Wcisnął 15-letniej Monice rękę między uda i szepnął: "Przez ciebie
Bóg chce mnie nauczyć czułości" Rodzice cieszą się, że "biskup tak pięknie prowadzi córkę" i wieczorami do niej dzwoni. - Monika, biskup do ciebie, wstawaj szybko. Powiedziała ojcu. – Jak to, przecież ty byłaś taką mądrą dziewczynką. Ciotce. – Musiał siedzieć obok niej. Nawet jak miał honorowe krzesło przy stole, to przesiadał się do Moniki. Poskarżyła się papieżowi. Czeka na odpowiedź. Monika jest urzędniczką pod Krakowem. Nagle przestała spać. Zrozumiała, że nie śpi przez to, co wydarzyło się, kiedy miała 15 lat. Lekcje czułości biskupa Zawsze mu gorąco. Czy lato, czy zima, jemu gorąco. Zdejmuje sutannę, koszulę, zostaje w podkoszulku na ramiączkach i w spodniach. Z powodu dużego brzucha rozpina pasek i guzik, a rozporek rozsuwa do połowy. Monikę to zawstydza. Zaś biskupowi nie przeszkadza, mimo że Monika ma 15 lat. – Gorąco mi. Ty też się rozbierz. – Nie, nie. Nie jest mi gorąco. – Rozepnę ci koszulę pod szyją. Biskup wsuwa rękę pod koszulę, dotyka piersi, drugą rękę wciska między uda. Szepcze: „Moniczko, Bóg mi ciebie zesłał. Przez ciebie chce mnie nauczyć czułości”. – Byłam sparaliżowana. Zaciskałam wargi. Czekałam, aż to się skończy. Po chwili biskup przerywa i znowu mówi jej o swojej nowej książce, o nowym kazaniu, przygotowaniu do pielgrzymki i dlaczego w duchowości sumienie wąskie jest lepsze od sumienia szerokiego. To, co stało się przed chwilą, jakby nie istniało. Monika nie mówi o tym rodzicom. Ani swojemu spowiednikowi, ponieważ nie patrzy na pocałunki biskupa przez pryzmat grzechu. W jej oczach nadal jest święty, przemawia przez niego Bóg. Nie wie tylko, kto przemawia, kiedy biskup ją całuje. – Po tym gdy mnie pierwszy raz dotknął, nie uciekałam, tylko bałam się, że zabroni mi do siebie przychodzić. Aż tak byłam w niego wpatrzona, a raczej w jego święty wizerunek. Niewielu księży z diecezji miało dostęp do biskupa, a ja, licealistka, miałam nieograniczony. Wszystko okraszał modlitwą, mówił, że Bóg mnie mu zesłał. Wierzyłam w to. Budka telefoniczna Jest czerwiec 1998 roku. Monika skończyła ósmą klasę i dostała się do najlepszego liceum w Krakowie. Należy do Ruchu Światło-Życie przy parafii, codziennie czyta Pismo Święte i przeczytała już wszystkie encykliki Jana Pawła II. Jej rodzice są nauczycielami, mieszkają w bloku. Ma jeszcze dwóch młodszych braci, którzy również należą do oazy. Całą rodziną chodzą co niedzielę do kościoła. Rodzice pozwalają jej jechać na tygodniową pielgrzymkę do Watykanu. Jadą trzy autokary. W programie zwiedzanie i audiencja u Ojca Świętego. Pielgrzymi liczą na to, że uścisną dłoń papieżowi. Na miejsce, własnym samochodem, przyjeżdża biskup Jan Sz. Podczas zwiedzania Monika chce skorzystać z budki telefonicznej. Wrzuca monetę, ale nie ma połączenia. Próbuje ponownie i to samo. Zauważa to biskup. Pomaga Monice uruchomić telefon, a przy okazji wypytuje, kto jest jej proboszczem, do której chodzi klasy. Rozmawia z jej mamą, która również przyjechała do Watykanu. – Po pielgrzymce biskup zaprosił mnie do siebie, nie pamiętam, pod jakim pretekstem. Pojechałam raz i następny. Kiedy zbyt długo się nie odzywałam, dzwonił do domu. Zanim zaczął mnie molestować, zjednał sobie moich rodziców. Posyłał im różańce poświęcone przez Jana Pawła II. Mówił, że papież modli się za naszą rodzinę. Mama, tata i babcie byli w siódmym niebie z powodu tej znajomości. Rodzice zaprosili biskupa na kolację. Bywał u nas co kilka tygodni. Dzięki tej znajomości mieliśmy najlepsze miejsca podczas pielgrzymek papieskich do Polski. Biskup zazwyczaj dzwoni wieczorem, koło dwudziestej drugiej. O tej porze Monika zasypia, bo woli wcześniej wstać, niż długo siedzieć nad książkami. Budzą ją rodzice. – Monika, biskup dzwoni, wstawaj szybko. Najczęściej prosi ją, aby przyszła następnego dnia, bo ma dla niej coś ważnego. „Coś ważnego” to obrazek lub różaniec, kalendarz dla babci, książka do przeczytania. Nieraz prosi, by przeczytała jego kazanie, zanim je wygłosi. Dzwoni, kiedy jest chory. Mama Moniki posyła biskupowi miód albo zioła. Mieszka przy ulicy Kanoniczej, w kościelnej kamienicy, pod Wawelem. Monika raz w miesiącu jest u niego. Już nie musi się tłumaczyć portierowi, do kogo idzie, wpuszcza ją bez słowa. Biskup zawsze jest przygotowany na jej przyjście. Na ławie czekają herbata, ciastka, soki, pomarańcze, czasami obraz namalowany specjalnie dla niej. Bo biskup maluje, głównie pejzaże. – Dostałam od niego Matkę Boską Sprzątającą. – Sprzątającą?! – dopytuję. – Tak, na klęcząco ściera podłogę, nad nią stoi Jezus. – I co z tym obrazem zrobiłaś? – Powiesiłam nad łóżkiem i przez kilka lat modliłam się do niego. Biskup po raz pierwszy pocałował Monikę w usta i dotknął jej piersi kilka miesięcy po pielgrzymce do Watykanu; niedługo po tym, gdy jadł kolację w jej domu. Ze mną przestawał być fajtłapą Biskupowi znów jest gorąco. Siedzą na kanapie. Kładzie głowę na piersiach Moniki. – Gładź mnie po głowie i mów do mnie Jasiu, jak robiła to moja mama. Biskup zaprasza ją do sypialni, chce jej pokazać niedostępną dla gości część mieszkania. Każe usiąść na łóżku. Siada obok niej. Rozpina stanik, wkłada rękę między uda, całuje w usta, gryzie w uszy. Monika odwraca głowę. Biskup przestaje. – Mam nadzieję, że cię nie uraziłem? – Nie, nie. Nie uraził ksiądz biskup. Wracają do salonu. Pokazuje jej kazanie i prosi, aby podzieliła się z nim uwagami. – Często ktoś do niego dzwonił. Odbierał telefon i nagle zmieniał głos. Miał biskupi, niski, cichy, uduchowiony głos. Po odłożeniu słuchawki jego głos na nowo stawał się normalny, męski. Będąc ze mną, przestawał być fajtłapą. Monika zwierza się biskupowi, że ma chorą tarczycę. Biskup: „Ludzie mi mówili, że mój dotyk ma zdolności bioenergoterapeutyczne. Testowałem to już”. – Dotykał mojej tarczycy. Przy okazji jego ręka zjeżdżała niżej. Mówił, że muszę przychodzić regularnie, żeby mnie mógł leczyć. Przychodziłam, jak kazał. Po każdym spotkaniu biskup wstaje z kanapy, składa ręce i zaczyna modlitwę – za Monikę, jej rodziców, braci i babcie. Monika zapina rozpiętą przez biskupa bluzkę, wstaje i też składa ręce. „Ojcze nasz, któryś jest w niebie…” „Pod Twoją obronę uciekamy się, święta Boża rodzicielko, naszymi prośbami racz nie gardzić w potrzebach naszych”. Po modlitwie, w przedpokoju, zakleszcza w swoich dłoniach głowę Moniki. Próbuje na pożegnanie wepchnąć w jej usta swój język. Monika zaciska wargi. – Poczekaj, dam ci jeszcze kwiatki ze stołu Jana Pawła II. Bierze. Suszone. Wkłada do zeszytu. – Z jego mieszkania nie wychodziliśmy razem, choć bywało, że szedł od razu do kurii. Nie chciał, aby mnie ktoś widział. Ale przez te lata niejeden kurialista mieszkający przy Kanoniczej musiał widzieć, jak idę do biskupa i od niego wychodzę. Zastanawiam się, czy się domyślali. Czy byłam jedyną. Biskup powtarza: „Moniczko, zapamiętaj, jak łatwo można zniszczyć kapłana. Dziecko potrzebuje czułości, potem coś powie i niszczy kapłana”. Jedyną osobą, którą coś niepokoi, jest ciotka Zofia, siostra babci. Pyta matkę dziewczynki, czy nie wydaje jej się dziwne, że biskup tak bardzo szuka kontaktu z Moniką. Nie wydaje jej się, więc ciotka więcej nie pyta. Pedagog rodziny „Od wczesnego dzieciństwa wiedziałem, że powinienem być księdzem. O innej życiowej drodze nigdy nie myślałem. (...). Moi rodzice byli rolnikami. Wówczas nie było takiej automatyzacji jak obecnie. Zawsze jednak był czas na modlitwę”. Biskup Jan Sz. po seminarium krakowskim obronił doktorat z pedagogiki rodzinnej na KUL, a po doktoracie kardynał Wojtyła wysłał go do Wiednia, by zrobił habilitację. Ostatecznie nie pojechał, bo kardynał poprosił, żeby został sekretarzem synodu diecezjalnego. Dwa lata później Wojtyła mianował go ojcem duchownym w seminarium. Dziś biskup zasiada w Radzie ds. Rodziny przy Episkopacie. W diecezji znany jest z kazań mówionych powoli, monotonnym, usypiającym głosem. Ksiądz z Krakowa: – Nie czepia się. Można przy nim spokojnie oddychać. Weryfikacja matrymonialna Monika jest w trzeciej klasie. Rodzice cieszą się, że „biskup tak pięknie prowadzi córkę” i do niej dzwoni. – Monika, biskup do ciebie, wstawaj szybko. Na początku była dumna z tej znajomości. Przyjaciółce ze szkoły powiedziała, że często pije herbatę z biskupem. Ale szybko przestała z nią o tym rozmawiać. Czuje, że biskup ją osacza. Przyjeżdża do Babic na rekolekcje oazowe. Przyjeżdża do liceum. Przyjeżdża do parafii na bierzmowanie. – Po oficjalnych spotkaniach wyławiał mnie z tłumu. Pytał: „Kiedy, Moniczko, przyjdziesz?”. Zawsze miał dla mnie czas. Odpowiadał mu każdy termin, który podałam. Kiedy Monika mówi biskupowi, że poznała chłopaka ateistę, każe jej zerwać znajomość, ponieważ może to być ze szkodą dla jej zbawienia. Monika zrywa z chłopakiem i kasuje jego numer telefonu. Drugiego sprawdza dla niej biskup. Jedzie do jego parafii i wypytuje proboszcza, kim jest, czy wystarczająco praktykuje, kim są jego rodzice. Po weryfikacji zgadza się na związek. Bo to chłopak z oazy. Ślub i chrzciny – Pod koniec liceum miałam już więcej odwagi, by unikać z nim kontaktów. Dzwonił, żebym przyjechała i postawiła mu bańki, bo jest chory. Mama mówiła: „Jedź”. Nie pojechałam. Ubierałam się też w ciasne golfy, żeby nie rozpinał mi bluzki. Zasłaniałam uszy, kiedy chciał je gryźć. Cały czas, od początku, zaciskałam wargi, kiedy próbował mi włożyć język w usta. Trwało to do pierwszego roku studiów. Później przestałam do niego chodzić. Widywaliśmy się tylko w gronie rodzinnym. Nie wydzwaniał już do mnie. Może dlatego, że miałam chłopaka, myśleliśmy o małżeństwie. Na piątym roku studiów wzięłam ślub z chłopakiem z oazy, tym sprawdzonym przez biskupa. Oczywiście ślubu udzielił nam biskup. Oczywiste również było, że ochrzci moje dzieci podczas prywatnego nabożeństwa w kościele Mariackim. Że dzieci moich braci również on ochrzci. Był takim wujkiem. – Nie myślałaś ani przez chwilę, żeby jednak ktoś inny udzielił ślubu, ochrzcił dzieci? – pytam. – Nie, nie miałam planu B. Ja myślałam, że tak ma być. Nie zastanawiałam się, czy on jest godny. Wszystko, co mi zrobił, było uświęcone jego autorytetem. Mężowi też nic nie powiedziałam, bo nie widziałam potrzeby. Dopiero od niedawna patrzę na relację z nim jako na swoją krzywdę. Przebacz 77 razy Monika nie jest szczęśliwą żoną. Mąż bije ich syna, zostają ślady, nawet w przedszkolu zauważają. Przed wyjściem do kościoła tnie jej ubranie, które ma na sobie, bo jest zbyt wyzywające. Popycha ją w przedpokoju. Monika traci przytomność. Po wyjściu ze szpitala mieszka przez pół roku u rodziców. Mąż błaga, by wróciła. Monika pisze do biskupa, że to ostatni raz, kiedy przebacza mężowi. Biskup odpisuje: „Moniczko, trzeba przebaczać nawet 77 razy”. – Przed tym popchnięciem poszłam do biskupa się poskarżyć. Powiedziałam mu, że już nie daję rady, że muszę odejść od męża. Miałam poczucie winy, że przerywam święty węzeł małżeński. Odpowiedział, że nie mogę odejść, że jestem odpowiedzialna za zbawienie swoje i jego. Że w Jabłonce jak chłop przywali w sobotę w oko żonie, to w niedzielę ładnie idą razem pod rękę do kościoła. Monika przebacza, tak jak biskup kazał. Ale mąż nie potrafi przebaczyć, że chciała odejść. Wieczorem, kiedy Monika zasypia, modli się przy niej na różańcu, aby złe moce nie podpowiadały jej szatańskich rozwiązań. By wzmocnić siły boskie, przynosi od znajomego księdza oleje święte. Namaszcza nimi śpiącą Monikę. Ona budzi się w trakcie i niechcący uderza ręką w puszkę z olejami. Mąż odbiera to jako atak rozwścieczonego Szatana. – Chciał mnie odwieźć do egzorcysty, ale nie zdążył, bo spakowałam dzieci i się rozwiodłam. Nie, biskupa o zdanie już nie pytałam. Nad trumną Wesołowskiego W imieniu Kościoła trumnę z ciałem oskarżanego o pedofilię arcybiskupa Józefa Wesołowskiego grzebie biskup Jan Sz. Na cmentarzu w Czorsztynie cytuje Pismo Święte: „Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni. Bo takim sądem, jakim sądzicie i was osądzą; i taką miarą, jaką wy mierzycie, wam odmierzą”. Przedawnienie Od zerwania kontaktów z biskupem mijają trzy lata. Monika idzie do kina na „Kler”. Po filmie długo nie śpi. Szuka pomocy u psychologa. Podczas terapii odkrywa, że to, co robił biskup, zniszczyło jej życie, również religijne. Terapeuta mówi Monice, że jeśli ona z tym czegoś nie zrobi, to on sam doniesie prokuraturze. – Biskup mi wmówił, że jestem prezentem dla niego od Boga. Jak miałam wierzyć w takiego Boga? Ma również problem w relacji seksualnej z mężczyzną. Podczas stosunku zastyga, unika całowania. Chce sprawić, żeby biskup już nie miał kontaktu z wiernymi, a zwłaszcza z dziećmi i młodymi dziewczynami. Pisze zawiadomienie do prokuratury. Wzywają ją na przesłuchanie. Opinia Joanny Grabarczyk-Leśniak, biegłej psycholog: „Ani sama opiniowana, ani jej rodzina nie zauważyli, że jej relacja z księdzem ulega seksualizacji. Z drugiej zaś strony ksiądz sakralizował to, co się działo między nimi. Podkreślał, że opiniowana jest dla niego prezentem od Boga, który chciałby go nauczyć czułości. Powyższe powodowało, że w badanej narastał dyskomfort i próbowała unikać spotkań z księdzem, często jednak bezskutecznie. Relacja z osobą duchowną, w której funkcjonowała przez dłuższy czas, była relacją głębokiej zależności i nadmiernego uwikłania. (...) Nie stwierdzono u opiniowanej podczas badania psychologicznego skłonności do konfabulacji w rozumieniu klinicznym, w których podstawą są jakościowe zaburzenia pamięci, wspomnienia rzekome. Badanie psychologiczne nie wskazuje na występowanie u opiniowanej choroby psychicznej”. Prokuratura nie rozsądza, czy biskup molestował. W grudniu 2019 roku, ze względu na przedawnienie, umarza postępowanie. Prokurator Małgorzata Pogódź w uzasadnieniu pisze jednak: „Podkreślić należy, iż zgromadzony dotychczas materiał dowodowy wskazuje na wysokie prawdopodobieństwo popełnienia czynu objętego dochodzeniem, w kształcie i przebiegu opisywanym przez pokrzywdzoną”. Kocham cię Ciotka Moniki: – Biskup bywał u nich na obiadach i kolacjach. Przywoził go osobisty kierowca, a po wszystkim odwoził tata Moniki. Również tam jeździłam. Zastanowiło mnie kiedyś, dlaczego zawsze chce być blisko Moniki. Przy stole musiał siedzieć obok niej, nawet jak miał honorowe krzesło, to przesiadał się ku Monice albo jej kazał się dosiąść. Przytulał ją, a ja widziałam, jak zamiera. Uwolniłam ją kiedyś z takiego uścisku. Powiedziałam: „Jestem zazdrosna o to dziecko”. Jednak nie podejrzewałam, że robi jej krzywdę. Bardziej myślałam, że urzekła go pobożność i mądrość tej pięknej dziewczynki. W czasie ślubu Moniki biskup miał ornat z napisem „Kocham Cię”. Przez całą mszę nie spuścił z niej oka. Był strasznie przygnębiony. Pomyślałam, że zakochał się w pięknej, mądrej i dobrej dziewczynie. Biskup też człowiek. Cała nasza rodzina jest mocno wierząca. Rodzicom Moniki imponowało, że odwiedza ich biskup. Sąsiedzi to widzieli. Odwiedziny biskupa były na pewno nobilitacją społeczną. Przestał przyjeżdżać, kiedy przestała go odwiedzać. Do niedawna wszystkie moje wnuki były chrzczone przez biskupa Sz. Gdy Monika zerwała z nim kontakt, odmówił prywatnego chrztu ostatniemu wnukowi. Powiedział, że musi to przemyśleć. Dziewice wawelskie 8 grudnia biskup Sz. konsekruje w katedrze osiem świeckich kobiet, które swoje dziewictwo oddają Bogu. Mówi: „Przyjmujecie dar czystości, który wiąże się z Bożą obecnością. Bóg mówi bowiem do każdej z was: Moja jesteś. (...) Dar czystości niech będzie także światłem dla was i dla innych ludzi”. Wszyscy milczą Rodzice Moniki: Matka: „Nie idź do sądu, bo wiadomo, jakie są sądy”. Ojciec: „Jak to, przecież ty zawsze byłaś taką mądrą dziewczynką”. – Moi rodzice potrzebują czasu. Byli zapatrzeni w biskupa tak jak ja. Udaje mi się porozmawiać z ojcem Moniki. – Był biskupem, który nie dbał o swoje. Cichy, skromny, życzliwy, rozmodlony. Zaprzyjaźnił się z nami. Przynosił nawet do nas farby i malował pejzaże. Jeździłem na pogrzeby jego rodziny – ojca, matki. Daję głowę, że moje dziecko mówi prawdę, i wiem, że głowę zachowam. Trudno opisać, co czuje rodzic, kiedy dowiaduje się, że jego dziecko było molestowane przez przyjaciela rodziny, tym bardziej biskupa. Gdybym dowiedział się 20 lat temu, to być może nie rozmawialibyśmy teraz, bo siedziałbym w więzieniu. Dowiedziałem się ponad rok temu. Nie rozmawiałem z nim. Wierzę, że Kościół go ukarze. Czy straciłem wiarę? Nie, nie wierzyłem w biskupa, tylko w Boga. Dziwię się tylko, że przez dwa tysiące lat istnienia Kościół nie doszedł jeszcze do krystaliczności. Monika pomija kurię krakowską, bo obawia się stronniczości. Wysyła list do nuncjatury apostolskiej w Polsce, aby przekazała go papieżowi Franciszkowi. Ani z Watykanu, ani z polskiej nuncjatury nie przychodzi odpowiedź. – Czy papież przeczytał? A może zrobił to ktoś inny, życzliwy biskupowi? Nie rozumiem, dlaczego wciąż pozwalają mu konsekrować na Wawelu dziewice, kiedy piszę Kościołowi, jak bardzo mnie krzywdził. Jeśli papież przeczytał list Moniki, to powinien go oddać Kongregacji Nauki Wiary. Pytam więc Kongregację, na jakim etapie jest postępowanie w sprawie biskupa Jana Sz. Do czasu publikacji reportażu nie otrzymałem odpowiedzi. Mówi biskup Siedzimy w ponurym długim pokoju kończącym się oknem wychodzącym na dziedziniec kurii. Od razu pytam biskupa, czy zna Monikę. – Tak. Mówi, że w jej sprawie już był wzywany do Watykanu. Nie chce powiedzieć, przez kogo dokładnie, ale z polecenia Kongregacji Nauki Wiary. – Przysięgałem. Wszystko, co powiedziałem, jest prawdą. Przysięga to nie jest byle co. Pod przysięgą powiedziałem, że nie molestowałem Moniki. Może pogłaskałem ją po ręce lub ramieniu, może pocałowałem w policzek, ale to nie miało charakteru seksualnego. Uważa, że Monika się mści. – Za co? – pytam. – Za to, że nie przyznałem jej racji, kiedy odchodziła od męża. Chodziło jej o to, aby poczuła, że jest w porządku. Nie dałem jej tego potwierdzenia. Nie chciałem wchodzić w spór małżeński. – Aż tak surową karę miałaby wymierzyć tylko za to, że nie dał jej ksiądz wsparcia duchowego? Mówi, że Monika mogła zdecydować się na zemstę za namową zawziętego ojca. – Ojciec też miałby się tak okrutnie mścić za to, że nie wsparł ksiądz biskup duchowo jego córki? – Jest zawzięty. Cała rodzina taka jest. Spotkałem kiedyś na ulicy jej byłego męża. Powiedział, że małżeństwo może ocalałoby, gdyby nie jej ojciec. – Ksiądz biskup pisał Monice, że musi przebaczać mężowi 77 razy. A mąż ją popychał, szturchał, ciął ubrania. – To nie ja jej kazałem tyle razy przebaczać. To słowa Chrystusa. – Monika podczas terapii doszła do wniosku, że powinna opowiedzieć Kościołowi o tym, co jej ksiądz biskup robił. – Są psychologowie, psychiatrzy, którzy są takimi doradcami. Jest moda wracania nawet do wieku przedszkolnego, że niby ojciec miał molestować wtedy córeczkę. Wykorzystuje się takie historie dla usprawiedliwienia siebie, choćby rozwodu, że coś poszło nie tak w małżeństwie przez to, że się było molestowanym w dzieciństwie, a nie było. – Mówił ksiądz biskup: „Moniczko, pamiętaj, że łatwo jest zniszczyć kapłana”. – Nie przypominam sobie, abym miał tak mówić. Ale rzeczywiście. Słyszy się różne historie, na przykład w Stanach. Był tam biskup. Umierał. Do jego łoża śmierci przyszedł człowiek, który go przeprosił za niesłuszne oskarżenia. Tak bywa. Nieraz oskarżają księży, którzy już dawno zmarli. W USA płacili kobiecie, która skarżyła na dawno nieżyjącego księdza. Łatwo można podważyć zaufanie do duchowieństwa. Młodzież to chłonie. Zaprzecza, że Monika często przychodziła. Była u niego „jednostkowo”. Sama dzwoniła, kiedy przechodziła obok Kanoniczej. Jeśli miał czas, to zgadzał się na spotkanie. Mówi, że pod koniec życia jego krzyż staje się coraz cięższy. W tym roku ma 50. rocznicę święceń kapłańskich i nie wie, czy będzie świętował. – Jak obchodzić 50-lecie w takiej sytuacji? – pyta. Modli się za Monikę. Akurat rano odprawiał mszę za nią, jej rodzinę i za sprawę. Prosi różne siostry zakonne, aby się modliły. Nie mówi zakonnicom, o jaką sprawę chodzi, ale że o osobistą. Modli się kilka zakonów. Proszę biskupa o mail. Wyciąga z sutanny obrazek Matki Boskiej Kalwaryjskiej i zapisuje na nim swój numer telefonu komórkowego. Każe dzwonić – najlepiej po dwudziestej drugiej – jeśli Monika zechce z nim porozmawiać. – Mogę się spotkać z nią czy z całą rodziną. Tylko czy ona jest ukierunkowana na poznanie prawdy? – Kongregacja Nauki Wiary podjęła jakieś decyzje? – pytam. – Nie. Jest kolejka. – Poinformował ksiądz biskup o zarzutach arcybiskupa Marka Jędraszewskiego? – Powiedziałem biskupowi Jędraszewskiemu, że jest takie a takie oskarżenie. Uspokajał mnie, że to jest absolutnie niepewne. Z butami do nieba Mówię Monice, że według biskupa uknuła spisek razem z zawziętym ojcem. Monika: – Co?! Tata taki nie jest. Jest przeciwieństwem zawziętości. Zofia, ciotka: – Powiedziałam kiedyś ojcu Moniki, że jak pójdzie do nieba, to niech nie wyciera butów. Jest ostoją spokoju, łagodności. Biskup zawsze go szanował, a teraz takie coś wygaduje. Tonący brzytwy się chwyta. (Nie)żelazna zasada Zgodnie z wytycznymi kościelnymi ksiądz podejrzany o pedofilię lub molestowanie nieletnich powinien zostać odsunięty od pracy duszpasterskiej. Jest o tym w punkcie 7 wytycznych Konferencji Episkopatu Polski z 8 października 2014 roku, ostatnia nowelizacja 8 października 2019 roku: „Do czasu wyjaśnienia zarzutów duchowny nie może być dopuszczony do posługi ani nie może zostać przeniesiony do pracy w innej diecezji”. Biskup Sz. nadal pracuje duszpastersko, bo arcybiskup Jędraszewski uważa, że sprawa jest „absolutnie niepewna”. Czy arcybiskupa – Nie jest to żelazna zasada, że oskarżony ma być odsunięty od duszpasterstwa. Decyzję o odsunięciu podejmuje biskup ordynariusz lub Kongregacja. To zależy od charakteru sprawy – mówi ks. Adam Żak, koordynator ds. ochrony dzieci i młodzieży przy Episkopacie. – A myślałem, że to żelazna zasada, skoro tak jest napisane. – Nie jest taką. Ks. Adam Żak mówi również, że przesłuchana powinna być strona skarżąca, bo sam list zazwyczaj nie wystarcza, by uznać księdza za winnego i wymierzyć kary kościelne – wydalenie ze stanu kapłańskiego lub skierowanie na pokutę do zakonu. Na zlecenie Kongregacji Nauki Wiary ofiarę może przesłuchać metropolita, w tym przypadku arcybiskup Jędraszewski. – A jeśli strona skarżąca nie ufa metropolicie? – Może poprosić o przesłuchanie w innej diecezji. W połowie stycznia Monika dostaje pismo z Watykanu. „Kongregacja Nauki Wiary uznała za konieczne wysłuchanie pani celem ustalenia: kategorii zarzucanych czynów przestępczych oraz precyzyjnych dat lub okresów, w których miało dojść do molestowania seksualnego”. Ksiądz prałat Kryspin Dubiel prosi w piśmie, aby skontaktowała się z Kongregacją w celu ustalenia terminu spotkania. Złoty papież Nuncjatura apostolska w Warszawie wzywa Monikę na przesłuchanie. W holu wita ją nuncjusz Salvatore Pennacchio. Obok, w wielkiej pozłacanej ramie, wisi portret papieża Franciszka. Nuncjusz zostawia Monikę komisji. Nie przysięga ani na krzyż, ani na Biblię. Naprzeciwko niej siedzi pięciu księży. Od razu każą mówić o czynach. Nie patrzą jej w oczy. Ona mówi, oni słuchają. Na końcu pada: – Kręci się tu jakiś Wójcik z „Wyborczej”. I sugerują Monice, że do czasu wyroku powinna milczeć. – Milczałam 20 lat. Nuncjatura nie odpowiedziała na moje pytania. Monika czeka na wyrok.