Raya Joga!

You might also like

Download as txt, pdf, or txt
Download as txt, pdf, or txt
You are on page 1of 199

J.A.S.

DROGA W �WIATY NADZMYS�OWE. RAD�A JOGA

SPIS TRE�CI:

I CEL I �RODKI
II ZASADY
III SZKO�Y TAJEMNE
IV �CIE�KA
V WYNIKI
VI JAMA (OCZYSZCZANIE)
VII NIJAMA (NABYWANIE CN�T)
VIII ASANA (POSTAWA �YCIOWA)
IX PRANAJAMA (RYTM �YCIOWY)
X PRATJAHARA (W�ADANIE UWAG�)
XI PRZYGOTOWANIE
XII DHARANA (SKUPIANIE UWAGI)
XIII IMAGINACJA (WIDZENIE ASTRALNE)
XIV DHJANA (MEDYTACJA)
XV INSPIRACJA (NATCHNIENIE)
XVI SAMADHI (TRANS JOGIN�W)
XVII KONTEMPLACJA (DUCHOWE ZATAPIANIE SI�)
XVIII SAMJAMA (NAD�WIADOMO��)
XIX INTUICJA (SUMIENIE)
XX O�WIECENIE (U WR�T �MIERCI)
XXI NA DROG�

BIBLIOGRAFIA
I
CEL I �RODKI

Je�eli bierzesz do r�ki t� ksi��k�, to poza ciekawo�ci� powodowa�a tob�, by� mo�e,
ch��
znalezienia drogi, po kt�rej m�g�by� p�j�� sam, zamiast tylko czyta� o drodze,
kt�r� inni szli
oraz id�. Mo�e ju� od dawna b��kasz si� i szukasz, bo czujesz, �e ta droga szeroka
i udeptana,
po kt�rej st�paj� wszyscy woko�o, nie jest dla ciebie odpowiednia. Jest ju� mo�e
zbyt prosta,
zbyt �atwa, a przede wszystkim, zbyt pozioma. Id� ni� wszyscy powoli, wygodnie, bez

wysi�ku, a te� i bez widok�w. Niewiele musz� dawa� z siebie, ale te� i niewiele za
to
otrzymuj�. A ty wola�by� ofiarowa� wi�cej, aby wi�cej osi�gn��. Wola�by� w�o�y�
cho�by
najwi�kszy wysi�ek, da� siebie ca�ego, ale za to otrzyma� tyle, ile wart jest ten
wysi�ek, ile ty
ca�y jeste� wart.

To dobrze, �e tamta droga szeroka i ludna ju� jest zbyt pozioma dla ciebie. Dobrze,
�e chcesz
zej�� z niej, a wst�pi� na �cie�k� kr�tsz� i bardziej strom�, aby szybciej na
szczyt si� wspina�.
Dobrze to �wiadczy o tobie, bo wskazuje, �e doros�e� ju� do wst�pienia na
"�cie�k�". Zbadaj
siebie jednak dok�adnie i oblicz swe si�y. Przeprowad� ocen� siebie, surow� i
trze�w�, czy
rzeczywi�cie chcesz da� ca�ego siebie, ca�ego bez reszty? Czy nie zniech�cisz si�
wkr�tce i
nie spadniesz ze "�cie�ki" z powrotem na dawn� drog�? Spada� z niej b�dziesz nie
raz, nim
na pochy�o�ci stromej zdo�asz utrzyma� si� stale, idzie tylko o to, aby�, gdy
spadniesz,
podni�s� si� rych�o mimo pot�ucze� i poranie�, aby� nie biada� nad sob�, lecz bez
zw�oki
wyt�y� wszystkie si�y do ponownego wspinania si� po �cie�ce. Idzie o to, aby� zda�
sobie
sumiennie spraw� z tego, czy tw�j zapa� do wst�powania na �cie�k�, to nie chwilowy
kaprys
tylko, lub � co gorsza � zniech�cenie �yciem normalnym na skutek jakiego�
niepowodzenia.

Skoro jednak ksi��k� wzi��e� do r�ki i chcesz j� czyta�, to mo�e ch�ci twe s�
szczere i trwa�e.
Mo�e rzeczywi�cie nie znajdujesz w swym �yciu tera�niejszym nic, co by ci si�
wydawa�o
celowe i godne wysi�k�w. Mo�e patrzysz na tych wsp� ludzi jak na dzieci, ponad
kt�re ju�
wyros�e� i chcesz porzuci� ich bezmy�lne zabawy, a zabra� si� do czego�
powa�niejszego.
Je�eli �ycie ich wydaje ci si� bezmy�lne i p�askie nie chwilowo tylko, pod wp�ywem
jakiego�
rozczarowania, lecz je�eli nawet w�r�d powodzenia i zadowolenia odczuwasz stale co�

podobnego do pustki i niedosytu, to mo�e ju� naprawd� doros�e� do "�cie�ki". Zwa�


jednak,
�e �cie�ka, o kt�rej tu czytasz jest najkr�tsza i najbardziej stroma ze wszystkich,
�e bardzo
rych�o odbiegniesz od drogi wygodnej zbyt daleko, aby m�c potem na ni� wr�ci�. S�
�cie�ki
mo�e nieco d�u�sze, ale nie tak strome i uci��liwe, a przede wszystkim, nie
odbiegaj�ce tak
daleko od drogi, po kt�rej kroczy powoli ogromna wi�kszo�� ludzko�ci. Z tamtych
�cie�ek
masz ��czno�� ci�g�� z tym wszystkim, co ludzie nazywaj� �wiatem, masz w ka�dej
chwili
odwr�t otwarty. Nie s� tak strome i trudne, ale wiod� r�wnie� w g�r�, chocia� nie
tak szybko.
Droga studi�w naukowych, tw�rczo�� artystyczna, praca spo�eczna, oto �cie�ki, zbyt
trudne
dla pr�niak�w, ale dla ciebie ju� dost�pne. Mo�e ci kt�ra� z nich wystarczy, bo
wysi�k�w
mo�esz wk�ada� w ka�d� tyle, ile tylko sam zechcesz i doj�� na ka�dej tak wysoko,
jak
wysoko zechcesz. Wygodniejsze s� o tyle, �e nie wymagaj� takiego nak�adu pracy nad
sob�,
skierowuj�c dzia�alno�� w przewa�aj�cej cz�ci na zewn�trz, na przedmioty, nie na
podmiot �
a to jest �atwiejsze.

Je�eli jednak i to jest dla ciebie zbyt �atwe, to zwa� jeszcze, �e i w pracy nad
sob� masz r�ne
�cie�ki le��ce mi�dzy dwoma biegunami tak odleg�ymi od siebie jak "Hatha joga"
["Hatha
joga" jest to nazwa jednej z metod rozwijania zdolno�ci paranormalnych powsta�ej w
Indiach,
w �redniowieczu. Jest to metoda mechaniczna, nie daj�ca uzdolnie� wysokich i
trwa�ych.
Stosuj� j� np. fakirzy � przyp. J.A.S.][W�a�ciwie Hatha joga jest uwa�ana za metod�

�wiczenia cia�a i umys�u stanowi�c� najni�szy, podstawowy stopie� jogi. Za


najwy�sz� i
najbardziej wszechstronn� uznaje si� Rad�a jog� � jog� kr�lewsk�, kt�ra rozwija
pot�g� woli
i ducha � przyp. red.] z jednej strony, a droga �wi�tych � z drugiej. Niech ci� nie
razi
zestawienie obok siebie rzeczy tak bardzo r�nych. S� to r�wnie� �cie�ki, i to
�cie�ki
nie�atwe. Na nich jednak mo�na jeszcze oczekiwa� czego� dla siebie, mo�na wst�puj�c
na nie
powiedzie� sobie: daj� wszystko czym jestem, ca�� moj� warto�� i za to oczekuj� w
zamian
tyle, ile jestem wart.

A na tej �cie�ce, o kt�rej tu czytasz, powiedzie� tego nie mo�esz. Tu nie czeka ci�
nic, �adna
korzy��, �adna nagroda, tylko poczucie, �e spe�ni�e� wszystko, do czego by�e�
zdolny, �e nic
nie zmarnowa�e�, nic nie zaniedba�e�.

Dlatego te� konieczne jest, aby� u�wiadomi� sobie jak najwyra�niej cel, do kt�rego
chcesz
d��y�. Nie wystarczy tu powiedzie� sobie og�lnikowo: "Nie zadowala mnie takie
�ycie, jakie
wiod� wszyscy ludzie w otoczeniu, musz� znale�� dla siebie co� wi�cej". Idzie o to,
jak w
twych wyobra�eniach wygl�da to "co� wi�cej" i na czym ono polega. Je�eli pragniesz
wi�cej
zadowolenia dla siebie, to go nie znajdziesz na tej �cie�ce. Zwr�� si� wtedy do
hatha jogi.
Je�eli wiedzie ci� ciekawo�� poznania �wiat�w nadzmys�owych, to poznasz je na
"�cie�ce",
ale dopiero wtedy, gdy przestaniesz pragn�� ich poznania. Je�eli chcesz uzyska�
w�adze
magiczne, zdolno�ci cudowne, uzyskasz je, ale dopiero wtedy, gdy b�dzie zupe�nie
wykluczone, �e b�dziesz je kiedykolwiek chcia� zu�ytkowa� w celach osobistych.
Zatem,
niewiele obiecuje ci ta �cie�ka. Je�eli jednak szukasz jej pomimo tego, a mo�e
w�a�nie
dlatego, �e nie obiecuje ci �adnych korzy�ci osobistych, to doros�e� do niej
naprawd�.
Doros�e� do niej, bo wyros�e� z tego mniemania b��dnego, jakoby mog�a istnie� jaka�
inna
korzy�� rzeczywista poza korzy�ci� og�u.

Cel tw�j musi by� najzupe�niej niesamolubny. Niczego nie wolno ci pragn�� dla
siebie,
niczego po��da� dla przyjemno�ci w�asnej lub korzy�ci osobistej. Jedynym
pragnieniem,
jedynym d��eniem twoim, musi by� zawsze tylko dobro og�u, dobro nie tylko
wszystkich
ludzi bez r�nicy narodu, rasy, wyznania, kultury, poziomu moralnego, lecz tak�e
dobro
ca�ego wszech�wiata, a wi�c zar�wno dobro duch�w i anio��w, jak dobro zwierz�t,
ro�lin i
wszelkiego stworzenia. Nie s�d�, �e jeste� za s�aby na to, aby twoje si�y mog�y si�
przyda� na
co� anio�om czy ro�linom, bo gdy znajdziesz si� na �cie�ce, si�y twoje wzmaga� si�
b�d� do
pot�gi nadludzkiej, wprost niepoj�tej. Wszak b�dziesz si� zbli�a� coraz bardziej do
Boga,
wiec te� coraz wi�cej uczestniczy� b�dziesz w boskiej wszechwiedzy i wszechpot�dze.

Ale B�g niczego nie chce dla siebie, a ty b�dziesz szed� �cie�k� bo��, wi�c te�
coraz bardziej
musisz pozbywa� si� egoizmu, coraz wi�cej zapomina� o sobie. Czy jeste� got�w na
to, aby
swoje "Ja" przekre�li� raz na zawsze? Aby zawsze m�wi� � nie tylko ustami, ale i w
najg��bszym swoim przekonaniu: "Nie moja, ale Twoja niech si� dzieje wola?". Je�eli
tak,
je�eli naprawd� i szczerze got�w jeste� wyrzec si� wszelkiej my�li o sobie,
wszelkiego
egoizmu, to dojrza�e� do �cie�ki. Wst�puj zatem na ni� �mia�o, ale wst�puj zaraz,
dzisiaj, bo
gdy zaczniesz si� waha� i odk�ada�, to widocznie jeszcze do niej nie doros�e�.

Wkr�tce spostrze�esz, ile ci da ta �cie�ka, ile skarb�w nieocenionych znajdziesz,


na niej
w�a�nie dlatego, �e ich nie pragniesz i nie szukasz. Znajdziesz, przede wszystkim,
spok�j
ogromny, s�odki i cichy, bo spok�j Bo�y. Znajdziesz zdrowie duszy, a nawet
fizyczne, tak
kwitn�ce i trwa�e, jakiego nie da�yby ci najpomy�lniejsze warunki zewn�trzne.
Znajdziesz
wiedz� nieogarnion� � nie t� ksi��kow�, nabywan� pami�ciowo i poj�ciowo � lecz t�
bezpo�redni�, kt�ra wie, bo widzi i rozumie. Znajdziesz i to, co ludzie zw�
jasnowidzeniem,
chocia� w nie nie wierz�: b�dziesz m�g� patrze� we wn�trze Ziemi i w �wiaty
dalekie, na
dusze ludzkie i na duchy anio��w, b�dziesz m�g� rozmawia� zar�wno z tak zwanymi
zmar�ymi, jak i z �ywymi, cho�by najbardziej oddalonymi. Znajdziesz wreszcie te
wszystkie
w�adze magiczne i moce niepoj�te, kt�re ludziom zjednywa�y przydomki albo �wi�tych,
albo
czarownik�w. B�dziesz je mia� do dyspozycji nieograniczonej wszystkie, bez wyj�tku.

Znajdziesz na �cie�ce to wszystko, a raczej b�dziesz to znajdowa� kolejno, coraz


wi�cej z
ka�dym krokiem, bez �adnych z twej strony stara� lub wysi�k�w. Ujrzysz, �e jeste�
otoczony
bogactwami, w�adz�, zaszczytami, s�aw�, ale wszystko to b�dzie ju� dla ciebie bez
warto�ci.
B�d� to tylko ci�ary coraz to nowe i coraz to wi�ksze, obowi�zki coraz to ci�sze,
ale
zdo�asz im wszystkim sprosta�, bo nie b�dziesz niczego pragn�� dla siebie.
Ty� dotychczas szuka� tej �cie�ki, nie wiedz�c mo�e nawet jasno, czego szukasz.
Czu�e�
tylko, �e poza tym wszystkim, co pozna�e� dotychczas, czego si� dowiedzia�e� i
czego
do�wiadczy�e� w �yciu, musi by� co� wi�cej jeszcze, co� innego, wy�szego, a przede
wszystkim, bardziej rzeczywistego. To, co dla innych ludzi jest najbardziej realne
i
rzeczywiste, straci�o ju� dla ciebie warto�� czego� realnego i prawdziwego.
Szuka�e� czego�
wi�cej ponad to wszystko, bo nie wystarczaj� ci ju� te zwyk�e, poziome, powszednie
pragnienia i d��enia ludzkie. A czy wiesz dlaczego ci nie wystarczaj�? Oto dlatego,
�e w
tobie �yje co� wi�cej, ni� w twoich wsp�braciach. �yje ju� w tobie Iskra Bo�a.
Iskra taka
sama �yje r�wnie� we wszystkich twych bli�nich, ale oni o niej nie wiedz�. Dla nich
za
wcze�nie jeszcze, aby mogli poczu�, �e j� maj� w sobie. Ty jednak ju� j� zaczynasz
odczuwa�, mo�e najpierw nie�wiadomie, ale niew�tpliwie. W duszy twojej, w g��bi
wn�trza
twej istoty, poczyna �y� co� nie znanego tobie dotychczas, podobnie jak w �onie
matki
poczyna si� budzi� �ycie nie znanego jej jeszcze dzieci�cia. Poczyna �y� w tobie
Iskra Bo�a,
bo ju� dojrza�e� do tego, aby ona mog�a �ycie �wiadome rozpocz��. U innych ona �pi,
u
ciebie jednak ju� si� budzi. Dlatego wi�c pragniesz czego� nieznanego, czego�
naprawd�
realnego i rzeczywistego, czego nie znalaz�e� na �wiecie.

Czujesz ju� wyra�nie i niew�tpliwie, �e w tobie jest co� wi�cej ponad twe "cia�a",
twe
pow�oki widome lub nieuchwytne. Wiesz, �e przeszed�szy przez wrota �mierci,
zdejmiesz je z
siebie kolejno: naprz�d cia�o fizyczne, potem eteryczne, jeszcze p�niej astralne, a
wreszcie
my�lowe [Szczeg�y o tych "cia�ach" wzgl�dnie pow�okach znajdzie Czytelnik w ksi��ce

Chodkiewicza "Anatomia cia� niewidzialnych cz�owieka" � przyp. J.A.S. Cia�ami tymi


s�:
cia�o fizyczne, przypisane �wiadomo�ci; cia�o eteryczne, kt�re zaopatruje cia�o
fizyczne w
energi� i daje mo�liwo�� postrzegania subtelnych �wiat�w; cia�o mentalne (my�lowe)
i
astralne � przyp. red.]. A kto je zdejmie z ciebie? W�a�nie ty, prawdziwy ty.
Czujesz ju�, �e te
cia�a twoje, to nie ty, �e s� one tylko sukienkami dla ciebie. Ty w nich tylko
mieszkasz, ale
nimi nie jeste�. C� wi�c pozostanie z ciebie, gdy je zdejmiesz wszystkie po kolei?

Pozostaniesz w�a�nie ty, Iskra Bo�a, ja�� wy�sza. Pozostanie z ciebie to, co jest w
tobie
nie�miertelne, realne, rzeczywiste, co przetrwa poza �mier� i poza wszystkie zgony.

Budzi si� w tobie do �wiadomo�ci ta twoja cz�stka nie�miertelna i dlatego nie


wystarcza ci
ju� to, co wystarcza jeszcze zupe�nie twym wsp�braciom. Dlatego w�a�nie zaczynasz
szuka�
czego� wi�cej, bo sam masz w sobie ju� co� wi�cej. Nauczy�e� si� ju� s�ysze� "g�os
bezd�wi�czny", przemawiaj�cy w tobie bez s��w, tw�j g�os sumienia. Umiesz go
s�ucha�,
mo�e jeszcze nie zawsze, ale w wi�kszo�ci wypadk�w. On to powiada ci, �e te pow�oki
twoje,
to nie ty, on daje ci uczucie niezadowolenia z siebie i ze �wiata. Mo�esz go
jeszcze nie
us�ucha� nieraz, ale zd�awi� go i st�umi� w sobie ju� nie zdo�asz, bo ja�� wy�sza,
Iskra Bo�a
�yje w tobie.

Zatem, ju� nieco wyra�niej zaczyna ci si� zarysowywa� przed oczyma tw�j cel.
Chcia�by�,
aby panem w tobie by�o nie to, co �miertelne, co znikome, lecz to, co wieczne, co
Boskie. Nie
chcesz by� d�u�ej s�ug� swych cia�, cho�by tak subtelnych jak astralne lub my�lowe.
Chcesz
nauczy� si� w�ada� nimi, pos�ugiwa� si� nimi jako narz�dziami pos�usznymi twej
ja�ni
wy�szej. Wiesz tak�e, i� tego nie nauczysz si� nigdzie na �wiecie i dlatego b��kasz
si� i
szukasz.

Dotychczas rz�dzi�y tob� cia�a twoje, robi�y z tob�, co chcia�y, a ty s�ucha�e� bez
oporu, bo
nie wiedzia�e�, �e mo�na nie pos�ucha�. Ale twoja ja�� wy�sza ju� si� budzi i
upomina o swe
prawa. Rz�dy w tobie ma obj�� B�g, podczas gdy dotychczas rz�dzi�o w tobie zwierz�.

Gdyby� rozpocz�� walk� sam ze sob�, to znaczy, z twoimi cia�ami, nie osi�gn��by�
celu. Nie o
rozdwojenie idzie, nie o walk�, lecz o zjednoczenie. To, co ni�sze W tobie, ma
wej�� w
zgodno�� z tw� ja�ni� wy�sz�, ma si� dostroi�, zjednoczy�. D��enia tych dw�ch cz�ci
nie
mog� by� ju� d�u�ej rozbie�ne, lecz maj� by� zgodne. Twa ja�� ni�sza ma si�
zjednoczy� z
wy�sz�. Zjednoczenie takie nazywa si� w sanskrycie jog�, je�eli wolisz wyraz
nowoczesny,
nazwij to syntez�.
Zatem, celem twoim jest joga. Nie wzbraniaj si� wymieni� g�o�no tej nazwy tylko
dlatego, �e
by�a znana pradawnym Indom. Od ich czas�w ludzko�� post�pi�a ju� bardzo znacznie
naprz�d w rozwoju, ale nie tak daleko jeszcze, aby joga nie by�a nam ju� dzi�
potrzebna. Sam
widzisz, jak ma�o jest w twym otoczeniu ludzi, kt�rzy ju� byli zjednoczeni ze sw�
ja�ni�
wy�sz�. Oczywi�cie, czym innym jest joga jako idea, jako cel, a czym innym metody
prowadz�ce do osi�gni�cia tego celu, czyli systemy jogi. Cel zosta� ten sam od
prawiek�w,
ale �rodki zmieniaj� si� w miar� post�pu ludzko�ci. Dzi� ju� dawna rad�a joga
indyjska nie
tylko nie by�aby owocna, lecz nawet oznacza�aby pewne cofni�cie w procesie rozwoju.
W
staro�ytno�ci, u pradawnych Ind�w, zjednoczenie ja�ni wy�szej z ni�sz� nie by�o
jeszcze
mo�liwe "na jawie", w stanie �wiadomo�ci dziennej, bo do tego �wczesny cz�owiek nie

osi�gn�� jeszcze odpowiedniego poziomu rozwoju. Osi�gni�cie jogi czyli zjednoczenia

dost�pne by�o w�wczas tylko w stanie "samadhi" czyli w stanie takim, kt�ry dzi�
nazywamy
transem lub snem magnetycznym. Dzi� natomiast, idzie o jog� nie w kr�tkich chwilach
transu
i stanu nieprzytomno�ci, lecz o jog� na jawie, przy zachowaniu pe�nej �wiadomo�ci.
I to da
si� dzi� osi�gn��, bo ju� posun�li�my si� odpowiednio dalej w rozwoju. Niech ci�
zatem nie
dra�ni wyraz joga lub inne wyrazy sanskryckie, skoro nie mamy na nie nazw polskich.

Zrozumiesz, �e joga nowoczesna musi by� inna ni� joga staroindyjska, je�eli j�
traktujesz
jako "�cie�k�", jako metod�. Wielu rzeczy, kt�re pradawni Indowie musieli dopiero
rozwija�
dzi�ki systematycznym �wiczeniom, ty ju� nie musisz rozwija�, bo s� ju� w tobie
gotowe i
rozwini�te. Natomiast kszta�ci� i rozwija� musisz to, co Praindom nieznane by�o
nawet z
nazwy i zupe�nie niedost�pne nawet ich rad�a joginom, bo do tego w�wczas jeszcze
nie
doro�li. Nie myl zatem metody rad�a jogi z celem rad�a jogi. Podobnie b��dne by�oby

mylenie metody "wtajemniczenia" egipskiego lub chrze�cija�skiego z ich celem.

Idzie ci zatem o �rodki i tych �rodk�w szuka�e�, lecz nigdzie ich znale�� nie
mog�e�.
Napotka�e� mo�e ksi��ki o tytu�ach mniej lub wi�cej tajemniczych, zawieraj�ce
rzekomo
wskaz�wki prawdziwe jak �wiczy� jog�, ale tw�j g�os nieomylny powiedzia� ci ju�, �e
tym
wskaz�wkom i pouczeniom ufa� nie mo�na. Oto masz jeszcze jeden dow�d wi�cej, jak
rz�dzi� tob� potrafi twoja Iskra Bo�a, gdy j� do g�osu dopu�cisz, gdy jej
powierzysz rz�dy
nad sob�. Gdyby ona ci powiedzia�a, �e i to, co tu czytasz, jest z�e dla ciebie,
przesta� czyta�
dalej bez wahania, bo "g�os tw�j bezd�wi�czny" poradzi ci zawsze najlepiej. Ale on
ci tego
czyta� nie zabroni, raczej ludzie by mogli zabrania�, a czy masz ich pos�ucha�,
powie ci
znowu twoje sumienie.

Wyboru �rodk�w do �wiczenia jogi, czyli do wst�pu na "�cie�k�" najlepiej r�wnie�


dokona
tw�j g�os sumienia, twoja ja�� wy�sza, bo ona sama wie nieomylnie, co jest dla niej

odpowiednie. �rodki znakomite znajdziesz w ma�ej ksi��eczce, kt�r� znasz od dziecka


i mo�e
jeszcze umiesz na pami��. Jest ni� "Katechizm", najzwyczajniejszy katechizm
chrze�cija�ski.
Zaprowadzi ci� on na �cie�k� r�wnie pewnie jak przepisy "szk�" najtajniejszych,
oczywi�cie,
pod warunkiem, �e nie tylko b�dziesz go umia� na pami��, lecz i wykonywa� go zawsze
w
�yciu. Katechizm dlatego wydaje si� niezrozumia�y lub niewystarczaj�cy, bo ludzie
znaj� go
tylko z samego czytania, lecz nie z wcielania jego postanowie� we w�asnym �yciu.
Pos�uguj�
si� jedynie s�owami, zamiast wykonywa� w �yciu to, co w nim zawarte. Mo�e jednak
droga
katechizmu wydaje ci si� zbyt powolna. We� w takim razie inn� ksi��eczk�, zapewne
r�wnie�
ci znan�: "Na�ladowanie Chrystusa" Tomasza a'Kempis [Zob. bibliografia]. O tej
�cie�ce nie
powiesz ju�, �e jest zbyt prosta, je�eli j� przeczyta�e� z uwag� i zrozumieniem.
Mo�e
natomiast powiesz, �e jest dla ciebie mniej dost�pna, bo przeznaczona by�a dla
zakonnik�w, a
ty �yjesz w�r�d �wiata. Jednak na�ladowa� Chrystusa mo�e ka�dy, kto tylko tego
naprawd�
zechce. Dlatego te� w dalszych rozdzia�ach spotkasz si� z cytatami z tej ksi��eczki
i
zauwa�ysz, �e jest ona niezr�wnana. To, co dalej powiem, b�dzie co najwy�ej
uzupe�nieniem
jej, ale nie ulepszeniem.

Tytu�y tych dw�ch ksi��eczek wyja�ni�y ci ju�, jakimi �rodkami mo�esz uzyska� wst�p
na
�cie�k�.
"Je�eli chcesz wnij�� do Kr�lestwa Niebieskiego, chowaj przykazania". Bez nich nie
dotrzesz
nigdy do wr�t �cie�ki, cho�by� zg��bi� przepisy wszystkich szk� tajemnych. Do tych
wr�t
musisz by� nie tylko dojrza�y, ale i przygotowany. Masz przygotowa� przybytek
odpowiedni
na mieszkanie dla twej ja�ni wy�szej, dla Iskry Bo�ej w tobie. Mieszkanie to musi
by�
odpowiednio jasne i czyste. Dlatego te� musisz oczy�ci� nie tylko cia�o fizyczne,
ale i dusz�,
czyli cia�a niewidzialne. Musisz pracowa� nad cia�em fizycznym tak samo jak nad
eterycznym, astralnym i my�lowym, czyli nad tym wszystkim, co dotychczas nazywa�e�
"sob�". A ta praca nad sob� nie jest niczym innym jak tym, co zawiera katechizm lub

"Na�ladowanie Chrystusa".

Nie s�d�, �e prac� nad sob� mo�na pomin��, �e mo�na j� zast�pi� czym� innym. S�
�cie�ki,
kt�re rzeczywi�cie podaj� sposoby zdobycia pewnych umiej�tno�ci bez takiej pracy
umoralniaj�cej nad sob�. Te sposoby zast�pcze daj� jednak i w�adze zast�pcze, daj�
surogaty,
imitacj�, ale nie to, czego ty szukasz. Tw�j g�os wewn�trzny powiedzia� ci ju�, �e
nie na
tamtych �cie�kach jest droga dla ciebie. One s� dla tych, kt�rzy inn� �cie�k�
jeszcze p�j�� nie
potrafi� lub nie chc�. Ale ty ju� potrafisz, a przede wszystkim chcesz, chcesz
silnie i szczerze.

"Gdy ucze� jest got�w, pojawia si� Nauczyciel" � m�wili staro�ytni. Musisz by�
zatem
przygotowany, zanim Mistrza znajdziesz. Bez tego przygotowania daremne b�d�
Wszelkie
twe usi�owania, aby zwr�ci� uwag� Mistrza na siebie. B�d� jednak pewny i nie miej
w�tpliwo�ci, �e Mistrz z pewno�ci� dojrzy ci� i zbli�y si� do ciebie, gdy b�dziesz
"got�w",
ale nie wcze�niej. Je�eli zatem wydaje ci si�, �e Nauczyciela ju� powiniene�
znale��, lecz nie
spotka�e� go dotychczas, to widocznie nie jeste� jeszcze dostatecznie przygotowany,
nie jeste�
jeszcze godny tego, aby On wejrza� na ciebie. Nie w�tp jednak nigdy, �e b�dziesz
godny tego,
gdy tylko przygotujesz si� w wymaganym stopniu.

S�usznie pisze A. Besant (A. 273): "Wst�p na t� �cie�k� wprowadza cz�owieka na


stanowisko
ucznia czyli czeladnika pr�bnego, a kt�ry� z Mistrz�w bierze go w opiek�, uznawszy
go za
cz�owieka, co wyst�pi� z szerokiej drogi ewolucji i szuka Mistrza, kt�ry by go
poprowadzi� po
�cie�ce bardziej stromej... i kierowa� jego krokami. Nauczyciel ten oczekuje go ju�
u wej�cia
na �cie�k�, a chocia� nowicjusz nie zna jeszcze swego Mistrza, On zna go ju�, widzi
jego
usi�owania, kieruje jego krokami, wprowadza go w sytuacje najlepsze dla jego
rozwoju,
czuwaj�c nad nim z pieczo�owito�ci� matki. Droga mo�e si� wydawa� samotna i ciemna,
ale
Przyjaciel jest zawsze w pogotowiu...".
Do tej ciemno�ci i samotno�ci musisz przywykn�� ju� od chwili samego wej�cia na
�cie�k�,
bo one b�d� ci towarzyszy� przez wi�ksz� cz�� drogi. Zauwa�, �e wychodzisz w g�r�,
ponad
Ziemi�. Dotychczas st�pa�e� po Ziemi, by�e� otoczony lud�mi, wszystko wydawa�o ci
si�
pe�ne ruchu, d�wi�ku i �wiat�a. A teraz wkraczasz tam, gdzie przestrzeni jest
bardzo wiele,
lecz ludzi bardzo ma�o. Wchodzisz na �cie�ki nie ucz�szczane. Ludno i pe�no
dotychczas
zreszt� nie by�o, bo sam wiesz, �e ci si� tylko tak wydawa�o. Czu�e� samotno�� i
pustk� w�r�d
zgie�ku �wiata. Zatem samotno�� dalsza nie powinna ci� trwo�y�. B�dzie ona zreszt�
tylko
pozorna, bo Mistrz zawsze jest w "pogotowiu", chocia� Go nie widzisz.

Nad ka�dym twoim krokiem czuwa On, ten Wielki Niewidzialny, i ka�dym krokiem
kieruje.
Skoro wst�pisz na �cie�k�, wkr�tce zauwa�ysz wp�yw Jego opieki. �ycie twoje,
dotychczas
do�� jednostajne i spokojne, zacznie si� ustawicznie zmienia�, jakby przyspiesza�o
swe t�tno.
Warunki wygodne i trudne poczn� nast�powa� po sobie coraz szybciej. Okresy
czynno�ci
wyt�onej ust�powa� b�d� kolejno czasom g�uchym i pustym, a po nich nast�pi� zn�w
tygodnie lub miesi�ce zdwojonych obowi�zk�w, jakim zwyk�y cz�owiek nie mia�by si�
podo�a�. To nast�pstwo szybkie burz i pogody zsy�a na ciebie Mistrz, aby�
do�wiadczy�
zmienno�ci i zni-komo�ci wszystkiego, co ziemskie, aby� m�g� �atwiej my�l oderwa�
od
rzeczy doczesnych. Wszystko, czego zapragniesz, mie� b�dziesz, ale nigdy w tej
chwili, gdy
pragniesz, lecz dopiero wtedy, gdy ju� pragn�� przestaniesz. Aby� pozna�, �e
warto�� rzeczy
tkwi nie w nich samych, lecz w twoim pragnieniu. Osoby lub rzeczy, do kt�rych
przywi�za�e�
si� najsilniej, opuszcza� ci� b�d� w�a�nie wtedy, gdy ich posiadanie wyda ci si�
najbardziej
pewne. W�a�nie w takich chwilach samotno�� i pustka wyda ci si� wprost nieludzka,
nie do
zniesienia, ale pami�taj, �e Mistrz b�dzie w�wczas szczeg�lnie blisko przy tobie.
Wszak ty
postanowi�e� ofiarowa� wszystko, wyrzec si� wszystkiego, aby tylko uzyska� wst�p na

�cie�k�, aby p�j�� w �lady Tego, kt�ry "nie mia� gdzie g�owy sk�oni�".

Oto s� �rodki wiod�ce do wr�t �cie�ki. Nic dziwnego, �e poza tymi wrotami tak ma�o
ludzi
napotkasz. Dla nich to zbyt ci�kie jeszcze i trudne: wyrzec si� wszystkiego,
wszelkich
zami�owa� osobistych, wszelkiej my�li o sobie. Dlatego tam tak pusto i ciemno. Ale
ciemno
na razie tylko. Ciemno b�dzie chwilowo dla ciebie, bo� i ty sam ciemny jeszcze.
P�niej, gdy
Iskra Bo�a w tobie roznieci si� w ogie� pot�ny, roz�wietli przestrze� wok� ciebie.
Wtedy
jasno b�dzie na twej drodze, bo ty sam �wiat�em si� staniesz. Tam nie ma takiego
S�o�ca jak
na Ziemi, tam ka�dy sam musi by� S�o�cem.

II
ZASADY

Postanowi�e� ju� nieodwo�alnie wst�pi� na �cie�k�, wst�pi� nie po�owicznie tylko,


lecz
ca�kowicie i zupe�nie. Gdy� sobie to powiedzia� powa�nie i stanowczo, w g��bi duszy

odczu�e� zaraz, jakby ci z bark�w spad� ci�ar wielki, odczu�e� przedsmak


wyzwolenia, jakie
ci� czeka u ko�ca �cie�ki. Ale odczu�e� zarazem co� jak strach �wi�ty, podobny
temu, kt�ry
si� odczuwa przed �mierci�. Nie jest to obawa przed tym, co nast�pi, lecz poczucie,
�e b�dzie
to co� wielkiego, co� nies�ychanie donios�ego, czego nigdy dotychczas nie
przechodzi�e�. Ta
cze�� �wi�ta dla tego nieznanego i wielkiego, co ci� czeka na �cie�ce, niechaj ci
b�dzie
sprawdzianem, �e ju� doros�e�. Gdyby� jeszcze nie dor�s�, przyst�powa�by� do wr�t
�cie�ki
nie ze czci� �wi�t�, nie z obaw�, ale z t� pewno�ci� siebie, jak� maj� ludzie
zarozumiali. To
poczucie czci piel�gnuj w sobie i rozwijaj troskliwie, bo z niego rozkwitnie ci
p�niej jedna z
w�adz najpot�niejszych.

Masz przygotowywa� mieszkanie godne twej ja�ni wy�szej, dlatego musisz w sobie
wykszta�ci� uczucia rodzaj�w ca�kiem odr�bnych, ni� dotychczas. Uczucia
zgry�liwo�ci,
smutku, przygn�bienia, zazdro�ci, niezadowolenia lub te� pychy, pewno�ci siebie,
ambicji, to
wszystko by�oby mieszkaniem zbyt marnym dla tej Iskry Bo�ej, kt�ra ma w twych
cia�ach
zamieszka�. Nie zaszed�by� daleko na �cie�ce, gdyby� chcia� i�� po niej tylko
my�lowo, bez
rozwijania w sobie i piel�gnowania uczu� odpowiednich. Dlatego te� i to, co czytasz
tutaj,
czytaj tak, aby� nie tylko zrozumia� i przetrawi� w my�lach, ale tak�e odczu� jak
naj�ywiej.
Nie s�d�, �e opanowanie siebie jest jednoznaczne ze zniszczeniem w sobie wszelkiej
zdolno�ci do uczu�. By�oby to wyja�owieniem duszy i zubo�eniem, a ty masz dusz�
wzbogaca� i wykszta�ca�. Tak� osch�o�� serca m�g�by czu� tylko ten, kto chcia�by
wedrze�
si� na �cie�k� przed doro�ni�ciem do niej.

Czas teraz, aby� zaznajomi� si� z zasadami, na kt�rych "�cie�ka" polega. S� one
wsz�dzie i
zawsze te same, bo wiod� do tego samego celu. Zasad� ka�dej szko�y jest nauka, a
chocia�
nauka jest w ka�dej klasie inna, jednak w ka�dej s� uczniowie i nauczyciele. Zasad�
podobn�
jest, �e nauczycielem mo�e by� tylko ten, kto przedtem by� uczniem. Mistrz tw�j na
�cie�ce
sam kiedy� by� r�wnie� takim uczniem, jakim ty jeste� dzisiaj. By�by nauczycielem
fa�szywym taki, kt�ry by chcia� udziela� innym wskaz�wek, nie przeszed�szy sam
przez
szko��. Tu samouk�w nie ma, bo samouk stworzy�by sobie system indywidualny, bez
warto�ci dla drugich, a nawet dla nich szkodliwy. Nie s�d� tedy, �e Mistrz tw�j da
ci
cokolwiek osobistego, �e wpoi w ciebie jakie� zapatrywania osobiste lub przeka�e
co� ze
swych do�wiadcze�. On ci� tylko poprowadzi, wska�e drog�, ale i�� ni� musisz sam.

Mistrz nie da ci nic gotowego, nic nie zrobi za ciebie. Wska�e ci tylko, jak mo�na
to zrobi�,
stworzy ci warunki, pomo�e wywik�a� si� z pomy�ek, ale nie doda ci ani si�, ani
wiedzy, ani
zach�ty nawet. Ty sam musisz chcie�, sam musisz wykrzesa� z siebie zawsze ochot� i
si�y.
Je�eli czego� nie rozumiesz, On ci nie wyja�ni, tylko wprowadzi ci� w takie
warunki, w
kt�rych sam b�dziesz m�g� znale�� wyja�nienie, je�eli b�dziesz szczerze pragn�� i
szuka�. Nie
by�oby to pomoc� dawa� komu� co� gotowego, by�oby to tylko ja�mu�n�. Naucz si� tego
i ty
od Mistrza. Nie pomo�esz nikomu przez to, �e mu dasz co�, czy to materialnego czy
duchowego, prawdziw� pomoc dasz tylko wtedy, gdy mu pomo�esz doj�� do tego, aby sam

sobie pom�g�.

Dlatego te� nie oczekuj, �e ujrzysz Mistrza w ciele fizycznym, bo ��czno�� z nim
uzyskuje si�
nie przez znajomo�� osobist�, lecz przez doro�niecie duchem do niego. "��czno�� z
Guru
(Mistrzem) mo�esz uzyska� tylko przez to, �e wzniesiesz si� do tej r�wni duchowej,
na kt�rej
Mistrzowie przebywaj�, ale nie przez to, �e b�dziesz usi�owa� �ci�gn�� ich na nasz�
r�wni�
(ziemsk�). Nie oczekuj zobaczenia kt�rego� z nich, ale b�d� zawsze got�w
odpowiedzie�, gdy
do ciebie przem�wi�. Laik "czela" (ucze�) nie jest jeszcze niczym innym jak �yj�cym
w�r�d
�wiata cz�owiekiem, kt�ry szczerze pragnie o�wiecenia w rzeczach duchowych.
Przekroczy�
tylko lini� graniczn� dziel�c� go od Mistrz�w i zwr�ci� niejako ich uwag� na
siebie. Pracuje a
Mistrzowie go obserwuj�. Czy on Mistrza widuje czy nie, pozostaje bez wp�ywu na
wynik
pracy. Jego dobre my�li i post�pki przynios� r�wnie owoc jak z�e" (B).

Masz tu znowu s�owa sanskryckie, musisz si� z nimi pogodzi�. "Guru" oznacza
nauczyciela,
tj. Mistrza takiego, kt�ry ma w swej opiece ucznia i prowadzi go po �cie�ce.
"Czela" zawiera
ten sam �r�-d�os��w co polskie s�owa "czeladnik, czelad�" i oznacza ucznia, kt�ry
ju� odby�
okres pr�by. Przed tym okresem jest jeszcze laikiem, czeladnikiem pr�bnym, uczniem.
Z
samych nazw mo�esz wnioskowa�, �e do �cie�ki wiedzie okres przygotowawczy, okres
pr�bny. Istnieje tu podobie�stwo do dawnych zwyczaj�w w rzemio�le. Kto chcia�
zosta�
rzemie�lnikiem, wst�powa� naprz�d na nauk�, na praktyk�, do "terminu". By� w�wczas
uczniem, terminatorem i nie mia� jeszcze prawa nic wykonywa�. Mia� tylko "s�u�y�",
zapoznawa� si� z narz�dziami i rzemios�em. Majster obserwowa� go, a gdy uzna� za
przydatnego, dopuszcza� do swego warsztatu na pr�b�, na czeladnika. Dopiero wtedy,
gdy
ucze� okaza� si� zdolny, m�g� dost�pi� wyzwolenia na samodzielnego czeladnika, aby
w
ko�cu zosta� majstrem. Te warunki w cechach rzemie�lniczych by�y wzorowane na
warunkach w dawnych szko�ach tajemnych i zaczerpn�y od nich takie nazwy jak
"czeladnik,
czelad�". Je�eli si� nad tym zastanowisz, to �atwiej pojmiesz zasady szk�
tajemnych.

Zasady swego kszta�cenia ludzi na czeladnik�w dawne rzemios�o bra�o z zasad szk�
tajemnych. Rzemios�o ka�de by�o zreszt� tak�e "wiedz� tajemn�". Majster posiada�
swe
tajemnice zawodowe, do kt�rych doszed� przez lata doskonalenia si� w swym
rzemio�le.
Musia� zatem dobiera� uczni�w sumiennie, aby mie� ludzi pewnych, kt�rzy nie
zdradziliby
jego tajemnic na zewn�trz. Podobnie jest do dzi� w szko�ach tajemnych. Tam ucze�
musi
z�o�y� pewne zobowi�zania, pewne "�luby", �e tajemnic nie zdradzi. Nie s�d� jednak,
�e to
"zdradzenie tajemnic" mo�e polega� na wyjawieniu ich komu� obcemu. Takich tajemnic
tu
nie ma, s� tylko takie, kt�re cz�owiek obcy, nie przygotowany, zrozumia�by
fa�szywie, bo do
zrozumienia w�a�ciwego nie dor�s�. Spr�buj dzi� powiedzie� komukolwiek z twego
otoczenia, �e pracujesz nad przygotowaniem mieszkania dla Iskry Bo�ej w tobie, a
nie
zrozumie ci� wcale lub zrozumie ci� b��dnie. Oto ju� jest pierwsza z twych
"tajemnic", zatem
pojmiesz �atwo, �e "zdradzi�" jej nikomu nie mo�esz. Podobnie b�dzie z innymi
tajemnicami,
kt�re poznasz na �cie�ce.

Gdy ucze� sprosta pr�bie, wolno mu wst�pi� do "�wi�tyni poznania wy�szego". "To, co
ma
teraz uczyni�, przedstawiane bywa nieraz jako przysi�ga, kt�r� ma z�o�y�, �e nie
zdradzi nic z
nauk tajemnych. Ale wyrazy "przysi�ga" i "zdradzi�" nie s� odpowiednie i pocz�tkowo

wprowadzaj� w b��d. Nie idzie tu o przysi�g� w zwyk�ym znaczeniu. Raczej zdobywa


si� na
tym stopniu pewne do�wiadczenie. Dowiaduje si�, jak nale�y stosowa� wiedz� tajemn�,
jak
jej u�ywa� w s�u�bie ludzko�ci. Zaczyna si� dopiero wtedy w�a�ciwie rozumie�
ludzko��. Nie
idzie tu o "zamilczanie" prawd wy�szych, lecz raczej o spos�b odpowiedni ich
reprezentowania i o takt stosowny. Tak� w�a�ciwo�� cenn� przyswaja si� w
odniesieniu do
wielu rzeczy, o kt�rych si� dawniej m�wi�o, a zw�aszcza w stosunku do sposobu, w
jaki si�
m�wi�o. Z�ym by�by wtajemniczonym ten, kto uzyskanych tajemnic nie odda�by na
us�ugi
�wiata, je�eli to tylko mo�liwe. Do udzielania wiadomo�ci w tej dziedzinie nie ma
przeszkody
�adnej pr�cz tej, jak� jest niezrozumienie ze strony osoby odbieraj�cej dane
wiadomo�ci. W
ka�dym razie wy�sze tajemnice nie nadaj� si� do tego, aby by� tematem swobodnych
rozm�w. Nikomu jednak nie "zabrania si�" m�wi� o nich, gdy osi�gn�� odpowiedni
stopie�
rozwoju. Nikt inny nie przyjmuje w zwi�zku z tym �adnej "przysi�gi". Wszystko
bierze on
sam na w�asn� odpowiedzialno��, musi sam znale�� w sobie rozstrzygni�cie, jak ma w
danych warunkach post�pi�. "Przysi�ga" za� nie znaczy nic innego jak to, �e zosta�
on uznany
za zdolnego do ponoszenia takiej odpowiedzialno�ci" (C 117).

Teraz rozumiesz na czym polegaj� te przysi�gi i te "tajemnice" w szko�ach


tajemnych. Nie
oczekuj wi�c, �e przed kimkolwiek b�dziesz kiedykolwiek sk�ada� jakie� przysi�gi
lub
�lubowania. Podobnie jest z twoim zobowi�zaniem przy wst�pieniu do "terminu" jako
"ucze�
tajemny". Nie zobowi�zujesz si� do niczego przed nikim innym jak jedynie przed
samym
sob�. Je�eli to zobowi�zanie b�dzie dla ciebie mniej wa�ne i mniej �wi�te ni�
z�o�one wobec
innej osoby, to jeszcze nie doros�e� do �cie�ki. Zrozumiesz teraz ja�niej to, co o
tym
zobowi�zaniu pisze B�awatska:

"Je�eli cz�owiek dojrza�y do o�wiecenia, pragnie by� przyj�ty przez Mistrza na


czeladnika,
musi mie� w pami�ci umow� z Mistrzem, zawart� czy to milcz�co, czy formalnie, nie
mo�e
zapomina� nigdy, �e zobowi�zanie to jest �wi�te. Idzie tu o siedmioletni okres
pr�by.

Je�eli przez ten czas ucze� b�dzie mimo wszelkiej pokusy wierny Mistrzowi..., to
mo�e
zosta� wtajemniczony i odt�d ju� obcowa� bezpo�rednio ze swym Guru. Zale�y to od
uznania
Mistrza, czy w okresie pr�by czeladnik, mimo swych b��d�w i grzech�w, ma otrzymywa�

znaki lub wskaz�wki. Guru znaj�c przyczyny i motywy, popychaj�ce do grzechu


kandydata,
jest wy��cznie uprawniony do os�dzania czy ma zach�ca� przysz�ego czeladnika.
Zatem,
warunkiem pierwszym i nieodzownym jest, aby ucze� przez okres pr�by pozosta� oddany
i
wierny Mistrzowi... Im cz�ciej przerywa si� zwi�zek magnetyczny mi�dzy nimi dwoma,
tym
trudniej nawi�za� go ponownie. Nie mo�na zatem ��da� od Mistrz�w, aby swe si�y
marnowali na nawi�zywanie ��czno�ci z kim� u kogo przewiduj� przysz�e koleje jego
�ycia i
to, �e w ko�cu ostatecznie odpadnie. Jak�e wielu jest takich, kt�rzy ju� z g�ry
oczekuj�
dowod�w wyr�nienia bez spe�nienia tych ��da� i czyni� z tego zarzut Mistrzom,
zamiast
uzna� b��dy w�asne! Przerywaj� po dziesi�� razy na rok zwi�zek i chc�, aby on si�
zn�w
naprawia�. Do tych to, co s� niezadowoleni, chocia� nikt niczego im nie obiecywa�,
chcia�abym rzec: Czy wype�niali�cie swe obowi�zki i przyrzeczenia? Czy wy, co
Mistrz�w,
owe wcielenia mi�osierdzia, cierpliwo�ci i mi�o�ci, obwiniacie o to, �e was
niedostatecznie
forytowali � czy prowadzili�cie �ycie �wi�te i wype�niali�cie na�o�one na siebie
warunki? Kto
z czystym sercem i sumieniem mo�e powiedzie�, �e nie pope�ni� nigdy b��du
powa�nego, nie
pow�tpiewa� nigdy w m�dro�� Mistrza, w swej niecierpliwo�ci zdobycia si� tajemnych
nie
szuka� nigdy obcych wskaz�wek, nie uchybi� nigdy swym obowi�zkom ani my�lami, ani
post�pkami, ten jedynie m�g�by obwinia� drugich, nie siebie... Bez w�tpienia wielu
jest
powo�anych, ale ma�o wybranych; niewielu tylko ma cierpliwo�� wytrwania a� do
ko�ca,
innym bowiem nie w smak jest prosta wytrwa�o�� i jednolito�� celu" (B 962).

Z tych gorzkich s��w B�awatskiej-czeladnika [Helena P. B�awatska (1831-1891) c�rka


pochodz�cego z Niemiec rosyjskiego pu�kownika hr. Hahn-Rottensterna, w 1848 r.
wyszla za
m�� za gen. B�awatskiego, z kt�rym rozsta�a si� po 3 latach. Przez 12 lat
podr�owa�a po
Europie, Ameryce, Egipcie i Indiach. W 1870 r. za�o�y�a w Kairze Towarzystwo
Teozoficzne,
przeniesione p�niej do Stan�w Zjednoczonych, wreszcie do Indii do m. Adjar k.
Madrasu.
Autorka fundamentalnych dzie� ezoterycznych: "Izys ods�oni�ta" (1877) i "Nauka
tajemna" (l
888), kt�re napisa�a w Niemczech, Dzie�a te obejmuj� kosmogoni�, prehistori�,
zasady etyki,
psychologie, eschatologi� oraz wiele przedmiot�w pokrewnych. Rozwini�ciem "Doktryny

tajemnej" jest dzie�o Alice Bailey (1880-1949) pt. "A Treatise on Cosmic Fire" �
"Traktat o
Ogniu Kosmicznym" � przyp. red.] nauczy� si� mo�esz bardzo wiele. Zwr�ci�a je do
tych,
kt�rzy, nie dor�s�szy jeszcze do �cie�ki, uwa�ali si� w swej zarozumia�o�ci za
uprawnionych
do pr�by na czeladnik�w. Zapami�taj to sobie, bo zdarza� si� mo�e nieraz, �e przez
d�ugie
siedem lat pr�by upadniesz, zniech�cisz si� i odst�pisz od �cie�ki, a potem
powiesz, �e
widocznie nie istniej� Mistrzowie, skoro ci nie dali �adnej wie�ci o sobie.

Przygotuj si� na to, �e co najmniej siedem lat sp�dzisz na terminowaniu jako ucze�
poddany
pr�bie. Je-teli po tych siedmiu latach przygotowania nie b�dziesz jeszcze
dostatecznie
przysposobiony, musisz zacz�� dalszych siedem lat pr�by, albo te� odej�� ze �cie�ki
l wr�ci�
na szerok� drog� �wiatowego �ycia. Zasada ka�dej szko�y tajemnej, czy to
starodawnej czy
te� nowoczesnej jest ta sama: najpierw okres siedmioletniej pr�by czyli
"przygotowania".
Gdy ta pr�ba wypadnie zadowalaj�co, nast�puje drugi okres siedmioletni, okres
"o�wiecenia".
W nim ucze�, kt�ry przeszed� przez pr�b� zwyci�sko, uczy si� tego, co ma przyswoi�
sobie
juko czeladnik. Dopiero potem mo�e dost�pi� "wtajemniczenia", zosta� czeladnikiem
przyj�tym i pracowa� wsp�lnie z Mistrzami. Ka�dy okres siedmioletni mo�e by�
podwojony,
a nawet potrojony, je�eli nie wypadnie pomy�lnie. Jednak trzykrotne niepowodzenia
pr�by
wykluczaj� stanowczo takiego ucznia ze szko�y tajemnej.

Ponowne wst�pienie musi wtedy od�o�y� a� do czasu nast�pnego wcielenia.

Dlaczego s� to okresy obejmuj�ce po siedem lat a nie np. po cztery lub po dziesi��,

zrozumiesz, gdy przypomnisz sobie, �e �ycie cz�owieka sk�ada si� r�wnie� z okres�w
siedmioletnich. Przez pierwsze siedem lat �ycia cz�owiek buduje swe cia�o fizyczne,
przez
nast�pne siedem lat � cia�o eteryczne, przez nast�pne 7 � astralne, przez dalsze
siedem lat �
cia�o my�lowe. Dopiero w 29 roku �ycia ja�� ni�sza cz�owieka jest ju� "gotowa".
Jednak te
wytworzone ju� cia�a gruntownie zmieniaj� si� co lat siedem, a raczej mog� si�
zmienia�. Po
up�ywie siedmiu lat nie pozostaje w ciele ani jedna cz�steczka ta sama, a od woli
cz�owieka
zale�y, czy na miejsce dawnych wbuduje cz�steczki takie, jak poprzednio czy te�
inne, lepsze.
Czeladnik ma przebudowa� gruntownie swe cia�a, ma wszystkie ich cz�steczki wymieni�
na
nowe, szlachetniejsze. Do tego potrzebuje lat siedmiu , bo w kr�tszym czasie
przebudowy
wykona� nie zdo�a. Je�eli nie uko�czy� pracy w czasie lat siedmiu, to musi
przebudow�
przed�u�y� na okres nast�pny.

Przestanie ci� ju� teraz zdumiewa� to, �e na samo "przygotowanie" potrzeba pe�nych
siedmiu
lat � co najmniej. Dotychczas, mo�e wyobra�a�e� sobie, �e jeste� ju� przygotowany,
skoro
czujesz pragnienie wst�pienia na �cie�k�, skoro b��kasz si� i szukasz. Ty dopiero
zapragn��e�,
aby rozpocz�� przygotowanie. Nie oczekuj zatem, �e od razu, dzi� odczujesz przy
sobie
Mistrza, �e ujrzysz jakie� oznaki Jego obecno�ci i opieki. Ty masz dopiero przez
tych siedem
lat okaza� si� godnym takiej opieki. Natomiast nie miej w�tpliwo�ci, �e i w ci�gu
tych lat
przysposabiania si� znajdziesz nieuchronnie objawy tej Jego opieki, je�eli tylko
zas�u�ysz
sobie na nie. Znajdziesz ich dok�adnie tyle i dok�adnie takie, na jakie zas�u�ysz.
Nie b�d� to
oczywi�cie listy Mistrza znajdowane w spos�b cudowny w twym pokoju szczelnie
zamkni�tym, albo ksi��ki, kt�re nie wiadomo sk�d zjawi� si� w twoim posiadaniu. Nie

zajdzie na poz�r nic cudownego, nic takiego, czym m�g�by� si� pochwali� swoim
bli�nim
jako dowodem wyr�nienia przez Mistrza. Je�eli jednak potrafisz uwa�nie �ledzi�
wydarzenia
w twym �yciu i wi�za� je ze sob� w �a�cuch przyczyn i skutk�w, spostrze�esz bez
w�tpienia,
�e jednak dzieje si� co�, co ci� przedtem nie spotyka�o. Zaczniesz, pozornie
przypadkowo,
poznawa� ludzi, kt�rzy wprawdzie nie s� wcale Mistrzami, ale s� narz�dziami w Ich
r�kach,
narz�dziami �lepymi i ca�kiem tego nie�wiadomymi. Ludzie tacy powiedz� ci co�
zas�yszanego od kogo� trzeciego lub przynios� ci ksi��k� dla nich samych
bezu�yteczn�.
Zawsze jednak przynios� ci to, czego ty w�a�nie potrzebujesz i co zu�ytkowa�
potrafisz.
Pami�taj, �e to wszystko s� wskaz�wki twego Mistrza, kt�re masz tylko wybra�
odpowiednio
spo�r�d reszty nieu�ytecznej i zastosowa� do cel�w twego przygotowania.

Na czym polega przygotowanie, dowiesz si� w szczeg�ach z dalszych rozdzia��w, tu


tylko
powt�rz sobie raz jeszcze, �e przygotowanie musi by� inne dzisiaj, w wieku XX ni�
by�o w
czasach wczesnego chrze�cija�stwa, a tym bardziej inne od przygotowania w czasach
egipskich lub indyjskich. Urodzi�e� si� ju� z wieloma umiej�tno�ciami takimi, jakie
ludzie
�wcze�ni dopiero musieli mozolnie w sobie rozwija�. Masz teraz natomiast rozwija�
takie, z
kt�rymi ludzie rodzi� si� b�d� dopiero za lat tysi�ce. Musisz wyprzedzi� bieg
rozwoju
naturalnego, stan�� na czele ludzko�ci jako przodownik jej post�pu. Przypomnij
sobie tak�e,
�e idzie o przygotowanie twych cia� niewidzialnych, bo w nich ma zamieszka� twa
ja��
wy�sza. Nie szukaj wiec na dalszych kartkach tej ksi��ki �adnych przepis�w
higienicznych, a
tym bardziej gimnastycznych, cho�by tylko �wicze� oddechu. Przepisy takie m�g�by�
znale��
w Hatha jodze, ale dla ciebie s� one zbyteczne.

Gdy po latach przygotowa� odb�dziesz pomy�lnie "pr�b�", b�dziesz nale�e� do tych


nielicznych, kt�rzy ju� po pierwszym okresie siedmioletnim dost�pili o�wiecenia.
Ten drugi
okres jest bez por�wnania powa�niejszy od pierwszego, ale �atwiejszy mo�e o tyle,
�e ju� nie
grozi co krok usuwanie si� gruntu pod nogami, bo ju� nauczysz si� sta� mocno na
stromej
pochy�o�ci. B�dziesz natomiast ci�gle napotyka� na r�ne pu�apki i sid�a
nieoczekiwane,
coraz to nowe i coraz to inne. Nie zastawi ich tw�j Mistrz ani kto� trzeci, tylko
ty sam
b�dziesz je sobie zastawia�. Na stopniu o�wiecenia b�dziesz kolejno dost�powa�
coraz to
wi�kszej wiedzy i w�adzy, a to dla twej ja�ni ni�szej, dla twej zarozumia�o�ci i
egoizmu
b�dzie pokusa niebezpieczna, aby uzna� si� za wszechwiedz�cego i wszechmocnego. Gdy
ci�
ta pycha uwiedzie, przestaniesz i�� w �lady Mistrza, a zechcesz i�� w swoje w�asne.

Zawiedzie ci� to za ka�dym razem na bezdro�a, z kt�rych odwr�t jest smutny i


upokarzaj�cy.

Podczas o�wiecenia masz przej�� przez drug� z rz�du "hal�", kt�rych jest og�em
trzy,
odpowiednio do trzech "gun" sanskryckich: tamas, rad�as i sattwa i odpowiednio do
trzech
pot�g r�okrzy�owych: Aryman, Lucyfer i Chrystus. O tych halach m�wi "G�os
milczenia"
(D. 13):

"Trzy hale, w�drowcze strudzony, powiod� ci� do kresu trud�w. Trzy hale, zwyci�zco
mar,
poprowadz� ci� przez trzy stany �wiadomo�ci (d�agrat, swapna i suszupti) do
czwartego
(turija), a st�d w siedem �wiat�w, �wiat�w spoczynku wiecznego. Je�eli chcesz
wiedzie� ich
nazwy, to s�uchaj i zapami�taj:

Imi� hali pierwszej jest awidja. To jest hala, w kt�rej ujrza�e� �wiat�o dzienne, w
niej �yjesz i
w niej umrzesz.

Imi� drugiej jest hala nauki. W niej dusza twa znajduje kwiaty �ycia, ale pod
ka�dym
kwiatem czai si� w��.
Imi� trzeciej jest hala m�dro�ci, a poza ni� rozlewaj� si� wody bezbrze�ne ak�ary,
�r�d�a
niezniszczalnego wszechwiedzy.

Chc�c przekroczy� na pewno hal� pierwsz�, nie zezwalaj umys�owi �udzi� si�
mniemaniem,
jakoby p�on�ce w niej ognie po��da� by�y �wiat�em s�onecznym twego �ycia.

Chc�c szcz�liwie przej�� przez hal� drug�, nie zatrzymuj si� dla wdychania woni
upojnej jej
ro�lin. Aby by� wolnym od p�t karmy, nie szukaj Guru w tych dziedzinach sza�u.
M�drcy nie
przebywaj� w tych rozkosznych ogrodach zmys�owo�ci, nie nads�uchuj� zwodniczych
wezwa� z�udy. Tego, kt�ry ci w odrodzeniu si� pomo�e, szukaj w hali m�dro�ci, w
halach
poza ni� le��cych, w kt�rych nie ma cieni, a �wiat�o prawdy �wieci jasno�ci� nigdy
nie
malej�c�. Chc�c przez hal� m�dro�ci dotrze� do doliny b�ogo�ci, zamknij uczniu swe
zmys�y
przed sza�em gro�nym twej ahamkary [��dza �ycia osobistego, cielesnego, nie
z��czonego z
Bogiem przyp. J.A.S.] pozbawiaj�cym ci� spokoju".

Wiesz zapewne, �e "G�os milczenia" jest fragmentem ksi�gi "Nauk z�otych"


istniej�cej w
Indiach od prawiek�w, a pochodz�cej od Arjasangi, nie zdziwi ci� zatem jej ton
archaiczny.
Wiesz tak�e, �e od tych czas�w indyjskich posun�li�my si� w rozwoju daleko,
potrafisz wi�c
sobie wyt�umaczy� odpowiednio jej tre��, a zw�aszcza fragment ostatni z tu
przytoczonych.
Indowie musieli jeszcze "zamyka� zmys�y przed sza�em ahamkary", aby dotrze� do
"doliny
b�ogo�ci" (nirwany). My dzi� jednak mamy ju� inne zadanie. Nie wolno nam ju�
ucieka� w
"dolin� b�ogo�ci", bo zada� swych mamy szuka� na tej Ziemi. Podobnie b��dne by�oby
"zamyka� zmys�y" dla uzyskania spokoju, bo zmys�y masz opanowa�, nie zamkn��. Uczy�

si� tego b�dziesz na pi�tym szczeblu �cie�ki. Ahumkara twoja nie jest ci ju� dzi�
zawad�, lecz
pomoc�, bo dzi�ki tej d��no�ci do �ycia indywidualnego mo�esz by� w og�le u�yteczny
dla
swych bli�nich. Bez niej by�by� tylko nieproduktywnym cz�onkiem spo�ecze�stwa, jego

ci�arem.

Hala pierwsza, to r�wnia ziemska, fizyczna. Panuje nad ni� awidja (niewiedza,
tamas,
Aryman), ale ty ju� ponad ni� wyrastasz, skoro szukasz dost�pu do �cie�ki. "Ognie
po��da�"
ju� nie s� "�wiat�em twego �ycia", nie kierujesz si� ju� ��dzami i pop�dami, bo nie
chcesz
by� ich niewolnikiem, lecz w�adc�.

W hali drugiej znajdziesz "kwiaty �ycia", bo r�wnia astralna jest niezwykle bogata
w formy.
Ale pod kwiatami "kryje si� w��" (rad�as, Lucyfer). Dlatego te� Eliphas Levi zwie
r�wni�
astraln� "wielkim w�em". Tam szybko znalaz�by� "nauczyciela", ale by�by to Guru
fa�szywy
[Eliphas Levi � w�a�ciwie: Alphonse-Louis Constant (1810-1875), francuski pisarz,
ilustrator,
autor ksi��ek o magii � red. Z r�wni astralnej pochodz� "duchy opieku�cze" u
spirytyst�w,
szaman�w, derwisz�w i fakir�w � przyp. J.A.S.]. W tych "dziedzinach sza�u" znajduj�

mistrz�w tylko czarnoksi�nicy lub nieu�wiadomieni spiryty�ci. Jest to tylko hala


nauki, masz
pozna� jej z�udy zwodnicze a pi�kne, lecz nie pozosta� w niej.

Dopiero w hali trzeciej mo�esz znale�� twego Mistrza, bo r�wnia my�lowa, to


najni�sza z
dziedzin, na kt�rych On dzia�a. Dop�ki wi�c nie dotrzesz do tej hali, nie oczekuj
ujrzenia Go
lub otrzymania od Niego jakich� bezpo�rednich wie�ci. Ponad t� hal� dopiero bije
"�r�d�o nie
wysychaj�ce wszechwiedzy" (akszara, intuicja), tam dopiero �wieci �wiat�o prawdy
nie
os�oni�tej. Do hali m�dro�ci dochodzi�e� tylko we �nie najg��bszym (suszupti), z
kt�rego nie
zachowywa�e� �adnych wspomnie� po obudzeniu si� do stanu �wiadomo�ci dziennej
(d�agrat). Na "�cie�ce" nauczysz si� przenosi� do �wiadomo�ci inspiracje uzyskiwane
na
r�wni my�lowej, podobnie jak nauczysz si� zdawa� sobie na jawie spraw� z imaginacji
�wiata
astralnego, kt�re dotychczas przypomina�e� sobie tylko szcz�tkowo z twych marze� we
�nie
lekkim (swapna). Po przej�ciu przez te szczeble najwy�sze �cie�ki dojdziesz do
"czwartego
stanu �wiadomo�ci" (turija), kt�ry Indom pradawnym by� dost�pny tylko w transie
(samadhi),
tobie jednak, b�dzie dost�pny w ka�dej chwili, na jawie, bez tracenia przytomno�ci
i pami�ci.
Wtedy jednak b�dziesz ju� czeladnikiem, a do tego droga jeszcze daleka.

Trzy hale wspomniane w "G�osie milczenia" ju� teraz zaczynaj� ci si� ��czy� z tymi
trzema
etapami, na kt�rych polega wst�p na �cie�k�. Przygotowanie do niej odbywa si� na
r�wni
fizycznej. Masz na niej przyswoi� sobie wszystko, co si� w og�le na niej da
uzyska�, aby m�c
wej�� do "hali nauki". Tam b�dziesz stopniowo przechodzi� przez "o�wiecenie"
ca�kiem
odmienne od tego, kt�re m�g�by� uzyska� zmys�ami fizycznymi. Zaczn� si� otwiera�
twe
zmys�y astralne; b�dziesz wchodzi� stopniowo na t� r�wni� "wielkiej z�udy" (mara),
na kt�rej
rz�dzi "kr�l mar", kt�ry ma w swej koronie klejnot o takim blasku, �e od niego
�lepn�
�miertelni.

Znasz mo�e pi�kne podanie o Lucyferze, kt�ry spadaj�c z nieba str�cony, zgubi� ze
swej
korony �w klejnot i z niego to potem powsta�o naczynie przechowuj�ce w sobie �w.
Graala.
Jest to wi�cej ni� symbol i p�niej go zrozumiesz. Zrozumiesz tak�e, �e Lucyfer, to
nie szatan
ani w og�le jaka� "moc ciemna", lecz, stosownie do swego imienia, "�wiat�odawca",
kt�remu
ludzko�� zawdzi�cza nies�ychanie wiele dobrego i pi�knego. Jest to pot�ga ogromna,
ale nie
z�a. Jednak mo�e zaprowadzi� ludzi na bezdro�a, je�eli jej ulegn�. Ty jednak
nauczysz si�
korzystania z niej jako ze �rodka pot�nego, nie myl�c go jednak z celem. Nie
b�dziesz jego
niewolnikiem, lecz b�dziesz nad nim panowa�.
III
SZKO�Y TAJEMNE

Wiesz ju� jakiego rodzaju "tajemnice" czekaj� ci� na �cie�ce i dlaczego ich
zdradzi� nie
mo�esz. Wiesz tak�e, �e cel �cie�ki pozosta� ten sam od prawiek�w i �e taki sam
b�dzie do
ko�ca manwantary ziemskiej [Wg hinduizmu manwantara jest "okresem Manu", wielk�
jednostka czasu kosmiczmego, kt�ra sk�ada si� z jednostek zwanych kalpa. Manwantara
liczy
14 kalp. Kalpa zwana jest "dniem Brahmy" i sk�ada si� z 1000 cykli zwanych
mahajuga.
Jedna mahajuga trwa 3 320 000 lat ludzkich. Zatem manwantara jest dla cz�owieka
okresem
niewyobra�alnie d�ugim � przyp. red.]. Jednak �rodki prowadz�ce do tego celu
zmieniaj� si�
stosownie do stopnia, na jaki ludzko�� wst�puje kolejno w rozwoju. Dlatego te�
systemy
szk� tajemnych by�y w r�nych okresach czasu r�ne.

Je�eli szko�y te nosi�y miano "tajemnych", to jasne jest, dlaczego je nosi�y. Nie
by�y tajemne
same w sobie, nie kry�y si� ze swym istnieniem, bo kry� si� nie potrzebowa�y. Gdyby
do nich
wdar� si� kto� niepowo�any, nie znalaz�by nic zdro�nego, nic przeciwnego religii,
pa�stwu lub
ludzko�ci. Znalaz�by tylko rzeczy niezrozumia�e, niedost�pne dla swego poziomu
umys�owego, a wi�c, dla niego tylko tajemne. Je�eli natomiast, szko�y to mie�ci�y
si� w
okolicach niedost�pnych i nikomu poza nimi nie znanych, to pow�d by� ca�kiem inny
ni� ch��
zachowania tajemnicy. Celem szk� by�o, jak i dzi�, kszta�cenie cia�a astralnego i
my�lowego,
potrzebne by�y zatem odpowiednie warunki otoczenia. W obecnych czasach ka�da szko�a

zwyczajna, elementarna czy uniwersytecka, nie mo�e mie�ci� si� w okolicy gwarnej,
ruchliwej, niespokojnej, bo to przeszkadza�oby w nauce. Tym wi�kszej ciszy i
spokoju oraz
odosobnienia wymagaj� szko�y, w kt�rych maj� dzia�a� narz�dy astralne lub my�lowe,
w
kt�rych sama obecno�� cz�owieka przeci�tnego by�aby ju� bardzo powa�nym
zak��ceniem. W
tym le�y pow�d w�a�ciwy niedost�pno�ci szk� tajemnych. Jednak�e z biegiem lat i
post�pu
r�wnie� niedost�pno�� szk� tajemnych zmieni�a si�. Nie s�d�, �e dzi� musia�by�
podr�owa�
do Tybetu lub Grenlandii, aby wst�pi� do szko�y tajemnej. Dzi� nauczyli�my si� ju�
znacznie
lepiej panowa� nad warunkami zewn�trznymi ni� to by�o mo�liwe przed wiekami. Szko�y

staroindyjskie mie�ci�y si� rzeczywi�cie nie tylko w g��bi �wi�ty�, do kt�rych nikt
obcy nie
mia� dost�pu. Same �wi�tynie r�wnie� budowano na wyspach, w�r�d szerokich jezior
albo w
lasach nieprzebytych, albo w�r�d ska� niedost�pnych, albo pod ziemi�. Egipcjanie
umie�cili je
w swych piramidach i w innych tajemnych, odosobnionych, budowlach, kt�rych
przeznaczenie prawdziwe jest dzi� ma�o komu znane. Wiesz o chrze�cijanach
pierwotnych, �e
gromadzili si� w katakumbach i pieczarach podziemnych nie tylko na modlitwy. W
�redniowieczu klasztory by�y odpowiednim schronieniem dla szk� tajemnych.
Nowoczesne
szko�y takich schronisk osobnych nie maj�, ale i nie potrzebuj�. Mog� one istnie�
wsz�dzie i
nigdzie. P�niej zrozumiesz dlaczego.

Znasz zapewne Bhagavad Git� [Zob.: Bhagavad-Gita taka jak� jest. Kompletne wydanie
z
tekstem sanskryckim, polskim oraz komentarz �ri Srimad A.C. Bhaktivedanty Swami
Prabhupady. Warszawa 1990 � przyp. red.] i wiesz;, �e wymienia pi�� �cie�ek jogi:
Sankhja
jog�, Karma jog�, D�nia-na jog�, Karunasanjasa jog� i Atma Samjama jog�. Chc�c mie�

pe�n� si�demk� promieni Logosu [Zob. Alice Bailey: "A Treatise on Cosmic Fire" �
"Traktat
o Ogniu Kosmicznym" lub w podr�cznikach filozofii indyjskiej i greckiej] mo�esz
do��czy�
Hatha jog� i Rad�a jog�, ale to b�dzie tylko "maska". Na miejsce Hatha jogi wstaw
raczej
Bhakti jog�, bo ta naj�ci�lej odpowiada tej drodze, po kt�rej sz�a np. wi�kszo��
�wi�tych
chrze�cija�skich. Hatha joga nie nale�y w og�le do siedmiu pierwotnych �cie�ek
indyjskich i
powsta�a dopiero znacznie p�niej, gdy pod wp�ywem Tantrik�w [Tantryzm � jedna z
najbardziej tajemniczych doktryn wi�zanych z jog�, kt�rej �r�d�a pochodz� z VIII w.
n.e.
Podstawowym b�stwem jest bogini Shakti jako uosobienie �e�skiej zasady kosmicznej
przyp.
red.] filozofia indyjska zacz�a nabiera� coraz bardziej materialistycznego
zabarwienia.
Zatem, opr�cz Hatha jogi, ka�da z tych �cie�ek prowadzi do zjednoczenia ja�ni
wy�szej z
ni�sz� czyli w�a�nie do jogi. Jednak �adna / . nich nie by�a tak wszechstronna, nie
dawa�a tak
doskona�ego rozwoju wszystkich w�adz wy�szych cz�owieka jak Rad�a joga. Znana
r�wnie�
na Zachodzie Bhakti joga dawa�a tyle, co Rad�a joga, ale wyprowadza�a cz�owieka
niejako
ponad Uni� jego rozwoju ziemskiego. Ludzko�� nowo�ytna potrzebuje przodownik�w
doskona�ych, kt�rzy b�d� dla niej wzorami dla dalszego post�pu. Dlatego te�,
obecnie nawet
Rad�a joga by�aby niewystarczaj�ca, gdyby pozosta�a w swej formie pierwotnej.
Dlatego
szko�y nowoczesne zachowa�y z niej tylko szkielet og�lny, a wype�ni�y go materia�em

dostosowanym do obecnego poziomu rozwoju.

Dotychczas, mo�e nie�wiadomie, szed�e� �cie�k� Karma jogi i p�jdziesz ni� dalej,
ale ju� z
pe�n� �wiadomo�ci�. Jest to �cie�ka nie wymagaj�ca szk� tajemych, zatem, dost�pna
dla
ka�dego, w ka�dych wa-unkach �yciowych, bez szczeg�lnych nauk lub przygotowa�.
Potrzeba do niej tylko dobrej woli, niczego wi�cej. Przestudiuj sobie dzie�ko
Vivekanandy
"Karma joga" dla sprawdzenia czy idziesz t� �cie�k� [Zob. Swami Wiwekananda:
"Karmajoga", przek�ad Wandy Dynowskiej Biblioteka Polsko-Indyjska, 1962 � przyp.
red.].
Po��czeniem Bhakti jogi z Karma jog� jest "Na�ladowanie Chrystusa" Tomasza a'Kempis

[Zob. Tomasza a'Kempis: "O na�ladowaniu Jezusa Chrystusa". Ksi�g czworo. Z


�aci�skiego
prze�o�y� X.A.J. Nowe wydanie. Krak�w i Warszawa, Nak�ad Gebethnera i Wolfa. Zob.
te�:
Paramhansa Jogananda: "Jak mo�ecie rozmawia� z Bogiem?". Odczyty z 19, 26 marca
1944
r. wyd. polskie: Wydawnictwo Pluton, �widnica, 1991 � przyp. red.]. D�niana joga
idzie
przewa�nie w kierunku filozoficzno-naukowym, dlatego by�a zawsze �cie�k� kap�an�w
wykszta�conych. O innych �cie�kach mo�esz si� dowiedzie� z dzie�ek specjalnych jak
r�wnie� o szczeg�ach pradawnej Rad�a jogi. Tutaj nie jest ci to potrzebne,
przydatne
natomiast b�dzie poznanie najog�lniejszych zasad wtajemnicze� stosowanych w r�nych
epokach. Wiesz ju�, �e do wtajemniczenia prowadzi o�wiecenie po odpowiednim
przygotowaniu i �e dopiero po wtajemniczeniu ucze� m�g� by� przyj�ty na czeladnika.

Podczas o�wiecenia przyswaja� sobie zdolno�� czynienia spostrze�e� narz�dami


nadzmys�owymi, a samo wtajemniczenie by�o pr�b� tych zdolno�ci, by�o niejako
egzaminem.
Kap�an wtajemniczaj�cy kandydata wprawia� go passami magnetycznymi w stan u�pienia
podobny do g��bokiego transu nowoczesnego, a wi�c zbli�ony do �mierci. W tej
martwocie
ucze� pozostawa� przez trzy dni i cztery noce. By�a to owa "�mier� mistyczna", o
kt�rej
ludzie tym wi�cej m�wi�, im mniej o niej wiedz�. Przez trzy i p� doby "ogie�
Kundalini"
przechodzi� swoje "trzy i p�" skr�ty po siedmiu szczeblach i dostawa� si� do
"otworu
Brahmy" [Kundalini (ind. kundala � zw�j sznura, kundalini � zwini�ty w�� rodzaju
�e�skiego) � boska energia kosmiczna, kt�r� przedstawia si� jako zwini�tego i
u�pionego
w�a znajduj�cego si� u podstawy kr�gos�upa, wok� ko�ci guzicznej i czakry
Muladhara.
Dzi�ki praktyce jogi ucze� pobudza Kundalini, powoduje najpierw obr�t "g�owy w�a"
do
g�ry, potem podniesienie w kanale kr�gos�upa, przej�cie przez wszystkie czakry a�
do czubka
g�owy, do o�rodka zwanego w tradycji indyjskiej "tysi�cp�atkowym lotosem". Energia
Kundalini znajduje uj�cie przez otwieraj�cy si� w czaszce kanalik zwany
Brahmarandhra �
otw�r Brahmy i powoduje o�wiecenie czy zjednoczenie energii cz�owieka ze Stw�rc�,
Bytem
Najwy�szym, Bogiem. Zob. B.K.S. Lyengar: Joga", PWN, Warszawa, 1990, Keith
Sherwood:
"Czakroterapia. Rozw�j osobowo�ci i zdrowie". Wyd. Interfibro, Warazawa, 1993 �
podano
opis czakr � przyp. red.]. Inaczej m�wi�c, ucze� w swym ciele astralnym wysuwa� si�
z cia�a
fizycznego i stawa� oko w oko z pot�gami �wiata astralnego. Musia� wobec nich
wytrzyma�
bez trwogi i bez utraty r�wnowagi umys�u, je�eli by� dobrze przygotowany. Stawa�
w�wczas
sam na sam, w ciemno�ci, bez pomocy i opieki swego Guru, a tym bardziej kogo�
trzeciego.
Gdy pr�b� t� przeby� szcz�liwie, budzono go do przytomno�ci passami magnetycznymi,
a
potem uczono samemu wprawia� si� w stan transu i z niego samemu si� budzi�.

Po tym wtajemniczeniu czeladnik otrzymywa� miano pariwrad�aka (w�drowiec) w j�zyku


sanskryckim lub �rotapatti (ten, co w nurt wst�pi�) w j�zyku palijs-kim. W�drowcem
by� od
tej chwili, poniewa� nie mia� ju� ojczyzny sta�ej na ziemi, lecz w�drowa� po
�wiatach
niewidzialnych. ��czy�y go wprawdzie z ziemi� jeszcze r�ne "wi�zy" lub "p�ta", ale
m�g�
si� ich pozbywa� tylko stopniowo. Najpierw zrzuca� z siebie p�ta trojakie:
z�udzenie "ja"
osobistego, potem "zw�tpienie", u wreszcie "przes�dy". Dowiesz si� p�niej na czym
te
"p�ta" polegaj�, zanotuj tylko w pami�ci, �e zrzucenie ich wymaga�o nieraz kilku
wciele�
kolejnych, tak �ci�le by�y z��czone z istot� cz�owieka. Tym trudniejsze do wzucenia
s� teraz,
w naszych czasach materializmu i wysokiego stopnia rozwoju ja�ni ni�szej.
Dopiero po zrzuceniu tych trojga p�t m�g� wst�pi� na szczebel nast�pny czeladztwa,
czyli
dost�pi� drugiego z rz�du wtajemniczenia. Po tej drugiej inicjacji otrzymywa� miano

sanskryckie kuticzaka (buduj�cy chat�) albo palijskie sakridagami (ten, co tylko


raz ma si�
narodzi�). Po przew�drowaniu przez r�wni� astraln�, zak�ada� sobie siedzib� na
r�wni
my�lowej, budowa� sobie tam mieszkanie. Otrzymywa� tu nowy "klucz wiedzy", bo
poprzednio otrzyma� ju� jeden po pierwszym wtajemniczeniu; w�wczas by�a to
znajomo��
�wiata astralnego, teraz za� i my�lowego. Albo jeszcze w tym samym wcieleniu, albo
te�
dopiero w nast�pnym, czeladnik dochodzi� do trzeciego z rz�du wtajemniczenia
czyni�cego
go "�ab�dziem" (Hamsa � dosiadaj�cym �ab�dzia) u Ind�w lub anagami (nie wcielaj�cym
si�
wi�cej) u buddyst�w. Zrzuca� tu z siebie wi�zy czwarte i pi�te z rz�du: wi�zy
po��dania
czegokolwiek dla siebie, a nadto wi�zy sympatii i antypatii. Dost�powa� w�wczas
inicjacji
czwartej i ostatniej, po kt�rej zostawa� paramahams� (poza "ja" stoj�cym) u Ind�w,
wzgl�dnie
arhatem (�wi�tym, dostojnym) u buddyst�w. Pozbywa� si� wi�z�w ostatnich, a zatem
wszelkiej sk�onno�ci do �ycia w jakiejkolwiek formie, a wreszcie i bez formy. To
pozbycie
si� ahamkary by�o przeci�ciem ju� ostatniego ��cznika wi���cego go z �yciem
indywidualnym, po nim "kropla wraca�a w ocean", wtajemniczony znika� ze �wiata, a
pogr��a� si� w nirwan�. To by� kres ostateczny Rad�a jogi staroindyjskiej. Znane ci
s�
opaczne poj�cia o nirwanie, kt�re maj� o niej materialistyczne umys�y Zachodu. Dla
nich,
uwa�aj�cych za swoje "ja" tylko swe cia�a ni�sze, istnienie bez tych cia� jest,
oczywi�cie,
jednoznaczne z nie-istnieniem. Tobie jednak, kt�ry odczuwasz niew�tpliwie tw� ja��
wy�sz�
i masz si� z ni� zjednoczy�, takie istnienie bez form (arupa) nie jest
unicestwieniem, lecz
przeciwnie, wszechistnieniem. Dla ciebie zatem, nirwana nie jest kresem istnienia,
lecz
rozszerzeniem i wzbogaceniem istnienia. Idzie jednak o stopnie �cie�ki. Dla Ind�w
stopniem
ostatnim by�o zrzucenie wi�z�w ��cz�cych Iskr� Bo�� z cia�ami ni�szymi, aby je
mog�a
porzuci� i wr�ci� do swego Pra�r�d�a. W tamtych pradawnych czasach by�o to
naturalne, bo
Iskra ta stosunkowo od niedawna zamieszka�a w pow�okach cielesnych. Czu�a si� w
nich
obco, a t�sknota poci�ga�a j� z powrotem w jej ojczyzn� arupa. Od tych czas�w
jednak
post�pili�my ogromnie w ewolucji. Chrystus nie po to zst�pi� na Ziemi�, aby dusze
nasze z
niej zabra�, lecz po to, aby im wskaza� mo�liwo�� rozwijania si� na niej. Zadanie
nasze nie
polega na uciekaniu z Ziemi, lecz na wykorzystaniu na niej wszelkich mo�liwo�ci
naszego
rozwoju. Indowie byli jak ma�e dzieci, kt�re dopiero po raz pierwszy s� w szkole i
chcia�yby
z niej uciec do domu. My, to ju� uczniowie starsi, kt�rzy rozumiej�, �e uciekanie
ze szko�y
by�oby bezcelowe, kt�rzy przebywaj� w niej ch�tnie, aby nauczy� si� jak najwi�cej.

Dusze Ind�w mia�y jeszcze w pami�ci �ywej sw�j byt b�ogi na r�wniach arupa, bez
tych
pow�ok cielesnych, kt�re kr�powa�y je i ci��y�y niezno�nie. Dlatego tez, ich szko�y
tajemne
pos�ugiwa�y si� metodami, kt�re umo�liwia�y m.in. najszybsze nawi�zanie ��czno�ci z
tymi
r�wniami b�d�cymi ojczyzn� ja�ni wy�szej, aby si� z ni� zjednoczy�.

W okresach p�niejszych dusze ludzkie pogodzi�y iii; ju� ze swym losem, pocz�y coraz

wi�cej interesowa� si� swymi pow�okami cielesnymi i swym otoczeniem. Chaldejczycy


np.
zachowali ju� z dawnych zdolno�ci tylko zdolno�� odczuwania wp�yw�w cia�
niebieskich na
sw�j organizm, dlatego to u nich powsta�a astrologia, uwa�ana dzi� na Zachodzie za
przes�d,
chocia� jeszcze do czas�w. Keplera tworzy�a jedno�� nierozdzieln� z astronomi�.
Chaldejskie
szko�y tajemne by�y ju�, zatem, bardziej materialne w por�wnaniu z indyjskimi,
obejmowa�y
bowiem pr�cz pracy uczni�w nad sob� tak�e to, co dzi� nazywamy naukami �cis�ymi.
Wtajemniczony chaldejski by� to nie tylko jogin lub �wi�ty, lecz i uczony,
posiadaj�cy
rozleg�� wiedz� rozumow�, podczas gdy u Ind�w wtajemniczony tylko podczas
pogr��enia
si� w stan turija m�g� poda� otoczeniu pewne wie�ci czerpane wprost ze �wiata
arupa, a
zatem nie wie�ci wyrozumo-wane, lecz gotowe objawienia. Jak zapewne ci wiadomo, u
Egipcjan materializm poszed� jeszcze dalej objawiaj�c si� nawet w balsamowaniu
zw�ok i w
otaczaniu ich przedmiotami powszedniego u�ytku. W ich szko�ach tajemnych zachowa�a
si�
ju� tylko tradycja dawnej ��czno�ci cz�owieka ze �wiatem arupa, dlatego
wtajemniczeni u
nich mieli pewien nastr�j rezygnacji. Izis by�a ju� od��czona od Ozyrysa, a nie
umieli
przywr�ci� miedzy nimi ��czno�ci. Tote� i poziom wtajemniczenia by� u nich
obni�ony.
Szko�a tajemna nie zdo�a�a postawi� na w�asnych nogach indywidualno�ci zbyt m�odej
jeszcze i zbyt s�abej u czeladnika, zatem doprowadza�a go tylko do czytania w
stanie turija
my�li obcych, nie mog�c w nim rozwin�� samoistnych. By�o to co� podobnego do
dzisiejszej
telepatii. Zrozumiesz ja�niej ten zwi�zek, gdy sobie uprzytomnisz, �e nasza epoka
obecna jest
powt�rzeniem egipskiej, ale oczywi�cie jako biegun przeciwny �wczesnemu.

Czasy bezpo�rednio poprzedzaj�ce zst�pienie Chrystusa by�y tym g��bszym zst�pieniem

ducha w materi�, ale zarazem budzeniem si� duszy indywidualnej. Tote� w Grecji ani
w
Fenicji nie by�o ju� szk� tajemnych w znaczeniu w�a�ciwym. Istnia�y natomiast
misteria oraz
szko�y filozoficzne. Nauka w nich by�a ju� zupe�nie rozumowa, a misteria mia�y za
zadanie
uzmys�awia� przedstawieniami dramatycznymi to, co jeszcze uj�� si� da�o w �cis�e
s�owa
wyk�adu. Dopiero chrze�cija�stwo przywr�ci�o szko�om tajemnym ich poziom, r�wny
wysoko�ci� pierwotnemu, ale wzbogacony o ca�y ten dorobek duchowy, jaki da�
Chrystus
ludzko�ci. Dopiero od czas�w Chrystusa nawi�za�a si� na nowo ��czno�� miedzy
�wiatami
ni�szymi a wy�szymi, ale nawi�za�a si� w spos�b nowy, �ci�le indywidualny. Dzi�ki
ofierze
Chrystusa ludzie nie musz� ju� ucieka� z ziemi, nie musz� pogr��a� si� w "sen
jogin�w", aby
obcowa� ze �wiatami wy�szymi, lecz mog� tu, na ziemi, nawi�zywa� ��czno�� z tymi
�wiatami. Na tym polega "�wi�tych obcowanie", czego dotychczas mo�e nie rozumia�e�
w
katechizmie.

Tak oto, zaczynasz ju� lepiej rozumie�, dlaczego nie ma obecnie takich szk�
tajemnych jak
dawniej, i dlaczego mog� one by� "wsz�dzie i nigdzie". Po prostu, nie potrzeba
takich szk�
oddzielnych. Chrystus wskaza� drog� [Zob. "Ja jestem drog� i prawd� i �yciem. Nikt
nie
przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie". � cyt. wg Ewangelia wed�ug �w.
Jana, 14,
6. Biblia Tysi�clecia, 1980, Wyd. Pallotinum � przyp. red.], po kt�rej mo�e p�j��
ka�dy
cz�owiek bez wyj�tku, cho�by jego warunki �yciowe by�y najbardziej trudne i
niedogodne do
jakiejkolwiek pracy nad sob�. Nie ma takiego po�o�enia �yciowego, w kt�rym cz�owiek
nie
m�g�by wznosi� si� a� do tych �wiat�w niebia�skich, w kt�rych znajdzie Chrystusa.
Ka�dy to
mo�e, je�eli tylko naprawd� chce tego. Teraz jasna b�dzie dla ciebie wa�no��
nies�ychana tej
ksi��eczki, o kt�rej ci wspomnia�em � "Na�ladowanie Chrystusa", i nie wyda ci si�
dziwne,
�e obecnie nawet Indowie zabieraj� si� do studi�w nad ni�. Przestan� ci� r�wnie�
myli�
s�yszane mo�e tu i �wdzie twierdzenia o rzekomej wy�szo�ci religii buddyjskiej nad
Chrystusow�. Pomy�l, �e dopiero w sze�� wiek�w po dzia�alno�ci Buddy zst�pi�
Chrystus na
Ziemi�, �e zatem ludzko�� by�a ju� o sze�� wiek�w starsza. Posun�a si� o sze��
wiek�w w
rozwoju, potrzebowa�a zatem ju� czego� wi�cej ponad to, co jej m�g� da� Budda. A to
"co�
wi�cej" da� ludzko�ci w�a�nie Chrystus. Powiedzia� "kr�tko: "Jam jest droga, prawda
i
�ywot", w kilku s�owach wskaza� ludzko�ci drog� w �wiaty wy�sze � poprzez siebie.
Nie
zbija ci� ju� zapewne z tropu to, �e raz m�wi� o �wiatach wy�szych, innym razem o
ja�ni
wy�szej, wiesz bowiem, �e �wiaty wy�sze, w kt�rych ona mieszka nale�� ju� do r�wni
arupa.
Na tych r�wniach nie ma form, nie ma ogranicze�, nie ma odr�bno�ci. Tam twa Iskra
Bo�a i
Chrystus � to jedno. Skoro nawi��esz ��czno�� sta�� miedzy tw� ja�ni� ni�sz� a
wy�sz�, to
nawi��esz tym samym ��czno�� mi�dzy sob� a Chrystusem. To jest joga nowoczesna, ani
o
w�os nie r�na od jogi pradawnej, je�eli uwzgl�dnisz, �e nirwana, to Chrystus.
Zapami�taj
dobrze ten fakt, a nie zbij� ci� z tropu �adne twierdzenia przeciwne rzekomych
"jogin�w" lub
okultyst�w.

Teraz jasne jest dla ciebie, �e joga nowoczesna �adnych szk� tajemnych nie
potrzebuje.
Twoja szko�a tajemna jest w�a�nie tu, w tym miejscu, gdzie siedzisz. Tworzycie j�
wy dwaj:
ty i Tw�j Mistrz, nieznany ci jeszcze, ale ju� obecny. Mimo to, znajdziesz i dzi�
szko�y
tajemne, rozsiane po r�nych krajach i miejscowo�ciach Europy, Azji i Ameryki.
Niekt�re z
nich uprawiaj� rzeczywi�cie jog�, inne za�, obliczone s� na niewiedz� swych uczni�w
lub
nawet na ich pr�no��. Prawdziwsze z nich id� w kierunku albo indyjskim, albo
egipskim.
Niekt�re utworzy�y sobie dziwaczn� kombinacj� Hatha jogi z kaba��. S� i takie,
kt�re si� zw�
hermetycznymi lub r�okrzy�owymi, nie maj�c z tymi kierunkami nic wsp�lnego pr�cz
nazwy.
Tobie jednak to wszystko jest niepotrzebne. Prawdziwa szko�a tajemna nie polega na
miejscowo�ci, ani na budowli, ale na pracy. Nie o to idzie, aby znajdowa� si� w
jakim�
osobliwym otoczeniu, tylko o to, aby pracowa�. Prac� za� mo�esz podj�� w ka�dej
chwili i w
ka�dym miejscu. W szko�ach publicznych te� s� "eksterni�ci", kt�rzy do tych szk�
przychodz� tylko na egzamin po uko�czeniu nauki. Tobie r�wnie� szko�a tajemna
b�dzie
potrzebna dopiero wtedy, gdy b�dziesz dojrza�y do egzaminu. Dowiesz si� o tym w
sam� por�
� ale nie wcze�niej � dok�d masz si� uda� na egzamin. Przed czasem nie wypytuj si�
o ni�, bo
nikt ci o niej nic prawdziwego nie powie. We w�a�ciwej porze otrzymasz wskaz�wki o
swej
szkole i tak�e nic o niej nie powiesz nikomu. Nie zdradzisz nawet tego, �e wiesz o
niej co�
realnego. Niechaj ona do tego czasu zostanie mitem dla ciebie.

Zatem, szko�a b�dzie dla ciebie czym� aktualnym, gdy zaczniesz si� zbli�a� do
wtajemniczenia. W chwili odpowiedniej zetkniesz si� z lud�mi, kt�rzy ci co� o tym
powiedz�.
Nie b�dzie to nic szczeg�lnego, nic tajemniczego, a jednak b�dzie prawdziwe.
W�wczas
b�dziesz ju� tak wysoko na �cie�ce, �e od razu spo-strze�esz, jak prawdziwe jest
to, co ci
powiedz�. Na razie nie zaprz�taj sobie tym g�owy, a zajmij si� prac� nad sob� z
ca��
cierpliwo�ci� i wytrwa�o�ci� do jakiej tylko jeste� zdolny. Zobaczysz p�niej, �e
cierpliwo�ci
i wytrwa�o�ci potrzeba na �cie�ce o wiele wi�cej ni� jej masz dotychczas. Jednym z
twych
sta�ych zada� b�dzie wyrabianie w sobie tych zdolno�ci w coraz to wi�kszym stopniu.

Obecnie trzeba tylko, aby� pozby� si� uprzedzenia, jakoby kt�rakolwiek ze szk�
prawdziwych mog�a prowadzi� do czego� innego ni� pozosta�e. Podobnie, jak siedem
�cie�ek
r�nych jogi staroindyjskiej by�o tylko siedmioma �wiat�ami barwnymi jednego
promienia
s�onecznego, rozszczepionego w pryzmacie r�wni ziemskiej, tak i r�ne szko�y
nowoczesne,
to tylko dop�ywy jednej wielkiej rzeki. Nie jest zatem w niczym odmienna szko�a np.

r�okrzy�owa od chrze�cija�skiej, adjar-skiej, szkockiej, hermetycznej itd., je�eli


tylko jest
prawdziwa. A czy jest prawdziwa � poznasz nieomylnie na odpowiednim stopniu �cie�ki
po
tych jej cechach, kt�re w�wczas stan� ci si� zrozumia�e.

Pami�taj tak�e (i przed tym ci� przestrzega ju� od samego progu �cie�ki "G�os
milczenia"),
aby� "nie szuka� Guru w dziedzinach sza�u". Nie jest z pewno�ci� Wtajemniczonym
ten, kt�ry
sam siebie "wtajemniczonym" mianuje, chyba �e pod t� nazw� rozumie si� adepta Hatha
jogi.
Prawdziwy Wtajemniczony nie u�ywa �adnych tytu��w i na poz�r nie r�ni si� niczym od

przeci�tnego cz�owieka. Mo�esz sp�dzi� z nim lata w za�y�o�ci, a nie dowiesz si� od
niego
nawet tego, �e jest on Wtajemniczonym. Musisz mu dopiero dor�wna�, aby dowiedzie�
si�
kim on jest, a raczej, aby to rozpozna�. Mi�dzy Wtajemniczonymi nie potrzeba
zawierania
znajomo�ci, nie potrzeba wzajemnego przedstawiania si�, a tym bardziej nie jest
potrzebne
wymienianie jakich� tajemniczych s��w lub znak�w. Tam ka�dy widzi od razu kim jest
drugi,
zna go zreszt� od dawna na r�wniach wy�szych, pomy�ki zatem lub w�tpliwo�ci s� tu
niemo�liwe.

To widzenie innych Wtajemniczonych, ta �wiadoma ��czno�� z nimi w cia�ach


nadzmys�owych, jest dla cz�owieka mo�liwa dopiero od czas�w Chrystusowych. Dlatego
te�
od tych czas�w szk� tajemnych w dawniejszym znaczeniu ju� nie potrzeba. Zbyteczna
ju�
jest obecno�� ci�g�a ucznia w pobli�u Mistrza w ciele fizycznym. Dlatego te�
dopiero od tych
czas�w jest mo�liwe "samowtajemniczenie". Za pierwszego "samowtajemniczonego"
uchodzi� Paracelsus [Paracelsus (w�a�c. Theophrastus von Hohenheim), 1493-1541,
alchemik,
lekarz, tw�rca tzw. jatrochemii (chemii lek�w), kt�r� wy�o�y� w dziele "Archidoxae"
(ok.
1525) � przyp. red.]. Wtajemniczy� si� o tyle "sam", �e nie mia� �adnego Mistrza w
ciele
fizycznym, ale pojmiesz �atwo, �e go musia� mie� w ciele astralnym lub my�lowym.
R�wnie�
�wi�ci chrze�cija�scy lub r�okrzy�owcy [Tajemnicze stowarzyszenie teozoficzno-
alchemiczne, kt�re pojawi�o si� na pocz�tku XVII w. w Europie pod nazw�
R�okrzy�owc�w, kt�rego za�o�ycielem mia� by� Chrystian Rosenkreutz z Niemiec. Jak
g�osi
legenda Zakonu, zw�oki Chrystiana Rosenkreutza zachowa�y si� doskonale w
skonstruowanym przez niego grobowcu, kt�ry mia� by� modelem wszech�wiata.
Znaleziono
przy nich ksi��eczk�, kt�ra na ko�cu zawiera�a s�owa: "Ex Deo nascimur, in Jesu
morimur,
per Spiritum Sanctum reviviscimus" (Z Boga si� rodzimy, w Jezusie umieramy, przez
Ducha
�wi�tego zmartwychwstajemy). Zob. J�zef �witkowski: "Okultyzm i magia w �wietle
parapsychologii", reprint, Oficyna Wydawnicza POLCZEK, Krak�w, 1990- przyp. red.]
[Zob.
Mas Heindel: "�wiatopogl�d R�okrzy�owc�w. Ezoteryczne chrze�cija�stwo przysz�o�ci".

Wydawnictwo Pegaz, Warszawa, 1993 � przyp. red.] nie odbywali przewa�nie nauki w
szko�ach tajemnych przed swym wtajemniczeniem.

W rozdziale nast�pnym przeczytasz o stopniach przygotowawczych i o stopniach


o�wiecenia.
Zorientujesz si�, �e do �wicze� na tych stopniach nie potrzeba osobnej szko�y. A
je�eli w
ezoteryce chrze�cija�skiej napotkasz takie terminy jak: concentratio, meditatio lub

contemplatio, to b�dziesz tylko mia� wskaz�wk�, �e �wiczenia tajemne nie by�y obce
klasztorom �redniowiecznym. Tak�e u r�okrzy�owc�w znajdziesz takie terminy, kt�re
p�niej przesz�y nawet do nauki �wieckiej i tam zosta�y wypaczone ich pierwotne
znaczenia
pod wp�ywem kierunku materialistycznego tej nauki. Zastan�w si� tylko nad
znaczeniem w
jakim dzi� u�ywa si� wyra�e�: imaginacja, inspiracja lub intuicja. M�wi si� o kim�,
�e
"imaginuje sobie", gdy wyobra�a sobie co� nie istniej�cego, zatem, gdy miewa
z�udzenia,
halucynacje. Inspiracji szukaj� dzi� ludzie nierzadko w alkoholu lub w narkotykach.
A o
intuicji m�wi� nawet wtedy, gdy maj� "intuicyjny" wstr�t do pewnych potraw lub gdy
"intuicyjnie" klepi� pacierze my�l�c przy tym o czym� innym.

Z tego, co ci przedstawi�em, nie wynika, �e nie istniej� dzi� szko�y tajemne


r�okrzy�owe,
chrze�cija�skie, buddyjskie lub inne. Istniej� do dzi�, ale usta�a ju� niezb�dno��
przebywania
w nich osobi�cie. Je�eli to w niczym nie przeszkodzi twym obowi�zkom, twemu zadaniu

�yciowemu, mo�esz wst�pi� do takiej szko�y. Nie oczekuj jednak, �e napotkasz gdzie�
o niej
jakie� og�oszenia lub, �e ci j� poleci kto� ze znajomych. Gdy ci szko�a taka b�dzie
potrzebna,
wska�e ci j� tw�j Mistrz, chocia� dotychczas nie przeczuwasz nawet jego istnienia.
Te szko�y,
kt�re og�aszaj� si� publicznie i kt�re za nauk� bior� wynagrodzenie � s� na pewno
fa�szywe.

IV
�CIE�KA

Skoro nauczy�e� si� odpowiednio ocenia� r�nice mi�dzy jog� staroindyjsk� a


nowoczesn�,
potrafisz pogodzi� si� tak�e z tym, �e stopnie tej jogi b�d� odpowiada� naszemu
obecnemu
poziomowi rozwoju, mimo zachowania ich nazw pradawnych. Zachowamy zatem nazwy
sanskryckie, cho�by z tego powodu, �e w j�zyku polskim � ani w �adnym europejskim �
nie
ma s��w, kt�re by r�wnie zwi�le i �ci�le charakteryzowa�y to, co zawieraj� w sobie
wyrazy
sanskryckie.

Nazwy te napotyka si� w przer�nych kompilacjach i plagiatach europejskich, tym


bardziej
zwykle bezkrytycznych, �e i Hatha joga pos�uguje si� tymi samymi, co Rad�a joga
nazwami,
chocia� oznaczaj� w niej ca�kiem co� innego. S� one nast�puj�ce: jama, nama, asana,

pranajama, pratjahara, dharana, dhjana i samadhi. Wiesz zapewne �e tych stopni nie
nale�y
myli� z o�mioma stopniami "szlachetnej o�miorakiej �cie�ki" zawartej w pismach
buddyjskich. Zobaczysz p�niej, �e ca�a ta o�mioraka �cie�ka, to jeden ze stopni
jogi [Zob.
Paul Carus: "Nauka Buddy". Przek�ad Wanda Dynowska. Oficyna Wydawnicza UNUS,
Wa�brzych, 1991; Andrzej Szyszko-Bohusz: "Hinduizm, buddyzm i islam". Wyd.
Ossolineum, Wroc�aw, 1990. Paul Brunton. �cie�kami jog�w. Wyd. Pegaz, Warszawa,
reprint. 1992 � przyp. red.].

Zaraz przy pierwszym ze stopni spostrze�esz jak dalece r�ni si� on dzi� od stopnia
Rad�a
jogi praindyjskiej. Jama oznacza dos�ownie "wstrzymanie" (zakaz), jest to zatem
oczyszczanie si� bierne. Nie masz tu wbudowa� w swe cia�a w�asno�ci nowych, tylko
powstrzymywa� si� od popadania w dotychczasowe b��dy. U Ind�w "jama" obejmowa�a
"pi�� przykaza�" (zalece�, zakaz�w): nie zabija�, nie k�ama�, nie kra��, �y�
umiarkowanie i
nie bra� podark�w.
Ju� z tego widzisz jak daleko post�pili�my naprz�d w rozwoju od czas�w Rad�a jogi.
Dla nas
dzi� ka�de z tych przykaza�, mo�e z wyj�tkiem pi�tego, jest czym� tak rozumiej�cym
si�
samo przez si�, �e w�a�ciwie wyliczanie ich by�oby zbyteczne. Jednak p�niej
zobaczysz, �e i
dzi� maj� te przykazania swoje uzasadnienie, je�eli rozumie si� je w�a�ciwie i
odpowiednio
do naszego aktualnego poziomu rozwoju.

Drugim stopniem jest nama (nakazy). Na nim wyra�nie zaznacza si� rozbie�no�� mi�dzy

Hatha jog� a Rad�a jog�. Hatha joga obejmuje praktyki przewa�nie fizyczne (zabiegi
natury
higienicznej) w sze�ciu swych przepisach: basti, neti, laukiki, dhauti, tratakam i
kapa-labhati,
kt�rych znaczenie jest dla ciebie oboj�tne. Rad�a joga zawiera r�wnie� sze�� regu�
czyli
"szatsam-patti", ale zupe�nie innych w swej tre�ci. �ankaraczarja okre�li� to
"sze�ciostopniowe przygotowanie" w terminach nast�puj�cych: 1. sama � kontrola
my�li, 2.
dama � kontrola post�pk�w, 3. uparama � przyjmowanie �ycia takim, jakie jest, 4.
titiksza �
cierpliwo�� w znoszeniu przykro�ci, 5. szradha � wiara w Guru i w siebie, 6.
samadhana �
r�wnowaga wewn�trzna, jednolito�� d��enia. Jak wida�, jest to ju� praca czynna, bo
nie
ogranicza si� do wstrzymywania si� od grzech�w, lecz zmierza do wbudowania
w�a�ciwo�ci
ca�kiem nowych w twe cia�o eteryczne, astralne i my�lowe.

Stopie� trzeci asana oznacza dos�ownie uk�ad cia�a. W Hatha jodze, odpowiednio do
jej
kierunku materialnego, jest to stopie� pierwszy z niezb�dnych i nies�ychanie wa�ny.

Obejmowa� ogromn� ilo�� przepis�w szczeg�owych na przer�ne pozycje cia�a przy


�wiczeniach oddechowych i innych. Niekt�re z tych asan s� bardzo uci��liwe (mudra)
lub po
prostu perwersyjne (wad�roli). W Rad�a jodze asana przepisywa�a swobodny uk�ad
cia�a pod
jednym warunkiem, aby go mo�na by�o zachowa� bez zm�czenia podczas d�ugotrwa�ych
�wicze� w pratjaharze i dharanie. Dla Ind�w dogodn� tu by�a np. pozycja "lotosowa"
(padmasana, padma � lotos); dla Europejczyk�w, kt�rzy nie s� przyzwyczajeni do
siedzenia
na ziemi z odpowiednio skrzy�owanymi nogami, ta pozycja by�aby nu��ca.

Pranajama oznacza dos�ownie t�umienie oddychania. Jest to stopie� czwarty z kolei,


w Hatha
jodze jeden z wa�niejszych, poniewa� przez r�ne �wiczenia oddechowe zmierza� do
rozbudzenia "ognia Kundalini" i pobudzania go, aby oddzia�ywa� na "kwiaty lotosu"
["kwiaty
lotosu", "padmy", te�: czakry, czakramy: o�rodki, centra energetyczne rozmieszczone
wzd�u�
kr�gos�upa a� do szczytu g�owy, niewidoczne zwyk�ym okiem. Wnikliwemu Czytelnikowi
polecamy zapoznanie si� z dost�pnymi w Polsce pracami, kt�re ujmuj� to zagadnienie
nieco
obszerniej ni� J.A.S. Zob.: Keith Sherwood, Sztuka duchowego uzdrawiania, Cz. I,
Warszawa, 1990, wyd. R. R. Ulman. Keith Sherwood, Czakroterapia. Rozw�j osobowo�ci
i
zdrowie, wyd. Interfibro, Warszawa 1993. Claude Bragdon, Joga dla Ciebie �
Czylelniku!
Wyd. 3, Biblioteka Polsko-Indyjska, 1970, t�um. Wanda Dynowska. Choa Kok Sui, Stara

sztuka uzdrawiania. PWN, Warszawa, 1992, t�um. S�awomir Bubicz. (Zawiera ilustracje
i
bibliografi�). Cennym uzupe�nieniem b�dzie lektura: Jeste� kolorem. Joga, aura i
energie.
Autorki � Annie Wilson i Lilii Bek. Wyd. Pusty Ob�ok. dum. Teresa Tarkowska.
Warszawa,
1993. Swoistym potwierdzeniem staro�ytnej wiedzy indyjskich jog�w staj� si� wyniki
bada� i
rozwa�a� naukowc�w uprawiaj�cych wsp�cze�nie biologi�, warto zajrze� do:
W�odzimierz
Sedlak, Wyk�ady o bioelektronice, wyd. Almapress, RN ZSP, 1987, oraz innych prac
tego
autora. Zob.: Kuthumi. Studia nad aur� ludzk�. Wyd. Summit University, 1993 �
przyp. red.]
w ciele eterycznym. Rad�a joga, natomiast, uzyskiwa�a rozw�j tych "lotos�w" na
drodze
ca�kiem innej, czyli dzi�ki �wiczeniom cia�a eterycznego i astralnego. "Ogie�
Kundalini"
budzi� si� z u�pienia sam przez si�, gdy "kwiaty lotosu" by�y ju� czynne
prawid�owo. Po tej
samej linii idzie joga nowoczesna zast�puj�c rytmem �wiczenia oddechowe jako wprost

niebezpieczne dla organizm�w europejskich. Strze� si� zatem i ty, aby nie skusi�a
ci�
niecierpliwo�� lub podszepty fa�szywych "mistrz�w" i aby� nie pr�bowa�
jakichkolwiek
�wicze� oddechowych. Wskaz�wki do �wicze� nieszkodliwych dla zdrowia znajdziesz w
odpowiednim miejscu tej ksi��ki, a o zaczerpni�tych z Hatha jogi pami�taj, �e
wszystkie
wymagaj� doprowadzenia ich do ko�ca, je�eli nie maj� by� gro�ne dla p�uc i dla
m�zgu. Nie
dor�s�by� jednak do "�cie�ki", gdyby� si� nie opar� pokusom pr�b Hatha jogi. Wiedz
jednak,
�e pokusy takie, w�a�nie ze strony Hatha jogin�w na r�wni astralnej nachodzi� ci�
b�d�
cz�sto i to z coraz wi�ksz� si��. A pokarmem najlepszym dla takich pokus b�dzie
zawsze
twoja niecierpliwo�� i zarozumia�o��. Nieraz w przysz�o�ci b�dzie ci si� wydawa�,
�e
"w�a�ciwie jeste� ju� do�� daleko" na �cie�ce i ju� powiniene� dostrzec jakie�
objawy
dzia�alno�ci tych "lotos�w", a �e ich nie widzisz, to "widocznie droga przez ciebie
obrana jest
zbyt powolna lub nawet wcale nie wiedzie do celu". Tak b�d� wygl�da� pokusy, aby
spr�bowa� dr�g innych.

Stopie� pi�ty � pratjahara jest ostatnim z niezb�dnych w Hatha jodze, bo ju�


obejmuje
�wiczenia umys�owe, a tych Hatha jogin nie lubi. W Rad�a jodze jest to natomiast
stopie�
jeden z najbardziej koniecznych i r�wnie niezb�dny pozosta� do dzisiaj. Pratjahara
jest po
prostu �wiczeniem uwagi, zmierza do tego, aby uwaga nie zwraca�a si� tam, gdzie
przywo�uje
j� najsilniejsze odbierane wra�enie, lecz aby zale�a�a ca�kowicie od woli
cz�owieka, od jego
swobodnego wyboru, od tego, na co chce on swoj� uwag� zwr�ci�. Oto np. czytasz
ksi��k� i
ca�� uwag� zwr�ci�e� na zdanie, kt�re w�a�nie w tej ksi��ce czytasz. Nagle rozlega
si� ha�as w
s�siedztwie lub nawet tylko szmer deszczu. Twoja uwaga odrywa si� od razu od
ksi��ki i
zwraca si� w stron� szmeru lub ha�asu. Uwaga twoja nie zale�y od ciebie, lecz od
wra�e�
zewn�trznych, kt�re przez zmys�y dochodz� do twojej �wiadomo�ci. W pratjaha-rze
twoim
zadaniem jest w�a�nie ca�kowite opanowanie uwagi oraz pos�ugiwanie si� ni� jak
pos�usznym
narz�dziem. Masz nauczy� si� tego, aby uwag� przytwierdza� tam, gdzie ty chcesz, a
nie tam,
gdzie ona sama biegnie za wra�eniem. Gdy czytasz, uwaga ta nie �mie odrywa� si� od
ksi��ki, nie �mie odwraca� si� od niej w stron� wra�e� s�uchowych lub dotykowych.
Je�eli
skierujesz uwag� na jeden zmys� np. na zmys� wzroku, inne zmys�y musz� milcze�, nie
wolno
im uwagi �ci�ga� na siebie, a tym bardziej nie wolno jej rozdwaja� lub dzieli� na
kilka
kierunk�w. Gdy wykonasz takie �wiczenia z ka�dym z twoich zmys��w kolejno, to
nauczysz
si� w�ada� twoj� uwag� tak samo, jak w centrali telefonicznej kieruje si�
po��czeniami z
ka�d� ze stacji. Mo�na w ka�dej chwili przerwa� po��czenie z jedn� ze stacji, a
nawi�za� je z
inn�. Jednak b��dnie urz�dzona by�aby taka centrala, w kt�rej podczas rozmowy z
jedn� ze
stacji w��cza�aby si� wbrew woli druga i przerywa�a rozpocz�t� rozmow�. Gdy
dojdziesz do
wprawy nauczysz si� tak�e wy��cza� ca�kowicie wszystkie stacje, nie przywi�zywa�
uwagi
do niczego, nie odbiera� �adnych wra�e�, gdy nie zechcesz.

Na tych pi�ciu stopniach ko�czy si� to, co nazwa�em uprzednio przygotowaniem. Jak
wida� z
tego kr�-Ikiego zestawienia, ogromnej i bardzo powa�nej pracy nad sob� wymaga samo
przysposobienie si� do wst�pu na �cie�k� o�wiecenia. Wszystkie �wiczenia obj�te
tymi
pi�cioma stopniami s� tylko �wiczeniami przygotowawczymi do w�a�ciwych �wicze�
tajemnych. Wszystkie zmierzaj� do opanowania tw� wol� twych cia�, zar�wno cia�a
fizycznego, jak i cia� niewidzialnych, aby cia�a te przetworzy� na narz�dzia
sprawne i
niezawodne do kwicze� w�a�ciwych. Doszed�by� do wynik�w ca�kiem mylnych i
karykaturalnych, gdyby� �wiczenia wy�sze odbywa� narz�dziami nieodpowiednimi,
niepos�usznymi twej woli, lecz dzia�aj�cymi na w�asn� r�k�. Dopiero �wiczenia
wy�sze dadz�
ci o�wiecenie, podczas ni�-n)ych by�oby ono przedwczesne. By�oby nawet czym�
anormalnym, czym� takim, jak zmuszanie nieletnich dzieci do pracy dost�pnej tylko
doros�ym. Nie s�d� jednak, �e podczas d�ugich siedmiu lat po�wi�conych pokonywaniu
pi�ciu
ni�szych stopni jogi, b�dziesz pracowa� w ciemno�ci, �e nie dostrze�esz nigdy ani
jednego
b�ysku, kt�ry by ci� upewni�, �e jeste� na dobrej drodze i �wiczenia twoje prowadz�
do
zamierzonych wynik�w. Cz�stokro�, najcz�ciej w chwilach, gdy zaczniesz traci�
ufno�� i
nadziej�, prze�yjesz co�, co now� otuch� wleje ci w dusz�. O tych prze�yciach
powiem ci
jeszcze p�niej. Wspominam o nich teraz dlatego, aby� wiedzia�, �e chocia� droga
twoja
b�dzie trudna i mozolna, bo �cie�ka jest bardzo stroma, to jednak w�a�nie z powodu
jej
stromo�ci, po pokonaniu ka�dego stopnia, otwiera� si� przed tob� b�d� coraz to nowe
i coraz
wspanialsze widoki.

Wy�sze stopnie Rad�a jogi zmierzaj� ju� w zupe�nie innych kierunkach ni� stopnie
Hatha
jogi, chocia� nazwy pozostaj� wsp�lne. Zatem, nie b�d� wi�cej wspomina� o Hatha
jodze, bo
sam bez trudu zauwa�ysz, jak puste s� w niej takie nazwy jak: dharana, dhjana i
samadhi.
Natomiast w Rad�a jodze zachowuj� sw� tre�� w ca�ej pe�ni, w jodze nowoczesnej ta
tre��
jest jeszcze bardziej bogata. Sz�stym stopniem z rz�du, a pierwszym w �wiczeniach
wy�szych jest dharana odpowiadaj�ca terminowi europejskiemu koncentracji. Skupianie

uwagi przez d�u�szy czas na pewnym przedmiocie nale�a�o ju� do zada� pratjahary,
poniewa�
nale�a�o wy�wiczy� to, aby uwaga twoja nie b��ka�a si� "samopas", od wra�enia do
wra�enia,
lecz utrzymywa�a si� na jednym, przez ciebie wybranym i nie dawa�a si� odci�gn��
postronnymi wra�eniami. Jednak�e, pratjaha-ra jest �wiczeniem raczej biernym,
ogranicza si�
bowiem g��wnie do tego, aby uwaga nie wymyka�a si� spod twej w�adzy. M�wi�c
j�zykiem
potocznym, zmierza do tego, aby� ty nie by� "roztrzepany": Dharana natomiast
wymaga, aby�
by� czynny, aby� maj�c w swej w�adzy uwag� utrzymywa� j� dowolnie d�ugo na tym
przedmiocie, na kt�rym zechcesz. To skupienie uwagi, ta jej koncentracja, odbywa
si� tu na
wybranym przedmiocie zewn�trznym. Mo�e by� nim tak�e pewien punkt twego cia�a,
punkt
w przestrzeni, a nawet obraz pami�ciowy. Jest to stopie� przygotowawczy do
nast�pnego
szczebla twej �cie�ki.

Dhjana w terminologii europejskiej odpowiada medytacji czyli "rozmy�laniu". Jednak


nie
powinno to by� rozmy�lanie w znaczeniu potocznym, a wi�c b��kanie si� my�lami tu i
�wdzie, wahanie si� mi�dzy r�nymi przypuszczeniami i mo�liwo�ciami. Nie mo�e te�
by�
sylogistycznym wnioskowaniem. Przedmiotem �wicze� w dhjanie nie s� ju� rzeczy
materialne, zmys�owe, lecz abstrakcje. Wszelkie rozmy�lanie o przedmiotach
fizycznych, o
ich w�asno�ciach, nawet rozmy�lanie o rzeczach tak na poz�r nie-fizycznych jak np.
plan
jakiego� nowego przyrz�du, opracowanie pomys�u do poematu lub obrazu, nale��
jeszcze do
dharany. Dhjana porusza si� tylko w abstrakcjach, w poj�ciach "oderwanych",
przedmiotem
jej zatem mo�e by� tylko co�, co istnieje dopiero na r�wniach arupa. Je�eli
rozmy�lasz o psie,
kt�rego widzia�e�, o jego wygl�dzie, ma�ci, rasie, przymiotach, to uprawiasz
dharan�. Je�eli
natomiast za przedmiot twych rozmy�la� we�miesz nie tego psa, znanego ci zmys�ami,
lecz
psa w og�le, jako gatunek, jako typ, dopiero to b�dzie dhjan�. Medytujesz wtedy o
cechach
psa w og�le, o jego w�asno�ciach, o jego roli w przyrodzie, o jego stosunku do
cz�owieka,
jednym s�owem, o rzeczach, kt�re nie istniej� na r�wni fizycznej, chocia� wyra�aj�
si� na tej
r�wni ich dzia�ania. Rozmy�lanie o niedawnym dobrym uczynku twego przyjaciela
b�dzie
jeszcze dharan�, ale medytacja o dobroci w og�le, jako o cesze cz�owieka, to ju�
dhjan�.

Gdy na skutek szeregu �wicze� dojdziesz do sprawnego wykonywania zar�wno dharany


jak i
dhjany, spostrze�esz zasadnicz� r�nic� w objawach towarzysz�cych obu tym stanom. Po
dharanie trwaj�cej d�u�szy czas, b�dziesz czu� znu�enie umys�u, podobnie jak po
rozwi�zaniu
nie tyle trudnego, co wymagaj�cego licznych oblicze� zadania rachunkowego lub po
przeczytaniu z uwag� jakiego� opisu maszyny czy urz�dzenia gospodarczego. Natomiast
po
dhjanie, cho�by najd�u�ej uprawianej, nie odczujesz �adnego znu�enia, przeciwnie
zwi�kszenie sprawno�ci umys�u i jego �wie�o�ci. A wiesz, dlaczego? Oto w dhjanie po
raz
pierwszy napotykasz �wiczenia, do kt�rych nie u�ywasz m�zgu fizycznego. Po prostu,
nie
my�lisz m�zgiem, zatem ten tw�j narz�d fizyczny nie nu�y si�, tylko wypoczywa przez
ca�y
czas medytacji. Oczywi�cie, nie znu�ysz si� tylko pod warunkiem, gdy uprzednio
osi�gn��e�
ju� bieg�o�� w pratjaharze i dharanie, inaczej m�wi�c, je�eli uwaga twoja umie ju�
utrzyma�
si� tam, gdzie j� umocujesz. Gdy wra�enia zewn�trzne odci�gaj� j� ustawicznie na
boki,
musisz wyt�a� umys� na zwr�cenie jej ponownie w pierwotnym kierunku, a wtedy nu��
ci�
te wysi�ki.

Us�yszysz nieraz, a zdarzy si� to i tobie, �e medytacja powoduje senno��, a nawet


rzeczywiste
za�ni�cie. Powodem tego mo�e by� albo, w�a�nie wspomniane, znu�enie umys�u na
skutek
niedostatecznej bieg�o�ci w pratjaharze, albo te� senno�� nast�puje po prostu
dlatego, �e
umys� jest podczas dhjany zupe�nie bezczynny, a wi�c zasypia. Je�eli wi�c
wy�wiczysz si�
sumiennie w pratjaharze i dharanie, a mimo to w�r�d uprawiania dhjany ogarnia ci�
senno��
lub nawet sen, to powodu do zaniepokojenia nie masz. W dhjanie nie my�lisz m�zgiem,
tylko
twym cia�em my�lowym, cho�by� nawet zasn��, to we �nie prowadzisz dalej sw�
medytacj� i
taka b�dzie r�wnie owocna, jak prowadzona na jawie. Nie umniejsza jej warto�ci to,
�e po
obudzeniu si� nic z niej nie pami�tasz, bo nadejdzie czas, w kt�rym zdo�asz
pami�ta�
wszystko, co we �nie prze�y�e�, a zatem przypomnisz sobie tak�e tre�� medytacji. O
innym
powodzie usypiania przy medytowaniu nie wspominam, bo zdarza si� on tylko u ludzi,
kt�rzy
do medytacji w og�le jeszcze nie doro�li. Zrozumiesz sam �atwo, �e cz�owiek, kt�ry
jeszcze
wcale nie umie my�le� abstrakcyjnie, u�nie z nud�w � nie ze znu�enia � gdy jest
zmuszony
zajmowa� my�l przedmiotem ca�kowicie mu niedost�pnym. Umie bowiem u�ywa� tylko
m�zgu fizycznego, a m�zg zadaniu nie sprosta.

Ostatnim ze stopni, o kt�rych mo�esz mie� jeszcze jakiekolwiek wiadomo�ci z


ksi��ek, jest
samadhi. W Rad�a jodze zwie si� on tak�e "snem jogin�w". Wiesz ju�, �e Indowie byli
zdolni
dochodzi� do r�wni arupa tylko w transie b�d�cym dla nich jedynym sposobem doj�cia
do
stanu turija. Nawet do dhjany zdolni byli u Praind�w tylko najwybitniejsi uczniowie
tajemni,
bo zdolno�� my�lenia abstrakcyjnego nie by�a jeszcze w owych czasach rozwini�ta.
To, co
znajdziesz w starych ksi�gach indyjskich, i co budzi tw�j s�uszny podziw dla ich
temat�w
nadzwyczaj wznios�ych ideowo, to wszystko pochodzi nie z umys��w ludzi �wczesnych,
tylko z objawie� bezpo�rednich, uzyskiwanych w�a�nie w stanach samadhi. To, co
jogin
m�wi� w tym "�nie natchnionym", notowali inni w jego otoczeniu, nie rozumiej�c
tego, ale
wiedz�c, �e jest nieomylnie prawdziwe. Sam jogin, po obudzeniu, nie rozumia� tego,
co w
swym samadhi powiedzia�, bo umys�em obj�� tego nie m�g�. Dost�pne mu to by�o tylko
w
stanie turiji. Masz tu now� sposobno�� do zmierzenia odleg�o�ci, o jak� od tych
czas�w
post�pili�my naprz�d w rozwoju.

W dhjanie wynikiem twego rozmy�lania jest rozszerzenie zakresu twej wiedzy o tym
przedmiocie, kt�ry obra�e�. Medytacj� wznosisz si� do r�wni arupa, na kt�rej nie ma
form,
nie ma odr�bno�ci. Tam my�li twoje s� my�lami innych istot tej r�wni, a ich my�li
s� zarazem
twoimi. Z r�wni tej przynosisz sobie my�li obce, inaczej m�wi�c, przynosisz sobie
inspiracje.
Dlatego w�a�nie medytacja wzbogaca zakres twych wiadomo�ci o danym przedmiocie, bo
opr�cz tego, co ty sam zdo�asz dowiedzie� si� o nim, dowiadujesz si� i tego, co o
nim wiedz�
inni. Postaraj si� prze�y� w my�lach to, co teraz tu przeczyta�e�, a pocznie ci
�wita� poj�cie o
tym, czym jest "natchnienie". Nie umniejsza to w niczym warto�ci natchnie�, �e
cz�owiek
otrzymuje je niejako z "zewn�trz", a nie ze swego wn�trza. Nie mo�esz zreszt�
twierdzi�, �e
te inspiracje nie pochodz� od twej ja�ni wy�szej, a wi�c od ciebie samego, a nie
mo�esz tego
twierdzi�, bo ja�� ta przebywa w�a�nie na r�wniach arupa, na kt�rych nie ma
oddzielno�ci ani
odr�bno�ci.

Taki jest stan rzeczy w dhjanie, a je�eli j� dobrze poj��e�, to potrafisz tak�e
zrozumie� czym
jest stopie� tu� ponad ni� le��cy � samadhi. Mam tu na my�li samadhi w jodze
nowoczesnej,
bo wiesz, �e w dawnej by� to stan transu. Ot�, w dhjanie jednoczysz si� z my�lami
obcymi o
danym przedmiocie, a w samadhi jednoczysz siebie z samym przedmiotem. Po prostu
stajesz
si� nim. Spr�buj uprzytomni� sobie jak najja�niej te s�owa: ty sam stajesz si�
przedmiotem.
Zatapiasz si� w nim i pogr��asz, stapiasz si� z nim w jedno��. Dlatego to przez
samadhi
uzyskujesz o danym przedmiocie wiedz� najdoskonalsz� jak� o nim w og�le mie� mo�na,
bo
sam nim jeste�. W dhjanie otrzymywa�e� wiedz� o nim przez to, �e poznawa�e� my�li
obce o
nim, nie tylko swoje. Tu za�, zatapiaj�c si� w samadhi, poznajesz przedmiot sam
bezpo�rednio, nie przez my�l. Czujesz si� sam tym przedmiotem, �yjesz jego �yciem,
odbierasz jego wra�enia, przechodzisz jego koleje.

To pogr��anie si�, czyli kontemplacja zgodnie z terminologi� europejskich szk�


tajemnych,
prowadzi wprost do intuicji. Zwa� jednak, �e wyraz "intuicja" bywa zwykle stosowany

b��dnie, bo ma�o kto rozumie, co on w�a�ciwie oznacza. Bardzo cz�sto uto�samia si�
intuicj�
z "instynktem", ale wiesz zapewne, �e pierwsza jest stanem nad�wiadomym, a drugi
pod�wiadomym. Intuicja zatem jest biegunem przeciwnym instynktu, a nie tym samym.
Instynkt maj� zwierz�ta i maj� go jako cech� wrodzon�, intuicj� natomiast mog� mie�
tylko
ludzie, a i to pod warunkiem, �e j� rozwin� �wiadomymi wysi�kami, a raczej, �e si�
do niej
wznios� dzi�ki tym wysi�kom. Bywaj� ludzie, kt�rzy maj� zdolno�� intuicyjn� niejako

wrodzon�, ale ty wiesz jak to t�umaczy�. Ludzie ci rozwin�li j� w sobie w �ywotach


poprzednich i dlatego we wcieleniu obecnym maj� j� ju� jako co� gotowego.
Zatem kontemplacja prowadzi do uzyskania intuicji. Pierwsza jest czynno�ci�, druga
jej
wynikiem. W Rad�a jodze staroindyjskiej trzy stopnie najwy�sze czyli dha-ran�,
dhjan� i
samadhi, obejmowano wsp�ln� nazw� "samjama". Kontemplacja w znaczeniu w�a�ciwym
jest
to dopiero samjama, bo samadhi, to tylko stan, w kt�rym jogin m�g� uprawia�
kontemplacj�.
Rzecz prosta, �e do powodzenia w kontemplacji potrzebna jest i dharana, i dhjana,
bo bez
skupienia si� i bez medytacji nie jest mo�liwe osi�gni�cie kontemplacji, a wi�c
doj�cie do
takich wynik�w jakie daje intuicja.

Nie s�d�, �e dharana, dhjana i samadhi s� �wiczeniami wy��cznie my�lowymi. Podobnie

dobrym �wiczeniem jak skupianie my�li i pogr��anie si� w nich jest skupianie si� na

uczuciach i zanurzanie si� w nich. Takie �wiczenia medytacyjne i koncentracyjne


b�dziesz
uprawia� nie tylko cia�em my�lowym, lecz tak�e eterycznym i astralnym. S� one
r�wnie
wa�ne i r�wnie niezb�dne, bo same �wiczenia my�lowe prowadzi�yby tylko do rozwoju
jednostronnego. Wykszta�ci�by� tylko niekt�re narz�dy nadzmys�owe, a inne
pozostawi�by� w
u�pieniu, zatem, zbudowa�by� organizm niekompletny, okaleczony. Zale�nie od sposobu
w
jaki dan� medytacj� uprawiasz, otrzymujesz r�ne wyniki, kszta�cisz r�ne narz�dy
nadzmys�owe.

Medytacje nie s� wi�c jedynie �wiczeniami teoretycznymi. Ich wyniki s� od razu


widoczne w
cia�ach nad-zmys�owych, powoduj� bowiem rozb�y�ni�cie i ruch padm czyli "kwiat�w
lotosu" (czakr) w tych cia�ach. Tw�j Guru spostrze�e je i oceni czy dobrze
dzia�aj�, a ty sam
zobaczysz je tak�e na stopniu odpowiednim. Nim je zobaczysz, b�dziesz ju� mia�
dowody ich
dzia�ania, bo w�a�nie zaczniesz uzyskiwa� wiedz� o twych �ywotach poprzednich, a
nawet
wcieleniach naszej Ziemi.

W dharanie, dhjanie i samadhi pracujesz twymi cia�ami niewidzialnymi, rzecz prosta


zatem,
�e wyniki tej pracy ujawni� si� w�a�nie w tych cia�ach. Zrozumiesz teraz, na ile
jest b��dna
droga Hatha jogi, kt�ra �wiczeniami mechanicznymi usi�uje wywo�a� rozw�j narz�d�w
nadzmys�owych, a zatem niemechanicznych. Uruchomienie do pewnego stopnia tych
narz�d�w da si� oczywi�cie uzyska� r�wnie� �wiczeniami mechanicznymi, podobnie, jak
nie
posiadaj�c s�uchu ani znajomo�ci nut, mo�na mechanicznie wyuczy� si� odegrania
kilku
utwor�w na instrumencie muzycznym. Bez trudno�ci zrozumiesz teraz, �e nie jest to
droga
w�a�ciwa.

V
WYNIKI

Zaznajomi�e� si� z og�lnymi zasadami �wicze�, na kt�rych polegaj� stopnie �cie�ki i

zrozumia�e�, �e narz�d�w niefizycznych nie mo�na rozwin�� �wiczeniami fizycznymi,


ponadto zaczyna tworzy� si� w twoim poj�ciu obraz og�lny systemu, kt�rym pos�uguje
si�
ka�da szko�a tajemna. Jest to dos�ownie ten sam system, kt�rego przestrzega
cz�owiek, gdy
przyst�puje do przebudowy domu. Przede wszystkim, oczyszcza go starannie ze
wszystkich
rzeczy niepotrzebnych i zawadzaj�cych. Dopiero po takim oczyszczeniu mo�e zabra�
si� do
w�a�ciwej pracy czyli do wbudowywania cz�stek z lepszego materia�u w miejsce
dawnych.
Bez oczyszczenia nie m�g�by si� dosta� do miejsc, nad kt�rymi ma pracowa�, nie
w�ada�by
przedmiotem swej pracy. Nie m�g�by nawet zbada�, kt�ra cz�� wymaga przebudowy.

Zadanie twoje jest zupe�nie podobne. Przede wszystkim, masz oczy�ci� z rzeczy
niepotrzebnych i szkodliwych mieszkanie, kt�re chcesz przygotowa� dla twej ja�ni
wy�szej.
A mieszkaniem tym ma by� twe cia�o my�lowe, astralne, eteryczne i fizyczne.
Oczy�ci� je
zatem musisz ze wszystkiego, co w ka�dym z nich jest zbyteczne. Cia�o my�lowe
musisz
oczy�ci� z otaczaj�cej je chmury g�stej i nieprzejrzystej, jak� tworz� otaczaj�ce
je my�laki
[My�lakami nazwa�em istoty stworzone my�leniem czy to ludzkim, czy czyim� innym. S�
to
istoty �ywe, realne, �yj�ce d�u�ej lub kr�cej, literatura obca zwie je my�lami-
formami �
przyp. J.A.S. Stosuje si� te� nazw� my�lo-formy, my�lo-kszta�ty � przyp. red.].
Oczy�cisz
cia�o astralnie z ��dz i pop�d�w niepotrzebnych, zaprowadzisz w nim spok�j.

Z cia�a eterycznego usuniesz z�e nawyki i niepotrzebne lub b��dne na�ogi, cho�by
najbardziej
zastarza�e. Cia�a fizycznego oczyszcza� nie potrzebujesz, bo ono nie ma �adnych
w�asno�ci
ani z�ych, ani dobrych. To tylko maszyna, dzia�aj�ca dop�ty, dop�ki w niej jest
cia�o
eteryczne i dzia�aj�ce tak, jak j� to cia�o popycha. Gdy zatem oczy�cisz swe cia�o
eteryczne,
czyste b�dzie tym samym i cia�o fizyczne.

Praca twa powinna prowadzi� od g�ry w d�, to znaczy, zacz�� si� od cia�a my�lowego
i
schodzi� w pow�oki coraz to grubsze. Gdy oczy�cisz cia�o my�lowe, gdy usuniesz
otaczaj�c�
je g�st� chmur� my�lak�w, osi�gniesz to samo, co po oczyszczeniu okien w
mieszkaniu.
Dotychczas ta chmura nieprzebita zas�ania�a ci widok na zewn�trz. Po oczyszczeniu
cia�a
my�lowego zdo�asz wygl�da� nim na zewn�trz, czyli odbiera� my�li obce. A wiesz ju�,
�e
takie korzystanie z my�li obcych zwie si� inspiracj�. Inny jego kierunek, bardziej
materialny,
zwie si� telepati�, nies�usznie zreszt�, bo �ci�le rzecz bior�c telepati� by�oby
"odczuwanie na
odleg�o��".

W parze z oczyszczeniem i�� musi opanowywanie cia�a my�lowego. Przet�umacz to na


sanskryt, a otrzymasz pratjahar� i dharan�. Gdy b�dziesz ju� mia� w r�ku w�adz� nad
swym
cia�em my�lowym, zniknie niepostrze�enie to, co dotychczas mo�e by�o tw� wad� jako
roztrzepanie, roztargnienie. My�li twe b�d� jasne, wyra�ne, dok�adne i silne.
Stwierdzisz na
sobie do�wiadczalnie prawdziwo�� znanego zdania: "Ludzie tyle rzeczy niepotrzebnych

czyni�, m�wi� i my�l�, �e na potrzebne ju� im brak czasu". Przestaniesz tworzy�


my�li
niepotrzebne, do niczego nie wiod�ce i nauczysz si� raz zacz�t� my�l doprowadza�
zawsze do
ko�ca, nie urywa� jej w po�owie. Przez to poj�cia twoje b�d� nies�ychanie jasne,
wszechstronne i logiczne. Zamiast tworzy� nieustannie chmur� my�lak�w w�t�ych,
nik�ych,
bezsilnych, b�dziesz ich tworzy� mniej, ale pe�nych si�y i �ywotno�ci. W �yciu
praktycznym
oznacza to wzmo�enie twych zdolno�ci umys�owych, trze�wo�� s�du, logik�
wnioskowania,
pewno�� wiadomo�ci.

Praca nad twym cia�em astralnym przyniesie ci, przede wszystkim, ogromny spok�j,
mimo
zwi�kszenia subtelno�ci uczu�. Dzi� jeste� mo�e niezdolny do niekt�rych uczu�, a
inne z
kolei wprawiaj� ci� w zaburzenie r�wnowagi duszy, opanowuj� ci� ca�kiem wbrew twej
woli.
Wpadasz, nawet z b�ahego powodu, w zniech�cenie lub smutek, a za chwil�
przeskakujesz do
rado�ci wybuja�ej, chocia� sam rozumiesz, �e pobudka by�a zbyt ma�a do wybuchu tak
wielkiego. Takie ustawiczne wahania, takie dominowanie coraz to innych uczu� nad
ca�� tw�
dusz�, ust�pi pewnej ciszy wewn�trznej, pewnemu uspokojeniu. �wiczeniami w
pratjaharze
nauczysz si� panowa� nad uczuciami, wybiera� sobie stosowne, a innych nie wpuszcza�
do
duszy. Nauczysz si� ponadto ekonomii w uczuciach. Nie b�dziesz nimi szafowa� bez
potrzeby, b�dziesz w nich pow�ci�gliwy wobec przedmiot�w ma�ych, ale tym bardziej
hojny
wobec przedmiot�w, kt�re zas�uguj� na uczucia g��bokie. Wra�liwo�� twa na bod�ce
uczuciowe zwi�kszy si� znacznie, ale od woli twej zale�e� b�dzie czy zechcesz im
si� podda�
czy pozosta� wobec nich oboj�tnym. B�dziesz panem wszystkich swych uczu�, podczas
gdy
dotychczas jeste� tylko ich niewolnikiem.

Najbardziej uderzaj�ca zmiana zajdzie w twym ciele eterycznym. Przekszta�ci si�


zupe�nie
tw�j charakter, nawyki, a nawet g�os i ruchy: staniesz si� ca�kiem innym
cz�owiekiem. Znika�
b�d�, jedne po drugich, wady twego charakteru, nawet nieznaczne, rozwiej� si� w
nico��
na�ogi, rozkwitnie tak�e twe zdrowie w stopniu dotychczas nie znanym. Ludzie,
kt�rzy znali
ciebie od szeregu lat, b�d� przypisywa� te zmiany jakim� niezwykle pomy�lnym
warunkom
zewn�trznym. A tymczasem zdzia�a to wszystko tylko jeden warunek wewn�trzny: twoja
wola, twoja ch�� dobra. Na pewnym stopniu �cie�ki zauwa�ysz, �e bez stara� z twej
strony
budz� si� w twym ciele eterycznym zdolno�ci mesmeryczne [Mesmeryzm � nazwa pochodzi

od nazwiska niemieckiego lekarza Franciszka Antoniego Mesmera (1736-1815), kt�ry


uzdrawia� pacjent�w tzw. magnetyzmem zwierz�cym, czyli pr�dami energii
przenoszonymi
od terapeuty na chorego. J.A.S. by� r�wnie� praktykuj�cym mesmeryst� � przyp.
red.].
B�dziesz m�g� ich u�ywa� do leczenia ludzi w twym otoczeniu, nawet zwierz�t i
ro�lin. Ale
nie traktuj tego zawodowo. To tylko podarek ofiarowany ci ze �wiat�w wy�szych,
uwa�aj go
wi�c za dar, a nie za przedsi�biorstwo zarobkowe.

Wiesz ju�, �e cia�o fizyczne to tylko maszyna, zbudowana z pierwiastk�w


chemicznych, kt�r�
cia�o eteryczne utrzymuje w ruchu. Wraz z przekszta�ceniem cia�a eterycznego
zajdzie
r�wnoczesne przekszta�cenie cia�a fizycznego. Wspomnia�em ci ju� o rozkwicie
zdrowia,
jednocze�nie nab�dziesz si� fizycznych i niezwyk�ej wytrzyma�o�ci na trudy, g��d i
bezsenno��. Ulegnie zmianie tw�j smak, stracisz ochot� na potrawy ostre, korzenne,
napoje
wyskokowe i narkotyki. Ludzie cz�sto zaczynaj� "przerabianie siebie" od cia�a
fizycznego,
zamiast zacz�� od g�ry. Zmieniaj� po�ywienie na jarskie, zakazuj� sobie tytoniu lub
kawy i
s�dz�, �e przez to rozwin� im si� jakie� w�adze wy�sze. Myl� jednak przyczyn� ze
skutkiem.
Sk�onno�� do potraw jarskich pojawia si� jako skutek �wicze� tajemnych, nie mo�e
zatem
pokarm jarski by� przyczyn� jakiegokolwiek rozwoju nadzmys�owego.

Zrozumiesz ju� teraz � a p�niej sprawdzisz sam na sobie � dlaczego nie znajdujesz
tu
�adnych przepis�w dotycz�cych od�ywiania cia�a fizycznego. Takich wskaz�wek ani
nakaz�w nie ma na "�cie�ce". Organizm fizyczny cz�owieka (uz�bienie, jelita) jest
przystosowany zar�wno do pokarmu ro�linnego jak i zwierz�cego. Ponadto wiekowe
przyzwyczajenie do takich u�ywek jak kawa, tyto�, herbata, uodporni�o ludzko�� na
zgubne
dzia�anie zawartych w nich alkaloid�w. Gdyby� jednak bez trudno�ci i bez ujemnych
nast�pstw dla zdrowia fizycznego m�g� obywa� si� bez mi�sa, kawy i herbaty, to
wolno ci
wykre�li� je z rz�du twych pokarm�w. Zyskasz przez to pewne uspokojenie cia�a
astralnego,
kt�re mo�e zbyt �atwo ulega�o wybuchom uczu� i wymyka�o si� spod twej w�adzy.
Je�eli
jednak brak tych pokarm�w, do kt�rych od lat przywyk�e�, powoduje w twym ciele
fizycznym, eterycznym lub astralnym jakiekolwiek niedomagania (niepok�j,
zdenerwowanie)
i niedomagania te nie ust�puj� z czasem przy dalszej wstrzemi�liwo�ci, to lepiej
jej
zaniechaj. Walka � bezskuteczna w dodatku � z przyzwyczajeniem do pewnych potraw
lub
napoj�w, zabiera�aby ci zbyt wiele si�, kt�rych potrzebujesz do powa�niejszych
cel�w.

Od u�ywek w rodzaju kawy, herbaty, tytoniu, musisz odr�ni� narkotyki we w�a�ciwym


znaczeniu, a wi�c alkohol w r�nych postaciach, morfin�, kokain� itp. Ju� samo to,
�e
u�ywek potrzebuje organizm stale w mniej wi�cej jednakowej ilo�ci, a potrzebna
ilo��
narkotyk�w wzrasta ci�gle w miar� up�ywu czasu ich za�ywania, wskazuje ci jakie
niebezpiecze�stwo zagra�a ze strony tych drugich. Opanowuj� cz�owieka coraz
wszechstronniej, niszcz� si�� woli, czyni� go wprost niezdatnym jako kandydata na
ucznia
tajemnego. Zwracam ci na to uwag�, nie dlatego, �e ju� jeste� narkomanem � bo
takich nie
ma na "�cie�ce", lecz dlatego, aby� zdawa� sobie spraw� z ujemnych nast�pstw u�ycia

alkoholu lub narkotyk�w. Zna� je musisz, bo nieraz znajdziesz si� w sytuacjach �


bardzo
rzadkich � kiedy odpowiednia dawka alkoholu lub narkotyku b�dzie konieczna po
prostu jako
lekarstwo. B�dzie konieczna oczywi�cie nie dla ciebie, lecz dla twych cia�, twych
"zwierz�t".
Wiesz zapewne, �e konie wy�cigowe dostaj� wino przed biegiem, a s�onie rum po
wykonaniu
ci�kiego zadania. Ot�, podobnie i ty, w niekt�rych wypadkach, mo�esz pobudzi�
energi�
twych cia� odpowiednimi dawkami alkoholu, kofeiny itp.

W jakich wypadkach takie �rodki podniecaj�ce b�d� na miejscu, os�dzisz sam, gdy
b�dziesz
ju� do�� wysoko na �cie�ce, teraz tylko zapami�taj sobie jako rzecz sam� przez si�
zrozumia��, �e te �rodki tylko wtedy mog� spe�ni� swe zadanie, wywiera� po��dany
wp�yw
na organizm, je�eli ten organizm nie jest do nich przyzwyczajony przez sta�e
u�ywanie.
Zamiast ulega� na�ogowi i dostarcza� organizmowi takich u�ywek jak to ludzie
najcz�ciej
robi�, ty b�dziesz panowa� nad swymi cia�ami, b�dziesz im wydziela� stosowne dawki
u�ywek tylko w tych wypadkach, w kt�rych ty sam uznasz je za wskazane.

Na podstawie tego, co ci przedstawi�em dotychczas, masz ju� zarys obrazu wynik�w,


jakie ci
przynios� �wiczenia tajemne. Ale to jeszcze nie wszystko. To jest dopiero ta cz��
wynik�w,
kt�r� m�g�by� uzyska� i bez �wicze� w jodze nowoczesnej, tylko usiln� i wytrwa��
prac� nad
sob�, nad przekszta�ceniem charakteru i umys�u. Je�eli zatem tak po��dane wyniki
mo�na
otrzyma� ju� prac� wiod�c� niejako normalnymi torami, to tym wi�cej masz prawo
oczekiwa� od pracy � nie anormalnej � tylko ponadnormalnej, jak� s� �wiczenia
tajemne.
Wyniki tej pracy ponad norm� wyrastaj� r�wnie� ponad norm�, ponad normalne
zdolno�ci
cz�owieka.

Ju� inspiracja, t�umaczona s�usznie w naszym j�zyku wyrazem "natchnienie" jest


uzdolnieniem nadnormal-nym. Podobnym jest telepatia, chocia� rodzi si� coraz wi�cej
ludzi z
wrodzonymi uzdolnieniami telepatycznymi. W�a�ciwo�ci mesmeryczne nie mog� by�
wrodzone, a rozwin�� je potrafi tylko cz�owiek o ponadprzeci�tnym poziomie
etycznym. Ty
jednak nab�dziesz ich sam przez si�. Do twej inspiracyjnej zdolno�ci rozumienia
my�li ludzi
otaczaj�cych do��czy si� zdolno�� odczuwania ich uczu� i nastroj�w. Nie s�d�
jednak, �e taka
znajomo�� my�li obcych lub uczu� mo�e by� �r�d�em niedyskrecji. Na tej twojej
zdolno�ci
nikt nie ucierpi, bo tw�j poziom moralny b�dzie tak wysoki, �e nie pozwoli ci na
�adn�,
najb�ahsz� nawet ch�tk� wykorzystania tej zdolno�ci.

Nikt � nawet w �arcie � nie dowie si� od ciebie ani odrobiny z tego, co wyczytasz w

uczuciach lub my�lach obcych. Ty sam nawet nauczysz si� nie wysnuwa� z nich �adnych

wniosk�w dla ciebie. Gdyby� si� tego nie nauczy�, to wady ludzkie, kt�re
spostrze�esz,
brzydkie my�li i niskie uczucia, napawa�yby ci� niech�ci� do ludzi, obni�a�yby tw�j
dla nich
szacunek i mi�o��. Ty musisz dla wszystkich ludzi, dla dobrych i z�ych, rozumnych
lub
g�upich, mie� sympati�, mi�o�� i wyrozumia�o��. U�omno�ci ich nie powinny ci� od
nich
odpycha�, budzi� twego lekcewa�enia, przeciwnie, musz� budzi� wsp�czucie tym
wi�ksze i
wi�ksz� ch�� pomocy. Zrozumiesz zreszt�, �e nie istnieje z�o, �e nie ma ludzi
z�ych, s� tylko
b��dz�cy, a b��dz� dlatego, bo nie wiedz�. Grzech, to niewiedza (awidja, tamas),
ale nie z�o.
Aryman i Lucyfer, to nie diab�y, ani demony z�o�liwe. To pot�gi, kt�re nie s� z�e
same w
sobie, a ludziom dopiero wtedy szkodliwe, gdy im ludzie ulegaj� w swej niewiedzy,
zamiast
korzysta� z ich mocy w celu post�pu w�asnego.

Najbardziej pon�tn� dla ambitnych jest zwykle zdolno�� jasnowidzenia we wszystkich


jego
formach. Uzyskasz j� i ty, a co wa�niejsze, uzyskasz bez �adnych wysi�k�w
rozwini�cia jej w
sobie. Zbudzisz j� �wiczeniami zmierzaj�cymi do ca�kiem innych cel�w. Otrzymasz j�
gotow� jako produkt uboczny, jako proste nast�pstwo tego, �e zbudzisz do dzia�ania
twe
narz�dy nadzmys�owe. Ju� podczas uprawiania pratjahary, poczn� ci si� pojawia�
pierwsze
imaginacje � o ile przeb�ysk�w ich nie zauwa�ysz jeszcze wcze�niej. B�d� to mo�e
barwne
plamy lub figury nie zwi�zane z �adnym przedmiotem fizycznym. Stopniowo imaginacje
te
b�d� si� stawa� coraz wyra�niejsze, a� dojdzie do widzenia istot astralnych.
R�wnie� twoje
rozumienie my�li obcych rozwinie si� stopniowo a� do widzenia my�lak�w w ich
barwach i
kszta�tach, a potem do spostrzegania istot wy�szych posiadaj�cych tylko cia�o
my�lowe jako
najni�sz� z pow�ok. O skarbach, kt�re uzyskasz dzi�ki Intuicji m�wi� teraz by�oby
przedwcze�nie. Zdo�asz je poj�� i oceni� dopiero wtedy, gdy ich dost�pisz.

Rozw�j cia�a eterycznego i jego padm (lotos�w, czakr) da ci, po pierwsze,


przypominanie
sobie coraz to dok�adniejsze twoich prze�y� we �nie, a potem zdolno�� u�ywania tego
cia�a
niezale�nie od cia�a fizycznego. B�dziesz m�g�, podobnie jak media nowoczesne,
wysuwa�
swe cia�o eteryczne z fizycznego, porusza� nim przedmioty oddalone, materializowa�
je
widomie dla drugich. Ale tej zdolno�ci nie zechcesz nigdy wykorzystywa� dla
wzbudzenia
czyjego� podziwu lub szacunku dla ciebie. U�yjesz jej jednak zawsze, gdy
spostrze�esz
prawdziw� tego konieczno��, a wi�c w chwilach niebezpiecze�stwa czyjego� lub
twojego,
gdy ratunek zwyk�ymi �rodkami ludzkimi by�by niemo�liwy lub sp�niony. Twoja
zdolno��
pos�ugiwania si� cia�em eterycznym zapozna si� ponadto z przepi�knym �wiatem istot
eterycznych, kt�re cia�a fizycznego nie maj�, a wi�c ze �wiatem gnom�w, skrzat�w,
rusa�ek i
krasnoludk�w.
Dodaj do tego zdolno�� przechodzenia przez mury, wnikania we wn�trze Ziemi i
unoszenia
si� w powietrzu, a w innych dziedzinach, zdolno�� komunikowania si� z oddalonymi
przyjaci�mi lub nawet Mistrzami, zdolno�� obcowania z tymi, kt�rzy jako tak zwani
"zmarli"
opu�cili ju� r�wni� fizyczn�, a b�dziesz mia� poj�cie dlaczego Tantrikowie
wymy�lili sobie
Hatha jog�, aby chocia� w cz�ci m�c posi��� podobne zdolno�ci bez wyrzekania si�
swego
materialistycznego �wiatopogl�du.

Pokusa wykorzystywania takich uzdolnie� w celach samolubnych jest rzeczywi�cie


wielka i
zwi�ksza si� ci�gle wraz ze wzrostem tych uzdolnie�. Dlatego te� i ty przygotuj si�
na
niebezpiecze�stwa, na jakie nara�a� ci� b�d� te pokusy. Szczeg�lnie gro�n� jest tu
"hala
nauki", bo w niej dos�ownie pod ka�dym kwiatem w�� si� czai. Wszak�e jest to
kr�lestwo
Lucyfera, w�adaj�cego broni� tak pot�n� jak rad�as. On nas ju� raz skusi� za czas�w

"rajskich", wi�c ju� nam nie tak �atwo teraz wyzwoli� si� z jego w�adzy. A wyzwoli�
si�
zdo�asz w�a�nie oczyszczeniem si� tak starannym, aby w twej istocie nie pozosta�o
ju� nic
lucyferycznego. Dw�ch w�adc�w nie mo�e rz�dzi� twymi cia�ami. Je�eli ma w nich
zamieszka� Chrystus, musi Lucyfer ust�pi�. Oczywi�cie, musi ust�pi� przedtem
Aryman, ale
on ju� ust�puje z ciebie, skoro "�cie�ka" ciebie poci�ga.

Jednak d�ugotrwa�� walk� musisz toczy�, tym trudniejsz�, �e rozegra si� wewn�trz
ciebie, w
g��bi twej istoty. B�d� to do�wiadczenia ci�kie i tak r�norodne, �e wydadz� ci si�
niewyczerpanymi w swej pomys�owo�ci. Jednym z takich przej�� niechybnych jest
wychodzenie na jaw wszystkiego, co w cz�owieku by�o dotychczas pokryte pokostem
"kultury" i form towarzyskich.

"Gdy czeladnik ma cho�by jedn� wad� ukryt�, wyjdzie ona na �wiat�o dzienne podczas
tych
walk, cho�by j� zataja� najtroskliwiej. Wyst�pek wdziewa mask� najbardziej dla�
kusz�c�, a
nami�tno�ci �le opanowane �ci�gaj� go w g��b poni�enia psychicznego. Walka ta
odbywa si�
tylko mi�dzy wol� ucznia a jego natur� zwierz�c�, Karma za� zabrania mieszania si�
w ni�
Anio�om lub Mistrzom, dop�ki wynik walki nie b�dzie znany. Wszelkie z�e sk�onno�ci,

najusilniej tajone, wyrosn� niechybnie, tak samo i dobre. Okazuje si� wtedy, kim
jest ucze�
naprawd�" (B).

Dos�own� prawd� jest, �e w takiej walce nie pomo�e ci nikt, dop�ki wynik jej nie
b�dzie
niew�tpliwy. Nie wmiesza si� w ni� nikt po twej stronie, musisz j� stacza�
samotnie, a na
dobitk� w ciemno�ci. Wszystkie moce ni�sze podaj� sobie w�wczas r�ce, aby utrudni�
zwyci�stwo. Ogarnia ci� ciemno�� duchowa, nie widzisz przed sob� wyj�cia, nie
widzisz nad
sob� opieki, a pod sob�, nie widzisz gruntu, na kt�rym m�g�by� si� oprze�. Za sob�
natomiast
czujesz � nie widzisz � �e wszystko popycha ci� w t� przepa�� za�mion�, �e w ni�
wpa��
musisz bez ratunku. Ze wszech stron wisz� nad tob� kl�ski, nieszcz�cia, choroby
twoje lub
twoich najbli�szych, trudno�ci materialne, gro�ba utraty maj�tku lub stanowiska,
obni�enie
nieoczekiwane twego znaczenia, oszczerstwa uw�aczaj�ce twej dobrej s�awie, a do
tego
rozstr�j nerwowy, zgry�liwo��, zniech�cenie, zw�tpienie w swe si�y i we wszystko.
Je�eli
mimo tego rozp�tania si� wrogich mocy nie upadniesz, je�eli zachowasz si�� i hart
ducha, nie
zw�tpisz w siebie i w Mistrza, je�eli nie poddasz si� rozpaczy, wszystkie te grozy
wisz�ce nad
tob�, zaczn� rozwiewa� si�, jak chmury pod promieniami S�o�ca. Zachwiane po�o�enie
wyr�wna si� samo przez si�, choroby lub zgryzoty ust�pi� i dopiero odetchniesz
pe�n� piersi�.
Poczujesz, �e przez ca�y czas tej udr�ki Mistrz tw�j by� przy tobie, �e �ledzi� ze
wsp�czuciem
przebieg twych zmaga�, ale nie ingerowa� w nie. Pozostawi� ci� umy�lnie w
samotno�ci, aby�
nie szuka� oparcia w nikim i na niczym, tylko na sobie samym, aby� ani na chwil�
nie straci�
samodzielno�ci i zaufania do w�asnej wytrwa�o�ci.

Takich okres�w ciemno�ci duchowej b�dziesz mia� ca�y szereg, coraz to gro�niejszych
i
bardziej rozpaczliwych. Za ka�dym razem ciemne moce �ciska� ci� b�d� obr�czami tak
gniot�cymi, �e znale�� wyj�cie z tej matni, b�dzie ci si� wydawa� niemo�liwo�ci�.
Ale je�eli
wytrwasz, w�ze� taki rozwik�a si� sam przez si�, w spos�b naturalny i spostrze�esz,
�e tylko
na skutek owej ciemno�ci duchowej wyj�cia nie widzia�e�. Jednak�e i podczas tych
walk
rozpaczliwych i po nich pozostaniesz samotnym. B�dziesz stale w takim stosunku do
innych
ludzi jak nauczyciel do dzieci. Jest w�r�d nich, kocha je, opiekuje si� nimi, ale
to nie s� r�wne
mu istoty. To osamotnienie b�dzie ci towarzyszy� od pierwszych stopni �cie�ki a� do
jej
ko�ca. B�dziesz je odczuwa� bardzo dojmuj�co, zanim pojmiesz, �e tak by� musi, �e
wobec
wszystkich ludzi, czy obcych czy najbli�szych masz zachowywa� si� tak, jak wobec
wsp�towarzyszy podr�y w poci�gu: jedni wsiadaj�, drudzy wysiadaj� na stacjach
po�rednich, a ty nie wi��esz si� z nikim; ka�demu �yczysz dobrze, ka�demu ch�tnie
pomo�esz, ka�demu wybaczysz wady i brak wychowania, ale te� ka�dego �egnasz bez
�alu,
gdy wysiada.

VI
JAMA (OCZYSZCZANIE)

Wiesz ju�, �e "Jama", pierwszy stopie� �cie�ki, obejmuje "pi�� przykaza�", kt�re
uczniowie
tajemni w Indiach musieli zachowywa� ju� przed wst�pieniem na �cie�k�. Wiesz tak�e,
�e
przykazania te, obowi�zuj�ce ich w swoim znaczeniu dos�ownym, s� ju� dzi� dla nas
przepisami moralno�ci najelementarniejszej. Przejd� jednak kolejno ka�de z tych
przykaza� i
zastan�w si� nad wszystkim, co ono w sobie mie�ci, a zobaczysz, �e nie s� tak
proste, jak si�
wydaje. "Nie zabija�" znaczy nie tylko nie u�mierca� cz�owieka lub zwierz�cia.
Zabija�
mo�na nie tylko w spos�b dora�ny, gwa�towny. Mo�na tak�e szkodzi� powoli, stopniowo
i
tym zabija�. Ponadto, mo�na zabija� nie tylko cia�o fizyczne, lecz tak�e astralne
lub my�lowe.
Je�eli budzisz w kim� uczucia szkodliwe lub my�li niepokoj�ce, je�eli zachwiewasz
jego
ufno�� w dobro i prawd�, zabijasz go tak samo, jak wtedy, gdy mu dajesz prac� ponad
si�y,
pokarm niedostateczny lub zap�at� zbyt nisk�. Zabijasz go tak�e iwtedy, gdy
patrzysz biernie,
jak kto� drugi mu szkodzi, chocia� masz moc zapobie�enia temu. Zabijasz, wreszcie,
i wtedy,
gdy kr�pujesz czyj�� wolno�� osobist�, gdy nadu�ywasz twej w�adzy nad kim� po to,
aby go
wbrew woli zmusi� do czego�, co tobie, ale nie jemu, wydaje si� dobre dla niego.
Nie
powiniene� oczywi�cie wyci�ga� tu wniosk�w zbyt skrajnych i m�wi� np. "Nie b�d�
ratowa�
ton�cego, bo i mo�e w jego poj�ciu dobre jest, aby si� utopi�". Je�eli on naprawd�
uwa�a
utopienie si� za dobre, to mimo twego ratunku, spr�buje si� topi� powt�rnie, gdy
ciebie nie
b�dzie w pobli�u. Pami�taj tak�e, �e cz�sto karma [Karma (te�: karman) �
"dzia�anie,
czynno��" � okre�la sum� wszelkich dzia�a� jednostkowych w obecnym oraz w
poprzednich
wcieleniach, warunkuj�c� byt istoty ludzkiej w przysz�o�ci (w kolejnych
reinkarnacjach), zob.
Ma�y s�ownik klasycznej my�li indyjskiej, wyd. Semper, Warszawa, 1992 � przyp. red.

"Zasada reinkarnacji wi��e si� tak �ci�le z zasad� karmy, �e jedna bez drugiej
by�aby
niezrozumia�a i bezcelowa. Karma oznacza w sanskrycie dzia�anie (od "kri" �
dzia�a�), a
poniewa� wszelkie dzia�anie ma pewne nast�pstwa na mocy prawa przyczyny i skutku,
karma
oznacza tak�e nast�pstwo, skutek dzia�ania. Ka�dy post�pek cz�owieka czy to my�l�,
mow�
czy uczynkiem, poci�ga za sob� pewne skutki, nie tylko na zewn�trz, lecz tak�e dla
niego.
Je�eli post�pek by� z�y, zaszkodzi� oczywi�cie drugiemu, a tak�e samemu sprawcy
zaszkodzi�
przez to, �e "zwi�za�" go z pokrzywdzonym, �e stworzy� "win�", kt�ra musi by�
odrobiona.
Nie jest to jaka� "kara za winy", tylko proste nast�pstwo post�pku. Post�pek mo�e
nie
"szkodzi�" nikomu drugiemu, a mimo to powoduje nast�pstwo dla sprawcy." � zob.
J�zef
�witkowski: "Okultyzm i magia w �wietle parapsychologii", POLCZEK, Krak�w, 1990.]
obr�ci w niwecz tw� pomoc, ale ju� wiesz zapewne, �e dla ucznia tajemnego
rozstrzygaj�cy
jest nie wynik, lecz intencja. Gdy bronisz kogo� pokrzywdzonego, ale obroni� go,
mimo
wszelkich ch�ci nie zdo�a�e�, to karma jego przeszkodzi�a twej obronie, ale ty nie
masz
grzechu przeciw przykazaniu, bo zrobi�e�, co do ciebie nale�a�o.

Drugie z przykaza� "nie k�ama�" obejmuje r�wnie� znacznie wi�cej, ni� si� przez to
rozumie.
K�ama� mo�na nie tylko ustami, lecz tak�e post�pkami, a nawet my�lami. Gdy udajesz,
�e
pracujesz, aby tylko zmyli� nadz�r prze�o�onego, cho�by on na ciebie nie patrzy�,
to k�amiesz
tak samo, jak wtedy, gdy silisz si� na uprzejmo�� wobec kogo�, od kogo spodziewasz
si� co�
uzyska�. Gdy m�wi�c o kim�, przemilczasz jego zalety, a wymieniasz tylko wady,
k�amiesz
tak samo, jakby� m�wi� o nim rzeczy nieprawdziwe, a wi�c oszczerstwa. W�wczas
zabija�by�
go tak samo, jak wtedy, gdy nie prostowa�by� czyich� oszczerstw o nim, wiedz�c, �e
to
oszczerstwa. Gdy my�lisz o kim� nieprawdziwie, k�amiesz, bo wiesz ju�, �e my�li to
istoty,
kt�re �yj� i dzia�aj�. Te twoje my�laki k�amliwe p�jd� w �wiat, b�d� przylega�y do
ludzi i
pobudza�y ich do my�li podobnie k�amliwych. Tak samo k�amiesz, gdy my�lisz
nieprawdziwie nie o kim�, lecz o czym�; gdy nie my�lisz o tym zgodnie z tym, co
wiesz, lecz
przeciwnie. K�amiesz, gdy zapatrujesz si� pesymistycznie na �ycie, gdy
przypuszczasz
wsz�dzie z�e nast�pstwa, chocia� nie masz �adnej podstawy do tego. K�amiesz
wreszcie, gdy
tw� bezczynno�� motywujesz brakiem si�, podczas gdy czujesz, �e przy dobrej woli
wykrzesa�by� z siebie jeszcze dosy� si�. Znasz pewnie przys�owie: "Kto k�amie, ten
kradnie".
Dlatego drugie przykazanie wi��e si� �ci�le z trzecim. Kradniesz nie tylko wtedy,
gdy
drugiemu co� zabierasz bez jego wiedzy, lecz i wtedy, gdy zatajasz przed nimi co�,
co m�g�by
zdoby�, gdyby o tym wiedzia�. Milczenie mo�e by� r�wnie dobrze kradzie�� jak i
k�amstwem. Gdy czas przeznaczony na wype�nianie obowi�zk�w, marnujesz na co�
innego,
kradniesz go r�wnie jak kradniesz czas drugiemu, gdy go sw� osob� zajmujesz. Je�eli

natomiast spe�niasz za kogo� jego obowi�zek, przeszkadzasz mu tym w jego spe�nieniu


i
kradniesz mu sposobno�� do odrobienia cz�ci jego karmy. Gdy sobie przypisujesz
czyje�
zas�ugi, kradniesz mu je, pomimo �e on na tym nic mo�e nie ucierpi. Gdy natomiast
chcia�by�
by� przesadnie altruistycznym i swoje zas�ugi przypisywa� komu� drugiemu, krad�by�
je
sobie, a jego nara�a�by� na podejrzenie o k�amstwo. Nie dzia�aj nigdy za kogo�
innego i nie
str�j go w twoje pi�rka! Wszelka przesada jest grzechem. Kradniesz, je�eli jako
przemys�owiec wyzyskujesz prac� twych robotnik�w lub jako bankier wyzyskujesz obce
pieni�dze. Kradniesz jako kupiec, gdy zarabiasz, ile tylko zarobi� mo�na, a nie
tylko tyle, ile
powinno wynosi� twoje wynagrodzenie za prac� w kupiectwie. Kradniesz jako Urz�dnik,
gdy
przyjmujesz wynagrodzenie za czynno�ci, za kt�re ju� pobra�e� p�ac� od pracodawcy.
Kradniesz jako nauczyciel, gdy zamiast uczy�, zajmujesz twych wychowank�w czym�
innym,
nie m�wi�c ju� o pos�ugach dla siebie. Kradniesz jako polityk lub pose�, gdy
zamiast dba� o
sprawy twych wyborc�w, kierujesz nimi na swoj� korzy��. Kradniesz wreszcie, gdy od
kogokolwiek wymagasz dla siebie pos�ug, kt�rym sam sprosta�by� bez uszczerbku dla
twych
obowi�zk�w.

Najbardziej zmieni�o sw� tre�� od czas�w praindyjskich przykazanie czwarte. "�y�


bez
wyuzda�" �atwiej by�o niegdy� Indom, ni� nam dzisiaj. Mamy dzi� nie tylko nie znan�

dawniej r�norodno�� �rodk�w dogadzania zmys�om, lecz wysubtelnili�my te zmys�y do


wysokiego poziomu. Tyto�, kawa, herbata, r�ne rodzaje alkoholi, potrawy
najwymy�lniejsze, urz�dzenia techniczne udogadniaj�ce �ycie fizyczne, wszystko to
jest
przeciwne przykazaniu czwartemu. Nowoczesna technika wspiera przemys� i handel, aby

ludziom stworzy� jak najwi�cej potrzeb, poniewa� te potrzeby tworz� sens istnienia
przemys�u i handlu. A od wszelkich potrzeb, kt�re nie s� niezb�dne, musisz by�
wolny, bo
one w�a�nie wi��� ci� do �ycia "tamasowego", zabieraj� ci niepotrzebnie tyle czasu
i uwagi,
�e niewiele go zostaje na czynno�ci potrzebne.

Twoje �ycie powinno by� jak najprostsze, bez �adnych wymaga� zb�dnych zar�wno w
urz�dzeniu mieszkania jak i w wy�ywieniu, odzie�y i rozrywkach. Nie oznacza to
bynajmniej
ascetyzmu. Umartwianie siebie by�oby grzechem przeciw pierwszemu przykazaniu, a w
dodatku by�oby ci przeszkod� w dalszych �wiczeniach. Dbaj o cia�a swoje o tyle, o
ile dba o
konie w�a�ciciel. Daj im wszystko, czego im potrzeba, aby by�y zdrowe i silne, ale
chro� je od
rozwi�z�o�ci. Gdy b�dziesz czyta� o asanie, znajdziesz jeszcze niekt�re wskaz�wki z
tym
zwi�zane. Teraz zapami�taj tylko, �e przykazanie dotycz�ce umiarkowania �yciowego
odnosi
si� nie tylko do twej osoby, lecz obejmuje i twych bli�nich, kt�rzy od ciebie
zale�� w
jakimkolwiek stopniu. Zatem, grzechem b�dzie dogadzanie twym najbli�szym,
rozpieszczanie
ich, albo tzw. "mi�o�� ma�pia", tak cz�sto, niestety, napotykana u rodzic�w i
wychowawc�w.
R�wnocze�nie zbytnia surowo�� by�aby grzechem przeciw przykazaniu pierwszemu.
Przeciw
czwartemu � grzeszy� mo�na r�wnie� po�rednio.

Pi�te przykazanie mo�e ci si� wyda� niezrozumia�e, bo przecie�, na poz�r, nic nie
mo�e ci
zaszkodzi�, gdy przyjmiesz podarek dobrowolny. W poj�ciu podarku mie�ci si� jednak
co�
niezas�u�onego, a nic takiego ci si� nie nale�y; ponadto obci��a ci� karmicznie, bo
wi��e ci� z
obdarowuj�cym obowi�zek odwzajemnienia. Ot�, w�a�nie niezas�u�ono�� jest w tym
przykazaniu rzecz� g��wn�. Nie na samym tylko przyjmowaniu podarunk�w grzech
polega.
W r�wnym stopniu grzechem jest po��danie podark�w, �yczenie ich sobie. B�d� zawsze
pewny i nie miej tu w�tpliwo�ci, �e tyle, ile jeste� wart, otrzymasz bezwarunkowo,
ale ponad
to nie ��daj niczego. Z takich nadmiernych po��da� rodzi si� chciwo�� i zawi��, a z
tego
powodu, �e si� nie spe�niaj�, rodzi si� niezadowolenie ze �wiata, uczucie krzywdy,
niech�� do
�ycia. Ty od wszelkich uczu� tego rodzaju masz si� oswobodzi�, masz z nich oczy�ci�
swe
cia�o astralne.

Nie oczekuj niczego ponad to, co ci si� sprawiedliwie nale�y. Wi�cej nie otrzymasz
nigdy,
raczej otrzymasz mniej, bo mo�e sw� karm� �ci�gn��e� na siebie takie uszczuplenie.
Gdy ci
si� wydaje, �e powiniene� mie� lepsze ni� masz warunki �yciowe, pomy�l najpierw o
tym,
czy potrafi�by� lepszym warunkom sprosta�. Te lepsze warunki, to zarazem i ci�sze
obowi�zki. Je�eli jeste� pewien, �e doros�e� do lepszego stanowiska, to, przede
wszystkim, na
tym dotychczasowym wykonuj swe obowi�zki jak najsumienniej, bo to mo�e tylko pomost
do
wy�szego, i tylko wtedy lepsze otrzymasz, je�eli do ni�szego oka�esz si�
odpowiednim.
Przede wszystkim, nie w�tp nigdy, �e je otrzymasz. Je�eli pragniesz spe�nienia, a
my�lisz
ci�gle o przeszkodach, sam tymi my�lami powstrzymujesz spe�nienie. Wszystko, czego
ci
naprawd� potrzeba, b�dziesz mie�, ale te� nic ponad to, co rzeczywi�cie potrzebne,
nic
takiego, co tylko mi�e lub wygodne. Gdy b�dziesz na stopniach wy�szych,
przestaniesz ju�
pragn�� czegokolwiek dla siebie. Teraz ucz si� tego, pozbywaj si� po��da�, kolejno,
jednego
po drugim, oczyszczaj z nich cia�o astralne i my�lowe.

Zaczynasz teraz patrze� z innego punktu widzenia na te pi�� przykaza�, kt�re na


pierwszy
rzut oka wydawa�y ci si� do�� naiwne. Widzisz, �e da si� w nich pomie�ci� i dekalog

Moj�eszowy i przykazania chrze�cija�skie, o ile s� zakazami biernymi, nie nakazami


czynnymi. Do czynnych przyst�pisz na stopniu nijamy, tu masz do�� pracy przed sob�,
zanim
tych pi�� biernych przyswoisz swym cia�om. Widzisz ju�, jak nies�ychanie wiele
obejmuje w
sobie jama, owych skromnych pi�� przykaza�. Przejd� kolejno my�l� wszystkie znane
ci
wady i usterki charakteru ludzkiego, a znajdziesz je bez wyj�tku w tych
przykazaniach.
Bior�c dla u�atwienia katechizm, pomie�cisz bez trudno�ci wymienione w nim "siedem
grzech�w g��wnych" w pi�ciu zakazach jamy. Pycha jest naruszeniem zakazu pi�tego i
trzeciego, �akomstwo drugiego i czwartego, nieczysto�� pierwszego i czwartego,
zazdro��
pierwszego i pi�tego, ob�arstwo i pija�stwo � pierwszego i czwartego, gniew �
pierwszego,
lenistwo trzeciego i czwartego. Je�eli p�jdziesz dalej w poszukiwaniach wad
ludzkich,
pomie�cisz je r�wnie� w zakazach nijamy. Sk�pstwo np. powi��esz z trzecim,
zgry�liwo�� z
trzecim, oszustwo z pierwszym i trzecim itd.

Gdyby� nie by� jeszcze dojrza�y do �cie�ki, szybko sta�aby si� dla ciebie uci��liwa

konieczno�� zajmowania si� na niej rzeczami tak niemi�ymi jak wady i grzechy,
zw�aszcza, �e
samo s�owo "grzech" jest ju� dla wielu ludzi tylko pust� nazw�, bez �adnej tre�ci.
Ty jednak
wiesz, �e nie jeste� bez grzechu, bo poczynasz ju� pozbywa� si� pychy i fa�szywego
mniemania o sobie. Rozumiesz tak�e, �e musisz si� oczy�ci� ju� nie z samych
grzech�w, lecz
ze sk�onno�ci do nich w og�le. Cia�a twe maj� by� tak czyste, aby i bez twojego
ci�g�ego
nadzoru nie grozi�a im mo�liwo�� popadni�cia ponownie w kt�ry� z tych grzech�w.

Zastan�w si� teraz nad tym, co nast�pi, gdy cia�a twe b�d� ju� czyste, gdy usuniesz
t� ca��
g�r� niepotrzebnego �miecia, kt�re ci zawadza. Oto, powstanie w nich bardzo wiele,
miejsca
wolnego na wbudowanie sk�onno�ci przeciwnych. Dotychczas wbudowa� ich nie mog�e�,
bo
nie by�o gdzie. Wszelkie wolne miejsca by�y szczelnie zape�nione tym �mieciem.
Usun�wszy
sk�onno�� do "zabijania", do szkodzenia, przestaniesz komukolwiek �le �yczy�, a na
to
miejsce zaczniesz rozwija� mi�o�� i sympati� do wszelkiego stworzenia. Usun�wszy
zdolno��
do k�amstwa, nie sprawisz nikomu przykro�ci, nawet w �arcie; ponadto zaczniesz, w
miejsce
pychy, rozwija� skromno��, pokor� i cze�� dla ka�dej istoty. Po wyplenieniu
sk�onno�ci do
"kradzie�y" zdo�asz dopiero zrozumie� swe obowi�zki wy�sze, swe zadanie ziemskie.
Nauczysz si�, na czym polega prawdziwe pomaganie twoim bli�nim w .rozwoju. �ycie
"bez
wyuzda�" da ci spok�j nadzwyczajny i panowanie nad sob�. Nie b�dziesz ju� musia�
"walczy�" z �adnym ze swych cia�, bo b�d� tak czyste, �e ich pop�dy nie narusz�
przykazania. Wreszcie, pi�ty zakaz, da ci ogromn� niezale�no�� od ludzi i od
otoczenia, a
ponadto ustrze�e ci� przed szeregiem rozczarowa� i zawod�w �yciowych. Nauczy ci�
dzia�a�
nie dla pewnego wyniku upatrzonego, lecz dla samego dzia�ania, cho�by wynik by�
ca�kiem
r�ny od zamierzonego lub nawet nie by� wcale widoczny. Buddha-Dharma wymienia pi��
si�
moralnych, kt�re pot�guj� si� przez wykonywanie wskaza� jamy: ufno�� w siebie,
wytrwa�o��, czujno�� (przytomno�� umys�u), skupienie i kontrola nad sob�. Si�om tym

odpowiada pi�� duchowych narz�d�w spostrzegania: wiara, zdolno�� do czynu,


g��boko��
my�li, uwaga i roztropno��. Stwierdzisz p�niej, �e tych narz�d�w duchowych jest nie
pi��,
lecz siedem, na obecnym stopniu naszego rozwoju.

Wiesz ju� wi�c, od czego masz si� powstrzymywa� na stopniu jamy, z czego oczyszcza�
swe
cia�a. Idzie teraz o spos�b w jaki to wykona�, a raczej wykonywa�, bo oczyszczanie
nie
ko�czy si� nigdy. Im bardziej mieszkanie wy�szej ja�ni oczy�cisz, tym dotkliwiej
razi� ci�
b�d� pozosta�e jeszcze drobne usterki, kt�rych dawniej, w stanie og�lnego
zanieczyszczenia
nawet nie mog�e� dostrzec. Sposoby i �rodki do tej pracy nad oczyszczeniem
nastr�czy ci
�ycie samo w obfito�ci.

Przyjmuj tylko ka�de zdarzenie, kt�re ci� spotyka jako sposobno�� do nauczenia si�
czego�, a
nie jako niezrozumia�y przypadek. Gdy np. dotychczas zdarza�o ci si� czeka� na co�
lub na
kogo�, uwa�a�e� to mo�e za niepotrzebn� strat� czasu, niecierpliwi�e� si�, a nawet
gniewa�e�.
Gdyby� wtedy zamiast bezmy�lnie si� z�o�ci�, opanowa� niecierpliwo��, m�g�by�
podczas
czekania nauczy� si� wielu rzeczy po�ytecznych. M�g�by� spostrzec jak przykre jest
czekanie
i wysnu� z tego nauk�, aby� w przysz�o�ci nikogo na takie czekanie, od ciebie
zale�ne, nie
nara�a�. Je�eli musisz czeka� w ludzkim rozgwarze i t�oku, mo�esz uprawia� w�r�d
ludzi dwa
�wiczenia, bardzo potrzebne: jedno w pratjaharze, usi�uj�c w tym gwarze nic nie
czu� i nie
s�ysze�, nawet nie poddawa� si� falom rozdra�nienia, kt�re ci� otaczaj�. Drugie w
dharanie,
rozmy�laj�c wtedy o czym� zupe�nie innym, nie zwi�zanym z otoczeniem. "Ka�dy odruch

zniecierpliwienia dzia�a parali�uj�co, a nawet zab�jczo na drzemi�ce w cz�owieku


zdolno�ci
wy�sze" (C. 41). Przekonasz si� na wy�szych stopniach, jak dos�ownie prawdziwe jest
to
zdanie. Tej samej niecierpliwo�ci musisz pozby� si� w zwi�zku z wynikami twych
�wicze�.
R�b wszystko, co potrzebne, ale nie pozw�l sobie na niecierpliwo��, gdyby ci si�
wydawa�o,
�e za d�ugo czekasz na przejawy jakich� wynik�w. Zniecierpliwieniem op�niasz je
tylko, ale
nie przy�pieszasz.

Nie pozw�l sobie r�wnie� nigdy na gniew z �adnych powod�w. Gdy ci� kto� obrazi, a
ty
wpadniesz ,W gniew, to obrazisz go r�wnie� i tylko z�o powi�k-iszysz. Je�eli
natomiast,
pomy�lisz sobie, �e ta obraza ;w niczym nie obni�a twej warto�ci, a obra�aj�cy
dzia�a� tylko
w chwili rozdra�nienia lub pod wp�ywem swej g�upoty, w�wczas zdo�asz o wiele
bezstronniej
oceni� przykro�� jaka ci� spotka�a i post�pi� o wiele taktowniej. Nie mam tu na
my�li
dos�ownego wykonania nakazu Ewangelii: "Je�eli ci kto wymierzy jeden policzek,
nadstaw
mu i drugi", lecz o zdolno�� do tego. Zniewag� powiniene� przyj�� tak spokojnie, �e

zdo�a�by� znie�� i drug�, bez �lepego gniewu. Dopiero gdy taki spok�j potrafisz
zachowa�,
b�dziesz m�g� zareagowa� odpowiednio na zniewag� wzajemn�: "Nie idzie tu o
przyjmowanie bierne ka�dej zniewagi, lecz o zachowanie si� tak, jakby si� by�o
tylko
sekundantem lub obro�c� kogo� zniewa�onego" (C. 42).

Pomy�lisz mo�e, �e �atwo jest prawi� kazania teoretyczne o wstrzymywaniu si� od


gniewu,
ale trudniej je wykona�, bo "cz�owiek ju� ma tak� natur�", a poza tym mylnie
przypuszczasz,
�e swej natury � nawet gdyby taka by�a � zmieni� nie mo�esz. Wszak jeste� uczniem
tajemnym i w�a�nie masz przebudowa� twe cia�a od podstaw, masz zupe�nie zmieni� sw�

natur�. A to si� uda, nie m�w sobie tylko, �e si� nie da. Gdy czujesz, �e ci� gniew
ogarnia,
pomy�l sobie w tej chwili: , jestem uczniem tajemnym", a nast�pnie obiecaj sobie:
"Ja b�d�
si� z�o�ci�, b�d� szala� ze z�o�ci, ale nie zaraz, lecz dopiero za pi�� minut,
tymczasem za�,
zachowam zupe�n� r�wnowag� umys�u". Taka obietnica, dana twemu cia�u astralnemu,
pos�u�y ci na to, aby to cia�o w ryzach utrzyma�: po owych pi�ciu minutach zapewne
ju� twe
cia�o astralne uspokoi si� na tyle, �e przestan� nim wstrz�sa� fale gniewu, a wtedy
zachowasz
nad nim w�adz�.

"Do wad, kt�re, r�wnie jak gniew, powinno si� zwalcza�, nale�y trwo�liwo��,
pr�no��,
zabobonno�� i uprzedzenia, nast�pnie ciekawo��, niepotrzebna ��dza nowinek,
r�nicowanie
ludzi wed�ug stanowiska zewn�trznego, rodu lub szczepu" (C. 42). Sp�jrz szczerze w
g��b
duszy, a spostrze�esz, �e jeste� r�wnocze�nie tch�rzliwy i zarozumia�y, chocia� te
dwie wady
obok siebie s� g�upstwem. Je�eli� pr�ny, je�eli masz przesadne wyobra�enie o sobie,
to
powiniene� by� nie trwo�liwym, lecz w�a�nie zbyt pewnym siebie. Trwo�y� si� mo�esz
tylko
o co�, czego nie jeste� ca�kiem pewny.

Tch�rzostwo jest cech� ludzi niskich moralnie, a ty ju� dorastasz do �cie�ki, wi�c
tym
gorliwiej wypleniaj w sobie resztki twej trwo�liwo�ci. Nie obawiaj si� niczego i
nikogo, bo
ty, to ja�� wy�sza, a tej nic uszkodzi� nie zdo�a. Masz wchodzi� w �wiaty nad-
zmys�owe,
masz w nie wst�powa� sam bez niczyjej pomocy i os�ony, jak�e wi�c m�g�by� si� w
nich
osta�, gdy trwo�y ci� ka�da rzecz nieznana, nawet ka�da mo�liwo��? Paradoks, �e
"nie ma
nic straszniejszego ni� strach", zrozumiesz w ca�ej donios�o�ci, gdy zdo�asz
widzie� astralnie.
Wtedy spostrze�esz, jak pod wp�ywem trwogi kurczy si� i drga cia�o astralne, jak
�ciskaj� je
ciasno obr�cze "strachu zielonego", jak kr�puj� w nim wszelk� swobod� ruch�w.
Przes�dy i
uprzedzenia uwa�asz zapewne za balast, kt�rego pozby�e� si� ju� dawno. Czy jednak
jeste�
pewny zupe�nie, �e nie jest przes�dem np. twoje poj�cie o S�o�cu jako o kuli
ognistej, o
kamieniach jako o przedmiotach martwych i nieruchomych, o elektryczno�ci jako o
"sile
�lepej" itd.? Spostrze�esz tak�e, i� przes�dem jest, ja-koby� nie m�g� unosi� si� w
powietrzu
wbrew "sile ci�ko�ci" lub �e czarnoksi�nicy "nie istniej�". Podobnym przes�dem
jest, �e nie
mo�na my�le� bez m�zgu lub istnie� bez formy.

Przes�dem i uprzedzeniem jest tak�e ca�e twe do�wiadczenie �yciowe, je�eli z nim
przyst�pujesz do oceniania rzeczy nowych, jeszcze ci nie znanych. Ca�y tw�j "rozum
�yciowy", ca�y balast twych do�wiadcze� dotychczasowych, b�dzie ci tylko przeszkod�
w
poznawaniu �wiat�w nadzmys�owych, b�dzie ci je zas�ania� lub przynajmniej zabarwia�

fa�szywie. Je�eli do badania rzeczy nowej przyst�pujesz z gotowym ju� s�dem o niej,
poznasz
nie j� sam�, lecz tylko ten tw�j s�d o niej. Musisz do niej przyst�pi� bez �adnego
uprzedzenia,
bez jakiegokolwiek z g�ry powzi�tego mniemania. Je�eli, zamierzaj�c wznie�� si� w
powietrze, powiesz sobie ju� z g�ry, �e to sprzeciwia si� prawu ci�ko�ci, to
uniemo�liwisz
sobie wzniesienie.

Dziecko nie dlatego nauczy si� chodzi�, �e widzi, jak inni chodz�, tylko dlatego,
�e mu nikt
nie powiedzia�, i� chodzenie jest dla niego niemo�liwe.

Uprzedzenia i przes�dy to sugestie i autosugestie bardzo pot�ne, a od nich musisz


by�
wolny. Musisz nawet wypleni� w sobie zdolno�� ulegania w og�le sugestiom. Jako
�wiczenie
w tym wybierz sobie sugesti� tak wszechpot�n� jak� jest "opinia publiczna". To or�
najdzielniejszy, kt�rym w�ada nad lud�mi Lucyfer. Wejd� w g��b siebie i zbadaj,
czy� wolny
od tych p�t opinii publicznej, czy najzupe�niej ci jest oboj�tne mniemanie drugich
o tobie.
Zbadaj siebie tak�e czy� ju� pozby� si� uprzedzenia, jakoby religia by�a przes�dem.
Jest to
jedna z najpot�niejszych si� moralnych, a przes�dem jest tylko dla ludzi
przes�dnych. Gdy
si� z niej "rzekomo wyzwol�" pozbawiaj� si� sami jednej z w�adz duchowych,
okaleczaj� si�
dobrowolnie. Posiadanie wyrostka robaczkowego jest dla ludzi tak�e przes�dem, bo
"bez
niego �y� mo�na" a jednak mi�dzy uczniami tajemnymi nie ma takich, kt�rzy mieliby
wn�trzno�ci w taki spos�b okaleczone.

Ciekawo�� jest wad�, kt�ra zu�ywa bardzo wiele si� duszy. Za�mieca niepotrzebnie
twe cia�o
eteryczne. Sam ju� zauwa�y�e�, �e ciekawo�� nowinek jest bezmy�lna. Podobnie
bezwarto�ciowa jest ciekawo�� w czytaniu. Gdy czytasz po to, aby tylko "wiedzie�",
obci��asz niepotrzebnie pami��. Przyk�adem typowym jest lektura dziennik�w z kt�rej
ju� po
tygodniu nic nie wiesz. Podobnie bezwarto�ciowa jest ��dza wiedzy, je�eli obci��asz
ni�
pami�� mechanicznie. Z tych szczeg��w, dat, cyfr i nazw nie b�dziesz mia� po�ytku,
podobnie jak z pokarmu niestrawionego, kt�ry tylko prze�adowuje �o��dek. To czego
si�
dowiadujesz, musisz sobie przyswoi�, je�eli ma mie� warto�� istotn�. Nie wystarczy
wpakowa� to w m�zg i w pami��, lecz musisz to przetrawi� prac� my�low�. Wtedy
dopiero
stanie si� twym trwa�ym dorobkiem. Sama ciekawo�� nowo�ci powoduje tylko
roztargnienie i
p�ocho�� my�lenia, nie zg��bia niczego, tylko przeskakuje od przedmiotu do
przedmiotu
powoduj�c powierzchowno�� i p�ytko�� s�d�w.

Z w�asnego do�wiadczenia wiesz jak cz�sto ciekawo�� staje si� �r�d�em r�nych
grzech�w.
Gdy dowiesz si� o czym� nowym, nieraz zapragniesz to mie�, chocia� poprzednio, nie
znaj�c
tego, nie czu�e� jego braku. St�d si� rodzi chciwo�� i ��dza. Gdy dowiedziawszy si�
o czym�
nowym, powtarzasz to innym nie stwierdziwszy prawdziwo�ci, mo�esz �atwo pope�ni�
k�amstwo, a nawet oszczerstwo. Dlatego te� bardzo wa�n� dla ciebie jest sztuka
milczenia.
Dop�ki czego� nie wypowiesz, masz to jeszcze w swej mocy, gdy z ust twych wyjdzie,
tracisz
nad tym w�adz�. Masz prawo m�wi� tylko to, co wydob�dziesz z g��bi duszy jako
dojrza�e do
wypowiedzenia, a wi�c przetrawione i opracowane w my�lach, ponadto rozwa�one
gruntownie, czy ma by� wypowiedziane.

Lepiej czego� nie powiedzie�, ni� p�niej cofa� lub prostowa�. Je�eli m�wisz, m�w
dok�adnie i �ci�le. Nie mn� s��w zbytecznych, ale nie sk�p potrzebnych, aby� potem
nie
�a�owa�, �e za ma�o powiedzia�e�. Zw�aszcza, wydaj�c polecenia lub wskaz�wki, b�d�
jak
naj-zwi�lejszym ale i najdok�adniejszym. Czasem jedno s��wko opuszczone obraca w
nico��
ca�� czynno�� polecon�. Gdy opowiadasz, nie zaczynaj od ko�ca, aby potem wr�ci� do
pocz�tku, ale nie zaczynaj tak�e od "stworzenia �wiata", tylko od tego punktu,
kt�ry jest dla
ca�o�ci opowiadania niezb�dny. A przede wszystkim, nie "ubarwiaj" i nie wplataj
szczeg��w
nie istniej�cych. Jedno s��wko zbyteczne mo�e nada� ca�emu opowiadaniu cech�
k�amstwa, a
je�eli mowa o cz�owieku, cech� oszczerstwa. Gdy kogo� pouczasz, nie przedstawiaj mu

gotowych wniosk�w, lecz podaj mu tylko przes�anki, aby z nich w�asn� prac� my�low�
doszed� do tego wniosku, jaki zamierzy�e�. Gdy popracuje sam my�l�, zapami�ta nauk�
o
wiele lepiej, ni� gdyby� j� poda� w formie s��w gotowych.

Umiej milcze� nie tylko ustami, lecz i my�l�, gdy od kogo� odbierasz wiadomo�ci.
Przeciwstawiaj�c mu swoje my�li, nie mo�esz zwr�ci� dok�adnie uwagi na tre�� tego,
co on
m�wi, a wi�c i to, czego si� dowiadujesz, straci na dok�adno�ci. S�uchaj�c innej
osoby,
zamilknij zupe�nie swymi my�lami i uczuciami, bo one b�d� ci utrudnia� zrozumienie
tego,
co ta osoba m�wi. Sta� si� na chwil� ni�, s�uchaj�c odczuwaj jej uczuciami i my�l
jej
my�lami. Wtedy potrafisz zrozumie� cudz� wypowied� tak dok�adnie jak j� dana osoba
sama
rozumie, a mo�e i jeszcze dok�adniej. Tego milczenia swoim wn�trzem nauczysz si�
lepiej na
stopniu pratja-hary, teraz wystarczy ci zrozumienie, jak bardzo jest ci to
potrzebne.

Tak samo, dopiero na wy�szych stopniach, stanie si� dla ciebie mo�liwe "�ycie bez
wyuzda�", bo wtedy twe cia�a b�d� tak oczyszczone, �e nie powstan� w nich �adne
niskie
��dze. Wtedy zdo�asz bez szkody dla siebie znie�� to, co teraz by�oby "wyuzdaniem"
lub
cho�by tylko dogadzaniem sobie. W�wczas nap�j najsmaczniejszy, potrawa najbardziej
wykwintna, mieszkanie najwspanialsze i najwygodniejsze, rozkosz najbardziej
upajaj�ca,
wszystko to przestanie by� dla ciebie pokus� do po��dania tego p�niej na nowo. W
chwili
gdy sposobno�ci si� nadarz�, skorzystasz z nich ch�tnie i z ca�ym odczuciem ich
wra�e�, ale
bez wi�zania si� nimi, bez ch�ci powtarzania i bez uczucia braku, gdy min�. Zanim
do tego
dojdziesz, �wicz si� w umiarkowaniu i w znoszeniu bez przykro�ci jakiegokolwiek
braku.
Dopiero wtedy b�dziesz mia� wszystko, gdy ci przestanie dolega� to, �e nie masz.

O przykazaniu pi�tym wiesz ju�, �e nie tylko zabrania �ap�wek", lecz oczekiwania
jakichkolwiek zamierzonych przez ciebie wynik�w. �wicz si� w tym, aby nie powsta� w
tobie
ani cie� uczucia rozczarowania, gdy wynik twej pracy nie jest taki, jak sobie
obiecywa�e�.
Bezwarto�ciow� zatem b�dzie twoja praca dop�ty, dop�ki nie przestaniesz po��da�
nawet
uczucia zadowolenia z jej spe�nienia. Gdy cieszysz si� po spe�nieniu uczynku
dobrego, sam
obni�asz jego warto��, bo budzisz w sobie pr�no��.

Uczynki dobre nie s� zas�ug�, tylko powinno�ci� i nic ci si� za nie nie nale�y.
Cieszy� si� z
nich by�oby tak� sam� naiwno�ci�, jak cieszy� si� z wype�nienia obowi�zk�w, kt�re
przecie�
zobowi�za�e� si� wype�nia�. A gdy cieszysz si� z nich dlatego, bo widzisz, �e inni
swoich nie
wype�niaj�, to budzisz nie tylko pr�no��, ale grzeszysz przeciwko nakazowi drugiemu
i
trzeciemu, bo nie mo�esz wiedzie�, czy oni nie wype�niliby ich r�wnie dobrze jak
ty, gdyby
byli w twoich warunkach.

Nazwiesz to mo�e wymaganiem zbyt wysokim, ale zwa�, �e �cie�ka tajemna prowadzi
ponad
poziom cz�owieczy, zatem wymaga s�usznie od uczni�w w�a�ciwo�ci ponadludzkich.
Przytocz� ci przyk�ad, na kt�rym zmierzysz wysoko�� tych wymaga�. Nakaz trzeci
zabrania
k�ama�, ale nie nakazuje prostowa� za wszelk� cen� k�amstw obcych. Na dalszych
stopniach
b�dziesz si� wprawia� w tym, aby s�uchaj�c m�w nielogicznych, a nawet wprost
b��dnych,
umie� wobec nich zachowa� si� zupe�nie milcz�co, nawet nie pomy�le� przy tym, �e ty
to
wiesz lepiej. A ju� wprost grzechem by�oby odczu� przy tym zadowolenie lub dum�, �e
ty to
wiesz lepiej.

VII
NIJAMA (NABYWANIE CN�T)

Uprawianie jamy mia�o za cel oczy�ci� twe cia�a z przeszkadzaj�cych zanieczyszcze�.

Usuwaj�c je robisz wolne miejsce dla wbudowania w twe cia�a zalet, kt�re uprzednio
nie
mog�y si� w nich zmie�ci�. Wiesz ju�, �e nijama obejmuje "szatsampatti", czyli
sze�� cn�t
zdefiniowanych �ci�le jeszcze za czas�w �ankaraczarji. Podobnie, jak w przypadku
pi�ciu
przykaza� jamy, tak i poj�cie sze�ciu cn�t rozszerzy�o si� znacznie od czas�w
staroindyjskich.

Pierwsze z tego "sze�ciostopniowego przygotowania" nosi nazw� "szama" i obejmuje


kontrol� nad my�lami. Idzie o to, aby� o ka�dej my�li swojej wiedzia�, �e ona jest
i co robi;
inaczej m�wi�c, aby� nie dopuszcza� do powstawania my�li pod�wiadomych. Dotychczas
zdarza�o ci si� bardzo cz�sto, �e w czasie, gdy mia�e� czym� zaj�t� uwag�, my�l
twoja
pracowa�a w ca�kiem innym kierunku, a ma�o kiedy u�wiadamia�e� sobie potem przebieg
tej
my�li. Obserwuj�c siebie uwa�nie, spostrze�esz, jak cz�sto podczas czytania,
pisania, nawet
liczenia, my�lisz r�wnocze�nie o czym� zupe�nie innym. Nawet podczas my�lenia o
czym� z
uwag�, biegnie druga my�l pod�wiadomie w innym kierunku.

Z takich my�li pod�wiadomych rodz� si� owe niewyt�umaczone na poz�r, nastroje


przygn�bienia i zgry�-liwo�ci, bo my�li tych nie kontrolujesz, wi�c bez przeszkody
dochodz�
do pesymistycznych nielogiczno�ci. R�ne pokusy cz�sto maj� r�wnie� �r�d�o w takich
my�lach niekontrolowanych, bo zanim si� spostrze�esz, my�l taka wzbudzi ju�
wsp�drganie
w ciele astralnym, a ono nast�pnie zadzia�a dalej w d� a� do cia�a fizycznego.

Albowiem naprz�d przychodzi proste pomy�lenie, potem �ywe wyobra�enie, potem


upodobanie, potem wyst�pne poruszenie serca, na koniec przyzwolenie" (E. 80). A to
"proste
pomy�lenie" bywa cz�sto pod�wiadome, nie wiesz nawet, �e takie pomy�lenie ju� w
tobie
powsta�o, a spostrzegasz si� dopiero, gdy pokusa ju� rozko�ysze twoje cia�o
astralne.

Drugim zadaniem, r�wnie wa�nym, jest kontrolowanie my�li pod wzgl�dem ich "wieku".
Zwyczajni ludzie, zw�aszcza tzw. "praktyczni", bywaj� bardzo wygodni. Zamiast
tworzy�
nowe my�li, pos�uguj� si� z upodobaniem my�lami dawnymi, wydobytymi z lamusa
pami�ciowego, nawet nie w�asnymi, lecz wpojonymi im jeszcze na �awie szkolnej lub
zaczerpni�tymi w og�le sk�d� z zewn�trz. Takie my�li gotowe, tylko od�wie�one w
m�zgu na
nowo, rzadko kiedy dadz� si� dostosowa� �ci�le do rzeczy nowych. Dlatego te� takie
"praktyczne" my�lenie jest, co najmniej, bardzo zacofane, je�eli nie wprost b��dne.
A od tego
musisz by� wolny. W �wiatach nadzmys�owych b�dziesz napotyka� ci�gle zjawiska
najzupe�niej nowe, do kt�rych nie doros�o twoje dawne my�lenie, wydobyte ze starych

zasob�w. Je�eli zatem obserwujesz jakiekolwiek zdarzenie lub zjawisko, uwa�aj


pilnie, czy
poj�cie o nim urabiasz sobie nowymi my�lami, w�a�nie wydobytymi z przedmiotu
obserwowanego, czy te� wpadasz w na��g dotychczasowy i operujesz my�lami gotowymi z

twych do�wiadcze� dawniejszych.

Trzecim zadaniem jest umiej�tno�� odr�niania nie tylko my�li starych od �wie�ych,
lecz
tak�e my�li w�asnych od obcych. Zapewne nie zwraca�e� na to dotychczas uwagi, ile
my�li
bierzesz z zewn�trz, bez kontrolowania ich warto�ci. W tym roju my�lak�w, kt�ry
owija
chmur� twe cia�o my�lowe, stosunkowo niewiele mie�ci si� "inspiracji"
warto�ciowych, bo
wiesz ju�, �e obce my�li, to inspiracje, bez wzgl�du na ich warto��. "R�wne
przyci�ga
r�wne", zatem otaczaj� ci� my�li dor�wnuj�ce swym poziomem twoim my�lom. Gdy
oczy�cisz swe cia�o my�lowe, przerzedzi si� ten ob�ok my�lak�w, kt�re ci�
dotychczas
otacza�y, bo my�li wysokie s� stosunkowo rzadsze. Wysokie drgania twego
oczyszczonego
cia�a my�lowego b�d� odtr�ca� wszelkie ni�sze my�laki, podobnie jak wide�ki
stroikowe
odtr�caj� zbli�one do nich przedmioty. Dopiero wtedy twoje inspiracje zaczn�
przybiera� na
warto�ci, zas�ugiwa� na miano natchnie� prawdziwych. W�wczas b�d� pochodzi� ju� nie
od
ludzi zwyczajnych, lecz od Mistrz�w lub od innych wznios�ych Istot hierarchii
duchowej.

Czwartym zadaniem jest kontrola logiczno�ci my�lenia. Nie wystarczy my�le�


pod�wiadomie,
a u�wiadomi� sobie tylko wniosek ko�cowy. Powiniene� zanalizowa� krytycznie ca�y
�a�cuch
my�lowy, zbada�, czy jego ogniwa wi��� si� ze sob� logicznie, sprawdzi�, czy nie ma
w nim
przerw lub przeskok�w, a zw�aszcza skontrolowa� czy nie w��czaj� si� do �a�cucha
wnioskowania jakie� my�li zab��kane z zewn�trz. Wtedy b�dziesz m�g� mie� gwarancj�,
�e
ca�y �a�cuch my�lowy zbudowa�e� prawid�owo, a zatem wniosek ostateczny musi by�
logiczny. W ten spos�b dojdziesz do my�lenia naprawd� "zdrowego", a takie zdrowe
cia�o
my�lowe b�dzie oddzia�ywa�o uzdrawiaj�co na twe cia�a ni�sze.

Drugim z sze�ciu "przygotowa�" jest dama czyli kontrola nad post�pkami. Nie idzie
tu od
razu o post�pki donios�e, ale, przede wszystkim, o te mniej wa�ne, kt�re w�a�nie
naj�atwiej
uchodz� twej kontroli. Zwa�, ile to ruch�w wykonujesz nie�wiadomie. Id�c machasz
r�kami
lub kiwasz g�ow�, siedz�c bawisz si� palcami lub pierwszym lepszym przedmiotem,
kt�ry ci
w r�ce wpadnie. Czynisz to bezmy�lnie, a ca�kiem niepotrzebnie. Marnujesz na to
wiele
energii cia�a eterycznego, kt�r� m�g�by� spo�ytkowa� owocniej. Przypatrz si� sobie,
a
spostrze�esz, �e ty nawet chodzi� nie umiesz. Id�c uderzasz o chodnik obcasami tak
mocno,
jakby� go mia� rozbi� lub posuwasz si� po nim, jakby nogi twe mia�y go oszlifowa�
obuwiem.
W dodatku niesiesz bez potrzeby r�kawiczki lub ci�k� lask�, kt�r� si� nie
podpierasz, tylko
uderzasz ni� z ca�ym skupieniem o kamienie chodnika. Bez tych przedmiot�w nie
wyszed�by�
na ulic�, ale pakunek p�kilowy ju� by ci ci��y�, wi�c ka�esz go ze sklepu
dostarczy� sobie do
domu. Wychodz�c z domu, zamykasz drzwi bezmy�lnie, a potem w po�owie drogi wracasz,

bo nie wiesz, czy zamkn��e� drzwi czy zostawi�e� otwarte. Jedz�c czytasz lub
rozmawiasz z
tak� uwag�, �e potem nie wiesz, co zjad�e�, ile zjad�e� i czy w og�le ju� jad�e�.
Pisz�c list
przypominasz sobie dopiero po jego zaklejeniu, �e w�a�ciwie napisa�e� o wszystkim
innym,
tylko nie o tym, co by�o celem twego listu.

Ot�, takie wypadki � i tysi�ce podobnych � nie powinny si� zdarza� uczniowi
tajemnemu.
Ka�da czynno��, czy to drobna, czy wa�na musi mie� swe umotywowanie logiczne, w
przeciwnym razie by�aby niepotrzebna. Ponadto, ka�da powinna wynika� logicznie z
poprzedniej. Je�eli idziesz na przechadzk�, aby u�y� powietrza, nielogiczne by�oby
kierowanie si� w ludne dzielnice miasta. S�uchaj�c koncertu, nie zyskasz nic z
niego, je�eli
b�dziesz w�wczas my�la� o swych interesach lub rozmawia� z s�siadk�. Udaj�c si� w
podr�
kilkugodzinn�, nie masz po co zabiera� ze sob� zapas�w �ywno�ci. Maj�c do
za�atwienia
jedn� spraw� zaraz, a drug� bez ograniczenia terminu, nie zaczynaj od tej drugiej,
bo mo�e ci
potem zabrakn�� czasu na pierwsz�. Chowaj�c przedmioty do szaf lub szuflad, zwr��
uwag�
na to, gdzie je k�adziesz. Gdyby� to czyni� bezmy�lnie, nie tylko nie znalaz�by�
ich potem,
lecz na dodatek poprzewraca�by� inne przedmioty, o kt�rych jeszcze pami�tasz, gdzie
le��, a
potem musia�by� szuka� i tamtych.

Uk�adaj�c je, pope�nia�by� nielogiczno��, k�ad�c na spodzie te, kt�rych cz�sto


potrzebujesz, a
na wierzchu mniej u�ywane. Wszystko to s� rzeczy zrozumia�e wprawdzie same przez
si�, a
jednak przyznasz sam sobie, �e nie zawsze trzyma�e� si� tu najprostszej logiki. Do
kontroli
post�pk�w nale�y zatem uk�adanie czynno�ci w pewnym porz�dku logicznym, aby jedna z

drugiej wynika�a, a nie sprzeciwia�a si� jej lub j� niweczy�a. �wicz�c si� w tym
starannie,
dopiero spostrze�esz, ile to czynno�ci musia�e� wykonywa� bez potrzeby, bo
unikn��by� ich
przy odrobinie uwagi i zastanowienia. W�wczas ocenisz, ile czasu i energii na nie
marnowa�e�.

Uparama jako trzecie przygotowanie, zawiera w sobie, przede wszystkim, wytrwa�o�� w

utrzymywaniu si� na swej drodze �yciowej, a nast�pnie liczenie si� z rzeczywistymi


warunkami tej drogi. Mo�na to okre�li� jednym s�owem: obowi�zkowo��. Je�eli
podj��e� si�
czego� z pe�n� �wiadomo�ci, to jest ju� tw�j obowi�zek i masz go wykonywa� z ca��
sumienno�ci�. Zanim przyjmiesz na siebie nowe zobowi�zanie oblicz dok�adnie czy
sprostasz
mu, a przede wszystkim, czy to potrzebne. Podejmuj�c si� lekkomy�lnie nowych
obowi�zk�w, m�g�by� dla nich zaniedbywa� dawniejsze, mo�e wa�niejsze od nowych.
Oczywi�cie, �e wszelka zmiana jest mi�a i przyjemnie by�oby co pewien czas zmienia�
swe
obowi�zki, swe czynno�ci ni� wykonywa� ci�gle te same. Ale obowi�zki spe�niasz nie
po to,
aby ci by�o przyjemnie, lecz po to, aby� by� na �wiecie potrzebny. Nie robi�c nic,
by�by�
paso�ytem, trutniem, zabiera�by� tylko miejsce innym na �wiecie. Je�eli s�dzisz, �e
gdyby�
mia� swobod� wyboru, potrafi�by� wybra� sobie obowi�zki o wiele bardziej
odpowiadaj�ce
twym zdolno�ciom i korzystniejsze dla bli�nich, to po prostu blu�-nisz, bo
przypisujesz sobie
rozum wi�kszy ni� tym wznios�ym Istotom, kt�re rz�dz� zar�wno �wiatem jak i tob�.

Gdyby� by� naprawd� zdatny do innych obowi�zk�w, otrzyma�by� je niew�tpliwie.


Spe�niaj
zatem twe dotychczasowe obowi�zki z ca�� mi�o�ci� i dok�adno�ci�, aby� wykaza� tym,
�e
potrafisz wykonywa� ka�de. Wtedy dopiero do innych doro�niesz. Nie uwa�aj jednak
twych
obowi�zk�w za przymus, za niewol�. Wykonuj�c je nie str�j miny galernika. Wszak
nikt ci�
do nich nie zmusza�, wzi��e� je na siebie sam, z ca�� �wiadomo�ci� tego, �e
przyjmujesz je po
to, aby je wype�nia�. Skoro dobrowolnie je na siebie przyj��e�, m�g�by� je z
w�asnej ch�ci
porzuci�, nawet dzi�, natychmiast. Jednak, przyj�wszy je na siebie, przyj��e� te�
ich
nast�pstwa. Porzucaj�c, poniesiesz te� konsekwencje tego porzucenia. Masz wolny
wyb�r i
zupe�n� swobod�, nikt ci� tu nie ponagla, ani w tym, ani w tamtym kierunku.

Zastan�w si� jednak powa�nie i zajrzyj w g��b duszy, a zobaczysz to, czego by�
chcia�
naprawd�. Chcia�by�, aby mo�na by�o porzuci� obowi�zki i by kto inny, a nie ty,
ponosi�
nast�pstwa tego porzucenia. Tak si� jednak nie godzi post�powa�, zabrania ci tego
twoje
sumienie. A wi�c, sumienie chce czego innego, a ty czego innego. Jeste� w
niezgodzie z
sumieniem. St�d wynika niech�� do obowi�zk�w. Bo jeste� w niezgodzie nie ty, tylko
twoja
ja�� ni�sza, twe cia�a. One nie lubi� obowi�zk�w, wola�yby zabaw� i przyjemno�ci. A
nie
lubi� dlatego, bo jeszcze nie s� oczyszczone, jeszcze w nich tkwi egoizm,
zarozumia�o��, ca�e
g�ry tego �miecia, kt�re masz dzi�ki wykonywaniu zalece� jamy usun��.

Tutaj, w uparamie, idzie o co� innego. Masz nie usuwa�, lecz wbudowywa�. Masz
wbudowa�
w sw� natur� to sta�e i silne prze�wiadczenie, �e ty nic nie musisz. Jeste� istot�
woln� i
swobodn� najzupe�niej. Masz zawsze i wsz�dzie niczym nie skr�powany wyb�r. Mo�esz w

ka�dej chwili post�pi� w spos�b wprost przeciwny ni� dotychczas, a je�eli tak nie
post�pujesz, to tylko dlatego, �e sam nie chcesz. A nie chcesz dlatego, bo my�lisz
ju� o tyle
logicznie, �e nie oczekujesz, aby mo�na by�o wybra� sam� przyczyn�, bez skutk�w.
Wolisz
zatem te, a nie inne, nast�pstwa.
Je�eli spotykaj� ci� przykro�ci lub cierpienia, kt�re pozornie nie s� nast�pstwami
tych
obowi�zk�w, jako wprost z nimi nie zwi�zane, to zauwa�, �e w�a�nie dlatego wybra�e�
te, a
nie inne obowi�zki, aby m�c przy nich odcierpie� owe przykro�ci. Wybra�e� je mo�e
nie
wczoraj i nie przed rokiem, ale sam je wybra�e� na pewno. Wiesz ju� tyle o
reinkarnacji i o
karmie, aby poj��, �e te warunki, w kt�rych teraz �yjesz wybra�e� sobie przed swym
obecnym
wcieleniem. Czy wybra�e� sam czy przez Lipika [Wg �r�de� ezoterycznych: Lipika
(Lipikowie) s� to W�adcy Karmy zbudowani z kosmicznych eter�w. Duchy Uniwersum.
Zob.: Alice Bailey: A Treatise on Cosmic Fire. ("Traktat o Ogniu Kosmicznym" �
masz.
powielony) � przyp. red.], to rzecz oboj�tna, bo wyb�r odbywa� si� na r�wniach
arupa, na
kt�rych nie jeste� czym� innym ni� Lipika. Patrz�c z tego punktu widzenia na swe
zadania
�yciowe, b�dziesz uk�ada� je zgodnie z celami rozwoju, zar�wno w�asnego, jak ca�ej
ludzko�ci. Zrozumiawszy sw�j cel, b�dziesz do� d��y� wytrwale, bez zniech�cania si�
i
zbaczania z drogi obranej dla uzyskania jakich� ubocznych cel�w lub unikni�cia
przeszk�d i
konieczno�ci ich przezwyci�ania.

"Dobrze jest, �e do�wiadczamy niekiedy przykro�ci i przeciwno�ci, albowiem one


cz�stokro�
budz� serce w cz�owieku, przypominaj�c mu, �e jest na wygnaniu i �e przeto nie ma
pok�ada�
nadziei w �adnej rzeczy tego �wiata" (E. 75).

Titiksza opiera si� w�a�nie na takim zrozumieniu swych zada� �yciowych i na


wynikaj�cej
st�d cierpliwo�ci w znoszeniu niepowodze� i przykro�ci. Obejmuje nadto tolerancj�
wobec
wszystkich ludzi i stworze�. O tej wyrozumia�o�ci dla bli�nich m�wi si� wiele, ale
rozumie
si� pod ni� cz�ciej pob�a�liwo�� i s�abo�� ni� tolerancj�. W swoim otoczeniu masz
ludzi
r�nych: z�ych i dobrych, g�upich i rozumnych. Jednych nie znosisz, drugich lubisz,
chocia�
wiesz ju�, �e nie ma ludzi z�ych ani g�upich, a s� tylko b��dz�cy, bo nie wiedz�
["Je�li chcesz,
aby ci� drudzy znosili, zno� drugich. Patrz, jak ci jeszcze daleko do owej
prawdziwej mi�o�ci
i pokory, kt�ra na nikogo nie umie si� gniewa� albo obrusza�, jeno na siebie.
Niewielka to
rzecz, umie� obcowa� z dobrymi i �agodnymi: to bowiem z przyrodzenia wszystkim si�
podoba; bo ka�dy lubi spok�j i bardziej mi�uje tych, kt�rzy si� z nim zgadzaj�"
(...) (E. 146)].
Gdyby ci jednak powiedziano, �e jutro wszyscy wyjad� do Ameryki i nie wiadomo czy
wr�c�, to zachowa�by� si� ca�kiem inaczej wobec tych ludzi, z kt�rymi si� stykasz.
By�by�
bardziej wyrozumia�y dla ich b��d�w i s�abostek, nie ��da�by� od nich, aby byli
takimi, jakimi
ty chcia�by� ich mie�, nie kierowa�by� si� wobec nich tak bardzo swymi upodobaniami
i
niech�ciami. A przede wszystkim, nie czu�by� si� tak osobi�cie ura�ony przez lada
drobiazg
lub s��wko z ich strony. Powiedzia�by� sobie: "Jutro ju� si� z nimi rozstan� i mo�e
nigdy ich
nie zobacz�" i �atwiej przebaczy�by� im te drobnostki, kt�rych im teraz wybaczy�
nie mo�esz.
Zdoby�by� si� na znacznie wi�cej serdeczno�ci i wsp�czucia dla nich i stara�by� si�

szczerzej, aby nie by� dla nich przykrym. Niejedn� przys�ug�, kt�rej im wy�wiadczy�
dzi� ci
si� "nie chce", bo mo�esz jutro, wy�wiadczy�by� im zaraz, nim odjad�, aby zachowali
dobr�
pami�� o tobie. O ile� gorliwiej wykonywa�by� to wszystko, gdyby ci powiedziano, �e
oni ju�
jutro umr�. Nawet dla twego wroga znienawidzonego wykrzesa�by� iskierk� sympatii i
pojednania. Przecie� nie mo�esz wiedzie�, czy kt�ry� z nich nie umrze do jutra.
Zostaniesz
w�wczas z wiecznym wyrzutem w duszy, �e� si� z nim nie pojedna�, nie wybaczy� mu
uraz i
nie naprawi� krzywd, jakie mu dawniej wyrz�dza�e�. Titiksza w�a�nie ��da od ciebie,
aby�
wobec wszystkich wsp�ludzi zachowywa� si� zawsze tak, jakby� widzia� ich po raz
ostami,
jakby jutro mieli z pewno�ci� umrze�. Postaraj si� przemy�le� to w duszy jak
naj�ywiej i
przysw�j to sobie jako zasad� post�powania z lud�mi w �yciu. Natomiast wobec rzeczy

zachowaj si� w spos�b nieco odmienny. Zachowuj si� wobec nich tak, jakby� ty mia�
jutro
umrze�. Przez to one przestan� by� dla ciebie tak nies�ychanie wa�ne i cenne, tak
warte
posiadania, tak zazdro�nie bronione, aby ich kto inny nie u�ywa�. Podobnie zachowuj
si�
wobec zdarze�, wobec rozczarowa� lub przykro�ci. Zniesiesz je o wiele �atwiej, gdy
pomy�lisz, �e one jutro ju� si� sko�cz�. Nie b�dziesz mia� nawet ochoty �ali� si�
na nie
komukolwiek, aby nie wyda� si� mu tak marnym i niecierpliwym w chwilach ostatnich.

Pi�t� w grupie sze�ciu przygotowa� jest �raddha czyli wiara i ufno�� w siebie. Nie
ma to
jednak nic wsp�lnego ze zbytni� pewno�ci� siebie jak� cechuj� si� ludzie
zarozumiali lub
bezczelni. �raddh� nosi si� w sobie, nie na sobie. Na zewn�trz nikt jej nie
spostrzega, bo ona
odnosi si� do zdarze�, nie do ludzi. Wspomnia�em ci ju�, �e na "�cie�ce" b�dziesz
stawa� oko
w oko ze zdarzeniami dotychczas ci nie znanymi, a b�dziesz stawa� sam, bez niczyjej
opieki
lub ochrony. Jak�e wi�c wytrzyma�by� je, skoro wobec zdarze� codziennych, dobrze ci

znanych rozumem i do�wiadczeniem �yciowym, tracisz ufno�� w siebie?

Sam wiesz, jak marne s� czasem przeszkody lub przeciwno�ci, kt�re odbieraj� ci
ufno�� w
siebie, zniech�caj� do dalszych pr�b. Jednak�e nawet dziesi�tki i setki niepowodze�
nie
powinny ci� zra�a� do pr�b ponownych. Jedynym powodem do zaprzestania dalszych
wysi�k�w powinno by� tylko prze�wiadczenie, �e na drodze wybranej nie jest mo�liwe
osi�gni�cie celu i to dla nikogo, nie tylko dla ciebie jednego. Zapami�taj przy tym
zdanie �w.
Augustyna: "Potuerunt hi et hae, cur non tu Augustine?" ("Mog� inni, dlaczego nie
ty,
Augustynie?"). Je�eli inni mogli doj�� do celu t� drog�, to dlaczeg� i ty mia�by�
nie doj��?
Przecie� masz i�� w �lady Mistrza, a jak�e p�j�� zdo�asz, skoro potykasz si� ju�
przed
progiem? Jak�e ma Mistrz poda� ci r�k� pomocn�, skoro tracisz ufno�� w ni�, skoro
nawet
tracisz wiar� w istnienie tej r�ki?

Rzecz prosta, �e te pot�gi, kt�re chcia�yby ci� zatrzyma� na ziemi, w swym


panowaniu, b�d�
wszelkimi sposobami zaciemnia�y i podwa�a�y w tobie wiar� w Mistrza i ufno�� we
w�asne
si�y. To s� w�a�nie te okresy ciemno�ci duchowej, o kt�rej ci wspomina�em. W nich
b�dzie ci
si� wydawa�, �e ca�a wiedza tajemna ze swymi naukami o Mistrzach i o si�ach
wy�szych w
cz�owieku, to brednie lub ob��d, szydz�cy ze zdrowego rozs�dku, �e droga, kt�r�
idziesz nie
wiedzie do �wiat�a, lecz prosto w jak�� ciemno�� bezdenn�. Je�eli w�wczas stracisz
wiar� w
Mistrza, przestanie on istnie� dla ciebie naprawd�. Gdy stracisz wiar� we w�asne
si�y, stracisz
i te si�y, a w�wczas staniesz si� �upem rozpaczy lub ob��du. Dlatego to tak
niezb�dna jest
samokontrola my�li, jako pierwsze z przygotowa�. Ciemno�� duchow� mog� podsyca�
tylko
twe my�li stare, pochodz�ce jeszcze z czas�w przed twym wst�pieniem na �cie�k�. One
to
przeszkadzaj� ci wierzy� w co� nowego dlatego tylko, �e jest to sprzeczne z nimi.

Dlatego te�, nie b�d� zbyt po�pieszny w s�dach, a zw�aszcza w zaprzeczaniu. Gdy
s�yszysz
lub czytasz o czym� odmiennym od twych dotychczasowych poj�� lub do�wiadcze�, nie
m�w
pochopnie, �e to nieprawda lub, �e to istnie� nie mo�e. Wstrzymaj si� ze swym
s�dem, aby�
go potem nie musia� poprawia�. B�d� jednak zawsze got�w zmieni� sw�j s�d bez �alu,
gdy
tylko przekonasz si�, �e by� mylny. Inaczej m�wi�c, pozb�d� si� uporu w my�lach, bo
up�r,
to zacofanie. Taki up�r miewaj� zwykle ludzie, gdy m�wi�, �e "zasady" nie pozwalaj�
im
zmieni� zdania. Zw�aszcza wobec rzeczy nowych, nie upieraj si� przy swych
"zasadach"
starych, lecz b�d� zdolny wyrobi� sobie poj�cia ca�kiem nowe, tym rzeczom
odpowiednie.

Sz�stym, ostatnim przygotowaniem jest samadhana, r�wnowaga wewn�trzna, co


oczywi�cie
nie jest r�wnoznaczne z wewn�trzn� oboj�tno�ci�. Stoicyzm polega w�a�nie na
oboj�tno�ci
wobec wra�e� przykrych i mi�ych, zmierza zatem do pewnego przyt�pienia wra�liwo�ci.

Samadhana natomiast, jest jednym z przygotowa�, nie mo�e zatem by� jego brakiem, a
wi�c
np. brakiem wra�liwo�ci. Stopnie �cie�ki b�d� rozwija� w tobie wra�liwo�� we
wszystkich
kierunkach. Czym innym jest jednak odczuwanie wra�e�, a czym innym poddawanie si�
wra�eniom. Mamy na my�li osi�gni�cie tego, aby� odczuwaj�c wra�enia, zar�wno
najsilniejsze jak i najsubtelniejsze, umia� nie ulega� �adnemu z nich, nie da� si�
im opanowa�.
Powiniene� stale zachowywa� pe�n� w�adz� nad oddzia�ywaniem wra�e� na ciebie, nie
da�
si� im nigdy wytr�ci� z r�wnowagi.

Gdy ci� spotka�a rado�� wielka, oddawa�e� si� jej bez pami�ci i bez miary, po
prostu "nie
posiada�e� si�" z rado�ci, jak to si� s�usznie okre�la. Gdy natomiast spotka�o ci�
niepowodzenie lub bole��, wpada�e� od razu w bezdenn� rozpacz. Ot�, od takich
wyskok�w
i wybuch�w masz si� odzwyczai�, masz si� zawsze "posiada�", nigdy siebie nie
traci�. �le
�wiadczy�yby o twej r�wnowadze wewn�trznej takie ci�g�e wahania, takie przeskoki od

rado�ci do rozpaczy, od optymizmu do pesymizmu. Wiesz, �e nie idzie tu o


zoboj�tnienie.
Wolno ci odczuwa� rado�� i smutek, a nawet potrzeba, aby� je odczuwa� jak
naj�ywiej, bo z
tego odczuwania ukszta�tuj� ci si� i dojrzej� narz�dy duszy. Idzie o to, aby� nie
wpada� w nie
bez miary, nie ton�� w nich ca�kiem, nie traci� w nich siebie i zdrowego s�du o
rzeczach.

Poddaj�c si� takim wahaniom, zu�ywa�by� niepotrzebnie wiele energii duszy na te


gwa�towne
drgania twego cia�a astralnego, a tej energii potrzebujesz do wa�niejszych cel�w.
Jest to tak
samo, jakby� maj�c pisa� wzi�� r�k� ogromny zamach i ugodzi� w papier pi�rem tak
silnie, �e
zosta�by przebity, natomiast do pisania wystarczy znacznie mniej energii. Zatem
oszcz�dzaj
si�y duszy tak samo, jak oszcz�dzasz si�y fizyczne, bo to, co zaoszcz�dzisz da ci
zwi�kszenie
twej warto�ci ponad ludzk� przeci�tno��. Si�y te b�d� ci bardzo potrzebne w
chwilach
niebezpiecze�stwa lub za�mienia duchowego, w chwilach nieszcz�� lub zawod�w, aby�
pod
ich brzemieniem nie upada�, nie traci� wiary w swe si�y. Masz teraz lepsze
wyobra�enie o
tym, czym jest szatsampatti. Nie wyczerpuje ona jednak zakresu twych zada� na
stopniu
nijamy, bowiem to "sze�ciostopniowe przygotowanie", a wiec ca�a szatsampatti razem,

tworzy dopiero jedn� z czterech cn�t, kt�re masz wbudowa� w twe cia�a. Cnoty te,
znane w
szko�ach tajemnych, tak�e pod mianem czterech kwalifikacji, s� nast�puj�ce: 1.
viveka,
rozr�nianie rzeczy trwa�ych od znikomych, 2. viraga, moc nie dbaj�ca o wyniki
stara�, 3.
szatsampatti � znane ci ju� sze�ciostopniowe przygotowanie i 4. mumukszu � d��enie
do
wyzwolenia [Wyzwolenie (ind. moksza, muktu): "zbawienie", osi�gni�cie stanu
wiecznej
szcz�liwo�ci (ananda), wolnego od zmian, �mierci i narodzin, oswobodzenie z "ko�a
narodzin i �mierci" (sansara). Zob. Ma�y s�ownik klasycznej my�li indyjskiej, wyd.
Semper,
Warszawa, 1992 � przyp. red.]. Przy wyliczaniu stopni �cie�ki nie by�o potrzeby ich

wymienia�, spostrze�esz sam, jak te "kwalifikacje" s� zbie�ne z zadaniami jamy i


nijamy,
kt�re pozna�e� dotychczas.

Najwi�cej szczeg�lnych stara� wymaga viveka. Dobrym do niej przygotowaniem jest


takie
zachowanie wobec ludzi, jakby oni ju� nazajutrz mieli umrze�, a wobec rzeczy takie,
jakby�
ty sam mia� umrze� jutro. Zachowuj�c odpowiedni dystans, �atwiej dostrze�esz to, co
w
ludziach i rzeczach jest przemijaj�ce, a co ma znaczenie trwa�e. Zaczniesz w�wczas
pojmowa�, �e s�owa, a nawet post�pki twych bli�nich, to szczeg�y przemijaj�ce,
chwilowe,
bez trwa�ego znaczenia, a wa�ne s� w nich tylko ich sk�onno�ci, ich uzdolnienia,
ich linie, po
kt�rych id�, a raczej tylko same kierunki tych linii.

.Cz�owiek bez wykszta�cenia, kt�ry w s�owach nieudolnych i post�pkach szorstkich,


ujawnia
sw� prawo�� charakteru i altruizm, b�dzie dla ciebie warto�ciowy, bo jego prawo�� i
mi�o��
do ludzi, to linia, po kt�rej idzie, a brak wykszta�cenia i szorstko�� w zachowaniu
si�, to tylko
szczeg�y przemijaj�ce, bez trwa�ego znaczenia. Staniesz si� natomiast ca�kowicie
oboj�tny
na czyje� stanowisko spo�eczne, wp�ywy, maj�tek, og�ad� towarzysk�, nawet zas�b
wykszta�cenia ksi��kowego. Nie zwiod� ci� s��wka pochlebne lub pi�knie brzmi�ce
frazesy,
je�eli pod nimi wyczujesz fa�sz, egoizm, interesowno��, bo u takiego cz�owieka nie
dopatrzysz si� �adnej linii �yciowej lub, co gorsza, ujrzysz lini� wyra�nie w d�
biegn�c�.
Nawet dzia�alno�� spo�eczna, praca naukowa lub tw�rczo�� artystyczna znajdzie twe
uznanie
wtedy tylko, gdy dany cz�owiek uprawia j� nie z pobudek egoistycznych, bo
rozstrzygaj�ce w
twym warto�ciowaniu b�d� zawsze same pobudki, a nie to, jakimi �rodkami s�
urzeczywistniane.

Podobny sprawdzian zastosujesz do przedmiot�w, do zjawisk natury i do zdarze�.


Patrz�c na
kwiat, zauwa�ysz w nim to, co jest trwa�e, a wi�c kwitni�cie, d��enie do rozwoju, i
odr�nisz
od rzeczy tak znikomych jak jego kszta�t szczeg�lny, barwa, liczba p�atk�w itp.
Ogl�daj�c las,
podkre�lisz jego cechy trwa�e takie jak: ochrona przed wiatrem, mieszkanie dla
ptactwa i
zwierzyny, zbiornik o�ywczego powietrza, i odr�nisz od cech przemijaj�cych jak jego
wiek,
drzewostan, warto�� opa�owa lub budulcowa itd. Rozmy�laj�c o wojnie, pominiesz jej
stosy
trup�w, zniszczenie mienia i przesuni�cie granic politycznych, ale zwr�cisz uwag�
na zmian�
formy rz�d�w po wojnie, objawy bohaterstwa jednych wojsk wobec tch�rzliwego egoizmu

drugich, rozw�j �mierciono�nej techniki, zasady uk�ad�w pokojowych. Rzecz tak


powszednia
jak np. lampa, odkryje ci sw� warto�� dla nauki, pracy, komunikacji,
bezpiecze�stwa, a nie
zaprz�tnie ci uwagi szczeg�ami tak znikomymi jak jej warto�� w pieni�dzu, nawet
artystyczna, materia� o�wietleniowy, wygodna konstrukcja lub zalety dla zdrowia.

Viraga opiera si� na wynikach twych �wicze� w Karma jodze. W poprzednim rozdziale
znalaz�e� wskaz�wki, �e najzupe�niej oboj�tne powinno by� dla ciebie to, czy wynik
twych
czynno�ci odpowiada oczekiwanemu. Teraz masz p�j�� jeszcze dalej. Oboj�tne powinno
ci
by� jeszcze to nawet, czy zamiary twe w og�le zdo�asz wprowadzi� w czyn, nie m�wi�c
ju� o
owocach tego czynu. Gdy wst�pisz na �cie�k�, zdarza� ci si� b�dzie coraz cz�ciej,
�e
czynno�ciom, nawet najprostszym i naj�atwiejszym, b�dzie stawa� na przeszkodzie
jakie�
zadanie niespodziewane i pilne, dla kt�rego b�dziesz musia� zaplanowan� czynno��
od�o�y�
na p�niej. B�dzie dos�ownie tak, �e ilekro� powiesz sobie: "Teraz zajm� si� tym a
tym" ju�
przed zacz�ciem pojawi si� konieczno�� zaj�cia si� czym� innym. Nie b�dziesz m�g�
czyni�
tego, co chcesz, lecz co� ca�kiem innego, nieoczekiwanego i nieprzewidzianego.

Takie sposobno�ci zsy�a ci Mistrz, aby� m�g� uprawia� virag�, a zarazem sprawdza�,
jak
daleko posun��e� si� naprz�d w oczyszczaniu si� ze zniecierpliwienia. Pocz�tkowo
nie b�dzie
ci �atwo zwalczy� zniecierpliwienie gdy np. w�a�nie wychodzisz z domu w pilnej
sprawie, a
w drzwiach zast�puje ci drog� go��, kt�rego musisz przyj��. Nawet najb�ahsze
drobnostki
b�d� ci� uczy�y viragi. Gdy sobie powiesz: "Teraz b�d� czyta�" w�a�nie po otwarciu
ksi��ki
b�dziesz musia� oderwa� si� od niej, aby za�atwi� jak�� piln� spraw� lub wykona�
czynno��,
kt�rej wcale nie przewidywa�e�. Gdy u�o�ysz si� w ��ku do snu, aby rozkoszowa� si�
spokojnym wypoczynkiem, b�dziesz musia� wsta�, nawet kilkakrotnie, zanim wreszcie
po�o�ysz si� spokojnie, rozmy�laj�c o tym, ile to rzeczy nieprzewidzianych mo�e si�
mie�ci�
"mi�dzy ustami a brzegiem pucharu". Taki los b�dzie ci si� wydawa� prawdziwym
utrapieniem, ale tylko dop�ty, dop�ki nie zaczniesz reagowa� na krzy�owanie twych
plan�w
z niezm�conym spokojem, bez cienia niecierpliwo�ci. Dopiero w�wczas odzyskasz
swobod�
dzia�ania, chocia� od czasu do czasu ponowi� si� jeszcze takie pr�by, aby� m�g�
sprawdzi�,
czy nawyk niecierpliwienia si� z byle powodu nie wkrad� si� w dusz� na nowo.

Trzeci� kwalifikacj� tworzy znana ci ju� szatsampatti, a czwart� jest mumukszu.


Wyraz ten
b��dnie t�umaczono jako "pragnienie wyzwolenia" lub "t�sknot� do nirwany", chocia�
znacznie pro�ciej by�oby przet�umaczy� jako "d��enie do wybawienia". Mumukszu by�a
dla
pradawnych uczni�w tajemnych rzeczywi�cie t�sknot� do nirwany, bo wiesz ju�, �e
Praindowie �wie�o t� nirwan� opu�cili i czuli si� �le w skr�powaniu ziemskim.
Jednak dla
nas, ludzi wsp�czesnych, zbawienie nie polega na samolubnym uciekaniu z Ziemi, lecz
na
z��czeniu si� z Chrystusem. To zjednoczenie si� jest naszym idea�em, aby�my mogli z
ca��
wewn�trzn� szczero�ci� m�wi�: "Nie moja, ale Twoja niech si� dzieje wola!". Je�eli
zatem,
mumukszu ma oznacza� "pragnienie wyzwolenia", to wyzwolenie b�dzie si� odnosi�o do
naszej ja�ni ni�szej. Masz si� wyzwoli� z p�t twych cia� ni�szych, oswobodzi� si�
od ich
w�adzy, pragn�� tego oswobodzenia. Tego w�a�nie pragn��e� i dlatego szuka�e� wst�pu
na
�cie�k�. To pragnienie utrzymuj w sobie �ywe i piel�gnuj starannie, bo ono dodaje
ci si� do
wspinania si� po stopniach stromych i trudnych.

Gdy dojdziesz a� tam, na szczyt, do Chrystusa, b�dziesz oswobodzony. Cia�a twe b�d�

w�wczas nie w�adcami twoimi, lecz narz�dziami pos�usznymi i sprawnymi, kt�rymi


b�dziesz
si� pos�ugiwa� przy wsp�pracy nad post�pem ludzko�ci, nad jej zbawieniem. Nie
b�dziesz
t�skni� do uciekania z Ziemi, lecz do pracy na niej, zostaniesz czeladnikiem
Chrystusowym.
Rzecz prosta, �e nie oznacza to przywi�zania si� do d�br ziemskich. B�dziesz
w�wczas ju� na
tym stopniu, na kt�rym nie wi��e ci� nikt i nic. B�dziesz oswobodzony. Wszystko, co
masz,
b�dziesz oddawa� na us�ugi ludzko�ci, dla jej dobra. Sam dla siebie niczego nie
zapragniesz i
w�a�nie dlatego b�dziesz mia� do rozporz�dzenia �rodki najpot�niejsze, jakie mo�e
mie�
mocarz najwi�kszy �wiata, aby� tych �rodk�w m�g� dla �wiata u�ywa�.

Na stopniu nijamy masz przed sob� wbudowanie ca�kiem nowych w�a�ciwo�ci na miejsce
tego �miecia, kt�re usuwasz dzi�ki uprawianiu jamy. Rzecz prosta, �e z tym
wbudowaniem
nie b�dziesz zwleka� a� do zupe�nego oczyszczenia, zw�aszcza �e ono nie ko�czy si�
nigdy,
lecz w miar� jak b�dzie przybywa� opr�nionego i oczyszczonego miejsca, b�dziesz w
nie
wstawia� stopniowo nowe w�asno�ci. Dostrze�esz wtedy, �e stopnie �cie�ki nie id�
kolejno po
sobie, lecz biegn� r�wnolegle obok siebie, tylko pocz�tek ich jest kolejny. Na
dalszych
stopniach spostrze�esz to jeszcze wyra�niej.

VIII
ASANA (POSTAWA �YCIOWA)

Niemowl� dlatego najpierw uczy si� siedzie�, potem sta�, a na ko�cu chodzi�, bo do
tych
pozycji cia�a dostosowuje swoje cia�a niewidzialne. Taki porz�dek koLejny w
uk�adaniu cia�a
przy �wiczeniach b�dziesz musia� zachowa� i ty, aby �wiczenia odbywa�y si�
prawid�owo.
Dla Ind�w pozycja cia�a podczas �wicze� by�a warunkiem bardzo szczeg�owo
opracowanym, bo cia�a te wdziewali na siebie dopiero od niedawna. Przepisy
najbardziej
drobiazgowe opracowa�a materialistyczna Hatha joga i np. dla pranajamy stworzy�a a�
66
r�nych pozycji cia�a: 32 asany, 24 mudry i 10 kumbhak. Rad�a joga nie przywi�zywa�a

takiej wagi do cia�a fizycznego, przepisywa�a zatem pozycj� cia�a swobodn� na tyle,
aby
mo�na j� by�o zachowa� bez zmiany przez czas d�u�szy. Jedynym warunkiem by�o takie
u�o�enie cia�a, aby g�owa, szyja i kr�gos�up tworzy�y lini� prost�, potrzebn� dla
niezak��conego przep�ywu pr�d�w eterycznych. Lini� prost� zachowaj i ty w uk�adzie
cia�a
podczas pratjahary, dharany, dhjany i samadhi. Pocz�tkowo uprawiaj te �wiczenia w
pozycji
poziomej, u�o�ywszy si� jak najwygodniej, p�niej mo�esz przej�� do pozycji
pionowej,
siedz�c prosto lub stoj�c.

Warunki asany nie ograniczaj� si� jednak tylko do uk�adu cia�a. Nazwa ta oznacza w
sanskrycie "postaw�", zatem postaw� nie tylko cielesn�, lecz tak�e psychiczn� lub
duchow�.
Nawet postawa cielesna, to nie tylko sam uk�ad cia�a, lecz tak�e stan jego zdrowia,
jego
nastr�j, jego sprawno��, wreszcie warunki jego otoczenia. Na nic ci si� nie przyda
najstaranniej u�o�ona pozycja, je�eli �o��dek masz obci��ony trudno strawnymi
potrawami
lub je�eli w�a�nie cierpisz na jak�� chorob� lub dolegliwo��, cho�by tak niewinn�
jak katar
albo wreszcie je�li jeste� wyczerpany nadmiern� prac�. Tak samo nie poprawi
sytuacji uk�ad
cia�a, je�eli jeste� rozdra�niony, przygn�biony lub zaniepokojony. Bezwarto�ciowe
b�dzie
tak�e uk�adanie cia�a, je�eli nie jeste� pewien, czy za minut� nie przeszkodzi ci
kto� lub co�
pilnego. Do �wicze� zatem potrzebny jest, opr�cz warunk�w fizycznych, tak�e
odpowiedni
nastr�j i otoczenie.
Wiesz ju�, �e w Hatha jodze "jama" zawiera oczyszczenie si�, lecz nie wewn�trzne, a
cielesne
i obejmuje przepisy tak dla nas proste jak codzienne mycie si�, p�ukanie gard�a i
nosa,
czyszczenie z�b�w, opr�nianie i utrzymywanie w sprawno�ci jelit itp. To wszystko
wykonujesz i bez znajomo�ci jogi, tylko na podstawie przyzwyczaje� nabytych ju� w
dzieci�stwie. Przypomn� ci tylko w tym miejscu, �e taka higiena cia�a nie jest
czym�, ponad
co m�g�by� czu� si� "wy�szym", bo nie wolno ci jej zaniedbywa�, ani nie docenia�.
Mo�e
niekt�re z tych wskaza� zarzuci�e� jako zbyteczne, ale przywr�� je w �yciu
codziennym, a
zauwa�ysz jak s� po�yteczne. Wska�� ci tylko dwa, mo�e lekcewa�one przez ciebie.
Myj�c
si� rano, nabierz na d�o� wody i wci�gnij jaw oba nozdrza jak tylko mo�esz
najg��biej, aby
wyp�uka� wn�trze jamy nosowej. Uchroni ci� to od kataru, a g�osowi nada d�wi�czno��
i
czysto��. Tak samo szklanka zwyk�ej wody stawiana co dzie� wieczorem przy ��ku, a
wypijana rano nie od razu, lecz �y�kami co minut�, podwy�szy sprawno�� twych jelit
tak, �e
�rodki apteczne nie b�d� ci potrzebne. Wiesz zapewne jak jest wskazane mycie
wieczorem,
przynajmniej r�k, je�eli nie ca�ego cia�a, a to nie z powodu czysto�ci po�cieli,
lecz przede
wszystkim, aby uwolni� cia�o od przyczepionych do niego cz�steczek eterycznych tych
ludzi i
przedmiot�w, z kt�rymi przez ca�y dzie� si� styka�e�.

Wiesz ju�, �e prawdziwy "ty", to twoja ja�� wy�sza, nie s� zatem tob� twe cia�a:
ani
eteryczne, ani astralne, ani nawet my�lowe, a tym bardziej � cia�o fizyczne. Musisz
wi�c
wobec twych cia� zaj�� postaw� podpowiadaj�c� uczniowi tajemnemu. Cia�o fizyczne to
tylko mechanizm, silnik, kt�remu si�y nap�dowej u�ycza cia�o eteryczne. Cia�o
astralne, to
stworzenie �ywe i maj�ce w�asny organizm i w�asne pop�dy, ale to r�wnie� jeszcze
nie ty.
Nawet cia�o my�lowe, to tak�e nie ty, tylko twoja maszyna do my�lenia, a wi�c do
por�wnywania i s�dzenia. Te cia�a nadzmys�owe, to twoje zwierz�ta, kt�re � gdy
chcesz �
zaprz�gasz do twego wozu (cia�a fizycznego), aby porusza� si� i dzia�a� na r�wni
ziemskiej.

Ustosunkowuj si� zatem tak do twych cia�, jak w�a�ciciel do swych zwierz�t. Nie m�w
� i nie
my�l nigdy � "boli mnie" lub "jestem zm�czony, z�y, smutny", bo to nie ty czujesz
b�l,
zm�czenie, smutek. To one je czuj�, twoje cia�a, twoje zwierz�ta. Dbaj o nie tylko
tyle, ile
dba o swe konie rozumny w�a�ciciel: daj im �ywno��, spoczynek, staraj si� o
utrzymanie ich
w czysto�ci i na si�ach, ale nie wypuszczaj nigdy z r�k cugli w�adzy nad nimi.
�mia�by� si� z
takiego je�d�ca, kt�ry mimo cugli w r�kach jedzie nie tam, gdzie on chce, lecz tam,
dok�d go
ko� ponosi. Cia�a twe musz� by� tak "uje�d�one", aby nigdy nie ponios�y ci� w
kierunku
przez ciebie nie zamierzonym. One nie ponios� ci�, gdy w tobie b�d� mia�y pana nad
sob�.
M�wi�c lub my�l�c o nich m�w zawsze: "ono jest g�odne" lub "ono si� cieszy". Ty
za�,
prawdziwy ty, nie czujesz nigdy ani g�odu, ani uciechy, jeste� zawsze tylko
bezstronnym
�wiadkiem tego, �e one g�oduj� lub si� ciesz�. Zachowuj�c tak� postaw� wobec twych
cia�,
zdo�asz o wiele �atwiej znie�� ich dolegliwo�ci, bo wszak�e mniej dolega to, co
boli kogo�
innego, ni� to, co boli ciebie osobi�cie. A ciebie � twoj� ja�� wy�sz� � nie mo�e
przecie�
bole� z�b, ani nie mo�e cieszy� zarobek pieni�ny w przedsi�biorstwie.

Warunki otoczenia nie zawsze s� od ciebie zale�ne. Je�eli jednak mo�esz mie� na nie
wp�yw
do pewnego stopnia, to wybierz sobie do �wicze� miejsce chronione przed gwarem i
ruchem,
nie nara�one na ci�g�e zmiany o�wietlenia i w miar� mo�liwo�ci wolne od obcych
przedmiot�w. Najlepsza jest do tego ma�a przestrze�, nie wype�niona niczym pr�cz
sofy lub
le�anki. Dobrze jest, je�eli da si� przyciemni� �wiat�o, wystrzegaj si� jednak,
przynajmniej w
pocz�tkach, ciemno�ci zupe�nej, bo lubi� j� tylko duchy ciemne, a przede wszystkim,
zwa�aj,
aby do niej nie wchodzi� nikt pr�cz ciebie, idzie bowiem o stworzenie w tym
pomieszczeniu
aury jak najczystszej i najspokojniejszej. Nawet ty sam tam nie wchod�, je�eli
jeste�
wzburzony, przygn�biony lub chory. Uwa�aj to miejsce za swoje sanktuarium.

Z tego nie wynika, �e niemo�liwe s� dla ciebie �wiczenia tajemne, je�eli warunki
nie
pozwalaj� ci na wydzielenie takiego sanktuarium dla siebie. Jest ono tylko dogodne,
ale nie
jest niezb�dne ["Kto umie post�powa� wed�ug wewn�trznych natchnie�, a na zewn�trzne

rzeczy ma�o uwa�a, temu wszelkie miejsce i wszelki czas dobre s� do �wicze�..." (E.
141) �
przyp. J.A.S.]. Nawet w warunkach najskromniejszych mo�esz z powodzeniem uprawia�
�wiczenia, je�eli tylko b�dziesz szczerze chcia�, a nie korzysta� z ka�dej
niedogodno�ci, aby
si� od nich wymawia�. Co dzie� wieczorem przed za�ni�ciem lub rano tu� po
obudzeniu,
znajdziesz woln� chwil� na �wiczenia. Wystarczy 5 minut dziennie, a tych kilka
minut
mo�esz po�wi�ci� bez uszczerbku dla obowi�zk�w, cho�by najliczniejszych. Ponadto,
zdarz�
ci si� w toku zaj�� codziennych chwile odpoczynku lub oczekiwania na co�, kt�re
mo�esz
r�wnie� wykorzysta� na �wiczenia. Je�eli spacerujesz, to r�b to z dala od ha�asu i
ruchu
przechodni�w, najlepiej w ogrodzie lub na polach, a tam znajdziesz spok�j i cisz�
nie tylko na
wytchnienie, lecz tak�e i na skupienie do �wicze�. Cia�o fizyczne i m�zg nie bior�
udzia�u w
�wiczeniach wy�szych stopni, b�d� to zatem dla nich okresy ca�kowitego wypoczynku.
Postaw� duchow� przygotowujesz sobie dzi�ki wykonywaniu zalece� jamy i namy. Jednak

psu�by� sobie postaw� duchow�, gdyby� to, co wiesz z nauki tajemnej, zachowywa�
sobie
tylko na czas �wicze�, a podczas codziennych zaj�� pos�ugiwa� si� tymi samymi
torami
my�lowymi, kt�re mia�e� dawniej wsp�lne z przeci�tnymi lud�mi.

Jako ucze� tajemny powiniene� wobec wszystkiego, co ci �ycie przynosi, zachowa�


postaw�
ca�kiem inn� ni� zwyczajny cz�owiek. Spos�b, w jaki tworzysz sobie poj�cia, nawet o

rzeczach najpowszedniejszych, ma by� ca�kiem inny od dotychczasowego. Ka�de


poj�cie,
jakie sobie tworzysz o rzeczy, musi ci o niej m�wi� co� okre�lonego, co�, co ma
znaczenie, z
czego m�g�by� wysnuwa� logiczne wnioski. Tymczasem tworzy�e� cz�sto poj�cia, kt�re
nie
m�wi�y ci nic, by�y pustymi nazwami. Teraz wystrzegaj si� przyswajania sobie takich
nazw
pustych, nie zawieraj�cych �adnej tre�ci dla ciebie, bo nie zbada�e� ich istoty;
nie szafuj nimi
w my�lach ani w s�owach. Zauwa�ysz jak cz�sto ludzie rzucaj� na prawo i lewo takimi

s�owami jak: histeria, linotyp, modernizm, radiograf, popularno��, ba�agan itp.,


nie maj�c
poj�cia, czy i jaka jest tre�� tych s��w. Wystrzegaj si� tak�e przypatrywania si�
r�nym
rzeczom bezmy�lnie, tylko dla nasycenia wzroku lub zaspokojenia ciekawo�ci. Na nic
si� nie
zda patrzenie tylko po to, aby "widzie�". Patrz po to, aby "wiedzie�", aby
wzbogaci� swe
poj�cia. Odpowiedni� postaw� zachowuj r�wnie� w chwilach podejmowania postanowie�.
Nawet w sprawach ma�ej wagi nie bierz si� do dzia�ania bez rozwa�enia przedtem
potrzeby i
celu tego dzia�ania. Do czego ci� nie sk�ania �adna rozumna motywacja, tego
zaniechaj. Nie
pozwalaj sobie r�wnie� na podejmowanie dzia�ania pod wp�ywem wra�e� lub nastroj�w
chwilowych. Nie znaczy to jednak, �e zalecam ci wahanie i namy�lanie si� bez ko�ca.

Szybko�� decyzji nie znajduje si� w stosunku odwrotnie proporcjonalnym do jej


motywacji.
B�dziesz nawet coraz cz�ciej znajdowa� si� w sytuacjach, kt�rych pomy�lne
rozwi�zanie
zale�y w�a�nie od decyzji natychmiastowych, w kt�rych ka�da zw�oka by�aby ju�
utrat�
korzystnej sposobno�ci, jaka ju� si� nie powt�rzy.

Tak samo powinna si� r�ni� twoja postawa w m�wieniu od postawy dotychczasowej.
Ka�de
twoje s�owo niech ma wag� odpowiedni�, bo wiesz, �e tracisz nad nim w�adz�, gdy je
wypowiesz. Dlatego te� bezwarto�ciowe s� dla ciebie zwyk�e rozmowy towarzyskie, w
kt�rych przeskakuje si� setki razy z przedmiotu na przedmiot, w kt�rych dotyka si�
temat�w
tylko "po �ebkach" bez zg��bienia ich, bez zostawienia nawet czasu na zastanowienie
si� nad
nimi. Nie unikaj jednak takich p�ytkich towarzystw, bo w nich masz sposobno�� do
poznania,
jak ludzie my�l� zazwyczaj, a nieraz mo�esz im si� przyda� rzuciwszy w rozmowie
jakie�
ziarno my�li g��bszej, kt�re padnie im w dusze i kiedy�, p�niej, wykie�kuje. Strze�
si� przy
tym tonu mentorskiego lub zachowania si� takiego, jakby� ty wszystko lepiej
wiedzia� i tylko
pob�a�liwie innych s�ucha�.

Twoja postawa w dzia�aniu przede wszystkim powinna si� Uczy� z warunkami otoczenia.

Dzia�ania dostosuj, je�eli to mo�liwe, do uwarunkowa� otoczenia, a wystrzegaj si�


dzia�a�
przeciw otoczeniu. By�oby b��dne, gdyby� np. w towarzystwie ludzi zajmuj�cych si�
prac�
umys�ow� chcia� odbywa� �wiczenia w grze na fortepianie lub uczy� si� g�o�no
recytacji.
Podobnie by�oby niew�a�ciwe, gdyby� oczekiwa�, �e ucisz� si� wszyscy wok� ciebie,
poniewa� ty chcesz np. spa� o niezwyk�ej porze. Niezr�czne by�oby np. wej�cie do
winiarni i
wyg�aszanie do pij�cych wyk�ad�w o szkodliwo�ci alkoholu. Znacznie wi�cej pomo�e ci
w
tym harmonizowaniu w�asnych dzia�a� z otoczeniem tw�j wrodzony takt, ni� setki
przyk�ad�w. Streszcza si� to w prostej wskaz�wce: dzia�aj zawsze w stosownym
miejscu i w
stosownej porze.

Podobn� postaw� zajmiesz wobec ca�ego �ycia. Uwa�aj �ycie nie za szereg cierpie�, a
tym
bardziej nie za szereg osobistych satysfakcji, lecz za szko��, w kt�rej jeste� po
to, aby nauczy�
si� jak najwi�cej. Uwa�aj swoje cia�o fizyczne za mechanizm, kt�rego jeste�
w�a�cicielem i
dbaj o nie dok�adnie tyle, ile dba�by� o maszyn�. Daj mu wszystko, czego mu
potrzeba do si� i
zdrowia, ale te� u�ywaj tych si� do pracy bez oszcz�dzania ich i bez roztkliwiania
si� nad
cia�em. W�wczas �atwiej przezwyci�ysz sk�onno�� do lenistwa i dogadzania cia�u,
�atwiej
r�wnie� zniesiesz niewygody i cierpienia fizyczne.

��czy si� z tym twa postawa duchowa wobec d��e�, bo zdo�asz bezstronnie oceni� swe
si�y i
zdolno�ci. Nie b�dziesz d��y� do niczego takiego, co by przerasta�o te si�y, ale
te� nie
zaniedbasz niczego, na co wystarczy twych si� i zdolno�ci. Wype�niaj�c swe
obowi�zki nie
poddawaj si� im bezmy�lnie, jak ko� poci�gowy, kt�ry nie rozumie co i po co
ci�gnie, lecz
staraj si� je zrozumie� i odkry� ich nast�pstwa dla og�u ludzko�ci. Poznasz wtedy
stopniowo,
�e ka�da twoja czynno��, cho�by najmniejsza z pozoru, jest potrzebna dla ca�o�ci.
B�dziesz
si� stara� zaniecha� ka�dej czynno�ci zb�dnej lub przeciwnej harmonii w og�lnym
post�pie
ludzko�ci.
Nauczysz si� tak�e dzia�a� zawsze ze skupieniem, cho�by to by�y czynno�ci drobne
lub
kr�tkotrwa�e. Odzwyczaisz si� od my�lenia o czym� innym, gdy pracujesz lub od
rozpraszania uwagi w r�nych kierunkach. Nawet id�c ulic� powiniene� i�� ze
skupieniem,
nie zatapia� si� w my�lach lub rozmowie, lecz zwa�a� na otoczenie. Zbierzesz
w�wczas wiele
spostrze�e�, kt�re w roztargnieniu m�g�by� pomin�� lub nawet uchronisz si� do
przykrego
wypadku.

Tak�e wobec w�asnego wn�trza powiniene� zachowa� odpowiedni� postaw�, nie


zapomina�,
�e ono istnieje, nie �y� wy��cznie tylko wra�eniami i zdarzeniami zewn�trznymi,
lecz
zag��bia� si� od czasu do czasu w swe wn�trze. W chwilach takiego pogr��enia si� w
sobie
odsu� na bok wszystko zewn�trzne, od��cz uwag� od twych cia� i od ich prze�y�, a
staraj si�
u�wiadomi� sobie jak naj�ywiej twoj� ja�� wy�sz�, odczu�, �e ona i ty, to jedno; �e
ona
w�ada twymi cia�ami jako jedyna rzeczywisto�� naprawd� realna. Potem dokonaj
przegl�du
twych czynno�ci, uczu� i my�li z ca�ego dnia lub tygodnia � zale�nie od tego, kiedy
ostatnio
wykonywa�e� taki przegl�d wewn�trzny. Taki "rachunek sumienia" znany ci ju� z
katechizmu, nie jest, bynajmniej, czym� b�ahym lub zb�dnym. Gdy przed oczyma duszy
przesun� ci si� twe post�pki, s�owa i my�li, gdy spojrzysz na nie z odwag� i
szczero�ci�
zupe�n�, jak s�dzia bezstronny, dopiero wtedy sprawdzisz, ile ci jeszcze zostaje do
zrobienia
w pracy nad swoim oczyszczeniem.

Aby ci egoizm nie m�ci� tej bezstronno�ci s�du, patrz na te post�pki, uczucia i
my�li, jak nie
na twoje w�asne, lecz czyje� inne. �atwiej jest bez pob�a�ania s�dzi� kogo� innego
ni�
samego siebie. Mam tu na my�li, przede wszystkim, szczero�� i n�jzupe�niejsz�
prawd�.
Skoro tylko zaczniesz sam przed sob� uniewinnia� si� z kt�rego� ze swych post�pk�w
lub
uczu�, zas�onisz przed sob� jego donios�o�� i wytr�cisz sobie z r�ki mo�liwo��
wykorzenienia
tego chwastu z twej duszy. Na dalszym stopniu poznasz �wiczenie zwane "przegl�dem
wstecznym", kt�re u�atwi ci takie bezstronne ocenianie swych post�pk�w. Teraz tylko

postan�w wykonywanie takiego rachunku sumienia, takiego s�du nad sob�, wieczorem,
codziennie, przed za�ni�ciem i tego przyrzeczenia dotrzymuj �wi�cie, cho�by dla
�wiczenia
si� w dokonywaniu postanowie�.

Osiem tych w�a�ciwo�ci, kt�re maj� cechowa� twoj� postaw� duchow� znajdziesz tak�e
w
ksi�gach indyjskich pod nazw� "szlachetnej o�miorakiej �cie�ki", kt�ra obejmuje
nast�puj�ce
ogniwa:

1. w�a�ciwe spostrze�enia;
2. w�a�ciwe my�lenie;

3. w�a�ciwa mowa;

4. w�a�ciwe post�powanie;

5. w�a�ciwe �ycie;

6. w�a�ciwe d��enia;

7. w�a�ciwa rozwaga;

8. w�a�ciwe zatopienie si� w sobie (medytacja) [Zob. Andrzej Szyszko-Bohusz:


"Hinduizm,
buddyzm, islam". Ossolineum 1990, str. 89-90 i dalsze � przyp. red.].

Nie b�dziesz zatem myli� tej "o�miorakiej �cie�ki" i jej ogniw z o�mioma stopniami
jogi,
bowiem tworzy ona ca�a zaledwie jeden ze szczebli. Znaczenie tej �cie�ki dla
rozwoju
jednego ze zmys��w niewidzialnych stanie si� dla ciebie zrozumia�e p�niej. Teraz
tylko
zwr�c� ci uwag� na szczeg�ln� wa�no�� postawy, jak� powiniene� zachowywa� wobec
swego otoczenia.

Mej na uwadze, �e jako ucze� tajemny, zaczynasz zmienia� swoje relacje i stosunki z

otoczeniem, chocia� ono tej zmiany stosunku nie dostrzega i nie powinno
spostrzega�. W
dotychczasowym �yciu ju� nieraz do�wiadcza�e� tego, jak silnie oddzia�uj� na ciebie
czyje�
my�li, uczucia i nastroje. W otoczeniu ludzi smutnych lub zdenerwowanych sam
przesi�ka�e�
ich nastrojami. W taki spos�b twoje w�asne nastroje oddzia�uj� na innych w twym
otoczeniu.
Je�eli wi�c, na pocz�tku twego "przygotowania" nie umiesz jeszcze od razu opanowa�
twoich
my�li i uczu�, to przynajmniej nie pozwalaj sobie na nie w otoczeniu twych
bli�nich. Gdy ci�
przykra my�l, z�o�� lub rozpacz opanuje, a st�umi� jej w zarodku nie umiesz, to nie
zara�aj ni�
twego otoczenia, lecz usuwaj si� w samotno��, a do ludzi wracaj dopiero wtedy, gdy
potrafisz
nie tylko pokaza� im pogodn� twarz, ale i twoje wn�trze b�dzie zupe�nie spokojne.

We� pod uwag�, ze wraz z post�pem twego rozwoju tajemnego b�dzie si� wzmaga�
nat�enie
twych my�li i uczu�, a takie my�li pot�ne i nastroje wybitne b�d� oddzia�ywa�y tym
gwa�towniej na ludzi w twym otoczeniu. Tak samo dzieje si� w odniesieniu do
otaczaj�cych
ci� przedmiot�w i sprz�t�w, kt�re przesi�kaj� twymi my�lami, uczuciami i
nastrojami. Na
�cianach i sprz�tach osiadaj� one i przylegaj� do nich warstw� niezwykle trwa��.
Dlatego te�,
osoby bardziej wra�liwe, po wej�ciu do czyjego� mieszkania od razu odczuwaj�
warto��
duchow� jego mieszka�ca, cho�by chwilowo by� nieobecny.

Szczeg�lnie za�, wystrzegaj si� ujemnego oddzia�ywania twymi my�lami lub uczuciami
na
dzieci. Natura ich, nieodporna jeszcze i wra�liwa, to gleba nadzwyczaj �yzna, na
kt�rej ka�dy
posiew, czy to dobry, czy z�y, kie�kuje niezwykle szybko. Nieraz rodzice w
rozmowach
uskar�aj� si� na swe dzieci, �e one "nie wiadomo sk�d" nabieraj� sk�onno�ci do
k��tni, do
k�amstwa, do obmowy itp., chocia� rzekomo w domu "nic podobnego nie s�ysz�".
Mo�liwe,
�e naprawd� nie s�ysz�, bo rodzice wystrzegaj� si� tych wad w obecno�ci dzieci, ale
nie
hamuj� si� wtedy, gdy dzieci s� nieobecne. Ich k��tnie, wybuchy gniewu, ploteczki
towarzyskie, mo�e nawet s�owa dwuznaczne, przylepiaj� si� do �cian i do sprz�t�w,
unosz�
si� ob�okiem brudnym w powietrzu i gdy dzieci wr�c� do domu, wciskaj� si� w ich
dusze, jak
zarazki niewidzialne. Dzieci staj� si� z�e, opryskliwe, k�amliwe, podst�pne,
chocia� rodzice
wobec nich staraj� si� zachowa� przyk�adno��.

Na ciebie samego te� oddzia�uj� zwrotnie twe uczucia i my�li dawniejsze. Gdy w�r�d
czterech �cian twego pokoiku oddajesz si� my�lom pesymistycznym, zgry�-liwo�ci,
zw�tpieniu, niech�ci do �wiata i ludzi, a po przechadzce, uspokoiwszy si� znacznie,
wr�cisz
do tego pokoiku, wyda ci si� on od razu wstr�tny i brzydki. To twoje w�asne my�li i
uczucia
tak go zabrudzi�y poprzednio, �e teraz wydaje ci si� brudny i nieprzyjemny. Je�eli
przebywasz w nim przez chwil�, to ponownie wpadniesz w zgry�liwo�� i pesymizm, bo
ze
�cian i ze sprz�t�w b�d� na ciebie dzia�a� te wp�ywy pesymistyczne, kt�re
poprzednio sam na
�ciany rzuci�e�. Dlatego te� ostrzegam ci�, aby� nigdy do twego sanktuarium nie
wchodzi� w
nastroju zgry�liwym lub przygn�bionym.

Twoja postawa wobec otoczenia nak�ada na ciebie jeszcze inne wymagania. Idzie tu
nie tylko
o my�li i uczucia, lecz tak�e o zachowanie si� czynne wobec bli�nich. Ka�dy, czy to
jako
ojciec lub matka, brat lub siostra, czy jako wychowawca, komendant, opiekun,
kupiec,
urz�dnik, jest w pewnym, niejako obowi�zkowym, otoczeniu ludzi bli�szych mu lub
dalszych. Ot� zasad� twoj� ma by� to, �e nie wolno ci nigdy ��da� od innych wi�cej
ni�
��dasz od siebie. Wprost przeciwnie, wolno ci tylko mniej ��da� od innych ni� od
siebie.
Przede wszystkim, nie wolno ci wpada� w gniew o to, �e oni nie s� tacy, jakimi
chcia�by� ich
widzie�. Uwagi lub nagany masz prawo im czyni� tylko wtedy, gdy upowa�nia ci� do
tego
twoje wobec nich stanowisko, a wi�c: opiekuna, wychowawcy, prze�o�onego, str�a
prawa.

Nie tylko uwag s�ownych nie wolno ci wypowiada�, je�eli nie s� konieczne. Tak�e twe

zachowanie si� w ich otoczeniu staraj si� u�o�y� sobie tak, aby twoja obecno��
w�r�d nich
by�a dla nich jak najmniej uci��liwa. Nie daj si� nigdy skusi� do nakazywania im
czynno�ci
takiej, kt�ra w�a�nie tobie si� podoba. Nie przerywaj im zaj�� tylko dlatego, �e
tobie ju� si�
sprzykrzy�y. Twoja obecno�� powinna stale tak harmonizowa� z otoczeniem, aby ono
nigdy
nie odczuwa�o jej przykro, z wyj�tkiem tych wypadk�w, w kt�rych otoczenie to
rzeczywi�cie
b��dzi. Poza tym jednak miej na uwadze to, aby twoja obecno�� nigdy nie by�a dla
nikogo
uci��liwa. A nie b�dzie, je�eli dzi�ki twojemu ci�g�emu staraniu b�dziesz od tego�
otoczenia
��da� jak najmniej dla siebie. Wsz�dzie tam, gdzie to nie jest konieczne, nie ��daj
od nikogo,
aby tobie ust�pi� miejsca, aby dla ciebie si� uciszy�, aby tobie w czymkolwiek
pomaga� lub
us�ugiwa�. Ty za�, odwrotnie, ust�puj ka�demu, gdzie tylko mo�esz, zachowuj si� jak

najciszej i jak najspokojniej, b�d� zawsze got�w do pomocy lub us�ugi, ale tylko na
czyje�
�yczenie. Nie narzucaj si� nigdy nikomu sw� pomoc� lub swymi radami. Nie narzucaj
si�
tak�e sw� pieczo�owito�ci�, nawet w�asnym dzieciom lub krewnym. Wkr�tce zaci��y�aby
im
twoja przesadna troskliwo��, sprzykrzy�yby si� im twoje nieustanne pytania jak si�
czuj� i czy
im czego� nie potrzeba. Jest to, inaczej m�wi�c, poszanowanie cudzej
indywidualno�ci.

Im wy�ej b�dziesz wst�powa� na stopnie �cie�ki, tym bardziej b�dziesz rozwija�


swoj�
subtelno�� uczu�, sw�j takt wewn�trzny, kt�ry bez �wicze� i osobnych wskaz�wek
podda ci
zawsze spos�b post�powania jak najbardziej dostrojony harmonijnie do otoczenia.

IX
PRANAJAMA (RYTM �YCIOWY)

W swej "Ezoteryce" pisze B�awatska: "Pranajama oznacza dos�ownie "�mier� oddechu",


a
przyt�umiania go zakazuj� zgodnie nasi Mistrzowie. Nauka o "pi�ciu oddechach" ma
dwa
znaczenia i dwa zastosowania. Tantrikowie bior� j� dos�ownie, ale Rad�a jogini
stosuj� do
oddechu my�lowego czyli do oddechu woli jako wy��cznie wiod�cego do najwy�szych
zdolno�ci jasnowi-dztwa, do aktywno�ci "trzeciego oka" (czakra Ad�na, mi�dzy
brwiami,
sanskryckie: diwja driszti � Boskie oko � przyp. red.) i do uzyskania w�adz
tajemnych. Hat-ha
jogini u�ywaj� pi�ciu tattw ni�szych [Tattwa (dos�. "owo��", "ono��"), prosty
pierwiastek
bytu, rozumiany r�wnocze�nie jako jego zasada, zob.: Ma�y s�ownik klasycznej my�li
indyjskiej. Wyd. Semper, Warszawa, 1992, str. 109 -110 -przyp. red.], a Rad�a
jogini
zaczynaj� od stosowania trzech wy�szych wy��cznie w celu rozwoju umys�u i woli, a
pozosta�ych dopiero wtedy, gdy trzy tamte opanuj� w zupe�no�ci".

Wst�p ten pomo�e ci zrozumie� powody, dla kt�rych nie znajdziesz w tej ksi��ce
�adnych
wskaz�wek oddechowych, kt�re powoduj� przy�pieszenie dojrzewania czakr (lotos�w,
padm)
w twych cia�ach niewidzialnych. Dost�pne ci b�d� dopiero w�wczas, gdy �wiczeniami w

dharanie, dhjanie i samadhi zdo�asz w te cia�a wprowadzi� rytm psychiczny czyli


"oddech
woli". W tym miejscu podam ci tylko proste wskaz�wki dotycz�ce �wicze� oddechowych,

kt�re nie s� niczym tajemnym, ani nie powoduj� �adnych nast�pstw w twoich czakrach.
Te
same wskaz�wki znajdziesz w r�nych oryginalnych pracach i plagiatach na temat
indyjskich
system�w oddechowych, ale tak pomieszane ze szkodliwymi lub b��dnymi, �e wybra� z
nich
odpowiednie, nie jest rzecz� �atw�.

S�usznie m�wi� Indowie, �e my w Europie nie umiemy oddycha�. Uruchamiamy tylko cz��

p�uc i dlatego musimy oddycha� niepotrzebnie szybko, aby p�ucom dostarczy�


dostateczn�
ilo�� tlenu. Kobiety u nas oddychaj� przewa�nie g�rn� cz�ci� p�uc, m�czy�ni za�
�rodkow�
lub doln�. Spr�buj, le��c w pozycji wyprostowanej lub stoj�c, wci�gn�� w p�uca jak
najwi�cej powietrza. Wdychaj do chwili, w kt�rej uniesiesz w g�r� �opatki i g�rne
�ebra.
Wtedy zauwa�ysz, �e znacznie wi�cej wci�gniesz powietrza w p�uca ni� to dotychczas
robi�e�. Takich kilka wdech�w i wydech�w g��bokich i powolnych, wystarczy ci na
dzie�
jako oddechowa gimnastyka p�uc. Zbyt cz�sto jej nie powtarzaj, aby si� na rozedm�
p�uc nie
narazi�. Po wysi�ku fizycznym, po znu�eniu lub wyczerpaniu, takich kilka g��bokich
wdech�w przywr�ci ci od razu si�y i rze�ko��, ale musisz wykona� je z ca�ym
spokojem i
skupieniem. Gdy zmarzniesz, kilka takich samych oddech�w przywr�ci twemu cia�u
o�ywcze
ciep�o. Jest to dzia�anie czysto fizyczne i nie spodziewaj si� �adnych innych
nast�pstw.

Drugie �wiczenie, kt�re ci podam, mo�esz wykonywa� dopiero po sumiennym wy�wiczeniu

jamy, poniewa� oddzia�ywuje na jedn� z czakr (padm) cia�a eterycznego. Przed


starannym
oczyszczeniem cia�a eterycznego z na�og�w i uprzedze� wykonywanie tego �wiczenia
by�oby
przedwczesne, a nawet szkodliwe i to zar�wno dla ciebie jak i dla otoczenia,
poniewa�
m�g�by� na nie przenie�� swoje w�asne na�ogi! To �wiczenie oddechowe mo�esz r�wnie�

wykonywa� tylko w nastroju zupe�nie spokojnym i to pod warunkiem, �e jeste� ca�kiem

zdr�w fizycznie.

Po�� si� wygodnie na plecach tak, aby g�owa, kark oraz kr�gos�up tworzy�y lini�
prost�.
G�owa musi le�e� poziomo, nie pochylona naprz�d, zatem od�� zbyt wysokie poduszki.
Skrzy�uj r�ce na piersiach, prawa d�o� na lewej, stopy zetknij kraw�dziami i w tej
pozycji
wci�gnij do p�uc tyle powietrza, ile b�dziesz m�g�. Gdy ju� wype�nisz powietrzem
nie tylko
p�uca ale i brzuch, nie wydychaj powietrza, lecz usi�uj mi�niami brzusznymi
przesun��
powietrze z brzucha do p�uc, mimo �e s� ju� pe�ne. Zobaczysz, �e ci si� to
powiedzie i a�
rozszerz� ci si� �ebra i �opatki. Gdy zwolnisz z napi�cia przepon� i mi�nie
brzucha,
powietrze z p�uc przesunie si� ponownie do brzucha i dopiero wtedy wykonaj wydech.
Na
pocz�tku wystarczy ci jeden taki wdech i wydech. Po nabraniu pewnej wprawy
dojdziesz do
tego, �e bez wydychania przemie�cisz kilka razy powietrze z brzucha do p�uc i z
powrotem.
Wi�cej jak pi�� razy przemieszcza� nie pr�buj, bo mog�oby ci to zaszkodzi�
[Zaniechaj tych
�wicze� natychmiast na kilka miesi�cy, gdyby� zauwa�y� cho�by lekki b�l w piersiach
lub
przeponie � przyp. J.A.S.]. Tak samo nie uprawiaj tego �wiczenia wi�cej ni� raz
dziennie, to
znaczy jeden wdech, przemieszczenie i wydech. Poza dzia�aniem na czakr� eteryczn�,
kt�re
zauwa�ysz dopiero na dalszym stopniu �cie�ki, to �wiczenie przyniesie ci, na skutek

gimnastyki oddechowej mi�ni, podwy�szenie sprawno�ci jelit i wzmo�one poczucie


zdrowia
i �ywotno�ci. Rzecz prosta, �e nie tylko przy takich �wiczeniach, ale i w og�le
podczas
oddychania przez ca�y dzie�, musisz si� przyzwyczai� do tego, aby stale oddycha�
nosem,
nigdy za� ustami.

Jak widzisz, powy�sze �wiczenia nie maj� nic wsp�lnego z jakimkolwiek


przyt�umieniem
oddechu, wr�cz przeciwnie, ucz� ci� oddycha� dopiero "pe�n� piersi�". Jest to tym
bardziej
potrzebne, �e na szczeblach dalszych, uprawiaj�c dharan� lub dhjan� zauwa�ysz jak
bezwiednie maleje rozmiar oddech�w podczas napi�cia uwagi w medytacji. Jest to tak
samo
jak wtedy, gdy np. siedzisz jakie� zdarzenie z takim nat�eniem uwagi, �e a� ci
"dech w
piersiach zapiera". Dlatego te� to obni�enie oddech�w musisz wyr�wna� nast�pnie
wskazanymi ci w�a�nie �wiczeniami w g��bokim oddychaniu.

Czym� zupe�nie odmiennym od w�tpliwej warto�ci �wicze� oddechowych, jakie wybieraj�

autorzy europejscy bezkrytycznie z ksi�g indyjskich, jest nadanie rytmu oddechowi.


Rytm
zast�puje w wielu wypadkach wysi�ek, jak to wiesz zapewne z mechaniki. Kropla
ci�gle
spadaj�ca z czasem wydr��y ska��. Oddzia� wojska maszeruj�cy przez most rytmicznymi

krokami m�g�by ten most tak rozko�ysa�, �e p�k�yby jego prz�s�a, dlatego te� wojsko
idzie
lu�nym, mieszanym krokiem, gdy przechodzi przez most. Ryta, czyli powtarzanie
czego� w
sta�ych odst�pach czasu, to pot�ga ogromna, w naszych czasach materialistycznych,
niedoceniana. Zarzucamy rytm nawet w sprawach tak nieodzownych dla zdrowia jak
jedzenie
lub spanie. Jadamy nie o sta�ych porach, lecz wtedy, kiedy mamy czas lub ochot�,
sypiamy
r�wnie� nieregularnie i dlatego "kar�owacieje nasze pokolenie", jak to z niepokojem

stwierdzaj� higieni�ci. O rytmie w mowie, w muzyce, w budowlach, nawet ju� nie


my�limy w
XX wieku, poematy nowoczesne maj� rytm r�wnie niedo��ny jak nowsze utwory muzyczne
i uwa�amy to nawet za zalet�.

Dla ciebie jednak rytm, i to rytm jak najwybitniejszy, powinien istnie� we


wszystkim: w
oddechu, w chodzeniu, w mowie, w czynno�ciach, w jedzeniu, spaniu, nawet w
uczuciach i w
my�lach. Przyjrzyj si� przyrodzie, jak w niej wszystko odbywa si� rytmicznie, z
jak�
regularn� kolejno�ci�. Dzie� nast�puje po nocy, wiosna po zimie, wi�dni�cie ro�lin
po ich
rozkwicie, a wszystko ma swe sta�e pory, w kt�rych si� odbywa. Nic nie dzieje si�
na
wyprz�dki, nic zbyt po�piesznie, nic z op�nieniem. Taka rytmiczno�� powinna sta�
si�
twoim przyzwyczajeniem �yciowym we wszystkim: powiniene� do niej tak si�
przyzwyczai�,
aby sta�a si� po prostu na�ogiem twego cia�a eterycznego. Id�c zachowuj stale krok
r�wny i
rytmiczny, ale nie ci�ki ani wielki. Podczas chodzenia pami�taj r�wnie� o
rytmicznym
oddychaniu i dostosuj je do krok�w, np. jeden wdech na ka�de trzy kroki i wydech na
trzy
nast�pne. Wybierz pory posi�k�w w sta�ych odst�pach, oczywi�cie nie za ma�ych, w
sta�ych
godzinach. Pami�taj, �e na strawienie pokarm�w �o��dek zu�ywa 2 godziny, nie jadaj
zatem
nigdy cz�ciej jak co trzy godziny, lepiej nawet rzadziej. Sen musi si� tak�e
odbywa� w
rytmicznych odst�pach i o regularnych porach. Wystarczy ci zupe�nie po�wi�ci� na
sen
trzeci� cz�� doby, sypia� ponad 10 godzin by�oby zbyteczne, a mniej ni� 6 godzin
szkodzi�oby ci na zdrowiu i si�ach. Odzwyczaj si� od jedzenia w ��ku, zaraz po
obudzeniu,
bo �o��dek �pi d�u�ej ni� narz�dy zewn�trzne. Przed jedzeniem rozruszaj si�, cho�by
tylko
myj�c si� i ubieraj�c. Rytmiczno�� zachowaj r�wnie� � o ile mo�esz � w zaj�ciach.
Zaczynaj
je co dzie� o tych samych godzinach i o sta�ych godzinach przechod� do innych
zaj��,
przeplataj�c zaj�cia umys�owe fizycznymi, trudniejsze l�ejszymi itd. Rodzaj zaj��
staraj si�
tak�e dostosowa� do rytmu p�r dnia w przyrodzie i do p�r roku nawet. Godziny
poranne
odpowiednie s� do pracy trze�wej, materialnej, cho�by nie fizycznej, lecz
umys�owej, np. w
obliczeniach, w my�leniu logicznym itp., natomiast wieczorne sprzyjaj� pracy
tw�rczej, a
wi�c zaj�ciom artystycznym, studiom sztuki, wszystkiemu, co zale�y od polotu
fantazji i
uczucia. Miesi�ce letnie lepiej odpowiadaj� pracy zewn�trznej, studiom przyrody,
obserwacjom, a zimowe pracy syntetycznej i tw�rczej. Do odczuwania tych subtelnych
r�nic
twym cia�em eterycznym dojdziesz jednak dopiero na stopniach wy�szych. Wszystko to
oczywi�cie obowi�zuje ci� tylko w miar� mo�liwo�ci, je�eli �adne zmiany
dotychczasowych
warunk�w nie s� w twej mocy, b�d� pewien niez�omnie, �e w tych warunkach jakie
masz,
znajdziesz pod dostatkiem sposobno�ci do uprawiania zar�wno pranajamy jak i
wszelkich
innych �wicze� potrzebnych ci na �cie�ce.

Dalszym stopniem w pranajamie, do kt�rego jednak dojdziesz dopiero powoli, b�dzie


uzgodnienie twego rytmu oddechu z rytmem bicia serca. Dojdziesz do tego, �e na
ka�dy
wdech i wydech przypadnie pewna �ci�le okre�lona i stale ta sama liczba uderze�
pulsu.
Dojdziesz do tego nie na podstawie jakich� �wicze� szczeg�lnych, lecz niejako sam z
siebie,
gdy ju� do tego stopnia opanujesz swe cia�a i uspokoisz je tak, �e b�d� ze sob� w
doskona�ej
harmonii wewn�trznej. A �e zbli�asz si� do tej harmoni, poznasz po czym�, co dzi�
uwa�asz,
by� mo�e, za niemo�liwe. Ot� spostrze�esz, �e tw�j puls, twe uderzenia serca, s�
zale�ne od
twej woli, �e mo�esz je dowolnie przy�piesza� lub zwalnia�. Wiesz zapewne z
anatomii, �e
cia�o fizyczne posiada mi�nie dwojakie: g�adkie i pr��kowane. Jedne s�u�� do
wykonywania
ruch�w �wiadomych, drugie do ruch�w niezale�nych od woli, np. do ruch�w �o��dka i
jelit.
Ot�, serce jest jedynym organem z�o�onym z mi�ni pr��kowanych, mimo �e ruchy jego
nie
s� zale�ne od �wiadomej woli. Ale b�d� kiedy� zale�ne w przysz�o�ci, a ty, jako
ucze�
tajemny, wyprzedzasz rozw�j og�lny, wi�c wykszta�casz w sobie tak� zdolno��
w�adania
ruchami serca. Nie wynika z tego, oczywi�cie, �e nie jest mo�liwe uzyskanie tej
zdolno�ci na
innej drodze, np. Hatha jogi lub mie� j� wrodzon�. Tak�e inne zdolno�ci wy�sze �
chocia� nie
wszystkie � mo�na rozwin�� �wiczeniami mechanicznymi, ale to nie jest droga
w�a�ciwa. Ty
zdolno�� w�adania sercem, w�adania kr��eniem krwi w ciele, uzyskasz jako wytw�r
uboczny,
o kt�ry nie starasz si� wcale. Uzyskasz go na pewnym stopniu �cie�ki, podobnie jak
uzyskasz
zdolno�� jasnowidzenia, wysuwania cia�a eterycznego itp. Tu wskaza�em ci tylko
zwi�zek tej
zdolno�ci z rytmem oddechu. Na stopniu, na kt�rym do tego dojdziesz, poziom tw�j
b�dzie
ju� tak wysoki, �e ani ci przez my�l nie przemknie ch�tka popisania si� przed kim�
innym t�
zdolno�ci�, b�dziesz j� mia� dla siebie, jako sprawdzian twego poziomu.

Na odpowiednim stopniu spostrze�esz tak�e, jak� warto�� ma przerwa mi�dzy wdechem a

wydechem przeznaczona na zatrzymanie w p�ucach powietrza i jaki jest jej zwi�zek z


przerw�
mi�dzy wydechem i wdechem nast�pnym, gdy p�uca s� opr�nione z powietrza. B�dzie to
jednak dopiero na tym stopniu, do kt�rego dojdziesz po oczyszczeniu si� tak
dok�adnym, �e
b�dzie ju� wykluczona mo�liwo��, �e opanuj� ci� jakiekolwiek uczucia niskie.
W�wczas
musi ju� by� naprawd� niemo�liwo�ci�, aby ci� np. gniew "�ciska� za gard�o", aby
serce
"zamiera�o" ci z trwogi lub, aby� si� musia� rumieni� ze wstydu. A wiesz z w�asnego

do�wiadczenia, jak bardzo wybuchy takich uczu� wp�ywaj� na oddech i na t�tno serca,
jak
opanowuj� nawet twe cia�o fizyczne.
Teraz ju� wyra�niej dostrzegasz r�nic� miedzy pranajam� jogi nowoczesnej a
�wiczeniami
mechanicznymi w pranajamie Hatha jogi. Odpowiednio r�ne b�d� te� wyniki. To, co
jest dla
Hatha jogi celem prana-jamy, a wi�c rozniecenie ognia Kundalini i poprowadzenie go
w
czakrach (padmach) eterycznych a� do "otworu Brahmy", to samo ty uzyskasz bez
�adnych
wysi�k�w w tym kierunku. Przypadnie ci w udziale samo, bo czakry twe dojrzej� do
pe�nego
otwarcia (rozkwitni�cia). Jest to podobne, jak pobudzanie ro�lin do wzrostu r�nymi
sztucznymi i gwa�townymi �rodkami. Mo�na je doprowadzi�, wprawdzie, nawet do
rozkwitu,
ale chorobliwego, przedwczesnego. Natomiast twoje czakry (padmy) rozwin� si� i
rozkwitn�
ci w spos�b naturalny, jak ro�liny pod o�ywczym dzia�aniem s�o�ca i powietrza.
Wykszta�cisz w sobie zdolno�ci do rozwijania tych czakr �wiadomie i zdolno�ci te
zachowasz
w twej ja�ni wy�szej na wszystkie wcielenia nast�pne. B�dzie to zatem tw�j dorobek
trwa�y,
nie gin�cy po �mierci, lecz zdatny do przeniesienia w twe cia�a nowe, jakie w
dalszych
inkarnacjach otrzymasz.

X
PRATJAHARA (W�ADANIE UWAG�)

W filozofii indyjskiej znajdziesz poj�cie, kt�re jest nie znane systemom


filozoficznym
Europy. Jest to "sutratma" � w przek�adzie z sanskrytu oznacza to "dusza
nitkowata". W
dharanie dojdziesz do imaginacji wyra�niejszej na temat tego, czym jest sutratma,
teraz
wystarczy ci, gdy j� sobie wyobrazisz jako np. przew�d, kt�ry ��czy s�uchawk� twego

telefonu z innymi stacjami po w�o�eniu ko�c�wki w odpowiedni ��cznik. Po w��czeniu


raz do
jednego, potem do drugiego otworu, ��czysz si� przemiennie z r�nymi stacjami
telefonicznymi i odbierasz od nich wiadomo�ci. Podobn� funkcj� spe�nia twoja
sutratma.
��czysz j� z nerwami ucha, aby s�ysze�, z j�zykiem, aby odczu� smak, ze sk�r�, aby
odbiera�
wra�enie zimna lub dotyku. ��cz�c, zawsze zwracasz uwag� na dany zmys�, odbierasz
od
niego wra�enia. Jednak, najcz�ciej jeste� po��czony ze wszystkimi zmys�ami
jednocze�nie.
Odbierasz r�wnocze�nie r�ne wra�enia i nie wiesz, na kt�re z nich zwr�ci� uwag�.
Wszystkie stacje telefoniczne dzwoni� jednocze�nie i ��daj� po��czenia, wybierasz
zwykle t�,
kt�ra dzwoni najbardziej natarczywie.

Twoim zadaniem w pratjaharze jest zaprowadzenie pewnego �adu w tym dzwonieniu,


naprawienie centrali telefonicznej tak, aby nie dzwoni�y ci naraz r�ne stacje, lecz
aby� sam
m�g� wybra� t�, z kt�r� chcesz si� po��czy�. Inaczej m�wi�c, idzie o to, aby�
nauczy� si�
odbiera� tylko te wra�enia, kt�re odbiera� zechcesz, u nie zwraca� uwagi na inne.
Najlepszych �wicze� dostarczy ci samo �ycie. Pewne z tych �wicze� odbywa�e� nawet
ju�
dotychczas, mimo woli. Gdy szed�e� zat�oczon� ulic� z kim� innym, zaj�ty rozmow�,
zwraca�e� uwag� tylko na to, co ci on m�wi � pomija�e� s�owa innych przechodni�w.
Nawet
nie zauwa�a�e� ich wygl�du, nie wiedzia�e�, kto przechodzi� obok was, ani nie
spostrzeg�e�
mo�e uk�onu kogo� znajomego, chocia� mia�e� oczy otwarte.

Innym razem, sta�e� przed wystaw� sklepu, np. przed witryn� ksi�garsk� i tak
zaj��e� uwag�
ogl�daniem ok�adek ksi��ek, �e nie s�ysza�e� ani ha�asu pojazd�w za sob�, ani nawet

pozdrowienia twego przyjaciela. Siedz�c przy wsp�lnym obiedzie, podczas zajmuj�cej


rozmowy, wcale nie odczuwasz smaku jedzonych potraw, nawet nie wiesz w og�le co
zjad�e�.
W czasie koncertu z tak� uwag� s�uchasz �piewaka, �e nie widzisz nie tylko s�siad�w
obok
siebie, ale nawet samego �piewaka, zamieniasz si� "ca�y w s�uch" i to do tego
stopnia, �e
nawet przesta�e� odczuwa� b�l z�ba, kt�ry ci przed chwil� dolega�.

To wszystko by�y �wiczenia przypadkowe, mimowolne, bo zwraca�e� uwag� w kierunku


najbardziej ci� zajmuj�cym w danej chwili. Teraz masz podj�� �wiczenia �wiadome:
wybiera� nie t� stacj� telefoniczn�, kt�ra dzwoni najg�o�niej, ani tak�, z kt�rej
spodziewasz
si� najbardziej interesuj�cych wiadomo�ci, lecz w�a�nie t�, kt�ra w danej chwili
jest ci do��
oboj�tna. Wybierzesz j� dlatego, aby �wiczy� si� w kierowaniu swej uwagi w�asn�
wol�. Na
przyk�ad, czytaj�c niezwykle interesuj�c� ksi��k�, przerwij czytanie w po�owie
fragmentu,
kt�ry przykuwa twoj� uwag� i zwr�� j� na kszta�t czcionek, kt�rymi ksi��k�
wydrukowano
lub na liczb� wierszy na jednej stronicy. Czytaj�c i wyobra�aj�c sobie "oczami
wyobra�ni"
przebieg zajmuj�cego zdarzenia, u�wiadom sobie nagle, jaka jest temperatura
powietrza lub
te�, w kt�rym miejscu stopy obuwie najmniej (nie najwi�cej) ci� uwiera. S�uchaj�c
koncertu
staraj si� u�wiadomi� sobie niuans zapachu perfum twej s�siadki tak intensywnie,
aby� na
chwil� przesta� s�ysze� muzyk�. Obfito�� takich sposobno�ci do �wicze� znajdziesz w
ka�dej
chwili �ycia i w ka�dych warunkach. Przytoczone przyk�ady wystarcz� ci do
wyrobienia
sobie poj�cia o tym, w jakim kierunku maj� zmierza� te �wiczenia i na czym
polegaj�. Ich
celem jest zdoby� w�adz� nad zmys�ami do tego stopnia, aby odbiera� wra�enia tylko
od tego
zmys�u, na kt�ry zwr�cisz uwag�, z kt�rym nawi��esz ��czno�� przez sutratm�. Masz
nauczy�
si� nawi�zywania ��czno�ci z wybranym zmys�em i przerywa� ��czno�� w wybranej
chwili,
nawi�zywa� j� z innym zmys�em, kt�ry, by� mo�e, nie przesy�a ci �adnego wyra�nego
wra�enia. W ten spos�b, stopniowo uporz�dkujesz swoj� "central� telefoniczn�".
Podczas
tych �wicze� wystrzegaj si� jednostronno�ci. Mija�yby si� one z celem, gdyby�
przyzwyczai�
si� zawsze zwraca� uwag� tylko na jeden zmys�, bo wtedy mog�yby ci� cz�sto omin��
wra�enia bardzo cenne. Masz si� nauczy� panowania nad twoj� central� telefoniczn� i
to nie
tylko na tyle, aby potrafi� po��czy� uwag� z dowolnym zmys�em. Masz ca�kowicie
opanowa�
swoj� "central� zmys��w" i potrafi� w��czy� nie zawsze tylko po jednej stacji, lecz
tak�e po
dwie lub trzy jednocze�nie, a nawet wszystkie r�wnocze�nie. Np. wychodz�c z domu
postan�w sobie: "Teraz b�d� mia� wszystkie zmys�y otwarte, b�d� nie tylko widzia�,
s�ysza� i
czu� wszystko, co si� ko�o mnie dzieje na ulicy, lecz tak�e b�d� to wszystko
dok�adnie
pami�ta�". Wiesz ju�, �e pami�ta si� tylko to, na co zwr�ci si� �wiadom� uwag�. W
podobny
spos�b �wicz tylko na dw�ch lub trzech zmys�ach na raz. Zwr�� uwag� np. raz na
wra�enia
tylko s�uchowe i dotykowe z wy��czeniem innych, drugi raz na wra�enia w�chowe i
wzrokowe.

Gdy dojdziesz do pewnej wprawy w �wiadomym ��czeniu sutratmy ze zmys�ami i w jej


od��czaniu zgodnym z twoj� wol�, zacznij dalszy stopie� �wicze� w pratjaharze. Z
wra�e�
jednego zmys�u wybieraj tylko pewne grupy. W tym miejscu musimy porzuci� robocze
por�wnanie ze stacjami telefonicznymi, bo by�oby myl�ce. Pij�c kaw� � je�eli j�
pijasz,
pomi� zupe�nie jej smak, a zwr�� uwag� wy��cznie na smak cukru w tej kawie.
S�uchaj�c gry
na fortepianie, pomi� zupe�nie melodi� utworu, zwr�� wy��cznie uwag� na jego
harmonizacj�
lub te� odwrotnie, zajmij uwag� tylko melodi�, a staraj si� nie s�ysze� akord�w. Na
koncercie
orkiestry wybierz sobie tylko jeden instrument np. wiolonczel� lub flet i staraj
si� nie s�ysze�
innych, chocia� graj� o wiele g�o�niej. Patrz�c na malowid�a, staraj si� widzie�
osobno linie
bez barw i cieni, potem osobno plamy barwne bez linii, wreszcie sam �wiat�ocie� z
pomini�ciem barw i kontur�w. Gdy znajdziesz si� w t�umie rozmawiaj�cych ludzi,
wybierz
sobie jedn� lub dwie osoby i zwr�� wy��cznie uwag� na to, co one m�wi�, staraj�c
si� nie
s�ysze� niczyich s��w. Celem tych �wicze� jest, aby� umia� zauwa�y� wra�enia
s�absze,
pomimo nat�oku wra�e� silniejszych. Nie tylko zauwa�y�, lecz �ledzi� je dalej.
Idzie o to,
aby� rozwin�� w sobie zdolno�� wy�awiania wra�e� subtelnych z powodzi wra�e� bardzo

intensywnych, kt�re silnie pobudzaj� twoje narz�dy zmys��w. Dzi�ki temu


doprowadzisz nie
tylko do wysubtelnienia i wyostrzenia zmys��w fizycznych, lecz otworzysz sobie
drog� do
odbierania takich wra�e�, do kt�rych zwyk�ego odbioru cia�o fizyczne nie ma
zmys��w.

Albo ju� na tym stopniu, albo nieco p�niej, zauwa�ysz takie wyostrzenie zmys��w.
Pisk
nietoperza zawiera tony tak wysokie, �e wielu ludzi nie s�yszy ich wcale. Mo�e i ty
nie
s�ysza�e� ich dotychczas, teraz jednak zaczniesz je s�ysze�. �wiat�o s�oneczne,
za�amane w
szklanym pryzmacie, rozszczepia si� na wi�zk� barwnych promieni, od czerwonego
przez
��ty, zielony i niebieski do fioletowego. Poza czerwonym i fioletowym � dla oka
ludzkiego
panuje ciemno��. Ty jednak zdo�asz spostrzec na tych ko�cach ciemnych jeszcze
dalsze
�wiat�a barwne, niewidzialne dla innych ludzi. Spostrze�esz promienie podczerwone i

nadfioletowe. Pierwsze b�d� koloru czarno-fioletowego, drugie go��bkowo-szarego.

Opr�cz tego, zauwa�ysz inne zjawiska wzrokowe, niedost�pne dla wi�kszo�ci ludzi.
Spostrze�esz, �e bieguny magnesu stalowego lub �elaznego elektromagnesu, wysy�aj�
barwne
promienie. Na biegunie pomocnym magnesu zobaczysz �wiat�o niebieskie, na
po�udniowym
pomara�czowe. Cia�o ludzkie, zw�aszcza g�owa i r�ce, uka�e ci si� r�wnie� otoczone
promieniuj�c� po�wiat�. Z palc�w, oczu i ust wytryskuj� ca�e snopy promieni.
Zauwa�ysz
r�wnie�, �e �wiec� ro�liny, a nad kwiatami zobaczysz ca�e opary barwnych mgie�.
Przy
�wiczeniach dharany dojdziesz do dalszego rozwoju twych zmys��w ju� nie fizycznych,
lecz
eterycznych i astralnych i b�dziesz spostrzega� rzeczy coraz cudowniejsze. Ponadto,
zwi�kszy
si� sprawno�� innych twoich zmys��w, np. poznasz w ciemno�ci dotykiem �elazo, nawet

przykryte tkanin� i odr�nisz je dotykiem od innych metali. S�uchem zaczniesz


rozr�nia�
d�wi�ki dla innych nie istniej�ce. W�ch wyostrzy ci si� do tego stopnia, �e
odr�nisz nim
kamie� od metalu lub drzewa, wod� osolon� od s�odzonej itp.

W osi�gni�ciu tych wra�liwo�ci b�d� ci pomocne opisane �wiczenia. Ponadto, czekaj�


ci�
jeszcze inne �wiczenia, wa�niejsze ni� dotychczasowe, idzie bowiem o wy��czanie
wszystkich zmys��w fizycznych jednocze�nie. Pomostem do tego jest zajmowanie uwagi
jakim� przedmiotem umys�owym, np. wspomnieniami dawniej prze�ytych zdarze�.
Oboj�tne
tu b�dzie czy we�miesz pod uwag� jaki� wypadek, kt�ry zdarzy� si� przed godzin�,
czy te�
taki, kt�ry by� kilka lat temu. Wyobra� go sobie �ywo, zajmij nim uwag� wy��cznie
tak, aby�
w�wczas nic nie widzia�, nie s�ysza� i nie czu�. W celu wykonywania tych �wicze�
nie chro�
si� do twojego samotnego k�cika, gdzie masz spok�j, cisz� i p�cie�, lecz w�a�nie
wybieraj
dzie� jasny, otoczenie niespokojne i ha�a�liwe. Spr�buj r�wnie� w takich warunkach,

najbardziej niekorzystnych, czyta� co� z jak najwi�ksz� uwag�. Nie wybieraj jednak
temat�w
interesuj�cych ci� osobi�cie, poniewa� takie przyku�yby nawet uwag� bez wysi�ku
woli z twej
strony, lecz wybierz w�a�nie tematy, kt�re wcale ci� nie zajmuj�, a wymagaj�
wyt�enia
uwagi, aby je zrozumie�. To �wiczenie mo�esz po��czy� z poprzednimi, przerywaj�c
czytanie, aby zauwa�y� czy niebo jest zachmurzone lub dla zauwa�enia koloru w�os�w
osoby
stoj�cej przed tob�. R�b to jednak wtedy, kiedy ty chcesz, a nie np. wtedy, gdy
w�a�nie jaki�
cz�owiek zajmie miejsce przed tob� i ten jego ruch dojdzie mimo woli do twej
�wiadomo�ci.
Musisz si� bowiem wystrzega� wszelkich wra�e� pod�wiadomych.

�wiczenia tego rodzaju mo�esz mno�y� w niesko�czono��, urozmaicaj�c je w�asn�


pomys�owo�ci�. Nie uwa�aj ich jednak za jakie� �wiczenia teoretyczne, pozbawione
bezpo�rednich wynik�w. Jest to przygotowanie �ci�le praktyczne i realne, na
stopniach
wy�szych przekonasz si�, jak jest donios�e i niezb�dne. Je�eli na wy�szych
stopniach masz
opanowa� my�lenie "bez m�zgu", to ten m�zg musi by� przedtem zupe�nie wyciszony,
nie
�mie ci nigdy przerywa� tego czystego my�lenia swymi ci�kimi i powolnymi drganiami.

Musi zamilkn�� na ten czas i nie powa�y si� na przerwanie milczenia pod �adnym
warunkiem, dop�ki ty sam tego nie zechcesz. A "ty" to nie jest twe cia�o ani tw�j
m�zg, lecz
twoja ja�� wy�sza.

XI
PRZYGOTOWANIE

Pi�� stopni, o kt�rych przeczyta�e� dotychczas, tworzy razem, jak wiesz, �cie�k�
przygotowawcz�. Przez siedem lat b�dziesz mia� do�� pracy nad sob� i b�dziesz m�g�
nazwa�
si� szcz�liwym, je�eli w ci�gu siedmiu lat osi�gniesz na niej tyle, aby by�
dostatecznie
dojrza�ym do wst�pu na �cie�k� czeladnika. Je�eli niekt�re z zada� wykonasz mniej
doskonale ni� inne, wolno ci b�dzie mimo to wst�pi�, ale na �cie�k� czeladnika
pr�bnego. Nie
jest warunkiem koniecznym, aby� najpierw wykona� ca�kowicie przygotowanie, zanim
dost�pisz o�wiecenia. Dopuszczalne jest, aby� w niekt�rych kierunkach uprawia�
nadal
przygotowanie, podczas gdy w innych otrzymujesz ju� o�wiecenie. Jest tu podobnie,
jak w
szko�ach. Je�eli w niekt�rych przedmiotach wyka�esz tylko mierne post�py, ale w
innych
bardzo dobre, to wynik og�lny �wiadectwa uprawni ci� do przej�cia do wy�szej klasy.
W niej
musisz oczywi�cie uzupe�ni� braki, bo inaczej nie podo�asz jej zadaniom.
Przygotowanie to tylko jedna klasa, a jama, nama, asana, pranajama i pratjahara to
r�ne
przedmioty nauki. Szczeble te nie nast�puj� kolejno po sobie, lecz biegn�
r�wnocze�nie obok
siebie. Je�eli czyta�e� o pranajamie np. p�niej ni� o jamie, to pow�d jest ten, �e
bez
pewnego, cho�by bardzo pocz�tkowego, oczyszczenia si�, niemo�liwe jest oddawanie
si�
�wiczeniom stopni dalszych. Podobnie b�dzie w klasie wy�szej. I tam dharana, dhjana
i
samadhi biegn� r�wnolegle obok siebie, tworz�c razem samjam�, ale bez pewnej
bieg�o�ci w
dharanie nie zdo�asz owocnie uprawia� dhjany.

Wprawdzie o trzech wy�szych stopniach m�g�by� nie wiedzie� nic i od�o�y�


zainteresowanie
nimi a� do czasu, gdy po siedmiu latach oka�esz si� dojrza�ym do o�wiecenia, ale na
tych
stopniach pojawi� si� owoce tego, co zasia�e�, uprawiaj�c przygotowanie, a ka�da
prawdziwa
szko�a tajemna, daj�c uczniowi jakiekolwiek zadania, zawsze wyja�nia mu, jaki
b�dzie wynik.
Powiniene� zatem wiedzie�, do jakich wynik�w dojdziesz przez przygotowanie.

Og�lnym zadaniem okresu przygotowawczego jest, jak wiesz, oczyszczenie i opanowanie

twego cia�a my�lowego, astralnego i eterycznego, a przez to i fizycznego. Po ich


ca�kowitym
opanowaniu, b�dziesz dopiero m�g� je przekszta�ci�, czyli "prze�wietli�" tym, co da
ci
o�wiecenie. To przetwarzanie siebie w innego cz�owieka jest w�a�nie wynikiem jogi.
Twoja
ja�� wy�sza prze�wietli twe cia�a tak, �e blask jej b�dzie si� przez nie przebija�.
Stopnie
przygotowawcze maj� tylko umo�liwi� jej to prze�wietlenie. Maj� oczy�ci� twe cia�a,
da� ci
do r�ki ca�kowit� w�adz� nad nimi i naprawi� ich funkcje tak, aby by�y dla ciebie
sprawnymi
narz�dziami, pos�usznymi ci na ka�de skinienie i funkcjonuj�cymi bez zarzutu.
Dostosowanie
tych narz�dzi do funkcji, jakich b�dzie od nich wymaga� "o�wiecenie" nast�pi na
wy�szych
stopniach; teraz celem by�o ich oczyszczenie i naprawa.

Opanowanie cia�a fizycznego, a przez nie tak�e cia� niewidzialnych jest � jak wiesz
� celem
Hatha jogi. Przez intensywne �wiczenia, cz�ciowo bardzo bolesne (tzn. "tapas"),
Hatha jogin
zmierza do zdobycia tak wszechstronnej w�adzy nad swym cia�em, aby m�g� zadawa� mu
b�l,
kierowa� funkcjami jego narz�d�w wewn�trznych, wprawia� je w katalepsj� i wysuwa�
ze�
na zewn�trz cia�o eteryczne lub astralne. Opr�cz wykonywania tych �wicze�, Hatha
jogin
"oczyszcza" swoje cia�o fizyczne, wstrzymuj�c si� od spo�ywania mi�sa, alkoholu i
u�ycia
p�ciowego, aby w ten spos�b, niejako "od do�u" oddzia�a� przez cia�o fizyczne tak�e
na cia�o
eteryczne i astralne. Jest to, bez w�tpienia, mo�liwe do osi�gni�cia, ale tylko
cz�ciowo, do
pewnego stopnia, a objawem tego osi�gni�cia jest uzyskanie zdolno�ci medialnych
[G�o�ne
media parapsychiczne czas�w obecnych s� w�a�nie wcieleniami dawniejszych Hatha
jogin�w,
dlatego poziom moralny medi�w bywa bardzo r�ny � przyp. J.A.S.]. Hatha jogin b�dzie

potrafi� dzi�ki prostemu napi�ciu woli wywo�ywa� zjawiska lewitacji, felekinezy,


aport�w, a
wi�c czyni� "cuda" w przekonaniu ludzi nieo�wieconych. Zdo�a tak�e osi�gn�� pewien
rodzaj
jasnowidzenia ni�szego stopnia (w dolnych sferach astralnych) i nawi�zywa� ��czno��
z
"duchami" spirytyst�w.

Wiesz ju�, �e to nie jest droga w�a�ciwa, poniewa� pomija oczyszczenie cia�a
my�lowego i
nawi�zanie ��czno�ci z ja�ni� wy�sz�. Nie mo�na rozwija� ducha przez cia�o, lecz
odwrotnie:
tylko rozw�j moralny mo�e trwale wp�ywa� na cia�a jako narz�dzia ducha. Dlatego nie

podawa�em ci �adnych wskaz�wek, jak opanowa� cia�o fizyczne, nie zaleca�em ci


wstrzemi�liwo�ci od mi�sa, od u�ywek, od zadowalania pop�d�w fizycznych. Przecie�
rozumny w�a�ciciel konia nie b�dzie go g�odzi� ani nie b�dzie zwalcza� jego
pop�d�w, lecz
b�dzie nimi kierowa� do swoich cel�w. Je�eli uwa�asz, �e w pocz�tkach twego
przygotowania �atwiej ci b�dzie opanowa� niekt�re nami�tno�ci przez wstrzemi�liwo��

fizyczn�, mo�esz j� uprawia�, ale nie spodziewaj si� po niej zbyt wiele.

Logiczne jest, aby oczyszczanie zaczyna�o si� od g�ry i schodzi�o coraz ni�ej.
Dlatego te�
zacz��e� oczyszczanie od cia�a my�lowego. Stara�e� si� usun�� ten ob�ok drobnych i
marnych
my�lak�w, obcych lub swoich w�asnych, kt�ry otacza� przedtem twoje cia�o my�lowe
nieprzeniknion� chmur�. Teraz przestrze� wok� twego cia�a my�lowego jest wolna i
czysta,
nie zas�ania ci ju� widoku i dzi�ki temu b�dziesz m�g� na wy�szym stopniu
otrzymywa�
inspiracje, spostrzega� my�li obce. B�d� to nie tylko my�li ludzi, bo taka zdolno��
niewiele
by si� r�ni�a od telepatii, lecz b�d� to przede wszystkim my�li istot wy�szych nad
ludzi, istot
zamieszkuj�cych te �wiaty, z kt�rych ludzie czerpi� natchnienia.

Zdo�asz zatem cia�em my�lowym si�ga� w g�r�, ale wp�yw tego cia�a oczyszczonego
sp�ynie
te� w d�, na cia�a ni�sze. Zarzucisz my�li niepotrzebne, a zaczniesz my�le� o
rzeczach
potrzebnych. Przez to w ciele astralnym b�dzie powstawa�o o wiele mniej uczu�
niepotrzebnych, o wiele mniej pokus i po��da�. Oczyszczenie cia�a my�lowego z
ca�ego
balastu my�li niepotrzebnych i nik�ych uczyni ze� narz�dzie niezwykle sprawne i
dok�adne.
My�li twoje b�d� tak jasne, wyraziste i logiczne, �e nie by�oby to w og�le mo�liwe
dla
cz�owieka, kt�ry nie przeszed� przez przygotowanie podobne do twojego.

Zmieni si� r�wnie� twoje cia�o astralne. Dotychczas wygl�da�o jak r�nobarwny ob�ok,

pozbawiony okre�lonych zarys�w, zmieniaj�cy ustawicznie form� i barwy, k��bi�cy si�


i
migaj�cy raz ciemniej, raz ja�niej. Pr�dy i wiry astralne wnika�y we� bez
przeszkody,
zmienia�y jego kszta�t i zabarwienie, powodowa�y w nim wybuchy i wrzenia coraz to
inne. Po
przygotowaniu cia�o to zyska przede wszystkim kszta�t okre�lony i wyra�ny kontur.
Znikn� w
nim r�ne nag�e wybuchy i nie uregulowane drgania, chocia� nie ustanie jego ruch
wirowy i
ustawiczne przep�ywanie pr�d�w, teraz ju� pr�d�w w�asnych, nie narzuconych z
zewn�trz.
Znikn� z niego ponadto albo przynajmniej strac� na nat�eniu niekt�re mniej pi�kne
barwy,
takie jak: krwista czerwie�, szara ziele�, nieprzejrzysta czer� lub m�tny fiolet.
Pojawi si�
natomiast kilka barw nowych, niezwykle szlachetnych i czystych.

Tak samo wyniki przygotowania b�d� zauwa�alne w ciele eterycznym. Zamiast


bezkszta�tnej
masy wype�niaj�cej w przybli�eniu kontury cia�a fizycznego, jednak z licznymi
naro�lami i
guzami, m�tnej i ciemnej, roz�wietlonej tylko w niekt�rych punktach, jakby s�abo
�arz�cymi
si� w�glami, pojawi si� teraz posta� wyra�nie ukszta�towana, z�o�ona z trzech cz�ci

wyra�nie oddzielnych, b�yszcz�ca kilkoma gwiazdami kolorowymi, miedzy kt�rymi wij�


si�
barwne pr�dy. Te �wietlne gwiazdy, to padmy twego cia�a eterycznego, czyli "kwiaty
lotosu"
(czakry). Rozwin�y osie przez wykonywanie przygotowania, a p�niej �wiec� ju� jasno
i
wiruj� ruchem prawid�owym. Gwiazdy te maj�, jak wiesz, ka�da inn� liczb� promyk�w,
czyli
"szprych ko�a" (p�atk�w lotosu). Mniej wi�cej w �rodku cia�a �wieci lotos
dziesi�ciop�atkowy; z p�czka zawieraj�cego pi�� p�atk�w �ywych, a drugie pi��
u�pionych,
rozwija�e�, spe�niaj�c pi�� przykaza� jamy, te pi�� p�atk�w z u�pienia, a do
rozkwitu
doprowadzi�e� ca�y "kwiat" (czakr� splotu s�onecznego) �wiczeniem oddechowym
przesy�aj�cym powietrze z brzucha do p�uc i odwrotnie. Gdyby� go zacz�� budzi� do
ruchu od
razu �wiczeniem oddechowym, nie o�ywiwszy go poprzednio wykonywaniem jamy, wtedy
wprawi�by� czakr� w ruch przeciwny normalnemu! Na skutek tego r�wnie� pr�dy w ciele

eterycznym kr��y�yby nieprawid�owo, posiad�by� zdolno�ci mesmeryczne, ale ten


mesmeryzm dzia�a�by na innych ludzi jak alkohol: zamiast leczy� usypia�by tylko ich
choroby
i znieczula�by ich chwilowo na cierpienia. Natomiast tw�j mesmeryzn b�dzie czysty i

zdrowy, bo i twoje cia�o eteryczne jest zdrowe i oczyszczone. Nadmiaru tego


mesmery-zmu,
tych si� witalnych b�dziesz m�g� u�ywa� do leczenia bli�nich i przynoszenia im ulgi
w
cierpieniach. Zadanie g��wne, kt�re masz wykona�, nie zmierza jednak w tym
kierunku. Nie
masz wybra� zawodu lekarza -mesmerysty, bo czekaj� ci� wa�niejsze zadania: b�dziesz

leczy� i wzmacnia� dusze, nie cia�a.

Opr�cz czakry 10-p�atkowej zbudzisz z u�pienia tak�e inne, chocia� jeszcze nie
wszystkie, bo
do niekt�rych jest potrzebne wykonywanie �wicze� dharany i dhjany.
"Sze�ciostopniowe
przygotowanie", kt�re sobie przyswoi�e�, stosuj�c zalecenia nijamy, rozwinie ci
czakr� 12-
p�atkow� mieszcz�c� si� w pobli�u serca (czakra anahata). W niej poprzednio
porusza�o si�
sennie sze�� jej p�atk�w, a drugie sze�� by�o nieczynnych, teraz za� �wiec� si�
wszystkie i
wiruj� prawid�owo. W g�owie, mniej wi�cej w tym punkcie, w kt�rym przew�d nosowy
��czy
si� z gard�em �wieci czakra 16-p�at-kowa (visuddha czakra). Doprowadzi�a j� do
rozkwitu
"szlachetna �cie�ka o�mioraka". Natomiast, pozosta�a jeszcze w p�czku czakra 8-
p�atkowa
(svadhistana), chocia� dzi�ki pracy nad "czterema kwalifikacjami" rozbudzi�e� z
u�pienia
cztery jej p�atki i wprawi�e� w ruch zgodny z czterema drugimi. Do pe�nego rozkwitu
dojdzie
ten "kwiat lotosu" (czakra) dopiero na �cie�ce czeladnika.

Te czakry, kt�re dotychczas o�ywi�e� daj� ci ca�y szereg ca�kiem nowych


spostrze�e�, bo ju�
dzia�aj� prawid�owo jako "zmys�y nadzmys�owe". Czakra 12 -p�atkowa, opr�cz
wzmo�enia
twej �ywotno�ci i uzdolnienia mesmerycznego, pozwala ci odczuwa� usposobienie ludzi
w
taki spos�b, �e jednych nazwiesz ciep�ymi, innych ch�odnymi, chocia� b�dzie to
oczywi�cie
tylko opis. Czakra 16-p�atkowa do��czy do tego doznania �wietlne; tych, kt�rych
okre�li�e�
jako ciep�ych, nazwiesz jasnymi, zimnych � ciemnymi, oboj�tnych � szarymi.
Spostrze�enia
te otrzymaj� ponadto pewne formy: odr�nisz kszta�t my�li jednych ludzi od drugich,
a nawet
formy, jakimi wyra�aj� si� prawu zjawisk w przyrodzie. Nie b�d� to jeszcze
spostrze�e ni�
�cis�e, lecz wra�enia og�lne, ale umocni� ci� w za ufaniu do tej drogi, po kt�rej
idziesz, bo
b�dziesz m�g� sprawdzi�, �e idziesz ni� nie na pr�no, skoro ju� pojawiaj� si�
wyniki.

Jednak nie tylko po r�ach b�dziesz st�pa�. Ta roz budzona wra�liwo�� narz�d�w
nadzmys�owych (czakr) da ci, opr�cz prze�y� ciekawych, tak�e szereg przej��
przykrych.
B�dziesz w takim po�o�eniu, jak dziecko, na kt�re dzia�aj� z wszystkich stron
wra�enia
dodatnie i ujemne, a ono nie umie jeszcze poradzi� sobie z nimi, nie umie si�
broni� przed
nimi. Twoje zmys�y niewidzialne, dopiero �wie�o zbudzone z u�pienia, b�d�
pocz�tkowo
r�wnie nieudolne w odbieraniu wra�e�, jak i w zamykaniu si� przeciwko nim.

Jednym z takich przykrych objaw�w, z kt�rym nie od razu b�dziesz umia� sobie
poradzi�,
b�dzie uczucie duszno�ci i skr�powania, gdy znajdziesz si� w ludzkim t�umie. Cia�o
astralne
si�ga przeci�tnie o p� metra poza obr�b cia�a fizycznego, zatem, w ludzkim t�umie
obce cia�a
astralne b�d� wnika�y w twoje i sprawia�y ci uczucie ucisku pot�guj�ce si� czasami
a� do
md�o�ci. Duchowy ch��d ludzi wyczuwany czakr� 12-p�atkow� b�dzie dla ciebie
niezwykle
przykry, dopiero po up�ywie pewnego czasu b�dziesz umia� np. poda� bez uczucia
odrazy
r�k� takiemu cz�owiekowi. Uczucia i nastroje obce b�d� z niezwyk�� �atwo�ci�
pobudza�y do
harmonijnych wibracji twoje cia�o astralne. Cz�owiek zrozpaczony wzbudzi w tobie od
razu
rozpacz, a czyj� wybuch gniewu tak samo rozko�ysze twoje cia�o astralne.
Spostrzeganie
my�li ludzkich b�dzie w tobie budzi�o podobne my�li, a je�eli b�dziesz si� stara�
im opiera�,
to zn�w �atwo popadniesz w pogard� dla tych ludzi za ich my�li marne i egoistyczne.
W�r�d takich prze�y� � bolesnych i radosnych oraz w�r�d mn�stwa jeszcze innych,
wije si�
�cie�ka twojego przygotowania. Do tego musisz doda� okresy "ciemno�ci duchowej",
kt�re
b�d� ci� nawiedza�y z coraz to wi�ksz� si�� oraz sta�e poczucie pustki i
osamotnienia, kt�re
b�dzie ci towarzyszy� ci�gle na �cie�ce. Nie zapominaj tak�e, �e im wy�ej b�dziesz
wst�powa� na stopniach �cie�ki, tym bardziej b�dzie si� wzmaga� zaciek�o�� tych
pot�g
ni�szych, kt�re uwa�a�y ci� za sw�j dotychczasowy �up i tym usilniej b�d� podsuwa�y
ci
przer�ne pokusy i sid�a, aby� w nich uwi�z� i zszed� ze �cie�ki. Pomocne im w tym
b�dzie
tak�e za�lepienie ludzi, bo ludzie nie lubi�, aby kto� r�ni� si� od nich. Dop�ki
by�e�
cz�owiekiem przeci�tnym, dop�ki mia�e� u�omno�ci, kt�re inni mogli ci wybacza�,
dop�ty
by�e� do nich podobny, nie przerasta�e� ani o w�os ich poziomu. Jednak z chwil�,
gdy
zaczynasz przerasta� ich o g�ow�, zwracasz uwag� wszystkich wok� na siebie. Nie
jest to
bynajmniej uwaga przyjazna, raczej zawistna. Nie mog�c doj��, dlaczego ich
przeros�e�,
zaczynaj� wyszukiwa� wszystkie twoje s�abostki, strony ujemne, nie dla poprawienia
ciebie,
lecz dla uspokojenia siebie, �e oni nie s� gorsi, a twoje wyro�ni�cie nie jest
dowodem twej
wy�szej warto�ci. Pami�taj, �e w takich wypadkach bystro�� wzroku os�b z twego
otoczenia
zaostrza si� nadzwyczajnie.

Najdrobniejsz� usterk� w twym charakterze, najdrobniejsz� wad�, odkryj� w tobie,


cho�by� j�
tai� jak najstaranniej, ponadto wyci�gn� j� przed "opini� publiczn�" i rozdmuchaj�
do
rozmiar�w potwornych, aby tylko cieszy� si�, �e znale�li "plam� na s�o�cu". Nie
jest to ich
z�o��, tylko niewiedza. S� tylko �lepymi narz�dziami w r�kach tych mocy niskich,
kt�re
spostrzegaj�, �e im si� wymykasz i tym usilniej walcz� o zatrzymanie ciebie w swych

pazurach. Pami�taj zatem, �e na nic ci si� nie zda, je�eli chcia�by� jak�� cho�by
najdrobniejsz� plamk� na duszy zostawi� i uniewinnia� j� przed sob� lub chcia�
ukry� przed
swym sumieniem. Ludzie j� niechybnie wyszperaj�, wyci�gn� na jaw i powi�ksz�
dziesi�ciokrotnie. Przypomn� ci nawet grzechy twej m�odo�ci, kt�re mo�e uwa�asz za
ju�
dawno odrobione. Uzbr�j si� zatem w si�� i wytrwa�o��, aby wytrzyma� z godno�ci�
ataki
zewsz�d, kt�re b�d� ci ju� stale towarzyszy�y.

Bez w�tpienia nie b�dzie to mi�e, ale musisz si� z tym pogodzi�. B�dzie ci bardzo
przydatne,
bo gdyby� chcia� sam przed sob� ukry� jak�� cho�by ma�� niedoskona�o�� w twym
charakterze, wynajd� j� inni i postawi� ci j� przed oczami. B�dzie to dla ciebie
zbawiennym
lekarstwem przeciwko zarozumia�o�ci i przeciw pob�a�aniu sobie. Dopiero w�wczas
zobaczysz, jak trudno jest oczy�ci� si� najdok�adniej z wszelkiej pr�no�ci, z
wysokiego
mniemania o sobie. Nie raz powiesz sobie: "Czego oni ode mnie chc�? Przecie� jestem
ju� o
tyle od nich wy�szy, �e �aden mi nie dor�wna, a jeszcze im tego za ma�o?". Gdy tak
powiesz,
b�dziesz nie wy�szy, lecz ni�szy od nich, bo oni wiedz�, �e s� u�omni, a ty nie
chcesz si� do
tego przyzna� przed samym sob�. I nie koniec na rym. Zamiast niech�ci do bli�nich,
pozornie
ca�kiem s�usznej, masz rozwin�� i utrzymywa� stale w sobie ju� nie wyrozumia�o��
dla nich,
nie "przebaczenie" za "przykro�ci", jakie ci wyrz�dzaj� "niezas�u�enie", lecz
mi�o�� i
wdzi�czno��. B�d� im wdzi�czny za t� nauk�, kt�r� ci daj�, za to wytykanie b��d�w,
do
jakich ty sam przed sob� nie chcesz si� przyzna�. Oni pomagaj� ci w oczyszczeniu, a
nie
szkodz�. Zatem nie powiniene� �ywi� do nich uczucia pogardy lub niech�ci, bo by�by
to
jeden z najbardziej przykrych twoich upadk�w na �cie�ce, z kt�rego nie podni�s�by�
si�
�atwo. Bierz ludzi takimi, jacy s�, a nie takimi, jakimi ty chcia�by� ich mie�.
Jednak siebie
kszta�� tak, aby� by� naprawd� taki, jakim siebie chcesz widzie�.

W miar� swego wst�powania w g�r� po stopniach �cie�ki, b�dziesz otrzymywa� coraz


wy�sze uzdolnienia, b�dziesz po prostu stawa� si� coraz bardziej ponad-przeci�tnym
cz�owiekiem. Nie s�d� jednak, �e te zdolno�ci otrzymasz dla siebie. Od zdolnego
��da si�
wi�cej, ni� od mniej uzdolnionego. Zasada ta obowi�zuje nawet w szko�ach, nie tylko
na
�cie�ce. Wszystkie wy�sze uzdolnienia, kt�re b�dziesz kolejno otrzymywa� na
�cie�ce, dane
ci b�d� po to, aby� m�g� tym wi�cej pomaga� innym ludziom. Jak�e jednak zdo�asz im
pomaga�, je�eli odsuniesz si� od nich z pogard� lub cho�by tylko z tajon� uraz�?
Jak
nazwa�by� matk�, kt�ra dla swoich dzieci �ywi�aby pogard� dlatego, �e mniej wiedz�
od niej
lub kt�ra by mia�a dla nich niech�� za to, �e sprawiaj� jej przykro�ci sw�
niewiedz�? Nie
m�w, �e bli�ni to nie twoje dzieci, bo w�a�nie s� twoimi dzie�mi. Masz im by�
opiekunem
duchowym, masz ich uczy� i prowadzi�, a przede wszystkim masz im �wieci�
przyk�adem.
Masz ka�demu z nich m�wi� nie s�owami lecz w�asnym przyk�adem: "Ja zdo�a�em si�
nieco
wznie�� i oczy�ci�, to zdo�asz i ty, zechciej tylko!".

Jak�e jednak zdo�a�by� by� im opiekunem, by� im "bratem starszym" gdyby� ich nie
kocha�?
Zapewne znane ci jest to zdanie nies�ychanie donios�e i maj�ce zastosowanie we
wszystkich
dziedzinach wiedzy tajemnej: "Objawi� ci si� mo�e tylko to, co pokochasz; do czego
odnosisz
si� z niech�ci�, tego nie poznasz nigdy, bo twa niech�� stawia mur mi�dzy nim a
tob�". Do
serca ludzi trafisz tylko sercem, a nie pogard�. Musisz pozyska� ich zaufanie,
je�eli masz ich
prowadzi�. Pomocy z r�k wrogich nikt nie przyjmie. Zatem za ma�o by�oby tylko
wybaczy�
im, �e wyci�gaj� na jaw twe ukryte b��dy. Musisz im przyzna� s�uszno�� i odczu� dla
nich
wdzi�czno��. Musisz im wpoi� niezachwiane przekonanie, �e ci� to nie dotkn�o, �e
nic
przykrego nie zrobili � owszem pomogli, wi�c nie wp�yn�o to ujemnie na twe dla nich

uczucia.

W�wczas sprawdzisz w �yciu s�owa Ewangelii: "Kto na ciebie kamieniem, ty na niego


chlebem", bo rozumiesz ju�, �e nie jest to dla ciebie przykazanie teoretyczne, ale
maj�ce
znaczenie praktyczne. Wtedy tak�e � ale dopiero wtedy � wytr�cisz bro� z r�ki mocom

ni�szym, dla kt�rych ludzie s� tylko �lepymi narz�dziami. Gdy to wyjawianie twych
ukrytych
b��d�w nje sprawi ci przykro�ci, nie dotknie ura�onej dumy, nie natrafi w og�le na
zarozumia�o��, lecz przeciwnie, na wdzi�czno�� i uznanie, dopiero w�wczas st�pi si�
ta bro�,
kt�ra jest postrachem dla zwyk�ych ludzi. Przez to "biczowanie" moralne musisz
przej��, bo
przecie� wst�pujesz w �lady Chrystusowe. Dalsze stacje jego m�ki oczekuj� ci� na
stopniach
wy�szych. Po przej�ciu stopni przygotowania, mo�esz jeszcze zawr�ci�. Mo�esz
jeszcze zej��
ze �cie�ki i wr�ci� na drog� szerok� i wygodn�, kt�r� bez wielkich wysi�k�w kroczy
powoli
og� ludzko�ci.

Nie jeste� jeszcze przyj�ty na czeladnika, nie z�o�y�e� �adnych zobowi�za�, wolno
ci
wyst�pi� ze szko�y. Wr�ciwszy do �wiata, b�dziesz tam, dzi�ki przebytemu
przygotowaniu,
niezwykle po�ytecznym i cennym cz�onkiem spo�ecze�stwa. Rozwini�te dotychczas
uzdolnienia wysun� ci� na odpowiednie stanowisko w �yciu. B�dziesz nawet mia� prawo

owoce tego uzdolnienia obraca� cz�ciowo na korzy�� osobist�, bo w �wiecie, na jego


drodze
szerokiej, nie obowi�zuj� jeszcze prawa Nowego, lecz Starego Zakonu. Obowi�zywa�
ci�
b�dzie tylko jeden warunek: aby� swoich uzdolnie� nie u�ywa� na niczyj� szkod�.
Wtedy
utraci�by� je nieuchronnie.

Je�eli jednak naprawd� doros�e� do �cie�ki, to nie zatrzymasz si� w po�owie drogi.
Nie
odstrasz� ci� dalsze jej trudno�ci. Nie odstraszy ci� r�wnie� przykazanie: "Nic dla
siebie,
wszystko dla drugich". W twej duszy coraz ja�niej b�dzie �wita� prawda ma�o komu
dost�pna, �e tylko to, co czynisz dla drugich, czynisz naprawd� dla siebie.
Prze�wiadczenie to
wzmo�e tym silniej i umocni twoje postanowienie doj�cia t� �cie�k� a� do szczytu,
bo im
wy�ej b�dziesz, tym wi�cej zdo�asz czyni� dla drugich. Zapragniesz zosta� �wiadomym

"pomocnikiem Pomocnik�w", wej�� u szczytu w te ko�a Istot Wznios�ych, kt�re


rzeczywi�cie
w swym r�ku dzier�� losy Ziemi. Wtedy ze zdwojon� energi�, z niewyczerpan�
wytrwa�o�ci�,
przyst�pisz do opanowania trzech stopni wy�szych.

XII
DHARANA (SKUPIANIE UWAGI)

Pierwszym ze stopni wy�szych, a sz�stym z rz�du w ich og�lnym szeregu na �cie�ce,


jest
dharana lub koncentracja. Wiesz ju�, �e �wiczenia dharany zmierzaj� do uzyskania
bieg�o�ci
w skupianiu uwagi na jednym przedmiocie, bez odwracania jej przez czas oznaczony na

przedmioty postronne. Wiesz tak�e, �e przedmiotem uwagi nie musi tu by� jaka� rzecz

fizyczna, lecz r�wnie dobrze mo�e nim by� wra�enie zmys�owe lub pami�ciowe. Dzi�ki
wy�wiczeniu pratjahary nauczy�e� si� w�ada� sw� uwag�, pod��cza� j� do czego
zechcesz i
zgodnie z w�asn� wol� od��cza�. Wy�wiczy�e� uwag� tak, �e bez twej woli nie oderwie
si� od
wybranego przedmiotu i nie pod��y za innym, cho�by ten inny wywiera� nawet
niezwykle
silne wra�enie na zmys�ach. Teraz masz ze sprawno�ci twej uwagi korzysta�, masz
jej, jak
pos�usznego narz�dzia, u�ywa� do dalszych cel�w.

T�umaczenie terminu "dharana" jako "koncentracja" nie jest �cis�e. Utrzymywanie


uwagi na
wybranym przedmiocie jest w�a�nie skupieniem jej na nim, i to wykszta�ci�e�
pratjahar�.
Teraz zdolno�� skupienia si� masz wykorzysta� po to, aby nie tylko przez czas
dowolny
utrzyma� uwag� na danym przedmiocie, ale i dowiedzie� si� o nim jak najwi�cej przez
takie
skupienie.

Zatem dharana jest sposobem uzyskiwania wiedzy, jest o�wiecaniem si� o w�asno�ciach

przedmiot�w. Fakt, �e na tej drodze mo�na uzyskiwa� wiedz� o przedmiotach,


zrozumiesz,
gdy wykonasz dwa ma�e do�wiadczenia. We� w r�k� szpilk� i uk�uj si� w drug� r�k�
tak
lekko, aby ledwie �lad krwi si� pokaza�. Odczujesz uk�ucie jako b�l, niewielki
zreszt�, i na
tym zako�czysz do�wiadczenie. Dowiesz si�, �e uk�ucie jest bolesne, to znaczy
dowiesz si�
tyle, ile z takiego do�wiadczenia dowie si� dziecko, gdy uk�uje si� po raz pierwszy
w �yciu.

Przejd� teraz do drugiego do�wiadczenia. Zwr�� uwag� wy��cznie na miejsce uk�ute i


zatrzymaj j� na nim przez chwil�. Spostrze�esz, �e przede wszystkim uk�ucie �
niezbyt
g��bokie � nie jest wcale bolesne. Samego momentu uk�ucia nie odczujesz bynajmniej
przykro i tu ju� mo�esz sprostowa� twe dawniejsze do�wiadczenie, jakoby uk�ucie
bola�o.
Utrzymuj�c uwag� na uk�utym miejscu, odczujesz, �e b�l zaczyna si� pojawia� dopiero
po
chwili, �e jest najwi�kszy wtedy, gdy krew wyst�pi i �e mo�na b�l rozdzieli� na dwa
odr�bne
wra�enia: jedno wra�enie b�lu szczypi�cego, a drugie wra�enie jakby w miejscu
uk�ucia
tkwi�o jakie� cia�o obce, kt�rego rozmiary staj� si� coraz wi�ksze. Dalsze
skupianie uwagi na
tym miejscu nauczy�oby ci� jeszcze wi�cej. To, co przytoczy�em, wystarczy ci
jednak, aby�
oceni� wyniki, do jakich mo�na doj�� dharan�. Nie ma tu nic nadzmys�owego, nic
cudownego. Dzi�ki prostemu skupieniu uwagi przez d�u�szy czas, dochodzisz do wiedzy
o
wiele wi�kszej i dok�adniejszej ni� m�g�by� uzyska� bez takiego skupienia uwagi na
obserwowanym przedmiocie.

Oczywi�cie �wiczenia dharany nie ograniczaj� si� do zmys�u dotyku ani do twojego
cia�a.
Oto s�yszysz np. �wierkanie ptaszka. Zwr�ciwszy na nie uwag�, spo-strze�esz, �e
ptaszek
musi by� gdzie� w pobli�u, ocenisz s�uchem kierunek, z kt�rego �wiergot pochodzi,
uznasz
go za dono�ny lub s�aby, za mi�y dla ucha lub przykry. Powt�rzysz wi�c to samo, co
nie raz
ju� w �yciu zauwa�y�e�. Teraz jednak przez chwil� zatrzymaj na tym �wierkaniu
skupion�
uwag�. Spostrze�esz, �e �wierkanie to sk�ada si� z kilku d�wi�k�w r�nej wysoko�ci,
�e s�
przerwy mi�dzy poszczeg�lnymi �wierkni�ciami i �e ptaszek co� m�wi tym swoim
j�zykiem,
�e jest to co� wi�cej ni� �wiergot dla twej przyjemno�ci lub przykro�ci, jak mo�e
s�dzi�e�
dotychczas. Ws�uchuj�c si� z najwi�ksz� uwag�, zaczniesz do pewnego stopnia
odczuwa�
wsp�czucie z ptaszkiem. W twej duszy zaczn� si� budzi� uczucia pokrewne tym, jakie
ptaszka sk�oni�y do �wierkania. Odczujesz jakby przestrach, mo�e b�l lub rado�� i
zadowolenie. Dowiesz si�, co ptaszek wyra�a swym �wiergotem: zaczniesz rozumie�
jego
mow�, a tego by� bez dharany nie umia�.

Inny przyk�ad. Sp�jrz na krzes�o, stoj�ce obok ciebie. Gdy przyjrzysz mu si�
uwa�nie,
spostrze�esz, �e jest drewniane, politurowane, dobrze zachowane mimo u�ywania, �e
sporz�dzone jest z drzewa twardego i bardzo trwale zbudowane. Wydaje ci si�, �e ju�
nic
wi�cej ponad to nie zdo�asz spostrzec, cho�by� uwag� wyt�a� przez godzin�. Spr�buj
jednak
utrzyma� na nim nadal skupion� uwag�. Oto widzisz ju� co� nowego. Oparcie dla
plec�w jest
szczeg�lnie mocno wytarte, a nogi przednie s� zarysowane, jakby posiekane.
Zniszczy� je tak
cz�owiek, kt�ry w nim cz�sto siadywa�. Nie jest to wi�c krzes�o u�ywane przy pracy
spokojnej i skupionej, lecz w jadalni albo w pokoju dzieci�cym. Ponadto na kraw�dzi
krzes�a
s� �lady zaci�cia no�ykiem, zatem krzes�o sta�o w pokoju dziecinnym i to w pokoju
ch�opczyka. Wiesz ju� znacznie wi�cej o tym krze�le ni� poprzednio. Gdyby�
przed�u�y�
skupianie uwagi na nim, dowiedzia�by� si� jeszcze nowych szczeg��w. Nie s�d�
jednak, �e
taka dharana jest dla ciebie bez warto�ci, a potrzebna by�aby co najwy�ej agentom
policji
�ledczej. Sherlock Holmes uprawia� w�a�nie dharan� i dlatego m�g� wy�ledzi�
szczeg�y
niedost�pne dla innych. Tobie za� taka dharana uprawiana na przedmiotach "martwych"
jest
przydatna nie jako cel, lecz jako �rodek, jako �wiczenie w stosowaniu skupienia
uwagi.

Dalszy przyk�ad. Masz na stole przez sob� kwiat bzu w wazonie. Przygl�daj�c mu si�
z
uwag�, spostrze�esz, �e ma mi�� barw� fio�kow�, �e widocznie zosta� niedawno
zerwany, bo
nie wida� �lad�w wi�dni�cia, �e niekt�re kwiatki s� jeszcze zamkni�te w p�czkach, a
inne ju�
w pe�ni rozkwit�e. Spostrze�esz ponadto, �e ubarwienie nie u wszystkich jest
jednakowe;
niekt�re kwiatki s� ja�niejsze od innych; zauwa�ysz, �e ka�dy ma cztery p�atki, a
tylko bardzo
rzadko napotkasz pi�� p�atk�w lub wi�cej. Teraz zastosuj dharan�, to znaczy
utrzymuj nadal
uwag� skupion�. Oto zaczynasz ju� odr�nia� kwiatki starsze od �wie�o rozkwit�ych,
bo
starsze s� ja�niejsze ubarwieniem, po prostu "siwiej�". Ponadto barwa ich jest
bardziej
matowa, �wie�ych natomiast b�yszcz�ca. Patrz�c dalej z uwag�, widzisz, �e nie jest
to
"b�yszczenie", kt�re �wie�ym kwiatkom nadaje �wie�o��, wygl�daj� raczej, jakby by�y

wilgotne. Ale nie jest to i wilgo�, co mo�esz sprawdzi� dotykiem. Namy�laj�c si�
jak to
okre�li�, zmniejszasz na chwilk� nat�enie wzroku i zauwa�asz co�, co pocz�tkowo
bierzesz
za skutek znu�enia wzroku: kwiatki s� powleczone ja�niej�c� mg��. Jednak to nie
halucynacja, bo kwiatki starsze widzisz wyra�nie, a kontury �wie�szych rozwiewaj�
si� w
pewn� puszysto��. Oto doszed�e�, dzi�ki dharanie, do pierwszych spostrze�e� aury
eterycznej
kwiat�w, ich po�wiaty.
Na podstawie tych kilku przyk�ad�w potrafisz ju� stworzy� sobie poj�cie o kierunku,
w jakim
maj� i�� twoje �wiczenia w dharanie. Zrozumiesz tak�e, �e uprawia� je mo�esz
wsz�dzie i
zawsze, nie potrzeba do nich ani szczeg�lnych przedmiot�w, ani odr�bnych godzin, bo

sposobno�ci do �wiczenia znajdziesz codziennie i w ka�dych warunkach otoczenia.


Ka�dy
przedmiot ujrzany, ka�dy d�wi�k us�yszany, ka�de wra�enie odczute, dostarczy ci
takich
sposobno�ci.

Nie s�d� jednak, �e dharana nakazuje pos�ugiwanie si� koniecznie tylko jednym
zmys�em. W
pratjaharze nauczy�e� si� wy��cza� i w��cza� dowolnie r�ne "stacje telefoniczne",
teraz
stosuj nabyt� umiej�tno��. Im wi�cej zmys��w jednocze�nie lub kolejno zwr�cisz na
badany
przedmiot, tym rozleglejsz� wiedz� o nim uzyskasz. Obserwuj�c kwiat, zwr�� nie
tylko na�
wzrok, lecz tak�e dotknij go, pow�chaj, nawet posmakuj. Zebrawszy w ten spos�b jak
najwi�cej wra�e�, zwr�� uwag� na dzia�anie tych wra�e� w twej duszy, a dowiesz si�
jeszcze
czego� wi�cej. Dowiesz si�, jakie wra�enie wywiera dany przedmiot nie tylko na
twych
zmys�ach fizycznych, lecz tak�e na twych zmys�ach wewn�trznych, na twoich czakrach
("kwiaty lotosu", padmy). Zaczniesz ten przedmiot nie tylko widzie�, s�ysze�,
w�cha�,
smakowa�, lecz tak�e odczuwa� jego dzia�anie na twe wn�trze. Odczuwanie to b�dzie
najpierw s�abe i niewyra�ne, w miar� uprawiania �wicze� zyska na wyrazisto�ci i
nat�eniu.

To jest ju� stopie� wy�szy w uprawianiu dharany. Takich sposobno�ci do �wicze�


znajdziesz
w twym otoczeniu pod dostatkiem o ka�dej porze, bez odrywania si� od obowi�zk�w i
zaj��
codziennych. Niekt�re z tych �wicze� dr R. Steiner poleca uprawia� ju� w okresie
przygotowania (C). Przytocz� ci tu jego wskaz�wki: "Zwracaj�c cz�sto uwag� na
objawy
rozkwitu i dojrzewania, dozna si� wra�enia, kt�re mo�na by by�o z grubsza por�wna�
do
wra�enia przy wschodzie S�o�ca. Natomiast objawy wi�dni�cia i obumierania wywo�uj�
uczucia podobne nieco do wra�e�, kt�re wywiera widok ksi�yca wschodz�cego z wolna
na
widnokr�gu. Oba te odczucia to si�y, kt�re rozwijane coraz �ywiej, prowadz� do
najwi�kszych wynik�w tajemnych. Nale�y najpierw ogl�da� przedmioty jalc
najdok�adniej, a
dopiero potem podda� si� uczuciu powstaj�cemu w duszy". Nie zra�aj si� tym, �e
uczucia
podobne nie pojawi� si� zaraz przy pierwszych pr�bach, a tym bardziej wystrzegaj
si�
wmawiania ich sobie. Pojawiaj� si� niechybnie dzi�ki cierpliwo�ci i wytrwa�o�ci w
ci�g�ym
powtarzaniu �wicze� od nowa. Gdyby� za� sugerowa� je sobie, zamiast je odczuwa�
naprawd�, to zamkn��by� sobie mo�liwo�� odczucia jich w og�le, w przysz�o�ci.

Je�eli powy�sze �wiczenia potrafisz uprawia� z powodzeniem, mo�esz po pewnym czasie


do��czy� do nich dharan� skierowan� na przedmioty nadzmys�owe, np. narz�dy w twym
ciele
eterycznym. W takim wypadku musisz wybra� odpowiedni� por� i otoczenie, a wi�c
cisz� i
ciemno�� lub przynajmniej p�cie�.

U�� cia�o wygodnie, jak do �wicze� oddechowych, wywo�aj w sobie spokojny nastr�j i
wy��cz dzia�anie wszystkich zmys��w fizycznych. Nast�pnie zwr�� uwag� na jeden,
dowolny,
ale �ci�le okre�lony punkt cia�a, np. du�y palec u lewej nogi. Umie�� w tym palcu
uwag� tak
wyt�on�, aby� nic innego nie czu�, nie s�ysza� i nie widzia�. Przez chwil� nie
b�dziesz w nim
czu� nic wi�cej jak tylko wzmo�one ciep�o. Wywo�a je prana nap�ywaj�ca szybciej do
tego
palca pod wp�ywem twej uwagi. P�niej jednak odczujesz co� wi�cej: zauwa�ysz, �e
twoja
wra�liwo�� dotykowa przenios�a si� z ca�ego cia�a w ten punkt, w ten palec. Gdy
teraz nog�,
chocia� jest os�oni�ta obuwiem, dotkniesz kraw�dzi ��ka lub krzes�a, odczujesz to
dotkni�cie
niezwykle wyra�nie, nawet bole�nie.

Je�eli potrafisz skupion� i wyt�on� uwag� utrzyma� jeszcze d�u�ej, zauwa�ysz


jeszcze inne,
bardziej niezwyk�e zjawiska. Nawet w pierwszej chwili nie uwierzysz w ich
rzeczywisto��.
Oto wra�liwo�� dotykowa z ca�ego twojego cia�a przenios�a si� nie tylko w ten jeden
palec u
nogi, ale ponadto rozprzestrzeni�a si� nad nim w powietrzu. Ca�y palec jest jakby
otoczony
warstewk� wra�liwo�ci unosz�c� si� nad nim wok�. Odczuwasz nie tylko obuwie, ale
nawet
pobliski materia� ��ka lub nakrycia sofy, chocia� palec ich nie dotyka. Na tym
zako�cz
do�wiadczenie, poniewa� prowadzenie go dalej mog�oby mie� dla ciebie na tym stopniu
�cie�ki niepo��dane nast�pstwa, z kt�rymi nie umia�by� sobie poradzi�. Rzecz
prosta, �e za
pierwsz� pr�b� nie dojdziesz do �adnego wyniku, lecz musisz powtarza� �wiczenie.

Przygotuje ci� ono do nast�pnego, prowadz�cego ju� do wra�e� zupe�nie


nadzmys�owych.
Jednak bez uzyskania wynik�w w tym �wiczeniu przygotowawczym nie przechod� do
dalszego. Punkty cia�a do tych �wicze� mo�esz oczywi�cie � a nawet powiniene� �
wybiera�
dowolnie, coraz to inne. Nie wolno ci przed�u�a� �wiczenia ponad miar�. Wystarczy
3-5
minut, po kt�rych przerwij je, cho�by� jeszcze nie doszed� do �adnego wyniku. !
Zapami�taj
sobie, �e tego rodzaju �wiczenia nie nale�� ; do obowi�zkowych, wy��cznie od twej
woli
zale�y, czy zechcesz je w og�le pr�bowa�. Bez nich dojdziesz tak samo dobrze do
szczebli
wy�szych, podobnie jak i bez �wicze� oddechowych opisanych w pranajamie mo�esz bez
trudno�ci doj�� do nast�pnych stopni. S� to tylko "przedmioty nadobowi�zkowe", jak
w nauce
szkolnej. Mo�na bez nich uzyska� dobre �wiadectwo, a s�u�� tylko tym, kt�rzy maj�
na nie
ochot� i zami�owanie do nich.

Podobnie nadobowi�zkowe s� �wiczenia nast�pne, kt�re ci teraz opisz�. Odwr�� � jak


w
poprzednim �wiczeniu � uwag� od wszystkich zmys��w, a skieruj j� na jedn� z czakr w
twym
ciele eterycznym, np. na czakr� serca (anahata). Staraj si�, przy ca�kowitym
skupieniu uwagi,
wczu� w jeden punkt, chocia� na razie nie zdo�asz nawet okre�li� jego po�o�enia.
Dopiero po
kilku bezskutecznych pr�bach odczujesz wyra�niej czakr� serca i okre�lisz
dok�adniej, gdzie
si� ona znajduje. B�dzie to uczucie (gdy go doznasz po raz pierwszy) tak bardzo
nowe i obce
w por�wnaniu ze znanymi ci uczuciami, �e mo�na je chyba por�wna� do uczucia
kobiety,
kt�ra pierwszy raz ma zosta� matk� i czuje wewn�trz cia�a pierwsze ruchy przysz�ego

dzieci�cia. W wypadku czakry, nie s� to ruchy f zyczne, a jednak odczujesz je


wyra�nie w
pewnym okre�lonym punkcie cia�a fizycznego. Nie okre�lisz te�, na jakiej g��boko�ci
pod
powierzchni� cia�a le�y ten punkt. Czasem b�dzie ci si� wydawa�o, �e ten
poruszaj�cy si�
punkt le�y tu� pod sk�r� albo znacznie g��biej, niemal przy samym sercu (je�eli
wybra�e�
czakr� serca, 12-p�atkow�, anahata).

Opr�cz tego zauwa�ysz, �e nie jest to punkcik ma�y, lecz co�, co zajmuje znaczn�
przestrze�,
chocia� jej rozmiar�w r�wnie� nie b�dziesz umia� okre�li�. Du�o osi�gniesz, je�eli
dojdziesz
do u�wiadomienia sobie jakiego rodzaju ruch odbywa si� w tej czakrze (narz�dzie).
Nie
spiesz si� jednak z sugerowaniem sobie, �e odczuwasz ruch obrotowy, bo uczucia te
bywaj�
bardzo r�ne, indywidualne. Zauwa�ysz tylko, �e jest to ruch ca�kiem innego rodzaju
ni� ruch
serca fizycznego. W podobny spos�b mo�esz pr�bowa� dharany na innych czakrach. Gdy
b�dziesz te �wiczenia uprawia� wytrwale, mo�esz p�niej doj�� tak�e do widzenia tych
czakr
w ich barwach i �wiat�ach, a wtedy zobaczysz wyra�nie rodzaj ich ruch�w.

Uprawiaj�c te �wiczenia, nie zapominaj ani na chwil�, �e potrzeba tu nadzwyczajnej


wytrwa�o�ci i cierpliwo�ci. Bardzo mo�liwe, �e mimo d�ugiego powtarzania tych
�wicze�
pozornie nie spostrze�esz �adnych wynik�w. Mo�liwe jest tak�e, �e zauwa�ysz ca�kiem
inne,
ni� sobie wyobra�a�e�. B��dem by�oby, gdyby� sobie z g�ry wytwarza� jakiekolwiek
wyobra�enie o tym, jak te wyniki maj� wygl�da�, bo p�niej nagina�by� �wiczenia do
tego
wyobra�enia, kt�re b�dzie si� r�ni� od rzeczywisto�ci. Wiesz ju�, �e na �cie�ce
masz si�
wystrzega� mniema� z g�ry powzi�tych, nie opartych na faktach. Zatem tym bardziej
wystrzegaj si� wyobra�enia sobie ju� naprz�d, jaki ma by� wynik. Uprawiaj tylko
�wiczenia z
ca�� cierpliwo�ci� i wytrwa�o�ci�, na jak� mo�esz si� zdoby�, uprawiaj je dla
samych
�wicze�, nie dla wyniku. Wynik pojawi si� nieuchronnie, chocia� nie wtedy, kiedy
zdawa� ci
si� b�dzie, �e ju� powinien si� pojawi�. Masz przed sob� co najmniej siedem lat, a
mo�e i
czterna�cie, je�eli w ci�gu pierwszych siedmiu nie starczy ci wytrwa�o�ci.

Niech ci� jednak ten szereg lat nie przera�a, ani nie zniech�ca. Nie m�w sobie:
"Je�eli mam
tak d�ugo czeka� na wyniki, to mo�e mi i �ycia nie starczy� na ich osi�gni�cie".
Przede
wszystkim zauwa�, �e pracujesz nie dla wynik�w, tylko dla samej pracy; po drugie
miej na
uwadze, �e przed sob� masz nie tylko ten jeden �ywot, ale ca�y szereg nast�pnych.
Nie znaczy
to, �e w twym tera�niejszym wcieleniu nie dojdziesz wcale do �adnych wynik�w.
Zale�y to
wy��cznie od ciebie! Od twej cierpliwo�ci i wytrwa�o�ci. Nie ma na to tak�e �adnego
wp�ywu
tw�j wiek, cho�by� ju� mia� m�odo�� dawno za sob�. Cz�sto bywa, �e dopiero u
schy�ku
�ycia odbywa si� w cz�owieku przemiana poj��: dawniej materialistycznych na wprost
przeciwne i w nast�pstwie tego zwrot ku "�cie�ce". Tacy ludzie zostaj� potem
najdzielniejszymi czeladnikami, bo nie maj� ju� utrudnie� na �cie�ce ze strony ��dz

cielesnych, ambicji, przywi�zania do �ycia itp., �atwiej wi�c mog� przej�� stopnie
przygotowania, zda� od razu egzamin do wy�szej klasy. Tym bardziej, �e �ycie samo
mog�o
by� dla nich wy�mienit� szko�� przygotowawcz�.

Oto co m�wi o sobie Leadbeater (H. 469,1): "Osobi�cie nie czyni�em �adnych wysi�k�w

s�dz�c, �e nie mam odpowiedniego cia�a eterycznego, a� raz wskaza� mi Mistrz pewn�
medytacj�, kt�ra mo�e do wynik�w prowadzi�. Uprawia�em j� w praktyce i ujrza�em
powodzenie... Nie s�ysza�em nigdy, jakoby istnia�a tu jaka� granica wieku". Zwr��
uwag� na
trzy rzeczy, na to, �e nie ma granicy wieku, nie potrzeba niczego wi�cej pr�cz
odpowiedniej
medytacji i na spraw� jako�ci cia�a eterycznego. Dwie pierwsze ju� zapewne poj��e�,
a co do
trzeciej, to zwa�, �e gdyby� nie mia� odpowiedniego cia�a eterycznego, nie
odczuwa�by�, �e
w�a�ciw� dla ciebie jest "�cie�ka", w�wczas o wiele lepsz� wyda�aby ci si� np.
Hatha joga i
poszed�by� w jej kierunku. ? Teraz opisz� ci �wiczenie, wskazane przez W. Judge'a
[Wiliam
Q. Judge (1851-1896), z zawodu prawnik, pochodzi� z Irlandii, jeden z za�o�ycieli
Towarzystwa Teozoficznego w 1875. Interesowa� si� magi�, mesmeryzmem i
r�okrzy�owcami � przyp. red.], kt�re jest tak zbawienne, �e musisz je wliczy� do
twych
�wicze� obowi�zkowych i to codziennych. Zapewne nawyk�e� ju� do tego na stopniu
przygotowawczym, aby co wiecz�r odbywa� kr�tki "rachunek sumienia", przegl�da� i
os�dza� swe post�pki, uczucia i my�li, jakie mia�e� przez ca�y dzie�. Wiesz ju�
tak�e, �e w
tym rachunku sumienia wi�kszy nacisk k�adzie si� nie tyle na przypominanie sobie
wszystkich zdarze� codziennych, ile raczej na zaj�cie wobec nich odpowiedniej
postawy.
Masz na swe post�pki, s�owa i my�li patrze� tak i os�dza� je tak, jakby� to nie ty
by� ich
sprawc�, lecz kto� inny. W ten spos�b ocenisz je o wiele bardziej bezstronnie.

Ten codzienny � jakim powinien by� � rachunek sumienia, po��cz z nast�puj�cym


�wiczeniem. Zamiast przegl�d odbywa� w zwyk�y spos�b, id�c od poranka do po�udnia i

wieczora, odwr�� ten porz�dek dla zwyk�ych ludzi normalny. Zacznij od wieczora, od
tego,
co czyni�e� lub my�la�e� przed chwil� i wracaj my�l� wstecz do zdarze� coraz
wcze�niejszych. Zamiast uj�� my�l� jedno zdarzenie i przypomina� sobie, co by�o
potem, id�
w kierunku przeciwnym i przypomnij sobie, co by�o przedtem, a co jeszcze wcze�niej.
W ten
spos�b przejd� my�l� miniony dzie�, ale wstecz, od wieczora przez po�udnie do
poranka.

Nie idzie tu o to, aby� ka�de, bez wyj�tku, zdarzenie, ka�d� my�l i ka�de s�owo
sobie
przypomnia�, lecz o to, aby� utrzyma� uwag� na tym jednym �a�cuchu my�lowym,
kt�rego
ogniwami s� obrazy pami�ciowe u�o�one w porz�dku zale�nym od twej woli. Masz
przypomina� sobie zdarzenia dzienne, ale nie w tym porz�dku, w jakim nast�powa�y po
sobie,
tylko w odwrotnym. Brak ci tego �rodka pomocniczego, jakim jest w �yciu zwyczajnym
przyczynowe ��czenie zdarze�; nie uk�adasz ich tak, jakby jedno z drugiego
wyp�ywa�o, lecz
przeciwnie: najpierw ujrzysz oczami wyobra�ni skutek, a dopiero potem przyczyn�.
Musisz
wi�c silniej wyt�y� wol� dla utrzymania uwagi na tak odwr�conym �a�cuchu zdarze�.

Korzy�� z tego jest potr�jna. Przede wszystkim uczysz si� ocenia� zdarzenia same
dla siebie,
bez wchodzenia w przyczyny, kt�re je spowodowa�y, a to jest ocena o wiele
bezstronniejsza.
Rozwa� np. proste zdarzenie: rano mia�e� si� z kim� widzie� we wsp�lnej sprawie,
lecz ten
kto� nie przyszed� na um�wione miejsce. Wzburzy�o ci� to, pos�a�e� po niego,
czeka�e�, a�
przyjdzie, a potem powiedzia�e� mu kilka cierpkich s��w. Rozmy�laj�c wieczorem o
dniu
minionym, dochodzisz najpierw do tych s��w cierpkich i widzisz, �e one by�y
niegodne ciebie
jako ucznia tajemnego. Gdyby� zacz�� rozmy�lanie od zdarze� porannych, wzburzy�by�
si�
ponownie, przypominaj�c sobie niemi�e oczekiwanie na t� osob� i doszed�szy potem
pami�ci�
do swych cierpkich s��w, uzna�by� je za s�uszne. Ot� masz spos�b patrzenia
bezstronniejszego na swe post�pki. Dalsza korzy�� polega na tym, �e uczysz si�
my�le�
obrazami. Gdyby� ten rachunek sumienia odbywa� w zwyk�y spos�b, my�la�by� raczej
s�owami ni� obrazami. M�wi�by� sobie w my�li: "Nie przyszed�, czekam, posy�am,
m�wi�
mu s�owa prawdy" itd., bo tu jedno wyp�ywa z drugiego jak przyczyna i skutek. Ale
my�l�c
wstecz, masz przed sob� np. owe s�owa cierpkie bez ich przyczyny, aby je sobie
przypomnie�
wyra�nie, musisz w pami�ci odtworzy� sobie obraz sytuacji. Stoisz naprzeciw niego i
m�wisz
do� z wyrzutem.

Do przypomnienia sobie tej sceny potrzebujesz jej obrazu, nie s��w. W�a�nie zale�y
nam tu na
tworzeniu obraz�w pami�ciowych. Przebiegaj�c wspomnieniami dzie� ubieg�y od
wieczora,
wstecz do poranka, masz siebie widzie� we wspomnieniach tak wyra�nie jak w lustrze
lub w
kinie. Masz patrze� na zdarzenia tak, jak patrzy�by� na film wy�wietlony w
odwrotnym
kierunku, od ko�ca do pocz�tku. Nie pomijaj nawet szczeg��w pozornie tak ma�o
znacz�cych jak ten np., �e wracaj�c do domu wieczorem, szed�e� po schodach. Musisz
widzie� siebie najpierw przy drzwiach mieszkania, potem wychodz�cego przez nie
ty�em i
ty�em schodz�cego po schodach (w rzeczywisto�ci szed�e� po nich w g�r�). Podobnie
post�pisz, przypominaj�c sobie drog� do miasta. Zawsze masz widzie� siebie tak jak
obc�
osob�, na kt�r� patrzysz.

Trzeci� korzy�ci� jest samo odwracanie kolejno�ci, niejako odwracanie czasu.


Wdra�aj�c
siebie w ten spos�b w przebieganie my�l� wypadk�w wstecz: od najp�niejszych do
coraz
wcze�niejszych, przygotowujesz sobie grunt do my�lenia astralnego, kt�re p�niej
b�dzie ci
koniecznie potrzebne. Gdy zaczniesz wchodzi� �wiadomie na r�wni� astraln�, nie
b�dziesz
mia� orientacji w jej zdarzeniach, b�dziesz bra� przyczyny za skutki, je�li
zachowasz ziemski
spos�b my�lenia. Przyk�ad�w tej "odwrotno�ci czasu" w �wiecie astralnym dostarcz�
ci
w�asne sny. Oto np. �ni ci si�, �e wchodzi do twego pokoju zb�j, aby ci�
zamordowa�.
Bronisz si� rozpaczliwie, ale on ci� zwyci�a i z bliska strzela do ciebie z
rewolweru.
S�yszysz huk, b�l w sercu i stopniow� utrat� �ycia, odczuwasz wyra�nie... i budzisz
si�. To
dramat zbudowany na poz�r ca�kiem logicznie, bo wszystko nast�puje kolejno jako
przyczyna
i skutek. Jednak w rzeczywisto�ci rzecz si� mia�a wprost przeciwnie. Zbudzi�e� si�
z tego
powodu, �e poprzednio obr�ci�e� si� we �nie na lewy bok, silnie uciska�e� serce.
Ten ucisk
sk�oni� twe cia�o do ruch�w mimowolnych, przy kt�rych potr�ci�e� krzes�o.
Stukni�cie krzes�a
wywo�a�o twoje sny o wystrzale z rewolweru i zab�jcy. A wi�c najpierw by� b�l
serca,
p�niej stukni�cie, a jeszcze p�niej dokomponowa�e� sobie obraz zab�jcy. Po
obudzeniu si�,
odwracasz ten porz�dek zdarze� wprost przeciwnie do stanu faktycznego.

Rozumiesz teraz ca�� donios�o�� tego "przegl�du wstecznego" (niem. Ruckschau) przy
os�dzaniu sumiennie swych post�pk�w codziennych i wiesz, co w nim jest rzecz�
istotn�. Nie
idzie zatem o to, aby� w tym "przegl�dzie wstecznym" nie pomin�� jakiego� zdarzenia

drobnego, jakiego� s�owa ma�o znacz�cego lub my�li, ale o to, aby� ten przegl�d
odbywa� w
porz�dku rzeczywi�cie wstecznym, od ko�ca do pocz�tku, aby� siebie widzia� w nim
obrazowo, nie opowiada� o sobie my�lowo. Nie idzie tu tak�e o to, aby� koniecznie
dotar� w
tym przegl�dzie a� do zdarze� porannych, wystarczy, gdy dojdziesz do po�udnia, a
nawet
jeszcze mniej.

Celem tego �wiczenia jest nadanie my�lom nowego kierunku i nowej jako�ci. Masz
uzyska�
wpraw� w uk�adaniu porz�dku zdarze� wspominanych wed�ug twej woli, a nie wed�ug
tego
porz�dku, w jakim nast�powa�y po sobie. Ten porz�dek "normalny" jest niezale�ny od
ciebie,
jest ci narzucony przez rzeczywisto�� zewn�trzn�, a ty masz by� wolny od tego.
Ponadto
konieczna jest jak najwi�ksza wyrazisto�� obraz�w pami�ciowych. Do czego ci jest
potrzebna, zrozumiesz, czytaj�c rozdzia� nast�pny. Teraz potrafisz ju� oceni�
warto��
przegl�du wstecznego dla bezstronno�ci twego rachunku sumienia. B�dziesz ju�
inaczej
patrzy� na swe post�pki, s�owa i my�li, b�dziesz je ocenia� bardziej bezstronnie,
bo s�d tw�j
nie zostanie zm�cony tak silnie jak dotychczas, uczuciami i pobudkami tylko
pozornie
logicznymi.
XIII
IMAGINACJA (WIDZENIE ASTRALNE)

Uprawianie dharany toruje ci drog� do imaginacji, czyli do "spostrzegania


obrazowego".
Wiesz ju�, �e imaginacj� nie ma nic wsp�lnego z halucynacj�, z�udzeniem,
autosugesti� itp.
objawami patologicznymi. Obraz nazywa si� w j�zyku �aci�skim imago, ale obraz nie
jest
wcale z�udzeniem. Bez istnienia przedmiotu rzeczywistego nie m�g�by powsta� jego
obraz w
zwierciadle. To, co za po�rednictwem zmys��w wiesz o �wiecie zewn�trznym, to
wszystko s�
r�wnie� tylko obrazy, a nie sama rzeczywisto��.

Np. "st�" jest dla ciebie obrazem pewnego przedmiotu, uzyskanym przez sum� twych
wra�e�
dotykowych, wzrokowych, w�chowych itd. Przypatrzy�e� si� sto�owi, dotkn��e� go,
podnios�e�, i ta suma wra�e� zmys�owych utworzy�a w twym umy�le obraz "sto�u". Tak�

sum� wra�e� nazywasz "sto�em" i mo�esz j� sobie wyobrazi� w pami�ci, ile razy
zechcesz;
pojawi si� w niej w�wczas wyobra�enie tego sto�u. Wyobra�enie to nie mog�oby si�
pojawi�,
gdyby� przedtem nie zebra� niezb�dnej sumy wra�e� wzrokowych, dotykowych itd.

Gdy ci kto� opowiada jakie� zdarzenie, mo�esz je sobie "wyobrazi�", mo�esz sobie
wywo�a�
w my�lach obrazy faz poszczeg�lnych tego zdarzenia, mo�esz je sobie Jmaginowa�".
Twoje
wyobra�enie sto�u widzianego jest imaginacj� tego sto�u, utworzon� na podstawie
twych
w�asnych wra�e� zmys�owych. Wyobra�enie zdarzenia, zas�yszanego lub odczytanego,
jest
natomiast imaginacj� utworzon� z wra�e� wewn�trznych. Zdarzenia, kt�re ci kto�
opowiada,
nie widzia�e�, a jednak pod wp�ywem opowiadania powstaj� w twej duszy obrazy tego
zdarzenia. Powstaj� dlatego, �e opowiadanie wywiera wra�enie na tobie.

Zatem imaginacje mog� si� tworzy� z wra�e� zewn�trznych lub z wra�e� wewn�trznych.
To,
�e s�uchanie opowiadania jest wra�eniem s�uchowym, a wi�c zewn�trznym, nie zmienia
postaci rzeczy. S�uchanie budzi w twej duszy wra�enia wewn�trzne, i to tak silne,
�e
wywo�uje wyobra�enia r�wnie wyra�ne, jakby� patrzy� na opowiadane zdarzenie.
Przypomnij
sobie jak wyra�ne imaginacje wywo�uj� w duszy utwory dobrych powie�ciopisarzy.

Wr�� teraz do imaginacji sto�u. Jest to przedmiot fizyczny, zewn�trzny, mo�esz go


bada�
zmys�ami. Badaj�c zwracasz na� uwag�, i od stopnia nat�enia uwagi zale�y, jak
wyra�n�
imaginacje potrafisz sobie o nim potem wytworzy�. Badanie to nie budzi �adnych
uczu� w
twej duszy, jeste� wobec sto�u zupe�nie oboj�tny. Inne przedmioty mog� budzi� w
duszy
pewne uczucia, a w�wczas imaginacje takich przedmiot�w b�d� o wiele wyra�niejsze.
Istniej� ponadto przedmioty (i istoty), kt�rych �adnym zmys�em fizycznym zbada� nie
mo�esz, bo same nie s� fizyczne. Istniej� jednak i wywieraj� wra�enia na zmys�y
niefizyczne.
Z tych wra�e� mog� r�wnie� powstawa� imaginacje i do takich imaginacji otwiera
drog�
dharana.

Rzecz prosta, �e opis imaginacji powsta�ej z wra�e� nadzmys�owych natrafia na


trudno�ci,
poniewa� brak jest nazw na okre�lenie takich wra�e�. Chc�c pos�ugiwa� si� s�owami
zrozumia�ymi dla ka�dego, musisz u�ywa� nazw zaczerpni�tych ze �wiata zmys�owego,
oddaj�cych w przybli�eniu to, co chcesz wyrazi�. B�d� to zatem tylko nazwy podobne.
Np.
przedmiot nadzmys�owy mo�e wywiera� wra�enie podobne do tego, jakie na wzrok
fizyczny
wywiera barwa niebieska. Powiesz w takim wypadku: "widz� b��kit", chocia� nie
b�dzie to
widzenie oczami, lecz tylko wra�enie podobne do tego, kt�re odni�s�by�, patrz�c na
barw�
b��kitn�. Pami�taj�c o tym, �e nazwy takich wra�e� musz� by� tylko zbli�one, bo na
�cis�e
nie mamy s��w, wykonaj nast�puj�ce �wiczenie: przypatrz si� jak najuwa�niej
dowolnie
wybranemu zwierz�ciu, aby� potem m�g� sobie wytworzy� o nim imaginacj� jak
najbardziej
wyrazist�. B�dzie to imaginacja z wra�e� zmys�owych. Tak samo przypatrz si�
ro�linie i
utw�rz sobie znowu imaginacj� dok�adn�. Wreszcie przypatrz si� tak samo kamieniowi,

najlepiej przejrzystemu kryszta�owi. Masz wi�c w duszy trzy odr�bne imaginacj�.


Teraz
zestaw je obok siebie i staraj si� dostrzec to, co ka�da z nich ma w sobie
indywidualnego,
r�ni�cego j� od innych.
Pewn� form�, pewn� posta� ma i kamie�, i ro�lina, i zwierz�. Ale kamie� nie porusza
si� i nie
wzrasta, nie ma �adnych narz�d�w ani cz�onk�w, on tylko istnieje. Ro�lina istnieje
r�wnie� i
r�wnie� nie zmienia miejsca, ale wzrasta, kwitnie, dojrzewa, zmienia posta�, ma
pewne
narz�dy wzrostu i owocowania. Zwierz� r�wnie� wzrasta i dojrzewa, ponadto porusza
si� pod
wp�ywem pop�d�w i ��dz, odbiera wra�enia zmys�ami. Posta� kamienia utworzy�y si�y
wolne
od ��dz, ro�lina zawdzi�cza sw� posta� si�om wzrostu, zwierz� ��dzom. Wyt� teraz
uwag�
na te trojakie si�y, wyt� j� tak �ywo, aby powsta�y w duszy uczucia odr�bne, a po
szeregu
�wicze� dojdziesz do imaginacji ca�kiem nowej, bo wewn�trznej.

Uczucie budz�ce si� w duszy pod wra�eniem kamienia wywo�a ci imaginacj�, kt�r�, w
por�wnaniu z wra�eniami wzrokowymi, nazwiesz fio�kowoniebiesk�. Imaginacja pod
wp�ywem ro�liny da ci wra�enie podobne do tego, kt�re odczuwasz przy barwie
zielonej.
Imaginacja wywo�ana przez zwierz� da ci uczucie czerwieni pomara�czowej. Wiadomo ci

ju�, �e nie b�dzie to wra�enie wzrokowe, nie zobaczysz kamienia na fioletowo, a


zwierz�cia
na pomara�czowo, lecz tylko odniesiesz wra�enia zbli�one do tych, jakie wywieraj�
na tobie
dane barwy. Przy dalszych �wiczeniach zauwa�ysz, �e ka�dy kamie� daje inny odcie�
wra�enia b��kitno-fio�kowego, ka�de zwierz� ma sw�j odcie� czerwieni ��tawej; ka�da

ro�lina ma inny odcie� zielony, przechodz�cy a� w jasny r�owy.

Je�eli �wiczenia � wykonywane z odpowiedni� cierpliwo�ci� i wytrwa�o�ci� �


doprowadzisz
do opisanych wynik�w, to doznasz pierwszych imaginacji nad-zmys�owych. B�dziesz
mia�
przyk�ad tego, jak przedmioty zewn�trzne, fizyczne, wyra�aj� si� dla twych narz�d�w

wewn�trznych. Gdy b�dziesz umia� ju� odczuwa� takie wra�enia nadzmys�owe,


pochodz�ce
od przedmiot�w zmys�owych, wzniesiesz si� tak�e do odczuwania wra�e�, jakie
wywieraj�
przedmioty nadzmys�owe, nie istniej�ce dla zmys��w fizycznych. Na r�wni eterycznej
i
astralnej istnieje mn�stwo przedmiot�w i istot nie wywieraj�cych �adnego wra�enia
na
zmys�ach fizycznych. Ujrze� je mo�na dopiero zmys�ami "nadzmys�owymi", a wi�c
narz�dami cia�a eterycznego lub astralnego

Wiesz ju� z do�wiadcze�, kt�re wykonywa�e� w okresie przygotowawczym, �e wobec


niekt�rych ludzi lub przedmiot�w odczuwasz wra�enie ch�odu, wobec innych ciep�a.
Jednych
nazywasz ciemnymi, drugich jasnymi. Teraz do tych wra�e� ciep�a i jasno�ci do��cz�
si�
wra�enia takie, kt�re mo�esz por�wna� z barwami. B�d� to wra�enia barw nie
pochodz�ce od
�adnego przedmiotu widzialnego. Patrz�c okiem fizycznym, widzisz barw� i
jednocze�nie
widzisz przedmiot, kt�ry t� barw� posiada, widzisz jego barwn� powierzchni�. Ale
barwa nie
jest czym�, co zawsze musi by� z��czone z przedmiotem. Barwa sama w sobie wywiera
du�e
wra�enie, nawet bardzo intensywne, nale�y tylko wy�wiczy� si� w u�wiadamianiu sobie
tego
wra�enia.

Sp�jrz w g��b nieba b��kitnego i staraj si� u�wiadomi� sobie nie istot� tej warstwy
powietrza,
lecz sam� barw�, sam b��kit. Oddaj si� uczuciu barwy, nie powietrza. Po pewnej
wprawie
u�wiadomisz sobie, �e b��kit nie tylko wywiera wra�enie koj�ce, ale wprost poci�ga
ku sobie,
a poci�gaj�c rozprzestrzenia. Zatracasz w b��kicie poczucie ograniczenia wymiarami
przestrzeni, pod��asz w g��b tego b��kitu, w dal od siebie samego. Nie czujesz jego
granic ani
swoich granic. Wykonaj teraz podobne do�wiadczenie z inn� barw�, np. czerwon�.
Skieruj
wzrok na czerwone sukno lub papier, staraj si� nie widzie� materii sukna lub
papieru, tylko
sam� barw�, sam� czerwie�. Po kilku pr�bach odczujesz, �e ta czerwie� wyst�puje
silnie
naprzeciw ciebie, �e ci� ogranicza i przyciska, �e jest wprost natr�tna i
egoistyczna. Stosuj�c
�wiczenia pratjahary, nauczy�e� si� wybiera� dowolnie wra�enia, kt�rym chcesz si�
oddawa�,
a pomija� inne r�wnoczesne, teraz wi�c potrafisz nie widzie� sukna lub papieru,
tylko sam�
barw�.

W �wiatach nadzmys�owych s� istoty, kt�rych wra�enia wywierane na tobie, potrafisz


okre�li� zwyk�ym j�zykiem jako podobne do barw. Barwy te nie s� samymi istotami,
tylko
ich wyrazem. Je�eli zatem odbierzesz nagle wra�enie barwy unosz�cej si� swobodnie w

przestrzeni przed tob� bez �adnego widzialnego przedmiotu, to masz przed sob�
istot�
astraln�, kt�ra wyra�a si� t� w�a�nie barw�. Masz tu imaginacj� nie utworzon� z
�adnych
wra�e� zmys�owych ani z wyobra�e� pami�ciowych. Pocz�tkowo b�dziesz takie barwne
wizje bra� za halucynacje lub za objawy znu�enia wzroku. Szybko jednak zauwa�ysz,
�e nie
wywo�uje ich �adna przyczyna fizyczna i �e nie maj� nic wsp�lnego ze z�udzeniami. Z

czasem, gdy zauwa�ysz pewn� ilo�� takich imaginacji barwnych, nauczysz si� tak�e
zwraca�
na nie piln� uwag� natychmiast, gdy si� pojawi�. Zauwa�ysz, �e zjawiaj� si� nagle i
trwaj�
bardzo kr�tko, najwy�ej kilka sekund. Zauwa�ysz tak�e, �e te zjawiska barwne nie
maj�
�adnych wymiar�w przestrzennych: nie potrafisz okre�li� ich rozmiar�w ani
g��boko�ci, a
nieraz odniesiesz wra�enie, �e jeste� wewn�trz barwnego ob�oku. P�niej zdo�asz
ponadto
oceni� pewne r�nice w jako�ci samych barw, "nie m�wi�c o ich odcieniach. Czasami
b�d� to
barwy szlachetne, ale jakby m�tne i nieprzejrzyste, czasem znowu tak czyste jak
barwne
�wiat�a, a czasem o naturze promienistej i iskrz�cej. P�niej do tych spostrze�e�
do��czy si�
poczucie, �e barwy m�tne s� imaginacjami ni�szych istot astralnych, barwy
�wietliste
wy�szych, a promienie iskrz�ce dostrze�esz tylko wyj�tkowo jako imaginacje istot
najszczytniejszych.

Gdy zaczniesz prze�ywa� takie widzenia imaginacyjne, mo�esz si� nimi cieszy� i
zachwyca�,
ale nie usi�uj ich sobie t�umaczy�. Staraj si� tylko zapami�ta� je jak
najdok�adniej, ale nie
pr�buj spekulacjami my�lowymi tworzy� sobie jakichkolwiek wniosk�w o tym, co te
barwne
widzenia oznaczaj�. Staraj si� nawet nie ubiera� ich w s�owa, a tym bardziej nie
wolno ci
m�wi� o nich komukolwiek. Ci, kt�rzy s� wy�ej ni� ty na �cie�ce, spostrzeg� o wiele
lepiej
to, co ty widzisz, ni� gdyby� im to dopiero opisywa�. A ci, kt�rzy s� ni�ej od
ciebie, nie
zrozumieliby, co im m�wisz, bo by�oby to dla nich przedwczesne. Im wi�cej zbierzesz

do�wiadcze� imaginacyjnych, tym dok�adniej pojmiesz, jak bardzo nieprzydatny jest


j�zyk
ludzki, gdy chce je uzmys�awia�. Opr�cz irnagi-nacji barwnych b�dziesz miewa� tak�e

cieplne, smakowe, w�chowe i jeszcze inne, dla kt�rych w j�zyku ludzkim brak s��w,
nawet
przybli�onych. Brak ci jednak b�dzie imaginacji takich, kt�re m�g�by� por�wna� z
wra�eniami d�wi�kowymi. R�wnia astralna jest niema i cicha przy ca�ym swym
nies�ychanym bogactwie barw, �wiate�, woni itd.

Z biegiem czasu do tej barwno�ci wra�e� astralnych do��czy si� ich kszta�tno��
(foremno��).
Imaginacje otrzymaj� opr�cz barw tak�e pewne zarysy, pewne kontury, chocia� nie
sta�e.
Cech� �wiata astralnego jest w�a�nie jego "p�ynno��", jego ustawiczna zmienno��
postaci i
kszta�t�w. Tam nie ma nic sta�ego, nic skrzepni�tego. Ka�da istota, ka�dy przedmiot
zmienia
tam ci�gle swe kszta�ty, dlatego te� nawet trudno m�wi� o r�nicy mi�dzy istotami a
przedmiotami. Trudno je dzieli� na �ywe i martwe. Tam wszystko �yje, wszystko si�
rusza,
wszystko zmienia posta�. Jest to prawdziwa "hala nauki" dla ciebie. Naprawd� "pod
ka�dym
kwiatem czai si� w��", bo posta� na poz�r mi�a i wdzi�czna mo�e si� od razu zmieni�
w
szpetn� i gro�n�. ��dza niska mo�e przybra� posta� na poz�r niewinn�, a tylko
odcie� barwy
i jej m�tno�� b�dzie dla ciebie ostrze�eniem.

Rozumienie tego �wiata astralnego, tak odmiennego od naszego ziemskiego, uzyskasz


dopiero na stopniach nast�pnych. Teraz studiuj go, poznawaj, ale jeszcze nie
os�dzaj. Przede
wszystkim nie tra� sta�ego gruntu pod nogami w �wiecie fizycznym. Tu na Ziemi masz
wyobra�enia pochodz�ce od przedmiot�w lub istot, dzi�ki dharanie otrzymujesz
wyobra�enia
pozornie nie zwi�zane z �adnym przedmiotem. Tym bardziej jest ci potrzebny zdrowy
s�d i
logika w my�leniu, aby� nie popad� w pokus� nie kontrolowanego fantazjowania nie
opartego
na niczym rzeczywistym.

Dlatego tak bardzo jest ci niezb�dna i koniecznie potrzebna jak naj�ci�lejsza


kontrola twych
my�li i uczu�, kt�r� mia�e� sobie przyswoi� podczas przygotowania. Tak samo
niezb�dna jest
bieg�o�� w pratja-harze, aby podczas �wicze� w imaginacji nie m�ci�y ci skupienia
�adne
wra�enia niepo��dane. Uczucia i my�li, opanowane ju� poprzednio, masz teraz zwraca�
na
tory zupe�nie nowe, dotychczas ci nie znane. Masz ich u�ywa� do wykszta�cenia
ca�kiem
nowych zdolno�ci duszy. Musisz mie� do tego jak najwi�cej si�, skupi� je wszystkie
razem, w
jednym kierunku, bez rozstrzeliwania ich na uporanie si� z my�lami natr�tnymi lub
niepo��danymi wra�eniami. Zaczynasz coraz lepiej rozumie�, a w miar� uprawiania
dalszych
�wicze� b�dziesz rozumia� coraz pe�niej, jak bardzo jest konieczna dok�adna praca i

wy�wiczenie si� na stopniach przygotowawczych, je�eli chcesz z powodzeniem


wst�powa�
na wy�sze.

Opisz� ci teraz jeszcze jedno z �wicze� wskazanych przez dr. Steinera (C), kt�re
jest
nadzwyczaj owocne w �wiczeniu dharany: "Po�� przed sob� dowolne nasienie ro�liny...

Przyjrzyj si� dok�adnie kszta�towi nasienia, jego barwie i innym cechom. Potem
rozwa�, �e z
tego nasienia powstanie ro�lina rozcz�onkowana, gdy si� je w ziemi� zasadzi.
Uprzytomnij
sobie sam� ro�lin�, odbuduj sobie j� w wyobra�ni. A dalej my�l: "To, co teraz
przedstawiam
sobie wyobra�ni�, kiedy� naprawd� wykluj� z tego nasionka si�y Ziemi i S�o�ca.
Gdybym
mia� przed sob� ziarenko sztucznie zrobione, na�laduj�ce dok�adnie to nasienie, to
z niego si�y
S�o�ca i Ziemi nic by wyklu� nie zdo�a�y".

Gdy my�l t� utworzysz jak najwyra�niej, gdy j� prze�yjesz wewn�trznie, zdo�asz


utworzy�
sobie obok uczucia odpowiedniego tak�e my�l nast�pn�: "W spos�b utajony tkwi ju� w
nasieniu � jako zdolno�� ca�ej ro�liny � to, co p�niej z niego wyro�nie. W
sztucznym
na�ladownictwie nie ma takiej zdolno�ci". A jednak dla twoich oczu oba ziarenka s�
r�wne.
W ziarenku prawdziwym zawiera si� co� niewidzialnego, czego nie ma w namiastce. Na
to,
co niewidzialne, wyt� teraz my�l i uczucie. Uprzytomnij sobie, �e to niewidzialne
zmieni si�
p�niej w ro�lin� widzialn� z formami i barwami. Prze�yj w sobie my�l: niewidzialne
stanie
si� widzialne. Gdyby� nie m�g� my�le�, nie zdo�a�by� wyobrazi� sobie tego, co
dopiero
p�niej b�dzie widzialne.

To, co przemy�lasz, musisz jednocze�nie odczuwa� jak naj�ywiej... i powtarza�


�wiczenia tak
d�ugo, aby ci a� wros�y te my�li i uczucia w dusz�. Przez nie rozwiniesz w sobie
now�
zdolno��, kt�ra otworzy ci now� imaginacj�. Spostrze�esz, �e nasionko jest jakby
powleczone
�wietlistym ob�oczkiem. Odczujesz to w duszy jako rodzaj p�omyka. �rodek p�omyka da
ci
wra�enia podobne jak przy odczuwaniu barwy liliowej, brzegi p�omyka odczujesz
natomiast
niebieskawo. Oto pojawia ci si� co�, czego przedtem nie widzia�e�. Wytworzy�a to
zdolno��,
kt�r� zbudzi�e� w sobie si�ami uczucia i my�li".

Gdy w tym �wiczeniu dojdziesz do opisanego wyniku, podejmij nast�pne �wiczenie,


kt�re
�ci�le wi��e si� z poprzednim. (C) "Sta� przed ro�lin� w pe�ni rozwini�t�.
Przypatrz si� jej, a
nast�pnie oddaj si� my�li, �e nadejdzie czas, w kt�rym zamrze ta ro�lina. Nie
zostanie nic z
tego, co teraz na niej widzisz. Ale w�wczas ro�lina wyda nasiona, kt�re znowu stan�
si�
ro�linami. Oto zauwa�ysz ponownie, �e w tym, co widzisz, tkwi co� utajonego, czego
nie
spostrzegasz. Pogr�� si� ca�kiem w tej my�li, �e ta posta� ro�linna ze swymi
barwami
przestanie istnie� w przysz�o�ci. Ale poj�cie o nasieniu poucza ci�, �e ona nie
zniknie w
nico�ci. A to, co j� uchroni od nico�ci, jest tak samo niewidzialne dla twych oczu,
jak dawniej
niewidzialn� by�a ro�lina w nasieniu. Jest w niej zatem co�, czego oczami nie
mo�esz
zobaczy�. Gdy my�l ta �yje w tobie i gdy j� wi��esz z uczuciami odpowiednimi,
rozwinie si�
znowu po pewnym czasie nowe spostrze�enie. Z ro�liny wyro�nie znowu rodzaj
p�omienia
nadzmys�owego. B�dzie to oczywi�cie p�omyk innych rozmiar�w, ni� p�omyczek nad
nasieniem. Odczujesz go jako niebieskozielony po�rodku, a ��toczerwony na
kra�cach".

Rzecz prosta, �e do takich �wicze� musisz mie� przed sob� rzeczywi�cie nasienie lub
ro�lin�,
bo nie wystarczy samo wyobra�enie ich sobie. By�oby to fantazjowaniem oderwanym od
rzeczywisto�ci, a w nauce tajemnej nie idzie o to, aby� ty sobie sam tworzy� w
duszy dowolne
imaginacje, lecz aby ci je wywo�ywa�a w duszy rzeczywisto�� zewn�trzna. Owe p�omyki

barwne otaczaj�ce nasiona i ro�liny nie s� czym� nie istniej�cym, co sobie tylko
wyobra�asz.

Ka�dy ucze� tajemny widzi je takie same, w tym samym kszta�cie i w tej samej barwie
dla
danej ro�liny, je�eli tylko zdo�a je zobaczy� naprawd�. Gdyby ka�dy opisywa�
inaczej to, co
widzi, chocia� wszyscy obserwuj� t� sam� ro�lin�, mia�by� s�uszne powody do
nazwania
takich widze� halucynacjami lub autosugestiami. Tak jednak nie jest. Na dalszych
stopniach,
gdy przyjdzie kolej na nauk� "pisma tajemnego", spostrze�esz, �e te p�omyki barwne
nale��
niejako do liter tego pisma, musz� zatem posiada� form� sta��, je�eli maj� by�
rozumiane
przez wszystkich wtajemniczonych.

Skoro powiod� ci si� �wiczenia opisane poprzednio, mo�esz przej�� do nast�pnych,


kt�rych
przedmiotu dostarczy ci zwierz� lub cz�owiek. Zastosuj ca�� bieg�o�� zdobyt� dzi�ki

pratjaharze, aby przyjrze� si� jak najuwa�niej cz�owiekowi lub zwierz�ciu w chwili,
gdy on
lub ono czego� po��da usilnie. Zwr�� uwag� na sam� ��dz�, nie na istot� po��daj�c�,
ani na
przedmiot po��dany. Gdy ��dza ta dochodzi do napi�cia najwy�szego � bez pewno�ci
zaspokojenia � staraj si� zachowa� jak najwi�kszy spok�j wewn�trzny, a oddaj si�
ca�kowicie
wra�eniu, jakie ta ��dza wywiera na twej duszy. Spok�j potrzebny ci jest na to,
aby� ty sam
nie wzbudzi� w sobie ��dzy podobnej, masz by� tylko �wiadkiem uwa�nym, ale
oboj�tnym.

Pojawi ci si� w�wczas w duszy uczucie ca�kiem nowe, jakby fala jedyna na spokojnej
powierzchni jeziora. Dr Steiner (C) por�wnuje to uczucie do chmurki nadci�gaj�cej
na
widnokr�gu pogodnego nieba. Uczucie to, cz�sto powtarzane, doprowadzi ci� r�wnie�
do
pewnej zupe�nie nowej imaginacji. Pojawi ci si� w duszy wra�enie czego� �wiec�cego
i
barwnego, jakby p�omie� ��toczerwony w �rodku, a liliowy po brzegach. B�dzie to
uciele�nienie astralne tej ��dzy, kt�r� obserwujesz. Przeb�yski takiej imaginacji
miewa�e�
mo�e ju� w okresie twego przygotowania. Patrz�c na cz�owieka, kt�ry mo�e by� ci
znany ze
swej bladej cery, odbiera�e� � na poz�r bez powodu � wra�enie, �e barwa jego twarzy
mieni
si� od pomara�czowej do fioletowej, a to wtedy, gdy cz�owiek ten usilnie czego�
po��da�.

Uzupe�nisz to �wiczenie, przygl�daj�c si� w taki sam spos�b cz�owiekowi, kt�ry


w�a�nie
zaspokoi� sw� ��dz�. Imaginacja, do kt�rej dojdziesz takim �wiczeniem, da ci
wra�enie
p�omienia ��tego o brzegach zielonkawych. Przy obu �wiczeniach zauwa�ysz, �e forma
p�omienia i jego barwa s� niezale�ne od indywidualno�ci cz�owieka lub zwierz�cia, u
ka�dego
bowiem zauwa�ysz taki sam p�omie� i o tych samych barwach. Rozmiar p�omienia
natomiast
� jakkolwiek trudny do okre�lenia � zale�y od nat�enia ��dzy, podobnie jak
nasycenie barw.
Klarowno�� barw tego p�omienia jest stosowna do jako�ci ��dzy. Pop�dy czysto
zmys�owe
maj� barwy m�tne, nieprzejrzyste; pragnienia mniej materialne ja�niej� bardziej
czystymi
barwami.

Rzecz prosta, �e takie obserwacje ludzi nie mog� w �adnym wypadku by� dla ciebie
powodem do krytykowania ich lub lekcewa�enia. Tym bardziej nie mo�esz nigdy
zdradzi�
komukolwiek, jakie ��dze spostrzeg�e� u niego lub u kogo� innego. Maj� to by� dla
ciebie
do�wiadczenia czysto naukowe, z kt�rych nie wolno ci wysnuwa� ujemnych dla
cz�owieka
wniosk�w. Nie wa� si� nawet mu wspomnie�, �e cokolwiek w nim dostrzeg�e� i sam o
tym,
co zauwa�y�e�, zapomnij w �yciu codziennym. Nie jest wa�ne u kogo zauwa�y�e�, lecz
co
zauwa�y�e�. Nie zapominaj tak�e, �e to, co nazwa�em "p�omieniem", tylko wywiera
wra�enie
podobne do tego, jakie oku fizycznemu daje p�omie�. Nie ma zatem nic podobnego np.
do
uczucia gor�ca. Wiesz ju�, �e uczucie ciep�a i ch�odu duszy oznacza zupe�nie co
innego ni�
��dza. Daje ci raczej pogl�d na poziom moralny w stosunku do twego poziomu.
Wystrzegaj
si� tak�e osch�o�ci i pozornej "naukowej" oboj�tno�ci wobec innych przedmiot�w
twych ob-
serwacji. Przygl�danie si� ro�linom w celu rozwoju imaginacji nie powinno
umniejsza� twego
umi�owania przyrody, ani czyni� ci� niezdolnym do uczu� zachwytu wobec zwierz�t,
ro�lin,
minera��w itp. Piel�gnuj w sobie i rozwijaj ze szczeg�ln� staranno�ci� zami�owanie
do
przyrody, a w�wczas ona b�dzie ods�ania�a przed tob� swoje tajemnice.

"Objawi ci si� tylko to, co ukochasz", ten pewnik wiedzy tajemnej b�dziesz
sprawdza� na
ka�dym stopniu �cie�ki do�wiadczeniami w�asnymi. A kocha� powiniene� wszystko, nie
tylko ludzi i istoty �ywe, lecz r�wnie� zjawiska przyrody, dzie�a sztuki, pi�kne
my�li i
szczytne uczucia. Ju� na stopniu nast�pnym zauwa�ysz, �e mo�na kocha� my�li, �e bez
tego
umi�owania niczego nie osi�gniesz. Czego nie kochasz, przed czym si� zamykasz, co
odtr�casz, to r�wnie� zamyka si� przed tob� i unika ciebie. Jest spraw� oboj�tn�,
czy tym
czym� jest kamie�, deszcz, mucha lub cz�owiek.
XIV
DHJANA (MEDYTACJA)

Na stopniu dharany pozna�e� �wiczenia w skupianiu si�, czyli koncentracji,


prowadz�ce do
widzenia obrazowego, imaginacyjnego. Naby�e� zdolno�� odbierania wra�e� �wiadomych
z
r�wni astralnej. Teraz przyst�pujesz do �wicze�, kt�re w podobny spos�b otworz�
przed tob�
r�wni� my�low�. Do wej�cia na r�wni� astraln� potrzebne ci by�o skupianie jak
naj�ywszego
uczucia na przedmiocie twej uwagi, bo r�wnia ta, jak wiesz, jest �wiatem uczu�,
��dz i
pop�d�w. Teraz masz uzyska� wst�p w �wiat my�lowy, musisz zatem rozwija� si�y twego

cia�a my�lowego podobnie, jak w dharanie rozwija�e� si�y cia�a astralnego. Nie s�d�
jednak,
�e poniewa� nale�ysz do ludzi inteligentnych i kulturalnych, to tym samym masz ju�
cia�o
my�lowe dobrze rozwini�te. Na stopniach przygotowawczych mia�e� sposobno��
przekona�
si�, jak nieudolnie w�ada�e� dotychczas swym cia�em my�lowym. W�a�nie na tych
stopniach
przeszed�e� �wiczenia, kt�re maj� na celu uczynienie tego cia�a narz�dziem
pos�usznym twej
woli i dzia�aj�cym bez zarzutu.

W dhjanie oka�e si�, czy to narz�dzie dzia�a rzeczywi�cie bez zarzutu. Je�eli s� w
nim jeszcze
jakiekolwiek usterki i niedomagania, wszelkie �wiczenia dhjany b�d� bezowocne dla
ciebie.
Nie doprowadzisz nimi do �adnych wynik�w lub osi�gniesz ca�kiem inne ni�
zamierzone. Nie
wystarczy ci tu zwyk�a zdolno�� rozs�dnego i logicznego my�lenia, musisz nie tylko
umie�
my�le�, ale i przypatrywa� si� uwa�nie tym funkcjom my�lowym. Przede wszystkim
musisz
umie� tworzy� my�li �ywotne, pe�ne tre�ci i si�y, bo tylko takie zdo�aj� zbudzi� i
rozwin��
nowe zdolno�ci w twym ciele my�lowym. Dotychczas twe my�li w znacznym stopniu
zale�a�y od uczu� i one tak�e dostarcza�y twej woli pobudek do dzia�ania. My�l,
czucie i wola
by�y ze sob� zwi�zane przyczynowo. Teraz jednak maj� si� od��czy� od siebie i
usamodzielni�, aby ka�da z tych si� mog�a dzia�a� niezale�nie od drugiej. W dhjanie
w�a�nie
czucie i wola dostarczaj� tego �yznego gruntu, z kt�rego twoja my�l wyhoduje sobie
zdolno��
widzenia inspiracyjnego.

Teraz zaczniesz rozumie� znaczenie tego, co mo�e ju� nieraz s�ysza�e� o tzw.
"Rozszczepieniu osobowo�ci" przed wtajemniczeniem. Te trzy w�adze twej istoty:
my�l,
uczucie i wola, kt�re s� zwi�zane ze sob� nierozdzielnie w pewien spos�b
prawid�owy,
tworz� jednolito�� cz�owieka. Za normalnego uchodzi taki cz�owiek, u kt�rego my�l,
uczucie
i wola s� zwi�zane w jedno��. M�wisz o sobie: "czuj�, my�l�, chc�", wyra�aj�c przez
to, �e
we wszystkich trzech wypadkach ty, ten sam ty, jeste� podmiotem. Uchodzi�by� za
anormalnego, gdyby� po��da� rzeczy niemi�ych lub post�powa� inaczej, ni� to wynika
z
logicznego rozumowania. Jednak we wtajemniczeniu dojdziesz do tego, �e te trzy
w�adze
twej istoty rozlu�ni� sw�j wzajemny zwi�zek. Nie b�dziesz ju� miewa� wra�enia, �e
to ty
my�lisz, lecz �e "co�" my�li w tobie. Podobnie w wypadku uczu�: b�dziesz mia�
wra�enie �
"co� czuje we mnie". W przypadku objaw�w woli, b�dziesz mia� wra�enie: "co� chce we

mnie". Twoje "ja" roz-padnie si� na trzy "ja" odr�bne: jedno "ja" b�dzie my�la�o,
drugie
b�dzie odczuwa�o, a trzecie b�dzie przejawia�o wol�. Aby doj�� do tego, musisz
w�a�nie
wykona� �wiczenia dharany, dhjany i samadhi, rozwijaj�ce samodzielno�� trzech w�adz
twej
istoty. Jednak przede wszystkim musisz doprowadzi� do ca�kowitej harmonii te trzy
w�adze.
Uczucie nie powinno nigdy manifestowa� niech�ci wtedy, gdy twoja my�l oceni�a, �e
jest
potrzebna sympatia. Wola nie �mie nigdy sk�ania� ci� do post�pku niezgodnego z
my�l� lub
uczuciem. Bez takiego zharmonizowania, kt�ra� z tych trzech w�adz mog�aby uzyska�
przewag� nad innymi, a w�wczas dopiero by�by� naprawd� anormalnym, podobnym do
pewnych os�b, kt�re zapewne nieraz w �yciu mog�e� spotka�. S� ludzie, u kt�rych
wola
nadmiernie rozwini�ta zabija my�l i uczucie, s� inni, u kt�rych osch�o�� serca i
zanik woli
idzie w parze z rozpanoszeniem si� intelektu; s� wreszcie takie niedo��gi �yciowe,
kt�re
kieruj� si� wy��cznie uczuciami i pop�dami. Podobne niebezpiecze�stwa grozi�yby
tobie,
gdyby� nie zr�wnowa�y� jak najharmonijniej tych trzech w�adz twej istoty, zanim
same
uzyskaj� samodzielno��.
Rozumiesz wi�c, �e konieczne jest takie zharmonizowanie w�adz uczucia, woli i
my�li, zanim
dost�pisz wtajemniczenia. Potrzebne jest to tak�e w innym celu. Harmonijny rozw�j
tych
trzech w�adz rozwija r�wnie� harmonijnie drug� po�ow� twego "lotosu" (czakry) 6-
p�atkowego, a wiesz ju�, �e do wtajemniczenia wszystkie czakry musisz mie�
rozwini�te w
pe�ni i dzia�aj�ce normalnie. Podobnie jak w wypadku innych czakr, tak�e w 6-
p�atkowej,
po�owa p�atk�w jest od dawna czynna nie�wiadomie dla ciebie, masz teraz obudzi� i
doprowadzi� do rozwoju nast�pne trzy p�atki tej czakry. Rozw�j ten, jak i
wszystkich
pozosta�ych czakr, zale�y nie od �rodk�w fizycznych, lecz od wbudowania
odpowiednich
w�asno�ci w twe cia�a niewidzialne.

Jedn� z takich w�asno�ci jest umi�owanie prawdy. Nie jest to oczywi�cie narz�d
fizyczny, lecz
wewn�trzny. Twoja wra�liwo�� na wszystko co prawdziwe i s�uszne musi si� wzm�c do
tak
wysokiego stopnia, jakiego do tej pory nie wyobra�a�e� sobie. To poczucie prawdy
musi by�
tak �ywe, aby wszystko, co fa�szywe i b��dne, sprawia�o ci od razu wyra�n�
przykro��, a
nawet niemal fizyczny b�l. Jako biegun przeciwny tego poczucia prawdy, rozwijaj w
sobie
jak najdalej posuni�t� wyrozumia�o�� dla ludzkich b��d�w w mowie i post�pkach. Nie
pozw�l
sobie nigdy na uczucie niech�ci wobec cz�owieka, kt�ry k�amie �wiadomie lub w
niewiedzy
swej powtarza fa�szywe s�dy i opinie. "Szcz�liwy ten, kogo prawda uczy nie przez
znaki i
s�owa przemijaj�ce, lecz sama przez siebie, ukazuj�c mu si� tak� � jak� jest w
sobie" �
twierdzi Tomasz a'Kempis, a w innym miejscu (E) dodaje: "Zwykle s�dzimy o rzeczy
wed�ug
tego, jak nam do serca przypada, albowiem mi�o�� w�asna pozbawia nas �atwo s�du
prawego".

Rozwijaj�c w sobie umi�owanie prawdy obok tolerancji dla b��d�w ludzkich, pracujesz

r�wnocze�nie nad wzmocnieniem pewno�ci swych s�d�w i szybko�ci decyzji.


Oddzia�ywuje
to r�wnie� na rozw�j woli przy stanowczym rozstrzyganiu w�tpliwo�ci, jak post�pi�.
Trzeci
kierunek twej pracy zmierza do wykszta�cenia zdolno�ci my�lenia, a do tego potrzeba
ci
naprawd� powa�nych studi�w. Opr�cz lektury znakomicie rozwijaj�cej twe w�adze
umys�owe
(my�lowe), potrzebne ci jest koniecznie zag��bianie si� w wiedz� tajemn� w jej
r�nych
kierunkach. Opr�cz �wi�tych ksi�g r�nych narod�w staro�ytnych, b�d� ci przydatne
prace
nowoczesnych okultyst�w, takich jak: B�awatska, Sinnet, Olcott, Hartmann, Besant,
Leadbeater, Collins, Steiner, a nawet Papus, Aksakow, De Rochas i inni.*

Tw�j zmys� prawdy pomo�e ci wy�uska� prawd� z pow�oki, cz�sto niepozornej lub
dziwacznej, ostrze�e ci� te� przed fantazjowaniami autor�w, mimowolnymi lub
�wiadomymi.

Wszystko to s� w dhjanie prace przygotowuj�ce ci podstawy do w�a�ciwych �wicze� w


medytacjach. Temat�w do rozmy�la�, czyli medytacji, b�dziesz mia� mn�stwo w
ksi��kach,
kt�re ci przytoczy�em na wst�pie, ponadto s� jeszcze tematy medytacji, powoduj�cych
�ci�le
okre�lone nast�pstwa. Zanim jednak do nich przyst�pisz, przysw�j sobie pewn�
bieg�o��
techniczn� dotycz�c� samego sposobu przeprowadzania takich rozmy�la�, bior�c do
nich
tematy z ksi��ek, kt�re studiujesz. Bli�sze wskaz�wki znajdziesz w rozdziale
nast�pnym.
Podam ci tam kilka temat�w do medytacji, powoduj�cych �ci�le okre�lone nast�pstwa.
Teraz
zwr�c� ci jeszcze uwag� na utrzymywanie pewnego sta�ego sposobu odnoszenia si� do
zjawisk i zdarze� �yciowych.

Poczucie prawdy, kt�re masz w sobie piel�gnowa�, zacz��e� budzi� ju� podczas
przygotowania. Przypomnisz sobie bez trudno�ci, �e na stopniu nijamy pracowa�e� nad

"kwalifikacj� poczw�rn�", a pierwsz� spraw� by�o odr�nianie rzeczy znikomych od


wiecznych, prawdy od domniemania. W�wczas uczy�e� si� tego raczej intelektem,
umys�em
zewn�trznym, teraz za� masz kszta�ci� w sobie wewn�trzne poczucie prawdy.
Piel�gnuj�c
rozw�j tego zmys�u prawdy, b�dziesz m�g� tak�e przeprowadza� owocnie medytacje nad
w�a�ciwym ocenianiem rzeczy znikomych wobec wiecznych i odwrotnie. Nauczysz si� nie

przecenia� rzeczy doczesnych, ale zarazem nauczysz si� tak�e docenia� ich znaczenie
wobec
rzeczy wiecznych. Znane zdanie Goethego: "Wszystko, co znikome, jest tylko
por�wnaniem",
dostarczy ci tematu do medytacji bardzo p�odnej.
W dhjanie prowadzisz dalej prac� zacz�t� jeszcze w nijamie. Poczucie prawdy i
ocenianie
odpowiednie rzeczy doczesnych wobec wiecznych, to dwie pierwsze spo�r�d "czterech
kwalifikacji". Trzeci� jest, jak wiesz, "przygotowanie sze�ciostopniowe", kt�re
mia�e�
uprawia� r�wnie� w nijamie. Wiesz tak�e, �e "kwalifikacja poczw�rna" budzi z
u�pienia
cztery p�atki czakry 8-p�a-tkowej. Zatem na stopniu dhjany masz ju� trzy p�atki
obudzone i
ruchome. Pozostaje jeszcze do obudzenia tylko p�atek czwarty, kt�rym jest
"pragnienie
oswobodzenia" (wyzwolenia) lub "pragnienie zbawienia", je�eli je wolisz tak nazwa�.
To
pragnienie b�dzie si� w tobie budzi� stopniowo pod wp�ywem medytacji na okre�lone
tematy,
ale do pe�nego rozkwitu dojdzie dopiero na stopniu samadhi.

Zanim wst�pisz na ten stopie�, masz jeszcze du�o pracy przed sob� przy uprawianiu
dhjany.
Kszta�cenie umi�owania prawdy b�dzie zwi�ksza� tw� bieg�o�� w odr�nianiu rzeczy
wiecznych od doczesnych, bo tylko wieczne s� prawdziwe. Doczesne s� pozorem, z�ud�,

mar�, majakami (wyraz polski "majak" pochodzi z sans-kryckiego "maja"-z�uda).


B�dziesz
stopniowo spostrzega�, �e do wiecznych mo�esz zalicza� tylko potencjalne zdolno�ci,

mo�liwo�ci, ale nic takiego, co ju� istnieje.

Post�pek nies�ychanie dobry przestaje ju� by� czym� wiecznym w chwili, w kt�rej go
wykonasz. Staje si� doczesnym, przemijaj�cym, znikomym. Natomiast wieczna jest
twoja
zdolno�� czynienia dobrze. Wszystko, czego si� nauczysz, co przyswoisz umys�em,
cho�by to
by�y rzeczy niezwykle trudne do poj�cia, wszystko to nie jest wieczne, bo ca�y ten
dorobek
umys�owy stracisz razem z twym cia�em przy opuszczeniu dewahanu [Dewahan, devachan

kraj szcz�liwo�ci, �wiat niebia�ski, raj, (sansk. Suklevati); zob. dr. F. Hartman:
"Niekt�re
tajemne wiadomo�ci z Ko�a Tybeta�skich Mistrz�w", wyd. Libera�, Warszawa, 1992,
str. 69-
72. � przyp. red.]. Natomiast wieczn�, bo tworz�c� tw�j dorobek trwa�y, jest
zdolno��
pojmowania rzeczy trudnych, zdolno�� uczenia si�, przyswajania ich sobie. Tym
bardziej
znikome i przemijaj�ce s� wszelkie rzeczy materialne.

Nawet uczucia nie s� wieczne ani zewn�trzne nast�pstwa tych uczu�. Wieczn� jest
tylko
zdolno�� do uczu�, bo gdy j� w sobie rozwiniesz, pozostaje twym dorobkiem trwa�ym
przez
wszystkie wcielenia nast�pne. Gdy pomy�lisz nad tym, dojdziesz do zrozumienia, �e
nie
dotyczy to wszystkich uczu� bez wyboru. Wieczne s� tylko zdolno�ci do takich uczu�,
kt�re
ty sam rozwiniesz w sobie �wiadom� prac�. Uczucia niskie otrzyma�e� gotowe w
spu�ci�nie
cia� i w�a�nie twa praca ma polega� na zast�pieniu ich wy�szymi. A to, z czego masz
si�
oczy�ci�, nie mo�e by� wieczne, bo przeczy�oby prawu post�pu.

W�a�ciwa ocena rzeczy znikomych w relacji do wiecznych b�dzie ju� teraz dla ciebie
dost�pna. Cierpienia same w sobie s� znikome i przemijaj�ce, ale maj� warto�� jako
�rodek
do wbudowania w twe cia�a cierpliwo�ci i wytrwa�o�ci. Stanowisko spo�eczne mo�e
mie�
warto�� r�wnie� tylko jako �rodek, maj�c bowiem w r�ku wi�kszy zakres w�adzy, masz
wi�cej mo�liwo�ci czynienia dobrze i wspierania post�pu. Natomiast s�awa i
zaszczyty to
wcale nie rzeczy wieczne, a poza tym ^eo najmniej bezwarto�ciowe, je�eli nie
szkodliwe.

Mog� �atwo budzi� pych� i przesadne mniemanie o w�asnej warto�ci, a ponadto stawa�
na
przeszkodzie wype�nianiu innych obowi�zk�w, mo�e mniej zaszczytnych, ale
owocniejszych.

Tak samo bezwarto�ciowy jest maj�tek, bo przynosi ze sob� zwi�kszenie ci�ar�w


�yciowych, a odwodzi uwag� od drogi w�a�ciwej. Zdrowie cia�a fizycznego nie ma samo
w
sobie warto�ci, potrzebne jest tylko do tego, aby� m�g� si� pos�ugiwa� cia�em jako
narz�dziem dzia�aj�cym bez zarzutu. Pomy�l kolejno nad r�nymi dobrami doczesnymi, o

kt�re ubiegaj� si� ludzie z takim wysi�kiem, a spostrze�esz, �e �adne z tych d�br
nie
przedstawiaj� warto�ci. Maj� co najwy�ej warto�� po�redni�, jako �rodki do innych
cel�w.
Cz�ciej jednak s� tylko balastem spychaj�cym ci� na poziom ni�szy lub utrudniaj�cym

wznoszenie si� w g�r�.


Rozmy�lania o dobrach doczesnych i o ich warto�ci dadz� ci bardzo cenne
przygotowanie do
w�a�ciwych medytacji. Zobaczysz w takich rozmy�laniach jak b��dne i jak p�ytkie
by�y twoje
dotychczasowe s�dy oceniaj�ce warto�ci, a ponadto spostrze�esz co� bez por�wnania
wa�niejszego. Oto dojdziesz do ca�kiem nowych poj�� o tych rzeczach, w�r�d kt�rych
�yjesz,
zaczniesz na nie patrze� zupe�nie inaczej. A poj�cia nowe utworzysz sobie sam,
b�dziesz ich
tw�rc�.

Dojdziesz do nich rozmy�laniami, do kt�rych � opr�cz samego przedmiotu � nie


bierzesz nic
z zewn�trz, nic od kogo� drugiego, lecz wszystko czerpiesz wy��cznie ze swego
wn�trza.
Budujesz sobie te nowe poj�cia z materia��w w�asnych, jeste� zatem ich tw�rc�
wy��cznym i
jedynym. Nikt ci w tym nie pomaga, wszystko tworzysz si�ami w�asnymi. A si�y te
daje ci
w�a�nie medytacja. Obywasz si� w niej bez wsze-Mch wra�e� zewn�trznych, pracujesz
tylko
si�ami wewn�trznymi. Nawet pobudki zewn�trzne nie by�y ci tu potrzebne, nic ci� nie

sk�ania�o do rozmy�lania o tych rzeczach, lecz zabra�e� si� do tego sam,


wewn�trznym aktem
woli.

Dzi�ki uruchamianiu si� wewn�trznych nawi�zujesz ��czno�� coraz to cz�stsz� i coraz


bli�sz�
z twoj� ja�ni� wy�sz�. To, czego si� dowiadujesz w medytacjach, nowe poj�cia, nowe
s�dy i
now� ocen�, wszystko to otrzymujesz od niej w�a�nie. Nie daje ci tego tw�j rozum,
tw�j
m�zg fizyczny, tylko twoja ja�� wy�sza. A wiesz, �e ona nale�y ju� do r�wni arupa,
do
�wiat�w nie ograniczonych formami. To, co ona tam wie, jest w�asno�ci� wsp�ln�
wszystkich
istot tej r�wni, bo tam nie ma granic indywidualnych. Mo�e to by� wiedza ludzi
wybitnych na
Ziemi albo te� wiedza istot czysto duchowych. Tam nie ma autor�w, nie ma
w�a�cicieli.
Wiedza, kt�r� czerpiesz stamt�d przez twoj� ja�� wy�sz�, jest niczyja i wsp�lna,
jest
inspiracyjna. Drogami nie�wiadomymi dla siebie otrzymuj� swe inspiracje poeci,
muzycy,
malarze i rze�biarze. Ty otrzymujesz je �wiadomie, uprawiaj�c �wiczenia
medytacyjne.

W jaki spos�b przeprowadza si� medytacj�, wska�� ci na przyk�adzie, do kt�rego


tematu
dostarczy zdanie (F): "Nim oko zdo�a widzie�, musi od �ez odwykn��" [Rozwini�t�
interpretacj� ksi��ki Mabel Collins znajdzie Czytelnik w dziele Jo Rama-Czaraki pt
"Drogi
doj�cia jog�w indyjskich", t�um. A. Lange, wyd. Trzaska, Evert i Michalski,
Warszawa, 1923
� przyp. red.]. Po pierwsze staraj si� odczu� jak naj�ywiej kolejno tre�� ka�dego z
tych s��w,
a potem rozmy�laj mniej wi�cej w ten spos�b: "Oko jest narz�dem wzroku. W �wiecie
fizycznym widz� nim przedmioty, niezale�nie od tego, czy s� w nim �zy, czy jest
czyste. Ale
�zy, chocia� s� objawem czysto fizycznym, maj� sw� przyczyn� w ciele astralnym.
Mog�
p�aka� z gniewu, z �alu, a r�wnie dobrze z rado�ci, ze wsp�czucia. Ale dany nastr�j
duszy
zabarwia mi to, na co patrz� okiem fizycznym. W stanie rado�ci wszystko wydaje mi
si�
bardziej pi�kne i milsze ni� w stanie przygn�bienia. A zatem uczucia wp�ywaj� nawet
na
widzenie fizyczne.

Abym wi�c m�g� widzie� jasno, bez zabarwienia osobistego, musz� uspokoi� uczucia,
musz�
"od �ez odwykn��". Nies�uszny by� m�j s�d pocz�tkowy, jakoby oko, bez wzgl�du na
�zy,
widzia�o zawsze jednakowo. Gdybym rozwin�� w sobie zmys� prawdy, odczu�bym
natychmiast, �e to moje pierwotne mniemanie by�o mylne. Ale skoro ju� na widzenie
fizyczne
maj� wp�yw uczucia, to ten wp�yw mego cia�a astralnego b�dzie tym silniejszy, gdy
idzie o
widzenie astralne. Przy imaginacjach wi�c odcie� barwny obraz�w jest �ci�le
zwi�zany z
mymi uczuciami osobistymi. Musz� nie tylko dos�ownie, ale i w przeno�ni "odwykn��
od
�ez", aby m�c patrze� trze�wo, bez zabarwienia osobistego, na zjawiska czy to
fizyczne, czy
astralne. Nie wystarczy mi takie opanowanie cia�a astralnego, aby przy �ywszych
uczuciach
nie wyciska�o mi �ez z oczu, lecz musz� opanowa� je ca�kowicie, aby bez mej woli
nie
pojawi�o si� w nim �adne uczucie, cho�by najs�absze. Naj�atwiej wyciskaj� �zy
uczucia
egoistyczne, a z takich stara�em si� oczy�ci� me cia�o astralne w nijamie. Teraz
musz� mie� to
cia�o w takiej w�adzy, aby czu�o tylko to, na co mu pozwol�, i tylko wtedy, kiedy
mu
pozwol�. A to jest po prostu pratjahara w uczuciach. Gdy mi si� to powiedzie,
dopiero wtedy
moje widzenie astralne b�dzie wyra�ne, nie zak��cone osobistymi zabarwieniami."
Poda�em ci tu tylko jeden tor my�lowy, ale z �atwo�ci� zrozumiesz, �e ten sam
temat: ,,Nim
oko zdo�a widzie�...", mo�e prowadzi� do r�nych tor�w my�lowych i na ka�dym z nich
mo�esz przeprowadzi� owocn� medytacj�. Podsumuj teraz, ile nowej wiedzy zdoby�e�
medytacj� na temat tych kilku prostych s��w. Gdyby� nie zna� wcale nijamy ani
pratjahary,
ju� z tej medytacji dowiedzia�by� si�, �e masz oczy�ci� si� z egoizmu i �e masz
opanowa�
uczucia. Zrozumia�e� tak�e, �e konieczne jest tu zupe�ne opanowanie uczu�, a nie
tylko
po�owiczne.

Poniewa� znasz ju� drog� �wicze� imaginacyjnych, zastosuj je do tego w�a�nie


opanowania
uczu�. Wyobra� sobie jak naj�ywiej, �e kto� z twoich znajomych o niezbyt wysokim
poziomie etycznym, spotyka ci� i oskar�a o jakie� post�pki bardzo niskie, wprost
zbrodnicze.
Ty starasz si� przeczy�, ale on obrzuca ci� coraz to nowymi oszczerstwami, potem
obelgami,
a w ko�cu zniewa�a ci� czynnie. Staraj si� wyobrazi� sobie to zaj�cie jak
naj�ywiej, ale zaka�
sobie przy tym wszelkich uczu�. Niechaj podczas tej imaginacji nie pojawi si� w
twej duszy
nawet cie� uczucia krzywdy, przykro�ci, ani jedna fala oburzenia lub gniewu.
Dopiero wtedy
b�dziesz mia� cia�o astralne w swej w�adzy.

XV
INSPIRACJA (NATCHNIENIE)

Dzi�ki uprawianiu dharany rozwija�e� w sobie zdolno�� spostrzegania imaginacyjnego.

Do�wiadczy�e� pewnych widze� barwnych, nie pochodz�cych od �adnego widzialnego


przedmiotu. Liczba takich do�wiadcze� mno�y�a si�. Zebra�e� ich tyle, �e mog�e� ju�
dzieli�
te zjawiska barwne na m�tne, jasne i iskrz�ce. Zacz��e� zdawa� sobie spraw� z tego,
�e s� to
przejawy istot o r�nym poziomie istnienia. Je�eli mia�e� cierpliwo�� powstrzyma�
si� od
wszelkich pr�b domy�lania si�, co to mog� by� za istoty, nie utworzy�e� sobie o ich
naturze
przedwczesnego s�du i teraz uprawa dhjany da ci mo�liwo�� tworzenia sobie stopniowo
s�du
w�a�ciwszego. Wiesz, �e dhjana prowadzi swoimi medytacjami do inspiracji, a dopiero

inspiracja jest tym stopniem, na kt�rym mo�na poznawa� tzw. "pismo tajemne". Obrazy

twych imaginacji by�y jakby poszczeg�lnymi literami tego pisma. Nie wp�ywa�y na
siebie, nie
by�y od siebie zale�ne, ale musisz szereg takich imaginacyjnych obraz�w postawi�
obok
siebie, aby dopiero one razem, jak litery s�owa pisanego, utworzy�y co�, co m�wi,
co ma
znaczenie.

Zrozumienie tego znaczenia uzyskujesz w�a�nie przez inspiracj�. Czytasz to pismo


tajemne,
na kt�re patrzy�e� imaginacj� jak na list w nieznanym j�zyku, chocia� znasz jego
poszczeg�lne litery. Je�eli uprawia�e� dobrze dhjan�, to medytacja na temat: "Nim
oko zdo�a
widzie�..." nauczy�a ci� ju� czego� nies�ychanie donios�ego. Da�a ci poj�cie, �e
to, co
widzia�e� w ima-ginacjach, widzia�e� nie takim, jakie ono jest naprawd�, bo
zabarwia�e� je
w�asnymi nastrojami i uczuciami. Patrzy�e� na te barwne zjawiska nie wprost, lecz
przez
swoje "zabarwione szkie�ka". Gdyby inny ucze� tajemny patrzy� na to samo co ty,
zobaczy�by
to inaczej od ciebie, poniewa� patrzy�by zn�w przez swoje szkie�ka. Zatem to, co
spostrzegasz na pocz�tku twego wchodzenia w �wiat astralny i co bierzesz za
przedmioty lub
istoty tego �wiata, jest nimi zaledwie w nieznacznej cz�stce. Najcz�ciej i
naj�atwiej
spostrzegasz to, co ty sam w ten �wiat rzuci�e� swymi uczuciami, nastrojami lub
��dzami.
Tym, co tam spostrzegasz przede wszystkim, jeste� ty sam. U progu �wiata astralnego

spostrzegasz najpierw siebie.

Wiesz, �e poj�cie odleg�o�ci w �wiecie astralnym jest ca�kiem inne ni� w �wiecie
fizycznym.
Tam to jest dalekie, co ci jest obce, z czym ci� nie wi��e nic lub niewiele.
Natomiast bliskie
jest to, co ci jest pokrewne z czym ci� ��czy podobie�stwo lub zainteresowanie.
Dlatego
spostrzegasz tam przede wszystkim siebie samego, bo przecie� ty jeste� sobie
najbli�szy. W
�wiecie fizycznym tak�e patrzysz na siebie i tak�e uwa�asz siebie za bliskiego
sobie. Ale
wszystko, o czym m�wisz "ja", zaliczasz do swego wn�trza. Gdy m�wisz "czuj�,
pragn�",
uwa�asz to pragnienie lub uczucie za co�, co mie�ci si� w tobie. Na zewn�trz tego
nie
widzisz, nie przychodzi to do ciebie, lecz wychodzi z twego wn�trza. W �wiecie
astralnym
twoje w�asne uczucia i nastroje, kt�re tam spostrzegasz imaginacjami, widzisz na
zewn�trz
siebie jako co� przedmiotowego, istniej�cego poza tob�. Musisz dopiero stopniowo
oswaja�
si� z tym, �e to, co widzisz tam jako zjawiska przedmiotowe, jest twoim wn�trzem.
Musisz
przyzwyczai� si� do takiego patrzenia na siebie samego, jakby� ty by� zewn�trznym
przedmiotem, na kt�ry patrzy kto� inny.

Zaczynasz wi�c powoli odczytywa� to pismo tajemne. Znasz ju� niekt�re jego litery i

pr�bujesz uk�ada� z nich s�owa. Patrzysz w imaginacjach na barwy unosz�ce si�


swobodnie w
przestrzeni wok� ciebie i zaczynasz je czyta�: "ja, moje wn�trze". Zaczynasz tak�e
po trochu
domy�la� si�, jak nale�y odczytywa� to pismo, w jaki spos�b z tych liter dochodzi�
do
zrozumienia tre�ci s�owa. Nie czytasz ich wprost, dos�ownie: "czerwie�, b��kit",
tylko czytasz
je symbolicznie, przeno�nie.

Na razie odczuwasz co� w rodzaju rozczarowania przy tym odkryciu, �e to "pismo"


czyta si�
symbolicznie. Wydawa�o ci si� mo�e, i� w �wiatach nadzmys�owych wszystko powinno
by�
r�wnie zakrzep�e i ostro odgraniczone, jak w �wiecie materialnym, w kt�rym masz
podane
litery czarno na bia�ym, dost�pne dla ka�dego, kto si� ich nauczy. Jednak�e ta
symboliczno��
�wiata astralnego lub my�lowego nie jest mniej �cis�a od liter ziemskich. W �wiecie
astralnym
uczucie jest barw�, a w �wiecie my�lowym ka�da my�l jest kszta�tem, figur�. Barwa
nie jest
symbolem uczucia ani figura nie jest symbolem my�li, lecz my�l� sam�. To tylko ty
tworzysz
sobie sam te symbole, bo my�lisz po ziemsku i nie mo�esz jeszcze oswoi� si� z tym,
�e
uczucie, to barwa, a my�l, to posta�. P�niej, gdy wro�niesz w te �wiaty, gdy
zaczniesz si� w
nich orientowa�, ta symboliczno�� b�dzie dla ciebie czym� tak nies�ychanie wyra�nym
i
�cis�ym, �e najwyra�niejsze znaki ziemskie wydadz� ci si� niepewne i wieloznaczne.

W miar� jak wzrasta� b�dzie twoja znajomo�� "liter", czyli jak mno�y� si� b�d�
twoje
widzenia imaginacyjne, zaczniesz stopniowo dochodzi� do obserwowania r�nic w tych
zjawiskach astralnych. Opr�cz r�nic w jasno�ci barw i kszta�t�w zauwa�ysz tak�e, i�

niekt�re z nich zmieniaj� si� pod twoim wp�ywem, a inne s� od niego niezale�ne.
Nieraz
pojawi ci si� barwa szczeg�lnie pi�kna lub figura symetryczna i harmonijna. Z
chwil�, gdy
tylko poczujesz dla niej zachwyt, barwa lub kszta�t zmieni si� w mgnieniu oka.

Jednak przewa�aj�ca cz�� tych zjawisk pozostanie niezmienna pod wp�ywem twych uczu�
i
my�li, najwy�ej zniknie od razu. Przekonasz si� p�niej, �e wszystkie te zjawiska,
kt�rych nie
mo�esz zmieni�, s� tob�, pochodz� z twego wn�trza. Natomiast te, pocz�tkowo bardzo
nieliczne, kt�re ulegaj� twym wp�ywom, s� wyrazem istot odr�bnych od ciebie. To
spostrze�enie b�dzie dalszym krokiem w twojej nauce czytania "pisma tajemnego". Nim
do
tego dojdziesz, musisz � jak ju� wspomnia�em � niejako wrasta� w t� symboliczno��
�wiata
astralnego. Musisz umie� pos�ugiwa� si� symbolami tak pewnie i niezachwianie, jak w
�yciu
codziennym pos�ugujesz si� cyframi lub literami. Symboliczno�� musisz znale��
wsz�dzie, w
ka�dym ziemskim zjawisku, a wtedy zrozumiesz ca�� prawdziwo�� zdania, �e "wszystko
znikome jest tylko por�wnaniem". Do wrastania w ten symbolizm b�d� ci potrzebne
odr�bne
�wiczenia medytacyjne, kt�re mo�esz sobie wynajdywa� sam, na wz�r np.
nast�puj�cego,
wskazanego przez dr� R. Steinera (I, 323): "Wyobra� sobie jak naj�ywiej ro�lin�
tkwi�c�
korzonkami w ziemi, potem rozwijaj�c� stopniowo listki, a wreszcie kwiaty. Obok
niej
wyobra� sobie cz�owieka. Staraj si� odczu� jak najwyra�niej, na ile cz�owiek ma
doskonalsze
w�a�ciwo�ci ni� ro�lina. Mo�e i�� swobodnie za swymi uczuciami i sw� wol�, a
ro�lina jest
przykuta do ziemi. Ale w�a�nie to, czego brak ro�linie, czyni j� pod pewnym
wzgl�dem
doskonalsz� od cz�owieka. On dzia�a pod wp�ywem ��dz i przez to b��dzi, ona za�
s�ucha
tylko czystych praw ro�ni�cia, otwiera bez ��dz sw�j kielich niewinnym promieniom
s�onecznym. Cz�owiek g�ruje nad ro�lin� pewnym udoskonaleniem si� na tyle, �e do
niewinnych si� ro�liny do��cza si� ��dza, pop�d, nami�tno��. (...) Wyobra� sobie
teraz sok
zielony, kr���cy w ro�linie jako wyraz jej beznami�tnych praw wzrastania, a obok
przedstaw
sobie krew czerwon�, kr���c� w �y�ach cz�owieka jako wyraz jego ��dz i pop�d�w. Do
tych
�ywych my�li do��cz dalsze o tym, �e cz�owiek ma mo�liwo�� rozwoju, oczyszczaj�c,
dzi�ki
wy�szym zdolno�ciom duchowym, swoje pop�dy i ��dze. Przez to niknie nisko�� tych
pop�d�w, kt�re odradzaj� si� na wy�szym poziomie. Wyrazem takich oczyszczonych i
uduchowionych mo�e by� nadal czerwona krew. W r�y zielony sok ro�liny przemieni�
si� w
czerwon� barw� kwiatu, a ten kwiat stosuje si� do czystych praw wzrastania, tak
samo jak
zielony li��. Czerwie� r�y mo�e by� symbolem tej krwi, kt�ra jest wyrazem
oczyszczonych
pop�d�w po odrzuceniu wszystkiego, co niskie. Krew taka jest r�wnie czysta jak si�y

dzia�aj�ce w czerwonej r�y (...).

My�li te musz� nie tylko �ywo pracowa� w umy�le, lecz tak�e budzi� uczucia zachwytu
nad
czysto�ci� i beznami�tno�ci� ro�liny. Z tego wyniknie zrozumienie, �e pewne wy�sze
udoskonalenie musi by� okupione otrzymaniem ��dz i pop�d�w".

Masz organizm bardziej udoskonalony ni� ro�lina � masz wolno�� ruchu, masz narz�dy
zmys��w, ale za to masz i pop�dy, i ��dze. Zachwyt nad niewinno�ci� ro�liny
prowadzi ci� tu
do nastroju powagi na my�l o tym okupieniu doskona�o�ci ��dzami. Masz jednak
mo�liwo��
oswobodzenia si� od tych niskich pop�d�w. Mo�esz w�asn� wol� oczy�ci� si� i
uszlachetni�
a� do stopnia niemal ro�linnego. Ta nadzieja oswobodzenia budzi my�l radosn� o
czerwieni
krwi tak czystej, jak przeczysta jest czerwie� kwiatu r�y, bo taka krew
uszlachetniona
umo�liwi ci prze�ycia wewn�trzne, podobnie jak nie zm�cone �adn� ��dz� nisk�, jak
nie
zm�cone ��dzami jest �ycie ro�liny.

Nie idzie tu bynajmniej o przedmioty, kt�re we�miesz jako tre�� medytacji, bo


mo�esz sobie
takie przedmioty wybiera� dowolnie. Zadanie polega na tym, aby� w medytacji jak
naj�ywiej
prze�ywa� to, o czym rozmy�lasz, aby my�lom towarzyszy�y uczucia. Dopiero drgania
uczu�,
cz�sto powtarzane, zbudz� ci w duszy i rozwin� now� zdolno�� wewn�trzn�, przez
kt�r�
symbole b�d� dla ciebie r�wnie rzeczywiste i r�wnie wyra�ne, jak by�y dla ciebie do
tej pory
tylko litery lub cyfry. Ziele� soku ro�linnego jako symbol istnienia beznami�tnego,
powie ci
to samo, co czerwie� krwi ludzkiej jako wyraz ��dz i pogl�d�w; powie ci, �e sama
barwa, a
wi�c ziele� lub czerwie� ju� wyra�a co� okre�lonego. Nie przedmiot zewn�trzny jest
tu
wa�ny, lecz barwa. Wiesz przecie�, �e w �wiecie astralnym barwy s� przedmiotami, a
przedmioty barwami.

Dzi�ki takiemu wczuwaniu si� w symbole b�dziesz dochodzi� do coraz bieglej szego
czytania
"pisma tajemnego". Ju� na podstawie tego, co pozna�e� dotychczas, potrafisz
odczyta�
niejedno. Gdy w imaginacji pojawi ci si� krwista czerwie�, odczytasz j� jako ��dz�,
a je�eli
pod wp�ywem twej niech�ci do tej barwy � b�d� co b�d� nie pi�knej � nie zmieni
swego
odcienia, odczytasz to jako twoj� w�asn� ��dz�. Powiesz sobie: "Oto, jak wygl�da
moja
��dza" i uznasz, �e musi by� silna, skoro wywar�a wra�enie na twych zmys�ach
astralnych,
bardzo jeszcze niewprawnych w spostrzeganiu objaw�w.

B�dzie to dla ciebie do�� niespodziewane odkrycie, bo przypuszcza�e� zapewne, �e


tego
rodzaju niskie ��dze ju� zupe�nie wypleni�e�. Ale ta krwista czerwie�, kt�ra nie
zmienia si�
pod twoim wp�ywem, jawi si� przed tob� jak wyra�ny napis m�wi�cy ci, �e nie
wypleni�e� w
sobie ��dzy, tylko j� st�umi�e�, ukry�e� na samo dno duszy. W �wiecie astralnym
wysz�a ona
na jaw tak, jak wychodzi na jaw ca�e twe wn�trze; zobaczy�e� j� przed sob� i
poczu�e�
przera�enie. Symbol tak prosty i nieskomplikowany w jednym b�ysku czerwieni
powiedzia� ci
wi�cej i wyra�niej ni� ca�e zdanie. Powiedzia� ci jasno: "b��dnie siebie os�dza�e�,
bo uwa�a�e�
si� za oczyszczonego z ��dz zmys�owych, a teraz widzisz, jak wyra�nie wyst�puj� te
��dze
przed twym wzrokiem astralnym".

Nad tym, co teraz przeczyta�e�, zastan�w si� dobrze, a nabierzesz przekonania, jak
nies�ychanie wyra�nie przemawiaj� symbole, gdy si� je umie czyta�. Wystrzegaj si�
jednak
poszukiwania symboli tam, gdzie ich nie ma, to znaczy wystrzegaj si� traktowania
ka�dego
barwnego wra�enia jako imaginacji. Gdy nadmiernie znu�ysz oko fizyczne, to zacznie
dostrzega� unosz�ce si� przed nim krwiste plamy w przestrzeni, ale to nie b�dzie
imaginacja,
tylko przekrwienie narz�du wzroku. Gdy patrzysz przez d�u�szy czas na czyst� ziele�
wiosenn�, a potem skierujesz wzrok na przedmiot szary lub bia�y, spostrze�esz na
nim
czerwonawe plamy. To r�wnie� nie b�dzie imaginacja, tylko prosty objaw
fizjologiczny.
Zatem wystrzegaj si� starannie wszelkiego �udzenia si� i mylenia wra�e� fizycznych
z
astralnymi. �naginacje pojawiaj� si� nagle, nieoczekiwanie i znikaj� r�wnie
b�yskawicznie
jak si� pojawi�y. Nie potrafisz ich wywo�a� dowolnie, nie zdo�asz ich przytrzyma�,
ani
powt�rzy�. Dopiero po d�ugich latach zaczniesz stopniowo dochodzi� do znajdowania
sposob�w, jakimi m�g�by� dowolnie � to znaczy kiedy zechcesz � odbiera� wra�enia
imaginacyjne, czyli patrze� �wiadomie w �wiat astralny.

Tymczasem nadal uprawiaj medytacje. Tematy mo�esz sobie wybiera� dowolne, ale im
wy�szy tre�ci� jest temat twej medytacji, tym wy�ej ci� wzniesie, tym wy�sze
zdolno�ci
b�dzie budzi� w twej duszy. Wiesz ju�, �e medytacje czysto my�lowe, bez wsp�udzia�u

uczu�, b�d� stosunkowo ma�o skuteczne. Gdyby� uprawia� wy��cznie takie medytacje,
rozwin��by� jednostronnie tylko w�adze cia�a my�lowego. A wiesz, �e masz
harmonijnie
rozwin�� tak�e uczucie i wol�, to znaczy cia�o astralne i eteryczne. Zatem
powiniene� tak
dobiera� medytacje, aby im mog�y towarzyszy� jak naj�ywsze uczucia i aby budzi�y w
tobie
przejawy woli. Ta sama medytacja mo�e by� stosowana raz w celu rozwini�cia uczucia,

innym razem woli. Przyk�ad medytacji na temat ro�liny i cz�owieka pos�u�y ci r�wnie
dobrze
do budzenia uczu�, jak i do budzenia woli. Czerwie� kwiatu r�anego, jako symbol
oczyszczonej krwi ludzkiej, mo�e budzi� w tobie wol� w�a�nie takiego oczyszczenia
twej
krwi, aby by�a ca�kowicie wolna od m�tnych odcieni ��dz i pop�d�w.

Wykonywanie tego rodzaju �wicze� jednocze�nie s�u�y rozlu�nieniu wzajemnego zwi�zku

trzech w�adz twej istoty: my�lenia, uczucia i woli. Gdy zwi�zek ten si� rozlu�ni,
w�adze te
b�d� mog�y dzia�a� samoistnie, ka�da sama dla siebie, niezale�nie od drugiej.
Medytacje na
tematy niezmys�owe nadaj� tym w�adzom nowy kierunek. Zamiast zwraca� je na
przedmioty
zewn�trzne, kieruj� je do wn�trza, w g��b twej istoty. P�niej spostrze�esz, jak
pot�nym
dorobkiem duchowym s� takie w�adze: oswobodzone i nie marnowane na przedmioty
zmys�owe. Oswobodzon� si�� my�low�, kierowan� do wn�trza, dotrzesz do u�wiadamiania

sobie twej ja�ni wy�szej. Tak samo, gdy nie zwracasz na zewn�trz twej si�y uczucia,
aby
mow� lub w inny spos�b da� wyraz swym uczuciom, lecz potrafisz zatrzyma� j� w swym
wn�trzu swobodn�, dopiero w�wczas mo�e ona by� nadzmys�ow� w�adz�. To samo dotyczy
tak�e twej woli. Z chwil�, gdy oswobodzisz j� ze zwi�zku z my�lami i uczuciami, aby
nie
musia�a dzia�a� pod ich wp�ywem, zdo�asz utrzyma� j� we wn�trzu jako w�adz� wy�sz�,

dzia�aj�c� bez pos�ugiwania si� narz�dami fizycznymi.


XVI
SAMADHI (TRANS JOGIN�W)

"Somnambulizmem (K, 218) nazwa�bym wyst�powanie cz�owieka wewn�trznego, albo jaw�


duchow� cz�owieka. Taka jawa duchowa cz�owieka nast�puje jednak tylko w chwilach, w

kt�rych somnambulik zatapia si� w sobie lub z siebie wychodzi. W�wczas duch jest
zupe�nie
wolny: mo�e si� oddzieli� od duszy i cia�a i i�� dok�d zechce, jak promie� �wiat�a.
W�wczas
somnambulik nie jest z pewno�ci� zdolny do czego� bezbo�nego, chocia�by dusza jego
by�a
mniej lub wi�cej nie oczyszczona. Na pewno nie zdo�a wtedy k�ama� ani oszukiwa�". W
ten
spos�b okre�la somnam-bulizm pani Hauffe, somnambuliczka wieku XIX, a wi�c
nowoczesna. To okre�lenie mo�esz niemal bez zmian przyj�� jako okre�lenie stanu
samadhi u
pradawnych Ind�w. Mo�esz dos�ownie odnie�� to do nich � "w takich chwilach
somnambulik
pogr��a si� w sobie lub z siebie wychodzi", a m�wi�c j�zykiem potocznym "traci
przytomno��" w stopniu mniejszym lub wi�kszym.

Samadhi � by� to u Ind�w stan "snu �wi�tego", stan zupe�nego wy��czenia czynno�ci
zmys��w fizycznych, a nawet �ycia fizycznego. Podczas snu samadhi cia�o fizyczne
jogina
by�o w stanie martwoty, kt�r� nauka nowoczesna nazywa katalepsj�. Niemo�liwy by�
dla
Ind�w, na �wczesnym poziomie ich rozwoju, stan takiej ruchliwo�ci, jaki dzi� zna
psychologia pod nazw� "somnambulizmu czynnego". W tym stanie cz�owiek zachowuje
niemal zupe�n� w�adz� nad cia�em fizycznym. Mo�e chodzi�, porusza� si�, m�wi�,
czyta�,
pracowa�, a mimo to jest w g��bokim somnambulizmie. Jedyn� r�nic� zewn�trzn� mi�dzy

tym stanem a jaw� cz�owieka zwyczajnego jest pewne "zw�enie �wiadomo�ci", jak to, z

w�a�ciw� sobie bystro�ci�, scharakteryzowa� Ochorowicz [Julian Ochorowicz (1850-


1917),
fizyk i psycholog, prekursor psychotroniki, filozof i literat; wynalazca w
dziedzinie telefonii �
przyp. red.].

Takie zw�enie �wiadomo�ci jest ju� dla ciebie stanem, do kt�rego nawyk�e� dzi�ki
�wiczeniom. Ka�de skupienie uwagi na jednym przedmiocie jest zw�eniem �wiadomo�ci,
bo
poza przedmiotem twej uwagi nic nie widzisz, nie s�yszysz i nie czujesz. Dlatego
dla ciebie
samadhi nie b�dzie u�pieniem magnetycznym, katalepsj� ani w og�le jakim� stanem
szczeg�lnym, w kt�ry mia�by� wprowadza� si� sam lub dzi�ki pomocy kogo� innego. Nie

potrzebujesz zapadania w jakikolwiek sen lub trans, po prostu odczepiasz "przewody


telefoniczne" od swych zmys��w, aby ci nie przeszkadza�y w medytacji lub
kontemplacji.
Ka�de twoje �wiczenie w dharanie i dhjanie wymaga�o podobnego zw�enia �wiadomo�ci,
chocia� ani na chwil� nie straci�e� w�wczas przytomno�ci. Tak samo nie b�dziesz
traci�
�wiadomo�ci w twej samadhi.

Masz tu przyk�ad bardzo wyra�ny tego, jak zasadniczo r�ni si� Hatha joga od Rad�a
jogi
nowoczesnej. Hatha jogin dzisiejszy kszta�ci w sobie zdolno��, kt�r� �wier� wieku
temu na
nowo odkryto i nazwano "statuvolence". Ten "stan zale�ny od woli" nie jest niczym
innym
jak dowolnym wprawianiem cia�a w anestezj� lub nawet zesztywnienie. Anestezja
zmys��w
zast�puje Hatha joginowi to, co ty uzyskujesz pratjahar�. Gdy takie znieczulenie
dojdzie a� do
m�zgu, Hatha jogin zapada w trans i to jest jego samadhi. W transie mo�e cia�em
astralnym
wyj�� z fizycznego, mo�e zatem osi�gn�� pewien stopie� jasnowidzenia astralnego,
ale ponad
ten stopie� nie si�ga. Wiesz przecie�, jak nieudolne rno�e by� jego jasnowidzenie,
skoro
zas�aniaj� mu widnokr�g chmury my�lak�w, a zabarwiaj� mu go jego w�asne uczucia.

Do podobnego stopnia widzenia astralnego dochodz� te� nowocze�ni "jasnowidze",


kt�rzy
zdolno�� pos�ugiwania si� narz�dami astralnymi maj� albo wrodzon�, albo rozbudzon�
raczej
praktykami hipnotycznymi ni� magnetycznymi. Zrozumiesz, jak ma�� warto�� maj� takie

widzenia, gdy dojd� do nich ludzie bez tej ca�ej sumiennej pracy nad sob�, jak�
obejmuje pi��
stopni przygotowania. Zrozumiesz te�, �e tak zwane "kszta�cenie" medi�w
jasnowidz�cych
przez rzekomych magnetyzer�w jest w rzeczywisto�ci tylko wypaczaniem ich rozwoju.

Ca�kiem innego rodzaju b�dzie twoje jasnowidzenie. Niepotrzebne, a nawet szkodliwe,

by�yby dla ciebie wszelkie transy, "statuvolence" i u�pienia. Od patrzenia


fizycznego do
astralnego przejdziesz r�wnie �atwo, jak �atwo przenosisz wzrok z ksi��ki czytanej
na widok
za oknem. Po prostu zwracasz uwag� na co� innego; w pierwszym wypadku na zmys�y
fizyczne, w drugim na astralne. To odwracanie uwagi od zmys��w fizycznych, a
zwracanie jej
na zmys�y astralne lub my�lowe, to jest samadhi w jodze nowoczesnej. Na zewn�trz
objawia
si� to wspomnianym ju� "zw�eniem �wiadomo�ci", ale niczym wi�cej. Nie ma tu
bezw�adno�ci cia�a ani nieczu�o�ci zmys��w fizycznych, nie ma w og�le 'nic takiego,
co
mog�oby by� poczytane za najl�ejszy nawet objaw patologiczny.

Podczas samadhi jeste� w pe�ni w�adz fizycznych i psychicznych. Nie tracisz ani na
chwil�
�wiadomo�ci, bo do trzech stan�w �wiadomo�ci znanych ludziom og�lnie, do��czy�e�
stan
czwarty, turija [Turija (asanprad�niata samadhi, nirwikalpa samadhi), stan
identyfikacji z
Najwy�sz� �wiadomo�ci� � zob. Rammurti S. Mishra: "Podstawy jogi kr�lewskiej", l,
2.
Ang. "Fundamentals of Yoga", The Julian Press, inc. New York, maszynopis powielony

przyp. red.]. Trzy stany znane to: jawa zwyk�a, dzienna, w kt�rej jeste� codziennie
od
obudzenia si� rano do za�ni�cia wieczorem, dalej sen g��boki, ko�cz�cy si� zwykle
kilka
godzin po p�nocy i sen lekki nad ranem, z kt�rego zachowujesz w pami�ci wspomnienia
jako
twoje "sny". Stan czwarty � turija, to ten, w kt�rym jeste� podczas medytacji i
kontemplacji,
to stan nad�wiadomo�ci.

To jest strona fizjologiczna twego stanu samadhi. Zatrzyma�em umy�lnie nad ni�
twoj� uwag�
na d�u�ej, aby� m�g� pozby� si� wszelkiej obawy przed tym stanem, zwanym u Ind�w
"snem"
jogin�w. Wiesz zatem, �e dla ciebie nie b�dzie to �aden sen ani stan anormalny.
Przejdziemy
teraz do strony psychologicznej. Stron� t� jest w�a�nie turija, czwarty stan
�wiadomo�ci,
zwany s�usznie nad�wiadomo�ci�, a jeszcze s�uszniej wszech�wiadomo�ci�. Dla Ind�w
dawnych turija by�a nad�wiadomo�ci�, bo wchodz�c w ni�, tracili �wiadomo��
codzienn�, po
prostu zasypiali. Dla ciebie jednak b�dzie turija wszech�wiadomo�ci�, bo wchodz�c w
turij�,
nie tracisz �wiadomo�ci codziennej. Jeste� r�wnocze�nie w stanie jawy, snu i
nad�wiadomo�ci.

Jeszcze ekstaza mistyk�w chrze�cija�skich w �redniowieczu (jakkolwiek r�wna cechami

turiji) by�a stanem, w kt�rym tracili zwyk�� �wiadomo��. Wpad�szy w zachwycenie,


nie
widzieli i nie s�yszeli nic, co si� wok� nich dzia�o � nie dlatego, �e s�ysze� nie
chcieli, tylko
dlatego, �e nie mogli. Wspomnia�em ci, �e rozwijali �wiadomie tylko jeden ze swych
"kwiat�w lotosu" (jedn� czakr�) i dzi�ki temu mogli wchodzi� w ekstaz�, ale nie
potrafili
zachowywa� ��czno�ci ze zmys�ami fizycznymi. Ty natomiast rozwijasz wszystkie pa-
dmy
(czakry) zar�wno w ciele astralnym, jak w eterycznym, zdo�asz zatem, podczas
turiji,
zachowa� ��czno�� z cia�em fizycznym.

Nawet wtedy, gdy b�dziesz wychodzi� z cia�a fizycznego, nie pozostawisz tego cia�a
w
letargu ani w ka-talepsji. Hatha jogin musi je podczas samadhi wprawia� w letarg
lub w sen
g��boki, bo wychodzi ze� cia�em astralnym, a nawet cz�ci� eterycznego. W ciele
fizycznym
podtrzymuje �ycie wtedy tylko cz�� cia�a eterycznego. Jest to zatem �ycie bardzo
st�umione,
prawie ro�linne. Ty natomiast, wychodz�c z cia�a, bierzesz ze sob� tylko cia�o
my�lowe, a
zostawiasz przy ciele fizycznym cia�o eteryczne i astralne. A to s� w�a�nie te
cia�a, kt�re
przeci�tny cz�owiek ma rozwini�te i kt�-, rych najwi�cej u�ywa. Gdy zatem wyjdziesz
cia�em
my�lowym, nie zmienisz si� wcale dla twego otoczenia. B�dziesz m�g� porusza� si�,
patrze�,
s�ysze�, m�wi� i czu� jak poprzednio. Nikt z otaczaj�cych nie zauwa�y w tobie
zmiany.
Odwr�cisz od rzeczy zewn�trznych uwag� twej ja�ni wy�szej, ale ja�� ni�sza
pozostanie w
twym ciele fizycznym, razem z eterycznym i astralnym, bo te trzy cia�a w�a�nie si�
na ni�
sk�adaj�. Dla ludzi w otoczeniu b�dziesz taki sam jak oni, bo oni za swoje "ja"
uwa�aj�
w�a�nie sw� ja�� ni�sz�, czyli te trzy cia�a.

Zrozumia�e� wi�c, �e twoje samadhi nie b�dzie �adnym stanem anormalnym, kt�ry
m�g�by
budzi� w tobie niepok�j o twe zdrowie, a w innych ludziach obaw� o ca�o�� twych
zmys��w.
Rzecz prosta, �e do samadhi nie b�dziesz szuka� towarzystwa ludzi, lecz b�dziesz je
uprawia�
w ciszy i w samotno�ci. Na stopniach wy�szych nauczysz si� w�ada� twym cia�em
eterycznym na tyle, �e nie tylko b�dziesz �wiadomie kierowa� jego pr�dami
przep�ywaj�cymi
w obr�bie cia�a fizycznego, lecz tak�e zdo�asz cz�ci cia�a eterycznego wysuwa�
dowolnie na
zewn�trz, poza obr�b cia�a fizycznego. Wtedy tak�e zdo�asz zachowa� pe�n�
przytomno��
umys�u, bo b�dziesz wysuwa� tylko te cz�ci cia�a eterycznego, kt�rych chwilowo nie
potrzebujesz w ciele fizycznym. A kt�rych nie potrzebujesz i kiedy ich nie
potrzebujesz,
zdo�asz rozezna� �wiadomie.

Nie b�dzie to wi�c nic podobnego do objaw�w mediumizmu. Przyk�ad tego mo�esz wzi��
z
�ycia B�awatskiej, kt�ra pragn�c przekona� niedowiarka o mo�liwo�ci wysuwania cia�a

eterycznego przy zachowaniu pe�nej �wiadomo�ci, stan�a w pewnej odleg�o�ci od


niego, a
potem swym cia�em eterycznym zapuka�a silnie w z�by niedowiarka, i to od wn�trza
jego
jamy ustnej. Oczywi�cie nie przekona�a go, bo niedowiarek przera�ony w pierwszej
chwili
tak niezbitym dowodem, ju� na drugi dzie� zaprzeczy� wszystkiemu twierdz�c, �e
widocznie
pad� ofiar� halucynacji. Dla ciebie jednak, jego zaprzeczenie b�dzie zrozumia�e
jako obawa
uznania faktu, kt�ry mu si� w g�owie nie mie�ci�. B�dzie to dla ciebie tak�e
przestrog�, aby�
wtedy, gdy ju� podobn� zdolno�� uzyskasz, nie pokusi� si� o ch�tk� "przekonywania"
kogokolwiek o tej zdolno�ci, bo nie przekonasz nikogo, a narazisz si� tylko na
o�mieszenie.
Gdy ludzie czego� poj�� nie umiej�, w�wczas wol� raczej zaprzeczy�, ni� zmieni� swe

poj�cia dawno zakorzenione.

Aby� m�g� �wiadomie w�ada� pr�dami cia�a eterycznego, musisz mie� rozwini�te jego
narz�dy (czakry), a ponadto narz�dy cia�a astralnego, bowiem impulsy twej woli b�d�
z
regu�y sz�y z g�ry w d�, to znaczy od cia�a my�lowego, przez astralne, do
eterycznego.
Zatem wszystkie twe czakry musz� by� czynne, musz� wirowa� i �wieci�. Na stopniu
dhjany
pracowa�e� m.in. nad rozwojem czakry o�miop�atkowej, ale nie doprowadzi�e� jej
jeszcze do
pe�nego rozkwitu. Od niej zale��, w znacznej mierze, pr�dy w ciele eterycznym.
Rozw�j
pierwszego p�atka tej czakry polega na odr�nianiu pozor�w od istoty rzeczy,
mniemania od
prawdy, inaczej m�wi�c, na odr�nianiu tego, co znikome, od tego, co ma trwa�e
znaczenie.
Gdy ten spos�b odr�niania przyswoisz sobie tak zupe�nie, �e stanie si� ju� niejako
twym
nawykiem, cech� twego charakteru, utworzysz sobie w g�owie o�rodek dla tych pr�d�w
eterycznych, kt�rymi masz kierowa� �wiadomie. Te �wiczenia medytacyjne, kt�re
uprawia�e�
dotychczas, przygotowuj� ci mo�liwo�� przesuni�cia o�rodka nieco w d� i w g��b
g�owy, a�
ku czakrze 16-p�atkowej (czakra krtani, vishuddha).

Odpowiednie ocenianie rzeczy znikomych w relacji do prawdziwych, umacnia �w o�rodek

pr�d�w eterycznych w czakrze 16-p�atkowej, a ponadto wywiera donios�y wp�yw


przekszta�caj�cy na ca�e twe cia�o eteryczne. Dotychczas cia�o to by�o niejako nie
os�oni�te
od zewn�trz. Pr�dy eteryczne z otoczenia wnika�y w nie swobodnie i uchodzi�y twej
�wiadomo�ci. Teraz za�, twe w�asne pr�dy, kt�rymi sam kierujesz, rozga��ziaj� si�
na
powierzchni cia�a eterycznego i splataj� coraz g�ciej ze sob�, tworz�c rodzaj
delikatnej
siatki. Gdy wi�c pr�dy zewn�trzne, docieraj�ce z otoczenia, dotkn� twego cia�a
eterycznego,
nie mog� ju� w nie wnika� niepostrze�enie dla ciebie. Napotykaj� na ow� subteln�
siatk�,
kt�r� ty sam utworzy�e�, pobudzaj� j� do drga� podobnie, jak �wiat�o pobudza do
drga�
siatk�wk� oka i przez drugi p�atek czakr docieraj� do twej �wiadomo�ci. Nabierasz
zdolno�ci
odczuwania pr�d�w zewn�trznych, czyli zdolno�ci odbierania wra�e� eterycznych z
otoczenia. Trzeci p�atek czakry 8-p�atkowej m�g� rozwija� si� dzi�ki
"sze�ciostopniowemu
przygotowaniu", kt�re zacz��e� uprawia� w nijamie, to przygotowanie zbudzi�o z
u�pienia
czakr� 12-p�atkow� (czakr� serca) le��c� w s�siedztwie serca. Teraz idzie o
przeniesienie
jeszcze dalej w d� tego o�rodka pr�d�w, kt�remu przygotowa�e� miejsce w czakrze
krtaniowej (16-p�atkowej). Przenie�� go mo�esz dopiero wtedy, gdy nie tylko czakra
12-
p�atkowa, ale i czakra 8-p�atkowa b�dzie w pe�ni rozbudzona i dojrza�a do ruchu.

Przychodzi wi�c kolej na rozwini�cie czwartego p�atka w czakrze 8-p�atkowej. W tym


celu
masz w sobie piel�gnowa� "pragnienie oswobodzenia" tak usilnie, aby, podobnie jak
trzy
poprzednie, nada�o trwa�� cech� twemu charakterowi. Dopiero wtedy, gdy przestaniesz

patrze� na rzeczy i istoty zewn�trzne z twego ciasnego stanowiska osobistego,


b�dziesz
oswobodzony od wszystkiego, co wi��e si� z w�a�ciwo�ciami twej natury osobistej.
Twoje
ciasne "ja" musi znikn�� wobec istot i zjawisk �wiat�w wy�szych, aby� m�g� uzyska�
dost�p
do tych �wiat�w. Bez tego patrzy�by� na owe istoty i zjawiska przez pryzmat twego
zabarwienia osobistego, wnosi�by� tam ostre granice swego "ja", od kt�rych
odskakiwa�yby te
istoty, nie mog�c wnikn�� w twe wn�trze. Tak samo i ty nie m�g�by� wnika� w nie
swoj�
istot�, bo stawia�aby ci op�r nieprzebita powierzchnia twej osobowo�ci, poza kt�r�
nie
umia�by� wyj��.

Oczywi�cie, to oswobodzenie si� od patrzenia na wszystko ze stanowiska osobistego


nie ma
nic wsp�lnego z jakim�, cho�by najl�ejszym, przyt�umianiem poczucia osobistego
"ja".
Poczucie takie musisz zachowa�, a nawet starannie je wzmacnia�. Wiesz przecie�, �e
w
�wiatach wy�szych nie ma granic tak �cis�ych jak w �wiecie fizycznym, kt�re by
oddziela�y
"ja" od "nie ja". Co innego jest mie� silne poczucie ja�ni, a co innego umie�
odczuwa� ja��
obc�. Te dwie rzeczy musisz umie� pogodzi� ze sob�. Poczucie twej ja�ni chroni ci�
od
wpadni�cia w bez�wiadomo�� podczas medytacji uprawianej cia�em astralnym lub
eterycznym. W powszednim �yciu przywyk�e� do my�lenia m�zgiem i zapewne ju� podczas
pierwszych pr�b w medytowaniu mia�e� sposobno�� zauwa�y�, jak �atwo tracisz
poczucie
siebie, gdy my�leniem masz wyj�� ponad m�zg, gdy go zostawiasz na uboczu, jak
narz�dzie,
kt�rego chwilowo nie u�ywasz. Mo�e nawet wpad�e� w sen w�wczas, bo po prostu
wchodzi�e� w te same warunki, w jakie wchodzi si� przy zasypianiu: traci si�
�wiadomo�� z
chwil� wy��czenia m�zgu od dzia�ania. Teraz ju� umiesz my�le� bez m�zgu fizycznego,
ale
mo�e nie umiesz jeszcze zachowywa� �wiadomo�ci siebie tak�e wtedy, gdy wcale nie
my�lisz
� ani m�zgiem, ani bez m�zgu.

Je�eli dobrze zdawa�e� sobie spraw� z twych prze�y� podczas �wicze� medytacyjnych,
to
mog�e� zauwa�y� wra�enie do�� przykre, jakiego si� pocz�tkowo do�wiadcza. Jest to
uczucie
pustki, prawie nico�ci, a w parze z tym uczucie rozczarowania. Wchodzisz w �wiat
nadzmys�owy, o kt�rym mimowolnie wytworzy�e� sobie wyobra�enie czego� nies�ychanie
wznios�ego, jasnego, pe�nego �ycia i ruchu. Wchodzisz we� i oto ogarnia ci�
ciemno�� i
najzupe�niejsza pustka. Nie napotykasz w nim nic, nie odbierasz �adnych wra�e�, nie

odczuwasz nawet siebie. Czujesz si� zawiedziony w oczekiwaniach, a nawet czujesz


obaw�
przed t� pustk� lodowat�. Boisz si� wst�pi� w ni�, zanurzy� si� w niej, zanurzy�
to, co jedynie
zatrzyma�e� w swej �wiadomo�ci: poczucie siebie. A musisz je utrzyma�, bo
pocz�tkowo w
tym �wiecie nie napotykasz nic innego pr�cz tego poczucia siebie, poczucia twego
istnienia.

Tak jest jednak tylko pocz�tkowo. Podobnie zachowuje si� cz�owiek �lepy od
urodzenia, gdy
mu operacja oczu umo�liwi widzenie. Boi si� po prostu tych wra�e� �wietlnych;
pocz�tkowo
zamyka oczy i woli nadal chodzi� po omacku, ni� powierzy� si� swemu nowemu
zmys�owi,
kt�rego jeszcze nie umie u�ywa�. Dopiero stopniowo nabiera wprawy w patrzeniu. Tak
samo
i ty dopiero powoli b�dziesz wprawia� si� i wczuwa� w �wiaty nadzmys�owe, b�dziesz
czu� si�
w nich coraz pewniejszy i swobodniejszy.

Masz wi�c utrzyma� poczucie siebie, nie traci� go nawet na chwil�, cho�by w
wypadkach,
gdy medytujesz nie my�l�, lecz uczuciem lub wol�, A utrzyma� to poczucie zdo�asz
tym
pewniej, im lepiej rozwiniesz sw� czakr� dwup�atkow� (ad�na czakra). Wiesz ju�, �e
cza-kra
ta mie�ci si� na czole, mi�dzy brwiami i �e nazywaj� j� tak�e lotosem o 96
p�atkach.
Przedwczesne jej rozwijanie by�oby chybione, poniewa� nie mia�oby zastosowania, a
nawet
mog�oby by� szkodliwe. Wiesz ju�, �e czeka ci� "rozszczepienie osobowo�ci" na trzy
odr�bne
w�adze, dzia�aj�ce niezale�nie od siebie. W�adze te, to: my�l, uczucie i wola, a
narz�dami,
kt�rymi si� pos�uguj� s� czakry: ad�na (nosi te� nazw� trzecie oko, boskie oko),
krtani i serca.
Gdyby� np. za wcze�nie rozwin�� czakr� dwup�atkow� (ad�na), twa w�adza my�lenia
mog�aby
uzyska� tak� przewag� nad innymi, �e ju� tamte nie zdo�a�yby wykszta�ci� si�
samodzielnie.
Dlatego wi�c dotychczas pracowa�e� r�wnomiernie nad wszystkimi trzema w�adzami
czyli
nad trzema cia�ami: my�lowym, eterycznym i astralnym. Medytacje, kt�re ju�
uprawia�e� i te,
kt�re ci wska�� w dalszych rozdzia�ach, doprowadz� tw� czakr� dwup�atkow� do
dojrza�o�ci
[Ta czakra ma 96 p�atk�w, ale ich po�owa ma g��wnie barw� r�owoz�otaw�, a druga
liliowoniebieska. Dwie cz�ci wyra�nie si� zaznaczaj� i wygl�daj� jakby stanowi�y
tylko dwa
du�e p�atki, dlatego te� w wielu ksi�gach indyjskich nazywa si� t� czakr�
dwup�atkow�. Gdy
czakra ta, i jej odpowiednik astralny, jest w pe�ni rozwini�ta, daje jasnowidzenie.
Rozw�j
doskona�ego jasnowidzenia w sferze fizycznej i astralnej wymaga du�o systematycznej
pracy
i wysi�ku � zob. Claude Bragdon: "Joga dla Ciebie, Czytelniku". Wyd. 3. Biblioteka
Polsko-
fodyjska, 1970, t�um. Wanda Dynowska � przyp. red.].

XVII
KONTEMPLACJA (DUCHOWE ZATAPIANIE SI�)

Te �wiczenia, kt�re wykonywa�e� na stopniu dharany i dhjany przygotowa�y ci� do


przeprowadzenia medytacji w odpowiedni spos�b. Uprawiaj�c je wytrwale, doszed�e� do

spostrze�enia, �e nie wystarczy�aby ci sama znajomo�� sposobu, w jaki prowadzi si�


medytacj�. Opr�cz zaznajomienia si� ze sposobem "technicznym", potrzebne s� tu si�y

szczeg�lne, kt�rych w �yciu codziennym nie m�g�by� w sobie rozwin��. Bez tych si�
twe
medytacje zosta�yby tylko zwyczajnymi rozmy�laniami, nie o�wiecaj�cymi ci� bardziej
ni�
wyniki my�lenia m�zgowego. Wiesz ju� jakimi drogami doszed�e� do tych si� w sobie.

Przede wszystkim, by�y to twoje w�asne "oszcz�dno�ci" w uczuciach, nastrojach i


my�lach.
Oduczy�e� si� my�le� o rzeczach niepotrzebnych, oduczy�e� si� przeskakiwa�
uczuciami od
rado�ci do wybuch�w rozpaczy, oduczy�e� si� zniecierpliwienia, zgry�liwo�ci,
pesymizmu,
wi�c te zapasy energii, kt�re przedtem na to marnowa�e�, pozosta�y nie zu�yte i do
twej
wolnej dyspozycji. Nast�pnie, nauczy�e� si� milcze� my�lami, uczuciami i wol�,
uniezale�niaj�c je od wra�e� zewn�trznych. Dzi�ki temu mog�e� te w�adze my�li,
czucia i
woli kierowa� do twego wn�trza, zamiast wysy�a� je na zewn�trz, by odpowiada� na
wra�enia. Ponadto, zharmonizowa�e� je wszystkie ze sob�.

Uporz�dkowanie i oczyszczenie cia�a my�lowego, uwolnienie go od niepotrzebnych


my�lak�w i wdro�enie do tworzenia my�lak�w �ywotnych, da�o ci w�adz� nad tym cia�em
i
nad jego energiami. Ponadto, uniezale�ni�e� si� od my�lenia wy��cznie m�zgowego,
uprawia�e� bowiem medytacje na tematy niedost�pne m�zgowi. Potrafisz teraz
zatrzymywa�
si�y my�lowe w ciele my�lowym, zamiast marnowa� je na pobudzenie m�zgu do drga�
ci�kich i powolnych, bo do innych nie jest zdolny.

Ten nadmiar si� my�lowych, zatrzymany we wn�trzu, s�u�y ci teraz do budzenia i


rozwijania
twej czakry dwup�atkowej (ad�na czakra).

Zewn�trznym objawem tego rozwoju, zanim jeszcze zaczniesz �wiadomie odczuwa� ruch
tej
czakry, b�dzie pewna zmiana w twych zdolno�ciach pami�tania, kt�ra pocz�tkowo mo�e
wzbudzi� w tobie pewien niepok�j. Zauwa�ysz, �e s�abnie twoja pami�� mechaniczna.
Szczeg�y, kt�re dawniej z �atwo�ci� zapami�tywa�e�, takie jak: nazwiska, liczby,
wiersze,
arie muzyczne, teraz ulatuj� z niej bez �ladu.

Wzrasta natomiast twoja zdolno�� tworzenia nowych poj�� i zachowywania ich w


pami�ci
obok poj�� dawniejszych, je�eli takie poj�cia sam sobie utworzy�e� w�asn� prac�
my�low�, a
nie wt�oczy�e� ich mechanicznie ju� gotowych, wyczytanych lub zas�yszanych od
kogo�.
Pocz�tkowo b�dzie ci� to mo�e martwi�o, je�eli jeszcze w og�le jeste� zdolny do
martwienia
si� czymkolwiek. Wkr�tce jednak zauwa�ysz, �e na tej zmianie zdolno�ci pami�ci nic
nie
tracisz, przeciwnie, wiele zyskujesz. Zamiast pos�ugiwania si� cudzymi poj�ciami,
kt�re
przyswoi�e� sobie tylko mechanicznie, zaczynasz coraz cz�ciej u�ywa� poj��
w�asnych, nie
przej�tych od nikogo.

Opanowanie cia�a astralnego przywiod�o je do znacznego stopnia spokoju. Nie


poddajesz si�
biernie uczuciom, kt�rych nie chcesz, ani te� sam nie budzisz w sobie
niepotrzebnych uczu�.
Je�eli nie chcesz, nie odpowiadasz uczuciami na wra�enia zewn�trzne. Dzi�ki temu
zatrzymujesz w sobie ogromny zapas energii uczuciowej, kt�ry przedtem marnowa�e� na

mimowolne wysy�anie tej energii na zewn�trz. To "zatrzymywanie s�owa" w duszy, jak


je
zw� okulty�ci, doprowadza do rozkwitu czakr� 16-p�atkow�, daj�c jej to, co s�o�ce,
deszcz i
ziemia daje ro�linie.

Jak pot�na jest ta energia cia�a astralnego zrozumiesz wtedy, gdy u�wiadomisz
sobie, �e to
ona umo�liwia cz�owiekowi m�wienie. Pierwsze d�wi�ki, kt�re cz�owiek w
zamierzch�ych
czasach wydawa� swym narz�dem g�osowym wyra�a�y tylko jego wewn�trzne uczucia, stan

jego cia�a astralnego. By�y mow� jego duszy, wyrazem tego, co odczuwa�, sk�ada�y
si�
wy��cznie z samog�osek. Dopiero znacznie p�niej cz�owiek doszed� do wymawiania
sp�g�osek, wtedy, gdy zacz�� sobie u�wiadamia� swe otoczenie, gdy zacz�� pos�ugiwa�
si�
zmys�ami cia�a fizycznego. Wtedy to usi�owa� na�ladowa� brzmieniem sp�g�osek
zjawiska
zewn�trzne, a ��cz�c je z wra�eniami wewn�trznymi, jakie na nim te zjawiska
wywiera�y,
��czy� samog�oski ze sp�g�oskami w z�o�one d�wi�ki.
W ten spos�b powsta�y dzisiejsze zg�oski, a z nich wyrazy, pocz�tkowo
jednozg�oskowe,
p�niej bardziej z�o�one. W obecnych czasach ludzie nadu�ywaj� mowy, nie pos�uguj�
si�
ni� po to, aby wyrazi� wra�enia, jakie na nich wywieraj� zdarzenia zewn�trzne, ani
te� by
wyrazi� stan duszy, lecz po to, aby ukry� i zatai� stan swej duszy przed innymi.
Dlatego te�
marnuj� te si�y wewn�trzne, kt�re maj� s�u�y� do o�ywiania czakry krtaniowej
(czakra
vishuddha) i dlatego tej cza-kry nie mog� rozwin��. Ty jednak umiesz ju�
"zatrzymywa� w
duszy s�owo" i dzi�ki temu potrafisz doprowadzi� do rozkwitu twoj� czakr� 16-
p�atkow�.

�wiczenia wykonywane na stopniach dotychczasowych oczy�ci�y i przekszta�ci�y tak�e


twoje
cia�o eteryczne. Oduczy�e� si� wszelkich ruch�w mimowolnych i zbytecznych,
natomiast
zacz��e� uzyskiwa� w�adz� nad pr�dami eterycznymi. Twoja wola wyzwalaj�ca si� coraz

bardziej z przymusowego zwi�zku z uczuciem i my�l�, mo�e by� coraz bardziej


niezale�na od
twych

cia�, mo�e s�u�y� coraz doskonalej jako narz�dzie twej ja�ni wy�szej. Dlatego te�,
z
pewno�ci� cz�sto zauwa�asz, �e to nie "ty" chcesz tego czy tamtego, lecz �e "co�"
chce w
tobie. Zauwa�asz to w chwilach, gdy jeste� w nastroju powszednim, gdy my�lisz po
ziemsku i
starym zwyczajem uwa�asz za twoje "ja" swe cia�a, a one bynajmniej nie chc� tego,
czego
w�a�nie chce owo "co�" w tobie, twoja ja�� wy�sza.

Opr�cz tego, zauwa�asz, �e twoja wola spot�nia�a do granic dawniej ci


niedost�pnych.
Prosty nakaz woli wystarcza, aby� bez oci�gania si� podj�� czynno�� trudn�, nie
przynosz�c�
ci ani przyjemno�ci, ani najmniejszej korzy�ci. Ot�, twoja wola dlatego jest teraz
tak
pot�na, bo nie marnujesz jej na wys�ugiwanie si� impulsom z otoczenia, nie zwracasz
jej na
odpowiadanie wra�eniom zewn�trznym, nie zmuszasz jej do wysi�k�w nad pobudzaniem do

ruchu materii tak grubej, jak fizyczna, dlatego te� mo�esz ni� w�ada� w materii
eterycznej.

Zaczynasz teraz ja�niej pojmowa� czym jest to rozszczepienie osobowo�ci, o kt�rym


wspomina�em ci dawniej. Przypatrz si� tylko r�nicy mi�dzy tob� dzisiejszym, a tob�
sprzed
lat siedmiu. W�wczas zachowywa�e� si� w �yciu podobnie jak inni ludzie, to znaczy:
my�l,
uczucie i wola by�y w tobie zwi�zane ze sob� w pewien spos�b wszczepiony ci przez
wychowanie i stosowanie si� do otoczenia. Gdy spostrzeg�e� poci�gaj�cy przedmiot,
budzi�
on tw� ��dz� i obmy�la�e� �rodki, jakimi m�g�by� go zdoby�. Inaczej m�wi�c,
przedmiot
przez wywieranie wra�enia na twym ciele astralnym pobudza� je do drga�; zwi�zane z
nim
cia�o my�lowe pracowa�o nad sposobami zaspokojenia ��dzy, a wreszcie cia�o
eteryczne,
�ci�le zwi�zane z tamtymi, wp�ywa�o swoj� wol� na cia�o fizyczne zmuszaj�c je do
dzia�a�,
aby zdoby� ten przedmiot upragniony.

Teraz ju� tego nie ma. Przedmiot, cho�by najbardziej upragniony dla innych, wywiera

wprawdzie wra�enie na twych zmys�ach, ale na tym koniec. Wra�enie to mo�e jest
nawet
silniejsze dla ciebie ni� dla innych, bo masz wysubtelnione zmys�y fizyczne, ale to
wra�enie
nie budzi � je�eli nie chcesz � ani twego uczucia, ani my�li, ani woli. Wra�enie to
dochodzi
przez zmys�y do twej �wiadomo�ci, ale nie pobudza ci� do niczego. Przyjmujesz je po
prostu
do wiadomo�ci, jak jak�� wiadomo�� z zewn�trz, kt�r� zajmiesz si� dopiero p�niej.
Jedynie
ty sam os�dzasz, czy masz odpowiedzie� na to wra�enie i jak masz odpowiedzie�:
my�l�,
uczuciem czy wol�. Jeste� wolny, jeste� zupe�nie oswobodzony. Nic z zewn�trz nie
zmusza
ci� do my�lenia, do odczuwania lub do dzia�ania.

Sam swobodnie wybierasz: czy masz dzia�a� i czym dzia�a�. Mo�esz dzia�a� sam� tylko

my�l�, a wi�c wra�enia wywartego na tobie przez �w przedmiot u�y� jako tematu do
medytacji. Mo�esz dzia�a� uczuciem, to znaczy, wzbudzi� w swym ciele astralnym
drgania
jakie zechcesz, a wi�c drgania zachwytu nad tym przedmiotem lub te� drgania ��dzy,
je�eli je
uznasz za potrzebne. Mo�esz wreszcie dzia�a� wol�, to znaczy: wywrze� cia�em
eterycznym
nacisk na cia�o fizyczne, aby �w przedmiot przynios�o tobie lub odda�o go komu�
innemu,
zale�nie od twego uznania.
Twoj� cech� jest teraz niezale�no�� twej my�li, twych uczu� i twej woli od wra�e�
zewn�trznych. Nie jest to bezwra�liwo��, bo wra�enia odbierasz i u�wiadamiasz je
sobie.
U�wiadamiasz je sobie nawet dok�adniej ni� inni, bo je odbierasz nie zam�cone twymi

my�lami, ani uczuciami. Zachowujesz wobec wra�e� pe�n� �wiadomo��, nie odcinasz si�
od
nich transem, jak to czynili Indowie w samadhi. Trwasz zatem, we wszech-
�wiadomo�ci. To
jest dla ciebie turija, �w "czwarty stan �wiadomo�ci". Indom by� dost�pny tylko w
transie,
tobie za� zawsze, jest to tw�j stan normalny. Dopiero w tym stanie zdo�asz uprawia�

odpowiednio kontemplacj� czyli pogr��a� si� �wiadomo�ci� w dowolnie obrany


przedmiot,
rozpami�tywa� go, bo kontemplacja to "rozpami�tywanie". Oczywi�cie, mo�e to by�
r�wnie
dobrze przedmiot fizyczny jak uczucie, poj�cie zmys�owe lub idea abstrakcyjna.
Teraz b�dzie
dla ciebie zrozumia�y zwi�zek miedzy rozszczepieniem osobowo�ci, a tworzeniem w
g�owie
o�rodka pr�d�w eterycznych. Dop�ki nie by�a w tobie rozlu�niona wzajemna ��czno��
my�lenia, czucia i chcenia, nie mog�e� pokusi� si� o swobodne kierowanie cia�em
eterycznym, bo ono w�a�nie by�o skr�powane w swych ruchach zwi�zkiem z innymi
cia�ami.
Dzia�a� mog�o tylko ��cznie z cia�em astralnym i my�lowym, mia�o wi�c nie jeden,
lecz trzy
o�rodki, z kt�rych promieniowa�y jego pr�dy. Dopiero wtedy, gdy oswobodzi�e�
my�lenie od
przymusowego zwi�zku z uczuciem i wol�, uwolni�e� od skr�powania o�rodek w g�owie.

Oswobadzaj�c uczucie od zwi�zku z wol�, uwalniasz o�rodek drugi z rz�du, le��cy w


okolicy
krtani. Gdy go umocnisz na tyle, aby mog�y z niego rozchodzi� si� pr�dy po ciele
eterycznym, mo�esz przyst�pi� do przygotowywania o�rodka trzeciego, przy sercu.
Umocnienie ka�dego z tych o�rodk�w powoduje rozkwit i dojrza�o�� odpowiedniej
czakry, a
wi�c: dwup�a-tkowej, 16-p�atkowej i 12-p�atkowej. Jednak, czakra serca (anahata
czakra) nie
powinna by� czynna wcze�niej, zanim ca�e cia�o eteryczne pokryje si� ow� plecionk�
g�sto
utkan� z drobniutkich pr�d�w na powierzchni. Spos�b, w jaki si� do odbywa, poznasz
jednak
dopiero p�niej. Teraz mo�esz tylko dzi�ki kontemplacji przybli�a� si� do tego,
bior�c za
przedmiot rozpami�tywania w�asne cia�o eteryczne.

Do takiego rozpami�tywania potrzebne ci jest pewne przygotowanie medytacyjne,


kt�rego
przedmiotem jest czynno�� cia�a eterycznego. Z cennych wskaz�wek dr� Steinera (I)
podam
ci tu jeden taki przedmiot medytacji, wzi�ty z symboli r�okrzy�owych [Zob.
bibliografia]. Z
rozdzia�u o inspiracji pami�tasz zapewne temat rozmy�lania o r�nicy miedzy ro�lin�
a
cz�owiekiem. Powt�rz sobie to rozmy�lanie z towarzyszeniem uczu� jak naj�ywszych, a

nast�pnie zbuduj sobie symbol z�o�ony z krzy�a prostego, czarnego, na tle


b��kitnym, a
uwie�czonego na skrzy�owaniu swych ramion gwiazd� z siedmiu czerwonych r�. Czarny
krzy� symbolizuje unicestwienie tego wszystkiego, co w pop�dach i ��dzach ludzkich
jest
niskie. Dopiero dzi�ki ukrzy�owaniu ��dze te otrzymaj� czerwie� czyst�, jak� ma
tylko kwiat
r�y. Staraj si� prze�ywa� w duszy jak najg��biej to uszlachetnienie barwy twej
oczyszczonej
krwi, a� do odcienia kwiatu r�anego, prze�ywa� je jak najd�u�ej i jak najwyra�niej.

Nast�pnie od�� na bok imaginacj� tego symbolu, to znaczy, odwr�� uwag� od obrazu
wianka
r� na ramionach krzy�a unosz�cego si� w przestrzeni b��kitnej, a zwr�� uwag� na
sam�
czynno�� twej �wiadomo�ci, kt�r� utworzy�e� sobie �w symbol.

R�a, b��kit, krzy� to s� przedmioty zewn�trzne, ale dzia�alno��, kt�ra je razem


zestawi�a w
jeden symbol, jest ju� dzia�alno�ci� czysto wewn�trzn�. Ty swoj� wol� zbudowa�e�
sobie �w
symbol. Pogr�� si� teraz w t� czynno�� twej woli, rozpami�tuj jej dzia�alno��
tw�rcz�, kt�ra
zestawi�a symbol m�wi�cy ci tak wiele. Je�eli takie pogr��enie si� zdo�asz
doprowadzi� do
odpowiedniej g��bi, prze�yjesz co� dotychczas ci nie znanego: oto, ty sam staniesz
si� tym
krzy�em, r� i b��kitem. Odczujesz �e masz sam posta� krzy�a, na kt�rym rozpi��e�
twe
��dze i pop�dy, a czerwie� niewinna siedmiu r� zmieni ci si� w czyste
promieniowanie
twych siedmiu czakr (lotos�w).

Tak� kontemplacj� przygotowawcz� uprawiaj co dzie� a� do wyniku w�a�nie


okre�lonego, a
dopiero potem przejd� do nast�pnej. Werset pocz�tkowy (prolog) Ewangelii �w. Jana
zawiera
jeden z najpot�niejszych temat�w i je�eli potrafisz przeprowadzi� odpowiednio
kontemplacj�, sam spostrze�esz jak donios�e jest jej dzia�anie. S� to te proste
zdania: "Na
pocz�tku by�o S�owo, a S�owo by�o u Boga, i Bogiem by�o S�owo. Ono by�o na pocz�tku
u
Boga. Wszystko przez Nie si� sta�o, a bez Niego nic si� nie sta�o, co si� sta�o"
[Cyt.
Ewangelia wed�ug �w. Jana, Biblia Tysi�clecia, Wyd. Pallotinum, Pozna�, Warszawa,
1980,
wyd. 3.].

Zdania nast�pne pos�u�� ci ju� za temat do drugiej kontemplacji odr�bnej: "W nim
by�o �ycie,
a �ycie by�o �wiat�o�ci� ludzi, a �wiat�o�� w ciemno�ci �wieci i ciemno�� jej nie
ogarn�a".
Nie zra�aj si� tym, gdy od razu, za pierwszym �wiczeniem nie dojdziesz do wyniku,
gdy
mo�e nawet nie pojmiesz g��bi tej tre�ci mieszcz�cej si� w tych pozornie prostych
wersetach.
Tu w�a�nie b�dziesz m�g� sam przed sob� zda� egzamin z wytrwa�o�ci i niezra�ania
si�
niepowodzeniami. Jednak nie przechod� do drugiego tematu kontemplacji, dop�ki w
pierwszym nie osi�gniesz niew�tpliwego wyniku.

Nie b�d� ci dalej podawa� gotowych wzor�w my�lowych, wed�ug kt�rych m�g�by�
prowadzi�
kontemplacj�. Poprzednie wskaz�wki wystarczaj�co jasno m�wi� ci, jak masz sobie
tworzy�
te wzory. Tw�rz je sobie zatem sam. Pr�buj nie opiera� si� na nikim i na niczym,
tylko na
sobie samym. Je�eli p�jdziesz b��dnym torem, tw�j zmys� prawdy na czas ci�
ostrze�e, aby�
zawr�ci� z manowc�w. Zapewne, zawr�cisz wiele razy, zanim uda ci si� znale��
w�a�ciwy
tor. B�dziesz bogatszy o ca�y szereg do�wiadcze�, jakie dadz� ci te pocz�tkowe
niepowodzenia. Idzie o to w�a�nie, aby� nie szed� cudz� drog�, lecz w�asn�, aby�
nie
wykonywa� nic �lepo i biernie, lecz zawsze wszystko �wiadomie i z w�asnej woli.
Mistrz poda
ci tylko warunki, kt�rym masz sprosta�, wska�e ci wyniki, jakie masz osi�gn��, ale
�adnych
�rodk�w mechanicznych ci nie dostarczy. "Nie mo�esz p�j�� t� drog�, nim si� ni� sam
nie
staniesz" � m�wi Guru do przyj�tego ucznia, a czeladnikowi m�wi ju� inaczej: "Ty�
jest
�cie�k�". Por�wnaj teraz z tym s�owa Chrystusa: "Jam jest droga, prawda i �ywot"
["Ja jestem
drog� i prawd�, i �yciem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze
Mnie".
Ewangelia �w. Jana, 14.6. cyt. wg Biblii Tysi�clecia � przyp. red.].

Drog� wiec musisz znale�� sam, w�asnymi si�ami i w sobie samym. Gdyby� j� otrzyma�
z
zewn�trz, gotow�, np. ode mnie, poszed�by� moj� drog�, nie swoj�. Je�eli za� podaj�
ci
tematy do medytacji i kontemplacji, to nie wynika z tego, �e s� to "moje" tematy.
S� one
og�lnoludzkie. Temat z Ewangelii �w. Jana mo�esz uwa�a� za istniej�cy od 19 wiek�w,

zanim spostrze�esz, �e jest bez por�wnania starszy. Ka�dy z temat�w, kt�re ci


przytoczy�em,
jest og�lnoludzki, daj�cy si� zastosowa� w ka�dej epoce rozwoju ludzko�ci. Zale�nie
od
poziomu rozwoju tych epok, b�dzie w ka�dej budzi� co innego, ale w ka�dej z nich
zbudzi
w�a�nie najwznio�lejsze zdolno�ci, jakie w danej epoce w og�le mo�na osi�gn��.

Temat r�okrzy�a, jakkolwiek istnieje zaledwie od sze�ciu wiek�w, jest r�wnie�


og�lnoludzki. W ka�dym bowiem temacie, rzecz� istotn� jest to, co on budzi, a tre��
my�lowa
jego le�y na planie podrz�dnym. Idzie nie o szczeg�y jego budowy, nie o materia�,
lecz o
si�y, kt�re go budowa�y i o zdolno�ci, kt�re budzi. Temat jest tylko �rodkiem do
zbudzenia
pewnych si� w duszy, a one same powiod� ci� ju� do wynik�w, cz�stokro� mo�e ca�kiem

odmiennych od tematu. Z tego punktu widzenia bierz zar�wno tematy dotychczasowe jak
i
dalsze, kt�re znajdziesz w tej ksi��ce. Teraz podam ci jeszcze trzy, zaczerpni�te
(F) z "hali
nauki", s� to:

"Nim s�ysze� zdo�a twe ucho, musi w nim znikn�� wra�liwo��".

"Nim g�os przed Mistrzem przem�wi, niech straci mo�no�� ranienia".

"Nim dusza stanie przed Mistrzem, krew serca ma sp�uka� ci stopy".

Gdy szczerze zabierzesz si� do wykonywania tych �wicze�, stopniowo zaczniesz


rozumie�
czym jest kontemplacja i jaki jest jej zwi�zek ze stanem samadhi. Na stopniu
dharany mia�e�
koncentracj�, na stopniu dhjany medytacj�, a dopiero na stopniu samadhi masz
kontemplacj�.
Takie pogr��enie si� zupe�ne i zatopienie si�, kt�re nazywamy kontemplacj�, jest
mo�liwe
dopiero po doj�ciu do stopnia samadhi. Musisz by� w�wczas panem nie tylko swej
uwagi �
bo to opanowa�e� dzi�ki dharanie � nie tylko umie� medytowa� � bo do tego doszed�e�
na
stopniu dhjany � lecz ponadto, musisz pogr��a� si� ca�kiem w przedmiot twego
rozmy�lania,
"rozpami�tywa�" go, �y� w nim, stawa� si� nim samym. Dawniej nazywano to
"zapami�tywaniem si�" w czym�, co by�o okre�leniem bardzo trafnym. Kontemplacja
b�dzie
dopiero wtedy doskona�a, gdy zapami�tasz si� najzupe�niej w przedmiocie twej
medytacji,
gdy stracisz na ten czas pami�� siebie.

Zastan�w si� teraz nad tym, co znaczy straci� pami�� siebie. Czym jest w og�le
ca�o�� tego,
co nazywasz sob�? Tym, czym jeste� zrobi�a ci� suma twych prze�y�, twych
do�wiadcze�
my�lowych, uczuciowych i fizycznych, tego wszystkiego, co nagromadzi�e� w pami�ci.
Je�eli
wi�c nagle straci�by� teraz pami��, przesta�by� by� sob�. Nie wiedzia�by�, kim
jeste�, jak si�
nazywasz, sk�d pochodzisz, kogo znasz, co wiesz, jednym s�owem, nie wiedzia�by� nic
o
sobie, nie by�by sob�. W kontemplacji, w zapami�taniu si�, masz w�a�nie straci� t�
pami��,
masz przesta� by� sob�. Nie znaczy to jednak, jakoby� mia� straci� pami�� na
zawsze. Masz
j� tylko na bok od�o�y�, jako niepotrzebny balast, aby ci nie przeszkadza� w
kontemplacji.
P�niej, po uko�czeniu rozpami�tywania, znowu wr�cisz do swych zasob�w pami�ciowych,

wr�cisz do tego, co nazywasz sob�, inaczej m�wi�c: "przyjdziesz do siebie". Jest to


znowu
jedno z dawnych wyra�e�, nies�ychanie trafnych, chocia� dzi� ludzie stracili
zrozumienie, co
ono oznacza. Przychodzisz "do siebie" wtedy, gdy odzyskujesz pami��; przychodzisz
ponownie do swej pami�ci. Je�eli zatem przychodzisz "do siebie", to poprzednio
musia�e�
"wyj�� z siebie". Niemcy maj� na to wyra�enie "ausser sich sein" (by� poza sob�),
my
zachowali�my tylko podobne: "nie posiada� si�" z gniewu, z rado�ci itp.

W kontemplacji, wiec, "wychodzisz z siebie", a po niej "przychodzisz do siebie" i


to jest
dos�own� prawd�. Twoja ja�� wy�sza wychodzi ze swych pow�ok: z cia�a fizycznego,
eterycznego i astralnego, a zabiera ze sob� tylko cia�o my�lowe. Dok�adnie to samo
czynili
indyjscy jogini w swym �nie samadhi. Ale oni czynili to we "�nie", czyli w transie,
a ty to
czynisz na jawie. Pami��, jak wiesz, nale�y do cia�a eterycznego, zostawiasz zatem
pami�� w
tym ciele, nie bierzesz jej ze sob�. W ten spos�b "zapami�tujesz si�", tracisz
pami�� w
przedmiocie twej kontemplacji. Twa ja�� wy�sza jej nie potrzebuje. Ale potrzebuje
jej ja��
ni�sza (ta, kt�r� inni ludzie za "ja" uwa�aj�) i ma j�, bo zosta�a w twym ciele
eterycznym.
Dlatego nie tracisz przytomno�ci podczas twego samadhi, nie zapadasz w sen, lecz
zachowujesz przytomno��.

XVIII
SAMJAMA (NAD�WIADOMO��)

Trzy szczeble najwy�sze: dharana, dhjana i samadhi razem wzi�te, nazywaj� si� Rad�a
joga
samjama. Wiesz ju�, �e stopnie te nie id� kolejno po sobie, lecz biegn� r�wnolegle
obok
siebie. Zatem samjama nie jest czwartym stopniem po tamtych trzech poprzednich,
lecz ich
sum�, ukoronowaniem. Do samjamy potrzebne s� zdolno�ci, wykszta�cone w dharanie,
dhjanie i samadhi. Tymi wykszta�conymi zdolno�ciami s� uzdolnienia w koncentracji,
medytacji i kontemplacji. Stosuj�c je wszystkie trzy razem, uprawiasz samjam�.
Podczas
dotychczasowych �wicze� zapewne zauwa�y�e�, �e tylko koncentracj� mo�na uprawia�
sam�
dla siebie, ale medytacji ani kontemplacji � nie mo�na.

Medytuj�c musisz zarazem stosowa� koncentracj�, bo bez skupienia uwagi niepodobna


rozmy�la� d�u�ej o jednym przedmiocie. Do kontemplacji potrzeba ci nie tylko
koncentracji,
lecz i medytacji. Pogr��y� si� w przedmiot wybrany i rozpami�tywa� go zdo�asz tylko
wtedy,
gdy umiesz utrzyma� na nim stale uwag� przez odpowiedni czas i zjednoczy� si� z nim

rozmy�laniem. Dlatego wi�c samjama wymaga r�wnocze�nie dharany, dhjany i samadhi, i

dlatego jest nimi wszystkimi jednocze�nie.


Je�eli naprawd� doszed�e� do samjamy, to znaczy, je�eli doszed�e� do niej nie
czytaniem
tylko i rozumieniem czym ona jest, to osi�gn��e� co� nies�ychanie donios�ego. Po
prostu
do�wiadczalnie sprawdzi�e�, �e duch istnieje. Sprawdzi�e�, �e nie tylko m�zgiem
mo�na
my�le�, lecz i duchem, �e nie tylko w ciele fizycznym mo�na by� �wiadomym siebie,
lecz i
poza nim, a nawet poza cia�em eterycznym i astralnym. Sprawdzi�e�, �e poza tym, co
dotychczas nazywa�e� swoim "ja" istnieje drugie "ja", nie tylko r�wnie rzeczywiste
jak tamto,
ale i niesko�czenie warto�ciowsze od niego.

To drugie "ja", czyli twoja ja�� wy�sza, pocz�tkowo wydawa� ci si� b�dzie czym�
nieco
obcym, jakby jak�� obc� i odr�bn� istot�, kt�ra nie wiadomo sk�d przyby�a i zaczyna
wtr�ca�
si� w twoje sprawy. Ale istota ta wydaje ci si� obc� tylko wtedy, gdy my�lisz po
ziemsku, gdy
po staremu, z nawyku, za swoje "ja" uwa�asz swe cia�a. To w�a�ciwie im, tym cia�om,
wydaje
si� obca ta istota, nie tobie. To one mia�yby nieraz ochot� zbuntowa� si� przeciwko
niej,
wypowiedzie� jej pos�usze�stwo. Ale ty im na to nie pozwalasz, bo wiesz, �e ta
druga istota
to w�a�nie ty, prawdziwy i nie�miertelny.

Jednak, aby doj�� do tego, musia�e� uprawia� medytacje i kontemplacje odpowiednio


d�ugo i
odpowiednio g��boko. Ka�dy z temat�w, kt�re ci dotychczas poda�em, starczy co
najmniej na
dwa miesi�ce, masz wi�c ��cznie zapas temat�w na kilka lat! Wspomnia�em ci ju�, �e
zbyteczne by�oby przechodzenie do nowego tematu wcze�niej, zanim poprzedni wywrze
swoje w�a�ciwe dzia�anie na twe cia�a. Zauwa�, �e medytacja dzia�a od cia�a
my�lowego w
d�, na cia�o astralne i eteryczne, a na ka�de z nich zu�ywa co najmniej tydzie�,
je�eli j�
uprawiasz regularnie codziennie. Zatem, aby dzia�anie przenios�o si� z cia�a
my�lowego a� do
eterycznego, wymaga to w najlepszych warunkach trzech tygodni. A ile� razy
odb�dziesz
medytacj� niedok�adnie, tylko powierzchownie lub nawet j� ca�kiem opu�cisz?
Jednak�e,
ka�de opuszczenie, ka�dy dzie� przerwy, odbija si� podw�jnie niekorzystnie na
wyniku.
Medytacja ma wytworzy� rytm duchowy, ma wdro�y� ci� do codziennego, o sta�ej porze,

nawi�zywania ��czno�ci �wiadomej z tw� wy�sz� ja�ni�. Zatem, ka�dy dzie� stracony
utrudnia ju� nawi�zanie tej ��czno�ci nast�pnym razem, zak��ca kolejny rytm, op�nia

rozkwit twoich czakr (lotos�w). Teraz zrozumiesz ca�� donios�o�� tego, co mo�e
zapami�ta�e�
z wst�pnych rozdzia��w tej ksi��ki, gdy m�wi�em, �e pi�� minut dziennie wystarczy
na
wykonywanie �wicze� jogi, je�eli b�dziesz im po�wi�ca� pi�� minut stale,
codziennie.

Teraz tak�e potrafisz zrozumie� ca�� prawdziwo�� zdania, z kt�rym spotka�e� si�
zapewne ju�
poprzednio, a kt�re mo�e uwa�a�e� za twierdzenie raczej teoretyczne, ni� mo�liwe do
�ci�le
praktycznego zastosowania. Zdanie to brzmi: Gdy stawiasz jeden krok ku wiedzy,
postaw
jednocze�nie trzy kroki ku uszlachetnieniu si� moralnemu. Bez takich trzech krok�w
w
kierunku oczyszczenia si� etycznego, tw�j krok w kierunku wiedzy by�by bezcelowy.
Rozumiesz bowiem, �e t� wiedz�, to poznanie wy�sze mo�esz osi�gn�� tylko wtedy, gdy

potrafisz wznie�� si� do wy�yn tej wiedzy. A wznie�� si� zdo�asz tylko wtedy, gdy
nie b�dzie
ci� obci��a� balast materialny, gdy cia�a twe wszystkie b�d� tak czyste, �e nic w
nich nie
znajdzie si� niskiego, co by je w d�, ku ziemi spycha�o.

Drabina, po kt�rej ucze� wst�puje, sk�ada si� z cierpie� i b�l�w, a zwyci�y� je


mo�e tylko
pot�ga cnoty... Dolny koniec drabiny stoi w grz�skim b�ocie twych grzech�w i
b��d�w, a nim
zdo�asz przekroczy� przepa�� g��bok� materii, musisz obmy� nogi w wodzie zaparcia
si�
siebie. Zwa�, aby� brudn� stop� nawet na szczebel dolny nie st�pn��. Biada temu,
kto stopami
nieczystymi �brudzi drabin�. Brud lepki przyschnie i przyklei nogi wst�puj�cemu,
jak �owi
si� na lep ptak nieopatrzny, a przez to dalszy post�p w g�r� powstrzyma" (D). Oto
s�owa
poetyczne, ale g��boko prawdziwe, z "G�osu ciszy" B�awatskiej wyj�te.

Bez takiego oczyszczenia si� moralnego, samjama by�aby zupe�nie chybiona.


Spostrzeg�by�
tu objaw czysto fizyczny, a wi�c zewn�trzny, kt�ry by ci to do�wiadczenie
potwierdzi�.
Usi�uj�c wznie�� si� do wy�yn samjamy bez najsurowszego oczyszczenia i
uszlachetnienia
swych cia�, nie zdo�a�by� utrzyma� �wiadomo�ci i przy ka�dym wysi�ku w stron�
samjamy
bezwiednie wpada�by� w trans. Po prostu musia�by� zostawia� swe cia�a, zrzuca� je,
bo
by�yby zbyt ci�kie i brudne dla tych wy�yn, do kt�rych wiedzie samjama. Dlatego
Hatha
jogin, cho�by na og� nie szed� w kierunku wyra�nie czarnoksi�skim, nie zdo�a
inaczej
wst�powa� w �wiaty wy�sze, jak tylko w transie. Cia�a swe musi zostawia� na ziemi,
bo
by�yby dla niego niezwyci�on� przeszkod�, mimo �e i te �wiaty "wy�sze", do kt�rych
on ma
dost�p, nie nale�� jeszcze do najwy�szych. Jak ju� wiesz, jest to zaledwie r�wnia
astralna
albo co najwy�ej dolne regiony r�wni my�lowej, a wi�c �wiaty, w kt�rych ty ju� od
dawna
umiesz przebywa� z pe�n� �wiadomo�ci�, uprawiasz bowiem imaginacj� i inspiracj�.

Je�eli wi�c zdarzy ci si�, �e wbrew woli i mimo wszelkich wysi�k�w wpadniesz w
bez�wiadomo�� podczas �wicze� w samjamie, to nie obwiniaj o to samjamy, ale siebie
samego. Widocznie niezbyt dok�adnie uprawia�e� jam� i nijam�, niezbyt �ci�le i
bezstronnie
przeprowadza�e� swe rachunki sumienia, skoro w twych cia�ach ukry�y si� jeszcze
osady tak
ci�kie, �e ich unie�� ze sob� nie mo�esz. Je�eli wi�c, podczas stjauny
spostrzegasz, �e coraz
trudniej ci zachowa� �wiadomo��, bo zaczynasz traci� przytomno��, to zaniechaj na
pewien
czas �wicze� w samjamie, a tym dok�adniej przejrzyj w�asne wn�trze. Mo�liwe, �e
podczas
wst�powania na stopnie dharany i dhjany mniejsz� uwag� zwraca�e� na swe wn�trze i
mo�e w
nim, bez twej wiedzy, wykie�kowa�o co� zgo�a niepo��danego. Najcz�ciej b�dzie to
pycha,
ale zamaskowana tak mistrzowsko, �e nie od razu spostrze�esz jej istnienie. W parze
z ni�
idzie egoizm, bo nje mo�na by� pysznym nie b�d�c samolubnym.

Pomy�l teraz nad tym, czym jest samjama i na czym polega. Wiesz ju�, �e sk�ada si�
na ni�:
dharan�, dhjana i samadhi. Ale to jest tylko wyliczenie sk�adnik�w, a nie
okre�lenie istoty.
Nie staraj si� jednak formu�owa� sobie definicji, cho�by najbardziej �cis�ych i
wyczerpuj�cych, bo definicje, nawet najznakomitsze, nie mog� nigdy obj�� istoty
wszystkiego. Zamiast definiowa�, zbieraj cechy charakterystyczne, a wi�c
charakteryzuj.
Definicje s� w wiedzy tajemnej bezwarto�ciowe, ju� cho�by z tego powodu, �e tu
ka�da rzecz
ma co najmniej siedem znacze�. M�g�by� wi�c, dla ka�dej poda� siedem r�nych
definicji i
wszystkie by�yby r�wnie dobre, to znaczy, r�wnie jednostronne. Wspomnij tylko, czym
jest
dla ciebie samjama, czym dla Hatha jogina. Pomy�l tak�e, czym by�aby dla
zdecydowanego
czarnoksi�nika. Ponadto zwa�, �e istota rzeczy zmienia si� z biegiem czasu, po
prostu,
rozwija si� i udoskonala, chocia� nazwa pozostaje nie zmieniona. Taka samjama, jak
twoja,
nie by�aby w dawnych Indiach mo�liwa. Nawet najznakomitsi z ich Rad�a jogin�w nie
zdo�aliby uprawia� jej przy pe�nej �wiadomo�ci, bo do tego w�wczas nie doro�li
poziomem
swego rozwoju.
Uprawiaj�c samjam�, stosujesz dharan�, dhjan� i samadhi. One wszystkie trzy s� tu
niezb�dne
i to jest cech� charakterystyczn� samjamy. Samadhi jest, jak wiesz, stanem
odmiennym od
stanu jawy cz�owieka zwyk�ego i w tym stanie samadhi pos�ugujesz si� dharan� i
dhjan�. Bez
samadhi mia�by� nie samjam�, lecz koncentracj� i medytacj�. Dopiero podczas samadhi

mo�liwa jest kontemplacja. Wiesz ju�, �e �w stan, w kt�rym jeste� podczas samadhi,
zwie si�
turija. Zatem, zdefiniowa�by� samjam� jako "turij� kontemplacyjn�". Wkr�tce jednak
spostrze�esz, jak jednostronna jest taka definicja, mimo �e wydaje ci si� mo�liwie
naj�ci�lejsza. Samjam� mo�esz uprawia� nawet na przedmiotach najpowszedniej szych,
do
kt�rych wystarczy zwyk�a obserwacja codzienna. Jednostronno�� i cz�st-kowo�� ka�dej

definicji tkwi w samym jej za�o�eniu. Definiuj�c co�, czynisz je sko�czonym,


zakrzep�ym,
ograniczonym, martwym, a samjama jest zdolno�ci�, jest mo�liwo�ci�, jest zatem
czym�
zawsze �ywym, czym� staj�cym si� ci�gle i zmieniaj�cym, a nie gotowym, skostnia�ym.
Nie
jest faktem, lecz zdolno�ci� stwarzania r�nych fakt�w bez ograniczenia.

Czytaj�c, a raczej wczytuj�c si� w ksi��k�, mo�e zauwa�y�e�, �e w r�nych jej


rozdzia�ach
m�wi� o tych samych rzeczach co innego. W r�nych miejscach charakteryzuj� ci te
same
rzeczy z r�nych stron. Stw�rz sobie imaginacj� tr�jk�tnej latarni, z�o�onej z
trzech szybek
kolorowych, pomi�dzy kt�rymi jest zamkni�ta �wieca. Ot� raz pokazuj� ci t� �wiec�
od
strony szybki czerwonej, drugi raz od strony ��tej, innym razem od niebieskiej.
Przecie� za
ka�dym razem widzisz t� sam� �wiec�. Tylko za ka�dym razem widzisz j� od innej
strony i
przez inn� szybk�, chocia� za ka�dym razem widzisz j� dobrze i dok�adnie. Pomy�l
teraz jaki
to ma zwi�zek z r�nic� mi�dzy definicj� a charakterystyk�.

Je�eli we�miesz za temat samjamy Tr�jc� �wi�t�, a wi�c Ojca, Syna i Ducha jako Boga

jednego w trzech Osobach, dojdziesz szybko do spostrze�enia r�nicy jaka jest mi�dzy

scholastyczn� definicj� tej Tr�jcy a mi�dzy tym, co odczujesz jako cech�


charakterystyczn�
tr�jjedno�ci. W�wczas potraktujesz z pob�a�aniem frazeologi�, kt�ra na poz�r
logicznie chce
dowie��, �e "Ojciec nie mo�e by� starszy od Syna, bo jest Ojcem dopiero od tej
chwili, od
kt�rej ma Syna".

Jako temat nieobowi�zkowy podam ci tu jeden z "aforyzm�w o jodze" Patand�alego (L.,


IIIl,
34): "Sanjama, stosowana na serce, daje �wiadomo�� zdolno�ci my�lenia". Zwa�, przed
ilu
wiekami spisano te aforyzmy i por�wnaj z nimi s�owa jasnowidz�cej z Pre-vorst (K):
"W
stanie zupe�nego jasnowidzenia my�l� tylko samym duchem w okolicy do�ka
sercowego... Ta
jawa duchowa nast�puje tylko w chwilach, w kt�rych cz�owiek zapami�tuje si� w sobie
lub z
siebie wychodzi". Pani Hauffe dzieli�a, jak wiesz, ustr�j cz�owieka na trzy cz�ony:
ducha,
dusz� i cia�o. By�o to zgodne z tr�jcz�onowym podzia�em u r�okrzy�owc�w, chocia� o
nich
nigdy nie s�ysza�a. Masz tu zn�w tr�jc�, po��cz j� w samjamie z trzema czakrami w
twym
ciele: z czakr� 2-p�atkow�, 16-p�atkow� i 12-p�atkow�, a nast�pnie do��cz jeszcze w
tej samej
samjamie trzy w�adze twej istoty: my�l, uczucie i wol�.

Gdy t� samjam� zdo�asz przeprowadzi� poprawnie, dojdziesz do jednego z poj�� o tym,


czym
jest duch cz�owieka. M�wi� ci wyra�nie o jednym z poj��, bo wiesz ju�, �e poj�cia
mog� by�
bardzo r�ne, a mimo to jednako prawdziwe. Sposobu przeprowadzania tej samjamy nie
b�d�
ci tu ju� podawa� w szczeg�ach, idzie bowiem o to, aby� doszed� do swojego, a nie
mojego,
poj�cia o duchu. A lini� og�ln�, po kt�rej ma si� toczy� ka�da samjama, ju� znasz.
Zaczynasz
od dharany, a wi�c od skoncentrowania uwagi na przedmiocie sam-jamy, tworzysz sobie
o
nim imaginacj� jak najwyra�-niejsz�, potem oddajesz si� medytacji o nim, a wreszcie

odrzucasz sam przedmiot, a zatapiasz si� tylko we wra�enia, jakie te imaginacj� i


twoja
dzia�alno�� medytacyjna wywar�a na twym wn�trzu. Zapami�tujesz si� najzupe�niej w
tym
wra�eniu i dochodzisz do wy�yny nad-�wiadomo�ci. Idzie tylko o to, aby� to, czego
si� tam
dowiesz, umia� wpoi� w twe cia�o eteryczne czyli przenie�� do �wiadomo�ci
powszedniej.
Trudno�ci takiego przenoszenia prze�y� wy�szych w �wiadomo�� dzienn� s� niezwykle
wielkie. Przygotuj si� na to, �e pocz�tkowo mo�e jedynym wynikiem twej samjamy
b�dzie
wra�enie, i� wszed�e� w jak�� pustk�, nico�� zupe�n�, z kt�rej wracasz do normalnej

�wiadomo�ci z mi�ym uczuciem ulgi i pewno�ci. Podobnych wra�e� do�wiadczy�by�,


gdyby�
znalaz� si� w nieznanym miejscu, w�r�d g�stych ciemno�ci, przerwanych wreszcie
b�yskiem
jasnego �wiat�a. R�wnia nad�wiadomo�ci, do kt�rej wchodzisz dzi�ki samjamie, jest
tak
bardzo odmienna od wszystkich znanych ci stan�w �wiadomo�ci, �e pierwszym wra�eniem

jest nieuchronnie pustka i ciemno��. Nie napotykasz tam nic znanego, nic
okre�lonego, w
og�le nic, czemu m�g�by� przeciwstawi� siebie i powiedzie�: "To jestem ja, a tamto
jest "nie
ja", jest czym� r�nym ode mnie". Chcia�by� powiedzie�: "tat twam asi" ("to jeste�
Ty"), ale
nie masz o czym. Wszystko jest nico�ci�, nawet ty sam jeste� nico�ci�. Dobrze
jeszcze, je�eli
zdo�asz utrzyma� poczucie siebie, poczucie swego istnienia, bo nawet my�lenia nie
masz tam
ze sob�.

Nic dziwnego, �e po takich pocz�tkowych prze�yciach, b�dziesz cierpia� z powodu


za�mienia
duchowego, o kt�rym ci wspomina�em ju� dawniej. Okresy takiego za�mienia b�d� ci�
opanowywa� wtedy zw�aszcza, gdy i z zewn�trz bi� b�d� w ciebie gromy, kt�re ch�tnie

nazwa�by� gromami zawistnego losu. Nawiedzi ci� albo choroba, albo zmartwienia
materialne, albo niespodziewane pogorszenie warunk�w, w kt�rych �y�e� dotychczas
spokojnie, a r�wnocze�nie z tym � lub raczej na skutek tego � popadniesz w �w znany
ci ju� z
dawniejszych do�wiadcze�, okres za�mienia duchowego. Wydawa� ci si� b�dzie, �e
opu�cili
ci� wszyscy i wszystko. Odczujesz to nawet jako krzywd� osobist� mniemaj�c, �e
skoro jeste�
ju� tak "wysoko na �cie�ce", to nale�� ci si� jakie� "prawa szczeg�lne" i jakie�
udogodnienia
�yciowe. Zw�tpisz w celowo�� twych d��e�, zw�tpisz nawet w istnienie �wiat�w
wy�szych,
chocia� ju� tyle razy wchodzi�e� w nie dawniej. B�dziesz si� czu�
najnieszcz�liwszym
cz�owiekiem na �wiecie, samotnym i bez oparcia w kimkolwiek, a� dojdziesz wreszcie
do
przekonania, �e oparcia musisz szuka� nie na zewn�trz, lecz tylko w samym sobie, �e
ty
w�a�nie masz by� oparciem nie tylko dla siebie, ale i dla wszystkich wok� ciebie.
Dopiero w
takiej chwili zacznie znika� to za�mienie duchowe, rozpraszane �wiat�em twoim
w�asnym.

Takie za�mienia b�d� dla ciebie gro�ne tylko na pocz�tku. Im wi�cej ich przetrwasz,
tym
bardziej si� z nimi oswoisz i tym dzielniej � chocia� b�d� coraz gro�niejsze �
stawisz im
czo�o. Dopiero, gdy wyrobisz w sobie taki hart ducha, �e wsz�dzie i zawsze zdo�asz
polega�
na sobie samym wy��cznie, bez ogl�dania si� na jak�kolwiek pomoc z zewn�trz,
dopiero
wtedy ujrzysz jasno i niew�tpliwie, �e nie tylko ty sam jeste� na �wiecie. Ujrzysz
innych,
kt�rzy r�wnie mozolnie jak ty przebijaj� si� przez ciemno�� ku �wiat�u. Ujrzysz ich
wy�ej lub
ni�ej od siebie, ale odczujesz, �e z nimi tworzysz ��czno��; �e wszyscy razem
idziecie
wsp�lnie do jednego celu... do �wiat�a!

XIX
INTUICJA (SUMIENIE)

W tytule nazwa�em intuicj� sumieniem, aby uczyni� zado�� twej sk�onno�ci do


definiowania
wszystkiego �cis�ymi wyrazami, chocia� wiesz ju�, �e definicja nie mo�e by� nigdy
�cis�a.
Podobnie jest i tu, bowiem intuicja mie�ci w sobie znacznie wi�cej ni� sumienie. Ma
tylko
podobny jak sumienie charakter.

Nauczy�e� si� ju� obserwowa� swe prze�ycia wewn�trzne, potrafisz wi�c zda� sobie
spraw� z
tego, jaki charakter ma sumienie. Nie rozumuje, nie udowadnia niczego, nie "my�li"
logicznie, tylko po prostu wydaje wyrok: "Nale�a�o post�pi� tak a tak!". Wyst�puje
jak
dogmatyczne twierdzenie, ale nie ��da od ciebie � jak dogmat � �lepej wiary;
pozwala ci
rozumowa� i docieka� my�lami, dlaczego ono ci tak radzi�o post�pi�. To tylko ono
samo nie
rozumuje, lecz twierdzi, a tobie wolno potem my�le� i rozumowa�, ile zechcesz.

Sumienie zatem nie my�li, a intuicja r�wnie� nie my�li. Stoi o tyle wy�ej nad
my�leniem, o ile
cia�o przyczynowe (kauzalne) stoi wy�ej nad cia�em my�lowym (mentalnym). A wiesz,
�e
cia�o przyczynowe nale�y ju� do r�wni arupa, na kt�rej nie ma �adnych form
odr�bnych.
Dlatego tam nie mo�e by� my�lenia, bo tam nie ma kto my�le�, tam wszystkie istoty
s�
jednym i twoja istota jest tam jednym z wszystkimi. Teraz zrozumiesz sk�d pochodzi
nazwa
"intuicja", oznaczaj�ca w j�zyku �aci�skim dos�ownie "zanurzanie si�". Oto w chwili
intuicji
przestajesz by� sob�, zanurzasz si� duchem w ten Ocean, z kt�rego jeste� tylko
jedn� kropl�.
��czysz si� z wszystkimi innymi kroplami, kt�re razem tworz� �w Ocean i przez to
uczestniczysz we wszechwiedzy i wszechpot�dze Oceanu. Sam, jako kropla, nie masz
tej
wszechwiedzy, dlatego te�, oddzieliwszy si� od Oceanu, po kr�tkim przeb�ysku
intuicji,
musisz mozolnie dochodzi� my�lowym wnioskowaniem do motyw�w, dla kt�rych intuicja
kaza�a ci tak a tak post�pi�.

Pewne por�wnanie mi�dzy intuicj� a my�leniem m�zgowym wyja�ni ci nast�puj�cy


przyk�ad.
Zwyczajny cz�ek zapytuje ciebie, w jakim kierunku od Warszawy le�y Londyn.
Odpowiadasz
mu, �e w kierunku zachodnim i spostrzegasz, jak on zacina konia i p�dzi prosto na
zach�d.
Dop�dzasz go i m�wisz kr�tko: "Nie mo�na!". Oto by�a intuicja, ty ni� by�e� dla
owego
zwyk�ego cz�owieka. Nawet nie mia�e� czasu pomy�le�, dlaczego nie mo�na. Wiedzia�e�

tylko, �e nie mo�na, ale przyczyn nie mia�e� czasu sobie u�wiadomi�. Dopiero
p�niej, gdy
�w cz�owiek zwyk�y zatrzyma� si� i spyta�, dlaczego nie mo�na, zacz��e� mu powoli
t�umaczy�, �e to bardzo daleko i �e koniem przez morze nie da si� przejecha�.
Je�eli
zrozumia� twoje wyja�nienia i nie pojecha�, to znaczy, �e pos�ucha� twej intuicji.
Je�eli za� jej
nie pos�ucha�, lecz wybra� si� w drog�, to dosta� si� po d�ugiej podr�y na brzeg
morza i
dopiero w�wczas do�wiadczalnie przekona� si�, �e intuicja mia�a s�uszno��.

Tak te� jest zawsze z intuicj�. Przychodzi do ciebie nagle � nie uczucie lub my�l �
lecz raczej
poczucie, kt�re by�by� sk�onny nazwa� bezwiednym pop�dem. Przekonasz si� p�niej, �e
nie
jest on bynajmniej bezwiedny, lecz wszechwiedny, na razie jednak, nazwij go sobie
pop�dem.
Ot�, pojawia si� nagle i popycha ci� do post�pku wydaj�cego si� rozumowi twemu nie
umotywowanym, nawet nielogicznym. Je�eli temu "pop�dowi" nie oprzesz si�, nie
wykonasz
tego, do czego ci� popycha, to przekonasz si�, mo�e po latach, �e zb��dzi�e�, nie
pos�uchawszy go. Je�eli za� pos�uchasz bez namys�u, od razu, a dopiero potem
zaczniesz
wnioskowaniem my�lowym dochodzi� do motyw�w, kt�re ten post�pek usprawiedliwi�yby
logicznie, mo�e wtedy, cho� nie zawsze, zdo�asz zrozumie�, �e s�usznie post�pi�e�.
Najcz�ciej jednak dopiero nast�pstwa twego post�pku przekonaj� ci�, �e by� celowy i

s�uszny.

Zatem intuicja nie ma nic wsp�lnego z pop�dem, chyba jedynie to, �e r�wnie jak on,
nie jest
wynikiem wnioskowania my�lowego. Najpierw pojawia si� intuicja, a dopiero po niej
praca
my�lowa, usi�uj�ca zrozumie� motywy. W tym tkwi tak�e r�nica zasadnicza pomi�dzy
intuicj� a sumieniem. Intuicja pojawia si� nagle i w przeb�ysku, zanim zd��ysz
cokolwiek
pomy�le� lub postanowi�. Zjawia si� zawsze nieoczekiwanie � przynajmniej w �yciu
codziennym, i dyktuje ci, co masz robi�, chocia� nieraz wcale jeszcze nie
zamierza�e� robi�
czegokolwiek.

Mo�e si� pojawi� tylko wtedy, gdy ty milczysz swym cia�em my�lowym (i oczywi�cie
m�zgiem), a wi�c wtedy, gdy ty nic nie my�lisz.

A poniewa� my�lisz ci�gle, mo�e zjawi� si� tylko w tym kr�ciutkim okamgnieniu,
kt�re
up�ywa mi�dzy jedn� my�l� a drug�. Dlatego to pojawienie si� intuicji jest zawsze
jak
przeb�ysk. Dlatego najwyra�niej pojawia si� wtedy, gdy stajesz na chwil� nie
my�l�c,
zaskoczony jakim� nag�ym wypadkiem i gro�nym. Wtedy popycha ci� od razu do decyzji,
do
czynu, a gdy jej pos�uchasz, milknie, bo ju� ci� ocali�a. Sam potem nie wiesz, sk�d
ci
"przysz�o do g�owy", aby tak w�a�nie post�pi�.

Natomiast sumienie wyst�puje albo w chwili, gdy si� wahasz, jak post�pi�, gdy jest
jeszcze
czas na wahanie, albo ju� po czynie, gdy chcesz go sam przed sob� usprawiedliwi�
my�leniem. Wtedy gani tw�j czyn, zawstydza ci� przed tob� samym, nie daje ci
spokoju
cz�sto przez ca�e lata. S� to znane ci dobrze "wyrzuty sumienia". Nie jest to nazwa

przypadkowa, podobna do okre�lenia chorobliwej wysypki na sk�rze. Gdy rozwiniesz


zdolno�� jasnowidzenia, cz�sto b�dziesz spostrzega� takie "wyrzuty" na aurze ludzi,
szpec�ce
aur�, a dolegaj�ce nieraz bardzo dotkliwie jej w�a�cicielom. Zrozumiesz teraz, �e
wyrzuty
sumienia mog� trwa� tak�e po ziemskiej �mierci, poniewa� utrzymuj� si� podobnie jak
krosty
i liszaje na ciele astralnym i my�lowym.

Jednak�e nie tylko post�pki bywaj� nast�pstwami intuicji. Post�pek to objaw woli, a
intuicja
dzia�a nie tylko na wol�. R�wnie cz�sto, je�eli nie cz�ciej, dzia�a jako objaw
wiedzy. Gdy
wyst�puje jako objaw woli, mo�esz przyj��, �e jej �r�d�em s� owe Istoty Wznios�e,
kt�re w
ezoteryce chrze�cija�skiej s� nazywane "Tronami" [Trony � Duchy li'oli. Zob. R.
Steiner, op.
cit. � red.], gdy za� objawi si� jako wiedza, ma �r�d�o w innych, r�wnie wznios�ych
Istotach,
zwanych "Kyriotetes" (Panowania, Duchy M�dro�ci). A jedne i drugie nale�� do
najwy�szych
Hierarchii Duchowych.

Jako wyraz wiedzy, intuicja poucza ci� od razu i wszechstronnie, jakby w "jednym
s�owie".
Skoro dojdziesz do cz�stych i wyra�nych intuicji, b�dziesz m�g� obserwowa� je
podobnie, jak
dotychczas nauczy�e� si� obserwowa� tw� w�asn� zdolno�� my�lenia. W�wczas
spostrze�esz,
�e to "jedno s�owo", w kt�rym intuicja zamyka wyczerpuj�c� wszechwiedz� o danym
zagadnieniu, ma charakter raczej liczby ni� s�owa. Liczba taka � inna oczywi�cie
dla ka�dej
rzeczy � zamyka w sobie i warto�� tej rzeczy, i wszystkie jej cechy
charakterystyczne,
stosunek jej do innych rzeczy i jej energi� potencjaln�, w og�le wszystko, co o tej
rzeczy
wiedzie� mo�na.

To niejasne poczucie, �e intuicja wyra�a si� liczbami, nie s�owami, wyda ci si�
pocz�tkowo
wprost sprzeczne z logik�, bowiem przywyk�e� uwa�a� liczby za znaki matematyczne, a
wi�c
czysto abstrakcyjne, nie zwi�zane z niczym realnym. Zwa� jednak, �e samo to
poczucie, i�
intuicja wyra�a si� liczbami, jest r�wnie� intuicyjne, a zatem nie od razu zdo�asz
jego
s�uszno�� sprawdzi� my�leniem logicznym. W jasnowidzeniu liczby b�d� przemawia�y do

ciebie r�wnie jasno i wyra�nie, jak s�owa w �yciu codziennym. Przyk�adu dostarczy
ci tu
"Jasnowidz�ca z Prevorst" swymi "liczbami wewn�trznymi" (K. 257), kt�rymi oznacza�a

nazwy i w�asno�ci rzeczy. Zrozumiesz tak�e �w drugi, o wiele tajniejszy, szereg jej
liczb
wewn�trznych, z kt�rych jedna np. obok jej imienia okre�la�a zarazem dat� jej
�mierci. Oto
jeden szereg liczb wewn�trznych pochodzi� od "Tron�w", drugi za�, �w najg��bszy, od

"Kyriotetes". Tych liczb �wi�tych nie wolno ci jednak myli� z liczbami Kaba�y,
b�d�cymi
tylko zm�conymi odbiciami tamtych na r�wni astralnej.

Oto niekt�re, nie wszystkie oczywi�cie, cechy charakteryzuj�ce intuicj�. Z innych


stron
o�wietla�em ci j� w poprzednich rozdzia�ach, do tego bowiem punktu widzenia, kt�ry
ci teraz
poda�em, w�wczas jeszcze nie doros�e�. Dopiero teraz, gdy ju� umiesz my�le� bez
m�zgu,
mo�esz wznosi� si� jeszcze wy�ej, do uzyskiwania wiedzy bez jakiegokolwiek
my�lenia. A
dopiero taka wiedza zas�uguje w pe�ni na miano intuicyjnej. Teraz b�dzie dla ciebie

zrozumia�e, dlaczego "czeladnik", cho�by umia� zaledwie czyta� i pisa�, przewy�sza


jednak
wiedz� najg�o�niejszego "uczonego". Przewy�sza go niesko�czenie, bo przewy�sza go o
tyle
w�a�nie, o ile intuicja przewy�sza wiedz� rozumow�, to jest t�, do kt�rej my�leniem
doj��
mo�na.

Do wy�yn intuicji mog� dochodzi� i urodzeni jasnowidze (magnetyzmem, lecz nie


hipnotyzmem) wprawieni w g��boki trans, o ile, oczywi�cie, s� odpowiednio czy�ci
moralnie.
Jasnowidze ni�szego poziomu moralnego r�wnie� ch�tnie szafuj� liczbami kabalis-
tycznymi,
ale te� s� to tylko liczby naprawd� kabalistyczne, a wi�c zaledwie astralne, bo do
wy�szych
nie s� zdolni. Zatem nie oczekuj, �e od razu dojdziesz do zdolno�ci wyra�ania twych
intuicji
liczbami, bo je�eli oceniasz siebie szczerze, bez ukrytej pychy, to przyznasz, �e
daleko ci
jeszcze do takiego poziomu moralnego, na kt�rym m�g�by� dosi�gn�� Istot tak
wznios�ych
jak Trony lub Kyriotetes. Twoje �wiczenia w rozwijaniu intuicji zmierzaj� w
kierunku innym
ni� u medi�w lub jasnowidz�w. Zmierzaj� do tego, aby� m�g� dochodzi� do intuicji
przy
zachowaniu pe�nej �wiadomo�ci, a to jest znacznie trudniejsze, ni� zapada� w trans
i w nim
wzbija� si� na wy�yny arupa. Taka zdolno�� do intuicji z pe�n� �wiadomo�ci� b�dzie
dopiero
udzia�em cz�owieka przysz�o�ci. Zatem ty masz wyprzedzi� bieg wypadk�w o ca�e
tysi�ce lat.
Jest to oczywi�cie trudniejsze, ni� chronienie si� transem od wra�e� zewn�trznych
lub
wewn�trznych, przeszkadzaj�cych w zanurzaniu si� w �wiaty arupa.

Ju� Patand�ali (L.) m�wi s�usznie, �e istniej� przeszkody pi�ciorakie, a to:


poj�cia b��dne,
poj�cia s�uszne, wyobra�nia, sen i pami��, a st�umienie tych przeszk�d jest jog�.
Czym�e
innym jest zatem joga, jak nie zjednoczeniem? Zjednoczeniem twej ja�ni ni�szej z
wy�sz�,
�wiadomo�ci codziennej z nad�wiadomo�ci�. A nad�wiadomo�� to intuicja. Idzie wi�c o

zjednoczenie �wiadomo�ci powszedniej z intuicj�. Zak��caj� to zjednoczenie


przeszkody
wyliczone przez Patand�alego, a wi�c: poj�cia s�uszne i mylne, czyli w og�le
wszelkie
poj�cia, nast�pnie wyobra�nia, sen i pami��. Poj�cia tworzysz sobie o rzeczach,
kt�re
pozna�e� i one sk�adaj� si� na tw� wiedz� rozumow�, uzyskan� dzia�aniami my�lowymi.
Bez
wyobra�ni nie m�g�by� utworzy� sobie wyobra�e� o rzeczach, kt�re wywieraj� na tobie

wra�enie, a z tych wyobra�e� tworzysz sobie dalej poj�cia. We �nie wprawdzie nie
odbierzesz
wra�e� zmys�owych, bo twe cia�o astralne wysuwa si� z fizycznego, ale odbierasz
wra�enia
astralne, kt�rych strz�pki przypominasz sobie po obudzeniu. Pami�� umo�liwia ci
odtwarzanie sobie wyobra�e� i poj��, a siedliskiem jej jest � jak wiesz � cia�o
eteryczne.
Sumuj�c to wszystko, dochodzisz do wniosku, �e przeszkodami w intuicji s� wszystkie
twe
pow�oki �miertelne, a wiec: cia�o fizyczne, eteryczne, astralne i my�lowe, czyli
wszystko to,
co razem tworzy tw� ja�� ni�sz�. Zauwa� wi�c, �e twoja ja�� ni�sza jest dla ciebie
przeszkod� w intuicji, a ty, mimo to, masz j� nie zwalczy�, nie odsun��, lecz
zatrzyma� przy
sobie, bo wszak�e masz intuicj� uzyskiwa� �wiadomie.

Teraz zrozumiesz, �e to jest niemo�liwe bez jogi, bez zjednoczenia twej ja�ni
ni�szej z
wy�sz�. Dopiero, gdy ja�� wy�sza zjednoczy si� z ni�sz�, gdy nie ma w tobie ju� dwu
istot
odr�bnych, lecz jedno��, dopiero w�wczas cia�a twe przestaj� ci by� przeszkod� w
intuicji.
Wtedy bowiem mo�esz dowolnie odbiera� wra�enia lub nie odbiera�, my�le� lub nie
my�le�,
pami�ta� lub pami�� wy��cza�. Teraz b�dzie dla ciebie tak�e zrozumia�e, dlaczego
intuicja
pojawia si� w�a�nie w tych kr�tkich momentach, w kt�rych nie my�lisz. Ty, jako
"Iskra
Bo�a", jeste� jedno�ci�, nie mo�esz zatem rozdwaja� si� i rozdziela�. Je�eli
my�lisz, jeste� w
ciele my�lowym, nie mo�esz wi�c r�wnocze�nie zanurzy� si� w �wiaty arupa, w �wiaty
intuicji. Musisz chocia� na u�amek sekundy wycofa� si� z cia�a my�lowego, aby wej��
w
�wiat intuicji. Skoro wi�c stwierdzi�em, �e twa ja�� ni�sza � a wi�c i cia�o
my�lowe � nie
mo�e ci by� przeszkod�, nie znaczy�o to, �e masz to cia�o my�lowe zabiera� ze sob�
w �wiat
intuicji. Nie mog�oby tam wej��, jest na to za grube, za ci�kie, jest po prostu
rupa (posta�,
Jorma). Ono ma ci tylko nie przeszkadza�, musi na chwilk� przesta� niepokoi� ci�
my�lami.
A do tego w�a�nie zmierza�y twoje �wiczenia w opanowaniu my�lenia. Wykonuj�c pilnie

�wiczenia pratjahary nauczy�e� si� od��cza� dowolnie uwag� od wra�e� zewn�trznych,


od
pami�ci i od my�lenia. Widzisz teraz jak konieczne i niezb�dne jest teraz
wykonywanie takich
�wicze�, kt�re, na poz�r, nie maj� �adnego zwi�zku z rozwojem duchowym. Zwi�zek ten

dostrzega si� dopiero p�niej.

Pozna�e� szereg cech charakteryzuj�cych intuicj� i niekt�re warunki, bez kt�rych


jest ona
niemo�liwa. Gdyby� te warunki zachowa�, to znaczy, gdyby� od��czy� uwag� od wra�e�
zewn�trznych i przesta� na chwil� czu� i my�le�, dost�powa�by� wprawdzie intuicji,
ale tylko
przypadkowych. By�oby to podobne do otwierania ksi��ki naukowej na chybi� trafi� i
czytanie
jej na tej stronicy, na kt�r� przypadkiem padnie tw�j wzrok. Oczywi�cie, w ten
spos�b te�
mo�na si� czego� nauczy�. Ty jednak chcesz sam sobie wybiera� to, czego si�
pragniesz
nauczy�, inaczej m�wi�c, chcesz sam wybiera� sobie przedmiot twej intuicji. A do
tego nie
wystarczy wy��czy� si� od wra�e� i czeka� bezmy�lnie, a� intuicja sama ci si�
nasunie.
Potrzeba tutaj z��czenia si� z przedmiotem intuicji, potrzeba zjednoczenia si� z
nim, stania si�
nim samym. Sta� si� przedmiotem twej intuicji zdo�asz jednak tylko w ten spos�b, �e
si� we�
zanurzysz, �e si� w nim pogr��ysz ca�� tw� istot�. W tym miejscu masz drugie z
dos�ownych
znacze� s�owa "intuicja" (zanurzenie). Cia�em fizycznym pogr��y� si� w ciele
fizycznym
przedmiotu nie zdo�asz, bo oba te cia�a odgraniczaj� si� od siebie wzajemnie. Maj�
powierzchnie twarde, przez kt�re nie mog� przenikn��. Cho�by twym przedmiotem
badania
intuicyjnego by�a woda, to tak�e w ni� nie "zanurzysz" si� w znaczeniu tu
przyj�tym, bo-
zanurzaj�c si� nie wnikasz w wod�, tylko j� wypychasz swym cia�em. W miejscu przez
twe
cia�o zaj�tym, nie ma wody, nie jeste� wi�c jednym z ni�, bo dzieli was
powierzchnia twego
cia�a. Ty nie jeste� wod�, tylko w wodzie, a dla uzyskania intuicji powiniene� sam
sta� si�
wod�. Tak samo nie zdo�asz dokona� tego cia�em eterycznym, ani astralnym, ani
my�lowym.

Zjednoczenie z przedmiotem zdo�asz uzyska� tylko tam, gdzie wszystkie rzeczy s�


jedno�ci�,
to znaczy na r�wni arupa (bez odr�bnej formy, bez kszta�tu). Tam s� jedno�ci�
wszystkie
rzeczy, wszystkie istoty, wszystkie idee. Nie s�d�, �e zjednoczy� si� z ide� jest
trudniej ni� z
rzecz� lub z istot�. Przyk�adem mo�e by� tw�rczo�� Juliusza S�owackiego [Ur. 4 IX
1809 r.,
Krzemieniec, zm. 3 IV 1849 r., Pary� � przyp. red.]. Jak wiesz, nie by� on nigdy
ojcem, a
jednak stworzy� prawdziwy poemat bole�ci rodzicielskiej w swym "Ojcu zad�umionych".

Intuicj� poetyck� zanurzy� si� w ide� "ojca" i zjednoczy� si� z ni� tak zupe�nie,
�e zdo�a�
odczu� wszelkie stopnie cierpie� ojca, trac�cego kolejno swoje dzieci.

Gdyby� s�dzi�, �e dzie�o to nie powsta�o pod wp�ywem intuicji lecz psychometrii,
s�dzi�by�
s�usznie, ale1 tylko w po�owie. Inspiracj� do napisania "Ojca zad�umionych"
otrzyma�
S�owacki pod wp�ywem opowiadania, kt�re us�ysza� w�a�nie w miejscu, w kt�rym zasz�y

wspominane w opowie�ci wypadki. Wp�yw tego, co us�ysza� i obecno�� na miejscu


zdarze�,
wszystko to razem, podzia�a�o na wra�liw� natur� poety, daj�c mu wizj� wypadk�w.
Wizje te
przej�y go natchnieniem do napisania poematu, by�y dla niego inspiracj�, ale
jeszcze nie
intuicj�. S�owacki nie by� "czeladnikiem" �cie�ki tajemnej, zatem nie kszta�ci� w
sobie
uzdolnie� do �wiadomej intuicji, ale wizja i inspiracja podnios�y go na �w poziom,
na kt�rym
m�g� otrzyma� intuicyjne odczucie b�lu ojcowskiego. A czym�e innym jest wizja,
je�eli nie
imaginacj�? Masz tu zatem te same trzy stopnie, do kt�rych i ty si� przyznajesz:
najpierw
imaginacja, potem inspiracja, wreszcie intuicja. Przez r�wni� astraln� wznosi� si�
S�owacki
do r�wni my�lowej, a st�d dosta� si� na r�wni� arupa. A taka sama zupe�nie jest
twoja droga.
R�nica jest tylko ta, �e ty t� drog� idziesz �wiadomie, a S�owacki kroczy� ni�
bezwiednie.
Jednak on by� poet�, a ty b�dziesz czeladnikiem. Poniewa� doszed� a� do intuicji,
zas�uguje w
pe�ni na miano "wieszcza", podobnie jak Mickiewicz i Krasi�ski.

Na tym drobnym przyk�adzie widzisz, �e wiedza tajemna mo�e si� przyda� nawet w
literaturze, gdy idzie o zrozumienie dr�g tw�rczo�ci. Podobnie przydatna b�dzie ci
do
zrozumienia zjawisk tej dziedziny, kt�ra w nowszych czasach zyska�a nazw�
parapsychizmu
(parapsychologii). Do tej dziedziny nale�y te� psycho-metria. Definicja jej jest
nast�puj�ca:
"Niekt�re osoby wra�liwe zdo�aj� za dotkni�ciem lub zbli�eniem si� do obranego
przedmiotu
odczu� nie tylko jego substancj�, kszta�t, barw� i opisa� go dok�adnie, lecz nadto
poda�
miejsce, sk�d pochodzi, osob�, do kt�rej nale�y, a nawet przytoczy� zdarzenia,
kt�re
rozegra�y si� w pobli�u tego przedmiotu". To jest dla parapsychizmu wszystko, co
wiedzie�
mo�na o psychometrii. Zatem, bada on jej objawy, gromadzi dane statystyczne: jaki
procent
ludzi i w jakim stopniu jest wra�liwy psychometrycznie, bada prawdziwo�� ich
zezna�,
mierzy ich puls i temperatur� cia�a i na tym wyczerpuje sw�j program docieka�. Ty
jednak
zdo�asz z innego stanowiska patrze� na psychometri�. Mniej ci� zajmuj� jej
zjawiska, bo w
nie nie w�tpisz, a g��wn� wag� przywi�zujesz do jej istoty, kt�r� chcesz zg��bi� i
poj��. Dla
ciebie nie b�dzie to nawet trudne, bowiem znasz ju� po cz�ci r�wni� astraln� i
my�low�.
Wiesz tak�e, �e na ka�dej z tych r�wni istniej� mniej lub wi�cej zm�cone odbicia
obraz�w
tego wspania�ego kosmicznego kinematografu (dzi� mo�na by powiedzie� �
gigantycznego
komputera!) jakim jest Kronika Akaszy [Zob. bibliografia]. Zatem, dla ciebie
psychometria
jest po prostu ogl�daniem obraz�w akasnych w odbiciach astralnych lub my�lowych.
Obrazy
te doznaj� na ka�dej r�wni nowego za�amania, s� zatem tym bardziej zm�cone i
niedok�adne,
im ni�sza jest ta r�wnia, na kt�rej je ogl�dasz.

Zwi�zek miedzy psychometria a intuicj� mo�e ci si� pozornie wydawa� do�� lu�ny,
mia�e�
jednak przyk�ad ju� na S�owackim, �e taki zwi�zek istnieje. Nadto zauwa�, �e ca�y
ten dzia�
wiedzy tajemnej, kt�ry obejmuje dzieje Wszech�wiata, nie jest niczym innym, jak
odczytywan� przez "czeladnik�w" kronik� aka�n�. Niewy�wiczeni jasnowidze czytaj� j�

tak�e, ale nie rozumiej�, co znacz� zjawiska przez nich widziane, nie umiej� ich
odpowiednio
t�umaczy�. Ty tak�e, chocia� masz ju� za sob� lata �wicze�, by�by� jeszcze
niewprawny w
rozumieniu tych widziade� akasnych. Dlatego te� nie usi�uj na razie pr�bowa� tego.
Mo�esz
natomiast pos�ugiwa� si� psychometri�, jako drog� po�redni� w tych �wiczeniach, w
kt�rych
zmierzasz do uzyskania intuicji o wybranych przedmiotach. Takie �wiczenia s�
oczywi�cie
nieobowi�zkowe, a spos�b ich uprawiania jest nast�puj�cy:

We� dany przedmiot do r�ki lub po�� go sobie na �o��dku. Zamknij oczy i staraj si�
wnikn��
tw� istot� we wn�trze przedmiotu. Nie my�l o niczym, nie pr�buj odgadywa� lub
odczuwa�
czegokolwiek, tylko czekaj biernie i spokojnie. Po chwili zaczn� si� wynurza�
wra�enia lub
obrazy. Odczujesz do przedmiotu sympati� lub wstr�t, mo�e pojawi ci si� obraz
osoby, do
kt�rej ten przedmiot nale�a� lub te� obrazy otoczenia, w kt�rym si� znajdowa�.
Staraj si�
gorliwie o to, aby ani przez chwil� nie ��czy� z tymi obrazami w�asnych domys��w
lub
s�d�w. Masz by� tylko oboj�tnym widzem, nieczu�ym i nie my�l�cym, lecz pami�taj�cym

dok�adnie wszystko, co widzi. Gdy ju� nauczysz si� zapami�tywa� te obrazy, przesta�
na nie
zwraca� uwag�, lecz zajmij si� wy��cznie wra�eniami, kt�re na twym wn�trzu wywiera
ten
przedmiot. Jest to trudniejsze ni� psychometri�, ale dojdziesz i do tego. Ujrzysz
wtedy nie
odbicia aka�ne z otoczenia przedmiotu � ale form� astraln� lub my�low� jego samego,
a st�d
ju� tylko krok do intuicji, do uzyskania wiedzy najg��bszej i
najwszechstronniejszej o tym
przedmiocie, a przede wszystkim, wiedzy najprawdziwszej, czerpanej wprost u �r�d�a,
nie
zm�conej za�amaniami przez r�wni� astraln� lub my�low�.

XX
O�WIECENIE (U WR�T �MIERCI)

Trzy stopnie ostatnie: dharana, dhjana i samadhi, tworz� razem "�cie�k� pr�by". Na
pi�ciu
poprzednich stopniach przygotowywa�e� si� do tego, aby by� godnym "o�wiecenia".
Tego
o�wiecenia dost�powa�e� w�a�nie w imaginacjach, inspiracjach i intuicjach.
Imaginacje
o�wiecaj� ci� o �wiecie astralnym, inspiracje o my�lowym, a intuicje wprowadzaj�
ci� ju� w
�wiaty arupa (bez kszta�tu). Wiedza, kt�r� na tych r�nych r�wniach zdobywasz, jest
w�a�nie
"o�wieceniem", kt�rym g�rujesz nad zwyk�ymi lud�mi.

Sam zrozumiesz, �e podczas lat pr�by to o�wiecenie nie mo�e jeszcze przekracza�
pewnych
granic. B�d�c dopiero "na pr�bie" nie dajesz jeszcze zupe�nej r�kojmi, �e wiedzy
nabytej
podczas o�wiecenia, nie u�yjesz w spos�b b��dny lub nawet szkodliwy. Tak� r�kojmi�
b�dzie
dopiero twoje "wtajemniczenie". Mam tu na my�li to samo, co czyta�e� ju� w
rozdzia�ach
pocz�tkowych, gdy por�wna�em �cie�k� jogi z latami nauki jako terminatora
rzemie�lniczego,
a potem czeladnika na pr�bie. Ucze� wyzwolony na czeladnika, nie dost�powa� jeszcze
do
wszystkich naraz tajemnic zawodowych. Dopiero w miar�, jak okazywa� si� godnym
zaufania, dopuszcza� go majster do dalszych tajnik�w swego rzemios�a. Tak samo ty,
jako
czeladnik na pr�bie, nie jeste� jeszcze ostatecznie przyj�ty. Pracujesz, a
mistrzowie ci�
obserwuj�, przygl�daj� si� twej pracy, twemu zachowaniu, a przede wszystkim, twemu
wn�trzu, twym uczuciom i my�lom.

Nie zapominaj o tym ani na chwil�, �e w okresie "o�wiecenia", a wi�c przez ca�y
czas pr�by,
jeste� pod nieustannym nadzorem, chocia� niewidzialnym. Mistrzowie obserwuj� ci�
dok�adniej i �ci�lej ni� ty sam by� potrafi�. Widz� w tobie znacznie wyra�niej
wszystko ni�
sam ujrze� potrafisz. Widz� wszystkie twoje post�py, ale i twoje zaniedbania, a
tych jest
wi�cej ni� s�dzisz.

Wyobra� sobie cz�owieka, kt�ry ma kawa� ziemi pod upraw� ogrodu. Pracowa� przez
siedem
lat nad jej wykarczowaniem i wyplewieniem chwast�w, zasiewa� w niej jarzyny i
szczepi�
drzewka owocowe. Przez ten czas dochodzi� oczywi�cie do wielu do�wiadcze�
ogrodniczych,
zyskiwa� pewien zas�b "o�wiecenia" w tej dziedzinie. Na podstawie tej wiedzy sieje
dalej i
sadzi spodziewaj�c si� wynik�w lepszych ni� poprzednie. Siej�c jednak i sadz�c nowe
ro�liny
zaniedbuje plewienie chwast�w, kt�re krzewi� si� nie zauwa�one przez niego. Czy�
zatem
wiedza obecna da mu lepsze ni� dawniej plony, czy te� p�jdzie na marne z powodu
zachwaszczenia ogrodu?

Zachowujesz si� bardzo podobnie jak ten ogrodnik. Na pi�ciu stopniach ni�szych
stara�e� si�
� niew�tpliwie szczerze i usilnie wypleni� z siebie wszystkie wady i na�ogi, a na
ich miejsce
zaszczepi� w�asno�ci wymagane przez �cie�k�. Po przej�ciu z tego "przygotowania" na

�cie�k� pr�by, powiedzia�e� sobie: "Oto wyple-wi�em w sobie z�e na�ogi i wady, a
zasadzi�em
w�asno�ci ��dane, zatem teraz mog� szczepi� dalej spokojnie i zbiera� owoce, bo
chwast�w
ju� si� pozby�em". Nie pomy�la�e� jednak nad tym, �e chwasty, podobnie jak w ziemi,
tak i w
twej duszy, rozrastaj� si� ci�gle na nowo, je�eli ich nie t�pisz bez przerwy, bez
wytchnienia.
Spocz�� ci nie wolno ani chwil�, bo ka�dy spoczynek, to ju� cofni�cie si� na
�cie�ce, to krok
wstecz. Kto nie idzie naprz�d, ten si� cofa. Nie post�puj�c, zostaje w miejscu, a
tymczasem
inni id� dalej i zostawiaj� go w tyle.
Sp�jrz uwa�nie w g��b siebie, bez pob�a�liwo�ci i bez nieszczero�ci wobec samego
siebie.
Czy ju� �adnej, ale naprawd� �adnej wady, w sobie nie znajdziesz? Czy rzeczywi�cie
wypleni�e� ju� tak dok�adnie wszystkie chwasty, �e �aden nie rozr�s� si� na nowo?
Czy ju�
nic, faktycznie nic, nie zag�usza tych dobrych ro�linek, kt�re wyhodowa�e� w duszy
z tak�
pieczo�owito�ci� i takim trudem? Je�eli dasz odpowied� przecz�c�, to oszukasz sam
siebie.
Zataisz przed sob� faktyczny stan rzeczy.

We� jako przyk�ad, rzecz tak drobn� cho�by, jak to, o czym przepi�knie pisze
Krisznamurti
(G.), gdy przedstawia cechy przys�ugi prawdziwie bezinteresownej. Czy ty naprawd�
potrafisz wznie�� si� do tego, aby wy�wiadczywszy komu� przys�ug�, cho�by
rzeczywi�cie
wielk�, nie pochwali� si� tym, je�eli nie przed nim, to przed kim� trzecim? Czy
potrafisz
zosta� "dobroczy�c� nieznanym" i to naprawd� nikomu nieznanym? A je�eli nawet
czasami
potrafisz, to czy nie przemknie ci przez dusz� uczucie zadowolenia z siebie lub
nawet my�l:
"No, teraz dokona�em czego� naprawd� niezwyk�ego, niechby to kto inny potrafi�!".

A przecie� to jest rzecz ca�kiem drobna i zwyk�a. Zapewne nie jest zwyk�� i drobn�
u ludzi
zwyczajnych, ale na "�cie�ce" jest czym�, co si� samo przez si� rozumie. Widzisz
ju� z tego,
jak trudno wypleni� doszcz�tnie mi�o�� w�asn� i pych�. Obie chodz� w parze, chocia�

przybieraj� nieraz pozory bardzo niewinne. Czy nie przychodzi ci nigdy na my�l, �e
przecie�
jeste� ju� "tak daleko" na �cie�ce, wi�c nale�y ci si� jaka� specjalna
pieczo�owito�� ze strony
owych Istot Wznios�ych, kt�re rz�dz� losem? Odczuwasz, jakby pod�wiadomie, jakie�
niezwyk�e zas�ugi i ch�� ��dania za nie dla siebie jakich� przywilej�w r�wnie
niezwyk�ych.
Zapominasz o tym, �e im wy�ej wst�pujesz, tym wi�ksze masz obowi�zki, ale tym mniej

masz prawo oczekiwa� dla siebie. Przecie� tylko to jest dobre dla ciebie, co
zrobisz dobrego
dla innych, wcale o sobie nie my�l�c.

Imaginacje twoje, kt�rych ju� do�wiadczy�e� i kt�re b�dziesz miewa� coraz cz�ciej,
pouczaj�
ci� bardzo wyra�nie o jako�ci i warto�ci twego wn�trza. Pokazuj� ci, jaki jeste�
naprawd�,
stawiaj� ci przed oczami ciebie samego jak inn� istot�, na kt�r� mo�esz patrze� i
ocenia�. To
widywanie siebie jako sobowt�ra astralnego, b�dzie si� pojawia�o coraz wyra�niej, a
po
"wtajemniczeniu" b�dzie towarzyszy�o ci stale. Steiner (C) nazywa to spotkaniem ze
"stra�nikiem progu". Jest rzeczywi�cie stra�nikiem ten tw�j sobowt�r, broni ci
bowiem
przej�cia przez pr�g wtajemniczenia, je�eli nie jeste� oczyszczony dok�adnie ze
wszystkich
chwast�w na duszy.
Wtajemniczenia nie zdo�asz wymusi� �adnymi �rodkami nieprawid�owymi. Do niego
musisz
dorosn��, ale wedrze� si� w nie przed doro�ni�ciem nie potrafisz. Jeszcze w czasach

dawniejszych, gdy wtajemniczenie odbywa�o si� niejako z zewn�trz, dzi�ki pomocy


innych,
ju� wtajemniczonych, mo�liwe bywa�y wtajemniczenia nieprawid�owe, przedwczesne, a
nawet wprost nienale�ne. Teraz jednak � od czas�w Chrystusa � wtajemniczenia mo�na
dost�pi� tylko z pe�n� samowiedz�, a nie na odpowiedzialno�� drugich. Trzeba po
prostu
dorosn�� i dojrze�, podobnie jak ro�lina najpierw musi dorosn��, zanim dojrzeje.
Musi
rozwin�� li�cie i kwiaty nim b�dzie zdolna do wydania owocu. Tak samo i ty musisz
rozwin�� kwiat twego ducha: ja�� wy�sz�. Kwiat ten musi rozkwitn�� tu, na r�wni
fizycznej,
a nie pozosta� tylko na r�wni noumen�w jako "mo�liwo��". Znaczy to, �e twa ja��
wy�sza
musi wrosn�� silnie w r�wnie rupa, w twe cia�a; musi opanowa� je i zosta� ich
w�adczyni�
niepodzieln�. Nasionko jej, drobne i w�t�e, kt�re zasadzi�e� w gruncie twej duszy,
musi mie�
ten grunt czysty i zupe�nie wolny od chwast�w, aby nie zag�usza�y wzrostu i nie
hamowa�y
rozkwitu.

A do rozkwitu potrzebne jest o�wiecenie. Dzia�a ono tak, jak promienie S�o�ca na
ro�lin�.
"Przygotowaniem" uprawi�e� grunt, usun��e� ze� chwasty i zasadzi�e� nasionko. Teraz

potrzeba promieni s�onecznych, aby ono wzrasta�o i trzeba je piel�gnowa�, aby


chwasty go
nie przyt�umi�y. Gdyby zacz�o kwitn�� obok chwast�w, kwiat by�by nik�y i nie
wyda�by
dobrych owoc�w, lecz cierpkie lub truj�ce. Ci�g�a kontrola i sprawdzanie czy si�
chwasty nie
krzewi�, jest wi�c konieczna. Tylko ty sam bierzesz na siebie odpowiedzialno�� za
wszystko.
Mistrz tw�j wska�e ci drog�, ostrze�e przed b��dami, nawet podtrzyma w chwili
upadku, ale
nic za ciebie nie zrobi i za nic odpowiada� nie b�dzie.

Aby� m�g� z pe�n� odpowiedzialno�ci� przej�� pr�g wtajemniczenia, potrzebny ci jest

w�a�nie ten zakres o�wiecenia, kt�rego dost�pujesz kolejno imaginacjami,


inspiracjami i
intuicjami. Widzenia astralne barw i po�wiat, kt�re tworzy�y mo�e jedne z
pierwszych twych
prze�y� nadzmys�owych, wprowadzi�y ci� w "hal� nauki". Da�y ci tej nauki dok�adnie
tyle, ile
ci potrzeba do o�wiecenia si� o �wiecie astralnym. Teraz rozumiesz, �e te widzenia
imaginacyjne, chocia� do nich nie d��y�e�, by�y przecie� wcale nie przypadkowe,
lecz
celowe. Wydawa�y ci si� przypadkowe, niezale�ne od twej woli i ch�ci tylko dlatego,
�e
mog�y si� pojawia� tylko w miar� rozwoju twych czakr, twych "zmys��w
nadzmys�owych".
Ty za� tego ich rozwoju dostrzec nie mog�e�, bo ich samych jeszcze widzie� nie
by�e� zdolny.
Podobnie jest z dzieckiem, kt�re nie widzi swoich oczu, przekonuje si� o tym, �e je
ma,
dopiero wtedy, gdy zacznie nimi dostrzega� �wiat zewn�trzny. Teraz ju� wiesz, �e
czakry twe
s� w pe�ni rozkwit�e i czynne, bo odbierasz nimi wra�enia astralne. Inspiracjami
nauczy�e� si�
je czyta�, wiesz, co one oznaczaj�, od kogo pochodz�. Intuicjami wreszcie
dochodzisz do
porozumiewania si� wprost z tymi Istotami, od kt�rych te wra�enia pochodz�, a
ponadto z
takimi istotami, kt�re nie potrzebuj� r�wni astralnej, ani nawet my�lowej, do swej
dzia�alno�ci. Umiesz ju� odr�nia� istoty astralne od my�lowych, a te od
karmicznych.

Na skutek wej�cia w styczno�� z Istotami tak wznios�ymi zmienia si� tak�e tw�j
stosunek do
twej karmy. Jako cz�owiek zwyk�y ulega�e� karmie �lepo i nieodwo�alnie. Odmierza�y
ci j�
Lipika na ka�de twe wcielenie w takiej ilo�ci, aby� j� w danym wcieleniu m�g�
odrobi� bez
nadmiernego wyt�enia, ale i bez pr�nowania. Po prostu "stosowa�y wiatr do we�ny
jagni�cia". By�e� sw� karm� skr�powany w ka�dym �yciu tak ciasno, �e chc�c nie
chc�c
musia�e� j� odrobi�. Nawet spos�b odrobienia by� ci narzucony i �ci�le okre�lony.
Dlatego te�
�ycie popycha�o ci� nieub�aganie w tym kierunku, kt�ry mia�e� zakre�lony ju� przed
twoim
urodzeniem. W�asne twe wady i nami�tno�ci wprowadza�y ci� w takie warunki �yciowe,
jakie
w�a�nie by�y najodpowiedniejsze dla twej karmy. Warunki te z twego osobistego
punktu
widzenia by�y oczywi�cie dla ciebie najcz�ciej "niepowodzeniami" lub
"nieszcz�ciami".
Przypisywa�e� je �lepemu trafowi lub niesprawiedliwemu losowi. A tymczasem to
Lipika
poci�ga�y tylko za sznureczki utkane z twych ��dz i b��d�w lub pos�ugiwa�y si� nimi
jak
m�otami, kt�re bij�c w ciebie mia�y wykrzesa� ow� iskierk� bo��, ja�� wy�sz� w
tobie
u�pion�.

Je�eli uwa�nie przegl�dasz swe tera�niejsze �ycie, to spostrzegasz, �e obecnie nie


jest ju� tak.
Z biernej ofiary swej karmy, ze zwierz�cia jucznego, pop�dzanego przez kogo� z
zewn�trz,
zmieniasz si� powoli w poganiacza tego zwierz�cia. Ty sam ju� nak�adasz ci�ary, sam
je
dobierasz, sam okre�lasz kierunek. Z roli biernej przechodzisz w czynn�. To, co
dawniej
Lipika (W�adcy Karmy) robi�y za ciebie, teraz ty sam zaczynasz robi� za siebie.
Bierzesz
sw�j los w r�ce i to bierzesz �wiadomie. Z niewolnika przedzierzgasz si� we w�adc�.

Przemieniasz si� dlatego, �e ju� w znacznej cz�ci oczy�ci�e� si� z wad i ��dz
samolubnych,
wi�c one ju� nie mog� by� w�dkami wci�gaj�cymi ci� w warunki karmiczne. Brak ju�
tych
wi�z�w, kt�re ci� p�ta�y dotychczas, brak �rodk�w do przymusowego prowadzenia ci�.
Dlatego nie mog�c ju� by� kierowanym, masz sam sob� kierowa�. Wolno ci teraz
wybiera�,
w jaki spos�b chcesz sw� karm� odrabia�, wolno ci nawet zwi�ksza� sobie jej zakres
w tym
�yciu, aby tym szybciej odrabianie zako�czy�. Do tego w�a�nie s�u�y ci twoje
o�wiecenie.
Ono umo�liwia ci co� wi�cej. Umo�liwia ci wgl�d w dzia�alno�� og�ln�, jak� nad
karm�
�wiata rozwijaj� owe Istoty Wznios�e zwane Lipikami. Mo�esz przygl�da� si� ich
czynno�ci i
rozumie� motywy, kt�rymi one si� kieruj� przy wydzielaniu karmy pojedynczym
ludziom,
rodzinom, miastom, narodom i ca�emu globowi ziemskiemu. Stajesz si� ich
pomocnikiem,
pracujesz wraz z nimi i ch�tnie bierzesz na siebie cz�� karmy "nieosobistej", to
znaczy cz��
karmy og�lnej twego miasta i twego narodu. Czujesz si� wsp�odpowiedzialny za t�
karm�,
bo przez swe intuicje wchodzisz w ��czno�� z istotami tak wysokimi jak duchy
narodu,
szczepu lub rasy. Stajesz si� ich cz�stk�, uczestniczysz w ich karmie, ale i w ich
pot�dze.
Jest to bowiem pot�ga nadludzka mie� w r�ku sw�j los, koleje swego �ycia, bieg
wypadk�w.
A ty to masz teraz w r�ku. Ponadto, uczestniczysz we w�adzy stokro� wi�kszej: masz
wp�yw
na karm� �wiata, w�adasz ni� �wiadomie i rozumnie. Pomy�l nad ca�� donios�o�ci�
tych s��w:
ty tworzysz dzieje! Historia �wiata potoczy si� tak, jak ty jej wska�esz. Ty,
cz�owiek ma�y,
niepozorny, nikomu nieznany, ty tworzysz dzieje �wiata. Zosta�e� dopuszczony do tej
w�adzy
nad dziejami �wiata dlatego, �e wyzby�e� si� egoizmu, zatem nie ma obaw, �e
nadu�yjesz tej
w�adzy do cel�w samolubnych, niezgodnych z ide� powszechnego post�pu.

Zwa�, jak nies�ychane szkody tej idei m�g�by wyrz�dzi� kto�, kto posiad�by w�adz�
podobn�
do twojej, ale nie mia� twojego poziomu moralnego. Zwa�, �e opr�cz tej w�adzy nad
karm�,
ty masz jeszcze szereg innych zdolno�ci nadludzkich. Masz zdolno�� widzenia
astralnego i
my�lowego: znasz uczucia ludzi i ich my�li, fle� to nadu�y� pope�nia�by na twoim
miejscu
kto� inny, jak wykorzystywa�by to czytanie w my�lach i uczuciach ludzkich, jak
bezwzgl�dnie pos�ugiwa�by si� nimi do swoich cel�w! Ty jednak tego nie robi�e� i
nie
zrobisz, bo jeste� na "�cie�ce".

Nast�pnie zastan�w si� g��boko nad tym, jak niezwykle, wprost nadludzko,
przewy�szasz
sw� wiedz� nie tylko filozof�w i przyrodnik�w, lecz tak�e psycholog�w, fizjolog�w,
socjolog�w, wreszcie historyk�w. A tej wiedzy nie nadu�ywasz do �adnych ubocznych
cel�w, nie che�pisz si� ni� nawet. Nikt nie wie, �e j� posiadasz, bo nie masz jej
na pokaz, na
wzbudzanie podziwu, tylko, aby pomaga� innym, kt�rzy tej pomocy rzeczywi�cie
potrzebuj�.
Pomagasz im bezimiennie i zaraz znikasz, aby nawet nie zauwa�yli, komu maj� by�
wdzi�czni. Wiesz ju�, �e wszystko masz czyni� bez oczekiwania jakichkolwiek owoc�w
(korzy�ci osobistych), a wi�c tak�e pomagasz ludziom bez oczekiwania ju� nie tylko
wdzi�czno�ci, ale nawet wynik�w � tej pomocy. Nie idzie ci bynajmniej o to, czy twa
pomoc
by�a rzeczywi�cie pomoc�, czy w og�le by�a pomoc�, a nie szkod�. Zrobi�e� swoje, to
znaczy,
zrobi�e� to, co uwa�a�e� za wskazane w danych warunkach i odszed�e�. Nawet w g��bi
duszy
nie zachowa�e� uczucia zadowolenia z samego siebie. Tym bardziej, nie zachowa�e�
tam
pychy, �e oto "pomagasz �wiatu". Tak naiwnie zarozumia�y ju� nie jeste�, aby
s�dzi�, �e
twojej marnej pomocy �wiat oczekuje, �e jej po��da, �e bez niej utkn��by w swym
post�pie.
Gdyby� ty uchyli� si� od pomocy, pojawi�oby si� na twoje miejsce stu innych, kt�rzy
by
pomogli za ciebie, ty za� obci��y�by� tylko swoj� karm� tym uchybieniem. Pomagaj�c
�wiatu,
pomagasz tylko sobie, a wi�c ani zas�ugi w tym nie ma �adnej, ani prawa do
wdzi�czno�ci lub
uznania. Aby za� ta pomoc, udzielana drugim, by�a dla ciebie naprawd� pomoc�, musi
by�
wolna od spodziewania si� owoc�w. Gdy pomagaj�c drugiemu, nie my�lisz przy tym
wcale o
sobie, wtedy pomagasz sobie naprawd�. Zyskujesz, gdy o zysku nie my�lisz, gdy nie
dbasz o
zysk wcale. A "zyskiem" by�oby tu nawet twe liczenie na wdzi�czno�� lub uczucie
zadowolenia z siebie.

U kresu tej �cie�ki o�wiecenia czeka ci� pr�g wtajemniczenia. Aby� m�g� ten pr�g
przest�pi�,
musisz by� got�w zostawi� przed nim wszystko, co wi��e ci� z ziemi� i z jej
sprawami. A
liczenie na owoce twych czyn�w wi�za�oby ci� do nich podobnie jak liczenie na
wdzi�czno��
ludzi za tw� pomoc wi�za�oby ci� z tymi lud�mi. Jako "czeladnik" masz by� dos�ownie

"umar�ym dla �wiata", bo dopiero wtedy b�dziesz m�g� dzia�a� dla �wiata owocnie,
gdy w
nim tkwi� przestaniesz. Nie m�g�by� obs�ugiwa� maszyny, gdyby� sam by� jej cz�ci�
sk�adow�. Musisz by� poza ni�, nie tkwi� w niej sw� istot�. Dlatego masz stan�� u
wr�t
�mierci, dlatego masz przez �mier� przej��, aby dost�pi� wtajemniczenia.

Masz przej�� przez �mier�, a jednak �y� dalej na ziemi, nosi� w sobie tajemnic�
tego, co jest
po tamtej stronie zgonu. Tajemnic takich nie powierza si� byle komu. Zdarza si�, �e
i ludzie
zwyczajni powracaj� jeszcze do �ycia, przeszed�szy przez �mier� czy to w letargu,
czy w
chorobach, ale przechodz� j� nie�wiadomie, nie pami�taj�c nic, co tam widzieli. Ty
za� masz
przej�� przez �mier� �wiadomie, masz zapami�ta� wszystkie szczeg�y tego zdarzenia i
nie
wolno ci nikomu ich wyjawi�. Dost�pienia tej tajemnicy musisz by� godnym bez
zastrze�e� i
dlatego �cie�ka o�wiecenia ci�gle jeszcze jest tylko "�cie�k� pr�by", kt�rej mo�esz
nie
przetrwa�.
XXI
NA DROG�

Na rozdziale XX sko�czy�em zadanie, kt�re sobie postawi�em przy opracowywaniu tej


ksi��ki. Przeprowadzi�em ci� przez przygotowanie do o�wiecenia, temat jest wiec ju�

wyczerpany. Po doj�ciu do intuicji, nie potrzebujesz ju� �adnych ksi��kowych


wskaz�wek,
ani moich, ani obcych, bo wszystkiego, co pragniesz wiedzie�, dost�pisz intuicj� o
wiele
wszechstronniej i pewniej ni� dzi�ki najlepszym ksi��kom.

Nie wynika z tego oczywi�cie, �e nie s� ci potrzebne �adne studia ksi��kowe. Masz
dzia�a�
w�r�d ludzi, zatem powiniene� wiedzie�, co ludzie umiej�, czym zajmuj� umys�y,
jakie maj�
pogl�dy, w jakich kierunkach d���. Ponadto istnieje potrzeba, aby� zapozna� si�
kolejno z
wybitniejszymi dzie�ami ze wszystkich dziedzin okultyzmu, a wi�c nie tylko z wiedz�

tajemn� w znaczeniu �ci�lejszym, lecz r�wnie� z astrologi�, alchemi�, chiromancj�,


kaba��,
spirytyzmem, mediumizmem, a nawet z czarn� magi� i kultem Bafometa. Powiniene�
bowiem zna� wszystko, co ludzie poznali.

Zna� jednak, a wykonywa�, to dwie r�ne rzeczy. Zbyteczne by�oby ostrzega� ci�, �e
nie
wolno ci praktykowa� czarnej magu lub spirytyzmu, wiesz o tym sam dobrze, a w razie

w�tpliwo�ci ostrze�e ci� w por� twoja intuicja. Tak samo nie skusi ci� alchemia do
poszukiwania sposob�w wytwarzania z�ota, bo wiesz ju�, jak alchemi� nale�y rozumie�
w jej
prawdziwym znaczeniu, a z�ota robi� nie potrzebujesz, bo b�dziesz go mia� zawsze
do�� na
wszystkie potrzeby. Tak samo, nie b�dziesz bada� astrologicznie swego horoskopu, bo
wiesz,
�e tw�j horoskop musi by� zawodny, skoro sam jako czeladnik, kierujesz swym losem.
Wreszcie nie poci�gnie ci� stosowanie kaba�y, bo przez �wiat kaba�y, jako przez
hal� nauki,
przeszed�e� i ju� nie zamierzasz do niej wraca�.

Jednak powiniene� to wszystko zna� i to zna� gruntownie, bo nieraz wypadnie ci


ratowa�
kogo� nieopatrznego, kto zapl�ta� si� w te zwodnicze dyscypliny i traci w nich
dusz�, bior�c
szych za z�oto. Twej pomocy wymaga� b�d� r�wnie� media czy to tzw. jasnowidz�ce,
czy
spirytystyczne lub telekinetyczne, bo one wszystkie nie maj� mocy, aby wypl�ta� si�
z side�,
kt�rymi op�ta�y je puste istoty astralne. Wreszcie wypadnie ci nieraz zmierzy� si�
oko w w
oko ze zdecydowanymi czarownikami, a wi�c pot�nymi naprawd� i sparali�owa� ich
zamys�y lub przeciwdzia�a� z�u, kt�re ju� wyrz�dzili. B�dziesz mia� tu do
dyspozycji
wszystkie dobre moce, je�eli tylko nie zechcesz ich nadu�y�.

Jednak przede wszystkim stale b�dziesz mia� do czynienia ze zwyczajnymi lud�mi,


twoimi
bra�mi m�odszymi. Przecie� po to wszed�e� na "�cie�k�", na to wspinasz si� po jej
szczeblach
a� do stopnia czeladnika, aby dzia�a� w�r�d ludzi. Wst�pisz mi�dzy nich jako ich
opiekun i
przyw�dca na drodze post�pu, ale nie wst�pisz na �adn� wy�yn�, na �aden piedesta�,
z
kt�rego m�g�by� z g�ry na nich patrze�, kazania wyg�asza� lub drogi wskazywa�.
Wejdziesz
miedzy nich jako r�wny mi�dzy r�wnych, a nawet zst�pisz jeszcze ni�ej, bo czeladnik
nie
pracuje na powierzchni, lecz na samym dnie. Nie b�dzie ci� nikt widzia�, nikt nie
b�dzie ci�
podziwia�, ani oklaskiwa�, ni ho�d�w sk�ada�. Wejdziesz mi�dzy tych zwyczajnych
ludzi jako
nie znany, nie doceniany, cz�sto nie rozumiany, a nawet wyszydzany. Nie l�kasz si�
jednak
tego, bo ju� umiesz pracowa� nie dla owoc�w ani dla uznania, lecz dla pracy samej.

Na twoj� drog�, szar� i niewdzi�czn�, lecz pe�n� niewys�owionej b�ogo�ci, pragn� ci


da� � nie
wskaz�wki, nie pouczenia ani nakazy, lecz ma�y promyczek �wiat�a, kt�ry w twym
sercu
powinien podtrzymywa� �wi�ty ogie� wszechogarniaj�cej mi�o�ci, aby opromienia�a ci
ka�d�
chwil� twej pracy. Masz i�� mi�dzy ludzi, a to nie znaczy rzuci� wszystko, czym
zajmowa�e�
si� dotychczas i wyst�pi� jako w�drowny kaznodzieja, oznacza to co� bez por�wnania
trudniejszego. Masz zosta� tam, gdzie jeste�, nie zmienia� w niczym twego
dotychczasowego
�ycia, a mimo to dzia�a� na ludzi i dla ludzi. Sam rozmiesz, �e nie masz dzia�a�
fizycznie,
materialnie, lecz duchowo. Masz wrasta� w dusze ludzi, nie w ich zaj�cia codzienne,
a
wrasta� tak, aby oni wcale tego nie spostrzegli. Masz sta� si� im drogim i
po��danym,
chocia� b�d� stronili od ciebie, spotwarzali ci� i nienawidzili. Masz zachowywa�
si� tak, aby
nie mogli spostrzec, �e w�a�nie kamienuj� tego, bez kogo �y� im trudno.

Pami�taj o tym bez przerwy, ile to zdolno�ci wyrobi�e� w sobie, ile dzi�ki nim masz

mo�liwo�ci dobrego dzia�ania, zatem ile powiniene� da� twym bli�nim. Dla przyk�adu
wska��
ci na jako�� twych cia� niewidzialnych. Dzi�ki wykonywaniu sumiennemu �wicze� na
�cie�ce, oczy�ci�e� twe cia�o my�lowe, opanowa�e� jego funkcje i uczyni�e� ze�
narz�dzie
sprawne i udoskonalone. Twoje my�li s� nie tylko czyste i jasne, lecz tak�e
nadzwyczaj
pot�ne. Ich drgania rozchodz� si� daleko wok� i dzia�aj� bardzo silnie na
wszystkich w
twym otoczeniu.

Nie potrzebujesz wi�c stosowa� kaza� ani poucze� wobec ludzi, lecz wystarcz� twe
jasne,
logiczne i pot�ne my�li. One promieniuj� daleko i dzia�aj� na cia�a my�lowe twego
otoczenia. Czy ono sobie u�wiadamia ten wp�yw telepatycznie, czy te� nie zdaje
sobie z tego
sprawy, to rzecz oboj�tna. To oddzia�ywanie mo�e ujawni� si� dopiero po pewnym
czasie,
nawet d�ugim, ale sw�j wp�yw wywrze niezawodnie. W�a�nie w ten spos�b b�dziesz na
ludzi
oddzia�ywa� najpot�niej. Ilekro� us�yszysz u ludzi jakie� zapatrywania b��dne lub
niedorzeczne, nie usi�uj ich od razu poprawia� i krytykowa�.

Pozosta� milcz�cy, cho�by to mia�o uchodzi� za twoje potwierdzenia, a tylko my�lami


prostuj
b��dne s�dy. Twoje my�laki pot�ne b�d� dzia�a�y powoli, ale stale i mo�e sam po
pewnym
czasie us�yszysz od tych samych ludzi s�d wprost przeciwny do poprzedniego, a
zgodny z
twoim. My�lami swymi dasz ludziom po prostu inspiracj�, natchniesz ich my�lami
prawdziwymi.

W og�le b�d� wstrzemi�liwy w swych ch�ciach do poprawiania ludzi, pouczania ich i


udzielania im rad s�ownych. Rady ludzie przyjmuj� tylko wtedy, gdy one potwierdzaj�
ich
zamiary, poza tym pytaj� o rady tylko po to, aby ich nie us�ucha�. Gdy wyj�tkowo
zdarzy si�
kto�, kto ci� prosi o rad� ze szczerym zaufaniem do ciebie i ze szczer� ch�ci�
us�uchania, nie
podawaj mu r�wnie� �adnej rady, �adnego rozstrzygni�cia gotowego, jak ma post�pi�.
Staraj
si� tylko o�wietli� mu strony z�e i dobre r�nych mo�liwych w jego wypadku sposob�w
post�powania. Wska� mu wyniki, do kt�rych ka�dy z tych sposob�w doprowadzi, a
rozstrzygni�cie pozostaw jemu samemu. Nie dziw si� jednak ani nie patrz na�
lekcewa��co,
je�eli on w�a�nie wybierze spos�b post�powania najmniej rozs�dny twoim zdaniem,
poniewa�
bardzo cz�sto jego karma popchnie go do tej w�a�nie, a nie innej decyzji. Nie daj
mu te�
nigdy odczu�, �e rozczarowa�a ci� jego decyzja, lecz przyjmij j� do wiadomo�ci
spokojnie,
bez dalszych ch�ci prostowania jego zapatrywa�.
R�wnie pot�nie oddzia�uj� na otaczaj�cych ci� ludzi twoje uczucia i nastroje. Uczu�

ujemnych jak gniew, niecierpliwo��, zawi��, pycha pozby�e� si� ju� na stopniu
przygotowania. Podobnie wystrzegasz si� nastroj�w pesymizmu, smutku, przygn�bienia
i
zgry�-liwo�ci. Umiesz ju� milcze� uczuciami i nastrojami, ale ponad to masz jeszcze

wytwarza� uczucia i nastroje dodatnie, aby one promieniowa�y na twe otoczenie.


Codziennie
rano, zanim wyjdziesz z domu do swoich zwyk�ych zaj��, zostaw w nim dla twego
otoczenia
pogodny nastr�j, ochoczy, zadowolony. Wsp�towarzyszom pracy przyno� r�wnie� co dnia

nastr�j optymistyczny, kole�e�ski, wyrozumia�y. Gdy u kt�rego� z nich odczujesz


przygn�bienie lub zniech�cenie, skieruj na� sw� opiek� szczeg�ln� i staraj si�
podnie�� go na
duchu nie tylko s�owami bezpo�rednio pocieszaj�cymi, bo te brzmia�yby najcz�ciej
pusto,
lecz raczej zwr�ceniem my�li jego na tory pogodniejsze, a przede wszystkim,
posy�aj�c mu
milcz�co uczucia pokrzepienia i si�y. Zasypiaj�c wieczorem, nigdy nie zaniedbuj
pos�a� na
wszystkie strony �wiata twych uczu� b�ogos�awi�cych, pe�nych mi�o�ci i ukojenia.
Nie ma
chyba potrzeby dodawa�, �e przedtem masz pos�a� serdeczne przebaczenie (i
prawdziwie
szczere) ka�demu z tych bli�nich, kt�rym zdarzy�o si�, �e w ci�gu dnia urazili ci�
lub nawet
skrzywdzili w swej niewiedzy.
Gdy b�dziesz stale pami�ta� o tym, �e nie ma ludzi z�ych, a s� tylko nie wiedz�cy,
�atwiej ci
b�dzie ustrzec si� nawet najl�ejszego uczucia niech�ci do ludzi, odrazy lub
pogardy. Na to nie
pozw�l sobie nigdy, lecz przeciwnie, do ludzi podchod� zawsze z szacunkiem i
sympati�, bo
w ka�dym z nich tli si� Iskra Bo�a taka sama, jak w tobie. Nie patrz na ich wady i
u�omno�ci,
lecz staraj si� widzie� w ka�dym jego strony dodatnie. Zauwa�ysz, �e nie ma takiego

cz�owieka, cho�by to by� najgorszy zbrodniarz, w kt�rym nie mo�na znale�� nic
dobrego.
Nieraz zalety ludzi kryj� si� pod pow�ok� szorstk�, nawet odpychaj�c�, nieraz oni
sami
zatajaj� je w sobie, zniech�ceni ozi�b�o�ci� otoczenia lub jego niewdzi�czno�ci�.
Ty jednak
masz w�a�nie za zadanie odgrzebywa� spod popio�u te iskry dobre, ledwie si� tl�ce.
Wi�c
staraj si� odnale�� je w ka�dym cz�owieku, bez wzgl�du na jego wygl�d, stanowisko,
opini�,
jak� cz�sto nawet nies�usznie, maj� o nim inni ludzie.

Tw� najwyra�niejsz� cech� w stosunku do ludzi niech b�dzie, przede wszystkim,


wyrozumia�o�� jak najwi�ksza, a nawet bez granic. Wyrozumia�o�� dla ich wad, ich
niewiedzy i b��d�w, lecz tak�e, co jest znacznie trudniejsze, dla ich post�powania
wobec
ciebie. Pomo�e ci tu wskaz�wka, znana ci ju� z rozdzia��w tej ksi��ki, aby na ludzi
patrze�
tak, jakby mieli jutro umrze�. Dzi�ki temu zdo�asz �atwiej przyj�� bez
zniecierpliwienia ich
zachowanie wobec ciebie, mo�e nawet krzywdy od nich zadawane ci rozmy�lnie. Z tego
punktu widzenia zdo�asz tak�e bezstronniej ocenia� donios�o�� ich post�pk�w i
b��d�w
pope�nianych, zdo�asz odr�nia� w nich to, co jest trwa�e, od drobnych,
przemijaj�cych, bez
znaczenia wobec wieczno�ci, nie przywi�zywa� wagi takiej, jak� przywi�zuje si�
wtedy, gdy
jest si� z kim� codziennie. Ta tolerancja bezgraniczna musi jednak by� w tobie
czym� tak
samo przez si� zrozumia�ym, aby nigdy nie rzuca�a si� w oczy. Nie by�aby to
tolerancja
prawdziwa, gdyby� stroi� si� w ni� jak w pancerz i z odcieniem wy�szo�ci patrzy� na
bli�nich
tak, jak na niesfornych uczniak�w w parku patrzy przechodzie�. Twoja wyrozumia�o��
nie
mo�e ci� odgradza� nieprzebitym pancerzem od ludzi, lecz ��czy� ci� z nimi i do
nich
poci�ga�.

Ta ��czno�� z lud�mi, jak� nawi��e twoja dla nich wyrozumia�o��, nie powinna ci�
jednak
wi�za� z nimi i kr�powa� twojej niezale�no�ci �yciowej. Wiesz ju�, jakie jest
w�a�ciwe
znaczenie s��w � nie wi�za� si� z nikim i z niczym. Jeste� "w�drowcem", kt�ry
wsz�dzie,
gdziekolwiek jest, znajduje ludzi obcych i otoczenie obce. �yczy im dobrze, pomaga
im i
s�u�y, ale nie przywi�zuje si� do nich. Got�w jest w ka�dej chwili opu�ci� ich i
przenie�� si�
w inne �rodowisko, bez �alu za poprzednim. W jaki spos�b masz z tym niewi�za-niem
si�
pogodzi� mi�o�� dla wszystkich ludzi, wiesz ju� z rozdzia��w poprzednich. Mi�o��
prawdziwa
daje wszystko, a nie ��da niczego. Nie oczekuj�c niczego, nie licz�c na nic, nie
wi��esz si�
tym samym, a dobrze �yczysz zawsze. Istniej� oczywi�cie zwi�zki karmiczne,
silniejsze ni�
zwi�zki krwi. One przykuwaj� ci� do pewnych ludzi na okre�lony czas. Ale to nie ty
si� z
nimi wi��esz, to karma wi��e ci� do nich i rozwi�zuje z t� chwil�, z kt�r� karm�
odrobisz.
Takie wypadki b�dziesz mia� w dalszym �yciu i mia�e� je ju� dotychczas. Wiesz
teraz, jak je
rozumie�.

Szczeg�lnego taktu i ostro�no�ci wymaga twoje zachowanie si� wobec os�b, kt�re we
w�asnym mniemaniu, znaj� si� "na wiedzy tajemnej". Skoro dowiedz� si� lub domy�la,
�e i ty
prowadzisz studia podobnego rodzaju, b�d� uwa�ali ci� za "swego", a siebie za
uprawnionych
do oczekiwania od ciebie zwierze� lub poucze� o "tajemnicach". B�d� to ludzie
r�nego
pokroju. Opr�cz maniak�w i fantast�w niepoczytalnych, spiryty�ci, hipnotyzerzy i
"pogromcy
jasnowidz�w" lub medi�w, wr�biarze i "okulty�ci" og�lnikowi, obok nich za� tak�e
powa�ni
badacze, teozofowie i antropozofowie. Zachowuj si� wobec nich z rezerw�. S�uchaj
cierpliwie, bo zwykle lubi� wiele m�wi�, ale sam m�w ma�o i nie prostuj ich
twierdze�. Gdy
ci� wprost o zdanie zapytaj�, wybierz to, co jest s�uszne w ich zapatrywaniach i
potwierd�, ale
b��d�w nie podno�. Nie zrozumieliby ci� zapewne, a gdyby nawet poj�� zdo�ali, nie
przyznaliby ci s�uszno�ci, poniewa� im milsze s� ich uprzedzenia. Ze swych studi�w
znasz
zapewne te kierunki na wp� filozoficzne, kt�re dzi� szerz� si� pod has�ami teozofii
i
antropozofii, wiesz zatem, �e nie nale�y ich nie docenia�. Dla wi�kszo�ci swych
zwolennik�w
s� szczeblem najwy�szym, do jakiego w og�le s� zdolni si� wznie��, nie burz im
zatem kultu
dla autorytet�w ich i dogmat�w, bo ludzie na r�nych szczeblach w r�ne wierz� powagi
i
r�ne twierdzenia przyjmuj� za swoje, ale do wzniesienia si� ponad kult
jakichkolwiek powag
obcych, zewn�trznych, jeszcze nie doro�li. W ka�dym razie te szczeble
przygotowawcze, na
kt�rych s�, zas�uguj� na uznanie. Podobnie wstrzemi�liwy b�d� wobec "badaczy
naukowych", a wi�c psycholog�w lub metapsychik�w. Mo�esz im, znaj�c cia�a wy�sze,
wskaza� nieraz kierunek, w kt�rym swe badania mogliby doprowadzi� do wynik�w
pozytywnych, ale nie wychod� wtedy poza ich poziom materialistycmy w my�leniu, bo
od
razu straci�by� ich zaufanie, nie do ciebie, lecz ufno�� w prawdopodobie�stwo tego,
co im
m�wisz. Rzecz prosta, �e nie dasz si� nigdy skusi� i nie pozwolisz na poddanie
twych
zdolno�ci badaniom eksperymentalnym. Najlepiej nawet b�dzie, je�eli nigdy si� nie
dowiedz�, �e jakie� zdolno�ci paranormalne posiadasz. Cho�by wszystkie ich
eksperymenty z
tob� dawa�y niezbity wynik, nie przyznaj� ci, �e s� to zdolno�ci nadnormalne, tylko

anormalne, a wi�c patologiczne.

Tw�j takt i intuicja dla granicy, je�eli zawsze na ni� b�dziesz zwa�a�, ustrzeg�
ci� we
wszystkich stosunkach z lud�mi od post�pk�w niezr�cznych i od zapuszczania si� w
sytuacje
nie�atwe do naprawienia. Trudniej ci b�dzie utrzyma� ten takt i spok�j umys�u w
wypadkach,
w kt�rych ze strony bli�nich spotka ci� ju� nie tylko niezrozumienie lub
lekcewa�enie, lecz
nawet nienawi�� lub prze�ladowanie. Jednak, �ci�le wype�niaj�c nakaz "niewi�zania
si�",
zdo�asz �atwiej znosi� takie objawy niewiedzy bli�nich, zachowasz w�r�d nich spok�j
i nie
zniech�cisz si� do dalszej, r�wnie wymagaj�cej wytrwa�o�ci, pracy.

Do spokojnego znoszenia niepowodze� osobistych mia�e� sposobno�� wyrabia� w sobie


hart
ju� na stopniach przygotowania, teraz zatem, potrafisz ju� r�wnie pogodnie znosi�
powodzenie jak i rozczarowanie. Gdy nad tw� g�ow� gromadz� si� chmury przykro�ci
lub
nieszcz��, nie cofasz si� trwo�nie, lecz wychodzisz im nieustraszenie naprzeciw,
zanurzasz
si� w te sploty karmiczne z niezachwian� odwag�, bez wahania i bez ch�ci
odwlekania, bo
masz w sobie ufno�� w Moce dobre i w si�y w�asne. Po przej�ciu przez pr�g
wtajemniczenia
spostrze�esz, �e ten hart ducha, ta nieustraszono�� i niezachwiana ufno�� s� ci
potrzebne po
to, aby� zdo�a� zwyci�sko przej�� "pr�b� ognia" czekaj�c� ci� po spotkaniu ze
Stra�nikiem
Progu.

Na drog� prowadz�c� ci� do tego spotkania daj� ci tych kilka s��w ostatnich. Nie s�
to rady,
bo rad ju� nie potrzebujesz i sam sobie radzi� nadal powiniene� zawsze, s� to tylko

podkre�lenia tych rzeczy, o kt�rych ci�gle masz w �yciu pami�ta�. Im dalej


wst�pujesz po
stopniach �cie�ki, tym bardziej stajesz si� samodzielny, tym bardziej musisz
polega� na sobie
samym. A tym "sob� samym" jest twoja ja�� wy�sza, owa Iskra Bo�a, kt�ra w tobie z
iskierki
drobnej rozwin�a si� ju� w �wiat�o pot�ne. Im �ci�lej b�dziesz si� z tym �wiat�em
jednoczy�,
tym ja�niej o�wieca� ci ono b�dzie drog�, tym pe�niejsze i doskonalsze b�dzie twe
o�wiecenie. Id�c t� drog� jasn�, ra�no i niezachwianie, sam nawet nie spostrze�esz,
kiedy
dojrzejesz do wtajemniczenia. Zaskoczy ci� niespodziewanie chwila, w kt�rej zjawi
ci si�
posta� jasna, �w "Wielki Stra�nik" progu, ujmie ci� za r�k� � dos�ownie czy w
przeno�ni, o to
mniejsza � i poprowadzi do wr�t "�wi�tyni m�dro�ci". Za progiem jej czekaj� ci�
pr�by
wiod�ce do wtajemniczenia, a po nich us�yszysz z ust Mistrza s�owa: "Ty� jest
�cie�k�".

Gdy �egnasz kogo� wybieraj�cego si� w dalek� drog�, chcia�by� w chwili rozstania
powiedzie� mu wiele, bardzo wiele, chcia�by� da� mu na drog� mn�stwo rad, wskaz�wek
i
ostrze�e�, nie m�wisz mu jednak nic, bo s�owa wydaj� ci si� zbyt marne i nieudolne.
Dopiero
w ostatniej chwili rzucasz mu s��w kilka, w kt�rych zamykasz wszystkie twe dobre
�yczenia
dla niego. Tak i ja, zamiast s��w pustych, dam Ci na dalsz� drog� tylko to
�yczenie:

Niech Ci� B�g prowadzi!


LITERATURA CYTOWANA W TEJ KSI��CE

(Litery oznaczaj� tytu� dzie�a i nazwisko autora, cyfry rzymskie tom, cyfry
arabskie stronic�)

A. � Besant Annie: "Uralte Weisheit"

B. � B�awatska H. P.: "Lotusblten" (1900)

C. � Steiner R. Dr.: "Wie erlangt ma� Erkenntnisse herer Welten"

D. � B�awatska H. P.: "G�os ciszy"

E. � T. a'Kempis: "O na�ladowaniu Jezusa Chrystusa"

F. � Collins M.: "�wiat�o na drog�"

G. � Kriszna � Mufti: "U st�p Mistrza"

H. � Leadbeater C. W.: "Das innere Leben" (2 tomy)

J. � Steiner R. Dr.: "Die Geheimwissenschaft"

K. � Kerner J. D.: "Die Seherin von Prevorst"

L. � Patand�ali: "Joga-Sutra" (t�um. Oppenmanna)

You might also like