, należały wprawdzie do pomocniczych sił lokalnych
(wspomniany już Trzeci Obszar Pacyfikacyjny), ale z racji
stopni generalskich byli oni wcale dobrze wtajemniczeni
w plany kampanii. Kwaterę obu w Jiawangu regularnie
odwiedzali wysłannicy PAW. Ów katastrofalny dla nac­
jonalistów fakt należy jednak uznać za niemal bez znaczenia
w porównaniu z tym, że Guo Rugui, od 1948 r. szef
operacji wojennych w Ministerstwie Obrony, był również
od ponad 20 lat tajnym członkiem KPCh. Jego rola nie
polegała wyłącznie na przekazywaniu informacji komunis­
tom. Jako bezcenny agent wpływu z powodzeniem „mógł
proponować i popierać operacje, które, choć wyglądały na
rozsądne, stawiały siły nacjonalistów w ogromnym niebez­
pieczeństwie”12. Niczym biblijny Chuszaj w obozie zbun­
towanego przeciw królowi Dawidowi Absaloma, Guo mógł
też torpedować i paraliżować zbawienne dla Republiki
Chińskiej poczynania.
Tymczasem, z uwagi na ogrom koncentrujących się
wojsk (w sumie ponad milion), zbliżająca się bitwa, jako
największa w dotychczasowych zmaganiach, musiała zade­
cydować w znacznej mierze o ich końcowym rezultacie.
Do decydującego starcia dążyły obie strony — nacjonaliści,
ponieważ zawsze chcieli dopaść umykającego przed nimi

12 G.J. B j o r g e , Moving the Enemy, s. 106.


przeciwnika, komuniści zaś dlatego, że czuli się wreszcie
silniejsi. Warto w tym miejscu zaznaczyć — z uwagi na
istniejące w tej dziedzinie fałszywe stereotypy — że owa
koncepcja walnej, decydującej bitwy była całkowicie obca
klasycznej chińskiej myśli wojskowej, a zwłaszcza teoriom
słynnego teoretyka Sun Zi, którego naśladowanie przypisy­
wali Mao zaślepieni wielbiciele Przewodniczącego. Istota
koncepcji Mistrza Sun wyrażała się w myśli, że „optymal­
nym jest zachowanie państwa przeciwnika w stanie niena­
ruszonym, zaś rozbicie go jest rozwiązaniem dużo gorszym.
Tak samo najlepszym jest zachowanie w całości dywizji
przeciwnika, pułku, batalionu czy choćby plutonu, niż
rozbijanie ich w walce. [...] Dlatego mistrz posługiwania
się siłami zbrojnymi podporządkowuje sobie przeciwnika
bez toczenia walki, zajmuje jego miasta bez zdobywania
ich i rozbija jego państwo bez długotrwałej kampanii”13.
Zalecenia owe były dokładnym przeciwieństwem tego, co
robiły obie strony wojny domowej w Państwie Środka.
Przyjęta przez nie strategia odpowiadała pruskiej Vernich-
tungsschlaft, strategii na powalenie, której mistrzami byli
Hannibal i Napoleon i którą zalecano w pruskich szkołach
wojskowych. Nacjonaliści zapoznali się z nią albo za
granicą, albo we własnych uczelniach militarnych, prze­
szczepionych z Japonii, która odpowiednie wzory przejęła
właśnie z Niemiec. Komuniści czerpali bądź z tychże
uczelni, bądź z również zapatrzonych w niemieckie wzory
wojskowych szkół sowieckich 14.
13 K. G a w l i k o w s k i , Strategie na konflikt i negocjacje. O Sztuce
wojny Mistrza Sun, „Azja-Pacyfik” 1998, t. I, s. 218; por. też s. 209.
Autor tego cennego skądinąd artykułu uważa wpływ myśli Sun Zi na
strategię komunistów za niewątpliwy, ale strategia ChALW podczas
„Huai Hai” (i gdzie indziej) całkowicie zaprzecza tym wywodom.
14 Na ten temat por.: J. Po l i t , Sun Zi, Mao i mity chińskiej wojny

domowej, w: Politikon. Publikacja pokonferencyjna. Filozofia polityki,


zagadnienia wojny, samorząd lokalny, teoria polityki, red. M. Galon,
A. Gorgosz, J. Szajnert, Kraków 2009, s. 103-110.
Teren, na którym miało się rozegrać starcie, w znacznej
mierze odpowiadał założeniom tego rodzaju doktryny.
Chodziło o równinę, jedynie nieznacznie wznoszącą się
w kierunku zachodnim (jezioro Hongzhe, które przecinał
Wielki Kanał, znajduje się 5 m nad poziomem morza,
a odległe o 280 km od wybrzeża miasto Bengbu tylko
20 m). Nieliczne strome zbocza, wyrastające z równiny na
kilkaset metrów, nigdzie nie tworzą jednolitej przeszkody,
co obu stronom ułatwiało rozwinięcie wojsk. Manew­
rowanie jednostek zmechanizowanych, występujących (wy­
jątkowo, ale jednak) po stronie nacjonalistów, musiało
jednak utrudniać gęste zaludnienie oraz jeziora. Liczne
wsie, otoczone przeciwpowodziowymi, wysokimi na 2-3 m
wałami ziemnymi, mogły łatwo być zmieniane w doraźne
punkty oporu. Opasujące je często fosy utrudniały akcję
samochodom i czołgom. Za to domy z suszonych cegieł,
kryte łodygami i liśćmi sorgo, szybko chwytał płomień.
Ponieważ cały transport nacjonalistów był uzależniony od
szos i kolei, utrzymanie przez ANR obu przecinających się
w Xuzhou magistrali — linii Longhai łączącej port Lianyun
z prowincją Gansu i linii Jinpu (Xu-Beng) łączącej Tianjin
z Pukou — nabierało kluczowego znaczenia. Pozostałe
drogi nie miały nawet nawierzchni żwirowej. Na transport
morski nie można było liczyć wobec porzucenia portu
w Lianyun. Pozostawały samoloty, ale w całej okolicy
znajdowało się — w samym Xuzhou — tylko jedno
lotnisko.
Wobec zbliżającej się zimy rzeczą nie bez znaczenia był
fakt, że teatr operacji „Huai Hai”, choć dość bliski oceanu,
ma klimat raczej kontynentalny, charakteryzujący się
częstymi wiatrami z Syberii. Średnia temperatura stycznia
to -16,5° C.
Siły obu stron były porównywalne. Warto się zatrzymać
nad tą kwestią nieco dłużej z uwagi na szerzone potem
mity i zwykłe wymysły. W mitologii komunistycznej bitwa
pod Xuzhou uchodzi nadal za przykład „cudu w historii
chińskiej wojny rewolucyjnej oraz cudu rzadko widzianego
w światowej historii wojen”, skoro, jak stwierdziła córka
i biografka Deng Xiaopinga, Deng Maomao, „armia sześć-
settysięczna pokonała osiemsettysięczną”'5. Komuniści
wskazywali także na druzgoczącą przewagę w czołgach
i lotnictwie po stronie ANR. Natomiast weteran bitwy po
stronie tej ostatniej, generał Li Mi, argumentował, że
„wojska nacjonalistów zmagały się z ponad trzykrotną
przewagą liczebną: 450 tys. nacjonalistów wobec 1,5 mln
komunistów, [i iż] na ogół jednostki nacjonalistyczne
w kampanii Xuzhou ustępowały komunistom sprzętem
i siłą ognia”16.
Kluczem do zagadki jest rozciągliwe traktowanie przez
oba obozy kryteriów dotyczących kombatantów. Po stronie
komunistycznej w bitwie uczestniczyło ogółem 15 kolumn
piechoty PAW generała Chen Yi, liczących w sumie 360
tys. ludzi, oraz specjalna, jedenastotysięczna kolumna
artyleryjskiego wsparcia. Do tego dochodziło 7 kolumn
PACR Liu Bochenga, grupujących 160 tys. ludzi. W za­
okrągleniu daje to 530 tys. żołnierzy. Do kolumn tych
dochodzą jednak także tak zwane siły lokalne oraz „zbrojna
milicja”, bez porównania gorzej uzbrojone, lecz także
poddane dyscyplinie wojskowej i użyte w walce. Liczyły
one co najmniej 600 tys. ludzi. Wreszcie, podczas walk
komuniści zmobilizowali 5,43 mln (sic!) wspierających
wojsko kulisów.
Warto rzec parę słów o tych ostatnich, gdyż absolutnie
nie należy wyobrażać sobie owych ludzi jako okolicznych
wieśniaków, doraźnie skrzykniętych dla wydobycia z rowu
przewróconej armaty. Spośród owej rzeszy 220 tys.
15 Maomao D e n g , Deng Xiaoping, My Father, New York 1995,
s. 442-^43.
16 Cyt. za: B. C r o z i e r , The Man Who Lost China. The First Fuli

Biography of Chiang Kai-shek, New York 1976, s. 320, 322.


towarzyszyło armii stale, będąc de facto nieuzbrojonymi
żołnierzami. 1,3 min oderwano od zagród na ponad
30 dni, a 3,93 min na dłużej niż 10 dni. Wszyscy
podlegali dyscyplinie wojskowej, a w razie ucieczki
czekał ich sąd wojenny. Ludzie ci byli liczniejsi
(i tańsi) od zwierząt pociągowych, których ChALW
zmobilizowała tylko 767 tys. Natomiast nacjonaliści
nie angażowali kulisów niemal wcale, polegając na
liniach kolejowych, nielicznym parku samochodowym
oraz koniach i wołach należących do armii.
Natomiast podległe Kwaterze Poskromienia Bandytów
w Xuzhou Grupy Armii 2., 7., 13. i 16. liczyły ogółem 320
tys. ludzi. Prócz tego nadciągająca z południowego zachodu
(w dniu rozpoczęcia bitwy — z Queshan) i podporząd­
kowana bezpośrednio Nankinowi 12. Grupa Armii generała
Huang Weia skupiała ogółem 80 tys. żołnierzy. Kolejne
300 tys. ludzi służyło w lokalnych siłach samoobrony,
tworzących I, III, IV i IX Obszary Pacyfikacji. Twory te,
będące pozostałościami armii dawnych warlordów (np. III
Obszar Pacyfikacji — słynnego ongiś Feng Yuxianga) nie
były formowane przez rząd centralny, a przepaść między
nimi a regularnymi jednostkami ANR była na ogół tak
kolosalna, że mogły być używane jedynie przeciw komunis­
tycznej guerilli i milicji. Osobno należy wymienić szczupłe
siły lotnicze — teoretyczne 164 maszyny, do których
wliczano też mogące osiągnąć rejon walk samoloty operu­
jące z Pekinu i Nankinu.
Jak widać, przy wzięciu pod uwagę tylko jednostek
o pierwszorzędnej wartości bojowej (po stronie komu­
nistycznej PAW i PACR, po nacjonalistycznej zaś Grupy
Armii 2., 7., 13., 16. i 12.) stosunek sił przedstawiał
się jako 530 tys. wobec 400-450 tys. na korzyść ko­
munistów. Wliczenie natomiast w skład armii pod słońcem
Kuomintangu czterech wojsk Obszarów Pacyfikacji zmu­
sza do analogicznego rozszerzenia sił ChALW o przed­
stawiające z grubsza taką samą wartość bojową oddziały
milicyjne. Wówczas przewaga ChALW będzie się przed­
stawiała jako 1,1 min do 800 tys. — naturalnie nie licząc
nieuzbrojonych kulisów.
Z uwagi na nieco większą siłę ognia doborowych
jednostek ANR oraz obecność po stronie nacjonalistycznej
niewielkiego lotnictwa — komuniści swojego nie użyli
— siły obu stron należy uznać z grubsza za równe.
Wszelkie porównania „przeciętnej dywizji” ANR z „prze­
ciętną dywizją” ChALW są przy tym bezprzedmiotowe,
gdyż takie „uśrednione” jednostki nie istniały. Nawet w tej
samej armii poszczególne dywizje różniły się liczebnością
i uzbrojeniem. Zasadniczo jednostki PACR Liu Bochenga,
które postradały większość ciężkiego sprzętu podczas
brawurowego marszu do gór Dąbie, ustępowały pod wzglę­
dem artylerii dywizjom PAW Chen Yi, jak i regularnym
dywizjom ANR, będąc zasadniczo niezdolne do prowadze­
nia wojny pozycyjnej. Jeśli większość kolumn PAW miała
w dywizji od 4 do 8 haubic 75-mm, a czasem nawet
105-mm, to dywizja PACR dysponowała dwukrotnie mniej­
szą liczbą „siedemdziesiątek piątek”, a „sto piątek” nie
miała wcale. Natomiast dodatkowa „specjalna kolumna”
PAW, będąca rodzajem artyleryjskiego odwodu, liczyła
3 pułki artylerii (w tym dwa wyposażone w działa 105-mm),
lekkie czołgi i pewną liczbę saperów.
Równie wielka różnorodność panowała po stronie nac­
jonalistycznej. Teoretycznie w każdym pułku artylerii
(dywizja miała ich 3), należącym do 5 uczestniczących
w bitwie grup armii, powinny znajdować się 4 haubice
75-mm i 8 moździerzy kalibru 4,2 cala. Jednakże niektóre
pułki nie miały połowy tych stanów. Haubice 105-mm
miały jedynie 4 największe korpusy (V i XIII w 2. Grupie
Armii, XVIII w 12. Grupie Armii i VIII w 13. Grupie
Armii). Prócz tego komunistyczne źródła przypisywały
ANR użycie w kampanii „Huai Hai” ponad 200 czołgów
(tzn. większej liczby, niż miała wówczas armia nacjonalis­
tów w ogóle), jak się wydaje dlatego, że czołgistą był
adoptowany syn Czang Kaj-szeka, Czang Wei-kuo, oraz
z uwagi na fakt, iż wizja rzekomej „ludowej, chłopskiej
armii Mao” pokonującej czołgi wypadała szczególnie
/
malowniczo. Źródła tajwańskie przekonują jednak, że
maszyn tych (lekkich Stuartów, uzbrojonych w jedno działo
37-mm i 3 cekaemy) było tylko 42. He czołgów mieli
komuniści we wspomnianej „specjalnej kolumnie” PAW
(pojedyncze egzemplarze trafiały się i gdzie indziej), nie
wiadomo. Jeśli nawet w sumie było ich mniej niż po
stronie ANR, to różnica ta nie była wielka 17.
Użyte przez ANR lotnictwo liczyło, jak wspomniano,
164 samoloty, z czego jednak 40 sztuk stanowiły nieuzbro­
jone transportowce (30 C-46 i 10 C-47). 4 samoloty
rozpoznawcze również nie nadawały się do walki. Pozostałe
(80 myśliwców, głównie P-51 Mustang i razem 40 bom­
bowców typu B-24, B-25 i B-26) mogło w istocie zadać
pewne ciosy zwłaszcza komunistycznej kawalerii, choć
— w przeciwieństwie do sowieckiego lotnictwa sztur­
mowego i niemieckiego nurkującego — nie były one
szkolone do niszczenia manewrujących celów18. Pominąw­
szy jednak fakt, że efektywność lotnictwa utrudniała
jesienno-zimowa pogoda, prawie całe musiało zostać użyte
do celów kurierskich i zaopatrywania wojsk.
Morale po obu stronach było zbliżone — niskie w lo­
kalnych formacjach typu milicyjnego, relatywnie wysokie
po stronie komunistycznych PAW, PACR i nacjona­

17 Dane na temat liczebności stron na podstawie źródeł chińskich


zestawia (nie zawsze krytycznie) G.J. B j o r g e , Moving the Enemy,
s. 95-104, 109. Por. też E.L. Dr e y e r , China at War, s. 337.
18 Należy wziąć pod uwagę, że z podanej liczby tylko 41 myśliwców

i mniej niż 32 bombowce operowały z samego Xuzhou, podczas gdy


reszta bazowała w Nankinie i Pekinie. W związku z tym, z uwagi na swój
zasięg, ich czas przebywania nad rejonem walk był bardzo ograniczony.
listycznych grup armii. Zwłaszcza żołnierze 12. i 13.
Grup Armii, w dotychczasowych starciach przeważnie
bijący komunistów, mieli poczucie wyższości nad prze­
ciwnikiem i chcieli się z nim zmierzyć. To samo
dotyczyło w zasadniczym zrębie 7. Grupy Armii Huanga
Baitao, do której dywizji, złożonych z kantończyków,
dodano wszakże 2 korpusy IX Obszaru Pacyfikacyjnego
o wątpliwej wartości i lojalności. Byli to bowiem dawni
podwładni wrogiego rządowi warlorda Feng Yuxianga.
Jeśli oficerowie spod czerwonego sztandaru, jako człon­
kowie KPCh, byli inspirowani swoją doktryną, to ich
przeciwnicy z obozu Republiki Chińskiej często równie
mocno wierzyli w słuszność idei Sun Yatsena i gotowi
byli bić się do końca. Miał to ukazać w całej pełni
przebieg bitwy. Za to ewakuowani niedawno z Mandżurii
żołnierze walczyli, pamiętając dopiero co poniesioną
klęskę, nie mówiąc o tym, że byli wyczerpani ledwie
zakończonymi walkami.
Inaczej przedstawiała się sprawa, jeśli chodzi o zaplecze
wojsk. Przywódcy komunistów, obradujący w Xibaipo,
małej wsi na wzgórzach zachodniej prowincji Hebei,
wchodzili w decydujące starcie pewni niezłomnej pomocy
ZSRS. Naprawiona przez ekipę Iwana Kowalewa sieć
mandżurskich torów codziennie przywoziła zaopatrzenie
z ZSRS i Korei; sowieckie statki z baz Stalina w Mandżurii
pomagały w transporcie wojsk ChALW, a sowieccy spec­
jaliści rozkręcali produkcję wojenną. Tymczasem katastrofa
gospodarcza w Republice Chińskiej sięgnęła dna. W sierp­
niu reżim podjął odważną próbę zdławienia hiperinflacji,
próbując wymienić bezwartościową walutę na „złotego
yuana” (w relacji 3 mln do 1). Mimo pewnych począt­
kowych sukcesów zakończyła się ona fiaskiem i zruj­
nowaniem popierających dotąd Kuomintang biznesmenów
i przemysłowców Szanghaju, którym władze skonfiskowały
na ten cel złoto, srebro i obce waluty warte 170 min
dolarów. Wszelkie dostępne środki pożerała wojna: na
tajnym posiedzeniu 24 września minister obrony, He
Yingqin, powiadomił zaszokowany parlament, że zasoby
wojskowego budżetu na całą drugą połowę 1948 r. zostały
w całości zużyte na lotnicze zaopatrywanie tylko jednego
miasta, mandżurskiej stolicy, Changchunu, w ciągu dwóch
miesięcy i czterech dni19. Ekonomiczną ruinę Chin Naro­
dowych, zaabsorbowanych bez reszty walką o przetrwanie,
mogłaby powstrzymać tylko pomoc z zewnątrz.
9 listopada 1948 r. — dwie doby po rozpoczęciu kam­
panii „Huai Hai” — Czang Kaj-szek wystosował dra­
matyczny apel do prezydenta Trumana. Wskazywał, że
bolesny upadek Mandżurii jest w znacznej mierze efektem
działań Stalina, bez którego pomocy ChALW nigdy nie
zawładnęłaby tamtejszymi prowincjami. „Obecnie armie
komunistyczne podchodzą pod Nankin i Szanghaj — jeśli
nie zdołamy teraz powstrzymać ich natarcia, kraje de­
mokratyczne mogą stracić całe Chiny. Paląco potrzebujemy
amerykańskiej pomocy wojskowej i mocnego politycznego
oświadczenia popierającego Chiny, co wspomogłoby wielce
morale naszych wojsk. [...] Obecnie reakcja na naglącą
sytuację zależy od Waszej sympatii i szybkości decyzji”20.
Apel Czanga wspierała jego elokwentna żona, Song Me-
iling, która przybyła 1 grudnia do Waszyngtonu z misją
ostatniej szansy (przywódca KMT był przeciwny tej po­
dróży, słusznie spodziewając się upokorzenia). „Jeśli w Chi­
nach z wycięży komunizm — oznajmiła Amerykanom
— wy, przyjaciele, ostatecznie także ucierpicie. Gdy
upadną Chiny, pójdzie za nimi cała Azja. A z pewnością
znaczenie Azji dla pokoju nie jest ani na cal mniejsze
niż znaczenie Europy” 21.
19 F.F. L i u , A Military History of Modem China, s. 257.
20 Cyt. za: O.A. W e s t a d, Decisive Encounters, s. 198. Inny przekład
w United States Relations with China, s. 888-889.
21 The Chiang or Red China Question, „Newsweek” 6 XII 1948.
Biały Dom nie miał jednak najmniejszego zamiaru
wspierać Kuomintangu. Po odbytej 22 listopada 1948 r.
naradzie administracja podjęła kontynuowanie dotychcza­
sowej, zalecanej przez Marshalla, polityki zwanej eufemis­
tycznie „polityką wyczekiwania” (wait-and-see policy), po­
łączonej z dalszym zalecaniem Chińczykom, by sformowali
rząd koalicyjny. W obliczu szalejącej zimnej wojny (o-
głoszono plan Marshalla, trwała blokada Berlina) była to,
nie tylko w ocenie Kuomintangu, taktyka zdumiewająca.
Redaktorzy „New York Times” (która nie była jeszcze
wtedy gazetą „postępową”) pytali, dlaczego administracja,
przekazująca miliony dolarów Grecji pod warunkiem
wyrzucenia stamtąd komunistów, uzależnia pomoc dla
Chin od czegoś wręcz przeciwnego22. W „Time” przypo­
minano, że „w 1940 r., zamiast prowadzić «politykę
wyczekiwania», Roosevelt zrobił wszystko, co mógł, by
wesprzeć Wielką Brytanię. Z kolei w lecie 1941 r. roz­
szerzył tę pomoc na Rosję — w obliczu przeważającego
wśród wojskowych przekonania, że armie sowieckie zostaną
wkrótce pokonane”23. Truman i Marshall byli wszakże
zdecydowani na ograniczenie nawet tego symbolicznego
wsparcia dla Republiki Chińskiej, jakie było udzielane do
tej pory. Dostarczający im argumentów nieoceniony szef
misji wojskowej w Chinach, generał Barr, roztropnie
wskazywał jedynie, że pomoc ta „nie powinna być wyco­
fana nagle [...], ponieważ tego rodzaju postępowanie
zostałoby powszechnie potępione i ukazałoby Stany Zjed­
noczone w niekorzystnym świetle w świecie”24. Reprezen­
tujący Republikę Chińską w Waszyngtonie Wellington

22 Szerzej: J. P o l i t , Pod wiatr. Czang Kaj-szek, s. 577-578.


23 Time to Act on China, „Time” 6 XII 1948, s. 11.
24 Cyt. za: L. Tyson Li, Madame Chiang Kai-shek. China’s Eternal
First Lady, New York 2006, s. 300. Jest charakterystyczne, że tego wiele
mówiącego raportu Biały Dom nie włączył do wydanych zbiorów
dokumentów.
Koo notował, że gospodarze „spoglądali na mnie, jakbym
był ambasadorem sowieckim [...], nie doświadczyłem tego
nigdy w ciągu mych 36 lat stosunków z Amerykanami” 25.
Przeciwnicy pomocy dla Kuomintangu pod jednym
względem mieli wszelako rację. W realiach późnej jesieni
1948 r. czas pracował dla komunistów, którzy, wydając
bitwę, stawiali na kartę bez porównania mniej od nac­
jonalistów. Jak stwierdzono, akurat słusznie, w „News­
week'u”, „zwycięstwo generalissimusa Czang Kaj-szeka
pod Xuzhou może jedynie opóźnić pochód Czerwonych;
nie może ich powstrzymać. Bez pomocy z zewnątrz Czang
stoi w obliczu niemal pewnej klęski” 26.
Podczas gdy chińscy przywódcy w Xibaipo i Nankinie
rzucali na dziejowy stół kolejne kości, miliony wieśniaków
w rejonie Huai Hai obserwowało zajmujące powoli pozycje
wielkie armie z nienawiścią, strachem i rezygnacją. Wsie
chińskie od niemal dwóch pokoleń doświadczały przekleń­
stwa „oswobodzania” przez kolejne wojska mieniące się
„rewolucyjnymi” lub „wyzwoleńczymi”. Ich mieszkańcy
mogli co najwyżej słać petycje do władz, proszące o od­
wołanie żołnierzy, „byśmy mieli tylko bandytów do zwal­
czania”. Przemarsz wojsk oznaczał prawie nieuchronnie
podpalenia, grabieże i gwałty, a już na pewno rozbieranie
chałup na opał i konfiskatę zwierząt pociągowych. Nac­
jonaliści, mający własne środki transportu, nie byli tak
skorzy do porywania ze sobą młodych ludzi w charakterze
tragarzy i kucharek jak komuniści, ale za to opłacani
bezwartościową walutą, częściej grabili lub — co na jedno
wychodziło — wręczali w zamian za żywność stanowiące
makulaturę pieniądze. Napotkanie bardziej zdyscyplinowa­
nego i ludzkiego oddziału też nie musiało wróżyć nic
dobrego, skoro po przejściu wsi w ręce drugiej strony jej
25 Notatka Koo z 8 I 1949, cyt. w: S.G. Cr a f t , V.K. Wellington Koo
and the Emergence of Modern China, Lexington 2004, s. 222.
26 „Newsweek” 6 XII 1949.
mieszkańców mogła spotkać zemsta za „współpracę z nie­
przyjacielem”. Stosunek zwykłych ludzi do toczących się
zmagań oddaje może najlepiej gorzka anegdota o miesz­
kańcu wsi zajmowanej po kolei przez obie walczące
w Chinach strony, którego amerykański korespondent
zapytał, czy woli nacjonalistów, czy komunistów.
— „Jedni i drudzy są w porządku — szybko odparł
ponury wieśniak. — Jedynie ludzie są źli”27.

27 Cyt. z „Time” 6 XII 1948, s. 14; także C. M y d a n s , S . M y d a n s ,


The Violent Peace, New York 1967, s. 56.
XUZHOU — ZDERZENIE WIELKICH ARMII

Teoretycznie ofensywny plan nacjonalistów miał wszelkie


szanse, by uprzedzić komunistyczne uderzenie, a tym
samym — nie dopuścić do połączenia komunistycznych
armii Chen Yi i Liu Bochenga. Przekreśliłoby to troskliwie
opracowany przez Su Yu plan. 5 listopada rano (komuniści,
jak wspomniano, mieli ruszyć dopiero nazajutrz o zmierz­
chu) szef sztabu Gu Zhutong w imieniu Czang Kaj-szeka
rozkazał dowodzącemu w Xuzhou Liu Zhi natychmiastowy
atak. Liu jednak, uginający się pod ciężarem odpowiedzial­
ności, oznajmił, że odpowiedni rozkaz musi mieć w ręku.
W warunkach chińskich (będzie jeszcze o tym mowa)
odczytywanie rozkazów, transkrybowanych z hieroglifów,
było rzeczywiście przedsięwzięciem nasuwającym wąt­
pliwości. Czang Kaj-szek wybuchł gniewem i przez pewien
czas nosił się z myślą osobistej wizyty w Xuzhou, ostatecz­
nie jednak wysłał tam swego szefa sztabu, Gu Zhutonga.
Gu odleciał z Nankinu o 14.00 i odpowiednie rozkazy
wydano w Xuzhou wieczorem. Niestety, generałowi Gu
towarzyszył jego cień i prawa ręka, generał Guo Rugui,
„kret” KPCh.
Wkrótce wytyczne dla ANR stały się znane komunis­
tom. Wśród nich znajdowała się wiadomość, że przy­
dzielony do 7. Grupy Armii Huang Baitao XLIV Korpus,
złożony z mało wartościowych wojsk IX Obszaru Pacy-
fikacyjnego, nie będzie mógł — jak planowano — zostać
przerzucony z Haizhou w rejon koncentracji drogą
morską z powodu braku niezbędnych statków. Długi
marsz lądem musiał nieuchronnie opóźnić przeprawę
7. Grupy Armii na zachodni brzeg Wielkiego Kanału, na
którą to przeprawę Huang nalegał od października.
Otrzymawszy fatalną wieść wieczorem 5 listopada, akurat
w chwili gdy wsiadał do pociągu, generał się żachnął.
Mruknąwszy o haniebnym opóźnieniu, wyraził obawy
o szanse operacji.
Obawy te były w pełni uzasadnione. Huang Baitao
musiał przeprawić 100 tys. ludzi i masę sprzętu, mając do
dyspozycji jeden tylko stalowy, długi na 175 m most pod
Yunhezhenem. Przewidziawszy zator, generał już 5 lis­
topada rano poprosił, by przysłani z Xuzhou saperzy
zbudowali drugi most — teraz jednak miał czekać i dodat­
kowo przeprawić 20 tys. ludzi. W tej sytuacji, wydawszy
rozkazy regularnym dywizjom XXV Korpusu swej grupy
armii, by osłaniały nadciągających maruderów, 6 listopada
o świcie stanął kwaterą w Nianzhuangxu. Jego żołnierze
spędzili ten dzień i część następnego na forsownych
marszach. Ruch wojsk utrudniały zapychające drogi ro­
dziny i wozy tysięcy uchodźców z Shandongu i północnej
Jiangsu, pragnących ujść komunizmowi dzięki osłonie
bagnetów ANR. O 18.00 Huang oznajmił przybyłemu doń
jeepem dowódcy IX Obszaru Pacyfikacyjnego, Li Yian-
nianowi, że saperów z Xuzhou, mających wznieść drugi
most, nadal nie widać, zwiad lotniczy sygnalizuje nad­
ciąganie komunistów z północy, zaś przyjęcie z nimi
bitwy jest równe groźbie odcięcia. Jedyna alternatywa
— dalszy marsz na zachód przy obecności potężnej
wrogiej armii na prawej flance —jest również ryzykowny
w obliczu konieczności oczekiwania na XLIV Korpus.
Ten ostatni w maratońskim wręcz tempie przebył wpraw­
dzie do zmierzchu 7 listopada 90 km (!), ale nadal był
25 km od Wielkiego Kanału. Przyczyną, oprócz odległości,
był fakt, że rozkaz porzucenia Haizhou odebrano dopiero
o północy z 5 na 6 listopada.
Tymczasem wieczorem 7 listopada kłopoty zaczął mieć
XIII Korpus. Jego dowódca, generał Chen Zhang, rozkazał
swym saperom podjąć próbę budowy mostu łyżwowego
pod Yaowanem, wszelako wysłane tam 2 kompanie znalazły
jedynie 4 łodzie. W nocy do żołnierzy zaczęli strzelać
komunistyczni milicjanci, za którymi nadciągnęły elementy
11. kolumny PAW Chen Yi. W tej sytuacji o uchwyceniu
przyczółka nie mogło być mowy.
Wstające 8 listopada słońce miało rozpocząć bardzo zły
dzień dla 7. Grupy Armii. Co prawda, jej kwatera główna
przeszła Wielki Kanał, uczynił to również osłaniany przez
pozostałe wielkie jednostki pechowy XLIV Korpus, który
zaczął zajmować pozycje obronne. Na wschodnim brzegu
pozostały wszakże 3 Korpusy (XIII, XXV i C), ze wszyst­
kich stron zagrożone przez komunistów (prócz krytej przez
Wielki Kanał zachodniej). Rano 11. kolumna PAW zaczęła
nakrywać ogniem magistralę Longhai na południe od
Zhaodunu. Została odparta, jednakże wieczorem 9. kolumna
zajęła w Xinazhenie po krótkiej walce tabory LXIII Korpusu
ze znacznymi zapasami ryżu oraz amunicji.
W tych warunkach jedyny most pod Yunezhenem
okazał się zgodnie z przewidywaniami „wąskim gardłem”.
Do przewożenia żołnierzy przez pięćdziesięciometrową
rzekę zaangażowano łodzie, których było jednak jak
na lekarstwo. O 21.00 huk dział oznajmił przybycie
4. kolumny komunistów. Jej natarcie zostało wszakże
odrzucone przez nacjonalistyczny kontratak, wykonany
siłami XXV i C Korpusów.
Złe wieści zaczęły przychodzić do kwatery głównej
w Xuzhou także z lewego skrzydła. Jeszcze 6 listopada po
południu 1. kolumna komunistycznej PACR Liu Bochenga
odkryła tam obecność pozostającej w tyle 181. Dywizji
ANR. Jednostka ta, złożona z żołnierzy 4. Obszaru Pacy­
fikacji o drugorzędnej wartości bojowej (identyczny przy­
padek jak XLIV Korpus na wschodzie), została dodana do
LXXIV Korpusu 2. Grupy Armii generała Qiu Qingquana.
Rozłożyła się na biwak w Zhanggongdianie, miasteczku
odległym o 120 km na zachód od Xuzhou. O świcie
7 listopada potężnie przeważające siły PACR uderzyły na
Zhanggongdian i po dniu wcale zaciekłych walk ulicznych
odniosły pierwsze zwycięstwo w tej kampanii.
Sukces znacznie cenniejszy był wszakże dziełem nie
żołnierzy, lecz komunistycznych „kretów”. Jak już wspo­
mniano, armia Huang Baitao, w zasadniczym swym trzonie
dobrze wyszkolona i ideowa, miała w swoim składzie
2 korpusy IX Obszaru Pacyfikacyjnego, złożone z dawnych
podwładnych zaciekle wrogiego rządowi i współpracującego
okazjonalnie z komunistami warlorda Feng Yuxianga. Ze
szkoły tego ostatniego wyszedł dowódca IX Rejonu,
noszący skądinąd (acz bez pokrewieństwa) to samo co on
nazwisko, Feng Zhian. Opierając zasadniczo swój plan na
zaskoczeniu, Su Yu przyjmował wszelako, że uderzenie
10., 7. i 13. kolumn PAW na wojska IX Obszaru w rejonie
Jiawangu winno być „skoordynowane z polityczną ofen­
sywą, skłaniającą Fenga do buntu” 1.
„Ofensywa polityczna” była prowadzona od dłuższego
czasu przez wspomnianych już dwóch agentów KPCh
w wojskach IX Obszaru, generałów Zhang Kexia i He
Jifenga. Obiektem ich zabiegów byli od dłuższego czasu
dwaj zrażeni do rządu wyżsi rangą oficerowie, Meng
Shaolian (zastępca dowódcy LIX Korpusu) i Guo Jianfang
(dowódca 132. Dywizji). Problem polegał a tym, że obaj
wymienieni, acz karierowicze i wrogowie Kuomintangu,

1 lCyt. za: G.J. B j o r g e , Moving the Enemy, s. 117.


nie byli zwolennikami komunizmu. Przed zdradą powstrzy­
mywała ich też obawa o los rodzin pozostawionych
w Chinach Południowych.
Komunistyczni agenci rzucili swe kości na stół w staran­
nie wybranej przez partię chwili, a mianowicie wieczorem
7 listopada, kiedy to 180. i 38. Dywizje z LIX Korpusu
chroniły most na niewielkiej, płynącej z zachodu na wschód
rzece Bulao, wpadającej do Wielkiego Kanału. W ciągu
dnia obie dywizje były powoli spychane na południe przed
oddziały ChALW. W nocy He Jifeng zainspirował u swego
bezpośredniego przełożonego Feng Zhiana wydanie roz­
kazu, grożącego sądem wojennym za utracenie mostu.
Następnie pokazał tenże rozkaz Meng Shaolianowi i Guo
Jifengowi, wyjaśniając, że w takiej sytuacji nie mają
wyjścia, a komunistyczne podziemie na Południu zadba
o ich rodziny.
Pierwszym, sprawnie wykonanym mimo ciemności ele­
mentem przewrotu stało się aresztowanie personelu łączno­
ści. Z racji wykształcenia, niezbędnego do obsługi radio­
stacji, był on przeważnie ideowy i oddany Czang Kaj-
-szekowi. Nade wszystko szło jednak o to, by wydarzenia
w IX Obszarze Pacyfikacyjnym pozostały dla dowództwa
w Xuzhou jak najdłużej tajemnicą. O świcie spiskowcy
oznajmili o wszystkim podległym im oficerom. Część
z nich próbowała stawić opór. Zostali zlikwidowani, a tylko
nielicznym udało się uciec na południe.
Był to decydujący moment realizacji planu. „Szczegó­
łowe mapy rejonu bitew i masy rozkazów na piśmie nie
są regułą w armii chińskiej — pisał ówczesny amerykań­
ski analityk — tak więc większość instrukcji musi być
wydawana ustnie. Wszakże chiński żołnierz posiada
dobrą pamięć i wyczucie terenu; może wykonać rozkazy
dosłownie i je wykonuje” 2. Z chwilą skaptowania ofice-
2 H.W. B a 1 d w i n, China as a Military Power, „Foreign Affairs”
październik 1951, s. 57.
rów większość szeregowych, czujących więź tylko ze
swymi dowódcami i prowincją, a nie z abstrakcyjną
sprawą równie abstrakcyjnej dla siebie Republiki Chiń­
skiej, poszła ślepo za grupką spiskowców. Ci rozprawiali
się teraz z myślącymi inaczej w sztabach sąsiednich
jednostek „dziewiątki”. Mimo wybuchów ognisk in­
cydentalnego zbrojnego sprzeciwu do wieczora 8 lis­
topada — tak fatalnego dla nacjonalistów — ustał wszelki
opór w rejonie działań wojsk IX Obszaru Pacyfikacyj-
nego. Historyk może raczej wyrazić zdumienie, że aż
5 tys. ludzi wiernych sztandarowi z białym słońcem
i przysiędze, a pochodzących głównie z 37. Dywizji
i LXXVII Korpusu, zdołało mimo wszystko zwartą masą
przedrzeć się do Xuzhou.
Zmiana frontu przez IX Obszar Pacyfikacyjny, opisywana
w podręcznikach komunistycznych jako „spontaniczna”,
była w ogromnej mierze dziełem dwóch komunistycznych
„kretów”, a przede wszystkim He Jifenga. Historia nie tak
dawnych walk między warlordami znała dziesiątki przy­
kładów podobnych wyczynów, jak choćby sławna rewolta
Feng Yuxianga (dawnego przełożonego rebeliantów znad
rzeki Bulao) z października 1924 r„ który swoją zdradą
wydarł Wu Peifu właściwie już pewne zwycięstwo w ów­
czesnej wojnie domowej. KPCh, cokolwiek o niej powie­
dzieć, potrafiła uhonorować architektów swego sukcesu.
Jeszcze w 1983 r. czołowy dziennik partyjny „Renmin
Ribao” pisał w okolicznościowym artykule, że He Jifeng
„zapisał chwalebny rozdział w historii wyzwolenia ludu
chińskiego” 3.
Ponieważ zbuntowane wojska znajdowały się między
jednostkami 7. Grupy Armii Huang Baitao a Xuzhou,
w systemie obrony ANR powstała gigantyczna wyrwa,
przez którą wdarły się 3 kolumny komunistów. Uchwyciły
3 Cyt. za: L. L a d a n y, The Communist Party of China and Marxism,
1921-1985. A Self-Portrait, Stanford Calif. 1992, s. 133.
one, naturalnie, także i wspomniany już most na Bulao.
7. Grupa Armii znalazła się w śmiertelnym niebezpie­
czeństwie.
W powstałej sytuacji jedynym wyjściem dla nacjonalis­
tów byłoby rozkazanie 7. Grupie Armii, aby zaatakowała
w kierunku zachodnim, przy jednoczesnym wyjściu jej
naprzeciw z Xuzhou 16. Grupy Armii Sun Yuanlianga
celem likwidacji komunistycznego klina. Gdyby Du Yu-
ming znajdował się w tym momencie w Xuzhou, z pew­
nością pchałby Liu Zhia do takiego właśnie rozwiązania,
ratującego armię Huanga przed okrążeniem. Wszelako
przerażony Liu, uznawszy fałszywie, że Xuzhou jest
narażone na bezpośredni atak z północnego wschodu,
nakazał przede wszystkim 13. Grupie Armii generała Li Mi
natychmiastowe cofanie się w stronę miasta w celu jego
obrony. Pogrzebało to ostatecznie wszelkie plany ofensywne
KMT z 5 listopada, ułatwiając doskonale manewry PACR
Liu Bochenga, natomiast nie zredukowało ani o źdźbło
zagrożenia Huang Baitao. Przeciwnie, znajdował się on
teraz na wysuniętej pozycji, akurat takiej, do której pierwo­
tny plan ANR nie chciał dopuścić.
Uratowanie 7. Grupy Armii było zupełnie możliwe.
Z powodu wolno działającego łańcucha łączności — który
funkcjonował zdecydowanie gorzej niż komunistyczny
wywiad — Su Yu dowiedział się o przeprawie trzonu
armii Huanga na zachodni brzeg Wielkiego Kanału
dopiero 8 listopada rano. Jego pierwotne plany zakładały
okopanie się komunistów na północnym brzegu rzeki
Bulao i oczekiwanie na nieuchronną, jak zakładano,
próbę odsieczy z Xuzhou dla 7. Grupy Armii. Bulao,
acz teoretycznie niezbyt wielka, po jesiennych deszczach
miała 3 m głębokości i około 200 m szerokości, stanowiąc
przeszkodę niemożliwą do sforsowania z marszu. Po
zdradzie wojsk IX Obszaru Pacyfikacyjnego priorytetem
stało się jednak odcięcie Huang Baitao, a nie blokowanie
odsieczy dla niego, która zresztą nie wyruszyła. Późno
w nocy 8 listopada awangarda 7. i 13. kolumn PAW
osiągnęła brzegi Bulao. Przeprawa komunistów — mimo
budowy dodatkowego mostu na tratwach — trwała cały
dzień (9 listopada) i część następnego. Przez ten czas Liu
Zhi, zatrwożony bezpieczeństwem Xuzhou, nie uczynił
nic, by przeszkodzić tej operacji, nie licząc żałosnego
ataku lotniczego, od którego — jak drwili żołnierze Chen
Yi — ucierpiały tylko ryby.
Winę nieszczęsnego dowódcy w Xuzhou powiększa
jeszcze fakt, że jego podwładni znakomicie zdawali
sobie sprawę z niebezpieczeństwa. Jeszcze późnym
wieczorem 8 listopada — gdy zdrada dowódców
IX Rejonu była już sfinalizowana, ale jeszcze nie
wykorzystana do końca — Huang Baitao podążył do
kwatery głównej dowodzącego 13. Grupą Armii generała
Li Mi, prosząc, aby jego żołnierze przemieścili się
w rejon między rzeką Bulao a linią Longhai, utrzymując
go do czasu nadciągnięcia 7. Grupy Armii. Podczas
burzliwej rozmowy Li Mi wyraził zrozumienie i sympatię
dla postulatów kolegi, ale wyjaśnił, że ma obowiązek
niezwłocznego wypełnienia rozkazów głównodowodzą­
cego. Możliwe, że generał z większym temperamentem
byłby w stanie sprzeciwić się zwierzchnikom i uratować
sytuację, ale dowódców takich nie było w chińskiej
armii, a przynajmniej nie pod Xuzhou.
Po południu 10 listopada komunistyczna 38. Dywizja,
idąca na czele 13. kolumny, przecięła magistralę Lon­
ghai na wschód od miasta Caobaji. Tuż potem Longhai
osiągnęły trzy dywizje z 7. kolumny. W ten sposób
szeroka na 30 km wyrwa między 7. Grupą Armii
a najdalej wysuniętymi jednostkami obrony Xuzhou
wypełniła się już nie zrewoltowanymi i wątpliwymi
pod względem wartości bojowej wojskami IX Obszaru
Pacyfikacyjnego (były one w tym czasie odsyłane do
Shandongu celem „politycznej reedukacji”), ale dywiz­
jami najsilniej uzbrojonymi w całej czerwonej ChALW.
Najdalej wysuniętą na zachód jednostką armii Huang
Baitao była 44. Dywizja, stacjonująca w Caobaji.
13. kolumna PAW uderzyła na miasto już o zmierzchu
10 listopada. Nacjonaliści, wsparci o mur, fosę i zasieki
z drutu kolczastego, stawili zajadły opór. Komunistyczni
saperzy zdołali wprawdzie dokonać wyłomu w rejonie
bramy północnej, ale oddział, który wdarł się do miasta,
został całkowicie wybity. Podobny koniec spotkał próbę
podjętą nazajutrz rano. Odważnie walczący obrońcy na
próżno oczekiwali odsieczy z Xuzhou. W końcu, w południe
11 listopada zwycięskiego już szturmu dokonał pułk
z 39. Dywizji. Walki ustały około 14.00. Jednocześnie
3 pułki komunistyczne wdarły się do słabo bronionego
Dagenzhuangu. Następnie 3 kolumny komunistów (7., 10.
i 11.), dowodzone przez generała Song Shiluna, zajęły
stanowiska z frontem zwróconym ku Xuzhou, podczas gdy
cała pozostała potęga PAW rozpoczęła manewr okrążania
7. Grupy Armii.
Nie było to zadanie łatwe. Czołówka 4. kolumny, która
wieczorem 8 listopada zbliżyła się do rejonu mostu
w Yunhezhanie, została, jak już wspomniano, odparta.
Rano cała 4. kolumna PAW, licząca 5 dywizji i około 45
tys. ludzi4 zaangażowała się przeciw tylko dwu, ale
wyśmienicie walczącym jednostkom ANR, 44. i 108.
Dywizjom. Nacjonaliści odparli wszystkie szturmy, po­
zwalając swym kolegom na dokończenie przeprawy. Naza­
jutrz wybuch wozu z amunicją, uznany może niesłusznie
za komunistyczną dywersję, przyspieszył decyzję o wysa­
dzeniu stalowego mostu. Potężne dźwigary nie zostały
4 W komunistycznej ChALW kolumna liczyła zasadniczo 3 lub (w
PACR) niekiedy tylko 2 dywizje, a więc 20-30 tys. żołnierzy. Wyborowa
4. kolumna PACR, licząca 5 dywizji o pełnych stanach (rzecz rzadka
w tej wojnie), była absolutnym wyjątkiem.
jednak zniszczone całkowicie, a dwa pułki z 44. Dywizji
pozostały odcięte.
Porażka przy przeprawie, będąca próbką możliwości
dobrze wyszkolonych sił ANR, spowodowała frustrację
komunistycznej generalicji. Su Yu uznał za konieczne
poniechać szturmów i poszukać innej przeprawy, którą
4. kolumna znalazła dopiero 10 listopada. Do tego czasu
6. kolumna, która nadciągnęła pod Yunhezhan, zdołała
wykorzystać do przejścia rzeki resztki nie do końca znisz­
czonego mostu. Do zmierzchu 11 listopada 7. Grupa Armii
nacjonalistów generała Huang Baitao znalazła się w okrążeniu.
Na jej północy i północnym wschodzie znajdowała się
4. kolumna komunistów, na wschodzie i południowym
wschodzie — 6. kolumna, od zachodu zaś — jedynego
kierunku, skąd mogła nadejść odsiecz — 7. 10. i 11. kolumny.
O ile trzon okrążonej armii znajdował się w Nianzhuan-
gxu, gdzie powiewała flaga samego generała Huanga,
pozostający w tyle LXIII Korpus został odcięty w rejonie
Yaowanu. Wieczorem 9 listopada jego żołnierze toczyli
zaciekłe walki odwrotowe z przeważającą liczebnie komu­
nistyczną 9. kolumną. Szale chwiały się, póki na pole
bitwy nie nadeszła kolejna, 1. kolumna PAW, dysponująca
wypożyczonymi od „kolumny specjalnej” dwoma kom­
paniami ciężkich dział kalibru 105 mm. 10 listopada na
mury Yaowanu spadła lawina ognia i stali z 6 dział
105-mm i 17 75-mm. O 17.30 dokonano wyłomu, ale
nacjonaliści bronili wyrwy jeszcze przez ponad 3 godziny.
Gdy ich odepchnięto, rozpoczęły się walki uliczne, których
punktem kulminacyjnym była bitwa o punkt dowodzenia
mieszczący się w miejscowym kościele katolickim. Kieru­
jący obroną generał Chen Zhang rozkazał przed świtem
przebijać się ku Wielkiemu Kanałowi, do którego prowadził
ostatnich obrońców, osobiście strzelając z pistoletu do
atakujących komunistów. Otrzymał śmiertelną ranę nad
samym brzegiem.
W ostatnim rozkazie dla LXIII Korpusu, którego Chen
Zheng nie zdążył już odebrać, Huang Baitao nakazywał
cofać się na zachód z koncentracją w Caobanji, jeszcze
wówczas niezdobytym. Odprawa u Huanga czterech dowód­
ców korpusów, dokonana wieczorem 9 listopada w Nianz-
huangxu, była burzliwa. Liu Zhenxiang, dowódca LXIV
Korpusu, nie zgadzał się na opuszczenie ufortyfikowanych
już pozycji i wzywał do czekania na XLIII Korpus. Huang
słusznie odrzucił te pomysły i rozkazał, by o świcie
rozpoczęto marsz na zachód. Jednakże nim to nastąpiło,
nadeszły rozkazy z Xuzhou nakazujące zaprzestać przebi­
jania i bronić się na miejscu.
Okrążoną armię miała odblokować odsiecz złożona
z 2. Grupy Armii gen. Qiu Qingquana wzmocnionej przez
jeden korpus 13. Grupy Armii gen. Li Mi. Jednocześnie
skupionej wokół Xuzhou 16. Grupie Armii wydano rozkaz
marszu na południe w rejon Suxianu, gdzie miała podać
rękę nadciągającej pospiesznie z Queshanu najpotężniej­
szej sile, jaką dysponował rząd Republiki Chińskiej. Była
nią 12. Grupa Armii generała Huang Weia, posiadająca
kilkaset samochodów i — w swej 118. Dywizji — kilka­
naście czołgów.
Fatalne rozkazy zostały wydane przez Liu Zhia, jednakże
Czang Kaj-szek, który potwierdził je wkrótce odręcznie,
ponosił za nie ostateczną odpowiedzialność. Liu oraz jego
szef sztabu, Li Zhuzheng, byli pewni, że celem komunistów
jest Xuzhou i całkowicie zignorowali pierwotne, ofensywne
instrukcje Nankinu. Informacje zwiadu lotniczego (ledwie
4 rozpoznawcze samoloty!) okazywały się mało użyteczne
i spóźnione wobec ogromu terenu i zwyczaju komunistów,
by przemieszczać armie nocami, wywiad zaś ANR po
śmierci Dai Li okazywał się całkowicie ślepy. W tej
sytuacji bazowano głównie na informacjach z pola bitwy,
potężnie przeceniających siłę przeciwnika. Oceniano na
przykład, że z południowo-zachodniego Shandongu nad­
ciąga, zagrażając obszarom na zachód od Xuzhou, 5 komu­
nistycznych kolumn — gdy naprawdę znajdowały się tam
tylko 2. Na zakończonej 10 listopada o 9.30 naradzie
w Nankinie, która zażyrowała fatalne decyzje Liu, obawy
te wspierał gorliwie zdrajca Guo Rugui.
W takiej sytuacji 11 listopada o 1.00 lądował w Xuzhou
Du Yuming, mający być w intencjach Czang Kaj-szeka
rzeczywistym wodzem w toczącej się od 3 dni bitwie.
Przybywał prosto z Nankinu, gdzie jednak — spóźniony
— nie zdążył już wziąć udziału w nieszczęsnej naradzie.
W sztabie Liu zastał bałagan, powiększany sprzecznymi
informacjami wywiadu. Mapa sygnalizowała ciężkie walki
i natarcia wroga ze wszystkich kierunków prócz połu­
dniowego wschodu. Po dramatycznej, choć krótkiej roz­
mowie telefonicznej z dowódcą 2. Grupy Armii, Qiu
Qingquanem, otrzymał elektryzujące wiadomości, że potęż­
ne siły komunistów — chodziło naturalnie o kolumny
PACR Liu Bochenga — nie angażując się w walkę,
przechodzą przed frontem 2. Grupy Armii i podążają na
południe. Potwierdzało to całkowicie przypuszczenia Du,
że ocena planów nieprzyjaciela, dokonana przez Liu Zhia,
jest błędna, iż Xuzhou nie jest komunistycznym celem,
a w związku z tym można wydzielić z garnizonu miasta
znaczne siły i przejść do kontrofensywy.
Przedstawiony przez Du Yuminga 11 listopada rano plan
zaczepnego zwrotu był niezmiernie śmiały, rokował jednak
szanse całkowitego odwrócenia biegu kampanii. Zakładał
pozostawienie w Xuzhou zmęczonej niedawnym (i niepo­
trzebnym) odwrotem 13. Grupy Armii generała Li Mi,
wzmocnionej LXXII Korpusem, i uderzenie siłami 2., 16.
i 12. Grup Armii na próbującą obejść pozycje nacjonalistów
od południa komunistyczną PACR. Przy spotkaniu się
nacierających z Xuzhou 2. i 16. Grup Armii z potężnymi
siłami 12. Grupy Armii Huang Weia gdzieś w rejonie
Guoyangu-Menchengu zaskoczone przez nich mniej liczne
i słabo wyposażone w ciężki sprzęt kolumny Liu Bochenga
musiałyby zostać doszczętnie zdruzgotane. Po unicestwieniu
PACR 4 grupy armii — wliczając w to i pozostawionego
w Xuzhou Li Mi — miały odblokować walczącą dotąd
w okrążeniu 7. Grupę Armii Huang Baitao i skierować się
przeciw komunistom Chen Yi. Znalazłby się on wówczas
w fatalnym położeniu, walcząc z odwróconym frontem
z przeważającymi siłami. Ryzyko planu polegało na pytaniu,
czy 7. Grupa Armii wytrzyma i nie zostanie zniszczona do
czasu przybycia odsieczy. Wszelako dziś — wiedząc, jak
długo bronili się żołnierze Huang Weia — można na to
pytanie dać odpowiedź całkowicie twierdzącą.
W ocenie znakomitego historyka Odda Arne’a Westada:
„Du Yuming miał niemal na pewno rację. Gdyby KMT
zaatakował pierwszy na południu, cały komunistyczny
pomysł odcięcia i pokonania ugrupowań nacjonalistów
jednego po drugim, prawdopodobnie by upadł. Mao Zedong
wiedział o planach Du i martwił się, że Nankin je
zaakceptuje” 5.
Spodziewając się, że Liu przerazi się planem o takim
rozmachu, Du Yuming na wszelki wypadek przygotował
drugi, skromniejszy wariant. Był on zmodyfikowaną
wersją operacji zalecanej przez Nankin. Opierał się on na
pomyśle odblokowania 7. Grupy Armii, tym razem jednak
siły użyte do tego celu miały być znacznie potężniejsze,
bo złożone z połączonych 2. i 13. Grup Armii. Jednocześ­
nie — to było najistotniejsze novum — elitarna 12. Grupa
Armii miała iść forsownym marszem na północ, by
dołączyć do bitwy. Rozwiązanie takie, choć nie zakładało
doszczętnego zniszczenia komunistów, a jedynie (przynaj­
mniej na razie) uratowanie własnych sił, miało dodatkową
zaletę psychologiczną. Nie ulegało wątpliwości, że okrą­
żona 7. Grupa Armii zostałaby uskrzydlona na wiadomość

5 O.A. W e s t a d, Decisive Encounters, s. 203.


(dającą niemal pewność ocalenia), że idzie jej na odsiecz
najpotężniejsza formacja Republiki Chińskiej. Jeśli jednak
Liu Bocheng zdołałby znacznie opóźnić marsz 12. Grupy
Armii na północ (o pokonaniu przezeń tych elitarnych sił
nie mogło być mowy), i ta nie doszłaby na czas w rejon
okrążenia dywizji Huanga Baitao, to wyprowadzona
z Xuzhou odsiecz mogła okazać się za słaba do pokonania
komunistów.
Liu Zhi i Li Shuzheng odrzucili pierwszy plan natych­
miast, uzasadniając to niewiarą, że Liu Bocheng napraw­
dę zmierza w rejon Guoyangu-Mengchengu. W istocie
przerażała ich odpowiedzialność. Odnośnie planu dru­
giego wysunęli niezliczone wątpliwości, oscylujące wo­
kół rzekomej niemożności oderwania się sił Qiu Qing-
quana od nieprzyjaciela, który miałby w tej sytuacji iść
za armią Qiu aż do Xuzhou. Dążąc za wszelką cenę do
rozłożenia na więcej głów duszącej ich odpowiedzialno­
ści, wezwali Qiu do swej kwatery na naradę. Marnując
cenny czas (zakończyła się 12 listopada w południe),
przyjęła ona postanowienia, które żałośnie wypaczyły
śmiałe pomysły Du Yuminga. 2. Grupa Armii miała
wyruszyć na wschód celem ratowania okrążonego Huang
Baitao, ale jednocześnie zostawić pod Xuzhou silny
LXXIV Korpus, który miał zająć pozycje u podnóża gór
Juli. Równocześnie z Suxianu, leżącego na magistrali
Xu-Beng (Jinpu), wezwano rozlokowane tam oddziały
16. Grupy Armii, by wzięły udział w operacji deblokady,
ale tylko jako siła osłaniająca Xuzhou po opuszczeniu
jego okolic przez 2. Grupę Armii. Żołnierze obu formacji,
zarówno 2., jak i 16. Grup Armii, wyruszyli w drogę
dopiero 13 listopada o 9.00!
Liu Zhi i jego szef sztabu działali z intencją zagwaran­
towania maksymalnego bezpieczeństwa własnym siłom.
Niestety, na wojnie, która zawsze polega na ponoszeniu
ryzyka, postępowanie takie jest bezsensowne. Ponuro
zilustrowało ono starą wojenną zasadę, że kto nie ryzykuje,
ten nie wygrywa. Wygrał natomiast Liu Bocheng, który
zuchwale przemaszerował z odsłoniętą flanką przed frontem
nacjonalistycznej 2. Grupy Armii, co w innych okolicznoś­
ciach mogło go kosztować bardzo wiele. Dowódca PACR
— być może wierząc w swą agenturę w szeregach wroga
— był pewien, że przeciwnik nie wykorzysta żadnej
strategicznej szansy.
Wycofywanie żołnierzy 16. Grupy Armii z Suxianu,
gdyby je rozpoczęto 11 listopada, byłoby przedsięwzięciem
ryzykownym, ale — z uwagi na chęć ich użycia do
uratowania armii Huang Baitao — śmiałym i koniecznym.
Rozpoczęte po dwóch dniach, przede wszystkim ułatwiło
Liu Bochengowi zajęcie pozycji na głębokim zapleczu
przeciwnika. Po odejściu trzonu 16. Grupy Armii, Suxianu
miała bronić raptem jedna dywizja i parę tyłowych batalio­
nów, czyli ogółem 13 tys. ludzi. Dla nadciągającej PACR
był to łup, a nie przeszkoda.
Co prawda, siły 16. Grupy Armii parę dni później
rzeczywiście wzięły udział w obronie rejonu Xuzhou przed
PAW Chen Yi, i w tym sensie ich wymarsz miał pewien
sens taktyczny, jednakże „przez praktyczne porzucenie
centralnego rejonu walk na rzecz PACR, nacjonaliści
oddali komunistom przewagę na szczeblu operacyjnym.
Nie jest pewne, czy 16. Grupa Armii załamałaby się,
broniąc Suxianu. Ale jeśli nawet tak i jeśli zostałaby
zniszczona, koszty poniesione przez PACR w walce pozy­
cyjnej byłyby tak wysokie, że zachwiałoby rachubami
komunistów, jak walczyć z resztą ANR na tym, co stało się
frontem południowym” 6.
12 listopada Liu Bocheng przybył ze sztabem do
kwatery głównej Chen Yi koło Yongchengu po dłuższej
podróży z południowo-zachodniego Henanu. Potwier­

6 G.J. B j o r g e , Moving the Enemy, s. 141.


dzono powziętą nieco wcześniej decyzję natychmias­
towego ataku na Suxian, a także podjęcie zaraz potem
próby zniszczenia 16. Grupy Armii i zawładnięcia całą
magistralą Xu-Beng. Do tego celu wyznaczono całą
PACR, do której przydano dwie kolumny PAW, 4. i tak
zwaną kolumnę Liangguang (nie miała numeru porząd­
kowego). Dowództwo nad całością operacji objął nie Liu
Bocheng, ale stojący na czele obu posiłkowych kolumn
PAW Chen Geng.
Podczas gdy 3. kolumna PACR okrążyła Suxian, pozo­
stałe siły uderzeniowe parły na północny wschód, osiągając
Guzhen, Xiaoxian i Wazikou. Pod Fuliji 4. kolumna starła
się z również maszerującą na północ, lecz pozostającą
w tyle (nacjonaliści nie przemieszczali się w nocy)
122. Dywizją należącą do XLI Korpusu z 16. Grupy Armii.
Zginęło 3 tys. żołnierzy Kuomintangu, w ręce czerwonych
wpadło też 16 ciężarówek. Uderzenie na sam Suxian,
podjęte rano 13 listopada, zostało jednak odparte przez
„budzącą respekt” (jak uznawał potem sam Su Yu) obronę
szczupłego garnizonu ANR. Broniących się nacjonalistów
wspomagał mur, szeroka na 11 m fosa i umocnienia
wzniesione niegdyś przez Japończyków. Dla wykurzenia
żołnierzy Republiki Chińskiej potrzeba było najcięższych
dział oraz saperów, którzy po dwóch dniach oblężenia
miasteczka, 15 listopada o 17.00, zbudowali most przez
fosę i wysadzili mur. Mimo to zajadłe walki wręcz trwały
jeszcze długo, oświetlane łuną płonących domostw. Ucichły
dopiero o 3.00.
Mimo zmitrężenia 2 dni pod Suxianem (co związało
jednak tylko część nacierających) sukces komunistycznej
ChALW był błyskotliwy i wielki. W ciągu pięciodniowego
manewru (10-15 listopada) udało się jej stworzyć stukilomet-
rową wyrwę między armiami Republiki Chińskiej w Xuzhou
a ich bazą zaopatrzeniową za rzeką Huai, nad którą leżało
Bengbu. Jeśli ustawienie jednostek ANR przed bitwą porów­
nywano do litery T lub do grzyba, to nóżka owego grzyba,
tworzona przez magistralę Xu-Beng, znalazła się w rękach
komunistów. Bez otrzymania posiłków lub wycofania
się na południe — czego jednak nie można było dokonać
bez walki — wojska Kuomintangu zostały zagrożone
zniszczeniem.
Sukces komunistów chromał jednak pod pewnym nader
istotnym względem. Ich pierwotny plan zakładał mianowi­
cie, że okrążona 7. Grupa Armii Huang Baitao zostanie
zniszczona między 11 a 13 listopada. Następnie dywizje
PAW Chen Yi miały połączyć się z Liu Bochengiem
w centrum. Tymczasem — ku zaskoczeniu nie tylko
komunistów, lecz i małodusznego Liu Zhia w Xuzhou
— trzon sił Huanga stawiał nadal opór z niezwykłą w tej
wojnie determinacją. W tej sytuacji idąca na północ PACR
znajdowała się teraz w środku 4 nieprzyjacielskich armii
— 2., 13. i 16. na północy i potężnej 12. Grupy Armii
Huang Weia na południowym zachodzie, nie licząc nawet
dodatkowych, potencjalnie bardzo niebezpiecznych sił
Kuomintangu znajdujących się za rzeką Huai, na południe
od Bengbu.
Dylemat ten stał się powodem poważnych sporów między
kwaterą główną ChALW a jej dowódcami w polu. Ci
ostatni domagali się — skutecznie — dodatkowych cięża­
rówek z amunicją, przede wszystkim jednak wskazywali,
że PACR nie ma żadnych szans w ewentualnym ataku na
idącą z południa 12. Grupę Armii i może ją jedynie
blokować. Przywódcy ostatecznie zgodzili się z tym po­
glądem (co koniec końców dobrze świadczyło o ich
poczuciu realizmu), rozkazując skoncentrować wszystkie
siły na unicestwieniu 7. Grupy Armii.
Ta ostatnia, licząca ciągle 75 tys. ludzi, zajmowała
okrąg o średnicy około 7 km z centrum w kwaterze
głównej w Nianhuangxu. Choć teren był pozbawiony
przeszkód naturalnych (ale tym samym i osłony dla
atakujących!), weterani ANR bardzo szybko i sprawnie
połączyli miejscowe wsie siecią okopów poprzedzonych
zasiekami z drutu kolczastego. Morale było wysokie.
7. Grupa Armii znalazła się w kotle nie w rezultacie
pobicia, a tylko wymanewrowania. W dotychczasowych
starciach jej żołnierze zwykle brali górę nad komu­
nistami. Wolę walki podtrzymywała powszechna wiara
w bliskość odsieczy oraz widok samolotów z białymi
słońcami na skrzydłach, pojawiających się nad polem
bitwy.
Pierwszy wielki atak PAW, podjęty 11 listopada, załamał
się wśród potężnych strat. Oba skrzydła nacierającej
4. kolumny zostały zmasakrowane. Jej dowódca, zaszoko­
wany siłą oporu, poprosił o 3 dni zwłoki na przygotowanie
kolejnego szturmu. Su Yu i Chen Yi odrzucili tę prośbę
i nazajutrz do natarcia ruszyły kolumny 4., 6., 8., 9. i 13.
Rezultaty były bliskie zeru; pewne minimalne postępy
uzyskano na odcinku najsilniejszej 9. kolumny, uderzającej
na XLIV Korpus ANR. Wieczorem 14 listopada zasępiony
Su Yu wezwał do swej kwatery w Tushangzhenie (10 km
na południe od Nianhuangxu) dowódców wykrwawionych
kolumn oraz artyleryjskiej kolumny specjalnej. Obiecał
przyspieszyć ściągnięcie ze Shandongu dodatkowej armii
pod dowództwem Tan Zhenliana, dodać nowe działa
105-mm i czołgi. Zalecał kopanie okopów podchodzących
możliwie najbliżej pozycji nacjonalistów i uderzanie na
linie obrony między umocnionymi wsiami, by przeciąć
linie komunikacyjne ANR.
Do szturmu, który miał się rozpocząć 17 listopada
o 17.30, sformowano 3 grupy artyleryjskie, nasycone
z zasobów „specjalnej kolumny” PAW. Pierwsza liczyła
8 amerykańskich dział kalibru 105 mm i 16 pojapońskich
75-mm; miała wspierać atak na centrum kotła w Nianz-
huangxu od południowego wschodu. Druga (27 dział 75-mm
i jedno pojapońskie działo polowe) miała uderzyć wraz
z 9. kolumną od południa. Trzecia grupa (6 dział 105-mm,
12 75-mm) miała towarzyszyć 9. kolumnie, atakującej
z północnego zachodu. Czołgi, używane jako wsparcie
piechoty, rozproszono po kolumnach.
Atak został poprzedzony trwającym pół godziny przygo­
towaniem artyleryjskim. „Ludzkie fale” komunistów wdarły
się do okopów zajmowanych przez C i XLIV Korpusy
ANR, których dywizje, niekiedy niemal wybite, zostały
zmuszone do porzucenia swoich pozycji. Jednakże na
najważniejszych odcinkach, południowym i południowo-
-wschodnim, 8. i 9. kolumny zostały zatrzymane przed
osiągnięciem Nianzhuangxu. W ciemnościach, rozjaśnia­
nych przez błyski ognia artyleryjskiego i płonące strzechy
chat, wielokrotnie dochodziło do walki wręcz. Artyleria
i żołnierze Huang Baitao strzelali na wprost; kolejne fale
atakujących komunistycznych piechurów potykały się o tru­
py towarzyszy broni. Na niektórych odcinkach zwały
zwłok sięgnęły poza zasieki z drutu kolczastego i obrońcy
musieli prowadzić ogień w pozycji stojącej. Wśród ciem­
ności i panującego chaosu wyszkoleni przez Sowietów
komunistyczni czołgiści tracili orientację, a ich pociski
raziły niejednokrotnie własną piechotę.
Świt 19 listopada rozświetlił pobojowisko zasłane tysią­
cami poległych oraz dymiącymi wrakami czołgów. Szcze­
gólnie tragiczny los spotkał rannych. Tych, którzy mieli
szczęście paść na obrzeżach pola walki, koledzy układali
na noszach między chałupami przy cieple roznieconych
ogni; nie mogli jednak liczyć na poważniejszą pomoc
lekarską. Inni, nawet lżej poszkodowani, ale niezdolni
dotrzeć do posterunków o własnych siłach, byli skazani na
zamarznięcie. Ponieważ chińscy chłopi mordowali zwykle
żołnierzy spod każdej flagi, uznając ich za ciemiężycieli
i pasożytów, umundurowani koledzy przecinali zwykle
dogasający płomyk życia rannych motywowanym litością
strzałem.
W Tushangzhenie przygnębiony Chen Ruiting, dowódca
artyleryjskiej „specjalnej” kolumny PAW, podsumowywał
przyczyny porażki. Jego wnioski sprowadzały się zasad­
niczo do trzech kwestii. Artyleria komunistów potrafiła
prowadzić tylko ogień obserwowany; czołgi nie umiały
współpracować z artylerią; wpływ czołgów na atak okazał
się nikły, były rozproszone i traciły bardzo prędko kontakt
z piechotą, której uderzenia miały wspierać. Ostateczne
wnioski musiały być niewesołe: „Mimo strasznych warun­
ków bytowych oraz coraz większego braku żywności,
wody pitnej i amunicji, tydzień po okrążeniu 7. Grupa
Armii nadal przedstawiała problem dla PAW i komunis­
tycznej kwatery głównej” 7.
Poświęcenie okrążonych żołnierzy Huang Baitao miało
tym większy sens, że wysiłki komunistycznej PACR,
zmierzające do odcięcia idących na zachód 2. i 13. Grup
Armii, też nie osiągnęły oczekiwanych rezultatów. Kolumny
7. 10. i 11., w których „jednooki smok” Liu Bocheng
i Chen Geng chcieli widzieć „siłę wiążącą” (zhong)
nacjonalistów, zostały zmuszone do cofania się na pozycje
na zachód od Daxujia. Kolumny 2., 12. i Liangguang,
mające odegrać rolę siły uderzeniowej (qi), również podjęły
odwrót w stronę Pantangu. Z Nankinu Czang Kaj-szek
naciskał na energiczny pościg i atak, tym bardziej że
zeznania komunistycznych jeńców, potwierdzane raportami
lotniczego zwiadu, sugerowały, iż czerwoni gonią resztkami
sił i amunicji.
Historyk niestety nie jest w stanie powiedzieć — choć
łatwo może sobie wyobrazić — co by się stało, gdyby
szpica wojsk ANR, nawet w tej kadłubowej formie, w jakiej
zostały one skoncentrowane w celach deblokady, nacierała
dalej w stronę Nianzhuangxu. Oto bowiem 16 listopada
Liu Zhi i Du Yuming osłabili siły odsieczy o XLI Korpus

7 G.J. B j o r g e , Moving the Enemy, s. 152.


z 16. Grupy Armii, 2 dodatkowe bataliony artylerii oraz
kilkanaście czołgów. Całą tę zaimprowizowaną grupę
skierowano w stronę Fangcunu, gdzie zlokalizowano idące
na północ dywizje PACR.
Według Liu Zhi marsz PACR mógł zagrozić jedynemu
lotnisku na rogatkach Xuzhou. Argument ten sam w sobie
nie był bezzasadny. Jednakże utrata lotniska, zresztą bez
samolotów, które łatwo mogły być przebazowane do
Nankinu, nie miałaby znaczenia wobec kapitalnego faktu
odblokowania 7. Grupy Armii, co oznaczałoby nie tylko
uratowanie parudziesięciu tysięcy zahartowanych w bojach
żołnierzy, ale także zwycięstwo podnoszące morale. Sam
upadek lotniska nie stanowiłby bezpośredniej groźby dla
Xuzhou, a powrót sił wysłanych w celu deblokady
zmusiłby komunistycznych zdobywców do nieuchronnej
ucieczki. Tymczasem niezdecydowanie dowódców ANR
pogrzebało wszystko. Co prawda, komuniści tegoż 16
listopada rozpoczęli pospieszny odwrót za Fangcun,
likwidując jakąkolwiek groźbę dla Xuzhou, dla ANR
jednak był to sukces iście pyrrusowy. Jednocześnie
bowiem posuwający się na czele odsieczy V Korpus
13. Grupy Armii, pozbawiony osłaniającego dotąd jego
flankę LXX Korpusu, ociągał się z kontynuowaniem
natarcia, choć sytuacja przed jego frontem wcale do tego
nie zniechęcała. Wkrótce marsz zastopowano wśród oko­
licy pełnej wzgórz i strumieni, a więc sprzyjającej obronie,
a nie pochodowi, czekając na powrót odwołanych do
innych zadań sił.
Dla komunistów decyzja ta była istnym darem niebios.
Ich kwatera główna, zasępiona twardym oporem 7. Grupy
Armii, była gotowa w pewnym momencie poniechać
likwidacji kotła. Niepokój Zhu De i Mao Zedonga wzbudzał
marsz 12. Grupy Armii z południa. Czerwona kwatera
główna niepokoiła się ponadto wiadomościami o tworzeniu
przez Kuomintang w dalekim Bengbu nowej siły uderze­
niowej, złożonej z Grup Armii 6. (generała Li Yanniana)
i 8. (generała Liu Ruminga). W istocie owa odległa pięść
przedstawiała lada jaką wartość. Tworzące ją korpusy
składały się albo z sił garnizonowych (XCVI Korpus), albo
z wycofanych z Mandżurii i porażonych klęską (XXXIX
i LIV Korpusy), albo wreszcie z dawnych warlordowskich
wojsk Feng Yuxianga o lojalności równie wątpliwej jak te,
które już zdradziły. Mimo to dowodzący w polu Chen Yi,
Su Yu, Liu Bocheng i Chen Geng (wśród których też
przecież nie brakowało różnicy zdań) nie od razu przekonali
partyjne kierownictwo, że powinno się im dać wolną rękę
w kontynuowaniu operacji, którą Mao z typowym dla
siebie tupetem już 14 listopada określił „punktem zwrotnym
w sytuacji wojskowej w Chinach” 8.
W nocy z 19 na 20 listopada potężny szturm ogromnie
przeważających liczebnie sił PAW runął na pozycje zredu­
kowanych do dwóch korpusów wojsk Huang Baitao.
Większość XXV Korpusu wyginęła w walce. Jego dowódca
oraz sam Huang zostali zmuszeni do opuszczenia Nianz-
huangxu. Walcząc na czele skupionych wokół nich tysiąca
ludzi, cofali się do pobliskiej wsi Dayuanshang, mieszczącej
dowództwo LXIV Korpusu. Ten ostatni, stopniały mniej
więcej do połowy stanów, był wszystkim, co rano 20
listopada pozostało z 7. Grupy Armii.
Komuniści, którym przeciwnik najwyraźniej zaimponował,
rozpoczęli szturm generalny dopiero nazajutrz siłami ośmio­
krotnie większymi od obrońców. Mimo nawały artyleryjskiej,
od której drżała ziemia, 3 kolumny PAW (4., 8. i 9.)
potrzebowały całonocnych walk, by między 9.00 a 10.00
22 października spotkać się wreszcie w rejonie Dayuanshan-
gu. Niemniej porozrzucane w okolicznych maleńkich wios­
kach resztki ANR ciągle stawiały beznadziejny opór. Późno
po południu, gdy zapadł wczesny listopadowy zmierzch,

8 O. A. W e s t a d, Decisive Encounters, s. 204.


Huang Baitao, spaliwszy wcześniej sztandar z białym
słońcem, polecił, by ostatni obrońcy przebijali się na
zachód małymi grupkami. Sam, zrzuciwszy dystynkcje,
prowadził jedną z nich, nieustannie się ostrzeliwując. Tra­
fiony komunistyczną kulą, odebrał sobie życie, nie chcąc
dostać się do niewoli. Śladem dowódcy 7. Grupy Armii
samobójstwo popełniło przynajmniej kilku jego oficerów.
W ciągu następnych dwóch dni, 23 i 24 listopada, dwa
do trzech tysięcy niedobitków 7. Grupy Armii dotarło do
linii stacjonującej najbliżej 13. Grupy Armii generała Li
Mi. Na pobojowisku zostawiali 25 tys. poległych kolegów
i dwa razy tyle rannych, których znaczna część miała wkrótce
również skonać z ran i braku opieki lekarskiej. Li Mi,
pamiętający dobrze swoje spotkanie z Huangiem sprzed
zaledwie kilku dni, był wstrząśnięty. Podczas rozmowy
z grupą amerykańskich dziennikarzy mówił o wstydzie
i bezsilnym gniewie. Jego wojska odparły szturmy triumfują­
cych komunistów, a następnie, ponieważ odsiecz nie miała
już kogo ratować, zawróciły w stronę Xuzhou. Ciała
poległych, załadowane na wozy i ciężarówki, zostały złożone
w obozach na rogatkach miasta, czekając na pogrzeb. Ów
posępny odwrót, wśród nieustannych potyczek na postojach
w pobliskich wsiach, opisał reporter agencji Associated Press
Seymour Topping: „Zapylona, pobrużdżona droga wiła się od
wioski do wioski. Niektórzy chłopi pozostali wśród swoich
ulepionych z błota chat, swych pól i jednej lub dwóch świń,
chociaż pociski generała Li Mi z dział 75-mm i 105-mm
jęczały nad ich głowami, przelatując w stronę trzymanych
przez komunistów wiosek. Nagle znaleźliśmy się u wejścia
do wsi, wśród spoglądających na nas z ciekawością żołnierzy
nacjonalistów, w ich zimowych czapach z uniesionymi
w górę nausznikami, w watowanych żółtych kurtkach
i owijaczach na nogach. Poza wsią było nieco okopów
i szańców, ale nie czuło się bliskiego zwarcia z nieprzyjacie­
lem, póki nie udaliśmy się na pobliskie pole . Komuniści
atakowali wieś w nocy i zostali odparci. Leżały tu ciała
jakichś 20 komunistycznych żołnierzy. Zostali przyciągnięci
z pola poprzez zewnętrzną linię obrony. Polegli, ich mundury
i wygląd, ich szare, zamarznięte rysy nie różniły się od
otaczających nas żołnierzy nacjonalistycznych. [...] Kiedy
wracaliśmy ze wsi do Xuzhou, minęliśmy ciało żołnierza
leżącego opodal drogi z głową rozłupaną na dwoje niczym
dojrzały orzech. Nikt nie wiedział, czy był to komunista,
czy nacjonalista”9.

9 S. T o p p i n g, Journey between Two Chinas, New York 1972,s. 26.


XUZHOU — TRAGEDIA ZWYCIĘŻONYCH,
TRIUMF ZWYCIĘZCÓW

W chwili katastrofy 7. Grupy Armii potężna 12. Grupa Armii


generała Huang Weia forsowała rzekę Beifei (dopływ Huai)
na północny wschód od Mengchengu. Natura nie pierwszy
już raz okazała się nader niełaskawa dla Chin Narodowych.
Rozkazy z Nankinu mówiły o odebraniu Suxianu, nawiązaniu
łączności z wysyłaną na północ z Bengbu 6. Grupą Armii,
a następnie o wspólnym marszu na Xuzhou. Jednakże na
drodze do Suxianu znajdowały się aż cztery, płynące na
południowy zachód, rzeki (Guo, Beifei, Xie i Hui), po
ostatnich jesiennych deszczach rozlane i rwące. Ciężki park
samochodowy utykał w błocie. Mimo to Huang do tego
stopnia wysforował się do przodu, że wyprzedził swe kolumny
zaopatrzeniowe. Gdy zaś 18 listopada osiągnął linię Xu-Beng,
jej przepustowość okazała się zbyt mała, by zaopatrzyć
4 ciężko uzbrojone korpusy. Po otrzymaniu wiadomości
o zagładzie wojsk Huang Baitao, wstrząśnięty dowódca
12. Grupy Armii proponował Nankinowi zwrot na wschód
i zaczekanie na posiłki z Bengbu. Otrzymał rozkaz dalszego
marszu na północ, w rezultacie czego 24 listopada jego
awangarda znalazła się ledwie 20 km od Suxianu.
Kierowanie wielkimi armiami na ogromnych prze-
strzeniach Państwa Środka było niesłychanie utrudnione
z powodu wyzwania, jakie tworzyła specyfika znaków
chińskich. Przekazywane telegraficznie rozkazy bazowały
na księgach kodowych, w których każdemu z dziesiątków
tysięcy hieroglifów odpowiadała kombinacja 4 cyfr
arabskich. Przy nadawaniu ogromnych ciągów liczb
każda omyłka szyfranta pociągała za sobą zabójczą
kaskadę błędów. Komuniści, cierpiący dodatkowo na
niedostatek wykwalifikowanego personelu (w całej
PACR odpowiednia sekcja liczyła ledwie 10 oficerów),
omijali tę trudność, dając swoim dowódcom znaczną
swobodę na polu bitwy. Jednocześnie przywódcy
ChALW starali się, jeśli było to tylko możliwe, o spo­
tkania generałów w trakcie bitew.
Czang Kaj-szek, znacznie bardziej — i niestety nie
bez powodu — nieufny wobec swych dowódców i uza­
leżniony od kodów nieporównanie mocniej od prze­
ciwnika, bardziej musiał też polegać na bezpośrednich
kontaktach. 23 listopada rano Liu Zhi i Du Yuming,
którzy przybyli samolotem z Xuzhou, wzięli udział
w prowadzonej przez Czanga naradzie sztabowej. Pod­
trzymano priorytet dla odzyskania Suxianu celem przy­
wrócenia łączności operacyjnej między armiami ANR.
Na spotkanie 12. Grupy Armii Huang Weia z Xuzhou
miały wyjść 2. i 16. Grupy Armii, podczas gdy
13. Grupa Armii powinna osłaniać miasto od wschodu.
W drodze powrotnej Du Yuming, krążąc nad pozycjami
12. Grupy Armii, przez krótkofalówkę przekazał owe
decyzje osobiście Huang Weiowi, starając się natchnąć
go optymizmem.
Dokładnie tego samego dnia, 23 listopada, Chen Yi, Liu
Bocheng i Deng Xiaoping, przebywający od 4 listopada
w wiosce Boxian, 150 km na zachód od Suxianu, przenieśli
swą kwaterę do Xiaolizhuangu, maleńkiego sioła odległego
od Suxianu ledwie o 30 km i o tyle samo od Nanpingji,
miejsca, gdzie zamierzali wydać bitwę 12. Grupie Armii.
W wysłanej nocą depeszy do partyjnego kierownictwa
domagali się, jak zwykle skutecznie, zgody na obrócenie
gros sił przeciw Huang Weiowi, przy pozostawieniu
jedynie słabych sił osłonowych przeciw ewentualnej
próbie odsieczy linią Xu-Beng z Bengbu. Zaporę między
armią Huanga a armiami wysyłanymi doń z Xuzhou
miały stworzyć potężne kolumny 1., 3., 4., 8., 19.,
18. oraz kolumny Luzhongnan i Liangguang dowodzone
przez Tan Zhenlina i Wang Jianana. Drogę do zwycięstwa
miały otworzyć jednak nie tyle ich armaty, co ten
sam klucz, który posłużył tak doskonale komunistom
już na początku operacji „Huai Hai”.
Rankiem 24 listopada 12. Grupa Armii rozpoczęła
kontynuację natarcia na północ od Hui, ostatniej rzeki na
drodze do Suxianu. Walki przebiegały pomyślnie — po­
przedniego dnia zniszczono dwa komunistyczne pułki.
Wkrótce jednak nadeszły informacje, że pozostawione na
tyłach Mengcheng wpadło w ręce czerwonych. Huang Wei
nakazał przegrupowanie i zwrot na zachód, nazajutrz jednak
LXXXV Korpus, broniący ariergardy, został zaatakowany
i dla utrzymania pozycji potrzebował pomocy ze strony
XVIII Korpusu. Spowodowało to przerwę w marszu,
w czasie której przed frontem armii pojawiła się — i zaczęła
okopywać — 6. kolumna PACR. Wkrótce lotniczy zwiad
doniósł Huangowi o okopywaniu się czerwonych także i na
innych odcinkach. O 5.00 następnego dnia, 26 listopada,
Chen Yi, Liu Bocheng i Deng Xiaoping triumfalnie
zawiadomili Mao o otoczeniu przeciwnika.
Sukces ChALW, choć błyskotliwy, mógł być jednak
iluzoryczny. Zahartowany w bojach dowódca, jakim był
Huang Wei (córka Deng Xiaopinga nazwała go „przebieg­
łym”1), postanowił rozerwać opasujący go cienki pierścień,
nim zdąży się on zacisnąć. Otrzymał natychmiast aprobatę

1 IMaomao D e n g , Deng Xiaoping, s. 438.


z Nankinu. Na odprawie dowódców korpusów wieczorem
26 listopada postanowiono, że przebicia mają dokonać
4 dywizje — 18. (X Korpus), 10. i 118. (XVIII Korpus)
i 110. (LXXV Korpus).
Na nieszczęście dla Huang Weia, jego armii i Republiki
Chińskiej generał Liao Yunzhou, dowódca wyselekc­
jonowanej dla dokonania wyłomu 110. Dywizji, był od 21
lat (!) tajnym członkiem KPCh, rozwijającym od dłuższego
czasu konspirację w armii. Gotowość zmiany frontu
zgłaszał wcale natarczywie już w poprzednim roku.
Wówczas Deng Xiaoping nakazał mu cierpliwość i staran­
ne wybranie sposobności. Ta ostatnia wreszcie nadeszła.
Podczas narady Liao poprosił Huang Weia — z pomyśl­
nym skutkiem — by jego dywizja poszła na czele
i uderzyła jako pierwsza. Następnie, 27 listopada przed
świtem spotkał się z dobrze mu znanym wodzem stojącej
naprzeciw 6. kolumny komunistycznej, Wang Jinshenem.
Ustalono, że oficerowie zmieniającej barwy dywizji umie­
szczą na lewym ramieniu białe opaski (mundury ChALW
i ANR różniły się nieznacznie, dnie zaś bywały pochmur­
ne), marszrutę zaś wyznaczą rozłożone przez komunistów
łodygi kaoliangu (sorgo). Sygnałem do zdrady miały być
trzy salwy artylerii.
Liao Yunzhou przez lata służby w charakterze komunis­
tycznego kreta zdążył sobie troskliwie dobrać oficerów.
Przy ich pomocy powiadomił podwładnych, że w obliczu
beznadziejnej sytuacji postanowił natychmiast się poddać.
Wszyscy wątpiący zostali zachęceni do dyskusji; ponieważ
jednak podczas przemowy Liao i jego gwardia trzymali
w dłoniach odbezpieczone pistolety, wątpliwości naturalnie
nie było. Jeszcze raz żołnierze chińscy, utożsamiający się
ze swą wojskową jednostką, a nie ze sprawą, podążyli
posłusznie za przywódcą.
Swój wyczyn Liao utrzymał w tajemnicy przez za­
skakująco długi czas. W listopadzie wschód słońca był
późny, wszelako jeszcze o 9.00 agent KPCh — choć już
po drugiej stronie frontu i w swych właściwych barwach
— powiadomił Huang Weia przez walkie-talkie, że zgodnie
z rozkazem uderzył i naciera pomyślnie przy niewielkim
oporze. Groza położenia stała się jasna dopiero wówczas,
gdy kolejne dywizje, wchodząc w rzekomy wyłom, zostały
zaatakowane ze skrzydeł przez komunistów.
„W obecnej chwili — donosił Mao Zedongowi z tri­
umfem Liu Bocheng — ścisnęliśmy armię Huang Weia
wokół nie więcej jak dziesięciu wsi otaczających Shu-
angduiji. W miarę rozwijania się ataków bierzemy jeńców.
Tego ranka Liao Yunzhou (dowódca 110. Dywizji Pie­
choty z LXXXV Korpusu) poprowadził swe siły do
buntu na polu bitwy (nie rozgłaszajcie tego przez trzy
dni). [...] Bitwa z siłami głównymi będzie zakończona
najpóźniej jutro” 2.
Ostatnie zdanie było fanfaronadą, na jaką Liu Bocheng
rzadko sobie pozwalał. Jeśli ktoś w kwaterze Mao dał mu
wiarę, miał się gorzko rozczarować. Zresztą w gronie
generalicji dowódca PACR szacował czas likwidacji
12. Grupy Armii na co najmniej 20 dni.
Podczas gdy przygnębieni żołnierze Huang Weia przy­
stępowali do wznoszenia prowizorycznych umocnień,
komunistyczna generalicja starała się uniemożliwić wszel­
kie próby deblokady. Początkowo obiektem troski Su
Yu (który rozwinął swoją flagę w Shicunie, w pewnej
odległości od wodzów PAW i PACR) była 8. Grupa
Armii Liu Ruminga. Od pewnego czasu posuwała się
ona dość ostrożnie na północ linią kolejową Xu-Beng,
ale wieczorem 26 listopada jej dowódca zdecydował
się na pospieszny odwrót w kierunku Bengbu. Wkrótce
siły 8. Grupy Armii wraz z 6. Grupą Armii Li Yianniana
zostały rozwinięte w czysto defensywny sposób wzdłuż

2 Cyt. za: G.J. Bj o r g e , Moving the Enemy, s. 183-184.


rzeki Huai, pozostawiając żołnierzy Huang Weia okrążo­
nych w odległości 60 km.
Jednakże obie grupy armii, sformowane w rejonie
Bengbu, mogły z powodu swej drugorzędnej wartości
bojowej posłużyć co najwyżej do szachowania przeciwnika.
Skutecznego ratunku Huang Wei mógł się tylko spodziewać
od sił skoncentrowanych wokół Xuzhou.
Przygotowania do powstrzymania wychodzącej stamtąd
odsieczy komuniści podjęli, jak wspomniano, jeszcze
przed zamknięciem kotła wokół armii Huanga. Dowodzą­
cy na tym odcinku Tan Zhenlin rozrzucił swe siły lukiem
ciągnącym się równoleżnikowo przez 50 km, od Xiaoxia-
nu, leżącego na południowy zachód od Xuzhou do
Shuanggouji na południowym wschodzie. Poza trzema
liniami obrony, wzajemnie ubezpieczającymi się ogniem,
zostały umieszczone najbardziej przetrzebione w dotych­
czasowych walkach kolumny 9., 8. i 4., mające pełnić
funkcję odwodu.
Atakujące 2. i 16. Grupy Armii Kuomintangu uczest­
niczyły nie tak dawno w daremnych próbach uratowania
7. Grupy Armii w rejonie Nianzhuangxu. W ówczesnych
walkach spłynęły krwią, tracąc co najmniej 15 tys.
poległych i wielu rannych. W niektórych walczących
wówczas jednostkach, jak VIII Korpusie należącym do
wojsk 13. Grupy Armii generała Li Mi, straty sięgnęły
jednej trzeciej stanów. Odpowiednio wielkie było też
zużycie amunicji. Właśnie z tego powodu Du Yuming (Liu
Zhi stanowił już tylko przysłowiowy kapelusz Gesslera)
wyłączył podwładnych Li Mi z szykującej się operacji,
zastępując ich 16. Grupą Armii, ale 2. Grupy Armii nie
miał już kim zastąpić.
Ponieważ siły rejonu Xuzhou były jedynymi zdolnymi
do deblokady, a linia kolejowa Xu-Beng jedynym dostęp­
nym szlakiem, cios, do którego brano rozmach, był po­
zbawiony całkowicie elementu zaskoczenia. Generał Du
mógł jedynie liczyć na siłę ognia swych dywizji, ich wolę
walki oraz determinację do uratowania okrążonych kolegów.
Ofensywę rozpoczęto rano 25 listopada, angażując
5 korpusów wspieranych przez szczupłe lotnictwo i kilka­
naście lekkich czołgów. Pierwsza linia obrony PACR
została przebita w kilku miejscach. W zajadłych sztur­
mach, podczas których dochodziło do walki wręcz, nac­
jonaliści opanowali wierzchołki nielicznych górujących
nad polem bitwy wzgórz. Wyłamanie na odcinku 2. Grupy
Armii nie było jednak imponujące, wynosząc ledwie 3 km.
Podczas dwóch następnych dni, 26 i 27 listopada, postępy
nie były znacznie lepsze. Pod koniec drugiego z tych dni
Qiu Qingquan i Sun Yuanliang zaapelowali do Du
Yuminga, by zwiększył artyleryjskie wsparcie dla ich armii
lub zezwolił na przerwanie ataków. Inaczej, argumen­
towali, ich oddziały utracą zdolność do prowadzenia
działań zaczepnych. Du oznajmił, że dodatkowego wspar­
cia nie będzie; zapasy amunicji w ANR, wbrew informac­
jom późniejszej wrogiej Czang Kaj-szekowi amerykańskiej
propagandy, nie były nieograniczone. Argumenty pod­
władnych trafiły mu jednak do przekonania, powodując
widoczne i głębokie przygnębienie. Nie wiedział, że stoi
twarzą w twarz z największą szansą dla strony narodowej
podczas całej kampanii „Huai Hai”.
Jak dziś wiadomo, wieczorem 28 listopada 1948 r.
położenie komunistycznych jednostek Tan Zhenlina było
krytyczne. Co prawda, dywizje ANR toczyły nieustanne
walki już trzeci tydzień, a zużycie amunicji i paliwa było
bardzo wysokie. Rzecz w tym jednak, że komunistyczna
PACR goniła naprawdę resztkami sił. 20 listopada Su Yu
alarmował kwaterę główną, że likwidacja broniącej się
zaciekle armii Huang Baitao kosztowała komunistów ponad
40 tys. ludzi. Straty kolumn 8. i 9. przekroczyły — dla
każdej z osobna — 5 tys. zabitych, a 4. kolumny 4 tys.
Wykaz ten nie obejmował naturalnie walk od 25 do 28
listopada, które musiały przynieść porównywalne krwawe
żniwo. 26 listopada Tan Zhenlin został zmuszony do
wycofania z frontu resztki zmasakrowanej przez kuomin-
tangowskie szturmy kolumny Liangguang oraz 1. Dywizji
wchodzącej w skład 9. kolumny. 28 listopada nastąpiło
analogiczne wycofanie kolumny Luzhongnan. W tym
momencie obrona komunistyczna stała się podobna do
pajęczych nici, które w wielu miejscach utrzymywali
tylko oficerowie pod lufami karabinów maszynowych.
Mimo dramatycznych alarmów Tana Chen Yi i Liu
Bocheng nie mogli mu przysłać żadnych posiłków, ostat­
kiem sił powstrzymując kontrataki armii Huang Weia.
W istocie: „Liu i Deng Xiaoping byli niemal w rozpaczy,
gdy ich atakujący żołnierze rzucali się na linie obrony
Huanga złożone z czołgów, samochodów pancernych
i ciężarówek”3.
O 17.00 28 listopada skonfundowany Chen Yi (świadom
poprzedniej, zuchwałej obietnicy Liu Bochenga, że pobije
Huanga w jeden dzień) wystosował do kwatery głównej
utrzymaną w minorowym nastroju depeszę, pod którą
podpisali się także Liu Bocheng i Deng: „Wróg wściekle
atakuje [...]. Nasze wojska są niezmiernie odważne, ale
z powodu brudnej wody [do picia] i zapadnięcia ciemności
oddziały ulegają dezorganizacji. Nieprzyjaciel, po niepo­
wodzeniu prób przebicia się, zaległ na pozycjach, które
uprzednio zajmował, ustanawiając twardą obronę. W rezul­
tacie dziś przed świtem zaniechuję ataków.
Obecnie, w obliczu zaciekłej obrony nieprzyjaciela,
czekamy na przysłanie amunicji. [...] Zakończenie zadania
wymaga mniej więcej 10 dni. Początkowo, na podstawie
okoliczności istniejących w chwili próby przebicia się
wroga i rewolty Liao, sądziliśmy, że walka zostanie rychło
zakończona. Okoliczności się zmieniły” 4.
3 O. A. W e s t a d, Decisive Ecounters, s. 207.
4 Cyt. za: G.J. B j o r g e , Moving the Enemy, s. 189-190.
W tej sytuacji, gdy wynik bitwy ważył się na ostrzu
noża, Du Yuming nakazał 2. i 16. Grupom Armii ponie­
chać dalszych szturmów, popełniając największy błąd
w całej swojej karierze. Tuż potem depesza ze stolicy
wezwała go na naradę do Nankinu. Kuomintangowski
dowódca uległ prośbom podwładnych, motywowanych
z kolei szlachetną chęcią przerwania hekatomby swoich
ludzi. Niemniej właśnie ta decyzja uratowała stronę
komunistyczną. Gdyby ANR kontynuowała natarcie choć­
by jeszcze przez kilka godzin, linia bojowa Tan Zhenlina
niemal na pewno poszłaby w rozsypkę, a 28 listopada
1948 r. mógł zapoczątkować ogólną katastrofę komunis­
tów w operacji „Huai Hai”. Po klęsce Tana nawiązanie
łączności 2. i 16. Grup Armii z armią Huang Weia byłoby
oczywiste, a współpraca ta stałaby się początkiem nie­
uchronnej zagłady PACR. Wobec stopnia jej wykrwawie­
nia nastąpiłaby dzika ucieczka lub wzięcie do niewoli
bezbronnych mas.
Tak to Du Yuming, dowódca kompetentny, lecz średniej
miary, popełnił czyn równie karygodny jak ongiś Na­
poleon, zaniechujący ruszenia swojej gwardii pod Bo­
rodino. Moment, jak to zwykle na polach bitew, był
jedyny — i przeminął bezpowrotnie. Daną im „pie-
riedyszkę” komuniści wykorzystali natychmiast. Już 22
listopada kończącą się w Yanzhou linią kolejową Bohai
przybył z Shandongu dotychczasowy garnizon Jinanu.
Po wyjściu z wagonów czekało go jeszcze 150 km
marszu, zakończonego właśnie wówczas. Przede wszy­
stkim jednak komuniści zapełniali szczerby we własnych
szeregach przez masowe wcielanie jeńców.
Ten ostatni chwyt, standardowy w chińskich wojnach
domowych (w czasie walk warlordów zwycięzca przej­
mował hurtem dywizje pokonanego), partia Mao doprowa­
dziła do perfekcji. Obowiązywał slogan: „weź do niewoli,
podziel [tzn. zaszczep niechęć między żołnierzami a ofice­
rami — J.P.], wyedukuj, umieść w szeregach, naucz
walczyć, oceń [metodą kar i awansów]”. Absorpcji ulegały
najszybciej pozbawione wszelkiego kośćca ideowego for­
macje Obszarów Pacyfikacyjnych; przykładowo, między
6 a 13 listopada do 4. kolumny wcielono 13 tys. jeńców
z IX Obszaru Pacyfikacyjnego, który krótko wcześniej
zmienił front. Naturalnie, podstawą nowych jednostek byli
weterani ChALW.
Ponieważ historiografia (nie tylko komunistyczna) tłu­
maczyła później skuteczne wcielanie jeńców skrytym
sprzyjaniem poborowych KMT sprawie komunizmu, może
warto przypomnieć, że parę lat później, podczas wojny
w Korei, aż 70% pojmanych żołnierzy ChALW zgłosiło
gotowość wstąpienia do armii Czang Kaj-szeka na Taj­
wanie. Wydaje się pewne, że gdyby operacja „Huai Hai”
przybrała obrót dla komunistów niepomyślny, lwia część
wcielonych do ChALW żołnierzy przeszłaby znów pod
sztandary, które wcześniej porzuciła. Skoro jednak ini­
cjatywę utrzymali komuniści, opisana praktyka spowodo­
wała stałe i niepowstrzymane przesuwanie się stosunku sił
na korzyść ChALW.
Tymczasem, podczas chwilowego zastoju na froncie,
ściągnięty po raz wtóry do Nankinu Du Yuming uczest­
niczył w podejmowanych przez naczelne dowództwo gorą­
czkowych próbach odwrócenia biegu wydarzeń. Czang
Kaj-szek, posępny, niewyspany i od dawna prawie niewi-
dujący członków rządu z powodu zaabsorbowania sprawami
militarnymi, podjął decyzję, by niefortunny generał Liu
Zhi przeniósł swą flagę z Xuzhou do Bengbu. Formalnie
miał tam przejąć dowództwo nad Grupami Armii 6. i 8.
Naprawdę chodziło jednak, by dać wolną rękę faktycznie
dowodzącemu bitwą Du Yumingowi.
Du był ponury jak noc, choć nie stracił jeszcze wiary
w pomyślne zakończenie starcia. W tym celu jednak
należało, jak wierzył, natychmiast ewakuować Xuzhou. Po
wyjściu z miasta 2., 13. i 16. Grupy Armii nie powinny
jednak iść wprost na odsiecz Huang Weiowi, ponawiając
dotychczasowe bezowocne próby, lecz ruszyć na zachód
przez Yongcheng w rejon Mengcheng-Guoyang-Fuyang.
Dopiero wówczas, po obejściu pozycji komunistów i mając
przed sobą rzekę Huai, należało uderzyć na wroga z flanki
i rozerwać okrążenie wokół Huang Weia.
Du Yuming powiadomił o swoim planie szefa sztabu,
Gu Zhutonga, prosząc jednak, aby nie wyjawiał go podczas
nadchodzącej narady. Była to prawdziwie posępna i tragi­
czna chwila. Po dotychczasowym, nieszczęsnym przebiegu
walk dowódca z Xuzhou był już pewien, że w sztabie Chin
Narodowych działa szpieg komunistyczny i wszystkie
zamiary kwatery głównej są znane nieprzyjacielowi. Po­
wziął nawet konkretne i, dodajmy, trafne podejrzenie,
wskazując na Guo Ruguia. Gu Zhutong, któremu Du
zwierzył się ze swych podejrzeń, oburzył się i uznał je za
nieuzasadnione. Obiecał wszakże, że o planie wyjścia
z Xuzhou na zachód będzie na razie milczał. „Po naradzie
— oznajmił — powiesz to Starszemu [Laoxiansheng, to
znaczy Czang Kaj-szekowi — J.P.], ale możesz to rzec
tylko jemu samemu” 5.
Podczas narady Guo Rugui, sypiący argumentami i rozkła­
dający kolejne mapy, zaproponował, by armie z Xuzhou
przebijały się w kierunku wschodnim w rejon Shuanggou,
a potem na południe do Wuhe nad rzeką Huai. Był to teren
bagnisty i poprzecinany przez rzeki, ale dlatego właśnie,
według Guo, „najlepszy”, ponieważ stanowiący niespodzian­
kę dla nieprzyjaciela. Uczestnicy spotkania zdawali się ulegać
elokwencji mówcy. Już po zakończeniu posiedzenia szef

5 Tamże, s. 195. Zacytowane w pracy Bjorge’a słowa pochodzą


z wydanej w 1983 r. w Szanghaju pracy Historia Kampanii Huai Hai
[Huaihai zhanyi shi]\ użyty odnośnie Czang Kaj-szeka termin, oddany po
angielsku jako old man, brzmi po chińsku właśnie Laoxiansheng, będąc
grzecznościowym zwrotem określającym zwierzchnika.
sztabu Gu szepnął Czang Kaj-szekowi, że generał Du
Yuming chce z nim zamienić parę słów na osobności.
Zaskoczony wódz naczelny zawrócił nie do wielkiej sali
narad, lecz pobliskiego małego pokoju. Du zwięźle przed­
stawił swój plan. Uzyskał zgodę Czanga i jego podpis.
Uradowany Du Yuming nie uznał jednak za stosowne
podzielić się ze swym zwierzchnikiem podejrzeniami
wobec Guo Ruguia. Prezydent był przybity właśnie
sprawą swego wieloletniego osobistego sekretarza, Chen
Buleia, który popełnił samobójstwo, odkrywszy, że jego
jedyna córka jest szpiegiem Mao Zedonga, przekazującym
komunistom państwowe tajemnice ujawnione jej nie­
opatrznie przez ojca. Czang Kaj-szek, porażony dramatem
podwładnego, do którego był bardzo przywiązany,
ostentacyjnie wziął udział w pogrzebie i Du nie chciał
go dobijać — a może i prowokować — trudnymi do
udowodnienia opowieściami o kolejnych zdradach. Po­
pełnił błąd.
Po lądowaniu w Xuzhou Du Yuming zebrał dowódców
swych 3 grup armii. Wydano dyspozycje o dalszych, ale
tylko pozorowanych atakach na pozycje Tan Zhenlina, by
zmylić komunistów. Marsz na zachód, a potem południe,
miał się rozpocząć wieczorem 30 listopada. Żołnierze mieli
zabrać ze sobą żywność na 7 dni, pojazdy zaś zapas paliwa
niezbędny do przejechania 500 km. Do Yongchengu
planowano dotrzeć 3 grudnia.
Dzięki zabiegom Du Yuminga wywiad komunistyczny,
dotąd zawsze zwycięski, poniósł pierwszą klęskę w operacji
„Huai Hai”. Rozkazy wydane po otrzymaniu raportów Guo
Ruguia kierowały 3 kolumny PAW w stronę Shuanggou
— tam właśnie, gdzie oficjalna narada nankińska planowała
przemieścić 2., 13. i 16. Grupy Armii. Wszelako w chwili
wydania tych rozkazów — dwie godziny po północy
1 grudnia — wszystkie wspomniane siły maszerowały już
w kierunku wręcz przeciwnym, na zachód.
Mimo zręcznego wymknięcia się komunistom wyjście
głównych sił ANR z Xuzhou było posępnym widowiskiem.
Co najmniej 100 tys. zrozpaczonych cywilów błagało
wojsko, by mogło mu towarzyszyć i wkrótce trakt został
zakorkowany ludźmi, samochodami, wózkami ręcznymi
i ciągniętymi przez zwierzęta. „Po obu stronach głównej
ulicy w Xuzhou — szerokiej przestrzeni kocich łbów,
przeciętej przez pustą i brudną aleję — posuwali się
niekończącym się strumieniem ubrani na żółto żołnierze,
na wpół przesłonięci przez grubą chmurę kurzu. Na
końcu każdej rozciągniętej kompanii maszerował żołnierz
z trójkątnym, czerwonym lub błękitnym proporcem.
Na tyłach osły, obciążone ciężkimi karabinami maszy­
nowymi, ciężko stąpały po wybojach sztywnymi nogami.
Ciężarówki, wyładowane tobołami i pakami, przeciągały
obok, wzbijając tumany pyłu. [...] Poza wycofującymi
się nacjonalistami, ponad wysadzonymi w Xuzhou w po­
wietrze składami amunicji i składami zaopatrzeniowymi,
liczący 8 tys. stóp słup czarnego dymu wznosił się
na milczącym, mroźnym niebie” 6.
Mimo marnego tempa marszu oryginalny plan Du miał
wszakże sporo szans na realizację. Komuniści dopiero
1 grudnia w południe otrzymali wiadomości o wymknięciu
się ANR. Zirytowany Su Yu rozkazał rzucić na flanki
i czoło uciekinierów 9 kolumn. Drogę Du miały zajść 3.,
8., 9. kolumny i Lushognan. Pozostałe miały operować na
skrzydłach i z tyłu, by uniemożliwić ewentualny odwrót
w stronę Xuzhou.
Piętą achillesową uchodzących nacjonalistów była łącz­
ność. Zza szyby swojego willysa Du Yuming widział tylko
chaos panujący na szosie. Nie wiedział, co się dzieje
z podległymi mu trzema grupami armii. Po południu
1 grudnia otrzymał wiadomości od Qiu Qingquana, ale

6 China. Heavy Blow, „Time” 13 XII 1948, s. 16.


dopiero nazajutrz wieczorem od prowadzącego 13. Grupę
Armii Li Mi. Ten ostatni miał wedle pierwotnego planu
maszerować całą noc, by po zmierzchu 3 grudnia rozłożyć
się już w Yongchengu. Qiu i Li przekonywali jednak, że
ich wyczerpane dywizje potrzebują odpoczynku, a Sun
Yuanliang, z którym wreszcie nawiązano łączność, alar­
mował, iż nie jest pewien położenia swej 16. Grupy Armii.
W dodatku zwiad lotniczy — operujący z Nankinu, skoro
porzucono jedyne lotnisko w Xuzhou — ostrzegał, że
w rejonie Suixikou, na zachód od Yongchengu, są widoczne
masy komunistycznych wojsk. Czy z wyczerpanymi ludźmi
można było ryzykować ewentualną bitwę? 2 grudnia
o zmierzchu Du pozwolił 2. i 13. Grupom Armii na
odpoczynek. Tymczasem o 4.00 Sun zameldował, że jego
ludzie po dwóch dniach bezustannego marszu są wyczer­
pani, ale będą dalej posuwali się drogą na Yongcheng. Du
Yuming, wahając się coraz bardziej, postanowił zwołać
3 grudnia radę wojenną.
Nim to jednak nastąpiło, całemu planowi został zadany
druzgocący cios. Krótko przed południem samolot z Nan­
kinu dostarczył odręczny rozkaz Czang Kaj-szeka. Zamiast
na Yongcheng, armia, która wyszła z Xuzhou, miała iść na
południowy wschód ku Suixikou i Shuangduiji, aby wydać
bitwę celem natychmiastowego ratowania Huang Weia.
Otrzymane wieczorem dodatkowe rozkazy przez radio
oceniały komunistyczne siły pod Suixikou na jedynie
40 tys. — co było ich zdumiewającym zaniżeniem — i koń­
czyły się niemal obraźliwym passusem: „Żadną miarą nie
posuwać się znów ku Yongchengowi, dokonując obejścia
w celu uniknięcia bitwy” 7.
Du Yuming czul się niczym uderzony obuchem. Nie
miał żadnych wątpliwości, komu należało przypisać
zmianę dotychczasowego planu, a gdyby je nawet posiadał,

7 Cyt. za: G.J. B j o r g e, Moving the Enemy, s. 200.


nie pozostawiał na nie miejsca podpis pod wieczornym
radiogramem.
„Po otrzymaniu rozkazu poczułem znów, że Czang
Kaj-szek zmienił zdanie, ponieważ był pod wpływem
pomysłów tego małego diabła Guo Ruguia. Żałowałem, że
28 listopada nie wyjawiłem jasno Czangowi mych poglądów
odnośnie Guo Ruguia i nie uzyskałem zgody Gu Zhutonga
i innych [...], by poparli me plany od początku do końca.
Teraz Czang uległ manipulacjom Guo i użył najpierw
odręcznego rozkazu, a potem radia, aby kazać nam zaata­
kować ChALW. Przez to wystawił Armię Narodową na
niebezpieczeństwo całkowitego zniszczenia. Żałowałem mej
lękliwości i braku zdecydowania owego ranka. Nie powi­
nienem zatrzymywać armii i zwoływać rady wojennej.
Dzień marszu został stracony. Było za późno na ucieczkę,
a walka była beznadziejna. [...] Wszystko, co mi pozostało,
to [...] być lojalnym do samego końca” 8.
Rada wojenna, zwołana po otrzymaniu pierwszego roz­
kazu, ale przed radiogramem, przybrała dramatyczny obrót.
Obecni byli Qiu Qingquan i Sun Yuanliang; Li Mi,
niezdolny przybyć, przysłał zastępców. Du, wedle jego
własnej, późniejszej relacji, wahał się, czy zwyczajnie
nie zignorować fatalnego rozkazu. Cytował sławne słowa
wielkiego teoretyka wojennego Sun Zi — jun ming
you suo bushou („są rozkazy od władcy, których się
nie słucha”)9. Obawiał się jednak nie tyle gniewu Czanga,
co odpowiedzialności za los broniącego się w okrążeniu
Huang Weia. A jeśli rezultatem złamania rozkazu i marszu
na Yongcheng stanie się doszczętne zniszczenie armii
Huanga? Prawda, że manewr oskrzydlający na Yongcheng
miał na celu właśnie taką odsiecz; cóż jednak, gdy
8 Tamże.
9 W polskim przekładzie Roberta Stillera słowa te brzmią: „Bywają
przypadki, w których nie należy słuchać rozkazów władcy” ( S u n Z i,
Sztuka wojenna, tłum. R. Stiller, Kraków 2003, s. 80).
Huang do tego czasu się nie utrzyma? Generałowie Qiu
i Sun nie widzieli alternatywy dla całkowitego podporząd­
kowania się rozkazom. Du, który najwyraźniej szukał
— daremnie — kogoś, z kim mógłby dzielić odpowiedzial­
ność za niesubordynację, ustąpił. W ten sposób przesądził
o losie kampanii.
Zatrzymując się 2 grudnia wieczorem na odpoczynek
i znów 3 grudnia dla rady wojennej, Du Yuming stracił
początkową przewagę nad przeciwnikiem. O zmierzchu
3 grudnia siły komunistyczne osaczyły go ze wszystkich
stron.
W tej sytuacji rozpoczęty rano 4 grudnia atak nacjonalis­
tów miał od początku nikłe szanse powodzenia. Idąca na
czele 2. Grupa Armii posunęła się co prawda o 2-3 km na
południowy wschód, ale jednocześnie zostały zaatakowane
tyły kotła. Nazajutrz szturmy awangardy przeciw atakowa­
nym przez nią wyborowym kolumnom komunistycznym
przyniosły równie mizerne rezultaty. Tymczasem Tan
Zhenlin, atakujący północną rubież otoczonego ugrupowa­
nia, notował stałe, choć powolne postępy, naciskając
wyczerpanych żołnierzy Sun Yuanlianga. Ten ostatni
6 grudnia poprosił o kolejną radę wojenną, do której doszło
krótko po południu w kwaterze generała Li Mi. Wskazując
na bezsens wykonywanego uderzenia w stronę Suixikou,
proponował, by każda z trzech grup armii wyrywała się
z kotła na własną rękę, po czym doszłoby do spotkania
w rejonie Fuyangu. Broniąc się przed zarzutem lekceważe­
nia rozkazów, powołał się nie na kogo innego jak Sun Zi.
Głęboko rozgoryczony Du Yuming zapytał go, dlaczego
nie pamiętał tych słów przed dwoma dniami. Ostatecznie
jednak wyraził zgodę. W aktualnej sytuacji, jak uznał, nie
było zresztą innego wyjścia.
Sun Yuanliang — dowódca, który charakterem naj­
wyraźniej nie dorównywał twardym frontowcom, jakimi
byli Qiu Qingquan i Li Mi — przystąpił do wcielania
w życie swego pomysłu z gorączkowością, która miała
przynieść fatalne konsekwencje. Narada zakończyła się
około 15.00. Sun zawiadomił swoich oficerów, że operacja
rozpocznie się już za 3 godziny — o 18.00. Nie było czasu
na rozpoznanie terenu ataku, zniszczono natomiast — choć
nie było odpowiednich rozkazów — większość spowol­
niającego marsz ciężkiego sprzętu. Co więcej, Sun przerwał
łączność ze swym dowódcą, być może obawiając się, że
odwoła on tak wyczekiwany rozkaz ataku. Tymczasem tak
właśnie się stało. Du zabronił próby przebicia w obliczu
stwierdzonej przez lotniczy zwiad olbrzymiej przewagi
komunistów.
W tej sytuacji podjęta po zapadnięciu zmroku próba
wyjścia z okrążenia musiała zakończyć się katastrofą.
16. Grupa Armii uderzyła samotnie i wkrótce skupiła
na sobie huraganowy ogień wszystkich pobliskich je­
dnostek ChALW. Z 40 tys. żołnierzy Suna 10 tys.
zdołało mimo wszystko przebić się z powrotem do
kotła. Du Yuming zreorganizował ich w dywizję i wcielił
do LXXII Korpusu. Reszta wyginęła w twardej walce
lub dostała się do niewoli. Jedynie rozproszone grupki
przemknęły się poza rejon walk. Wśród nich znalazł
się Sun Yuanliang, który w mundurze szeregowego
przedarł się przez Henan do Wuhanu 10.
Sytuacja nacjonalistów stała się tragiczna. Z jednej
strony ich obie formacje (armie Huang Weia i Du Yuminga)
były otoczone i nie mogły wspierać się nawzajem. Z drugiej
strony zwyciężający komuniści napięli swe muskuły niemal

10 Znany francuski historyk wojskowości Max Chassin stwierdził, że


rozkaz „wypadu” Sun Yuanliang przyjął „z niechęcią”, a jego wojska
ostatecznie „skapitulowały przed czerwonymi” (M. C h a s s i n , The
Communist Conąuest of China, s. 199). Naprawdę żadna z armii nac­
jonalistycznych w kampanii Xuzhou nie kapitulowała, a informacje
Chassina są wymysłem jak niestety wiele w jego renomowanej (niezbyt
zasłużenie) pracy.
do ostateczności. Ich wszystkie kolumny — prócz 6., tak
wykrwawionej, że nie nadawała się do walki — znajdowały
się w boju. Gdyby Kuomintang posiadał rezerwę strategicz­
ną, miałaby ona wszelkie szanse na zwycięskie przełamanie
z rejonu Bengbu.
Dramat Czang Kaj-szeka polegał jednak na tym, że
takimi siłami niemal już nie dysponował. 3 grudnia rzucił
z Bengbu na północ improwizowane siły, złożone z samo­
dzielnej 296. Dywizji Piechoty oraz dwóch dywizji ze
stojącego w mieście LIV Korpusu. 296. Dywizję wspierała
jednostka zwana na wyrost pułkiem pancernym, dowodzona
przez syna prezydenta, Czang Wei-kuo. Jednocześnie
zostały jeszcze raz poruszone słabo wyszkolone lub zde­
moralizowane siły należące do 6. Grupy Armii Li Yanniana.
Wszelako przywódcy osławionej kliki z Guangxi, Bai
Chongxi oraz wiceprezydent Li Zongren, kategorycznie
odmówili rzucenia do bitwy podległych im armii. Obaj bez
żalu obserwowali to, co uznawali za wzajemne wynisz­
czanie się wojsk komunistów i Czang Kaj-szeka. Ten
ostatni, często uważany w Stanach Zjednoczonych za
wszechpotężnego dyktatora, mógł jedynie ze skutecznością
Don Kichota apelować do honoru obu podwładnych.
Podczas gdy posiłki dla komunistów „nadciągały z rejonu
Jinanu, wojska Guangxi Li [Zongrena] stacjonowały w He-
nanie. Gdyby jego wojska podążyły na wschód w rejon
Shandongu, mogłyby zaatakować komunistów od tyłu.
Jednakże wojska Guangxi generała Li nie podjęły żadnych
działań. Co więcej, dowódcy Li ignorowali rozkazy Czanga.
Li i Bai mieli nadzieję, że wojska podległe bezpośrednio
Czang Kaj-szekowi zostaną pokonane, podczas gdy ich
wojska pozostaną nietknięte. Ich intencje były doprawdy
karygodne” 11.
11 The Storm Cloud Clear over China. The Memoir of Ch’en Li-fu,
1900-1993, wydali, uzupełnili i opatrzyli wstępem S.H. Chang,
R.H. Myers, Stanford Calif. 1994, s. 202.
Mimo wszystko atak zaimprowizowanych sił Czang
Kaj-szeka wzbudził ogromny niepokój w dowództwie
komunistów. 6 grudnia, gdy siły odsieczy osiągnęły Xin-
maąiao, Su Yu rozkazał komisarzowi politycznemu jedynej
rezerwowej 6. kolumny, by był gotowy na poświęcenie
większości swoich sił. Wkrótce na decydujący odcinek
rzucił też 2 kolumny PACR, blokujące dotąd armię Du
(było to już po zniszczeniu 16. Grupy Armii Sun Yuanlian-
ga), oraz jedną kolumnę, jedną dywizję i 5 pułków
ściągniętych koleją z Shandongu. Wojska te nie mogłyby
nadejść, gdyby nie bierność kliki z Guangxi. Nacjonaliści
oczekiwali ich dywizji daremnie.
Kolumna PACR przybyła w rejon próby deblokady
7 grudnia, zaś siły z Shandongu dwa dni później. Mimo
przewagi przeciwnika ANR, w której cały ciężar walki
spoczywał na podległych osobiście Czang Kaj-szekowi
3 wyselekcjonowanych dywizjach i pułku pancernym,
nacierała bezustannie, choć jej postępy zmalały do 1-3 km
dziennie. Bodaj po raz pierwszy i ostatni w dziejach
chińskiej wojny doszło do konfrontacji pancernej: amery­
kańskie stuarty w barwach Republiki Chińskiej zderzyły
się z kierowanymi przez komunistów czołgami pojapońs-
kimi Shinhoto Chi-Ha. 15 grudnia siły odsieczy znajdowały
się 30 km od Shuangduiji i doskonale widziały na horyzon­
cie łunę frontu Huang Weia, bowiem wokoło wszystkie
okoliczne wioski stały w płomieniach.
W tym czasie wszelako dopełnił się los Huanga Weia.
Jego żołnierze bronili swej straconej sprawy z deter­
minacją i talentem. Unieruchomione ciężarówki, dodat­
kowo obciążone ziemią, połączono łańcuchami. W roz­
gałęziających się gwiaździście liniach okopów umiesz­
czono gniazda karabinów maszynowych. Liu Bocheng
i Deng, których natarcia załamywały się pod ogniem,
polecali komunistycznym żołnierzom rycie tuneli i oko­
pów przybliżających do nieprzyjaciela. Na grzbietach
miano nosić worki po ryżu wyładowane popiołem, aby
sąsiadujące ze sobą drużyny kopaczy widziały nawzajem
swoje szlaki. Jednakże nocne prace na ziemi niczyjej
były oświetlane przez salwy miotaczy ognia oraz pożary
płonących drzew i zabudowań. Ogień, wypady piechoty
oraz incydentalne naloty lotnicze niweczyły wysiłki
komunistów.
Shuangduiji, która to nazwa znaczy „wieś pary kur­
hanów”, było pełne prehistorycznych menhirów w kształcie
stożka, szerokich na 40 m u podstawy i wysokich nieraz na
20 m. Broniącym się ludziom Huanga służyły one jako
bezcenne na płaskiej przestrzeni punkty obserwacyjne
i orientacyjne. Najwyższy kurhan Jiangudui wyznaczał
linię obronną biegnącą od prowizorycznego lotniska do
kwatery głównej 12. Grupy Armii.
Morale okrążonych było dobre. 1 grudnia w kotle
wylądował w lekkiej awionetce niezmiernie łubiany
zastępca Huanga, Hu Lian, do tej pory za zgodą Czang
Kaj-szeka przebywający w Wuhanie u śmiertelnie cho­
rego ojca. Dołączywszy do kolegów na wieść o okrąże­
niu, odwiedził nie tylko dowódców korpusów, ale i każdą
dywizję na froncie, starając się wyjaśnić plany Czanga
i zaszczepiając wiarę w przetrwanie. Zastrzyk optymizmu
rzeczywiście zadziałał, a nacjonaliści bili się, w opinii
samych komunistów, z niebywałą zaciekłością. Do 3 gru­
dnia czerwoni wzięli ledwie 5 tys. jeńców, głównie
zresztą rannych. Ale odwaga obrońców Republiki Chiń­
skiej nie mogła zmienić coraz fatalniejszego dla nich
stosunku sił.
Choć nacjonaliści poddawali się rzadko, mieli już
ponad 20 tys. zabitych i rannych, co wraz z jeńcami
i rezultatami rewolty Liao (5,5 tys. żołnierzy) zbliżało
straty Huang Weia do 30 tys. ludzi. Niektóre wielkie
jednostki, jak 49. Dywizja z XVIII Korpusu, niemal
przestały istnieć. W tej sytuacji Chen Yi, Liu Bocheng
i Deng Xiaoping podjęli przed południem 5 grudnia
decyzję o ogólnym szturmie. Rozpoczął się on po
półtoragodzinnym przygotowaniu artyleryjskim naza­
jutrz o 17.00 z trzech stron trzema zaimprowizowanymi
grupami armii. Ze wschodu uderzały 3 kolumny PACR
wraz z posiłkami z Shandongu; dowódcą całości był
Chen Geng. Od zachodu jedną kolumnę PAW i 2 PACR
prowadził Chen Xilian. Wreszcie na południu Wang
Jinsan objął dowództwo nad jedną kolumną PACR,
jedną PAW i jedną dywizją z Shaanxi. Dodatkowe
wsparcie zapewniały 3 pułki artylerii „kolumny spe­
cjalnej”.
Ku frustracji komunistów atak poniósł pełne fiasko.
Zawiodła zwłaszcza najsilniejsza grupa wschodnia, której
nie udało się wziąć wsi Zhangweizi. Natarcie ponowiono
więc 7 grudnia o tej samej godzinie (wczesny mrok miał
ułatwić unikanie ognia) przy wsparciu dodatkowych dział.
Na czele drużyn kopaczy umieszczono karabiny maszyno­
we, mające niszczyć nacjonalistyczne miotacze płomieni.
Oświetlane pożarami zajadłe walki trwały całą noc. O 4.00
komuniści wdarli się wreszcie do Zhangweizi, ale tuż
potem zostali z niej wyparci przez wsparty 6 czołgami
kontratak ANR. O świcie jednak Huang Wei, którego
dywizje spłynęły krwią, nakazał skrócić front i ewakuować
wieś, wycofując się do pobliskiej Yangweizi. Ziemię
zaścielały częściowo zwęglone zwłoki zwierząt, wieśniaków
i żołnierzy. Rankiem Huang wysłał Hu Liana samolotem
do Czang Kaj-szeka, nalegając na przyspieszenie odsieczy.
Rzutki Hu uzyskał wszakże tylko obietnice zintensyfiko­
wania bombardowań i zrzutów. Dowódca 12. Grupy Armii
sam miał wybrać najstosowniejszy według siebie moment
do przebicia się z kotła.
Wieści z Nankinu przygnębiły Huang Weia. Prze­
rwanie pierścienia uważał za niesłychanie trudne z po­
wodu przewagi przeciwnika i liczby własnych rannych,
których należałoby zostawić. Co więcej, trapił się,
i nie bez powodu, o Du Yuminga; szczęśliwe przebicie
się, zwalniające siły komunistów wiązanych dotąd
przez 12. Grupę Armii, musiałoby oznaczać kres wszel­
kich nadziei dla żołnierzy Du. Tymczasem komuniści,
którzy przez 3 dni lizali rany (4. kolumna w „grupie
wschodniej” musiała zredukować liczbę kompanii w pu­
łkach z 9 do 6, a batalionów z 3 do 2) 11 grudnia
ponowili natarcie. Broniący Yangweizi XIV Korpus
został zniszczony; wśród poległych z bronią w ręku
znalazł się jego dowódca.
12 grudnia kocioł został zredukowany do okręgu o śred­
nicy ledwie 3 km. Chen Yi i Liu Bocheng wysłali Huang
Weiowi ultimatum, grożące zniszczeniem w razie odmowy
kapitulacji; nie doczekali się odpowiedzi. 13 grudnia w nocy
7. kolumna PACR zdobyła broniony zaciekle kurhan
w Jiangudui. Resztki 12. Grupy Armii odstępowały, broniąc
każdej piędzi ziemi. 14 grudnia Huang, chcąc ratować choć
część swych żołnierzy, zdecydował się rozpocząć próbę
przełamania następnego dnia o zmierzchu. Miano uderzyć
na północno-wschodnie, najsłabsze ogniwo pierścienia,
a potem zawrócić w kierunku Bengbu.
Plan dowódcy kotła uprzedzili jednak komuniści.
14 grudnia o 15.50 zahuczała nawała ognia artyleryjskiego,
po dwóch godzinach przechodząca w atak mas piechoty.
W ciągu kolejnej doby miażdżone artylerią szczątki
12. Grupy Armii ciągle walczyły, ale ogień zniszczył linie
telefoniczne i dowodzenie stało się niemożliwe. Kapitulacji
nie było: izolowane punkty oporu biły się do końca i były
po kolei likwidowane. Wśród pojmanych o zmierzchu
15 grudnia znaleźli się walczący do ostatka Huang Wei
i dowódcy X, XVIII i LXXXV Korpusów. Ironią losu był
fakt, że Hu Lian, który dwukrotnie brawurowo latał do
kotła, teraz na czele garstki niepokonanych przebił się
z bronią w ręku do Bengbu.
Du Yuming nie był świadomy katastrofy pod Shuang-
duiji. Dopiero otrzymana 16 grudnia wieczorem depesza
z Bengbu zawiadomiła go o podjętej przez Huang Weia
„operacji przełamania” (o rezultatach nie wspomniano ani
słowem) i o wycofywaniu się niedoszłej odsieczy na
południe od rzeki Huai. Wiadomość porażała: między Du
a najbliższymi armiami nacjonalistów leżało teraz 140 km
kontrolowanego przez komunistów kraju. Kolejne wiadomo­
ści, odebrane 18 grudnia, nie pozostawiały już żadnych
złudzeń co do losu armii Huanga. Du rozkazał przerwać
natarcie i przejść do obrony pozycyjnej.
Dotąd pełen energii dowódca Xuzhou nie od razu był
gotowy przyznać, że stoi twarzą w twarz z zagładą.
W kwaterze we wsi Chenguanzhuang wraz ze swym
szefem sztabu, Shu Shicunem, snuł mało realistyczne plany
ocalenia. Początkowo obaj chcieli błagać Czang Kaj-szeka,
by ściągnięto na pomoc armie z Xi’anu i Wuhanu, nawet
za cenę porzucenia obu miast. Były to mrzonki choćby
dlatego, że komendantem Wuhanu był filar kliki z Guangxi,
Bai Chongxi. Potem liczono, że za cenę długiej, pozycyjnej
obrony armii (naturalnie, musiałaby być wówczas zaopat­
rywana z powietrza) władzom nankińskim uda się wynegoc­
jować rozwiązanie polityczne. Wreszcie zwrócono się ku
jedynemu atutowi, jaki ANR miała jeszcze do dyspozycji
— lotnictwu. 19 grudnia w kotle lądował zastępca szefa
sztabu sił powietrznych Republiki Chińskiej, generał Dong
Mingde. Rozważano rozmaite, często fantastyczne pomysły
przebicia. Dong proponował, by samoloty Kuomintangu
rzuciły na komunistów bomby gazowe, podczas gdy pierw­
sza fala okrążonej armii podjęłaby natarcie w maskach. Du
Yuming, którego zdrowie szwankowało (przeziębiony, od
pewnego czasu miał gorączkę) uwierzył w szansę lub
przynajmniej chciał uwierzyć, ale potem znów ogarnęły go
wątpliwości. Siły żołnierzy, którzy mieliby przebyć 150
km, musiałyby być wcześniej zregenerowane obfitymi
zapasami ze zrzutów. Czy ponadto własne lotnictwo
w chaosie operacji przełamania odróżniłoby żołnierzy ANR
od nieprzyjaciela?
Du wyłuszczył swe zastrzeżenia w liście do Czang
Kaj-szeka, który miał zabrać 20 grudnia samolot przybyły
z generałem Dongiem. 20 grudnia o świcie nad bezkresną
równiną, w której zalegała armia, rozpętała się jednak
śnieżyca. Przez ponad tydzień lodowata zawierucha z Sy­
berii niosła ściany bieli, czasem przechodzące w deszcz ze
śniegiem. Samoloty zostały uwięzione na lotniskach,
a wszelkie, i tak prawdopodobnie mało owocne, zrzuty
stały się wykluczone. Załamanie się pogody oznaczało
ostateczny wyrok śmierci na armię.
Komuniści, którzy ponieśli w dotychczasowych walkach
olbrzymie straty (do 15 grudnia tylko z szeregów PAW ubyło
72 tys. ludzi), nie zamierzali wykorzystać nawałnicy, by
dobić przeciwnika. Całkiem świadomie pozostawili jego
eliminację mrozowi i głodowi. 15 grudnia (to znaczy w dniu
zniszczenia sił Huang Weia) kwatera główna wydała formalny
rozkaz przejścia do defensywy. Mao Zedong nie bez racji
liczył na powtórkę sytuacji z Changchunu, gdzie właśnie głód
wymierzył oblężonym decydujący cios; trafnie uznawał też,
że położenie wojsk Du jest jeszcze gorsze. Zwycięskich
komunistów absorbowała ponadto sytuacja w odizolowanych
Chinach Północnych, gdzie odcięte siły generała Fu Zuoyi
miały jeszcze pewne szanse na ewakuację drogą morską.
Podczas gdy kolumny mandżurskiej armii Lin Biao maszero­
wały pospiesznie, by zamknąć drogę odwrotu wojsk Fu do
portu w Tanggu, część formacji uczestniczących w operacji
„Huai Hai” miała zablokować im ewentualny manewr w kie­
runku południowym. W ten sposób nowa kampania „Ping-Jin”
(Beiping-Tianjin12) przedłużyła agonię kuomintangowskich
armii w rejonie Chenguanzhuangu.

12 Inaczej Pekin-Tianjin.
W Xibaipo tak Mao, jak i Zhou Enlai trapili się jeszcze
możliwością, że wojska podległe Bai Chongxi i Li
Zongrenowi dokonają niszczącego i przerywającego linie
zaopatrzeniowe komunistów uderzenia na flankę ich
frontu. Wywiad uspokajał wszakże, że jest to niepraw­
dopodobne. Większe obawy, zwłaszcza Zhou Enlaia,
wywoływała ewentualność bezpośredniej interwencji ame­
rykańskiej. Zhou uważał, że we własnym interesie Wa­
szyngton powinien to uczynić i powoływał się na przykład
rewolucyjnej Rosji — całkowicie zresztą niesłusznie,
skoro żadne z mocarstw zachodnich nigdy nie podjęło na
serio próby obalenia władzy bolszewików. Truman i Mar­
shall wszakże mile zaskoczyli przywództwo KPCh. W sty­
czniu prezydent Stanów Zjednoczonych ostentacyjnie
wycofał z Qingdao ostatni oddziałek marines, przebywa­
jący w Państwie Środka. Wcześniej Marshall na konferen­
cji prasowej zapewnił ex cathedra, że Stany Zjednoczone
odmawiają zarówno mediacji, jak i interwencji na rzecz
Republiki Chińskiej, której władze „straciły zaufanie
narodu”13. Pogarda i obelgi miały być wszystkim, co miał
otrzymać z Waszyngtonu ginący i kłopotliwy sprzymie­
rzeniec. 30 listopada przybył wprawdzie do Tanggu pod
Tianjinem pierwszy i ostatni amerykański statek z zaopat­
rzeniem (jak pamiętamy, wysłanym przez Kongres wbrew
woli administracji). Jego lwia część nie nadawała się
jednak do natychmiastowego użytku, a karabiny maszyno­
we przysłano bez części zamiennych. Wszystkie następne
dostawy podążyły już na Tajwan.
Jeszcze 17 grudnia Chen Yi, Liu Bocheng i Deng
Xiaoping spotkali się w kwaterze głównej Su Yu w Caiao.
Ponieważ przybył też Tan Zhenlin, przewodzący armii
Shandongu, posiedzenie to stało się pierwszym i ostatnim
w ciągu całej kampanii „Huai Hai” spotkaniem głów-

13 United States Relations with China, s. 282.


nodowodzących. Jedyna zrobiona fotografia ukazuje ich
zmęczonych; Deng Xiaoping był nieogolony i brudny na
twarzy. Większą część obrad poświęcono perspektywom
forsowania olbrzymiej rzeki Yangzi. Niemniej tegoż dnia
dowódcy komunistów wystosowali do Du Yuminga dłuższe
ultimatum. Rozpoczęte słowami „jesteście na końcu naszego
powroza”, zawierało sformułowania charakterystyczne dla
komunistów, utrzymujących, że reprezentują „wznoszących
skargi do niebios” żołnierzy i ludność cywilną przeciwnika.
Podkreślając potęgę ChALW, dowódcy PAW i PACR
stwierdzali, że ich rodzimy sprzęt jest dziesięć razy
potężniejszy niż „wyprodukowane przez cudzoziemców
samoloty i czołgi” nacjonalistów; podwładni Mao naj­
widoczniej szczerze wierzyli, iż ich własne czołgi, choć
wyprodukowane przez Japończyków, Rosjan i Ameryka­
nów, stały się swojskie, bo opatrzono je czerwonymi
gwiazdami. Gwarantując życie wszystkim kapitulującym,
wskazywano, że alternatywą jest całkowite unicestwienie.
Komunistyczne dowództwo użyło jednak także bardziej
subtelnych środków. Na posterunkach najbliższych rubieży
kotła ustawiono kuchnie polowe, zapewniając przez głoś­
niki, że każdy przechodzący na stronę ChALW może
liczyć na posiłek. W stronę okrążonych zwrócono wypisane
wielkimi hieroglifami propagandowe slogany, umieszczone
na starych flagach i znalezionych w pobliskich domostwach
drzwiach oraz matach. Do agitacji wykorzystano żołnierzy,
którzy wcześniej zmienili obóz, starając się unikać chwil,
w których obrzeża kotła wizytowali oficerowie. Śpiewano
sławiące komunizm pieśni. Na terytorium nieprzyjaciela
przenikały też patrole rozdające ryż oraz bułeczki na parze
— jednakże, jak zalecało przezorne dowództwo ChALW,
w minimalnych ilościach.
Obleganych istotnie dławił straszliwy głód. Wojska Du
zaopatrzyły się przed początkiem grudnia ledwie w tygo­
dniowe racje żywności. Wkrótce kocioł stał się, nie tylko
w opinii szefa sztabu Du, generała Wen Qianga, „piekłem
na ziemi”. Najpierw zabito zwierzęta pociągowe, potem
zaczęto zjadać trawę, korę i kiełki zbóż. Jeden z oficerów
wyznał później zwycięzcom, że jego ostatnim posiłkiem
były własne rękawiczki z owczej skóry. Dramat obleganych
zdawał się poruszać nawet niektórych komunistów. „Skraj­
nie wygłodzeni żołnierze jedli wszystko, co mogli znaleźć,
i nawet zabijali armijne konie, by zaspokoić głód. Cierpiąc
z zimna, by znaleźć drewno na opał, wykopywali trumny
i rozbierali fragmenty umocnień, by się ogrzać. W barakach
pod Chenguanzhuangiem zrozpaczone wojska nieprzyja­
ciela przedstawiały żałosny widok” 14.
Obserwujący gehennę przeciwnika Su Yu postarał się, by
każdy żołnierz komunistycznej armii, prowadzący dotąd
raczej spartański żywot, otrzymał pół kilograma wieprzowiny
i 5 papierosów.
29 grudnia niebo nad Chenguanzhuangiem rozjaśniło
się na tyle, że wystartował samolot pocztowy do Nankinu;
pogoda umożliwiła też zrzuty. O zasobniki, których
część spadła zresztą za liniami komunistów, rozpętały
się wkrótce istne batalie. Zdaniem Wen Qianga, w naj­
lepszym z 14 dni powietrznego zaopatrywania, zrzucona
żywność wystarczyła na skąpe racje dla 10 tys. ludzi.
W kotle było ich trzy razy więcej 15.
W dzień Nowego Roku Czang Kaj-szek oznajmił,
że ustępuje na rzecz wiceprezydenta Li Zongrena i za­
proponował komunistom negocjacje. Ci ostatni trafnie
uznali to za dowód słabości, ale pogłoski o rokowaniach
14 Maomao D e n g , Deng Xiaoping, s. 442.
15 Ogółem, między 23 listopada 1948 r. a 11 stycznia 1949 r., lotnictwo
nacjonalistów dostarczyło swym armiom 135 ton amunicji i 1501 ton
żywności. Liczby te obejmują wszelako transporty przybyłe jeszcze do
Xuzhou oraz dostawy dla armii Huang Weia. Póki funkcjonowało lotnisko
w Xuzhou, ewakuowano także 37 136 rannych. Dane za: W.M. L e a r y ,
Perilous Missions: Civil Air Transport and CIA Covert Operations in
Asia, Alabama 1984, s. 50-53.
podsyciły nadzieje w konającej pod Chenguanzhuangiem
armii. Przed opuszczeniem stolicy Czang zaproponował
Du Yumingowi, o którego chorobie miał dokładne relacje,
ewakuację samolotem z kotła i szpital w Nankinie.
Du odmówił, oznajmiając, że nie opuści tysięcy wiernych
Republice Chińskiej oficerów i żołnierzy. Telegram za­
kończył słowami: „Do ostatniego tchu będę wiernie
Panu służył” 16.
Owo ostatnie tchnienie zbliżało się zaś dla większości
oblężonych szybko. 6 stycznia 1949 r. o 16.00, po pięcio­
godzinnym, najdłuższym ze wszystkich przygotowaniu
artyleryjskim, rozpoczęło się ostatnie wielkie natarcie
ChALW w kampanii „Huai Hai”. Zagłodzony, przemarz­
nięty żołnierz ANR starał się stawiać opór, ale już pierwszej
nocy wzięto 13 wsi leżących na obrzeżu bronionego
terytorium. 7 stycznia wobec niepowstrzymanego pochodu
3. i 10. kolumn nieprzyjaciela Li Mi musiał porzucić swą
kwaterę w Qingliji. Na południowym skraju kotła został
rozbity LXXII Korpus broniący wschodniego brzegu rzeki
Lu. 13. Grupa Armii została niemal zmiażdżona, jej resztki
cofały się na zachód.
Lotnictwo ANR próbowało nasilić bombardowania i zrzu­
ty, ale w nocy z 8 na 9 stycznia komunistyczne kolumny
3., 4. i 10. podeszły pod kwaterę główną Du w Chenguan-
gzhuangu oraz pod Chenzhuang, gdzie znajdowało się
dowództwo V Korpusu generała Xiong Xiaosana. Zarówno
Xiong, jak i dowódcy obu ginących grup armii, Li Mi i Qiu
Qingquan, chcąc drogo sprzedać żołnierską krew, żądali od
Du zgody na natychmiastowe przebicie i ją uzyskali.
Broniący kotła dowódcy widzieli się wówczas ostatni raz.
Przed świtem 10 stycznia 4. kolumna ChALW weszła do
Chenzhuangu, a 10. kolumna do spalonego Chenguanz­
huangu. Artyleria komunistów przestała grzmieć, gdyż

16 Cyt. za: G.J. B j o r g e , Moving the Enemy, s. 236.


przestrzeliwała kocioł na wylot, rażąc własnych żołnierzy.
Krew zabarwiała śnieg, gdzieniegdzie walczono na białą
broń. Przychylni partii Mao autorzy próbowali potem
sugerować, że „kapitulacje stały się powszechne”17. W rze­
czywistości jednak „nacjonaliści nie skapitulowali, ale
walczyli, póki nie wyczerpała się im amunicja, a spójność
ich jednostek nie została zniszczona” 18. Dowódca
13. Grupy Armii, generał Li Mi, prowadząc z pistoletem
w dłoni do ostatniego natarcia oddział nie większy od
kompanii, wyrwał się wreszcie z pobojowiska, docierając
po dłuższej tułaczce do Bengbu. Dowódca 2. Grupy Armii,
Qiu Qingquan, pozostał; wedle jednej z relacji, po wy­
strzelaniu amunicji, rąbał czerwonych szablą. Jego zwłoki
zidentyfikowano dopiero nazajutrz.
Informacje o losie Du Yuminga są sprzeczne. Istnieje
znana wersja — której, niestety, sam dałem kiedyś wiarę
— że pochwycono go, gdy chciał przemknąć przez linię
frontu, udając jeńca własnych ochroniarzy przebranych
w mundury przeciwnika19. Ta smakowita historyjka, pasu­
jąca do wizji chroniących przede wszystkim własną skórę
kuomintangowców, nie jest jednak potwierdzona przez
żadną relację uczestniczących w bitwie komunistów. Wy­
klucza ją zresztą stan zdrowia Du, zwyczajnie niezdolnego
do takiej eskapady, oraz jego zapowiedź, że nie opuści
swoich ginących żołnierzy. Należy się więc zgodzić z Od-
dem Ame’em Westadem, że dowódca ANR oddał się
w ręce zwycięzców, stojąc przed progiem rozpiętego nad
nim namiotu 20.

17 W. Morwood, Duel for the Middle Kingdom. The Struggle


between Chiang Kai-chek and Mao Tse-tung for Control of China, New
York 1980, s. 369.
18 E.L. D r e y e r, China at War, s. 339.

19 J. F e n b y, Generalissimo. Chiang Kai-shek and the China He Lost,

London 2003, s. 486.


20 O. A. W e s t a d, Decisive Encounters, s. 209.
O 10.00 10 stycznia walka była w zasadzie skończona,
choć parę strzępów armii broniło się dalej, wiernych
przysiędze i straconej sprawie. Ich opór zdławiono do
16.00. Prócz załamanych na duchu i odciętych garnizonów
Tianjinu i Pekinu na północ od rzeki Yangzi nie było już
wojsk Republiki Chińskiej.
W miastach na wolnym jeszcze od wojny domowej
Południu panowało wyczekiwanie i lęk. Do rządu, który
symbolizował chaos, inflację i gorycz, nikt nie miał już
złudzeń, ale zwycięscy komuniści stanowili wielką niewia­
domą. W największym mieście Chin ulicznicy śpiewali
niemal proroczo:

Stary pan Czang jest martwy i odszedł


Przybądź i słuchaj pieśni tej
Może Szanghaj nie będzie już Szanghajem
Przybądź i słuchaj pieśni tej!21.

21 Tamże, s. 211.
KONIEC REPUBLIKI CHIŃSKIEJ NA KONTYNENCIE

W stolicy Republiki Chińskiej władze i ta część ludności,


której nie ogarnęła apatia, oczekiwały rozstrzygnięcia walk
wokół Xuzhou z zapartym tchem. Rządowa prasa usiłowała
nieudolnie wzmocnić morale, publikując zmyślone wieści
o jakoby otoczonych i walczących resztką sił komunistach.
Autorytarne państwo Kuomintangu nie było jednak totalitar­
nym imperium Mao, którego ludność o pierwszym lądo­
waniu na Księżycu dowiedziała się dopiero 10 lat po
fakcie. Jego reżim nie miał absolutnego monopolu na
informacje i żałosne kłamstwa propagandy zostały prędko
zdemaskowane. Nastroje strachu i niepewności jutra wzmac­
niały jeszcze wieści o dymisji Czang Kaj-szeka. „Klęska
przeszła przewidywania nawet największych pesymistów.
W Nankinie przybycie komunistów wydawało się kwestią
dni; naprawdę doszło do niego dopiero po blisko czterech
miesiącach” 1.
Rozmiary nacjonalistycznej katastrofy wokół Xuzhou
były zaiste olbrzymie. Zdaniem pełniącego wówczas obo­
wiązki prezydenta Li Zongrena „była to największa klęska,
jaką kiedykolwiek poniosła Armia Narodowa”2. Amerykań-
1 J. G u i 11 e r m a z, Histoire du Parti communiste chinois, s. 401.
2 Tsung-jen Li, Memoirs, s. 478.
ski konsul w Chinach, Olivier Edmund Clubb, nazwał ją
„Waterloo Czang Kaj-szeka [i] Armageddonem”3. Wszyst­
kie 5 uczestniczących w zmaganiach grup armii ANR
spotkała całkowita zagłada. Spośród półmilionowej rzeszy
nacjonalistów, jacy stanęli do walki, od 120 tys. do 150 tys.
miało pozostać na zawsze na pobojowisku. 327 tys.
— według danych komunistycznych — dostało się do
niewoli. Straty ChALW, wedle tych samych źródeł, wynio­
sły 134 tys. — co sugerowałoby, że lekceważone twier­
dzenia historyków tajwańskich, jakoby zwycięzcy zostawili
na placu więcej trupów niż pokonani, były niedalekie od
prawdy. Jednak z uwagi na chińską praktykę masowego
uzupełniania strat jeńcami fakt ten mógł stanowić dla
przegranych jedynie czczą pociechę. Przykładowo, PAW
Chen Yi, która poniosła w kampanii „Huai Hai” potworne
straty (tylko do 15 grudnia 1948 r. 73 tys. ludzi, z czego
jedynie 12,7 tys. wróciło do jednostek) liczyła na początku
1949 r. 460 tys. osób, podczas gdy przed rozpoczęciem
walk najwyżej 370 tys. żołnierzy 4.
Obie strony popełniły podczas kampanii błędy, z t ym że
nacjonaliści popełnili ich więcej i zapłacili za to najwyższą
3 O.E. C l u b b , Chiang Ka'ı-shek’s Waterloo: the Battle of Hwai-hai,
„Pacific Historical Review” listopad 1956, vol. XXV, nr 4; tenże:
Twentieth Century China, New York-London 1964, s. 289-290.
4 L. B i an c o, Les Origines de la revolution chinoise 1915-1949, Paris

1967, s. 295; E.R. Ho o t o n , The Greatest Tumult, s. 149; Maomao


D e n g , Deng Xiaoping, s. 442; Pu-yu H u, A Brief History of the Chinese
National Revolutionary Forces, s. 247-248; G.J. B j o r g e, Moving the
Enemy, s. 235. Dokładne rozmiary strat obu stron zapewne nigdy nie będą
znane. Należy przyjąć, że komuniści mogli znacznie precyzyjniej oszaco­
wać liczbę wziętych przez siebie jeńców niż poległych, którzy — pomi­
nąwszy fakt, iż obie strony nieznacznie różniły się umundurowaniem
— zostali prędko obdarci do naga przez okolicznych chłopów. Warto
zauważyć, że podawana przez komunistów wysokość strat ANR (237 tys.
jeńców i sto kilkadziesiąt — zależnie od źródła — tysięcy zabitych) ma
się nijak do oficjalnych twierdzeń propagandy, iż liczebność nacjonalistów
w bitwie sięgała 800 tys. ludzi.
cenę. Porównanie bitwy pod Xuzhou z Waterloo jest
o tyle trafne, że chińscy nacjonaliści — choć ich dowód­
com daleko było do geniuszu Napoleona — podobnie jak
cesarz Francuzów musieli bitwę wygrać, by w ogóle móc
marzyć o kontynuowaniu wojny. Natomiast druga strona
mogła spokojnie pozwolić sobie na luksus porażki. Posia­
dając przebogatą Mandżurię i oparcie w pobliskim ZSRS,
partia Mao była w stanie przetrwać nawet druzgoczącą
klęskę na polu bitwy. Patrząc z tej perspektywy, losy
chińskiej wojny domowej zostały w ogromnej mierze
rozstrzygnięte przed Xuzhou, może już nawet pod Harbi­
nem w 1946 r., kiedy to Stany Zjednoczone zademonstro­
wały swój brak zainteresowania wojskowym zwycięst­
wem Republiki Chińskiej. Jednak rozmiary ewentualnego
sukcesu komunistów pozostawały trudne do przewidze­
nia. Wiele wskazuje na to, że nawet Stalin liczył się
z możliwością rozpadu Chin na dwie mniej więcej równe,
szachujące się nawzajem części. Nie trzeba dodawać, że
scenariusz taki odpowiadałby Kremlowi.
Ponieważ strony uczestniczące w kampanii „Huai Hai”
były — jak już wspomniano — porównywalne jeśli chodzi
o liczebność, uzbrojenie i wolę walki, zwycięstwo komunis­
tów należy przypisać przede wszystkim wyższości ich
dowództwa nad tym nacjonalistycznym. Potwierdzają to
oceny tak wybitnych historyków jak Edward Dreyer czy
Odd Ame Westad, że losy chińskiej wojny domowej
zależały nie od ideologii czy nastrojów chłopstwa, lecz od
czynnika stricte wojskowego. „Rozstrzygające bitwy mogły
potoczyć się odmiennie, gdyby wydano tylko nieco inne
rozkazy. Podczas decydujących starć — bitew w Mandżurii,
LiaoShen [o Jinzhou — J.P.] i pod Huai Hai — tak
dowódcy KPCh, jak i KMT popełniali błędy, które mogły
kosztować ich zwycięstwo, ale Kuomintang popełnił ich
więcej, ponieważ jego państwo działało pod presją od
wewnątrz. Dlatego historia wojny domowej nie jest historią,
w której ChALW kroczyła od zwycięstwa do zwycięstwa,
ale o wiele bardziej złożoną i skomplikowaną opowieścią,
której wynik nie był przesądzony aż do samego końca
[roku] 1948” 5.
Choć spośród kierujących bitwą strategów komunistycz­
nych żaden nie był Napoleonem ani Hannibalem, stanowili
oni — czego dowiedli zresztą i wcześniej — zgraną
drużynę, która mogła na sobie polegać. Na szczególne
wyróżnienie zasługuje Su Yu, nieco usuwany potem w cień
(nie otrzymał nigdy — inaczej niż Liu Bocheng czy Chen
Yi, a nawet na wpół groteskowy He Long — tytułu
marszałka). W rzeczy samej, właśnie on może być uznany
za istotnego „organizatora zwycięstwa” w operacji „Huai
Hai”. Z innej strony Chen Yi, Liu Bocheng, a także Deng
Xiaoping nigdy nie odmawiali autorowi swych planów
operacyjnych poparcia w razie sporów z kwaterą główną
— czyli odgrywali rolę, w jakiej po stronie przeciwnej
Czang Kaj-szek chciał na próżno obsadzić Liu Zhia.
Nawiasem mówiąc, główną zasługą Deng Xiaopinga jako
przywódcy Chin Ludowych w latach 1978-1992 było
właśnie stworzenie warunków działania dla uzdolnionych
współpracowników.
Nacjonalistyczny głównodowodzący z Xuzhou zawiódł
natomiast na całej linii, i to nie tyle z powodu niewątpliwej
ciasnoty horyzontów, co opieszałości (jeśli nie wręcz
trwożliwości), wyrażających się niechęcią do podejmowania
decyzji na własną rękę. Liu ponosił oczywistą odpowiedzial­
ność tak za opóźnienie rozpoczęcia projektowanej operacji
— co pozwoliło komunistom na przejęcie inicjatywy —jak
i za storpedowanie pomysłów zwrotu zaczepnego
11 listopada, do czego namawiał Du Yuming. Dowódcom
poszczególnych grup armii Liu pozostawiał niewiele swo­
body (u przeciwnika było inaczej), przez co zmarnował
5 O.A. W e s t a d , Decisive Encounters, s. 329; por. też E.L. D r e y e r ,
China at War, s. 355.
szansę na efektywną odsiecz dla 7. Grupy Armii Huang
Baitao, gdy była ona najbardziej możliwa. Ironią losu
właśnie ów mierny generał uszedł cało z katastrofy i przedo­
stał się szczęśliwie na Tajwan, podczas gdy większość jego
oficerów opłaciła klęskę życiem lub niewolą.
Na znacznie lepszą ocenę zasługuje na pewno Du
Yuming, którego decyzje podejmowane na polu bitwy
trzeba uznać zasadniczo za poprawne. Obciąża go najbar­
dziej — o ironio — rezygnacja z obrony własnych
pomysłów strategicznych, i to w sytuacji, gdy miałyby one
szansę na realizację. W dramatycznym położeniu — przy­
kładowo, w czasie ważenia się decyzji co do niedoszłego
zwrotu zaczepnego 11 listopada lub w pierwszych dniach
odwrotu spod Xuzhou — Du upadał pod ciężarem od­
powiedzialności, szukając ludzi, z którymi mógłby się nią
podzielić. Trudno też nie zapytać, jak potoczyłyby się losy
operacji, gdyby szczerze wyłuszczył Czang Kaj-szekowi
swe przypuszczenia co do osoby Guo Ruguia. Du Yuminga
tłumaczą częściowo — ale czy usprawiedliwiają? — strasz­
ne przejścia podczas tragicznej kampanii mandżurskiej,
a potem fatalny stan zdrowia.
Oskarżając Liu Zhia, a także Du Yuminga, trudno jednak
pominąć tego, który mianował ich na stanowiska i którego
odpowiedzialność była największa — proporcjonalnie do
posiadanej władzy. Był nim, naturalnie, sam Czang Kaj-szek.
Niebędący bynajmniej jego wrogiem francuski pułkownik
Jacąues Guillermaz napisał melancholijnie: „Nie sądzę, by
historia wojen przedstawiała wiele przykładów tak wielkich
błędów strategicznych popełnionych w tak krótkim czasie
przez tego samego człowieka” 6.
Z pozostałych dowódców ANR słabiej od swych kolegów
wypadł Sun Yuanliang, dowodzący najwyżej przeciętnie,
a 4-6 grudnia wykazujący objawy zagubienia w sytuacji,
6 J. G u i l l e r m a z , Une vie pour la Chine. Memoires 1937-1989,
Paris 1989, s. 190.
która najwyraźniej go przerosła. Za to jego koledzy — Li
Mi, Qin Qingquan, Huang Baitao, Huang Wei — bili się
do końca w położeniu nawet beznadziejnym, wykazując
nie tylko odwagę osobistą, ale i charakter. To samo można
powiedzieć o większości dowódców korpusów, takich jak
Xiong Xiaosan czy Chen Zhang, a także dywizji. Liczba
poległych lub ciężko rannych w boju oficerów ANR
w połączeniu z faktem walki do ostatka większości za­
głodzonych i odciętych oddziałów sugeruje przy tym, że
morale nacjonalistycznej ANR przedstawiało się nieco
inaczej, niż głosiła to przez lata komunistyczna i prokomu-
nistyczna propaganda. „Znaczna liczba nacjonalistycznych
generałów poległa w walce. Może to oczywiście znaczyć,
że — w przeciwieństwie do generałów komunistycznych
— nie byli oni dość roztropni, jeśli chodzi o chronienie
swych osób; niemniej patriotyzm i oddanie ze strony
generałów nie mogą być negowane. Skapitulowało tych
niewielu, którzy byli od lat tajnymi agentami komunistów,
wierząc, że swym przykładem pociągną za sobą innych.
Jednakże inni generałowie walczyli do końca, a ci, którzy
ostatecznie skapitulowali, zrobili to dopiero wtedy, gdy
finalny wynik był przesądzony” 7.
Oddając sprawiedliwość Su Yu, Chen Yi, Liu Bo-
chengowi i pomniejszym współautorom komunistycznego
zwycięstwa, takim jak Tan Zhenlin, trudno wszelako
powstrzymać się od dwóch uwag. Po pierwsze, swoją
zwycięską partię rozgrywali oni albo zaglądając w karty
przeciwnika, albo grając kartami wręcz znaczonymi.
Przypadek pierwszy ucieleśniał Guo Rugui i jego koledzy-
-agenci w kwaterze głównej ANR, drugi — zdrajcy
przechodzący w szeregi nieprzyjaciela wprost na polu
bitwy. Na żadnej wojnie XX w. agentura nie zaważyła
tak mocno jak właśnie na chińskiej wojnie domowej.

7 L. L a d a n y, The Communist Party of China and Marxism, s. 139.


Po drugie, jak podkreślił Max Chassin, operacja „Huai Hai”
przekształciła się w unicestwiającą bitwę typu kanneńskiego
dopiero w swoim trakcie. Wcześniejsze ambicje komunistów
nie wykraczały poza zniszczenie 21-22 dywizji przeciwnika.
Sposób dowodzenia generałów ChALW był daleki od
przypisywanej im potem finezji. Odważne uderzenia w luki
między nieprzyjacielskimi armiami (przykładowo, 7-8 listo­
pada między 7. Grupą Armii a 13. Grupą Armii) zdarzały się
im tylko wtedy, gdy na odcinku wybranym dla przełamania
stały formacje podminowane zdradą (w wymienionym
przypadku IX Obszar Pacyfikacyjny). W innych sytuacjach
komunistyczni stratedzy wybierali mało skomplikowane, ale
za to ogromnie kosztowne natarcia czołowe na umocnione
pozycje lub wierzchołek nieprzyjacielskiego klina.
Dla Republiki Chińskiej katastrofa pod Xuzhou okazała
się ciosem zabójczym. Choć większość terytorium państwa
wciąż była wolna od komunistów, brakowało wiary w zwy­
cięstwo i ludzi gotowych kontynuować opór. Li Zongren,
który po Czang Kaj-szeku przejął stanowisko prezydenta,
okazał się niezdolny do dowodzenia jakimikolwiek od­
działami niezwiązanymi z jego macierzystą kliką z Guangxi.
Z jednej strony kołatał o pomoc Stanów Zjednoczonych,
doczekując się pogardliwej odmowy, z drugiej strony
usiłował uzyskać u komunistów znośne warunki poddania
się. Ci jednak, idąc za ciosem, żądali wyłącznie kapitulacji
bezwarunkowej.
21 kwietnia 1949 r. połączone siły dawnych PACR
i PAW — wówczas znanych już jako II i III Armie Polowe
— przeszły olbrzymią rzekę Yangzi szerokim na 500 km
frontem, około 100 km na zachód od Nankinu. Niebroniona
stolica Republiki Chińskiej padła bez walki dwa dni później.
3 maja komuniści byli w Hangzhou, 27 maja w Szanghaju.
Na początku maja IV Armia Polowa — dawne wojska
mandżurskie Lin Biao — otworzyła nowy front w okoli­
cach Wuhanu. Odwrót ciągle licznych, ale całkowicie
zdemoralizowanych wojsk rządowych zaczął nabierać cech
panicznej ucieczki. Reakcja Stanów Zjednoczonych obser­
wujących tragedię Chin ograniczyła się do wydania
6 sierpnia tak zwanej Białej księgi — starannie wyselek­
cjonowanego zbioru dokumentów, mających dowodzić, że
rząd amerykański nie miał z zagładą swego dawnego
sprzymierzeńca nic wspólnego. Wielu Chińczyków porów­
nywało ów gest do rzucenia głazu na głowę człowieka,
który już wpadł do studni. Jak stwierdził niebawem
wybitny intelektualista Hu Shi: „z powodu zdradzenia Chin
w Jałcie, z powodu wycofania przez siebie efektywnej
pomocy w kluczowym okresie, a nade wszystko z powodu
swej wielkiej potęgi i niekwestionowanego przywództwa
światowego, Stany Zjednoczone nie były «niewinne krwi»
powalonych Chin” 8.
Pobity rząd Republiki Chińskiej przeniósł swą flagę do
Kantonu, potem do Chongąingu, wreszcie do Chengdu.
19 listopada prezydent Li Zongren uznał za właściwe uciec
„dla poratowania zdrowia” do Stanów Zjednoczonych
(administracja Trumana przyjęła go gościnnie jako wroga
Czang Kaj-szeka). Czang Kaj-szek znajdował się ciągle na
kontynencie, organizując ewakuację na Tajwan resztek sił
zdolnych jeszcze do walki. Na wyspie, przekształcanej
w ostatni bastion oporu, obronę organizowali ci generało­
wie, którzy nigdy nie upadli na duchu: Chen Cheng (jako
gubernator) i Sun Liren (jako dowódca armii). 16 grudnia,
gdy wojska Liu Bochenga były już na rogatkach Chengdu,
Czang Kaj-szek opuścił kontynentalne Chiny. Blisko dwa
miesiące wcześniej, 1 października 1949 r., jego zwycięski
rywal Mao proklamował na placu Tiananmen w Pekinie
nowe państwo, nazwane Chińską Republiką Ludową.
8 Shih H u, Introduction, w: J.L.S t u a r t, Fifty Years in China, s. XX.
Hu Shi (1891-1962), filozof, pisarz i działacz społeczny, był jednym
z przywódców ruchu odrodzenia narodowego, znanego jako Ruch Nowej
Kultury.
Komuniści triumfowali, ich przeciwników ogarniała
rozpacz. Lecz w ogromnym, zmęczonym narodzie „więk­
szość była po prostu zagubiona i niepewna przyszłości”9.
W Pekinie podczas defilady ChALW „ludzie stali po obu
stronach ulic, wyglądając na zrezygnowanych lub cynicz­
nych i nie okazując żadnych oznak entuzjazmu”10. Podobnie
było niemal wszędzie. W podręcznikach przeważa wszelako
ikonografia innego rodzaju; jej źródłem są przedstawiane
jako „dokumentalne” zdjęcia z filmów nakręconych
w ChRL po roku 1949".
Wygrana przez komunistów wojna, nie będąc żadną
miarą „wojną ludową”, stanowiła za to na pewno roz­
strzygnięcie prowadzonych od rewolucji 1911 r. kolejnych
walk wewnętrznych o panowanie nad Chinami. Pod wzglę­
dem wojskowym nie tylko nie stanowiła jutrzenki nowego
dnia, ale należała całkowicie do świata przeszłości. Jej
operacje były toczone według reguł istniejących w erze
przedprzemysłowej, jak w czasach Napoleona, Aleksandra
Wielkiego, Czyngis-chana czy Shi Huangdi. O ich wyniku
decydowało tempo marszu nóg piechura oraz wierzchowych
i jucznych zwierząt, a nie możliwe do zmobilizowania
zasoby ludzkie czy ogólny potencjał stron. „Nie ma
przesady w opisywaniu ich jako operacji typu napoleońs­
kiego, zarówno jeśli chodzi o styl, jak i prymitywizm
użytych środków, w tym prawie całkowity brak nowoczes­
nego transportu. W tym sensie bitwy o Jinzhou, Mukden
i Huai Hai były ostatnimi wielkimi bitwami ery klasycznej
przed nastaniem ery nuklearnej” 12.
Autorzy zwycięstwa pod Xuzhou zrobili kariery w służbie
wywalczonego przez siebie komunistycznego państwa.

9 D. L a r y , Civil War, 1946-1949, w: Encyclopedia of Modern China,

red. D. Pong, Detroit 2009, vol. I, s. 273.


10 L. L a d a n y, The Communist Party of China and Marxism, s. 138.

11 Tamże; J. P o l i t , Pod wiatr. Czang Kaj-szek, s. 606.

12 J. G u i l l e r m a z , Histoire du Parti communiste chinois, s. 433.


Su Yu i Liu Bochenga czekały splendory wojskowe
— w wypadku Liu stopień marszałka. Tan Zhenlin został
gubernatorem prowincji Jiangsu i jednym z głośniejszych
orędowników kolektywizacji. Chen Yi już po roku objął
stanowisko burmistrza Szanghaju (1949-1954), potem
stanowiska wicepremiera (1954-1968) i ministra spraw
zagranicznych (1968-1972). Najwyżej zaszedł na pewno
Deng Xiaoping, stając się — po epizodycznych rządach
Hua Guofenga — następcą Mao Zedonga.
Inny okazał się los pokonanych. Najbarwniejszy przypadł
generałowi Li Mi. Po brawurowym wydostaniu się znad rzeki
Huai w następnym roku wyprowadził swe pokonane na
obszarze Chin dywizje na terytorium Birmy. Podporządkowa­
wszy sobie ludność pogranicza, wiemy władzom Republiki
Chińskiej przebywającym na Tajwanie, w latach 1951 i 1952
podejmował na ich rozkaz desperackie rajdy na terytorium
ChRL. W następnych latach, gdy jego starzejący się żołnierze
po pojęciu za żony miejscowych kobiet zajęli się uprawą
i dystrybucją heroiny, Li został odwołany na Tajwan.
Większość jego podwładnych (nie wszystkich) ewakuowano
na wyspę z pomocą amerykańskiej CIA w 1961 r.
Pojmani na kontynencie nie mieli takiego szczęścia.
Ludzie o giętkim kręgosłupie, jak Fu Zuoyi, który poddał
bez walki Pekin, mogli co prawda liczyć na wymienienie
swej zdrady na prestiżowe, acz dekoracyjne stanowiska
w nowej rzeczywistości. Walczący do końca pod Xuzhou
i w innych bitwach mogli ją oglądać przez długie lata
jedynie przez kraty. Du Yuming, z którego przebywającą
za granicą rodziną władcy ChRL wiązali pewne plany,
został zwolniony w roku 195913. Huang Wei, znienawidzony

13 Mężem córki Du, Du Zhili, był znakomity fizyk Yang Zhenning


(Yang Chen-ning, znany jako Frank Yang, ur. 1922), wówczas już
mieszkaniec Stanów Zjednoczonych, uhonorowany w 1957 r. Nagrodą
Nobla, którego chińscy komuniści owym gestem próbowali — lecz
daremnie — zachęcić do powrotu do kraju.
przez zwycięzców za twardy opór na polu bitwy i hardą
postawę w więzieniu, czekał na to do roku 1975 — 27 lat.
Niektórych generałów ANR, jak Ye Feiyou, rozstrzeliwano
jeszcze w czasie osławionej „rewolucji kulturalnej” — po
z górą dwudziestoletnim pobycie w więzieniach i obozach.
Jak stwierdzają dostępne źródła, oficerowie nacjonalisty­
czni, wierni przysiędze i żołnierskiemu honorowi, należeli
do najbardziej zahartowanych więźniów maoistowskiego
archipelagu obozowego, z powodzeniem przetrzymując
komunistyczne „pranie mózgów” 14.
W przeciwieństwie do Stanów Zjednoczonych, pamięta­
jących o poległych po obu stronach walczących w wojnie
secesyjnej, a nawet od uważanej za mściwą dyktatury
generała Franco, pozwalającą, by w monumentalnej Dolinie
Poległych spoczęli także żołnierze przeciwnika, triumfujący
komuniści mieli do swych adwersarzy jedynie nienawiść
i pogardę. „Karząca ręka półmiliardowego narodu ucięła
macki imperializmu dążącego do skolonizowania Chin
oraz wymiotła zgniły, niezdolny do dalszego bytu reżim
kuomintangowski”15 — takim oto językiem mówiono przez
dziesięciolecia o pokonanych. Tak zwany wolny świat
chętnie zresztą kupował owe sądy, choć na własny użytek
formułował je językiem mniej nasyconym inwektywami.
„Co sprawiło, że komunistyczne zwycięstwo stało się
możliwe? — pytał autor jednej z prac, które na dziesięcio­
lecia wyznaczyły kanon wiedzy o chińskiej wojnie domo­
wej. — Choć względy czysto wojskowe są dalekie od
lekceważenia, odegrały one daleko mniejszą rolę niż
czynniki społeczne i polityczne. «Armia gorzej wyposażona
pokona wyposażoną lepiej; prowincja pokona miasto; partia,
która nie otrzymuje wsparcia z zagranicy zatriumfuje nad
partią, która je posiada». Każdy, kto słyszał oficerów
14 J-L. D o m e n a c h , Chine, Varchipel oublie, Paris 1992, s. 92-93,

98, 188, 280, 508-509.


15 J. W i e 1 o w s k i, Zwycięska armia Chin, Warszawa 1952, s. 224.
Armii Czerwonej skandujących owe slogany z widocznym
przekonaniem w 1948 r., mógł lekceważyć je jako fan­
faronadę mającą na celu podniesienie morale. Dziś wydają
się one niemal banalne, a z pewnością mniej wymowne niż
wypadki, które zapowiadały. Albowiem Rewolucja Chińska
zakończyła się zdobyciem kraju o rozmiarach kontynentu
przez armię żebraków. I to w tempie, które wprawiło
w osłupienie ekspertów” 16.
Czytelnik, który zadał sobie trud przebrnięcia przez
niniejszą pracę, może ocenić sam, na ile zacytowany sąd
odzwierciedla to, co naprawdę stało się w latach czter­
dziestych XX w. w Chinach.
Stworzone przez chińskich komunistów państwo tuż po
swym powstaniu uwikłało się w krwawą wojnę koreańską,
która bez powstania ChRL w ogóle by nie wybuchła. By
powstrzymać armię Mao w Korei, Stany Zjednoczone
wydały sumy znacznie przekraczające wszystko, co mogło­
by być wydane na wcześniejszą, skuteczną pomoc dla
Kuomintangu. W następnych latach reżim z Pekinu wdał
się w konflikty graniczne niemal z wszystkimi sąsiadami,
odwołując się do siły bardziej ochoczo niż jakiekolwiek
inne państwo świata. Wśród tych, którzy poczuli się
zagrożeni, znalazł się w końcu i Związek Sowiecki, którego
przywódcom Aleksander Sołżenicyn przypominał szyder­
czo, „jak wyhodowaliśmy sobie Mao Zedonga zamiast
pokój miłującego sąsiada Czang Kaj-szeka i jak pomagaliś­
my mu w wyścigu atomowym”17. Najciężej poszkodowa­
nym okazał się jednak naród chiński. Kolejne szaleństwa
16 L. B i a n c o, Les Origines de la revolution chinoise, s. 298. Lucien

Bianco był przede wszystkim historykiem zajmującym się chińską wsią


i jego prace z tej dziedziny do dziś zachowały znaczenie. Jednakże
najbardziej znane — i tłumaczone na języki obce — opracowanie
o zwycięstwie chińskich komunistów może być ocenione obecnie głównie
jako kwintesencja fałszywych stereotypów.
17 A. S o ł ż e n i c y n , List do przywódców Związku Sowieckiego, w:
Żyj bez kłamstwa, tłum. A. Wołodźko, Warszawa 1994, s. 64.
przywódców — czystki lat pięćdziesiątych, największy
w dziejach świata głód i monstrualne pranie mózgów,
określane jako „rewolucja kulturalna”, kosztowały go
dziesiątki milionów ofiar, nie wspominając o zagładzie
bezcennych dóbr kultury oraz odmóżdżeniu narodu.
Gdy Mao Zedong pustoszył chiński kontynent, jego
przegrany rywal Czang Kaj-szek przekształcił szczątkową
Republikę Chińską na Tajwanie w niezwykle dynamiczne
państwo, którego sukcesy wprawiły świat w zdumienie.
W roku śmierci Czanga (1975) obroty handlowe jego
republiki wielkości Holandii przekroczyły kontynentalne,
a niebawem dorównały obrotom handlowym supermocar­
stwa sowieckiego. Czang rządził do końca w sposób
autorytarny, utrzymując wprowadzony jeszcze na kon­
tynencie stan wyjątkowy. Elementy demokracji istniały
jednak na szczeblu l okalnym, w wyborach władz gminnych
i miejskich, a także do zgromadzenia prowincji Tajwan.
Sam przywódca, sumienny czytelnik Biblii, przywoływał
w tej kwestii przykład izraelskiego króla Dawida, który
„nie mógł budować świątyni imieniu swego Boga, Jahwe,
z powodu wojen, jakimi go dookoła otoczyli wrogowie.
[...] Ale Jahwe rzekł Dawidowi: Twój syn, którego ci dam
jako następcę na twoim tronie, on właśnie będzie budował
świątynię dla mego imienia” (1 Krl, 5, 17-18). Przepowied­
nia okazała się prawdziwa. Syn Czanga, Czang Czing-kuo,
który przejął władzę na wyspie po śmierci ojca, zniósł stan
wyjątkowy i cenzurę, pozwolił na funkcjonowanie opozycji
i przygotował grunt pod wolne wybory, które odbyły się
już po jego przedwczesnej śmierci. Kwitnąca Republika
Chińska na Tajwanie przekształciła się w jedną z najbardziej
stabilnych demokracji w Azji.
Tajwan stał się niedościgłym wzorem dla ekipy Deng
Xiaopinga, która w ChRL usiłowała w tymże czasie
naprawić to, w czego psuciu współuczestniczyła od trzech
dziesięcioleci. Ośmieszone przez fakty slogany o „wy-
zwoleniu Tajwanu” ustąpiły miejsca wezwaniom do „zjed­
noczenia z macierzą”, a „klikę Czangów” zastąpiły w pro­
pagandzie „tajwańskie władze”. Demokratyzacja na wyspie,
dopuszczająca możliwość utraty władzy przez Kuomintang,
w paradoksalny sposób zaczęła niepokoić komunistów,
skoro KMT zawsze podzielał ich zdanie, że Tajwan jest
tylko prowincją Chin. Ku niebywałej ironii historii Chiny
Ludowe, obawiające się ewentualnego ogłoszenia niepod­
ległości przez Tajwan, dziś mogą liczyć na nim głównie na
Kuomintang i dziedzictwo Czang Kaj-szeka. Mimo nawią­
zania rozmaitych nieoficjalnych i półoficjalnych kontaktów
obie części podzielonych Chin nadal się wzajemnie nie
uznają, potwierdzając trwanie — choć już bez czynnych
działań — wojny domowej. Jej formalny stan istnieje nadal
po obu stronach Cieśniny Tajwańskiej.
Obecnie ChRL przeżywa burzliwy rozwój gospodarczy,
umożliwiony w lwiej części dzięki inwestycjom z zewnątrz,
które w trzech czwartych pochodzą z Tajwanu. Młode
pokolenie, zajęte zarabianiem pieniędzy, niewiele wie
o wydarzeniach sprzed 60 lat. W szeregach partii komunis­
tycznej wiarę w rewolucyjne ideały zastąpił skrajny cynizm.
Kuomintang i Czang Kaj-szek nie są już tematem tabu
w ChRL — wolno na przykład pisać pozytywnie o ich
walce z Japończykami. Jednak rządzący reżim nadal
wywodzi swe prawo do wyłącznego władania krajem
z rzekomego „wyzwolenia” Chin w czasie wojny domowej.
Chińscy komuniści niewątpliwie wygrali tę wojnę. Jed­
nakże „obecnie jest jasne, że w rzeczywistości ci, którzy
przegrali wojnę, nacjonaliści, wygrali pokój. To ich państwo
zrealizowało sny pierwszych rewolucjonistów o Chinach
niepodległych, kwitnących i wolnych” 18.

18 T.A. M a r k s , Counterrewluł an tn China. Wang Sheng and the


Kuomintang, London 1998, s. 15-16.
WYBRANA BIBLIOGRAFIA

ŹRÓDŁA

E t z o 1 d J.T., G a d d i s J.L., Containment. Documents on


American Policy and Strategy 1945-1950, Columbia
University Press 1978.
Foreign Relations of the United States, 1944, vol. VI,
Washington 1967.
Foreign Relations of the United States, 1946, vol. IX,
Washington 1972.
Foreign Relations of the United States 1947, vol. I,
Washington 1972.
Foreign Relations of the United States, 1947, vol. VIII,
Washington 1972.
Mao Tse-tung, Selected Works, Peking 1967.
New Evidence on the Cold War in Asia. The Khru-
shchev-Mao Conversations, opracował V. Zubok, „Cold
War International History Project Bulletin” 2001, nr
12/13.
The Rise to Power of the Chinese Communist Party.
Documents and Analysis, red. T. Saich, Armonk 1994.
United States Relations with China. With Special Reference
to the Period 1944-1949, Washington 1949.
PRASA

„Life”
„Newsweek”
„Time”

PAMIĘTNIKI I DIARIUSZE

Barrett D„ Dixie Mission: The US Army Observer


Group in Yenan, 1944, Berkeley 1970.
C h a n g Kia-ngau, Last Chance in Manchuria. The Diary
of Chang Kia-ngau, wydali i opatrzyli wstępem
D.G. Gillin, R.H. Myers, tłum. D. Zen przy pomocy
D.G. Gillina, Stanford Calif. 1989.
C h e n n a u l t C.L., Way of Fighter. The Memoirs of
Claire Lee Chennault, Major General, U.S. Army, red.
R. Hotz, New York 1949.
Chiang Kai-shek’s Secret Past. The Memoir of His Second
Wife Ch’en Chieh-ju, wydał i opatrzył wstępem
L.E. Eastman, Boulder Col. 1993.
G u i l l e r m a z J., Une vie pour la Chine. Memoires
1937-1989, Paris 1989.
P e n g Dehuai, Memoirs of the Chinese Marshall. The
Autobiographical Notes of Peng Dehuai (1898-1974),
tłum. Zeng Longpu, Beijing 1984.
S t u a r t J.L., Fifty Years in China. The Memoirs of
John Leighton Stuart, Missionary and Ambassador,
New York 1954.
The Storm Cloud Clear over China. The Memoir of Ch’en
Li-fu, 1900-1993, wydali, uzupełnili i opatrzyli wstępem
S.H. Chang, R.H. Myers, Stanford Calif. 1994.
T o n g T-k., Li Tsung-jen, The Memoirs of Li Tsung-jen,
Boulder Col. 1989.
T r u m a n H., Memoirs, vol. I, Year of Decision, Garden
City N.Y. 1955, vol. II, Years of Trial and Hope,
Garden City N.Y. 1956.
W e d e m e y e r A.C., Wedemeyer Reports!, New York
1958.
W ł a d i m i r ó w P., Dziennik z Rejonu Specjalnego Chin
z lat 1942-1945, tłum. J. Olszowska, Warszawa 1977.

OPRACOWANIA

A Brief History of the Chinese National Revolutionary


Forces, red. Hu Pu-yu, Taipei 1972.
A Pictorial History of the Republic of China, vol. I—II,
Taipei 1981.
B a 1 d w i n H.W., China as a Military Power, „Foreign
Affairs” październik 1951.
B a r n o u i n B., Y u Changgen, Zhou Enlai. A Political
Life, Hong Kong 2006.
B eal J.R., Marshall in China, Toronto 1970.
B e d e s k i R.E., State Building in Modern China. The
Kuomintang in the Prewar Period, Berkeley 1981.
B i a n c o L., Les origins de la revolution chinoise
1915-1949, Paris 1967.
B i x H.P., Hirohito and the Making of Modern Japan, New
York 2000.
B j or ge G.J., Moving the Enemy. Operational Art in the
Chinese PLA’s Huai Hai Campaign, Fort Leavenworth,
Kansas 2004.
B o r i s o w O., Związek Radziecki a mandżurska baza
rewolucyjna, 1945-1948, Warszawa 1979.
B u 11 i 11 W.C., Report to the American People on China,
w: Republican China. Nationalism, War and the Rise of
Communism, 1911-1949, red. F. Schurmann, O. Schell,
New York 1967.
C a r l s o n E.F., Twin Stars of China, New York 1940.
C h ’ i H-s., The Military Dimension, 1942-1945, w: China’s
Bitter Victory. The War with Japan, 1937-1945, red. J.C.
Hsiung, S.I. Levine, Armonk 1992.
C h a n g J., H a l l i d a y J., Mao, tłum, P. Amsterdamski,
Warszawa 2007.
C h a s s i n L.M., The Communist Conąuesł of China.
A History of the Civil War 1945-1949, tłum. z jęz.
francuskiego T. Osato, L. Gelas, Cambridge Mass. 1965.
C h e s n e a u x J . , L e B a r b i e r F . , B e r g e r e M-C.,
China from 1911 Revolution to Liberation, New York 1977.
C h i a n g Chung-cheng [Chiang Kai-shek], Soviet Russia
in China. A Summing up at Seventy, New York 1957.
China’s Bitter Victory. The War with Japan, 1937-1945,
red. J.C. Hsiung, S.I. Levine, Armonk 1992.
C l a u s e w i t z C. von, O wojnie, t. I-II, tłum. A. Cicho­
wicz, L. Koc, Warszawa 1958.
C l u b b O.E., Chiang Kai-shek's Waterloo: The Battle of
the Hwai-hai, „Pacific Historical Review” listopad 1956,
vol. XXV, nr 4.
C l u b b O.E., Twentieth Century China, New York,
London 1964.
C o h e n W.I., W ho Fought the Japanese in Hunan? Some
Views of China’s War Effort, „The Journal of Asian
Studies” listopad 1967, vol. XXVII, nr 1.
C r a f t S.G., V.K. Wellington Koo and the Emergence of
Modern China, Lexington 2004.
C r o z i e r B., The Man Who Lost China. The First Fuli
Biography of Chiang Kai-shek, New York 1976.
D e n g Maomao, Deng Xiaoping, My Father, New York
1995.
D o m e n a c h J-L., Chine, l’archipel oublie, Paris 1992.
D o r n F . , The Sino-Japanese War 1937-1941. From Marco
Polo Bridge to Pearl Harbor, New York 1974.
D r e y e r E.L., China at War 1901-1949, London, New
York 1995.
E a s t m a n L.E., Who Lost China? Chiang Kai-shek
Testifies, „The China Quarterly” grudzień 1981, nr 88.
E p s t e i n I., Rewolucja w Chinach trwa, tłum. J. Działak,
Warszawa 1949.
Faligot R., K a u f f e r R., Tajne służby Chin
(1927-1987), tłum. Ł. Aderman, M. Stefańska-Matuszyn,
Warszawa 1994.
F e n b y J., Generalissimo. Chiang Kai-shek and the China
He Lost, London 2003.
F u r u y a K . , Chiang Kai-shek. His Life and Times. Abridged
English Edition by Chung-ming Chang, New York 1981.
Gar ver J.W., China’s Wartime Diplomacy, w: China’s
Bitter Victory. The War with Japan, 1937-1945, red.
J.C. Hsiung, S.I. Levine, Armonk 1992.
G a w l i k o w s k i K., Strategie na konflikt i negocjacje.
O Sztuce wojny Mistrza Sun, „Azja-Pacyfik” 1998, t. I.
G i l l i n D.G., E t t e r C., Staying on: Japanese Soldiers
and Civilians in China, 1945-1949, „Journal of Asian
Studies” 1983, vol. XLII, nr 1.
G i l l i n D.G., Falsifying China’s History: The Case
of Sterling Seagrave’s The Soong Dynasty, Stanford
Calif. 1986.
G i l l i n D.G., Problems of Centralization in the Republic
of China. The Case of Ch’en Ch’eng and the Kuomintang,
„Journal of Asian Studies” sierpień 1970, vol. XXIX, nr 4.
G i l l i n D.G., Spies and Traitors: The Role of Espionage
and Treason in the Defeat of the Nationalists on the
Chinese Mainland, 1945-1949, w: Proceedings of
Conference on Chiang Kai-shek and Modem China,
vol. II, Chiang Kai-shek and National Revolution,
Taipei 1987.
G i t t i n g s J . , The Role ofthe Chinese Army, London 1967.
G o o d m a n D.S.G., Deng Xiaoping and the Chinese
Revolution. A Political Biography, London-New York
1994.
G ó r a l c z y k Z., Komunistyczna Partia Chin a Stany
Zjednoczone, lipiec 1921-czerwiec 1950, Warszawa 1981.
G u i l l e r m a z J., Histoire de Parti communiste chinois,
1921-1949, Paris 1968.
G u i l l e r m a z J., The Soldier, w: Mao Tse-tung in the
Scales of History, red. D. Wilson, Cambridge 1978.
H a 1 i ż a k E., Polityka i strategia Chin w kształtowaniu
międzynarodowego bezpieczeństwa, Warszawa 2007.
H a r r i s o n J . , The Long March to Power. A History ofthe
Chinese Communist Party, New York 1972.
H o o t o n E.R., The Greatest Tumult. The Chinese Civil
War 1936-1949, London 1991.
H u a n g R . , Chiang Kai-shek and His Diary as a Historical
Source, „Chinese Studies in History” Fali 1995-Winter
1995/96, Armonk 1996.
H u a n g R., Some Observations in Manchuria in the
Balance, Early 1946, „Pacific Historical Review” maj
1958, vol. XXVII, nr 2.
J o v e t t P., Chinese Civil War Armies 1911-49, Oxford,
New York 1997.
J o v e t t P., The Chinese Army 1937-49. World War and
Civil War, Oxford, London 2005.
K r a r u p-N i e 1 s e n A., Dragon Awakes, London 1928.
L a d a n y L., The Communist Party of China and Marxism
1921-1985. A Self Portrait, opatrzył wstępem R. Elegant,
Stanford Calif. 1992.
L a r y D., Civil War, 1946-1949, w: Encyclopedia of
Modem China, red. D. Pong, Detroit 2009, vol. I.
L e a r y W.M., Perilous Missions: Civil Air Transport and
CIA Covert Operations inAsia, 1945-1950, Alabama 1984.
L e v i n e S.I., Anvil of Victory. The Communist Revolution
in Manchuria, 1945—1948, New York 1987.
Li T-m., Chou En-lai, Taipei 1970.
L i X., A History of Modem Chinese Army, The University
Press of Kentucky 2007.
L i u F.F., A Military History of Modem China, 1924-1949,
Princeton N.J. 1956.
L o h b e c k D., Patrick A. Hurley. A Biography, Chicago
1956.
L o w e P., The Origins of the Korean War, New York,
London 1994.
M a n c h e s t e r W., The Glory and the Dream. A Narrative
History of America 1932-1972, Boston-Toronto 1973.
M a r k s T.A., Counterrevolutiorı in China: Wang Sheng
and the Kuomintang, London 1998.
M o r w o o d W., Duel for the Middle Kingdom. The
Struggle between Chiang Kai-shek and Mao Tse-tung for
Control of China, New York 1980.
My d a n s C . , M y d a n s S., The Violent Peace, New
York 1967.
P a n t s o v A., The Bolsheviks and the Chinese Revolution,
Richmond 2000.
P e p p e r S., Civil War in China. The Political Struggle,
1945-1949, Lanham Maryland 1999.
T a ż , The KMT-CCP Conflict 1945-1949, w: The Cam­
bridge History of China, red. D. Twitchett, J.K. Fairbank,
t. XIII, Republican China, cz. 2, Cambridge 1986.
P o l i t J., Dyplomacja brytyjska, japońska i amerykańska
w Chinach 1895-1949, „Dzieje najnowsze” 2001,
R. XLII, nr 1.
P o l i t J„ Pod wiatr. Czang Kaj-szek 1887-1975, Kraków
2008.
P o 1 i t J., Sun Zi, Mao i mity chińskiej wojny domowej,
w: Politikon. Publikacja pokonferencyjna. Filozofia
polityki, zagadnienia wojny, samorząd lokalny, teoria
polityki, red. M. Galon, A. Gorgosz, J. Szajnert, Kraków
2009, s. 103-110.
R i c e J., Mao’s Way, Berkeley 1974.
R i g g R.B., Red China’s Fighting Hordes, Harrisburg
PA 1951.
R o d z i ń s k i W., Agresja amerykańska w Chinach,
1945-1949, Warszawa 1956.
R o d z i ń s k i W., Historia Chin, Wrocław 1992.
R o v e r e R.H., S c h l e s i n g e r A.M., The General and
the President and the Futurę of American Foreign
Policy, New York 1951.
S h o r t P., Mao. A Life, New York 1999.
S ł a w i ń s k i R., Geneza Chińskiej Republiki Ludowej,
Warszawa 1987.
S o ł ż e n i c y n A . , Żyj bez kłamstwa, tłum. A. Wołodźko,
Warszawa 1984.
Soviet Volunteers in China, 1925-1945, red. Y.V. Chudo-
deyev, Moscow 1980.
S t r o n g A.L., The Chinese Conąuer China, Garden City
N.Y.1949.
Sun Zi [Sun Tzu], Sztuka wojenna. Chiński traktat
o skutecznej taktyce i strategii w walce zbrojnej oraz
w życiu i w interesach, tłum. i oprać. R. Stiller,
Kraków 2003.
T e i w e s F.C., Sun W., The Tragedy of Lin Biao. Riding
the Tiger during the Cultural Revolution 1966-1971,
Honolulu 1996.
T e r r i l l R., Mao. Biografia, tłum. M. Głogoczowski,
Warszawa 2001.
The Cambridge History of China, red. D. Twitchett,
J.K. Fairbank, vol. XIII, Republican China, cz. 2, Cam­
bridge 1986.
T o n g H., Chiang Kai-shek, Taipei 1953.
T o n g L.S., Out of Red China, New York 1953.
Top p i n g S., Journey between Two Chinas, New York
1972.
T s o u T., America’s Failure in China, 1941-1950, Chi­
cago 1967.
Ty s o n Li L., Madame Chiang Kai-shek. China’s Eternal
First Lady, New York 2006.
Van de Ven HJ., War and Nationalism in China,
London and New York 2003.
W a k e m a n F. jr, Spymaster. Dai Li and the Chinese
Secret Service, Berkeley 2003.
Wal dr on A., China without Tears. If Chiang Kai-shek
Hadn’t Gambled in 1946, w: What If? The World’s
Foremost Military Imagine What Might Have Been, red.
R. Cowley, Berkeley 2000.
W e r e s z c z a g i n B.N., W starom i nowom Kitaje,
Moskwa 1999.
W e s t a d O.A., Decisive Encounters. The Chinese Civil
War 1946-1950, Stanford Calif. 2003.
W h i t s o n W. (przy pomocy Huang Chen-hsia), The
Chinese High Command. A History of Communist Military
Politics, 1927-1971, New York 1973.
W i e l o w s k i J . , Zwycięska armia Chin, Warszawa 1952.
Y o u n g A.N., China and the Helping Hand, 1937-1945,
Cambridge Mass. 1965.

WYDAWNICTWA O CHARAKTERZE INFORMACYJNYM

Biographical Dictionary of Chinese Communism,


1921-1965, red. D.W. Klein, A.B. Clark, vols I-II,
Cambridge Mass. 1971.
Biographical Dictionary of Republican China, red.
H.L. Boorman, R.C. Howard, vols I-IV, New York
1967-1971.
China Yearbook 1950, New York 1950.
Encyclopedia of Modern China, red. D. Pong, vols I-IV,
Detroit 2009.
WYKAZ ILUSTRACJI

Czang Kaj-szek, prezydent Republiki Chińskiej, przywódca


Kuomintangu (zdjęcie z 1944 r.) (S.I. H s i u n g , The Life
of Chiang Kai-shek, London 1948).
Mao Zedong, przywódca KPCh (J. G u i l l e r m a z , A Hi­
story of the Chinese Communist Party 1921-1949,
London 1972)
Pośrednictwo fatalne dla Republiki Chińskiej: generał
George C. Marshall (w centrum) w towarzystwie swych
partnerów z Rady Trzech, Zhou Enlaia (KPCh, po prawej)
i Zhang Zhuna (KMT, następca Zheng Jianmina; po
lewej) (A Pictorial History of the Republic of China,
Taipei 1981, s. 252).
Wybitny strateg generał Chen Cheng, desygnowany na­
stępca Czang Kaj-szeka, z powodu fatalnego stanu
zdrowia nie odegrał w wojnie domowej roli, do której
predestynował go talent (B. C r o z i e r , The Man Who
Lost China. The First Fuli Biography of Chiang Kai-shek,
New York 1976).
Generał Sun Liren, jeden z najlepszych taktyków rządowej
ANR (zdjęcie z 1944 r. z okresu służby w Birmie).
(P. J o w e t t , The Chinese Army 1937-1949, Ox-
ford-London 2005, s. 46).
Czang Kaj-szek w zdobytej stolicy komunistów, Yan’anie,
5 VIII 1947. Na lewo od Czanga (z uniesioną dłonią)
zdobywca miasta, Hu Zongnan (A Pictorial History...,
s. 265).
Zhu De, naczelny wódz komunistycznej ChALW, przema­
wia do żołnierzy (J. G u i l l e r m a z , A History of the
Chinese Communist Party, przed s. 239).
Lin Biao, komunistyczny zdobywca Mandżurii. Zdjęcie
z 1948 r. (J. G u i 11 e r m a z, A History of the Chinese...).
Najlepszy strateg komunistów i jego polityczny komisarz:
„Jednooki Smok” Liu Bocheng (po lewej) i Deng
Xiaoping ( D e n g Maomao, Deng Xiaoping. My Father,
New York 1994).
Katastrofa hiperinflacji. Ludność Szanghaju szturmuje
banki, próbując kupić dolary amerykańskie, grudzień
1948 (A Pictorial History, s. 272).
Oddziały rządowej „Najlepszej pod niebem armii” zaj­
mują pozycje na przedpolach Mukdenu, styczeń 1948
(A Pictorial History..., s. 283).
Przygotowania do walk ulicznych: worki z piaskiem
na ulicach Mukdenu, jesień 1948 (A Pictorial History,
s. 285).
Dowódca rządowej 13. Grupy Armii, generał Li Mi (drugi
z lewej, pochylony nad mapą) na pozycjach wokół
Xuzhou (A Pictorial History..., s. 289).
Zniszczona przez maszerujące wojska wieś na północ
od Bengbu. Z wielu chat pozostały tylko ściany, strzechy
rozebrano na opał i paszę dla koni (A Pictorial History...,
s. 290).
Piechota ANR na przedpolach Xuzhou (J. G u i l l e r m a z ,
A History of the Chinese...).
Żołnierz ANR prowadzący ogień z „karabinu Czang Kaj-
szeka”, chińskiej wersji niemieckiego mausera. Jego
kolega na pierwszym planie jest wyposażony w karabin
Thompson Ml Al (E.R. H o t o o n, The Greatest Tumult,
London 1991, il. 11).
Wzięci przez komunistów jeńcy przechodzą przed stanowis­
kiem używanego przez ChALW działa kalibru 105 mm
(E.R. H o t o o n , The Greatest Tumult, il. 12).
Zwycięzcy kampanii „Huai Hai” w Caiao, 17 XII 1948. Od
lewej: Su Yu, Deng Xiaoping, Liu Bocheng, Chen Yi
i Tan Zhenlin ( D e n g Maomao, Deng Xiaoping).
Ofiary wojny domowej, głodujący uchodźcy z rejonu walk
(A Pictorial History..., s. 272).
SPIS TREŚCI

Wstęp ...................................................................................... 5
Władza wyrasta z lufy karabinu ........................................... 11
Zwiędłe zwycięstwo ............................................................. 29
Na pobojowisku ................................................................... 41
W cieniu Jałty ....................................................................... 55
Mission Impossible .............................................................. 74
Harbin, punkt zwrotny ......................................................... 92
Białe słońce, czerwona gwiazda ........................................ 109
Kuomintang w natarciu ...................................................... 130
Mane, takel, far es dla Chin Narodowych ............................ 153
Mandżurski potrzask .......................................................... 182
Ku rzece Huai .................................................................... 201
Xuzhou — zderzenie wielkich armii ................................. 226
Xuzhou — tragedia zwyciężonych, triumf zwycięzców 250
Koniec Republiki Chińskiej na kontynencie ...................... 280
Wybrana bibliografia ......................................................... 294
Wykaz ilustracji ................................................................. 303
Bellona SA prowadzi sprzedaż wysyłkową wszystkich swoich książek
z rabatem.
www.ksiegarnia.bellona.pl

Nasz adres:
Bellona SA
ul. Grzybowska 77
00-844 Warszawa
Dział Wysyłki tel.: (22) 45 70 306, 652 27 01
fax (22) 620 42 71
Internet: www.bellona.pl
e-mail: biuro ©bellona.pl

Ilustracja na okładce: Łukasz Mieszkowski


Redaktor prowadzący: Kornelia Kompanowska
Redaktor merytoryczny: Tomasz Kompanowski
Redaktor techniczny: Andrzej Wójcik
Korektor: Sylwia Piecewicz

© Copyright by Jakub Polit, Warszawa 2010


© Copyright by Bellona Spółka Akcyjna, Warszawa 2010

ISBN 978-83-11-11926-0

You might also like