Download as pdf or txt
Download as pdf or txt
You are on page 1of 435

Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

VITTORIO MESSORI

WYZWANIA WIARY

TERAŹNIEJSZOŚĆ
W PERSPEKTYWIE CHRZEŚCIJAŃSKIEJ

Tom I

Przekład, przypisy, indeksy


Janina Dembska

Wydawnictwo M
Kraków

2
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Tytuł oryginału włoskiego:


La sfida Della fede.
Fuori e dentro la Chiesa: l’attualità in una prospettiva cristiana

Redaktor: Ewa Czyżowska

Redakcja techniczna: Joanna Łazarów

Korekta: Małgorzata Chojnacka

Cytaty i skróty biblijne wg Biblii Tysiąclecia, wyd. 4, Poznań 1986, Pallottinum


(Nowy Testament i Psalmy – wyd. 9, Poznań 1997)

© Copyright by Edizioni San Paolo s.r.l, 1993


© Copyright for the Polish edition by Wydawnictwo M, Kraków 1998

ISBN 83-7221-054-3

Wydawnictwo M
ul. Grodzka 54, 31-044 Kraków
tel. (012) 421-17-12, 421-50-92
http:Ilwww.wydm.pl
e-mail: wydm@wydm.pl

Drukarnia Narodowa S.A.


Kraków, ul. Marszałka J. Piłsudskiego 19
Druk z dostarczonych diapozytywów

3
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

PRZEDMOWA

Jest jakąś prowokacją, że to właśnie agnostyk dokonuje prezentacji


Wyzwań wiary Vittoria Messoriego. Jeszcze bardziej zaskakujący jest
fakt, że ten agnostyk deklaruje, iż w stu procentach (powiedzmy: w
dziewięćdziesięciu pięciu, aby zachować poczucie, że dyskutuje się z
przyjacielem…) zgadza się z tym, co pisze Autor.
Oto inna prowokacja, chociaż na zupełnie różnej płaszczyźnie:
ryzykowny zamysł zebrania w książce wystąpień dziennikarskich, a więc
związanych z aktualnymi wydarzeniami, poświęconych problemom wiary
w jej zderzeniu z życiem codziennym.
Messori, prawdę powiedziawszy, zrealizował już ten zamysł,
publikując poprzedni tom serii „Vivaio”, zatytułowany Pensare la storia –
Przemyśleć historię1. W tamtym przypadku materiał aż sam się prosił o
podjęcie go. Trudno było jednak przewidzieć, czy Autorowi powiedzie się
równie dobrze w niełatwym i tak delikatnym przedmiocie wiary. A jednak
udało się również tym razem.
Sama istota głównego tematu, mianowicie wiara, buduje doskonałą
jedność tych ponad dwustu „rozdziałów”, pisanych dzień po dniu, pod
naporem bieżących wydarzeń. Wiara jest mocnym spoiwem tych setek
obserwacji i refleksji. A jest to żywa, gorąca, impulsywna, przebojowa
wiara ich Autora. Rzecz oczywista, że ściąga to często na niego gromy
ludzi tak zwanych dobrze myślących, albo też ze strony tych, którzy
uważają się za takich.

1
Artykuły te były publikowane przez Autora na łamach katolickiego dziennika mediolańskiego
„Avvenire”, gdzie V. Messori prowadził rubrykę, którą zatytułował „Vivaio”, czyli dosłownie „szkółka
leśna”. Przemyśleć historię opublikowało w dwóch tomach Wydawnictwo M (1998 i 1999 r., w
przekładzie, z przypisami oraz indeksami Janiny Dembskiej).

4
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Messori, rodem z Emilii, i do tego urodzony pod znakiem Barana,


wyznaje, że nie odrzuca konfrontacji, a jeśli się jakaś trafi – śmiało stawia
jej czoło. Mógłbym powiedzieć, że sam ją prowokuje, czego przykładem
jest jego „obrona” papieża Aleksandra VI Borgii, zresztą przeprowadzona
znakomicie w każdym swoim punkcie. Ale czy to możliwe, żeby nie
przewidział reakcji? To na pewno sprawa temperamentu, lecz także
usilnej woli obrony swojej prawdy, którą Autor uznaje za prawdę i
utożsamia z wolnością: prawda was wyzwoli – mówi Jan (8,32).2 Messori
w to wierzy. Dlatego nie przestaje wiosłować niestrudzenie pod prąd.
Ale Messori jest także człowiekiem kochającym życie (nawet jeśli
zraniło go w jakiś sposób), toteż sławi z entuzjazmem tortellini3 z okresu
swego dzieciństwa. Naśladuje go w tym arcybiskup Bolonii, kardynał
Giacomo Biffi, który, chociaż nie pochodzi z Emilii, odkrywa dodatkowy
urok Raju, jeśli można żywić nadzieję, że odnajdzie się tam ów specjał
(co do mnie, honorowego obywatela Bolonii, to wybór pada raczej na
serdelki z soczewicą).
Chrześcijaństwo jest zresztą przeniknięte radością. Dante umieszcza
w Piekle (VII, 121-124)4, i bardzo słusznie, „tych, których smutek żre” i
jęczą teraz: „Smutkiem byliśmy karmieni / na lubym świecie, który się
weseli / w słońcu; gnuśnymi dymy napełnieni”.
Messori przytacza tu odpowiedź, jaką kardynał Ratzinger, rodem z
Bawarii (tej „niemieckiej Emilii”) dał na postawione mu pytanie, czy nigdy
nie pociągał go protestantyzm. Odpowiedział z werwą: „Och nie!
Katolicyzm w moich stronach był radosny, barwny, ludzki. Potrafił
wszystkiemu dać miejsce w życiu ludzkim: modlitwie, ale także
świętowaniu, pokucie, lecz również radości”. Wystarczy obejrzeć, lub

2 Św. Jan Ewangelista, w Czwartej Ewangelii.


3 Zob. artykuł 14 i przypis pierwszy.
4 Taki tytuł nosi pierwsza część Boskiej komedii Dantego Alighieri. Tłum. Edward Porębowicz, wyd. 2,
Warszawa 1909, Nakładem Gebethnera i Wolffa.

5
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

zobaczyć po raz drugi, Obiad u Babette, aby się o tym przekonać, lub
odwrotnie.
Święty Benedykt w swej Regule (VII, 8-9) porównuje do drabiny
Jakubowej „nasze życie na świecie, które Pan podnosi ku niebu”, przy
czym jej bocznymi żerdziami są nasze ciało i nasza dusza: corpus et
anima5, to, co mistyczne i co cielesne, jak samo Średniowiecze.

Vittorio Messori jest pisarzem i dziennikarzem rzetelnym, światłym,


polegającym na dokumentach, otwartym na wszelkie intelektualne
doświadczenia świata, mówiącym o tym, co zna; co więcej, mówiącym
tylko o rzeczach, które zna. Kimś wrażliwym, również (choć z pozoru
wybuchowym) na niesłuszne ataki, o czym dobitnie świadczą trzy
artykuły (173-175) poświęcone „wydarzeniom z Rimini”. Jest człowiekiem
inteligentnym, do tego posługującym się (co na pewno nie szkodzi jego
wypowiedziom) językiem żywym – właśnie dziennikarskim – który
dociera do sedna sprawy i w paru słowach wyciąga lekcję z danego
wydarzenia. Ma poza tym, jak sam mówi, „nieuleczalną, zuchwałą
ciekawość reportera”.
Jest jednym z najbardziej niezależnych umysłów, jakie znam. Opiera
się zawsze na imponującej dokumentacji, gdyż jak sam twierdzi,
powołując się na najbardziej renomowany w całych Włoszech autorytet,
Norberta Bobbio, swego nauczyciela i mistrza z Turynu: „Znać naprawdę
jakieś zagadnienie historyczne, to znaczy być przede wszystkim
świadomym jego złożoności”. Stąd szereg tych małych arcydzieł,
cyzelowanych i wyostrzonych, które tłumaczą i uzasadniają sukces
Messoriego. Takie artykuły nie złożyłyby się na cenne collier6, jakim są te
Wyzwania, gdyby wewnątrz każdego z nich nie dało się wyśledzić nici
wiary głębokiej, promiennej, odważnej, która zapewnia im jedność.

5 Św. Benedykt z Nursji, Reguła, tłum. Anna Świderkówna, Kraków 1994, Tyniec, s. 79.

6
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Napisałem na początku, że chociaż jestem agnostykiem, bo za


takiego się uważam (nazwać się ateistą, jak genialny acz kanciasty
Moravia, wydaje mi się – że tak powiem – „zuchwalstwem”), niemniej w
pełni podzielam wszystkie stwierdzenia wysuwane przez Messoriego.
Może to się wydać dziwne tym, którzy demonizując przeciwnika (czy
jest wierzącym, czy ateistą), postrzegają konfrontację wartości laickich i
chrześcijańskich jako ostatnią bitwę Apokalipsy, jako Armagedon
historii7.
Jeśli chodzi o mnie, wyrosłego w najbardziej zdecydowanej wierze
laickiej, byłego ucznia ścisłej obserwancji Uniwersytetu masońskiego w
Brukseli i walczącego w szeregach lewicy socjalistycznej, bez żadnych
niepokojów religijnych typu Pascalowskiego („Nie szukałbyś Mnie,
gdybyś już Mnie nie znalazł”8), to nie jestem bynajmniej zdziwiony tą
moją zgodą z tezami Messoriego.
Opierając się na lekturach i przemyśleniach, historyk i socjolog,
którym staram się być, wierny zasadom najbardziej dogłębnego,
swobodnego badania, przyswojonym na uniwersytecie, myśli i wierzy, że
wartości laickie, z nowoczesnością, postępem, rewolucją, sekularyzacją
włącznie, nie są niczym innym niż zeświecczonymi wartościami
chrześcijańskimi. Zbyt dużo czasu zabrałoby teraz udowodnienie tego –
brak tu miejsca, a zrobiłem to wielokrotnie gdzie indziej – niemniej
wydaje mi się oczywiste, że wystarczy trochę się zastanowić, aby dojść
do podobnego wniosku.
Powinno być również oczywiste, że pisząc takie rzeczy, wcale nie
zamierzam pomniejszać historycznego znaczenia wartości laickich ani
też choćby najlżej zranić tych, którzy je wyznają. Sam Messori, który

6 Franc. le collier = kolia, naszyjnik.


7
Hebr. Har-Magedon = góra Megiddo. W Apokalipsie św. Jana (16,16) symboliczne miejsce
ostatecznej klęski wrogów Boga, gdzie odbędzie się ostatnia, wielka bitwa między dobrem i złem.
8
Blaise Pascal, Myśli, tłum. Tadeusz Żeleński-Boy, wyd. 8, Warszawa 1989, § 736, s. 389.

7
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

został uformowany „w kulturze późnego Oświecenia”, uznaje tutaj jej


„wielkość”. Ale razem ze mną i podobnie jak ja podkreśla również jej
„niedostatki, ciasnotę, tabu”. A ponadto „bezlitosne oblicze świata”, który
stał się także jego światem. Należałoby dodać jeszcze straszliwą
nietolerancję, tak sprzeczną z zasadami wolności nazbyt często
głoszonymi przez „kościół laicki”, oraz brak przebaczenia i dogmatyzm,
również pozostający w sprzeczności z podstawowymi zasadami.
Można by pomyśleć, że znalazłem się oto na pozycjach ludzi
zadowalających się moralnością stoicką, tak przecież wymagającą i
zaprawioną szczyptą doktryny Nietzcheańskiej. W zestawieniu z
mądrościowymi strukturami duchowej budowli chrześcijańskiej taka
perspektywa wydaje mi się rzeczywiście bardzo uboga. W każdym razie
niezbyt przydatna do stworzenia szkoły, zresztą wcale niepożądanej.
Jest jednak wiele lepszych rzeczy niż mówienie o mnie samym.

Postawmy raczej zasadnicze, nieuchronne pytanie o chrześcijańskie


źródła wartości laickich. Dlaczego te wartości miały i mają skutki tak
tragiczne: od komunizmu do nazizmu i od rasizmu do nacjonalizmu, od
kolonializmu do pauperyzmu pierwszych dziesięcioleci ubiegłego wieku?
Skąd się bierze kryzys moralny i duchowy, który dotyka nasze dzisiejsze
społeczeństwa? Trudno byłoby rzeczywiście zaprzeczyć, że istnieje
związek między aktualnym stanem naszego społeczeństwa a leżącymi u
jego podstaw wartościami.
Co do mnie, to sądzę, iż – w wizji świata, według której „człowiek jest
miarą wszystkich rzeczy”, jak uczył Protagoras – wartości ludzkie w
sposób nieunikniony kończą wykolejeniem, zdegenerowaniem. W braku
absolutnego punktu odniesienia, znajdującego się poza zasięgiem
człowieka, wartości te nieuchronnie wydzielają „jady”, które w najlepszym
razie zabijają (jeśli dzieje się inaczej, to tylko

8
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

z uwagi na ich chrześcijański rodowód). Równość staje się


egalitaryzmem; wolność samowolą; mądrość scjentyzmem; prawo do
życia hedonizmem; i tak dalej. I to właśnie Messori nieustannie ujawnia.
Jest też jednak inna przyczyna kryzysu: człowiek, istota w
najwyższym stopniu religijna – jedyna, która ma rzeczywiście poczucie
sacrum, świętości – nadała cechy sakralności wartościom znajdującym
się u podstaw jego wiary „laickiej”. Na pewno uczyniła tak w
sprzeczności z samym duchem swojej „filozofii”; jednak potrzeba „wiary”
okazała się silniejsza. Stąd rozkwit słów pisanych dużą literą: Rewolucja,
Risorgimento9, Postęp, Sens Historii… Uczestniczyliśmy w związku z
tym w niewiarygodnym widowisku: oto laicka elita intelektualna wysokiej
klasy (pozostawiam Messoriemu zadanie rozprawienia się z niektórymi
teologami), od Gentilego po Heideggera, od Sartre’a po Gramsciego, od
Langevina po Pounda, od Aragona po Joliot-Curie, na klęczkach wielbi
żyjące bożyszcza.
Naprawdę nadeszła chwila, by powtórzyć za św. Łukaszem (10,21):
Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed
mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom.
Teraz więc nie pozostaje nam nic innego, niż podążać z
przekonaniem za tymi Wyzwaniami wiary.

Messori jednak okazuje się surowy także w stosunku do chrześcijan,


którzy – po części z nieznajomości historii (ileż potworności przypisuje
się wciąż Średniowieczu, lub rokowi 149210, sprawie Galileusza,
inkwizycji!), po części wskutek wprowadzania ich w błąd przez
podobieństwo słownictwa (sprawiedliwość społeczna, godność ludzka) i

9
Wł. = wskrzeszenie, zmartwychwstanie, odrodzenie. Ruch ideowy i polityczny związany z walką o
wyzwolenie narodowe i zjednoczenie Włoch w latach 1815-1870, a także nazwa tego okresu w historii
Włoch. Dwunaste wydanie Słownika języka włoskiego Nicola Zingarellego (1999 r.) rozciąga ten okres
na lata 1700-1870.

9
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

celów (chleb, pokój, wolność) – żywili coś w rodzaju sympatii do świata


lewicy, aż do zgody na teologię wyzwolenia i obrony najgorszych tyranii,
byleby tylko nazywały się „postępowymi”.
Tak jak on, również ja dziwię się chrześcijanom, którzy wstydzą się
swej wiary i ukradkiem czynią znak krzyża. Albo tym niedzielnym
chrześcijanom, podobnym do „niedzielnych malarzy”. Ich letniość
powinna by pozostawić obojętnym takiego jak ja agnostyka. A jest
inaczej: postrzegam jako zniewagę dla „szaleństwa krzyża”11 to ubogie
życie własnej wary. Wiara (według mnie) jest czymś zupełnie innym, jest
to coś więcej niż zabezpieczenie się wobec ryzyka życia na tamtym
świecie.
Podobnie, i z tych samych powodów, nie mam rzeczywiście
zrozumienia dla wierzących, którzy drżą, gdy mowa o „świecących
pustkami” kościołach. Zapomnieli (może nigdy nie czytali tego tekstu?) o
tym, co Jezus powiedział swoim uczniom: Czy jednak Syn Człowieczy
znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie? (Łk 18,8). Albo też przypowieści
o zaczynie, o ziarnku gorczycy, o soli ziemi, które powinny utwierdzać
„małą trzódkę”12.
Zostałem wychowany w duchu twardej walki, której udziałem była
samotność. Nigdy też nie bałem się osamotnienia. Jak więc nie
przyklasnąć Messoriemu, który zarzuca pewnym wierzącym, gdy w
zderzeniu z problemami nieskończenie mniej dramatycznymi niż Golgota
po prostu odchodzą i tylko narzekają?

Inny punkt styczności z Messorim: reformy polityczne, reforma


moralna, reforma instytucjonalna. Że są konieczne, nikt o tym nie wątpi.

10
Rok odkrycia Ameryki przez Krzysztofa Kolumba.
11
Sformułowanie B. Pascala w Myślach, § 827-828, s. 430.
12
Zob. Mt 13,31-35; Mk 4,30-34; Łk 13,18-21; Mt 5,13.

10
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Na jakiej jednak podstawie mamy się oprzeć, próbując odbudować


człowieka i społeczeństwo? Przyjmować za fundament „wartości laickie”,
które już runęły – o czym świadczy dobitnie zawalenie się imperium
komunistycznego – znaczyłoby powtarzać tragiczne doświadczenie,
którego przeznaczeniem jest znowu klęska. Jak więc budować skalę
wartości w oparciu o system wartości, który neguje i szkaluje wszelką
hierarchię?
Samo nasze społeczeństwo, zbudowane właśnie na całokształcie
wartości, które stworzyły ZSRR13 (może tylko odmiennymi środkami, i to
nie zawsze), nie ośmieliłoby się już czcić takich kluczowych słów, jak
rozum, nauka, postęp, co czyniło w dobrej wierze XIX stulecie.
A zatem, na jakiej podstawie oprzeć odbudowę? Na laksyzmie14 w
kwestii obyczajów i jednocześnie na rygorystycznych tabu, jeśli chodzi o
przeszłość (faszystowską, Pćtainowską, nazistowską15)? Na
sprzecznościach? Bo przecież ci, którzy potępiają karę śmierci za
wszelkiego typu zbrodnie (z wyjątkiem, naturalnie, roku 1945, po upadku
nazi-faszyzmu…), to również ci sami, którzy walczą na rzecz aborcji.
Od dawna ofiarowujemy młodym, i nawet najmłodszym, lekcje
edukacji seksualnej, nigdy jednak nie mieliśmy tylu co teraz przypadków
aborcji, gwałtów, pedofilii. I nadal szerzy się AIDS. Zafałszowaliśmy,
zbanalizowaliśmy, zdesakralizowaliśmy sferę seksu; rezultat taki, że
nigdy nie była tak źle przeżywana.
Sekty, narkotyki, magowie i wróżący z kart zalewają nasze miasta.
Przemoc panuje na stadionach. Ubiegłe stulecia miały swoje wzorce:
mędrca, rycerza, mnicha, mieszczanina, uczonego. Idolami naszego

13
Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich istniał w latach 1922-1991. Tymi wartościami były
chyba hasła Rewolucji francuskiej 1789 r.: wolność, równość, braterstwo.
14
Łac. = rozluźnienie. Kierunek w teologii moralnej XVII w., uwalniający chrześcijan od wypełniania
ich obowiązków z powodów błahych.
15
Systemy polityczne XX wieku: faszyzm we Włoszech, rządy marszałka Pétaina we Francji
(kolaboracja z Niemcami hitlerowskimi) oraz nazizm w Niemczech.

11
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

weku Świateł – syna i wnuka wieku Oświecenia – są futboliści lub


śpiewacy rockowi. Ponadto żąda się od nas, byśmy jak „braci” traktowali
osoby, które z pozareligijnego punktu widzenia mają przecież innego
ojca.
Na koniec, nasze stulecie pozostawia za sobą ślad najbardziej
krwawy i nieludzki w całej historii; mamy na myśli Hitlera, Stalina, Mao
Tse-tunga, Czerwonych Khmerów, Jugosławię. Powinniśmy naprawdę
zapytać samych siebie, czy znaleźliśmy się na właściwej drodze. W imię
jakiej jednak zasady potępiać to czy tamto?

Oto niektóre z powodów, które sprawiają, że nie wydaje mi się


dziwne, choć wywodzimy się z przeciwnych stron i podążamy różnymi
drogami, iż znaleźliśmy się z Messorim na tym samym skrzyżowaniu i
idziemy tym samym krokiem – aby ocalić wartości, które są nam drogie,
naszym zdaniem jedynie zdolne wybawić człowieka z
niewypowiedzianych udręk, w jakie popadł. Są to według Messoriego
wartości chrześcijańskie, posiada on bowiem światło wiary; ale także dla
mnie, bo straciwszy moją wiarę laicką, nie widzę już, co mogłoby ją
zastąpić.
Trzeba więc „przesunąć” umysły ludzi wierzących i Kościół
instytucjonalny tam, dokąd Sobór Watykański II nie zdołał jeszcze
dotrzeć, i zarazem otworzyć oczy niewierzącym. Zadanie rozległe i
zobowiązujące!
Voces clamantes in deserto16 (nie zawsze, ale zawsze z opóźnionym
zapłonem, bo Żaden prorok nie jest mile widziany w swojej ojczyźnie,
Łk 4,24), lecz zdecydowane nie dać się ponosić i poruszać przez każdy

16
Łac. = głosy wołające na pustyni. Aluzja do słów proroka Izajasza (40,3), odniesionych przez Mt 3,3
do św. Jana Chrzciciela.

12
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

powiew nauki (Ef 4,14), ujawniać natomiast „fałszywych proroków” oraz


ideologie, które już wprowadziły i wielu w błąd wprowadzą (Mt 24,11).
Léo Moulin17

17
Urodzony w Brukseli (ale pierwszy dyplom zdobył w Bolonii, na stypendium naukowym
starożytnego „Collegio dei Fiamminghi”), wykładał historię, socjologię, nauki polityczne na
uniwersytecie stolicy Belgii oraz w Brugii. Autor licznych cenionych dzieł, tłumaczonych na wiele
języków, redaktor naczelny „Res Publica”, czasopisma Belgijskiego Instytutu Nauk Politycznych,
koordynator projektów kulturalnych UNESCO, Léo Moulin walczył (przed odejściem z powodu
konfliktów ideologicznych) w szeregach socjalistycznych i radykalnych. Aresztowany przez policję
faszystowską OVRA podczas tajnej misji w Rzymie na rzecz włoskich uchodźców w Belgii, spędził 13
miesięcy w rzymskim więzieniu Regina Coeli (przypis wydawcy włoskiego).

13
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

WPROWADZENIE

„Vivaio” stało się tytułem rubryki publikowanej kilka razy w tygodniu,


od maja 1987 aż do końca 1992 roku, na łamach „Avvenire”18, dziennika
„o inspiracji katolickiej”; tytuł taki zasugerowały mi zapiski Giovanniego
Papiniego.
„Vivaio” stało się więc również nazwą wybraną przez Edizioni San
Paolo19 dla serii, w której na usilne prośby czytelników „Avvenire”
zebrano razem te artykuły. Pierwszy tom serii – to Pensare la storia,
wydane wiosną 1992 roku. Jak wskazuje podtytuł (Una lettura cattolica
dell’ avventura umana)20, chodzi tam o próbę odczytania – lub
ponownego odczytania – historii w perspektywie ewangelijnej, tak jak
była przeżywana i interpretowana przez prawie dwutysiącletnią Tradycję
Kościoła „katolickiego, apostolskiego, rzymskiego”. W tym pierwszym
tomie serii spośród 400 odcinków rubryki „Vivaio” wybrałem więc te, w
których stawiałem czoło tematom o charakterze bezpośrednio
„historycznym”, badając dane, fakty, źródła i dochodząc nierzadko do
nieco innych konkluzji niż prezentowane przez pewną panującą kulturę i,
co dziwne, często przyjmowane również przez niektóre kręgi świata
katolickiego.
Sześć wydań Pensare la storia w ciągu dwóch lat21 potwierdziło
zainteresowanie czytelników, którzy – także w setkach listów
nadesłanych mi z wyrazami żalu po zawieszeniu rubryki na łamach

18
Wł. = przyszłość.
19
Wydawnictwo św. Pawła w Mediolanie.
20
Przemyśleć historię. Katolicka interpretacja ludzkiego losu, zob. przypis pierwszy w
PRZEDMOWIE. Wydanie włoskie jest jednotomowe, wydanie polskie – w dwóch tomach.
21
III 1992; IV 1992; V 1992; I 1993; IX 1993; II 1994.

14
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

„Avvenire” – nalegali, abym kontynuował w wydaniu książkowym


publikowanie materiału z rubryki „Vivaio”.

Oto więc drugi tom serii, zawierający większą część tego – ciągle z
400 pierwszych odcinków – co nie weszło do Przemyśleć historię. W
trzecim tomie serii zostaną zaprezentowane późniejsze materiały, do
numeru 557, zamykającego przedsięwzięcie dziennikarskie, którego
powodzenie – co mnie pierwszego zdumiało – potwierdza istniejącą u
tylu ludzi współczesnych potrzebę zmierzenia się z tematami religijnymi,
odważnie i bez ulegania panującym modom.
Do 289 tekstów poprzedniej książki dochodzi teraz 216 rozważań
Wyzwań wiary (La sfida della fede). Jak przypominałem na kartach
wprowadzenia do Przemyśleć historię, ponieważ uważam się za
reportera, „wychodziłem często od spraw aktualnych […]. Chociaż więc
okazja rozpoczęcia rozważań może się wydawać niekiedy «z minionej
epoki», zawsze jednak starałem się, by nie miała takiego charakteru
refleksja nad odnotowanymi faktami, które pozostawiły tu swój ślad. U
podłoża takiej refleksji tkwi – jak sądzę – określony sposób, metoda
rozważania «po katolicku» (a więc w głąb i wytrwale) tajemnicy ludzkiego
losu”. A zatem nie jest to tylko zbiór artykułów, lecz (przynajmniej
starałem się o to przy pisaniu każdego odcinka) jednolity wykład, próba
odnalezienia samych podstaw wiary wewnątrz Kościoła. Bo znaki
zapytania wobec tego Kościoła w ostatnich dziesięcioleciach zdawały się
niekiedy graniczyć z szokiem utraty pamięci, i tym samym – tożsamości.

Pasja, z jaką – tu, jak zawsze – podejmuję tego rodzaju tematy


(jedyne, w perspektywie wiary, wobec których pasja nie jest czymś
optional22, lecz obowiązkiem: „Jeśli ja nie rozpalam się, i jeśli ty nie

22
Ang. = dowolny, nieobowiązujący.

15
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

płoniesz, i jeżeli obydwaj nie zapalimy się, to kto kiedykolwiek rozproszy


ciemności?” – żeby powtórzyć za poetą), współwystępuje zawsze z
czujną autoironią kogoś, kto dobrze wie, iż wiara nie oznacza
aroganckiego, wręcz fanatycznego „według mnie”. Dzięki Bogu, obce mi
są „prorockie” zadęcia czy gnostycka pokusa uważania się za osobę
„oświeconą”, która ma wypełnić może jakąś „misję” powierzoną przez
same niebiosa. Bardziej niż „nauczać”, staram się studiować,
przemyślać, pisać, aby samemu się uczyć. Moja niespokojna ironia jest
natomiast adresowana do pewnych kręgów współczesnej inteligencji
katolickiej, które chciałyby odebrać nieomylność prawdziwemu
Magisterium Kościoła, aby ją przypisać sobie samym, a nawet
usankcjonować w sposób uroczysty przelotne mody, ślepe ideologie, tiki
i obsesje kolejnych panujących kultur.

Stąd w rozważaniach, które – sumiennie i, mam nadzieję, z takąż


znajomością rzeczy – przedstawiam na następnych stronicach, jak
zresztą wszędzie w moich dotychczasowych publikacjach, przekonanie
łączy się z pełną gotowością prowadzenia dyskusji. Są one również
otwarte na pokorę posłuszeństwa, na ciężką, lecz konieczną umiejętność
zamilknięcia, jeśli to ktoś kiedyś postanowi w Kościele, kto ma
powierzoną czujność nad „depozytem wiary”. Chwała Bogu, nie należę
do tych (dziś bardzo licznych), którzy są przekonani, że to im dane jest
odkryć ostatecznie, na czym polega „prawdziwe” chrześcijaństwo,
„prawdziwy” Kościół. I którzy myślą, że dopiero w latach
sześćdziesiątych XX wieku pewna grupa teologów akademickich
odkryła, co naprawdę mówi Ewangelia. Tak jakby przez tyle stuleci Duch
Święty pozostawał w stanie letargu lub w sposób sadystyczny zabawiał
się inspirowaniem błędnych i niewłaściwych dróg tylu pokoleniom
wierzących, wśród nich również tylu świętym, którzy tylko Bogu są znani.

16
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

W rzeczywistości jesteśmy jedynie karłami na ramionach gigantów. I


tylko świadomość, że przybywamy z niezwykłej przeszłości, obfitującej –
owszem – w grzechy, ale przede wszystkim także w Łaskę, może nam
otworzyć drogi przyszłości.
v. m.

17
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

1. WYZWANIA WIARY

Jest coś niemiłego w tym, co się wydarzyło w katedrze w Turynie,


wypełnionej pielgrzymami, również zagranicznymi, przybyłymi z okazji
stulecia śmierci księdza Bosco. Celebrans Mszy o jedenastej wygłaszał
właśnie homilię, gdy przerwało mu ją wtargnięcie grupy punków. Są to,
gdyby kto nie wiedział, owi młodzieńcy, których głównym zajęciem jest
oszpecić się, w związku z czym ubierają się na czarno jak karaluchy czy
żuki grabarze; smarują sobie twarz (nierzadko ekskrementami) lub
rozjaśniają do białości, żeby wyglądała na trupio bladą; noszą kolczyki i
naszyjniki w kształcie trupich czaszek; wkłuwają sobie szpile w uszy lub
nozdrza.
Jest w tym punkizmie, który już od lat znajduje prozelitów na całym
świecie, pewna niepokojąca nowość. Oto po raz pierwszy w dziejach
młodzi pragną wyglądać na „brzydkich”, a nawet – jeśli to możliwe –
odrażających. Przeciwnie zatem niż we wszystkich minionych stuleciach
i kulturach, bo dawniej ktokolwiek wchodził w życie, starał się upiększyć,
wyglądać na przyjemniejszego, niż był „z natury”.
W takim niepisanym „podrabianiu się”, lecz na opak (zmierzającym do
gorszego, nie zaś do lepszego) jest, gdy się zastanowić, coś
przerażającego, jakby odór diabelski. W piękności młodzieńczej ludzki
instynkt (przede wszystkim instynkt artystów) upatrywał zawsze odbicie
piękna Stwórcy. Do tego stopnia, że używa się tu terminów „religijnych”:
na przykład grazia oznacza bądź coś tajemniczego, cechującego
młodego chłopca lub dziewczynę, bądź dar Boży dla duszy23.

23
Wł. la grazia = wdzięk, łaska.

18
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Czy w tym odrzucaniu piękna przez punków i w zamierzonym wręcz


poszukiwaniu brzydoty (rzecz, warto powtórzyć, niespotykana w historii),
będzie może przesadą dopatrywać się wywrócenia wartości, owej
antyprawdy, która dla wszystkich tradycji jest znakiem simia Dei, małpy
Boga – czyli szatana? Nie zapominając, na dowód tego, o nekrofilskich
upodobaniach owych punków, a nawet całej „kultury” młodych, jak na
przykład: wybór czerni, barwy śmierci; kult narkotyków; nazwy band
(Kaos, Avaria, Pus, Contro, Death, Rifiuto…24); znaki cmentarne.
Następnie ten „twardy” rock, w którym najnowsze badania dopatrzyły się
podprogowych przekazów wyraźnie „szatańskich”; albo równie
wyrafinowane i tajemne środki elektroniczne, stosowane dla wyrażenia
inwokacji i modłów do Księcia Ciemności. Wiadomo rzeczywiście, jak
nieprzyjemne niespodzianki może przynieść granie w przeciwnym
kierunku taśm magnetofonowych niektórych grup rock-star25, tych
nowych bożyszczy-miliarderów młodzieży ze wszystkich kontynentów.

Wracając zaś do punków subalpejskich, to homilia w katedrze została


przerwana rytmicznym okrzykiem (scemi! sce-mi!26) oraz innym
okrzykiem, również skandowanym: non è ve-ro nien-te! non è ve-ro nien-
te!27.
Gdy dobrze się zastanowić, jest tu coś wspólnego z punktu widzenia
wiary. Cretino pochodzi od cristiano28, poprzez stare dialekty francuskie
(crétin – chrétien), i wyraża współczucie dla ludzi do tego stopnia
naiwnych, że biorą na serio niewiarygodną opowieść Ewangelii. Robienie
z chrześcijan „kretynów” pozostaje w tej samej linii sarkazmów owych

24
Chaos, Awaria, Ropa, Przeciw (wł.), Śmierć (ang.), Odrzucenie (wł.).
25
Ang. = gwiazdy rocka.
26
Wł. = bzdury.
27
Wł. = dosł.: nic nie jest prawdziwe, wszystko nieprawda.
28
Wł. = kretyn… chrześcijanin.

19
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

ludzi światowych, jakimi byli ateńczycy, którzy na Areopagu słuchali


„szarlatana” imieniem Paweł, mówiącego o zmartwychwstaniu
umarłych29.
Pasuje blitz30 punków w Kościele, pasują te ich bzdu-ry! bzdu-ry!, jeśli
u jakiegoś spokojnego praktykującego zdołają wzbudzić podejrzenie, jak
skandaliczną rzeczą jest uczestniczyć w cotygodniowej Mszy. I pasują
okrzyki „To wszyst-ko nie-praw-da!”, jeśli mogą wstrząsnąć kimś, kto
mechanicznie, z roztargnieniem powtarza Wierzę w Boga, nie zdając już
sobie sprawy, że – na rozum i na logikę „świata” – jest to jedynie lista
śmiesznych niedorzeczności.
Jak wypowiadać na przykład, nie wzdrygając się za każdym razem ze
zdumienia, te rzeczy całkowicie skandaliczne, które Symbol31 wiąże z
jakimś nieznanym cieślą żydowskim: Syna Bożego Jednorodzonego,
który z Ojca jest zrodzony przed wszystkimi wiekami, Bóg z Boga,
Światłość ze Światłości, Bóg prawdziwy z Boga prawdziwego. Zrodzony,
a nie stworzony, współistotny Ojcu. Jak głosić, bez pomieszania
zmysłów, to niesłychane oczekiwanie: I powtórnie przyjdzie w chwale
sądzić żywych i umarłych, a Królestwu Jego nie będzie końca? Albo jak
wyznawać, bez stawiania sobie pytań, tę nadzieję na pozór
bezsensowną: I oczekuję wskrzeszenia umarłych. I życia wiecznego w
przyszłym świecie?
Ilu spośród jeszcze praktykujących chrześcijan ma świadomość, że
szaleństwem jest powtarzać podobne rzeczy, że najbardziej
spontaniczną (i po ludzku najbardziej logiczną) reakcją byłoby za
każdym razem pytać siebie z trwogą: „Czy to prawda?” Że epitet „kretyni”
(lub okrzyk „bzdu-ry!”) wydaje się całkiem uzasadniony ze

29
Zob. Dz 17,16-33.
30
Niem. der Blitz = błyskawica, piorun, grom, uderzenie.
31
Symbol wiary, czyli wyznanie wiary. Autor przytacza słowa Symbolu Nicejsko-
Konstantynopolitańskiego, obecne mszalne wyzna nie wiary (Credo).

20
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

zdroworozsądkowego punktu widzenia? Że „to wszyst-ko nie-praw-da!”


jest najbardziej stosowną reakcją człowieka, który nie został ogarnięty
owym zarazem darmowym i tajemniczym darem wiary? Ignazio Silone
wychodził zwykle z Kościoła, ilekroć – jak pisze – „zdałem sobie sprawę,
że są w nim ludzie, którzy mówią, iż oczekują na ponowne przyjście
Chrystusa, z taką samą niedbałością, z jaką oczekuje się na tramwaj”.
Może trzeba, by kiedyś wtargnąć do kościoła, żeby pomóc komuś
odkryć ponownie, iż to, co się w nim odbywa i mówi, nie podpada pod
kategorię zdrowego rozsądku, powszedniości, lecz raczej niezwykłości,
będącej zgorszeniem dla Żydów, a głupstwem dla pogan32? Aby
pozwolić zrozumieć jakiemuś chrześcijaninowi, że nie jest się nim
naprawdę, jeśli nie stawia się pytań (i nie szuka odpowiedzi), by móc
powiedzieć za św. Pawłem: Bo wiem, komu zawierzyłem (2 Tm 1,12).

2. STRASZNE SŁOWA

Śmialiśmy się: to tylko zwykłe wrzaski i złorzeczenia mass mediów,


powtarzające się za każdym razem, ilekroć papież wymówi straszne
słowa: „diabeł”, „piekło”. Z punktem widzenia innego niż wiara można by
zrozumieć ironię. Ale dlaczego gniew? Czy nie należy tu podejrzewać
jakiegoś „laickiego” egzorcyzmu?
Trudno zapomnieć, że obydwie ideologie, które podzieliły między
siebie świat, wywodzą się z tego samego źródła: z
osiemnastowiecznego Oświecenia, z jego fundamentalnym dogmatem,
jakim jest gorączkowe odrzucanie grzechu. A więc właśnie tego, co
wiara chrześcijańska wiąże z szatanem i z piekłem.

32
Kor 1,23.

21
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Przychodzi również na myśl Baudelaire, ktoś, kto znał się na


demonach i chciał ujawniać sędziom z Paryża („z własnego, skrytego
wyrachowania, w sposób oszukańczy, w obronie cywilizacji i pragnąc
walczyć z przesądami”) współczesnych mu pismaków: „Ci panowie,
którzy przysięgają, że piekło i szatan nie istnieją, i którzy wymyślają
każdemu, kto jeszcze w to wierzy, mają oczywiście swoje osobiste,
słuszne powody, żeby tak czynić. Gdyby niczego się nie bali, śmialiby
się. Jeśli się złoszczą, to dlatego że się boją”.
W kilogramach notatek, które poczyniłem w ciągu wielu lat i które
znajdują się obok mnie na półkach biblioteki, niektóre dotyczą tej właśnie
sprawy. Jest ona niebezpieczna, trzeba obchodzić się z nią bardzo
ostrożnie, ale nie jest na pewno czymś drugorzędnym; jest nawet czymś
ogromnie ważnym, cokolwiek by ktoś o tym sądził. Według pewnego
współczesnego świadka, nie budzącego podejrzeń, „historia
nowożytnego Zachodu jest jedynie historią stopniowego wychodzenia z
koszmaru udręki i potępienia; jest tylko usilną próbą uwolnienia się od
hipotez «piekła», «diabła»”.
Bertrand Russell, myśliciel bardziej błyskotliwy niż głęboki, ale
inspirator świeckiej „wulgaty”33, która wywarła wielki wpływ na
przeciętnego człowieka, redukował wszystkie racje za odrzuceniem
chrześcijaństwa do jednej tylko: Ewangelia, a więc Kościół, nie obiecują
samej radości wiecznej. Mówią także o „wiecznym potępieniu”. A to
wydawało mu się nie do zniesienia.
Powrócimy do tego później, jeśli się uda. Na razie poprzestańmy na
podtrzymaniu pewnego podejrzenia: Może nie wszystko jest „rozsądne”
w proteście pewnych „mistrzów rozumu”, którzy piszą na łamach gazet?

33
Tzn. poglądu lub dzieła podstawowego i powszechnie znanego. Słowo nawiązuje do Wulgaty, czyli
przekładu Biblii z hebrajskiego i greckiego na łacinę w IV w. przez św. Hieronima (łac. editio vulgata =
wydanie popularne, ludowe). – Może chodzi tu o pracę B. Russella Dlaczego nie jestem
chrześcijaninem (1927 r.).

22
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Być może za niektórymi „szlachetnymi kampaniami” przeciwko


„anachronicznemu obskurantyzmowi polskiego papieża” jest coś, co
mogłoby zainteresować psychoanalityka? Choćby nawet ateistę, byleby
eksperta od labiryntów podświadomości.
Spoczywając na legendarnej leżance w gabinecie psychoanalityka,
można tam usłyszeć piękne rzeczy także ze strony kogoś, kto staje po
stronie „religii”. Co do mnie, to nie stawiałbym z lekkim sercem czoła (co
więcej, czyniłbym to dręczony licznymi niepokojami) tej próbie ognia.
Wystarczyło mi trochę popróbować, abym stał się rozważny i ostrożny.
Ale również, żebym sobie uświadomił, iż w tych sprawach naprawdę nie
wszystko jest złotem, co się świeci. Nawet to, co błyszczy na gładkich,
kolorowych stronicach niektórych pism lub na elektronicznych ekranach
jakichś stacji telewizyjnych.

3. NA MSZY

Urząd statystyczny pewnej dużej diecezji publikuje ankietę dotyczącą


„praktyki” niedzielnej. Wynika z tej ankiety, że frekwencja zmniejsza się
wraz ze wzrostem wykształcenia: na Mszę idą jeszcze, i to w znacznym
procencie, ci, którzy mają ukończoną szkołę podstawową lub jeszcze
mniej. Potem frekwencja spada do minimum wśród tych, którzy mają
dyplom szkoły średniej wyższego stopnia. Od tego jednak momentu
poczynając krzywa, dotąd opadająca, wznosi się w górę w przypadku
maturzystów; i podnosi się jeszcze wyżej, im wyższy poziom
wykształcenia.
Zgoda, uczestnictwo we Mszy nie jest samo przez się dowodem
wiary, którą Bóg jeden może osądzić. Dziś jednak jest wskaźnikiem

23
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

znaczącym: iść na Mszę jest teraz aktem nonkonformizmu, a w każdym


razie – wolnego wyboru.
Po tym ustaleniu wydaje się właśnie, że krzywa uczestnictwa,
wznosząca się w „niższych obszarach” wykształcenia, potwierdza
przestrogę Nowego Testamentu o przywileju udzielonym
„prostaczkom”34, „ignorantom w opinii świata”.
Jeśli chodzi o wznoszenie się tej krzywej odpowiadające „wyższym
poziomom”, przychodzi na myśl to, co powiedział już w XIX wieku John
Henry Newman: „Trochę kultury może oddalić człowieka od Boga; trochę
więcej kultury może do Niego z powrotem przyprowadzić”. Albo Jean
Guitton: „Chrześcijaństwo nie obawia się kultury, lecz kultury przeciętnej.
Boi się powierzchowności, sloganów, krytyki ze słyszenia. Na ogół
jednak ten, kto potrafi uprawiać «krytykę krytyki», może ponownie
chrześcijaństwo odkryć lub pozostać mu wiernym”.
W sumie wydaje się, że właśnie owo „liźnięcie”, ów pozór kultury
„przeciętnej”, jaką zapewnia zachodni system szkolny, przyczynia się
dziś najbardziej do kryzysu wiary, którego praktyka świąteczna jest tylko
znakiem.

4. „LUDOWY” MESJASZ

Wielu pyta mnie, czy wśród rezultatów moich już wieloletnich


dociekań na temat chrześcijaństwa jest również potwierdzenie nowego
prestiżu, jakim postać Jezusa cieszy się także wśród inteligencji laickiej.
Jeśli ograniczę się do własnego doświadczenia, mogę odpowiedzieć
bez wahania: tak, główna Osoba Ewangelii zdaje się mieć naprawdę
„najlepszą prasę” wśród większości ludzi współczesnych. Nigdy lub

24
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

prawie nigdy nie udało mi się spotkać jakiegoś „mistrza” niewiary, który
by mówił, że nie należy podziwiać osoby czy nauczania Jezusa.
„To logiczne, naturalne” – zauważy ktoś. Jak nie pochwalać – choćby
na płaszczyźnie ludzkiej – etyki Ewangelii? Jak nie darzyć szacunkiem
jej Protagonisty?”
W rzeczywistości nie zawsze tak jest. Wprost przeciwnie! Liberalizm,
który zawiadował tak zwanym Risorgimento35 i potem doprowadził do
zjednoczenia Włoch, aż po czasy faszyzmu, odrzucał nierzadko, wraz z
Kościołem, także „rudowłosego Galilejczyka”. „Ukrzyżowany jako
męczennik, Ty krzyżujesz ludzi… Zarażasz smutkiem powietrze” –
grzmiał Giosuè Carducci, wieszcz tej burżuazji. Tradycja socjalistyczna,
obok wysławiania „proletariusza z Nazaretu”, miała swój nurt
agresywności wobec samego Jezusa, uważanego za uwodziciela
prostaczków, siewcę alienacji, trzebiciela szeregów proletariackich
bojowników. Przykład głośny, aczkolwiek nieodosobniony, stanowi
Mussolini, gdy był dyrektorem „Avanti!”36: „Jezus nigdy nie istniał. Jeśli
zaś istniał, był człowiekiem małym i miernym”.
Arogancja idealizmu, który opanował Italię pierwszej połowy XX
wieku, postrzegała Chrystusa z pobłażaniem, jako swego rodzaju
Gwiazdkowego Świętego Mikołaja37, jako anachroniczne i nieco
śmieszne złudzenie, które trzeba zostawić pospólstwu. Liczne
niepokojące nurty nowoczesności, odwołujące się do Nietzschego,
wszystkie w sumie szkalowały Nazarejczyka: proroka niewolników,
przewodnika dla eunuchów. Nie mówiąc już o tym, co wyszło z Instytutu

34
Por. słowa Chrystusa u Mt 11,25.
35
Zob. przypis dziewiąty w PRZEDMOWIE.
36
Mussolini był w latach 1912-1914 w Mediolanie naczelnym redaktorem socjalistycznego dziennika
„Avanti!” (wł. = naprzód), na łamach którego występował jako antyklerykał, ateista i przeciwnik wojny.
W 1914 r. został wykluczony z partii socjalistycznej.
37
Wł. Babbo Natale = dosł. Tatuś (Dziadek) Wigilijny. W latach komunistycznych „funkcjonował” –
także w Polsce – Dziadek Mróz.

25
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Leningradzkiego na rzecz tak zwanego „naukowego ateizmu”, i co jest


„jednym z najdobitniejszych przykładów prostactwa kulturalnego”, jak mi
powiedział w wywiadzie sam Massimo D’Alema, wówczas młodzieniec
odpowiedzialny za prasę i propagandę WPK38.

Tak, jeśli popatrzeć na przeszłość, także niedawną, klimat wydaje się


naprawdę odmieniony. Ten „szczątkowy obraz” Jezusa należy wręcz do
najbardziej znaczących znaków obecnych czasów. Może jednak należy
powściągnąć pokusę przeceniania tego zjawiska.
Przede wszystkim, w niektórych domniemanych „awangardach” (które
są zresztą często nawrotami do przeszłości, nawet zamierzchłej)
odrzucanie chrześcijaństwa zdaje się łączyć z nowym odrzuceniem
samego Chrystusa. Stwierdza się to na przykład w pewnych
północnoeuropejskich i amerykańskich ruchach feministek i
homoseksualistów, i w ogóle w tak zwanych kręgach radykalnych (lub
liberalnych).
Zdradliwa jest również troska ekologów, gdy przekształca się w
„ekologizm”, czyli w wizję człowieka i świata, która jest potencjalnie
pogańska, kuszona powrotem do bóstw lasów i rzek, do nowych kultów
solarnych, gdzie nie ma już miejsca dla Galilejczyka, lecz co najwyżej dla
jakiegoś Franciszka z Asyżu, całkowicie źle zrozumianego i poddanego
manipulacjom, bardziej panteistycznego niż chrześcijańskiego.

A zresztą, żeby jeszcze bardziej przyhamować niektóre objawy


entuzjazmu, oto co mówi na przykład Søren Kierkegaard: „Chrystus nie
pragnie wielbicieli, lecz uczniów. Nie wie, co zrobić z kimś, kto Go chwali;
chce, aby Go naśladowano”. Podziw dla „mądrości” Jezusa ma

38
Włoskiej Partii Komunistycznej.

26
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

niewielkie znaczenie religijne, jeśli człowiek nie otworzy się do tego


stopnia, żeby do imienia „Jezus” dodać słowo wiary: „Chrystus”.
Co więcej, takie całkowicie ziemskie uwielbienie dla Jezusa może być
niebezpieczne. Jak zauważył Joseph de Maistre: „Ewangelia, gdy jest
pojmowana jako coś wyłącznego, zawsze okazuje się trucizną”. Istotnie,
historia pokazała, że nauki Chrystusa, jeśli zostają oderwane od
wspólnoty wierzących, przekształcają się w utopie, w maksymalizmy, w
projekty, które przypominają majaczenia, w sny, które szybko obracają
się w koszmary. „Kościół – mówił Chesterton – jest pogromcą lwów”.
„Lwów”, czyli ideałów ewangelicznych, które – właśnie dlatego, że
sięgają szczytów – wyzwalają niezwykłe siły, mogące ocalić lub zgubić,
uczynić lepszą naszą historię lub ją zniszczyć. Wyizolowane z kontekstu
wiary i ze wspólnoty wierzących, wartości ewangeliczne stają się
szaleństwem.
Miło jest więc może stwierdzić nową „popularność” otaczającą to
Imię. Ale dla chrześcijanina nie jest to na pewno punktem docelowym,
lecz wezwaniem do ewangelizacji. Co więcej – z handicap39, w
odróżnieniu bowiem od pierwszych chrześcijan nie możemy liczyć na
efekt nowości i zadziwienia w kontaktach z tymi, którzy sądzą, że już
znają Jezusa, i wyprowadzili z tego przeświadczenie, iż jest On tylko
człowiekiem, chociaż godnym podziwu. Św. Paweł gorszył, zdumiewał,
umiał zmylić przeciwnika; my spotykamy się z ziewaniem, lub w
najlepszym razie z grzeczną, nieco znudzoną pobłażliwością: „Dziękuję,
szkoda tylko, że to wszystko jest déjà vu40”.

39
Ang. = przeszkoda, upośledzenie.
40
Franc. = już widziane, już znane.

27
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

5. EUFEMIZMY

Na Mszy w jakimś mieście za granicą. Kapłan (pardon41: celebrans)


zapewnia nas z miejsca, że jego mowa nie będzie na pewno kazaniem,
lecz „spotkaniem-dialogiem z uczestnikami braterskiej agapy”. Rusza
pełną parą, zważając nade wszystko na eufemizmy, ponieważ – jak
mówi – nie zamierza nikogo „urazić, dotknąć, izolować”.
W Ameryce, jak wiadomo, istnieje już feministyczny przekład Biblii:
„W imię Matki, Córki i Duchny42 Świętej”. Podczas gdy nasz operatore
pastorale mówił, ja myślałem o tym, jak brzmiałaby inna wersja
Ewangelii, podawana przez innych „operatorów”, tym razem „od
egzegezy”, „wrażliwych”, jak nakazują czasy, „na prawa mniejszości”.
Zobaczmy: „W owym czasie Jezus uzdrowił osobę niepełnosprawną,
dwóch niedorozwiniętych, jednego niesłyszącego i trzech niewidomych.
Potem nałożył ręce na jednego trędowatego i jednego chorego w
stadium terminalnym. Na ten widok grupa pomocy domowych, niższego
personelu medycznego i osób zajmujących się rybołówstwem
postanowiła przyłączyć się do Niego. Razem uprzywilejowywali
należących do strefy marginesu i ubóstwa społecznego…”.
Wszystko jest tu bardziej jasne. I przede wszystkim nie
dyskryminujące, dzięki zabiegom słownym. Niemniej trudno zaprzeczyć,
że byłoby czymś zaskakującym dla kogoś, kto ma nieszczęście być
głuchym, zostać nazwanym „niesłyszącym”, jak pouczają spikerki
telewizyjne. Jasne jest również, że do podobnej wersji Ewangelii
powinna być dołączona przypowieść, gdzie tłumacze wykrzykiwaliby:
„Dziękujemy Ci, Ojcze, że nie jesteśmy jak ewangeliści, ci nieokrzesani,

41
Franc. = przepraszam.
42
W oryginale wł.: la Spirita Santa. W przekładzie wzoruję się na słowie „druhna”.

28
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

którzy obrażają nas, pozwalając sobie nazywać obłąkanego


«obłąkanym», a nie jak my, bardziej cywilizowani, człowiekiem
«niedorozwiniętym społecznie i umysłowo»”.
To nie jest tania ironia wobec braci, którzy starają się tak mówić, i to
w dobrej wierze. Tkwi w tym bynajmniej nie drugorzędna wątpliwość,
którą chcielibyśmy wyrazić: Czy jesteśmy naprawdę bardziej solidarni z
potrzebującymi, gdy odrzucamy prawdę i realizm języka biblijnego i
dorównujemy w hipokryzji światu, który zmuszony jest ukrywać, także na
płaszczyźnie słownej, ponurą stronę życia, to, co zakłóca, uspokajające
schematy i na co nie ma odpowiedzi?
Taki św. Kamil de’Lellis, św. Jan Boży, św. Józef Benedykt
Cottolengo nie nazywali „upośledzonymi” ani „niepełnosprawnymi”
swoich kalek, obłąkanych, paralityków, chorych na raka; może właśnie
dlatego potrafili im tak skutecznie pomagać. Za przykładem zresztą tego
Jezusa, który na błagania ślepca splunął na ziemię, uczynił błoto ze śliny
i nałożył je na oczy niewidomego43. Wspomógł go więc w potrzebie, nie
pocieszył go tylko w tani sposób, przez nazwanie go „niewidomym”.

6. NOWE ODCZYTANIE EWANGELII

W związku ze słownictwem – oto przede mną książka pewnego


eksperta, który postanawia „na nowo odczytać chrześcijaństwo, aby je
uczynić znowu zrozumiałym dla człowieka współczesnego”. Przeglądam
to „nowe odczytanie” i widzę, że niewiele rozumiem; stara Ewangelia
wydaje mi się jaśniejsza. Myślę o odpowiedzi kogoś takiego, gdy go
poproszono o zdradzenie sekretu skuteczności jego katechezy: „Aby
mówić Piotrusiowi o Chrystusie, nie wystarczy znać Chrystusa; przede

29
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

wszystkim trzeba znać Piotrusia”. Czy owi eksperci znają Chrystusa,


tego nie wiem i nie do mnie należy osąd; wydaje się natomiast, że na
pewno mało znają nas, „Piotrusiów”.

Niebezpieczeństwa zagrażające dziś rozumieniu Ewangelii różnią się


rzeczywiście od tych raz po raz wyimaginowanych. Na przykład nie
wydaje mi się, by ktoś dotychczas zauważył, że kontrola urodzeń i
ograniczanie się do posiadania jednego dziecka prowadzą do powstania
na Zachodzie świata osób, które realnie nie przeżyły doświadczenia
bycia bratem lub siostrą. Natomiast cała Ewangelia jest oparta na tym
doświadczeniu braterstwa. Czy w kulturach takich jak nasza, gdzie ojciec
często chce ukryć, że nim jest, i w nadziei, że będzie bardziej
akceptowany, woli wydawać się dziecku przyjacielem, i gdzie to dziecko
jest jedynakiem, a więc musi próbować sobie „wyobrazić”, co znaczy
mieć brata – czy w takich kulturach nie istnieje ryzyko zaniku kategorii,
które czynią Ewangelię czymś zrozumiałym?
W dodatku Ewangelia, odwołując się do więzi, które my uczyniliśmy
czymś zamglonym, przyćmionym („ojcostwo”, „braterstwo”), włącza je w
kontekst już dziś nie istniejący. Takie obrazy, jak Chrystus – „Baranek
Boży” lub ptak, który swe pisklęta gromadzi pod skrzydła44, cóż mogą
oznaczać dla kogoś, kto jak dzieci z Nowego Jorku czy Mediolanu może
oglądać baranki i kurczęta co najwyżej w dokumentalnych filmach
telewizyjnych? Może to właśnie (a nie oczyszczanie ze słów „niemiłych”,
ponieważ prawdziwych) są problemy, z którymi powinniśmy się zmierzyć.

Jeszcze o ojcach i dzieciach. Rozmyślałem o tym, słuchając czytań


na uroczystość Trójcy Świętej. I przyszedł mi na myśl dialog, znajdujący

43
J 9,6. Tak w przekładzie Biblii Tysiąclecia.
44
Zob. J 1,29.36; Mt 23,37.

30
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

się w jednej z dysput tak drogich Średniowieczu, między chrześcijaninem


a muzułmaninem. Pytał wyznawca islamu: „Bóg jest według nas jeden.
Jakże więc mógłby posiadać syna?” Na to odpowiedział chrześcijanin:
„Bóg według nas jest miłością. Jakże więc mógłby być sam?”
Jest w tej odpowiedzi bardzo ważna nauka, mianowicie przejście z
płaszczyzny rozumu na płaszczyznę miłości, która pozwala „zrozumieć”
chrześcijaństwo. Dogmaty takie jak trynitarny są niedorzecznością na
płaszczyźnie rozumowej. Rozważane jednak z właściwej perspektywy –
miłości, a nie rozumowania – przechodzą z królestwa absurdu do
królestwa tajemnicy. A to zmienia wszystko.

7. NAWRÓCENIA

Szperając w kartkach z notatkami, znajduję zapisek z dawnej już


lektury, której słowa jednak wydają mi się szczególnie na czasie.
Zaczerpnąłem je z Bloc-Notes45, rubryki prowadzonej na łamach
„L’Express” przez Francois Mauriaca.
Zagadkowe były ostatnie słowa umierającego André Gide’a: „Trwa
ciągle walka między tym, co rozsądne, a tym, co pozbawione rozsądku”.
Mauriac ośmielił się wyrazić swoje przypuszczenie: może w tym ostatnim
charkocie starego, niewierzącego pisarza było „jakby otwarcie się na
pozaziemską nadzieję, chociaż w zwątpieniu i udręce”.
To wystarczyło, aby pewne skrzydło paryskiej inteligencji zarzuciło go
pełnymi irytacji protestami, obelgami, uszczypliwymi uwagami. Na co
sobie pozwala ten stary katolik, podając w wątpliwość spójną postawę,

45
Franc. = notatnik, zapiski, kartki z notatnika. „L'Express” – to popularny periodyk francuski. –
Felietony te ukazały się pod takim samym tytułem, Paris, Flammarion; wyd. pol.: Bloc-notes. Notatnik
z lat 1953-1970. Wybór, przekład, wstęp, oprać. Zofia Milewska, Warszawa 1979, IW PAX. Brak tu
poniższych zapisków dotyczących A. Gide'a, który zmarł w 1951 r.

31
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

aż po ostatni próg życiowy, takiego mistrza i obrońcy „laickości” i „wolnej


myśli”, jak Gide!
Oto gorzki, pamiętny komentarz Mauriaca w jego Bloc-Notes: „Jakaż
nienawiść wobec nadziei u tych naszych współczesnych! Jakiż strach
przed pociechą! Jakie przerażenie, gdy ostatnie chwile życia kogoś
niewierzącego nie są zaćmieniem umysłu, lecz nagłym błyskiem światła!
Dlaczego bardziej niż jakiegokolwiek innego niebezpieczeństwa mamy
bać się, że napotkamy Miłość, która wychodzi nam naprzeciw, obejmuje
nas mimo wszystkich naszych grzechów i win?”
W odpowiedzi niektórzy z tych jego kolegów po piórze napisali, że
przedsięwezmą wszelkie środki ostrożności, aby ich ostatnie chwile i
słowa nie mogły „być wykorzystane przez jakiegoś katolickiego
apologetę”. Mauriac odnotował wówczas: „Czy jeśli błądziliśmy przez
całe życie, to zasługujemy może na pochwałę, że umieramy tak, jak
żyliśmy?”

Ta historia wciąż niezmiennie się powtarza. Nietrudno przypomnieć


sobie reakcję pewnych kręgów polityczno-intelektualnych w związku ze
śmiercią, którą malarz Renato Guttuso postanowił połączyć ze słowami i
gestami wiary: „Nawrócenie? Niech nas nie rozśmieszają te słowa! Za
tym kryje się coś zupełnie innego!”
I precz z domysłami oraz podejrzeniami kogoś, kto w końcu nic nie
rozumie właśnie dlatego, że mniema, iż jest bardziej szczwany i najlepiej
wszystko rozumie, węsząc zawsze i wszędzie interesy polityczne i
ekonomiczne, a odrzucając każdą pobudkę, która nie jest materialna.
Nikt nie widzi mniej z góry niż ci, którzy pragną zawsze, żeby się nie
powiodło; i nikt nie jest bardziej krótkowzroczny od tego, kto sądzi, iż on,
tak bystry, dostrzega również to, co się kryje „za”, przekonany, że poza

32
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

pieniędzmi lub władzą nic nie jest ważne ani w historii jednostek, ani w
dziejach ludzkości.
Mówił mi pewien krytyk: „Ten sposób podchodzenia do rzeczy jest
zawsze błędny i nieuzasadniony, ale osiąga poziom groteski, kiedy
stosuje się go do epok takich jak europejskie Średniowiecze, których
niepodobna zupełnie zrozumieć, jeśli nie zakłada się, że szczere
zainteresowania religijne, nie wykorzystywane w roli przykrywki nie
wiadomo jakich interesów materialnych, są pobudką i motorem wielu
ludzkich decyzji”.
Wśród dyrektorów gazet, w których pracowałem, ze szczególnym
szacunkiem i sympatią wspominam Arriga Leviego, Żyda wrażliwego i
szczerze otwartego na wymiar religijny. Słyszałem, jak mówił któregoś
dnia: „Można wierzyć lub nie, że Bóg jest. Wszyscy jednak muszą
zakładać, że Bóg «istniał» według ludzi, i stwierdzać, że to «idea Boga»
była motorem tylu wydarzeń dziejowych. Czy naprawdę Bóg istnieje, czy
nie, jest jednak Wielkim Będącym46 ludzkich losów. Jeśli hipotezy wiary
w Niego nie umieścimy wśród pobudek ludzkich wyborów, ryzykujemy,
że nic nie zrozumiemy”.
Nic, od nawrócenia in articulo mortis47 jakiegoś artysty aż po – kto wie
– odkrycie Ameryki.

Przychodzi mi na myśl, gdy przypominam sobie te słowa Arriga


Leviego, inny fascynujący Żyd – kolega po piórze i przyjaciel – Vittorio
Segre, jerozolimski korespondent wielkich dzienników i wykładowca
„hebrajskiej myśli politycznej” na uniwersytecie w Hajfie. Zawdzięczam
mu zwrócenie uwagi na pewien urywek z Talmudu, który wydał mi się

46
Aluzja do znaczenia słowa hebr. JHWH = Jestem, który jestem, w greckim przekładzie Septuaginty:
Jestem Będącym. Zob. Ambrogio Spreafico, Księga Wyjścia, tłum. J. Dembska, Kraków 1998,
Wydawnictwo M, s. 47-49.
47
Łac. = wobec bliskiej śmierci, w godzinie śmierci.

33
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

jedną z najbardziej fascynujących odpowiedzi na odwieczne pytanie


wierzących: Dlaczego tak często cierpią sprawiedliwi, a niesprawiedliwi
zdają się tryumfować?48 „Dlatego – wyjaśnia mądrość Izraela – że żaden
człowiek nie jest całkowicie dobry ani całkowicie zły. Tak więc
sprawiedliwi dyskontują na tym świecie swoje nieliczne grzechy, a
niesprawiedliwi otrzymują nagrodę za swe nieliczne zasługi. W ten
sposób na tamtym świecie nie będzie skarżenia się ani protestów, kiedy
sprawiedliwi zwrócą się ku radości wiecznej, a niesprawiedliwi – ku
wiecznej karze”.

8. JAK I DLACZEGO?

Za niektórymi obecnymi przejawami „życzliwej tolerancji” wyczuwam


często coś w rodzaju współczucia dla wierzących, ludzi prostych i
zakompleksionych, którzy ze strachu bądź z niewiedzy nie mogą lub nie
chcą stawiać sobie trudnych pytań, jakim tylko agnostycy i ateiści mają
odwagę stawiać czoło.
Może jest w tym coś z prawdy w przypadku niektórych, już coraz
rzadszych, „chrześcijan z przyzwyczajenia” lub praktykujących wbrew
własnym przekonaniom. Natomiast, jeśli chrześcijanin jest naprawdę
świadomy swej wiary i zachował ją z całą jasnością, to dzieje się tak
dlatego, że zadawał sobie więcej pytań, oraz bardziej dociekliwych, niż
ten, kto wierzącym nie jest.
Człowiek wierzący to ten, kto nie zatrzymał się na krytyce, lecz
poszedł dalej, ośmielając się na krytykę krytyki. Na pytania replikował
innymi pytaniami, i jeszcze innymi, na które nie ma odpowiedzi, chyba że
ugniemy się przed tajemnicą. „Mimo to bez tej tajemnicy,

48
Por. Koh 8,10-14.

34
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

najniezrozumialszej ze wszystkich, jesteśmy niezrozumiali samym sobie”


(Pascal)49.
Toteż, zdarza się często, w zetknięciu z niektórymi ludźmi, nawet
wykształconymi i światłymi, znaleźć potwierdzenie innej uwagi wciąż
bezlitosnego Błażeja50: „Ateizm znamionuje wolną myśl, ale tylko do
pewnego stopnia”. Jest cechą ludzi, którzy mają jakąś sondę, ale
niedostatecznie długą i niewystarczająco głęboko ją zapuszczają, aby
móc odkryć złoto. Wierzący – to człowiek, któremu dane jest „pójść”,
posunąć się dalej. „Wierzyć” jest synonimem „przekroczyć”, „wyjść poza”.

Nauki są miejscem pytań „jak?” Wszystkie bez wyjątku – czy to


przyrodnicze (fizyka, astronomia, zoologia, botanika i tak dalej), czy też
nauki o człowieku (socjologia, psychologia, historiografia…).
Religia na pewno nie odwodzi człowieka od pytania o „jak?” Nie
zapominajmy, że wszyscy wielcy ojcowie nowożytnej nauki byli ludźmi
prawdziwie wierzącymi i jest nimi dzisiaj zaskakująco wysoki odsetek
uczonych. Religia jednak, jak już zauważyliśmy, stawia sobie więcej
pytań, idzie dalej. Pyta się również, „dlaczego?”
W tym tkwią korzenie kryzysów epoki współczesnej, która usiłowała
wyrwać z serc odwieczną potrzebę pytania „dlaczego?”, wyjaśniając, że
zatrzymanie się na „jak?” jest jedyną postawą godną człowieka
dorosłego. I w tym również tkwi przyczyna obecnego szukania
religijności – choć nazbyt często w formach dzikich i wypaczonych – w
amerykańskich sektach, w kartach tarota, w kryształowych kulach, w
fusach kawy, w guru, w podejrzanych jasnowidzach i w God-business51.

49
B. Pascal, Myśli, § 438, s. 223.
50
Tamże, § 360, s. 180. – Franc. Blaise (imię Pascala) = Błażej.
51
Ang. = dosł. Boży biznes, interesy związane z Bogiem. – Na ten temat zob. Jean Vernette, New
Age. U progu ery Wodnika, tłum. J. Dembska, Warszawa 1998, Verbinum; R. N. Baer, W matni New
Age, (tłum. Jan Kłos) oraz Samuel Rouvillois, New Age – Kultura i filozofia (tłum. Krzysztof Mądel SJ i
Krzysztof Skorulski SJ), Kraków 1996, Wydawnictwo M.

35
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Nasza wina, jeśli dotąd nie umieliśmy zaakceptować konieczności –


wyłaniającej się z wielką siłą po długim, wymuszonym okresie zaniechań
– niezadowalania się odpowiedziami na pytania typu: „Jak to się stało?”,
„Jak to funkcjonuje?”, „Co się wydarzyło?” Ludzie zaczynają pytać siebie:
„Dlaczego się to stało lub dzieje?” Do nas należy przyjąć ponownie
wyzwanie.

9. JEDEN „ARGUMENT WIĘCEJ”

Udziałem zawodu dziennikarza jest również przywilej (który jest


często wyrokiem skazującym) dostępu do kompletnych dokumentów,
zanim zostaną pokawałkowane w celu opublikowania jakiejś syntezy.
Tak więc często zdarza mi się czytać apele, relacje, różne dokumenty
nawołujące do gorliwości, dobrej woli, szlachetnych pomysłów.
Jednakże, dopiero gdy się dotrze do firmującego je autora lub do grupy,
która je opracowała, odkrywamy, że chodzi o chrześcijan. Lub wręcz o
ludzi Kościoła, pełniących funkcje i oficjalne role nauczycieli i
duszpasterzy, a nie – jakby się mogło wydawać – o humanistów,
filantropów, ludzi zaangażowanych w ruchy społeczno-polityczne czy
związkowe, zarówno mogących się pochwalić sprecyzowanym
światopoglądem religijnym, jak i obcych takiemu punktowi widzenia.
W takich przypadkach przychodzi na myśl ironia Ciorana, myśliciela
rumuńskiego zamieszkałego w Paryżu, który bezlitośnie wyśmiewa
złudzenia przeciętnego dzisiejszego człowieka, a w swym słowniczku
satanistycznym daje taką definicję pod hasłem Chrystus: „Drugorzędny
argument dla ewentualnego poparcia rozważań o prawach człowieka, o
pokoju, ekologii, seksie, demokracji parlamentarnej”.

36
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

10. ARCYDZIEŁA

Śmieją się z pielgrzymowania do sanktuariów dla uczczenia relikwii


świętych, i w ogóle znaków Sacrum52.
Czymże innym jednak są tak zachwalane wakacje, zwłaszcza
„inteligentów”? Wydatki, trudy, niebezpieczeństwa podróży (każdego
roku ponad dziesięć tysięcy Europejczyków wyjeżdża swoim autem, a
wraca do domu w trumnie). Potem dopełnienie oczyszczającej pokuty:
kolejki w słońcu przed owymi sanktuariami, jakimi w wyobraźni
współczesnego człowieka są wielkie muzea.
Na koniec meta tego całego podróżowania i cierpień: arcydzieła
malarstwa i rzeźby, przed którymi mnożą się akty pobożności, oznaki
bezkrytycznego uwielbienia, opartego na ipse dixit53 nowej kasty
kapłańskiej ekspertów, krytyków, ludzi kierujących mass mediami.
Faktem jest, że mgliście wyczuwamy istnienie powiązań między
Tajemnicą a sztuką, podobnie jak między Tajemnicą a relikwiami lub
czczonymi wizerunkami religijnymi. Gdy je odrzucimy, wówczas śladu
czy obecności Bóstwa, Sacrum, szukamy – i czcimy – w płótnie, w
marmurze, w brązie, o ile wyszły spod ręki tych, których górnolotnie
nazywamy „mistrzami”.
Jest w tym ostateczne potwierdzenie, że chodzi o akt religijny,
liturgiczny, a więc wyzbyty wartości dzieła i ewentualnej „rozkoszy
estetycznej”, jaką możemy z niego uzyskać, gdyż wszelka nabożna
cześć znika (fałszywe głowy Modiglianiego docent54), kiedy „arcydzieło”
zostaje uznane za nieautentyczne, fałszywe. Wówczas to, co przedtem
było czczone, staje się z miejsca czymś bez wartości, śmieciem. A więc

52
Łac. = świętość, święte.
53
Łac. = on sam powiedział. Tak wg Cycerona uzasadniali swoją naukę uczniowie Pitagorasa.

37
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

przyciągało nie piękno, lecz symbol zawarty w przedmiocie, owa więź z


Sacrum, których brakuje, gdy ręka nie należy do człowieka
„natchnionego”, lecz do fałszerza, bo ten nie może mieć kontaktu z
Bóstwem.
Dzieła sztuki są więc właśnie relikwiami, dla których turysta (tak samo
jak pielgrzym) żąda pieczęci gwarancyjnej od „kościoła” ekspertów, od
„kapłanów krytyki” sterujących kultem, oddawaniem czci.

Za tym irracjonalnym kultem „arcydzieł” – jak za setkami innych


przejawów życia społeczeństwa, które przecież uważa się za „wolne już
od przesądów” – kryje się to, co zaobserwował antropolog David Allen:
„Doświadczenie dwóch wieków walki o wyrwanie człowieka z wymiaru
religijnego pokazuje, że to, co uważano za definitywnie usunięte,
powraca zawsze w inny sposób, pod najbardziej różnorodnymi maskami,
a często w jeszcze gwałtowniejszej formie”.
A więc – komentuje ten uczony – „trzeba będzie jednak ugiąć się
przed oczywistością, że człowiek jest naprawdę istotą religijną. Jego
poczucie Sacrum, jego potrzeba Bóstwa nie są w historii czymś
przypadkowym ani też zanikającymi reliktami zamierzchłej przeszłości.
Są to natomiast niezbywalne jej elementy. Jeśli człowiek, zawsze i
wszędzie, wierzy i czci (w formach zakamuflowanych, gdy mu się
przeszkadza robić to w sposób «normalny»), jest tak dlatego, że musi
wierzyć, musi czcić. Jest w nim coś głębokiego i pierwotnego, co go do
tego nieodparcie popycha”.
To wcale niemałe osiągnięcie: oto współczesne nauki o człowieku,
wychodzące często w rozwiązywaniu tajemnicy od człowieka i świata, w
końcu przyznają każdemu z nas zagadkowe znamię Bóstwa, rodzaj

54
Łac. = uczą, są nauczką. Zob. obszerniej w artykule 68. CAŁUN / 2.

38
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

tajemniczego input55, które nas zaprogramowuje do oddawania czci. Ta


może być wypaczona, przebiegać nie w kierunku pionowym, wertykalnie,
lecz w poziomym, horyzontalnie, ale nie da się jej wyeliminować.

11. WCIELENIE

Dlaczego 8 września liturgia katolicka wspomina narodziny Maryi? Na


temat zasadności tej daty (nade wszystko jej ustalenia) historycy
wysuwają hipotezy, które sami określają jako nieostateczne.
W rzeczywistości nieliczni tylko wiedzą, że jak wykazały najnowsze
badania archeologiczne i etnograficzne wśród różnych dalekich ludów –
od Środkowego Wschodu po przedkolumbijską Amerykę Środkową –
właśnie 8 września był poświęcony „Wielkiej Matce Nieba”. Opierano się
przy tym na szczegółowych obliczeniach astronomicznych i na
odpowiednich spekulacjach astrologicznych, związanych z
Gwiazdozbiorem Panny.
Ktoś kiedyś gorszył się tymi paralelami pogańskimi. Specjalna
dyscyplina – zwana „historią porównawczą religii” – wyszukiwała takie
„odpowiedniości”, aby wykazać, że wiara chrześcijańska, a w
szczególności katolicka, była jedynie jakimś melting-pot56, zlepkiem
pochodzącym nie z Bożego Objawienia, lecz z wydestylowania mitów
najróżniejszej proweniencji. W subkulturze semi-erudytów zdarza się
jeszcze nasłuchać o chrześcijaństwie jako bezpodstawnej konstrukcji,
złożonej z najprzeróżniejszych materiałów. I nie brak jeszcze dzisiaj
teologów „chrześcijańskich”, którzy nawołują do „oczyszczenia

55
Ang. = układ, wejście.
56
Ang. = tygiel.

39
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

chrześcijaństwa z pokrywających je elementów poganizujących”, i tym


podobnych rzeczy.
Ależ właśnie logika Wcielenia sprawia, że wiara w Chrystusa nie jest
meteorytem, który spadł nagle na ziemię. Chrześcijaństwo jest historią
Zbawienia, jest więc podążaniem poprzez różne etapy aż do pełni
prawdy. Jest wypełnieniem, a nie negacją. Wszak Chrystus nie przyszedł
znieść, ale wypełnić57. Jak obwieścił Paweł na wzgórzu ateńskim: Ja
wam głoszę to, co czcicie nie znając58. I dalej mówił, że jeden jest
początek rodzaju ludzkiego, jedna i ta sama więc tęsknota za Bogiem
żywym, toteż wszyscy szukają Boga, może dotkną Go i znajdą niejako
po omacku. Bo w rzeczywistości jest On niedaleko od każdego z nas59.
Dlatego nie jest czymś gorszącym, lecz wręcz pocieszającym, gdy
odkrywamy, że również starożytny Meksykanin czy Syryjczyk zwracali
się pamięcią i modlitwą do jakiejś Matki.
Zresztą istnieje pragnienie, bo w systemie dzieła Stworzenia istnieje
przecież woda. Dlaczego nie miałoby to odnosić się do poziomu
duchowego? Uniwersalna, niewyczerpana potrzeba bycia „synami”,
posiadania Ojca (ale także Matki) – czyż te potrzeby stwierdzane przez
antropologów we wszystkich stuleciach nie każą może podejrzewać
istnienia rzeczywistości korespondującej z oczekiwaniem? Chrześcijanin
wierzy, że właściwa i wyczerpująca jest jego odpowiedź na to szukanie
„po omacku”.
Ósmy września Azteków (podobnie jak 25 grudnia pogan oraz inne
jeszcze daty) był niepełny, lecz odpowiadał potrzebie, na którą
Ewangelia przyniosła definitywną odpowiedź.

57
Słowa Chrystusa z Kazania na górze (zob. Mt 5,17).
58
Dz 17,23.
59
Dz 17,27.

40
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

12. HORROR VACUI60

W jednym z ostatnich wydań Buchmesse61 z Targów Książki we


Frankfurcie urzędowe sprawozdanie przedstawił Umberto Eco.
Rozpoczął on swoje przemówienie od szczególnego świadectwa,
zważywszy, że pochodzi od kogoś, kto przeszedł od wojującego
katolicyzmu z okresu młodości do agnostycyzmu przesyconego
ateizmem i do głębi przenikniętego kultem oświeceniowego „Rozumu”:
„Przebiegając stoiska tych Targów, widzimy, że w reakcji na załamanie
się wielkich filozofii racjonalistycznych i w obliczu kryzysu zaufania
wobec technologii i nauki wielu spośród tych, którzy w poprzednich
dziesięcioleciach myśleli o działalności politycznej i naukowej jako
rozumnym projekcie przeobrażania świata, teraz zwraca się ku Sacrum i
ku Tajemnicy: do mistrzów myśli wschodniej, do podręczników alchemii,
wróżenia, astrologii, czarnej magii. Odnosi się wrażenie, że rację miał
Chesterton, gdy twierdził: «Odkąd ludzie nie wierzą już w Boga, nie
znaczy to, że w nic już nie wierzą. Otóż wierzą we wszystko»”.

13. DZIECI

Oto nieoczekiwany, zaskakujący apologeta Ewangelii. Ni mniej, ni


więcej, tylko sam Joseph Paul Goebbels, „kulawy diabeł”, człowiek, który
jako szef propagandy w Trzeciej Rzeszy oparł swoją pracę na
przekonaniu, że powinien pouczać: „Powtarzajcie kłamstwo dziesięć, sto,

60
Łac. = obawa próżni. Zasada starożytnej fizyki, według której natura nie znosi próżni, obalona w
XVII w. przez włoskiego fizyka E. Torricellego. W sztukach plastycznych i w rzemiośle artystycznym
tendencja do całkowitego wypełniania pola obrazu lub powierzchni przedmiotu, bez pozostawienia tła.
61
Niem. = targi książki. Ważne Międzynarodowe Targi Książki we Frankfurcie nad Menem odbywają

41
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

tysiąc razy; prędzej czy później stanie się prawdą”. (Wiedzą coś o tym
katolicy: ileż kłamstw, lub przynajmniej stronniczych zniekształceń
różnych aspektów ich historii – „inkwizycja”, „wyprawy krzyżowe”,
„polowania na czarownice”, „mizoginia”‘, „mroki Średniowiecza”, „sprawa
Galileusza” – powtarzanych tysiące razy przez mass media, które
przecież mienią się „demokratycznymi i antyfaszystowskimi”, stało się w
końcu bezdyskusyjnymi prawdami dla bezbronnego człowieka z ulicy).
Owego Goebbelsa wychodzą jeszcze, w wielkich nakładach, nie
publikowane dotąd Dzienniki. Czytamy tam pod datą 11 lipca 1924 roku:
„Dziecko jest cudem Boga. Na jakiś czas pozwala nam zapomnieć o
wszystkich cierpieniach i nieszczęściach świata”. I następnie, z
wyraźnym zacytowaniem Jezusa: Jakaż w tym głęboka mądrość: – Jeśli
nie staniecie się jak dzieci!»2”.
Dwadzieścia lat później w oblężonym przez Rosjan bunkrze
berlińskim było również sześcioro dzieci, w wieku 12-14 lat. Wszystkie
martwe. Zabite, razem z mamą, przez ich ojca, Josepha Goebbelsa. A
ileż milionów innych dzieci musiało umrzeć w ciągu sześciu lat
zamierzonej właśnie przez niego wojny „totalnej”?
Patologiczny wstręt mężczyzny do kobiety.
Mt 18,3.

Nie, nie wystarczy cytować Ewangelię, nawet z podziwem. Jak już


mówiliśmy, Jezus nie wie, co robić z wielbicielami; On chce ludzi, którzy
starają się żyć Jego słowami.

się co roku w październiku.

42
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

14. TORTELLINI

Przenosząc się wiele razy z miasta do miasta, ryzykowałem


wyobcowanie związane ze statusem przybysza. Jednakże – poczuwając
się do długu wdzięczności wobec licznych miejsc, gdzie przyszło mi żyć
– zawdzięczam moim rodzicom, uparcie wiernym kuchni i dialektowi
stron rodzinnych, że nie zagubiłem poczucia własnych korzeni. Że nadal
jestem tam, gdzie Secchia wypływa z Apeninów na Nizinę Padańską,
pomiędzy Modeną a Reggio.
Kto się urodził w tych stronach, ten rozumie, co oznacza danie na
wielkie święta, przede wszystkim na Boże Narodzenie: owe tortellini62,
robione ręcznie w domu, zarówno ciasto, jak i nadzienie, gotowane w
rosole ze specjalnie dobranych gatunków mięsa, potem pokryte dwoma
przepisowymi naparstkami dojrzałego parmezanu. Niemal obrządek, w
którym – przyznaję – uczestniczyłem zawsze całą duszą, bez
jakiegokolwiek „jansenistycznego” poczucia winy63.
Jednakże, nie odczuwając potrzeby rozgrzeszenia – przynajmniej w
tej materii – wdzięczny jestem arcybiskupowi Bolonii (który z Emilii nie
pochodzi, ale chyba dość dobrze zrozumiał ludzi stamtąd) za jego
sympatyczną „teologię tortellini”. Czytam oto w jakimś wywiadzie z
kardynałem Giacomo Biffi: „Na uroczystość św. Petroniusza
powiedziałem, że poprosiłem świętego, aby kazał zrozumieć
bolończykom, iż zajadanie się tortellini z perspektywą raju, życia

62
Jak wyjaśnia Vocabolario della lingua italiana Nicola Zingarellego (wyd. 12, z 1999 r.), są to
pierożki z farszem ze schabu karkowego, z szynki, z parmezanu, z dodatkiem gałki muszkatołowej. –
Na Wieczerzę wigilijną 1999 r. (w Warszawie) można było kupić pyszne (zamrożone) uszka Tortellini z
kapustą i grzybami leśnymi, wyprodukowane przez firmę Auro z Ostrołęki.
63
Jansenizm (od nazwiska Kornela Ottona Jansena, 1585-1683), ruch teologiczny i duchowy w
katolicyzmie belgijskim i francuskim XVII-XVIII w., głoszący i praktykujący bardzo surowe zasady
moralne.

43
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

wiecznego uczyniłoby owe tortellini jeszcze smaczniejszymi niż zjadanie


ich z perspektywą, że skończy się w nicości”.
Jest w tym, jak mi się wydaje, coś więcej niż zwykły docinek. Jest
coś, co kazało mi wrócić pamięcią do słów wypowiedzianych przez
innego kardynała, pochodzącego z owej Bawarii, którą niektórzy
uważają, z powodu wszechobecnej tam serdeczności i radości życia, za
swego rodzaju „niemiecką Emilię”64. Kiedy bowiem zapytałem Josepha
Ratzingera, czy był kiedykolwiek zafascynowany protestantyzmem, z
jego dogłębnym smutkiem i predestynacją, z jego purystycznym
rygoryzmem, z jego udręką grzechu bez możliwości spowiedzi, kardynał
zareagował bardzo żywo: „Och nie! Katolicyzm mojej Bawarii wiedział,
jak zrobić miejsce temu wszystkiemu co ludzkie, modlitwie, ale i światu,
pokucie, ale i radości”65.
Wielu (i to często z naszej winy) sądzi, że katolicyzm utożsamia się z
surowością, choćby bardzo hipokryzyjną, z trochę sadystyczno-
masochistycznym odrzucaniem spontaniczności, joie de vivre66. Ale
następnie, gdy ich rzecznicy i sponsorzy uruchamiają owe laickie
kiermasze, te programy circenses67 z pieniędzy publicznych, widzimy, że
nie są one często niczym innym jak żałosnym naśladownictwem
dawnych odpustów na cześć patrona, pradawnych świąt religijnych. Te
zaś, owszem, obejmowały nauki przygotowawcze, uprzednie posty,
spowiedź, Mszę, lecz również barwne procesje, iluminacje, świąteczny
spacer, tańce, uczestnictwo wszystkich, od dzieci po starców.

64
Emilia – to nazwa prowincji włoskiego regionu autonomicznego Emilia-Romania.
65
Zob. Raport o stanie wiary. Z księdzem kardynałem Josephem Ratzingerem rozmawia Vittorio
Messori, przekład filologiczny Zyta Oryszyn, weryfikacja i uzupełnienie przekładu ks. Jan Chrapek
CSMA, Warszawa-Struga 1986, Michalineum, s. 144.
66
Franc. = radość życia.
67
Łac. = igrzyska cyrkowe. Znane jest wołanie ludności starożytnego Rzymu: Panem et circenses! –
Chleba i igrzysk!

44
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Przygotowywano także tortellini i lambrusco68 (lub ich odpowiedniki, w


zależności od regionu), spożywane i wypijane bez kompleksów, a nawet
z radością człowieka przekonanego, że „wesoła uczta” jest jednym z
obrazów, którymi najczęściej posługuje się Pismo Święte na oznaczenie
życia wiecznego.

15. PASCAL

Uroczyste obchody osiemdziesięciolecia określonej kultury, która czci


w Alberto Moravii nie tyle pisarza, ile swego mistrza ideologicznego,
przypomniały mi o spotkaniach z innym starcem, Jeanem Guittonem,
członkiem Akademii Francuskiej, sześć lat starszym od Moravii, a
ponadto dobrym malarzem.
Któregoś dnia w jego skromnym mieszkaniu, którego okna wychodzą
na Jardin du Luxembourg69, trafiłem na moment, gdy dawał właśnie
ostatnie szlify portretowi „swojego” Pascala.
„Dlaczego – zapytałem go – Bóg przerwał w wieku 39 lat pracę
Pascala, trochę powyżej 40 lat – Tomasza z Akwinu, w wieku 44 lat
wezwał do siebie Franciszka z Asyżu, w 46 roku życia zakończył dzieło
Karola Boromeusza i Franciszka Ksawerego, w 40 roku – poezję
Charles’a Péguy? Dlaczego natomiast pozwala działać aż do późnej
starości ludziom, których twórczość – rozumie się, z ludzkiego punktu
widzenia – jest bardziej niż nieużyteczna, wręcz szkodliwa?”
Guitton bynajmniej się nie zgorszył tym pytaniem. Powiedział mi,
manewrując pędzelkami: „Na pewno Jego drogi nie są naszymi,

68
Tortellini – zob. przypis pierwszy w tym artykule. – Lambrusco – wino z Emilii, czerwone, słodkie
lub wytrawne.
69
Ogród Luksemburski w Paryżu, założony w 1617 r. w stylu francuskim z inicjatywy królowej Marii
Medycejskiej.

45
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

tajemnica pozostaje tajemnicą. Dopiero gdy wejdziemy w Światłość,


zdołamy to zrozumieć. Niemniej, ponieważ dialektyka Boga
chrześcijańskiego zakłada et-et, «i-i», ukrywanie i zarazem ujawnianie,
coś z zagadki można dojrzeć, przynajmniej z dystansu czasu. Weźmy
tego Pascala, któremu wszyscy tyle zawdzięczamy. Teraz widzimy jasno
co najmniej dwie rzeczy.
Nade wszystko siła jego myśli tkwi właśnie w jej fragmentarycznym
charakterze. Gdyby żył dłużej, te robocze zapiski, jakimi są Myśli,
zostałyby na pewno połączone w monumentalne dzieło, które planował,
to znaczy w ciężką Apologię chrześcijaństwa. Z dzieł Marksa czytamy
Manifest70, który ma niewiele stronic, prawie nikt natomiast nie czyta
tysięcy stron Kapitału. Czy tak skutecznie prowokowałaby nas myśl
Pascala, gdyby miał czas ją rozwlec w ogromne, skomplikowane
tomisko?
Ponadto są pewne dane, które skłaniają do mniemania, że Pascal
zerwałby ostatecznie z jansenizmem, aby wrócić do pełnej jedności z
Kościołem. Prawie na pewno, dzięki tym swoim «cnotom heroicznym»,
byłby kanonizowany. I w jakimś kościele na prowincji francuskiej
mielibyśmy ołtarz zadedykowany świętemu Błażejowi. Ale czy
«nabrawszy urzędowego charakteru», nie utraciłby wiele tego uroku, jaki
wywiera na nas, laików, na licznych niewierzących, na tylu dalekich od
wiary? Nie, proszę mi wierzyć: Opatrzność wie, co robi. Pascal i jemu
podobni nie umierają bez powodu w wieku 39 lat”.

70
Manifest komunistyczny, program Związku Komunistów, wydany w 1848 r., został napisany przez
Marksa i Engelsa. Zaczynał się od znamiennych słów: „Widmo krąży po Europie – widmo
komunizmu…”

46
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

16. LEKCJA RELIGII

Nie sposób zrozumieć (lub może to rzecz aż nadto zrozumiała)


całego tego rozprawiania nad niemal jednomyślnym żądaniem Włochów,
domagających się lekcji „religii” dla swoich dzieci. „Na czym polega ten
spór – padają pytania, w dobrej lub złej wierze, ale zawsze agresywne –
w tym kraju, gdzie praktykujący stanowią mniejszość, gdzie ogromna
większość aprobuje rozwód i aborcję? Kto więc opowiada się w 95
procentach za księdzem, czyli kto jest za jego obecnością w szkole
swoich dzieci?”
Pomińmy tu, jako nie dotyczącą sprawy, sprzeczność prawdziwą, i
tym bardziej zaskakującą, w wywodach pewnych laickich „kapłanów”
demokracji, albo też jej niezłomnych obrońców, ale tylko wtedy, kiedy
urny71 przyznają im rację. Wówczas pieją hymny pochwalne na cześć
Świętej i Niezbywalnej Woli Narodu. Kiedy natomiast ta „Wola”
sprzeciwia się im, nie mówią już o Suwerennym Narodzie, lecz o stadzie,
które – żeby to powtórzyć za pisarzami i faryzeuszami z Ewangelii – „nie
zna Prawa”72; ci sami chwalcy utrzymują teraz, że „głosy wyborców nie
liczą się, lecz ważą”. Co zresztą jest linią postępowania rządu
południowo-afrykańskiego73, który mówi właśnie o „jakości” głosów, że
głos Białego „waży” więcej niż Czarnego. Niezłe towarzystwo dla tego
typu „postępowców”.
Pozostawmy jednak te rozważania, tak łatwe, że mogą wydawać się
banalne. Banalna w rzeczywistości powinna być także odpowiedź na
poruszane tu pytanie, dotyczące domniemanej sprzeczności w naszym
kraju. Gdy pomyśleć o tych (a wierzę, że ich nie brak), którzy działają w

71
Urny wyborcze, tzn. wyniki głosowania.
72
Aluzja do J 7,49.

47
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

dobrej wierze, zadziwia i nieomal przeraża – tu i gdzie indziej – fakt, że


wiedza teoretyczna łączy się u nich z nieznajomością życia i serca
konkretnego człowieka.
A przecież wystarczyłby jakiś socjolog i przynajmniej okrągły stół oraz
więcej szacunku dla ludzi, aby otrzymać potwierdzenie, że poza
gadaniną o mitycznym „nowym człowieku” nic w gruncie rzeczy się nie
zmieniło. Doświadczenie i zdrowy rozsądek, bardziej niż ankiety,
potwierdzają, że również w tak zwanym zsekularyzowanym
społeczeństwie światopogląd ateistyczny, prawdziwy i umotywowany,
pozostaje (jeśli w ogóle istnieje, a liczni temu zaprzeczają) zjawiskiem
dotyczącym niewielkiej mniejszości. Można się sprzeczać, czy jest
niższy, czy wyższy od 10 procent. Na drugim biegunie jest inna
mniejszość (powyżej lub poniżej 20 procent według średniej
zachodniej?) – ludzi wierzących i praktykujących.

Pośrodku znajduje się większość, która obejmuje prawdopodobnie


siedmiu–ośmiu na dziesięciu współczesnych – większość „normalnych”
ludzi, zważywszy, że dziś „normalność” zdaje się polegać na niechęci do
decydowania się, na odrzucaniu wszelkiego „zakładania”. Są to ludzie
żyjący z dnia na dzień, najlepiej jak tylko potrafią, trzymający się z dala
od zobowiązujących pytań, z których wyniknęłyby same problemy. Ludzi
tych trudno nazwać z tego powodu „laikami”. Oni bowiem zastąpili
praktyki religijne setkami przesądów, naznaczających domniemane
„państwo świeckie”. Ludzie ci nie negują Boga, a nawet zwracają się do
Niego z modlitwą: „Ojcze nasz, podejrzewam, że jesteś w Niebie, ale
pozostań tam, proszę. Daj nam dobre zdrowie, długie życie i fortunę, ale
za bardzo się w nasze sprawy nie mieszaj”. Ta większość umyka

73
Tzn. rządu Republiki Południowej Afryki. Apartheid zniesiono tam urzędowo w 1991 r.

48
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

ukradkiem przed Pytaniami pisanymi dużą literą, mając nadzieję uniknąć


ich, dopóki wszystko idzie dobrze.
Ale oto poczucie Tajemnicy (a więc akty strzeliste, obrazek, świeca,
nawet wotum dla jakiegoś świętego) wynurza się nagle na powierzchnię,
gdy sprawy zaczynają przyjmować zły obrót. Te same zresztą osoby
owego Sacrum, przed którym bronią się na co dzień, domagają się w
„chwilach decydujących”, przed każdym wielkim wyborem. Są to więc
ludzie, którzy do kościoła nie chodzą, a na temat Kościoła gotowi są
wręcz powtarzać oklepane frazesy; którzy dziś głosują za aborcją, a jutro
będą głosować za eutanazją; ale którzy gorszą się zazwyczaj, gdy
ksiądz odmówi udziału w pogrzebie kogoś z ich bliskich albo im samym
ślubu kościelnego, albo ochrzczenia dzieci. Ludzie ci ze skrywanym
poczuciem winy żywią w sercach swych przekonanie, że sprawy
potoczyłyby się lepiej, gdyby było trochę więcej „religijności”. Są
przekonani, że o ludziach Kościoła można mówić źle, ale to nie
przeszkadza, iż religia jest czymś ważnym. Co więcej, w głębi są
przekonani, że jest czymś „prawdziwym”, nawet jeśli niewygodnie byłoby
wyciągać z tego konsekwencje. I rzeczywiście, owa większość zgodnie
głosuje za tym (ku wielkiemu zdziwieniu tych samych „ekspertów”), żeby
ich własnym dzieciom – a więc rzeczywistości, która koniec końców jest
im najbardziej droga w świecie – ktoś mówił o Bogu, o Jezusie
Chrystusie, o przykazaniach, o cnotach. Ta „godzina” w szkole – myślą –
nie powinna zaszkodzić. Prawie na pewno zrobi dobrze. Zresztą jest to
pewnym dodatkowym zabezpieczeniem, bo że Bóg istnieje, o tym są
przekonani, i lepiej nie zrywać z Nim stosunków.
Są to rzeczy, które – powtarzam – powinno się brać pod uwagę. A
tymczasem, jak się wydaje, nie robi się tego. Zrozumiałe więc, że z
oporem dopuszcza się rzeczywistość, która stawia w stan kryzysu
wszelką „moralność” świecką. Kiedy w grę wchodzą decydujące wybory

49
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

– życie, śmierć, dzieci – dzisiaj, jak zawsze, rodzi się tęsknota za


Bogiem, i ludzie odkrywają, że (w 95 procentach) są naturaliter
religiosi74. Co więcej – że są chrześcijanami, a nawet katolikami.

17. MYŚLI

„Wśród nadmiaru zalewających nas słów konieczne jest antidotum”.


Taki jest motyw opublikowania Słownika cytatów chrześcijańskich, który
ukazał się ostatnio we Francji w wydawnictwie Le Cerf, z przedmową
kardynała Alberta Decourtraya, arcybiskupa Lyonu. Są myśli – mówi
redaktor książki – będące źródłem życia. I są ludzie, którzy odnaleźli
siebie dzięki lekturze jednej tylko myśli, odpowiadającej ich
niewyrażonemu oczekiwaniu. Postarano się przedstawić w Słowniku
ponad tysiąc takich myśli. Dokonaliśmy małego z nich wyboru. Każdy z
niego wyłowi, co zechce, stosownie do chwili i zgodnie z własnym
sercem.

„Ze wszystkich rzeczy ludzkich tylko miłość nie żąda wyjaśnień.


Kochankowie, którzy «się tłumaczą», to ci, którzy mają się rozstać”
(Frossard). „Nauka opisuje. Natomiast Biblia wyjaśnia. Na szczycie łączą
się w jedną prawdę” (Castans). „Największym dobrem, jakie możemy
uczynić innym, nie jest przekazanie im naszego bogactwa, lecz
ujawnienie im ich własnego” (Lavelle). „Szczęście jest czymś bardzo
prostym. Iluż dziś jednak trudzi się nad tym, aby je przekształcić w
przymusowe roboty” (Truffaut). „Oko jest organem światła; dusza jest
organem radości” (Bruckberger). „Prawdziwa czystość, podjęta z miłości

74
Łac. = z natury religijni. Parafraza słów Tertuliana (II–III w.): anima est naturaliter christiana, tzn.
dusza jest z natury chrześcijańska.

50
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

dla Chrystusa, jest siłą, która zamyka serce na to, co niskie, podłe, a
otwiera na rzeczy wzniosłe” (van Ruysbroeck).
„Chrystus nie uwolnił nas od cierpienia. Uwolnił nas tylko od
cierpienia nieużytecznego” (Charles). „Bez Jezusa Bóg miałby dwa nie
dające się pogodzić oblicza: oślepiające nas swym blaskiem i mroczne,
niezrozumiałe” (Clouzot). „Chrystus? To ni mniej, ni więcej tylko sztuka
życia, sztuka umierania” (Fesquet). „Również w przypadku
niewierzącego Jezus pokazał, ile wielkości Boga może tkwić w
człowieku” (Hugo). „Być Jego świadkami, to niekoniecznie znaczy
uprawiać propagandę czy stosować wstrząsy. Może po prostu oznaczać
«zachowywać tajemnicę»: żyć w taki sposób, by być niezrozumiałym,
gdyby nie istniał Bóg Chrystusa” (Suhard). „Chrześcijaństwo bez krzyża
– oto czego niejasno szuka ogromna większość chrześcijan. Począwszy
od nas” (Green).
„Największe nieszczęście, jakiego może zaznać serce, wywołuje nie
tyle jego krwawienie, ile raczej paraliż” (Bourget). „Począć dziecko – to
umieścić na orbicie jedno życie dla wieczności” (Daniel Ange). „Jeśli
odrzucamy krzyż Chrystusa, to dlatego, że mamy go nosić na
ramionach, a nie w butonierce” (Jammes). „Wiara w Boga zawiera
niejasności. Ale nie wierzyć w Niego jest czymś niedorzecznym”
(Bossuet). „Oczekujemy od Boga dowodów Jego istnienia. On zaś jest
uparty: daje nam dowody swej miłości” (Cesbron). „Ponieważ tylko On
sam powinien być słyszany, Bóg mówi cichym głosem. Najmniejszy
hałas tłumi Jego głos” (Duguet). „Nieistnienie Boga, a nie Jego istnienie,
może nam stwarzać nierozstrzygalne problemy na płaszczyźnie logiki i
rozumu” (Gilson). „Bóg? Jest to ktoś bezsprzecznie niepojęty” (Hugo).

„Przede wszystkim nie osądzajcie Boga na podstawie bełkotu Jego


sług!” (Mauriac). „Sądzimy, że Bóg nie słucha naszych próśb. W

51
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

rzeczywistości to my nie słuchamy Jego odpowiedzi” (Mauriac). „Bóg


często nas odwiedza. Ale jeszcze częściej nie ma nas w domu” (Roux).
„Bóg śpi w minerale, śni w roślinie, budzi się w zwierzęciu, myśli i kocha
w człowieku” (Mounier). „Boga judeochrześcijańskiego wyróżnia to, że
mówił, podczas gdy bożki są zawsze nieme” (Malraux). „Kto nie chce być
obrazem Boga, będzie na wieki Jego małpą”75 (Thibon).
„Bez wiary w Boga Ojca każdy lud jest tylko ludem sierot, jeśli nie
podrzutków” (Bernanos). „Dziś w Kościele często sami ludzie zajmują
wszystkie miejsca; w ten sposób Bóg jest zmuszony stać z boku”
(Dutour). „Kościół jest jak zielona gałąź: im bardziej się ją przycina, tym
bardziej obsypuje się ona kwieciem” (Ronsard). „Nie w chłodzie i nie w
pustce myślowej, lecz w żarze i w pełni miłości znajdziesz oblicze Boga
żywego” (Dostojewski). „Ta historia o «utracie wiary», tak jak gubi się
portfel, wcale mnie nie przekonuje. Nie traci się wiary, ona raczej
przestaje nadawać kształt naszemu życiu” (Bernanos). „Nie może istnieć
dowód przeciwko wierze. Bo jest ona doświadczeniem, którego nie ma
niewierzący. A doświadczenie można tylko podważać lub odrzucać, ale
nie można go negować” (Clavel).
„To nie cud dowodzi wiary. To raczej wiara pozwala zaakceptować
cud” (Simon). „Wiara nie polega na zaprzeczaniu w ciemnościach temu,
co się dojrzało w świetle” (Thibon). „Nauki o człowieku pozwalają nam
krążyć wokół człowieka, ale nie wniknąć do jego wnętrza” (Péguy).
„Nauka może poszerzyć naszą klatkę. Tylko wiara ma klucz, żeby ją
otworzyć” (Sénaux). „Nie znamy człowieka, gdy mu ukazujemy tylko
ludzkie rzeczy” (Arystoteles). „Chcesz dokonywać wielkich rzeczy?
Zaprzęgnij gwiazdy do swego pojazdu” (Emerson). „Zło jest pilnikiem.
Zależnie od rodzaju naszych cnót, spiłowuje je do zera albo wyostrza je
na dostrzeganie Boga” (Thibon). „Życie jest wstępem do śmierci. Śmierć

75
Łac. simia Dei = dosł.: małpa Boga, czyli szatan. Por. artykuł 1 w tej książce.

52
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

jest wstępem do Miłości” (Delbrel). „Modlitwa – to siła człowieka, a


słabość Boga” (Evély). „Kto źle cierpi, sprawia cierpienie” (Chabanis).
„Jeśli pójdziesz na krańce świata, znajdziesz tylko ślady Boga. Jeśli
pójdziesz w głąb siebie, znajdziesz Boga” (Delbrel).

18. MORALNOŚĆ „LAICKA”

Tłumiąc trochę ziewanie, przebiegam z obowiązku wyświechtane,


niemniej wciąż ponawiane debaty o istnieniu i treściach nieuchwytnej
„moralności laickiej”, „etyki czystego rozumu”, „dekalogu, który obywałby
się bez hipotezy istnienia Boga”.
Oto znowu – a za każdym razem z miną, jakby się odkrywało nie
wiadomo jaką nowość – książki i w ślad za nimi całe stronice w gazetach
na temat tego urojenia.
Pokonując nudę, warto może przypomnieć, że sami mistrzowie
racjonalizmu, kiedy zdecydują się uczynić dogłębny użytek z rozumu,
przyznają, iż żadna moralność nie jest w swych treściach naprawdę
„laicka”; i że w żadnym razie nie jest w stanie kierować działaniami
człowieka. Zobaczymy więc, dlaczego również niektórzy katolicy biorą
chyba zbytnio na serio pewne tyleż szlachetne, co pozbawione mocy
„tablice wartości humanistycznych”.
Jeśli chodzi o treści, to w pewnym wywiadzie dziennikarskim pisarka
Lalla Romano przypomina prawdę, która powinna być przez kogoś
zdyskontowana: „Jako laicką rozumie się moralność, która zależy od
sumienia. Ale ono nie może być laickie, zważywszy, że pojęcie to
ukształtowało się na fundamencie orędzia chrześcijańskiego”. Na dowód
pani Romano przytacza słynny urywek z Benedetta Crocego, który choć
był kapłanem laicyzmu, musiał przyznać, iż w obrębie kultury zachodniej

53
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

(ale nie tylko, o czym świadczy przykład Gandhiego, którego etyka


„humanistyczna” była często zbieżna z Ewangelią) „nie możemy nie
nazywać się chrześcijanami”. Można się uważać za agnostyków lub
ateistów, ale podstawowe pojęcia wszelkiej etyki („osoba”, „szacunek”,
„miłość”, „odpowiedzialność”, same idee „moralności”, „sumienie”,
„rozum”, a nawet sam „człowiek”) pochodzą w prostej linii z profetyzmu
judeochrześcijańskiego, który wcielił się w kategorie filozoficzne świata
antycznego, przeobrażając je od wewnątrz.
Tak powtarzał mi między innymi ten godny podziwu świadek
laickości, jakim był Arturo Carlo Jemolo: „Nurty humanistyczne, które
uważają się za laickie, dekalogi, o których sądzi się, iż są dziełem
samego rozumu, wywodzą się w istocie z wrażliwości chrześcijańskiej,
która stała się nieodłącznym rdzeniem naszej kultury”. Na przykład cały
marksizm i jego etyka byłyby niezrozumiałe bez tradycji biblijnej. Ta zaś,
tajemniczym „zbiegiem wydarzeń historii”, stała się w końcu
pożywieniem również Afrykanów, Chińczyków, Wietnamczyków. „My,
humaniści, musimy zgodzić się – przekonywał mnie historyk i socjolog
Léo Moulin, nieugięty agnostyk – że wszelka nasza moralność tak zwana
laicka jest tylko chrześcijaństwem bez Chrystusa”.

Jednakże, poza swoimi treściami teoretycznymi, natomiast w sferze


konkretów, chimeryczna „etyka czystego rozumu”, gdy zostaje
wprowadzona w życie, w ogóle nie funkcjonuje (co pokazują ad
abundantiam76 zarówno dzieje ostatnich stuleci, jak i niedawne
wydarzenia). Co gorsza, moralność laicka, umiłowane dziecko
racjonalizmu, nie jest w stanie uzasadnić rozumnie samej siebie i kończy
wręcz w irracjonalności, jeśli chce wyjaśnić, z jakiego powodu
powinniśmy ją respektować. Od tylu lat wciąż ponawiam wobec

54
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

udzielających mi wywiadu takie pytania: „Dopuszczając, nie zaś


zgadzając się, że można mówić o «sumieniu» bez odniesienia do
kategorii chrześcijańskich, dlaczego mamy iść za jego głosem nawet
wtedy, kiedy – jak pokazuje codzienne doświadczenie – pozostaje to w
sprzeczności z naszym interesem lub wygodą? Czy bez Prawodawcy
istniejącego poza nami jest rzeczą rozsądną ustalać prawa dla naszego
postępowania i podążać za nimi”?
Tak więc od lat stawiam tego typu pytania, lecz nie napotkałem
„człowieka rozumnego”, który by mi udzielił rozsądnej odpowiedzi. Żywo
mam na przykład w pamięci jedno z licznych spotkań z pontifex
maximus77 naszego laicyzmu, jakim jest Norberto Bobbio, który na te
zastrzeżenia potrafił tylko powtarzać jak w świętej litanii: „A jednak, mimo
wszystko powinniśmy za niezbywalny swój obowiązek uważać szacunek
i tolerancję wobec wszystkich…”. Dodajmy wszakże dla porządku o tym
dżentelmenie, którym jest, że nie wie on, na jakim gwoździu zawiesić taki
„obowiązek”. Tacy jak Bobbio, jeśli ograniczę się do mojego
doświadczenia z wywiadów osobistych i jako czytelnika książek, są
wszyscy mistrzowie „moralności laickiej”: szlachetne zapowiedzi i
gorące, ponawiane apele, ale nic, co mogłoby uczynić zadość rozumowi.
Wierzący Jemolo natomiast, właśnie dzięki swojej wierze, mógł
pozwolić sobie na spożytkowanie rozumu: „Nie da się ustanowić
moralności praktykowanej zawsze i przez wszystkich, abstrahującej od
idei Ustawodawcy i Sędziego, którzy znajdują się ponad nami. Moich
przyjaciół filantropów zawsze pytałem: «Dlaczego należy kochać ludzi?»
Oni często nie są faktycznie godni miłości, a nawet szacunku. Dlaczego
mielibyśmy tak postępować bez odniesienia do wspólnego Ojca, do
Sędziego, który tego od nas oczekuje?”

76
Łac. = w obfitości.
77
Łac. = najwyższy kapłan.

55
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Jak napisał kiedyś Manzoni, którego Jemolo bardzo lubił: „Wszelka


moralność bez religii jest tylko kodeksem bez trybunału. Prawa mogą być
najdoskonalsze, ale kto będzie je respektował, jeśli nie ma kogoś, kto by
dawał im rękojmię?”
Manzoni miał szczęście nie zaznać rozkoszy związków zawodowych.
Czy widział kto kiedykolwiek, czym kończą się owe odmiany „moralności
laickiej”, jakimi są „kodeksy własnych postanowień” bez sankcji, kiedy
spotkają się z interesem korporacyjnym? Od Wielkiego Lombardczyka78
pochodzi również ironiczna uwaga o tych, co pokładali nadzieje w
cudotwórczą moc „wychowania moralnego”, które miało doprowadzić do
społeczeństwa ludzi dobrych i sprawiedliwych, ale bez religii: „Wydajecie
mi się budowniczymi bez prawideł, którzy tylko wzmacniają mury! Jeśli
nie ma fundamentów, dom i tak runie”.
Można zapewne żyć bez religii. Przyjmując jednak, że będzie się żyć
także bez moralności. Bo jak wołał na swój prorocki sposób Dostojewski:
„Jeśli nie ma Boga, wszystko jest dozwolone”. Że tak jest, widział w
przebłyskach swego obłąkania również Nietzsche.
Ale właśnie tego nie chcą przyjąć szlachetni piewcy humanistycznej
filantropii. Chcieliby praw bez Ustawodawcy i bez Trybunału. A
tymczasem są to rzeczywistości, które albo trwają razem, albo razem się
rozwiewają. To wcale nie jest apologetyka. Jest to tylko zwykły zdrowy
rozsądek i skromne doświadczenie.

19. FILOZOFKA, RABIN I PISARZ

Jeden z przyjaciół, powróciwszy z Ameryki Północnej, potwierdził


moje własne obserwacje, że w tamtych stronach – ale nie tylko tam –

56
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

nawracanie na katolicyzm jest niemodne w pewnych kręgach katolickich,


które ostrzegają przed tym lub nawet zniechęcają. I to z powodu teorii
różnych dzisiejszych klerykałów, według których samorealizacja
człowieka nie polega na uznaniu zbawienia, jakie przyniósł Chrystus, ale
na „pozostaniu w pełni sobą”, cokolwiek by się działo; na „niewypieraniu
się własnych korzeni i swojej kultury”, nawet jeśli jakieś nieoczekiwane
Światło wykaże przypadkiem jej ograniczenia i niedostatki.
Ja natomiast nieustannie powiększam dział mojej biblioteki
poświęcony książkom konwertytów i o nich mówiących. A w mej pracy
dziennikarskiej spotkania najbardziej mnie pochłaniające to te z ludźmi,
którzy do wiary dotarli „z zewnątrz”. W ostatnich dniach – podążając za
wątkiem pewnych poszukiwań – zastanawiałem się nad kolejami życia
trzech różnych osób, które do katolicyzmu doszły z judaizmu: kobiety-
filozofa, rabina i pisarza. I zadawałem sobie pytanie, jaką najważniejszą
lekcję wyciągnąć z każdego z tych „przypadków”. Zobaczmy więc.

Filozofem jest błogosławiona Edyta Stein (mówiliśmy o niej szerzej w


poprzedniej książce, zatytułowanej Przemyśleć historię). Swojej matce,
prawowitej, praktykującej Żydówce, już przybitej chrztem córki, Edyta
miała zakomunikować jeszcze bardziej przykrą decyzję, mianowicie
postanowienie wstąpienia do klasztoru karmelitanek. Matka (która nigdy
nie wybaczyła córce) złajała ją: „Czyż nie można być pobożnym także w
naszej wierze?” A przyszła błogosławiona79 odrzekła: „Na pewno tak, ale
nie wtedy, gdy się poznało Innego”. W kolejnej odpowiedzi matki zawiera
się cała tajemnica niezrozumienia Jezusa, tragedia niedostrzeżenia w
Nim Oczekiwanego, synteza dwu tysiącletniego dramatu Żydów:
„Dlaczego musiałaś Go poznać? Nie zamierzam nic mówić przeciwko

78
Tzn. Alessandra Manzoniego.
79
Edyta Stein została beatyfikowana w 1987 r., a w 1998 – kanonizowana.

57
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Niemu, był na pewno bardzo dobrym człowiekiem. Ale dlaczego,


dlaczego uczynił się Bogiem?”

Rabinem jest po prostu przywódca rzymskiej gminy żydowskiej, Israel


Zolli, który w roku 1945 przyjął na chrzcie imię Eugeniusz, na cześć
Piusa XII i jego działalności na rzecz Żydów. (Właśnie w przeciwieństwie
do późniejszej propagandy, która przemilcza między innymi fakt, że
oficjalna delegacja izraelska w lipcu 1944 roku, zaledwie Rzym został
wyzwolony, udała się do papieża, aby mu podziękować za pomoc
Kościoła w okresie prześladowań; i która milczy także o wielkiej
ceremonii, transmitowanej bezpośrednio w radio nawet w Stanach
Zjednoczonych, która odbyła się tego samego roku w synagodze
rzymskiej dla wyrażenia wdzięczności światowego Żydostwa dwom
osobom: prezydentowi Rooseveltowi i papieżowi Pacellemu…).
Naczelny rabin Rzymu, Zolli, jeden z najwybitniejszych biblistów, pisał
wielokrotnie, że do przyjęcia Chrystusa skłonił go argument uważany
dziś za anachronizm i coś nieomal tak naiwnego jak nawrócenia –
mianowicie proroctwa. Będąc od młodości pod silnym wrażeniem
rozdziałów 52 i 53 Księgi Izajasza („Sługa Jahwe”, „Mąż boleści”, którego
Pan zmiażdżył cierpieniem i który ich [wielu] nieprawości sam dźwigać
będzie oraz wyda swe życie na ofiarę za grzechy), Zolli, znakomity
znawca Tory, przeanalizował każdą interpretację, sprawdził wszystkie
możliwości: „Aż w końcu – podsumował – zobaczyłem, jak w krytycznym
dociekaniu upada każda inna hipoteza i ukazała mi się jako prawdziwa
jedynie ta, która w Słudze przepowiedzianym przez Izajasza uznawała
ukrzyżowanego i zmartwychwstałego Jezusa Chrystusa”. Stąd prośba o
chrzest (potem ochrzciły się również żona i córka) i świadectwo

58
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

apostolatu, o którym – jak pisał niedawno na łamach „Civiltà cattolica”80


ojciec Dezza, jezuita – właśnie nowy, właściwy klimat ekumeniczny
powinien przełamać dziwne milczenie.

Pisarzem jest ów Dino Segre, który pod swym nom de plume81


Pitigrilli był zaliczany w latach trzydziestych do najznakomitszych
powieściopisarzy europejskich. Z uwagi na antyreligijny charakter jego
książek rząd radziecki faworyzował oficjalnie ich przekłady. Ale Pitigrilli –
Żyd jedynie po ojcu i buntujący się także przeciw odrobinie żydostwa,
które przyswoił sobie w rodzinie – jest kimś odbiegającym od normy w
porównaniu z Edytą Stein czy Zollim, postaciami zupełnie innej „jakości”.
Na nim zresztą ciąży podejrzenie (lub pewność?) współpracy z policją
faszystowską. Jakkolwiek by się rzeczy miały, w 1948 roku w książce
zatytułowanej La piscina di Siloe82, która wywołała wielką sensację,
Pitigrilli opowiedział o swoim nawróceniu na katolicyzm; pozostał mu
zresztą wierny, stając się jego skutecznym apologetą w swoich
utworach, ale także w życiu.
Wielu utraciło wiarę pod wrażeniem jego wcześniejszych wypowiedzi,
w rodzaju: „Chciałbym, żeby ci, którzy uwierzyli w nieśmiertelność,
obudzili się na pięć minut, aby stwierdzić, jak zostali oszukani”. W jednej
ze swych książek pisarz mówił, że jest niepocieszony z powodu
„zagubienia Boga pod mikroskopem”. Jednakże w książce opisującej
jego nawrócenie wyznał, iż nigdy w życiu nie zaglądał w głąb
mikroskopu, co się zaś tyczy owej nauki, która uniemożliwiała mu wiarę,
to ograniczała się ona w jego przypadku, jak dla wielu innych, „do lektury

80
Po dziś dzień poczytny dwutygodnik, wydawany od 1850 r. przez jezuitów. Do niego nawiązują
jezuickie pisma kulturalne w różnych krajach, m.in. wydawany w Polsce od 1884 r. „Przegląd
Powszechny”.
81
Franc. = pseudonim literacki.
82
Wł. = „Sadzawka Siloe”.

59
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

instrukcji w pudełkach z lekarstwami i do znajomości funkcjonowania


syfonu z wodą sodową”.
Oto w czym nade wszystko cenne i nader ważne jest jego
świadectwo. „Uważajcie – mówi on do wierzących – aby nie brać nazbyt
serio pewnych «racji» sceptyków. Byłem jednym z nich i mogę
zaświadczyć, że takich racji w rzeczywistości nie ma, nawet jeśli z całą
błyskotliwością udawałem, iż je posiadam. Nie dajcie się oczarować
efektownymi zdaniami; byłem w nich mistrzem i wiem, jak często kryje
się za nimi jedynie niepewność i pustka”.

20. ŚWIĘTA

Długi ich szereg tu, w Mediolanie: między niedzielą i Niepokalanym


Poczęciem oto św. Ambroży. Dodawszy sobotę, mamy cztery dni „świąt”.
Cudzysłowy są jednak konieczne, zważywszy na rezultaty: 20 zabitych i
kilkuset rannych na drogach, nieuchronny i przewidywany rezultat tego
połączenia świąt i weekendu; ponadto nieokreślona liczba kalek na
trasach narciarskich, owoc innego kultu – mianowicie śniegu. Poza tym
wzrost liczby samobójstw, jak to zwykle bywa, także tutaj w sposób
nieuchronny: za każdym razem, gdy miasto się opróżnia, ten, kto jest
przytłoczony trudami życia, porównuje swoją rozpacz z rzekomym
„szczęściem” innych.
Statystycy i socjologowie zgodnie też potwierdzają, że wraz z
„czasem wolnym” każdego weekendu (a więc tym bardziej połączonego
ze świętami) wzrasta napawająca niepokojem konsumpcja: więcej
narkotyków, więcej alkoholu, więcej pornografii. A nawet więcej gwałtów i
kazirodztwa. Tak jakby natura obawiała się pustki, czas wolny od pracy
jest wciąż coraz bardziej wypełniany takimi „przyjemnościami”.

60
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

W sumie samo „święto” nie jest czymś złym, jeśli jest dobrze
umotywowane, według kalendarza, obchodami religijnymi. Na przykład
we wszystkich epokach kalendarz chrześcijański ustanawiał Wielkanoc
świętem życia i nadziei. Z tego dziedzictwa chrześcijańskiego świat post-
chrześcijański uczynił natomiast motywację śmierci i rozpaczy.
Nieprawidłowe wykorzystanie kalendarza, z jego świętami, które stały się
czymś obcym, obraca je w ich przeciwieństwo. Zdaje się rozbrzmiewać
także tutaj prawda słów: beze Mnie nic nie możecie uczynić83. Nic, nawet
„rozerwać się”. Co jest zresztą rzeczą naturalną, bo jeśli czytać dalej ten
urywek Ewangelii, okazuje się że skutek, jakim jest latorośl (dzień
świąteczny), usycha i zamiera, gdy jest oderwany od przyczyny, czyli
Chrystusa-Krzewu Winnego.

21. JEZUS

O to niespodzianka dla kogoś, kto lubi dociekać tajemnicy Chrystusa.


Mam przed sobą szpalty francuskiej korekty obszernej książki-wywiadu z
Jeanem Guittonem. Na prośbę wydawcy przygotowuję parę stron wstępu
do włoskiego przekładu tego „testamentu duchowego i intelektualnego”,
jak go określa sam członek Akademii Francuskiej84.
Spośród bardzo wielu spostrzeżeń oto obserwacja, nad którą warto
się zastanowić: „Za każdym razem, gdy podkreślano człowieczeństwo
Jezusa, trudniejsza stawała się wiara ludowa”. Jean Guitton zwierza się,
że on sam odczuwał jako przeszkodę, po obejrzeniu jakiegoś filmu czy

83
J 15,5n.
84
L'Académie Française, najstarsze z francuskich towarzystw naukowych, powstałe w XVII w.,
zajmujące się językiem i literaturą. Liczy 40 członków, piastujących godność dożywotnio (tzw.
Nieśmiertelnych).

61
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

spektaklu o Jezusie, iż przedstawia się Go nade wszystko w tym


człowieczeństwie, które przecież współistnieje z Bóstwem.
Według Guittona instynkt chrześcijan, ich sensus fidei85, pojmuje
najpierw, że Jezus jest Bogiem, a dopiero potem, że ten Bóg stał się
człowiekiem. Tymczasem właśnie w atakach na wiarę – od Celsusa po
Renana, i aż po nasze dni – usiłuje się Go przedstawić przede
wszystkim jako człowieka, chociaż niezwykłego, ubóstwionego następnie
w wyniku jakiegoś nieporozumienia lub oszustwa. A więc, daje do
zrozumienia Guitton, teologia pastoralna, która, jak to jest obecnie,
kładzie nacisk zwłaszcza na Jezusa „przyjaciela”, „brata”, „towarzysza”
(nawet nie zaprzeczając Jego boskiej naturze, lecz nie umieszczając jej
na pierwszym planie), może uczynić wiarę czymś trudniejszym, a nie
łatwiejszym – w przeciwieństwie do tego, co się sądzi – ponieważ nie
uwzględnia jej „naturalnej”, „instynktownej” dynamiki.
Może ktoś wysunąć nazbyt łatwo obiekcję, że jest w takim podejściu
niebezpieczeństwo doketyzmu86, heretycka pokusa niebrania na serio
Wcielenia, nierespektowanie faktu, że Słowo stało się ciałem. Obiekcja
to nazbyt pochopna, gdyż ten stary myśliciel mówi po przemyśleniach
całego życia i zachęca także nas do myślenia o tym. A zatem jakież
wzbogacenie refleksji: Jezus, o którym niemal wyłącznie mówimy dzisiaj
w katechezach – ubogi, poniżony, Sługa, ukrzyżowany – to Jezus z
Palestyny, sprzed Paschy i Wniebowstąpienia. Jest to Jezus z dnia
wczorajszego. Bo Jezus dnia dzisiejszego, Ten, którego wiara wyznaje w
Eucharystii, do którego modlimy się i którego czcimy, Ten, którego
Kościół ma głosić i dawać o Nim świadectwo, czyż nie jest Chrystusem
otoczonym chwałą, zasiadającym na wieki, w całym swym majestacie,
po prawicy Ojca? Na pewno te trzydzieści lat życia ziemskiego nie były

85
Łac. = zmysł wiary.
86
Herezja wczesnochrześcijańska, według której Syn Boży był tylko pozornie człowiekiem i nie

62
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

złudzeniem, mało ważnym epizodem. Czy wolno nam jednak zapominać


o chwale Syna, Drugiej Osoby Trójcy Świętej, przed i po wydarzeniach z
Betlejem, Nazaretu, Jerozolimy?
Problem to złożony, na pewno przekraczający moje możliwości.
Trzeba jednak, aby jakiś teolog, spośród owych „sprawiedliwych”,
pomógł nam połapać się w tym wszystkim: chodzi mianowicie o sposób
rozumienia naszej wiary i poprawnego przedstawiania jej innym ludziom.
Czy nie można dopatrzyć się demagogii, niepożądanej z teologicznego
punktu widzenia, w przedstawianiu Chrystusa jako „biedaczyny” przez
niektórych kaznodziejów? Dlaczego – jeśli ma rację Guitton – ci
uprzywilejowani w wierze, jakimi są prostaczkowie, tak chyba tego nie
rozumieją? Zrozumiałe, że są to tylko pytania.

22. W KIOTO

Ktoś mi powiedział, że w jakimś szyntoistycznym ogrodzie w Kioto, w


Japonii, sterczy nad ziemię piętnaście obelisków, rozmieszczonych
jednak w taki sposób, że z którejkolwiek stanąć strony, widać zawsze
tylko czternaście, bo jeden jest wciąż przesłaniany przez jakiś inny.
Wymowa tego ogrodu jest jasna: rzeczywistość nie kończy się na tym, co
widzimy. Złudzeniem jest mniemać (jak chcą różne odmiany
racjonalizmu i scjentyzmu), że istnieje tylko to, co stwierdzamy naszymi
zmysłami. Za widzialnymi obeliskami jest zawsze jeden niewidzialny,
którego istnienie musimy przyjąć „na wiarę”.
Wierzyć, to znaczy również „przechadzać się po ogrodzie w Kioto”,
mając świadomość, że jest tam Coś poza tym, co dostrzega nasz
cielesny wzrok.

cierpiał na sposób ludzki.

63
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

23. JULIEN GREEN

Jak wszystkim, którzy interesują się książkami, również mnie


zdarzyło się parokrotnie znaleźć, pewnego październikowego dnia, w
pawilonach Targów Książki we Frankfurcie, najlepszym światowym rynku
dla nabywania i sprzedaży praw wydawniczych. Któregoś roku byłem
świadkiem ciekawego wydarzenia: pracownik jednego z naszych
największych wydawnictw zobaczył pewną książkę francuską, zapalił się
do niej i mówił swym kolegom o niej jako o „odkryciu”. Przeglądając
jednak katalog ogólny, zobaczył, że w rzeczywistości dzieła tego autora
były już od dawna tłumaczone na język włoski przez jego
Wydawnictwo…
Owym autorem jest Julien Green, z pochodzenia Amerykanin, który
stał się pisarzem francuskojęzycznym, i to tak znakomitym, że został
przyjęty do grona „Nieśmiertelnych” Akademii Francuskiej87. Mimo że w
swym bardzo długim życiu napisał rzeczy niezwykłe, we Włoszech
pozostaje nadal prawie nieznany, jak pokazuje powyższy epizod
frankfurcki. Nierzadko myli się go z Grahamem Greenem. Obydwaj
rzeczywiście mają wspólne nie tylko pochodzenie, lecz łączy ich również
nawrócenie z protestantyzmu na katolicyzm.
Milczenie, jakie otacza u nas tego jednego z najwybitniejszych
pisarzy stulecia, zostanie chyba przerwane za sprawą wydawcy, który
publikuje wznowienie pierwszej powieści, Mont-Cinère88. Jest to jednak
wydawca laicki, podczas gdy katolicy zdają się nadal ignorować jednego
z najskuteczniejszych „apologetów” ich wiary. Green należy do grona
tych, którzy powołują się na Pascala. Całe jego dzieło jest po prostu

87
Zob. przypis pierwszy w artykule 21. JEZUS.
88
J. Green, Mont-Cinère, Paris 1926.

64
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

komentarzem do dramatycznego urywku z Pascala: „Serce człowieka


jest niezgłębione i pełne nieczystości”.
Green nawrócił się na katolicyzm w wieku 16 lat, ale w swej żarliwości
neofity wciąż gorszył się powszedniością, szarzyzną rutyny katolików z
przyzwyczajenia. Toteż mając 24 lata napisał Pamphlet contre les
catholiques de France i odszedł z Kościoła, trzaskając drzwiami.
Powrócił, i to definitywnie, w wieku 39 lat. Oto krótki wybór z tego
Pamfletu przeciwko nam, „chrześcijanom niedzielnym”; jest tu nadal coś,
co może skłonić jeszcze do zbawiennego zastanowienia, pomimo
niekiedy irytujących, przesadnych skrajności, charakterystycznych dla
konwertyty. Osądźcie sami.

„Żądasz cudów. Oto jeden, może największy. Twoje przeznaczenie


zawarte jest w każdym zdaniu Biblii. A ty w ogóle o tym nie myślisz. Jak
jednak możesz żyć bez niepokoju w świecie, w którym istnieje Księga tak
cudowna, lecz zarazem przerażająca? […] W Biblii trzeba szukać. Tak
jak się szuka w ziemi kryjącej jakiś skarb. […] Mówisz, że wierzysz, ale
nie wiesz, czym jest szaleństwo miłości «dla Chrystusa». Mówisz o Nim
w sposób uporządkowany i rozumowy. Średniowieczny poeta, Jacopone
da Todi, napisał dwie linijki, które pasują do nas: Bello è et cortesia, /
impazzir per lo Messia89. Nie ma logiki w twojej wierze, jeśli w tym, co
mówisz, nie ma szaleństwa. […]
Niewierzący mówią prawdę o chrześcijaństwie, że jest naiwne,
infantylne i że jego rozumowania nie sposób przyjąć. To bardzo trafne
spostrzeżenie. Ojcowie Kościoła nie powiedzieliby inaczej. […] Najpierw
jesteś istotą nadprzyrodzoną, a dopiero w następnej kolejności –
rozumną. Twoja wielkość nie zasadza się nade wszystko na rozumie,

89
Wł. = piękną i dworną jest rzeczą / być szalonym dla Mesjasza.

65
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

lecz na czymś więcej, mianowicie na zdolności przeczuwania rzeczy


boskich. […]
Wszystkie argumenty przeciwko wierze są czymś «naturalnym»,
przyrodzonym, czyli pochodzą od natury, od rozumu. Nie ma w nich
jednak zastrzeżeń „nadnaturalnych”, nadprzyrodzonych, a nikt nie może
zaprzeczyć intuicji, która dowodzi nam istnienia Boga. […] Nie
zapominajmy: nazbyt wiele rozumowania nie umacnia wiary, lecz ją
osłabia. […] Nie ufam tym, którzy nigdy nie doświadczyli trudności w
wierze. Może dzieje się tak dlatego, że nie zrozumieli, na czym ona
polega. […]

Boję się, że pewne kazania wprowadzają nas w błąd. Słowa


najbardziej przerażające w całej Biblii zostały wypowiedziane właśnie
przez tego Jezusa, którego się nam przedstawia jako tak pobłażliwego i
dobrodusznego.
To nie Ojciec ze Starego Testamentu powiedział: Idźcie precz ode
Mnie, przeklęci, w ogień wieczny90. Więcej mamy powodów do trwogi po
przeczytaniu Nowego aniżeli Starego Testamentu. Tu Ojciec dyskutuje z
ludźmi, niekiedy żałuje kar, jakie im wymierzył; Syn natomiast mówi o
grzesznikach, którym nie zostanie przebaczone, o piekle wiecznym, o
ogniu, który nigdy nie wygasa. […]
Zapomnieć o piekle lub wręcz zaprzeczać jego istnieniu, to rzecz
łatwa i bardzo niebezpieczna. Gdyby była jedna tylko możliwość na
dziesięć tysięcy, że piekło istnieje, sama ta możliwość zasługiwałaby,
żeby o niej codziennie myśleć. To zbyt ryzykowne nie czynić tego. […]
Jezus zapewnia nas, że możemy znieważać Niebo, i to w sposób nie do
odrobienia. Jak pojąć, że byt najniższy może zranić Byt nieskończony?
Aby znieważyć Niebo, trzeba, byśmy byli mu równi. Można by

66
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

powiedzieć, że grzech nas podnosi w tym samym momencie, kiedy nas


spycha w dół. Gdyby człowiek był mniej ważny w oczach Boga,
wystarczyłby (i byłby już czymś ogromnym) czyściec. A zatem piekło jest
dowodem naszej nobilitacji. Jesteś stworzony, żeby na wieki radować się
lub na wieki cierpieć; jesteś więc potraktowany jak ktoś większy niż
książę, jakbyś sam był Bogiem. […]
Nie wiemy, jaką tamę niszczymy swymi grzechami, które nie
pozostają czymś odizolowanym, lecz łączą się ze wszystkim. Grzeszyć –
to pozwolić wtargnąć śmierci. Jakich szkód narobimy, jaki będzie zasięg
zniszczenia, ocenimy to dopiero w dzień Sądu. […]
Biblię można znać na pamięć, jak niektórzy moi przyjaciele-
protestanci, i nie rozumieć jej. Na darmo się ją czyta, jeśli nie ma się
klucza. A ten klucz ma tylko Kościół. […] Pierwsza część Biblii jest
napisana tak, jakby autorzy czytali jej część drugą. Stary Testament jest
zwierciadłem, w którego wnętrzu jest jedno oblicze – Chrystusa. […]
Gdyby Kościół mógł umrzeć, umarłby z tego powodu, że jest
akceptowany przez wszystkich. Trzeba, aby wydawał się zgorszeniem i
wzbudzał sprzeciwy. Ten, kto go prześladuje, czyni tak, gdyż jest
oburzony. A to oburzenie rodzi się z zadziwienia. Jednakże to zdumienie
jest czymś najwłaściwszym; biada, gdy go zabraknie”.

24. GRZECH

„Wydaje się, że teraz, zanim wkroczy się na stadion, rozważniej


byłoby sporządzić testament. W związku z przemocą rozpętaną przez
sport wpada mi w oczy coś, co stwierdził pewien emerytowany piłkarz,
Omar Sivori, z pochodzenia Argentyńczyk: „W moim kraju byliśmy

90
Słowa Chrystusa, wg Mt 25,41.

67
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

przekonani, że kibice masakrowali się nawzajem i strzelali do graczy,


aby dać upust swojej wściekłości wobec dyktatury generałów. A
tymczasem, rzecz dziwna: w Argentynie przywrócono demokrację, a
jednak przemoc jeszcze bardziej wzrosła…”.
To pełne naiwności zdumienie eks-piłkarza ukazuje krótkowzroczność
perspektywy, jaka zaraziła masy, zamykając je w płyciźnie, która nie
pozwala im czegokolwiek zrozumieć. Odrzucono biblijną świadomość
grzechu, który wszystkim nam jest wspólny i sprawia, że wszyscy
potrzebujemy odkupienia; zapomniano o tajemniczym „ukrytym złu”,
które zagnieżdża się w głębi każdego serca; wyśmiano lub odsunięto
(nie bez poważnego współudziału chrześcijan) słowa Jezusa
ostrzegające przed „władcą tego świata”91. Po dokonaniu zaś tego
wszystkiego, dla dodania sobie pewności, nie pozostaje nic innego, niż
przerzucić wszystko na socjologię lub politykę.
A więc: strzela się na stadionach? Winę za to ponosi frustracja
polityczna (jeśli się zapomni, że najbardziej napawające trwogą bandy
rozrabiających kibiców pochodzą z Wielkiej Brytanii, kolebki demokracji
parlamentarnej). Zażywa się coraz więcej narkotyków? To wina nędzy i
odsuwania na margines (tak jakby nadużywanie narkotyków nie było,
wręcz przeciwnie, chorobą fizjologiczną, strukturalną społeczeństw
bogatych). Coraz więcej gwałtów i aborcji? Wina niewiedzy seksualnej, a
nawet „katolickiego tabu” (tak jakby gwałty i masowe aborcje nie
cechowały właśnie krajów najbardziej obfitujących w kursy „edukacji
seksualnej” i bardzo dalekich od jakiegokolwiek dziedzictwa
katolickiego). Liczni homoseksualiści mają – według sondaży – od stu do
trzystu różnych partnerów seksualnych rocznie i tym samym
przyśpieszają straszliwe szerzenie się AIDS? To wina „ghettyzacji”,
izolowania tych jednostek przez rozmaite tabu ludzi „z zasadami” (tak

68
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

jakby największego rozpasania nie stwierdzono w miastach takich jak


San Francisco czy Los Angeles, gdzie geje92 tworzą nawet związek
zawodowy, a odnotowywany bywa na pewno ktoś, kto stale dopuszcza
się „grzeszku” patrzenia z zainteresowaniem na kobiety). Mafie i kamorry
szaleją jak nigdy dotąd? To wina niedorozwoju gospodarczego i
niewiedzy (tak jakby na czele tego wszystkiego nie stały najbogatsze
osobistości, często z licznymi dyplomami i tytułami w kieszeni).

Czy trzeba ciągnąć dalej? Wszystko chyba jasne. Z bagna, o którym


mówią codziennie media, nie wyjdziemy, jeśli nadal będziemy się
podnosić na duchu banałami telewizyjnego okrągłego stołu czy artykułu
z „laickiego, postępowego” pisma. Nie, nie wyjdziemy, dopóki –
przynajmniej my, którzy mienimy się wierzącymi – nie zbuntujemy się
przeciwko zwodniczym środkom, aby powierzyć się znowu terapii Tego,
który wie, co jest w człowieku (J 2,25).
On, aby nam zaproponować uleczenie z naszych chorób, nie posyłał
ekipy socjologów, psychologów, reformistycznych polityków,
demokratycznych dziennikarzy, zaangażowanych związkowców i innych
„działaczy”. Gdyby oni wystarczyli, nie musiałby oblewać się krwawym
potem i wołać do Nieba: Ojcze mój, jeśli to możliwe, niech Mnie ominie
ten kielich!93.
Jak wierzyć, że z grzechu (ponieważ o niego w gruncie rzeczy tu
chodzi i on niszczy społeczeństwa, nawet jeśli coraz mniej zdają sobie z
tego sprawę) wydobędziemy się tylko własnymi siłami, skoro jesteśmy
braćmi w wierze kogoś takiego jak Pascal, który w swej nocy mistycznej
usłyszał Chrystusa mówiącego: „Myślałem o tobie w moim konaniu. Tę i

91
Por. J 12,31; 14,30.
92
Ang. gay = rozwiązły, rozpustny.
93
Słowa Jezusa w Ogrójcu, zob. Mt 26,39.

69
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

tę kroplę krwi przelałem dla ciebie”94. Jak banalizować tę niezgłębioną


tajemnicę przegadanymi analizami socjopolitycznymi?

Rzecz szczególna, że w materii, o której mówiliśmy powyżej, chyba


łatwiej dziś zgodzić się z niektórymi agnostykami i ateistami niż z
poniektórymi wierzącymi.
Na przykład przez długi czas pracowałem w tym samym dzienniku z
Giovannim Arpino (pisarzem, który zmarł jakiś czas temu). Lubiłem go
nie tylko jako narratora, ale także jako nonkonformistę i człowieka
odważnego. Ostatni raz rozmawialiśmy o zagadnieniach religijnych tuż
po ukazaniu się jego powieści, ostatniej w życiu, zatytułowanej Passo
d’addio95. Potwierdził w tej rozmowie to, co już mówił mi kiedy indziej: był
w nim niepokój, gdy widział „panoszenie się potworności”; miał
świadomość szerzącego się zła. Realista i kpiarz, gdy wyśmiewał terapie
proponowane przez „rządzących nami człowieczków” (jego własne
słowa), nie ufał reformom nie mającym charakteru moralnego. Mówił
jednak, że sam nie dostąpił łaski wiary, która za rzeczywistością grzechu
ukazuje nadzieję Odkupienia: „Nie wiem, czy wierzę w Boga. Na pewno
wierzę w diabła”. Kochał papieża, tego papieża, bardziej niż niejeden
katolik, sądził bowiem, że „w każdym razie wyświadcza on
dobrodziejstwo swoją działalnością, zapobiegając osaczającym nas
ciemnościom”. Któregoś dnia pokazał mi trzymany w portfelu obrazek
przedstawiający oblicze Chrystusa. Powiedział: „Jego tajemnica na tym
polega: był przywódcą pełnym pasji i zarazem bratem pełnym
współczucia96. Nie znam innej postaci w historii, w której by współistniały
te dwie rzeczywistości”.

94
B. Pascal, Myśli, § 736, s. 329.
95
Wł. = rozstanie.
96
W oryginale ładna gra słów: Passione (= pasja)… compassione (= współczucie).

70
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

25. BOŻE NARODZENIE

Kalendarz „laicki”, zawładnąwszy świętami Bożego Narodzenia i


przekształcając je w znany nam kiermasz przemysłowo-handlowy,
położył nacisk na ich aspekt „święta zimowego”. (Zastępując między
innymi starym Babbo Natale97 główną postać świąt – Dzieciątko. A co
mówią psychoanalitycy, zawsze gotowi szukać w podświadomości, o tym
przejściu w symbolu świąt od dzieciństwa do starości?) Wiadomo, że
powiązanie z zimą naznacza już wybór przez chrześcijan daty 25
grudnia dla świętowania narodzin Chrystusa, novus Soi invictus98. Ale
„zawłaszczając” zbieżność, świat zsekularyzowany, pod wpływem
wzorów północnoamerykańskich, zradykalizował te aspekty, wiążąc
nierozerwalnie Boże Narodzenie i śnieg, Boże Narodzenie i choinkę. W
tym świecie Boże Narodzenie zatraciło swój charakter uniwersalny,
nabierając po raz kolejny cech „imperialnego” panowania Północy nad
Południem, gdzie faktycznie grudzień przypomina raczej nasz czerwiec.
W rezultacie, również w tej dziedzinie, otrzymujemy jakieś Boże
Narodzenie „nie katolickie”, a więc nie uniwersalne, lecz
zminimalizowane, narzucone przez półkulę północną półkuli południowej.
Czy to przypadek kolonializmu euro-amerykańskiego? Prawdopodobnie
coś w tym rodzaju.

Betlejem, narodziny z Dziewicy – a nic, jak wiadomo, nie wywołuje


więcej sarkazmu, jeśli nie złości (nie tylko w świecie „niewierzących”,
lecz od pewnego czasu również w pewnych kręgach teologicznych), niż

97
Odpowiednik naszego Świętego Mikołaja, a może raczej Dziadka Mroza? Por. przypis trzeci w
artykule 4. „LUDOWY” MESJASZ.
98
Łac. = nowe Niezwyciężone Słońce. – 25 grudnia był dniem narodzin Mitry, indoeuropejskiego
boga słońca, którego kult jako Sol invictus wprowadził w Rzymie cesarz Aurelian w III w. n.e.

71
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

prawda wiary o dziewictwie Maryi „przed, podczas i po” narodzinach


Jezusa. Tajemnica niezgłębiona, bogata w rezonanse kosmiczne, co nie
jest bynajmniej aspektem drugorzędnym, o czym świadczy jej
występowanie we wszystkich wyznaniach wiary.
Niemniej, ponieważ nie mieści się ona w modelu „religii w granicach
czystego rozumu”, który dziś wielu ludziom wydaje się jedynym godnym
zalecenia, i ponieważ sam termin „dziewictwo” wzbudza oskarżenia o
tłumienie seksualności – ta prawda jest wręcz oddalana, jeśli nie
negowana, w pewnych kierunkach katechezy.
Przyznaję, że nie rozumiem tego typu kłopotów.
Może jest tak również dlatego, że to samo stwierdzenie (z czego
jestem ogromnie rad) zawiera krótka uwaga Pascala: Jakże nienawidzę
tej głupoty: nie wierzyć w rzeczywistość Eucharystii, nie wierzyć w
nieustanne dziewictwo Maryi! Jeśli Ewangelia jest prawdziwa, jeśli Jezus
Chrystus jest Bogiem, to jakaż w tym może tkwić trudność?” Czy to
stwierdzenie jest upraszczające? Nam się wydaje jedynie logiczne. A
wypowiedział je ktoś znający się na logice.

Czy Boże Narodzenie pojmowane „zewnętrznie” (rzęsiste


oświetlenie, złocone kartki, zimne ognie, girlandy) nie jest z naszej strony
próbą zastąpienia utraty „wewnętrznego” sensu Bożych Narodzin? Czy
„radość” powierzana elektrotechnikom nie jest nostalgią za radością,
której zabrakło w naszym wnętrzu? Na pewno to „święto”, w ramach, do
jakich zostało sprowadzone (podobnie, a nawet bardziej niż każde inne
święto, któremu zabrano sens religijny), jest później dla wielu źródłem
cierpień.
Uznawał to nawet nie wzbudzający podejrzenia Francesco Alberoni,
mówiąc, że resztki wspomnień o „święcie rodzinnym” są „przyczyną
konfliktów i cierpień” w społeczeństwie, w którym rodzina jest tak często

72
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

rozbita. Minęło tyle lat, a dotąd nie mogę zapomnieć przestrogi, trochę
cynicznej, lecz obiektywnej, naszego szefa, skierowanej do nas,
reporterów: „Chłopcy, jutro Boże Narodzenie. Zostawmy wolne miejsce
dla samobójstw”. Zanadto się nie mylił.

26. MODA

Piszą gazety amerykańskie, że żniwo AIDS rozdarło brutalnie


zasłonę nad tym, o czym wszyscy wiedzieliśmy, ale może nie wszyscy
tak gruntownie i obszernie: nad żelaznym monopolem homoseksualistów
w sprawach mody kobiecej. Podczas gdy w USA, lecz nie tylko tam, pod
naporem zła ulegają projektanci mody, fotografowie, menadżerowie,
dziennikarze – wszyscy ściśle przestrzegając zasad gejów99 – we
Włoszech, innej centrali mody, wśród „twórców” wybuchła polemika.
Gazety przyniosły pewne wyraźne oskarżenia zatrudnionych w tej
dziedzinie non-gay100. Otóż większość najbardziej renomowanych
projektantów mody, dyktujących tendencje rynku (od luksusowych
sklepów z konfekcją damską po naśladownictwa wielkich domów
handlowych), uwzięła się chyba na wizerunek kobiety, narzucając look101
obojnacki, męski, raczej transwestyty102 niż pani czy panny. Tak jakby
ołówkiem słynnych i wpływowych „twórców” kierował wstręt do
wszystkiego, co kobiece.
Wcale to nie dziwi, a nawet jest całkiem logiczne, choć może raniłoby
„dumę homoseksualisty”, gdyby chcieć wyciągać z tego konsekwencje i

99
Ang. = zob. przypis drugi w artykule 24. GRZECH.
100
Franc. = nie-gej.
101
Ang. = spojrzenie, wygląd.
102
Dosł.: przebieraniec; osoba mająca skłonność do noszenia ubiorów i przejmowania sposobu bycia
płci odmiennej.

73
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

twierdzić, że mody tej na pewno nie dyktuje sympatia do odmiennej


„drugiej połowy”. I że toczy się walka, aby homoseksualizm został
zaakceptowany jako „pełnoprawny wybór”. Ale wobec tego pełnoprawne
jest również wnioskowanie z tego, że jeśli raczej gej (jak się często
wydaje) niż kobieta ma się w to ubrać, zatem projektant, szkicując model
stroju, myślał o jakimś swoim przyjacielu „od serca”, tyle że z brodą i
wąsami.
Czy kobiety są tego świadome? Kilka lat temu tak zwane awangardy
feministek wykrzykiwały, że już więcej nie ugną się i nie będą
akceptować dogmatów Kościoła o bezżennych, a więc wrogach kobiet.
Ale czy dogmaty w kwestiach mody nie są jeszcze bardziej wymagające
niż dogmaty katolickie? I czy te „dogmaty” nie są dyktowane kobietom
przez inny „kościół”, również składający się z bezżennych i – jak można
zasadnie wnioskować – bardzo wrogich kobietom? Czy jest choć trochę
logiki w wyśmiewaniu habitu zakonnego – lub nawet w pomstowaniu na
niego – a następnie w nabywaniu po wygórowanych cenach i wkładaniu
na siebie, z uczuciem szczęścia, ubiorów „kobiecych” tylko z nazwy, a w
rzeczywistości pomyślanych przez mężczyzn dla innych mężczyzn? Czy
mają pewność te, które sądzą, że uwolniły się od nauk dawnych
kapłanów, iż nie podporządkowują się nauczaniu nowych „kapłanów”,
których tendencji nie będziemy osądzać, lecz którzy za kobietami na
pewno nie przepadają?

27. PRAWDA I DIABEŁ

Nie zawsze to łatwe, zważywszy na natarczywość, ale od lat już


stronie od uczestnictwa w „statystowaniu” radiowo-telewizyjnym – w tych
wszystkich zgromadzeniach przed mikrofonami i kamerami

74
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

telewizyjnymi, które kończą się kłębowiskiem różnych „według mnie”,


podczas gdy prowadzący zerka ukradkiem na zegar i nakłania do
pośpiechu. Nie wierzę faktycznie, żeby z tego zalewu dyskusji ludzie
odnosili jakąkolwiek korzyść czy otrzymywali trochę więcej prawdy.
Przeciwnie, sądzę, że funkcją owych debat jest niszczenie samej idei
oraz możliwości istnienia prawdy. Wszystko jest tu tylko opinią, do
każdego przekonania można zawsze podłączyć inne, z nim sprzeczne.
Tot capita, tot sententiae103, a im więcej ich jest, oraz bardziej nie do
pogodzenia ze sobą, tym lepiej, i organizatorzy bardzo są temu radzi.
„Konfrontacja” będzie „żywa, błyskotliwa”, wpłynie to korzystnie na
audience104; kto zaś chciałby wyjść poza te ramy, „wycisnąć” jakąś
konkluzję, będzie uważany za człowieka nietolerancyjnego, wręcz
fanatyka.
Mylę się może, ale za tym „pluralizmem opinii”, poszukiwanym za
wszelką cenę (wybór biorących udział jest z góry zamierzony, punkty
widzenia mają kontrastować ze sobą), tak jakbym dostrzegał Piłata
potrząsającego głową, tego człowieka tolerancyjnego, bo sceptycznego,
który nie jest bynajmniej w ciemię bity i nic wspólnego nie ma z typami
tak mało „usposobionymi do dialogu”, jak ten stojący przed nim ubogi
prowincjusz, który mówi: Ja się na to narodziłem i na to przyszedłem, na
świat, aby dać świadectwo prawdzie. Każdy, kto jest z prawdy, słucha
mojego głosu (J 18,37). To quid est veritas?105 przeciwstawione
natychmiast ze współczuciem i z niepokojem – wiadomo, „maniacy” są
niebezpieczni – pozostało na zawsze jedną z uniwersalnych maksym; i
jest dziś bardziej niż kiedykolwiek najważniejszą regułą kierujących
obszarem mass mediów.

103
Łac. = tyle głów, tyle zdań. Podobny zwrot u Terencjusza brzmi: Quot homines, tot sententiae – ilu
ludzi, tyle zdań, a u Horacego: Quot capita, tot sensus – ile głów, tyle opinii.
104
Franc. = audytorium, słyszalność.

75
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Jak widzimy, poczynając od Dziejów i Listów Apostolskich, tradycja


naśladowców Chrystusa (czyli Tego, który na placach i w synagogach
uczył ich bowiem jak ten, który ma władzę106, a nie jak mediator wśród
sprzecznych ze sobą sądów) zna głoszenie orędzia, katechezę, homilię,
ale nie zna „okrągłego stołu”. Dopiero wysiłek propagandowy sprzed
ponad dwóch stuleci, zainicjowany przez ludzi typu Voltaire’a, zdołał
przekształcić słowo „dogmat” w coś obelżywego, a określenie
„dogmatyczny” – w zniewagę. Nie tak było przez siedemnaście stuleci;
do tamtej chwili nikt nie wątpił, że jeśli się szuka, można odkryć prawdę i
wyznawać ją głęboko, a także (choć zawsze w sposób niedoskonały, tak
jak niedoskonały jest język) określać ją i opisywać za pomocą słów.

Ale właśnie niedawno zawiesiłem moje „sabotowanie” zgromadzeń


ideologicznych, zresztą pozbawione znaczenia. Zawieszenie dotyczyło
sposobu mówienia, zważywszy, że zdecydował o tym telefon z RAI107 na
temat porannego programu radia. Przedmiotem tej audycji miał być
„diabelski miesiąc”, zaplanowany w Turynie i sponsorowany milionami
pochodzącymi od władz publicznych.
Zmuszony więc do przemyślenia tematu, zastanowiłem się nad
kolejnym potwierdzeniem rzeczywistości, którą znam również z własnego
doświadczenia dziennikarskiego: oto rzekomo „zsekularyzowane
społeczeństwo” wydaje się jeszcze bardziej zafascynowane i dręczone
tymi problemami niż kultura średniowieczna. Faktycznie, w odróżnieniu
od tego, w co chciano by nam kazać wierzyć, chrześcijaństwo wkracza
do historii jako nieubłagany wróg strachu zrodzonego z przesądu. Tego
zabobonnego strachu, który czynił spustoszenie w okresie schyłkowym

105
Łac. = Cóż to jest prawda? – Słowa Piłata do Jezusa w pretorium.
106
Mt 7,29.
107
Skrót od: Radio Audizioni Italiane = Radio Włoskie. Funkcjonująca skrótowa forma, od 1945 r.
brzmiąca RAI-TV, czyli Radiotelevisione Italiana = Radio i Telewizja Włoska.

76
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Cesarstwa Rzymskiego i na który Ewangelia przyniosła wyzwalające


lekarstwo, nie będące bynajmniej obskurantyzmem, lecz przeciwnie –
zdolnością rozumowania. „Światłość” jest jednym z imion, jakie nadał
sobie sam Jezus. Trwodze przed złymi bóstwami piekieł „Dobra Nowina”
przeciwstawia absolutne panowanie Boga Chrystusa, który oczyszcza
ziemię z mrowia obecności ocenianych jako zgubne.

Ktoś zaatakował kardynała Ratzingera również z powodu jego


stwierdzeń w tej materii, ale nikt nie mógł mu zaprzeczyć na
płaszczyźnie historycznej: „Nie wydaje mi się, aby warto było
gloryfikować, jak to dziś robią poniektórzy, sytuację przed nastaniem
chrześcijaństwa, ten czas bożków, który był również czasem strachu.
Jeszcze dzisiaj, podobnie jak było w czasach apostołów, orędzie
Chrystusa jest w Afryce i Azji doświadczane jako wyzwolenie ze strachu.
Niewinne, pogodne pogaństwo jest jednym z tylu mitów epoki
współczesnej. W tej materii religie niechrześcijańskie są często
systemami strachu”. Ostrzegał następnie kardynał: „Gdyby to
wyzwalające światło Chrystusa miało zgasnąć, świat mimo całej swej
mądrości i technologii popadłby w przerażenie i rozpacz. Są już liczne
niepokojące oznaki powrotu ciemnych sił, skoro właśnie w obszarach
świata najbardziej «rozwiniętych» narastają z każdym dniem przesądy i
w ślad za tym poszukiwania wyzwalających obrzędów”108.
„To trąci Średniowieczem” – mówią poniektórzy. Nigdy jednak
wyrażenie to nie było bardziej bezpodstawne: czarownice, sabaty, magia
i tym podobne rzeczy były trzymane pod kontrolą, dopóki Kościół mógł ją
sprawować. Obsesja zaczyna się właśnie u schyłku Średniowiecza,
naznacza ten Renesans, który z nostalgią spoglądał ku starożytności
przedchrześcijańskiej. I naznaczy potem nie tyle świat katolicki, ile

77
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

właśnie świat zrodzony z protestantyzmu, gdzie aż po koniec XVIII wieku


płonęły stosy „opętanych”.
Feministki, ze swym refrenem, który oceniały jako ironię („Drżyjcie,
drżyjcie, wróciły czarownice”), nie potrafiły nic zaproponować
społeczeństwu postchrześcijańskiemu. Podobnie jak było w
społeczeństwie przedchrześcijańskim, tam gdzie Bóg umiera, pojawia się
strach przed diabłem; gdzie wycofuje się ksiądz, wraca znowu
czarownik; gdzie wiara znika, wkracza przesąd. Jest to stała lekcja
historii.

28. INNE MYŚLI

Gdy opublikowaliśmy wybór ze Słownika cytatów chrześcijańskich,


wydanego we Francji, wielu czytelników wyraziło swoją wdzięczność. Nie
chodzi, oczywiście, o poszukiwanie czegoś w rodzaju „mądrości w
pigułce”. Faktem jest jednak, że cytat pasujący do danej chwili w naszym
życiu bywa iskrą, która może wzniecić ogień w beczce prochu, tkwiącej
w każdym z nas. Oto więc trochę innych „tchnień mądrości”, jak je
nazywa Alessandro Pronzato, który swą La girandola109 (wydaną przez
Gribaudiego) dał znakomity wzór, i jemu zawdzięczam wiele następnych
zdań.
„Wy katolicy, zarzucają mi przyjaciele «wolnomyśliciele», jesteście
zamknięci w klatce katolicyzmu. A ja odpowiadam, że to prawda: katolik
jest więźniem swego Kościoła, tak jak ptak jest więźniem nieba” (J.
Green). „Doświadczenie wskazuje, że ci, którzy mało proszą, nie
otrzymują nic; mogłoby to być epitafium niektórych ludzi Kościoła,

108
Zbliżone stwierdzenia w: Raport o stanie wiary…, s. 119-120.
109
Wł. = wiatraczek, żyrandol, chorągiewka.

78
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

pewnych instytucji klerykalnych z ostatnich dziesięcioleci” (M.


Muggeridge). „Czas galopuje, życie przecieka nam między palcami. Ale
może umykać jak piasek lub jak zasiane ziarno” (Th. Merton). „Bóg
Izraela – mówią niektórzy historycy – jest tylko Bogiem lokalnym. Z
pewnością miejscowym jak wszechświat” (G. K. Chesterton). „Tak jak
zakonnica, teologia poświęciła się Bogu. I, jak zakonnica, jest często
również bezpłodna” (F. Bacon).
„Kościoły mówią, że chcą pracować, aby świat był lepszy, ale w ten
sposób zapracowują na własną śmierć. Rzeczywiście, nie będą
konieczne, jeśli ludzie sami okażą się zdolni stworzyć naprawdę lepszy
świat” (M. Muggeridge). „Orędzie Chrystusa głoszone przez ludzi
nieuczonych uczyniło ludzi chrześcijanami. Ta sama religia głoszona
przez uczonych czyni często ludzi niedowiarkami” (D. Diderot). „Ukryty
sens Ewangelii: zgorszenie, dla którego miłość warta jest więcej od
inteligencji” (G. K. Chesterton). „Nie jest tak, że chrześcijaństwo jest
wystawiane na próbę i osądzane jako niedoskonałe lub fałszywe. Po
prostu ocenia się je jako trudne lub „wręcz niemożliwe, a nie próbuje się
go praktykować” (Chesterton).

„Co się tyczy religii, to te najbardziej podobne są również najbardziej


sobie wrogie” (Montesquieu). „Oko często widzi dobrze Boga jedynie
poprzez łzy” (V. Hugo). „Bóg jest jak powiew wiatru. Czuje się go
wszędzie, a nigdzie go nie widać” (I. Normand). „Boga-twierdzy nie
zdobywa się ani strategią, ani szturmem. I nie pokonuje się jej. Bramy tej
twierdzy są niezliczone i stoją otworem dla ludzi cichych, łagodnych” (G.
A. Borgese). „Mam zbyt wiele szacunku dla Boga, aby bać się diabła” (A.
de Vigny).
„Temu, który dowodził, że ruch jest niemożliwy, mędrzec
odpowiedział bez słów: po prostu idąc. Ludzie nazbyt inteligentni

79
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

chcieliby ci udowodnić, że Bóg nie istnieje. Nie odpowiadaj słowami:


zacznij się modlić” (Lanza del Vasto). „Bóg często pomaga nam, gdy nie
przychodzi nam z pomocą” (A. D. Sertillanges). „Kiedyś wierzyłem w
Boga. Teraz wierzę tylko w Boga” (G. Thibon). „W odróżnieniu od ciała
dusza żywi się własnym łaknieniem” (G. Thibon). „Odkąd człowiek nie
wierzy już w piekło, przemienił życie w coś, co przypomina piekło.
Oczywiście, nie może się bez niego obejść” (E. Flaiano). „Ludzie nie
mogą być zmęczeni chrześcijaństwem. Widzieli go za mało, żeby się
zmęczyć” (G. K. Chesterton).
„Wydaje mi się, że od lat chrześcijanie uprawiają dietę bezsolną” (G.
Bessière). „Wszystkie grzechy chrześcijan w historii nie pochodzą z ich
wiary w Niebo, lecz z tego, że niedostatecznie wierzą w Niebo” (J.
Ratzinger). „Niektórzy duchowni nazywają dechrystianizacją opór ludzi w
przyjmowaniu ich własnych eksperymentów i zachwytów” (S. Bonnet).
„Mogę zrozumieć księdza jedynie pod warunkiem, że będzie w nim coś
niepojętego” (J. Simon). „Żądamy od tego, który jest księdzem, jedynie
Bożej nowiny” (G. Marotta).

„Im bardziej puste jest życie, tym staje się ono cięższe” (A. Allais).
„W ubiegłym stuleciu problemem było to, że uznano Boga za umarłego.
W naszym stuleciu problem tkwi w tym, że umarły jest człowiek” (E.
Fromm). „Po Ewangelii nic z tego, co ważne, nie uczyniło nawet kroku
naprzód. Natomiast to wszystko, co nie jest ważne, zrobiło gigantyczne
postępy” (H. de Montherlant). „Aby zjednoczyć ludzi, nie wystarczy
przerzucić mosty; trzeba pobudować schody. Kto nie dotrze aż do Boga,
nie napotka brata” (G. Thibon). „Prawdziwa kultura polega nie na
mnożeniu, lecz na dobrowolnym ograniczaniu potrzeb” (Gandhi).
„Najdonośniejsza modlitwa, jaką Bóg może od nas usłyszeć, brzmi:

80
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

«tak»” (J. Mohana). „Cierpieć, to mieć wspólny sekret z Bogiem” (S.


Kierkegaard).
„Najbardziej przypadłaby nam do gustu religia przynosząca
szczęście, religia-talizman. A tymczasem znakiem Chrystusa nie jest
czterolistna koniczynka, lecz krzyż” (F. Zeissig). „Wstępujesz w szranki z
ładunkiem mocnych argumentów. Ale czy nie widzisz, że przeciwnik
oczekuje od ciebie nade wszystko uścisku? Zanim mu udowodnisz, że to
ty masz rację, pokaż mu, że go kochasz” (G. Thibon). „Prawo większości
jest bez znaczenia w kwestiach moralnych” (Gandhi). „Nie można zabić
czasu bez szkody dla wieczności” (J. Thoreau). „Seks dzisiaj produkuje
więcej pieniędzy niż dzieci” (O. Thibault). „Wiara jest stanem łaski
rozumu” (H. Fesquet). „Człowiek współczesny ma wszystko; i nic więcej”
(E. Morin). „Być oderwanym od wszystkiego, to podstawowy warunek,
aby nie być na wszystko obojętnym” (V. G. Rossi). „Chrześcijanie nie
powinni sprzedawać chleba, lecz zaczyn, drożdże” (M. de Unamuno).
„Ekolog to ktoś tak wrażliwy, że byłby zdolny zabić człowieka, który by
skrzywdził muchę” (V. Gorresio). „Przypadek to pseudonim Boga, kiedy
nie chce czegoś firmować w całej rozciągłości” (A. France).

29. ECHA RELIGIJNE

Magnificat i komputer – czy jest to połączenie niemożliwe do


zaproponowania? Właśnie tak, według Emidia De Felice,
najznakomitszego z naszych językoznawców, który przez komputer
przepuścił imiona własne Włochów na podstawie danych z ostatniego
spisu powszechnego ludności.

81
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Wynika z tych obliczeń, że ponad 12 procent (około trzech i pół


miliona) kobiet w zsekularyzowanej Italii z lat osiemdziesiątych110 nosi
imię „Maria” (lub jakieś od niego pochodne), jako jedyne bądź w
połączeniu z innymi imionami. Jest to imię od dawna najbardziej
rozpowszechnione. Prymat staje się jeszcze bardziej widoczny, gdy
dołączy się imiona związane bezpośrednio z dogmatem i kultem Maryi,
charakterystyczne zwłaszcza dla regionów Południa: Immacolata,
Carmela, Assunta, Rosaria, Ausilia i tak dalej111. Te ostatnie imiona
wykazują tendencję schyłkową, ale zwiększa się wręcz częstotliwość
imienia „Mary”, które łączy tradycję chrześcijańską z zafascynowaniem
światem anglosaskim. Nie należy również zapominać, że kilkaset tysięcy
Włochów nosi męski odpowiednik Mario (lub Mariano) albo dodaje
„Maria” do pierwszego imienia. To nie wszystko, bo jeśli imię Dziewicy z
Nazaretu zachowuje niewzruszone pierwsze miejsce, to na drugim
znajduje się imię Anna, które według najstarszej tradycji było imieniem
matki Maryi. Imię Anna nosi milion Włoszek. Żeby pozostać przy tej
szczególnej rodzinie, oto komputery sygnalizują, obok prymatu
żeńskiego dla Maryi, także prymat w imionach męskich dla Jej małżonka
– Józefa. Imię to nosi 1 717 000 Włochów, i jest to od dawna najczęściej
występujące imię męskie.
Tak więc może nawet „gorące linie” wytworów elektroniki stanowią
kolejne potwierdzenie proroctwa, na pozór bezsensownego, nieznanej
dziewczynki żydowskiej: Oto bowiem błogosławić mnie będą odtąd
wszystkie pokolenia, gdyż wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny…112.
Co za siła kryje się w tej historii, zapoczątkowanej dwa tysiące lat temu w
odległym od nas miasteczku, że potrafi skłonić jeszcze większą część

110
Obecnego stulecia.
111
Wł. Immacolata = Nieskalana; Carmela = od Matki Bożej z góry Karmel w Palestynie; Assunta =
Wniebowzięta; Rosaria = Różańcowa; Ausilia = Wspomożycielka.

82
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

narodu, z którego 70-80 procent nie chodzi już do kościoła, do


nadawania tego imienia temu, co mają najdroższego!

Są pytania, które stawiałem sobie pisząc słowo wstępne do tomu


zatytułowanego: Maria nella poesia italiana del Novecento113
(wydawnictwo Marietti). Przebiegając indeks, jeszcze w maszynopisie,
nie posiadałem się ze zdumienia: mały, lecz zwarty zespół, złożony z
księdza i dwojga młodych, chłopca i dziewczyny, wydobył na światło
dzienne wzmianki i echa maryjne z książek najbardziej niepodejrzanych
o to autorów, określanych zazwyczaj jako agnostycy, laicy, a nawet
ateiści. „Styl” Maryi potwierdza się tutaj taki jak zawsze: cicha, dyskretna,
prawie ukryta obecność, nieomal „na paluszkach”, a zarazem bardzo
mocna; utajona, ale w rzeczywistości nie dająca się zatrzeć. Coś, co
zakwita w głębi serca i znajduje poświadczenie w tej szczególnej
antologii autorów związanych chyba raczej z inną tematyką, takich jak:
D’Annunzio, Gozzano, Montale, Pasolini, Quasimodo, Trilussa,
Ungaretti…
Czy to inne zagadkowe potwierdzenie Magnificat? Jeśli tak, trzeba
dodać jeszcze zagadkę, jaką stanowi fragment, który trzej redaktorzy
umieścili jako motto na początku swej książki. Fragment przepiękny, a
mało znany. Posłuchajcie: „Prawdą jest, że wszyscy jesteśmy źli, ale nie
radujemy się z tego, jesteśmy tak nieszczęśliwi. Prawdą jest, że to życie i
to zło jest przemijające i bez znaczenia, my jednak jesteśmy mali i
wydają się nam one bardzo długie, nie do zniesienia. Ty, która już jesteś
wielka i bezpieczna, ulituj się nad tym nagromadzeniem biedy!”
Kto jest autorem tej wzruszającej modlitwy do Maryi? Ni mniej, ni
więcej tylko Giacomo Leopardi – właśnie ten, którego w szkole chciano

112
Słowa hymnu Magnificat, zob. Łk 1,48-49.
113
Wł. = „Maryja w poezji włoskiej XX wieku”.

83
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

nam przedstawiać jako uosobienie niewiary, sceptycyzmu,


Lukrecjańskiego materializmu. Oto tu natomiast ten rzekomy gorzki
szyderca, wyśmiewający złudzenia chrześcijan, prosi Maryję przy
pomocy dwóch przymiotników, w których intuicja poetycka
skoncentrowała to, co dogmat katolicki określa słowami bardziej
mozolnymi: „Ty, która już jesteś wielka i bezpieczna…”. Czy może być
bardziej olśniewająca synteza na przykład prawdy Wniebowzięcia?

Jakkolwiek by było, jest to lekcja dla wierzących, a wyłania się ona z


utworów 77 poetów nie z XVIII wieku, lecz z naszego stulecia, w
antologii, o której mówiliśmy, z całym ich często ignorowanym napięciem
religijnym.
Znaczna część pracy krytyków i historyków literatury była (i jest)
skierowana na troskliwe zaciemnienie faktu, jak wiele chrześcijaństwo
inspiruje i naznacza w twórczości poetów i pisarzy. Wystarczy pomyśleć
– żeby przytoczyć pierwsze przychodzące na myśl nazwiska – o tym, jak
nie cierpieli wiary choćby De Sanctis, Carducci, Croce i tylu innych,
którzy zbudowali obraz literatury dominujący nadal w szkołach, w
środkach przekazu, w jej rozpowszechnionej wulgacie114. Ludzi, którzy
nawet mówiąc o Dantem czy Manzonim, potrafili (i potrafią – czego
namacalnym dowodem jest zachwalana, lecz powierzchowna i
stronnicza przedmowa Moravii do Promessi sposi115 w wydaniu
Einaudiego), jeśli nie zaciemniać, to przynajmniej pomniejszać,
banalizować inspirację chrześcijańską; więcej – autentycznie katolicką.
Jest to robota polegająca na odsuwaniu, wręcz na fałszowaniu, o
której mówił mi kiedyś ceniony, lecz „nie należący do chóru” krytyk
współczesny, Geno Pampaloni. On, chociaż deklaruje się jako agnostyk,

114
Zob. wyjaśnienie w przypisie pierwszym w artykule 2. Straszne słowa.
115
Chodzi o znaną powieść Alessandra Manzoniego, z lat 1825-1827; wyd. pol. Narzeczeni, tłum.

84
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

a nawet ateista, jest wszakże świadomy znaczenia wymiaru religijnego,


„bez którego – jak mi powtarzał – nie może istnieć prawdziwa literatura”.
Ten Jezus, w którym nie potrafi on uznać Chrystusa, stał się jednak
„największą inspiracją piękna”. Zdaniem Pampaloniego, spora część
krytyki jest jedynie walką o egzorcyzmowanie tej tajemniczej i tak płodnej
Obecności: „Gdybym był katolikiem, uznałbym za najpilniejsze zadanie,
żeby pomóc ludziom odczytać na nowo naszą literaturę, wskazując, ile
zawdzięcza ona chrześcijaństwu. A tymczasem tylu waszych
intelektualistów, którzy przecież mienią się wierzącymi, pragnie chyba
stać w jednym szeregu z kłamliwym konformizmem”.

30. FALLACI I SPÓŁKA

Oto Oriana Fallaci poleca mi powiedzieć, że także ona zmieniła


zdanie w sprawie Wietnamu. Przez ponad osiem lat przemierzała wzdłuż
i wszerz całą Azję, ale w setkach jej artykułów i w książkach była tylko
bierna akceptacja dominującego wówczas konformizmu
(prezentowanego w dodatku jako „stanowisko odważne i pod prąd”, jako
„niewygodne demaskowanie”): Amerikano niedobry, Vietcong dobry116.
Mówi nam teraz, że „wydawane przez nią wówczas krytyczne sądy były
błędne”; że „jest bardzo prawdopodobne, i historia pokaże, iż nie była to
wojna niesprawiedliwa, zważywszy, że Wietnam przeszedł potem na
stronę nowego ludu panów, w dodatku okrutnych: Rosjan”; że „USA
usiłowały przeszkodzić temu, co się później stało”. I dodaje: „Błędem
było nie rozumieć (a ja miałam swój udział w tym błędzie), że w tej

Barbara Sieroszewska, Warszawa 1959, PIW (Wrocław 1994, Wydawnictwo Dolnośląskie).


116
Vietcong – nazwa partyzantki i bojowników Narodowego Frontu Wyzwolenia Wietnamu
Południowego w latach 1957–1975, przeciwko interwencji wojskowej Stanów Zjednoczonych i siłom
rządowym Republiki Wietnamu (Południowego).

85
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

„wojnie nie było samych dobrych i złych. Tak, jestem jedną z osób
odpowiedzialnych za ten błąd, a wraz ze mną – setki innych
dziennikarzy”. Musztarda po obiedzie! Ujawnia nam teraz (lecz wtedy
stosowała dobrowolną autocenzurę), że sami północni Wietnamczycy z
wojsk regularnych już w czasie wojny źle traktowali partyzantów,
legendarnych żołnierzy Vietcongu, używając ich jako mięsa armatniego.
Po odniesionym zwycięstwie zaczęli po prostu rozstrzeliwać żołnierzy
Vietcongu, jeśli nie byli ortodoksyjnymi komunistami.
Nie zatrzymujemy się jednak dłużej nad tym kolejnym nawróceniem.
Uwzględniwszy fakt, że nie żywię nadmiernej sympatii dla tej Ameryki, w
której Fallaci mieszka i którą teraz wysławia, po uprzednim jej opluwaniu
– Ameryki, której kultura, mimo pewnych pozorów, jest tak z gruntu
akatolicka i może achrześcijańska (nie umielibyśmy wybrać między
Sajgon-burdelem Jankesów i Sajgon-koszarami Rosjan) – interesuje nas
tu przede wszystkim aspekt „religijny” tej brudnej historii. Popadniemy
łatwo w te same błędy, jeśli nie zdecydujemy się, my, którzy ośmielamy
się nazywać chrześcijanami, mówić sobie, po bratersku, prawdy.

A więc dlaczego udawać, że nic się nie stało, i zapominać, jak wielu,
bardzo wielu katolików, teraz chwalących Pawła VI (aby go napastliwie
przeciwstawić Janowi Pawłowi II), faktycznie zadręczało go również w
sprawie Wietnamu, bo według ich mniemania „nie umiał dostrzec znaków
czasu”, „odmawiał demaskowania na sposób proroków”. Byli także
biskupi wśród tych, którzy wszczęli straszliwą kampanię prasową, na
skalę międzynarodową, aby papież obłożył ekskomuniką, hurtem,
oddziały amerykańskie walczące na tych odległych, bagnistych terenach.
Ciągle w imię rzekomego „profetyzmu” pytano, czy stary papież nie
powinien zdobyć się na gest i udać się do Wietnamu, prosto pod działa

86
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Ameryki, tego „Imperium Zła”, żeby bronić „Aniołów” przybywających z


Północy.
Pod naporem propagandy Paweł VI zawahał się w pewnym
momencie, ale w zasadzie nie ustąpił. Zabrakło natomiast, także wśród
niektórych hierarchów Kościoła, jakiegoś poparcia dla „trzeciej siły”
(złożonej z czynników religijnych: z katolików, ale także z buddystów),
która mogła pewno odesłać Amerykanów do domu, ale jednocześnie bez
przekształcania Wietnamu w ten łagier, gdzie ludzie woleli raczej umrzeć
na znoszonych przez prąd tratwach, niż żyć w takim kraju. Ta „trzecia
siła” była wyszydzana, demonizowana, przedstawiana jako „jaskinia
lokajów USA” przez pewne kręgi inteligencji, także katolickiej, która o
losie Wietnamczyków nie chcianych przez komunistów wyrokowała ze
swych katedr i foteli na Zachodzie.
Nie, nie możemy zmienić sposobu mówienia bez próby choćby
nauczenia się lekcji: Ewangelia jest szkołą prawdy i wolności, co
powinno przeszkodzić dawaniu przyzwolenia na konformizm tym mediom
i tym „mądrym na tym świecie”117, których, zamiast z należną ironią i
nieufnością, wielu wierzących postrzega dziś jako głosy natchnione
przez Parakleta118. W jakież ogromne nieszczęścia popadłby Kościół,
gdyby papież ustąpił tylu tak zwanym prawdziwym chrześcijanom, którzy
– z arogancją i pychą – kazali mu opowiedzieć się, biorąc na serio tyle (i
tylu) Fallacich, srożących się ze wszystkich gazet i dzienników
telewizyjnych? Podczas gdy wielu katolików podejmuje dziś inne, akurat
będące w modzie sposoby postępowania – w oczekiwaniu na
nieuniknione akty skruchy – kiedyż zrozumiemy, że kto poślubia „świat” i
jego powaby, zostaje prędko wdowcem?

117
Aluzja do 1 Kor 3,18.
118
Ducha Świętego.

87
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Skończmy jednak z Orianą. Dziennikarka ta hołduje wciąż swoim


przyzwyczajeniom, na przykład pisze zawsze „bóg” małą literą.
„Ponieważ – wyjaśnia – bóg jest pojęciem pozbawionym treści”. Jedna z
koleżanek po fachu w przeprowadzanym wywiadzie nie ukrywała przed
nią swego zakłopotania: „Nie wiem – powiedziała jej z dużą dozą
rozsądku – jak można mieć taką pewność, że Bóg nie istnieje”. Tak
dosłownie brzmiał okrzyk odpowiedzi: „Tego rodzaju mowa jest po
faszystowsku pozbawiona liberalizmu!” Wiadomo, że istnieje najlepszy
sposób ucięcia wszelkiego niewygodnego pytania: nazwać rozmówcę
„faszystą”. Faszystom nie warto w ogóle odpowiadać, a więc problemem
nie trzeba się zajmować… Przydałoby się tutaj jeśli nie trochę skruchy, to
przynajmniej więcej rozumu.

Kto jednak, waszym zdaniem – Superman, Superwoman119 – stoi za


tymi sławami, które tak onieśmielają jakże wielu katolików, widzących w
nich „znaki czasu”? Przyszła do mnie koleżanka z jednego z tych
tygodników tak na pozór „postępowych” w treściach, jak bezwstydnie
nastawionych na konsumpcjonizm. Zadaje mi parę pytań na oklepany już
do znudzenia temat „miesiąca Szatana”, planowanego w Turynie120.
Zgodnie z przewidywaniami, to, co o tym miesiącu mówi się w gazetach,
jest kpieniem z tych „przesądów”. W rzeczywistości koleżanka-
dziennikarka, wyłączywszy magnetofon, zaczęła zasypywać mnie
pytaniami na własny użytek. A ja – z odrobiną ironii, nieodłącznej od
ludzkiej życzliwości – odpowiadałem trochę złośliwie, wyliczając
niepokojące fakty. Widziałem, że wybałuszyła oczy, i słyszałem ją niemal
krzyczącą: „Dość, dość, przeraża mnie pan, tej nocy nie zasnę!”

119
Ang. = nadczłowiek, nadkobieta.
120
Zob. na ten temat artykuł 27. „DIABEŁ Z TURYNU” w: Przemyśleć historię, t. I.

88
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Natomiast jej artykuł na ten temat, o którym mówiłem, był „mocnego


ducha”; wiadomo, to jest środek przekazu, orędzie…

31. PRZESĄDY

Wiadomo, że odejście od wiary nie skutkuje postawą laicką, lecz


przeciwnie – przesądami. Toteż (nigdy nie dość będzie to powtarzać)
dramat człowieka tak zwanego zeświecczonego nie polega na tym, że „w
nic on już nie wierzy”, ale raczej, że „wierzy we wszystko”.
Na przykład porzucił, jako „bajki dla dzieci”, opowieści biblijne o Bogu
Stwórcy, aby brać na serio te śmieszne panele, tak zwane naukowe,
gdzie pokazuje się, że – zaczynając od „praprzyczyny” i z wściekłością
potrząsając kośćmi w kubku Przypadku – dochodzi się do Leonarda da
Vinci i Alberta Einsteina, poprzez ameby, ryby, amfibie, małpy… Przestał
słuchać księży nie dlatego, żeby postępować wedle własnego uznania,
lecz aby zależeć od wyroczni „ekspertów”, nowych kapłanów, w
porównaniu z którymi ci dawni byli wzorem tolerancji i kompetencji. Nie
wierzy już w raj w niebie, ale na serio bierze intelektualistów i polityków,
którzy go zapewniają, że gdy się wprowadzi „reformy”, których oni się
domagają, wówczas otworzą się bramy raju tu, na ziemi. Ironizuje na
temat „przesądów katolickich”, a sam pozwolił różnym guru,
chiromantom, magom, wszelkiego rodzaju szarlatanom przejąć to, co
faktycznie jest trzecim biznesem gospodarczym naszych czasów
(dwoma pierwszymi są odpowiednio pornografia i narkotyki).
Era postchrześcijańska przeniosła nas w czasy przedchrześcijańskie,
z ich tajemnymi przesądami włącznie.
Myślałem o tym niedawno, szukając swojego miejsca w samolocie.
Tu, a więc w jednym z najwyrazistszych symboli nowoczesności,

89
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

towarzystwa lotnicze troszczą się o wyłączenie z numeracji miejsc tych


cyfr, których ludzie od najdawniejszych czasów boją się, uznając je za
„nieszczęśliwe”, tak jak uważano dwa tysiące lat temu, zanim światło
Boga biblijnego rozproszyło strachy pogańskie. Tak więc w tych
klejnocikach techniki, dla odegnania nieszczęścia, przechodzi się od
razu z numeru 12 do 14 i z 16 do 18. Zresztą „13” i „17” są „pominięte”
również w numeracji pięter w wielu hotelach w Ameryce Północnej.
Zrozumiałe również (czytam właśnie o tym), że Volkswagen121 chce
zbadać, dlaczego jeden z jego modeli samochodów osobowych, który
wszędzie cieszy się powodzeniem, nie przyjął się we Włoszech. Odkryto
potem, że przyczyna tkwi w nazwie tej maszyny: Jetta, o brzmieniu
nazbyt zbliżonym do iettatura…122. Również u ewentualnych nabywców
samochodów tajemne obawy biorą, jak widać, górę nad względami
technicznymi i ekonomicznymi.

32. PRIMO LEVI

Ponieważ wszystko dzisiaj kończy się jakimś zjazdem bądź


kongresem, oto same wielkie nazwiska, które się zebrały, żeby
debatować o Primo Levim w związku z jego wstrząsającym
samobójstwem. Jak wielu tych, którzy obracają się w „kręgu”
drukowanego słowa, i w dodatku mieszkając długo w Turynie, również ja
go znałem, ceniłem jego ludzką postawę, łagodność, sztukę pisarską,
nie stroniącą od pathos123, a jednocześnie uczuloną na wszelką retorykę.

121
Niemiecki koncern samochodowy.
122
Wł. = zły urok, złe czary, nieszczęście.
123
Gr. = doznanie, uczucie, patetyczność (w j. polskim: patos).

90
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Był to dżentelmen, u którego rezerwa starego Piemontczyka nie


wykluczała serdecznego otwarcia na przyjaźń.
W osobie Primo Leviego judaizm (przyczyna deportacji i tej
przeszłości, której nie chciał zapomnieć i która może pogrążyła go
ostatecznie w jego otchłani) zdawał się współistnieć z surowym
agnostycyzmem spod znaków racjonalizmu. Sądzę, że wpływ na to miało
również jego wykształcenie techniczne; był człowiekiem nauki,
związanym z laboratorium, który pomimo światowego sukcesu swych
książek kontynuował aż do emerytury pracę chemika w fabryce.
Nie odmawiał wywiadów, ale nie zgodził się, gdy zaproponowałem
mu spotkanie w ramach „dialogów” z ludźmi wszelkiej wiary i niewiary,
jakie publikowałem na łamach pisma „Jezus”. Odmówił, ponieważ
przedmiotem wywiadu miała być tematyka religijna. „Proszę przyjść, gdy
pan będzie chciał mi zadawać pytania na każdy inny temat, ale nie na
temat Boga” – odpowiedział, kiedy mu przedstawiłem termin i ramy
„dialogu”. Faktem jest, że do perspektywy racjonalistycznej – o której
wspomniałem – dołączała się nie zabliźniona rana, która kazała mu
powtarzać w mowie i na piśmie: „Był Auschwitz, a więc Bóg nie istnieje”.
Szczególny to argument, który został powtórzony przez kogoś
referującego na wspomnianym zjeździe. Ten sposób rozumowania
poruszył także jakiegoś chrześcijanina, co więcej – teologa; wielokrotnie
w ostatnich latach spotykało się wierzących, nie tylko w Torę, lecz nawet
w Ewangelię, którzy poważnie zadawali sobie pytanie, czy „po Auschwitz
można jeszcze wierzyć w Boga”.

Z religijnego punktu widzenia i żydzi, i chrześcijanie są zgodni, jeśli


chodzi o uznawanie „tajemnicy Izraela”, tego przeznaczenia jedynego w
swym rodzaju i niewytłumaczalnego w powierzchownych kategoriach
interpretacyjnych historii „laickiej”, która jednak uważa się za jedynie

91
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

zdolną do odczytania ludzkich losów. Jest w liczących tysiące lat


kolejach tego „narodu przybyszów” (Bergson) zagadka, przed którą
ugina się nawet myśliciel superlaicki, mistrz iluminizmu, jakim jest
Norberto Bobbio, autor wykładu inauguracyjnego na zjeździe
poświęconym Primo Leviemu. Powiedział ten turyński filozof, mianowany
dożywotnim senatorem przez Pertiniego właśnie jako symbol kultury
wyłącznie „rozumowej”: „Pomimo tego wszystkiego, co zostało
powiedziane, Auschwitz nadal pozostaje dla mnie tajemnicą,
wydarzeniem niezrozumiałym, nie potrafię bowiem włączyć go do żadnej
przegródki umysłowej, jakie sobie wypracowałem przez lata lektur i
studiów”. Ale Bobbio dodał również, że Primo Levi odrzucał tę
„tajemnicę”: „Odpowiadał mi uprzejmie, że się mylę, że również w
sprawie tępego okrucieństwa tego obozu można i trzeba dawać
wyjaśnienie. Nigdy nie zatracił upodobania do rozumowania, do
przytaczania argumentów. Wierzył w zbawienie drogą rozumienia”.
W tej perspektywie odrzucającej tajemnicę, która stała się i jego
(Leviego) punktem widzenia, jaki sens może mieć łączenie istnienia
Boga z winami popełnionymi z woli samych ludzi? W perspektywie
„oświeceniowej” wszystko – a więc również narodowy socjalizm –
znajduje wyjaśnienie w racjach kulturalnych, społecznych,
ekonomicznych. Zresztą historykowi nie zabraknie na pewno
argumentów, żeby na tle Europy Środkowej z lat dwudziestych,
położonej nad Dunajem, umieścić antysemityzm, którego Hitler nie
wymyślił, ale doprowadził go do kulminacji (i, trzeba to przyznać, w
klimacie, który okazał się dość podatny, zważywszy na przekonanie, z
jakim podążano za nim do ostatka w tym narodzie, zawsze zaliczanym
do najbardziej światłych i rozwiniętych w świecie). Czy nie jest może
raczej ustępstwem wobec wyjaśnień „magicznych”, niż poszukiwaniem
„zbawienia drogą rozumienia”, to demonizowanie Hitlera (w znaczeniu

92
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

dosłownym, a nie metaforycznym), z jakim spotykamy się od lat


czterdziestu? Tak jakby ten austriacki kapral nie był człowiekiem
wywodzącym się z historii, na pewno nikczemnym, ale znajdującym
wyjaśnienie w tej samej historii, a nie mieszkańcem piekieł,
wynurzającym się z mrocznych głębin tylko po to, żeby wykazać, iż to nie
Bóg, lecz Szatan (czy Nicość, Chaos) jest panem świata.
Jak zauważono w dyskusji, rozkręconej przez Renza De Felice, ten
typ antyfaszyzmu (Hitler, a nawet Mussolini jako wcielenia Anty-Boga,
Zła pierwotnego i jedynego w ludzkich dziejach) blokuje wszelką
racjonalną dyskusję i obraca się w bumerang, ponieważ zabraniając
rozumieć – sprawia, że tragedia może się powtórzyć.

Z całym ogromnym szacunkiem dla świadectwa cierpienia w osobie


Primo Leviego, to równanie, przyjmowane jako własne także przez
innych, z chrześcijanami włącznie (Auschwitz jako dowód lub co najmniej
wskazówka, że Boga nie ma), jest niebezpieczne również dlatego, że
otwiera drogę do podobnego „rozumowania” w odniesieniu do
niezliczonych przejawów grzechu i występku w historii ludzkości. Aby
pozostać przy środowisku żydowskim – jest faktem namacalnym, że
traumatyczne włączenie w obszar Bliskiego Wschodu tego Państwa
Izrael, które ludy tamtejsze odczuwają jako obce ciało, stało się
przyczyną niesłychanych cierpień. Ponadto dziesiątki tysięcy poległych w
ustawicznych wojnach i guerrillach124; apokaliptyczne spustoszenia w
wyniku realizacji tej utopii, jaką był Liban, gdzie muzułmanie rozmaitej
obediencji i chrześcijanie różnych wyznań stworzyli pomyślną
równowagę; kryzysy naftowe, które niosły ryzyko zduszenia świata;
ciągła groźba katastrofy w skali wszechświata (z ostatnich dni pochodzi
wiadomość, że Izrael ma nie tylko bombę atomową, lecz także

93
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

wodorową, której nie zawaha się użyć, gdyby został zepchnięty w stronę
morza); dwa największe mocarstwa125 zmuszone do ustawicznego,
nader ryzykownego stawania naprzeciw siebie, twarzą w twarz, za
sprawą Arabów i Żydów.
Cóż więc myśleć o uchodźcy palestyńskim, który przed swoją
bidonville126, zburzoną w wyniku kolejnego odwetowego ataku
żydowskiego (lub wobec zabitego syna, jakich tysiące w ostatnich latach,
a nawet po odrąbaniu mu rąk i ramion przez policję żydowską),
powiedział w obliczu tej tragedii, której nie widać końca: „Jeśli istnieje
Państwo Izrael, to Boga nie ma”. Czy to absurdalne? Na pewno. Ale
dlaczego miałoby odznaczać się logiką analogiczne równanie Primo
Leviego?
Z zakłopotaniem obserwuje te sprawy tak pełen podziwu, jak piszący
te słowa, miłośnik wszystkiego, co najlepsze w kulturze żydowskiej.
Wydaje się jednak, iż trzeba to powiedzieć, że negowanie Boga,
ponieważ przyszedł na świat Hitler i znalazł naród, który przez
dwanaście lat podążał za nim, może brać się tylko z „sakralizacji”
ludobójstwa Żydów (i rzeczywiście, znaleziono dla tego ludobójstwa
termin czysto religijny: Holokaust). A ta sakralizacja pozostaje w
sprzeczności z głoszonym przez samego Leviego laickim charakterem
historii. I jest sprzeczna również z historycznym doświadczeniem, które
zna przecież tyle innych ludobójstw, choćby masakrę Indian w Ameryce
Północnej za sprawą protestanckich Anglosasów, masakrę Ormian przez
Turków, Wandejczyków przez jakobinów, Kambodżan – przez
marksistów Pol Pota… Antysemityzm jest, niestety, tylko jednym z wielu
aspektów (choć należy do najbardziej jaskrawych i odrażających)

124
Hiszp. la guerilla = wojna partyzancka, partyzantka.
125
Stany Zjednoczone i jeszcze wówczas potężny Związek Radziecki.
126
Franc. = dzielnica nędznych baraków; tu: barak uchodźcy.

94
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

ponurego oblicza historii, w którym wierzący dostrzegają dzieło grzechu


– nieustanne, nie tylko w tym przypadku. Auschwitz-Oświęcim
przekształcono we współczesny symbol tej ciemnej strony dziejów.
Trzeba jednak przyznać, że jest to tylko jedno oblicze ogromnego
problemu zła. Jest on bez wątpienia dramatycznym wyzwaniem dla
wierzących. Ale nie jest bynajmniej, sam przez się, zaprzeczeniem Boga.
Przynajmniej jeśli chcemy dalej wierzyć, że człowiek nie jest tylko
marionetką w rękach sadystycznego lalkarza, lecz wolnym stworzeniem,
zdolnym wybrać albo świętość, albo nikczemność.

33. „PANIE MÓJ, CO ZA PORANEK!”

Wielkanoc jest samym sercem roku, jest świętem nad świętami (do
tego stopnia, że co siedem dni, w niedzielę, czci się jego pamiątkę). Ale
wobec tego dlaczego nie może współzawodniczyć, choćby z daleka,
nawet wśród wierzących, z Bożym Narodzeniem? Ani ilością życzeń, ani
podarunków, ani dekoracji (ani blaskiem i zakresem reklamy – a są to
znaki, czy i w jakiej mierze pewne święta są jeszcze odczuwane przez
ludzi, czy i w jakim stopniu skłaniają do „świętowania”, a więc do
większej konsumpcji).
Może dzieje się tak dlatego, że Boże Narodzenie, choćby w
minimalnym zakresie, znajduje prawo obywatelstwa również w
społeczeństwie postchrześcijańskim, jako miejsce „wspólnych wartości”,
owych uczuć szlachetnych (i nieszkodliwych), z którymi można mieć
złudzenie, że wszyscy są w zgodzie. Jakaś sentymentalna idea rodziny,
zabawka dla dziecka, ciepło i światło domu, kontrastujące z zimnem i
ciemnościami na dworze, jakieś dalekie wspomnienie z dzieciństwa,
obficie zastawiony stół… Czym jest w końcu Boże Narodzenie? Jest po

95
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

prostu odwieczną historią rodzącego się dziecka. Światło wiary


dostrzega całą Otchłań za tą ubogą kołyską. Ale nawet ten, kto nie ma
wiary, może tu widzieć wyraźny symbol, pocieszającą legendę, mit pełen
znaczenia.
Tak nie jest z Wielkanocą. Jeśli Boże Narodzenie może nas pozornie
łączyć, to Wielkanoc dzieli. Podczas gdy Boże Narodzenie jest w jakiejś
mierze i w pewnym sensie wartością wspólną, to Wielkanoc jest
zgorszeniem i szaleństwem. W Boże Narodzenie rodzi się Dziecko – a
cóż jest bardziej normalnego, zwykłego? W Wielkanoc zmartwychwstaje
Człowiek – a cóż jest bardziej niecodziennego, wręcz niewiarygodnego?
„Świat” w swej łaskawości może tolerować nawet szopę i żłobek,
może sobie wieszać ozdoby na drzewku tego zimowego dnia. Ale jest
pewna wiosenna niedziela, kiedy ten, kto by się uparł wierzyć w to, co
ów dzień oznacza, będzie zawsze „szarlatanem”, „nowinkarzem” (Dzieje
17,18), jak Paweł dla intelektualistów ateńskich: Gdy usłyszeli o
zmartwychwstaniu, jedni się wyśmiewali, a inni powiedzieli: „Posłuchamy
cię o tym innym razem” (tamże, 17,32). Lub jak ten utemperowany
polityk, choć życzliwie usposobiony, jakim był namiestnik Festus,
następca Piłata, gdy ten sam apostoł wracał do swej obsesji na temat
umarłego, który wrócił do życia: Odchodzisz od rozumu, Pawle […]
wielka wiedza doprowadza cię do utraty rozsądku (tamże, 26,24).
Instynkt zsekularyzowanego społeczeństwa ostrzega, że jest coś, co
nie pozwala uznać i przyjąć Wielkanocy, chyba że pozostanie się w
granicach rozsądnej powierzchowności. Jak pisze historyk Franco
Cardini: „Świat toleruje Jezusa. Pod warunkiem jednak, że nie
zmartwychwstał”. Faktem jest, że Mediolan, tak jak Nowy Jork, lub jak
Madryt czy Paryż, stał się podobny do Pawłowych Aten. Ludzie znowu
potrząsają głową: jesteśmy dorośli i rozsądni, czy przychodzicie nas
nabierać tym mówieniem o pustym grobie?

96
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Skoro Boże Narodzenie zostało zaadoptowane, również po upadku


societas christiana127, jako symbol wartości rodzinnych, ponownego
odkrywania domu i uczuć, to dlaczego Wielkanoc nie „przeszła” do
kultury współczesnej, choćby tylko jako symbol, również odwieczny, dla
uczczenia życia?
Faktem jest – według świadków nie budzących podejrzenia i
„laickich”, jak na przykład Erich Fromm – iż nie jest całkowicie pewne,
czy te nasze współczesne społeczeństwa kochają życie; istnieje nawet
podejrzenie, że podświadomie przyciągane są przez śmierć. Są
„nekrofilskie” – mówi wręcz Fromm.
Istotnie, społeczna ekskomunika dla słowa „śmierć”, drażniący
witalizm, kult młodości, to wszystko łączy się z przeciwnymi,
niepokojącymi oznakami. Nie trzeba wcale być psychoanalitykiem, aby
rozszyfrować oznaki zbliżającego się samobójstwa Zachodu w związku
ze spadkiem urodzin i masową aborcją; z narkotykami, które stały się
zgeneralizowanym nawykiem; z zachwalaniem homoseksualizmu, tej
miłości w najwyższym stopniu jałowej, a więc „martwej”; z kultem auta,
najczęstszej – wraz z rakiem i zawałami – przyczyny zgonów; z
bezprecedensową konsumpcją alkoholu, tytoniu, pornografii (nie ma nic
bardziej ponurego niż ludzkie ciało pokazywane brutalnie w swej
anatomii, jak na stole w kostnicy lub podczas rzezi).
Mamy się nad czym zastanowić (wszyscy, gdyż nikt dzisiaj nie jest
wolny od tej tajemnej udręki). Dla wiary Wielkanoc jest wypełnieniem
obietnicy: Ja przyszedłem po to, aby owce miały życie, i miały je w
obfitości (J 10,10). Żeby się tu posłużyć, jeśli wolno, językiem
handlowym: Wielkanoc jest „ofertą”, największą z możliwych „ofert”. Ale
czy jest z naszej strony wystarczający „popyt” na tę możliwość życia,

127
Łac. = społeczeństwo chrześcijańskie.

97
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

jaką proponuje nam Zmartwychwstały? Czy w naszej podświadomości


nie tkwi pragnienie ciemności, zapomnienia, nawet śmierci, tajemna
przyczyna obojętności, z jaką teraz przyjmujemy nowinę, że „Jezus
Nazareński zmartwychwstał”, która niegdyś wstrząsnęła światem?

Surowy krytyk błędów chrześcijaństwa, jakim jest Jean Delumeau,


wybitny historyk z Collège de France128, powiedział mi pewnego razu, że
tragedia deportacji milionów czarnych niewolników do obu Ameryk
przyniosła przynajmniej jeden dar wierze: owe spiritual songs129, w
których duch Afryki potrafił stopić z rytmami murzyńskimi śpiew
liturgiczny Zachodu, jego biblijne orędzie.
Wśród tych spirituals najbardziej sugestywny wydawał mi się zawsze
jeden, poświęcony Wielkanocy. Jest on tylko powtarzaniem prostej
eksklamacji My God, what a morning! Panie mój, co za poranek!130 Tu
zresztą, podobnie jak w wielu innych rzeczach, można się uczyć od
Murzynów: ich zdziwienia, radości, wdzięcznego przyjęcia propozycji
życia. Właśnie to wszystko, co może tracimy lub już utraciliśmy w
naszych pozbawionych blasku Wielkanocach.

34. WYBRANE MYŚLI

Moim problemem jest obfitość, a nie niedostatek: nie wiem, czemu


dać pierwszeństwo wśród masy kartek, na których zbierałem ślady

128
Uczelnia wyższa w Paryżu, założona w 1530 r. przez Franciszka I (obecną nazwę nadał jej
Konwent w 1795 r.). Profesura w niej jest uważana za najwyższy szczebel kariery naukowej we
Francji. Uczelnia nie wymaga ani nie udziela stopni i tytułów naukowych. Wykładowcą literatury
słowiańskiej był tam Adam Mickiewicz.
129
Spirituals, negro spirituals – religijne pieśni Murzynów amerykańskich, pierwotnie wykonywane
tylko podczas nabożeństw, od lat trzydziestych XX w. muzyka samodzielna. Są u źródeł jazzu.
130
Taki tytuł nosi autobiografia (przełożona na j. polski) Marian Anderson, amerykańskiej śpiewaczki
murzyńskiej z połowy XX w., niezapomnianej wykonawczyni m.in. Ave Maria Schuberta.

98
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

lektur, refleksji, spotkań, przez tyle lat podróży po zagadce religii. Toteż
niekiedy ograniczam się – jak tym razem – do tego, by wyciągnąć rękę i
wybrać przypadkowo jakieś pudełko, nieco je przy okazji rozgęścić.
Popatrzmy. Odkrywam również ciekawe zapiski, jak te z Lourdes,
dotyczące szyldu hotelowego: „Golgota. Pełny komfort…” Pozostając
przy Francji, znajduję notatki o Maurice Clavelu, jedynym katoliku wśród
nouveaux philosophes131: „Znam teologów, którzy, aby wyrobić sobie
nazwisko wśród dziennikarzy (prowadzących wywiady jedynie z tymi, co
burzą, a nie z kimś, kto buduje), eliminują w każdym roku akademickim
jeden artykuł Credo. Toteż, czytając ich, dochodzi się do wniosku, że to
Jezus Chrystus jest prawdziwą przyczyną wszystkich błędów, prawdziwą
przeszkodą w sformułowaniu «dojrzałej» teologii. Tak więc również
Chrystus i Jego Ewangelia muszą ulec wyeliminowaniu, jeśli chcemy
chrześcijaństwa nie mitologicznego, lecz odpowiadającego czasom…”.
Tenże sam wojujący Clavel (nieomal zaalpejski Papini) strofował
katolików francuskich: „Ze strachu, że jesteście ostatnimi chrześcijanami,
staliście się ostatnimi marksistami, ostatnimi freudystami, ostatnimi
racjonalistami, ostatnimi masonami!”
Jednakże wśród Francuzów znajduję także notatkę z Maritaina, która
wydała mi się fascynująca: „Według chrześcijanina człowiek nie rodzi się
wolny. Rodzi się wolny do tego, by stać się wolnym”. Albo coś z
Proboszcza z Ars132: „Gdyby po śmierci naprawdę nie było nic, byłoby to
największe oszustwo. Niemniej nigdy nie będę żałował, że uwierzyłem w
miłość”. Lub z André Frossarda: „Nie dlatego, że jest Synem Bożym, jest
On godzien uwielbienia. Przeciwnie, jest On Synem Bożym dlatego, że
jest godzien czci”.

131
Franc. = nowi filozofowie.
132
Św. Jana Marii Vianneya.

99
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Znajduję urywek z Kierkegaarda: „Bóg Biblii nie jest Kimś, o kim się
mówi. Jest raczej Kimś, do kogo się mówi”. I odkrywam jakąś myśl
Serafina z Sarowa, będącego w wielkiej czci wśród ludzi ze Wschodu:
„Chcesz zbawić świat? Nie dokonasz tego stając się królem, generałem
czy politykiem. Znajdź spokój wewnętrzny, a wielu zbawi się z twoją
pomocą”.
Wiadomo, że prawdziwa jest mądrość świętych, nawet jeśli są oni
nieuczeni, jak na przykład Józef z Copertino. Znajduję jakąś jego myśl,
wciąż z wyciągniętej na ślepo kartki; wydaje się banalna, a po
zastanowieniu – głębsza od całych wywodów akademickich: „Nie można
mieć dwóch rajów: jednego tu i drugiego tam”. Na pierwszy rzut oka
wydaje się nieomal równie oczywista (ileż jednak zrozumienia
miłosierdzia ewangelicznego, którego nikt nie wyklucza) replika
błogosławionego Escrivá de Balaguera jakiemuś demagogowi
chrześcijańskiemu, który chciał zarezerwować zbawienie tylko dla
ubogich w dobra materialne: „Na swym krzyżu Jezus nie wyciągnął tylko
lewego lub tylko prawego ramienia. Wyciągnął obydwa, aby objąć
wszystkich”.

Kontynuuję poszukiwania i natrafiam na przestrogę Erazma z


Rotterdamu skierowaną do „ekspertów”, którzy właśnie wtedy zabierali
się do uczynienia chrześcijaństwa czymś tak skomplikowanym, że tylko
oni byliby w stanie cokolwiek jeszcze zrozumieć. Przestrzegał więc
Erazm, który przecież należał do ludzi najbardziej uczonych w swoim
stuleciu: Simple, sigillum veri133 – pieczęcią, znamieniem poznania
prawdy jest prostota. To, co przesądnie wypracowane, skomplikowane,
specjalistyczne (jednym słowem: nieproste), nie jest chrześcijańskie,
gdyż nie jest „prawdziwe”.

100
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Odkrywam także zdania anonimowe. Komu zawdzięczam tę


pośpieszną uwagę: „W chrześcijaństwie funkcjonuje naprawdę tylko
świadectwo, bo tylko od płomienia można zapalić inny płomień”?
Natomiast od Ignacego Antiocheńskiego pochodzi ta perełka:
„Słuchałem ludzi mówiących: nie wierzę w Ewangelię, jeśli nie znajduję
dowodów w archiwach. Odpowiedziałem, że prawda jest zapisana. Oni
zaś, że to trzeba udowodnić. Ale dla mnie prawdziwym archiwum jest
Jezus Chrystus. Oto moje archiwa, które nie ulegają spaleniu i których
czas nie niszczy: Jego krzyż, Jego śmierć, Jego zmartwychwstanie,
miłość płynąca od Niego do mnie”.
Od Lanzy del Vasto pochodzi taka myśl: „Nie wystarczy zmieniać,
żeby ulepszać. Oto moja formuła dla problemów społecznych: rewolucja
bez nawrócenia = zawsze porażka, a prawie zawsze katastrofa”.
Również od Lanzy ta uwaga, zrodzona z porównania zapału religijnego
pewnych krajów tak zwanych nierozwiniętych i zmęczenia tylu obszarów
Zachodu: „Ci Biali, którzy wydają mi się tacy szarzy…”. Dodam tu uwagę
zaczerpniętą z Pasoliniego: „Italia dokonała swej rewolucji religijnej, nie
stając się protestancką w XVI wieku, lecz ateistyczną w wieku XX”.

W związku z Reformacją, oto „rozmowy przy stole”, w których Marcin


Luter nie trzymał się w cuglach i nie zawsze był wielkim mówcą: „Zielsko
rośnie szybko. Oto dlaczego dziewczyny rosną szybciej niż chłopcy”. Czy
jest jeszcze ktoś, kto by sądził, że niechęć do kobiet jest przywarą
„katolicką”?
Powetujmy więc sobie, cytując kobietę, ową Françoise Dolto, która
zastosowała, z wynikami pomyślnymi dla wiary, psychoanalizę do
Ewangelii: „Jezus nie kieruje: On przyciąga. Nie rozkazuje, lecz woła”.
Nadal na temat Jezusa – przejdźmy od psychoanalityka do Żyda,

133
Łac. = dosł.: to, co proste, jest pieczęcią tego, co prawdziwe.

101
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Martina Bubera: „Jezus jest Żydem stojącym pośrodku: jedną ręką ściska
dłonie swoich braci-Żydów, drugą – swych uczniów-chrześcijan”.
Zwróćmy się teraz do marksisty, mojego starego (i nieodżałowanego)
przyjaciela, Lucia Lombarda Radice: „Wiem na pewno, że gdyby nawet
pewnego dnia żaden człowiek nie wierzył już w Trójcę Świętą ani w
drugą Osobę Boską, to i tak nauka Jezusa, Syna Człowieczego, Jego
życie i Jego śmierć zachowają swą ważność dla całej ludzkości”. I
jeszcze od Lombarda Radice – tego ateusza rozkochanego w Ewangelii
– pochodzi przekonanie, że chrześcijanie powinni wszelkimi siłami
stawiać sobie jeden cel: „Budzić nadzieję tam, gdzie zwycięża
rezygnacja”.
Ateistą mienił się również Michel Foucault, słynny historyk kultury. A
jednak napisał, jakby w ostatnim testamencie: „Jest więcej idei na ziemi,
niż intelektualiści mogą sobie wyobrazić. A te idee są bardziej aktywne,
mocne, pasjonujące, niż sądzą lub oczekują politycy”. Wśród tych „idei”
Foucault wymieniał na pierwszym miejscu idee inspirowane przez religię.

Głębokie wydało mi się – i rzeczywiście odnotowałem je z umownym


znakiem, który dla mnie znaczy „ważne” – spostrzeżenie Elémire Zolli,
badacza mitów, obrzędów, tajników ludzkich i Bożych. Skąd – pyta Zolla
– znaczenie nadawane przez Chrystusa chlebowi, aż do porównań z
nim: Ja jestem chlebem życia. […] To jest chleb, który z nieba zstępuje?
Lub jeszcze: Chlebem, który Ja dam, jest moje ciało, wydane za życie
świata. […] Jeśli kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki134. Do tego
stopnia, że w Nowym Testamencie chrześcijanie określają siebie jako
tych, którzy trwają we wspólnocie, w łamaniu chleba, […] a łamiąc chleb
po domach, przyjmowali posiłek w radości i prostocie serca135. Faktem

134
J 6,48.51.50.
135
Dz 2,42.46.

102
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

jest – zauważa uczony – że chleb jest pokarmem „sporządzonym nie z


owoców, lecz z ziarna. Jest czymś kiełkującym, a więc duchowym. A
tylko duch ożywia. Siła chleba – podobnie jak Jezusa – to siła ziarna,
które poświęca się, zaczynu, który rezygnując z życia, jakie ma w sobie,
daje życie innym”. Gdy się zastanowić, otwierają się tu otchłanie.
Na koniec, jeszcze w związku z Chrystusem, znajduję kartkę z
odpowiedzią, jaką filozof Plotyn dał uczniowi, który chciał go
zaprowadzić na jakieś nabożeństwo religijne: „Nie ruszę się – powiedział
ów słynny przedstawiciel ostatniej szkoły pogańskiej. – To bogowie mają
przyjść do mnie, a nie ja do nich”. Ale czy nie tak właśnie było z Jezusem
Nazareńskim? To Bóg szukał człowieka, a nie odwrotnie; Bóg, do
którego nie musimy próbować dotrzeć, gdyż to On sam przyszedł do
nas.

35. KÜNG

Kończy sześćdziesiąt lat ten, który był najmłodszym z „biegłych


teologów”, powołanych do udziału w Soborze Watykańskim II przez Jana
XXIII. Przekraczając próg trzeciego wieku, Hans Küng ogłasza drukiem
rodzaj pamfletu, aby wyjaśnić, dlaczego czuje się „jeszcze
chrześcijaninem”.
Czytając jego prace, spotykając się z nim osobiście, usiłując z nim
dyskutować (piszę „usiłując”, gdyż jak powiedział pewien biskup
niemiecki, dobrze go znający, „żadnemu katolikowi, który by miał
poglądy inne niż Küng, nie udało się prowadzić z nim dialogu”), miałem
konkretny dowód, w jakim stopniu niezgodność poglądów może
współistnieć z szacunkiem dla osób. Istotnie, żywię podejrzenie (nie
wykluczając jednak, rzecz zrozumiała, iż to ja, biedny dyletant, mogę się

103
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

mylić), że strategia zaproponowana przez tego kapłana, aby wydobyć z


mielizny łódź Piotrową, pozwoliłaby może na chwilowe złudzenie
wychodzenia z mielizny, ale po to tylko, żeby się szybko – i ostatecznie –
rozbić o podwodne skały. Równocześnie jednak nigdy nie wątpiłem w
żarliwą wiarę Hansa Künga, w gorącą passion de convaincre136 (choć
niekiedy nieprzyjemną – także w tym ostatnim pamflecie gęsto od
inwektyw i obelg przeciwko każdemu, kto nie myśli tak jak on), która
właśnie zdaniem Pascala, jest tym, co powinno charakteryzować
każdego chrześcijanina.
Czuję zakłopotanie, choć z odrobiną ironii, wobec ciągotek do
„nowoczesności” u tych księży, którzy aż do Soboru znali chyba tylko
ścisłe kręgi katolickie. Kto – a tak było w przypadku niżej podpisanego –
został uformowany w kulturze późnooświeceniowej (i zna wobec tego od
wewnątrz jej wielkości, ale również miernoty, zawężenia, tabu), nie
potrafi podzielać tego całego entuzjazmu i wie, że „prawdziwi” laicy,
maîtres-à-penser137 zsekularyzowanej kultury, są zawsze najbardziej
niezdecydowani w swych już granitowych ideologiach i patrzą z nieco
rozbawionym zdziwieniem na żarliwych neofitów z seminariów,
klasztorów, zakrystii.
Być może z błędem perspektywy, usprawiedliwionym długą izolacją w
defensywie, w jakiej żyli ludzie Kościoła, oceniono jako brzemienną w
skutki dla przyszłości ową „nowoczesność”, która przecież dogorywa; lub
już umarła, jak mówią sami mistrzowie laicyzmu, którzy już przeszli do
postnowoczesności i, porzuciwszy dziewiętnastowieczny punkt widzenia,
szukają schronienia na mieliznach „ułomnego myślenia”, będącego
zresztą bezsilną rezygnacją z wszelkiego myślenia i z próby zrozumienia
człowieka, historii, świata. Bezcelowe jest więc może usiłowanie

136
Franc. = pasja (siła) przekonywania.
137
Franc. = mistrzowie ideowi.

104
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

znalezienia miejsca dla chrześcijaństwa – i to za wszelką cenę, nawet


ryzykując zniekształcenie go – w anachronicznych już kategoriach
„nowoczesnych”. Może człowiek (także kobieta) dzisiejszy nie jest
faktycznie taki, jak sądzi ten szwajcarsko-niemiecki profesor. Toteż
apologetyka „w stylu Künga” zawsze wydawała mi się – wprost
przeciwnie do jego najlepszych intencji – bardziej pasująca do
przeszłości niż do teraźniejszości, a zwłaszcza do przyszłości Zachodu,
który jest zmęczony desakralizacją, odmitologizowywaniem, świeckością,
racjonalizmem, libertynizmem, oświeceniem, kwestią społeczną, i umiera
z ich powodu, szukając po omacku Sacrum, Symbolu, Tajemnicy,
Dyscypliny, Religii, Cudu, Mistyki, Cudowności, Zgorszenia i Szaleństwa.

Któż jednak mógłby negować szlachetność wysiłku Künga i jego


zwolenników, starających się wymyśleć i narzucić tę „nową apologetykę”,
która może nie bez powodu nie jest – jak mówią – „dostosowana do
czasów”, lecz rodzi się zawsze z naglącej potrzeby „uświadomienia sobie
nadziei”?
To mówi Amen, Świadek wierny i prawdomówny, Początek
stworzenia Bożego: Znam twoje czyny, że ani zimny, ani gorący nie
jesteś. Obyś był zimny albo gorący! A tak, skoro jesteś letni […], chcę cię
wyrzucić z mych ust (Ap 3,14-16). Można nie zgadzać się z lekarstwem,
jakie ten teolog proponuje dla chrześcijaństwa; podobnie jak przy
pewnych środkach zaleconych przez weterynarza, może się to skończyć
dobiciem konia. Na pewno jednak nie wolno stosować wobec kogoś
takiego jak Küng zarzutu „letniości” z Apokalipsy. Jest w nim ogień, jest
pasja (i to tak płomienna, że przemienia się w agresję wobec każdego,
kto ma odmienne zdanie), jest świadomość, że każdy powinien być
odpowiedzialny za przyszłość wiary. To wszystko jest w tym człowieku,
który – jak wyznaje w ostatniej swej pracy – sam zna, co to cierpienie i

105
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

udręka, pomimo tej wyzywającej postawy, trochę gladiatorskiej, w stylu


Papiniego, Giuliottiego, Bloy, Veuillota, ale na opak.
W podobnej perspektywie wydaje mi się utrzymany bilans, jakiego
Küng dokonuje w podsumowaniu nieubłaganej krytyki błędów
chrześcijaństwa (przede wszystkim katolicyzmu, podczas gdy ze
względów grzecznościowych przelatuje nazbyt często nad rezultatami,
tak często gorzkimi i sprzecznymi z nadzieją, tego, co zrodziło się z
protestanckiej Reformacji). Ten bilans, na podstawie którego może on
powiedzieć, że „jest jeszcze mimo wszystko chrześcijaninem”, tak
dosłownie brzmi:
„Krytycy chrześcijaństwa mówią: Bóg ogranicza wolność człowieka.
Prawdą jest coś przeciwnego: tylko ufając w jedyną nieskończoność
człowiek osiąga wolność w stosunku do tego wszystkiego, co
skończone.
Krytycy chrześcijaństwa mówią: Bóg czyni człowieka niewolnikiem.
Prawdą jest coś przeciwnego: tylko łącząc się z Bogiem i z Jego wolą,
człowiek nie przemienia się w niewolnika potęg i dóbr tego świata,
społeczeństwa i historii.
Krytycy chrześcijaństwa mówią: Bóg każe powiedzieć na wszystko
«tak» i «amen». Prawdą jest coś przeciwnego: właśnie z racji swego
związku z Bogiem człowiek otrzymuje zdolność powiedzenia «nie».
Tak więc wiara daje siłę przeciwstawienia się, zachowania wolności,
a nawet przenoszenia gór.
Nawet mała, słaba wiara wystarczy. Tuż przed perykopą Słudzy
nieużyteczni jesteśmy znajduje się inna, mówiąca o potędze wiary:
Apostołowie prosili Pana: «Dodaj nam wiary!». Pan rzekł: «Gdybyście
mieli wiarę jak ziarnko gorczycy, powiedzielibyście tej morwie: ‘Wyrwij się
z korzeniem i przesadź się w morze!’, a byłaby wam posłuszna»
(Łk 17,10.5-6)”.

106
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Warto jednak chyba odnotować zdanie Karla Friedricha von


Weizsäckera, znanego fizyka, lecz także filozofa, którego Küng cytuje z
przekonaniem: „Nie zdoła przetrwać żadne społeczeństwo zorientowane
na szczęście, lecz tylko społeczeństwo zorientowane na prawdę”. I
również znamienne ostrzeżenie dla naśladowców tego polemicznego i
niekiedy ciasnego „skrypturyzmu”138, który naznaczył protestantyzm i
dziś próbuje naznaczyć także pewne kręgi katolicyzmu: „Biblia może stać
się kamieniołomem, z którego kamienie zużyje się nie do budowy, lecz
do kamienowania przeciwników”.

Ciekawe są losy tego słowa „dialog”, którego apostołem Küng stał się
przynajmniej w swoich dziełach (co się tyczy praktyki, widzieliśmy, że to
całkiem inna sprawa) i który jest na pewno terminem kluczowym
Kościoła w ostatnich dziesięcioleciach. Są ciekawe, ponieważ „dialog”,
prawie ubóstwiany dziś przez obrońców odgrecyzowania
chrześcijaństwa w imię odkrywania semickich jego korzeni, jest terminem
greckim, a nie hebrajskim; w języku hebrajskim nie ma żadnego
odpowiednika tego terminu. Bardziej jeszcze zaskakujący jest fakt, że
termin „dialog”, używany przede wszystkim przez tych, którzy domagają
się zdecydowanego powrotu do Pisma Świętego, nigdzie w Biblii nie
występuje. Ponadto najnowsze badania potwierdziły, że słowo to jest
nieznane całej Tradycji: nie odnaleziono go choćby raz ani w
dokumentach Soborów przed Vaticanum II, ani w encyklikach, ani w
żadnym innym dokumencie Magisterium Kościoła.
Z tego powodu na pewno nie należy się zniechęcać do „prowadzenia
dialogu”. Trzeba będzie jednak zastanowić się nad tym, co nie tak dawno
usłyszeliśmy na jakimś konwentyklu: „Z obecnego punktu widzenia
przystępowanie do dialogu z tym, co przeciwne lub obce

138
Trzymanie się Pisma (Świętego), zgodnie z łac. sola Scriptura tylko „Pismo Święte”.

107
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

chrześcijaństwu, jest równoznaczne z rozpoczęciem okresu


narzeczeństwa, który zazwyczaj kończy się zawsze radością wesela: «i
będą dwoje jednym ciałem». Tymczasem może, a niekiedy musi być
prowadzony «dialog», który zmierza do pogodnej, lecz stanowczej
separacji. Dialog prowadzący nie do «tak» wśród konfetti i kwiatów
pomarańczy, lecz do realistycznego, uczciwego «tak nam przykro, ale
nie jesteśmy dla siebie stworzeni»”.

36. GALAPAGOS

Obawiam się, że mają rację przyjaciele: powinienem pokonać


instynktowne opory i zasiadać trochę częściej przed telewizorem. Można
by się nauczyć na przykład, co to jest nowa wiara – ta „naukowa”.
Istotnie, zdarza mi się oglądać program prowadzony przez Piero Angela.
Jest on zręcznym profesjonalistą, zasługującym na sukcesy, jakie odnosi
w telewizji (i w księgarniach). Angela jednak należy do ostatnich, którzy
wierzą jeszcze bez żadnych wątpliwości czy wahań w Rozum, w Naukę,
pisane dużą literą. Według niego jest zawsze jakiś „ekspert”, który
wszystko potrafi wyjaśnić. A tajemnice, zagadki, zakamarki nie do
wykrycia przez żaden racjonalizm? Nie śmiejmy się! Oto jakiś profesor
Smith czy Rossi z takiego czy innego uniwersytetu wyjaśni, w czym
rzecz…
W swym wywiadzie telewizyjnym, który czytałem w wydaniu
książkowym, Angela mówił wręcz jako o mistyfikatorze o niejakim
doktorze Gustawie Adolfie Rolu, który, zamknięty w eleganckim zaciszu
swego mieszkania w Turynie, stanowi – zdaniem wielu – największy
żywy punkt zapytania. Z paru innymi uprzywilejowanymi mogłem i ja
przekroczyć próg tego domu, którego okna wychodzą na Park

108
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Walentyna, i oglądać tam rzeczy niepojęte, wymykające się wszelkim


„oświeceniowym” wyjaśnieniom; nabrałem tam przekonania, że znajduję
się wobec tajemnicy ludzi najbardziej różnych (i mocno trzymających się
ziemi), jak Einstein, de Gaulle, Jemolo, Fellini. Z tego człowieka, który
pisze i maluje na odległość, czyta z zamkniętej książki, rozrywa
przedmioty lub je przenosi bez dotknięcia albo je stwarza z niczego,
który widzi przeszłość i przyszłość ludzi stających przed nim po raz
pierwszy oraz przepowiada bezbłędnie, jaka karta zostanie wyciągnięta z
danej talii, a który nigdy nie szukał rozgłosu ani poklasku, Piero Angela –
w imię dziewiętnastowiecznego racjonalizmu – uczynił kogoś w rodzaju
oszusta ludzi łatwowiernych.
W jednym z nielicznych wywiadów, jakich udzielił przez ponad 80 lat
życia doktor Rol, który jest człowiekiem żarliwie wierzącym, mówił on z
goryczą: „Angela skłamał, że widział mnie przy pracy i w sposobie jej
widzenia. Jestem przekonany, że działał z rozmyślnym zamiarem
zniszczenia, wraz ze mną, dowodu na to, czego duch ludzki może
dokonać, kiedy czerpie natchnienie z Boga”.

Pozostawiając Rola i jego zagadkę, przejdźmy do programu


telewizyjnego, którego tematem były wyspy Galapagos, na zachód od
Ekwadoru, święte dla zwolenników ewolucjonizmu, gdyż właśnie tam
przybył Karol Darwin, by szukać danych dla swej teorii, która miała stać
się dogmatyką znanej nam już wiary. W czym rzecz: oto na tych dalekich
wyspach żyje niezwykła fauna; przy czym niektóre gatunki są miejscowe,
inne zaś pochodzą wyraźnie z kontynentu południowoamerykańskiego,
którego wybrzeża są jednak odległe o ponad tysiąc kilometrów. Nie
sprawdza się w tym przypadku hipoteza „Pangei”139, jedynego

139
Z gr. panta ge = cała ziemia, wspólny ląd. Teoria niemieckiego geofizyka z przełomu XIX i XX w.,
Alfreda Lothara Wegenera, który zakładał, że w odległych epokach geologicznych kontynenty
stanowiły wspólny ląd (Pangea), który z czasem rozpadł się na dwa kontynenty, północny i

109
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

pierwotnego kontynentu, który potem miał się podzielić na dryfujące


odłamy. Wyspy Galapagos powstały rzeczywiście w wyniku
podziemnych erupcji wulkanicznych, o wiele późniejszych od
rozdzielenia się kontynentów i pojawienia się zwierząt. Jak więc mogła tu
dotrzeć ta fauna?
Z całym spokojem i przekonaniem Angela podał następujące
wyjaśnienie, które według niego jest „naukowe”: „Pewnego dnia jakiś
legwan z puszcz Ameryki Południowej przysiadł na jakimś drzewie w
zakolu rzeki, zboczył z kursu i doleciawszy nad ocean, dzięki pomyślnym
wiatrom wylądował po pewnym czasie na Galapagos”. Ale był sam
(sama): a legwan płci przeciwnej? Oto Angela ciągnie dalej: „Był też inny
podobny przypadek: po tysiąckilometrowym unoszeniu przez wodę dobił
tu jakiś inny pień drzewa z legwanem. Ogromnie rzadki przypadek, ale
sprawdził się wkrótce, zanim zmarło drugie zwierzę tego samego
gatunku…”
Ten ruch wahadłowy miałby się sprawdzać dla każdego innego z
rozlicznych gatunków, zaludniających obecnie archipelag. Jednakże
panujące tam warunki życia są ciężkie i całkowicie odmienne od tych, w
jakich zwierzęta żyły na kontynencie. Jak udało się im przetrwać? Po
prostu: „Dzięki prawom ewolucji: przystosowaniu i selekcji”. Jeśli już
jednak trzeba przyjąć prawdziwy cud – pozostający w sprzeczności z
wszelkim zdrowym rozsądkiem – aby wytłumaczyć powstanie jednej
jedynej pary, to jak postępowała ta para, aby natychmiast nie zginąć,
lecz mieć możność stworzenia bardzo długiego łańcucha potomstwa, w
którym następować będzie „selekcja”? A ptaki, z których wiele nie jest w
stanie podjąć lotu na odległość ponad tysiąca kilometrów? No więc,
dobrze, tu również wystarczy wysunąć hipotezę o samcu i samiczce
opanowanych, kto wie dlaczego, żądzą podróżowania: „Prądy

południowy, a te z kolei na poszczególne bloki kontynentalne.

110
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

oceaniczne zaniosły na pniach drzew zwierzęta żyjące na lądzie, a prądy


powietrzne umożliwiły ptakom przybycie na sposób szybowców”.

W sumie to, czego przez tysiące lat przed Kolumbem nie potrafili ani
nie chcieli zrobić ludzie przy pomocy swej inteligencji, karaweli,
astrolabiów, ducha przygody, pragnienia wiedzy, tego dokonały legwany,
żółwie, ptaki, a nawet pingwiny (których desanty wypłynęły wręcz z
Bieguna Południowego, musząc przejść w czasie drogi od klimatu
lodowatego do tropikalnego…).
Oto więc odpowiedź na pytanie, skąd się wzięło życie na wyspach
Galapagos. Wiadomo zresztą, że gdyby ktoś pytał, skąd się wzięło życie
w miejscach, z których przeszło gdzie indziej, ta sama „naukowa”
metoda kazałaby odpowiedzieć: „Cóż to za pytanie! Z przypadku i z
pierwotnego roztworu140”. A skąd się wziął ten roztwór? Odpowiedzią na
ten punkt może być tylko współczujące wzruszenie ramionami.
Wiem dobrze: trzeba być prymitywnym, nieokrzesanym prostakiem,
aby ujawniać takie rzeczy. Nieliczni rzeczywiście odważają się na to.
Trzeba jednak, aby ktoś co jakiś czas, na własne ryzyko, odwołał się do
skromnego zdrowego rozsądku. Możliwe, że odbyła się ta cała
wędrówka w kierunku Galapagos. Kto tu jednak wierzy w bajki? Ten, kto
za rozlicznymi zagadkami niezmierzonych Galapagos wszechświata
dostrzega dyskretną rękę Planisty? Czy też ktoś, kto, uznając za
absurdalną hipotezę istnienia Boga, przyjmuje potem za Boga
Przypadek, Naturę, przypisując im niekończący się szereg cudów, aby
nie dopuścić Cudu początkowego, zakładanego w wielkim Planie?
Zgoda, dziecinne są te nasze pytania. Ale czy nie jest napisane, że
widzieć dobrze mogą właśnie „dzieci”, a nie pewni „uczeni”141?

140
Wł. Il brodo primordiale, wg pewnych teorii środowisko, w którym wzięło początek życie na ziemi.
141
Aluzja do słów Chrystusa, zob. Mt 18,1-4.

111
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

37. NA CMENTARZU

„Strajkują wszyscy, dlaczegóż by nie my?” – zapytują siebie turyńscy


grabarze. Toteż zamknęli niespodzianie bramy cmentarzy w mieście na
cały weekend 25 kwietnia. Ale właśnie w dni świąteczne większość ludzi
korzysta z wolnego czasu, aby odwiedzić swoich bliskich zmarłych.
Toteż wielu przybywających spoza miasta, którzy nie wiedzieli o
decyzjach związkowych, znalazło się nagle przed zamkniętym
ogrodzeniem.
Jako obywatele ojczyzny strajków jesteśmy przyzwyczajeni do
wszelkiej arogancji i kaprysów, poddając się biernie różnym
dokuczliwościom ze strony korporacji, wspieranych i faworyzowanych
przez związki zawodowe, dla których nie istnieje służba na rzecz ogółu,
lecz tylko dla zrzeszonych. Na odwagę jednak, na którą nie stać było
innych „udręczonych”, zdobył się tłum ludzi starych, kobiet, „pospólstwa”
(jak powiedziałby Francesco Cossiga), zebrany przed cmentarzami
turyńskimi. Napierając na bramy, otworzyli je w końcu i weszli. Wydaje
się, że nie było to wcale włamanie, jak wynika z kronik, bo kraty, o
których mowa, były mniej więcej umocowane. Dzień później otworzyli je
ci sami strażnicy, zmuszeni głosami protestu. Szkód nie było ani w
momencie wejścia, ani tym bardziej potem; każdy poszedł spokojnie
oporządzić „swój” grób, przybrać go, pomodlić się. Nie było więc innych
„gwałtów”, od których aż czarno w naszym życiu codziennym!
A jednak, na wieść o wydarzeniu, burmistrz Turynu (kobieta),
socjalista, posunął się do inwektyw, które – według dziś obowiązującego
bon ton142 – można stosować tylko w odniesieniu do faszystów i
nazistów: „Barbarzyńcy! barbarzyństwo!”. Słowa brutalne, których żaden

142
Franc. = dobry ton, ogłada towarzyska.

112
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

polityk nie śmie już wylać na wiele innych kategorii społecznych, zostały
zarezerwowane dla tego tłumu ludzi cierpiących, którzy – zrzeszeni w
potrójnym związku143 lub niezrzeszeni – potwierdzili przynajmniej swoje
prawo „bycia blisko” swych zmarłych w jedyne dni, kiedy jest to dla nich
możliwe, w dni świąteczne. To nie wystarczyło, gdyż ten sam burmistrz
wzmocnił oskarżenie, oświadczając ostrym tonem, że gmina ma już dość
płacenia za godziny nadliczbowe strażnikom dla wygody tych
„barbarzyńskich” odwiedzających i że wobec tego będą drastycznie
ograniczone godziny otwarcia cmentarzy.

Wszystko to jest na pierwszy rzut oka zaskakujące, bo owym


burmistrzem Turynu jest kobieta wykształcona i wrażliwa, szanowana,
jak należy się osobie publicznej, przez współmieszkańców. Ponadto, czy
to jako adwokat, czy jako osoba mająca doświadczenie polityczne, wie
dobrze, jak trzeba uważać na słowa; tym bardziej więc dziwią te jej
oskarżenia o „barbarzyństwo”, skierowane do ludzi, którzy źle się obeszli
tylko z jakąś starą bramą. Po co aż tyle surowości?
Poświęciwszy lata na zastanawianie się (o czym świadczy ponad
czterysta stron innej książki144), wiem cośkolwiek o tabu, w które zaplątał
się człowiek współczesny w obliczu tego wszystkiego, co dotyczy
śmierci, zmarłych, umierania. Począwszy od oświeconego wieku XVIII,
kiedy doszli do władzy ludzie „Rozumu”, toczy się nieubłagana walka z
cmentarzem i jego zawadzającą obecnością, która wzbudza niepokojące
pytania. Przy akompaniamencie coraz bardziej rygorystycznych
dekretów (w których za motywami z pozoru bardzo „racjonalnymi” aż
nadto łatwo dostrzec lęk samych ustawodawców) próbowano zmusić do

143
Federacja utworzona w 1972 r. obejmuje: Włoską Powszechną Konfederację Pracy (zał. 1944),
Włoską Konfederację Pracowniczych Związków Zawodowych (zał. 1950), Włoską Unię Pracy (zał.
1950).
144
Scommessa sulla morte. La proposta cristiana: illusione o speranza?, SEI, Torino 1982; wyd. pol.:

113
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

zniknięcia z pola widzenia tego wszystkiego, co miało związek ze


śmiercią. Dla kultury bezsilnej wobec dramatu końca nieznośnym
problemem staje się nieboszczyk i sprawiają kłopot nawet ci, którzy
chodzą odwiedzać groby.
Jest tak dlatego, że oni samym swoim zachowaniem potwierdzają
przekonanie, iż nie wszystko się kończy wraz z końcem życia
biologicznego, że jest „inny” sposób istnienia, pozwalający na jakąś
komunikację między żywymi a zmarłymi. Ktokolwiek zatrzymuje się przy
drogim mu grobie, zaświadcza o tym przekonaniu, obecnym we
wszystkich epokach oraz kulturach i budującym głębokie więzi, które
łączą instynktownie wszystkich ludzi i które tylko nowożytny Zachód
starał się zerwać. W jakiejś mierze możliwa jest ta łączność i nadzieja na
spotkanie się – poprzez położenie kwiatka na grobie lub odmówienie
modlitwy – między nami a tymi, których kochaliśmy i którzy nas
poprzedzili w przekroczeniu Spiżowych Wrót, co prędzej czy później
zamkną się za każdym z nas, wciągając nas bezpowrotnie w naprawdę
wielką Tajemnicę.
Tak więc dla pewnej kultury to, co ma związek z cmentarzami, nie jest
jałowym problemem administracyjnym; jest czymś, co wciąga
emocjonalnie, co może wywoływać nieprzewidziane reakcje, a nawet
wydobywać na powierzchnię problemy odsuwane, lecz nie wyparte przez
punkt widzenia, który nie potrafiąc już zrobić miejsca dla śmierci i dla
pytań „co potem”, oderwał się, nie bez określonych konsekwencji, od
tradycji. Ta zaś (jak dowodzi archeologia, będąca też „badaniem grobów
i obrzędów pogrzebowych”) naznacza ludzkość od zarania dziejów.

Niech Bóg mnie broni, oczywiście, przed pozowaniem na marnego


psychoanalityka. Ale tu w grę wchodzą nie osoby, lecz kultura, która już

Wyzwanie wobec śmierci, tłum. T. Jania SDB, B. Zawada SDB, Wydawnictwo M, Kraków 1995.

114
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

wciągnęła tylu ludzi i może nawet doprowadzić kulturalnego burmistrza z


cywilizowanego miasta do wymyślania bez ogródek ludziom z
zarządzanego obszaru, bez przyznania im jakichkolwiek okoliczności
łagodzących, i do grożenia krewnym zmarłych ograniczeniami czasu i
dostępu. I to rzucając na szalę również motywy ekonomiczne (bo
wiadomo, że dla tak uporządkowanej i racjonalnej dziedziny, jaką jest
zarządzanie finansami publicznymi, problem numer jeden stanowi
wypłacanie nadliczbówek strażnikom cmentarnym!…).
Rozpatrując zagrożenie, jakim są planowane godziny zamknięcia
cmentarzy, mamy nadzieję, że ktoś w radzie Turynu zechce pamiętać, iż
do „praw człowieka”, których trzeba bronić, należy nie tylko swoboda
dokonywania zawsze i wszędzie aborcji, posiadania narkotyków na
użytek osobisty, utrzymywania stosunków seksualnych z małoletnimi,
choćby nawet tej samej płci, i tak dalej, lecz również prawo do szukania
pociechy, do przejawiania nadziei na inne życie, gdy udajemy się bez
nerwicowych restrykcji na groby swoich bliskich.

38. BOJAŹŃ BOŻA

Nie godzi się pominąć wzmianki kardynała Ugo Polettiego w słowie


wstępnym na zgromadzeniu biskupów: „Narasta obojętność lub może
ściślej – nie ujawniany strach przed Bogiem”. Ta wzmianka zdaje się
mieć związek z inną w tej samej wypowiedzi: narastające oznaki
barbarzyństwa „zmuszają nas ponownie do uświadomienia sobie tej
otchłani zła, które może gościć w ludzkim sercu i które wiara każe nam
przypisywać mysterium iniquitatis145”.

145
Łac. = tajemnica nieprawości, zła.

115
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Żywimy podejrzenie, że w konfrontacji z agnostycyzmem lub


praktycznie z ateizmem, cechującym naszą epokę, ludzie wierzący
przyznają nazbyt wiele miejsca rozumowej stronie zjawiska. Tak jakby to
były sprawy dotyczące przede wszystkim racji rozumu (żeby posłużyć się
terminami Pascala), a prawie wcale racji serca146. To serce (kontynuując
za Pascalem, który tu zdaje się mówić z przebłyskami psychoanalizy lub
po prostu odwołuje się do Ojców Kościoła, takich jak św. Augustyn,
podobnych bądź większych znawców spraw ludzkich niż współcześni
„specjaliści”) est creux et plein d’ordures – „jest przepastne i pełne
nieczystości”.
Sami to, naturalnie, stwierdzamy z przerażeniem, gdy wejrzymy w
siebie bez okłamywania się. A tyle razy podejrzewaliśmy o to naszych
braci w człowieczeństwie, idąc badać w wywiadach motywy odrzucenia
wiary przez najbardziej cieszących się uznaniem mistrzów
niedowiarstwa. Zbyt wiele „racji” zdawało się wypracowanych potem, aby
uzasadnić rozumowo wydarzenie, jakim jest życie.
Potwierdził to, jak mi się zdawało, Leonardo Ancona, psychoanalityk,
kierujący na Uniwersytecie Katolickim147 katedrą, której założycielem był
Agostino Gemelli. Oto co powiedział Ancona: „Z punktu widzenia
psychologii głębi odrzucenie Boga, czy to w teorii, czy w praktyce,
przejawia się nade wszystko w sposobie zachowania, z którego
wyprowadza się potem odpowiednią postawę moralną”. Najpierw jest
życie, jest serce: „racje przychodzą później”, aby usprawiedliwić – przed
samym sobą i przed innymi – „postępowanie” w praktyce.

Nie ma tu, oczywiście, mowy o moralnej ocenie jednostek, która tylko


do Boga należy. Chodzi nade wszystko – jeśli wiara leży nam na sercu –

146
Zob. B. Pascal, Myśli, § 477-481, s. 245-247.
147
W Mediolanie.

116
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

o zrozumienie mechanizmów przyjęcia lub odrzucenia wiary,


przynajmniej wyczuwalnych dla nas, aby móc spróbować ponownie ze
skutkiem ją zaproponować. Tej skuteczności, jak wskazują fakty, zdaje
się brakować od dawna tylu wysiłkom Kościoła, bardzo skądinąd
szlachetnym.
Czy pożyteczne może być mnożenie publikacji i zgromadzeń, które
„obiektywnie” stawiają czoło „racjom” niewiary, jeśli za nią stoją „racje”
nie pochodzące przede wszystkim z głowy, z idei, lecz z subiektywnego
doświadczenia, z tajemniczej namacalności bytu? Czy możemy
przytoczyć kogoś, kto w ostatnich latach nabrał przekonania do nowej,
pozytywnej oceny wiary, aż do pragnienia bycia przez nią ogarniętym,
dzięki „debatom” utrzymywanym tylko na linii racjonalności? Żaden
„dialog”, nawet obfitujący w przekonujące argumenty, nie przebije się
przez pewne pancerze; tego dowodzi doświadczenie.
Może więc pora już wrócić – także tutaj – do Pisma Świętego, według
którego akceptacja lub odrzucenie Chrystusa nie jest przede wszystkim
problemem rozumowym, lecz niezgłębioną tajemnicą religijną (a ma w
niej swój udział – gdyby wrócić do kardynała Polettiego – właśnie owo
mysterium iniquitatis, będące zresztą, mówiąc bez eufemizmów, jednym
z imion, jakie Tradycja nadała szatanowi, złemu duchowi). Oświeceniowa
powierzchowność, Heglowska idea prawdy, która ma rodzić się z
dialektyki, każą nam się łudzić, że wszystko można rozwiązać za
pomocą pięknych dysput. Musimy jednak zdawać sobie sprawę ze słów
Nowego Testamentu, które dziś niejednemu, również w obrębie
Kościoła, wydają się nie do przyjęcia: […] światło przyszło na świat, lecz
ludzie bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło: bo złe były ich
uczynki. Każdy bowiem, kto źle czyni, nienawidzi światła i nie zbliża się
do światła, aby jego uczynki nie zostały ujawnione (J 3,19-20).

117
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

I czy może my wszyscy nie kryjemy się za dwoma opętanymi z


Gadary, którzy wyszli „z grobów”, czyli spod znaku śmierci, także
moralnej, i krzyczą do Jezusa, gdy zbliża się, aby ich wyzwolić: Czego
chcesz od nas, Jezusie, Synu Boży? Przyszedłeś tu przed czasem
dręczyć nas? (Mt 8,29). U Łukasza wręcz cała ludność kraju
Gergezeńczyków prosiła Go, żeby odszedł od nich, bo wielkim strachem
byli przejęci (Łk 8,37).

Wyzwolenie ofiarowane przez Chrystusa tym, którzy uwierzyli w


Niego, mogło wzbudzić „wielki strach”, mogło być postrzegane jako
„dręczenie”. Jeśli takie są słowa Ewangelii, na cóż mogą zdać się nasze
słowa, choćby liczne i uczone, żeby pokonać to odrzucanie, które
pochodzi z mrocznych zakamarków życia?
Czy logika, rozum, dialog nie będą miały może tej samej
nieskuteczności jak u kogoś, kto chciałby – powiedzmy – otworzyć
mięsną konserwę łyżką? Czy można przekonać argumentami jałowymi,
obiektywnymi, ludzi, którzy nie chcą być przekonani i uciekają od
„Światła” widząc w nim niewygodnego świadka, budzącego trwogę
sędziego, chociażby pozorowali to odrzucenie szlachetnymi,
„kulturalnymi” motywami i choćby zaprzęgali nawet „naukę”, aby
przekonać nade wszystko samych siebie, że Ewangelia jest tylko
legendą, dziś już nie do przyjęcia? Taki człowiek mógłby się nawet
zdecydować na przyjęcie jakiegoś nieszkodliwego i dalekiego Dieu des
philosophes148, ale na pewno nie tego Boga, który się miesza w nasze
sprawy i jest postrzegany jako straszny nudziarz. „Ojcze nasz, jeśli
naprawdę jesteś w Niebie, zostań tam, proszę! Amen” – czy nie jest to
może modlitwa, którą dziś najczęściej mamy chęć odmawiać? Jest to
może ten „skrywany strach przed Bogiem”, o którym mówi kardynał

118
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Poletti, jeśli dobrze zrozumieliśmy jego słowa. Jest to strach opętanych i


ich współziomków: „Może przyszedłeś nas dręczyć, burząc naszą
autonomię, nasze pragnienie życia tak, jak nam się podoba?”

Co wobec tego robić, zakładając, że sprawy tak się rzeczywiście


mają? Może początek odpowiedzi jest w słowach współbrata
wspomnianego Polettiego, kardynała Ratzingera, który niedawno
wskazywał na priorytetową sprawę ewangelizacji: „Musimy pokazać, że
moralność chrześcijańska nie jest dla człowieka więzieniem, lecz
tkwiącym w nas pierwiastkiem boskim. Trzeba, aby zrozumiano, że
przyjmowanie praw Ewangelii nie oznacza sprowadzania do stanu
niewolnictwa, lecz wyzwolenie; nie jest rezygnowaniem z radości życia,
lecz otrzymywaniem daru, który czyni je naprawdę pełnym”. Jak
powiedział pewien psycholog, może słowa Jezusa powinny być tak
przedstawione: „Kto nie jest ze Mną, jest przeciwko sobie”. Sam bowiem
wiedział, co jest w człowieku (J 2,25), a więc nie przyniósł nam kłód ani
łańcuchów, lecz książeczkę z instrukcjami do naszego użytku.
Ale również w takim przypadku trzeba będzie jeszcze raz wrócić do
Pisma Świętego (bo łatwo przychodzi mi chcieć tego, co dobre, ale
wykonać – nie. […] Albowiem wewnętrzny człowiek we mnie ma
upodobanie zgodne z Prawem Bożym. W członkach zaś moich
spostrzegam prawo inne, które toczy walkę z prawem mojego umysłu i
bierze mnie w niewolę pod prawo grzechu mieszkającego w moich
członkach, Rz 7,18.22-23). Adekwatna odpowiedź na problem rozumowy
jest rozumowa: konfrontacja idei, dyskusja. Odpowiedź na tajemnicę
religijną, na przykład odrzucenie Ewangelii, będzie religijna, mianowicie
odkrycie, że do katechezy wzorowanej na najbardziej wyszukanych

148
Franc. = Bóg filozofów. Zob. B. Pascal, Myśli, § 379, s. 192.

119
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

naukach o człowieku (oczywiście, też nieodzownych) trzeba dołączyć


świadomość, iż jest w tym krzyk „złych duchów z Gadary”.
W ostatnich latach wierzyliśmy, że przywrócenie ludziom wiary jest
sprawą reformy aparatu kościelnego, dokumentów, bardziej
zrozumiałych liturgii, strategii duszpasterskich, nowoczesnej prezentacji
treści Credo. To wszystko miano zrobić i zrobiono. A rezultaty? W tym
właśnie tkwi tajemnica, a nawet mysterium iniquitatis, które może
dostrzec mistyk, ale nie socjolog.
Musimy o to usilnie zabiegać. Ale jako słudzy nieużyteczni, którzy
potrafią kochać sercem, a nie szermować słowami. Albowiem ten rodzaj
[złych duchów] można wyrzucić tylko modlitwą (Mk 9,29).

39. JESZCZE O „MORALNOŚCI”

Widząc setki osób, przeważnie młodych, wypełniających salę, tak


powiedział mi zaprzyjaźniony kierownik z wydawnictwa Mondadori: „Dziś
jedynie świat katolicki potrafi zmobilizować taki tłum na jakiś wieczór; a to
wszystko «tylko» z okazji promocji jednej książki”.
Książką jest Życie codzienne zakonników w średniowieczu149 Léo
Moulina, który poprosił mnie, abym go sprowokował publicznie jakimś
pytaniem. Faktycznie wcale nie potrzebuje „prowokowania” ten znany,
ogromnie żywotny profesor belgijski: niemal siłą trzeba było przerwać
końcowe oklaski.
Moulin wykładał przez dziesiątki lat socjologię i politologię w tym
międzynarodowym przybytku antykościelnego laicyzmu, jakim jest
Uniwersytet Brukselski, założony w XIX wieku przez masonerię z

149
L. Moulin, La vie quotidienne des religieux au Moyen Age (X e-XVesiècle), Paris 1978, Hachette;
wyd. pol.: Życie codzienne zakonników w średniowieczu (X-XV wiek), tłum. Eligia Bąkowska,

120
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

wyraźnym celem przeciwstawienia go Uniwersytetowi Katolickiemu w


Louvain. W rzeczywistości – przypomina mi „stary” Léo, który zna od
środka te Loże, bo do nich należał – tak zwana wolna myśl skończyła
tworzeniem nowych dogmatów, nowej ortodoksyjności, nawet surowszej
od katolickiej. Wyznaje mi w zaufaniu: „Powiadają: Wolność. Ale nie do
tego stopnia, żeby posunąć się do uznania jakiejś prawdy religijnej.
Badania wolne od jakichkolwiek przesądów – mówią. Ale nie od
żelaznego a priori150, zgodnie z którym realne jest tylko to, czego można
dotknąć, antynaukowe zaś, a więc niemożliwe do przyjęcia twierdzenie,
iż istnieje coś «ponadto» lub «poza». W sumie jest «religią jak inne»
punkt widzenia, który uważa się za czysto rozumowy. Ortodoksyjnością
gotową bić heretyków, którzy przekraczają granice ustanowione w
sposób dogmatyczny przez kapłanów wolnej myśli”.
Na potwierdzenie braku tolerancji, łączącego się z rzekomym
odrzucaniem nietolerancji, o którą oskarżane jest tylko chrześcijaństwo,
Moulin przypomina mi hasło z roku 1968: il est interdit d’interdire151,
zabrania się zabraniać. „Znałem grupy studentów, którzy to wykrzykiwali.
Jako historyk mogę zapewnić, że niewiele grup ludzkich pragnęło tak
gwałtownie zabraniać tego wszystkiego, co nie przyznawało im racji.
Wiedzą o tym dobrze ci, którzy z tego wyszli z rozbitą głową, lub nawet
trafili do kostnicy, z powodu przeciwstawiania się ludziom, którzy
zabraniali zabraniać…”

Ten uczony, wyrosły w klimacie, gdzie „w sposób religijny przeżywało


się niereligijność”, i który dziś jeszcze uważa się za nieugiętego
agnostyka, broniąc jednak, z faktami historycznymi w ręku, pozytywnej
strony owoców z drzewa chrześcijaństwa; ten światowy specjalista od

Warszawa 1997, PIW.


150
Łac. = z góry.

121
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

monastycyzmu katolickiego („może najdłuższej, pasjonującej,


dobroczynnej w skutkach epopei ludzkiej” – jak mówi), uśmiecha się
ironicznie, kiedy przypominam mu, że u nas toczy się kolejna debata na
temat istnienia moralności „laickiej”, po prostu „ludzkiej”.
Widzę, jak potrząsa głową: „Stare złudzenia, w które również ja
wierzyłem. Nie chcemy się poddać. Ale repetita iuvant152. Powtórzmy
więc. Po pierwsze, wartości humanizmu laickiego nie są wynikiem
swobodnych ludzkich badań, lecz pochodzą wprost z tradycji
ewangelicznej. Możemy nazywać się «chrześcijanami» lub
«antychrześcijanami», lecz nie «achrześcijanami»153, ale nie możemy
wyjść z tych ram odniesienia. Po drugie: wartości te, gdy są oderwane
od pnia wiary, opierają się na nicości, nie są już racjonalnie
uzasadnione. Nikt bez odniesienia do Boga (i do Boga Chrystusa) nie
może odpowiedzieć, dlaczego trzeba przedkładać miłość nad nienawiść,
prawdę nad kłamstwo, cnotę nad występek, altruizm nad egoizm? Moim
przyjaciołom-humanistom mówię, że zapłacę milion dolarów (których nie
mam, ale tak jestem pewny swego zdania…) temu, kto zdoła mi
wykazać, że się mylę, biorąc jednak za podstawę rozum, o którym
mówią, a nie względy wiary wzięte na opak. Po trzecie: czymś innym jest
teoria, gdzie możemy dać upust budowaniu najbardziej szlachetnych idei
moralnych, a czym innym rzeczywistość mianowicie to, jak uczynić
skutecznymi, jak sami mamy przestrzegać i nakazać przestrzeganie tych
bardzo pięknych zasad”.

151
Hasło ówczesnej młodzieży francuskiej.
152
Łac, = dosł.: powtórki pomagają. W Polsce znany jest raczej łaciński zwrot: Repetitio est mater
studiorum = powtarzanie jest matką wiedzy (uczenia się).
153
Grecka partykuła „a-” oznacza zaprzeczenie (np. apolityczny).

122
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Przypominam mu, że to właśnie postanowił dopuścić Norberto


Bobbio, który będąc dotąd pontifex maximus154 „etyki czystego rozumu”,
kilka tygodni temu tak zakończył artykuł o znamiennym tytule (La morale
disarmata – „Bezbronna moralność”): „Tym, z czym musi się liczyć każdy
system nie oparty na religii, jest nie tyle większa czy mniejsza
racjonalność jego nakazów, ile raczej ich zobowiązująca siła. Jest to
problem, któremu czciciele rozumu nie nadali chyba takiego znaczenia,
na jakie zasługuje”. Bobbio, choć nie potrafił uznać tego za słuszne,
uważał, że tylko perspektywa uwzględniająca Boga może przekształcić
jakąś moralność w nakaz sumienia. I przytaczał Johna Locke’a,
siedemnastowiecznego filozofa tolerancji, demokracji, samej wolnej
myśli: „Społeczeństwo może dopuścić każdy pogląd, ale nie ateizm. Dla
ateisty bowiem żadna więź między ludźmi nie może być świętością, a
więc czymś pewnym. Gdy się wyeliminuje Boga, upadają wszystkie te
rzeczy”. Tak więc dożywotni senator Bobbio w końcu chyba się poddaje,
przyznając, że postać „cnotliwego” ateisty, tak droga dobie Oświecenia,
jest tylko mitem. Tego zresztą nauczyła nas tragedia historii nowożytnej:
„Mówiono nam, że na horyzoncie zobaczymy wschodzące «słońce
przyszłości». Światła rzeczywiście widzieliśmy, ale były to łuny nowych
wojen, nowych stosów, grzybów atomowych”.

A Moulin? „Twierdzę, że mój kolega Bobbio ma rację. Nie posiadając


daru wiary, opowiadam się za najszlachetniejszą z ludzkich moralności,
za moralnością stoicką. Ale robię to bez żadnych złudzeń, wiedząc, że
nie jest faktycznie rzeczą rozsądną podążać za jakimkolwiek
«dekalogiem» opartym jedynie na rozumie. Zabierając dużą literę słowu
«Bóg», przyznaliśmy ją szeregowi innych słów: od Nauki aż po
Świadomość. Trzeba jednak czego innego niż dużych liter, aby nadać

154
Łac. = najwyższy kapłan.

123
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

trwałość temu, co nie opiera się na niczym! Odpowiadają, że mimo


wszystko powinniśmy mieć wiarę w człowieka. Ale dlaczego nie odczytać
ponownie tego, co o nas, ludziach, pisze – i niestety, prawdziwie! – ów
Machiavelli, którego powinniśmy zaliczać do podstawowych autorów
każdego prawdziwego laika, a więc każdego, kto w organizacji
społeczeństwa chciałby mieć jak najmniej wspólnego z Bogiem
chrześcijańskim?”

40. OWOCE

W restauracji proponują mi winogrona, pomidory, śliwodaktyle kaki,


arbuzy i jakie tylko zapragnąłbym owoce oraz jarzyny, nie z maja, który
właśnie mamy, lecz z lata, jesieni, zimy. Wszystko świeże, wszystko
uzyskane albo mrożącymi krew w żyłach manipulacjami chemicznymi
czy genetycznymi, albo w szklarniach sterowanych przez komputer, albo
drogą powietrzną z krajów znajdujących się na antypodach.
Kelner, który sądzi, że jestem zadowolony z tej możliwości wyboru,
nie wie, że jestem wręcz zaniepokojony, gdyż przychodzą mi na myśl
starożytne Chiny konfucjańskie155, gdzie pod surowymi karami
zabroniona była sprzedaż owoców i warzyw dojrzewających poza danym
sezonem. Ani nie zapominam psalmu pierwszego, porównującego do
drzewa, które wydaje owoc w swoim czasie, człowieka, który nie idzie za
radą występnych, lecz ma upodobanie w Prawie Pana156. A czy sam
Jezus nie zachęcał do tego, żeby umieć odczytywać znaki czasu, tak jak
wieśniak potrafi rozeznać nadchodzące pory roku i to, że każda z nich
przynosi sobie właściwe owoce?

155
Konfucjanizm, czyli doktryna filozoficzna i społeczno-etyczna Konfucjusza, panował w Chinach od
V w. p.n.e., a od II w. n.e. stał się religią panującą.

124
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Wśród niepokojących aspektów naszych czasów nie lekceważyłbym


tego, że – mieszając lato z zimą, wiosnę z jesienią – nie tylko czynią
wciąż bardziej sztucznym nasze życie, ale zdają się godzić nawet w to
(za pomocą wielu innych sztuczek), co pozostało z nieustannego
powtarzania się cyklu rocznego, tego rytmu następowania pór roku, z
którym wszelka mądrość religijna (nade wszystko chrześcijańska, z jej
czasem liturgicznym) łączy Sacrum157. A więc samego Boga.
Z pewnością nie jego – kelnera – wina (lecz kultury, która go
oderwała od mądrościowych intuicji, znanych na pewno jego przodkom
na wsi), jeśli przy całej swej uprzejmości nie potrafi zrozumieć, dlaczego
ja upieram się przy zamówieniu tylko czereśni. Przykro mu, jest to jedyny
owoc, „akurat prawie” z obecnego sezonu, ale właśnie tym owocem
restauracja dziś nie dysponuje…

41. POSTĘP

Będzie lepiej, jeśli dorocznego sprawozdania Dyrektora Banku


Włoskiego nie przeczytają naiwni optymiści, tacy, którzy, podobnie jak w
czasach Carduccia i De Amicisa, są nadal przekonani, że im bardziej
postępuje się do przodu, tym większe postępy czyni się w dobrym,
bardziej zmierza się do owej „pełni człowieczeństwa”, o której mówił z
entuzjazmem stary jezuita Teilhard de Chardin, rozmiłowany w
nowoczesności, jeszcze nie całkiem umarłej. W rzeczywistości Dyrektor
Banku ocenia, że obecnie ponad 30 procent PIL (Prodotto Interno Lordo
italiano), czyli Krajowego Produktu Brutto, pochodzi z działalności
przestępczej. A więc z kradzieży publicznej i prywatnej, z nielegalnego

156
Ps 1,3.1.2.
157
Łac. = świętość; to, co święte.

125
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

handlu, z wymuszeń, z okupu, z wszelkiego rodzaju oszustw. I ten


procent, już przerażający, ciągle i szybko będzie się zwiększał.
Sprawia to zresztą, że któryś minister proponuje w końcu ugięcie się
wobec rzeczywistości i zalegalizowanie praktyki ich udziału w dochodach
publicznych; że wiarygodni parlamentarzyści widzą w sprzedaży heroiny
i kokainy w kioskach jedyny sposób powstrzymania eskalacji zysków
handlarzy; i że ktoś znów zaczyna dyskusję, czy przypadkiem
postraszenie karą śmierci nie byłoby jedynym możliwym straszakiem dla
groźnych band zagarniających mienie.
W tych sprawach ja, jeśli to ma jakieś znaczenie, nie jestem na
pewno po stronie socjologów opowiadających się za szybką interwencją
ani po stronie polityków i dziennikarzy-komentatorów, którzy
niestrudzenie „wróżą” dotąd nie spotykane „skoki jakościowe”, mające
przyczynić się do stworzenia „nowego, innego społeczeństwa”. Trzymam
z klasykami, trzymam z mistrzami realizmu, branego czasem za
„pesymizm” przez tych, którzy nie chcą przyjąć prawdziwego wizerunku
człowieka, uwzględniającego grzech, a więc dręczącą każdego z nas
potrzebę odkupienia, zbawienia.
Stoję na przykład po stronie Francesca Guicciardiniego, który
piastował również wysokie stanowiska rządowe i który w połowie XVI
wieku pisał w swoich Wspomnieniach, na potwierdzenie, że świat się nie
zmienił: „Jest rzeczą niemożliwą dokonać tego, aby urzędnicy nie kradli.
Byłem zupełnie czysty, a miałem pod sobą gubernatorów i innych
urzędników. I mimo całej mojej sumienności oraz przykładu, jaki im
dawałem, nie mogłem na tyle dopilnować, aby móc ich odciągnąć od
tych kradzieży”.
Dwa są powody według tego człowieka bystrego i nie mającego
złudzeń: „Pierwszą przyczyną jest to, że pieniądz służy wszystkiemu i że
dziś bardziej ceniony jest ktoś bogaty aniżeli ktoś dobry”. Można sobie

126
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

wyobrazić, że dzisiaj bardziej niż kiedykolwiek nie liczy się ten, kto nie
posiada!
Ale jest też druga „przyczyna”: „Jest nią nieznajomość zasad, które
tolerują nikczemnych, a tego, kto służył dobrze, nie traktują lepiej niż
tych, którzy postępowali przeciwnie”. Czy nie jest w tym coś, co każe
zastanowić się nad pewnym demagogizmem związkowym, który jeszcze
nas pociąga? Coś, co każe zastanowić się choćby nad skandalicznym
zakazem podejmowania w ogóle jakichś sankcji przeciwko tym, co nie
wypełniają obowiązków, za które się im płaci („tolerowanie nikczemnych”
u Guicciardiniego), i nad populistycznym, bezzasadnym egalitaryzmem,
według którego dzielni i niesumienni, dokładni i niedbali, gorliwi i lenie
mają być absolutnie tak samo opłacani („i temu, kto służył dobrze, nie
zapewniają lepszej płacy niż temu, kto postępował całkiem odwrotnie”).
Może tu również pewne kręgi zaangażowanych katolików, w stylu
panującym po 1968 roku (ale model jeszcze się chyba nie znudził),
mogłyby z pożytkiem udać się po naukę do Guicciardiniego, chociaż
„niedowiarka”?

42. KOBIETY

Na pierwszy rzut oka może się wydawać demagogią, bezmyślnym


pozostawaniem na pasku Zeitgeist158, przejściowej mody, decyzja
niemieckich socjaldemokratów, aby obowiązkowo przeznaczać w partii
40 procent miejsc dla kobiet. Jest to odwrotność tej samej deformacji,
którą zarzuca się przeszłości; wtedy w życiu publicznym kobiety nie
musiały się liczyć, teraz zaś muszą. Czy tego chcą, czy nie chcą –
koniecznie, na mocy prawa. Jest w tym kolejny aspekt zwykłego braku

127
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

realizmu w ideologii. W tym przypadku chce się negować fakt, że


podobnie jak głupota nie staje się coup de génie159 z tego tylko powodu,
iż wypowiada ją lub czyni mężczyzna, tak też głupstwa czy błędy nie
przemieniają się w szczere złoto, jeśli pochodzą z ust lub rąk kobiecych.
Tak jak są mężczyźni i mężczyźni, tak również są kobiety i kobiety: są
mężczyźni zdolni i nieudolni; są też kobiety zdolne i do niczego
niezdatne.
Takie kobiety, jak Margaret Hilda Thatcher, Golda Meir, Róża
Luksemburg, Anna Michajłowna Kuliszow, żeby wymienić parę nazwisk,
nie potrzebowały „miejsc” zastrzeżonych prawnie dla swej płci, aby
wygłaszać czy zdziałać w polityce to, do czego były zdolne.
Gdy się jednak dobrze przypatrzeć, wynalazek „lewicy” niemieckiej
jest nie tylko demagogiczny (a więc obraźliwy dla wszystkich), ale także
obraźliwy przede wszystkim dla kobiet. Pomyślmy trochę: ci partyjni
mężczyźni biorą tak na serio samych siebie i swój wybór uprawiania
polityki, uważają tę działalność za coś tak szlachetnego, przynoszącego
satysfakcję, coś, czego trudno się wyrzec, że chcą z tego uczynić
szlachetny podarunek także dla swej drugiej połowy. Nie przychodzi im
na myśl, że przecenianie aktywności publicznej jest typowo męskim
wypaczeniem, i to charakterystycznym dla współczesnego mężczyzny.
Kobiety, dzięki Bogu, często i bez przymusu wolą wiele innych
rzeczy, o których trzeba myśleć, od miłości poczynając. W niej każda
kobieta jest rozmiłowana. Wybaczcie, jeśli to mało. Kto ukradkiem
posłucha, jak rozmawiają między sobą kobiety, gdy nie ma mężczyzn, w
przeważającej większości przypadków nie usłyszy bynajmniej o tej
triadzie, nie wiem czy śmiesznej, czy niepokojącej, która natomiast
zaprząta myśli, a więc i rozmowy mężczyzn: o polityce, sporcie i seksie.

158
Niem. = duch czasu.
159
Franc. = błysk geniusza.

128
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

A są to, gdy się dobrze zastanowić, rzeczy mniej „poważne” w


porównaniu z tym, co znajduje się w centrum uwagi kobiet. Tym zaś jest,
krótko mówiąc, życie. Życie w jego początkach (relacje z rodzicami, z
narzeczonym, z mężem), jego przekazywanie (macierzyństwo, dzieci),
jego ochrona (zdrowie, pożywienie, ubranie), jego trudności (ceny,
szkoła, praca, dom).
Jedynie człowiek nie reagujący zgodnie z wypaczonym instynktem,
ukrytym w każdym mężczyźnie – dla którego robić jest czymś lepszym
od być, ideologie są ważniejsze od życia, teoria od praktyki, partia od
rodziny, rozkazywać to coś lepszego niż kochać – tylko więc mężczyzna
może myśleć, że pozwolić zastępom kobiet, by dzieliły z nim to, co
uważa za swój „przywilej”, należy uznać za maksimum zaszczytów i
radości; jedynie on może uważać, że warto poświęcić całe życie nadziei
zostania, powiedzmy, podsekretarzem stanu w ministerstwie transportu
Badenii-Wirtembergii160.
Zazwyczaj jednak pozory mylą, i to, co wydaje się szlachetne, jest w
rzeczywistości obraźliwe, więcej nawet – rasistowskie, jeśli za rasizm
uznać pretendowanie, żeby inni byli tacy jak my, ponieważ jesteśmy
lepsi i posiadamy to, co lepsze.
Zresztą nie mylimy się chyba w ocenie faktu, którym już się martwią ci
sami socjaldemokraci: niełatwo będzie, z braku kandydatek, wypełnić te
40 procent miejsc (w dodatku większość z nielicznych aspirujących chce
się zajmować tym, do czego – dzięki Bogu – skłania je instynkt miłości i
opieki: zdrowiem, pomocą społeczną, dziećmi, ludźmi starymi,
niepełnosprawnymi). Toteż owi politycy nie posiadają się ze zdumienia:
Jakże to, okazaliśmy się tak szlachetni, a wy, kobiety, nie śpieszycie do
tego naszego raju, jakim jest polityka?

160
Kraj związkowy w pd.-zach. Niemczech; stolicą jest Stuttgart.

129
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Rozważania te zostaną więc poszerzone na cały problem tak


zwanego wyzwolenia kobiet. Otóż dostrzegają to już same kobiety, że
często treści proponowanych – a nawet narzucanych przez
społeczeństwo – ideałów „sukcesu”, „samorealizacji”, „szczęścia” są
wypracowane w umysłach mężczyzn.
Tylko my, mężczyźni, jesteśmy przekonani, że spędzić życie na
wkręcaniu śrub lub siedzeniu przed komputerem, albo na wykonywaniu
jakiejkolwiek innej pracy, byle poza domem, jest – zawsze i wszędzie –
bardziej „satysfakcjonujące”, bardziej „nobilitujące” niż dbanie o własny
dom, o swoje dzieci.
Tylko my możemy sądzić, że dorabianie się samemu – i
przysparzanie innym – wrzodów oraz zawałów, aby zostać za wszelką
cenę menadżerem bankowości bądź firmy produkującej środki piorące
(albo też wydawnictwa czy gazety bądź funkcjonariuszem partyjnym lub
posłem), oznacza „sukces”; podczas gdy „alienujące” miałoby być
poświęcanie dzień po dniu życia tym, których kochamy. Czy naprawdę w
wymiarze tego, co się rzeczywiście liczy, bycie dyrektorem czegoś lub
ministrem jest czymś nie skończenie ważniejszym niż funkcja gospodyni
domowej?
Jeśli pewna „emancypacja” jest dla wielu kobiet przyczyną nie tyle
największej radości, ile późniejszych cierpień i trudów (jak wyznaje wciąż
więcej kobiet, włącznie z przywódczynią legendarnego feminizmu
amerykańskiego, która po tylu podżegających książkach napisała
ostatnią, pod znamiennym tytułem: Chcę wrócić do domu) i jeśli tak wiele
kobiet nie znalazło obiecanego Edenu, to czy nie jest tak dlatego, że ten
raj został nakreślony przez mężczyzn, na ich obraz i podobieństwo? Czy
nie będzie nowym gwałtem chcieć przekonywać liczne kobiety, że
„samorealizacja” według ambicji męskich jest jedyną możliwą
„samorealizacją” dla obu płci? Czy nie jest w ogóle zbrodnią wyjmować z

130
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

ram głębię kobiecości, przekonując zarazem kobiety, że władza i sława


są więcej warte niż miłość i służba?
Są to tylko pytania. Na które, naturalnie, to nie my powinniśmy
odpowiedzieć.
Kolej na nasze siostry w człowieczeństwie. Niektóre z nich – a zdają
się być nową awangardą – dają na te pytania odpowiedzi
nonkonformistyczne, odkrywają, że nauczanie chrześcijańskie (rozumie
się – autentyczne, a nie jego karykatury) o powołaniu kobiet nie jest w
żadnym razie przewrotnym oszustwem ze strony niechętnych mężczyzn.
I że może prawdziwa wrogość do kobiet tkwi w „wyzwalających” mowach
tylu superlaickich „przyjaciół feminizmu”.

43. ŚWIĘCI

Mając na widoku beatyfikację, przystąpiono do kanonicznych


oględzin szczątków godnego czci Francesca Faà di Bruno.
Był to uczony, wykładowca uniwersytetu, „człowiek z głową”.
Rzeczywiście (jak powiedziały mi siostry z założonego przezeń
zgromadzenia Suore Minime del Suffragio), sto lat po śmierci zostały
tylko kości i prochy, natomiast mózg był praktycznie nietknięty.
Kiedy otworzono sarkofag św. Katarzyny Labouré – zakonnicy od
„cudownego szkaplerza” – były nienaruszone jedynie ręce, które
dotykały wierzchniej szaty Matki Bożej, oraz oczy, które Ją oglądały. U
wielu innych świętych tylko serce, siedlisko miłości, nie uległo
naturalnemu rozkładowi.

131
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

44. JESZCZE INNE MYŚLI

„Cynik – mawiał Oscar Wilde – to ktoś, kto zna cenę wszystkiego, ale
nie zna wartości niczego”.
Nie jest wszakże tego typu to, co myśleli autorzy The Cynic’s Lexicon,
„Leksykonu cynika”, wydanego niedawno w Londynie. Wachlarz cytatów
(często z odcieniem brytyjskiego humoru) wydaje się tu na szczęście
bardziej realistyczny niż „cyniczny”.
Zajrzyjmy więc do tego leksykonu.

„Jeśli chcecie wiedzieć, co Bóg myśli o pieniądzach, wystarczy


popatrzeć, komu je daje” (M. Baring). „Demokracja: mówisz, co chcesz, a
robisz, co ci każą” (G. Barry). „Czym jest obrabowanie banku w
porównaniu z założeniem jakiegoś?” (B. Brecht). „Funkcją eksperta nie
jest mylić się mniej niż inni, lecz mylić się z bardziej wyrafinowanych
powodów” (D. Butler). „Komentatorzy (polityczni, ekonomiczni, religijni) z
mass mediów to ludzie, którzy mówią, że znają drogę, lecz nie potrafią
poprowadzić” (K. Tynan). „Dziennikarz: ktoś, kto po czasie wie wszystko
najpierwszy” (K. Kraus).
„Zaangażowani intelektualiści: typy, które wolą być przyjaciółmi
robotników niż robotnikami” (C. Darrow). „Najlepszym sposobem
pomagania najuboższym jest starać się, by nie zostać jednym z nich” (L.
Haincock). „Ekolog, wojujący „zielony”: ktoś, kto często wierzy, że jest
miłośnikiem natury, podczas gdy w jego naturze jest tylko wstręt do
człowieka” (W. Inge). „Większość ludzi żywi przekonanie, że cnota
polega na byciu surowym wobec innych” (A. Carr). „Tylko ludzie
wykształceni lubią uczyć. Ignoranci wolą pouczać” (E. Le Berquier).

132
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

„Życie? To, co ci się przydarza, podczas gdy jesteś pogrążony w snuciu


innych planów” (J. Lenon).
„Błogosławieni, którzy nie mają nic do powiedzenia i nie dają się
przekonać, aby o tym mówić!” (J. Lowell). „Zaspokajanie naszych
pragnień to jedna z najsurowszych kar, jakie Bóg może nam wymierzyć”
(Tenże). „Psychoanaliza jest ogromnie użyteczna: pozwala nam uwolnić
się od poczucia winy za nasze grzechy poprzez wyznanie win naszych
rodziców” (L. Peter). „Postępowiec: ktoś, czyje interesy ekonomiczne nie
są w danym momencie zagrożone” (W. Palyer). „Wierzę, że jest możliwy
związek platoniczny, oparty jedynie na przyjaźni, między mężczyzną a
kobietą. Ale tylko między mężem a żoną” (O. Wilde). „Przeciętna
dziewczyna woli być piękna niż inteligentna, ponieważ wie, że przeciętny
mężczyzna jest bardziej bystry w patrzeniu niż w myśleniu” (Tenże).
„Skrucha nasza jest nie tyle żalem za zło, któreśmy uczynili, ile
obawą przed tym, które się nam może trafić” (La Rochefoucauld).
„Cudza próżność jest nam nieznośna przez to, że rani naszą” (Tenże).
„Popularność: umiejętność zatrzymania uwagi ludzi na czas
wystarczający do wyłudzenia od nich pieniędzy” (S. Lecock). „Bigot to
ktoś, kto mógłby być nawet ateistą, gdyby był nim król” (La Bruyère).
„Bóg nie umarł: żyje i pracuje nad trochę mniej ambitnym projektem
świata” (graffiti w londyńskim metrze). „Małżeństwo dwojga
rozwiedzionych: tryumf nadziei nad doświadczeniem” (S. Johnson).

„Jeśli wsadzicie idiotyzmy do komputera, wyjdą z niego tylko


idiotyzmy. Jeśli jednak przepuści się je przez maszynę, która drogo
kosztuje i sprawia wiele kłopotu, zostaną nobilitowane i nikt nie ośmieli
się ich krytykować” (P. Gallois). „O wiele łatwiej walczyć o własne zasady
niż nimi żyć” (A. Adler). „Chronometr: skomplikowany, kosztowny
instrument, którym mierzą z dokładnością do dziesiątej części sekundy

133
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

ci, co szastają życiem” (G. B. Shaw). „Faryzeizm: prawda jako tępe


narzędzie” (A. Paoli). „Intelektualista: ktoś, kto jest przekonany, że myśli
się tylko głową” (E. Vittorini).
„Psychoanalitycy: osoby, które wyjaśniają mętnymi pobudkami
seksualnymi wszystko, co istnieje, z wyjątkiem własnej lukratywnej
profesji” (K. Kraus). „Wolność myśli już mamy. Teraz potrzebne jest
myślenie” (G. Mosca). „Prawda jest często zadawaniem rany, a prawie
nigdy balsamem” (G. Thibon). „Człowiek jest bogaty proporcjonalnie do
ilości rzeczy, bez których mógłby się obejść” (Tenże). „Kto żyje bez
szaleństwa, mniej jest rozsądny, niż mniema” (La Rochefoucauld).
„Najlepszym sposobem podróży jest przystanąć, by obserwować i
myśleć” (V. G. Rossi).
„Jest ostateczne lekarstwo na każdą winę: uznać ją” (F. Grillparzer).
„Rozpacz bierze się nie z tego, że się nic nie ma, lecz z tego, że się
niczego nie oczekuje” (Lanza del Vasto). „W królestwie potrzeb
duchowych cierpieć z powodu braku czegoś, oznacza już to posiadać”
(Tenże). „Mówią, że świat należy do tych, którzy wcześnie wstają. Sądzę
natomiast, że należy do tych, którzy są szczęśliwi, że wstają” (M. Vitti).
„Z nienawiścią musimy bardzo uważać. Jest to płyn, który drogo
kosztuje: sporządzony jest z naszej krwi, z naszego zdrowia, z naszego
snu, a ponadto z naszej miłości” (Ch. Baudelaire).
„Po to, żebyśmy byli brani na serio przez bogatych, trzeba nie być do
nich podobnymi. Żeby być branym na serio przez biedaków, trzeba być
właśnie podobnym do nich” (Abbé Pierre). „Wielcy wydają się nam
takimi, dopóki pozostajemy na klęczkach” (G. Loustalot). „Ci, którzy chcą
wyeliminować Boga na rzecz człowieka, nie wybaczą człowiekowi, że nie
jest Bogiem” (V. Hugo).
Aby zakończyć (i z konieczności odmitologizować to, co
przytoczyliśmy), nie zapominajmy, że „maksymy mędrców i filozofów

134
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

przynoszą nam pociechę, gdy w grę wchodzą przyszłe nieszczęścia i


błędy. Rzadko nam pomagają, gdy już w nieszczęścia i błędy
popadniemy”.

45. TEOLOGIA

Tym, którzy w Kościele cieszą się z obecnego boomu161 kandydatów


do uczelni teologicznych, realiści przypominają, że nierzadko studiuje się
tam teologię bez otrzymania najpierw skromnej, lecz nieodzownej
podstawy katechizmowej. W rzeczywistości nie brakuje takich, którzy z
entuzjazmem rozprawiają o najnowszej, przejściowej prawdzie,
głoszonej przez jakiegoś modnego teologa czy egzegety, i przywiązani
są może do tych problemów, ponieważ ich uszy świerzbią – będą sobie
mnożyli nauczycieli (2 Tm 4,3), z oburzeniem natomiast odparowują
pytanie („anachroniczne podejście”), które oceniają jako nazbyt proste,
właśnie „katechizmowe”: „Proszę nas nie obrażać! Jesteśmy już czy nie
jesteśmy dorosłymi chrześcijanami?”
Niech i tak będzie. Wydaje się jednak, że nie straciły aktualności
ostrzegające słowa Listu do Hebrajczyków: sami potrzebujecie kogoś,
kto by was pouczył o podstawowych zasadach słów Bożych, i mleka
wam potrzeba, a nie stałego pokarmu (Hbr 5,12).
Jakże się nie cieszyć tym nowym wzrostem „popytu” na teologię? Ale
jak nie bać się pomieszania raczej niż jasności, kryzysu wiary bardziej
niż jej umocnienia, gdy (jak się chyba niekiedy zdarza) przystępuje się
do budowy rozpoczynając od górnych pięter: Bo któż z was, chcąc
zbudować wieżę, nie usiądzie wpierw i nie oblicza wydatków, czy ma na
wykończenie? (Łk 14,28). Rzeczywiście, wszystkie ankiety sygnalizują,

135
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

że – w ostatnich, burzliwych dla Kościoła latach – wśród tych, co


poważnie „walczyli” w szeregach katolicyzmu, ludzie, którzy więcej
wiedzą, sytuują się na dwóch skrajnych biegunach: nieuczonych i
prawdziwych uczonych. Zniknęło „centrum”, kategoria „dyletantów”,
królestwo „płycizny”, uczestnicy „kursów” prowadzonych na pewno w
najlepszej wierze przez duchownych intelektualistów, co do których
jednak chcielibyśmy zastosować przestrogę św. Pawła: I tak to właśnie
„wiedza” twoja sprowadza zgubę na słabego brata, za którego umarł
Chrystus (1 Kor 8,11).

Jeśli naprawdę w wierze Kościoła katolickiego tkwi prawda, to jest


ona krucha (Przechowujemy zaś ten skarb w naczyniach glinianych,
2 Kor 4,7); jest bezbronna („prawda jest słaba w świecie”, jak mówi
Newman); jest złożona (w niej tout se tient162, każdy aspekt wywodzi się
z innego i podtrzymuje jeszcze inny); jest w jakiejś mierze
„niejednoznaczna”, jak „niejednoznaczne” jest Pismo Święte, z którego
została wywiedziona, w tysiącletnim trudzie syntez, wyjaśniania,
pogłębiania (Pismo Święte zawiera wiele rzeczy, które zdają się sobie
zaprzeczać – jak zapisał Pascal163).
Tak więc, podczas gdy znamieniem „herezji” (która nieprzypadkowo
pochodzi od greckiego czasownika „wybierać”164) jest aut-aut – „albo to,
albo tamto”, znakiem ortodoksyjności jest trudne et-et – „i to, i tamto”.
Delikatna równowaga, dla której osiągnięcia i zachowania nie brakowało
w historii burzliwych soborów, sporów teologicznych, dokumentów
Urzędu Nauczycielskiego, wzajemnych ekskomunik, schizm, heretyckich
wypaczeń, i preferowano raczej utarczki słowne niż wymianę słów. Tymi

161
Ang. = dobra koniunktura.
162
Franc. = wszystko się trzyma.
163
Por. B. Pascal, Myśli, § 534-557, s. 289-306.

136
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

„walkami na słowa” może się gorszyć tylko ktoś, kto zagubił świadomość
samej istoty Objawienia (Królestwo niebieskie podobne jest do skarbu
ukrytego w roli. […] Dalej podobne jest królestwo niebieskie do kupca,
poszukującego pięknych pereł…, Mt 13,44-45).
Jak w leczeniu ciała jedna kropla mniej czy więcej jakiegoś składnika
może doprowadzić do wyzdrowienia lub do śmierci, tak jest również, i to
o wiele bardziej, w przypadku owego remedium animae165, jakim jest –
według Ojców Kościoła – Ewangelia oraz jej tłumaczenie w „złożonych
słowach”, ważonych na wagach uczonych aptekarzy, i są formuły wiary.
Czy to nie tego poczucia złożoności i delikatności widzenia katolickiego
zdaje się dziś brakować tylu spośród nas, pobieżnie obznajmionych z
teologią, egzegezą, etyką, liturgią, historią chrześcijaństwa? Na cóż się
zda pokora, uświadomienie sobie własnych ograniczeń, szacunek dla
pracy dwóch tysiącleci, do której przykładali się uczeni, będący też
często świętymi, po co to całe otwarcie, gdy pełno jest aroganckich
„według mnie” (zamiast tego, co przystoi wierze: „według nas”) w tylu
rzeczach, które się słyszy lub czyta w ostatnich latach w Kościele?
Czy nie byłoby lepiej, choćby się niejednego zniechęciło do studiów
teologicznych, nawoływać do pokory (jaką jest zresztą realizm) tych jak
grzyby po deszczu pojawiających się mistrzów, którzy zdają się
zapominać, zawsze i wszędzie – ale tu szczególnie – jak niebezpieczny
jest dyletantyzm? Istotnie, jak powiedziano, „dyletantem jest ten, kto nie
podejrzewa, jak złożona jest zawsze wszelka rzeczywistość”.

164
Gr. hairein.
165
Łac. = lekarstwo duszy.

137
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

46. NAWRÓCENIA

Po siedemdziesięciu latach straszliwych prześladowań


chrześcijaństwo w ZSRR166 zostało wydobyte z katakumb przez tę samą
władzę, która podobnie jak w roku 1941, gdy chodziło o ratunek przed
Niemcami, wie, jak jest ono silne i żywotne. Anioł, o którym mówi
Apokalipsa, zdaje się wołać donośnym głosem do wierzących na tych
bezkresnych równinach, gdzie wszystko robiono, aby zniszczyć krzyż:
Zapuść Twój sierp i żniwa dokonaj, bo przyszła już pora dokonać żniwa,
bo dojrzało żniwo na ziemi (Ap 14,15).
Aż do wczoraj odrzucić chrześcijaństwo, zdawało się znaczyć:
uwolnić się od przeszłości; dziś odrzucić chrześcijaństwo, wydaje się
wielu (nie wyłączając pewnych członków sowieckiej Nomenklatury)
odrzuceniem przyszłości. Władimir Prawatorow, dyrektor „Nauki i Religii”,
leningradzkiego czasopisma ateizmu naukowego, wzdycha i smutno
wróży w wywiadzie dla „Corriere della sera” (5 V 1988): „Dla nas,
materialistów, nadejdą lepsze czasy”. Przychodzi na myśl Chesterton:
„Nieskończenie wiele razy ogłaszano śmierć chrześcijaństwa. Ale w
końcu zawsze zmartwychwstawało, jest bowiem oparte na wierze w
Boga, który zna dobrze drogę wyjścia z grobu”.
Na Zachodzie tymczasem powracają nawrócenia in extremis167. Kto
znał laicką pychę, jeśli nie ateistyczną pogardę takiego Renata Guttuso
czy Enza Tortory lub wręcz „pogańskie” tęsknoty na przykład Giorgia
Almirante czy Pina Romualdiego, jest zaskoczony, gdy proszą o księdza
na łożu śmierci i życzą sobie religijnego pogrzebu.

166
Skrót nazwy: Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich (1922-1991).
167
Łac. = w godzinie śmierci.

138
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Jest to natomiast dowód przezorności. Dlaczego, jak mówił Napoleon,


który nie bał się niczego, ale bał się ostatecznego przejścia (i wezwał
wręcz na Świętą Helenę kapłana z Korsyki, aby przygotować się do
tego): „Cóż w tym gorszącego? Czy nie wiecie, że tylko idioci rzucają
wyzwanie tajemnicy?”

47. DUŻE LITERY

Nie lubię dużych liter. Staram się, pisząc, używać ich możliwie
najmniej. Nie mam do nich zaufania z oczywistych powodów: odkąd
zostało zdeklasowane do małej litery słowo „bóg” (tak właśnie pisze
Oriana Fallaci, a tylu innych tak nie pisze, ale myśli), dużymi literami
zaczęto oznaczać bożyszcza takie, jak: Nauka, Partia, Rasa, Rozum,
Naród, Wolność, Sprawiedliwość, Duce168, Klasa, Proletariat, Rewolucja,
Kultura, Reformy, Ojczyzna… Ileż ludzkich ofiar za tymi słowami-
fetyszami, które przejęły dużą literę od Boga: les dieux ont soif169 –
bogowie są spragnieni krwi.
Widzę teraz, że pewne pismo kobiece załącza, jako podarunek dla
czytelniczek, środek zapobiegawczy170. Wydaje się, że dawniej kobietom
ofiarowywało się różne rzeczy: róże, perfumy, klejnoty… Ale to były – jak
powiadają – czasy ucisku, kiedy kobiety upokarzano i znieważano.
Delikatnemu, wytwornemu darowi dziennika towarzyszy entuzjastyczny
artykuł Lidii Ravera, autorki owego bestselleru (poetyckiego od samego
tytułu poczynając…), jakim była książka Porci con le ali171.

168
Wł. = wódz, przywódca; miano Mussoliniego.
169
Franc. = bogowie łakną, są spragnieni. Tytuł filmu, chyba z lat pięćdziesiątych: Bogowie łakną
krwi.
170
Przeciwko ciąży.
171
Wł. – „Skrzydlate wieprze”.

139
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

W całym artykule Ravera pisze wciąż dużą literą tylko


„Prezerwatywa”. Również jej sławna babka, Camilla Ravera,
współzałożycielka WPK172, redakcyjna koleżanka Gramsciego w
„L’ordine nuovo”173, mianowana dożywotnim senatorem przez Pertiniego,
lubiła duże litery, ale dla Rewolucji, Dyktatury Proletariatu, Komunizmu,
Ruchu Oporu. Wnuczka te honory woli zarezerwować dla
„Prezerwatywy”. Czy byłby to również „znak czasu”?

48. MARYJA

Kolejny gwałtowny atak ze strony waldensów na Rok Maryjny:


Kościół rzymskokatolicki jest oskarżany (powtarza się bardzo starą
śpiewkę, że żaden ekumenizm nie zdołał się chyba zarysować i że,
przeciwnie, przekonał lub co najmniej onieśmielił niemałą liczbę
teologów katolickich) o „bezkrytyczne poglądy”, o „niekontrolowane
rozpętanie kultu Maryi, nie znajdujące uzasadnienia w Biblii”.
Właśnie przed paru dniami wpadł mi w ręce egzemplarz Index
librorum prohibitorum174, nabyty u antykwariusza. Jest to wydanie z
końca XIX wieku, a więc z okresu, w którym (według oskarżeń
protestanckich) najbardziej „nie kontrolowany” i „bezkrytyczny” był
„papieski kult maryjny”. Tymczasem ogromna część książek
zamieszczonych w Indeksie dotyczy właśnie dzieł o Matce Bożej,
uznanych za „przesadne”, „za mało krytyczne”, „przeniknięte nadmierną
pobożnością”. To zupełnie coś innego niż brak kontroli! (Nie zapominając
zresztą, że oskarżenia są jeszcze bardziej bezzasadne dzisiaj, jak

172
Włoskiej Partii Komunistycznej.
173
Wł. = „Nowy ład”.
174
Łac. = Indeks ksiąg zakazanych, wprowadzony przez papieża Pawła IV w 1559 r., a zniesiony w

140
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

przypomina bowiem René Laurentin, „z powodu nadmiernego


krytycyzmu strony kościelnej żadne od ponad pół wieku objawienie
maryjne nie zostało uznane przez Kościół”).

49. HOTELE

Odkrywam w jakimś hotelu, że aż tutaj dotarła karteczka, którą


można znaleźć w pewnych hotelach amerykańskich: „Jeśli nie możesz
zasnąć, nie narzekaj na nasze łóżka. Zbadaj raczej własne sumienie”.

50. „PODWŁADNI”

O świcie, 2 stycznia 1793 roku, przygotowując się do wejścia na


gilotynę, król Ludwik XVI napisał list do swej małżonki, Marii Antoniny
(która podążyła na szafot kilka miesięcy później). Zamknąwszy kopertę,
król z właściwą sobie uprzejmością poprosił sankiulota175, który był już w
celi i niecierpliwie czekał, żeby związać mu ręce na śmierć, aby
przekazał kopertę królowej. Pogardliwa odpowiedź tego człowieka z
ludu: „Nie jestem tu po to, żeby załatwiać wasze polecenia, lecz żeby
was poprowadzić na szafot”.
W tym momencie – czytam u Juliena Greena – zaczyna się świat
nowożytny, świat, który za naszych dni wkracza w pewien ograniczony
syndykalizm korporacyjny, świat kontraktowych „mansjonarzy”176, dla

sensie prawnym w 1966 r. przez Pawła VI.


175
Sankiuloci (franc. sans-culottes = dosł.: bez spodenek) byli najbardziej radykalnym ugrupowaniem
politycznym w czasie Rewolucji 1789 r.
176
W starożytnym wojsku rzymskim oficer (łac. mansionarius) zajmujący się zakwaterowaniem wojsk
na postojach. W Kościele – duchowny opiekujący się kościołem (i cmentarzem).

141
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

których spontaniczność – i człowieczeństwo – są zamknięte w klatkach,


skąd nie można ani nie należy się wychylać (w interesie, podobno ludzi
pracy…). Jest to świat osób publicznych z ich systemami
„horyzontalnymi” (zadania tylko na tym samym poziomie) i
„wertykalnymi” (zadania wyłącznie między poziomami, z wypłatą
specjalnych dodatków, dokładnie ustalonych i umieszczonych w
kontrakcie). Jest to świat kontrolerów lotu, o których mówią wiadomości
telewizyjne i którzy co do minuty, gdy mija termin, zamykają „budę”,
wygaszają światła na pasie startowym; i niech samolot, który właśnie
ląduje, sam sobie radzi: „Nie jesteśmy tu po to, by spełniać wasze
polecenia…”. Słyszę, że coś z tej nieustępliwej mentalności dociera
nawet do niektórych parafii i klasztorów.
Kto zresztą wie, czy dzięki temu sposobowi patrzenia na pracę ludzie
osiągnęli większą godność? Czy też przypadkiem, zabierając im
wszelką, choćby najmniejszą „bezinteresowność”, wszystko zamieniając
na brzęczącą monetę i zakreślając granice, nie zamyka się ich jeszcze
bardziej w klatce z napisem „podwładni”. Jako ich synonim słownik
podaje, niestety, słowo „słudzy”. Są jednak służby przynajmniej po części
dobrowolne i kamuflowane „zagwarantowanymi zdobyczami
związkowymi”.

51. SOLA SCRIPTURA

Cytowaliśmy Juliena Greena177, pisarza francuskiego, ale


pochodzenia amerykańskiego, członka Akademii Francuskiej,
nawróconego z protestantyzmu na katolicyzm. Zauważa on, że skoro
programem Kościołów zrodzonych z Reformacji jest sola Scriptura (samo

142
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Pismo Święte, bez Tradycji i bez Magisterium178), pozostaje tylko


zapytać: „Jakie Pismo Święte”?
Istotnie, od 1661 roku cały bardzo rozległy świat anglosaski oparł
swoją wiarę na King James Version, przekładzie dokonanym na rozkaz
króla Jakuba I. Była to Biblia urzędowa (The Authorised Version), która
nawet kiedy została zastąpiona nowym przekładem, The Revised
Version – ale dopiero w 220 lat później, bo w roku 1881 – zachowała
swój prestiż; jeszcze dziś wykształceni ludzie z Commonwealth179 i ze
Stanów Zjednoczonych czytają i cytują Biblię tylko „według króla
Jakuba”. Rzeczywiście, jest to przekład wspaniały z literackiego punktu
widzenia, lecz w optyce merytorycznej pełen błędów,
niejednoznaczności, nawet zwykłych literówek, które przechodziły nie
poprawione w kolejnych wydaniach. Green przytacza, wśród wielu
błędów drukarskich, werset Mt 23,24, gdzie pomylenie at z out zmienia
wręcz sens wypowiedzi Jezusa. Z konsekwencjami tego, które Bóg
jeden tylko zna.
Na pewno również Pismo Święte pokutuje za grzech ludzki, w tym
bynajmniej nie drugorzędnym aspekcie grzechu pierworodnego, jakim
jest przekleństwo skierowane do wieży Babel. Toteż nie wolna od
usterek Wulgata katolicka180 została również niedawno poprawiona.
Faktem jest jednak, że w „systemie” katolickim Pismo Święte nie jest
swego rodzaju bożyszczem, jedynym i wyłącznym, w jakie przekształciła
je Reformacja. Dla katolicyzmu jest ono podstawą wiary, ale jest tylko
jednym z dwóch źródeł Objawienia; drugim źródłem jest Tradycja.

177
W artykule 23.
178
Łac. Magisterium Ecclesiae = Urząd Nauczycielski Kościoła.
179
Ang. = Wspólnota. Chodzi o Wspólnotę Narodów (Commonwealth of Nations), stanowiącą
współczesną formę więzi między Wielką Brytanią a jej byłymi koloniami. W latach 1926-1948 istniała
Brytyjska Wspólnota Narodów.
180
Czyli łac. Versio (lub editio) vulgata, wersja rozpowszechniona, przekład Pisma Świętego z greki i
hebrajskiego na łacinę, dokonany w IV w. przez św. Hieronima.

143
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Ponieważ Słowo Boże jest odczytywane w świetle Magisterium Kościoła,


nie wprowadza wiary w błąd pomyłka lub niejednoznaczność przekładu.
Natomiast dla protestanta wiara ma tylko te słowa. A jeśli są błędne (bo
niekiedy tak jest)? I jeśli przez tyle stuleci pobożny wierzący ewangelik
żywił swoją myśl lub regulował swoje postępowanie według tego, co było
błędem druku, a o czym nie wiedział?
Stąd również przekonanie, z jakim nawrócony anglikanin Green
mówi, że należy często powtarzać słynne zdanie św. Augustyna: „Nie
wierzyłbym w Ewangelię, gdybym nie wierzył w autorytet Kościoła”.

52. WŁADZA DLA KOBIET

Nie ma prawie tygodnia, żeby nie dała znać o sobie, z całą swoją
bezkompromisowością, Margaret Thatcher, premier rządu
brytyjskiego181. Nie przypadkiem jest nazywana „jedynym prawdziwym
mężczyzną” wśród premierów Zachodu… Rzeczywiście, żeby przytoczyć
jeden z wielu przykładów, może żaden mężczyzna, według zapisu w
metryce, nie ośmieliłby się wysłać floty na antypody, aby odzyskać – z
bronią w ręku i bez względu na koszty – te cztery bezwładne skały
podwodne, jakimi są odległe Falklandy (czy Malwiny).
Zauważmy przede wszystkim, że w przeciwieństwie do tego, co
sądzą idealiści, nic tak się nie podoba ludziom jak wojny, byle
zwycięskie. Krwawy sukces nad Argentyńczykami stał się
niespodziewanym dobrodziejstwem dla zagrożonych losów wyborczych
premiera kraju, który wymyślił nowożytną demokrację182. Nie prymitywni

181
Była premierem Wielkiej Brytanii w latach 1979-1990, z ramienia Partii Konserwatywnej. – Dalej
wspomniana wojna brytyjsko-argentyńska o Falklandy toczyła się w 1982 r.
182
Wraz z wydaniem w 1215 r., przez króla Jana bez Ziemi, Magna Charta Libertatum (łac.: Wielka
Karta Swobód), do dziś jednej z podstaw brytyjskiego ustawodawstwa konstytucyjnego i gwarancji

144
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

mieszkańcy jakiegoś mało rozwiniętego kraju, lecz owi Anglicy, którzy od


końca XVII wieku żyją w wolnym ustroju parlamentarnym, nagrodzili
tryumfalnym ponownym wyborem tę, która chciała najbardziej
irracjonalnej z dotychczasowych wojen, bez jakichkolwiek innych
motywów poza pomszczeniem zranionej pychy. Byłoby dobrze, gdyby
się nad tym zastanowił pewien utopijny nurt pacyfistyczny. Ludzie
potępiają nie tyle wojnę, ile wojnę przegraną.
Żaden ustrój, nawet najbardziej krwawy, nie upadł nigdy, dopóki
towarzyszyło mu zwycięstwo wojskowe. Taka jest rzeczywistość, twarda,
jeśli tak trzeba, ale z którą musimy się liczyć, jeśli nie chcemy, aby
dążenie do pokoju pozostało czczą gadaniną bez oparcia, utopią w
rodzaju Ligi Narodów183 lub „Ligi powszechnego rozbrojenia”.

Jednakże pani Margaret Hilda Thatcher burzy schematy nie tylko


pewnego pocieszającego pacyfizmu, lecz także feminizmu, który łudzi
się, i chce się łudzić, że historia mogłaby mieć inny bieg – lub będzie
miała inny – gdy więcej władzy, także politycznej, przyzna się kobietom.
Jeśli trzymać się naszych czasów, przychodzi mi na myśl Golda Meir,
premier Izraela, która stała się przysłowiowa z powodu nieugiętej
twardości, z jaką prowadziła sprawy wewnętrzne i zewnętrzne,
wprawiając w zakłopotanie swoją nieustępliwością nawet Stany
Zjednoczone. Przychodzi mi też na myśl leader Indii, Indira Gandhi,
wspominana ze zgrozą z powodu gorliwości w tłumieniu rewolt, czy to
politycznych, czy etnicznych, w wielu regionach swego ogromnego kraju.
Wśród obiektywnych i wytrwale realizowanych priorytetów Indiry był
rozwój indyjskiej broni atomowej. Stąd znany paradoks: miliony ludzi

wolności obywatelskich.
183
Liga Narodów (1919-1946), organizacja międzynarodowa (bez USA), z siedzibą w Genewie; jej
celem było pokojowe rozstrzyganie sporów i zapobieganie wojnom.

145
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

umierających z głodu na ulicach, lecz kraj dobrze zaopatrzony w broń


jądrową.
Nie była (według samych obecnych przywódców chińskich) mistrzynią
delikatności w polityce owa wdowa po Mao, stojąca na czele „bandy
czworga”184. Zresztą w kraju wojowniczej pani Thatcher był precedens
królowej Wiktorii, zwolenniczki najbardziej pogardliwego imperializmu
kolonialnego i między innymi niesprawiedliwej, okrutnej wojny z
Burami185. Można by jeszcze dalej cytować.
Rzeczywistością jest to, że zamiast uciekać w złudzenia
dementowane ciągle przez fakty, przynajmniej chrześcijanie powinni by
nie zapominać, że skutki grzechu pierworodnego, podział na dobro i zło
w nas samych i we wszystkim, co nas otacza, nie czyni rozróżnienia
między płcią. To nie męskość czy kobiecość może sama przez się
odkupić dzieje. Mile widziane powinny być, oczywiście, kobiety, żeby nas
zastąpiły: trudno byłoby gorzej niż my kierować biegiem spraw. Ale
znalezienie „właściwej drogi jest czymś o wiele głębszym (a więc
trudnym i złożonym) niż płeć, która sama przez się nie zbawiła jeszcze
nikogo. Z serca – mówi Jezus186, a nie z odmienności hormonalnej płynie
grzech, który niesie spustoszenie w historii. Zbawienie nie zasadza się
na roli płci, lecz na odkupieniu, którego jednakowo potrzebują i
mężczyźni, i kobiety.

184
Grupa najbliższych współpracowników Mao Tse-tunga w czasach „rewolucji kulturalnej” w
Chinach (1966-1976). Aresztowani w 1976 r.
185
Dwie wojny przeciw Burom, potomkom kolonistów holenderskich w Afryce Pd., na przełomie XIX i
XX w., zakończyły się zwycięstwem W. Brytanii.
186
Nawiązanie do słów Jezusa u Mt 15,19 (Mk 7,21).

146
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

53. DYSKUSJE O „RELIGII”

Przy stoliku „w ogródku” restauracji hotelowej znajomi obok


nieznajomych, nastrój wakacyjny i świeże powietrze nocne, wszystko to
sprawia, że przeciąga się do późna w noc swobodna rozmowa.
Wystarczy jedno słowo, jedna jakaś odpowiedź, aby rozmowa stoczyła
się w otchłań „religijną”. Głosy podnoszą się, często chrypną, ktoś
uderza pięścią w stół; inni nie otwierają ust, lecz oczy im się aż skrzą.
Fecisti nos ad te, Domine187, i nie wie nic o ludziach, także o
współczesnych, ktoś, kto uważa ich za obojętnych na „temat Boga”, z
którym każdy, choćby niejasno, wiąże swój los. I tym więcej, im bardziej
stara się pokazać, że nie są ważne dla niego te problemy.
Na pewno z ludzkiego punktu widzenia należałoby przyznać rację
angielskim gentlemen, dla których nic nie jest większym snobizmem (a
nawet nic nie było bardziej foolish, „głupie”), niż tracić czas i głos na
dyskusje o religii. Wiadomo, jest to rzecz bezpożyteczna; tym bardziej,
gdy jak tu, każdy obstaje przy własnych przekonaniach, na które nic nie
poradzi rozum.
Często tak właśnie chyba jest. Ale czy jest tak naprawdę? Cóż o tym
wiemy, czy choć jedno słowo nie przeniknie cichutko do przesądów
rozmówcy, okazując się – w czasie tylko Bogu znanym – zapłonem o
opóźnionym wybuchu, który wprawi w ruch reakcję zdolną zmienić czyjeś
życie? Oto siewca wyszedł siać. A gdy siał, jedno ziarno padło na drogę
[…]. Inne padło na grunt skalisty […]. Inne padło między ciernie […]. Inne
wreszcie padły na ziemię żyzną… (Mk 4,4-8). Mamy rzucać ziarno, nie
szczędząc sił, mimo pozorów bezużyteczności.

187
Łac. = Uczyniłeś nas dla siebie, Panie.

147
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Poszedłem szukać Henri Fesqueta, żeby go skłonić do bilansu


własnego życia. Przez ponad 30 lat redagował on dział informacji
religijnej na łamach „Le Monde”, dziennika inteligencji czytającej po
francusku. Zapytałem go (pytamy o to często, my, dziennikarze), czy
także on nie odczuwa gorzkiej frustracji: tysiące artykułów, miliony słów; i
wszystko to pogrzebanie w grobie archiwów.
Fesquet jest człowiekiem wierzącym; do swej pracy podchodził w
jakiś sposób z zaangażowaniem „misyjnym”. Powiedział mi: „Z
bezużytecznej sensacji wyleczyłem się, kiedy zrozumiałem, że prawem,
które sam Bóg zamierzył, jest la loi du gaspillage, prawo trwonienia.
Każdy mężczyzna „trwoni” miliardy plemników, ponieważ tylko jeden
zapładnia jajeczko. Są ryby i owady, które wytwarzają miliony jajeczek,
przy czym tylko bardzo niewielka ich część przeobrazi się w nowe
osobniki. A czy nie są najbardziej krzyczącym «marnotrawstwem» te
skupiska galaktyk, gdzie tylko komputer może próbować zliczyć ilości
gwiazd? Ale wobec tego, zgodnie z logiką wiary, nawet my, którzy
mówimy i piszemy o sprawach religii, nie musimy się bać owego
gaspillage: wśród tylu «zmarnotrawionych» słów może jedno dotrze do
celu, nawet jeśli nie dowiemy się o tym za życia. Pod kurzem roczników
naszych dzienników jest może jakieś zdanie, które w tajemniczy sposób
drąży kogoś – mała grudka złota wśród tylu już zapomnianych
szczątków”.

Trzeba więc przezwyciężyć pokusę pesymistycznej inercji. Stawać w


szranki, także przy stoliku gospody, w dyskusji nawet na pozór jałowej.
Mówić – ale żeby co powiedzieć? Pewien „tryumfalizm posoborowy”, nie
mniej dotkliwy od „tryumfalizmu przedsoborowego”, chciałby ukryć
niewygodną, choć obiektywną rzeczywistość, że oto „przeciętny”
dzisiejszy katolik jest często przesiąknięty tymi samymi przesądami co

148
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

rozmówca kontestujący jego wiarę. Zamiast przekonywać, pozwala się


przekonać, w imię „poszanowania punktów widzenia”, które często są po
prostu ignorancją lub niewłaściwym postawieniem problemu przez obie
strony.
Zaniechanie katechezy, która odpowiadała prawom naprawdę
„ludzkiej” pedagogii (a więc jasnej i precyzyjnej), aby przejść do często
przesadnie ambitnych i niezrozumiałych „dróg wiary”; odżegnywanie się
duchownych od tego, co pogardliwie nazywają „pokusą apologetyki”, i
wręcz nawracanie się na slogany dominującej mentalności, skierowane
przeciwko wierze i Kościołowi; strach przed wyjściem z tłumu nowych
„dobrze myślących” (autentyczna wiara jest dziś naprawdę
nonkonformizmem, ze wszystkim, co to oznacza w osamotnieniu); tryumf
dwusetletniego wysiłku masońskiego, aby przekonać, że jeśli istnieje
Prawda, to dróg do osiągnięcia jej jest nieskończenie wiele, a wszystkie
są tak samo pełnoprawne, i że racje tej Prawdy (jeśli naprawdę istnieje)
muszą zawsze ustąpić przed racjami „tolerancji”, którą trudno odróżnić
od indyferentyzmu; poszukiwanie najmniejszego wspólnego mianownika
– „wartości ogólnoludzkich” – co do których można się łudzić, że
zapanuje zgodność, gdy ludzie odejdą zgorszeni od ostrej litery
Ewangelii, która nie przynosi bynajmniej bojaźliwego pokoju, ale „miecz”,
co rozłącza i dzieli – to wszystko zbyt często przekształca tego typu
dyskusje nie w okazję apostolatu, lecz w przykre ustępstwa, w tragiczne
odwroty.
Jakże mieli uwierzyć w Tego, którego nie słyszeli? Jakże mieli
usłyszeć, gdy im nikt nie głosił? (Rz 10,14).
Oto czym są wakacje, z ich możliwościami kontaktu z nowymi
twarzami i głosami. Zewsząd wołanie, choćby podświadome, naszego
przypadkowego rozmówcy, który zdaje się kontestować, a przecież

149
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

błaga: Zaradź memu niedowiarstwu!188 I jednocześnie narastająca


niezdolność ludzi wierzących do udzielenia odpowiedzi, śmiałego
zaproponowania wiary. A przecież zastrzeżenia, krytyki są w gruncie
rzeczy zawsze te same. Często wystarczyłoby pokazać, że jest to błędne
widzenie i że gdy się przyjmie właściwą optykę, trudności w
zaakceptowaniu wiary (z uwzględnieniem wszakże tajemnicy daru
Bożego) nie są faktycznie niepokonalne.
Nie trzeba wystawiać ludzi na niebezpieczeństwo, na pustą „wymianę
zdań”, bez zapewnienia im pomocy, choćby najmniejszej. Wystarczyłoby
coś w rodzaju apteczki „pierwszej pomocy”, z możliwymi odpowiedziami
na monotonnie jednakowe obiekcje, tak przecież zdradzieckie dla często
osamotnionego przeciętnego „praktykującego”. Oto powód, przynajmniej
w zamyśle, tego naszego budowania tu swego rodzaju sklepu, w którym
można by dostać odtrutki na „trucizny” niebezpieczne tylko dla tego,
kogo pozostawiono bez innych lekarstw. Potrzebne są na pewno inne
środki, o tym dobrze wiemy. Ale jeśli musimy popędzić kłusem, my,
biedne osiołki, dzieje się tak dlatego, że tyle rasowych koni, w
szlachetnych stadninach intelektualistów Kościoła, ma w pogardzie tych
prymitywnych „integrystów”, tych „zapóźnionych apologetów”, którzy
usiłują szukać jeszcze racji wiary.

54. „SKANDAL” JAHWE

Jak zauważyliśmy, lato (ze swymi okazjami do kontaktów z nowymi


ludźmi, a jednocześnie z przestrzenią i relaksem, które pozwalają stawić
czoło tematom poruszanym w utrudzeniu codziennego życia i pracy)
skłania często do dyskusji o sprawach „religii”. Dochodzi wówczas do

188
Słowa ojca dziecka chorego na epilepsję, skierowane do Jezusa, zob. Mk 9,24.

150
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

starcia między „niewierzącymi” a „wierzącymi”, i zbyt często ujawniają się


trudności tych ostatnich w dokonaniu bilansu swojej nadziei (por. 1 P
3,15). A przecież – to również powiedzieliśmy – minimum katechezy
mogłoby pomóc wielu katolikom, zważywszy, że ich trudności i
zastrzeżenia są często podobne i wypływają nierzadko z ignorowania
tego, czym naprawdę jest chrześcijaństwo.
Przypatrzmy się dziś paru przykładom, które wybieram z
najświeższego doświadczenia – z rozmów z przypadkowymi
towarzyszami od stolika i z hotelu.
Obecny nacisk na osobistą lekturę Biblii prowadzi nieomal zawsze do
zgorszenia Bogiem Starego Testamentu. Nie udaje się zrozumieć, gdzie
tu jest „dobry” Bóg i co ma On wspólnego z miłującym bezgranicznie
Ojcem, przedstawianym przez Jezusa.
Zgorszenie to jest zjawiskiem bardzo starym, toteż w Kościele nie
brak było propozycji, by zostawić Izraelowi tego jego Jahwe i przyjąć
tylko Nowy Testament. Ale Kościół, jak wiadomo, opierał się nieustannie
pokusie pozbawienia Pisma Świętego pierwszej jego części. Skąd ten
opór?
Jak uzasadniać go również dzisiaj, wobec rozmówców, których wiara
zdaje się wygasać (lub przynajmniej podlega wahaniom), gdy odkrywają
obraz Boga bardziej niż kiedykolwiek daleki od współczesnej
wrażliwości?

Zawsze wydawało mi się, że próba odpowiedzi tkwi w zapisku z


Dziennika Paula Claudela. Oto, co napisał ten wielki poeta i pisarz
katolicki: „Co dzień czyta się brednie i złośliwości na temat
«okrucieństwa» Jahwe, Boga ze Starego Testamentu, który próbują
przeciwstawić Nowemu. Ja, przeciwnie, płaczę i topnieje moje serce,
kiedy widzę Go tak pełnym słodyczy i tkliwości. I właśnie Jego przystępy

151
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

gniewu czynią mi tak sympatycznym tego biednego Ojca, jakże


ludzkiego i jak nam bliskiego. Czujemy, że On sam już nie wie, co robić z
tymi złymi dziećmi, tak głupimi, tak niechlujnymi, tak niewdzięcznymi, tak
upartymi, czujemy, że traci przez nie głowę. Tylko o tym się rozprawia w
stadle Trójcy Świętej. – Zmusza nas do jakichś poczynań desperackich.
Dimitte filium meum, Israel189. Ileż dobroci wobec swojego ludu. I trzymał
go naprawdę pod skrzydłami!”190.
Oddawszy Claudelowi, co przynależy poecie (z tym jego „pomysłem”,
zresztą fascynującym, trynitarnego stadła, gdzie decyduje się
ekstremalny gest posłania z misją samego Syna), sądzę, że może to być
jednak droga, na którą „warto skierować naszą i naszych braci refleksję
w przypadku trudności ze zrozumieniem Starego Testamentu. Ten zaś
trzeba włączyć do złożonej historii udziału Boga, który, poczynając od
przymierza z Abrahamem, zmierza do swego logicznie nieuniknionego
celu: do Wcielenia, do stania się Boga człowiekiem, jednym spośród
ludzi.
Trzeba więc będzie zwracać uwagę na całkowitą „odmienność”
judeochrześcijaństwa w zestawieniu z deizmem filozofów i masonów,
według których Najwyższa Istota, Główny Architekt Wszechświata,
okazuje się kimś niewzruszonym, stojącym ponad historią, w którą nie
chce się w ogóle wdawać (Bóg, który – jak to wyraził Pascal – dał
pstryczka światu, aby go wprawić w ruch, a potem wycofał się w swoją
dal).
Widać zasadniczą „odmienność” judeochrześcijaństwa także w
zestawieniu z innym monoteizmem, który, choć semicki, postrzega w
Allahu „Miłosiernego”, ale nie do tego stopnia, żeby brudził sobie ręce
ludzkimi losami. Islam znaczy poddanie, uległość; nie przypadkiem takie

189
Łac. = Wypuść mojego syna, Izraela (Wj 4,23).
190
P. Claudel, Dziennik 1904-1955, wybór, przekład i słowo wstępne Juliana Rogozińskiego,

152
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

słowo dało nazwę całej religii. „Uległość”, będąca kluczem Koranu, jest
przeciwieństwem słów, które w Biblii wskazują na stosunek między
Stwórcą a stworzeniem: „przymierze”, „pakt”, potem nawet „zaślubiny”,
aby dojść w końcu do niesłychanego „Wcielenia”: A Słowo stało się
ciałem i zamieszkało wśród nas (J 1,14).
Gdy się raz zrozumie tę dynamikę, naprawdę jedyną w religijnej
panoramie ludzkości, skandal Biblii może się zmienić w jego
przeciwieństwo: w motywację, aby brać na serio przesłanie, w którym
słusznie Bóg jest nazywany imieniem Ojca; tego zaś imienia brak
właśnie w 99 przymiotach Allaha, które pobożny muzułmanin powtarza
przesuwając paciorki swego różańca. Ten Bóg nie tylko stwarza nas,
lecz również bierze tak na serio, że dostosowuje się do nas; jest to „Boża
pobłażliwość”, o której mówią Ojcowie Kościoła, a która skłania Tego,
który jest Wiekuisty, aby był równocześnie protagonistą, najważniejszą
osobą w historii swoich stworzeń. Gniewając się, żałując, łając, chwaląc,
nagradzając, karząc; jednym słowem – kochając. „Preludium” do
Ewangelii nie mógł być Koran, lecz tylko Stary Testament, z tym jego
zwieńczeniem w Słowie, w Drugiej Osobie Trójcy Świętej, tej Osobie,
która przyjęła imię Jezusa Nazareńskiego.

Trzeba więc ukazywać (samemu sobie oraz innym) ten ruch


powszechny, rozwijający się kolejnymi etapami, na przestrzeni dwóch
tysiącleci przedchrześcijańskich, ale jednocześnie zachęcać każdego,
kto by czuł się zakłopotany, aby nie zatrzymywał się na poszczególnych
epizodach, wyrażeniach, osobach, noszących ślady różnych rodzajów
literackich i w ogóle uwarunkowanych mentalnością starożytną.
Nie zapominajmy, że podstawowym prawem dla kogoś, kto chce
zrozumieć historię – a Biblia jest również historią, choć dla wierzącego

Warszawa 1977, IW PAX, s. 254.

153
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

świętą, jako że poprzez nią przychodzi do nas zbawienie – jest to, iż


wydarzenia przeszłości mają być osądzane nie na podstawie naszej
mentalności, lecz z uwzględnieniem umysłowości współczesnej owym
faktom.
To, co nas gorszy, wydawało się często czymś dobrym lub co
najmniej obojętnym dla ludzi starożytnych. I przeciwnie, to, co my
uważamy za dobre, budziło obrzydzenie u pobożnego Izraelity. Dla
wszystkich natomiast zachowuje tę samą wartość przypadek aborcji,
której poprzez Mojżesza Bóg bezapelacyjnie zabrania: Żadna kobieta w
twoim kraju nie będzie miała przedwczesnego porodu191 (Wj 23,26). Albo
przypadek homoseksualizmu, dziś powód niemal do dumy, podczas gdy
według Starego Testamentu budził obrzydzenie, do tego stopnia, że
nieuchronnie i bezapelacyjnie żądano za niego kary śmierci. Nie byłoby
więc wcale źle zastanowić się także nad faktem, że ewentualne
zgorszenie nie jest jednostronne; w niektórych przypadkach to właśnie
człowiek ze Starego Testamentu miałby powody, by gorszyć się nami.

55. JEDNA OSOBA

Wśród zastrzeżeń wobec chrześcijaństwa jest jeszcze inne, jedno z


najczęstszych (a także znajdujących posłuch w ostatnich czasach).
Istnieje mianowicie pogląd – wysuwany zawsze, lecz dziś, w klimacie
pluralizmu i ciągłych kontaktów z innymi kulturami, szczególnie głośny –
zgodnie z którym jakaś religia jest tyle samo warta co inna, ponieważ w
gruncie rzeczy uczą one tego samego, choć z odmiennym rozłożeniem
akcentów. Skłania się więc nas do konfrontacji różnych „doktryn”,

191
Ten werset w przekładzie z oryginału włoskiego brzmi: „Nie będzie kobiety w twoim kraju, która by
poroniła”.

154
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

pokazując, jak wydają się zbieżne w podstawowych swych nakazach:


modlić się, nie zabijać, nie kłamać, nie kraść, nie popełniać cudzołóstwa,
czcić rodziców, być solidarnym z potrzebującymi, miłosiernym wobec
słabszych i tak dalej…
Nade wszystko warto odnotować, że – zakładając, iż ta podstawowa
zgodność naprawdę się sprawdza – wskazywałaby ona na obecność w
sercu człowieka pewnego tajemniczego, wrodzonego „prawa”, zdającego
się odsyłać do Boga, który podsuwa każdemu ludowi i każdej kulturze
podstawowe współrzędne, aby w ich ramach można było organizować
życie. Skąd się więc bierze taka zbieżność, łącząca tysiąclecia i
kontynenty?
To powiedziawszy, trzeba jednak unikać wchodzenia od razu w
szczegóły, mające wykazać, że w tylu przepisach chrześcijaństwo „różni
się”. Na pewno tak, również na tym poziomie, i nietrudno byłoby to
udowodnić, poczynając od przykazania miłości, zawsze i wszędzie
obowiązującego także w stosunku do nieprzyjaciół.
Jest jednak inna „odmienność”, o której zwłaszcza trzeba pamiętać.
Otóż chrześcijaństwo, jako jedyna z religii, ma w swoim centrum nie
doktrynę, lecz Osobę. Nie jest się chrześcijaninem, gdy przyjmuje się
dekalog dany Mojżeszowi lub ten „manifest programowy”, jakim jest tak
zwane Kazanie na górze.
Przyjęcie tych tekstów „etycznych” jest jedynie skutkiem przyczyny,
jaką jest uznanie najważniejszej treści wiary: osoby Nazarejczyka,
skazanego na śmierć, umarłego, ale w końcu zmartwychwstałego.
Chrześcijaństwo nie jest kwestią słów, takich jak moralność, prawo, lecz
kwestią krwi: Słowo stało się nie „kartą”, lecz „ciałem”.
Nie jest więc prawdą, że – dochodząc do sedna sprawy – jakaś religia
„jest tyle samo warta co inna”. Przynajmniej jedna rzecz (czy mam, czy
nie mam racji, a to powinno być przedmiotem zbadania, ale w innym

155
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

artykule) jest z gruntu „odmienna”: proponuje ono wierze nie księgę,


zbiór tradycji, teksty prorockie, wskazania moralne, lecz nade wszystko
Człowieka, który nie uczy wiary, lecz sam jest wiarą.

56. RZECZYWISTOŚĆ I POZORY

Popatrzyłem i ja na niebo, w nocy 10 sierpnia, w noc św. Wawrzyńca.


I myślałem o naiwności współczesnego człowieka, który mówi, że wierzy
jedynie w to, co widzi i czego dotyka; w ogóle zaś ma złudzenie, że
opiera się tylko na rozumie.
Ale właśnie ta nauka, do której ma zaufanie jako do nowej religii,
objawiła mu, iż rzeczywistość jest czymś zupełnie różnym od tego, co on
widzi i czego dotyka, i że wobec niej jego rozum go myli. Zmysły i
logiczne rozumowanie kazały nam wierzyć przez tysiące lat, że Ziemia
jest nieruchoma, a tymczasem porusza się ona w przestrzeni z
przekraczającą wyobrażenia prędkością; że wszechświat kręci się wokół
niej, podczas gdy to ona krąży; że jest płaska, a jest natomiast okrągła (i
jeszcze dziś, opierając się tylko na rozumie, niełatwo zrozumieć,
dlaczego na antypodach istoty żyjące nie stoją nogami do góry, a głową
w dół…); że materia jest trwała i niezmienna, a przecież wszystko jest
wewnętrznym wirowaniem żywiołów.
Wszystko to różni się od tego, co się nam pozornie wydaje (i w co, w
imię rozumu, wierzyły poprzednie pokolenia). Wszystko jest złudzeniem
zmysłowym, nawet to sklepienie niebieskie, które nazywano
„firmamentem”, wierząc, że jest właśnie „nieruchome”192, a jest ono
przecież królestwem niewyczerpanego ruchu. I złudzeniem jest także to

192
Wł. il firmamento jest wyprowadzane od czasownika firmare = czynić trwałym, nieruchomym,
stabilnym. Stąd kojarzenie słowa z przymiotnikiem fermo = stały, nieruchomy.

156
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

niebo roziskrzone gwiazdami, z których wiele jest już wygasłych od


milionów lat.
Ciekawa sprzeczność. To właśnie w imię owej fizyki, która nam
pokazała, iż rzeczywistość nie jest taka, jaka wydaje się zmysłom i
rozumowi, odrzucono metafizykę, to znaczy rzeczywistość istniejącą
poza tym, co postrzegalne, a więc wymiar, o którym mówi religia.
Właśnie odkrywając „naukowo”, że wszystko jest tylko symbolem
odmiennej, zagadkowej prawdy, wierzono, że nie ma już miejsca na te
znaki, za którymi wiara dostrzega Tajemnicę. Nauka współczesna
powinna być szkołą pokory, demaskowania złudzeń człowieka, który
zawierza swoim zmysłom i rozumów. Rzecz paradoksalna, bo oto –
przeciwnie – jest postrzegana jako usprawiedliwienie naiwnego
zarozumialstwa tych, którzy, polegając „jedynie na tym, co widzą i
słyszą”193, odsunęli religię między dziecinne złudzenia.
Jeśli jednak właśnie rzeczywistość fizyczna jest złudzeniem, to
dlaczego by rzekome złudzenie wiary nie mogło być prawdziwą
rzeczywistością? Skoro bowiem sami naukowcy przekonują, że wszystko
wokół nas i w nas samych jest niespodzianką i tajemnicą, to dlaczego
nie miałoby tak właśnie być w odniesieniu do tej Tajemnicy, dużą literą,
jaką proponuje religia? Dlaczego mamy sądzić, że wierze nie pozostaje
nic innego, niż przetrwać wbrew współczesnej metodzie naukowej,
podczas gdy może właśnie dzięki tej samej metodzie mogłaby znaleźć
nową motywację swego życia i wiarygodności?

W związku z pozorami i rzekomą niemożliwością – oto ukazały się


znowu, w wydaniu kieszonkowym Mondadoriego, owe szczególne Note

193
Może aluzja do 1 Kor 2,9.

157
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

di catechismo per ignoranti Pierre Richesa194, egipskiego Żyda, który


przyjął chrzest w wieku 23 lat i następnie został księdzem.
Riches opowiada, jak ustosunkowuje się do kogoś, kto wysuwa
zarzut, że życie wieczne jest czymś niepojętym, że zmartwychwstanie
ciał nie może nastąpić, ponieważ rozum nie jest w stanie sobie tego
wyobrazić.
Tak mówi: „Przypuśćmy, że osoba zaprzeczająca możliwości innego
życia ma na imię Janina i właśnie ukończyła 28 lat. Wówczas w ten
sposób zwracam się do niej: „Dwadzieścia osiem lat i trzy miesiące temu
byłaś w kompletnej ciemności, zanurzona w jakimś płynie, jadłaś za
pośrednictwem pępowiny, słyszałaś wyciszone hałasy, byłaś tak
związana z inną osobą, że stanowiłaś jej część. A jednak, gdyby ktoś
mógł nawiązać z tobą kontakt i powiedzieć ci: ‘Janko, za kilka miesięcy
będziesz na świecie, będziesz odżywiała się ustami, oddychała
powietrzem, a za kilka lat będziesz się poruszać własnym autem,
będziesz jadła czekoladę, pójdziesz do kina’, czy wydaje ci się, że
zrozumiałabyś cokolwiek?”. Nie, ponieważ nasze życie jest czymś
zupełnie niezrozumiałym dla płodu. Tak jest również z życiem wiecznym.
Wiemy, że utracimy ciało, które znamy, tak jak utraciliśmy już jamę
brzuszną matki i pępowinę. A jednak tu jesteśmy. Jakie będzie to drugie
życie? Tego nie wiem. Wiem tylko, że podobne «przejście» dokonało się
już przy narodzinach”.
Dlaczego więc to przejście (po hebrajsku pascha) miałoby być
niemożliwe w momencie śmierci?

194
Wł. = „Zapiski katechizmowe dla niewiedzących”.

158
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

57. BIZANCJUM

Mówią dzieje Bizancjum, iż w czasie epidemii dżumy jakiś człowiek


krzyczał na placu, że aby powstrzymać chorobę, byłoby dobrze nie pić
zakażonej wody, zbudować kanały ściekowe, polepszyć warunki
mieszkaniowe. Gdy dowiedział się o tym cesarz, rozkazał, aby
zuchwalca ukarać śmiercią: zasługiwał na najwyższy wymiar kary ktoś,
kto śmiał zaprzeczać, że wszelka choroba pochodzi ze zrządzenia Boga,
że jest tylko skutkiem grzechu, a na pewno nie warunków higienicznych.
Dziś oto znów w Bizancjum, lecz na odwrót: „dżuma stulecia”, AIDS,
ale tylko jako konsekwencja niedostatecznego korzystania z solidnych
prezerwatyw i nowych strzykawek. Kara śmierci kiedyś dla tego, kto nie
wciągał w sprawę Boga; śmierć dziś dla kogoś, kto by Go wzywał.
Śmierć cywilna, dla nieostrożnego, ze strony świata laickiego:
„Obskurant, fanatyk, człowiek zabobonny”. Ale wyrok śmierci, niestety,
także ze strony środowisk religijnych: zostaną wyrzuceni na zewnątrz –
w ciemność (Mt 8,12), dla każdego, kto biorąc na serio to Pismo Święte,
do którego zalecają wrócić jako do jedynej podstawy wiary, zastanawia
się nad słowami św. Pawła do Rzymian: Albowiem zapłatą za grzech jest
śmierć (Rz 6,23). I dla tego, kto nie wyklucza z założenia, że Bóg, przez
którego policzone są nawet wszystkie włosy na głowie (Mt 10,30),
mógłby policzyć także iniekcje grupowe, stosunki homoseksualne, orgie,
seks „wyzwolony” ze wszystkimi i o każdej porze.
Czy AIDS będzie tylko okazją do nieoczekiwanych zysków dla
sprzedawców prezerwatyw? A dlaczego by nie miało być również okazją
do miłosierdzia dla tej „agencji przebaczenia”, dla tego „miejsca
nawrócenia”, jakim był niegdyś Kościół? Wielka jest wina tych, którzy
ukrywają przed człowiekiem jego grzeszność: kradną mu ofertę większą

159
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

– możliwość przebaczenia, podjęcia dalszej drogi w świeżości poranka,


gdzie króluje Ten, który czyni wszystko nowe (Ap 21,5).

58. CLAUDEL

Nade wszystko latem przerzucam chętnie dzienniki, rodzaj literacki,


który pozwala na lekturę także przypadkową, gdzie otworzę książkę. W
ostatnich tygodniach towarzyszyły mi trzy tysiące stron druku wydania
krytycznego Dziennika Paula Claudela195.
Przyznam, że nie miałem zbyt wielkiego zaufania do tego wielkiego
pisarza i poety, tak przecież wyraźnie chrześcijańskiego, a nawet
katolickiego, tkwiło bowiem w tym świetnym znawcy krajów
protestanckich, gdzie był konsulem, a potem ambasadorem, coś, co
nazywał „raczej fizyczną alergią, niż odrzuceniem intelektualnym” wobec
świata zrodzonego z Reformacji. Skarżył się, że „heretyk, odstępca nie
napawają już dzisiaj katolików taką samą jak dawniej odrazą. Nie
bierzemy już na serio prawdy. Surowość wobec błądzących rani nas
bardziej niż sam błąd”.
W swym Dzienniku Claudel przytacza z przekonaniem urywek z Drogi
do życia pobożnego tego Franciszka Salezego, którego dziś tak często
przedstawia się jako tak „ekumenicznego”, iż przemienia się go w rodzaj
ckliwego bonhomme196. Tymczasem ten święty przestrzegał: „należy po
prostu i szczerze nazywać zło złem i ganić to, co naganne. Cięcie więc,
które mam zadać, powinno być trafne, bym nie powiedział ani więcej, ani

195
P. Claudel, Journal, t. I–II, Paris 1968-1969, Gallimard; wyd. pol. zob. przypis drugi w artykule
54. „SKANDAL” JAHWE.
196
Franc. = poczciwiec, poczciwina.

160
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

mniej, niż wymaga sama prawda. A wreszcie ganiąc wadę należy


oszczędzać ile można osobę, która jest nią dotknięta. […]
Spośród wszystkich wyjmuję zaciętych nieprzyjaciół Boga i ciała,
jakimi są sekty heretyckie i odszczepieńcze oraz ich przywódcy, tych
bowiem należy okrzyczeć jak najgłośniej. Miłość bowiem nakazuje
ostrzegać zawsze głośno przed wilkiem, gdziekolwiek wdziera się
między owce”197.
Claudel, przedstawiciel rządu francuskiego w Waszyngtonie,
odnotowuje w roku 1930:
„Wszystkie te smutne lury protestanckie: near-beer, cider, ginger-ale,
coca cola, etc. Najświętsza Panna powiada smętnie: Wina to oni nie
mają wcale”198.

Ale na pewno nie dlatego niezbyt ufałem Paulowi Claudelowi, lecz z


powodu jego nieomal wizerunku, nakreślonego przez Giovanniego
Spadoliniego, katolika: osobnicy od urodzenia powołani do odgrywania
roli „znakomitości”, „ekscelencji”, tak po dziecinnemu łaknący
zaszczytów, nagród, odznaczeń, tytułów, prestiżu, tak zadowoleni z
siebie, że stają się w końcu bardziej patetyczni niż irytujący, bardziej
śmieszni niż niebezpieczni.
Znane jest cięte powiedzenie André Gide’a (który również przez całe
życie dążył do bycia znakomitością, choćby w dziedzinie eleganckiego
skandalu, tchnącego siarką cynizmu, Najwyższego Kapłaństwa Świętej
Pederastii, przyjmowanej w społeczeństwie ze wszystkimi honorami):
„Claudel to ktoś, kto wierzy, że do raju dociera się w pullmanie wielkiej

197
Św. Franciszek Salezy, Filotea, czyli droga do życia pobożnego, tłum. ks. H. Libiński TJ, Kraków
1928, cyt. wg wydania: Olsztyn 1985, Warmińskie Wydawnictwo Diecezjalne, s. 212-213.
198
P. Claudel, Dziennik, s. 259 – Nie wszystkie cytaty udało się odnaleźć w polskim przekładzie
(wyborze) Dziennika.

161
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

turystyki”. (Ale Claudel pośpieszył z odpowiedzią: „Gide natomiast jest


kimś, kto postanowił dojechać do piekła metrem…”).
Poczucie sprawiedliwości nakazuje jednak przyznać, iż Claudel miał
do spełnienia trudne zadanie: próbę udowodnienia, że można
wykonywać zawód bardzo daleki od profesji mnicha – karierę
dyplomatyczną, poczynając od funkcji konsula w Szanghaju aż do rangi
ambasadora Francji w Stanach Zjednoczonych i w Japonii – i żyć
równocześnie wartościami Ewangelii. Wyzwanie ryzykowne, którego
surowość zostawia swój ślad w całym Dzienniku. Ten Dziennik natomiast
zaświadcza z całą jasnością, że za pewnymi pozorami samozadowolenia
była w Claudelu niezłomna wiara, uznanie prawdy chrześcijaństwa,
będące wynikiem tajemniczego, nieoczekiwanego nawrócenia w jakimś
zakątku katedry Notre Dame199, w 1886 roku, gdy miał 18 lat.
Ale czy była to później tylko banalna „próżność” tego aspirowania do
fotela w Akademii Francuskiej200, tego lubowania się w pochwałach dla
własnych dramatów i poezji religijnej, tego robienia wszystkiego, aby
uznano (i nagradzano) jego talent literacki?
Ponieważ w domu Ojca mego jest mieszkań wiele (J 14,2), może było
konieczne, żeby w kulturze europejskiej rozległ się z wyższych krzeseł
sędziowskich także głos zdecydowanego katolika; żeby jakiś niebywały
wierzący, nie patrząc, co powiedzą ludzie, oświadczył kolegom
intelektualistom, iż wierzy w Ewangelię; żeby w tym centrum dominacji
masońskiej, jakim była dyplomacja francuska w latach Trzeciej Republiki
(będąca politycznym rzecznikiem Lóż), ktoś codziennie chodzący na
Mszę, nieugięty wróg liberalnego racjonalizmu i potem neo-pogaństwa
nazi-faszystowskiego, wykazał w praktyce tyle umiejętności
zawodowych, iż doszedł do najwyższych szczebli kariery, pomimo

199
W Paryżu.
200
Zob. przypis pierwszy w artykule 21. JEZUS.

162
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

atmosfery wrogości i zmowy. W tym sensie Claudel jest może


prekursorem nowoczesnej teologii laikatu, według której możliwa jest
świętość w każdej sytuacji, nawet w dwurożnym ambasadorskim
kapeluszu z piórami i z przypasaną szpadą członka Akademii
Francuskiej.

Jak ten człowiek rozumiał dawanie świadectwa swego katolicyzmu,


niewiele sobie robiąc z oskarżeń o klerykalizm, mówi o tym między
innymi jego interesująca uwaga o obowiązku wierzącego pisarza: „Zanim
zabierzesz się do pracy, wciągnij w płuca zapach kadzidła…”.
I jakby w odpowiedzi komuś, kto go oskarżał o brak pokory, oto ta
wyjaśniająca notatka: „Pokora chrześcijańska nie polega na
hipokryzyjnym kłamstwie kogoś, kto zaprzecza, iż posiada szczególne
dary. Pokora jest prawdą: trzeba uznać te dary, jeśli się je ma, ale uznać
jednocześnie, że nie są bynajmniej naszą zasługą, że pochodzą w
całości od Boga, jako jego darmowy dar, i powinny być oddane do
dyspozycji braci”.
O wielu swych kolegach-intelektualistach, o opiniodawcach
prasowych, „ślepych przewodnikach ślepych”201 tak pisał: „Są tak zajęci
tym, żeby wyglądać na inteligentnych, iż w końcu nic już nie rozumieją”.
A przecież: „Jest wiedza, która nie otwiera umysłów, lecz je zatyka”. Na
temat zaś pewnych „sław” kultury „światowej”: „Są dwa sposoby, żeby
błyszczeć: albo stwarza się światło, albo się je gasi”.
I jeszcze przypadkowo wyrwane z wielu innych kartek, na których
rozbłyska często intuicja poety: „Triticum, po łacinie pszenica. Czy nie
sugeruje to może idei Trójcy Świętej, ukrytej w pszenicy?” Albo: „Słynny
«duch» przypisywany Voltaire’owi. Ale czy można uprawiać ducha bez, a
nawet przeciw Duchowi Świętemu?”

163
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

„Dlaczego moralność chrześcijańska tak bardzo potępia wady i złe


nawyki? W rzeczy samej dlatego, że są to zniewolenia, ponieważ
czyhając na wolność człowieka nastają na jego godność”.
„Chrześcijanin bardziej niż przekonujący powinien być zaraźliwy”.
„Bóg ukryty, Bóg milczący: to od ludzi uczymy się mówić, a od Boga –
milczeć”.

„Kuszenie Chrystusa. Z czego te kamienie staną się chlebem:


komunizm. Pokazał Mu wszystkie królestwa świata: kino, telewizja. Rzuć
się z wysokości świątyni: nauka, ciekawość, warunki stawiane cudom
przez racjonalistów”. „Judasz: «Na co takie marnotrawstwo? – Takie
samo pytanie odwieczni burżuje stawiają wobec klauzury, życia
kontemplacyjnego, wyboru czystości ze względu na Królestwo
Niebieskie”. „Jeśli nie ma sensu we wszechświecie, to mnie już on nie
interesuje. Nie jest interesująca powieść bez wątku”.
„Szatan nienawidzi dzieci; stąd ofiary rytów pogańskich, mordy
rytualne sekt, ograniczenie urodzin, aborcja”. „Szacunek katolików dla
Tradycji: jest to danie prawa głosu najbardziej zapomnianej klasie,
mianowicie klasie naszych przodków. Jest to pełna demokracja, ta, która
rozciąga się także na zmarłych”. „Moralność laicka, imperatyw
kategoryczny Kanta: to tak, jakby chcieć zawiesić kapelusz na gwoździu
namalowanym na ścianie”.
Oto dowód niezwykłej intuicji tego dyplomaty (który między innymi
reprezentował swój kraj także w Niemczech), gdy Hitler doszedł do
władzy. Już w roku 1933 Claudel zanotował: „Przemówienie Hitlera.
Stwarza on w centrum Europy rodzaj islamizmu, wspólnotę, która
poczytuje sobie podbój za rodzaj obowiązku religijnego”202.

201
Por. słowa Chiystusa u Mt 15,14.
202
P. Claudel, Dziennik, s. 306.

164
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Gdy kontemplował oblicze z Całunu, wyrwało mu się zdanie, które


stało się słynne: „To nie jest obraz; to jest Obecność”. Ale, jak świadczy
Dziennik, trwał dalej w medytacji: „Święty Całun z Turynu. Pismo Święte:
także ono może być porównane do negatywu, który, gdy jest oglądany
oczami wiary, odciska na duszy pozytyw”.
Albo, oddając swoje doświadczenie znawcy polityki w służbę refleksji
nad materializmem i nad zamiarem wyjaśnienia wszystkiego: „Któż je
studiował, kto je zna, wie, że tłumy same przez się nie są zdolne do
zorganizowania się. Jeśli jest to prawdą w odniesieniu do tłumu
złożonego z istot inteligentnych, to o ileż bardziej dla tłumu atomów i
molekuł!”

59. FILM

Zastanawiam się nad tym filmem o Jezusie (Ostatnie kuszenie


Chrystusa Martina Scorsese)203, oglądanym na festiwalu w Wenecji, na
prośbę dziennika, z którym współpracuję. Podniosły się głosy
chrześcijan, jeśli nie w obronie, to przynajmniej w celu uzasadnienia:
„Przedstawienie Nazarejczyka bardziej ludzkim, a nawet po prostu
człowiekiem pomiędzy ludźmi, może pomóc ludziom w przyjęciu Go,
ponieważ odczuwają Go jako bliższego”.
Ale czy tak jest naprawdę? Cóż robimy, my, ludzie, z innym
człowiekiem? Ludzi jak my, poddanych pokusom („ostatnim” czy nie
ostatnim: The Last Temptation…) pełno jest w świecie. Nam zaś
potrzeba nie tyle kogoś, kto grzeszy wespół z nami, ile kogoś, kto nam

203
The last Temptation of Christ, film produkcji USA, z 1988 r., w reżyserii Martina Scorsese,
adaptacja powieści Nikosa Kazantzakisa. Film kontrowersyjny, oprotestowany przez wiele Kościołów.

165
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

pomoże wydobyć się z naszego grzechu. Potrzebujemy nie kolegi w


słabości i bezsilności moralnej, lecz Zbawiciela.
Czy jesteśmy, czy nie, świadomi tego, wszyscy – od wieków –
jęczymy ze św. Pawłem: nie czynię tego, co chcę, ale to, czego
nienawidzę […]. Jestem bowiem świadom, że we mnie, to jest w moim
ciele, nie mieszka dobro; bo łatwo przychodzi mi chcieć tego, co dobre,
ale wykonać – nie. […] Nieszczęsny ja człowiek! Któż mnie wyzwoli z
ciała, co wiedzie ku tej śmierci? Dzięki niech będą Bogu przez Jezusa
Chrystusa, Pana naszego! (Rz 7,15.18.24).
Nigdy może bardziej niż dziś świat nie był tak dojmująco nękany
przez potrzebę zbawienia, przebaczenia; nie był bardziej spragniony
pokoju i miłości, nie potrafiąc – mimo wszelkich wysiłków – zrealizować
ani jednego, ani drugiego. Czy musimy sądzić, że jest szczególnie
„adekwatny do naszych czasów” Jezus sprowadzony jedynie do naszej
bezsilnej miary? Dziś bardziej niż kiedykolwiek trzeba pilnie przekonywać
(i przekonać się), że był On nie tylko człowiekiem jak my, ale także
Bogiem. Bo gdyby Nim nie był, nie mógłby nas zbawić; również On sam
potrzebowałby zbawienia.
I św. Paweł niestrudzenie woła: A jeżeli Chrystus nie zmartwychwstał,
daremne jest nasze nauczanie, próżna jest także wasza wiara. Toteż ci,
którzy pokładali w Nim nadzieję, byliby bardziej od wszystkich ludzi godni
politowania. Gdyby więc w Jezusie Bóg nie współistniał razem z
człowiekiem, pozostałaby nam tylko – na pociechę – budująca postać
proroka, dobrego mistrza humanitaryzmu. Nie pozostałoby nam nic
więcej, jak tylko nasze rozczarowanie, ponieważ aż dotąd pozostajecie w
waszych grzechach. Tak więc i ci, co pomarli w Chrystusie, poszli na
zatracenie (1 Kor 15,14-19).
A że to jest nadal instynktownym odczuciem wszystkich, utwierdzili
mnie w tym również ci liczni wezwani, by być „mężami Bożymi”, którzy

166
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

jednak sądzili, że będą bardziej użyteczni swym braciom stając się tylko
„ludźmi pośród ludzi”. Oto wypowiedzi niektórych księży-robotników204:
„Zobaczyliśmy, że nie wiedzieli, co począć z robotnikiem takim jak oni.
Cenili nas, ale to im nie wystarczało; oni potrzebowali nie innego
robotnika, lecz księdza – a więc świadka Kogoś innego. «Rzeczy
świeckich” mieli tyle, ile zapragnęli, nie mieli natomiast tego, co Święte.
Tkwił w nich jakby żal do tego, kto mógł im to dać, a zamiast o Bogu,
chciał z nimi mówić o umowach pracowniczych. Od tego byli przecież
działacze związkowi. Ale nie było tu kogoś, kto by głosząc Chrystusa
Boga-Człowieka przynosił nadzieję na przebaczenie, pociechę, przejście
ku nieskończoności w duszącym zeskorupieniu tego tylko, co ludzkie”.
Oto głosy tylu proboszczów i tylu zakonników z doświadczeniem
duszpasterskim: „Sądziliśmy, że jesteśmy bardziej skuteczni,
ograniczając się do «towarzyszenia», do bycia takimi jak wszyscy, na
równi z nimi. Ale zrozumieliśmy, że ludziom nie wystarczają same słowa
przyjaźni i ludzkiej solidarności; oni szukali u nas Słowa, które
zaświadcza o Bogu, które demaskuje grzech i obiecuje odkupienie”.
Na pewno ciężar sacrum nie zawsze jest lekki; to zupełnie
zrozumiałe, że kto jest powołany do niesienia tego ciężaru, stara się go
zmniejszyć, umieszczając jakby w ukryciu bóstwo Chrystusa, którego ma
reprezentować, i kładąc jednostronnie nacisk na Jego człowieczeństwo.
Za pewnymi „odmitologizowującymi, desakralizującymi odczytaniami”
Jezusa, za wersjami chrześcijaństwa sprowadzanymi przez teologów do
odmian humanizmu, a nawet za pewnymi objawami solidarności
duchowieństwa z Ewangelią „w stylu Scorsese” kryje się może
pragnienie uczynienia tego ciężaru lżejszym. Jest to, podświadomie, ten
sam protest Izraela, co jakiś czas buntującego się przeciwko przywilejowi

204
Franc. les pr tres-ouvriers. Po II wojnie światowej we Francji księża za zezwoleniem władz
kościelnych podejmowali pracę w fabrykach, aby bezpośrednio móc ewangelizować środowiska

167
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

– tak wielkiemu, a więc tak przygniatającemu – bycia narodem


wybranym: „Już dość! Chcemy być jak inni!”.
Również my chcielibyśmy niekiedy za wszelką cenę odciąć imię
Jezus od tego dodatku, który niesie pociechę i zarazem przyprawia o
trwogę: od Chrystusa. To zrozumiałe. Ale nie mówmy, że to jest słuszne,
że jest wygodne, gdyż w ten sposób „będziemy bardziej zrozumiali”,
„będziemy w zgodzie z człowiekiem współczesnym”, „damy mu brata,
przyjaciela”. Przyjaciół, tylko przyjaciół, ma on, ilu zapragnie; i nawet
braci mu nie brakuje, mimo spadku liczby urodzeń… Szuka on natomiast
Syna Ojca: On to dla nas grzechem uczynił Tego, który nie znał grzechu,
abyśmy się stali w Nim sprawiedliwością Bożą (2 Kor 5,21).
Do tego, żeby ulec pokusie z filmu amerykańskiego, by pójść do łóżka
z jakąś Magdaleną, zdolni jesteśmy wszyscy. I tylko On potrafi nie ulec.
Ale wobec tego, po co tracić dwie godziny życia i pieniądze, aby oglądać
podejrzane fantazje, zupełnie bezużyteczne, jakiegoś eks-seminarzysty,
syna Włochów z Południa, który zainspirował się powieścią
ekskomunikowanego przez swój Kościół Greka? Ma zatem rację
Konferencja biskupów amerykańskich: „Oglądając ten film, nic się nie
zyskuje. Zostańcie w domu, szkoda w ogóle zachodu”. Osobników jak
ten Scorsese, którzy mówią, co wiedzą, jest aż nadto wielu. Przynajmniej
jednak mówią to gratis. Tu żąda się również, abyśmy za to płacili.
Gdybym był w waszej skórze, nie wpadłbym w zasadzkę „otwarcia
debaty”. Tego właśnie chcą, aby przyciągnąć jak najwięcej ludzi pod
okienka kas kinowych. Jeśli przypadkiem zainteresują mnie fantazje
chrystologiczne, wiem, gdzie je znaleźć, i to bardziej fascynujące: w
ewangeliach apokryficznych, u niektórych starożytnych heretyków. Nie
osądzajcie więc zbyt surowo dawnej mądrości Kościoła, który Indeksem

robotnicze.

168
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

ksiąg zakazanych205 próbował chronić swoje pisma. Dzieje się tak


dlatego, że synowie tego świata roztropniejsi są w stosunkach z ludźmi
podobnymi sobie niż synowie światłości (Łk 16,8). „Debata” niesie
ryzyko, że może być nie tylko lukratywna dla nich, ale również
niebezpieczna dla was: diabeł jest dobrym teologiem, znakomitym
biblistą, wprawnym dialektykiem. W „konfrontacjach idei”, w „dialogach
między różnymi punktami widzenia” to on często bierze górę. W
ostatnich latach, przy akompaniamencie „debat”, iluż poszło nawracać, a
zostali nawróceni; ale na pewno nie na wiarę!

60. LIBERTADOR

Ponieważ Prawda pisana dużą literą nie istnieje, bo jedyna prawda to


ta, że nie ma Prawdy (a kto by myślał inaczej, byłby fanatykiem,
człowiekiem nietolerancyjnym, któremu trzeba odebrać prawo
obywatelstwa w społeczeństwie obywatelskim), wynika z tego, że tylko
osobiste opinie mają prawo bytu; że im więcej zebranych razem „według
mnie”, wypowiadanych swobodnie, tym lepiej pełni się „służbę”.
Jest to dogmat rządzący dziennikarstwem, „które się liczy” i które
zatem kieruje historią z okładki amerykańskiego tygodnika „Time”,
podawaną ze znakiem zapytania: „Kim był Jezus?” Gorliwiec
przeprowadzający wywiady zgromadził możliwie największą liczbę
profesorów, z których każdy wypowiada swoje zdanie, prawie zawsze
pozostające w absolutnej sprzeczności z poglądem kolegi z innego
uniwersytetu. (Nikt zresztą, nawet wśród pytanych wierzących, nie zdaje
się domyślać szczególności „przypadku”, który z punktu widzenia wiary
nie jest nade wszystko przedmiotem poznania rozumowego, lecz

205
Łac. Index librorum prohibitorum, zob. przypis pierwszy w artykule 48. MARYJA.

169
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

osobistego doświadczenia. Jak głosi starożytny hymn liturgiczny, tylko


ten, kto w Jego sprawie jest expertus206 – kto Go poznał w konkretnym
życiu, bardziej niż w abstrakcyjnych spekulacjach intelektu – może
powiedzieć, kim „naprawdę On jest”. A więc tu, i tylko tu, to nie książkowi
spece, lecz ludzie wierzący – na szczycie których znajdują się mistycy –
mogą cokolwiek dorzucić do wyjaśnienia sprawy).
Reporter amerykański jednak rzecz dobrze zaplanował, umieszczając
razem różniące się opinie, łowiąc po omacku w protestanckich
fakultetach teologii i egzegezy, gdzie obowiązek „swobodnego badania”
wytworzył, wraz z uzasadnionymi intuicjami, pogmatwany zbiór
bezpodstawnych hipotez, pseudonaukowych przekonań, absurdalnych
wierzeń, pod przykrywką „obiektywnej krytyki”: melting-pot207,
mieszaninę akademickiej arogancji połączonej z dziecinną naiwnością.
Jeszcze smutniejsze jest to – co potwierdza owa kompilacja z
„Time’a”, ale o czym wie dobrze ktoś, kto śledzi te opracowania – że
teraz nawet wykładowcy wielu katolickich uczelni występują z tym
„według mnie”, w imię nurtu naukowej egzegezy „historyczno-krytycznej”.
W dodatku dołączają z opóźnieniem, jak to jest we zwyczaju pewnych
kręgów duchowieństwa katolickiego: zachwycają się „nowościami”, kiedy
już one nimi nie są. Stąd ironiczne stwierdzenie (przekazane również
przez tygodnik amerykański) protestanckiego biblisty Martina Hengla:
„Pytam niekiedy moich kolegów katolików, dlaczego uznali za konieczne
popełnić na przestrzeni dwudziestu lat te same błędy, które my,
ewangelicy, popełnialiśmy przez ponad dwa stulecia”.

206
Łac. = biegły, znawca.
207
Ang. = tygiel.

170
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

„Time” wyszedł, oczywiście, w swojej ankiecie, od tego filmu, o


którym próbowaliśmy coś powiedzieć w poprzednim artykule208.
Jednym ze spostrzeżeń najbardziej z tym związanych (spośród
mnóstwa głupstw i bezpodstawnych stwierdzeń) wydało mi następujące:
wśród ujęć modnych w ostatnich latach Jezus walczy przeciwko władzy,
przeciwko wszelkiej władzy. Chrystus-libertador209, gdyby to powiedzieć
w ślad za mieszkańcami Ameryki Południowej. Często właśnie takie
odczytanie, w imię ponownego odkrycia maksimum człowieczeństwa,
prowadzi do poszukiwania śladów Jego seksualności, a tam, gdzie ich
nie znajduje, wyciąga ryzykowne wnioski z pewnych wzmianek
rozsianych w Piśmie Świętym lub nie waha się przed fantazjowaniem.
Sednem filmu Scorsese są właśnie pobudki „erotyczne” Nazarejczyka, w
imię których ulega „pokusie” odrzucenia swego przeznaczenia Mesjasza.
Lepiej być takim jak inni, móc pieścić ciało Magdaleny, niż stać się
Chrystusem wstępującym na krzyż.
Ale władza, która czyni nas niewolnikami (bardziej jeszcze niż ta z
zewnątrz, narzucona przez kierujących polityką i ekonomią), pochodzi z
naszego wnętrza, z dominującej nad nami siły seksu. Czy Chrystus jest
w ogóle „wyzwolicielem”, jeśli nawet siebie nie może uwolnić od władzy
tego erotyzmu, którego nie należy ignorować czy potępiać, na pewno
zaś trzeba mu się poddać, skoro my tak często mu ulegamy? Cóż to za
libertador, jeśli po pierwsze musi ulec odruchom popędu płciowego? I
który nie potrafi wskazać sam sobie ani nam drogi ratunku przed
przemożną władzą dolnej części brzucha, tak aby nie była jedynym
naszym królem?

61. „ABY ZAJĄĆ STANOWISKO,

208
Tzn. od filmu Ostatnie kuszenie Chrystusa.

171
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

TRZEBA SIĘ SPRZECIWIĆ”

Agresywność ruchu Comunione e Liberazione – Wspólnota i


Wyzwolenie, jego polemiczna postawa (a polemos znaczy „wojna”210) oto
nieustanne krytyki, które do tego ruchu docierają z samego wnętrza
świata katolickiego i które zostały znów wylansowane z całą siłą,
chociażby w związku z tym, co się wydarzyło na dorocznym Meetingu w
Rimini.
„Bez przeciwnika z kim się bić, CL211 zdaje się tracić swoją
tożsamość, swoje motywacje” – napisał ze zgorszeniem wiarygodny
zwolennik – do ostatka, zawsze i wszędzie – „dialogu”, „pojednania”,
„odkrycia wspólnych wartości” między chrześcijaństwem a poglądami
najbardziej mu wrogimi.
Jeszcze mocniej mówiąc: konfrontacja CL z innymi nie wydaje się
rezultatem przypadkowego ulegania namiętnościom, lecz jednym ze
składników ruchu. W pewnym wywiadzie don Luigi Giussani212
opowiedział mi, że przygoda, która przebyła przez różne fazy i nazwy, a
dzisiaj nazywa się Comunione e Liberazione, sięga początkami roku
1954, kiedy to w Courmayeur, odbyła się „trzydniówka” Akcji Katolickiej
ku czci profesora Giuseppe Lazzatiego. Przy tej okazji, właśnie od tego
człowieka, który wiele lat później miał stać się „znakiem sprzeciwu” dla
ruchu, don Giussani usłyszał coś, czego nie potrafi nigdy zapomnieć, a
co miało zainspirować jego działalność i sposób ukazywania wiary
młodym. Istotnie, czerpiąc również ze swej wielkiej wiedzy o pierwszych

209
Hiszp. = wyzwoliciel.
210
W j. greckim.
211
Skrót od włoskiej nazwy ruchu: Comunione e Liberazione, istniejącego w wielu krajach świata,
także w Polsce, gdzie nosi nazwę„Komunia i Życie”.
212
W wywiadzie włączonym do książki Inchiesta sul christianesimo, wyd. pol.: Pytania o
chrześcijaństwo, tłum. ks. Mieczysław Stebart COr, Kraków 1997, Wydawnictwo M, s. 207-218.

172
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

wiekach chrześcijaństwa, profesor Lazzati kładł nacisk na fakt, że


chrześcijaństwo, „aby zająć stanowisko, musi się przeciwstawić”213;
antagonista, przeciwnik jest dla niego czymś podstawowym, aby mogło
rozwijać swoje moce.
Nie mamy prawa osądzać ani don Giussaniego i jego zwolenników,
ani tego, który przez długi czas był rektorem Uniwersytetu
Katolickiego214, profesora Lazzatiego. Nasza kondycja „przeciętnych
katolików”, bez medalika, pozwala nam jednak próbować praktykować
swobodnie to, co nas najbardziej interesuje. A więc zastanawiać się nad
wiarą, przemyślać ją krytycznie w świetle rozumu i historii. W tej
perspektywie swobodnego oddechu, wolnego od codziennych
querelles215, intuicje Lazzatiego, które następnie don Giussani przelał w
swoich młodych zwolenników, zobowiązują do zastanowienia się, może
owocnego.

Jak już zauważyliśmy, „dialog”, słowo, które zgodnie z pewnymi


poglądami posoborowymi ma być zwornikiem wszelkiego
chrześcijaństwa obecnego i przyszłego, nie jest słowem hebrajskim, lecz
greckim, zupełnie nie znanym Pismu Świętemu – ani Starego, ani
Nowego Testamentu. Ten ostatni używa natomiast dziesięć razy
czasownika apologéomai i osiem razy słowa apologia, w znaczeniu
„bronić się” i „obrona”, z całą śmiałością, w zetknięciu z przeciwnikami
kerygma216, czyli głoszenia, że „Jezus jest Panem”.
Żadne „zgodne z czasem” odczytanie Nowego Testamentu nie może
mu odebrać tej cechy, która jest widoczna w każdym jego miejscu – że
chrześcijaństwo jawi się w nim raczej jako „zderzenie” niż „spotkanie”.

213
Gra słów w zdaniu włoskim: Per porsi, deve opporsi.
214
W Mediolanie.
215
Franc. = kłótnie.

173
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Poczynając od samego Chrystusa, który przestrzega przed łagodnym


odczytywaniem Jego nauczania: będzie ono przyczyną podziału nawet w
obrębie rodziny; On, Jezus, nie przyszedł, by przynieść pokój, lecz
wojnę. Od początku do końca w Ewangelii rozbrzmiewa wołanie: „plemię
żmijowe!”, „groby pobielane!”, „biada wam!”217. To tylko niektóre ze
zwrotów, jakie Chrystus rezerwuje dla swoich przeciwników. A nimi są w
praktyce wszystkie grupy współczesnego Mu judaizmu i również władza
rzymska, której wyrokiem został w końcu skazany na śmierć. Od
Betlejem po Golgotę Jezus ciągle jest otoczony przeciwnikami, którym
stawia czoło i nazywa ich po imieniu.
Historia opowiedziana w Ewangeliach jest z istoty swej historią starcia
ze „światem” i z jego konkretnymi przedstawicielami. Jest historią wojny;
i rzeczywiście, jak w każdej wojnie, jest tu pokonany (przynajmniej na
pozór) i są zwycięzcy (również z pozoru).
Tak zresztą pojmował Ewangelię interpretator najbardziej ze
wszystkich miarodajny, Paweł z Tarsu, w którego Listach aż gęsto od
terminów wojennych, słów sprzeciwu, zdecydowanego przeciwstawiania
się przeciwnikom, czy to w obrębie gmin wyznawców, czy poza nimi.
Apostoł jest tym, który „zadaje ciosy” (1 Kor 9,26), jak to poświadczają
również w Dziejach on sam bądź inni głoszący Słowo. Tę linię
kontynuują następne stulecia, wszystkie naznaczone walką i wszystkie
zroszone krwią męczeństwa tych, którzy w imię Ewangelii byli przeciw,
rzucali wyzwanie przeciwnikom wiary. Do tego stopnia, że gdy w IV
wieku oficjalne zaakceptowanie chrześcijaństwa zdawało się odbierać
mu przeciwników, dusze najbardziej żarliwe poczuły potrzebę
znalezienia innego przeciwnika; właśnie w owym czasie następuje
rzeczywiście masowa emigracja pustelników i mnichów na pustynię, aby

216
Gr. = kerygmat.
217
U Synoptyków i w Dziejach Apostolskich.

174
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

dalej walczyć – tym razem z szatanem, który na tych pustkowiach


pojawia się z otwartą przyłbicą.
Również całe późniejsze dzieje chrześcijaństwa zdają się
potwierdzać, że aby zająć stanowisko, trzeba się przeciwstawić. Kiedy w
XIII wieku, będącym apogeum Średniowiecza – gdy Kościół może
korzystać ze swojego zwycięstwa już bez przeciwników, przynajmniej na
Zachodzie, a św. Tomasz z Akwinu pragnie dać syntezę swej myśli o
wierze – oto jako cel pojawiają się antagoniści: islam oraz judaizm; i
właśnie Summa została nazwana contra gentiles218.
Wśród „ukrytych” przyczyn nagłego wyłonienia się ideału krzyżowca i
jego szerzenia się we wszystkich warstwach społecznych całej Europy
jest instynktowna potrzeba chrześcijaństwa, żeby „zwalczać”,
przeciwstawiać się; a ponieważ nie było to już możliwe w Europie, starcia
idzie się szukać na Wschodzie.
Upadek moralny, który wydawał się niepowstrzymany w Kościele
epoki Renesansu, został nie tylko zahamowany, lecz wręcz obrócony w
niezwykłą wybujałość energii, zapału, zwartości religijnej w tym, co
nieprzypadkowo nazywa się Kontrreformacją.
Eksplozja świętości, która cechuje ten okres, powtórzy się, gdy nowi
nieprzyjaciele zostaną zidentyfikowani przez chrześcijaństwo: liberalizm,
socjalizm, masoneria, laicyzm, wszystkie ideologie dziewiętnasto- i
dwudziestowieczne.
Po letargu i podupadnięciu w XVIII wieku, oto Rewolucja francuska i
to, co po niej następowało przez całe stulecie (prześladowania,
konfiskaty, odsuwanie na margines), przyczyniły się do ożywienia
chrześcijaństwa, czego przejawem była największa w całej jego historii
liczba fundacji. Można by dalej wyliczać przykłady. Nieważne, czy

218
Łac. = dosł.: Suma przeciwko poganom. Wyd. pol.: Suma filozoficzna, t. I–III, Kraków 1930,1933,
1935, Nakładem „Wiadomości Katolickich”.

175
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

przeciwnikiem był Żyd, poganin, Turek, ateista, mason; sama obecność


antagonisty wydaje się istotna (jak kiedyś w Ewangelii), aby wydobyć
życie i energię wiary.

Ewangelia przynosi na pewno pokój; ale „Jego pokój”, jak uściśla


sam Jezus; pokój, który nie wyklucza „miecza”, lecz współistnieje z nim i
nastaje z jego pomocą.
Rzecz znamienna, że niektórzy z największych świętych przychodzą
do Kościoła wprost z kariery wojskowej, której się nie zapierają,
przechodząc tylko do bitew duchowych, i że praktycznie wszyscy inni
święci (podobnie jak zresztą klasyczna duchowość, ascetyka i mistyka)
używają języka pełnego „wojennych” przenośni.
Jest tak, jakby wiara – w przekonaniu, że wskutek grzechu potrzeba
wojny tkwi w głębi serca każdego człowieka – zamiast negować,
uwzględniała ten instynkt niepokojący, lecz zarazem potencjalnie płodny,
i kierowała go na „słuszne” cele.
Gdyby zresztą (w imię „dialogu” pojmowanego jako kompleks
ustępstw) zabrać wierzącym wszelkich antagonistów zewnętrznych,
skierowałoby się nieuchronną agresję do wewnątrz. Istotnie,
doświadczenie ostatnich dziesięcioleci pokazało, że zaniechawszy pasji
nawracania, zapału misyjnego (owej „wojny” przeciwko błędom, bożkom,
ciemnościom, samemu diabłu – tak to pojmowali święci), wyładowuje się
ten zapał na braciach w wierze. Wielu katolików opowiadających się za
„pojednaniem ze światem”, za bezwarunkowym praktykowaniem go, ma
nowego wroga, któremu wydają zaciekłą wojnę: „integryzm” innych
wierzących. Potępiają z oburzeniem wszelką „krucjatę”, ale zdają się

176
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

odczuwać jej potrzebę – jak wszyscy – i w ten sposób kierują walką ad


intra219.
Są na pewno różne sposoby „prowadzenia polemiki” (a więc, w
znaczeniu etymologicznym, „prowadzenia wojny”): „przeciwnicy” i
„sojusznicy” zostają wybrani spośród sprawiedliwych, a nie z tych
rzekomych; przeciwstawność stanowisk musi być wyrażona, tak aby
można było odróżniać idee od osób; i nade wszystko nigdy nie należy
zapominać Pawłowej zachęty, by „czynić prawdę, ale zawsze i wyłącznie
z miłością”220.
Faktem jednak pozostaje, dziś gorszącym dla niektórych, ale nie
można tego negować i wymaga to zastanowienia: chrześcijaństwo, które
„nie ma wrogów”, nie jest (jak świadczy dramat samego Jezusa)
możliwe. I może nie jest wcale pożądane, jeśli ma dawać z siebie to, co
najlepsze. Dla wszystkich, także dla tak zwanych wrogów.

62. ŹLE WYCHOWANI

Czytam wśród refleksji pewnego reportera z Meetingu w Rimini221:


„Mógłbym wyliczyć całą listę błędów i potknięć Ruchu Ludowego”. Na
pierwszym miejscu „brak wychowania (często zamierzony)”.
Choć zaproszony jak zwykle do Rimini i do wejścia w szranki, tego
roku jednak wybrałem samotną refleksję i wolałem pozostać w ciszy
lektury oraz pisania. Trzymam z Pascalem: „Całe nieszczęście [także

219
Łac. = do wewnątrz.
220
Może nawiązanie do 2 Tm 2,22.
221
Doroczny mityng organizowany przez ruch „Comunione e Liberazione”.

177
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

duchowe – V. M.] ludzi pochodzi z jednej rzeczy, to jest, że nie umieją


pozostać w spokoju i w izbie”222.
Wierzę więc koledze, który tam był. Jego spostrzeżenia kazały mi
powrócić do pewnej refleksji: Czy „dobre wychowanie”, „niezaliczanie się
do źle wychowanych” (w obecnym, mieszczańskim znaczeniu tego
słowa) należy naprawdę do cnót lub przynajmniej wartości
chrześcijańskich? Pytanie wydaje się osobliwe, a jednak nie jest wcale
bez znaczenia dla wiary.
Jeśli Chrystus zostanie odczytany poprzez schemat „dobrych
manier”, wypracowanych na włoskich dworach doby Renesansu (Il
Cortegiano, Galateo223) i potem dalej w świetle arystokratycznych
kodeksów z XVII wieku, a następnie przez libertyńskie salony wieku
XVIII, aż po epokę burżuazyjną, która dochodzi do naszych czasów –
może nam się jawić jako ktoś „źle wychowany”. Wręcz jako swego
rodzaju nudziarz, a nawet „prostak”.

Jesteśmy trochę zaskoczeni, a nawet zakłopotani – my, wychowani


na wyżej wymienionych kanonach dobrych manier – gdy odczytujemy
takie rzeczy jak w rozdziale 11 u Łukasza224: Gdy jeszcze mówił, pewien
faryzeusz zaprosił Go do siebie na obiad. Oczywiście, zaproszenie to
padło, ponieważ ów faryzeusz nie był zgorszony, a nawet
prawdopodobnie solidaryzował się z tym, co Jezus dopiero co powiedział
i co bynajmniej nie było delikatne.
Miał jednak swoje niepokoje i chciał je wyjaśnić szczerze, podczas
wspólnego obiadu. [Jezus] poszedł więc i zajął miejsce za stołem. Lecz

222
B. Pascal, Myśli, § 205, s. 112.
223
Autorem traktatu Il Corteggiano jest poeta i dyplomata włoski z XVI w., książę Baldassare
Castiglione. Dzieło to znane było w Polsce w przeróbce Łukasza Górnickiego, pt. Dworzanin polski
(1566 r.). – Il Galateo – to rozprawka z 1559 r. poety włoskiego Giovanniego Della Casa, traktująca o
sztuce zachowania się w towarzystwie.
224
Łk 11,37-39.44.45.53.

178
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

faryzeusz, widząc to, wyraził zdziwienie, że nie obmył wpierw rąk przed
posiłkiem. Może to zdziwienie wcale nie zostało wyrażone w słowach,
lecz tylko spojrzeniem, jakimś gestem, może w myśli, która jednak
została odczytana przez tego niezwykłego współbiesiadnika. Przyjąć
zaproszenie od faryzeusza i potem nie przestrzegać jasnych, surowych
nakazów Prawa, to już było prowokacją. A jednak Jezus nie przeprasza i
nawet nie wyjaśnia motywów swego zachowania, gorszącego u Żyda w
domu pobożnych Żydów, lecz uderza nagle tymi płomiennymi słowami:
Właśnie wy, faryzeusze, dbacie o czystość zewnętrznej strony kielicha i
misy, a wasze wnętrze pełne jest zdzierstwa i niegodziwości.
Nierozumni! A potem, wśród zawierających groźbę „biada wam”,
dochodzi aż do powiedzenia, że gospodarz domu jest jednym z tych, co
są jak groby niewidoczne, po których ludzie bezwiednie przechodzą.
Faryzeusz milknie osłupiały. Ale – kontynuuje Łukasz – odezwał się
do Niego jeden z uczonych w Prawie: „Nauczycielu, słowami tymi także
nam ubliżasz”. Jak nie przyznać mu racji? Jak nie dostrzec uprzejmego
tonu tej uwagi, rozpoczętej owym pełnym szacunku „Nauczycielu”? Ale
jest jeszcze coś dla niego, już przecież będącego ofiarą obrazy: On
[Jezus] odparł: „I wam, uczonym w Prawie, biada…”. Po czym następują,
wraz z trzema innymi „biada wam”, straszliwe oskarżenia o obłudę, a
nawet o ludobójstwo.
Tak więc, jeszcze przed rozpoczęciem przyjęcia, ten bardzo osobliwy
rabbi odchodzi, trzaskając drzwiami. Można więc łatwo zrozumieć,
dlaczego Łukasz odnotowuje: Gdy wyszedł stamtąd, uczeni w Piśmie i
faryzeusze poczęli gwałtownie nastawać na Niego. Niemal uzasadniona
obrona; zważywszy zwłaszcza, że gdy wyszedł stamtąd, gdzie tak
dotkliwie obraził pana domu i pozostałych gości, zaczął również
publicznie ich zawstydzać: Kiedy ogromne tłumy zebrały się koło Niego,

179
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

tak że jedni cisnęli się na drugich, zaczął mówić najpierw do swoich


uczniów: „Strzeżcie się kwasu, to znaczy obłudy faryzeuszów”…225.
Ta stronica (która nie jest jedyną tego rodzaju) nasuwa pewien
problem: jeśli „dobre wychowanie”, jak my je rozumiemy, jest także
wartością chrześcijańską, to wcale niełatwo uznać tu za „chrześcijanina”
samego Chrystusa… Na pewno z mieszczańskiego punktu widzenia,
jeszcze dziś przyjętego, nie ma w tym dobrego wzoru do naśladowania.
Moglibyście powiedzieć: „My nie patrzymy w głąb serc, Jezus zaś tak,
i dobrze wiedział, jaka ciemna i pełna robactwa otchłań kryje się za tą
fasadową uprzejmością wobec gości. Oni zresztą również zasługiwali na
takie potraktowanie”. Niech i tak będzie. Ale dlaczego nie posłużyć się
łagodnością i umiarem, zamiast urządzać ordynarną scenę w miejscu
publicznym? Jak On sam zresztą naucza według św. Mateusza: Gdy brat
twój zgrzeszy przeciw tobie, idź i upomnij go w cztery oczy…226. Tak
zachowuje się wobec Niego impulsywny przecież Piotr: Wtedy Piotr wziął
Go na bok i zaczął Go upominać. Ale również tutaj następuje ze strony
Mistrza odrzucenie umiaru, „dobrych manier”, wraz z jeszcze cięższą
obrazą (Szatanie!) w obecności wszystkich, i odrzucenie „kulturalnej”
dyskusji prywatnej: Lecz On obrócił się i patrząc na swych uczniów,
zgromił Piotra… (Mk 8,32-33).
Wobec tego jednak należy wyciągnąć wniosek, który jest
zaskakujący, ale taki właśnie zdają się narzucać te teksty: jeśli wierzymy,
że Ewangelie zaświadczają nam prawdziwie o Chrystusie i jeśli zatem
uważamy, że jest On obowiązującym modelem (Dałem wam bowiem
przykład, abyście i wy tak czynili, jak Ja wam uczyniłem, J 13,15), to czy
również my nie możemy zachowywać się – w razie potrzeby – jak „źle
wychowani”, przynajmniej według świata? Czy uprzejmość, grzeczność,

225
Łk 12,1.
226
Mt 18,15.

180
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

ogłada, dobre wychowanie są zawsze, same w sobie, wartościami


chrześcijańskimi?
Pogląd – wiem o tym dobrze – niepokojący, przeciwstawny wobec
naszych normalnych rozmyślań o Nazarejczyku. Nie jestem w tym
jednak odosobniony. Jestem w dobrym towarzystwie, na przykład razem
z Charles’em Péguy, z Georges’em Bernanosem. Oni (wyczuwając
instynktownie coś mało ewangelicznego w afektowanych, jeśli nie
namaszczonych sposobach życia niektórych duchownych, w
dyplomatycznych manierach pewnej kościelnej Nomenklatury, w
uprzejmościowych pozach tylu świeckich „klerykałów”) ryczeli: „Dość już
mamy tych katolików znużonych i nienaturalnych, dość już dobrego
wychowania mieszczańskiego! Revenons aux barbares, wróćmy do
barbarzyńców!”
Tak myślał również ten wielki, udręczony człowiek wierzący, jakim był
Kierkegaard. Jak również dwaj inni świeccy: Papini i Giuliotti, dla których
chrześcijanin nie był na pewno dyplomatą, lecz przeciwnie –
„człowiekiem z buszu”. Obydwaj planowali nawet serię żywotów świętych
„niecywilizowanych”, poczynając od Jana Chrzciciela, który wielu
spośród faryzeuszów i saduceuszów, przychodzących do niego (i to
żeby go słuchać jako uczniowie!) przyjmował w sposób niezbyt miły:
Plemię żmijowe! (Mt 3,7).
Epoka tryumfu burżuazji, wiek XIX i pierwsze dziesięciolecia XX
wieku – to epoka dobrych manier, podręczników savoir vivre’u227 i
zarazem okrutnego wyzysku robotników, tubylców w koloniach, dzieci,
kobiet, samej natury.
Nie przypadkiem, atakując hipokryzję tego świata, taki człowiek
świecki jak Erich Fromm przeznaczył wiele stron, żeby wykazać – będąc
psychoanalitykiem – iż za troską o uchodzenie za osobę „dobrze

181
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

wychowaną” kryje się często próżność, egoizm kogoś, kto boi się, by nie
wypaść źle, neurotyczna potrzeba bycia akceptowanym, pragnienie
wydawania się innym, niż się jest naprawdę, bojaźliwość tego, kto chce
uniknąć wszelkiego starcia. Stąd wręcz pochwała Fromma dla słów
grubiańskich, dla używania ich w koniecznych przypadkach, jako oznaki
prawdy, jasności, braku obłudy. A więc autentycznego człowieczeństwa,
takiego, jak – również według tego psychoanalityka, Żyda i agnostyka –
uczył Jezus.
Czy może nie nazbyt często przedstawia się chrześcijaństwo,
sprowadzając Ewangelię do wiktoriańskiego228 traktatu dobrych manier?
Czy może nie za dużo środowisk duchownych instynktownie odrzuca
świeckiego, który pragnąłby się do nich zbliżyć, swą nużącą i nieomal
bezszelestną atmosferą? Czy może intuicja przysłowia ludowego nie
łączy przymiotnika „uprzejmy” z „fałszem”?
Czy trzeba wrócić do manier barbarzyńców? Nie wiem. Wiem jednak,
że wielu chrześcijan uważało to za konieczne, aby przywrócić prawdziwe
oblicze Kościołowi. I że Kościół uczynił ich nawet świętymi. Podczas gdy
nigdy nie myślał kanonizować monsignora Giovanniego Della Casa,
arcybiskupa Benewentu, nuncjusza Stolicy Apostolskiej, w końcu
ministra papieża Pawła IV i autora owego Galateo, kodeksu dobrych
manier, które jeszcze dziś tak nas zajmują.

63. BEATLESI

Jedną z przyczyn udręki Kościoła po Soborze Watykańskim II jest


fakt, iż wielu pomyliło (w sposób niekiedy wyrachowany) to, co było

227
Franc. = dosł.: umieć żyć, sztuka życia.
228
Z czasów angielskiej królowej Wiktorii (XIX w.).

182
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

mówione na Soborze, z tym, co powiedział Sobór. W auli soborowej


mówiono wszystko, z niebywałą swobodą, a nawet (wystarczy przerzucić
Dokumenty) w sposób zaskakująco nieodpowiedzialny. Przecież każdy,
choćby był biskupem, może mówić to, w co wierzy; wierni jednak nie są
zobowiązani iść za nim w jego improwizowanych „według mnie”, lecz
mają postępować zgodnie z dokumentami zaaprobowanymi kolegialnie i
oficjalnie przez uroczyste zgromadzenie. Ów słynny „duch Soborowy”, do
którego w ostatnich latach tyle osób się odwoływało – często wbrew
literze tych Konstytucji – aby wymagać rzeczy najbardziej dziwacznych,
żywił się właśnie tymi wystąpieniami w auli, dokonywanymi na zasadzie
à qui mieux mieux229, a wyrażającymi osobiste punkty widzenia.
Pominięto również we wspomnianych Dokumentach soborowych
wystąpienie pewnego biskupa z Europy Północnej, który w swej łacinie
wymieniał nazwę zespołu muzycznego wtedy właśnie stającego się
bożyszczem młodzieży z całego świata. Dostojnik ten przytaczał
mianowicie nazwę Beatles, gdyż jego zdaniem ów kwartet angielski
stanowił „znak czasu”, który powinien być brany pod uwagę przez
Kościół: ci chłopcy wyrażają wspólną wszystkim innym młodym potrzebę
nowego, uczciwego świata, gdzie pokój, braterstwo, solidarność, fantazja
miałyby wreszcie pełne prawa obywatelskie. Ich muzyka otwiera nowe,
fascynujące obszary duszy, ku którym Kościół powinien zwrócić swój
kurs, przejawiając ufność i solidarność ze światem, a zwłaszcza z
młodymi jako „awangardą przyszłości”. Tak mówił ten biskup, „otwarty” i
„podążający z duchem czasu”.
Wprawdzie ostatni dokument Vaticanum II – Gaudium et spes nie
wymienia Beatlesów, to jednak przebija z niego (zwłaszcza w części
opisowej dotyczącej świata współczesnego, napisanej nie przez
biskupów, lecz przez socjologów z Francji i Belgii) stanowisko niezbyt

229
Franc. = kto lepiej.

183
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

dalekie od zajętego przez owego dostojnika: optymistyczny punkt


widzenia, typowy dla lat sześćdziesiątych, kiedy to krzywa Zachodu
zbliżała się do wierzchołka i nie znano jeszcze skażenia przyrody,
kryzysu energetycznego, terroryzmu, legalnej aborcji, narkotyków,
nihilizmu i innych problemów, które wkrótce się pojawiły. A więc wielkie,
ufne otwarcie na pokolenie, które tapetowało swoje pokoje wizerunkami
Beatlesów. Nieomal za proroków „innego” świata, za pozytywnych
bohaterów, wręcz za ideały życia, czystości, uważano tych młodzieńców
z gitarami, którzy śpiewali: „Dajcie szansę pokojowi i nadziei”230 i
zapraszali do podania sobie dłoni i podążania razem ku radosnej
przyszłości.

Najsławniejszy z Beatlesów, John Lennon, został zamordowany na


ulicy, przed swoją luksusową rezydencją w Nowym Jorku, w grudniu
1980 roku, w wieku czterdziestu lat, w piętnaście lat od dostąpienia
wzruszającego wymienienia po łacinie pod sklepieniem bazyliki Świętego
Piotra.
Jak ujawnia obszerna biografia „naukowa”, niedawno opublikowana w
Stanach Zjednoczonych, pistolet, który go zabił, wycelował do człowieka
właściwie już umarłego. Od lat Lennon prawie nie wychodził z domu;
całe dnie leżał wyciągnięty na łóżku, w pokoju z hermetycznie
zamkniętymi żaluzjami, czując maniakalny wstręt do światła i równie
obsesyjną potrzebę „oczyszczenia się” w sześciu rytualnych kąpielach
dziennie i w nieskończonej ilości obmyć rąk i twarzy. Pastwił się jak
kapryśny despota nad liczną służbą. Zachowywał szczególną „dietę”:
praktycznie żadnego pożywienia, lecz tylko ogromne dawki speedball231
(piekielnej mieszanki kokainy i heroiny), do tego około czterdziestu

230
Przebój Give Peace a Chance.
231
Ang. = dosł.: szybki lot.

184
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

kryształków marihuany dziennie i jako uzupełnienie – tyleż samo


mocnych papierosów. Wszystko to zakropione likierami i kawą „na skalę
przemysłową”. Dla spędzenia czasu między jednym „odlotem” a drugim,
ogromny zapas pornograficznych książek, pism i kaset wideo.
Jego żona, Japonka Yoko Ono, aby nie wypaść gorzej, wydawała
20 000 dolarów miesięcznie na narkotyki do własnego użytku. Co nie
przeszkadzało tej pani zarządzać z roztropnością majątkiem swego
małżonka-gitarzysty (szacowanym na ponad 150 milionów dolarów).
Czy do tego więc prowadzą „znaki czasu”, które przed laty
oczarowały starych biskupów i młodych socjologów z Zachodu? Jeśli taki
jest koniec „proroków nowego świata”, tych, którzy (żeby przyznać rację
również pewnym katolikom) „wyrażają, choć podświadomie, niemniej
szczerze, nakazy Ewangelii”, to lepiej na przyszłość za bardzo na nich
nie liczyć. Tak, lepiej się nie śpieszyć z entuzjazmem dla „pojawiających
się modeli” światowych: nim się za nimi pogoni, trzeba umieć dostrzec
nie tylko piękne słowa (choćby przy akompaniamencie pięknej muzyki),
lecz nade wszystko zobaczyć, dokąd te słowa prowadzą.

64. GRASS

Obok śpiewaków, mężczyzn i kobiet ze sceny, oto angażowani


intelektualiści”, owe wyrocznie, ci bohaterowie naszych czasów, te
domniemane „sumienia krytyczne” i ci „przewodnicy” ludzkości. Gdyby
ktoś próbował także ich brać na serio, niech pomyśli o najbardziej
fenomenalnym spośród nich, o tym Güntherze Grassie, który należy do
najsłynniejszych pisarzy nie tylko Niemiec, ale i świata.
Politycznie zdecydowany, naturalnie – w kierunku „postępowym”,
bezlitosny krytyk zachodniego konsumpcjonizmu, przyjaciel „nowo

185
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

powstających narodów”, często bluźnierczy i nienawistny oskarżyciel


chrześcijaństwa, zwłaszcza jego katolickiej wykładni, latem 1986 roku
autor Blaszanego bębenka232 zdobył się na „wielkie odrzucenie”. Tak
więc, po głośnej zapowiedzi we wszystkich mediach, Grass opuścił
Niemcy i wyjechał, żeby osiąść z żoną w Kalkucie. Koniec z wygodami, z
życiem zagwarantowanym socjalnie, z dobrobytem: w drogę, na stałe, do
Indii! Do Indii, aby tam żyć w kontakcie z ludzkością jeszcze naturalną,
by odnaleźć samych siebie w solidarności z najuboższymi!
Oto program! Trochę różny od rzeczywistości dzielnicy ludowej, gdzie
ulokowali się małżonkowie Grass. Nabrali do niej takiego wstrętu, że
wytrzymali tam niewiele ponad miesiąc. A więc pośpieszna
przeprowadzka do willi w najlepszej dzielnicy Kalkuty, z czasów
kolonizacji angielskiej i jeszcze dzisiaj zarezerwowanej dla bogatych
„Białych”: Lake Town. Ale także tutaj (przecież wśród zieleni, służby i
towarzystwa innych zamożnych Europejczyków) czuć było jeszcze ciężki
oddech Trzeciego Świata, nie do zniesienia dla zachodniego
intelektualisty, nawykłego mówić i pisać o biednych i odsuniętych na
margines, a mniej żyjącego na co dzień wyidealizowaną przez siebie
rzeczywistością.
Tak więc małżonkowie Grass pakują niechlubnie walizki i wracają do
Niemiec. Ich celem, tak dumnie zapowiadanym, było zamieszkać na
stałe w Kalkucie, lub w najgorszym razie – pozostać tam przynajmniej
parę lat; w sumie wytrwali pięć miesięcy. W ostatnich tygodniach wyszła
drukiem książka233, w której pisarz opisuje to doświadczenie i gdzie,
rozsierdzony, czepia się nie samego siebie i swoich przegadanych
mitów, lecz wszystkich, z Hindusami włącznie.

232
1959 r., wyd. pol. Warszawa 1979, tłum. Sławomir Błaut.
233
Prawdopodobnie chodzi o Zunge zeigen (1988), zbiór rysunków i tekstów poetycko-prozatorskich,
będący swego rodzaju rozrachunkiem z pobytem w Kalkucie.

186
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

A więc, zamiast uznać z pogodą i pokorą, że szlachetne cele


załamały się w zetknięciu z prawdziwym życiem, chciałby jeszcze
pouczać nas, wyjaśniać, że winni są „inni”, jakiś nie sprecyzowany
dokładniej „ustrój”, może „neokolonializm”, hasło, które nigdy się nie
zużyje. Leży to zresztą we zwyczaju pewnych kręgów lewicowej
inteligencji, która wszystko zna, z wyjątkiem autokrytyki.
Ale Grass – ten wielki oskarżyciel hipokryzji Kościołów – może nawet
nie zna innej osoby, która z Europy wyruszyła przed tylu laty i również
dotarła do Kalkuty, ale nie przeniosła się do willi w zamożnej dzielnicy, a
mimo to w tym piekle potrafiła pozostać. I jest tam nadal234. Ależ tak,
właśnie ona, ta stara Matka Teresa, z której imieniem jest odtąd
złączona w sposób nierozerwalny właśnie nazwa „Kalkuta”.

65. W WENECJI

Oglądam ponownie w weneckiej katedrze Św. Marka te cudowne, tak


mi drogie mozaiki. Przechodzę następnie do Pałacu Dożów, by rzucić
okiem na sztukę Ameryki przedkolumbijskiej. Jeśli sztuka jest sekretnym
odbiciem rzeczywistości, nieomylnym detektorem tajników kultur, to czy
nie należałoby się zastanowić nad kontrastem między pogodnym
pięknem tych mozaik chrześcijańskich a budzącym trwogę, szyderczym
uśmieszkiem owych bóstw amerykańskich, które oglądam w gablotach?
Ileż wiary kryje się za kojącym blaskiem tylu Świętych Marków świata,
dla którego inspiracją była Ewangelia, i jakież mroczne wierzenia za tymi
niepokojącymi fetyszami? Nim zaczniemy po prostu porównywać jakąś
religię z inną, zobaczmy, czemu daje życie: czy aniołom, czy potworom.

234
Była tam do śmierci, która nastąpiła w 1998 r.

187
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

66. POPYT I PODAŻ

Ukazał się dokument papieski „o godności kobiety”235. O jego treści


mamy nadzieję powiedzieć później. Tu tymczasem chciałbym się
zastanowić nad przyjęciem, z jakim się ten tekst spotkał (jeszcze przed
poznaniem go) u wcale niemałej liczby katolików, którzy piszą na łamach
prasy albo dla tych pism odpowiadają na pytania reporterów.
Ponieważ dociekania agencji prasowych skupiają się – z możliwą do
przewidzenia banalnością – na kapłaństwie kobiet (jakby ten punkt,
drugorzędny w perspektywie naprawdę religijnej, wyczerpywał całe
bogactwo dokumentu), oto chóralne wypowiedzi, również nad wyraz
przewidujące. Wszyscy więc gotowi są zapewniać, że „nie” dla
wyświęcania kobiet jest przejściowe, że nie chodzi o dogmat, ale o
dziedzictwo kulturalne, nawet o mroczne tabu dotyczące płci, które w
końcu zostanie przezwyciężone. Trzeba cierpliwości: przeminą także
reakcjoniści i odnowiciele: „polski papież” i „niemiecki inkwizytor”.
Tak więc owi komentatorzy (jak już przed wielu laty, kiedy „nie”
zostało wypowiedziane przez kardynała Šepera, poprzednika Ratzingera
w Świętym Oficjum236) zapowiadają i wróżą „pogłębione badania
teologiczne”, „kontynuację badań”, „dodatkowe wyjaśnienia”.
Jest to ta sama perspektywa tymczasowości, przejściowości teologii
in progress237, do której chciano by włączyć wszystkie inne „nie”,
potwierdzone przez Urząd Nauczycielski Kościoła: pełną akceptację
homoseksualizmu, co więcej – ze specjalnymi obrzędami ślubnymi;
małżeństwo kapłanów; środki antykoncepcyjne; aborcję. Jednakże

235
List apostolski Jana Pawła II z okazji Roku Maryjnego (Mulieris dignitatem– O godności i
powołaniu kobiety) ukazał się 15 VIII 1988 r.
236
Kongregacji Nauki Wiary.
237
Ang. = postępowa, idąca z postępem.

188
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

rozdmuchaną dyskusję, która wszystko czyni czymś prowizorycznym, i


kult niestałości przenosi się z moralności na „dogmat”: nic nie może być
ostateczne, wszystko jest otwarte na „perspektywę pogłębienia”, także
każdy artykuł Credo, włącznie z Bogiem w Trójcy Jedynym i
Stworzycielem, również podwójna natura (boska i ludzka) w jednej
osobie Chrystusa i rzeczywistość tajemnicy Eucharystii.
Tak jakby wiara mogła być tymczasowa, jakby można było wierzyć
„na chwilę”, w oczekiwaniu, że spece od teologii będą kontynuować swe
badania, narzucając nam wciąż nowe hipotezy, które potem zostaną
zdementowane i oddalone przez innych profesorów, w nieustannym
procesie zmian. Wyznanie wiary byłoby więc poprzedzone jakimś: „Na
podstawie najnowszych badań, w oczekiwaniu na uprzednie rozkazy
bardziej «otwartych» laboratoriów teologicznych, posłuszne ostatnim
hipotezom duchownych opinion’s leaders238 i w oczekiwaniu, że Kościół
otworzy się w całej pełni na nowoczesność, tymczasem wierzę, że…”.
Wszystko to jest, naturalnie, prezentowane nam jako „zgodne z
umysłowością człowieka współczesnego, uczulonego na dogmatyzm”,
jako „odpowiadające dialogowi ze współczesnymi kulturami”; i tak dalej,
z przytaczaniem cudotwórczych atrybutów „wiary dynamicznej”, która
jest przeciwstawiana godnej potępienia, anachronicznej „dogmatycznej
niezmienności”.

Żeby jednak ograniczyć się do samej skuteczności duszpasterskiej:


czy naprawdę „opłaca się” ta nowa dyktatura ekspertów, opiniodawców,
specjalistów od „ponownego odczytywania”, to aroganckie panowanie
intelektualistów, które chciałoby zastąpić poszanowanie dla Magisterium
Kościoła?

238
Ang. = rzecznicy opinii, opiniodawcy.

189
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Może się mylę, ale wydaje mi się, że w Kościele lat ostatnich byli
tacy, którzy patrzyli przede wszystkim do wewnątrz, oraz tacy, którzy
woleli patrzeć na zewnątrz. Zakładając, jak jest we zwyczaju, dobrą
wiarę wszystkich, wydaje się jednak oczywiste, że wielu katolików kieruje
najwięcej czasu i energii do wewnątrz – na wewnętrzne problemy
Kościoła, dotyczące kleru lub nawet teologii, często ważne, ale na ogół
zarezerwowane dla tych, którzy już w Kościele się znajdują, którzy
dokonali wyboru, by wejść do niego i w nim pozostać. Tak więc Sobór
Watykański II, zwołany po to, żeby uczynić Kościół bardziej misyjnym,
aby zapewnić większą skuteczność jego apostolatowi ad extra239,
doprowadził (na pewno nie z własnej winy) do czegoś przeciwnego: do
nie kończących się sporów duchowieństwa, do wyniszczających debat
nad „reformami” w obrębie zakrystii, klasztorów, seminariów, fakultetów
teologicznych i we wszelkich innych milieux240, byleby tylko „katolickich”.
Jeśli okres posoborowy (jak to ukazują brutalnie statystyki
praktykujących, ankiety, ale również doświadczenie każdego, kto
trzeźwo patrzy dookoła siebie) nie przekonał, jak się wydaje, nikogo
„dalekiego”, ani wbrew oczekiwaniom Ojców soborowych nie rozbudził
nowego zainteresowania w ludziach z zewnątrz, to czy nie stało się tak
dlatego, że to zewnątrz jest często ignorowane przez tych, którzy za
najważniejsze uważali swoje tematy „watykanologiczne”, swoje tezy
praktyków, mające przewagę nad tezami innych praktyków? Apostolat?
Kerygmat? Napięcie misyjne? To sprawy sekciarzy, w rodzaju świadków
Jehowy! Nie znoszący sprzeciwu upór integrystów! Anachroniczny
prozelityzm, podczas gdy jest o co bić się wewnątrz, o reformy
wewnętrzne w kręgach kościelnych. Potem będzie się mówić o „innych”.

239
Łac. = na zewnątrz.
240
Franc. = środowisko.

190
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Kto natomiast odrzucił możliwość wypalenia całej swej energii w


zaciętych sporach między już „przekonanymi” i (pewny, że w ten sposób
wziął na serio misyjne intencje Soboru) zdecydował się patrzeć na
zewnątrz, ku tym, nad którymi Jezus użalał się, ponieważ byli jak owce
nie mające pasterza241, ten nie zapomniał, że Ewangelia, skoro jest dla
ludzi, ma w głębokim poszanowaniu prawa ludzkie. Niech więc nie
gorszy nikogo przypomnienie, że również propozycja religijna jest
„wytworem” i jako taki podlega uniwersalnemu prawu popytu i podaży.
We wnętrzu każdego człowieka tkwi potrzeba sensu, radości, nadziei,
życia wiecznego: w sumie popyt na sprawy duchowe. A zatem podaż
musi być adekwatna do tego popytu. Propozycja chrześcijańska, aby
mogła być przyjęta lub choćby tylko zdołała kogoś zainteresować,
potrzebuje przede wszystkim łaski Bożej, ale musi także odpowiadać na
prawdziwie ludzkie potrzeby.
Wobec tego, czy w tej perspektywie nie tyle klerykalnej, ile misyjnej,
zwróconej na zewnątrz, a nie do wewnątrz, można mieć pewność, że
„pożądany” jest obraz wiary i moralności tymczasowej i podlegającej
ciągłym zmianom, jakiemuś „dziś jest tak, a jutro któż to wie”? Czy jedną
z przyczyn ciągłego, narastającego odpływu ludzi z Kościołów
„urzędowych” do nowych kultów i sekt nie jest może żądanie człowieka
dzisiejszego (zmęczonego poddawaniem go huśtawce rozlicznych,
ciągle zmieniających się opinii) jakiegoś ubi consistam242, punktów
stałych, domu, a nie ciągłego placu budowy? Czy jesteśmy pewni, że
obsesja uniknięcia podejrzenia o „dogmatyzm”, niekończącego się,
ponownego „odczytywania” wszystkiego, stanowi „podaż” odpowiednią
dla tych z zewnątrz? Kto naprawdę korzysta z apostolatu, który, i tylko
on, jest celem istnienia Kościoła?

241
Mt 9,36.
242
Łac. = gdzie mógłbym stanąć (zatrzymać się).

191
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

67. CAŁUN / 1

Kardynał Anastasio Ballestrero, arcybiskup Turynu, powiedział, w


czasie konferencji prasowej 13 października 1988 roku, że jest tego
pewny. Fakt, że płótno Całunu może pochodzić z okresu Średniowiecza,
nie stwarza – jego zdaniem – żadnych problemów teologicznych ani
nawet pastoralnych. Niepokój Kościoła budzi natomiast zupełnie co
innego, i całkowicie innej wagi niż sprawa „relikwii”. Zapewniał, że
narada na ten temat z braćmi w biskupstwie uzmysłowiłaby tym
dostojnikom, iż ma za dużo czasu do stracenia.
Kardynał potrafił nawet zdobyć się na żart – że mimo wszystko Całun
dokonuje „cudów”, o czym świadczy choćby fakt, iż analizy nic nie
kosztowały, zostały bowiem gratis ofiarowane Kościołowi przez trzy
międzynarodowe laboratoria. (To prawda, ale nie trzeba zapominać, że –
wnioskując z pogardliwego tonu niektórych wypowiedzi – owi naukowcy
zapłaciliby nawet z własnej kieszeni, aby dojść do rezultatów tak
pocieszających dla ich agnostyckich bądź protestanckich poglądów,
zatrwożonych „przesądami papistów”. Nie zapominając również, że za
granicą wywiady nie są jak we Włoszech bezpłatne, ale sowicie
opłacane. Poza zwykłym odgrywaniem pierwszej roli, próżnością
zobaczenia własnego nazwiska na łamach dzienników, jest jeszcze coś,
co trzeba policzyć na karb karygodnego zachowania profesorów – na
temat którego nawet zgodny z usposobienia arcybiskup wyraził, również
w oficjalnym komunikacie, swoje ubolewanie – a więc ludzi, których
naiwni turyńczycy uważali może za dżentelmenów, a którzy natomiast
zachowali się jak pospolicie kupczący popłacalną niedyskrecją. Byli w
tym gronie Szwajcarzy, Anglicy, Amerykanie; niech to sobie zakonotują

192
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

masochiści gotowi zawsze mówić, że „pewne rzeczy mogą się wydarzyć


tylko we Włoszech”…243).

Kardynał Ballestrero pozwoli, że powiem, z całym szacunkiem, ale i z


przekonaniem, iż nie jestem pewien, czy rzeczy są tak proste i że ów
„werdykt” (przez niego potulnie przyjęty), przedstawiany jako „naukowy”,
nie będzie miał konsekwencji duszpasterskich. Na pewno rzeczą
banalną jest przypominać, że Kościół nie wypowiedział się co do
autentyczności tego Płótna; że wiara na pewno od niego nie zależy; że
Pismo Święte i Magisterium Kościoła powinny nam wystarczyć. I inne
tego rodzaju oczywistości. Co do mnie, wielu mi czyniło wyrzuty, że w
Opiniach o Jezusie244 nie przytoczyłem Całunu jako elementu
wiarygodności wiary; faktem jest, że dla mnie Całun miał zawsze wartość
w sensie umocnienia już osiągniętej pewności.
A jednak, a jednak: podobne wywody mogą odnosić się na przykład
do Lourdes. Na nic zdałoby się jednak odwoływać do teologii, a nawet do
zwykłego katechizmu, czy też mówić: „nie ma sprawy”, gdyby pewnego
dnia miano udowodnić, że św. Bernadetta była tylko mitomanką, a
wydarzenia z groty – udanym wymysłem grupy handlowców.
Sam widziałem, dziesięć lat temu, owe kilometrowe kolejki w słońcu,
te trzy miliony pielgrzymów, którzy znosili wszelkie niewygody, aby
przejść przed Całunem wystawionym właśnie w turyńskiej katedrze
kardynała Ballestrera. Wędrując po świecie, widziałem to Oblicze
zarówno w barakach, jak i w pałacach duchowieństwa. Jeśli to ma jakieś
znaczenie, Oblicze to znajduje się wśród nielicznych obrazów w tym
samotnym gabinecie mediolańskim, gdzie zazwyczaj piszę.

243
Por. w: Przemyśleć historię, t. I, artykuł 24 pt. „Zniesławiana Italia”.
244
Ipotesi su Gesù, Torino 1976; wyd. pol.: Opinie o Jezusie. „A wy za kogo Mnie uważacie?”, tłum.
ks. Tadeusz Jania SDB, Kraków 1994, Wydawnictwo M.

193
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Co się tyczy mnie, zwykłego chrześcijanina, to gdy myślę o


niezliczonych podobnych do mnie, nie jestem w stanie podzielać zbyt
łatwo odmitologizowującego tonu arcybiskupa, który przecież jest z
urzędu „strażnikiem” Całunu. Na pewno jest to „wizerunek” (jak nie
przestaje powtarzać Ballestrero, który wyjawia teraz, że zawsze i tylko
tak o nim myślał); ale również – żeby powtórzyć za Claudelem –
„Obecność”. Jest to obraz, ale i ufność, że może uchyla on rąbek
Tajemnicy, że to Oblicze jest jednym ze znaków, których potrzebujemy w
naszym ubóstwie. Na pewno nie trzeba się modlić do tego Całunu, lecz
raczej dzięki niemu, w oczekiwaniu, że któregoś dnia będziemy mogli
zobaczyć, jak te powieki podnoszą się: „Wierzę, Panie, ale zechciej
również takimi znakami zaradzić memu niedowiarstwu!”

Starając się jednak oswoić z tą prawdą, która wyzwala245, nie


ukrywam swego zakłopotania. Otóż wiem, że za wschodnią ikoną jest
jakiś mnich, który ją namalował. Ale kto jest za tą „ikoną”, którą przecież
– jak zapewnia w radosnym nastroju kardynał – powinienem nadal
akceptować i czcić, jakby nigdy nic się nie stało?
Czy jest to świętokupcze oszustwo, z udziałem cynicznych
wschodnich fabrykantów relikwii, którzy, wykorzystując zwłoki jakiegoś
młodego człowieka, sporządzili najpierw odlew gipsowy, potem odlali go
z brązu, następnie umieścili posąg w roztworze trawiącym, otrzymując
obraz na płótnie i retuszując go ludzką krwią? Czy nie jest on –
przerażające podejrzenie – świadectwem zbrodni na jakimś biednym
chrześcijaninie (nigdy ten termin nie byłby bardziej stosowny),
umęczonym tak, jak mówią Ewangelie, i którego ciałem manipulowano w
celu otrzymania dochodowego falsyfikatu? A może były to relikwie na

245
Aluzja do słów Jezusa u J 8,32 (Prawda was wyzwoli).

194
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

zamówienie, skonstruowane jako instrumentum regni246, aby w sposób


bluźnierczy dodać prestiżu jakiemuś rodowi?
Są to pytania powracające niby koszmar po tych mimo wszystko
podejrzanych badaniach izotopem węgla, które przygnębiły mnie oraz
kto wie ilu podobnych do mnie prostaczków. Przyznaję, że w pierwszej
chwili pobiegłem myślą do Ryszarda ze Świętego Wiktora: „Panie, jeśli
jesteśmy w błędzie, dlaczego Ty nas nie potępiłeś?” Ty, który w ciągu
ostatnich dziewięćdziesięciu lat dopuściłeś, że tak dużo wskazówek
„naukowych” nagromadziło się na tym płótnie, czyniąc je coraz
godniejszym czci, ale zarazem sprawiając, że czymś prawie
nieuniknionym okazało się popełnienie błędu? Coraz trudniej uwierzyć,
po co ta pułapka, tym bardziej zdradliwa właśnie dzięki współczesnej
nauce? Dobywa się krzyk, który nie różni się może od pełnego udręki
zapytania Pawła VI na pogrzebie Aldo Moro: „Dlaczego, Panie?”
Ale czy to od Chrystusa powinniśmy żądać rachunku? Czy raczej od
nas, jeszcze raz „nieszczęsnych” (a więc przeklętych według słów Biblii),
ponieważ „pokładaliśmy ufność w człowieku”247, w jego wiedzy, w jego
dociekaniach, które nas wprawiały w stan złudzenia, aż te same nauki
przyniosły nam rozczarowanie? Uczciwość i poczucie rzeczywistości
każą nam poważnie się zastanowić nad tym, co się wydarzyło, bo mimo
niewzruszonego, ostentacyjnego spokoju kręgów duchownych, wielu jest
i będzie zgorszonych, a przede wszystkim ci prostaczkowie, których
uprzywilejowuje Ewangelia. Wzruszanie ramionami, jakby nigdy nic się
nie stało, może oznaczać, że nie chce się zaskarbić „lekcji”,
„ostrzeżenia”, które (czy może być inaczej?) Ktoś chciał nam przekazać.

246
Łac. = narzędzie władzy.
247
Aluzja do słów Ps 118,8 i 146,3.

195
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

68. CAŁUN / 2

Oto jeden z najbardziej szanowanych biskupów oświadcza na łamach


liberalnego, antyklerykalnego dziennika w związku z badaniami Całunu:
„My, zakonnicy, cieszymy się rezultatami nauki i uznajemy jej zasługi
mające na celu wyjaśnienie i oczyszczenie problemu”. „Kustosz” Całunu,
kardynał arcybiskup Turynu, przyjmuje „ze spokojem” wyniki tej samej
nauki i z takim samym „spokojem” (pozwalając sobie również na ciętą
odpowiedź, która wydaje mu się dowcipna) potwierdza obniżenie rangi
relikwii (choćby autentycznej, największej ze wszystkich) do „ikony”
niejasnego pochodzenia, którą jednak – jak mówi – należy tak samo
czcić.
Jeśli chodzi o nas, biednych laików, może nieco naiwnych (ale na
pewno nie w tym stopniu, żeby bezkrytycznie padać na kolana przed
Świętą Matką Nauką i przed jej dzieckiem, Świętym Izotopem Węgla 14,
z tymi ich elokwentnymi kapłanami, celebrującymi w świątyniach
laboratoriów radiodatowania w Tucson, Oksfordzie i Zurychu), to nam,
biedakom, nie udaje się wyperswadować sobie, że nie ma tu żadnego
problemu. Co do nas, to odkładanie ad acta248 tego, co się wydarzyło, z
tak nam zalecanym spokojem, mogłoby się wydawać odrzucaniem – z
własnej winy – sposobności, jaką Ktoś nam dał (czy bowiem w
perspektywie wiary cokolwiek dzieje się przypadkowo? w takiej zresztą
materii…), abyśmy odważnie stawiali sobie pytania o prawdę, choćby
bolesną.

Problem, jaki nasuwa Całun (po wiekach czci, ale nade wszystko po
dziewięćdziesięciu latach badań interdyscyplinarnych i zgromadzeniu

248
Łac. = do akt, do archiwum.

196
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

dzięki nim okazałego plonu wskaźników wiarygodności), otóż problem


ten jest tak prosty, jak przerażający: albo jest to wstrząsająca „fotografia”
Boga, który według chrześcijan stał się człowiekiem, ukrzyżowanym
Nazarejczykiem, albo też największe oszustwo (czy drwina) historii. Czy
jest może stanowisko pośrednie, to zaproponowane nam przez
arcybiskupa „strażnika” wizerunku nie Jezusa, lecz kogoś nieznanego,
kogo jednak w spokoju mamy czcić, bo w jakiejś mierze przypomina nam
o Męce Zbawiciela?
Uwaga! – ostrzega jeden z najwybitniejszych badaczy tego tematu,
profesor Pierluigi Baima Bollone. Uwaga, bo jeśli datowanie prowadzi
nas naprawdę do okresu Średniowiecza, to najbardziej prawdopodobna
hipoteza naukowa zakłada straszliwą zbrodnię, zamęczenie jakiegoś
nieszczęśnika, aby otrzymać falsyfikat. Tak więc Płótno byłoby nie
przedmiotem czci, lecz obiektem zbrodniczego świętokupstwa, który
należy poddać egzorcyzmom. W sumie to właśnie nauka zdaje się
mówić: aut Deus, aut Diabolus, tertium non datur249. Albo światło
tajemniczej chwili, poprzedzającej Zmartwychwstanie, albo ciemności
jakiejś jaskini oszustów (lub nawet morderców) na średniowiecznym
Wschodzie, gdzie roiło się od fałszerzy.
W porównaniu z tym oto przypadek bez znaczenia, dowcip z głowami
Modiglianiego wykonanymi dla żartu przez młodych mieszkańców
Livorno. W każdym razie po odkryciu żartu nikt nie myślał o „drodze
pośredniej”; uznano, że są to fałszywe rzeźby, ale należy je wystawiać w
muzeum i tak samo podziwiać, ponieważ przypominają nam o tym
wielkim artyście; wykonano je dla żartu, ale pozostały w jakiejś mierze
„wizerunkami” Modiglianiego… A przecież za tymi kamieniami byli
jowialni chłopcy. Jeśli zaś Całun pochodzi rzeczywiście ze
Średniowiecza, to kto za tym stoi?

197
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Uczciwość zresztą nakazuje stwierdzić, że nie tak łatwo uwolnić się


od problemu religijnego, mówiąc, że nie było nigdy deklaracji
autentyczności ze strony Kościoła. Niech tak będzie. Ale choćby tylko w
dziesięcioleciach z przełomu XV i XVI wieku papieże udzielili ponad
czternastu odpustów w odpowiedzi na tyleż próśb książąt Sabaudii.
Jeden z książąt, Amadeusz IX, ogłoszony przez Kościół błogosławionym,
zbudował dla Całunu la Sainte-Chapelle250 w Chambery. Papież Juliusz
II, bullą z 25 kwietnia 1506 roku, ustanowił „Mszę o Świętym Całunie”,
zatwierdził modlitwy kanoniczne i ustalił datę dorocznych obchodów
liturgicznych, które nieprzerwanie od tamtego czasu (nawet w tym roku)
odbywają się 4 maja. Jego następcy: Leon X i Sykstus V poszerzyli
jeszcze ten ryt. A ponieważ liturgia ma wielkie znaczenie dla wiary (lex
orandi, lex credendi…251), tego typu decyzje nasuwają problemy nie tylko
„związane z kultem”, lecz – jak się wydaje – również teologiczne.
Wystarczy sobie przypomnieć choćby św. Karola Boromeusza, który udał
się pieszo, żeby oddać cześć Całunowi za Alpami, i przyczynił się
niejako do jego przeniesienia do Turynu252; albo papieży z XX wieku, w
jakiejś mierze „zaangażowanych”, poczynając od Piusa XI („Na pewno
nie jest to ludzkie dzieło”) po Pawła VI, który w 1973 roku udzielił zgody
na pokazanie po raz pierwszy Całunu w telewizji, a następnie, w roku
1978, dodał wzruszające orędzie o „misterium tej zadziwiającej i
tajemniczej relikwii”. Piszący te słowa widział, wraz z milionami
pielgrzymów, często przybywających ze swymi biskupami, jak cześć
oddawał tej relikwii, wystawionej w katedrze turyńskiej, wtedy jeszcze
kardynał arcybiskup krakowski, Karol Wojtyła253.

249
Łac. = albo Bóg, albo diabeł, trzeciej możliwości nie ma.
250
Franc. = Święta Kaplica.
251
Łac. = prawo modlitwy prawem wiary.
252
Całun znajdował się w XIV w. w Chambéry, a w 1578 r. został przeniesiony do Turynu.
253
Wg Kalendarium życia Karola Wojtyły, sporządzonego przez ks. Adama Bonieckiego MIC (Kraków

198
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Można by dalej dowodzić, że – mimo braku oficjalnej deklaracji ze


strony Kościoła – od wieków zarówno zwykli ludzie wierzący, jak i
papieże uważali Całun turyński za coś więcej niż tylko „ikonę” (jak
chciałby arcybiskup), wobec której należy powstrzymać się z osądem,
ograniczając się do widzenia w niej jedynie pamiątki Męki Jezusa,
bardzo pomocnej w medytacji, jak każdy święty wizerunek wykonany
przez jakiegoś artystę. Kardynał Ballestrero, będący wybitnym
krzewicielem chlubnych tradycji Zakonu Karmelitańskiego, do którego
sam należy, pamięta – miejmy nadzieję – o tej swojej współsiostrze,
która w wieku zaledwie piętnastu lat wstąpiła do Karmelu w Lisieux, tę
dziewczynkę, co przyjęła imię zakonne „Teresa od Dzieciątka Jezus i
Świętego Oblicza”. Było to dla niej właśnie Oblicze z chwalebnego Saint
Suaire de Turin254, chociaż nie odkryto jeszcze wówczas jego
niezwykłych cech. Albo, żeby podać inny spośród niezliczonych
przykładów, kto zna środowiska misyjne, wie, że w Trzecim Świecie, tak
wrażliwym na „znaki” Sacrum, wiele katechez było i jest dotąd
powiązanych z tym wizerunkiem z Całunu. To jest Pan! (J 21,7) – mówili
tubylcom misjonarze, zachęcani przez swoich przełożonych, biskupów,
naukowców. A co teraz im powiedzą?
Zagadnienie prawdziwości Całunu jest „sprawą poważną”, o bardzo
rozległych reperkusjach, które choć teoretycznie nie naruszają wiary, to
jednak w praktyce są niebezpiecznie bliskie takiego naruszania. Czyż
my, zawsze gotowi domagać się prawdy i uczciwości od „innych”,
„wzruszymy tylko ramionami, gdy należałoby samemu wykazać się tymi
cnotami? Nie można w żadnym razie odkładać affaire255 do archiwów.
Dlatego mamy nadzieję powrócić do sprawy, próbując zgłębić to, co się

1983, Znak, s. 827), było to 1 IX 1978 r.


254
Franc. = Święty Całun turyński.
255
Franc. = sprawa.

199
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

wydarzyło. A nie jest to bynajmniej fakt marginalny, nieomal z dziedziny


folkloru dla prostaczków, lecz coś, co dotyka naszego sposobu widzenia
Sacrum.

69. CAŁUN / 3

W dwóch poprzednich „odcinkach” próbowaliśmy ukazać powagę


wyzwania, jakim jest przypuszczenie (wysnute z „naukowych” badań
datowania), że Całun może być średniowiecznym falsyfikatem.
Natychmiastowa reakcja czytelników potwierdziła, że nie jest
odosobniony nasz zamysł głębszego zastanowienia się nad tym
wszystkim.
Spróbujmy więc porzucić punkt widzenia przyjęty przez
dziewiętnastowieczny „scjentyzm” i stawiać sobie pytania z perspektywy
religijnej, która zresztą może się okazać bardziej „naukowa”.
Istotnie, podczas gdy niewierzący jest kimś, kto musi wykluczać
mnóstwo rzeczy, to wierzący jest tym, który a priori256 nic nie wyklucza.
Nic, nawet tutaj hipotezy szatańskiego oszustwa. Czy jest może jakaś
wskazówka, że u początków domniemanego „oszustwa” z Całunem nie
leży zysk lub jakieś szyderstwo, lecz zasadzka tego, który jest ojcem
kłamstwa (J 8,44)? Jednym z tych, którzy zadali sobie takie pytanie, jest
Kenneth E. Stevenson, bynajmniej nie wizjoner, lecz inżynier, oficjalny
rzecznik czterdziestu naukowców amerykańskich, którzy poddawszy w
1978 roku Całun najbardziej wymyślnym analizom, musieli ugiąć się
przed tym „niezwykłym obiektem”, i otworzyć się na możliwość tajemnicy.
(Dobrze byłoby przeczytać, a jest jeszcze w księgarniach, książkę

256
Łac. = z góry, z założenia.

200
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Verdetto sulla Sindone właśnie tegoż Stevensona, wydaną w 1982 roku


przez Queriniana257).
„Tajemnica” jednak może oznaczać Boga lub szatana. Amerykański
uczony, ukazujący swoje doświadczenie sceptyka, zmuszony jest w
końcu przyjąć Jezusa, którego miłość wydaje się wyraźnie poświadczona
właśnie przez narzędzia techniki: „Moje życie uległo przemianie”. Coś
podobnego przeżyło wielu innych ludzi, na przykład kryminolog z
Zurychu, Max Frei, który na płótnie odkrył pyłki z Palestyny. Nawet
Ballestrero powiedział: „Całun dokonał tylu cudów i jeszcze dokona”.
Cudów jeszcze bardziej niewytłumaczalnych niż te „fizyczne” –
mianowicie cudów uzdrowienia duchowego, wiary umocnionej
kontemplacją tego Oblicza.
Jeśli szatan wyrzuca szatana, to sam z sobą jest skłócony, jakże się
więc ostoi jego królestwo? (Mt 12,26). Cechą tego, co szatańskie, jest
zastawianie pułapki na wiarę, podczas gdy ten „znak” wspomagał ją,
umacniał kontemplację świętych, poruszał serca Bogu tylko znanymi
sposobami.
Zresztą diabolos jest – etymologicznie biorąc – „tym, który dzieli”258, a
tymczasem tak wielu protestantów i prawosławnych łączy się z
katolikami w uznawaniu w tym Śladzie jedynego Pana; Całun jest więc
motywem spotkania, nie zaś podziału.
Jeżeli piękno jest śladem Bóstwa, jak naucza cała Tradycja, to czy
może być mrocznym oszustwem „relikwia”, dla której teatyn ojciec
Guarino Guarini, rysując na klęczkach, stworzył jedno z
najznakomitszych dzieł europejskiego baroku, cudowną kaplicę, która od
trzech stuleci góruje nad Turynem259?

257
Kenneth E. Stevenson, Gary R. Habermas, Verdict on the Shroud. Evidencefor the Death and
Resurrection of Jesus Christ, London 1981.
258
Gr. diabolos = oszczerca, wróg, szatan.
259
W latach 1668-1694, zbudowaną na planie koła przy katedrze turyńskiej, pochodzącej z XV w.

201
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Jeśli to nie diabeł nas oszukał, to może oszukujemy sami siebie,


biorąc na serio te namacalne znaki, zamiast nawrócić się na wiarę
„czystą i mocną”, jak jansenista czy wyznawca kalwinizmu, gardzący
wszelką pomocą? Między innymi odpowiedział na to pytanie don
Giuseppe Ghiberti, jeden z najwybitniejszych biblistów włoskich, który
poświęcił swe prace ściśle naukowe powiązaniom między Całunem a
Nowym Testamentem i przyznał, że był dla niego „dniem udręki” ów
dzień ogłoszenia wyników badań przy zastosowaniu izotopu węgla. Ten
surowy egzegeta, ceniony w skali międzynarodowej, przypomniał, że
„nie należy odcieleśniać wiary do tego stopnia, aby jej zabraniać
wszelkiego powiązania z najgłębszymi ludzkimi uczuciami”. Ghiberti
dodał, że „nie było słuszne to, co powtarzano w związku z
zaprezentowaniem przez telewizję w roku 1978, iż fenomen Całunu, jako
materialny pomost łączący z Jezusem-Człowiekiem, był nie do
pomyślenia, gdyż w wymiarze wiary nie ma już miejsca na takie rzeczy.
Wiara jednak nie poucza Boga, jakimi narzędziami może i powinien się
posłużyć, aby nam pomóc w naszej drodze ku Niemu, lecz pozostaje
wrażliwa i otwarta na dary, których On chce nam udzielać”. To nie my,
wierzący, udaliśmy się na poszukiwanie Całunu, nie my
zaprogramowaliśmy ani jego tajemnicze pojawienie się w Lirey w 1356
roku, ani tym bardziej fotografię z roku 1898, która zapoczątkowała wielki
strumień badań naukowych260.
Chociaż gotowi jesteśmy, jak mówiliśmy, zaakceptować każdą,
choćby najtwardszą „wykładnię”, to jednak nie sądzimy, aby między jej
konsekwencjami, jakie należy wyciągnąć, miało być odrzucenie a priori
wszelkiego namacalnego śladu Bóstwa. Natomiast przyjąć go należy z
rozwagą, ale i z wdzięcznością, jako pomoc w zagrażającym nam wciąż
niedowiarstwie. Wiara na pewno musi nieustannie podlegać

260
Pierwsze zdjęcie fotograficzne Całunu wykonał turyński adwokat i fotograf, Secondo Pia.

202
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

oczyszczaniu, niemniej sama logika Wcielenia zdaje się nas napominać,


żeby go nie odcieleśniać aż do ostatnich granic, z pychą tego, kto stojąc
dziękuje Bogu, że nie jest jak inni ludzie (Łk 18,11). Człowiek wierzący,
który a priori odrzuca ze zgorszeniem możliwość zetknięcia z
materialnym aspektem chrześcijaństwa – dostrzeganie w jego nauczaniu
nie tylko duszy, ale i ciała (przeznaczonego do życia wiecznego, właśnie
w ciele) – jest zagrożony gnostyckim spirytualizmem, który odrywa Credo
od człowieka.

Ale wobec tego, czy powinniśmy podważać rzetelność analiz, na


przykład przypominając nie tak odległą sprawę datowania wątków
jednego z haftów średniowiecznych, tak doskonałych, że prawie
niemożliwych do rozróżnienia? Lub poddanie Całunu gotowaniu w oleju
jako swego rodzaju „sądowi Bożemu”, pożary czy też przykładanie
płótna, które na pewno zostawiło swoje ślady, jak uznało jedno z
laboratoriów, znalazłszy takie ślady na próbce? Albo też pamiętając, że
przeprowadzono w rzeczywistości nie trzy, lecz tylko jedną analizę, w
badaniach posłużono się bowiem tą samą metodą i aparaturą.
Problem jest prawdopodobnie bardziej zasadniczy. Otóż z religijnego
punktu widzenia (ale również – jak przestrzegali niektórzy eksperci – w
imię właściwego pojmowania nauki i jej granic) należało przeciwstawić
się próbie szantażu: „Nie przyjmujecie wyniku próby z C14, ponieważ
boicie się”. Czego się miano bać? Może raczej trzeba rozróżniać plany i
kompetencje wobec Życia, które (jeśli Całun jest „autentyczny”)
odcisnęło się z tajemniczą mocą na tej tkaninie, czyniąc ją również
tajemnicą. Tajemnicą, która z definicji swej umyka zawsze najbardziej
wyrafinowanym ludzkim instrumentom lub doprowadza je do obłędnych
wyników. Zobaczymy. A jeśli moje wnioski wydają się wam zbyt daleko

203
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

idące, to macie rację, i moja w tym wina; może jeszcze nie udało mi się
wytłumaczyć wam tego wszystkiego w sposób zrozumiały.

70. CAŁUN / 4

„Kustosz” Całunu z ramienia Stolicy Apostolskiej, arcybiskup Turynu,


zabrał w końcu głos po długim milczeniu, jakim hierarchia Kościoła
skwitowała jego wypowiedzi w czasie konferencji prasowej z 13
października261, które wielu obserwatorom wydały się pochopne, tak
jakby wszystko miało pozostać prawie bez zmian.
Najlepszy krok kardynała Ballestrero to jego powrót do argumentacji,
która mogła wydawać się „drugorzędną” jedynie ludziom zamkniętym w
aseptycznych laboratoriach teologii nie mającej żadnego kontaktu z
„ludem Bożym”, choć o nim tyle przecież mówią. Setki listów,
telegramów, telefonów, jakie przychodzą do mnie lub do dyrekcji pisma,
w którym pracuję, świadczą o wzburzeniu uczuć, o zaskoczeniu,
rozczarowaniu, goryczy, odrzucaniu bezwarunkowego zaufania do
„Nauki”, a nawet wręcz o niechęci do sposobu prowadzenia i potem
przedstawiania całej sprawy. Gdyby nawet założyć, że nie jest to
problem natury „teologicznej” (chociaż, jak już zauważyliśmy, sześć
stuleci nie tylko pobożności, lecz również sprawowanej liturgii stawiają
takie stwierdzenie pod znakiem zapytania), zawsze jednak będzie to
problem duszpasterski, którego ludzie Kościoła nie mogą ignorować.

Aby więc wykorzystać tę „otwartość” i „mówienie bez ogródek”


(greckie parresía, występujące w Nowym Testamencie), które teraz
nawet Synody biskupów zalecają nam, świeckim, czujemy się w

204
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

obowiązku nic nie ukrywać. Nic. Nawet stanu ducha, jaki my,
dziennikarze (a więc zawodowi rzecznicy nastrojów ludzi), mogliśmy
zaobserwować w ostatnich tygodniach w tej „bazie Kościoła”, która dziś
pragnie być traktowana tak poważnie, jak na to zasługuje.
Ten zaś stan ducha może skłaniać wierzących, i to nie tylko od
niedawna, do napisania z goryczą: „Święty Całun był przez wieki
nabożnie strzeżony i czczony przez książąt Sabaudii, a zaledwie
przeszedł, na mocy darowizny tego Rodu, w ręce ludzi Kościoła, został
pokawałkowany, wydany na pastwę analiz i brak szacunku ze strony
obcych badaczy oraz ogłoszony falsyfikatem”. Pisze te słowa również
uczony (gorliwy katolik Romano Amerio, emerytowany dyrektor Liceum
Kantonalnego w Lugano, znany w całym świecie dzięki swym
znakomitym, choć czasem polemicznym esejom religijnym), który
posuwa się wręcz do oskarżenia tychże „ludzi Kościoła”, iż „zgrzeszyli
przeciwko cnocie pobożności, nie mając żadnego względu na uczucia
ludu Bożego, któremu przez wieki pokazywano Całun Turyński nie – jak
się dziś twierdzi – jako zwykły «wizerunek», lecz jako obraz
bezpośrednio odciśnięty przez Najświętsze Ciało Pana”. Co więcej,
według tegoż Ameria, „grzech duchownych” jest wręcz potrójny. Jest to
grzech „przeciwko doktrynie, ponieważ przypisuje się nauce pewność i
ostatnie słowo, które nie przysługują jej według katolickiego punktu
widzenia”. Jest to ponadto „grzech przeciw roztropności, gdyż rangę
dogmatu nadaje się orzeczeniu trzech ekspertów, zamiast przystąpić do
następnych prób, a w ten sposób obraca się wniwecz całe stulecie
studiów nad Całunem”.
Słowa to surowe, może wypowiedziane w momencie zrozumiałego
wzburzenia. Ale owa parresía, zalecana nam przez samą hierarchię,
każe uznać, że chodzi o słowa, które – choć przekraczają dopuszczalne

261
Zob. artykuł 67.

205
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

granice – niemniej wyrażają faktyczny stan uczuć „ludu Bożego”. A są to


„znaki czasu”, którym duszpasterze muszą stawić czoło.

Przejdźmy do uściśleń, jakie kardynał Ballestrero poczynił reporterowi


pewnego tygodnika w swojej diecezji. Powiedział wówczas: „Zaufano
nauce, gdyż nauka prosiła o zaufanie”. I dodał: „To wyraz spójności
chrześcijaństwa”. Ale nic nigdy nie jest proste, lecz wszystko jest zawsze
skomplikowane. Także angielski uczony Christopher Derrick nawoływał
do „spójności”, zauważając z typowym brytyjskim pragmatyzmem:
„Nauka, a więc izotop C14, może mieć ostatnie słowo, jeśli uznamy, że
Zmartwychwstanie nigdy nie miało miejsca. Ale są raczej mniej
wiarygodne, gdy wyjdziemy od hipotezy, że mogło ono wystąpić”.
Istotnie, nauka może mieć zastosowanie do tego, co jest
„powtarzalne”. Natomiast zmartwychwstanie Chrystusa jest dokładnie
czymś odwrotnym. Jest w najwyższym stopniu hapax, jak trzykrotnie
powtarza List do Hebrajczyków: tym, co zdarzyło się „raz na zawsze”262.
Wiara prowadzi nas do „postawienia” na tę Rzeczywistość
fundamentalną dla samej wiary, chociaż nic o tym nie wiemy –
poczynając od tego, co mogło znaczyć, na płaszczyźnie fizycznej, to
tajemnicze przeniknięcie życia na tkaninę całunu w zetknięciu z tym
Ciałem.
A jeśli wyniki analiz są – jak mówią niektórzy – nie tyle ostrzeżeniem,
żeby z mniejszą powagą traktować „relikwie”, ile raczej napomnieniem,
by brać je naprawdę na serio, z poszanowaniem tajemnicy i bez ulegania
wyrokowi naukowców, gdy chcą rzecz „udowodnić” za pomocą tych
swoich instrumentów, które tu mogą okazać się bezsilne? Może są
swego rodzaju nie rzucajcie swych pereł… (Mt 7,6)? Paul Claudel mówił:

262
Słowo greckie. Por. Hbr 7,27; 9,12; 10,2; 10,10; 10,12 (w polskim przekładzie zwrot występuje
pięć razy).

206
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

„Moc wychodziła od Niego i uzdrawiała wszystkich (Łk 6,19). To ta siła


odcisnęła swoje cudowne ślady”. Czyż nie ta sama siła dotknęła również
w jakiś sposób płótno, powodując ślepotę naszych maszyn?
Od dawna wykluczywszy każdą inną hipotezę (niemożliwe
namalowanie, niemożliwa teoria oparów), jesteśmy chyba teraz zgodni
co do faktu, że ten obraz jest jak „lekkie wypalenie”, niemożliwe jednak
do osiągnięcia środkami ludzkimi. Jaki „ogień” to sprawił, w tajemnicy
grobowca, z którego dał się słyszeć odgłos, jakby nastąpiło wielkie
trzęsienie ziemi (Mt 28,2)? „Nauka” mogła zweryfikować całun
spowijający mumię. Ale jeśli to Płótno jest „prawdziwe”, to z niego
właśnie wyszedł żywy ten Jedyny, którego wskrzesił Bóg (Dz 2,32).
Węgiel powstaje w wyniku działania Słońca. Co się z nim jednak dzieje w
wyniku przypadkowego zetknięcia z Synem Tego, który stworzył i
wprawia w ruch Słońce? Jak „datować” tutaj, skoro jest napisane, że
jeden dzień u Pana jest jak tysiąc lat, a tysiąc lat jak jeden dzień (2 P
3,8)?
Nie, przypadek Całunu nie sprowadza się teraz (jak zapewnia
kardynał) do konserwacji i odrestaurowania średniowiecznego
„wizerunku” nieznanego pochodzenia. Ten sam rozum, na którym opiera
się nauka (która jeśli jest prawdziwa, to jest także świadoma własnych
granic), upewnia nas, że sprawa wcale nie jest zamknięta.

71. CAŁUN / 5

Pascal przestrzega, że to, co należy do „porządku”, do wymiaru, musi


być oceniane odpowiednimi kategoriami. A więc również kategoriami
wiary, z religijnego punktu widzenia.

207
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Posługujemy się intelektem, rozumem, metodą eksperymentalną w


odniesieniu do prawd naukowych; w przypadku prawd religijnych
narzędzia te mogą być pomocne i powinny nam towarzyszyć do
pewnego punktu drogi, ale nie są ostateczną instancją. Dla
udowodnienia wiary potrzeba owej scientia sanctorum263 (która nie ma
nic wspólnego ze scientia laboratoriów), jaką jest mistyka, czyli
„konkretne doświadczenie Bóstwa”, „pewne i obiektywne poznanie
Tajemnicy”, jakby w bezpośrednim kontakcie. Uczone wątpliwości
„specjalisty”, którego „wiedza” unosi się pychą (1 Kor 8,1), są bez
żadnego znaczenia w przypadku mistyka, który „wie”, ponieważ „widział”,
„dotknął”. Mistyka jest więc najpewniejszym źródłem poznania, bo jest
oparta na obiektywnym, choć tajemniczym doświadczeniu kogoś, kto nie
potrzebuje już „zakładać” wiary, lecz stwierdza, opiera się na
oczywistości.
Na pewno, jak już przestrzegał św. Paweł, potrzebna jest ostrożność,
bo nie wszyscy „mistycy” są nimi naprawdę. Kościół wiedział to zawsze i
zachowywał rozwagę, posuwając ją wręcz do skrajności.
Do mistyków, którzy zostali zaaprobowani przez surowy filtr kościelny,
należy Anna Katharina Emmerich, zwykła pasterka, urodzona w Westfalii
w 1774 roku, odepchnięta przez wszystkie klasztory i przyjęta potem,
wśród mnóstwa upokorzeń, przez zakon augustianek. Od roku 1813 aż
do śmierci (w 1824 roku) Katarzyna Emmerich nie opuszczała łóżka.
Ponadto miała stygmaty i bardzo wyraźne widzenia, które, odbierane
może w sposób niewłaściwy, wzbudziły nieufność i niezrozumienie. Z
tego powodu (a także z przyczyn politycznych, związanych z sytuacją
Niemiec), pomimo otaczającej ją nieustannie czci ze strony ogółu,
dopiero w roku 1981 rozpoczęto jej proces beatyfikacyjny. Kościół ogłosił
ją tymczasem „sługą Bożą”.

263
Łac. = święta wiedza.

208
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Dzięki uprzejmości dwóch czytelników mam na biurku, wydrukowane


w 1946 roku w Bergamo – z imprimatur264 biskupa Bernareggiego, a
najpierw jeszcze z imprimatur wikariusza generalnego diecezji
ratyzbońskiej w Bawarii – czwarte wydanie widzeń Katarzyny Emmerich
odnoszących się do Bolesnej męki Pana naszego Jezusa Chrystusa265.
A jednak na tych stronicach, gwarantowanych przez „wolno drukować”
dwóch autorytetów kościelnych, opowiadane są zaskakujące rzeczy o
„czymś”, co Katarzyna Emmerich widziała około 170 lat temu, ze swego
łoża stygmatyczki: ależ tak, właśnie Całun.
Dowiadujemy się więc, że Całun czczony w Turynie nie jest
oryginałem, lecz „odciśnięciem” (kopią) otrzymanym w cudowny sposób
wiele lat później, przez przyłożenie innego płótna na płótno starożytne.
Jeśli chodzi o Całun „prawdziwy”, oto dosłowna wypowiedź wizjonerki:
„Oryginał, uszkodzony już trochę i porozdzierany w niektórych miejscach,
widziałam raz w posiadaniu chrześcijan niekatolików w Azji. Nazwę
miasta zapomniałam; leży ono w jakimś kraju w pobliżu ziemi św. Trzech
Królów”266.
Według tajemniczych wizji sługi Bożej (owych widzeń, które między
innymi wiele razy wyprzedzały odkrycia współczesnej archeologii
biblijnej), Ukrzyżowanego owinięto opaskami, a następnie ułożono na
prześcieradle. Oddajmy jej jeszcze głos: „Wtem oczom ich przedstawił
się cud, wzruszający ich do głębi. Oto na wierzchniej chuście,
okrywającej zwłoki, odbił się obraz najświętszego Ciała Jezusa z

264
Łac. = wolno drukować. Formuła wydawnicza, zwłaszcza kościelna, zezwalająca na druk.
265
W latach 1818-1824, spisane przez niemieckiego poetę ClemensaBrentano, ukazały się pt. Das
bittere Leiden unsers Herrn Jesu Christ. Nach den Betrachtungen der gottseligen Anna Katharina
Emmerick Augustinerin des Klosters Agnetenberg zu Dälmen (Sulzbach 1833; Asch 1956 3). Wyd. pol.:
Bolesna męka Pana naszego Jezusa Chrystusa podług rozmyślań Anny Katarzyny Emmerich,
zakonnicy augustianki klasztoru Agnetenburg w Dälmen, Warszawa 1844, 1924, cyt. wg wyd.:
Częstochowa 1991, Częstochowskie Wydawnictwo Diecezjalne.
266
Bolesna męka…, s. 313 – Zgodnie z tradycją przez pierwsze wieki Całun był przechowywany
przez wspólnotę chrześcijan w Jerozolimie, a gdy miasto zajęli w VII w. Arabowie – w bazylice Matki
Bożej Blacherneńskiej w Konstantynopolu.

209
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

wszystkimi ranami i bliznami. Zdawało się, że Jezus, wdzięczny, chce


wynagrodzić im ich życzliwe starania i smutek po Nim, pozostawiając im
Swój wizerunek, cudownie odbity poprzez wszystkie całuny. […]
Zdumieni wielce, rozwinęli na powrót chustę i oto zdumienie ich wzrosło
jeszcze, gdy ujrzeli, że pod spodem wszystkie całuny są czyste zupełnie,
a tylko na wierzchniej chuście odbiła się postać Pana. Część chusty, na
której leżało święte Ciało, nosiła odbity wizerunek grzbietu całego, część
zaś, okrywająca Jezusa z wierzchu, nosiła ślady całej przedniej części
ciała…”267.

Dalej, ciągnie Katarzyna Emmerich, „znane mi było wiele szczegółów


z późniejszych losów tej świętej chusty”: między innymi, że „długi czas
była w posiadaniu chrześcijan i doznała czci wielkiej w różnych
miejscowościach”. Jest nawet osobliwe uściślenie: „Raz widziałam, jak
wybuchła sprzeczka o nią, wśród której wrzucono ją w płomień…”
Wydaje się to napomknięciem o tym „sądzie Bożym”, któremu Całun
faktycznie został poddany, lecz o którym prosta zakonnica nie mogła
wiedzieć. Zadziwia również, że nie ruszając się nigdy ze swego regionu,
mogła dokładnie opisać kolor wizerunku na Całunie („ciemnoczerwony”)
oraz powiedzieć, że Płótno to oddaje „obraz Ciała Jezusa z wszystkimi
ranami i bliznami”, co można było zobaczyć dopiero 80 lat później, dzięki
pierwszym fotografiom.
Oto zresztą zaskakujący fragment, o którym już wspominaliśmy: „Za
łaską Bożą utworzyli święci mężowie przez przykładanie rąk wśród
modłów trzy odbitki, a to z całej tylko części i złożonych kawałków
przedniej części. Odbitki te, powstałe przez dotknięcie i uświęcone w
zbawiennej intencji uroczyście przez Kościół, były od dawna przyczyną

267
Bolesna męka…, s. 312-313. Następne cytaty – ze s. 313.

210
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

wszelkich cudów”. Następują słowa (już przytoczone powyżej) o losach


oryginału, ukrytego w Azji.
Na koniec dodatkowa niespodzianka. Oto nagle pojawia się nazwa
Turynu: „W widzeniach o tej chuście wmieszane były jakieś szczegóły o
Turynie…” Te „jakieś szczegóły” wydają się aluzją do faktu, że właśnie
do tego miasta (którego nigdy przedtem nie wymieniła) nawiązywała
mistyczka, mówiąc o cudownych „odbitkach”.
Jest to „świadectwo” może przyszłej błogosławionej; podejście
„religijne” – jak już mówiliśmy – musi je przyjmować z rezerwą, ale nie
może go odrzucać a priori. Nie tylko dlatego, że w takich rzeczach – o
czym mówiliśmy – mistyk „wie” więcej od uczonego, ale również z tego
względu, że istnieje w Kościele słynny precedens, jeśli chodzi o „ślady”:
opończa Indianina z Meksyku, na której Matka Boża odcisnęła w XVI
wieku, również w cudowny sposób, wizerunek doznający czci w całej
Ameryce Łacińskiej. Czy Turyn jest jak Guadalupe? Pytanie, które może
oddalić z poirytowaniem, odmawiając zastanowienia się nad nim, tylko
ten, kto utracił szacunek dla Tajemnicy.

72. CAŁUN / 6

Nie trafiło w próżnię (zważywszy na natychmiastowe reakcje


czytelników) przypomnienie, że sługa Boża Anna Katarzyna Emmerich,
stygmatyczka, której proces beatyfikacyjny toczy się właśnie, miała
„widzieć” 170 lat temu oryginał Całunu ukryty w Azji i Płótno z Turynu
jako jedną z trzech odbitek – w cudowny sposób otrzymanych „dużo
później” (w Średniowieczu?). Tak więc cudowne – wciąż na podstawie
wizji mistyczki, opublikowanych ze zwykłymi pouczeniami o „wierze tylko
ludzkiej”, niemniej opatrzonych dwoma biskupimi imprimatur – byłoby

211
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

pochodzenie pierwotnego Całunu, otrzymanego nie w zetknięciu, lecz „w


wyniku projekcji”.
Rzecz szczególna: właśnie o jakiejś niewytłumaczalnej „projekcji”
mówi dziś nauka zwana syndonologią268, jako o jedynym możliwym
pochodzeniu wizerunku. I jest również rzeczą niezwykłą, że nieuczona
wieśniaczka „widziała” dokładnie czy to barwę wizerunku, czy szczegóły,
które dopiero późniejsze badania archiwalne miały potwierdzić: na
przykład ordalia, „sąd Boży”, któremu relikwie zostały poddane w próbie
ognia.
To, że sprawa nie trafiła w próżnię, pokazują nie tylko stosy listów,
lecz również prasa, która z całą uwagą podjęła tę sprawę.
Wspominaliśmy również, że gdyby cuda były naprawdę od początku
związane z Całunem, byłyby znane Kościołowi. „Średniowieczna
relikwia” z Turynu byłaby więc porównywalna z tilma269 z Guadalupe,
opończą biednego Indianina, na której Maryja odbiła w cudowny sposób
swój wizerunek. Obraz ten miał decydujące znaczenie dla ewangelizacji
Ameryki Łacińskiej i jeszcze dziś przechodzą przed nim i klęczą miliony
pielgrzymów. Wiadomo, że również w odniesieniu do owej tilma badania
naukowe doprowadziły do diagnozy, iż jest to „rzecz niemożliwa”. Między
innymi włókno roślinne, z którego utkana jest opończa, ulega zniszczeniu
w ciągu paru lat, podczas gdy opończa z Guadalupe, po niemal czterech
wiekach, w tym po dwóch wiekach wystawienia na powietrzu, jest
świeża, tak jakby została wczoraj wykonana, a ponadto wykazuje inne
tajemnicze właściwości, na przykład jest odporna na kurz. Wiemy też, że
badania pod mikroskopem elektronicznym ujawniły niebywałe rzeczy,
choćby niezwykłą „fotografię” w źrenicy oka Najświętszej Maryi Panny,

268
Od włoskiego słowa Il sindone = całun. Jest też w obiegu termin „całunologia”.
269
Hiszp. = opończa.

212
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

ukazującą scenę okolicznościową (biskupa i innych dostojników) w


momencie powstawania wizerunku.

Spodziewając się, że również w Guadalupe górę weźmie jakiś


oświeceniowy scjentyzm, nie mający poszanowania dla tajemnicy ani dla
wierzących, którzy nie uczęszczają do szkół, gdzie formuje się wiarę
„dojrzałą” (ale czyż nie nakazuje właśnie Ewangelia, żeby „stać się jak
dzieci”270 i przestać uważać się za „dorosłych”, aby cośkolwiek
zrozumieć?); w oczekiwaniu na jakichś Rambo271, którzy przy użyciu C14
utorują sobie drogę wśród „pobożności tracącej magią i przesądem”;
oczekując wreszcie, że również w Guadalupe odrzuci się pośpiesznie
liczne, solidne wyniki interdyscyplinarnych badań naukowych, trwających
prawie całe wieki, w imię jakiegoś stwierdzenia „naukowego”
przyjmowanego jako absolut, który miałby ośmieszyć wszelkie inne – w
oczekiwaniu więc na to wszystko spróbujmy tymczasem wyciągnąć
wnioski z refleksji na temat tej affaire272, która tak nam leży na sercu, że
nie można jej po prostu „ze spokojem” odłożyć ad acta273.
Odczytując rzecz ponownie, nie musimy – jak się wydaje – nic
zmieniać z tego, co przed wielu miesiącami napisaliśmy o
bulwersujących analizach, zaczynając w ten sposób: „Rozczarują się ci,
którzy są przekonani, że jesienią, wraz z wynikami analiz izotopem węgla
«poznamy w końcu prawdę»”. Pamiętamy rzeczywiście, iż tajemnicza
strategia Boga biblijnego, jeśliby powtórzyć za Pascalem – była –
objawianiem się i zarazem ukrywaniem», «chciał oślepić jednych,

270
Parafraza słów Jezusa u Mt 18,3.
271
Samotni mściciele, słowo pochodzące od głównego bohatera filmu z 1982 r. The First Blood
(Rambo), produkcji USA, w reżyserii Teda Kotcheffa.
272
Franc. = sprawa.
273
Łac. = do akt, do archiwum.

213
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

oświecić drugich»274; w sumie obroną naszej wolności, aby wiara była


darem, wyborem, zakładem, a nie poddaniem się wobec jakiejś ludzkiej
pewności. Pisaliśmy, że „jeśli Całun jest rzeczywiście związany z
tajemnicą Chrystusa, trzeba szanować jego logikę, którą jest
niejednoznaczność, a nie oczywistość. Deus absconditus275
przepowiedziany przez Izajasza i który zarazem objawił się i ukrył w
Jezusie, nie chce nikogo przypierać do muru ani odbierać człowiekowi
prawa do wątpienia”.

Myślałem, co prawda, że ta „jasność i ciemność”, umożliwiająca


zakład wiary, jest zachowywana wskutek sprzeczności w datowaniu;
czekałem więc na trzy różne, niemożliwe do pogodzenia wyniki. Nigdy
nie oczekiwałem jednoznacznego werdyktu, który potwierdziłby
„właściwą datę” – tę z I wieku. Nie wziąłem jednak pod uwagę faktu, że
laboratoria były wprawdzie trzy, ale zastosowano w nich identyczne
metody oraz instrumenty. Sprzeczności, których się spodziewałem
zgodnie z prostą logiką wiary, ujawniły się w nieprzejednanym sporze
między różnymi dyscyplinami w obrębie tej samej nauki: z jednej strony
nauka, która mówi: „Średniowiecze”, z drugiej nauka, która mówi: „to
niemożliwe; jeśli naprawdę tak jest, prawdziwy cud byłby fałszerstwem”.
Naukowa jest (nawet z ograniczeniami, które chyba nie zostały wzięte
pod uwagę) metoda izotopu węgla; ale naukowa jest również (bo wnosi
do niej swój wkład wiele dyscyplin: od fizyki po chemię, botanikę,
medycynę, archeologię) owa „syndonologia”, wypracowana przez lat
dziewięćdziesiąt na pewno nie przez ludzi niewykształconych bądź
wizjonerów. Jeśli więc chodzi o Całun, to kto zamierza „negować” go,
przyznaje pierwszeństwo nauce posługującej się izotopem węgla; kto

274
Zob. B. Pascal, Myśli, § 335, s. 165; § 573, s. 320.
275
Łac. = Bóg ukryły. Zob. Myśli, § 335, s. 165 oraz Iz 55,15.

214
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

natomiast chce „potwierdzać” autentyczność Płótna, weźmie pod uwagę


mnóstwo innych wyników naukowych, które kłócą się z tamtym
werdyktem. Tak jak zawsze we wszystkim, co dotyczy Chrystusa, każdy
jest wezwany do dokonania własnego wyboru, i rację (przynajmniej z
pozoru) będą mieli zarówno jedni, jak i drudzy.
Naturalnie, kto chciałby nadal „potwierdzać” autentyczność Całunu,
nie powinien zapominać, że na poparcie jego wyboru będzie miał to, co
próbowaliśmy powiedzieć, poczynając od faktu, że jeśli to płótno jest
„prawdziwe”, to jest też unicum276, na którym zapisał się jedyny fakt
Zmartwychwstania, w sposób materialny, ale całkowicie nam nieznany.
Nie zapomni również, że z punktu widzenia wiary „wiedza świętych”, czyli
mistyka, jest bardziej godna zaufania od „wiedzy naukowców”, których
narzędzia są ślepe, a nawet mogą się mylić w zetknięciu z takimi cudami
jak przypadek Katarzyny Emmerich czy Guadalupe.
Czego oczekiwaliśmy od tego Wizerunku? Ażeby została zachowana
przestrzeń niejednoznaczności, wymiar tajemnicy, który sprawia, że
wiara w Boga Jezusa nie jest wiarą w Boga Mahometa, gdzie
niewierzący nie ma prawa obywatelstwa, jest głupcem, ponieważ
zaprzecza temu, co oczywiste. Chociaż w sposób niemożliwy do
przewidzenia (Moje drogi nie są waszymi277), oczekiwania sprawdziły się,
bo Tajemnica nie tylko pozostała, lecz stała się jeszcze gęstsza, gdyż
pojawiły się rozbieżności stawiające naukę w sprzeczności z samą sobą.
Naszym zadaniem nie jest zamknięcie sprawy, lecz prowadzenie
dalszych badań syndonologicznych i gromadzenie coraz więcej danych,
pójście w głąb tego sekretu, który jest gwarancją wolności: umieć
powiedzieć „nie”, lecz również „tak”. I to nie tylko w imię wiary, lecz także
rozumu.

276
Łac. = unikalne, jedyne.
277
Iz 55,8.

215
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

73. CAŁUN / 7

Nie wszystko jest z naszej winy, jeśli w ogóle o takiej można tu


mówić. To nasi czytelnicy, nieomal zalewając nas swymi gorącymi
prośbami, domagają się, aby raz jeszcze zastanowić się nad tą Zagadką,
która, zwinięta w rulon i chroniona potrójną szybą, tkwi pod urzekającą
kopułą turyńską, pomalowaną przez zakonnika-matematyka Guarino
Guariniego.
Ten „lud Boży”, który słusznie się nie poddaje i głowi się nad
znalezieniem drogi wyjścia ze sprzeczności, w jakie chyba wpakowała
się nauka ze swymi nieprzystawalnymi wynikami (tymi z badań izotopem
węgla C14 i zgromadzonymi w ciągu 90 lat badań syndonologicznych),
otóż ten lud wierny, jak świadczą pokaźne teczki korespondencji, zdaje
się naprawdę „rozważać je wszystkie”.
Niektórzy więc nalegają, aby znów zwrócono uwagę na aspekt dotąd
mało znany. Ja sam również trochę się nad tym zastanawiałem, ale
raczej jako uważny czytelnik tego, co się pisze na ten temat (na przykład
Edizioni San Paolo rzuciły do księgarń materiały z IV kongresu
syndonologii, zatytułowane: La Sindone. Indagine scientifiche278. Książkę
trzeba przejrzeć, aby się przekonać o wielkim bogactwie badań, których
jeden wynik niezgodny nie może unicestwić).

Po niepewnych wynikach datowania Całunu na okres Średniowiecza,


z zastosowaniem izotopu węgla, oto teraz najważniejsze pytanie: Czy da
się udowodnić istnienie Całunu przed końcem XIII lub początkiem XIV
wieku? Wiadomo, że niektórzy uważają za niewystarczające dotychczas
przeprowadzone analizy. Jednakże archiwa Kościołów wschodnich

278
Wł. = „Całun. Badania naukowe”.

216
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

pozostają nieomal nie zbadane. Dlaczego, mając ponad sześćset


towarzystw naukowych, uniwersytetów oraz instytutów studiów
katolickich, dotąd pozostawiono te i inne badania nad Całunem
inicjatywie i dobrej woli „osób prywatnych”? Dlaczego nie zaplanować
serii systematycznych badań historycznych, archeologicznych i z
zakresu nauk ścisłych?
Istnieją już nie tylko dokumenty pisane, niektórzy bowiem badacze
sięgnęli także do dziedziny sztuki, dowodząc, że na Wschodzie,
poczynając od IV wieku, pojawiły się wizerunki oblicza Chrystusa o
rysach jakby skopiowanych – często z niesłychaną wiernością – z
Oblicza na Całunie. Może uznając autorytet Wschodu, również Zachód w
pierwszych wiekach przedstawiał Jezusa bez zarostu, niekiedy z
włosami kręconymi, a nie z długimi, prostymi oraz z brodą i wąsami, co
dziś uznajemy nieomal za „pewnik”. Kto jednak miał zasugerować taki
wizerunek, jeśli nie jakiś nieznany nam „prototyp”?
Te rzeczy są wystarczająco znane. Mniej znany jest natomiast fakt,
że starożytni Ojcowie Kościoła wschodniego (i tylko oni lub ci, którzy
pozostawali z nimi w kontakcie) uważali, iż Jezus był chromy lub wręcz
kulawy. Może inspirowali się słowami Izajasza (Nie miał On wdzięku ani
też blasku, 53,2) lub psalmisty (Ja zaś jestem robak, a nie człowiek, Ps
22[21],7). W żadnym jednak tekście Nowego Testamentu nie jest
powiedziane, że Mesjasz kulał.
A jednak to przekonanie było tak głębokie, że w sztuce greckiej (i w
ślad za nią potem w sztuce rosyjskiej oraz na całym słowiańskim
Wschodzie przedstawiano krzyż z suppedaneum, czyli podpórką pod
stopy, ale przechyloną, jakby dla człowieka z jedną nogą dłuższą, a
drugą krótszą. Poza tym często przedstawiano Chrystusa w pozycji
„skrzywienia bizantyjskiego”, to znaczy z ciałem bocznie skręconym, jak
w przypadku człowieka kulawego. W stylizacji jeszcze dziś

217
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

obowiązującej krzyż grecko-słowiański ma tę podpórkę zawsze


przechyloną.
Próbowano to wyjaśnić przy użyciu symboliki (szala sprawiedliwości,
znak mocy Chrystusa, która miała odkształcić drewno), te jednak
symbole wydają się późniejsze i niewystarczające. Otóż badania nad
najstarszymi ikonami ujawniły, iż często Maryja trzyma na ręku Dziecię
Jezus ze zdeformowanymi nogami i stopami. W jednym z klasztorów
znaleziono wzruszający obraz Bogurodzicy, która ze smutkiem patrzy na
swe Maleństwo, kulawe od urodzenia.
Nie ma żadnego wytłumaczenia dla przekazów tych Ojców i dla
kanonów sztuki wschodniej. Żadnego poza tym, że Całun pochodzi
właśnie ze Wschodu. Nie jakiś z licznych apokryfów, lecz ten Całun, gdy
spojrzeć nań od tyłu, ukazuje Jezusa chromego, z prawą nogą dłuższą o
parę centymetrów od lewej. Ukazuje on nie tylko Jezusa chromego, lecz
nawet kulawego z powodu zwichnięcia stawu biodrowego i deformacji
barku obciążonego krzyżem. Wielu lekarzy, którzy badali Całun, nie ma
wątpliwości: stopa prawa została przybita najpierw, lewą zaś, wykręconą,
przybito wyżej i z boku. Cała zresztą oś ciała była przekrzywiona
wskutek znęcania się nad Skazańcem. Kiedy zdjęto ciało z krzyża, rigor
mortis279 pozostawił nogi zdeformowane, podczas gdy biodro było
uniesione, a ramię opuszczone. Takie też ślady pozostały na Płótnie,
wprowadzając w błąd ludzi Wschodu, którzy uznali te deformacje za
wrodzone.
Pewne jest, że Całun, który znamy, jeśli naprawdę istniał wcześniej,
niż orzeka to izotop C14, musiał pozostawać przez całe wieki gdzieś
ukryty. Najpierw z powodu sprzeciwu Żydów (w swoich wizjach
Katarzyna Emmerich mówi, że Całun dwa razy przechodził w ręce

279
Łac. = zesztywnienie pośmiertne.

218
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Żydów); następnie z powodu walk ikonoklastycznych280, a potem z


obawy przed kradzieżami (obawa uzasadniona, skoro w końcu za
sprawą jednej z wypraw krzyżowych Całun znalazł się w Europie281). Nie
przeszkadza to jego obecności ukrytej, podziemnej, w ściśle określonym
miejscu, co zdaje się przebijać w sposób zarazem dyskretny i stanowczy
z pism Ojców Kościoła wschodniego, którzy mówią o Jezusie chromym
lub ułomnym, i ze sztuki ikonograficznej, która – jak wiadomo – nie była
jedynie wytworem wyobraźni mnicha-malarza, lecz odpowiadała ściśle
określonym i skrupulatnie przestrzeganym kanonom kościelnym.
Również z tym faktem musi się zmierzyć hipoteza o
„średniowiecznym fałszerstwie”. Z tym i ze wszystkimi pozostałymi
dowodami, które skłoniły „Civiltà cattołica”282 do zadedykowania
Całunowi pięknego wiersza Eliota: All our knowledge bring us near to our
ignorance – „cała nasza wiedza przybliża nas do naszej niewiedzy”,
otwierając nas w ten sposób na tajemnicę. Jej częścią jest może fakt, że
mimo tylu badań i poszukiwań nie znaleziono w całym świecie innych
obrazów porównywalnych z Całunem. Z jednym wyjątkiem. Otóż w roku
1898 (właśnie w roku pierwszych fotografii Całunu, wykonanych przez
turyńskiego adwokata Secondo Pia) zmarł mnich-eremita libański,
Charbel Makhluf. Jego doczesne szczątki nie tylko pozostały
nienaruszone, lecz nawet elastyczne i, rzecz nie do wary, zachowały
temperaturę ciała człowieka żyjącego; ponadto wydzielały tyle potu, że
dwa razy w tygodniu musiano zmieniać ubiór zmarłego. Trwało to aż do
roku 1950, kiedy to na humerale nałożonym mu na twarz przez członków
komisji beatyfikacyjnej pozostał odciśnięty jedyny znany obraz podobny

280
Obrazoburstwo, czyli ikonoklazm, nurt w Cesarstwie Bizantyjskim w latach 725-843,
przeciwstawiający się kultowi obrazów w Kościele.
281
Do Europy przywiózł Całun w 1204 r. krzyżowiec Otton de La Roche po zdobyciu
Konstantynopola podczas IV wyprawy krzyżowej. Umieścił Całun w Besançon (Francja).
282
Zob. przypis drugi w artykule 19. FILOZOFKA, RABINI PISARZ.

219
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

do Całunu. W grudniu 1965 roku, w obecności wszystkich Ojców


soborowych Vaticanum II, papież Paweł VI ogłosił go błogosławionym283;
był to pierwszy od XIII wieku święty ze Wschodu. Co to oznacza?
Przypadek? Czy są jednak „przypadki” w tym wymiarze?

74. PRZYJACIELE ZWIERZĄT

Jeśli dobrze zrozumiałem, problemem, który zmobilizował setki ludzi i


kosztował miliony dolarów, a przez całe dni nie schodził z pierwszych
stron gazet i z dzienników telewizyjnych, było przyjście z pomocą kilku
wielorybom, uwięzionym w lodach Oceanu Arktycznego, w odnalezieniu
drogi do otwartego morza. Mówię: „jeśli dobrze zrozumiałem”, gdyż w
podobnych przypadkach, po rzuceniu okiem na tytuły, odwracam stronę
z mieszanymi uczuciami zniecierpliwienia i poirytowania.
Od razu precyzuję: mam tyle sympatii dla zwierząt, że gdy idę ulicą,
zdarza mi się zatrzymać, żeby pobawić się z jakimś pieskiem, robić
głupie miny do kota, który zerka podejrzliwie z parapetu okna,
obserwować wróble, czy znajdą coś do podziobania także na pustyni
miast. Do rzeczy, które najbardziej mnie irytują w pewnych „kręgach
katolickich”, należy obojętność, a może nawet nieczułość wobec
zwierząt, którą niekiedy zauważałem u księży, zakonników, sióstr i ludzi
świeckich, z pozoru bardzo religijnych.
Wprawdzie dobry stosunek do zwierząt, a nawet okazywanie im
uczuć nie są, według mnie, czyjąś zasługą, jako postawy instynktowne,
niemniej wydaje mi się, że można je uzasadnić również racjami
„teologicznymi”: mamy obowiązek wobec zwierząt, ponieważ mamy jakiś
dług wobec nich. To my je wciągnęliśmy do naszego upadku. Bez tej

283
Został kanonizowany w 1977 r.

220
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

winy, która tkwi u początków dziejów Zbawienia – winy, o której, trudno


się dziwić, nie chcemy za dużo wiedzieć, ale która jest czymś tak
podstawowym w dynamice Ewangelii, że gdyby było inaczej, księga ta z
instrumentu odkupienia zeszłaby do roli podręcznika dobrych rad – a
więc bez tego „grzechu pierworodnego” również zwierzęta nie doznałyby
owych zaburzeń, które wtargnęły do świata, przynosząc ze sobą
straszliwe cierpienia. Naszym obowiązkiem jest nie tylko nie powiększać
tego zła, lecz w miarę możności łagodzić je, choćby nawet jakąś
pieszczotą, życzliwym gestem, znakiem solidarności, który jest jakby
prośbą o przebaczenie.

Każdy zna z własnego doświadczenia szczególną więź i wzajemne


przyciąganie się istniejące między dziećmi a zwierzętami. Często
zadawałem sobie pytanie, dlaczego słowom Chrystusa o dzieciach, tym
słowom, które zaowocowały w ciągu tysiącleci tylu świadectwami
heroicznej miłości miłosiernej, nie towarzyszyły też słowa odnoszące się
do zwierząt. Byłyby one potężną pomocą w zapobieganiu naszej
obojętności, a może nawet okrucieństwom wobec zwierząt.
Zastanowiwszy się jednak, widzimy, że w tej materii Nowy Testament
wykracza poza same apele. Otóż na początku „Ewangelii miłości” sam
Mesjasz identyfikuje się ze zwierzęciem: Ecce agnus Dei!284 (J 1,29);
symbolika Baranka zdominuje całą Apokalipsę. „Duch Boży” zstępuje na
Jezusa, w czasie chrztu w Jordanie, „jako gołębica” (por. Mt 3,16).
Jedno z najpiękniejszych kazań Lutra znane jest pod tytułem:
Christus gallina nostra285, z dojmującym komentarzem: Ile razy chciałem
zgromadzić twoje dzieci, jak ptak swoje pisklęta gromadzi pod
skrzydła[…]! (Mt 23,37). A św. Paweł aż dwukrotnie (1 Kor 9,9; 1 Tm

284
Łac. = Oto Baranek Boży… Słowa św. Jana Chrzciciela przed chrztem Jezusa w Jordanie.
285
Łac. = Chrystus, nasza kokosz.

221
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

5,18) przypomina Prawo, które przywraca także zwierzęta pod opiekę


Objawienia: szabat jest ważny dla nich tak, jak dla człowieka; w stosunku
do zwierząt nakazem jest postawa nacechowana człowieczeństwem (Wj
23,5; Pwt 22,6 n. i 25,4).
Nie zapominając, że swą ofiarą Chrystus, Baranek Boży, znosi ofiary
krwawe ze zwierząt i tym samym niekończący się ciąg cierpień. I nade
wszystko obwieszcza, że wszystkie zwierzęta są „czyste”. Te nieliczne
gesty wystarczają jednak, aby zrozumieć, że materiału do pożądanej
„teologii zwierząt” na pewno w Biblii nie brakuje.
W każdym razie „wierzący – tu i wszędzie indziej – otrzymuje spójną
skalę wartości, „haki”, na których można zaczepić przede wszystkim
własny sposób widzenia. Jeśli zabraknie tych punktów zaczepienia,
jasnych i niezawodnych, mamy w efekcie chaos sprzecznych postaw,
znamienny dla dzisiejszego świata. Chrześcijanin nie jest bynajmniej
„zoofilem”, jakim był Hitler, który, podczas gdy w Berlinie ginęli młodzi
chłopcy i starcy, zmobilizowani do ostatniej obrony, sam interesował się
tylko bezbolesną śmiercią dla swej ukochanej wilczycy Blondie. Znane
są ścisłe powiązania między narodowym socjalizmem a współczesnym
radykalnym ekologizmem; nieprzypadkowo dla bojowników-ekologów
prawa zwierząt mają górować nad prawami człowieka do tego stopnia,
że oczekują oni dramatycznej redukcji liczby ludności na rzecz wild
life286, „dzikiego życia”.

Weźmy przykład tak często instrumentalizowany. Otóż św.


Franciszek nie może być przywoływany przez „zielonych”, którzy mówią,
że kochają zwierzęta jako takie. Ten wielki święty kochał nie zwierzęta i
w ogóle naturę; kochał Boga, a więc, z zadziwiającą logiką, jego miłość

286
Ang. = dosł.: dzikie życie, z dala od cywilizacji.

222
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

rozciągała się na naturę, postrzeganą jako „znak”, „ślad”, „zwierciadło”,


„dar” Stwórcy.
Przyjmując z Biblii wszystko, a nie tylko to, co wydawało mu się
sympatyczne – jak często my dziś robimy – Franciszek, zgodnie z
nakazem Księgi Rodzaju (Wszystko, co się porusza i żyje, jest
przeznaczone dla was na pokarm, Rdz 9,3), nie był wegetarianinem ani
nie żądał od swych braci, aby praktykowali wegetarianizm.
W ascezie chrześcijańskiej niejedzenie mięsa nie stanowi wcale
znaku miłości dla zwierząt, lecz dla Boga, któremu ofiarowujemy
wyrzeczenie się jakiegoś pokarmu, szczególnie miłego właśnie dlatego,
że nie można go spożywać. W każdym razie w laudach Bożych Pieśni
stworzenia św. Franciszka, domniemanego „przyjaciela zwierząt” w
pojęciu obrońcy środowiska, współczesnego „zielonego”, zwierzęta nie
są w ogóle wymienione.
W perspektywie ewangelicznej nie ma miłości „samej w sobie”, nie
tylko dla zwierząt, ale nawet dla ludzi. Jest podstawowy nakaz miłości
Boga i dla Boga; ta właśnie miłość czyni nakazem wszelką inną miłość
przez małe „m” i ustanawia również skalę wartości, na której wierzchołku
jest człowiek: A wreszcie rzekł Bóg: „Uczyńmy człowieka na Nasz obraz,
podobnego Nam. Niech panuje nad rybami morskimi, nad ptactwem
powietrznym, nad bydłem, nad ziemią i nad wszystkimi zwierzętami
pełzającymi po ziemi!” (Rdz 1,26-30). Obdarzyłeś go [człowieka] władzą
nad dziełami rąk Twoich; złożyłeś wszystko pod jego stopy, owce i bydło
wszelakie, a nadto i polne stada, ptactwo powietrzne oraz ryby
morskie… (Ps 8,7-9).
Nawet najlepsze intencje, gdy są oderwane od fundamentu, którym
jest Bóg, przeobrażają się zazwyczaj w szaleństwo. Przykładem są nie
tylko krwawi dyktatorzy troszczący się o swe psy, lecz także dzisiejsi
fanatyczni zwolennicy aborcji, którzy poświęcają życie, aby uratować

223
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

małe foki; amatorzy befsztyków i pieczonych kurcząt oburzający się na


futra; zażywający kokainę i głoszący równocześnie zasady
wegetariańskie; wrogowie ogrodów zoologicznych, którzy zabijają jednak
myszy i karaluchy, gdy je napotkają we własnej kuchni. Albo również
Amerykanie, których historia opiera się na jednym z najstraszliwszych
ludobójstw i których kraj wziął swój początek z hekatomby Indian (nie
mówiąc o milionach bizonów), a jednym ze źródeł dochodów są
polowania na wieloryby przy użyciu floty wyposażonej w radary i sonary.
Ci sami Amerykanie, popisujący się „wyścigami w dobroci” na rzecz
trzech wielorybów, w których sprawie przemawiał publicznie sam
prezydent. Wzruszające jest również uczestnictwo – w akcji ratunkowej –
tych Sowietów, których „delikatne” obchodzenie się z ludźmi wszyscy
znają i podziwiają…
Szaleństwo wartości przejawia się również w umiłowaniu Natury
podniesionej do rangi Bóstwa, ale według kryterium selektywnego: „to
tak, tamto nie…”
Natura nie jest sentymentalna, ma swoją twardą równowagę, której
wszakże nowe tabu nie potrafią zaakceptować. Do tej równowagi należy
chyba właśnie uwięzienie wielorybów pod pack287. Tak jak „naturalne”
jest polowanie na koty, jaszczurki, ptaki, żaby. Ale właśnie „przyjaciele
natury”, „ratując” to, czego natura nie chce uratować, mobilizują się, aby
zmienić zasady równowagi, podnoszą krzyk, jeśli ich kot przynosi im,
jako trofeum, wróbla w pyszczku. Myszy, owszem, ponieważ nikomu nie
wydają się sympatyczne; ale nie ptaki, bo są takie milutkie…
Ta sama logika bierze górę wtedy, kiedy „przyjaciele Trzeciego
Świata”, wielbiciele „kultur nie zachodnich”, gorszą się tym, co nie mieści
się w ich schematach: obrzędową kastracją, ofiarami z ludzi, zabijaniem
starców, paleniem wdów na stosie pogrzebowym ich małżonków,

224
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

zabijaniem homoseksualistów. Dla nich nie tylko w naturze, lecz również


w kulturze obowiązuje zasada: „to tak, tamto nie…” Toteż, uwolniwszy
się od ewangelicznego punktu oparcia, który wszystkiemu zapewnia
spójność, dziś nawet dobre chęci ludzi zbaczają na manowce, ześlizgują
się w jaskrawe sprzeczności.

75. CUD

Tak zawsze zainteresowany sprawą zrozumienia i umożliwieniem


rozumienia drugiemu człowiekowi wszystkiego, co dotyczy
chrześcijaństwa, biorę znów do ręki Podstawowy wykład wiary, jedno z
ostatnich – i najważniejszych – dzieł Karla Rahnera288. W dziele tym
słynny jezuita (którego znałem i z którym spędziłem między innymi jeden
wieczór w Monachium – zadziwiający i drogi moim wspomnieniom –
między popisami konnymi, które lubił, i restauracjami, które także lubił)
stawia sobie za cel zebranie jakby w summa289 pracy całego życia, aby
(jak mówił) „chrześcijaństwo na nowo zrozumieć”. Na setkach stron tego
Wykładu Rahner chciał odczytać na nowo wszystkie prawdy wiary
„umieścić je w obrębie intelektualnego horyzontu dzisiejszych ludzi”.
Takie są przynajmniej szlachetne intencje.
Interesując się, w związku z jakimś artykułem, problemem „cudów”,
szukam ich definicji. Oto ona dosłownie: „Z cudem w sensie
teologicznym, a nie w sensie jakiegoś dziwnego zjawiska, mamy do
czynienia wtedy, kiedy w oczach człowieka duchowego, otwartego na

287
Ang. = lód.
288
K. Rahner, Grundkurs des Glaubens. Einführung in den Begriff des Christentums, Freiburg Br.
1976; , wyd. pol. Podstawowy wykład wiary. Wprowadzenie do pojęcia chrześcijaństwa, tłum. Tadeusz
Mieszkowski, Warszawa 1987, IW PAX (cytowane strony: 5 i 214).
289
Łac. = suma.

225
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

tajemnicę Boga, wydarzenia przebiegają w ten sposób, że w owym


przebiegu bezpośrednio uczestniczy to samoudzielenie się Boga,
którego człowiek – zawsze «instynktownie» – doświadcza w swoim
transcendentalnym doświadczeniu łaski i które z drugiej strony przejawia
się właśnie w «tym, co cudowne», i w ten sposób poświadcza swoją
obecność”.
Czym jest naprawdę „cud”? Czy ktoś, poza Rahnerem i jego
kolegami, współczesnymi teologami, cośkolwiek z tego rozumie? Albo
czy jakiś jezuita pomyślał, wyrażając się w ten sposób, żeby być bardziej
zrozumiałym dla przeciętnego człowieka, dla którego – jego zdaniem –
stary katechizm stał się już niezrozumiały?

76. CERONETTI

Naprawdę zadziwiający są dziś niektórzy ludzie Kościoła. Na


przykład wiadomo, jak wielki nacisk kładzie się w okresie posoborowym
na konieczność bycia otwartymi na „znaki czasu”, spotykania się z
każdym, kto myśli inaczej, wsłuchiwania się w kulturę i racje osób
niewierzących.
Tak więc, przygotowując materiały do tego, co później ukazało się
drukiem w książce pod tytułem Inchiesta sul christianesimo290 miałem
właśnie okazję prowadzić wywiady nie tylko ze świadkami wiary, ale
również ze zdeklarowanymi ateistami, z nieugiętymi agnostykami, z
notorycznymi antyklerykałami lub z przedstawicielami innych wyznań
chrześcijańskich i innych religii.
Właśnie od wielu spośród nich usłyszałem wyrazy rozgoryczenia,
niepokoju, jeśli nie potępienia czy zadowolonej ironii w stosunku do

226
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Kościoła w związku z pewnym pochopnym odejściem w sprawach liturgii.


W niej zaś (jak zauważali owi nie wzbudzający podejrzenia rozmówcy,
bynajmniej nie katolicy) słuszne wymagania duszpasterskie należałoby
łączyć z pełnym czci poszanowaniem dla jednego z najstarszych i
niezwykłych skarbów kulturalnych całej ludzkości.
Wydawało mi się konieczne, aby w tych rozmowach nie dokonywać
cenzury, a więc przekazywać również oświadczenia moich rozmówców.
Zdarzyło się wszakże, iż jeden z najbardziej znanych i zdecydowanych
obrońców owej „reformy” (w której przygotowaniu, o ile wiem, aktywnie
współpracował) poczuł się urażony, jakby było zdradą, czymś
nielojalnym, nawet nieomal świętokradczym, przekazywanie
negatywnych ocen tego, co się wydarzyło w materii liturgicznej.
Rzecz ciekawa, iż ten bulwersujący protest pochodzi od kogoś, kto
jest zarazem obrońcą „otwarcia”, tego wspomnianego już wsłuchiwania
się w każdy głos „niekatolicki”. Wiadomo, wszyscy jesteśmy za dialogiem
– ale tylko z kimś, kto przyznaje nam rację…
Posłuży on również temu, żeby wyciągnąć rękę po urywek, o którym
chcę mówić, a który ukazał się na łamach turyńskiej „La Stampa”291, z
podpisem Guida Ceronettiego, pisarza i poety na swój sposób
„religijnego”, ale na pewno nie katolickiego (nawet nie chrześcijańskiego,
lecz obrońcę tradycji mieszczącej się między gnozą a kabałą żydowską).
Czy nie głosi się nam może od dziesiątków lat o należnym szacunku, a
nawet uwadze dla tego, co mówią ludzie stojący „z dala”?
Posłuchajmy więc Ceronettiego. Może jego głos, choć przesadny,
będzie pożyteczną prowokacją: „Poniżany badaniami i analizami, Całun
zatracił kolor, obraz jakby się rozpłynął. Nie ma nic bardziej
destruktywnego, niż w rzeczach tak delikatnych żądać dowodów, aby je

290
Pytania o chrześcijaństwo; zob. przypis 2 na s. 191.
291
Dziennik liberalno-mieszczański (Turyn), związany z koncernem FIAT, a należący do Alfreda

227
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

móc pokazać ludziom powierzchownym! Jakże przyćmiony i pełen


niepewności wydaje się Kościół, który we wszystkim chce pozostawać w
zgodzie z nauką pełną wrzenia i majaków! W szale burzenia
«przesądów», w zatroskaniu, żeby nie przeniknęły nowe i nie zostawiły
osadu, co jeszcze będzie miał w ręku Kościół? Czy Zmartwychwstanie
jest naukowe? Exitialis superstitio292 – to kamień rzucony przez Tacyta
na dopiero co powstałe chrześcijaństwo. Nierozumienie, że ludzkość
bardziej dziś potrzebuje cudów niż chleba, to postawa księdza, który nie
docieka już rzeczy i pozwala im umknąć”.

77. TOMASZ

Zrobiłem sobie prezent: po okresie podążania za myślą autora w tylu


streszczeniach, komentarzach, antologiach, postanowiłem dotrzeć w
końcu do źródła. Tak więc, jako honorarium za pewne męczące prace
dziennikarskie poprosiłem nie o pieniądze, lecz o 33 tomy (plus tom
indeksów) Summa theologiae św. Tomasza z Akwinu293.
Chciałem sprawdzić, czy nadal prawdziwe jest to, co mówił o nim
człowiek posiadający mądrość starożytną i zarazem wyostrzone
wyczucie teraźniejszości, mianowicie Jacques Maritain.
On zaś napisał, niedługo przed śmiercią, na Soborze Watykańskim II,
już zakończonym: „Myślę, że Tomasz z Akwinu był apostołem naszym,
ludzi współczesnych, którzy umiłowaliśmy inteligencję aż do
nadużywania jej; a więc możemy zostać naprawdę uleczeni tylko przez
nią. Tomasz zaś jest patronem inteligencji”.

Frassatiego.
292
Łac. = zgubny, szkodliwy zabobon
293
Wyd. pol. Suma teologiczna, t. 1-34, Londyn 1963-1986, Veritas.

228
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

78. KAPŁAŃSTWO

Widzę w jakiejś gazecie fotografię grupy kobiet w szatach


liturgicznych, wokół ołtarza. Nie wiem, do którego należą z niezliczonych
kościołów, wspólnot, sekt, wyznań, tworzących kłótliwy chaos, szafujący
wzajemnymi prześladowaniami i ekskomunikami, zrodzony z
szesnastowiecznej rewolty w Europie294. Nie wiem zatem, jaka jest
odprawiana „Święta Wieczerza” lub „służba niedzielna”, lub liturgia
określona jako „eucharystyczna”. Jasne jest natomiast, że spod długich
włosów, makijażu i zwisających kolczyków zdaje się zwracać w kierunku
obiektywu nieomal wyzywające spojrzenie. Jakby chciało powiedzieć:
„Oto jesteśmy tutaj, a nie w ławkach nawy; również my jesteśmy przy
ołtarzu, na równi z chłopakami; także my w szatach liturgicznych. W
końcu także my tutaj jesteśmy: «nowoczesne» chrześcijanki; my, córy
«nowych czasów»”.
Nie mam bynajmniej zamiaru stawiać czoła (tego by tylko brakowało!)
owemu crux theologorum295, jakim jest problem kapłaństwa kobiet. Poza
przeciwstawnymi racjami – w które wkraczać nie mam żadnego prawa –
chcę tylko opowiedzieć natychmiastowe wrażenie jakby czegoś déjà
vu296, czegoś starożytnego, na widok tego obrazka, który przecież
powinien wydawać mi się tak nowoczesny, nieomal jeszcze nie
publikowany. Tymczasem ciągnie mnie on zawrotnie do tyłu w czasie,
przywołując na pamięć pewne płaskorzeźby, posągi, mozaiki, jakieś
starożytne freski, widziane w muzeach lub na Wschodzie w miejscach,
gdzie prowadzone są prace wykopaliskowe.

294
Tzn. z Reformacji.
295
Łac. = krzyż teologów.
296
Franc. = już widziane.

229
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Istotnie, w świecie przedchrześcijańskim wszystkie religie pogańskie


miały jakąś formę kapłaństwa kobiet. Wszystkie, z wyjątkiem religii
hebrajskiej. Jakakolwiek byłaby ocena tego wyboru, pozostaje
niewątpliwie znakiem wierności chrześcijaństwa swoim semickim
korzeniom, że wybrało i podążało za tradycją Izraela i jego Prawa, które
wykluczało kobiety ze służby przy ołtarzu (a także wręcz ze świątyni, w
synagogach zaś przyznawało im miejsce zakryte).
Przesłanie dane przez Jezusa z Nazaretu przyznało kobiecie nowe
miejsce, odrzuciło takie rzeczy jak modlitwa poranna, w której dziękuje
się Wiekuistemu, że uczynił nas mężczyznami, a nie kobietami; albo
zalecenie rabinów, żeby raczej spalić Pismo, niż pozwolić go dotknąć
kobiecie; albo też zakaz, żeby nawet nie dotknąć ręki kobiety, aby nie
skazić się krwią miesiączki. A jednak niewątpliwa „promocja”
chrześcijańska, dokonana za przykładem Założyciela, nie posunęła się
nigdy, w żadnym Kościele, do uznania kapłaństwa kobiet, potwierdzając
w tym wypadku (i tylko w tym) zakaz istniejący w religii hebrajskiej.

Gdy się nad tym zastanowić, odkrywa się przede wszystkim jakąś
sprzeczność u obecnych przeciwników dwutysiącletniej tradycji
wyświęcania tylko mężczyzn, łączącej nadal katolików i prawosławnych
ze Wschodu. Ta tradycja dopiero w ostatnich latach (i pośród burzliwych
dyskusji) została naruszona przez niektóre – nie wszystkie – Kościoły i
wspólnoty wywodzące się z Reformacji.
Istnieje sprzeczność, jako że z jednej strony walczy się z faktem, iż
chrześcijaństwo czerpało zbyt wiele z pogańskiego otoczenia; nawołuje
się o jego „dehellenizację”, żąda się „więcej Jerozolimy”, a „mniej Aten i
Rzymu”, i odkrywa się jakąś nową cechę semicką, którą jakoby
przesłoniły wpływy greckie, środkowowschodnie, celtyckie, irańskie. Czy
może właśnie nie z tej linii pochodzą naglące zachęty, aby „powrócić do

230
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Biblii”? Z drugiej wszakże strony, w kwestii pełnego włączenia kobiet do


czynności liturgicznych żąda się właśnie „odejścia od Biblii”, a więc
stanowi to zaprzeczenie źródeł hebrajskich, aby inspirować się
pogaństwem. Ono zaś rzeczywiście, jak mówiliśmy, we wszystkich
swoich religiach ma jakiś rodzaj kapłaństwa kobiet.
Jakkolwiek by było (uściślając raz jeszcze, że nie zamierzamy tu
wchodzić w meritum zbyt złożonych dyskusji), dostęp kobiet do ołtarza w
szatach liturgicznych nie jest bynajmniej czymś „nowoczesnym”, nie jest
„zdobyczą nowych czasów”, lecz powrotem do bardzo starych
zwyczajów świata przedchrześcijańskiego. Można by wręcz mniemać, że
to poganie mieli w tej sprawie rację i że w ciągu tysięcy lat swych dziejów
judeochrześcijaństwo popełniło błąd depcząc plany Boga w stosunku do
Jego stworzeń płci żeńskiej (nigdy zresztą w tej kwestii w sposób
oczywisty nie wyrażone; a nawet…). Jedno tylko w tej zagmatwanej
dyskusji powinno być jasne; otóż „nowe miejsce” żądane dla kobiet jest
faktycznie „bardzo stare”. A to, czego się żąda, nie jest „krokiem
naprzód”, lecz obiektywnie biorąc – „cofnięciem się do tyłu”, do czasów
nie tylko przed Jezusem, lecz także przed Mojżeszem i Abrahamem.
Dyskutujmy więc o tym spokojnie, lecz jednocześnie z powagą, nie
uciekając się do wywodów o „nowoczesności”, o „konieczności
nadążania za postępem czasu”, bo takie argumenty minimalna
znajomość historii może przemienić w bumerang297.

297
Broń rzutna używana przez ludy myśliwskie, zwłaszcza Australii. Wyrzucany, wygięty łukowato
kawałek drewna w wypadku nietrafienia do celu wracał na miejsce, z którego był wyrzucony. – Tu w
znaczeniu przenośnym.

231
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

79. BLACK-OUT298

Jeszcze w związku z „nowoczesnością” i poglądami, które należałoby


wyjaśnić. Roberto Vacca jest znanym (i najbardziej laickim) historykiem
nauki, badaczem współczesnych społeczeństw. Jego pierwszą książką –
która stała się bestsellerem – jest niezapomniane Il Medio Evo prossimo
penturo299.
Książka to niezapomniana, gdyż ukazuje w sposób niepokojący, że
im bardziej zaawansowane technologicznie jest jakieś społeczeństwo,
tym niebezpieczniej kruche. Wierząc, że zwiększamy naszą wolność,
staliśmy się w rzeczywistości niewolnikami. Nasza organizacja opiera się
na bardzo delikatnej równowadze technologicznej, której naruszenie (do
czego wystarczy awaria komputera, przerwanie linii energetycznej, jakiś
wypadek lub zamach) może spowodować w każdej chwili blokadę
systemu, chaos, nagły, nieoczekiwany powrót do barbarzyństw typu
homo homini lupus300.
Obecnie profesor Vacca rozwiewa, z danymi w ręku, jedno z
ostatnich naszych złudzeń: wiarę, że wzrost informacji oznacza wzrost
wiedzy. Zdarza się natomiast coś przeciwnego, zresztą i nie tylko w
przypadku zwykłego, szarego człowieka, bombardowanego codziennie
taką masą wiadomości, że nie jest już w stanie ich uporządkować ani
skoordynować, bo stał się niezdolny odróżnić to, co ważne, od tego, co
takie nie jest, i w rezultacie to, co powinno go oświecać, obraca się w
black-out.

298
Ang. = zaciemnienie.
299
Wł. = „Średniowiecze – najbliższa przyszłość”.
300
Łac. = „Człowiek człowiekowi wilkiem”. Zasada stosunków społecznych głoszona przez
angielskiego filozofa z XVII w. – Thomasa Hobbesa.

232
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Tego właśnie zdają się nie pojmować moi koledzy po fachu, nadal
przekonani, że zwiększenie liczby stronic gazety lub minut dziennika
telewizyjnego oznacza lepsze dziennikarstwo i tym samym lepsze
obsłużenie czytelnika bądź słuchacza. Prawdą zaś jest coś przeciwnego.
Tu również zdaje się zachowywać swą wartość jedno z praw
społecznych opracowanych przez pragmatycznego mistrza rzeczywistej,
a nie formalnej tylko demokracji, jakim był Alexis de Tocqueville. On zaś,
ku zgorszeniu dobrze myślących ze wszystkich epok, powtarzał, że
„doszedłszy do pewnego punktu, jedyną możliwą rewolucją jest reakcja”.
Jeśli więc pchamy się wciąż do przodu, bardziej niż na to pozwala nasza
ludzka kondycja, to jedynym rozsądnym rozwiązaniem będzie wrócić do
tyłu.
To samo odnosi się dziś również do mass mediów. Otóż należałoby
nie tyle zwiększać, ile ograniczać liczbę stronic; nie zwiększać ilości
informacji, lecz pomóc czytelnikowi oddzielić te, które się liczą, od tych,
których nie tylko może, lecz chyba powinien się pozbyć, aby uniknąć
zaciemnienia przez nadinformację.
Tygodniki liczące 400 stron, dostępne w kioskach z prasą, są już nie
wehikułami, lecz grobami informacji, choćby z powodu niemożności
przejrzenia ich, jako że przy tempie czytania pół minuty na stronę trzeba
by 200 minut, czyli 3 godzin 20 minut, aby dotrzeć do końca. Ilu może
sobie pozwolić na poświęcenie tyle czasu nawet nie na czytanie, lecz na
przewertowanie jednego z niezliczonych pism, które są nam oferowane
w kiosku?
Cenzura przybiera więc w praktyce dwie formy: albo nie podaje
informacji, albo też daje ich zbyt dużo. Jak zwykle, pozory są mylące:
rzeczywista demokracja, a nie demokracja mówców lub prostaczków,
mogłaby wyjść na swoje również poprzez ograniczanie środków
przekazu, a nie zwiększanie i rozciąganie ich w nieskończoność.

233
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Jeśli black-out nadinformacji osiąga poziom „przeciętnego” człowieka,


to może nie dotyczy owej elity, jaką stanowi międzynarodowa wspólnota
ludzi nauki.
Również co do tego Roberto Vacca (który jest jednym z nich)
pozbawia nas złudzeń, pokazując, że ponad 100 000 periodyków
naukowych i technicznych, publikowanych w świecie, powoduje taki
natłok informacji, że spowolniają one, utrudniają, a niekiedy
uniemożliwiają wymianę ważnych idei. Te zaś – statystycznie biorąc – są
rzadkie i może trudniej „przebić się” im dziś niż w czasach Newtona czy
Ampera.
Z drugiej strony, wystarczy pomyśleć o 71 milionach woluminów
Biblioteki Kongresowej w Waszyngtonie (wydaje się, że w najbogatszej
bibliotece czasów starożytnych, mianowicie w Bibliotece
Aleksandryjskiej301, nie było więcej niż 20 000 woluminów), aby zdać
sobie sprawę, jak wiele informacji po prostu nie sposób skontrolować.
Nikt nie jest już w stanie powiedzieć (i będzie coraz mniej), czy i na której
z tych miliardów stron kryje się genialna intuicja, jakaś płodna koncepcja.
Po cóż tu o tym przypominać? Ależ dlatego, że z tych „odwrotnych
efektów”, nieoczekiwanych i często nieznanych, składa się otaczający
nas świat i że mamy obowiązek zrozumieć, aby móc mu zaproponować
– jeśli uznajemy się za wierzących – „słuszną” Nowinę, jedyną, która
może go naszym zdaniem uratować.

301
Największa biblioteka w starożytności, założona w Aleksandrii w III w. p.n.e. przez Ptolemeusza I
Sotera. Częściowo zniszczona podczas zdobywania miasta przez flotę Juliusza Cezara w 48-47 r.
p.n.e. Przestała istnieć w 391 r. n.e.

234
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

80. ŻYD WIECZNY TUŁACZ

Są słowa w Piśmie Świętym, nad którymi dziś przelatuje się, gdyż za


bardzo obciążone są tajemnicą. Albo próbuje się je banalizować za
pomocą hipotez egzegetycznych przedstawianych jako „pewne”,
podczas gdy niejednokrotnie wcale takimi nie są.
Na przykład: Potem przywołał do siebie tłum razem ze swoimi
uczniami i rzekł im: […] „Zaprawdę, powiadam wam: Niektórzy z tych, co
tu stoją, nie zaznają śmierci, aż ujrzą królestwo Boże przychodzące w
mocy”.
Cytat pochodzi z Marka (8,34; 9,1), lecz moglibyśmy przytoczyć także
Mateusza: Albowiem Syn Człowieczy przyjdzie w chwale Ojca swego
razem z aniołami swoimi i wtedy odda każdemu według jego
postępowania. Zaprawdę, powiadam wam: Niektórzy z tych, co tu stoją,
nie zaznają śmierci, aż ujrzą Syna Człowieczego przychodzącego w
królestwie swoim (Mt 16,27n). Moglibyśmy jednak zacytować również te
same praktycznie słowa z Łukasza (9,27), gdzie Jezus zwraca się nie
„do tłumu” ani „do uczniów”, lecz w ogóle „do wszystkich”.
Sformułowanie jest więc wspólne całej tradycji synoptycznej, znajduje
się bowiem w każdej z trzech pierwszych Ewangelii; przy sprawdzaniu
tego egzegeci mówią o „wielokrotnym potwierdzeniu”, które jest
gwarancją historycznej autentyczności. Ponadto, sformułowanie jest
poprzedzone owym „Zaprawdę, powiadam wam”, które zapoczątkowuje
bardziej uroczyste stwierdzenia czy ważniejsze napomnienia.

Co to oznacza? Dla niektórych jest w tym jeden z dowodów, że Jezus


się pomylił: myślał, że koniec czasów jest bardzo bliski, a więc sądził, iż
ktoś ze słuchających dożyje może tego dnia. Za tym sformułowaniem są

235
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

niezliczone debaty o „eschatologizmie ewangelicznym”, które zapełniły


całe biblioteki, zwłaszcza na przełomie XIX i XX wieku.
Ponieważ jednak (cokolwiek by o tym mówili niektórzy niemieccy
egzegeci protestanccy, a teraz w ślad za nimi, jak zwykle z opóźnieniem,
również bibliści katoliccy) byłby sprzeczny z wiarą Chrystus mylący się –
i to w tak zasadniczej sprawie – komentarze „klasyczne” uciekają się do
pewnego rozróżnienia. Mianowicie Jezus miałby pomieszać w swych
słowach dwa „przyjścia”: pierwsze, metaforyczne, w czterdzieści lat po
Jego śmierci, w roku 70, połączone ze zburzeniem Jerozolimy i z
końcem Starego Przymierza, oraz drugie, „przyjście ostateczne”,
połączone z zamknięciem historii i z końcem obecnego świata, aby Bóg
był wszystkim we wszystkich302.
Jest to hipoteza na pewno udana, niemniej tylko hipoteza. Nic (poza
oświeceniowym przesądem) nie broni wiernemu czytelnikowi Ewangelii
odczytać tych zapowiedzi Synoptyków w takim sensie, jaki zdaje się
bezpośrednio narzucać: teraz, kiedy ja sam to odczytuję, jest może ktoś,
kto był współczesnym Chrystusa i jeszcze nie umarł!…
Perspektywa jest tak oszałamiająca, że uruchamia natychmiast
obronę ze strony tych, którzy ciągle się boją, że „za bardzo wierzą”, i
którzy myślą, że obowiązkiem chrześcijanina jest zawsze i wszędzie
podejmować próby odmitologizowania, usunięcia tajemnicy, nie
pozwalać Ewangelii, aby wychodziła poza granice zdroworozsądkowej
pewności, żeby nie zakłócała banalnej perspektywy przyjętej przez
przeciętnego współczesnego człowieka z Zachodu. Tak więc tego
rodzaju odczytanie pozostawia się – z pychą, jeśli nie z pogardą – tym,
których bibliści i teologowie mieniący się „dojrzałymi” nazywają ludźmi
„postępującymi zgodnie z literą”, „fundamentalistami”: maniakom,
fanatykom, którzy nie znają się na egzegezie i chcieliby sprowadzić

236
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

wiarę do mitologicznego przesądu, odrzucając argumenty profesorów


uniwersytetów, którzy uczynili z Biblii prawdziwą „naukę”…
Kiedy natomiast wiara była żywa (a więc kiedy nie otaczało się Pisma
rusztowaniami, aby nie przekroczyło granic ustanowionych przez
ekspertów i zgodnie z ich upodobaniami, w słowach Jezusa
akceptowano również te tajemnicze lub wręcz gorszące. I panowało
przekonanie, że jeśli ewangeliści chcieli coś powiedzieć, potrafili to robić
wystarczająco jasno; również więc w tym przypadku musieli dobrze
rozumieć, w sposób jednoznaczny, czy Jezus mówił o końcu Jerozolimy,
czy też świata.

Jest więc w tych podniosłych wersetach Synoptyków (Zaprawdę,


powiadam wam…) coś takiego, co przywodzi na myśl, iż w ciągu całych
stuleci, a nawet tysiącleci, z obszarów najbardziej odległych od siebie i z
zaskakującą stałością, dochodziły wieści o tak zwanym Żydzie
Wiecznym Tułaczu.
Trzeba od razu uspokoić podejrzliwych konformistów: pomimo
pewnych akcentów nie był to faktycznie, w swej istocie, niebezpieczny
„mit antysemicki”. Tej tajemniczej postaci przypisywano cechy człowieka
żałującego za grzechy, miłosiernego, nie tylko odczuwającego szczerą
skruchę – jeśli miał za co żałować – ale wręcz gorąco pragnącego
powrotu Jezusa, u którego (podobnie zresztą było ze wszystkimi innymi
ludźmi, z Jego uczniami włącznie) nie potrafił dostrzec rysów
mesjańskich pod zniekształconym obliczem, ale w którego zaraz potem
uwierzył. Toteż należałoby raczej mówić nie o „Żydzie”, lecz o
„Chrześcijaninie Wiecznym Tułaczu”, choć pochodzenia żydowskiego. A
więc o świadku „pozytywnym”, o czym świadczyłby również fakt, że jego
postać przywłaszczyli sobie liczni artyści, również pisarze „pogańscy”,

302
1 Kor 15,28.

237
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

jak Goethe, lub zjadliwie antyklerykalni, jak Eugène Sue, którzy w nim
widzieli symbol całej cierpiącej ludzkości.
Po raz ostatni Tułacz pojawił się podobno „na pewno” w 1898 roku w
stanie Nowy Jork. Był to czas bliski nadejścia kolejnego tysiąclecia, i
przybycie było naprawdę bulwersujące: wszystkie przeprowadzone
badania (a były wśród nich bardzo dokładne) przynosiły dane o jego
pobycie, które gubią się w mrokach czasów i pochodzą z najbardziej
różnych obszarów: od Armenii po Portugalię, od Szkocji po Egipt, aż po
Amerykę Południową i Północną. A więc regiony bardzo od siebie
oddalone i o bardzo różnych tradycjach chrześcijańskich (ale także
niechrześcijańskich) wyrażały przekonanie o istnieniu tego człowieka i
rejestrowały jego pojawienie się w tysiącach dokumentów i świadectw.
Na przykład we Florencji przebywał podobno w roku 1320 i potem w
1411, w Toledo – w 1547, we Wrocławiu – w 1646, w Monachium – w
1721, w Londynie – w 1818 roku…
Jeszcze większą osobliwością, jak wynika z badań, jest to, że u
początków tego wydarzenia nie ma cytowanych powyżej tajemniczych
wersetów Ewangelii, lecz przeciwnie, odwołano się do nich, aby
próbować znaleźć rozwiązanie „wydarzenia” uważanego za zbyt
uniwersalne i stałe w czasie, aby mogło być czystym wymysłem. Czy był
to Malchus, sługa kapłański, któremu Piotr odciął ucho w Getsemani?
Albo odźwierny Piłata? Albo niejaki Ahaswer, który na drodze krzyżowej
odmówił Jezusowi zatrzymania się na chwilę, krzycząc: „ruszaj!”? Stąd
słowa: „I ty będziesz szedł bez zatrzymania się, aż do mego powrotu”.
Różne tradycje nie są zgodne w identyfikowaniu tej postaci, zgadzają się
natomiast co do istoty sprawy. A jest nią problem człowieka (co najmniej
jednego!), który „nie zaznał śmierci” od czasów Jezusa i czeka na Jego
przyjście, jakby budując swoim niezakończonym życiem żywy pomost
między pierwszym i drugim przyjściem Mesjasza.

238
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Czy to tylko legenda? Możliwe. Ale może i nie. Jestem natomiast


świadom, że wyznanie takiego otwarcia na tajemnicę wywołuje dziś
straszliwe zgorszenie (lub gorzej jeszcze – litościwe współczucie)
właśnie wśród tych, którzy powinni być strażnikami Tajemnicy.
Ja pozostaję jednak przy własnym poglądzie, że możemy i
powinniśmy zachować rozsądek, wykorzystując wszystkie jego zdolności
w przyjmowaniu Ewangelii jako instancji Prawdy. Nie należy zaniedbać
żadnego kroku, aby Słowo Boże było dla człowieka ostateczną instancją.
Tak więc, ciągle z nieodzownym udziałem rozumu, możemy dotrzeć
aż na skraj przepaści; tam zaś konieczny jest wybór. Na pewno możemy
zawrócić. Ale możemy również zaufać, postawić na „tak”, przyjąć ten
wymiar, do którego doprowadza nas rozum, ale w końcu go przekracza:
nie zaprzecza mu, lecz przewyższa.
Jeśli zdecydujemy się na ten krok, na „tak”, wszystko staje się
możliwe. Byłoby nawet rzeczą nierozsądną przystępować do wyboru
spośród słów Pisma Świętego – wszystkich jednakowo natchnionych –
tak jakby jedne były do przyjęcia, a inne nie. A więc wśród słów, które
godzi się przyjąć w całej pełni, mogłyby znaleźć się również te
najbardziej ze wszystkich tajemnicze: Zaprawdę, powiadam wam:
Niektórzy z tych, co tu stoją, nie zaznają śmierci, aż ujrzą Syna
Człowieczego przychodzącego w królestwie swoim…
Z punktu widzenia wiary, czy logiczne byłoby wykluczać a priori, iż
ktoś z tamtych czasów („Tułacz” czy też nie) jest jeszcze żywy pośród
nas?

239
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

81. HOMILIE / 1

Naturalnie, Giorgio Torelli miał rację, rzucając się ku maszynie do


pisania – każąc jej ponosić jak koniowi spiętemu ostrogami do galopu –
gdy usłyszał młodego księdza, który mówiąc do roztargnionych,
niecierpliwiących się dzieci używał terminów w rodzaju: „moment
homiletyczny”. Ale Torelli miał również rację, gdy szybko zgodził się na
forum publicznym z owym księdzem, ukształtowanym w Kościele, który
(jeśliby to wyrazić słowami Andre Frossarda) „po Soborze303, aby być
bardziej zrozumiałym dla przeciętnego człowieka, przeszedł od łaciny do
greki…”. Istotnie, słowa greckie, wtórnie tłumaczone najczęściej z
tradycyjnych odpowiedników wywodzących się z łaciny, są obecnie
terminami okraszającymi przemówienia i dzieła pisane „dojrzałego”
duchowieństwa: właśnie homiletyka, ale także charyzmat, katecheza,
prezbiter, kerygmat, kenoza, synaksa, agapa, doksologia, teandryczny,
eschatologiczny, pneumatologiczny, parenetyczny, mistagogiczny,
ekumeniczny, teurgiczny, egzegetyczny, paruzja, soteriologiczny… I tak
dalej „grecyzując”. W ten sposób – powiadają – człowiek dzisiejszy
rozumie lepiej, nie tak jak poprzednio, z tym latinorum…304
Nie jestem tak głupi, żeby nie wiedzieć, iż tego rodzaju terminy są
jakąś częścią starań, aby wrócić, także w słowach, do korzeni wiary.
Wysiłek to nader chwalebny, samo się przez się rozumie, przynajmniej
dopóki te niejasne słowa nie wkraczają do kazań i w ogóle do mowy
kierowanej do nas, prostaczków, nie mających za sobą fakultetów
teologicznych.

303
Po Soborze Watykańskim II.
304
Łac. lingua latinorum = język łaciński.

240
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Łatwo krytykować, ale cóż pozostaje nam innego – mógłby mnie


zapytać ktoś, kto na Mszy, doszedłszy właśnie do „momentu
homiletycznego”, dostrzegł u mnie objawy zniecierpliwienia lub
przeciwnie (tak, tak…) senności. Odpowiedziałbym przede wszystkim, że
„głoszenie kazań” nie jest moją, laika, specjalnością („charyzmatem”,
zgodnie z duchem czasu). Także ten moment jest związany z tajemnicą
powołania. Nieliczne rzeczy, których nauczyły mnie doświadczenie i
refleksja, dotyczą raczej tego, w jaki sposób skłonić kogoś do
rozpoczęcia lektury jakiegoś artykułu czy książki, a nawet czytania dalej,
możliwie do samego końca.
Bez żadnej pretensji, że racja jest po mojej stronie (i pamiętając, iż
łatwiej udzielać rad, niż je realizować), moglibyśmy wspólnie zbadać
niektóre z tych reguł i sztuczek. Jeśli się nie mylę, powinny by się
odnosić do każdego typu przekazu, czy to pisanego, czy mówionego, a
więc zarówno do artykułu, jak i do homilii.

Nade wszystko – głosi swego rodzaju złota reguła – komunikat, aby


dotarł z powodzeniem od tego, kto go nadaje, do odbiorcy, musi
dostosować się do trzech czasowników: 1) upraszczać; 2) zwracać się
do konkretnej osoby; 3) udramatyzować. Zobaczmy, zaczynając od
pierwszego.
Upraszczać, znaczy przede wszystkim rozumieć samemu jasno, w
całej pełni to, co się chce powiedzieć; następnie trzeba wydobyć istotę
rzeczy i oprzeć się na tym, eliminując ozdobniki, zagajenia, dygresje.
Zgodnie z tą samą zasadą upraszczać, znaczy redukować do jednej – i
tylko jednej – ideę, informację, podnietę, zachętę, którą tym razem
pragnie się przekazać.
Nieudany, a więc nieskuteczny, jest artykuł, który gromadzi
różnorakie tematy; całą treść powinno się zawrzeć pod jednym tytułem,

241
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

w niewielu słowach. Stąd między innymi rada starych wygów


redakcyjnych: wymyślić najpierw tytuł dla każdego fragmentu, aby
stworzyć sobie „ramy” informacji, poza które nie należy wychodzić; w ten
sposób artykuł będzie jedynie wyjaśnieniem lub wsparciem tej informacji.
Tak samo nieudane – a więc i nieskuteczne – wydają mi się kazania,
które chcą poruszać większą liczbę tematów. Nie, trzeba poprzestać na
jednym, i tylko jednym. Zamiast zapuszczać się w często niejasne
powiązania między trzema biblijnymi czytaniami mszalnymi305, lepiej
skupić się na jednym, jedynym wersecie, na jednym temacie, i osadzić
go mocno jak kołek, by wokół niego rozwinąć całą homilię na daną
niedzielę.
Jasno trzeba określić to, co chcemy tym razem przekazać. Musimy
zredukować ten komunikat do sedna rzeczy i trzymać się go jako punktu
centralnego, od początku aż do końca (respice finem306 ze starożytnej
mądrości). Oczywiście, upraszczanie powinno dotyczyć również języka.
Przy zwracaniu się do niejednorodnej publiczności, jaką stanowią
słuchacze kazań lub czytelnicy gazet, regułą ma być: myśleć zawsze i
wyłącznie o najmniej wykształconym słuchaczu lub czytelniku. I nie
przejmować się, że się nie spodobamy bardziej wykształconym, którzy,
jeśli takimi są naprawdę, cenią prostotę; a nawet, wprost przeciwnie,
odczuwają pokusę drwienia z kaznodziei, który pragnie uchodzić za
uczonego i właśnie dlatego staje się niezrozumiały dla jednych, a
śmieszny dla drugich.
Pośrodku są ci (a jest ich często większość), którzy nie są ani ludźmi
wykształconymi, ani ignorantami. Nie trzeba jednak mieć złudzeń;
wszystkie sondaże pokazują, że „przeciętny” obywatel zna właściwe
znaczenie zaledwie dwóch tysięcy słów, a może jeszcze mniej.

305
Chodzi chyba o pierwsze i drugie czytanie oraz Ewangelię na dany dzień.
306
Łac. = patrz końca!

242
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Tymczasem słowniki rejestrują dwadzieścia, trzydzieści razy więcej słów.


Ale te „nadwyżki”, nawet jeśli je znacie, są wam zakazane (jeśliby
powtórzyć za Pismem Świętym…) w artykule, w przemówieniu
publicznym, w homilii. Gdy się ma zwyczaj zaglądać do słownika
synonimów, ze zdziwieniem stwierdza się, iż nie ma prawie słowa
„trudnego”, które nie miałoby „łatwiejszego” odpowiednika.

Ksiądz Bosco był człowiekiem dość wykształconym, nawet jeśli


udawał, że nim nie jest i zgrywał się na „biednego, wiejskiego księdza”.
Robił tak dlatego, że pragnął stać się naprawdę „wszystkim dla
wszystkich”307, zasiewać jak najwięcej ziarna. Zamiast więc uchodzić za
profesora, którym faktycznie był, starał się być zawsze, celowo,
najprostszym z ludzi prostych. Wiadomo jednak, że prawdziwe
nawrócenie się w tym zakresie zawdzięczał mamie Małgorzacie308, która
pewnego razu, rzuciwszy okiem na konspekt jego kazania, znalazła
określenie św. Piotra jako „dzierżącego klucze”. Zapytawszy młodego
syna, co chciał przez to powiedzieć, i usłyszawszy, że ma to oznaczać
„tego, który nosi klucze”, kobieta zapytała, z prawdziwym zdumieniem:
„Dlaczego więc tak nie mówisz?” Od tego dnia Święty przedkładał każdy
swój tekst matce (która tak naprawdę ukończyła odpowiednik naszej
drugiej klasy szkoły podstawowej i dialekt piemoncki był jej bardziej
swojski niż język włoski), i tam, gdzie czegoś nie rozumiała, poprawiał.
Zawsze znajdował słowo zarazem właściwe i zrozumiałe. W ten sposób
stał się prawdziwym geniuszem komunikacji i kultury ludowej, zresztą
między innymi dzięki milionom egzemplarzy swoich książek i dziełek, w
których popularyzował wiedzę religijną. Dobrze byłoby dziś do nich
zajrzeć, żeby się nauczyć.

307
Aluzja do słów św. Pawia w 1 Kor 9,24,
308
Matka św. Jana Bosco, prosta wieśniaczka, była mu we wszystkim wielką pomocą w Oratorium w

243
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Nade wszystko chrześcijanin powinien być całkowicie świadom tej


jednej prawdy, że nie istnieje taka rzeczywistość ani takie pojęcie
(choćby najbardziej „podniosłe”), których nie można by wyrazić w
słowach zrozumiałych dla większości. „Nade wszystko chrześcijanin” –
powtarzam, jako że najbardziej dobitny przykład, iż takie przedsięwzięcie
jest możliwe, są właśnie Ewangelie. W nich temat jest najbardziej
zawikłany, jak to tylko możliwe, ale język jest najbardziej przystępny,
potoczny. Jest to koine dialektos309, „dialekt powszedni”, używany przez
lud.
Jeśli w to wierzymy, musimy również wierzyć (i wyciągnąć z tego
konsekwencje), że Bóg, aby mogło dotrzeć do ludzi Jego objawienie,
posłużył się pisarzami-amatorami, dając natchnienie ich słowom,
pogardzanym przez intelektualistów, ale które – właśnie dlatego –
odmieniły świat. Nie zapominając, oczywiście, że „dialekt” owych
nieoczekiwanych redaktorów „funkcjonował” dlatego, iż jego zadaniem
było przekazanie słów galilejskiego rzemieślnika, który mówił w sposób
równie zrozumiały dla wszystkich. Kiedy Bóg postanowił mówić, nie
czynił tego jak profesor; ani jak niektórzy teologowie i kaznodzieje.

Inną lekcją, jaką możemy wyciągnąć z badania syntaktycznej i


literackiej budowy Ewangelii, są krótkie zdania. Dostosowują się one
mianowicie do reguły, która radzi – czy to w mowie, czy w pisaniu – aby
kończyć każde zdanie w krótkim odstępie wydechu. Po nim kropka, aby
pozwolić na wdech. A więc, jeśli to tylko możliwe, precz ze zdaniami
podrzędnymi. I w miejsce owych „że” (tak często zaciemniających tyle
przemówień i tekstów pisanych, iż w końcu gubi się wątek) tyle pięknych
zamykających kropek.

Valdocco.
309
Gr. = język potoczny.

244
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Jak mówił stary naczelny redaktor do młodego dziennikarza-stażysty:


„Zapamiętaj sobie: w każdym zdaniu jeden podmiot, jedno orzeczenie,
jedno dopełnienie, kropka. A jeśli przychodzi ci ochota coś dodać,
najpierw pokaż mi…”. Co innego – literat, pisarz, eseista, który pisze dla
znawców, a co innego – kaznodzieja w czasie Mszy czy dziennikarz,
który pragnie zwracać się do możliwie największej liczby osób; dla
jednego i drugiego instrumentem pracy nie jest dłuto snycerskie, lecz
młot. Za każdym uderzeniem kropka. A kto by chciał się tym gorszyć,
niech nie zapomina, że ten, kto upraszcza na korzyść zrozumiałości, nie
jest z tego powodu prostakiem. Pokazuje to przykład ewangelistów.
Tyle o pierwszym punkcie „złotej reguły” przekazu masowego: o
upraszczaniu. Chciałbym powiedzieć też trochę o tym, czego nauczyło
mnie doświadczenie również w kwestii dwóch innych słów: zwracania się
do osoby i dramatyzacji.

82. HOMILIE / 2

Zaczęliśmy się przyglądać, jakim regułom i „sztuczkom” powinny


sprostać: artykuł, przemówienie, homilia, i w ogóle każda forma
komunikacji międzyludzkiej, aby spełniały swoją „funkcję”, to znaczy
docierały do odbiorcy. I powiedzieliśmy, że zgodnie ze „złotą regułą” są
trzy czasowniki, które należy respektować: upraszczać, zwracać się do
konkretnych osób, udramatyzować.
O pierwszym czasowniku (upraszczać) cośkolwiek już
powiedzieliśmy; odbywa się to poprzez reductio ad unum310
zredukowanie tylko do jednego tematów prezentowanych w artykule (lub

310
Łac. = sprowadzenie (ograniczenie) do jednego.

245
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

kazaniu). I poprzez uproszczenie, zarówno języka wypowiedzi, jak i


struktury zdania.
Przemówienie jednak musi być uzupełnione, żeby nie wpadło w
pułapkę, którą w tym wypadku można nazwać „oświeceniową”. Właśnie
osiemnastowieczne Oświecenie, zrodzone dla wypełnienia funkcji
antychrześcijańskiej (istotnie, znajduje się ono u podłoża zarówno
Rewolucji francuskiej, jak i wszystkich zsekularyzowanych bądź
ateistycznych ideologii, które z niej wynikły), miało wśród swoich
priorytetowych celów „upowszechnienie” mitu, że „wszystko ma być
zrozumiałe dla wszystkich”. Rozległą oficyną „filozofów”, którzy chcieli
wyzwolić się spod opieki Kościoła, była redakcja Wielkiej Encyklopedii
(Grande Encyclopédie); jej pierwszy tom ukazał się w roku 1751, a
ostatni w 1789 roku, niedługo przed zwołaniem Stanów Generalnych311 i
przed wybuchem rewolucji.
Kierowali tym dziełem dwaj słynni libertyni (to znaczy
„wolnomyśliciele”): Diderot i D’Alembert, którzy zgromadzili wokół siebie
inne „tęgie umysły”, poczynając od Voltaire’a i Rousseau i naznaczając
Encyklopedię duchem racjonalizmu. Grupa ta, reprezentująca śmietankę
intelektualną Europy w dobie Oświecenia, była przekonana, że
najpilniejszym zadaniem jest rozproszyć tajemnicę, gdyż tylko pod jej
osłoną może krzewić się Sacrum, a więc religia.
Rozum, główne narzędzie w tym dziele wyzwolenia z przesądów
religijnych, wyraża się poprzez ścisłe idee, które wymagają języka
jasnego, zrozumiałego dla ogółu ludzi. Oni zaś w ten sposób, za
pośrednictwem języka stosowanego w naukach przyrodniczych, mogą
przeobrazić się w „obywateli”, wychodząc ze stanu „wiernych”, więźniów

311
Po raz pierwszy ta reprezentacja duchowieństwa, szlachty i miast została zwołana w 1302 r. przez
króla Filipa IV Pięknego. Od 1789 r. – Zgromadzenie Narodowe.

246
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

niejasnego języka teologów i w ogóle księży, którzy przy pomocy łaciny


utrzymują ludność w niewoli tak moralnej, jak i materialnej.
Od „wiary”, wybitnie irracjonalnej, należy przejść do wolności
„poglądów osobistych”, co wymaga wiedzy; a tę można uczynić
dostępną jedynie przy pomocy jasnego, prostego języka.

A więc, podczas gdy zadaniem księdza było „głoszenie”


irracjonalnych, niejasnych objawień, ów nowy kapłan ludzkości, jakim był
intelektualista (typowy, tragiczny wytwór europejskiego XVIII wieku), ma
za zadanie „upowszechniać” wyniki Nauki, która przepędza tajemnicę.
Gdziekolwiek jest jakaś rzecz, której nie wszyscy mogą pojąć, tam kryje
się l’infâme312 (gdyby posłużyć się językiem Voltaire’a), to znaczy
zabobon religijny, który zostanie écrasée313, zgnieciony, zniszczony
przez światła314.
Stąd cała „mistyka” laicka nie tylko owej Encyklopedii, lecz także
podręczników, szkoły ludowej, cyklów konferencji, aż po współczesny
nam zalew obrad, zjazdów, „okrągłych stołów”. To są często
zdegenerowane lub przynajmniej niepotrzebne owoce oświeceniowej
obsesji wyjaśniania, czynienia zrozumiałym, pomagania w kształtowaniu
„opinii”, „moim zdaniem” i przeciwstawiania go „według nich”, które
byłoby zresztą równoznaczne z przyjęciem prawd jakiejkolwiek wiary.
A wracając do naszego tematu: otóż wierzący powinien wiedzieć o
tych niepokojących poprzednikach, gdy stosuje regułę upraszczania. To
znaczy: nie może zapominać, iż jego obowiązek starania się, żeby być
możliwie najbardziej zrozumiałym (i przez największą liczbę osób),
powinien respektować warstwę Tajemnicy, która towarzyszy ludzkiemu

312
Franc. = nikczemnik, niegodziwiec.
313
Franc. = zmiażdżony, zgnieciony.
314
Oświecenie nazywano też epoką Świateł (z franc. Siècle des Lumières).

247
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

życiu i którą nawet po wszelkim „tłumaczeniu” i „wyjaśnianiu” wiara


nakazuje przyjąć.
Autentyczne chrześcijaństwo powinno zawsze respektować
dialektykę et-et, „i-i”. A więc w interesującym nas tu przypadku jasność
idei i podobnie jasność języka współistnieją z tym, co niewypowiedziane
(to znaczy z tym, co ze swej istoty nie da się wyrazić), oraz z symbolem,
tym uprzywilejowanym instrumentem, dzięki któremu można coś
powiedzieć o tego rodzaju rzeczywistości. Toteż w Nowym Testamencie,
obok języka „potocznego”, oprócz słów prostych dla wyrażenia równie
prostych i jasnych pojęć Ewangelii – zwłaszcza trzech pierwszych,
zwanych synoptycznymi315, znajdujemy las symboli Apokalipsy. W
dziejach świętości, obok wielkich „kaznodziejów ludowych”, obok
geniuszów kaznodziejstwa, i także obok „surowych”, jak św. Bernardyn
ze Sieny, są również zastępy mistyków i mistyczek. „Mistyka” zaś
oznacza „inicjację do Tajemnicy”. „Tajemnicze” rzeczywiście, a nie
„popularyzatorskie”, i nie dla wszystkich dostępne są ich dzieła; ale nie
są przez to mniej chrześcijańskie. Co więcej, stanowią szczytowy punkt
wiary.
Słowo ludzkie może bardzo dużo zdziałać, ale nie wszystko; dobrze o
tym wiedziały społeczeństwa religijne (na przykład w okresie
Średniowiecza), które znały i praktykowały język symboli. Tych symboli,
które nawet analfabeci byli w stanie rozszyfrować w uczonych,
kamiennych lasach wielkich katedr, podczas gdy my – ze wszystkimi
naszymi doktoratami, dyplomami i specjalizacjami – zagubiliśmy klucze
do odczytywania symboli.
To „i-i”, to połączenie rozumu i tajemnicy, języka i symbolu, słów
zrozumiałych dla wszystkich i wyrażeń nie dających się wypowiedzieć,

315
Ewangelie wg Mateusza, Marka i Łukasza (synoptyków), wykazujące daleko idące podobieństwa
treści i układu (z gr. synopsis = przegląd, zestawienie).

248
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

powinno być cechą wyróżniającą nade wszystko w liturgii. „Powinno”,


jako że w rzeczywistości, podczas gdy przez pewien czas przeważał w
niej może aspekt „tajemnicy”, teraz ważniejszy jest chyba aspekt
„rozumowy”. Jak już wspominaliśmy, nadmiar „iluminizmu” zdawał się
kierować posoborową reformą liturgiczną.

Będąc zwolennikiem konieczności „bycia zrozumiałym”, którym


jestem z przekonania, jako dobry reporter (i tego właśnie broniłem w
poprzednim artykule), jestem również przekonany, że przestrzeń
tajemnicy powinna być zachowana; nie wszystko musi być
„odsakralizowane” przez mowę codzienną. Dialektyka wiary wymaga,
aby obok profanum współegzystowało także Sacrum316, obok rozumu to,
co zagadkowe i co wyraża się innym językiem, nie językiem gazet czy
podręczników.
Wciąż jednak pozostaje ważne et-et, „i-i”, trudna synteza i ryzykowna
równowaga między tym, co jest na pozór przeciwstawne (Pascal: „Wiara
potwierdza wiele rzeczy, które zdają się sobie zaprzeczać”); bez tego
chrześcijaństwu grozi herezja lub nijakość.
Tak więc wymaganie, aby dziennikarz ze środków przekazu i
duszpasterz byli maksymalnie „popularyzatorami”, nie wyklucza w istocie
tego, że w Kościele powinien być ktoś, kto przemyśla i wypracowuje
rzeczy „trudne”, bez których nie byłoby co popularyzować. Jest zresztą, i
powinien pozostać, obszar kultury „wyższej”, gdzie pewne pojęcia i
terminy, żeby je wyrazić, nie mogą być od razu zrozumiałe dla każdego.
Przez całe stulecia „chrześcijańskie” wiele się słyszało o obowiązku
zwracania się do ludu, przekazywania wszystkim Dobrej Nowiny, aż
stworzono zgromadzenia zakonne wyspecjalizowane w tego typu
głoszeniu Słowa. Ale w tych stuleciach były również uniwersytety, szkoły

249
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

wielkich mistrzów i autorów skomplikowanych dzieł teologicznych,


pisanych łaciną uczonych. Czuwano jednak zawsze, żeby między
obydwoma poziomami istniała ciągła łączność, tak aby prostota kazań
nie przeszła w uproszczenia, lecz była zasilana refleksją uczonych. I
żeby oni z kolei nie izolowali się w swych pracowniach teologicznych i
nie tracili kontaktu z rzeczywistością, a więc z ludźmi.
W tym jednak punkcie zdajemy sobie sprawę, że do innego razu
musimy odłożyć refleksję nad aspektem osobowym i dramatycznym
komunikatu. Trzeba więc będzie kontynuować.

83. HOMILIE / 3

Jest pewna żelazna reguła (i zarazem „złota”, zważywszy na wysokie


nakłady i wysokie wskaźniki słyszalności, jakie zapewnia) dobrego
przekazu masowego. Ta reguła ma wiele aspektów, które wszakże da
się sprowadzić do jednego tylko, wskazanego w czasowniku
personalizować, zwracać się do osoby, o którym już mówiłem.
Nade wszystko nigdy nie zapominajmy, że człowieka interesuje
człowiek. Jeśli chcemy przekazać jakieś idee, zróbmy to nie tyle w
abstrakcyjnym wywodzie rozumowym, ile raczej poprzez konkretne
osoby, z nazwiskiem, imieniem, wiekiem życia i nawet z fotografią. Dla
łudzi ważne są nie proklamacje, lecz doświadczenia, nie teoria, lecz
historia. O czymkolwiek chcemy mówić, niech to ma wyraźną, ludzką
twarz.
Zapomnijmy o słowach, które kończą się na ,,-cja”, gdyż prawie
zawsze wyrażają one nie tyle ciepło życia, ile zimno koncepcji (nie
przypadkiem widnieją w tchnących grobem deklaracjach terrorystów lub

316
Łac. profanum… sacrum = to, co świeckie… to, co święte.

250
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

w nie mniej posępnych orzeczeniach polityków, albo w komunikatach


związkowców czy w artykułach „lewicowych” intelektualistów). Uczoność
zabija – wystarczy pomyśleć o jałowości kultury akademickiej, która
nawet żeby powiedzieć „niebo jest lazurowe”, odsyła w przypisie do
jakiegoś autora, mającego prawo obywatelstwa w tych samych sferach
akademickich. Natomiast spontaniczność ożywia. Nasz czytelnik czy
słuchacz nie szuka w nas autora czy prelegenta lub kaznodziei, lecz
takiego jak on człowieka. Odkryjmy wychowawczą mądrość anegdoty,
„bajki” z morałem w stylu Ezopa, La Fontaine’a, Basilego. Przypomnijmy
sobie, iż rzeczy, których nie zapomnieliśmy, były opowiadane przez
babcię i zaczynały się od słów: „Była sobie raz…”

Takie same reguły powinny brzmieć szczególnie swojsko dla


chrześcijan. Ich wiara podąża do Boga, który całkowicie różni się od
innych bogów. Do Boga, który chcąc mieć kontakt ze swymi
stworzeniami, nie kompilował podręczników z instrukcjami, nie pojawiał
się na obłoku, żeby głosić na jakimś zebraniu. Natomiast wybrał sobie
człowieka, Abrahama, potem innych ludzi, następnie cały naród, i
utrzymywał z nimi zawsze relacje „Osoby z osobą”. Relacje „ciepłe”, a
nie zimne, bezosobowe komunikaty biurokratów.
Na koniec ten Bóg sam stał się Osobą i rzeczy najważniejsze
przekazał w cyklu „męki–śmierci–zmartwychwstania–wniebo-wstąpienia”,
stanowiącym kulminacyjny punkt tego, co nazywa się nie „teorią” czy
„ideologią”, lecz „historią” zbawienia. Również później uprawiał ten swój
styl, grupując wierzących we wspólnotę osób, jaką jest Kościół, i
pokazując, że Jego orędzie ma być nie tyle pisane słowami, ile
rzeczywiście przeżywane; wzbudzał więc w nim świadków, których
nazywamy „świętymi”.

251
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Właśnie to życie, ta relacja osoby do osoby, to opowiadanie „historii” i


„przygód” zapewniają skuteczność wszelkiej komunikacji międzyludzkiej;
i są bardziej niż kiedykolwiek nieodzowne u tych, którzy mienią się
chrześcijanami, gdy chcą przekazać innym to, w co wierzą. To zaś
powinno być nade wszystko czymś, czego sami doświadczają w swej
historii, jako osoby.

Myślę, że przy takim widzeniu spraw należałoby ponownie odkryć – w


mowie i w piśmie – pierwszą osobę liczby pojedynczej: ja; porzucając
bezosobowe my, nie przypadkiem drogie znieruchomiałemu stylowi
akademickiemu.
Wymaga to, oczywiście, odwagi: ja jest zobowiązujące, wikła nas w
sprawę, wystawia na ryzyko, upoważnia słuchającego do wyliczenia się
nie z naszej teorii, lecz z naszej konsekwencji.
Powrót do ja (i do ty wobec rozmówcy: nie masa, nie tłum, nie klasa
czy partia, nie ludzkość, lecz właśnie ty, konkretny człowiek, z twoim
imieniem) ma w założeniu odsłonić prawdziwe my.
Na dowód tego wystarczy sobie przypomnieć, że najbardziej
skuteczni spośród głosicieli chrześcijaństwa byli ci, którzy starali się być
nie tyle „autorami”, ile ludźmi, świadkami, którzy mieli właśnie odwagę
mówienia ja, na przykład św. Augustyn, Pascal, Kierkegaard. Wyznania,
Myśli, Dziennik317 – oto niewyczerpane best – i longseller318 duszy, w
nich bowiem znajdujemy doświadczenie, życie, osobę.
Współczesny intelektualista mniema, że powinien posługiwać się
tylko rozumem (swoim rozumem), i dlatego jest tak często nieczytelny,
nie sposób go słuchać, jest bezużyteczny, jeśli nie szkodliwy. Sekretem
„komunikacji” chrześcijańskiej powinno być połączenie inteligencji z

317
Wyznania św. Augustyna; Myśli B. Pascala; Dziennik S. A. Kierkegaarda.
318
Ang. = najbardziej i długo poczytne książki (księgi).

252
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

odczuwaniem, korzystaniem, doświadczaniem, jako że serce ma swoje


racje, których rozum nie zna319.
Trzeba zwracać się do osoby, aby być słuchanym i skutecznym,
również dlatego, że dzieli nas poziom kultury i inteligencji. Ale łączy nas
człowieczeństwo, doświadczenie, cierpienie i radość w obliczu wielkich
decyzji życiowych, wielkich radości i wielkiego bólu.

Trzeba zatem personalizować, ale i udramatyzować. Dramat znaczy


„działanie”, a jest to słowo pochodzące z kolei od czasownika greckiego
znaczącego „robić, działać”. W pierwszym więc znaczeniu
„udramatyzować”, to przeniknąć komunikat „dramatem” działania:
proponować to, co się powinno pomyśleć, opowiadając (lub lepiej –
pokazując), co powinno się zrobić.
Ale udramatyzować, znaczy także spożytkować w dobrym celu tę
potrzebę antagonizmu, a nawet starcia, walki, która tkwi w głębi serca
każdego z nas i którą tylko utopijny „pacyfizm oświeceniowy”, nic nie
wiedzący o głębiach ludzkiego serca, może ignorować lub ją negować.
Tę potrzebę antagonizmu, tajemniczą i zarazem „przyrodzoną” (która
może być zatem zwrócona zarówno ku dobru, jak i złu) zna i skutecznie
kultywuje dla swoich własnych celów prasa, zwłaszcza popularna, a
także programy telewizyjne o najwyższym wskaźniku oglądalności,
mianowicie programy sportowe.
Na przekór retorycznym dyskusjom sport masowy jest wojną, jest
rozgrywaniem bitwy, a wciąga tak dogłębnie, ponieważ rozbudza instynkt
przeciwstawiania się, i to w sposób gwałtowny. „Przyjacielska”
rozgrywka, w której nie liczy się zwycięzca ani zwyciężony, wywołuje
znudzenie. Nikt nie poszedłby na mecz, wyścigi czy jakiekolwiek
rozgrywki sportowe, gdyby nie było w nich klasyfikacji, zwycięzców i

319
B. Pascal, Myśli, § 477, s. 244.

253
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

pokonanych. Każda analiza języka sportowego – zwłaszcza dotyczącego


najbardziej popularnej piłki nożnej – pokazuje, że jest on kopią języka
wojskowego: „atakujący”, „obrońcy”, „taktyka”, „strategia”, „strzelec”,
„bramka”, „strzał”, „rezerwa”; i tak dalej.
Dlaczego więc nie zastanowić się nad faktem, że „Gazeta sportowa”
jest najpopularniejszym (i najbardziej pasjonującym) dziennikiem, że
radiowe i telewizyjne transmisje sportowe mają największy wskaźnik
słyszalności i oglądalności, a ich dziennikarze cieszą się największą
popularnością? Dlaczego w przemówieniu religijnym, wygłaszanym lub
napisanym, nie wykorzystywać tej samej taktyki, która zresztą polega na
wyodrębnieniu przeciwnika, aby obudziły się i pozostały rozbudzone
ludzkie namiętności?
W niektórych kościołach widać jeszcze dwa pulpity, a kazania są
wygłaszane w postaci dyskusji: z jednej strony „dobry”, z drugiej strony
„zły”, który ma ponieść klęskę, ale po ukończonej walce. Te stare,
poczciwe wygi mądrości duszpasterskiej wykorzystywały sekret
przekazu, o którym my zapomnieliśmy. Kazanie czy artykuł tym bardziej
będą pasjonujące, im bardziej okażą się „dramatyczne”; to znaczy – im
więcej wynajdą przeciwników, „wrogów”. Na pewno nie osób. Ale może
idei? Na przykład diabła? Albo nas samych i grzech w nas tkwiący?
W sumie (zakładając, że się nie mylimy): gdyby chcieć przekazywać
komunikat bez upraszczania, mogłoby to wywołać pomieszanie, zamiast
oświecić; brak odniesień osobowych prowadzi do pozbawienia
doniosłości prezentowanych idei, które wskutek tego nie zapadają
głęboko; brak dramatyzacji prowadzi do takiego przemówienia, które z
braku przeciwnika nie jest już ludzkie, zostaje pozbawione siły i wywołuje
nie tyle uwagę i pasję, ile niemożliwe do przezwyciężenia uczucie
senności.

254
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

84. EWANGELIE O BOŻYM NARODZENIU

Cytat jest trochę długi, ale wart zastanowienia. Zresztą, jak


zobaczymy, ma też coś wspólnego z nastrojem Bożonarodzeniowym.
Posłuchajmy: „W wielu kręgach, także Kościoła katolickiego, dogmat
cudu zastąpiło jego wykluczenie, nie mniej dogmatyczne. Sobór
Watykański I, w roku 1870, bronił cudów jako fundamentu wiary
przeciwko zasadzkom i interdyktom racjonalizmu. Dziś te
racjonalistyczne uprzedzenia podbiły znaczną część duchowieństwa.
Sobór Watykański I przypominał, że trzeba wierzyć z powodu cudów.
«Oświecony» chrześcijanin dzisiejszy mówi, że wierzy wbrew cudom.
Profesor Pierre Mauriac jako pierwszy użył właśnie tego zwrotu («wbrew
cudom») na Kongresie mariologicznym w Lourdes w 1958 roku. Ojciec
Balic, konsultor Świętego Oficjum, złożył mu wkrótce potem wizytę,
zachęcając go do poprawienia tego w wydaniu Materiałów
Kongresowych. Dziś w Kościele panuje niepokój raczej z innych
powodów. Różne sprawy kanonizacyjne zostały wstrzymane z powodu
nadmiaru cudów (na przykład procesy siostry Yvonne-Aimée de
Malestroit czy siostry Faustyny z Polski natrafiły na te trudności, które
pokonał w ich przypadku Jan Paweł II320). Ta postawa zależy po części
od tradycyjnej ostrożności Kościoła w materii niejednoznacznej i nie
pozbawionej ryzyka. Do tego jednak dochodzą dzisiaj bardzo
rozpowszechnione uprzedzenia”.
I dalej to samo źródło: „Rzecz paradoksalna, iż taka opozycja wobec
cudów zyskała miejsce w Kościele właśnie w momencie, kiedy świat
nauki przezwyciężył naiwności scjentyzmu, który samą możliwość cudu
wykluczał w imię upraszczającego racjonalizmu. Istotnie, nauka w wieku

255
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

XX posunęła się naprzód, akceptując zaskakujące fakty, które


doprowadziły ją do bardziej złożonych wyjaśnień: względność, rachunek
prawdopodobieństwa, statystyczne oceny niektórych faktów itd. Dziś
przychyla się ona do zjawisk trudno wytłumaczalnych, które w innych
czasach raczej ignorowano lub zaprzeczano im a priori. Duchowni,
często opóźnieni w tym, co ma związek z rewolucją, «otworzyli się» na
naukowy racjonalizm właśnie w chwili, gdy nauka go przezwyciężała.
Tak więc systematyczna podejrzliwość zajęła miejsce łatwowierności w
sprawach historii religijnej; są to zaś dwie formy, które trzeba
przeciwstawiać…”.
Słowa te zaczerpnęliśmy z I vangeli dell’infanzia di Cristo. La verità
del Natale al di là dei miti – ponad 700 stron, niedawno
przetłumaczonych przez Edizioni San Paolo321. Ich autorem jest mój
stary francuski przyjaciel. Ale wiem na pewno, że przyjaciel bardzo wielu
wierzących, którzy z jednej strony akceptują współczesnego ducha
krytycyzmu, nie lękając się go, z drugiej jednak uznają granice tego
„ducha” i nie przekształcają go w bożyszcze, ku chwale którego trzeba
okaleczyć chrześcijaństwo, odejmując mu każdy aspekt wykraczający
poza granice zdrowego rozsądku (jeśli taki istnieje) przeciętnego
współczesnego profesora z Zachodu.
Tym moim przyjacielem jest René Laurentin, nie tylko jeden z
najwybitniejszych żyjących mariologów, mający za sobą między innymi
28 tomów naukowej rekonstrukcji wydarzeń w Lourdes, lecz także
biblista światowej sławy, poza wszelkim podejrzeniem „dewocyjności”
czy „apologetyzmu” (czego dowodzi również jego uczestnictwo przez
wiele lat w komitecie redakcyjnym „Concilium”, międzynarodowego

320
S. Faustyna Kowalska została beatyfikowana w 1993 r.
321
R. Laurentin, Les évangiles de l’enfance du Christ. Vérité de Noël au-delà des mythes, Desclee,
Paris 1982.

256
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

czasopisma najbardziej radykalnego skrzydła teologów, nieprzypadkowo


mającego swych promotorów w Holandii).
Biblista Laurentin od ponad trzydziestu lat przykłada się do
pierwszych dwóch rozdziałów Mateusza i Łukasza, które przekazują
rodzaj „protoewangelii”: zwiastowanie, poczęcie, narodziny, dzieciństwo
Jezusa. A więc to wszystko, o czym Pismo Święte mówi jako o
wydarzeniach poprzedzających rozpoczęcie nauczania przez Jezusa; na
ten czas przypadają także opowieści o Bożym Narodzeniu, których
słuchamy w Kościele.
Niewykluczone, że sam kapłan, który je nam odczytuje podczas
Mszy, czyni to z poczuciem dystansu, a może nawet zakłopotania, w
przekonaniu (jak może uczyli go nauczyciele w seminarium bądź
mistrzowie nowicjatu), że chodzi o bogatą teologię, o piękną poezję,
wzruszający mit, ale na pewno nie o historię. Jak mógłby człowiek
„dorosły” brać jeszcze na serio te sprawy poczęcia i dziewiczych
narodzin, gwiazd, mędrców, aniołów, snów niosących ostrzeżenie bądź
napomnienie?
Jeśli to nie kapłan tak myśli, to może my, niektórzy wierni, żywimy
liczne podejrzenia; bo przecież do nas, dyletantów, dotarło jakieś echo
tego, co wielu nazywa, kręcąc nosem, „bezdyskusyjnymi osiągnięciami
naukowej, krytycznej egzegezy biblijnej, które należycie
odmitologizowują magiczną i prelogiczną atmosferę naiwnej wiary
ludowej…”.

Jak zauważa kardynał Joseph Ratzinger, który napisał przedmowę


do tej naprawdę niezwykłej książki Laurentina: „Od wieku XVIII
poczynając opowiadania o dzieciństwie i zmartwychwstaniu Chrystusa –
czyli początek i koniec Ewangelii – znalazły się w centrum krytyki. Nie
ma się czemu dziwić, gdyż jedne i drugie sytuują się całkowicie poza

257
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

normalnym prawdopodobieństwem historycznym i wobec


bezpośredniego działania Bożego, które sięga aż do sfery cielesnej.
Wstrząs, jakiemu uległa ciągłość Tradycji w Kościele katolickim na
Soborze Watykańskim II, zwielokrotnił z całą ostrością kwestie tu
poruszone, również w dziedzinie teologii i głoszenia Ewangelii. […] Tak
więc przez kilka lat uczestniczyliśmy w prawie całkowitej kapitulacji
wobec racjonalistycznych, oświeceniowych schematów myślenia.
Ewangelie Dziecięctwa Jezusa zostały uznane za theologoumena [teksty
ewangelistów mające wyrazić poglądy teologiczne i przekształcające je
w rzeczywiste wydarzenia historię – przyp. red. wł.], za którymi nie
należy dopatrywać się rzeczywistości historycznej, lecz tylko
inscenizacje, wyrażające pewne wiodące idee chrystologiczne samych
redaktorów Ewangelii. Dla świadomości chrześcijańskiej Tajemnica
spadała do poziomu mitu, którego wymarzone piękno nie mogło na
pewno zastąpić zagubionej rzeczywistości”.
Ale, kontynuuje kardynał, dzięki żmudnej, sumiennej pracy Laurentina
„Ewangelie Dziecięctwa zostały przywrócone jak nowe. Warto było się
trudzić i przejść przez ogień krytyki, aby móc zebrać dużo więcej ponad
to, czego dawna apologetyka sama nie była w stanie dowieść”. Oto
dlaczego najbardziej miarodajny prefekt mógł zakończyć w taki sposób:
„Jestem bardzo wdzięczny za tę książkę”.

Kto wie, czy nie poczujecie odrobiny wdzięczności również dla niżej
podpisanego, skromnego dziennikarza, jeśli pójdziecie za moją radą,
żeby skorzystać z wolnego czasu w święta Bożego Narodzenia i zabrać
się do tej książki, nie dając się przerazić jej grubością (autor sam
doradza na początku pewne „sztuczki”, aby ją zmniejszyć przy czytaniu)
ani jej wybitnie naukowym charakterem, temperowanym jednak
wysiłkiem popularyzatorskim.

258
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Na koniec będziecie mogli zdać sobie sprawę, że krytyka Ewangelii


jest pełnoprawna i konieczna, ale bardziej jeszcze nieodzowna jest
krytyka tej krytyki.
W każdym razie „nagroda” dla tego, kto zgłębi tych 700 stron, jest
niemała: móc powrócić do medytacji nad tajemnicą Bożego Narodzenia i
opowiadać swoim dzieciom i wnukom – przed szopką – historię
Dzieciątka Jezus bez intelektualnego poczucia winy, bez wzbudzania
podejrzeń, że się jest biedakiem wierzącym w mity, w legendy, w
niejasne theologoumena – jak je nazywają „eksperci” – jakichś
nieznanych bajkopisarzy ze Wschodu.

85. RODZINA

Dni Bożego Narodzenia są nierozłącznie związane z atmosferą


„rodzinną” (na czym żeruje wszelka reklama), która nierzadko zdaje się
przeradzać w przesadną, nienaturalną czułostkowość.
Trzeba zachować rozwagę, gdyż wydaje się, że u podłoża tkwi nie
tylko retoryka bądź pogwałcenie dobrego smaku czy poczucia wstydu,
do których zobowiązuje intymność uczuć. Istotnie, wiadomo – lub wiemy
niewystarczająco – że model rodzinny, który teraz wydaje się jedynie
„normalny”, jest w rzeczywistości tworem niedawnym i nieco
podejrzanym, wywodzącym się z warstwy burżuazji już
postchrześcijańskiej, dziewiętnastowiecznej Europy. Jest to rodzina
Henryczka, pilnego ucznia, głównego bohatera Serca Edmunda De
Amicisa: tylko dwoje dzieci, chłopczyk i dziewczynka (właśnie tak jak
dzisiaj w wypowiedziach RAI322 i Berlusconiego323), rozpieszczonych i

322
Skrót od: Radio Audizioni Italiane = Radio Włoskie. Funkcjonująca skrótowa forma, od 1945 r.
brzmiąca RAI-TV, czyli Radiotelevisione Italiana = Radio i Telewizja Włoska.

259
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

otaczanych nadmierną opieką, ciągle zachęcanych do nauki z uwagi na


przyszłą „karierę”; ojciec, pracujący zawodowo i skrupulatny, trochę
bezduszny wykonawca wytycznych oraz modnych haseł (były nimi wtedy
patriotyzm i cnoty obywatelskie, dziś są prawdopodobnie ekologia lub
prawa człowieka czy pacyfizm); matka – „anioł ogniska domowego”,
jedyna zresztą osoba, której wybacza się słabość wymieniania Boga,
zresztą bez oblicza, jakiejś „Najwyższej Istoty”; dom, którego drzwi stoją
otworem jedynie w godziny lub dni „przyjęć” albo żeby zaprosić na
popołudnie – w imię filantropii i humanitarnego paternalizmu – jakiegoś
„murarczyka”, szkolnego kolegę panicza Henryczka.
Był to model rodziny (który narzucił się prawdopodobnie całemu
społeczeństwu, każąc zapominać o wszystkich innych wzorach), gdzie
uczucia łączące domowników są przeżywane nade wszystko jako
„sentymenty”.

A tymczasem ten schemat i ta atmosfera są przeciwieństwem


modelu rodziny przedburżuazyjnej, tradycyjnej – rodziny
chrześcijańskiej, gdzie nie brakowało również miłości, ale
bezpretensjonalnej, i gdzie wszelką ckliwą napuszoność odrzucano w
imię owego realizmu (jednego z największych darów chrześcijaństwa,
najbardziej zresztą dziś zapominanych), który wie, że życie jest twarde,
że nie jest ono ogrodem Eden, lecz często naprawdę lacrimarum vallis, o
którym mówi Salve Regina324. Ten realizm wie także, iż poważne uczucie
miłości nie wyraża się w przewiązanej wstążeczkami paczuszce lub w
nienagannie głupkowatych „najlepszych życzeniach” przed tortem
urodzinowym. W tej dawnej rodzinie dzieci było zazwyczaj wiele i

323
Właściciel międzynarodowego koncernu (Fininvest) środków masowego przekazu, obejmującego
sieci, stacje i ośrodek telewizyjny. Premier Włoch w okresie V-XII 1994 r.
324
Łac. = dolina łez, w pieśni religijnej Witaj, Królowo.

260
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

zapewne szybko umierały – ale po przyjściu na świat, a nie przedtem,


jak bywa teraz.
W takiej rodzinie – jeśli polegać na dokumentach i wspomnieniach
jakiegoś pozostałego przy życiu staruszka – rozejście się było nie do
pomyślenia nie tylko z uwagi na uwarunkowania ekonomiczne i
społeczne, ale także dlatego, że zupełnie różne od naszego było w niej
samo pojęcie „miłości”.
Jest to ważny problem. A jednak niewiele się zastanawiamy nad
gwałtowną przemianą słowa „miłość”, które w swoim głębokim znaczeniu
jest fundamentalnym terminem chrześcijaństwa. Rzeczywiście, w
znaczeniu przejętym od zeświecczonej burżuazji europejskiej „miłość”
jest w relacjach między kobietą i mężczyzną synonimem słów „spodobać
się” lub „poczuć coś do siebie”, w szczególności oznaczających
atrakcyjność uczuciową lub seksualną. A więc „miłość” jest synonimem
„uczucia”; kiedy ono się kończy, uznajemy, że skończyła się również
miłość. Z takiego punktu widzenia jest rzeczą logiczną (a może nawet
konieczną), by znaleźć innego lub inną, z którymi można by przeżyć na
nowo „uczucie”, gdyż bez niego – jak nam się wydaje – nie może istnieć
miłość między ludźmi obojga płci.
Nie zdawaliśmy sobie prawdopodobnie sprawy z tej zmiany
znaczenia – a więc z głębokiej deformacji kulturowej – kiedy za wszelką
cenę (i z katastrofalnymi, jak się okazało, skutkami) niektóre ruchy
katolickie zabiegały o wyeliminowanie rozwodów z naszego
ustawodawstwa. Te usiłowania wszędzie poniosły porażkę we
współczesnym świecie zachodnim, skoro bowiem „miłość małżeńska”
jest synonimem „wzajemnej atrakcyjności”, to skorzystanie z możliwości
uwolnienia się od żony – lub męża – jest konieczne, gdy nic już do siebie
nie „czują”.

261
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Jak zwykle, wiele może wyjaśnić etymologia. Otóż włoski czasownik


coniugarsi pochodzi od cum iugare, co znaczy „wspólnie nieść
jarzmo”325. Jest to więc obraz, dla nas już nie do pomyślenia, mężczyzny
i kobiety, którzy zgadzają się obciążyć wspólnym jarzmem, aby razem
ciągnąć wóz rodzinny przez ten trudny do przebycia teren, jakim jest
życie. Obydwoje mają ponadto – jest to inna perspektywa, dla nas zbyt
często niezwykła – jako cel końcowy, i naprawdę ważny, życie wieczne.
O tym właśnie życiu wiecznym myślano dając życie potomstwu: każde
dziecko w tej wizji świata było nadzwyczaj cennym darem, gdyż
pozwalało obdarować nową istotę wiecznością raju. Najcenniejszą
„karierą” dzieci była ta, która prowadziła do szczęśliwości pośród
świętych w Niebie.
Dlatego tak częsta śmierć potomstwa w bardzo młodym wieku była
dla rodziców powodem cierpienia, ale nie rozpaczy. Będąc w stanie
niewinności, nie skażonej grzechem – poza pierworodnym (zmytym
zresztą przez chrzest), zmarłe dziecko dołączało do Kościoła
Tryumfującego, gdzie stawało się źródłem wspomożenia i
błogosławieństwa dla tych, którzy dając mu życie – choćby trwało ono
krótko – uczynili je szczęśliwym na wieki.
Rzecz jasna, iż w takiej perspektywie znajdują uzasadnienie nawet
aspekty dla nas „gorszące”, jak nie tylko wysoka śmiertelność dzieci, lecz
również małżeństwa „planowane” przez rodziców. Ludzie byli
przekonani, że sama czyjaś piękna twarz czy „sympatyczny” uśmiech
albo „wdzięk” cielesny nie wystarczają do podjęcia decyzji cum iugare,
„dopóki śmierć nie rozłączy”.

Czy było mniej „miłości”? Na pewno było mniej „uczuciowości”. Albo


przynajmniej namacalna, nieustanna jej obecność nie była, jak dla nas,

325
Łac. coniugare = sprząc razem jednym jarzmem (od: cum iugum).

262
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

sine qua non326, ponieważ więzi rodzinne były trwałe. Z pewnością


uczucia – jednak nie „sentymentalne” – rozwijały się tak, jak my już nie
umiemy tego robić. Na przykład „przytułki”, „hospicja” dla starych ludzi,
wyrzuconych przez rodzinę, są typowym tworem Oświecenia i jego
zeświecczonej kultury. W kulturze chrześcijańskiej były absurdem; sama
myśl, że mogłyby istnieć, wywoływała zgorszenie.
Nieliczne, ale wymowne wzmianki w Ewangeliach zdają się
sygnalizować ten typ rodziny, różnej od tej, która nam się wydaje
„normalna”; struktura hierarchiczna nie jest podawana w wątpliwość
nawet przez Tego, który według ewangelistów jest Synem samego Boga
(był im poddany, Łk 2,51), a towarzyszyły jej związki mniej natrętne, aż
budzące zdumienie: […] został młody Jezus w Jerozolimie, a tego nie
zauważyli Jego Rodzice. Przypuszczając, że jest wśród pątników, uszli
dzień drogi i szukali Go między krewnymi i znajomymi (Łk 2,43).
Ponadto, rodzina była oparta raczej na „czynieniu” niż na
„odczuwaniu”. To może pomóc wyjaśnić pozorną ostrość słów
skierowanych przez Jezusa do Matki. „Forma” tych słów nie odpowiada
naszej uczuciowości; sedno sprawy polega jednak na tym, że na
niesentymentalną odpowiedź Jezusa w Kanie Galilejskiej327 Maryja
kazała sługom wykonać wszystkie polecenia Syna, który – o czym nie
wątpiła – wysłucha Jej prośby.
Są to tylko sygnały, wymagające rozwinięcia i sprawdzenia. Trzeba
będzie powrócić do tego, zważywszy, że temat „rodzina” ma ogromne
znaczenie dla chrześcijaństwa. Ono zaś, wśród swoich osobliwości,
takich jak ta, że jest jedyną religią, która nazywa Boga „Ojcem” (a nawet
Abba – „tatusiu”, „tatku”; tego sposobu zwracania się
charakterystycznego tylko dla Jezusa, nadaremnie byłoby szukać w

326
Łac. = nieodzowny; zwrot najczęściej u nas znany jako conditio sine qua non = warunek
nieodzowny, konieczny.

263
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Starym Testamencie, a tym mniej w 99 imionach islamskiego Allaha), ma


strukturę, którą możemy określić jako „rodzinną”. Istotnie, w tej wierze
ciągle jest mowa o Ojcu, Synu, dzieciach, matce, braciach, siostrach.
Jeśli zatem analogią dla Boga trynitarnego i paradygmatem całego
chrześcijaństwa jest rodzina, to jej wyobrażenie oraz przyjmowany przy
jej rozważaniu punkt widzenia są decydujące dla zrozumienia wiary. Czy
mamy pewność, że nazywając Boga „Ojcem”, widząc w Jezusie „Syna”,
a w podobnych nam ludziach „braci”, mamy na myśli te same
rzeczywistości, o których myśleli nie tylko ewangeliści, lecz także żyjący
przed nami chrześcijanie?

86. PUNKTY DO WYJAŚNIENIA

Perspektywę przyjętą przez współczesnych chrześcijan należałoby


często skorygować, a niekiedy nawet odwrócić. Jeden z tylu przykładów
sygnalizuje Thomas S. Eliot: „Oceniać, że chrześcijaństwo daje dobre
podstawy moralne, wspaniałe wartości etyczne, zamiast pokazywać, że
moralność chrześcijańska jest konieczna, ponieważ chrześcijaństwo jest
prawdą, ponieważ Jezus jest naprawdę Bogiem – oto niebezpieczne
odwrócenie pojęć”. Tak więc „tym, co odróżnia społeczność
chrześcijańską od pogańskiej, nie jest moralność, lecz dogmat”.
Rzeczywiście, „państwa totalitarne dołożyły wiele starań, aby
wprowadzić w życie narodowe solidny fundament moralny”; nazizm,
faszyzm, komunizm karały bardzo surowo homoseksualizm, pornografię,
cudzołóstwo. Hitlerowski Berlin z lat trzydziestych, Breżniewowska
Moskwa były na pewno miastami bardziej „moralnymi” niż dawny Rzym
pod władzą papieży. Co więcej, podstawą wiary nie są słowa Chrystusa

327
Cud przemienienia wody w wino, na początku działalności publicznej Jezusa. Zob. J 2,1-11.

264
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

(choćby moralnie najbardziej podniosłe), lecz On sam, Jego Osoba.


Reszta wynika z tego faktu.
Jeśliby ten schemat odwrócić, chrześcijaństwo nie jest już unicum328
– jedynym przekazem religijnym stwierdzającym, że Bóg przyjął ludzkie
ciało dla naszego zbawienia – lecz przekazem moralnym, który można
skonfrontować z tylu innymi i który wchodzi we współzawodnictwo z
tyloma innymi etykami. I nie jest powiedziane, że miałoby wtedy nad nimi
przewagę. Pewne konstrukcje orientalne czy laickie humanizmy mogą
się wydawać bardziej szlachetne, bardziej pociągające, bardziej
dostosowane do naszych czasów. Myślę, że w tym tkwi
„niebezpieczeństwo” odkryte przez Eliota.
Potwierdzenie tego znajdujemy w polemice św. Augustyna z
ariańskimi heretykami, którzy zaprzeczając bóstwu Jezusa, czynili z
Niego wzór mędrca lub proroka: „To jest straszliwy korzeń waszego
błędu: chcecie widzieć dar Chrystusa w przykładzie, jaki nam daje,
podczas gdy darem jest sama Jego Osoba”.

Oto inny przykład koniecznego korygowania punktu widzenia. Tak


mówi Gwigon, zakonodawca Kartuzów329: „Ten, który obejmuje swoją
miłością wszystkich ludzi, będzie zbawiony. Ale ten, kto zdobędzie
miłość wszystkich, nie będzie z tego powodu zbawiony”. Słowa te
pochodzą z XII wieku, ale są szczególnie aktualne dziś, kiedy tylu szuka
chrześcijaństwa za wszelką cenę „sympatycznego”, „przyjacielskiego
wobec wszystkich”, „współbrzmiącego z ludźmi”.

Wciąż coraz bardziej mylimy się w ocenie samych siebie, innych


ludzi, naszych prawdziwych potrzeb. Nie tylko na płaszczyźnie religijnej,

328
Łac. = unikalne, jedyne.
329
Następca św. Brunona z Kolonii, który w r. 1084 założył La Grande Chartreuse k. Grenoble, dając

265
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

lecz także po prostu ludzkiej. Stwierdził to już pod koniec ubiegłego


stulecia Henri-Frédéric Amiel, autor Journal intime330: „Niegdyś idee
odnoszące się do natury były jednym pasmem błędów, mitów,
niespójnych wyobrażeń. Teraz są nimi poglądy dotyczące psychiki i
moralności”.

Jeszcze inne spostrzeżenie Amiela (który był protestantem), już


wówczas „pod prąd”, a dziś jeszcze bardziej wywołujące zgorszenie. Ale
dlatego bardziej godne zastanowienia. Nosi ono datę: „czerwiec 1870
roku”: „Skuteczność religii tkwi nie w tym, co racjonalne czy mające
posmak filozofii, lecz w tym, co niespodziewane, cudowne, niezwykłe.
Religia jest tym bardziej kochana, im więcej żąda wiary, im mniej
wiarygodna wydaje się człowiekowi z zewnątrz. Teolog chce wyjaśniać
tajemnice i rozstrzygać o nich w sposób rozumowy. Tajemnica natomiast
wymaga i szuka ducha religijnego. I to stanowi istotę kultu oraz siłę
prozelityzmu. Ci, którzy chcą rozproszyć nadprzyrodzoność, oświecić
religię, zracjonalizować wiarę, są porzucani przez wiernych, jak kobiety,
które chciałyby opisywać swoją miłość terminami z fizyki i chemii. Wiara
jest wielbieniem niepojętego i poszukiwaniem tego, co niemożliwe.
Zapomnienie tego podstawowego prawa sprawia, że protestantyzm jest
jałowy i nijaki. Właśnie znajomość tego prawa stanowi siłę katolicyzmu”.
„Stanowi” czy mówiąc 120 lat później: „stanowiło”? Dziś są nowe
kulty, sekty, „dzikie” ruchy, które chyba zrozumiały, czego szuka homo
religiosus331; i rzeczywiście, rezultaty przyznają im rację, podczas gdy
Kościoły „historyczne” podupadają. (Widzę między innymi, że Włochy,
przewyższając w tym nawet Stany Zjednoczone, stały się krajem o
najwyższym w świecie przyroście rocznym i największym procencie

początek Zakonowi Kartuzów.


330
Franc. = „Dziennik intymny”.

266
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

świadków Jehowy w stosunku do ogółu ludności. Statystycznie biorąc,


jest rzeczą pewną, że – kimkolwiek jesteście, już przez sam fakt, iż
żyjecie w tym kraju – w najbliższych pięciu latach jakiś wasz krewny lub
bliski przyjaciel zostanie świadkiem Jehowy. Jeśli nie w ciągu pięciu, to
może za dziesięć lat zostaniecie nimi wy także. Już teraz codziennie
400 000 osób dobrze przygotowanych w „Szkołach teokratycznych” i
nieustannie wdrażanych, pracuje z jedynym celem nawrócenia was.
Robią to z takim powodzeniem, że ich liczba wzrasta o 10 procent
rocznie).

Powiedzenie północnoamerykańskie głosi: „Jest coś gorszego od


niewiedzy: znajomość rzeczy nieprawdziwych”. Istotnie, również na
płaszczyźnie religijnej niebezpieczeństwo kryje się nie w analfabetyzmie,
lecz w „obowiązku szkolnym”. Już Pasolini ujawniał, że szkoła zabiera
młodym kulturę ludową, nie dając im w zamian innej.
Oto z kolei powiedzenie południowoamerykańskie: Si tienes remedio,
porqué te preocupe? Y, si no tienes remedio, porqué te preocupe?332
(Alberto Ronchey cytował je niedawno z oburzeniem jako przykład
mentalności „katolickiej”, a więc – według niego – nie do przyjęcia.
Podczas gdy w perspektywie wiary wydaje się ono skarbem mądrości
starożytnej: swego rodzaju naturalnym środkiem antydepresyjnym).

„Sumienie” – to obecnie słowo bardziej niż kiedykolwiek magiczne,


absolutna i ciągle bezdyskusyjna norma dla wielu, także w Kościele, przy
czym zapomina się, że – jak zawsze nas uczono – może być przecież
sumienie fałszywe, nawet w najlepszej wierze.

331
Łac. = człowiek religijny.
332
Hiszp. = jeśli masz lekarstwo, czym się martwisz? A jeśli nie masz lekarstwa, to czym się
martwisz?

267
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Dyskutując o tych sprawach z przyjacielem, przypominam mu jedno


ze zdań, które najbardziej oburzyły pewnych profesorów nauki moralnej
w przemówieniu, jakie do nich wygłosił, podczas niedawnych odwiedzin
w Stanach Zjednoczonych, kardynał Ratzinger: „Dziwi bardzo, że
niektórzy teologowie mają trudności z przyjęciem ściśle określonej i
ograniczonej doktryny, odnoszącej się do nieomylności papieża, a nie
wahają się przyznawać de facto333 nieomylności każdemu, kto ma
sumienie”.
Również na tej płaszczyźnie ostatnie lata zaowocowały w Kościele
debatą, która do niedawna ustanawiała różnicę między koncepcją
chrześcijańską a jedynie humanistyczną koncepcją laicką. Według tej
ostatniej sumienie posługuje się rozumem, aby stworzyć normę moralną,
której należy się trzymać. Natomiast według koncepcji chrześcijańskiej,
katolickiej, sumienie posługuje się rozumem – oświeconym przez wiarę –
aby odkryć Boży zamysł w stosunku do nas i innych ludzi, a więc normę
moralną. Dla kogoś pozostającego poza obrębem wiary sam podmiot
tworzy swoją subiektywną etykę; według „wierzących zaś podmiot bada i
odkrywa to, czego od niego żąda etyka obiektywna, ustanowiona w akcie
Stworzenia i w Objawieniu.
To była bardzo wyraźna granica między wierzącymi i niewierzącymi;
teraz natomiast trwa debata również między samymi wierzącymi, bo
niektórzy z nich starają się uczynić z chrześcijanina, w sprawach
moralności, już nie „badacza”, lecz „twórcę”. A więc raczej racjonalistę
niż człowieka wierzącego.

Przeglądam niektóre roczniki „Il Frontespizio”, słynnego pisma


katolików z Florencji, wychodzącego w okresie międzywojennym, które
udało mi się nabyć w antykwariacie. Znajduję tam inną „różnicę”

333
Łac. = faktycznie.

268
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

(firmowaną przez Piero Bargelliniego) między wierzącymi a


niewierzącymi: „Świat chciałby grzeszyć bez cierpienia. Chrześcijaństwo
natomiast zachęca do cierpienia bez grzechu. I to jest właśnie owo
szaleństwo krzyża”.
W tymże samym czasopiśmie znajduję zdanie – które wydaje mi się
olśniewające – Paula Bourgeta, wybitnego powieściopisarza
katolickiego: „Istnieje przepaść między ateizmem poganina, na przykład
Lukrecjusza, oraz ateizmem rozczarowanego chrześcijanina, jak
Leopardi. Jest to taka sama różnica jak między samotnością znajdy i
sieroty, który stracił ojca”. Wynika z tego, że samotność poganina jest
rezygnacją, a samotność eks-chrześcijanina – nostalgią. Ta ostatnia jest,
moim zdaniem, stanem bardziej bolesnym.

87. PRAWDOPODOBIEŃSTWO

Dyskrecja – i zarazem nieugięta siła – Ręki ukrytej za rzeczami: to


właśnie wierzący nazywają „Bogiem”.
Niewiele nauk bardziej się przybliża do tej tajemnicy ukrytej Energii
niż gałąź matematyki nazwana „rachunkiem prawopodobieństwa”. Do jej
wybitnych inicjatorów należy Blaise Pascal, który w końcu zastosował jej
prawa – przez niego właśnie odkryte – do Zakładu w całym tego słowa
znaczeniu: „«Bóg jest albo Go nie ma». Ale na którą stronę się
przechylimy?”334
Prawie sto lat później inny Francuz, jeden z ojców
osiemnastowiecznego Oświecenia, słynny przyrodnik Georges-Louis
Leclerc, hrabia de Buffon, chciał poddać weryfikacji to, co przeczuwali
intuicyjnie niektórzy matematycy, ale co wydawało mu się niemożliwe.

269
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Toteż, ku zdziwieniu przyjaciół i kolegów-uczonych, którzy uznali, że


zwariował, spędzał on dni całe na podrzucaniu monety w górę. Doszedł
w ten sposób do wyniku, który wydawał mu się – jak napisał –
„zaskakujący, wręcz tajemniczy”: im więcej rzutów monetą, tym bardziej
osiąga się równowagę między rzutami pod znakiem „orła” i tymi, w
których wychodzi „reszka”.
Opierając się na rozumowaniu (zresztą najbardziej poprawnym – ale
w tym właśnie tkwi tajemnica), zgodnie z którym każdy rzut jest
niezależny od drugiego (moneta nie ma pamięci!), Buffon nie dostrzegał,
dlaczego, wykonując na przykład cztery tysiące rzutów, nie mógłby
otrzymać w wyniku trzy tysiące lub więcej razy „orła” i tylko tysiąc razy,
lub mniej, „reszkę”. Albo odwrotnie. Teoretycznie miał rację, ale
doświadczenie wprowadziło go w błąd. Różnica w punktach była zawsze
ograniczona: z reguły na 4000 rzutów tylko około 20 było na plus lub na
minus jednej lub drugiej możliwości. Ta różnica nie tylko nigdy nie
wzrastała, lecz zmniejszała się ze wzrostem liczby rzutów monetą.

Po hrabii de Buffon wielu naukowców nie tylko podjęło


doświadczenie, ale poszerzyło je do dziesiątek i setek tysięcy prób,
znajdując zawsze potwierdzenie: czy chodziło o orła i reszkę, czy o
czerwień i kolor czarny, czy o liczby parzyste i nieparzyste, wynik zawsze
zmierzał do równowagi, harmonii.
Toteż stało się możliwe wyciągnięcie z tego doświadczenia prawa tak
niezbitego (nazwanego „prawem wielkich liczb”), że uzasadniało
przykład matematyka Marcela Bolla. Wysunięta przez niego hipoteza
dotyczyła rodziny złożonej z ojca w podróży, matki w domu i syna w
koszarach, w czasach pokojowych, w innym mieście. A jednak, mówi
Boll, jest bardziej prawdopodobne, że te trzy osoby umrą tego samego

334
Myśli, § 451, s. 232.

270
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

dnia, niż to, że podrzucając w górę monetę dziesięć tysięcy razy


osiągnie się różnicę między „orłem” i „reszką” wyższą od 300.
Zwiększając liczbę rzutów, dochodzi się bezsprzecznie do równowagi
doskonałej, do równości, do harmonii.
To samo zachodzi – i również tutaj niezawodnie – w przypadku 90
numerów lotta, 52 kart talii pokerowej, 37 przegródek ruletki; w sumie
wszędzie wchodzi w grę tak zwany przypadek. Mogą być serie pozornie
różne, z numerami i kartami, które mniej lub bardziej wychodzą. A
jednak, w miarę jak posuwamy się do przodu, pojawia się, jak zwykle,
tajemnicza równowaga, zgodnie z którą wszystkie numery i wszystkie
karty wychodzą tyle samo razy. To, że owa równowaga jest „tajemnicza”,
potwierdzają ci sami uczeni, dalecy od zainteresowań religijnych. Skąd
to prawo kompensacji, jeśli (jak zauważyliśmy) każdy rzut jest zupełnie
niezależny od drugiego i nie ma nic, co by wiązało nowy rzut z
poprzedzającymi go?
W grze hazardowej (jeśliby ją przyjąć jako konkretny przykład sytuacji
„prawdopodobieństwa”) nie ma – odmiennie niż w dziejach ludzkich lub
w naukach przyrodniczych – żadnego związku przyczynowo-
skutkowego: za każdym razem, gdy rozpoczynamy grę, jest tak, jakby to
było po raz pierwszy. Wszystko zdaje się zależeć od zwykłego
przypadku. Doświadczenie jednak pokazuje, że w rzeczywistości ten
„przypadek” nie istnieje; do tego stopnia, że rachunek
prawdopodobieństwa stał się jedną z najbardziej ścisłych dziedzin
wiedzy. Właśnie dzięki tej zagadkowej nieomylności praw rządzących
wszystkim, co wydaje się zdane jedynie na kaprys lub dziwactwo,
wykonują swą pracę fizycy, chemicy, astronomowie. I zarabiają
kierownicy agencji ubezpieczeniowych lub kasyn… (Dlaczego na
przykład bilans kasyn wykazuje zawsze aktywa, nigdy zaś nie może być
po stronie strat? Nade wszystko dlatego, że biorąc tu za przykład ruletkę,

271
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

bank wygrywa, gdy wychodzi pierwszy z 37 numerów, mianowicie zero;


a zero musi wyjść. Na dłuższą metę, gdy się podsumuje tysiące rzutów,
zero wychodzi przynajmniej jeden raz na 37 ruchów, pozwalając zgarnąć
do banku wszystkie przypadające na ten raz stawki).
Ażeby uczynić jeszcze bardziej tajemniczym to prawo „wielkich liczb”,
dążące do równowagi, należy pamiętać, że pozostaje ono w kontraście
choćby z innym prawem, które rządzi wszechświatem. On zaś,
pozostawiony samemu sobie, nie dąży nigdy do porządku, lecz
przeciwnie, do bezładu. Natura sama z siebie nie buduje systemów ani
organizacji, lecz skłonna jest raczej je niszczyć. Nie prowadzi do
harmonii, lecz do chaosu (a o tym zapominają – lub wolą zapominać –
ewolucjoniści). Natomiast to, co harmonijne, jest na dłuższą metę – bez
żadnego wyjątku – wynikiem różnych orzeł czy reszka, czerwone czy
czarne, parzyste bądź nieparzyste. Jakby „za tym” była jakaś Ręka,
ukryta, ale wcale nie mniej współkierująca – Ręka, która interweniuje,
aby doprowadzić do porządku to, co samo przez się stałoby się
chaosem. A ład tym bardziej jest widoczny w miarę posuwania się
naprzód, ku tej nieskończoności, gdzie osiągnięta zostaje doskonała
równowaga (tak mówi rachunek prawdopodobieństwa). Czy nie w tym
również człowiek wierzący może znaleźć potwierdzenie swojej wiary w
owego Deus absconditus335, który niezwykle dyskretnie, nigdy nie
przesadzając, ale też nigdy nie zbaczając, prowadzi wszystko do stanu
harmonii?

Naturalnie, rachunek prawdopodobieństwa, prawo wielkich liczb i


cała reszta mają znaczenie także dla tej bardzo szczególnej „gry” w orła i
reszkę, jaką jest zdeterminowanie płci. Niewiele się zastanawiamy nad
faktem, że wcale nie jest rzeczą „naturalną”, iż w każdym stuleciu, u

272
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

prawie wszystkich ludów, populacja jest prawie równomiernie podzielona


na mężczyzn i kobiety. (One mają zwykle przewagę liczebną – chociaż
zawsze w określonych granicach i nigdy zbyt wielką, ale na ogół
statystycznie przewidywalną, jeśli nie ma wydarzeń takich jak wojny –
wzrastającą z biegiem lat, głównie z powodu mniejszej śmiertelności
kobiet, choć w momencie narodzin wstążeczki różowe i niebieskie336
osiągają prawie tę samą liczbę). Teoretyczne rozumowanie uczonego
Buffona z XVIII wieku powinno mieć wartość także tutaj: tak jak każdy
rzut monetą, podobnie każde spotkanie się jajeczka z plemnikiem jest
niezależne jedno od drugiego. Nic więc nie przeszkadzałoby istnieniu
zrównoważonej populacji, która składałaby się na przykład z 20 procent
płci żeńskiej (lub męskiej) i z 80 procent przedstawicieli płci męskiej (lub
żeńskiej). Próbując znaleźć jakieś wyjaśnienie, można by hipotetycznie
zakładać istnienie w macicy każdej kobiety swego rodzaju „pamięci”,
która rozdziela „jej” kolejne urodzenia według płci. Nie ma jednak
żadnego śladu takiej „pamięci”; co więcej, okazuje się, że w dużych
rodzinach równowaga płci dzieci jest praktycznie normą. W każdym razie
ta „pamięć”, gdyby nawet istniała, miałaby odniesienie do jednej tylko
pary. A każda ludzka para jest w tym zakresie całkowicie niezależna i
odrębna od drugiej.
Tu również ruletka życiowa podąża za prawami ruletki z domów gry:
obie płcie uzupełniają się, i to tym bardziej, im więcej jest urodzeń. Tak
więc, przynajmniej w momencie porodu, cała ludzkość jest prawie
równomiernie podzielona na mężczyzn i kobiety. I to zawsze i wszędzie.
Czy to przypadek? Przypadek, gdyby naprawdę zachodził, przebiegałby
w sposób przeciwny, seriami kapryśnymi, dziwacznymi, stale nierówno
ważonymi, dając w efekcie niemożliwy do przewidzenia skład ludności.

335
Łac. = Bóg ukryły. Zob. Myśli, § 335, s. 165 oraz Iz 55,15.
336
Kolory wstążeczek, a także odzieży, przyjęte dla chłopców i dziewczynek, różnią się nawet w

273
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

W rzeczywistości także to wydaje się wskazówką – i to jedną z


najlepszych, gdy się nad tym zastanowić – „planowania”, które raz
jeszcze ukazuje działanie ukrytej Ręki tajemniczego „krupiera”, mocno
trzymającego bank. (Między innymi właśnie tego rodzaju refleksja rzuca
jeszcze bardziej niekorzystne światło na manipulacje inżynierii
genetycznej, które od niedawna pozwalają ustalić, według kaprysu
rodziców, płeć mających się urodzić dzieci. Czy może pozostać bez
konsekwencji nasze niemądre wkraczanie, aby zmienić ten tajemniczy
Plan? Doświadczenie zawsze pokazywało, że natura nie pozwala z
siebie kpić bezkarnie. A „Natura” to dla człowieka wierzącego jeden z
synonimów słowa „Bóg”).

88. PREZZOLINI

W tym wszystkim, co pisano i mówiono z okazji dwudziestej rocznicy


encykliki Humanae vitae337 nie zauważyłem, aby cytowano jeden z
rzadkich artykułów żarliwie broniących w tamtych czasach dokumentu,
który podówczas niewielu – nawet wśród katolików – zdawało się
rozumieć, a który teraz jest ponownie odkrywany, nawet przez
komentatorów będących poza podejrzeniem, jako dokument prorocki.
Ta zdecydowana obrona Pawła VI ukazała się na łamach
bolońskiego „Il resto del Carlino” i florenckiej „La Nazione” we wrześniu
1968 roku, pod tytułem: Niezrozumiana encyklika (L’enciclica
incompresa). Nosiła podpis człowieka „niewierzącego” (tak przynajmniej
określał siebie do końca życia, do wieku prawie stu lat), jakim był
Giuseppe Prezzolini. „Niewierzący” w sposób zapewne nietypowy,

zależności od regionu kraju.


337
Encyklika papieża Pawła VI o zasadach moralnych w dziedzinie przekazywania życia ludzkiego,

274
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

zważywszy, że chociaż mówił, iż wcale nie wierzy w Boże ustanowienie


Kościoła, to po okresie młodzieńczych, gwałtownych pasji
antyklerykalnych, przez całe bardzo długie życie nie przestawał chwalić
dobroczynnej, wręcz niezastąpionej roli Kościoła, zarówno dla jednostek,
jak i dla społeczeństw.
Co się tyczy jego związków z Montinim, to zaczęły się one w roku
1955, kiedy Prezzolini, od dziesiątków lat na wychodźstwie w Ameryce,
przybył podziękować arcybiskupowi Mediolanu, którego starania w
czasie wojny (pracował wówczas w Watykanie) umożliwiły Prezzołiniemu
utrzymywanie kontaktów z żoną i synem, pozostałymi we Włoszech. Ze
zdziwieniem odkrył, że biskup Montini był od młodych lat uważnym
czytelnikiem i często zwolennikiem jego, zdeklarowanego sceptyka,
artykułów i książek. W 1966 roku z inicjatywą wyszedł Paweł VI, który
powiadomił pisarza, że chętnie by go znowu zobaczył. Odbyła się długa,
serdeczna rozmowa, opublikowana potem w Dio é un rischio338. Sam
papież zachęcał Prezzoliniego do współpracy z „Osservatore della
domenica”339, ale zainteresowanie tą duszą udręczoną i ciągle
poszukującą popchnęło go jeszcze dalej. Zaskakując wielu naruszeniem
przyjętego zwyczaju, który wymagał, aby papież w wystąpieniach
publicznych nie zwracał się bezpośrednio do nikogo z żyjących (i do tego
„niedowiarka”!), Paweł VI zakończył przemówienie z 21 sierpnia 1974
roku słowami: „wciąż czekamy na Giuseppe Prezzoliniego”,
powtórzonymi przez gazety całego świata.
Ten tak kulturalny i wrażliwy papież musiał naprawdę kochać starego,
szorstkiego intelektualistę, który wrócił z Nowego Jorku do Lugano,
skoro w przeddzień swej śmierci, pod koniec lipca 1978 roku, skierował

ogłoszona 25 VII 1968 r.


338
Wł. = „Bóg stanowi ryzyko”.
339
Niedzielny dodatek „Osservatore Romano”.

275
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

do niego wzruszające przesłanie, w którym pisał: „Z całego serca


życzymy Panu, żeby uczynił ten krok, którego tylu, wraz z nami,
oczekuje, aby znalazł się Pan w ojcowskich ramionach Ojca, otoczony
Jego ogromną, niosącą pokój miłością. Tego właśnie życzymy Pańskiej
duszy naturaliter christiana340”.

Prezzolini ze swej strony odpowiadał zawsze z wyrazami pełnej


szacunku przyjaźni i serdecznej solidarności; niekiedy jednak musiały
one niepokoić Pasterza, który tak szczerze pragnął kontynuacji Soboru i
czcił pamięć Jana XXIII oraz jego zasługę zainicjowania tamtego
wydarzenia.
Pisał rzeczywiście w 1968 roku ten pisarz z Toskanii: „Ilekroć myślę o
osobie Pawła VI, nie mogę powstrzymać się od wielkiego współczucia i
podziwu dla tego człowieka. Jego dokonania są ogromne. Jego wierni
zerwali tysiącletnie tamy po uchyleniu szpary przez przewodnika z
dobrymi intencjami, ale niezbyt przezornego, któremu los pozwolił, w
związku z szybką śmiercią, nie ujrzeć rozterek rozbudzonej wyobraźni,
zuchwałości, wrzenia, ekstrawagancji, fantastycznych nadziei oraz utopii
rozbudzonych w porywie serca, którego nie wspomagał przewidujący
umysł”.
Gorzkimi, ostrymi słowami skwitował ankietę „Osservatore Romano”,
gdzie pytano go, co Sobór Watykański II oznaczał dla kogoś jak on
niewierzącego, ale zatroskanego o losy Kościoła, w którym widział jeden
z ostatnich bastionów przeciwko barbarzyństwu: „Sobór w pełni
odpowiedział na moje oczekiwania. Ale ponieważ byłem i jestem
pesymistą…”
Po tej samej, kontrowersyjnej linii biegnie wspomniana już,
osamotniona obrona „niezrozumianej encykliki” Humanae vitae.

340
Łac. = z natury chrześcijańska. Zwrot pochodzi od Tertuliana.

276
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Prezzolini opowiadał, że w Stanach Zjednoczonych, których był


obywatelem, dyskutował na jej temat z księżmi, zakonnikami,
zakonnicami, studentami seminariów duchownych, i doszedł do wniosku,
że „wielu dzisiejszych katolików nie wie już, czym jest naprawdę Tradycja
chrześcijańska i katolicka”. Tak rzeczywiście ciągnie dalej: „Cóż zarzuca
się papieżowi? Że zabronił rodzicom unikania potomstwa, którego nie
mogą wyżywić ani wychować w sposób należyty. Że przyczynił się do
wzrostu liczebnego ludności, który w wielu częściach świata przekracza
granice dóbr będących do dyspozycji ludzi”.
Tu, zdaniem Prezzoliniego (który mówił, że zabiera głos jako ktoś, kto
jest wprawdzie poza Kościołem, ale może oceniać jego nauczanie
„zgodnie z logiką i historią”), kryje się prawdopodobnie całkowite
nieporozumienie: „Ależ tego nie powiedział papież ani nigdy nie
zamierzał mówić Kościół. Fakt, iż nie zrozumiano, co chciał powiedzieć
Paweł VI, dowodzi, że prawie wszędzie został zagubiony sens tego,
czym było (i jest jeszcze dla części wierzących) chrześcijaństwo.
Mianowicie nauką o rzeczach nadprzyrodzonych, która wymaga od
człowieka poświęceń możliwych tylko za sprawą łaski Bożej. Ludziom,
którym te ofiary wydają się niemożliwe, albo też nie mają – ich zdaniem –
podstaw rozumowych, i którzy sądzą, że tylko rozum powinien kierować
człowiekiem, nie pozostaje nic innego, jak uznać, że nie są lub już nie są
chrześcijanami”.
I dodał w celu wyjaśnienia: „Twierdzę, i nie sądzę, by ktoś temu
zaprzeczył, że jedną z najnowszych nauk Nowego Testamentu, w
porównaniu ze Starym, jest właśnie panowanie nad zmysłami, zwłaszcza
nad sferą seksualną, którego żąda on od ludzi. Otwórzcie Stary
Testament: nie znajdziecie tam pochwały dziewictwa i czystości. Jest
pełen historii miłosnych, pożądania, potomstwa. Wszyscy patriarchowie
są ludźmi żonatymi, mają wiele żon, a gdy one nie wystarczają, mają

277
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

nałożnice; wszystko w porządku, byle uprawiać seks. To wszystko


skłoniło mnie kiedyś do napisania, że w Starym Testamencie czuje się
odór capa”.

Ale w tej bezlitosnej analizie Prezzolini tak kontynuuje: „Ewangelia


jest natomiast jego przeciwieństwem. Czy Jezus polecił kiedykolwiek,
aby przymnażać potomstwa? Czyż kiedykolwiek zachwalał miłość
fizyczną i dawanie jej upustu? U św. Pawła znajduje się fundament
katolickiej nauki o małżeństwie. Kto o tym pamięta: Lecz jeśliby nie
potrafili zapanować nad sobą, niech wstępują w związki małżeńskie341.
To znaczy, jeśli nie możesz sobie poradzić ze sobą i miałbyś grzeszyć
(choćby tylko myślą), pojmij żonę. Małżeństwo jest więc uważane, w
sposób oczywisty, za coś drugorzędnego wobec ideału
chrześcijańskiego, jakim jest dziewictwo i czystość, czyli panowanie nad
zmysłami. Dla tego właśnie napisałem, że w Ewangelii czuje się «zapach
śniegu nie dotkniętego jeszcze przez słońce», pochwałę czystości, którą
zapożyczyłem od niejakiego Szekspira”.
A w podsumowaniu tak pisze: „Biedny Paweł VI po prostu
przypomniał tylko o powściąganiu zmysłów, w innych słowach niż ja,
który nie jestem ani papieżem, ani nawet człowiekiem wierzącym.
Niekiedy jednak czuję się historykiem i logikiem”.
Tak więc, opierając się na lekturze Prezzoliniego, centralnym
punktem nauczania w encyklice papieskiej najbardziej kwestionowanej w
tym stuleciu nie jest problem, jak praktykować libido342, także w
małżeństwie: czy z zastosowaniem, czy też nie, metod zapobiegających
naturalnym konsekwencjom płodności (stąd oskarżanie papieża o brak
odpowiedzialności za ryzyko nadmiernego przyrostu demograficznego).

341
1 Kor 7,9.
342
Łac. = popęd seksualny.

278
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Główną nauką jest natomiast odwołanie się do radykalizmu


chrześcijańskiego, do ascetycznego nakazu rezygnacji (jeśli to
konieczne) z uprawiania seksu, nawet zalegalizowanego związkiem
małżeńskim.
Toteż, zdaniem Prezzoliniego, odwaga papieża nie polegała na
powiedzeniu „nie” pigułkom, prezerwatywom, spiralom, lecz na
przypomnieniu „strasznych” wymagań (a więc możliwych do
zrealizowania jedynie z tajemniczą pomocą Łaski), stawianych każdemu,
kto uznaje się za chrześcijanina. Tak więc krytycy papieża wewnątrz
Kościoła nie przemawiali w imię „chrześcijaństwa bardziej ludzkiego”,
lecz tego chrześcijaństwa, które prawdopodobnie straciło z oczu swą
perspektywę „zgorszenia i głupstwa”343, jakim było dla „rozumu świata”.
Chodzi na pewno o lekturę, którą wielu spośród nas niełatwo
zaakceptować, dla niektórych nawet traktuje ona o anachronicznym
sposobie odczytywania wymagań stawianych przez chrześcijaństwo.
(Kto z nas ośmiela się przypomnieć fakt tyleż kłopotliwy, co
bezdyskusyjny? A jest faktycznie rzeczą pewną, iż zarówno dla Nowego
Testamentu, jak i dla nieprzerwanej Tradycji powstrzymywanie się od
stosunków seksualnych było przedkładane nad ich uprawianie).
O ile nam wiadomo, wśród „zgorszonych” nie było Pawła VI, który na
różne sposoby przekazywał Prezzoliniemu wyrazy wdzięczności za jego
solidarność. Aż po to niezwykłe, bezpośrednie przypomnienie, po
imieniu, w niedzielnym przemówieniu z okna pałacu watykańskiego.

343
Aluzja do słów św. Pawła: my głosimy Chrystusa ukrzyżowanego, który jest zgorszeniem dla
Żydów, a głupstwem dla pogan (1 Kor 1,23).

279
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

89. VON CLAUSEWITZ

Co ma wspólnego chrześcijański apostolat z wojną? Byli o tym


przekonani i św. Paweł, i wielu świętych po nim, i Tradycja wszystkich
Kościołów. Zebraliśmy już wprawdzie dowody, ale tu chcielibyśmy
przeanalizować inne aspekty tego problemu.
Budzi zastanowienie zagadkowy werset z Ewangelii Mateuszowej
(11,12): A od czasu Jana Chrzciciela aż dotąd królestwo niebieskie
doznaje gwałtu, a zdobywają je ludzie gwałtowni. Według komentarza
CEI344, „gwałtowność może być albo entuzjazmem dobrych, albo
wrogością złych”; tak czy inaczej wydaje się to odniesieniem do wojny.
Odniesienie staje się wyraźne u Pawła, zapewne „wojowniczego” z
usposobienia, który nie waha się używać terminów wojennych: nie
prowadzimy walki według ciała, gdyż oręż bojowania naszego nie jest z
ciała, lecz posiada od Boga moc burzenia twierdz warownych.
Udaremniamy ukryte knowania i wszelką wyniosłość przeciwną poznaniu
Boga, a wszelki umysł poddajemy w posłuszeństwo Chrystusowi (2 Kor
10,3-6).
Tymoteuszowi, swemu „prawowitemu dziecku w wierze”, przekazuje
św. Paweł to, co wygląda na prawdziwe, regularne rozkazy strategiczne:
byś wsparty nimi toczył dobrą walkę (1 Tm 1,18). I dalej: Bierz udział w
trudach i przeciwnościach jako dobry żołnierz Chrystusa Jezusa. Nikt
walczący po żołniersku nie wikła się w zabiegi około utrzymania, żeby się
spodobać temu, kto go zaciągnął (2 Tm 2,3-4). Proponowany jest więc
apostołowi wyraźny przykład żołnierza, podczas gdy apostolat jest
postrzegany jako kampania wojenna.

344
Konferencji Episkopatu Włoskiego (Conferenza Episcopale Italiana).

280
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Punkty styczności między życiem wojskowym a życiem


chrześcijańskim były podejmowane i uwypuklane w całej literaturze
patrystycznej i przez autorów dzieł z zakresu duchowości, aż po nasze
czasy. Do tego stopnia, że życie człowieka wierzącego zostało określone
jako militia345 w całym tego słowa znaczeniu. Nie przypadkiem dzieje
świętości obfitują w przykłady przejścia od kariery wojskowej do religijnej
(można znaleźć wymowną egzemplifikację w książce I santi militari346
Rina Cammilleriego, opublikowanej przez Edizioni Piemme). Trzeba
zwłaszcza zwrócić uwagę na fakt, że dokonujący takiego przejścia nie
wypiera się swej przeszłości, nie uważa za „grzeszny” swego dawnego
stanu człowieka walczącego zbrojnie.
Ma do tego zresztą pełne prawo, zważywszy, że sam Jan Chrzciciel,
pytających go żołnierzy: A my, co mamy czynić?, nie nakłaniał do
rzucenia wojska, lecz dał im swego rodzaju kodeks postępowania
dobrego żołnierza: Na nikim pieniędzy nie wymuszajcie i nikogo nie
uciskajcie, lecz poprzestawajcie na waszym żołdzie (Łk 3,14). Nie
zapominając, oczywiście, o setniku z Kafarnaum, który prosząc Jezusa o
uzdrowienie sługi powiedział: Bo i ja, choć podlegam władzy, mam pod
sobą żołnierzy. Mówię temu: „Idź!” – a idzie; drugiemu: „Przyjdź!” – a
przychodzi. Słysząc to, Chrystus nie odrzuca tego rodzaju stosunków
hierarchicznych, typowych dla życia wojskowego; przeciwnie: Gdy Jezus
to usłyszał, zadziwił się i rzekł do tych, którzy szli za Nim: „Zaprawdę,
powiadam wam: U nikogo w Izraelu nie znalazłem tak wielkiej wiary” (Mt
8,9n).
A zatem i Pismo Święte, i jego autentyczni interpretatorzy, jakimi są
święci, zdają się ustanawiać określony, bezpośredni związek między
militia wojskową i militia Kościoła.

345
Łac. = bojowanie, walka.
346
Wł. = „Święci wojskowi”, „Święci wojacy”.

281
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Najlepszym przykładem (chociaż na pewno nie jedynym) jest Ignacy


Loyola; nieprzypadkowo nazywa on „ćwiczeniami” – terminem
technicznym z języka wojskowego – to, czemu zobowiązani są
podporządkować się jego „ochotnicy”, aby móc znaleźć się pod
„sztandarami” jego „kompanii”347. Wszystko jest tu uduchowione (Paweł:
nie prowadzimy walki według ciała348), ale struktura, zachowania,
organizacja, a nawet postawa nawiązują do wojskowości. Samo przez
się zrozumiałe, że pomimo analogii między obydwoma rodzajami
działalności, odmienny jest w nich cel. Otóż strategia wojskowa ma na
celu unicestwienie tych, których nazywa „nieprzyjacielem” („wrogiem”);
strategia duszpasterska stawia sobie za cel „zbawienie” tych, którzy bez
wyjątku są dla niej „braćmi”. Podobieństwo jest zatem w sposobach,
natomiast cele pozostają przeciwstawne.
Co się jednak tyczy owych sposobów, to św. Ignacy, św. Kamil
de’Lellis, a nawet sam św. Paweł przeczytaliby z uwagą i
zastanowieniem, a może nawet próbowaliby włączyć każdy do swej
skarbnicy, słynne Vom Kriege – O wojnie Carla von Clausewitza349. Ten
pruski generał, zdobywający szlify w wojnach z Napoleonem, potem jako
dyrektor słynnej berlińskiej Akademii Wojskowej, napisał na początku lat
trzydziestych XIX wieku podręcznik, który nie tylko stanowił inspirację dla
jego kolegów po fachu, lecz również – na potwierdzenie tego, co
wcześniej powiedzieliśmy – dla „apostołów” nowej religii światowej, jaką
był marksizm. Lenin, Mao i inni przywódcy tej nowej wiary bardzo wiele
korzystali z książki generała von Clausewitza, doradzając jej
przestudiowanie bojownikom partii. Teraz podręcznik ten jest studiowany

347
Włoska nazwa Towarzystwa Jezusowego brzmi: Compagnia di Gesù. Książka św. Ignacego
Loyoli nosi tytuł: Ćwiczenia duchowne.
348
2 Kor 10,3.
349
Dzieło Vom Kriege (t. 1-3, 1832-1834; wyd. pol.: O wojnie, tłum. Augustyn Cichowicz i Leon Koc,
Warszawa 1958) wywarło wielki wpływ na rozwój myśli wojskowej. – Nie udało się odnaleźć
cytowanych fragmentów w przekładzie polskim.

282
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

w amerykańskich i japońskich szkołach dla menadżerów. A więc może


także chrześcijanie mogliby poddać go owocnym przemyśleniom, aby
nie okazało się, że zawsze synowie tego świata roztropniejsi są w
stosunkach z podobnymi sobie ludźmi niż synowie światłości (Łk 16,8).

Namysł i doświadczenie – poucza Clausewitz – pozwalają


wyodrębnić prawdziwe i właściwe „zasady” strategiczne, których
nieznajomość bądź pogwałcenie przez ludzi odpowiedzialnych za
dowodzenie (w dziedzinie wojskowości, lecz także polityki, ekonomii i
może również religii) prowadzi nieuchronnie do katastrofy. Spróbujemy
zobaczyć najważniejsze z tych „zasad”, nie tracąc z oczu tego
szczególnego „wojska”, jakim dla całej Tradycji był Kościół.
Pierwszą regułą, którą zawsze i wszędzie należy respektować – mówi
słynny teoretyk wojskowości – jest ta, że naczelny dowódca musi być
jeden; za wszelką cenę należy przestrzegać jedności dowodzenia (a
więc jednolitości decyzji ogólnych i odpowiedzialności za ich wykonanie).
Plan strategiczny powinien się odznaczać jasnością proponowanych
celów; lepiej nawet, aby cel był jeden i aby cała działalność została
ukierunkowana na jego osiągnięcie. Tak więc, po wydzieleniu celu,
wszystkie siły powinny być skoncentrowane z maksimum energii, bez
postojów czy manewrów pozorowanych: „Linia ataku – pisze Clausewitz
– powinna być strzałą, która mierzy do celu, a nie bańką mydlaną, która
nadyma się we wszystkich kierunkach”.
Wyznaczając ten priorytetowy cel, dowódca powinien być świadom,
że musi chodzić zazwyczaj o „środek ciężkości” przeciwnika: o stolicę lub
region szczególnie ważny dla gospodarki kraju, bo gdy one padną,
wszystko inne również się zawali. Rozkazy dowódcy, aby miały
maksymalną skuteczność, powinny być nieliczne, proste, jasne, krótkie,
skierowane na sedno rzeczy, bez gubienia się w sprawach

283
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

drugorzędnych, którymi ma się zajmować szczebel niższy – taktyk,


natomiast strateg nie powinien nigdy tracić z oczu sytuacji ogólnej.
Kto rozkazuje – mówi dalej von Clausewitz – musi wiedzieć, że
„wszystkie walki były zwyciężane przez tych dowodzących, którzy
aktywność swoich wojsk posuwali do najwyższego wysiłku. Tylko oni
umieli uświadomić żołnierzowi rozciągłość jego sił. Zazwyczaj im więcej
dowodzący wymaga od swych oddziałów, tym większą ma pewność, że
więcej od nich uzyska. Kto mało żąda, niewiele otrzymuje”. Dla
osiągnięcia zwycięstwa ważne są, owszem, odwaga, wartości, siła
moralna, ale – ostrzega ten strateg – „nigdy nie należy zapominać, że w
każdej wojnie nie ma nic ważniejszego nad posłuszeństwo”. Wojsko
może się nawet składać z samych bohaterów, lecz bez posłuszeństwa,
natychmiastowego i bezwzględnego, szereg mężnych działań kończy się
w sumie porażką.

Przenosząc ten „schemat” na historię Kościoła, widzimy, że do niego


– jakby wiedzeni instynktem „strategicznym” – potrafili się dostosować
założyciele wielkich zakonów, którzy nie przypadkiem nazywali siebie i
swoich następców „generałami”, a „domami generalnymi” te, gdzie
umieszczali swoje „najwyższe dowództwo”. Zresztą cały Kościół, idąc
tymi samymi drogami, przestrzegał takich samych praw, gdy trzeba było
zareagować w sytuacjach kryzysowych, które zdawały się zagrażać jego
dalszemu istnieniu. Tak było na przykład w okresie wielkiej reformy
trydenckiej350, która odpowiedziała z niezwykłą energią na śmiertelne
zagrożenie pożogą protestancką. Albo w czasach odbudowy katolicyzmu
prawie ex novo351 po zawierusze napoleońskiej, a potem na przełomie
XIX i XX wieku – kolejno za sprawą liberalizmu, następnie socjalizmu, na

350
Dziewiętnasty sobór – Trydencki (1545-1563) podjął liczne reformy w Kościele.
351
Łac. = od nowa.

284
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

koniec nazistowskiego i komunistycznego totalitaryzmu. Wzmocnienie


roli papieża i w ogóle hierarchii, jasność doktryny, żądanie dyscypliny i
absolutnego posłuszeństwa, apel skierowany do każdego walczącego w
sprawie jego osobistych powinności religijnych – wszystkie te kroki
„defensywne”, zastosowane w perspektywie nowej „ofensywy”, były
odpowiedzią na zalecenia strategii, której bezspornym mistrzem był
Clausewitz.
Może teraz (zakładając, że jesteśmy przekonani, iż apostolat jest
dobrą walką, którą mamy jeszcze stoczyć) wypada samych siebie
zapytać o stan i świadomość „zasad” w obecnym duszpasterstwie,
których nieprzestrzeganie – jak mówi słynny pruski generał – może
przynieść „w rezultacie jedynie bezowocność wysiłków, rozproszenie
energii i w końcu porażkę”.

90. BIUROKRACJA KOŚCIELNA

Naturalnie, bardzo użyteczna jest służba tych kolegów, których w


prasie nazywają „watykanistami”. Jak tylu innych, również ja korzystam z
ich pracy. Patrząc jednak, jak jest oceniana, zawsze sam wzbraniałem
się przed nią. Ponadto, każdy ma jakąś swoją małą historię, a moja
własna każe mi odrzucać perspektywę zajęcia się w pełnym wymiarze
godzin „Watykanem” i w ogóle strukturami i nomenklaturami kościelnymi.
Z tego religijnego „Dworu” bardziej zresztą niż sale i ich wyposażenie
interesują mnie kuchnie oraz fundamenty, na których się wznosi.
W „Watykanie” (rozumiejąc pod tym pojęciem najbardziej niezbędną
organizację instytucjonalną Kościoła) dostrzegam namacalny skutek
przyczyny, której w rzeczywistości nie bierze się pod uwagę, mianowicie
prawdy Ewangelii. Tę właśnie prawdę chciałbym zbadać dogłębnie,

285
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

prawie jak kolejarz, który uderza kolejno młotem w koła pociągu (w tym
wypadku rozumem, historią, doświadczeniem życiowym), aby
zinterpretować ich dźwięk (tu – artykuły Credo352).
Należę do ludzi, którzy nie potrafią przywyknąć do chrześcijaństwa; i
którzy w jego gmachu poruszają się nie tyle jako opisujący go reporterzy,
ile raczej jako niespokojni detektywi, pragnący sprawdzić, czy
pozwolenie na budowę było prawomocne, czy też pozbawione mocy
prawnej.
Toteż, również w tych artykułach, interesuje mnie nade wszystko
problem wiarygodności wiary Kościoła, a nie pochodne zagadnienie
struktury, jego urzędników, ewentualnych reform aparatu, w którym
specjaliści od odbudowy powinni zrobić wszystko, aby uczynić ten
gmach mniej zawadzającym, możliwie najbardziej przejrzystym, żeby był
on nie tyle świadectwem chwały Instytucji, ile raczej prawdy jej
Założyciela i Głowy.
Właśnie dlatego (nie z zainteresowania sporami kościelnymi)
uzasadnione wydają mi się pytania tych, którzy są zaniepokojeni
wzrastającym zbiurokratyzowaniem Kościoła. Jest to zjawisko budzące
niepokój, ale bronione przez wielu, z całym przekonaniem, że im więcej
struktur kościelnych, tym bardziej Kościół jest „postępowy”, „odpowiada
znakom czasu”, jest owocem „nowej, posoborowej Pięćdziesiątnicy”.
Weźmy więc dla przykładu Francję. W tym kraju istnieje Konferencja
Episkopatu, licząca 125 członków z prawem głosu, do których jednak
dołączają od czasu do czasu „uczestnicy” i „zaproszeni goście” z głosem
doradczym.
Wzorując się na strukturze państwa, Konferencja ustanowiła sobie w
ostatnich latach aż 15 „ministerstw”, zwanych Komisjami episkopatu,

352
Wyznania wiary.

286
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

które zajmują się de universis rebus353, pod zagadkowymi często


nazwami; bo czym zajmuje się na przykład. „ministerstwo” zwane Milieux
Indépendants354? Do tej struktury dochodzi Rada Główna i Rada
Kardynałów francuskich. Następnie Sekretariat do spraw studiów
doktrynalnych, Sekretariat episkopatu i nieokreślona liczba Komisji
episkopatu, zajmujących się problemami, które nie wchodzą w
kompetencje piętnastu Komisji.
Francja jest jednak podzielona również na 9 Regionów Apostolskich,
z których każdy ma własną strukturę biurokratyczną, na czele z
biskupem jako jej przewodniczącym. W tym rusztowaniu bierze zresztą
początek sieć innych organizmów, instytutów, instytucji, komitetów,
urzędowych i półurzędowych doradców, którzy czynią jeszcze bardziej
złożoną tę ogromną machinę. Naturalnie, idąc od wierzchołka do
peryferii, każda ze 125 diecezji francuskich odtwarza na swoim poziomie
podobny aparat biurokratyczny; na tym nie koniec, bo w każdej parafii
dochodzi jeszcze struktura obejmująca komisje, rady, komitety.
To wszystko w służbie Kościoła, w którym właśnie w ostatnich
dwudziestu latach, kiedy tak energicznie wyposażył się w struktury
biurokratyczne, liczba księży spadła z 40 000 do 27 000 (a co trzeci
ksiądz ma ponad 65 lat) i gdzie w 1986 roku wyświęcono w sumie 94
osoby, podczas gdy jeszcze w 1970 roku – a był to już, jak wiadomo, rok
wielkiego kryzysu – wyświęcono 285 kapłanów. Diecezje takie jak
paryska czy liońska miały w ubiegłym roku jedynie po trzech nowych
kapłanów. W tym samym dwudziestoleciu uczestnictwo w Mszy
niedzielnej spadło w miastach z 25-30 do 3-5 procent, zarówno w
dzielnicach ludowych, jak i w zamożnych. W niektórych rejonach miast

353
Łac. = wszystkimi rzeczami.
354
Franc. = Środowiska niezależne.

287
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

zaledwie połowa nielicznych dzieci z rodzin „katolickich” otrzymuje


sakrament chrztu.
Czy to wina złych czasów? Nie wydaje się, zważywszy, że spadkowi
liczby praktykujących katolików towarzyszy burzliwy rozwój sekt,
wszelkiego typu kultów, „nowych kościołów”, a nawet przechodzenie
znacznej liczby eks-chrześcijan na islam. W niedziele, wśród nielicznych
obecnych na Mszy, przeprowadza się zaskakujące zbiórki, aby pomóc
dawnym i nowym uczniom Mahometa w budowie nowych meczetów. W
łonie samego zresztą Kościoła zrodziła się schizma lefebvriańska.
Pomimo wszystko nie brakuje ludzi, którzy protestują z oburzeniem,
jeśliby komuś wydawały się podejrzane proporcje między ogromnym
wzrostem struktur biurokratycznych (wchłaniających zresztą sporą część
nielicznego duchowieństwa) a znikomą ich skutecznością, tak jakby owi
urzędnicy lali wodę tylko na własny młyn, produkując kilometry
dokumentów zrodzonych z nader złożonych opracowań zespołowych,
których ciągłe gromadzenie przebiega zresztą prawie zawsze w
atmosferze ciszy i obojętności zarówno „wewnątrz”, jak i „na zewnątrz”
Kościoła.
Jakikolwiek byłby związek między drzewem biurokratycznym a
chybionymi rezultatami duszpasterskimi, jest jednak rzeczą bezsporną,
że wzorowanie się katolicyzmu w dwóch ostatnich dziesięcioleciach na
strukturze państwa może obrócić wniwecz jedną z najbardziej cennych
osobliwości Kościoła. W nim, w odróżnieniu od tego, co się dzieje w
„świecie”, władza nigdy nie była sprawowana w sposób anonimowy, lecz
zawsze w sposób osobowy. Poczynając od papieża, po biskupów i
proboszczów, zawsze uprawnienia należały do konkretnej osoby, ale
nade wszystko obowiązki i odpowiedzialność. Każdemu poziomowi
struktury odpowiadała jakaś twarz i imię (nazwisko). Anonimowość
urzędu, komisji, komitetu, zespołu ekspertów jest częścią tego, co

288
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

zostało nazwane „demonicznym obliczem władzy” (czyż diabeł dla


teologii nie jest może nade wszystko nie-osobą?).
W poczuciu przygnębienia i bezsilności, które nas ogarnia wobec
wszelkiej biurokracji, istotną rolę odgrywa niemożność ustalenia, „kto”
naprawdę decyduje i kieruje, kto tkwi za kolektywnymi strukturami, które,
odpowiadając za wszystko, za nic nie odpowiadają. Także w tym sensie
Kościół był „inny”.
Czy jesteśmy rzeczywiście pewni, że zamknięcie Ducha w
schematach organizacyjnych „świętego management”355, coraz bardziej
skomplikowanych, jest naprawdę postępem i odpowiada odnowie
zamierzanej przez Ojców soborowych, jak twierdzi bez wahania tylu
neoklerykałów?

91. EKOLOGIZMY

Żyję także ja wewnątrz tej smrodliwej chmury, zwanej Mediolanem,


która w ostatnich dniach nie schodziła z pierwszych stron gazet i
dzienników telewizyjnych właśnie z powodu skażeń atmosfery.
Oddycham więc i ja tym trującym koktajlem. W odróżnieniu jednak od
niektórych moich kolegów, choćby właśnie dlatego nie czuję się na
siłach, by pójść szturmować obywateli, znanych lub anonimowych,
ankietami, które wymyślają zazwyczaj przeciwko „władzy”, demaskując
jak zwykle „opóźnienia legislacyjne”, „chybione reformy”, „bezwład
administracji”. Na pewno i to prawda, ale ograniczanie się do tego trąci
hipokryzją.
Rzeczywiście, my wszyscy, jedni bardziej, drudzy mniej, żyjemy od
dziesiątków lat tak, że przekracza to wszelkie możliwości tolerancji ze

289
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

strony naszego środowiska naturalnego. Narastające skażenie jest


logiczną konsekwencją przyjętej idealnej perspektywy i konkretnej
postawy, wszystkim nam wspólnej. Ludzie, którzy z miną niewiniątek
pomstują przeciwko złym „władzom”, tak „niewiele robiącym dla
środowiska”, krzyczeliby jeszcze głośniej, gdyby te same „władze”
(jeśliby miały rozeznanie, odwagę, siły) pokusiły się o zabranie im, lub
tylko ograniczenie, któregoś z „udogodnień” stanowiących integralną
część „nowoczesnego” stylu życia, a z tego nikt nie chce ani nie potrafi
zrezygnować. Wszyscy roszczą sobie prawo do „rozkoszowania się”
nietkniętą naturą, ale zachowując równocześnie swoje auto, zawsze i
wszędzie z niego do woli korzystając; posługując się wszelkiego rodzaju
elektrycznym sprzętem domowym i „kaprysami” techniki; korzystając z
innych domniemanych „praw”, na przykład z drugich domów nad morzem
i w górach, z wakacji, gdzie i jak dusza zapragnie, z domów dobrze
ogrzanych lub klimatyzowanych w dzień i w nocy we wszystkich porach
roku; i tak dalej.
Wszyscy jesteśmy gotowi pomstować demagogicznie na zniszczenia
dokonywane przez „nowoczesność”, ale niewielu byłoby skłonnych pójść
do końca i uznać, że te zniszczenia są logicznym rezultatem właśnie
samej „nowoczesności”. Większość obrońców przyrody, którzy
umieszczają na szybach swoich pojazdów – jak wiadomo, poruszanych
energią słoneczną lub wodą… – nalepki w rodzaju: „Energia jądrowa?
Nie, dziękujemy”, i odbywają zjazdy w dobrze klimatyzowanych lub
ogrzanych salach, żąda czegoś, co z samej definicji jest niemożliwe:
pełnego poszanowania natury z okresu przed-nowoczesnego, nie
rezygnując jednak z nowoczesności.

355
Ang. = gospodarowanie, zarządzanie, kierowanie.

290
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Napisał niedawno na łamach „Studi Cattolici” uważny obserwator


życia, Enrico Nistri: „Radykalni w słowach, zawodowi obrońcy
środowiska nie mają często odwagi być nimi na serio, zejść do samych
korzeni. Niewielu z nich potrafi logicznie zakładać, że marnotrawstwo
energii i w konsekwencji degradacja środowiska na planecie Ziemi nie są
wynikiem niecnego spisku kapitalistycznego (nawet jeśli wielu
kapitalistów bezsprzecznie ponosi za to odpowiedzialność), lecz
stanowią wypadkową zjawisk upowszechnionych w świecie
współczesnym, takich jak demokratyzacja dobrobytu, która jest również,
nieuchronnie, demokratyzacją marnotrawienia, wraz z rozciągnięciem
luksusowej konsumpcji (i zarazem zanieczyszczeń) na coraz większe
masy ludności”.
Kontynuuje ten sam autor: „Nazbyt przykro byłoby wielu ekologom
przyznać się, że nieuniknionym wnioskiem z potępienia rewolucji
przemysłowej powinno być odrzucenie również innej rewolucji,
mianowicie francuskiej, rozumianej jako koniec tradycyjnego
społeczeństwa i tradycyjnej kultury oraz początek nowoczesnego
widzenia człowieka, życia, społeczeństwa, świata. Mając za sobą
«postępowy» rodowód, ekologowie nie potrafią zakładać, że aby
zachować naturę, trzeba być «konserwatystą». Umiłowane dzieci
nowoczesności, w której jednak niejasno dostrzegają sprzeczności i
zagrożenia, napotykają oni niepokonalne trudności, gdy trzeba uznać, że
degradacja środowiska jest często jedynie odbiciem rozleglejszej i
głębszej degradacji człowieka, której początki zbiegają się z początkiem
świata nowożytnego; że w – królestwie ilości – nie ma miejsca dla jakości
życia; że skażenie środowiska jest często konsekwencją o wiele bardziej

291
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

zgubnego skażenia sumień; i że inna czerwona nić, niedostrzegalna,


łączy racjonalizm Kartezjusza z nieszczęsnym równaniem Einsteina”356.
Musimy rzeczywiście być świadomi, że nie należy mylić „ekologii” z
ekologizmem. Ekologia jest nauką znaną, nawet jeśli pod inną nazwą, od
czasów starożytnych. Już nawet pod dzisiejszym określeniem i ze
współczesnymi metodami naukowymi była nauczana na wydziałach
rolniczych od początków obecnego stulecia. Ekologizm jest natomiast
ideologią, o dobrych wprawdzie intencjach, lecz dotkniętą wszystkimi
zagrożeniami, deformacjami, sprzecznościami, zależnością od mody na
wszelkie ,,-izmy”, które szerzą się we współczesnym świecie,
wywracając zawsze i obracając wniwecz najzacniejsze projekty
teoretyczne, gdy tylko zostają wprowadzone w życie.

O sprzecznościach już mówiliśmy. Przytoczymy jeden przykład


spośród wielu (wywodzący się zresztą również z podstawowej
sprzeczności, o której mówiliśmy, mianowicie z chęci ochrony
środowiska przed zniszczeniami ze strony nowoczesności, bez
zakwestionowania tej ostatniej), mianowicie ścisłe powiązania między
ekologizmem a inną ideologią współczesną – feminizmem. Od samego
początku istniał związek, często wręcz identyfikowanie się, między tymi
dwoma ,,-izmami”. Ignorowano lub przemilczano przy tym, że jedną z
najważniejszych przyczyn problemów ekologicznych może być właśnie
cel nadrzędny feminizmu, mianowicie wyrwanie kobiety z tego, co
nazywane jest „niewolą domową”, skłonienie kobiet, już poza domem, do
współzawodnictwa z mężczyznami na rynku władzy, prestiżu, pieniądza.
Tego się już nie kwestionuje; dodamy tylko, że pociąga to nieuchronne,
bardzo duże koszty nie tylko ludzkie, lecz również ekologiczne. Cierpka
satyra wymierzona przeciw kobiecie, w której dziewiętnastowieczna

356
Równanie (wzór) Einsteina (z 1905 r.): E=mc2 określa związek między masą i energią.

292
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

retoryka burżuazyjna widziała „anioła ogniska domowego”, nie powinna


zapominać, że właśnie te „anioły”, prawdziwe czy rzekome, były
najbardziej realnymi i może nieświadomymi obrońcami środowiska.
Rezygnacja kobiety z roli gospodyni domowej oznacza organizację
życia domowego, w którym konieczna jest obecność większej liczby, i o
możliwie największej mocy, owych pożeraczy energii, do jakich należy
sprzęt elektryczny gospodarstwa domowego (pralki, zmywarki naczyń,
lodówki i ogromne zamrażarki, przewidziane na zakupy nie codzienne,
lecz dokonywane raz w tygodniu, lub nawet co dwa tygodnie albo raz na
miesiąc). Oznacza oddawanie dzieci, od najmłodszych lat, do żłobków i
przedszkoli, a więc zużycie energii na ich transport oraz opiekującego
się nimi personelu, na ogrzanie tych lokali, na przygotowanie tam
posiłków, i tak dalej. Znany jest zresztą udział, w zatruwaniu środowiska,
wszelkich detergentów i innych środków – „szybko działających i
niezawodnych” – zapewniających utrzymywanie czystości domu i jego
sprzętów. Czy znajdzie się kobieta, która by popierała radykalne
lekarstwo, jakim byłyby rezygnacja z tych środków i powrót do
czyszczenia i mycia popiołem, mydłem z tłuszczów roślinnych i
zwierzęcych oraz do stosowania innych „naturalnych” produktów dla
uprania pościeli i umycia naczyń kuchennych? Czy znajdzie się
feministki, które w ogóle dopuszczą do siebie myśl, że właśnie zadbanie
o znienawidzone „ognisko domowe” mogłoby drastycznie zredukować
zużycie energii? Istotnie, kominek, piec kaflowy, „gospodarska kuchnia”
opalana drzewem lub węglem zapewniają trzy funkcje, które teraz są
rozdzielane, z towarzyszącym temu mnożeniem marnotrawstwa:
ogrzanie pomieszczeń, ugotowanie posiłków, zapewnienie ciepłej wody.

Jak pogodzić zresztą pracę poza domem, która redukuje do minimum


czas przygotowania posiłków, z rezygnacją ze wszystkich diabelskich

293
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

sztuczek wymyślanych przez przemysł spożywczy – właśnie mających


pomóc kobietom w szybkim przygotowaniu tych konserw, gotowych dań,
półproduktów, mrożonek? A przecież właśnie przemysł spożywczy
nastawiony na potrzeby kobiet, które już nie są gospodyniami
domowymi, należy do najbardziej zanieczyszczających środowisko i
pochłaniających najwięcej energii (potrzebne są jej wielkie ilości choćby
dla przygotowania opakowań, czy to metalowych, czy plastikowych).
Wiele innych rzeczy można by brać pod rozwagę. Na przykład
zarówno w związku z cyklem miesięcznym, jak i z pielęgnacją niemowląt
oraz małych dzieci tradycyjna „gospodyni domowa” używała opasek i
pieluszek z tkaniny, a więc nadających się do prania. Jak pogodzić walkę
ekologów z produktami „jednorazowego użytku” i jednorazowe
opaski/pieluszki dla kobiet i dzieci? A czy robienie na drutach i szycie na
potrzeby domu nie chroniło również środowiska, ograniczając zalew
przez tego innego wielkiego sprawcę skażeń środowiska, jakim jest
przemysł odzieżowy?
Nie trzeba, oczywiście, dodawać, że te uwagi nie wchodzą w istotę
problemów – poważnych, prawdziwych i często zazębiających się ze
sobą – dotyczących kobiet i ich położenia. Miały tylko pokazać, że
między feminizmem i ekologizmem (jak i w ogóle między ekologizmem a
każdą inną „nowoczesną” ideologią) istnieje nieuleczalna sprzeczność. I
że trzeba sobie jasno rzecz przedstawić: aut – aut357 wydaje się
nieugiętym, twardym prawem świata. Aby zapewnić sobie jakieś dobro,
trzeba zrezygnować z innego. Ale czy jesteśmy gotowi to zrobić?

357
Łac. = albo – albo.

294
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

92. LUD

Dziwi nieco ilość miejsca, jaką środki przekazu zarezerwowały dla


„manifestu kolońskiego”, w którym 163 teologów, zwłaszcza niemieckich,
ponowiło ciągle te same oskarżenia, wymierzone przeciwko papieżowi,
Watykanowi, „rzymskiemu centralizmowi”. Dziwi, jako że promotorami
tego wystąpienia są teraz już sędziwi profesjonaliści od „legendarnej”
kontestacji: posoborowej i z roku 1968358; poczynając od niejakiego
Hansa Künga, któremu zresztą wiele lat temu odebrano oficjalnie miano
„teologa katolickiego”. Jako dziennikarzowi trudno mi zrozumieć,
dlaczego powinno być podawane do wiadomości na pierwszej stronie to,
co wydaje się po większej części przejawem „weteraństwa”, tego, „jacy
byliśmy”, wśród głów okrytych siwizną lub nawet wyłysiałych.
W każdym razie, poza tonami i treściami, które zdają się nawiązywać
do dawnych wspomnień młodości i w które wkraczać nie mamy prawa
ani odpowiednich kompetencji, o jednym aspekcie tego „manifestu”
dziennikarz – a więc człowiek z zawodu obserwujący i opisujący to, co
się wydarza – może cośkolwiek powiedzieć. Chodzi mianowicie o nader
częste wykorzystywanie słowa „lud” (czy to w tekstach pisanych, czy w
komentarzach głównych postaci różnych wywiadów). Ten zaś lud nie
trzyma podobno z Rzymem, jest zmęczony nadużywaniem władzy przez
Watykan, nieomal traci już cierpliwość. „Papież nie ma za sobą ani
duchowieństwa, ani ludu” – zakończył apodyktycznie na łamach „La
Repubblica” inny „legendarny” kontestator, Gianni Baget Bozzo. Tyle że
w roku 1968 kontestował on po stronie prawicy, w szeregach reakcji
przeciwko soborowi, teraz natomiast atakuje ze strony lewej (jeśli „z

358
Chodzi o wydarzenia 1968 r. na Zachodzie.

295
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

lewicy” są, o czym wielu poważnie wątpi, owi zwolennicy Craxiego,


których Bozzo jest deputowanym).
Trzeba nade wszystko zwrócić uwagę, iż trudno teraz używać terminu
„lud”, który zdaje się już należeć do mitów ideologii
dziewiętnastowiecznych. Obywatel społeczeństwa konsumpcyjnego,
niezależnie od własnego minimalnego statusu, broniłby się chyba przed
określeniem „człowiek z ludu”. A tak zwana kultura ludowa, jeśli w ogóle
istnieje, jest dzisiaj kłopotliwym zbiorem osobistości telewizyjnych,
niejasnych schematów z obowiązkowej szkoły, sloganów obecnej
wulgaty359, biesiadnych przyśpiewek bez odrobiny autonomii czy
znamion twórczości.
W każdym razie, nawet jeśli zgodzimy się na mówienie o „ludzie”, to
ponad dwadzieścia lat doświadczeń posoborowych wprawia nas w
zakłopotanie w przypadku stwierdzeń o włączaniu ludu, pochodzących z
„manifestu teologów z Kolonii” i od jego komentatorów. Jest obecnie
jasne, dlaczego w odniesieniu do kontestacji, klerykalnej lub innej,
używano instynktownie znamiennych określeń: „grupy”, „grupki”.
Wewnątrz nich „członkowie grupek” opowiadali na pewno o „ludzie”, ale
ten był często dla nich rzeczywistością odległą i zazwyczaj nieznaną;
nazywali siebie „rzecznikami mas ludowych”, ale tych mas nie było ani
nie udało się im nigdy przyciągnąć.
Jak we wszystkich rewolucjach, również w tej posoborowej i z roku
1968 głównymi postaciami byli studenci, ludzie pracujący zawodowo,
teologowie, intelektualiści, księża, zakonnicy, ale niewielu było lub nie
było wcale „ludzi z ludu”. Zawsze tak się działo: Rewolucja francuska
głosiła o sobie, że jest dziełem „ludu”, a jeśli policzyć, okazuje się, że
wszystko było dziełem sześciu tysięcy paryżan; włoskie Risorgimento360

359
Zob. przypis w artykule 2. STRASZNE SŁOWA.
360
Zob. przypis 9 w PRZEDMOWIE.

296
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

prezentowało siebie jako ruch „ludowy”, ale na przykład wśród Tysiąca361


Garibaldiego nie było nawet jednego wieśniaka; „ludowa” w pełnym tego
słowa znaczeniu miała być Rewolucja rosyjska362, a jak wiadomo była
kierowana przez niepełną setkę bolszewików Lenina; podobnie było w
każdym reżymie komunistycznym; nawet „rewolucje” faszystów włoskich
i narodowych socjalistów niemieckich nie miałyby nigdy większości
ludowej w wolnych wyborach; ani też, cokolwiek by o tym mówiła
stronnicza retoryka, nie był „wojną ludową” Ruch Oporu363.

W przeciwieństwie do tego, co twierdzi demagogia, „lud” jest


konserwatywny (na przykład kiedykolwiek uczestniczy w wolnych
wyborach, głosuje zawsze w większości na partie umiarkowane, na
centrum) i stale podąża na holu, choć często buntując się,
przedsiębiorczych lub despotycznych elit.
Wracając zaś do sytuacji religijnej, nie ma co do tego wątpliwości, że
to nie „lud” domagał się Soboru; co więcej, duszpasterze wiedzą, ile
trzeba było wysiłku, żeby zainteresować ten lud obradami soborowymi,
których nie żądał i w których widział może komplikacje i kaprysy
bezczynnych teologów. Po zakończeniu Soboru, gdy zaczęła się walka
między przeciwstawnymi grupami w Kościele, „lud” nie zareagował
zaciągnięciem się pod sztandary ani biskupa Lefebvre’a, ani Hansa
Künga i jego zwolenników. Część, zgodnie ze swym instynktem
stronienia od skrajności, pozostała przy linii umiarkowanej, mediacyjnej,
lepiej lub gorzej kierowanej przez papiestwo i episkopaty; inna część
(może większa) odeszła bez słowa. Odwołując się kolejny raz do

361
Wyprawa Garibaldiego na Sycylię w r. 1860 na czele ponad tysiąca ochotników („czerwonych
koszul”), walczących o zjednoczenie Włoch. Jednym z jej uczestników był legendarny obrońca reduty
warszawskiej w Powstaniu Listopadowym, Julian Konstanty Ordon.
362
Rewolucja październikowa, 1917 r.
363
W czasie II wojny światowej, skierowany przeciwko hitlerowskim Niemcom. Stwierdzenie to
dotyczy przede wszystkim Zachodu. W Polsce Armia Krajowa i zwłaszcza Bataliony Chłopskie

297
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

doświadczenia historycznego, można zauważyć, że kiedykolwiek księża


kłócą się między sobą, zwykli ludzie (którzy nie mają wiedzy, czasu ani
nawet ochoty, żeby wybierać między przeciwnymi frakcjami
teologicznymi) posyłają to całe duchowieństwo do stu diabłów i sami
odchodzą. Dechrystianizacja rewolucyjnej Francji nie była jedynie
wynikiem jakobińskich prześladowań, lecz przede wszystkim starcia
między Kościołem „zaprzysiężonym” i Kościołem „uchylającym się od
przysięgi”364; nie wiedząc, po której stanąć stronie, masy tout court365
opuściły Kościół. Indyferentyzm religijny, naznaczający historię
nowożytną poczynając od okresu Renesansu, rodzi się z niechlubnego
urągowiska wojen między wyznaniami chrześcijańskimi.
Tak było również w okresie posoborowym, gdziekolwiek dotarły do
wiadomości (a docierały) spory między nielicznymi uczestnikami.
Prawdziwie dramatyczną informacją okazało się jednak zredukowanie
praktyk religijnych do jednej trzeciej, jednej czwartej, a nawet jednej
dziesiątej, z powodu odchodzenia ludzi po cichu, na paluszkach, bez
podpisywania „manifestów”, ani z prawej, ani z lewej strony.
Czy można więc „ludową” nazywać kontestację, jaką był zawsze
(przynajmniej w Europie i w Ameryce Północnej) fenomen elity
intelektualnej, bez żadnego niemal kontaktu z masami? Sądzimy, że nie
można, tak jak niepodobna, z drugiej strony, nazywać „ludową” schizmy
lefebvriańskiej, również dokonanej przez mniejszość.
Nie zapominając, z umiłowania prawdy, że jedynymi wydarzeniami
katolickimi, które w ostatnich latach można uznać za zjawiska naprawdę
„ludowe”, wydają się miliony osób poruszonych przez objawienia
maryjne: Medjugorie, Kibeho w Afryce, Akita w Japonii i setki innych.

rekrutowały się także z warstw ludowych.


364
W 1791 r. uchwalono Ustawę Cywilną Duchowieństwa, zmuszając duchowieństwo francuskie do
składania przysięgi na nią. Jednym z promotorów ustawy był abbé Grégoire, mianowany
konstytucyjnym biskupem Blois.

298
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Niezależnie od ich oceny, nie myli się może René Laurentin, który w tym
poruszeniu mas dostrzegł (tak!) „kontestację”. Ale jak mówi –
„kontestację przeciw kontestatorom”. Jeśli jakiś „lud” jeszcze istnieje, to
jest faktem obiektywnym, że jego drogi nie biegły i nie biegną z Kolonii i
z wyższych uczelni teologicznych lub z wydziałów egzegezy biblijnej,
lecz zawsze tylko z rozlicznych Medjugorie.

93. DOKUMENTY

Jest to potwierdzenie, na pewno nie rewelacja. Mam na myśli wyniki


sondażu przeprowadzonego wśród duchowieństwa włoskiego przez
jedno z wysokonakładowych pism. Jak było w ogóle do przewidzenia,
okazało się, że księża i zakonnicy (także zakonnice, a wywiad stwierdził
też znaczną zgodność co do tego „zaangażowanych” świeckich) stają
przed narastającymi trudnościami wobec zalewu pism ze wszystkich
szczebli hierarchii kościelnej.
Jak się wydaje, w ostatnich latach sama Konferencja Episkopatu
Włoskiego wypuściła ponad trzy tysiące gęsto drukowanych stron
dokumentów. Inne tysiące stron są emitowane przez wciąż bardziej
złożoną machinę biurokratyczną Kurii rzymskiej, przez Kongregacje,
Sekretariaty, Komisje, przez te wszystkie struktury stare i nowe, które w
latach posoborowych powiększyły ponad dwukrotnie swój personel,
mimo postanowień o „decentralizacji”. Samo magisterium papieskie
uległo pokaźnemu przyśpieszeniu; już w pierwszym dziesięcioleciu
swego pontyfikatu Jan Paweł II napisał więcej encyklik, i bardziej
obszernych, niż którykolwiek z jego poprzedników. Naturalnie,
nieporównywalna z przeszłością jest liczba przemówień – często o

365
Franc. = całkiem po prostu.

299
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

charakterze uniwersalnym, a nie tylko lokalnym – wygłaszanych w czasie


bardzo licznych podróży papieskich. Do tego dochodzą dokumenty,
ciężkie i wielkie jak tomy encyklopedii, podsumowujące obrady Synodów
biskupów, których zwoływanie (pierwotnie przewidziane jedynie z okazji
poważnych i naglących problemów Kościoła) jest teraz okresowe i tak
nieodległe w czasie, że od samych biskupów dotarły „prośby”, aby
odbywano je rzadziej.

Jak niemal jednogłośnie sygnalizują ci, którzy uczestniczyli we


wspomnianym sondażu, istnieje ryzyko, że taka niespotykana obfitość
słów może się obrócić (jest to nieubłagane prawo) we własne
przeciwieństwo, w rodzaj black-out366, z powodu niemożności
poświęcenia większej części dnia, ani nawet nocy, nie tylko na ich
przestudiowanie, lecz choćby na próbę przyswojenia sobie, przełożenia
na konkretne życie (jak chcieliby autorzy dokumentów) wskazówek, które
napływają z każdego szczebla Kościoła. Toteż, a domagały się tego
nawet znane osobistości duchowne, do „reform” najpilniejszych – i może
najbardziej dobroczynnych – należałoby zaliczyć ogłoszenie okresu
„szabatowego”, w którym Urząd Nauczycielski Kościoła, na każdym
szczeblu, zachowałby milczenie i pozwolił Kościołowi przetrawić
ogromny „depozyt”, nagromadzony w ostatnich latach.
Inni sygnalizowali, że niemożność choćby przeczytania tysięcy stron,
bombardujących tę ocalałą „małą trzódkę” katolicką, wynika nie tylko z
niesłychanych ilości dokumentów, lecz także z odmienności „stylu”.
Podczas gdy w przeszłości przesadzano prawdopodobnie w
lakoniczności sformułowań, i rzadkie dokumenty Urzędu
Nauczycielskiego były suchymi, krótkimi wyliczeniami rzeczy, które

366
Ang. = zaciemnienie.

300
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

należało akceptować lub potępić (licet lub anathema sit367), to teraz


przechodzi się często do stylu wypowiedzi całkowicie przeciwstawnego:
za każdym razem, gdy podejmuje się jakiś problem, rozpoczyna się na
wstępie od preambuł, zdefiniowania terminów, podania korzeni
historycznych, nadając dokumentom postać traktatu biblijno-teologiczno-
socjologicznego. Zanim dojdzie się do sedna sprawy, zużywa się
niekiedy dziesiątki stron, z setkami cytatów zarówno z Pisma Świętego,
jak i z Magisterium poprzedników, do tego z analizami
fenomenologicznymi współczesnego świata, jego kultury, jego wartości i
braku wartości. W ten sposób wypełnia się (może…) pracę doniosłą,
często cenną z uwagi na swą kompletność, ale na pewno ze szkodą dla
skuteczności duszpasterskiej, która przecież powinna być
najważniejszym celem tych zapisanych stron.
Nie zapominając ponadto, że wiele z tych dokumentów jest owocem
pracy komisji, a więc podlegają one stałej tendencji wszelkiej pracy
zespołowej: poszukiwanie środka równowagi między różnymi
składnikami prowadzi z konieczności do stwierdzeń „kompromisowych”,
nawet zarazem twierdzących i przeczących, a więc mnożących słowa.
Te zaś są krótkie i jasne tylko wtedy, kiedy sprecyzowane są również
przekonania, firmowane, z pełną odpowiedzialnością,, przez jakąś
osobę, która z władzą przyjmuje zarazem i zaszczyty, i obowiązki. Tylko
nieliczni – także chyba w Kościele – zdają się to odważnie uprawiać.

Żeby ciągnąć dalej jasne stawianie sprawy, z ową parresía368, ze


szczerością zalecaną właśnie w wielu tych dokumentach nam, wiernym,
którzy w języku z końca lat sześćdziesiątych moglibyśmy być określeni
jako „korzystający z posługi Urzędu Nauczycielskiego”: otóż w swej

367
Łac. = wolno lub niech będzie wyklęte.
368
Gr. = szczerość, otwartość.

301
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

części ludzkiej, instytucjonalnej, Kościół nie może umknąć prawom


rządzącym każdą inną ludzką instytucją. Do tych praw należy także to,
które bezlitośnie przypomina, iż jasności idei odpowiada jasność i
oszczędność słów. Przeciwnie, obfitość, nadmiar słów są sygnałem
kryzysu jasności, a nawet zachwiania tożsamości, co więcej –
podświadomej, nie ujawnianej niepewności.
Kto wierzy w Ewangelię, nie powinien bać się prawdy, która, choć
często bolesna, niemniej – a są to słowa samego Chrystusa – tylko ona
może nas wyzwolić369; jest się więc nad czym zastanowić. Otóż, czy
zalew słów wypowiadanych w Kościele, zamiast być oznaką jego
żywotności, bogactwa (jak liczni twierdzą dla pocieszenia), nie jest
przypadkiem sygnałem sytuacji, która wymaga odważnego rachunku
sumienia, nawet bezlitosnego, od samych podstaw? Tak jakbyśmy
wierzyli, że w sytuacji kryzysu – jeśli nie wiary, to co najmniej
„tożsamości”, katholische Weltanschauung, „katolickiego poglądu na
świat” (jak mówią Niemcy) – uda się rozstrzygnąć problem bez
konieczności postawienia paru podstawowych, okrutnych pytań, lecz
tylko poprzez swego rodzaju transfer, przeniesienie, najpierw
dokumentu, potem szeregu komentarzy do niego, a następnie
zorganizowanie sympozjum na jego temat i potem innego dla
przedyskutowania rezultatów tego pierwszego.
Z drugiej strony (ciągle w tym poszukiwaniu, nawet niezbyt miłym,
przyczyn „odgórnych”), działa tu może inna stała tendencja
socjologiczna. Pisaliśmy w jednym z poprzednich artykułów o
narastającym „zbiurokratyzowaniu” Kościoła, o tym, że każda struktura,
każdy urząd powinien mieć uzasadnienie swego istnienia i działalności
zatrudnionych w nim pracowników. W przedsiębiorstwie przemysłowym
czy handlowym różne szczeble struktury znajdują swoje uzasadnienie w

302
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

produkcji lub w sprzedaży towarów bądź usług. Sama biurokracja


państwowa, przy całej swojej ospałości i gnuśności, musi (lub powinna)
działać w ramach konkretów, zapewniając zarządzanie i usługi.
Ale Kościół, nawet w swym aspekcie instytucjonalnym, nie jest ani
przedsiębiorstwem, ani urzędem; talentem370, którym powinien obracać,
aby przynosił zysk, jest tylko słowo Boże. Wypływa z tego nieuchronnie,
że nowa, nadmiernie rozbudowana klasa „funkcjonariuszy Słowa”
Bożego jest jakby zmuszona znaleźć swoje usprawiedliwienie – i nie
może zrobić nic innego – we wzroście liczbowym wypowiadanych słów:
w obszernym dokumencie, w oświadczeniu, w kolejnym sympozjum…

Świadomi jesteśmy, oczywiście, jak delikatne i złożone są problemy,


które próbowaliśmy zasygnalizować. I jesteśmy również świadomi, że tu
– jak i gdzie indziej – nasze poglądy mogą być błędne. Jeśli tak jest,
będziemy uradowani, gdy przyjdzie nam zmienić zdanie, albowiem
wśród darów, które z najwyższą troską chcielibyśmy zachować, jest
zdolność – dziś równie cenna, jak coraz rzadsza – powiedzenia, gdy
zajdzie potrzeba: „pomyliłem się”. Bardzo nam się podoba przestroga
Charles’a Péguy skierowana do każdego człowieka wierzącego: „Nikt z
nas nie jest Ojcem Kościoła. Wystarczy zupełnie, byśmy byli godnymi
jego synami…”
Nawet z tymi zastrzeżeniami wydaje nam się, że jak potwierdził
sondaż, od którego wyszliśmy w niniejszych rozważaniach, problem
istnieje. Zresztą, aby ośmielić do stawiania sobie tego rodzaju pytań,
wystarczy stwierdzić, że wśród stałych tendencji tej nadmiernie
rozbudowanej twórczości nauczycielskiej Kościoła jest zachęcanie nas,
świeckich, byśmy włączali się w jego życie, porzucając styl

369
Prawda was wyzwoli, zob. J 8,32.
370
Aluzja do przypowieści Jezusa o talentach, zob. Mt 25,14-30.

303
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

anachroniczny. To znaczy styl, zgodnie z którym (jak mawiał wybitny


teolog dominikański, Yves Congar) pozycja nasza, wiernych świeckich,
jest w Kościele trojaka: „Na kolanach przed księdzem; siedzący w
ławkach; z rękoma w kieszeni, aby wydobyć z nich portfel”.

94. SKRUCHA

„Pamiętajcie, żeby nie ufać” – ta stara przestroga jest bardziej niż


kiedykolwiek na czasie wobec każdego „eks-”, jakiekolwiek by były
Kościół, instytucja czy ideologia, których się wypieramy.
Trzeba jednak przyznać, że można znaleźć jasne stawianie
problemów, mocną argumentację, prawdziwe pragnienie „pomocy, a nie
wszczynania polemiki” na pięciuset stronicach książki zatytułowanej Crisi
di conscienza371, opublikowanej niedawno przez Edizioni Dehoniane w
Rzymie. Jest to książka, którą warto nabyć i przeczytać.
Dziadkowie i rodzice autora, którym jest Raymond Franz, byli
świadkami Jehowy. Od wieku szesnastu lat również on poświęcił swoje
życie tej organizacji, dochodząc do najwyższego szczebla – członka
Ciała Kierowniczego, obejmującego 15 osób, które – z
nieprzeniknionego ukrycia, z jakiegoś drapacza chmur na Brooklynie –
kierują ponad dwoma milionami świadków Jehowy372 w dwustu dwóch
krajach. Majątek, w samej Ameryce, był oceniany w 1978 roku na 332
miliony dolarów; tysiące „sal królestwa”373 we wszystkich zakątkach
Ziemi; miliony książek i pism rozpowszechnianych z często heroicznym

371
Wł. = „Kryzys świadomości”.
372
Por. zwięzłe, dobre opracowanie: Ks. Wojciech Hanc, ks. Teodor Lenkiewicz, Świadkowie
Jehowy. Apostołowie czy intruzi?, Włocławek 1990, Włocł. Wydawn. Diecezjalne, gdzie na s. 12 jest
podana liczba ok. 3 milionów. Z tej pracy zaczerpnęłam polską terminologię, dane, cytaty.
373
Nazwa domów modlitwy.

304
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

uporem; bezlitosna kontrola, którą rozciąga się nad najbardziej


intymnymi sferami życia bojowników; zdolność ekspansji,
prawdopodobnie nie mająca dziś równej sobie w świecie religii. Przez
dziewięć lat „brat” Franz, wraz z czternastką kolegów, sterował życiem i
rozwojem tej nieprawdopodobnej Watch Tower Society374.
Po czym następuje wybuch, długo dojrzewający, „kryzysu
świadomości” (tak brzmi tytuł książki), dymisje, porzucenie – w wieku
sześćdziesięciu lat – prestiżu i przywilejów, aby stawić czoło nieznanej
przyszłości, pogardzie, zniesławianiu, jeśli nie prześladowaniu. Jego
przypadek był niezwykły: po raz pierwszy z szeregów świadków Jehowy
występował członek Ciała Kierowniczego, wyższy może rangą od
kardynała w Kościele katolickim lub członka Politbiura w „kościele”
sowieckim375.

Jak już napisałem, pogarda – globalna i umotywowana – dla


dogmatów narzucanych im przez Panów z Brooklynu – nie wyklucza
naszego szacunku dla szlachetnego wysiłku, dla żywej wiary tylu
świadków Jehowy. Każdy z nich stanowi może akt oskarżenia dla
Kościołów „oficjalnych”, które (w dodatku nie zajmując się nimi, a nawet
ostentacyjnie okazując pogardę dla „sekciarzy”, typową dla teologów
akademickich) tracą ludzi najbardziej gotowych do pracy religijnej, bo
zamiast upragnionego „chleba” ofiarowywały im „kamienie”. Poczynając
od zamknięcia „furtki” eschatologicznej, pozbawiając w ten sposób
chrześcijaństwo jego istotnego wymiaru: Marana tha!376, dążenia ku
wieczności, ku życiu pozagrobowemu, nadziei na radość bez granic i bez

374
Pełna nazwa tego Ciała Kierowniczego, złożonego z 15 osób, to: The Watch Tower Bibie and
Tract Society of Pennsylvania, z siedzibą w Nowym Jorku (Brooklyn), w skrócie: Towarzystwo
Strażnica.
375
Czyli Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego, „kierowniczej siły politycznej społeczeństwa
radzieckiego” (zob. WEP, s. 777-778). Jedną z głównych instancji było Prezydium Komitetu
Centralnego – Biuro Polityczne (ros. Politiczeskoje biuro, w skrócie: Politbiuro).

305
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

końca. A jak mi powiedział agnostyk Leonardo Sciascia, „bez wyraźnego


głoszenia Transcendencji i umieszczenia jej w centrum zainteresowań,
bez nadziei, że się nie umrze, religia staje się humanitarnym klubem,
związkiem zawodowym, kółkiem specjalistów od etyki, ale nie
posłannictwem, które zaspokaja głębokie potrzeby ludzkiego serca”.
Nie tylko. Lekceważenie przez wielką część „oficjalnego”
chrześcijaństwa tego „znaku czasu”, jakim jest ekspansja świadków
Jehowy, współwystępuje często z kategoriami racjonalistycznymi,
według których ktokolwiek bierze zbyt na serio swoją religię, jest
niebezpiecznym fanatykiem, trzeba go izolować i jeśli to możliwe –
„wyłączyć z programu”.
Podczas gdy kiedyś Kościoły obawiały się, że wierni za mało wierzą,
dziś wielu ludzi Kościoła zważa na to, by nie wierzono zbyt gorliwie.
Toteż antagonistą nie jest już ateista, agnostyk, bluźnierca, człowiek nie
uznający świętości, lecz ten, kto przyjmując wiarę w całej pełni jest
określany jako „integrysta”. Jest prawidłowy sposób „religijnej”
konfrontacji, z Biblią w ręku, z nowymi religiami; i jest sposób
„oświeceniowy” – podzielany teraz, jak się wydaje, przez wielu
chrześcijan – który nie dowierza w ogóle Biblii, uważając ją za matkę
integryzmów nie do zniesienia dla świata, i gdzie ktoś mający pewność
jest po prostu fanatykiem.

Wracając zaś do wyznań Raymonda Franza, to ukazują nam one


beznadziejną miernotę religijną i ludzką, która (ignorowana przez
zwykłych świadków-bojowników) tkwi za pozorną pewnością orędzia
jehowitów. Od kogoś, kto miał dostęp do Sancta Sanctorum377 Ciała
Kierowniczego i jego opieczętowanych archiwów, mamy teraz

376
Aramejskie marana tha = Panie nasz, przyjdź (zob. 1 Kor 16,22).
377
Łac. = Święte Świętych; tu miejsce, do którego nie mieli dostępu zwykli ludzie, poza Ciałem

306
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

potwierdzenie niejasnych początków adwentystycznych przesłania378,


które wiele razy zmieniało swą doktrynę. Poczynając od roszczenia
(które, jak przypomina Franz, jest sprzeczne z najbardziej wyraźnymi
zakazami Chrystusa), iż znają datę końca świata; ogłaszano ją
„niezawodnie” na rok 1874, 1914, 1925, 1975.
Teraz wiemy już, że gdy sprawił zawód rok 1925, ówczesny prezes,
Joseph Franklin Rutherford, wyznał ze smutkiem swoim
współpracownikom: „Wyszliśmy na durniów”.
Teraz już wiadomo, że w oczekiwaniu na rok 1975 wielu sprzedało
swoje dobra lub przestało się leczyć, a następnie kolejna frustracja
rozpętała polemikę na samych szczytach Towarzystwa.
Wiadomo też, w jakim rozczarowaniu zmarł w 1916 roku założyciel
ruchu świadków Jehowy, Charles Taze Russell, który przez dziesiątki lat
wskazywał na rok 1914 jako „koniec obecnego zdemoralizowanego
porządku rzeczy” i początek panowania Chrystusa na ziemi. Ujawnione
zostaje – i to po raz pierwszy od wewnątrz – że kryzys w związku z datą
1914, który wydawał się śmiertelny, został zażegnany przez utajnienie
poprzednich dokumentów i poprzez escamotage379, przekształcający w
„niewidzialny” ów początek Królestwa wiecznej szczęśliwości na ziemi. I
jednocześnie zapowiedź, że „widzialny” stanie się on, nim „przeminie to
pokolenie”, a więc pokolenie tych, którzy osiągnęli wiek świadomy w
fatalnym roku 1914. Bardzo nieliczni jednak spośród ówczesnych
dwudziestolatków dożyją wieku stu lat; oto więc obniżono do dziesięciu
lat wiek osiągania „świadomości” lub puszczano w obieg wieści, według
których w jakimś regionie Rosji ktoś żył podobno 130 lat. Albo też Ciało
Kierownicze wymyślało nowe wybiegi, rozumiejąc przez sformułowanie

Kierowniczym.
378
Założyciel świadków Jehowy, Charles Taze Russell, związał się w młodości m.in. z adwentystami i
od nich „przejął niektóre idee religijne, np. naukę o rychłym przyjściu Chrystusa, i jak oni kwestionował
naukę o nieśmiertelnej duszy i o piekle”.

307
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

„to pokolenie” nie tyle jednostki, ile klasę, możliwą do odnowienia, na


szczytach Towarzystwa.
Ale dlaczego rok 1914? Franz ujawnia, że on sam spostrzegł, iż to
obliczenie opierało się na danych zupełnie nie do przyjęcia, na
jaskrawych błędach. Ciało Kierownicze było tego świadome; potem sam
prezes Knorr380 wyjawił na tajnym posiedzeniu: „Co się tyczy roku 1914,
to sam nie wiem: rozmawialiśmy o tym długo. Być może mamy rację;
mam nadzieję, że tak jest”. A jednak jeszcze dzisiaj ta data jest
podstawowym dogmatem i zostaje „wykluczony” (to znaczy
ekskomunikowany) świadek, który by wątpił, że tamtego roku zaczęły się
naprawdę „Dni Ostateczne”. Z książki Franza dowiadujemy się między
innymi, że Biblia jehowistyczna (50 milionów nakładu w 10 językach)
została przetłumaczona przez komitet, w którym tylko jedna osoba znała
trochę grekę – z dwóch lat studiów – i jako samouk „liznęła” cokolwiek
języka hebrajskiego. I powiedziano nam w tej książce, ilu interpolacjom
zostało poddane to Pismo, aby je uzgodnić z dogmatami obowiązującymi
w danym momencie, często różniącymi się od poprzednich, wpajanych w
tej samej sekcie. Nieprzypadkowo stare zbiory dwóch dzienników
jehowistycznych: „Strażnica” i „Przebudźcie się” są niedostępne nawet
dla najwierniejszych wyznawców.
Książka Raymonda Franza jest lekturą pasjonującą i przygnębiającą,
bo jakim tajemniczym zrządzeniem (a dla wielu dzieje się tak z winy i
zaniedbań „oficjalnych chrześcijan”) tylu braci, zwiedzionych próżnymi
słowami ludzi (Ef 5,6), urzeczywistnia w ten sposób wszystkie swoje
gorące nadzieje?

379
Franc. = wybieg, pominięcie.
380
Natan Homer Knorr przejął kierownictwo ruchem w 1942 r., po śmierci Rutherforda.

308
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

95. TYBR

Ci, którzy planowali odbudowę i powiększenie stadionu olimpijskiego


w Rzymie na Światowe Mistrzostwa Piłki Nożnej, odkryli, że w
rzeczywistości obiekt ten wymaga całkowitej przeróbki, ponieważ teren,
na którym się znajduje, praktycznie unosi się na wodzie.
Dziwi zdziwienie „techników”, zważywszy, że zalanie fundamentów
dotyczy znacznej części Wiecznego Miasta, zagrażając stabilności
budynków i pomników. Gigantyczny Pałac Sprawiedliwości, który wznosi
się nad brzegami Tybru, i który chciał być symbolem Trzeciego Rzymu,
jest od wielu lat pusty, a bardzo kosztowne prace nie zdołały jeszcze
doprowadzić go do porządku, właśnie z powodu wód, które niszczą go
od podstaw. Prawie wszystkie jednak dzielnice historycznego centrum
rzymskiego – te przynajmniej, których nie zbudowano na wzgórzach –
muszą stawiać czoło temu samemu problemowi wzrastającego
zawilgocenia, które okazuje się zjawiskiem dramatycznym, niemożliwym
do rozwiązania.
Za takim problemem, który wydaje się tylko techniczny i w ogóle
lokalny, tkwi w rzeczywistości jakaś lekcja „moralna”, mająca odniesienie
do nas wszystkich i w ogóle do naszej współczesnej kultury.
Tybr, owszem, był u początków Rzymu i jego fortuny (możliwość
połączenia z morzem, bród łączący z Wyspą na Tybrze), ale stanowił
zawsze dla miasta sprawę do załatwienia i przyczynę poważnych
nieszczęść. Nie przypadkiem osiedlanie skupiało się na wzgórzach,
poczynając od przypadku Campidoglio; dopóki proces ten był zakrojony
na mniejszą skalę, nie dochodził do nadbrzeży rzeki, aby uniknąć nie
tylko malarii, lecz również niszczących, okresowych wylewów.

309
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Najpierw starożytna Republika, a potem Pryncypat381, i przede


wszystkim Cesarstwo, dostrzegały jasno i podejmowały z energią
problem ustrzeżenia „Stolicy świata” od tych wezbrań wód; wkraczano
zatem w sprawy rzeki. Jednak starożytni Rzymianie, choć byli
niezrównanymi mistrzami w zakresie hydrauliki i choć zbudowali tamy,
jak w Al-Kasrajn w Tunezji, mające 400 metrów u podstaw i 20 metrów
wysokości, albo akwedukty, które od Szkocji po Armenię zapewniały
miastom do 500 litrów wody pitnej dziennie na jednego mieszkańca, to
jednak w sprawach swojego Tybru nie zdecydowali się na podjęcie
kolosalnych przedsięwzięć.

Dla ludzi, którzy w ciągu niewielu lat wznieśli Koloseum czy Termy
Karakalli, którzy przewozili z Egiptu i stawiali na placach obeliski ważące
po 60 ton, którzy zbudowali kopułę Panteonu, mającą 43 metry średnicy,
największą w świecie aż do momentu wynalezienia zbrojonego betonu,
czyli żelbetu (nawet Michał Anioł nie zdołał jej „pokonać” w bazylice Św.
Piotra) – dla takich więc ludzi nie było problemem nie do rozwiązania
wyposażenie tej rzeki w tamy, do tego rzeki skromnej wielkości, o
niedużej prędkości przepływu wód. W stosunku do Tybru jednak woleli
ograniczać się do działań w zakresie zbiorników retencyjnych,
gromadzących wodę z opadów; albo do operacji u ujścia rzeki,
oczyszczając ją z odpadków lub otwierając jakiś kanał, który by
zwiększał prędkość spływu wód do morza. W mieście zresztą dbano o
utrzymanie dna rzeki i co pewien czas je pogłębiano. W ten sposób
zmniejszano gwałtowność wylewów, ale całkowicie ich nie
wyeliminowano.

381
Okres 27 p.n.e.–284 r. n.e. Monarchiczna forma rządów, wprowadzona przez Oktawiana
Augusta. Formalnie funkcjonowały republikańskie urzędy i instytucje, ale pełnia władzy przeszła w
ręce cesarza.

310
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Problem powrócił z całą mocą wraz z upadkiem Imperium i


zaniechaniem okresowych, planowych prac dla utrzymania stanu rzeki.
Jak przypominają kroniki, Rzym średniowieczny był wielokrotnie
niszczony przez wylewy Tybru. Papieże powierzali wykonanie projektów
przedsięwzięć zabezpieczających najwybitniejszym uczonym,
podejmowali pewne prace wzorowane na starożytnych i przede
wszystkim wznowili regularne utrzymywanie stanu rzeki. Właśnie koniec
ich władzy doczesnej nad Rzymem zbiegł się z jedną z najbardziej
niszczycielskich powodzi: między Wigilią Bożego Narodzenia a
uroczystością św. Szczepana tegoż roku 1870, w którym miał miejsce
wyłom w Porta Pia382, Tybr wystąpił ze swego koryta i niemal całkowicie
zatopił miasto. Wiktor Emanuel II, który nie śpieszył się wcale z
przeniesieniem się do nowej stolicy – i bardzo gorzko je zresztą
odcierpiał383 – musiał przyśpieszyć swoje przybycie; wkroczył po raz
pierwszy na Kwirynał384, z którego wysokości Rzym (jak podają kroniki z
tamtych czasów) wydawał się przemieniony w Wenecję.

Trochę z powodu tego początkowego szoku, trochę zaś w wyniku


głośnej działalności Garibaldiego, który, gdy go wybrano deputowanym
miasta, entuzjazmował się – ze swą zwykłą, niebezpieczną
łatwowiernością – przedłożonym mu wtedy projektem, rząd włoski
postanowił rozwiązać raz na zawsze problem powodzi. Garibaldi, a wraz
z nim inni, nie bawili się w subtelności: zaproponowali po prostu
usunięcie rzeki z miasta, skierowanie jej wód w nowe koryto, które
należało koniecznie przenieść za bazylikę Św. Piotra. Wszystkie inne
projekty były równie radykalne, a nawet brutalne: chciały mianowicie

382
Zob. Przemyśleć historię, t. I, art. 113.
383
Zmarł w Rzymie w 1878 r., w wieku 58 lat, prawdopodobnie na malarię.
384
Wzgórze w Rzymie, gdzie znajdował się pałac papieży, od roku 1870 siedziba królów włoskich, a
obecnie – rządu.

311
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

położyć na Tybrze właśnie tę „ciężką rękę”, przed którą wzbraniali się


cesarze i papieże.
Wybrano w końcu projekt inżyniera Canevariego: po dziesiątkach lat
pracy i ogromnych kosztów, po zniszczeniu wielkiego dziedzictwa
krajobrazowego i artystycznego (zabrano miastu całe połacie po obu
brzegach, z trudem ocalała Wyspa na Tybrze, już zresztą skazana przez
brutalnych techników), Tybr został uwięziony między dwoma wysokimi
obmurowaniami. W ten sposób udało się zapobiec nowym wylewom
rzeki, ale po ponad dwóch tysiącleciach wzajemnej wymiany,
niebezpiecznej, lecz owocnej, przecięto ostatecznie żywotne związki
między miastem a rzeką.
Przede wszystkim nowa, zarozumiała nauka dziewiętnastowieczna,
ze współczuciem spoglądająca na rzekome zacofanie poprzednich
stuleci, nie spostrzegła, że ludzie starożytni byli świadomi
niebezpieczeństw interwencji tak brutalnej, i w konsekwencji zawsze ją w
praktyce odrzucali. Istotnie, „obmurowania” inżyniera Canevariego –
typowego przedstawiciela scjentystycznego pozytywizmu, który wierzył
jedynie w suwak logarytmiczny i brał za przeżytki magii oraz zabobon to
wszystko, czego nie dało się zmierzyć – nie tylko uwięziły rzekę, lecz
również niezliczone źródła, kanały i kanaliki, cieki wodne wszelkiego
pochodzenia, wpadające do Tybru. Ta masa wody, zablokowana przez
kolosalne obwałowania, zatrzymała się, bez odpływu, we wnętrzu
miasta, sięgając powoli, lecz nieuchronnie do fundamentów budynków.
Rezultatem jest obecny stan Rzymu, już nie tyle zalewanego na
powierzchni, ile w głębi, w mrokach podziemi. „Współcześni” nie
zrozumieli więc tego, co było jasne dla ludzi starożytnych: że lepiej mimo
wszystko znosić wylewy, starając się mądrymi, nie destrukcyjnymi
pracami zmniejszać ich skutki, niż zgubną zasadzkę, jaką jest

312
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

niepohamowane, stałe zwiększanie się wskaźnika zawilgocenia tego


obszaru.

W skali ogólnej wydarzenie jest przykładowe dla określonego


sposobu traktowania przyrody. Tradycyjna mądrość wiedziała, że
naturze nie można bezkarnie rzucać wyzwań i że można ją pokonać siłą,
ale tylko na pozór, bo wcześniej czy później ponosi się skutki tych
przedsięwzięć. Toteż każda interwencja techniczna w starożytności,
nawet zakrojona na wielką skalę, nie wchodziła w antagonizm z
naturalną równowagą w przyrodzie, lecz starała się możliwie najbardziej
do niej dostosować.
Pozostając zaś przy naszym problemie: najwybitniejsi inżynierowie
cesarzy i papieży wiedzieli, że Tybrowi i jego wylewom trzeba stawić
czoło, ale bez prowokowania rzeki. Byli świadomi, że bez poszanowania
istniejącego stanu rzeczy nie uda się rozwiązać problemu, jeśli nie chce
się napytać sobie większej biedy. A więc nie z braku środków czy z
powodu ignorancji, lecz przeciwnie, z mądrej przezorności nie chcieli
decydować się na rzekome „ostateczne środki”, do których odwołał się
rząd nowych Włoch, niosąc – jak powiedział Quintino Sella – Rzymowi
„Naukę”.
Ta nauka jednak, uważająca się za oświeconą, była w rzeczywistości
zaślepiona majaczeniami o wszechmocy nowoczesności,
domniemaniami, że dzięki niezwykłemu rozwojowi technologii nie będzie
już problemu, którego nie uda się rozwiązać siłą maszyn i jasnością
obliczeń. Taki właśnie „przebojowy” punkt widzenia naznaczył relacje
postchrześcijańskiego Zachodu, od XVIII wieku aż po ostatnie czasy, z
otaczającym środowiskiem i spowodował nie tylko zniszczenie piękna, o
czym wiemy, lecz również dramatyczne problemy ekologiczne, atakujące
nas ze wszystkich stron.

313
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Ten sam punkt widzenia jest zresztą u podstaw określonego kierunku


medycyny, który – drwiąc sobie ze sposobów leczenia przy pomocy
tego, co ofiarowuje natura – honoruje tylko produkty laboratoriów
chemicznych.
I to, jak mówiliśmy, aż po ostatnie czasy. W rezultacie cywilizacja tej
tak często brutalnej „nowoczesności” przechodzi w „postnowoczesność”,
która nie jest niczym innym jak ponownym odkrywaniem mądrości oraz
głębokiej znajomości człowieka i rzeczy, cechujących świat Tradycji
przenikniętej wartościami religijnymi. Bo tylko rzeczywiście w
perspektywie Boga, świętości, tylko mając świadomość Tajemnicy
tkwiącej za zewnętrznymi przejawami, można uszanować to, co
nieprzypadkowo nazwane zostało „stworzeniem”, to znaczy owocem
cudownie złożonym i mądrym Wielkiego Zamysłu, z którym „z bojaźnią i
drżeniem”385 powinien być porównywany drobny projekt jakiegoś
inżyniera-człowieka.
Toteż można zrozumieć słynne zdanie, wypowiedziane nie przez
technika, lecz przez muzyka, chociaż z tegoż XIX wieku (a więc z wieku
uwielbienia dla Nauki, która wznosiła „obmurowania”) – przez Giuseppe
Verdiego: „Jedyny prawdziwy postęp – mówił ten wielki kompozytor – to
wrócić do tego, co było dawniej”. Ale nie wróci się do „tego, co było
dawniej” bez przyjęcia na nowo we wszystkim perspektywy religijnej,
która wówczas przenikała całe życie człowieka. Na tym polega
niemożliwy do rozwiązania dramat wszelkiego „laickiego naturyzmu”: nie
wróci się do Natury bez powrotu do uwielbienia dla jej Sprawcy, który
jest nieodzownym kodem szyfrowym w interpretowaniu zagadki tkwiącej
w nas samych i w świecie.

385
Por. 2 Kor 7,15.

314
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

96. WOLNOŚĆ I SPRAWIEDLIWOŚĆ

Wolność i sprawiedliwość – to dwa wielkie ideały, które od XVIII


wieku głoszą i próbują realizować w życiu społecznym wszelkiego typu
reformatorzy, rewolucjoniści, utopiści, intelektualiści.
Dramatem ludzi współczesnych i przyczyną tylu porażek jest
niecierpliwość, domaganie się wszystkiego, i to natychmiast. Podczas
gdy człowiek „religijny” robił to, co mógł, i zadowalał się tym, co było
możliwe (odsyłając do drugiego świata, do raju, pełne urzeczywistnienie
wolności i sprawiedliwości), człowiek „świecki”, zagubiwszy nadzieję na
wieczność, chce namacalnie korzystać w przebiegu historii, tu i teraz, z
„nowego”, doskonałego ustroju, który zaspokoi jego potrzebę szczęścia.
Stąd polityka zastępuje teologię, a reformator (lub rewolucjonista)
przychodzi w miejsce mistyka czy świętego.
W rzeczywistości natomiast historia postanowiła wykazać, że sen
nazbyt często przeobraża się w koszmar. Na przykład „walka dla dobra
ludzkości” obróciła się bezlitośnie w cierpienie i zniewolenie człowieka;
zapomniawszy o Bogu, zagubiono również wskazówki, jak mamy z tej
wolności korzystać.
Nade wszystko fakty pokazały, że jeśli pełnej wolności i całkowitej
sprawiedliwości nie da się urzeczywistnić na ziemi, to tym bardziej gdy
są one (choćby w części) zespolone; trzeba wybrać albo walkę o
sprawiedliwość, albo o wolność. Mimo wszelkich wysiłków okazały się
daremnym trudem próby przekształcenia tego aut-aut w et-et386. W
rzeczywistości galaktyka ideologii dzieli się na nurt opowiadający się za
wolnością oraz inny, stawiający na sprawiedliwość. Oto dla przykładu
liberalizm i socjalizm-komunizm: pierwszy stawia sobie za cel

386
Łac. = albo – albo… i – i.

315
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

przeobrażenie poddanego w obywatela, korzystającego z osobistej


niezależności i autonomii; drugi natomiast usiłuje realizować równość
społeczną, przekształcając ludzi w „towarzyszy”, to znaczy w „zjadaczy
tego samego chleba”387, jednakowego dla wszystkich.
Naturalnie, obiecana „wolność” jest potem faktycznie możliwością
wyboru między Coca-Colą i Pepsi-Colą, między Fiatem a Fordem388,
oraz możliwością głosowania co jakiś czas na osoby, których się nie zna,
do których na ogół nie ma się zaufania, a nawet żywi się dla nich
pogardę, ale które narzucone są przez partie mieniące się
reprezentantami ogółu ludności, podczas gdy reprezentują jedynie swoją
klasę rządzącą.
Tak samo, oczywiście, „sprawiedliwość” oznaczała w praktyce
straszliwe równanie w dół, szarzyznę, jeśli nie rozpacz, nędzę równą dla
wszystkich, z wyjątkiem nomenklatur, czyli nowych, uprzywilejowanych
mniejszości. A więc – w którąkolwiek obrócić się stronę – nie ma ani
prawdziwej wolności, ani prawdziwej sprawiedliwości.

Jednakże ludzka nadzieja nie chce się poddać i dalej oscyluje między
dwoma biegunami, absolutnie niemożliwymi do zrealizowania oddzielnie,
a tym bardziej nieosiągalnymi, gdy chce się je połączyć.
Wahadło tego, co nazywane jest „opinią publiczną” (a co jest często
tylko opinią kasty, która tą „opinią” manipuluje i mówi następnie, że ją
reprezentuje, bez żadnej zresztą kontroli), oscylowało w minionych
dziesięcioleciach – a zwłaszcza w ponurych latach siedemdziesiątych –
ku biegunowi „sprawiedliwości”.
Stąd wyimaginowany, lecz obowiązkowy marksizm inteligencji z
Zachodu; stąd cała rzeczywistość postrzegana ze „społecznego”,

387
Autor nawiązuje do etymologii łacińskiej (cum = z, panis = chleb) włoskiego słowa compagno (=
towarzysz).

316
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

„kolektywnego” punktu widzenia; stąd mit „wszystkiego dla wszystkich i


po równo dla wszystkich”, włącznie z rozwojem intelektualnym, ze
zdolnościami, ze stanem zdrowia; walka o tak zwaną „równość zasług”,
było bowiem nie do przyjęcia dla abstrakcyjnego schematu, aby ktoś był
bardziej zdolny od drugiego; okrutne negowanie chorób umysłowych
przez ideologie: nie do przyjęcia byłoby również, żeby ktoś był bardziej
niezrównoważony od innych, a więc parlament podejmuje uchwałę, że
obłąkanie nie istnieje, że nigdy nie istniało, że jest tylko wynaturzonym
skutkiem braku „uspołecznienia”…
Teraz to wahadło przesunęło się ku biegunowi „wolność”. I oto
niedobitki z kampanii o „własność społeczną” i o położenie wszędzie i na
wszystkim ręki, przeobrażają się – z tym samym dogmatyzmem i bez
cienia autokrytyki – w obrońców wolnego rynku, wolnej
przedsiębiorczości, autonomii jednostki, praw każdego człowieka, które
mają mieć górę zawsze i wszędzie nad obowiązkami narzucanymi przez
system organizacji społecznej. A więc następuje zmiana dekoracji w
salonie: zdjęte zostają portrety Marksa, Engelsa, Stalina, Lenina, Ché
Guevary, przywódców wietnamskich, a pojawiają się portrety oświeconej
burżuazji i przywódców Rewolucji francuskiej. Tej samej, do której dziś
przyznaje się sekretarz partii upierającej się przy nazywaniu się
„komunistyczną”389.

Przejście od obsesji radykalnej „sprawiedliwości” do opętania równie


radykalną wolnością – z bieguna „proletariackiego” do „burżuazyjnego” –
oznaczało oczywiście zmianę żądań: już nie z uporem powtarzany refren
(nierzadko z pistoletem i bombą w ręku) o „prawach społecznych”, z ich
orszakiem domniemanej „równości”, lecz refren – tak samo uporczywy,

388
Tu w znaczeniu marki samochodów.
389
Achille Occhetto, sekretarz Partii Odrodzenia Komunistycznego (po podziale Włoskiej Partii

317
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

nieomal nowa idée fixe390 – tak zwanych praw ludzkich. One zaś są
zresztą tymi – i wyraźnie się to mówi – które zostały promulgowane w
nocy 26 sierpnia 1789 roku przez Konstytuantę paryską owym
legendarnym dokumentem, najwyższym wyrazem mentalności burżuazji
i „światłej” arystokracji, jakim jest Deklaracja praw człowieka i obywatela.
Szczytne zadanie, ale i ono również przeminie: „świat” jest niestały,
moda jest czymś, co prędzej czy później (często prędzej niż później)
wychodzi z mody. Tak jak było od dwóch stuleci, wahadło przemieści się,
politycy, intelektualiści, dziennikarze i w ogóle możni tego świata
przesiądą się bez szwanku do nowego wozu, nam pozostawiając
skorupy.
Najbardziej w tym zaskakuje i nawet zasmuca widok tylu wierzących,
którzy niewątpliwie w dobrej wierze, pragnąc bezsprzecznie służyć dobru
człowieka, dołączają do tamtych, zbyt często z łatwowiernością osób
gotowych zawsze nastawić żagle zgodnie z kierunkiem wiatru. Dziwi
bierność chrześcijan skłonnych nie tylko pójść na holu, lecz również
oddać do dyspozycji panującej klasy społeczno-kulturalnej, nieustannie
zmieniającej się i przejściowej, słowa Biblii, które (już Kalwin to
demaskował) są traktowane jak kawałek wosku, dający się dowolnie
rozciągać.
Oto w latach siedemdziesiątych księża, duszpasterze i różnorakie
duchowieństwo zaczęli przeszukiwać Pismo Święte, aby wydobyć z
niego teksty o wydźwięku „społecznym”, „komunistycznym”, wręcz
„materialistycznym” (oczywiście, w sensie marksistowskim). Dzisiaj
znowu ci sami ludzie robią poszukiwania w tejże Biblii, aby spróbować
udowodnić, że jest ona po prostu „manifestem praw ludzkich”, ale w

Komunistycznej w 1991 r.; drugą partią jest Demokratyczna Partia Lewicy).


390
Franc. = dosł. stała, niezmienna idea, obsesja.

318
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

znaczeniu, jakie te prawa mają dla middle class391, hedonistycznej i


egoistycznej klasy średniej post-nowoczesnego Zachodu.
Przedtem chciano Kościoła przekształconego w organizację
popierającą partie komunistyczne i związki zawodowe; teraz chcą
Kościoła, który staje się ligą mającą zapewnić tryumf ideałów
masońskich – właśnie tych burżuazyjnych. Z obsesji „sprawiedliwości”
przechodzi się do obsesji „wolności”.
Jak już mówiliśmy, trochę to smuci. Ale nie dziwi kogoś, kto ma zmysł
historyczny. W Biblii, jeśli wyciągnąć z kontekstu poszczególne wersety,
jest wszystko i przeciwieństwo wszystkiego. Wybierając odpowiednimi
szczypcami, można było kazać wierzyć w to, czym wcześniej wspierano
wywody, że wszystko w tej Księdze skłania się ku pragnieniu
sprawiedliwości proletariackiej; a następnie – w to, co wspiera obecne
wywody, zgodnie z którymi Bóg miałby nam zesłać to swoje Pismo, aby
zachęcić nas do myślenia tak, jak myśli współczesna oświecona
burżuazja, do głoszenia „praw człowieka” wzorem zachodnich liberałów.
Ważne jest, by mieć tego świadomość, nie zapominając nigdy o
obowiązku ironii, śmiertelnej nieprzyjaciółki wszelkich fetyszy oraz idoli.

97. WIERZĄCY – WIARYGODNI

Na temat mody. Byłem w Bolonii, dla przeprowadzenia wywiadu z


arcybiskupem tego miasta, kardynałem Giacomo Biffim. Ten kapłan z
Mediolanu przyjął od św. Ambrożego motto swej posługi biskupiej: Ubi
fides, ibi libertas – gdzie wiara, tam wolność. Mówił istotnie ten wielki
święty, a stwierdzenie to jest zawsze aktualne, dziś zaś bardziej niż

391
Ang. = klasa średnia.

319
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

kiedykolwiek: „Iluż panów mają w końcu nad sobą ci, którzy nie chcą
uznać Jezusa Chrystusa za jedynego Pana!”
Arcybiskup Bolonii zdaje się należeć na szczęście do tego, co
Giuseppe Prezzolini392 nazywał „klubem apotoi”. W zwrocie tym słowo
greckie oznacza „tych, którzy nie dają się nabrać”, którzy chcą
zarezerwować energię i entuzjazm dla spraw bardziej trwałych,
poważniejszych i zwłaszcza mniej szkodliwych od tego, co chciałby nam
co pewien czas narzucić „świat”, czy chcemy, czy nie chcemy. Tak więc
kardynał jest uczulony na frazesy, slogany i modne przymiotniki również
wśród duchowieństwa, takie jak refren, zgodnie z którym naczelny
obowiązek Kościoła – to być „wiarygodnym” dla współczesnego
człowieka.
„A tymczasem to nie tak – mówił mi Biffi. – Kościół, dziś jak zawsze,
powinien starać się być przede wszystkim wierzący. Chcieć być za
wszelką cenę wiarygodnym, znaczy zajmować się nadmiernie skalą
wartości panującą w danym momencie, znaleźć się na holu świata i jego
kaprysów, przyjąć je za stale zmieniających się panów. Starajmy się więc
być naprawdę wierzący; jest to jedyny pewny sposób, dozwolony także
chrześcijanom, aby stać się wiarygodnymi.

98. FIRPO

„Kościół nie boi się prawdy” – głosił dokument, którym w 1881 roku
Leon XIII otwierał uczonym najstarsze i najbogatsze z archiwów świata –
Archiwum Watykańskie. Niedostępne pozostaje archiwum Kongregacji
Świętego Oficjum, czyli Kongregacji Nauki Wiary. Kiedy o przyczynę tego
zapytałem jej prefekta, kardynał Ratzinger odpowiedział mi, że otwarciu,

320
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

już zaplanowanemu, przeszkodził brak przestrzeni i personelu; i że


zazwyczaj pozwolenia są udzielane naukowcom mającym odpowiednie
kwalifikacje.
Jedną z tych specjalnych pass393 udało mi się otrzymać dla profesora
Luigiego Firpo, właśnie zmarłego w Turynie. Przechowuję list, w którym
uczony wyraża mi zdziwienie i radość, że mógł dotrzeć do pewnych akt z
procesów wytaczanych starożytnym heretykom (o czym marzył od pół
wieku).
Firpo należał do ostatnich uporczywie wierzących – pomimo ciągłych
gorzkich zawodów historii – w zbawienną wartość światłego Rozumu; był
antyklerykałem nieco na modłę dziewiętnastowieczną; nieugiętym
agnostykiem, co nie wykluczało ateizmu; laikiem zawsze gotowym
podejrzewać i wykrywać to, co wydawało mu się „wciskaniem się”
katolicyzmu do życia publicznego; polemistą jakobińskim, ryzykującym
wypieranie się w konkretnym wypadku tej tolerancji, którą przecież głosił
jako największą zdobycz kultury postchrześcijańskiej. (Sam tego
doświadczyłem, kiedy zwracając się, może trochę naiwnie, na forum
publicznym do autora książki o św. Marii Goretti – miałem potwierdzenie,
czym jest nowa, zjadliwa „inkwizycja laików”, pogardliwe Święte Oficjum
„przyjaciół dialogu i pluralizmu”).

A jednak, mimo to – a może nawet dlatego – żywiłem dla niego


szacunek i przywiązanie, posunięte aż do pertraktacji z urzędnikami
watykańskimi, aby mu pomóc zrealizować marzenie całego życia:
szperanie w legendarnym zbiorze dokumentów „Świętej Inkwizycji
Rzymskiej i Powszechnej”394. Śmierć profesora zasmuciła mnie, nie tylko

392
O nim mowa w artykule 88. PREZZOLINI.
393
Ang. = przepustka.
394
Papież Paweł III, reorganizując inkwizycję, powołał w 1542 r. Kongregację Świętej Inkwizycji,
która od 1588 r. przyjęła nazwę: Kongregacja Rzymskiej i Powszechnej Inkwizycji. Kongregacja ta

321
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

ze względów czysto osobistych, jako że był moim nauczycielem, i to


jednym z tych, którzy pozostawili po sobie dobrą pamięć na
uniwersytecie turyńskim, ale również dlatego, że znajdowałem w nim
jednego z rzadkich dziś ludzi, z którymi można było spierać się jeszcze w
imię pasji religijnej lub antyreligijnej.
Tak, na Boga, „spierać się”, i to z człowiekiem, który znał dobrze
teologię chrześcijańską oraz minioną i obecną historię Kościoła, w
odróżnieniu od „jego” kultury, która nie toleruje niedokładności w żadnej
innej dziedzinie, a jest natomiast supertolerancyjna w stosunku do tych
swoich opinion’s leaders395, jak – żeby poprzestać na dwóch
najnowszych przykładach – choćby Giorgio Bocca, prowadzący poważne
dociekania nad tym, co nazywa „godami w Kanaan”, lub jak Giuliano
Ferrara, który, zaangażowany za wiele miliardów lirów, jako ceniony
komentator, przez jedną z sieci telewizyjnych, cytuje (po łacinie) to, co –
jak mówi – jest Ewangelią, a jest natomiast sarkastycznym pogańskim
Juwenalem; albo jak „La Stampa” (której Firpo był przez całe
dziesięciolecia współpracownikiem), która 9 lutego tego roku396 podała
taki dosłownie wykaz „piemonckich świętych z XIX wieku”: Jan Bosco,
Faà di Bruno, don Giussani, Pier Giorgio Frassati…”397. Nie mówiąc już o
wszystkich międzynarodowych pismach codziennych, które 17
października ubiegłego roku tak zatytułowały wiadomość pochodzącą ze
Stanów Zjednoczonych: „To nie Jezus Chrystus napisał Ojcze nasz”. Oto
czego uczą się ci naiwni chrześcijanie, którzy upierają się wierzyć, że
Jezus osobiście napisał wszystkie Ewangelie!…

została rozwiązana w 1908 r. przez papieża Piusa X, a na jej miejsce powołano Kongregację
Świętego Oficjum (od 1965 r. Kongregacja Nauki Wiary).
395
Ang. = opiniodawcy, rzecznicy opinii.
396
Prawdopodobnie chodzi o rok 1988 lub 1989. O gazecie „La Stampa” zob. przypis drugi w artykule
76. CERONETTI.
397
Ironia Autora jest uzasadniona, gdyż don Giussani (ks. Luigi Giussani), twórca ruchu Comunione e
Liberazione, urodził się w 1922 r., a Pier Giorgio Frassati żył w latach 1901-1925. Co więcej – ten
ostatni pochodzi z rodziny Alfreda Frassatiego, właściciela i dyrektora dziennika „La Stampa”.

322
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

„Tak – powiedział mi Firpo w ostatniej rozmowie, jaką odbyliśmy na


ten temat – jest czymś skandalicznym, że laicy tolerują tu rażącą
ignorancję, którą uznaliby za nie do ścierpienia gdziekolwiek indziej.
Chociaż jestem niewierzący, walczę o to, aby kultura niekonfesyjna
zdecydowała się uznać niezwykłą wagę, w skali społecznej i
jednostkowej, doświadczenia religijnego. Nic się nie zrozumie nie tylko z
przeszłości, ale nawet z teraźniejszości, jeśli się ignoruje siłę, jaką może
być wiara”.

Do końca nie przestał twierdzić, że „czy Bóg istnieje, czy nie istnieje,
wszelka myśl o życiu wiecznym, zwłaszcza o zmartwychwstaniu, jest z
logicznego punktu widzenia absurdem”. Zwróciłem mu uwagę, że
właśnie wiara, jako „zgorszenie i głupstwo”398, prezentuje takie „myśli” (i
przypomniałem mu Pascala: „Któż potępi tedy chrześcijan, że nie mogą
uzasadnić swoich wierzeń, skoro sami głoszą, iż wyznają religię, której
nie mogą uzasadnić. Oświadczają, przedstawiając ją światu, że to jest
głupstwo…”; po rozważeniu tego wszystkiego odkrywamy ostatecznie,
że „nie ma nic równie zgodnego z rozumem jak to poddanie się
rozumu”)399.
W żarliwych replikach profesora czułem wibrowanie dwóch
odwiecznych pokus intelektualistów, dwóch przyczyn tego, że od
początków po dziś dzień są instynktownie uczuleni na Ewangelię,
mianowicie gnozy i elitaryzmu.
Gnoza oznacza ograniczanie wszystkiego do poznania, do wiedzy, do
kultury, które swoją abstrakcyjnością powodują wypaczenie widoczne u
ludzi żyjących ideami. A więc odrazę do ciała i krwi, które sam Bóg

398
Por. 1 Kor: my głosimy Chrystusa ukrzyżowanego, który jest zgorszeniem dla Żydów, a
głupstwem dla pogan.
399
B. Pascal, Myśli, § 451, s. 232 i § 465, s. 241. W pierwszym urywku Pascal nawiązuje do 1 Kor
1,21: Skoro bowiem świat przez mądrość nie poznał Boga w mądrości Bożej, spodobało się Bogu

323
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

przyjął w konkretnym człowieku, jest to bowiem rzeczywistość nie do


zniesienia, gdyż można tylko zakładać istnienie Boga aseptycznego,
takiego, który nie brudzi sobie rąk historią ani nie profanuje siebie
ludzkim ciałem. Można co najwyżej dopuszczać Jego istnienie jako
Wielkiego Architekta, le Dieu des philosophes et des savants400 we
współczesnym wydaniu odwiecznej gnozy: w masonerii. Co się tyczy
Jezusa, to jest On dla nich wielkim wtajemniczonym, mędrcem,
prorokiem, ale nie Synem Bożym!
Następną przyczyną jest arystokratyczny elitaryzm (połączony
zresztą z gnostyckim kultem „kultury”), dla którego jeszcze większe
zgorszenie stanowi fakt, iż ten Bóg, który przyjął ludzkie ciało, mógłby
natrząsać się z ludzkiej mądrości i objawiać się ignorantom, a ukrywać
wobec uczonych. Religia jest w ogóle postrzegana przez ten nurt jako
niższa odmiana filozofii, jako pociecha ludzi niedostatecznie
wykształconych. Jak więc przyjąć wywróconą skalę wartości, zgodnie z
którą analfabeci mogą widzieć więcej i lepiej niż profesorowie
uniwersytetów i są od nich bliżsi prawdy? Jak wyczuć Boga sensible au
coeur401, gdy się wierzy, że tylko głowa jest narzędziem poznania
godnym człowieka oświeconego?
Teraz widać – mówił pewien mistyk o ludziach dobrej woli (a Firpo, o
ile mogę sądzić, należy do nich) – że nie umiejąc lub nie mogąc przyjąć
wiary, zamknęli oni drzwi do tamtego świata. I dodał: „Bóg będzie wobec
nich bardziej niż kiedykolwiek ojcowski; więcej nawet – dobrotliwie
ironiczny; to znaczy obejmie ich, będzie śmiał się z nimi z owych
wymyślnych, eleganckich «racji», które uważają za rzecz bezsporną i
przeciwstawiają je Jego miłości. Da wieczność, zanurzoną w zdumieniu i

przez głupstwo głoszenia słowa zbawiać wierzących.


400
Franc. = Bóg filozofów i uczonych, por. Myśli Pascala, §§ 379, 651-652, 673.
401
Franc. = dotykalnego dla serca. Zob. tamże, § 617, s. 345.

324
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

niewinności dziecka, mądrym tego świata, którzy uważali wiarę za coś


«dziecinnego»”.

99. PORNOGRAFIA

Kiedy zaczęły się upowszechniać magnetowidy, wówczas jak zawsze


socjologowie i wszystkowiedzący „oświeceni” nie przewidzieli
najczęstszego ich wykorzystania przez ogół. Mówili, że możliwość
wyświetlania na ekranach telewizorów kaset wszelkiego typu będzie
wykorzystywana przez ludzi w celach nauki i doskonalenia znajomości
języków obcych, uprawiania tego zwłaszcza, co lubili nazywać „edukacją
permanentną”402, organizowania małych rodzinnych klubów filmowych,
dzięki możliwości oglądania klasyków filmu i następnie dyskusji między
rodzicami, dziećmi, dziadkami, kuzynami, przyjaciółmi domu; i w ogóle w
celach szczytnie kulturalnych lub przynajmniej dla zapewnienia
inteligentnej rozrywki.
Naturalnie, stało się inaczej. Toteż oglądam teraz komentarz
przepełnionego zdumieniem jednego z tych „postępowych” socjologów,
który odkrył z rozgoryczeniem, że boom403 magnetowidowy został
wywołany racjami mniej wzruszającymi od przewidywanych, mianowicie
pragnieniem wielu, aby zapewnić sobie osobistą pornotekę, stworzyć
sobie w domu mini-kino Cochon404.
Oszczercze plotki? Upust pesymisty? Nie, po prostu statystyczne
stwierdzenie, zważywszy na pokaźne rozmiary, jakie przybrał rynek
kaset pornograficznych. A oblicza się, że jest ich co najmniej tuzin na

402
Czyli ustawicznym uczeniem się, przez całe życie.
403
Ang. = huk, hałas, dobra koniunktura.
404
Franc. = świnia, świński, sprośny.

325
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

każdy magnetowid. Podobnie jak się dzieje we wszystkich statystykach,


niektórzy nie mają żadnej kasety, inni mają ich jeszcze więcej i ciągle je
nabywają. Tak więc biznes pornograficzny, który już nie żartował w
przypadku prasy i filmów wyświetlanych w salach kinowych, otworzył
sobie na oścież ogromny rynek światowy, „z dostawą do domu”. Wydaje
się, że nie ma teraz interesu, który by obracał takimi pieniędzmi, jak
handel narkotykami i przemysł „sprośności”, który zatrudnia tysiące
techników, „aktorów” i „aktorek”, reżyserów, dystrybutorów, handlowców.
Jest to oferta, która już ogromna, zdaje się nie zaspokajać rosnącego
ciągle popytu. Oto więc wynalazek techniki, który według tych samych co
zawsze piewców miał otworzyć człowiekowi nowe możliwości rozwoju,
przekształcił się następnie w potężny impuls prowadzący nie tylko do
degradacji mężczyzny (i kobiety) oraz ich „urynkowienia”, lecz również
do niepokojącego wzrostu przestępczości, napędzanej przez kapitały
grawitujące do tego typu aktywności. Są to sumy ogromne i ciągle
rosnące tej masy „brudnego pieniądza”, który krąży w świecie i
warunkuje jego ekonomię.
„Złą myślą nie tylko się grzeszy, lecz często trafia się w sedno
sprawy” – to jedno z najczęściej cytowanych zdań Giulia Andreottiego,
na dowód pewnego jego cynizmu dawnego katolika. Faktycznie chodzi o
realizm, który – przynajmniej z chrześcijańskiego punktu widzenia –
miałby jeszcze inne uzasadnienie: dla kogoś, kto wierzy w dramat
upadku i odkupienia, „złe myśli” są nie tylko „grzechem”, ale wręcz
koniecznością. Wystarczy pomyśleć, że wszystkim nam jest wspólne, w
głębi serca, tajemne uwikłanie, wskutek którego nad kasetę wideo z
nauczycielką prowadzącą kurs angielskiego przedkładamy nazbyt często
(gdy jesteśmy zdani na siebie) kasetę z tą samą może nauczycielką, ale

326
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

uczącą nas kamasutry405 i udzielającą nam lekcji, owszem, ale


anatomii…
Niewątpliwie wiara zapewnia, że gdzie jednak wzmógł się grzech, tam
jeszcze obficiej rozlała się łaska (Rz 5,20). Ale nie sposób uwierzyć w
zbawienie, jeśli nie wierzy się w konieczność tego, iż mamy być
zbawieni. A więc jeśli nie zapobiegnie się temu grzechów, ignorując, że
wszelkie przewidywanie jego oddziaływania na ludzkie postępowanie –
jak przewidywania pseudo-socjologiczne, o których mówiliśmy – zawsze
będzie przyczyną gorzkich niespodzianek i odwrócenia oczekiwań.

Inwazja pornografii przysparza trudności już dotkniętej


spustoszeniem „kulturze laickiej”.
Weźmy na przykład pewien punkt widzenia mniej lub bardziej
feministyczny. Ten feminizm, nagle jakby pozbawiony znaczenia, gdyż
już bez celów „walki” po tryumfie legalizacji aborcji (upowszechnianej, jak
wiadomo, jako „zwycięstwo kobiet”, jako „nowoczesna zdobycz
postępu”), znalazł nowy „opatrznościowy” motyw: łączenie się w walce
przeciwko przemocy seksualnej.
Cel najbardziej słuszny, lecz uwieńczony gmatwaniną sprzeczności,
jak to zawsze bywa, kiedy zagubiwszy wskazówki na użytek człowieka
(w sensie filozoficznym, a więc mężczyzny i kobiety), idziemy po
omacku, nie wiedząc – i w dodatku nie chcąc wiedzieć – kim jesteśmy
naprawdę, po co żyjemy na ziemi.
Jak zwykle się dzieje, kultura, która głosi, że opiera się na rozumie,
zmuszona jest zaprzeczyć rozumowi, negując histerycznie, a nawet
absurdalnie, iż istnieje bezpośredni związek między erotyzmem
bezwstydnie ekshibicyjnym, naznaczającym każdą sferę naszego życia,

405
Sanskr. = podręcznik miłowania. Taki tytuł ma dzieło hinduskiego poety z V w., poświęcone
sprawom erotyki i obyczajom.

327
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

między ofertą pornografii, wciągającą już większość obywateli


zamożnego Zachodu, między tym wszystkim a wzrostem przemocy
seksualnej.
Jest to, oczywiście, negacja, która urąga nie tylko rozumowi, ale
także zwykłemu zdrowemu rozsądkowi. Otóż, co przypomniała nam ta
sama kultura i czego nie omieszkuje potwierdzać w każdej chwili,
instynkt seksualny należy do sił najbardziej potężnych, uruchamia w nas
nie tylko sferę świadomości, lecz także podświadomości. Jest to w
każdym razie instynkt, który (jeśli nie zostaje powściągnięty względami
moralnymi, i tylko gdy te są podtrzymywane mocą łaski samego Boga)
szuka niestrudzenie kanałów, aby znaleźć konkretne spełnienie.
Czy nie uczestniczymy natomiast w demonizowaniu czystości,
dobrowolnego ograniczania aktywności seksualnej, której totalna,
powszechna ekspansja (w odniesieniu do młodzieży i ludzi starych,
zdrowych i niepełnosprawnych, ludzi wolnych i więźniów) jest głoszona
jako coś absolutnie nieodzownego, aby można było być naprawdę
mężczyzną i kobietą?
Seks jest dziś postrzegany nie jako cenna, owocodajna możliwość,
której można jednak narzucić normy w imię wyższych, bardziej
wzniosłych ideałów, lecz jako nieuchronne przeznaczenie, jako potrzeba,
z której niepodobna zrezygnować, jako wszechobecny element życia,
które chce być godnie przeżyte. Seks więc nie jest traktowany jako
instynkt, nad którym należy panować i którym trzeba planowo
pokierować, lecz jako coś, z czego można korzystać zawsze i wszędzie,
„spontanicznie” zdając się na niego.
To, że ciągłe podsycanie ognia, już samego przez się
niebezpiecznego, kończy się w efekcie wzrostem agresji seksualnej (a

328
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

więc, jakby nieuchronnym fall-out406, przemocą), powinno być dla


wszystkich oczywiste i wyraźne. Dla wszystkich, ale nie jest dla pewnej
kultury, która podporządkowuje ideologii rzeczywistość i zdrowy
rozsądek.

Ideologia zaś każe tu mówić, że tylko zahamowani katolicy mogą


potępiać pornografię; że tylko obłudna bigoteria religijna może upierać
się przy ostrzeganiu przed konsekwencjami ekshibicjonizmu
seksualnego, który zewsząd bombarduje dniem i nocą. Chyba nie
chcecie, aby kultura „wolna i wyzwalająca” mogła znaleźć się u boku
obskuranckiego Kościoła, który przez dwa tysiące lat zabraniał ludziom
szczęścia, nakazując im zdyscyplinowanie instynktu erotycznego!
A więc zaciekła krucjata „postępowców” nie tylko przeciw każdemu,
kto by nawet dotknął pośladków kobiety (choćby była jego własną żoną,
ale która w tym momencie myślała o czym innym: na Bachusa, to jest
przecież „molestowanie seksualne”!), ale także przeciwko tym, którzy
dostrzegając straszne przestępstwo, nie wezwali natychmiast policji. A
jednocześnie całkowita swoboda, w imię walki przeciwko wszelkiej
„średniowiecznej cenzurze”, w imię należnej nam wolności seksu, dla
handlu pornografią. Tak jakby nie było jasne, że te dwie rzeczy nie mogą
współistnieć. I naprawdę nie współistnieją.
Konsekwencje wszystkim rzucają się w oczy, a zwłaszcza tym, którzy
wiedzą, że przemoc seksualna ciągle, nieustannie narasta – pomimo
coraz bardziej drakońskich praw – gdziekolwiek dociera określone
„orędzie”, pewien typ „wyzwolenia” człowieka. Ale biada temu, kto by
mówił o konieczności przeciwdziałania klimatowi, który jest jak specjalny
roztwór, przygotowany właśnie w celu rozwoju pewnych groźnych
wirusów! Biada tym, którzy dostrzegając, że instynkt płciowy ma taką siłę

406
Ang. = pył radioaktywny, odpad.

329
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

jak inne instynkty pierwotne, na przykład instynkt głodu i pragnienia,


zwróciliby uwagę, iż otaczanie wygłodzonego czy spragnionego
witrynami pełnymi jedzenia i picia może doprowadzić kogoś, kto nie ma
innego sposobu, aby zaspokoić swój głód czy pragnienie, do wybicia
szyb i wyciągnięcia ręki po „produkty”! Więcej już nie można: wyskakuje
tu główny zakaz pewnego punktu patrzenia na człowieka. Mianowicie
zakaz – przy założeniu pewnych przesłanek – wyciągania z nich
wniosków, jakie nakazywałyby wyciągnąć: zwykła logika, rozum, zdrowy
rozsądek i samo doświadczenie. Ale tych wniosków nie dopuszcza
schemat ideologiczny.

100. PREZERWATYWY

Spróbujemy przedstawić dwa „wyliczenia, które ktoś może uznać za


krępujące. Ale na tym właśnie terenie trwa nieustanny szturm i ogień
sloganów ideologicznych.
Pozostańmy choćby przy obszarze Włoch. Otóż mieszkańców
Półwyspu407 – tubylców, imigrantów, turystów – jest może 60 milionów
lub więcej. Par seksualnie aktywnych jest ponad 20 milionów. A więc
(prawdopodobnie zaniżając zdolności kochania u naszych rodaków)
można szacować, że te pary odbywają przynajmniej jeden stosunek
tygodniowo, czyli 50 w ciągu roku. Wszyscy – od rządu po lekarzy, środki
masowego przekazu i agencje reklamowe – zalecają, aby możliwie
najwięcej tych stosunków było „bezpiecznych”, czy to z uwagi na
prześladujący ich koszmar przeludnionego świata: im mniej urodzeń, tym
bardziej są zadowoleni; czy też dlatego, że twierdzą, iż prezerwatywa
jest najlepszym zabezpieczeniem przed AIDS.

330
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Tak więc w idealnej sytuacji, tej wymarzonej przez panujący model


kultury, 50 stosunków rocznie odbywanych przez 20 milionów par
oznacza roczną „konsumpcję” sięgającą tysiąca milionów, czyli miliarda,
środków zapobiegawczych. Te zaś są z plastiku. Co więcej – jak czytam
w jakimś periodyku – z plastiku, który, mając być zarazem mocny i
delikatny, wymaga obróbki szczególnie energochłonnej i skażającej
otoczenie ze względu na wytwarzanie toksycznych odpadów, a ponadto
wymaga bardzo kosztownych surowców. Produkt końcowy, naturalnie,
nie jest biologicznie rozkładalny, jest „wieczny”, tak jak, a nawet bardziej
niż każdy inny produkt z plastiku, poczynając od torebek na zakupy.
Tych, na które ekologowie i w ogóle wszelkie ugrupowania „zielonych”
zażądały i uzyskały nałożenie ogromnego podatku, aby zniechęcić do ich
używania.
Znakomicie. Ale wobec tego dlaczego ci sami, którzy prowadzą wojnę
z torbą plastikową w supermarketach, znajdują się w pierwszym szeregu
innej batalii, domagającej się uczynienia prezerwatywy produktem
powszechnego zastosowania, absolutnie nieodzownym? Jeden miliard
rocznie tych artykulików dla samej tylko Italii, to rzecz niebagatelna: po
użyciu nie ulatniają się magicznie, kończą na łąkach, w rynsztokach, w
rzekach, na wysypiskach, na równi z każdym innym „toksycznym”
odpadem cywilizacji nastawionej na konsumpcję.
Dlaczego, po walce o narzucenie torby papierowej, nie bić się o
prezerwatywy z papieru? Czy to technicznie niemożliwe? Ale wobec tego
trzeba przyjąć do wiadomości sprzeczność, w którą wplątuje się kultura
nazywająca siebie racjonalną, a nawet jedyną opartą na rozumie.
Rzeczywistość jest taka, że pojęcia „natura” i „naturalny” nie są
postrzegane przez fanatyków „naturyzmu” jako cel, lecz są
odfiltrowywane przez schematy ideologiczne, dla których plastikowe

407
Półwyspu Apenińskiego.

331
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

torebki czy butelki są zawsze złem, natomiast dobrem są „rekwizyty”,


choć przecież także z plastiku, umożliwiające „bezpieczny” seks (lub
uważane za takie). Na temat samego celu nie wypowiadam się; tu
mówię jedynie, że osiągnięcie tego celu ma również pewien koszt
ekologiczny, bo przyczynia się do zatruwania ziemi.
Od autentycznych „zielonych” oczekujemy apelowania o prawdziwą
ochronę „natury” – taką, jaką według archeologów praktykowali już
starożytni, ze szkatułkami z kości lub z kory drzew… Szkatułka z kości
była „odnawialna” (jeśli posłużyć się przymiotnikiem tak miłym wszelkim
ekologom), trwała więcej niż jedno życie, była przekazywana z ojca na
syna… Jeśli chodzi o korę, to cierpiało na tym jakieś drzewo, ale
pomyślcie, że ulegała ona naturalnemu rozkładowi w przyrodzie…

101. KULTY

Zastanawiam się nad owymi świątyniami Europy Północnej408


(protestantyzm odrzuca nazywanie budowli kościołem), gołymi, pustymi,
gdzie tronuje tylko pulpit kaznodziei.
Uczestniczyłem oczywiście wielokrotnie, przez całe lata, w tych
obrzędach i w świątyniach różnych wyznań reformowanych. Tak więc –
żeby jasno powiedzieć i z całym braterskim nastawieniem – sprawy mają
w praktyce następujący przebieg: z tego pulpitu jakiś pan, a dziś często
pani lub panienka, komunikują tym, którzy znajdują się niżej – w
przemówieniach często całkowicie subiektywnych, zatem dających się
zakwestionować – osobiste wrażenia z odczytania jakiegoś urywku Biblii;
zwierzają się nam z tego, czego doświadczyli czytając codzienną prasę;
co więcej (wypadek nie jest bynajmniej rzadki), do Pisma Świętego w

332
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

ogóle się nie odwołują, wdają się natomiast w subiektywne wariacje na


tematy społeczno-polityczne, modne w danym czasie.
Na wszystkim widać ulotną barwę czasu. Parę lat temu ogólna
tonacja była marksizująca, teraz jest liberalizująca – zrozumiałe, że
poczynając od „praw człowieka”. Bieda w tym, że zdają się bardziej
mówić o człowieku niż o Bogu również słowa owych kazań, które często
są tylko konferencjami.
Zdarza się to na pewno również w homiliach katolickich, często
równie nudnych, jak i wyzbytych treści religijnych. Te homilie jednak są
tylko częścią tajemniczego dramatu i niepojętych głębi stanowiących
Mszę, z tym jej momentem centralnym – który wywołuje zgorszenie i
niesie pociechę – z konsekracją „rzeczywistej obecności” Chrystusa,
który przychodzi dawać życie pod postacią chleba i wina. Msza – to
wydarzenie obiektywne. Natomiast wydaje się rozpaczliwym przejawem
subiektywizmu w tych obrzędach Kościołów reformowanych, w których
centralnym momentem nie jest gorąca rzeczywistość sakramentu, ale
letniość, jeśli nie chłód, kazania-konferencji pastora. I gdzie, na
płaszczyźnie słów, jedynie symboliczne pozostaje także powtarzanie –
jeśli następuje, a często w ogóle go nie ma – formuł i czynności
upamiętniających Ostatnią Wieczerzę. Zamiast ciała i krwi Boga, który
stał się człowiekiem, oto dźwięk głosu mężczyzny lub kobiety, który
bardziej niż za obiektywną wymową wyznania wary zdaje się podążać za
subiektywizmem „według mnie”, „odnoszę wrażenie, że”, „dziś przyszło
mi na myśl, że”.
Nie ma, oczywiście, śladu polemiki w tym, co tu mówimy, lecz tylko
stwierdzenie, któremu nie da się zaprzeczyć. Nawet w tych
protestanckich „nabożeństwach niedzielnych”, gdzie żywy jest jeszcze
kontakt z Biblią, wszystko toczy się zgodnie z perspektywą teologiczną,

408
Autor ma na myśli obszary Europy na północ od Włoch.

333
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

która uprzywilejowuje słowo i symbol, przeciwko faktom (takim, jakim na


przykład jest dla katolików ręka kapłana dokonującego konsekracji) i
przeciw rzeczywistości (tej rzeczywistości najbardziej realnej ze
wszystkich, jaką jest to, co w sposób znamienny nazywa się „Komunią”,
zjednoczeniem cielesnym z samym Bogiem, gdy przyjmuje się Ciało jego
Syna):
Jakże nagie są świątynie protestanckiej Europy. I w przeciwieństwie
do nich kościoły z Półwyspu Iberyjskiego: bujny barok, figury Chrystusa z
prawdziwymi włosami i z ranami jaskrawo czerwonymi, figury świętych,
Madonny z siedmioma włóczniami tkwiącymi w sercu, zapalone świece,
relikwiarze. Dwa różne scenariusze dla dwóch odmiennych typów
chrześcijaństwa: w jednym główną osią jest Słowo, w drugim – Ciało i
Krew Eucharystii, rozumianej w jej krańcowym znaczeniu, a więc
najbardziej gorszącym dla świata: jako prawdziwe Ciało i prawdziwa
Krew, które można spożyć w postaci świętego pokarmu lub adorować w
tabernakulum.

Można przeczytać we wspomnieniach z pierwszej wojny światowej,


że przed ruszeniem do ataku żołnierze katoliccy otrzymywali Komunię od
swych kapelanów, podczas gdy ich protestanccy towarzysze broni
wyrywali stronice Biblii, żuli je i połykali. To był ich sposób, jedyny dla
nich możliwy, przyjmowania „Komunii”.
Zawsze w tym dostrzegałem – w owym momencie najwyższej
prawdy, jakim jest bliskość śmierci – przejawianie się stłumionej, a więc
niezaspokojonej potrzeby; tak jakby z winy sofizmatów dawnych
zbuntowanych teologów skradło się człowiekowi ten pokarm, jakim jest
Eucharystia „transsubstancjacji”, do której instynktownie każdy
chrześcijanin wzdycha.

334
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

W miejsce kapłana, któremu zostaje powierzona zarazem


przerażająca i cudowna władza przemiany materii, Reformacja
umieszcza w centrum, jako pośrednika między Bogiem a człowiekiem,
drukarza, który drukuje książkę, nawet tę pisaną dużą literą – Biblię. Ale
człowiekowi złaknionemu Boga papier nie wystarcza. W dramatycznym
momencie zjada go, ale tylko w braku innych, bardziej treściwych
Pokarmów.

102. SOBOTA I NIEDZIELA

Zastanówmy się nad niedzielą, zagrożoną dziś zniesieniem (jak już


przydarzyło się w XIX wieku), w imię ekonomii.
Góry La Salette, 1846 rok, Płacząca Matka, jak Ją nazywał Léon
Bloy, objawienie się pastuszkom szlochającej Madonny, z twarzą ukrytą
w dłoniach. Powiedziała: „Pan udzielił wam sześciu dni, żebyście
pracowali, zarezerwował sobie tylko siódmy, a ludzie nie chcą Mu go już
przyznać”. I dalej: „To właśnie sprawia, że tak ciężka jest ręka mojego
Syna”.
La Salette było jednym z ulubionych tematów księdza Bosco, który
poświęcił temu miejscu jeden z najbardziej znanych zeszytów swych
Czytanek katolickich. Również dlatego ten święty przystąpił natychmiast
do projektu (przywiezionego z Paryża przez bł. Franciszka Faà di Bruno),
aby zainicjować właśnie we Włoszech Dzieło Odpoczynku Świątecznego
– założenie, w którym splatają się względy społeczne i religijne,
wymagania dotyczące ochrony ciała (przed niszczącymi skutkami
nieprzerwanej pracy) i starania o zbawienie duszy.
To było zwykłe et-et tych świętych, którzy w krzyżu dostrzegali i ramię
poprzeczne – życie doczesne, i ramię pionowe, zwrócone ku Niebu, ku

335
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

życiu wiecznemu. Badania lekarskie, wywiady socjologów na temat


objawień maryjnych wyjaśniają, że wszystko tam zwrócone było ku
człowiekowi i jego przeznaczeniu.

„Angielską sobotą” nazwano przed kilku dziesiątkami lat wolne od


pracy najpierw popołudnie, a następnie (jako późniejszą zdobycz ruchu
związkowego) ranek tego dnia. Z Wysp Brytyjskich ta praktyka
rozciągnęła się na cały świat.
Dlaczego w zamiarze zwiększenia czasu wolnego od pracy wybrano
sobotę, a nie poniedziałek czy czwartek (jak w niektórych krajach, z Italią
włącznie, praktykowano przez dziesiątki lat, zawieszając na ten dzień
lekcje w szkołach)? Faktem jest, że kultura anglosaska była zawsze pod
silnym „wpływem licznej na tych obszarach wspólnoty żydowskiej, która
domagała się ochrony swojego dnia odpoczynku.
Ten nacisk natrafił na sprzyjający grunt, jak bowiem wiadomo,
protestantyzm wykazuje tendencje powrotu do Starego Testamentu.
Poczynając od imion nadawanych na chrzcie, które rzadko w tradycji
katolickiej czy prawosławnej, grecko-słowiańskiej, nawiązują do
pierwszej części Biblii, podczas gdy jest ich bardzo dużo w środowiskach
protestanckich.
Poniechanie bezżenności „przez wzgląd na królestwo niebieskie”, a
małżeństwo dla wszystkich; dobrobyt materialny i długie życie jako znaki
łaskawości i wybrania ze strony Boga; powrót do Księgi jako proprium409
wiary (podczas gdy w perspektywie katolickiej chrześcijaństwo nie jest
religią Księgi, lecz Osoby, której „rzeczywistą obecność” mamy w
Eucharystii; w ten sposób analfabeta nie potrafiący odczytać stron Biblii
nie jest w gorszej sytuacji od kogoś, kto umie czytać, a kultura nie jest
nieodzowna – a nawet bywa przesłoną – w głębokim, osobistym

336
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

spotkaniu z Bogiem); mniejszą wagę przywiązuje się tam do centralnej


roli Chrystusa, który jest stopniowo wchłaniany przez jedynego Boga
religii hebrajskiej.
Są ponadto inne oznaki – oprócz wyżej przytoczonych i tych, które
można by jeszcze wymienić – tego stopniowego podążania za
Reformacją, powrotu do monolitycznego Jahwe i zagrożenia
„odbarwieniem” Boga trynitarnego.
Pośród tych innych oznak jest na pewno traktowanie niedzieli,
chrześcijańskiego dnia odpoczynku, tak, jak Hebrajczycy postrzegali
szabat. Prawa rządu brytyjskiego (któremu przypisane jest też
zwierzchnictwo religijne: królowa jest głową Kościoła, a parlament – co
zakrawa na groteskę – obraduje nad dogmatami wyznania
anglikańskiego…) stają się pod tym względem wciąż bardziej surowe,
stale ograniczają rodzaje działalności, które można wykonywać w ten
dzień odpoczynku. Stąd słynny spłeen410, niesłychany smutek
anglosaskich niedziel, w które wszystko jest zabronione (a było nawet
jeszcze bardziej).
Niektóre odrywające się sekty posunęły się jeszcze dalej, powracając
całkowicie do Starego Testamentu, do tego formalizmu szabatowego,
tak stanowczo potępionego przez Jezusa (To szabat został ustanowiony
dla człowieka, a nie człowiek dla szabatu411). Ustalono liczbę kroków,
które pobożny „chrześcijanin” (zakładając, że jest nim jeszcze) mógł
wykonać w niedzielę; w ten dzień było nawet zakazane przygotowywanie
posiłków; nie była dozwolona żadna forma rozrywki, teatry i cyrki musiały
być nieczynne.

409
Łac. = to, co właściwe, istotne.
410
Ang. = przygnębienie, chandra.
411
Mk 2,27.

337
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

W sumie zamknięcie w klatce, udręczenie, a dla ucieczki od nich


trzeba było przenieść na inny dzień wszystkie zajęcia czasu wolnego,
które były zabronione w niedzielę. Zamiast na poniedziałek przeniesiono
je na sobotę, również dlatego, że – jak mówiliśmy – wychodziło to
naprzeciw żądaniom gmin żydowskich. Tak więc w ten dzień uprawia się
sport (poczynając od meczów piłki nożnej), chodzi się na spektakle
rozrywkowe, pije się i ucztuje.
Toteż, nawet jeśli niewielu jest jeszcze tego świadomych, za
weekendem i jego mitem, jego świątecznym charakterem, tkwi dramat
wyznań, które porzuciły Nowy Testament, jakby był tylko dodatkiem do
Tory starożytnego Izraela.

W językach neołacińskich412 z dies dominica, dzień Pański, wywodzi


się włoskie domenica, francuskie dimanche, hiszpańskie i portugalskie
domingo i tak dalej. Inaczej jest w językach nordyckich, gdzie dla tego
dnia zachowała się nazwa pogańska, „dzień słońca”: niemieckie
Sonntag, angielskie Sunday, holenderskie Zondag, skandynawskie
Søndag, i tak dalej. Tak więc na Północy nie powiodła się chrystianizacja
nazwy Dnia Pańskiego, właśnie dnia zmartwychwstania Jezusa. W
języku angielskim pogańska pozostała również nazwa soboty; nie
przeważyło słowo pochodzenia biblijnego, lecz pozostał Saturday, to
znaczy „dzień Saturna”. Także w językach neołacińskich silny był opór
pogaństwa w kalendarzu: dzień Księżyca, Marsa, Merkurego, Jowisza,
Wenus413. Ale przynajmniej w nazwach soboty i niedzieli chrześcijaństwo
wzięło górę. To może mieć swoją wymowę…

412
Wywodzących się z łaciny, nazwanych romańskimi (np. włoski, francuski, hiszpański, portugalski,
rumuński).
413
Na przykład w j. włoskim kolejne dni tygodnia: lunedì (od Luna = Księżyc), martedì (od boga
Marsa), mercoledì (od Merkurego), giovedì (od Jowisza), venerdì (od Wenus).

338
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Sekularyzacja dotarła także do sposobu ubierania się. W niedzielę


ubierano się „lepiej”, nakładano „ubranie świąteczne”. Teraz zaś ludzie
ubierają się „gorzej”, nakładają ubranie odpowiednie dla czasu wolnego,
casual414, jak je w sposób znaczący nazywają. Podczas gdy kiedyś
właśnie w dzień świąteczny pojawiały się marynarki i krawaty, nie
używane w ciągu tygodnia, to teraz odrzuca się je wraz z końcem pracy.
Może wśród oznak nonkonformizmu, pożądanych jeszcze u ludzi
identyfikujących się z chrześcijaństwem, mógłby znaleźć się również
powrót do pradawnego obyczaju: do „eleganckiego” ubioru świątecznego
w dies Domini, różnego od wszystkich innych, od kurtek, od drogich
łachów rzekomego biedaka na świąteczne dni „świata”, czyli week-end.

103. SYCYLIA

Kilkudniowy wypad na Sycylię. Dawno tam nie byłem. Przynajmniej w


wielkich miastach sytuacja wydaje się dużo gorsza, mam wrażenie,
jakbym odbywał podróż w krainę horroru. Wszystko, co widać i co należy
do użytku „publicznego”, jest zniszczone, brudne, połamane, wygięte,
zaniedbane; nieopanowany chaos i może już w tym momencie nie do
opanowania, pod warstwą blachy samochodów i wszelkich śmieci.
W Trzecim i Czwartym Świecie człowiek oświecony, „postępowy”,
„reformista” pociesza się bajkami o „krajach na drodze do rozwoju” i o
tym, że gdy już będą „krajami rozwiniętymi” i zostaną wszystkim
zapewnione oświata oraz dobrobyt, wówczas wszystko się ułoży,
wszystko będzie czyste i zgodne z prawem…
Złudzenia paleosocjalizmu w stylu De Amicisa, oczywiście
uporczywie trwałe, mimo że setki razy nie sprawdzały się w życiu.

414
Ang. = niedbały, niewymuszony.

339
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Faktem jest, że tu, na Sycylii (jak i zresztą wszędzie na południu Włoch),


może się wydawać – z wyłączeniem stref ubóstwa, a nawet nędzy – iż
przeciętne warunki ekonomiczne nie są bynajmniej rozpaczliwe, wręcz
widoczny jest nadmiar pieniędzy w obiegu. Podobnie wydaje się, że zbyt
wielu młodych wypełnia szkoły wyższe i uniwersytety, podczas gdy brak
kadr dla dochodowych przecież i szlachetnych gałęzi rzemiosła, a
bardziej uciążliwe prace są często pozostawiane arabskim i afrykańskim
imigrantom.
W rzeczywistości okazuje się, że właśnie ten dobrobyt, to
szkolnictwo, w sumie cała ta kultura są czynnikami odpowiedzialnymi za
stan ruiny. Nie trzeba zapominać, że dla chrześcijan sam Bóg,
wcieliwszy się w postać ludzką, wybrał właśnie społeczność
śródziemnomorską, której częścią jest ludność Sycylii: mix415 składający
się – jak na tej wyspie – z elementu semickiego (w wyniku długiej,
głęboko sięgającej obecności arabskiej) i greckiego z okresu
klasycznego. Ta sama więc kultura, którą Bóg wybrał, aby pojawić się
wśród ludzi. Jest to tajemnica, na pewno znacząca, która musi dać do
myślenia każdemu człowiekowi wierzącemu.
Właśnie w zetknięciu z wirusami przyniesionymi z Północy (podbój
przez Piemontczyków416 i potem spoglądanie na północną, protestancką
Europę jako na jedyny model „cywilizacji” – taki jest pogląd
„oświeconego” Sycylijczyka, na przykład Ugo La Malfa, według którego
jego wyspa jest kolonią czekającą na „ucywilizowanie”) i z wirusami z
Dalekiego Zachodu, ze Stanów Zjednoczonych, kultury
śródziemnomorskie, między innymi sycylijska, budzące podziw swą
mądrością i humanizmem, zaczęły popadać w proces rozkładu.

415
Ang. = mieszanka, mieszanina.
416
W procesie zjednoczenia Włoch w XIX w. ważną rolę odegrał Piemont. Podboju Sycylii dokonał w
1860 r. Garibaldi.

340
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Wybrzeża zniszczone zbyt gęstą zabudową, peryferie miast


sparaliżowane apokaliptycznym, bezładnym ruchem, autostrady, które
nagle zawężają się do jednego pasma, szkielety przerwanych w połowie,
nie dokończonych robót publicznych, budowle prywatne przesłaniające
starożytne świątynie, lasy sadzone i palone w celach spekulacyjnych,
okropne wille w stylu telenoweli w miejscach widokowych. Moi sycylijscy
przyjaciele, którzy towarzyszą mi w tym krótkim objeździe wyspy, także
oglądają na własne oczy te odrażające widoki i na pewno cierpią z tego
powodu. Ale zachowali jednocześnie w swej krwi dostatecznie dużo
antycznej kultury tej wyspy, aby nie rozpaczać, aby przeciwstawiać się
moim buntom, zrywom kogoś jak ja, kto ma jeszcze pokusy
racjonalistyczne, malgré tout417. „Zgoda, zgoda – powtarzają mi
cierpliwie. Ale w końcu nie można zapominać, że najważniejszą rzeczą
jest myśleć o zbawieniu418…”
Zastanawiam się nad tym i zaczynam temperować swoje żale. Salute
(= zdrowie) nim jeszcze dotyczyło ciała, było w starożytności salus,
zbawieniem duszy. Za tak irytującym dla ludzi z Północy Vossìa
pensasse à salute, jest (i trzeba ją widzieć) religijna hierarchia rzeczy,
ewangeliczna zachęta: Starajcie się raczej o Jego królestwo, a te rzeczy
będą wam dodane419.
Te właśnie kultury, uprzywilejowane jeszcze posiadaniem
wszechobecnego zmysłu eschatologicznego, nie zapomniały, że
wszystko i wszyscy muszą umrzeć. Żywa jest w nich świadomość, że nie
mamy tutaj trwałego miasta, ale szukamy przyszłego420, a zatem
problemy pobytu „przejściowego” muszą być brane na serio, lecz nie
powinny być stawiane na pierwszym miejscu.

417
Franc. = mimo wszystko.
418
Wł. la salute (łac. salus) = zdrowie, zbawienie.
419
Łk. 12,31.

341
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Przypominają mi, że w dużej części Sycylii wschodniej i środkowej nie


ma prawie budynku, który by pochodził sprzed roku 1600, kiedy
straszliwe trzęsienie ziemi obróciło w gruzy całe miasta i wioski. Potem
nałożyły się na to inne kataklizmy. W 1908 roku Mesyna została
zmieciona z powierzchni ziemi przez wstrząsy sejsmiczne, a następnie,
w roku 1943, przez bombardowania. W Katanii (jednym z miejsc, gdzie
najbardziej dotkliwy jest obecnie stan zniszczeń) trwa się doraźnie tylko
dzięki dobremu sercu Etny421, która zazwyczaj – i póki co – nie
przesadza ze wstrząsami i strugami lawy.
W takich warunkach te kultury nie mogły brać zanadto na serio tego,
co nawet w Ewangelii nie jest przeceniane. Transit figura huius mundi422.
Ciążąca obecność śmierci (el sentimento trágico de la vida423, jeśliby to
powiedzieć za Hiszpanem Unamuno) pozwala nadawać życiu jego
właściwą wartość i perspektywę: „myśleć o zbawieniu”, czyli o ocaleniu
poza bieg historii, tak tymczasowej i zwodniczej.
Albo wyrażając to innym zdaniem, które irytuje „ludzi z Północy”, ale
wyraża przecież z gruntu religijną mądrość: „Cenię rodzinę”. Życie
jednostki jest tymczasowe, przejściowe, ale istnieje obowiązek
przekazywania go i obrony przez kolejne pokolenia. W zestawieniu
abstrakcyjnego „społeczeństwa” (tego bożyszcza, wyniesionego na
ołtarze dopiero od XVIII wieku) i konkretnej „rodziny” – ta ostatnia bierze
górę. Także pod tym względem hierarchia tych kultur, które podupadają i
umierają, pod naporem innych, obcych, przynoszonych z Północy, była
może „właściwa”, i być może najbardziej ewangeliczna.

420
Hbr 13,14.
421
Wulkan Etna.
422
Łac. = Przemija bowiem postać tego świata, 1 Kor 7,31.
423
Hiszp. = poczucie tragiczności życia. Jest to zarazem tytuł pracy filozoficznej Miguela Unamuno z
1913 r. (wyd. pol.: O poczuciu tragiczności życia wśród ludzi i wśród narodów, 1984 r.).

342
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

104. „LUKI”

Wielki Piątek spędziłem tego roku na lotniskach, między jednym


lotem a drugim.
Patrzę na tłum w blasku sztucznego oświetlenia, w pomieszczeniach
zaprojektowanych przez snobistycznych designer424, wśród głośników
wyrzucających słowa po angielsku lub w basic italian425, wymyślnej
mieszaninie angielsko-włoskiej. Patrzę i zadaję sobie pytanie, co jeszcze
może łączyć ów tłum z tym, co pewnego dnia, takiego jak dzisiejszy,
wydarzyło się na Golgocie, na peryferiach Jerozolimy. Odległość ponad
dziewiętnastu stuleci wydaje się nie do przebycia; starożytne słowa Biblii,
odczytane ponownie w tej sali odlotów, zdają się dźwięczeć jak coś z
folkloru, coś zamierzchłego, bez jakiegokolwiek związku z dzisiejszą
rzeczywistością.
Wiem, że właśnie owa pozorna niezgodność między tym dziś i
tamtym wczoraj wywołała kryzys u tylu współczesnych teologów,
skłaniając ich do obmyślania „dostosowań”, które okazały się jednak
źródłem późniejszego definitywnego odchodzenia od Ewangelii; albo też
„nowych strategii duszpasterskich”, które stały się jałowe, gdy zostały
poddane próbie faktów.
Doświadczenie, refleksja, kontakty z ludźmi tego mnie przynajmniej
nauczyły, że nie trzeba nigdy polegać na modzie i pozorach. Wiem, że
pod modnymi ubraniami, pod eleganckimi, drogimi walizami i
akcesoriami podróżnymi oraz plikami lakierowanych gazet, słuchawkami
tranzystorów, pod tym zaaferowanym wyglądem mężczyzn i kobiet,
którzy zastanawiają się nad czym innym niż nad starymi kartami

424
Ang. = rysownik, projektant.
425
Ang. = podstawowy język włoski, czyli włoski uproszczony, ograniczony do pewnej liczby słów (np.

343
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Ewangelii, i pod tym pozornym oddaleniem od Krzyża i jego znaczenia


jest ciągle ta sama biedna, ludzka rzeczywistość.
Jest tu wiele osób: każda ze swoim krzyżem, im cięższym, tym
bardziej skrywanym, gdyż tak nakazuje look426 sekularyzmu; z krzyżem
ukrytym, który dziś jak zawsze może odnaleźć swój sens jedynie w
tamtym, wzniesionym na Golgocie w czasach tak już odległych.
Prawdopodobnie już o tym nie wiedzą ani jego istnienia nie
podejrzewają. Ale za tymi ich pozorami „nowoczesności”, trochę
pogardliwej, są oni dalej jak owce nie mające pasterza427, nad którymi
płakał Jezus.
Wiem, że nie tylko nie jest rzeczą niemożliwą, ale faktycznie czymś
wręcz łatwym (udowodniło mi to tyle spotkań, tyle listów otrzymywanych
od osób „niepodejrzanych”) rozbudzenie w nich tęsknoty za tym
Pasterzem. Pod jednym wszelako warunkiem: trzeba pokazać, że
odpowiedzi, które proponuje Ukrzyżowany, są inne, różne – bo głębsze i
ostateczne – od tych wymyślnych, lecz nie definitywnych, jakie oferują
ich „mistrzowie”, zabierający głos w ich pismach i w ich telewizji.
Czy trzeba wrócić do głoszenia o „Bogu wypełniającym luki”, który w
ostatnich latach tak gorszył tylu teologów? Myślę, że tak, że warto
pokazać Boga tkwiącego za tymi „lukami” (w sensie życia i śmierci,
radości i bólu), których wyłącznie ludzki, horyzontalny punkt widzenia nie
potrafi rozwiązać.

1000).
426
Ang. = spojrzenie, wygląd, pozory.
427
Mt 9,36.

344
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

105. FRANCISZEK

Czy reżyser filmowy lub scenarzysta programu telewizyjnego może


całkowicie dowolnie wybrać jakąś postać z dziejów chrześcijaństwa i
odrzucić jej rzeczywiste szaty, aby ją ubrać w swoje osobiste poglądy,
które bardzo często są jedynie wytworem mody bądź konformizmu
społecznego i kulturalnego? Czy pod zwykłymi „demokratycznymi”
deklaracjami autorów takich operacji, dziś tak częstych, nie przebija
gwałt zadawany po raz kolejny ludziom nie obznajmionym z historią,
bezbronnym wobec każdego, kto (za pośrednictwem tego przemożnego
środka, jakim jest obraz filmowy) mówi im: „Teraz ja wam wyjaśnię, jak
się rzeczy miały”?
Rozmyślałem o tym, czekając, aż miną prawie trzy godziny projekcji
filmu Franciszek, zrealizowanego przez Lilianę Cavani. Już w tych
dłużyznach jest pierwszy znak zniekształceń dokonywanych przez
wszechpotężną obecnie logikę handlową. Jak napisał pewien krytyk,
„kino płaci rachunek małżeństwa z rozsądku z telewizją, w tym
przypadku z pierwszym kanałem RAI428. Funkcjonariusze telewizji są
zainteresowani rozcieńczaniem rosołu, tak aby można go było podawać
przez dwa lub trzy wieczory, a nie tylko w jeden”.
Jednakże wymagania rynku wywierają wpływ również na treść
efektów filmowych, których ogół widzów nie zna. Producenci
zaproponują film na międzynarodowym rynku telewizyjnym; trzeba więc
zadbać, aby nie zniechęcił nabywców i ich publiczności, aby nie drażnił
lub nie szokował nazbyt precyzyjnymi poglądami i przesłaniami. W tym
przypadku nazbyt „chrześcijańskimi”.

428
Zob. przypis piąty w artykule 27. PRAWDA I DIABEŁ

345
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Oto więc w tym Franciszku święty, którego zgodność z Mistrzem była


tak wielka, że określano go jako alter Christus429, wymienia imię
Chrystusa dopiero po prawie dwóch godzinach projekcji. I to
mimochodem, nazywając Go „Jezusem z Nazaretu”, jakby to była tylko
postać historyczna. Do tego momentu napomyka się o „Panu”, ale
najczęściej o „Bogu” – to słowo bowiem, ogólnie mówiąc, odpowiada
wszystkim, nawet owym żołnierzom, którzy mieli je wypisane na swych
pasach (Gott mit uns)430; albo Gorbaczowowi, który wymienił to słowo w
jakimś swoim przemówieniu; nie mówiąc już o dolarze amerykańskim,
który pośród obfitości piramid, gwiazd, masońskich trójkątów głosi: In
God we trust, w Bogu pokładamy ufność.

Przerzucam prawie trzy tysiące stron Źródeł franciszkańskich431, z


których czerpał natchnienie reżyser, jak sam to mówi w wielu wywiadach.
Znajduję takie rzeczy jak ta z Pierwszego Żywota Tomasza z Celano:
„Często też, gdy chciał nazwać Chrystusa «Jezusem», z powodu bardzo
wielkiej miłości zwał Go «Dziecięciem z Betlejem» – i jak becząca owca
wymawiał słowo Betlejem, napełniając całe swe usta głosem, a jeszcze
bardziej słodkim uczuciem. Również gdy wzywał «Dziecięcia z Betlejem»
lub «Jezusa», zdawał się oblizywać wargi językiem, na podniebieniu
smakując i połykając słodycz tego słowa”432.
Potwierdza to Legenda maior433 św. Bonawentury z Bagnoreggio:
„Kiedy zdarzało mu się [Franciszkowi] wymawiać to Imię, widać było,
jakby oblizywał usta z powodu jego słodyczy […]. Gdy potem słyszał imię

429
Łac. = drugi Chrystus.
430
Niem. = Bóg z nami. Taki napis widniał na pasach żołnierzy niemieckich w czasie II wojny
światowej.
431
Wyd. pol.: Wczesne źródła franciszkańskie, tłum. i oprac. Cecylian T. Niezgoda OFMConv.,
Salezy Kafel OFMCap., t. I-II, Warszawa 1981, ATK.
432
Tamże, t. I, s. 62.
433
Legenda Maior sancti Francisci, wyd. poli.: Życiorys większy św. Franciszka z Asyżu, tłum. i

346
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Jezus, przepełnione wewnętrzną radością, widać było, jakby


wewnętrznie także przemieniał się, tak jakby słodycz miodu przeniknęła
jego zmysł smaku, a harmonijny dźwięk – jego zmysł słuchu”. Albo
wracając do Żywota Pierwszego: „Bracia, którzy z nim przebywali,
wiedzą dobrze, iż w każdym momencie zakwitało na jego wargach
wspomnienie Chrystusa […]. Ileż razy, podczas gdy siedział przy
obiedzie, gdy tylko usłyszał lub sam wymawiał imię Jezus, zapominał o
pokarmie doczesnym!”
Jak potwierdza wgląd do obszernego „indeksu rzeczowego” tychże
Źródeł franciszkańskich, słowo „Bóg” – „sam” Bóg, jakby to powiedzieć
na podstawie dużej części filmu Franciszek – prawie nigdy nie występuje
w Źródłach bez określonego odwołania do perspektywy trynitarnej; a
zwłaszcza nieomal niknie w zestawieniu z mnóstwem odesłań do słów:
„Chrystus” lub „Jezus”.
Mówi pani Cavani, że odwołała się do pierwotnej Reguły, każąc
powtarzać świętemu słowa: Deus mihi dixit, Bóg mi powiedział. Jeśli ktoś
jednak zajrzy do tej Reguły (czy to „opieczętowanej”, czy też „bez
pieczęci”), zobaczy, że Święty pisał nie Deus, lecz zawsze tylko Dominus
lub Dominus Jezus dicit434 (por. np. Źródła, nr 141).

To wszystko, oczywiście, nie jest tylko kwestią słów, lecz dotyczy


istoty rzeczy. W klimacie, który przygotował rok 1968435, w tej samej
reżyserii powstał pierwszy film Franciszek, który – zgodnie z duchem
tamtych czasów – był postrzegany jako anarchista i działacz związkowy,
przywódca ludu, demagog walczący z Kościołem instytucjonalnym.
Bardzo poważne zniekształcenie, jako że niezwykła nowość
„prawdziwego” Franciszka polegała na jego cudownym radykalizmie

opracć. Salezy Kafel OFMCap., tamże, t.I.


434
Łac. = Pan lub Pan Jezus mówi.

347
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

ewangelicznym, osadzonym jednak niezachwianie w łonie oficjalnego


Kościoła hierarchicznego, w ramach najbardziej rygorystycznej
ortodoksyjności rzymskokatolickiej.
Wolność charyzmatu i wierność instytucji – oto cudowna równowaga,
która nie powiodła się innym „reformatorom”, a która świadczy o
geniuszu Franciszka, o jego woli i dążeniu, by za wszelką cenę sentire
cum Ecclesia436. Był on więc chrześcijaninem dążącym, nie do
„niezgody”, lecz do „zgody”, nawet wobec ludzi Kościoła, w których
szanował znamię świętości wyciśnięte przez Chrystusa, choć dobrze
widział ich małość i ludzkie słabości.
Zmieniły się czasy i oto intelektualiści przenieśli się z wozu
„społecznego”, z pancernego pojazdu kontestacji, do powozu liberałów
(którzy, zgodnie ze swym oświeceniowym pochodzeniem, nie gardzą
owym kwiatkiem w butonierce „humanizmu otwartego na
transcendencję” i nieokreślonych, nieszkodliwych „wartości religijnych”).
W efekcie mamy Franciszka, który wydaje się raczej „deistą” niż
chrześcijaninem. Ale czy (wyłączając, oczywiście, dobre intencje
reżysera) nie jest to inny gwałt zadany człowiekowi, który nie miał nic
wspólnego z jakimś ogólnikowym „Bogiem” i pałał miłością nie do
jakiegoś Wielkiego Architekta, trwającego niewzruszenie na swych
obłokach, lecz do Boga, który drży w ciałku „Dziecięcia z Betlejem”?

435
Rok buntów i wystąpień młodzieży na Zachodzie.
436
Łac. = dosł.: czuć z Kościołem, współbrzmieć z Kościołem.

348
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

106. KSIĘŻA

Obchodzony jest – sygnalizuje mi to wielu czytelników – upragniony


przez Pawła VI dzień modlitw o powołania kapłańskie437. Ci sami
czytelnicy zachęcają mnie, bym coś na ten temat napisał. Spróbuję,
nawet jeśli – jak zwykle – moje rozważania nie będą należały do tych,
które powinny być brane w rachubę, może wydadzą się banalne komuś
przywykłemu do zdroworozsądkowego myślenia, kto zastanawiając się
nad „owocami” tego okresu życia Kościoła będzie starał się pojąć, z
jakiego pochodzą „drzewa” (Mt 12,33).
Przede wszystkim wydaje mi się, że zasługą tej dawnej inicjatywy
Pawła VI było przypomnienie wierzącym, że – tu, jak i wszędzie indziej –
istnieją nie tylko prawa, lecz także obowiązki. Rzeczywiście, wobec
narastającego niedoboru księży jest to wręcz bicie na alarm,
obwieszczające, iż każda wspólnota chrześcijańska ma „prawo” do
opieki religijnej. „Po czym – jak napisał monsignor Sandro Maggiolini,
biskup Como, komentując nowe „Dyrektorium w sprawie obrzędów
niedzielnych pod nieobecność kapłana” – żąda się od nas kapłana,
kimkolwiek byłby, wyświęcania nawet żonatych mężczyzn, i utrzymuje,
że w takich przypadkach również zwykli wierni, z kobietami włącznie,
powinni mieć uprawnienie do sprawowania Eucharystii”. Tak ciągnie
dalej tenże biskup: „Można by zadać pytanie, czy wierni powinni mieć
tylko prawa, czy również obowiązki. Także obowiązek wyrażania
powołań do kapłaństwa. Poprzez modlitwę i życie wiarą. Kochając
Kościół. Podtrzymując i umacniając swoją postawę chrześcijańską.
Trwając w przekonaniu, że najważniejszą służbą, jaką mają oddać
bliźniemu, jest służba Prawdy i Łaski, którą wypełniał Pan Jezus”.

349
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Jak przykry jest widok zawsze zamkniętych drzwi kościoła


parafialnego. Ludzie nie powinni przebywać dziesiątków kilometrów (jak
już się zdarza w Europie Środkowej i Północnej), aby uczestniczyć we
Mszy. Chorych i umierających nie można zostawiać bez pomocy
sakramentów. To wszystko, i wiele innych spraw, wiąże się z obecnością
kapłana, choć nie należy do owych „praw człowieka”, które dla
niektórych teologii stały się chyba naczelnym roszczeniem, jeśli nie
jedynym, także w Kościele. Chodzi natomiast o „prawo” w sposób
tajemniczy podporządkowane temu właśnie „obowiązkowi”,
obwieszczonemu przez Chrystusa: prosić Pana, aby przysłał robotników
do pracy w polu, które nie jest nasze, lecz Jego438.

Przechodząc zaś do uwarunkowań ludzkich, nie ma wątpliwości, że


zmniejszanie się liczby owych „robotników” wiąże się z przyczynami po
części zewnętrznymi, a po części tkwiącymi w samym Kościele.
Jeśli chodzi o przyczyny zewnętrzne, to nie warto się upierać przy
powtarzaniu zwykłych, oklepanych, choć słusznych argumentów
socjologicznych (rodziny małodzietne, procesy urbanizacyjne połączone
z pewną utratą kontaktu z wymiarem religijnym, konsumpcjonizm,
hedonizm i tak dalej). O tym wszystkim mówi się od dziesiątków lat na
niezliczonych zjazdach i w dokumentach kościelnych, łudząc się, że
cośkolwiek się w ten sposób załatwi, i sądząc – podobnie jak we
wszystkich innych dziedzinach życia Kościoła – że z mnożenia słów
powstaną, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, fakty. Analizuje się,
debatuje, stwierdza, kończy się życzeniami i zachętami i na tym koniec.
Co się tyczy powodów wewnętrznych, wypada stwierdzić, że tu
pewne kręgi kościelne są mniej elokwentne. Ponieważ brak miejsca

437
Światowy Dzień Modlitw o Powołania obchodzony jest 14 maja.
438
Zob. Łk 10,2: Powiedział też do nich: „Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało; proście więc

350
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

nawet na rozpoczęcie debaty, warto przynajmniej zacytować inny


fragment wspomnianego artykułu biskupa Maggioliniego: „Czyni się z
Kościoła rodzaj humanitarnego stowarzyszenia o charakterze pogotowia
ratunkowego, a potem narzeka się, że młodzi nie przejawiają pragnienia,
by poświęcić życie Chrystusowi, głosić Jego Słowo i nieść ludziom Jego
miłosierdzie i odkupienie. Jeśli się ich wzywa, żeby byli «asystentami
socjalnymi», to nie ma co oczekiwać, że zdecydują się na ten szczególny
typ apostolatu, jakim jest sprawowanie kapłaństwa”.
Skoro być chrześcijaninem oznacza w gruncie rzeczy mieć takie
same cele jak funkcjonariusz Organizacji Narodów Zjednoczonych czy
Międzynarodowego Czerwonego Krzyża, albo działacz związkowy czy
też „pracownik” poradni, „animator” komisji dzielnicowej, bojownik
partyjny bądź organizator „imprez kulturalnych”, to nie wiadomo,
dlaczego nie wybierać raczej tych rodzajów kariery, często bardziej
opłacalnych, bez anachronicznych wymagań celibatu, ubóstwa i
posłuszeństwa. Jeżeli szlachetność młodzieńca może się ubogacić w
tych zadaniach „społecznych”, „humanitarnych”, „kulturalnych”, to zwykła
konsekwencja i uczciwość nie pozwala go wiązać wygórowanymi
„propozycjami powołaniowymi”.

A zresztą, czy nie wystarczy odrobina realizmu, aby poczuć


zakłopotanie z powodu pewnych „strategii”, które praktykowano w
ubiegłych latach, z rezultatami widocznymi dla każdego, kto nie chce
zamykać oczu na rzeczywistość? Odnosi się wrażenie, że z myślą o
podtrzymaniu tych, którzy już podjęli „przygodę” powołaniową, i o
przyciągnięciu nowych, młodych kandydatów, starano się zmniejszyć,
zgodnie z już panującym modelem burżuazyjnym, wymagania związane
z powołaniem. Niemal lękając się zbyt wiele proponować, ograniczano

Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje żniwo”.

351
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

się niekiedy do czegoś w rodzaju „Ewangelii z rabatem”. Rzecz ciekawa,


że dotychczas każdy wysiłek „odnowy” i „reformy” w dziejach Kościoła
owocował usztywnieniem wymagań wobec chrześcijan, a nie ich
rozluźnieniem: żądano więcej, a na pewno nie mniej; była większa
surowość, a nie mniejsza; ściąganie cugli, a nie ich popuszczanie.
W ostatnich latach pewne zasady panujące w rodzinach religijnych
lub w seminariach, dostosowane do klucza „humanitaryzmu”,
oszlifowane z najdotkliwszych ostrzy, tak gorszących dla ducha czasu,
wydały owoce wręcz odwrotne wobec oczekiwanych. Oto często młodzi
(lub niezupełnie młodzi), którzy już wybrali tę drogę, porzucali ją, a inni
nie pojawiali się.
Mógł się temu dziwić tylko ten, kto zapomniał mądrość pedagogiczną
owych pierwszych „ekspertów od powołań”, jakimi byli święci założyciele.
Oni wiedzieli, że to nie mniej, lecz więcej rozpala serce młodzieńca; że
narasta w nim w ten sposób pragnienie bohaterskich ideałów; że trzeba
raczej żądać od niego za dużo, a nigdy za mało; że rozpieszczanie ludzi
i schlebianie im to najlepszy sposób, aby ich utracić. Ci założyciele nie
prosili o radę specjalistów od „nauk o człowieku”, nie obiecywali życia
„rozsądnego” i gwarantowanego przez związki zawodowe,
pozostającego w służbie „rozumnych” ideałów społecznych, lecz
szaleństwo według ludzkiej mądrości: krzyż, krew, pot, łzy. Właśnie
dlatego znajdowali szeregi młodzieży gotowej pójść za nimi. I nadal ich
znajduje ten, kto odznacza się taką odwagą.
Wiedzieli zresztą ci święci to, o czym my zapomnieliśmy – że nie
odpowiada się „tak” na powołanie stawiające człowiekowi takie
wymagania, jak powołanie do stanu kapłańskiego, po to, „aby pomagać
innym”, ale przede wszystkim dlatego, żeby „pomóc samemu sobie”.
Wysiłek uświęcenia osobistego jest uprzednim, istotnym warunkiem
prawdziwej miłości. Inaczej, uprawia się filantropię albo wykonuje pracę

352
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

urzędnika od spraw pomocy społecznej. Także to może być czymś


dobrym, ale jest to coś zupełnie innego aniżeli „kontrakt”, jaki Ewangelia
proponuje robotnikom, których chce nająć.

107. SPRZECZNOŚCI

W świecie roi się od sprzeczności. I tym ich więcej, im bardziej


twierdzi się – nawet w to wierząc – że działamy zgodnie z logiką i
rozumem. Może jest czymś nieuniknionym, wręcz uzasadnionym, że tak
się dzieje, jeśli prawdą jest (jak mówi katolicki filozof Vittorio Mathieu), że
tylko niespójność jest ludzka; spójność zaś jest nieludzka, pozostaje w
sprzeczności z naszą naturą, zranioną i wyprowadzoną ze stanu
równowagi przez grzech.
Weźmy jakiś przykład z bieżących wydarzeń.
Prasa i debaty telewizyjne pełne są osobistości, które uroczystym
tonem przypominają nam, że obecne akty normatywne dotyczące aborcji
powinny być bronione i respektowane, ponieważ są „prawem
państwowym”. Wypowiadając to, ludzie ci wydają się podobni do
senatorów starożytnego Rzymu, którzy przybierając wyniosłą postawę
odwoływali się do świętego, nietykalnego maiestas legis439.
Tu na pewno nie chodzi o debaty nad treścią prawa, które wydaje się
całkowicie spójne, a więc nieodzowne z pewnego społecznego i
kulturalnego, punktu widzenia. Mam wrażenie, że nic się nie załatwi
dyskusjami „za” i „przeciw” możliwości legalnego przerywania ciąży.
Konieczność aborcji jest nieuchronnym punktem, do którego prowadzi
jedyna rewolucja, jaka powiodła się w świecie współczesnym,
mianowicie rewolucja seksualna. Problem trzeba było więc przemieścić,

353
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

unicestwić, banalizując sprawy seksu, z tego jednak wynika konieczność


zaradzenia konsekwencjom owego zbanalizowania seksu, czy – jak się
mówi – jego „wyzwolenia”. Czy nawet AIDS nie załamało ufności
heroldów tej „rewolucji”, że obrali właściwą drogę, że powiodą się może
święte życzenia i szlachetne nawoływania?
Wracając zaś do „praw państwowych” i do uroczystych apeli
„laickich”, kierowanych do katolików, aby pamiętali, że w grę wchodzi
prawo, a więc należy je szanować, to trzeba jednak powiedzieć, że owe
apele pochodzą od ludzi, którzy przez dziesiątki lat dyskredytowali
prawa, jeśli im one nie odpowiadały, nazywając je „kodeksem Rocca”440,
„anachronicznym ustawodawstwem”, „normami prawnymi związanymi z
systemem władzy” i tak dalej, zawsze gotowi do udziału w pochodzie
protestacyjnym lub zorganizowania referendum dla poparcia sprawy.
Kiedy jest to wygodne, mówi się: dura lex sed lex441, bo pochodzi od
państwa traktowanego jako świętość; gdy nie jest wygodne, pogardza
się prawami tego samego państwa, uważanego teraz za instrument
ucisku, a co najmniej za wsteczne i przewrotne.
Władza publiczna staje się oto idolem bądź urągowiskiem, zależnie
od tego, czy potwierdza, czy też neguje daną ideologię.

Naturalnie, sprzeczności nie oszczędzają również pewnych ludzi


Kościoła, czy to z „prawicy”, czy z „lewicy”.
Zaczynając od „prawicy”, posłuchajmy, co ma do powiedzenia Jean
Madiran, świecki intelektualista francuski, który wsparł biskupa Marcela
Lefebvre’a swą wiedzą i inteligencją, a tych trudno Madiranowi odmówić
(cokolwiek by się sądziło o sprawie). Przez ponad trzydzieści lat bronił on

439
Łac. = majestat prawa.
440
Aluzja do kodyfikacji prawa faszystowskiego przez polityka i prawnika Alfreda Rocco.
441
Łac. = twarde prawo, lecz prawo.

354
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

praw Tradycji – i tego, co się nią wydawało – najpierw zakładając


czasopismo „Itinéraires”, następnie kierując dziennikiem „Présent”442, a
ponadto publikując dwadzieścia książek, tyleż kontrowersyjnych, co
pełnych pasji.
Odkąd wszakże „jego” biskup wszedł na drogę schizmy, gdy
wyświęcił bezprawnie biskupów, Madiran odsunął się od niego. A uczynił
tak, podkreślając właśnie nieuleczalną sprzeczność. Dobrze będzie
posłuchać go, zważywszy, że jego głos w tej sprawie nie jest na pewno
podejrzany.
Pisze więc „integrysta” Madiran, dyrektor pism „Itinéraires” i „Présent”,
w swego rodzaju publicznym apelu: „Katolicy, którzy opowiedzieli się za
biskupem Lefebvre’em, postąpili tak, gdyż w obliczu zmieniającej się
religii on im oferował ideę i środki pozwalające uczepić się skały: móc
wierzyć i robić tak, jak Kościół zawsze wierzył i postępował. Tym, którzy
poszli za nim, biskup Lefebvre dawał rękojmię, poczucie
bezpieczeństwa, nieomal rodzaj kontraktu, mówiąc: «Nie mam własnej
doktryny. Zawsze trzymałem się tego, czego uczono mnie w ławkach
francuskiego seminarium w Rzymie. Nie wymyśliłem nic nowego. Nie
możemy się mylić, pozostając związani z tym, czego Kościół nauczał
przez dwa tysiące lat. Robię to, co czynili biskupi przez całe stulecia, nie
robię nic innego»”.
„Ale – kontynuuje Madiran – oto biskup Lefebvre robi 30 grudnia 1988
roku coś innego; robi coś nowego. Wyświęca biskupów wbrew wyraźnie,
urzędowo podanej do wiadomości woli papieża. Tym razem nie może
powiedzieć, że biskupi tak robili przez całe stulecia. Kościół nie nauczał,
ani w ciągu dwóch tysiącleci, ani w ławkach francuskiego seminarium w
Rzymie, że można nie brać pod uwagę formalnego zakazu Najwyższego
Zwierzchnika w kwestii wyświęcania nowych biskupów. Wraz z tym

442
Franc. = „Wędrówki”, „Teraźniejszość”.

355
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

aktem zniknęła dana nam gwarancja «trwania przy tym, co Kościół


zawsze czynił». Biskup Lefebvre wykroczył poza obszar, «gdzie nie
możemy się mylić»”.
Tak ciągnie dalej francuski intelektualista-tradycjonalista: „Tym, którzy
szli za nim, biskup Lefebvre dawał zapewnienie, że nigdy nie popadną w
schizmę z racji przyrzeczonego przez nich posłuszeństwa papieżowi.
Zgodnie ze słynnym listem biskupa z 19 marca 1975 roku do opata z
Nantes, «jeśli jakiś biskup zrywa z Rzymem, to na pewno nie ja». Przy
każdorazowym wykroczeniu wymuszonym przez okoliczności
przypominał, że jego uległość jest całkowita we wszystkich przypadkach,
kiedy papież potwierdza Tradycję, zamiast jej zaprzeczać. Tymczasem,
najpierw listem z 9 czerwca 1988 roku, a następnie w Monitum z 17
czerwca, Jan Paweł II osobiście zabronił Lefebvre’owi wyświęcać
biskupów. Zakazywać wszelkiej konsekracji biskupiej bez upoważnienia
ze strony aktualnego papieża, to znaczy potwierdzać Tradycję, a nie
naruszać ją. Jan Paweł II przy tej okazji podtrzymywał, potwierdzał i
bronił tysiącletniej Tradycji katolickiej w jej podstawowym punkcie,
dotyczącym sukcesji apostolskiej i boskiego charakteru struktury
Kościoła. Okazać mu nieposłuszeństwo w takim przypadku, znaczyło
wkroczyć na nieznane obszary, porzucić wyraźną obietnicę
niedokonywania rozłamów, zaplątać się w sprzeczności. Nie można
składać przyrzeczenia posłuszeństwa papieżowi, kiedy potwierdza
Tradycję, a następnie robić coś przeciwnego”.

Przemieszczając się teraz na stronę „lewicy”, oto bezsporna


sprzeczność, którą ujawnił na niedawnej konferencji w Lombardii
kardynał Ratzinger. Odpowiadając na pytanie o stosunki między
Kościołem a nowymi ruchami w Kościele, powiedział on: „Podczas gdy
poszczególne Kościoły proszą Rzym o zwiększoną uwagę dla ich

356
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

sytuacji kulturalnej i terytorialnej, to niektóre w ich ramach pragnęłyby


jednolitości strukturalnej i zwracania mniej uwagi na różne
doświadczenia eklezjalne”. Żądają – daje do zrozumienia Prefekt
wiary443 – pełnoprawności pluralizmu i różnorodności charyzmatów w
stosunku do Kościoła powszechnego, ale zdają się potem nie
akceptować go, gdy chciałby narzucić jednolitą teologię pastoralną i
strategię ewangelizacji wewnątrz ich Kościołów lokalnych. Jest to
zjawisko „kuriozalnie sprzeczne” – skomentował kardynał.

Chociaż w odmienny sposób, sprzeczne wydaje się jeszcze inne


zjawisko, w które uwikłanych jest sporo duchownych. Mówiliśmy w
niedzielę o problemie „powołań”. One są często hamowane przez coś,
co pewien socjolog nazwał „znikomym poważaniem, jakie wielu księży i
zakonników zdaje się mieć dla swego stanu, i w konsekwencji wahanie
przy proponowaniu tego stanu młodym”. Występuje w Kościele duch
hyperkrytycyzmu osób „konsekrowanych” w stosunku do samych siebie,
co często prowadzi do czegoś w rodzaju samooczerniania i w
konsekwencji do zniechęcania oraz ucieczki ewentualnych kandydatów
do tego stanu, przysparzającego człowiekowi zbyt wiele problemów i nie
przynoszącego satysfakcji.
Tymczasem niskiej samoocenie tylu księży i zakonników oraz
pełnionej przez nich funkcji religijnej czy społecznej odpowiada coś
zupełnie przeciwnego w otaczającej społeczności. Nie tylko zniknął
pospolity antyklerykalizm z ostatnich nawet lat (nie trzeba sięgać do
Risorgimento444, wystarczy przypomnieć sobie socjalistów i komunistów
spod znaków Nenniego i Togliattiego), ale nawet wśród „niewierzących”
lub przynajmniej „niepraktykujących” widać na ogół poszanowanie,

443
To znaczy prefekt Kongregacji Nauki Wiary.
444
Zob. przypis dziewiąty w PRZEDMOWIE.

357
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

akceptację, postawy przychylnie wyczekujące wobec „męża Bożego”,


postrzeganego jako obecność gwarantująca bezpieczeństwo oraz
pomoc dla wszystkich w tym coraz bardziej zagubionym, a nawet
zrozpaczonym świecie. Może, podczas gdy Chrystus nadal płacze nad
tłumami, co są jak owce nie mające pasterza445, niektórzy duszpasterze
– zachowując konieczny zawsze zmysł autokrytycyzmu – nie powinni
przesadzać w „płakaniu nad sobą”.

108. JESZCZE O ZIELONYCH

Człowiek z Zachodu, zastanawiając się nad samym sobą i światem,


odrzucił wszelkie objawienie i zawierzył jedynie rozumowi. Tak więc
religijny punkt widzenia – zwłaszcza chrześcijański – został zastąpiony
perspektywą „ideologiczną”.
Ideologia jest schematem myślowym, wypracowanym przy biurku,
który chce wyjaśniać rzeczywistość i dokonywać w niej zmian, każąc jej
biec po torach zakreślonych „w sposób rozumowy”. Poczynając od XVIII
wieku, najpierw na Zachodzie, a potem w całym świecie, niszczone są
konkurencyjne ideologie, na przykład jakobinizm, liberalizm, marksizm,
faszyzm, narodowy socjalizm. Wszyscy ideologowie odwoływali się do
„rozumu”, określali jako „naukową” własną wizję świata: naukowe dla
liberała są „żelazne prawa gospodarki rynkowej”; naukowa według
marksisty jest walka klas, a dla nazizmu naukowe ma być istnienie ras
niższych i wyższych.
Z tego roszczenia do obiektywizmu, a więc do posiadania
niepodważalnej prawdy, wywodzi się jeszcze inna cecha, wspólna
różnym ideologiom: pogarda dla rzeczywistości, gdy jest sprzeczna z

445
Mt 9,36.

358
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

teorią. Żeby poprzestać na ideologii, która w XX wieku miała największy


zasięg i trwałość: siedemdziesiąt lat marksizmu-leninizmu w Związku
Radzieckim to okres i jedno pasmo tragicznej walki z rzeczami, z
faktami, z rzeczywistością, które podążały w zupełnie innym kierunku, niż
zakładał schemat tak zwany naukowy. Nie mogło to trwać w
nieskończoność; przewrót dokonany przez Gorbaczowa był jedynie
początkiem rozpaczliwej kapitulacji wobec oczywistości, wymuszonym
przez zdrowy rozsądek rozluźnieniem sieci ideologii, która doprowadziła
do klęski ekonomicznej i społecznej.

Dlatego jednak, że odrzuciwszy perspektywę religijną człowiek wciąż


odczuwa potrzebę „wyjaśnienia” siebie i świata i ciągle szuka
„płaszczyzny” samorealizacji, zmierzchowi jednej ideologii towarzyszy
nieuchronnie wyłanianie się innej.
Tak właśnie stało się z na pewno słusznym zainteresowaniem
środowiskiem, które przekształciło się w jeden z owych ,,-izmów”, nie
wróżących nic dobrego; chodzi mianowicie o ekologizm. Nie bacząc na
ewidentną sprzeczność („wszak „czerwień”, całkowicie oparta na
dziewiętnastowiecznym micie postępu, jest przeciwieństwem „zieleni”,
zaprzysięgłego wroga tego „postępu”), również niedobitki marksizmu
szukają nowego pola walki właśnie w obozie ekologicznym. Nie ma już
poważanego polityka czy zaangażowanego intelektualisty, który by nie
pochwycił tego nowego sztandaru, na pozór tak odpowiedniego i
szlachetnego.
I byłby on taki, gdyby nowa klatka nie powstała przy przejściu od
ekologii do ekologizmu. On zaś już wykazuje wszystkie zwykłe cechy
ideologii, poczynając od mitów, legend, przesądów, prezentowanych
jako „naukowe”. Wydaje się, że do bajek należy właśnie ten podstawowy

359
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

dla „werdyzmu”446 mit o „alternatywnych, samoodnawialnych zasobach


energii”: precz z ropą naftową, węglem, energią atomową, a tylko słońce,
wiatr, biomasa, drewno. Oto, na łamach włoskiej edycji miarodajnego
„Scientific American”, Alberto Clò, wykładowca uniwersytetu w Bolonii,
dyrektor czasopisma „Energia”, członek wszystkich liczących się komisji
środowiskowych, potwierdził, z danymi w ręku, że to nie z powodu
złośliwości kapitalistów czy krótkowzroczności polityków, pomimo
wszelkich wysiłków energia wytwarzana przez mityczne „źródła czyste i
odnawialne” pokrywa dziś zapotrzebowanie światowe na energię w skali
jednego tylko dnia. Ograniczenia niemożliwe do pokonania stoją na
przeszkodzie, aby to społeczeństwo, z całą jego gospodarką, mogło w
znaczący sposób korzystać z tego typu energii.

Poza „mitami założycielskimi” każda ideologia cechuje się także


odwrotnymi efektami, spowodowanymi przez decyzje, które według
schematu powinny być najlepsze. Oto jeden z setek przykładów: trwa
kampania światowa o wyeliminowanie wszechobecnych opakowań z
polistyrolu dla produktów spożywczych i zastąpienie ich materiałem
naturalnym, z masy drzewnej. Nie budzące podejrzeń badania naukowe
wykazały, że ewentualny „sukces” ekologów będzie równoznaczny z
późniejszą katastrofą ekologiczną. Faktycznie polistyrol składa się w 95
procentach z powietrza i tylko z 5 procent plastiku. Ten zaś pali się bez
wydzielania szkodliwych gazów i jest produktem, do którego wytworzenia
potrzeba cztery razy mniej energii niż do otrzymania masy drzewnej.
Zastąpienie opakowań plastikowych „naturalnymi” spowodowałoby
wzrost o 404 procent wagi i o 256 procent objętości odpadków, przy
czym zużycie energii wzrosłoby o 201 procent. Również względy
higieniczne (a więc „życie zgodnie z naturą”) straciłyby na tej zamianie, w

446
Ideologia „zielonych”, od wł. verde = zielony.

360
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

odróżnieniu bowiem od drewna i jego przetworów polistyrol nie jest


atakowany przez mikroorganizmy, co ma istotne znaczenie dla
przemysłu spożywczego. Ale jak zawsze tego typu racjonalne uwagi są
bez znaczenia dla człowieka z „przekonaniami”; ważny jest nade
wszystko tryumf schematu ideologicznego.
Jest to zresztą schemat, który znajduje wyraz w kulturze „negacji”,
mającej naprawdę w pogardzie wymagania człowieka i pojawiające się
sprzeczności. Na przykład choćby w Mediolanie, gdzie komuniści i
socjaliści wspólnie wysunęli dwóch radnych „zielonych”, których głos jest
bardzo ważny w tym ryzykownym, kłótliwym zgromadzeniu, stanowiącym
większość. W efekcie od lat blokowane są takie inwestycje, jak: budowa
oczyszczalni („psują krajobraz”), zwiększenie liczby torów kolejowych dla
ruchu wahadłowego („niszczy się kawałek łąki”), budowa podziemnych
parkingów („auto nie ma racji bytu, a jeśli istnieje, trzeba udawać, że go
nie ma”), budowa spalarni odpadków („wydzielają brzydki zapach”),
budowa naziemnej linii metra („przysparza hałasu”), budowa domów
(„trzeba rozrzedzać gęstość zabudowy”). I jak zwykle w teorii nic nie jest
ważniejsze od dobra człowieka.
W przyszłości, chrześcijanina (któremu nic bardziej niż człowiek nie
powinno leżeć na sercu) czeka prawdopodobnie zadanie ochrony natury
i zarazem obrony siebie oraz innych ludzi przed tymi, którzy z tej ochrony
uczynili zwykłą klatkę, tyleż czarującą w teorii, co katastrofalną w
praktyce.

109. LUDZIE STARZY

Stacja metra. Czekając na pociąg, oglądam afisze. Jest ich cała seria
– wywieszona staraniem władz miasta i stanowiąca część kampanii

361
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

„edukacji społecznej”, wraz z nieuniknionym kongresem, pokazująca


mężczyzn i kobiety wyraźnie po siedemdziesiątce. Uśmiechają się
beztrosko, nieco arogancko, i wykrzykują słowa napisanego poniżej
sloganu: „Ty również będziesz stary!”
Nic nowego, ale to smutne. Słowo „stary” brzmi jak obelga, tak jakby
tych biednych ludzi, ucharakteryzowanych i upozowanych przez agencję
reklamową zaangażowaną przez zarząd miasta, nazwano „złodziejami”,
„żebrakami”; i to tylko z myślą o tym, kim rzeczywiście są: ludźmi
starymi. Zwykła, histeryczna negacja istnienia tego, co niemiłe, na co nie
ma miejsca w zsekularyzowanej kulturze, tak jakby usuwając słowa
można było również zmienić sytuacje.
Ale oto, dla wzmocnienia tego nowego tabu – źródła nie tyle ulgi, ile
późniejszych cierpień, tym bardziej nie do zniesienia, im bardziej z
konieczności skrywanych – inicjatywa „społeczna” czerwono-zielonej
rady, która przeznacza dziesiątki milionów lirów na tę groteskową
kampanię. Co ma ona zresztą przynieść, o czym poinformować? Ni
mniej, ni więcej tylko o tym, że wszyscy wciąż jesteśmy młodzi, zdrowi,
piękni, sympatyczni, przyjemni, niezależnie od wieku. W sumie – starość
już nie istnieje, oddalona decyzją postępowych polityków i socjologów.
Trzeba to będzie wyjaśnić pielęgniarkom z kliniki geriatrycznej w
Wiedniu, które tak nie myślały, gdy każdego wieczoru decydowały, ile
łóżek opróżnić z „gości”, co nie tylko byli starzy, lecz nie wydawali się im
również niczym innym jak ludzkimi wrakami, bezużytecznym ciężarem
społecznym, przyczyną nieuzasadnionych nakładów pieniędzy i trudu. A
prawda (nawet jeśli niemożliwa do zniesienia dla tylu moralistów) jest
taka, że z ich punktu widzenia, jedynie „społecznego”, więcej racji miały
owe austriackie „pracownice kliniki geriatrycznej” niż mediolańscy radni.
Oni mogliby, nie ruszając się z miasta, rzucić okiem na materiały
niedawnego dochodzenia sądowego w sprawie publicznego hospicjum

362
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

dla ludzi starych, „La Baggina”, gdzie – jak okazało się w procesie – bicie
uciążliwego pacjenta było metodą szeroko stosowaną. Poza tym często
używano igły w celu odżywiania poprzez wlew dożylny (kroplówkę),
nawet gdy staruszek mógł jeszcze przeżuwać; wiadomo, karmienie
człowieka starego trwa długo i jest męczące. Z zasady nie dawano
nikomu nawet kropli wody z nadejściem wieczoru. Kto pije, potrzebuje
oddać mocz, choćby do łóżka; a zmiana prześcieradeł – to nowy kłopot.

Czymś jednak niemądrym i niedorzecznym jest moralizowanie na ten


temat, przyjmowanie pozy zgorszonego faryzeusza, odwoływanie się do
kto wie jakich „wartości”, życzenie jakichś „nowych form świadomości”.
Dlaczego oburzać się, jakim prawem, na podstawie czego, z punktu
widzenia „związkowego”, utylitarystycznego, całkowicie i wyłącznie
ludzkiego? Dlaczego dziennikarze i politycy skorzy do gniewu i
oburzenia, które wyrażają górnolotnymi, wzruszającymi słowami siedząc
w swych komfortowych urzędach, nie pójdą – dzień i noc, za płacę
wyrobnika – obmywać z ekskrementów tych nieznanych staruszków?
Dlaczego sami nie podejmą takiej pracy – tylko z uwagi na swą
mentalność społeczno-polityczną, wykluczającą z pogardą samo pojęcie
„miłosierdzia”, codziennej troski o kogoś potrzebującego nie tylko z
miłości dla tego człowieka, lecz również z miłości do Boga, którego on
jest dzieckiem i który czyni nas braćmi? Dlaczego nie zechcą
popracować na korytarzach i w salach, gdzie tak ciąży obecność śmierci,
która dziś jest największym tabu?
Powiedziała jedna z pielęgniarek śledczym w tak zwanym „skandalu”
z La Baggina: „Ludzie starzy, powiedzmy to sobie jasno, nie podobają
się dziś nikomu. Dlaczego mieliby podobać się nam? Starcy, ci
prawdziwi, to nie są ci z migawek telewizyjnych, w muszce, mili i
dynamiczni, którzy między golfem a joggingiem opowiadają wnukom

363
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

bajki. «Prawdziwi» starcy są strasznymi nudziarzami, często nieznośnie


uciążliwymi. Czy musimy ich tolerować zawsze tylko my?”
Ta kobieta zasługuje na naszą solidarność; tylko jej mowa była
spójna, nie hipokryzyjna, oparta na pewnych przesłankach. Czy logiczną
rzeczą byłoby odmówić racji tego typu pracownikom, jeśli kosztem
„podopiecznych” starają się uczynić bardziej znośną swą trudną,
nieznośną pracę? W perspektywie „związkowej”, zważającej na to, by
wyrwać ile się tylko da praw i przywilejów, i na „jakość życia”
pracowników, jaki sens ma zajmowanie się rozlicznymi „Baggine”
świata? Czego żądamy – bohaterów, świętych tam, gdzie chcielibyśmy
mieć tylko „pracowników świadomych swoich praw związkowych”?

Dlatego właśnie powstaje błędne koło, w które uwikłane jest


społeczeństwo, i to tym więcej, im bardziej „rozwinięte”. Jest wśród nas, i
będzie go coraz więcej, niemożliwy do wyeliminowania ogrom cierpienia,
wobec którego nie sposób zachować na dłuższą metę właściwej
postawy, jeśli nie oprzemy się na motywacji wykraczającej poza ludzką
logikę, poza dialektykę „dać-mieć”, poza zderzenie norm dyktujących
prawa i obowiązki. Żaden kontrakt pracowniczy, nawet
najszlachetniejszy, nie może w głębi motywować tych, którzy codziennie
muszą stawić czoło rzeczywistości narzucającej wymagania najbardziej
trudne do zniesienia, bo niemożliwe do rozwiązania w perspektywie
„horyzontalnej”: starość, chorobę, cierpienie, agonię, śmierć. Żaden
kontrakt nie może być traktatem metafizycznym, który nadałby sens
pracy, jeśli można przewidzieć jedynie pieniężną za nią zapłatę. Żaden
też kontrakt nie może wśród obowiązków zakładać miłości, która z samej
definicji jest „darmowa”, „irracjonalna”, podczas gdy praca zawodowa jest
z definicji „przeliczana na pieniądze” i „racjonalna”.

364
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Od dwóch stuleci pewni ludzie z uporem określają jako „alienujące”,


„antywychowawcze ze społecznego punktu widzenia” to, co z pogardą
nazywają „opiekuńczością” ludzi typu Kamila de’Lellis, Jana Bożego,
Wincentego a Paulo, Józefa Benedykta Cottolengo, całych zastępów
kobiet i mężczyzn (których imiona jeden tylko Bóg zna), którzy poza tym,
czym cierpiący jest obiektywnie biorąc – kimś odrzuconym,
niepotrzebnym, ciężarem społecznym – dostrzegają oblicze Chrystusa,
„który będzie konał aż do skończenia świata”447. Zrobiono wszystko, aby
zastąpić to wyszydzane „miłosierdzie” odpychającą „świadomością
społeczną”, proponując laickie „wychowanie obywatelskie”. Miłosierdzie
nie mogło funkcjonować; nie funkcjonowało; i coraz jest rzadsze.
Pozostawało tylko jedno wyjście. Ponieważ te problemy, przy
aktualnych środkach, są niemożliwe do rozwiązania, zaprzeczajmy ich
istnieniu, przekonajmy siebie, że są jedynie widmem epok
obskurantyzmu. A może są zbiorowiskiem krzyczącym z tych miejskich
afiszów, kosztownych i groteskowych: starcze, a więc prędzej czy
później potrzebujący troski, miłości, których nasza cywilizacja nie może
ci zapewnić? Ale przecież starości nie ma! Nie używajmy dosadnych
słów! Ty również będziesz stary!

110. PRZYJACIELE I RODZICE

Zastanawialiśmy się nad manifestem intencji społecznych („Ty


również będziesz stary!”), opłacanym przez zarząd miejski Mediolanu.
Wybierając prawie na ślepo, oto afisz handlowy, również widniejący
na murach w ostatnich dniach. Jest to reklama produktów dla dzieci:

447
B. Pascal, Myśli, § 736, s. 387.

365
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

fotografia nagiej kobiety, na której brzuchu dziecko, również gołe, rysuje


flamastrami lalkę. Jaskrawy napis głosi: „Mama przyjaciółką”.
Nie znam się na pedagogice, a nie mając dzieci, nie jestem w stanie
zastąpić braków w wiedzy teoretycznej doświadczeniem.
Nie wiem zatem, co powiedzieć o jednym z „przekazów” afisza: o
ukazywaniu się nago dzieciom. Wiem, że według pewnych teoretyków
(przywykłych jednak do odczuwania co jakiś czas skruchy i wyznawania,
ale dopiero po doprowadzeniu do ruiny co najmniej jednego pokolenia,
że we wszystkim się mylili – niech tu będzie nauczką legendarny doktor
Spock i jego katastrofalne „wychowanie niedyrektywne”448) byłoby rzeczą
korzystną, a nawet nieodzowną, aby rodzice i dzieci krążyli razem
zupełnie nago po domu, i nawet na zewnątrz. A kto by miał wątpliwości
co do tego, jest tylko moralistą, świętoszkiem obarczonym różnymi
kompleksami. Nie znam się na tym i nic nie potrafię powiedzieć; zresztą
nikomu, nawet mnie, nie jest miło uchodzić za maniaka seksualnego, za
kogoś, kto tylko z powodu niewiadomych motywacji ośmiela się bronić
tego, co przyzwoite, a gdy nie jest sam, chodzić przynajmniej w
majtkach.
Wydaje mi się natomiast, że wyczuwam coś do głębi błędnego w tym
„Mama przyjaciółką”, które nie jest zaimprowizowanym wynalazkiem
reklamowym, lecz odpowiada podłożu określonej kultury.
Jest rzeczą oczywistą, że dzieci odczuwają głęboką potrzebę
posiadania przyjaciół; ale oprócz tego bardzo również potrzebują
rodziców. Wyobrażam sobie, że to ogromnie miłe dla ojca czy matki
nazywać się tylko „przyjacielem” swych dzieci. Odpowiada to także
logice tego „Ty również będziesz stary!”, może dawać złudzenie wiecznej
młodości. Ale czy jest również gratyfikujące (i pozytywne) dla dzieci?
Jeśli wszyscy są „przyjaciółmi” i nikt nie jest „ojcem” ani „matką” (a

366
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

przenigdy „babcią” czy „dziadkiem”, bo są to terminy przypominające o


owej starości, wyjętej spod prawa), to czy można ustanowić równowagę
w wychowaniu, aby było otwarte na każdy ludzki wiek i stan i z każdego
odnosiło pożytek?
Mogę się mylić, ale wydaje mi się, że kto wobec własnych dzieci
przebiera się za przyjaciela, raczej ich okrada z podstawowego
bogactwa ludzkiego, zamiast go im przysparzać.

111. REKLAMA

Przyzwyczaiłem się już do pasów przepuklinowych, do bandaży


przeciwreumatycznych, do sztucznych szczęk, reklamowanych – również
one! – z obrazkami osób młodych, zadowolonych, że się tym wszystkim
posługują. A kto nie wierzy, niech obejrzy te wyroby na wystawach
sklepów z artykułami sanitarnymi.
Od pewnego jednak czasu wiem, że krzywa nowoczesnego kultu tego
„wszystko dla młodych!” dosięgła zenitu. Podaję adres, jako że również
zaufanie czytelników ma swe granice. Aby zatem nie podejrzewano, że
ulegam modnym gustom: mediolańska ulica Ceresio, w pobliżu
cmentarza Monumentale. Kamieniarz eksponuje wzory kamieni
nagrobkowych, jeden nagrobek jest niemal ukończony, z nazwiskiem i
fotografią, aby lepiej można było ocenić efekt. A na fotografii (barwnej)
jest wizerunek pięknego młodzieńca, opalonego, promieniejącego
szczęściem. W sumie tak jak w każdej innej reklamie.
Jaka to byłaby reklama, gdyby prezenter nie był piękny i młody?
Byłoby nieznośną dyskryminacją, sprawą, którą należałoby skierować do

448
Bez nakazów i zakazów, zakładające całkowitą swobodę w wychowaniu dzieci.

367
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Amnesty International449, gdyby nawet specjalista od nagrobków nie miał


prawa, również i on, posługiwać się młodymi do reklamowania swego
wytworu. Cóż chcecie, aby na nim umieścił? „Ty również będziesz stary!”
– odpowiedzieliby „postępowi laicy”.

112. PAVESE

Interesujący fragment dialogu w Il mestiere di vivere450, dzienniku


Cesare Pavesego, znajduje się pod datą 8 czerwca 1944 roku: „Ten, kto
to zrobił, jest prawdopodobnie chrześcijaninem! […] Gdyby nie był
chrześcijaninem, postąpiłby jeszcze gorzej”. Może w tym tkwić (jeśli
dobrze zrozumiałem) intencja godna zastanowienia: chrześcijanie często
nie byli godni tego miana. Jednakże, pomimo wszystko, nawet ta ich
niedostateczna wierność Ewangelii oddziaływała w sposób pozytywny.
Ludzie bez tej wiary (chociaż nie powiązanej u nich z życiem)
„postępowaliby jeszcze gorzej”.
Oto nasza własna interpretacja, oparta choćby na dacie: w tym
właśnie roku Pavese, ukrywający się w górach Piemontu – ale nie po to,
żeby uczestniczyć w Ruchu Oporu, lecz jak tylu innych młodych, żeby
uniknąć branki do wojska, zarządzonej przez Repubblica Sociale451 (dla
której, jak się niedawno wydało, żywił nawet „budzącą zgorszenie”
sympatię) – tak zbliżył się do Kościoła, że według niektórych świadectw
przystępował do sakramentów lub co najmniej spotykał się z kapłanami.

449
Ang. = Amnestia Międzynarodowa. Organizacja pozarządowa, utworzona w 1961 r. w Londynie,
niosąca pomoc więzionym i prześladowanym za przekonania polityczne i religijne oraz ich rodzinom.
W 1977 r. laureat Pokojowej Nagrody Nobla.
450
Wł. = „Sztuka życia”.
451
Zależna od Niemców republika faszystowska (Repubblica Sociale Italiana), utworzona przez
Mussoliniego w Salò, po jego uwolnieniu (12 IX 1943) przez spadochroniarzy hitlerowskich.

368
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Inne wzmianki w tym dzienniku poświadczają wysiłek autora, żeby


„przekonać się”, iż prawda tkwi właśnie w chrześcijaństwie.
Miałem dziewięć lat, kiedy Cesare Pavese popełnił samobójstwo w
hotelu Roma, nieopodal stacji Porta Nuova, w opustoszałym w sierpniu
Turynie. Moje pokolenie – przynajmniej to wychowane w określonym
klimacie laickim i zwłaszcza w atmosferze tego miasta – otoczyło wręcz
kultem nieszczęśliwego pisarza. Mówiło się o nim tak dużo, według
poniektórych – za wiele. A jednak mogę zaświadczyć, jak ostra cenzura
była rozciągnięta na jego stronę „religijną”, nawet „chrześcijańską” lub
wręcz „katolicką”, której wręcz pełno w Sztuce życia, kończącej się
właśnie rozpaczliwym wołaniem do Boga („Ulituj się!”).
Na nocnej szafce, gdzie leżały fiolki po barbituranach452, położył
swoją książkę, najwyraźniej religijną, Dialoghi con Leucò453. Została
brutalnie „zatrzymana” i zmonopolizowana przez określoną kulturę
marksistowską, która skrywała uporczywie, jako aspekty bez znaczenia
lub jako melancholijne dziwactwa, jego uparte poszukiwanie wiary.
Poszukiwania, których niepowodzenie (lub przynajmniej tak to oceniał)
popchnęło go do samobójstwa. Gdyby jeszcze istniała „kultura katolicka”
mniej banalnie skłaniająca się ku światu, jej obowiązkiem byłoby
pokazać, że Pavese był związany ideowo nie tylko z „casa Einaudi”454.
Że nawet jego tragiczny wybór był krzykiem protestu przeciwko
perspektywie, która niesie odpowiedzi – choć bardzo eleganckie –
jedynie na przedostatnie pytania.

452
Środki nasenne, uspokajające.
453
Wyd. pol.: Dialogi z Leukoteą. Mit. Szkice literackie, tłum. Stanisław Kasprzysiak, Warszawa 1975,
Czytelnik.
454
Wydawnictwo Einaudi, o tendencji lewicowej, publikujące od czasów międzywojennych dzieła
polityczne, historyczne oraz współczesną prozę.

369
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

113. SIRI

Z Afryki, dokąd się udał, Jan Paweł II przysłał pismo w związku ze


śmiercią tego, którego nazwał „drogim kardynałem Giuseppe Siri”,
zachęcając do „zachowania we wdzięcznej pamięci przesłania
zawartego w nauczaniu i życiu nieodżałowanego Pasterza”. Papież
zachęcał do owocnego spożytkowania przykładu tego, który był najpierw
najmłodszym biskupem (w wieku 38 lat), potem najmłodszym
kardynałem (mając 47 lat), a następnie najmłodszym papabile455 (miał
wtedy 52 lata). I na koniec, jak sam mi powiedział, żartując:
„najmłodszym ze starców”. Spróbujemy tu zebrać zachęty papieskie,
opierając się także na niewielkim jednak doświadczeniu osobistym.
Było zwyczajem kardynała Siri przyjmować każdego, kto pragnął z
nim mówić. Z wyjątkiem wszakże dziennikarzy. Nie udzielał wywiadów
(tamten fatalny, sprzed ostatniego Konklawe456 – jak mi powiedział –
„został wymuszony, zniekształcony i opublikowany z naruszeniem
przyjętych zobowiązań”). Nie odpowiadał pismom codziennym, nawet
gdy publikowały oszczerstwa o nim. A zdarzyło się to wiele razy, choćby
deformacja, ze strony części prasy katolickiej, jego niedawnych
wypowiedzi o AIDS.
Jest w tym pierwszy sygnał stylu, zgodnie z którym – według
klasyków sztuki dobrego rządzenia – dwa powinny być instrumenty
każdego, kto przyjmuje na siebie odpowiedzialność za ludzi: „milczenie i
archiwum”. Mądrość zapomniana w epoce ludzi robiących wszystko na
pokaz i zapominających; w czasach, kiedy również ludzie Kościoła

455
Wł. = mogący zostać papieżem, czyli jeden z kardynałów mający szansę, by być wybranym przez
Konklawe na papieża.
456
W roku 1978, kiedy wybrano obecnego papieża, Jana Pawła II.

370
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

zgadzają się wchodzić do star-system457 i nie potrafią uchylić się od


niebezpiecznej pokusy „obecności” w środkach przekazu. Kto bierze zbyt
na serio nas, dziennikarzy, przyjmuje także naszą metodę
instrumentalizacji, polegającą na tym, by przekształcać osoby w
osobistości z Wielkiego Cyrku, Widowiska, Wiadomości możliwie
najbardziej głośnej, a jeśli się powiedzie – mającej posmak skandalu.
Bagarre458 z trąbami i bębnami nawet wobec tego, co – jak wszelki
wymiar religijny – wymaga dyskrecji, ciszy, kontaktu osobowego. Któż,
poza Bogiem, zdoła zmierzyć skutki zamachu na wiarę ludzi prostych i
ubogich, spowodowane przez pewne teologiczne vedettes459 gotowe do
największych jak to tylko możliwe łgarstw, aby dostać się – lub tam się
utrzymać – na łamy gazet bądź na telewizyjne ekrany?

Pomimo ironicznego dystansowania się kardynała Siriego od tych


„papierowych tygrysów”, jakimi są mass media, udało mi się pewnego
ranka uzyskać zgodę na rozmowę z nim i pozwolenie na jej
opublikowanie, po uprzedniej autoryzacji tekstu. Już przy pierwszym
kontakcie wytworna elegancja sposobu bycia i przejawiana w rozmowie
rozległa kultura utwierdziły mnie w pewnym odczuciu: ten stary Kościół,
dziś okrywany niesławą, umiał przemienić naprawdę w „księcia” także
kogoś, kto jak kardynał był dzieckiem robotnika portowego i dozorczyni. I
w odróżnieniu od tylu instytucji tak zwanych demokratycznych – właśnie
w tym Kościele, oskarżanym o „klasowość”, jakiś młody człowiek, jeśli
miał talent, nosił (by to powtórzyć za Napoleonem) „buławę
marszałkowską w swoim plecaku”.

457
Ang. = system „gwiazdy”, czyli gwiazdora.
458
Franc. = wrzawa, hałas.
459
Franc. = gwiazdy, sławy, osoby popularne.

371
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Od tamtych godzin w jego genueńskiej „rezydencji” (ale z salonami


nieogrzewanymi, dla zaoszczędzenia oleju opałowego) nauczyłem się –
poza zasadą silentium et archiva460 – innych stałych cech jego metody
rządzenia. Nade wszystko nieustannej świadomości (wywodzącej się z
Nowego Testamentu), że „biskup” jest, w języku greckim, „tym, który
czuwa”461. W tej linii wierności Pismu Świętemu inspirował się zawsze i
wyłącznie – jak mi powiedział – ”programem pasterskim” nakreślonym
przez św. Pawła pierwszemu biskupowi Efezu, Tymoteuszowi: Głoś
naukę, nastawaj w porę i nie w porę, wykazuj błąd, napominaj, podnoś
na duchu z całą cierpliwością, ilekroć nauczasz. Przyjdzie bowiem
chwila, kiedy zdrowej nauki nie będą znosili, ale według własnych
pożądań – ponieważ ich uszy świerzbią – będą sobie mnożyli
nauczycieli. Będą się odwracali od słuchania prawdy, a obrócą się ku
zmyślonym opowiadaniom. Ty zaś czuwaj we wszystkim… (2 Tm 4,2-5).
Tego rodzaju słowa – powiedział mi kardynał – wydają mu się
bardziej niż kiedykolwiek aktualne w Kościele, „zagrożonym trzema
heretyckimi pokusami”. A mianowicie: pelagianizmem (człowiek może
zbawić się własnymi siłami, grzech pierworodny jest mitem, nie potrzeba
Odkupiciela, wystarczą dobra wola i zwykłe „wartości ludzkie”);
arianizmem (Jezus uznawany za wielkiego proroka, za rzecznika Boga,
ale nie za samego Boga); modernizmem (racjonalistyczna, destruktywna
egzegeza biblijna; teologia i moralność na pasku mody; zapominanie o
rzeczach ostatecznych, o wieczności, na rzecz historii, „dobrobytu” na tej
ziemi).

460
Łac. = milczenie (cisza) i archiwa.
461
Gr. episkopos = strażnik, opiekun.

372
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

A jednak ta jego świadomość, że primum necessarium462 jest


„zbawienie wieczne, uniknięcie piekła i zasłużenie na raj”, nie
przeszkodziła mu być biskupem na sposób starożytny, dbającym o
duszę, ale także o ciało swych „owieczek”. W młodości przekonał
Niemców, że nie trzeba wysadzać w powietrze już zaminowanego portu;
i za ten port – niszczony przemożną demagogią „tragarzy”,
uprzywilejowanych członków komunistycznej kasty dokerów – ofiarował
cierpienia ostatniej choroby.
Uczulony na cynizm rzekomych „obrońców ludzi pracy”, nie wahał się
sam wypraszać pracę dla fabryk genueńskich, ażeby odsunąć od rodzin
zmorę bezrobocia. Przekonany, że „z innym robotnikiem robotnicy nie
wiedzą, co począć, że właśnie chcą księdza”, usiłował wbić mi w pamięć,
iż każde przedsiębiorstwo w diecezji powinno mieć kapelana: „Ale
człowieka Bożego, nie przedstawiciela partii”. Ponadto zwracał uwagę na
spójność, wierność Tradycji, odwagę, odrzucanie kompromisu jako
elementu zawsze „pogańskiego”. A rezultaty były następujące: „W
odróżnieniu również od niektórych działaczy związkowych i
komunistycznych, mogę wejść i wyjść, zawsze jednak jestem dobrze
przyjmowany, nawet w okresach burzliwych, w każdym miejscu pracy.
Nie ma tygodnia, żeby nie złożyła mi wizyty jakaś delegacja robotników,
nie ma sporu pracowniczego, w którym obie strony nie prosiłyby mnie o
pośrednictwo”.
Świadom, że Kościół jest powołany do trudnego zadania dawania
świadectwa zarówno o chwale Boga wszechmogącego, jak i o cierpieniu
Ukrzyżowanego, rygorystycznie przestrzegał form publicznych życia
Kościoła (nienaganny strój duchowny, dbałość o liturgię, piękno miejsc
kultu, godność wszystkiego, co związane z Kościołem), i był równie
rygorystyczny w surowości i ubóstwie niemal eremity czy mnicha w życiu

462
Łac. = pierwsza konieczność, to, co najważniejsze.

373
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

prywatnym. Powiedział mi, że przykłada wagę do innego et-et463, z


gruntu katolickiego: „Surowy na kazalnicy, miłosierny w konfesjonale.
Stałość zasad i zrozumienie dla małości konkretnego człowieka.
Twardość wobec błędnych idei, miłosierdzie wobec osób błądzących”.
Ponad wszystkim program: „Odrzucanie popularności, jeśli ma
oznaczać kompromisy wobec Ewangelii. Stale mieć w pamięci, że kto
pragnie podobać się ludziom, choćby wam, dziennikarzom, nie spodoba
się Bogu. Sam Chrystus powiedział przecież: Biada wam, gdy wszyscy
ludzie chwalić was będą. Tak samo bowiem przodkowie ich czynili
fałszywym prorokom464’’.

114. EUCHARYSTIA

Może – mówi Walter Kasper, jeden z najbardziej renomowanych


teologów katolickich, mianowany teraz przez papieża biskupem
Stuttgartu – stało się to w latach Soboru i po Soborze: podczas gdy
dyskutowaliśmy nad nowymi, najbardziej efektywnymi metodami
prezentowania wiary, podczas gdy przemyśliwaliśmy o lepszym
„wcieleniu jej” w świat współczesny, właśnie samą wiarę straciliśmy z
oczu. Opuszczała nas wiara, podczas gdy budowaliśmy złożone,
wyszukane „metodologie” przedstawiania jej i gdy usiłowaliśmy jej
narzucić sposób odczytania „zachowawczy” bądź „postępowy”.
Dyskutowaliśmy o odnowie liturgii, nie zapytawszy siebie, czy jeszcze
wierzymy w to, co ona wyraża. Dyskutowaliśmy nad odnową teologii,
katechezy, nauki moralnej, stroniąc jednak od podjęcia na nowo jej

463
Łac. = i-i.
464
Łk 6,26.

374
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

„przedmiotu” (depositum fidei465), aby móc stwierdzić, czy jeszcze leży


nam ona na sercu.
Kasper – który jest teologiem raczej „otwartym”, pełnym szacunku dla
Magisterium Kościoła, ale niezbyt mile widzianym przez swych kolegów-
współrodaków firmujących manifesty kontestacyjne – mógł zatem
napisać w książce, dopiero co przetłumaczonej przez Queriniana466:
„Jedno wydaje się pewne: kryzys, który dotknął wierzących, jest tak
głęboki i rozległy, że nie wystarczy odwołać się do bardziej odpowiednich
i skutecznych metod, do najlepszych struktur przekazu wiary. Można i
trzeba dyskutować nad reformami zewnętrznymi, ale nie w sposób
powierzchowny. Dziś kwestionowany jest nie tylko sposób
przekazywania wiary, ale także sama wiara; nie tylko «jak»
pośrednictwa, lecz również «co» i «dlaczego» wiary. Sama wiara jest
poddawana osądowi. Tu nie chodzi już o wiarę innych ani o wiarę
przyszłego pokolenia, lecz właśnie o naszą wiarę”. Gdybyśmy sami,
często w sposób skryty, nie byli osaczani wątpliwościami – kontynuuje
niemiecki teolog – „może nie zajmowalibyśmy się aż tyle w ostatnich
latach tym, jak przekazywać wiarę”. Bylibyśmy zaraźliwi naszym
własnym życiem, bez potrzeby „planów” duszpasterskich i „metod”
katechetycznych.

Na pewno nie było kwestią zasługi (któż w tym wymiarze, gdzie


wszystko jest darmowe i tajemnicze, może w ogóle na coś
„zasługiwać”?), ale sprawą instynktu człowieka, który, przychodząc „z
zewnątrz”, wiedział dobrze z własnego doświadczenia, że wiara
wyznawana przez chrześcijan nie tylko nie jest dyskontowana, lecz

465
Łac. = depozyt wiary.
466
Nie udało się zidentyfikować tytułu tej książki ani cytatów. W j. polskim jest na temat wiary książka
W. Kaspera, Einführung in den Glauben, Mainz 1972, tłum. Jerzy Piesiewicz: Rzeczywistość wiary,
Warszawa 1979, IW PAX.

375
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

zawsze – a dziś bardziej niż kiedykolwiek – jest „zgorszeniem i


głupstwem”467 dla rozumu, gdy zaledwie „przeczuwając” (les raisons du
coeur468), iż to w Ewangelii może tkwić prawda, daremnie szukana gdzie
indziej, zabrałem się do pracy, aby zobaczyć, czy i jak za „racjami serca”
tkwią także les raisons de la raison469.
Trzeba zwiedzić piwnice przed rozpoczęciem dyskusji o urządzeniu
wnętrz pałacu; zbadać fundamenty, ściany nośne, zanim zacznie się
myśleć o ścianach działowych i tapetach. A więc trzeba zadać sobie
najpierw pytanie nie o to, „jak wierzyć” i „co robić z wiarą”, lecz „czy
jeszcze można wierzyć”, czy „wiara jest prawdziwa, uzasadniona”.
Dlatego wydaje mi się nieco szalony wielki spór posoborowy w Kościele
na tematy „drugorzędne”, spór, który przyniósł w rezultacie to, co nie jest
bynajmniej problemem drugorzędnym. Nieodpowiedzialna była ta wojna
domowa między chrześcijanami, między katolikami, dalekimi od
zapytania siebie, czy chrześcijaństwo jeszcze „trwa”, czy ich dysputy nie
tkwią w próżni starożytnych mitów, już teraz anachronicznych.
Groteskowe było to zajmowanie się na serio sprawą przez tylu teologów,
którzy nazbyt często zapominali ironiczne słowa Benedetta Croce:
„Teologia jest nauką zajmującą się rzeczami, o których nie wiadomo, czy
istnieją…”
Zasadzka (która teraz może tkwi w nas samych) grozi nie tyle
„sposobom przedstawiania wiary, ile samym podstawom wiary, tym więc
rzeczom, „o których nie wiadomo, czy istnieją” i które dla bardzo wielu
ludzi – może dla większości – właśnie nie istnieją.
Dlatego – z potrzeby prawdy i pewności – interesuje mnie nade
wszystko Chrystus, a następnie chrześcijaństwo; najpierw istnienie

467
Nawiązanie do słów św. Pawła w 1 Kor 1,23-
468
Franc. = racje serca. Zob. B. Pascal, Myśli, § 827-828, s. 430.
469
Franc. = racje rozumu. Tamże, § 477, s. 244-246.

376
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Boga, a dopiero potem okoliczność, czy wierzący w tego Boga, co nie


jest bynajmniej tak oczywiste, są z „prawicy” czy z „lewicy”; bardziej
wiara, na której opiera się Kościół, niż on sam.
(Właśnie „raportem o stanie wiary”, a nie „raportem o stanie Kościoła”
postanowił nazwać – mimo pewnych protestów – „wywiad”, którego mi
udzielił sam Strażnik ortodoksji470. Spory między wierzącymi mają swoją
motywację, ale tylko wtedy, kiedy ich spieranie się dotyczy Czegoś – a
nawet Kogoś – co jest „prawdziwe”, „co istnieje”, w co jeszcze „można
wierzyć”).

Ta konieczność „zaczęcia od podstaw” nie daje mi o sobie


zapomnieć ani wtedy, kiedy piszę, ani gdy mówię, to znaczy gdy
zgadzam się wypowiadać publicznie. Tak zdarzyło mi się całkiem
niedawno, gdy zostałem do tego „nakłoniony” z życzliwą stanowczością
przez zaprzyjaźnionego biskupa, odpowiedzialnego za organizację
regionalnego Kongresu eucharystycznego, którego tematem była
„Eucharystia źródłem nadziei”.
Powołany więc w taki sposób, aby coś powiedzieć katechetom i
młodzieży, i znalazłszy się wobec dziesięciu tysięcy na ogół uważnych
słuchaczy, nie wdawałem się w refleksje o charakterze duchowym, w
rozważania teologiczne, w przestrogi i zachęty mistyczne. Są to,
oczywiście, rzeczy konieczne, wręcz nieodzowne dla umocnienia wiary.
Ale wypada, aby również w tej materii ktoś mimo wszystko miał odwagę
sięgnąć dociekaniami samych korzeni.
„Punktem szczytowym”, „uwieńczeniem” wiary nazywa Sobór
Watykański II (potwierdzając także tu Tradycję) tajemnicę
eucharystyczną. Ale wierzchołkiem lub punktem szczytowym czego?
Mitu górującego nad innymi mitami? Pocieszającej, cudownej legendy na

377
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

zamkowej górze z baśni? Złudzenia, choćby szlachetnego, dotyczącego


tej wielkiej iluzji, jaką jest całe chrześcijaństwo? Czy spożywając tę
Hostię, karmimy się złudną nicością, czy też naprawdę wzmacniamy
nasze ciało Ciałem Zmartwychwstałego, w którym pulsuje i żyje sam
Bóg? Czy tracimy czas, czy też zyskujemy wieczność, żywiąc się tym
Pokarmem i wielbiąc Go na klęczkach tam, gdzie jest przechowywany
lub wystawiany?
„Źródłem” jakiej w ogóle „nadziei” jest Eucharystia, gdyby nie była
tym, w co nakazuje wierzyć wiara: realnym spotkaniem z samym
Bogiem? Ale czy ten Bóg w ogóle istnieje? Czy rzeczywiście objawił się
w Jezusie z Nazaretu? Czy naprawdę powierzył Kościołowi nie tylko
możliwość przywoływania Go w słowach, lecz również powtarzania do
woli aktu Wcielenia?
Jeśli mylę się co do tego (a tylko bez dociekania istoty rzeczy i jej
„jak” istnieje możliwość niepopełnienia błędu w tym niesłychanym
zakładzie), to rację mógł mieć Voltaire, gdy wściekał się (w imię rozumu i
ludzkiej godności) w obliczu tej wiary eucharystycznej tak skrajnie
„materialnej”, jak ta wyrażona w katolickim dogmacie
„transsubstancjacji”: „Straszliwy przesąd, szczyt bezczelności klechów i
głupoty wierzących. Barbarzyński mit, stokroć bardziej absurdalny i
bluźnierczy niż wszystkie mity egipskie razem wzięte”. Do tego stopnia,
że pragnął „udać się do Rzymu z bronią w ręku, aby ukarać tego
bezwstydnego klechę, który szerzy tak odrażające wierzenia”.
Faktem jest, że w tych inwektywach nie jesteśmy dalecy od twardego
realizmu samego św. Pawła: jeśli próżna jest także wasza wiara to
okazuje się, żeśmy byli fałszywymi świadkami Boga i jesteśmy bardziej
od wszystkich ludzi godni politowania (1 Kor 15,14-19) – Wówczas cała
wiara, a w szczególności samo jej serce, jakim jest Eucharystia, okazuje

470
Zob. przypis czwarty w artykule 14. TORTELLINI

378
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

się nie tyle „źródłem nadziei”, ile raczej szkodliwym, alienującym


złudzeniem.
Mówiłem więc tym młodym o Eucharystii, ale właśnie jako o
„szczycie”, który potrzebuje podstawy; nie ma „zwieńczenia”, jeśli nie
istnieje budowla. Pokazywać, że ta budowla istnieje, że jest jeszcze
mocna, to nieodzowny wstęp – dziś aż nadto zapominany – wszelkich
rozważań teologicznych lub z zakresu duchowości.

115. W MEDIOLANIE

„Zieleń publiczna” – to jeden z nietykalnych fetyszy nowej religii


ekologicznej.
Przeniesienie fabryk stworzyło w miastach problem „zwolnionych”
przestrzeni, zajętych przez opustoszałe, niszczejące hale fabryczne.
Problem jest oczywiście bardziej naglący w Mediolanie, który był
jedną ze stolic przemysłu europejskiego. W sprawie tych milionów
metrów kwadratowych, które można zagospodarować, „zieloni”
(wymuszający, choć mają tylko dwóch radnych, ryzykowną większość)
nieustannie prowadzą „licytacje”, żądając wciąż więcej. Najpierw
domagali się i uzyskali to, że 50 procent tych obszarów będzie
rezerwowanych – zawsze i wszędzie – na „publiczne tereny zielone”.
Zaaprobowawszy na tej podstawie, z wielkim trudem, określone plany i
projekty, ekologowie zablokowali następnie uchwały już podjęte i
zażądali przedyskutowania wszystkiego od nowa, domagając się
zwiększenia obszaru odzyskiwanych terenów do 60-70 procent. Faktem
jest, że te tereny przewidziano pod budowę nie tylko instytucji oraz
zakładów użytecznych dla całego miasta, lecz również pod rozległe
dzielnice ludowe, pod budownictwo komunalne, na które istnieje pilne

379
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

zapotrzebowanie. Jednakże pewien radny z opozycji chrześcijańsko-


demokratycznej, inżynier z zawodu, po dokonaniu nietrudnych obliczeń
wykazał, że z nowymi „standardami” zielonych koszty domów urastają do
rozmiarów kosmicznych; nikt nie może sobie już na tę budowę pozwolić,
a w każdym razie nie zarząd miasta.
A więc masy „pospólstwa”, rozpaczliwie szukające mieszkań, odsyła
się ad calendas graecas471. Ten jednak argument nie wzrusza w ogóle
ekologów, często będących osobnikami uprzywilejowanymi i na pewno
nie mającymi problemu ze znalezieniem dla siebie niedrogich domów; im
natomiast (o czym niedawno pisaliśmy472), jak wszystkim zwolennikom
ideologii, leży na sercu schemat, abstrakcyjny projekt, a nie konkretny
człowiek, którego wymagania mają być podporządkowane utopijnej
Weltanschauung473, światopoglądowi wypracowanemu przy biurku, w
gabinecie.
Teraz, rozsmakowawszy się, „zieloni” podbijają jeszcze stawkę:
dlaczego 60 czy 70 procent, a nie na przykład 100 procent?
Rzeczywiście, w tym celu powstał komitet, który zbiera podpisy i
zapowiada referendum oraz różne „rozróby”. Projekt ma na celu
„zamrozić” rozbudowę miasta, uniemożliwić jego rozwój i przekształcić je
w rodzaj „lasku miejskiego”.
Perspektywa, oczywiście, kusząca dla nas wszystkich, którzy na co
dzień doświadczamy skutków koncentracji niezliczonych rodzajów
działalności gospodarczej na przestrzeni tak szczupłej, jak to jest w
Mediolanie.

471
Łac. = do kalend greckich, czyli wg powiedzenia polskiego: „na święty nigdy”. Kalendy oznaczały
pierwszy dzień miesiąca w kalendarzu rzymskim. Grecy mieli inny podział miesiąca i nie znali Kalend.
Stąd ironiczny sens wyrażenia.
472
Zob. artykuł 108.
473
Niem. = pogląd na świat, światopogląd.

380
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Faktem jest jednak, że marzenie powinno liczyć się z rzeczywistością;


inaczej (jak przydarzyło się już wielokrotnie) obraca się w koszmar. Tego
właśnie zważania na „rzeczywistą prawdę” wymaga się – w imię
człowieka – przede wszystkim od chrześcijanina, powołanego do
demaskowania złudzeń i nazywania ich po imieniu.
A prawda jest taka, czy to się podoba, czy nie: w „strefach silnych”,
jak na przykład mediolańska, smok gospodarki rynkowej szuka miejsc, w
których mógłby się rozlokować i rozpocząć pracę. Są siły, które
odpowiedzialni za sprawy publiczne mają obowiązek kontrolować,
poddawać dyscyplinie, których natomiast nie mogą w sposób utopijny
ignorować. Ten, kto buduje tamę, żeby przegrodzić rzekę, powinien brać
pod rozwagę, że przybór wody gdzieś w jakiś sposób będzie musiał
znaleźć ujście. Gdy nie ma ujścia, doprowadzi do powodzi lub do
zniszczenia tamy. Powinni to brać pod rozwagę zwłaszcza ci komuniści (i
socjaliści), którzy wraz z „zielonymi” rządzą Mediolanem i do tego
stopnia wierzą w nieugięte prawa ekonomii, że można by sądzić, iż one
same wprawiają w ruch cały świat.
Tak więc uniemożliwiać każdy legalny upust tym siłom
ekonomicznym, odmawiać im jakiejkolwiek przestrzeni dla budowy ich
siedzib, próbować je usunąć z obszaru Mediolanu, gdzie pragną, a
często muszą się usadowić – to znaczy dawać początek szeregowi
odwrotnych skutków. To znaczy przede wszystkim zapominać, że
nadmiar legalizmu prowadzi do nadużyć, a nadmiar moralizmu – do
zepsucia.
Już poprzednia rada miejska została wplątana w skandal związany z
działalnością przedsiębiorcy budowlanego, niejakiego Salvatore
Ligrestiego. Człowiek ten, wobec głodu przestrzeni na nowe rodzaje
działalności usługowej w jednej ze stolic europejskich, i musząc gdzieś
zbudować siedziby zarządów, „wszedł w układy” (jak głosiła sentencja

381
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

wyroku) z urzędnikami i z radnymi miasta. Jest to nieuchronny skutek


norm urbanistycznych, których ideałem jest nie udzielać żadnego
zezwolenia na rozpoczęcie budowy; a w przypadku udzielenia zezwoleń,
tym, którzy proszą o teren dla jakiejś instytucji, przyznaje się licencję na
jakąś tyleż idylliczną, co nierealną „działalność rzemieślniczą”.
Tak jest na peryferiach. Jeśli chodzi o centrum, gdzie demagogiczne
slogany nakazują „unikać usuwania pozostałych mieszkańców,
zwłaszcza z warstw ludowych”, najnowsza norma „zielonych” zabrania
przekształcać pomieszczenia mieszkalne w urzędy; a dla utrudnienia
tam ruchu, codziennie, od rana do nocy, zastępy straży i rozstawione
kozły uniemożliwiają wjazd pojazdów zmotoryzowanych.

A więc zapory. Ale z konsekwencjami, jakie niesie każda tama.


Zahamowane w swym legalnym ujściu, zdyscyplinowane przez uważną
kontrolę, siły ekonomiczne rozprzestrzeniają się szeroko, choćby w
sposób podziemny, podskórny. Albo też uciekając się do przestępczości,
do korupcji, do „dzikiej” zabudowy w dzielnicach o mniejszym znaczeniu
(bardziej „rozciągalnych”, choćby z pomocą jakiegoś dobrego „smaru”),
pod osłoną miasta, przyczyniając się w ten sposób do powiększania
chaosu, gdyż siedziby zarządów są teraz rozsiane w sposób nielogiczny,
a konsekwencją tego jest eksplozja ciągów ruchu i niemożność dotarcia
służb publicznych do tych miejsc, rozsianych gdzie się tylko da.
Tymczasem w domach historycznego centrum, gdzie pozostały
mieszkania „ludowe”, połączony efekt niemożności przekształceń i
równie demagogicznych praw, jak choćby „zasady równości” (która żąda
od właścicieli, aby byli nie tyle operatorami gospodarczymi, ile
filantropami w stylu De Amicisa), powoduje degradację substancji
mieszkaniowej, zaniechanie wszelkich konserwacji, bezprawne
zajmowanie „pustostanów” przez wszelkiego typu desperatów.

382
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

A ponieważ ruch samochodowy jest na pewno jednym z


najuciążliwszych aspektów tak zwanego postępu, ale jest zarazem siłą
groźną, z którą realnie trzeba się liczyć, zapory kozłów wokół centrum
spowodowały katastrofalne przepełnienie strefy przyległej. Tak więc
nieszczęśliwcy – quorum ego474 – którzy mieszkają na obrzeżach
„zakazanego miasta”, są zablokowani u siebie przez morze
„samochodów”, które polują na każde miejsce do zaparkowania, i przez
motory kręcące się bezsilnie w próżnej nadziei posunięcia się do przodu.
Również tutaj siły ekonomiczne wystąpiły z inicjatywą, żądając
pokrycia podziemnymi parkingami nie nadających się do życia dzielnic
wokół strefy, do której obowiązuje zakaz wjazdu.
I oburzenie czerwono-zielonych z rady miasta, których podręcznik
sloganów tak brzmi w tym punkcie: „Parkingi pociągają za sobą
dodatkowy ruch. Nie należy ich budować. Właściwa recepta – to środki
komunikacji publicznej i rower”. Ale jeśli środki publiczne również utkną
w grzęzawisku ruchu, i to bardziej w tym, który zatrzymuje się w danym
miejscu bezprawnie – nie mogąc postąpić inaczej – niż w tym, który
próbuje się poruszać? A kto popróbował, ten wie, że nie wsiada się tu na
rower bez przygotowanego wcześniej testamentu. Pytania nieważne, nie
przewidziane przez schemat, który głosi, że człowiek jest dla ideologii, a
nie odwrotnie. (Nie trzeba zapominać, że w latach osiemdziesiątych ten
sam podręcznik „postępowych” sloganów przeciwstawiał się również
budowie metra, opierając się na obłędnym sloganie: „Metro jest
burżuazyjne, tylko tramwaj jest proletariacki”).
A legendarna „zieleń publiczna”? Nie widać jej ani metra więcej. Na
„zwolnionych terenach” ani ktoś prywatny nie pobudował czegokolwiek,
ani żadna rada nie ukształtowała żadnego parku. Jak było do
przewidzenia, na skutek ofensywy ekologów z absolutnym zakazem

474
Łac. = wśród których i ja.

383
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

budowy, właściciele tych terenów sprzeciwiają się wszystkim planom


przy pomocy nieskończonego ciągu odwołań, i kontrodwołań ze strony
przeciwnej.
Może i lepiej. Przechodząc bowiem od bukolicznej utopii do twardej
rzeczywistości, widzimy, że istniejące już parki i ogrody przekształciły się
z terenów przynoszących radość w koszmar, ze służby społecznej w
społeczną plagę – w ziemię zdobyczną nielegalnych handlarzy
narkotyków, narkomanów, zboczeńców seksualnych, rabusiów. Ale to
również nie ma znaczenia dla tych, którzy śnią, w samym sercu Padanii,
o bukolicznym „Lasku mediolańskim”. Niech Bóg nas strzeże (i „jakość”
naszego życia) przed fanatyzmem obrońców środowiska naturalnego,
którzy za wszelką cenę chcą nas uszczęśliwić.

116. RZECZY OSTATECZNE

Rytm życia zdaje się jeszcze przyśpieszać. Nie ma już tygodnia, aby
nie zostało zapowiedziane ogłoszenie jakiegoś dokumentu kościelnego,
jakiegoś pracowitego destylatu komisji duchownych, na każdym szczeblu
i na każdy temat. Mechanizm jest zawsze ten sam: konferencja prasowa,
aby zapowiedzieć wytwór, i udział w niej tych samych co zwykle
informatorów, notatka na łamach gazet, często zbaczająca z drogi, jeśli
podchwyci (lub zniekształci) jeden tylko aspekt, jakieś jedno słowo.
Rezultatem jest raczej zwiększenie pomieszania niż jasność. Wszystko
zazwyczaj kończy się na tym, w oczekiwaniu kolejnego wkrótce
dokumentu, który również spocznie w archiwach.

384
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Już o tym mówiliśmy475 (i wielu księży, a nawet biskupów, napisało do


mnie z wyrazami poparcia): mnożenie słów – pozbawionych często siły,
bo będących owocem mediacji i kompromisów, w obawie, żeby nie
dotknąć czyjejkolwiek wrażliwości – i stosy dokumentów nie są
prawdopodobnie znakiem żywotności, jak to sobie przesadnie
wyobrażają optymiści. Są może, przeciwnie, niepokojącą oznaką
niepewności, jeśli nie zagubienia.
Są na pewno sposobem, za pośrednictwem którego nowy kościelny
„aparat biurokratyczny” uzasadnia swoje istnienie, ale ma to bardzo
niewiele wspólnego z wymaganiami „ludu Bożego”.
Można nawet zaryzykować, że sprawia to wrażenie, jakby Kościół był
czymś skomplikowanym, przesadnie wypracowanym, niepewnym, nadal
otwartym placem budowy, gdzie, zanim się rozsądzi dobro i zło, trzeba
oddać się poszukiwaniom archiwalnym w rozlicznych poprzednich
„dokumentach”, przestudiować całą literaturę socjologiczną, następnie
przejść do debat i do poszukiwania kompromisów w grupach ekspertów.
Aby koniec końców nie rozumieć, co robić w konkretnej rzeczywistości, i
czekać na następny dokument, „bardziej posuwający sprawę do przodu”.
Istnieje stała tendencja historyczna, zgodnie z którą ustrój polityczny
w stanie kryzysu (jak na przykład włoski) mnoży ustawy i prawa. Ale ta
sama stała odnosi się do każdej instytucji ludzkiej (a Kościół jest nią
również): mnoży się słowa, wypracowane, rozważone zdania, jako
instynktem dyktowane, choć złudne lekarstwo, aby nie stanąć wobec
podstawowych problemów. Tych problemów, które wymagają nie tyle
zdań soft476, zarazem potwierdzających i zaprzeczających oraz
kłaniających się każdemu, ile chirurgicznego skalpela, a nawet toporka,
dokładnego wyboru pola i tej jasności stanowisk, która nie wiadomo

475
Zob. artykuł 93.
476
Ang. = miły, miękki, delikatny.

385
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

dlaczego wydaje się dziś tak mało miłosierna i dobroczynna, podczas


gdy jest podstawą miłości ewangelicznej.
Czy nie zostało może napisane: Niech wasza mowa będzie: Tak, tak;
nie nie. A co nadto jest, od Złego pochodzi (Mt 5,37)? Albo jeszcze:
wasze „tak” niech będzie „tak”, a „nie” niech będzie „nie”, abyście nie
popadli pod sąd (Jk 5,12)? Są to słowa Nowego Testamentu, lecz – jak
się wydaje – już teraz nie cytowane, w obawie żeby nie popaść w
podejrzenie czy oskarżenie o „integryzm”, o „brak ducha dialogu”.
Zapomina się, że dialog – ten autentyczny – ma w swym założeniu
jasność stanowisk. Poszanowanie i miłość wobec rozmówcy nakazują
dokładnie mu powiedzieć, co u niego aprobuję, a co potępiam, czemu
wierzę, a co odrzucam.

Trzeba powrócić do słów niewielu, a jasnych. Jeśli to konieczne – do


słów „mocnych”, nawet gorszących, ale właśnie dlatego bardziej
skutecznych. Choćby do najbardziej niewymawianego ze wszystkich –
do słowa „piekło”.
Myślałem o tym, przeglądając (bo czytanie, nawet z obowiązku
zawodowego, jest teraz niemożliwe, można co najwyżej „przerzucić” te
masy papieru) jeden z najlepszych – co trzeba przyznać – ostatnich
dokumentów kościelnych, poświęcony mianowicie produkcji i konsumpcji
pornografii. Tekst dobry, nawet miejscami niezwykle żywotny, wolny
nieomal, jeśli to w ogóle dziś możliwe, od tej gadaniny
„psychosocjologicznej” jakiegoś „eksperta od nauk o człowieku”.
Dlaczego jednak zatrzymywać się w pewnym punkcie i odmawiać
pójścia w głąb rzeczy, aż do tego precyzyjnego „uczynku miłosiernego
wobec duszy” ze starego katechizmu: „upominać grzeszących”? A
upominać ich z braterską surowością, tak jak czynił sam Jezus.

386
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

W tych dokumentach, jeśli jednak chce się je pisać, należałoby


spróbować wyłożyć znowu na stół karty wiary: „Uważajcie, drodzy bracia,
ponieważ według Ewangelii, w którą wierzymy, niektóre drogi, jak droga
pornografii (lub narkotyków, lub przestępczości, lub ucisku), mogą
prowadzić do wiecznego potępienia, nieugaszonego ognia, do tego, co
nazywamy piekłem”.
Może w to piekło już nie wierzymy, zważywszy, że nikt dziś, na
żadnym szczeblu kościelnym, nie śmie mówić o tej straszliwej tajemnicy
Bożego sądu, który, choć w sposób dla nas nieprzenikniony, towarzyszy
tajemnicy Jego miłości. „Niech boją się przynajmniej Boga, jeśli już nie
boją się ludzi” – mówili mistrzowie dawnej klasycznej duchowości. A
bojaźń Boża – jak mówi Biblia – jest początkiem mądrości477; jeśli ludzie
nie mogą stać się „mądrzy”, niech przynajmniej mają się na baczności.
Niech pasterze przestrzegają swego obowiązku, aby nie ukrywać nic
w sprawach wiary; to będzie również ich wkład na rzecz całego
społeczeństwa, i okażą się na pewno bardziej użyteczni, niż
przemieniając się w socjologów bądź działaczy związkowych, których aż
nadto jest w świecie. Trzeba znów zwiastować wiekuistą nagrodę
dobrym i przypominać ryzyko wiecznego zatracenia źle postępującym;
mówić znowu o raju i piekle. Dla chrześcijan, poza wiernością Credo w
całej jego rozciągłości, byłby to udział w ludzkim współżyciu, coraz
bardziej zagrożonym przez demony pieniądza, władzy, egoizmu,
nadużyć.
Aspekt „społeczny” rzeczy ostatecznych (śmierć – sąd – niebo albo
piekło) oto temat aktualny, poruszany jednak przez liczne kręgi
duchowieństwa niemal wstydliwie, myślą bowiem, że ich wkładem do
wspólnoty ludzi jest mówić i robić to, co sam świat lepiej potrafi im

477
Ps 111,10: Bojaźń Pańska początkiem mądrości; wspaniała zapłata dla tych, co według niej
postępują…

387
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

powiedzieć i uczynić, i to od dłuższego już czasu. Z rezultatami jednak,


które na własne oczy widzimy.

Mówicie, że to nie jest skuteczne. A czy przypadkiem skuteczne,


wobec tragicznych plag naszych czasów i wobec odpowiedzialnych za
to, są analizy, napomnienia, działalność asystentów socjalnych, komisje
badawcze, drętwe nawoływanie do tyleż szlachetnych, co
nieskutecznych „wartości”? W każdym razie – czy będzie, czy nie będzie
skuteczna – prawda, w którą chrześcijanin wierzy, powinna być
wypowiedziana; trzeba pamiętać o tym, że – jeśli nie chce on
zrezygnować ze swej wiary – to nie może być przekonany, iż szkody i
zagrożenia płynące z zachowań występnych nie ograniczają się jedynie
do tego świata, do tego życia.
Grzech powinien być na nowo nazywany po imieniu, bez
socjologicznych escamotages478, według których wszyscy koniec końców
są zarazem winni i bez winy, i nikt już nie musi płacić więcej niż inni. Nie
można mówić o grzechu bez nawiązania do tego dnia, w którym
sprawiedliwy Sędzia „da każdemu według jego zasług bądź win”.
Wracając jednak do skuteczności, to nie byłbym tak pewny niewielkiej
wagi powrotu do głoszenia kazań, tego „właściwego”. Świat jest jeszcze
pełen „don Rodrygów”479 zuchwałych w złym (przynajmniej dopóki
wszystko idzie dobrze) i pozornie odpornych na wszelkie napomnienia,
lecz (żeby to powiedzieć za Manzonim) nie wolnych od „skrywanej
trwogi” i „dalekich, tajemniczych obaw” don Rodryga, jeśli jakiś fra
Cristoforo znajdzie jeszcze tyle odwagi, po daremnych próbach dróg
dialogu i miłosierdzia, by podnieść rękę w ewangelicznym upomnieniu:
„Zaprawdę, powiadam wam. Nadejdzie dzień…”.

478
Franc. = sztuczki, uniki, wykręty.
479
Don Rodryg, fra Cristoforo – bohaterzy powieści A. Manzoniego, Narzeczeni (zob. przypis szósty

388
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

117. KRÓLOBÓJCY

Noc z 16 na 17 stycznia 1793 roku. Konwent Narodowy głosuje za


skazaniem na śmierć króla Ludwika XVI. Głosujących (imiennie, a więc w
sposób jawny) jest 721; z tego 361 mówi „tak” za gilotyną, 360 – „nie”.
Różnica tylko jednego głosu, ale dla króla i monarchii o wszystkim
przesądza.
Znamienna była atmosfera, w której przebiegała dyskusja i odbyło się
głosowanie, poczynając od takich deklaracji, jak ta deputowanego
jakobińskiego nazwiskiem Legendre, który mówił, iż jest przekonany o
konieczności „zarżnięcia wieprzka” i posłania po kawałku każdemu
departamentowi, ku przestrodze reakcjonistów i pokrzepieniu
rewolucjonistów. Danton przypomina Konwentowi: „Nie chcemy sądzić
króla, chcemy go zabić”. A Robespierre: „Wy nie jesteście sędziami, nie
ma mowy o żadnym procesie. Ścięcie króla jest niezbędnym środkiem
dla zapewnienia bezpieczeństwa publicznego”. Abbé Grégoire, biskup,
przywódca Kościoła służalczego, który poprzysiągł wierność nowemu
reżymowi, grzmiał: „Królowie są w porządku duchowym tym, czym jest
gangrena w porządku fizycznym”.
Historycy jednak bywają niedyskretni. Oto ktoś zadał sobie trud, aby
zobaczyć, co się stało z 361 osobami, głosującymi za gilotyną dla tego,
którego pogardliwie nazywano „obywatelem Ludwikiem Kapetem”. Z tej
liczby 74 osoby zmarły śmiercią nagłą; prawie zawsze im także ścinano
głowy. Każda rewolucja, jak wiadomo, pożera swoich rodziców i własne
dzieci. Inni zmarli z różnych powodów. Ale z pozostałych przy życiu 121
osób wszystkie ubiegały się i otrzymały urzędy publiczne, często bardzo
odpowiedzialne, za rządów Napoleona.

w artykule 29. ECHA RELIGIJNE.

389
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Nazywali się z dumą „królobójcami”. W domaganiu się kary śmierci


dla Ludwika XVI widzieli (tak mówili) koniec wszelkich przywilejów,
wszelkiego prawa Bożego, wszelkiej nierówności, wszelkiej władzy, która
by nie pochodziła od ludu. Zabili więc króla może nieudolnego, ale na
pewno poczciwego. A w kilka lat później poszli na służbę krwiożerczego
cesarza, który chciał być ukoronowany przez papieża (do czego nigdy
nie pretendowała stara dynastia) i próbował przywrócić przepych oraz
pompę Króla Słońce480.
O tym się zapomina. Ale nie dziwi to kogoś, kto trochę zna ludzi.
Poczynając, oczywiście, od samego siebie.

118. CHINY

Nieszczęsny Hans Küng! Od paru tygodni krąży w przekładzie


włoskim jego ostatnie dzieło, poświęcone Chrześcijaństwu i religijności w
Chinach. W świetle tego, co się wydarzyło (straszliwa masakra
młodzieży protestującej na placu Tien An-men w Pekinie przeciwko
reżymowi komunistycznemu), nie pozostają obojętne pewne
stwierdzenia teologa szwajcarsko-niemieckiego, które tu można
wyczytać. Według niego stary tyran chiński, Deng Xiaoping – ten sam,
który zarządził krwawe stłumienie wystąpień młodzieży – może być jakąś
nadzieją, że „usunięta religijność wróci znowu do życia”, ponieważ
zmierza on, „w odróżnieniu od swego poprzednika Mao, do osiągania
pewnej syntezy marksizmu i konfucjanizmu” (s. 269).
W każdym razie Küng nie ustaje w „apelowaniu do katolików
chińskich”, żeby „pogodzili się jedni z drugimi, z Rzymem i z rewolucją
chińską, aby w ten sposób dać światu świadectwo miłości

480
Franc: Le Roi Soleil. Określenie króla Francji – Ludwika XIV.

390
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

chrześcijańskiej, która z całą pokorą otwiera drogę praktyce politycznej.


Istotnie, również w Chinach czeka na realizację nowy model
chrześcijaństwa” (s. 267).
Nasz teolog sądzi następnie, że nie do odrzucenia dla teologii
chrześcijańskiej w Chinach jest: „Odważne przeformułowanie pierwotnej
wiary biblijnej w świetle aktualnych doświadczeń ludzkich, z wzięciem
pod uwagę obecnej sytuacji społeczno-politycznej. Podobnie jak dziś na
Zachodzie, aby być chrześcijanami, nie trzeba już występować
przeciwko Galileuszowi i Darwinowi, przeciw Rewolucji francuskiej i
rosyjskiej481, tak również w Chinach, aby móc żyć po chrześcijańsku, nie
trzeba już angażować się w walkę przeciwko Mao i rewolucji chińskiej.
Autentyczna współczesność i autentyczne bycie chrześcijanami nie
wykluczają się już w Chinach” (s. 272).
Zresztą, jak pisze sam Küng, „proklamacja Chińskiej Republiki
Ludowej na wzór sowiecki przez Mao Tse-tunga, 21 września 1949 roku,
była wydarzeniem epokowym, którego nieprzemijającą doniosłość
powinni dziś uznać również chrześcijanie. Po raz pierwszy w czasach
nowożytnych Chiny zostały uwolnione spod wpływu mocarstw
zagranicznych i odnalazły w pełni autonomii […] swoją godność
narodową” (s. 263).

Rzecz szczególna. Te same resztki komunistów na Zachodzie


określają jako „rzeźnika” owego Denga, który według Künga powinien
być postrzegany z sympatią, jako przeniknięty pokojowymi uczuciami
konfucjańskimi (i chrześcijańskimi). Tymczasem przed ambasadą
Chińskiej Republiki Ludowej w Rzymie Achille Occhetto, sekretarz
Włoskiej Partii Komunistycznej, robi wszystko, aby wykrzyczeć światu, że
jego partia nie chce mieć nic wspólnego z reżymem, który nazywa

391
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

„czerwonym faszyzmem” i który przemienił największy plac w Pekinie w


rzeźnię bezbronnych młodych ludzi.
Pragnienie podkreślenia swojego dystansowania się jest tak wielkie,
że w partii przy via delle Botteghe Oscure482 rozpaliła się gwałtowna
dyskusja nad koniecznością zmiany nazwy. „Komunistyczna – mówi
wielu towarzyszy opowiadających się za tym – jest już terminem
fatalnym, powiązanym ze zbyt licznymi porażkami i rzeziami”. A oto sam
Occhetto: „Trzeba uczciwie przyznać, i wyciągnąć z tego twarde
konsekwencje, że komunizm, gdziekolwiek został urzeczywistniony,
spowodował co najmniej równie tyle cierpień, ilu chciał zaradzić”.
Pół wieku później sami zainteresowani przyznają zatem rację Piusowi
XI, który już w roku 1937 określał komunizm jako „do głębi
przewrotny”483. Ci sami osieroceni przez „czerwonego boga, który
poniósł klęskę”, nalegają na konieczność niesolidaryzowania się z
Dengiem i ze „starokomunistyczną mafią chińską”, a nawet ich
sabotowania, gdzie tylko się da.
W tym samym czasie zabiera głos ksiądz szwajcarski, zachęcając
katolików chińskich do „pogodzenia się z reżymem”, „aby z całą pokorą
otworzyć drogę praktyce politycznej”. Oto ten zakonnik, wykładowca
teologii ekumenicznej, pisze, że „dziś na Zachodzie, aby być
chrześcijanami, nie trzeba już występować przeciw rewolucji rosyjskiej”, i
to właśnie wtedy, kiedy komuniści zachodni, a teraz już sami Sowieci,
zakładają, iż trzeba koniecznie zamknąć w nawiasach to, co wydarzyło
się z udziałem Lenina w Petersburgu, w 1917 roku. Oto jeszcze nasz
kapłan upomina z Niemiec, że dziś w Chinach, „aby móc żyć po

481
Mowa tu o Rewolucji francuskiej 1789 r. i o Rewolucji październikowej 1917 r.
482
Ulica w Rzymie, w pobliżu Mostu Św. Anioła (i Watykanu), gdzie mieściła się siedziba Włoskiej
Partii Komunistycznej.
483
W encyklice Divini Redemptoris promissio, wyd. pol.: O bezbożnym komunizmie, tłum. bp dr
Stanisław Okoniewski, Warszawa 1937.

392
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

chrześcijańsku, nie trzeba już angażować się w walkę przeciwko Mao i


rewolucji chińskiej”, będącej „wydarzeniem epokowym, którego
nieprzemijającą doniosłość powinni dziś uznać również chrześcijanie”.

Jak widać, Küng idzie o wiele dalej niż twarde, skrajne skrzydło
komunistyczne, upierające się przy obronie tego wszystkiego, co
wydarzyło się w obecnym stuleciu w Rosji i w Chinach. Żąda od
chrześcijan uznania reżymu – i solidaryzowania się z nim – który nawet
ocalałe grupki gauchistes484 chcą postrzegać jako obalony. Wymaga od
tego, co pozostało z umęczonego Kościoła w Chinach, aby
współpracowano – i uznano go za „nieprzemijający” (konstruując wręcz
wokół problemu stosowną teologię) – z systemem, który przez cały świat
został znienawidzony i któremu życzy się końca.
Ale w tym „pławieniu się w pochlebstwach” dla okrutnej kasty nowych,
czerwonych mandarynów, która wzbudziła oburzenie w świecie i nawet
wśród komunistów doprowadziła do tego, że poczuli się zawstydzeni,
teolog z Tybingi posuwa się jeszcze dalej: „W Chinach orędzie Kościoła,
jeśli ma być zgodne zarówno z Pismem Świętym, jak i z czasem,
powinno być zorientowane raczej na konkretne dokonania w
społeczeństwie chińskim niż na poprawność dogmatyczną i ścisłą
ortodoksyjność” (s. 273). Co zdaje się znaczyć – jeśli te słowa mają jakiś
sens – że obowiązkiem chrześcijan chińskich jest manipulowanie Credo,
aby uczynić je miłym nomenklaturze starych, krwiożerczych biurokratów,
rządzących przeciwko ludowi.
Są to zapowiedzi i wypowiedzi, które wprawiłyby w oburzenie nawet
ostatki bojowników marksistowskich, gdyby oddawali się lekturom „idącej
z postępem” teologii.

484
Franc. = goszyści, skrajna lewica.

393
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Co do nas, to na pewno nas zaskakują. Niedawno przypomnieliśmy o


proroctwie, kiedyś sformułowanym przez Jeana Guittona, według
którego „jedynie sędziwi zakonnicy i księża, pragnący nadążać za
czasami, bronić będą marksizmu, gdy przestaną już to robić marksiści.
W ten sposób, uważając się za podążających z biegiem czasu, okażą się
jak zwykle anachroniczni”.
Zresztą nie będąc jeszcze zgrzybiałym starcem, tylekroć sam
stwierdzałem trafność przestrogi, według której „kto poślubia świat, jego
możnych i jego mody, wkrótce zostaje wdowcem”. A ilu spośród nas,
także chrześcijan, widzieliśmy kroczących z pieśnią na ustach przy
rydwanie jakiegoś nowego Konstantyna (byle, oczywiście, został uznany
za „postępowego”), aby potem udawać, że nic się nie stało, i usiłować
szukać innego, kiedy ten wóz – jak w ostrzeżeniu Jezusa (Mt 15,14) –
wpadł do dołu!

119. WNIEBOWSTĄPIENIE

Rzeczą osobliwą – skoro już mówiliśmy o ostatnim dziele Hansa


Künga na temat Chińczyków – jest również pochopna negacja
wniebowstąpienia Chrystusa, które nie jest jakąś prawdą marginalną,
lecz dogmatem, i to tak podstawowym, że znajduje się we wszystkich
bez wyjątku Symbolach wiary485. W tych właśnie, w których uznawaniu
całe chrześcijaństwo jest jeszcze (przynajmniej formalnie) zjednoczone i
których akceptacja jest rozważana także przez kontrowersyjną
Ekumeniczną Radę Kościołów z siedzibą w Genewie, jako konieczny
warunek, żeby móc się nazywać „chrześcijanami”.

485
W Symbolu (wyznaniu wiary) Apostolskim i w Nicejsko-Konstantynopolitańskim.

394
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Ascendit ad Caelos, sedet ad dexteram Patris omnipotentis486: to jest,


mówią jednomyślnie Ojcowie, konieczne dopełnienie paschalnej
tajemnicy śmierci i zmartwychwstania. Według Künga natomiast, na
stronie 205, „nie jest tak, jakoby Jezus, na równi z jakimś świętym
taoistycznym, «wstąpił do nieba pewnego promiennego dnia» (tylko
Łukasz przekazuje, długi czas po śmierci krzyżowej Jezusa, legendę o
«wniebowstąpieniu»)”.
Poza metodą tak swobodną w ustanawianiu powiązania między
prawdą wiary i Pismem Świętym, która wprawiłaby w zakłopotanie
najbardziej zsekularyzowanego teologa protestanckiego, nieświadomym
rzeczy czytelnikom należy przypomnieć, że „legenda” (jak ją nazywa
nasz „ekumenista”) nie jest przekazana „tylko przez Łukasza” (a
jakkolwiek by było, to zarówno w jego Ewangelii, jak i w Dziejach
Apostolskich). Aby pozbyć się rzekomej „legendy o Wniebowstąpieniu”,
trzeba by ocenzurować końcową część Ewangelii według św. Marka,
przynajmniej cztery zapowiedzi samego Jezusa u Jana, fragment Listu
św. Pawła do Efezjan, dwa w Liście do Hebrajczyków, jeden w
Pierwszym Liście św. Piotra. Nie mówiąc już o całej najstarszej Tradycji
patrystycznej, wspólnej katolikom, prawosławnym i protestantom.
Czy to jest właśnie ekumenizm, czy zbyt lekkie odrzucanie tego
samego „depozytu wiary”, w sprawie którego – jak się mówi – chce się
rozmawiać?

486
Łac. = wstąpił na niebiosa, siedzi po prawicy Boga, Ojca wszechmogącego – słowa z Symbolu
Apostolskiego.

395
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

SŁOWNIK – INDEKS OSÓB

Abraham, wg Biblii praojciec narodu żydowskiego, ojciec Izmaela i Izaaka


Adler Allan D., amerykański naukowiec z New England Institute, badacz Całunu
Turyńskiego (1981 r.)
Ahaswer, najbardziej rozpowszechnione imię legendarnego Żyda Wiecznego Tułacza. Wg
Historia maior mnicha Mateusza z Paryża (ok. 1250 r.) był to jeden z odźwiernych
Piłata; miał ponaglać i uderzyć Jezusa w czasie drogi krzyżowej
Alberoni Francesco (ur. 1929), socjolog włoski
Aleksander VI, Rodrlgo Borgia (1430-1503), papież w latach 1492-1503, postać mało
chwalebna, niemniej umocnił Państwo Kościelne
Alembert Jean le Rond D' (1717-1783), francuski filozof, matematyk i fizyk doby
Oświecenia, współtwórca Wielkiej Encyklopedii francuskiej
Allah, w islamie określenie Boga jedynego
Allais Alphonse (1854-1905), pisarz francuski, posługujący się w swej twórczości komizmem
opartym na absurdzie i mistyfikacji
Allen David, współczesny antropolog 4
Almirante Giorgio (1914-1988), polityk włoski, reprezentujący Movimento Sociale Italiano
(Włoski Ruch Społeczny)
Amadeusz IX Błogosławiony (1435-1472), książę Sabaudii, beatyfikowany w 1677 r.
Cierpiał na epilepsję, w związku z czym rządy sprawowała jego żona, Jolanda
Francuska, siostra króla Ludwika XI, który zagarnął potem Sabaudię
Ambroży św., Ambrosius Aurelius (ok. 340-397), biskup Mediolanu, doktor Kościoła,” teolog
Amerio Romano, współczesny uczony szwajcarski, autor esejów religijnych
Amiel Henri-Frédéric (1821-1881), pisarz szwajcarski (w j. francuskim), filozof heglista
Ampère André-Marie (1775-1836), fizyk francuski, od którego nazwiska pochodzi nazwa
jednostki natężenia prądu – amper (A)
Ancona Leonardo, współczesny włoski psychoanalityk, profesor psychologii na
Uniwersytecie Katolickim Sacro Cuore w Mediolanie
Anderson Marian (1902-1993), murzyńska śpiewaczka amerykańska (kontralt), wybitna
wykonawczyni pieśni romantycznych, repertuaru oratoryjno-kantatowego oraz
spirituals. Występowała także w Europie (w 1934 r. – w Polsce). Autorka wspomnień
pt. Panie mój, co za poranek (1956, wyd. pol. 1960)

396
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Andreotti Giulio (ur. 1919), włoski polityk i mąż stanu, członek Chrześcijańskiej Demokracji,
oskarżony o korupcję i związki z mafią
Ange Daniel, współczesny francuski autor książek o tematyce psychologicznej i religijnej
Angela Piero (ur. 1928), włoski publicysta i autor popularnonaukowych programów
telewizyjnych
Anna św., matka Maryi, patronka małżeństw, matek, wdów i żeglarzy
Aragon Louis (1897-1982), pisarz francuski, od ok. 1930 r. związany z ruchem
komunistycznym
Arpino Giovanni (ur. 1927), włoski pisarz i dziennikarz, autor powieści i nowel o tematyce
społecznej
Arystoteles (384-322 p.n.e.), filozof grecki, uczeń Platona, najbardziej wszechstronny
myśliciel i uczony starożytności
Augustyn św., Aurelius Augustinus (354-430), biskup, filozof i teolog, Ojciec i doktor
Kościoła
Aurelian, Lucius Domitius Aurelianus (214-275), cesarz rzymski, wyniesiony na tron przez
armię. Wzniósł w 271 r. mury obronne Rzymu (Mury Aureliańskie). Popierał kult
Niezwyciężonego Słońca (Sol invictus)

Bacon Francis (1561-1626), angielski mąż stanu i filozof, główny przedstawiciel empiryzmu,
twórca klasyfikacji nauk i teorii idoli („złudzeń umysłu”)
Baer Randall N., jedna z czołowych osobistości ruchu New Age w Ameryce, ekspert w
dziedzinie tzw. mocy kryształu, znawca filozofii tego ruchu i medycyny holistycznej. Po
odejściu z ruchu opisał swoje doświadczenia w książce pt. W matni New Age (wyd.
pol. 1996)
Baget Bozzo Gianni, współczesny publicysta włoski
Baima Bollone Pierluigi, profesor medycyny sądowej na uniwersytecie w Turynie,
współczesny włoski badacz Całunu
Balic J., zakonnik, konsultor Kongregacji Świętego Oficjum (1958 r.)
Ballestrero Anastasio, włoski kardynał, arcybiskup Turynu (do stycznia 1989 r.), kustosz
Całunu Turyńskiego (do 20 VIII 1990 r.)
Bargellini Piero, włoski publicysta katolicki z okresu międzywojennego
Baring Maurice (1874-1945), szkocki dziennikarz, pisarz, poeta i eseista, reprezentant nurtu
chrześcijańskiego humanizmu
Barry G., cyt. w angielskim The Cynic's Lexicon
Basile Giambattista (1575-1632), pisarz włoski okresu baroku, autor słynnego zbioru baśni z
morałem (w dialekcie neapolitańskim), zwanego także Pentameronem

397
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Baudelairc Charles (1821-1867), francuski poeta i krytyk, prekursor symbolizmu, autor m.in.
Kwiatów zła
Bąkowska Eligia (tłum.)
Benedykt z Nursji św. (ok. 480-ok. 547), założyciel Zakonu Benedyktynów, opat na Monte
Cassino, twórca reguły i duchowości benedyktyńskiej; ogłoszony w 1964 r. patronem
Europy
Bergson Henri (1859-1941), filozof francuski, współtwórca tzw. filozofii życia (élan vital –
„pęd życia”); laureat Nagrody Nobla w 1927 r.
Berlusconi Silvio (ur. 1936), przedsiębiorca i polityk włoski, właściciel międzynarodowego
koncernu (Fininvest) środków masowego przekazu, w okresie V-XII 1994 premier
Włoch z ramienia centroprawicowego ruchu Forza Italia
Bernadetta Soubirous św., s. Maria Bernarda (1844-1879), młoda Francuzka, która w
1858 r. dostąpiła 18 widzeń Matki Bożej w grocie Massabielle w Lourdes.
Kanonizowana w 1933 r.
Bernanos Georges (1888-1948), francuski pisarz i publicysta katolicki, autor powieści, m. in.
Pod słońcem szatana, Pamiętnik wiejskiego proboszcza
Bernardyn ze Sieny św. (1380-1444), włoski franciszkanin, reformator zakonu, kaznodzieja
ludowy i teolog
Bernareggi F., biskup Bergamo (1946 r.)
Bessière Gérard, cyt. w La girandola Alessandra Pronzato
Biffi Giacomo (ur. 1928), kardynał włoski, arcybiskup Bolonii
Bloy Léon (1846-1917), francuski pisarz katolicki, występujący przeciw krzywdzie społecznej
Błaut Sławomir (tłum.)
Bobbio Norberto (ur. 1909), włoski teoretyk i filozof prawa, historyk doktryn prawnych,
działacz socjalistyczny, senator
Bocca Giorgio (ur. 1920), włoski publicysta
Boll Marcel, matematyk, zajmujący się uzasadnieniem prawa wielkich liczb
Bonawentura z Bagnoregio św., właśc. Johannes Fidanza (1221--1274), włoski
franciszkanin, teolog, filozof, mistyk, biskup i kardynał, kanonizowany w 1482 r., doktor
Kościoła (zwany doctor seraphicus)
Boniecki Adam MIC, ks. (autor Kalendarium życia Karola Wojtyły, 1983 r.) 220.
Bonnet S., cyt. w La girandola A. Pronzato
Borgese Giuseppe Antonio (1882-1952), pisarz włoski, autor nowel, powieści, poezji i
dramatów
Bosco Giovanni zob. Jan Bosco św.
Bosco Małgorzata, matka św. Jana Bosco, po owdowieniu pomagająca mu w Oratorium dla

398
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

chłopców w Valdocco
Bossuet Jacques-Bénigne (1627-1704), francuski biskup, teolog, pisarz i historyk
Bourget Paul (1852-1935), francuski pisarz i eseista, autor powieści psychologicznych
Boy zob. Żeleński Tadeusz.
Brecht Bertolt (1898-1956), niemiecki pisarz, teoretyk teatru, dramaturg
Brentano Clemens (1778-1842), niemiecki poeta i prozaik, przedstawiciel późnego
romantyzmu
Breżniew Leonid Iljicz (1906-1982), działacz komunistyczny i państwowy ZSRR, od 1966 r.
sekretarz generalny KC KPZR. Cechy jego polityki: stagnacja społeczno-polityczna i
gospodarcza, ekspansja polityczno-wojskowa, doktryna o ograniczonej suwerenności
krajów bloku komunistycznego
Bruckberger Raymond Leopold, autor m.in. Dziejów Jezusa Chrystusa (wyd. pol. 1970), cyt.
we francuskim Słowniku cytatów chrześcijańskich
Brunon z Kolonii św. (1030-1101), teolog mistyk, założyciel Zakonu Kartuzów
Buber Martin (1878-1965), żydowski filozof i religioznawca, przedstawiciel mistycyzmu,
badacz dziejów chasydyzmu
Buffon Georges-Louis Leclerc de (1707-1788), francuski przyrodnik i filozof, współautor
wielotomowej Histoire naturelle, obejmującej ówczesną wiedzę o całej przyrodzie
Buonarroti Michelangelo zob. Michał Anioł.
Butler David, cyt. w angielskim The Cynic's Lexicon

Calvin Jean zob. Kalwin Jan.


Cammilleri Rino (ur. 1950), włoski pisarz i publicysta
Canevari Raffaele (1829-1900), włoski inżynier, autor zrealizowanego projektu uregulowania
Tybru w Rzymie
Cardini Franco, współczesny włoski historyk-mediewista
Carducci Giosue (1835-1907), włoski poeta i krytyk literacki, laureat Nagrody Nobla w
1906 r.
Carr Albert, cyt. w angielskim The Cynic’s Lexicon
Castans W., cyt. we francuskim Słowniku cytatów chrześcijańskich
Castiglione Baldassare (1478-1529), włoski pisarz i dyplomata, przedstawiciel dworskiej
kultury Odrodzenia, autor traktatu Il corteggiano (1528 r.), którego przekład
(przeróbka) na j. polski przez Łukasza Gómickiego nosi tytuł Dworzanin polski
(1566 r.)
Cavani Liliana (ur. 1936), włoska scenarzystka i reżyser filmowy, podejmujący drażliwe
tematy polityczno-społeczne

399
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Celsus, Kelsos (II w.), filozof pogański, autor pierwszego dzieła przeciw chrześcijaństwu,
znanego tylko z dzieła Orygenesa Przeciw Celsusowi
Ceronetti Guido (ur. 1927), włoski pisarz, eseista i poeta, tłumacz Biblii i klasyków rzymskich
Cesbron Gilbert (1913-1979), pisarz francuski, przedstawiciel nurtu katolickiego, autor
powieści o współczesnej problematyce moralno-społecznej
Chabanis Christian, autor m.in. La mort, un terme ou un commencement (1982; wyd. pol.:
Śmierć, kres czy początek, Warszawa 1987), cyt. we francuskim Słowniku cytatów
chrześcijańskich
Charbel (Scharbel) Makhluf św., właśc. Jusuf Makhluf (1828-1898), mnich i kapłan
maronicki, beatyfikowany w 1965 r., kanonizowany w 1977 r.
Charles A., cyt. we francuskim Słowniku cytatów chrześcijańskich
Chesterton Gilbert Keith (1874-1936), angielski pisarz katolicki, eseista i publicysta
Chrapek Jan CSMA, ks., abp (red. nauk.)
Chrystus zob. Jezus Chrystus.
Cichowicz Augustyn (tłum.)
Cioran Émile Michel (1911-1995), eseista francuski pochodzenia rumuńskiego, przeniknięty
ideami nihilizmu i pesymistyczną wizją współczesnej cywilizacji
Claudel Paul (1868-1955), francuski pisarz katolicki, poeta i dramaturg, dyplomata
Clausewitz Carl von (1780-1831), pruski generał, pisarz i teoretyk wojskowości, autor dzieła
O wojnie (Vom Kriege)
Clavel Maurice (1921-1979), pisarz i dziennikarz francuski, autor sztuk teatralnych, powieści
i esejów o tematyce religijnej
Clò Alberto, wykładowca na uniwersytecie w Bolonii, dyrektor czasopisma „Energia”
Clouzot Henri Georges (1907-1977), francuski reżyser i scenarzysta filmowy
Congar Yves Marie Joseph (ur. 1904), teolog francuski, dominikanin, historyk dogmatów,
eklezjolog, prekursor katolickiego ekumenizmu, zwolennik zwiększenia roli świeckich
w Kościele
Cossiga Francesco (ur. 1928), włoski polityk chadecki, w latach 1985-1992 prezydent Włoch
Cottolengo Giuseppe Benedetto zob. Józef Benedykt Cottolengo św.
Craxi Bettino (1934-2000), polityk włoski, działacz Włoskiej Partii Socjalistycznej. Oskarżony
w r. 1993 o udział w aferach korupcyjnych, skazany na 20 lat więzienia, schronił się w
Tunezji, gdzie zmarł w styczniu
Croce Benedetto (1866-1952), włoski filozof, estetyk, krytyk literacki i publicysta, zwolennik
polityki liberalnej
Cyceron, Marcus Tullius Cicero (106-43 p.n.e.), rzymski mówca, pisarz, filozof i mąż stanu

400
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

D'Alema Massimo, działacz Włoskiej Partii Komunistycznej, odpowiedzialny za prasę i


propagandę
D'Annunzio Gabriele (1863-1938), pisarz włoski, którego twórczość łączy wpływy weryzmu,
nietzscheanizmu i symbolizmu
Dante Alighieri (1265-1321), najwybitniejszy poeta włoski, autor Boskiej komedii
Danton Georges Jacques (1759-1794), jeden z przywódców Rewolucji francuskiej 1789 r.,
przeciwny polityce terroru M. Robespierre'a; stracony na gilotynie
Darrow Clarence (1857-1938), adwokat i reformator amerykański, obrońca działaczy
związkowych, rewolucjonistów i ludzi słabych; symbol postępowej Ameryki
Darwin Charles Robert (1809-1882), angielski przyrodnik, twórca teorii ewolucjonizmu
De Amicis Edmondo (1846-1908), pisarz i dziennikarz włoski, autor opowiadań
patriotycznych (m.in. Serca), zwany poetą „dobroci i braterstwa”
Decourtray Albert (ur. 1923), francuski teolog, kardynał, arcybiskup Lyonu, prymas Galii
De Felice Emidio, współczesny włoski językoznawca
De Felice Renzo (ur. 1929), włoski historyk i politolog, znawca faszyzmu
De Filippo Eduardo (1900-1984), włoski aktor, komediopisarz, reżyser
Delbrel Madeleine (1904-1964), francuska pisarka i działaczka społeczna, uważana za
„apostoła” i prekursora dialogu między wierzącymi i niewierzącymi; zmarła w opinii
świętości
Della Casa Giovanni (1503-1556), włoski poeta i prozaik, kapłan, minister papieża Pawła IV,
autor podręcznika dobrego wychowania pt. Il Galateo (1559 r.)
Delumeau Jean (ur. 1932), historyk francuski, autor prac z zakresu historii Kościoła,
cywilizacji miejskiej i religijności
Dembska Janina (tłum.)
Deng Xiaoping, Teng Siao-ping (1904-1997), chiński polityk i przywódca partyjny, animator
reform gospodarczych, odpowiedzialny za krwawe stłumienie wystąpień studenckich w
1989 r. na placu Tien An-men w Pekinie
Derrick Christopher, współczesny uczony angielski, badacz Całunu Turyńskiego
De Sanctis Francesco (1817-1883), włoski krytyk literacki i działacz polityczny
Descartes René, Kartezjusz (1596-1650), francuski filozof, fizyk i matematyk, twórca
nowożytnego racjonalizmu, zwolennik dualizmu
Dezza S., współczesny włoski publicysta, jezuita
Diderot Denis (1713-1784), francuski filozof i pisarz doby Oświecenia, krytyk literatury i
sztuki, współtwórca Wielkiej encyklopedii francuskiej, zwolennik materializmu
Dolto Françoise (ur. 1908), psychiatra i psychoanalityk francuski, z paryskiej szkoły Freuda.
Komentatorka Ewangelii w świetle podświadomości

401
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Dostojewski Fiodor Michajłowicz (1821-1881), pisarz rosyjski, przedstawiciel realistycznej


powieści psychologicznej
Duce zob. Mussolini Benito.
Duguet H., cyt. we francuskim Słowniku cytatów chrześcijańskich
Dutour G., cyt. we francuskim Słowniku cytatów chrześcijańskich

Eco Umberto (ur. 1932), włoski estetyk i pisarz, autor min. Imienia róży, Wahadła Foucaulta
Einaudi Giulio (ur. 1912), wydawca włoski, publikujący od 1933 r. dzieła polityczne,
historyczne oraz współczesną prozę
Einstein Albert (1879-1955), jeden z największych fizyków wszechczasów, twórca teorii
względności, współtwórca teorii kwantowej światła; laureat Nagrody Nobla w 1921 r.
Eliot Thomas Stearns (1888-1965), angielsko-amerykański poeta, dramatopisarz i krytyk
literacki; laureat Nagrody Nobla w 1948 r.
Emerson Ralf Waldo (1803-1882), amerykański pisarz i filozof moralista, twórca
transcendentalizmu, zwolennik etycznego subiektywizmu (moralnej autonomii
jednostki) oraz optymistycznej wiary w postęp. Zbiór jego aforyzmów pt. Myśli z
Emersona przełożył Adam Mickiewicz
Emmerich (Emmerick) Anna Katharina (1774-1824), niemiecka stygmatyczka i wizjonerka,
augustianka, sługa Boża
Engels Friedrich (1820-1895), niemiecki filozof i działacz polityczny, współtwórca marksizmu
Erazm z Rotterdamu (1469-1536), holenderski filolog i filozof, wybitny humanista epoki
Odrodzenia
Escrivá de Balaguer Josemaría zob. Josemaría Escrivá de Balaguer bł.
Evély Louis, cyt. we francuskim Słowniku cytatów chrześcijańskich
Ezop (VI w. p.n.e.), na wpół legendarny bajkopisarz grecki, uważany za twórcę bajki
zwierzęcej

Faà di Bruno Francesco zob. Franciszek Faà di Bruno bł.


Fallaci Oriana (ur. 1930), włoska dziennikarka i pisarka, autorka min. Interview with History
(1974 r.) i Listu do nie narodzonego dziecka (1975, wyd. pol. 1993)
Faustyna Kowalska (Maria Helena) bł. (1905-1938), polska zakonnica ze Zgromadzenia
Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia, inicjatorka kultu Jezusa Miłosiernego (obraz Jezu,
ufam Tobie); beatyfikowana w 1993 r. przez papieża Jana Pawła II
Fellini Federico (1920-1993), włoski reżyser i scenarzysta filmowy, twórca filmów
obyczajowych o uniwersalnych problemach filozoficznych (min. La strada, 1954 r.)

402
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Ferrara Giuliano, współczesny włoski komentator telewizyjny


Fesquet Henri, współczesny francuski pisarz i publicysta, wieloletni współpracownik
paryskiego dziennika „Le Monde” i jego korespondent z obrad Soboru Watykańskiego
II, autor min Le journal du Concile, Les Fioretti du bon pape Jean, Katolicyzmu jutra
(wyd. pol. 1964 r.)
Festus, Porcjusz Festus († 61/62), rzymski namiestnik Judei
Filip IV Piękny (1268-1314), król Francji z dynastii Kapetyngów. Zwołał pierwsze Stany
Generalne. Zapoczątkował tzw. awiniońską niewolę papieży
Firpo Luigi (1915-1989), włoski historyk myśli politycznej i kultury, zwłaszcza
chrześcijańskiej; także dziennikarz zajmujący się problematyką religijną
Flaiano Ennio (1910-1972), włoski dziennikarz, krytyk teatralny i filmowy, autor scenariuszy
Ford Henry (1863-1947), przemysłowiec amerykański, założyciel wielkich zakładów
samochodowych
Foucault Michel (1926-1984), filozof francuski, inicjator strukturalnych badań nad
podstawami kształtowania się wiedzy
France Anatole, właśc. François A. Thibault (1844-1924), pisarz francuski, autor powieści
przepojonych sceptycyzmem i pogodną ironią, także o problematyce społeczno-
politycznej (cykl Historia współczesna)
Franciszek I (1494-1547), król Francji z dynastii Walezjuszy, mecenas kultury i sztuki
Franciszek z Asyżu św., właśc. Giovanni Bernardone (ok. 1181-1226), założyciel zakonu
franciszkanów i klarysek, stygmatyk, twórca duchowości franciszkańskiej
Franciszek Faà di Bruno bł. (1825-1888), włoski uczony, matematyk i astronom, prof.
uniwersytetu w Turynie, od 1876 r. ksiądz, działacz charytatywny, współczesny św.
Janowi Bosco, twórca Dzieła Odpoczynku Świątecznego (1859 r.), założyciel
żeńskiego zgromadzenia p.w. Matki Bożej; beatyfikowany w 1988 r.
Franciszek Ksawery św. (1506-1552), jezuita hiszpański, bliski współpracownik św.
Ignacego Loyoli, misjonarz Dalekiego Wschodu i Indii, twórca zasady akomodacji,
czyli dostosowania chrześcijaństwa do miejscowej tradycji
Franciszek Salezy św. (1567-1622), francuski kaznodzieja, pisarz ascetyczny, biskup,
twórca salezjańskiej szkoły duchowości, współ-założyciel zakonu wizytek, doktor
Kościoła
Franz Raymond, przez wiele lat członek Ciała Kierowniczego świadków Jehowy, autor
książki Crisi di coscienza, w której opisuje swoje doświadczenia w tym ruchu, po
opuszczeniu jego szeregów
Frassati Alfredo, współczesny polityk włoski, założyciel liberalnego dziennika „La Stampa”
Frassati Pier Giorgio zob. Piotr Jerzy Frassati bł.

403
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Frei Sulzer Max (t 1983), kryminolog szwajcarski, biegły w zakresie mikrośladów; protestant,
badacz Całunu Turyńskiego, odkrywca na nim pyłków roślin palestyńskich
Fromm Erich (1900-1980), amerykański filozof i psychoanalityk pochodzenia niemieckiego,
jeden z twórców psychoanalizy społecznej (kulturowej)
Frossard André (1915-1995), pisarz i dziennikarz francuski, konwertyta, syn komunisty,
autor wywiadu z papieżem Janem Pawłem II, pt. Nie lękajcie się

Galilejczyk zob. Jezus Chrystus.


Galilei Galileo, Galileusz (1564-1642), włoski filozof i astronom, twórca nowoczesnej
mechaniki i astrofizyki
Gallois Pierre (ur. 1911), francuski generał lotnictwa, pisarz
Gandhi Indira (1917-1984), córka Jawaharlala Nehru, indyjski polityk i mąż stanu, w latach
1966-1977 i 1980-1984 premier Indii
Gandhi Mohandas Karamchand (1869-1948), indyjski przywódca narodowy, obrońca kast
upośledzonych, zwolennik niestosowania przemocy w życiu i w polityce; obdarzony
tytułem Mahatma (= wielki duchem)
Garibaldi Giuseppe (1807-1882), włoski bohater narodowy, generał, przywódca walk o
wyzwolenie i zjednoczenie Włoch
Gaulle Charles André de (1890-1970), francuski mąż stanu, generał, w latach 1959-1969
prezydent Francji
Gemelli Agostino (1878-1959), włoski uczony, psycholog, założyciel (w 1919 r.) i rektor
Uniwersytetu Katolickiego Sacro Cuore w Mediolanie, zakonnik (Bracia Mniejsi). Jego
imieniem nazwano rzymską Poliklinikę Uniwersytetu, w której kilkakrotnie leczył się
papież Jan Paweł II
Gentile Giovanni (1875-1944), włoski filozof i pedagog, teoretyk włoskiego faszyzmu,
przedstawiciel współczesnego idealizmu. Zginął z wyroku włoskiego Ruchu Oporu
Ghiberti Giuseppe ks., współczesny włoski biblista i językoznawca, wykładowca na
Uniwersytecie Katolickim w Mediolanie
Gide André (1869-1951), pisarz francuski, głoszący skrajny indywidualizm i sprzeciw wobec
uznanych norm moralnych; laureat Nagrody Nobla w 1947 r.
Gilson Etienne (1884-1978), francuski historyk filozofii i filozof
Giuliotti Domenico (1877-1966), pisarz włoski o orientacji katolickiej
Giussani Luigi don (ur. 1922), włoski ksiądz, założyciel w 1968 r. i kierownik ruchu
religijnego Communione e Liberazione, dążącego do wewnętrznej odnowy w Kościele
poprzez wewnętrzną przemianę człowieka i budowę wspólnoty Kościoła
Goebbels Joseph Paul (1897-1945), polityk, jeden z głównych przywódców Niemiec

404
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

hitlerowskich, zbrodniarz wojenny. Popełnił samobójstwo


Goethe Johann Wolfgang von (1749-1832), poeta niemiecki okresu Sturm und Drang (Burzy
i Naporu), myśliciel-humanista
Gorbaczow Michaił Siergiejewicz (ur. 1931), polityk i działacz KPZR, inicjator „pieriestrojki” i
„głasnosti” w Związku Radzieckim; laureat Pokojowej Nagrody Nobla w 1990 r.
Goretti Maria zob. Maria Goretti św.
Gorresio V., cyt. w La girandola A. Pronzato
Gozzano Guido Gustavo (1883-1916), poeta włoski, czołowy przedstawiciel tzw. poezji
zmierzchu (smutku i beznadziejności)
Górnicki Łukasz (1527-1603), polski pisarz polityczny, autor Dworzanina polskiego,
będącego przeróbką Il corteggiano Baldassara Castiglione
Gramsci Antonio (1891-1937), włoski filozof, publicysta, teoretyk marksizmu, współzałożyciel
w 1921 r. Włoskiej Partii Komunistycznej
Grass Günther (ur. 1927), pisarz niemiecki, autor powieści groteskowo-naturalistycznych i
sztuk teatralnych
Green Julien (ur. 1900), francuski pisarz katolicki pochodzenia amerykańskiego, konwertyta,
autor powieści o tematyce psychologicznej, moralnej i filozoficznej
Greene Graham (1904-1991), angielski powieściopisarz, krytyk filmowy, dramaturg i eseista,
autor dzieł o problematyce religijnej i psychologicznej oraz społecznej, konwertyta
Grégoire Henri-Baptiste, abbé Gregoire (1750-1831), francuski ksiądz, który pierwszy
podpisał Ustawę Cywilną Duchowieństwa (1791 r.) podczas Rewolucji francuskiej i
został konstytucyjnym biskupem Blois. Był jednak obrońcą Żydów, Murzynów i
niewolników, a także sztuki
Gribaudi P., współczesny wydawca włoski
Grillparzer Franz (1791-1872), dramatopisarz austriacki, łączący w swej twórczości teatr
ludowy, dramat hiszpańskiego baroku i niemieckiego romantyzmu
Guarini Guarino (Camillo) (1624-1683), włoski matematyk, architekt i teoretyk sztuki, z
zakonu teatynów. Zastosował nowatorskie konstrukcje żebrowe kopuły w kaplicy Św.
Całunu przy katedrze w Turynie
Guevara de la Serna Ernesto, zwany Ché (1928-1967), rewolucjonista latynoamerykański, z
pochodzenia Argentyńczyk, z zawodu lekarz, jeden z przywódców partyzanckich
podczas rewolucji kubańskiej 1956-1959, w Kongu i Tanzanii oraz w Boliwii (gdzie
został zamordowany)
Guicciardini Francesco (1483-1540), włoski polityk i historyk
Guitton Jean (ur. 1901), francuski filozof, teolog, humanista, autor m.in. Dialogów z
Pawłem VI

405
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Guttuso Renato (1912-1987), włoski malarz, grafik i krytyk sztuki, główny przedstawiciel
neorealizmu
Gwigon (XII w.), kartuz, następca św. Brunona z Kolonii, zasłużony przeor La Grande
Chartreuse k. Grenoble (Francja), którą odbudował z ruin

Habermas Gary R., współautor Verdict on the Shroud – pracy o Całunie Turyńskim
Haincock L., cyt. w angielskim The Cynic's Lexicon
Hanc Wojciech ks. (ur. 1941), doktor teologii, rektor i wykładowca Wyższego Seminarium
Duchownego we Włocławku, m.in. współautor opracowania o świadkach Jehowy
Hegel Georg Wilhelm Friedrich (1770-1831), filozof niemiecki, współtwórca klasycznej
filozofii niemieckiej, przedstawiciel obiektywnego idealizmu i skrajnego racjonalizmu
Heidegger Martin (1889-1976), filozof niemiecki, współtwórca egzystencjalizmu
Hengel Martin (ur. 1924), niemiecki historyk i teolog, badacz judaizmu z okresu
hellenistycznego i Nowego Testamentu
Hieronim ze Strydonu św. (347-420), doktor Kościoła, tłumacz Biblii na jęz. łaciński (tzw.
Wulgaty), egzegeta
Hitler Adolf (1889-1945), Führer, przywódca nazizmu i hitleryzmu, odpowiedzialny za
zbrodnie ludobójstwa i za wybuch II wojny światowej. Popełnił samobójstwo
Hobbes Thomas (1588-1679), angielski filozof i myśliciel polityczny. Uznawał egoizm za
główny motyw postępowania człowieka
Horacy, Quintus Horatius Flaccus (65-8 p.n.e.), jeden z najwybitniejszych rzymskich poetów
lirycznych
Hugo Victor (1802-1885), francuski pisarz i działacz demokratyczny, czołowy przedstawiciel i
teoretyk romantyzmu, przeniknięty ideałami Rewolucji francuskiej 1789 r., m.in. autor
znanej powieści Nędznicy

Ignacy Antiocheński św. († ok. 110), biskup Antiochii w latach 70-107, męczennik, ojciec
apostolski
Ignacy Loyola św. (1491-1556), teolog hiszpański, założyciel i pierwszy generał
Towarzystwa Jezusowego (zakonu jezuitów)
Inge William Moter (1913-1973), pisarz amerykański
Izajasz (VIII w. p.n.e.), prorok, pisarz, doradca królów judzkich, domniemany autor biblijnej
Księgi Izajasza

Jacopone da Todi, właśc. Jacopo dei Benedetti (1230-1306), włoski poeta religijny,

406
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

franciszkanin. Przypisuje mu się autorstwo pieśni Stabat mater


Jahwe, imię własne Boga Izraela
Jakub, patriarcha biblijny, ojciec dwunastu synów, od których wywodziły się izraelskie
pokolenia (plemiona)
Jakub I (1566-1625), król Szkocji oraz Anglii i Irlandii, syn Marii Stuart, będący w konflikcie z
parlamentem i sądami o zakres władzy królewskiej
Jakub Brat Pański (I w.), prawdopodobnie syn Kleofasa i Marii, jeden z czterech „braci” –
bliskich krewnych Jezusa. Po wyjeździe Piotra stał na czele Kościoła jerozolimskiego.
Surowy asceta (nazarejczyk), zwany „sprawiedliwym” ze względu na przestrzeganie
Prawa. Zakończył życie zrzucony ze szczytu świątyni (wg Józefa Flawiusza –
ukamienowany w 62 r. przez Żydów)
Jammes Francis (1868-1938), francuski poeta i powieściopisarz
Jan XXIII, Angelo Giuseppe Roncalli (1881-1963), papież od r. 1958, którego wielkim
osiągnięciem jest Sobór Watykański II
JanBosco (Bosko) św. (1815-1888), włoski ksiądz, pedagog, opiekun młodzieży
zaniedbanej (założył słynne Oratorium w Valdocco-Turynie), założyciel zgromadzeń
salezjanów i salezjanek, umiejętny propagator wiedzy religijnej
Jan Boży św., właśc. Juan Ciudad (1495-1550), hiszpański opiekun chorych, założyciel
wspólnoty, która zapoczątkowała Zakon Bonifratrów
Jan Chrzciciel św. († ok. 27), syn Zachariasza i Elżbiety, ostatni prorok Starego
Testamentu, poprzednik Chrystusa. Uwięziony i ścięty z rozkazu Heroda Antypasa
Jan Ewangelista św. (I w.), najmłodszy z apostołów, autor czwartej Ewangelii, Listów i
Apokalipsy 6, 9,
Jan Maria Vianney św. (1786-1859), „Proboszcz z Ars”, francuski kaznodzieja, słynny
spowiednik; kanonizowany w 1925 r., ogłoszony w 1929 r. patronem proboszczów
całego Kościoła
Jan Paweł II, Karol Wojtyła (ur. 1920), papież od 1978 roku, teolog, filozof, pisarz, papież-
pielgrzym
Jan van Ruysbroeck (Ruisbroeck, Rusbrock) św. (1293-1381), flamandzki teolog, mistyk i
pisarz, zwany „Doktorem Przedziwnym” lub „Flamandzkim św. Franciszkiem”
Jan bez Ziemi (1167-1216), król Anglii z dynastii Plantagenetów. W 1215 r. pod naciskiem
możnych przyjął Magna Charta Libertatum (Wielką Kartę Swobód)
Jania Tadeusz SDB, ks. (tłum.)
Jansen Kornel Otton (1585-1683), teolog flamandzki, twórca nurtu teologicznego i ruchu
religijnego nazwanego jansenizmem
Jemolo Arturo Carlo (1891-1980), prawnik i historyk włoski

407
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Jezus Chrystus, Jezus z Nazaretu, Nazarejczyk, Galilejczyk (ok. 8-7 p.n.e. – 30 lub 33 n.e.)
Jiang Qing, Ciang Cing (1913-1991), żona (od 1939 r.) Mao Tse-tunga, aktorka, działaczka
komunistyczna, przywódczyni frakcji radykalnej (tzw. bandy czworga) Chińskiej Partii
Komunistycznej; po śmierci Mao (w 1976 r.) aresztowana, skazana na śmierć (w
1983 r. karę zamieniono na dożywocie)
Johnson Samuel (1709-1784), angielski leksykograf, poeta i eseista epoki Oświecenia,
autor powieści dydaktycznych, wydawca dzieł Szekspira
Joliot-Curie Frédéric (1900-1958), fizyk francuski, odkrywca sztucznej promieniotwórczości;
laureat Nagrody Nobla w 1935 r.
Josemaría Escriva de Balaguer bł. (1902-1975), hiszpański działacz kościelny, założyciel
Opus Dei. Beatyfikowany w 1992 r.
Józef św., wg Ewangelii małżonek Maryi, Matki Jezusa, potomek rodu króla Dawida
Józef Benedykt Cottolengo św. (1786-1842), włoski kapłan i filantrop, założyciel hospicjum
w Turynie dla ok. 5000 starców i kalek (Mały Dom Bożej Opatrzności)
Józef z Copertino św.
Judasz, apostoł, który zdradził Jezusa; popełnił samobójstwo
Juliusz II, Giuliano della Rovere (1443-1513), papież od r. 1503, który znacznie umocnił
Państwo Kościelne; mecenas artystów epoki Renesansu
Juliusz Cezar, Gaius Julius Caesar (100-44 p.n.e.), rzymski wódz, polityk i pisarz, dyktator
Juwenalis (ok. 60-po 127), poeta rzymski, autor satyr na moralność ówczesnego
społeczeństwa

Kafel Salezy OFMCap. (tłum. i oprac.)


Kalwin Jan, Jean Calvin (1509-1564), francuski reformator religijny, działający w Szwajcarii.
Po wystąpieniu z Kościoła katolickiego twórca wyznania protestanckiego nazwanego
kalwinizmem
Kamil de'Lellis św. (1550-1614), włoski kapłan, założyciel Zakonu Kleryków Regularnych
Posługujących Chorym (kamilianie)
Kant Immanuel (1724-1804), filozof niemiecki, współtwórca klasycznej filozofii niemieckiej
Kapet Ludwik zob. Ludwik XVI.
Karakalla (186-217), cesarz rzymski, który nadał prawo obywatelstwa całej ludności
Imperium Rzymskiego, ale znienawidzony był za despotyzm i okrucieństwo. Ukończył
budowę łaźni w Rzymie, nazwanych Termami Karakalli
Karol Boromeusz św. (1538-1584), włoski kardynał, arcybiskup Mediolanu, reformator,
założyciel sierocińców, przytułków i domów dla zagrożonych moralnie dziewcząt
Kartezjusz zob. Descartes René.

408
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Kasper Walter (ur. 1933), niemiecki teolog katolicki, biskup; jego dzieła przyczyniły się do
rozwoju dogmatyki katolickiej
Kasprzysiak Stanisław (tłum.)
Katarzyna Labouré św. (1806-1876), francuska zakonnica, która jeszcze w czasie nowicjatu
w klasztorze sióstr miłosierdzia miała objawienia tzw. cudownego szkaplerza. Medalik
Niepokalanej zaowocował licznymi nawróceniami. W 24 lata po pierwszym objawieniu
papież Pius IX ogłosił dogmat Niepokalanego Poczęcia Maryi. Kanonizowana w
1947 r.
Kazantzakis (Kazandzakis) Nikos (1883-1957), pisarz grecki, autor esejów, dramatów,
poezji i powieści przenikniętych humanizmem (np. Grek Zorba), tłumacz Dantego i
Goethego
Kierkegaard Søren Aabye (1813-1855), duński filozof, prekursor egzystencjalizmu
Kłos Jan (tłum.)
Knorr Natan Homer, od 1942 r. kierownik ruchu Świadków Jehowy, następca J. F.
Rutherforda
Koc Leon (tłum.)
Kohelet (III/II w. p.n.e.), autor księgi Starego Testamentu zawierającej rozważania nad
sensem życia ludzkiego
Kolumb Krzysztof, Colombo, Colón (1451-1506), żeglarz włoski w służbie hiszpańskiej,
odkrywca Ameryki w 1492 r.
Konfucjusz, Kung-fu-cy (551-479 p.n.e.), chiński myśliciel i filozof, twórca doktryny
filozoficznej i społeczno-etycznej, nazwanej konfucjanizmem
Konstantyn Wielki (ok. 280-337), cesarz rzymski. Przeniósł stolicę do Bizancjum
(Konstantynopola). Edyktem mediolańskim z 313 r. zapewnił chrześcijanom wolność
wyznania
Kotcheff Ted (ur. 1931), kanadyjski reżyser filmowy, znany m.in. z filmu Rambo
Kowalska Maria Helena zob. Faustyna Kowalska bł.
Krans Karl (1874-1936), pisarz austriacki, autor Aforyzmów, eseista i dramatopisarz
Król Słońce (franc. Le Roi Soleil) zob. Ludwik XIV.
Kuliszow (Kuliscioff) Anna Michajłowna (1854-1925), rosyjska intelektualistka i polityk,
zwolenniczka anarchizmu Bakunina, potem działaczka Włoskiej Partii Socjalistycznej
Küng Hans (ur. 1928), szwajcarski ksiądz, profesor teologii, pisarz, jeden z doradców
Soboru Watykańskiego II; od 1979 r. pozbawiony prawa wykładania teologii katolickiej

Labouré Catherine zob. Katarzyna Labouré św.


La Bruyère Jean de (1645-1696), francuski pisarz, moralista, przedstawiciel klasycyzmu,

409
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

autor Charakterów
La Fontaine Jean de (1621-1695), poeta francuski, autor słynnych bajek, będących satyrą
na ludzi i stosunki społeczne okresu absolutyzmu
La Malfa Ugo (ur. 1903) polityk, sekretarz włoskiej Partii Republikańskiej, jeden z założycieli
Partii Czynu
Langevin André (ur. 1927), pisarz kanadyjski francuskojęzyczny, autor dramatów i powieści
opisujących samotność i niezrozumienie człowieka
Lanza del Vasto, właśc. Giuseppe Lanza di Trabia-Branciforte (1901-1981), pisarz i filozof
francuski pochodzenia włoskiego (z rodziny książęcej), twórca wspólnot
młodzieżowych opartych na nauczaniu jogi, lekturze Ewangelii i idei niestosowania
przemocy (wpływ Gandhiego)
La Roche Otton de (XII w.), francuski arystokrata, uczestnik i przywódca IV wyprawy
krzyżowej, który przywiózł do Francji z Konstantynopola Całun Turyński
La Rochefoucauld François de (1613-1680), francuski pisarz, moralista, autor aforyzmów
demaskujących egoizm ludzkiej natury (Maksymy i rozważania moralne, 1665 r.)
Laurentin René (ur. 1917), francuski teolog, pisarz i publicysta, wybitny mariolog i biblista
Lavelle Louis (1883-1951), filozof francuski zajmujący się problematyką duchowości
Lazzati G., włoski historyk, w latach osiemdziesiątych profesor i rektor Uniwersytetu
Katolickiego w Mediolanie
Leacock Stephen Butler (1869-1944), pisarz kanadyjski angielskojęzyczny, autor
humorystycznych opowiadań i parodii
Le Berquier E., cyt. w angielskim The Cynic's Lexicon
Lefebvre Marcel (1905-1991), arcybiskup, wykluczony w 1988 r. z Kościoła katolickiego jako
schizmatyk; przeciwnik uchwał Soboru Watykańskiego II
Legendre Adrien Louis (1752-1797), polityk francuski z okresu Rewolucji 1789 r., z zawodu
paryski rzeźnik, zdobywca Bastylii, jakobin, zwolennik represji
Lellis Camillo de' zob. Kamil de'Lellis św.
Lenin Włodzimierz Iljicz, właśc. Władimir Iljicz Uljanow (1870-1924), przywódca rosyjskiego
ruchu komunistycznego i rewolucji bolszewickiej, teoretyk marksizmu, twórca państwa
sowieckiego
Lenkiewicz Teodor ks., współautor opracowania o świadkach Jehowy
Lennon John (1940-1980), brytyjski gitarzysta, wokalista i kompozytor muzyki rockowej,
członek zespołu The Beatles (Bitlesi)
Lenon J., cytowany w angielskim The Cynic's Lexicon
Leon X, Giovanni de Medici (1475-1521), syn Wawrzyńca Wspaniałego, papież, mecenas
sztuki. Ogłosił udzielanie odpustu z okazji budowy Bazyliki Św. Piotra, co

410
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

spowodowało pierwsze wystąpienie Lutra przeciwko Kościołowi w 1517 r.


Leon XIII, Giacomo Vincenzo de Pecci (1810-1903), papież, inicjator katolickiego ruchu
społeczno-politycznego i katolickiej nauki społecznej, przedstawiciel neotomizmu
Leonardo da Vinci (1452-1519), włoski malarz, architekt, rzeźbiarz, teoretyk sztuki,
wynalazca, badacz przyrody i filozof z epoki Renesansu
Leopardi Giacomo (1798-1837), włoski poeta liryczny i pisarz, którego twórczość jest
przeniknięta pesymizmem
Levi Arrigo (ur. 1926), włoski dziennikarz i publicysta
Levi Primo (1919-1987), pisarz włoski, z zawodu chemik. W latach 1944-1945 więzień obozu
koncentracyjnego w Oświęcimiu, autor wstrząsających relacji o obozie w utworach
autobiograficznych, m.in. Czy to jest człowiek (1947, wyd. pol. 1978); także autor
opowiadań fantastyczno-naukowych, gdzie mówi o zagrożeniu ludzkości przez
zdobycze współczesnej cywilizacji
Libiński H. ks. (TJ) (tłum.)
Ligresti Salvatore, współczesny mediolański przedsiębiorca budowlany
Locke John (1632-1704), filozof angielski, przedstawiciel empiryzmu i sensualizmu, a także
utylitaryzmu
Lombardo Radice Lucio (1916-1982), włoski matematyk, pedagog i polityk, interesujący się
chrześcijaństwem
Loustalot G., cyt. w angielskim The Cynic's Lexicon
Lowell James Russell (1819-1891), amerykański poeta i krytyk literacki
Ludwik XIV (1638-1715), król Francji z dynastii Burbonów, władca absolutny, zwany Królem
Słońce; doprowadził Francję do rozkwitu i do pozycji pierwszej potęgi europejskiej
Ludwik XVI (1759-1793), król Francji z dynastii Burbonów, uwięziony z żoną Marią Antoniną
i z synem podczas Rewolucji 1789 r., zdetronizowany i stracony; nazywany
pogardliwie w czasie Rewolucji „obywatelem Ludwikiem Kapetem”
Lukrecjusz, Titus Lucretius Carus (ok. 97-ok. 55 p.n.e.), rzymski poeta i filozof, autor dzieła
O naturze wszechrzeczy, popularyzującego poglądy Epikura
Luksemburg Róża (1871-1919), działaczka i ideolog polskiego i niemieckiego ruchu
komunistycznego
Luter Martin (1483-1546), niemiecki teolog i reformator, twórca wyznania protestanckiego
nazwanego luteranizmem

Łukasz Ewangelista św., autor trzeciej Ewangelii i Dziejów Apostolskich

411
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Machiavelli Niccolò (1469-1527), włoski pisarz, historyk, dyplomata, twórca doktryny


politycznej nazwanej makiawelizmem
Madiran Jean, intelektualista i pisarz francuski, zwolennik biskupa Lefebvre'a
Maggiolini Sandro, biskup Como
Mahomet, Muhammad (ok. 570-632), twórca islamu uznany za Proroka
Maistre Joseph Marie de (1753-1821), francuski filozof i pisarz społeczno-polityczny,
dyplomata, polityk konserwatysta i legitymista. Zwalczał idee Rewolucji francuskiej i
Oświecenia. Zwolennik duchowego zwierzchnictwa papieża
Malchus, sługa najwyższego kapłana żydowskiego, człowiek, któremu św. Piotr odciął prawe
ucho w Ogrodzie Oliwnym, przed pojmaniem Jezusa. Wymienia go z imienia tylko św.
Jan Ewangelista
Malestroit Yvonne-Aimée de, bł., francuska zakonnica, beatyfikowana przez papieża Jana
Pawła II
Malraux André (1901-1976), francuski pisarz i polityk gaullistowski, autor powieści
ukazujących tragizm ludzkiego losu
Manzoni Alessandro (1785-1873), czołowy pisarz romantyzmu włoskiego, autor słynnej
powieści Promessi sposi (Narzeczeni)
Mao Tse-tung, Mao-Zedong (1893-1976), chiński przywódca komunistyczny, autor chińskiej
wersji marksizmu-leninizmu, nazwanej maoizmem. Uprawiał radykalną politykę
„wielkiego skoku” i „rewolucji kulturalnej”. Jego żona, Jiang Qing, była przywódczynią
tzw. bandy czworga
Marek Ewangelista św. (I w.) autor drugiej Ewangelii, współpracownik apostola Piotra
Maria św., Maryja, Matka Boża, Madonna, Matka Jezusa
Maria Antonina (1755-1793), królowa Francji, stracona z mężem – Ludwikiem XVI w czasie
Rewolucji francuskiej
Maria Goretti św. (1890-1902), męczennica włoska, zwana „Agnieszką XX stulecia”. Zmarła
śmiertelnie zraniona w obronie swej niewinności, w wieku 12 lat. Kanonizowana w
1950 r.
Maria Magdalena, Maria z Magdali św. (I w.), wg Ewangelii uwolniona przez Jezusa od
złych duchów, „wiernie obecna przy ukrzyżowaniu, śmierci i po zmartwychwstaniu
Jezusa; utożsamiana w literaturze i sztuce z nawróconą jawnogrzesznicą i z Marią z
Betanii, siostrą Marty i Łazarza
Maria Medycejska (1573-1642), królowa Francji, regentka w okresie małoletniości Ludwika
XIII
Maritain Jacques (1882-1973), filozof francuski, przedstawiciel neotomistycznego
personalizmu
Marks Karol zob. Marx Karl Heinrich.

412
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Marotta Giuseppe (1902-1963), dziennikarz i pisarz włoski, łączący w swej twórczości


realizm z fantastyką
Marx Karl Heinrich, Karol Marks (1818-1883), niemiecki filozof, ekonomista, publicysta i
działacz polityczny. Wraz z Engelsem sformułował podstawy marksizmu
Maryja zob. Maria św.
Mateusz Ewangelista św., najpierw celnik, następnie apostoł, autor pierwszej Ewangelii
Mathieu Vittorio (ur. 1923), filozof katolicki, zajmujący się głównymi problemami
współczesnego świata
Mauriac François (1885-1970), francuski pisarz katolicki, autor powieści psychologicznych;
laureat Nagrody Nobla w 1952 r.
Mauriac Pierre, współczesny francuski mariolog, profesor, uczestnik Kongresu
Mariologicznego w Lourdes w 1958 r. (w stulecie objawień NMP)
Mądel Krzysztof SJ (tłum.)
Meir Golda (1898-1979), izraelski polityk i mąż stanu, działaczka ruchu syjonistycznego, w
latach 1969-1974 premier
Merton Thomas (1915-1968), pisarz amerykański, trapista, autor prozy kontemplacyjno-
mistycznej i liryki religijnej
Messori Vittorio (ur. 1941), włoski dziennikarz i pisarz, m.in. autor książki-wywiadu z
papieżem Janem Pawłem II, pt. Przekroczyć próg nadziei
Michał Anioł, właśc. Michelangelo Buonarroti (1475-1564), włoski rzeźbiarz, malarz,
architekt i poeta, jeden z najwybitniejszych artystów Renesansu
Mickiewicz Adam (1798-1855), jeden z największych poetów polskich. Po zesłaniu do Rosji
w latach 1824-1829 wyjechał na Zachód; w Paryżu wykładał literatury słowiańskie w
Collège de France
Mieszkowski T. (tłum.)
Milewska Zofia (tłum.)
Modigliani Amadeo (1884-1920), malarz i rzeźbiarz włoski
Mohana J., cyt. w La girandola A. Pronzato
Mojżesz (ok. połowy XIII w. p.n.e.), wg Biblii wódz i prawodawca narodu izraelskiego, który
wyprowadził z Egiptu
Mondadori Oscar, współczesny wydawca włoski. Wydawnictwo istnieje w Mediolanie od r.
1907, założone przez Arnolda Mondadori (1889-1971)
Montale Eugenio (1896-1981), włoski poeta i krytyk literacki, autor refleksyjnej liryki; laureat
Literackiej Nagrody Nobla w 1975 r.
Montesquieu Charles Louis (1689-1755), francuski myśliciel, prawnik i pisarz polityczny,
teoretyk monarchii konstytucyjnej, autor m.in. Listów perskich

413
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Montherlant Henry de (1896-1972), pisarz francuski, autor powieści i sztuk teatralnych,


zwolennik indywidualizmu i sensualizmu
Montini Giovanni Battista zob. Paweł VI.
Moravia Alberto, właśc. Alberto Pincherle (1907-1990), pisarz włoski, autor powieści
współczesnych i opowiadań o tematyce moralnej
Morin Edgar (ur. 1921), socjolog francuski, prowadzący badania nad środkami przekazu,
antysemityzmem, obecną rzeczywistością oraz nad relacją między naukami
społecznymi a moralnością
Moro Aldo (1916-1978), polityk włoski, działacz Partii Chrześcijańsko-Demokratycznej,
zamordowany przez terrorystyczne, skrajnie lewicowe Czerwone Brygady
Mosca Gaetano (1858-1941), włoski prawnik, publicysta, historyk doktryn społecznych i
socjolog
Moulin Léo, współczesny belgijski historyk, socjolog i politolog
Mounier Emmanuel (1905-1950), filozof francuski, twórca tzw. personalizmu otwartego
Muggeridge Malcolm, współczesny pisarz i publicysta angielski
Mussolini Benito (1883-1945), dyktator włoski (Duce), twórca i przywódca faszyzmu,
współpracujący z Hitlerem, obalony i aresztowany w r. 1943, rozstrzelany w 1945 r.
przez partyzantów

Napoleon Bonaparte, Napoleon I (1769-1821), cesarz Francuzów, wybitny wódz i polityk


Nazarejczyk zob. Jezus Chrystus.
Nenni Pietro (1891-1980), włoski polityk, socjalista z frakcji współpracującej z komunistami
Newman John Henry (1801-1880), angielski teolog i filozof, konwertyta (przeszedł na
katolicyzm w 1845 r.), kardynał, rzecznik odnowy Kościoła katolickiego
Newton Sir Isaac (1642-1727), angielski matematyk i fizyk, odkrywca trzech praw ruchu oraz
prawa powszechnego ciążenia (grawitacji), twórca korpuskularnej teorii światła.
Zajmował się też historią Kościoła oraz związkami nauki z religią
Nietzsche Friedrich (1844-1900), filozof niemiecki, przedstawiciel immoralizmu i
irracjonalizmu, wrogi chrześcijaństwu. Jego poglądy wykorzystywał nazizm
Niezgoda Cecylian T., OFMConv. (tłum. i oprac.)
Nistri Enrico, współczesny publicysta włoski
Nobel Alfred Bernhard (1833-1896), szwedzki chemik i przemysłowiec, wynalazca dynamitu
(1866 r.), fundator Nagrody Nobla
Normand I., cyt. w La girandola A. Pronzato

414
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Occhetto Achille (ur. 1936), włoski polityk i działacz komunistyczny


Okoniewski Stanisław bp (tłum.)
Oktawian August, Caius Julius Caesar Octavianus Augustus (63 p.n.e.-14 n.e.), pierwszy
cesarz rzymski, mecenas nauki, sztuki i literatury
Ono Yoko, japońska artystka awangardowa, żona Lennona
Ordon Julian Konstanty (1810-1870), uczestnik powstania listopadowego 1830/31 r.,
wsławiony przez A. Mickiewicza obrońca reduty na Woli w Warszawie (Reduta
Ordona). Uczestnik rewolucji węgierskiej 1848/49 r. i wyprawy sycylijskiej „Tysiąca”
Garibaldiego w 1860 r.
Oryszyn Zyta (tłum.)

Pacelli Eugenio zob. Pius XII.


Palyer W., cyt. w angielskim The Cynic's Lexicon
Pampaloni Geno (ur. 1918), włoski krytyk literacki, działacz Partii Czynu
Paoli A., cyt. w angielskim The Cynic's Lexicon
Papini Giovanni (1881-1956), włoski pisarz i eseista, konwertyta, autor Dziejów Chrystusa
Pascal Blaise (1623-1662), francuski matematyk, fizyk, pisarz i filozof, autor Myśli
Pasolini Pier Paolo (1922-1975), włoski reżyser, scenarzysta i teoretyk filmu, twórca filmów
społeczno-obyczajowych i wolnych adaptacji klasyki greckiej i włoskiej, autor powieści
neorealistycznych
Pavese Cesare (1908-1950), włoski pisarz, krytyk literacki, tłumacz literatury angielskiej i
amerykańskiej
Paweł III, Alessandro Farnese (1468-1549), papież od r. 1534, zwolennik i inicjator reform w
Kościele. Wprowadził inkwizycję i Święte Oficjum, urząd mający dbać o czystość wiary
Paweł IV, Gianpietro Caraffa (1476-1559), papież od 1555 r., odznaczający się surowością
(inkwizycja) i nepotyzmem. W 1559 r. ogłosił pierwszy indeks ksiąg zakazanych
Paweł VI, Giovanni Battista Montini (1897-1978), papież od r. 1963, doprowadził do końca
Sobór Watykański II i realizował jego postanowienia oraz reformy wewnątrzkościelne
Paweł z Tarsu św., Szaweł (ok. 10-ok. 67), nazwany Apostołem Narodów, misjonarz i
teolog, autor Listów do gmin chrześcijańskich
Péguy Charles (1873-1914), francuski poeta i publicysta, który od socjalizmu przeszedł do
twórczości religijnej
Pertini Sandro (1896-1990), włoski polityk, socjalista, wielokrotnie więziony za działalność
antyfaszystowską, w latach 1978-1985 prezydent, następnie dożywotnio senator
Pétain Henri-Philippe (1856-1951), marszałek i polityk francuski, zasłużony dowódca
podczas I wojny światowej, w latach 1940-1944 szef zależnego od Niemiec rządu

415
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Vichy. W 1945 r. skazany na śmierć; wyrok zamieniono na dożywotnie więzienie


Peter L., cyt. w angielskim The Cynic’s Lexicon
Petroniusz św. († ok. 450), biskup Bolonii i patron tego miasta
Pia Secondo, adwokat i fotograf z Turynu, który w 1898 r. wykonał pierwsze zdjęcia Całunu
Turyńskiego
Pierre, Abb†, właśc. Henri Pierre Grouès (ur. 1912), francuski teolog katolicki, franciszkanin,
założyciel wspólnot Emaus (od 1949 r.)
Piesiewicz Jerzy (tłum.)
Piłat Poncjusz, Pilatus Pontius (I w.), rzymski namiestnik Judei; zatwierdził wyrok śmierci
wydany przez Sanhedryn na Jezusa
Piotr Apostoł św. († ok. 64), pierwszy zwierzchnik Kościoła katolickiego, a najpierw gminy
chrześcijańskiej w Jerozolimie i w Rzymie. Poniósł śmierć męczeńską w
prześladowaniach za Nerona
Piotr Jerzy Frassati bł. (1901-1925), z zamożnej włoskiej rodziny; prowadził działalność
charytatywną na rzecz ubogich. Nazwany przez kard. Karola Wojtyłę „człowiekiem
ośmiu błogosławieństw”. Beatyfikowany w 1997 r.
Pitagoras z Samos (ok. 572-ok. 497 p.n.e.), filozof grecki, który za zasadę świata uważał
liczbę; prawdopodobnie twórca teorii liczb i tzw. twierdzenia Pitagorasa; twórca
kierunku filozoficznego, religijnego i naukowego, nazwanego pitagoreizmem
Pitigrilli zob. Segre Dino.
Pius X św., Giuseppe Sarto (1835-1914), papież od r. 1903, którego dewizą było: „Wszystko
odnowić w Chrustusie”. Papież liturgii, papież eucharystyczny. Kanonizowany w
1954 r.
Pius XI, Achille Ratti (1857-1939), papież od r. 1922, którego programem było: „Pokój
Chrystusa w państwie Chrystusa”. W 1937 r. wydał encykliki: Mit brennender Sorge –
przeciwko narodowemu socjalizmowi w Niemczech oraz Diuini Redemptoris promissio
– przeciwko komunizmowi
Pius XII, Eugenio Pacelli (1876-1958), papież od r. 1939. Przeprowadził Kościół przez
kataklizm II wojny światowej i przemiany okresu powojennego. Nawoływał o pokój i
starał się łagodzić grozę wojny (np. służbą poszukiwań i informacji o jeńcach
wojennych i rannych)
Plotyn (ok. 204-ok. 269), filozof grecki, przedstawiciel neoplatonizmu. Wywarł wpływ na
filozofię wczesnochrześcijańską
Poletti Ugo, współczesny włoski teolog, kardynał
Pol Pot, właśc. Saloth Sar (1928-1998), kambodżański polityk komunistyczny, przywódca
Czerwonych Khmerów, odpowiedzialny za zbrodnie ludobójstwa w Kambodży

416
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Poncjusz Piłat zob. Piłat Poncjusz.


Porębowicz Edward (tłum.)
Pound Ezra (1885-1972), poeta amerykański, przebywający w latach 1925-1948 we
Włoszech, autor zintelektualizowanej, erudycyjnej poezji
Prawatorow Władimir, w latach osiemdziesiątych redaktor naczelny pisma „Nauka i Religia”,
wychodzącego w Leningradzie
Prezzolini Giuseppe (1882-1982), pisarz włoski, sympatyzujący na początku z faszyzmem,
od 1930 r. profesor Columbia University, autor m.in., 4-tomowego Repertorio
bibliografico della storia e della critica della letteratura italiana (1937-1948). Swój
powrót do wiary wyraził w książce Dio è un rischio (1969 r.)
Proboszcz z Ars zob. Jan Maria Vianney św.
Pronzato Alessandro, włoski autor-kompilator zbioru myśli religijnych, pt. La girandola
Protagoras z Abdery (ok. 480-410 p.n.e.), grecki filozof sofista, przedstawiciel kierunku
przechodzącego od zagadnień kosmologicznych do antropologicznych. Wg niego
człowiek jest miarą wszechrzeczy
Ptolemeusz I Soter (ok. 367-282 p.n.e.), wódz Aleksandra Wielkiego, po jego śmierci król
Egiptu, założyciel dynastii Ptolemeuszów

Quasimodo Salvatore (1901-1968), poeta włoski, tłumacz klasyków greckich i rzymskich


oraz Szekspira

Rahner Karl SJ (1904-1984), niemiecki teolog katolicki, rzecznik twórczej reinterpretacji


dogmatyki chrześcijańskiej, ekumenista
Ratzinger Joseph (ur. 1927), teolog niemiecki, kardynał, od 1981 r. Prefekt Rzymskiej
Kongregacji Nauki Wiary
Ravera Camilla (1889-1988), włoska działaczka komunistyczna, współzałożycielka (w
1921 r.) i działaczka Włoskiej Partii Komunistycznej, publicystka, pierwsza kobieta
mianowana dożywotnio senatorem
Ravera Lidia, współczesna włoska dziennikarka i pisarka
Renan Ernest (1823-1892), francuski historyk, filolog i filozof, sceptyk i pozytywista. Głosił
tezę, że Chrystus był najdoskonalszym z ludzi, ale nie Bogiem. Autor Histoire du
cbristianisme (8 tomów, t. 1: Żywot Jezusa)
Riches Pierre ks., egipski Żyd, konwertyta, autor Note di catechismoper ignoranti
Robespierre Maximilien de (1758-1794), jeden z głównych działaczy Rewolucji francuskiej,
adwokat; wprowadził rządy Terroru. Sam został zgilotynowany

417
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Rocco Alfredo (1875-1935), włoski polityk i prawnik, zwolennik Mussoliniego, kodyfikator


prawa faszystowskiego
Rogoziński Julian (tłum.)
Rol Gustavo Adolfo, współczesny włoski lekarz, jasnowidz
Romano Lalla (ur. 1909), włoska powieściopisarka i poetka liryczna
Romualdi Pino, współczesny włoski uczony o poglądach laickich
Ronchey Alberto (ur. 1926), włoski dziennikarz, publicysta i polityk
Ronsard Pierre de (1524-1585), najwybitniejszy poeta francuski doby Renesansu, autor
pięknych sonetów
Roosevelt Franklin Delano (1882-1945), amerykański mąż stanu, w latach 1933-1945
prezydent z ramienia Partii Demokratycznej, rzecznik współpracy z aliantami podczas
II wojny światowej, współtwórca ONZ
Rossi V. G., cyt. w angielskim The Cynic's Lexicon i w La girandola A. Pronzato
Rousseau Jean-Jacques (1712-1778), francuski pisarz i filozof doby Oświecenia, prekursor
idei Rewolucji 1789 r., teoretyk wychowania, zwolennik egalitaryzmu społecznego
Rouvillois Samuel, współczesny francuski filozof, zakonnik, autor m.in. książki New Age –
kultura i filozofia (wyd. pol. 1996)
Roux M., cyt. we francuskim Słowniku cytatów chrześcijańskich
Ruisbroeck Jan van zob. Jan van Ruysbroeck św.
Russell Bertrand (1872-1900), angielski logik, matematyk i filozof; laureat Literackiej
Nagrody Nobla w 1950 r.
Russell Charles Taze (1852-1916), Amerykanin, założyciel i kierownik ruchu Świadków
Jehowy
Rutherford Jseph Franklin (1868-1942), Amerykanin, kierownik i reorganizator ruchu
Świadków Jehowy, następca Ch. T. Russella
Ruysbroeck Jan van zob. Jan van Ruysbroeck św.
Ryszard ze Świętego Wiktora († ok. 1173), filozof, teolog, mistyk, mnich z opactwa Saint-
Victor pod Paryżem, przedstawiciel teologiczno-filozoficznej szkoły wiktoryńskiej

Sabaudzka dynastia, panująca w XI-XVIII w. w Sabaudii i Piemoncie, w latach 1861-1946 w


zjednoczonych Włoszech
Sartre Jean-Paul (1905-1980), francuski filozof, pisarz i publicysta, współtwórca
egzystencjalizmu, w 1964 r. laureat Nagrody Nobla, której nie przyjął
Schubert Franz (1797-1828), kompozytor austriacki, przedstawiciel romantyzmu w muzyce
Sciascia Leonardo (1921-1989), pisarz włoski, autor powieści i opowiadań związanych z
Sycylią

418
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Scorsese Martin (ur. 1942), amerykański reżyser filmowy pochodzenia włoskiego,


przedstawiciel młodego kina amerykańskiego z lat 1970, realizator dramatów
obyczajowych i musicali; twórca kontrowersyjnego filmu Ostatnie kuszenie Chrystusa
Segre Dino, pseud. Pitigrilli (1893-1975), pisarz włoski, autor humorystycznych powieści i
opowiadań o zabarwieniu erotycznym
Segre Vittorio, Izraelczyk włoskiego pochodzenia, pisarz i publicysta, wykładowca
żydowskiej myśli politycznej na uniwersytecie w Hajfie
Sella Quintino (1827-1884), włoski uczony i polityk. Ustanowił podatek od nieruchomości i od
przemiału
Sénaux Ch., cyt. we francuskim Słowniku cytatów chrześcijańskich
Šeper Franjo (1905-1981), jugosłowiański kardynał, arcybiskup Zagrzebia, starający się o
zbliżenie między Watykanem i Jugosławią. W latach 1968-1981 prefekt Kongregacji
Nauki Wiary
Serafin z Sarowa św. (1759-1833), słynny rosyjski starzec (ojciec duchowny)
Sertillanges Antonin Gilbert Dalmatien (1863-1948), francuski teolog i filozof, dominikanin,
autor m.in. Katechizmu niewierzących i Duchowości
Shakespeare (Szekspir) William (1564-1616), angielski poeta, najwybitniejszy dramaturg
świata, autor m.in. Hamleta, Makbeta
Shaw George Bernard (1856-1950), dramatopisarz angielski pochodzenia irlandzkiego,
atakujący humorem i ironią konwencje moralne i społeczne swojej epoki; laureat
Nagrody Nobla w 1925 r.
Sieroszewska Barbara (tłum.)
Silone Ignazio, właśc. Secondo Tranquilli (1900-1978), włoski pisarz i publicysta,
antyfaszysta, członek Włoskiej Partii Komunistycznej
Simon Jules, właśc. Jules François Simon Suisse (1814-1896), francuski polityk, mąż stanu i
filozof, członek Akademii Francuskiej
Siri Giuseppe († 1989), włoski kardynał, biskup Genui
Sivori Omar, futbolista argentyński
Skorulski Krzysztof SJ (tłum.)
Spadolini Giovanni (1925-1994), włoski polityk, publicysta, historyk, członek Partii
Republikańskiej
Spock Benjamin McLane (ur. 1903), amerykański lekarz pediatra i psycholog, autor
poczytnych książek z zakresu psychologii rozwoju dziecka, zwolennik permisywizmu w
wychowaniu
Spreafico Ambrogio (ur. 1950), kapłan diecezji rzymskiej, biblista, profesor Pontificia
Università Urbaniana
Stalin Josif Wisarionowicz, właśc. Josif Dżugaszwili (1878-1953), działacz bolszewicki,

419
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

dyktator, inicjator represji i masowych zbrodni wobec ludności i aparatu partyjnego


(łagry, czystki)
Stebart Mieczysław COr (tłum.)
Stein Edyta zob. Teresa Benedykta od Krzyża, św.
Stevenson Kenneth E., amerykański inżynier, badacz Całunu Turyń-skiego, współautor The
Verdict on the Shroud (1981 r.)
Sue Eugène (1804-1857), pisarz francuski, autor powieści sensacyjnych, m.in. Tajemnic
Paryża, Le Juif errant
Suhard A., cyt. we francuskim Słowniku cytatów chrześcijańskich
Sykstus V, Felice Peretti (1521-1590), papież, reformator Kurii rzymskiej, kolegium
kardynalskiego, wizytacji biskupich
Szczepan św. (I w.), wg Dziejów Apostolskich diakon z Jerozolimy, odpowiedzialny za
działalność charytatywną, pierwszy męczennik chrześcijański, ukamienowany przez
Żydów
Szekspir William zob. Shakespeare William.

Świderkówna Anna (pisarka, tłum.)

Tacyt (ok. 55–ok. 120), historyk rzymski, autor dzieł pisanych z celem moralizatorskim
Teilhard de Chardin Pierre (1881-1955), francuski paleontolog i filozof, jezuita, twórca teorii
pochodzenia Wszechświata, tzw. teorii kosmogenezy, opartej na współczesnej
chrystologii i na teorii ewolucji
Terencjusz, Publius Terentius Afer (ok. 190-ok.l59 p.n.e.), komediopisarz rzymski,
wzorujący się na komedii greckiej
Teresa, Matka Teresa z Kalkuty, właśc. Ganxe Bojaxhiu (1910-1998), misjonarka albańska,
założycielka Zgromadzenia Misjonarek Miłości; laureatka Pokojowej Nagrody Nobla w
1979 r.
Teresa Benedykta od Krzyża św., Edyta Stein (1891-1942), niemiecka filozof, teolog,
mistyczka katolicka pochodząca z rodziny żydowskiej z Wrocławia, karmelitanka
zamordowana w Oświęcimiu. Kanonizowana w 1998 r.
Teresa z Lisieux, Teresa od Dzieciątka Jezus św., właśc. Thérèse Martin (1873-1879),
francuska karmelitanka, autorka pism mistycznych, ogłoszona przez papieża Jana
Pawła II doktorem Kościoła
Tertulian, Quintus Septimius Florens Tertulianus (ok. 155-ok. 220), pisarz łaciński,
apologeta i polemista chrześcijański z Kartaginy

420
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Thatcher Margaret Hilda (ur. 1925), brytyjski polityk i mąż stanu, w latach 1979-1990
premier Wielkiej Brytanii
Thibault O., cyt. w La girandola A. Pronzato
Thibon Gustave (ur. 1903), pisarz i filozof francuski, konwertyta, nawołujący do
przemyślenia roli wartości duchowych w życiu
Thoreau J., cyt. w angielskim The Cynic's Lexicon
Tocqueville Charles Alexis de (1805-1859), francuski historyk i polityk, jeden z klasyków
liberalizmu; członek Akademii Francuskiej
Togliatti Palmiro (1893-1964), zwany Il Migliore, włoski działacz komunistyczny i polityk,
współzałożyciel w 1921 r. Włoskiej Partii Komunistycznej, ideolog włoskiej drogi do
socjalizmu, odrzucającej metody rewolucyjne
Tomasz z Akwinu św. (1225-1274), włoski filozof i teolog, dominikanin, doktor Kościoła,
twórca tomizmu, autor m.in. wielotomowej Summa theologiae {Suma teologiczna)
Tomasz z Celano (1190-1260), jeden z pierwszych uczniów św. Franciszka z Asyżu i
pierwszy jego biograf, autor hymnów liturgicznych, prawdopodobnie także sekwencji
Dies irae
Torelli Giorgio, współczesny włoski publicysta
Torricelli Evangelista (1608-1647), włoski fizyk i matematyk, jeden z prekursorów rachunku
różniczkowego i całkowego, wynalazca barometru rtęciowego, którym mierzył ciśnienie
atmosferyczne (i stwierdził jego istnienie)
Tortora Enzo
Tranquilli Secondo zob. Silone Ignazio.
Trilussa, właśc. Carlo Alberto Salustri (1871-1950), poeta włoski
Truffaut François (1932-1984), francuski scenarzysta i reżyser filmowy, twórca dramatów
psychologicznych, jeden z twórców Nowej Fali – nurtu w kinematografii po 1955 r.
Tymoteusz św. († ok. 97), uczeń św. Pawła Apostoła, pierwszy biskup Efezu
Tynan Kenneth (1927-1980), angielski krytyk teatralny, autor kontrowersyjnych rewii (m.in.
Oh, Calcuttaà, 1969 r.)

Unamuno y Yugo Miguel de (1864-1936), hiszpański pisarz i filozof, z pokolenia 1898, z


grupy szukających odrodzenia ojczyzny
Ungaretti Giuseppe (1888-1970), poeta włoski, profesor uniwersytetów w São Paolo i w
Rzymie, w okresie międzywojennym jeden z twórców hermetyzmu (tzw. czystej poezji,
z akcentowaniem cech formalnych i dźwiękowych słów)

421
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Vacca Roberto, współczesny włoski historyk nauki, badacz współczesnych społeczeństw


Verdi Giuseppe (1813-1901), kompozytor włoski, autor realistycznych oper, pełnych
dramatyzmu
Vernette Jean SJ, ekspert Episkopatu Francji do spraw sekt i nowych ruchów religijnych,
autor wielu książek z tej dziedziny, m.in New Age. U progu ery Wodnika (wyd. pol.
1998)
Veuillot Louis-François (1813–1883), pisarz francuski, obrońca katolicyzmu, przeciwnik
wolnomyślicieli i liberałów, żarliwy, nieugięty polemista
Vigny Alfred de (1797-1863), pisarz francuski doby romantyzmu
Vitti Monica, właśc. Maria Luiza Cecciarelli (ur. 1931), włoska aktorka filmowa
Vittorini Elio (1908-1966), pisarz włoski, autor powieści o tematyce współczesnej oraz
esejów, tłumacz literatury amerykańskiej
Voltaire (Wolter), właśc. François-Marie Arouet (1694-1778), francuski pisarz i filozof doby
Oświecenia

Wawrzyniec św. († ok. 258), wg tradycji diakon, który poniósł śmierć męczeńską w Rzymie
(na rozpalonej kracie), razem z papieżem Sykstusem II
Wegener Alfred Lothar (1880-1930), geofizyk niemiecki, autor teorii pierwotnego wielkiego
kontynentu (Pangea)
Wieizsäcker Carl Friedrich von (ur. 1912), fizyk niemiecki, twórca teorii jądra atomu
Wiktor Emanuel II (1820-1878), z dynastii sabaudzkiej, pierwszy król Zjednoczonego
Królestwa Włoch
Wiktoria (1819-1901), z dynastii hanowerskiej, królowa Wielkiej Brytanii i Irlandii, cesarzowa
Indii. Jej panowanie było epoką brytyjskiej potęgi gospodarczej i politycznej
Wilde Oscar (1854-1900), pisarz angielski, modernista, mistrz paradoksu, autor m.in.
komedii obyczajowych, esejów, aforystycznych bajek
Wincenty a Paulo św. (1581-1660), ksiądz francuski, założyciel zgromadzenia misjonarzy
(lazarystów) i sióstr miłosierdzia, opiekun ubogich i więźniów
Wojtyła Karol zob. Jan Paweł II.

Zeissig F., cyt. w La girandola A. Pronzato


Zingarelli Nicola (1860-1935), włoski językoznawca, autor wciąż wznawianego „Słownika
języka włoskiego" (Vocabolario della lingua italiana)
Zolla Elémire (ur. 1926), włoski pisarz, eseista, badacz kultur, mitów i obrzędów
Zolli Israel (Eugenio), naczelny rabin Rzymu, wybitny biblista; w 1945 r. przeszedł na

422
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

katolicyzm

Żeleński Tadeusz, Boy (tłum.)

423
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

INDEKS NAZW GEOGRAFICZNYCH

(dep. – departament; m. – miasto; M. – Morze; ms. – miejscowość; O. – ocean; płw. –


półwysep; prow. – prowincja; reg. – region; reg. auton. – region autonomiczny; rz. – rzeka;
stol. – stolica; w. – wyspa; pd. – południowy; pn. – północny; środk. – środkowy; wsch. –
wschodni; zach. – zachodni)

Afryka, kontynent; Afryka Pd.


Akita, m. i port w Japonii, nad M. Japońskim
Akwin, m. w środk. Włoszech (Kampania, prow. Caserta)
Aleksandria, m. w pn. Egipcie, nad M. Śródziemnym
Alpy, najwyższe góry Europy
Ameryka, część świata na półkuli zach.
Ameryka zob. Stany Zjednoczone;
Ameryka Łacińska, region na pd. od USA
Ameryka Południowa, kontynent
Ameryka Północna, kontynent
Ameryka Środkowa, część Ameryki Pn. (Ameryka Centralna i Indie Zachodnie)
Apeniny, góry we Włoszech
Apeniński Półwysep, w Europie Pd., między M. Tyrreńskim i M. Adriatyckim
Areopag, wzgórze boga Aresa w starożytnych Atenach; także nazwa obradującej tam rady
Argentyna, państwo w pd.-wsch. części Ameryki Pd.
Arktyczny Ocean, Arktyczne Morze, Ocean Lodowaty Północny, pn. część O.
Atlantyckiego, między Ameryką Pn. a Eurazją
Armagedon zob. Megiddo.
Armenia, Republika Armenii, państwo w zach. części Azji, na Zakaukaziu
Ars, ms. w pd. Francji (k. Lyonu)
Asyż, m. w środk. Włoszech (Umbria)
Ateny, stol. Grecji
Auschwitz zob. Oświęcim.
Azja, największa część świata

Badenia-Wirtembergia, Baden-Würtemberg, kraj związkowy w pd.-zach. części Niemiec


Bagnoregio, m. w środk. Włoszech (Toskania)

424
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Bawaria, kraj związkowy w pd. Niemczech


Belgia, Królestwo Belgii, państwo w zach. Europie
Benewent, Benevento, m. w pd. Włoszech (Kampania)
Bergamo, m. w pn. Włoszech (Lombardia)
Berlin, stol. Niemiec
Besançon, m. we wsch. Francji (dep. Doubs)
Betlejem, m. w pd. Palestynie (Izrael)
Bizancjum zob. Konstantynopol.
Bizantyjskie Cesarstwo, Bizancjum, Cesarstwo Wschodniorzymskie
Bliski Wschód, Środkowy Wschód, obszar obejmujący kraje pd.-zach. Azji
Blois, m. w środk. Francji, nad Loarą (Region Centralny)
Bolonia, m. w pn. Włoszech (Emilia-Romania)
Brooklyn, dzielnica Nowego Jorku
Brugia, flam. Brugge, franc. Bruges, m. w pn.-zach. Belgii
Bruksela, stol. Belgii
Brytyjska Wspólnota Narodów zob. Commonwealth.
Brytyjskie Wyspy, w pn.-zach. Europie (2 państwa: W. Brytania i Irlandia)

Campidoglio, najmniejsze wzgórze starożytnego Rzymu, o dwu wierzchołkach: pd., zwanym


Kapitelem i pn., zwanym Arx (obecnie na nim kościół S. Maria di Aracoeli)
Celano, m. w środk. Włoszech (Abruzja)
Chambéry, m. we wsch. Francji, w Alpach Sabaudzkich
Chiny, Chińska Republika Ludowa, państwo w środk. i wsch. Azji
Commonwealth of Nations, Wspólnota Narodów, forma więzi między W. Brytanią a jej
byłymi koloniami (w latach 1926-1948 Brytyjska Wspólnota Narodów)
Como, m. w pn. Włoszech (Lombardia)
Copertino, ms. w pd.-wsch. Włoszech (Apulia)
Courmayeur, ms. w pn. Włoszech (Piemont)

Dülmen (Dälmen), m. w zach. Niemczech (Nadrenia Pn.-Westfalia)


Dunaj, rz. w Europie Środk., płynąca przez kilka krajów

Efez, starożytne m. greckie w Azji Mniejszej, nad M. Egejskim


Egipt, Arabska Republika Egiptu, państwo w Afryce Pn. i na Płw. Synaj
Ekwador, Republika Ekwadoru, państwo w pn.-zach. części Ameryki Pd.

425
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Emilia, prowincja reg. auton. Emilia-Romania


Emilia-Romania, Emilia-Romagna, reg. auton. w pn. Włoszech
Etna, wulkan we Włoszech, na Sycylii
Europa, część świata na półkuli pn.; Europa Północna; Europa Środkowa

Falklandy (ang. Falkland Islands), Malwiny (hiszp. Islas Malvinas), terytorium zależne W.
Brytanii w Ameryce Pd., w pd.-zach. części O. Atlantyckiego
Florencja, m. w środk. Włoszech (Toskania)
Francja, Republika Francuska, państwo w Europie Zach.
Frankfurt nad Menem, F. am Mein, m. w środk. Niemczech (Hesja), port nad rz. Men

Gadara, starożytne m. w Palestynie, zburzone przez cesarza Wespazjana


Galapagos, Wyspy Żółwie, Archipielago de Colon, grupa wulkanicznych wysp
ekwadorskich, na O. Spokojnym
Genewa, m. w Szwajcarii
Genua, Genova, m. i port w pn.-zach. Włoszech
Getsemani, ogród oliwny u stóp Góry Oliwnej w Jerozolimie
Golgota, Góra Kalwaria, skaliste wzgórze k. Jerozolimy, miejsce ukrzyżowania Chrystusa
Grenoble, m. we wsch. Francji
Guadalupe, m. w Meksyku, sanktuarium maryjne

Hajfa, m. w Izraelu, nad M. Śródziemnym


Har-Magedon zob. Megiddo.
Holandia, Królestwo Holandii, państwo w Europie Zach.

Iberyjski (Pirenejski) Półwysep, w Europie Pd., między M. Śródziemnym i O. Atlantyckim


Indie, Republika Indii, państwo związkowe w pd. Azji
Italia, zamienne określenie Włoch
Izrael, Państwo Izrael, państwo w pd.-zach. Azji; Izrael starożytny, państwo w pn.
Palestynie (także nazwa całego narodu żydowskiego)

Japonia, państwo w Azji Wsch., na Wyspach Japońskich (na O. Spokojnym)


Jerozolima, m. w Izraelu (Judea)
Jordan, rz. w Izraelu

426
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Jugosławia, Federalna Republika Jugosławii, do r. 1991 państwo w Europie Pd., od r.


1992 nazwa federacji Serbii i Czarnogóry

Kafarnaum, ms. w Galilei nad jez. Genezaret; obecnie Kefar Nahum w pn. Izraelu
Kalkuta, m. w pn.-wsch. Indiach (Bengal Zach.)
Kana Galilejska, ms. w Galilei, niedaleko Nazaretu; obecnie Kefar-Kana (Izrael)
Kanaan, Chanaan, w starożytności kraina na wsch. wybrzeżu M. Śródziemnego (teren
późniejszej Palestyny, części Syrii i Fenicji)
Karmel, góra w Palestynie (Izrael)
Kasrajn al-, rzym. Cillium, m. w środk. Tunezji
Katania, Catania, m. i port we Włoszech (Sycylia)
Kibeho, ms. w Afryce
Kioto, Kyoto, m. w pd.-zach. Japonii, na w. Honsiu, przez długi czas stoi. Cesarstwa
Kolonia, Köln, m. w zach. Niemczech (Nadrenia Pn.-Westfalia)
Konstantynopol, m. w Turcji – do 1453 r., obecnie Stambuł
Konstantynopol zob. Bizantyjskie Cesarstwo.
Korsyka, Corse, w. i reg. adm. Francji, w zach. części M. Śródziemnego
Kraków, m. w pd. Polsce
Kwirynał, jedno z siedmiu wzgórz Rzymu

La Salette, La Salette-Fallavaux, ms. w zach. Francji (Rodan-Alpy)


Leningrad zob. Petersburg.
Liban, Republika Libańska, państwo w pd.-zach. Azji, nad M. Śródziemnym
Lirey, ms. w pn.-wsch. Francji
Lisieux, m. w zach. Francji (Normandia)
Livorno, m. w środk. Włoszech (Toskania)
Lodowaty Północny Ocean zob. Arktyczny Ocean.
Lombardia, reg. auton. w pn. Włoszech
Londyn, London, stol. Wielkiej Brytanii
Los Angeles, m. w USA (Kalifornia), nad O. Spokojnym
Lourdes, m. w pd.-zach. Francji (Hautes-Pyrénées)
Louvain, Leuven, łac. Lowanium, m. w Belgii
Lugano, m. w pd. Szwajcarii (kanton Ticino)
Lyon, m. w środk. Francji (Rodan-Alpy)

427
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Madryt, Madrid, stol. Hiszpanii


Malwiny zob. Falklandy.
Mediolan, m. w pn. Włoszech (Lombardia)
Medjugorie, ms. w Bośni i Hercegowinie, na pd.-zach. od Mostaru; miejsce kultu maryjnego i
pielgrzymek
Megiddo, hebr. Har-Magedon (stąd: Armagedon), przełęcz w pn. Izraelu, k. góry Karmel
Meksyk, Mexico, państwo w Ameryce Pn. i Środk., nad O. Spokojnym
Men, Main, rz. w Niemczech
Mesyna, Messina, m. i port w pd. Włoszech (Sycylia)
Modena, m. w pn. Włoszech (Emilia-Romania)
Monachium, Münich, m. w pd. Niemczech (Bawaria)
Moskwa, stol. Rosji

Nantes, m. w pd.-zach. Francji (dep. Loire-Atlantique)


Nazaret, m. w pn. Izraelu (Galilea)
Niemcy, Republika Federalna Niemiec, państwo związkowe w Europie Środk.
Nowy Jork, New York, m. we wsch. części USA (stan Nowy Jork)
Nowy Jork, New York, stan w pn.-wsch. części USA
Nursja, obecnie Norcia, m. w środk. Włoszech (Umbria)

Oksford, Oxford, m. w Wielkiej Brytanii (Anglia)


Ostrołęka, m. w środk. Polsce (woj. mazowieckie)
Oświęcim, m. w Polsce, gdzie w latach 1940-1945 znajdował się hitlerowski obóz zagłady
Auschwitz

Padania, obszary Niziny Padańskiej


Padańska Nizina, nizina w pn. Włoszech, między Alpami, Apeninami i M. Adriatyckim
Palestyna, kraina historyczna na Bliskim Wschodzie, obecnie w Izraelu i Jordanii
Pangea, wg teorii A. L. Wegenera pierwotny wielki kontynent w erze paleozoicznej; w
mezozoiku rozpadł się na mniejsze, oddalające się od siebie bloki kontynentalne
Paryż, Paris, stol. Francji
Pekin, Beijing, stol. Chińskiej Republiki Ludowej
Pensylwania, Pennsylvania, stan w pn.-wsch. części USA
Petersburg, Sankt Petersburg (1924-1991 Leningrad), m. w pn. Rosji
Piemont, kraina hist. i reg. auton. w pn.-zach. Włoszech

428
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Polska, Rzeczpospolita Polska, państwo w środk. Europie; Polska Rzeczpospolita


Ludowa w latach 1945-1989 oficjalna nazwa Polski
Portugalia, Republika Portugalii, państwo w pd.-zach. Europie

Ratyzbona, Regensburg, m. w pd. Niemczech (Bawaria)


Reggio nel Emilia, m. w pn. Włoszech (Emilia-Romania)
Republika Południowej Afryki, RPA, państwo w pd. Afryce
Republika Wietnamu, Wietnam Południowy, w latach 1955-1976 państwo w pd.-wsch.
Azji, popierane przez USA (stol. Sajgon)
Rimini, m. w środk. Włoszech (Emilia-Romania), port nad M. Adriatyckim
Romania, Romagna, prow. w pn. Włoszech, część reg. aut. Emilia-Romania
Rosja, Federacja Rosyjska, państwo we wsch. Europie, pn. Azji i na Kaukazie (w latach
1922-1991 Związek Radziecki)
Rotterdam, m. w pd. Holandii
Rzym, Roma, stol. Włoch; Rzym starożytny
Rzym zob. Cesarstwo Rzymskie.
Rzym zob. Stolica Apostolska.

Sabaudia, wł. Savoia, franc. la Savoie, kraina hist., od 1860 r. we wsch. Francji
Sajgon, m. w pd. Wietnamie, w latach 1954-1975 stol. Republiki Wietnamu; od 1975 Ho Szi
Min (Ho Chi Minh)
Salo, ms. w pn. Włoszech (Lombardia, prow. Brescia)
San Francisco, m. w zach. części USA (Kalifornia)
Sarow, ms. w Rosji (obwód tambowski)
Secchia, rz. w środk. i pn. Włoszech
Siena, m. w środk. Włoszech (Toskania)
Stany Zjednoczone, Stany Zjednoczone Ameryki, USA, w skrócie: Ameryka, państwo
związkowe w Ameryce Pn.
Stolica Apostolska, w skrócie: Rzym
Stuttgart, m. w pd.-zach. Niemczech, stol. Badenii-Wirtembergii
Sycylia, w. na M. Śródziemnym, wraz z pobliskimi wyspami – reg. auton. Włoch
Szanghaj, Shanghai, największe m. i port Chin
Szkocja, pn. część W. Brytanii

Środkowy Wschód zob. Bliski Wschód.

429
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Świętej Heleny Wyspa, w. brytyjska w pd. części O. Atlantyckiego

Tars, Tarsus, obecnie m. w pd. Turcji


Toledo, m. w środk. Hiszpanii
Toskania, reg. auton. i kraina hist. w środk. Włoszech
Tucson, m. w pd.-zach. części USA (Arizona)
Tunezja, Republika Tunezyjska, państwo w Afryce Pn.
Turyn, m. w pn.-zach. Włoszech (Piemont)
Tybinga, Tübingen, m. w pd.-zach. Niemczech (Badenia-Wirtembergia)
Tybr, il Tevere, rz. w środk. Włoszech

USA (United States of America) zob. Stany Zjednoczone.

Valdocco, przedmieście Turynu

Warszawa, stol. Polski


Waszyngton, Washington, stol. Stanów Zjednoczonych
Watykan, Państwo Watykańskie, Stolica Apostolska, państwo kościelne w zach. części
Rzymu, enklawa na terytorium Włoch
Wenecja, m. w pn.-wsch. Włoszech (reg. Wenecja Euganejska)
Westfalia, niemiecka kraina hist., obecnie w kraju związkowym Nadrenia-Westfalia
Wieczne Miasto, synonim Rzymu
Wiedeń, Wien, stol. Austrii
Wielka Brytania, Zjednoczone Królestwo W. Brytanii i Irlandii Pn., państwo w Europie
Zach., na Wyspach Brytyjskich
Wietnam, Socjalistyczna Republika Wietnamu, państwo w Azji pd.-zach., na Płw.
Indochińskim
Wietnam Południowy zob. Republika Wietnamu.
Włochy, Republika Włoska, Italia, państwo w Europie Pd
Wrocław, m. w pd.-zach. Polsce
Wspólnota Narodów zob. Commonwealth.
Wyspa na Tybrze

ZSRR zob. Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich.

430
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

Zurych, największe m. Szwajcarii


Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich, ZSRR, Związek Radziecki, w latach
1922-1991 państwo komunistyczne we wsch. Europie oraz pn. i środk. Azji (zob. też:
Rosja)

Żółwie Wyspy zob. Galapagos.

431
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

SPIS TREŚCI

PRZEDMOWA ............................................................................................................. 4
WPROWADZENIE .................................................................................................... 14
1. WYZWANIA WIARY .............................................................................................. 18
2. STRASZNE SŁOWA ............................................................................................. 21
3. NA MSZY............................................................................................................... 23
4. „LUDOWY” MESJASZ ........................................................................................... 24
5. EUFEMIZMY ......................................................................................................... 28
6. NOWE ODCZYTANIE EWANGELII ...................................................................... 29
7. NAWRÓCENIA ...................................................................................................... 31
8. JAK I DLACZEGO? ............................................................................................... 34
9. JEDEN „ARGUMENT WIĘCEJ” ............................................................................ 36
10. ARCYDZIEŁA ...................................................................................................... 37
11. WCIELENIE ......................................................................................................... 39
12. HORROR VACUi ................................................................................................. 41
13. DZIECI ................................................................................................................. 41
14. TORTELLINI ........................................................................................................ 43
15. PASCAL .............................................................................................................. 45
16. LEKCJA RELIGII ................................................................................................. 47
17. MYŚLI .................................................................................................................. 50
18. MORALNOŚĆ „LAICKA” ..................................................................................... 53
19. FILOZOFKA, RABIN I PISARZ ............................................................................ 56
20. ŚWIĘTA ............................................................................................................... 60
21. JEZUS ................................................................................................................. 61
22. W KIOTO ............................................................................................................. 63
23. JULIEN GREEN .................................................................................................. 64
24. GRZECH ............................................................................................................. 67
25. BOŻE NARODZENIE .......................................................................................... 71
26. MODA .................................................................................................................. 73
27. PRAWDA I DIABEŁ ............................................................................................. 74
28. INNE MYŚLI ........................................................................................................ 78

432
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

29. ECHA RELIGIJNE ............................................................................................... 81


30. FALLACI I SPÓŁKA ............................................................................................. 85
31. PRZESĄDY ......................................................................................................... 89
32. PRIMO LEVI ........................................................................................................ 90
33. „PANIE MÓJ, CO ZA PORANEK!” ...................................................................... 95
34. WYBRANE MYŚLI ............................................................................................... 98
35. KüNG ................................................................................................................. 103
36. GALAPAGOS .................................................................................................... 108
37. NA CMENTARZU .............................................................................................. 112
38. BOJAŹŃ BOŻA .................................................................................................. 115
39. JESZCZE O „MORALNOŚCI” ........................................................................... 120
40. OWOCE............................................................................................................. 124
41. POSTĘP ............................................................................................................ 125
42. KOBIETY ........................................................................................................... 127
43. ŚWIĘCI .............................................................................................................. 131
44. JESZCZE INNE MYŚLI ..................................................................................... 132
45. TEOLOGIA ........................................................................................................ 135
46. NAWRÓCENIA .................................................................................................. 138
47. DUŻE LITERY ................................................................................................... 139
48. MARYJA ............................................................................................................ 140
49. HOTELE ............................................................................................................ 141
50. „PODWŁADNI” .................................................................................................. 141
51. SOlA SCRIPTURA ............................................................................................ 142
52. WŁADZA DLA KOBIET...................................................................................... 144
53. DYSKUSJE O „RELIGII” .................................................................................... 147
54. „SKANDAL” JAHWE .......................................................................................... 150
55. JEDNA OSOBA ................................................................................................. 154
56. RZECZYWISTOŚĆ I POZORY ......................................................................... 156
57. BIZANCJUM ...................................................................................................... 159
58. CLAUDEL .......................................................................................................... 160
59. FILM .................................................................................................................. 165
60. LIBERTADOR.................................................................................................... 169
61. „ABY ZAJĄĆ STANOWISKO, TRZEBA SIĘ SPRZECIWIĆ” ............................. 171
62. ŹLE WYCHOWANI ............................................................................................ 177

433
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

63. BEATLESI ......................................................................................................... 182


64. GRASS .............................................................................................................. 185
65. W WENECJI ...................................................................................................... 187
66. POPYT I PODAŻ ............................................................................................... 188
67. CAŁUN / 1 ......................................................................................................... 192
68. CAŁUN / 2 ......................................................................................................... 196
69. CAŁUN / 3 ......................................................................................................... 200
70. CAŁUN / 4 ......................................................................................................... 204
71. CAŁUN / 5 ......................................................................................................... 207
72. CAŁUN / 6 ......................................................................................................... 211
73. CAŁUN / 7 ......................................................................................................... 216
74. PRZYJACIELE ZWIERZĄT ............................................................................... 220
75. CUD ................................................................................................................... 225
76. CERONETTI ...................................................................................................... 226
77. TOMASZ............................................................................................................ 228
78. KAPŁAŃSTWO.................................................................................................. 229
79. BLACK-OUT ...................................................................................................... 232
80. ŻYD WIECZNY TUŁACZ ................................................................................... 235
81. HOMILIE / 1 ....................................................................................................... 240
82. HOMILIE / 2 ....................................................................................................... 245
83. HOMILIE / 3 ....................................................................................................... 250
84. EWANGELIE O BOŻYM NARODZENIU ........................................................... 255
85. RODZINA .......................................................................................................... 259
86. PUNKTY DO WYJAŚNIENIA ............................................................................ 264
87. PRAWDOPODOBIEŃSTWO ............................................................................. 269
88. PREZZOLINI ..................................................................................................... 274
89. VON CLAUSEWITZ ........................................................................................... 280
90. BIUROKRACJA KOŚCIELNA............................................................................ 285
91. EKOLOGIZMY ................................................................................................... 289
92. LUD ................................................................................................................... 295
93. DOKUMENTY.................................................................................................... 299
94. SKRUCHA ......................................................................................................... 304
95. TYBR ................................................................................................................. 309
96. WOLNOŚĆ I SPRAWIEDLIWOŚĆ .................................................................... 315

434
Vittorio Messori Wyzwania wiary, tom I

97. WIERZĄCY – WIARYGODNI ............................................................................ 319


98. FIRPO................................................................................................................ 320
99. PORNOGRAFIA ................................................................................................ 325
100. PREZERWATYWY .......................................................................................... 330
101. KULTY ............................................................................................................. 332
102. SOBOTA I NIEDZIELA .................................................................................... 335
103. SYCYLIA ......................................................................................................... 339
104. „LUKI” .............................................................................................................. 343
105. FRANCISZEK .................................................................................................. 345
106. KSIĘŻA ............................................................................................................ 349
107. SPRZECZNOŚCI ............................................................................................ 353
108. JESZCZE O ZIELONYCH ............................................................................... 358
109. LUDZIE STARZY ............................................................................................. 361
110. PRZYJACIELE I RODZICE ............................................................................. 365
111. REKLAMA ....................................................................................................... 367
112. PAVESE .......................................................................................................... 368
113. SIRI.................................................................................................................. 370
114. EUCHARYSTIA ............................................................................................... 374
115. W MEDIOLANIE .............................................................................................. 379
116. RZECZY OSTATECZNE ................................................................................. 384
117. KRÓLOBÓJCY ................................................................................................ 389
118. CHINY ............................................................................................................. 390
119. WNIEBOWSTĄPIENIE .................................................................................... 394
SŁOWNIK – INDEKS OSÓB ................................................................................... 396
INDEKS NAZW GEOGRAFICZNYCH ..................................................................... 424
SPIS TREŚCI .......................................................................................................... 432

435

You might also like