Wiarus 1 (10) - 1939

You might also like

Download as pdf or txt
Download as pdf or txt
You are on page 1of 36

NOWOROCZNE ZWYCZAJE I ZABAWY

Uczty i zabaw y noworoczne wyw'odzą się z odległej sta ro ż y t­ statków , tam ty m dostojeństw , rodzicom pociechy z dziatek, pannom
ności, zw łaszcza z Rzymu, gdzie urządzano je w czasach pogańskich i kaw alerom szczęścia m ałżeńskiego, a w szystkim błogosławieństwa
ku czci bogów. W i*3ligijny c h a ra k te r tych św iąt w platano huczną W szechmocnego i długiego życia.
wesołość aż do w yuzdania. W starożytnym Rzymie dzień 1 stycznia W ieczorem parobcy po w siach poprzebierani w różne postacie,
obchodzono jako św ięto radości. P rzy spotkaniu uściskiem dłoni wiodąc z sobą w ypchanego tu r a albo wilka, obchodzili po kolei z m u­
i pocałunkiem życzono sobie szczęścia. Jedzono dużo słodyczy i słod­ zy k ą i śpiewem gospodarzy, otrzym ując od nich za to w darze róż­
kich owoców. Poniew aż wierzono, że ja k się spędzi pierw szy dzień ne św iąteczne potraw y, śpiew ano ta k długo, aż gospodarz wyniósł
nowego roku, ta k i będzie cały rok, sta ra n o się więc uczynić go d atk i w naturze. N a podziękowanie śpiewano znowu pieśni, życząc —
w m iarę możności najprzyjem niejszym . D rzw i domu strojono gałę- jeżeli otrzym ali obfitą kolędę — wszelkich pomyślności i urodzajów
żmi w aw rzynu, a wieczorem zapalano n a nich lam pki. nocy u rz ą ­ gospodarzom . W przeciw nym razie w ym aw iano im skąpstw o w dow­
dzano huczne uczty z udziałem licznych gości. N a uljcf^h yo^brzmię- cipnych, a nieraz i w bardzo złośliwych rym ach. To też rzadko kto
w ały śpiewy i krzyki. W karczm ach i różnych spętUinkaęh pehio n ara żał się kolędnikom, woląc uniknąć przycinków. Poprzebierani
było pijanych opryszków. N ierzadko zdarzały się tej nocy jiapa<jy za dziadów, cyganów, żydów, w skóry zwierzęce — niedźwiedzia,
wilka, czy choćby b arana, naśladow ali głosy różnych zw ierząt i p ta ­
i kradzieże. P rzebierano się w skóry zwierzęce, najczęściej w jele­ ków, ja k kozy, krowy, bociana, a dziew częta udaw ały przed nimi
nie, a naw et za bogów. G rano nam iętnie w kości, a grom ady k ugla­ w ielki strach . W niektórych okolicach do dziś podobno gospodynie
rzy i błaznów chodziły od domu do domu i w yłudzały pieniądze. w ypiekają specjalny g atunek pieczyw a zw any „szczodrakam i", m a­
Składano też sobie upominki, zw yczaj ten był prak ty k o w an y we jący k sz tałt różnych zw ierząt i ptaków .
w szystkich w arstw ach społeczeństwa. W yżsi urzędnicy składali da­ Gdy szlachta po dw orach spostrzegła się, że przyjm owanie
ry sw ym podwładnym , dzieci swym nauczycielom i wychowawcom, okazałych kom panij ze z g ra ją służby i koni, karm ienie ich i poje­
znajom i znajom ym , a naw et najbiedniejsi składali je swym bogatym nie, które rozpoczęte w wieczór sylw estrow y, tydzień cały nieraz
opiekunom. Cesarze przyjm ow ali d ary od swych poddanych i od­ po tym trw ało, drożej kosztuje i dla gospodarzy bardziej je st ucią­
w zajem niali im się. Były one najrozm aitsze, skrom ne i bogate; były żliwe, niż zabaw a w mieście, zaczęto ściągać n a zabaw y redutowe
gałązki i liście w aw rzynu, owoce, miód, pla­ do W arszaw y. Poznania, Lwowa lub Wilna,
cek, były pieniądze i różne złote przedm ioty ^ a redutę nie godziło się wejść bez „larw y"
z odpowiednimi napisam i. czyli m aski. Służyła ona na to „aźieby rów-
Zw yczaje te, w pewnej nieco zmienionej ■^ośę m iędzy kom panią za równe pieniądze się
formie, istniały w średniowieczu praw ie we baw iącą zachow ana była". Póki człowiek n a­
w szystkich k ra ja c h europejskich. N iższy kler, w et podłej kondycji był pod m aską, n ik t nim
chłopcy i żacy mieli swoje specjalne święta. nie \m<5gł pogardzać i krzyw dy mu czynić.
Podczas tych św iąt i uroczystości śpiewano S zew c,' kraw iec i jakikolw iek rzemieślnik
różne nieprzystojne pieśni i pozw alano sobie u k ry ty pod m aską, m ógł się bawić pospołu
n a grube żarty. Były one szczególnie rozpo- z państw em . Osoby „dystyngow ane", które
wszeclinione we F ra n cji i trw ały aż do czasów chodziły n a reduty, pilnie się strzegły, żeby
rewolucji. ich nie poznano pod m aską. Wielce się lubo­
W daw nej Polsce także istniał zw yczaj w ały w ukryw aniu swej tajem nicy i bałam u­
rozdaw ania podarków w N o ^ Rok. Szczegól­ ceniu bliźnich. Jed n ak równość i na reducie m ia­
nie królowie składali swym dworzanom boga­ ła swoje gram ce. Gdy k toś zbytnim hałasem za­
te dary, zw ane „kolendą". Znane je st opowia­ kłócał zabawę, b rali go między siebie Stróże,
danie o Stańczyku, trefnisiu króla Z ygm unta stojący u drzwi, i aw an tu rn ik m usiał się zdem a­
A ugusta, k tó ry nie otrzym aw szy za jak iś zło­ skować. Jeżeli się okazało, że to była osoba
śliw y ż a rt „ k o lę d y " od króla, powiedział: dobrze urodzona, puszczano ją wolno, zadow a­
„Dla mnie rok nie nowy, bo suknie stare". la jąc się tym , że już nie mógł wejść z powro­
U słyszaw szy to Z ygm unt A ugust uśm iechnął tem na redutę. Jeżeli jednak aw anturnik po­
się i kazał dać Stańczykow i nowe szaty. chodził „z gm inu", to zdarzało się, że zaraz
W Niem czech psoty i figle noworoczne na m iejscu zostaw ał obity kijam i, albo dla od­
są n a porządku dziennym. P rzypom inają one poczynku i uspokojenia pakowano go do kozy.
sw ym charak terem zw yczaje starorzym skie. M iastp i ludzie odmieniali się w wdeczór
N a wsi, gdy gospodarz -wstaje rankiem w No­ sylwestro\vy. W szyscy młodnieli, promienieli,
wy Rok to nieraz się zdarza, że m usi szukać w szystko w ydaw ało się weselsze, bogatsze,
w rót albo w oza w szczerym polu, hen za wsią. ustrojono się w co k to m iał najlepszego, nie
S tare kroniki podają, że w daw nych cza­ Andriolli. Kolędnicy żałowano ostatniego grosza na zabawę, ta ń ­
sach żegnano w Polsce s ta ry rok w skupieniu czono do u tra ty tchu, pito do u tra ty przy­
i m odlitw ą dziękczynną do B oga za łaski, doznane w ciągu roku. tomności. Szał jednych poryw ał drugich. S tarzy jakby za dotknię­
W W arszaw ie słynne były. uroczyste nabożeństw a, zwłaszcza ciem różdżki czarodziejskiej staw ali się na tę noc młod 3mii. Do
w kościele św iętego K rzyża i u Bem ardjm ów , n a ssakończenie roku najw iększego napięcia dochodziła zabaw a o godzinie dwunastej,
odpraw iane, n a któ re schodziły się wielkie tłu m y ludzi z całego w chwili w itania Nowego Roku. W inszowano sobie, wygłaszano
niiasta, przemówienia. Tańce i p ija ty k a przeciągały się do białego dnia. P rzy
Z końcem X VII w ieku przedostała się z Zachodu do Polski kielichu w ęgrzyna zapom inano dawnych uraz, padano sobie w ob­
m oda spędzania ostatniego dnia roku wesoło, n a ucztach i zabaw ach.
jęcia i polecano się w zajem nie opiece boskiej. ; .
W cichych dw orkach święcono S ylw estra uroczyście, nie ^wy­
ru szając z domów, w gronie bliskich sercu gości. ' D ziatw a ze szkół i żaki obchodzili domy, najczęściej z jaseł­
S zlachta obrzucała się ziarnem , najczęściej owsem, aby w przy- kam i i szopką, śpiew ając piosenki okolicznościowe i zbierając obfi­
sztym roku dopisała obfitość zboża. Ja d ąc do sąsiadów z powinszo»- te nieraz datki, któ re im starczały przez długie miesiące na życie.
w aniem , sypali owies w rękaw icę, a przybyw szy n a miejsce, sk ła­ W szkółkach parafialn y ch zakonnice i księża układali wierszyki
dali go po szczypcie w każdym rogu stołu, zastaw ionego suto m ię­ i rym ow ane powinszowania' dla dziatw y, prześcigając się w cięto­
siwem, tru n k am i i bakaliam i. N a każdym stole już od św itu leżał ści i satyrycznym zabarw ieniu sw ych utworów.
bochen Chleba żytniego, jako symbol obfitości i urodzajów przez
cały rok. P rz y pow inszow aniach w ręczano sobie bogate podarunki, Do dnia Nowego Ro^u przyw iązany je st szereg przesądów,
ja k : konie, szable, pierścienie, kołpaki sobolowe, pasy lite, puchary a m ianowicie: to, co w Nowy Rok robiłeś, będziesz robić przez cały
i r m § y złote łub srebrne. Czeladź w inszow ała panom , czekając na rok. J a k ci się wiedzie w Nowy Rok, ta k ci się będzie wiodło przez
„kolędę". cały rok. Jeśli odbierasz lub w ydajesz pieniądze, będziesz je w yda­
D aw niej n a Nowy Rok życzono sobie: „Bóg cię sty k a j"! P o­
lecano ;Się tym i słow am i błogosław ieństw u boskiemu. Z nam ienit­ w ać lub odbierać przez cały rok. Do szczególnie proroczych należał
szym członkom rodziny, dla których pozostali m ięli obowiązki, albo Nowy Rok. W różono sobie: „N ow y Rok pogodny, zbiór będzie do­
k o m u ^ r z e z to uszanow anie chciano okazać, dzieci praw iły oracje, rodny", „Jak i pierwszy, drugi ćmi, tak ie sierpnia, w rześnia dni".
żaki perory, dw oracy sadzili się n a koncepty, a proboszcz z ambony, Albo: „N a Nowy Rok jasno, w gum nach będzie ciasno". Są jeszcze
kończąc kazanie, składał życzem a parafianom i dziedzicowi. Po­ przysłow ia, odnoszące się do przy ro stu dnia: „N a Nowy Rok przy­
dobnie za pow rotem z kościoła n a obiad zaproszeni goście składali było dnia n a zajęczy skok". Słptny Nowy Rok uważano za niedobrą
życzenia gospodarzom , by w nowym roku służyło im zdroMde
i szczęście i n a w zajem dziękowali za odbierane życzenia. Ci, k tó ­ przepowiedmę wilgotnego lata. Do zabaw styczniowych należało
rych a ę spodziewano, a nie mogli przybyć, skłiądali życzenia listow ­ między innym i chodzenie po domach z szopką, turoniem lub gwiaz­
nie przez um yślnych posłańców i otrzym yw ali listow ną odpowiedź dą. Była to p o ra sąsiedzkich kuligów, hucznych zabaw, tańców
i życzenia. W iedziano, co każdem u życzyć w ypada, a więc tym , do­ i w szelakiego w esela — zaczynał się karnaw ał!
Bok X. Warszawa, 1 stycznia 1939 roku. Nr 1

NA PROGU NOWEGO ROKU


Mamy więc już poza sobą rok 1938, pamiętny rok szerszej, bo państwowej, potrzebny jest wysiłek powszech­
dwudziestolecia niepodległości, rok, brzemienny w histo­ ny. Obok rządu, który planuje i daje inicjatywę, musi sta­
ryczne wydarzenia i związane z nimi doświadczenia. Na nąć całe społeczeństwo, przeniknięte w najszerszych ma­
przestrzeni minionych dwudziestu lat naszego samodziel­ sach zrozumieniem dla tej inicjatywy i obywatelskim du­
nego życia państwowego chyba tylko lata 1920 i 1935 za­ chem dobrej woli, z jaką trzeba poprzeć słuszne, celowe,
pisały się wydarzeniami o równym czy wyższym ciężarze a więc i pożyteczne zamierzenia czynników kierujących
gatunkowym. Z okazji dwudziestolecia dokonaliśmy na ła­ państwem.
mach naszego pisma przeglądu naszego dorobku, w któ­ Gdy więc w tej chwili sprawa rozbudowy naszych sił
rym osiągnięcia roku 1938 zajęły niemałą rolę. Nie bę­ obronnych stoi na czele zamierzeń najwyższych, kierowni­
dziemy przeto wracali do tych spraw jeszcze raz dziś, na czych czynników państwowych, gdy — z drugiej strony —
przełomie lat kalendarzowych. Podkreślimy jednak, że wa­ dla sprawy tej cały naród ma głębokie zrozumienie, to jak­
ga najistotniejszych wydarzeń ubiegłego roku mieści się że wielkie obowiązki spadają w związku z tym na nas
nie tylko w bezpośrednich skutkach tych wydarzeń, ale wszystkich, na wojsko, które jest najistotniejszym repre­
także w doniosłych doświadczeniach, jakie wtedy poczy­ zentantem obronności. My — wojsko — musimy kroczyć
niliśmy. Stwierdziliśmy bowiem jeszcze raz, że w obliczu w pierwszym szeregu wielkiej rzeszy narodowej, pracują­
powagi chwili naród nasz potrafi zjednoczyć się, potrafi za­ cej dla wielkości i lepszej przyszłości Polski. Musimy mieć
pomnieć o nieistniejących zresztą zaporach, dzielących go ambicję, aby się stać wyjątkowym, wzorowym wojskiem,
na codzień. I stwierdziliśmy także, jak wielkie znaczenie stanowiącym godne dopełnienie tych wszystkich wielkich
w rozstrzyganiu sporów między narodami ma wojsko, ja­ inwestycyj, czynionych przez rząd i naród dla wzmożenia
ko przejaw siły państwa. naszego potencjału obronnego.
Te doświadczenia trzeba brać bardzo skrupulatnie w I to dla każdego z nas, wojskowych, powinno być wy­
rachubę przy planowaniu prac na przyszłość. Musimy je tyczną wszystkich planów i zamierzeń, czynionych na pro­
wziąć pod uwagę zwłaszcza my wszyscy, którzy pracuje­ gu nowego roku.
my w wojsku czy dla wojska, którzy służymy w Polsce W jakim kierunku należy w naszej pracy w wojsku
wielkiej sprawie obrony państwa. obrócić największe wysiłki?
Dzień Nowego Roku jest okazją do spojrzenia w przy­ Wydaje nam się, że na to pytanie znajdziemy odpo­
szłość. Każdy z nas w dniu tym przeżywa chwilę zastano­ wiedź we wspomnianej już wyżej mowie sejmowej' wice­
wienia nad pytaniem, co ten nadchodzący rok nam przy­ premiera Kwiatkowskiego, który powiedział:
niesie, usiłuje przewidywać i układać plany. „Największe i najprawdziwsze bogactwo Polski to lu­
Rozważmy to pytanie w skali najszerszej i zastanów­ dzie. Toczy się na ziemiach polskich walka, jedyna walka,
my się nad obowiązkami, jakie ciążą na każdym z nas w jaką toczyć warto. Walka o charakter człowieka, który
związku z rolą, przypadającą dziś wojsku w państwie. niebawem dojrzeje w Polsce“.
Spojrzawszy prawdzie śmiało w oczy, musimy sobie Otóż właśnie: „Jedyna walka, jaką toczyć warto“ !
powiedzieć otwarcie, że sytuacja międzynarodowa na tle Na nic się nie zdadzą wielkie inwestycje, potężny sprzęt
wypadków zeszłorocznych bynajmniej nie układa się w wojenny, najwymyślniejsze maszyny, jeśli za tym wszyst­
sposób, który by upoważniał nas do optymizmu. Coraz to kim nie będzie stał człowiek mocny duchem, człowiek cha­
nowe, nieprzewidziane zadrażnienia międzypaństwowe, nie rakteru i czynu, odważny i przejęty wolą zwycięstwa w
obejmują co prawda Polski bezpośrednio, nakazują nam • każdej walce i w każdej okoliczności życiowej.
jednak nieustającą czujność i gotowość, świadcząc wciąż Wojsko musi podjąć hasło wychowania takiego wła­
o wysokim naładowaniu atmosfery politycznej. W tych śnie człowieka, a raz podjąwszy — wcielać je konsekwent­
warunkach w każdej chwili może nastąpić wyzwolenie ol­ nie w czyn. W dzisiejszych warunkach jest to praca o naj­
brzymich sił, pośpiesznie gromadzonych przez wszystkie większej doniosłości nie tylko dla wojska, ale i dla przy­
niemal państwa świata w obecnym wyścigu zbrojeniowym. szłości Polski. Tę pracę podjąć muszą w wojsku wszyscy
Okoliczność ta sprawia, że zagadnienie obronności w wychowawcy, pamiętając, że każdy młody żołnierz powi­
państwie urasta do wielkości pierwszorzędnej. Prawdę tę nien opuszczać szeregi jako pełnowartościowy, w nowocze­
naród nasz zrozumiał dawno, kierując wszystkie wysiłki snym duchu urobiony obywatel swego kraju, który żoł­
na pomnożenie swej siły zbrojnej. Sprawa obronności zna­ nierskie zalety promieniować będzie na swe najbliższe oto­
lazła się też na pierwszym miejscu w rządowym progra­ czenie, stając się w ten sposób czynnikiem odrodzenia du­
mie inwestycyjnym, ujawnionym ostatnio w expose sej­ cha narodu.
mowym wicepremiera Kwiatkowskiego. Jak wiadomo, Zdajemy sobie sprawę, że praca to ciężka, że w związ­
wzmożenie potencjału obronności ma być według tego pro­ ku z nią obowiązki podoficera są trudne. Ale tym nie mniej
gramu zasadniczym celem prac inwestycyjnych pierwsze­ musimy te obowiązki wziąć na swe barki i musimy je wy­
go trzylecia. pełnić do końca.
Jest rzeczą oczywistą, że dla osiągnięcia pełnego po­ Na progu nowego roku życzmy sobie, aby je wypełnić
wodzenia jakiejkolwiek pracy, prowadzonej w skali naj­ jak najlepiej ku chwale i pożytkowi naszej Ojczyzny.
(POGADANKA NA NOWY ROK)

Zaczyna się nowy rok. Na całym świecie ludzie skła­ Rok w wojsku jest rokiem dobrze spędzonym i żoł­
dają sobie życzenia, każdy się czegoś spodziewa, jakiejś nierz może go sobie i swoim kolegom szczerze powinszować.
odmiany w swym życiu, czegoś lepszego, niż było dotąd. Ale szczególnie — żołnierz polski.
Zdaje się, jakby się wszyscy cieszyli, że Bóg pozwolił im
Przecież to jeszcze niedawno, dwadzieścia lat temu,
przeżyć rok miniony i zacząć nowy.
ten kraj polski był w niewoli u obcych i zajęty przez obce­
Radość ta jest słuszna. go żołnierza. Kiedy nadchodził Nowy Rok, każdy Polak
Życie ludzkie jest tak niedługie, że jeden rok, 365 modlił się w duszy o to najwięcej, żeby jego Ojczyzna od­
dni, dużo znaczy. Wiele, wiele dobrego może się stać przez zyskała wolność i stała się niezależnym państwem. Po ko­
taki przeciąg czasu i wiele złego. Czy więcej złego, czy ściołach i domach, gdzie tylko wróg nie szpiegował,
dobrego? Któż to wie? Życie ludzkie jest jakby wieńcem, brzmiała pieśń błagalna: „Ojczyznę, wolność, racz nam
plecionym ze złego i dobrego, ze szczęścia i nieszczęścia. wrócić Panie!“ A jakże teraz jest inaczej w Polsce!
Jeden poeta powiedział, że „nierówno do tegoż wieńca
pleciono; więcejże daleko człowiek frasunków czuje, niż Teraz każdy rok nowy jest rokiem w wolnym kraju,
radości“. Ale potem wytłumaczył, że*to się tylko tak czło­ w państwie własnym, wielkim i potężnym. Teraz w dzień
wiekowi zdaje pewnie, dlatego, że każdy więcej do serca Nowego Roku wyrywa się z serca polskiego modlitwa
bierze złe, niż dobre i dlatego dłużej złe pamięta. dziękczynna za odzyskaną wolność, za to największe szczę­
ście ludzkie, jakim jest wolność. I nie tylko ludzkie — boć
Ale przecież człowiek nie zawsze wie, co jest dobre
przecież każde stworzenie, najlichsze nawet, boi się niewoli
a co złe dla niego. Bo naprawdę dobre jest nie to tylko, co
jak śmierci, ucieka przed każdym, kto je chce schwytać
jest przyjemne. Często rzeczy ciężkie i przykre wychodzą
i uwięzić! Teraz Polak co rok oblicza, jak rośnie siła pol­
człowiekowi na dobre, a przyjemne do złego prowadzą.
ska, jak przybywa blisko pół miliona ludzi rocznie, jak
Nieszczęście jest właściwie dobrym nauczycielem człowie­
wzrastają miasta, pomnaża się ilość kolei, dróg i wszelkie
ka, uczy go żyć i poznawać swoje siły.
bogactwa, jak zwiększa się poszanowanie dla Polski u ob­
Dlatego na Nowy Rok ludzie właśnie nie powinni so­
cych. I także serce polskie rośnie, rośnie z dumy i radości,
bie życzyć samego szczęścia, ale tylko sił do przetrwania
że Polacy doczekali się na nowo po stu z górą latach należ­
złego i dobrego, i nie powinni pragnąć tylko lepszego ro­
nego im miejsca na świecie.
ku, ale tego, żeby sami stawali się co rok lepsi.
A w tych rozmyślaniach i obliczeniach, które naród
Żołnierz dobrze rozumie — bo się uczy tego w służbie
polski robi na Nowy Rok, znowu wielkie, może największe
wojskowej — że tylko ciężką pracą i panowaniem nad so­
bą dochodzi się do dobrego. Służba wojskowa, ten rok czy miejsce dzisiaj zajmuje żołnierz, wojsko polskie. Bo to
dwa, spędzone w wojsku, to jakby osobne, małe życie. , przecież jest siła narodu, jego obrona, jego ufność; bo
W tych murach koszar, na tym dziedzińcu ile ciężkiego przecież pod tą osłoną naród może używać pokoju, rozwi­
trudu przejść musi nieraz żołnierz, ile namęczyć się do jać swoje wsie i miasta, pracować na roli i w fabrykach,
siódmego potu! Niejedna nawet przykrość go spotka, nie­ w urzędach i warsztatach. Na straży całego kraju stoi żoł­
raz i niemiłe słowo usłyszy. nierz polski, — ten, który jest pod bronią i ten, który każ­
Ale po skończonej służbie wojskowej rozumie już, że dej chwili za broń chwycić gotowy, kiedy go władza pań­
właśnie ten trud i to, co się mu wydawało złe i przykre, stwa powoła.
wyszło mu na dobre, jako żołnierzowi i człowiekowi. Czuje Dlatego w dzień Nowego Roku cała Polska myśli o
się silniejszy, zdrowszy, ruchliwszy. Rozumie potrzebę po­ swoich żołnierzach i życzy im serdecznie zdrowia i siły,
rządku i karności. Nie jest już niedołęgą. Jest prawdzi­ na pożytek własny i całej Ojczyzny.
wym mężczyzną, odważnym i mocnym. A nade wszystko
przybyła mu jedna zdolność: zdolność do obrony Ojczyzny
z bronią w ręku. Dlatego żołnierz odtąd jest dumny z po­
wodu zaszczytnego, honorowego zaliczenia do obrońców
kraju.
Wspomnienia z kampanii powstania wielkopolskiego
N ow ozorganizow any oddział pow stańców , pod nazw ą „4 kom ­
p an ia gnieźnieńska", w yruszył dnia 14 stycznia 1919 roku n a odci­
nek fro n tu północno-zachodniego w rejon Szubin — K cynia. P ierw ­
szego dnia kompania, d o tarła do miejscowości Pińsk, pow iat Szubin,
gdzie zajęła kw atery, oczekując dalszych rozkazów. Ubezpieczo­
na placów kam i, przeprow adza w yw iad przedpola i okolicznych m iej­
scowości, w w yniku którego ustalono, że z w yjątkiem drobnych p a ­
troli, nieprzyjaciel nie posiada w iększych sił na tym odcinku.
B yła to ta k zw ana cisza przed burzą, bo już dnia 17 stycznia
nagle zaalarm ow ana kom pania w yrusza m arszem przyśpieszonym
na p rzełaj przez las w kierunku na zachód — rzekom o n a spotkanie
przeciw nika. Po przebyciu około 3 kilom etrów , zatrzy m u je się na
sk ra ju lasu. N astępuje k ró tk i rozkaz — padnij i dowódcy w ychodzą
na obserw ację. W krótce słychać głuche strza ły karabinów , których
odgłos zdradzał, że p ad a ją w przeciw nym kierunku. To jedna z kom ­
panij poznańskich rozpraw iała się z grenzschutzem w ilości jednego
pułku, nadciągającym szosą K cynia — Poznań. Czołowe oddziały
P rusaków d otarły do m iejscowości Słyną w y (Zalzdorf), gdzie sk u ­
tecznie odpierała ich kom pania z Pakości. N asza kom pania w ilości
około 270 ludzi znalazła się na tyłach siły głów nej przeciw nika, skąd
w ykonała natarcie. Zaskoczeni P ru sa cy niespodziew anym n a ta r ­
ciem znaleźli się w jednej chwili zam knięci z trzech stron, to też
a rm a ty i k arab in y m aszynow e nie zastąpiły opuszczonych nerw ów
przeciw nika i po kilkum inutow ej w alce cały ich pułk znajdow ał się
w rozsypce. R a tu ją c się ucieczką, pozostaw ia n a polu zabitych i ra n ­
nych oraz dużo sprzętu wojennego, ja k 8 arm at, 36 karabinów m a­
szynowych, k arab in y ręczne, am unicję, tabor, kuchnie, a naw et czę­
ści m undurow e — porzucone przez uciekających. Był to odw et na Zdzieranie flag przy „Grandce" w Poznaniu
czasie, za poniesioną porażkę naszych pow stańców w dniu 13 stycz­
nia. Tego sam ego dnia kom pania w yrusza na Rynarzew o, po raz gólne wyróżnienie w te j w alce zasłużył nasz kochany dowódca kom ­
drugi zajęte przez P rusaków dnia 13 stycznia. P osuw ając się m a r­ panii ś. p. chorąży m a ry n a rk i W achtel, k tó ry będąc ciężko ranny,
szem ubezpieczonym około godziny 16-ej oddział straż y przedniej resztk am i sił rw ał się naprzód, zachęcając podw ładnych do o sta­
zajął przedm ieście i po kilku strza ła ch P ru sa cy opuścili m iasto, w y­ tecznego zw ycięstw a. T rafiony śm iertelnie serią pocisków k arab in a
cofując się w kierunku Bydgoszczy. m aszynow ego u m iera z pieśnią n a u stach : .,Jeszcze P olska nie
Tu zapow iadało się n a dłuższy postój; to też dobrze um ieszczo­ zginęła".
ne placów ki i patrole m iały pole do popisu, szczególnie piaców ka B ohaterski czyn tego nieocenionego żołnierza i n ieustraszone­
n a dw orcu kolejow ym i moście noteckim . N iejednokrotnie odpierały go bojow nika o wolność O jczyzny ta k w płynął n a pow stańców , że
one nagłe n a ta rc ia przeciw nika. Położenie nasze było niekorzystne, ani n a chwilę nie załam ały się szeregi w alczących. Prow adzeni du­
ponieważ n a odległości 400 m etrów przed nam i był las, k tó ry u tru d ­ chem tego nieodżałow anego dowódcy pow stańcy rzu c ają się do
niał obserw ację przedpola, to też gotow ość bojow a ta k n a placów ­ szturm u. W reszcie po ośmiogodzinnej w alce zdobyw am y o godzi­
kach, ja k i w odwodzie w każdej porze dnia była konieczna. Tym nie 15.30 pociąg w raz z całym uzbrojeniem , skład ający m się z 7 k a ­
więcej, że przechodzący przez las to r kolejow y przyniósł nam nie­ rabinów m aszynow ych, 2 moździerzy, 1 a rm a tk i oraz dużej ilości
jedną niespodziankę, bo już drugiego dnia po zajęciu m ia sta n a tle am unicji.
ciemnego lasu u k az ał się sm ok stalow y (pociąg pancern y ). S trzały R a tu ją c się ucieczką, załoga pozostaw ia n a polu zabitych
naszych karabinów były bezskuteczne, jednak dzięki uszkodzeniu i rannych.
przez nas to ru kolejowego, pociąg nie m ógł się dalej posuwać, a u si­
łowanie n apraw y likw idow aliśm y celnym ogniem. N iedługo potem w yruszył w stronę Szubina nasz pociąg, za­
Podobne w izyty znienaw idzony sm ok składał nam bardzo czę­ bierając na sw ym pokładzie ran n y ch i tych, k tó rzy nie zaw ahali się
sto, siejąc spustoszenie i niszcząc mienie spokojnej ludności Ryna- oddać swego życia w ofierze ukochanej Ojczyźnie. B yła to jedna
rzewa. z najcięższych w alk n a ty m odcinku, gdzie pow stańcy dobrze się
N adeszła w reszcie godzina porachunku. dali P ru sak o m we znaki, udaw adniając, że nie potęga, a duch zw y­
cięża.
D nia 16 lutego o godzinie 7.30 sta ry m zw yczajem rano w ynu­
rza się z ciemnego lasu, poprzedzony obserw atorem , i zdąża na u p a­ W ojciechowski Fr., sierżant
trzone stanow isko, by w krótce rozpocząć ogień. Czekaliśm y z nie­
cierpliwością, aby coś tajem niczego ja k najrychlej się stało. N agle
ogrom ny huk rozerw ał ciszę leśną i sm ok znalazł się w pułapce — Z walk w Poznaniu. Pierwszy atak przed Bazarem
zaczyna się szam otać, jednak beznadziejnie. O dcięty w ielkim lejem
i zabarykadow any o statnim w agonem z a trz 3m iuje się po naszej
stronie.
D um ni ze swego dzieła saperzy poznańscy, przy współudziale
naszej placówki, m ieszczącej się n a dw orcu kolejowym, rozpoczy­
n ają gw ałtow ne natarcie, jednak zasypani gęstym ogniem k a ra b i­
nów m aszynow ych i a rm a te k m uszą się cofać.
Tym czasem pod m iastem słychać rozkazy; „szw erm uj się!",
zą m n ą m arsz, m arsz! — to odwód nasz w sile około 120 ludzi, pod
dowództwem naszego dzielnego dowódcy ś. p. chorążego m a ry n a rk i
W achtla, nadbiega z pomocą. P oderw ani n a duchu n a widok nad-
ciąg ającej potęgi (ja k n a te n czas), zryw am y się po ra z drugi do
n atarcia , jednak i tym razem bezskutecznie. N iezłam ani p rzew agą
ogniow ą przeciw nika oraz poniesioną s tra tą , pow tarzam y n atarcie
jeszcze trzykrotnie.
N araz daleko nad lasem w idać sm ugę dym u — to n a pewno
posiłek dla P rusaków ! I rzeczyw iście za p arę m inut u k azał się na
sk ra ju lasu cały batalion piechoty. Gorączkow e ruchy zd radzają, że
P ru sa cy przygotow ują natarcie. W szystko stracone! — m yślą w y­
czerpani d ługotrw ałą w alką i w yraźnym brakiem am unicji pow stań­
cy. W tem ja k pioruń z jasnego nieba doszła w szystkich wieść, że
jedna z kom panii poznańskich śpieszy nam z pom ocą — je st
w mieście.
O garnięci radosną now iną pow stańcy, rzu c ają się 6 -ty i o s ta t­
ni raz do n atarcia. Był to w ysiłek nadludzki. P rażen i z dwóch stro n
ogniem nieprzyjacielskich karabinów m aszynov/ych i broni tow a­
rzyszącej, m im o ciężkich stra t, p rą bezustannie naprzód. N a szcze-
W ACŁAW L IP IŃ S K I

Kryzys wojny światowej w 1918 roku


W ojna św iatow a, ro zgryw ająca się głównie n a obszarach E u ­ padanie Rosji od udziału w wojnie, z drugiej zaś strony, przystą­
ropy, trw a ją c a długie cztery lata, od sierpnia 1914 do listopada pienie do w ojny Stanów Zjednoczonych Północnej Ameryki.
1918 roku — posiada swoje w yraźne okresy, zaznaczone linią u pad­ W ciągu jednak 1917 roku znam iona tego przełom u jeszcze
ków i wzniesień, ja k linią gorączki, w których w ażą się jej d ram a­ się nie uw ydatniły, jakkolw iek siły niemieckie na froncie zachod­
tyczne losy. Pierw szym tak im okresem o olbrzym im napięciu, zn a­ nim poczynają już w tedy w yraźnie w zrastać. N a początku tego ro­
czonym linią najw yższego wzniesienia, m ającym zadecydow ać o w y­ ku koalicja rozporządza n a froncie zachodnim 170 dywizjami prze­
niku całej wojny, była bitw a nad M arną, stoczona w końcu sierpnia ciwko 125 dywizjom niemieckim, rozporządza więc przew agą 45 dy-
i początku w rześnia 1914 roku przez 84 dywizje F ra n c ji i Anglii wizyj, przew agą olbrzym ią, ale odporna siła wojsk niemieckich jest
przeciw 80 dywizjom niemieckim . Gdy bitw a ta nie dała rezu lta­ jeszcze ta k znaczna, iż ta potężna przew aga liczebna i materiałow a
tu, gdy zakończyła się k a ta stro fą planów niemieckiego sztabu ge­ nie je st w stanie doprowadzić do rozstrzygnięcia na rzecz koalicji.
neralnego, późniejsze operacje o bardzo znacznym natężeniu, toczą­ Pięciomiesięczna, niezw ykle krw aw a ofensyw a w ojsk angielskich
ce się n a Wschodzie, czy to będzie bitw a nad jezioram i M azurskim i na błotnistych obszarach Y pres i Paschandelle doprow adza co praw ­
we w rześniu tegoż roku, czy klęska arm ii au striack iej pod Lwo­ da do kolosalnego znużenia w ojska niemieckie, ale nie sprowadza
wem, czy w reszcie ta k a operacja ja k bitw a pod Łodzią — już w cią­ oczekiwanego rozstrzygnięcia. N adzieje na jego uzyskanie przeno­
gu m iesięcy 1914 roku nie m ogły doprowadzić do rozstrzygnięcia szą się te ra z z lądu na morze. Niem cy og łaszają nieograniczoną
ani też tego rozstrzygnięcia nie sprowadziły. wojnę łodziam i podwodnymi, k tó ra w ciągu pierw szych miesięcy
Rok 1915 również nie przyniósł rozstrzygnięcia. Główne dzia­ daje fan tasty czn e w ręcz rezultaty, ale w momencie kiedy zdawał
łania w ojny św iatow ej, które toczą się te ra z n a froncie wschodnim, się nadchodzić kryzys sił i kryzys w ojny — koalicja p o trafiła zna­
a więc uporczywe forsow anie K arp at przez w ojska rosyjskie, a póź­ leźć środki niweczące złowrogie działania łodzi podwodnych. P u n k t
niej olbrzym ia ofensyw a p aństw centralnych, w yrzucająca R osjan ciężkości przenosi się znów n a ląd i za w arty zostaje w pytaniu:
z obszarów K rólestw a Polskiego i zakończona operacjam i pod M ita- w jakim stopniu przybyw ające zza oceanu dywizje am erykańskie
w ą i nad Dźwiną, odrzucająca daleko na wschód siły rosyjskie — p o trafią zrównoważyć przybytek sił niemieckich, nadciągających
nie są w stan ie doprowadzić do zniszczenia przeciw nika, nie*^są z fro n tu w schodniego? Rozpoczyna się te ra z w yścig o przewagę
w stanie w ywołać kryzysu, w którym w ażyłby się los wojny. Mimo liczebną, w yścig trw ają cy od końca 1917 do końca 1918 roku, a więc
zajęcia tych obszarów na wschodzie, mim o wielkich zw ycięstw od­ do końca w ojny św iatow ej.
niesionych przez w ojska niem ieckie i austriackie, losy w ojny po­ R aptow ny zw rot w tym względzie następuje w grudniu 1917
nownie zasty g ły n a liniach stałych okopów zarów no n a froncie za­ roku. N iem cy po zaw arciu zawieszenia broni na wschodzie z bol­
chodnim, ja k i n a wschodnim. szew icką Rosją, m ogą te ra z przerzucać swoje siły z Rosji na front
Rok 1916 znów przynosi ponowne próby szukania ro zstrzy ­ zachodni. W alcząc tu ta j do niedaw na przeciw 225 dywizjom rosyj­
gnięć, dokonyw ane z obydwu stron. Przeciw nicy p rag n ą potężnym skim zaledwie 124 dywizjami, m ogą te ra z stopniowo przerzucać
uderzeniem przerw ać front, by doprowadzić znów do w ojny rucho­ ciężar swego w ysiłku na zachód, gdzie Główna K w atera niemiecka
wej i w pobiciu żyw ych sił nieprzyjacielskicn szukać stanow czego pragnie znaleźć stanow cze i ostateczne rozstrzygnięcie. Przygoto­
i decydującego rozstrzygnięcia. T ak więc N iem cy w drugiej poło­ w ania doń toczą się n a olbrzym ią skalę. W drugiej połowie roku
wie lutego 1916 roku rozpoczynają słynne uderzenie na Verdun, bę­ 1917 przerzucono n a fro n t zachodni 25 dywizyj, pozostaw iając na
dące przez szereg m iesięcy n ajstraszliw szą hekatom bą ludzkiej krwi, froncie wschodnim 99. W następnych m iesiącach 1918 roku, mimo
ja k ą kiedykolw iek złożono n a ołtarzu w ojennego boga. Również konieczności okupow ania ogrom nych obszarów białoruskich i u k ra ­
i potężna ofensyw a w ojsk koalicyjnych w drugiej połowie tego ro­ ińskich n a wschodzie, ilość dywizyj użytych n a tam tejszym terenie
ku, przeprow adzona na zachodzie nad Sommą, a na wschodzie przez zm niejsza się z m iesiąca n a miesiąc. W 1918 roku je st już tam 86
Brusiłow a n a Wołyniu, nie doprow adza do rozstrzygnięcia, nie do­ dywizyj, w m arcu ilość ta spada do 70-ciu i spadając stopniowo
prow adza do podw ażenia frontu i w ojna — mimo przystąpienia z każdym m iesiącem dochodzi pod koniec w ojny do liczby 34 dy­
W łoch i Rum unii do państw koalicji — trw a dalej, niezmiennie, wizyj, pozostaw ionych przez p ań stw a centralne na froncie wscho­
uporczywie, krw aw o i beznadziejnie. dnim.
W łaściw y przełom wojenny, którego rezu ltaty okazały się do­ Zwolnione ze w schodu dywizje przechodziły n a fro n t zachodni.
piero pod koniec 1918 roku, rozpoczyna się n a długo przed tym , już N astępuje tu ta j k o n cen tracja olbrzym iej ilości wojsk, dochodząca
w początkach 1917 roku. „Mimo w szelkich zew nętrznych powo­ w lipcu 1918 roku do najw yższej cyfry ja k ą kiedykolw iek wysta­
dzeń — pisze h istoryk niem iecki — dały się już w roku 1916 odczuć w iły N iem cy na froncie zachodnim, to je st do cyfry 201 dywizyj.
w yraźne ślady osłabienia w ew nętrznej siły odpornej Niemiec, żoł­ Ale przeciw ko 200 dywizjom niemieckim , co stanow iło maksy­
nierz był przemęczony. Poczucie zw ycięstw a, które mimo k a t ^ t r o - m alny wysiłek, n a ja k i m ogły się zdobyć Niem cy — koalicja wy­
fy nad M arną aż po lato 1916 roku ożywiało wojsko niemieckie, staw ia ze swej .strony coraz to nowe dywizje, napływ ające ze S ta­
z w olna zatracało się w wielkich s tra ta c h masowych. P rzy g n ęb iają­ nów Zjednoczonych. Ilość przetransportow anych dywizyj przez
ce w rażenie^ól"bT tevT pod’ V erdun i'n a d Som m ą*zaciążyły n a stałe ocean zaczyna te ra z w zrastać z szybkością nieoczekiwaną, nieocze­
nad duszam i żołnierskim i. W ojna n a w yczerpanie, n a k tó rej koalicja kiw aną zw łaszcza przez Główną K w aterę niem iecką. W pierwszych
opierała swe nadzieje, robiła swoje". trzech m iesiącach 1918 roku do starczają S tan y Zjednoczone po pięć
Tej złow rogiej dla Niem ców koncepcji, koncepcji m ającej na dywizyj, w kw ietniu i m aju już po dziewięć, w czerwcu przybywa
celu powolne w yczerpanie sił, koncepcji k tó rej nie p o trafił przeciw ­ osiemnaście, w lipcu dwadzieścia pięć, w sierpniu dwadzieścia dzie­
więć, we w rześniu trzydzieści pięć dywizyj, by w październiku dojść
staw ić się dotychczasow y szef sztabu geralnego gen. F alk en h ay n —
do trzydziestu dziewięciu i w listopadzie do czterdziestu dywizyj
m iał się te ra z w drugiej połowie w ojny przeciw staw ić opromieniony
przysłanych n a fro n t zachodni przez ocean, co razem stanowiło
sław ą zw ycięstw H indenburg i przeciw staw ić się m iały doniosłe w y­ 90 świeżych, o wielkich stan ach liczebnych dywizyj. W tych w arun­
darzenia, zm ieniające dotychczasow y układ sił po obydwu w alczą­ k ach w yścig o przew agę sił n a froncie zachodnim jest dla Niemiec
cych stronach. O znaką tego przełom u sta je się z jednej stro n y m a r­ nie do w ygrania. P rzeciw ko m aksym alnem u ich wysiłkowi, przeciw­
cow a rew olucja rosy jsk a 1917 roku i w konsekw encji stopniowe od­ ko — ja k się już mówiło — dw ustu dywizjom skoncentrowanym w
lipcu 1918 roku na froncie zachodnim — w ystaw ia koalicja dwie­ było Niemcom, nie tylko p araliżu ją uderzenie Niemców, ale odrzu­
ście pięć dywizyj. P rzew ag a więc cyfrow a pozornie je st nieznaczna, cają ich głęboko w tył.
jednak należy w ziąć pod uw agę, iż w skład tych 205 dywizyj wcho­ „B itw a pod Soissons — pisze h isto ry k niem iecki — była pierw ­
dziło dziew ięćdziesiąt świeżych, o pełnych stan ach liczebnych, dy­ szym ogniwem w łańcuchu ciosów srogiego losu, k tó re spadły n a
wizyj am erykańskich. S kładały się one co praw da z żołnierza nie­ wojsko niemieckie. Zm aganie się o rozstrzygnięcie osiągnęło p u n k t
doświadczonego, jednak pełnego niezużytej siły m oralnej, św ietnie zw rotny. N aczelne dowództwo, — piszej dalej — przesiąk n ięte do­
wyekwipowanego, znakom icie uzbrojonego, co wobec w yczerpania tychczas żelazną wolą zw ycięstw a, zdało sobie spraw ę, że n atarcie
czteroletnią w ojną dyw izyj niem ieckich i ich słabych stanów liczeb­ nie udało się i że trzeb a było przejść do obrony. Ćwierć roku upły­
nych, wobec nadw ątlonych sił m oralnych żołnierza wygłodzonego, nęło od początku ofensywy. Stoczono we F ra n c ji i we W łoszech
walczącego coraz gorszym sprzętem , składającego się z coraz m łod­ pięć wielkich bitew, dla w yw alczenia zw ycięstw a w ystaw iono i zu­
szych roczników, m usiało w rezultacie w ytw orzyć ja sk ra w ą prze­ żyto o statn ie siły, wojsko dokonało tego, czego od niego żądano. Tu
w agę liczebną, fizyczną i m oralną po stronie koalicji. i ówdzie m ożna było zauw ażyć pew ne osłabnięcie; widok pełnych
W tych w arunkach rozpoczynają się w roku 1918 obustronne m agazynów nieprzyjacielskich spowodował gdzie niegdzie zanik
działania, któ re w rezultacie doprow adzają do kryzysu w ojny św ia­ karności u w ygłodzonych żołnierzy niem ieckich. Były to jednak
tow ej i do jej zakończenia. nieliczne w yjątki, gdyż całość p rzed staw iała obraz najw iększego
m ęstw a i ofiarności.
Ju ż 21 m a rc a 1918 roku rozpoczynają N iem cy olbrzym ią ofen­
sywę na szerokim , dw ustokilom etrow ym froncie, na któ ry m skon­ Mimo to jednak nie osiągnięto spodziewanego powodzenia.
centrow ano 70 dywizyj, skierow anych do uderzenia w kierunku F ro n t nieprzyjacielski trzy m ał się mocno. W idoki n a pom yślny w y­
Amiens. H u ra g an ognia i żelaza zw alił się na F rancuzów i A ngli­ nik ofensyw y znikły; co do tego nie było żadnych złudzeń w N a­
ków, ofensyw a, przeprow adzona z olbrzym im rozm achem , dopro­ czelnym Dowództwie. S tra ty były ogromne. Chociaż były m niejsze
w adziła po kilku dniach do w ybicia potężnego klina we froncie k o a­ niż s tra ty koalicji, dotkliw sze były jednak dla p ań stw centralnych,
licyjnych w ojsk n a głębokość 60 i n a szerokość 75 kilom etrów. gdyż nie m ożna ich było w yrów nać. Dywizje w prow adzano k ilk a­
Rozm ach uderzenia i jego siła była ta k potężna, rez u ltaty ta k znacz­ krotnie; każda bitw a kosztow ała około jednej trzeciej stanów li­
ne, iż k ryzys w ojenny w n ajtragiczniejszej dla koalicji postaci zbli­ czebnych; odpadał najlepszy żołnierz".
żał się z każdą nieom al godziną. W te j sytuacji, gdy znów poczęto W tych w aru n k ach n astęp u je ro zstrzy g ające uderzenie w ojsk
ew akuow ać P aryż, żelazna wola w ytrw ania Clemenceau i F och‘a francusko-angielskich i am erykańskich na całym froncie zachodnim.
pow strzym uje klęskę. Pod naciskiem okoliczności Foch obejm uje P rzew ag a sił koalicyjnych je st te ra z decydująca. Niemcy, k tórzy
naczelne dowództwo nad całością sił koalicyjnych, ściąga w szyst­ jeszcze w lipcu rozporządzali dw ustu dyw izjam i, te ra z m a ją już
kie rezerw y i zatrzym u je ofensywę niem iecką. F ro n t znów za­ tylko 182 dywizje, w yczerpane, znużone, w alczące już bez w iary
krzepł — ale nie n a długo. W kw ietniu uderzają N iem cy pod A r- w zwycięstwo, podczas gdy siły koalicyjne z 205-ciu dyw izyj uro­
m entiers, po czym w końcu m a ja przeprow adzają potężne uderze­ sły do 222-ch, o siągając przew agę 38 d 5rwizyj o w ysokich stan ach
nie, w czasie którego docierają znów ja k na początku w ojny aż do liczebnych, zasilonych kilkom a ty siącam i czołgów, m iażdżących
M arny, by w lipcu przeprow adzić znów n astęp n ą ofensywę pod okopy niemieckie, w dzierających się w linie pozycji, siejących
Soissons. T u ta j jednak uderzenie niem ieckie pochwycone zostało śm ierć i zniszczenie.
przez F och‘a, k tó ry z decydującym natarciem oczekiwał n a napływ K ryzys w ojny zbliżał się nieuchronnie. Jak o ż najbliższe dni
dyw izyj am erykańskich. P rzeciw n atarcia Francuzów , A nglików i przyniosły dram atyczne, pełne napięcia jego rozw iązanie, zakończo­
A m erykan, poparte potężnym i oddziałam i czołgów, k tó ry ch b rak ne ostatecznie w dniu 11 listopada 1918 roku k ap itu la cją Niemiec.

Dawigródek - poleski Biskupin


P ra sa codzięnna inform uje nas od czasu do czasu o postęp u ją­ Samo m iasto po­
cych p racach w ykopaliskow ych i nowych odkryciach w Biskupinie. łożone je st n a p ra ­
N ato m iast o w ykopaliskach, nie m niej w ażnych ja k biskupińskie, wym brzegu rzeki Ho-
któ re są prowadzone w D aw idgródku na Polesiu przez doc. dr. Ro­ ryń, w odległości prze­
m ana Jakim ow icza, dy rek to ra P aństw ow ego Muzeum Archeologicz­ szło 10 kilom etrów od
nego w W arszaw ie, pisze się mało. Ju ż sam f a k t prow adzenia prac jego u jścia do P ry p e­
w ykopaliskow ych przez człowieka nauki i badacza, jakim je st dr. J a ­ ci, na skrzyżow aniu
kimowicz, św iadczy o znaczeniu, jakie je st przyw iązyw ane do tych dwóch wielkich dróg
odkryć, „Znaczeniu w prost w yjątkow ym dla historii wczesnego śred­ wodnych.
niow iecza Polesia", o któ rym przecież ta k m ało wiemy. Jed n a z nich, cią­
gnąca się z zachodu
D aw idgródek, posiadający około 10 tysięcy ludności, położony na wschód, z punKr
je st z dala od nowoczesnych szlaków kom unikacyjnych. Bowiem do tern wyjściow ym w
najbliższej sta cji kolejowej, Łachwy, trzeb a jechać około dwudzie­ Brześciu nad Bugiem,
stu kilku kilom etrów w yn ajętą ,,telegą" poleską, drogą prow adzącą łączyła Polskę — zie­
przez b ag n a w dorzeczu rzeki H orynia, k tó ra w okresie roztopó\f mię Lachów — ze
wiosennych, czy to jesiennych, je st nie do przebycia. Przepraw iw szy wschodem dalszym aż
się prom em przez Prypeć, w m iejscu gdzie je st nowozbudowane po Kijów, gdzie za­
schronisko dla am atorów tu ry sty k i wodnej, droga prow adzi w ynio­ czynały się tu wielkie
słą groblą wzdłuż rzeki śm ierć (lewy dopływ P rypeci), skąd roz­ szlaki wodne i lądo­
koszować się m ożna rozległym widokiem bagnistych łąk, porosłych we, szlaki solany, za-
trzcin ą i szuw aram i; gdzie niegdzie dym, unoszący się ponad sza­ lożny i grecki".
łasem pastuszym , w skazuje na pobyt człow ieka strzegącego krów,
koni i owiec niezaganianych do wsi przez całe łato. D rugi szlak połud­
niowy szedł H ory-
niem, nad którego
brzegam i lub w bli­
*) A rty k u ł opracow any na podstaw ie broszurki dr. R. J a k i­ skiej odległości nad
m owicza pod tytułem ,,Tajem nice G óry Zam kowej w Dawid­ w iększym i jego do­
gródku". pływam i, m ożem y o-
glądać niezwykłe skupisko wi i ich starszy zn a drużyno­
grodów książęcych z w. XI wa, a więc zm arły w 1112
i XII, ja k : Dorohohuż, Pero- roku Dawid Igorowicz, k sią­
sopnica. Stepań, D ąbrow ica żę włodzimierski, a potem
i Horodno, pohoryński, założyciel gro­
Nic też dziwnego, że D a­ du, jego żona, o k tó rej
w idgródek, położony na wspomina latopis, n astęp ­
skrzyżow aniu tych szlaków, nie syn jego książę Wsze-
niejako w rozwidleniu wołodko „iz H orodka" z żo­
dwóch spław nych rzek P ry ­ ną, dalej wnukowie, trzej
peci i H orynia, m usiał być k siążęta horodeńscy: Borys,
uw ażany w średniowieczu Hleb i Mścisław, zapewne
za w ażny p u n k t strateg icz­ razem z żonami".
ny n a Polesiu. To też w e­ J a k więc widzimy, były
dług dr. R. Jakim ow icza, to groby książęce (z X II
k tó ry w broszurce pod ty ­ w ieku), ja k również i sam
tułem „Tajem nice Góry D aw idgródek był grodem
Zam kowej w D aw idgródku" książęcym , położonym w
sta ra ł się odtw orzyć na pod­ dobrych w arunkach obron­
staw ie w ykopalisk i szczu­ nych: „...z jednej strony
płych danych historycznych rzeka Horyń, z pozostałych
zaw artych w latopisie hipa- bagna i trzęsaw isk a prze­
ciejowskim, historię tego cięte tylko dwoma suchszy­
grodu, czytam y jego dzieje: mi przesm ykam i", broniły
,,...W roku 1100 książę dostępu ze stro n y lądu.
Dawid Igorowicz, otrzym u­ Prócz tego gród ten był o-
je dzielnicę Pohoryńską. toczony p u nktam i obronny­
Jego stolica Dorohobóż, le­ mi, ja k : uroczysko Horo- Pozostałości starożytnych budowli
ży w praw dzie nad Hory- dziec od wschodu przy dro­ drew nianych (zam ku obronnego) po
niem, nad wspom nianym dze do Turow a, wieś Horo- odkopaniu
już w ażnym szlakiem h a n ­ dziec od zachodu p rzy daw ­
dlowym, lecz zdała od ta k nej drodze lądowej do P ińska, od północo-zachodu grodzisko
T rum ny drew niane, na k tó re n a tra ­
w ażnego punktu, jakim jest owalne zw ane Zam czyskiem i dalej ku północy p rzy ujściu W ietli­
fiono w czasie kopania skrzyżow anie szlaku horyń- cy do P rypeci ur. Horodziec i z drugiej stro n y P rypeci ur. Hrady,
skiego ze szlakiem prypec- a w reszcie p rzy ujściu rzeki Cny do Prypeci kopiec obronny, zw a­
kim. Możemy więc przypuścić, z dużą dozą praw dopodobieństw a, że ny W idzium Hora.
w łaśnie on zakłada n a północnej granicy swego k sięstw a nowy
gród. Z akłada go tam , gdzie je st b ram a na św iat, n a wielkie szlaki W arto je st więc turyście, a jeszcze bardziej am atorow i tu ry ­
światowe. Gród otrzym uje nazw ę od im ienia swego założyciela i n a ­ sty k i wodnej, odwiedzić ten zak ątek Polesia, d ostając się doń czy
zyw a się H orodkiem Dawidowym, w odróżnieniu od wielu innych to koleją i drogą kołową, czy też statk iem z Pińska, lub też k a ja ­
zw ykłych Horodków, które nie były stolicam i książęcym i. N azw a kiem szlakam i wodnymi z dowolnego m iejsca. Bo w Dawidgródku,
skrócona utrzym uje się dla D aw idgródka praw ie stale i w ystępuje oprócz ciekaw ych w ykopalisk i grodzisk rozrzuconych w jego oko­
zarówno w ak tac h z w. XVI i XVII, ja k i dziś jeszcze je st w uży­ licy, możemy zetknąć się z jego m ieszkańcam i i zaobserwować spo­
ciu w u stach m ieszkańców tego m ia sta i okolicy". sób noszenia zawojów na modłę ta ta rs k ą u kobiet starszych, zawo­
jów, k tó re p rzy uroczystościach są bardziej w ym yślne i charakte­
Skąd pow stało zainteresow anie się D aw idgródkiem i jego w y­ rystyczne. Gdyż nie należy zapominać, że duży procent ludności w
kopaliskam i ? tym mieście je st pochodzenia ta tarsk ie g o i orm iańskiego. Lodziarze
W czasie wielkiego pożaru, k tó ry nawiedził Daw idgródek daw idgródeccy w okresie letnim , rozpływ ają się po całej Polsce,
w roku 1936, spłonęła też św iątynia praw osław na, zbudow ana na a b u ty m yśliw skie od szewców z D aw idgródka są słynne nawet w
Górze Zam kowej w roku 1840. W czasie kopania rowów pod fu n ­ A m eryce (szewców około 600).
dam enty nowej m urow anej św iątyni natrafiono na ,,k ilka trum ien
drew nianych (około 10 ) o dziwnej strukturze, zbudow anych z dę­ Jed n ą z nowoczesnych budowli tego m ia sta jest jedyny ko­
bowych łupanych dranic (grubości 5—7 centym etrów bez użycia ściół w D aw idgródku — kościół p arafialn y rzym sko-katolicki, wznie­
gwoździ, naw et drew nianych), na w ielką ilość czerepów z naczyń siony p rzy ofiarnej pomocy oficerów i podoficerów miejscowego
glinianych i kości zwierzę- batalionu K orpusu Ochrony Pogranicza oraz okolicznego ziemiań-
--------- --- ■ ■ cych, n a pozostałości sta ro ­ stw a.
Sposób noszenia zawojów, w zorow a­ żytnych budowli oraz na R ealizacja budowy tego kościoła była pow zięta już dawniej
nych n a ubiorach ta ta rsk ic h studnię, ocem brow aną d re­ przez okolicznych obywateli, lecz zo stała doprowadzona dopiero, gdy
w nianym zrębem ". n a czele kom itetu sta n ął ks. C zajka Józef i m ajo r Trzęsiński Józef
Oprócz ułam ków ceram i­ z K orpusu O chrony Pogranicza.
ki, doskonale się przecho­
w ały przedm ioty z rogu i II. Nuszkiewłcz, plutonowy
kości, kaw ałek bransolety
szklanej, pół osełki kam ien­
nej i kości zwierzęce, które Kościół w D aw idgródku, wzniesiony przy ofiarnej pomocy oficerów
„zgodnie w skazują na okres i podofieerów miejscowego batalionu KOP
w czesnohistoryczny w. XI,
X II i X III naszej ery".
Trum ny były umieszczo­
ne w ścianach wykopów, o-
kalających podwórzec zam ­
kowy, równolegle w kilku
szeregach. ,,N ieboszczycy le­
żeli naw znak, głowam i
zwróceni n a zachód, sto p a­
mi n a wschód, z rękam i
skrzyżow anym i n a pier-
siacn". P rzy szkieletach ro­
botnicy nic nie znaleźli,
oprócz kaw ałków płótna i
resztek skórzanego obuwia,
„..pantofle niskie, w ykrojo­
ne koło kostki, zeszyte dra-
tw ą z 2 kaw ałków skóry,
bez podeszwy".
J a k tw ierdzi d r Jak im o ­
wicz, w trum n ach byli po­
chowani „książęta dzielnico­
ją określić tym nieśm iertelnym zdaniem naszego wieszcza: ,,Niech
KazimierzLasocki na całym świecie w ojna, aby polska wieś spokojna".
P cza genialnym i zdolnościami m alarskim i Lasockiego w ybit­
K tóry ze zm ysłów ludzkich, poza w zrokiem i słuchem, jest ną jego cechą są w artości społeczne: je st to człowiek o n ader w y­
w ażniejszy ? A teraz z tych dwóch, k tó ry je st dla nas cenniejszy ? sokim poczuciu koleżeństw a, co p rzy jego dobrym sercu, a zarazem
Niech każdy sam sobie odpowie... O braz i melodia, widok i głos - w prost genialnej łatw ości współżycia, zarazem im prow izatorsko-
oto są dw a zjaw iska, które nas od pierw szej chwili naszego istnie­ n arracy jn y m talencie stw arza z niego człowieka nader pożądanego
nia zachw ycają i do o statniej — zajm ują. A jeśli już doszliśmy i cennego we w szelkich środowiskach.
do tych wniosków, że w łaśnie te dw a zm ysły d ają nam najw ięcej „,jest“
pożytku, a co za tym idzie i radości, to cóż znów w uczuciach, w y­
w ołanych przez nie, je st dla nas najbardziej dostępne, a przez to (F otografie: Ja n Ryś)
sam o zrozum iałe i spraw iające nam najw ięcej radości i zadowole­
n ia ? Je st to swojskość, nikom u nie obca i tylko n a tu ry zw yrodnia­
łe m ogą szukać zadowolenia w pojęciach spaczonych.
Można by na ten te m a t napisać całe foliały, lecz nie jest to
naszym celem, chcem y tylko tym i słów kilkom a podzielić się w ra­
żeniami, jakie w yw ołują w nas obrazy m a larza K azim ierza L a­
sockiego, tego m istrz a sw ojskości przede w szystkim — w oddaw a­
niu nam zapom ocą pędzla całego uroku ziemi mazowieckiej. I tak,
ja k Szopen w muzyce odtw orzył nam i uwiecznił sk arb y polskich
ludowych melodyj, ta k Lasocki w m alarstw ie dzieli się z nam i poezją
Mazowsza. Szopen w yczarow ał ją w dźwiękach, a Lasocki zbiera
tę pośw iatę: piasków, lasów, dróg, wód i równin — na płótno.
U trw ala urok te j ziemi w raz z jej przyrodą, m ieszkańcam i i p ra ­
cą, n a te j niezbyt wdzięcznej roli, w raz z jej radością i bólem.
W ielki te n syn ziemi m azow ieckiej (wielki nie tylko przez swój
w zrost), urodził się 1 m arca 1871 roku w m a jątk u Gombinie i od
za ran ia swego dzieciństw a, jako że pochodzi z rodziny rolników,
przyśw iecało mu w pełni słońce mazowieckie. Słońce to karm iło
go przez tę ziemię, k tó rą ta k ukochał i zw łaszcza ono odgryw a
w jego sztuce ta k w ielką dziś rolę. Tak, ja k b y chciał mu się od­
wdzięczyć za tę opiekę, k tó rą go otaczało od pierw szych dni jego
dzieciństw a, gdy w ygrzew ał się w jego dobroczynnych prom ieniach
ja k o niemowlę, leżące w bruździe, podczas gdy jego rodzice p r a ­
cowali n a w łasnym zagonie. M azowsze zalane słońcem, w czasie żniw.
W ywdzięcza się też po m agnacku tej sw ej ukochanej ziemi,
zw raca jej w pełni swego olbrzym iego ta len tu to, co od niej o trzy ­
mał. W eszła ona do jego duszy ta k głęboko, że kiedy po długich
w ędrów kach po ziem iach obcych b rał się do pędzla, aby uw iecz­
nić n ad er m alownicze krajobrazy, to we w spaniałych g ajach oliw­
nych W łoch w yraźnie p rzebija się nasza poczciwa i skrom na w ierz­
ba, z k tó rej fu ja rk i daw ały tyle natchnienia Szopenowi.
T alent Lasockiego m a olbrzym ią rozpiętość i ogrom ne możli­
wości techniczne; czasam i podchodzi on do człow ieka lub zw ierzę­
cia jak o sz tafarzu w krajobrazie, lub też je st on głów ną treścią,
a k rajo b raz tylko nikłym tłem . Dawne jego obrazy: „Pierw szy
ogień", „M ojżesz", „R ew olucjonista", „W nętrze pracow ni", ,,Nudna
nauka", „A kt divy K. N ." itp.
A sław ne jego krowy, woły, psy. konie, koty, świnie, a o sta t­
nio — lw y? M alując je bezpośrednio, w śród nich, jako ,,Daniel w
lwiej jam ie", które w końcu swego tre n e ra — poszarpały!...
Również specjalnością jego, przez nikogo nie przewyższoną,
są płytkie wody, sączące się po rów ninach mazowieckich, jako też
kałuże z przeglądającym się dnem i śladam i zw ierząt, k tó re się
tam poiły.
P iękne są też jego sceny rodzajow e w m ieszkaniu p rzy oświe­
tleniu lam py naftow ej: ,,P o rtre t żony", ,,Student, napraw iający u b ra ­
nie", „P rzy sam ow arze" i inne.
Lecz przede w szystkim sz tu k a Lasockiego je st rom antyczna,
daje on nam życie M azow sza takim , jakim było ono w jego dzie­ Rozsłonecznioną wieś, pełna upalnego znoju z pow racającym i do
ciństwie. M a on upodobanie w życiu wsi, że się ta k w yrażę, ,,przed­ swych zagród krowam i...
w ojennym ", gdy się w idziało jeszcze w polu: woły w sochach, drew ­
niane brony itd., to je st życie, któ re było bliżej natu ry , niźli w obec­
nie zm odernizow anych czasach.
A rty sta je st w pełni sił i m am y nadzieję, że n as obdarzy je ­
szcze niejednym arcydziełem w rodzaju tych, któ re tu reproduku­
jemy, a któ re są praw dziw ą ozdobą obecnego salonu w Zachęcie.
A więc przede w szystkim w idzim y to jego ukochane Mazowsze,
zalane słońcem, je st to czas żniw i m am y przed sobą rozśw ietloną
równinę m azow iecką, owe sław ne ,,30 m il niczego", a jednak jest
tu p rzy kucnięta poezja i ciche, a wdzięczne łany, te żywicielki ludz­
kości.
D rugi obraz przedstaw ia nam rozsłonecznioną wieś, pełną u p al­
nego znoju z pow racającym i do sw ych zagród krow am i. W idzimy
tam scenę rodzajow ą ta k nam bliską — kroczące poważnie krowy,
ja k b y w prześw iadczeniu swego zadania, aby nie zm ącić czasem
m leka, którym za chwilę w yw dzięczą się sw ym gospodarzom . J a k ­
że w spaniały je st g est zau fan ia i w prost radości, z ja k ą podchodzi
ta k ró w ka do sw ej gosposi! A ten piesek, strzegący bacznie powie­
rzonego sw ej pieczy obejścia; nie obchodzi go w łasna krow a, lecz
p a trz y n a obce, aby czasem nie v/targnęły n a jego podwórko.
P oza tym w idzim y znów obraz ta k dla nas sw ojski: krowy,
dążące do wodopoju. Woda, słońce, drzew a i kładka, któż z nas
nie biegał w dzieciństw ie po ta k ich k ład k ach ? Krow y dążące do wodopoju.
I w reszcie: polską m azow iecką wieś, k tó ra aż się prosi, aby
Przegląd prasy żniejszym czynnikiem w polityce m iędzynarodowej, jest dla państw
tych tylko uwzględnieniem ich w łasnego interesu".
Cieszyński „Dziennik Polski**, podnosząc iż, skoro tyl­
ko Zaolzie wróciło do Ojczyzny, wszyscy niemal Polacy
,JUxpress Poranny** podkreśla znaczenie trzydniowej
wizyty burmistrza stolicy Litwy p. Merkysa w Warszawie: skorzystali z możności przysłania swych dzieci do polskiej
szkoły, zwraca uwagę na osobliwe zachowanie się niektó­
„Nie była to w izyta polityczna, choć gość W arszaw y — to w y­
bitny litew ski m ąż stanu. W polityce swego k ra ju odegrał już du­ rych Żydów.
żą rolę, sp raw ując różne w ażne funkcje państw owe. Stanow iąc jed­ „Ogólne zdziwienie wywołuje fak t, że żydzi, gnębieni i prze­
n ak m anifestację przyjaznej w spółpracy i w zajem nego zaintereso­ śladow ani w Rzeszy, zapisali swe dzieci w wielu w ypadkach do
w ania stolic obu państw , były te odwiedziny przejaw em nowej a t ­ szkoły niemieckiej. Im ponuje im prawdopodobnie ta k ultura, od k tó­
m osfery, k tó ra zapanow ała w stosunkach polsko - litew skich. rej d o stają najdotkliw sze cięgi.
Isto tą praw dziw ie sąsiedzkich, przyjaznych stosunków między W ywołuje to oburzenie naszej ludności, narażonej n a wyzysk
dw om a narodam i nie je st stopień ich dyplom atycznej zażyłości. ze stro n y elem entu żydowskiego, k tó ry — jej zdaniem — powinien
W spółpraca dwu p aństw nie je st wiele w arta, gdy opiera się tylko zniknąć z terenu Zaolzia".
n a aktach, przez kancelarie dyplom atyczne opracowanych. Budo­ „ABC** prz}d:acza szczegóły, dotyczące projektu usta­
w ać m ożna ją na solidnym fundam encie szczerej przyjaźni i zau fa­ wy w sprawie ochrony przymiotnika „polski", wniesione­
n ia dwu społeczeństw. To zaś w ym aga przede w szystkim lepszego go na posiedzeniu Sejmu przez posła Jóźwiaka.
poznania się wzajem nego. A rty k u ł pierw szy ustaw y postanaw ia, że przym iotnik „pol­
W tym też kierunKU idą w ysiłki Polski i Litwy, a naw iązanie ski" otacza się szczególną ochroną praw a.
bezpośredniego k o n tak tu m iędzy stolicam i obu p aństw i dalsza ich K onsekw encją te j zasady będzie, że zarów no osoby fizyczne
w spółpraca stanow ić będzie niew ątpliw ie jeden z terenów pogłębie­ obcej narodowości, ja k i osoby praw ne, któ rej właściciele nie są
nia w zajem nej znajomości. narodowości polskiej, względnie których k ap itał nie je st polski, nie
W te j dziedzinie, ja k w każdej innej, konieczne je st poznanie m ogą określać swoich wytw orów oraz sw ych przedsiębiorstw przy­
dorobku sąsiada, będące źródłem podniety w w yścigu p racy tw ó r­ m iotnikiem „polski". Z akaz więc odnosi się do zrzeszeń, przedsię­
czej". biorstw " i wytworów, pozostających pod w pływ am i ta k osobistymi,
„Gazeta Pomorska** pisze: ja k i finansow ym i k ap itału pochodzenia obcego. Dalej wedle p ro jek tu :
„D yskusja o zasięgu św iatow ym n a te m a t em igracji żydow­ Osobą niepolskiego pochodzenia w rozum ieniu ustaw y jest
skiej obejm uje coraz szersze kręgi. K ażdy niem al dzień vmosi do k ażd a osoba, nie zw iązania z narodem polskim węzłem spólności ję­
niej nowe wypowiedzi. Spotkać też m ożna w te j już m iędzynarodo­ zyka, trad y c ją k u ltu ry polskiej i gotow ością niesienia ofiar na rzecz
w ej debacie szereg projektów , zm ierzających do znalezienia w iel­ polskiej spólnoty narodowej. K apitałem niepolskim w zrozumieniu
kich terenów , n a których bądź to uchodźcy niemieccy, bądź to niniejszej ustaw y je st każdy kapitał, którego praw nym właścicie­
w ogóle em igranci żydowscy z E uropy mogliby się osiedlać. lem je st osoba, nie zw iązana z narodem polskim, lub którego dyspo­
Jeden z tak ich projektów — ostatnio wyłonionych — je st po­ zycyjność leży w rękach osoby lub osób tego rodzaju.
chodzenia holenderskiego. Na czołowym miejscu przynosi ostatni na grudzień
P odstaw ą tego projektu je st m yśl w spółpracy 10 pań stw eu­
ropejskich. 5 z nich reprezentuje kolonie, 5 zaś nad m iar ludności numer „Młodej Polski** artykuł p. mjr. E. Galinata, ko­
żydowskiej. Do pierw szej g rupy zaliczają się: A nglia, F ran cja, Ho­ mendanta głównego ZMP, który między innymi tak for­
landia, Belgia, P ortugalia, do drugiej: Polska, Niemcy, Czechosło­ mułuje credo ideowe dorastającego pokolenia:
w acja, W ęgry i Rum unia. ,.W ierzymy w pełne wyzwolenie naszych sił tw órczych na dro­
P ro je k t w ysuw a najsposobniejszy teren celem otw orzenia ży­ dze jednolitego ruchu narodowego.
dowskiego ośrodka terytorialnego. A mianowicie teren ten obejmo­ Złączeni tą w iarą rozpoczęliśmy w alkę ze w szystkim , co tłu ­
w ałby b ry ty jsk ą i fra n cu sk ą G ujanę oraz holenderską posiadłość mi żyw otną energię narodu, co go wyniszcza, eksploatuje, zaraża
Surinam . T erytorium to, obejm ujące 500.000 kilom etrów kw adrato- obcością jego duszę, dezorganizuje wolę i kładzie przeszkody na
^vych, mogłoby w chłonąć znaczną część nadm iaru ludności żydow­ drodze do w ielkich przeznaczeń.
skiej w Europie". W alczym y z m ałością m yśli i pragnień ty ch m as naszego mło­
Projekt ustawy antyżydowskiej posła Stocha wywołał dego pokolenia, któ re w epoce najgłębszych przeobrażeń światowych
najrozmaitsze komentarze. i niebyw ałych m obilizacji energii narodów pionierskich — chciałyby
szukać dosytu i niezam ąconego k o rzy stan ia ze swojego minimum
Agencja Kabel przeprowadziła z autorem projektu egzystencji.
wywiad, z którego dajemy wyjątki: W alczym y z bezradnością, z system am i napraw iania rzeczy­
„Chciałbym przede w szystkim sprostow ać szerzone przez nie­ w istości półśrodkam i, gdyż isto tn ą treścią każdej napraw y jest
które koła poglądy, jakobym przez ogłoszenie tego p ro jek tu doko­ zawsze m iernota.
n ał jak iejś dem onstracji. D em onstracja to ruch pozorny. J a zaś Jeżeli rzeczyw istością Polski dzisiejszej m iałoby być tylko
osobiście zbyt poważnie tra k tu ję to zagadnienie, by ograniczyć się łatan ie dziur — to to nie może w ystarczać. Nie w ystarczy nam,
do ruchów taktycznych". młodym, k tó rzy jesteśm y gotow i oddać swe siły budowie Polski
Na zapytanie, co sądzi o argumentacjach, że projekt zaborczej i władczej.
Tylko nacjonalizm , w dzisiejszej epoce, je st pełnym wyrażeń
jest sprzeczny z konstytucją, p. Stoch odpowiedział: woli wielkości narodu, tylko nacjonalizm je st tw órczym świato­
„Bezwzględnie subtelni praw nicy m ogą znaleźć pewne prze­ poglądem zorganizow anego zespołu, k tó ry zm usza jednostkę do wy­
pisy konstytucji, któ re będą poparciem dla ich argum entacji. Ale siłków, p rzerastający ch dążenia przeciętnego ludzkiego istnienia.
zn ajd ą również tak ie przepisy, n a podstaw ie których będzie można Tylko nacjonalizm je st b o h atersk ą p ostaw ą wspólnoty, która
w yargum entow ać, że tej sprzeczności nie ma. Przecież ogólna za­ poryw a jednostkę ku coraz w yższym poziomom i osiągnięciom, nie
sad a konstytucji, że dobro pań stw a je st w yłącznym k ry teriu m dla dając jej spocząć w bezruchu i małości przeciętnych indywidual­
oceny w łaściw ego rozw oju naszych stosunków, m a tak że moc obo­ nych pragnień, k tó re w łaściwie m ogą być zasp ak ajan e pod każdą
w iązującą. Głoszone obaw y co do sprzeczności z k o n sty tu cją p rzy­ szerokością geograficzną i dla których Polska nie je st koniecznością.
pom inają m i opow iadania z czasów rew olucji niem ieckiej 1918 roku, Tylko ta k a p ostaw a powiąże w szystkie wielkie dążenia Pola­
kiedy to zrew oltow ani N iem cy om ijali kw ietniki, bo figurow ał ną ków z P olską i przez n ią da pełnię w yrazu duchowego i materialne­
nich napis: „Przejście policyjnie wzbronione". go rozwoju jednostki. Spraw i też, że dziś rozproszone i odizolowane
„Gazeta Polska**, „Kurier Poranny** i „Polska Zbroj­ w ysiłki Polaków zo stan ą sprzęgnięte w jedną tw órczą całość, któ­
na** ogłosiły komunikat Polskiej Informacji Politycznej r a przekuje n aszą rzeczyw istość n a siły, niezbędne Polsce w marszu
do wielkości.
w sprawie emigracji żydowskiej. Komunikat zaznacza W alka o wielkość to nie tylko realizacja naszych ideałów,
w omówieniu obecnej fazy tego zagadnienia: lecz przede w szystkim w yraz zdrow ego in sty n k tu samozachowaw­
„W ytw orzyła się w reszcie ta k a p aradoksalna sytuacja, że Pol­ czego narodu, k tó ry w wyścigu p otęg n a arenie św iata nie chce być
sk a z klasycznego k ra ju em igracji żydow skiej sta ła się w skutek zmiażdżony.
przypływ u uchodźców z Niemiec krajem żydow skiej im igracji". W ierząc w polski nacjonalizm czynu, m usim y się zastrzec ka­
Taktyka bierności — pisze Polska Informacja Poli­ tegorycznie przeciw jakiem ukolw iek łączeniu go z prądam i zewnętrz­
nymi. N asz nacjonalizm spełni sw^ą rolę tylko wówczas, gdy będzie
tyczna — stosowana przez niektóre państwa, zaostrzyć się rozw ijał n a rdzennie polskim gruncie, wolny od wszelkich wpły­
musi problemat żydowski. wów i naleciałości zew nętrznych.
„Zaostrzenie tak ie nie leży, oczywiście, w interesie państw a, M usimy się też zastrzec przeciw łączeniu go z jakimkolwiek
k tó re chce rozw iązać zagadnienie w oparciu o akcję k o n stru k ty w ­ objawem chorego nacjonalizm u partyjnego, k tó ry do wielkich spraw
ną. Zaostrzenie tak ie nie może jednak również w yjść n a dobre mo­ podchodzi z p u n k tu w idzenia p arty jn ej kapliczki. Pragniem y być
carstw om , których interesy polityczne p rzek raczają zasięgi lokal­ zw iązani najściślej z wojskiem, zbrojnym ram ieniem narodu i z Wo­
ne: dlatego też uw zględnienie żyw otnych potrzeb naszego państw a, dzem N aczelnym, oraz zapoczątkow anym przez Niego dziełem zjed­
stającego się politycznie i ekonomicznie z każdym dniem coraz w a­ noczenia w szystkich zdrow ych sił polskich".

8
O d K in g -te-tch in d o K orca
P iękna porcelana, z k tó rej ta k W Polsce znana była porcelana chińska jeszcze w w ieku XV
izęsto jesteśm y dumni, k tó ra bawi n a ­ jako cenna osobliwość zam orska, z w ielkim też pietyzm em i ostroż­
sze oko i za sp ak aja nasze poczucie a r ­ nością była przechow yw ana w skrzyniach i kredensach w ielkopań-
tystyczne pochodzi, ja k wiele innych skich. Popularnie nazyw ano ją naczyniam i tureckim i, co, być może,
pięknych wyrobów, z D alekiego W scho­ w skazuje n a tureckie pośrednictw o handlowe w jej dostarczaniu.
du. Początkam i sw ym i sięga drugie­ F ab ry k a m iśnieńska również bardzo liczyła się z rynkiem polskim
go stulecia przed naszą erą. i w ornam entacjach uw zględniała te m aty i m otyw y polskie.
C harakterystyczną b arw ą n a j­ Je d n ą z pierw szych fab ry k porcelany zak ład a w Polsce w roku
starszej porcelany chińskiej je st b a r­ 1791 książę Józef C zartoryski w Korcu. Do upadku Rzeczypospoli­
w a niebieska, od kilku dopiero wieków tej była ona zakładem państw ow ym , potem przeszła n a w łasność
jej zasadniczym kolorem je st kolor żół­ okolicznych m agnatów . Z arządzali n ią b racia Mezerowie (Polacy),
ty, barw a dynastii cesarskiej. Głównym robotnicy częściowo byli sprow adzeni z Saksonii. Dzięki odkryciu
ośrodkiem fab ry k acji porcelany było tajem nicy produkcji porcelany saskiej i doskonałości m ateriału,
m iasto K ing-te-tchin. W ubiegłym stu ­ sprow adzanego z pobliskiej Dąbrówki, fab ry k a szybko się rozbudo­
leciu, zanim K ing-te-tchin dotknięte w ała. W dw a la ta po jej założeniu w sam ej m alarni pracow ało 70
zostało klęską pożaru, m iasto to doszło artystów . W cztery la ta w yroby koreckie dorów nały sw ą w artością
do najw iększego rozkw itu swego prze­ saskim i w rów nej m ierze z tam ty m i były poszukiwane, a dla swej
m ysłu ceramicznego, posiadając z gó­ ceny były znacznie od tam ty ch dostępniejsze.
r ą 3000 pieców;
Chińczycy w yrabiali z porcelany Rok 1797 przynosi upadek fabryce koreckiej. C ała fab ry k a
nie tylko naczynia o niezw ykłej nieraz w raz z m agazynam i m ateriału i wykończonymi arty sty czn y m i w y­
P orcelana chińska cienkości, ale i kilkocalowe cegły. P o­ robam i sta ła się p astw ą płomieni. Spłonęła również i m alarn ia z ol­
danie mówi, że zburzona w 19 stule­ brzym im bogactw em wzorów chińskich, saskich i francuskich. W kil­
ciu olbrzym ia w ieża w N ankinie była k a la t potem odbudowano fab ry k ę i oddano w zarząd fran cu sk ie­
zbudow ana z sam ej cegły porcelanowej. M asy m u chemikowi M erault, przybyłem u ze sław ­
porcelanow ej używ ano również do w yrobu d a­ nych zakładów sew rskich. W yroby koreckie te ­
chówek n a pokrycie chińskich pagód. go okresu cechuje c h a rak te r francuski, p rzeja­
Pierw szych dokładniejszych wiadom ości o w iający .się szczególnie w ornam entacjach. Je d ­
w yrobie porcelany dostarczył E uropie słynny n ak fab ry k a nie odzyskała już daw nej św iet­
podróżnik M arco Polo (X III w iek). O dtąd por­ ności.
celana chińska coraz częściej i w w iększych W ielkim protektorem rozw oju ceram iki
ilościach zaczęła przenikać do Europy. Rolę po­ polskiej był książę A dam C zartoryski. Korzon
średników w rozpow szechnianiu wschodniej por­ wspomina, że w pałacyku pow ązkowskim księ­
celany odgryw ali zarów no podróżnicy, ja k i m i­ cia był pokój ta k zw any porcelanowy, którego
sjonarze, w yjeżdżający n a D aleki Wschód. ściany były zbudowane z 3000 tafel porcelano­
W yroby, sprow adzane z Chin, nasuw ały wych, każda w artości 3 dukaty.
Europejczykom podobieństwo do muszel. Sądzili Porcelanę korecką cechow ała ogniotrw a-
oni naw et, że porcelana je st w yrabiana z tłu ­ łość, zdolność krzeszenia ognia, piękne i trw ałe
czonej m asy m uszli m orskich. Tym też tłu m a­ malowidło. Główny skład porcelany koreckiej
czy się jej nazw a, w yw odząca się od łacińskie­ był w K onstantynow ie. Znakiem fabryczn 5rm by­
go porcella (m uszla). W w iększej ilości sprow a­ ło ta k zw ane ,,oko opatrzności".
dzili do E uropy porcelanę chińską P o rtugalczy­ Jeśli chodzi o w yroby zagraniczne, spro­
cy i Holendrzy. Ci ostatn i pierw si zaczęli pró­ w adzane na początku XIX w ieku do Polski, w y­
bować fab ry k acji porcelany w Europie, nieste­ p ad a zaznaczyć, że podobnie, ja k to było z por­
ty, z b rak u w sw ej glinie ta k zw anego kaoli­ celaną saską, ta k i inne w ytw órnie europejskie
nu, składnika, niezbędnego dla w yrabiania n a j­ porcelany dość często naw iązyw ały w swych
wyższego g atu n k u porcelany, m usieli z tego zre­ tem atach i zdobnictwie do motywów polskich.
zygnow ać i zadowolić się wyrobem gorszego g a ­ Z wyrobów berlińskich zw racają na siebie n a ­
tu n k u ceram iki, zw anej fajansem . szą uw agę przeróżne figurki, przedstaw iające
Do XVI w ieku palm ę pierw szeństw a w w y­ polskie ty p y szlacheckie, filiżanki z podobizna­
robie ceram iki trzym ali Włosi. Szczególnie buj­ W azon porcelanow y w yrobu fab ry k i mi S tanisław a A ugusta, Kościuszki i innych.
ny rozkw it tej produkcji był w okresie Odro­ koreckiej Podobne te m aty m ożna znaleźć również n a w y­
dzenia. N a m isach i dzbanach um ieszczano cha­ robach francuskich (książę Józef, alegorie
rak tery sty czn e dla tego okresu przedstaw ienia scen mitologicznych polskie itp.).
i alegorycznych. B arw y są intensyw niejsze. O statnie la ta panow ania S tanisław a A u g u sta są okresem
W szystkim dotychczasow ym w yrobom porcelany w Europie najbujniejszego rozwoju fa b ry k a ­
b ra k było pod względem technicznym i artystycznym w ytw orności cji porcelany w Polsce. Sam król
wyrobów chińskich. Praw dziw y przew rót w fab ry k acji porcelany był gorącym p rotektorem jej roz­
w E uropie zaszedł dopiero n a początku X V III wieku. N adw orny woju, a jeszcze przed pow staniem
alchem ik księcia saskiego, a późniejszego króla polskiego A u g u sta II, fao ry k i koreckiej zak ład a w roku
J a n F ry d ery k B o ttg er otrzym ał od księcia trudne zadanie do w y­ 1770 fab ry k ę porcelany w Belwe­
konania: m iał wynaleźć sposób fab ry k acji złota. Zam knięto go i m ia­ derze. W krótce potem pow staje w
no trzy m ać pod ścisłym nadzorem ta k długo, dopóki nie dokona W arszaw ie fab ry k a W olffa, a w
w ym aganego w ynalazku. B aranów ce nad Słuczą fab ry k a o
Chociaż B o ttg er nie uczynił zadość życzeniu księcia, to jed­ produkcji pokrew nej w zoram i w y­
n ak został zwolniony i w dodatku jeszcze sowicie wynagrodzony. robom popularnej fab ry k i ko­
W czasie bowiem swego w ięzienia w ynalazł m asę porcelanow ą o w y­ reckiej.
sokim gatunku. A ugust II w ybaczył m u niewypełnienie swego po­ W jak i sposób odbyw ała się
lecenia i w ybudow ał mu potem fab ry k ę porcelany w Miśni (Meis- produkcja w yrobów koreckich i na
sen). P orcelana m iśnieńska niczym praw ie nie różniła się od chiń­ czym opierała się ich w ysoka
skiej, nic też dziwnego, że w krótce zasłynęła n a całą Europę. Se­ w artość ?
k re t jej w yrobu pozostał długo w łasnością fab ry k i w Miśni. Dziś, w w ieku m echanizacji
Po udoskonaleniach technicznych podniesiono produkcję fa ­ m oglibyśm y powiedzieć, że zasad­
b ryki w M eissen i w artość a rty sty cz n ą jej wyrobów. A rtyzm jej opie­ niczy proces w yrobu porcelany
ra ł się w znacznej m ierze na ornam entacjach figuralnych. P róby był nieco prym ityw ny. Z zapraw y
o trzym ania w ysokow artościow ej porcelany, ponaw iane w Europie porcelanow ej p rzy pomocy zw y­
od początku XV w ieku niem al we w szystkich państw ach, uwieńczo­ kłego koła garncarsk ieg o w y ra­
ne zostały pom yślnym wynikiem. biano przeróżnego k sz tałtu naczy­
W ten sposób E u ropa zaw dzięcza sw ą najlepszą porcelanę nia. Jeśli chodziło o nadanie im
czystem u przypadkow i, m ożnaby powiedzieć — kaprysow i książę­ w ykw intniejszych k ształtów lub
cemu. Za Sasów dopiero rozpow szechnia się porcelana w w ysokich jednostajnego w n ętrza całemu
i arty stycznych gatunkach, w yrugow ując n a dw orach m agnackich szeregowi wyrobów, używ ano
naczynia kruszcowe. form , odlanych z gipsu. K ształt W azon fab ry k i w Belwederze
zew nętrzny i ozdoby wykonyw ano po pro­ A sztu k a zdobnicza w ytw órni korec­
stu palcam i, używ ając przy tym wody kiej była przedm iotem zazdrości i podzi­
i stalow ego rylca. wu zagranicznych fabryk.
U kształtow ane już naczynia lub fi­ Nie m a ta k intensyw nej zieleni, peł­
g u rk i pozostaw iano n a czas dłuższy na nego jasności koloru żółtego, delikatnego
wolnym pow ietrzu, dla zupełnego ich w y­ błękitu, mocnej czerni, ognistej purpury,
schnięcia. Potem dopiero przystępow ano ani żaru ognia, których nie dało się prze­
do najbardziej trudnej i niebezpiecznej nieść na barw ne w yroby koreckie. Wszy­
czynności — w ypalania w piecu. Ale w y­ stkie one po prostu przem aw iają do na­
suszonych już naczyń nie w ystaw iano szego poczucia artystycznego wielką ra ­
w prost na działanie ognia; groziło to, je­ dością i pogodą życia.
śli nie pow ażniejszym uszkodzeniem, to żad n a też z polskich fab ry k nie
przynajm niej spękaniem lub również nie­ w yrabiała ta k wysoko wartościowego to­
pożądanym okopceniem. w aru, ja k korecka. Cechował go subtelny
D latego też dla każdej sztuki uży­ styl swoisty, w ytw orny wdzięk, cechy ro­
wano glinianego futerału, nazyw anego dzime polskie oraz lekka skłonność do
„kapsułą". Był on o tw arty na górze, a na form klasycznych. Zalety te przyniosły
środku dna posiadał m ały otwór. Aby wyrobom koreckim podobną popularność,
porcelana w czasie wj^^palania nie przy­ ja k ą cieszyły się daw niej przeróżne chiń-
lgnęła do „kapsuł", posypywano ich dna szczyzny, a ponad to ułatw iły im zwycię­
piaskiem i do każdej w staw iano tylko jed­ G rupa porcelanow a sask a (m otyw polski) w yrobu stwo nad w yrobam i obcymi nie tylko na
no naczynie. fab ry k i Miśni rynkach krajow ych, ale i poza granicą.
Cz. Mączewski

często z w yrażeniam i, obow iązującym i w w ojsku w pewnych wa­


runkach, ale niepotrzebnym i w innych.
O n a tu ra ln o ś c i ję z y k a Do tak ich należy często nadużyw any czasownik meldować, za­
m iast donosić, zawiadom ić, podać do wiadomości. T ak sam o obser-
Zdajem y sobie w szyscy spraw ę z tego, że kiedy się zw racam y w'ować zam iast zauw ażyć, ja k w zdaniu „idąc ulicą zaobserwował
do przełożonych ustnie czy pisemnie, w yrażam y się inaczej, bardziej nadjeżdżającą dorożkę-, gdzie odpowiedniejszy by był czasownik
staran n ie i z v/yszukaniem, niż kiedy rozm aw iam y z kolegą. Rzecz zauw ażył, bo tu przecież nie było obserw acji. Podobnie je st z kon­
to zrozum iała, że inaczej przem aw iam y n a uroczystym zebraniu, centracją, k tó ra oznacza pewne działanie w wojsku, ale poza tym
a inaczej, kiedy mówimy przy stole rodzinnym w czasie obiadu, w ystarcza skupienie. Po co więc p retensjonalna koncen tracja uwagi,
inaczej w chwilach radości, a inaczej w sm utku, inaczej się w y ra­ skoro w ystarczy skupienie uw agi.
żamy, kiedy piszem y list, a inaczej, kiedy mówimy ustnie. Podobnie, ja k w yrazy p su ją popraw ność języka tak że formy,
Ale we w szystkich w ypadkach konieczny je st um iar, język używ ane w nieodpowiednich okolicznościach. N ależy tu nadużywa­
m usi być naturalny, zrozum iały i popraw ny, bo inaczej zam iast od­ nie strony biernej, podczas gdy język polski woli czynną, a biernej
powiedniego n astro ju wywoła śmieszność. używ a fzadko. Z am iast więc mówić „pismo zostało wysłane", lepiej
A w ykroczenia pod tym względem byw ają u nas bardzo czę­ powiedzieć ,,pism o w ysłano", zam iast „oddziałom zo stają przydzie­
ste. Zw łaszcza w m eldunkach ustnych wobec przełożonych, a jeszcze lone kw atery", lepiej „oddziałom przydziela się kw atery". Nieraz
więcej w korespondencji służbowej dużo się spotyka w yrażeń jednak tru d n o uniknąć stro n y biernej i w tedy się jej używa, byle
sztucznych i pretensjonalnych, niepotrzebnie utrudniających zrozu­ nie nadużywać.
mienie treści. Również do niepotrzebnych cech języka, niby urzędowego, na­
Jednym z najpospolitszych tak ich wyrażeń, spotykanych zw ła­ leży używ anie przym iotników w narzędniku zam iast w mianowniku,
szcza w m eldunkach ustnych, je st jako albo jako że, zam iast pro­ zw łaszcza p rzy czasowniku jest, n a przykład „on je st dobrym",
stego że, ja k w zdaniu ,,melduję, jako (że) się spóźniłem z powo­ „ona je st młodą", zam iast „on je st dobry", „ona je st młoda". W na­
du...". Spójnik jako je st tu zupełnie nie n a miejscu. rzędniku staw ia się zasadniczo przym iotnik, kiedy on jest przy
T ak sam o niewłaściwe je st słówko li przy w yrazie tylko. J e ­ rzeczowniku, a więc „on je st dobrym człowiekiem", „ona jest mło­
śli chodzi o w yrażenie nacisku, to służy do tego w yraz jedynie. dą dziewczyną", ale „on je st dobry", „ona je st młoda".
B ardzo rozpowszechniony jest, zw łaszcza w korespondencji Sztucznie też brzm ią w yrażenia zrozum iałym jest, jasnym
służbowej, zaim ek takow y, zupełnie niepotrzebnie używ any w ta ­ jest, zam iast zrozum iałe jest, jasn e jest, albo jeszcze lepiej po pol­
kich zdaniach, ja k „spotkał przechodnia i takow ego zapytał", za­ sku rozum ie się, oczywiście, widocznie.
m iast po prostu „...i spytał go...“. W yrazy obce, ta k często u nas przez wielu nadużywane, ucho­
Niem niej często byw a używ any przym iotnik powyższy. W pew ­ dzą w języku urzędowym często z a szczególnie trafne, choć wiele
nych w ypadkach może być potrzebny, ale zazw yczaj lepiej je st z nich w yrządza językow i szkody, a jednocześnie treść zaciemnia.
przytoczyć odpowiedni rzeczownik, jeśli się może nasuw ać w ątpli­ Nie znaczy to bynajm niej, żeby należało usuw ać z języ k a wszyst­
wość, o co chodzi, albo jeśli tak iej w ątpliw ości nie ma, użyć po kie w yrazy obce, bo to niepotrzebne i niemożliwe, gdyż każdy ję­
pro stu zaim ków on, ona. K rążą też dowcipy o nieporozumieniach, zyk m a ich pew ną ilość, ale chodzi o to, żeby nie używ ać tych,
w ynikłych z nadużyw ania takich w yrażeń pretensjonalnych nic nie które nie są potrzebne,
mówiących. Do tak ich należą w zakresie języ k a urzędowego dezyderat, za­
Podobnie niepotrzebnie używ a się określenia ten ostatni, z a ­ m iast życzenia, żądania, personalny zam iast osobowy (niekiedy oso­
m iast przytoczenia odpowiedniego rzeczow nika czy zaim ka, na b isty ), aserw ow ać zam iast przechować, urgens, zam iast przyna­
przykład „przejeżdżając przez Toruń i Grudziądz, w tym ostatnim glenie, ekw iw alent zam iast rówmoważnik, reso rt zam iast zakres
trochę się zatrzym ał", zam iast prościej „i... w G rudziądzu trochę działania, indeks zam iast skorowidz, m onit i adm onicja zamiast
się zatrzym ał". upomnienie, kolaboracja zam iast w spółpraca, cedować zamiast
Do tych pretensjonalnych w yrażeń kancelaryjnych należą też ustąpić, kolacjonow ać zam iast spraw dzać, respektow ać zamiast
tak ie zw roty, ja k m ieć miejsce, zam iast zdarzyć się, zajść, ta k sa­ przestrzegać, kolektyw ny zam iast zbiorowy, circa zam iast około
mo być w stanie zam iast móc, potrafić, umieć, często się nadużyw a i inne.
czasowników posiadać zam iast prostego m ieć i znajdow ać się z a ­ Ulubionym w yrazem w języku kancelaryjnym je st ewentualnie,
m iast być. któ re znaczy czasem w razie możności, czasem w razie potrzeby,
R ażą sztucznością takie, w yrażenia niewolniczo na obcych wzo­ niekiedy lub, czy, co zarazem dowodzi, ja k niedokładny je st ten wy­
rowane, ja k czasokres zam iast okresu, drugostronnie zam iast na raz, m ający tyle różnych znaczeń. O ileż lepiej je st zam iast wyrazu
odwrocie, w yżej naprow adzony zam iast w yżej przytoczony, za ist­ obcego użyć bardziej zrozum iałego polskiego. I język n a tym zy­
nieć zam iast pow stać, zdarzyć się, nastąpić, odnośnie tego zam iast skuje, i m yśl je st jaśniej w yrażona. A to sam o dotyczy wyrazów
co do tego, albo co się tyczy tego, w przedmiocie zam iast w spraw ie, rodzim ych z brzm ienia, ale wzorow anych w budowie n a obcych, lub
na zasadzie zam iast n a podstaw ie, w w ypadku lub przypadku za­ też zbudow anych samodzielnie i zupełnie popraw nych, ale użjrwa-
m iast w razie. Przysłów ek względnie (używ any popraw nie w takich nych w nieodpowiednich w arunkach.
w ypadkach, ja k „on je st względnie zam ożny") nabiera preten sjo ­ Błędny bowiem je st pogląd, że język wojskow y je st inny od
nalnej urzędowości, kiedy go się używ a w znaczeniu spójników, i to powszechnie używanego. Wojsko polskie mówi ty m sam ym językiem
różnych, a więc: i, albo, lub, czy, czy też, przez co w prow adza się ogólnopolskim, co w szyscy Polacy, ale m a ponadto pew ną ilość
niejasność treści. w yrazów technicznych, w prowadzonych regulam inam i i innymi dro­
R azi nadużyw anie pod wpływem obcym zaim ków on, ona gam i, ta k samo, ja k m a pew ną ilość tak ich w yrażeń odrębnych
w w ypadkach, gdzie w cale nie są potrzebne, ja k w zdaniu ,,żebj^ medycyna, inżynieria, kolejnictwo, radiotechnika i inne dziedziny
się ze m ną porozumieć, zadzwonił on do mnie". techniczne. Poza ty m jednak je st jeden wspólny język polski, dla
T akie w yrazy i zw roty popraw ne i n atu raln e m ogą psuć n a ­ w szystkich Polaków zrozumiały, i ta k im pow inniśm y się. posługiwać.
turalność języka, kiedy się ich nadużyw a. Z darza się to zwłaszcza Józef Bossowskl

10
C zy m ożn a w ych ow ać boh atera?
w niem ieckim czasopiśmie w ojskow ym „M ilitar - W ochenblatt" m iecka a rty leria m iała wówczas ta k m ało am unicji, że każdy strza ł
u k azał się a rty k u ł m ajo ra P o n ath ‘a ze szkoły wojennej w Dreźnie m usiał być w dyw izji m eldow any i uzasadniony.
pod ty tułem „W ychowanie pokojowe a w ojenna rzeczyw istość".
W arty k u le tym a u to r rzuca myśl, wedle któ rej ,,p rac a wychow aw ­ Pew nego dnia, w iosną tegoż roku, zasiadł nadporucznik M ul­
cza w czasie pokoju staw ia sobie za zadanie, by z dokładnie w y­ ler na punkcie obserwacyjnym, w ty m schronie, by zbadać w łasne
szkolonego żołnierza n a czas w ojny ukształtow ać bohatera". Z tym i nieprzyjacielskie stanow iska i zastanow ić się nad konieczną po­
zdaniem polem izuje pułkow nik B raun, zam ieszczając w jednym z dal­ p raw ą zniszczonych osłon. W tym czasie przydzielono do n as z b a ­
szych num erów w spom nianego czasopism a ciekawe uwagi, dotyczące talionu grupę m łodych żołnierzy, rek ru tó w z ojczyzny. Dowódca
problem u bohaterstw a, pisząc: * kom panii k azał w ejść im do schronu i każdego z nich ją ł obrzu­
cać bacznym spojrzeniem . Zaledwie rozpoczął sw ą czynność, a r ty ­
„Jako w ykładow ca ta k ty k i od roku 1930 do 1934 w szkole pie­ leria angielska, k tó ra oczywiście dostrzegła ruchy g ru p y w row ach
choty, zajm ow ałem się gruntow nie problem em wychowawczym, m a­ strzeleckich, rozpoczęła swój zw ykły ogień. Z początku były to
ją c do czynienia z m łodym narybkiem oficerskim . Niech więc bę­ 15 - centym etrow e g ran aty , potem lżejsza m ieszanina strzałów , w re­
dzie m i wolno dołączyć jedną tylko, lecz w ażną myśl, zdobytą z mego szcie zupełnie ciężkie 20 - centym etrow e ładunki.
doświadczenia.
Z p rzerażający m wyciem spadła burza ogniowa na nasze le­
W ykłady swe kończyłem zw ykle tem atem „10 m inut ducha we skrzydło i zm iotła je doszczętnie. N asze ,,zabezpieczone" stan o ­
frontow ego". Te dziesięć m inut w ypełniały przykłady z wojny, czer­ wisko drży i chwieje się w posadach. Ju ż pierw sze bale zmiotło,
pane najczęściej z w łasnych obfitych przeżyć frontow ych. drzw i w y sk ak u ją z zawiasów.
C entralnym punktem rozw ażań było zaw sze nienaganne postę­ Ale nadporucznik siedzi n a ławce i z nieporów nanym spokojem
pow anie dowodzącego i zdecydowane postanow ienie w chwili nie­ zadaje dalsze swe p y tan ia: „S kąd pochodzisz? Kim je st tw ój ojciec?
bezpieczeństwa. Czy m asz przyjaciół w kom p an ii?"
W yczuw ałem tysiące nici, które łączyły m nie z moimi słucha­ J a siedzę ja k tru sia tu ż obok i spoglądam n a chłopców. W i­
czami, w yczuw ałem dusze m ych chłopców, m aszerujące razem dzę w ich oczach błysk śm iertelnej trw ogi, lek k ą bladość tw arzy,
ze m ną. drżenie kolan — był to pierw szy w ystęp n a krw aw ej scenia p raw ­
P a trz ą c przy końcu moich czteroletnich zajęć n a dokonaną dziwej wojny. Odpowiedzi n astęp u ją lękliwe, uryw ane; gdy z w y­
pracę, odniosłem w yraźne przekonanie, że młodzież w dzięczniejsza ciem rozerw ał się g ra n a t tu ż nad naszym i głowami, jeden z m ło­
mi by ła za owe 10 m inut frontow ego ducha, niż za sery jn ą fa b ry ­ dych rzucił się dowódcy do stóp. C ałą długą godzinę trw a ła t a peł­
kację batalionow ych i kom panijnych rozkazów, które w praw dzie ta k ­ na m ęki scena. P raw ie w szystko wokół schronu obróciło się w d rzaz­
że były konieczne, ale jednak mimo całego w ysiłku, by je ożywić, gi, ale — cud czy przypadek — nikom u włos nie spadł z głowy.
nosiły znam iona bezkrw istej, suchej teorii. I znów pada z hukiem ch m ara granatów . Dowódcy grupy
Nie brakło k ry ty k i z powodu tego odstąpienia od zw ykłego i jednem u z ludzi odryw a głowy, inni w ychodzą cało.
planu wykładów , jednak odwołanie z obozu m ych przew idujących I ja już dłużej nie mogę znieść tego przeraźliw ego napięcia
przełożonych nie nadchodziło. i rzucam się ja k inni, ta rg a n y nędznym strach em n a ziemię. Je d ­
n ak nadporucznik siedzi wciąż jeszcze na ławce cicho i wyniośle, ja k
T ak więc pod względem m etody stoję n a wspólnym gruncie posąg ze szlachetnego m arm uru.
z m ajorem P o n a th ‘em. Je d n ak w jednym punkcie rozchodzą się n a ­
sze sądy. N igdy sobie nie w yobrażałem , by m ożna było wychować N igdy w życiu bardziej się nie w stydziłem , niż w owym mo­
bohatera. J a chciałem u rabiać jedynie ludzi i dowódców, którzy mencie, że nie zdołałem ta k ie j postaw y utrzym ać.
m a ją w ysokie poczucie obowiązku, k tó rzy każdej chwili za reag u ją Po kilku godzinach „było znów w szystko dobrze". P okój p a ­
n a rzucone hasło: „O jczyzna oczekuje, by każdy w ypełnił swój obo­ now ał we F landrii.
w iązek". U dałem się do dowódcy, by porozm aw iać z nim o m inionych
Czy potem kto z nich n a b o h atera w yrośnie, to już je st w rę ­ przejściach, w ylać trochę żółci w rozmowie, ja k ą m ożna chyba ty l­
ku Boga. B ohaterów nie wychow uje się, oni w y ra sta ją w potrzebie ko n a wojnie prow adzić ze swym przełożonym.
sam i z gleby spełnienia obowiązku, z w łasnej mocy, niesieni rozpę­ Spytałem go, dlaczegóż m ieliśm y pozwolić się pow ystrzelać
dem rasy, krw i, charakteru. w ty m idiotycznym kącie zupełnie za n ic? Dlaczego dowódca kom ­
panii, porucznik i cała g ru p a m iała dać głowę zupełnie bez pożytku ?
S tarzy frontow i żołnierze najlepiej wiedzą, ja k rzadko spoty­ Dlaczego nie usunęliśm y się ze trz y sta m etrów bądź w praw o, bądź
k a się praw dziw ych bohaterów i że ci najczęściej u ra s ta ją na „ t y ­ w lewo, gdzie nie było o gnia? Przecież głów ną rzeczą było, byśm y
tan ó w czynu", po k tórych najm niej m ożnaby było się tego spo­ tylko u trzy m ali nasze stanow isko. O stre słow a p adały ta k z jednej,
dziewać. Cóż to je st bowiem b o h ater? ja k i z drugiej strony. Lecz pod koniec rozm ow y stałem przed swym
B ohaterem je st m ężczyzna czynu, człowiek o najw yższej m o­ dowódcą ja k sztu b ak przed nauczycielem. Odpowiedział m i m niej
więcej w ty m sensie:
raln ej i cielesnej karności, człowiek — w zór nienaganny, człowiek,
k tó ry w godzinie najw yższego niebezpieczeństw a pozostanie nieza­ „Ci chłopcy m a ją spełnić swój obowiązek i słuchać. W naj-
chw iany. pierw szym momencie sw ej tw ard ej służby nie m ogli ujrzeć mnie,
szefa kom panii, słabym . Nie przyszło mi to łatw o. Ale zachow ania
Mocny ch a rak te r, k tó ry w niebezpieczeństw ie śm ierci w szyst­ mego w ym agało w ykształcenie w nich poczucia obowiązku. Z tą
kich ja k m agnes grom adzi wokół siebie, bez rozkazu, bez szem rania. grupą, panie poruczniku, nie będzie p an m iał żadnych tro sk ".
Człowiek, k tó ry złoci k u rk a n a wieży kościełnej lub człowiek, co P o ty m w yjął swego N ietzschego z kieszeni i, ja k zwykle,
z dziesięciom etrow ej tram ppU ny w ykona powójne salto m a tylko przeczytał m i k ilk a ustępów.
odwagę. Do b o haterstw a droga je st dalsza.
I rzeczyw iście nie było w te j grupie tchórza. W iększość ich
P rzytoczę tu przykład z wojny, gdyż je st to najlepszy dowód spoczyw a dziś n a cm entarzu w Hollebeeke. Nie było m iędzy nimi
praw dy. W m ojej kom panii jeden był tylko bohater. Był to sam b o h atera; gdyż tylko jeden b o h ater był w naszej kom panii. Ale
dowódca, nadporucznik E rn e st Muller, poległy n a polu chwały. Ob­ byli t o ludzie, k tó rzy n a każde me zaw ołanie byli n a miejscu.
ją ł on kom panię już jesienią 1914 roku, gdy czynny szef padł już Bohaterow ie w y ra sta ją n a wojnie sami, w czasie pokoju, nie­
w pierw szych bojach. D ługo nam yślano się, rozw ażano, nim powie­ stety, ani ich rozpoznać, ani w ychow ać nie podobna".
rzono dowództwo tem u cichemu, m arzycielskiem u, często u p artem u
człowiekowi. J a byłem jego najm łodszym pomocnikiem.
Z w iosną 1915 roku leżeliśm y w łuku rzeki Y pres przed St.
Cloi. W oda dochodziła nam do kolan. Z tysięcy w orków z piaskiem
budow aliśm y sobie liche osłony. A ngielska a rty le ria praw ie codzień
zm iatała te osłony, któ re znów nocą mozolnie odbudowywaliśmy.
Było to gorzkie i pełne s tr a t w ylegiw anie się we flan d ry jsk ich
błotach.
W środku naszego odcinka znajdow ał się schron, n a jego
drzw iach um ieszczony był pobożny napis: „Czuw ajcie i módlcie się".
T ak zw ane „zabezpieczenie" przed bom bam i osiągnięte zo sta­
ło przez k ilk a grubych pali, obłożonych z w ierzchu d arn ią (o beto­
nowej budowie pojęcia jeszcze nie m ieliśm y).
Schron używ any był również jako p u n k t obserw acyjny. N ie­

11
Muzyka i śpiew
U PROGU NOWEGO ROKU
nie są zmienione, ale w chodzą w skład „fan tazji" tak, ja k brzm ią
w danej operze, a m ogą być tylko skrócone lub przytoczone w in­
nej tonacji. T ak a fa n ta z ja nie różni się niczym od ta k zwanego
potpourri (czytaj popuri z akcentem n a ri!), k tó ra je st też swo­
bodną m ieszaniną melodyj. Tu trzeb a zauw ażyć, że poszczególni
P raw ie m i się nie chce wierzyć, że to już Nowy Rok, że w raz aran żerzy tak ich potpourri czy fan tazy j z dzieł scenicznych, s ta ­
ze św iętem kościelnym zbliża się nowy rok pracy, wysiłków, osią­ ra ją c się o pew ną oryginalność w doborze nazw, n ad a ją im różne
gnięć. Przepracow aliśm y dzielnie przez tych k ilka miesięcy, jakie ty tu ły ; celują w tym zw łaszcza Niemcy, k tó rzy zam iast napisać po
nam m inęły wspólnie n a łam ach „W iarusa". Zdaje mi się, że zrozu­ prostu potpouri lub fa n ta z ja z „Lohengrina" czy T annhausera przy­
m ieliśm y się dobrze, zżyli ze sobą i pokochali. Wiecie, że duchem b ierają swe utw ory w tak ie nazwy, ja k : skarbiec melodyj lub wie­
jestem w ciąż z W ami, nie tylko wtedy, kiedy niespodzianie zjaw iam niec najpiękniejszych dźwięków z danej opery itp., nie trzeba ta ­
się w pułkach raz n a wschodzie, to znów w W ielkopolsce, a innym kich określeń brać zbyt poważnie.
razem na północnych rubieżach k raju. Nie tylko wtedy, kiedy z W a­ Jakkolw iek nazw alibyśm y ta k i zbiór, nie będzie on przecież
mi rozm aw iam , kiedy się dopytuję o W aszą wiedzę i W asze plany, niczym innym, ja k potpourri z danej opery czy operetki. Dlatego
ale w ierzcie mi, że nie m a dnia, abym w serdecznej trosce nie w y­ też tego rodzaju utw ory powinny być w bibliotece m uzycznej umie­
biegał m yślam i naprzeciw W as. Znam dobrze W asze prace i nie­ szczone w jednym dziale, k tó ry m ożna nazw ać: F an ta zje z oper
pokoje, rozum iem w alkę, ja k ą toczy polski o rk iestra n t o piękne ju ­ w odróżnieniu od działu: F an ta zje koncertowe, w którym powinny
tro polskiej m uzyki wojskowej, kocham W as narów ni z W aszym i się znaleźć utw ory, o których mówiłem na początku artykułu.
bezpośrednim i dowódcami i przełożonym i za ten ofiarny trud, jak i
W Polsce istnieje jeszcze określenie: „w iązanki", k tó re nie n a ­
niesiecie dla chw ały Polski. leżycie zrozum iane przez bibliotekarzy, w prow adza wiele zam ętu do
Kiedy się obejrzę w stecz na ten rok pracy, k tó ry m am y za so­
bą, to dum a rozpiera me serce i radość wielogłośna z tego, czego- zbiorów i katalogów muzycznych. W iązanka może być dwojakiego
ście dokonali. Gdybyście mogli tak , ja k ja, obserwować, ja k się pod­ rodzaju: albo je st ona zbiorem melodii z opery, n a przykład wiązan­
niosła w artość podoficera o rk iestra n ta i o ile wyżej w porów naniu k a z „H alki", a w tedy niczym się nie różni od potpouri i należy do
z daw nym i czasy stoi nasz młody uczeń orkiestralny, musielibyście działu „fan tazje operowe" albo też je st zbiorem pieśni i melodii róż­
w raz ze m ną dzielić się dum ą i zadowoleniem, jakie daje św iado­ nych, a wówczas m usi w ejść do działu specjalnego, k tó ry mogliby­
mość dobrze spełnionego obowiązku. Ale nie w szystko jeszcze zro­ śm y nazw ać: potpourri. M am tu n a m yśli — co podkreślam w yraź­
bione. Szerokie horyzonty pracy i rozległe pola zam iarów i planów nie — nie zbiory melodii z jednego dzieła scenicznego, lecz wiązan­
o tw ierają się przed nam i z tym Nowym Rokiem. Czeka nas jeszcze ki melodii, złożonych w całość m niej lub więcej barw ną, bez usiło­
wiele w ysiłków i jeszcze sporo aktów sam ozaparcia się i w ytężenia w ania u trzy m an ia jak iejś jednolitości au to ra i stylu. Tu należą pot­
woli, abyśm y mogli powiedzieć sobie, że jesteśm y u szczytu poczy­ pourri i w iązanki z różnych pieśni ludowych, w tym dziale też jest
nań. Nie tu m iejsce n a rozw ażania, co nam robić w ypada, bo życie m iejsce n a tak ie utw ory popularne, ja k „S ałatk a legionowa" śle-
sam o nam narzuci treść naszych prac. Jakieś w skazania n a p rzy­ dzińskiego, ja k św ietne dwie w iązanki legionowych pieśni A. Sikor­
szłość brzm iałyby z m ojej strony, ja k sztyw ny apel i ja k wezwanie skiego, ja k „N ajpiękniejsze k w iaty z polskich łąk i pól" w opraco­
do podw ojenia i potrojenia w ysiłków z W aszej strony. A tak ich ży­ w aniu a u to ra niniejszego arty k u łu i ja k całe m nóstw o w iązanek pie­
czeń now orocznych nie chciałbym W am dzisiaj nieść w dani, bo do­ śni polskich, rosyjskich, czeskich, niem ieckich itd.
brze znam W aszą pracę i trud. Jeśli jednak przez porównanie weź­ Do tego sam ego działu należą też nie m ające zbyt wielkiej
m iem y pod uw agę w ym agania dzisiejszej szkoły polskiej, k tó rej n a j­ w artości arty sty czn ej, ale popularne i potrzebne fantazje, czy pot­
w ażniejszym celem je st wychowanie praw ego, rozum nego i św iado­ pourri, zaw ierające pstrokaciznę melodii różnych autorów , powią­
mego sw ych obowiązków obyw atela, to mimowoli stan ąć m usim y zanych w jedną całość, ja k n a przykład A. Sikorskiego „W iązanka
w obliczu zagadnienia, ja k ą drogą polski o rk iestra n t n a ty m polu hum orystyczna", albo S chreinera „D ur und Moll", lub też masowo
w ycnow ania obyw atelskiego osiągnie tak ie rezultaty, aby m ógł stać przez Niemców produkow ane potpourri z tytularni: ,,Od Mozarta
się wzorem godnym naśladow ania dla w szystkich m uzyków polskich. do W agnera", „Od Rossiniego do Yerdiego", „Od O ffenbacha do Le-
W walce o pierw szeństwo, ja k a toczy się od la t między m u­ h ara " itd. W reszcie należałoby pomieścić w tym dziale rozmaite
zykam i cywilnymi, a wojskowymi, zw ycięstw o przypadnie orkie- potpourri, złożone z melodii poszczególnych kompozytorów, jak:
stran to m wojsKOwym, jeżeli ich postaw a m oralna i etyczna będzie S cnubertiana, W agneriana, bardzo słaba w iązanka (Jhopiniana itp.
w zorow a i jeśli ich w ycnowanie ooyw atelskie stanie na w ysokim po­ M ożnaby tu przyKiady cytow ać w nieskończoność.
ziomie. Tu czeka naszego orK iestranta zarowno podoiicera, ja k i ucz­ W rezultacie starałem się w ykazać, że istn ieją trz y typy tych
nia, ciężka, u p a rta praca. Pod górnym znakiem tej pracy, idzie N o­ fan ta zji m uzycznych i że należałoby stw orzyć trz y dziaiy w porząd­
wy Rok! nie prow adzonej bibliotece m uzycznej dla każdego typu odrębnie.
Bogusław Sidorowicz Chyba, że ktoś je st zwolennikiem m ieszania w szystkiego w jednym
kotle! W tedy jednak nie należy — ja k to się niestety często dzieje —
FANTAZJA I WIĄZANKA rozbijać potpourri z oper n a fan tazje i w iązanki i nie oddzielać rze­
Kiedy się szpera po bibliotekach nutow ych w orkiestrach, nie­ czy pow ażnych od lekkich, lecz w szystko razem zmieścić w jednym
podobna nie zauw ażyć pewnej chaotyczności w książkach inw enta- dziale. Nie będzie to an i przejrzyście, ani porządnie, ale przynaj­
rycznych i w spisach posiadanych utw orów. Szczególnie rażący jest m niej zbliżony będzie ten bigos do m ało w sobie zw artej form y mu­
ten stan, o ile chodzi o zam ieszczenie ta k zw anych fan ta zy j i w ią­ zycznej, ja k ą stanow i w najszerszym znaczeniu potpourri, bez
zanek w jednym z działów bibliotecznych, o jakich mówi in stru k ­ w zgięau n a to, ja k je st nazw ane.
cja o ork iestrach z 1930 roku. W ydaw ałoby się, że nie m a vr tej Bg. Sid.
m ierze żadnych trudności, tym czasem spraw a do tego stopnia jest
skom plikow ana, że dla w yjaśnienia jej trzeb a sobie zadać pytanie,
co to je st fan tazja. W najogólniejszym słow a znaczeniu je st to utw ór W Poznaniu odbył się Tydzień M uzyki Polskiej, w czasie któ­
m uzyczny o swobodnej form ie, nie m ający ta k iej zw artości i spoi­ rego w ystaw iono z w ielkim powodzeniem operę L u cjan a Kamień­
stości konstrukcji, ja k na przykład sym fonia lub sonata. T ak okre­ skiego pod ty tu łem „D am y i huzary". Kompozytor, k tó ry jest pro­
śla fan ta zję najw iększy niem iecki teoretyk m uzyczny Riem ann w fesorem muzykologii n a uniw ersytecie poznańskim , u tra fił dosko­
sw ym ,,Leksykonie". Ale określenie to odnosi się do utw orów koncer­ nale w sty l fredrow skiej komedii, tw orząc — św ietną operę komicz­
towych, pisanych przez wielkich kompozjrtorów bądź to na fo rte­ ną. Poniew aż ten rodzaj twórczości, zw łaszcza w Polsce, nie ma
pian, bądź n a skrzypce z orkiestrą, lub naw et n a sam ą orkiestrę. wielu reprezentantów , należy oczekiv/ać, że opera Kamieńskiego ry­
T u należą tak ie dzieła, ja k S chum anna F a n ta z ja C-dur (op. 17), chło stanie się popularna.
S chuberta fa n ta z ja n a skrzypce i fortepian, Czajkowskiego dwie
fan ta zje n a fo rtepnian z o rk iestrą itp. F an ta zje m ogą być pisane W cale znaczne sukcesy przy pulpicie kapelm istrzow skim od­
nie tylko n a te m aty oryginalne, ale też n a dowolnie w ybrane te ­ nosi jedyna polska dyrygentka, p. Zofia Godlewska, zaangażowana
m a ty ze znanych oper lub z pieśni ludowych. Do tak ich trzeba do K onserw atorium Polskiego T ow arzystw a Muzycznego w Toru­
zaliczyć Chopina fan ta zję n a te m at Don Ju a n a na fo rtep ian z or­ niu. P. Godlewska je st absolw entką klasy dyrygentów w Państwo­
k iestrą, lub tegoż kom pozytora fan tazję n a tem aty polskich pieśni. wym K onserw atorium w W arszaw ie, a poza ty m studiow ała sztu­
Pod tym względem trudno fan ta zję oddzielić od rapsodii, która, m a­ kę dyrygow ania u Scherchena, jednego z naw ybitniejszych kapelmi­
jąc również form ę swobodną, opiera się n a tem atach, zaczerpnię­ strzów niemieckich.
tych z m otywów ludowych, ja k na przykład JOteyki „R apsodia pol­
ska", D w orzaka ,,Rapsodie słow iańskie", L iszta powszechnie znane
i przesadnie spopularyzow ane „Rapsodie w ęgierskie" i mnóstwo F eliks N owowiejski w ystąpił w czasie Tygodnia Muzyki Pol­
innych. skiej w Poznaniu z swym nowym dziełem, sym fonią pod tytułem
W szystkie te utw ory należą do poważnej m uzyki koncertow ej, „P raca i ry tm ". Tym razem Now owiejski u b rał swój utw ór w sza­
bo odznaczają się w ysoką w artością artystyczną. Obok tego typu tę m odernistyczną, jak b y celowo chciał zaim ponow ać słuchaczom, że
fan ta zy j istnieje jednak inna odm iana fantazyj, że ta k powiem: po­ um ie w ładać też inną form ą niż tą, w k tó rej się w swych dziełach
pularna. Je s t to ta k zw ana fa n ta z ja operowa, k tó ra nie je st niczym dotychczas wypowiadał. U tw orem , najeżonym trudnościam i i wy­
innym, ja k zbiorem melodii z danej opery czy operetki, m niej lub m agającym potężnego a p a ra tu orkiestralnego, dyrygow ał Zygmunt
więcej zgrabnie zebranych w całość. T u ta j poszczególne melodie Latoszewski, młody, św ietny d y rek to r O pery poznańskiej.

12
Z t y g o d n ia
Ks. pułkow nik H um pola dokonał pośw ięcenia drogi im ienia
P rezy d en ta M ościckiego w Zakopanem , w iodącej do Kuźnic.
W ram ach uroczystego o tw arcia sezonu w Zakopanem , o tw ar­
to tak że now ą w spaniałą skocznię n a rc ia rsk ą n a K rokw i i oddano
do u żytkow ania dla publiczności, zbudow aną w rekordow ym czasie
kolejkę n a Gubałówkę.

D nia 20 g rudnia P apież P ius X I rozpoczął 60 rok swego k a ­


płaństw a. Ojciec św. odpraw ił w tym dniu dziękczynną mszę św iętą
w sw ej kaplicy. Do W atykanu nadeszły tysiące telegram ów z całe­
go św iata. S tan zdrow ia P apieża, w brew pogłoskom, ja k zapew nia­
ją ko ła w atykańskie, je st najzupełniej zadow alający.

W B urgos, stolicy narodow ej Hiszpanii, ogłoszono dekret, p rzy ­


w racający byłem u królow i hiszpańskiem u. Alfonsowi X III, p raw a
cywilne oraz posiadane w H iszpanii m ajątki.

W Szydłowcu koło R adom ia z funduszów m iejskich wybudo­


w any został piękny dom społeczny im. M arszałka Śm igłego-Rydza
z salą te atraln ą, św ietlicą, biblioteką, klubem oraz rem izą stra ż a c ­
ką. Dom społeczny posiadać będzie c h a ra k te r pom nika. W Berlinie wręczono sztandar pułkowi saperów kolejowych, który
jest pierwszą jednostką tego rodzaju w składzie wojska niemieckiego
W Płocku odbyło się uroczyste otw arcie i poświęcenie nowo- (Pr.P h.S .)
zbudow anego m ostu drogowo-kolejowego n a Wiśle. Jednocześnie od­
dano do użytku odcinek linii kolejowej, k tó ry połączy ze sobą po­
przez nowy m ost końcowe stacje, znajdujące się po brzegach W i­ były podsek retarz stan u G rigore Gafencu. Nowy m inister złożył
sły, a mianow icie .stację kolejow ą w Płocku i stację kolejow ą przysięgę n a ręce króla, w obecności prem iera, p a tria rc h y M irona.
Płock — Radziwie.
N ow ootw arty m ost otrzym ał nazw ę im. Legionów. P rzed 125 la ty u zy sk ała H olandia z pow rotem sw ą niezaw i­
słość. K siążę W ilhelm O rański, późniejszy W ilhelm I, powrócił po
A ngielska Izba Gmin zakończyła dyskusję w spraw ie narodo­ 19 la tac h do k ra ju nad m orzem i w ylądow ał w Schveningen. N a
w ej służby ochotniczej. W niosek, popierający stanow isko rządu w p am iątk ę tego dnia odbyły się ta m wielkie uroczystości.
te j spraw ie, sform ułow any przez lorda ta jn e j pieczęci A ndersona,
został p rzy ję ty 270 głosam i przeciw ko 9-ciu.
M inister w ojny H orę Belisha oświadczył w Izbie Gmin, że
w bieżącym roku budżetow ym przew idziany je st w erbunek 40.000
rekrutów , w roku zaś przyszłym — 60.000.

W roku 1939 m a się rozpocząć we F ra n c ji budowę 45 nowych


jednostek m orskich o pojem ności 334.705 ton. P o la cy za g ra n icą
W raz z nadzw yczajnym kontyngentem budowy okrętów na
rok 1938 o trzym a flota fra n cu sk a razem 130 jednostek, w tym NA L IT W IE
4 pancerniki, 2 lotniskow ce, 3 krążow niki, oraz liczne k o n trto r-
pedowce, torpedowce, łodzie podwodne i m niejsze jednostki. S tan oszczędności Polaków na Litwie, w edług w kładów w pol­
skich in sty tu cjach kredytow ych, określany je s t n a około 5 m ilio­
P an P rezydent Rzeczypospolitej n a sk u tek prośby kom itetu nów litów, p rzy czym sum a w kładów w jednym tylko, n ajw ięk­
obchodu ku czci Juliusza Słowackiego w yraził zgodę n a obięcie pro­ szym P olskim T ow arzystw ie D robnego K redytu w Kownie, w yno­
te k to ra tu honorowego nad uroczystościam i, któ re odbędą się we siła na dzień 1 listo p ad a r. b. — 3.272.829 litów.
w rześniu bieżącego roku w K rzem ieńcu.
HARCERSTW O PO L SK IE W PÓŁN O CN EJ F R A N C JI POSIA D A
W szyscy m ieszkańcy E stonii m uszą 2 aopatrzyć się w m aski
przeciw gazow e. T akie rozporządzenie m in istra spraw w ew nętrznych SWÓJ OŚRODEK
w krótce się ukaże, a policja nie tylko m a czuwać nad w ypełnieniem
tego rozporządzenia, ale również spraw dzać, czy m aski przeciw ­ S taran iem hufcow ego d ru h a Dobrowolskiego pow stał Ośrodek
gazowe są w należyt 5mn porządku. H arcerski w H ersin Coupigny. A k tu pośw ięcenia dokonał ks. dzie­
k an Szewczyk, v/obec licznie zebranej młodzieży harcerskiej, człon­
W ciągu nadzwj^czajnego posiedzenia w ęgierskiej rad y m ini­ ków KPH , gości i przedstaw icieli prasy. Przem ów ienia w ygłosili:
stró w uchw alono now ą ustaw ę żydowską. N ow a u sta w a obniży p. K w iatkow ski z Lens, w im ieniu „N arodow ca", ks. dziekan Szew­
udział ludności żydow skiej w poszczególnych zaw odach do 7 procent. czyk, dru h n a Niedżwiecka, k o m endantka O kręgu H arcerek, p. Gida-
szew ski w im ieniu „W iarusa Polskiego". W szyscy m ów cy podkre­
R ad a m ia sta Zakopanego postanow iła nadać p. w icem inistro­ ślali znaczenie takiego ośrodka, jako szkoły w ychow ania młodzie­
wi Bobkow skiem u obyw atelstw o honorowe Zakopanego, w uznaniu ży na dobrych Polaków . P rz y tej okazji odbyło się u roczyste p rzy ­
zasług, jakie położył dla rozw oju tego m iasta. rzeczenie h arcerzy i obietnica zuchow a n a ręce k o m endanta O krę­
gu H arcerzy.
Z dniem 1 stycznia osoby dziedzicznie obciążone, podlegać W uroczystości wzięli rów nież udział skauci francuscy, k tó rzy
będą w byłej A ustrii przym usow ej sterylizacji. U staw a przew iduje podziwiali piękny w ynik p racy chłopców polskich.
sterylizow anie osób um ysłowo chorych, alkoholików, ułom nych itd.

M inister sp raw zagranicznych Włoch, hr. Ciano, baw ił z ofi­ BIBLIO TEK A ZW I 4 ZKU NARODOW EGO POLSKIEG O W CH I­
cjaln ą w izytą w Budapeszcie. T em atem rozm ów włoskiego m in istra CAGO — J E D N 4 Z N A JSTA RSZYCH W CHICAGO
z w ęgierskim i m ężam i stan u była sp raw a dalszego rozw oju polityki
w ęgierskiej z polityką osi Berlin — Rzym, kw estia m niejszości w ę­ B iblioteka Zw iązku Narodow ego Polskiego w Chicago, nale­
gierskiej w R um unii i możliwości układu m iędzy B ukaresztem a B u­ ży do najbogatszych i n ajstarszy ch księgozbiorów w m. Chicago:
dapesztem , a w reszcie spraw a R usi P odkarpackiej. liczy z g ó rą 20.000 dzieł i istn ieje la t 47, je s t więc s ta rs z a od m iej­
skiej biblioteki publicznej, egzystującej zaledwie od 42 lat. Równole­
W W arszaw ie zm arł nagle w 70 roku życia prezes Polskiej gle z biblioteką pow staje nowe M uzeum Zw iązku N arodow ego P ol­
A kadem ii Um iejętności, profesor U niw ersytetu Jagiellońskiego, skiego, ja k również w tej sam ej sali znajduje się czytelnia obfi­
d r S tan isław W róblewski, były prezes N ajw yższej Izby K ontroli cie zaopatrzona w czasopism a i w ydaw nictw a periodyczne, w ycho­
P ań stw a, jeden z najw ybitniejszych w spółczesnych znaw ców praw a dzące w A m eryce, ja k i w Polsce. Jeżeli jed n ak chodzi o księgo­
rzym skiego, a u to r wielu dzieł naukow ych. zbiory, to istotnie Z. N. P. m a się czym poszczycić: w śród dzieł
w artościow ych w różnych językach znajdujem y wiele tzw. „k ru ­
M inistrem sp raw zagranicznych Rum unii został m ianow any ków", tzn. książek rzadkich.

13
S p r a w y z a g r a n i c z n e W ten sposób w Rum unii zapanow ał system m onopartyjny. Do
„F ro n tu " może należeć każdy Rum un, w yjąw szy wojskowych służ­
CZECHOSŁOWACJA by stałej i sądowników. Głównym celem nowego obozu, je st konty­
P rem ier czechosłowacki B eran w swym ostatnim exposć w y­ nuow anie rozpoczętej w lutym 1938 roku ak cji sanacji życia poli­
raził życzenie u trzym ania dobrych stosunków z sąsiadam i. Tym cza­ tycznego. Do nowego obozu zapisali się już w szyscy byli m inistro­
sem p ra sa czechosłow acka publikuje całe serie artykułów na te ­ wie, najw ybitniejsi generałow ie w stanie spoczynku i czołowe oso­
m a ty ukraińskie. bistości ze św iata nauki, tudzież politycy i działacze społeczni. N or­
Tego rodzaju m anew ry zaczynają przypom inać politykę p. Be­ m alne zapisy członków rozpoczęły się w całym k ra ju 19.XII.1938
nesza, k tó ra doprow adziła P ra g ę do zupełnej k atastro fy . Obecni roku i przyjm ow ane będą w zarządach gminnych.
„w ładcy" Czechosłowacji dążą do uczynienia z niej ośrodka tw orze­ F ro n t Odrodzenia N arodowego kierow any będzie nie przez jed­
nia się pań stw a ukraińskiego kosztem Sowietów, Rumunii, Polski nego szefa, ale przez 4-osobowy d yrektoriat.
i W ęgier, oraz północnej Słowacji.
Tego rodzaju p rak ty k i m ogą w krótkim czasie doprowadzić SOWIETY
P rag ę do nowej k atastro fy . Zorganizowane na zasadach rzeczowej U stąpienie kom isarza spraw w ew nętrznych — szefa GPU —
i pozytyw nej p racy państw o czechosłowackie mogłoby liczyć na po­ M ikołaja Jeżow a i m ianow anie na jego miejsce G ruzina Beri, jest
w szechną sym patię, o ile by prowadziło politykę, odpow iadającą dalszym etapem czystki, prowadzonej osobiście przez Stalina. Ko­
jego możliwościom i rzeczyw istym potrzebom, oraz trzym ało się m isarz Beri w trącił już do więzienia wielu najbliższych współpra­
szczerze zasad dobrego sąsiedztw a. cowników swego poprzednika, a wielu z nich zdążył wyprawić na
Obecny sta n zm usił rząd polski do zw rócenia uw agi rządowi ta m te n św iat.
Czechosłowacji w drodze urzędowej na sta n rzeczy, w ytw arzający Po dym isji Jeżow a n astąp iła reo rg an izacja R ady Komisarzy
się w skutek istnienia i działania pew nych ośrodków i organizacji na Ludowych ZSRR. Zwolniony został ostatnio kom isarz gospodarstw a
terytorium republiki Czechosłowackiej oraz przestrzeżenia przed kołhoźniczego Ju rk in , na którego miejsce m ianow ano Łabanowa.
konsekw encjam i, jakie dalsze istnienie tego stan u rzeczy może spo­ N a miejsce dotychczasowego kom isarza lekkiego przem ysłu Szesta-
wodować w układzie stosunków m iędzy P olską a now ą Czechosło­ kow a m ianow ano Akimowa.
w acją. Od stycznia 1938 roku je st to 15 z kolei zm iana w składzie rzą­
Tym czasem Ruś P o d karpacka zm aga się dalej z terorem cze­ du. Sześciu zwolnionych kom isarzy stanie w najbliższym czasie przed
skim i czeka na wyzwolenie. W alki pow stańcze trw ają, a fale uchodź­ sądem wojennym, oskarżonych o działalność antypaństw ow ą.
ców coraz liczniej napływ ają na W ęgry.
WĘGRY ANGLIA
Nowym m inistrem spraw zagranicznych został m ianow any hr. P rem ier Cham berlain wygłosił przemówienie, w którym pozy­
Csaky. W ażnym m om entem w życiu politycznym W ęgier je st w izy­ tyw nie ocenił system osobistych kontaktów , jak o sposobu załatw ia­
ta w Budapeszcie m in istra spraw zagranicznych W łoch hr. Ciano, nia spraw międzynarodowych. Nowym przejaw em tego systemu ma
k tó ry ta m przybył w dniu 14.XII. Podczas w izyty były om awiane: być projektow ana podróż p rem iera do Rzymu. P rem ier podkreślił
1 ) sy tu a cja w ytw orzona przez a rb itra ż wiedeński, ze szczególnym znaczenie handlowego porozum ienia anglo-am erykańskiego i iden­
uw zględnieniem problem atu Rusi P odkarpackiej, oraz widoki p rze­ tyczność interesów politycznych F ra n cji i Anglii, oraz stale w zra­
prow adzenia n a tym terytorium plebiscytu. 2) Stosunek polityki W ę­ sta ją c ą siłę m ilitarn ą W ielkiej B rytanii. Te w łaśnie m om enty uw a­
g ier do Niem iec — tym ważniejszy, że hr. Csaky w ybiera się z wi­ ża Cham berlain za najlepszą gw arancję pokoju.
zy tą do Berlina. 3) Stosunek W ęgier do F ra n cji — p rzy czym B u­ Mówiąc o możliwości konfliktu niemiecko - angielskiego, pre­
dapeszt chce utrzym yw ać dobre stosunki z Paryżem , a to wobec m ier w yraził przypuszczenie, że niemieccy mężowie stanu biorą
konfliktu w łosko-francuskiego w ym aga omówienia. 4) Stosunek pod uw agę w sw ych przew idyw aniach nie tylko siły zbrojne Anglii,
W ęgier do Rum unii i Jugosław ii, przy czym Włochom zależy tu na ale i jej zasoby finansow e. W typow ej dla współczesności wojnie
stosunkach dobrych. 5) E w entualne w ystąpienie W ęgier z Ligi N a­ długotrw ałej przew aga tych zasobów może się stać łatw o czynni­
rodów. 6 ) Stosunek W ęgier do p ak tu antykom unistycznego. 7) P o­ kiem decydującym.
ruszony m iał być również stosunek obu państw do pewnych pom y­ Zasługuje na zaznaczenie, iż Cham berlain przytoczył Polskę
słów „ukraińskich". N iew ątpliw ie doszło tu do zupełnej zgodności jako najbardziej klasyczny przykład polityki realistycznej.
poglądów, ponieważ W łochy nie są bynajm niej zainteresow ane w Pomimo najbliższej w spółpracy francusko-angielskiej, premier
tw orzeniu „U krainy", a dla W ęgier je st to zagadnienie bardzo nie­ Cham berlain stw ierdził w Izbie Gmin, że w razie ag resji włoskiej
bezpieczne. przeciw F ra n cji W ielka B ry tan ia nie m a umownego zobowiązania
N ależy zanotow ać, że przed w yjazdem do B udapesztu m inister udzielenia F ra n cji pomocy.
Ciano odbył długą rozmowę z am basadorem Polski generałem Wie- M inister kolonii M. Mac Donald stw ierdził w Izbie Gmin, że
niawą-Długoszowskim . A nglia nie u stąp i nikom u swych terytoriów kolonialnych ani man­
datowych.
LITWA 1
Odbyły się w ybory do sejm iku kłajpedzkiego, k tó re m ożna n a ­
zwać b atalią niem iecko-litew ską. N a niem iecką listę głosowało Bardzo w ażnym w ydarzeniem je st w prowadzenie w życie ukła­
87.3% wyborców (zdobytych 24 m andaty), a n a litew ską 12.7% dów angielsko-w łoskich, k tó re u zn ają im perium włoskie i podbój
(4 m an d aty ). Stanow i to niewielki przyrost głosów niem ieckich w Abisynii. S kłada się na nie osiem następujących punktów głównych:
stosunku do poprzednich wyborów. W ynik więc wyborów nie m a w y­ 1 ) potw ierdzenie ta k zw anego gentlem an agreem ent, to jest de­
niku plebiscytu, albowiem nie przyniósł zm iany istotnej w dotych­ k laracji z 2 stycznia 1937 roku, dotyczącej m orza śródziemnego,
czasowym układzie sił. Zmianom natom iast uległ stosunek rządu ko­ oraz not, wymienionych wówczas w spraw ie sta tu s quo n a morzu
w ieńskiego wobec spraw Kłajpedy. Uczyniono ostatnio dużo, by nie śródziem nym i w H iszpanii; 2) układu, przew idującego wymianę
dać powodów do sk a rg na nieszanow anie s ta tu tu autonom icznego inform acyj wojskow ych; 3 ) układu, dotyczącego pew nych stref na
okręgu Kłajpedy. W idać tu ta j daleki odblask historii sudeckiej. ta k zw anym średnim wschodzie, to je st niorzu Czerwonym i w kra­
Po złożeniu przysięgi prezydent Sm etona w ygłosił przemówienie, w jach arabskich; 4 ) d eklaracji o zaprzestaniu nieprzyjaznej propa­
którym ocenił pesym istycznie obecną sytuację międzynarodową. gandy; 5) d eklaracji w spraw ie jeziora Tana, którego wody, spły­
,,Małe państw a, pragnące zachow ać niepodległość, pow inny być b ar­ w ające przez Nil niebieski, nie zostaną zagrożone przez Włochy;
dzo ostrożne". — L itw a pow inna prowadzić politykę realistyczną, 6 ) deklaracji, dotyczącej w ojskow ych zobowiązań tubylców w Afry­
uzależniając swe decyzje bardziej, niż uprzednio od najbliższych oko­ ce wschodniej; 7 ) d ek laracji w spraw ie swobód religijnych i upraw­
liczności, dbając o stosunki ze swymi bezpośrednim i sąsiadam i, nień bry ty jsk ich tow arzystw w A fryce wschodniej; 8 ) deklaracji,
z którym i m a najw ięcej w spólnych spraw . „Po ustaleniu stosunków dotyczącej swobody tra n z y tu przez k an a ł Sueski.
dyplom atycznych z Polską, zaw arto — ja k wiadomo — wiele u k ła­ W ten sposób następuje wielkie odprężenie n a odcinku angiel­
dów. Obecnie prowadzone są rokow ania handlowe, które, ja k należy sko - włoskim i faza w spółpracy m iędzy Rzymem a Lon­
mieć nadzieję, zakończą się pomyślnie". dynem.
L itw a przechodziła ostatnio pewne trudności wew nętrzne, m a­
jące swój w yraz w aresztow aniu szeregu sym patyków byłego p re­ W KILKU ZDANIACH
m iera W aldem arasa.
P obyt prezydenta m iasta Kowna w gościnie W arszaw y — to Stosunki włosko - francuskie są w dalszym ciągu naprężone.
nowy dowód pomyślnego norm alizow ania się stosunków polsko-li­ Prawdopodobnie w czasie swej styczniowej w izyty w Rzymie pre­
tewskich. m ier C ham berlain będzie pracow ał n ad ich w yrównaniem . Wydaje
się jednak, że zakończą się one ustępstw am i ze strony Francji.
RUMUNIA Podczas generalnej debaty w parlam encie nad polityką zagranicz­
U kazał się dekret królew ski, pow ołujący do życia nową, a obec­ n ą rządu. M inister Bonnet stw ierdził m iędzy innymi, że deklaracją
nie jedyną, p artię polityczną „F rontul R enasterii N ationale" — niem iecko-francuska nie zm ienia zobow iązań F ra n cji wobec Polski.
„F ro n t odrodzenia narodowego". Jednocześnie zostały rozw iązane Rząd p rem iera Stojadinowicza odniósł w w yborach do Skup-
i zakazane w szelkie inne p artie i ugrupow ania polityczne, a w szelka czyny (parlam entu) decydujące zw ycięstw o (Jugosław ia).
działalność polityczna, poza stw orzonym ,,Frontem ", zo stała u zna­ N adzw yczajny budżet w ojskowy W łoch 'A^nosi 10 miliardów
n a za przestępstw o i będzie k a ra n a u tr a tą praw obyw atelskich. lirów.

14
Most Legionów Józefa Piłsudskiego
19 grudnia 1938 roku odbyło się w obecności m in istra kom uni­
kacji pułkow nika U lricha uroczyste poświęcenie i otw arcie nowo-
zbudowanego przez W isłę w Płocku m ostu drogowo-kolejowego im.
Legionów Józefa Piłsudskiego. Jednocześnie oddany został do u ży t­
ku publicznego świeżo w ybudowany odcinek linii kolejowej, k tó ry
połączył z sobą poprzez nowy m ost końcowe stacje, znajdujące się
po obu brzegach Wisły, a mianowicie stację kolejow ą w Płocku
1 stację kolejow ą Płock—Radziwie.
Nowozbudowany m ost służyć będzie dwum celom. Z jednej
stro n y nowy m ost zastąpił istniejący dotąd prowizoryczny m ost
drogowy, nie odpow iadający już obecnie nowoczesnym potrzebom
kom unikacyjnym , z drugiej zaś strony, jeśli chodzi o w zględy ko­
m unikacji kolejowej, nowy m ost umożliwi połączenie w jedną ca­
łość linij kolejowych K utno—Płock-Radziw ie na lewym brzegu W i­
sły z linią kolejow ą Brodnica— Sierpc—Płock na praw ym brzegu
Wisły, stw arzając jednocześnie nowe przecięcie W isły linią kolejo­
wą, którego dotąd nie było n a przestrzeni pomiędzy W arszaw ą a To­
runiem.
Budowę m ostu w Płocku zapoczątkow ano w iosną 1937 roku.
Jednocześnie rozpoczęto również roboty n a łą c z n ic y " k o le jo '^ j M ost im. Legionów Józefa Piłsudskiego w Płocku
Płock—Płock Radziwie, oraz n a dojazdach drogowych do mostu.
P onadto budowa m ostu w Płocku w yw ołała konieczność przepro­
w adzenia całego szeregu robót w sam ym mieście w zakresie k a n a ­ dzące naw et do 30 m poniżej zw ierciadła wody. T ak wielkie głębo­
lizacji, wodociągów, przebudowy ulic, sieci elektrycznej itd., oraz kości, w Polsce dotąd niespotykane, należą w ogóle do rzadkości,
robót regulacyjnych brzegów W isły powyżej i poniżej nowego mostu. zastosow ana zaś w danym w ypadku m etoda fundow ania za pomo­
Budowie sam ego m ostu należy się kilka słów szczególnej uwagi. cą sprężonego pow ietrza, którego ciśnienie podnosić trzeb a było do
Je st to bowiem inw estycja z dziedziny budowli mostowych, k tó ra 3 atm osfer ponad norm alne, co stanow i praw ie granicę stosow alno­
swymi rozm iaram i, trudnością niezbędnych do rozw iązania zagad­ ści tej metody, w ym agała zachow ania niezw ykłych ostrożności dla
nień technicznych, a przede w szystkim tem pem jej realizacji prze­ zapew nienia prawidłowego postępu robót i bezpieczeństw a p ra ­
w yższyła w szystkie dotychczasowe cowników.
Pod względem długości, jeśli chodzi o mosty, zbudowane w N a podkreślenie zasługuje również rozw iązanie dojazdów dro­
o statn im dwudziestoleciu, m ost płocki ustępuje tylko toruńskiem u, gowych do mostu, w szczególności zaś dojazdów praw obrzeżnych
posiada bowiem około 700 m etrów długości, w yróżnia się zaś spo­ po stronie m iasta. Nie tylko bowiem należało mieć na uw adze przy
śród w szystkich dotąd wybudow anych oryginalnością konstrukcji, projektow aniu tych dojazdów w zględy dogodnej kom unikacji z m ia­
k tó rą trzeb a było dostosować do lokalnych w arunków terenowych. sta do m ostu i w kierunku bulw arów nad W isłą, lecz również drogi
Dla pokonania znacznej różnicy poziomów obu brzegów W isły za­ dojazdowe trzeb a było ta k rozw iązać, by przepięknego k rajo b razu
stosowano odpowiednie pochylenie jezdni. Aby zaś filary znajdow ały wyniosłego brzegu płockiego nie zeszpecić. Zarówno pod względem
się n a jednym poziomie, a konstru k cja m ostu w ypadła jednocześnie kom unikacyjno - urbanistycznym , ja k i pod względem w ym agań
ekonomicznie, rozstaw iono fila ry w coraz to zw iększających się od­ estetyki rozw iązanie nowozbudowanych dojazdów wypadło bardzo
stępach, w m iarę w znoszenia się jezdni. korzystnie i podniosło w znacznym stopniu w alory krajobrazow e
Nie koniec jednak na tym trudności technicznych, które trze­ m iasta przez otw orzenie zupełnie nowych p erspektyw widokowych
ba było pokonać. N ajw iększe z nich okazały się przy budowie fila­ ta k w kierunku Wisły, ja k i w stronę m iasta na dom inującą na
rów. A by oprzeć je n a odpowiednio w ytrzym ałych w arstw ach g ru n ­ pierw szym planie zabytkow ą katedrę.
tu, trzeb a było opuścić filary n a bardzo znaczne głębokości, docho- P ro je k t szczegółowy k o n stru k cji stalow ej opracow ało biuro
konstrukcyjne D epartam entu V II M inisterstw a K om unikacji z w y­
jątk iem p ro jek tu dwóch przęseł zawieszonych, opracow anego przez
Dojazd do m ostu na W iśle od strony Płocka prof. Politechniki W arszaw skiej, dr. inż. L. Pszenickiego. Całkow ity
p ro jek t opracow any został p rzy w spółudziale prof. A. Pszenickiego.
N a terenie budowy funkcjonow ały dw a kierow nictw a: kierow ­
nictw o budowy m ostu drogowo-kolejowego przez W isłę z inżynierem
A. W itkow skim n a czele i kierow nictw o budowy łącznicy kolejowej
Płock—Płock Radziwie z inż. J. G rubeckim n a czele.
A te ra z k ilk a cyfr dla zobrazow ania rozm iarów całości inwe­
stycji. Około 5500 to n sta li zużyto na w ykonanie konstrukcji, dzie­
siątk i tysięcy m etrów sześciennych betonu pochłonęły fila ry i p rzy­
czółki, około 700.000 m etrów sześciennych robót ziem nych w ykona­
no dla w ybudow ania dojazdów. Ogólny koszt budowy m ostu w raz
z dojazdam i drogowym i i łącznicą kolejow ą sięga kw oty 15 milio­
nów złotych.
Jeśli zaś zważymy, że całość inw estycji w ykonano w ciągu nie­
spełna dwóch lat, w ciągu zaledwie dwóch sezonów budowlanych,
to m usim y dojść do wniosku, że rozm ach i tempo, jak ie trzeb a było
rozwinąć, w niczym nie ustępuje tem u, jakiego zw ykliśm y poszuki­
w ać u obcych.
M ost im. Legionów Polskich Józefa Piłsudskiego je st chlubą
polskiej techniki.

15
Hej, na boyery, podoficerowie! dzinę normalnie, a osiągające naw et rekordowo pęd ponad 230 km
na godzinę.
„P rzeszła wiosna, lato, jesień już...“ — przem inął okres le t­ I co za dziw, to w szystko bez żadnych motorów, jedynie pod
nich kursów i obozów, skończyły się czasy dobrej żeglugi dla ofi­ żaglami.
cerów i podoficerów, upraw ianej zapam iętale, w ośrodkach śródlądo­ — Nie w ierzę — powie ktoś — przecież w iatr nigdy nie m a
w ych n a Trokach, W igrach, jeziorach A ugustow a, dzikieji) żeglu­ tak iej szybkości.
gi po rzekach i intensyw nego szkolenia w W ojskowym Ośrodku Zgoda. W iatr nie, ale boyer tak.
Morskim. Szybkość lodowego jach tu kilkakrotnie przew yższa szybkość
N eptun był łaskaw — w iatrów nie brakło, — od wczesnej w iatru i gdyby nie to ,' że w m iarę w zrastan ia szybkości w zrasta
wiosny, poprzez ciepłe lato do późnej, potężne symfonie huczącej i opór, szybkość ta byłaby nieograniczona.
jesieni. żegluje się z w iatrem , żegluje pod w iatr — gdzie dusza za­
Żeglowano „na całego", aż szedł pył wodny i radow ały dusze pragnie. I, co dziwniejsze, pod w ia tr leci się szybciej, niż z w iatrem .
adeptów królew skiego sportu. U żywam term inu leci, bo napraw dę boyer w pędzie jest zu­
Spora gru p a podoficerów nasiąkła n a tych kursach słodką pełnie podobny do samolotu. W ydaje ta k i sam głuchy szum, dud­
i słoną wodą — połknęła haczyk żeglarski i w eszła po pierwszym nienie i jazgot na zaw rotach, żeglarze ta k samo siedzą w kabinach,
chrzcie do wielkiej rodziny żeglarzy. z okularam i lotniczymi n a oczach, w grubych sw etrach czy ko­
W yczerpani p racą in stru k to rsk ą w form acjach, zakurzeni py­ żuszkach, a żeglarze - lotnicy w swoich kombinezonach. I sternik
łem m anew row ych m arszów, w spiekocie la ta podoficerowie, k tó ­ pod nogam i m a pedał, a ręce oparte n a kole sterow ym . I pęd!... No,
rym n a to w arunki służbowe i rodzinne pozwoliły, poszli na wodę. szkoda słów, co podlejsze sam oloty o tak im pędzie naw et m arzyć
Zjechali dó ośrodków żeglarstw a przedstaw iciele w szystkich nie mogą.
rodzajów broni i służb. A boyer leci po czystej szybie lodu, to znowu w pada na zaspę
W szystko to żeglowało, w chłaniając czyste, arom atyczne, bez śnieżną, aż sreb rn y rozbity puch śniegu tum anem w ylatuje spod
najm niejszego pyłku pow ietrze do swoich płuc, zatruty ch , ja k w bro­ płozów i kadłuba ponad m aszty, a jacht, ja k z k atapulty, w ylatuje
niach pancernych, wyziewami z silników, regenerując swoje n er­ w pow ietrze i kilka m etrów żegluje w powietrzu.
wy, najbardziej sta rg a n e w w ojskach lotniczych. S ternik rękaw em przeciera okulary i jednym błyskiem oczu
N a dalekich szlakach wodnych — od chwili, kiedy padła ko­ w ybiera kurs. U w ażać tu trzeba, bo i inne jach ty k rąż ą po jeziorze.
m enda „cum y rzuć!", zapom inało się o troskach powszedniego rtnig No, a przy tak im pędzie zderzenie — to jasne chyba, że nic przy­
i napraw dę „żyło się" w czasie tych nielicznych godzin. jemnego.
I cudne było spokojne kołysanie um iarkow anych w iatrów , swo­ Czasam i zbyt nagły sk rę t i ktoś za b u rtę wyleci, jeśli źle się
bodne plażow anie n a pokładach w dni słoneczne, przyjem nie i m ą­ trzym a. Ale to nie straszne, lód ta k śliski i przytulny, a grube u b ra­
drze było zwiedzać dalekie za k ątk i w łasnej Ojczyzny i obcych nie od guza uchroni, chyba, że ktoś koniecznie uderzyć chce nosem.
krajów . S aty sfak cja z żeglow ania wielka. Słońce i w icher piorą po tw a­
A kiedy przyszedł nagły, niespodziewany sztorm i w h u ra g a ­ rzach, barw iąc je n a kolor m urzyński. Czyste powietrze w tłacza
nowej fu rii rzucał się n a żeglarzy, to ja k aś m ocam ość ogarniała ich się do płuc i ta k jakoś koi ja k balsam . A petyty rosną. Znam w ypa­
dusze, jakieś potężne poczucie w łasnej siły, mocy wlewało się do dek, kiedy jeden lotnik zasuszony i ledwie już włóczący nogam i —
ich serc. ńa kursie boyerowym w ciągu dwu tygodni przy b rał na wadze 5 kg.
Sztorm , wicher, niesam owite w olinowaniu w ygryw ający m e­ Strasznie był dum ny ze swojej zaokrąglonej tw arzy.
lodie, ogrom ne fale a ta k u ją sta te k i rzucają nim, ja k p iłką raz — W róciłem do form y, no i nerw y już m i nie klekocą, ze­
hen, wysoko n a w ierzchoły syczących pianą pagórów, to znowu z hu­ sztyw niały, stały się ja k stal!
kiem, trzaskiem i łomotem w przepastne lejów gardziele. I nic dziwnego, jach tin g lodowy posiada bowiem te sam e w a­
Hej! — to było życie!... lory, co latanie na samolocie, z tą różnicą, że nerwów nie wyczer­
W alka z rozszalałym żywiołem... puje, a przeciwnie, daje im ogrom ny wypoczynek.
Refowano2) żagle, ciągnięto liny, aż staw y w rękach trzeszcza­ To je st wielki plus żeglarstw a zimowego i dlatego też Zwią­
ły; sternik orlim w zrokiem usiłował przeniknąć ciemności i całym zek W ojskowych Klubów Sportow ych urządza w bieżącym sezonie
ciężarem ciała w alił się na rumpel3) i sta te k szedł hen, n a skrzyd­ zimowym, ta k samo zresztą, ja k i dawniej, k u rsy jach tin g u lodo­
łach burzy, szedł tam , gdzie kap itan i żeglarze chcieli. wego dla podoficerów n a jeziorze W igry, koło Suwałk, w dwu tu r­
R adosna to była żegluga... nusach, które odbędą się w czasie: I — 23.1—4.II.1939 r., II —
A później, po zwalczeniu sztorm u, gdzieś w cichym porcie 6.II—18.11.1939 r.
dum ni żeglarze chwiejnjmi krokiem przechadzali się po w ąskich Powiększony nowoczesny tab o r zapew nia przeszkolenie kilku­
uliczkach. dziesięciu podoficerom. Z akw aterow anie w ciepłym budynku tuż nad
I cóż, ślicznie było, praw d a? — O! Niech zazdroszczą ci, sam ym jeziorem za bajecznie niską o p łatą 2 zł 50 g r dziennie,
k tó rzy tych rozkoszy nie przeżywali. z czego ZWKS zw raca kursantom po złotówce.
— A cóż teraz, czy koniec żeglarskiego sezonu, czy m am y W arunki ku ltu raln e zapewnione. Radio, biblioteczka i zamó­
czekać długie miesiące, aż zno\vu wiosenne słońce zaśw ieci? wione czasopisma.
— O, nie! — źegłować m ożna i powinno się cały o k rągły rok. Przew iduje się szereg im prez i ćwiczeń zespołowych. Poza czy­
Idzie zima. Z am arzną jeziora. Gładki lód pokryje ich w zbu­ stym żeglarstw em przew idziany będzie czas na łyżwowanie i jazdę
rzoną powierzchnię. W złotym słońcu rozbłysną wielkie, kry ształo ­ na nartach, gdyż i teren y n arciarskie są na miejscu.
we tafle. Jeśli dopisze lód i w iatr — to napraw dę będzie bajecznie i po­
Potężny w icher styczniowy w ypadnie zza borów, omiecie je wiem tylko jedno, ale ta k n a ucho — kiep ten, k to m a w arunki
ze śniegu i zahuczy, rozgłośny rzucając zew: „Hej, podoficerowie, w yjazdu na boyery, a jednak mimo to nie pojedzie.
n a bovery!“, a kom unikaty. N r 11/38, Związku W ojskowych K lu­ Radzę zapytać tych, co byli w zeszłym sezonie, przy czym
bów Sportow ych zaszeleszczą m u do w tóru: „Hej, n a boyery, pod­ nadm ieniam , że w bieżącym sezonie ta k w arunki zakw aterow ania,
oficerowie!" ja k i zaopatrzenia w tab o r zapow iadają się o sto procent lepiej.
Ju ż widzę zdum ienie w oczach tych, co się jeszcze w ogóle Józef H orn-Bakow ski
z żadną odm ianą żeglarstw a nie stykali.
— B oyery? — A cóż to za m onstra abisyńskie? G enerał D ąb - Biernacki n a kursie jach tin g u lodowego na
Chwileczkę, proszę panów, postaram się to wyjaśnić. W igrach w 1938 roku
Otóż dawno już narody północy, gdzie króluje mróz, gdzie są
wielkie płaszczyzny śniegów, lodów i silnych w iatrów , doszły do
wniM ku, że nie po to dobry Bóg stw arza w iatry, by w iały napróżno.
L atem w praw dzie żeglowano, ale zim ą w iatry się m arnow ały
i dusze żeglarzy ogarniał żal.
Aż raz ktoś w padł n a pomysł i skom binował boyer — lodowy
jacht.
Zbudował mocny w ąski kadłub, przypraw ił mu płozy, rozpiął
na w ysokim m aszcie żagle i ruszył n a lód. Skutek był wspaniały.
Dziwny statek, ulepszany następnie w ciągu wielu lat, zaczął do­
słownie la tać po lodach z olbrzym ią szybkością i w każdym kie­
runku.
Dziś już technika budowy boyerów stoi bardzo wysoko. Bu­
duje się sta tk i o w spaniałych aerodynam icznych k ształtach, w y­
godne, bezpieczne i rozw ijające szybkość od 30 do 150 km na go­

1) D zika żegluga — żegluga indywidualna.


2) Refować — zm niejszać powierzchnię żagli.
3) Rum pel —■drążek sterow y.

16
P odróż nad A m azonkę za bezcen
Coraz częściej zjaw iają się n a w ystaw ach księgarskich książ­ Powiedzcież: czy aby tak ie m ałe m rów ki, sunące w masie,
ki naszych podróżników i tłum aczenia rzeczy podróżniczych obcych. płynące stru g ą ziejącą śm iercią nie zaw dzięczają swej straszn ej
Dowodzi to, że nasz rjm ek czytelniczy pochłania opisy podróży. mocy tej sile, k tó ra zwie się m ocną org an izacją i karnością. D ro­
Po zastanow ieniu się nad tym objawem w ypadnie chyba odpowie­ biazg m rów czy tw orzy zw a rtą m asę, a sądząc ze w szystkiego, co
dzieć, żc św iat szeroki ludzi ciągnie. Skoro ogół nasz nie zwiedza o różnych g atu n k ach m rów ek wiemy, m asa ta zorganizow ana w m ą­
obcych k rajów i stro n dalekich, chcę aby go z nim i poznała p rzy­ dre społeczeństwo kieruje się jedną wolą, posiada w całości swego
najm niej książka, żyje w nas ciekawość obczyzny i tę ciekawość organizm u wolę kierowniczą.
często karm im y lekturą. T ania to rzecz ta k a podróż, gdy w szystkie
w ydatki pokryw a nam ., książka. Możemy nie oszczędzać. W yobra­ A te ra z: kolibry. Są to najm niejsze n a świecie ptaszki. Są
źnia zastąp i nam w szystko aż do paszportu zagranicznego włącznie. m niejsze od przew ażnej części motyli, a są i m niejsze niż osy. „Ko­
libry, to uosobienie wdzięku, zaw rotnej szybkości, nieziemskiego
Niedaw no odbyłem podróż do A mazonki. Za bezcen. A m azon­ lotu, zadziw iającej zwinności, czujności i zuchw alstw a". T ak ą kw a­
k a je st rzeką. Ten, k tó ry o niej coś wie — wie zw ykle niewiele, bo lifikację daje A rkady Fiedler kolibrom, opisując ja k to sokół nie
tylko tyle, że płynie ci ta rzeka gdzie bardzo daleko, licho wie dał rad y kolibrowi. W alka G oliata z Dawidem, p taka-olbrzym a
gdzie (p ra w d a ? ), że trudno się do niej dostać, że podobno ta A m a­ z ptaszkiem -m alcem . Błyskaw iczne ruchy kolibra, jego niepraw ­
zonka to woda w ielgachna, a z tym tru d n a i dzika; k a ja k urlopo- dopodobna zwinność, jego b ezustanna napaść w k ierunku oczu so­
wo-odpoczynkowy rzeki te j nie „weźmie". koła czynią to, że sokół... w ieje w popłochu. W delikatnym ciałku
p taszk a-k o lib ra tłucze się mężne serduszko; ożywia je w ytrw ałość
A w gruncie rzeczy — ja k a ta rzeka jest, ta k a jest! — P ły ­ w ata k u i zapew ne w iara w to, że zmoże tego olbrzym a, k tó ry jed­
nie chyba niedaleko Gdyni. Piszę; niedaleko Gdyni, bo m y „daleko" nym skrzydłem zak ry łb y całe sta d k a kolibrów.
liczym y na... forsę. W iadom a to rzecz — im dalej ty m drożej.
A tym czasem z jakiegoś portu europejskiego, z A ntw erpii lub z I m ożna się zadum ać i nad m rów kam i i nad tak im koli­
Londynu do B elem -Parń. portu przy ujściu Amazonki, m ożna do­ berkiem .
stać się trze cią k la są za 12 funtów angielskich, czyli za złotych P uszcza i woda — oto te m aty Fiedlera. W oda w dorzeczu
330, w yraźnie; trz y sta trzydzieści, a znowu do M anaos (1700 kilo­ A m azonki to żywioł okrutny, zachłanny, a przy ty m tajem niczy.
m etrów w górę A m azonki) kosztuje 15 i pół funta. Co? Nieźle! Nie zdajem y sobie spraw y z siły i wielkości tak ich wód, a może n a ­
T ak ą sumę, bracie miły, m ożna sobie zaoszczędzić, a jakiegoż to w et i nie słyszeliśm y o tym .
tonu m ógłby człowiek zadaw ać po powrocie!
U kajali, dopływ A m azonki w odległości pięciu m etrów od brze­
— Gdzieś spędził urlop? — p y ta ją ciebie. A człek n a to; „N ad gu m a więcej niż osiem m etrów głębokości. Po A m azonce m ogą
A m azonką". „G dzie?" ,,Nad A rn a -ż o n k ą ! Ileż razy m am głupie­ swobodnie płynąć w ielkie sta tk i oceaniczne. Fiedler w idział n a tej
m u p o w tarzać?". N iezła rozm ów ka! Ale wiadom o też, że łatw o się rzece m anew ry peruw iańskiej floty wojennej.
wszędzie dopchać, ale trudno wrócić. W yw al w jedną stronę 330
złotych, a nazad do domu drugie tyle, nie licząc forsiaków z g arn i­ „W T abatinga, — czytam — na pograniczu peruw iańsko-bra-
zonu do portu, do tej n a przykład A ntw erpii. Bo przecież trudno zylijskim ... A m azonka m a już dw a raz y więcej wody, niż nasza
w ysiąść nad brzegiem A m azonki i w ołać: „Mamo, ja chcę do do­ najw iększa europejska rzeka. W ołga. N ato m iast p rzy ujściu ta
m u!" A gdy się już znajdziesz nad brzegiem tej dziwnej rzeki — rzeczna law ina w tłacza do oceanu wody z dw unastu W ołg". Nieźle,
jeść trzeba, pić trzeba, m ieszkać trzeba, a palić się człek też nie co? A proszę sobie w yobrazić jakieś deszcze, jak iś przybór wód...
oduczy: durny by tylko pojechał nad A m azonkę po to, aby się odu­ Leje na ta k ie j rzece i w iry! „Ludzie m ają zabobonny strac h przed
czyć palenia z m usu. To też, moi dobrzy ludzie, ja sobie pojecha­ wodą am azońską, ż y ją n a niej od pokoleń, lecz pomimo tego jest
łem nad A m azonkę za bezcen... Razem z A rkadym Fiedlerem , k tó ­ to dla nich nieobliczalna, tajem n icza i złow roga potęga".
rego książkę ,,Ryby śpiew ają w U kajali" każdy z w as może sobie Z innej znowu beczki Fiedler opow iada ta k i szczegół:
zdobyć. Niedaw no ukazało się jej drugie wydanie. „Hejże, dzieci,
hejże ha! Róbcie to co i ja". W piękną niedzielę ułóżcie sta re (lub „W czasie, gdy byłem w Brazylii, opow iadano sobie p opular­
młode) kości n a kanapie i walcie z panem Fiedlerem do śpiew ają­ ny k aw ał n a tle stosunków w w ojsku. W mieście K urytybie stacjo ­
cych ryb, nad A mazonkę, bo jeszcze nas ta m nie było. now ał pułk piechoty, w P o n ta Grossa sta ł drugi pułk. Otóż, oficero­
wie i żołnierze obydwóch pułków byli bardzo zdem oralizow ani, gdyż
S tąd i ty tu ł: Podróż nad A m azonkę za bezcen.
zbyt długo siedzieli n a jednym m iejscu. Więc rząd rozkazał oby­
dwom pułkom zam ienić m iejsca stacjonow ania i przek azał na tra n s ­
p o rt odpowiednią sumę. A dowódcy pułków ja k w yw iązali się z za­
d an ia? Po p ro stu pułki pozostaw iając na stary ch miejscach, z a ­
Nie je st moim zadaniem oceniać doskonałą książkę Fiedlera. mienili tylko ich num ery i nazw y i tylko sam i osobiście się prze­
Chciałbym w as tylko zachęcić do jej przeczytania. prowadzili, po czym władzom przełożonym zdali raport, że rozkaz
w ykonano. Oczywiście sum ą, przeznaczoną na tra n sp o rt pułków,
Można z autorem znaleźć się w ląuitos, w stolicy peruw iań­ podzielili się m iędzy sobą".
skiego d epartam entu Loreto. A ta m są m rów ki. Istn y naród zło­
dziejski. Człowiekowi się w ierzyć nie chce po prostu!
,,Zdarzyło się — opow iada F iedler — że przez jedną noc w y­ Ale dosyć. ,,Ryby śpiew ają w U k ajali" A. F iedlera to k siążka
próżniły moim znajom ym calusieńki w orek kukurydzy, ziarnko po arcyciekaw a, ładnie napisana. A utor, przyrodnik z zawodu, umie
ziarnku, i uniosły zdobycz do sw ych podziemnych m row isk i k a ta ­ w szystko opisać w sposób przystępny. Obcy św iat, św iat tajem n i­
kumb, k tórym i podm inowane je st całe m iasto". czy i piękny w sw ej grozie staje żywo przed nam i. F iedler m a po­
F iedler opow iada ciekawe rzeczy o ludziach, ale przyroda czucie hum oru i dlatego łatw o m u o wywołanie uśm iechu czytel­
je st ciekaw sza. To, co o niej wieści nam Fiedler, w prow adza nas nika. D yskretnie ujaw niające się uczucia au to ra budzą w n as wiele
niejednokrotnie w zadumę... Znowu n a przykład mrówki, ale tym dla niego sym patii. K to za bezcen pojedzie z Fiedlerm do A m azon­
razem ju ż nie złodzieje, ale m rów ki drapieżnicy, rozbójnicy, ta k zw. ki, ten się nie zawiedzie i w dzięczny będzie swem u św ietnem u i do­
ecitony. Nie przeciw staw i im się ani człowiek, ani zwierzę, „abso­ świadczonemu tow arzyszow i podróży.
lutnie nic" — ja k stw ierdza Fiedler.
Te m rów ki w alą rów noległym i kolum nam i, ja k wojsko. 80 kro­ K. Krz.
ków długości 20 szerokości—oto stru g a czarnej śmierci. Gdy takie
m row isko w ędruje, nie sposób obliczyć ilości mrówek. Pewno, to trz e ­
ba liczyć n a miliony. P ta k i krzyczą niespokojnie, a ow ady o g ar­
nia przerażenie... M rowisko się posuwa, a Każda kolum na szeroka
n a kilkadziesiąt centym etrów je st ubezpieczona szperaczam i, s tr a ­
żam i przednim i i bocznymi, n a któ re sk ła d ają się m rów ki najw ięk­
sze, ruchliwe i szybkie, b adające okolicę.
K ilka gąsienic m otylich w ielkości w skazującego palca likw i­
du ją m rów ki w ciągu kilk u n astu sekund. Z olbrzym iego m etrow e­
go jaszczura w ciągu dw udziestu m inut zostaw iają ecitony kupę
kości i trochę łusek.
N ad tak im pochodem m rów ek k rą ż ą p ta k i m rówkołowy i chy­
ba one jedne pożywią się przy ta k ie j wędrówce strasznego m ro­
w iska.

17
K utno — Płock — Radziwie (długości 45,8 km ), oraz linia Koko­
D w u d z ie s to le c ie k o le jn ic tw a szki — Gdynia (długości 28 km ) i P uck — Hel (długości 43,7 km ),
k tó re umożliwiły przeładunek tow arów w Gdyni i Helu i ich tra n s­
p o ls k ie g o p o rt wyłącznie przez tery to riu m polskie.
W następnych latach corocznie otw ierano nowe odcinki kole­
Z aczątkiem polskich w ładz kolejowych była Sekcja Kolejowa, jowe. Ja k o najw ażniejsze należy wymienić: linię K alety — Podzam­
utw orzona w M inisterstw ie P rzem ysłu i H andlu we w rześniu 1918 cze (długości 114,7 k m ), k tó ra połączyła bezpośrednio Górny Śląsk
roku. Zadaniem tej sekcji było przygotow anie przejęcia kolei cd oku­ z Poznańskiem z ominięciem tery to riu m niemieckiego, m agistralę
pantów . N ieprzew idyw ane wówczas jednak w ypadki polityczne spo­ węglową H erby Nowe—Gdynia (długości 458 k m ), m ającą ogromne
wodowały, że objęcie kolei n a ziem iach polskich w posiadanie władz znaczenie dla uspraw nienia wywozu w ęgla do portów Gdyni i Gdań­
polskich odbyło się spontanicznie w różnych term inach i w różnych ska, oraz 2 linie: W arszaw a — Radom (długości 103 km ) i Tunel —
okolicznościach — przew ażnie jednak bezpośrednio przez kolejarzy K raków (długości 51,4 k m ), k tó re stw orzyły nowe, znacznie krótsze
polskich. K olejarze nasi urucham iali natychm iast w m iarę możności połączenia W arszaw y z K rakowem .
p rzejęte obiekty, sta ra ją c się jednocześnie przeszkadzać okupantom Ogółem dotychczas wybudowano i oddano do eksploatacji
w zabieraniu taboru i urządzeń kolejowych. Za początek przejm o­ 1.744 km linii norm alno-torow ych i 360 km linii wąskotorowych.
w ania kolei w posiadanie w ładz polskich uznać należy dzień 11 listo­ Jednocześnie z budową nowych linii w ykonano n a istniejących
pada 1918 roku, w którym przejęto agendy kolejowe od IV D yrekcji liniach szereg robót, zm ierzających do zwiększenia ich przelotności
W ojskow ej N iem ieckiej w W arszawie. i zdolności przewozowych. W ykonano więc budowę 365 km drugich
Co stanow iły i ja k w yglądały przejęte przez władze polskie ko­ torów, budowę szeregu stacji i m ijanek n a odcinkach n a najinten­
leje, znajdujące się na naszych ziem iach? K rótko mówiąc — było syw niejszym ruchu oraz wydłużono na wielu stacjach to ry stacyjne.
to kilkanaście tysięcy kilom etrów wyniszczonych lub zgoła zrujno­ Dalej wzmocniono i przebudowano szereg mostów, które nie były
w anych torów, n a których znajdow ało się około 2.500 parowozów, przystosow ane do ruchu ciężkich, nowoczesnych parowozów. Prze­
3.000 w agonów osobowych i 41.000 w agonów tow arow ych — rów ­ starzałe urządzenia bezpieczeństv/a ruchu pociągów — zastąpiono
nież w stanie silnego wyniszczenia. nowoczesnymi. W zakresie przebudowy węzłów i stacji, dokonano
W szystkie urządzenia kolejowe, z w yjątkiem urządzeń, znajdu­ pow ażnych inw estycyj. N ajw iększą z nich, poza przebudową węzła
jących się w w ojewództwach zachodnich, nosiły n a sobie rany, zad a­ *w arszaw skiego, je st rozbudowa stacji portow ej w Gdyni, gdzie z m a­
ne przez wojnę. łej stacy jk i stworzono jedną z najw iększych stacji portow ych w E u­
N a obszarze wschodnich i środkow ych województw odziedzi­ ropie, o zdolności przeładunkow ej około m iliona ton miesięcznie.
czyliśm y sieć kolejow ą w stanie kom pletnego zniszczenia w skutek W ielkim przeobrażeniom uległa również sta c ja Kutno, obsługująca
długotrw ałych działań wojennych. Aby sobie zdać spraw ę, ja k wiel­ 5 linii kolejowych.
kie to były zniszczenia, przytoczę parę tylko cyfr. Ogółem uległo Co się tyczy taboru, to w zrastające stale zapotrzebowanie na
zniszczeniu 2.399 m ostów o długości 39.548 m etrów bieżących, to tab o r w ym agało jego szybkiego uzupełniania, a tym czasem n a tere­
je st około 40 procent całkow itej długości mostów n a całej sieci, da­ nie całego p ań stw a nie było po odzyskaniu niepodległości ani jednej
lej dworców — 63 procent, m agazynów — 51 procent, stacy j wod­ w ytw órni parowozów. Były w praw dzie dwie wytw órnie wagonów,
nych — 81 procent, parowozowni i w arsztatów — 48 procent. N a­ ale jedna z nich m ogła dostarczać tylko niewielką ilość wagonów,
wierzchnia, z brak u należytej konserw acji w czasie wojny, była a d ru g a była całkowicie zniszczona. Ten sta n rzeczy zm usił PKP do
w bardzo złym stanie i poza tym składała się z w ielkiej ilości róż­ dokonyw ania n a razie zakupów taboru za granicą. Jednakże rząd, dą­
norodnych typów szyn, przew ażnie zbyt lekkich i nadm iernie zuży­ żąc do uniezależnienia kolei od rynku zagranicznego, dopomógł do
tych. W szystkie budynki i urządzenia kolejowe w skutek niedosta­ uruchom ienia w ytw órni krajow ych, dzięki czemu od roku 1922 zapo­
tecznej konserw acji w czasie w ojny w ym agały również gruntow nej trzebow anie n a tab o r zaczęto coraz bardziej pokryw ać wytworami
n ap raw y i renow acji. polskimi i doprowadzono do tego, że od roku 1927 w ytw órnie krajo­
O trzym any po ustaleniu granic państw a i dokonaniu rep arty - we całkowicie i w yłącznie p okryw ają potrzeby P K P w zakresie pa­
cji ta b o r kolejowy był wysoce niedostateczny. Składał się on z 4.762 rowozów i wagonów. Ogółem w ytw órnie zagraniczne dostarczyły
parowozów, 10.379 w agonów osobowych i 111.092 w agonów tow a­ w latach 1919—1927: 667 parowozów, 237 wagonów osobowych i
rowych. Ale n ajgorszą rzeczą było to, że sta n tego tab o ru był b a r­ 15.500 w agonów towarowych. N ato m iast w ytw órnie krajow e dostar­
dzo niedostateczny, gdyż tab o r ten składał się z dużej ilości odmien­ czyły do 1 stycznia 1938 roku: 459 parowozów osobowych, 705 pa­
nych serii, przew ażnie starszych typów, a przy tym większość p aro ­ rowozów tow arow ych, 1518 w agonów osobowych i 44.048 wagonów
wozów i wagonów, w skutek zaniedbania konserw acji w czasie w oj­ tow arow ych.
ny, w ym agała gruntow nej napraw y. J a k fa ta ln y był sta n o trzy ­ W pierw szych latach eksploatacji Koleje Państw ow e m iały du­
m anego tab o ru m ożna sądzić choćby z tego, że w ciągu 10 -ciu pierw ­ żo kłopotu z w agonam i tow arow ym i wobec różnolitości ich typów.
szych la t trze b a było skreślić z inw entarza 581 parowozów, 1.280 I w te j dziedzinie n astąp iła już znaczna popraw a. Obecnie nowozbu­
wagonów osobowych i 11.582 v/agonów tow arow ych. dowane w agony tow arow e stanow ią 38 procent ogólnego ilostanu.
Odbudowa zniszczeń wojennych i zaopatryw anie kolei w ta ­ D użą p rzy ty m uw agę zwrócono na budowę wagonów specjalnych,
bory i inne urządzenia nie były jednak jedyną tro sk ą naszych a więc lodowni, wagonów dla przewozu bydła, nierogacizny, drobiu,
w ładz kolejowych. P rzed w ładzam i tym i z a raz n a początku w apna, mebli itp. Dodać też należy, że od la t 10-ciu w agony osobo­
ich istnienia pow stał w ażny i pilny problem inw estycyjny. we buduje się w yłącznie kon stru k cji stalow ej, są one w skutek tego
P olska sieć kolejow a pow stała z fragm entów 3 różnych sieci nie tylko trw alsze co do konserw acji, lecz co najważniejsze, dają
o różnym ch arak terze budowy, eksploatacji, gęstości, urządzeń tech ­ w iększą gw arancję bezpieczeństw a w razie zderzenia lub wykoleje­
nicznych i organizacji. Te frag m en ty sieci nie łączyły się ze sobą — n ia pociągu.
z w yjątkiem kilku szlaków o charakterze m iędzynarodow ym ; prze­ Ogółem na dzień 1 stycznia 1938 roku P K P posiadały: 5.129
ciwnie — były one nastaw iane względem siebie w ten sposób, aby parowozów, 10.489 w agonów osobowych i 153.394 wagonów towa­
raczej u trudniać w zajem ną penetrację. Scalanie ty ch fragm entów rowych.
w jedną logiczną całość, dostosow aną do nowych zadań tran sp o rto ­ O siągnięte w yniki byłyby niewątpliwie jeszcze znacznie lepsze,
wych, stało się problem em, do rozw iązania którego trze b a było p rzy ­ gdyby w ciągu ubiegłych la t koleje m ogły w większym stopniu
stąpić n atychm iast po odrodzeniu naszego państw a. Problem ten — uw zględniać swoje w łasne interesy, to znaczy gdyby ich cała go­
to cały ogrom różnorodnych p rac inw estycyjnych. Szereg linij przed spodarka n astaw iona była wyłącznie kom ercyjnie i bardziej egoi­
w ojną drugorzędnych sta ł się głównym i szlakam i — i odw rotnie; stycznie. Jednakże od zaran ia swmjego pow stania kolejom naszym
przelotność licznych szlaków okazała się niew ystarczająca, gdyż postaw iono szereg zadań państw owych, społecznych i gospodar­
kierunki obrotów tow arow ych i szlaków ruchu osobowego uległy czych — k tó re w znacznym stopniu je obciążały i redukow ały docho­
radykalnym zm ianom ; trzeb a było układać drugie tory, um acniać dy. Z adania tak ie koleje spełniały dotychczas i spełniają nadal, re­
mosty, przebudow yw ać i rozbudow yw ać w ęzły i stacje rozrządowe, dukując w ten sposób w ydatki budżetu państw owego oraz wydatki
budować nowe linie w celu obejścia szlaków, poprzecinanych nowy­ obywateli, u łatw iając obrót tow arow y, po tan iając produkcję, popie­
mi granicam i, oraz w celu lepszego połączenia pomiędzy byłymi ra ją c ek.sport, krzew iąc tu ry sty k ę m asow ą, umożliwiając osiedla­
dzielnicami zaborczym i, budować nowe stacje graniczne itd. O pilno­ nie się poza m.iejscami p racy itd. C ała ta działalność społeczna i go­
ści i doniosłości inw estycyj w yżej wspom nianych, które m ożnaby spodarcza kolei przedstaw ia pow ażną w artość pieniężną, o którą
nazw ać inw estycjam i adaptacyjnym i — św iadczy fak t, że dokonane wpraw dzie uszczuplona je st w artość kolei jako przewoźnika, która
zostały one w pierw szej kolejności w zachodnich okręgach, to je st jednak odnajduje się w sferze innych korzyści gospodarstw a naro­
tam , gdzie sieć kolejow a je st najg ęstsza i sta n techniczny kolei n a j­ dowego. Isto tn ą rzeczą je st to, aby pom iędzy interesam i kolei, jako
lepszy. przew oźnika i jej św iadczeniam i n a rzecz pań stw a i społeczeństwa
Ju ż w roku 1919 przystąpiono do budowy kilku nowych, n a j­ zachow ana zo stała równowaga.
niezbędniejszych linii kolejowych. Bo odziedziczona po zaborcach Rola kolei w świecie nie jest skończona, św iadczą o tym inwe­
sieć kolejowa, w ynosząca tylko 16.892 km linii kolejowych norm al- stycje kolejowe w państw ach, posiadających koleje na wysokim po­
no-torowych, była w ybitnie niew ystarczająca. N ajw cześniej, gdyż ziomie technicznym , a obok nich do.skonałe sieci dróg bitych i licz­
już w la tac h 1921^—1922, zostały oddane do użytku: linia kolejow a ne drogi wodne. Do w ykonania czekających nas prac nad dalszym
K utno — S trzałków (długości 110,7 km ), m ająca ogrom ne znacze­ rozwojem kolejnictw a jesteśm y dziś w znacznie lepszych warun­
nie dla połączenia W arszaw y z Poznaniem i zachodem E uropy; linia kach i posiadam y znacznie większe możliwości niż przed 20 laty.

18
W żołnierskiej św ietlicy PŁASKORZEŹBA I
MARSZAŁKA PO L­
w jakże odmiennych warunkach dzisiejszy żołnierz SK I JÓ ZEFA P IŁ ­
spędza czas poza służbą. Troska przełożonych o kulturę SUDSKIEGO
duchową żołnierza idzie równomiernie z wysiłkiem wyro­ W ytw órnia a rty ­
bienia w nim jak najlepszych wartości bojowych. Żmudna styczno - g raw ersk a
bowiem praca wojskowa, wymagająca dużego wysiłku W ładysław a Mieczni-
i silnej woli pokonywania codziennych trudności, może być Ka w W arszaw ie
pozytywna tylko wówczas, jeżeli w oddziale panuje atmo­ (Św iętokrzyska 20 )
posiada płaskorzeźbę
sfera, sprzyjająca ambicji pracy, pogody ducha, radości I M arszałka Polski
serc. Z pierwszymi dźwiękami pobudki musi żołnierz Józefa Piłsudskiego, o
wchłaniać to przeświadczenie, że po wysiłku całego dnia rozm iarze 1,20 mx0,80
i dobrze wypełnionego obowiązku, czeka go przyjemny cm w pięknym w yko­
naniu. F oto g rafię p ła ­
wieczór czy to w świetlicy, w kinie, czy w teatrze żołnier­ skorzeźby drukujem y.
skim.
Z uw agi na częste
Określenie tak często używane, iż pułk zastępuje żoł­ zapotrzebow anie od­
nierzowi rodzinę, daje się najlepiej zastosować w tej wła­ działów n a p o rtre ty
śnie świetlicy, do której atmosferę życia rodzinnego wno­ i płaskorzeźby W iel­
szą Panie z Polskiego Białego Krzyża, wnoszą przełożeni, kiego Wodza, zw raca­
my uw agę kierow ni­
którzy w naszym wojsku nie są tylko dowódcami, lecz wy­ kom kasy n podoficer­
chowawcami żołnierza w całym tego słowa znaczeniu. Po­ skich n a pow yższą
przez życie świetlicowe i wszystkie jego formy oddziały­ pracę. F irm a n a k aż­
wanie na psychikę żołnierza jest wielokrotnie tak potęż­ de zlecenie skłonna
je st dostarczyć p ła­
ne, że przeobraża ono gruntownie jego nastawienie do pań­ skorzeźbę w brązie
stwa i do wojska.. Pomysłowo zainscenizowana pieśń lu­ lub gipsie.
dowa lub żołnierska, umiejętnie podsunięta książka czy
gazeta, wesoło zaaranżowana zabawa towarzyska, plano­
wo prowadzona dyskusja na tematy aktualne i w specjal­ M istrzow ski to k opow iadania, u trzy m u jący ciekawość czytel­
nym opracowaniu nadana audycja żołnierska — wszystko nik a w nieustannym napięciu, zv /arta ch a ra k te ry sty k a osób i n a ­
to w ciepłej, jasnej i pięknie w regionalne motywy zdob­ strojow e opisy Londynu czynią z te j książki niepowszednią lekturę.
nej świetlicy daję całość pełną silnych, często niezapo­ (W ydawnictw o ,,K siążnicy A tlas").
mnianych wrażeń. I gdy mowa o urabianiu ducha żołnier­
skiego, tego nieodzownego czynnika każdego zwycięstwa, Filmy krótkometrażowe
to niewątpliwie zajęcia świetlicowe są niemałym przyczyn* WACUS (1050 m)
kiem w tej poważnej pracy wychowawczej w wojsku. Do­ T adeusz Rosołek, urzędnik lom bardu, udaje swego b ra ta W a-
ceniają to władze wojskowe, nie szczędzą funduszów i tru­ cusia, by w ten sposób zdobyć serce ukochanej dziewczyny. Szereg
nieporozum ień doprow adza w reszcie do w y k ry cia oszustw a.
dów, aby stworzyć jak najlepsze warunki pracy w świe­
tlicach, a dobrane specjalnie na ten cel lokale wyposażyć TRZY ETIU D Y FILM O W E (dźwiękowy, 83 m )
P olski film krótkom etrażov/y, odznaczony n a M iędzynarodo­
w specjalny sprzęt kulturalno-rozrywkowy. Wysoko ceni wej W ystaw ie Sztuki K inem atograficznej w W enecji 1937 roku.
sobie wojsko współpracą Polskiego Białego Krzyża w tym Je st on próbą stw orzenia w idzialnego baletu świetlnego, opartego
ważnym dziale wychowawczym naszego żołnierza. na m uzyce Chopina.
Przeszkolone przez Zarząd Naczelny na licznych kur­ SOBÓTKI — NOC ŚW IĘTO JA Ń SK A (dźwiękowy, 84 m)
sach pracowniczki oświatowe tego Stowarzyszenia facho­ Film stanow i stylizow ane odtw orzenie sobótek, wywodzących
wo, z całym zapałem i poświęceniem podejmują się tej się z czasów pogańskiej słowiańszczyzny. O brzędy i, pieśni zebrane
p rzed staw iają uroczystość sobótek, obchodzoną w la.sach środkow ej
trudnej roli kierowania zajęciami świetlicowymi, osiąga­ Polski w nocy z 23 n a 24 czerwca.
jąc na tym polu z każdym rokiem poważniejsze rezultaty.
Niejeden żołnierz w t j ^ ośrodku kulturalnym przez NAD SW ITEZI 4 (dźwiękowy, 90 m)
A rtystycznie w ykonany film pokazuje malownicze jezioro
kilkanaście miesięcy wyrabia się podświadomie na dzielne­ ,,Świteź". Słowa mickiewiczowskiej ballady. Świteź i „P an T adeusz"
go przodownika pracy społecznej dla środowiska, do któ­ zostały zilustrow ane pięknym i zdjęciam i k rajo b razu i odpowiednią
rego powróci po ukończeniu służby wojskowej. m uzyką.
Liczne tego dowody posiada wojsko, z którym rezer­ A FR Y K A Ń SK IE PRZYGODY (niem y i dźw., 2 w ersje, 100 m)
wista nie zrywa kontaktu, a przeciwnie, w swoim oddziale F ilm rysunkow y p rzedstaw ia wesołe przygody w ypraw y fil­
zasięga porad, prosi o pomoc, aby tu i tam poprowadzić mowej w głąb A fryki.
pracę według zaobserwowanego wzoru w wojsku. BO H A TERSK I MARYNARZ (niem y i dźw., 2 w ersje, 85 m)
W ten sposób obok wartości bojowych nab3rwa żoł­ F ilm rysunkow y. Zabaw ne przygody m a ry n a rz y n a pełnym
m orzu w w alce z upiorem , k tó ry ku ogólnemu przerażeniu zjaw ia
nierz uświadomienia obywatelskiego, a służba wojskowa, się n a okręcie.
którą przechodzi młodzież nasza, uczy nie tylko rzemiosła
KUBUŚ W A FR Y C E (niem y i dźw., 2 w ersje, 95 m)
wojskowego, ale jest i szkołą obywatelską, kształcącą F ilm rysunkow y, przed staw iający zabaw ne perypetie b o h ater­
umysł i wyrabiającą cnoty żołnierskie. skiego K ubusia w czasie jego pobytu w śród śm iesznych sylw etek
Jerzy Ciepielowski, kapitan egzotycznych zw ierząt i tubylców.
KUBUŚ - WYNALAZCA (niem y i dźw., 2 w ersje, 75 m)
C o c z y t a ć Film rysunkow y, przed staw ia przygody popularnego K ubusia
A. M AUROIS: „CZŁOW IEK, KTÓRY WAŻYŁ DUSZE". na morzu. Dzięki przypadkow i K ubuś sta je się w ynalazcą łodzi m o­
Je s t to pasjonująca fa n ta z ja naukow a, należąca do rodzaju, torow ej, co m u przynosi milionowe dochody.
którem u początek dał E d g ar A llan Poe, a k tó ry rozwinęli J. Ver-
ne i H. G. Wells. Młodemu lekarzow i angielskiem u udaje się, dzięki CARMEN (dźwiękowy, 100 m)
zastosow aniu najbardziej nowoczesnych metod, w paść na ślad sub­ F ilm kreskov/y, p arodiujący w groteskow ej form ie operę
stancji, stanow iącej istotę życia. Nie powiodło się jednakże dopro­ ,,Carm en", ilustrow any popularnym i m elodiam i z tejże opery.
w adzić do końca odkrycia, otw ierającego przed ludzkością oszała­ A R LEK IN (dźwiękowy, 230 m )
m iające możliwości. Doświadczenia, któ re d ają coraz bardziej z a ­ F ilm groteskow y, w ykonany system em sylw etkow ym i k re ­
dziw iające rezultaty, zo stają przerw ane skutkiem splotu fataln y ch skowym, opow iadający historię miłości A rlekina. Dobrze dobrana
okoliczności i za gadka „fluidu w italnego" pozostaje nierozw iązana. ilu stra cja m uzyczna.

19
N arw a pachnie średniowieczem cjonuje jak o
przyczepny i ssący. Mi­
a p a ra t

nogi p ływ ają na ogół


(KO RESPO N D ENCJA W ŁASNA Z ESTO N II) słabo, często przysy-
N arw a, podobnie ja k i Tallinn, nosi n a sobie piętno średniow ie­ sając się pyszczkiem do
cza. W ew nątrz m iasta m ury, baszty i fosy starożytnej warowni, s ta ­ skóry ryb, n a przykład
re m iasto ulice m a w ąskie, zaciszne, domy o grubych m urach sto ją łososi, odbyw ają w ten
wzdłuż ulic, brukow anych kam ieniem polnym. D ziwna m ieszanina sposób w raz z nimi da­
rosyjskiej prow incji i m inionych wieków. lekie wędrówki. Minogi
S tare to m iasto założone zostało przez Duńczyków w roku żyw ią się przew ażnie
1223, w roku 1346 przeszło w posiadanie ,,kaw alerów mieczowych", pokarm em zwierzęcym.
w r. 1558 było przejściowo w posiadaniu rosyjskim , potem — szwedz­ P rzy sy sając się do ciała
kim. W roku 1700 pod N arw ą rozegrała się bitw a między Szweda­ ryb, w y g ry zają im głę­
mi a R osjanam i, ta k sugestyw nie opisana przez A leksieja Tołstoja bokie rany, powodując
w jego w spaniałej powieści historycznej ,,P io tr I “. Jednakże refo r­ często wielkie s tra ty
m a to r m oskiew skiego carstw a nie zraził się poniesioną pod N arw ą wśród ryb, k tó re się zło­
klęsk ą i w roku 1704 ponowił sw ą próbę, tym razem uwieńczoną w iły na zastaw ione w ęd­
sukcesem. ki. N iektóre gatunki, ży­
N igdzie jeszcze w E uropie nie spotkałem zachow anego w ta ­ jące w m orzu,' wchodzą
kim stanie nieom al średniowiecza, ja k w tych dwóch m iastach estoń­ do rzek dla składania
skich. Ale fortece talliń sk a i n arw sk a od daw na już m a ją ,,wy łam a­ ikry. Znane są też g a ­
ne zęby“. Nie są one już groźne wrogom. I w arow nia w N arw ie nie tu n k i słodkowodne. "W
odegrała pow ażniejszej roli naw et podczas gorących w alk pod tym k ra ju naszym ży ją trzy
m iastem , jakie się toczyły m iędzy E stończykam i a bolszewikami. g atu n k i minogów. Jeśli
Jedni bronili granic swojej ojczyzny, drudzy próbowali nieść na Z a­ chodzi o zatokę F iń sk ą
chód żagiew rewolucji. J a k zw ykle byw a — patrioty zm zwyciężył m orza B ałtyckiego, to
spaczoną doktrynę. G ranica estońsko-sow iecka zepchnięta została rzeczny m inóg (Lampe-
0 11 kilom etrów n a wschód od N arw y. tr a fluviatilis) udaje się
Dziś m ury obronne T allinna i N arw y są najw yżej p rzy n ętą dla n a jesieni w górę rzek,
turystów . Z blanków i strzelnic nie w yzierają hakow nice i m uszkie­ tak że N ew y i N arw y, Połów minogów n a N arw ie
ty. P o ra sta je traw a, brzózki uczepiły się korzeniam i byle szpary, i sk ład a tam ikrę w m a­
byle załom u i szum ią radosną pieśń zw ycięstw a nad m artw ym k a ­ ju. Minóg strum ieniow y i m orski, złożywszy ikrę — ginie.
mieniem. Dzieło ludzkie przeminie, rozsypie się w kupę gruzów, lecz O parci o b alustradę mostu, p atrzy m y n a rzekę szeroką i by­
one, drzewa, były i trw ać będą i plenić n a zw aliskach tw ierdz i p a ­ strą, na wznoszące się po drugiej stronie wysokie, strom e m ury wa­
łaców. rowni i wieże kościołów. Do sterczących z dna rzeki dużych drągów
W m urach w arow ni szwedzkiej m ieszczą się koszary 1 pułku rybacy przyw iązują kilkanaście złączonych sznurem , a wykonanych
piechoty, żołnierz w sowieckim hełmie i z rosyjskim karabinem , sto­ z brzozowej kory cylindrycznego k sz tałtu pływaków, zwanych
jący w bram ie, odsyła nas do dowódcy w arty, ten zaś bez trudności „m ordam i". Szerszym, okrągłym końcem zwrócone są pod prąd.
zezw ala n a wejście do w nętrza murów, żadnych zastrzeżeń co do fo­ "W ty m — nazw ijm y je: dnem — znajduje się m ały otw ór z brzega­
to g rafow ania — nic. Chodzimy po fortecznych dziedzińcach, zag lą­ mi odw iniętym i do w ew nątrz. Minóg w ejść do środka może, lecz wy­
dam y w okna koszar, gdzie panuje n astró j niedzielnego w ypoczyn­ dostać się — nie. Po wydobyciu „m ord" z wody rybacy zaglądają
ku. Jedynie w miejscu, gdzie zapewne znajdują się m agazyny ,,mob“, do ich w n ętrza i złowione minogi w y trzą sają przez w ąski koniec,
stoi posterunek z karabinem na „gotuj broń". Sylw etka żołnierza m a k tó ry się ,,odkorkowuje". W iją się one n a dnie łodzi, ja k jakieś
w ygląd w ybitnie rosyjski. P rzyczynia się do tego zapew ne długi obrzydliwe, białobrzuche płazy.
płaszcz i b uty z cholewami. P y tam rybaków , ile z a ra b ia ją ? Mówią, że d o stają 7 santimów
Wchodzę na basztę, gdzie okna są umieszczone w m urach 4-me- (około 10 groszy) za sztukę. Zarobek je st w praw dzie spory, lecz se­
trow ej grubości. Tych nie nadgryzłyby naw et współczesne haubice... zonowy i podobno m usi im w ystarczyć na cały rok. Sezon połowu
Po drugiej stronie rzeki tw ierdza rosyjska. P a trz ą ta k na siebie, minogów w łaśnie się zaczął i w pobliżu N arw y je st ustaw ionych na
obce już nienawiści, co przez w ieki całe pędziła na siebie zbrojne rzece nie mniej, ja k 20.000 mord.
zastęp y obu narodów, co P io tra W ielkiego zaprow adziła pod Narwę, Ruszam y do m iasta, gdy na p rzy stan i jak iś p aro sta te k trzy­
a K arola X II pod Połtaw ę. Ale gdy szw edzka w arow nia zachow ana krotnie sy ren ą daje sygnał odjazdu. Błyskaw icznie rodzi się myśl,
je st w ja k najlepszym stanie, ro syjska zw olna sypie się w gruzy. by pojechać gdzieś n a wycieczkę ,,w nieznane". Przyśpieszam y kro­
W wielkie, ciągnące się na znacznych przestrzeniach podziemia, co ku, kupujem y bilety — nie wiedząc dokąd — sta te k rusza. Z astana­
k ry ją niejedną krw aw ą tajem nicę, zsypuje się obecnie gruz i śmiecie. w iam y się gdzie jedziem y? Chyba niedaleko, bo bilety tanie. Może
Chodzimy po m urach, spoglądając z ich wysokości n a rzekę do jeziora P ejp u s? Po obu stronach rzeki ścielą się płaskie, ubogie
1 m iasto. Dzień je st jesienny, pochm urny, deszcz wisi w pow ietrzu. brzegi, liche izdebki rybackie, z wody sterczą drągi od „mord".
W racając do m iasta, przyglądam y się z m ostu (przetrw ał z g órą Brzegi rosną w górę, ukazuje się sta ry las sosnowy i nieoczekiwa­
sto la t!) połowowi minóg. Anim przypuszczał, że to odbywa się nie N arw a w pada w ja k ą ś roztocz wodną. W yraźnie w idzimy sze­
tu ta j i w ta k i sposób. N a w stępie jedn.ak coś niecoś o rodowodzie regi białogrzyw ych fal. Cóż to je s t? Ja k a ś kobieta, R osjanka, mówi:
tej sm acznej zakąski: — To morze. Południow y brzeg zatoki Fińskiej. T a miejsco­
Minogi są rzędem zw ierząt kręgoustych, należących do kręgow ­ wość n a lewo to N arw a — Joesuu, posiadająca najw spanialszą w
ców. Ciało, pozbawione łusek, je st pokryte śluzem. Ja m a u stn a funk- E stonii 7-kilom etrow ą plażę. O k ilk a kilom etrów n a praw o (na
wschód) odrato w an a gran ica z Sowietami.
W arow nia rosyjska, za rzeką — szwedzka Morze. Jesteśm y mile zaskoczeni. P rzedostajem y się przez pia­
szczyste w ydm y i zbiegam y do u jścia rzeki nad brzeg, o k tó ry biją
szerokim zam achem fale, zlizując piasek plaży. To dziwne uczucie
wiedzieć, że po drugiej stronie zato k i je st Finlandia, a o kilkadzie­
sią t kilom etrów n a wschód, odgrodzona od św iata daw na stolica
carów — Leningrad.
Idziem y wzdłuż plaży aż do m iejsca, gdzie jest re sta u ra c ja nad
brzegiem m orza i w śród dużej fali kąpie się nieliczna g ru p k a am a­
torów. Nie z ra ża ich pochm urny, w ietrzny dzień, ani — ty m bar­
dziej — pokropujący deszcz. Z m egafonu w ydzierają się krzykliwe
tony jakiegoś modnego „przeboju". Publiczność spaceruje wzdłuż
plaży. "W lecie tu panuje gw arny tłok. N arw a—Joesuu je st modne.
A utobusem w racam y do N arw y. Poniew aż zaczyna padać
deszcz, rezygnujem y z obejrzenia sław nych wodospadów, w yzyska­
nych obecnie w celu otrzym ania energii elektrycznej, udając się na
w ystaw ę, o brazującą lokalny przem ysł i handel regionu N arw y.
Tłok był szalony, poziom w ystaw y raczej trzeciorzędny, nic
specjalnie godnego uwagi, zw łaszcza m eblarze i szewcy mogliby
przyjść do naszych na p raktykę. N a placu w ystaw ow ym g rała or­
k ie stra ,,K aitseliitu", g rała naw et mimo ulewnego deszczu, ale ni­
kom u z przysłuchujących się nie przyszło na m yśl oklaskiem po­
dziękow ać za muzykę. To zupełnie inni ludzi, aniżeli Łotysze.
Jerzy K. M aciejewski

20
O zdrową armię żołnierzy rezerwy
Wszyscy zdajemy sobie w pełni sprawę, że przyszłą U roczystość zagaił kierow nik działu zagranicznego naczelnic­
tw a ZH P K apiszewski. Dłuższe przem ów ienie w ygłosili: przew odni­
wojnę rozegrają nie żołnierze, odbywający w krytycznym czący dawnego h arc erstw a polskiego w Czechosłowacji d y rek to r F e­
momencie służbę czynną pod przewodnictwem oficerów liks oraz wojewoda G rażyński, k tó ry zw racając się do h arcerek i h a r ­
i podoficerów służby stałej, ale przede wszystkim żołnie­ cerzy z Zaolzia, oświadczył: ,,Im ieniem w szystkich h arcerek i h a r­
rze rezerwy. Z nich też powstaną nowe oddziały, oni za­ cerzy polskich ta k z Polski, ja k z zagranicy w yrażam w am u zn a­
nie za w aszą w y trw ałą i m ężną postaw ę w spraw ach harcersk ich
pełnią istniejące formacje do wysokości stanów wojennych. i narodow ych oraz stw ierdzam , żeście dobrze strzegli tego honoru
Jeżeli fakt ten jest niezaprzeczalny, to nie może być naszej organizacji, k tó ry w m yśl w skazań M arszałka Piłsudskiego
dla państwa ani dla żadnego zdrowo myślącego obywate­ polega na służbie Ojczyźnie".
la obojętne, jak żołnierz rezerwy żyje, jak pracuje, co
myśli i jak przygotowuje się do swojej roli obrońcy Oj­
czyzny. W K artu zach odbyła się odpraw a zarządów kół Zw iązku Re­
zerw istów z całego pow iatu.
Istnieje cały szereg organizacyj pozawojskowych, któ­ N a odpraw ę staw iło się ponad 50 osób.
re starają się ująć masę rezerwistów w karby organizacji, W icestaro sta Budnik podniósł w ażność przysposobienia w oj­
zainteresować ich zagadnieniami społecznymi, a przez da­ skowego, w dobie obecnej. Po przem ów ieniach pp. kom endanta pod-
nie im możności brania udziału w ćwiczeniach, nie pozwo­ okręgu i dowódcy batalionu Obrony Narodow ej, n astąp iła przerw a,
lić na zapomnienie umiejętności wojskowych, które w cza­ w czasie k tó rej panie z Czerwonego K rzyża podejm ow ały zebranych
h erb a tk ą i przekąskam i.
sie służby czynnej nabyli. Jedną ż tych organizacyj jest
Związek Rezerwistów, który łatwo może przyciągnąć do Po przerw ie odbyła się w łaściw a odpraw a. Z przebiegu w yni­
siebie młodych żołnierzy rezerwy, nie mających żadnych kło, że Zw iązek R ezerw istów w ciągu roku zw iększył się dw ukrot­
nie w powiecie i że w szyscy obecni są zdecydowani do jeszcze w ięk­
wspomnień walk o niepodległość, a żyjących obecną rze­ szych w ysiłków w p racy nad przysposobieniem wojskowym.
czywistością polską.
W poprzednim numerze naszego pisma stwierdziliś­ W Lublińcu odbyła się uroczystość odsłonięcia pom nika na p a ­
my ożywienie w pracy nad przygotowaniem moralnym na­ m iątkę pobytu M arszałka Jó zefa Piłsudskiego w Lublińcu.
rodu do czekających go zadań. Niewątpliwie przyczyniły Pom nik sta n ął obok sta ro stw a w m iejscu, gdzie M arszałka
się do tego ostatnie wypadki historyczne, które wstrząsnę­ Piłsudskiego pow itano w dniu 26 sierpnia 1922 roku.
ły Polakami do głębi i wskazały im potęgę i właściwą ro­ U roczystość odsłonięcia pom nika połączono z ak tem poświę­
lę Polski w tej części Europy. cenia sztan d aru pow stańczego, ufundow anego przez prezesa pow ia­
tow ego Zw iązku Pow stańców śląskich.
Jakkolwiek prawie stutysięczna armia ochotników
U roczystości trw ały dw a dni. M iasto tonęło w powodzi flag
Legionu Zaolziańskiego dobrze świadczy o naszym patrio­ o barw ach państw ow ych. N a ry n k u koncertow ała o rk iestra w oj­
tyzmie, to jednak w razie poważniejszej próby potrzeba skowa.
nam będzie większych sił, więcej ochotników, nie tyle mo­ Odbyło się uroczyste nabożeństw o połowę z udziałem p rzed sta­
że ze zgłoszenia, ale z serca i własnego przekonania. Otóż wicieli władz.
nad stworzeniem tej milionowej armii ochotniczej, która P rzed ołtarzem u staw iła się kom pania honorow a w ojska i m iej­
powinna nie tylko chcieć się bić, ale i umieć się bić do­ scowe organizacje ze sztandaram i. Mszę św. połową odpi^awił ks.
brze, musimy usilnie pracować. Jednym z tych, którzy są dziekan Dwucet, kazanie wygłosił k.s. Szym ała. Podczas m szy św.
do tego zadania powołani, jest Związek Rezerwistów i dla­ śpiew ały połączone miejscowe chóry.
tego witając ukazanie się jego organu, pierwszego nume­ Odsłonięcia pom nika w imieniu wojewody śląskiego dokonał
ru „Rezerwisty", życzymy mu, aby w pracy swojej osią­ w zastępstw ie wojewody G rażyńskiego p rzy dźw iękach hym nu n a ­
rodowego naczelnik dr Robel, w ygłaszając p rzy ty m okolicznościowe
gnął jak najlepsze wyniki w przygotowaniu armii rezer­ przemówienie.
wowej.
N astępnie odbyła się defilada, w k tó rej wzięli udział w w iel­
W określeniu zadania przygotowania żołnierza rezer­ kiej liczbie pow stańcy. Polki, organizacje młodzieżowe, młodzież
wy widzimy, że musimy go nie tylko wychowywać, aby szkolna, oddziały pow stańcze oraz niem al w szystkie miejscowe o r­
chciał się bić, ale dbać również o to, aby bił się dobrze. ganizacje półwojskowe i cywilne.
Wychowanie należy oprzeć przede wszystkim na okazy­ W czasie przyjęcia dla przedstaw icieli w ładz i zaproszonych
waniu mu, o ile możności naocznie, naszego ostatniego gości udekorow ano 13 pow stańców krzyżem n a śląskiej w stędze
waleczności oraz jednego „gw iazdą śląską".
dorobku, uczyć, co można osiągnąć w jego warunkach ży­
ciowych, uczynić dumnym z przynależenia do Polski,
a przez udział w ćwiczeniach wojskowych utrzymywać
w stałej gotowości. W żaden sposób nie możemy pozwolić, Rezerwiści w akeji zbiórkowej na pomoc zimową
aby żołnierz rezerwy po wyjściu z wojska pod odbyciu
służby czynnej, zajął się tylko i wyłącznie sprawą wywal­
czania sobie dobrych warunków bytu. Musimy stworzyć
taką presję moralną na obszarze całej Polski, aby żołnierz
rezerwy, nie należący do żadnego związku pozawojskowe-
go, nie mógł swobodnie i z podniesionym czołem żyć i pra­
cować, a już zupełnie niemożliwością powinno stać się ja­
kiekolwiek przeciwdziałanie przygotowaniu wojskowemu
narodu.
Oto nasze wielkie zadanie.
T. K.

W K atow icach odbył się a k t złączenia h arc erstw a polskiego


ślą sk a Zaolziańskiego ze Zw iązkiem H arce rstw a Polskiego. W u ro ­
czystości uczestniczyli przew odniczący ZH P w ojew oda d r G rażyń­
ski, delegacje polskiej młodzieży harcerskiej k ra ju i z wielu państw
E uropy i z A m eryki.

21
D z ia ł K o rp u s u O c h ro n y P o g ra n ic z a

Podoficer i żołnierz KOP a środowisko cywilne


Doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, że przystę­ my sobie nie tylko dobór ogólnej linii wytycznej dla na­
pując do jakiegokolwiek działania w terenie, musimy na­ szego działania, ale i wyczucie poziomu, od którego roz­
wiązać do poczynań, jakie ewentualnie były już w tym te­ poczniemy swoją robotę.
renie przez kogoś zapoczątkowane. Innymi słowy, nasze Chociaż drogi badania terenu mogą być różne, to jed­
działanie musi być dalszym ciągiem działania naszych po­ nak tak, jak w dziedzinie sztuki wojskowej, istnieje spe­
przedników, a co więcej, powinno być jego ewolucyjnym cjalna metoda rozpoznania, tak i w dziedzinie pracy oświa-
rozwinięciem. towo-społecznej oraz gospodarczej są już utarte i wyrobio­
I na odwrót. ne ścieżki poznawania środowiska. Każdy społecznik wi­
nien te ścieżki znać i umieć po nich kroczyć.
Nie wolno nam się bawić w odkrywców Ameryki,
w zbawców, którzy przychodzą w teren z własnymi i nie­ Jakie one są?
zawodnymi receptami na poprawę bytu i podniesienie kul­ Ograniczę się tu tylko do krótkiego komunikatu.
tury jego mieszkańców. Za nic w świecie nie możemy my, W Nr 9—10 (wrzesień — październik) Biuletynu Oświa-
działacze społeczni, lekceważyć i walić w gruzy rzeczy już towo-Propagandowego Korpusu Ochrony Pogranicza uka­
tam wprowadzonych, powodować rewolucji w stosunkach zał się artykuł inżyniera Włodzimierza Kochanowskiego
środowiska, często po to tylko, ażeby później odejść, nie pod tytułem „Uwagi o poznawaniu środowiska wiejskiego
zdoławszy wprowadzić w życie nowych poczynań, uplano- na pograniczu".
wanych według naszego „widzimisię".
W artykule tym podaje autor w zwięzłych słowach te
Zrozumiałą w zupełności jest rzeczą, że od każdej re­ wszystkie dziedziny społeczno-gospodarcze i społeczno-kul­
guły na świecie, a więc i od powyższej, będą wyjątki. Nie turalne wsi kresowej, na które należy w pierwsz3nn rzę­
zawsze bowiem zastaniemy w terenie ślady poczynań mą­ dzie zwrócić uwagę. Artykuł ten jest więc odpowiedzią na
drych i słusznych z punktu widzenia interesów danego pytanie, jakie powyżej postawiłem. Omawia on zaś tak
środowiska. ważne zagadnienia, że każdy podoficer interesujący się
Zdarzyć się bowiem może, że we wsi, którą bierzemy pracą społeczną, a szczególnie każdy dowódca strażnicy,
pod swoją opiekę, zastaniemy rozpoczęty kurs nauki no­ powinien go dokładnie przestudiować.
wej pisowni (były i takie!), a jednocześnie, nie znajdzie­ Przy okazji inna, chociaż podobna sprawa.
my tam zespołu przysposobienia rolniczego i stwierdzimy Mówi się, że tu i ówdzie ,,żołnierze Korpusu Ochrony
przy tym, że wieś nie ma najmniejszego pojęcia o racjonal­ Pogranicza" zrobili to lub owo. Żołnierze, to pojęcie bar­
nej uprawie roli. dzo szerokie. Obejmuje ono tak kadrę zawodową, jak sze­
Oczywistą więc będzie rzeczą, że nie poprowadzimy regowych służby zasadniczej. Czyż jednak, realnie rzecz
nadal tego kursu, a jeżeli zechcemy wykorzystać moment, biorąc, powiedzenie powyższe nie jest frazesem? A przy­
że znaleźliśmy tam grupkę chętnych ludzi, to w kurs ów najmniej w bardzo wielu wypadkach?
wiejemy treść bardziej istotną dla mieszkańców wsi, bar­ Zważmy bowiem:
dziej realną i bardziej słuszną. Głupstwem bowiem było by
marnowanie sił i czasu na naukę pisowni ludzi, którzy wca­ Rzecz prosta, że gdy w terenie stworzono jakiś czyn
le albo mało piszą, a zaniechanie nauki rolnictwa, tak waż­ społeczny rękami żołnierzy, to stosunek kadry do owego
nej i potrzebnej dla naszej wsi kresowej. poczynania był aktywny. Jeżeli bowiem strażnica urzą­
dza — dajmy na to — przedstawienie dla ludności, to sa­
Powtarzam jednak, że takie wypadki, jak opisany wy­ mo przez się rozumie się, że dowódca strażnicy włożył w tę
żej, należą na szczęście do rzadkości. imprezę, nie tylko swój wysiłek, czas i wiedzę, ale że dał
Lekceważenie przez działacza społeczno-oświatowego inicjatywę i plan całej imprezy.
poczynań poprzedników, nie tylko, że mści się na nim sa­ Żołnierze służby zasadniczej bezsprzecznie biorą udział
mym, ale co gorsza przynosi ogromną szkodę środowisku. w przygotowaniu, pomagają dowódcy, ale czyż zawsze sto­
Najczęściej następstwem tego jest: sunek ich do owego poczynania jest taki, że rozumieją po­
trzebę i sens tego działania? Czy przypadkiem nie zdarzy
1) Zmarnowanie kapitału pracy i trudu ludzkiego, się, że stosunek ich będzie, że użyję tu wyrażenia, czysto
włożonych już w akcję tak przez działacza, jak i przez śro­ mechaniczny? Biorą udział, ale dlatego, że pan sierżant,
dowisko. czy pan plutonowy tego sobie życzy. Nie zdają sobie jed­
2) Wytworzenie łańcucha nieproduktywnych poczy­ nak sprawy z tego, że kiedy na scenie zadeklamują taki
nań nie popychających ani na krok naprzód sprawy pod­ czy inny wiersz, kiedy odegrają rolę w takiej czy innej,
niesienia kulturalnego i gospodarczego środowiska. mającej pewien sens społeczny sztuce, to nie w tym leży
3) Wytworzenie wśród ludności niewiary w owe po­ punkt ciężkości ich pracy, że wypełnili życzenie dowódcy,
czynania, co w dalszym ciągu wywoła stosunek obojętno­ ale w tym, że spełnili swego rodzaju czyn obywatelski,
ści do tych poczynań, o ile nie uczucia wręcz wrogie. Ów gdyż ich gra niezawodnie wzbudzi w duszach cywilnych
kryzys zaufania do działacza i jego akcji, który może na słuchaczów pewne refleksje.
całe lata zaprzepaścić w środowisku ideę pracy społecz­ Narzuca się tutaj zagadnienie. Czy dowódca strażni­
nej — najczęściej będzie niesławnym rezultatem naszego cy, względnie każdy inny podoficer, mający bliską stycz­
wysiłku i poświęcenia. ność z żołnierzami, nie powinien zatroszczyć się o to, aże­
Z powyższych rozważań wynika, że gruntowne pozna­ by w duszach swych podwładnych wzbudzić ów aktywny
stosunek do zagadnień społecznych i działania społeczne­
nie środowiska, to pierwszy obowiązek działacza społecz­
nego, czy gospodarczego, jeśli chce on pracować w tym go, specjalnie dla terenu, gdzie się znajduje?
środowisku z powodzeniem i cieszyć się pozytywnymi re­ Sądzę, że tak.
zultatami swej pracy. Przez poznanie środowiska ułatwi­ Inaczej będzie bowiem, kiedy żołnierz, idąc po gałęzie

22
do przybrania świetlicy na przyjęcie gości cywilnych, bę­ nę czysto gospodarczą, która zresztą jest w przeważnej
dzie miał przd oczami cały ów proces, jaki cywil przeżyje mierze wynikiem najniższej i najprymitywniejszej kultu­
podczas pobytu w świetlicy, niż gdy będzie myślał, że „oto ry oraz ciemnoty tej ludności.
psiakość zimno, niepogoda, a mnie jak psa w;ysłali do lasu, Przyznać bezwzględnie trzeba, że przecież w tym kie­
żebym Bóg wie po co gałęzie nosił". runku dużo wkładamy pracy, dużo wykazujemy troski
Zrozuniienie celu, dla którego ponosi się pewien wy­ i wiele już żeśmy zrobili; ale to ,,wiele", co już zrobiliś­
siłek, rozbudzi w żołnierzu uczucia społeczne, potrzebę bez­ my, niknie do maleństwa przy porównaniu i zestawieniu
interesownej pracy dla innych i to będzie wielkie nasze z tym, co jeszcze mamy zrobić i co jeszcze musimy zrobić.
zwycięstwo wychowawcze w stosunku do owego żołnierza. Stan oświaty i cywilizacji w wielu skupieniach ludności
I wtedy powiedzenie, że żołnierze KOP zrobili to i owo, bę­ kresowej jest naprawdę godny politowania. I właśnie my,
dzie nie czczym frazesem, ale będzie miało swój głęboki podoficerowie, których przeznaczenie powołało do pełnie­
sens. Wtedy bowiem choćlDy żołnierz pomoc swoją ograni­ nia służby na odległych kresach, musimy bezwzględnie
czył do napalenia w piecu czy zamiecenia świetlicy, to jed­ włożyć dużo wysiłku, by ten stan podnieść, by naszych
nak będzie on duchowym współtwórcą owego dzieła, a nie sąsiadów — ludność kresową, podźwignąć i wyprowadzić
tylko mechaniczną siłą pomocniczą. Żołnierz, który wyj­ z pomroków ciemnoty. To jest naszym świętym obowiąz­
dzie do cywila z takiej szkoły, na pewno nie zawaha się kiem! Nie obowiązkiem z rozkazu, ale z nakazu chwili,
wziąć na swe barki jakiejś odpowiedzialnej pracy w śro­ z poczucia wielkiej powinności i odpowiedzialności społecz­
dowisku, a więc często w organizacji społecznej, czy też no - obywatelskiej i państwowej.
w gminie, lub gromadzie, bo psychicznie będzie on do te­ Poruszana sprawa jest tym więcej aktualna i mieści
go zagadnienia pozytywnie nastrojony. w sobie dużo możliwości, że nie połączona jest prawie z żad­
O taki stosunek żołnierzy do zagadnień społecznych, nymi wydatkami pieniężnymi. Wymaga tylko od nas do­
powinniśmy walczyć. Pierwszym krokiem w tej naszej wal­ brej woli.
ce powinno być dokładne, bezstronne, poważnie i bez kolo- Prawie każdy z nas prenumeruje jakąś gazetę, nie­
ryzacji przeprowadzone zaznajomienie żołnierza z tere­ którzy z nas otrzymują jakieś czasopisma, nie wymienia­
nem, pokazanie jego wad oraz zalet, a w związku z tym jąc „Wiarusa" i „Morza", które to wydawnictwa każdy
wysnucie odpowiednich wniosków, mających na celu usu­
z nas otrzymuje. Nadto prawie każdy z nas posiada róż­
nięcie tych wad, a rozbudzenie na ich miejsce zalet śro­ nego rodzaju książki, zarówno treści beletrystycznej, jak
dowiska. i naukowej, oraz różne podręczniki z lat szkolnych do dzie­
Kiedy żołnierz pozna teren, kiedy pod wpływem do­ jów języka polskiego, literatury, historii ojczystej, geo­
wódcy strażnicy, zmusi swój mózg do zastanawiania się grafii, przyrody, religii i tak dalej, czy wreszcie elementa­
nad środkami, które mogłyby zmienić w tym terenie dużo rze powiastkowe, bajki itp. Te książki, czasopisma, a tak­
rzeczy na lepsze, to już pół drogi do uspołecznienia danego że gazety leżą często bezużytecznie zakurzone gdzieś tam
żołnierza. Wystarczy dalej trochę cierpliwości ze strony w koszu, w walizach kawalerskich lub na półkach. I gdy­
dowódcy strażnicy i trochę dobrej woli, ażeby mógł on ze by tak te zaniedbane książki i czasopisma mogły odezwać
swej załogi, zamiast mechanicznych pornocników, wytwo­ się, to napewno przemówiłyby do nas z żalem w te sło­
rzyć społeczników. Wtedy dowódca strażnicy nie tylko, że wa: opiekunie niedobry, czemu kazałeś nam leżeć w bez­
sam sobie ułatwi pracę społeczną, ale w prosty i natural­ użytecznym odłogu, skoro setki i tysiące rąk zaniedbanej
ny sposób przysporzy państwu szereg jednostek, umieją­ ludności kresowej przyjęłoby nas gościnnie i z zawartości
cych pracować dla dobra innych. A to będzie wielka zasłu­ naszych ludność ta czerpałaby wielkie dla siebie korzy­
ga przed narodem. ści... Pozwól nam wylecieć z tych ciasnych koszów, wali­
Oto jest drugi wzgląd, dla którego przytoczony wyżej zek i półek, a polecimy jako te jaskółki na wiosnę pod
artykuł inżyniera Kochanowskiego, jest ważny i dla któ­ strzechy ludności kresowej...
rego zachęcam gorąco wszystkich kolegów podoficerów do Tak, Koledzy, pozbierajmy i skompletujmy nasze
dokładnego przestudiowania tego artykułu. „szpargały", które — jak nieraz nam się wydaje — są
K. W. bezwartościowe dla nas, ale dla innych będą wielce poży­
teczne.
W naszych świetlicach oddziałowych i pododdziało­
wych oraz w naszych ogniskach podoficerskich mamy rów­
nież różnego rodzaju czasopisma i gazety, jak: „Świato­
N a sze „ szp a rg a ły” pokarmem wid", „As", „Na szerokim świecie" itp. Niechaj kierowni­
cy świetlic, gospodarze czy ktokolwiek z zarządu ogniska
ducha wiejskiej ludności kresowej zbierają te czasopisma z każdego tygodnia i bezzwłocznie
odsyłają je do dalszego miejsca przeznaczenia — ludno­
W związku z akcją opieki nad polską szkołą kresową, ści kresowej.
prowadzoną wydatnie przez wszystkie oddziały wojska,
stacjonowane w bliżej lub dalej odległych garnizonach, Jeśli chodzi o doręczanie tych rzeczy na wieś, to naj­
pragnąłbym poświęcić kilka uwag sprawie bardzo aktual­ lepiej będzie przekazywać je kierownictwu szkoły, a kie­
nej i pożytecznej, dotyczącej i obchodzącej nas wszyst­ rownictwo, znając najlepiej miejscową ludność, jej psy­
kich, żołnierzy zawodowych i nadterminowych, a przez chikę oraz potrzeby i warunki życiowe, rozdzieli te książ­
wielu z nas może nienależycie docenianej. Sprawą tą jest ki i czasopisma odpowiednio między ludność.
przyjście z pomocą oświatową i — o ile dobrze się wyra­ Przy tym musimy zwrócić uwagę na jedną rzecz,
żę — społeczno-obywatelską biednej (czy nawet mniej a mianowicie na treść i rodzaj ilustracyj w czasopismach:
biednej) i w wielkim stopniu pozostającej bez oświaty „Światowid", „As", „Na szerokim świecie" itp. Bardzo czę­
i uświadomienia społeczno-obywatelskiego — ludności kre­ sto bowiem spotykamy w tych czasopismach zdjęcia, któ­
sowej, przez dostarczanie jej książek, czasopism czy na­ re aczkolwiek dla ludzi kulturalnych nie są bynajmniej
wet gazet do czytania. Wiemy wszyscy dobrze, w jakim gorszące, to dla ludzi o prymitywnym stopniu kultury i cy­
stopniu zaniedbania pozostaje ludność kresowa pod wzglę­ wilizacji, a zwłaszcza dla nieletniej dziatwy kresowej są
dem oświaty, kultury i cywilizacji, pomijając już stro­ niewskazane. Dlatego też konieczne jest, by przeznaczone

23
do rozdania czasopisma były każdorazowo „cenzurowa­ N a uw agę zasługuje fak t, że w tutejszych niedawno założo­
nych okolicznych koloniach znajduje się bardzo duży odsetek sk raj­
ne" przez kierownictwo szkoły. nie biednej ludności, k tó rej dzieci w ym agają niem al ciągłej opieki
„Rodziny W ojskowej".
W tym miejscu pozwolę sobie podzielić się z Kolega­ Z uw agi n a m ały garnizon, ty m sam ym na m ałą ilość człon­
mi i podać im do wiadomości następujący przykład: ków, zarząd „Rodziny W ojskow ej" w kłada niemało tru d u w sta ra ­
nasz garnizon sarneński opiekuje się jedną z najbiedniej­ nia o uzyskanie odpowiednich funduszów n a zaspakajanie potrzeb
szych szkół w okolicy. My, podoficerowie, pozbieraliśmy biednej dziatw y szkolnej i pozaszkolnej.
Głównym środkiem , dającym niem al stałe dochody, są bardzo
większą ilość różnych książek, czasopism i gazet i prze­ częste przedstaw ienia i imprezy, organizow ane przez zespół am ator­
słaliśmy kierownictwu szkoły dla rozdania pomiędzy lud­ ski żołnierzy KOP garnizonu „M ielnica" i członkinie Związku Strze­
ność. Kierownik szkoły serdecznie nam podziękował i za­ leckiego.
pewnił, że te „bezwartościowe szpargały" obróci na bar­ Tegoroczna uroczystość św. M ikołaja w ypadła niezwykle oka­
zale i bogato ze względu na dużą ofiarność miejscowego społeczeń­
dzo wartościowe. Po pewnym czasie odwiedziliśmy naszą stw a, oraz doraźną pomoc pieniężną w kwocie 100 złotych, złożoną
szkołę i „nasze" dzieci. Kierownik prowadzi nas do cias­ n a ten cel przewodniczącej „Rodziny W ojskowej" przez miejscowy
nej sali, w której znajduje się szafa z pomocami nauko­ w ydział pow iatowy i kw otę złotych 55, ofiarow aną przez dowództwo
wymi. Między innymi pokazuje nam różne ilustracje, garnizonu „Mielnica".
Za ogólną sumę złotych 507,79 zakupiono najniezbędniejsze ar­
przedstawiające momenty historyczne z dziejów Polski, ty k u ły odzieżowe, którym i obdarzono kilkadziesiąt najbiedniejszych
piękno i bogactwo naszego kraju, fragmenty z dziedziny dzieci, bez względu n a narodowość.
wojskowej i tak dalej. Ilustracje te, starannie naklejo­ Dodać należy, że miejscowy garnizonu KOP pom aga też w mia­
ne na tekturę, przedstawiają się bardzo ładnie. Resztę nie­ rę sił i możności okolicznym szkołom.
wykorzystanych czasopism i gazet kierownik rozdał wśród Narolski Franciszek, plutonowy
dzieci i starszych, którzy z dużym zainteresowaniem czy­
tają je i przyglądają się ilustracjom. PODOFICER KOP FUNDUJE RADIOODBIORNIK DLA SZKOŁY
Dodam tu jeszcze, że w tym dniu rozdaliśmy dzieciom W dniu 13 listopada ubiegłego roku szkoła w Grejciusziszkach
obchodziła radosną uroczystość. W obecności licznie zebranej lud­
i starszym około 80 egzemplarzy „Wiarusa" i kilkadzie­ ności, przedstaw icieli KOP i dziatw y szkolnej odbyło się przekaza­
siąt egzemplarzy „Morza", oraz kilkanaście egzemplarzy nie szkole przez KOP a p a ra tu radiowego, zakupionego przez miej­
„Rycerza Niepokalanej". Radość z tego wśród obdarowa­ scowego dowódcę strażn icy za fundusze zdobyte z urządzanych
nej ludności była bardzo wielka. Po rozdaniu tych czaso­ przez niego imprez.
W imieniu szkoły za ten cenny d ar podziękował kierownik
pism kierownik miejscowej szkoły powiedział: „Zrobili­ szkoły, w imieniu rodziców — członek kom itetu rodzicielskiego
ście, panowie, dzisiaj wielkie żniwa na niwie dusz naszej i w reszcie w imieniu dzieci uczenica IV klasy.
ludności i bądźcie panowie przekonani, że plon będzie ob­ W czasie te j uroczystości w iw atom n a cześć KOP i miejscowe­
fity"... go dowódcy strażn icy nie było końca. Owacje te są zasłużone. Dzia­
łalność społeczno-filantropijna miejscowego oddziału KOP piękną
Jeśli chodzi o książki, to kierownictwo szkoły odpo­ m a przeszłość i głęboko się w ryła w serca nadgranicznej ludności.
wiednio je skompletuje, dzieci starannie oprawią i stworzy O byw atelski czyn dowódcy strażnicy zbiegł się z 20-tą roczni­
się w szkole biblioteczka, która z czasem urośnie do nazwy cę odzyskania niepodległości. Rocznica niepodległości — piękna
biblioteki, z której korzysta nie tylko ucząca się młodzież, i droga dla nas, Polaków, chwila, pięknym też czynem ze strony
ale także młodzież pozaszkolna i starsi. żołnierza zo stała uczczona. I dlatego z tym w iększą radością i
wdzięcznością szkoła przyjm ow ała ten dar. W dzięczność tę i radość
Weźmy teraz czasopisma: ileż to one zawierają ilu­ potęgow ała jeszcze świadomość, że ten w spaniały upom inek otrzy­
stracyj i różnych obrazków, przedstawiających życie go­ m yw ała od żołnierza, k tó ry kilkanaście la t tem u bagnetem wykre­
ślał granice Ojczyzny, i k tó ry dziś, jako żołnierz KOP, stoi n a stra­
spodarcze Polski, Jej rozbudowę, dorobek w różnych dzie­ ży Je j granic.
dzinach, fragmenty treści historycznej, postacie najwybit­ L. Sienkiewicz
niejszych i najbardziej zasłużonych osobistości, wiadomo­
SPROSTOWANIE
ści o wojsku i tak dalej; ileż wreszcie zawierają one cen­
nych wiadomości mieszczących się w różnych artykułach N iniejszym p rostuję a rty k u ł kolegi sierżan ta Tryjankowskie-
go, zam ieszczony w num erze 48 „W iarusa" z dnia 26 listopada bieżą­
i sprawozdaniach! A przecież bez wątpienia zgodzić się cego roku pod ty tu łem ,,Żołnierze KOP fu n d u ją stypendia dla mło­
musimy z tym, że ludność kresowa, a szczególnie dziatwa dzieży pogranicza".
szkolna i młodzież pozaszkolna, czyta z zainteresowaniem U stęp pierw szy tego arty k u łu jest o tyle nieścisły, że oficero­
otrzymane czasopisma i gazety i z radością ogląda zawar­ wie i podoficerowie KOP ze Słobódki już od roku 1936 k ształcą na
te w nich zdjęcia, czerpiąc z tego wielki pożytek w wyra­ swój koszt jednego ucznia ze swego terenu w gim nazjum w Bra-
sławiu.
bianiu w sobie uświadomienia obywatelskiego i społeczno- P rezes korpusu podoficerskiego
państwowego. Wyobraźnia dziecka czy nawet starszych
Pieńkowski, st. sierżant
przenosi się w wielu momentach do rzeczywistości tego, co
oczy ich oglądały na martwym papierze i stwarzają sobie
w wyobraźni pojęcie o tej rzeczywistości i wierzą w nią. Głębokie. Defilada żeńskiego oddziału przysposobienia woj­
skowego i wychowania fizycznego
W końcu pragnąłbym bardzo, by tych kilka moich
uwag posłużyło wielu Kolegom do ich owocnej pracy kul­
turalno - oświatowej na terenie wsi kresowej. A może któ­
ryś z Kolegów miałby jakieś zastrzeżenia lub uwagi od­
nośnie poruszanej przeze mnie sprawy, to bardzo proszę
o zabranie w tej sprawie głosu na łamach „Wiarusa".

Bieszczad Ludwik, kapral

Z ż y c i a K O P
„RODZINA WOJSKOWA" KOP W „MIELNICY" DZIATWIE
KRESOWEJ N A ŚW. MIKOŁAJA
Dorocznym zv/yczajem w dniu św. M ikołaja tu te jsz a „Rodzina
W ojskow a" obdarzyła zebranym i daram i najbiedniejsze dzieci z m ia­
steczka i okolicznych kolonii nadgranicznych.

24
wo, w y stęp u ją sam i do sw ych pracodaw ców o zbiorowy zakup od­
biorników radiowych.
J io
d
a
R Wobec bliskiego już uruchom ienia nowej 10 kW rozgłośni
w Łodzi spodziewać się należy, że w raz z polepszeniem odbioru r a ­
KILOCYKLE I F A L E ___ diowego a k c ja ta dozna jeszcze w ydatniejszego wzmożenia.
Ciekawym przykładem społecznego nastaw ien ia zarząd u fa ­
P rzeg ląd ając p rogram y radiowe, nieraz zastanaw iam y się nad b ryki wobec radiofonii je st ak c ja stuprocentow ego zradiofonizow a-
tym , skąd się biorą i co oznaczają tajem nicze cyfry, umieszczone n ia znanej fab ry k i w Pudliszkach. W łaściciel tej fabryki, oceniwszy
obok stacy j nadaw czych. N a przykład: W arszaw a I (R aszyn). Fal-a znaczenie rad ia dla podniesienia stan u k ulturalnego sw ych robotni­
1339.3 m. 224 Kc. ków, zdecydował zainstalow anie we w szystkich h alach fabrycznych,
Z atrzym ując się n a pierw szej z nich, na ta k zw anej długości we w szystkich m ieszkaniach robotniczych i ch atach w iejskich na
fali, od razu n a tra fia m y n a zasadniczą trudność w rozum owaniu. terenie Pudliszek głośników radiowych, połączonych z centralnym
Wiemy, że rogłośnia radiow a w zbudza fale — ale co tu falu je? Od­ rad io ap aratem odbiorczym.
powiedź brzm i: eter. A co to je st e te r? N iestety, na to pytanie nie Dzięki tego rodzaju urządzeniu w szyscy zatrudnieni w tych
znajdziem y odpowiedzi. zakładach otrzym yw ać będą program , odpowiednio dobrany do ich
Bardzo dowcipnie określił ktoś eter: je st to coś, co nie je st — zainteresow ań.
coś, co nie istnieje, a tylko jest. N a ta k ą filozofię może się zgodzić
uczony, przyzw yczajony do m atem atycznego, abstrakcy jn eg o spo­ P R E L E K C JE O RA D IO FO N H W SZKOŁACH
sobu m yślenia, ale słuchacz radiow y chciałby innej odpowiedzi. E te r
je st rzeczow nikiem od czasow nika ,,falow ać" — dowodzi inny uczo­ J a k się dow iadujem y, n a terenie kilku k u rato rió w rozpoczną
ny. Lecz i to nie przem aw ia do naszej wyobraźni. się w najbliższym czasie krótkie, 45-minutowe prelekcje na te m at
M usimy się zatem zgodzić z jedynie słusznym określeniem , że radiofonii polskiej. P relekcje te, obejm ujące zarów no popularno­
eter nie istnieje. Je st fikcją, p rzy ję tą dla w yjaśnienia pewnych, naukow e w yjaśnienie zasad radia, ja k i inform acje o znaczeniu
niezrozum iałych zjaw isk. k u ltu raln y m i społecznym radiofonii polskiej, w ygłaszane będą przez
F ale zatem , wzbudzone przez rozgłośnie radiowe, m a ją o kre­ nauczycieli, względnie specjalnych instruktorów .
śloną długość, inną dla każdej rozgłośni. M ierzym y je w m etrach,
i, co je st bardzo dziwne, długość fali je st w artością ścisłą, bardzo HISTORYCZNY JA CH T MARCONIEGO
precyzyjnie wyliczoną i zupełnie konkretną. Spróbujm y to wyjaśnić. W łoskie tow arzystw o M arconiego ofiarow ało państw u a p a ra t
Oto w yk ry to już dawno, że szybkość rozchodzenia się fał eteru radiowy, używ any przez M arconiego na jachcie „E lettra ". A dm irał
rów na się szybkości św iatła. W ynosi zatem 300.000 kilom etrów na Pession, naczelny d y rek to r poczt i telegrafów oraz wielu p rzed sta­
sekundę. F a la eteru obiega ziemię po rów niku siedem i pół raza wicieli w ładz udali się do Genui n a uroczystość ofiarow ania tego
w ciągu sekundy, w takim że niem al czasie dociera n a księżyc, osiem d aru ; uroczystość ta odbyła się w percie D uca degli Abruzzi, gdzie
m inut praw ie biegnie n a słońce. J a k św iatło. Rzecz prosta, że prze­ była zakotw iczona „ E le ttra " w czasie historycznych eksperym entów
biegając w ciągu sekundy określoną przestrzeń i falując, układa kom unikacji radiow ej m iędzy Genuą i Sydney. M inisterstw o tra n s ­
w ciągu sekundy pew ną ilość fal na owej przestrzeni, wynoszącej portów zostało upoważnione do w szczęcia rokow ań w spraw ie zak u ­
300.000 kilom etrów . Jeżeli będziem y wiedzieli, ile tak ich fal w ciągu pu jach tu ,,E le ttra " dla państw a.
sekundy w ytw arza dokoła siebie an ten a nadaw cza R aszyna, bę­
dziem y też wiedzieć, ja k a je st długość fali. Bo przecież jeśli w ie­ RADIOW Y WYSOKOŚCIOMIERZ
my, ile kroków zrobił ktoś na przykład n a przestrzeni kilom etra,
to będziem y mogli zm ierzyć długość każdego kroku. Tu dochodzi­ W S tanach Zjednoczonych opracow ano dla lotnictw a p asażer­
m y już do rozw iązania zagadki innej tajem niczej cyfry, um ieszczo­ skiego wysokościom ierz radiow y; p rzy pomocy m ałego n ad ajn i­
nej w p ro gram ach radiow ych: do łiczby kilocykli. k a m ożna przez pociśnięcie specjalnej gałk i nadać z sam olotu falę
Dzięki a p a ra tu rz e nadaw czej w ytw arza się p rąd szybkozmien- radiow ą pionowo w dół, p rzy czym w ysokość oblicza się n a pod­
ny, k tó ry przebiega przez antenę nadaw czą. Je s t to prąd, k tó ry staw ie czasu, upływ ającego od chwili n ad an ia fali, do chwili, kie­
zm ienił swój kierunek, bardzo w ielką ilość razy w sekundzie. Je d ­ dy dosięga ona ziemi. Obliczenia tego dokonyw a sam ap a ra t, tak,
n a zm iana kierunku, z a w a rta w stopniow ym w zroście p rąd u do że pilot tylko odczytuje wysokość.
pew nej m aksym alnej w artości i ponownym spadku tego p rąd u przy
ruchu w jednym kierunku oraz w identycznych zjaw iskach przy CZY W IE C IE , ŻE...
odwróconym kierunku p rąd u nosi nazw ę okresu albo cykla. P o ­
A udycje rozgłośni w aty k ań sk iej rozpoczynają się tykaniem
dobnie ja k w ahadło zegara, któ re w isiało pionowo, porusza się n a j­
zeg ara; po 5 m inutach dzwony kościoła św. P io tra w y b ijają godzinę,
pierw w jedną stronę, osiągając najw iększe wychylenie, po czym
po czym d ają się słyszeć słowa ,,L audatur Jezus C hristus".
pow raca do pozycji pionowej i w ychyla się znów w przeciw ną stro ­
nę, po czym znów pow raca do pozycji pionowej w ciągu jednego
okresu w ahań, i znów zaczyna się identyczny okres następny. T aki W edług danych urzędow ych 21.500 statk ó w różnych typów po­
okres ruchu prądu elektrycznego po przew odniku nazyw am y cy­ siada nadaw cze urządzenia radiowe. Stanow i to w stosunku do po­
klem, p rzy prądach szybkozm iennych powoduje pow stanie jednej przednich la t pow ażny postęp, gdyż w roku 1934 tylko 18.000 s ta t­
fali. Z atem jeśli obliczyliśm y doświadczalnie, że w ciągu sekundy ków m iało tak ie urządzenia, a jeszcze w roku 1937 tylko 19.500. T ak
p rąd w antenie raszyńskiej zm ienił swój kierunek i w artość 224.000 więc w ubiegłym roku liczba statków , zaopatrzonych w nadaw cze
razy, to piszemy, że p rąd ten m a częstotliw ość drgań, wyno,szącą urządzenia radiowe, w zrosła o 10 procent.
224.000 cykli, albo, dla uproszczenia, ty siąc cykli nazyw ając kilo- W końcu w rześnia bieżącego roku radiofonia czeska m iała
cyklem , 224 kc n a sekundę. 224.000 fal zatem w zbudziła an ten a ra- 1.128.055 abonentów, obecnie n atom iast, n a sk u tek zm ian te ry to ria l­
szy ń sk a w ciągu sekundy. A że fale te rozłożyły się w ty m czasie nych, posiada ich tylko 840.000.
n a p rzestrzeni 300.000 kilom etrów , zatem długość fali otrzym am y
z podzielenia przestrzeni, ja k ą fale w ciągu sekundy przebyły, przez N a zakończenie audycyj włoskiego rad ia odgryw ane są wie­
ich ilość, to je st z podzielenia 300.000 km przez 224.000. O trzym a­ czorem dw a hym ny narodowe, mianowicie M arsz królew ski i Gio-
m y dokładnie 1339.3 m e tra i to je st w łaśnie długość fali Raszyna. yinezza. W łochy m a ją jednak jeszcze jedną bardzo piękną pieśń n a ­
rodową, k tó ra sta ła się szczególnie p o pularna w czasie w ojny abi-
Tegoroczne obrady M iędzynarodow ej U nii Radiofonicznej, k tó ­ syńskiej. Je s t to ta k zw ana „Pieśń rzym ska" do m uzyki M ascagnie-
re odbyły się w B rukseli przy udziale 125 delegatów , rep rezen tu ją­ go. P ieśń ta zaczyna się od słów ,,Sole che sorgi", czyli ,,Słońce,
cych 40 tow arzystw radiofojiicznych, zleciły opracow anie w nio­ któ re wschodzisz" i sławi w ielkość oraz znaczenie Rzymu. P ieśń ta
sków co do nowego podziału fal radiow ych m iędzy poszczególne m a w przyszłości rozpoczynać co rano p ro g ram y rad io stacy j wło­
stacje. skich.

P R A W IE STO ZAKŁADÓW PRZEM YSŁOW YCH W M i k r o f o n y : 1) węglowy z uchw ytem ręcznym i gum ow ym ustnikiem . Ten
rodzaj m ikrofonu znajduje się w same chodach kinow o-radiow ych W. I. N. O.
ŁODZI RA D IO FO N IZ U JE SW OICH ROBOTNIKÓW' 2) W stęgow y, um ocowany n a staty w ie z urządzeniem am orty zu jący m w strz ą ­
N a terenie Łodzi prow adzona je st specjalna ak cja sy. 3) W stęgow y, w stylowjmi w ykonaniu biurkow 5 m. 4) K w arcow y, n a spe­
radiofonizacji robotników przy pomocy zbiorow ych za­ cjalnym statyw ie biurkow ym .
kupów przez fab ry k i odbiorników radiow ych. A kcja ta,
k tó rej p atronuje Społeczny K om itet Radiofonizacji K ra ­
ju, rozw ija się bardzo pomyślnie. W ciągu ostatniego
m iesiąca przystąpiło do niej dalszych 26 zakładów
przem ysłow ych, a to skutkiem powodzenia, jakim cie­
szyła się ta a k c ja n a terenie innych fabryk. Podkreślić
należy, że rozszerzenie się te j akcji n a te re n 96 fab ry k
zaw dzięczać należy stanow isku robotników , którzy, mo­
gąc n a terenie swej p racy zaopatrzyć się w odbiorniki
kry ształkow e „D etefon" n a r a ty po 50 groszy tygodnio-

25
Znad m
orzai nej chwili są w budowie, względnie na wykończeniu, następujące
okręty; 2 pancerniki po 35.000 ton, uzbrojone w działa 380 mm;
jeden pancernik o w yporności 26.000 ton, uzbrojony w 9 dział 280
NOWY STATEK POLSKO-BRYTYJSKIEGO TOWARZYSTWA
OKRĘTOWEGO m m ; trz y krążow niki po 10.000 ton. Uzbrojone w działa 203 mm;
dw a lekkie krążow niki po 10.000 ton, uzbrojone w działa 155 mm;
Do portu gdyńskiego przybył zamówiony w grudniu 1937 sześć kontrtorpedow ców po 1.810 ton; 18 torpedowców po 600 ton;
roku przez P olsko-B rytyjskie Tow arzystw o O krętow e S. A. w stocz­ 11 m ałych torpedowców; 24 trau lery oraz szereg okrętów pomoc­
ni angielskiej Swan, H u n ter and W igham L td w N ew-Castle-on- niczych.
Tyne nowy sta te k polski „L ida“.
Poza wyżej w ymienionymi projek to w an a je st jeszcze budowa
Je s t to parow iec jednośrubowy, m ający około 2.100 ton pojem ­
trzech krążow ników po 7.000 ton i czterech kontrtorpedow ców po
ności, z wzmocnieniem przeciwlodowym. Długość jego wynosi 117.34
1.810 ton. Co się tyczy okrętów podwodnych, to a rty k u ł wymie­
m. Siła m aszyn system u B auer-W ach wynosi około 1.000 KM. S ta ­
nia cyfrę 31 okrętów w budowie i projektow anych do budowy.
tek posiada dwie duże ładownie z międzypokładem w tylnej ła ­
Będący n a ukończeniu pancernik 26.000 to n „S charnhorst" jest
downi, 4 luki, 2 m aszty oraz 4 półm aszty przy nadbudówce.
jednotypow ym z „Gneisenau", k tó ry został wcielony do służby czyn­
Po przybyciu s/s ,,Lida“ flo ta P olsko-B rytyjskiego Tow arzy­ nej w m aju roku ubiegłego; „S charnhorst" zostanie wykończony
stw a O krętow ego pow iększyła się do pięciu jednostek i wynosi r a ­
zem około 9.000 BRT. w najbliższych m iesiącach.
A rty k u ł w ymienia, że obecnie znajduje się w służbie szesna­
S/s „Lida" wyszedł w sw ą pierw szą podróż z ładunkiem drze­
ście kontrtorpedow ców po 1.625 ton, uzbrojonych w działa 127 mm,
wa z Gdyni do portów zachodniej Anglii.
dw adzieścia cztery o k ręty podwodne po 250 ton oraz trzynaście po
500—700 ton. A utor nadm ienia, że realizow any w ten sposób pro­
„POLESZUK" PŁY N IE DO ZATOKI G W IN E JSK IE J g ram je st zgodny z norm am i, ustalonym i w umowie angielsko-nie-
Ja c h t h arcerstw a polskiego „Poleszuk", k tó ry w yruszył z Gdy­ mieckiej, k tó re przew idują, że flo ta niem iecka nie może przewyż­
ni 23 lipca ubiegłego roku w podróż m orską naokoło św iata, przebył szyć 35 procent składu floty angielskiej.
dotychczas około 4.000 mil m orskich, zaw ijając kolejno do portów
europejskich Danii, Holandii, F rancji, H iszpanii i P ortugalii, w szę­ ROZWÓJ M ARYNARKI RU M U Ń SK IEJ
dzie naw iązując przyjazne stosunki z harcerzam i i klubam i żeg lar­
skimi. Z okazji dnia m orza król K arol I I w ygłosił w Constanzy prze­
mówienie, w któ ry m zapow iedział powiększenie flo ty rum uńskiej
W C asablance kolonia polska i francuski N autiąue Club podej­
m ow ały gościnnie naszych żeglarzy. o k ilk a nowych okrętów , oraz rozbudowę nowej bazy dla m ary ­
n ark i wojennej. B aza ta je st w trak c ie budowy. Z najduje się ona
Zimę spędzi ja c h t w A fryce zachodniej, posuw ając się wzdłuż
na północ od Constanzy, w pobliżu Tassacul.
w ybrzeży od Senegału do zatoki Gwinejskiej, po czym, przebyw szy
Ja c h t królew ski „L uceafarul" (b. „N ahlin"), będzie w ykorzy­
A tlantyk, n a wiosnę znajdzie się w A m eryce Północnej, gdzie m a
styw any również dla potrzeb m ary n a rk i w ojennej w okresach, gdy
podjąć prace, powierzone m u przez Związek H arcerstw a Polskiego
w śród tam tejszej Polonii. nie będzie potrzebny królowi. W celu przystosow ania go do tego
podwójnego zadania zostanie on paddany pew nym przeróbkom.
D nia 21 października na sta tk u „Kościuszko" odpłynął p. Zbi­
gniew Jasiński, poeta-m arynista, by przyłączyć się do w ypraw y O kręt ten m a n astępujące dane: wyporność 1.574 tony, siła maszyn
„Poleszuka" w D akarze. 4.000 KM, szybkość 17 węzłów, zbudow any w 1931 roku.
Dwa kontrtorpedow ce rum uńskie, „Regele F erdinand" i „Re­
BELGIA BU D U JE OKRĘT W OJEN N Y gina M aria" (po 1.800 ton), zostały odesłane do M alty, gdzie będą
B elgia nie posiada od dłuższego czasu żadnego s ta tk u w ojen­ poddane gruntow nem u remontowi.
nego. Awizo „Zinnia", nabyte po wojnie w Anglii, służy dotych­
czas jeszcze jako sta te k strażniczy ochrony rybołów stw a daleko­ REKORDY SZYBKOŚCI NA PÓŁNOCNYM ATLANTYKU
m orskiego. Jednak „Zinnia" nie je st w cale uzbrojona i nie posia­ O dzyskanie przez „Queen M ary" błękitnej w stęgi A tlantyku
da ani jednego działa i k arabinu m aszynow ego n a pokładzie. wzbudziło w śród publiczności zainteresow anie dla poprzednich re­
Obecnie stocznia Cockerill w A ntw erpii otrzym ała zam ówie­ kordzistów n a ty m szlaku.
nie od rządu belgijskiego na nowy sta te k strażniczy. Poniew aż P ierw szy rekord został osiągnięty w lipcu 1840 roku przez
w Belgii w ogóle je st ponownie rozw ażana potrzeba stw orzenia statek , należący do tow arzy stw a ,,Cunard - B ritania", k tórzy prze­
niewielkiej floty ochrony w ybrzeża, praw dopodobnie nowy sta te k strzeń 2.755 mil m orskich z Liverpoolu do Bostonu przepłynął w cią­
strażniczy będzie m ógł już podnieść banderę w ojenną. D otychczas gu 14 dni i 8 godzin, osiągając średnią szybkość 8.19 węzłów; ale
bowiem „Zinnia" je st pod zarządem m inisterstw a kom unikacji. już w następnym m iesiącu sta te k tegoż tow arzystw a' ,,A rcadia‘“
PLA N ROZBUDOWY M ARYNARKI H O LE N D E R SK IE J uzyskał szybkość 9.28 węzłów, przebyw ając p rzestrzeń 2.487 mil
m orskich pomiędzy Liverpool a H alifax w ciągu 11 dni i 4 godzin.
W ładze holenderskiej m a ry n a rk i w ojennej zażądały od p a r­ W spółzawodnictwo o najszybsze przebycie A tlan ty k u zostało
lam entu nowych nadzw yczajnych kredytów n a rok 1939, na podję­ zapoczątkow ane w bieżącym stuleciu przez sta te k „M auretania",
cie budowy, poza ram am i norm alnego program u morskiego, n astę­ należący do to w arzy stw a C unard — Linę. W roku 1909 osiągnął on
pujących okrętów wojennych: szybkość 23.69 węzłów, w dw a la ta później popraw ił sv/ój rekord
1 krążow nik — 8.300 ton; do 27.04 węzłów i przez następne 20 la t nie dał nikom u wydrzeć
4 kontrtorpedow ce — 1.800 ton; sobie błękitnej w stęgi. Dopiero w 1933 roku niem iecki sta te k „Bre-
20 ścigaczy torpedow ych; m en" przebył 3.199 mil m orskich między Cherbourgiem a Nowym
6 poław iaczy m in; Jorkiem w ciągu 4 dni 16 godzin i 15 minut, z szybkością 28.51 wę­
1 kanonierka; złów. W tym że roku w łoski „Rex" osiągnął jeszcze w iększą szyb­
1 tankow iec na paliwo płynne. kość — 28.92 węzłów. Mniej niż 4 dni na przebycie A tlan ty k u zu­
Prawdopodobnie krążow nik i 2 kontrtorpedow ce będą założone żył fran cu sk i sta te k „N orm andie", rozw ijając średnią szybkość
w roku 1939. 30.58 węzłów. O statnio rekord ten odebrał angielski ,,Queen Mary",
Przypom nieć należy, że program , przy jęty w roku 1938, prze­ uzyskując szybkość 30.99 węzłów.
w iduje budowę;
1 krążow nika — 8.300 ton; POŻAR N A TRANSATLANTYKU NIEM IECKIM
1 krążow nika — 3.400 ton; „DEUTSCHLAND"
4 kontrtorpedow ców po 1.800 ton; 25 października o godzinie 23 m inut 22 schw ytano sygnały
3 okrętów podwodnych po 800 ton; SOS, pochodzące z pokładu parow ca niemieckiego „D eutschland",
8 staw iaczy m in; podążającego z H am b u rg a do Nowego Jorku. S tatek znajdow ał się
12 poław iaczy min. w odległości 320 km na południowy-wschód od p rzy ląd k a Race
ŚCIGACZE DLA M ARYNARKI JU G OSŁO W IAŃ SK IEJ ha Nowej Funlandii. N a pokładzie s ta tk u wybuchł pożar.
W ciągu la ta wcielono do służby czynnej w m ary n arce wo­ W krótce po nadaniu sygnałów SOS n a pomoc niem ieckiem u
jennej Jugosław ii osiem ścigaczy, zbudow anych n a stoczniach nie­ parowcowi podążyły; parow iec am ery k ań sk i „M anhatte", parowiec
mieckich. O trzym ały one nazw y gór jugosłow iańskich: „Oryen", norw eski „Europę", k tó ry znajdow ał się w odległości 120 km od
„Yelebit", „D inara", „Triglay", „Suyobor", ,.Rudnik", „K aym atha- ,,D eutschland", parow iec am ery k ań sk i „Collamer", odległy o 140
lan" i ,,Dovmitor". km, parow iec am ery k ań sk i „T raveler", odległy o 200 km i p aro ­
Ścigacze te m a ją następujące dane: w yporność 60 ton k a ­ wiec fran cu sk i „Cham plain".
dłuby drew niane, silniki benzynowe o sile 3.000 KM, szybkość m a­ K apitan tra n sa tla n ty k u ,,D eutschland", Steincke, zakom uni­
ksym alna 38 węzłów. U zbrojenie ich stanow ią dwie w yrzutnie to r­ kował, że pod wieczór zam ierza on ruszyć w dalszą drogę do N o­
pedowe, umieszczone n a dziobie oraz k arab in m aszynow y n a rufie. wego Jo rk u o w łasnych siłach.
J a k donoszą, niebezpieczeństwo n a sta tk u „D eutschland" zo­
ROZBUDOWA M ARYNARKI N IE M IE C K IE J stało całkowicie zażegnane, dzięki niezw ykłej ofiarności i odw a­
W iceadm irał Guse opublikow ał n a łam ach m iesięcznika „Die dze, z ja k ą załoga rzuciła się n a ratunek.
W ehrm acht" arty k u ł, naśw ietlający postępy rozbudowy m ary n a rk i Przyczyny pożaru wciąż jeszcze są nieznane. W edług p rzy ­
niemieckiej. W edług inform acyj, zaczerpniętych z arty k u łu , w obec­ puszczeń, w składzie N r 2 na.stąpił wybuch.

26
S p o rt nych zawodach umiejętności techniczne będą niemało
ważyły.
Dla tych, którzy jeszcze o tym nie wiedzą, podajemy
(ZAKOPANE 12—15.11, względnie 16—19.11.1939)
do wiadomości, że w terminie zawodów „Wiarusa** nie ląę-
Ostatnie wiadomości z Zakopanego, donoszące nam dą odbywać się ani zawody szlakiem II Brygady, ani Zu-
0 wielkich inwestycjach sportowych, niewątpliwie wzbu­ łów — Wilno.
dzą zaciekawienie i ogólne zainteresowanie sportowców. Bliższe szczegóły co do kwater podamy w najbliższych
Zakopane stanęło za jednym zamachem w rzędzie stolic numerach naszego pisma. Istnieje możliwość uzyskania
zimowych Europy i śmiało może wytrzymać porównanie kwater wojskowych i wyżywienia za zwrotem równoważ­
z nimi. Przygotowania do F. I. S. postępują szybko na­ nika, co umożliwiłoby zaoszczędzenie pewnych kwot na za­
przód. Nasi czołowi narciarze pilnie trenują i zamierzają wody F. I. S. i ewentualną wycieczkę do Jaworzyny. Per­
zająć dobre miejsca, a wspaniały stadion zimowy umożliwi spektywy przyszłych wrażeń są frapujące, tym bardziej,
szerokim masom sportowców polskich i ich zwolennikom że połączymy to z tym ogólnym celem, jakim jest podnie­
śledzenie pasjonujących zawodów o tytuł najlepszych nar­ sienie sprawności fizycznej podoficerów.
ciarzy w świecie. Dodajemy jeszcze, że chętnie będziemy gościć nie tyl­
Program zawodów narciarskich „Wiarusa** przewidu­ ko samych zawodników, ale i przemiłych kibiców, z któ­
je jednodniową wycieczkę na zawody F. I. S., co umożliwi rych niejeden zachęcony widokiem tego przeglądu tężyzny
wszystkim zawodnikom wzięcie udziału w tym święcie życia, przypnie z pewnością narty i sam stanie wkrótce do
sportowej Polski. Zawody nasze odbędą się w terminie od zawodów.
12 do 15 lutego, względnie od 16 do 19 lutego. Zależeć to T. K,
będzie wyłącznie od programu zawodów F. I. S., a to w tym SZERM IERKA N A T E R E N IE KRAKOW A
D oceniając znaczenie sportu szerm ierczego, O kręgow y U rząd
celu, aby „złapać** najciekawszą konkurencję zawodów i W ychow ania Fizycznego i Przysposobienia W ojskowego OK V, p rzy ­
wspólnie przyjrzeć się jej. Będzie to z korzyścią dla atrak­ stąp ił do szeroko zakrojonej ak cji propagandy szerm ierki n a terenie
cyjności naszych zawodów. Sprawa terminu zdecyduje się K rakow a przez organizow anie w O kręgow ym O środku W F licznych
w pierwszych dniach stycznia i Czytelników naszych na­ kursów w stępnych szerm ierki kondycyjnych i sędziowania, oraz pu­
blicznych pokazów szerm ierki.
tychmiast o tym zawiadomimy. W sezonie obecnym ćwiczy szerm ierkę pod kierow nictw em fa ­
ZGŁOSZENIA przyjmujemy DO DNIA 25 STYCZ­ chowych instru k to ró w :
NIA 1939 roku. 6 kom pletów szkół średnich — razem 136 uczestników ,
Ponieważ zawody odbędą się w dwóch klasach, ko­ 1 kom plet Legii A kadem ickiej — 25 uczestników ,
1 kom plet Policji P aństw ow ej — 28 uczestników .
nieczne jest podanie w zgłoszeniu, oprócz szarży, imienia, R azem faktycznie oddaje się z całym zapałem tem u ry ­
nazwiska, WKS, ogniska, także i roku urodzenia zawod­ cerskiem u sportow i 189 uczestników .
nika. N a ćw iczenia pow yższych g ru p przeznaczył O kręgow y O śro­
Jak już niejednokrotnie podkreślaliśmy, wcześniejsze dek W F w K rakow ie 14 godzin tygodniowo, przydzielając bezp łat­
zgłoszenia ułatwią nam znacznie zadania organizacyjne za­ nie całkow ity sp rzęt szerm ierczy i fechtm istrzów . A kcja pow yższa
je st prow adzona już drugi rok, cieszy się dużym powodzeniem, zw ła­
wodów i dlatego prosimy o niewyczekiwanie do ostatniego szcza w śród młodzieży szkolnej, zjednując sobie szerokie k ad ry spor­
momentu. Zapewnienie dostatecznej ilości kwater w okre­ tu szerm ierczego.
sie zawodów F. I. S. nie należy do zadań najłatwiejszych. Oprócz powyższego zorganizow ano w O kręgow ym O środku
W tym miejscu zwracamy się z apelem do wszystkich W F trzytygodniow y k u rs kondycyjny szerm ierki i sędziowania, ce­
lem podniesienia poziomu zaw odników zaaw ansow anych oraz do­
ZARZĄDÓW OGNISK PODOFICERSKICH I WOJSKO­ starczenie sędziów szerm ierczych dla O kręgu krakow skiego.
WYCH KLUBÓW SPORTOWYCH, które dotychczas stale S ekcja szerm iercza WKS „K raków " posiada w swoim składzie
wykazywały swoje wielkie zrozumienie dla zagadnienia około 70 członków czynnych, prow adzi przez fech tm istrza garnizo­
usportowienia kadry, aby i obecnie udzieliły swojej pomo­ nowego zapraw ę szerm ierczą, przeznaczając w ogólnej sum ie 22 go­
dziny tygodniow o n a doskonalenie członków sekcji szerm ierczej
cy przy ekspedycji zawodników na nasze zawody. Zarządy WKS.
ognisk i WKS-ów, które wyślą największą ilość zawodni­ W ten sposób zak ro jo n a a k c ja propagandow a szerm ierki, musi
ków, otrzymają od nas stosowne dyplomy. niebaw em w ydać dodatnie owoce w rozw oju te j gałęzi sportu.
Zawody odbędą się o tytuł najlepszego narciarza pod­ CIEKAW OSTKI SPORTOW E
oficera i o nagrodę przechodnią „Wiarusa**. Oprócz tego N a lekkoatletycznych m istrzostw ach Południow ej Brazylii, ro­
będzie szereg cennych nagród za zdobyte miejsca w biegu zegranych w P o rto Allegro, biegacz polski J a n W iśniew ski zajął
16 km, biegu zjazdowym lub slalomie oraz sztafecie 4X10 pierw sze miejsce w biegu na 5.000 m, u stan aw iając zarazem rekord
Południow ej B razylii w te j konkurencji. W ogólnokrajow ych m i­
km. Mistrzem „Wiarusa** zostanie narciarz podoficer, któ­ strzostw ach strzeleckich Brazylii, k tó re odbędą się w krótce, udział
ry osiągnie najlepsze miejsce tak w biegu na 16 km, jak weźmie m iędzy innym i P olak z K urytyby, Ja n Sobociński, najlepszy
1 zjazdowym w obliczeniu łącznym. Jak widzimy, w obec­ strzelec P aran y .

O dzyskane T atry . W idok od strony polskiej. Lodowy, H arn-ań i M urań (PAT)

27
D z ia ł fo to g ra fic z n y
ZIARNO W EM U LSJA CH PANCHROMATYCZNYCH
Komunikaty
O fab ry k acji klisz pisaliśm y już w poprzednich artykułach,
obecnie przypom inam y ten te m at pokrótce. W następnym num erze „W iarusa" podam y dokładne
Św iatłoczuła em ulsja składa się z zaw iesin drobnych ziarenek spraw ozdanie z tu rn ieju szachowego „W iarusa" o nagrodę
soli srebrow ych w żelatynie. Sól srebrow a w ystępuje w postaci przechodnią p an a m in istra spraw wojskowych. Turniej, dzięki
drobnych kryształków . znakom itej organizacji i serdecznej gościnności gospodarzy
Od ilości tych kryształków i ich wielkości zależy czułość w ypadł imponująco.
emulsji. Redakcja
Podczas fabry k acji k ry ształk i łączą się w grupki i to właśnie
podnosi czułość emulsji. Zespoły tych kryształków po naśw ietleniu
i wyw ołaniu przeistaczają się w k ry ształk i ta k zwanego strę tu sre ­ W szystkim naszym prenum eratorom , czytelnikom i przyjacio­
browego tw orząc n a kliszy obraz. Te w łaśnie zespoły kryształków łom składam y serdeczne podziękow ania za nadesłane życzenia świą­
bardzo ujem nie w pływ ają na jakość obrazu, szczególnie p rzy po­ teczne i noworoczne.
w iększaniu obrazów z taśm m ałoobrazkowych. Redakcja
Stoim y zatem wobec dwóch sprzecznych z sobą zagadnień,
a mianowicie; em ulsja posiadająca drobne ziarno nad aje się n a obra­ ODPOW IEDZI RED A K CJI
zy przeznaczone do powiększeń, ale je st m ało czuła, zaś klisze po­ P. Ludw ik Kopiec, Ognisko Zw iązku Osadników Wojskowych
siadające em ulsję gruboziarnistą są więcej czułe ale nie n ad a ją się w Karczówce. — Spraw ę przyznaw ania krzyżów i medali niepodle­
n a obrazy przeznaczone do powiększeń. O braz n a kliszy gruboziar­ głości uregulow ał kom unikat kom itetu k rzyża i m edala niepodległo­
nistej przy pow iększaniu trac i na ostrości, a co za tym idzie traci ści, drukow any w ,,W iarusie" w N r 44/38 r.
również najcenniejsze w alory św ietlne swego piękna. „St. sierż. F . N.". —-N ie fig u ru je P an n a liście odznaczonych.
T echnika fotograficzna pogodziła te sprzeczności i dała nam To sam o nazw isko było umieszczone w ,,W iarusie", ale z miejscowo­
klisze nie nasuw ające żadnych zastrzeżeń, ale pod w arunkiem , że ści Lida.
będzie ona w yw oływ ana w specjalnym wywoływaczu. J a k nam w ia­ „J. St. W ilno". — A rtykułu pod ty tułem ,,Czy zw ierzęta my­
domo, wyw ołvw aczv istnieje cały szereg, przy czym każdy z nich po­ ślą" nie w ydrukujem y.
siada inną właściwość. „H. B. W., Tarnow skie Góry". — O dznaczanie „krzyżam i za­
Są wywoływacze, któ re podczas w yw oływ ania w pływ ają na sługi" reguluje od wielu la t bez zm iany u sta w a państwowa.
powiększanie się zespołów kryształkow ych czyli ziarn a w em ulsji O to odznaczenie ubiegać się nie można, gdyż, ja k w ynika z nazwy
i te nazyw am y w potocznej rozmowie w yw oływ aczam i gruboziarni­ odznaczenia, otrzym uje się go za zasługi, k tó re oceniają przełożeni
stym i. Inne wywoływacze pow odują rozbijanie zespołów k ry szta ł­ niezależnie od zasług bojowych lub niepodległościowych.
ków i te nazyw am y w vw oływ aczam i drobnoziarnistym i. ,,K rzyże zasługi" dla podoficerów nadaje p an m inister spraw
Klisze o em ulsji drobnoziarnistej m ożem y bardzo łatw o zepsuć w ojskowych przez szefa biu ra personalnego, n a wniosek dowódców
w wywoływaczu nieodpowiednim i odw rotnie klisze gruboziarniste jednostek.
możemy, stosując odpowiedni wywołvwacz, napraw ić. Stad może­ W szelkie więc w te j spraw ie nadsyłane do ,,W iarusa" pisma
m y już bardzo łatw o w ysnuć dla każdego fo toam ato ra wniosek, że nie będą załatw iane, ani nie będziemy udzielali żadnych wyjaśnień.
klisze przeznaczone do powiększeń a szczeerólnie klisze z ap arató w K ap ral S zaflarski Ju r, Gródek Jagielloński. — W iersz pod
m ałoobrazkow ych należy w ywoływać w wywoływaczu drobnoziar­ ty tułem „W noc w igilijną" nadesłany został już po wydrukowaniu
nistym . W handlu zn ajd u ją się one pod tą sam ą nazw ą, dla am ato ­ num eru gwiazdkowego.
rów podajem y jedną z recept w edług A. N eum ana. „C iekaw y Łodzianin". — Term inu, o k tó ry się P an zapytuje, nie
W ywoływacz drobnoziarnisty. da się ustalić.
I. W oda (na 50« C) 200 cm3
Metol 2g OFIARNOŚĆ K ORPUSU PODOFICERSKIEGO
osobno II. W oda (na 50<i C) 200 cm-i K orpus podoficerów zawodowych pułku arty lerii lekkiej w Sta­
Siarczvn sodowy (k ry st.) 50 g nisławowie zam iast wieńca n a tru m n ę ś. p. chorążego T ekielaka Jó­
Hydrochinon 5g zefa złożył za pośrednictw em R edakcji kw otę złotych 25.— na FON.
osobno HI. W oda (na TO® C) 400 cm^
Siarczyn sodowy (k ry st.) 150 g S tarszy sierżan t Lew andowski z W ilejki złożył w Redakcji
B oraks 2g kw otę złotych 15.— na akcję przeciw rakow ą.
Roztw ór n w lew am y do roztw oru I, następnie powoli m iesza­
jąc roztw ór III. Po zmie.szanin dopełniam y w oda do 1000 cm3. W y­ ŻYCZENIA ŚW IĄTECZNE POD O FICERSK IEG O KASYNA GAR­
woływacz jest gotow y do użytku. Czas wyw oływ ania 5— 8 minut. NIZONOWEGO W W ARSZAW IE
A. E. R. Z arząd Podoficerskiego K asyna Garnizonowego w W arszawie
R ady praktyczne. z okazji św iąt Bożego N arodzenia i Nowego Roku — zasyła za po­
O dm ierzanie kroplam i. średnictw em R edakcji serdeczne życzenia: korpusom podoficerskim
P rz y odm ierzaniu m ałych ilości płynów m ożna przyjąć, iż jednostek w ojska lądowego. O chrony P ogranicza i M arynarki Wo­
jennej.
w 1 cm3 mieści się: eteru 66 kropel, alkoholu 50 kropel, kw asu octo­
wego 42 krople, kw asu siarkow ego (stężonego) 20 kronel, kw asu --------- o---------
Jeden z naszych rodaków w Am eryce (102 W ayne St. Gersey
solnego 17 kropel, kw asu azotowego 20 kropel, wody 16 kropel.
C ity N. G. U. S. A .), zainteresow any naszym tygodnikiem , prosi
o przesłanie m u okazowego num eru, co też uczyniliśm y z uw agi na
Zdjęcie konkursow e. F otografow ał plutonow y H enryk Górecki propagandę p rasy podoficerskiej w śród naszej Polonii zagranicznej.

Spółdzielnia spożywców ,,Samopomoc" w Chełmie Lubelskim


ku uczczeniu 20-lecia odzyskania niepodległości P olski i dla w yra­
żenia w ielkiej radości z powodu pow rotu do M acierzy Zaolzia, uchw a­
liła przekazać 3.000 złotych n a FON.
K w ota pow yższa zo stała w płacona n a konto PKO N r 6 .

Szeregowi 1 b aterii pułku arty lerii ciężkiej w Przem yślu ze­


brali sam orzutnie kw otę złotych 8 .— , k tó rą przekazali do dyspo­
zycji kom endy oddziału koła 4 pułku piechoty Legionów Polskich
we Lwowie n a pomoc dla wdów i sierot po poległych legionistach.

Szeregowi rezerw y 5 baterii pułku arty lerii ciężkiej w P rze­


m yślu należny im żołd w kwocie zł 5.— przekazali na FON.

W szystkich abonentów, p y tający ch się, czy zostali od­


znaczeni „krzyżam i zasługi", odsyłam y do num eru 43/38 r.
„W iarusa", w którym zam ieszczona lista odznaczonych po k ry ­
w a się z listą D ziennika Rozkazów MSWojsk.
W zw iązku z tym n a indyw idualne zapytania odpowia-
dzi udzielać nie będziemy.

28
Losowanie 11emisji Po zł 500: N r 3 Serie — 906 920 191 938 1771 1595 1679
1065 2408 3417 4617 5352 5875 5581 7727 8429 10096 11242 11898
12336 12024 13404 14350 15341 15203 16663 17204 17614 19231
3 ptoc. pożyczki inwestycyjnej 19478 19660 21087 21031 22891 22051.
N r 29 Serie — 163 490 740 1492 2168 2394 4873 4614 4675
TA BELA N IEU BZĘD O W A 5006 5041 6342 7330 8009 8888 8802 9443 9772 9697 10767 16037
16103 16106 17744 17727 19222 19141 20861 20329 20610 21126
W pierw szym dniu ciągnienia 3-procentow ej Prem iow ej P o­ 21187 21038 21834 22428.
życzki Inw estycyjnej I I em isji padły następujące w ygrane: N r 31 Serie — 438 1703 .1973 2763 2107 3172 4292 4868
Zł 500.000 — S eria 5.210 N r 16. 5989 5666 9895 10668 11623 11055 11848 12347 12277 12073 14103
Zł 100.000 — S eria 3.262 N r 33.. 14166 14359 16004 16619 17660 18608 18368 19471 19385 20926
Zł 50.000 — S eria 9.349 N r 35. 20376 20765 20776 20208 22150 22108 22970.
Po zł 10.000 — S. 1205—8 1776—26 2108—26 3665— 10 5152—41 N r 32 Serie — 906 1458 2211 2372 2620 3440 4383 4386 4 il7
9109—28 14177—28 16617—46 1 6 6 6 1 ^ 4 17781— 1 19901—6 20478— 5234 5021 6036 6558 6630 7071 7095 8986 9822 10474 12793 12844
34 21372—33 22409— 15. 12641 14778 15945 16769 16547 16087 17080 17675 18806 18993 20108
Po zł 5000 — N r 1— 13489 21799 2—10390 19081 4—8030 5—645 20441.
7_17409 9—20406 10—6851 16425 11—2382 9917 18560 14—3212 N r 43 Serie — 1319 3082 3142 3048 3292 4384 5576 5513
10808 15—5650 16—15493 18—4375 17546 19—12559 22—22611 5082 5675 5987 5109 6716 8189 8977 9445 9798 10010 10521 11568
23—2354 16855 24—4852 5661 22281 25— 18053 30—20244 32—^656 11790 11792 11619 14786 15591 15309 16222 17112 18839 19747
20279 34—20849 35—20526 36— 10853 12721 16878 22751 37—3339 20387 21199 22744 22037 22210.
17512 39—7772 41—12188 42— 1184 6866 43—7953 46—8574 17155 W trzecim dniu:
48—20900 49—20739 21672.
Po zł 500: N r 3 Serie — 402 484 2383 2316 2087 3062 3784
Po zł 2000 — N r 8—7525 10959 17583 19404 22706 8786 13297 4088 5105 5742 5832 7487 8732 8740 8734 8437 8239 8729 9760
19355 20251 22205. 9668 9022 12477 13605 14028 14102 15442 16030 16290 17139 19377
N r 9 — 199 1496 3274 6177 6580 11787 12484 13048 21742 20528 21914 21567 22234.
22499! N r 13 Serie — 306 394 3534 3877 3703 7015 9813 9028 9139
N r 12 — 8384 9221 9469 9647 14957 15786 18597 20785 21819 10524 10513 11275 11343 12283 12757 13542 13460 13148 14497
22627. 14606 15347 15738 16251 16036 16377 17515 18853 18832 19854
N r 16 — 4258 5473 7019 15358 16886. 19411 20987 21085 21124 21048 22119.
N r 18 — 4830 5504 6230 8312 10333. N r 24 Serie — 1014 2268 3026 3119 4737 5761 5399 6556
N r 20 — 2280 3582 5914 18137 21664. 6407 6312 6853 7266 7941 8180 9737 11167 11387 14649 15362 16104
N r 24 — 5965 14205 17677 20954 21124. 17895 17228 17916 18195 18613 18099 18003 19666 19594 20745
N r 26 — 2637 4107 9666 10212 18207. 20211 21744 21456 21423 21230.
N r 31 — 999 5211 16636 22522 22807. N r 30 Serie — 764 754 365 1240 2406 3069 4883 5595 5772
N r 34 — 1017 3723 8432 10221 17102. 6346 6602 8158 9867 9525*11698 11239 12477 13518 13912 13789
N r 36 — 5624 11673 15132 19552 22600. 14545 15695 15958 16299 17705 17150 18178 18793 19253 19410
N r 38 — 10004 11933 18791 19742 22244. 21200 21589 22649 22164 22953 22240.
N r 46 — 6829 9461 15506 16344 22235.
N r 31 Serie — 619 1266 2853 2378 3532 3195 4872 4601 5197
N r — 1558 7387 8320 8761 11543 12954 16451 18712 20309 6321 6696 7569 7504 7473 8156 10099 10697 10758 11139 11217
20373. 12900 12847 12979 12917 13396 13550 14238 15844 16102 18601
N r 49 — 2041 6439 11485 12788 22358. 19740 19400 19562 21235 22460.
N r 50 — 180 3139 5038 5945 16282. N r 32 Serie — 2149 2773 3174 3069 5641 6605 7585 7029
Po zł 1000 N r 27 — 871 2830 2859 3596 5178 6036 8193 8895 7769 8213 9688 9975 10148 10169 10837 11789 12549 12529 13053
9194 10229 12408 13048 14226 16288 17690. 13796 13107 15058 18286 18710 20826 20089 21531 22953 22509.
N r 31 — 3225 6360 6794 6907 7710 7894 8884 8850 11905 N r 40 Serie — 380 855 284 955 1135 1290 1330 1892 2095
2811 2502 2576 3427 3421 3691 3937 3222 3733 4745 4066 5995
13578 14662 15931 19679 20351 20716.
N r 34 — 1048 2012 2035 3797 5895 6029 7540 8146 9007 11096 5910 6632 6643 7144 7133 7888 7335 8915 8810 9452 9603 10650
10244 10934 11194 12758 12293 12743 13738 13267 14091 14004 14042
12298 14812 14971 18693 19360. 15733 15069 15965 16404 16079 16235 17957 17672 17556 17246
N r 35 — 2001 4273 4759 5565 6992 11012 12641 12659 14114 17711 18599 18519 19055 19217 19310 19372 19505 20343 20365
14623 18866 18970 19432 21120 22213. 20421 21428 21853 22595 22537.
N r 45 — 797 2297 4268 4553 4723 6045 6903 8375 11270 N r 43 Serie — 652 677 2160 3782 5942 5256 5260 6979 8339
12321- 15211 11329 16302 18706 21701. 8911 8023 9929 9291 9658 9619 9383 9054 9146 9021 11037 11458
W drugim dniu: 12332 12923 12400 13495 13504 13373 14986 14491 15451 16541
Po zł 1000 — N r 3 S eria — 142 743 3114 4130 6419 6084 19083 20366 20099 21794.
7242 7676 8384 8015 8832 15366 19222 19044 22659. N r 47 Serie — 1251 1332 2083 2099 2070 3475 3441 3031
N r 4 Serie — 1165 2499 4097 6070 7712 11286 12242 12864 5548 5252 6155 7244 7400 7311 8812 8864 8191 9441 10728 10184
11561 11960 11931 11793 13561 15874 17270 17029 18940 18001
12748 13781 13987 13269 15077 17104 19801 21763 22435.
18578 20908 20272 21146 22024.
N r 5 Serie — 393 1059 1602 2954 2935 2228 3796 4507 4074 W czw artym dniu:
5543 5360 6899 6578 6041 7938 8492 8070 8827 9558 10566 11481 Po zł 500: N r 12 Serie — 440 896 1587 2162 2284 2543
12930 12865 12637 13684 14351 15774 15372 16308 16363 17372 2500 2143 2656 4796 5390 5098 5979 5352 7217 7607 7455 8612
17133 17758 18430 18982 19903 19116 20347 20410 21515 21595 10311 11163 11550 11049 11108 11781 11850 11773 12153 12706
22267 22727. 16056 16598 17643 18602 18628 21046 22570.
N r 9 Serie — 5214 6198 6244 7445 8336 9667 10830 13312 N r 17 S eria — 610 1566 1213 5688 5036 5247 6482 7686 7743
15715 15553 15640 16348 17826 20248 21791. 8081 9768 9574 9333 9893 9116 9641 9995 10416 13796 14251 14898
N r 10 Serie — 488 552 1046 3521 3895 3419 3514 4237 5851 15141 15142 15597 15563 16621 16049 16274 17922 18994 18512
6819 6858 6408 7116 8995 9805 10595 11263 12256 14974 14670 20907 21790 22551 22061.
14313 14615 14222 16015 18104 19726 20452 22986 22222. N r 26 Serie — 1652 1331 2129 2474 2541 3429 3892 3619
N r 13 Serie — 612 6540 6218 12991 13789 14480 15361 16953 4767 5513 5123 5826 7103 7429 7026 8382 84577 8987 9623 10815
10154 11726 11391 15435 16247 16250 18355 18842 19676 19893
17330 17384 18019 18893 18940 20570 21557.
20462 21766 22884 22419 22099.
N r 16 Serie — 2837 5950 6262 6595 7967 9042 13141 13256
N r 30 Serie — 818 90 1620 3282 4306 4831 4428 5195 5016
13704 14496 16620 18992 19706 20856 21775.
6016 6615 7136 7861 7911 8040 9615 9662 10667 10243 10347 11142
N r 25 Serie — 917 27 3469 3273 3403 4967 4316 5396 9782 14627 14073 14135 15620 15910 18240 18923 19991 19540 19959
9582 12711 14261 18469 20335 21390. 20489 20274 20689 21845.
N r 84 Serie — 430 578 393 1096 3379 5206 5819 8395 12815 N r 46 Serie — 599 3328 3023 4320 5208 5878 7503 7260
14239 15411 14648 18312 18333 19936 8726 9294 9916 9486 9498 9050 9707 10728 10536 12784 13575 13081
N r 35 Serie — 1220 1024 6557 6726 7283 10567 11348 13307 14233 14726 14009 14672 15978 16888 16224 19617 20267 20118
16233 16168 17424 18417 19860 19550 20950. 21387 21004 22682 22984 22800.
N r 40 Serie — 128 1341 2329 3002 6356 8053 10977 10122 13719 N r 49 Serie — 1943 1013 2996 2827 2874 2285 3491 3099
14726 15007 18969 18317 18726 19655. 4022 4862 5373 7697 7994 9518 9076 10206 10164 11858 12022
N r 48 Serie — 665 93 2092 3334 6737 6201 7721 7110 7450 12015 13210 15765 15672 16237 17275 17105 18770 19889 19146
7018 9857 14332 20563 22605 22779. 19372 20998 20111 20427 20653 21144.

29
Z naszego życia kładów. Po śniadaniu wycieczka, oprow adzana przez p. Motaka,
zwiedziła cały te re n zakładów, w szystkie budynki fabryczne, wy­
tw órnie i m agazyny, zapoznając się z całokształtem i rozwojem Za­
kładów W ytw órczych w Kielcach. Ciekawych w yjaśnień udzielał
p. Zawadzki, kierow nik działów kosm etycznych i m ydłam i.
D ZIESIĘCIO LECIE
PREZESU RY Z akłady kieleckie, założone w 1920 roku, były początkowo m a­
Kielecki pułk piechoty Le­ łą fabryką, p rodukującą tylko mydło. O rozm iarach obecnego rozwo­
gionów w ram ach swego św ię­ ju tych zakładów św iadczy fak t, że kiedy wówczas do gotowania
ta pułkowego uczcił zasługi m ydła służył kociołek o pojemności 500 kg, a zatrudnionych było
prezesa zarządu k asy n a pod­ k ilkunastu robotników, dziś czynne są dwa kotły ó pojemności
oficerskiego chorążego P ią t­ 40.000 kg, a zatrudnionych je st ponad 260 robotników i robotnic.
kowskiego Stanisław a, któ ry Poza tym zakłady p rodukują z najlepszych surowców nie jeden, a
przez okres 10 -ciu la t piastuje kilkadziesiąt artykułów pierw szej potrzeby, ja k : różnorakie pasty
zaszczytne obowiązki prezesa do podłóg i obuwia, proszki do p ran ia i szorowania, różne gatunki
kasyna podoficerskiego kielec­ świec, mydła, płyny do m etali, octy, buliony, bibułki do papierosów,
kiego puiKU piechoty Legionów. tu tk i (zw ijki), torebki do pakow ania itp. W yprodukow any towar
N a mocy uchw ały walnego odchodzi w agonam i z w łasnej bocznicy zakładów po całej Polsce.
zebrania korpusu podoficer­ W każdy w torek i p iątek dziesiątki furm anek z okolicy przybywa
skiego koledzy podoficerowie, po zakupy dla spółdzielni w iejskich Kielecczyzny.
doceniając wielkie zasługi swe­ W arto zaznaczyć, że robptnice i robotnicy tych zakładów pra­
go prezesa za jego dziesięcio­ cują w nowoczesnych, pełnych św iatła salach. Są dobrze w ynagra­
letnią owocną i w y trw ałą p ra ­ dzani, m a ją piękną świetlicę, w łasną orkiestrę, kino itp. Z obiadów,
cę na stanow isku prezesa za­ sm acznych, pożywnych i tan ich (40 g r za 3 d an ia), ko rzy sta ponad
rządu kasyna podoficerskiego, 130 osób. Uczciwość je st ta m cnotą powszechną, to też p rzy wyj­
wręczyli m u w dniu św ięta puł­ ściu z zakładów nikogo z robotnic i robotników nie poddaje się
kowego album pam iątkow y, za­
w ierający frag m en ty z życia kontroli.
podoficerów pułku i złotą p a­ Zw iedzając te nowoczesne budynki kieleckich zakładów ,,Spo­
P rezes k asy n a kieleckiego pułku pierośnicę, jak o upominek. łem " i podziw iając te n rozm ach produkcji w tej tw ierdzy samoobro­
piechoty chorąży S tanisław P ią t­ K olega nrezes swym au to ­ ny gospodarczej, stw ierdziliśm y z zadowoleniem, że ,,spółdzielczość
kow ski ry tetem i niezm ordow aną p ra ­ to nie k ram ik", a w ielka i uczciw a rzecz.
cą przyczynił się w ybitnie do Po zwiedzeniu teren u zakładów i w pisaniu się do księgi pa­
zespolenia korpusu podoficerskiego, a przez swoje stałe w staw ien­ m iątkow ej kierow nictw o zakładów podejmowało wycieczkę obiadem.
nictw a zapew nił pracę i utrzym anie wielu zwolnionym ze służby N astępnie odbyło się wspólne zdjęcie, po czym udano się n a zwie­
podoficerom, zapew niając b y t ich rodzinom, za co pozyskał u swych dzenie m iasta. Spośród wielu p am iątek legionowych najw ięcej zacie­
kolegów bezgraniczną miłość, przyw iązanie i należny m u szacunek. kaw ienia wzbudziło m uzeum pam iątek po M arszałku Piłsudskim,
P ra c a chorążego P iątkow skiego nie zam yka się w ram ach p re­ mieszczące się w gm achu województwa. Zwiedzono tak że kościoły
zesa zarządu k asyna podoficerskiego pułku — jak o sta ry legioni­ kieleckie z k a te d rą i dom niem anym grobem B arto sza Głowackiego.
sta pracu je w miejscow ym Zw iązku Legionistów i O kręgow ym Kole
C zw artaków , pełni i tu obowiązki przewodniczącego B ratn iej Pom o­ K urek Jąn , bosm anm at
cy, z jednakow ą w ydajnością i jakże w ielkim uznaniem.

W ładysław Grzyb, chorążj- Z ŻYCIA PODOFICERÓW A R TY LER II K O N N EJ IM. GENERAŁA


ROMANA SOŁTYKA
WYCIECZKA SPÓŁDZIELCZA FLO TY LLI RZECZN EJ W dniu 7.XII.1938 roku w m urach świeżo oddanego nam do
(W rażenia z K ieleckich Zakładów W ytw órczych). użytku k asy n a podoficerów zawodowych dywizjonu arty lerii kon­
nej im. gen erała R om ana Sołtyka, żegnaliśm y odchodzących od nas
Z okazji 20-lecia niepodległości P olski odbyła się, staran iem kolegów: starszego m a jstra Serednickiego i plutonowego Denisiuka
i kosztem zarządu spółdzielni „Ogniwo" w P ińsku, w ycieczka pod­ A4eksandra.
oficerów i m arynarzy, czło n k W spółdzielni, do Kielc. W ycieczka
ta m iała n a celu zwiedzenie Kieleckich Zakładów W ytw órczych O godzinie 19 przybyli wszyscy podoficerowie zawodowi na
Zw iązku Spółdzielni Spożywców „Społem" i zapoznanie się z dorob­ skrom ny wieczorek pożegnalny.
kiem spółdzielczości, uzyskanym w tym okresie. W k ró tk ich lecz serdecznych słowach pożegnał odchodzących
W ycieczka przybyła do Kielc rankiem 6 grudnia 1938 r. Po prezes k asy n a chorąży M agierski Witold, a już dłuższym przemó­
pow itaniu przez przedstaw iciela zakładów p. M otaka w ycieczka za­ wieniem żegnali odchodzących sta rszy ogniom istrz H alapup i ognio­
proszona została na śniadanie do pięknej jadalni pracow ników za- m istrz Figiel.
Odchodzący koledzy zapew nili nas, że serdeczność między na­
mi będzie trw ać zawsze, a proporczyki i ostrogi, k tó re m uszą zdjąć,
przechowywać będą jak o „talizm any", gdyż urodzili się w artylerii
U czcstnicy wycieczki spółdzielczej (z p. M otakiem pośrodku) w Kie­
konnej.
leckich Z akładach W ytw órczych
Cały korpus podoficerów zawodowych dyw izjonu arty lerii kon­
nej życzy odchodzącym wiele szczęścia na nowej drodze życia i na
nowych stanow iskach.
K retkow ski Franciszek, ogniom istrz

BUDOWA KOSZAR SAPERÓW W ILEŃ SK ICH

Saperzy wileńscy m ają nowoczesne, wygodne koszary i ga­


raże. Zrobiono je z szop m agazynowych. P ra c y to kosztowało, ale
saper je st przecież silny i w ytrw ały, a do p racy bierze się chętnie,
f^opata, toporek i kilof tylko fru w ały i ja k cacko wyszło to dzieło
,, inżynierów polo wy ch".
10.XII.1938 roku o godzinie 11, w obecności dowódcy saperów
i zaproszonych gości, odbyło się poświęcenie i otw arcie -kasyna, po­
łączone ze zjazdem koleżeńskim oficerów saperów wileńskich.
O godzinie 15-ej w stołowni podoficerskiej odbyła się lampka
wina, k tó rą zaszczycili sw ą obecnością dowódca saperów ze swym
sztabem i grono oficerów z gośćmi. W esoło upłynął wieczór n a po­
gawędce z naszym i dawnymi dowódcami.
Br. Danilewicz, piutonowy

30
I n f o r m a t o r
(J.) „B. W. Łom ża". — ad 1) Jeśli nie m a w Arch. Wojsk.', p ro ­
szę zwrócić się jeszcze do Okr. Zw. Strz. we Lwowie, ul. Jabłonow -
.skich 5, może tam będzie m ógł P an otrzym ać, wzgl. proszę p o sta­
rać się o zaśw iadczenie dwóch b. członków Zw. Strz. (oficerów)
przed w ojną. — ad 2) jeżeli p an posiada w iarygodny dokum ent,
stw ierdzający w cześniejszą d atę służby w Legionach, to nie p o trze­
ba żadnych sprostow ań; przedłożyć jak o załącznik (odpis) do do­
kum entów pańskich. — ad 3) Praw dopodobnie chodzi P an u o nowe
dokum enty, o k tó ry ch m ow a pod 1) i 2 ); po o trzym aniu ich p ro ­
szę zaraz przedłożyć oficerowi ewid.
(J) „M iodek 447“ — ad 1) Zasadniczo zaśw iadczenie powinno
być podpisane przez dwóch; jeżeli w spom niane w piśm ie zaśw iad­
czenie je s t dokum entem K om endy P. O. W. z podpisem kom endan­
ta, to w ystarcza, jeśli nie — p o starać się o wyż. wym. zaśw iadcze­
nie. - ad 2) i 3) W spraw ach przyznania k rzyża i m edala niepo­
dległości kom itet nie udziela żadnych inform acji. Jeśli odznaczenie
dotyczy P ana, otrzy m a P a n zaświadczenie.
(J.) K pr. R eder - Chorzów.—Nie. Dlaczego P a n a kolega o trzy ­
m ał nie możemy odpowiedzieć, nie m ając danych w te j spraw ie.
•4 g ru d n ia 1938 r. zarząd i pracow nicy firm y E. E rbe w Zaw ierciu (J) Sierż. Dobczyński W aw rzyn - Grodno. — Jeszcze nie zo­
ofiarow*ali w ojsku 2 ciężkie karab in y m aszynow e w raz z zaprzęgam i sta ły ogłoszone w szystkie odznaczenia. In fo rm acji K om itet nie,
udziela (był ogłoszony specjalny k o m u n ik at o ty m ), w szelkie więc;
Z ŻYCIA SZPITA LA OKRĘGOWEGO W BRZEŚCIU N/BUGIEM prośby i zap y tan ia byłyby bezcelowe.
15 g ru d n ia w św ietlicy szpitala okręgow ego w Brześciu nad (J) P lu t. M ajew ski Władysław*. — T ak samo, ja k p. sierż.
-B ugiem odbył się w ieczór poświęcony górnikow i polskiem u z odzy­ Dobczyński.
skanego Zaolzia. D la uśw ietnienia tego w ieczoru ks. kapelan J. (J) P lut. J a n ściuba. - ad 1) Nie. Z powodu 2-letniej p rzer­
M endelow ski w raz z p. kierow niczką św ietlicy H. K am ińską, zap ro ­ wy. — ad 2) T ak, n a podstaw ie dokum entów (ew idencji).
sił uczenice gim nazjum żeńskiego Polskiej M acierzy Szkolnej, k tó ­ (J) K pr. zaw. M arecki Wł. - W iłejka. — K andydatów zg ła­
re to gim nazjum , chcąc dać w yrazy sw ojej miłości i przyw iązania szają dowódcy oddziałów drogą służbow ą do dowódców O. K. w te r ­
do żołnierza połskiego, objęło opiekę k u ltu ra ln ą i ośw iatow ą nad n a ­ m inie ustalonym w planie kursów . N a podstw ie pow. zgłoszeń w y­
szą św ietlicą, nie szczędząc trudów i o fiar dla w yrobienia obyw a­ znaczają dowódcy O. K. kandydatów w ilości ustalonej w planie
telskiego chorego żołnierza. kursów . Dz. Rozk. 9/37.
U czenice przybyły pod opieką p. prof. D zierżanow skiej. N a (J ) M ikołajczak A ntoni, st. m ajster. - W yjdzie specjalny roz­
wieczór złożył się doskonały re fe ra t o Śląsku Z aolziańskim uczenicy kaz w te j spraw ie i do tego czasu proszę się w*strzymać.
(J) „Tyt. ogn. w. f. - Lwów". N iestety, nie, ponieważ nie
Jaw orskiej, oraz bardzo u d an a deklam acja uczenicy K aczorow skiej
był P an na wojnie, również nie, co do kw estii internow ania P an a
pod ty tu łem „R ota śląsk a". W ieczór zakończył się odczytaniem w y­
ją tk u z k siążki G ustaw a M orcinka pod ty tu łem „Chleb n a dłoni". przez władze niem ieckie; był P an osobą cywilną.
P isząc to krótkie spraw ozdanie, chcem y tą drogą podziękować (J) „P lut. p. p. - Lwów". — O chotnicza L egia O byw atelska
ks. kapelanow i, p. kierowniczce, p. prof. D zierżanow skiej oraz ucze- je st zaliczana do w ysługi em erytalnej.
nicom gim nazjum Polskiej M acierzy Szkolnej w Brześciu n ad B u­ (J) W achm . G rabow ski A ntoni - W arszaw a. — Potw ierdzone
przez św iadków i urzędowo zaśw iadczenie o w yratow aniu tonącej
giem za pracę nad nam i, a panu dyrektorow i tegoż gim nazjum za proszę skierow ać do M inisterstw a Spraw W ew nętrznych przez
opiekę n ad naszą świetlicą. U rząd W ojewódzki.
Kostiuczenko Jarosław , k ap ra l (J) „S. S. - Polesie". — Proszę przesłać d rogą służbow ą m el­
dunek do M. S. W ojsk.
Z ŻAŁOBNEJ KARTY (J.) „C iekaw y", Radom . — Spraw ę sk ład an ia podań przez ek ­
ś. p. sierżant S tanisław Biribacz sternów o dopuszczenie ich do m a tu ry w yjaśnia regulam in egzam i­
nów dojrzałości, ogłoszony w Dz. Urz. M inisterstw a W yznań Reli­
D nia 7 listopada 1938 roku korpus oficerski i podoficerski gijnych i Oświecenia Publicznego N r 2 z 1926 roku, poz. 8. Proszę
pułku dzieci bydgoskich odprowadził n a m iejsce wiecznego spoczyn­ zwrócić się do w łaściw ego okręgu szkolnego.
ku ś. p. sierżanta S tanisław a Bubacza. (J.) A ntoszczyk, S taro g ard . — P am iątk o w a oznaka obrońców
Z m arły urodził się dnia 8.V.1899 roku w Mogilnie. W roku P rzem yśla je st zatw ierdzona przez M inisterstw o S praw W ojskow ych
1918, w alcząc w szeregach arm ii niem ieckiej, dostał się do niewoli i nosi się ją na rów ni z innym i oznakam i pam iątkow ym i.
angielskiej, skąd powrócił do wolnej już O jczyzny w m aju 1920 ro ­ (J.) „S tały p ren u m erato r". — a) okresy czynnej działalności,
ku. Bezpośrednio po tym w stąpił do b. 8 pułku strzelców w ielko­ zm ierzającej do odzyskania niepodległości P a ń stw a Polskiego; b)
polskich, w którym pełnił tw a rd ą służbę żołnierską do końca życia. okresy odbyw ania k a r pozbaw ienia wolności (lub zesłania), orzeczo­
nych przez w ładze p ań stw zaborczych za czynną działalność o nie­
Cichą i w ytrw ałą p ra c ą zdobył uznanie przełożonych i p rzy ­ podległość, oraz okresy aresztu zapobiegawczego. O kresy te są z a ­
jaźń kolegów. Zasłużony społecznik. Będąc w zarządzie korpusu liczane w stosunku: dzień za dzień (o ile okresy te nie zostały już
podoficerskiego przez k ilk a la t pracow ał z całym poświęceniem zaliczone do w ysługi em erytalnej n a innej podstaw ie). O zaliczenie
w przekonaniu, że p ra c ą sw ą przyczyni się dla dobra korpusu. tych okresów powinien P a n prosić w drodze służbowej p an a m i­
Osierocił żonę i dwoje dzieci. n istra sp raw w ojskow ych w term inie do 31.XII.1938 roku, dołącza­
śm ierć w yw ołała żal w śród kolegów. jąc do podania odpowiednie dokum enty (zaświadfczenia). D ziennik
Rozkazów N r 10/1937, poz. 131 i N r 9/1934, poz. 201.
Cześć Jego pam ięci.
W acław Leśniew ski, st. sierżant (J.) „C zw artak z W ilna". — O nabyw aniu działek ziemi przez
podoficerów zawodowych tra k tu je u sta w a z dnia 28.XII.1925 roku
o w ykonaniu reform y rolnej.
ś. p. sierżant H enryk Biedrzycki
(J.) W achm istrz B a rn a k Józef, A ugustów . — Miejscowości,
16.XI 1938 roku został odprow adzony przez grono podofi­ przyłączone na Zaolziu, zo stan ą ogłoszone po ukończeniu p rac ko­
cerów, rodzinę, oraz licznych znajom ych, n a m iejsce wiecznego spo­ m isji delim itacyjnej w najbliższym okresie. W spraw ie te j m ożna
czynku n a cm entarz w ojskow y w W arszaw ie ś. p. sierżan t Bie­ się zwrócić do przewodniczącego kom isji prof. B ohdana Z aborskie­
drzycki H enryk. go, W arszaw a, ul. D ługa N r 30. N ajpoczytniejszy dziennik n a Ślą­
ś. p. sierżant Biedrzycki H enryk był jednym z pierw szych sku Zaolziańskim — „Dziennik Polski", w ychodzący w Cieszynie
m łodocianych rycerzy W odza N aczelnego Józefa Piłsudskiego, k tó ­ Zachodnim.
rzy w latach 1918—21 k rw ią sw oją szczodrze przypieczętow ali obec­ (J.) S ierżan t K ap tu r, „O stróg". — a) Nie. b) U praw nienia
ne granice N ajjaśniejszej Rzeczypospolitej Polskiej. kaw alerów ,,k rzy ża niepodległości" ogłoszone są w D zienniku U staw
Odznaczony był honorow ą odznaką za ran y i kontuzje, m eda­ R. P. N r 75/1930. c) Zajm ow anie płatnego stanow iska przez podofi­
lam i za wojnę, dziesięciolecia, długoletnią służbę, oraz m edalem ło­ cera w stanie spoczynku w przedsiębiorstw ie pry w atn y m nie w pły­
tew skim wa na obniżenie uposażenia em erytalnego.
Osierocił żonę i nieletniego syna. (J.) „E k stern ". — Dz. U rz. M inisterstw a W R i OP N r 2 z 1926
roku, poz. 8 w yjaśnia spraw ę w arunków , w ym aganych od ek ste r­
W zm arłym tracim y dobrego i powszechnie łubianego kolegę.
nów. P roszę zwrócić się do w łaściw ego okręgu szkolnego, p rzed sta­
Stalpiński Stefan, sierżant w iając sw oją spraw ę, z prośbą o szczegółowe dane.

31
To i ow o
(Zdjęcie le w e ):

Po kilkugodzinnym próbnym locie nowy niemiecki


literowiec „G raf Zeppelin" ląduje bezpiecznie podczas
gęstej m gły w porcie lotniczym w F ra n k fu rcie nad
M enem w obecności dr. H ugona E ck n era
PAT.

(Zdjęcie p ra w e ):
Pani n a zdjęciu nazyw a się M aryse B astie i jest
znaną lotniczką fran cu sk ą. Chce założyć zw iązek
letniczek, do którego należałyby najlepsze francuskie
letniczki
PAT.

RÓŻNE I DZIW NE LOSY KRÓLOWYCH PIĘK N O ŚCI strzelców, posiadał wiele tych czworonożnych pomocników. Jeden ba­
talion tego pułku wyposażony był w ekipę 6 psów. W ciągu pierwszego
Przew ażnie w szystkie ekscentryczne pom ysły przychodzą do półrocza w alk psy te pełniły służbę łączności pomiędzy komendą
E uropy z A m eryki. T ak sam o było i z konkursam i piękności. Po pułku i placówkam i. P rzebiegały one często i odległość 8 - kilome­
wojnie św iatow ej w raz z szałem mody żucia gumy, jazzu i m od­ trow ą. W ciągu tego półrocza w szystkie te psy zostały zabite pod­
nych tańców przyw ędrow ał do nas szał konkursów piękności. Chcia­ czas pełnienia służby, a nie m ożna było ich zastąpić innymi, ponie­
no znaleźć najpiękniejszą kobietę św iata. U rządzono więc w k aż­ waż wówczas był zupełny b rak tresow anych psów. Doświadczenie
dym poszczególnym k ra ju konkurs n a sw ą „najpiękniejszą", k tó rą to pozwoliło jednak przekonać się, ja k doskonałym pomocnikiem
w ysyłano n a drugi wybór, którego ju ry prem iowało m iss Europę. je st pies w walce. Przede w szystkim spełnia on niesłychanie czuj­
Tę konfrontow ano z pięknościam i innych części św iata, z czego nie funkcję tow arzysza żołnierza n a warcie. N a 300 m etrów odle­
w yłaniała się M iss U niversum , to je st pięKnosć w szechśw iatow a. głości dosłyszy pies czołgającego się człowieka. Zw raca on natych­
P rz y tych w yborach nie obeszło się n aturaln ie bez pew nych m iast głowę w stronę niebezpieczeństw a i cichym w arczeniem da­
protekcyjek, rozpaczliw ych zawodów, łez i szalonych radości. Miss je o nim znać.
F ra n c ja w ylew aia gorzkie łzy, że nie w ybrano jej miss Europą. T resow ane psy są też bardzo pomocne w służbie łączności.
Miss E u ropa zaś płakała, że nie została m iss U niversum . Młoae Podczas jednego z najbardziej gw ałtow nych ataków n a fo rty Ver-
dziewczęta, często zupełnie nieznane, staw ały się nagle punktem dun 17 żołnierzy kolejno chciało się przem knąć w śród ognia, aby
kulm inacyjnym zainteresow ania ogomego, równocześnie w ystaw ia­ przenieść wiadomości i sprow adzić posiłki. W szyscy padli. Dopiero
ne n a tysiączne pokusy. psu udało się przebiec niepostrzeżenie. P rzez cały szerg dni u trzy ­
To szalone życie podczas konkursów piękności, w śród świateł, m yw ał on łączność pomiędzy oddziałem a kom endą pułku, aż w re­
przepychu i zabaw , m ijało szybko, a potem następow ał pow rót do szcie i on padł od szrapnela.
norm alnych w arunków , ż a d n a jednak z tych kobiet nie chciała się F ran cu sk ie psy bojowe wym ieniano w rozkazach dziennych.
zgodzić n a pow rót do szarego życia. Rozbudzone am bicje dom a­ Jeden z nich m iał przydom ek ,,najm ężniejszy w śród mężnych". N a­
g ały się coraz to nowych sukcesów. A więc scena, ekran, życie zyw ał się P asto u t. On to razem z kom panią, do k tó rej należał, zo­
między kasynem gry, plażą zagraniczną itp. sta ł otoczony przez Niemców. K ilku żołnierzy łączności próbowało
Dużo z tych prem iow anych piękności doszło do sławy, wiele przedrzeć się przez pierścień otaczających wojsk, aby zawiadomić
powychodziło doskonale za mąż, ale wiele tak że zm arnow ało się. komendę. Padli. W ówczas zdecydowano się w ysłać P a sto u t‘a. P rze­
Z roku na rok konkursy staw ały się coraz m niej popularne i zdaje dostał on się przez potrójny ogień zasłonow y i sprow adził posiłki,
się niedługo w yjdą zupełnie z mody. przez co u rato w ał życie pozostałych 48 ludzi.
K rólowa piękności z roku 1934, R um unka nazw iskiem T ita D latego to w roku 1918 naczelna kom enda w ojsk francuskich
Cristescu, była wielbiona, rozpieszczona i bardzo bogata. Skończy­ zao p atry w ała w szystkie jednostki bojowe w psy. Gdy 11 pułk ki-
ła jednak tragicznie. Oto pewnego dnia znaleziono jej zimne zwłoki rasjerów pozostaw ał przez cały miesiąc w pierw szej linii, przez
w pokoju hotelow ym w Bukareszcie. Popełniła samobójstwo. Z ja ­ cały ten czas otrzym yw ał żywność i broń ty lk o w yłącznie za po­
kiego powodu, niewiadomo. średnictw em psów. One po sześć razy w ciągu doby przebiegały
A ry sto k ra tk a rosyjska, A rian a Gedeonów, była w ybrana jako nierów ny i poorany w ybucham i gran ató w teren, aż docierały do sie­
m iss R osja w roku 1936. Pośłubiła ona b ra ta p o te n tata filmu. Pio­ dziby kom endy pułku. K ażdy w racał, ciągnąc 100 kilogram ów naboi,
tr a P athe. Pew nego ra n k a m ąż jej wyszedł rano kupić sobie papie­ d ru tu kolczastego lub żywności. Dowódca pułku, w ycofując się, gdy
rosów i więcej nie wrócił. n astęp n a jednostka przyszła zluzować jego oddział, obliczył, że gdy­
P ierw sza m iss F ran cja, A gnes Souret, próbow ała zrobić k a ­ by nie psy, straciłb y co najm niej 50 żołnierzy.
rierę w jednym z musichallów. Po kilku latach znaleziono ją w szpi­
ta lu w Buenos A ires, um ierającą z w yczerpania. Spodziewać się więc należy, że w przyszłej wojnie będą brać
Miss F ra n c ja z roku 1928 nazw iskiem Raym onde Allain, stu ­ udział nie tylko w szystkie nasze dotychczasow e bronie i służby, ale
diow ała długie la ta śpiew w paryskim konserw atorium , w ystępując również i nasi najpierw si i najlepsi przyjaciele w czasie pokoju: psy.
w słynnym kabarecie Folies Bergeres. N apisała ona książkę, przed­
sta w iającą blaski i nędze królow ych piękności. ARESZTO W A N IE 6 ASTROLOGÓW I FAKIRÓW
P rem iow ana piękność n a paryskim konkursie piękności, Je n ­ Policja p ary sk a zaaresztow ała niedawno całe „towarzystw o
ny Luxeuil, po k rótkim pobycie w filmie porzuciła św iat i jego k ró t­ w różbiarzy", któ re podawało się za „synów D alekiego Wschodu",
ko trw ałe rozkosze i w stąpiła do klasztoru. a ja k się okazało, byli to miejscowi naciągacze, znani również z in­
nych przestępstw . Przepow iadali oni nie ty lk o przyszłość, ale obie­
PSY JA K O N IE Z A S T 4 P IE N I POMOCNICY ŻOŁNIERZA cyw ali również popraw ę losu przez w ym aw ianie różnych czarodziej­
Gdy uczestnicy w ojny św iatow ej w spom inają m inione lata, skich zaklęć, a w szystko n atu raln ie za w ysoką opłatą. Naiwnych
tow arzyszów broni i przebyte ciężkie chwile w boju, nie m ogą klientów nie brakow ało, i to nie tylko z prowincji, ale naw et z sa­
również zatrzeć w spom nień o w iernych i dzielnych swoich pomocni­ mego P aryża. F inansow a pozycja przepow iadaczy przyszłości była
kach, m ianow icie o psach. W szystkie praw ie w ojska posiadały w bardzo dobra. J a k się okazało, jeden z nich posiadał 50 sekretarzy,
swoich szeregach tresow ane psy. I ta k wojsko niem ieckie w chwi­ k tó rzy w przeciągu dwóch la t w ysłali 250 tysięcy listów z „jasno­
li w yruszenia n a fro n t w roku 1914 posiadało 6000 psów. Pełniły widzącym i" odpowiedziami, za k tó re pobrali w ysokie sumy. P a za a­
one służbę w artow ników , przenosiły broń, wiadom ości i żywność, resztow aniu głównych macherów, upadnie to pomysłowe przedsię­
a tak że odszukiw ały rannych n a placu boju. biorstwo, któ re nie pozwalało swoim członkom udziełać porad za
W w ojsku francuskim jeden tylko pułk, a mianowicie 17 pułk niższe honorarium niż 5 franków .

32
N A KARNAWAŁ
Rozrywki T a ciekaw a i
w esoła zab aw a po­
lega n a ty m ;
1) U staw iam y na
W nadchodzącym karnaw ale będziemy się oczywiście bawić. podłodze z książek
W kasynach, n a w ielkich balach, ale również często i w domu. łub innych przed­
miotów szereg
N a ta k im w łaśnie w ieczorku tow arzyskim w m ieszkaniu p ry ­ przeszkód.
watnymi dobrze je st dla urozm aicenia, obok tańców , zabaw ić się 2) P rzez te prze­
w sposób przyjem ny i wesoły. Aby więc wzbog^acić re p e rtu a r zaba­ szkody każem y ko­
wowy, podajem y naszym Czytelnikom k ilk a „rozryw'^ek", co p raw d a m uś k ilk a razy
przejść, ab y mógł
nie umysłłowych, ale nie m niej miłych i ciekawych. sobie dobrze w y­
m ierzyć i zapam ię­
„Chodzenie „sto­ ta ć ich wysokość
pa po stopie", to i rozstaw ienie.
3) Zaw iązujem y
znaczy p rzy k ład a­ mu oczy, usuw a­
m y przeszkody i
jąc piętę jednej każem y przejść
przez nie (chociaż
nogi do palców przeszkód ju ż nie
drugiej itd. nie m a).
Bardzo 2»,bawnie
jest rzeczą tr u ­ w ygląda człowiek,
chodzący ja k bo­
dną. Spróbujm y cian i u siłujący po­
jednak podczas ta ­ konać urojone tr u ­
dności.
kiego chodzenia
p atrzeć na buty REBUS
przez w ąsk ą szp ar­
kę m iędzy p alca­
mi. S praw i tak ie
chodzenie otocze­
niu n a pewno dużo
radości.

K to tę butelkę
podniesie ?
Zdawałoby się,
że to ta k ie łatw e.
A jednak...
Eielikwenta s ta ­
w iam y tyłem do
ściany, ta k , aby do
niej dotykał obca­
sam i. N a podłodze
m iędzy jego b u ta ­
nu staw iam y m a­
łą, nisk ą butelecz­ ARYTMOGRAF
kę. K ażm y mu te ­ ułożył plutonow y W ładysław R espekta
ra z ją podnieść z
ziemi, nie ru szając . 14 18 5 13 22 18 5 15 16 5 14 18 5 6 17 8 10' 19 10 14
nóg z m iejsca.
18 5 6 17 18 14 18 5 13 22 18 5 15 16 5 11 18 5 1418
Niewielu to po­ 5 6 17 8 5 20 10 19 22 5 20 10 11 18 5 14 18 5 6 1710
trafi. 8 10 14 185 13 22 7 3 4 7 14 13 22 18 14 7.
S ztu k a ta będzie 9 10 11 12 2 19 21 2 1 22
jeszcze tru d n ie j­
sza, jeśli zam iast C yfry zastąp ić literam i i odczytać rozw iązanie.
butelki użyjem y
spodka albo ły-
Klucz pomocniczy:
żeczkL
1 2 3 4 5 6 7 8 — najw yższa w ładza papieża nad biskupam i.
9 10 11 12 2 13 10 14 7 15 — zaw stydzać, p rzypraw iać o zm ie­
SZARADA szanie,
16 17 14 18 5 19 — m iasto pow iatowe w województwie k r a ­
ułożył plutonow y B ronisław Górnicki
kow skim nad Sołą.
Pierw sza i pół drugiego, 20 5 21 1 22 7 — jap o ń sk a śpiew aczka publiczna.
To stopień podoficera polskiego.
I
N a drugie trzecie żołnierze w yjeżdżają. T erm in nadsyłania rozw iązań — trz y tygodnie.
Gdy św ięta się zbliżają.
Młody, sta ry ja k się uczy. NAGRODY:
K ażdy m a praw o do całości,
Tylko odrobinę cierpliwości. Dwie do rozlosow ania pośród tych, któ rzy nadeślą rozw iązania.
H um or — Spójrz pan na tego psa. Jak on obrósł. Teraz to
już niewiadomo, gdzie on ma głowę, a gdzie ogon.
— O to najłatwiej. Uszczypnij go pan. Gdzie zasźcze-’
ka, tam jest głowa.
— Czym jest przyszły Marysi — pyta pani służącą.
— Przyszły? Albo ja wiem. Teraźniejszy jest szo­
ferem. — Wiesz, mój drogi, jestem zakochana w moim no­
wym aucie.
—• Najdroższa pani! Pani pozwoli, że złożę moje pa­ — Tak, tak — odpowiada mąż. — Dziś maszyny ro­
łające serce u twoich stóp. bią nam konkurencję na wszystkich polach.
— Ach, doskonale. Właśnie strasznie mi zmarzły
nogi. — Jasiu, teraz jesteś w niewoli. Możesz się wykupić
tylko wówczas, gdy dasz każdemu z nas po miętowym cu­
— Pomyśl sobie, Stefciu, wczoraj oświadczył mi się kierku. '
— A czy nie lepiej, żebyście mnie rozstrzelali tak, jak
Karol.
— No, prawda, jak on to robi miło i z wdziękiem. wczoraj? — odpowiada Jaś.

Pewien Szkot, znany ze skąpstwa, przechodząc koło . — Ty jesteś moim promieniem! Jesteś światłem mo­
zakładu pogrzebowego czyta napis na drzwiach: jej duszy — mówi zakochany młodzieniec. — Przepędzasz
„Dla celów reklamowych postanoWiUśmy pochować ponure chmury z mego życia, ogrzewasz moje serce i nie
następnego nieboszczyka za darmo". dajesz mu stygnąć.
Szkot bez chwili namysłu wyjmuje rewolwer i strzela — No już dobrze, dobrze kochany panie. Ale czy pan
prosi o moją rękę, czy wygłasza komunikat meteoro­
sobie w skroń.
logiczny?
Do poczekalni przychodzi gość.
—^ Czy mogę widzieć się z dyrektorem? — Kelner! Befsztyk jest strasznie twardy. Proszę
— Nie, niema go, wyszedł. - zawołać mi tu gospodarza. To bydlę musi być bardzo stare.
— Jakże pań może mówić, że wyszedł, kiedy widzia­ — Nie tak bardzo, proszę pana. W październiku koń­
łem go przez okno. czy dopiero 60 lat.
— No, tak, ale on pana wcześniej zobaczjd — odpo­
wiada woźny. Romek przyniósł świadectwo, ale nie bardzo dobre.
Tatuś jego przegląda je, kiwa głową i mówi:
Rozmowa telefoniczna: — Nie powiem, żeby te stopnie z przedmiotów były
Głos .A: Hallo! dobre, ale mam nadzieję, że na koniec roku poprawisz je
Głos B: Hallo ! sobie. - ^
Głos A: Co słychać? — Brawo, tatusiu! To mi się podoba — mówi Ro­
Głos B: Dziękuję, wszystko doskonale! mek. — Zawsze głowa do góry! Nie tracić nigdy wiary!
Głos A: Przepraszam, fałsz}we połączenie.

(Rysunek le w y );
— Oskarżony utrzymuje że zadał po­
szkodowanemu tylko parę lekkich uderzeń,
a on twierdzi, że było inaczej.
— On mc nie może wiedzieć, panie sę­
dzio. Zaraz po pierwszym uderzeniu stracił
przytomność.

(Rysunek praw y):


— Wczoraj złożyłem zameldowanie o za-
g^inięciu żony i prosiłem o zarządzenie po­
szukiwań.
— W ięc co?
— Rozmyśliłem się, panie komisarzu,
niech panowie nie szukają.
I .. I III I.

WYDAWCA: WOJSKOWY INSTYTUT N A UK OW O - O SWIA T OW Y


Redaktor naczelny: Jerzy Ciepielowski, kapitan Zastępca naczelnego redaktora: W acław Szmagier
Sekretarz redakcji: N. W. W itaczydski, chorąży Kierownik techniczny: Romuald Mackiewicz
Redakcja i Administracja: Warszawa, ul. N owy Świat 23/25. Telefony: Redakcji 231-72, Administracji 304-69. Konto PKO 22.144
Przedpłata: Miesięcznie 1.50 zł. — Rocznie 17 zł. — Egzemplarz pojedyóczy 50 gr. Za granicą rocznie 40 zł. — W Ameryce 5 dolarów.
Opłata pocztowa uiszczona gotówką. — Za zmianę adresu dopłata 25 groszy.
Ceny ogłoszeń: 1 strona czanio drukowana 500 złotych; jeden milimetr jednoszpaltowy względnie jego miejsce przy układzie
dwuszpaltowym zł 1.— ; trzyszpaltowym zł 0.65. Cena 1 strony dwukolorowej, względnie 1 strony opisowej 750 złotych; jeden
m ilimetr jednoszpaltowy względnie jego miejsce przy układzie dwuszpaltow 3mi zł 1.50, trzyszpaltowym zł 1.—.
Rękopisów, zdjęć i rysunków, nadesłanych do Redakcji, nie zwraca się.
D nikam ia Naukowa w Warszawie. Stare Miasto 11. Tel. 509-17. — Klisze Zakł. Fotochemlgraf. „Zorza". W arszawa. Tel. 520-37.

You might also like