Professional Documents
Culture Documents
Andrzej Bursa - Wiersze PDF
Andrzej Bursa - Wiersze PDF
- Panie złoty
Daj parę złotych
Zabrzęczały zadygotały
Wszystkie dzwonki, których nie miała
- A następny?
- Dopiero rano
Pusta stacja
Pusta poczekalnia
Nie ma nawet małej Cyganki
Zostałem na peronie sam
Z nadgryzionym obwarzankiem
Bogusławowi Bałosowi
Giuseppe Casanova
któremu tak zazdrościsz
nie był wcale bardzo bogaty
ani bardzo silny
a jego epoka
znała wielu mężczyzn równie pięknych
jak on
lub piękniejszych od niego
ale był grzeczny
tkliwy
rycerski
i zawsze zdobywał
chociaż czasem mógłby bez tego
dopiąć celu
więc o ile chcesz
tak jak on
zdobywaj serca kobiet
i nie zrażaj się trudnościami
Zacznij od własnej żony.
na dnie piekła
ludzie gotują kiszona kapustę
i płodzą dzieci
mówią: piekielnie się zmęczyłem
lub: piekielny dzień miałem wczoraj
mówią: muszę się wyrwać z tego piekła
i obmyślają ucieczkę na inny odcinek
po nowe nieznane przykrości
ostatecznie nikt im nie każe robić tego wszystkiego
a są zbyt doświadczeni
by wierzyć w możliwość przekroczenia kręgu
mogliby jak ci starcy
hodowani dość często w mieszkaniach
(przeciętnie na dwie klatki schodowe jeden starzec)
karmieni grysikiem
i podmywani gdy zajdzie potrzeba
trwać nieruchomo w proroczym geście
z dłońmi uniesionymi ku górze
ale po co
dokładnie wydeptywanie dno piekła
uparte dążenie
z pełną świadomością jego bezcelowości
ach ileż to daje satysfakcji.
Gdy miał 22
Uderzył nożem mężczyznę
Wytoczył z niego litr krwi
Wtoczył w siebie 100 litrów wódki
Poszło o długonogą dziewczynę
Która potem została jego żoną
Gdy miał 30
Spłoszona nędzą i przekleństwami
Uciekła od niego żona
Z czarnowłosym motocyklistą
Mistrzem ściany śmierci
Kilkanaście metrów nad ziemią
Wirował na poziomej ścianie
Z tej właśnie wysokości
Runęła Maria
Po sąsiadach Żydach
Przetworzonych potem na surowiec
Został mu kosz starej bielizny
Po synach: brak wieści
Po żonie: złoty miękki pęk włosów
dopiero po północy
uznawszy że jestem wystarczająco nasycony kolorami
odważyłem się wyjść na ulicę
1957
i jeszcze
zrobić
tysiące innych rzeczy których
nie mamy pojęcia
Beksa płaksa...
Dlaczego płaczesz?
Moja miła wyjechała daleko
I już więcej jej nie zobaczę...
A ile ty masz lat?
Jedenaście...
Fe taki duży i płacze
Ja nie płaczę nigdy proszę pana
Ani gdy stłukę kolano
I w skórę umiem brać bohatersko
Tylko dziś mnie bardzo boli serce
Masz czas jeszcze na rozterki duszy
Ja wiem proszę pana
Jesteś za duży żeby płakać
A za mały żeby kochać
Więc się błąkam po oziębłym globie
Wielkie dziury obnosząc na pończochach
I czerwone odstające uszy
Andrzej Bursa - Jesień
Karnawał
Tak do umierania
Podobny
Jak odbicie do postaci
Odbicie w stali zwierciadlanej
Gdzie się realność kształtu traci
W dewocjonaliach z celofanu
Wirując pióropuszem pysznym
jak posuwiście
jak wspaniale
Karnawał jedzie karawanem
Podobno kat
Wcale nie ma fraka
Ani maski
(może w Paryżu u nas nie)
tylko ubrany jest
zwyczajnie
„zwyczajnie” to ja wiem jak
szaryalbogranatowywpaski
żałosne petroniuszostwo
małomiejskiego gulona
Krajobraz I
Luizo... Ja wiedziałem tu uderzy piorun
Nad drzew błogosławieństwem zwisa jasny miecz
Pagórki zapylone motylem wieczoru
Wąwozy ścieżki szosy przeszedłem wzdłuż i wszerz
Krajobraz II
Drzewa żywą krwią wzbierają i bolą
Zielona kukułka w wiklinie
Gryziony pęd zapiecze w ustach gorzką solą
Gdy gardło wieczoru milknie
To nieistnijące niemowlę
jest oczkiem w głowie naszej miłości
kupujemy mu wyprawki w aptekach
i w sklepikach z tytoniem
tudzież pocztówki z perspektywą na góry i jeziora
w ogóle dbamy o niego bardziej niż jakby istniało
ale mimo to
...aaa
płacze nam ciągle i histeryzuje
wtedy trzeba mu opowiedzieć historyjkę
o precyzyjnych szczypcach
których dotknięcie nic nie boli
i nie zostawia śladu
wtedy się uspokaja
nie na długo
niestety.
Andrzej Bursa - Mobile
Cichy pracownik
niezbędny miastu jak dobre powietrze
wytrwały i cierpliwy
nie pragnšcy zaszczytów
sumienny i obowińzkowy
nieugięty
prawy
bohater
(chodzi o asenizatora
utopionego przypadkowo w gównie)
Siedzimy wieczorami
Coś niedobrze się dzieje
Płomień gaśnie ciemnieje
Kopeć oczernił pokój
Pyta żona: Co ci kochany?
- A daj mi spokój...
Siedzimy wieczorami
Coś niedobrze się dzieje
Kot straszy bursztynowym okiem
Płomień gaśnie ciemnieje
Przeglądamy... malarstwo włoskie...
Rany Boskie... jak nudno...
No - mówię - rady nie ma...
Widać się do siebie nie nadajemy
Koniec z naszym ogniskiem
Ale sprośmy jeszcze na ostatek
Wszystkich naszych starych kamratów
Ze szkolnej ławy
Z popijawy...
Zrobimy zabawę...
Przyszli goście
Każdy opowiada
Barwna talia się rozkłada
Z prostych opowieści
Chwalimy życie z całej mocy
Śpiewamy pieśni do północy
On jest nic
on się nie liczy
jego nie ma
może tylko
marynarka
zbyt luźne spodnie
potworne czarne półbuty
mogą wzbudzić odrazę lub politowanie
ale twarz nieważna
ręce nieważne
nieważne oczy i usta
godzinami wyczekuje przed bramą
w nadziei
że znajdzie się po drugiej stronie
ale przecież on jest Nic
więc to wszystko jedno
po której stronie
niczego nie będzie
czytając gazetę
kurczy jak ślimak swoją znikomość
lub nadyma jak paw swoją nicość
mimo że gazety dotyczą rzeczy istniejących
a jego nie ma
mówi
lecz nikt go nie słyszy
dźwięk jego głosu
jest nieważny dla ucha ludzkiego
bo on jest nic
a raczej jego nic nie ma
mimo że jada obiady
mimo spodni i półbutów
mimo że czasami
ma nawet dobry humor.
Do kawiarni ogródka
gdzie zbiera się kwiat
czarno-karatowego rycerstwa
wszedł nóż
długi na 1 m 85 cm
ale nikt na niego nie zwrócił uwagi
Kelner podszedł do niego zupełnie jak do człowieka
- proszę kawę - wybąknął nóż
- małą
na biszkopcik już mu nie starczyło
wynudził się przez cały wieczór
przy wszystkich stolikach
mówili o cenach długich noży
*
To nic że ten młody facet w trenczu jest diabłem
a ten stary z fujarką świętym
To nie ma znaczenia wobec nocy długich noży
To w ogóle nie ma znaczenia
ani tej nocy
ani następnych
Chyba w logice:
Wszyscy kelnerzy są diabłami
Więc pewien kelner jest diabłem
A:B
ma się
jak wół do karety
ma się
jak piernik do wiatraka
no to co
Rilke
Buldogi wyżły foksteriery
Wiszące na drucie za nogi
Ach to ma swoją wymowę
Antoniemu Kostrzewie
komu skarb
komu zawieja
komu miecz
a komu róża
diamentowy kwiat nadziei
rozjaśnia ściany szlachtuza
...em
...em
...em
łbym
łbym
łbym
ten tego
ten tego
ten tego
ergo
klozet w tancbudzie jest piękny
a zachód słońca nie
chlip.....
chlip.....
chlip.....
.....chlap.....
.....chlap.....
.....chlap.....
chlup.....
chlup.....
chlup.....
.....- mamo daj mi chleba z serem
.....- nie ma mamusi
nikt ci nie da chleba z serem
Andrzej Bursa - Święty Józef
Ja was lubił,
Lubow jeszczo, byt możet...
Ja was lubił,
Lubow jeszczo, byt możet...
Ja was lubił,
Lubow jeszczo, byt możet...
Trzynastoletnia głosikiem
Rączką grubości patyczka
Kołysze wprawiona nawykiem
Półrocznego braciszka
Piętnastoletni ciekawie
Z okna spojrzenia śle do niej
To zbliża się piekło krwawe
Porodów i poronień
wsiedli nieprawidłowo
niosąc boleść po tatusiu
konduktor ani nie pisnął
zablokowali pół wozu
nikt ani nie mrugnął
boleść po tatusiu
wielka rzecz
a jeszcze napominali ludzi
nasza boleść jest świeża
zabrudzi pan trencz
biały trenczyk
szkoda
żeby się miał pobrudzić
o naszą boleść po tatusiu
Kawalerowie podziemni
Rycerze czarnych machlojek
Roją się na hiszpańskim kremie
Pod brzękliwym kawiarni czołem
Kuci na 14 karatów
Wszystkie bramy mają otwarte
Przy stolikach szklanych ze światem
grają cicho w znaczone karty
Łamią kości za gardło łapią
Szeleszczący miękcy i biali
Tulą uszy w drzwi grzecznie drapią
Pazurkami z żółtych metali
Morski wiatr
Trąbki mosiężne
Miasteczkiem jak Krzyżak zabity
Aaaa... stało się nieszczęście
Zastrzelił żonę oficer