Professional Documents
Culture Documents
7 Pomyłek Boskich - Andrzej Samson - Wojciech Eichelberger
7 Pomyłek Boskich - Andrzej Samson - Wojciech Eichelberger
7 Pomyłek Boskich - Andrzej Samson - Wojciech Eichelberger
7 pomyłek boskich
Andrzej Samson, Wojciech Eichelberger
PYCHA
Renata: Co to jest grzech?
WOJTEK: Grzech to sprzeniewierzenie się sobie, błędne myślenie i
działanie biorące się z tego, że złudzenia tworzone przez nasz umysł
uznajemy za rzeczywistość. Stąd zamieszanie i cierpienie w naszym
życiu. Co gorsza, nasze próby wydostania się z tej pułapki polegają na
ogół na tworzeniu nowych złudzeń.
RENATA: Po CO?
WOJTEK: Żeby być ważniejszym. W ten sposób przejawia się tak zwana
pycha żebracza. Mówi o tym pewna buddyjska przypowieść. Stara
żebraczka dowiedziała się, że do świątyni, przed którą żebrała od
początku swojego życia, ma przybyć Budda. Bardzo się ucieszyła. Liczyła
na to, że współczujący Budda da jej dużą jałmużnę. Tego dnia zajęła
swoje zwykłe miejsce i zmobilizowała cały żebraczy kunszt. Gdy Budda
wychodził ze świątyni, wyciągnęła dramatycznie ręce i zawołała: O,
współczujący Buddo, jestem biedną, starą żebraczka, niczego nie mam,
proszę, daj mi jałmużnę. Ku jej zaskoczeniu Budda wcale nie sięgnął do
kieszeni, tylko patrzył na nią z ciepłym uśmiechem i milczał. Pomyślała,
że nie usłyszał, więc zawołała głośniej: O, współczujący Buddo, jestem
biedną żebraczka, moja matka była żebraczka, moja babka była że-
braczka, prababka była żebraczka, niczego nie mam, proszę, daj mi
jałmużnę! Ale i tym razem ręka Buddy nie powędrowała w stronę
kieszeni. Czy nie słyszysz, o co cię proszę? - zapytała zniecierpliwiona
żebraczka. Słyszę - odpowiedział Budda - ale mam dla ciebie inną
propozycję. Jaką? - zapytała, tym razem zaciekawiona. - Ty mi coś daj -
odparł Budda. Żebraczka osłupiała: Ja mam ci coś dać?! Przecież to ja
jestem żebraczką, a ty jesteś współczującym Buddą, to ty jesteś od
dawania. Nie, nie, ty mi coś daj - nalegał Budda, uśmiechając się
promiennie. Żebraczką wpadła w furię: Ja tu żebrze od dzieciństwa,
niczego nie mam, moja matka, babka i prababka były żebraczkami, czego
ty ode mnie chcesz?! Nie mam ci nic do dania, dlatego przecież jestem
żebraczką! Na to Budda: Szkoda, że tak się przy tym upierasz. Ale i tak
możesz mi coś dać. - Co takiego? - warknęła żebraczką. - Możesz
odmówić wzięcia jałmużny - odparł Budda, po czym szybko się oddalił.
RENATA: Jeśli mnie na coś nie stać, czy mam powiedzieć sobie
spokojnie: Nie muszę tego mieć, to nie jest mi potrzebne do szczęścia?
WOJTEK: Można świadomie rezygnować nie tylko z tego, na co nas nie
stać, ale także z tego, na co nas stać. Powiedzenie sobie „wystarczy" daje
wspaniałe poczucie wolności. Warto zrobić bilans, z którego wyniknie,
czy potrzebuję ciągle nowych komputerów, samochodów i coraz bardziej
luksusowych wakacji, czy raczej więcej czasu dla siebie i dla najbliższych
po to, aby głębiej doświadczyć smaku i jakości życia.
RENATA: A jeśli wybierzemy „mieć"? Jeśli posiadanie stanie się sensem
naszego życia?
WOJTEK: Miłości, wiary i nadziei nie kupimy sobie za pieniądze.
RENATA: Skąd się bierze obżarstwo, przymus jedzenia nawet wtedy, gdy
nie jesteśmy głodni?
WOJTEK: Objadamy się, gdy czujemy nieokreślone napięcie psychiczne,
które wolimy uciszyć, zanim uświadomimy sobie, o co nam chodzi. Mogą
to być na przykład impulsy seksualne lub agresywne, poczucie
zagrożenia, tęsknota. Różne potrzeby i stany, których nie akceptujemy.
Objadamy się na noc, chcąc zagłuszyć samotność albo lęk przed ciszą i
nocną refleksją nad naszym życiem. Jedzenie staje się rodzajem
narkotyku, zewnętrznym źródłem chwilowego dobrego samopoczucia.
RENATA: Nasze dziecko zbiło kolegę. Czy nasz gniew na dziecko jest
słuszny? Czy raczej powinniśmy skierować ten gniew na siebie, ponieważ
jest on skutkiem naszych własnych błędów wychowawczych?
WOJTEK: Nie możemy się ograniczyć do uznania własnej winy. Warto
zrobić coś, aby przy okazji nasze dziecko czegoś nauczyć. Możemy na
przykład z gniewną energią powiedzieć: Nie zgadzam się, nie wolno tego
robić! Jeśli całym sobą stoimy za tym, co robimy, bo wiemy, że takie
postępowanie dziecka spowoduje bolesne skutki, to nasza interwencja
może przynieść coś dobrego. Warto przy tym pamiętać, że krytykujemy
postępowanie, a nie człowieka. Przede wszystkim nie wolno nam niszczyć
dziecka, obrażać go czy poniżać karą fizyczną. Wyrażenie słusznego
gniewu to nie kara. To płynąca z serca nauka, że pewnych rzeczy nie
należy robić, bo kłócą się z prawdą o tym, kim naprawdę jesteśmy.
Jeśli sami rozmijamy się z tą prawdą, dobrze jest umieć w obecności
dzieci uderzyć się w piersi. Ale pamiętajmy też, że to nie inni powodują
naszą złość. To nasz umysł interpretuje zdarzenia i produkuje związane z
tą interpretacją emocje. Interpretując otaczający nas świat jako
zagrożenie, rozbudzamy gniew, niezbędny do obrony naszej
wyimaginowanej twierdzy. Im bardziej czujemy się zagrożeni, tym
liczniejszych wrogów widzimy wokół i tym więcej w nas gniewu, podczas
gdy i zagrożenie, i twierdza, i gniew to produkty naszego umysłu, sen na
jawie, który nie ma nic wspólnego z tym, jak rzeczy się mają naprawdę.