Download as docx, pdf, or txt
Download as docx, pdf, or txt
You are on page 1of 2

„Kwiaty Polskie”

...Więc jak pachniałeś, bzie warszawski, Kiedy, rażąca i nieznośna, Przyszła, ruiny strojąc w blaski,
Nowej niewoli pierwsza wiosna? Gdy szafirami cię uświetnił Bezwstydnie piękny strop niebieski, Ty,
znad ogrodzeń wzdłuż Królewskiej, Z zarośli przy Teatrze Letnim, I ty, od Żabiej, od Niecałej I z tego
wzgórza ponad stawem, Na którym, w owym wrześniu krwawym, Ptaki, od huku oszalałe, Przed
śmiercią - jeszcze pożegnały Łabędzią pieśnią swą Warszawę! Jakżeś się wstydem nie zapłonił,
Kiściami pachnąc obfitymi? Nic nie mów. Nie chcę znać tej woni. Lecz już chrapami rozdętymi Węszę
twój mokry, chłodny zapach, Gdy znów nurtować będę w krzakach Świeżego bzu na wolnej ziemi. O,
jakie salwy aromatu Zagrzmią z gałęzi twych kwitnących, Z pąków na wiwat pękających, Na zazdrość i
na dziw armatom, Armatom tobą umajonym, Grzmocącym hordy rozgromione Tych zbirów, łotrów,
szuj, psubratów, Szubrawców, rozbójników, katów - A to nie tylko o gestapo, O "hitlerowcach" czy
"rasistach" Ta komplementów krótka lista. I wy, warszawskie psy, w dniu kary Psi obowiązek swój
spełnijcie, Zwyjcie się wszystkie i zbiegnijcie Straszliwie pomścić swe ofiary. Za psy bombami
rozszarpane, Za zmarłe pod strzaskanym domem, Za te, co wyły nad swym panem, Drapiąc mu ręce
nieruchome; Za te, co z wdziękiem beznadziejnym Łasiły się do nieboszczyków, Za śmierć
szczeniaczków, co w piwnicy Jeszcze bawiły się w koszyku; Za biegające rozpaczliwie, Pozostawione
po mieszkaniach, W dymie duszące się, półżywe, Pamiętające o swych paniach; Za nastroszonej za
wierzące, Że człowiek wróci - bo pies czeka: I tak, w pozycji czekającej, Siadł ufny pies na grób
człowieka; Za wzrok błagalny, przerażony Tumultem, trzaskiem, pożarami, Za psy, co same pazurami
W ogrodach ryły sobie schrony - Za wszystkie męki i niedole, Własne i tych, co was kochali Śród
wspólnych ścian i śród rozwalin, Zwyjcie się, bracia, na Psie Pole! Niechaj w was wściekłe piany
wzbiorą I hurmem w trop zdyszaną sforą, W trop, kiedy z Polski będą dymać I tylko pludry w garści
trzymać! O cegły gruzów kły wyostrzcie I o zbielałe ludzkie koście, A gdy ich dopadniecie - skoczcie Do
grdyk, brytany, do gardzieli! Ostrymi kłami wgryźć się, szarpnąć, By nie zdążyli, hycle, charknąć! Do
grdyk, wilczyce! A pazury W ślepia! by nawet nie mrugnęli. A powalonych niech opadną Wojska
pomniejszych psów-mścicieli, Niech ich poszarpią na kawały, Żeby i matki nie wiedziały, Gdzie szukać
rozwłóczonych cząstek!. Bo nasze - też nie znajdywały Główek Swych dzieci, nóżek, piąstek..
Ja - wódkę za wódką w bufecie... Oczami po sali drewnianej - I serce mi wali. Pijany. (Czy pamiętasz?)
orkiestra powoli opada przycicha powiada, że zaraz (Czy pamiętasz, jak z tobą...?) już znalazł mój
wzrok twoje oczy, już idę - po drodze zamroczy - już zaraz za chwilę... (Czy pamiętasz, jak z tobą
tańczyłem?...) podchodzę na palcach i naraz nad głową grzmotnęło do walca i porywam - na życie i
śmierć - do tańca. Grandę Valse Brillante Czy pamiętasz, jak z tobą tańczyłem walca, Panno,
madonno, legendo tych lat? Czy pamiętasz, jak ruszył świat do tańca, Świat, co w ramiona mi wpadł?
Wylękniony bluźnierca, Dotulałem do serca W utajeniu kwitnące, te dwie, Unoszone gorąco, Unisono
dyszące, Jak ty cała, w domysłach i mgle. I tych dwoje nad dwiema, Co też są, lecz ich nie ma, Bo
rzęsami zakryte i w dół, Jakby tam właśnie były I błękitem pieściły, Jedno tę, drugie tę, pół na pół.
Rośnie grom i strun, i trąb, Rośnie krąg i zachwyt rąk, Coraz więcej kibici Chciwe ramię ochwyci,
Świętokradczo napełza Drżąca ręka na pąk drżący, Huczą słońca grzmiących trąb, Kołujący rośnie
krąg, Pędzi zawrót kolisty Po elipsie falistej, Jednomętnym rozpływem wiruje jak bąk. Gdy przez sufit
przetaczam - Nosem gwiazdy zahaczam, Gdy po ziemi młynkuję, .. To udaję siłacza. Wątłe mięśnie
naprężam, Pierś cherlawą wytężam, Będziesz miała atletę I huzara za męża. Wniebowziętym
bełkotem O zabawie coś plotę, Będziesz miała za męża Skończonego idiotę, Słuchasz, chłodna i obca,
Cudo-chłopca, co hopsa, Żebyś miała za męża Wytwornego światowca. A tu noga ugrzęzła, Drzazga w
dziurze uwięzła, Bo ma dziurę w podeszwie Twój pretendent na męża. Ale szarpnę się, wyrwę - I już
wolny, odeszło, I walcuję, szurając Odwiniętą podeszwą. Z jakąś gracją diabelską, Czardaszowo-
węgierską, Czarcie kręgi zataczam Tą przeklętą podeszwą, Trzęsę tyłkiem łatanym I na pysku mam
łatę, Sześć kopiejek w kieszeni I nic więcej poza tem. Palce lewej mej dłoni, Dziarsko w bok
odrzuconej, Między palce twe wchodzą I znajdują pierścionek, Zaciskają się kleszcze - Choć
krzyknęłaś, to jeszcze! Niech cię boli, ty podła, To kółeczko złowieszcze. Ja ci inny dam pierścień: Ja ci
moim nieszczęściem Śliczną szyjkę owinę Jeszcze przed tym zamęściem. Mściwą pętlą zacisnę Tę
łabędzią, tę wonną, Będziesz tańczyć na stryczku, Wiarołomna madonno. Krąży koło powroźne i
podnosi się, zwęża, Po wariacku wywija twój pretendent na męża, A w to koło się wtańcza
fabrykańcza szarańcza, Pan właściciel, posiadacz, kareciarz, brylanciarz! Jak z piekielnej czeluści,
wyskakują ci tłuści, Odbijają cię, kradną, ci złodzieje, oszuści, W pulchne łapska cię chwycą - żywo, w
supeł, pętlico! I ty w węzeł, berlińska tajemnicza ulico! Sercem teraz (zmiłuj się, zmiłuj), Echem teraz
(miłuj mnie, miłuj), Zlituj się, daruj, pożałuj, Weź w ciemny las - i zacałuj, Szeptem teraz, cichą
namową, Szeptem tajnym, żalem-żałobą, Płynną melodią - zwolnioną - W las cię wytańczam,
madonno... Tajnym szeptem żałobą Czy pamiętasz, jak z tobą W ciemny las mego życia wkroczyłem -
Czy pamiętasz, jak z tobą tańczyłem walca - Moja najbliższa - i najdalsza - i najdalsza - Tańczyłaś z
obcym - z twoim mężem... Z twoim mężem... z tamtym chłopcem I powolutku w ten las na palcach
walca... - I jak za nami, sunąc wężem, Ruchami sprężeń i rozprężeń, Syczący, wieczny, niewidzialny,
Wśliznął się w leśne uroczyska, Pijaną pianę tocząc z pyska, On - nienawistnik, Gad Fatalny.

You might also like