Download as pdf or txt
Download as pdf or txt
You are on page 1of 206

Tytuł oryginału: The Kiss Quotient

Projekt okładki: Paweł Panczakiewicz/PANCZAKIEWICZ ART.DESIGN

Redaktor prowadzący: Ewa Orzeszek-Szmytko

Redakcja: Anna Kowalska

Redakcja techniczna: Anna Sawicka-Banaszkiewicz

Skład wersji elektronicznej: Robert Fritzkowski

Korekta: Lingventa

Zdjęcie wykorzystane na okładce

© pixelfit/iStockphoto.com

© 2018 by Helen Hoang

All rights reserved including the right of reproduction in whole or in part in any form.

This edition published by arrangement with Berkley n imprint of Penguin Publishing


Group, a division of Penguin Random House LLC.

© for the Polish edition by MUZA SA, Warszawa 2019

© for the Polish translation by Paweł Wolak

ISBN 978-83-287-1200-3

Warszawskie Wydawnictwo Literackie

MUZA SA

Wydanie I

Warszawa 2019
Mojej rodzinie.

Dziękuję Ngoại, Mẹ, Chị 2, Chị 3, Chị 4, Anh 5 i Anh 7. Zawsze byliście dla mnie
bezpieczną przystanią.

Dziękuję, skarbie, za to, że mnie kochasz


i znosisz moje obsesje, dziwactwa i kaprysy.

Dziękuję Wam, B-B i I-I. Jestem wdzięczna,


że pozwalacie mamie pisać. Jesteście najwspanialszym darem,
jaki mogłam dostać od losu
Spis treści

Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Epilog
Od autorki
Podziękowania
Rozdział 1

– Wiem, że nie lubisz niespodzianek. Uważam jednak, że należy otwarcie mówić o


naszych oczekiwaniach. Chcielibyśmy dać ci odpowiednio dużo czasu, dlatego już teraz
powinnaś wiedzieć, że jesteśmy gotowi na wnuki.
Stella Lane oderwała wzrok od talerza ze śniadaniem i spojrzała na starzejącą się z
wdziękiem twarz własnej matki. Delikatny makijaż uwydatniał jej gotowe do walki brązowe
oczy. Stella zdawała sobie sprawę, że to zły znak. Kiedy matka wbiła sobie coś do głowy,
zachowywała się jak żądna zemsty surykatka, zaczepna i nieustępliwa, choć pozbawiona futra i
nieszczerząca zębów.
– Będę to miała na uwadze – oznajmiła Stella.
Była w szoku i dopadła ją galopada panicznych myśli. Wnuki to przecież nic innego jak
małe dzieci. A to oznaczało pieluchy. Całe góry brudnych, śmierdzących pieluch. Poza tym
dzieci płaczą i drą się jak opętane, czego nie są w stanie wygłuszyć nawet najwyższej klasy
słuchawki. Jak można być tak małym i tak długo się wydzierać? No i niestety dzieci wiążą się z
zamążpójściem. Wcześniej trzeba mieć chłopaka i umawiać się na randki, a to oznacza seks.
Stella poczuła, jak jej ciałem wstrząsa zimny dreszcz.
– Nie zapominaj, kochanie, że masz już trzydzieści lat. Martwimy się, że ciągle jesteś
singielką. Próbowałaś korzystać z Tindera?
Chwyciła szklankę z wodą i wypiła duży łyk, przypadkowo połykając kostkę lodu.
Musiała odkaszlnąć i dopiero po dłuższej chwili odburknęła:
– Nie, nie próbowałam.
Na samą myśl o Tinderze i konieczności umawiania się z facetami zaczynała się pocić.
Nienawidziła wszystkiego, co wiązało się z randkowaniem: opuszczenia strefy komfortu i
żegnania się z ustalonym porządkiem. Nie znosiła też bezsensownych rozmów, które co chwilę
wprawiały ją w zakłopotanie. No i był jeszcze ten straszny seks…
– Zaproponowali mi awans – powiedziała, licząc na to, że uda się zmienić temat.
– Znowu? – zapytał ojciec, opuszczając rozpostartą płachtę „Wall Street Journal” i
spoglądając na córkę znad okularów w drucianych oprawkach. – Przecież ostatnio dostałaś
promocję zaledwie pół roku temu. To naprawdę niesamowite!
Stella wyraźnie się ożywiła.
– Nasz ostatni klient, duży sklep internetowy, którego nazwy nie mogę wam niestety
zdradzić, dał nam do obróbki niezwykle interesujące zbiory danych. Dostałam wolną rękę i
mogłam się tym bawić całymi dniami. Napisałam specjalny algorytm, który miał skutecznie
sugerować kolejne zakupy. Świetnie działa i okazało się, że moje rozwiązanie przerosło ich
oczekiwania.
– Kiedy zaczynasz pracę na nowym stanowisku? – zapytał ojciec.
– No cóż…
Sos holenderski i żółtka zaczęły spływać z ciastek krabowych. Wszystko wymieszało się
na talerzu i Stella starała się porozdzielać tę breję widelcem.
– Nie zaakceptowałam tej oferty. Miałam zostać główną specjalistką od ekonometrii, co
oznaczało bezpośredni nadzór nad pięcioma podwładnymi i o wiele więcej kontaktów z
klientami. A ja po prostu nadal chcę pracować z danymi.
Matka lekceważąco machnęła ręką, pokazując, że nie liczy się ze zdaniem córki.
– Stello, chyba zaczynasz osiadać na laurach. Jeśli przestaniesz stawiać sobie nowe
wyzwania, nie będziesz dalej rozwijać umiejętności społecznych. A tak à propos, czy w pracy są
jacyś koledzy, z którymi miałabyś ochotę umówić się na randkę?
Ojciec odłożył gazetę i splótł ręce na zaokrąglonym brzuchu.
– A co z Philipem Jamesem? Poznaliśmy go na twojej imprezie firmowej i zrobił na nas
bardzo miłe wrażenie.
Dłonie matki pofrunęły w górę w stronę ust jak dwa gołębie zwabione okruchami chleba.
– No tak! Dlaczego o nim nie pomyślałam? Był taki grzeczny. I do tego całkiem
przystojny.
– Zgadzam się, spoko koleś. – Stella dotknęła palcami zbierających się na szklance kropli
wody. Owszem, brała Philipa pod uwagę. Był zarozumiały i uszczypliwy, ale zawsze mówił
prosto z mostu. Lubiła takich ludzi. – Wydaje mi się, że cierpi na zaburzenia osobowości.
Matka poklepała ją po ręce, ale zamiast się wycofać, przykryła dłonią jej palce.
– Może to dla ciebie dobra partia, kochanie? Jeżeli sam zmaga się z takimi problemami,
to niewykluczone, że będzie bardziej wyrozumiały dla twojego aspergera.
Chociaż matka wypowiedziała te słowa neutralnym tonem, to w uszach Stelli zabrzmiały
głośno i nienaturalnie. Obrzuciła wzrokiem sąsiednie stoliki rozstawione na zadaszonym ogródku
restauracji. Chciała się upewnić, że nikt nic nie słyszał. Po chwili przeniosła spojrzenie na wciąż
spoczywającą na jej dłoni rękę. Miała ochotę się wyrwać, ale wiedziała, że powinna
powstrzymać ten odruch. Nie znosiła, gdy ktoś jej dotykał. Matka doskonale zdawała sobie z tego
sprawę, jednak robiła takie rzeczy w ramach „treningu”, co zazwyczaj doprowadzało Stellę do
szału. Czy Philip byłby w stanie to zrozumieć?
– Wezmę go pod uwagę – powiedziała i naprawdę podjęła taką decyzję. Kłamstw i
oszukiwania nienawidziła jeszcze bardziej niż seksu. Koniec końców, chciała też, żeby matka
była z niej dumna. Stella wiedziała, że niezależnie od swoich dotychczasowych osiągnięć, nie do
końca spełniła oczekiwania rodziców i w związku z tym sama również nie była z siebie
zadowolona. Co innego, gdyby wreszcie znalazła chłopaka. Niestety, mimo licznych wysiłków,
jak do tej pory jej się to nie udało.
Na twarzy matki pojawił się promienny uśmiech.
– Doskonale. W takim razie na następny obiad charytatywny, który mam zamiar
zorganizować za kilka miesięcy, przyjdziesz z osobą towarzyszącą. Będzie mi miło znowu
zobaczyć pana Jamesa, ale jeśli nie uda ci się go zaprosić, kogoś dla ciebie znajdę.
Stella zacisnęła usta. Jej ostatnie doświadczenia erotyczne wiązały się właśnie z facetem
znalezionym przez matkę. Trzeba przyznać, że był całkiem przystojny, lecz miał dziwne
poczucie humoru, które zupełnie zbijało Stellę z tropu. Ona była ekonomistką, a on inwestorem
dostarczającym kapitału podwyższonego ryzyka, więc teoretycznie sporo ich łączyło, ale z
jakiegoś powodu w ogóle nie rozmawiał z nią o pracy. Zamiast tego wolał snuć dywagacje na
temat biurowych rozgrywek i technik manipulacji. Stella czuła się całkiem zagubiona i była
pewna, że randka zakończy się kompletnym fiaskiem.
W pewnym momencie zapytał prosto z mostu, czy chciałaby się z nim przespać. Była
zdezorientowana, ale ponieważ z zasady nie lubi odmawiać, zgodziła się. Na początku się
całowali, lecz nie sprawiało jej to szczególnej przyjemności. Jego usta smakowały jagnięciną,
którą zjadł wcześniej na kolację. Stella nie przepadała za tym rodzajem mięsa. Na dodatek mocno
się wyperfumował, a zapach wody kolońskiej wywoływał u niej mdłości. Dotykał ją po całym
ciele, ale nie robił tego z należytą subtelnością i stało się to, co zawsze: Stella całkowicie się
zamknęła. Zanim zdążyła się zorientować, on już skończył. Wyrzucił zużytą prezerwatywę do
stojącego tuż obok biurka kosza na śmieci. Nie za bardzo jej się to spodobało. Czyżby nie
wiedział, że takie rzeczy należy zostawiać w łazience? Po chwili oświadczył, że powinna bardziej
wyluzować i wyszedł z pokoju hotelowego. Mogła sobie jedynie wyobrazić zawiedzioną minę
matki, gdyby tylko dowiedziała się, jak tragicznie idzie jej córce z facetami.
Na domiar złego rodzice chcieli jeszcze wnuków.
Stella wstała od stolika i wzięła torebkę do ręki.
– Muszę wracać do biura.
Chociaż nie gonił jej żaden termin, naprawdę musiała się zbierać. Praca ją fascynowała:
nie tylko stanowiła niezbędną pożywkę dla jej umysłu, lecz także odgrywała rolę terapeutyczną.
– Moja krew – powiedział ojciec, po czym podniósł się z krzesła, wygładził swoją
hawajską koszulę z jedwabiu i wyciągnął ramiona, żeby objąć córkę. – Niedługo zostaniesz
właścicielką tego całego interesu.
Na chwilę się do niego przytuliła i poczuła znajomy zapach płynu po goleniu. Nie miała
problemu z dotykiem, jeśli sama wychodziła z inicjatywą lub gdy miała czas przygotować się na
niego psychicznie. Dlaczego wszyscy faceci nie mogli być tacy jak jej ojciec? W jego oczach
była piękna i błyskotliwa, a poza tym używał perfum, od których nie zbierało się na wymioty.
– Edwardzie, przecież wiesz, że praca stała się dla niej niezdrową obsesją. Nie
powinieneś jej dodatkowo zachęcać – oznajmiła matka, po czym głośno westchnęła i skupiła
uwagę na Stelli. – W weekendy należy więcej wychodzić do ludzi. Jeśli będziesz poznawać
odpowiednio wielu mężczyzn, to w końcu trafisz na tego właściwego.
Ojciec pocałował Stellę w skroń i szepnął:
– Żałuję, że nie chodzę już do pracy.
Stella tylko pokręciła głową i po chwili wpadła w objęcia drugiego rodzica. Poczuła
charakterystyczną woń Chanel N°5, a w mostek zaczął boleśnie się jej wpijać naszyjnik z pereł, z
którym jej matka prawie się nie rozstawała. Wytrzymała przesłodzony zapach przez trzy długie
sekundy, po czym zrobiła krok do tyłu.
– Do zobaczenia w następny weekend. Cześć! Bardzo was kocham.
Pomachała im na pożegnanie, po czym wyszła z eleganckiej restauracji położonej w
samym centrum Palo Alto, i ruszyła przed siebie, mijając po drodze drzewa i ekskluzywne butiki.
Był piękny słoneczny dzień. Przeszła trzy skrzyżowania i stanęła przed niskim budynkiem, w
którym mieściło się jej ulubione miejsce na świecie, czyli biuro. Okno pokoju Stelli znajdowało
się na trzecim piętrze, po lewej stronie, na samym końcu.
Przytknęła torebkę do czytnika i rozległo się ciche kliknięcie. Drzwi wejściowe były już
otwarte. Weszła do przestronnego holu, rozkoszując się stukotem obcasów na marmurowej
posadzce. Minęła pustą recepcję i wezwała windę.
Kiedy weszła do swojego gabinetu, od razu wykonała standardową procedurę. Nic na
świecie nie sprawiało jej większej przyjemności. Najpierw włączyła komputer i wpisała hasło w
odpowiednie okienko. Trzeba było poczekać na uruchomienie programu, więc tak jak zwykle
schowała torebkę do szuflady i poszła do kuchni po kubek wody. Po powrocie zdjęła buty,
postawiła je na swoim miejscu pod biurkiem i usiadła.
Zawsze ta sama kolejność: komputer, hasło, torebka, woda, buty, krzesło.
Po automatycznym załadowaniu się Statistics Analysis System, środowiska
programistycznego znanego także jako SAS, na trzech stojących na blacie monitorach pojawiły
się strumienie danych: transakcje, kliknięcia, czas logowania, rodzaje płatności. Nic
szczególnego, jednak dzięki temu Stella mogła się dowiedzieć znacznie więcej o ludziach, niż oni
sami byli w stanie jej powiedzieć. Wyprostowała palce i położyła je na czarnej ergonomicznej
klawiaturze, gotowa całkowicie poświęcić się pracy.
– Cześć, Stello! Domyśliłem się, że to ty.
Obejrzała się przez ramię i zobaczyła wychylającą się zza futryny głowę Philipa Jamesa.
To była niemiła niespodzianka. Philip miał płowe włosy, a poważna fryzura pasowała do jego
kwadratowej szczęki. Był ubrany w opinającą tors koszulkę polo. Wyglądał świeżo, inteligentnie
i elegancko. Właśnie takiego faceta chcieli dla niej rodzice. Niestety, przyłapał ją na pracy w
weekend dla czystej przyjemności.
Zrobiło jej się gorąco i przesunęła zjeżdżające okulary na nasadę nosa.
– Co ty tutaj robisz?
– Musiałem wpaść do biura, bo wczoraj o czymś zapomniałem. – Z torby na zakupy wyjął
spore pudełeczko i energicznie pomachał nim w stronę Stelli. Kątem oka zauważyła wielki napis
drukowanymi literami: DUREX. – Udanego weekendu! Ja na pewno będę się dobrze bawił.
Oczami wyobraźni zobaczyła śniadanie w towarzystwie rodziców i przypomniała sobie
rozmowę o wnukach, Philipie, randkach w ciemno i życiowych sukcesach. Oblizała wargi i
poczuła, że musi coś powiedzieć. Cokolwiek.
– Naprawdę potrzebne ci tak duże opakowanie?
Kiedy usłyszała własne słowa, aż się wzdrygnęła.
Philip zrobił obleśną minę, co nieco ją zezłościło, ale złe wrażenie zatarł jego lśniąco
biały uśmiech.
– Jestem pewien, że połowę zużyję jeszcze dziś wieczorem. Niedawno zatrudniona przez
szefa stażystka zaprosiła mnie na randkę.
Stella była pod wrażeniem, chociaż starała się tego nie pokazywać. Nowa dziewczyna
wydawała się bardzo nieśmiała i trudno uwierzyć, że zdobyła się na taką odwagę.
– Idziecie na kolację?
– Mam nadzieję, że nie tylko – powiedział, a w jego piwnych oczach pojawił się blask.
– Dlaczego czekałeś, aż ona zrobi pierwszy krok? Czemu sam nie wyszedłeś z
inicjatywą? – Do tej pory była przekonana, że mężczyźni lubią mieć poczucie kontroli w takich
sytuacjach. Czyżby się myliła?
Niecierpliwym ruchem Philip schował megapak prezerwatyw z powrotem do torby.
– Jest świeżo po studiach. Nie chciałem, żeby ktoś oskarżył mnie o uwiedzenie nieletniej.
Poza tym lubię dziewczyny, które wiedzą, czego chcą, i bez kompleksów dążą do celu…
szczególnie w łóżku. – Zmierzył Stellę wzrokiem od góry do dołu, dziwnie się uśmiechając, jak
gdyby miał w oczach rentgen i był w stanie zobaczyć ją bez ubrania.
Stella aż zesztywniała z zażenowania.
– Powiedz mi, czy ty nadal jesteś dziewicą?
Odwróciła się od niego i wbiła wzrok w komputer, ale nie była w stanie skupić się na
danych. Kursor migał, a ona uznała, że musi jakoś zareagować.
– To nie twój interes, ale jeśli bardzo chcesz wiedzieć, nie jestem dziewicą.
Wszedł do pokoju, oparł się biodrem o biurko i spojrzał na Stellę sceptycznym wzrokiem.
Poprawiła okulary, chociaż nie było to wcale konieczne.
– Czyli nasza gwiazda ekonometrii już to kiedyś robiła. Ciekaw jestem, ile razy. Trzy?
Zgadł, ale nie mogła dać mu tej satysfakcji.
– To naprawdę nie twoja sprawa.
– Podejrzewam, że facet robi swoje, a ty leżysz na plecach i rozwiązujesz w pamięci
liniowe równania rekurencyjne. Mam rację, panno Lane?
Owszem, na pewno by tak robiła, gdyby tylko wiedziała, jak można umieścić w mózgu
gigabajty danych. Zdawała sobie jednak sprawę, że prędzej umrze, niż się do tego przyzna.
– Posłuchaj rady bardziej doświadczonego kolegi. Musisz trochę poćwiczyć. Kiedy
nabierzesz wprawy, seks będzie ci sprawiał więcej przyjemności i faceci zaczną do ciebie lgnąć
jak pszczoły do miodu – powiedział, a potem odepchnął się od biurka i raźnym krokiem ruszył w
stronę drzwi. Torba z prezerwatywami radośnie obijała się o jego bok. – Ciesz się kolejnym
dniem pracy – rzucił na odchodne.
Jak tylko wyszedł, Stella wstała z krzesła i zamknęła drzwi, używając więcej siły niż
potrzeba. Rozległo się głośne wibrujące trzaśnięcie. Czuła, że serce bije jej jak oszalałe. Wytarła
spocone dłonie w ołówkową spódnicę i usiłowała wyrównać oddech. Kiedy usiadła z powrotem
za biurkiem, nie mogła się skoncentrować i była w stanie tylko gapić się w migający kursor.
A może Philip miał rację? Czyżby nie lubiła seksu, dlatego że nie potrafiła tego robić?
Czy rzeczywiście trening czyni mistrza? Całkiem interesujący pomysł. Niewykluczone, że seks
był kolejną umiejętnością społeczną, nad którą musiała jeszcze popracować, tak jak nad
utrzymywaniem kontaktu wzrokowego, dobrymi manierami i towarzyską pogawędką.
Jak jednak miała się nauczyć seksu? Faceci nie byli nią szczególnie zainteresowani i nie
rzucali się na nią jak kobiety na Philipa. Nawet jeśli udało się jej z kimś przespać, to wybranek
był tak rozczarowany, że oboje nawet nie próbowali powtarzać tego nijakiego doświadczenia.
Poza tym mieszkała i pracowała w Dolinie Krzemowej, krainie naukowców i geniuszy
nowoczesnych technologii. Dostępni mężczyźni byli więc najprawdopodobniej równie
beznadziejni w łóżku jak ona. Znając swoje szczęście, nawet gdyby przespała się ze znaczną
częścią męskiej populacji z okolicy, nie nauczyłaby się niczego nowego. Miałaby tylko obolałe
krocze i mogłaby nabawić się jakiejś francy.
Nie, Stella potrzebowała zawodowca.
Profesjonaliści przechodzą regularne badania, mają referencje i odpowiednie
zaświadczenia. Przynajmniej tak jej się wydawało. Gdyby sama pracowała w tej branży, na
pewno zadbałaby o stosowne papiery. Zwykłych mężczyzn podniecały: osobowość, poczucie
humoru i namiętny seks. Niestety, Stella nie miała żadnego z tych atutów. Facetów do wynajęcia
nęciły zaś pieniądze, a tych miała akurat pod dostatkiem.
Zamiast pracować nad nowiutkim zbiorem danych, otworzyła więc wyszukiwarkę i
wpisała: Zatoka San Francisco mężczyzna do towarzystwa.
Rozdział 2

Którą kopertę powinien otworzyć najpierw? Tę z wynikami badań czy tę z rachunkiem?


Michael miał bzika na punkcie zdrowia i liczył na to, że wyniki będą dobre. Z jego
doświadczenia wynikało, że pech mógł się przyplątać niczym niesprowokowany, ale
przynajmniej można było starać się unikać kuszenia losu, w odróżnieniu od płacenia rachunków,
które było nieuniknione. To było naprawdę do dupy. Jedyną niewiadomą pozostawało, jak bardzo
dostanie po kieszeni.
Napiął wszystkie mięśnie, gotowy na bolesne uderzenie, po czym rozdarł kopertę, żeby
sprawdzić, ile musi zapłacić w tym miesiącu. Szybko przejrzał poszczególne pozycje i zjechał
wzrokiem na sam dół faktury, żeby znaleźć końcową sumę. Na chwilę wstrzymał oddech. Całe
szczęście, nie było aż tak źle. Na skali od drobnego zadrapania do kompletnego nokautu należało
potraktować to jak niegroźny siniak.
W takim razie drugi list musiał zawierać złe wiadomości – na pewno złapał chlamydiozę.
Włożył rachunek do schowanej za kuchennym stołem metalowej szafki na dokumenty i
otworzył kopertę z wynikami badań na choroby weneryczne. Wszystko w porządku. Jednak się
udało! Był piątkowy wieczór, a to oznaczało, że znowu musi iść do pracy.
Należało wprowadzić się w odpowiedni nastrój. Miał w końcu uprawiać seks. Nie było to
łatwe, ponieważ zaprzątały go ciągle choroby weneryczne i niezapłacone faktury. Przez chwilę
próbował wyobrazić sobie, jak wyglądałoby jego życie, gdyby nie dostawał tych cholernych
rachunków. Znowu byłby wolnym człowiekiem i mógłby żyć tak jak kiedyś. Nagle zrobiło mu
się wstyd. Przecież nie chodziło wcale o pieniądze. Problemem było coś zupełnie innego, coś, co
nigdy nie powinno było się wydarzyć.
Podreptał przez skromne mieszkanie w stronę łazienki. Kiedy się rozbierał, starał się
wywołać w sobie podekscytowanie nadchodzącym wieczorem. Na początku fakt, że oferował
kontrowersyjne usługi, bardzo go podniecał, ale po trzech latach pracy jako facet do towarzystwa
musiał walczyć z nudą. Mimo to nadal lubił traktować swoje zajęcie w kategoriach zemsty.
„Popatrz, tato, czym zajmuje się twój jedyny syn”.
Gdyby ojciec dowiedział się, że Michael uprawia seks za pieniądze, na pewno wpadłby w
szał. To była naprawdę przyjemna myśl, ale potrzebował czegoś bardziej podniecającego. Zaczął
więc przeglądać zasoby własnej pamięci w poszukiwaniu ulubionych fantazji. Na co miał
ochotę? Gorąca nauczycielka? Niedopieszczona pani domu? Tajemnicza kochanka?
Odkręcił kurek z gorącą wodą, poczekał, aż kabina prysznicowa wypełni się kłębami pary
i dopiero wtedy wszedł do środka. Jak się nazywa dzisiejsza klientka? Shanna? Estelle? Nie,
Stella. Mógłby się założyć o dwadzieścia dolarów, że to nie było jej prawdziwe imię, ale tak
naprawdę niewiele go to obchodziło. Chciała zapłacić z góry, więc uznał, że należy jej się coś
ekstra. Postanowione: gorąca nauczycielka.
To było na pierwszym roku studiów. Na dobrą sprawę nie chodził na wykłady z
wyjątkiem zajęć prowadzonych przez panią Stellę, która zawsze upuszczała gąbkę do tablicy tuż
obok jego krzesła. Schylała się nisko, a obcisła spódnica wędrowała wtedy w górę… Kiedy sobie
to wyobraził, poczuł napływającą falę podniecenia. Chwycił nabrzmiały członek i zaczął się
masturbować. Po zakończonym wykładzie, kiedy sala już opustoszała, Stella pochyliła się nad
biurkiem, wypięła pupę, a on podciągnął jej spódnicę. Okazało się, że pani profesor nie ma na
sobie majtek. Głęboko w nią wszedł i zaczęli się szaleńczo kochać. Gdyby ktoś ich wtedy
przyłapał…
Głośno jęknął i cofnął rękę, żeby za szybko nie skończyć. Wiedział, że teraz jest już
odpowiednio przygotowany na spotkanie ze Stellą. Musiał tylko pamiętać o swojej fantazji.
Skończył prysznic, wytarł się ręcznikiem i wyszedł z łazienki, po czym założył jeansy,
T-shirt i czarną sportową marynarkę. Spojrzał w lekko zaparowane lustro, dwa razy przeczesał
wilgotne włosy palcami i uznał, że całkiem nieźle się prezentuje.
Prezerwatywy, klucze i portfel. Z przyzwyczajenia rzucił jeszcze okiem na ekran
telefonu, żeby sprawdzić, czy musi spełnić jakieś szczególne życzenia.
Proszę, nie używaj wody kolońskiej.
Nic trudnego. W zasadzie nie lubił tego rodzaju zapachów. Schował rzeczy do kieszeni i
wyszedł z mieszkania.
Po kilku minutach jazdy samochodem znalazł się na podziemnym parkingu hotelu
Clement. Przed wejściem do eleganckiego ultranowoczesnego lobby upewnił się, że klapy
marynarki dobrze leżą i zaczął wyobrażać sobie, jak wygląda nowa klientka. Lubił grać w tę grę,
to była część rytuału.
W formularzu napisała, że ma trzydzieści lat. Głośno westchnął, uznając, że na pewno
skłamała i w rzeczywistości dobija pięćdziesiątki. W jego fachu nie zdarzały się kobiety przed
czterdziestką, chyba że chodziło o zlecenia grupowe, których on z zasady nie przyjmował. Na
wieczorach panieńskich można było nieźle zarobić, lecz świadomość, że niszczy się miłość
młodych ludzi, przygnębiała go. Może był naiwny, ale chciał żyć w świecie, w którym przyszłe
panny młode sypiają tylko ze swoimi narzeczonymi i vice versa. Poza tym duże grono
napalonych kobiet napawało go strachem. Ciężko się było przed nimi obronić i miały naprawdę
ostre paznokcie.
„Stella” mogła być zatem rozpieszczoną pięćdziesięciolatką, zajadającą się słodyczami,
zakochaną w swoich rozbestwionych pieskach i regularnie chodzącą do spa. Miała krągłą figurę i
lubiła, gdy w łóżku partner skupiał na niej całą uwagę. Michael nie miał z tym najmniejszego
problemu. Mogła też być wysportowaną panią w średnim wieku, wielbicielką jogi, soków
warzywnych i seksualnych maratonów, które wyrabiały mięśnie brzucha lepiej niż długie serie
ćwiczeń z ciężarkami. Jeśli będzie miał pecha, trafi na przebojową Azjatkę z piekła rodem, która
postanowiła się z nim przespać, ponieważ ze względu na swoje wietnamsko-szwedzkie
pochodzenie przypominał gwiazdora z koreańskich seriali Daniela Henneya. Ten ostatni typ
przywodził mu na myśl własną matkę, toteż po seksie musiał zwykle odreagowywać, waląc w
worek bokserski.
Wszedł do hotelowej restauracji i rozejrzał się po słabo oświetlonym wnętrzu w
poszukiwaniu brązowookiej szatynki w okularach. Do tej pory udawało mu się uniknąć
poważniejszych wpadek, lecz tym razem mógł nie mieć tyle szczęścia. Omiótł wzrokiem stoliki,
przy których siedzieli biznesmeni. W pewnym momencie dojrzał samotną Azjatkę w średnim
wieku, która podniesionym głosem instruowała kelnerkę, w jaki sposób należy przyrządzić
sałatkę. Kiedy przeczesała rozjaśnione włosy wymanikurowanymi paznokciami, poczuł ucisk w
żołądku i powolnym krokiem ruszył w jej stronę. Zapowiadała się naprawdę długa noc.
Nie, nie może myśleć w ten sposób, przecież ten wieczór był kulminacją napięcia
seksualnego budowanego przez cały semestr. Oboje tego chcieli. On również.
Jednak zanim do niej podszedł, do stolika dosiadł się chudy mężczyzna w podeszłym
wieku i wziął Azjatkę za rękę. Michael był nieco zbity z tropu, ale jednocześnie poczuł wyraźną
ulgę. Zrobił krok do tyłu i jeszcze raz rozejrzał się po restauracji. Nie był jednak w stanie
dostrzec żadnej samotnej kobiety… Z wyjątkiem siedzącej w samym rogu młodej dziewczyny.
Miała ciemne włosy zaczesane w ciasny kok, zgrabny nos i seksowne okulary kujonki.
Kiedy dokładniej się jej przyjrzał, miał wrażenie, że przebrała się za bibliotekarkę. Na nogach
miała szpiczaste czółenka i była ubrana w szarą ołówkową spódnicę oraz białą dopasowaną
koszulę oksfordzką, którą zapięła pod samą szyję. Mogła mieć trzydzieści lat, ale Michael dałby
jej raczej dwadzieścia pięć. Wyglądała młodo i bardzo niewinnie, mimo że gdy przeglądała
menu, groźnie marszczyła czoło.
Ponownie rozejrzał się po sali w poszukiwaniu ukrytej kamery albo znajomych, którzy
chowali się za roślinami w doniczkach, z trudem tłumiąc salwy śmiechu. Jednak nic nie
wzbudziło jego podejrzeń.
Stanął naprzeciwko dziewczyny i położył dłonie na krześle.
– Przepraszam, czy masz na imię Stella?
Podniosła wzrok i Michael zupełnie stracił wątek. Zza rogowych okularów spoglądała na
niego olśniewająca para łagodnych brązowych oczu. Zachwyciły go też wspaniałe usta,
odpowiednio zmysłowe i kuszące, ale nieodciągające uwagi od reszty uroczej fizjonomii.
– Przepraszam, chyba panią z kimś pomyliłem – powiedział, szeroko się uśmiechając,
żeby przykryć zażenowanie i grzecznie się wycofać. Po prostu nie dopuszczał możliwości, że
taka dziewczyna mogła wynająć faceta do towarzystwa.
Nerwowo zamrugała, po czym zerwała się na równe nogi, potrącając przy tym stolik.
– Nie, wcale się nie pomyliłeś. Widziałam twoje zdjęcie. Masz na imię Michael. – Podała
mu rękę na powitanie. – Stella Lane. Miło cię poznać.
Bezpośrednie zachowanie zbiło go z tropu i przez dłuższą chwilę gapił się na jej
wyciągniętą dłoń. Przecież nie tak witały się z nim klientki. Zazwyczaj przywoływały go
lekceważącym skinieniem. Kiedy siadał przy stoliku, wykrzywiały usta, a w ich oczach pojawiał
się dziwny błysk, oznaczający, że uważają się za kogoś lepszego, ale z chęcią dowiedzą się, co
ma im do zaoferowania. Tymczasem ta dziewczyna traktowała go jak… równego sobie.
Szybko otrząsnął się z szoku i delikatnie uścisnął jej szczupłą dłoń.
– Michael Phan. Cała przyjemność po mojej stronie.
Kiedy już się przywitali, nieco niezdarnym gestem wskazała mu miejsce.
– Proszę.
Usiadł i patrzył, jak Stella przycupnęła na krawędzi krzesła, wyprostowana jak struna.
Starała się utrzymywać kontakt wzrokowy, ale kiedy uniósł figlarnie brew, skupiła całą uwagę na
menu, po czym zmarszczyła nos, żeby poprawić okulary.
– Jesteś głodny? Bo ja owszem. – Tak mocno ściskała kartę dań, że jej knykcie zrobiły się
całkiem białe. – Podają tutaj dobrego łososia. I niezłe steki. Mój ojciec lubi jagnięcinę… –
Znowu podniosła wzrok, ale nawet w przyciemnionym świetle Michael zauważył, że się
czerwieni. Po chwili odkaszlnęła i dodała: – Ale wolałabym, żebyś zamówił coś innego.
Nie mógł się powstrzymać i zapytał:
– Dlaczego nie jagnięcinę?
– Bo moim zdaniem smakuje jak wełna i kiedy… no wiesz… – Spojrzała w sufit i wzięła
głęboki oddech. – W kluczowym momencie będę myślała o owcach, baranach i wełnianych
swetrach.
– Okay, rozumiem – powiedział, lekko się uśmiechając.
Gapiła się na niego, jakby zupełnie nie wiedziała, co powiedzieć. Zdawał sobie sprawę, że
kobiety wybierały go z powodu wyglądu, ale rzadko miał do czynienia z taką reakcją. Łechtało to
jego próżność, choć jednocześnie był tym trochę rozbawiony.
– A ty masz jakieś preferencje dotyczące jedzenia albo picia? – zapytała.
– Nie, jestem łatwy w obsłudze. – Starał się zachować beztroski ton, mimo że w klatce
piersiowej poczuł dziwny ucisk. Czyżby miał zgagę? Przecież nie chodziło o to, że ta dziewczyna
wyraziła troskę o niego.
Kelnerka przyjęła zamówienie i odeszła od stolika. Stella powoli sączyła wodę, bawiąc
się spływającą po szklance skroploną parą. Miała delikatne koniuszki palców. Kiedy zdała sobie
sprawę, że ją obserwuje, odsunęła rękę i schowała ją pod blatem. Zauważył też, że zalała się
rumieńcem, jak gdyby została przyłapana na czymś niestosownym.
W tej dziewczynie było coś ujmującego. Gdyby nie zapłaciła z góry, trudno byłoby
uwierzyć, że naprawdę chce uprawiać z nim seks. Do czego było jej to potrzebne? Przecież
powinna mieć chłopaka… Albo męża. Spojrzał na jej lewą dłoń. Zrobił to wbrew rozsądkowi,
ponieważ wolał nie wnikać w takie sprawy. Nie zobaczył jednak ani obrączki, ani nawet białego
śladu oznaczającego, że ją zdjęła.
– Mam dla ciebie propozycję – powiedziała nagle, wbijając w niego zaskakująco pewne
siebie spojrzenie. – Wymagałoby to jednak sporego zaangażowania z twojej strony, i to przez
kilka następnych miesięcy. W tym czasie chciałabym… mieć ciebie na wyłączność. Jeśli, rzecz
jasna, jesteś dostępny.
– Co masz na myśli?
– Najpierw powiedz, czy jesteś dostępny.
– Pracuję tylko w piątki wieczorem. – Nie miał zamiaru negocjować. Sprzedawanie się za
pieniądze raz w tygodniu było wystarczająco upokarzające. Gdyby zgodził się robić to częściej,
musiałby postradać zmysły, a na to nie mógł sobie pozwolić. Od jego dobrej formy zależał los
zbyt wielu ludzi.
Poza tym nigdy nie umawiał się po raz drugi z tą samą klientką. Bał się, że kobieta
mogłaby się do niego przywiązać, a tego wolałby uniknąć. Był jednak ciekaw, co ma mu do
zaproponowania ta tajemnicza dziewczyna, chociaż zdawał sobie sprawę, że będzie musiał jej
odmówić.
– Czyli przez następnych kilka miesięcy jesteś wolny? – zapytała.
– To zależy od twojej oferty.
Poprawiła okulary i jeszcze bardziej się wyprostowała, ściągając łopatki.
– Jestem naprawdę beznadziejna w… tym, czym się zajmujesz zawodowo. Ale
chciałabym się podszkolić i potrzebuję dobrego nauczyciela. Wybrałam ciebie.
Teraz wszystko stało się jasne. Michael poczuł się jak bohater jakiejś surrealistycznej
komedii. Stella myślała, że jest słaba w łóżku, i szukała instruktora, który dałby jej kilka lekcji.
Jednak, czy w ogóle można kogoś nauczyć seksu?
– Wydaje mi się, że przed ustaleniem szczegółów powinniśmy odbyć coś w rodzaju sesji
próbnej – zaproponował, żeby zostawić sobie furtkę. Nie wierzył, że Stella jest kiepską
kochanką, a poza tym zapłaciła z góry, więc dzisiaj wieczorem musiał być do jej dyspozycji.
Zmarszczyła brwi i skinęła głową.
– Zgoda. Musimy mieć jakiś punkt odniesienia.
Na jego ustach znowu zagościł szeroki uśmiech.
– Jesteś naukowcem?
– Ależ nie! Pracuję jako ekonomistka, a ściśle rzecz biorąc – specjalistka od ekonometrii.
Michaelowi to wystarczyło, żeby uznać Stellę za geniusza. Podekscytowała go ta myśl i
poczuł ciarki na plecach. Nie dało się ukryć, że miał słabość do inteligentnych dziewczyn.
Właśnie dlatego jego ulubioną fantazją była gorąca nauczycielka.
– Muszę przyznać, że nie mam pojęcia, co to znaczy.
– Używam narzędzi statystycznych i rachunku różniczkowego, żeby tworzyć modele
systemów ekonomicznych. Pewnie zauważyłeś, że kiedy kupujesz coś w internecie, zwykle
dostajesz później mejle z rekomendacjami dotyczącymi produktów, które mogłyby cię
zainteresować. To właśnie ja zajmuję się tworzeniem tych rekomendacji. To nowa dziedzina,
która bardzo szybko się rozwija i jest niezwykle interesująca. – Pochyliła się nad stolikiem, a w
jej oczach Michael ujrzał nieskrywany entuzjazm. Zrobiła taką minę, jak gdyby zdradzała
Michaelowi jakiś sekret. Sekret dotyczący matematyki.
„Dzisiaj będziemy się uczyć czegoś zupełnie innego”.
Znowu miał ciarki na plecach. Im dłużej z nią rozmawiał, tym wydawała mu się
ładniejsza: brązowe oczy, długie rzęsy, ładnie wykrojone usta, delikatnie zarysowana szczęka i
smukła szyja. Zaczął sobie wyobrażać chwilę, w której będzie rozpinał guziki jej koszuli.
Tym razem nie miał jednak ochoty się spieszyć. Nie chciał zdejmować spodni i
przechodzić od razu do sedna, żeby potem móc jak najszybciej wrócić do domu. Ta dziewczyna
była intrygująca. Kiedy mówiła o swojej pracy, w jej oczach pojawił się niezwykły blask.
Powinien poświęcić jej więcej czasu i rozbudzić w niej również inny rodzaj namiętności. Poczuł,
że zalewa go fala podniecenia, a jego nabrzmiewający członek zaczyna napierać na rozporek.
Wiedział, że musi wrócić do rzeczywistości.
Zrobiło mu się gorąco, jego puls oszalał, a skóra stała się wyjątkowo wrażliwa. Nie
pamiętał, kiedy ostatni raz był tak napalony. I wcale nie musiał sobie wyobrażać, że ma teraz do
czynienia z zupełnie inną kobietą. Jednak znajdował się w pracy. Jego osobiste potrzeby i
pragnienia nie grały tu żadnej roli. To było tylko kolejne zadanie do wykonania. Trzeba zrobić,
co należy, i stawić czoło następnemu wyzwaniu.
Wziął głęboki oddech i zadał pierwsze pytanie, które przyszło mu do głowy.
– W ogólniaku byłaś w kółku matematycznym?
Roześmiała się, nie odrywając wzroku od szklanki.
– Nie.
– W takim razie grałaś w szachy? Albo brałaś udział w olimpiadzie fizycznej?
– Znowu pudło. – Na jej twarzy zagościł smutny uśmiech i Michael zaczął się
zastanawiać, jakie miała doświadczenia w szkole. Po chwili spojrzała mu w oczy i stwierdziła:
– Za to ty na pewno byłeś rozgrywającym.
– Nie zgadłaś. Mój ojciec uważał, że sport jest dobry dla idiotów.
Z niedowierzaniem zmarszczyła czoło.
– Trudno w to uwierzyć. Jesteś… bardzo dobrze zbudowany.
– Dla niego liczyły się tylko praktyczne rzeczy. Na przykład sztuki walki. – Nigdy nie
lubił przyznawać ojcu racji, lecz biorąc pod uwagę charakter rodzinnej firmy i to, że często
musiał pomagać w interesie, techniki samoobrony naprawdę się przydawały, szczególnie gdy
zmagał się z miejscowymi chuliganami.
Stella nagle doznała olśnienia.
– Co trenowałeś? MMA? Kung-fu? Jeet Kune Do?
– Wszystko po trochu. Mam wrażenie, że interesujesz się tym tematem.
Znowu wbiła wzrok w szklankę.
– Lubię filmy kung-fu i to, co ma związek ze sztukami walki.
Zaczął się domyślać, o co chodzi, i wydał z siebie jęk zawodu.
– Nie, tylko nie to… Jesteś wielbicielką koreańskich seriali?
Przekrzywiła głowę i zalotnie się uśmiechnęła.
– Owszem.
– Wcale nie jestem podobny do Daniela Henneya!
– Nie, jesteś przystojniejszy.
Oparł się rękami o krawędź stolika i poczuł, że oblewa się rumieńcem. Do jasnej cholery!
Kto widział czerwieniącego się żigolaka? Na ścianach sypialni jego sióstr wisiały plakaty z
Henneyem. Ten amerykański aktor azjatyckiego pochodzenia był dla nich ideałem męskiej
urody. Siostry wymyśliły nawet skalę od jedynki do Henneya. Ich zdaniem Michael był solidną
ósemką. Jak do tej pory, w ogóle się tym nie przejmował, ale w opinii Stelli najwyraźniej
zasługiwał na jedenaście punktów.
Kelnerka podała jedzenie, więc, całe szczęście, nie musiał reagować na komplement.
Stella zamówiła łososia, a on poprosił o to samo. W myślach uśmiechnął się sam do siebie.
Wcale nie miał zamiaru konsumować „wełnistej” jagnięciny.
Ryba była bardzo dobra i ze smakiem zjadł całą porcję. Podejrzewał, że wszystkie dania
serwowane w tej restauracji są naprawdę wyjątkowe. W końcu Clement to jeden z najbardziej
ekskluzywnych hoteli w Palo Alto. Za wynajęcie pokoju trzeba zapłacić ponad tysiąc dolarów.
Wynikało z tego, że specjalistki od ekonometrii zarabiają kupę kasy.
Patrzył, jak Stella bez szczególnego apetytu grzebie w jedzeniu, i w pewnym momencie
doszedł do wniosku, że wszystko w tej dziewczynie było powściągliwe i dyskretne: zero
makijażu, krótkie niepomalowane paznokcie i bardzo proste ubranie, które świetnie na niej
leżało. Z pewnością było szyte na miarę.
Kiedy odłożyła widelec i wytarła usta serwetką, na talerzu wciąż leżało pół ryby. Gdyby
znali się lepiej, Michael z pewnością dokończyłby jej porcję. Babcia zawsze kazała mu zjadać
wszystko do ostatniego ziarenka ryżu.
– Nie masz apetytu?
– Jestem zdenerwowana – wyjaśniła.
– Niepotrzebnie. – Był zawodowcem i miał zamiar należycie zaopiekować się swoją
klientką. Poza tym, w odróżnieniu od większości zleceń, tym razem naprawdę nie mógł się
doczekać.
– Wiem, ale nie jestem w stanie nad tym zapanować. Możemy mieć to za sobą?
Zrobił niewyraźną minę. Nigdy nie słyszał, żeby ktoś z tak małym entuzjazmem
wypowiadał się o nocy w jego towarzystwie. No cóż, trzeba będzie zmienić nastawienie tej
dziewczyny.
– W porządku. – Położył serwetkę na pustym talerzu i wstał od stolika. – Chodźmy do
pokoju.
Rozdział 3

Stella otworzyła drzwi i weszła do dyskretnie oświetlonego apartamentu. Odłożyła


torebkę na stojące w korytarzu krzesło, zdjęła szpilki i ustawiła je równo pod ścianą, a gdy jej
stopy dotknęły miękkiego dywanu, westchnęła z ulgą.
Michael spojrzał na nią z rozbawieniem, a ona zaczęła się gapić na swoje nagie palce u
stóp. Zdjęła buty, zupełnie się nad tym nie zastanawiając. To była część standardowej procedury.
Czyżby popełniła faux pas? A może powinna założyć je z powrotem? Poczuła, że ściska ją w
żołądku, a puls wyraźnie przyspiesza.
Michael postanowił wybawić ją z kłopotu. Sprawnym ruchem zdjął swoje czarne
skórzane buty i postawił obok szpilek Stelli, po czym ściągnął marynarkę i rzucił ją na to samo
krzesło, na którym leżała jej torebka. Został w prostym białym T-shircie, który ładnie opinał mu
tors i ramiona. Dopasowane jeansy lekko zsunęły się z jego wąskich bioder. Stella nie mogła
oderwać od niego oczu.
Miał pięknie umięśnione ciało i zgrabne, niemal kocie ruchy. Bez wątpienia był
najatrakcyjniejszym facetem, jakiego kiedykolwiek widziała.
No i dziś wieczorem mieli iść razem do łóżka.
Wzięła głęboki oddech i pomaszerowała do łazienki. Oparła ręce o chłodny granit i
spojrzała w lustro. Miała trochę za bardzo wytrzeszczone oczy, bladą skórę i wysuszone wargi.
Nie była przygotowana na to, co się miało wydarzyć. Nie powinna wybierać takiego
przystojniaka. Co ona w ogóle sobie myślała?
Sfrustrowana wykrzywiła usta. Przecież nie podjęła tej decyzji pochopnie. Przez kilka
godzin przeglądała ogłoszenia, starając się uważnie patrzeć na twarze i czytać opisy, aż w
pewnym momencie wszystko zaczęło się zlewać w jedną całość. Kiedy zobaczyła zdjęcie
Michaela, wiedziała, że to ten. Jej uwagę przykuły przede wszystkim ciemnobrązowe oczy i
ukośne brwi. W spojrzeniu tego mężczyzny było coś intensywnego, ale jednocześnie…
przyjaznego. Same pięciogwiazdkowe recenzje tylko potwierdziły jej początkową intuicję. To, że
wyglądał jak gwiazda koreańskich seriali, również nie stanowiło problemu. Aż do teraz. Bała się,
że za chwilę zwymiotuje do umywalki.
Zobaczyła, że Michael staje w drzwiach i opiera się o futrynę. Musiała przyznać, że rusza
się bardzo seksownie… Miała wrażenie, że jej serce goni resztką sił i z trudem nadąża z
pompowaniem krwi. Michael wszedł do łazienki i zatrzymał się za jej plecami, cały czas patrząc
w odbijające się w lustrze oczy Stelli. Kiedy nie miała na sobie obcasów, był od niej prawie o
dwadzieścia centymetrów wyższy. Czuła się mała i bezbronna i nie była pewna, czy jej się to
podoba.
– Czy możesz rozpuścić włosy? – zapytał.
Zgodziła się skinieniem głowy. Po kilku sekundach czarna gumka wylądowała na
łazienkowym blacie, a Michael rozdzielił włosy, tak żeby opadły luźno na plecy i ramiona.
Trochę się odprężyła, ale czekając na jego kolejny, śmielszy krok, pomyślała, że za chwilę jej
ciało jak zwykle zamknie się w sobie. Na pewno tak się stanie, a wtedy Michael zrozumie, jak
wielkie czeka go wyzwanie.
Na jego bicepsie zobaczyła czarny ślad, jakąś niedoskonałość, i odwróciła się, żeby się
temu lepiej przyjrzeć. Podniosła dłoń, żeby go dotknąć, ale w ostatniej chwili się powstrzymała.
Nigdy nie dotykała ludzi, jeśli nie wyrazili na to zgody.
– Co to jest?
Znowu się uśmiechnął, odsłaniając perfekcyjnie białe zęby.
– Kawałek mojego tatuażu.
Mimowolnie przełknęła ślinę i poczuła, że przechodzi przez nią fala gorąca. Nigdy nie
rozumiała, dlaczego ludzie się tatuują. Aż do tej pory. Trudno było sobie wyobrazić kogoś
bardziej podniecającego niż Michael z seksowną dziarą.
Kusiło ją, żeby podciągnąć wyżej rękaw koszulki, ale wciąż miała opory. Michael
chwycił ją za rękę i przycisnął jej dłoń do swojej skóry. Poczuła, jak z koniuszków palców w
kierunku serca popłynął prąd. Michael miał perfekcyjne ciało, jakby wyrzeźbione w marmurze,
gładkie i rozgrzane, twarde, choć jednocześnie jędrne i sprężyste. W końcu był facetem z krwi i
kości.
– Możesz mnie dotykać, gdzie tylko chcesz – powiedział.
Tak jasno wyrażona zgoda wyraźnie ją podekscytowała, ale mimo to nie była w stanie
przełamać własnego oporu. Dotyk był dla niej czymś bardzo intymnym. Nie mogła zrozumieć, w
jaki sposób Michael może być tak rozluźniony w obecności kogoś, kogo na dobrą sprawę w
ogóle nie zna.
– Jesteś pewien, że nie masz nic przeciwko temu? – spytała.
Znowu zalotnie się uśmiechnął.
– Lubię być dotykany.
Nadal się wahała, więc sam podciągnął rękaw. Jej oczom ukazały się czarne plamy, które
pokrywały górną część jego ramienia i fragment barku, a potem znikały pod tkaniną T-shirtu.
Tatuaż musiał być całkiem spory, ponieważ trudno było powiedzieć, gdzie się kończy i co tak
naprawdę przedstawia.
Michael napiął biceps, co odwróciło jej uwagę. Nigdy wcześniej nie dotykała czegoś tak
przyjemnie twardego. Miała ochotę zbadać każdy zakątek jego ciała. Nagle poczuła jakiś zapach.
Wcześniej jakoś nie zwróciła na to uwagi…
– Używałeś wody kolońskiej? – zapytała, biorąc głęboki wdech.
Michael na chwilę zesztywniał.
– Nie. Skąd ten pomysł?
Przysunęła się bliżej. Wiedziała, że nie może tak po prostu wtulić się w jego szyję, ale
chciała lepiej poczuć ten intrygujący aromat.
– Naprawdę ładnie pachniesz. Co to jest?
Trudno było ustalić, skąd bierze się ta delikatna woń. Miała wrażenie, że pokrywa całą
jego skórę. Żałowała, że nie może poczuć bardziej skondensowanej próbki.
– Michael?
Zrobił śmieszną minę i odpowiedział:
– To po prostu ja.
– Naprawdę? To twój naturalny zapach?
– Nie da się ukryć. Jesteś pierwszą osobą, która zwróciła na to uwagę.
– Chciałabym poczuć ten zapach na całym swoim ciele.
Niemal od razu przestraszyła się, że popełniła gafę. Pozwoliła sobie na zbyt wiele, a na
dodatek jej słowa zabrzmiały naprawdę dziwacznie. Czy już zauważył, z kim ma do czynienia?
Pochylił się tak nisko, że jego usta niemal dotykały jej ucha i szepnął:
– Na pewno jesteś kiepska w łóżku?
– Co masz na myśli?
– Jak do tej pory świetnie ci idzie.
Złapała go mocniej za ramię. Miała ochotę owinąć się wokół niego jak striptizerka wokół
rury. W ostatniej chwili się powstrzymała, była jednak zaskoczona, że taki pomysł w ogóle
przyszedł jej do głowy. Nigdy nie lubiła dotyku, a teraz dosłownie łaknęła kontaktu z jego
ciałem.
– Jak na razie, do niczego między nami nie doszło.
– Ale wspaniale potrafisz nakręcić faceta słowami.
– Uprawiałam już seks. To nie ma nic wspólnego ze słowami.
W jego oczach pojawił się radosny błysk.
– Ależ jak najbardziej ma.
„O Boże, naprawdę trzeba będzie coś mówić?” Stella wcale nie miała na to ochoty.
Czyżby jej sytuacja stawała się beznadziejna?
– Jak dotychczas…
Odgarnął włosy i delikatnie pocałował ją za uchem. Zrobił to tak szybko, że zanim
zdążyła zesztywnieć, już się odsunął. Nie próbował dalszych pieszczot, więc znowu się
rozluźniła, ale ciągle czuła na skórze muśnięcie jego gorących warg.
Po chwili zaczął delikatnie głaskać ją po włosach, starając się nie dotykać skóry. Robił to
powoli, zaczynając od czubka głowy, a potem zsunął rękę niżej, w stronę szyi i pleców.
– Wydaje mi się, że powinnaś mnie teraz pocałować – powiedział zmysłowym głosem.
Poczuła napływającą falę paniki i ścisnęło ją w gardle. Nie potrafiła się całować. Była w
tym naprawdę beznadziejna. Za chwilę na pewno się skompromituje.
– W usta?
Lekko się uśmiechnął.
– Gdzie tylko masz ochotę, ale proponuję usta. To całkiem dobre miejsce na początek.
– Może najpierw umyję zęby. To zajmie tylko…
Uciszył ją, przyciskając kciuk do jej warg, po czym spojrzał na nią łagodnym wzrokiem i
szybko odsunął rękę, zanim zorientowała się, co jest grane.
– Spróbujmy inaczej. Chcesz zobaczyć mój tatuaż?
W jej głowie błyskawicznie coś się przestawiło i strach ustąpił miejsca podnieceniu.
– Tak.
Zrobił rozbawioną minę, jakby śmiał się sam z siebie, po czym ściągnął T-shirt przez
głowę i rzucił go na blat.
Stella oniemiała z zachwytu i poczuła, że robi jej się słabo. Przed oczami miała
wspaniałego smoka: jego rozwarta rycząca paszcza pokrywała lewą część muskularnego torsu
Michaela. Na barku i ramieniu znajdowała się potężna łapa z pazurami, a misternie wytatuowane
łuski powlekające ciało bestii rozciągały się na umięśniony brzuch i znikały pod tkaniną jeansów.
– Jest dosłownie wszędzie – stwierdziła.
– Tak. – Złapał ją za prawą rękę i przycisnął do swojego serca. – Czujesz?
– Mogę?
Skinął głową.
Stella zagryzła dolną wargę i położyła lewą dłoń na jego klatce piersiowej. Na początku
czuła się onieśmielona, ale kiedy zorientowała się, że Michael naprawdę nie ma nic przeciwko
temu, nabrała odwagi. Dotykała jego twardego torsu, podziwiając wspaniałą muskulaturę. Nie
mogła się nadziwić, że męska skóra może być taka gładka, niezależnie od tego, czy jest
wytatuowana, czy nie. To było fascynujące.
Przesunęła palce niżej i zaczęła liczyć pod nosem kolejne wypukłości jego kaloryfera:
– Pięć, sześć, siedem, osiem.
Wreszcie natrafiła na pasek spodni. Michael wziął głęboki wdech, tak że mięśnie brzucha
ładnie się naprężyły.
– Nie możesz mieć normalnego sześciopaku? Po co ci aż ośmiopak?
Zrobił zawiedzioną minę.
– Chciałaś zgłosić jakąś reklamację?
– Nie, jestem w pełni usatysfakcjonowana. Do tej pory nie wiedziałam, że lubię tatuaże.
– No to teraz już wiesz.
Wydawało jej się to oczywiste, więc na chwilę zamilkła. Poza tym coraz trudniej było jej
się skupić. Rozpraszał ją widok doskonale zbudowanego męskiego ciała ozdobionego ogromnym
tatuażem. Jej zmysły były również pobudzone cudownym zapachem i obezwładniającym
dotykiem gorącej skóry.
– Mogę ci zdjąć okulary? Będziesz wtedy w stanie cokolwiek zobaczyć?
Stella przełknęła ślinę i skinęła głową.
– Jestem krótkowidzem, więc mam problem z widzeniem rzeczy, które są daleko. W tej
sytuacji nie ma to jednak większego znaczenia, bo…
Zdecydowanym ruchem ściągnął okulary i z cichym brzęknięciem odłożył je na półkę. W
jednej chwili wszystko, co znajdowało się dookoła, lekko się rozmyło. Michael stał jednak na
tyle blisko, że nie zamienił się w niewyraźną plamę. Poza tym ciągle mocno się o niego opierała i
stanowił dla niej solidny punkt odniesienia.
– Obejmij mnie za szyję. Łatwiej będzie się całować – zaproponował.
Zadrżała, po czym zaczęła przesuwać dłonie w górę po jego brzuchu i twardym torsie.
Kiedy splotła palce na jego karku, szepnęła:
– Zrobione.
– Bliżej.
Przysunęła się do niego o kilka centymetrów.
– Jeszcze trochę.
Zrobiła kolejny ruch w jego stronę, ale w ostatniej chwili się zatrzymała.
– Jeszcze.
Wreszcie zrozumiała, o co mu chodzi i przywarła do niego całym ciałem. Byli bardzo
blisko siebie i oddzielała ich tylko cienka warstwa ubrań. Znowu się spięła i zaczęła myśleć, że
za chwilę spanikuje, ale na szczęście Michael stał bez ruchu i patrzył na nią cierpliwie i z
sympatią. Choć trudno w to uwierzyć, poczuła, że się odpręża.
– Nadal ze mną jesteś? – zapytał.
Stanęła na czubkach palców, starając się idealnie do niego dopasować. Serce biło jej jak
oszalałe, lecz ciągle nad sobą panowała. Wiedziała, że to w dużej mierze jego zasługa. Wykazał
się mądrością i dawał jej oparcie.
– W porządku, jest okay.
Delikatnie ją objął. Poczuła bijące od niego ciepło, które zaczęło przyjemnie ogrzewać jej
skórę. W jego zachowaniu nie było nic nachalnego. Ogarnął ją spokój i miała wrażenie, że w jej
ciele rozluźniają się mięśnie, o których istnieniu nawet nie miała pojęcia. Chyba było lepiej niż
„okay”.
Z chęcią zapłaciłaby jeszcze raz, żeby mieć okazję ponownie znaleźć się w jego
ramionach. Było jej naprawdę nieziemsko dobrze. Wtuliła twarz w jego szyję i wzięła głęboki
wdech, żeby znowu poczuć ten niesamowity zapach. Przesunęła dłonie po nagiej skórze
Michaela i próbowała jeszcze bardziej się do niego przytulić. Gdyby tylko trochę mocniej ją
złapał…
Nagle w jej brzuch zaczęło się wbijać coś twardego. Odsunęła głowę i podniosła wzrok.
– Nie zwracaj na to uwagi – powiedział.
– Ale nawet się jeszcze nie pocałowaliśmy. Jak to możliwe?
Spojrzał jej prosto w oczy, po czym przesunął ręce w dół i objął ją w pasie. Bijące od
niego ciepło przenikało przez ubranie i Stella poczuła, że wszystkie drobne włoski na jej ciele
stają dęba.
– To działa w obie strony. Podoba ci się mój dotyk, a ja w ten sam sposób reaguję na
ciebie.
Trzeba przyznać, że to była dla niej nowość. Z jej dotychczasowych doświadczeń
wynikało, że intymność jest czymś bardzo jednostronnym. Faceci czerpali z tego jakąś
przyjemność, a ona nie.
Tym razem było jednak inaczej. Nabrała odwagi i miała wrażenie, że jest gotowa na
znacznie więcej.
Znowu spojrzała na jego usta i aż zadrżała w oczekiwaniu, co się za chwilę wydarzy.
– Pokażesz mi, jak się należy całować?
– A sama tego nie potrafisz?
– Nie wydaje mi się.
Jego wargi były blisko, ale nie mogła się przemóc, żeby zrobić pierwszy krok, chociaż
naprawdę miała na to ochotę. W takich sytuacjach nigdy nie wychodziła z inicjatywą. Jak do tej
pory, to faceci zawsze dosłownie się na nią rzucali.
– Mogę ci powiedzieć, od którego miejsca masz zacząć? – szepnęła.
Szeroko się uśmiechnął.
– Tak.
– Od skroni.
Poczuła jego oddech i przebiegł ją dreszcz. Kiedy delikatnie pocałował ją w lewą skroń,
dostała gęsiej skórki.
– A teraz gdzie? – zapytał, nie odsuwając się od niej nawet na centymetr. Każde jego
słowo pieściło jej skórę.
– W policzek.
Schylił głowę, muskając Stellę czubkiem nosa, i pocałował ją tuż pod kością policzkową.
– A teraz? – zapytał, nie zmieniając pozycji.
Był naprawdę blisko. Z trudem złapała kolejny oddech.
– W kącik ust.
– Jesteś pewna? To niemal prawdziwy pocałunek.
Przeszły ją ciarki. Naprawdę miała na to ochotę. Wczepiła się palcami w jego włosy,
przytrzymała głowę i przycisnęła zamknięte usta do jego warg. Poczuła, jakby uderzył w nią
piorun i ciepła fala rozeszła się zygzakiem w stronę piersi. Przez chwilę się zawahała i jeszcze
raz pocałowała go w taki sam sposób, po czym Michael przejął inicjatywę i pokazał jej, jak się to
robi.
A więc tak wyglądało całowanie. Coś niesamowitego.
Jednak kiedy wsunął język między jej wargi, zamarła z przerażenia.
Teraz nie było już tak fajnie. Michael włożył język do jej ust. Oderwała się od niego jak
oparzona.
– Czy to naprawdę konieczne?
Głośno westchnął i zdziwiony zmarszczył czoło.
– Nie lubisz francuskich pocałunków?
– Czuję się jak rekin, któremu jakaś mała rybka czyści zęby. – To było naprawdę dziwne i
zbyt intymne.
W jego oczach pojawił się figlarny błysk i chociaż zagryzł usta, wiedziała, że ma ochotę
się uśmiechnąć.
– Uważasz, że to zabawne? – Poczuła, że ze wstydu zalewa się rumieńcem, i spróbowała
zrobić krok do tyłu, ale blat łazienkowy wbił się jej w kręgosłup.
Michael chwycił ją delikatnie za podbródek i nakłonił do podniesienia głowy. Chyba
chciał spojrzeć jej w oczy. Przypomniała sobie o zasadach, których kiedyś się nauczyła.
Odliczyła w myślach trzy sekundy. Mniej – i ludzie zaczynają podejrzewać, że masz coś do
ukrycia, więcej – i czują się niekomfortowo. Sporo ćwiczyła i była w tym całkiem niezła. Tym
razem nie miała jednak najmniejszej ochoty wiedzieć, co Michael o niej myśli, i mocno zacisnęła
powieki.
– Śmiałem się z twojego porównania. Masz fajne poczucie humoru.
– Aha. – Otworzyła oczy i zrozumiała, że był z nią szczery. Kilka razy słyszała już, że jest
dowcipna, ale nie do końca rozumiała, co to znaczy. Nie robiła tego celowo, dobre żarty
wychodziły jej zupełnie przypadkiem.
– Zamiast myśleć o zabiegach dentystycznych rekinów, wyobraź sobie, że cię pieszczę.
Skup się na tym, co czujesz.
Przytaknęła. W końcu po to się z nim umówiła.
Znowu schylił głowę, a ona oparła zaciśnięte pięści o jego tors i przygotowała się na
najgorsze. Tym razem nie próbował jednak włożyć nigdzie języka, tylko robił to, co wcześniej:
delikatnie całował jej wargi. Tak było dużo lepiej. Niespiesznie obsypywał ją pocałunkami, a ona
czerpała z tego nieskrywaną przyjemność. Trochę się uspokoiła i rozluźniła palce.
Nagle na dolnej wardze poczuła coś gorącego. To był język. Była tego pewna, ale
ponieważ nie pchał się do środka, postanowiła to zignorować. Kolejne muśnięcie i poczuła, jak
przechodzi ją dreszcz. Od tej pory na przemian dotykał ją ustami i subtelnie drażnił językiem.
Zrobiło jej się błogo i znowu miała ciarki na plecach.
Pieścił, głaskał i delikatnie szarpał jej wargi. Może powinna rozchylić usta i pozwolić,
żeby wszedł głębiej? On nie przejmował na razie inicjatywy. Jak do tej pory to, co robił,
sprawiało jej dużo przyjemności, lecz przestawało wystarczać. Starała się złapać go za język i
zachęcić do odważniejszych działań, ale on ciągle się jej wymykał. Trącał jej wargi,
przyprawiając o drżenie, po czym na ułamek sekundy wsuwał język nieco głębiej, ale
momentalnie się wycofywał. Sfrustrowana ścisnęła mocniej jego ramiona, ale na niewiele się to
zdało.
Za każdym razem wyglądało to podobnie: najpierw pieścił ją gorącymi, lekko słonymi
ustami, a potem się odsuwał. Miała już tego dość i nie do końca zdając sobie sprawę, co robi,
wpiła się w niego i dotknęła go językiem. Zalała ją fala rozkoszy i aż ugięły się pod nią kolana.
Michael przycisnął ją do siebie, żeby pomóc jej utrzymać równowagę.
Łagodnie ssał jej dolną wargę, po czym musnął językiem pobudzoną skórę i znowu zaczął
ją namiętnie całować. Hotelowa łazienka zawirowała i Stella zdała sobie sprawę, że brakuje jej
powietrza.
Próbowała złapać oddech i jęknęła:
– Mój Boże, ale ty dobrze smakujesz!
Przez chwilę wpatrywał się w jej usta, jak gdyby odebrała mu coś, co do niego należy, po
czym zamrugał oczami i wybuchnął radosnym śmiechem.
– Czy ty zawsze mówisz to, co myślisz?
– Tak. Albo w ogóle się nie odzywam.
Niezależnie od tego, jak bardzo się starała, nie była w stanie nad tym zapanować. Jej
mózg nie był po prostu przystosowany do społecznych konwenansów.
– Lubię wiedzieć, nad czym się zastanawiasz. Szczególnie kiedy się całujemy. – Jednak
zamiast znowu się do niej przytulić, zrobił krok do tyłu i złapał ją za rękę. – Chodź ze mną. Nie
chcę, żebyś miała potem siniaki.
Dopiero teraz zauważyła, że granitowy blat wbija się jej w plecy. Kiedy wyprowadzał ją z
łazienki, rzuciła okiem na swoje lekko rozmazane odbicie w lustrze. Nie poznała dziewczyny z
zarumienionymi policzkami i zmierzwionymi włosami. Trudno jej było uwierzyć, że całowała się
z facetem, co więcej, sprawiało jej to przyjemność. Czy to możliwe, że równie skutecznie poradzi
sobie z kolejnym wyzwaniem?
Rozdział 4

Michael starał się jakoś zamaskować uśmiech, więc zaczął udawać, że coś go swędzi.
Stella przycupnęła na samym brzegu łóżka. Jeżeliby ją teraz pocałował, pewnie spadłaby na
podłogę. Była jedną z tych dziewczyn, które w intymnych sytuacjach omdlewają i słaniają się na
nogach. Strasznie mu się to podobało. Opłacił się cały wysiłek, który włożył, żeby osłabić jej
czujność.
Już w pierwszej chwili wpadła mu w oko, ale teraz wyglądała doprawdy olśniewająco. Jej
rozpuszczone włosy uwolnione z ciasnego koka luźno opadały na ramiona i pięknie okalały
twarz. Podniecenie rozświetliło czekoladowe oczy, a usta były lekko napuchnięte od
pocałunków. Piękna jak z obrazka!
Zamiast usiąść, położył się na samym środku szerokiego łóżka, oparł na łokciu i poklepał
pościel, dając jej do zrozumienia, żeby się przysunęła. Po chwili wahania zbliżyła się do niego i
wyciągnęła obok. Leżała wyprostowana jak struna i patrzyła prosto przed siebie, szeroko
wytrzeszczając oczy. Czuła, jak krew pulsuje jej w uszach, a całe ciało było sztywne, jakby
przygotowywało się do ataku.
Nie, tak dalej być nie mogło.
– Chciałbym cię znowu pocałować. – Miał wrażenie, że należy informować ją o swoich
zamiarach. – Po francusku.
– Okay.
Pochylił się w jej stronę i zaczął od samego początku: najpierw niewinne muśnięcia
wargami i delikatne pocałunki, a dopiero później coś odważniejszego i bardziej ekscytującego.
Ona naprawdę nie potrafiła się całować, ale brak umiejętności nadrabiała ogromnym
entuzjazmem. Musiał też przyznać, że bycie nauczycielem sprawiało mu przyjemność.
Niezdarnie manewrowała językiem, ale kiedy się odsunął, żeby przygasić światło, nie
była w stanie oderwać od niego ust. Z doświadczenia wiedział, że jeśli ma dojść do czegoś
więcej, to w ciemności kobiety czują się bardziej odprężone.
Nie przerywając pocałunku, próbował sięgnąć do kontaktu, ale wtedy Stella wczepiła się
palcami w jego czuprynę. W łóżku nie tylko miłość francuska doprowadzała go do szaleństwa.
Uwielbiał również, kiedy kobieta bawiła się jego włosami. Stella zaczęła drapać paznokciami
jego głowę i robiła to z należytą intensywnością, tak że wzdłuż kręgosłupa przechodziły go
kolejne fale rozkoszy. Z tego wszystkiego zapomniał o wyłączeniu światła.
Przesunął rękę niżej i otoczył dłonią jej małą pierś. Mimo że wciąż miała na sobie koszulę
i stanik, był w stanie wyczuć, że sutek wyraźnie stwardniał. Chciał go lekko szczypać i pieścić,
ale jego palce oddzielał od skóry zbyt gruby materiał. Zaczął ją jeszcze namiętniej całować, a
wtedy Stella wygięła ciało w łuk. Gdyby nie miała na sobie ołówkowej spódnicy, z łatwością
rozsunąłby jej uda. Mógł się założyć, że była już mokra.
Trochę się odsunął, żeby zaczerpnąć powietrza i ocenić sytuację. Stella oddychała przez
lekko rozchylone wilgotne usta, a jej oczy pałały pożądaniem. Nie miał wątpliwości, że jest
gotowa na więcej.
Złapał za górny guzik jej koszuli i rozpiął kołnierzyk.
To było jak naciśnięcie jakiegoś przełącznika: od razu nastąpiła radykalna zmiana. W
jednej chwili Stella była podniecona i kompletnie wyluzowana, a w następnej napięta jak struna.
Krew odpłynęła jej z twarzy, a ekscytacja ustąpiła miejsca strachowi. Ułożyła ręce luźno wzdłuż
tułowia i zacisnęła pięści.
– Stella?
Przełknęła ślinę i zaczęła nerwowo rozpinać koszulę.
– Przepraszam. Sama się tym zajmę.
Nieskoordynowanymi ruchami udało się jej odpiąć jeden guzik, a potem następny.
Złapał ją za dłonie.
– Co ty robisz?
– Rozbieram się.
– Nie będziemy się kochać, jeśli jesteś w takim stanie. – Czuł, że coś jest nie w porządku.
Nigdy nie uprawiał seksu z kobietą, która nie była na sto procent pewna, że tego chce, i nie miał
zamiaru łamać tej zasady.
Stella odwróciła się na drugi bok, żeby na niego nie patrzeć, i zaniosła się szlochem.
Kurczę, ona naprawdę się rozpłakała. Poniósł ręce, żeby jej dotknąć, ale w ostatniej chwili się
zawahał. Może lepiej zostawić ją w spokoju? Cholera jasna! Uznał, że mimo wszystko musi coś
zrobić. Nie mógł pozwolić, żeby jego klientka zalewała się łzami. Przytulił się do niej, a kiedy
starała się odsunąć, przycisnął się do niej jeszcze mocniej. O co w tym wszystkim chodzi?
Przecież próbował odpiąć tylko jeden guzik.
– Jest mi naprawdę przykro. Nie miałem zamiaru tego popsuć. Co się stało? Czy ktoś cię
kiedyś… skrzywdził? To dlatego jesteś taka spięta? – Kiedy wyobraził sobie potencjalnego
napastnika, ogarnęła go wściekłość, a w żyłach zaczęła buzować adrenalina. Miał ochotę nieźle
skopać komuś tyłek.
Stella zasłoniła palcami zapłakane oczy.
– Nie, nikt mi nic nie zrobił. Ja już po prostu taka jestem. Możemy kontynuować, żeby
mieć jakiś punkt odniesienia?
– Słuchaj, jesteś roztrzęsiona i nie możesz nad tym zapanować. – Odgarnął jej z twarzy
mokre kosmyki włosów.
Otarła łzy i wzięła głęboki oddech.
– Spróbuję się uspokoić. Koniec z płaczem.
– Faceci chcieli się z tobą kochać, kiedy byłaś w takim stanie? – Starał się zachować
łagodny ton, ale kiedy wypowiadał te słowa, zorientował się, że jego głos nabrał ostrości. Na
samą myśl o jakichś spoconych dupkach zmuszających do seksu bladą i przerażoną Stellę
zaświerzbiły go ręce.
– Tak. Było ich trzech.
– Jak w ogóle można być tak popieprzonym, żeby… – Przerwał w pół słowa.
Stella nagle się odwróciła i spojrzała na niego zranionym wzrokiem.
– Przepraszam, nie chodziło mi o ciebie. Przecież to nie ty jesteś problemem, tylko
mężczyźni. Mówię też o sobie… – Zmarszczyła brwi, a on pogładził ją delikatnie po czole. –
Potrzebujesz kogoś, kto będzie robił wszystko bardzo powoli.
– Ty robisz wszystko bardzo powoli. Inni już dawno by skończyli.
– Nie chcę słuchać o innych – odburknął, zaciskając zęby.
Odwróciła wzrok, przytrzymując rozpiętą koszulę.
– Co teraz?
Michael nie miał żadnego pomysłu. Na pewno musieli robić wszystko wyjątkowo
niespiesznie. Rozejrzał się po hotelowym apartamencie w poszukiwaniu inspiracji. Jego uwagę
przyciągnął wiszący na ścianie wielki telewizor.
– Proponuję film i przytulanie. A potem zobaczymy.
Stella zrobiła zbolałą minę.
– Ale ja nie lubię się przytulać.
– Chyba żartujesz. – Do tej pory wydawało mu się, że wszystkie kobiety to uwielbiają.
Nawet jemu sprawiało to przyjemność, przynajmniej kiedy nie musiał robić tego za pieniądze.
Przytulanie klientek było dla niego obowiązkiem, który w najlepszym razie tolerował, ale intuicja
podpowiadała mu, że Stella właśnie tego potrzebuje.
– Możemy spróbować. Niewykluczone, że z tobą będzie inaczej. Chodzi o zapach. Twoje
ciało toczy ze mną coś w rodzaju wojny biologicznej.
– Próbujesz powiedzieć, że twój organizm się przede mną broni? – Musiał przyznać, że w
jakiś sposób mu się to spodobało. Nigdy więcej się nie zobaczą, ale liczył, że Stella go
zapamięta. Sam wiedział już, że on na pewno o niej nie zapomni.
Chciał, żeby się uśmiechnęła, ale zamiast tego tylko omiotła go wzrokiem. Przez chwilę
patrzyła mu prosto w oczy, po czym wstała i poszła do łazienki. Po kilku minutach pojawiła się z
powrotem w drzwiach. Miała na sobie okulary, a w rękach trzymała starannie złożony T-shirt.
Odłożyła go na nocny stolik, wzięła pilota i usiadła na rogu łóżka, jak najdalej od Michaela, po
czym włączyła telewizor i z ogromnym skupieniem zaczęła przeglądać listę filmów. Ubrana w
swój biznesowy mundurek mogłaby spokojnie iść na spotkanie zarządu. Musiałaby tylko
poprawić fryzurę.
– Co chciałbyś obejrzeć?
Ten nagły dystans nie powinien go dziwić, ale zrobiło mu się przykro. Wolałby, żeby
wszystko wyglądało tak jak przed kilkoma minutami.
– Żadnych koreańskich seriali. Siostry zmuszają mnie do oglądania takich rzeczy, a kiedy
płaczę, to się ze mnie śmieją.
Stella wykrzywiła usta, jakby nie wiedziała, czy żartuje. Od razu zrobiło mu się lżej na
sercu.
– Naprawdę?
– No pewnie! W tych filmach ludzie padają jak muchy, cały czas dochodzi do jakichś
niewiarygodnych nieporozumień, a urocza dziewczyna, która jest w ciąży, ginie pod kołami
samochodu.
Stella szeroko się uśmiechnęła, ale nadal wyglądała jak niewinna nastolatka.
– To mój ulubiony odcinek. W takim razie proponuję coś mniej dramatycznego, ale z
większą dawką akcji.
Na ekranie pojawił się plakat Ip Mana, jednego z najlepszych filmów kung-fu, jakie
kiedykolwiek powstały.
– Nie musimy tego oglądać tylko z mojego powodu.
Przewróciła oczami i nacisnęła guzik „Kup”.
– Poczekaj – powiedział, zabierając jej pilota i naciskając pauzę. – Jest jeszcze jedna
rzecz.
– Co takiego?
– Musisz się rozebrać.
***

Stella złapała kołnierzyk nie do końca zapiętej koszuli i zrobiła przerażoną minę.
Wydawało jej się, że ściany zadrgały i zaczęły się przesuwać w jej kierunku.
– Dlaczego? – zapytała.
– A dlaczego nie?
Ponieważ wolała zostać w ubraniu. Żeby czuć się bezpiecznie, potrzebowała czegoś, co
okrywa jej ciało. Poza tym nie lubiła nagości, bo w takich sytuacjach zawsze mężczyźni najpierw
ją wykorzystywali, a potem porzucali.
Oblizała usta i powiedziała prawdę:
– Nie jestem do tego przyzwyczajona.
Na dodatek była już zmęczona. Dziś wieczorem wydarzyło się tyle nowych rzeczy, że
czuła się jak żołnierz cierpiący na nerwicę frontową. Miała ogromną ochotę wrócić do domu, ale
zdawała sobie sprawę, że w ten sposób stchórzy. Musiała wykonać trudną misję. Kiedy raz coś
postanowiła, uparcie dążyła do celu, zupełnie jak matka. Oraz jej ulubione zwierzęta, zaczepne i
nieustępliwe surykatki.
Michael uniósł tylko brwi.
– Naprawdę myślisz, że to coś pomoże? – zapytała.
– Tak. – Oparł poduszki o zagłówek, ściągnął narzutę i wygodnie usadowił się na łóżku.
Wyglądał tak pięknie, że miała wrażenie, jakby znalazła się na planie sesji zdjęciowej dla
jakiegoś ekskluzywnego magazynu. Znowu mogła podziwiać jego umięśnione ciało ozdobione
wspaniałym tatuażem, a subtelna gra światła i cienia podkreślała jego rysy twarzy. Trudno
uwierzyć, że to ona tak seksownie zmierzwiła mu włosy, a jeszcze trudniej, że miejsce obok było
zarezerwowane właśnie dla niej.
Ściągnęła łopatki, wstała i zimnymi palcami zaczęła rozpinać koszulę. Z każdym
guzikiem serce biło jej coraz szybciej. Huczało jej w uszach i miała wrażenie, że nad jej głową
przelatuje odrzutowiec. Na skórze pojawiła się cienka warstwa potu. Kiedy wreszcie wyciągnęła
koszulę ze spódnicy, przeszły ją ciarki.
Była w pełni świadoma, że Michael nie odrywa od niej oczu. Drżącymi rękami starała się
złapać suwak spódnicy. Miała tak sztywne palce, że udało się to dopiero za trzecim razem.
Spódnica zsunęła się i zatrzymała w okolicach kostek. Stella została tylko w cielistym staniku i
takich samych majtkach.
Wbiła wzrok w ścianę i powiedziała:
– Może powinnam zainwestować w ładniejszą bieliznę. Wszystkie moje komplety
wyglądają dokładnie tak samo.
Nieco zdezorientowany odkaszlnął i zapytał:
– Lubisz ten kolor?
– Jest praktyczny.
Skrzywiła się, ponieważ zrozumiała, jaką jest nudziarą. Spojrzała ukradkiem w stronę
Michaela, ale on nie sprawiał wrażenia zniesmaczonego jej wyglądem. Może niektóre z jego
klientek lubiły nosić babcine galoty. W końcu na wszystko przychodzi kiedyś pora. Mogła się
pocieszyć, że z jej dezabilem było jednak trochę lepiej.
– Możesz zostać w bieliźnie, jeśli chcesz. Pamiętaj, że jestem tutaj dla ciebie i to ty o
wszystkim decydujesz.
Poprawiła okulary, po czym skinęła głową i poczuła, że jej żołądek trochę się rozluźnia.
Odłożyła ubrania na nocny stolik, na którym leżał już biały T-shirt Michaela. Przypomniała
sobie, że kiedy była w łazience, przyłożyła koszulkę do nosa i przez dobrą minutę napawała się
jej zapachem. Po chwili wróciła do łóżka i usiadła obok Michaela.
Objął ją i przyciągnął bliżej, tak że zetknęli się bokami.
– Oprzyj głowę o moje ramię.
Kiedy zrobiła, o co poprosił, wziął do ręki pilota i włączył film. Na ekranie pojawiła się
czołówka i usłyszeli muzykę. Jednak Stella nie była w stanie się skupić, mimo że główną rolę
grał Donnie Yen, który jej zdaniem był lepszy niż Jackie Chan, Chow Yun Fat i Jet Li razem
wzięci. Zrobiło jej się słabo i miała napięte wszystkie mięśnie. Bała się, że za chwilę dostanie
bolesnego skurczu.
Michael zaczął ją głaskać po spoconym ramieniu.
– Nie jest ci za gorąco? Może włączyć klimatyzację? – zapytał, patrząc na nią z troską.
Poczuła ucisk w klatce piersiowej.
– Przepraszam. Chyba powinnam wziąć prysznic.
Już chciała wstać, ale przyciągnął ją jeszcze bliżej i posadził sobie na kolanach. Teraz
dotykali się niemal całym ciałem. Mocno ją obejmował, tak że jej bok przylegał do jego brzucha,
a policzek do torsu. Wiedziała, że jest mokra od potu i czuła się z tym wyjątkowo
niekomfortowo. Dla Michaela była teraz na pewno odpychająca. Zacisnęła powieki, żeby jakoś to
przetrwać. Nie wiedziała, ile jest jeszcze w stanie wytrzymać, ale bała się, że już niewiele.
– Rozluźnij się – szepnął. – Nie przeszkadza mi to, że jesteś trochę spocona. Lubię się do
ciebie przytulać. Proponuję, żebyśmy obejrzeli razem film. Zaraz będzie pierwsza walka.
Wziął ją za rękę i spletli razem palce.
Stelli wydawało się, że Michael nie jest w pełni skoncentrowany i tylko udaje, że śledzi
akcję. Spojrzała w dół i zobaczyła, że jego ładnie opalona oliwkowa skóra wyraźnie kontrastuje z
bladością jej własnej karnacji. Musiała przyznać, że miał piękne dłonie i wyjątkowo długie palce.
No cóż, wychodziło na to, że cały jest jak dzieło sztuki. W pewnym momencie zmarszczyła
czoło, ponieważ wyczuła jakieś zgrubienie.
Rozwarła jego rękę i przyjrzała się jej wnętrzu: jeden duży nagniotek pokrywał nasadę
dłoni, a trzy mniejsze znajdowały się odpowiednio pod środkowym, serdecznym i małym
palcem. Przejechała opuszkami po zgrubiałych fragmentach skóry.
– Od czego to masz? – Przecież nie mógł nabawić się takich odcisków, pracując jako
facet do towarzystwa.
– Od miecza.
– Żartujesz, prawda?
Na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
– Nie, mówię serio. Uprawiam kendo. Jednak prawdziwa walka mieczem nie za bardzo
przypomina to, co pokazują w filmach, więc nie ma się czym chwalić.
– Jesteś w tym dobry?
– Bez szaleństw. Robię to dla przyjemności.
Był za ładny jak na mistrza sportów walki, jednak kiedy wyobraziła go sobie z mieczem,
poczuła przypływ podniecenia.
– Umiesz robić szpagat?
– To mój popisowy numer.
– Wydawało mi się, że twój popisowy numer to walka mieczem.
– Mam wiele ukrytych talentów – powiedział, po czym pogłaskał ją po nosie i delikatnie
uszczypnął w podbródek.
– Na przykład?
Tylko się uśmiechnął i skupił uwagę na telewizorze.
– Oglądaj film. Zaraz będzie niezła bijatyka.
Chciała jeszcze raz zadać to samo pytanie, ale bała się, że wyjdzie na gbura. Michael
celowo wymigał się od odpowiedzi. Zdała sobie sprawę, że tak naprawdę nic o nim nie wie.
Wcześniej wspomniał tylko, że pracuje wyłącznie w piątki wieczorem, czyli w pozostałe dni
musiał prowadzić jakieś zupełnie inne życie. Czym się wtedy zajmował? Oczywiście poza
uprawianiem kendo. A może przez cały tydzień trenował i ćwiczył na siłowni?
Całkiem prawdopodobne. W końcu żeby mieć takie ciało, trzeba się nieźle postarać. Mógł
więc być jednym z tych facetów, którzy na śniadanie połykają pięć surowych jajek, a potem idą
biegać na stadion. Taki styl robił na niej wrażenie, chociaż, rzecz jasna, istniało ryzyko, że złapie
salmonellę.
Zaczęła sobie wyobrażać, jak Michael wali gołymi pięściami w wielkie połcie mrożonego
mięsa, i zupełnie zapomniała, że jest prawie naga. Oddychała spokojnie i wyraźnie się rozluźniła.
Michael cały czas mocno ją obejmował. W jego ramionach było jej wygodnie i czuła się
bezpiecznie. Rozkoszowała się jego zapachem i słuchała regularnego bicia serca. Myślała o
niesamowitych wydarzeniach tego wieczoru, a dobiegające z oddali odgłosy bijatyk, w których
Ip Man rozprawiał się ze swoimi przeciwnikami, ukołysały ją do snu.
Rozdział 5

Otworzyła oczy i rozejrzała się po pokoju. Było już całkiem widno. Wyciągnęła rękę w
stronę szafki nocnej i wymacała okulary. Kiedy popatrzyła na cyfry zegara, serce zamarło jej z
przerażenia. Było dwadzieścia cztery minuty po dziewiątej.
Zaspała. Nigdy wcześniej jej się to nie zdarzyło.
Kiedy usiadła na łóżku i wyszła spod kołdry, poczuła na skórze powiew zimnego
powietrza. Ciągle miała na sobie wczorajszą bieliznę. W jej głowie zawyła syrena alarmowa.
Była na tyle nierozsądna, że przed pójściem spać zupełnie pominęła standardową procedurę: nie
umyła zębów, nie użyła nici dentystycznej, nie wzięła prysznica i nie założyła piżamy, tylko jak
gdyby nigdy nic weszła brudna do czystej pościeli. Dobrze, że chociaż nie będzie musiała
ponownie spać na przepoconym prześcieradle.
Nagle w progu łazienki stanął Michael. Właśnie wyszedł spod prysznica, z białym
ręcznikiem owiniętym wokół szczupłych bioder. Na chwilę przestał szczotkować zęby i szeroko
się uśmiechnął. Musiała przyznać, że w świetle dnia jego tatuaż wyglądał wyjątkowo seksownie.
– Dzień dobry!
Szybko zasłoniła usta. Na pewno miała paskudny oddech.
Swobodnym krokiem przeszedł przez pokój i zaczął przeszukiwać niewielką torbę, którą
wcześniej musiał przynieść z samochodu. Stella była pewna, że wczoraj wieczorem jej nie
widziała. Kiedy wyjmował świeże ubranie, przyglądała się jego plecom, podziwiając pięknie
pracującą muskulaturę i seksowne dołeczki tuż obok nasady kręgosłupa. Miała ochotę go
dotknąć, ściągnąć z niego ręcznik i…
– Kończy się na prawym udzie – powiedział, spoglądając przez ramię.
„Co takiego? O czym on mówi?”
Zaczęła nerwowo mrugać, żeby jakoś zebrać myśli. Wreszcie zauważyła, że tatuaż
biegnie wzdłuż jego biodra, znika pod tkaniną ręcznika i wynurza się nad kolanem. Wychodziło
na to, że smok jakby wczepił się w Michaela, owijając się wokół jego tułowia i prawej nogi.
Wyobraziła sobie, że już niedługo sama będzie mogła zrobić coś podobnego. Muszą tylko dojść
do porozumienia w sprawie kolejnych spotkań.
Otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, ale miała tak sucho w gardle, że nie była w stanie
wykrztusić ani słowa. Wyskoczyła z łóżka i dopiero po chwili przypomniała sobie, że jest prawie
naga, więc złapała pierwszą rzecz, która nawinęła jej się pod rękę, czyli wczorajszy T-shirt
Michaela, po czym wciągnęła podkoszulek przez głowę i pobiegła do łazienki.
Stanęła przy umywalce, wzięła nić dentystyczną i starannie wyczyściła przerwy między
zębami. Zrobiła to dwa razy. Kiedy miała pewność, że pozbyła się resztek jedzenia, westchnęła z
ulgą i sięgnęła po szczoteczkę.
Po chwili pojawił się Michael. Stella przesunęła się w bok, żeby mógł wypluć pastę do
umywalki. Czuła się wyjątkowo niezręcznie, ponieważ wydawało jej się, że sama ma całą twarz
w pianie. Dlaczego on zawsze wygląda tak seksownie, a ona jak ostatnia sierota? Wypłukał usta i
wytarł się małym ręcznikiem, następnie pochylił się i pocałował ją w policzek. Pachniał mydłem
hotelowym, pastą miętową i… sobą. Ta ledwo wyczuwalna woń ciągle utrzymywała się na jego
skórze. Najwyraźniej nie dało się jej tak po prostu zmyć. Ale z niego szczęściarz!
Czuła się nieswojo i dalej szczotkowała zęby, patrząc na tworzące się na dnie umywalki
pęcherzyki piany. Wreszcie Michael skończył i wrócił do pokoju. Zaczęła nasłuchiwać, żeby
zorientować się, co robi. Kiedy usłyszała szelest ubrań, była pewna, że zdjął ręcznik i stoi na
dywanie całkiem nagi. Bez zastanowienia rzuciła się do drzwi i wyjrzała na zewnątrz.
Michael miał już na sobie bokserki i zakładał czyste jeansy. W myślach jęknęła z
rozczarowania. Po chwili założył jeszcze obcisły czarny T-shirt i usiadł, żeby naciągnąć czarne
skarpetki. Wszystko wskazywało na to, że zbiera się do wyjścia.
Kiedy wyszła z łazienki, Michael zawiązywał właśnie sznurowadła.
– Musimy pogadać – oznajmiła.
Wyprostował się i spojrzał na nią w taki sposób, że ścisnęło ją w żołądku. Czuła, że
Michael ma zamiar wycofać się z ich współpracy. Wczorajszy wieczór skończył się kompletnym
fiaskiem. Dostała ataku paniki i strasznie się pociła, nic więc dziwnego, że nie chciał mieć z nią
więcej do czynienia. Zacisnęła usta, ponieważ bała się, że zacznie jej drgać broda. Było źle, ale
przeżyli razem kilka lepszych momentów. Przynajmniej tak jej się wydawało.
Pomyślała, że może jakimś cudem nie wszystko jeszcze stracone.
– O dziesiątej mam ważne spotkanie i nie mogę się spóźnić. – Wstał i przerzucił torbę
przez ramię, a potem swobodnym krokiem podszedł do Stelli i spojrzał na nią z życzliwością.
A może w jego oczach była tylko litość? Nienawidziła tego uczucia.
– Chciałabym wiedzieć, czy kontynuujemy naukę, czy nie.
Pokręcił głową, smutno się uśmiechając.
– Przykro mi, ale nie. Przepraszam.
Serce stanęło jej w gardle, ale nie żałowała tego, co wydarzyło się wczoraj wieczorem.
– Trudno. I tak dostaniesz ode mnie pięć gwiazdek.
– Nie zasługuję na to, bo nie wywiązałem się z warunków umowy. Niestety, agencja nie
zwraca pieniędzy, ale chętnie oddam swoją prowizję. Podaj mi tylko numer konta…
– Nie, dziękuję, ale niczego nie chcę – powiedziała zdecydowanym tonem. – Jestem
pewna, że miałeś ze mną więcej pracy niż z innymi klientkami.
– Wcale nie.
Splotła palce i wbiła wzrok w podłogę. Nie chciała zadawać tego pytania, ale czuła, że nie
ma wyboru.
– Wiem, że musisz już iść, ale czy mógłbyś polecić jakiegoś… kolegę, który nadawałby
się do pracy ze mną?
– Po tym, co się wczoraj stało, naprawdę chcesz dalej mieć te głupie lekcje?
– Wcale nie takie głupie i, owszem, mam zamiar kontynuować. – Podniosła głowę,
spojrzała na jego kamienną twarz, po czym wzięła głęboki oddech. – Chodzi mi o kogoś
równie… cierpliwego jak ty. Ważne też, żeby nie przeszkadzała mu nadmierna potliwość.
Zastanów się. Być może znasz jakiegoś odpowiedniego kandydata…
Zrobił krok do przodu i na chwilę mocno zacisnął szczęki.
– Takie dziewczyny jak ty nie potrzebują facetów do towarzystwa. Takie dziewczyny jak
ty mają normalnych chłopaków. Moim zdaniem powinnaś wybić sobie ten pomysł z głowy.
Poczuła, jak ogrania ją paraliżująca wściekłość. Co on mógł wiedzieć o takich
dziewczynach jak ona?
– To kompletne bzdury! Mężczyźni boją się takich kobiet. Żaden chłopak nigdy nie
zaprosił mnie na randkę, więc muszę wziąć sprawy w swoje ręce i szukać szczęścia w
niekonwencjonalny sposób. Ciężko walczyłam o każdy sukces, który osiągnęłam w życiu, teraz
też nie mam zamiaru łatwo się poddawać. Nauczę się, jak być dobra w łóżku, a wtedy uda mi się
wreszcie znaleźć odpowiednią osobę i stworzyć z nią szczęśliwy związek.
– To wcale tak nie działa, Stello. Nie potrzebujesz żadnych lekcji.
– Nie zgadzam się z tobą. Słuchaj, najlepiej będzie, jak to jeszcze przemyślisz. Wierzę w
twój dobry gust. – Wyjęła z torebki wizytówkę i zapisała na odwrocie numer swojego telefonu. –
Będę wdzięczna za pomoc. Z góry dziękuję.
Zdecydowanym ruchem wcisnął wizytówkę do tylnej kieszeni spodni.
– A co zrobisz, jeśli nikogo ci nie polecę?
Wzruszyła ramionami.
– Za pierwszym razem dokonałam całkiem niezłego wyboru, więc po prostu powtórzę tę
samą procedurę.
– Zdajesz sobie sprawę, ilu hochsztaplerów pracuje w tej branży? To ryzykowna zabawa.
– Zrobił taki gest, jak gdyby chciał ją dotknąć, ale tylko zacisnął pięść i bezradnie opuścił rękę.
– Czyli twierdzisz, że agencja nie zapewnia bezpieczeństwa swoim klientkom?
Wydał z siebie sfrustrowane jęknięcie i przeczesał palcami wilgotne włosy, tak że
nastroszyły się na czubku głowy.
– Kandydaci są dokładnie sprawdzani i przechodzą badania psychologiczne, ale zawsze
może się trafić jakiś świr. Nie chcę, żeby ktoś cię skrzywdził.
Stella zrobiła zadowoloną minę i uniosła podbródek.
– Nie jestem taka głupia. Mam taser.
– Co takiego?
Szybkim ruchem wyciągnęła z torebki różowy taser C2 i podała go Michaelowi.
– Jezus Maria! Umiesz się tym posługiwać? – Zrobił okrągłe oczy i z nieskrywanym
zdziwieniem gapił się na paralizator.
Miała ochotę wybuchnąć śmiechem, ale cała sytuacja nie była szczególnie zabawna.
– Odbezpieczasz i naciskasz guzik. To dziecinnie proste.
– Poraziłabyś mnie prądem?
– Nie zrobiłam tego, więc odpowiedź brzmi „nie”.
Kiedy obrócił paralizator i z przerażoną miną zaczął wpatrywać się w lufę, wyrwała mu
go z ręki.
– Nigdy nie kieruj go w swoją stronę!
Schowała taser z powrotem do torebki, skrzyżowała ręce na piersi i oznajmiła:
– Jak widzisz, sytuacja jest pod pełną kontrolą, ale doceniam twoją troskę.
Kiedy pomyślała, że znowu trzeba będzie przeglądać setki ogłoszeń towarzyskich, miała
ochotę zgrzytać zębami. Nie interesowali jej nowi faceci. Podjęła już decyzję i nie czuła potrzeby
niczego zmieniać. Wybrała odpowiedniego mężczyznę, ale niestety wszystko kompletnie
zawaliła i Michael nie chciał się z nią więcej widzieć. Jak ma nad sobą pracować, jeśli problem, z
którym się zmaga, odstrasza nawet profesjonalistów?
Była naprawdę sfrustrowana i chyba Michael to zauważył, ponieważ zrobił łagodniejszą
minę.
– Będę z tobą szczery. Nie umawiam się dwa razy z tą samą osobą. Inaczej przyjąłbym
twoją ofertę.
– Dlaczego? – zapytała wyraźnie zawiedzionym tonem.
– Kiedyś robiłem takie rzeczy, ale jedna klientka zaangażowała się emocjonalnie i sprawy
wymknęły się spod kontroli. Zasada pojedynczych spotkań to dobre rozwiązanie dla obu stron.
– Czyli zanim się zgodziłeś, wiedziałeś, że to będzie jednorazowy wyskok? – Poczuła
ukłucie w sercu i ogarnął ją ogromny smutek. Wydawało się, że Michael może być facetem,
który stawi czoło jej problemom. Niestety, okazało się, że to jedynie przelotna przygoda.
Michael tylko skinął głową.
– Dlaczego więc zostałeś ze mną przez całą noc? Od razu wyłożyłam karty na stół i
wiedziałeś, czego od ciebie oczekuję. Po co mnie całowałeś, dotykałeś i kazałeś się rozbierać? To
wszystko na nic? – Miała ściśnięte gardło i ledwie była w stanie wykrztusić z siebie poszczególne
słowa.
Przyłożyła rozgrzane dłonie do czoła, żeby jakoś opanować emocje. Czuła się zdradzona,
choć w ogóle się tego nie spodziewała, a związany z tym wstyd sprawiał, że z trudem łapała
oddech. Po jaką cholerę Michael chciał, żeby robiła wczoraj wieczorem te wszystkie rzeczy? Czy
to była z jego strony jakaś gra? Naprawdę uważał, że to zabawne?
Dlaczego nie potrafiła zrozumieć zachowania innych ludzi?
– Szczerze mówiąc, nie wierzyłem w twoje słowa – powiedział. – Uznałem, że jesteś po
prostu nieśmiała i mało pewna siebie. Byłem jednak pewien, że kiedy się lepiej poznamy, lody
zostaną przełamane. Poza tym zapłaciłaś z góry, więc chciałem spełnić twoje oczekiwania.
– Miałam się dobrze bawić?
– No cóż… Chyba tak. Na tym polega moje zadanie.
– Ale ja wynajęłam cię w zupełnie innym celu. – Rozmasowała palcami nasadę nosa i
poprawiła okulary. Nagle poczuła się pusta w środku i ogarnęło ją zmęczenie. – Zresztą teraz to
bez znaczenia. Na pewno musisz już lecieć, bo inaczej się spóźnisz.
Miała wrażenie, że jej stopy same ruszyły w stronę wyjścia, a ręka chwyciła za klamkę i
otworzyła drzwi.
Michael wziął głęboki oddech, jakby chciał coś powiedzieć, ale szybko zamknął usta,
najwyraźniej uznając, że nie warto się jeszcze bardziej pogrążać. Przeszedł obok Stelli, po czym
zatrzymał się i spojrzał jej prosto w oczy.
– Przepraszam, że tak wyszło. Uważaj na siebie, dobrze?
Odwróciła wzrok i lekko przytaknęła.
– Do widzenia, Stello.
Ruszył korytarzem, a ona zamknęła drzwi i rozległ się cichy szczęk zamka.
Powinna wziąć prysznic. Przecież położyła się do łóżka całkowicie zlana potem. Kiedy
chciała się rozebrać, zdała sobie sprawę, że wciąż ma na sobie podkoszulek Michaela.
Przycisnęła policzek do ramienia i zaczęła napawać się dobrze już znanym zapachem. Po chwili
zorientowała się, że ten aromat jest dosłownie wszędzie, również na jej skórze i włosach.
Co miała z tym zrobić?
Z jednej strony czuła, że musi się umyć, lecz z drugiej wiedziała, że wtedy znikną
wszystkie ślady minionego wieczoru. A kolejnego już nie będzie. Niestety…
Usiadła na podłodze i przycisnęła kolana do klatki piersiowej, robiąc kołyskę. Chciała
odegnać przytłaczające ją coraz bardziej poczucie samotności. Tak bardzo pragnęła, żeby ktoś ją
teraz objął. Własne ramiona nie przynosiły ulgi. Uznała, że da sobie jeszcze pięć minut, zanim
zacznie zbierać się do pracy. Był dopiero sobotni poranek, a Stella już miała dość tego weekendu.
Jeśli nie znajdzie sobie jakiegoś pochłaniającego umysł zajęcia, wpadnie w psychiczny dołek.
Czuła, że ogarniają ją coraz czarniejsze myśli.
Nagle rozległo się pukanie do drzwi: trzy rytmiczne stuknięcia. Bez zastanowienia
poderwała się na równe nogi. To pewnie sprzątaczka, która chciała sprawdzić, czy pokój jest już
wolny.
Stella nacisnęła klamkę. W korytarzu stal Michael i uważnie się jej przyglądał. Chyba
biegł po schodach, bo z trudem łapał oddech, a jego tors poruszał się miarowo w górę i w dół.
– Trzy sesje. Na tyle mogę się zgodzić – oznajmił.
Dopiero po dłuższej chwili zorientowała się, że chodzi mu o kolejne spotkania. Serce
zaczęło jej walić jak szalone. A więc mimo wszystko jej pomoże. Tylko czy te trzy lekcje
wystarczą, żeby zostać idealną kochanką? Przecież w łóżku była naprawdę beznadziejna i miała
jeszcze tyle materiału do opanowania. Może jeśli wszystko dobrze zaplanują…
Nie była w stanie wyjść z szoku i wykrztusiła jedynie:
– Okay.
Michael zacisnął szczękę i powiedział:
– Musisz mi jednak obiecać, że jak już skończymy, to nie zaczniesz wariować.
– Obiecuję – odpowiedziała, chociaż strasznie huczało jej w uszach.
– Mówię serio. Żadnych wizyt, żadnych telefonów, żadnych ekstrawaganckich
prezentów. Zero kontaktu. – Zrobił śmiertelnie poważną minę i czekał na odpowiedź, mocno
ściskając pasek torby.
– Okay.
Zdjął torbę z ramienia i położył ją na podłodze, po czym przysunął się jeszcze bliżej.
Stella musiała się cofnąć i przylgnęła plecami do otwartych drzwi. Michael oparł dłoń na
drewnianej framudze, pochylił się i wbił wzrok w usta dziewczyny.
– A teraz mam zamiar cię pocałować.
– Okay – wykrztusiła po raz trzeci. Najwyraźniej jej mózg funkcjonował na zwolnionych
obrotach i była zdolna porozumiewać się tylko w najprostszy możliwy sposób.
Michael przylgnął do niej wargami i poczuła, jak przyjemność rozlewa się po jej ciele,
najpierw biegnąc do serca, a potem rozchodząc się wzdłuż ramion i nóg. Przechylił głowę i
pocałował ją jeszcze namiętniej. Po kilku sekundach westchnęła, przytuliła się do niego i wplotła
palce w jego gęste włosy. Wsunął język do jej ust. To było dla niej coś nowego, ale jednocześnie
dobrze znanego. Odwzajemniła pocałunek z pełnym zaangażowaniem, starając się przekazać
Michaelowi to wszystko, czego nie była w stanie mu powiedzieć.
– Całkiem nieźle – wyszeptał, na chwilę się od niej odrywając. Miał półprzymknięte
oczy. – Szybko się uczysz.
Zanim zdążyła odpowiedzieć, znowu wpił się w jej usta. Zapomniała o upływającym
czasie, pracy i dręczących ją lękach. Zaczął się o nią ocierać swoim potężnym ciałem. Poddała
się całkowicie, czerpiąc radość z tej intymnej chwili.
Nagle rozległ się dzwonek telefonu. To na pewno jej matka.
Michael odskoczył jak oparzony. Miał czerwone policzki i ciężko oddychał.
– Muszę odebrać. – Wślizgnęła się z powrotem do pokoju, usiadła na skraju łóżka i
drżącym kciukiem nacisnęła przycisk.
– Halo?
– Cześć, kochanie. Twój ojciec… Poczekaj chwilkę… – Usłyszała w tle dudniący głos
swojego taty. Kiedy rodzice zaczęli rozmawiać o golfie i planach na lunch, odsunęła telefon od
ucha.
Michael podszedł do niej pewnym krokiem.
– Muszę już iść, ale jesteśmy umówieni na następny piątek.
– Tak, widzimy się za tydzień – potwierdziła, kiwając głową.
Spodziewała się, że od razu wyjdzie na korytarz, ale on zatrzymał się i delikatnie ją
pocałował.
– Do zobaczenia, Stello.
Stała kompletnie oszołomiona i patrzyła, jak Michael znika za drzwiami. Znowu się
spotkają. I to już całkiem niedługo.
– Kto to był? – zapytał głos w telefonie wyraźnie zdziwionym tonem, chociaż Stella
trzymała aparat kilka centymetrów od ucha.
– Hm… To był… Michael. – Poczuła zdenerwowanie i znowu zabrakło jej tchu.
Jednocześnie była zadowolona, że tajemnica wyszła na jaw. W końcu odwiedził ją mężczyzna.
Zaległa cisza. Po chwili matka zapytała:
– Słuchaj, kochanie, czy ty spędziłaś właśnie noc z facetem?
– To wcale nie tak jak myślisz. Tylko się całowaliśmy. Nic więcej. – To było najlepsze
całowanie w jej życiu.
– No cóż, a dlaczego nic więcej?
Stella otworzyła usta, ale nie była w stanie powiedzieć nic sensownego.
– Jesteś w końcu rozsądną kobietą i na pewno dokonujesz dobrych wyborów. Opowiedz
mi coś więcej o tym Michaelu.
Rozdział 6

Oszukaj, zniszcz i pokonaj.


Michael lustrował wzrokiem ubranego na czarno przeciwnika, wynajdując jego słabe
punkty. Jedynie w ferworze walki dawał upust prymitywnym egoistycznym instynktom, z
którymi zmagał się na co dzień. Musiał jednak przyznać, że w takich momentach czuł się
wspaniale.
Niezależnie od tego, jak bardzo starał się panować nad negatywnymi emocjami, wiedział,
że w głębi duszy jest dokładnie taki sam jak jego ojciec. Miał to w końcu w genach.
Postanowił zaatakować głowę i zamarkował pchnięcie. Kiedy przeciwnik uniósł miecz,
żeby zablokować uderzenie, Michael pochylił się do przodu i w ostatniej chwili skierował broń w
dół. Końcówka ostrza dosięgła boku rywala.
Nie było wątpliwości. Punkt dla Michaela. Koniec pojedynku.
Wszyscy ćwiczący ukłonili się nisko i położyli miecze na podłodze wyłożonej
niebieskimi matami. Michael nie lubił tej części zajęć, jednak nie dlatego, że się kończyły, ale
dlatego, że musiał zdjąć specjalną zbroję i wrócić do normalnego życia.
Strój pozwalał mu stać się kimś zupełnie innym. Na tym polegała jego wyjątkowość.
Zwykły T-shirt – jedna osoba. Czarna zbroja jak z koszmaru i zakrywający twarz złowrogi hełm
– druga osoba. Cały rynsztunek ważył prawie piętnaście kilogramów, ale po jego założeniu
Michael czuł się zawsze wyjątkowo lekko.
Kiedy zdejmował kolejne warstwy pancerza, zrobiło mu się zimno i zrozumiał, że zaraz
będzie musiał wrócić do rzeczywistości. W głowie zaczęły mu się kłębić przygnębiające myśli.
Niestety, znał ten nieprzyjemny stan aż za dobrze. Obowiązki i rachunki do zapłacenia. Rodzina.
Normalna praca. I wieczorne „zajęcia dodatkowe”.
Po zakończeniu treningu odłożył sprzęt na półkę wiszącą na tylnej ścianie szatni. Razem z
nim przebierało się pięciu facetów i w pomieszczeniu było cholernie mało miejsca. Uznał, że nie
ma sensu czekać w ścisku i wyszedł na korytarz. W końcu co druga kobieta w Kalifornii widziała
go nagiego.
Nagle usłyszał chichot pary licealistek, które zniknęły w damskiej szatni. Zrobił
zdegustowaną minę i wsunął jeansy na obcisłe bokserki. Michael Larsen: jego ciało widziała
teraz połowa Kalifornijek plus dwie nastolatki.
– W przyszłym tygodniu najprawdopodobniej dołączy do nas kilka nowych dziewczyn –
odezwał się nagle męski głos. To był Quan, kuzyn Michaela i jego sparingpartner.
– Możesz nauczyć je podstawowych ciosów – powiedział Michael i wyciągnął ze
sportowej torby wymięty T-shirt.
– Pewnie będą zawiedzione. Liczyły na ciebie.
– Trudno. Innym razem. – Wyprostował się i założył podkoszulek, mimowolnie
spoglądając w lustro, w którym odbijały się ich wysportowane ciała.
Quan podobał się kobietom. Miał krótko ścięte włosy i gęsto pokryte tatuażami ramiona,
a do tego było w nim coś łobuzerskiego. Z wyglądu przypominał jakiegoś azjatyckiego
gangstera. Trudno było się domyślić, że tak naprawdę spłaca kredyt studencki, pomagając
rodzicom w prowadzeniu restauracji. Tymczasem Michael zawsze kojarzył się wszystkim ze
słodkim chłopcem.
Jednak nie stanowiło to dla niego większego problemu. Dzięki wyglądowi mógł przecież
regularnie opłacać rachunki. Jedynie czasami drażniły go sztampowe reakcje większości ludzi.
Chociaż ostatnio pewna ekonomistka zupełnie go zaskoczyła. Zdawał sobie sprawę, że wpadł jej
w oko, ale ani przez chwilę nie patrzyła na niego jak na kawałek soczystego mięsa. Miał
wrażenie, że cały czas traktowała go jak kogoś zupełnie wyjątkowego. Udało mu się zaskarbić jej
zaufanie i nie mógł zapomnieć ich ostatniego pocałunku. Wtedy zupełnie straciła głowę i…
Kiedy zorientował się, do czego prowadzą te rozważania, pomyślał, że powinien
przywalić sobie pięścią w krocze. To była przecież jego klientka, na dodatek z poważnymi
problemami. Naprawdę nie powinien myśleć o niej w ten sposób. To było chore.
– Jeśli pojawią się jakieś nowe uczennice, chętnie się nimi zajmę. Nie mam nic przeciwko
temu – wtrącił Khai, młodszy brat Quana. Ciągle miał na sobie zbroję do kendo. Stał przed
lustrem i trenował uderzenia. Wymierzał ciosy szybko, ale niezwykle regularnie jak dobrze
naoliwiona maszyna.
Quan zrobił zdegustowaną minę.
– Zawsze chętny do pomocy. A potem nie może się odgonić od absztyfikantek. Szkoda,
że nie widziałeś ostatniej. Zaprosiła go na kolację, a Khai odpowiedział: „Dzięki, ale już jadłem i
nie jestem głodny”. „To może deser?” „Nie konsumuję słodyczy po zajęciach”. „W takim razie
kawa?” „Nie będę mógł zasnąć, a rano muszę wstać do pracy”.
Michael nie był w stanie powstrzymać uśmiechu. Khai przypominał mu trochę Stellę.
Tymczasem Quan schował miecze do specjalnego futerału.
– Nieźle walczyłeś. Masz zły dzień? – zapytał.
Michael wzruszył ramionami.
– Nie gorszy niż zwykle. – Wiedział, że w gruncie rzeczy powinien być wdzięczny.
Wszystko byłoby dobrze, gdyby przestał tęsknić za tym, z czego musiał zrezygnować. Nie
żałował, że całkowicie zmienił swoje życie. Wiedział, że w podobnej sytuacji jeszcze raz
zrobiłby to samo. Mimo to ciągle odczuwał jakiś dziwny żal i miał wrażenie, że jest coraz gorzej.
To pewnie dlatego, że był egoistycznym dupkiem. Dokładnie tak samo jak jego ojciec.
– Jak się czuje twoja mama?
Przeczesał włosy palcami.
– Całkiem nieźle. Dobrze reaguje na nowe leki.
– Świetna wiadomość. – Quan poklepał go po ramieniu. – Trzeba to uczcić. Może
wyjdziemy gdzieś razem w piątek wieczorem? W San Francisco otworzyli fajny klub. Nazywa
się 212 Fahrenheit.
To była kusząca propozycja. Michael poczuł przypływ ekscytacji. Już od bardzo dawna
nigdzie nie zabierał swoich klientek.
Nagle o czymś sobie przypomniał i głośno westchnął:
– Niestety nie mogę. Mam już inne plany.
– Co takiego? – Quan obrzucił go badawczym spojrzeniem. – To naprawdę dziwne. W
piątki zawsze jesteś zajęty. Masz jakąś tajemniczą dziewczynę, którą boisz się komukolwiek
przedstawić?
– Nie, nie mam żadnej dziewczyny. A ty?
Quan zaniósł się chichotem.
– Znasz moją matkę. Myślisz, że chciałbym wpakować kogoś w taki kanał?
Michael wyszczerzył zęby w uśmiechu, po czym wziął swoją torbę i zaczął iść w stronę
wyjścia. Minął Khaia, który nie przerwał ćwiczeń ani nawet nie zwolnił tempa.
– Ma to swoją dobrą stronę. Jeśli jakaś dziewczyna spotka się z twoją mamą i nie
ucieknie, to znaczy, że znalazłeś prawdziwy skarb – powiedział Michael.
Quan ruszył jego śladem.
– Nie, wtedy będę miał na głowie dwie jędze zamiast jednej.
Stanęli w progu i zaczęli machać do Khaia, ale ten jak zwykle był zbyt pochłonięty
treningiem, żeby się z nimi pożegnać.
Wyszli razem na parking. Quan wsiadł na swoje czarne ducati, założył kurtkę
motocyklową i oparł kask na kolanie, po czym spojrzał Michaelowi prosto w oczy.
– Dla mnie to w porządku, jeśli wolisz facetów. Mam nadzieję, że zdajesz sobie z tego
sprawę. Naprawdę mi to nie przeszkadza i chcę, żebyś o tym wiedział. Nie musisz ukrywać
przede mną takich rzeczy.
Michael odkaszlnął i poprawił pasek zwisającej z ramienia torby. Poczuł, że robi mu się
gorąco i szczypią go uszy.
– Dzięki.
Tak to jest, jeśli masz tajemnice. Ludzie zaczynają snuć domysły i wyciągać dziwne
wnioski. Może powinien po prostu powiedzieć wszystkim, czym tak naprawdę się zajmuje? Nie
miał wątpliwości, że dla jego rodziny prawda byłaby czymś gorszym, niż gdyby oznajmił im, że
jest gejem. Nie wiedzieli, że Michael pracuje jako facet do towarzystwa i musi płacić ogromne
rachunki. Na razie nie planował wyprowadzać nikogo z błędu.
Doceniał słowa Quana, ale nagle ogarnęło go zmęczenie. Wziął głęboki oddech i poczuł
zapach spalin i rozgrzanego asfaltu.
– Cieszę się, że tak myślisz, ale nie jestem… No rozumiesz… Po prostu… spotykam się z
wieloma różnymi kobietami, ale żadnej nie chciałbym przedstawić rodzinie… – O Boże! – Nie
mam stałej partnerki.
Jak tylko to powiedział, ugryzł się w język. Z jakiegoś powodu poczuł się niezręcznie.
Przecież jego ostatnia klientka zupełnie do tego wszystkiego nie pasowała.
– Okay, w takim razie mam do ciebie prośbę: pogadaj o tym z mamą i siostrami. Od
dłuższego czasu plotkują na twój temat z moją rodziną i ciągle mnie zadręczają. Domagają się
szczegółów, ponieważ wiedzą, że się przyjaźnimy. Szczerze mówiąc, głupio się czuję, gdy muszę
kręcić. Nie mam bladego pojęcia, dlaczego znikasz i czym się wtedy zajmujesz. – Quan kopnął
leżący na ziemi kamyk. Miał zamyślony wyraz twarzy i Michael podejrzewał, że wspomina
czasy, kiedy byli młodsi i wiedzieli o sobie wszystko. W każdym razie wszystko, co zwykle
mówią sobie faceci. Ich matki były rodzonymi siostrami, mieszkały bardzo blisko siebie i w tym
samym roku urodziły synów. Nic dziwnego, że Michael i Quan byli zżyci jak bracia.
Przynajmniej tak im się kiedyś wydawało.
Michael rozmasował kark i powiedział:
– Przepraszam, kiepski ze mnie przyjaciel.
– No cóż, ostatnio miałeś sporo problemów. – Quan uśmiechnął się porozumiewawczo. –
Najpierw proces wytoczony przez twojego walniętego tatusia, a potem kłopoty zdrowotne mamy.
Rozumiem sytuację, ale ostatnio wszystko lepiej się układa, prawda? Wydaje mi się, że
powinniśmy częściej razem wychodzić. Najbardziej pasują mi piątkowe wieczory, bo w sobotę
nie mam zajęć i nie muszę iść do pracy. Przecież możesz wziąć ze sobą jedną z tych swoich
„dziewczyn”. Czekam na odzew. – Włączył silnik motocykla i założył kask.
Kiedy zniknął za rogiem, Michael otworzył drzwiczki swojego samochodu i wrzucił torbę
na fotel pasażera. Quan miał rację: ostatnio wszystko lepiej się układało, lecz w najbliższej
przyszłości nie miał zamiaru iść z nim i jego dziewczyną na podwójną randkę. W końcu w każdy
piątek uprawiał seks z inną kobietą, a na najbliższe trzy tygodnie zarezerwował czas na specjalne
sesje ze Stellą. Nie spodziewał się, że kiedykolwiek sam będzie odgrywał rolę „gorącej
nauczycielki” ze swojej ulubionej fantazji erotycznej. Musiał jednak przyznać, że podnieca go to
bardziej, niż podejrzewał.
Zdawał sobie sprawę, że to dziwne, ale bardzo chciał, żeby był już piątek.
Rozdział 7

Wreszcie nadszedł piątkowy wieczór. Stella była kłębkiem nerwów. Siedziała przy
stoliku w restauracji, czekała na Michaela i nie mogła powstrzymać bębnienia palcami o blat.
Umówiła się na spotkanie, korzystając ze specjalnej aplikacji stworzonej przez agencję
towarzyską. Wyglądało to wszystko bardzo nowocześnie i było tak łatwe jak rezerwowanie
biletów lotniczych, tyle że bez programu lojalnościowego i możliwości zbierania mil. Dostała
maila z potwierdzeniem, ale to był jedyny znak, że randka jest ciągle aktualna. Bała się, że w
ostatniej chwili Michael zmieni zdanie.
Żałowała, że nie ma jego numeru telefonu, ale podejrzewała, że nigdy nie daje go swoim
klientkom. To było coś zbyt osobistego, szczególnie jeśli kobiety, z którymi się umawiał, miały
skłonność do popadania w obsesję.
Stella zdawała sobie sprawę, że to był również jej problem. Nie potrafiła interesować się
czymś tylko połowicznie: albo kompletna obojętność, albo… obsesja. To była jedna z cech
charakteryzujących zaburzenie, na które cierpiała. Co gorsza, takie obsesje nie przechodziły
wcale z dnia na dzień. Stella czuła się przez nie całkowicie owładnięta. Rozmaite fiksacje
stawały się nieodłączną częścią jej życia. Nie starała się z nimi walczyć, tylko wplatała je w
swoją codzienną rutynę. To dotyczyło na przykład jej pracy.
Wiedziała, że z Michaelem musi być bardzo ostrożna. Wszystko się jej w nim podobało,
nie tylko wygląd, lecz także charakter, zwłaszcza wyrozumiałość i cierpliwość. Miała wrażenie,
że Michael jest po prostu dobrym człowiekiem.
Niestety, bała się, że może łatwo dostać bzika na jego punkcie.
Zdawała sobie sprawę, że przez najbliższe tygodnie musi zachować zimną krew. Może to
dobrze, że umówili się tylko na trzy spotkania. Kiedy skończą, będzie mogła skupić się na jakimś
bardziej osiągalnym facecie. Na przykład na Philipie Jamesie.
Kiedy Michael wszedł do restauracji, od razu go zauważyła. Tego wieczoru miał na sobie
idealnie skrojony czarny garnitur i białą koszulę oksfordzką. Nie założył krawata, a rozpięty
kołnierzyk eksponował seksowną szyję i ładnie zarysowaną grdykę. Rozejrzał się po sali i szybko
odnalazł Stellę.
Schyliła głowę i spojrzała na menu, chociaż wcale nie miała zamiaru czytać karty. Była
całkowicie świadoma, że Michael powoli się do niej zbliża. „Zachowaj zimną krew”.
– Cześć, Stello! – Usiadł naprzeciwko i położył ręce na obrusie.
Musiała się uspokoić. Wzięła głęboki wdech i od razu poczuła zapach Michaela.
Zakręciło się jej w głowie i z trudem powstrzymała westchnienie. Wiedziała, że przegrała
pierwszą rundę, więc podniosła głowę, spojrzała mu w oczy, policzyła do trzech i odwróciła
wzrok.
– Cześć!
– Bardzo zdenerwowana?
Lekko się uśmiechnęła.
– Od ubiegłej soboty siedzę jak na szpilkach.
– Naprawdę? Z kim rozmawiałaś przez telefon, kiedy żegnaliśmy się tydzień temu?
Ściągnęła wargi, starając się nie wybuchnąć chichotem.
– Z mamą. Ma na imię Ann. Powiedziałam jej, że jesteś moim chłopakiem.
Przycisnął pięść do twarzy, żeby się nie roześmiać.
– Rozumiem. To jakiś problem?
– W sumie dobrze się stało. Teraz myśli, że jestem zajęta i nie będzie mnie umawiała na
randki w ciemno.
– No tak, moja mama też lubi bawić się w swatkę. Znam te klimaty.
– To znaczy, że nie masz dziewczyny? – Jak tylko wypowiedziała te słowa, skrzywiła się
z niesmakiem. – Przepraszam. Zignoruj to pytanie.
Nie miała prawa pytać go o jego prywatne życie, ale aż skręcało ją z ciekawości. Chciała
wiedzieć wszystko i na samą myśl, że jakaś szczęściara jest jego partnerką, poczuła nienawiść.
– Nie mam dziewczyny – powiedział, jak gdyby to było oczywiste.
„Dzięki Bogu!”
– Z kim próbuje cię swatać twoja matka?
Skrzywił się z niesmakiem.
– Wybiera oczywiście lekarki. No i czasem pielęgniarki. Wydaje mi się, że byłem już na
randce ze wszystkimi kobietami pracującymi na drugim piętrze szpitala Palo Alto Medical
Foundation.
Stella nie była w stanie ukryć, że zrobiło to na niej wrażenie.
– Jest naprawdę zdeterminowana.
– To jeszcze nic. Dobrze, że jej nie znasz.
Zmusiła się do uśmiechu, po czym skupiła uwagę na menu. Nagle złapała się na myśli, że
w gruncie rzeczy chciałaby ją poznać. Co to mogło znaczyć? Odpowiedź na to pytanie nie była
jednak trudna. Stella miała przecież nie po kolei w głowie. Matki potrafiły być niezłymi
heterami, szczególnie jeśli miały synów, takich jak Michael.
Poza tym Stella nie skończyła medycyny i nie była lekarzem.
Koniec tych głupich dywagacji. Nie umawiała się z Michaelem na randki i nie miało
znaczenia, co myśli o niej jego matka. Przecież i tak nigdy się nie spotkają. Powinna się skupić
na tu i teraz. Dziś wieczorem czekają ją duże wyzwania.
– Porozmawiajmy o lekcjach – oznajmiła dziarskim tonem.
– Dobry pomysł. – Michael odchylił się na krześle. Wyglądał na naprawdę
wyluzowanego.
Stella próbowała naśladować jego dezynwolturę i z teatralną beztroską wyjęła z torebki
trzy zgięte kartki.
– Mamy mało czasu i w związku z tym pozwoliłam sobie naszkicować plan naszego
szkolenia. Rzecz jasna, jestem otwarta na twoje propozycje i chętnie wprowadzę stosowne
zmiany. Muszę też przyznać, że nie mam pojęcia, czy to, co przygotowałam, jest w ogóle
wykonalne, ale chodziło mi o zachowanie pewnego porządku. Jak zapewne zdążyłeś się
zorientować, nie lubię niespodzianek.
Michael zachował kamienną twarz.
– Plan szkolenia?
– Dokładnie tak. – Odsunęła na bok świecznik, solniczkę i pieprzniczkę, po czym
położyła na środku stołu kartki, rozprostowała je ręką i wskazała na pierwszy nagłówek: Lekcja
numer jeden. – Obok każdego punktu narysowałam okienko, które będzie można odhaczyć, jak
już skończymy.
Michael spojrzał na notatki i zrobił taką minę, jakby chciał coś powiedzieć, ale tylko
wstrzymał oddech i zaczął nerwowo stukać palcem w usta.
– Daj mi chwilę.
LEKCJA NUMER 1
• Ręczna stymulacja członka: wykład i demonstracja.
• Ręczna stymulacja członka: ćwiczenia.

• Ocena postępów.

• Stosunek w pozycji misjonarskiej: wykład i demonstracja.

• Stosunek w pozycji misjonarskiej: ćwiczenia.

• Ocena postępów.

Kilka razy uważnie przeczytał plan lekcji. Na początku nie mógł wyjść ze zdziwienia, ale
po chwili uznał, że to nawet zabawne. To uczucie ustąpiło jednak miejsca szybko rosnącej
frustracji. Zacisnął pięści i z trudem powstrzymał chęć zgniecenia kartki w kulkę i wyrzucenia jej
do kosza. Był naprawdę wkurzony, chociaż nie miał pojęcia dlaczego.
Słowa „wykład” i „demonstracja” powinny go podniecić. Jego ulubiona fantazja była w
końcu związana ze szkołą. Jednak tym razem został obsadzony w roli nauczyciela, ale wcale nie
zrobiło mu się od tego „gorąco”.
– Kto będzie odhaczał okienka? Ty czy ja?
– Mogę się tym zająć, jeśli nie masz ochoty – oznajmiła, przyjaźnie się uśmiechając.
Wyobraził sobie, jak w trakcie namiętnych igraszek robią przerwę, a Stella zakłada
okulary i zaczyna sporządzać notatki w żółtym brulionie. Poczuł się jak seksrobot albo uczestnik
jakiegoś popieprzonego eksperymentu naukowego.
– Widzę, że tym razem nie będzie całowania – stwierdził suchym tonem.
– To zagadnienie mam już chyba dobrze opanowane.
Lekko zmarszczył czoło.
– Naprawdę?
– Sam powiedziałeś, że sporo się nauczyłam, więc lepiej nie tracić czasu. Poza tym, kiedy
się z tobą całuję, mam problemy z koncentracją, a to może spowolnić moje postępy. Odnoszę też
wrażenie, że całowanie jest dobre dla ludzi, którzy umawiają się na randki, a to nas przecież nie
dotyczy. Chciałabym, żeby łączyła nas czysto „zawodowa” relacja. – Wzięła łyk zimnej wody i
odstawiła szklankę. Jej różowe usta były teraz pokryte warstewką wilgoci. Nagle zdał sobie
sprawę, że już nigdy więcej ich nie pocałuje.
Nie miał do nich prawa. Jego zadaniem było świadczenie usług seksualnych: pozycja
misjonarska i stymulacja członka. Ponętne usta Stelli były zarezerwowane dla kogoś innego.
Poczuł nagły przypływ złości, ale wiedział, że musi zapanować nad emocjami.
– Chyba za wiele razy oglądałaś Pretty Woman. Całowanie to nic wyjątkowego. Najlepiej
jeśli w łóżku za dużo się nie myśli. Zaufaj mi – powiedział.
Ściągnęła usta i zrobiła upartą minę.
– To dla mnie bardzo ważne. Wolałabym się więcej nie całować, jeśli nie masz nic
przeciwko temu.
Michael był coraz bardziej rozzłoszczony. Krew buzowała mu w żyłach i musiał się
nieźle natrudzić, żeby nie wybuchnąć. W jaki sposób władował się w takie gówno? No tak, bał
się, że koledzy z branży wykorzystają tę niewinną dziewczynę. Co za głupota! Jego życie było
wystarczająco skomplikowane i naprawdę nie musiał jeszcze przejmować się swoimi klientkami.
Właśnie dlatego trzymał się zasady jednorazowych spotkań.
Miał ochotę się z tego wszystkiego wycofać, ale pamiętał, że zawsze dotrzymuje słowa.
W ten sposób chciał zachować porządek we wszechświecie. Jego ojciec złamał w życiu tyle
obietnic, że wystarczyło za nich obu.
– W porządku – odburknął po chwili namysłu. – Żadnych pocałunków.
– Czy akceptujesz pozostałe plany? – zapytała.
Zmusił się do rzucenia okiem na resztę kartek i uznał, że w gruncie rzeczy lekcje są do
siebie bardzo podobne. Zmieniały się trenowane pozycje, a stymulacja ręką została zastąpiona
stymulacją ustami.
Mimo wszystko poczuł się tym wszystkim rozbawiony.
– To ciekawe, że używasz takich określeń jak „na pieska” i „na jeźdźca”.
Zalała się intensywnym rumieńcem i poprawiła okulary.
– Brakuje mi doświadczenia, ale nie jestem ciemna jak tabaka w rogu.
– W twoich planach brakuje jednego ważnego elementu. – Wyciągnął rękę, a ona
ostrożnym gestem podała mu długopis.
Przekrzywiła głowę, żeby zobaczyć, co się stanie. Nad każdym nagłówkiem napisał
drukowanymi literami: GRA WSTĘPNA. Na chwilę się zamyślił, po czym zamaszystym ruchem
dorysował po lewej stronie okienka do odhaczenia.
– Naprawdę? Wydawało mi się, że faceci tego nie potrzebują.
– Ale ty owszem – powiedział tonem nieznoszącym sprzeciwu.
Zmarszczyła nos i pokręciła głową.
– Nie musisz się mną przejmować.
Spojrzał na nią spod przymkniętych powiek.
– Nie o to chodzi. Większość mężczyzn lubi grę wstępną. Ja również należę do tego
grona. Doprowadzenie kobiety do stanu podniecenia przynosi strasznie dużo satysfakcji. – Poza
tym nie miał zamiaru się z nią kochać, jeśli nie będzie na to gotowa. To było całkowicie
wykluczone!
Przełknęła ślinę i wbiła wzrok w menu.
– Czyli próbujesz mi zasugerować, że jestem beznadziejnym przypadkiem?
– Co takiego? Wcale nie! – Starał się zebrać myśli, żeby zrozumieć, dlaczego tak
powiedziała, ale nic nie przychodziło mu do głowy.
– Widziałeś moją reakcję tydzień temu? A chodziło tylko o jeden guzik!
– Jeśli dobrze pamiętam, spędziliśmy potem razem całą noc. Byłaś w zasadzie naga i
mocno się do mnie kleiłaś.
– Mogę przyjąć zamówienie? – przerwała im nagle kelnerka. Sądząc po jej rozbawionym
spojrzeniu, musiała usłyszeć ostatni fragment ich rozmowy.
Stella znowu zaczęła studiować menu, wbijając paznokcie w miękką okładkę.
– Poprosimy specjał szefa kuchni – powiedział Michael.
– Dobry wybór. Będzie państwu smakowało. – Kelnerka mrugnęła okiem, wzięła karty
dań i zniknęła.
– Co będziemy jedli? – zapytała Stella.
– Nie mam pojęcia. Oby nic „wełnistego”.
Na jej twarzy pojawił się grymas zakłopotania. Pochyliła się do przodu i na chwilę
spojrzała mu prosto w oczy.
– Co miałeś na myśli, mówiąc, że się do ciebie kleiłam?
Michael uśmiechnął się od ucha do ucha.
– Chodzi o to, że we śnie lubisz się przytulać.
– Aha.
Zrobiła tak przerażoną minę, że z trudem powstrzymał chichot. Musiał przyznać, że
tamten wieczór również jemu sprawił przyjemność. Zawsze przytulał swoje klientki, ponieważ
zdawał sobie sprawę, że tego potrzebują. Najczęściej odliczał wtedy w myślach upływające
sekundy i czekał, aż będzie mógł wrócić do domu i wziąć prysznic. Jednak trzymanie w
ramionach Stelli było zupełnie innym doświadczeniem. Nie uprawiali seksu, więc nie było
potrzeby zmywania z siebie obcych płynów ustrojowych. Ta dziewczyna okazała mu wiele
zaufania i zaczęły go nachodzić myśli, które wydawały mu się dość niebezpieczne. Niestety,
właśnie dała mu do zrozumienia, że jest tym wszystkim wyraźnie zdegustowana. Znowu poczuł
irytację.
– Czy to będzie miało jakiś wpływ na nasze lekcje? Moje zahamowania stanowią przecież
nie lada wyzwanie. Jak sobie z tym poradzimy? Myślałam, że jeśli skupimy się na tobie, będzie
nam dużo łatwiej.
– Nie należy unikać problemów. Musimy starać się je rozwiązać.
Założyła ręce na piersi i zaczęła wybijać palcami jakiś dziwny rytm.
– W jaki sposób?
– Spróbujemy cię… odblokować. – Zachowywał się jak arogancki dupek, ale nie było
przecież kwestią przypadku, że dostawał od klientek same pięciogwiazdkowe recenzje. Kiedy w
wieku osiemnastu lat stracił dziewictwo, odkrył, że ma naturalny dryg do seksu. Potem został
zawodowym żigolakiem i jego umiejętności poszybowały w górę na zupełnie inny poziom.
– Nie sądzę, żeby to było możliwe. – Wykrzywiła usta, jak gdyby rozmawiała ze
sprzedawcą używanych samochodów.
– Czy wcześniej lubiłaś całowanie? – Chyba trafił w czuły punkt. Zdawał sobie sprawę,
że od kiedy przestała myśleć o małych rybkach czyszczących zęby rekinowi, wiele się zmieniło.
Czyżby była dla niej jeszcze jakaś nadzieja? Dziewczyny nie mdlały w jego ramionach jak
operowe heroiny, jeśli nie lubiły seksu. Musiał jeszcze trochę nad nią popracować.
Wskazała palcem na nagłówek z napisem GRA WSTĘPNA.
– A co będzie, jeśli wykorzystasz wszystkie swoje sposoby, a ja nadal pozostanę
obojętna? Mamy naprawdę mało czasu.
– Nie sądzę, żeby tak się stało. – A jeśli nawet, to nie ma sensu martwić się na zapas.
Po dłużej chwili milczenia powiedziała:
– Dobrze, zróbmy to po twojemu.
Rozdział 8

Jak tylko zamknęły się za nimi drzwi hotelowego pokoju, Michael ściągnął buty i
rozsunął zasłony. Kiedy zobaczył znajdujący się obok okazały budynek szpitala Palo Alto
Medical Foundation, przed oczami stanęły mu jego matka, rachunki do zapłacenia, obowiązki i
zlecenia od kolejnych klientek. To nie było to, czym chciałby zaprzątać sobie teraz głowę.
Zamaszystym ruchem zasłonił okna, po czym odwrócił się i spojrzał na Stellę, która stała
nieruchomo przy łóżku. Odwróciła wzrok i zaczęła miętosić w dłoniach przygotowane przez
siebie plany kolejnych lekcji.
Wyobraził sobie, że drze te karteluszki na drobne kawałki i podrzuca w górę jak konfetti.
Nie był w stanie tego wytłumaczyć, ale z całego serca nienawidził tych pieprzonych list. Udało
mu się jednak powstrzymać wybuch złości. Podszedł do Stelli, wyjął jej z rąk papiery i delikatnie
odłożył na nocny stolik. W szufladzie znalazł cienki srebrny długopis i przycisnął nim kartkę z
planem pierwszej lekcji. Jeśli w trakcie seksu Stella będzie chciała odhaczać okienka, będzie to
wyraźny sygnał, że powinien popracować nad techniką. Sięgnął do włącznika i przyciemnił
światło.
– W jaki sposób… A może powinnam… Ale… – mamrotała pod nosem, łapiąc się za
kołnierzyk. – Czy mam się rozebrać?
– Nie wiem. Nie ma tego w planie. – Od razu pożałował, że pozwolił sobie na głupią
złośliwość. To prawda, że zachowanie Stelli doprowadzało go do wściekłości, ale to nie był
wystarczający powód, żeby się na niej wyżywać. – Przepraszam.
– Masz rację. Jakoś o tym nie pomyślałam. – Podbiegła do stolika i spojrzała na swoje
notatki. Po chwili schyliła się i wzięła do ręki długopis. W tym momencie Michael zrozumiał,
dlaczego kobiety noszą ołówkowe spódnice: chodzi o to, żeby w takiej sytuacji pochwalić się
idealnie krągłymi pośladkami.
Zapatrzył się na jej ponętną pupę i pewnie dlatego dopiero po dłuższej chwili zdał sobie
sprawę, że Stella nie była urażona. Zachowywała się, tak jak gdyby w ogóle nie wychwyciła
sarkazmu w jego głosie. Niewykluczone, że należała do grona geniuszy, którzy mieli problemy z
kontaktami społecznymi. Być może nie powinien traktować jej tak surowo.
– Co byś zrobiła, gdybym powiedział, że twoje plany lekcji są dla mnie obraźliwe? –
powiedział bardzo cicho.
Spojrzała przez ramię i zrobiła przerażoną minę.
– Twoim zdaniem powinnam coś przeredagować? Chętnie się tym zajmę. – Pochyliła się i
zaczęła przesuwać palcem po kartce, uważnie czytając każde zdanie.
Uczucie irytacji wyraźnie osłabło i Michaelowi zrobiło się lżej na sercu. Nie mógł być
zły, jeśli Stella zupełnie nie wiedziała, o co chodzi.
Przygryzła dolną wargę i zaczęła nerwowo stukać palcem w blat stolika. Po chwili
odwróciła się i posłała Michaelowi zaniepokojone spojrzenie.
– Rzeczywiście, trochę źle to ujęłam. „Ocena postępów” brzmi niejednoznacznie, ale
mam nadzieję, że rozumiesz, co miałam na myśli. Chodzi o moje postępy. Z tobą jest wszystko w
porządku. Jestem całkowicie usatysfakcjonowana. Zresztą, nawet jeśli miałbyś jakieś braki, to
skąd miałabym to wiedzieć? Nie posiadam wystarczających kwalifikacji, żeby cię oceniać…
Zanim zdążyła się rozkręcić, przerwał jej w pół zdania:
– To było czysto hipotetyczne pytanie. Lepiej to zostawmy.
Przez sekundę sprawiała wrażenie zbitej z tropu, ale po chwili zebrała się w sobie,
zamrugała oczami i odetchnęła z ulgą.
– Aha, w porządku.
Poprawiła okulary i ładnym charakterem pisma podopisywała swoje imię tam, gdzie
trzeba:
Ocena postępów Stelli.
W sumie dobrze się stało. W końcu chodziło przede wszystkim o nią. Czyżby w
odróżnieniu od pozostałych klientek nie była zainteresowana spełnieniem swoich ukrytych
fantazji? Powinien wreszcie przyjąć to do wiadomości i przestać mędrkować.
Stella zajęła się nanoszeniem poprawek na kolejne kartki, a Michael zdjął marynarkę,
powiesił ją na oparciu krzesła i rozpiął koszulę. Kiedy uporał się ze wszystkimi guzikami i
wyciągnął ją ze spodni, usiadł na łóżku obok Stelli. Rzuciła w jego kierunku przelotne spojrzenie.
Jej wzrok spoczął na półnagim torsie. Zamarła z wrażenia i upuściła długopis na blat.
Na twarzy Michaela pojawił się uśmiech zadowolenia. Najwyraźniej ze Stellą nie było
wcale aż tak źle.
Wyprostowała się, złapała rękami za kołnierzyk bluzki i zaczęła ją z namaszczeniem
rozpinać. Kiedy skończyła, bluzka opadła na podłogę. Po chwili ten sam los spotkał szarą
spódnicę. Stella wiedziała, że Michael na nią patrzy. Zrobiła pewną siebie minę i zacisnęła zęby.
Zazwyczaj wolał kobiety, które miały większe piersi, wydatniejszą pupę i pełniejsze uda.
Lubił pieścić miękką skórę i czuć pod palcami krągłości. Stella była zbudowana zupełnie inaczej.
Wszystko było w niej skromne. Miała na sobie cielisty stanik i takie same majtki. W jej drobnym
ciele najładniejsze były smukłe ramiona, kształtne nogi, zgrabne kostki i wąska talia, która
przechodziła w zaokrąglone biodra. Ta dziewczyna nie była w jego typie, ale musiał przyznać, że
niczego jej nie brakowało.
– Zdejmij jeszcze stanik – powiedział nieco ostrzejszym tonem, niż zamierzał, ale nie był
w stanie się opanować. Bardzo chciał ją zobaczyć całkiem nagą. Być może Stella nie
fantazjowała na jego temat, ale on od tygodnia nie myślał o nikim innym.
Opuściła dłonie i nerwowo zacisnęła palce.
– Czy to konieczne? To nie jest mój największy atut. Mam mały biust.
– Tak, musisz to zrobić. Faceci lubią patrzeć na piersi niezależnie od ich rozmiaru. –
Lubią też ich dotykać. Na samą myśl aż przeszedł go dreszcz.
Zrobiła skwaszoną minę, jak gdyby miała zamiar się z nim pokłócić, ale w końcu sięgnęła
ręką za plecy, rozpięła zapięcie i zsunęła stanik. Michael z wrażenia wstrzymał oddech.
Po chwili musiał jeszcze przygryźć wargi, żeby ukryć szeroki uśmiech. Stella chyba nie
zdawała sobie sprawy, jakie skarby chowa pod bielizną. O takich sutkach marzą wszyscy
mężczyźni i wszystkie niemowlęta. Różowe aureole stanowiły wspaniałe zwieńczenie prężących
się dumnie piersi, które niezależnie od pogody i temperatury stały na baczność i zachowywały
idealny kształt. Stella Lane, nieśmiała i wstydliwa ekonomistka, miała biust jak miss striptizerek.
Michael miał ochotę wpić się w niego ustami.
– Co dalej? – zapytała niemal szeptem.
Ściągnął koszulę i rzucił ją na drugi koniec łóżka.
– Chyba musisz odhaczyć okienko.
Oderwała wzrok od jego torsu i spojrzała na niego w taki sposób, jak gdyby mówił do niej
w obcym języku. Wreszcie zamrugała oczami i pokręciła głową, po czym oznajmiła:
– No tak, masz rację.
Pochyliła się i wstawiła krzyżyk obok pierwszej pozycji na liście, a potem zamarła w
bezruchu. Po chwili wahania zdjęła okulary i ściągnęła z włosów gumkę. Potrząsnęła głową i
bujne loki opadły na jej ramiona. Zrobiła bezradną minę, popatrzyła na Michaela brązowymi
oczami i wbiła wzrok w ścianę.
Nie był w stanie nad sobą zapanować i cicho westchnął. Wydawało mu się, że wszystko
w jego wnętrzu roztapia się jak gorąca czekolada. „Boże, to naprawdę zachwycająca
dziewczyna!”
Wiedział jednak, że Stella walczy ze stresem. Co powinien zrobić, żeby się uspokoiła?
– Przytul się do mnie.
Przysunęła się trochę bliżej, ale nadal nie dotykali się żadnymi fragmentami swoich ciał.
Znowu musiał powstrzymać się od uśmiechu.
– Może usiądziesz mi na kolanach?
Zagryzła wargi, lekko się uniosła i objęła nogami jego biodra. Kurczę, była teraz
naprawdę blisko. Michael wyobraził sobie, co może się za chwilę wydarzyć i od razu dostał silnej
erekcji. Wiedział jednak, że nie wolno mu niczego przyspieszać. W końcu Stella była w tym
wszystkim najważniejsza. Spodziewał się, że będzie sztywna jak kołek i dopiero jego zabiegi
sprawią, że trochę się odpręży, ale, o dziwo, przytuliła się do niego i oparła policzek na jego
barku. Kiedy objął ją ramionami, cicho jęknęła i zupełnie się rozluźniła.
Sekundy przeciągały się w minuty. Michael rozkoszował się chwilą: nie rozmawiali, nie
uprawiali seksu, po prostu ze sobą byli. Zrobiło się tak cicho, że słyszał przejeżdżające ulicą
samochody. W pewnym momencie na korytarzu rozległy się czyjeś głosy, ale szybko umilkły.
– Znowu jesteś senna? – zapytał.
– Nie.
– To dobrze. – Pogłaskał ją po ramieniu i kiedy pojawiła się gęsia skórka, szeroko się
uśmiechnął, po czym wtulił twarz w jej szyję i zaczął całować pod uchem, delektując się
subtelnym zapachem kobiecej skóry.
– To jest gra wstępna? – zapytała, starając się zapanować nad oddechem. Wiedział, że jest
podniecona i poczuł nieskrywaną satysfakcję.
– Owszem.
Chociaż znał odpowiedź, postanowił zapytać:
– Podoba ci się?
Przeszedł ją dreszcz i jeszcze mocniej się do niego przytuliła. Pieszczoty sprawiały, że
miała ciarki na plecach.
– Tak, ale nie tego się spodziewałam.
– A jakie były twoje oczekiwania?
Pokręciła głową.
– Jeśli chcesz, żebym przestał albo masz na coś ochotę, po prostu mi powiedz. – Wplótł
palce w jej włosy i lekko odchylił głowę Stelli. Muskał ustami jej policzki, delikatnie szczypał
skórę i całował kąciki ust.
Zdawał sobie sprawę, że jej wargi są bardzo blisko. Miał ogromną ochotę na głęboki
namiętny pocałunek, ale w ostatniej chwili się powstrzymał. Przez cały tydzień marzył tylko o jej
ustach. Miał wrażenie, że płynie pod prąd i nadludzkim wysiłkiem przesunął głowę niżej, w
stronę szyi.
– Dotknij mnie. – Złapał ją za dłonie i położył je na swojej klatce piersiowej.
Zaczęła go drapać i masować, aż natrafiła na sutki. Na początku trochę się zdziwiła, że są
inne w dotyku, ale już po chwili pieściła je kciukami i poczuła, jak twardnieją. Napiął mięśnie i
przeszedł przez niego dreszcz rozkoszy.
– Dobrze? – zapytała.
– Tak. Pokażę ci coś jeszcze. – Objął rękami jej drobne piersi i zaczął je lekko szczypać.
Na chwilę wstrzymała oddech, jęknęła i spojrzała w dół. Opalone dłonie Michaela pięknie
kontrastowały z jej jasną skórą, a wystające spomiędzy palców różowe sutki stanowiły niezwykle
podniecający widok. Nie mógł się powstrzymać i nadal je pieścił, czerpiąc przyjemność z faktu,
że Stella jest coraz bardziej pobudzona.
– Dlaczego w twoim wykonaniu tak bardzo mi się to podoba? – Autentyczne zdziwienie
w jej głosie sprawiło, że na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
– Chcesz spróbować czegoś jeszcze lepszego?
Nieśmiało skinęła głową.
– W takim razie uklęknij.
Napięła uda, podniosła się i opadła na kolana, opierając się rękami na jego ramionach.
Miała naprężone mięśnie i płytki oddech. Tak jak zaplanował, jej piersi znajdowały się teraz
bezpośrednio przed jego twarzą. Sutki były tak twarde, że można było uszkodzić nimi oko.
Pomyślał, że tylko w jego branży istnieje poważne ryzyko oślepienia damską piersią. Tego
wieczoru nie miał wcale wrażenia, że jest w pracy. Nie musiał posiłkować się żadnymi
fantazjami i co piętnaście sekund wmawiać sobie, że ma na coś ochotę. W tej chwili naprawdę
czuł narastające pożądanie.
Zaczął głaskać Stellę po plecach, żeby trochę się rozluźniła. Nie mógł się jednak
powstrzymać i w pewnym momencie pocałował jej pierś. Zacisnęła palce i wbiła się paznokciami
w jego skórę.
Odsunął się i zapytał:
– Wszystko w porządku?
Dwa razy odkaszlnęła i powiedziała:
– Informuj mnie, co zamierzasz robić, dobrze?
– Zamierzam całować i lizać twoje sutki.
Złapała go mocniej za ramiona.
– Opisałeś to bardziej obrazowo, niż się spodziewałam.
– A ty jak byś to ujęła? – Przesunął językiem po jej piersi i zatrzymał się tam, gdzie jasna
skóra ustępowała miejsca ciemniejszej aureoli.
– Nie wiem…
Objął ustami jej sutek i zaczął go powoli ssać.
– Michael.
Zupełnie nie spodziewał się, że usłyszy swoje imię. Było to jednak coś bardzo
podniecającego. Przysunął się jeszcze bliżej, żeby w pełni nacieszyć się ciałem Stelli. Żaden
facet nie byłby w stanie nad sobą zapanować, gdyby miał przed oczami takie skarby. Pragnął ją
całować i dotykać językiem przez najbliższych kilka dni. Kiedy skończył z jedną piersią, zajął się
drugą.
Stella wbiła palce w jego włosy, wygięła plecy w łuk i zaczęła go szaleńczo drapać. Nie
dało się ukryć, że czerpie z pieszczot ogromną przyjemność. Całkowicie straciła nad sobą
kontrolę.
Michael też nie potrafił nad sobą zapanować. Przesunął wargi wzdłuż jej szyi, wędrując w
stronę ponętnych ust. Dopiero w ostatnim momencie zorientował się, do czego to wszystko
zmierza, i przycisnął policzek do twarzy Stelli, karcąc się w myślach za swoją niesubordynację.
Był naprawdę nienormalny. Przecież wyraźnie powiedziała, że tego nie chce, a on z uporem
maniaka…
Nagle poczuł, że Stella przywiera do niego ustami. Przeszedł przez niego dreszcz i aż
zesztywniał z wrażenia. Stella musnęła językiem jego dolną wargę i wtedy puściły wszelkie
hamulce. Wpił się w nią jak wariat.
Obezwładniający zapach, miękka skóra, ostre paznokcie przeczesujące jego włosy, grad
zmysłowych pocałunków…
– Przepraszam. Wiem, że mieliśmy tego nie robić, ale… Zupełnie nie mogłam się
powstrzymać. Myślałam o tym przez cały tydzień. – Zatem nie tylko on tego pragnął. Jej słowa
podziałały na niego jak afrodyzjak. Ponownie wpiła się w niego ustami. – A teraz w ogóle nie
mam ochoty przestać. – Zaczęła cicho pomrukiwać, wtulając się w niego jak kotka.
– A więc nie przestawaj.
Spletli się językami i poczuł, jak Stella mięknie w jego ramionach, po czym zaczyna
drapać go po torsie i wykonywać faliste ruchy biodrami, ocierając się o jego nabrzmiałą męskość.
Z trudem powstrzymał jęk rozkoszy. Od dawna żadna kobieta nie wzbudziła w nim takiego
pożądania. A może nigdy nikogo tak bardzo nie pragnął?
Kiedy się od niej odsunął, klęczała z rozchylonymi ustami i lekko dyszała z podniecenia.
Dopiero po dłuższej chwili jej wzrok się wyostrzył i mogła skupić uwagę na Michaelu.
Zrozumiała, że przyszedł czas na odhaczenie kolejnego okienka na planie lekcji. Nie miała na to
jednak najmniejszej ochoty. Objęła go ramionami, przywarła do niego całym ciałem i pocałowała
w skroń.
Wtedy zdał sobie sprawę, że jest dla niej kimś ważnym, jednak nie do końca rozumiał, o
co w tym wszystkim chodzi. Stella nie zachowywała się w taki sposób, jakby ich spotkania były
tylko biznesową transakcją. Dla niej to było coś o wiele istotniejszego. Traktowała go jak
normalnego faceta. Czyżby jej na nim zależało?
Kolejny pokój hotelowy, kolejne łóżko, kolejna klientka w ramionach. Tak wyglądał
zwykle jego piątkowy wieczór. Jednak nigdy wcześniej nie czuł się tak nagi i bezbronny. Na
dodatek minęło już całkiem sporo czasu, a on ciągle miał na sobie spodnie.
Umówili się tylko po to, żeby uprawiać razem seks. Nie było mowy o żadnych uczuciach.
Jeśli pojawiają się uczucia, nie będzie mógł dalej być chłopakiem do towarzystwa. Przecież
spanie z obcymi kobietami to zdrada, a on cenił sobie wierność… Nie, koniec z tym. Wiedział, że
musi przestać zaprzątać sobie głowę podobnymi bzdurami i zabrać się do roboty. Przecież
właśnie za to dostawał pieniądze.
***

Usiadła i znowu objęła Michaela nogami. W pewnym momencie poczuła na brzuchu coś
zimnego: jakiś metalowy przedmiot, pewnie sprzączkę od paska. To niezbyt przyjemne doznanie
ułatwiło jej powrót do rzeczywistości.
Chyba trochę zboczyli z wytyczonej trasy. Jaka była kolejna pozycja na liście? No tak,
ręczna stymulacja członka. Czas przystąpić do nauki.
Michael całował jej szyję, więc przynajmniej przez jakiś czas mogła swobodnie mówić,
ale nie była w stanie zebrać myśli. Co chwilę przechodził przez nią dreszcz. Michael drażnił
zębami jej skórę. Miała nabrzmiałe do bólu sutki, ale jego ciepłe dłonie łagodziły to przykre
uczucie. Znowu delikatnie polizał prawą pierś, a potem zaczął pieścić ustami drugą. Z rozkoszy
naprężyła palce u stóp.
Nagle przesunął rękę niżej, wzdłuż jej brzucha, i wsunął do majtek. Po chwili poczuła, jak
jego zwinne palce wędrują pod bieliznę i wślizgują się do środka. Pewnymi siebie ruchami zaczął
ją pieścić dokładnie tam, gdzie należało. Wcześniej nie zdawała sobie sprawy, że to może być
takie przyjemne. Zdarzało się, że faceci dotykali ją w miejscach intymnych, ale wtedy niezbyt się
z tego cieszyła. Lubiła to robić sama, lecz nigdy nie było to aż tak intensywne uczucie jak teraz.
– Jesteś cała mokra – wyszeptał, lekko gryząc jej sutek. Zalała ją fala gorąca, a wtedy
Michael objął wargami czubek jej piersi i zaczął delikatnie ssać.
Wygięła ciało w łuk i przeszły ją ciarki. Po chwili wsunął w nią palec. Zacisnęła mięśnie i
poczuła, jak jego kciuk powoli wypełnia ją od środka. Masował ją powolnymi, ale
zdecydowanymi ruchami. Zadrżała z rozkoszy. Nie przerywając, jeszcze raz dotknął językiem jej
sutka i objął ustami całą pierś. Nie była w stanie tego dłużej wytrzymać. Jej podniecenie wciąż
rosło i wszystko zmierzało do punktu kulminacyjnego.
Kiedy zdała sobie z tego sprawę, ogarnął ją strach.
Złapała Michaela za nadgarstek i syknęła:
– Przestań, przestań! Nie jestem gotowa.
Odsunął się, a ona zajęła drugi koniec łóżka i przycisnęła poduszkę do brzucha, żeby
zasłonić nagie ciało. Zimna poszewka pomogła zebrać myśli i trochę ochłonąć. Stella wzięła
kilka głębokich oddechów i poczuła, że niebezpieczeństwo wyraźnie się oddaliło. Nie miała już
wrażenia, że zaraz osiągnie orgazm.
Michael otworzył lekko usta i patrzył na nią z niedowierzaniem. Miała czerwone policzki
i zalała ją fala wstydu. Była chyba najtrudniejszą klientką w jego karierze. Kiedy podniósł rękę,
ogarnęła ją panika i jeszcze bardziej się wycofała.
Zrezygnowany opuścił dłoń i powiedział:
– Stello, proszę, uspokój się. Już cię więcej nie dotknę. W każdym razie nie wbrew twojej
woli.
Wbiła paznokcie w poduszkę.
– Wiem, bardzo cię przepraszam. Ja po prostu…
– Coś zrobiłem źle?
– Nie, wszystko w porządku.
Uniósł brwi i zrobił zdziwioną minę.
– Nigdy nie miałam orgazmu z inną osobą – wyznała cichym głosem.
Rozchylił usta, pokręcił głową i zapytał:
– Czy to oznacza, że ty… nigdy nie szczytowałaś?
Miała tak rozpaloną twarz, że gdyby założyła okulary, to szkła na pewno błyskawicznie
zaszłyby parą.
– Szczytowałam, ale tylko sama.
– Nie lubisz tego? – zapytał wyraźnie skonsternowany.
– Nie, to całkiem przyjemne. – Głośno westchnęła, żeby mieć czas na zebranie myśli i
przygotowanie jakiegoś składnego wyjaśnienia. – Po prostu we własnym towarzystwie czuję się
bezpieczniej. Uprawiałam już seks, ale to było okropne doświadczenie. Faceci kładli się na mnie,
a potem zlani potem wykonywali śmieszne ruchy, jęcząc i stękając. Szczerze mówiąc, napawało
mnie to obrzydzeniem. Miałam nadzieję, że miłość fizyczna zbliży mnie do drugiego człowieka,
tymczasem było wręcz przeciwnie. Nie chcę, żebyś musiał przez to przechodzić.
– Ale z nami było zupełnie inaczej. Byliśmy blisko siebie i czerpaliśmy z tego
przyjemność.
Na jej twarzy pojawił się grymas irytacji.
– Mówisz takie rzeczy, bo ci za to płacę – jęknęła. – Wydaje ci się, że wiesz, jakie są
moje oczekiwania, ale w gruncie rzeczy chcę czegoś zupełnie innego.
– Naprawdę wyglądam na zdegustowanego tym, co się stało? – Wskazał ręką na swoje
biodra. Stella nie mogła nie zauważyć potężnego wybrzuszenia, które niemal rozsadzało jego
rozporek.
Zacisnęła usta i milczała. Uznała, że w takiej sytuacji łatwo popełnić jakąś gafę. W końcu
Michael był doświadczonym żigolakiem i jego ciało wykonywało polecenia jak tresowany delfin.
– Myślisz, że kłamię. – W jego oczach pojawił się drapieżny błysk. Uklęknął na wymiętej
pościeli i zbliżył się do Stelli na czworakach.
Instynktownie jeszcze bardziej się cofnęła.
I spadła z łóżka.
Kiedy rozmasowywała bolącą głowę, nad krawędzią materaca pojawiła się twarz
Michaela.
– Dobrze się czujesz?
Ze wstydu ścisnęło ją w gardle i wykrztusiła tylko:
– Tak.
Przez dłuższą chwilę przypatrywał się leżącej na podłodze dziewczynie. Wyglądała
naprawdę jak siedem nieszczęść i zrobiło mu się jej żal.
– Na dzisiaj chyba wystarczy.
Oparła się o ścianę i przycisnęła nogi do klatki piersiowej. Czuła, że powinna wypełnić
okienka w planie lekcji, ale na razie postanowiła skupić się na swoich emocjach i zrozumieć, co
się właściwie stało.
– Potrzebuję czasu, dobrze?
Skinął głową i bez słowa wstał z łóżka, włożył koszulę i zapiął guziki. Stella przełknęła
głośno ślinę, ale nie zaprotestowała, chociaż zdawała sobie sprawę, że nie udało jej się nacieszyć
pięknym zapachem jego skóry i imponującą muskulaturą.
Kiedy założył buty i marynarkę, nagle o czymś sobie przypomniała. Zerwała się na równe
nogi i wyjęła tablet z torebki.
– Zaczekaj chwilę.
Trudno było otworzyć właściwą aplikację, jednocześnie zasłaniając piersi poduszką, ale
w końcu się udało. Podała Michaelowi urządzenie, a on zrobił zdziwioną minę:
– Co mam z tym zrobić?
– Chciałabym, żebyś wyraził zgodę na utworzenie alternatywnego numeru telefonu tylko
do kontaktów ze mną. Wydaje mi się, że to dobry pomysł. Będziemy mogli do siebie dzwonić w
trakcie tygodnia. Rzecz jasna, jeśli zajdzie taka potrzeba. Rozumiesz, względy logistyczne. – Na
przykład wtedy, gdy Michael będzie chciał rzucić wszystko w diabły. – Rozmawiałam z
przedstawicielem działu obsługi klienta i zaproponowałam stworzenie anonimowego
komunikatora, ale zanim…
Spojrzał na podświetlony ekran i szeroko się uśmiechnął.
– To ciekawe. Sama dajesz mi swój prawdziwy numer, ale w zamian nie oczekujesz tego
samego.
– Tak będzie lepiej dla ciebie, prawda? – Dla niej zresztą też.
Kiedy skończą się lekcje, żadne z nich nie chciałoby, żeby Stella codziennie do niego
wydzwaniała, a on musiałby odrzucać połączenia. Co prawda nie była chyba aż tak
zdesperowana, ale jeszcze nigdy wcześniej nie miała obsesji na punkcie jakiegoś faceta.
Na szczęście na razie na nic takiego się nie zanosiło, wolała jednak dmuchać na zimne.
Zrobił tajemniczą minę i powiedział:
– Jasne, masz rację. Dzięki.
Wyciągnął telefon z kieszeni marynarki i zaczął stukać palcem w ekrany obu urządzeń.
Po kilku sekundach schowana w torebce Stelli komórka zaczęła głośno wibrować.
– Zrobione – oznajmił z uśmiechem na ustach.
– Super. Bardzo ci dziękuję – oznajmiła z wymuszoną radością w głosie.
Zrobił krok w stronę drzwi i na chwilę się zatrzymał.
– W następny piątek powinniśmy zrobić coś nowego. Może razem wyjdziemy?
Ścisnęło ją w żołądku.
– Ale dokąd?
– Na przykład potańczyć albo wypić drinka. Najlepiej do jakiegoś klubu. Słyszałem o
nowym miejscu w San Francisco…
– Ale ja nie tańczę. – „Nie piję też alkoholu”. I chociaż nigdy nie była w żadnym klubie,
to mogła się założyć, że również takie rozrywki nie były w jej stylu.
– Mogę cię nauczyć. Poza tym zdobyte na parkiecie doświadczenie na pewno przyda się
podczas wieczornej lekcji. Zaufaj mi.
„Zaufaj mi”.
Już drugi raz powiedział to samo. A może należy mu wyjaśnić, jak wiele trudności
sprawiają jej takie rzeczy jak taniec albo picie alkoholu? Przecież wychodzenie na miasto
powinno sprawiać przyjemność, lecz w jej wypadku było zupełnie inaczej. Ona uwielbiała pracę,
naprawdę ciężką pracę. Była w stanie wchodzić w interakcje z innymi ludźmi, jednak kosztowało
ją to dużo wysiłku.
Czy w tej sytuacji skórka warta była wyprawki?
– W jaki sposób przyda nam się to podczas lekcji?
– Za dużo myślisz. Wydaje mi się, że taniec pomaga się wyluzować. Poza tym jestem w
tym naprawdę dobry. Gwarantuję, że będziemy się świetnie bawić.
Pomyślała, że może dobrze będzie spróbować czegoś nowego i przestać zadręczać się
wypełnianiem okienek na planie lekcji. Jednak nie to pomogło jej w podjęciu decyzji.
Największą rolę odegrał entuzjastyczny błysk w oku Michaela. Naprawdę chciał wyjść na
miasto w jej towarzystwie. To było trochę jak randka, chociaż, rzecz jasna, zdawała sobie
sprawę, że chodzi o coś zupełnie innego.
– Nie mogę ci jednak zagwarantować, że będę tańczyć.
– Czyli się zgadzasz? – zapytał, lekko przekrzywiając głowę.
Spojrzała na niego i przytaknęła.
Wyszczerzył zęby w pięknym uśmiechu.
– Super! Wszystko zaplanuję i dam ci znać, co i jak. Cieszę się, że spędzimy razem
wieczór.
Pochylił się i pocałował Stellę w policzek, po czym wyszedł z pokoju.
Zamknęła drzwi i usiadła na łóżku. Czuła się całkowicie otumaniona. Chodziło jej
przecież o zwykłe lekcje seksu. Czy to naprawdę musiało być takie skomplikowane? Miała
wrażenie, że ciało odmawia jej posłuszeństwa. Dlaczego tak bardzo zależy jej na sprawieniu
Michaelowi przyjemności? Przecież ona wcale nie lubi chodzić do klubów. Czyżby udawała
kogoś, kim nie jest? Nie poznawała samej siebie.
Rozdział 9

– Wiesz, że nie należy najpierw jeść deseru? – powiedziała.


Zdawała sobie sprawę, że zachowuje się jak nudna pedantyczna ciotka, ale nie była w
stanie się powstrzymać przed nerwową paplaniną. Przez cały tydzień narastał w niej lęk przed
wyjściem do klubu, a teraz od tego feralnego wydarzenia dzieliło ją zaledwie kilka godzin.
Poza tym Michael trzymał ją za rękę.
Miała spoconą dłoń i trudno jej było zrozumieć, że ktoś może nie odczuwać z tego
powodu obrzydzenia. Tymczasem Michael zachowywał się, tak jak gdyby była to
najnormalniejsza rzecz na świecie. Co ciekawe, wychodziło na to, że lepiej radziła sobie z grą
wstępną – przynajmniej do pewnego momentu – a wiązało się to przecież z całkowitą nagością.
Jej reakcję ciężko było wytłumaczyć awersją do dotyku. Przecież lubiła pieszczoty Michaela.
Teraz szli ruchliwą ulicą w centrum San Francisco, trzymając się za ręce. Przechodnie
serdecznie się do nich uśmiechali, a starszy mężczyzna w kaszkiecie puścił do niej oko.
Zapewne wszyscy myśleli, że są parą.
Stella uznałaby to nawet za coś zabawnego, gdyby nie świadomość, że bierze udział w
obłudnej grze pozorów. Minęli grupkę imprezowych dziewczyn w sukienkach z głębokimi
dekoltami. Bez skrępowania gapiły się na Michaela, a potem zaczęły szeptać między sobą i
chichotać, zasłaniając twarze dłońmi. W pewnym momencie spojrzały na Stellę z nieskrywaną
zazdrością. Poczuła dumę, chociaż zdawała sobie sprawę, że nie ma w tym jej zasługi. Michael
miał na sobie ciemnoszary garnitur i czarną koszulę oksfordzką. W tym stroju prezentował się
wyjątkowo apetycznie.
– Jesteśmy na miejscu. – Puścił jej rękę i otworzył drzwi do staroświeckiej lodziarni.
Stella weszła do środka. Podłogę pokrywała biało-czarna terakota w szachownicę, a na suficie
wisiały różowe żyrandole, dyskretnie oświetlające lady chłodnicze wypełnione lodami i
rozmaitymi dodatkami. – Na jaki smak masz ochotę?
Nie była w stanie się skupić, ponieważ położył dłoń na jej plecach. Czy w ogóle zdawał
sobie z tego sprawę? Widziała już, jak faceci zachowują się w ten sposób, ale tylko w stosunku
do swoich dziewczyn, a oni nie byli przecież parą.
– Poproszę miętowe z kawałkami czekolady – powiedziała.
– Naprawdę? To również mój ulubiony smak. W takim razie wezmę coś innego, żeby nie
było nudno. – Zaczął przyglądać się wyłożonym lodom, jednocześnie delikatnie masując Stellę
po plecach. Kiedy zrozumiała, o co mu chodzi, zrobiło jej się gorąco.
– Będziemy jedli razem?
Na jego ustach pojawił się figlarny uśmieszek.
– Nie chcesz się ze mną podzielić?
Stojąca za kontuarem młoda sprzedawczyni spojrzała na Stellę takim wzrokiem, jak
gdyby ta kopnęła właśnie szczeniaka.
– Nie o to chodzi. – W każdym razie nie tylko o to. Zdawała sobie sprawę, że po tym, jak
się całowali, strach przed zarazkami jest czymś wyjątkowo głupim. Dla niej sprawa była
oczywista: dokonała gruntownej analizy dostępnych smaków i wybrała ten najlepszy. – Po prostu
wiem, co lubię.
– Okay, w porządku – powiedział i stuknął palcem w szklaną ladę. – Dla mojej
towarzyszki mięta z czekoladą, a dla mnie zielona herbata.
Chciała zapłacić, ale Michael był szybszy. Zanim zdążyła wyjąć kartkę kredytową
schowaną w zakamarkach szafirowej sukienki, on miał już w ręku portfel i wyciągał z niego
banknoty. Usiedli tuż przy oknie, przy czarnym stoliku z kutego żelaza. Michael wbił łyżeczkę w
lody i z nieskrywaną rozkoszą zaczął je smakować. Na jego twarzy pojawił się błogi uśmiech. Po
chwili sięgnął po kolejny kęs.
– Przestań się wygłupiać – powiedziała. – Robisz takie miny, jakbyś starał się o rolę w
reklamie Häagen-Dazs. Normalnie nikt się tak nie zachowuje.
Jej słowa wyraźnie go rozbawiły.
– Ale te lody są naprawdę pyszne. – Uśmiechnął się od ucha do ucha. Wydawało jej się,
że na jego policzkach pojawiły się seksowne dołeczki. Tego było już za wiele…
– Okay, w takim razie muszę spróbować. – Sięgnęła do swojego kubeczka.
– Powiedz: „aaa”. – Zamiast dać jej spokój, przytknął swoją łyżeczkę do jej ust. Spojrzała
na niego przerażonym wzrokiem, zupełnie nie wiedząc, jak zareagować.
Nie powinien tego robić. To było coś zbyt intymnego. Michael posunął się o krok za
daleko. Od samego początku zachowywał się, tak jak gdyby byli na randce, a przecież miało to
niewiele wspólnego z rzeczywistością.
Jednak chodziło tylko o łyżeczkę głupich lodów. Jeśli odmówi i zamknie się w sobie,
Michael poczuje się odrzucony. Dobrze wiedziała, że za nic w świecie nie chce go zranić, nawet
w żartach.
Rozchyliła więc usta i pozwoliła, żeby ją nakarmił. Poczuła na języku słodki smak
zielonej herbaty i miała wrażenie, że serce zaczyna odbijać się od jej klatki piersiowej jak
piłeczka pingpongowa od podłogi. Michael patrzył na Stellę, zupełnie nieświadomy tego, co się z
nią dzieje.
– Całkiem niezłe – wybąkała, starając się zachować swobodny ton. Tylko spokojnie. To
nic nie znaczyło. Nie umówili się wcale na randkę. Była po prostu jedną z jego klientek.
„Zachowaj zimną krew”, pomyślała i wbiła łyżeczkę w swoje lody.
– A nie mówiłem!
– Moje i tak lepsze. – Włożyła do ust dużą porcję. Ciekawa mieszanka smaków
eksplodowała na jej podniebieniu, a kawałeczki twardej czekolady przyjemnie chrupały pod
zębami. Niebo w gębie!
– Daj spróbować.
Podała mu swój kubeczek, ale on wcale nie wziął łyżeczki, tylko pogładził Stellę po
brodzie, odchylił jej głowę i przywarł ustami do jej ust. Poczuła między zębami jego język. Słony
smak śliny wymieszał się ze słodyczą lodów miętowych. Nie wiedziała, czy jest tym
zażenowana, zdziwiona, a może podniecona. Chyba wszystko naraz.
Polizał jej dolną wargę i dopiero wtedy się odsunął, szeroko się uśmiechając. Jego ciemne
oczy żarzyły się intensywnym blaskiem.
– Nie wierzę, że właśnie to zrobiłeś. – Wytrącona z równowagi starała się nabrać kolejną
porcję, ale zawadziła o obrus i plastikowa łyżeczka wypadła jej z dłoni.
Chciała ją jak najszybciej podnieść, ale Michael był szybszy. Złapał ją za ręce i znowu
zaczął się z nią całować, tym razem spokojniej, z zamkniętymi ustami. Z jednej strony jego
zachowanie było oburzające, ale z drugiej to, co robił, sprawiało jej ogromną przyjemność i nie
była w stanie się temu oprzeć. Zniknęła lodziarnia i znajdujący się w niej ludzie. Został tylko
Michael, jego chłodne wargi oraz smak lodów.
***

Na chwilę zatrzymał język na ustach Stelli. Jedwabiście miękka skóra i


miętowo-czekoladowa słodycz działały na niego tak, że zupełnie stracił głowę. Nie tylko
zapomniał, że właśnie próbował uwieść tę dziewczynę, lecz także dlaczego to robił. Skupił się
tylko na jej smaku i gorącym oddechu. Miał ochotę schrupać ją razem z kosteczkami.
Czy zdawała sobie sprawę, że podczas całowania cicho mruczała jak zadowolona kotka? I
że jej chłodne palce znalazły się pod mankietami jego koszuli i delikatnie pieściły jego skórę?
Chciał wsunąć dłonie pod jej sukienkę i znowu dotykać ją w najintymniejszych
miejscach. Przypomniał sobie jednak, że kiedy ostatni raz zrobił coś takiego, okropnie się
wystraszyła.
Wiedział, jak wyglądały jej dotychczasowe doświadczenia z seksem i nie chciał, żeby
znowu czuła się tak samo.
Klientki nigdy się nim szczególnie nie przejmowały. Dlaczego Stella była inna? Wolałby,
żeby nie zachowywała się w ten sposób, ponieważ zupełnie nie wiedział, co ma o tym myśleć.
– Hej, zakochani – powiedział jakiś rozbawiony głos. – Jesteście w miejscu publicznym.
Stella odskoczyła jak oparzona i zasłoniła usta drżącymi palcami. Michael zauważył, że
specjalnie przygotowała się do dzisiejszego wieczoru. Zamiast okularów założyła soczewki,
miała luźno rozpuszczone włosy i delikatny makijaż. Pomalowała też usta, ale w czasie
całowania Michael zdążył już zjeść większość błyszczyka. Tak było jednak lepiej: jej naturalna
uroda robiła na nim ogromne wrażenie. W jego oczach Stella wyglądała zjawiskowo.
Kiedy siedzący przy sąsiednim stoliku żartownisie zaczęli wiwatować i bić brawo,
Michael przestraszył się, że Stella się zawstydzi i zamknie w sobie. Co ciekawe, nic takiego się
nie stało. Schyliła tylko głowę i dołączyła do ogólnej radości. Od razu zauważył jednak, że
subtelny uśmiech i rozpromieniony wzrok zarezerwowane były wyłącznie dla niego. Czuł się tak,
jakby w pojedynkę stawił czoło potężnej armii. Zdawał sobie sprawę, że to właśnie na nim Stella
skupia całą swoją uwagę i nie interesuje się innymi ludźmi.
Jego plan najwyraźniej zadziałał: chciał ją uwieść, żeby pomóc jej przezwyciężyć lęki i
zahamowania. Nie miał wątpliwości, że po dzisiejszym wieczorze Stella będzie mogła odhaczyć
wszystkie okienka na planie lekcji. Już na samym początku powinien zastosować podobną
strategię. Przecież każdy wie, że dobry seks wcale nie zaczyna się w sypialni. Właśnie dlatego
wymyślono flirt, romans, trzymanie się za ręce i wspólny taniec. Oraz pocałunki o smaku lodów.
Miał z tym jednak pewien problem, ponieważ te wymyślne zabiegi działały również na
niego. Im więcej czasu spędzali razem, tym bardziej Stella go pociągała. I nie chodziło tylko o
seks. Jeśli w ciągu następnych dwóch spotkań nie uda się przerobić wszystkich punktów
programu, czuł się zobowiązany przedłużyć kontrakt, a to wydawało się złym pomysłem. Bał się,
że zrobi coś głupiego i się w niej zakocha.
Nigdy nie wyobrażał sobie, żeby czysto zawodowa relacja mogła przerodzić się w
bajkowy romans ze szczęśliwym zakończeniem. Poza tym doskonale zdawał sobie sprawę, że
dzieliła go od Stelli wielka przepaść. Różniły ich nie tylko wykształcenie i pochodzenie, lecz
także kwestie finansowe. Stella miała forsy jak lodu. Jeżeli dowiedziałaby się, kim jest jego
ojciec i do czego był zdolny, żeby położyć łapę na pieniądzach, na pewno straciłaby zaufanie do
Michaela. W końcu nie bez przyczyny mówi się: „Niedaleko pada jabłko od jabłoni” i „Jaki
ojciec, taki syn”. Nienawidził swoich genów, zdawał sobie sprawę, że jest przesiąknięty złem.
Był jak bomba zegarowa z opóźnionym zapłonem. Wiedział, że kiedyś straci cierpliwość i
zacznie ranić wszystkich dookoła. Nie chciał, żeby Stella znalazła się wtedy w pobliżu.
Najlepsze, co mógł w tej sytuacji zrobić, to prędko doprowadzić do seksu. Powinni jak
najszybciej odhaczyć wszystkie okienka, skończyć te durne lekcje i zająć się każde swoim
życiem. Najgorsze było jednak to, że od kiedy trochę lepiej poznał Stellę, miał ochotę nauczyć ją
czegoś więcej niż tylko tego, jak być dobrą w łóżku. Chciał, żeby zapamiętała te spotkania do
końca życia.
Dziś wieczorem w jej oczach powinny pojawić się fajerwerki.
Rozdział 10

Po obiedzie w restauracji serwującej kuchnię fusion poszli na spacer. Po drodze mijali


eleganckie domy towarowe i wieżowce z nazwami dużych banków. Na chodnikach było bardzo
tłoczno. Połowę przechodniów stanowili turyści, a połowę miejscowi. Starsi ubrani byli
zazwyczaj w kurtki przeciwdeszczowe, a młodsi wybrali bardziej imprezowe stroje. Tłum
wylewał się na jezdnię i samochody wlekły się powoli, jeden za drugim.
A więc tak wyglądało nocne życie w rejonie zatoki San Francisco. Stella nigdy nie
zapuszczała się w te rejony późnym wieczorem, ale o dziwo dobrze się bawiła. Michael był
idealnym facetem do towarzystwa. Świetnie się spisywał zarówno w łóżku, jak i poza nim. Nie
miał żadnych oporów przed całowaniem się w miejscach publicznych, co powinno ją
zawstydzać, lecz w gruncie rzeczy sprawiało jej ogromną przyjemność. Któż by nie chciał
pokazać się na mieście z takim przystojniakiem? Obejmował ją, nieczuły na spojrzenia innych
kobiet, które na pewno aż zieleniały z zazdrości. Prawie cały czas trzymał ją za rękę i fajnie się z
nim rozmawiało. Zazwyczaj nie lubiła nowości, ale Michael dawał jej poczucie bezpieczeństwa.
Miała wrażenie, że idąc u jego boku, bierze aktywny udział w życiu wielkiego miasta i nie jest
tylko postronną obserwatorką. Stanowiła część tłumu i nie czuła się samotna. Było w tym coś
ekscytującego.
Zbliżyli się do wejścia odgrodzonego od reszty ulicy eleganckimi słupkami połączonymi
sznurami z czerwonego aksamitu. Na zewnątrz czekała długa kolejka skąpo ubranych kobiet i
mężczyzn w garniturach. Bramkarz zmierzył Stellę chłodnym spojrzeniem. Jeszcze mocniej
wtuliła się w Michaela.
– To ten klub? – zapytała i poczuła, że znowu ogarnia ją niepokój.
Objął ją ramieniem i przytaknął, po czym zwrócił się bezpośrednio do bramkarza:
– Powinniśmy być na liście.
Mężczyzna przekrzywił ogoloną na łyso głowę i wskazał na drzwi.
– Zapraszam do środka.
Michael pocałował Stellę w skroń, wziął ją pod rękę i ruszył w stronę wejścia do klubu
212 Fahrenheit. Inny ochroniarz otworzył przed nimi drzwi i kiedy go mijali, skinął im na
powitanie.
– Wpuszczają nas bez kolejki, bo uważają, że taka dziewczyna jak ty będzie dla nich
dobrą reklamą – wyszeptał jej Michael do ucha.
Zalała się rumieńcem, ale starała się zachować trzeźwość umysłu. Z okazji dzisiejszego
wyjścia umalowała się i poszła do fryzjera, lecz to było tylko coś w rodzaju przebrania. Tak
naprawdę była zwykłą dziewczyną.
W środku kłębił się spory tłum imprezowiczów. Zacisnęła pięści i uznała, że musi
przemówić sobie do rozsądku. Przecież chodziła na obiady dobroczynne i organizowane przez
firmę uroczyste gale. Wizyta w klubie nie powinna więc stanowić większego problemu. Zewsząd
dobiegał gwar rozmów wymieszany z lekko przytłumionymi dźwiękami muzyki elektronicznej.
Na szczęście hałas nie był ogłuszający i Stella nadal mogła myśleć.
Klub składał się z przestronnej sali urządzonej w nowoczesnym, minimalistycznym stylu.
W oczy rzucały się niczym nieosłonięte stalowe belki i niewykończone ściany. Z tyłu znajdował
się duży bar, a naprzeciwko ulokował się didżej. Było mało miejsc do siedzenia. Goście mieli do
dyspozycji tylko cztery obite tapicerką loże ustawione wokół niskich metalowych stolików. Dwie
były już zajęte.
– Chciałabym usiąść – powiedziała zdecydowanym tonem. Poczuła się pewniej i zniknął
gdzieś ucisk w żołądku. Jak na razie, dobrze sobie radziła.
– Nie wiem, czy te miejsca są wolne.
Zza dekoltu sukienki wyjęła kartę kredytową i podała ją Michaelowi. Kiedy spojrzał na
nią skonsternowanym wzrokiem, nie mogła się powstrzymać i wybuchnęła śmiechem.
– Nie miałam, gdzie jej schować.
Mocno ją objął i przygarnął do siebie.
– Co tam jeszcze masz? – zapytał, uważnie przyglądając się jej skromnemu dekoltowi.
– Prawo jazdy.
– Dlaczego wcześniej nic mi nie powiedziałaś? Mogłem wziąć od ciebie karty i telefon.
Przecież mam kieszenie.
– Jakoś nie przyszło mi to do głowy. Komórkę i tak zostawiłam w domu, bo nigdzie się
nie mieściła. – Dopiero teraz zrozumiała, że popełniła błąd… Właśnie do tego może się przydać
chłopak.
Tylko że oni wcale nie byli parą.
Poczuła, że Michael wsuwa rękę pod sukienkę i zaczyna szukać tajnej skrytki. W
pewnym momencie jego palce bezwiednie musnęły jej pierś. Stelli od razu zrobiło się gorąco, a
jej sutek wyraźnie stwardniał. Kiedy Michael z błyskiem w oku wyciągnął dokument,
zorientowała się, że w tym, co się przed chwilą stało, nie było nic przypadkowego.
Przesunął kciukiem po zdjęciu na prawie jazdy i zrobił słodką minę. Na fotografii sprzed
lat Stella wyglądała bardzo młodo i wyjątkowo niewinnie. Wtedy rzeczywiście tak się czuła, ale
miała nadzieję, że teraz jej gust jest bardziej wyrafinowany. W końcu od tamtej pory naprawdę
wiele osiągnęła.
– To było zaraz po skończeniu studiów doktoranckich.
– Ile wtedy miałaś lat?
– Dwadzieścia pięć.
Lekko się uśmiechnął.
– Wyglądasz na osiemnaście. Nawet teraz trudno uwierzyć, że jesteś dorosła.
– Pozwól, że to udowodnię, zamawiając drinka.
Poczuła, że rozpierają ją siła i pewność siebie. Zdecydowanym krokiem podeszła do
jednego z pustych stolików i usiadła na kanapie, szukając wzrokiem kogoś z obsługi. Michael
włożył rękę do kieszeni i ruszył jej śladem. Szedł powoli, z wyjątkową gracją, jak model na
wybiegu. Prezentował się niezwykle szykownie. Szczególne wrażenie robił jego garnitur:
świetnie skrojony model z najwyższej półki, który leżał na nim jak ulał.
Usiadł obok, tak blisko, że stykali się kolanami, i położył rękę na oparciu, tuż za jej szyją.
Nie miała nic przeciwko temu. Co więcej, bardzo jej się to podobało. Miała wrażenie, że Michael
bierze ją w swoje posiadanie.
– Naprawdę super wyglądasz. Jaka to marka? – Z lekkim wahaniem pogładziła klapę
marynarki, oceniając jakość materiału.
Spojrzał jej prosto w oczy, a na jego twarzy pojawił się promienny uśmiech.
– Szyty na miarę.
– W takim razie gratulacje dla krawca. – Zerknęła pod spód, ale nie zauważyła żadnych
luźnych nitek ani źle wykończonych szwów. Jedwabna podszewka to było rzemiosło najwyższej
próby.
– Przekażę wyrazy uznania dla jego kunsztu.
– Może powinnam skorzystać z jego usług. Szyje też damskie ubrania? Jest bardzo
zajęty? – Nie mogła się powstrzymać i zaczęła głaskać Michaela po torsie. Uwielbiała jego
twarde mięśnie, które ładnie rysowały się pod wykrochmaloną bawełną.
– Niestety, jest strasznie zapracowany.
Wydała z siebie jęk zawodu.
– Moja krawcowa też jest całkiem niezła, ale uważa mnie za wariatkę. Na dodatek często
mnie kłuje. Podejrzewam, że nie zawsze przypadkiem.
Michael wyprostował się, a jego ręce zesztywniały.
– Robi to celowo? – zapytał wyraźnie podenerwowanym głosem.
Czyżby z tego powodu zrobiło mu się przykro? Poczuła ciepło na sercu, a wszelkie żale
gdzieś zniknęły.
– Uznałabym to raczej za obronę konieczną. Nazywa mnie primadonną, bo jestem
strasznie wybredna.
– Mimo wszystko trudno usprawiedliwić takie zachowanie. Powinna lepiej panować nad
emocjami. Nawet kiedy miałem dziesięć lat… – Zacisnął usta i przeczesał włosy. – A tak w
ogóle, to dlaczego kaprysisz?
– No cóż… – Położyła dłonie na kolanach i splotła palce, żeby nie wykonywać
nerwowych ruchów. – Zwracam szczególną uwagę na to, jak materiał leży na mojej skórze.
Nienawidzę drapiących metek, grubych szwów, wystających nitek i miejsc, w których ubranie
jest zbyt luźne albo za ciasne. Nie jestem żadną primadonną, tylko…
– Diwą – dokończył, wyraźnie się z nią drocząc.
Zmarszczyła nos i odpowiedziała:
– Niech ci będzie.
Do stolika podeszła kelnerka w czarnej spódniczce mini i obcisłej białej bluzce z logo
klubu.
Michael podał jej kartę kredytową Stelli.
– Chcielibyśmy zarezerwować te miejsca na resztę wieczoru. Ja poproszę wodę, a co dla
ciebie?
A więc nie wypiją razem drinka? W takiej sytuacji nie była pewna, czy sama chce się
raczyć alkoholem.
– Coś słodkiego.
Kelnerka uniosła brew i profesjonalnie skinęła głową.
– Oczywiście. Zaraz przyniosę napoje.
Kiedy zostali sami, Michael wyjaśnił:
– Prowadzę dziś samochód.
Stella szeroko się uśmiechnęła.
– Podoba mi się, że jesteś taki odpowiedzialny.
– On zawsze zachowuje się odpowiedzialnie, prawda Michael? – Obok stolika pojawił się
jakiś nieznajomy mężczyzna i zaczął się sadowić na stojącej naprzeciwko kanapie. Stella
obserwowała go z rosnącym zainteresowaniem. Miał krótko obcięte włosy i czarny T-shirt
opinający umięśniony tors. W oczy rzucały się wymyślne tatuaże pokrywające jego kark i
ramiona. Stella starała się przypatrywać im dyskretnie, ale było to naprawdę trudne. Gapiła się
jak sroka w gnat, ponieważ nigdy wcześniej nie widziała czegoś podobnego z bliska.
Michael pochylił się do przodu i zawołał:
– Quan!
Nieznajomy obrzucił Michaela chłodnym spojrzeniem.
– Jasne, rozumiem, pewnie znowu zgubiłeś telefon. – Przeniósł wzrok na Stellę i
powiedział: – Cześć, nazywam się Quan, najlepszy przyjaciel i ulubiony kuzyn Michaela.
Kuzyn. Najlepszy przyjaciel. Od razu podskoczyło jej ciśnienie, ale starała się zapanować
nad nerwami. Wyciągnęła rękę, żeby się przywitać.
– Cześć, jestem Stella Lane. Miło cię poznać.
Z rozbawionym wyrazem twarzy uścisnął jej dłoń, po czym rozsiadł się wygodnie na
kanapie.
– A więc Michael ma jednak dziewczynę. Założę się, że jesteś lekarką. Mam rację?
Otworzyła usta, żeby zaprotestować, ale Michael był szybszy. Objął ją ramieniem i
przyciągnął do siebie:
– Stella specjalizuje się w ekonometrii.
Spojrzała na niego ze zdziwieniem, lecz szybko zorientowała się, o co chodzi. Michael
nie chciał, żeby kuzyn dowiedział się o jego pracy jako facet do towarzystwa. Stella była
upośledzona społecznie, ale nie tak bardzo, żeby tego nie zauważyć.
Quan przysunął się do niej bliżej i z nieskrywanym zainteresowaniem zapytał:
– To coś związanego z ekonomią, prawda?
– Tak.
– Przedstawiłeś ją Janie? – zapytał Michaela.
Kim była Janie?
Michael zachowywał się tak, jakby nie usłyszał pytania, ponieważ całą uwagę skupił na
siedzącej przy barze drobnej blondynce. W pewnym momencie kobieta przyzwała go do siebie
skinieniem dłoni. Michael przeklął pod nosem i wstał z kanapy.
– Zaraz wracam – powiedział.
Stella zesztywniała, ale nie miała pojęcia, jak powinna zareagować. Patrzyła tylko, jak jej
towarzysz idzie w stronę baru, po czym siada na stołku obok blondynki, a ta gładzi go po
ramieniu. Zaczynają rozmawiać, lecz nie słychać o czym, ponieważ wszystko zagłusza muzyka i
kłębiący się wokół tłum.
Skąd nagle wzięło się tutaj tyle osób? Od kiedy przyszli, liczba gości przynajmniej się
podwoiła, a ciągle napływali kolejni.
– Czy to Janie? – zapytała.
– Nie znam jej, ale to na pewno nie Janie – wyjaśnił Quan, ale kiedy zobaczył minę Stelli,
lekko się uśmiechnął. – Widać było, że twój chłopak nie ma najmniejszej ochoty wdawać się z
nią w pogawędkę. Głowa do góry. Nie masz powodów do obaw.
Z jej perspektywy wyglądało to jednak zupełnie inaczej. Michael coś powiedział, a
blondynka wybuchnęła śmiechem i przysunęła się do niego jeszcze bliżej, przyciskając ponętne
piersi do jego ramienia. Niestety, w tym momencie ktoś zasłonił widok i nie wiadomo było, co
się działo dalej.
– Zawsze jest tu taki tłok? – zapytała Stella.
– Nie. – Quan podrapał się po głowie i wygiął szyję, żeby rozciągnąć mięśnie karku. –
Dzisiaj gra bardzo popularny didżej, więc przyszło więcej ludzi. Mają tutaj naprawdę dobrą
akustykę. Zresztą niedługo sama się przekonasz. Dźwięk zwali cię z nóg.
Stella przełknęła ślinę i ogarnęły ją złe przeczucia. Od kiedy przebywanie w hałasie miało
być czymś przyjemnym? Na dodatek w klubie bawiło się już kilkaset osób. O wiele więcej, niż
się spodziewała.
Nagle z głośników wydobyło się elektroniczne tąpnięcie, które poszybowało aż po sam
sufit. Serce podeszło jej do gardła i poczuła ból w klatce piersiowej. Po chwili zapaliły się
czerwone reflektory, a na ścianach zatańczyły płomienie. Ludzie zaczęli krzyczeć z podniecenia,
a Stella z trudem łapała oddech. Do tego doszły jeszcze lasery i dym. Całe szczęście
mechaniczny jazgot nieco przycichł i zastąpiły go łagodniejsze orkiestrowe brzmienia. Jednak
zanim Stella zdążyła się uspokoić, w tle wybrzmiał ostrzejszy beat, który powoli przyspieszał,
budując napięcie.
– Nie rób takiej wystraszonej miny! – krzyknął Quan. – To nie jest prawdziwy ogień,
tylko projektory i lampy LED.
Nagle zjawiła się kelnerka i postawiła na stoliku zamówionego drinka. Coś powiedziała,
ale Stella nie była w stanie jej zrozumieć. Po chwili dziewczyna rozpłynęła się w tłumie. Muzyka
wyraźnie zmierzała do punktu kulminacyjnego i wśród tancerzy zapanowało ożywienie.
Stella wzięła do ręki szklankę i wypiła spory łyk. Wyczuła cytrynę, wiśnię i amaretto.
Żałowała, że to nie wódka albo czysty spirytus. Wtedy alkohol szybciej uderzyłby do głowy.
Quan spojrzał na nią rozbawionym wzrokiem.
– Chce ci się pić?
Lekko przytaknęła.
Nagle rytm się urwał i zawyły elektroniczne syreny, po czym zaległa cisza. Upłynęło
dobrych pięć sekund i z głośników zaczęła się sączyć łagodniejsza muzyka, a potem bez żadnego
ostrzeżenia wrócił intensywny bas, który sprawił, że w żyłach tańczących znowu zabuzowała
adrenalina. Tłum zawył z radości.
Stella czuła, że serce wali jej jak oszalałe. Bała się, że wpadnie w panikę. Hałas zrobił się
nie do wytrzymania, a bawiących się ogarnęła gorączka. Stella wzięła kilka głębokich oddechów,
żeby się uspokoić i zapanować nad emocjami. Zdawała sobie sprawę, że należy zachować
kamienną twarz i udawać, że nic się nie dzieje. Musiała jakoś to wszystko przetrwać. Muzyka
grała coraz szybciej, lecz czas płynął niemiłosiernie wolno.
W pewnym momencie tłum trochę się przerzedził i znowu mogła zobaczyć, co dzieje się
przy barze. Blondynka przysunęła się jeszcze bliżej Michaela i bawiła się kołnierzykiem jego
koszuli.
Nagle pocałowała go w usta.
Stella wzdrygnęła się, jak gdyby ktoś wymierzył jej policzek. Czekała, aż Michael z
obrzydzeniem odepchnie nieznajomą, ale nic takiego się nie stało. Po kilku chwilach ludzie
znowu się przesunęli i zasłonili bar.
Soki owocowe i amaretto podeszły jej do gardła.
Musiała znaleźć jakieś miejsce, żeby zwymiotować. Poderwała się z kanapy i zaczęła się
przepychać przez tańczący tłum. Obijała się o wystające łokcie i wyciągnięte ręce. Uderzyła w
nią fala muzyki i oślepił ją blask świateł stroboskopowych. Poczuła kwaśny zapach spoconych
ciał wymieszany z aromatem wody kolońskiej i wonią nieprzetrawionego alkoholu.
Czy Michael ciągle całował się z tą kobietą?
Miała łzy w oczach. Ze wszystkich stron otaczały ją obce ciała. Poczuła się jak w klatce.
Nie mogła liczyć na niczyją pomoc.
Nagle ktoś ją dotknął.
Michael?
Nie, to był Quan.
Starał się zrobić wokół Stelli trochę miejsca i zaczął odsuwać ludzi na bok. Jakaś kobieta
głośno przeklęła, ponieważ rozlał jej drinka. Ktoś próbował stawiać opór, ale Quan wymierzył
mu kuksańca i minął bez słowa. Przez cały czas trzymał Stellę za rękę. Od razu poczuła się
bezpieczniej. Wyprowadził ją z tłumu i otworzył drzwi. Stanęli na zewnątrz klubu. Twarze
owiało im chłodne orzeźwiające powietrze.
Quan zamknął drzwi i od razu zrobiło się cicho. Zniknęły też migające światła i
nieprzyjemne zapachy. Zasłoniła oczy i uklękła na zimnym chodniku. Nie była w stanie utrzymać
równowagi na trzęsących się nogach. Miała wrażenie, że obok ktoś głośno dyszy.
– Dziękuję – wybełkotała z trudem.
– Dobrze się czujesz?
– Muszę puścić pawia. – Dotknęła palcami betonu i zaczęła szukać jakiegoś
odpowiedniego miejsca, żeby zwymiotować. Ciągle było jej duszno i miała problem z
oddychaniem.
– Spokojnie, bez pośpiechu. – Chciał ją dotknąć, ale odsunął rękę, kiedy zobaczył, że się
wzdryga. – Spróbuj się wyprostować. Nabieraj powietrze nosem i wypuszczaj ustami. Powoli.
Kto tak strasznie dyszał? Ten dźwięk doprowadzał ją do szału.
– Poczekaj tu na mnie. Przyprowadzę Michaela.
– Nie, nie trzeba. – Złapała go za nadgarstek. – Nic mi nie jest. – Odwróciła się do
chłodnego muru i oparła o niego rozgrzane czoło. Dzięki temu mogła chociaż przez chwilę nie
myśleć o Michaelu i tej obcej kobiecie. I o tym, że się ze sobą całowali.
Przysunęła się jeszcze bliżej, tak że prawie dotykała cegieł ustami. W pewnym momencie
zorientowała się, że to ona sama tak okropnie dyszy.
Z całej siły zacisnęła szczęki i napięła każdy mięsień w swoim ciele. Udało się. Trochę
się uspokoiła i przestała sapać.
– Potrzebujesz czegoś? – zapytał Quan.
– Nie, wszystko w porządku. Po prostu za dużo bodźców naraz. Nadmierna stymulacja. –
Czuła się już lepiej, chociaż ciągle dudniło jej w skroniach.
Quan lekko przekrzywił głowę.
– Tak samo zachowuje się mój brat, ale on cierpi na autyzm.
Ścisnęło ją w piersi. Nie powinna używać takich sformułowań jak „nadmierna
stymulacja”. To techniczne określenie używane w zasadzie tylko przez specjalistów. Kiedy Quan
zmrużył oczy, zorientowała się, że o czymś intensywnie myśli.
Wstrzymała oddech z nadzieją, że nie padną dalsze pytania. Potrafiła ukrywać prawdę, ale
nie nauczyła się kłamać.
– Też masz taki problem?
Zgarbiła się i nieznacznie przytaknęła. Poczuła, jak zalewa ją rumieniec wstydu.
– Michael nie zdaje sobie z tego sprawy, prawda? Gdyby wiedział, nigdy nie zabrałby cię
w takie miejsce. Powinnaś mu o tym powiedzieć.
Nie była w stanie wykrztusić z siebie ani słowa, więc tylko pokręciła głową. Kiedy ludzie
dowiadywali się o jej zaburzeniach, zaczynali obchodzić się z nią jak z jajkiem. Miało to fatalny
wpływ na potencjalne związki. Faceci nie potrafili sobie z tym poradzić i obchodzili ją szerokim
łukiem. Dlatego przestała o tym mówić. Niestety, niektórzy i tak potrafili się wszystkiego
domyślić.
– Pożyczysz mi stówę? Chciałabym wrócić do domu. – Jej karta kredytowa została w
klubie.
– Jesteś pewna, że to dobry pomysł? Michael na pewno cię szuka.
Szczerze w to wątpiła. W końcu kiedy ostatni raz go widziała, był bardzo zajęty.
Podniosła się z ziemi, usiłując utrzymać równowagę. Czuła, że jej ciało i umysł zupełnie ze sobą
nie współpracują. Była w stanie kontrolować ruchy rąk i nóg, ale jednocześnie miała kompletną
pustkę w głowie.
– Obiecuję, że oddam.
– Chcesz zniknąć, bo Michael całował się z tą panienką? Chyba widziałaś, jak próbował
się od niej odkleić. Naprawdę słabo radzi sobie z kobietami, szczególnie jeśli musi im czegoś
odmówić.
Zatliła się w niej iskierka nadziei.
– Naprawdę?
Nagle otworzyły się drzwi i znowu usłyszeli dudniący rytm.
– Tutaj jesteś. – W progu stanął Michael. Zrobił krok do przodu i zamknął za sobą drzwi.
Od razu zrobiło się cicho. – Co się stało? Wszystko w porządku?
– Musiałam się przewietrzyć.
Quan zmarszczył brwi, jak gdyby chciał coś powiedzieć. Stella wstrzymała oddech.
Tylko nic mu nie mów. Błagam!
Jeśli Michael się dowie, na pewno zmieni swoje zachowanie, a wcale nie chciała, żeby tak
się stało.
– Stella poprosiła mnie o pieniądze na taksówkę. Widziała, jak obściskujesz się z tą
blondyną i uznała, że lepiej wrócić do domu – wyjaśnił Quan.
Kiedy usłyszała te słowa, żołądek podszedł jej do gardła. Quan sugerował, że jest
zaborcza i nie potrafi panować nad emocjami. Miała nadzieję, że tak nie jest.
– Chciałaś się ulotnić? Tak po prostu? – zapytał z niedowierzaniem Michael.
Opuściła głowę i wbiła wzrok w chodnik.
– Wydawało mi się, że ty i ona… No wiesz…
– Nie. Naprawdę sądzisz, że robiłbym takie rzeczy w twojej obecności? O Boże, czy
mogłabyś obdarzyć mnie odrobiną zaufania?
Objął ją i przyciągnął do siebie. Poczuła zniewalający zapach, zamknęła oczy i mocno się
w niego wtuliła. Było jej dobrze jak w niebie.
– Chcesz wrócić do środka? – zapytał.
– Nie. – Znowu ogarnęła ją panika: napięła wszystkie mięśnie, a do jej żył trafił potężny
zastrzyk adrenaliny. – Mam już dość. Proszę, chodźmy stąd.
– W takim razie zbieramy się do domu.
Rozdział 11

Stella zaparkowała swoją białą teslę model S kilka przecznic od klubu. Podczas spaceru
cały czas trzymała Michaela na dystans. Zwrócił uwagę, że kilka razy rozmasowywała skronie,
ale kiedy zapytał, czy boli ją głowa, w odpowiedzi niewyraźnie coś wymamrotała. Mogła to robić
na pokaz i udawać udręczoną męczennicę, karząc go w ten sposób za niestosowne zachowanie,
ale zdążył już ją trochę poznać i wiedział, że to nie w jej stylu.
Trudno było również uwierzyć, że chciała zniknąć bez słowa pożegnania. Kiedy Quan mu
o tym opowiedział, Michael poczuł, jakby ktoś walnął go pięścią w brzuch. Ostatnią osobą, która
go tak potraktowała, był jego ojciec. Na dodatek zostawił po sobie straszny bałagan, który
Michael musiał później sprzątać. Tymczasem Stella dała mu pod opiekę swoją kartę kredytową i
luksusowy samochód. O co w tym wszystkim chodziło?
Najgorsze było jednak to, że w obu przypadkach wcale na to nie zasługiwał.
Dzisiaj wieczorem starał się jak mógł, żeby była klientka nie zrobiła na oczach Stelli
wielkiej sceny zazdrości. Aliza zachowywała się jak prawdziwa primadonna i uwielbiała
dramatyczne widowiska. Okazało się, że w końcu rozwiodła się ze swoim mężem milionerem,
dostała połowę majątku i chciała, żeby Michael do niej wrócił. Niezależnie od ceny.
Nie była w stanie zrozumieć, że wolałby przytulić się do nieoheblowanej deski, niż trafić
z powrotem do jej łóżka. Przyssała się do niego jak pijawka, oferując mu coraz większe sumy, aż
w końcu zaczęła się z nim całować.
Od tej pory połączenie gumy cynamonowej, papierosów i whisky zawsze będzie mu się
kojarzyło z Alizą.
Stella smakowała zupełnie inaczej… Jak miętowe lody z kawałkami czekolady.
Kiedy wsiedli do samochodu, nacisnęła guzik uruchamiający podgrzewanie foteli, oparła
się o zagłówek i gapiła przez okno, bezwiednie stukając palcami w kolana. Włączył radio, żeby
jakoś zagłuszyć ciszę, ale Stella szybko je wyłączyła i znowu zaczęła uderzać dłońmi o uda. Było
w tym coś hipnotyzującego, ale jednocześnie działało mu na nerwy.
Spojrzał na nią znacząco, ale nie zareagowała.
Kiedy wyjechali z miasta i znaleźli się na pustej autostradzie, nie wytrzymał napięcia i
zapytał:
– Czy to jakaś piosenka?
Przestała stukać i wsadziła dłonie pod uda.
– To Arabeska Debussy’ego. Bardzo lubię występującą w tym utworze kombinację triol
ósemkowych.
– Grasz na jakimś instrumencie? – Kiedy wcześniej odbierał Stellę z jej domu w centrum
Palo Alto, zauważył, że w prawie pustym salonie stoi ogromny fortepian. Czyżby poza urodą,
inteligencją i seksapilem miała jeszcze talent artystyczny? Ta dziewczyna to chodzący ideał.
Niestety, była również całkowicie poza jego zasięgiem.
Nawet gdyby nie musiał się wstydzić ciemnych sprawek swojego ojca, nie miał jej
praktycznie nic do zaoferowania. Rzecz jasna, poza ładną twarzą i muskularnym ciałem, ale to
można było kupić za pieniądze. Niewykluczone natomiast, że spodobałby się jej stary Michael.
W końcu kiedyś był facetem pragnącym realizować własne pasje. Co się z nim stało? Prawie w
ogóle nie pamiętał swojego poprzedniego życia.
– Owszem – potwierdziła. – Grałam na pianinie, jeszcze zanim nauczyłam się mówić.
Uniósł brwi ze zdziwienia. Stella była nie tylko kobietą jego marzeń, lecz także kimś
uzdolnionym jak Mozart.
– To nic wyjątkowego – dodała, lekko się uśmiechając. – Po prostu bardzo długo się nie
odzywałam.
– Trudno to sobie wyobrazić. Wszystko w tobie wydaje się idealne.
Schyliła głowę i głośno westchnęła. Chciał zapytać, czy wszystko w porządku, ale musiał
skupić uwagę na drodze. Przed maską pojawił się wolno jadący minivan. Michael zmienił pas i
sprawnie wyprzedził zawalidrogę. Gładko poszło. Uwielbiał szybkie samochody.
W tym momencie przypomniał sobie o tym, w jaki sposób został właścicielem swojego
nowego auta, lśniąco czarnego bmw M3.
– To była moja stara klientka. Kompletnie jej odbiło – powiedział.
Poczuł na sobie spojrzenie Stelli.
– Mówię o tej kobiecie w klubie – sprecyzował.
– Uhm…
Uniosła rękę, żeby poprawić okulary, ale kiedy ich nie znalazła, dotknęła swojej szyi.
– Dobrze ci się z nią całowało?
– To nie była moja inicjatywa! Nie miałem nic do powiedzenia. To ona się na mnie
rzuciła.
– Możesz być ze mną szczery i odpowiedzieć na jedno pytanie?
Robiło się interesująco.
– Tak.
– Czy w moim towarzystwie zachowujesz się inaczej niż zwykle?
– Co masz na myśli? Chcesz wiedzieć, czy gdybym wpadł na ciebie gdzieś przypadkiem
po zakończeniu naszych lekcji, to czy zachowywałbym się wobec ciebie jak dupek? – Zdał sobie
sprawę, że wtedy Stella na pewno znalazłaby już sobie odpowiedniego faceta. Poczuł w ustach
niesmak i lekko się skrzywił. – Odpowiedź brzmi nie.
– Mówisz takie rzeczy, żeby sprawić mi przyjemność?
– Stello, nigdy cię nie okłamałem. Sama musisz zdecydować, czy chcesz mi zaufać.
Przez resztę drogi nie odezwali się do siebie ani słowem. Michael wjechał na podjazd
prowadzący do eleganckiego, niedawno wyremontowanego domu z dachem pokrytym panelami
słonecznymi. Posesję otaczał zadbany żywopłot z rozmarynu. Zaparkował w sterylnie czystym
garażu i wyłączył silnik. Dokładnie w tej samej chwili Stella otworzyła oczy.
– Jesteśmy w domu.
Poprawiła ręką lekko potargane włosy.
– Dosłownie padam z nóg i nie wiem, czy dam radę wysiąść z samochodu.
– Mogę cię zanieść.
Na jej zaspanej twarzy pojawił się pobłażliwy uśmiech. Nie potraktowała jego słów na
poważnie.
– Mówię serio. – Naprawdę miał ochotę wziąć ją w ramiona i zanieść do łóżka. Lubił się
do niej przytulać i chociaż zdawał sobie sprawę, że to dziwne; liczył na to, że dziś wieczorem uda
jej się odhaczyć kolejne okienka. Od trzech lat nie czekał tak długo na seks, a widok Stelli
ubranej w obcisłą sukienkę rozpalał go do czerwoności.
– Nie wygłupiaj się. – Otworzyła drzwi samochodu i zaczęła gramolić się na zewnątrz.
Poruszała się wyjątkowo niezdarnie, ale kiedy zamknął auto i stanął obok niej, spojrzała na niego
trzeźwym wzrokiem. – Nie mam już siły na lekcje.
– To wcale nie muszą być lekcje. – Dotknął palcami jej ramienia i zaczął je delikatnie
głaskać. Stella od razu dostała gęsiej skórki. Przymknęła oczy i zrobiła rozanieloną minę. Była
naprawdę piękna. – Mogę za to sprawić, że będzie ci bardzo przyjemnie. – Kiedy musnął jej
dłoń, rozwarła palce, zachęcając go do dalszych pieszczot. – Dzisiejszy wieczór masz już
przecież opłacony.
Zacisnęła rękę i odwróciła się w stronę drzwi.
– Właśnie o tym chciałam z tobą porozmawiać. Wejdźmy do środka.
***

Schowała buty do szafy i podreptała do jadalni, mijając po drodze swojego ukochanego


steinwaya. Zimny parkiet przyjemnie chłodził obolałe stopy. Michael ruszył jej śladem,
nieśmiało się rozglądając. Podejrzewała, że zachodzi w głowę, dlaczego dom jest tak po
spartańsku urządzony.
Stół w jadalni był całkiem pusty, bez żadnej wymyślnej zastawy ani niepotrzebnego
obrusu. Stella lubiła lite drewno, ale nie była sobie w stanie przypomnieć, z jakiego gatunku
zrobiony był ten mebel. Pamiętała tylko, że z czegoś miękkiego. Przejechała palcami po gładkim
blacie i podeszła do swojego ulubionego miejsca.
W całym domu tylko w jadalni stały krzesła.
– Niedawno się wprowadziłaś? – zapytał Michael.
Z wyraźnym zakłopotaniem podrapała się po łokciu.
– Nie, minęło już trochę czasu.
Zamiast usiąść, Michael włożył ręce do kieszeni i poszedł do kuchni. Uważnie obejrzał
kuchenkę gazową, lodówkę ze stali nierdzewnej i pozostałe sprzęty. Szare, zimne, dudniące
echem pomieszczenie było najmniej przyjaznym miejscem w całym domu. Przynajmniej tak jej
się do tej pory wydawało.
Jednak od kiedy pojawił się Michael, wszystko wyglądało trochę inaczej. Wprowadził
ciepłą intymną atmosferę, dzięki czemu nawet nisko zawieszone światełka zaczęły przypominać
migoczące gwiazdy, a nie energooszczędne lampki LED. Kuchnia nabrała nowego życia.
– Trochę czasu? Miesiąc? Dwa? – zapytał, przekornie się uśmiechając. – A może rok?
– Mieszkam tu od pięciu lat.
Otworzył usta ze zdziwienia i znowu zaczął się rozglądać, jakby nie dowierzając własnym
oczom.
– Czyli po prostu lubisz skromny wystrój?
Wzruszyła ramionami.
– Większość dnia spędzam w biurze, więc niewiele mi potrzeba. Mam tu łóżko, dobry
telewizor i szybki internet.
Pokręcił głową i zaczął chichotać.
– Najniezbędniejsze rzeczy.
– Twoim zdaniem to dziwne?
– Wręcz przeciwnie, bardzo mi się tutaj podoba – powiedział radosnym głosem. –
Przydałyby się jednak jakieś obrazy i może kanapa, a najlepiej dwie. I jeszcze stolik kawowy.
Zgadzam się, że do wygodnego życia nie trzeba zbyt wiele.
Nagle ścisnęło ją w gardle. Dokładnie w tej chwili poczuła, że oprócz stojącego w kuchni
Michaela nie potrzebowała niczego więcej do szczęścia. Tymczasem ich wspólny czas miał się
wkrótce skończyć.
Nie była na to gotowa.
– Możemy usiąść? – zapytała. – Chciałam z tobą porozmawiać.
Zrobił poważną minę i skinął głową, po czym wyszedł z kuchni i usiadł przy stole. Bez
zastanowienia zajęła miejsce obok niego. Może należało jakoś rozładować atmosferę? Nie była w
stanie zebrać myśli, chociaż wiedziała, że musi się skoncentrować. Chciała, żeby zaakceptował
jej nowy plan, więc potrzebowała przekonujących argumentów.
Oparła drżące palce na blacie i po chwili znowu zaczęła wybijać niespokojny rytm.
Michael delikatnie ścisnął jej dłoń.
– Przy mnie nie musisz się denerwować. Wiesz o tym, prawda?
Cały czas trzymał ją za rękę, więc zaczęła analizować, jak się z tym czuje. To był zwykły
niezobowiązujący dotyk, który normalnie sprawiał, że chciała uciekać do swojej skorupy. Jednak
tym razem było inaczej. Obecność drugiego człowieka i ciepło jego skóry wcale jej nie peszyły.
Nie rozumiała, co się dzieje, ale jej ciało w pełni akceptowało Michaela. Nigdy wcześniej czegoś
takiego nie doświadczyła.
Nagle jej myśli nabrały ostrości. Zebrała się na odwagę i oznajmiła:
– Mam dla ciebie nową propozycję.
Przekrzywił głowę i zapytał:
– Chciałabyś przedłużyć nasz kontrakt?
– Nie, chodzi o to, że nie chcę już żadnych lekcji. Dzisiaj wieczorem przeżyliśmy razem
parę przyjemnych i parę… mniej przyjemnych chwil, jednak dzięki temu coś sobie
uzmysłowiłam. Zdaję sobie sprawę, że jestem kiepska w łóżku, ale jeszcze gorzej idzie mi
budowanie związków. Wydaje mi się, że powinnam nad tym solidnie popracować. Nigdy
wcześniej nie dzieliłam się z kimś lodami i nie spacerowałam ulicą, trzymając się za ręce. Kiedy
chodziłam na randki do restauracji, rozmowa zwykle się nie kleiła i zapadała krępująca cisza.
Prawie zawsze palnęłam coś głupiego, co zrażało do mnie ludzi.
Pogłaskał jej dłoń kciukiem, po czym spojrzał prosto w oczy.
– Moim zdaniem potrafisz stworzyć szczęśliwy związek. Nie zauważyłem w twoim
postępowaniu niczego niepokojącego, może poza momentem, gdy chciałaś mnie zostawić w
klubie. Ale miałaś powód, ponieważ wydawało ci się, że całuję się z obcą dziewczyną. W sumie
naprawdę nieźle się zachowywałaś.
– To tylko dlatego, że spędzałam czas właśnie z tobą.
Przez dłuższą chwilę zastanawiał się nad tym, co właśnie powiedziała.
– Może chodzi o to, że w moim towarzystwie masz wszystko pod kontrolą? Płacisz mi,
więc nie czujesz zdenerwowania i jesteś w stanie wyluzować.
– Nie sądzę, żeby to było takie proste. Jestem spokojna, ponieważ dobrze mnie traktujesz
i jesteś sobą – stwierdziła z przekonaniem w głosie.
Ściągnął brwi i wziął kilka głębokich oddechów.
– Stello, nie powinnaś mówić takich rzeczy.
– Dlaczego? Przecież to szczera prawda.
Widać było, że Michael nie ma pojęcia, jak zareagować. Stella nie była w stanie odczytać
wszystkich emocji, które pojawiły się na jego twarzy. Wreszcie potrząsnął głową i głośno
przełknął ślinę, po czym lekko się uśmiechnął i zaczął się gładzić po brodzie. Odkaszlnął, ale
kiedy w końcu się odezwał, ciągle miał zachrypnięty głos:
– Dobrze, w takim razie opowiedz mi o tej nowej propozycji.
Spojrzała na swoją rękę, żałując, że Michael już jej nie dotyka.
– Chciałabym, żebyś nauczył mnie bycia w związku. Nie chodzi o seks, lecz zwykłe
spędzanie razem czasu. Tak jak dziś wieczorem. Rozmowa, wspólne wyjścia, trzymanie się za
ręce. Rzeczy, które normalnie napawają mnie strachem, ale w twoim towarzystwie będą o wiele
łatwiejsze i być może sprawią mi nawet przyjemność. Mam zamiar zatrudnić cię na pełny etat
jako swojego chłopaka, rzecz jasna, w celach treningowych.
Rozchylił usta, jakby chciał coś powiedzieć, ale przez dłuższą chwilę milczał.
– Co masz na myśli, mówiąc, że nie chodzi o seks?
– Seks już mnie nie interesuje. Nie chcę być jak ta kobieta w klubie, która wyraźnie ci się
narzucała i pragnęła tylko jednego. Wydaje mi się, że jeśli będę potrafiła stworzyć udany
związek poza łóżkiem, to faceci chętnie podszkolą mnie w sprawach intymnych.
– Kto mówi o narzucaniu się? – zapytał, mrużąc oczy. – Wszystko, co do tej pory razem
robiliśmy, było z mojej strony całkowicie dobrowolne.
Chciała się skrzywić, ale tylko splotła palce, żeby już więcej nie wykonywać nimi
mimowolnych gestów.
– Następnym razem chciałabym, żeby facet naprawdę pragnął się ze mną całować.
I nie potrzebował do tego bodźców finansowych. Od kiedy zobaczyła Michaela z jego
byłą klientką, wszystko, co do tej pory razem robili, wywoływało w niej niesmak. Wydawało jej
się, że dobrze przemyślała powody, dla których postanowiła wynająć faceta do towarzystwa.
Niestety, jej rozumowanie okazało się zbyt proste.
– Zdaję sobie sprawę, że na początku nie miałeś zamiaru ponownie się ze mną spotykać.
Jednak jeżeli przyjmiesz moją ofertę, będziemy spędzać razem dużo czasu i dlatego proponuję ci
pięćdziesiąt tysięcy dolarów za miesiąc, płatne z góry. Moim zdaniem trening będzie trwał od
trzech od sześciu miesięcy. Sądzisz, że to wystarczy? Rzecz jasna, jestem otwarta na negocjacje.
Nie mam jednak pojęcia, jakie stawki za tego rodzaju usługi obowiązują na rynku.
– Pięćdziesiąt tysięcy… – Pokręcił głową, jak gdyby nie był pewien, czy dobrze usłyszał.
– Stello, ja nie mogę…
– Zanim odmówisz, dobrze się nad wszystkim zastanów – powiedziała, a jej serce od razu
zaczęło walić jak szalone. – Bardzo cię o to proszę.
Odsunął krzesło i wstał od stołu.
– Potrzebuję czasu do namysłu.
– Oczywiście. – Zerwała się na równe nogi i wstrzymała oddech, zastanawiając się, co
powinna zrobić. – Nie musisz się spieszyć.
Złapał ją za ramię, zrobił krok do przodu i lekko się pochylił. Chyba zamierzał ją
pocałować, ale w ostatniej chwili zmienił zdanie i tylko pogładził palcami jej usta. Od razu
przeszedł przez nią dreszcz.
– Dam ci odpowiedź najpóźniej w przyszły piątek, dobrze?
– Jasne.
Zagryzł dolną wargę, jak gdyby zastanawiał się, co dalej. Miała nadzieję, że jednak ją
pocałuje i zadrżała z niepewności.
– Dobranoc, Stello.
– Dobranoc.
Patrzyła się na niego zupełnie odrętwiała. Michael odwrócił się i zniknął za drzwiami.
Rozdział 12

Prosty, prosty, kontra. Prosty, prosty, kontra. Kontra. Kontra. Kontra.


Pot spływał mu do oczu i szczypał w skórę. Otarł ręką twarz i wymierzył jeszcze jeden
cios. Za każdym razem, gdy w jego głowie pojawiały się niepokojące myśli, uderzał jeszcze
mocniej. Za wszelką cenę chciał się odciąć od rzeczywistości.
Prosty, unik, sierpowy. Prosty, kontra.
Bolały go ramiona, ale nie miał nic przeciwko temu. Cierpienie wypierało z mózgu inne
emocje. Czuł tylko opór worka treningowego i falę, która rozlewała się po jego ciele wzdłuż
barków, tułowia i nóg.
Prosty, prosty, kontra, kontra, kontra. Mocniej! Czy uda mu się zerwać worek z łańcucha?
Zawsze można spróbować. Kontra, kontra, kontra, kontra…
Nagle rozległo się głośne pukanie. Przerwał trening i spojrzał gniewnie w stronę drzwi.
Irytacja szybko ustąpiła jednak miejsca niepokojowi. Cholera, może to właściciel mieszkania?
Zarzucił ręcznik na szyję i poszedł sprawdzić, kto tak się dobija do drzwi.
– Cześć, stary. – To był Quan. Wszedł do środka, postawił na stole sześciopak piwa, po
czym rzucił na kanapę swoją kurtkę motocyklową i nawet nie spoglądając na Michaela, zniknął
w kuchni i zaczął grzebać w lodówce. – Masz coś do jedzenia?
– Przecież to ty pracujesz w restauracji – powiedział Michael i stanął z powrotem przy
worku, który po poprzedniej serii uderzeń ciągle bujał się z boku na bok. Najpierw go
przytrzymał i dopiero wtedy wymierzył pięścią kolejny cios. Po chwili usłyszał kilka
charakterystycznych piknięć i szum pracującej kuchenki mikrofalowej.
– Odgrzewam resztki z obiadu! – krzyknął Quan.
Michael go zignorował i kontynuował trening.
Niedługo potem rozległ się dzwonek mikrofalówki i do pokoju wszedł Quan z dymiącą
miską makaronu. Usiadł na kanapie i zaczął jeść, głośno przy tym mlaszcząc.
Kiedy Michaela zirytowało to zachowanie, przerwał trening i skwitował:
– Większość ludzi spożywa posiłki w kuchni.
Quan wzruszył ramionami.
– Ja wolę na kanapie. – Włożył do ust widelec pełen makaronu i zaczął żuć, unosząc przy
tym brwi, jak gdyby w ogóle nie rozumiał, o co chodzi.
Michael zacisnął szczęki i próbował odnaleźć właściwy rytm uderzeń.
– Ostatnio chyba więcej trenowałeś z ciężarami. Masz grubsze bicepsy. Wyglądają teraz
jak grejpfruty.
Michael zatrzymał worek i zapytał:
– Po co tu przyszedłeś?
– Nie masz zamiaru mnie przeprosić? Nie wiem, czy zdajesz sobie z tego sprawę, ale
jesteś najgorszym bratem ciotecznym na świecie. Wcale nie przesadzam!
Michael zamknął oczy i spokojnie wypuścił powietrze.
– Przepraszam.
– Nie zabrzmiało to zbyt przekonująco. Możesz spróbować jeszcze raz?
Odwrócił się i usiadł na kanapie obok swojego kuzyna.
– Naprawdę jest mi przykro. Sytuacja zrobiła się tak skomplikowana, że… – Oparł łokcie
na kolanach i zakrył twarz rękami. – Przepraszam.
– Nie rozumiem, dlaczego kłamałeś, że z nikim się nie umawiasz. „Nie mam stałej
partnerki”, dobre sobie. Boisz się, że twoja rodzina nie przypadnie jej do gustu? – zapytał lekko
szyderczym tonem.
Michael był tak zdesperowany, że miał ochotę rwać sobie włosy z głowy.
– Nie chcę o tym rozmawiać.
– Cholera jasna! – Quan odstawił miskę i sięgnął po kurtkę. – W takim razie nic tu po
mnie. – Podszedł do drzwi i złapał za klamkę.
– Miałem gówniany dzień, rozumiesz? – Michael zaczął odwijać z rąk bandaże. – W
zasadzie ostatnio ciągle jest kiepsko, ale dziś było wyjątkowo źle. Przestraszyłem się, że mama
umiera. Kiedy do niej pojechałem, siedziała skulona na krześle i wydawało mi się, że nie
oddycha. Zupełnie straciłem głowę.
Quan się odwrócił, a na jego twarzy malowało się przerażenie.
– Wszystko z nią w porządku? Dlaczego nic mi wcześniej nie powiedziałeś? Czy było tak
samo, jak dwa razy wcześniej, kiedy znalazłeś ją nieprzytomną w łazience? Zawiozłeś ją do
szpitala?
Michael zdjął jeden bandaż i zajął się odwijaniem drugiego. Czuł, że negatywne uczucia
powoli znikają. Wyraźnie mu ulżyło.
– Nic jej nie jest, po prostu zasnęła. Kiedy zacząłem panikować, obudziła się i na mnie
nakrzyczała.
Quan szeroko się uśmiechnął.
– Wiesz, że jesteś strasznym maminsynkiem?
– A ty to niby nie?
– Powinieneś to powiedzieć mojej mamie. Może wtedy trochę by się uspokoiła.
Michael przewrócił oczami i zwinął bandaże w rolkę.
– Potem jakiś facet przyszedł do mojego ojca. Chyba chciał doręczyć wezwanie. Nie
wiem, czy to był ten sam gość co ostatnio. Równie dobrze mógł to być ktoś z urzędu
skarbowego. Zawsze bawi mnie reakcja ludzi, kiedy mówię, że jestem synem kolesia, którego
szukają. Zwykle mierzą mnie wzrokiem i zaczynają oceniać. Wtedy informuję ich, że nie mam
pojęcia, gdzie przebywa mój szanowny rodzic i nie wiem, czy w ogóle żyje. Niektórzy patrzą na
mnie z powątpiewaniem, a inni wyraźnie mi współczują. Po tej wizycie mama trochę się
nakręciła i przez resztę dnia opowiadała mi stare historie o tym, jak bardzo popieprzony był mój
stary.
– Czuj się wyróżniony. Z nikim innym nie chce rozmawiać na takie tematy, nawet z
rodzoną siostrą, a przecież powinna się przed kimś wygadać.
– Tak, wiem. – Zdawał sobie sprawę, że traumatyczne przeżycia należy zrzucić z serca, i
zazwyczaj dość dobrze sobie z tym radził, jednak ostatnio wynurzenia matki zaczęły mu działać
na nerwy. Kolejny dowód, że jest samolubnym dupkiem.
Jaki ojciec, taki syn.
Kusiło go, żeby przyjąć propozycję Stelli, chociaż w głębi serca wiedział, że to zły
pomysł. Ta dziewczyna powinna związać się z laureatem Nagrody Nobla lub jakimś potentatem z
branży nowych technologii. Taki facet byłby dla niej odpowiednią partią i pewnie bez problemu
by się z nią umówił, nawet gdyby mu za to nie płaciła.
Z Michaelem było jednak zupełnie inaczej. Najchętniej w ogóle wypisałby się z tego
biznesu, ale wciąż dostawał nowe rachunki, więc w gruncie rzeczy nie miał większego wyboru.
– Mam sobie iść czy wolisz, żebym został? – zapytał Quan, cały czas stojąc przy
drzwiach.
Michael wyciągnął dwa piwa z kartonowego sześciopaku, otworzył je, kapsel o kapsel, i
postawił butelki na stoliku.
– Zostań.
Quan chwycił piwo i usiadł na kanapie. Wypił spory łyk i sięgnął po niedokończony
makaron. Tym razem jadł jednak mniej ostentacyjnie i starał się nie mlaskać.
Michael włączył telewizor i zaczął sączyć piwo, bezmyślnie skacząc po kanałach.
– Chciałem pogadać z tobą o tej dziewczynie – zagaił Quan. – Od dawna się spotykacie?
Michael pociągnął duży łyk. Wiedział, że jeśli ma rozmawiać na ten temat, musi się
trochę znieczulić.
– Stella nie jest moją dziewczyną. Znamy się raptem od kilku tygodni.
– Okay, jak sobie chcesz, ale trzeba przyznać, że wyrwałeś niezłą laskę. Myślę, że warto
się wokół niej zakręcić.
Michael prychnął i znowu sięgnął po butelkę.
– Nie chcę dziewczyny, która leci na mnie, bo dobrze wyglądam i sprawiam jej
przyjemność w łóżku.
Marzył o kobiecie, która doceni jego osobowość.
– Bzdury! – Quan odstawił pustą miskę i pociągnął łyk piwa. – Kiedy ta blondyna się do
ciebie przyssała, Stella omal nie wybuchnęła płaczem. Mówię ci, ona naprawdę jest tobą
zainteresowana.
Słowa kuzyna zbiły Michaela z tropu i zupełnie nie wiedział, co ma o tym wszystkim
myśleć. Zrobiło mu się ciepło na sercu, ale czuł, że należy zachować zimną krew. Wbił wzrok w
butelkę i usiłował zapanować nad targającymi nim emocjami. Stella na pewno nie traktowała go
jak kogoś wyjątkowego. Nie powinien wyciągać pochopnych wniosków.
– Super.
– Super? – Quan zmarszczył brwi. – Zauważyłeś, że nie jesteś już w podstawówce?
Powinieneś wykazać więcej entuzjazmu i podziękować mi za przekazanie tak cennych
informacji. A może potrzebujesz porad łóżkowych? Jestem całkiem niezły w te klocki.
Michael nie był w stanie się powstrzymać i zaczął chichotać.
– Nie, nie potrzebuję twoich rad. Ale sam chętnie służę ci pomocą…
Quan przejechał palcami po wypukłych literach na etykiecie piwa. Widać było, że chce
coś powiedzieć i stara się dobrać właściwe słowa. Wreszcie spojrzał na Michaela badawczym
wzrokiem i zapytał:
– Przyszło ci kiedyś do głowy, że Stella jest trochę jak Khai?
Michael lekko się uśmiechnął.
– Tak, chyba to zauważyłem. – Zachowywała się równie nieporadnie w sytuacjach
społecznych, lecz była o wiele wrażliwsza i potrafiła wyrażać uczucia. – Dlaczego pytasz?
Quan uniósł brwi i pociągnął łyk piwa.
– Tak po prostu, bez żadnego powodu. – Na dłuższą chwilę zapadła cisza, po czym Quan
zapytał: – Czy wy…? No wiesz…
Michael podniósł butelkę i zaczął pić, jakby dręczyło go straszne pragnienie.
– Nie.
– Naprawdę? – Quan skrzywił się z odrazą. – Ona jest dziewicą? Czeka z tym aż do
ślubu? W takim razie uciekaj, gdzie pieprz rośnie.
Michael wzruszył ramionami.
– Zależy jej na tym, żebyśmy robili wszystko bardzo powoli, a ja nie mam nic przeciwko
temu. Nawet mi się to podoba. – Każda pozytywna reakcja Stelli była dla niego niesamowitą
nagrodą. Przypominało to trochę starą reklamę eBaya: „Większa przyjemność, jeśli na nią
zasłużysz”. Jak do tej pory, łóżkowe sukcesy przychodziły mu zbyt łatwo.
– Gówno prawda. Na pewno walisz konia dziesięć razy dziennie.
– Nie powiedziałem, że tego nie robię.
Quan poderwał się jak oparzony.
– Kurczę, czyli onanizujesz się na tej kanapie? Fuj!
– Naprawdę chcesz pogadać czy tylko się wydurniasz?
– Wiesz, że jesteś obleśny? – Usiadł na stoliku kawowym i zaczął się otrzepywać, jak
gdyby miał brudne ubranie.
Michael nie mógł się opanować i wybuchnął śmiechem. Kiedy przestał chichotać, nastała
cisza. Przez dłuższą chwilę gapili się na swoje butelki, aż wreszcie Michael nie wytrzymał i
zapytał:
– Co myślisz o Stelli? Uważasz, że to fajna dziewczyna? – Przygotował się na szczerą
odpowiedź. Naprawdę zależało mu na opinii kuzyna.
To wszystko było jednak trochę idiotyczne. Nawet jeśli zaakceptuje jej propozycję,
będzie tylko chłopakiem „do treningu”. Ich romans się skończy, jak tylko Stella nabierze
pewności siebie i uzna, że jest w stanie wejść w prawdziwy związek z kimś lepszym od niego.
– Muszę przyznać, że jest śliczna i o wiele sympatyczniejsza niż twoje poprzednie
dziewczyny. Ciocia na pewno zwariowałaby na jej punkcie.
Michael wypił resztę piwa. To raczej wykluczone. Najpierw musiałyby się spotkać, a to
wydawało się niemożliwe.
– Jak ona ma na nazwisko? – zapytał Quan i wyciągnął telefon.
– Do czego ci to potrzebne?
– Chciałem sprawdzić, czy ma profil na LinkedIn. Zawsze prześwietlam w ten sposób
facetów mojej siostry. Nie jesteś ciekawy?
Owszem, był.
– Lane. Stella Lane.
***

Uporczywe brzęczenie wybudziło Stellę z głębokiego snu, którego głównym bohaterem


znowu był Michael. Przez cały tydzień nie mogła przestać o nim myśleć.
W pracy starała się skupić na bieżących zadaniach, ale w jej wyobraźni słowa i liczby
zamieniały się w części ciała, które łączyły się ze sobą na najbardziej zadziwiające sposoby.
Fantazjowała na temat jego dłoni, ust i oczu. Wspominała wszystko, co powiedział, każdy jego
uśmiech i każdy gest.
Kiedy kładła się spać, dręczyły ją erotyczne rojenia, tak intensywne, że budziła się w
środku nocy, pałając pożądaniem.
Ostatni piątek okazał się prawdziwym przełomem. Teraz nie miała już wątpliwości, że
nabawiła się obsesji.
Na dodatek zdawała sobie sprawę, że może już nigdy więcej nie spotkać Michaela. Minął
tydzień, a on nadal nie zadzwonił ani nie wysłał SMS-a. Czy brak wiadomości oznaczał
odmowę? Zrobiło jej się przykro i zupełnie nie miała ochoty wstawać z łóżka.
Niestety, telefon ciągle brzęczał, nie dając jej spokoju. Sięgnęła do stolika nocnego i
wymacała komórkę. Zmrużyła oczy i spojrzała na ekran. Dzwoniła gosposia.
Stella odkaszlnęła, żeby jej rozmarzony głos nie zdradził, co się jej właśnie śniło.
– Halo?
– Przepraszam, ale nie będę mogła dzisiaj do pani przyjść. Córka się rozchorowała i
muszę z nią zostać.
– Nic nie szkodzi. Mam nadzieję, że mała szybko dojdzie do siebie.
– Wpadnę do pani w przyszłym tygodniu, dobrze?
– Jasne, nie ma problemu. – Zerknęła na zegar i serce zamarło jej z przerażenia. Zbliżała
się ósma. O tej porze zwykle siedziała już przy biurku.
Miała się rozłączyć, gdy gosposia powiedziała:
– Ma pani sporo brudnych rzeczy, więc pewnie trzeba je uprać.
– No tak, dziękuję za przypomnienie.
– Nie ma sprawy. Do widzenia!
Tak naprawdę nie miała najmniejszej ochoty na wizytę w pralni. Po pierwsze, nie
wiedziała, z którego zakładu korzysta gosposia, a po drugie, taka niezaplanowana wyprawa
całkowicie zrujnuje jej poranny plan zajęć. Nowe miejsce i nowi ludzie. Po katastrofalnym
wieczorze w klubie jej odporność na nowości wyraźnie spadła.
Jednak kiedy zajrzała do szafy i zorientowała się, że brakuje czystych spódnic i koszul,
uruchomiła aplikację Yelp, żeby znaleźć w okolicy jakąś dobrą pralnię. Wybrała zakład z
najlepszymi ocenami, chociaż znajdował się trochę nie po drodze.
Nie dość, że w jej życie wkradł się chaos, to jeszcze musiała się spieszyć. Jeśli szef
zorientuje się, że nie ma jej w biurze, pewnie będzie chciał od razu zadzwonić na policję.
Wsiadła do samochodu i pojechała na wschód El Camino Real w stronę Mountain View. Po
pięciu minutach jazdy zaparkowała przed małym centrum handlowym. Kryty gontem budynek
wyglądał na zadbany, a wzdłuż chodnika rosły dęby. Staroświeckie szyldy reklamowały
kawiarnię, szkołę sztuk walki, bar kanapkowy oraz pralnię i usługi krawieckie.
Przewiesiła przez ramię torebkę i siatkę z praniem i ruszyła przed siebie, stukając
obcasami po trotuarze. Przed drzwiami stała chuda zgarbiona staruszka. Miała zapadnięte usta i
wydęte jak u chomika policzki, a głowę owinęła chustką w tureckie wzory. Wyglądała naprawdę
uroczo.
W sękatych dłoniach trzymała gigantyczny sekator i próbowała podciąć gałąź rosnącego
przed pralnią dębu.
Stella stanęła zafascynowana widokiem. W tym samym momencie staruszka odwróciła
się i zamaszystym gestem podała jej nożyce. Zrobiła to tak szybko, że mało nie obcięła sobie
nogi, potem wskazała palcem na Stellę, a następnie na drzewo.
Stella obejrzała się przez ramię, ale zgodnie z przewidywaniami nikt za nią nie stał, więc
musiała uznać, że prośba skierowana jest właśnie do niej.
– To chyba nie jest…
Staruszka pokazała najniższą gałąź i powiedziała:
– Trzeba uciąć!
Stella rozejrzała się po parkingu, ale w zasięgu wzroku nie było żywej duszy. Weszła
więc na krawężnik i wzięła do ręki wielki i bardzo ciężki sekator. Z takim narzędziem bardzo
łatwo o wypadek. Chwila nieuwagi i nieszczęście gotowe.
– Może lepiej wezwać profesjonalną firmę. Na pewno z chęcią wyślą ogrodnika, który…
Staruszka pokręciła głową i jeszcze raz wskazała na drzewo.
– Trzeba uciąć!
– Tutaj? – Stella dotknęła końcem sekatora najniższej gałęzi.
– Uhm… – Staruszka zaczęła z entuzjazmem przytakiwać, a czarne oczy rozświetliły jej
pomarszczoną twarz.
Stella nie miała wyboru. Jeśli odmówi, starsza pani sama zabierze się do roboty i
najprawdopodobniej zrobi sobie krzywdę. Już sam fakt, że pod ciężarem nożyc nie złamała sobie
kręgosłupa, należało uznać za cud.
Stella miała na nogach szpilki, a przez ramię przewieszone torby, także to zadanie nie
należało do najłatwiejszych. Zrobiła krok do przodu, żeby stanąć na trawie bliżej drzewa, ale
staruszka zaczęła protestować:
– Nie, nie, nie.
Stella zastygła w bezruchu, wciąż trzymając jedną nogę w powietrzu. Serce waliło jej jak
młotem.
Starsza pani wskazała na ziemię i dopiero wtedy Stella zorientowała się, że na grządce nie
rośnie trawa, tylko jakieś zioła.
Cofnęła się, z trudem utrzymując równowagę i wróciła na chodnik.
– Uhm… – mruknęła staruszka i znowu wskazała na drzewo. – Trzeba uciąć!
Dzięki zastrzykowi adrenaliny Stella poczuła w sobie nadludzką siłę: podniosła sekator
nad głowę, złapała gałąź między ostrza i mocno nacisnęła. Kawałek drewna spadł na chodnik jak
ptak postrzelony w locie. Starsza pani oparła rękę na kolanie i już chciała się schylić, ale Stella
była szybsza i pierwsza podniosła gałąź z ziemi.
Staruszka poklepała Stellę po ramieniu, a jej twarz rozjaśnił szeroki uśmiech. Kiedy
zauważyła torbę z praniem, z ciekawością odchyliła jej brzeg, żeby zajrzeć do wnętrza. Po chwili
pociągnęła Stellę w stronę wejścia i z zadziwiającą siłą pchnęła szklane drzwi. Stella weszła do
środka, a wtedy starsza pani wzięła od niej nożyce, schowała je za plecami i zniknęła na
zapleczu.
Stela rozejrzała się wokół. W witrynie stały dwa bezgłowe manekiny: jeden miał na sobie
nienagannie skrojony czarny smoking, a drugi koronkową suknię ślubną. Ściany pomalowano na
spokojny szaroniebieski kolor, a wiszące w oknach białe drapowane zasłony przepuszczały dużo
naturalnego światła.
W pomieszczeniu obok odbywała się właśnie przymiarka. Na niewysokim podium
otoczonym trzyczęściowym lustrem stała poważnie wyglądająca matrona w białym
kombinezonie bez rękawów.
Stella ze zdziwienia aż wstrzymała oddech.
U stóp klientki klęczał Michael.
Miał na sobie luźne jeansy i gładki T-shirt ładnie opinający bicepsy. Wyglądał naprawdę
seksownie i widać było, że czuje się w tym miejscu jak ryba w wodzie. Zarzucony na szyję
centymetr krawiecki dyndał na jego muskularnym torsie. Za uchem zatknięty miał niebieski
ołówek krawiecki, a w ręku trzymał poduszeczkę, z której wystawało kilkanaście szpilek.
– Jakie buty chcesz do tego założyć? – zapytał.
– Te, które mam na sobie. – Klientka uniosła lekko nogawki, żeby pokazać zwykłe białe
czółenka.
– Okay, Margie. Ale sugerowałbym coś z odkrytymi palcami i obcasem wyższym o dwa,
trzy centymetry.
Margie zacisnęła usta i zaczęła uważnie przyglądać się swoim stopom. Po chwili wahania
skinęła głową i powiedziała:
– Zgoda, ale niestety nie mam takich butów w szafie.
– Dobrze, w takim razie trochę podłużymy i nie będzie problemu. A jak w talii?
– Trochę za luźno.
– Wydawało mi się, że chcesz w tym iść na kolację.
– Mój krawiec myśli o wszystkim. – Obróciła się na pięcie i spojrzała w lustra, w których
widziała każdą szpilkę wbitą przez krawca w jej sukienkę.
Michael zrobił znudzoną minę, ale po chwili szeroko się uśmiechnął.
– Nie zapomnij o szmince.
– Krwistoczerwonej! Jasne, jak mogłabym zapomnieć? Zdążysz ze wszystkim na przyszły
piątek?
– Tak, spokojna głowa.
– Świetnie.
Klientka zniknęła w przebieralni, a Michael podniósł wiszącą na oparciu krzesła sukienkę
w kwiecisty wzór. Poprawił szpilki i wyjął zza ucha ołówek, żeby zaznaczyć coś na materiale.
Robił to w skupieniu, ale jego ruchy były sprawne i nadzwyczaj profesjonalne.
Stella zrozumiała, że odnalazła właśnie brakujące elementy układanki. Krawiectwo było
naturalnym środowiskiem Michaela. Tym się właśnie zajmował, kiedy nie był facetem do
wynajęcia.
Udrapował sukienkę na swoim ramieniu, po czym odwrócił się, żeby wziąć inny kawałek
materiału z powbijanymi szpilkami.
Kątem oka zauważył, że ktoś wszedł do pracowni, więc powiedział:
– Proszę chwilę zaczekać…
W pewnym momencie zorientował się jednak, że to Stella. Ze zdumienia otworzył usta i
stanął jak wryty.
Stella również zamarła w bezruchu.
– W jaki sposób się tutaj…? – Wyjrzał przez okno z nadzieją, że może tam znajdzie
odpowiedź na niedokończone pytanie.
Serce zatrzepotało jej w piersi. Było naprawdę źle. Michael na pewno pomyślał, że go
szpieguje. To było wyjątkowo niesprawiedliwe. Przecież dopiero dziś rano zdała sobie sprawę, że
ma obsesję na jego punkcie i nie miała nawet czasu, żeby zacząć za nim łazić jak jakaś
maniaczka. Niestety, wpadła jak śliwka w kompot i teraz Michael nie zgodzi się na jej
propozycję.
Zrobiła krok w tył i wybąkała:
– Chyba sobie pójdę.
Przebiegł przez pokój i złapał ją za rękę.
– Stello…
Kiedy poczuła jego dotyk, miała ochotę wybuchnąć płaczem.
– Chciałam tylko uprać swoje ubrania. Nie miałam pojęcia, że tu pracujesz. Wiem, że to
kiepsko wygląda, ale naprawdę nie jestem stalkerką.
Zrobił łagodniejszą minę.
– Przecież widzę, że przyniosłaś ze sobą mnóstwo brudnych rzeczy. – Zdjął z ramienia jej
torbę. – Pozwól, że cię obsłużę.
Położył wszystko na ladzie i z niezwykłą starannością zaczął liczyć koszule, wyraźnie się
jednak czerwieniąc.
– Trochę niezręcznie, prawda? – zagaiła, zdając sobie sprawę, że tym pytaniem tylko
pogarsza sytuację.
– Trochę tak. Wierz lub nie, ale nigdy wcześniej nie wpadłem tutaj na swoją klientkę.
Przyniosłaś siedem koszul i tyle samo spódnic, prawda? – Podzielił ubrania na dwie kupki i
spojrzał Stelli prosto w oczy. – Codziennie chodzisz do biura?
Nerwowo przytaknęła.
– Najbardziej lubię pracować w weekendy.
Lekko przekrzywił głowę.
– Chyba rozumiem. – W jego słowach nie było nic oceniającego. Nie krytykował jej
postępowania i nie mówił, że to źle wpływa na zdrowie i psuje relacje z innymi ludźmi. Michael
nie uważał, że coś jest z nią nie w porządku. Miała ochotę przeskoczyć przez ladę i rzucić się mu
w ramiona.
Już chciał odłożyć torbę na bok, ale w ostatniej chwili zorientował się, że w środku coś
jeszcze zostało. Odwrócił siatkę do góry nogami i na blat wypadła niebieska sukienka.
Podniósł głowę i popatrzył na Stellę rozpalonym wzrokiem.
Nagle powróciły wszystkie wspomnienia ze wspólnej wizyty w lodziarni: chłodne usta,
miętowa czekolada i smak słodkich pocałunków. Z wrażenia Stella musiała złapać się krawędzi
lady.
– Czy masz jakieś szczególne wymagania? – zapytał rzeczowym tonem Michael.
Zamrugała, żeby zebrać myśli i skupić się na tym, co się teraz dzieje.
– Żadnego krochmalu. Nie lubię, kiedy zbyt sztywny materiał dotyka mojej…
– Skóry – dokończył i pogładził ją kciukiem po dłoni.
Przytaknęła i uznała, że najlepiej zmienić temat. Jej wzrok spoczął na sukience, która
wciąż leżała na blacie.
– Kupiłam ją, ponieważ spodobały mi się kolor i faktura. – Poza tym ten ciuch świetnie
pasował do idealnie skrojonego garnituru Michaela… – Dla siebie też szyjesz? – zapytała
szeptem.
Spuścił głowę, a na jego twarzy pojawił się chłopięcy uśmiech.
– Tak.
Ze zdumienia otworzyła usta. Jeśli potrafił robić takie rzeczy, to po jaką cholerę pracował
jako żigolak?
– Mój dziadek był krawcem, więc to chyba rodzinna tradycja. Naprawdę lubię się tym
zajmować.
– Zrobiłbyś coś dla mnie?
– Musiałabyś przez kilka godzin stać zupełnie nieruchomo, a to niezbyt przyjemne.
Naprawdę tego chcesz? – zapytał bardzo poważnym głosem, ale w jego spojrzeniu było coś
dziwnego. Dopiero po dłuższej chwili zorientowała się, że Michaelowi brakuje pewności siebie.
Naprawdę uważał, że kobiety mogą być zainteresowane tylko jego seksownym ciałem?
– Korzystałam już z usług krawieckich, więc zdaję sobie sprawę, z czym się to wiąże.
Moim zdaniem warto się jednak przemęczyć. Poza tym uważam, że masz talent i chciałabym
nosić zaprojektowane przez ciebie ubrania.
– No tak, rzeczywiście coś o tym wspominałaś. – Znowu się uśmiechnął. Wyglądał trochę
jak zagubione dziecko. Miała ochotę mocno go przytulić i nigdy nie puścić.
– Czekałam, aż się do mnie odezwiesz – szepnęła.
Zrobił poważną minę i powiedział:
– Muszę wszystko dobrze przemyśleć.
– Czy w takim razie przyjmujesz moją ofertę? – Błagam, nie odmawiaj!
– Nie zmieniłaś zdania?
– Jasne, że nie. – Nie była w stanie podać żadnego powodu, dla którego miałaby wycofać
swoją propozycję.
– Żadnego seksu?
Wzięła głęboki oddech i skinęła głową.
– Zgadza się.
Michael pochylił się do przodu i zapytał niskim głosem:
– Chodzi o to, żeby następny facet pocałował cię tylko dlatego, że naprawdę będzie miał
na to ochotę?
– T-t-tak. – Przysunęła się bliżej i w napięciu czekała na odpowiedź.
– Okay, w takim razie podejmę się tego zadania.
Szeroko się uśmiechnęła i poczuła, jak schodzi z niej całe napięcie.
– Dzięk…! – Nie zdążyła dokończyć, ponieważ Michael dotknął jej brody, lekko odchylił
głowę i namiętnie pocałował. Przeszedł przez nią dreszcz podniecenia. Gdyby nie kontuar, na
pewno straciłaby równowagę. Zaczęła cicho mruczeć, a wtedy Michael wsunął język do jej ust.
Marzyła o tym przez cały tydzień…
Nagle otworzyły się drzwi i ktoś wszedł do zakładu.
Odskoczyli od siebie jak nastolatki złapane na gorącym uczynku. Michael odkaszlnął i
zaczął układać leżące na ladzie ubrania. Stella wytarła wargi wierzchem dłoni i zacisnęła zęby.
Z wyrazu twarzy starszej kobiety, która właśnie stanęła w progu, można było
wywnioskować, że dokładnie wszystko widziała i była wyraźnie… zaintrygowana. Na czubku jej
głowy znajdowały się okrągłe okulary, które jakimś cudem się nie zsuwały, jakby zaprzeczając
prawu grawitacji. Miała czarne włosy, które zaczesała do tyłu i upięła w koński ogon, ale kilka
niesfornych kosmyków wysunęło się spod gumki i sterczało na wszystkie strony. Była ubrana w
sweter w pepitkę i zielone spodnie w szkocką kratę. Tak jak Michael, miała przewieszony przez
szyję centymetr krawiecki.
W pewnym momencie podniosła kawałek materiału i wskazała na niedokończony szew.
Michael odezwał się do niej w jakimś egzotycznym języku i zaczęli ze sobą rozmawiać z
prędkością karabinu maszynowego. Stella podejrzewała, że mówią po wietnamsku.
Michael pochylił się nad tkaniną i zrobił seksowną minę. Kobieta poklepała go po
ramieniu, po czym spojrzała na Stellę i oznajmiła:
– Nauczyłam go wszystkiego, kiedy był dzieckiem, a teraz sam udziela mi lekcji.
Czyżby to była matka Michaela? Stella zmusiła się do uśmiechu i starała się znaleźć
jakieś podobieństwo, ale nic szczególnego nie rzucało się w oczy. Twarz Michaela była idealną
mieszanką Wschodu i Zachodu. Miał szerokie ramiona, był muskularny i wyraźnie górował
wzrostem nad tą drobną kobietą.
Stella poprawiła okulary i wygładziła spódnicę, żałując, że nie jest ubrana w kitel i nie ma
przy sobie stetoskopu.
Przez otwarte drzwi widać było dość spore, ale zagracone zaplecze z rzędem
profesjonalnych maszyn do szycia i stojakami, na których wisiały niedokończone ubrania. Po
lewej stronie znajdował się obrotowy transporter z upraną odzieżą zapakowaną w plastikowe
worki, a wzdłuż ścian stały półki ze szpulkami nici w każdym możliwym kolorze. Na wysłużonej
kanapie siedziała staruszka i gapiła się w telewizor z wielkim kineskopem starego typu. Dźwięk
był wyłączony i nigdzie nie było widać sekatora.
– Czym się pani zajmuje? Jest pani lekarką? – zapytała kobieta, z trudem ukrywając, że
ma nadzieję na pozytywną odpowiedź.
– Nie, pracuję jako specjalistka od ekonometrii. – Stella splotła palce i wbiła wzrok w
czubki swoich butów, zdając sobie sprawę, że właśnie sprawiła komuś zawód.
– To coś związanego z ekonomią?
Stella obrzuciła nieznajomą zdziwionym spojrzeniem.
– Tak, ale więcej w tym matematyki.
– Czy twoja dziewczyna poznała już Janie? – zapytała Michaela.
Michael podniósł głowę i zrobił zaniepokojoną minę.
– Ależ mamo… Nie było na to czasu, a poza tym ona nie jest moją… – Przerwał w pół
zdania i spojrzał na Stellę.
Było jasne, z jakim dylematem się zmaga. W jaki sposób mają się do siebie zwracać w
oficjalnych sytuacjach?
– Nie jest kim? – Matka Michaela wyglądała na zbitą z tropu.
Odkaszlnął i skupił się na trzymanym w ręku kawałku materiału.
– Nie poznała jeszcze Janie.
Stelli zrobiło się ciepło na sercu, ponieważ Michael nie wyprowadził mamy z błędu. Czy
oznaczało to, że od teraz są parą, przynajmniej oficjalnie?
Nagle poczuła ogromną tęsknotę, ale nie była w stanie wytłumaczyć dlaczego.
– Kim jest Janie? – wykrztusiła z trudem. Zdawała sobie sprawę, że już kiedyś słyszała to
imię.
– To jego siostra. – Kobieta na chwilę się zamyśliła, po czym zrobiła radosną minę i
powiedziała: – Wpadnie pani do nas dziś wieczorem na kolację? Na pewno będzie też Janie.
Studiuje ekonomię na Stanfordzie i właśnie szuka pracy. Pozostałe siostry Michaela na pewno też
chętnie panią poznają. Nie miałyśmy pojęcia, że ma nową dziewczynę.
Stelli aż zakręciło się w głowie. Najpierw została nazwana dziewczyną Michaela, a teraz
miała odwiedzić jego dom i zjeść kolację w towarzystwie jego sióstr. Za dużo naraz. Nie była w
stanie zebrać myśli.
– Proszę po prostu do nas wpaść, dobrze? Nawet jeśli macie jakieś plany na wieczór, to
na pewno będziecie chcieli coś zjeść. Michael robi pyszne bún… Z tego wszystkiego
zapomniałam zapytać, jak pani ma na imię.
– Stella. Stella Lane – odpowiedziała, lekko oszołomiona.
– Przejdźmy na ty, okay? Możesz to mnie mówić Me.. – Krótkie, jednosylabowe słowo z
tonem zanikowym pośrodku.
– Me.? – powtórzyła.
Kobieta uśmiechnęła się z aprobatą.
– Tylko się wcześniej nie opychajcie. U nas zawsze jest dużo jedzenia. – Z radością
zatarła ręce, jak gdyby zrobiła jakiś dobry interes, po czym wypisała kwit na ubrania i podała go
Stelli. – Pranie będzie gotowe na wtorek rano.
Stella czuła, jak ogarnia ją panika. Włożyła pokwitowanie do torebki i wymamrotała kilka
słów podziękowania, po czym wróciła do samochodu, mijając po drodze ogródek ziołowy,
którym opiekowała się staruszka, zapewne babcia Michaela. Kiedy usiadła za kierownicą, w
głowie ciągle rozbrzmiewały jej słowa Me..
Dom. Kolacja. Siostry.
Nagle otworzyły się drzwi do pralni i przed budynkiem pojawił się Michael. Kiedy
uchyliła okno, oparł się o bok samochodu i powiedział:
– Nie musisz korzystać z zaproszenia, jeśli nie masz ochoty. – Zaczął się nad czymś
zastanawiać i między jego brwiami pojawiła się zmarszczka. – Ale może…
– Może co? – zapytała podenerwowanym głosem.
– Może warto wykorzystać tę okazję do treningu.
– Mam ćwiczyć z twoją rodziną? – Fakt, że chciał ją przedstawić najważniejszym
ludziom w swoim życiu, wydał jej się wzruszający. Jednocześnie miała jednak wrażenie, że coś
w tym wszystkim nie gra. Znowu poczuła dziwną tęsknotę.
– Będziesz dla nich miła? – zapytał, bacznie się jej przyglądając.
– Tak, naturalnie. – Zawsze starała się dobrze traktować innych.
– I ani słowa o naszej umowie, dobrze? Nie chcę, żeby wiedzieli, czym się zajmuję…
Skinęła głową. To było dla niej coś oczywistego.
– Dobrze, w takim razie złożymy wizytę mojej rodzinie. Rzecz jasna, jeśli chcesz.
– Tak, czemu nie. – Chciała iść, ale nie dlatego że potrzebowała treningu.
– Okay. – Spojrzał na jej usta. – Przysuń się bliżej.
Wychyliła się przez okno, spoglądając ukradkiem w stronę pralni.
– Twoja mama może nas teraz obserwować…
Delikatnie pocałował Stellę i powiedział:
– Do zobaczenia wieczorem.
Rozdział 13

Kiedy wrócił do zakładu, jego matka stała przy ladzie z rękami skrzyżowanymi na piersi i
uważnie mu się przyglądała. Przez okno wystawowe z pewnością zauważyła białą teslę, która
właśnie wyjeżdżała z parkingu. Był przekonany, że widziała też pożegnalny pocałunek ze Stellą,
i dlatego ledwie musnął ją ustami, chociaż miał ochotę całować się z nią do utraty tchu.
W obecności tej dziewczyny zupełnie tracił głowę i miał problemy z racjonalnym
myśleniem. Na dodatek całkowicie niespodziewanie zjawiła się w pralni. To pewnie dlatego
przyjął jej ofertę, chociaż wcześniej znalazł wiele przekonujących argumentów, żeby ją odrzucić.
Stella nie śmiała się z niego i nie robiła uszczypliwych uwag. Była szczerze zainteresowana jego
pracą i wydawało się, że zrobił na niej spore wrażenie. Czyżby naprawdę chciała przebywać w
towarzystwie prawdziwego Michaela? Była pod tym względem wyjątkiem. Inne kobiety pragnęły
tylko jego ciała. Skończyło się na tym, że w chwili słabości odrzucił na bok wszelkie wątpliwości
i zgodził się skoczyć na głęboką wodę. Zrobił to tylko dlatego, że po prostu chciał być z tą
dziewczyną.
Sprawy wymykały się spod kontroli. Zatarły się granice między życiem prywatnym a
zawodowym. Może właśnie tego chciał? Mama myślała, że jej syn jest ze Stellą na poważnie.
Przyznał sam przed sobą, że czuje się z tym dobrze, co potencjalnie było dość niebezpieczne.
Zgadzając się na propozycję Stelli, mógł popełnić ogromny błąd. Zaczynał żałować swojej
decyzji, chociaż jeszcze nie potrafił powiedzieć dlaczego. No cóż, w końcu to tylko jeden
miesiąc. Był przecież zawodowcem, więc jakoś to wytrzyma.
– Stel-la – powiedziała Me., jak gdyby sprawdzając brzmienie imienia.
Michael wziął ubrania i poszedł na zaplecze.
Me. ruszyła jego śladem.
– Ta dziewczyna podoba mi się o wiele bardziej niż striptizerka, z którą spotykałeś się
trzy lata temu.
– To była tancerka! – No cóż, tak naprawdę zajmowała się również striptizem. Michael
był wtedy jednak bardzo młody, a dziewczyna miała wspaniałe ciało i świetnie się ruszała.
– Specjalnie zostawiała bieliznę w dziwnych miejscach, żebym ją znalazła.
Michael zaczął rozmasowywać sobie kark. Chociaż już od trzech lat był facetem do
towarzystwa, to ciągle nie rozumiał dziwnych gier, w które grały ze sobą kobiety.
– Przecież z nią zerwałem.
Zresztą w tym związku chodziło wyłącznie o seks. Ojciec był krętaczem, więc Michael
nie podejmował żadnych poważnych zobowiązań, żeby nikogo nie zranić. Kiedy miał
dwadzieścia kilka lat, nie traktował związków z kobietami na serio. Świetnie się bawił i
prowadził szalone życie, kochając się z każdą dziewczyną, która miała na to ochotę. Tamte czasy
były jak kolorowy sen o damskiej bieliźnie.
Jednak potem zrobiło się nieciekawie i potrzebował pieniędzy. Pomyślał więc, że można
połączyć przyjemne z pożytecznym. W poprzedniej pracy spotykał się z wieloma bogatymi
kobietami w średnim wieku, które od czasu do czasu składały mu niedwuznaczne propozycje.
Wystarczyło tylko powiedzieć „tak”. Na dodatek jego nowe zajęcie byłoby zniewagą dla ojca,
gorzką pigułką, której ten stary oszust nie potrafiłby przełknąć.
– Stella przyjechała drogim samochodem – zauważyła Me..
Michael wzruszył ramionami, położył ubrania Stelli na stosie innych rzeczy, które miały
być odesłane do pralni chemicznej, i usiadł przy maszynie do szycia.
Mama zwróciła się do niego po wietnamsku:
– Naprawdę się jej podobasz. Potrafię zauważyć takie rzeczy.
– Komu się podoba? – zapytała Ngoa.i, podnosząc się sprzed telewizora. Właśnie
oglądała po raz setny Return of the Condor Heroes, starą wersję z Andym Lauem, w której
kondora grał wielki facet w ptasim kostiumie.
– Wpadł w oko jednej klientce – odpowiedziała Me..
– Tej w szarej spódnicy?
– Widziałaś ją?
– Uhm… Od samego początku miałam ją na oku. To dobra dziewczyna. Michael
powinien się z nią ożenić.
– Jestem tutaj – powiedział Michael. – I na razie nie planuję żadnego ślubu.
Dopóki był żigolakiem, takie rozwiązanie nie wchodziło w grę. Zbyt dobrze pamiętał
swoje dzieciństwo i wszystkie sytuacje, w których ojciec porzucał rodzinę. Matka płakała wtedy
przez całą noc, ale rano zawsze brała się w garść i szła do pracy. Wiedziała, że musi być silna,
ponieważ miała pod swoją opieką Michaela i jego siostry. Po takich doświadczeniach Michael
nigdy nie zdradziłby swojej kobiety. Nigdy.
Pozy tym nie miał pojęcia, czy Stella w ogóle by go chciała. Kurczę, dlaczego się nad tym
zastanawia? Przecież byli razem raptem na trzech randkach. Nie, to nawet nie były randki, tylko
raczej spotkania lub lekcje. Ich związek miał charakter treningowy. Nie umawiali się ze sobą na
poważnie.
– Czy wychowałam cię tak, żebyś całował się z dziewczyną, nie mając zamiaru się z nią
ożenić? – zapytała Me..
Sfrustrowany podniósł głowę i wzbił wzrok w sufit.
– Nie.
– Ta dziewczyna naprawdę na ciebie zasługuje.
Te słowa zabrzmiały wyjątkowo absurdalnie. Przecież nie był żadną cenną nagrodą.
– I na dodatek jest całkiem ładna – mruknęła Ngoa.i z wyraźną aprobatą.
Michael zrobił zadowoloną minę. Stella była niezwykle atrakcyjna, lecz w ogóle nie
zdawała sobie z tego sprawy. Na dodatek była jeszcze inteligentna, urocza, opiekuńcza, odważna
i…
Mama głośno się roześmiała i wskazała na niego palcem.
– Tylko na siebie popatrz! Nawet nie próbuj mi wmawiać, że nic do niej nie czujesz.
Cieszę się, że wreszcie wybrałeś właściwą kobietę. Powinieneś zrobić wszystko, żeby z tobą
została.
Ngoa.i znowu przytaknęła.
Uśmiech zamarł mu na twarzy. No cóż, nie dało się ukryć, że obie miały rację. Lubił
Stellę, chociaż starał się zdławić to uczucie. Wiedział również, że nie uda mu się jej przy sobie
zatrzymać.
***

Stella zaparkowała przed domem, którego adres Michael wysłał jej SMS-em. Kupiła
kwiaty i pudełko czekoladek, ale teraz bała się, że nie był to właściwy wybór. Wcześniej
przeczesała internet w poszukiwaniu zasad wietnamskiej etykiety i dowiedziała się, że nie może
pojawić się z pustymi rękami. Niestety, rekomendacje dotyczące konkretnych prezentów nie były
zbyt precyzyjne. Niektórzy polecali alkohol, inni herbatę, a jeszcze inni owoce. Wszyscy byli
jednak zgodni, że należy przynieść coś do jedzenia i dlatego na fotelu pasażera leżały teraz
czekoladki Godiva.
A co, jeśli rodzina Michaela nie lubi słodyczy?
Kusiło ją, żeby zapytać go o radę, ale i bez tego wiedział, jak bardzo potrafi być
neurotyczna i jak dużym problemem jest dla niej poznawanie nowych ludzi. Do tego tym razem
to nie byli zwykli znajomi, tylko najbliższa rodzina. Nie miała więc wyboru: musiała zrobić jak
najlepsze wrażenie.
Przez cały dzień planowała różne warianty tego, jak może przebiegać konwersacja. Nie
chciała zostawiać niczego przypadkowi. Nie potrafiła improwizować, a kiedy próbowała,
zazwyczaj kończyło się to katastrofą. Jeśli ktoś zapyta o pracę, miała w zanadrzu stosowną
odpowiedź i kilka dalszych pytań, które pomogą w podtrzymaniu rozmowy. Była również
zabezpieczona na wypadek pytań o zainteresowania i czas wolny. Jeżeli trzeba będzie
opowiedzieć o tym, jak się poznali, to wtedy przerzuci ten obowiązek na Michaela. Sama nie
potrafiła przecież przekonująco kłamać.
Przez kilka dłuższych chwili powtarzała w myślach ułożoną przez siebie listę
umiejętności społecznych: zastanów się, zanim coś powiesz (każde słowo może być
potraktowane jak obelga, jeśli masz wątpliwości, milcz); bądź miła; jeśli schowasz dłonie pod
uda, nie będziesz wykonywać nerwowych ruchów; staraj się nawiązać kontakt wzrokowy; nie
myśl o pracy; nie rozmawiaj o pracy (nikogo to nie interesuje); nie zapominaj mówić „proszę” i
„dziękuję”, kiedy przepraszasz, rób to z uczuciem.
Jak tylko skończyła, złapała bukiet gerber i pudełko trufli w gorzkiej czekoladzie,
wysiadła z samochodu i spojrzała na dwupiętrowy dom. Jeszcze pięć lat temu East Palo Alto było
raczej zaniedbanym miasteczkiem, w zasadzie gettem, ale szybki rozwój Doliny Krzemowej
sprawił, że ceny gruntów poszybowały w górę. Wszystkie domy w okolicy warte było teraz
przynajmniej milion dolarów, nawet ten skromny szary klocek z popękanym podjazdem i lekko
zapuszczonym ogródkiem. Kiedy przyjrzała się bliżej, okazało się, że to nie krzaki, tylko różne
zioła, niektóre tak wysokie, że sięgały kolan.
Ruszyła w stronę drzwi. Na ganku świeciła lampa, wokół której gęsto latały ćmy i muchy.
Dotknęła palcami kłujących roślin i rozkoszowała się świeżym przyjemnym zapachem. Ten
piękny ogródek to na pewno zasługa babci Michaela.
Nacisnęła dzwonek i czekała. Nikt nie otwierał. Poczuła, że ściska ją w żołądku.
Zapukała.
Nic.
Zapukała jeszcze raz.
Żadnej reakcji.
Postanowiła sprawdzić adres w telefonie. Wszystko się zgadzało. Na dodatek na
podjeździe stało auto Michaela. Przestraszyła się, ponieważ nie miała pojęcia, co powinna zrobić
w tej sytuacji. Na szczęście otworzyły się drzwi.
W progu stanął Michael i szeroko się do niej uśmiechnął.
– W samą porę!
Zacisnęła dłonie na prezentach, czując, że ogarnia ją fala niepewności.
– Nie wiem, czy podjęłam właściwą decyzję.
Wziął od niej kwiaty i pudełko czekoladek, robiąc przy tym zdziwioną minę.
– Naprawdę nie musiałaś niczego przynosić.
Znowu wpadła w panikę.
– Nie ma problemu. Mogę to zabrać…
Odłożył prezenty na stolik i pogłaskał Stellę po policzku.
– Mama będzie wniebowzięta. Dziękuję.
Głośno westchnęła.
– Co dalej?
Zrobił rozbawioną minę.
– Myślę, że powinnaś przytulić mnie na powitanie.
– Aha. – Wyciągnęła ręce i przysunęła się bliżej, zdając sobie sprawę, że zachowuje się
wyjątkowo niezdarnie.
Jednak kiedy objął ją silnymi ramionami, od razu poczuła, że wszystko jest w porządku.
Jego zapach, ciepło i twarde mięśnie sprawiły, że zaczęła fantazjować.
Odsunął się i spojrzał na nią łagodnym wzrokiem.
– Gotowa?
Przytaknęła. Poprowadził ją przez wyłożony marmurowymi płytkami korytarz, a potem
minęli elegancką jadalnię i otwartą kuchnię, z której wyszli bezpośrednio do salonu. Uwagę Stelli
przyciągnął wielki telewizor z kineskopem starego typu. Na ekranie zobaczyła mężczyznę i
kobietę w tradycyjnych strojach, w których wykonywano wietnamską muzykę operową.
Śpiewacy po kolei zawodzili jakąś melodię. Po szczególnie namiętnym fragmencie babcia
Michaela zaczęła bić brawo. Obok niej przy kuchennym stole siedziała Me. i obierała mango.
Najwyraźniej również ona była pod wrażeniem popisów wokalnych, ponieważ na chwilę
przerwała i spojrzała z aprobatą w stronę telewizora.
Kiedy zauważyła Stellę i Michaela, zamachała do nich obieraczką.
– Cześć! Zaraz będziemy siadać do stołu.
Stella zmusiła się do uśmiechu. Szykował się stresujący wieczór. Zebrała się w sobie i
zapytała:
– Mogę jakoś pomóc?
Me. zrobiła zadowoloną minę. Położyła na stole obieraczkę i miskę ze skórkami mango,
po czym wskazała na puste krzesło po swojej lewej stronie. Kiedy Stella podwinęła rękawy,
Michael posłał jej promienny uśmiech i stanął przy kuchence.
Umyła ręce w zlewie, obserwując, jak jej chłopak stawia na gazie wielkiego woka i rzuca
na rozgrzany olej rozmaite składniki. Robił to wszystko z nonszalancją kogoś, kto umie świetnie
gotować. Kiedy usiadła przy stole obok jego mamy, w powietrzu unosił się już zapach smażonej
wołowiny, czosnku, trawy cytrynowej i sosu rybnego. Michael podwinął rękawy i trudno było
oderwać wzrok od jego pięknie umięśnionych ramion, którymi sprawnie mieszał zawartość
patelni.
Musiała się jednak skupić i zacząć obierać wyjątkowo duży okaz mango, który dostała od
Me.. W pewnym momencie jej uwagę przyciągnęły dochodzące z innego pokoju dźwięki
fortepianu. Ktoś zagrał sam początek Dla Elizy, ale nuty zaczęły się zlewać z rozwibrowanymi
głosami płynącymi z telewizora. Stella zamrugała, ponieważ nadmiar bodźców sprawiał, że nie
była w stanie się skupić.
– To Janie – powiedziała Me.. – Jest całkiem niezła, prawda?
Stella skinęła głową.
– Tak, dobrze sobie radzi, ale pianino jest rozstrojone, szczególnie basowe A. – Za
każdym razem, gdy słyszała nieczystą nutę, wzdrygała się w środku. – Trzeba wezwać
specjalistę, bo inaczej popsuje się od tego instrument.
Me. była wyraźnie zaintrygowana i uniosła brwi.
– Potrafisz to naprawić?
– Nie – odpowiedziała Stella i zaniosła się szczerym śmiechem. Pomysł, żeby stroić
steinwaya, wydał jej się zupełnie absurdalny. Gdyby zaczęła przy nim grzebać, na pewno coś by
uszkodziła. – Zresztą nie należy stroić własnego instrumentu.
– Kiedyś zajmował się tym ojciec Michaela – powiedziała Me., marszcząc brwi, po czym
zabrała się za wycinanie pestek z obranych mango. – Nieźle sobie radził i zawsze powtarzał, że
nie ma sensu trwonić pieniędzy, jeśli sam potrafi to zrobić.
– Gdzie on teraz jest? Kiedy się tym zajmie?
Me. wstała od stołu, zaciskając usta.
– Chciałabym, żebyś czegoś spróbowała. Muszę to tylko podgrzać.
Zaczęła szperać w lodówce, a wtedy babcia wskazała ręką na miskę pokrojonych w
plastry owoców. Stella grzecznie sięgnęła po mały kawałek i po chwili poczuła w ustach
odświeżający, lekko cierpki smak mango. Babcia mruknęła z aprobatą i zabrała się z powrotem
do obierania.
Stella cicho westchnęła i poczuła, jak rozkurcza się jej żołądek. Jak na razie, najbardziej
lubiła przebywać w towarzystwie babci. Bariera językowa sprawiała, że w zasadzie nie musiały
ze sobą rozmawiać, co bardzo jej odpowiadało. Janie skończyła grać Dla Elizy. Stella jeszcze
bardziej się rozluźniła, ponieważ teraz dźwięki dobiegały tylko z jednego źródła, a nie z dwóch.
Do kuchni weszła młoda dziewczyna w jeansach i T-shircie, z włosami upiętymi w
niedbały kucyk. Stanęła przy blacie i wyjęła z durszlaka kiełek fasoli, po czym wepchnęła go do
ust. Kiedy zobaczyła Stellę, pomachała ręką:
– Stella, prawda? Ja jestem Janie.
Wyjęła jeszcze jeden kiełek, ale Me. uderzyła ją w rękę. Janie odskoczyła jak oparzona i
cicho jęknęła. Me. włożyła pojemnik z jedzeniem do mikrofalówki i zaczęła besztać córkę po
wietnamsku, odganiając ją od blatu.
Janie usiadła naprzeciwko Stelli i szeroko się uśmiechnęła, dokładnie tak samo jak
Michael.
– Podoba ci się wietnamska opera?
Stella tylko wzruszyła ramionami.
Janie zaczęła chichotać, po czym zjadła duży kawałek mango.
– Smaczne, nie?
Stella nie wiedziała, co odpowiedzieć, więc uznała, że lepiej milczeć. Po chwili Me.
postawiła przed nią plastikowy pojemnik i zdjęła pokrywkę. W środku znajdował się parujący
jasnozielony biszkopt.
– To dla ciebie. Bánh bò. Bardzo dobre.
Stella odłożyła na bok obieraczkę i sięgnęła po ciasto, ale w ostatniej chwili zauważyła,
że pudełko wykonane jest z taniego plastiku, w który zwykle pakuje się jedzenie na wynos.
– Nie wolno wkładać czegoś takiego do mikrofali. Założę się, że jest w tym BPA.
Me. podniosła pojemnik i zaczęła wąchać ciasto.
– Wszystko w porządku. Nie ma tu żadnego BPA.
– Lepiej używać pudełek ze szkła albo z pyreksu. Są droższe, ale gwarantują
bezpieczeństwo – wyjaśniła Stella. Czy oni naprawdę chcieli ją otruć? Jak to możliwie, że mama
Michaela tego nie wiedziała?
– Cały czas używam takich pojemników i nigdy nie mieliśmy żadnych problemów. – Me.
nerwowo zamrugała i przycisnęła pokrywkę do piersi.
– Efektów nie widać od razu, ale korzystanie z plastiku przez dłuższy czas może się odbić
na zdrowiu. Powinnaś zainwestować w…
Janie zabrała mamie pudełko i łapczywie ugryzła duży kęs zielonego ciasta.
– Uwielbiam bánh bò! – powiedziała, posyłając Stelli znaczące spojrzenie, po czym
włożyła sobie do ust kolejny kawałek.
Michael podszedł do stołu i wziął pojemnik od siostry, zanim zdążyła zjeść trzecią porcję.
– Niestety, Stella ma rację. Nie należy podgrzewać jedzenia w czymś takim. Nigdy
wcześniej o tym nie pomyślałem.
Kiedy wyrzucił pudełko do kosza, Me. zaczęła głośno protestować po wietnamsku.
Czyżby była zdenerwowana? Przecież Stella chciała tylko uchronić rodzinę przed spożywaniem
trucizny.
Janie poderwała się od stołu i wybiegła na korytarz. W tym samym momencie do kuchni
weszły dwie młode dziewczyny. Obie wyglądały na dwadzieścia kilka lat, miały ciemnobrązowe
włosy i bladą, lekko oliwkową skórę. Były szczupłe i długonogie. Stella podejrzewała, że są
bliźniaczkami, ale nauczyła się, że nie należy zadawać tego rodzaju pytań.
– Ty głupia krowo, dlaczego wzięłaś bluzkę bez pytania i zalałaś ją winem? I czemu
przelizałaś się z moim chłopakiem?! – krzyknęła jedna z nich.
Stella aż się wzdrygnęła i ścisnęło ją w gardle. Nienawidziła kłótni. Kiedy ludzie skakali
sobie do oczu, miała wrażenie, że sama jest przedmiotem ataku i nie miało znaczenia, czy jest
tylko biernym obserwatorem, czy nie.
– Sama powiedziałaś, że między wami skończone. Byłam po prostu ciekawa. Poza tym
nie rozlałabym wina, gdybym nie zahaczyła rękawem o kieliszek. Kto jest teraz głupią krową?! –
wrzasnęła druga.
Babcia wzięła do ręki czarnego pilota i zmrużyła oczy, żeby trafić we właściwy przycisk.
Po chwili na ekranie pojawiły się zielone paski i muzyka zaczęła grać jeszcze głośniej. Dla Stelli
było to trudne do zniesienia.
– W takim razie oddawaj wszystkie jeansy, które wcześniej ode mnie dostałaś! – wydarła
się pierwsza, chcąc przekrzyczeć telewizor.
– Sama sobie weź! Pokaż, jaką jesteś samolubną suką!
Babcia zaczęła mamrotać pod nosem i jeszcze bardziej pogłośniła muzykę.
Stella drżącymi dłońmi odłożyła obieraczkę i próbowała uspokoić oddech. Nie była w
stanie dłużej tego wszystkiego wytrzymać.
W kuchni pojawiły się jeszcze dwie dziewczyny: jedna w wieku Stelli, niższa i
ciemniejsza od pozostałych, i druga wyglądająca na licealistkę. To również musiały być siostry
Michaela. Jedna, dwie, trzy, cztery, pięć. Pięć sióstr!
Najniższa z nich wskazała palcem w stronę bliźniaczek i powiedziała ostrym tonem:
– Przestańcie się wreszcie kłócić!
Zrobiły urażone miny i w dokładnie taki sam sposób założyły ręce na piersi.
– Od kiedy się wyprowadziłaś i zostawiłaś mamę ze wszystkimi problemami na głowie,
nie masz prawa nas strofować – oznajmiła jedna z bliźniaczek.
Niższa siostra ruszyła przed siebie jak czołg.
– Mama lepiej się czuje, a jej stan się ustabilizował, więc najwyższy czas, żebym zaczęła
prowadzić własne życie. Może chociaż raz pomyślałybyście o innych?
– Czyli to my jesteśmy egoistkami? – zapytała druga bliźniaczka. – Czy ty w ogóle wiesz,
że kiedy włóczysz się po firmowych imprezach, my siedzimy w domu i opiekujemy się mamą, bo
znowu wymiotuje po chemioterapii?
– Przecież nie bierze już chemii, prawda? – zapytała niższa siostra i spojrzała na
Michaela, licząc, że potwierdzi.
Me. zabrała babci pilota i nastawiła telewizor na cały regulator, po czym podeszła do
zlewu i zaczęła stukać naczyniami. Stella oparła wilgotne dłonie o szklany blat. Miała nadzieję,
że awantura wreszcie się skończy. Musi tylko uzbroić się w cierpliwość.
– Owszem, brała chemię, ale organizm źle reagował. Teraz testuje nowy lek – wyjaśnił
Michael.
– Dlaczego nikt mi o tym nie powiedział?
– Ponieważ jesteś tak cholernie zajęta swoimi ważnymi sprawami! Mama nie chciała za
bardzo cię stresować, bo i tak jesteś strasznie znerwicowana – oznajmiła jedna z bliźniaczek.
– No tak, lepiej poinformować mnie o czymś takim zupełnie znienacka.
– Przestań histeryzować, Angie – wtrąciła druga.
Nadal się przekomarzały, gdy w pewnym momencie rozległo się głośne piknięcie. Me.
wyjęła z mikrofalówki biały durszlak. Wzięła do ręki szczypce i nałożyła makaron ryżowy do
wielkiej miski z zielonymi warzywami i usmażoną przez Michaela wołowiną.
Postawiła jedzenie przed Stellą i grzecznie się uśmiechnęła.
– Bún. Specjalność Michaela. Na pewno będzie ci smakować.
Stella nieśmiało skinęła głową.
– Dziękuję.
Nagle ogarnęło ją dziwne przeczucie, że coś jest nie tak. Rzuciła okiem na durszlak i z
obrzydzeniem odepchnęła miskę.
– To naczynie jest z plastiku! Nie wolno jeść niczego, co zostało w nim przyrządzone.
Me. zamarła, a jej policzki zalały się czerwienią. Najpierw spojrzała na Stellę, a potem
przeniosła wzrok na sito.
– Dobrze, w takim razie ugotuję nową porcję.
Michael był jednak szybszy i sprawnym ruchem podniósł miskę ze stołu.
– Ja się tym zajmę. Usiądź, mamo. – Kiedy zabrał zatrute jedzenie do kuchni, Stella
zauważyła, że jest wyraźnie spięty. Zorientowała się, że chyba popełniła straszliwą gafę. Nie
miała jednak pojęcia, w jaki sposób mogłaby wybrnąć z niezręcznej sytuacji.
Me. zajęła miejsce przy stole i spojrzała na córki, które kręciły się przy lodówce, ciągle
się kłócąc. Głośno westchnęła, podniosła obieraczkę i zabrała się do kolejnego mango.
Stella skupiła się na pracy, ale z każdą upływającą sekundą robiła się coraz bardziej
zdenerwowana. Doskonale zdawała sobie sprawę, że po incydencie z sitem Me. postanowiła się
do niej nie odzywać. Stella chciała jakoś przerwać ciszę, chociaż nie było to chyba najwłaściwsze
słowo: siostry ciągle się przekrzykiwały, a telewizor grał na cały regulator. Kiedy znowu rozległy
się dźwięki fortepianu, bała się, że za chwilę nie wytrzyma i straci nad sobą panowanie. Źle
nastrojony instrument działał jej na nerwy. Czy naprawdę wszystko musiało być takie irytujące?
– Trzeba nastroić ten fortepian – powiedziała. – Gdzie jest ojciec Michaela?
Me. milczała, ciągle obierając mango, więc Stella zapytała jeszcze raz:
– Gdzie jest twój mąż?
– Nie ma go – odpowiedziała Me. zdecydowanym tonem.
– Czyli… umarł? – Powinna złożyć kondolencje? Zupełnie nie wiedziała, jak należy
zareagować.
Me. westchnęła, nie odrywając wzroku od mango.
– Nie wiem.
Stella była zbita z tropu. Zmarszczyła czoło i zapytała:
– Jesteście rozwiedzeni?
– Nie mogę dostać rozwodu, bo nie wiem, gdzie jest mój mąż.
Stella spojrzała na nią w osłupieniu.
– Nie wiesz, gdzie jest? Miał jakiś wypadek czy…
Nagle poczuła na ramieniu mocny uścisk dłoni i usłyszała niski głos Michaela:
– Makaron jest prawie gotowy. Jesz orzeszki ziemne?
Zamrugała, usiłując zebrać myśli.
– Jasne, nie mam żadnej alergii.
Kiedy skinął głową i wrócił do kuchni, Stella znowu spojrzała na Me. i zapytała:
– Jak dawno zniknął? Zgłosiłaś go jako osobę zaginioną?
– Stello! – krzyknął Michael. W jego głosie słychać było wyraźną reprymendę.
Siostry przestały się sprzeczać i niemal jednocześnie wbiły wzrok w nową dziewczynę
swojego brata. Serce waliło jej głośniej niż telewizor i fortepian razem wzięte. Co znowu źle
zrobiła?
– W tym domu nie rozmawiamy o moim tacie – wyjaśnił Michael.
To było zupełnie bez sensu.
– Ale przecież mogła mu się stać jakaś krzywda.
– Nie można skrzywdzić kogoś, kto nie ma serca – wtrąciła Me.. – Zostawił nas dla innej
kobiety. Chcę się rozwieść, ale nie wiem, pod jaki adres powinnam wysłać dokumenty. Zmienił
numer telefonu. – Odsunęła się od stołu i wstała z krzesła. – Jestem zmęczona. Zjedzcie beze
mnie, dobrze? Może trzeba coś kupić dziewczynie Michaela. Nasza kuchnia nie będzie jej
pewnie smakowała.
Kiedy wyszła, nagle zamilkł fortepian, a babcia wyłączyła telewizor, który jeszcze przez
chwilę wydawał z siebie jakieś trzaski, a potem zrobiło się zupełnie cicho. Stella poczuła ulgę,
ale jednocześnie zdawała sobie sprawę, że w tej ciszy jest coś złowieszczego. Krew uderzyła jej
do głowy, a serce waliło jak oszalałe. Miała problemy z wyrównaniem oddechu, jak gdyby
właśnie skończyła długi bieg.
Do kuchni wpadła Janie i zapytała:
– Co się stało? Dlaczego mama płacze?
Nikt nie odpowiedział, ale w siedmiu parach oczu malowało się nieme oskarżenie. To
było gorsze niż ogłuszający hałas. Dużo gorsze.
To z powodu jej zachowania mama Michaela wybuchnęła płaczem.
Zrobiło jej się wstyd i zalała się rumieńcem, po czym zerwała się na równe nogi i
powiedziała:
– Przepraszam, ale muszę już iść.
Chwyciła torebkę i ze schyloną głową wybiegła z kuchni.
***

Michael wpatrywał się w drzwi, za którymi zniknęła Stella. Miał wrażenie, jakby właśnie
obejrzał wypadek samochodowy w zwolnionym tempie. Targały nim rozmaite emocje: złość,
przerażenie, wstyd, niedowierzanie i szok. Co się, do cholery, wydarzyło? Jak powinien
zareagować? Instynkt podpowiadał, że trzeba pobiec za Stellą.
– Lepiej sprawdź, czy z mamą wszystko w porządku – powiedziała Janie.
Miała rację. Jego „treningowa” dziewczyna właśnie doprowadziła Me. do łez. Kolejny
dowód na to, jak dobrym jest synem. Bez słowa wstał od stołu i ruszył w stronę schodów. Z
ciężkim sercem pokonywał kolejne stopnie, a potem wszedł na wyłożony dywanem korytarz i
zatrzymał się przed sypialnią. Drzwi były lekko uchylone, więc zerknął do środka. Me. siedziała
na łóżku i chociaż nie widział jej twarzy, było jasne, że płacze. Miała nisko pochyloną głowę i
zgarbione plecy.
Ten widok był trudny do zniesienia. Nikt nie miał prawa ranić jego matki: ani ojciec, ani
byłe dziewczyny, ani nawet Stella.
– Me.?
Nie odpowiedziała, więc wszedł do pokoju i stanął obok łóżka.
– Przepraszam za wszystko. – Starał się mówić delikatnie i cicho, ale jego słowa
zabrzmiały nienaturalnie głośno. – Za fortepian, jedzenie i tatę…
Nie miał pojęcia, jak do tego doszło, ale w ciągu zaledwie kilku minut Stella poruszyła
wszystkie drażliwe tematy, których należało unikać podczas rodzinnych obiadów: kiepską
sytuację finansową, brak wykształcenia Me. i szemraną przeszłość ojca. Zrobiła to bez żadnego
skrępowania, nie mając zamiaru nikogo obrażać. To był czysty przypadek.
Aż do dzisiejszego wieczoru nie zdawał sobie w pełni sprawy z tego, że Stella nie
potrafiła nawiązywać kontaktów z innymi ludźmi. Była w tym naprawdę beznadziejna. Kiedy
byli tylko we dwójkę, radziła sobie zdecydowanie lepiej.
Me. wzięła go za rękę.
– Myślisz, że z twoim tatą wszystko w porządku?
– Na pewno nic mu nie jest. – Wyobraził sobie, jak ojciec wyleguje się u boku
młodziutkiej żony na żeglującym po Karaibach jachcie i skrzywił się z obrzydzenia.
– Możesz napisać do niego maila?
– Nie, to wykluczone. – Postanowił, że już nigdy więcej nie skontaktuje się z ojcem.
Me. wzięła głęboki oddech i zasłoniła twarz rękami.
– Stella miała rację. Możliwie, że coś mu się stało. Jest takim sukinsynem, że nikt mu nie
pomoże, a już na pewno nie ta jego nowa dziewczyna. Jest z nim tylko dla pieniędzy i rzuci go,
jak tylko skończą się fundusze.
Michael poczuł, że ogarnia go wściekłość i bezwiednie napiął mięśnie.
– Tyle forsy starczy na długo.
– Niekoniecznie. Twój ojciec szasta pieniędzmi. Teraz wydaje mu się, że jest wielką
szychą, ale przecież nigdy nie jest z niczego zadowolony, pamiętasz?
Tylko nie to.
Michael zacisnął szczęki, przygotowując się na historię, którą słyszał już tysiąc razy.
Usiadł na łóżku i udawał skupienie, od czasu do czasu przytakując i mrucząc pod nosem, kiedy
Me. robiła przerwy.
W opowieści często pojawiały się takie określenia jak: „zły człowiek”, „mężczyzna, który
wykorzystuje kobiety” i „kłamca”. Zauważył, że te słowa równie dobrze mogłyby odnosić się do
niego. Jego życie było przecież jednym wielkim oszustwem. Robił upokarzające rzeczy, żeby
zapłacić rachunki, i brał pieniądze od Stelli za coś, co mógłby dla niej zrobić dowolny koleś…
Poczuł, że oblewa go zimny pot. To właśnie dlatego miał opory przed zaakceptowaniem
jej oferty. Najzwyczajniej w świecie ją wykorzystywał. Jaki facet kazałby płacić naiwnej
kobiecie za coś, co spokojnie mogłaby mieć za darmo?
Z przerażeniem zrozumiał, że stał się dokładnie taką samą kanalią jak jego stary. To nie
było w porządku. Wydawało mu się, że jest kimś lepszym. Musiał to jakoś naprawić.
Powinien jak najszybciej wycofać się z umowy ze Stellą. Dokąd poszła? Kurczę, może
cały czas czekała na niego na zewnątrz.
Poderwał się z łóżka, zanim mama skończyła opowiadać swoją historię.
– Muszę lecieć. Przepraszam za dzisiejszy wieczór i za… wszystko.
– Nie musisz za nic przepraszać. Jeśli ją kochasz, to my również nauczymy się darzyć ją
uczuciem.
Kiedy usłyszał o miłości, zrobiło mu się gorąco.
– Nie, nie kocham jej. – Czy to stawiało jego zachowanie w jeszcze gorszym świetle?
Me. tylko machnęła ręką.
– Przyprowadź ją do nas któregoś dnia. Obiecuję, że nie będę podgrzewać niczego w
plastiku.
– W ogóle nie powinnaś tego robić.
– Tak, tak, wiem – powiedziała lekceważącym tonem.
Doskonale zdawał sobie sprawę, że nadal będzie używać tych samych pudełek,
niezależnie od tego, co dzisiaj usłyszała. Przy najbliższej okazji miał zamiar wywalić wszystko
do kosza i kupić coś bezpieczniejszego. Najpierw jednak musi pogadać ze Stellą.
– Dobranoc, mamo.
– Jedź ostrożnie.
Błyskawicznie zbiegł na parter, otworzył drzwi i niemal od razu się zatrzymał.
Nigdzie nie było Stelli.
Oparł się o podtrzymującą ganek drewnianą kolumienkę i wziął kilka głębokich
wdechów. Chciał uspokoić nerwy i oczyścić umysł. Orzeźwiające powietrze i monotonne
bzyczenie owadów pomagały w zebraniu myśli. W oddali słychać było silnik samochodu.
Może lepiej, że jej tutaj nie ma. Potrzebował czasu, żeby odpowiednio przygotować się
do pożegnania. Najlepiej wygłosić kilka krótkich, ale sympatycznych banałów. To tak naprawdę
moja wina i tak dalej.
Niezależnie od tego, co powie, dziewczyna na pewno wybuchnie płaczem. Na samą myśl
ścisnęło go w żołądku. Stella na pewno będzie siebie za wszystko obwiniać i tylko utwierdzi się
w przekonaniu, że jest kiepska w łóżku. Na dodatek weźmie pełną odpowiedzialność za
zrujnowanie dzisiejszego wieczoru.
Wsiadł do samochodu i włączył zapłon. Przez dłuższą chwilę trzymał ręce na kierownicy.
Nie miał pojęcia, dokąd powinien jechać. Do niej czy do siebie? Musieli porozmawiać, ale z
trudem wytrzymał już zachowanie swojej mamy i nie był gotowy na kolejny lament.
Jego uwagę przyciągnęła leżąca na fotelu pasażera paczka prezerwatyw. W ciągu
ostatnich trzech lat kupił wiele takich paczek, ale nigdy nie czekał z wytęsknieniem, aż którąś
otworzy. Stella była zupełnie różna od kobiet, z którymi się umawiał. No cóż, teraz będzie musiał
wrócić do swojej piątkowej rutyny i wabić klientki, oferując im proste usługi za godziwe
wynagrodzenie. Nikogo w ten sposób nie ranił ani nie wykorzystywał. To znacznie lepsze od
tego, co zrobił jego ojciec. Michael mógł być żigolakiem i w głębi duszy pozostać sobą. Było mu
jedynie żal, że nikogo nie będzie pragnął tak bardzo jak Stelli.
Zrzucił pudełko na podłogę, żeby nie musieć na nie patrzeć, i pojechał do domu. Jutro.
Jutro się wszystkim zajmie.
Rozdział 14

Stella była oszołomiona, ale jak zwykle wykonała po kolei wszystkie czynności
składające się na jej cowieczorny rytuał. Zaczęła płakać, dopiero kiedy położyła głowę na
poduszce.
To już koniec. Michael poprosił, żeby była miła dla jego rodziny, a jej okropne
zachowanie sprawiło, że Me. wybuchnęła płaczem. Czegoś takiego nie da się odkręcić.
Czuła, że musi powiedzieć Michaelowi całą prawdę. Kilka rzeczy już zresztą wiedział.
Zdążył się zorientować, że jest nadwrażliwa na zapachy, dźwięki i dotyk, ma obsesję na punkcie
pracy, ceni ustalony porządek i słabo radzi sobie w kontaktach z innym ludźmi. Nie zdawał sobie
jednak sprawy, że te dziwne zachowania mają naukowe nazwy i wiążą się z konkretną diagnozą.
Mimo wszystko wydawało jej się, że litość nie jest lepsza od nienawiści. Teraz uważał ją
za kogoś gruboskórnego i pozbawionego taktu, ale wciąż „normalnego”, choć może nieco
ekscentrycznego. Jeśli poznałby prawdę, niewątpliwie okazałby Stelli więcej zrozumienia, lecz w
jego oczach przestałaby być niezdarną ekonomistką, która uwielbia się z nim całować. Zostałaby
dziewczyną chorą na autyzm, a to oznaczało degradację.
Nie interesowało jej, co myślą o niej inni ludzie, ale za wszelką cenę pragnęła, żeby
Michael ją akceptował. Cierpiała na poważne zaburzenie, które przecież jednak nie definiowało
jej jako osoby.
Nie widziała żadnego sensownego rozwiązania tej trudnej sytuacji. Wydało jej się, że nie
ma szans na zatrzymanie przy sobie Michaela.
Przede wszystkim powinna przeprosić jego mamę. Nigdy wcześniej nie doprowadziła
nikogo do łez. Jej zachowanie było karygodne i czuła nienawiść do samej siebie. Teraz doskonale
rozumiała, dlaczego Me. nie miała ochoty rozmawiać o swoim byłym mężu. Szkoda, że nie
wpadła na to wcześniej, zanim nie zraniła tej biednej kobiety i nie zrujnowała całego wieczoru.
Nie da się jednak zmienić przeszłości. Mogła jedynie mieć nadzieję, że już nigdy więcej nie zrobi
czegoś podobnego.
Przez całą noc przewracała się z boku na bok, układając w myślach słowa przeprosin.
Kiedy wstało słońce, wygramoliła się z łóżka i przygotowała na trudny dzień.
Pojechała do tego samego centrum handlowego co wczoraj i zaparkowała przed pralnią.
Jak tylko otworzą zakład, przeprosi za swoje zachowanie i wyjdzie.
Bezsenna noc sprawiła, że miała problemy z koncentracją. Na dodatek cały czas dręczył
ją niepokój i miała ściśnięty żołądek. Tak mocno trzymała kierownicę, że z trudem
rozprostowywała palce. Była wykończona i chciała mieć to wszystko jak najszybciej za sobą, a
potem pojechać do biura i zająć się pracą.
Pięć minut przed dziewiątą ktoś obrócił znak „Zamknięte/Otwarte”. Głęboko odetchnęła,
wzięła z fotela pudełko czekoladek i bukiet brzoskwiniowych róż, po czym wyszła z samochodu.
Za kontuarem siedziała Janie.
Usłyszała, że ktoś wchodzi i podniosła głowę znad książki. Kiedy zobaczyła Stellę,
zrobiła zaskoczoną minę, jednak jej spojrzenie nie było szczególnie przyjazne.
– Cześć! Michael nie pracuje w soboty.
– Nie przyszłam do niego. – Po co miałaby to robić? Przecież między nimi wszystko
skończone. Pokazała kwiaty i czekoladki. – Chciałam zobaczyć się z twoją mamą. Zastałam ją?
Janie trochę się rozchmurzyła.
– Tak.
– Mogłabym z nią porozmawiać?
– Pracuje na zapleczu. Zaraz cię tam zaprowadzę.
Ruszyła za Janie i zatrzymała się przed zieloną maszyną do szycia, przy której pracowała
mama Michaela. Me. zsunęła okulary na koniec nosa i właśnie wkładała materiał pod stopkę. Jej
ruchy były szybkie i sprawne.
Stella napięła mięśnie, a jej puls wyraźnie przyspieszył. Czas ruszyć do boju. Miała
nadzieję, że niczego nie zepsuje i powie to, co sobie zaplanowała.
Janie wymamrotała coś po wietnamsku i po chwili Me. podniosła wzrok. Najpierw
popatrzyła na córkę, a potem na Stellę.
Stella przełknęła ślinę i powiedziała:
– Przyszłam, żeby przeprosić za swoje wczorajsze zachowanie. Byłam niegrzeczna. Nie
najlepiej radzę sobie w kontaktach z ludźmi. Dziękuję za zaproszenie na kolację. – Wyciągnęła
przed siebie bukiet i słodycze. – Mam nadzieję, że lubisz czekoladki.
Janie pierwsza chwyciła pudełko i krzyknęła:
– Jasne!
Me. przyjęła kwiaty i głośno westchnęła.
– Zostało nam z wczoraj bardzo dużo jedzenia. Może byś do nas wpadła?
Stella nie wiedziała, jak zareagować i wbiła wzrok w swoje buty. Jeśli Michael zobaczy ją
znowu u swojej rodziny, na pewno się zdenerwuje.
– Muszę już iść. Jest mi bardzo przykro z powodu tego, co zrobiłam. Jeszcze raz za
wszystko dziękuję.
Kiedy się odwróciła, zauważyła, że na kanapie siedzi babcia. Staruszka skinęła głową, a
Stella wykonała dziwny gest, coś między ukłonem a dygnięciem.
***

Michael wszedł do klubu i rzucił torbę na niebieską matę.


Na środku sali trenowało dwóch mężczyzn. W pewnym momencie odsunęli się od siebie,
zrobili pięć kroków do tyłu, przełożyli miecze do lewej ręki i lekko się ukłonili.
– Popatrzcie, kogo licho przyniosło – powiedział ten po prawej. To był Quan. Chociaż
miał na głowie hełm, Michael poznał go po głosie i po tym, że był kilka centymetrów niższy od
tego drugiego, czyli swojego młodszego brata Khaia. Poza tym z tyłu na stroju widniało
wyhaftowane jego imię.
Khai pomachał Michaelowi na powitanie. Po zakończonym sparingu nie zrobił przerwy,
tylko od razu zaczął wykonywać ćwiczenia, przyglądając się swojemu odbiciu w lustrze.
Dziesięć błyskawicznych ciosów w głowę. Dziesięć w nadgarstek. Dziesięć w żebra. I od
początku. Dziesięć w głowę… Całkowicie skupił się na treningu. Nic innego nie miało dla niego
znaczenia i nie pozwalał sobie na chwilę przerwy. Jego determinacja mogła robić wrażenie.
Przypominało to nieco zachowanie Stelli. Michael głośno westchnął.
– Zwykle nie przychodzisz tu w sobotę. Co się stało? – zapytał Quan.
– Chciałem z kimś poćwiczyć – powiedział Michael i podrapał się w ucho. W soboty
najczęściej biegał i podnosił ciężary, ponieważ mógł to robić w samotności, a po piątkowych
wieczorach miał dosyć ludzi. Dzisiaj było jednak inaczej: potrzebował towarzystwa. Zdawał
sobie sprawę, że w przeciwnym wypadku będzie cały czas myślał o Stelli. Przez całą noc i pół
dnia zastanawiał się, jak wycofać się z umowy, nie sprawiając jej bólu. Wiedział jednak, że musi
to zrobić, i to jak najszybciej. Po zakończonym treningu powinien do niej zadzwonić i umówić
się na spotkanie. Takie rzeczy najlepiej załatwić bezpośrednio, twarzą w twarz.
– W takim razie się przebieraj – powiedział Quan. – Za godzinę zaczynają się zajęcia.
Trener wziął wolne, więc ten, kto przegra, będzie musiał poprowadzić lekcję z małymi dziećmi.
To była świetna motywacja do walki. Wymachujące kijami dzieciaki były z piekła rodem.
Mogło się wydawać, że nie stanowią większego zagrożenia, lecz było zupełnie odwrotnie.
Wpadały na salę treningową jak tornado, waliły, gdzie popadnie i dźgały mieczami w krocze.
Wszystko, rzecz jasna, zupełnie przypadkowo. Po prostu nie potrafiły inaczej. Zachowywały się
jak Stella w relacjach interpersonalnych.
Oraz Khai.
Michael założył zbroję, od czasu do czasu zerkając na Khaia, który metodycznie
wykonywał kolejne serie uderzeń treningowych. Zawsze tyle samo ciosów, w dokładnie takim
samym porządku. Jeśli Stella kiedykolwiek zacznie uprawiać kendo, to z pewnością będzie robić
to dokładnie tak samo jak Khai. Po ostatnim wieczorze odkrył, że łączy ją z Khaiem więcej
podobieństw, niż przypuszczał. Khai często poruszał drażliwe tematy i nie orientował się, że coś
jest nie tak. Zawsze był też szczery do bólu i wykazywał się kreatywnością na rozmaitych, często
dość dziwnych polach.
Michael nagle zaczął coś podejrzewać i przeniósł wzrok na Khaia.
– Pytałeś mnie, czy jestem świadomy tego, że Stella bardzo przypomina twojego brata.
Quan rozwiązał sznurki z tyłu głowy i zdjął hełm.
– Owszem – oznajmił, patrząc Michaelowi prosto w oczy.
– Powiedziała ci coś, o czym powinienem wiedzieć? – Dobrze pamiętał tamten wieczór,
kiedy wyszedł z klubu i znalazł ich razem na zewnątrz. Miał wrażenie, że przerwał jakąś ważną
rozmowę.
– Kiedy wreszcie była w stanie normalnie oddychać i otrząsnęła się z nadmiaru bodźców,
dowiedziałem się od niej czegoś ważnego – wyjaśnił Quan.
– Miała problemy z oddychaniem? – zapytał Michael i poczuł, że zalewa go zimny pot.
Jakim trzeba być dupkiem, żeby tego nie zauważyć? To on powinien się nią wtedy zaopiekować,
nie Quan.
– Było tam zbyt wielu ludzi, panował trudny do wytrzymania hałas i migały ostre światła.
W ogóle nie należało jej tam zabierać.
Nagle wszystko ułożyło się w jedną całość.
– Stella ma autyzm.
– Jesteś zawiedziony? – zapytał Quan, przekrzywiając lekko głowę.
– Nie. – Miał zachrypnięty głos i musiał odkaszlnąć. – Ale żałuję, że sama mi tego nie
powiedziała.
Dlaczego ukrywała przed nim prawdę? I czemu zgodziła się na wyjście do klubu?
Przecież wiedziała, czym się to może skończyć.
To samo stało się zresztą wczoraj wieczorem. Wizyta u jego rodziny musiała być dla
Stelli wyjątkowo trudnym przeżyciem: głośno grający telewizor, krzyki sióstr, nowe miejsce,
nowi ludzie…
– Ona po prostu chce, żebyś ją lubił.
Kiedy usłyszał te słowa, poczuł, jakby dostał mocny cios w żołądek. Przecież bardzo lubił
Stellę i świadomość, że ma autyzm, wcale tego nie zmieniła. Dla niego była ciągle tą samą osobą,
tylko teraz lepiej ją rozumiał. Przynajmniej bardziej zdawał sobie sprawę, na czym polega jej
problem.
Wcześniej coś przeczuwał, ponieważ wychowywał się razem z Khaiem i wiedział, jak
należy się zachowywać. Robił to instynktownie, nawet się nad tym nie zastanawiając. Pewnie
właśnie dlatego Stella była w stanie się odprężyć w jego towarzystwie, a inni faceci ją
onieśmielali.
Nagle przeszedł go dziwny dreszcz. Dostał gęsiej skórki i napiął wszystkie mięśnie. Może
wcale nie musiał wycofywać się z umowy.
Ich układ nie oznaczał przecież, że będzie wykorzystywał tę biedną dziewczynę. Cierpiała
na autyzm i w związku z tym naprawdę potrzebowała treningu. Bez tego będzie miała trudności
w nawiązywaniu normalnych związków z mężczyznami. Michael wydawał się dobrym
materiałem do ćwiczeń. Może rzeczywiście jest w stanie jej pomóc.
Nie musiał przecież brać całych pięćdziesięciu tysięcy. W zasadzie, po co mieszać w to
wszystko pieniądze? Miał karty kredytowe i mógł nadrobić zaległości w kolejnym miesiącu.
Pomagając Stelli za darmo, pokaże, że nie jest wcale taki sam jak jego ojciec.
Ściągnął strój treningowy i niedbałym ruchem rzucił go na podłogę.
– Odłożysz to na półkę? Naprawdę muszę stąd spadać.
***

Telefon Stelli uporczywe brzęczał, rozpraszając jej uwagę. Była tak pochłonięta pracą, że
dopiero po dłuższej chwili zdała sobie sprawę, że jest w swoim gabinecie i siedzi przy biurku. Na
czarnych ekranach migały otwarte okna oraz wiersze poleceń. Spojrzała na napisany przez siebie
kawałek kodu i poczuła dumę. To było naprawdę dobre.
Na smartfonie pojawił się alert:
Czas na obiad.
Otworzyła szufladę i wyjęła batonik proteinowy. Mama na pewno byłaby zła, gdyby
dowiedziała się, że jej córka je takie rzeczy na obiad. Stella miała to jednak w głębokim
poważaniu, ponieważ dla niej liczyła się tylko praca.
Powoli żuła czekoladową mieszkankę o smaku kartonu, cały czas wprowadzając drobne
poprawki do algorytmu. Musiała przyznać, że chyba nigdy nie stworzyła czegoś równie
efektywnego.
Znowu zabrzęczał telefon i na ekranie pojawiła się wiadomość od Michaela:
Jest szósta po południu w sobotę. Czy to w twoim biurze na trzecim piętrze ciągle pali się
światło?
Odłożyła baton i wstała od biurka, żeby wyjrzeć na zewnątrz. Znajoma postać opierała się
o stojącą na parkingu latarnię. Błyskawicznie odskoczyła do tyłu, żeby uniknąć upokorzenia. Za
nic w świecie nie chciała, żeby Michael ją zauważył.
Na ekranie pojawił się kolejny SMS:
Zejdziesz na dół? Musimy pogadać.
Usiadła na krześle i drżącymi kciukami napisała krótką odpowiedź:
Wyślij wiadomość.
Wolę się z tobą spotkać twarzą w twarz.
Rzuciła telefon na biurko i założyła ręce na piersi. Była zmęczona i odczuwała wstyd.
Naprawdę nie było potrzeby, żeby przyglądać się, jak rozpada się coś, co było dla niej ważne. A
co, jeśli Michael chciał jej powiedzieć o czymś jeszcze? Czyżby popełniła więcej błędów?
Może nie powinna przepraszać jego mamy? Czy zachowała się jak jakiś upierdliwy
natręt? Dlaczego musiała zawsze wszystko zepsuć?
Przeczesała włosy palcami i starała się uspokoić oddech. Naprawdę ma się pokajać za to,
co zrobiła?
Znowu zabrzęczał telefon. Odwróciła go na drugą stronę, żeby przeczytać wiadomość.
Będę tu czekał tak długo, aż zejdziesz.
Rozbolała ją głowa, więc zaczęła rozmasowywać skronie. Czuła też, że ubrania lepią się
do jej spoconej skóry. Powinna wrócić do domu i wziąć prysznic.
Kurczę, może lepiej mieć już to za sobą?
Wywaliła do kosza nadgryziony batonik, zapisała pliki i wyłączyła komputer, po czym
zarzuciła torebkę na ramię, zgasiła światło i wyszła z pokoju.
Puste korytarze i ciemne biura wprowadzały ją zazwyczaj w dobry nastrój, jednak dzisiaj
czuła się samotna i przygnębiona. Szła w stronę windy, zastanawiając się, jak długo jeszcze
potrwa ten depresyjny stan. Tydzień? A może miesiąc? Miała nadzieję, że wszystko szybko
wróci do normy i znowu będzie tak samo jak w czasach, gdy nie znała Michaela. Emocjonalne
huśtawki były bardzo męczące.
Weszła do recepcji i na wyłożonej marmurem posadzce rozległ się stukot jej obcasów.
Wzięła się w garść i mocno pchnęła drzwi, po czym wyszła na zewnątrz budynku.
Michael odepchnął się od latarni i włożył ręce do kieszeni. W świetle ulicznej lampy
wyglądał jak młody bóg.
– Cześć, Stello!
– Cześć! – Poczuła ból w piersi i zaczęła nerwowo uderzać palcami w uda, ale w pewnym
momencie zorientowała się, że to zauważył, więc przestała.
– Mama powiedziała mi, że byłaś u niej w sklepie.
A więc o to chodziło. Popełniła straszny błąd. Ogarnęła ją rozpacz i miała ochotę
wybuchnąć płaczem. Całe szczęście jakimś cudem udało jej się powstrzymać.
– Przepraszam. Wiem, że nie powinnam tego robić. Nie mogłam jednak znieść myśli, że
sprawiłam jej przykrość. Nigdy nie ranię ludzi celowo, ale często coś palnę i wszystkich do siebie
zrażam. Pracuję nad tym, ale to naprawdę dość skomplikowane i po prostu… sama nie…
Podszedł do niej na odległość wyciągniętej ręki.
– O czym ty mówisz?
Wbiła wzrok w swoje buty. Była naprawdę wykończona. Kiedy będzie mogła wreszcie
wrócić do domu i pójść spać?
– Jesteś na mnie zły, bo spotkałam się z Me.. Zachowałam się jak wścibski natręt.
– Wcale nie.
Podniosła głowę. Michael patrzył na nią smutnymi oczami.
– W takim razie nic z tego nie rozumiem.
– Przyjechałem po ciebie, bo jestem w końcu twoim „treningowym” chłopakiem. Robi się
późno.
Ze zdziwienia aż wstrzymała oddech.
– Po tym wszystkim, co powiedziałam twojej mamie, nadal chcesz się ze mną spotykać?
– Tak. Moja rodzina jest dość dziwna i powinienem przygotować cię na spotkanie z nimi.
Przykro mi, że tego nie zrobiłem.
Kiedy objął ją w talii i przyciągnął do siebie; była tak zaskoczona, że nie potrafiła
wykrztusić z siebie ani słowa. Czy on ją naprawdę przepraszał?
– Dobrze się czujesz? Wyglądasz, jakbyś miała za chwilę zemdleć.
Michael był tak blisko, że trochę się spięła i nie wiedziała, co powinna zrobić.
– Nie martw się. Nic mi nie jest.
– Kiedy ostatni raz coś jadłaś?
– Nie pamiętam… Chociaż zaraz, kiedy wysłałeś mi pierwszą wiadomość, byłam właśnie
w trakcie obiadu.
– Czym się raczyłaś?
Na pewno nie powie mu prawdy. Nie chciała, żeby Michael zaczął prawić kazania jak jej
własna matka. To była ostatnia rzecz, jakiej teraz potrzebowała.
Pogłaskał ją palcem po brodzie, a potem odchylił lekko jej głowę i delikatnie pocałował w
usta.
– Pachniesz czekoladą. Jadłaś na obiad słodycze?
– Nie, to był batonik proteinowy. Jest pełen witamin i innych dobrych składników.
– Okay, w takim razie idziesz ze mną. Tylko nie protestuj! Trzeba cię nakarmić.
Poszli razem w stronę jej samochodu zaparkowanego kilkadziesiąt metrów od miejsca, w
którym stali. Stella była tak zmęczona, że nie miała siły się buntować.
Sięgnęła do torebki i nacisnęła przycisk otwierający drzwi, a potem usiadła na fotelu
pasażera. Zaczęła szukać pasa, żeby się zapiąć, ale Michael sprawnym ruchem zrobił to za nią, po
czym usadowił się za kierownicą i wyjechał na główną drogę.
Jazda samochodem sprawiła, że Stella zapadła w płytką drzemkę. Dopiero po kilku
minutach zorientowała się, że opuścili centrum i mknęli autostradą.
– Dokąd jedziemy?
– Do mojej mamy.
Poczuła, jak w żyłach zaczyna buzować jej adrenalina, i od razu przestała być senna.
Wyprostowała się na fotelu i zapytała:
– Co takiego? Dlaczego?
– Zostało mnóstwo żarcia. Me. kazała mi wczoraj ugotować kolację dla przynajmniej stu
osób.
Stella poprawiła okulary, starając się zapanować nad paniką.
– Wolałabym wrócić do domu.
– A masz coś do jedzenia?
– Mam jogurt i obiecuję, że go zjem.
Pokręcił głową i głośno westchnął.
– W takim razie szybko coś przegryziemy, a potem odwiozę cię do domu.
Zanim zdążyła przygotować jakąś przekonującą wymówkę, zatrzymał auto na podjeździe
przed małym szarym domkiem. Kiedy otworzył drzwi, usłyszała tę samą muzykę, co wczoraj.
Złapała za pas bezpieczeństwa, jak gdyby to była lina ratownicza.
– Dzisiaj nie jestem w stanie oglądać telewizji – wyszeptała zbolałym głosem. Po
wczorajszym wieczorze straciła resztkę tolerancji dla głośnych dźwięków. Bała się, że dostanie
załamania nerwowego i wszystkich wystraszy, a wtedy Michael na pewno zmieni zdanie i
wycofa się z umowy. Dziwiła się, że jeszcze tego nie zrobił. Najgorsze będzie, jeśli zacznie
obchodzić się z nią jak z jajkiem. Tego by chyba nie wytrzymała.
– Poczekaj chwilę. – Wyciągnął z kieszeni telefon i napisał coś na ekranie.
Po kilku sekundach zrobiło się cicho.
– Kazałeś im wyłączyć muzykę? Czy twoja mama i babcia nie będą wściekłe? Na pewno
chcą obejrzeć swój ulubiony program. – Zrobiło jej się wstyd i zalała się rumieńcem. Naprawdę
nienawidziła tego, kiedy ktoś musiał się do niej dostosowywać.
Michael spojrzał na nią rozbawionym wzrokiem.
– Przecież to tylko telewizja.
– Nie lubię, kiedy ludzie muszą z mojego powodu zmieniać swoje nawyki.
– To nic takiego. Uwierz mi. – Obszedł samochód, otworzył drzwi i wyciągnął rękę.
– Zapraszam do środka.
***

Kiedy złapał Stellę za rękę, trochę się rozluźnił, ale wciąż ogarniał go przejmujący
smutek i dręczyło poczucie winy.
Stella nie wyglądała najlepiej. Miała niedbale upięty kok, a niesforne kosmyki opadały na
jej wymizerowaną twarz. Zazwyczaj lśniące wyraziste oczy były przygaszone i lekko opuchnięte.
Kiedy zorientował się, że płakała, jeszcze bardziej się zmartwił. To była przecież jego wina.
Wydawało mu się, że ma przed sobą zupełnie inną dziewczynę.
Może nie do końca. Ciepła miękka dłoń należała na pewno do Stelli. Delikatnie ścisnął jej
rękę i zaprowadził na ganek.
Kiedy otworzył drzwi i chciał wejść do środka, Stella zesztywniała i zaparła się o ziemię.
– Zapomniałam zabrać ze sobą upominki. Według internetu nie powinnam składać wizyty
z pustym rękami. Może coś jeszcze…
– Nie musisz za każdym razem przynosić prezentów. – Objął ją w talii i lekko pchnął w
stronę korytarza.
Stella zamknęła oczy, wzięła głęboki oddech i zrobiła krok do przodu. Przez dłuższą
chwilę napawała się ciszą i poczuł, jak jej spięte ciało się rozluźnia.
– Pamiętaj, że jeśli coś ci nie odpowiada, zawsze możesz mi o tym powiedzieć… Na
przykład o zbyt głośno grającym telewizorze albo wyjściu do klubu.
Otworzyła oczy, ale nie spojrzała na niego, tylko wbiła wzrok w ścianę, znowu napinając
wszystkie mięśnie.
– Czy Quan coś ci powiedział?
Michael wyraźnie się zawahał. Miał dziwne przeczucie, że Stella wolałaby, żeby jej
choroba pozostała tajemnicą. Zrobił więc to, czego nauczył się od ojca. Po prostu skłamał.
– Wspomniał coś o tym, że nie lubisz tłumu i nadmiernego hałasu. Szkoda, że wcześniej
mi o tym nie powiedziałaś.
– Przecież mówiłam, że nie lubię, kiedy ludzie naginają się do moich potrzeb.
– Mogliśmy inaczej spędzić tamten wieczór – stwierdził ze złością w głosie. Naprawdę
nie miał zamiaru jej ranić ani sprawiać, żeby czuła się niekomfortowo.
– Po co leżą tutaj te pomarańcze? – zapytała, wskazując na talerz stojący obok urny z
kadzidełkami i wykonanej z brązu statuetki Buddy.
– Nie zmieniaj tematu.
Głośno westchnęła.
– Dobrze. Po prostu bardzo się wstydzę mówić o swoich dziwactwach.
A więc zadręczała samą siebie, ponieważ nie potrafiła przyznać, że jest inna. Zrobiło mu
się jej żal i mocno chwycił ją za rękę.
– Możesz mi teraz opowiedzieć o pomarańczach?
Szeroko się uśmiechnął. Stella nigdy łatwo nie odpuszczała.
– To ofiara dla zmarłych. Po śmierci podobno nadal odczuwają głód – wyjaśnił,
wzruszając ramionami. Jako racjonalistka na pewno myślała, że to strasznie głupie. On również
nie brał takich rytuałów na poważnie, ale dla Ngoa.i i Me. było to coś ważnego.
Stella zrobiła zaciekawioną minę.
– Dajecie im też inne rodzaje jedzenia? Sama szybko znudziłabym się pomarańczami.
Dostają czasem słodycze?
– Tobie już na dzisiaj wystarczy batoników – odpowiedział rozbawionym głosem.
– Co robicie później z ofiarą? Podejrzewam, że zmarli jej nie konsumują…
– Zjadamy. Nie jest wyraźnie powiedziane, jak długo trzeba odczekać, ale zwykle jeden
dzień wystarczy.
– Aha. – Zaczęła uważnie przyglądać się statuetce Buddy. W pewnym momencie
przekrzywiła głowę, żeby sprawdzić, co znajduje się z tyłu. Była naprawdę zafascynowana.
Przypomniał sobie, że Stella uwielbia filmy kung-fu i seriale koreańskie. W jej zainteresowaniu
nie było nic wymuszonego. Nie wyglądała na znudzoną i nie patrzyła na nikogo z góry. W
niczym nie przypominała jego ojca, który często zachowywał się bardzo protekcjonalnie.
– Czujesz się jak na planie azjatyckiej telenoweli? – zapytał.
– Nawet lepiej, bo to prawdziwy dom! – Wskazała na ukryte za figurką Buddy pudełko z
kadzidełkami. – Mogę zapalić? Pokażesz mi, jak się to robi? Zawsze chciałam spróbować.
Rozmasował kark i powiedział:
– Może być pewien kłopot. Nie pamiętam, w jakiej kolejności należy zapalać kadzidło i
składać pokłony. Kiedy byłem mały, nie chciałem się tego nauczyć i Ngoa.i w końcu dała sobie
spokój.
– Dużo czasu to zajmuje? – zapytała, marszcząc czoło.
Zrobił lekko zażenowaną minę.
– Nie, nie wydaje mi się. Chodźmy się przywitać z mamą i babcią, a potem coś zjemy.
– Okay.
Przeszli przez jadalnię i stanęli w kuchni, w której Sophie i Evie nakładały do sporych
miseczek makaron ryżowy, smażoną wołowinę oraz poszatkowaną sałatę i miętę. Wszystko
wskazywało na to, że siostry się pogodziły. Nic w tym dziwnego, ponieważ zazwyczaj jednego
dnia szczerze się nienawidziły, a następnego były najlepszymi przyjaciółkami. Ngoa.i i Me.
kroiły na kawałki leżące na wielkim stosie owoce mango. Siedziały przy kuchennym stole, przy
którym rodzina zwykle jadła posiłki, ponieważ jadalnia pełniła jedynie funkcję reprezentacyjną.
Ngoa.i miała na sobie swój ulubiony rozpinany sweter, a Me. pulower z bożonarodzeniowym
wzorem, chociaż do świąt zostało jeszcze bardzo dużo czasu.
– Cześć! – powiedział Michael.
Me. skinęła głową i spojrzała na Stellę.
– Dobrze, że wpadliście. Kolacja za chwilę będzie gotowa. Siadajcie do stołu.
Stella uśmiechnęła się, ale ciągle kurczowo trzymała Michaela za rękę.
– Dziękuję. Jedzenie świetnie wygląda.
– Poznaj Sophie i Evie. Trudno w to uwierzyć, ale nie są bliźniaczkami – wyjaśnił
Michael, po czym poprowadził Stellę do blatu, na którym stało mnóstwo jedzenia w nowiutkich
pojemnikach z pyreksu. – Sophie to ta z czerwonym pasemkiem na włosach. O Boże, kiedy ona
to zrobiła? Pracuje jako dekoratorka wnętrz. Evie jest fizjoterapeutką.
– Cześć, Stella! – wykrzyknęły jednocześnie. Me. musiała im powiedzieć o
przeprosinach, ponieważ zachowywały się bardzo przyjaźnie.
Stella pomachała do nich ręką.
– Cześć!
– Gdzie jest Angie? – zapytał Michael.
– Nie przyszła. Musi pracować – wyjaśniła Evie.
– W sobotę – dodała szyderczym tonem Sophie.
– No bo przecież ludzie zawsze mają…
– Kupę roboty…
– Właśnie w weekendy.
Siostry zerknęły na siebie i wymieniły porozumiewawcze spojrzenie.
Michael pochylił się i szepnął Stelli do ucha:
– Od dzieciństwa kończą za siebie zdania. Wydaje mi się, że są z innej planety.
Stella leciutko się uśmiechnęła i oparła na jego ramieniu. Biedna dziewczyna… Jego
rodzina musiała na niej robić przytłaczające wrażenie, a nie poznała przecież jeszcze wszystkich.
Przytulił ją mocno do siebie. Miał ogromną ochotę się z nią całować, ale zdawał sobie sprawę, że
powinien się powstrzymać. Świadomość, że jego ramiona są dla niej bezpieczną przystanią,
zaspokajała w nim jakąś pradawną potrzebę, o której istnieniu nie miał wcześniej pojęcia.
Odkaszlnął, żeby uwolnić się od chrypy, i zapytał:
– Gdzie są Janie i Maddie?
– Siedzą na górze i odrabiają pracę domową. Zejdą do nas, jak zgłodnieją. Obie mają
jutro kolokwia. Maddie to jeszcze dzieciak. Jest na drugim roku na uniwersytecie San José.
– Zaraz zapomnę te wszystkie imiona. – Stella zrobiła przestraszoną minę i Michael
jeszcze bardziej się rozczulił. Dlaczego w ogóle się tym przejmowała? Przecież to była tylko jego
rodzina, dla niej w zasadzie obcy ludzie.
– Nie przejmuj się. Ja też mam z tym problem.
– Bardzo śmieszne – powiedziała Evie, przewracając oczami. – Wystarczy, jak
zapamiętasz moje imię. Jestem fizjoterapeutką, więc jeśli będziesz cierpieć na zespół cieśni
nadgarstka, wiesz, do kogo się zgłosić. Najważniejsza jest właściwa postawa.
– W takim razie, dlaczego nie zostaniesz lekarką? – zapytała Me., obierając kolejne
mango. – Zawsze chciałam mieć w rodzinie doktora, ale żadne z was nie spełniło mojego
marzenia.
– Stella jest doktorem – oznajmił Michael, szczerząc zęby.
Stella wytrzeszczyła oczy ze zdumienia.
– Nie, to nieprawda.
– Przecież masz doktorat, więc wszystko się zgadza. Poza tym skończyłaś Uniwersytet
Chicagowski, najlepszą uczelnię ekonomiczną w Stanach, a być może na całym świecie. No i
masz dyplom z wyróżnieniem.
Zgodnie z przewidywaniami Michaela Me. wyraźnie się ożywiła.
– Wspaniale!
Blade policzki Stelli zalały się rumieńcem.
– Skąd ty to wszystko wiesz?
– Szybka kwerenda w internecie.
Spojrzała mu prosto w oczy, a na jej ustach pojawił się delikatny uśmiech.
– Szukałeś o mnie informacji?
Wzruszył ramionami. Teraz to on poczuł się niezręcznie.
– Dobrze, zakochani, kolacja gotowa – oznajmiła Sophie, stawiając przed Ngoa.i
miseczkę z pociętym na mniejsze kawałki makaronem i cieniutko pokrojoną wołowiną, po czym
pocałowała babcię w skroń, jak gdyby ta była małym dzieckiem.
Kiedy wszyscy usiedli do stołu, Michael obserwował, jak Stella skrupulatnie powtarza
każdy gest Sophie i dodaje do swojej miseczki z makaronem, zieleniną i mięsem kolejne
składniki: najpierw sos chili, potem marynowaną marchewkę, rzodkiew japońską oraz kiełki
fasoli, a na koniec sos rybny.
– Jadłaś już kiedyś coś takiego? – zapytał.
Pokręciła głową, a potem wszystko wymieszała i wzięła do ust sporą porcję. Otworzyła
szeroko oczy i błogo się uśmiechnęła, zasłaniając usta.
– Jesteś dobrym kucharzem.
– Michael jest niezwykle utalentowany manualnie – powiedziała Me., z dumą kiwając
głową.
Sophie przewróciła oczami, po czym zaczęła chichotać.
– Zgadzasz się, że twój chłopak ma zręczne ręce?
Me. popatrzyła gniewnie na Sophie. Stella nie wyglądała jednak na oburzoną.
– Owszem, tak właśnie jest – oznajmiła swobodnym tonem.
Sophie uniosła brwi ze zdziwienia i spojrzała na Michaela, jak gdyby chciała zapytać:
„Ona tak na serio?”.
Podczas kolacji Michael patrzył na Stellę z zupełnie nowej perspektywy. Wcześniej,
kiedy byli tylko we dwoje, nie zauważył, że Stella ma problemy z utrzymaniem kontaktu
wzrokowego. Rzadko się też odzywała, chyba że ktoś zadał bezpośrednie pytanie. Jej odpowiedzi
były krótkie i rzeczowe. Kiedy z kimś rozmawiała, marszczyła czoło, skupiając uwagę na
każdym słowie. Pewnie tak samo koncentrowała się, gdy miała rozwiązać jakiś skomplikowany
problem matematyczny.
Widać było, że bardzo się stara. Zależało jej na rodzinie Michaela i nie chciała popełnić
kolejnej gafy.
– Stello, gdzie spędziłaś dzieciństwo? – zapytała Me., kiedy skończyli jeść bún i zabrali
się za owoce.
– W Atherton. Moi rodzice ciągle tam mieszkają – wyjaśniła Stella.
Me. była pod wrażeniem. Atherton uchodziło za najbogatsze miasto w całej Kalifornii.
– Lubisz dzieci?
Michael prawie wypuścił z rąk napoczęte mango.
– Mamo, błagam – wtrącił szorstkim głosem.
Me. tylko niewinnie wzruszyła ramionami.
– Nie musisz odpowiadać – powiedział do Stelli.
Spojrzała na niego tak intensywnie, że aż zrobiło mu się słabo. Miała łagodny wyraz
twarzy, ale wciąż była całkowicie skoncentrowana. Musiał przyznać, że uwielbiał, gdy patrzyła
na niego z takim oddaniem.
Po chwili zrobiła niezdecydowaną minę.
– Nie wiem, czy lubię dzieci. Nie spędzam w ich towarzystwie zbyt dużo czasu, ale moi
rodzice bardzo chcą mieć wnuki, głównie moja mama.
– To pewnie dlatego wysyła cię na randki w ciemno – dodał Michael.
Stella przytaknęła.
– Pewnie tak.
– Matki lubią się wtrącać.
Stella leciutko się uśmiechnęła, a jej oczy zapłonęły przejmującym blaskiem. Michael od
razu zapomniał, o czym właśnie rozmawiali. Poczuł, że jeśli jej za chwilę nie pocałuje, to
zupełnie straci rozum.
– Kiedy będziecie w moim wieku, zabawa z dziećmi sprawi wam ogromną przyjemność.
To całkiem naturalne – powiedziała Me., zakładając ręce na piersi.
Sophie poderwała się na równe nogi.
– Stello, pomożesz mi przy zmywaniu?
– Jasne, bardzo chętnie. Jak mam to zrobić?
– Jak chcesz. Chodzi o to, żeby wszystko było czyste.
Evie zaczęła sprzątać ze stołu, a Stella i Sophie układały naczynia w zlewie. Mama i
babcia zrobiły poważne miny. Michael przygotował się na najgorsze.
– Zaskarbiła sobie moją sympatię tym, że przyszła do zakładu, żeby mnie przeprosić.
Uważam, że należy przyznawać się do własnych błędów. Powinieneś ją przy sobie zatrzymać –
powiedziała po wietnamsku Me..
Pokręcił głową i ściągnął usta.
– To nie takie proste.
– Dlaczego?
– Zbyt wiele nas różni. Jest naprawdę inteligentna i zarabia mnóstwo pieniędzy.
– Tobie też niczego nie brakuje – stwierdziła Me..
Miał już dość podobnych rozmów, więc tylko przewrócił oczami.
– Nie spełniłeś oczekiwań ojca, ale to nie znaczy, że nie jesteś mądrym facetem. Poza tym
mógłbyś więcej zarabiać, gdybyś nie pomagał mi w prowadzeniu rodzinnego biznesu. Wiele razy
mówiłam, że sama świetnie sobie radzę. Przeze mnie wiele okazji przechodzi ci koło nosa. Za
bardzo się mną przejmujesz i nie chcę, żebyś przez to stracił tak wartościową dziewczynę.
Powinieneś się z nią związać na poważnie.
– To trudniejsze, niż ci się wydaje.
– Nieprawda. Widzę, że oboje przypadliście sobie do gustu.
Miał ochotę przypomnieć o jej własnym małżeństwie, ale uznał, że to cios poniżej pasa i
postanowił milczeć. Przecież ojciec na swój sposób kochał Me., ale mimo to nie był w stanie
powstrzymać się przed zdradzaniem jej. Michael nie potrafił zrozumieć, dlaczego po każdym
skoku w bok Me. przyjmowała go z powrotem pod swój dach.
– Obiecaj, że przynajmniej spróbujesz, dobrze? Stella naprawdę mi się podoba –
powiedziała.
Michael z trudem powstrzymał wybuch śmiechu. Ze wszystkich dziewczyn, które
przyprowadził do domu, akurat z tą nie mógł się związać. Była w końcu jego klientką, na dodatek
bogatą, świetnie wykształconą i niezwykle atrakcyjną. Płaciła mu za to, żeby nauczył ją, jak być
w związku, a potem planowała znaleźć sobie kogoś lepszego.
– Mówisz tak tylko dlatego, że Stella poszła zmywać naczynia.
Michael wiedział, jak zdobyć serce matki i wcale nie chodziło o gotowanie. Me. ceniła
sobie czystość i dbanie o dom. Sam nie musiał zmywać, ponieważ przygotował kolację. Z
jakiegoś powodu żadna kobieta w tym domu nie potrafiła gotować, więc nie miał wyboru i sam
się nauczył, żeby jakoś przetrwać.
– Stella nie ma nic przeciwko pracy fizycznej – powiedziała Me.. – To ważne.
– Hm – mruknęła z aprobatą Ngoa.i.
Przez chwilę w trójkę przyglądali się, jak Stella zmywa miseczki, płucze je wodą, a
następnie podaje Sophie do wytarcia. Podwinęła rękawy i pracowała w ogromnym skupieniu, od
czasu do czasu uśmiechając się do Sophie, która ciągle coś gadała.
– Odwieź ją domu – powiedziała Ngoa.i. – Wygląda na zmęczoną.
Me. przytaknęła.
– Tak, powinniście się zbierać.
Wstał od stołu, podszedł do zlewu i objął Stellę w pasie. Nie mógł się powstrzymać i
pocałował ją w szyję. Przeszedł przez nią dreszcz. Przestała zmywać, wciąż trzymając
nasiąkniętą gąbkę w dłoni, po czym zrobiła zdezorientowaną minę i spojrzała na niego przez
ramię. Delikatnym ruchem zabrał jej gąbkę i sam skończył szorować patelnię i resztę naczyń, co
jakiś czas muskając ustami jej ucho, kark albo brodę.
Sophie spojrzała na niego wymownym wzrokiem, jakby chciała powiedzieć: „Takie
rzeczy należy robić w sypialni”, a potem podała mu ostatnie plastikowe sito, jedno z wielu,
których Me. miała już nigdy więcej nie wkładać do mikrofalówki. Widział, że Sophie ma
ogromną ochotę powiedzieć coś złośliwego, lecz ugryzła się w język, żeby nie urazić jego nowej
dziewczyny.
Powieki Stelli robiły się coraz cięższe i musiała oprzeć się rękami o blat, żeby utrzymać
równowagę.
– Wracamy do domu? – wyszeptał.
Skinęła głową.
Pożegnali się z rodziną i wsiedli do samochodu. Michael uruchomił silnik.
Zanim zdążyła zapiąć pasy, zapytał:
– Jak często powinniśmy się widywać i u kogo?
– A co robi większość ludzi w poważnych związkach?
– Zazwyczaj ze sobą mieszkają i codziennie się widują. Tego właśnie chcesz? – Czuł się
dziwnie, wypowiadając te słowa. Przez całe dorosłe życie starał się unikać podobnych
zobowiązań, ale teraz był gotów je zaakceptować. Rzecz jasna, jeśli Stella również będzie miała
na to ochotę.
Przytuliła policzek do jego ramienia.
– Dobrze, zróbmy tak jak inni. Mam gościnną sypialnię, z której możesz korzystać, ale
zrozumiem, jeśli odmówisz. To może być dla ciebie za bardzo krępujące. Nie wszystkie pary
muszą mieszkać pod jednym dachem.
– A co, jeśli chcę dzielić z tobą łóżko? – zapytał niskim głosem.
Niezależnie od tego, jak bardzo pragnął jej pomóc i udowodnić, że nie jest taki sam jak
jego ojciec, trudno mu było całkowicie zrezygnować z seksu. Nie dało się ukryć, że miał wielką
ochotę się z nią kochać. Poza tym większość jej problemów wynikała z braku pewności siebie, a
łóżko było idealnym miejscem, żeby nad tym popracować.
– Nie musimy spać razem – powiedziała.
– Wiem, ale nie o to pytam.
Wbiła wzrok w okno i oznajmiła:
– Możesz ze mną sypiać, ale dobrze wiesz, że jestem w tym kiepska. W tej kwestii nic się
nie zmieniło od naszego ostatniego razu.
Lekko się do niej uśmiechnął. Najwyraźniej bała się, że nie będzie miał z tego żadnej
przyjemności. Jego klientki prawie nigdy się tym nie przejmowały.
– Okay, w takim razie umowa stoi.
– No tak, zgadza się. – Wyjęła rękę spod uda i wyciągnęła ją do Michaela.
– Tak więc zaczynamy nasz „treningowy” związek. Chyba powinniśmy uczcić to
pocałunkiem.
Spojrzała na niego i ze zdziwienia rozchyliła usta. To była dla niego wystarczająca
zachęta. Pochylił się i lekko ją pocałował. Planował tylko delikatnie musnąć ją wargami, żeby
rozbudzić w niej ochotę na więcej, ale kiedy usłyszał, jak cicho jęknęła, zupełnie stracił nad sobą
kontrolę. Wpił się w nią ustami jak szalony i głębiej wsunął język. Stella nie pozostała mu
dłużna: wplotła palce w jego włosy, a potem przesunęła dłonie niżej i zaczęła go drapać po torsie
i brzuchu. W pewnym momencie wsunęła rękę pod jego jeansy. Tak! Wreszcie mogli zabrać się
za odznaczenie kolejnych okienek na planie lekcji…
Nagle ktoś zaczął pukać w szybę po stronie pasażera i usłyszeli jakiś stłumiony głos.
Michael błyskawicznie się wyprostował i nacisnął guzik otwierający okno.
Na chodniku stała Sophie. Założyła ręce na piersi i nerwowo tupała nogą. Kiedy
zauważyła Michaela, pochyliła się nisko, zmrużyła powieki i powiedziała, bezgłośnie poruszając
ustami: „Zboczeniec”, a potem kontynuowała już normalnym tonem:
– Mama poprosiła, żebym ci o czymś przypomniała. Masz zapalone światła i w sypialni
Ngoa.i jest teraz jasno jak w dzień. Babcia nie może przez to zasnąć.
– Przepraszam. Nie zwróciłem na to uwagi. Już odjeżdżamy.
Sophie zajrzała do środka samochodu i powiedziała:
– Dobranoc, Stello. Mam nadzieję, że niedługo znowu się zobaczymy.
Stella poprawiła luźne kosmyki włosów, po czym odkaszlnęła.
– Dobranoc, Sophie.
Sophie jeszcze raz spojrzała z dezaprobatą na brata i powolnym krokiem wróciła do
domu. Po kilku sekundach zabrzęczał jego telefon, a na ekranie pojawiła się seria wiadomości:
Jezu, Michael, wyluzuj!
Jeszcze ją wystraszysz, a to całkiem fajna laska.
Obłapiasz dziewczyny w samochodzie? Masz trzynaście lat?
Parsknął śmiechem i podał telefon Stelli, żeby sama mogła przeczytać, co napisała jego
siostra.
Stella przygryzła koniuszek paznokcia, po czym szeroko się uśmiechnęła.
– Wcale nie jestem wystraszona.
Przeczesał palcami włosy, wziął głęboki oddech i poprawił spodnie uciskające jego
nabrzmiałą męskość.
– Jedziemy do domu.
Nacisnął pedał gazu i pędził niemal pustymi ulicami, traktując przepisy ruchu drogowego
z dużą nonszalancją. Wyobrażał sobie, że ściąga ze Stelli jej bibliotekarski strój i przygważdża ją
do ściany albo podłogi. Nie miało znaczenia, gdzie to zrobią, na pewno będzie wspaniale.
Spojrzał na nią ukradkiem, żeby jeszcze bardziej podsycić swoje fantazje, ale w tym
momencie stracił wszelkie nadzieje. Zamiast seksu trzeba będzie zanieść ją prosto do łóżka.
Od momentu, kiedy ruszyli spod domu, minęło raptem kilka minut, a Stella już zapadła w
błogi sen. Głowa kiwała jej się na boki, a okulary zsunęły na czubek nosa. Kiedy otworzyły się
drzwi garażu, a opony zaskrzypiały na epoksydowej posadzce, lekko się wzdrygnęła, ale nadal
spała jak dziecko.
Próbował ją obudzić lekkim szturchnięciem, ale bezskutecznie. Miała głęboki równy
oddech. Westchnął i podniósł ją z fotela, a następnie zaniósł do sypialni. Od dzisiaj była to ich
wspólna sypialnia.
Rozdział 15

Stella budziła się stopniowo. Najpierw na jej twarz zaczęły padać promienie
wschodzącego słońca, potem usłyszała szczekanie psa sąsiada, a na koniec poczuła jakiś
cudowny aromat. Ten przyjemny i intensywny zapach był wszędzie. Zakopała się jeszcze głębiej
w pościeli i radośnie westchnęła.
Nie była jednak w stanie zawinąć się w nią jak w naleśnik, ponieważ po drugiej stronie
łóżka leżał jakiś ciężar. Co to było? Podniosła prześcieradło i zobaczyła, że obejmuje ją w talii
muskularne ramię. Ku swojemu zaskoczeniu zauważyła też, że jest prawie naga: miała na sobie
tylko stanik i majtki. Wszystko wczorajsze.
Oznaczało to, że zapomniała o swoim cowieczornym rytuale. Była brudna i miała
nieumyte zęby. W jej ustach na pewno mnożyły się nowe szczepy bakterii odpornych na
antybiotyki. Zerwała się jak oparzona i chciała pobiec prosto do łazienki. Nić, szczoteczka,
prysznic i piżama.
Michael złapał ją w pasie i przyciągnął do siebie.
– Poczekaj.
– Jestem obrzydliwa. Najpierw muszę się umyć…
Pocałował ją w szyję, a potem złapał za biodra i przytulił się do niej od tyłu. Poczuła, jak
pod cienkimi bokserkami prężyła się jego nabrzmiała męskość.
W tym momencie straciła kontrolę. Zaczęły drżeć jej kolana, a między udami pojawiło się
przyjemne mrowienie. Całkowicie się rozluźniła, chociaż była lekko zawstydzona
intensywnością swojego pożądania. Wiedziała, że musi panować nad ciałem, jednak nagle
wszelkie hamulce zniknęły.
– Dzień dobry – mruknął Michael w taki sposób, że przeszły ją ciarki.
– D-d-dzień d-d-dobry.
Włożył rękę pod jej stanik i złapał za pierś, po czym zaczął ją delikatnie głaskać. Sutki
momentalnie zesztywniały, a po jej ciele rozlała się fala rozkoszy. Michael przesunął dłoń w dół i
dotknął jej brzucha. Napięła mięśnie, z obawą czekając na ciąg dalszy.
– Chciałbym cię pieścić jeszcze niżej. – Śmiałym ruchem wsunął rękę między jej uda.
Przez bawełniane majtki poczuła jego gorący dotyk i miała ochotę odskoczyć jak oparzona.
Chwyciła go za nadgarstek, żeby przestał, ale jej ręka odmówiła współpracy. Miał tak
gładką skórę i pięknie wyrzeźbione mięśnie, że nie potrafiła skupić się na niczym innym.
– Czy to oznacza zgodę? – szepnął.
Przecież już wczoraj wieczorem poinformowała go, że może robić, co chce. Miała ochotę
na więcej, lecz nie wiedziała, jak się do tego zabrać. Jej ciało mówiło tak, ale umysł był przeciw.
Ostatecznie ciało zwyciężyło. Wygięła biodra w łuk, szukając jego dotyku. Odsunął na
bok wąski pasek materiału zasłaniający jej kobiecość, po czym delikatnie pocałował Stellę w
kark i koniuszkami palców wyszukał wilgotne wejście kryjące się między jej nogami. Z ust
wyrwał jej się niemy krzyk. Poczuła obezwładniającą rozkosz, ale jednocześnie nie mogła
zapanować nad narastającą paniką.
– Jesteś cała mokra, Stello. Od zera do setki w niecałe trzy sekundy. Zupełnie jak
lamborghini.
– Podoba ci się lamborghini? – Za wszelką cenę usiłowała skupić na czymś myśli. Nie
potrafiła całkowicie się wyłączyć. Jej czyny i słowa musiały podlegać racjonalizacji. Kiedy
traciła kontrolę, zawsze popełniała błędy: raniła ludzi albo robiła coś żenującego.
Michael nadal ją masował, wykonując okrężne ruchy palcami. Od czasu do czasu lekko
wgryzał się w jej szyję, po czym całował i pieścił ramiona. Zakręciło jej się od tego w głowie i
dostała gęsiej skórki.
– Owszem, lubię tę markę, ale nie musisz kupować mi takiego auta – powiedział.
– Czemu nie? – Oparła stopy o jego golenie i wbiła paznokcie w ramiona. Miotały nią
przeciwstawne instynkty: odsuń się od niego, przytul się jeszcze bardziej, odzyskaj kontrolę,
całkowicie się zapomnij.
– Lamborghini nie pasuje do mojego trybu życia. A poza tym mama byłaby strasznie,
strasznie ciekawa, w jaki sposób je zdobyłem. – Podkreślił słowo „strasznie”, dyskretnie
muskając jej łechtaczkę. Stella napięła mięśnie i zadrżała w oczekiwaniu na finał.
Ugryzł ją w płatek ucha.
– Zaraz skończysz, prawda? Naprawdę niewiele ci trzeba.
– To dlatego że od zeszłego piątku ciągle o tobie fantazjowałam. – O Boże, co ona
wygaduje?
Odsunął rękę, usiadł i odgarnął kosmyki włosów z jej twarzy.
– I co robiłem w twojej wyobraźni? – zapytał łagodnym głosem.
– Wszystko.
Roześmiał się, a potem spojrzał na nią badawczym wzrokiem.
– Czy zaspokajałem cię ustami? Prawdziwy Michael ma na to ogromną ochotę.
Zupełnie nie wiedziała, jak na to zareagować. Z jednej strony chciała spełnić jego
marzenie, ale z drugiej ciężko było tak nagle pozbyć się kompleksów. Musiała przyznać, że o
seksie oralnym akurat nie fantazjowała.
– W łóżku chyba wolę dawać, niż brać.
– Może powinniśmy poćwiczyć – oznajmił wyjątkowo nieśmiałym tonem. – Nie jestem
jedynym facetem, który lubi w ten sposób dawać kobietom rozkosz.
Zagryzła dolną wargę i zacisnęła palce na prześcieradle. „Kobietom”. Dla przeciętnego
faceta oznaczało to każdą liczbę od dwóch do dziesięciu, może dwudziestu. Ale dla Michaela to
mogły być setki albo nawet tysiące partnerek. Znowu ogarnął ją niepokój. Czy miała jakąkolwiek
szansę w starciu z jego byłymi klientkami?
– Nie chciałabym wzbudzić w tobie obrzydzenia.
– Na pewno tak nie będzie.
– W takim razie, jak mam sprawić, żebyś ty również czerpał z tego przyjemność. Czy
niektóre kobiety potrafią lepiej reagować na takie pieszczoty? Co wtedy robią? – Bardzo pragnęła
go zadowolić i w ten sposób usunąć w cień inne dziewczyny, chociaż zdawała sobie sprawę, jak
wiele ich było.
– Co ci chodzi po głowie? – zapytał wyraźnie skonsternowany.
– Po prostu chciałabym… Wydaje mi się… Ja…
– Koniec z myśleniem – powiedział i przyłożył kciuk do jej ust.
Przesunął swoje ciepłe dłonie po jej ramionach i złapał ją za nadgarstki. Po chwili mocno
chwycili się za ręce i spletli palcami. Stella napięła mięśnie z obawy, że nie reaguje we właściwy
sposób. Co powinna teraz robić? Michael chciał, żeby doznała rozkoszy, nie wiedziała jednak,
czy będzie w stanie ją osiągnąć.
– Stello, za mocno mnie ściskasz. – Spojrzał na nią zaniepokojonym wzrokiem.
– Przepraszam. – Poczuła, że po ich dłoniach spływa pot i skrzywiła się z niesmakiem.
Serce waliło jej jak oszalałe. Miała wrażenie, że sprawy idą w złym kierunku.
Objął ją ramionami i zaczął delikatnie gładzić po włosach.
– To z powodu miłości francuskiej? Wcale nie musimy tego robić.
Wtuliła twarz w szyję Michaela i zaczęła wdychać jego zapach. Czuła, że powoli się
uspokaja.
– Jestem ambitna i nie lubię przegrywać.
Pocałował ją w skroń.
– Okay, ale jaki ma to związek z tym, co się teraz dzieje?
– Chciałabym dać ci więcej przyjemności niż wszystkie twoje klientki razem wzięte.
– Stello, ale to ja dostaję pieniądze za to, żebyś przeżywała rozkosz.
– Już zapomniałeś, że nie płacę ci za seks?
Jęknął sfrustrowany i jeszcze mocniej ją przytulił.
– Co ja mam z tobą zrobić? Trzymam cię nagą w ramionach, ale ty wciąż nie jesteś
gotowa.
Głośno westchnęła i zaczęła gładzić smocze łuski pokrywające jego biceps.
– Możemy wyszczotkować zęby, wziąć prysznic i założyć czyste ubrania.
Zrzucił z siebie prześcieradło i stwierdził:
– Okay, w takim razie marsz do łazienki.
***

– Nie masz żadnych zwykłych ubrań?


Michael odgarnął jej mokre włosy i pocałował w szyję. Stella lustrowała wzrokiem
zawartość szafy, starając się dobrać właściwy strój.
– Kiedy zaczęłam pracę, przestały mi być potrzebne, więc wszystko rozdałam.
– Czyli kiedyś miałaś jakieś inne ciuchy. A może to też były spódnice do kolan i koszule
z zapinanym kołnierzykiem? – zapytał, po czym wsunął ręce pod jej szlafrok, objął ją w talii i
przytulił do swojego nagiego torsu. Nie wiedziała, jak zareagować. Jednocześnie chciała się
rozluźnić i zesztywnieć.
Podejrzewała, że Michael w tej chwili stara się ją rozpalić i prawie mu się to udało. Nie
potrafiła zebrać myśli, ale doszła do wniosku, że wcale nie czuje się z tym źle. Zapomniała o
bolącej głowie i o tym, że była już strasznie spóźniona. Normalnie w takiej sytuacji wpadłaby w
złość i frustrację, lecz dzisiaj jakoś trzymała się w ryzach.
– Zgoda. To były spódnice i koszule. Skąd mnie tak dobrze znasz?
Wybuchnął śmiechem, a jego oddech przyjemnie pieścił jej ucho.
– Uwielbiam rozwiązywać zagadki na temat twojego życia i marzę o tym, żeby zobaczyć
cię w letniej sukience na ramiączkach.
– Nie mam takiej sukienki.
– Jest niedziela. Chodźmy na zakupy.
Odwróciła się i spojrzała na niego z wyrazem niepokoju w oczach. Nie miała ochoty na
wizytę w miejscu publicznym, którego nie znała. Najgorsza była jednak perspektywa
przymierzania zakurzonych, drapiących ubrań, które długie miesiące leżały w magazynie i na
pewno były utytłane szczurzymi odchodami.
– A sam nie możesz mi uszyć takiej sukienki? Naprawdę chciałabym nosić
zaprojektowane przez ciebie ubrania. Poza tym wszystkie rzeczy, które kupuję w sklepach, i tak
trzeba potem przerabiać.
Zamiast odpowiedzieć, zdjął z wieszaka różową koszulę i zaczął uważnie się jej
przyglądać.
– Francuskie szwy, a materiał to… – Potarł tkaninę między palcami. – Czysta bawełna.
– Uwielbiam bawełnę i jedwab. Nie mam też nic przeciwko akrylowi i lycrze, ale ubranie
musi być miękkie i przyjemne w dotyku. Nienawidzę szorstkiego jeansu, wełny, kaszmiru i
angory.
Uśmiechnął się z aprobatą, nadal skrupulatnie oglądając koszulę.
– Moja „treningowa” dziewczyna zna się na materiałach lepiej ode mnie. Jestem pod
wrażeniem.
Komplement sprawił, że zrobiło jej się ciepło na sercu, choć nie za bardzo podobało jej
się określenie „treningowa dziewczyna”. Był w tym jakiś zgrzyt, ale zdawała sobie sprawę, że
powinna być realistką. Nie można mieć przecież wszystkiego. Ważne, że potrafią się śmiać z jej
dziwactw i mają wspólne zainteresowania. Uznała jednak, że nie powinna dalej popisywać się
encyklopedyczną wiedzą na temat różnych tkanin.
Michael odwiesił koszulę do szafy, po czym odwrócił się do Stelli i położył ręce na jej
biodrach.
– Chciałbym, żebyś nosiła letnie sukienki, ale uwielbiam cię również w ołówkowych
spódnicach. Naprawdę świetnie podkreślają twoje kształty, chociaż mają jeden drobny
mankament.
– Jaki?
– Nie mogę zrobić czegoś takiego. – Spojrzał na nią rozpalonym wzrokiem i podciągnął
w górę szlafrok. Gruby materiał otarł się o jego jeansy. Stella poczuła powiew chłodnego
powietrza na nagiej skórze. Pogłaskał wewnętrzną stronę jej uda, powędrował wyżej i zatrzymał
się na biodrze, po czym przesunął dłoń do tyłu i lekko ścisnął pupę. Stella zadrżała z rozkoszy i
zapłonęła pożądaniem.
Od pasa w dół była teraz całkiem naga i zauważyła, że Michael z zainteresowaniem
przygląda się brązowym włoskom porastającym jej łono. Nie pytając o zgodę i nie dając jej czasu
do namysłu, zdecydowanym ruchem położył tam dłoń i zaczął delikatnie masować miękkie
zagłębienie między jej nogami.
Jego dotyk doprowadził ją do szału i ugięły się pod nią kolana. Musiała oprzeć się o jego
ramiona, żeby nie stracić równowagi.
– Moja dziewczyna – szepnął, po czym pochylił się, żeby ją pocałować.
Smakował nieziemsko i z jej gardła zaczęło się wydobywać rozkoszne mruczenie. Starała
się całować go, najlepiej jak potrafiła, ale nie była w stanie odpowiednio się skupić. Jego palce
wyczyniały prawdziwe cuda. Ze wszelkich sił próbowała stać w miarę prosto, ale i tak miała
wrażenie, że się chwieje. Każde dotknięcie sprawiało, że dostawała ciarek i zaczynała lekko
drżeć.
Nie przerywając pocałunku, wziął ją w ramiona i zaniósł do łóżka. Kiedy położył ją na
miękkiej pościeli, odzyskała kontakt z rzeczywistością. A więc wreszcie to zrobią. Będą
uprawiać seks. Bez żadnego planu i bez specjalnego przygotowania. Na pewno okaże się, że jest
w tym beznadziejna, ale Michael udzieli jej cennych wskazówek i z czasem wszystkiego ją
nauczy. Na razie musi uważać, żeby nie brać krytycznych uwag za bardzo do siebie, chociaż na
pewno będzie to trochę upokarzające…
Michael rozsunął szlafrok i przywarł wargami do jej piersi. Wygięła ciało w łuk, głośno
dysząc. Kiedy jego ręka znowu wślizgnęła się między jej uda, nie wytrzymała i jęknęła. Mięśnie
znajdujące się w okolicach intymnych zaciskały się tak mocno, że niemal sprawiało jej to ból.
– Szszsz… – szepnął, nie odrywając ust od jej sutka.
Wsunął w nią jeden palec. Cicho westchnęła i zaczęła rozkosznie mruczeć. Dokładnie
tego było jej trzeba. Po chwili włożył drugi palec. Czuła, że jej skóra przyjemnie się rozciąga i
jeszcze bardziej odchyliła głowę. To było cudowne. Wbiła się piętami w łóżko i pozwoliła na
jeszcze głębszą penetrację. Zaczął ją masować od środka, wykonując okrężne ruchy, które
doprowadzały ją do szaleństwa.
Kiedy nagle przestał, głośno zaprotestowała:
– Michael, ja chcę jeszcze…
Podniósł wilgotne palce do ust i zaczął je oblizywać. Miał szaleństwo w oczach, a na jego
twarzy pojawił się diabelski uśmieszek. Chwyciła mocno prześcieradło w oczekiwaniu na ciąg
dalszy.
Znowu zaczął ją pieścić, tym razem wsuwając palce powolnymi, zdecydowanymi
ruchami. Sprawiało jej to przyjemność, ale pragnęła, żeby dotykał ją bardziej intensywnie.
Kręciła biodrami, starając się zwiększyć rozkosz i jakoś rozładować nieznośne napięcie. Kiedy
ponownie się od niej odsunął, jej ręce powędrowały w dół. Była sfrustrowana i chciała się sama
zaspokoić, ale własny dotyk nie był w stanie jej podniecić.
Michael rozsunął jej kolana i zaczął wpatrywać się w jej obnażoną kobiecość. Ciężko
oddychał i naprężał mięśnie tak, że ozdabiający jego tors tatuaż ze smokiem zaczął się poruszać.
W pewnym momencie głośno przełknął ślinę i powiedział:
– Mogłem się domyśleć, że masz taką śliczną…
– Michael, błagam, nie mów tego – przerwała mu w pół zdania.
Zrobił przerwę i spojrzał na nią z niegrzecznym błyskiem w oczach.
– Mam nie mówić „cipka”?
Zalała się rumieńcem i miała ochotę zapaść się pod ziemię.
Leciutko się uśmiechnął.
– Nic dziwnego, że moja mama tak bardzo cię polubiła. W sprawach seksu
Wietnamczycy są bardzo pruderyjni. Dopiero kiedy miałem dwadzieścia lat, dowiedziałem się,
jak brzmi po wietnamsku właściwe słowo, którym określa się kobiece organy płciowe.
Większość ludzi mówi na to „ptaszyna”, a moja ciocia używa określenia „słodki ziemniaczek”.
To nie są jednak odpowiednie słowa na to, co masz między nogami.
Poczuła kolejną falę gorąca i zrobiła się czerwona również na szyi i piersiach.
– Ale cipka to młoda kura, która gdaka i dziobie trawę… To naprawdę dziwne słowo…
Nie mogę…
– Stello, masz piękną cipkę. Jest teraz strasznie mokra i mam ochotę wsadzić do niej
język. – Sięgnął ręką między jej nogi, wsunął palce między fałdki skóry i zaczął masować
okrężnymi ruchami miejsce, które pragnęło tego najbardziej. – A to jest twoja łechtaczka.
Potrzebuje jeszcze więcej pieszczot, chociaż już jest cała czerwona. Najlepiej będzie, jeśli zrobię
to ustami. Myślę, że wszyscy będą z tego zadowoleni. Co ty na to? Jeśli nie będzie ci się
podobało, od razu przestanę.
Zdała sobie sprawę, że Michael naprawdę tego chce. Podobała mu się pod każdym
względem i pragnął okazywać jej czułość na wszystkie możliwe sposoby, nawet te nieprzyzwoite
i wyuzdane. Jego słowa wyraźnie ją podnieciły i poczuła, że budzi się w niej inna Stella.
Przeciągnęła się, gotowa na dalsze pieszczoty.
– A co, jeśli cię zawiodę? Niewykluczone, że nie będę reagowała tak jak inne kobiety. –
Bardzo chciała, żeby jego zabiegi sprawiły jej przyjemność. Marzyła o tym, żeby przeżyć z nim
orgazm, ale narastające obawy sprawiły, że podniecenie zaczęło się gdzieś ulatniać.
– Nie martw się na zapas. Jeśli nie będziesz zadowolona, to trudno. – Przejechał palcami
po wewnętrznej stronie jej ud i jeszcze bardziej rozsunął jej kolana. Seksownie zagryzł górną
wargę i spojrzał na Stellę z nieskrywanym pożądaniem.
Pochylił się nad jej rozpalonym ciałem i wziął głęboki oddech. W tym momencie jej
niepokój sięgnął zenitu.
– Chyba zaczynam rozumieć, dlaczego uzależniłaś się od mojego zapachu. Dobrze, że ty
nie pachniesz tak na całym ciele, bo wtedy miałbym nieustanną erekcję, a już teraz nie jest łatwo.
Kiedy delikatnie objął ustami jej łechtaczkę, niemal od razu zesztywniała. Zupełnie nie
spodziewała się takiej reakcji.
– Bardzo źle? – zapytał.
– Ja… ja…
Kolejny pocałunek, a potem subtelne muśnięcie językiem. Mruknął z aprobatą, a potem
zaczął delikatnie ssać i drażnić to nadzwyczaj wrażliwe miejsce, miękkie, ciepłe i wyjątkowo
apetyczne. Stella rozluźniła mięśnie i znowu poczuła narastające podniecenie.
– Widzę, że niezbyt ci się podoba – wyszeptał chrapliwym głosem. – Pozwól, że
jeszcze… – Wbił się w nią głębiej językiem, rozkoszując się tym, jak oszałamiająco smakuje jej
wnętrze. – To już naprawdę ostatni raz. – Znowu zajął się łechtaczką, tym razem leciutko
drażniąc zębami ten niezwykle mocno unerwiony organ, a potem znowu całował ją i pobudzał
językiem.
Ukryła twarz w pościeli, skupiając się na zalewającej jej ciało fali rozkoszy. Michael
wyczyniał niesamowite rzeczy swoim językiem, ale Stella nie była w stanie dojść do punktu
kulminacyjnego. To wszystko było dla niej zbyt nowe. Od nadmiaru wrażeń jej ciało znalazło się
w stanie szoku poznawczego. Bała się, że kiedy Michael przestanie ją pieścić, nie będzie w stanie
nad sobą zapanować i wybuchnie płaczem.
Tymczasem wsunął w nią dwa palce. Z rozkoszy jęknęła i przewróciła oczami.
Rytmicznie się w nią wbijał, jednocześnie bez wytchnienia pracując językiem. Nie mogła się
powstrzymać i żeby zwiększyć doznania, zaczęła wykonywać ruchy biodrami. O Boże, miała
wrażenie, że pieprzy się z jego ręką. Co więcej, była tak mokra, że na pewno pobrudziła mu całą
twarz. To musiało być straszne. Zdawała sobie sprawę, że powinna przestać, lecz nie potrafiła.
Zupełnie nad sobą nie panując, zaczęła przeczesywać paznokciami jego krótkie włosy.
Wiła się z rozkoszy, coraz mocniej wbijając się na jego palce, które były tak wilgotne, że za
każdym razem, gdy w nią wchodził, słyszała charakterystyczne mlaśnięcie.
– Za chwilę przestanę… Naprawdę nie musisz… – Zachłannie lizał ją i całował, a ona
czerpała przyjemność ze zwinnych ruchów jego dłoni. – Wiem, że średnio ci się podoba.
– Michael… – jęknęła głosem przesyconym namiętnością. Zniknęły wszelkie hamulce.
Ocierała się pożądliwie o jego język, niemal wybuchając szlochem, kiedy znowu objął ustami jej
łechtaczkę.
Ssał ją w idealnym tempie i z odpowiednią siłą. W pewnym momencie jej ciałem
wstrząsnęły rozdzierające konwulsje. Jej orgazm był dla niego ukoronowaniem wszelkich
wysiłków. Starał się przedłużyć przyjemność, delikatnie pieszcząc ją między nogami. Kiedy
zaczęła się uspokajać, pocałował ją na pożegnanie, po czym podniósł się i mocno się do niej
przytulił. Oparła twarz o jego tors. Czuła się bardziej bezbronna niż kiedykolwiek do tej pory.
Na wszystko mu pozwoliła. Zupełnie straciła kontrolę i wydawała z siebie dziwne
dźwięki.
– Byłaś niesamowita, Stello! Ledwo się powstrzymałem, żeby samemu nie skończyć, a
nawet nie zdjąłem spodni.
– Strasznie długo to trwało, prawda? Musiałeś się dużo… napracować? – Czuła się
skrępowana tym, że tylko ona czerpała przyjemność z łóżkowej gimnastyki, a przecież zawsze
wolała dawać, niż brać.
Lekko się uśmiechnął.
– Celowo to przeciągałem. Dosłownie kipiałaś seksem, wiesz? – Odsunął się od niej i
usiadł na piętach, po czym wyjął z kieszeni niewielką paczuszkę z prezerwatywą. – Masz ochotę?
Podniosła się na łokciach, a szlafrok zsunął się z jej ramion. Chciała się przykryć, ale w
ostatniej chwili się powstrzymała. Nie była jednak w stanie spojrzeć Michaelowi prosto w oczy.
– Tak, czemu nie.
Wzięła od niego prezerwatywę i trzęsącymi się palcami rozerwała opakowanie.
Wstał z łóżka i rozpiął rozporek, po czym z gracją ściągnął spodnie. Z podziwem
patrzyła, jak naprężają się jego pięknie wyrzeźbione mięśnie, a wytatuowany smok zdawał się
filuternie do niej mrugać. Kiedy zobaczyła jego nagie ciało w pełnej krasie, oniemiała z
zachwytu. Prezentował się wspaniale. Naprawdę niczego mu nie brakowało.
Szczególne wrażenie robiła, rzecz jasna, jego prężąca się męskość. Michael miał
niezwykle proporcjonalną budowę, a jego odpowiednio gruby, delikatnie żyłkowany penis w
stanie pełnej erekcji nie był ani za duży, ani za mały. Chociaż Stella przeżyła właśnie
najintensywniejszy orgazm w swoim życiu, nie miała nic przeciwko dalszym igraszkom. Nigdy
nie pieściła mężczyzny ustami, lecz teraz nie marzyła o niczym innym.
Kiedy uklęknął na łóżku i położył jej dłoń na swojej sterczącej męskości, z wrażenia aż
wstrzymała oddech. Jego członek był gorący i jedwabiście miękki, ale jednocześnie twardy jak
skała. Pragnęła sprawić mu przyjemność. W taki sposób, na jaki będzie miał ochotę.
– Stello, szkoda, że nie możesz zobaczyć swojej miny – powiedział ochrypłym głosem,
po czym przesunął jej palce po swoim penisie. – To jest mój kutas. Kiedy będziesz miała na
niego chrapkę, chciałbym, żebyś właśnie tak o nim mówiła.
Nie była w stanie nic z siebie wykrztusić, więc tylko skinęła głową. W głębi serca
pragnęła pieścić jego… kutasa, ale nie sądziła, żeby kiedykolwiek to słowo przeszło jej przez
gardło.
– Chcesz założyć? – zapytał, wskazując na prezerwatywę, którą wciąż trzymała w drugiej
ręce.
Oblizała usta i odkaszlnęła.
– Tak.
Trzęsły się jej dłonie, więc zrobili to razem. Kiedy skończyli, Michael przysunął się
bliżej. Stella poczuła na sobie jego gorącą skórę i z wrażenia aż zadrżała. Sutki otarły się o jego
twardy tors, a naprężony członek wtulił się w jej podbrzusze. Michael pogłaskał ją po plecach, po
czym delikatnie przechylił jej głowę, ponieważ chciał, żeby na niego popatrzyła.
– Dlaczego odwracasz wzrok?
Lekko się zgarbiła i wymamrotała:
– Bo jestem strasznie nieśmiała.
– Ale oboje nie mamy na sobie żadnych ubrań.
Nie potrafiła tego wytłumaczyć, ale w gruncie rzeczy czuła się naga w środku. Jeśli
spojrzałby jej w oczy, dowiedziałby się o niej wszystkiego i poznałby każdy zakamarek jej
duszy. Nikt nie chciał tak bardzo się obnażać. Ich spotkania miały sprawić im obojgu radość i
pomóc Stelli w nawiązywaniu relacji z facetami. Nie chodziło o emocjonalny ekshibicjonizm.
Odchylił jej podbródek i popatrzył na nią łagodnym wzrokiem, ale Stella szybko
zamknęła oczy.
– Pocałuj mnie – powiedziała.
Przywarł do niej ciepłymi ustami, które pachniały jeszcze jej orgazmem. Coraz bardziej
gorączkowo przesuwał ręce po jej ciele. Złapał ją za udo i owinął jej nogę wokół swoich bioder.
Była gotowa. Napięła mięśnie i otarła się o jego męskość. Od razu zrobiło mu się gorąco i czuł,
że dłużej nie wytrzyma.
– Teraz, Stello.
Objęła go i wtuliła twarz w jego szyję.
– Tak.
Położył ją na łóżku i zaczął trącać nosem jej podbródek i ucho, a potem delikatnie
pocałował ją w policzek, kącik ust i dolną wargę.
– Chciałbym, żebyś ze mną rozmawiała, dobrze? Jeśli poczujesz ból, coś nie będzie ci się
podobało albo uznasz, że mam cię pieścić inaczej, musisz mi o tym powiedzieć.
– Spróbuję… – odparła z wciąż zamkniętymi oczami.
Zupełnie nieoczekiwanie odwrócił ją na brzuch i podniósł do góry, tak żeby uklękła na
czworakach.
– Wydaje mi się, że taka pozycja będzie mniej krępująca.
Otworzyła oczy. Miała przed sobą pogniecione poduszki i drewniane wezgłowie łóżka.
Było zdecydowanie lepiej. Michael nie widział jej twarzy i od razu się rozluźniła.
– A tobie będzie wygodnie? – zapytała.
Pozostali faceci preferowali seks w pozycji klasycznej.
– Jasne. Jestem pewien, że to dobry pomysł.
Przesunął dłonie w górę, zmysłowo masując jej plecy, a następnie oparł się łokciem na
łóżku i przywarł do niej umięśnionym torsem. Po chwili włożył rękę pod brzuch Stelli i zaczął
pieścić wewnętrzną stronę uda. Jego niecierpliwe palce wślizgnęły się do wilgotnej szczeliny
między jej nogami. Wszedł w nią głęboko, po czym delikatnie gładził i masował wnętrze. Nie
mogła się powstrzymać i zaczęła kołysać biodrami. Znowu zrobiła się mokra. Zanim się wycofał,
kilka razy musnął łechtaczkę.
– Michael…
– Stella – odpowiedział, ciężko dysząc.
Coś twardego dotknęło wejścia do pochwy i niespiesznie zaczęło się wsuwać do środka.
Wstrzymała oddech. W przeszłości w takich momentach zawsze odczuwała ból, ale tym razem
przeszedł przez nią dreszcz, a jej wnętrze zmysłowo się rozciągnęło, witając coraz głębiej
wchodzącego gościa. Kiedy wcisnął się do samego końca, chciała przełknąć ślinę, żeby coś
powiedzieć, ale nie była w stanie. Idealnie do siebie pasowali.
Przez kilka dłuższych chwil Michael w ogóle się nie ruszał. Wyczuła w jego ciele
napięcie, więc zerknęła przez ramię i zapytała:
– Michael?
Miał napiętą twarz, jakby się z czymś zmagał.
– Zbyt długo na to czekałem, a teraz nie potrafię wytrzymać napięcia. – Głośno
westchnął. – Nie mogę się poruszyć, bo zaraz skończę.
Nie potrafiła się powstrzymać od uśmiechu, ponieważ jej odczucia były bardzo podobne.
– Dalej, nie krępuj się.
Wygięła plecy w łuk i przywarła do niego jeszcze bliżej. Wszedł w nią głębiej,
wypełniając ją w całości.
Z jego ust wydobył się jęk rozkoszy.
– Stello, mówię na serio. Daj mi chwilę na ochłonięcie. To jest nasz pierwszy raz.
Chciałbym, żebyś zobaczyła przed oczami fajerwerki.
Nasz pierwszy raz. Powiedział to w taki sposób, jakby miało być wiele kolejnych razów.
Zrobiło jej się ciepło na sercu. Nie potrzebowała żadnych fajerwerków. Potrzebowała jego.
Na jej kark spadł deszcz wilgotnych pocałunków. Michael lekko ją gryzł i lizał, po czym
znowu wsunął rękę pod brzuch i zaczął pieścić fałdy skóry ciasno obejmujące jego penisa. Zalała
ją fala rozkoszy i cicho jęknęła.
Dopiero wtedy się poruszył. Najpierw trochę się wycofał, a potem wsunął z powrotem,
starając się złapać odpowiedni rytm. Jednocześnie pieścił ją palcami i penetrował penisem,
rozpalając w niej płomień rozkoszy, który rozprzestrzeniał się po całym ciele.
– Stello, jesteś taka seksowna – wyszeptał. – Moja słodka dziewczyna. Moja Stella.
Jego słowa działały na nią podniecająco i nie czuła się ani trochę zestresowana.
Próbowała coś powiedzieć, ale była w stanie jedynie mruczeć i cicho postękiwać. Starała się
komunikować z Michaelem za pomocą ciała. Rozchyliła jeszcze bardziej uda i poruszała
biodrami, dostosowując się do rytmu jego uderzeń. Podobało mu się? A może zachowywała się
zbyt lubieżnie? W pewnym momencie złapał ją za rękę i spletli się palcami.
– Dokładnie tak – jęknął. – Wspaniale.
Zacisnęła się mocno na jego członku i przez pozornie niekończącą się chwilę zawisła na
krawędzi. Ciężko dyszała, ale czuła, że zaraz znajdzie się w niebie. Orgazm był jak trzęsienie
ziemi. Kiedy szczytowała, Michael nie przestawał jej penetrować. Starała się utrzymać właściwy
rytm, ale wstrząsające ciałem kobiety konwulsje nie pozwoliły na odpowiednią koordynację.
Całował ją w szyję i w podbródek, a kiedy odwróciła głowę i spojrzała na niego
rozpalonym wzrokiem, przywarł do ust i wsunął głęboko język. Nie przestawał pieścić jej między
nogami i kiedy minął pierwszy orgazm, poczuła, że nadchodzi kolejny. Zacisnęła mięśnie na jego
naprężonym do granic wytrzymałości penisie i ponownie eksplodowała, a on z dzikim jękiem
wbił się w nią po raz ostatni.
Kiedy trochę się uspokoił, wtulił twarz w jej szyję, po czym położył Stellę na pościeli,
cały czas mocno ją obejmując. Niezdarnie głaskała go po muskularnych ramionach, ciesząc się
bliskością.
Nagle przypomniała sobie, że seks to dla Michaela chleb powszedni. Po prostu lubił
intymność i ich zbliżenie nie miało to dla niego szczególnego znaczenia.
Przestała się w niego wtulać, a z emocji ścisnęło ją w gardle. Jeśli to był tylko trening, to
wcale nie miała ochoty robić tego na serio. Jak długo można żyć w świecie fantazji?
Rozdział 16

Trzymał w ramionach bezwładne, zaspokojone ciało Stelli, a serce tłukło mu się w piersi
jak pijane.
Kurczę, to nie był wcale treningowy seks ani niezobowiązujący numerek, którym chciał
udowodnić sobie, że jest lepszym człowiekiem niż jego ojciec.
Spał z setkami kobiet, ale z żadną nie czuł tak niesamowitej bliskości i harmonii. Nigdy
tak bardzo nie zależało mu, żeby kogoś zaspokoić i nie czuł takiej radości, gdy ktoś wykrzykiwał
jego imię.
Nie miał pojęcia, co się właściwie stało, ale na pewno nie był to zwykły stosunek.
Stella mocno się do niego przytuliła i zaczęła całować go po szyi i ramionach, od czasu
do czasu szeroko się uśmiechając. Kiedy wystukała palcami na jego piersi znajomą melodię,
przeszedł przez niego dreszcz, a potem poczuł łaskotanie.
Złapał ją za rękę, żeby przestała, i oznajmił poważnym głosem:
– Mam nadzieję, że dostanę od ciebie pięć gwiazdek.
– Dam ci nawet sześć. – Znowu się uśmiechnęła, a jej czekoladowe oczy radośnie
zabłyszczały. Po raz pierwszy tego dnia nie odwróciła wzroku i mógł się jej wreszcie dobrze
przyjrzeć. Czuł, jakby wygrał jakąś niezwykle cenną nagrodę i głośno westchnął.
– Masz zły wpływ na moje ego, które i tak jest już rozdęte do granic możliwości –
oznajmił żartobliwym tonem.
– Wcale nie zachowujesz się jak egoista. Jesteś bardzo skromny, lecz pewny siebie. To
jedna z rzeczy, które w tobie kocham.
Kocham?
Poczuł ukłucie w klatce piersiowej.
Stella na pewno go nie kochała. Był tego absolutnie pewien. Miłość oznaczała zaufanie, a
tylko głupiec mógł obdarzyć go takim uczuciem. Michael był przecież synem swojego ojca.
Spojrzał na zegar i ze zdziwieniem stwierdził, że nie wybiła jeszcze dziesiąta. To, co stało
się tego poranka, wydawało się przełomem w jego życiu, tymczasem od chwili, kiedy się
obudzili, minęły raptem dwie godziny.
– Umieram z głodu i potrzebuję napić się kawy – powiedział. – Muszę też pójść do
samochodu, bo zostawiłem w nim czyste ubranie.
Tak naprawdę chciał odetchnąć. Byli ze sobą bardzo blisko i pragnął nabrać odrobiny
dystansu. Wstał z łóżka i włożył jeansy, w pełni zdając sobie sprawę, że Stella patrzy na niego z
podziwem. Czuł się z tym nieco dziwnie, lecz zachwyt w oczach pięknej dziewczyny sprawiał
mu przyjemność. Kiedy zapinał rozporek, celowo napiął mięśnie brzucha i bicepsy. Nie musiał
szczególnie przesadzać, ponieważ wciągnięcie wąskich spodni naprawdę wymagało sporo
wysiłku.
– Pośpiesz się, Stello. Trzeba się zbierać.
Zmarszczyła czoło.
– Dlaczego?
– Jedziemy na zakupy. Właśnie takie rzeczy robią zakochane pary w niedzielę.
***

Ściągnęła usta i wbiła wzrok w lustro. Dzięki Michaelowi mogła przymierzać zupełnie
nowe rodzaje ubrań.
Na przykład strój do uprawiania jogi.
A konkretnie spodnie.
W ogóle nie drażniły skóry i były bardzo obcisłe. Czuła się jak w niebie. Uwielbiała
ciuchy, które ciasno opinały jej ciało. Na dodatek pupa i nogi wyglądały w tym wręcz
nieziemsko. Miała wrażenie, że widzi w lustrze jakąś tancerkę lub joginkę. Albo kogoś w tym
rodzaju.
– Pokaż się. Chciałbym cię zobaczyć – powiedział Michael, który czekał na nią przed
przebieralnią.
Zagryzła wargi, żeby się głupio nie uśmiechać, po czym otworzyła drzwi i zrobiła krok do
przodu.
Przekrzywił głowę i wyszczerzył lśniąco białe zęby, a na jego policzkach pojawiły się
seksowne dołeczki.
– Tak jak przewidywałem.
– Podoba ci się? – Wygładziła materiał na brzuchu i zrobiła zgrabny obrót, żeby pokazać
się z każdej strony.
Wstał z krzesełka i podszedł do Stelli, z aprobatą patrząc na jej apetyczne krągłości.
Pogłaskał ją po szyi, przesunął dłoń po ramieniu, a potem zjechał niżej, wzdłuż ciasnego rękawa,
i złapał ją za rękę.
– Wyglądasz bosko.
– Prawda, że całkiem seksownie?
Objął ją w talii i przyciągnął do siebie.
– Owszem, bardzo seksownie.
Musnął ustami jej wargi, a potem pocałował ją w ucho i w szyję. Trochę łaskotało, więc
musiała się powstrzymać przed chichotem.
Kątem oka zauważyła, jak młoda ekspedientka patrzy na nią z zazdrością i mówi,
bezgłośnie poruszając ustami: „Ale szczęściara”. Stella szeroko się uśmiechnęła, ale targały nią
mieszane uczucia. W końcu płaciła za towarzystwo Michaela. Nie żałowała jednak pieniędzy,
ponieważ ten facet wart był każdego dolara.
– Kupujesz?
– Tak. Jedną parę w każdym dostępnym kolorze.
– Muszę zaprotestować. Wszystko, tylko nie odblaskowy oranż w żółte kropki. Taka
kombinacja dosłownie wypala oczy – powiedział, lekko się krzywiąc.
– Dobrze, tych nie wezmę. – Rozejrzała się dookoła w poszukiwaniu innych ubrań. – O,
mają też sukienki.
Później poszli na lunch do małej francuskiej piekarni w centrum handlowym Stanford,
usiedli na zewnątrz, a trzy ogromne torby wypełnione zakupami zajmowały dużo miejsca przy
ich stoliku. Michael twierdził, że w tym lokalu serwują najlepsze nieazjatyckie kanapki w
Kalifornii. Stella była zaciekawiona, ponieważ nie miała pojęcia, że istnieje coś takiego jak
azjatycka kanapka.
Spodziewała się wielu rozmaitych dodatków, ale kiedy Michael przyniósł do stolika
zwykłe bagietki z indykiem, żółtym serem i masłem, była lekko zawiedziona. Dobrze, że wziął
jeszcze croissanta z migdałami. Jednak kiedy ugryzła bułkę, poczuła niebo w gębie.
– Sekretem smaku jest świeże pieczywo i dobrej jakości masło. Najważniejsze są
podstawy – powiedział, mrugając do niej porozumiewawczo, i miała wrażenie, że ma na myśli
coś więcej niż tylko jedzenie.
Przed centrum handlowym przechadzało się sporo kupujących, a promienie
popołudniowego słońca prześwitywały między drzewami. Stella uznała, że mogłaby powtórzyć
taki wypad. Jej niedziele były już co prawda szczegółowo zaplanowane, ale przecież nie
zaszkodzi wprowadzić jakieś modyfikacje. Była skłonna do kompromisów, zwłaszcza jeśli
chodziło o Michaela.
Dzisiaj miał na sobie proste spodnie w kolorze khaki i rozpiętą pod szyją białą koszulę z
podwiniętymi rękawami. Ponownie wyglądał jak z żurnala. Właśnie zdała sobie sprawę, że
spędzili kilka godzin, szukając dla niej ubrań. To było naprawdę samolubne i egocentryczne.
– Chciałbyś rozejrzeć się za czymś dla siebie? – Popatrzyła na otaczające ich sklepy,
zastanawiając się, czy któryś przypadłby Michaelowi do gustu.
Pokręcił głową, dziwnie się uśmiechając.
– Nie, dzięki.
– Jesteś pewien? Może chcesz, żebym coś ci kupiła? – Kiedy zrobił skrępowaną minę,
poczuła przyspieszone bicie serca. Uznała, że trzeba jakoś rozładować napięcie, więc dodała: –
Chyba że zmieniłeś zdanie i wybierasz lamborghini.
Spojrzał na nią badawczym wzrokiem.
– Naprawdę wydałabyś na mnie tyle kasy?
Przytaknęła, po czym spuściła głowę i zaczęła się przyglądać leżącym na stoliku
okruszkom.
– Stać mnie na lamborghini, jeśli o to pytasz. Chyba nie potrafię rozmawiać o kwestiach
finansowych, ale zarabiam naprawdę dużo i nie za bardzo mam na co wydawać. Z przyjemnością
sprezentowałabym ci samochód, szczególnie że… – Przerwała w pół słowa, żeby go
przypadkiem nie rozzłościć.
– Że co?
– Wolałabym o tym nie mówić. Jestem pewna, że to niestosowne.
Przekrzywił głowę i zrobił zaciekawioną minę.
– Chętnie posłucham.
– Szczególnie że… – Wzięła głęboki oddech. – Dostałeś bmw od innej kobiety.
Zaczął starannie składać papier, w który zawinięta była kanapka.
– Pytasz, czy to był prezent?
Była wkurzona, ponieważ doskonale znała odpowiedź.
– Tak.
– Owszem, był.
– Od tej blondyny z klubu.
Ze zdziwienia aż zmarszczył czoło.
– Skąd wiesz?
– Sam powiedziałeś, że to klientka, która nie chce się od ciebie odczepić. – Przypomniała
sobie, co się działo przy barze, i ogarnęła ją jeszcze większa złość. Na dodatek Michael na pewno
pieprzył się z tą lafiryndą, i to wiele razy. Wbiła paznokcie w szklany blat stolika, a jej oddech
zrobił się szybki i niespokojny.
Michael zorientował się, co jest grane, i położył rękę na jej dłoni. Od razu poczuła, że
odzyskuje samokontrolę.
– Nie lubię tego rodzaju prezentów, więc lepiej zostawmy ten temat, dobrze?
– Okay. – Nie mogła jednak pozbyć się myśli, że przyjął prezent od innej kobiety,
ponieważ musiał darzyć ją jakimś uczuciem. Przecież właśnie tak zachowują się ludzie, kiedy im
na kimś zależy. W innym wypadku Michael oddałby tak kosztowny podarunek.
Chciała, żeby również coś od niej miał, i czuła się niemal zrozpaczona tym, że tak
zdecydowanie odrzucił jej propozycję.
– Będzie nam naprawdę trudno, jeśli zamierzasz być zazdrosna o moje byłe klientki –
powiedział ponurym głosem i spojrzał na nią znacząco, jak gdyby chciał dać jej do zrozumienia,
że zawód żigolaka to smutna rzeczywistość, którą należy zaakceptować.
W jej głowie rodziło się coraz więcej pytań. Dlaczego pracował jako facet do
towarzystwa, skoro tego nie lubił? Przecież miał w ręku inny fach. Był utalentowanym krawcem.
Czemu zamiast tracić czas na prowadzenie pralni, nie skupił się na projektowaniu i szyciu? Do
czego były mu potrzebne pieniądze zarabiane w charakterze żigolaka? Miał jakiś wstydliwy
nałóg? Był w niebezpieczeństwie?
I dlaczego nie mogli być parą na poważnie?
Przecież Michael nie chciał być z blondynką z klubu. Od rana spędzał czas ze Stellą, choć
zdawała sobie sprawę, że to się kiedyś skończy.
Kiedy wyszli z piekarni, ciągle dręczyło ją to samo pytanie.
Dlaczego nie mogą być ze sobą na poważnie?
Była w stanie podać tylko jeden powód: Michael tego nie chciał.
No cóż, czyjeś nastawienie można było jednak zmienić. Na początku ich znajomości
planowała nauczyć się sztuki podrywania facetów. Miała na oku Philipa Jamesa. Tylko dlaczego
zadowalać się Philipem, jeśli mogła mieć Michaela? Czemu nie skorzystać ze sztuczek, których
zdążył ją nauczyć? Czy była w stanie uwieść swojego żigolaka?
Rozdział 17

Teoretycznie powinna pracować. Internetowy projekt dotyczący bielizny wydawał się


interesujący i w normalnych okolicznościach już dawno by go skończyła. Nie była jednak w
stanie skupić się na majtkach i stanikach, ponieważ samo słowo „bielizna” przywodziło jej na
myśl Michaela.
Cały czas kusiło ją, żeby otworzyć szufladę, w której trzymała telefon, i wysłać SMS-a.
Czy to było… dozwolone? Poza pamiętnym wieczorem, kiedy czekał na nią pod biurem,
komunikowali się ze sobą w ten sposób tylko w kwestiach logistycznych.
Zaczęła nerwowo bębnić palcami w blat, a po chwili zacisnęła pięść. W jaki sposób ma
go uwieść, jeśli boi się napisać prostą wiadomość? Zdecydowanym ruchem wyciągnęła telefon z
biurka.
Cześć.
Skasowała, zanim zdążyła wysłać.
Tęsknię za Tobą.
Poczuła, że pocą jej się dłonie. To było zbyt bezpośrednie. Do kosza.
Chciałam potwierdzić nasze plany na dzisiejszy wieczór.
Wysłała wiadomość i odłożyła aparat na biurko, po czym wbiła wzrok w monitor, ale nie
była w stanie się skupić. Nic się nie działo. Żadnej odpowiedzi. Michael był pewnie zajęty.
Nagle smartfon zawibrował, ale po jednym razie wcale nie przestał. To nie był SMS. Ktoś
do niej dzwonił.
Spojrzała na ekran i serce podskoczyło jej do gardła. Michael. Najpierw przytuliła telefon
do piersi, a dopiero potem odebrała.
– Halo?
– Cześć, Stello. – W tle usłyszała warkot maszyny do szycia i gadającą po wietnamsku
Me.. – Potrzebuję obu rąk, więc uznałem, że zadzwonię. Chciałem potwierdzić nasze spotkanie.
Widzimy się wieczorem w tajskiej restauracji w Mountain View.
– Jasne, spotkajmy się na miejscu.
– Świetnie.
Nagle maszyna do szycia przestała pracować i na dłuższą chwilę zaległa cisza. Stella
chciała, żeby Michael coś jeszcze powiedział. Pragnęła znowu usłyszeć jego głos.
– Pamiętaj o ubraniach. Chyba że nie chcesz u mnie nocować. Nie ma takiego obowiązku
– wyszeptała jednym tchem.
– Zupełnie zapomniałem. Chętnie się u ciebie zatrzymam. Dziękuję, że mi przypomniałaś.
– Zaczął chichotać, a Stella zacisnęła palce na telefonie. Naprawdę strasznie za nim tęskniła, a
przecież od ich ostatniego spotkania minął raptem jeden dzień.
Jego mama powiedziała coś po wietnamsku i Michael głośno westchnął.
– Muszę kończyć. Widzimy się wieczorem. Tęsknię za tobą. Trzymaj się!
Nie mogła złapać oddechu i z trudem wymamrotała:
– Ja też tęsknię. Pa!
Niestety, okazało się, że Michael już się rozłączył i ostatnie słowa powiedziała sama do
siebie.
W jaki sposób radzą sobie ludzie, którzy usychają z tęsknoty tak jak ona teraz? Za
wszelką cenę musiała go zobaczyć.
Znalazła w telefonie odpowiedni folder, ale zgodnie z przypuszczeniami nie było w nim
żadnych fotografii. Pod wpływem impulsu wysłała Michaelowi jeszcze jedną wiadomość.
Chciałabym mieć twoje zdjęcie. Proszę.
Wiedziała, że musi poczekać.
Kiedy już straciła nadzieję na odpowiedź, leżący na biurku telefon zawibrował.
Michael zrobił szybkie selfie: zbliżenie na twarz z uniesioną do góry brwią. Zrobił głupią
minę, ale wciąż wyglądał wyjątkowo atrakcyjnie. Westchnęła i bezwiednie pogłaskała się po
policzku.
Po chwili przyszedł jeszcze jeden SMS.
A twoje?
Poproszę z rozpuszczonymi włosami.
Trudno było w to uwierzyć, więc wybuchnęła śmiechem.
Serio?
Selfie z rozpuszczonymi włosami. Poproszę. Teraz!
Rozepnij też dwa górne guziki koszuli.
Czuła się głupio, ale złapała swój kok i spróbowała ściągnąć gumkę. Niestety, coś się
zaczepiło, więc szarpnęła mocniej. Gumka pękła i spadła na podłogę. Powoli rozplotła
poszczególne kosmyki i rozpuściła włosy, a potem rozpięła koszulę. Kiedy spojrzała w ekran
telefonu, prawie siebie nie poznała. Nie wyglądała jak zwykła Stella, tylko jak tajemnicza
kusicielka, która wieczorem umówiła się na schadzkę z kochankiem.
Dokładnie w tym momencie przypadkowo włączyła aparat i zrobiła zdjęcie. Miała
rozmarzoną minę. W końcu byli kochankami. Bardzo jej się to podobało.
Wysłała fotografię Michaelowi.
Niemal od razu zawibrował telefon.
Kurczę, Stello. Wyglądasz supersexy!
Nie mogła się powstrzymać i radośnie się roześmiała. Miała ochotę zrobić odważniejszą
fotkę, ale nie wiedziała, jak się do tego zabrać. Najprawdopodobniej należało ustawić aparat pod
innym kątem i przybrać odpowiednią pozę. Niestety, okna pokoju wychodziły bezpośrednio na
inną część biura, więc istniało spore ryzyko, że ktoś ją zobaczy. Mogła jeszcze włożyć telefon
pod koszulę, ale technicznie było to trudne do wykonania.
Dała za wygraną i postanowiła zmusić się do pracy, którą wciąż przecież kochała. Zaczęła
przeglądać dane i odkryła pewną ciekawostkę: znakomita większość żonatych mężczyzn w ogóle
nie kupowała bielizny, nawet dla siebie. Zajmowały się tym ich małżonki. Analizując i filtrując
zgromadzone przez wiele lat informacje, dowiedziała się, że faceci przestają zaopatrywać się w
bieliznę, zanim jeszcze oficjalnie się ożenią.
O co w tym wszystkim chodziło? Na czym polegało to interesujące zjawisko?
Intrygująca zagadka całkowicie pochłonęła jej uwagę. Poczuła przyjemne mrowienie i
zabrała się do pracy. Przygotowała wykresy kilku różnych zmiennych, przeanalizowała pozornie
przypadkowe diagramy rozrzutu i gruntownie przejrzała dane statystyczne. Niestety, nie potrafiła
wyciągnąć z tego żadnych wniosków. Uwielbiała takie łamigłówki.
Nagle zawibrował telefon. Na ekranie pojawiło się przypomnienie: Kolacja z Michaelem.
Rzuciła tęskne spojrzenie w stronę monitora, ale nie dotknęła klawiatury. Nigdy nie
dawała sobie jeszcze kilku minut. Wiedziała, że jeśli wróci do pracy, to straci kontakt z
rzeczywistością i skończy dopiero po północy. Właśnie dlatego tak często korzystała z
powiadomień.
Poza tym Michael był równie interesujący jak dane, a na dodatek potrafił ją rozbawić,
ładnie pachniał, świetnie smakował i… Objęła się ramionami i zaczęła radośnie tańczyć w
miejscu. Czuła, że wszystko układa się perfekcyjnie. Miała fascynującą pracę, a wieczorem
czekał na nią książę z bajki. Chciała, żeby już zawsze tak było.
Zapisała pliki, wyłączyła komputer i zebrała swoje rzeczy. Rzadko się zdarzało, żeby szła
korytarzem w stronę wyjścia, a jej koledzy i koleżanki nadal siedzieli przy biurkach. Zwykle nikt
nie zwracał na nią większej uwagi, lecz dzisiaj było inaczej. Reakcja współpracowników zbiła ją
z tropu: najlepsi spece od ekonometrii wytrzeszczali oczy i przestawili zapisywać na tablicach
skomplikowane wzory, a młodsi analitycy odwracali się od ekranów i patrzyli na nią ze
zdziwieniem.
Kiedy przechodziła koło Philipa, ten podniósł wzrok znad papierów i zaczął mrugać, jak
gdyby widział ją pierwszy raz w życiu. Pomachała do niego i podeszła do windy. Otworzyły się
drzwi, wsiadła do kabiny, ale w ostatnim momencie dołączył do niej Philip.
– Wcześnie dzisiaj wychodzisz – powiedział.
Poprawiła okulary w lustrze i zorientowała się, że ciągle miała rozpuszczone włosy. To
właśnie dlatego wszyscy tak dziwnie się zachowywali. Sfrustrowana przewróciła oczami.
Przecież to tylko inna fryzura.
– Jestem umówiona na kolację.
Zlustrował ją wzrokiem od stóp do głów.
– Spotykasz się z kimś?
Założyła kosmyk włosów za ucho.
– Tak.
– Wzięłaś sobie moje rady do serca? – zapytał z typowym dla siebie przekąsem.
– Owszem, dziękuję.
Zamrugał i ze zdumienia uniósł brwi.
– Naprawdę mnie zaskakujesz. Poza tym świetnie wyglądasz w rozpuszczonych włosach.
Komplement sprawił, że poczuła się skrępowana i miała ochotę zapiąć wszystkie guziki
pod szyję.
– Dzięki.
– Znam go? To coś poważnego?
Zaczęła stukać palcami w uda.
– Nie sądzę, żebyś go znał. Mam nadzieję, że to rokujący związek. W każdym razie tak
mi się wydaje.
– Tylko nie wychodź za szybko z propozycją małżeństwa. Możesz go wystraszyć.
Posłała mu rozgniewane spojrzenie.
Odkaszlnął i powiedział skruszonym tonem:
– Przepraszam, głupio wyszło. Chodzi o to, żebyś z niczym się nie spieszyła.
Kiedy rozległ się dzwonek i drzwi się rozsunęły, Philip wyciągnął rękę, żeby je
zablokować.
– Panie przodem.
Wyszła szybkim krokiem, licząc, że natrętny kolega zostawi ją w spokoju, ale niestety za
chwilę ją dogonił.
– Dokąd się wybieracie?
– Do tajskiej knajpy. – Miała już swój samochód w zasięgu wzroku, ale żałowała, że nie
może się teleportować. Nigdy więcej nie przyjdzie do pracy z rozpuszczonymi włosami.
– Lubisz ostre jedzenie?
– Owszem. Powiem ci, czy mi się podobało i możesz tam zabrać Heidi.
– Już się z nią nie umawiam. Jest dla mnie za młoda i prawie nic nas nie łączy.
Stwierdziła, że muszę nauczyć się rozmawiać z innymi ludźmi. Jej zdaniem traktuję ją zbyt
protekcjonalnie. To naprawdę frustrujące. Nic nie poradzę, że wiem więcej niż ona. –
Odkaszlnął. – Przepraszam. Zignoruj ten ostatni komentarz.
Na dłuższą chwilę zaległa cisza. Wiedziała, jak się czuł, ponieważ sama miała problemy z
komunikacją. Czyżby to Heidi z nim zerwała? Być może Philip próbował ukryć smutek i tylko
udawał gbura? Tylko czy on w ogóle był zdolny do jakichś głębszych uczuć?
– Okay.
– Za to my mamy ze sobą wiele wspólnego – powiedział, patrząc na nią szczerym
wzrokiem. Nie dało się ukryć, że jest nią wyraźnie zainteresowany.
Stella zatrzymała się przy samochodzie.
– Pewnie masz rację.
W końcu jej matka uważała, że świetnie do siebie pasują. Gdyby nie jego głupie zachęty,
żeby myśleć nieszablonowo, pewnie dałaby mu jeszcze jedną szansę i doszłoby do czwartej
łóżkowej katastrofy w jej życiu.
Ale ostatnio wiele się zmieniło. Teraz chciała tylko i wyłącznie Michaela.
– Muszę już jechać, bo inaczej się spóźnię.
Zrobił krok do tyłu.
– Udanego wieczoru. Tylko nie przesadzaj z dobrą zabawą. Do zobaczenia jutro.
Kiedy zajęła miejsce za kierownicą i zapięła pasy, zobaczyła, jak Philip wsiada do
swojego auta: nowiutkiego jasnoczerwonego lamborghini. Zupełnie nie w jej stylu, chociaż
przypomniała sobie, że Michael gustował w tego rodzaju samochodach i trochę złagodziła swój
krytyczny osąd.
Westchnęła i ruszyła w drogę. Restauracja była całkiem niedaleko i po chwili już
wchodziła do lokalu, w którym było parno i wilgotno. Michael czekał na nią przy stoliku tuż przy
oknie. Jak zwykle, wyglądał bardzo apetycznie: miał na sobie czarne spodnie, koszulę w paski z
zapinanym kołnierzykiem i idealnie dopasowaną kamizelkę z czarnego jedwabiu.
Z błyskiem w oku obserwował, jak idzie w jego stronę, lawirując między stolikami. Z
wrażenia zaczął stukać palcami w usta. Kiedy się zbliżyła, wstał i mocno ją objął, a potem
pocałował w szyję i zatopił dłonie w jej rozpuszczonych włosach.
– Superfryzura. Wyglądasz olśniewająco.
Wzięła głęboki wdech, żeby rozkoszować się jego zapachem, po czym wtuliła się w niego
jak małe dziecko. Czuła, że wszystko jest jak należy i jeszcze bardziej utwierdziła się w swoim
postanowieniu. Miała zamiar go uwieść. Musiała tylko wymyślić jakiś dobry plan.
– Za mocno szarpnęłam gumkę i niestety pękła. Teraz wszyscy w pracy myślą, że
zostałam striptizerką.
Michael zaniósł się śmiechem.
Podszedł kelner i, chcąc nie chcąc, musieli się od siebie odkleić i usiąść przy stoliku.
– W zasadzie mogłabyś to robić. Masz boskie ciało i niczego ci nie brakuje – oznajmił
przekornym głosem.
– Ale kiepsko się poruszam i mam problemy z koordynacją. Pewnie spadłabym z rury i
dostała wstrząsu mózgu.
Uznał, że taktowniej będzie nie drążyć tematu.
– Czy to również twoje dzieło? – zapytała, wskazując na kamizelkę, która bardzo
przypadła jej do gustu.
– Oczywiście. Wydaje mi się, że chciałabyś jej dotknąć. Muszę przyznać, że sam jestem z
niej dumny. To naprawdę kawał dobrej roboty.
Już miała ulec pokusie, ale w ostatniej chwili się powstrzymała i podłożyła ręce pod uda,
po czym zmarszczyła nos i poprawiła okulary.
– Możesz obejrzeć później. – Położył otwartą dłoń na stoliku i przekrzywił głowę,
czekając na jej reakcję. Dopiero po chwili zorientowała się, o co mu chodzi.
W jaki sposób miała go uwieść, jeśli sam był mistrzem flirtu?
Wzięła go za rękę, a Michael zgiął palce i zaczął delikatnie gładzić kciukiem jej skórę.
– Jak ci minął dzień? – Kiedy to powiedziała, zdała sobie sprawę, że nigdy wcześniej nie
zadała podobnego pytania, chociaż nieraz miała na to ochotę. Czuła się jednak nieco skrępowana.
Czy powinna nagabywać go o tak osobiste sprawy?
Zrobił dziwną minę, coś między uśmiechem a grymasem.
– Właśnie zaczął się sezon balów maturalnych i jest dość strasznie.
– Dużo poprawek?
– Raczej mnóstwo piszczących nastolatek.
– Pewnie wszystkie się w tobie podkochują. – To chyba musi być męczące.
– Większością przymiarek zajmuje się moja mama, więc nie jest aż tak źle. Jednak od
tych wszystkich sukni z wąziutkimi ramiączkami można dostać zeza. Bardzo się cieszę się, że
wysłałaś mi swoje zdjęcie. Sprawiłaś mi ogromną przyjemność.
Chyba trochę przesadzał. Przecież to nie była szczególnie dobra fotografia.
– Chciałbyś szyć więcej męskich ubrań?
Na samą myśl, że Michael nie zajmował się tym, co kocha, poczuła nieprzyjemne ukłucie
w sercu. Gdyby musiała każdego dnia przez wiele tygodni i miesięcy wykonywać pracę, której
nie znosi, na pewno wylądowałaby u psychologa.
Michael wzruszył ramionami i zrobił zamyśloną minę.
– Lubię kreatywny aspekt tego zawodu. Najbardziej kręci mnie projektowanie i
wymyślanie nowych rzeczy. Szycie i przerabianie są zdecydowanie mniej ekscytujące, ale jestem
w stanie to robić.
– Zastanawiałeś się nad stworzeniem własnej marki odzieżowej? – Kiedy wpadła na ten
pomysł, z wrażenia aż rozchyliła usta. – Mógłbyś wziąć udział w telewizyjnym show dla
młodych projektantów. Na pewno byś wygrał.
Wbił wzrok w ich złączone dłonie i lekko się uśmiechnął.
– Trzy lata temu dostałem się do takiego programu. Wydaje mi się, że bardziej spodobała
im się moja twarz niż portfolio, ale na pewno była to dobra szansa do wykorzystania. Niestety,
prześladował mnie pech. Me. poważnie się rozchorowała i musiałem zrezygnować.
Ścisnęło ją w piersi i poczuła, jak krew odpływa jej z twarzy. Teraz wszystko jasne:
Michael robił to wszystko dla swojej mamy.
Spojrzał na nią zaniepokojony i zrobił łagodną minę.
– Nie przejmuj się. Ostatnio czuje się znacznie lepiej.
– Czy to… nowotwór? – Przypomniała sobie, że podczas pierwszej wizyty u rodziny
Michaela jego siostry wspominały coś o chemioterapii. Była jednak wtedy tak zestresowana, że
nie zwróciła na to szczególnej uwagi. Zachowała się arogancko i nie wystawiała sobie
najlepszego świadectwa.
– Rak płuc. Czwarty stopień, niewyleczalny i nieoperacyjny. Mama nigdy nie paliła. Po
prostu miała pecha. Całe szczęście, leczenie przynosi dość dobre rezultaty. Jest już znacznie
lepiej – wyjaśnił, ciepło się uśmiechając.
Ścisnęła jego rękę i popatrzyła mu prosto w oczy. Czy w ogóle zdawał sobie sprawę, jak
cudownym jest człowiekiem?
Przy stoliku pojawił się kelner. Michael zapytał Stellę:
– Mam coś dla nas wybrać?
Skinęła głową, więc zamówił kilka egzotycznych dań, nawet nie spoglądając na menu.
– A co u ciebie? – zapytał.
– W porządku.
Wyszczerzył zęby i uszczypnął ją w podbródek.
– Poproszę o szczegóły.
– No cóż… Próbowałam rozwiązać w pracy ciekawą łamigłówkę. Natrafiłam na
intrygujące zjawisko, którego jeszcze nie jestem w stanie wyjaśnić… Dlaczego tak dziwnie na
mnie patrzysz?
Przekrzywił głowę i spojrzał na nią z czułością.
– Jesteś niesamowicie seksowna, kiedy mówisz o pracy.
– To są dwie zupełnie różne rzeczy.
Zaniósł się śmiechem.
– W twoim wypadku wcale tak nie jest. Powiesz mi, na czym polegała ta łamigłówka?
– Na razie nie. Wrócimy do tematu, jak sama się z nią uporam. Czy wydarzyło się coś
jeszcze? Hm, mój szef chce, żebym wzięła pod swoje skrzydła stażystę. No i zapomniałam o
najważniejszym: pierwszy raz w życiu zrobiłam dzisiaj selfie. – O Philipie nawet się nie
zająknęła. Nie czuła potrzeby o nim opowiadać.
– Czy twój szef uważa, że za dużo pracujesz?
Wzruszyła ramionami.
– A kto tak nie uważa?
– To chyba żaden problem, jeśli robisz to, co kochasz.
– Właśnie! Powinieneś porozmawiać o tym z moją mamą.
– Zrobię to przy najbliższej okazji – oznajmił, ale z tonu jego głosu można było
wywnioskować, że takie spotkanie wydaje mu się czymś bardzo mało prawdopodobnym.
– Czyli już za miesiąc podczas organizowanego przez nią obiadu charytatywnego. Rzecz
jasna, jeżeli będziesz miał ochotę mi towarzyszyć. Nie ma takiego obowiązku – dodała szybko.
Michael zacisnął szczęki i spojrzał na nią badawczym wzrokiem.
– Naprawdę chcesz, żebym z tobą poszedł?
Przytaknęła.
– Zagroziła, że jeżeli nie znajdę odpowiedniego kandydata, to sama mi kogoś wybierze. –
Stella marzyła, żeby być tylko z Michaelem. Z nikim innym.
– Faktycznie porażka. Kiedy jest ta impreza?
– W sobotę wieczorem. Obowiązują stroje wieczorowe, ale dla ciebie to chyba żaden
problem.
Lekko się uśmiechnął, ale wciąż wyglądał na podenerwowanego.
– W porządku. Wpiszę nasze wyjście do kalendarza. Bardzo się cieszę.
– Naprawdę?
– Tak.
Zagryzła wargi i uznała, że jednak warto zaryzykować. Raz kozie śmierć.
– Uszyjesz dla mnie sukienkę? – zapytała nieśmiało.
Przez dłuższą chwilę bacznie się jej przypatrywał.
– Okay.
– Oczywiście za nią zapłacę…
– Najpierw ocenisz, czy warto – powiedział, po czym pocałował zewnętrzną część jej
dłoni.
– Jestem pewna, że mi się spodoba.
Znowu głośno się roześmiał.
– Mam nadzieję.
Kelner postawił na stoliku zamówione potrawy. Zabrali się do jedzenia, dalej prowadząc
normalną rozmowę. Nigdzie się nie spieszyli i spokojnie delektowali się smakowitymi daniami
przyprawionymi trawą cytrynową, liśćmi limonki kaffir, bazylią i ostrymi papryczkami chili,
które parzyły ich w usta. Stella zapytała Michaela, jacy są jego ulubieni kreatorzy mody; okazali
się nimi Jean-Paul Gaultier, Issey Miyake i Yves Saint Laurent. Dowiedziała się też, że chodził
do szkoły projektowania ubioru w San Francisco. Michael chciał wiedzieć, kiedy zapałała
miłością do ekonomii – w ogólniaku – i w której klasie miała pierwszego chłopaka. Okazało się,
że w żadnej. Michael miał narzeczoną już jako dziesięciolatek i spędzał z nią większość czasu w
szkolnym autobusie. Stella jadła więcej niż zwykle, ponieważ zależało jej, żeby kolacja trwała
jak najdłużej.
Kiedy na stoliku pojawił się rachunek, chciała zapłacić i już wyciągnęła rękę, ale Michael
znowu był szybszy i sprawnym ruchem podał kelnerowi kartę kredytową.
Zmrużyła oczy. Nie pierwszy raz rwał się do płacenia, co sprawiało, że czuła się
wyjątkowo niezręcznie. Wydatki na życie takie jak kolacja w restauracji nie miały większego
wpływu na jej budżet, tymczasem Michael borykał się z poważnymi kłopotami finansowymi.
Dlaczego nie pozwalał jej uiścić rachunku? Nie wiedziała, w jaki sposób należy rozmawiać o
pieniądzach, tak żeby go nie urazić. Czy istniało jakieś rozwiązanie tego problemu?
Kiedy wychodzili z restauracji, powiedział:
– Muszę jeszcze zajrzeć do siebie, żeby zabrać jakieś ubrania. Dzięki, że mi wcześniej o
tym przypomniałaś.
– Pokażesz mi swoje mieszkanie? – zapytała z nadzieją w głosie. Powinna ugryźć się w
język: przecież wcale nie było powiedziane, że Michael chce ją zaprosić.
– Okay, ale zapewniam cię, że to nic szczególnego. – Niedbałym gestem zaczął
rozmasowywać sobie kark. Wyglądał naprawdę uroczo.
– Nie może być gorzej niż u mnie.
– Co masz na myśli?
– Mój dom jest pusty i… sterylny. – Właśnie takich określeń używali inni ludzie, kiedy
myśleli, że ich nie słyszy.
Pogłaskał Stellę po policzku i przeczesał palcami jej włosy.
– Nie przejmuj się. Zawsze można wstawić jakieś meble. Dobra, zbieramy się. To
całkiem niedaleko stąd.
„Całkiem niedaleko” oznaczało apartamentowiec po drugiej stronie ulicy. Niepotrzebnie
wsiedli do samochodu i krążyli po zatłoczonym parkingu. Wreszcie Michael postanowił
przestawić swoje auto na boczną uliczkę, a Stella zaparkowała teslę na wyznaczonym miejscu
postojowym.
Czekała na niego przy oczku wodnym. Kiedy wrócił, złapał ją za rękę i poprowadził w
stronę zewnętrznych schodów. Wspięli się na trzecie piętro budynku.
– Przed wyjściem nie miałem czasu posprzątać, więc przygotuj się na najgorsze. Nie
dostaniesz zawału serca?
Zebrała się w sobie i powiedziała:
– Postaram się zachować spokój.
Rozdział 18

Kiedy weszła do jego kawalerki, napięcie było tak wielkie, że aż wstrzymał oddech. Nie
było bardzo brudno, ale nie panował też idealny porządek. Jako osoba niezwykle schludna
Michael nie czuł się z tym komfortowo.
Usiłował spojrzeć na mieszkanie oczami Stelli. Wyposażenie salonu stanowiły mała
brązowa sofa z Ikei i skromnych rozmiarów telewizor z płaskim ekranem. Z tyłu pokoju stały
ławeczka do ćwiczeń i starannie poukładane ciężarki. W kącie wisiał worek bokserski, co
stanowiło rażące naruszenie umowy wynajmu.
W ciasnej kuchni uwagę przyciągały blaty z laminatu, kuchenka elektryczna i cztery
identyczne krzesła przy drewnianym stoliku, na którym stała roślinka w doniczce, ponieważ
Michael uznał, że potrzebny jest jakiś zielony akcent. Takie rzeczy miały dla niego znaczenie.
Pod ścianą za stołem wciśnięta była jeszcze metalowa szafka na dokumenty, na której walały się
jakieś szpargały, których nie zdążył uprzątnąć.
Stella zdjęła buty na wysokich obcasach i postawiła je obok butów Michaela, po czym
rzuciła torebkę na sofę i podeszła do znajdującej się pod telewizorem półki z płytami DVD.
Pochyliła się nisko, seksownie wypinając pośladki.
– Ustawiłeś filmy w porządku alfabetycznym.
Nie mógł się powstrzymać i wybuchnął śmiechem. Zawsze zrobiła coś, czego zupełnie się
nie spodziewał.
– Czy wywracam twój świat do góry nogami?
– A to co? Laughing in the Wind? – Otworzyła szklane drzwiczki i wyjęła grube pudełko
z filmem.
– Najlepszy serial wuxia[1], jaki kiedykolwiek nakręcono.
Podniosła wzrok i rozdziawiła usta, robiąc taką minę, jak gdyby znalazła Złotego Graala.
Michael czuł, że zaraz zacznie skakać z radości, ale w ostatniej chwili się pohamował. Żadna z
jego byłych dziewczyn nie wiedziała, co to jest wuxia, nie mówiąc już o dzieleniu z nim pasji do
azjatyckiej popkultury.
Starał się zachować zimną krew, więc żeby się uspokoić, ściągnął buty i postawił je w
korytarzu obok szpilek Stelli.
– Mogę ci pożyczyć, jeśli chcesz.
Przycisnęła cenny skarb do piersi.
– Jasne. Bardzo dziękuję.
– Tylko musisz uważać. Można się łatwo uzależnić, a cały serial ma około
osiemdziesięciu odcinków. – Zrobił poważną minę i przeczesał palcami włosy. – Czuj się
swobodnie, a ja spakuję swoje rzeczy.
Jednak zamiast zostać w salonie, poszła za nim do sypialni. Przysiadła na krawędzi łóżka
i z uśmiechem na twarzy rzucała ciekawskie spojrzenia w stronę pościeli. Miała na sobie drogie,
świetnie skrojone ubranie i w tym skromnym mieszkanku wyglądała jak przybysz z innego
świata. Po jaką cholerę w ogóle ją tu przyprowadzał?
Pewnie po to, żeby zadręczać samego siebie.
Nigdy nie zapraszał klientek do swojej kawalerki. To było miejsce, w którym mógł się
uspokoić i naładować baterie. Od teraz będzie go prześladowało wspomnienie Stelli siedzącej w
sypialni i uśmiechającej się tylko do niego. Po czymś takim na pewno nie będzie się w stanie
zrelaksować.
Schował się w garderobie i zaczął przeglądać koszule i garnitury, wspominając czasy,
kiedy nie miał tylu problemów na głowie. Wybrał ubrania, które chciał wziąć ze sobą do Stelli,
po czym zdjął z górnej półki czarną sportową torbę. Ile sztuk bokserek i skarpetek powinien
zapakować? Tygodniowy zapas chyba wystarczy…
Kiedy wrócił do sypialni, Stella leżała zwinięta pod kocem z policzkiem wtulonym w
poduszkę, a na jej twarzy malowała się niebiańska rozkosz. To był naprawdę dziwny widok,
który nie powinien go podniecać.
Ale podniecał.
Położył torbę na podłodze i pochylił się nad łóżkiem.
– Kiedy zagrzebałaś się w mojej pościeli, już do niczego nie jestem ci potrzebny, prawda?
– wyszeptał.
Otworzyła oczy i zalała się rumieńcem.
– Wszystko tak pięknie pachnie.
– Nie martwisz się, że te rzeczy mogą być brudne?
Zrobiła wystraszoną minę i odrzuciła koc na bok, jak gdyby czaiły się na nim miliony
zarazków. Zbladła i wyglądało na to, że zaraz zwymiotuje.
Zanim zdążyła na dobre wpaść w panikę, położył się na łóżku i mocno się do niej
przytulił.
– To był głupi żart, Stello. Tylko ja tutaj śpię. Poza tym wieczorem zawsze biorę
prysznic. – Przed pójściem spać musiał zmyć z siebie ślady spotkań z klientkami. Nigdy nie
przyprowadzał ich do swojego mieszkania.
Rzecz jasna, oprócz Stelli, ale ona była wyjątkowa pod każdym względem.
Lekko uderzyła go zaciśniętymi pięściami w tors.
– To wcale nie było śmieszne.
– Przepraszam. – Odgarnął włosy z jej twarzy i poprawił przekrzywione okulary. – Tylko
się z tobą przekomarzałem. Dopiero kiedy się przestraszyłaś, pomyślałem o innych… kobietach.
– Naprawdę żadnej tu nie przyprowadziłeś?
Czyżby była zazdrosna? Jaki miał do tego stosunek? Cholernie mu się to podobało!
– Nigdy.
Ściągnęła usta i zaczęła się nad czymś zastanawiać.
– Powinnam już iść. Wprosiłam się tutaj, prawda? Dziękuję, że pokazałeś mi swoje
mieszkanie. Bardzo mi się podoba. Też muszę kupić sobie jakąś roślinkę.
Zaczęła powoli wstawać z łóżka. Na początku Michael nie zareagował, ponieważ uznał,
że lepiej, jeśli Stella zniknie z jego sypialni. To nie było miejsce dla klientek i nie chciał, żeby
później prześladowały go przykre wspomnienia.
Niech sobie idzie.
Jednak po chwili zwyciężył instynkt. Wyciągnął ręce i mocno ją przyciągnął. Kiedy
trzymał ją w ramionach, poczuł, że są jak dwie idealnie dopasowane do siebie połówki.
– Jakoś nie jestem w stanie traktować cię tak samo, jak postępowałem z innymi
klientkami.
– Naprawdę?
Spojrzała na niego z nadzieją.
– Nie, dla mnie jesteś kimś zupełnie wyjątkowym – oznajmił, chociaż nie wiedział, czy
takie wyznanie to dobry pomysł.
– W pozytywnym sensie? – zapytała, niepewnie się uśmiechając.
– W najlepszym. – Pogłaskał jej luźno opadające włosy, a Stella przymknęła powieki i
całkowicie poddała się jego pieszczotom. Obdarzała go tak wielkim zaufaniem, że czuł się z tym
trochę niezręcznie.
Zdjął jej okulary z nosa i odłożył na nocny stolik. Otworzyła oczy i przełknęła ślinę.
Zauważył, że przyspieszył jej puls, a policzki wyraźnie się zaczerwieniły. Stella miała ochotę na
seks. Nigdy wcześniej kobiece pożądanie nie zrobiło na nim takiego wrażenia.
– Jesteś śliczna, Stello.
Pogłaskał kciukiem jej dolną wargę. Stella westchnęła, po czym zrobiła coś, czego w
ogóle się nie spodziewał: włożyła jego kciuk do ust i zaczęła go delikatnie ssać. Przeszedł go
dreszcz i poczuł, że jego męskość szybko twardnieje.
– Gdzie się tego nauczyłaś?
Przestała go pieścić i wyjaśniła:
– Po prostu miałam na to ochotę. Jutro zbadam gruntownie temat sfer erogennych na
palcach.
– Sam mogę ci udzielić niezbędnych wyjaśnień. – Podniósł jej drobną dłoń i lekko ugryzł
w nadgarstek.
Zatrzepotała palcami i cicho jęknęła.
– Chciałabym wiedzieć, co sprawia ci największą przyjemność… – Złapała go za rękę i
przysunęła blisko do swojej twarzy.
– Uwielbiam cię całować – powiedział.
Musnęła jego usta koniuszkami palców.
– Czy w związku z tym mogę dać ci buziaka?
– Nie musisz pytać. – Była jedyną kobietą, która uważała, że na wszystko trzeba mieć
pozwolenie. Może właśnie dlatego dostał bzika na jej punkcie.
– Nigdy więcej? Mogę to robić, kiedy tylko będę miała ochotę? – Wpatrywała się w
niego, nie będąc w stanie uwierzyć, że to się dzieje naprawdę.
– Tak.
Wpiła się w niego ustami, jak gdyby był tlenem, a jej brakowało powietrza. Głaskał ją po
plecach, obejmował dłońmi jej słodką pupę i przyciskał do podbrzusza swój nabrzmiały członek,
a ona wtulała się w jego ciało jak kotka, przeczesując palcami włosy Michaela i rozkoszując się
długim pocałunkiem.
Była tak miękka i przyjemna w dotyku. Niestety, miała na sobie spódnicę. Michael
fascynował się ubraniami, ale w tej sytuacji były one barierą oddzielającą go od Stelli. Nigdy nie
miał tak wielkiej ochoty szarpnąć za materiał i sprawić, żeby guziki potoczyły się po podłodze.
Przerwał pocałunek i zaczął rozpinać mankiety eleganckiej bluzki.
– Rozbieramy się – szepnął.
Kiedy uporał się z jej rękawami, Stella bez słowa zabrała się za guziki przy jego koszuli.
Zdał sobie sprawę, że nigdy wcześniej sama go nie rozbierała. Setki kobiet ściągały z niego
ubrania, ale w tej chwili nie był w stanie sobie przypomnieć żadnej twarzy.
Liczyła się tylko Stella.
Trzeba było trochę się pogimnastykować, ale wspólnymi siłami zdołali wszystko
porozpinać. Stella wyciągnęła koszulę Michaela ze spodni i pogłaskała go po nagim torsie, lekko
drażniąc jego sutki, które od razu stanęły na baczność.
Michael przesunął dłoń wzdłuż jej obojczyka, a potem zjechał w dół, pogłaskał wciąż
okryte stanikiem piersi, musnął płaski brzuch i wsunął palec za górną krawędź spódnicy.
Sięgnął do zapięcia znajdującego się tuż nad krągłym biodrem Stelli i szepnął:
– Jeśli zaraz tego nie ściągniesz i nie będę mógł cię dotknąć, dostanę szału. – Chciał
włożyć rękę między jej nogi i znowu poczuć, jak ta dziewczyna smakuje.
Stella uklękła, rozpięła suwak, a potem zdjęła spódnicę i położyła ją na szafce nocnej.
Spojrzała na Michaela spod długich rzęs i usiadła, podwijając pod siebie stopy, po czym zaczęła
majstrować przy mankietach. Spod rozchylonej bluzki wystawały cielisty stanik, takie same
majtki i idealnie gładka, kremowa skóra.
– Uważam, że nosisz za dużo ubrań – powiedział.
Lekko wzruszyła ramionami, po czym zdjęła bluzkę, rozpięła stanik i sprawnym ruchem
odrzuciła go na bok. Na widok jej sterczących sutków Michael niemal stracił oddech. Kiedy
zaczęła głaskać swoje piersi, żeby jeszcze bardziej się pobudzić, nie był w stanie się
powstrzymać i głośno jęknął. Stella chyba nie zdawała sobie sprawy, że to, co robi, jest strasznie
seksowne.
– Nie patrz tak, bo dostaję gęsiej skórki – szepnęła.
– To znaczy jak? – zapytał chrapliwym głosem, zastanawiając się, co mu odpowie.
– Jakbyś chciał…
– Jakbym chciał je pocałować? A może polizać?
Zalała się rumieńcem, ale przytaknęła.
– Chodź bliżej.
Podeszła do niego na czworakach, wtuliła twarz w jego szyję, a ręce wsunęła pod koszulę
i zaczęła go głaskać po plecach. Poczuł, jak jej twarde sutki drażnią mu skórę. Nie mógł się
powstrzymać: objął jej piersi dłońmi i pieścił je palcami. Cicho jęczała i delikatnie drapała
zębami jego grdykę.
– Masz na sobie znacznie więcej ubrań niż ja.
– To je zdejmij.
Szeroko się uśmiechnęła, a w jej oczach pojawił się błysk radości. Michael wiedział, że
Stella lubi go rozbierać. Dotknęła jego jedwabnej kamizelki, a potem ściągnęła mu ją z ramion i
ostrożnie odłożyła na szafkę nocną. W końcu to było jego dzieło, nad którym sporo się
napracował. Ten drobny gest szacunku sprawił, że miał ochotę nigdy więcej nie wypuścić jej z
ramion.
Potem przyszedł czas na koszulę, która również wylądowała na szafce. Stella była tak
podniecona, że trudno jej było się skoncentrować i nie wiedziała, co robić dalej. Gorączkowo
gładziła go po ramionach, torsie i umięśnionym brzuchu, a potem pocałowała ozdabiającą jego
pierś głowę smoka i wyszeptała:
– Uwielbiam twój tatuaż.
– Nie sprawiasz wrażenia dziewczyny, która szaleje za dziarami.
– Ten jest twój, a to wielka różnica – wyjaśniła.
Przyciągnął ją do swoich bioder, żeby poczuła, jak działają na niego jej czułości.
Odchyliła głowę i całkowicie się wyluzowała. Michael zawsze robił wszystko jak należy,
ale tym razem przechodził samego siebie. Miał wrażenie, że Stella została dla niego stworzona.
Jej ciało było zaprogramowane po to, żeby odpowiadać na jego pieszczoty. Tylko i wyłącznie
jego. Ta myśl sprawiła, że ogarnęła go niepohamowana żądza.
Dotykał Stellę jeszcze bardziej gorączkowo, jak gdyby chciał wziąć ją w swoje
posiadanie. Wpił się zachłannie w jej usta. To był naprawdę głęboki i namiętny pocałunek, ale
nie protestowała, tylko najpierw się poddała, a potem odpowiedziała z równą zachłannością.
Całowali się jak szaleni, ciężko dysząc i cicho postękując.
Kiedy nagle pogłaskała go po rozporku, był na to zupełnie nieprzygotowany. Przeszedł
przez niego dreszcz, a po ciele rozlała się fala przyjemności. Jego penis jeszcze bardziej się
naprężył. Michael jęknął z rozkoszy, napiął mięśnie brzucha i usiłował wyrównać oddech.
– Uwielbiam każdą część twojego ciała – szepnęła i jeszcze raz pogładziła go po
podbrzuszu. – Pokażesz mi, jak mogę ci zrobić dobrze?
W głębi duszy czuł, że nie powinien zdradzać wszystkich sekretów. Jakaś resztka
instynktu samozachowawczego podpowiadała, że nie należy dawać Stelli narzędzi, które
doprowadzą go do upadku. Niestety, znowu nie potrafił jej odmówić. Rozpiął rozporek. Kiedy
zobaczył jej zachwyconą twarz, pociemniało mu przed oczami.
– Musisz wykonywać takie ruchy. – Wziął ją ze rękę i położył palce na swoim
nabrzmiałym członku, a następnie pokazał, w jakim rytmie i z jaką siłą należy go pieścić. Nigdy
wcześniej nie demonstrował takich rzeczy swoim klientkom. W końcu w tych relacjach liczyła
się tylko przyjemność kobiet.
Ze Stellą było jednak zupełnie inaczej. Całkowicie skupiła się na nim i naprawdę zależało
jej na tym, żeby było mu dobrze. Czy chciała nauczyć się kilku sztuczek, którymi później
pochwali się przed innymi facetami, czy może Michael był naprawdę ważną osobą w jej życiu?
Obawiał się, że zna odpowiedź na to pytanie, lecz mimo to nie chciał niczego przerywać.
Przesunął ręce po jej plecach, włożył kciuki za gumkę od majtek i pociągnął w dół.
Bawełniana bielizna zatrzymała się na udach. Materiał między nogami był cały mokry. Kiedy
Michael poczuł charakterystyczny zapach kobiecego podniecenia, ledwie był w stanie nad sobą
zapanować. Bał się, że za chwilę będzie miał wytrysk. Być może Stella pieściła go w ramach
treningu, ale bez wątpienia sama czerpała z tego mnóstwo przyjemności. Czegoś takiego nie
można było udawać.
Położył ją z powrotem na łóżku, zdjął do końca majtki, zwinął je w kulkę i przytknął
sobie do nosa, żeby napawać się cudownym zapachem.
– Konfiskuję to.
– Poczekaj… Ale…
Rozsunął szeroko jej uda i wbił wzrok w jej cudowną kobiecość. Wilgotne, kusząco
różowe fałdy skóry rozchylały się zapraszająco, gotowe przyjąć go w każdej chwili do środka.
Dotknął ją palcami i wszedł jak w roztopione masło.
Była tak ciasna i gorąca… Wprost idealna. Czuł, że dłużej nie wytrzyma narastającego
pożądania.
– Stello, czy ty w ogóle zdajesz sobie sprawę, jak bardzo podnieca mnie twoja…
– Michael – jęknęła, zginając nogi w kolanach. – Nie mów tego, proszę.
Na chwilę zamilkł. Chociaż powiedziała, że nie chce słyszeć tego słowa, to jednak jej
ciało… Cicho pojękiwała, z trudem łapiąc oddech i coraz mocniej wbijała się palcami w jego
ramiona.
– Wydaje mi się, że lubisz, kiedy mówię sprośne rzeczy – szepnął.
Mocno pokręciła głową.
– Wcale nie. To strasznie krępujące.
– Twoja cipka ma na ten temat inne zdanie. Jesteś cała mokra, Stello.
Zacisnęła mięśnie, wygięła ciało w łuk i przywarła do niego, pozwalając, by jego palce
weszły jeszcze głębiej do środka.
– To dlatego że uwielbiam, kiedy mnie dotykasz. – Zamknęła oczy i wtuliła policzek w
prześcieradło.
Wyciągnął drugą rękę i zaczął delikatnie pieścić jej łechtaczkę. Jego ruchy były
niespieszne, ale pewne. Zasłoniła usta wewnętrzną stroną dłoni i kołysała rytmicznie biodrami.
Nie miał wątpliwości, że Stella lubi, kiedy się do niej mówi.
Musiał przyznać, że jemu również sprawiało to ogromną przyjemność.
– Wydaje mi się, że reagujesz w ten sposób na moje słowa – powiedział, nadal ją
pieszcząc. – Szkoda, że nie możesz siebie teraz zobaczyć. Mam mokre nie tylko palce, lecz także
całą dłoń, aż po nadgarstek. Dobrze ci ze mną?
Wyprężyła plecy i wyszeptała jego imię, miętosząc prześcieradło.
Znowu zwrócił uwagę na jej nabrzmiałe sutki. Kiedy przypomniał sobie, jak cudownie
smakują, nie mógł się powstrzymać i powiedział:
– Czy twoje słodkie piersi pragną jeszcze więcej przyjemności?
Skinęła głową i przycisnęła się do niego biodrami, po czym jej dłonie powędrowały w
górę po jej brzuchu. Zaczęła sama się pieścić, lecz po chwili wydała z siebie sfrustrowany
pomruk, uszczypnęła się w sutki i opuściła ręce na pościel.
– Jest mi dobrze, tylko kiedy ty to robisz.
Zdawała sobie sprawę, że aby ją uwieść, trzeba było zająć się nie tylko jej ciałem, lecz
także umysłem. Wiedziała już, że jej mózg z pewnością ma słabość do Michaela. Chociaż był
jedynie „treningowym” chłopakiem, to z żadnym innym facetem nie przeżyła nigdy czegoś
podobnego.
Napięcie sięgnęło zenitu. Michael przywarł ustami do jej piersi i zaczął je delikatnie ssać.
– Jesteś cała zrobiona ze słodyczy, Stello. Po prostu delicje. Czysta rozkosz.
Coraz szybciej kołysała biodrami, a ręce Michaela wykonywały coraz bardziej
niecierpliwe ruchy.
– Stello, wydaje mi się, że zaraz skończysz, a jeszcze nie zdążyłem pocałować twojej
cipki.
Z jej ust wydobył się głośny jęk, a na twarzy pojawił się grymas rozkoszy. Zaczęła wić
się jak szalona i Michael myślał, że przeżywa orgazm, ale po chwili trochę się uspokoiła.
– Może powinienem użyć innych słów – szepnął, całując ją po brzuchu.
Zacisnęła mięśnie wokół jego palców. Wiedział, że jest blisko punktu kulminacyjnego.
Zagryzła dolną wargę i odrzuciła głowę do tyłu, ciężko oddychając.
Czubkiem języka dotknął jej łechtaczki i zapytał:
– Czy to jest słodka szparka?
– Nie.
– A może… pani W?
Uśmiechnęła się, wtulając twarz w pościel.
– Nie.
– Piękna wagina?
Pokręciła głową, zalotnie przewracając oczami.
Jeszcze raz ją polizał i zaczął delikatnie ssać. Wygięła ciało w łuk, przyciskając się do
jego twarzy. Eksplozja rozkoszy była tuż-tuż, ale wciąż nie następowała. Dokładnie tak, jak
chciał.
– Już wiem. – Musnął wargami wewnętrzną stronę jej uda. – To jest… mokry… gorący…
ziemniaczek – powiedział, podkreślając każde słowo namiętnym pocałunkiem.
Wybuchnęła śmiechem i w tym momencie poczuł się szczęśliwy. Miał wrażenie, że
radość wypełnia każdy zakamarek jego duszy. Uwielbiał jej śmiech; uwielbiał jej spontaniczne
reakcje. Czy to możliwe, że…
Przerwał potok myśli. To nie był odpowiedni moment na snucie podobnych dywagacji.
Teraz powinien się skupić na czymś innym. Zaczął znowu pieścić Stellę, delikatnie drażniąc jej
łechtaczkę. Dziewczyna nagle ucichła, a po chwili z jej ust wydobył się przeciągły jęk. Chwyciła
go palcami za włosy i przycisnęła pupę do jego twarzy. Michael całkowicie poddał się rozkoszy:
napawał się zapachem i smakiem swojej kochanki i czerpał radość z jej erotycznych postękiwań.
Nic lepszego nie mogło mu się przytrafić.
Kiedy złapała go za ramiona i przycisnęła do siebie, spojrzał na nią lekko
skonsternowany.
– Michael… Chcę tego… Naprawdę tego potrzebuję. Proszę. Zrób to teraz – powiedziała,
z trudem łapiąc powietrze.
– Ale co konkretnie? – Kurczę, dlaczego nie mogła wyrażać się jaśniej?
– Pragnę cię – wyszeptała, nadal ciągnąc go do góry.
Była zbyt nieśmiała, żeby powiedzieć wprost, o co chodzi, ale w końcu zrozumiał.
Potrzebował czasu, żeby wyrównać oddech i zebrać myśli. Musiał też uważać, żeby nie dostać
przedwczesnego wytrysku i nie zabrudzić pościeli. Wstał z łóżka, odwrócił Stellę na brzuch i
przesunął jej biodra na krawędź materaca. Wiedział, że jego „treningowa” dziewczyna tego
właśnie potrzebuje. Nie była jeszcze przygotowana na uprawianie seksu twarzą w twarz. Może
kiedyś, z jakimś innym facetem…
To nie były zbyt przyjemne myśli, więc skupił się na głaskaniu jej ponętnych pośladków.
Ich związek miał instruktażowy charakter, ale przecież w tej chwili wszystko działo się
naprawdę.
– Uwielbiam twoje łóżko, ale jest trochę za niskie. Mam pomysł, co moglibyśmy
potrenować na moim.
Chwyciła rękami prześcieradło.
– Proszę, nie zwlekaj dłużej!
Kiedy sięgnął do kieszeni, zorientował się, że jest pusta. Sfrustrowany, głośno jęknął.
Czuł, że zaraz eksploduje, a nie miał przy sobie głupiego kondoma.
– Zapomniałem wziąć prezerwatywy.
Cholera jasna! Był żigolakiem i nie pamiętał o czymś tak oczywistym. Wcześniej za
bardzo się spieszył i zaniedbał podstawowe rzeczy.
– Michael, przestań się ze mną drażnić. – Wygięła biodra w łuk, pokazując mu, że jest
cała mokra i gotowa na ciąg dalszy. O Boże…
Miał tak wielką ochotę w nią wejść, że jego członek zaczął pulsować bólem.
– Wcale się z tobą nie drażnię. Zostawiłem pudełko w samochodzie.
Stella wbiła w niego udręczone spojrzenie.
– Zaraz wracam.
Zapiął rozporek, starając się nie zrobić sobie krzywdy, i wybiegł z mieszkania.
Rozdział 19

Stella rozłożyła się wygodnie na łóżku Michaela. Po trzech pierwszych stosunkach w


swoim życiu była przekonana, że seks jest nie dla niej. Było w tym wszystkim coś brudnego,
czasami bolało i czuła się wyjątkowo skrępowana. Teraz nie potrafiła jednak myśleć o niczym
innym.
Jej ciało pałało pożądaniem. Marzyła o tym, żeby Michael w nią wszedł i całkowicie ją
wypełnił. Uwielbiała, kiedy w intymnych chwilach coś do niej mówił.
Kiedy przypomniała sobie, co od niego ostatnio usłyszała, szeroko się uśmiechnęła. Czy
inni ludzie również śmiali się podczas seksu?
Zaczęła stukać palcami w materac, czekając na powrót swojego kochanka. Cierpliwość
nigdy nie należała do jej mocnych stron. Była w końcu człowiekiem czynu i nienawidziła tracić
czasu. W pewnym momencie przypomniała sobie, że nie skończyła jeszcze oglądać mieszkania.
Postawiła stopy na parkiecie, sięgnęła po okulary i założyła koszulę Michaela. Kiedy
okazało się, że jej poły sięgają niemal podłogi, uśmiechnęła się sama do siebie. Szwy lekko
drażniły jej skórę, ale wszystko rekompensował wspaniały zapach. Poza tym zdawała sobie
sprawę, że nie ponosi tej koszuli zbyt długo.
Zajrzała do szafy i od razu poczuła się w pełni usatysfakcjonowana. To, co zobaczyła,
robiło niesamowite wrażenie: równo ułożone rzędy garniturów i koszul, wszystko
posegregowane kolorami, szerokością pasków i rodzajem materiału. Musnęła palcami rękawy
świetnie skrojonych marynarek, po czym podeszła do komody. Chciała otworzyć szuflady i
sprawdzić, jak wyglądają jego skarpetki, ale uznała, że przekroczy w ten sposób granicę
prywatności. Co się stanie, jeśli Michael zaraz wróci i nakryje ją na grzebaniu w jego rzeczach?
Może zacząć podejrzewać, że czegoś szuka. Być może tak właśnie było, jednak nawet jeśli
myszkowała po jego mieszkaniu, to nie po to, żeby znaleźć coś konkretnego. Po prostu chciała go
lepiej poznać.
Wyszła z sypialni i minęła półkę z telewizorem. Wcześniej zdążyła już gruntownie
przejrzeć kolekcję płyt DVD, a pudełko z serialem Laughing in the Wind schowane było w jej
torebce. Dotknęła koniuszkami palców zimnych metalowych ciężarków, które leżały na stojaku
obok ławeczki treningowej, a po chwili uderzyła pięścią w worek bokserki. Cios okazał się za
mocny i musiała rozetrzeć obolałe kostki.
Zajrzała do lodówki. Zawartość wskazywała na to, że Michael regularnie gotował.
Obejrzała słoiczki z tajemniczymi etykietami. To musiały być jakieś azjatyckie sosy. Było także
sporo świeżych produktów, których nie wiedziała, jak używać. Znalazła również kilka
kubeczków swojego ulubionego jogurtu.
Kiedy chciała bliżej przyjrzeć się stojącej w kuchni roślince, jej uwagę przyciągnęły
papiery leżące na metalowej szafce. Wyglądały na rachunki.
Przypomniała sobie, że Michael mówił coś o problemach finansowych.
Rzuciła okiem w stronę drzwi wejściowych. Wciąż były zamknięte. Wytężyła słuch, ale z
korytarza nie dobiegały żadne hałasy. Cisza.
Serce waliło jej jak szalone. Zdawała sobie sprawę, że ma zamiar naruszyć czyjąś
prywatność. Nie powinna tego robić.
Wzięła do ręki pierwszy z brzegu rachunek. Zwykła faktura za prąd. Trochę mniej niż sto
dolarów. Już miała ją odłożyć, gdy zobaczyła imię i nazwisko: Michael Larsen.
Poczuła ukłucie w piersi. Michael nie miał do niej wystarczająco dużo zaufania, żeby
ujawnić swoją prawdziwą tożsamość.
Skrzywiła się z niesmakiem. Pewnie trzymał swoje nazwisko w tajemnicy, żeby go nie
prześladowała, gdy już przestaną się widywać. Położyła rachunek na szafce, dokładnie w to samo
miejsce, w którym go znalazła. Czuła się rozżalona, lecz mimo to nie była w stanie powstrzymać
się przed dalszym szperaniem w jego papierach. Kolejny dokument to faktura z Palo Alto
Medical Foundation. Tym razem adresatem była pani Anh Larsen.
Stella nerwowym ruchem rozłożyła kartkę i zaczęła studiować szczegółową listę badań:
tomografia komputerowa, obrazowanie metodą rezonansu magnetycznego, prześwietlenia,
analizy krwi i tak dalej. Razem dwanaście tysięcy pięćset pięćdziesiąt sześć dolarów i
osiemdziesiąt dziewięć centów. Od tej kwoty zakręciło jej się w głowie.
Czy takich rzeczy nie pokrywało ubezpieczenie?
Przyłożyła drżącą rękę do czoła. A co, jeśli mama Michaela nie była ubezpieczona?
Czyżby to on musiał płacić wszystkie te rachunki? Było tego tak dużo…
Miała nierówny oddech i poczuła, że ściska ją w żołądku. Michael nie był uzależniony od
narkotyków i nie miał skłonności do hazardu.
On po prostu bardzo kochał swoją matkę.
Zaszkliły jej się oczy i kuchnia zrobiła się niewyraźna. Odłożyła papiery z powrotem na
szafkę i przełknęła ślinę, żeby pozbyć się stojącej w gardle guli. Michael sypiał z kobietami za
pieniądze, ponieważ Me. była ciężko chora.
Zwinęła się w kłębek na kanapie i przycisnęła zaciśniętą pięść do ust. Nagle otworzyły się
drzwi.
Michael spojrzał na Stellę i od razu zorientował się, że coś jest nie tak. Podbiegł do niej i
zapytał:
– Wszystko w porządku?
Otworzyła usta, ale nie była w stanie wykrztusić z siebie ani słowa.
Położył się obok i wziął ją w ramiona, po czym pocałował w skroń, otarł łzy z policzków
i pogłaskał po plecach.
– Co się stało?
Jak mogła rozwiązać ten problem? Nie potrafiła przecież wyleczyć raka. Szkoda, że nie
studiowała medycyny.
Objęła go za szyję i pocałowała.
Michael próbował się od niej odsunąć.
– Wyjaśnij mi, proszę…
Przywarła do niego ustami. Zrobił łagodniejszą minę i odwzajemnił pocałunek, ale po
kilku sekundach znowu się wycofał.
– Powiedz, co się dzieje – oznajmił zdecydowanym tonem. – Dlaczego płaczesz? Było za
szybko? Zrobiłem coś, na co nie jesteś gotowa?
Nie wiedziała, jak zareagować. Miała wrażenie, że od nadmiaru emocji jej klatka
piersiowa zaraz pęknie. Było tego za dużo… Czuła się przytłoczona i bała się, że wpadnie w
panikę.
– Mam obsesję na twoim punkcie – wyznała. – Nie chcę spędzić z tobą jednej nocy ani
nawet jednego tygodnia lub miesiąca. Pragnę być z tobą cały czas. Lubię cię bardziej niż
rachunek różniczkowy, a w końcu to matematyka spaja wszechświat. Kiedy przestaniemy się
widywać, zostanę wariatką, która będzie cię prześladować. Będę wystawać pod twoim domem i
dzwonić tak długo, aż zmienisz numer telefonu. Kupię ci przesadnie drogi samochód i obsypię
prezentami tylko po to, by nadal w jakiś sposób być obecna w twoim życiu. Kiedyś
powiedziałam, że nie dostanę bzika na twoim punkcie, ale niestety kłamałam. Takie zachowanie
tkwi w mojej naturze. Jestem…
Zamknął jej usta pocałunkiem i zaczął ją dotykać niecierpliwymi rękami. Nie miała nic
przeciwko temu. Próbowała ściągnąć mu spodnie, lecz nie było to łatwe. Wreszcie się udało:
wyciągnęła na wierzch nabrzmiałego penisa i wzięła go do ust.
Zaczęła go ssać i lizać, wykonując nieskoordynowane ruchy językiem. Nie miała pojęcia,
co robi, ale wydawało się, że Michael jest zadowolony. Kołysał biodrami w przód i w tył,
czerpiąc przyjemność z jej zabiegów. Głaskała jego tatuaż i pieściła muskularne nogi. Naprężył
mięśnie, ruszał się coraz szybciej i cicho postękiwał. Stella wiedziała, że jest już blisko. Jeszcze
bardziej się podnieciła, ścisnęła mocno kolana i poczuła, jak wilgoć zaczyna spływać jej po
udach.
– Chcę w tobie skończyć – powiedział, próbując delikatnie ją odsunąć.
Stella nie miała jednak zamiaru przestać. Pragnęła, żeby wypełnił jej usta i chciała
poczuć, jak smakuje jego rozkosz.
Jęczał, bezskutecznie próbując przerwać jej pieszczoty. Wreszcie dała za wygraną. Kiedy
udało mu się wyzwolić, namiętnie ją pocałował i położył na kanapie. Starał się wyrównać ciężki
oddech, po czym sięgnął do kieszeni, rozerwał opakowanie i nałożył prezerwatywę.
Przylgnął do jej ciała i pocałował ją w usta, podbródek i szyję. Między nogami poczuła
jego sztywną męskość. Kiedy w nią wszedł, przypadkowo spotkali się wzrokiem. Ogarnęła ją
panika. To był krok za daleko. Miała wrażenie, że całkowicie się przed nim obnaża. Próbowała
uniknąć jego spojrzenia, gdy nagle zdała sobie sprawę, że to w jego ciemnych oczach kryje się
bezbronność. Wpatrywali się w siebie, jakby nawzajem się prześwietlając.
W pewnym momencie ich ciała zaczęły się niespiesznie poruszać. Biodra wpadły we
właściwy rytm, przysuwając i odsuwając się od siebie w odpowiednim tempie. Gładził dłońmi jej
skórę i pieścił ją wszędzie tam, gdzie należało. Czuła rosnące podniecenie i coraz mocniej na
niego napierała. Wygięła ciało w łuk i zaczęła pojękiwać. Ani na chwilę nie oderwali od siebie
wzroku. Michael bacznie obserwował każdą jej reakcję i wsłuchiwał się w każdy dźwięk. Pewnie
spaliłaby się ze wstydu, gdyby nie jego łagodny uśmiech i sposób, w jaki delikatnie odgarniał
włosy z jej twarzy. Kiedy złapał ją za rękę, poczuła, że jest kochana, i zakręciło jej się w głowie.
Powoli nadchodził orgazm. Przez jej ciało zaczęły przebiegać spazmy rozkoszy i nie była
już w stanie się poruszać, mówić ani nawet myśleć. Spletli się mocno palcami. Michael jeszcze
bardziej podkręcił tempo. Wbił się w nią ostatni raz i niemal jednocześnie osiągnęli punkt
kulminacyjny.
Świat zatrzymał się w miejscu.
Zaległa cisza i tylko ich serca starały się zsynchronizować bicie.
Wyszeptał jej imię i subtelnie pocałował ją w usta, po czym wziął w ramiona i zaniósł do
sypialni. Położył ją na łóżku i przykrył pościelą pod samą szyję, a sam zniknął w łazience.
Usłyszała szum wody, jednak zanim zdążyła za nim zatęsknić, wrócił do pokoju, wsunął się pod
kołdrę i mocno się do niej przytulił.
Spojrzał jej prosto w oczy i delikatnie uszczypnął ją w policzek.
– Czy moja Stella chce u mnie zostać, czy woli wrócić do domu?
Na jej ustach pojawił się szeroki uśmiech. Od kiedy zaczął ją tak nazywać? Moja Stella.
Czy zdawał sobie sprawę, że niczego nie pragnęła bardziej, niż być jego Stellą? Chciała zapytać,
co miał na myśli, ale bała się, że się speszy i przestanie tak mówić.
– Mogę spędzić u ciebie noc? – Naprawdę pozwalał jej spać w jego łóżku, do którego
nigdy nie zapraszał swoich klientek? Może nie powinna tracić nadziei? Czy istniała jeszcze
szansa, że Michael naprawdę będzie jej chłopakiem?
– Jeśli tylko chcesz. Jednak pamiętaj, że nie ma tu twoich rzeczy. Będziesz musiała
korzystać z mojej szczoteczki. Nie wzięłaś też piżamy, więc niewykluczone, że położysz się spać
nago – powiedział, sugestywnie unosząc brew.
Bez wątpienia sytuacja była kłopotliwa. Na pewno będzie źle spała, a jutro też swoje
odcierpi, ale chyba warto spędzić z nim noc. W jakimś sensie będzie mogła oznaczyć teren, tak
jak robią to dzikie zwierzęta, na przykład nieustępliwe surykatki.
– Chcę zostać.
Jego rozanielony uśmiech tylko utwierdził ją o słuszności tej decyzji.
Rozdział 20

Przez kolejny tydzień Michael poznawał jej codzienne zwyczaje i rytuały.


W łóżku było im najlepiej, kiedy nigdzie się nie spieszył i szeptał jej sprośne rzeczy do
ucha. Zawsze była jednak gotowa do eksperymentów i nowych wyzwań. Trudno było wyobrazić
sobie lepszą kochankę, choć zdawał sobie sprawę z ironii sytuacji.
Poza łóżkiem musiała mieć ustalony porządek. Zawsze wstawała o tej samej godzinie,
brała prysznic, żeby zmyć z siebie ślady porannego seksu – Michael uwielbiał robić to na dzień
dobry – jadła jogurt na śniadanie, a potem szła do biura i ciężko pracowała do osiemnastej.
Wieczory należały do Michaela. Kiedy nie kochali się ze sobą jak para buzujących hormonami
nastolatków, siadali przy stole i jedli kolację, rozmawiając o wszystkim i o niczym. Często
zapadała cisza, która wcale nie była krępująca. Michael nigdy nie doświadczył czegoś podobnego
z żadną ze swoich byłych dziewczyn.
W soboty szli do jakiegoś muzeum w San Francisco i prześcigali się w dziwnych
komentarzach na temat sztuki. Wieczorem kładli się do łóżka i oglądali kolejny odcinek
Laughing in the Wind. Tak naprawdę tylko ona śledziła akcję, ponieważ Michael wpatrywał się
w jej twarz jak w obrazek, przeczesując palcami jej długie włosy.
Opierała głowę na jego ramieniu i patrzyła na wielki ekran wiszący na ścianie sypialni.
Od czasu od czasu żywo reagowała na jakąś szczególnie pasjonującą scenę, wydając z siebie
stłumiony okrzyk, napinając wszystkie mięśnie i nerwowo przebierając nogami wystającymi
spod za dużego białego T-shirtu Michaela, pamiątki z ich pierwszej wspólnie spędzonej nocy.
Nie potrafił opisać tego, co czuł, gdy widział ją w swoim ubraniu. Rzecz jasna, nie miał
nic przeciwko temu, że przywłaszczyła sobie ten T-shirt i ciągle w nim spała. Było mu z tym
dobrze. Ostatnio bardzo często miał wrażenie, że wszystko znajduje się w idealnej harmonii,
szczególnie kiedy Stella się do niego uśmiechała, nadstawiała do pocałunku albo podchodziła,
żeby być bliżej. Co ciekawe, tak samo czuł się nawet wtedy, gdy nie byli razem. W zasadzie cały
miniony tydzień spędził w stanie euforii, szczerząc zęby za każdym razem, gdy myślał o Stelli.
Nie było żadnych wątpliwości.
Zakochał się jak gówniarz.
Zdawał sobie sprawę, że to stan przejściowy, wiedział, że to tylko ułuda i był pewien, że
wszystko na pewno źle się skończy, lecz mimo to zrobił coś, czego powinien strzec się każdy
facet do wynajęcia: zadurzył się w swojej klientce.
– Dobrze, uratowała mu życie, a teraz chowa się za zasłoną i udaje, że jest starą kobietą.
Czy ten koleś zobaczy wreszcie jej prawdziwą twarz? – zapytała, wskazując palcem na ekran. –
Przecież on również coś do niej czuje, prawda?
– Naprawdę chcesz, żebym ci powiedział?
Na kilka sekund się zamyśliła, po czym skinęła głową.
– Tak, proszę.
Wybuchnął śmiechem, mocno ją przytulił i pocałował w skroń. Była taka mądra i
poważna, a jednocześnie miała tyle różnych dziwactw.
– Nie. Trudno. Jeśli chcesz się dowiedzieć, musisz obejrzeć do końca.
Nie mógł się powstrzymać i musnął ustami jej podbródek, a potem uszczypnął w ucho.
Boże, było mu z nią tak dobrze. Miał wrażenie, że została dla niego stworzona.
Splotła ręce na piersi.
– Dlaczego ona nie chce, żeby ją zobaczył? Przecież wyraźnie na niego leci.
– Po prostu zdaje sobie sprawę, że nigdy nie będą mogli być razem.
– Czemu nie?
– Jej ojciec to łajdak. – Michael przypomniał sobie własną sytuację rodzinną i
popieprzonego tatusia. Od razu poczuł ucisk w żołądku.
– Ale ona wcale nie jest złym człowiekiem – podkreśliła z uporem. – Przecież mogliby
się ze sobą dogadać.
Michael uznał, że lepiej milczeć. To prawda, że bohaterka serialu nie była przesiąknięta
złem do szpiku kości, ale w wypadku Michaela osąd moralny nie był wcale tak oczywisty. Starał
się odpowiednio zachowywać, lecz czasem przychodziło mu to z trudem, szczególnie gdy życie
dawało mu do wiwatu. Wtedy w jego głowie zaczynały kiełkować straszne pomysły. Wiedział,
że istnieją drogi na skróty i sprytne sposoby na łatwe wyjście z sytuacji. Znał się na ludziach i
zdawał sobie sprawę, jak łatwo ich wykorzystać. Od robienia okropnych rzeczy oddzielała go
jedynie cienka warstwa moralności i pragnienie, żeby nie iść w ślady ojca.
Gdyby był lepszym człowiekiem, opowiedziałby o wszystkim Stelli. Wtedy mogłaby
przedsięwziąć odpowiednie środki ostrożności i zwiać, gdzie pieprz rośnie. Nie był jednak w
stanie zmusić się do zrobienia tego kroku. Przecież chciał zatrzymać ją przy sobie, a nie stracić.
Poza tym ich związek wyraźnie jej pomagał. To było jasne jak słońce. Z każdym dniem Stella
robiła się coraz bardziej pewna siebie. Często się śmiała i żartowała. Pewnie już niedługo
zdecyduje, że nadszedł czas się rozstać.
Jednak do tego momentu Michael chciał się cieszyć każdą wspólnie spędzoną chwilą.
Wtulił się w jej szyję i pogłaskał jej gładkie udo. Kiedy wsunął palce pod T-shirt, który miała na
sobie, jęknął z rozkoszy i poczuł, że twardnieje.
– Nie masz na sobie bielizny? Czy w ten sposób próbujesz mi coś powiedzieć? – szepnął
jej do ucha. Przeszedł ją dreszcz i rozsunęła nogi, żeby ułatwić mu zadanie. Nigdy nie odrzucała
jego zalotów; była tak samo napalona jak on.
– Zawsze gdzieś zostawiasz swoje majteczki i potem muszę ich szukać. Właśnie
pomyślałem, że…
Kiedy poczuła jego zwinną dłoń na łechtaczce, cicho stęknęła i oparła głowę na jego
ramieniu.
– Lepiej oglądaj film, bo inaczej nie będziesz wiedziała, o co chodzi. – Cholera jasna, już
była cała mokra. Słodka wilgoć spływała mu po palcach. Zaczął masować ją między nogami, a
jego penis stanął na baczność, jak gdyby od ostatniego stosunku minęło kilka tygodni, a nie
raptem parę godzin. Znowu jej pragnął. Jeszcze raz chciał doświadczyć niezwykłej bliskości i
przeżyć obezwładniającą ekstazę. Czuł, że nigdy nie będzie miał dość.
Na początku Stella poddawała się jego pieszczotom, ale szybko przejęła inicjatywę i
zaczęła go namiętnie całować, a potem poszło z górki…
Kiedy kolejny raz spojrzał na telewizor, na ekranie wyświetlało się menu główne.
Zajmowali się swoimi sprawami, a w tym samym czasie skończyły się wszystkie odcinki serialu
nagrane na płytę DVD. Wstał z kanapy, pozmywał, zgasił światło i położył się do łóżka. Wziął
Stellę w ramiona i usłyszał, jak cicho pomrukuje, a potem poczuł na szyi gorący pocałunek.
W ich związku czułość mieszała się ze zmysłowym pożądaniem. Odgarnął włosy z jej
twarzy i pogłaskał po ramieniu rozświetlonym księżycową poświatą.
Jego Stella.
Przynajmniej na razie.
Dopóki nie zdecyduje, że już wszystko przećwiczyła. Albo nie pozna prawdy o jego ojcu.
***
Kiedy w połowie następnego tygodnia wróciła wieczorem z pracy, nie zastała go w domu.
Wcześniej wysłał SMS-a, że będzie późno, więc do pewnego stopnia była na to przygotowana.
Nie spodziewała się jednak, że przywita ją zimna pustka i przejmujące poczucie smutku.
Ich „treningowy” związek trwał raptem półtora tygodnia, ale Stella już zdążyła się do
niego przyzwyczaić. Michael stał się częścią jej życia, a jego nieobecność wywołała w niej
niepokój. Zdała sobie sprawę, że kiedyś wszystko się skończy i pozostanie jej tylko puste
mieszkanie.
Ale przecież wcale nie musiało tak być.
Przypomniała sobie o starych planach lekcji i dotarło do niej, że wszystkie okienka były
już dawno odhaczone. Nic nie zostało. Najwyższy czas na poważnie zająć się uwodzeniem, bo w
przeciwnym razie czeka ją katastrofa.
Szkoda, że nie mogła poprosić o radę Michaela, ponieważ sama nie wiedziała, jak się do
tego zabrać. W internecie znalazła sprzeczne informacje i niezbyt użyteczne porady, które w
ogóle nie dotyczyły sytuacji, w której się znaleźli. W końcu od jakiegoś czasu byli już w
monogamicznym związku lub przynajmniej w relacji, która taki związek przypominała. W
jednym wyjątkowo głupim artykule przeczytała, że kobiety powinny przede wszystkim obniżyć
oczekiwania i skupić się na poprawieniu własnego wyglądu.
No cóż, na dziesięciostopniowej skali Michael był dla Stelli jedenastką. Żaden inny facet
nie wchodził w rachubę. Co się zaś tyczy wyglądu, nie wyobrażała sobie, żeby mogła na stałe
nosić szkła kontaktowe albo codziennie się malować. Zresztą, sądząc po zapale, z jakim Michael
oddawał się łóżkowym wyczynom, nie miał specjalnych zastrzeżeń do jej aparycji.
Przypomniała sobie, co robił dziś rano, i z wrażenia aż zadrżały jej nogi. Cudownie ją
pieścił i całował, szepcząc do ucha różne podniecające rzeczy. Przesunęła rękę niżej, na swoje
prawe udo, wyobrażając sobie, że Michael jest obok i za chwilę zacznie ją dotykać. Nawet gdyby
okazało się, że już nigdy się z nim nie prześpi, nadal go pragnęła. Poza łóżkiem również
wszystko świetnie się między nimi układało. Potrafił ją rozbawić i umiał słuchać, nawet jeśli nie
miała nic ciekawego do powiedzenia. Dobrze czuł się w jej towarzystwie, dzięki czemu ona
również zachowywała się swobodnie i nie była skrępowana. Czasami odnosiła wrażenie, że jej
zaburzenia nie grają żadnej roli. To były tylko nazwy, które nie miały większego wpływu na to,
kim naprawdę była. Jeśli Michael by się o nich dowiedział, na pewno wszystko by zrozumiał.
Przynajmniej miała taką nadzieję.
Bez jakiegoś konkretnego planu podeszła do fortepianu, usiadła na stołku i podniosła
klapę osłaniającą klawiaturę. Kiedy dotknęła palcami chłodnych gładkich klawiszy, od razu się
uspokoiła. Przez wiele lat muzyka była dla niej najlepszym sposobem na radzenie sobie z
emocjami, tymi dobrymi i złymi. Po chwili zaczęła grać i z instrumentu popłynęła kaskada
mocnych akordów. Grała z pamięci i całkowicie poddała się muzyce, starając się w ten sposób
wyrazić swoje uczucia. Kiedy skończyła, wciąż trzymała ręce na klawiaturze, wsłuchując się w
zanikające dźwięki.
Nagle za plecami usłyszała głos Michaela:
– Wiedziałem, że umiesz grać, ale nie sądziłem, że aż tak dobrze.
Szeroko się uśmiechnęła i spojrzała na niego przez ramię.
– Nareszcie wróciłeś.
Odwzajemnił uśmiech, ale zauważyła, że coś jest nie tak. Trwało to ułamek sekundy i po
chwili wszystko było jak dawniej. Chłód zniknął i znowu zapanował spokój.
– Co to było? Wydaje mi się, że kiedyś gdzieś to słyszałem – powiedział.
– Clair de lune Debussy’ego. Mój ulubiony utwór.
Położył ręce na jej ramionach i pocałował ją w kark.
– Piękny, ale raczej smutny. Znasz coś weselszego?
Lekko się skrzywiła. Smutny. Tym mianem można było określić większość jej repertuaru.
– No cóż… W takim razie może coś takiego.
Zagryzła dolną wargę i zaczęła grać znaną melodię, zastanawiając się, czy można ją
uznać za „wesołą”.
Michael usiadł na stołku obok niej i oznajmił:
– Myślałem, że Heart and Soul to duet.
Wzruszyła ramionami.
– Zawsze grałam to solo.
Wziął jej prawą rękę i położył na swoich kolanach, po czym lekko się uśmiechnął i
pochylił nad klawiaturą.
– Umiesz grać? – zapytała.
– Bardzo słabo, ale akurat znam tę piosenkę.
Z wrażenia wstrzymała oddech. Miała problemy z kilkoma pierwszymi nutami, jednak
szybko opanowała nerwy i złapała właściwy rytm. Basowa część utworu była prostym
powtórzeniem, które można było wykonywać z zamkniętymi oczami. Kiedy Michael dodał do
akompaniamentu właściwą melodię, poczuła, że robi jej się ciepło na sercu i przeszedł przez nią
przyjemny dreszcz. Nigdy wcześniej nie grała z nikim prawdziwego duetu. Zdarzało się, że
ćwiczyła z nauczycielem, ale to zdecydowanie nie to samo.
– Jesteś całkiem niezły – powiedziała i spojrzała na Michaela ukradkiem, nie przerywając
gry.
Szeroko się uśmiechnął, ale nie oderwał wzroku od fortepianu.
– W moim domu było aż sześciu chętnych do jednego instrumentu, więc trzeba było się
dzielić. Jednak żadne z nas nie nauczyło się grać twojej partii jedną ręką. Jesteś naprawdę
świetna.
– To tylko kwestia ćwiczeń. – I odpowiedniej motywacji.
Wpatrywała się jak zahipnotyzowana w ich dłonie poruszające się po klawiaturze. To
była cudowna gra kontrastów: drobne i mocne palce, jasna skóra i opalenizna, kobiecość i
męskość. Byli różni, ale idealnie zharmonizowani. Grali teraz muzykę. Razem.
Kiedy skończyli, zdjęła ręce z klawiszy i odwróciła wzrok. Znowu miała wrażenie, że jest
naga i bezbronna.
Pocałował ją w szyję i pogłaskał po brodzie, a potem delikatnie przekrzywił jej głowę,
żeby na niego spojrzała. Wydawało jej się, że chciał coś powiedzieć, lecz on milczał, subtelnie
się uśmiechając.
Pomyślała, że może to dobry moment, żeby się dowiedzieć, czy jest mu z nią dobrze i czy
podoba mu się wspólne życie. Nie była jednak w stanie zebrać się na odwagę. Bała się, że jego
odpowiedź będzie negatywna.
– Jesteś głodna? Może coś zjemy? – zapytał. Zrozumiała, że straciła swoją szansę. Może
nawet dobrze. Zada mu to pytanie później, kiedy będzie miała pewność, że go uwiodła.
Rozdział 21

Tydzień później Stella nadal nie miała pojęcia, w jaki sposób mogłaby rozkochać w sobie
Michaela. Sprawiał wrażenie szczęśliwego, ale kończył się właśnie pierwszy miesiąc ich
znajomości i nie wiedziała, czy jej „treningowy” chłopak będzie zainteresowany przedłużeniem
umowy.
Dzisiaj wieczorem byli zaproszeni na kolację do jego rodziny. Stella łamała sobie głowę
nad sprytnymi sposobami wydobycia jakichś informacji od jego mamy i sióstr. Jeżeli ktoś
naprawdę dobrze go znał, to na pewno one. Jednak w jaki sposób zadawać pytania, żeby nie
wzbudzić ich podejrzeń? Przecież wszyscy myśleli, że Stella i Michael spotykają się ze sobą na
poważnie.
Weszli do domu i zgodnie z jego wskazówkami zostawili buty w korytarzu. Jej czarne
szpilki wyglądały przy czarnych mokasynach Michaela na wyjątkowo małe. Ten widok sprawiał
jej ogromną przyjemność. Miała wrażenie, że wszystko jest na właściwym miejscu.
Kiedy postawiła pudełko z gruszkami na stoliku obok brązowego Buddy, z pokoju po
prawej stronie usłyszała dziwne pojękiwania i ciężkie oddechy. Zajrzała do środka i zobaczyła na
dywanie obok pianina dwa splątane ciała. Przypominało to trochę poskręcanego precla
składającego się z Michaela i jakiejś dziewczyny. Poczuła ukłucie zazdrości, ale po chwili
zorientowała się, że to tylko zabawa i jej uczestnikom jest strasznie niewygodnie.
– Lepiej się poddaj – syknął przez zęby Michael.
– Nie mam zamiaru. Założyłam dźwignię i udało ci się wyswobodzić tylko dlatego, że
jesteś napakowany sterydami.
– Nie biorę sterydów! Dałem się podejść, bo nie chciałem zgnieść ci piersi.
– Następnym razem walnę cię prosto w jaja.
Stella zauważyła, że rodzeństwo nawzajem się dusi, zaciskając ramiona na swoich
gardłach. Przypominali walczące na śmierć anakondy. Żadne nie chciało dać za wygraną.
– Może uznacie, że jest remis? – zaproponowała.
– Cześć, Stella – zaszczebiotała dziewczyna. Jej twarz była zasłonięta kurtyną ciemnych
włosów i Stella nie miała pojęcia, z którą z sióstr właśnie rozmawia. Zresztą było ich tak wiele. –
Przyszła twoja dziewczyna, więc lepiej się poddaj.
– Kolacja będzie gotowa za dziesięć minut. – Policzki Michaela zrobiły się niepokojąco
czerwone, ale nie groziło mu żadne niebezpieczeństwo. Przynajmniej tak jej się wydawało. – Za
chwilę do ciebie wrócę.
– Najpierw musisz się poddać. Kto jest twoim szefem? – zapytała dziewczyna i jeszcze
mocniej zacisnęła ramię na szyi swojego brata.
– Na pewno nie jakiś rozpieszczony bachor.
Upadli na dywan i zaczęli wierzgać nogami.
– Przywitam się z twoją mamą i babcią – powiedziała Stella. Wolałaby zrobić to w
towarzystwie Michaela, ale wyglądało na to, że pojedynek z siostrą jeszcze trochę potrwa.
Żadne z nich nie odpowiedziało. Pewnie brakowało im tlenu i nie byli w stanie mówić.
Wyszła z pokoju i zaczęła przemieszczać się po domu, który był dużo większy, niż mogło
się to wydawać z zewnątrz. Mama i babcia siedziały w pokoju rodzinnym i obierały grejpfruty,
rozmawiając ze sobą po wietnamsku melodyjnymi głosami. Dźwięk w telewizorze był
wyciszony, a na ekranie ganiało dwóch mężczyzn w kostiumach zwierząt: jeden przebrany za
świnię, a drugi za małpę.
– Dzień dobry… Wai? – Niezdarnie się ukłoniła, ale nie była w stanie poprawnie
wymówić słowa ngoa.i oznaczającego babcię.
Staruszka uśmiechnęła się i wskazała ręką puste miejsce na skórzanej sofie. Tak jak
zwykle, jej głowę zdobiła kolorowa chustka – wyglądała naprawdę uroczo. Stella miała nadzieję,
że trzyma się z daleka od wielkich sekatorów.
– Dzień dobry, Me.. – Skinęła głową, po czym usiadła na wskazanym miejscu. Ścisnęło ją
w żołądku i naprężyła wszystkie mięśnie. Chociaż już kilka razy spotkała się z mamą Michaela,
w jej towarzystwie zawsze się denerwowała. Zdawała sobie sprawę, że powinna ważyć każde
słowo i dobrze zastanowić się, zanim cokolwiek zrobi. Nie chciała znowu wpaść w tarapaty. W
końcu miała do czynienia z Me., najważniejszą osobą w życiu Michaela, a nie była przecież jego
prawdziwą dziewczyną. Naprawdę czuła przed nią strach i nie mogła zebrać się na odwagę, żeby
swobodnie z nią rozmawiać…
Mama Michaela podała Stelli miseczkę z idealnie obranymi kawałkami żółto-zielonego
grejpfruta. Stella nigdy nie widziała, żeby w ten sposób serwować te owoce. Zaciekawiona
wzięła jedną cząstkę, bojąc się, żeby znowu nie popełnić jakiejś gafy. Po chwili poczuła w ustach
obezwładniającą słodycz zupełnie pozbawioną typowej dla grejpfrutów goryczy.
Zasłoniła usta i zrobiła zdziwioną minę.
– To jest pyszne!
– Poczęstuj się jeszcze. – Me. uśmiechnęła się i postawiła miseczkę na kolanach Stelli.
Dzisiaj miała na sobie różową koszulę w paski z zapinanym kołnierzykiem i jeansy w kwieciste
wzory. Na czubku głowy znajdowały się jak zwykle przekrzywione pod dziwnym kątem okulary.
– Babcia lubi dodać odrobinę soli. Możesz spróbować.
– Nie, dziękuję. – Stella zjadła jeszcze dwa kawałki, a potem uznała, że chyba wystarczy.
Obieranie grejpfrutów w ten sposób wydawało się strasznie pracochłonne. Żeby czymś zająć
ręce, wzięła połówkę owocu i starała się naśladować technikę mamy Michaela, zdając sobie
sprawę, że w pokoju zaległa kompletna cisza.
Me. uważnie obserwowała Stellę i w pewnym momencie nieznacznie skinęła głową.
– Michael przygotowuje dzisiaj bún riêu. To bardzo smaczne danie. Robił już je kiedyś
dla ciebie?
Pokręciła głową i skupiła uwagę na grejpfrucie.
– Niestety nie. – Czyżby Me. wiedziała, że Michael u niej pomieszkiwał? Czy odnosiła
się do tego z dezaprobatą?
– Kiedy będzie można zjeść bún riêu? – Do pokoju wbiegła Janie. Zatrzymała się w pół
kroku i uśmiechnęła do gościa. – Cześć, Stella!
Stella odwzajemniła uśmiech.
– Cześć! Michael powiedział, że trzeba poczekać jeszcze dziesięć minut.
Janie usiadła na wysłużonym fotelu i przerzuciła nogę przez poręcz.
– Umieram z głodu. Na obiad jadłam tylko krakersy. Od dziesiątej rano ślęczę nad pracą
domową.
Stella bez słowa podała jej miseczkę z obranym grejpfrutem, a Me. obrzuciła córkę
gniewnym spojrzeniem.
– Jesteś taka blada… – westchnęła, po czym odwróciła się do Stelli i zapytała: – Prawda,
że wygląda anemicznie?
Janie złapała miseczkę i zaczęła w szaleńczym tempie pochłaniać owoce. Stella niemal
otworzyła usta ze zdziwienia. Czy ta dziewczyna zdawała sobie sprawę, ile pracy kosztuje
przygotowanie takiej przekąski?
– Może trochę – powiedziała.
Me. zaczęła tłumaczyć coś Ngoa.i po wietnamsku. Po chwili babcia posłała wnuczce
karcące spojrzenie. Stella nie wiedziała, o co chodzi, ale miała wrażenie, że stało się coś złego.
– Dzięki za wepchnięcie mnie pod autobus, Chi. Hai. – Janie mrugnęła porozumiewawczo
do Stelli, a na jej twarzy pojawił się zawadiacki uśmiech, dokładnie taki sam jak u Michaela.
Stella poczuła ucisk w piersi.
– Co znaczy Chi. Hai?
Me. szeroko się uśmiechnęła, nie odrywając wzroku od obieranego owocu.
Janie włożyła sobie do ust ostatni kawałek grejpfruta.
– To znaczy „druga siostra”. Michael jest moim Anh Hai, czyli drugim bratem. Ja
znajduję się na samym dole hierarchii i przysługuje mi numer sześć, ponieważ miałam pecha i
urodziłam się jako piąta w kolejności. Jak zapewne zwróciłaś uwagę, nie używamy jedynki, która
jest zarezerwowana dla rodziców. W każdym razie tak mi się wydaje. W ten sposób określa się
członków rodziny w południowym Wietnamie. Jako dziewczyna Michaela również masz
odpowiedni numer.
Zrobiła głupkowatą minę, a serce radośnie zatrzepotało jej w piersi. Bardzo podobało jej
się to, że została powiązana z Michaelem. W ten sposób stawali się pełnoprawną parą. To było
jak stojące w korytarzu buty albo dłonie na klawiaturze fortepianu.
Janie zaniosła się śmiechem i powiedziała coś po wietnamsku do swojej mamy i babci.
Obie popatrzyły na Stellę i zaczęły potakiwać, jakby się z czymś zgadzając.
– W tym miesiącu Michael jest wyjątkowo radosny – wyjaśniła Janie. – Czasem aż trudno
to wytrzymać. Jesteśmy zdania, że to z twojego powodu.
Z wrażenia wstrzymała oddech.
– Naprawdę?
– Jasne! Kiedy jest szczęśliwy, strasznie się wygłupia i potrafi być naprawdę wstrętny.
Zagryzła dolną wargę, żeby nie wyszczerzyć zębów w uśmiechu. Wszystkie gotujące się
w niej emocje sprawiały, że czuła, jakby za chwilę miała wybuchnąć jak tuba konfetti, uwalniając
kolorowe wstążeczki i mnóstwo brokatu.
– Dla mnie nigdy nie jest wstrętny.
Janie prychnęła z lekceważeniem.
– Pewnie nie każe ci wąchać swoich brudnych skarpetek.
Z trudem powstrzymała się od głupiego chichotu.
– Co się tutaj dzieje? – W drzwiach stanął Michael.
Miał rozczochrane włosy, każdy sterczał w inną stronę, i czerwoną twarz. Najwyraźniej
dopiero przed chwilą skończył zapasy z siostrą. Miał na sobie sprane jeansy i założoną na zwykły
T-shirt pogniecioną białą koszulę. Wyglądał wspaniale.
– Rozmawiamy o twoich skarpetkach, baranie – powiedziała Janie, złośliwie się
wykrzywiając.
Me. zmrużyła oczy i jej pyskata córka od razu skuliła się na fotelu.
– To znaczy Anh Hai – wymamrotała pod nosem.
– Teraz lepiej. Musisz mi okazywać należny szacunek. – Uśmiechnął się z wyższością. W
tym momencie był naprawdę… wstrętny. Stella była wniebowzięta. – Zbieramy się. Kolacja
gotowa.
W kuchni Me. zajęła się nakładaniem makaronu ryżowego do wielkich misek i
nalewaniem zupy. Janie zaniosła pierwszą porcję do stołu, przy którym siedziała już Ngoa.i, i
zaczęła rozdrabniać jedzenie, a na koniec wycisnęła na wierzch limonkę.
Michael wziął Stellę na bok.
– Cześć! – Zlustrował ją wzrokiem i pogłaskał po plecach, delikatnie się do niej
przytulając. – Podoba mi się twoja sukienka. Nie drapią cię szwy?
– Nie. Wszystko w porządku. Jest tylko pewien problem z przodem.
– Co takiego? Trzeba coś poprawić? – Rozpiął jej czarny sweter na guziki i zaczął
uważnie przyglądać się obcisłej sukience z lycry. – Nic szczególnego nie rzuca mi się w oczy.
– Czy mógłbyś doszyć…? – Rzuciła okiem w stronę sióstr, które rozstawiały naczynia na
stole, i zniżyła głos. – Czy mógłbyś doszyć stanik?
Na jego twarzy pojawił się szelmowski uśmieszek. Jeszcze raz rozchylił sweter i zaczął
podziwiać rysujące się pod materiałem twarde sutki. – Mógłbym, ale nie zamierzam tego robić.
Wziął ją za rękę i poszli do pustej jadalni. Oparł jej plecy o ścianę i objął dłonią pierś, po
czym zaczął pieścić. Stella cicho jęknęła i poczuła, że przechodzi ją przyjemny dreszcz.
– To jest tak zwane haute couture. – Schylił się i musnął wargami jej skroń i policzek, a
na koniec pocałował ją w usta. Te zabiegi tylko rozpaliły w niej pożądanie. – Wiesz, że moda to
dla mnie poważna sprawa.
Wsunęła palce pod jego koszulę, żeby dotknąć umięśnionego brzucha.
– Ta sukienka jest nieprzyzwoita.
Znowu ją pocałował, tym razem wolniej i głębiej, a potem odsunął się, seksownie mrużąc
oczy.
– Żadnych staników. Zresztą, bez sweterka byłoby ci trochę chłodno. – Pomasował jej
sutki, tak jak lubiła najbardziej, i poczuła, że uginają się pod nią kolana. – Znowu cała się
trzęsiesz. Jesteś taka podniecająca.
Przywarł do niej wargami i wsunął język do jej ust, po czym złapał ją za biodra i przytulił
mocno do siebie, żeby poczuła, jak bardzo jest pobudzony. Od razu zrobiło jej się gorąco i
przeszły ją ciarki. Rano wyczyniali w łóżku niezłe akrobacje i prawie spóźniła się do pracy, więc
w zasadzie powinna być już zaspokojona, lecz ciągle miała ochotę na seks.
Ściągnął gumkę z jej włosów, a potem włożył rękę pod spódnicę i złapał za wewnętrzną
stronę uda.
– Takie rzeczy robi się w sypialni – syknęła przechodząca obok Maddie.
Michael odsunął się od Stelli. Miał roześmiane oczy i rumieniec na policzkach.
– Jesteś zła, bo przegrałaś.
– A z ciebie niezły palant – oznajmiła Maddie.
Kiedy zniknęła w kuchni, Michael przeczesał palcami włosy swojej dziewczyny.
– Wszystko w porządku? Nie jest ci głupio, że nas przyłapała?
Pokręciła głową. Nie miało to dla niej większego znaczenia, pod warunkiem że
obściskiwała się właśnie z Michaelem.
Oparł się rękami o ścianę i przywarł mocno do Stelli. Jego twarde mięśnie przylgnęły do
jej ponętnych krągłości. Idealnie do siebie pasowali.
– Seksowna Stella.
Ich usta połączyły się w długim namiętnym pocałunku.
– Boże, nie możecie iść do swojej sypialni? – zapytała szorstkim głosem Sophie.
Stella aż podskoczyła z wrażenia, a Michael nie mógł się powstrzymać i wybuchnął
śmiechem. Sophie nawet na nich nie spojrzała, tylko pomaszerowała do kuchni.
– Czas na kolację. – Złapał Stellę za rękę i zaprowadził do stołu.
Przywitały ich znaczące spojrzenia całej rodziny. Stella zalała się rumieńcem i wbiła
wzrok w miseczkę, w której znajdowała się pomarańczowa zupa zagęszczona czymś, co
wyglądało jak jajecznica. Na wierzchu pływały kawałki pomidorów i zioła.
– Powinnaś częściej nosić rozpuszczone włosy – powiedziała Sophie. – Jednak do
jedzenia lepiej je związać, bo łatwo się pobrudzą. Chcesz trochę? – zapytała, wskazując na słoik
z jakąś brązową mazią.
Stella wyciągnęła rękę.
– Co to jest?
Michael był jednak szybszy i sprawnym ruchem wyjął słoik z rąk siostry.
– Soph, nie przesadzaj. Stella ma bardzo wrażliwy nos i pewnie od samego zapachu zrobi
jej się niedobrze.
Sophie wzruszyła ramionami.
– Śmierdzi, ale świetnie smakuje.
Na etykiecie znajdowały się prawie wyłącznie chińskie znaki, ale na samym dole
napisane było Sos krewetkowy.
– Lubię krewetki – powiedziała Stella.
Michael przesunął słoik na drugi koniec stołu.
– Ale nie takie. Nawet ja nie jestem w stanie tego jeść.
– Dlaczego nie pozwolisz jej spróbować? – wtrąciła Sophie.
Stella spojrzała na Janie i Maddie. Obie siostry z obrzydzeniem kręciły głowami.
Me. niecierpliwie westchnęła i postawiła sos przed Stellą.
– To jest mắm ruốc. Tradycyjnie dodaje się go do bún riêu.
Stella odkręciła zakrętkę. Poczuła się jak Królewna Śnieżka, której zła królowa podała
właśnie do spróbowania zatrute jabłko. Kiedy do jej nosa doszedł zapach sosu, łzy napłynęły jej
do oczu. Po chwili przyzwyczaiła się jednak do niezwykle intensywnego aromatu ryb i owoców
morza.
– Po prostu wkładam to do zupy?
– Robisz to w taki sposób – wyjaśniła Me., biorąc sos na łyżeczkę. – A potem dodajesz
sok z limonki i trochę sosu chili. – Wycisnęła owoc i dołożyła czerwonego sosu, który sprawiał
wrażenie naprawdę ostrego.
Stella wzięła do ręki pałeczki i łyżkę. Michael patrzył na nią z wyrazem współczucia w
oczach. Wymieszała składniki i naśladując Sophie, nawinęła makaron na pałeczki i nałożyła na
łyżkę z odrobiną wywaru, po czym włożyła wszystko do ust.
To było interesujące doświadczenie: słodko-słony smak z dodatkiem cierpko-pikantnej
nuty. Szeroko się uśmiechnęła i zaczęła nakładać następną porcję.
– Całkiem niezłe.
– A nie mówiłam! Naprawdę dobre! – krzyknęła Sophie. – Przybijmy piątkę.
Czuła się trochę głupio, ale kiedy podniosła rękę, żeby wspólnie z Sophie uczcić smak
potrawy, wydawało jej się, że udało jej się zatrzeć złe wrażenie po tym, jak popełniła gafę,
odmawiając jedzenia podgrzewanego w plastikowych pojemnikach. Me. szeroko się
uśmiechnęła, Ngoa.i mruczała z aprobatą, a Janie i Maddie zaczęły coś szeptać między sobą.
– Nie chcą nawet spróbować – powiedziała Me., wskazując na dwie najmłodsze siostry.
– Śmierdzi trupem – powiedziała Janie.
Maddie zaczęła z entuzjazmem kiwać głową.
– Tak, wali nieboszczykiem.
Me. zbeształa je po wietnamsku, tak że obie skuliły się na krzesłach.
Michael wsunął rękę pod stół i ścisnął nogę Stelli, a potem pochylił się i szepnął jej do
ucha:
– Naprawdę ci smakuje? Nie musisz tego jeść. Mogę ci przynieść coś innego.
– Nie, jest całkiem smaczne. – Zdawała sobie sprawę, że nie potrafiłaby odmówić, nawet
gdyby danie zupełnie nie przypadło jej do gustu. Widziała, że mamę Michaela rozpiera duma i
nie chciała psuć dobrego wrażenia. Poza tym w zupie nie było żadnej trucizny. W każdym razie
nic o tym nie wiedziała.
Delikatnie ją pocałował, ale szybko się odsunął i zaczął kaszleć.
– Teraz sama pachniesz tym sosem.
Posłała mu gniewne spojrzenie i włożyła sobie do ust kolejną porcję, odgarniając
opadające na twarz włosy.
– Poczekaj chwilę. – Zdjął gumkę z nadgarstka i upiął jej włosy w zgrabny kucyk.
– Dziękuję.
Uśmiechnął się i uszczypnął ją w brodę. Spojrzała mu w oczy i wiedziała, że gdyby nie
obecność rodziny, wpiłby się w nią ustami. Chyba że przeszkadzałby mu zapach sosu
krewetkowego.
– To obrzydliwe. Przestań rozbierać ją wzrokiem – powiedziała Sophie.
– Jesteś naprawdę obleśny – dodała Maddie.
– Ciekawa jestem, od kiedy nosisz ze sobą gumki do włosów. Zostałeś pantoflarzem? –
wtrąciła Janie.
Stella miała ochotę zanurkować w miseczce z zupą.
Michael tylko wzruszył ramionami i wyszczerzył zęby w uśmiechu, a potem objął Stellę
ramieniem i pocałował w skroń.
Reszta kolacji przebiegła bez poważniejszych incydentów. Siostry ciągle się
przekomarzały, wzajemnie sobie dogryzając. Me. od czasu do czasu je strofowała albo posyłała
w ich kierunku rozeźlone spojrzenia. Stella miała jednak wrażenie, że ogólnie jest zadowolona.
Kiedy wszyscy skończyli zupę i nasycili się obranymi ze skóry grejpfrutami, Me. kazała córkom
posprzątać ze stołu i pozmywać naczynia.
Michael wziął Stellę za rękę i zaczęli zbierać się do wyjścia, jednak w pewnym momencie
Me. zaprosiła ich do pokoju dziennego.
– Stello, chciałam ci coś pokazać.
– Tylko nie dzisiaj – jęknął Michael.
– A o co chodzi? – Stella nie była w stanie zapanować nad ciekawością.
– Może następnym razem? – zasugerował Michael.
– Chcesz zobaczyć, jaki kiedyś był słodki? – zapytała Me..
– Zdjęcia z dzieciństwa? – Z radości Stella zrobiła w miejscu kilka tanecznych kroków. –
Oczywiście, że chcę je obejrzeć!
Pociągnęła Michaela za rękę, a on niechętnie podążył jej śladem do pokoju. Me. wręczyła
Stelli gruby album z fotografiami, a potem usiadła obok na kanapie. Michael zajął miejsce po
drugiej stronie.
Stella pogładziła palcami aksamitną okładkę albumu. Ten, który trzymała w domu jej
mama, był prawie identyczny. Również miał lekko klejące się strony chronione cienką
plastikową folią, którą trzeba było delikatnie odrywać. Na początku znajdował się niewyraźny
wydruk badania USG i zdjęcie pomarszczonej twarzy noworodka, który wyglądał, jak gdyby
miał co najmniej tysiąc lat. Kolejne fotografie przedstawiały Michaela w korzystniejszym
świetle.
Na niektórych trzymała go na rękach Ngoa.i, na innych uczył się chodzić albo próbował
podnieść arbuza. Na jednej fotografii stał w garniturku między elegancko ubraną parą. Był wtedy
pucołowatym cztero-, może pięciolatkiem. Czy to zdjęcie z jego pierwszej poważnej imprezy?
Kobieta była bardzo ładna i wyglądała jak młodziutka wersja Me.. Miała na sobie tradycyjną,
wyszywaną z przodu wietnamską suknię w różowe kwiaty. Mężczyzna obok to pewnie ojciec
Michaela. Wysoki blondyn z charakterystycznym uśmiechem.
– Byłaś piękna, Me. – powiedziała Stella, dotykając palcami zdjęcia. – Bardzo podoba mi
się twoja sukienka.
– Ciągle gdzieś ją mam. Nazywa się aó dài. Możesz zabrać ją do domu, jeśli chcesz.
– Naprawdę?
– Na mnie już nie pasuje, a siostry Michaela nie są zainteresowane. Rozgrabiły za to
biżuterię i nic więcej nie zostało. – Me. ściszyła głos i wbiła wzrok w twarz blondyna na
fotografii. – To ojciec Michaela. Bardzo przystojny, prawda?
Michael bez słowa przewrócił stronę.
Z czasem wyszczuplał i zrobił się nieco tyczkowaty. Widać było, że wyrośnie z niego
atrakcyjny mężczyzna. Był uśmiechnięty i pełen życia. Na kilkunastu zdjęciach pojawiał się w
towarzystwie sióstr i gromadki wietnamskich kuzynów. Wyraźnie odstawał od nich wyglądem ze
względu na jaśniejszą skórę i europejskie rysy twarzy. Pewnie tak samo było w szkole, lecz z
zupełnie odmiennych powodów. Ciekawe, jak się czuł, nigdzie nie pasując.
Być może ich doświadczenia z okresu dojrzewania były w gruncie rzeczy bardzo
podobne.
Na następnych stronach nastoletni Michael w nadzwyczajnym skupieniu grał w szachy ze
swoim tatą, marszczył brwi, męcząc się z pracą domową i ćwiczył kendo w pełnym stroju
sparingowym, w którym wyglądał jak mały wojownik. Z przodu pancerza widniała plakietka z
napisanym wielkimi literami nazwiskiem: LARSEN.
Szybko przerzucił stronę i spojrzał na Stellę zaniepokojonym wzrokiem. Stella zachowała
jednak kamienną twarz, udając, że nic nie zauważyła. Nie potrafiła kłamać, lecz dobrze
wychodziło jej zachowywanie się tak, jakby wszystko było w porządku. Już od dzieciństwa
funkcjonowała w ten sposób w towarzystwie innych ludzi.
Jednak nie chciała tego robić z Michaelem.
Czy zatajenie prawdziwego nazwiska było dla niego aż tak ważne? Co mogła zrobić z
taką informacją? Świadomość, że jej nie ufa, popsuła wyjątkowy nastrój i sprawiła, że radość
Stelli wyraźnie przygasła. Czy była naiwna, wierząc, że Michael może być jej facetem?
Kiedy trochę się otrząsnęła i znowu skoncentrowała na zdjęciach, dochodzili właśnie do
samego końca albumu. Fotografie przedstawiały prawie dorosłego Michaela. Był młodzieńcem
wyjątkowo przystojnym i Stella z trudem powstrzymała westchnienie. Stał obok
rozpromienionego ojca, trzymając w rękach rozmaite trofea: za wygranie turnieju szachowego,
zdobycie mistrzostwa w kendo i zwycięstwo w konkursie na najlepszy projekt naukowy.
– Odniosłeś sporo sukcesów – powiedziała.
– Tata lubił, jak wygrywałem, więc się starałem.
– W szkole średniej Michael był najlepszym uczniem i wygłaszał mowę na zakończenie
roku – dodała Me., wpatrując się w syna z bezgraniczną miłością w oczach.
Stella lekko się uśmiechnęła.
– Wiedziałam, że jest całkiem bystry.
– Po prostu ciężko pracowałem. Poza tym nauczyłem się dobrze zdawać testy i egzaminy.
Jesteś ode mnie o wiele inteligentniejsza, Stello.
Spojrzała na niego badawczym wzrokiem, zastanawiając się, dlaczego stara się
umniejszyć swoje osiągnięcia.
– Nigdy nie byłam najlepszą uczennicą w szkole. Miałam dobre oceny tylko z nauk
ścisłych.
– Mój ojciec byłby pod wrażeniem. Właśnie o to mu chodziło.
Michael przerzucił ostatnią stronę albumu.
Znajdowały się tam zdjęcia z ceremonii zakończenia studiów w Instytucie Projektowania
Mody w San Francisco. Michael stał na nich lekko zgarbiony i miał stanowczą minę. Byli też
jego rodzice: radośnie uśmiechnięta mama, dumna z sukcesu syna, i ojciec, który sprawiał
wrażenie, jak gdyby został zmuszony do wzięcia udziału w tej uroczystości. Miał prawie całkiem
siwe włosy i chociaż nadal był atrakcyjnym mężczyzną w średnim wieku, wyglądał na
zmęczonego życiem cynika. Z jego twarzy zniknął też szelmowski uśmiech.
– Chyba nie spodobało mu się, że wybrałeś taki kierunek studiów.
Michael wzruszył ramionami.
– To nie była jego decyzja – oznajmił beznamiętnym głosem, a w jego zazwyczaj żywych
oczach pojawił się smutek.
Stella ścisnęła go za rękę. Michael odwrócił dłoń i spletli się palcami.
– Michael ma ogromny talent. Zaraz po ukończeniu studiów dostał pięć ofert pracy i
został zatrudniony w Nowym Jorku jako projektant w dużej firmie odzieżowej. Niestety, musiał
wrócić do domu, ponieważ porzucił nas ojciec i rodzina znalazła się w poważnych tarapatach. –
Zaległa cisza. Me. zrobiła smutną minę i patrzyła przed siebie nieobecnym wzrokiem. W
pewnym momencie zamrugała i skupiła uwagę na Michaelu. – Mimo wszystko cieszę się, że
wróciłeś. W Nowym Jorku tylko rujnowałeś sobie życie. Za dużo kobiet. Nie potrzebujesz setki
adoratorek, wystarczy jedna.
Stella poczuła, jak Me. klepie ją po nodze, i wezbrała w niej dziwna tęsknota. Właśnie
została uznana za dobrą partię dla Michaela, jednak czy jego mama zmieniłaby zdanie, gdyby
dowiedziała się całej, celowo ukrywanej prawdy? Czy wtedy Stella przestałaby być odpowiednią
dziewczyną dla jej syna? W końcu żadna matka nie chciałaby mieć autystycznej synowej, która
mogłaby urodzić autystyczne wnuki.
Dlaczego w ogóle zaczęła myśleć o małżeństwie i dzieciach? Przecież nie była z
Michaelem w prawdziwym związku. Czy umówiłby się z nią na randkę, gdyby nie
zaproponowała w zamian pieniędzy? A jeśli miałby wolną rękę w wyborze partnerki, czy w
ogóle rozważałby jej kandydaturę?
– Okay. To już wszystkie zdjęcia – oznajmiła dziarsko Me.. – Michael, czy mógłbyś
pokazać babci, jak się obsługuje mojego iPada, a ja w tym czasie poszukam aó dài?
Michael westchnął zrezygnowany i wstał z kanapy.
– Mogę jeszcze popatrzeć na zdjęcia? – zapytała Stella.
Me. uśmiechnęła się i skinęła głową. Stella otworzyła album, jednak już po minucie do
pokoju weszła Janie, trzymając w rękach jakiś gruby podręcznik.
– Czy to prawda, że jesteś ekonomistką? – zapytała i zaczęła nerwowo przestępować z
nogi na nogę.
– Tak. A ty studiujesz na Stanfordzie, czyż nie? Na trzecim roku? To naprawdę świetna
uczelnia. – Stella przypomniała sobie, jak Me. prosiła ją, żeby porozmawiała z Janie o swojej
pracy. – Co to za podręcznik? Potrzebujesz pomocy z zadaniem domowym?
Janie przycisnęła książkę do piersi i usiadła w fotelu.
– W zasadzie to chciałam… – Wzięła głęboki oddech. – Chciałam pogadać z tobą o stażu.
Czy mogłabyś wysłać moje CV znajomym, którzy aktualnie kogoś szukają? Jak na razie,
pracodawcy nie chcą zapraszać mnie na rozmowy kwalifikacyjne. Brakuje mi doświadczenia, a
na dodatek nie najlepiej mi poszło na pierwszym roku studiów i wciąż mam dość niską średnią.
Wiem jednak, co chcę robić w życiu, i naprawdę mi zależy.
– Masz może pod ręką kopię swojego życiorysu? – Kiedy tylko wypowiedziała te słowa,
od razu chciała się wycofać. Zachowywała się jak surowa rekruterka, a siostra Michaela była
wyraźnie zdenerwowana.
Janie sięgnęła do podręcznika, wyjęła z niego kartkę i podała Stelli.
Opisała zwięzłym językiem swoją pasję do ekonomii, szczególnie do różnych zagadnień
teoretycznych, wyszczególniła zaliczone kursy i wymieniła posiadane umiejętności, którymi
mógł być zainteresowany potencjalny pracodawca. Podała też średnią ocen, która wynosiła 3,5, a
dla przedmiotów kierunkowych zaledwie 2,9. To nie były osiągnięcia dające szansę na staż w
renomowanej firmie, nawet jeśli studiowało się na Stanfordzie.
– Możesz mi powiedzieć, co się stało na pierwszym roku? – zapytała Stella delikatnym
głosem, starając się nie zranić ambitnej dziewczyny.
Janie wbiła wzrok w książkę.
– Nasza mama na dobre się rozchorowała. To był dla nas wszystkich bardzo trudny okres.
Musieliśmy na zmianę opiekować się Me. i zajmować zakładem. Już wcześniej było ciężko,
ponieważ mocno przeżyliśmy separację rodziców. Nie potrafiłam dobrze zorganizować sobie
czasu i muszę przyznać, że nie miałam głowy do nauki. Wiem, że to głupia wymówka, bo studia
są strasznie drogie, a w domu się nie przelewa.
Dlaczego mieli kłopoty finansowe? Czyżby miało to jakiś związek ze zniknięciem ojca
Michaela? Z zewnątrz wszystko wyglądało w miarę normalnie: mieszkali w ładnym domu, a
pralnia i usługi krawieckie dość dobrze prosperowały. Miała wielką ochotę o to zapytać, ale
zdawała sobie sprawę, że w ten sposób popełni gafę. Z frustracji wbiła palce w okładkę albumu
ze zdjęciami. Miała wrażenie, że dobrze zna tę rodzinę, ale tak naprawdę poznała ją całkiem
niedawno.
Ostatni raz kiedy próbowała być dociekliwa, doprowadziła Me. do łez. Nie miała zamiaru
tego powtarzać.
– Rozumiem – powiedziała niezbyt przekonującym tonem.
– Myślisz, że mam szansę na staż z takimi stopniami? Czy można coś zrobić, żeby moje
CV wyglądało bardziej zachęcająco?
No cóż, z taką średnią łatwo było odpaść już na samym początku procedury rekrutacyjnej.
Ale być może… Zaczął kiełkować jej w głowie pewien pomysł. Przekrzywiła głowę, starając się
spojrzeć na Janie z innej perspektywy.
– Interesujesz się ekonometrią?
Rozdział 22

Wypełniła połowę formularzy potrzebnych do rozpoczęcia procesu zatrudnienia nowego


stażysty. Musiała wszystkim zająć się sama, ponieważ była jedynym pracownikiem w swoim
dziale. Nagle usłyszała, jak wibruje telefon. Wyjęła go z szuflady i szeroko się uśmiechnęła.
Wiadomość od Michaela.
Co robi moja Stella?
Od razu odpisała:
Zajmuję się papierkową robotą.
Możesz pójść ze mną na długi lunch?
Przytuliła telefon do piersi i okręciła się na krześle obrotowym.
Tak.
Co prawda już wcześniej zamówiła coś do jedzenia, a nietknięte pudełko wciąż stało obok
klawiatury. Trudno, włoży je do lodówki i będzie miała na jutro.
Kiedy dostała kolejną wiadomość, znowu się rozpromieniła.
Jak tylko będziesz mogła, zajrzyj do zakładu mojej mamy.
Ułożyła dokumenty w równy stosik i zaczęła przygotowywać się do wyjścia. Było
wczesne piątkowe popołudnie i prawie wszyscy pracownicy poszli coś zjeść na mieście. Ruszyła
korytarzem i stanęła przy windzie z nadzieją, że nikogo nie spotka.
Otworzyły się drzwi. Stella weszła do kabiny. W ostatniej chwili do środka wślizgnął się
Philip.
– Wybierasz się na lunch? Możemy iść razem? – zapytał.
– Jestem już z kimś umówiona.
– Z tym samym facetem?
Skinęła głową.
– Szczęściarz z niego.
Wbiła wzrok w wyświetlacz, na którym pojawiały się cyfry oznaczające kolejne piętra.
Czas strasznie się dłużył, a ona chciała jak najszybciej znaleźć się na parterze.
– Słyszałem, że chcesz zatrudnić stażystę.
– Zgadza się.
– Mój kuzyn byłby zainteresowany.
Spojrzała na Philipa.
– Mam już kogoś na oku.
Włożył ręce do kieszeni i wzruszył ramionami.
– W takim razie trudno.
– Poczekaj… – Głośno westchnęła. – Wyślij mi jego CV. – Bardzo chciała pracować z
Janie, ale musiała zachować pewne standardy. Istniało w końcu coś takiego jak zawodowa
uczciwość. Staż powinien dostać najlepszy kandydat.
Michael na pewno ją zrozumie. Sam nie pozwolił wygrać Janie, chociaż była mniejsza i
słabsza. Proces rekrutacji powinien być przeprowadzony rzetelnie. Czuła jednak, że młodsza
siostra Michaela sprawdziłaby się na tym stanowisku. Stella przekonała się na własnej skórze, że
kiedy coś naprawdę kochasz, to jesteś w tym dobry. Może nie od razu, ale z czasem wszystkiego
się nauczysz.
Philip odetchnął z ulgą i powiedział:
– Okay.
Zadźwięczał dzwonek i otworzyły się drzwi. Stella ruszyła przed siebie w stronę
parkingu, ale zawiedziony kolega nie odstępował jej na krok.
– Wybierasz się jutro na bal charytatywny? – zapytał.
– Skąd o nim wiesz?
– Nasze matki są w komitecie organizacyjnym. Świat naprawdę jest mały. Zastanawiałem
się, czy masz już osobę towarzyszącą. Moja mama powiedziała, że jeśli nikogo nie znajdę, to
sama zorganizuje odpowiednią kandydatkę. – Uśmiechnął się i lekko zgarbił, przez co wyglądał o
wiele przyjaźniej niż zwykle.
Doskonale znała te klimaty i naprawdę mu współczuła.
– U mnie jest dokładnie to samo.
– Słuchaj, wiem, że się z kimś spotykasz, ale… Wcześniej stwierdziłeś, że to poważny
związek. Jednak wydaje mi się, że nie jesteś tego pewna. Czy on jest twoim chłopakiem?
Wbiła wzrok w asfalt.
– To skomplikowane.
– Co chcesz przez to powiedzieć?
– Naprawdę muszę już lecieć. Nie chcę się spóźnić. – Złapała klamkę, żeby otworzyć
drzwi samochodu.
Wyciągnął rękę, żeby ją zatrzymać, ale w ostatniej chwili zmienił zdanie. Czyżby
zorientował się, że Stella potrzebuje wolnej przestrzeni? Może naprawdę ją rozumiał.
– Czy to oznacza, że chodzicie razem do łóżka? To zupełnie nie w twoim stylu. Mam
nadzieję, że zdajesz sobie z tego sprawę. Wszystko, co wcześniej mówiłem o tym, że powinnaś
potrenować, to były okropne bzdury. W twojej obecności czuję się onieśmielony i staram się
zrobić wrażenie kogoś mądrzejszego i bardziej życiowo zaradnego. Wiem, że to strasznie głupie.
Najważniejsze to znaleźć właściwą osobę. Wydaje mi się, że ja już znalazłem. Od dawna bardzo
mi się podobasz.
– Dlaczego mi o tym mówisz właśnie teraz? Przecież pracujemy ze sobą od ładnych paru
lat. – Nie była w stanie uwierzyć w to, co właśnie usłyszała. Czy on naprawdę coś do niej czuł?
Właśnie do niej?
– Zmagam się z różnymi problemami. Kiedy jestem z tobą, nie potrafię się wysłowić i
zazwyczaj bredzę jakieś głupoty. Miałem nadzieję, że kiedyś zaprosisz mnie na randkę, bo
brakuje mi pewności siebie. Nie jestem w stanie znieść myśli, że spotykasz się z jakimś gościem,
który na pewno cię nie docenia. Dla mnie jesteś ideałem! Dziesięć punktów na dziesięć!
Naprawdę tak myślał? Była dla niego dziesiątką? Na chwilę zabrakło jej tchu.
– Chyba trochę przesadzasz. Nie jestem ideałem. Też mam różne… problemy.
– Wiem. Nasze mamy ze sobą rozmawiały. Moja diagnoza zmienia się za każdym razem,
gdy spotykam się z nowym terapeutą. Jesteśmy dla siebie stworzeni. Dla mnie jesteś kimś
perfekcyjnym.
Niestety, Stella nie mogła powiedzieć tego samego o Philipie. Być może w odmiennych
okolicznościach zmieniłaby zdanie. Kiedyś chciała sprawdzić, co kryje się w jego wnętrzu i
miała nadzieję znaleźć tam całkiem miłego faceta. Nie mogła go winić za protekcjonalny ton,
ponieważ sama również zachowywała się w ten sposób. Poza tym naprawdę liczyła na to, że w
głębi duszy Philip jest dobrym człowiekiem. Jeśli rzeczywiście tak było, to dla niego również
istniała jeszcze jakaś nadzieja.
– Przepraszam, ale już zaprosiłam go na tę imprezę. Nie mogę teraz zmienić zdania, co
więcej, wcale nie chcę. Mam obsesję na jego punkcie.
Philip zrobił upartą minę.
– Obsesje mijają.
– Nie w moim wypadku.
– Jestem przekonany, że to tylko przejściowe zauroczenie. Nie jesteś zakochana –
oznajmił z niezwykłą pewnością siebie.
Stella otworzyła usta ze zdziwienia. Miłość? Czy to właśnie czuła do Michaela?
– Skąd wiesz? – zapytała.
– Ponieważ to we mnie powinnaś się zakochać. We mnie – powtórzył nieustępliwym
tonem.
– Philipie, proszę, lepiej się uspokój.
– Powinnaś dać nam szansę.
Zrobił krok do przodu i pochylił się w jej stronę.
Chciała się wycofać, ale miała za plecami swój samochód. Znalazła się w pułapce i
odwróciła głowę. Całe szczęście Philip nie skropił się obficie wodą kolońską, ale i tak bił od
niego mocny zapach. Położyła ręce na jego klatce piersiowej, żeby go odepchnąć. Wyraźnie coś
jej nie pasowało. To nie był Michael.
Przywarł ustami do jej warg. Miał suchą skórę. Po chwili poczuła jego wsuwający się do
środka mokry język. Serce podeszło jej do gardła. Od razu zesztywniała i zamknęła się w sobie.
Znowu poczuła się tak jak podczas swoich trzech pierwszych bliższych kontaktów z facetami.
Wszystko było nie tak.
Źle, źle, źle!
Na szczęście udało jej się wyswobodzić. Z obrzydzeniem wytarła usta rękawem. Miała
wrażenie, że dotknęła czegoś brudnego i lepkiego, czegoś, co wniknęło głęboko do jej wnętrza.
Philip zrobił niezadowoloną minę i zacisnął szczęki.
– Musisz się do mnie przyzwyczaić. Z tym dupkiem jakoś lepiej ci idzie.
Mocno go odepchnęła i oznajmiła zdecydowanym głosem:
– Nigdy więcej tego nie rób.
Serce waliło jej jak oszalałe i cała się trzęsła. Wsiadła do samochodu i włączyła silnik.
Kiedy dojechała do pralni, zdążyła się trochę uspokoić, ale ciągle wydawało jej się, że jest
brudna. Miała ochotę wyszczotkować zęby.
W środku szybko znalazła Michaela: klęczał w sali do przymiarek i wbijał szpilki w
nogawki spodni stojącego nad nim starszego mężczyzny. Miał na sobie jeansy oraz czarny
T-shirt i był wyposażony w swój krawiecki ekwipunek: centymetr, poduszeczkę do szpilek i
kredowy ołówek. Uwielbiała jego strój roboczy. Pewnie tak samo ubierał się w Nowym Jorku,
kiedy szkicował projekty na dobrze oświetlonym stole kreślarskim albo drapował tkaninę na
niewdzięcznych manekinach.
Chyba wyczuł jej obecność, ponieważ podniósł głowę i szeroko się uśmiechnął.
Odwzajemniła uśmiech, ale w pewnym momencie poczuła niesmak w ustach i
przypomniała sobie o tym, co wydarzyło się na parkingu. Lekko się skrzywiła. Co się stanie, jeśli
Michael będzie chciał ją teraz pocałować? Na pewno bije od niej zapach Philipa. To obrzydliwe.
– Potrzebuję łazienki.
Wstał i zrobił zakłopotaną minę.
– Musisz iść na zaplecze.
Podbiegła we wskazanym kierunku, odszukała drzwi do toalety i stanęła przy umywalce.
Odkręciła kran i namydliła ręce, po czym zaczęła szorować twarz i język, a na koniec kilka razy
wypłukała wodą usta.
***

Michael otworzył drzwi do łazienki i obserwował dziwne zachowanie Stelli. Czyżby


zjadła coś obrzydliwego? A może wymiotowała? Poczuł, że skręca go w żołądku i zaczął
wyobrażać sobie najgorsze scenariusze, które niestety znał aż za dobrze z własnego
doświadczenia.
Zamknął za sobą drzwi, podszedł do Stelli i położył ręce na jej plecach. Była wyraźnie
spięta.
– Hej, co jest grane?
Na kilka długich chwil zaległa cisza i słychać było tylko szum wody płynącej z kranu.
Kiedy w lustrze spotkały się ich spojrzenia, Stella zmarszczyła brwi i powiedziała:
– Pocałował mnie kolega z pracy.
Michael cały zesztywniał i poczuł, jak zalewa go fala wściekłości. Nie był facetem, który
wdawał się w bójki, ale biorąc pod uwagę umiejętności, na pewno potrafił spuścić komuś manto.
Tym razem to będzie dla niego prawdziwa przyjemność. Zacisnął pięści tak mocno, że aż
strzyknęło mu w stawach.
– Jak się nazywa ten koleś? Gdzie mogę go znaleźć? Powiedz mi, jak wygląda. – Był tak
zdenerwowany, że mówił z prędkością karabinu maszynowego. Sukinsyn, który dobierał się do
jego dziewczyny, gorzko tego pożałuje. Na pewno czeka go mało przyjemna wizyta w szpitalu.
Stella okręciła się na pięcie i wytrzeszczyła oczy ze zdumienia.
– Dlaczego chcesz to wszystko wiedzieć?
– Nie pozwolę, żeby ktokolwiek cię do czegoś zmuszał.
– Masz zamiar zrobić mu krzywdę? Nie chcę, żebyś wpakował się w kłopoty.
– Przez dobrą minutę płukałaś usta wodą. Teraz to on będzie musiał się umyć po tym, jak
rozkwaszę mu nos.
Zaczęła nerwowo przebierać palcami, szukając właściwych słów.
– Nic mi się przecież nie stało. Wszystko jest w porządku.
– Inaczej już by nie żył! – warknął Michael.
– Proszę cię, zostaw tę sprawę w spokoju.
Z niedowierzaniem pokręcił głową. Jakiś obcy facet ją dotykał, całował i wsadzał obleśny
jęzor do jej ust.
– Jak możesz być taka spokojna? A może tego chciałaś?
– Nie… – Odwróciła wzrok. – Chociaż kiedyś miałam ochotę, żeby mnie pocałował.
W głowie Michaela pojawiła się przerażająca myśl.
– To właśnie z jego powodu mnie wynajęłaś? Chciałaś potrenować, żeby było mu z tobą
lepiej?
Zalała się rumieńcem.
– No wiesz… Wtedy wydawał mi się odpowiednim kandydatem, ale teraz już go nie
chcę, bo… – Przerwała w pół słowa i lekko się skrzywiła. – Kurczę, to naprawdę dziwne.
– Bo co?
– Powiedział, że od dawna mu się podobam i, uwaga, uwaga, jestem dla niego dziesiątką.
– Spojrzała na Michaela badawczym wzrokiem. – Na dodatek jego zdaniem moje zaburzenia są
zupełnie nieistotne.
Nie mógł się powstrzymać i wziął ją w ramiona. Nigdy nie zdobył się na takie wyznanie,
ale to wcale nie oznaczało, że tak nie uważał.
– No bo to prawda! A twoje problemy sprawiają, że jesteś chodzącym ideałem.
– Niestety, nie jestem żadnym ideałem – powiedziała z żalem w głosie.
– Odpowiedziałaś na jego pocałunek? – W tej chwili była to jedyna rzecz, która mogła
stanowić jakąś skazę na jej wizerunku. Chociaż wcale nie był tego pewien.
Pokręciła głową.
– Nie.
– Podobało ci się? – Czuł, że musi to wiedzieć.
– W ogóle – wyszeptała.
– Dlaczego? Nie potrafi się całować?
– Po prostu było w tym coś niewłaściwego.
– Czemu?
– Ponieważ nie robiłam tego się z tobą. – Spojrzała na niego maślanym wzrokiem. Dałby
wszystko, żeby ciągle tak na niego patrzyła. Dosłownie wszystko.
Złapał ją za podbródek i przekrzywił głowę, starając się panować nad emocjami, chociaż
w środku kipiał z wściekłości.
– Mam zamiar cię pocałować. – To było silniejsze od niego. Bał się, że jeśli tego nie
zrobi, postrada zmysły.
– Nie teraz. Ciągle czuję jego smak w ustach. Nie mogę się go pozbyć.
– Naprawdę tego potrzebuję – jęknął sfrustrowany.
Nieznacznie skinęła głową. Kiedy zrozumiał, że się zgadza, wpił się w nią, najgłębiej jak
potrafił. Czuł, że musi zatrzeć wszelkie ślady obecności tamtego faceta. Stella całkowicie się
rozluźniła i wtuliła w niego jak kotka. Objął ją i zaczął gorączkowo pieścić jej ciało.
– Ciągle go czujesz? – spytał zachrypniętym głosem.
– Nie – odpowiedziała, z trudem łapiąc oddech.
Rozchylił spódnicę i wsunął rękę w jej majtki. Poczuł, że jest mokra i zupełnie stracił
głowę. Kto tak bardzo ją podniecił? On? A może kolega z pracy?
– Michael.
Kiedy to usłyszał, wyraźnie mu ulżyło. Chciał jednak, żeby Stella wykrzykiwała jego
imię bez przerwy. Zsunął jej spódnicę, tak że znalazła się w okolicach kostek, i rozpiął rozporek
swoich jeansów, po czym wyjął z kieszeni prezerwatywę, rozerwał opakowanie i założył na
naprężonego penisa.
Zaczęła ściągać bieliznę, ale Michael pokręcił głową. Podniósł jej nogę i założył ją sobie
na biodro, a następnie przycisnął Stellę do wyłożonej kafelkami ściany.
– Przestań się ze mną drażnić – mruknęła zniecierpliwiona. – Chcę się z tobą kochać.
Przesunął na bok krok jej majtek, po czym wbił się w nią mocnym i zdecydowanym
pchnięciem. Wstrzymała oddech i po chwili ponownie wyjęczała jego imię. To było cholernie
seksowne. Penetrował językiem każdy zakamarek jej ust i zaczął poruszać biodrami tak, żeby
lepiej stymulować łechtaczkę.
Podziwiał jej zgrabne ciało i czuł na szyi podniecony oddech. Rytmicznie kołysała pupą,
zaciskając mięśnie na jego nabrzmiałym członku. Wszystko w niej było perfekcyjne. Serce
waliło mu jak szalone, a krew uderzyła do głowy. Był blisko punktu kulminacyjnego, ale trochę
zwolnił, żeby na nią poczekać. Kiedy wreszcie wstrząsnęły nią konwulsje, znowu przyspieszył.
Złapał ją mocno za uda, przycisnął swoje czoło do jej czoła, tak żeby móc patrzeć prosto
w jej piękne, lekko zamglone oczy, i wbił się w nią po raz ostatni. Poczuł, jak zalewa go fala
rozkoszy i całkowicie się temu poddał. Cały czas się do niej przytulał, ciężko oddychając. Chciał,
żeby ta chwila trwała wiecznie.
Kiedy wreszcie znalazł w sobie siłę, żeby się odsunąć, postawił Stellę na ziemi i wyrzucił
prezerwatywę do toalety, po czym się wytarł, w pełni świadomy, że Stella nie spuszcza z niego
wzroku. Obserwowała go z nieskrywanym podziwem i wiedział, że to spojrzenie jest
zarezerwowane tylko i wyłącznie dla niego.
Mieszkał z nią już prawie miesiąc i potrafił właściwie ocenić takie rzeczy. Zdawał sobie
sprawę, że wiele aspektów jej życia, w tym również te najlepsze, dzieliła tylko z nim. Dzięki
temu łatwo było zapomnieć, że ich związek to w gruncie rzeczy fikcja.
Wiedział jednak, że musi o tym pamiętać. Chociaż nie chciała całować się z kolegą z
pracy, to jednak nie istniał żaden powód, dla którego nie mogłaby tego zrobić. Nie miał do niej
żadnych praw. Nie był ani jej chłopakiem, ani mężem czy narzeczonym. Stella płaciła za jego
towarzystwo. Była jego klientką. Brzmiało to okropnie, lecz właśnie takie były fakty. Michael nie
mógł więc bronić jej przed adoratorami ani robić scen zazdrości. Dostawał pieniądze za
świadczenie konkretnych usług. Nie wolno mu było za mocno się angażować. Musiał trzymać się
na dystans i zachować profesjonalizm.
Najgorsze, że popełnił błąd i się w niej zadurzył. Kiedy w końcu się rozstaną, na pewno
będzie mu ciężko. Ona bez wątpienia spadnie na cztery łapy. Nauczy się swobody w kontaktach z
facetami i będzie wiedziała, czego oczekiwać od dobrego związku i jak to jest być kochaną. Miał
nadzieję, że nie zadowoli się byle czym.
Pracował jako żigolak już od kilku lat i doświadczenie pomagało mu zachować zimną
krew. Lekko się uśmiechnął i oznajmił:
– Chyba będę musiał odkupić ci bieliznę.
Zrobiła zdezorientowaną minę, więc skinął brodą, wskazując na podarty szew w jej
majtkach, które w roztargnieniu ciągle miętosiła palcami.
Uśmiechnęła się i położyła rękę na swoim biodrze.
– Nie ma sprawy. Sama się tym zajmę.
– Ja również mogę to zrobić, chociaż w większości wypadków to kobiety kupują bieliznę
dla siebie i swoich partnerów.
Zaintrygowana przekrzywiła głowę.
– Dlaczego?
Wzruszył ramionami.
– Chyba dlatego, że częściej chodzą na zakupy i lubią dbać o swoich ukochanych.
Stella głęboko wciągnęła powietrze i zrobiła taką minę, jakby dokonała właśnie jakiegoś
epokowego odkrycia. Zaczęła wpatrywać się w przestrzeń, skupiając się całkowicie na swoich
myślach.
– Hej, dokąd poszłaś? – Zamachał jej ręką przed oczami. Spojrzała na niego
nieprzytomnym wzrokiem. To było tak bardzo w jej stylu. Wyszczerzył zęby w uśmiechu, mimo
że w środku czuł narastającą pustkę. Był pod wielkim wrażeniem jej niesamowitej inteligencji.
Tak naprawdę wszystko w niej było wspaniałe. Dosłownie wszystko.
– Myślisz teraz o pracy. Mam rację? Rozmawialiśmy o wymianie bielizny, którą
podarłem w trakcie namiętnego seksu w łazience, a ty zaczynasz fantazjować o ekonometrii.
Zmarszczyła nos i poprawiła okulary.
– P-p-przepraszam. Nie jestem w stanie nad tym zapanować. Naprawdę się staram, ale
czasami…
– Tylko się z tobą przekomarzam. Uwielbiam twój genialny umysł – powiedział. Ogarnął
go smutek, ale zrobił wszystko, żeby nie dać tego po sobie poznać. Delikatnie pocałował jej
miękkie usta: raz, dwa razy i jeszcze raz na koniec.
– Chodźmy stąd. Podejrzewam, że niedługo Ngoa.i będzie chciała skorzystać z toalety, a
ja muszę ci jeszcze coś pokazać.
***

Wyjął z szafy wieszak z jasną sukienką zrobioną z kremowego materiału. Stella nie była
w stanie powstrzymać się przed głośnym westchnieniem.
– To naprawdę dla mnie?
– Niestety, nie znam twoich wymiarów, więc zrobiłem wszystko na oko. Pewnie trzeba
będzie sporo poprawić. Przymierzysz?
Wpatrywała się w sukienkę z nieskrywanym zachwytem. Oryginalny ciuch
zaprojektowany specjalnie dla niej przez Michaela Larsena.
Weszła do pozbawionej luster garderoby i szybko się rozebrała. Oczywiście sukienka
była bez ramiączek, więc nie mogła nosić jej ze stanikiem, ale na szczęście wewnętrzna strona
obszyta była miękkim jedwabiem. Nie poczuła też żadnego szwu, który mógłby drażnić jej skórę.
Chciała jak najszybciej zobaczyć, jak wygląda.
Przycisnęła górę sukienki do piersi, wyszła z garderoby i odwróciła się tyłem do
Michaela.
– Mógłbyś mnie zapiąć? – poprosiła.
Podszedł do niej i pocałował ją w szyję, jednocześnie przesuwając suwak w górę. Rozległ
się charakterystyczny dźwięk. Miała wrażenie, że sukienka leży na niej idealnie i przeszedł ją
dreszcz. Materiał wspaniale otulał ciało, lepiej niż spodnie do ćwiczenia jogi.
– Mogę zobaczyć? – szepnęła.
Uśmiechnął się i pokazał głową w stronę stojącego przed lustrami niewielkiego
podwyższenia, które zwykle wykorzystywał w trakcie przymiarek.
Stella weszła na podium i poczuła, jak jej serce najpierw na chwilę zamiera, a potem
zaczyna bić ze zdwojoną siłą. Obcisła sukienka uszyta była z kremowego materiału, gładkiego
jak kość słoniowa. Idealnie podkreślała jej figurę, od kolan aż do piersi. Na górze lekko
rozchylała się na boki, sprawiając, że Stella wyglądała jak piękna kalia o apetycznie
zaokrąglonych kształtach. Nie było też widać sutków.
Sukienka była wręcz idealna: prosta, skromna, ale na swój sposób odważna.
Pogładziła się dłońmi po biodrach i uznała, że czas zobaczyć, jak się prezentuje od tyłu.
Odwróciła się i oniemiała z zachwytu: wprawne ręce Michaela sprawiły, że jej pupa wyglądała
niezwykle jędrnie i kusząco. Położyła rękę na kształtnym pośladku, a Michael aż odkaszlnął z
wrażenia, po czym wszedł na podium i przesunął palce wzdłuż jej boków.
– Cieszę się, że wszystko pasuje. Moje ręce dobrze zapamiętały twoje wymiary.
– Bardzo mi się podoba. Dziękuję!
– To prezent na wszystkie urodziny, kiedy cię jeszcze nie znałem. A tak w ogóle, to w
którym dniu się urodziłaś?
Zrobiło jej się ciepło na sercu. Sukienka była prezentem. Prezentem od Michaela,
wykonanym całkowicie jego rękami. Każdy szew, każda nitka, każdy kawałek materiału były
wybrane specjalnie dla niej.
– Letnie przesilenie. Dwudziesty pierwszy czerwca. A ty?
– Dwudziesty czerwca, ale jestem od ciebie o dwa lata młodszy.
– Masz coś przeciwko temu? – Wiedziała, że wiek ma dla facetów spore znaczenie.
Szeroko się uśmiechnął.
– W ogóle mi to nie przeszkadza. Kiedy byłem nastolatkiem, często podkochiwałem się w
dojrzałych kobietach. Do dziś pamiętam, jak pani Rockaway w obcisłej tweedowej spódnicy
schylała się po kredę.
– Kto to taki? – Stella poczuła, że ogrania ją jakieś nieprzyjemne uczucie.
– Nauczycielka chemii w drugiej klasie liceum. Mam nadzieję, że jesteś zazdrosna. Teraz
wiesz, co czuję, gdy całujesz się z Dexterem – powiedział, przesuwając palce wzdłuż jej
ramienia.
– Z Dexterem?
– Może ze Stewartem. To dobre imię dla gościa, którego teraz sobie wyobrażam.
– Przestań.
– Mortimer?
– Nie – odpowiedziała, wybuchając śmiechem.
– W takim razie Niles.
– Michael, proszę!
– Tylko nie mów mi, że ma na imię tak samo jak ja.
– Nie. Jesteś jedynym Michaelem w moim życiu. Naprawdę chcesz wiedzieć, jak on się
nazywa?
Przez chwilę zamierzał udzielić twierdzącej odpowiedzi, ale wziął głęboki oddech i
oznajmił:
– Lepiej nie, bo jeszcze nie będę w stanie się powstrzymać i spuszczę mu wpierdol.
Skrzywiła się, słysząc te słowa, a na jego ustach pojawił się chłodny uśmiech.
Zaległa cisza. Stella zastanawiała się, co powiedzieć. Nie chodziło wcale o Philipa, ale o
Michaela. Gdyby zaatakował jej kolegę z pracy, mogłoby to mieć bardzo nieprzyjemne
konsekwencje. Pozew do sądu, wniosek o odszkodowanie, a może nawet wyrok więzienia.
Chociaż chciałaby zobaczyć Michaela w akcji, to jednak jeden głupi pocałunek nie był tego wart.
– Cieszę się, że sukienka przypadła ci do gustu – powiedział Michael łagodniejszym
głosem. – Nie mogę się doczekać, aż jutro ją założysz.
***

Po lunchu, na który zjadła zupę rybną z ryżem, ananasem i selerem, wróciła do biura.
Chciała jak najszybciej zająć się z powrotem obróbką danych.
Kiedy szła korytarzem, Philip zaczął do niej machać, ale zignorowała go, ponieważ nie
miała teraz czasu na pogaduszki. Weszła do swojego pokoju, włożyła torebkę do szuflady i
usiadła przy biurku. Zaczęła przeglądać wyświetlone na monitorach okna, aż znalazła stworzoną
przez siebie funkcję mającą odwzorować zachowania konsumenckie mężczyzn zainteresowanych
zakupem bokserek z wyższej półki. Było to eleganckie równanie z pięcioma zmiennymi
kluczowymi – między innymi wiekiem i widełkami dochodu – i kilkoma mniej istotnymi
parametrami.
Udało jej się sprowadzić sytuację, w której faceci postanawiają nie kupować bokserek, do
pojedynczej zmiennej binarnej β i wyróżniła wskaźniki, które prowadzą do jej zaistnienia: na
przykład wzrost wydatków na kolacje w drogich restauracjach i luksusowe upominki. Wydawało
jej się sprzeczne z logiką, że w czasach zmniejszonej wrażliwości na cenę mężczyźni nagle
przestają zaopatrywać się w nową bieliznę. Przecież nawet luksusowe bokserki nie drenowały aż
tak bardzo kieszeni.
Kiedy spojrzała na równania i liczby, przypomniała sobie słowa Michaela: „Kobiety lubią
dbać o swoich ukochanych”. W jakiś tajemniczy sposób udało jej się tak wykorzystać
matematykę i statystkę, żeby z wielkiej mnogości danych rynkowych wyłoniła się pojedyncza
zmienna określająca coś niezwykle ważnego.
β to miłość.
Zero albo jeden. Tak albo nie.
To niesamowite, ale β była ściśle skorelowana z momentem, w którym faceci przestają
kupować sobie bokserki. Rzecz jasna, nie była to prawda absolutna. Ludzkich zachowań nigdy
nie dało się przewidzieć ze stuprocentową dokładnością, jednak w tym wypadku widać było
wyraźny trend. Dzięki temu odkryciu można było więcej wygrać, niż przegrać.
Jeśli kobieta kupowała bieliznę swojemu facetowi, oznaczało to, że go kocha.
Stella wiedziała, że jest do tego zdolna.
Wyszła więc wcześniej z pracy i pojechała na zakupy. Kiedy wróciła do domu, owinęła
prezent czerwoną kokardką i włożyła do dolnej szuflady, w której Michael trzymał swoje majtki.
Jeżeli od teraz przestanie kupować bokserki, to będzie oznaczało, że odwzajemnia jej uczucia.
A wtedy jej zaburzenia przestaną mieć jakiekolwiek znaczenie i będzie mogła powiedzieć
mu całą prawdę.
Rozdział 23

Michael przeczesał palcami włosy, wpatrując się w swoje garnitury wiszące w szafie w
domu Stelli. Nie wiedział, który powinien założyć na dzisiejszą okazję. W końcu miał wreszcie
poznać jej rodziców i chociaż każda komórka jego ciała mówiła, że to wszystko skończy się
katastrofą, to jednak musiał tam iść.
Poprosiła go o to Stella.
W pewnym momencie zajrzała do garderoby i szeroko się uśmiechnęła.
– Masz problem z wyborem?
– Tak. Możesz mi pomóc?
Nieśmiało weszła do środka, przyciskając do piersi sukienkę, którą dla niej uszył.
– A zechciałbyś najpierw mnie zapiąć?
Nie mógł się powstrzymać i pocałował ją w szyję, a potem delikatnie pieścił wargami jej
skórę. W pewnym momencie wsunął ręce pod sukienkę, objął dłońmi jej piersi i zaczął lekko
szczypać sutki. Stella cicho jęknęła i powiedziała:
– Jeśli będziesz robił takie rzeczy, to na pewno się spóźnimy.
– I tak nikt nie przyjdzie punktualnie. – Ugryzł ją w kark i pogłaskał po brzuchu, gotowy
na to, żeby wślizgnąć się pod majtki. Uwielbiał ją tam dotykać, a jej reakcje zawsze sprawiały
mu ogromną przyjemność.
– Moi rodzice na pewno będą na czas. Nie zapominaj, że bardzo chcą się z tobą spotkać.
Na chwilę znieruchomiał. Nie był w stanie zebrać się na odwagę i powiedzieć, że on
również pragnie ich poznać. W końcu był niemal pewien, że go nie zaakceptują.
– Będzie interesująco.
– Dziękuję, że zdecydowałeś się mi towarzyszyć. Zdaję sobie sprawę, że wolałbyś robić
co innego.
To prawda: wolałby zająć się przymiarkami sukien na bale maturalne, ale uznał, że lepiej
o tym nie mówić.
– Bardzo lubię chodzić w garniturach. – Tym razem nie musiał kłamać. Wyjął ręce spod
sukienki i zapiął suwak.
– Koniecznie załóż trzyczęściowy. Wspaniale się w nim prezentujesz.
– Wezmę ten czarny. Będzie pasował do twojego stroju.
Odwróciła się, szeroko się uśmiechając, i spojrzała mu prosto w oczy.
– Do tej sukienki wszystko będzie pasowało. Goście na pewno będą pytać, gdzie ją
kupiłam. Mogę im powiedzieć, że to oryginalny Michael Larsen?
Kiedy usłyszał swoje prawdziwe nazwisko, przez chwilę się zawahał.
– W takim razie już wiesz, jak się nazywam…
Zawstydzona spuściła wzrok.
– Przypadkiem widziałam twoje rachunki za prąd i plakietkę na jednym ze zdjęć, które
przeglądaliśmy z twoją mamą. Jesteś na mnie zły?
– A ty? – Czy szukała w internecie informacji o nim i jego rodzinie? W lokalnych
gazetach szczegółowo opisano wyczyny jego tatusia. Czyżby o wszystkim wiedziała? Nie, to
raczej mało prawdopodobne. W jej spojrzeniu nie było podejrzliwości. Zdawał sobie jednak
sprawę, że to tylko kwestia czasu.
Ścisnęło go w sercu i zrobiło mu się gorąco. Tik-tak, tik-tak. Zegar nie odliczał jednak
sekund do momentu, aż Michael wybuchnie i rani wszystkich dookoła. Odmierzał czas do chwili,
gdy Stella wszystkiego się dowie i raz na zawsze skończy ich „treningowy” związek.
– Jesteś zła – powiedział. Był coraz bardziej przekonany, że mleko się rozlało.
– „Zła” to nie jest chyba właściwe słowo.
– A jakie jest właściwe?
– Nie wiem… Miałam wrażenie, że mi nie ufasz. – Objęła ramionami samą siebie. –
Jakbyś nie chciał, żebym cię namierzyła po tym, jak już się rozstaniemy.
– To nie tak. Ufam ci, ale… – Boję się, że cię stracę. – Nie znoszę swojego nazwiska.
– Dlaczego?
– Bo należy do mojego ojca.
Ściągnęła brwi i zaczęła mu się bacznie przyglądać.
– Dlaczego go nienawidzisz? Bo zostawił twoją mamę?
Głośno przełknął ślinę. Bał się, że jeśli udzieli szczerej odpowiedzi, to Stella od niego
odejdzie. Od razu i nieodwołalnie.
Wyrachowana część jego duszy podpowiadała, że w zaistniałych okolicznościach należy
kłamać. To było przecież niezwykle łatwe. Jego ojciec zawsze tak robił.
– Przepraszam – powiedziała, nerwowo mrugając oczami. Nie była w stanie nad sobą
zapanować, więc poprawiła okulary i zaczęła masować łokieć. – To zbyt osobiste pytanie.
Zapomnij, że je w ogóle zadałam.
– Stello, możesz mnie pytać o wszystko. – Czuł w piersi promieniujący ból. To nie był
prawdziwy związek, jeśli istniały między nimi tematy tabu. – Nienawidzę go nie tylko dlatego, że
odszedł, lecz także za to, w jaki sposób to zrobił. Mój ojciec to oszust i kłamca. Nie widziałem go
od wielu lat, ale jestem pewien, że zdradza teraz jakąś nową kobietę, rani innych ludzi i porzuca
wtedy, kiedy najbardziej go potrzebują. Taki już jest. Chyba nie potrafi inaczej.
– Ciebie też zostawił? – zapytała ze smutkiem w oczach.
– Owszem. I wszystkie moje siostry.
Me. powiedziała Michaelowi, żeby nie żywił urazy do ojca za to, jak ją potraktował.
Jednak jak można przebaczyć komuś, z kim nie ma się żadnego kontaktu? Stella zawsze sądziła,
że lepszy kiepski rodzic niż żaden, rzecz jasna, pod warunkiem że nie dochodzi do aktów
przemocy. Michael na dobrą sprawę nie miał ojca i sam musiał troszczyć się o rodzinę, co było
niezwykle trudne.
Rzuciła mu się w ramiona i mocno go przytuliła. Nie wiedziała jednak, co powiedzieć,
więc milczała. Michael pocałował ją w czoło i czuł, jak jej zapach sprawia, że robi się coraz
spokojniejszy. Bardzo tego potrzebował. Kiedy ludzie słyszeli coś o jego ojcu, najczęściej
zaczynali przeklinać i mówić, jak bardzo współczują Me.. Nikt nigdy nie przejmował się
Michaelem. Z wyjątkiem Stelli.
Wiedział, że powinien opowiedzieć jej resztę tej historii, ale nie był w stanie się do tego
zmusić. Chyba nie kochał jej jeszcze aż tak bardzo.
Odsunął się i powiedział:
– Musimy już iść.
***

Impreza charytatywna odbywała się w ekskluzywnym klubie na tyłach Page Mill Road w
otoczeniu eleganckich kortów tenisowych, zielonych pól do gry w golfa i podświetlonych na
niebiesko basenów. Michael zaparkował teslę przed nowoczesnym budynkiem z typową dla Palo
Alto brzydką brązową fasadą.
Stella wysiadła z samochodu i zaczęła wpatrywać się w okna. Widać było, że się
denerwuje. Padająca przez szyby złota poświata sprawiała, że wyglądała jak księżniczka z bajki.
Miała na głowie luźny kok spięty białą kokardą z jedwabiu. Nie musiała brać ze sobą torebki,
ponieważ Michael schował do kieszeni jej telefon i karty kredytowe. Trzymała ręce swobodnie
wzdłuż tułowia. W pewnym momencie zaczęła wystukiwać palcami swoją ulubioną arabeskę.
– Jeśli zacznę gadać o pracy, to mnie powstrzymaj, dobrze?
Wziął ją za rękę i delikatnie ścisnął. Miała spoconą dłoń.
– Dlaczego? Przecież to, co robisz, jest bardzo interesujące.
– Czasami daję się ponieść i zaczynam całkowicie monopolizować rozmowę. Ludziom
się to nie podoba.
– Ja bardzo lubię, kiedy tracisz nad sobą kontrolę. – Jej oczy zaczynały wtedy lśnić
niesamowitym blaskiem i nie był w stanie się jej oprzeć. Podniósł jej dłoń do ust i delikatnie
pocałował.
Na twarzy Stelli pojawił się niepewny uśmiech. Spojrzała mu prosto w oczy i
powiedziała:
– Właśnie dlatego jesteś dla mnie kimś wyjątkowym.
– Cieszę się, że zdajesz sobie z tego sprawę.
Głośno się roześmiała. Michael zaprowadził ją do drzwi i weszli do środka. Od razu
uderzył w nich gwar setek rozmów. Sala bankietowa wypełniona była po brzegi okrągłymi
stolikami, przy których siedziała śmietanka towarzyska Doliny Krzemowej. Na znajdującej się po
drugiej stronie sali scenie występował zespół grający spokojną muzykę jazzową. Jedna ze ścian
składała się prawie całkowicie z okien, za którymi widać było basen i oświetlone pole golfowe.
– Jak sobie radzisz z tym hałasem?
Odwróciła się i zrobiła zaskoczoną minę.
– Tobie też przeszkadza?
– Dla mnie jest w porządku, ale martwię się o ciebie.
Nie chciał, żeby znowu wpadła w panikę i musiała wybiegać na zewnątrz, żeby
wyrównać oddech.
– Jakoś to wytrzymam. Bardziej boję się o to, z kim będę siedziała przy stoliku. Moja
mama lubi zaskakiwać mnie towarzystwem nowych ludzi. Ostatnio znacznie się podszkoliłam w
sztuce konwersacji, ale nadal oznacza to dla mnie spory wysiłek.
Przechylił głowę, zastanawiając się nad tym, co właśnie usłyszał. Dla niego rozmowa
była po prostu… rozmową. Nie wiązało się to z żadnym wysiłkiem.
– Chyba za dużo myślisz.
– Owszem, kiedy z kimś rozmawiam, naprawdę muszę nieźle wytężyć szare komórki. W
przeciwnym wypadku palnę jakieś głupstwo i zaraz kogoś do siebie zrażę.
– To dlatego, że jesteś bardzo bezpośrednia.
– Ludzie tego nie lubią. Chyba że mówisz im same przyjemne rzeczy, ale niestety
zorientowanie się, co jest dla danej osoby komplementem, może być bardzo kłopotliwe,
szczególnie jeśli masz do czynienia z nieznajomym. Zwykła rozmowa to dla mnie istne pole
minowe.
Michael zauważył, że zbliża się do nich kobieta, która była z pewnością matką Stelli. Na
szyi miała sznur pereł i była ubrana w sięgającą łydek sukienkę w kolorze złamanej bieli. Miała
szczupłą kobiecą figurę i ciemne włosy spięte w taki sam kok, jaki zwykle nosiła Stella. Jej rysy
twarzy również wydawały się zaskakująco znajome. Ta elegancka pani po pięćdziesiątce to była
Stella za dwadzieścia lat. Michael pomyślał, że jej przyszły mąż będzie nie lada szczęściarzem.
Kobieta przytuliła Stellę, po czym odsunęła się, żeby z matczyną dumą podziwiać córkę.
– Wspaniale wyglądasz, moja droga. – Przeniosła wzrok na Michaela i lekko się
uśmiechnęła. – Cieszę się, że wreszcie możemy się poznać. Mam na imię Ann i jestem mamą
Stelli.
Wyciągnęła rękę wierzchem do góry. Michael delikatnie musnął ustami jej dłoń. Zdawał
sobie sprawę, że znajduje się wśród ludzi z wyższych sfer, gdzie takie powitania to chleb
powszedni.
– Miło cię poznać, Ann.
– Nie tylko jesteś przystojny, ale masz jeszcze piękny głos. Nie mogę się napatrzeć na tę
sukienkę. Gdzie wyszukała coś takiego twoja stylistka? Wyglądasz jak egzotyczny kwiat
niezwykłej urody.
Stella promiennie się uśmiechnęła.
– Michael projektuje ubrania. To jedno z jego dzieł.
Czyż nie brzmiało to wspaniale? Problemem było jednak to, że od trzech lat prawie nic
nowego nie stworzył. Co więcej, powrót do tego zajęcia w najbliższej przyszłości wydawał się
mało prawdopodobny. Me. twierdziła co prawda, że nie potrzebuje jego pomocy w zakładzie, ale
wciąż zmagała się z groźną chorobą i trzeba było na nią uważać. Już dwa razy zemdlała w
łazience. Gdyby przyjechał za późno, nie wiadomo, jak by się to skończyło.
Jego ambicje musiały poczekać. W końcu miał tylko jedną matkę.
Nawet jeśli czuł się stłamszony i miał wrażenie, że jego życie przypomina pobyt w
więziennej celi, to musiał jakoś sobie z tym radzić. Taka sytuacja nie będzie przecież trwała
wiecznie. Nie chciał, żeby Me. umarła. Bardzo ją kochał, ale zdawał sobie sprawę, że jej śmierć
będzie dla niego wybawieniem.
Z jego doświadczenia wynikało, że miłość to przede wszystkim ograniczenie wolności.
Zamyka cię w pułapce i podcina skrzydła. Ciągnie w dół i zmusza do robienia rzeczy, na które
nie masz najmniejszej ochoty. Na przykład do przyjścia do klubu, w którym czujesz się
całkowicie nie na miejscu.
Ann zaczęła się bawić sznurem pereł zdobiącym jej szyję.
– Ach, to naprawdę wspaniała sukienka. Sam ją uszyłeś? – Obróciła Stellę dookoła,
uważnie przyglądając się każdemu kawałkowi materiału. – Schowane szwy, żadnych metek i
wyjątkowo miękka tkanina.
Ann obrzuciła Michaela chłodnym spojrzeniem i pochyliła się, żeby pocałować córkę w
policzek i szepnąć jej coś do ucha. Stella zalała się rumieńcem.
– No cóż, chciałabym cię jeszcze przedstawić mojemu mężowi – oznajmiła Ann, po czym
wsunęła Michaelowi rękę pod ramię i poprowadziła go w stronę stolika stojącego w innej części
sali z dala od grającego zespołu.
Siedział przy nim siwy mężczyzna w średnim wieku. Miał lekko wystający brzuch i nosił
okulary w drucianych oprawkach. Prowadził ożywioną rozmowę z całkiem przystojnym
blondynem.
– Edwardzie, to jest Michael. Michaelu, to jest Edward, ojciec Stelli.
Edward wstał z krzesła i wyciągnął rękę na powitanie. Miał zdecydowany uścisk dłoni,
ale nie starał się pokazać, kto tu rządzi. Zaczął bacznie przyglądać się Michaelowi, wbijając w
niego swoje jasnobrązowe oczy, jak gdyby ten był jakimś laboratoryjnym okazem nieznanego
pochodzenia. Michael miał wrażenie, że przyszedł na bal maturalny i właśnie spotkał po raz
pierwszy ojca swojej partnerki. Czy powinien przedstawić mu swój życiorys i aktualne wyniki
badań na choroby weneryczne? Miał ochotę potrząsnąć rękami i stopami, jak to zwykle robił
przed rozpoczęciem walki, ale się powstrzymał i oznajmił przyjaznym głosem:
– Cieszę się, że wreszcie się poznaliśmy.
– Ja również – powiedział Edward, sztucznie się uśmiechając. W tym momencie
przypominał Michaelowi jego własnego ojca, rzecz jasna, w chwilach, gdy ten zachowywał się w
miarę normalnie.
– A to jest Philip James – wtrąciła Ann, wskazując na blondyna. – Philipie, to jest
Michael, chłopak Stelli.
Philip wstał od stolika i wygładził czarną marynarkę, która leżała na nim jak ulał. Miał
atletyczną sylwetkę, z którą chciałby pracować każdy krawiec.
– Miło cię poznać. – Grzecznie wyciągnął rękę, ale ścisnął dłoń Michaela zbyt mocno, jak
gdyby chciał celowo sprawić mu ból. Co jest grane, do cholery? Philip zmierzył Michaela
lodowatym wzrokiem. – Stella dużo mi o tobie opowiadała. Pracujemy w tej samej firmie.
Co takiego? Kolega z pracy? Michael spojrzał na Stellę, ale ta tylko spuściła głowę.
Pocałunek! A więc to był Dexter Stewart Mortimer Niles!
Rozluźnił uścisk i powstrzymał narastającą chęć rzucenia tym gościem o ścianę.
– Philip – powtórzył, kiwając głową.
To ten obleśny typ wkładał swój język do ust Stelli. Wyobrażał go sobie zupełnie inaczej.
Powinien być chudszy, mniej napakowany i trochę zgarbiony. No i, rzecz jasna, brakowało
okularów ze szkłami grubymi jak denka butelek.
Ann sprawiała wrażenie zupełnie nieświadomej narastającego napięcia i kontynuowała
prezentację siedzących przy stoliku, dobrze ubranych ludzi. Był wśród nich samotny facet o
wyglądzie kujona, idealnie pasujący do oczekiwań Michaela dotyczących adoratora Stelli.
Okazało się, że ten niepozorny koleś jest właścicielem znanej firmy z branży nowych technologii.
Poznał też parę świetnie wykształconych Hindusów oraz siwą kobietę w lawendowym kostiumie,
której szyja, uszy i palce ozdobione były ogromnymi diamentami.
Rozpiął marynarkę i usiadł obok Stelli. Po drugiej stronie miał ostatnie wolne miejsce.
Mimo stresu starał się zachować pewność siebie, w czym pomagało mu trzyletnie doświadczenie
żigolaka.
– Michael, opowiesz nam coś więcej o sobie? – zagaił Edward, zakładając ręce na piersi i
odchylając się na krześle. W jego spojrzeniu było coś wyrachowanego.
No tak, Michael znowu poczuł się jak przed balem maturalnym. Doskonale zdawał sobie
sprawę, jak to się dalej potoczy.
– A co chcielibyście wiedzieć? – zapytał.
– Na początek powiedz, czym się zajmujesz.
Philip przyglądał się Michaelowi z ponurym zainteresowaniem.
Ojciec chciał, żeby Michael został astrofizykiem albo inżynierem. Potem uznał, że w
ostateczności może być architektem. To był wciąż wysoko poważany zawód.
– Jestem projektantem.
– To bardzo ciekawe. Co takiego projektujesz? Chyba że nie możesz nam powiedzieć, nie
łamiąc klauzuli tajności.
Michael z trudem powstrzymał wybuch śmiechu.
– Nie, nie współpracuję z wojskiem. Zajmuję się modą.
– Zaprojektował sukienkę Stelli – dodała Ann, lekko się uśmiechając. – Jest naprawdę
bardzo utalentowany.
Edward zmarszczył nos z wyraźnym niesmakiem, ale widać było, że stara się zapanować
nad emocjami i nie skreślać od razu nowego chłopaka swojej córki.
– W tej branży chyba trudno odnieść sukces. Pracujesz dla któregoś z nowojorskich
domów mody?
– Teraz już nie.
– Pewnie tworzysz własne kolekcje. To bardzo ekscytujące – powiedziała Ann.
– Tak się składa, że ostatnio musiałem zrobić sobie przerwę.
Stella zaczęła coś mówić, ale złapał ją za rękę i pokręcił głową. Nie chciał, żeby ci ludzie
wiedzieli, że całymi dniami siedzi w pralni i zajmuje się poprawkami krawieckimi. Naprawdę nie
było się czym chwalić.
Kurczę, uczciwie zarabiał na życie i nie powinien się tego wstydzić. Po co miałby sam
siebie okłamywać? Niestety, siedział w towarzystwie bogaczy, którzy pokończyli najlepsze
uczelnie w kraju, i czuł narastające upokorzenie. Nie dało się ukryć, że nie jest odpowiednią
partią dla dziewczyny, takiej jak Stella.
– Czyli obecnie… siedzisz w domu? – zapytał Philip z wyrazem niedowierzania w
oczach.
Michael zrobił nonszalancką minę i wzruszył ramionami.
– Mniej więcej. – Choroba Me. to nie był ich zasrany interes. Poza tym, gdyby o tym
powiedział, wszyscy patrzyliby na niego z litością, a tego chciał uniknąć za wszelką cenę.
Na twarzach Edwarda i Philipa pojawił się taki sam grymas. Michael zacisnął szczęki.
Pewnie myśleli, że chce poślubić Stellę dla pieniędzy. Czy naprawdę uważali, że jest taka głupia?
Był pewien, że kiedy Stella się zakocha, wybierze mężczyznę, który będzie do niej pasował.
– Gdybym nic nie robił, oszalałbym z nudów – stwierdził Philip i spojrzał na Stellę
skupionym wzrokiem. – Ty też nie znosisz bezczynności, prawda? Zawsze z determinacją dążysz
do celu i jesteś przekonana, że twoja praca ma dla świata jakieś znaczenie. To właśnie dlatego tak
świetnie się dogadujemy.
– To prawda, że lubię pracować – potwierdziła, rzucając w stronę Michaela
zaniepokojone spojrzenie.
– Ed, gdybyś tylko zobaczył, co zrobiła z naszym ostatnim projektem – powiedział Philip.
– Mieliśmy twardy orzech do zgryzienia, ale Stella znalazła zupełnie nieszablonowe podejście do
problemu i w pojedynkę zrewolucjonizowała sposób, w jaki sklepy internetowe docierają do
swoich klientów.
– Jestem pewien, że nie poradziłaby sobie bez twojej pomocy, Phil. – Edward z dumą
poklepał Philipa po ramieniu. Czyżby dobrze się znali? Grali razem w golfa lub w inną
snobistyczną grę? Był wściekły i zaczął wyobrażać sobie piętnaście różnych sposobów na
znokautowanie tego zarozumiałego cymbała. O co chodziło, kiedy Edward powiedział, że Stella
potrzebowała pomocy? Przecież sama świetnie sobie ze wszystkim radziła. Michael również
wydawał się zbędny. Kiedyś może do czegoś jej się przydawał, ale tego również nie był pewien.
Na jej ustach pojawił się szczery uśmiech.
– Owszem, dobrze się nam współpracuje.
Super. Nie podobało mu się, że siedziała z Philipem w jednym biurze i na dodatek
czerpała z tego jakąś przyjemność. Ten dupek powinien działać jej nerwy przynajmniej tak samo
jak jemu. Miał ogromną ochotę zachować się jak nastolatek i zacząć ją przy wszystkich całować,
żeby pokazać, kto jest jej prawdziwym chłopakiem. Wiedział jednak, że to zły pomysł, więc
odsunął rękę, żeby go nie kusiło. Stella niczego nie zauważyła i nadal szczerzyła się do Philipa w
sposób, który wydawał się być zarezerwowany tylko i wyłącznie dla Michaela. Cholera, to
naprawdę bolało! Bardziej niż potężny cios w krocze.
– Jestem jedną z niewielu osób, które Stella jest w stanie tolerować. Wiem, że bywam
nieznośny, ale mam wysokie standardy i nie znoszę lenistwa oraz braku kompetencji. – Philip
posłał Michaelowi znaczące spojrzenie.
Michael wziął głęboki wdech i powoli wypuścił powietrze, po czym rozejrzał się po sali
w poszukiwaniu zegara. Jak długo będzie jeszcze musiał to znosić?
Rozmowa przy stole zeszła na temat teorii ekonomicznych i zaawansowanej statystki. Z
ciężkim sercem obserwował, jak Stella nabiera pewności siebie i coraz bardziej angażuje się w
konwersację. Wcześniej poprosiła go, żeby w takim momencie ją powstrzymał, ale widać było,
że dyskusja sprawia jej ogromną radość. Nie ulegało wątpliwości, że praca była dla niej czystą
pasją i nie chciał jej tego odbierać. Philip wydawał się strasznym dupkiem, lecz mimo to w
kwestiach zawodowych był dla Stelli równym partnerem. Michael wyraźnie od nich odstawał.
Przypomniał sobie feralny pocałunek. Powiedziała, że jej się nie podobało i że Philip
zachował się skandalicznie. Jednak teraz jego towarzystwo wcale jej nie przeszkadzało.
Nie dało się ukryć, że Stella i Philip tworzyliby razem naprawdę atrakcyjną parę. Łączyły
ich wspólne zainteresowania i pochodzenie społeczne. Byli do siebie tak bardzo dopasowani, że
aż robiło się niedobrze. To właśnie Philip naprowadził ją na myśl, że mogłaby skorzystać z usług
faceta do towarzystwa. Chciała się związać z kolegą z pracy i być może, niezależnie od tego, jak
straszna wydawała się ta myśl, tak właśnie powinna zrobić.
W ostatecznym rozrachunku to, co łączyło go ze Stellą, miało czysto fizyczny charakter.
Nie istniała między nimi żadna intelektualna więź, a przecież doskonale zdawał sobie sprawę, jak
ważny był dla niej ten aspekt związku.
Ciężko było to przyznać, ale Michael nie był dla Stelli wystarczająco dobrym kandydatem
na partnera. I to z kilku różnych powodów. Na pewno nie mogła się w nim zakochać. Był dla niej
tylko obiektem treningowym. Siedzące przy stoliku towarzystwo ciągle rozprawiało o ekonomii,
a Michael był coraz bardziej przybity i zniechęcony. Wszystko było nie tak. Czuł się źle we
własnej skórze.
– Ach, Philipie, cieszę się, że wreszcie dołączyła do nas twoja mama – powiedziała Ann.
Na oparciu stojącego obok krzesła pojawiła się kobieca dłoń z wymalowanymi na
krwistoczerwono paznokciami, a w powietrzu zaczęła się unosić znajoma kombinacja zapachów:
cynamon i papierosy. Zabrzęczały kostki lodu i kelner postawił na stoliku szklaneczkę do połowy
wypełnioną whisky.
– Witam was, moi drodzy. Przepraszam za spóźnienie. – Na wolnym miejscu usiadła
drobna kobieta z długimi tlenionymi włosami. Miała na sobie czarną obcisłą sukienkę
koktajlową. Chociaż jej twarz była zwrócona do Michaela profilem, od razu ją rozpoznał. Już
kiedyś całował ten podbródek.
– Musiałam jeszcze zajrzeć do… – Odwróciła się i zrobiła zdziwioną minę, na tyle, na ile,
rzecz jasna, pozwalał botoks wstrzyknięty w jej czoło i policzki. – Proszę, proszę… kogo tutaj
przyniosło. Cześć, Michael!
– Cześć, Alizo. – Doprawdy, idealny moment, żeby wpaść na swoją byłą klientkę, której,
delikatnie mówiąc, nie darzy się szczególną sympatią.
Rozdział 24

– Znacie się? Co za wspaniały zbieg okoliczności! – Ann z radości złożyła dłonie jak do
oklasków.
Stella czuła, że zaraz zwymiotuje. Okazało się, że kobieta z klubu to matka Philipa. To
właśnie od niej Michael dostał samochód, którym codziennie jeździł i którego nie chciał
zamienić na prezent od Stelli.
Michael odchylił się na krześle, starając się zachować luz. Miał przyklejony do twarzy
uśmiech, ale w czarnym garniturze nadal prezentował się naprawdę przystojnie.
– Poznaliśmy się wieki temu.
Aliza wybuchnęła chropowatym śmiechem i pogłaskała go po ramieniu.
– Tak było.
Nawet się nie wzdrygnął i Stella poczuła, że ściska ją w gardle. Nie było żadną tajemnicą,
że Michael lubił starsze kobiety. Matka Philipa była szczupła, miała wielkie piersi i zmysłowy
głos. Zachowywała się jak niegrzeczna kusicielka. Kipiała seksem i niewątpliwie podobała się
facetom. Nie można było jednak zapominać, że Michael z nią zerwał i to Stella była tą, której dał
dzisiaj trzy cudowne orgazmy, pieszcząc ją ustami, a potem kochał się z nią jak szalony.
– Powiesz mi, z kim przyszedłeś? – zapytała Aliza, rozglądając się dookoła. Jej wzrok
spoczął na chwilę na pani Lane.
– Przyszedł ze mną – zakomunikowała zdecydowanym tonem Stella, przysuwając się do
niego bliżej i kładąc dłonie na jego rękach. Spodziewała się, że splotą się palcami, ale Michael
nie wykonał żadnego ruchu. Co to mogło znaczyć? Znowu zrobiło jej się niedobrze.
Aliza sięgnęła po whisky i spojrzała na Stellę znad krawędzi szklanki.
– Masz piękną córkę, Ann. Wygląda naprawdę zdrowo i dorodnie. Nic dziwnego, że tak
bardzo podoba się Philowi. Szkoda tylko, że jest już zajęta.
Ann lekko się uśmiechnęła, ale z wyrazu jej oczu widać było, że jest zaniepokojona.
– Dziękuję, Alizo. Stella i Michael są razem bardzo szczęśliwi, więc nie ma chyba czego
żałować.
Stella ścisnęła dłoń Michaela i wbiła wzrok w jego profil. Do tego wieczora byli razem
szczęśliwi, ale coś poszło nie tak. Michael zachowywał się beznamiętnie i cały czas patrzył na
Alizę. Stella trzymała go za rękę, ale wydawało się, że jest daleko stąd.
– A więc to coś poważnego? – Aliza zerknęła na rodziców Stelli, po czym zrobiła
lekceważącą minę i z rozbawieniem spojrzała na Michaela. – Postanowiłeś poznać jej rodziców?
Z moimi też byś się spotkał, gdybym ci odpowiednio zapłaciła?
– O czym wy mówicie? – Philip zmrużył oczy i zaczął patrzeć to na Michaela, to na
swoją mamę.
Aliza wypiła duży łyk alkoholu i znacząco się uśmiechnęła.
– Kiedyś trochę… randkowaliśmy.
– Chyba żartujesz. – Philip przyglądał się Michaelowi z nieskrywanym obrzydzeniem. –
Spałeś z moją matką?
– Nie do końca – odpowiedział, robiąc kwaśną minę.
Aliza zaczęła chichotać.
– Akurat spania było w tym wszystkim najmniej, jeśli dobrze pamiętam.
– O Boże, chyba muszę się napić. – Edward wstał od stolika.
– Przynieś mi jeszcze jedną whisky z lodem, proszę – powiedziała Aliza, potrząsając
szklanką.
– Tobie już wystarczy. – Ojciec Stelli ruszył szybkim krokiem w stronę baru
znajdującego się w rogu sali bankietowej.
Aliza zaniosła się gardłowym śmiechem, po czym wypiła jednym haustem resztę
bursztynowego płynu.
– Jeszcze nie.
Stella siedziała bardzo blisko Michaela i zauważyła, jak czerwone paznokcie Alizy
muskają jego udo. Nawet się nie poruszył, tylko obserwował, jak jej ręka przesuwa się w górę,
zbliżając się coraz bardziej do rozporka. Dlaczego jej nie powstrzymał? Czyżby chciał, żeby go
dotykała?
Nagle zerwał się na równe nogi i powiedział:
– Przepraszam, ale muszę się przewietrzyć.
Zanim Aliza zdążyła zareagować, Stella również podniosła się z krzesła i pobiegła do
tylnego wyjścia. Na zewnątrz pachniało nocnym chłodem, ściętą trawą i chlorowaną wodą.
Rześkie powietrze sprawiło, że na jej nagich ramionach pojawiła się gęsia skórka.
– Michael! – krzyknęła.
Stał na brzegu podświetlonego na niebiesko basenu.
– Powinnaś wrócić do środka.
Podeszła do niego, ale dzielący ich dystans wydawał się nie do pokonania. Co mogła
zrobić, żeby znowu byli blisko? Wzięła go za rękę i owinęła ją sobie wokół talii.
– Tęskniłabym, gdyby nie było cię tam ze mną.
Zrobił łagodniejszą minę i mocno ją objął. Westchnęła, przytuliła policzek do jego klatki
piersiowej i zaczęła wdychać piękny zapach. Gdyby tylko mogła zawsze być w jego ramionach,
wszystko byłoby w porządku.
– Dobrze się bawiliśmy, dopóki nie pojawiła się moja przeszłość – stwierdził, głaszcząc ją
po plecach.
– Wolałabym zostać z tobą w domu. – Przysunęła się jeszcze bliżej i pocałowała go w
szyję. – Dlaczego pozwalałeś, żeby cię dotykała? Kiedy to zobaczyłam, myślałam, że zwariuję. –
Przecież Michael był tylko jej!
– Naprawdę? – Musnął ustami jej podbródek, delikatnie drażniąc wrażliwą skórę.
– Tak.
– Trzymam się zasady, że nie należy źle traktować byłych klientek. Nawet jeśli w danym
momencie nie potrafią tego docenić, to z czasem zmieniają zdanie. Zrobię wszystko, żeby w
przyszłości okazać ci należny szacunek.
W przyszłości. Czyli kiedy się rozstaną.
– Wcale tego nie chcę.
Michael stanowił teraz istotną część jej życia. Nie mógł po prostu odejść.
– Tak jest dla mnie łatwiej – wyjaśnił.
– Nie o to mi chodziło.
– Więc czego tak naprawdę chcesz, Stello?
– Chcę… – Oblizała wargi i wzięła głęboki wdech. Czy mogła powiedzieć, że jej na nim
zależy? Czy to był dobry moment na wyznanie miłości? Pogłaskała go po torsie i złapała mocno
za ramiona. Michael obserwował w skupieniu każdy jej ruch. Żałowała, że nie potrafi lepiej się
wypowiadać. Wolała komunikować się za pomocą mowy ciała. Miała wrażenie, że lepiej
porozumiewa się z Michaelem bez użycia słów. Nawet teraz tuliła się do niego, automatycznie
reagując na bliskość.
Michael głośno przełknął ślinę i nagle się odsunął.
– Dobra, w takim razie wracamy do ciebie. Chyba że chcesz to zrobić w samochodzie.
– O czym ty mówisz?
– O seksie – powiedział ostrym tonem, a jego słowa na chwilę zawisły w chłodnym
powietrzu.
Stella poczuła ucisk w piersi i z trudem złapała kolejny oddech.
– Nie o to mi chodziło.
– W takim razie musimy skończyć tę farsę. Niestety, poza łóżkiem nie mam ci nic więcej
do zaoferowania.
– Nieprawda. Potrafisz słuchać i…
– Nigdy nie będę w stanie prowadzić z tobą takich rozmów jak ten dupek. Co więcej,
wcale nie mam na to ochoty. Jestem za głupi, żeby interesować się matematyką i ekonomią.
– Opowiadasz bzdury. Jesteś bystrym facetem.
– Do niczego w życiu nie doszedłem i nie mam na koncie żadnych sukcesów. Uprawiam
seks za pieniądze, a kiedy będę potrzebował dodatkowych funduszy… – zawiesił głos i spojrzał
Stelli prosto w oczy – zostanę złodziejem. Już wybieram potencjalne ofiary i przygotowuję
kłamstwa, które pozwolą uniknąć odpowiedzialności. Zrobię tak, ponieważ jestem dokładnie taki
sam jak mój ojciec.
Pokręciła głową. Co on wygadywał? Była przekonana, że Michael nie jest zdolny do
kradzieży. Nie miała co do tego żadnych wątpliwości.
– Chciałaś wiedzieć, dlaczego go nienawidzę. Chyba najwyższy czas, żebym powiedział
ci całą prawdę. – Na dłuższą chwilę zaległa kompletna cisza. – Jest tak dobry w oszukiwaniu
ludzi, że został z tego powodu sławny. Całkiem niedawno mówili o nim w telewizji. Nigdy nie
słyszałaś o Fredericku Larsenie?
– Chyba nie… – Po chwili coś zaczęło jej świtać. Z wrażenia głośno wciągnęła powietrze.
– Chodzi o tego naciągacza, który uwodził kobiety i…?
– I je okradał. Opowiadał wszystkim, że jest właścicielem firmy produkującej
oprogramowanie i często wyjeżdżał w „podróże służbowe”. Moja mama zdawała sobie sprawę,
że ojciec ją zdradza, ale tolerowała jego wyskoki, bo zawsze wracał. Jednak trzy lata temu
zniknął na dłużej, a po jakimś czasie do drzwi naszego domu zapukała jego druga żona, która
również nie mogła go namierzyć. Okazało się, że cały jego majątek pochodzi od jakiejś
oszukanej kobiety. Me. również nie wyszła na tym najlepiej: przed zniknięciem wyczyścił konta i
wziął w jej imieniu kilka kredytów. Żeby spłacić długi, musiała zastawić dom i pralnię, ale wciąż
była pod kreską. Przez całe życie ciężko pracowała, jednak z powodu wyczynów męża mogła
stracić dosłownie wszystko. Moja siostra prawie wyleciała ze studiów, ponieważ nie byliśmy w
stanie płacić czesnego. – Odwrócił się i zaczął nerwowym szarpnięciami rozwiązywać krawat. –
Żeby wykonywać pracę swoich marzeń, przeprowadziłem się na drugi koniec kraju. Myślałem,
że rodzina znajduje się pod dobrą opieką, jednak bardzo się myliłem. Kiedy ojciec zapadł się pod
ziemię, okazało się, że za mało zarabiam i musiałem zrezygnować. W odróżnieniu od ciebie nie
miałem żadnych cenionych na rynku umiejętności, więc po powrocie do domu postanowiłem
wykorzystać to, co dostałem w genach od swojego wiarołomnego tatusia. Byłem równie wysoki
jak on i miałem identyczny uśmiech. Uznałem, że mogę czerpać z tego jakieś korzyści.
Przespałem się z połową podstarzałych Kalifornijek, a zarobione pieniądze wykorzystałem, żeby
wszystko naprawić. Niestety, w pewnym momencie Me. poważnie się rozchorowała i…
Rzucił krawat na ziemię i rozpiął koszulę pod szyją, jak gdyby było mu duszno. Po chwili
zasłonił oczy i zaczął ciężko oddychać.
Stella podeszła do niego niepewnym krokiem. Dotknęła jego twarzy i zorientowała się, że
po policzkach spływają mu gorące łzy. Miał tak ściśnięte gardło, że nie był w stanie wykrztusić z
siebie ani słowa. Objęła go za szyję i mocno przytuliła. Poczuł jej obezwładniający zapach i
odwzajemnił uścisk.
– Nie możesz się obwiniać za występki swojego ojca. Jesteś przecież zupełnie innym
człowiekiem – wyszeptała. Jak to możliwe, że wierzył w takie bzdury?
– Wydaje mi się, że gdybym był na miejscu, zorientowałbym się, co jest grane i jakoś go
powstrzymał.
– Szszsz… – Przeczesała palcami jego włosy. – Nawet jeśli zostałbyś w Kalifornii,
dowiedziałbyś się o wszystkim zbyt późno i nie mógłbyś nic zrobić. Twój ojciec oszukał wielu
ludzi. Musi być w tym naprawdę dobry.
Przytulił się do niej jeszcze mocniej i pocałował ją w policzek. Kiedy znowu się odezwał,
miał zachrypnięty głos. Słychać było jednak, że stara się być maksymalnie szczery.
– Najśmieszniejsze jest to, że po tym wszystkim, co zrobił, i niezależnie od tego, jak
bardzo się go wstydzę, nadal za nim tęsknię. To w końcu mój ojciec. Jest zakłamanym oszustem i
zwykłym przestępcą, lecz mimo to bardzo go kocham.
Stella nie wiedziała, co powiedzieć, więc milczała, cały czas trzymając go mocno w
ramionach. Jak należy zareagować, kiedy ktoś tak bardzo cierpi? Chyba najlepiej wsłuchać się w
bicie jego serca i próbować razem przez to przejść.
Po chwili, która wydawała się trwać całą wieczność, Michael się odsunął. Otarł łzy z
policzków i oznajmił:
– Zgodziłem się na twoją propozycję, bo chciałem ci pomóc. Wydaje mi się, że udało
nam się rozwiązać twoje problemy. Moim zdaniem jesteś gotowa na prawdziwy związek.
Pamiętaj jednak, że nie zasługuje na ciebie żaden dupek, który cię odtrąci z powodu twojego
autyzmu. Rozumiesz? Naprawdę nie masz się czego wstydzić.
Poczuła, jak krew odpływa jej z twarzy, a serce przestaje bić.
– Skąd o tym wiesz?
Lekko się uśmiechnął.
– Zorientowałem się po pierwszej wizycie u mojej mamy.
Naprawdę cały czas zdawał sobie sprawę z tego, co jej dolega? To dobrze czy źle? Nie
miała pojęcia, co o tym myśleć.
– Chcesz iść do domu? – zapytała pod wpływem impulsu.
– Uważam, że najwyższy czas z tym skończyć. Nie jesteśmy w stanie dać sobie tego,
czego potrzebujemy.
Tym razem nie było wątpliwości. Wyraźnie dał jej do zrozumienia, że problem leży po jej
stronie. Nie była dla Michaela odpowiednią partnerką. Cierpiała na poważne zaburzenia, co
wiązało się z wieloma ograniczeniami i ekscentrycznym zachowaniem. Nie można było przejść
nad tym do porządku dziennego.
Ogarnęła ją czarna rozpacz. Była bardzo naiwna, sądząc, że uda jej się uwieść Michaela.
Poczuła, że zaczyna jej drżeć podbródek i zagryzła dolną wargę, żeby choć trochę się uspokoić.
– Rozumiem.
Musnął palcami jej policzek i założył niesforny kosmyk włosów za ucho.
– Potrzebujesz czegoś więcej niż seksu. Niestety, ja nie potrafię ci tego dać.
Wbiła wzrok w czubki swoich butów. Może dla niego to był tylko seks, ale jej wydawało
się, że to coś znacznie więcej. Nazwałaby to miłością, choć zdawała sobie sprawę, że brzmi to
dość patetycznie.
Pogładził ciepłymi dłońmi jej zimne ramiona, po czym wziął ją za ręce.
– Dziękuję za wspólnie spędzone miesiące. To było dla mnie coś wyjątkowego.
Jednak nie na tyle wyjątkowego, żeby związać się na stałe.
– Ja również dziękuję, że pomogłeś mi przezwyciężyć moje lęki.
– Obiecaj, że już nigdy więcej nie skorzystasz z usług faceta do wynajęcia.
– Obiecuję! – W końcu w jej życiu liczył się tylko Michael.
– Grzeczna dziewczynka. – Pocałował ją delikatnie we włosy. – Muszę się zbierać.
– Mogę cię odwieźć do domu. – Nie chciała tak szybko się rozstawać.
– Wolę wziąć taksówkę. Muszę zabrać swoje rzeczy i chyba lepiej będzie, żeby cię przy
tym nie było. Dbaj o siebie, dobrze?
– Okay, postaram się.
Wygrzebał z kieszeni breloczek z kluczami, telefon i karty kredytowe, po czym oddał
wszystko Stelli.
– Do widzenia.
– Do widzenia, Michael.
Całkowicie odrętwiała patrzyła, jak jej ukochany znika w ciemnościach. Odwróciła się i
ruszyła w stronę budynku. Najchętniej poszłaby do domu, ale przecież Michael chciał w spokoju
zabrać swoje rzeczy. Inne rozwiązania również nie wchodziły w grę. Nie miała najmniejszej
ochoty wpaść na niego na parkingu lub spotkać się z nim na drodze. Na pewno od razu by się
rozpłakała.
Lepiej wrócić na przyjęcie, chociaż było to ostatnie miejsce, w którym chciała teraz być.
Najpierw poszła do łazienki i poprawiła makijaż, a potem wróciła na salę i usiadła przy
stoliku.
– Gdzie jest Michael? – zapytała cichym głosem Ann.
– Poszedł sobie. Właśnie ze sobą zerwaliśmy.
Na twarzy Philipa pojawił się znaczący uśmieszek.
Aliza spojrzała na Stellę z litością i położyła dłoń na jej ramieniu.
– Tacy faceci jak on powinni być wolni.
Stella bez słowa odepchnęła jej rękę.
Ojciec zmrużył oczy z wyraźnym niezadowoleniem. Wiedziała, co myśli o jakichkolwiek
formach niegrzecznego zachowania.
– Tak będzie lepiej dla wszystkich.
Tym razem Ann nie miała nic do powiedzenia. Siedziała spokojnie, z troską wpatrując się
w swoją córkę.
– Wydaje mi się, że stać cię na kogoś lepszego – dodał Philip. Jego bezpośrednie
spojrzenie oznaczało, że kimś lepszym jest właśnie on.
Stella zacisnęła pięści na kolanach tak mocno, że kostki zrobiły się białe. Czuła, że w
środku cała się gotuje. Miała ochotę uciekać i z wielkim trudem panowała nad emocjami.
– Pełna zgoda – oznajmił ojciec. – Nie zauważyłem w tym człowieku niczego dobrego.
Miała wrażenie, że ktoś wbił jej nóż w samo serce. Nie była w stanie dłużej się
kontrolować.
– W takim razie chyba zupełnie nie patrzyłeś. Michael ma na głowie wiele obowiązków i
nie jest żadnym leniem. Czasami w życiu są ważniejsze rzeczy niż pasja i ambicja. Musiał
zrezygnować z kariery zawodowej, żeby zająć się matką umierającą na raka. To facet, który
poświęci wszystko dla ludzi, których kocha. Dosłownie wszystko! Jest bardzo dobrym
człowiekiem.
Ale nie chciał z nią być.
Ojciec zrobił zasępioną minę.
– Czemu o tym nie powiedział?
– Dlaczego miał dzielić się swoimi prywatnymi sprawami z ludźmi, którzy patrzą na
niego z góry?
– Ja wcale nie…
– Wystarczy, Edwardzie – wtrąciła Ann. – Widać było, co o nim myślisz. Najwyraźniej
chcesz, żeby Stella związała się z kimś ambitnym i całkowicie skupionym na karierze, kimś, kto
mógłby się nią zaopiekować. Niestety nie zauważyłeś, że twoja córka świetnie radzi sobie
zawodowo i nie potrzebuje wsparcia finansowego. Stello, nie uważasz, że zrobiło się tutaj
strasznie głośno? Może znajdziemy jakieś spokojniejsze miejsce?
Podała Stelli rękę i zaprowadziła ją do pustej strefy wypoczynkowej znajdującej się
niedaleko wyjścia z sali, w której odbywał się bankiet. Na stoliku kawowym stał wazon z
bukietem kalii ozdobionych wierzbowymi gałązkami.
Stella dotknęła palcami jednego z kwiatów, po czym usiadła na sofie i zamknęła oczy.
Kojący spokój pozwolił jej na zebranie myśli i zapanowanie nad nerwami. Mimo to cały czas
czuła ból w sercu, który nie stracił nic na swojej intensywności. Co gorsza, rozlewał się po całym
ciele i robił się coraz bardziej dokuczliwy. Nie widziała dla siebie żadnej nadziei i miała
wrażenie, że wszystko straciła. Nagle Ann położyła rękę na jej udzie i wtedy Stella otworzyła
oczy.
Matka wyciągnęła ramiona i mocno ją przytuliła. Stella poczuła, że zaplątuje się w sznur
chłodnych pereł i uderza w nią charakterystyczna woń Chanel N°5. Nie lubiła tego mocnego
zapachu, ale w tej sytuacji bliskość Ann wyraźnie ją uspokoiła. Rozluźniła się i nie miała nic
przeciwko temu, żeby mama obejmowała ją jak małą dziewczynkę. Cały czas płakała, ale zdała
sobie z tego sprawę, dopiero gdy Ann zaczęła ocierać jej łzy i lekko ją kołysać.
– Jest mi naprawdę przykro, kochanie. Zawsze chciałam, żebyś związała się z kimś
wrażliwym, kimś, kto zawsze będzie cię stawiał na pierwszym miejscu. Później pogadamy o
jakimś sensownym wyjściu z tej sytuacji. Na pewno uda nam się znaleźć odpowiedniego
kandydata. Moim zdaniem powinnaś wreszcie spróbować Tindera.
Nawet w takim momencie Ann zachowywała się jak nieustępliwa surykatka. Nigdy nie
dawała za wygraną.
Stella głośno westchnęła.
– Tym odpowiednim kandydatem był Michael.
– Przestań się upierać, kochanie. Na świecie żyją miliardy facetów. Nikogo nie da się
zmusić do miłości. Znajdziesz lepszego partnera, jeśli tylko się postarasz.
Stella uznała, że lepiej milczeć. Michael był jak lody miętowe z kawałkami czekolady.
Mogła spróbować innych smaków, ale ten konkretny był jej ulubionym.
Właśnie w takich chwilach czuła się inna. Chociaż wokół kręcił się tłum ludzi, miała
wrażenie, że jest zupełnie sama. Zazwyczaj nie miało to dla niej większego znaczenia, ponieważ
ludzie nie byli jej do niczego potrzebni. Chciała mieć tylko przestrzeń i czas na robienie rzeczy,
które ją interesują. Teraz jej największą obsesją był Michael. W jego towarzystwie nie czuła się
jak dziwadło i było jej z nim naprawdę dobrze. Bolała ją jednak świadomość, że to wszystko było
bardzo jednostronne.
– Czy mogłabyś na jakiś czas odpuścić sobie szukanie mi męża i nie rozmawiać ze mną o
wnukach? Pragnę spełniać twoje oczekiwania, ale w tej chwili jestem strasznie zmęczona.
Ann jeszcze mocniej ją przytuliła.
– Oczywiście, zapomnij o dzieciach. Nie miałam zamiaru wywierać na ciebie nacisku. Po
prostu chcę, żebyś była szczęśliwa.
Stella westchnęła i zamknęła oczy. W tej chwili nie zależało jej na szczęściu. Marzyła
jedynie o tym, żeby nie czuć bólu.
***
W domu panowała kompletna cisza. Ciekawe, że wcześniej nigdy tego nie zauważył.
Zawsze był czymś zajęty: rozmawiał ze Stellą, słuchał jej ekscentrycznych wywodów, gotował w
jej ogromnej kuchni, całował jej usta i kochał się z nią w sypialni…
Wiedział, że będzie tęsknił nie tylko za tym domem, lecz przede wszystkim za jego
właścicielką. Już czuł narastający smutek i bał się, że za chwilę zupełnie się rozklei. Zdawał
sobie jednak sprawę, że wyplątując się z tego układu, podjął słuszną decyzję. Stella nie
potrzebowała już jego pomocy i zasługiwała na kogoś lepszego. Kogoś inteligentniejszego, kto
nie miał ojca kryminalisty. Kogoś, kto zrobiłby dobre wrażenie na jej rodzicach i podczas
wspólnych wyjść na miasto nie wpadałby przypadkiem na swoje byłe klientki.
Przypomniał sobie, że od kolejnego piątku musi wrócić do pracy. Na samą myśl o tym
zrobiło mu się niedobrze. Nie wiedział, czy będzie umiał odpowiednio się podniecić w obecności
innej kobiety. Pragnął tylko Stelli. Nikt nie był w stanie jej zastąpić. Marzył o jej smaku i
zapachu. Wyobrażał sobie, że pieści jej cudowną skórę. Wiedział, że ich ciała są do siebie
idealnie dopasowane. Stare fantazje erotyczne, które kiedyś przyprawiały go o drżenie, teraz
wydawały się nudne i banalne. Miał nową obsesję, którą była nieśmiała dziewczyna
zafascynowana ekonomią.
Usiadł na łóżku i schował twarz w dłoniach. Już nigdy więcej się tutaj nie znajdzie, a w
tej pościeli będzie spał jakiś inny facet. Cholera jasna! Poczuł, że ogarnia go złość. Stella
należała przecież do niego. Tylko on miał prawo jej dotykać i ją całować. Chciał zerwać z łóżka
prześcieradło i podrzeć je na strzępy. Był jak pies ogrodnika i musiał się jakoś wyładować.
Trudno, najwyżej Stella kupi sobie nową pościel.
Zacisnął pięści, starając się opanować chęć zdemolowania posłania. Uznał, że powinien
jak najszybciej wrócić do siebie. Poderwał się z łóżka, podszedł do szafy i zaczął wpychać swoje
T-shirty i jeansy do sportowej torby. Następnie otworzył szufladę z bielizną. Jego oczom ukazały
się posegregowane skarpetki i starannie ułożone majtki. Na dnie znalazł fabrycznie zamknięte
opakowanie bokserek. Rozmiar i marka się zgadzały, ale zazwyczaj kupował granatowe, a te
były czerwone. Na dodatek paczka była przewiązana wstążką.
To musiał być prezent od Stelli.
Jak do tej pory, niczego od niej nie dostał. Zabawne… Czy myślała, że jego bokserki
nadają się do wymiany? Być może miała rację. Wrzucił je do torby i zasunął suwak. Nie były
szczególnie drogie i na pewno sama by ich nie założyła. To był w końcu podarunek i miał zamiar
go zatrzymać.
Wychodząc z pokoju, wyciągnął z portfela złożoną kartkę i położył ją na szafce nocnej.
To miał być dowód, że nie jest taki sam jak jego ojciec.
Niewykluczone jednak, że zrobił to z innego powodu niż tylko po to, aby pokazać Stelli,
kim jest tak naprawdę. Chciał, żeby wszystko było jasne, ponieważ po prostu się zakochał.
Szybkim krokiem przeszedł przez puste mieszkanie, wyłączył światło, zamknął drzwi
wejściowe, schował klucz pod wycieraczkę i powiedział po cichu:
– Do widzenia.
Rozdział 25

Kiedy następnego dnia rano Stella sięgnęła po swoje okulary, jej ręka natrafiła na
kawałek papieru. Zmarszczyła brwi i przysunęła świstek do zaczerwienionych oczu opuchniętych
od łez. To był czek, który sama wystawiła. Na pięćdziesiąt tysięcy dolarów.
Usiadła na łóżku i przesunęła drżącymi palcami po wypisanej ręcznie kwocie. Co to
miało znaczyć? Dlaczego Michael nie zatrzymał tego czeku i najzwyczajniej w świecie go nie
zrealizował?
Przypomniała sobie, co powiedział wczoraj wieczorem: „Zgodziłem się na twoją
propozycję, bo chciałem ci pomóc”.
Nie dlatego, żeby z nią być, ani nawet nie ze względu na pieniądze. Przyjął jej ofertę,
ponieważ się zlitował.
W końcu Stella cierpiała na autyzm.
Poczuła, jak ogarnia ją niewyobrażalny smutek i zakryła usta, żeby powstrzymać dźwięki,
które zaczęły wydobywać się z jej gardła. Myślała, że udało jej się nabrać przy Michaelu
pewności siebie. Wydawało jej się, że jest dla niego kimś wyjątkowym. Miała nadzieję, że jej
uczucia zostaną odwzajemnione. Okazało się jednak, że każda wspólnie spędzona chwila była z
jego strony tylko i wyłącznie działalnością charytatywną. Kiedy już spełnił dobry uczynek, uznał,
że może zająć się innymi sprawami.
Od środka zaczął ją rozrywać dojmujący ból. Nie była przecież żadnym „dobrym
uczynkiem”, ale po prostu człowiekiem. Gdyby wiedziała, jaki Michael ma do niej stosunek,
nigdy nie wyszłaby z podobną propozycją. Nie potrzebowała miłosierdzia. Jej pieniądze nie
różniły się przecież niczym od tych, które dostawał od innych kobiet. Dlaczego ich nie chciał?
Ze złością przesunęła dłonią po twarzy, próbując przekonać samą siebie, że jest silna i da
sobie ze wszystkim radę. Nie będzie rozpaczać z powodu faceta, który ją porzucił.
Gorączkowo szarpnęła za prześcieradło, żeby posłać łóżko, a potem poszła do łazienki i
wyczyściła zęby nicią dentystyczną. Robiła to z takim animuszem, że zaczęły jej krwawić
dziąsła. Kiedy wzięła do ręki szczoteczkę, uległa nagłemu impulsowi, odłożyła ją i wskoczyła
pod prysznic. Celowo zmieniła kolejność porannego rytuału. Szorowała całe ciało, powtarzając w
myślach, że nie jest żadnym robotem ani upośledzoną dziewczynką. Była sobą i niczego jej nie
brakowało. Mogła zostać, kim tylko chciała. To było w zasięgu jej możliwości. Czuła, że jest w
stanie wszystkim udowodnić, jak bardzo się mylą.
Zdenerwowana wyszła spod prysznica i starała się wyrównać niespokojny oddech. Miała
zamiar zrealizować swój plan i chciała zrobić to, najlepiej jak potrafi. Kiedy osiągnie cel, stanie
się nową, ulepszoną wersją samej siebie. Z pewnością na to zasługiwała.
Wzięła ręcznik i wytarła się zamaszystymi ruchami, a potem przemaszerowała obok
czekającej na nią szczoteczki i podeszła do szafy. Wyjęła czarną sukienkę, którą tak bardzo lubił
Michael. Nie miała zamiaru wkładać żadnego swetra, który zasłoniłby ramiona i dekolt. Niech
się wstydzi ten, kto widzi.
Uznała, że nadszedł czas na umycie zębów. Spojrzała w wiszące nad umywalką lustro i
zobaczyła w swoich oczach ogromną determinację.
Miała potargane włosy, ale nie planowała nic z tym robić. Nie była dziś w nastroju do
przestrzegania konwenansów. Inne kobiety często działały pod wpływem impulsu i bez wahania
zmieniały swoje przyzwyczajenia. Stella chciała być taka jak one.
Z trudem przełknęła kawałek suchego tosta i rozejrzała się po pustym mieszkaniu. Co
teraz? Jej ciało domagało się działania, jakiejś zmiany lub nawet czegoś szalonego. Nie miała
zamiaru dzisiaj pracować. Była w końcu niedziela. Normalni ludzie chodzili teraz po sklepach i
załatwiali różne sprawy. Zwykle robili to razem.
Niestety, Stella znowu była bez pary.
Usiadła przy lśniącym czarnym steinwayu i podniosła klapę osłaniającą klawiaturę. Po
chwili zaczęła grać Clair de lune, ale utwór okazał się zbyt wolny i romantyczny. Na dodatek
przypominał jej Michaela. Poczuła ucisk w gardle, a jej serce waliło jak szalone. Kiedy dotarła
do pierwszego crescenda, celowo zmieniła melodię. Nie chciała delikatności, więc grała głośniej
i z większą złością.
Okazało się, że to nie wystarczy. Czuła, że musi się wyładować. Z fortepianu popłynęła
kaskada dźwięków przypominająca wzburzone fale uderzające z impetem o skalisty brzeg.
Ciągle było jej mało.
Zrobiła więc coś, co nigdy wcześniej nie przyszło jej do głowy. Zawsze miała łagodne
usposobienie i spokojny głos. Nigdy nikogo celowo nie zraniła. Kochała muzykę, porządek i
reguły.
Mimo to w pewnym momencie zaczęła z furią walić w klawisze, wydobywając z
instrumentu nieharmoniczną kombinację nut. Istna kakofonia i czysty chaos. Zacisnęła zęby i
grała coraz głośniej, w kółko to samo, aż rozbolały ją ręce, a ciało trzęsło się od nadmiaru
bodźców. Uderzyła w klawiaturę z jeszcze większą siłą, jak gdyby prowadziła wojnę z
dźwiękami i samą sobą.
Nagle we wnętrzu instrumentu coś pękło i poczuła dziwne drżenie, które zaczęło się
przesuwać wzdłuż jej palców, a potem ramion. Zdjęła roztrzęsione ręce z klawiatury i odsunęła
stopę od pedału forte, wyciszając rozwibrowane struny. Szumiało jej w uszach, a serce ciągle
waliło jak młotem.
Najwyraźniej coś się popsuło i fortepian trzeba było nastroić.
Zajmie się tym później. Niedługo otworzą sklepy. Miała ogromną ochotę kupić sobie
perfumy.
***

Zakład pralniczo-krawiecki był zamknięty w niedzielę, ale jakiś impuls sprawił, że


Michael tam pojechał. Otworzył drzwi wejściowe i wszedł do środka. Minął pustą przymierzalnię
i zajrzał na zaplecze. Stały tam zielone maszyny do szycia, obrotowy transporter z upraną
odzieżą zapakowaną w plastikowe worki oraz szafki ze szpulkami kolorowych nici.
To właśnie tutaj jego mama zarabiała na życie. Była bardzo dumna z tego, że prowadzi
dobrze prosperujący interes. W porównaniu z całą, bardzo liczną, rodziną odniosła w życiu
całkiem spory sukces. W każdym razie tak by się stało, gdyby nie przeszkodził w tym ojciec.
Jednak dla Michaela to miejsce stało się więzieniem. Nie chciał zajmować się żmudnymi
poprawkami krawieckimi ani siedzieć za ladą pralni chemicznej. Jego marzeniem było
projektowanie ubrań pod własną marką.
Podszedł do stojącego przy ścianie biurka i otworzył małą szufladę, w której trzymał
swoje szkicowniki. Wziął pierwszy z brzegu i poczuł w rękach znajomy chłód miękkiego
papieru. Usiadł przy jednym ze stołów, znalazł pustą stronę i zaczął rysować.
Zazwyczaj zaczynał od góry: najpierw szyja i ramiona, czasami również talia, jeśli akurat
ten element miał istotne znaczenie. Głowa była zwykle tylko szkicem ograniczonym do kilku
pociągnięć ołówka. W zasadzie rysował tylko profil i zarys szczęki. Tak samo było z rękami i
nogami. Jednak dzisiaj najważniejsza była twarz, ponieważ nie był się w stanie skupić na niczym
innym.
Piękne oczy i długie gęste rzęsy. Idealna linia brwi. Ładny nos. Cudowne usta stworzone
do całowania. Kiedy skończył, z kartki patrzyła na niego Stella. Udało mu się uchwycić
podobieństwo. Jego ręce doskonale znały każdy kawałek jej ciała.
Naszkicowany wizerunek wystarczył, żeby zaszumiało mu w głowie. Wyciągnął telefon z
kieszeni i po raz setny tego dnia sprawdził, czy przypadkiem nie dostał nowej wiadomości.
Znowu nic.
Powiedziała, że kiedy się rozstaną, będzie go nękać i do niego dzwonić. Chyba był nieźle
popieprzony, skoro naprawdę chciał, żeby się tak zachowywała. W zaistniałej sytuacji nie miał
jednak nic przeciwko temu, żeby zostać obiektem jej obsesji. Im większej, tym lepiej. Może nie
będą mieli innego wyjścia i do siebie wrócą.
Ekran telefonu znowu zrobił się czarny, a Michael wrócił myślami do ponurej
rzeczywistości. Najwyraźniej obsesja nie była na tyle silna, żeby Stella była w stanie stawić czoło
kryminalnej przeszłości jego ojca, nie licząc pomniejszych problemów dręczących rodzinę
Larsenów. Wszystko wskazywało na to, że Stella chciała jedynie potrenować i chodziło jej
wyłącznie o seks.
Nagle zawibrował smartfon. To było powiadomienie z agencji towarzyskiej, dla której
pracował. Ktoś umówił się z nim na spotkanie w najbliższy piątek. Przez sekundę pomyślał, że to
może być Stella i od razu poczuł, jak zalewa go fala radości. Mimo że znała całą prawdę, ciągle
chciała się z nim spotykać. Zaczął klikać w ekran, żeby jak najszybciej uruchomić aplikację, ale
okazało się, że to jakaś zupełnie nowa klientka. Opadł z niego cały entuzjazm.
Kiedyś naprawdę lubił różnorodność, którą oferował zawód żigolaka. Teraz na samą myśl
o tym, że będzie musiał dotykać jakiegoś obcego ciała, nie mówiąc już o całowaniu i uprawianiu
seksu, zrobiło mu się niedobrze. Czuł się jak… zdeklarowany monogamista lub jakiś pieprzony
łabędź, który na całe życie wiąże się z jedną partnerką. Problemem było jednak to, że wybrana
łabędzica nie odwzajemniała jego uczuć.
Dlaczego niby miałaby to robić?
Co takiego osiągnął w swoim życiu? Czy odniósł jakikolwiek sukces? Pracował w pralni
chemicznej. Nic więcej. Był zerem. Nadawał się do jazdy próbnej, ale nikt rozsądny nie wziąłby
go ze sobą do domu. Powinien czuć się dumny, że pomógł Stelli nabrać pewności siebie.
Udowodnił w ten sposób, że jest lepszym człowiekiem niż jego ojciec. Tak naprawdę był jednak
samolubnym dupkiem, który dbał wyłącznie o własne interesy.
W najbliższej przyszłości Stella znajdzie sobie nowego kochanka, najprawdopodobniej
tego frajera Philipa, i będzie z nim robić dokładnie te same rzeczy, które przyprawiały Michaela
o zawrót głowy. Jej ręce będą dotykały innego ciała, a jej usta…
Zasłonił oczy i zaczął głęboko oddychać, żeby pozbyć się narastających mdłości. Jeżeli
ona miała zamiar uprawiać seks z innymi facetami, to on również nie pozostanie jej dłużny.
Zaraz znajdzie sobie jakąś chętną laskę. Chciał się zerwać na równe nogi, ale w ostatniej chwili
się powstrzymał. Był w końcu niedzielny poranek. Nie najlepszy czas na podryw.
Poza tym wątpił, czy fizycznie był na to gotowy.
Gdyby próbował teraz dotknąć jakiejś obcej kobiety, chyba by zwymiotował albo, co
gorsza, rozpłakał się jak dziecko.
Miał ogromny problem, żeby jakoś wziąć się w garść. Piekły go oczy, miał ściśnięte
gardło i czuł się cały obolały. Żadnych dziewczyn. Chyba że miałyby łagodne brązowe oczy i
nieśmiały uśmiech, kochałyby ekonomię, a podczas całowania słodko pojękiwały…
Cholera jasna! Już wystarczy. Nerwowym gestem złapał się za głowę i przeczesał palcami
włosy, żeby przestać wreszcie myśleć o Stelli.
Powinien się ogarnąć i zaakceptować rzeczywistość.
Był już jednak zmęczony udawaniem twardziela. Robił to od trzech długich lat. Czuł, że
znalazł się w podwójnym potrzasku: wpadł w spiralę długów i został usidlony przez miłość.
To stanowiło jego problem. Zawsze kochał za mocno. Gdyby tylko mógł wyrwać sobie
serce z piersi, odzyskałby wolność. Wbił wzrok w szkicownik i poczuł, jak ogarnia go głucha
wściekłość.
W myślach wyszeptał ciche przeprosiny, a potem wyszarpał z notesu kartkę z portretem
Stelli i podarł ją na drobne kawałki, które zaczęły opadać na podłogę jak liście usychającego
drzewa. Przerzucił strony na początek szkicownika. Zobaczył biało-żółtą sukienkę zainspirowaną
słonecznymi porankami spędzonymi ze Stellą. To był zdecydowanie jego ulubiony projekt.
Trudno. Nie ma czego żałować. Podarł go na strzępy. Tak samo zrobił z następnym. I z
kolejnymi. Kiedy pozbył się wszystkiego, podszedł do biurka, wyjął z niego pozostałe zeszyty i
wyrzucił je do kosza na śmieci. Następnie otworzył największą szufladę, w której trzymał
niedokończone ubrania, nad którymi pracował w tajemnicy. Zacisnął zęby i po kolei je niszczył,
ciągnąc za szwy i rozszarpując materiał. Chciał w ten sposób pozbyć się wszelkich złudzeń.
Kiedy dokonał dzieła zniszczenia i nie zostało już nic więcej, popatrzył na panujący
bałagan i przepełniony kosz na śmieci.
Udało się. Nic już nie czuł.
Usiadł przy swojej ulubionej maszynie do szycia i spojrzał na leżące obok ubrania do
poprawki: kilka par spodni, które należało obszyć, sukienki do zwężenia i marynarka z dziurą w
podszewce. Żadna z tych rzeczy nie wyszła spod jego ręki. To były projekty innych ludzi.
Uznał, że może się tym zająć. Dzięki temu Me. będzie miała więcej wolnego czasu.
Włączył maszynę i zabrał się do pracy.
Rozdział 26

Po weekendzie Sophie została w zakładzie, żeby doglądać interesu i mieć oko na Ngoa.i,
a Michael zabrał Me. do lekarza na comiesięczne badania kontrolne. To nie była daleka podróż,
ale jazda strasznie się dłużyła, ponieważ Me. siedziała z założonymi rękami i gapiła się na niego
jak sroka w gnat. Pogłośnił muzykę i wbił wzrok w przednią szybę.
Me. wyłączyła radio.
– Dłużej tego nie zniosę. Przez cały dzień snujesz się jak kot, który zgubił swoją ulubioną
zabawkę. W ogóle się do nas nie odzywasz i odstraszasz klientów. Praca nie sprawia ci
najmniejszej przyjemności. Powiedz mi, co się stało.
Złapał mocniej za kierownicę.
– Nic takiego.
– Co słychać u Stelli? Może wpadniecie w sobotę na obiad? Była promocja na grejpfruty,
więc zrobiłam spory zapas.
Michael milczał.
– Nie jestem wcale taka głupia. Zerwałeś z nią?
– Skąd pewność, że to nie była jej decyzja? – Stella i tak w końcu puściłaby go kantem.
To była tylko kwestia czasu.
– To jasne jak słońce. Bardzo jej się podobasz. Nigdy by tego nie zrobiła.
Znowu pojawiło się nieprzyjemne uczucie i mocno zacisnął szczęki. To prawda, że się jej
podobał, ale tylko w jednym miejscu, czyli w łóżku.
– Poznałem jej rodziców.
– Naprawdę? Mili ludzie?
– Jej ojciec uważa, że nie jestem odpowiednim facetem dla jego córki – powiedział z
przekąsem.
– Wcale mu się nie dziwię.
Michael oderwał wzrok od drogi i spojrzał zdumiony na Me..
– Jak to wcale mu się nie dziwisz? – Był jej jedynym synem. Nigdy wcześniej nie
traktowała go w ten sposób.
– Jesteś zbyt dumny, zupełnie jak twój ojciec. Powinieneś być bardziej wyrozumiały.
Przecież jej rodzice chcą dla niej jak najlepiej. To ich jedyne dziecko, prawda? Wiesz, jak
wyglądała moja sytuacja, kiedy wyszłam za mąż?
– Dziadkowie bardzo cię kochają.
– Owszem, teraz tak, lecz na początku nie przypadłam im do gustu. Dlaczego mieli być
pozytywnie nastawieni do wietnamskiej dziewczyny, która ledwie skończyła podstawówkę i
bardzo słabo mówiła po angielsku? W ogóle nie chcieli przyjść na ślub. Zmienili zdanie, dopiero
gdy Frederick zagroził, że zerwie z nimi wszelkie kontakty. Musiałam nieźle się napracować,
żeby ich do siebie przekonać. Wymagało to sporo czasu, ale uważam, że było warto.
– Nie zdawałem sobie sprawy, że… – To, co właśnie usłyszał, postawiło dziadków w
nowym, niezbyt korzystnym świetle.
– Kiedy kogoś kochasz, z całych sił starasz się walczyć o tę osobę. Jeśli naprawdę się
postarasz, ojciec Stelli na pewno zmieni zdanie na twój temat. Powinieneś dobrze traktować jego
córkę, a wtedy wszystko będzie jak trzeba.
– Wydaje mi się, że walka o Stellę byłaby czymś wyjątkowo samolubnym. Jest wielu
facetów, którzy bardziej na nią zasługują. Mają więcej pieniędzy, są lepiej wykształceni i
bardziej… – Przerwał w pół zdania, ponieważ kątem oka zobaczył, że Me. odwraca się w jego
stronę i piorunuje go wzrokiem.
– Gadasz zupełnie tak samo jak twój ojciec. Jeśli nie jesteś w stanie być z kobietą, która
odnosi większe sukcesy od ciebie, to lepiej daj sobie spokój. Naprawdę nie jesteś jej do niczego
potrzebny. Ale jeżeli ją kochasz, to twoja miłość ma ogromną wartość. Pamiętaj o tym. Stella na
pewno nie odrzuci takiego daru.
– Uważasz, że jestem podobny do ojca? Podejrzewasz, że pójdę w jego ślady? – Słowa
Me. były jak kubeł zimnej wody. Poczuł, że brakuje mu powietrza. To straszne. Jego własna
matka myślała, że…
– Nigdy nie zrobisz czegoś podobnego – powiedziała, z lekceważeniem machając ręką. –
W odróżnieniu od ciebie ten człowiek nie ma serca. Ty kierujesz się ludzkimi uczuciami, które
prowadzą cię we właściwym kierunku. Uważasz jednak, że jesteś najlepszy i sam sobie ze
wszystkim poradzisz. Obaj macie ten sam problem.
– Nieprawda, ja wcale nie…
– To w takim razie, dlaczego ciągle pracujesz w moim zakładzie? W weekend odwaliłeś
za mnie prawie całą robotę. Uważasz, że twoja stara matka nie potrafi szyć? – zapytała z wyraźną
irytacją w głosie.
– Ale…
– Nie chcę dłużej siedzieć w domu. Wiem, że nie jestem już tak szybka i zręczna jak
kiedyś, ale ciągle nieźle sobie radzę i czuję się coraz lepiej. Leki naprawdę dobrze działają i
powinniście przestać więzić mnie w czterech ścianach, a ty lepiej daj sobie spokój z zakładem.
Nie jesteś mi już potrzebny, szczególnie w tak kiepskim stanie. Interes gorzej się wtedy kręci.
– Me., nie mogę dać ci spokoju, ponieważ oboje wiemy, że nie będziesz pracowała z
nikim, kto nie jest członkiem naszej rodziny. – To była niezaprzeczalna prawda, którą musiał
zaakceptować już dawno temu. Dał się zamknąć w tej klatce z własnej woli. Zrobił to, ponieważ
kochał Me..
– Uważasz, że tylko ty potrafisz szyć? Ilu masz kuzynów? Weźmy na przykład Quana. W
sobotę przyszedł do zakładu, żeby naprawić suwak w kurtce. Naprawdę nieźle sobie poradził.
Żalił się, że nie lubi pracować pod okiem swojej mamy. Za dużo na niego krzyczy.
Michael wzdrygnął się i zaczął analizować to, co właśnie usłyszał.
– Pozwoliłabyś mu stać za ladą? Z tymi wszystkimi tatuażami?
Prychnęła lekceważąco i wskazała na wystające spod rękawa jego T-shirtu czarne znaki.
– Przecież ty też jesteś w ten sposób udekorowany. Myślisz, że nie zauważyłam? Nie
mam pojęcia, dlaczego młodzi ludzie robią sobie takie rzeczy.
Zdjął lewą rękę z kierownicy, żeby ukryć tatuaż przed wścibskim wzrokiem Me..
– Dziewczyny to lubią.
– Moja Stella również?
– No cóż, tak. – Tyle razy całowała smoka, że ten pewnie również bardzo za nią tęsknił.
Michael zdał sobie sprawę, że pod eleganckim ubraniem Philip Mortimer był pewnie gładki jak
niemowlę. Na jego ustach pojawił się uśmiech satysfakcji.
Jeszcze jedna rzecz wydawała mu się dziwna: od kiedy Me. zaczęła mówić na jego
dziewczynę „moja Stella”?
– Nie jest tak niewinna, jak ci się wydaje – dodał, starając się przygotować Me. na
nadchodzące rozczarowanie.
Spojrzała na niego z ukosa, jak gdyby chciała powiedzieć: „Chyba sobie żartujesz”.
Odwróciła jednak głowę i zaczęła przyglądać się mijanym budynkom.
– Niestety, w twoim towarzystwie żadna dziewczyna nie pozostaje długo niewinna. Poza
tym każda matka chce, żeby jej synowa wiedziała, o co chodzi w tych sprawach. Ja również
marzę o wnukach.
Z wrażenia aż się zakrztusił i musiał odkaszlnąć.
– Nie zapomnij skręcić we właściwą ulicę. – Wskazała na zbliżający się zjazd do szpitala
Palo Alto Medical Foundation.
Wysadził ją przy wejściu, a sam wjechał na parking podziemny. Kiedy wychodził z
windy, w głowie kłębiły mu się nieprzyjemne myśli. Dotarł na oddział onkologii i rozejrzał się po
poczekalni w poszukiwaniu Me..
Wcześniej powiedziała, że Michael nigdy nie zrobi czegoś takiego jak jego ojciec, że
pokieruje nim serce. Chciała, żeby walczył o Stellę. Uważała, że miłość wystarczy.
Jednak na pewno nie miała na myśli jednostronnego uczucia.
Nagle zorientował się, że woła go jego ulubiona recepcjonistka Janelle.
– Twoja mama już weszła do gabinetu. Zanim po nią pójdziesz, muszę cię poprosić o
kilka podpisów.
Z drżącym sercem stanął przy kontuarze. Z jego doświadczenia wynikało, że nowe
papiery nie oznaczały nic dobrego. Z dużą dozą prawdopodobieństwa były to kolejne rachunki do
zapłacenia.
– Ponieważ masz pełnomocnictwo, wystarczy, że podpiszesz tutaj i tutaj – wyjaśniła
Janelle.
Zmarszczył brwi. Te papiery nie wyglądały jak zwykła dokumentacja medyczna.
– Co to jest?
– Nasza fundacja wystartowała właśnie z nowym programem oferującym pomoc
rodzinom, które nie mają wystarczającego ubezpieczenia na pokrycie kosztów leczenia i z
różnych powodów nie zostały objęte wsparciem stanowym lub federalnym. Twoja mama
znalazła się w niewielkim gronie szczęśliwców, którzy od tego momentu będą otrzymywali pełną
refundację. To świetna wiadomość, prawda?
Michael wziął do ręki papiery i próbował przebiec wzrokiem wszystko, co wypisano
drobnym drukiem. Im więcej czytał, tym bardziej był zaskoczony. Nie mógł uwierzyć własnym
oczom.
– To wszystko prawda? Pokrywają całość kosztów?
– Nie ma żadnego haczyka. Wystarczy podpisać. – Janelle spojrzała na niego z
wyrozumiałością. Michael nie wiedział, jak zareagować. To było zbyt piękne, żeby mogło być
prawdziwe.
Koniec z rachunkami. Koniec z codzienną udręką. Koniec z zamartwianiem się o
pieniądze. Czy to możliwe? Nigdy nie dopisywało mu szczęście. Raczej przytrafiało mu się to, co
złe. Jego życie polegało na przyjmowaniu bolesnych ciosów i zbieraniu sił na dalszą walkę. To
na pewno jakiś przekręt.
– W jaki sposób zostaliśmy wybrani? – Tak głośno szumiało mu w uszach, że ledwie
słyszał własny głos.
Janelle pokręciła głową i lekko się uśmiechnęła.
– Nie znam procedury kwalifikacyjnej, ale dzięki temu programowi kilka rodzin skakało
dzisiaj z radości. To żadna ściema, tylko w pełni potwierdzony, oficjalny system refundacyjny. –
Uścisnęła jego rękę i podała długopis z przyczepioną do końcówki plastikową stokrotką.
Jeszcze raz przeczytał warunki umowy, zwracając szczególną uwagę na zwroty, takie jak
„ze względu na finansowe trudności” i „pełna opieka medyczna”. Nie znalazł żadnych kruczków
prawnych, żadnych dodatkowych opłat, żadnych zagmatwanych sformułowań i dziwnych
wyłączeń. Przyłożył długopis do zakreślonego na żółto miejsca, w którym miał złożyć swój
podpis, i zapytał:
– Kto daje na to pieniądze?
– Osoby prywatne. Jak pewnie wiesz, duże organizacje charytatywne nie zajmują się
takimi rzeczami. Nie ma się więc nad czym zastanawiać. Powinieneś to podpisać. Przez ciebie
zrobiłam się nerwowa.
Wyrównał oddech i poczuł, jak jego serce się uspokaja, a ręce przestają drżeć. Jeszcze raz
rzucił okiem na prawniczy żargon i zaczął po kolei podpisywać wszystkie strony w zaznaczonych
miejscach.
Janelle zabrała dokumenty i poszła na zaplecze. Kiedy wróciła, podała Michaelowi
kubeczek z wodą.
– Napij się. Zrobiłeś się naprawdę blady. Potem możesz iść do gabinetu i podzielić się
dobrymi wiadomościami ze swoją mamą.
Michael nie miał ochoty na wodę, więc odstawił kubek i szybkim krokiem ruszył wzdłuż
korytarza. Otworzył drugie drzwi od końca i wszedł do środka. Me. leżała na szpitalnym łóżku, a
spod jej swetra wystawały kabelki podłączone do aparatu EKG. Pielęgniarka drukowała właśnie
wyniki badania i robiła jakieś notatki na podkładce z klipsem. Po chwili wstała i zaczęła
odczepiać elektrody od ciała pacjentki.
– Jak wygląda sytuacja? – zapytał Michael i usiadł na krześle.
– Zaraz przyjdzie lekarz i o wszystkim wam opowie – Pielęgniarka lekko się
uśmiechnęła, zabrała papiery i wyszła z gabinetu.
– To będą dobre wiadomości. – Me. wygładziła liliowy sweter z kaszmiru, który akurat
tym razem pasował do gładkich białych spodni. – Czuję się coraz lepiej.
Michael pomyślał, że to chyba za dużo szczęścia jak na jeden dzień, ale rzeczywiście Me.
miała zaróżowione policzki i mniej widoczne cienie pod oczami.
– Przybrałaś na wadze? – zapytał.
– Prawie półtora kilo.
Michael uznał, że może się rozluźnić.
– Świetnie!
– Przestań się zamartwiać i zacznij we mnie wierzyć.
Rozległo się pukanie do drzwi i do gabinetu weszła opiekująca się Me. lekarka, młoda
kobieta o apetycznie zaokrąglonych kształtach i opadających na ramiona, rudawozłotych
włosach. Jej sposób bycia działał na wszystkich niezwykle uspokajająco.
– Pewnie znowu jesteś zaskoczony, ale stan twojej mamy się stabilizuje – powiedziała
radosnym głosem i skupiła uwagę na Me.. – Ostatnia tomografia i rezonans wyszły całkiem
nieźle, więc będziemy rzadziej robić te badania. Utrzymujemy taką samą dawkę leków i raz na
miesiąc pobieramy krew. Rzecz jasna, jeśli zacznie się dziać coś niepokojącego, niezwłocznie się
z nami skontaktujesz, ale wydaje mi się to mało prawdopodobne.
– Powiedz mojemu synowi, że mogę więcej pracować. Razem z siostrami próbują
trzymać mnie na siłę w domu.
Doktor Hennigan spojrzała na Michaela i posłała mu wyrozumiały uśmiech.
– Jeśli twoja mama chce pracować, to nie należy jej tego zabraniać. Powinna być
aktywna, ponieważ ma to dobry wpływ na zdrowie, zarówno fizyczne, jak i psychiczne.
Michael założył ręce na piersi.
– Może zamiast siedzieć przy maszynie do szycia, powinnaś zacząć umawiać się na
randki?
– Tylko nie to! Żadnych facetów! – Me. zaczęła kręcić głową i wykonywać zamaszyste
ruchy rękami. – Już z tym skończyłam!
Doktor Hennigan uniosła brwi i oznajmiła troskliwym tonem:
– Syn ma rację. Randki to nie jest głupi pomysł, Ahn. Myślę, że będziesz świetnie się
bawić.
Me. zgromiła Michaela wzrokiem, ale nie była w stanie się powstrzymać i w końcu
wybuchnęła śmiechem.
Niedługo potem wyszli z gabinetu i kiedy mijali recepcję, Janelle pozdrowiła ich ciepłym
uśmiechem.
– Twoja mama jest w szoku? – zapytała.
Me. zmarszczyła czoło.
– Michael chce, żebym znalazła sobie chłopaka, a ja przecież dobijam już sześćdziesiątki.
Janelle pokiwała głową i zrobiła mądrą minę.
– Na prawdziwą miłość nigdy nie jest za późno.
– No cóż, chyba wolę pracować. Pieniądze są lepsze od facetów. Chcę sobie kupić
torebkę od Hermèsa.
– Może teraz będzie cię na nią stać – oznajmiła Janelle, szeroko się uśmiechając.
Michael szybko wyprowadził Me. ze szpitala, zanim ta zaczęła zadawać niewygodne
pytania. Wsiedli do samochodu i wyjechali z podziemnego parkingu na piękne słońce. Chciał
powiedzieć jej o programie refundacyjnym, ale wtedy musiałby przyznać się do kłamstw
dotyczących nieistniejącego ubezpieczenia, które rzekomo pokrywało wszystkie dotychczasowe
koszty. Wyszłoby także na jaw, w jaki sposób zdobywał pieniądze na opłacenie astronomicznych
rachunków.
Jedyną osobą, która mogła to zrozumieć, była Stella. Jednak ona zniknęła już z jego
życia, więc uznał, że z nikim nie podzieli się tą nowiną.
***

Podparła czoło ręką i zaczęła metodycznie analizować symptomy związane z


zaburzeniem, na które cierpiała: nadwrażliwość na dotyk, dźwięki i zapachy, zamiłowanie do
ustalonego porządku, nieumiejętność radzenia sobie w sytuacjach społecznych oraz skłonność do
obsesji.
Przez ostatni tydzień uporała się ze wszystkimi pozycjami na liście z wyjątkiem dwóch
ostatnich. Była w stanie słuchać okropnej muzyki i robić coś całkowicie spontanicznie bez
zwracania uwagi na swoje przyzwyczajenia. Spryskiwała się też perfumami i powycinała
francuskie szwy w swoich koszulach. Nie potrafiła jeszcze swobodnie zagadywać ludzi i wciąż
miała obsesję na punkcie tego, co kochała.
Jej mózg pracował na najwyższych obrotach, starając się znaleźć rozwiązanie tego
problemu. Chociaż nie była mistrzem konwersacji, to jednak w ciągu ostatnich kilku lat
poczyniła na tym polu spore postępy. Jeśli odpowiednio się skupiła i uważała na każde słowo,
była w stanie prowadzić rozmowę, nikogo do siebie nie zrażając. Tak było przynajmniej w
większości sytuacji. Zostawała zatem obsesja.
Wydawało jej się, że to normalne mieć bzika na punkcie czegoś, co się nam podoba. Jak
można lubić coś w rozsądnych granicach? Jeśli chciała pozostać realistką, musiała uznać, że w jej
wypadku umiar w ogóle nie wchodził w grę. Nie była w stanie połowicznie darzyć czegoś lub
kogoś sympatią. Próbowała panować nad swoimi uczuciami do Michaela i poniosła całkowitą
klęskę. Czy to oznaczało, że powinna zrezygnować z tego, co sprawia jej przyjemność?
Podejrzewała, że mogłaby dać sobie spokój z fortepianem, filmami kung-fu i azjatyckimi
serialami. Jednak, co z resztą?
Na przykład z ekonometrią?
Gdyby przestała się tym interesować, byłaby to oznaka największego poświęcenia. Praca
odgrywała zasadniczą rolę w jej życiu i rezygnacja z niej wiązałaby się z wielką zmianą.
Zostałaby wtedy zupełnie nową osobą.
Położyła okulary na biurku i zasłoniła oczy dłońmi. Nie mogła dłużej patrzeć na
przesuwające się po ekranie strumienie danych. Była zbyt wyczerpana, żeby porządnie się
skupić. Jeśli nie potrafiła wywiązywać się ze swoich obowiązków, może należało zrezygnować z
tej pracy?
Mogłaby zająć się czymś, co przynosi społeczeństwu bardziej wymierne korzyści, na
przykład medycyną. Jeżeli tylko by się postarała, zostałaby lekarką. Co prawda nie przepadała za
chemią i fizjologią, ale jakie to miało znaczenie? Dla większości lekarzy liczyły się przede
wszystkim efekty końcowe, a nie codzienna rutyna. W zasadzie lepiej, jeśli praca za bardzo by jej
nie fascynowała. Wtedy nie istniałoby ryzyko pojawienia się chorej obsesji.
Teraz to oczywiste. Powinna rzucić to wszystko w diabły.
Położyła zesztywniałe palce na klawiaturze i z gorączkową determinacją zaczęła pisać
wypowiedzenie.
Drogi Albercie,
dziękuję za wspólnie spędzonych pięć lat. Jako członek Twojego zespołu zdobyłam
bezcenne doświadczenie i starałam się w pełni wykorzystać daną mi szansę. Dzięki tej pracy
mogłam nie tylko badać niezwykle interesujące dane rynkowe, lecz także wpływać na wymierne
zmiany w gospodarce związane z zastosowaniem zasad ekonometrycznych. Niestety, muszę
zrezygnować, ponieważ…
No właśnie, dlaczego? Albert nie zrozumie powodów, które kierują teraz jej
rozumowaniem. Był w końcu ekonomistą i liczyło się dla niego tylko naukowe podejście do
rzeczywistości.
Nawet jeśli dowie się, że Stella cierpi na autyzm, nie będzie to miało dla niego większego
znaczenia. Tego rodzaju problemy nie wpływały przecież negatywnie na jej pracę. Wręcz
przeciwnie: wyjątkowa zdolność do koncentracji, obsesyjna skłonność do ustalonego porządku i
analityczny umysł sprawiały, że była bardzo dobrą specjalistką od ekonometrii, nawet jeżeli jej
umiejętności społeczne pozostawiały wiele do życzenia.
Szkoda, że dokładnie te same cechy odstręczały od niej ludzi, na których jej zależało.
Nagle rozległo się głośne pukanie. Spojrzała na zegar i odwróciła się w stronę drzwi. Do
biura wmaszerowała Janie. Przyszła idealnie na czas. Stella szybkim ruchem myszki
zminimalizowała okno z wypowiedzeniem, po czym wstała, żeby przywitać się z kandydatką na
stażystkę.
Janie szeroko się uśmiechnęła, ale widać było, że ze stresu drżą jej wargi. Ten grymas tak
bardzo przypominał Stelli Michaela, że aż ścisnęło ją w sercu.
Po chwili wahania podała Janie rękę.
– Bardzo się cieszę, że przyszłaś. Proszę, siadaj.
Janie wygładziła czarną spódnicę i zajęła wskazane miejsce. Przez kilka sekund nerwowo
stukała czubkami butów w podłogę, po czym skrzyżowała nogi w kostkach.
– Miło cię widzieć, Stello.
Nastąpiła krępująca cisza. Stella w zamyśleniu drapała się w szyję. Szorstki kołnierzyk
dawał jej się we znaki.
– Jak się czujesz? – zapytała, starając się odwrócić uwagę od nieprzyjemnego swędzenia.
– Ja? Hm, całkiem nieźle. – Janie miała dzisiaj rozpuszczone włosy. Nerwowym gestem
założyła luźny kosmyk za ucho. Pytanie Stelli zbiło ją z tropu, więc przeniosła spojrzenie na
leżącą na biurku skórzaną teczkę. – Ale z Michaelem jest znacznie gorzej.
Stella zesztywniała i przeszły ją ciarki.
– Naprawdę? Dlaczego? Coś się stało? Wasza mama źle się poczuła?
– Nie, z Me. wszystko w porządku. Nie ma powodów do obaw – wyjaśniła Janie,
wykonując uspokajające ruchy rękami. – Bardzo martwi się o Michaela. Nie chce, żeby jej
pomagał, ale on i tak przychodzi do pralni. Poza tym ostatnio zrobił się wyjątkowo zrzędliwy i
cały czas pracuje. Zachowuje się tak, jakby coś go opętało. Wkurza nas, ale jednocześnie się o
niego niepokoimy.
– Nie rozumiem, dlaczego jest taki przygnębiony. – Na pewno nie chodziło o te same
powody, które sprawiały, że sama chodziła smutna i skwaszona. Nie widziała dla siebie żadnej
nadziei, a na dodatek drażniące skórę szwy tak bardzo jej dokuczały, że miała ochotę z
wrzaskiem zerwać z siebie koszulę.
– Chodzi o ciebie. Bardzo za tobą tęskni.
Stella pokręciła głową. To niemożliwe. Słowa Janie były spełnieniem jej najgłębszych
pragnień, jednak kiedy je usłyszała, poczuła gorycz, a nawet złość.
– Może zaczniemy naszą rozmowę? – Podała Janie teczkę ze studium przypadku do
przeanalizowania.
Zamiast zabrać się do pracy, Janie położyła papiery na kolanach i zapytała:
– Dlaczego ze sobą zerwaliście?
Ponieważ tak naprawdę nigdy nie byli normalną parą, a Michael traktował ich „związek”
jak działalność charytatywną.
Stelli zaszkliły się oczy i uznała, że musi się czymś zająć, więc zaczęła grzebać w
szufladzie. Po kilku desperackich mrugnięciach udało jej się zapanować nad łzami. Przełknęła
ślinę, odkaszlnęła i oznajmiła:
– To nie ma żadnego związku z naszym spotkaniem. Masz pięć minut na zapoznanie się z
dokumentami, a potem chciałabym zacząć spotkanie rekrutacyjne.
– Uważam, że powinniście się umówić i pogadać.
– Już odbyliśmy długą rozmowę. – Stella nie miała ochoty jeszcze raz przez to
przechodzić. Jeśli znowu usłyszy, że nie spełnia czyichś oczekiwań, straci nad sobą panowanie.
– No cóż – powiedziała Janie. – Rozłąka nie służy żadnemu z was. Naprawdę musicie się
rozmówić.
Stella zaczęła rozmasowywać sobie skronie. W pewnym momencie poczuła zapach
perfum, którymi spryskała sobie nadgarstek. Zrobiło jej się niedobrze i bała się, że zaraz
zwymiotuje. Opuściła rękę i próbowała oddychać przez usta.
– To zły pomysł.
– Słuchaj, podejrzewam, że Michael coś schrzanił, ale chyba możesz dać mu jeszcze
jedną szansę. On za tobą szaleje.
– To nie była jego wina. To ja wszystko spieprzyłam.
Wiedziała, że z kimś takim jak ona nikt nie był w stanie wytrzymać.
– Trudno mi w to uwierzyć. Michaelowi nie układa się w związkach, ponieważ ma ze
sobą naprawdę poważne problemy.
Stella na chwilę zaniemówiła. Przecież to ona miała problemy, czyż nie?
– A o co konkretnie chodzi?
– Pytasz na serio? O niczym ci nie powiedział? – Janie wbiła wzrok w sufit i zaczęła coś
mruczeć pod nosem. – Tata ciągle mieszał go z błotem za to, że nie skończył żadnej szkoły
inżynierskiej, do której się dostał. Twierdził, że Michael jest zerem, że będzie klepał biedę i
skończy jako utrzymanek zarabiający na życie swoją ładną buzią. Potem przestał mu dawać
pieniądze i Michael musiał sam sfinansować studia w Instytucie Projektowania Mody. Jest
bardzo utalentowany i skutecznie udaje pewność siebie. Moim zdaniem jesteś pierwszą
dziewczyną, która naprawdę do niego pasuje.
Stella potrzebowała kilku sekund, żeby przetrawić to, co właśnie usłyszała. Nie wiedziała,
co o tym myśleć. Tylko się uśmiechnęła.
– To miłe. Bardzo ci dziękuję.
– O Boże, ty też mi dziękujesz? Jesteście dla siebie stworzeni. Trudno, chyba
niepotrzebnie się fatygowałam. Nici z mojego stażu. – Janie zaczęła zbierać się do wyjścia.
– Nie chcesz wziąć udziału w rozmowie kwalifikacyjnej?
Janie znowu założyła niesforny kosmyk za ucho.
– Przecież się znamy, więc to chyba nepotyzm.
Stella lekko się uśmiechnęła.
– Będziesz rozmawiała z sześcioma osobami i decyzja o zatrudnieniu musi zostać podjęta
jednomyślnie. To powinno rozwiać twoje wątpliwości dotyczące całej procedury. Nawet jeżeli
nie zaoferujemy ci stażu, sądzę, że te spotkania będą interesującym doświadczeniem. Pracuje
tutaj sporo naprawdę inteligentnych ludzi. Na początek musisz zapoznać się ze studium
przypadku.
– Dobrze. – Janie pochyliła się nad dokumentami i zaczęła je czytać z wielkim
zaangażowaniem, robiąc dokładnie taką samą minę jak Michael.
Podczas rozmowy odpowiadała śpiewająco na wszystkie pytania, pokazując przy tym, że
potrafi myśleć niesztampowo. Kreatywność była jedną z cech, które z pewnością pomogą jej w
przyszłej karierze. Chociaż na pierwszym roku studiów miała spore problemy, widać było, że
wzięła się w garść i teraz świetnie sobie radzi.
– Ostatnie pytanie – powiedziała Stella. – Ciekawa jestem, dlaczego zdecydowałaś się
związać swoją zawodową przyszłość z ekonomią i matematyką, a nie z jakąś inną dziedziną
wiedzy.
Janie pochyliła się do przodu, a jej oczy zapłonęły.
– Łatwo to wyjaśnić. W całym kosmosie nie ma czegoś bardziej eleganckiego niż
matematyka, a ekonomia napędza nasz świat i dzięki niej jesteśmy w stanie dogłębnie zrozumieć
ludzi.
– Dlaczego chciałabyś lepiej zrozumieć ludzi? Masz przecież dużą rodzinę i mnóstwo
znajomych.
– Zgoda – odpowiedziała Janie, wzruszając ramionami. – Jednak to tylko mały wycinek
społeczeństwa, a mnie interesuje sposób funkcjonowania całych rynków i gospodarki
międzynarodowej. Szczerze mówiąc, moja rodzina nie jest szczególnie ekscytująca, a ich
zachowanie nie ma wpływu na losy świata. Poświęciłabym dla nich życie, ale zawodowo
fascynuje mnie coś zupełnie innego. Czuję, że to moje powołanie. Tak samo jest chyba w twoim
wypadku.
Stella wyraźnie się wzruszyła i zaszkliły jej się oczy. Nie do końca rozumiała powody tak
emocjonalnej reakcji. Szybko wstała i podała rękę Janie.
– Wydaje mi się, że wszyscy tutaj bardzo cię polubią.
Janie wyszczerzyła zęby w uśmiechu. Stella zaprowadziła ją na następną rozmowę,
życząc jej powodzenia. Kiedy wróciła do swojego pokoju, przez dłuższą chwilę wpatrywała się w
ostatnie, nieskończone zdanie maila z wypowiedzeniem: Niestety, muszę zrezygnować,
ponieważ…
Dlaczego chciała rzucić pracę, która była przecież jej powołaniem?
Z powodu Michaela. Z powodu jakiegoś faceta.
Przeczesała palcami włosy, psując sobie fryzurę. Po co miałaby stawać na głowie, żeby
usidlić mężczyznę, który nie odwzajemnia jej uczuć? Nikomu nie wyjdzie to na dobre, a już na
pewno nie jej. To niesprawiedliwe! Nie miała zamiaru robić z siebie idiotki.
Koniec ze zmianami! Nie musiała niczego naprawiać, ponieważ nic się nie popsuło. Nie
dało się ukryć, że widziała świat z nieco innej perspektywy i nawiązywała kontakty z ludźmi na
swój własny sposób, ale taka już była. Mogła zacząć inaczej się wysławiać i popracować nad
wyglądem, jednak nie potrafiła zmienić najistotniejszej części swojej osobowości, która związana
była z autyzmem. Ludzie nazywali to zaburzeniem, chociaż Stelli trudno było myśleć o tym w
ten sposób. Dla niej autyzm był czymś naturalnym i oczywistym.
Musiała zaakceptować fakt, że nie pasowała do Michaela. Usilne próby, żeby się komuś
przypodobać, to czysta głupota. Jak mogła w ogóle wpaść na taki pomysł jak rezygnacja z pracy?
Chyba zupełnie jej odbiło. Na pewno tego nie zrobi. Zacisnęła szczęki i zamknęła plik z
wypowiedzeniem, wcześniej nawet go nie zapisując.
Chciała wyjść szybciej, więc zaczęła zbierać swoje rzeczy. Musiała zmienić koszulę i
zmyć z siebie zapach perfum. Jej niedawne zachowanie napawało ją obrzydzeniem.
Dręczyła ją samotność i miała złamane serce, ale ciągle była sobą.
Rozdział 27

Rozległ się cichy dzwonek oznajmiający, że ktoś wszedł właśnie do zakładu. Michael
spojrzał znad maszyny do szycia i zobaczył, jak na zaplecze wpada Janie.
– Dostałam superofertę!
Odłożył na bok materiał.
– To doskonała wiadomość.
Me. wydała z siebie radosny pisk i podbiegła, żeby uściskać córkę.
– Jestem taka dumna. Świetnie się spisałaś.
– Nawet nie wiedziałem, że poszłaś na rozmowę kwalifikacyjną – powiedział Michael. –
Jaka to firma?
Me. pogłaskała ją po głowie i wróciła do pracy. W oczach Janie pojawił się waleczny
błysk.
– Ta sama, w której pracuje Stella. Advanced Economic Analytics.
Na dłuższą chwilę zaległa głucha cisza.
– Co takiego?
– Poprosiłam ją o pomoc w znalezieniu stażu, a ona się zgodziła. Zaczynam za kilka
tygodni. Jestem taka podekscytowana. – Janie zaczęła tańczyć w miejscu, uśmiechając się od
ucha do ucha.
– Załatwiła ci pracę? – Chyba musiał się przesłyszeć. Stella na pewno nie zrobiłaby
czegoś podobnego.
– Nigdy nie wspominałeś, że jest zatrudniona w Advanced Economic Analytics. Nawet
moi wykładowcy zzielenieją teraz z zazdrości. Jeśli się spodobam, firma sfinansuje mi studia
magisterskie i doktorat. To naprawdę świetna okazja. Muszę ją tylko wykorzystać i niczego nie
schrzanić.
– Powinieneś zadzwonić i podziękować Stelli – wtrąciła Me. niezwykle poważnym
tonem. – Wyświadczyła Janie ogromną przysługę.
Michael był zbity z tropu. Co należało zrobić, gdy była dziewczyna załatwia pracę twojej
siostrze? Czy istniały jakieś precedensy? Kurczę, to było naprawdę dziwne. Normalnie nikt nie
robił takich rzeczy. Stella była wyjątkowa. Jak mógłby przestać ją kochać?
Janie wypięła dumnie pierś i zaczęła dmuchać na paznokcie.
– Na swoją obronę chciałam dodać, że przeszłam pełną procedurę kwalifikacyjną i nie
było to żadne kumoterstwo. Rozmawiałam z sześcioma starszymi specjalistami od ekonometrii,
którzy musieli jednomyślnie podjąć decyzję dotyczącą zatrudnienia nowego stażysty.
Michael zdał sobie sprawę, że Janie spotkała się ze Stellą. Kiedy o tym pomyślał, od razu
przyspieszył mu puls. Uznał, że musi dowiedzieć się czegoś więcej.
– Co u niej słychać?
Janie spojrzała na niego zimnym wzrokiem.
– Wszystko w porządku. Muszę przyznać, że naprawdę świetnie wyglądała.
– Aha, to… super – skłamał, robiąc dobrą minę do złej gry. Kurczę, powinien się cieszyć,
że Stella jakoś sobie radzi. W głębi serca miał jednak nadzieję, że jest tak samo przygnębiona jak
on.
– Masz rację, naprawdę super – powiedziała Janie.
Me. spojrzała na nią karcącym wzrokiem, ale Janie skrzyżowała tylko ręce na piersi i
zrobiła zaciętą minę.
Michael wstał od maszyny do szycia.
– Skoro już tu jesteś, to pójdę wcześniej do domu.
Wsiadł do samochodu, lecz nie miał żadnego pomysłu, dokąd mógłby pojechać. Chodziło
tylko o to, żeby jak najszybciej wyjść z zakładu.
Janie niedługo zacznie pierwszą pracę. Me. dochodziła do zdrowia i niewykluczone, że
wkrótce będzie umawiać się na randki. Również Stella szybko otrząsnęła się po rozstaniu.
Wszyscy świetnie sobie radzili, oprócz niego.
Dlaczego? Przecież nie musiał już płacić olbrzymich rachunków i pracować jako facet do
towarzystwa. Me. nie potrzebowała jego pomocy i nakłaniała go, żeby w ogóle przestał
przychodzić do zakładu. Zniknęły wszystkie szczebelki klatki, w której był dotąd zamknięty, lecz
on ciągle w niej siedział i bał się wyjść na zewnątrz.
Może najwyższy czas to zmienić?
Wjechał na parking przed wietnamską restauracją w Milpitas, która specjalizowała się w
azjatyckich makaronach. Kiedy wszedł do środka, zadźwięczały dzwoneczki. Quan wrzucał
resztki jedzenia do plastikowych koszy stojących na wózku, a potem wycierał stoły mokrą
ścierką. Skończyły się godziny lunchu i zrobiło się pusto. Na tylnej ścianie stało wielkie
akwarium ze słodkowodnymi rybami. Quan był jedyną osobą snującą się po restauracji należącej
do jego rodziców.
W pewnym momencie podniósł głowę, zobaczył Michaela i po chwili milczenia oznajmił:
– Wyglądasz jak gówno.
Michael zaczął rozmasowywać sobie kark.
– Mam problemy ze snem. – Po kilku tygodniach spędzonych ze Stellą z trudem
przyzwyczajał się do pustego łóżka. Kiedy wreszcie udawało mu się zasnąć, śniła mu się jego
była dziewczyna. Albo miał sny erotyczne i brudził pościel. Właśnie przypomniał sobie, że
powinien zanieść prześcieradło do pralni. Znowu.
– Nie pamiętam, kiedy się ostatnio widzieliśmy. Jak ci idzie ze Stellą?
Michael włożył ręce do kieszeni.
– Rozstaliśmy się.
Quan przestał wycierać stolik i zamarł w bezruchu.
– Dlaczego?
– Jakoś się nie układało.
– O czym ty pieprzysz?
– Słuchaj, przyszedłem prosić cię o pomoc w zupełnie innej sprawie.
Quan uniósł brwi ze zdziwienia.
– Okay, teraz rozumiem, dlaczego wyglądasz, jakbyś wyszedł ze śmietnika. To ona
puściła cię kantem. Musiałeś odwalić jakiś niezły syf. Co takiego zrobiłeś? Przyszło ci do głowy,
żeby ją przeprosić i kupić kwiaty? Albo pudełko czekoladek lub pluszowego misia? Dziewczyny
lubią takie rzeczy. Chyba nie muszę ci tego tłumaczyć.
– To ja z nią zerwałem.
Quan rzucił ścierkę na stolik.
– Chyba zupełnie ci odbiło. Dlaczego to zrobiłeś?
Michael przeczesał palcami włosy i zrobił skwaszoną minę. Czuł, jakby ktoś zaczął
przekręcać nóż tkwiący w jego sercu. Stella uważała, że nie spełnia jej oczekiwań. Podejrzewał,
że nawet jeśli zacząłby nad sobą pracować, to i tak na niewiele by się to zdało. Stella nie była
nim zainteresowana. Miała inne priorytety.
Kiedy Quan zobaczył wyraz jego twarzy, wstrzymał oddech. Po chwili milczenia uznał,
że należy zmienić temat.
– Czego ode mnie oczekujesz? Chcesz w końcu kupić sobie rower?
– Nie, chodzi o coś innego. Szukam kogoś, kto mógłby mnie zastąpić w zakładzie Me.. –
Kiedy wypowiedział te słowa na głos, poczuł, że się poci.
– Informujesz mnie o tym, bo…?
– Umiesz szyć i… – Michael ukradkiem spojrzał na prowadzące do kuchni drzwi
wahadłowe i ściszył głos. – Nienawidzisz pracować pod okiem swojej mamy. Z moją lepiej się
dogadujesz. Najważniejsze jednak, że mogę ci zaufać. Nie chcę odchodzić, jeśli nie będę miał
pewności, że Me. jest w dobrych rękach.
– Co zamierzasz zrobić? Wracasz do Nowego Jorku?
– Nie, zostaję. Muszę być blisko. Nie mogę zostawić rodziny. Chciałbym rozkręcić
własny biznes i zaprojektować autorską kolekcję ubrań.
Od dawna o tym marzył, jednak jak do tej pory, musiał odkładać takie plany na później.
Przez ten czas w jego głowie kiełkowały nowe pomysły i w pewnym momencie nie dało się już
tego zatrzymać.
– Najwyższa pora. – Quan uderzył go pięścią w bark i szeroko się uśmiechnął.
– A więc się zgadzasz? Będziesz pracował z moją mamą?
Quan spojrzał na niego podejrzliwie i powiedział:
– Mogę to robić tymczasowo, ale nie na dłuższą metę. Nienawidzę poprawek
krawieckich. Od tego można umrzeć z nudów. Wiem jednak, że Yen szuka właśnie pracy. Ona
również lubi szycie. Jeżeli będzie mogła przychodzić do zakładu z dzieckiem, na pewno się
zgodzi i wszyscy będą zadowoleni.
Michael poczuł, że robi mu się lekko na sercu.
– Świetny pomysł!
– Powinieneś o to zapytać wcześniej. W naszej rodzinie zawsze ktoś jest bezrobotny.
Ciężko zrozumieć, dlaczego tak długo pracujesz dla swojej mamy. Na pierwszy rzut oka widać,
że tego nienawidzisz. Pamiętaj, że nie jesteś sam i za każdym razem możesz liczyć na nasze
wsparcie.
Michael wpatrywał się w szczerą twarz swojego kuzyna. Nagle zdał sobie sprawę, że
jeszcze nigdy nie prosił nikogo o pomoc. Rozstanie rodziców i choroba Me. były jego
prywatnymi sprawami. Dlaczego uważał, że należy cierpieć w samotności? Ponieważ czuł się
winny, że wyjechał? Być może w ten sposób chciał odpokutować swój egoizm. Albo po prostu
był zbyt dumny, zupełnie jak jego ojciec.
– Masz rację. Szkoda, że wcześniej z tobą nie pogadałem. – W głowie zaczął mu świtać
nowy pomysł. – Kurczę, może razem ze mną zaangażowałbyś się w ten biznes? Jestem
projektantem, a nie przedsiębiorcą, a ty przecież właśnie kończysz kurs MBA…
Quan założył ręce na piersi i zrobił skupioną minę.
– Pytasz, czy chcę zostać twoim wspólnikiem?
Michael spojrzał na niego z powagą.
– Tak mi się wydaje. Proponuję ci połowę udziałów.
Quan wrócił do zmywania stolików.
– Okay, pomyślę nad twoją propozycją.
– Jasne. Wyślę ci swoje projekty.
– Nie ma takiej potrzeby – powiedział Quan, nie odrywając się od pracy.
– W porządku. – Michael zrobił niepewny krok do tyłu. Może nie powinien wychodzić z
taką ofertą? Zdarzało im się rozmawiać o wspólnych biznesach, ale czy traktowali ten temat na
serio?
Quan spojrzał na niego niecierpliwym wzrokiem.
– Wiem, na co się stać, Michael.
Michael odetchnął z ulgą i zaczął się martwić, że może sam przecenia własne
umiejętności.
– Rzecz jasna, dopełnimy wszystkich formalności, podpiszemy umowę i przygotujemy
wszystkie niezbędne dokumenty. Powinieneś mieć pewność, że nie wystawię cię do wiatru jak
mój ojciec.
Quan zaczął przewracać oczami, po czym wyprostował się i oznajmił:
– A może wystarczy uścisk dłoni?
Michael kilka razy przenosił wzrok z twarzy Quana na jego wyciągniętą rękę i z
powrotem.
– Już zdecydowałeś? Tak po prostu? Potrzebowałeś raptem dwóch minut?
– Chcesz to zrobić czy nie?
Michael mocno uścisnął jego dłoń, nie będąc w stanie powstrzymać promiennego
uśmiechu. Wychodziło na to, że wszyscy mu ufali i tylko on miał co do siebie wątpliwości.
– Jasne, że chcę! Pół na pół.
Quan przycisnął go mocno do siebie, objął jedną ręką i poklepał po plecach.
– Wiesz, że jesteś strasznym dupkiem? Od dawna czekałem na taką propozycję. Zajęło ci
to sporo czasu.
***

Stella zatrzymała się przed pokojem Philipa, wzięła głęboki oddech i zapukała do drzwi.
Philip odwrócił się od komputera i kiedy zobaczył w szybie cień Stelli, poderwał się z krzesła,
żeby wpuścić ją do środka.
– Cześć! – Uśmiechnął się, ale w jego oczach widać było czujność.
– Właśnie wychodzę z pracy. Chcesz iść ze mną na obiad? – Wcale nie miała ochoty na
spędzanie czasu z Philipem, ale powiedziała rodzicom, że weźmie na poważnie jego kandydaturę,
a zawsze dotrzymywała obietnic. Oboje bardzo go lubili, więc może i ona wykrzesa z siebie
jakieś pozytywne uczucia. Poza tym była absolutnie pewna, że Philip nie jest facetem, który
chciałby z nią być tylko i wyłącznie z litości. To było dla niej ważne.
– Oczywiście. – Na twarzy Philipa pojawił się anielski uśmiech. – Potrzebuję tylko kilku
sekund, żeby zapisać pliki.
Kiedy szli jasno oświetlonym chodnikiem w stronę położonej w centrum restauracji,
Philip objął Stellę i położył dłoń na jej plecach. Z całych sił starała się to zignorować, ale po
kilku minutach uznała, że potrzebuje większego dystansu.
Zacisnęła palce na pasku od torebki i powiedziała:
– Nie jestem na to gotowa.
Philip zrezygnowany opuścił rękę.
– Wciąż nie możesz o nim zapomnieć.
– Pracuję nad tym. – W tym tygodniu pozwoliła gosposi na wypranie pościeli. Dzięki
temu zniknie wreszcie zapach Michaela.
– Ten gość spał z moją mamą. Może ten fakt pomoże ci szybciej o nim zapomnieć.
Spojrzała na jego zaciętą twarz.
– A ty poszedłeś do łóżka z Heidi.
– Ale Heidi nie jest… taka stara.
– Twoja mama też nie jest.
Sfrustrowany przewrócił oczami.
– Chciałam cię jeszcze ostrzec, żebyś pod żadnym pozorem nie podrywał naszej nowej
stażystki. To przecież jeszcze dziecko. Poza tym jest siostrą Michaela.
– Ta ślicznotka to jego siostra?
– Była najlepszą kandydatką.
– To prawda – potwierdził, niechętnie przyznając Stelli rację. – Bardzo dobrze rozumiała
analizę regresji i świetnie radziła sobie ze statystyką. Trudno uwierzyć, że są ze sobą
spokrewnieni.
Kiedy usiedli w restauracji, Philip ciągle mamrotał coś pod nosem na temat Janie.
– Przypominam ci, że trzy lata temu ona chodziła jeszcze do szkoły średniej.
– I co z tego?
Stella wydała z siebie sfrustrowane jęknięcie. Miała ochotę porozmawiać o hipokryzji
Philipa, ale uznała, że lepiej zmienić temat.
– Może opowiesz mi o swoich zainteresowaniach. Co ty na to?
Philip wyraźnie się rozchmurzył.
– Uwielbiam golfa. Jestem całkiem niezłym graczem. Poza tym często chodzę na
siłownię.
Wypił łyk wody i zaczął się rozglądać po eleganckim wnętrzu restauracji.
Stella czekała, aż zada jej jakieś pytanie, ale on milczał, wybijając palcami rytm grającej
w tle muzyki na gitarę klasyczną. Po dłuższej przerwie znowu napił się wody.
– Na zmianę biegam i pływam na basenie – dodał.
– Nie uprawiasz żadnych sztuk walki?
– Uhm, na studiach trenowałem szermierkę, ale w dzisiejszych czasach to trochę głupie.
Michael pewnie stłukłby go na kwaśne jabłko. Chciałaby to zobaczyć.
– Lubię filmy kung-fu – powiedziała.
– Ciężko byłoby się domyślić. To zupełnie nie w twoim stylu. Ja gustuję raczej w
dokumentach.
Philip zaczął się rozwodzić nad ostatnim filmem dokumentalnym, który oglądał. W
pewnym momencie Stella przestała go słuchać. Wyobraziła sobie, że na balu charytatywnym
Michael wcale z nią nie zerwał, tylko wręcz przeciwnie, wyznał jej miłość. Philip wpadł we
wściekłość i wyzwał go na pojedynek. Obaj mężczyźni stanęli naprzeciw siebie przy brzegu
basenu. Ponieważ nie mieli szpad, za broń posłużyły im kije golfowe.
Na samą myśl, jak mogłoby to wyglądać, szeroko się uśmiechnęła. Philip potraktował jej
radość jako zachętę i z jeszcze większym zaangażowaniem zaczął perorować o swojej fascynacji
dziennikarstwem politycznym, a w szczególności publikacjami demaskatorskimi.
Stella zastanawiała się, jak mogłoby wyglądać starcie między mistrzem kendo a
szermierzem. Pewnie dość zabawnie, szczególnie jeśli używaliby metalowych kijów. Musieliby
tylko uważać, żeby nie zrobić sobie zbyt dużej krzywdy. Bardzo chciałaby zobaczyć podobną
scenę w jakimś koreańskim serialu. Na pewno oglądałaby ją na okrągło.
Główny bohater wcale nie musiałby wygrać. Chodziło przecież o to, żeby walczył o
swoją ukochaną. Jeśli przegra, dostanie od niej namiętnego całusa.
Kiedy wyszli z restauracji na ruchliwą ulicę, Philip delikatnie się uśmiechnął i złapał
Stellę za rękę.
– Wydaje mi się, że świetnie się dogadujemy. Musimy znowu się zobaczyć.
Pochylił się, żeby ją pocałować.
***

Michael szedł razem z Quanem do ich ulubionej koreańskiej restauracji specjalizującej się
w potrawach z grilla. Knajpa mieściła się na University Avenue. Stella mieszkała zaledwie kilka
przecznic stąd. Michael nie mógł się więc powstrzymać i rozglądał się dookoła z nadzieją, że
przypadkiem na nią wpadnie. Chociaż było mało prawdopodobne, żeby wyszła wieczorem na
zakupy, to jednak nie dało się tego całkowicie wykluczyć.
Jednak kiedy zobaczył ją na chodniku po drugiej stronie ulicy, przed jakimś lokalem
serwującym kuchnię śródziemnomorską, był w szoku. Miała na nosie okulary, a włosy spięła jak
zwykle w kok. Była ubrana w swój ulubiony strój: koszula oksfordzka, ołówkowa spódnica i
spiczaste czółenka. Jego słodka, inteligentna Stella…
Chwileczkę, czy ten koleś obok niej to Philip Niles? Czy miał zamiar ją pocałować?
Michael wpadł we wściekłość.
Napiął wszystkie mięśnie i zrobił gwałtowny ruch do przodu. Quan złapał go mocno za
ramię i przyciągnął do siebie.
– Spokojnie, stary.
Zanim Philip zdążył zrobić to, co zamierzał, Stella odwróciła głowę i cofnęła się o krok.
Po chwili wyrwała rękę z jego dłoni i zaczęła coś mówić. Z tej odległości nie można było
usłyszeć jej słów, ale wyraźnie widać było, że jest niezadowolona.
Philip wydawał się jednak nie przyjmować tego do wiadomości i zamiast zachować się
jak dżentelmen, zaczął się do niej zbliżać z drapieżnym błyskiem w oku.
– Sam się o to prosi – powiedział Quan i zwolnił uścisk.
Michael przebiegł przez ulicę, nie zwracając najmniejszej uwagi na przejeżdżające
samochody. Na szczęście ruch był niewielki, więc nie doszło do wypadku. Zanim ten skończony
dupek musnął ustami policzek Stelli, Michael pociągnął go do tyłu i walnął pięścią w oko.
Philip się zatoczył, a Michael objął zszokowaną Stellę ramionami. Ciągle był
nabuzowany, ale w głębi serca wiedział, że postąpił właściwie. Kiedy poczuł jej zniewalający
zapach, miał wrażenie, że wszystko znowu znalazło się na właściwym miejscu.
– Nic ci nie jest? – wyszeptał.
Nerwowo zamrugała, starając się zebrać myśli.
– Naprawdę go uderzyłeś?
– Ten dupek zaczął się do ciebie przystawiać. Zrobił to kolejny raz. Nigdy nie pozwolę,
żeby ktoś cię do czegokolwiek zmuszał.
Philip opuścił rękę i zobaczyli jego szybko puchnące oko.
– Umówiliśmy się na randkę. Nie ma mowy o żadnym przymusie! – krzyknął,
wymachując palcem w stronę Michaela.
Stella odsunęła się i poprawiła wiszącą na ramieniu torebkę.
– Wracam do domu. Sama. Dobranoc.
– Poczekaj. – Philip próbował ją dogonić, ale Michael zastąpił mu drogę.
– Chyba słyszałeś. Chce być sama.
Philip zrobił taką minę, jak gdyby nie miał zamiaru dać za wygraną. U jego drugiego
boku pojawił się Quan. Jego ręce zwisały luźno wzdłuż tułowia, ale widać było, że jest gotowy
do walki. Spojrzał na Philipa lodowatym wzrokiem i zapytał:
– Masz jakiś problem?
Philip zorientował się, że w tej sytuacji pozostaje mu tylko się wycofać. Otworzył usta,
jak gdyby chciał coś powiedzieć, lecz nie był w stanie wykrztusić z siebie ani słowa. W końcu
zacisnął szczęki, posłał Stelli tęskne spojrzenie i odwrócił się na pięcie.
Michael z wdzięcznością ścisnął Quana za ramię.
– Dzięki.
Quan cierpko się uśmiechnął, po czym skinął głową w stronę odchodzącej dziewczyny.
– Powinieneś sprawdzić, czy wszystko z nią w porządku.
– Masz rację. Zajmij stolik, a ja za chwilę do ciebie dołączę.
Pobiegł co sił w nogach, jednak kiedy zrównał się krokiem ze Stellą, ta wcale nie
zwolniła, tylko zaczęła iść jeszcze szybciej, cały czas patrząc prosto przed siebie.
– Sytuacja była pod kontrolą. Nie zapominaj, że noszę przy sobie taser.
Jej opryskliwość i beznamiętny ton głosu wytrąciły go z równowagi. Wciąż nie mógł
przestać o niej myśleć, a ona umawiała się z innymi facetami. Przecież od ich rozstania nie
minęły jeszcze dwa tygodnie.
– Widzę, że chciałaś jak najszybciej wykorzystać nowo nabyte umiejętności.
Złapała za pasek torebki i zaczęła maszerować jeszcze szybciej, stukając obcasami. W
pewnym momencie skończył się chodnik i musiała wejść na asfalt. Niezrażona skręciła w
osiedlową uliczkę prowadzącą w kierunku jej domu.
– Skoro chciałaś się z nim przespać, to źle się do tego zabrałaś. Powinnaś pozwolić mu na
pocałunek. Co cię powstrzymało? Nerwy?
– Michael, daj mi spokój.
– Chciałbym wiedzieć, dlaczego go nie pocałowałaś. W końcu chcesz takiego faceta jak
on, prawda?
Zatrzymała się i widać było, że z trudem panuje nad oddechem. Kiedy spojrzała na
Michaela, jej pierś falowała w górę i w dół.
– Dlaczego za mną idziesz i próbujesz mnie zagadywać? Nie wiem, jak powinnam
zareagować. Nie mam pojęcia, co należy mówić i robić w takiej sytuacji.
– Nie możemy zachowywać się jak przyjaciele? – Wydawało mu się, że wciąż łączą ich
dobre relacje.
Popatrzyła na niego bezradnym wzrokiem. W blasku latarni jej oczy wyglądały na lekko
zaszklone. Czyżby płakała?
– Jesteśmy przyjaciółmi?
– Mam nadzieję.
– Ja tak nie potrafię. – Zrobiła krok do tyłu i zacisnęła szczęki. Miał wrażenie, że jest na
niego zła, ale po jej twarzy pociekły łzy. – Nie chcę być twoją przyjaciółką z litości.
Kiedy zobaczył, że płacze, ścisnęło go w sercu i wstrzymał oddech.
– Dlaczego z litości?
Wytarła policzki, ale wciąż trząsł się jej podbródek.
– Sam tak powiedziałeś. Uważasz, że już nie potrzebuję twojej pomocy i nie jestem w
stanie dać ci tego, czego potrzebujesz. To były twoje słowa. Nie możesz tego cofnąć.
– Co takiego? – Głośno przełknął ślinę. – Nie przyszło ci do głowy, że mówiłem o sobie?
Użyłem przecież liczby mnogiej. To ja na ciebie nie zasługuję i nie spełniam twoich oczekiwań.
Wbiła w niego zdezorientowany wzrok, wytrzeszczając oczy ze zdumienia.
– Skąd ten pomysł?
– Bo jestem męską prostytutką, a mój ojciec to złodziej.
Wygięła usta w podkówkę i zrobiła krok do tyłu.
– To bez znaczenia. Żadna z tych rzeczy nie ma wpływu na to, kim jesteś i jak mnie
traktujesz. To jedynie wymówki, których używasz, ponieważ nie chcesz mnie zranić. Jednak
powinieneś wiedzieć, że potrafię poradzić sobie z prawdą. Wiem, że nie spełniam twoich
oczekiwań. Przyjmuję to do wiadomości. Na razie jest ciężko, ale z czasem dojdę do siebie. Nie
chcę być okłamywana tylko dlatego, że jestem inna. Nie potrzebuję, żebyś przyjaźnił się ze mną
z litości.
Po wypowiedzeniu tych słów odwróciła się i ruszyła dziarskim krokiem wzdłuż ulicy. Nie
kręciła biodrami, a w jej ruchach nie było niczego kuszącego. Szła szybko, ale trudno to było
nazwać ucieczką. Bardzo mu się to podobało.
Zrozumiał, że ją kocha.
A ona próbowała o nim zapomnieć. Jeśli przychodziło jej to z takim trudem, to oznaczało,
że kiedyś musiała coś do niego czuć. Wiedziała, że jest żigolakiem, że ma problemy finansowe i
kiepskie wykształcenie i że jego ojciec to kryminalista, lecz mimo to go pokochała.
Wszystko było inaczej, niż mu się wydawało.
Poczuł, że nie może tak łatwo odpuścić. Strach i brak pewności siebie zupełnie go
zaślepiły. Odsunął Stellę od siebie i głęboko zranił, a powinien przecież o nią walczyć.
Miał jednak jeszcze szansę. Jeżeli Stella potrafiła zaakceptować go takim, jakim jest, on
również musi dać z siebie wszystko. Na pewno na to zasługiwała. Chciał sprostać jej
wymaganiom i zostać facetem, o którym marzyła.
Ruszył jej śladem, ale na razie trzymał się na dystans. Upewnił się, że bezpiecznie wróciła
do domu, a potem pobiegł do Quana. Chciał przygotować odpowiednią strategię i potrzebował
pomocy.
Rozdział 28

Siedziała skupiona nad tworzeniem nowego algorytmu, gdy nagle rozległo się pukanie do
drzwi. Okręciła się na krześle i zobaczyła, jak ktoś wnosi do gabinetu ogromny bukiet kalii.
To była główna recepcjonistka Benita, czterdziestoletnia brunetka o krągłych kształtach.
Postawiła wazon na stoliku i głośno wypuściła powietrze przez usta.
– To było naprawdę ciężkie. Chyba masz jakiegoś cichego adoratora.
Stella wyjęła ukrytą między gałązkami karteczkę. Od razu poznała charakter pisma
Michaela.
Dla mojej Stelli. Ciągle o tobie myślę. Serdecznie pozdrawiam. Michael.
– Nie mam pojęcia, o co chodzi – powiedziała, gapiąc się na trzymany w ręku kartonik.
Benita wyciągnęła szyję, żeby przeczytać wiadomość, i szeroko się uśmiechnęła.
– Michael to ten facet, z którym się umawiasz? Niezły przystojniak.
– Ale my ze sobą zerwaliśmy.
Recepcjonistka zrobiła zawiedzioną minę.
– Najwyraźniej chciałby do ciebie wrócić. Masz zamiar dać mu jeszcze jedną szansę?
Zanim Stella zdążyła odpowiedzieć, w korytarzu pojawił się Philip. Miał wielką śliwę
pod prawym okiem. Spojrzał spode łba na bukiet i bez pardonu władował się do biura Stelli.
– A to sukinsyn! – warknął i ruszył w stronę wazonu.
Stella zablokowała mu drogę.
– Co ty wyprawiasz?
– Zamierzam wywalić ten wiecheć do kosza, tam, gdzie jego miejsce.
– Nie ma mowy. To prezent. – Jak do tej pory, jeszcze żaden facet nie wysłał jej kwiatów.
– Dostaniesz ode mnie ładniejszy bukiet – powiedział przez zaciśnięte zęby. – Ten ma
natychmiast zniknąć.
– Niczego od ciebie nie chcę.
– Przecież jesteśmy parą, nie pamiętasz?
– Nieprawda. Umówiliśmy się na jedną randkę i nie mam ochoty na następną. Zupełnie
do siebie nie pasujemy.
Benita nie odezwała się ani słowem, tylko uniosła brwi i uważnie obserwowała Philipa.
Rozgrywający się na jej oczach spektakl najwyraźniej sprawiał jej przyjemność.
Philip zacisnął pięści i zrobił krok do przodu.
– A do niego pasujesz?
Stella miętosiła w dłoniach kartkę z wiadomością. Czy kompatybilność może być czymś
jednostronnym?
– Byłam z nim bardzo szczęśliwa. Potrafił słuchać i naprawdę się mną interesował. Chciał
wiedzieć, co robiłam w ciągu dnia i…
– Dla mnie liczy się przede wszystkim to, czy był dobry w łóżku – wtrąciła Benita.
Stella zagryzła dolną wargę, zalała się rumieńcem i wbiła wzrok w dywan. Dobry? To
słowo nie oddawało Michaelowi sprawiedliwości. Powinna raczej powiedzieć „fenomenalny”.
– Szczęściara z ciebie. – Benita odwróciła się do Philipa i złapała go za rękę. – Słuchaj
PJ, zabiorę cię do kuchni i przyłożymy lód do twojego podbitego oka.
„PJ”?
Philip burknął coś pod nosem i rzucił nienawistne spojrzenie w stronę bukietu, po czym
pozwolił, żeby Benita wyprowadziła go z pokoju. Stella zauważyła, że kiedy szli korytarzem,
objął recepcjonistkę w pasie, a po chwili przesunął rękę niżej i złapał ją za pośladek. Stella
spodziewała się, że dostanie w twarz, ale Benita odgarnęła kosmyk jasnych włosów z jego czoła i
pocałowała go w podbite oko.
To było naprawdę… interesujące.
Najwyraźniej zupełnie nie przeszkadzał jej fakt, że Philip był nieuleczalnym
kobieciarzem. Stella ucieszyła się z takiego obrotu sprawy. Dzięki temu nie będzie odczuwać
wyrzutów sumienia, że nie zaprosi go na kolejną randkę.
Obróciła wazon i zaczęła bawić się łodygami. Kwiaty nigdy nie robiły na niej
szczególnego wrażenia i wydawały jej się czymś mało praktycznym: nie zawsze ładnie
pachniały, a potem szybko więdły i trzeba było je wyrzucać. Jednak ten bukiet dostała od
wyjątkowej osoby.
Nagle zaczął wibrować telefon. Kiedy wyjęła go z szuflady, zobaczyła, że dzwoni
Michael. Chciała włączyć pocztę głosową, ale zupełnie niechcący nacisnęła zły guzik i odebrała
połączenie.
– Cześć!
– Dostałaś kalie? – zapytał.
– Tak… Dziękuję.
– Jak prezentuje się dzisiaj oko pana Philipa Dextera?
– Jest całe fioletowe.
Michael wydał z siebie pomruk satysfakcji. Stella była pewna, że na jego twarzy pojawił
się złośliwy uśmiech. Sama również nie mogła się powstrzymać i zaczęła chichotać jak
pensjonarka, zdając sobie jednak sprawę, że barbarzyńskie zachowanie Michaela nie powinno
wzbudzać w niej aż tak wielkiej aprobaty.
– Za kilka dni zmieni kolor na zielony – powiedział.
– Uważam, że nie musiałeś walić go pięścią w twarz. – W głębi serca strasznie jej się to
podobało, ponieważ dzięki temu czuła się kimś wyjątkowym.
– Masz rację. Następnym razem dostanie mocnego kopniaka w krocze. Jeśli ktoś ma
zamiar cię pocałować, będzie miał ze mną do czynienia!
Zapadła krępująca cisza. Po chwili Michael zapytał:
– Pójdziesz dzisiaj ze mną na kolację?
Jej głupie serce podskoczyło z radości, ale wiedziała, że musi zapanować nad emocjami.
Nie miała pojęcia, dlaczego Michael zachowuje się w ten sposób. Było w tym coś podejrzanego.
– Nie.
Zrobiło się nieprzyjemnie.
– Okay. Lubię wyzwania.
– Nie stawiam przed tobą żadnych wyzwań.
– Wiem. Robisz coś gorszego: próbujesz o mnie zapomnieć.
– Michael…
– Mam sporo roboty. Pogadamy później. Tęsknię za tobą. Trzymaj się!
Kiedy się rozłączył, Stella zaczęła nerwowo spacerować po pokoju. Michael nie chciał,
żeby o nim zapomniała. To było naprawdę wkurzające. Co miała robić? Przez całą wieczność
usychać z tęsknoty?
Michael zaczął się do niej zalecać po incydencie z Philipem, kiedy ten próbował ją
pocałować wbrew jej woli. Przyszedł jej z pomocą, ponieważ uważał, że sama nie da sobie rady.
Czyli znowu chodziło o litość.
Jej oddech wyraźnie przyspieszył. Podniosła karteczkę z wiadomością od Michaela,
zgniotła ją w dłoni i wyrzuciła do śmieci. Miała gdzieś jego miłosierdzie.
Jeśli postanowiła dać sobie z nim spokój, to właśnie tak zrobi.
Usiadła, spojrzała na ekran i zaczęła czytać kilka ostatnich linijek kodu. Nie była jednak
w stanie wystarczająco się skoncentrować. Cały czas myślała o Michaelu. Chciała, żeby szeptał
jej sprośne rzeczy do ucha i pragnęła jego pieszczot. Strasznie za nim tęskniła i nie mogła
zapomnieć o wszystkim, co razem robili.
Zdawała sobie sprawę, że Michael gra w jakąś dziwną grę, ale wcale nie zamierza do niej
wrócić. Jak bardzo chciałaby się mylić… Gdy tylko zorientowała się, że wciąż karmi się
płonnymi nadziejami, skarciła się w duchu i zmusiła do spojrzenia na ekran. To było jednak
ponad jej siły. Sfrustrowana jęknęła, wyjęła zgniecioną karteczkę z kosza i wrzuciła ją do
szuflady.
***

Przez kolejne dni Michael codziennie dzwonił i zapraszał Stellę na kolację. Za każdym
razem odmawiała. Nie potrzebowała jego pomocy. Potrafiła sama o siebie zadbać.
W piątek wieczorem na jej biurku stał wazon z wciąż jeszcze świeżymi kaliami, drugi z
pięknym bukietem róż w kolorach od krwistoczerwonego do różowego, kilka baloników oraz
czarny pluszowy miś w stroju karate. Zdawała sobie sprawę, że jest za stara na takie prezenty i
widok maskotki wprawiał ją w zakłopotanie. Całe biuro trzęsło się od plotek i wszyscy
obgadywali Stellę za plecami. Nie miała pojęcia, co należało zrobić, żeby z tym skończyć.
Zaczęła zbierać się do wyjścia: wyłączyła komputer i wyjęła z szuflady torebkę. Już miała
otwierać drzwi, gdy nagle się zatrzymała i wzięła do ręki misia karatekę. Nie przypadł jej do
gustu, ale na samą myśl, że miałby na całą noc zostać sam w pustym pokoju, zrobiło jej się
smutno.
Wsadziła pluszaka pod pachę, żeby wydawał się jak najmniejszy, i wyszła z budynku.
Miała nadzieję, że nikt jej nie zobaczy w tak zawstydzającej sytuacji.
Kiedy przechodziła przez pusty parking, za jej plecami odezwał się męski głos:
– Wracasz do domu?
Serce podeszło jej do gardła i błyskawicznie się odwróciła, przytulając zaciśniętą dłoń do
piersi.
Michael stał oparty o ścianę biurowca, z kciukami wetkniętymi w kieszenie spodni. Był
ubrany w dopasowaną czarną kamizelkę, rozpiętą pod szyją białą koszulę oksfordzką i ciemne
spodnie. Wyglądał bosko… Stella zmusiła się, żeby odwrócić wzrok i schyliła się po leżącego na
asfalcie misia.
Pogłaskała go po miękkim futerku i powiedziała:
– Wiesz, że można to podciągnąć pod stalking?
Zrobił potulną minę i lekko się uśmiechnął.
– Wiem.
– Powinieneś przestać.
– Nie uważasz, że to romantyczne? Nie mam wielkiego doświadczenia w staraniu się o
czyjeś względy, więc proszę o odrobinę wyrozumiałości.
Wykrzywiła się z niesmakiem. Z jego wyglądem i charyzmą na pewno nie musiał
szczególnie zabiegać o sympatię kobiet. Wystarczyło, że skinął palcem, a one leciały do niego
jak pszczoły do miodu. Nie chciała być jedną z nich.
– Daj spokój. Oboje wiemy, że wcale ci na mnie nie zależy.
Kiedy usłyszał te słowa, od razu zesztywniał.
– Co masz na myśli?
– Nie musisz bronić mnie przed Philipem. Zmienił obiekt swoich zainteresowań. Teraz
adoruje recepcjonistkę.
– W ogóle nie chodzi o Philipa. – Ruszył przed siebie ze zmarszczonym czołem i z
zaciśniętą szczęką.
Instynktownie chciała się cofnąć, lecz uznała, że to głupie. Stanęła pewnie na nogach i
dumnie uniosła głowę. Wcale się go nie bała.
– Nie mam zamiaru być obiektem czyjeś litości. Nie chcę…
Michael objął dłońmi jej twarz i pocałował ją w usta. Przeszedł ją dreszcz i nie miała już
siły niczemu się przeciwstawiać. Jego chłodne jedwabiste wargi działały na nią jak narkotyk.
Kiedy wysunął swój język, poczuła znajomy smak i zupełnie straciła głowę. Złapała go za
ramiona i wtuliła się w jego ciało. Mocno ją objął i przywarł biodrami do jej brzucha. Miękkość
spotkała się z twardością. Stella zdała sobie sprawę, że uginają się pod nią kolana.
– Widzisz, jak na siebie działamy? – wyszeptał ochrypłym głosem. – Bardzo za tobą
tęskniłem.
Jeszcze raz ją pocałował, tym razem głębiej i namiętniej. Stella straciła panowanie nad
sobą i zaczęła cicho postękiwać. W pewnym momencie zsunęła się gumka spinająca jej włosy.
– Śliczna Stella – powiedział, przeczesując palcami jej luźno opadające loki. – Może nie
jestem najlepszy w zalotach, ale chyba dobrze całuję…
Te słowa zupełnie ją zmroziły. Odskoczyła od Michaela jak oparzona i wytarła rękawem
usta.
– Przestań mnie całować. Nie dotykaj mnie. Nie chcę, żebyś robił cokolwiek z litości.
– Dlaczego ciągle mówisz o litości? Nigdy nie powiedziałem, że jest mi ciebie żal –
wyjaśnił, marszcząc brwi.
– To w takim razie, czemu nie wziąłeś ode mnie pieniędzy? – Nie czekając na odpowiedź,
podniosła leżącego na ziemi misia. Miała ogromną ochotę go przytulić, ale przemogła się i
wręczyła go z powrotem Michaelowi. – To, co robiłeś przez ostatni tydzień, było na swój sposób
miłe, ale wolałabym, żebyś przestał. Bardzo cię o to proszę.
– Czy to znaczy, że już nic do mnie nie czujesz?
Zaszkliły jej się oczy. Błyskawicznie odwróciła głowę, żeby Michael niczego nie
zobaczył.
– Muszę już iść.
– Ale ja ciągle coś do ciebie czuję.
Zamarła w pół kroku i poczuła, jak Michael łapie ją za rękę i przyciąga do siebie. Kiedy
znowu stanęli twarzą w twarz, uniósł jej podbródek. Bała się, że za chwilę łzy polecą jej
strumieniem po policzkach. Czy on to naprawdę powiedział? Szumiało jej w uszach, więc być
może po prostu się przesłyszała.
Michael zrobił głęboki wdech i powoli wypuścił powietrze.
– Nie wziąłem pieniędzy, ponieważ cię kocham. Próbowałem przekonać samego siebie,
że mnie potrzebujesz. Udzielając ci pomocy, pragnąłem pokazać, że nie jestem taki jak mój
ojciec. Teraz już wiem, że sama świetnie sobie radzisz, a ja nie muszę nikomu udowadniać, że
różnię się od swoich rodziców. Skończyłem nasz związek, ponieważ byłem pewien, że nie
odwzajemniasz moich uczuć. Jednak kiedy powiedziałaś, że próbujesz o mnie zapomnieć,
ujrzałem iskierkę nadziei.
Zalała się rumieńcem. Miała czerwoną nie tylko twarz, lecz także dłonie, szyję i
koniuszki uszu. Wcale nie było mu jej żal. On ją kochał. A może źle go zrozumiała? Czy był z
nią szczery?
Głośno przełknął ślinę.
– Mogłabyś coś powiedzieć? Kiedy facet mówi dziewczynie, że ją kocha, nie chce
natrafić na ścianę obojętności. Spóźniłem się? Już o mnie zapomniałaś?
– Nosisz bieliznę, którą kupiłam ci w prezencie?
Nie mógł się powstrzymać i wybuchnął śmiechem.
– Czasami. To, jak działa twój umysł, jest dla mnie prawdziwą zagadką.
– A teraz, co masz na sobie? – Włożyła maskotkę pod pachę i wsunęła palce pod
skórzany pasek jego spodni.
Lekko się uśmiechnął, po czym rozpiął klamrę i rozsunął rozporek.
– Mogą nas aresztować za nieprzyzwoite zachowanie w miejscu publicznym. Mam
nadzieję, że wylądujemy w tej samej celi.
Wyciągnęła koszulę z jego spodni. Nawet w słabym świetle ulicznych latarni była w
stanie zobaczyć czerwone bokserki w szkocką kratę. Podniosła wzrok i poczuła, jak zalewa ją
przyjemne ciepło, które powoli wypełnia każdy zakamarek jej ciała. Michael naprawdę ją kochał.
Co więcej, znalazła potwierdzenie swojej teorii. Zmienna β miała teraz wartość jeden.
– Założyłeś je…
– Nie lubię paradować bez majtek. Jestem wtedy cały poobcierany.
Stella usiłowała powstrzymać głupi uśmiech. Zapięła spodnie i pasek, po czym oznajmiła:
– Kobiety kupują bieliznę mężczyznom, których kochają. To jedno z praw ekonomii,
które znajduje potwierdzenie w danych statystycznych.
– Czyżbyś sugerowała, że mnie kochasz?
Przytuliła misia karatekę i skinęła głową. Była zbyt nieśmiała, żeby mówić o swoich
uczuciach.
– Powiesz to na głos? – zapytał.
– Jeszcze nikomu nie wyznawałam miłości, rzecz jasna, oprócz moich rodziców.
– Myślisz, że ja na co dzień mówię takie rzeczy kobietom? – Przysunął się jeszcze bliżej,
tak że zetknęli się czołami. – Mam zamiar wydusić z ciebie te słowa, i to jeszcze dzisiaj.
– Powinnam się bać?
– Tak.
– Co zamierzasz…? – Przerwała w pół słowa, ponieważ w jego oczach pojawił się błysk
pożądania.
– Zbieramy się, dobrze?
– Okay.
Jednak zamiast iść na piechotę w stronę jej domu, zaprowadził ją do srebrnej hondy civic
i otworzył drzwi pasażera.
– Sprzedałem swój samochód – powiedział, wzruszając ramionami.
Wsiadła do środka i zapięła pasy. Wnętrze było czyste i nie było czuć
charakterystycznego zapachu skóry. W tym aucie nic już nie przypominało Stelli o Alizie.
– Bardzo mi się podoba.
– Tak myślałem. – Uśmiechnął się i zajął miejsce za kierownicą. – Razem z Quanem
zakładamy wspólny biznes. Mam zamiar zaprojektować własną kolekcję ubrań i potrzebuję
funduszy na rozruch. Zdecydowałem się rzucić robotę żigolaka, więc eleganckie auto nie jest mi
już do niczego potrzebne.
Wreszcie podjął właściwą decyzję: nie był już facetem do towarzystwa, zaryzykował i
postanowił robić to, co kocha. W tym momencie wydawał się Stelli chodzącym ideałem. Z
trudem powstrzymała chęć rzucenia się na niego i całowania jego ust aż do utraty tchu.
– Super! Bardzo się cieszę. – Niepokoiła ją jednak myśl, że musiał sprzedać samochód,
ponieważ brakowało mu pieniędzy. Na dodatek nie przyjął wystawionego przez nią czeku. –
Nadal musisz płacić rachunki za leczenie Me.? Fundacja nie pokrywa wszystkich kosztów?
Przekrzywił głowę i spojrzał na nią zdziwionym wzrokiem.
– Skąd wiesz o rachunkach i programie refundacyjnym? – Na chwilę zaległa cisza, po
czym Michael przetarł oczy ze zdziwienia. – To ty?
Odwróciła wzrok.
– To twoja sprawka! – powiedział z narastającą pewnością w głosie. – W jaki sposób
odkryłaś, że moja mama nie ma ubezpieczenia?
– To było późnym wieczorem w twoim mieszkaniu. Natknęłam się na rachunki i
skojarzyłam astronomiczne kwoty za leczenie z tym, że dorabiasz jako żigolak. Chyba właśnie
wtedy… zakochałam się w tobie.
Na jego twarzy pojawił się chłopięcy uśmiech.
– Miałem zamiar wydusić z ciebie te słowa w najsłodszy możliwy sposób. – Zrobił
poważną minę i dodał: – To musiało kosztować fortunę. Z własnych środków stworzyłaś nowy
program refundacyjny. Naprawdę jesteś aż tak bogata?
Zagryzła dolną wargę, cały czas przytulając misia.
– Teraz już nie, chociaż wciąż mam sporo pieniędzy. Wszystko zależy od tego, jak
zdefiniujesz bogactwo. Na pewno jestem zamożna, ale boję się, że wcale ci się to nie spodoba.
Chcesz wiedzieć?
– Dawaj!
– Miałam fundusz powierniczy, na którym zdeponowane było około piętnastu milionów
dolarów – powiedziała, wzruszając ramionami. – Wszystko przekazałam Palo Alto Medical
Foundation ze wskazaniem, że pieniądze mają być przeznaczone na pokrycie kosztów leczenia.
– Wydałaś na to całą sumę? Tyle kasy tylko dla mnie?
– Chyba po to był ten fundusz, prawda? Moje miesięczne zarobki wystarczą, żeby
zaspokoić wszystkie bieżące potrzeby. W końcu to tylko pieniądze. Nie byłam w stanie znieść
myśli, że z konieczności pracujesz jako facet do towarzystwa. Jeśli tak chciałeś, to zupełnie inna
sprawa… – Pokręciła głową. – Jednak wolałam, żebyś miał wybór. Poza tym w ten sposób udało
nam się pomóc wielu rodzinom. To chyba coś dobrego.
– Nam? – Pochylił się i pocałował ją w policzek. – Przecież to tylko i wyłącznie twoja
zasługa. – Kilka razy musnął ustami jej wargi. – Dziękuję, że dałaś mi taką możliwość. Dziękuję
za to, kim jesteś. Kocham cię.
Tym razem nie była w stanie się powstrzymać i szeroko się uśmiechnęła. Wiedziała, że
jego wyznania nigdy się jej nie znudzą.
– Teraz mogę z pełną odpowiedzialnością mówić, że mój chłopak jest projektantem
mody. Rzecz jasna, pod warunkiem że wreszcie zostaniemy parą, prawda?
Zamiast od razu odpowiedzieć, włączył silnik i wyjechał z parkingu. Nie odrywając
wzroku od drogi, oznajmił spokojnym tonem:
– Lepiej, żebym jak najszybciej został twoim chłopakiem, bo za trzy miesiące mam
zamiar ci się oświadczyć.
Stella otworzyła usta ze zdziwienia i przeszła przez nią fala zimnych i gorących dreszczy.
– Dlaczego mi o tym mówisz?
Delikatnie się uśmiechnął i rzucił w jej stronę szybkie spojrzenie, a potem znowu skupił
się na jeździe.
– Bo nie lubisz niespodzianek. Potrzebujesz czasu, żeby oswoić się z tym pomysłem.
Miał rację, jednak zanim zdążyła zebrać myśli, złapał ją za rękę, i tak jak to mieli w
zwyczaju, spletli palce.
Uznała, że teraz nie musi nic mówić. Rozkoszowała się piękną chwilą, czując
jednocześnie niepewność, wielką nadzieję, lekki niepokój i prawdziwe zadowolenie. Bardzo
podobał jej się widok ich złączonych dłoni. Różniły się od siebie, ale obie miały pięć palców i
pięć kostek łączących stawy. Były zbudowane według tego samego wzoru.
Mocno uścisnęła jego rękę, a on zrobił to samo. Poczuła, że są jak dwie samotne połówki,
które wreszcie się spotkały i odnalazły spokój.
Epilog

Cztery miesiące później

Szła na piechotę przez portową dzielnicę San Francisco. W tym spokojnym zakątku
miasta swoje siedziby miało kilka znanych na Zachodnim Wybrzeżu firm odzieżowych.
Otworzyła nieoznaczone drzwi i weszła do wielkiej hali ze stalowymi ścianami, wycementowaną
podłogą i nieosłoniętym stropem.
W przeciwległym końcu pomieszczenia odbywała się właśnie sesja fotograficzna. Kiedy
zobaczyła grupkę modeli prezentujących najnowszą kolekcję zaprojektowaną przez Michaela,
szeroko się uśmiechnęła. Dopiero zaczęła się jesień, ale ubrania były już przygotowane z myślą o
zimie. Dzieci w wieku od pięciu do dwunastu lat pozowały w świetnie skrojonych garniturkach,
sukienkach z dzianiny, pasujących do siebie kaszkietach i kamizelkach oraz obszytych futrem
pelerynach.
Pierwszy zobaczył ją Quan.
– Cześć, Stello! – krzyknął i pomachał do niej ręką, po czy wrócił do ożywionej dyskusji
z fotografką.
Michael przyszywał właśnie złotą wstążkę do białej sukienki z szyfonu, którą miała na
sobie mała dziewczynka. Podniósł głowę i od razu się rozpogodził.
– Przyszłaś wcześniej.
– Tęskniłam za tobą.
Uśmiechnął się jeszcze szerzej, poklepał małą modelkę po ramieniu i zaprowadził z
powrotem na plan, gdzie koordynatorka ustawiała dzieci i rekwizyty. Kiedy wrócił do Stelli,
włożył ręce do kieszeni i spojrzał z aprobatą na jej granatową spódnicę i luźno zawiązany na szyi
szalik. Zdawała sobie sprawę, że podoba mu się strój, który sam dla niej dzisiaj wybrał. Zacisnęła
usta, żeby się nie roześmiać. Ciągle nie mogła uwierzyć, że takie rzeczy sprawiają mu radość…
Pochylił się, żeby ją pocałować, po czym przesunął dłonie wzdłuż jej ramion i złapał ją za
ręce. Musnął wargami knykcie i pogłaskał kciukiem palec serdeczny, zatrzymując się na
imponującym pierścionku z trzema pięknymi brylantami.
– Wciąż nie jestem w stanie uwierzyć, że wziąłeś kredyt, żeby mi to kupić – powiedziała.
Chociaż był to niezwykle drogi prezent, to jednak bardzo podobało jej się wszystko, co
symbolizował. Nigdy nie lubiła biżuterii, lecz teraz zerkała na nowy pierścionek częściej, niż
mogła wcześniej podejrzewać. Za każdym razem myślała, rzecz jasna, o Michaelu. Kiedy
koledzy i koleżanki z biura zauważyli, że szczerzy się sama do siebie bez wyraźnego powodu,
przewracali oczami i mruczeli coś pod nosem.
– Musiałem ogłosić światu, że jesteś zajęta. Na dodatek dziś rano pozbyłem się wszelkich
długów. Quan dostał wsparcie inwestycyjne. Do Bożego Narodzenia otworzymy trzy nowe
sklepy.
Zaczęła szybko liczyć w myślach i poczuła, jak ogarnia ją radosne podniecenie.
– To naprawdę szybko. Radzicie sobie lepiej, niż pokazuje trajektoria szybkiego wzrostu,
którą dla was przygotowałam.
– Owszem. Twoje analizy pomogły nam przekonać inwestora.
– Myślę, że ważniejsze były projekty i agresywna strategia marketingowa.
– Okay, to również odegrało swoją rolę. – Wybuchnął śmiechem, po czym spojrzał na
Stellę łagodnym wzrokiem. – Największe znaczenie miało jednak to, że cały czas byłaś przy
moim boku. Mam nadzieję, że zdajesz sobie z tego sprawę.
– Tak. – Przez ostatnie kilka miesięcy oboje byli bardzo zajęci, ale wspólnymi siłami
udało się przezwyciężyć trudności. – Czuję dokładnie to samo.
Zrobił poważną minę.
– Powiedziałaś, że masz dzisiaj spotkanie z szefostwem. Jak poszło?
– Znowu zaproponowali mi awans. Miałabym zostać głównym specjalistą od
ekonometrii. Nadzorowałabym pracę pięciu osób, rzecz jasna, oprócz stażystki.
– I…?
Wzięła głęboki wdech i oznajmiła:
– Zgodziłam się.
Otworzył usta ze zdziwienia, ale po chwili otrząsnął się z szoku. Objął Stellę ramionami i
pocałował w skroń.
– Żałujesz?
Przytuliła się jeszcze mocniej, rozkoszując się jego zapachem.
– Nie. Trochę się denerwuję, ale ogólnie to była dobra decyzja.
– Jestem z ciebie bardzo dumny.
Uśmiechnęła się od ucha do ucha.
– Awans oznacza też sporą podwyżkę. Chciałam cię ostrzec z góry, bo mam zamiar kupić
ci nowy samochód.
Kiedy się od niej odsunął, zaczęła się bać, że zrobiło mu się przykro. Lekko się skrzywił i
powiedział:
– Sam mogę sprawić sobie nowe auto.
Zagryzła dolną wargę, ale wiedziała, dlaczego tak zareagował. Chciał być niezależny. Nie
musiała go rozpieszczać, chociaż bardzo tego pragnęła.
– Marzę jednak o takim samym modelu jak twój – dodał. – Tylko czarnym.
Przekrzywiła głowę na bok i wzięła głęboki wdech.
– Czy to znaczy, że…?
– Owszem, jeśli dostanę od ciebie samochód, to będę nim jeździł. – Na jego twarzy
pojawił się filuterny uśmiech, a oczy zabłysły radością. – Tak samo jest z bokserkami.
Zrobiło jej się lekko na sercu. Złapała Michaela za rękę, ponieważ bała się, że za chwilę
zacznie unosić się w powietrzu.
– To znaczy, że mnie kochasz.
Spletli się palcami. Michael ścisnął jej dłoń i powiedział:
– Oczywiście. Tak wynika z praw ekonomii.
KONIEC
Od autorki

Pierwszy raz usłyszałam o „wysoko funkcjonującym” autyzmie, wcześniej znanym jako


zespół Aspergera, podczas rozmowy z przedszkolanką. Byłam wtedy całkowicie zszokowana
sugestią, że moja córka może cierpieć na tę przypadłość. Była urwisem i zupełnie nie pasowała
do stereotypowego wyobrażenia osoby chorej na autyzm. Nigdy nie dostrzegłam w niej żadnych
odstępstw od normy. Zawsze uważałam ją za słodką dziewczynkę z wybuchową osobowością.
Wróciłam do domu i usiadłam przy komputerze, żeby zrobić małą kwerendę w internecie. To, co
znalazłam, nie za bardzo zgadzało się z zachowaniami mojej córki. Chciałam jednak całkowicie
wykluczyć tę możliwość, dlatego zapytałam o opinię krewnych i naszego lekarza rodzinnego.
Wszyscy powiedzieli to samo: u mojej córki nie ma cech autystycznych. Uznałam, że mają rację i
zapomniałam o temacie.
W każdym razie tak to pozornie wyglądało. W codziennym życiu problem autyzmu
przestał mieć znaczenie, ale drzemiąca we mnie pisarka była tym tematem zafascynowana. Przez
dość długi czas chodził mi po głowie pomysł nowej wersji Pretty Woman, w której role
głównych bohaterów byłyby odwrócone. Nie udawało mi się jednak wymyślić dobrego
uzasadnienia, dlaczego odnosząca sukcesy, piękna kobieta miałaby korzystać z usług żigolaka.
Kiedy szperałam w internecie, zwróciłam uwagę na jedną z cech osób cierpiących na autyzm:
problemy z kontaktami społecznymi. Niewątpliwie mogłam się z tym emocjonalnie
identyfikować i uznałam, że to wystarczający powód, aby jakaś kobieta chciała wynająć faceta do
towarzystwa. Z córką było wszystko w porządku, ale być może to moja bohaterka cierpiała na
zaburzenia rozwoju. Musiałam zgłębić temat.
Zaczęłam na poważnie zbierać informacje i odkryłam coś bardzo ciekawego.
Dowiedziałam się, że istnieją książki pisane specjalnie dla autystycznych kobiet. Dlaczego
kobiety potrzebowały takich publikacji? Wydawało mi się, że płeć nie ma w wypadku tej
przypadłości żadnego znaczenia. Wtedy kupiłam Aspergirls. Siła kobiet z zespołem Aspergera
Rudy Simone.
Kiedy zaczęłam czytać, ogarnęło mnie dziwne uczucie, które w trakcie dalszej lektury
jeszcze się pogłębiło. Okazało się, że kobiecy i męski autyzm znacząco się od siebie różnią.
Rozpowszechnione stereotypy i moje wcześniejsze wyobrażenia dotyczyły facetów, a wiele
kobiet, z bardzo różnych powodów, maskuje swoje niedopasowanie i ukrywa typowo autystyczne
cechy, żeby zyskać społeczną akceptację. Nawet typowe dla tego zaburzenia obsesje i dziwne
zainteresowania są tak zmodyfikowane, żeby nie wzbudzać nadmiernych podejrzeń.
Dziewczynki fascynują się końmi i muzyką, a nie numerami rejestracyjnymi zaczynającymi się
cyfrą trzy. Właśnie dlatego wiele kobiet w ogóle nie zostaje zdiagnozowanych albo diagnoza
pojawia się późno, często w wyniku zaburzeń wykrytych u ich dzieci. Kobiety z zespołem
Aspergera ukrywają się zatem w tak zwanej „niewidzialnej części spektrum”.
Podczas lektury książki Rudy Simone zaczęłam przyglądać się własnemu dzieciństwu i
przypomniałam sobie setki drobiazgów, które wydały mi się teraz niepokojące. Na przykład, ktoś
w szkole powiedział, że mam przerażający wyraz twarzy i potem przez wiele godzin siedziałam
przed lustrem i ćwiczyłam robienie łagodnych min. Zdarzało się też, że przez cały dzień
naśladowałam zachowanie i sposób mówienia mojej kuzynki, którą wszyscy bardzo lubili.
Wydawała mi się niedoścignionym ideałem i pragnęłam być taka jak ona, chociaż udawanie jej
było straszliwie wyczerpujące. Bardzo często, gdy byłam znudzona lub zdenerwowana, stukałam
palcami w dokładnie takiej samej kolejności: 1–3–5–2–4. Potrafiłam robić tak przez wiele minut,
lecz kiedy zorientowałam się, że działa to ludziom na nerwy, zmieniłam strategię. Od tamtej pory
wybijam ten sam rytm zębami, żeby nikt nie widział i nie słyszał. Po latach pojawiły się u mnie
pierwsze objawy choroby dziąseł, ale i tak nie pozbyłam się tego niezdrowego nawyku. Miałam
też obsesję na punkcie George’a Winstona i w dzieciństwie nauczyłam się nawet grać na
pianinie. Do dzisiaj wciąż nieźle sobie radzę. I tak dalej, i tak dalej…
To, co zaczęło się jak zwykłe zbieranie informacji do książki, stało się podróżą do mojego
wnętrza. Dowiedziałam się, że nie jestem sama. Inni ludzie zmagali się z podobnymi problemami
i z dużą dozą prawdopodobieństwa wśród tych osób była również moja córka. Uznałam, że
muszę doprowadzić sprawę do końca i wreszcie zostałam zdiagnozowana (w wieku trzydziestu
czterech lat). Mniej więcej wtedy przyszła na świat Stella, moja bohaterka. Tworzenie postaci
zawsze przychodziło mi z trudnością, jednak w tym wypadku było inaczej. Miałam wrażenie, że
Stella narodziła się w moim sercu i dobrze ją znam. Nie musiałam filtrować swoich myśli i
zmieniać jej charakteru, tak żeby ludzie łatwiej ją zaakceptowali. Sama od bardzo wielu lat
nieświadomie ukrywałam prawdę. W ten sposób uzyskałam wolność, która pozwoliła mi znaleźć
własny głos. Wcześniej inspirowałam się stylem innych autorów, starając się mimo wszystko
pozostać sobą. Kiedy pisałam Więcej niż pocałunek, wreszcie mi się to udało i od tamtej pory
uparcie się tego trzymam. Czasami jakaś etykietka zamiast cię ograniczać, daje ci niesamowitą
swobodę. Tak było właśnie w moim wypadku. Zaczęłam chodzić na terapię, żeby stawić czoło
problemom, których wcześniej nie do końca byłam świadoma, i dowiedziałam się, że nie jestem
sama.
Rzecz jasna, każda osoba cierpiąca na zaburzenia autystyczne ma swój własny bagaż
doświadczeń, zmaga się z różnymi ograniczeniami, ma swoje mocne strony i wyrobione opinie.
Moje doświadczenie (a w związku z tym również doświadczenie Stelli) jest jednym z wielu i nie
może być traktowane jak „norma”, ponieważ coś takiego jak „norma” w ogóle nie istnieje.
Dla osób zainteresowanych podaję wykaz źródeł dotyczących spektrum zaburzeń
autystycznych i zespołu Aspergera. Rekomendowane przeze mnie książki i zasoby internetowe
zawierają mnóstwo cennych informacji, ale nie są przy tym nudne.
Rudy Simone, Aspergirls. Siła kobiet z zespołem Aspergera (lektura przeznaczona dla
kobiet)
Samantha Craft, Everyday Aspergers (lektura przeznaczona dla kobiet)
John Elder Robinson, Patrz mi w oczy
Naoki Higashida, Dlaczego podskakuję
Programy na YouTubie z udziałem psychologa klinicznego Tony’ego Attwooda
Autistic Women’s Association (facebook.com/autisticwomensassociation)
Pozdrawiam

Helen Hoang
Podziękowania

Mówią, że pisze się w samotności. To prawda. Siadasz za biurkiem i zabierasz się do


pracy. Jednak ta książka nigdy by nie powstała, gdyby nie pomoc i wsparcie wielu, wielu, wielu
ludzi.
Jestem pewna, że powieść Więcej niż pocałunek nie nabrałaby swojego obecnego kształtu,
jeśli nie wzięłabym udziału w organizowanym przez Brendę Drake konkursie Pitch Wars.
Chciałam podziękować Brendzie i jej wspaniałemu zespołowi. Wykonujecie fantastyczną pracę
(jeżeli któraś z czytelniczek marzy o opublikowaniu swojej powieści, radzę zajrzeć na stronę
pitchwars.org). Dzięki konkursowi mogłam poznać cudowną mentorkę Brighton Walsh, która
miała ogromny wpływ na moje życie. Nie tylko pomogła mi doskonalić umiejętności pisarskie,
lecz także została przewodniczką na długiej i trudnej drodze prowadzącej do wydania książki, a
teraz jest moją bliską przyjaciółką. Pragnę jej z głębi serca za wszystko podziękować.
Muszę też wyrazić wdzięczność wielu znajomym, którzy na chwilę stali się krytykami i
poświęcili swój czas, żeby przeczytać moje wypociny. Pierwszą zawodową pisarką, z którą się
zakolegowałam, była Ava Blackstone. Dała mi odwagę i pewność siebie. Miałam ogromne
szczęście, że ją poznałam. Czytelniczką pierwszej, bardzo nieudanej wersji Więcej niż pocałunek
była Kristin Rockaway. Jej cenne uwagi sprawiły, że udało mi się osiągnąć sukces w konkursie
Pitch Wars. To właśnie dzięki niej scena pierwszego pocałunku Michaela i Stelli jest tak dobra (i
ma w sobie odpowiednią dawkę niezręczności)! Dziękuję również Gwynne Jackson: jesteś
wspaniałą osobą, która zawsze stała przy moim boku. Twoja uczciwość, cierpliwość i dobroć
były dla mnie nieocenionym wsparciem. Nie mogę zapomnieć o Suzanne Park. Od czego zacząć?
Suzanne ma wielkie serce i świetne poczucie humoru. Mogłabym ją jeść łyżkami. Jen DeLucia.
Jestem wdzięczna, że podczas konkursu mogłam z nią współpracować. Łączyły nas niemal
siostrzane relacje. Jestem zazdrosna o jej ogromny talent i staram się ją naśladować. Pragnę
wyrazić wdzięczność ReLynn Vaughn: przede wszystkim za szczerość i ogromne wsparcie oraz
za to, że zaprosiła mnie na Viva La Colin, gdzie mogłam poznać Ash Alexander i Randi Perrin. Z
tymi dziewczynami można konie kraść! A.R. Lucas była wspaniałą inspiracją dla Stelli.
Tworzenie tej postaci dało mi wiele radości. Shannon Caldwell przeczytała książkę w jedną noc i
kiedy mi o tym opowiedziała, przez resztę dnia chodziłam z uśmiechem na ustach. Jenny Howe
zgodziła się kontrolować moje postępy, dzięki czemu nie zawaliłam terminów. Jestem jej za to
dozgonnie wdzięczna. C.P. Rider: musimy znowu iść do Denny’s!
Dziękuję wszystkim uczestnikom warsztatów Pitch Wars z 2016 roku. Jesteście
niesamowici. Kiedy piszę te podziękowania, kilkoro z was czynnie udziela się w naszej grupie
Am Writing. Ian Barnes, Meghan Molin, Rosiee Thor, Laura Lashley, Tricia Lynn, Maxym
Martineau, Alexa Martin, Rosalyn Baker, Julie Clark, Tracy Gold, Tamara Anne, Rachel Griffin
(ciągle mam zamiar zatytułować swoją powieść Calculust!), Nic Eliz, Annette Christi i wielu
innych, którzy pocieszali się nawzajem po odrzuceniu ich książek przez wydawnictwa i cieszyli
się sukcesami kolegów i koleżanek. Dzięki wam cała ta przygoda z pisaniem jest czymś jeszcze
lepszym. Dziękuję również jednej z mentorek z Pitch Wars Laurze Brown: chociaż razem nie
pracowałyśmy, to jednak jej życzliwość bardzo mi pomogła.
Jestem również niezmiernie wdzięczna stowarzyszeniu Romance Writers of America,
szczególnie sekcji z San Diego. Demi Hungerford, Lisa Kessler i Marie Andreas: podczas
naszych wspólnych spotkań roboczych powstała ogromna część mojej pisaniny. Tameri Etherton,
Laura Connors, Rachel Davish, Tami Vahalik, Tessa McFionn i Janet Tait: jesteście
superkoleżankami i zawsze świetnie czuję się w waszym towarzystwie. Dziękuję także HelenKay
Dimon za zorganizowanie naszego kwietniowego konkursu pisarskiego, podczas którego
powstała pierwsza wersja tej książki.
Specjalne podziękowania należą się Autistic Women’s Association. Dzięki wam udało mi
się poznać inne kobiety cierpiące na autyzm. Na naszej grupie na Facebooku nawiązałam kontakt
z wieloma wspaniałymi, delikatnymi i troskliwymi osobami. To naprawdę niesamowite
doświadczenie. Teraz wiem, że nie jestem sama. Wiele innych dziewczyn musi sprostać tym
samym wyzwaniom i stawić czoło podobnym problemom. Harriet, Heather, Elizabeth, Tad i
wiele innych: jesteście dla mnie ogromnym wsparciem i dzięki wam dowiedziałam się więcej o
sobie i swoim autyzmie, zanim jeszcze lekarze postawili ostateczną diagnozę. Dziękuję za waszą
przyjaźń.
Szczególne uznanie należy się mojej niesamowitej agentce Kim Lionetti. Wykazała się
wielką cierpliwością i zawsze o mnie walczyła. Dzięki niej moje marzenia stały się
rzeczywistością, a powieść Więcej niż pocałunek znalazła wydawcę.
Pragnę również podziękować Cindy Hwang, wspaniałej osobie, która uznała, że moja
książka ma w sobie potencjał. Kristine Swartz, Jessica Brock, Tawanna Sullivan, Colleen
Reinhart i inni: praca z wami była czystą przyjemnością. Dziękuję też Berkley za pokazanie mi
innej perspektywy i tego, że nienawiść można zwalczyć miłością.
[1] Serial z chińskimi bohaterami trenującymi sztuki walki.
Warszawskie Wydawnictwo Literackie

MUZA SA

ul. Sienna 73

00-833 Warszawa

tel. +4822 6211775

e-mail: info@muza.com.pl

Dział zamówień: +4822 6286360

Księgarnia internetowa: www.muza.com.pl

Wersja elektroniczna: MAGRAF s.c., Bydgoszcz

You might also like