Professional Documents
Culture Documents
Kto Tu Rzadzi - Ja Czy Moj Mozg - Michael S. Gazzaniga
Kto Tu Rzadzi - Ja Czy Moj Mozg - Michael S. Gazzaniga
Richard E. Nisbett
Geografia myślenia
Dlaczego ludzie Wschodu i Zachodu myślą inaczej
Wiesław Łukaszewski
Udręka życia
Jak ludzie radzą sobie z lękiem przed śmiercią
Richard E. Nisbett
Inteligencja. Sposoby oddziaływania na IQ
Dlaczego tak ważne są szkoła i kultura
Michael S. Gazzaniga
Istota człowieczeństwa
Co czyni nas wyjątkowymi
Bernard Weiner
Emocje moralne, sprawiedliwość i motywacje społeczne
Psychologiczna teoria atrybucji
James R. Flynn
O inteligencji inaczej
Czy jesteśmy mądrzejsi od naszych przodków
Dla Charlotte,
która bez wątpienia jest ósmym cudem świata
PODZIĘKOWANIE
Mój dług wdzięczności wobec współpracowników, członków rodziny
i rozmaitych instytucji rośnie z każdą kolejną książką, którą piszę.
W tym wypadku rolę katalizatora odegrały Uniwersytet
w Edynburgu i cykl Wykładów Gifforda. Czułem się zaszczycony
tym zaproszeniem i radośnie podekscytowany wyzwaniem, jakim
było wygłoszenie serii wykładów w ciągu dwóch tygodni jesienią
2009 roku. Pragnąłem opowiedzieć słuchaczom o tym, czego, moim
zdaniem, nauczyła nas neuronauka na temat kilku wielkich
problemów filozoficznych, a zwłaszcza czego pozwoliła nam się
dowiedzieć na temat osobistej odpowiedzialności. Wiele osób
okazało żywe zainteresowanie tymi sprawami, między innymi (ku
mojemu zdziwieniu) moja żona Charlotte; moje dzieci: Marin,
Anne, Francesca i Zachary; mój zięć Chris; i moja siostra Rebecca.
Wszyscy oni przyjechali do Edynburga, wynajęli apartament
i mobilizowali mnie do działania. To był wspaniały czas –
a przynajmniej tak mówili moi bliscy. Nie muszę dodawać, że
przygotowując się do wykładów, przeżywałem katusze.
Oczywiście w ogólnym rozrachunku wygłoszenie odczytów to
najłatwiejsza część zadania. Trzeba wtedy, rzecz jasna, zebrać
myśli, ale zapisanie tych myśli to zupełnie inna sprawa. I tym
razem pomogło mi wielu ludzi. Niezastąpiona okazała się moja
siostra Rebecca. Jej swada i talent redaktorski wzmogły moją
skłonność do bezpośredniego, konwersacyjnego stylu
komunikowania się z czytelnikiem. Nie wiem, jak jej dziękować.
Jestem też głęboko wdzięczny Jane Nevis, mojej koleżance z Dana
Foundation. Jej bystre oko i doskonała redakcja nie mają sobie
równych. Jane nie ingeruje w styl autora i poprawia go tylko
wtedy, gdy bez wątpienia popełnił błąd. Jak na mój gust, przytrafia
mi się to zbyt często, ale za każdym razem uczę się czegoś nowego.
Podziękowanie wszystkim moim współpracownikom byłoby
niemożliwe. Przez wszystkie te lata inspirowało mnie wielu
badaczy, począwszy od mojego mentora Rogera Sperry’ego, jednego
z najwybitniejszych badaczy mózgu w historii. Podczas lektury tej
książki można również zauważyć, że silny wpływ wywierali na
mnie moi studenci – uczestnicy studiów doktoranckich
i podoktoranckich. Ich wkład w opisane tu badania i idee jest
równie duży, jak ten wniesiony przeze mnie. Pragnę także
wymienić kilku wielkich naukowców, takich jak Leon Festinger,
George Miller i David Premack, którzy dołożyli wszelkich starań,
aby uczynić mnie lepszym, niż jestem. Podobną rolę odegrał Donald
Mackay, który wygłosił jedną z poprzednich serii w ramach
Wykładów Gifforda. To samo uczynili Michael Posner, Steven
Hillyard, Leo Chalupa, Floyd Bloom, Emilio Bizzi, Marc Raichle,
Scott Grafton, Endel Tulving, Steven Pinker i wielu innych.
Wszyscy oni sprawili, że moje życie stało się bogatsze. Chciałbym
również podziękować Walterowi Sinnott-Armstrongowi
i Michaelowi Posnerowi za krytyczną analizę maszynopisu tej
książki oraz Johnowi Doyle’owi z Caltech za lekturę tego tekstu
i wnikliwe uwagi na temat tego, w jakim kierunku powinny
zmierzać badania dotyczące zależności między umysłem
a mózgiem. Właśnie tam, w Caltech, rozpoczęła się moja kariera
naukowa. Z wielką przyjemnością ponownie pukam do bram tej
uczelni, aby dowiedzieć się więcej.
PRZEDMOWA
Neuronauka to coś więcej niż kolejna dyscyplina akademicka.
Pojawił się bowiem przodek nowych dyscyplin, których jeszcze nie
znamy, ale które staną się czymś powszednim dla naszych dzieci,
a już na pewno dla wnuków. Neuronauka opisuje, jak działa mózg
w reakcji na codzienne wydarzenia, takie jak smakowanie potraw,
rozmowa z bliskimi, oglądanie nudnego filmu czy stres przed
oświadczynami. Stara się przewidzieć, na co mózg zwraca uwagę,
co zapamiętuje, co go przepełnia emocjami. Do tej pory wiedzą
o codzienności zajmowały się nauki społeczne. Z mniejszą lub
większą swobodą opisywały to, o czym człowiek myśli, co czuje, jak
podejmuje decyzje. Tworzyły jego obraz na podstawie werbalnego
samoopisu, czyli tego, co sobie uświadamiamy i o czym jesteśmy
w stanie opowiedzieć. Tymczasem wielu procesów, jakie zachodzą
w naszym umyśle, świadomi nie jesteśmy. Przedstawiciele
psychologii eksperymentalnej oraz neuronauki od lat potwierdzają
zasadność metafory Freuda, że psychika jest jak góra lodowa – to,
co świadome, to jedynie jej czubek. Ale jak poznać i opisać
nieświadomość? >Na pewno nie za pomocą ankiety bądź
kwestionariusza. Przydałoby się tutaj coś bardziej wyrafinowanego
i zaawansowanego niż technika papier-ołówek. Takimi
technologiami dysponuje neuronauka. Potrafi obrazować procesy
biologiczne zachodzące w mózgu, i to w czasie rzeczywistym. A tacy
ludzie, jak Damasio, LeDoux, Cacioppo czy Gazzaniga, w swoich
potężnych laboratoriach, wyposażonych prawie jak statki
kosmiczne, potrafią mapować reakcje biologiczne na zjawiska
psychologiczne i vice versa. Prawdopodobnie nasze dzieci będą
mogły robić to samo za pomocą smartfonów, na przykład w drodze
na randkę, ale to już zupełnie inna historia.
Profesor Michael Gazzaniga mieszka w idyllicznej Santa
Barbarze w Kalifornii i od półwiecza nieprzerwanie opisuje zasady
działania mózgu, najbardziej skomplikowanego i energochłonnego
organu naszego ciała. Prowadzi badania nad funkcjonalną
lateralizacją mózgu, czyli nad tym, jak półkule komunikują się ze
sobą. Jest oficjalnie uznawany za współtwórcę
neurokognitywistyki, dziedziny wiążącej neurobiologię
z psychologią (w 1964 roku otrzymał doktorat z psychobiologii).
Jest także założycielem bądź prezesem prominentnych towarzystw
naukowych i czasopism, redaguje prestiżową serię książek
Cognitive Neurosciences (MIT Press), prezentującą wyniki badań
blisko dwustu neuronaukowców z całego świata. O jego
dokonaniach wspominał Stanisław Lem w książce Pokój na ziemi
(Wydawnictwo Literackie, 1987).
Gazzaniga pisze nie tylko specjalistyczne artykuły akademickie,
ale też książki adresowane do szerokiej publiczności. Najnowszą
z nich jest właśnie ta. Pomysł na nią zrodził się podczas Wykładów
Gifforda - cyklicznych spotkań tuzów uniwersyteckich z gronem
amatorów zainteresowanych religią, nauką i filozofią. Gazzaniga
buduje w niej interdyscyplinarny pomost między neuronauką,
psychologią, etyką i prawem. Robi to z godną pozazdroszczenia
swadą i erudycją. Czy mamy wolną wolę, a w konsekwencji - czy
jesteśmy odpowiedzialni za swoje czyny? To przewodnie pytanie,
które Gazzaniga zadaje i sobie, i nam. Jaka jest prawdziwa natura
umysłu, zdeterminowana czy wolna? Przez stulecia wierzono, że to
duch panuje nad materią, a człowiek jest predestynowany do
sprawowania kontroli nad psychiką. Wolna wola jest tak silna, że
może góry przenosić. Poglądy te były zbieżne z postępującą
demokratyzacją świata. W ostatnich dekadach jednak dzięki
gwałtownemu postępowi w naukach biologicznych, szczególnie
w genetyce, coraz częściej pojawiały się stanowiska zgoła
odmienne. Środowisko i wola mogą wiele, ale natura i geny –
jeszcze więcej. Zachowania człowieka w większości są
automatyczne i pozbawione jakiejkolwiek refleksji, a nazwę
gatunkową „człowiek rozumny” otrzymaliśmy nieco na wyrost.
Iluzja wolnej woli to tytuł jednej z bardziej wpływowych książek
wydanych na początku nowego milenium. Neuronauka idealnie
wpasowuje się w dyskusję, a sam Gazzaniga, wyraźnie
zafascynowany potęgą neuronów, jednocześnie polemizuje z ich
wszechwładzą. Lektura Kto tu rządzi? przyniesie korzyść
wszystkim. Ciekawych świata laików oprowadzi po fascynującym
świecie mózgu i umysłu, a zawodowym badaczom podpowie, jak
pisać o nauce prosto i przyjaźnie.
Czy jesteśmy odpowiedzialni za własne czyny? Czy jesteśmy
panami we własnym domu? Odpowiedzi na te oraz inne pytania
trzeba już poszukać na następnych stronach.
Rafał Ohme
Szkoła Wyższa Psychologii Społeczn
ROZDZIAŁ 1
Jacy jesteśmy
Oto zagadka dotycząca naszej codzienności: każdy z nas czuje się
wewnętrznie spójnym, świadomym podmiotem, który dąży do
swoich celów i może dokonywać wolnych wyborów w niemal
wszystkich sferach życia. Równocześnie wszyscy zdajemy sobie
sprawę z faktu, że jesteśmy maszynami – biologicznymi, ale jednak
maszynami – i że fizyczne prawa wszechświata odnoszą się do obu
typów maszyn: sztucznych i naturalnych (ludzkich). Czy oba
rodzaje maszyn są w pełni zdeterminowane (jak twierdził Einstein,
który nie wierzył w wolną wolę), czy też możemy dokonywać
wyborów według własnego uznania?
Richard Dawkins opowiada się za oświeceniowym,
mechanicystycznym poglądem, że wszyscy jesteśmy
zdeterminowanymi maszynami, i natychmiast zwraca uwagę na
jego istotną implikację. Dlaczego karzemy ludzi przejawiających
zachowania antyspołeczne? Dlaczego nie traktujemy ich jak
maszyn, które trzeba naprawić? Przecież – argumentuje Dawkins –
kiedy psuje się nam samochód, nie bijemy go ani nie kopiemy. Po
prostu go naprawiamy.
Zastąpmy samochód koniem, który zrzucił nas z siodła. Co
zrobimy? Myśl o smagnięciu batem wydaje się bardziej naturalna
niż pomysł odprowadzenia konia do stajni, aby go tam naprawiono.
W żywym ciele jest coś, co wywołuje intensywne reakcje, które
stanowią nieodłączną część ludzkiej natury i pociągają za sobą całe
mnóstwo uczuć, wartości, celów i zamiarów oraz niezliczone stany
umysłu. Krótko mówiąc, w sposobie, w jaki jesteśmy
skonstruowani, a także (jak można przypuszczać) w naszym mózgu
jest coś, co wydaje się kierować naszym codziennym zachowaniem
i procesami poznawczymi. Nasza konstrukcja wydaje się nader
złożona. Ludzki mózg – ta niezwykła maszyna – działa
samodzielnie, chociaż mamy wrażenie, że to my o wszystkim
decydujemy. Oto zagadka do rozwiązania.
Ludzki mózg jest w dużej mierze systemem równoległym
i rozproszonym, w którym mieści się nieskończenie wiele ośrodków
decyzyjnych i centrów integracji. Mózg działa 24 godziny na dobę, 7
dni w tygodniu – nigdy nie przestaje kierować naszymi myślami
i pragnieniami oraz naszym ciałem. Miliony sieci mózgowych są
niczym morze wojsk, a nie pojedynczy żołnierze czekający na
rozkazy dowódcy. Jest to przy tym system zdeterminowany, nie zaś
swobodny jeździec, który nic sobie nie robi z sił fizycznych
i chemicznych działających we wszechświecie. Wszystkie te nowe
fakty nie zachwiały jednak naszym przeświadczeniem, że
w każdym z nas tkwi jakieś centralne Ja, które pociąga za sznurki.
Oto zagadka, którą postaramy się rozwiązać. Spróbujemy wyjaśnić,
jak to wszystko działa.
Osiągnięcia ludzkiego mózgu są jedną z podstaw naszego
przekonania o istnieniu centralnego, dążącego do własnych celów
Ja. Współczesna technika i know-how są zdumiewające – małpę
z wszczepionym implantem neurologicznym można podłączyć do
internetu w Północnej Karolinie, a kiedy będziemy ją stymulować,
impulsy wysyłane przez jej neurony mogą kierować ruchami robota
znajdującego się w Japonii. Co więcej, impulsy te dotrą do Japonii
szybciej, niż zdołałyby dotrzeć z mózgu małpy do jej kończyny
dolnej! Rozważmy bardziej przyziemny przykład: przyjrzyjmy się
Twojemu obiadowi. Przy odrobinie szczęścia dzisiejszego
popołudnia na Twoim talerzu pojawi się miejscowa sałata
z siekanymi gruszkami z Chile, smakowity ser gorgonzola z Włoch,
jagnięcina z Nowej Zelandii, pieczone ziemniaki z Idaho i czerwone
wino z Francji. Jak wielu twórczych i pomysłowych ludzi musiało
ze sobą współpracować, aby stało się to możliwe? Mnóstwo. Od
człowieka, który pierwszy wpadł na pomysł, że może sam
produkować jedzenie, przez tego, który pomyślał, że stary sok
winogronowy ma interesujący smak, po Leonarda, który pierwszy
narysował machinę latającą; od człowieka, który wziął pierwszy
kęs tego pokrytego pleśnią sera i pomyślał: „To jest to!”, po
niezliczonych naukowców, inżynierów, programistów, farmerów,
ranczerów, kupców winnych, przewoźników, sprzedawców
detalicznych i kucharzy, którzy wnieśli swój wkład. Nigdzie
w królestwie zwierząt nie spotkamy podobnej kreatywności
i współpracy między niespokrewnionymi osobnikami. Jeszcze
bardziej zdumiewający wydaje się fakt, że są ludzie, którzy nie
widzą istotnej różnicy między zdolnościami ludzi a zdolnościami
innych zwierząt. Są przekonani, że ich ukochany pies, patrzący na
nich wielkimi, smutnymi oczami, jest bliski opublikowania
artykułu z poradami dla innych domowych pupili, zatytułowanego
„Jak możesz manipulować swoim dwunożnym współlokatorem,
nawet nie schodząc z kanapy”.
Ludzie zawędrowali w najdalsze zakątki świata i dzisiaj żyją
w bardzo zróżnicowanych środowiskach. Tymczasem nasi najbliżsi
żyjący krewni, szympansy, są gatunkiem zagrożonym. Nasuwa się
pytanie: dlaczego my, ludzie, odnieśliśmy tak oszałamiający
sukces, podczas gdy nasi najbliżsi krewniacy ledwie się trzymają?
Potrafimy rozwiązywać problemy, z którymi nie radzi sobie żaden
inny gatunek. Jedyna sensowna odpowiedź brzmi: to dlatego, że
mamy coś, czego im brakuje. Trudno nam jednak zaakceptować ten
fakt. Dzisiaj, na początku XXI wieku, dysponujemy wiedzą
pomocną w znalezieniu odpowiedzi na niektóre z tych pytań –
wiedzą, która była niedostępna dla dociekliwych umysłów naszych
poprzedników. Tak, nasi przodkowie byli bardzo dociekliwi. Od
zarania dziejów ludzie poszukiwali odpowiedzi na pytanie o to,
czym i kim jesteśmy. Na murach świątyni Apollina w Delfach
wyryto radę: „Poznaj samego siebie”. Człowieka zawsze
interesowała natura umysłu, jaźni i kondycji ludzkiej. Skąd bierze
się ta ciekawość? Twój pies nie zastanawia się nad takimi
sprawami, leżąc na kanapie.
Dzisiaj neurobiolodzy badają ludzki mózg, drażniąc go,
rejestrując jego aktywność, stymulując go, analizując i porównując
z mózgami innych zwierząt. Niektóre tajemnice mózgu zostały
rozwiązane, powstało też wiele nowych teorii. Nie wpadajmy
jednak w samouwielbienie, powściągnijmy swoje ego. Już w V
wieku przed naszą erą Hipokrates napisał słowa, których nie
powstydziłby się współczesny przedstawiciel neuronauki: „Ludzie
winni wiedzieć, że z niczego innego uciechy i radości, śmiechy
i żarty nie rodzą się, jak tylko [z mózgu], tak jak i smutki i udręki,
zmartwienia i płacz. Poprzez niego właśnie najwięcej pojmujemy
i myślimy, widzimy i słyszymy, rozpoznajemy rzeczy szpetne
i piękne, złe i dobre, przyjemne i odrażające. (...) Z tejże przyczyny
szalejemy i doznajemy obłędu, ukazują nam się widziadła
i strachy”[1]. Hipokrates przedstawił te mechanizmy zaledwie
w ogólnym zarysie, nie mylił się jednak co do podstawowych zasad.
Wyjaśnienie owych mechanizmów jest zadaniem nauki. Dążąc do
tego celu, powinniśmy skorzystać z rady Sherlocka Holmesa,
znanego ze swej metody naukowej: „Trudność polega na
oddzieleniu samej istoty zdarzenia od całej otoczki stworzonej przez
różnych teoretyków i dziennikarzy. A zatem ustaliwszy tę
niepodlegającą wątpliwości podstawę naszych dalszych działań,
mamy obowiązek przekonać się na miejscu, czy można już
wyciągnąć jakieś wnioski i na czym zasadza się owa tajemnicza
sprawa”[2].
Ta wskazówka – fakty i tylko fakty – jest kluczem do
rozwiązania zagadki. Zasadą tą kierowali się pierwsi badacze
mózgu. Czym jest mózg? Weźmy ludzkie zwłoki, otwórzmy czaszkę
i przyjrzyjmy się temu, co jest w środku. Zróbmy w tym dziury.
Zbadajmy ludzi, którzy przeszli udar mózgu. Spróbujmy
zarejestrować sygnały elektryczne wytwarzane przez mózg.
Zobaczmy, jak w miarę rozwoju powstają w nim nowe połączenia.
Jak się wkrótce przekonasz, takie proste pytania inspirowały
pierwszych naukowców zajmujących się mózgiem i nadal motywują
wielu współczesnych badaczy. Kiedy jednak zagłębimy się w tę
opowieść, stanie się oczywiste, że bez badania zachowań
organizmów i bez wiedzy na temat funkcji naszych
ukształtowanych przez dobór naturalny systemów umysłowych
poszukiwanie odpowiedzi na pytanie „Świadoma jaźń czy
maszyna?” jest przedsięwzięciem beznadziejnym. Jak zauważył
wybitny badacz mózgu David Marr, nie można wyjaśnić, jak działa
skrzydło ptaka, badając jego pióra. W miarę jak gromadzimy coraz
więcej faktów, musimy je rozważać w kontekście funkcjonalnym
i próbować ustalić, w jaki sposób ów kontekst może nakładać
ograniczenia na elementy leżące u podstaw danej funkcji.
Zabierzmy się więc do pracy.
Rozwój mózgu
Ekwipotencjalność
Doświadczenie
Mniej więcej w tym samym czasie, gdy Sperry pracował nad swoją
teorią rozwoju nerwów (w latach sześćdziesiątych XX wieku),
pewnego młodego brytyjskiego biologa, Petera Marlera,
zafascynowały ptaki śpiewające. Ptaki te uczą się swoich treli od
swych starszych pobratymców. W trakcie prowadzenia terenowych
badań botanicznych Marler zauważył, że ptaki tego samego
gatunku, mieszkające w różnych miejscach, śpiewają nieco inaczej
(badacz nazwał te odmienne wersje ptasich piosenek dialektami).
Obserwując pasówki białobrewe[16], zauważył, że młode ptaki były
w stanie nauczyć się pewnego zakresu dźwięków w trakcie
krótkiego okresu krytycznego, mniej więcej między trzydziestym
a setnym dniem życia. Marler zastanawiał się, czy można wpłynąć
na to, jakiej piosenki nauczą się młode pasówki, poprzez
kontrolowanie dźwięków, z którymi się stykają. Odizolował młode
ptaki w okresie krytycznym i odtwarzał im piosenki w ich dialekcie
rodzimym lub obcym. Ptaki nauczyły się dialektu, z którym miały
kontakt. Tak więc to, który dialekt opanowały, zależało od
doświadczenia. Marler zadał sobie pytanie, czy młode pasówki
mogłyby się nauczyć nieco odmiennej piosenki innego gatunku
trznadlowatych, gdyby to ją słyszały w okresie krytycznym.
Odtwarzał więc badanym ptakom na przemian pieśń treningową
i piosenkę innego gatunku trznadlowatych, występującego
powszechnie w ich środowisku naturalnym, ale pasówki nauczyły
się jedynie treli własnego gatunku[17]. Tak więc dialekt, który sobie
przyswajały, zależał od tego, jaką piosenkę słyszały, ale zakres
piosenek, jakich były w stanie się nauczyć, okazał się bardzo
ograniczony. Najwyraźniej istniały wrodzone ograniczenia
neuronalne, zawężające zakres tego, czego ptaki mogły się nauczyć.
Ograniczenia te stanowiły problem dla zwolenników teorii
niezapisanej tablicy, lecz nie zaskoczyły Nielsa Jerne’a.
Wrodzona złożoność
Kraina nieświadomości
Z pomocą pacjentów
Moduły czynnościowe
Rozszczepienie mózgu
Podwójna świadomość?
Jak to działa?
Systemy złożone
[1]
Koło tętnicze Willisa - sieć tętnicza znajdująca się u podstawy
mózgu.
[2] Jednym z jego założycieli był Hughlings Jackson.
[3] Galton, 1879.
[4]Galton, który był pionierem w wielu dziedzinach, opracował
także system klasyfikacji odcisków palców i oszacował
prawdopodobieństwo tego, że dwie osoby będą miały jednakowe
odciski palców.
[5] Caramazza i Shelton, 1998.
[6] Boyer i Barrett, 2005.
[7] Barrett, 2005.
[8] Cross, Gusé, Poran i Smith, 1993.
[9] Zob. Stamm i Sperry, 1957; Glickenstein i Sperry, 1960.
[10]Później badacze doszli do wniosku, że u tych dzieci
wykształciły się kompensacyjne drogi nerwowe.
[11] Akelaitis, 1945.
[12]Zob. Gazzaniga, Bogen i Sperry, 1962; Gazzaniga, Bogen
i Sperry, 1963; Gazzaniga, Bogen i Sperry, 1965; Gazzaniga
i Sperry, 1967.
[13] Van Wagenen i Herren, 1940.
[14] Akelaitis, 1941.
[15] Sperry, 1984.
[16] Kutas i in., 1990.
[17] Gazzaniga, Bogen i Sperry, 1967.
[18] Zob. Nass i Gazzaniga, 1987; Zaidel, 1990.
[19] Gazzaniga i Smylie, 1990.
[20]Lewa półkula zawiaduje przede wszystkim mięśniami prawej
strony twarzy, a półkula prawa kontroluje mięśnie twarzy po lewej
stronie.
[21] Sperry, 1968.
[22] Gazzaniga, 1972.
[23] Sutherland, 1989.
[24] MacKay, 1991.
[25] Zob. Phelps i Gazzaniga, 1992; Metcalfe, Funnell i Gazzaniga,
1995.
[26] Nelson i Bower, 1990.
[27] Striedter, 2005.
[28] Chen, Hall i Chklovskii, 2006.
[29] Zob.
Hilgetag, Burns, O'Neill, Scannell i Young, 2000; Sporns,
Tononi i Edelman, 2002; Sakata, Komatsu i Yamamori, 2005.
[30] Watts i Strogatz, 1998.
[31] Zob. Gazzaniga, 1989; Baynes, Eliassen, Lutsep i Gazzaniga,
1998.
[32] Volpe, Ledoux i Gazzaniga, 1979.
[33]Z wyjątkiem układu czuciowego. Zob. Bassett, Bullmore,
Verchinski, Mattay, Weinberger i Meyer-Lindenberg, 2008.
[34] Nicolis i Rouvas-Nicolis, 2007.
[35] Amaral i Ottino, 2004.
[36] Strona docelowa (landing page) – pierwsza strona
internetowa, na którą trafia użytkownik, kliknąwszy na reklamę
(przyp. tłum.).
[37] Varian, 2007.
ROZDZIAŁ 3
Interpretator
Jakkolwiek wiemy, że w naszym mózgu działają niezliczone
ośrodki decyzyjne, że aktywności neuronalnej występującej na
jednym poziomie organizacji nie sposób wyjaśnić na innym
poziomie oraz że podobnie jak w wypadku internetu, w naszym
mózgu nie ma szefa, najważniejsza zagadka pozostaje
nierozwiązana. Uporczywe przekonanie, że w każdym z nas istnieje
jakieś Ja, które decyduje o wszystkim, co robimy, nie ustępuje.
Złudzenie to jest tak przemożne, że niezwykle trudno nim
zachwiać. Zresztą nie ma powodu, aby to robić – przecież
przekonanie to dobrze nam służy. Warto jednak spróbować
zrozumieć, skąd się ono bierze. Kiedy pojmiemy, dlaczego wydaje
nam się, że sprawujemy kontrolę, chociaż doskonale wiemy, że
wszystko, co robimy, jest tylko nieco opóźnionym echem aktywności
naszego mózgu, zrozumiemy przyczyny i mechanizmy naszych
błędów w myśleniu i spostrzeganiu. W następnym rozdziale
dowiemy się, w którym miejscu przestrzeni ludzkiego życia należy
szukać źródeł osobistej odpowiedzialności oraz że ma się ona
świetnie w naszym redukcjonistycznym świecie.
Złudzenie Müllera-Lyera
Interpretator w akcji
Uprowadzenie interpretatora
Idea, że nasz interpretator jest tylko tak dobry, jak dane, które
otrzymuje, pozwala wyjaśnić wiele pozornie niewytłumaczalnych
zachowań zarówno normalnych mózgów, jak i mózgów pacjentów
z zaburzeniami neurologicznymi. Jeśli dostarczymy
interpretatorowi błędnych danych, możemy go „uprowadzić” –
przejąć nad nim kontrolę – i sprawić, że wymyśli on historię różną
od tej, jaką mógłby stworzyć w innych okolicznościach. Może więc
z perspektywy naszego modułu interpretującego rzeczywistość jest
wirtualna, zależna od informacji czuciowych, które docierają do
niego tu i teraz.
Wyobraź sobie na przykład, że wchodzisz – wyposażony w swój
normalnie funkcjonujący mózg – do laboratorium rzeczywistości
wirtualnej. Widzisz, że jest to przestronne pomieszczenie z płaską
betonową podłogą. Następnie wkładasz specjalne okulary i odtąd
wszystko, co widzisz, jest kontrolowane przez faceta, który siedzi
w kącie przy komputerze i z radością płata Ci figle. Ruszasz przed
siebie i nagle tuż przed Tobą pojawia się głęboka, ziejąca przepaść.
Oj! Doświadczasz nagłego przypływu adrenaliny, Twoje serce
przyspiesza i odskakujesz do tyłu. Słyszysz śmiech. Zaraz jednak
pojawia się wąska kładka przerzucona nad przepaścią. Proszą Cię,
żebyś po niej przeszedł. Jeżeli jesteś podobny do mnie,
zdecydowanie odmawiasz („Nigdy w życiu!”). Jeśli zaś lubisz mocne
wrażenia i postanawiasz spróbować, przesuwasz się po kładce
w żółwim tempie, rozkładając szeroko ramiona dla utrzymania
równowagi. Twoje serce wali jak szalone, a mięśnie są naprężone.
Oczywiście wszyscy w laboratorium śmieją się jeszcze głośniej,
ponieważ tak naprawdę idziesz po płaskiej betonowej podłodze.
Chociaż Ty sam o tym wiesz, bodźce spostrzegane tu i teraz
przejęły kontrolę nad Twoim zdrowym rozsądkiem. Twoja
interpretacja świata uległa wpływowi sygnałów wzrokowych, które
wzięły górę nad tym, co wie Twój świadomy mózg.
Interpretator otrzymuje dane z obszarów mózgu monitorujących
układ wzrokowy, układ somatosensoryczny, emocje i reprezentacje
poznawcze. Jak się jednak przekonaliśmy, interpretator jest tylko
tak dobry, jak informacje, które do niego docierają. Uszkodzenia
lub dysfunkcje w obrębie któregokolwiek z tych
wyspecjalizowanych systemów wywołują osobliwe zaburzenia
neurologiczne związane z powstaniem niekompletnego lub
nieprawdziwego obrazu siebie, innych ludzi, przedmiotów
i otoczenia, co przejawia się zachowaniami, które wydają się
dziwaczne. Przestają się takie wydawać, kiedy sobie
uświadamiamy, iż wynikają z faktu, że interpretator nie otrzymał
informacji bądź dysponował błędnymi danymi. W poprzednim
rozdziale dowiedzieliśmy się, jakie następstwa pociąga za sobą
uszkodzenie obszaru mózgu, który monitoruje część układu
wzrokowego. Przejdźmy teraz do obszaru nadzorującego układ
somatosensoryczny – uszkodzenie tego fragmentu mózgu może
wywołać zaburzenie nazywane anozognozją. Pacjent cierpiący na to
zaburzenie twierdzi, że jego sparaliżowana lewa ręka nie należy do
niego. Vilayanur Ramachandran opisuje swoje spotkanie z taką
pacjentką:
Interpretator w biegu
Co to wszystko znaczy?
Determinizm
Mój zięć powiedziałby, iż piłka toczy się przez mój salon dlatego, że
podłoga „nie trzyma poziomu”. Wtedy mój trzyletni wnuk
zapytałby, dlaczego go nie trzyma. Zarówno Newton, jak i mój zięć
odpowiedzieliby, że moje pomiary były niedokładne, dodając, iż
gdybym na początku dokonał dokładniejszych pomiarów, to podłoga
byłaby dobrze wypoziomowana. Na swoją obronę mógłbym użyć
naciąganego argumentu, że każdy pomiar jest niepewny, toteż
warunków początkowych nie można było zmierzyć z absolutną
precyzją. Jeżeli bowiem początkowy pomiar jest niepewny, to
niepewny będzie również wynik opartych na nim działań. Może
moja podłoga byłaby pozioma, a może nie. Newton by się ze mną
nie zgodził. Aż do roku 1900, kiedy to pewien nieznośny Francuz
wywrócił wszystko do góry nogami, fizycy uważali, że dzięki coraz
lepszym pomiarom początkowym niepewność przewidywań będzie
coraz mniejsza i że teoretycznie możliwe jest osiągnięcie niemal
stuprocentowej trafności przewidywań dotyczących zachowania
dowolnego systemu fizycznego. No cóż, oczywiście Newton miał
rację co do natury świata fizycznego reprezentowanego przez moją
podłogę, jak zwykle jednak to wszystko nie jest takie proste.
Teoria chaosu
Emergencja
Problem langusty
Od tysięcy lat filozofowie – i nie tylko oni – spierają się o to, czy
ciało i umysł są jednym bytem, czy dwoma. Pogląd, że człowiek jest
czymś więcej niż tylko ciałem, że istnieje jakaś esencja, duch albo
umysł, coś, co czyni mnie „mną”, a Ciebie „Tobą”, nosi nazwę
dualizmu. Najsłynniejszym zwolennikiem poglądu dualistycznego
był chyba Kartezjusz. Idea, że w każdym z nas istnieje jakaś
esencja duchowa wykraczająca poza sferę fizyczną, przychodzi nam
z taką łatwością, że wydawałoby nam się dziwne, gdybyśmy mieli
opisać inną osobę, ograniczając się do jej cech fizycznych. Jedna
z moich znajomych, która niedawno poznała emerytowaną sędzinę
amerykańskiego Sądu Najwyższego, Sandrę Day O’Connor, nie
opisała jej wzrostu, koloru włosów czy wieku, lecz powiedziała:
„Jest pełna energii i niezwykle błyskotliwa”. Opisała esencję
umysłową Sandry Day O’Connor. Chociaż w naukach o mózgu
determinizm zajął miejsce dualizmu, nie wyjaśnia on ludzkich
zachowań ani naszego poczucia wolności i odpowiedzialności
osobistej.
Myślę, że my, przedstawiciele neuronauki, przyglądamy się tym
zdolnościom z niewłaściwego poziomu organizacyjnego.
Analizujemy je na poziomie pojedynczego mózgu, podczas gdy
w rzeczywistości są one właściwościami emergentnymi,
powstającymi w trakcie grupowych interakcji wielu mózgów.
Neuronaukowcy powinni wziąć pod rozwagę celne spostrzeżenie
Mario Bunge’a: „Musimy umieścić przedmiot naszego
zainteresowania w kontekście, zamiast traktować go jak
pojedynczy, odosobniony przypadek”. Chodzi tu o ideę, która – choć
nader trudna do przełknięcia – została zaakceptowana przez
większość fizyków: że dzieje się coś, czego nie sposób wyjaśnić,
przyjmując podejście oddolne. W fizyce ideę redukcjonizmu
podważyła zasada emergencji. Cały system nabiera jakościowo
nowych cech, których nie sposób przewidzieć poprzez proste
dodanie do siebie właściwości jego elementów. Używając aforyzmu,
można powiedzieć, że nowy system jest czymś więcej niż tylko
sumą swoich części. Następuje przemiana fazowa, zmiana
struktury organizacyjnej, przejście na inną skalę. Dlaczego
wierzymy w nasze poczucie wolności i odpowiedzialności osobistej?
„Wierzymy w nie, ponieważ je obserwujemy – podobnie jak
w wypadku większości cech emergentnych”. Chociaż te słowa
fizyka Roberta Laughlina odnosiły się do przemian fazowych,
takich jak przemiana wody w lód, równie dobrze mógł on mówić
o naszym poczuciu wolności i odpowiedzialności.
W swoim ważnym artykule poświęconym emergencji,
opublikowanym w 1972 roku i zatytułowanym More Is Different
(Więcej znaczy inaczej), noblista Philip W. Anderson powtórzył
myśl, że nie sposób wyprowadzić zjawisk występujących na
poziomie makro z tego, co się dzieje na poziomie mikro: „Zasadniczy
błąd takiego sposobu myślenia polega na tym, że hipoteza
redukcjonistyczna w żadnym wypadku nie implikuje hipotezy
«konstrukcjonistycznej»; możliwość zredukowania wszystkiego do
prostych praw podstawowych nie implikuje tego, że na ich
podstawie można zrekonstruować wszechświat. Przeciwnie – im
więcej fizycy cząstek elementarnych mówią nam o naturze owych
fundamentalnych praw, w tym mniejszym stopniu wydają się one
odnosić do rzeczywistych problemów pozostałych dziedzin nauki,
a tym bardziej do problemów społeczeństwa”[29]. W dalszej części
artykułu Anderson pogroził palcem biologom i bez wątpienia nam,
neuronaukowcom: „Chyba mamy już za sobą arogancję fizyków
cząstek elementarnych oraz ich intensywne badania (odkrywca
pozytonu powiedział: «Reszta jest chemią»), z pewnością jednak
musimy się otrząsnąć z arogancji części biologów molekularnych,
którzy z determinacją próbują redukować wszystkie aspekty
ludzkiego organizmu do samej chemii – od zwykłego przeziębienia,
poprzez wszystkie choroby psychiczne, po instynkt religijny.
Z pewnością między etologią człowieka a jego DNA istnieje więcej
poziomów organizacji niż między DNA a elektrodynamiką
kwantową, a każdy z tych poziomów może wymagać zupełnie nowej
struktury pojęciowej”.
W swojej znakomitej książce A Different Universe (Inny
wszechświat) Robert Laughlin, który w 1998 roku otrzymał
Nagrodę Nobla w dziedzinie fizyki, pisał o rodzącym się rozumieniu
zjawiska emergencji: „Jesteśmy świadkami przemiany poglądu na
świat – dążenie do zrozumienia natury poprzez rozłożenie jej na
możliwie najmniejsze części składowe ustępuje miejsca dążeniu do
zrozumienia, w jaki sposób natura sama się organizuje”.
Fizycy zdali sobie sprawę z faktu, że całkowite teoretyczne
zrozumienie mikroskopowych cząstek nie implikuje nowego zbioru
ogólnych teorii dotyczących tego, w jaki sposób elementy te łączą
się w struktury makrocząsteczkowe i jak przebiegają procesy, które
sprawiają, że obiekty są tym, czym są. Fakt, że natura to robi, nie
ulega wątpliwości, pozostaje jednak pytanie, czy jesteśmy w stanie
stworzyć teoretyczny model tego procesu, zrozumieć go
i formułować trafne przewidywania na jego temat. Richard
Feynman uważa, że to wysoce nieprawdopodobne, a Philip
Anderson i Robert Laughlin uznają to za niemożliwe. Podejście
konstrukcjonistyczne, oparte na przyczynowości oddolnej – pogląd,
że dzięki zrozumieniu, jak działa układ nerwowy, będziemy mogli
zrozumieć wszystko inne – nie jest właściwym podejściem do tego
problemu.
Emergencja to zjawisko powszechne, akceptowane w fizyce,
biologii, chemii, socjologii, a nawet sztuce. Kiedy jakiś układ
fizyczny nie wykazuje wszystkich symetrii wynikających z praw,
które w nim obowiązują, mamy do czynienia ze spontanicznym
łamaniem symetrii. Idea emergencji – owego łamania symetrii –
jest prosta: materia zbiorowo i spontanicznie nabiera pewnej cechy
lub zaczyna wykazywać preferencję, która nie mieści się w prawach
obowiązujących na niższym poziomie organizacji. W biologii
klasycznym przykładem jest ogromna, przypominająca wieżę
struktura, budowana przez niektóre gatunki mrówek i termitów.
Takie emergentne struktury powstają dopiero wtedy, gdy kolonia
mrówek czy termitów osiągnie określoną liczebność (więcej znaczy
inaczej), i nie sposób ich przewidzieć poprzez badanie zachowań
pojedynczych owadów żyjących w małych koloniach.
Idea emergencji budzi jednak silny sprzeciw wielu
neuronaukowców, którzy siedzą w kącie z ponurym wyrazem
twarzy i nie przestają kręcić głowami. Świętowali fakt, że udało im
się wyrzucić z mózgu homunkulusa. Odnieśli zwycięstwo nad
dualizmem. Wypędzili z maszyny wszystkie duchy i ani myślą
wpuścić je z powrotem. Obawiają się, że jeśli zaakceptują
emergencję, może to implikować coś innego niż to, że to mózg
wykonuje całą pracę. Boją się, że w ten sposób mogliby wpuścić
ducha z powrotem do deterministycznej maszyny, jaką jest mózg.
Żadnej emergencji, dziękujemy bardzo! Myślę, że to niewłaściwe
podejście do problemu. Emergencja nie jest mistycznym duchem,
lecz przejściem z jednego poziomu organizacji na inny. Ty sam na
przysłowiowej bezludnej wyspie – albo sam we własnym domu
w deszczowe niedzielne popołudnie – zachowujesz się zgodnie
z innym zbiorem reguł niż na przyjęciu u swojego szefa.
Kluczem do zrozumienia emergencji jest zrozumienie, że istnieją
różne poziomy organizacji. Moją ulubioną analogią jest
wspomniany wcześniej samochód. Kiedy patrzysz na pojedynczą
część samochodową, taką jak wał rozrządczy, nie możesz
przewidzieć, że od poniedziałku do piątku o 17.15 na autostradzie
będzie panował tłok. Tak naprawdę, patrząc na płytkę cierną
hamulca, nie byłbyś w stanie przewidzieć istnienia zjawiska ruchu
drogowego. Nie można analizować ruchu drogowego na poziomie
części samochodowych. Czy człowiek, który wynalazł koło, mógł
sobie wyobrazić drogę numer 405 w Los Angeles w piątkowe
popołudnie? Nie sposób analizować ruchu drogowego nawet na
poziomie pojedynczego samochodu. Musisz zebrać grupę
samochodów i kierowców, uwzględniając kombinację zmiennych
miejsca, czasu, warunków pogodowych i społeczeństwa – dopiero
wtedy, na tym poziomie, możesz przewidzieć ruch drogowy.
Wyłania się nowy zbiór praw i reguł, których nie sposób
przewidzieć wyłącznie na podstawie części składowych.
To samo można powiedzieć o mózgach. Mózg jest
zautomatyzowaną maszyną, która działa zgodnie z algorytmami
podejmowania decyzji, z tym że analiza pojedynczych mózgów nie
może wyjaśnić zjawiska odpowiedzialności. Odpowiedzialność jest
aspektem życia wywodzącym się z wymiany społecznej, a wymiana
społeczna wymaga więcej niż jednego mózgu. Kiedy co najmniej
dwa mózgi wchodzą ze sobą w interakcję, zaczynają się wyłaniać
nowe, niemożliwe do przewidzenia zjawiska i powstaje nowy zbiór
reguł. Dwie spośród właściwości zawartych w tym nowym zbiorze
reguł – dotąd nieobecne – to wolność i odpowiedzialność. Ich
siedliskiem nie jest mózg, co podkreślił John Locke, kiedy napisał:
„Naprawdę jednak wola nie oznacza nic innego, jak moc lub
zdolność przedkładania jednej rzeczy nad inną lub wybierania; gdy
zaś wolę pod nazwą zdolności rozważa się tak, jak jest, tylko jako
zdolność działania, to niedorzeczność powiedzenia, że wola jest lub
nie jest wolna, z łatwością ujawnia się sama”[30]. Odpowiedzialność
i wolność istnieją w przestrzeni pomiędzy mózgami, w interakcjach
między ludźmi.
Koewolucja?
Udomowienie dzikusa
Moralni z natury
Intuicje moralne
Dylemat wagonu
Tak jak poprzednio, rozpędzony wagon tramwajowy zbliża się do grupki pięciu
osób. Frank stoi na kładce dla pieszych nad torami, między nadjeżdżającym
wagonem a pięcioma robotnikami pracującymi na torach. Jeśli zepchnie
z kładki postawnego nieznajomego, zatrzyma pędzący wagon. Jeżeli to zrobi,
ten człowiek zginie, ale pięciu robotników ocaleje. Czy Frank powinien ich
ocalić, spychając nieznajomego z kładki i skazując go na pewną śmierć?
Hamowanie egoizmu
Zdumiewająca nauka
Odpowiedzialność
Wartość dowodowa
Czytanie w myślach
Gdybyś przyszedł do mnie w przyjaźni, ten drań, który skrzywdził twoją córkę,
już dziś zostałby ukarany.
– Ojciec chrzestny
Urodzeni sędziowie
Puste słowa
Nic nowego
Czy nasz system może działać bez kar? Taki pogląd głoszą
zagorzali determiniści, tacy jak Sanford Kadish, profesor prawa
w Boalt School of Law na Uniwersytecie Kalifornijskim
w Berkeley, który napisał: „Obwinienie innej osoby to wyrażenie
krytyki moralnej, a jeśli jej działania nie zasługują na krytykę, to
obarczenie jej winą jest swego rodzaju fałszem, jeżeli zaś osoba
obwiniona doznaje z tego powodu krzywdy, to jest wobec niej
niesprawiedliwe”. Co interesujące, stanowisko to można
interpretować jako wywodzące się z perspektywy retrybucyjnej. To
samo można powiedzieć o wniosku zawartym w orzeczeniu sądu
w sprawie Holloway przeciwko Stanom Zjednoczonym z 1945 roku:
„Ukaranie człowieka, który nie zachowuje w pełni władz
umysłowych, jest równie niegodne i nieprzyzwoite, jak wymierzenie
kary zwierzęciu lub przedmiotowi. Człowiek, który nie jest w stanie
myśleć, nie może zostać obarczony winą”. Sędzia mógłby równie
dobrze napisać, że niesprawiedliwe jest wymierzenie kary komuś,
kto na nią nie zasługuje. Czy przebaczenie jest możliwe? Czy
można kierować społeczeństwem, w którym przebaczenie bierze
górę nad odpowiedzialnością i karą? Czy taki system mógłby
działać?
Jak wspomniałem w poprzednim rozdziale, w odróżnieniu od
innych gatunków, my, ludzie, ukształtowaliśmy się ewolucyjnie
w taki sposób, by współpracować na wielką skalę z osobnikami,
z którymi nie łączą nas więzy krwi. Trudno było wytłumaczyć ten
fakt z perspektywy ewolucyjnej, ponieważ współpracujące jednostki
ponoszą koszty, które przynoszą korzyści osobnikom
niespokrewnionym, co nie ma sensu na poziomie indywidualnym.
W jaki sposób strategia ta może sprzyjać osiągnięciu sukcesu? Otóż
okazuje się ona sensowna na poziomie grupowym. We wspomnianej
wcześniej grze w ultimatum ludzie własnym kosztem karzą graczy
odmawiających współpracy – nawet w rozgrywkach
jednorundowych. Zarówno modele teoretyczne, jak i wyniki badań
eksperymentalnych pokazują, że kiedy nie wymierza się kar,
współpraca w dużych i małych grupach załamuje się z powodu
obecności „pasażerów na gapę”[55]. Aby współpraca mogła
przetrwać, trzeba ich karać. Jeżeli z owej sieci usuniemy
odpowiedzialność, to wszystko się rozpadnie. Czy może istnieć
odpowiedzialność bez kary? Nasz genom najwyraźniej uważa, że
kary są ważne i potrzebne. Czy możemy i czy powinniśmy wznieść
się ponad to przekonanie? Karanie pasażerów na gapę w grach
ekonomicznych i wymierzanie kar jednostkom, które nie
przestrzegają reguł przyjętych w danej grupie społecznej,
przywodzi na myśl zaproponowaną przez Tomasella teorię
samoudomowienia człowieka: karanie poprzez unieszkodliwienie
(odebranie życia lub wygnanie) doprowadziło do tego, że dobór
naturalny faworyzował cechy temperamentu, które czyniły ludzi
skłonnymi do współpracy. Jeśli nie będziemy unieszkodliwiać
przestępców, to czy jednostki nieskłonne do współpracy przejmą
kontrolę i społeczeństwo legnie w gruzach?
Wszystkie te pytania wynikają z bardziej fizykalnego
pojmowania tego, kim jesteśmy, które z kolei będzie wywierało
wpływ na nasze podejście do tych kwestii. Po obu stronach
występują pewne problemy.
ISBN 978-83-928234-8-3
– Steven Pinker
Okładka
Karta tytułowa
W SERII
Dedykacja
PODZIĘKOWANIE
PRZEDMOWA
ROZDZIAŁ 1 Jacy jesteśmy
ROZDZIAŁ 2 Mózg równoległy i rozproszony
ROZDZIAŁ 3 Interpretator
ROZDZIAŁ 4 Porzućmy ideę wolnej woli
ROZDZIAŁ 5 Umysł społeczny
ROZDZIAŁ 6 Prawo to my
POSŁOWIE
BIBLIOGRAFIA
***
Karta redakcyjna
Tytuł oryginału: Who's in charge?
Recenzje wydawnicze:
prof. Tomasz Maruszewski
prof. Piotr Wolski
ISBN: 978-83-62122-78-3
Smak Słowa
ul. Sobieskiego 26/4
81-781 Sopot
tel./fax (+48 58) 551 01 98
www.smakslowa.pl