Download as pdf or txt
Download as pdf or txt
You are on page 1of 281

Projekt okładki i stron tytułowych

Radosław Krawczyk

Redakcja merytoryczna
Jacek Biernacki

Redaktor prowadzący
Joanna Proczka

Redaktor techniczny
Bożena Nowicka

Korekta
Teresa Kępa

Copyright © by Bellona Spółka Akcyjna, Warszawa 2015


Copyright © by Mirosław Wawrzyński

Dołącz do nas na Facebooku


www.facebook.com/Wydawnictwo.Bellona

Zapraszamy na strony
www.bellona.pl, www.ksiegarnia.bellona.pl

Nasz adres: Bellona SA


ul. Bema 87, 01-233 Warszawa
Dział wysyłki: tel/ 22 457 03 02, 22 457 03 06, 22 457 03 78
Faks 22 652 27 01
biuro@bellona.pl

Drukarnia Wydawnicza im. W.L. Anczyca S.A.


ul. Nad Drwiną 10, Hala nr 3, 30-741

ISBN 9788311138261

Skład wersji elektronicznej


pan@drewnianyrower.com
Mając na uwadze niedopuszczalne zagrożenie, pojawiające się przy
niemieckiej granicy wschodniej, z powodu zmasowanej koncentracji
i przygotowań wszystkich sił zbrojnych Armii Czerwonej, rząd
niemiecki czuje się zmuszony do podjęcia natychmiastowych
przeciwdziałań wojennych. Odpowiednia nota będzie jednocześnie
przekazana Diekanozowi w Berlinie […].
Towarzysz Mołotow pyta, co ta nota oznacza?
Schulenburg odpowiada, że według jego opinii oznacza to wojnę.

Fragment noty werbalnej przekazanej przez ambasadora niemieckiego


w Moskwie hrabiego Schulenburga, spisanej podczas spotkania
z ludowym komisarzem spraw zagranicznych Mołotowem 22 czerwca
1941 roku o godzinie 5.30.
Wstęp

Lotnictwo stało się decydującym orężem umożliwiającym pokonanie


wroga podczas II wojny światowej. Kto panował w powietrzu, ten
wygrywał na lądzie. W ten sposób zdetronizowano poprzedniego
wielkiego „boga wojny” – artylerię, która panowała na polach bitew
od czasów Napoleona do I wojny światowej.
Niniejsza książka przedstawia pierwszy dzień wojny powietrznej
na Wschodzie toczonej przez wojska Adolfa Hitlera oraz jego
sojusznika, Rumunię, z wojskami Józefa Stalina[1]. Niemcy
wypowiedziały wojnę Rosji Sowieckiej[2], atakując ją wczesnym
rankiem 22 czerwca 1941 roku. Pierwszym salwom artyleryjskim
towarzyszyły liczne uderzenia lotnicze wymierzone w przygraniczne
lotniska, gdzie skupiono parę tysięcy sowiec-kich samolotów
bojowych.
Rozpoczęła się wojna, w której mógł być tylko jeden zwycięzca.
O jej początkowym sukcesie decydowało lotnictwo i zdobycie przez
nie panowania nad danym rejonem. Treść książki koncentruje się na
opisie działań powietrznych prowadzonych przez obie strony w tych
pierwszym, decydującym dniu. Niemcy nazwali inwazję operacją

5
„Barbarossa”. Autor chce skruszyć mity, które narosły wokół tych
wydarzeń. Są one bardzo często powielane do dziś. Jeden ze
szczególnie zakorzenionych mitów dotyczy ogólnych strat samolotów
sowieckich i głosi, że „w rezultacie lotnictwo radzieckie w pierwszym
dniu wojny straciło ich około 1200, z tego – 800 na lotniskach[3].
Informacja o 1200 zniszczonych samolotach przewija się w licznych
publikacjach. Powstała ona jeszcze w trakcie wojny, a miała na celu
ukrycie faktycznych winnych oraz przyczyn powstania dużych strat
sowieckiego lotnictwa, ale nie aż tak wielkich, które w istocie Niemcy
zadali Rosjanom. Po wojnie liczba ta weszła do obiegu publicznego
i została upowszechniona w masowych, oficjalnych wydawnictwach
historycznych sowieckich z czasów Nikity S. Chruszczowa
(I sekretarza Komunistycznej Partii Związku Sowieckiego w latach
1953–1964)[4], skąd kolejni autorzy czerpali ją i dalej powielali.
Przez lata liczni historycy w Związku Sowieckim, a także na
Zachodzie, starannie pomijali fakt panicznego wycofania się tysięcy
żołnierzy na wschód, co było połączone z masowym porzucaniem
sprzętu. To powszechne postępowanie obejmowało także sprzęt
lotniczy. Rosjanie zostawili na własnych lotniskach w pierwszych
dniach wojny setki sprawnych samolotów. Takie zachowanie było
podyktowane w wielu przypadkach nieumiejętnością poradzenia
sobie przez sporą część ich dowódców z zaskakującą sytuacją
znalezienia się pod „bombami wroga”. W takich momentach szybko
tracili głowę, łatwo wpadali w histerię i nie potrafili skutecznie
dowodzić. Część z nich po prostu porzucała powierzonych sobie ludzi
i sprzęt, uciekając jak najdalej z pola walki. W ten sposób utracono
kontrolę nad żołnierzami, których ogarnęła panika. Dużą część
sprawnego sprzętu zostawiono wrogowi w wyniku gigantycznej
dezercji.
Niemcy, mimo zdobycia z początku wyraźnej przewagi
w powietrzu, nie zadali aż tak olbrzymich strat Rosjanom, jak sobie
chwalebnie przypisywali przez długie lata. Zresztą tutaj pojawia się

6
drugi silny mit, kreowany przez stronę atakującą, który mówi
o zniszczeniu przez Niemców do wieczora aż 1811 samolotów,
z których 322 zestrzeliły w powietrzu myśliwce i artyleria
przeciwlotnicza, a kolejne 1489 zniszczono na ziemi[5], co także
bardzo mija się z prawdą. Dane mówiące o oszałamiających
sukcesach własnych nagłośniono bardzo szybko w celach
propagandowych. Upowszechniono je w wydaniu specjalnym
Wehrmachtbericht (komunikat Wehrmachtu) z 29 czerwca 1941 roku,
a potem także wielokrotnie powielano[6].
Straty sowieckiego lotnictwa poniesione na lotniskach
w pierwszych godzinach wojny okazały się niewielkie. Nie mogło
być inaczej po niezbyt silnych pierwszych uderzeniach Luftwaffe
oraz lotnictwa rumuńskiego. Na pewno nie można o nich mówić jako
o miażdżących czy nokautujących. Jednak na skutek przerwania
w wielu miejscach kablowych systemów łączności, rozciągniętych
między sztabami sowieckich armii czy dywizji lotniczych i ich
jednostkami lotniczymi, doszło do zerwania łańcucha dowodzenia,
czyli powstał gigantyczny chaos. W wielu wypadkach na samym dole
przekształcił się on w panikę, a ta w „galopującą” rejteradę z pola
bitwy, czyli dezercję.
Główną przyczyną strat sowieckiego lotnictwa w pierwszych
dniach wojny było chaotyczne przebazowanie w tył, będące
rezultatem olbrzymiego bałaganu w dowodzeniu wojskami
połączonego z masowymi dezercjami dowódców i żołnierzy.
W następstwie doszło do porzucania sprzętu na lotniskach polowych,
szczególnie w jednostkach lotniczych Frontu Zachodniego
i Północno-Zachodniego. Wrogowi zostawiono setki sprawnych lub
w niewielkim stopniu uszkodzonych samolotów, składy paliwa,
amunicji, wyposażenie lotnisk, nawet tajne szyfry, działa, samochody
– rzucano dosłownie wszystko, co przeszkadzało w ucieczce. Kolejne
dziesiątki, jeśli nie setki, samolotów niszczył lub uszkadzał własny
personel.

7
Ci, którzy pisali po paru tygodniach raporty o aktywności swoich
jednostek lotniczych w pierwszych dniach, tygodniach wojny,
zrzucali całą winę za tę klęskę na Niemców, na ich przewagę
w najnowszym sprzęcie, zaskakujące uderzenia lotnicze, miażdżące
własne samoloty na lotniskach, aby w ten sposób ukryć własną
indolencję, chaos w dowodzeniu, a czasami tchórzostwo. Było to
o tyle dla nich łatwiejsze, że wróg błyskawicznie zajął olbrzymie
połacie kraju, w tym świeże zdobycze terytorialne lat 1939–1940,
gdzie stało kilkadziesiąt pułków i samodzielnych eskadr lotniczych.
Dodatkowym i bardzo istotnym czynnikiem pozwalającym
Niemcom na osiągnięcie tej zdumiewającej przewagi nad Rosjanami
oraz silnie tłumaczącym rosyjską niechęć do walki były wcześniejsze
powszechne działania represyjne Stalina wobec wszystkich obywateli
m.in.: kolektywizacja, „Wielki Głód”, czystki lat 1937–1938 oraz
dodatkowe czystki przeprowadzone w szeregach starszych dowódców
lotnictwa sowieckiego wiosną i latem 1941 roku. Ten nieustanny ciąg
represji przeciwko własnemu narodowi dodatkowo wywołał
olbrzymią niechęć, ukryty bierny upór, a nawet zaciekłą wrogość
w sercach tysięcy żołnierzy, którzy jawnie uchylali się od walki „za
Lenina, za Stalina, za komunizm, za władzę rad”. Jeszcze bardziej
nienawistna postawa wobec ZSRS dotyczyła tysięcy poborowych
zmobilizowanych z terenów „przyłączonych” we wrześniu 1939 roku
oraz latem 1940 roku. Dotychczas głęboko skrywana wrogość do
Stalina i Rosji sowieckiej szybko objawiała się m.in. paniczną
ucieczką z jednostek, porzucaniem broni, aktami dywersji czy
oddawaniem się w niewolę wrogowi na wielką skalę. Czynniki te
miały także swój wpływ na klęskę sowieckiego lotnictwa w niedzielę
22 czerwca 1941 roku i potem.
Po wojnie autorzy licznych opracowań bardzo chętnie powielali
powyższe liczby jako wytworzone przez formalne państwowe gremia
naukowe, aż w końcu stały się one „najprawdziwszą prawdą”. Króluje

8
ona aż po dziś w kolejnych dziełach, przybierając czasami zupełnie
absurdalne formy[7].
Bardzo wysoka sprawność agresora w dowodzeniu połączona
z maksymalnym wykorzystaniem posiadanych sił zderzyły się
z zachowaniem odwrotnym – złym dowodzeniem oraz pasywnym
użyciem olbrzymich zasobów. Dlatego formalnie mniejszy liczebnie
i potencjalnie słabszy, ale za to szybszy oraz bardzo „pracowity”
napastnik był w stanie skutecznie pobić mocniejszego, ale za to
wolniejszego i mało operatywnego napadniętego.
Na skutek błyskawicznej utraty własnego lotnictwa
przygranicznego, które celowo ustawiono na lotniskach polowych
wiosną 1941 roku, szykując je do niedoszłej inwazji na Hitlera latem
1941 roku, doszło do pozbawienia własnych wojsk lądowych
powietrznej tarczy ochronnej. Skrycie rozwijane na granicy
zachodniej Fronty i armie uległy szybkiemu rozbiciu po licznych
atakach z powietrza.
Lotnicy Luftwaffe znakomicie wykorzystali chaos w głowach
sztabowców sowieckich, potęgując rozmiary strat oraz doprowadzając
do klęski wojsk nadgranicznych. Ciężko i solidnie na to zapracowali,
wykonując nawet kilka lotów bojowych nad terenami wroga w ciągu
jednego dnia. Nie można tego samego powiedzieć o stronie
przeciwnej, która prowadziła swoje działania powietrzne bardzo
ekstensywnie, a do tego nie umiała jeszcze wykorzystać całego
olbrzymiego potencjału.
Zwycięstwa lotnictwa niemieckiego 22 czerwca nie były aż tak
wielkie, jak przypisywano im latami, zarówno po stronie własnej,
a także potem po sowieckiej. Niemcy faktycznie osiągnęli bardzo
duży sukces w niedzielę, ale nie był on aż tak gigantyczny, jak sobie
przypisywali. Co więcej, wróg im w tym w dużym stopniu „pomógł”.
Rosjanom zależało na tym, aby ukryć prawdziwe przyczyny własnych
strat w lotnictwie i wytłumaczyć je „zaskakującym i miażdżącym
rannym atakiem” lotników Luftwaffe. Żaden naród nie lubi

9
przyznawać się do własnej paniki, tchórzostwa, głupoty czy masowej
dezercji swoich wojsk. Każdy kocha opiewać i sławić bohaterskie
czyny swych „niezwyciężonych herosów”. Po co więc było dochodzić
nieprzyjemnej i gorzkiej prawdy? Rzadko kto ma odwagę zmierzyć
się z bardzo silnym państwowym mitem. Łatwo wtedy oskarżyć
kogoś o brak patriotycznego zaangażowania, przypiąć mu łatkę
odszczepieńca, który „kala własne gniazdo”, czy zdrajcy. Zresztą
w maju 1945 roku czerwone flagi masowo łopotały nad berlińskim
Reichstagiem. Stalin i Rosjanie wygrali w końcu tę krwawą wojnę, ale
jej cena okazała się horrendalnie wysoka.
Książka ta opisuje lotnicze działania wojenne na froncie
wschodnim w pierwszych dniach po wybuchu wojny sowiecko-
niemieckiej. Natomiast o przygotowaniach i rozbudowie potencjału
wojsk lotniczych Stalina, które szykowano do uderzenia na III Rzeszę,
będzie mówiła publikacja pod roboczym tytułem Preludium
Armagedonu. Lotnictwo sowieckie od października 1939 roku do 21
czerwca 1941 roku.

Jeśli czytelnik będzie chciał podzielić się z autorem dodatkowymi


informacjami, uwagami, proszony jest kontakt telefoniczny: 48-22
758-41-13 lub mailowy: mirwaw_xl@wp.pl.

Autor składa podziękowania za pomoc w napisaniu książki,


udostępnienie zdjęć, podzielenie się materiałami:
Glebowi Barajewowi (Rosja), Wasilijowi Bradowowi (Białoruś),
Krzysztofowi Cieślakowi, Jarosławowi Jabłońskiemu, Dymitrowi
Kijeno (Białoruś), Olegowi Kisielowowi (Rosja), Tomaszowi J.
Kopańskiemu, Aleksanderowi Kotłobowskiemu (Ukraina), Danowi
Melinte (Rumunia), Rene Millertowi (Niemcy), Aleksjejowi
Stiepanowowi (Rosja), Barbarze Słotwińskiej, Michaiłowi Timinowi

10
(Rosja), śp. prof. Pawłowi Piotrowi Wieczorkiewiczowi, Avro V.
Vercamerowi (Kanada), Andrzejowi Zasiecznemu.

1 W ciągu kilku dni, paru tygodni do wojny czynnie włączyły się, wysyłając
swe jednostki bojowe: Węgry, Słowacja, Chorwacja, Włochy, Hiszpania. Odrębną
sprawą jest tzw. wojna kontynuacyjna Finlandii z Rosją sowiecką.

2 Terminy „radziecki”, „sowiecki” itp. używane są wymiennie zależnie od


kontekstu (przyp. red.).

3 M. Kożewnikow, Dowodzenie lotnictwem radzieckim w drugiej wojnie


światowej, Warszawa 1981, s. 47. Autor przepisuje te dane z oficjalnej historii
Sowietskije Wojenno-Wozdusznyje Siły w Wielikoj Otieczestwiennoj Wojnie
1941-1945 gg, Moskwa 1968, s. 29 (gdzie jest odesłanie do ówczesnego Archiwum
Ministerstwa Obrony ZSRR, f. 35, op. 30802, k. 32, k. 4). Liczba około 1200
zniszczonych samolotów składa się z 400, które zestrzelono w powietrzu oraz 800,
które zniszczono na ziemi. Obok niej pojawia się niższa: 336 samolotów
zestrzelonych w powietrzu oraz 800 zniszczonych na ziemi – 1136 zniszczonych
samolotów.

4 Można ją znaleźć np. w publikacji G.A. Pszenjanika, Sowietskije wojenno-


wozdusznyje siły w borbie s niemiecko-faszistoskoj awiacjej w letnoje-osiennej
kampanii 1941 goda, Moskwa 1961.

5 C. Bekker, Atak na wysokości 4000, Warszawa 1999, s. 267. Bardzo popularna


książka wydana po raz pierwszy w RFN w 1964 roku. Jej autor cytuje też oficjalne
dane sowieckie mówiące o utraceniu około 1200 samolotów, włącznie z ponad 800
maszynami zniszczonymi na ziemi.

6 Wehrmachtbericht – codzienny radiowy komunikat, który opracowywano


w Naczelnym Dowództwie (Oberkommando der Wehrmacht). Informował o sytuacji
militarnej na wszystkich frontach. Komunikat ten podawał, że do wieczora 23
czerwca straty te urosły do 2582, a między 22 i 27 czerwca osiągnęły wielkość 4107
zniszczonych samolotów sowieckich.

11
7 Przykładem takiego ślepego zapędzenia się i kreowania mitów o stratach
sowieckich jest książka rosyjskiego autora, którą wydano w Stanach Zjednoczonych
oraz Polsce, C. Pleshakowa, Szaleństwo Stalina, Warszawa 2005. Na s. 126 można
w niej znaleźć następującą informację: W pierwszych minutach wojny Front
Zachodni stracił 738 samolotów, a Niemcy uzyskali całkowite panowanie
w powietrzu. Fantazja autora w generowaniu wielkości strat sowieckiego lotnictwa
już w pierwszych minutach wojny jest ogromna.

12
Wprowadzenie – dzień
Armagedonu

Po długich wahaniach i rozterkach Adolf Hitler w końcu postanowił


uderzyć prewencyjnie na Rosję sowiecką w pierwszej połowie
czerwca. Terminem zaskakującej napaści miała być niedziela 22
czerwca 1941 roku, godzina 3.15, wczesnym rankiem. Wódz
Niemców uderzał na olbrzymie państwo, którego całkowity obszar
zajmował jedną siódmą powierzchni ziemi. W 16 federacyjnych
republikach związkowych żyło w październiku 1940 roku ponad
193,2 miliona ludzi. Społeczeństwo tego totalitarnego państwa
przemieniało się z wiejskiego na coraz bardziej miejskie. Państwo
stawało się coraz mocniej uprzemysłowione w wyniku forsownej
industrializacji lat 30., tracąc swój rolniczy charakter. Osiem miast
liczyło ponad 400 tysięcy mieszkańców, a w dwóch żyły ponad 3
miliony ludzi, w Moskwie i Leningradzie. Co roku przychodziło na
świat około 3 milionów nowych jego mieszkańców. Stalin
dysponował potężnym kompleksem przemysłowym nieustannie
rozbudowywanym oraz dużymi rezerwami ludzkimi; w Europie były
one największe.

13
Tego samego dnia, tylko wiek wcześniej, cesarz Francuzów
Napoleon I Bonaparte rozpoczął kampanię rosyjską 1812 roku. Stał
wtedy na czele prawie 600-tysięcznej wielonarodowej armii
skupiającej: Francuzów, Włochów, Belgów, Niemców oraz 90 tysięcy
Polaków, która przekroczyła rzekę Niemen 24 czerwca. Kampania
Napoleona zakończyła się jego wkroczeniem do Moskwy 14 września
1812 roku. Wkrótce nastąpiła potężna rejterada zdobywców
z praktycznie wypalonej ziemi, drewnianej stolicy Rosji. Cesarz
nakazał odwrót z Moskwy 19 października. Jego armia liczyła około
100 000 żołnierzy. Niemen przekroczyły nędzne resztki, około 10
000–15 000 ludzi, staczając wcześniej bardzo ciężką bitwę pod
Berezyną 25–29 listopada 1812 roku. Kości pozostałych zalegały na
drogach odwrotu z Moskwy. Klęska i olbrzymie straty Napoleona
w Rosji szybko doprowadziły do jego upadku w 1814 roku. Czy
historia miała się w pewien sposób powtórzyć z wojskami Adolfa
Hitlera oraz jego sojuszników Rumunów, dowodzonych przez
marszałka Antonescu?
Naprzeciwko siebie, szykując się do wykonania morderczego
skoku, stały armie inwazyjne dwóch tyranów, którzy wzajemnie się
nie doceniali, lekceważąc potencjał drugiej strony. Adolf Hitler oraz
świta jego doradców wojskowych i politycznych odnosili się z dużą
pogardą do umiejętności dowódczych Rosjan. Podobną opinię mieli
na temat całego ich sprzętu militarnego oraz poziomu zaawansowania
technologicznego i rozwoju cywilizacyjnego. Niemcy patrzyli na
Rosjan, a mówiąc szerzej także na resztę Słowian, niczym na rasę
„podludzi”, których łatwo mogli podbić, mając olbrzymią przewagę
kulturową i cywilizacyjną. Nie chcieli dopuścić do siebie myśli, co
wynikało z ich gigantycznej pychy i ignorancji, istnienia u sąsiada
potężnego kompleksu industrialnego oraz tego, że pod względem
ciężkiego przemysłu oraz jego olbrzymich mocy wytwórczych Rosję
sowiecką wyprzedzały wtedy tylko Stany Zjednoczone Ameryki
Północnej oraz Wspólnota Brytyjska.

14
Józef Stalin (Josif Wissarionowicz Stalin) oraz niewolniczo mu
oddany i posłuszny czerwony dwór byli podobnie zadufani w sobie.
Ta grupa z kolei wierzyła, że Niemcy nie odważą się ich zaatakować,
nie mieli bowiem na to wystarczających sił i zasobów naturalnych
(np. ropy naftowej importowanej m.in. z Rosji sowieckiej). Do tego
wojska, którymi dysponowali, rozrzucone były na rozległych frontach
od północnej Norwegii, poprzez Francję, podbitą Polskę, Bałkany
aż po Afrykę Północną. Wierzyli, że armia niemiecka nie była
przygotowana do prowadzenia długiej kampanii, szczególnie podczas
mroźnej zimy. A jeżeliby nawet cały ten potencjał, którym
dysponował Hitler, został użyty do ataku na Rosję, to jego liczebność
oraz siła ognia były daleko słabsze niż to, czym Rosjanie już
dysponowali przy swoich granicach zachodnich. Nie wszystko przy
tym jeszcze zmobilizowali i ściągnęli. Kolejne eszelony wciąż
napływały z dalekich części gigantycznego kraju. W związku z tym
„szaleńcze” uderzenie Niemców na Rosję napotkałoby „mocarne,
stalowe kułaki” sowieckich czerwonoarmistów, obrońców ojczyzny
światowego proletariatu. Wojska niemieckie w bezpośredniej
konfrontacji zostałyby po prostu głęboko wprasowane w ziemię
„stalowymi młotami proletariatu robotników i chłopów”, a liczne roje
samolotów zasypałyby ich tysiącami ton bomb. Stalin mógł spokojnie
wierzyć wiosną 1941 roku w to, że posiada największą armię świata,
z którą wojska żadnego innego kapitalistycznego mocarstwa nie
mogły się równać. Jego czerwonoarmiści dysponowali dobrym,
a w niektórych kategoriach nawet najlepszym ciężkim sprzętem,
którego nikt prócz Rosjan nie posiadał na całym globie.
Drugą koncepcją strategiczną Stalina mogło być także założenie,
że jego wojskom jako pierwszym uda się wyprowadzić zaskakujący,
skryty atak na Niemców, którzy nie będą potem w stanie właściwie
na niego odpowiedzieć. Dzięki temu przed sowieckimi zagonami
pancernymi stanęłyby szeroko otworem bramy m.in. Warszawy,
Berlina, Kopenhagi, Oslo, Paryża, Belgradu oraz Aten, a granice

15
państwa światowego proletariatu uległyby dalekiemu przesunięciu na
zachód. Plan Stalina z wiosny 1941 roku był naprawdę ambitny,
jeżeliby tylko udało się go wprowadzić w życie. Aby można było
ten śmiały zamiar zrealizować, Stalin musiał spokojnie, do końca
i w ściśle tajny sposób skupiać swe armie uderzeniowe na zachodzie
wielkiego kraju. Nie mógł wcześniej wzbudzić najmniejszych
podejrzeń wroga, że sam szykował się do zadania nieoczekiwanego
i miażdżącego uderzenia. Niczym zaczajony gigantyczny, brunatny
niedźwiedź chciał uderzyć swą stalową łapą. Wydawał rozkazy, które
do dziś budzą u wielu zdumienie. Miał w tym swój dalekosiężny plan
– w żadnym wypadku nie drażnić Hitlera do momentu, kiedy jego
wojska same nagle nie runą na wroga całą mocą. Wówczas był pewien
ostatecznego zwycięstwa i rozciągnięcia granic państwa światowego
proletariatu na prawie całą Europę. Tajna gra toczyła się o bardzo
wiele.
Obydwie strony nie doceniały siebie nawzajem przez cały okres
przed 22 czerwca 1941 roku. W związku z tym to, co potem je
spotkało, było zaskakującym i błyskawicznym rozpadem
gigantycznej iluzji. Szybko jednak zreflektowano się, że żywiono
wobec siebie olbrzymie złudzenia, za które żołnierze i mieszkańcy
obu totalitarnych państw wkrótce mieli ciężko zapłacić. Doszło do
starcia, gdzie mógł być tylko jeden zwycięzca, a możliwość zawarcia
pokoju, podobna do tej z listopada 1918 roku, nie była już brana
w rachubę.
Na Rosję uderzyło ponad 3,3 miliona (3,5 miliona) żołnierzy
niemieckich, skupionych w ponad 153 dywizjach oraz czterech
dywizjach i jednej brygadzie SS[8]. Pierwszy rzut uderzeniowy
tworzyło 117 dywizji (10 kolejnych znajdowało się w odwodzie). Na
czele czterech pancernych klinów umieszczono 17 dywizji
pancernych (dwie kolejne były w odwodzie) oraz 10
zmotoryzowanych (trzy kolejne w odwodzie). Jednostki niemieckie
dysponowały 3350 (3580) czołgami, 600 000 pojazdami

16
mechanicznymi, 625 000 (750 000) końmi oraz 7146 (7184) działami.
Z powietrza wspierało ich 1950 sprawnych niemieckich samolotów
bojowych. W pierwszym dniu wojny Niemcy mogli liczyć na
wsparcie żołnierzy rumuńskich skupionych w 12 dywizjach piechoty,
dywizji piechoty rezerwy, dywizji ochrony granic oraz jednej dywizji
pancernej i siedmiu brygadach. Rumuni mieli jeszcze trzy brygady
kawalerii, trzy brygady górskie i dwie brygady fortyfikacyjne. Ich
wojska dysponowały w pierwszej linii 325 685 żołnierzami,
osłanianymi przez ponad 320 własnych samolotów bojowych, a także
przez niemieckie jednostki lotnicze stacjonujące w Rumunii.
W armiach inwazyjnych zgromadzono 3,6 miliona (3,8 miliona)
żołnierzy, około 4000 pojazdów pancernych i około 3000 samolotów
bojowych i pomocniczych. Lotnictwo agresorów osiągnęło poziom
sprawności technicznej wynoszący 75–80 proc. Wojska rozlokowano
w pasie ponad 1600 kilometrów od wybrzeża Morza Bałtyckiego aż
po Morze Czarne.
Niemcy uszykowali armie dzieląc je na trzy grupy, których
zadaniem było rozbicie Rosjan oraz opanowanie poszczególnych
części wielkiego kraju. Na terenie Prus Wschodnich ulokowano
Grupę Armii „Północ” feldmarszałka Wilhelma Rittera von Leeba,
która składała się z 18. Armii generała pułkownika Georga von
Küchlera, 16. Armii generała pułkownika Ernsta Buscha oraz
dysponowała jeszcze 4. Grupą Pancerną generała pułkownika Ericha
Höpnera. Łącznie na tym kierunku skupiono 20 dywizji piechoty,
trzy pancerne, trzy zmotoryzowane, w sumie 26 dywizji. Wojska te
obsadzały 290-kilometrowy pas frontu wzdłuż granicy z Rosją.
Żołnierze niemieccy atakowali w kierunku państw nadbałtyckich. Ich
głównym celem było rozbicie Rosjan w rejonie Kowna i opanowanie
północnego brzegu rzeki Dźwina. Żołnierze 18. Armii mieli za
zadanie uderzać w kierunku Rygi, aby po rozbiciu skupionych tam
sił kontynuować atak na Psków. Natomiast zadaniem żołnierzy 291.
Dywizji Piechoty było maszerowanie wzdłuż wybrzeża Bałtyku oraz

17
opanowanie Archipelagu Moonsundzkiego. Później wojska Grupy
Armii „Północ” uczestniczyły w uderzeniu na Leningrad i oblężeniu
tego miasta. Dywizje lądowe wspierali z powietrza lotnicy Luftflotte
1 (dowódca Alfred Keller).
Grupa Armii „Środek” feldmarszałka Fedora von Bocka
dysponowała 9. Armią generała pułkownika Adolfa Straussa, 3.
Grupą Pancerną generała pułkownika Hermanna Hotha, 4. Armią
generała pułkownika Günthera von Klugego i 2. Grupą Pancerną
generała pułkownika Heinza Guderiana. Niemieckie jednostki
ustawiono na froncie o szerokości 500 kilometrów. Ich zadaniem było
rozbicie wojsk sowieckich na Froncie Zachodnim, broniącym drogi
na Moskwę. Na tym odcinku skupiono największe siły, łącznie 33
dywizje piechoty, dziewięć pancernych, sześć zmotoryzowanych
i jedną kawalerii, co dawało w sumie 49 dywizji. Grupa Pancerna
Guderiana oraz jednostki 4. Armii miały nacierać w kierunku na
Brześć i Kobryń, a potem spotkać się w rejonie Mińska z 3. Grupą
Pancerną. Następnym ich zadaniem było wyjście w rejonie Smoleńska
i osiągnięcie rzeki Dniepr. Jeśli idzie o jednostki 3. Grupy Pancernej
oraz 9. Armii, to miały one po zdobyciu Grodna uderzać na Mińsk.
Żołnierzy tych wspierali lotnicy z Luftflotte 2, a na ich czele stał
feldmarszałek Albert Kesselring. Dysponowali oni tysiącem
samolotów bojowych.
Na południu nacierały wojska Grupy Armii „Południe”
feldmarszałka Gerda von Rundstedta, w skład których wchodziła 6.
Armia feldmarszałka Waltera von Reichenau, 1. Grupa Pancerna
generała pułkownika Ewalda von Kleista, 17. Armia generała Karla
von Stülpnagla i 11. Armia generała pułkownika Eugena von
Schoberta. Łącznie na tym kierunku działań, który rozciągał się na
najszerszym odcinku frontu o długości 1250 kilometrów,
skoncentrowano 38 dywizji piechoty, pięć pancernych, trzy
zmotoryzowane (46 dywizji). Żołnierzy wspierali lotnicy Luftflotte
4 dowodzeni przez Alexandra Löhra, którzy dysponowali 620

18
samolotami. Zadaniem tej grupy było zniszczenie wojsk sowieckich
skupionych na Ukrainie Zachodniej, gdzie stacjonowały najsilniejsze
sowieckie armie Frontu Południowo-Zachodniego. Kierunkiem ataku
niemieckiego na tym odcinku frontu były pozycje sowieckie w rejonie
Równego – Żytomierza. Głównym zadaniem żołnierzy von Kleista
było przełamanie obrony Rosjan w okolicach Rawy Ruskiej i Kowla,
a potem uderzenie w kierunku na Berdyczów, Żytomierz, a następnie
Kijów. Wojska 6. Armii miały osłaniać operacje grupy von Kleista
z rejonu Kowel – Sarny – Równe. W przypadku jednostek 17. Armii
miały one zdobyć tereny rozciągające się na zachód od Lwowa,
a potem rejon Winnicy – Berdyczowa. Jednostki 11. Armii
stacjonowały w Rumunii i miały wesprzeć Rumunów w ich
ewentualnym odparciu uderzeń sowieckich. Niemcom
podporządkowano dwie sojusznicze armie. Uderzenie wojsk Grupy
Armii „Południe” wspierały rumuńska 3. Armia generała Dumitrescu,
4. Armia generała Constantinescu oraz jednostki lotnictwa
i marynarki rumuńskiej. W przypadku Rumunii Hitlerowi chodziło
o ochronę strategicznie ważnego dla potencjału militarnego Rzeszy
dostępu do pól roponośnych.
Naczelne Dowództwo Wehrmachtu dość nisko oceniało potencjał
militarny oddziałów Robotniczo--Chłopskiej Armii Czerwonej
zgromadzonych w zachodniej części Rosji. Rosjanie według
doniesień wywiadu mieli dysponować 154 dywizjami piechoty, 10
dywizjami kawalerii oraz kilkoma dywizjami czołgów. Natomiast
według ich ocen ogólnych Stalin dysponował 175 dywizjami
strzeleckimi, 33 kawaleryjskimi, 7 dywizjami czołgów, 43 brygadami
zmotoryzowanymi, co odpowiadało sile przeliczeniowej 227 dywizji.
W części europejskiej ZSRR skupiono: 150 dywizji strzeleckich, 25,5
kawaleryjskich, siedem dywizji czołgów, 38 brygad
zmotoryzowanych. W bezpośredniej strefie działań wojennych
Niemcy spodziewali się napotkać 120 dywizji strzeleckich, 22,5
kawaleryjskich, siedem dywizji czołgów oraz 38 brygad

19
zmechanizowanych. Według kalkulacji sztabowców niemieckich po
zakończeniu mobilizacji liczebność wojsk Armii Czerwonej miała
wzrosnąć zaledwie o 34 dywizje – do 261 dywizji[9].
Niemcy nie mieli żadnych danych o istnieniu najnowszych
średnich czołgów T-34-76 czy produkowanych seryjnie ciężkich
czołgów KW-1 (z działem 76,2 mm) lub jeszcze cięższych KW-2
(z haubicą 152 mm). Stąd ich całkowita niewiedza i ignorancja
w sprawie liczebności oraz organizacji sowieckich wojsk pancernych,
a także sił lotnictwa.
Faktycznie przed 22 czerwca 1941 roku sowieckie wojska lądowe
stanowiły olbrzymią, wszechstronnie rozbudowaną
i wielopoziomową strukturę militarną. Składała się ona z dowództw
czterech frontów i 27 armii, dowództw 62 korpusów strzeleckich,
czterech kawaleryjskich, 29 zmechanizowanych, pięciu korpusów
powietrznodesantowych, 303 dywizji (198 strzeleckich, 13
kawaleryjskich, 61 czołgów i 31 zmotoryzowanych), 16
powietrznodesantowych, jednej motorowo-pancernej, pięciu
strzeleckich i 10 przeciwczołgowych brygad artyleryjskich, 94
korpuśnych, 14 artyleryjskich, 29 haubicznych, 32 pułków artylerii
haubic dużej mocy Rezerwy Naczelnego Dowództwa, 12
samodzielnych dywizjonów artylerii dużej mocy, 45 samodzielnych
dywizjonów artylerii przeciwlotniczej, ośmiu samodzielnych
batalionów moździerzy, trzech korpusów PWO (OPL), 40 rejonowych
brygad PWO, 29 pułków motocyklistów, jednego samodzielnego
batalionu czołgów, ośmiu dywizjonów pociągów pancernych oraz
innych jednostek zabezpieczenia i tyłów[10]. Na uzbrojeniu
potężnego czerwonego kolosa znajdowało się: 117 581 dział
i moździerzy, 25 786 czołgów oraz 24 488 samolotów[11].
Tuż przed atakiem niemieckim Stalin miał pod bronią 5 774 211
żołnierzy, z których 4 605 321 służyło w wojskach lądowych, 475 656
w lotnictwie, 353 752 w marynarce wojennej, 167 582 w wojskach
ochrony pogranicza oraz 171 900 w wojskach wewnętrznych

20
NKWD[12]. Przy czym 793 500 zostało zmobilizowanych po 8 marca
1941 roku. Tego dnia w Rosji ogłoszono tajną mobilizację w ramach
tajnego hasła wojskowego, czyli tzw. wielkich ćwiczeń generalnych
(bolszyje ucziebne sbory). Według doktryny militarnej sięgającej
czasów armii carskiej, którą kontynuowano w Związku Sowieckim
i której wyznawcą był marszałek Szaposznikow, m.in. szef Sztabu
Generalnego, ogłoszenie mobilizacji w sąsiednim kraju równało się
„wypowiedzeniu wojny sąsiedniemu państwu”. Szaposznikow
uważał, że mobilizacja to wojna. Stalin rozpoczął swoją mobilizację
już w marcu 1941 roku, ściągając rezerwistów i nowych poborowych
do armii.
Z 5 774 211 zgromadzonych już żołnierzy 2 691 674 (lub nawet
nieco więcej – 2 901 000) ludzi zgromadzono w 174 dywizjach
przeliczeniowych (56,1 proc. składu wojsk lądowych) w pięciu
zachodnich okręgach wojskowych (patrz tabela 1)[13]. W dziewięć
dni po wybuchu wojny, już podczas jawnej mobilizacji, którą
oficjalnie ogłoszono 23 czerwca 1941 roku, z różnych zakątków
ZSRR powołano pod broń kolejne pięć milionów żołnierzy. Szybko
zapełniali oni nowe jednostki, które stopniowo rzucano na front
w celu załatania olbrzymich wyrw powstałych po totalnych klęskach
armii nadgranicznych oraz nowych frontów niszczonych
w następnych dużych kotłach.

Tabela 1. Zgrupowanie wojsk sowieckich w zachodnich okręgach


przygranicznych w czerwcu 1941 roku

Dywizje

Okręgi 1. 2. 3. 4. 5. 6.
wojskowe Strzel. Górsk. Czołg. Zmech. Kawal. Brygady

Leningradzki 15 - 4 2 - 1

21
Nadbałtycki 19 - 4 2 - 4

Zachodni 24 - 12 6 2 3
Specjalny

Kijowski 26 6 16 8 2 3
Specjalny

Odeski 12 1 4 2 3 3

Łącznie 96 7 40 20 7 14

Korpusy powietrznodesantowe stanowiły równowartość 0,75 dywizji strzeleckiej.

Źródło: M. Sołonin, L. Łopuchowskij, M. Mieltiuchow, D. Chmielnic-kij, Wielikaja


Otieczestwiennaja katastrofa 3, Moskwa 2008, s. 37.

Sporą siłą militarną dysponował Ludowy Komisariat Spraw


Wewnętrznych (NKWD) w wojskach ochrony pogranicza oraz
wojskach wewnętrznych. Wojska „bezpieczeństwa wewnętrznego”
liczyły 14 dywizji, 18 brygad oraz 21 samodzielnych różnych pułków.
Z tej liczby na zachodzie kraju skupiono siedem dywizji, dwie
brygady i 11 operacyjnych pułków wojsk wewnętrznych. W oparciu
o ten potencjał jeszcze przed uderzeniem niemieckim
w Leningradzkim, Nadbałtyckim i Kijowskim Okręgach Wojskowych
rozpoczęto formowanie 21., 22., 23. Zmotoryzowanych Dywizji
Strzeleckich NKWD.
Wojska pogranicza NKWD rozlokowano w 18 okręgach, 94
oddziałach pogranicza, ośmiu samodzielnych oddziałach okręgów
pogranicza oraz innych jednostkach wsparcia. Latem 1941 roku na
granicy zachodniej znajdowało się osiem okręgów, 49 oddziałów
pogranicza, siedem samodzielnych oddziałów okręgów pogranicza
i inne jednostki[14].

22
Zgrupowanie wojsk sowieckich na zachodzie w chwili ataku
niemieckiego liczyło łącznie 3 061 160 żołnierzy: 2 691 674 w Armii
Czerwonej, 215 878 w marynarce wojennej i 153 608 w wojskach
NKWD. Do tego dochodziły stany jednostek Wojsk Lotniczych
liczące około 250 000 ludzi. Na ich wyposażeniu znajdowało się 57
041 dział i moździerzy, 13 924 czołgi (w tym 11 135 sprawnych)
oraz 8974 samoloty bojowe (7593 sprawne). Do tego należy doliczyć
lotnictwo Floty Północnej, Bałtyckiej i Czarnomorskiej oraz Flotylli
Pińskiej, które dysponowało dalszymi 1769 samolotami, w tym 1506
sprawnymi[15].
Oprócz jednostek skupionych przy granicach od maja 1941 roku
rozpoczął się proces przerzucania na zachód z okręgów
wewnętrznych i azjatyckich dalszych 71 dywizji. Do 22 czerwca do
okręgów zachodnich zdążyło dotrzeć 16 dywizji (10 strzeleckich,
cztery czołgów i dwie zmotoryzowane), liczących 201 691 żołnierzy,
2746 dział oraz 1763 czołgi[16]. A nie było to przecież wszystko,
czym Rosjanie dysponowali, a przy tym formalnie nie ogłosili żadnej
mobilizacji.
Niemcy podobnie nisko jak potencjał wojsk lądowych oceniali
stany sowieckiego lotnictwa. Uważali, że w europejskiej części Rosji
Sowieci dysponowali siedmioma dywizjami lotniczymi o całkowitej
liczbie 7300 samolotów bojowych. Do tego w części azjatyc-kiej
miały stacjonować trzy dalsze dywizje lotnicze z 2000 samolotów.
Sztabowcy niemieccy ze względu na napiętą sytuację militarną w Azji
związaną z działaniami wojennymi Japonii w Chinach sądzili, że
Stalin nie waży się tych sił ściągnąć stamtąd. Według danych ich
wywiadu główne sowieckie siły lotnicze skupiono w Kijowskim,
Zachodnim i Leningradzkim Okręgach Wojskowych. Tam miano
skoncentrować odpowiednio: 1300, 1650 oraz 1400 samolotów[17].
Przy czym jeszcze przed latem 1941 roku do jednostek trafiło
200–300 nowoczesnych myśliwców typu „I-18”. Niemcy takim
kodem określali MiG-1 lub MiG-3, ten ostatni samolot był również

23
znany jako „I-61”[18]. Podstawowym typem myśliwców Rosjan były
według ich ocen już wtedy mocno przestarzałe I-15 „Chato”, I-16
„Mosca/Rata” oraz I-153 „Czajka/Mewa”. Nowe samoloty dopiero
wchodziły na wyposażenie. Głównymi typami bombowców były
dwusilnikowe i szybkie „SB-3” i „DB-3” z trzyosobową załogą[19].
Wojska obrony przeciwlotniczej miały dysponować 300 bateriami
ciężkich dział plot. (1200 dział), 300 lekkimi bateriami plot. (1200
dział) oraz 150 jednostkami karabinów maszynowych (900 karabinów
plot.). Do tego dochodziło około 100 jednostek reflektorów plot.
z innymi oddziałami pomocniczymi[20]. Najsilniejsze skupiska tej
artylerii spodziewano się spotkać w rejonie Leningradu, Odessy
i Moskwy.
Jak inne oceny potencjału Rosji, także i te dotyczące stanów
lotnictwa i artylerii przeciwlotniczej były poważnie zaniżone.
Rosjanie mogli liczyć na ponad 10 000 sprawnych samolotów
bojowych, stojących tylko w pięciu przygranicznych okręgach
zachodnich w wojskach lądowych i marynarce wojennej. Niemcy nic
nie wiedzieli o nowo wytwarzanych seryjnie typach, jak: Ar-2, Ił-2,
Jak-2, Jak-4, Pe-2, Su-2, Jer-2, Jak-1 czy ŁaGG-3. Także nie wiedzieli
oni o poważnym unowocześnieniu podstawowego myśliwca I-16 typ
24, 27, 28, 29, który dostał mocniejsze silniki i miał ulepszone
uzbrojenie.
Wojska Stalina na granicy zachodniej miały do tego około 14 000
czołgów, z których ponad 1300 było najnowszymi typami T-34-76
oraz KW-1 i KW-2. Gąsienicowy sprzęt pancerny uzupełniało 1900
samochodów pancernych lekkich i średnich. Przemysł sowiecki
potrafił szybko i seryjnie wytworzyć masy różnego sprzętu.
Żołnierze Robotniczo-Chłopskiej Armii Czerwo-nej zostali
uszykowani do ataku na Niemcy początkowo w ramach trzech
frontów, ale tuż przed 22 czerwca utworzono jeszcze czwarty – Front
Południowy. Na czele Frontu Północnego (Leningradzkiego Okręgu
Wojskowego do 24 czerwca 1941 roku) stał generał Popow. Jego

24
wojska miały bronić terenów rozciągających się od Murmańska do
Leningradu, wzdłuż granicy z Finlandią. Na tym obszarze
stacjonowały okręty i samoloty dwóch flot: Północnej w Murmańsku
oraz Bałtyckiej Czerwonego Sztandaru w głównych bazach
Leningradu i Kronsztadu.
Następny był Front Północno-Zachodni (dawny Nadbałtycki
Specjalny Okręg Wojskowy), na którego czele stał generał
Kuzniecow. Jego wojska stacjonowały głównie na terenach
anektowanych w 1940 roku państw bałtyckich (Litwy, Łotwy
i Estonii) oraz podbitej w 1939 roku części Polski. Także tu bazowała
część jednostek morskich i lotniczych Floty Bałtyckiej Czerwonego
Sztandaru, m.in. rozmieszczonych w Lipawie.
Poniżej rozciągał się Front Zachodni (dawny Zachodni Specjalny
Okręg Wojskowy). Jego żołnierzami dowodził generał Pawłow.
Stacjonowali oni głównie na terenach Białorusi Zachodniej oraz na
północ od bagien Prypeci. Na tym obszarze pływały okręty silnej
Flotylli Pińskiej, która obok licznych monitorów i kanonierek miała
własną eskadrę lotniczą.
Na południu stały wojska generała Kirponosa tworzące Front
Południowo-Zachodni (dawny Kijowski Specjalny Okręg Wojskowy),
odpowiedzialne za obronę terenów Ukrainy, a także obszaru Odessy.
Tuż przed wybuchem wojny z tego największego liczebnie frontu
wydzielono jeszcze Front Południowy, obejmujący dawny Odeski
Okręg Wojskowy. Wojska tego ostatniego frontu miały się zmierzyć
z żołnierzami rumuńskimi. Na tych akwenach operowała marynarka
i lotnictwo Flotylli Dunajskiej oraz Floty Czarnomorskiej.
Lotnicy niemieccy wylecieli do ataku 22 czerwca jeszcze przed
świtem, aby osiągnąć maksymalny efekt zaskoczenia – godzina, dwie
przed wschodem słońca. Godzinę ataku wyznaczono na 3.15 czasu
berlińskiego, czyli o godzinę wcześniej niż według zegara
kremlowskiego. Cały pas natarcia wojsk niemieckich i rumuńskich
rozciągał się na obszarze 1600 kilometrów. W celu podołania takiemu

25
olbrzymiemu zadaniu Niemcy, dysponujący w sumie skromnymi
siłami lotniczymi, musieli skupić się na najważniejszych celach
i przydzielić zadania priorytetowe. Najpierw uderzyli na kilkadziesiąt
lotnisk oraz inne cele militarne położone przeważnie w strefie do
kilkudziesięciu kilometrów w głąb od linii granicy niemiecko-
sowieckiej. Na wszystkich odcinkach, gdzie atakowali, odnieśli
w ciągu tego oraz następnych dni całkowite i oszałamiające sukcesy.

W treści dyrektywy nr 1 (patrz załącznik) wydanej w nocy z 21 na


22 czerwca daje się wyraźnie zauważyć niechęć Stalina do zaogniania
możliwości rozpętania wojny z Niemcami. Z tego powodu jego
dowódcy przejawiali bardzo dużą powściągliwość w pierwszych
godzinach ataku niemieckiego, czekając na dalsze, wyraźne instrukcje
zezwalające im na użycie broni do odpierania i niszczenia wroga na
jego własnym terytorium. Dopiero o godzinie 7.15 rano przekazano
sztabom dyrektywę nr 2 (patrz załącznik), która wyraźnie zezwalała
ich wojskom oraz lotnictwu na atakowanie celów wroga położonych
na własnym terytorium oraz na uderzenia na cele leżące na jego
obszarze.
Tak dobiegła końca trwająca dość krótko, ale bardzo mocna,
głęboka „przyjaźń i braterstwo broni” niemiecko-rosyjskie,
a rozpoczęła się długa i bardzo trudna wojna totalna na wyniszczenie.
Miejsce dawnego „Boga wojny”, za którego uchodziła od czasów
Napoleona artyleria, zajął nowy – lotnictwo bombowe i szturmowe.
O sukcesie lub klęsce wojsk lądowych na polu bitwy decydowało
zdobycie przewagi w powietrzu. Brak zwycięstwa na niebie oznaczał
sromotną klęskę na ziemi. Przekonały się już o tym bardzo boleśnie
wojska polskie, norweskie, holenderskie, belgijskie, brytyjskie,
francuskie, greckie i jugosłowiańskie.

26
8 W nawiasach podano większe dane.

9 E. von Moritz, Fall Barbarossa. Ausgewahlt und eingeleitet, Berlin 1970, s.


114, 119 oraz D.M. Protektor, Agressja i katastrofa, Moskwa 1972, s. 235.

10 M. Sołonin, L. Łopuchowskij, M. Mieltiuchow, D. Chmielnickij, Wielikaja


Otieczestwiennaja katastrofa 3, Moskwa 2008, s. 36–37.

11 Ibidem.

12 Ibidem.

13 Ibidem.

14 Ibidem, s. 38.

15 Ibidem.

16 Ibidem.

17 H. Plocher, The German Air Force versus Russia, USAF Historical Division,
1965, s. 19–20.

18 Ibidem.

19 Ibidem.

20 Ibidem.

27
1. Leningradzki Okręg Wojskowy –
Front Północny

Działania wojenne na północnym odcinku sowiec-kiego Frontu


Zachodniego, wzdłuż długiej granicy z Finlandią, toczyły się na
obszarze Leningradzkiego Okręgu Wojskowego (LOW), który stał się
Frontem Północnym dopiero 24 czerwca 1941 roku. Jego wojskami
dowodził generał pułkownik Markian Popow. W składzie sił okręgu
znajdowały się, patrząc od północny na południe, trzy armie: 14.
generała lejtnanta W.A. Frołowa, 7. generała lejtnanta F.D. Gorelenki
oraz 23. generała lejtnanta P.S. Pszennikowa. Na tym terenie
rozmieszczono 21,5 dywizji, w tym 15 strzeleckich, cztery czołgów
oraz dwie zmotoryzowane, a także samodzielną brygadę wyposażone
według etatów na czas wojny.
Na czele lotnictwa okręgu stał generał major Aleksandr
Aleksandrowicz Nowikow (1900–1976), który dosłownie parę dni
wcześniej otrzymał polecenie stawienia się w Moskwie. Po przybyciu
dowiedział się, że miał przejąć stanowisko dowódcy lotnictwa
w Kijowskim Specjalnym OW, zastępując Ptuchina, z którym był od
lat blisko zaprzyjaźniony. Atak niemiecki całkowicie wywrócił te
decyzje personalne do góry nogami i Nowikow pozostał na starym

28
stanowisku aż do lutego 1942 roku, kiedy objął dowodzenie całym
sowieckim lotnictwem lądowym.

Tabela 1. Siły lotnicze w Leningradzkim OW 1 czerwca 1941 roku –


Front Północny od 24 czerwca 1941 roku

Leningradzki OW – Front Północny


Dowódca lotnictwa okręgu generał major A.A. Nowikow

1. Lotnictwo armijne i frontowe, w tym jednostki PWO

Osiem dywizji lotniczych: 1., 2., 3., 5., 55. SAD; 39., 54. IAD; 41. BAD,
łącznie 24 pułki, w tym dziewięć bombowych, 13 myśliwskich, jeden
szturmowy. Dodatkowo był jeden pułk rozpoznawczy – 311. RAP, który ulegał
rozformowaniu na samodzielne eskadry podczas wojny

2. Lotnictwo przydzielone:

Dwie eskadry korpuśne, dwie eskadry rozpoznawcze, pięć eskadr łączności


i jedna eskadra sanitarna

Łączna liczba samolotów: 1336 samolotów bojowych (w tym 120


niesprawnych), bez lotnictwa szkolnego

3. Lotnictwo ADD RGK, sztab w Nowogrodzie: 1. DBK (40., 51. DBAP


i formowana 56. IAD)

4. Lotnictwo Floty Północnej – jednostki lotnicze bazowały w rejonie


Murmańska i Archangielska: 116 samolotów bojowych, w tym 19
niesprawnych, ze szkolnymi 142 samoloty

5. Lotnictwo Floty Bałtyckiej – jednostki lotnicze bazowały zarówno na


terenie tego okręgu/frontu, jak również w Nadbałtyckim Specjalnym OW.
Dysponowały 682 samolotami bojowymi, a razem ze szkolnymi (U-2, UT-1,
UT-2, UTI-4) stan ten wzrastał do 813 samolotów

6. Lotnictwo PW NKWD: 5. Eskadryla oraz 2. Samodzielny Klucz Morski,


około 20 samolotów SB, MBR-2, U-2

29
7. Lotnictwo cywilne GWF (Aerofłot): 80 samolotów pasażerskich

Źródło: Opracowanie własne.

Oprócz lotnictwa wojskowego bazującego w tym okręgu obszar


ten był dodatkowo miejscem, gdzie zlokalizowano bazy dwóch flot:
Północnej oraz Bałtyckiej Czerwonego Sztandaru. Każda z nich
dysponowała własnym lotnictwem. Samoloty Floty Bałtyckiej miały
bazy lotnicze nie tylko na obszarze Leningradzkiego OW, ale również
w Nadbałtyc-kim Specjalnym OW. Dodatkowo na terenie tego
pierwszego okręgu bazowało niewielkie liczebnie lotnictwo wojsk
pogranicza NKWD oraz lotnictwo cywilne GWF.
W związku z tym, że wzdłuż całej linii granicznej przecinającej
przepastne tereny Leningradzkiego OW nie było żadnej fizycznej
styczności między terytoriami ZSRR oraz Niemiec (okupujących
Norwegię) – obu przyszłych wrogów przedzielało neutralne państwo
fińskie – stąd praktycznie nie mogło dojść w pierwszych dniach wojny
do żadnych walk lądowych. Mogły być natomiast prowadzone
operacje lotnicze, z pogwałceniem przez Niemców ówczesnej
neutralności Finów. Do działań lotniczych przeciwko celom
militarnym w rejonie Murmańska i Archangielska Niemcy wydzielili
niewielkie zgrupowanie lotnicze. Liczebność jednostek Luftwaffe
bazujących w okupowanej Norwegii, wydzielonych do uderzeń na
cele sowieckie, była początkowo około dwóch–trzech razy mniejsza,
niż połączonych sił lotnictwa Floty Północnej i lotnictwa 14. Armii
na Dalekiej Północy. Niemcy mimo wyraźnie słabszego liczebnie
lotnictwa potrafili zadawać bolesne ciosy, choć na tym kierunku
działań dysponowali niezbyt nowoczesnymi samolotami. Ich
lotnictwo wystawiło 22 czerwca do ataku na Rosję sowiecką około 90
samolotów bojowych, m.in. 10 Me 109 E-7, E-3 i T w 1./ JG 77 oraz
sześć Me 110 w Stab/ZG 76, 10 Ju 88 z 5./KG 30 oraz 33 Ju 87 B

30
i R z IV(St.)/ LG 2. Jednak do szybkiego kontaktu bojowego między
wrogami nie doszło 22 czerwca, lecz dopiero w dniach następnych.
Powodem tego były złe warunki atmosferyczne, które uziemiły
samoloty niemieckie w ich bazach.
Lotnictwo sowieckie, obok lotnictwa Floty Północnej,
dysponowało w tym rejonie dodatkowo lotnictwem wojsk lądowych
przydzielonym do 14. Armii. Ich żołnierzy wpierały dwa pułki
myśliwskie 145. i 147. IAP (łącznie 97 myśliwców) oraz jeden pułk
bombowy – 80. BAP (38 bombowców SB) skupionych w 1. SAD.
W przypadku połączenia sił sowieckiego lotnictwa myśliwskiego
morskiego oraz lądowego mogło powstać silne zgrupowanie lotnicze.
Rosjanie rozporządzaliby wtedy łącznie 156 myśliwcami I-15bis,
I-153, I-16 typ 10, 24. Samoloty te były w miarę równorzędnym
przeciwnikiem dla niemieckich samolotów bombowych
i rozpoznawczych. Nieco tylko ustępowały myśliwcom niemieckim,
akurat na tym odcinku walki mieli oni starsze typy Messerschmitt
Me 109 E. Jednak pierwszego dnia wojny wszystkie sowieckie bazy
lotnicze na Północy nie były ani razu bombardowane przez eskadry
Luftwaffe. Nie poniosły one z tego powodu żadnych strat. Niemieckie
zaskoczenie całkowicie zawiodło na tym odcinku frontu.
Lotnictwo Floty Północnej (całą flotą dowodził kontradmirał A.G.
Gołowko) było najsłabsze spośród wszystkich pozostałych:
Bałtyckiej, Czarnomorskiej i Oceanu Spokojnego. Dysponowało
dwoma pułkami: 72. SAP WWS SF oraz 118. MRAP WWS SF
(pułk morski rozpoznania lotniczego), jedną samodzielną eskadrą
rozpoznawczą (49. ORAE) oraz kluczem łącznikowym (24. AS).
W jednostkach tych było 116 samolotów bojowych, z czego 19 było
niesprawnych. Jednostki bazowały na dwóch stacjonarnych lotniskach
(morskim i lądowym) oraz dysponowały kilkoma lądowiskami. Na
czele najsilniejszego pułku – 72. SAP WWS SF (dalej 72. SAP)
stał Bohater Związku Sowieckiego, major G.P. Gubanow. Dowodzona

31
przez niego jednostka miała 49 myśliwców (28 I-15 bis, 17 I-153
Czajka, 4 I-16) oraz 11 bombowców SB.
Na kilka dni przed uderzeniem wroga nasiliły się loty zwiadowcze
niemieckiego lotnictwa rozpoznawczego, którego załogi nadlatywały
nad Murmańsk i inne zmilitaryzowane punkty, m.in. 17 czerwca
samolot zwiadowczy przeleciał na niskim pułapie nad główną bazą
Floty Północnej, nad Zalewem Kolskim oraz nad lotniskiem
lądowym. Kiedy tego samego dnia ponownie pojawił się klucz
samolotów na wysokości 7000 metrów, sowiecka artyleria
przeciwlotnicza otworzyła do niego ogień.
W związku z pogwałceniami granic Rada Wojenna Floty
Północnej wydała wszystkim dowódcom 18 czerwca rozkaz mówiący
o podwyższeniu stanu gotowości bojowej na okrętach i w lotnictwie.
Następnego dnia dwukrotnie ogłaszano alarm bojowy, a starszy
lejtnant W.D. Wołowikow zaatakował lecąc I-153 Czajka nad
półwyspem Rybaczyj (Półwysep Rybac-ki), jak sądził,
rozpoznawczego intruza – „He 111”. Faktycznie udało mu się
uszkodzić rozpoznawczego Ju 88 z 1.(F)/124, na którego pokładzie
zginął jeden członek załogi.
Stan napięcia utrzymywał się cały czas. W związku z tą sytuacją
20 czerwca doszło do spotkania w sztabie Floty Północnej z dowódcą
14. Armii generałem lejtnantem W.A. Frołowem oraz jego szefem
sztabu, pułkownikiem L.S. Skwirskijem, podczas którego omówiono
zasady współpracy między flotą a armią.
Następnego dnia samoloty niemieckie dwukrotnie przeleciały nad
sowieckim terytorium. Pod koniec tego dnia o godzinie 23.50 ludowy
komisarz marynarki wojennej admirał Nikołaj G. Kuzniecow wydał
rozkaz dowództwu Floty Północnej o przejściu w stan gotowości
operacyjnej nr 1 w związku z możliwością ataku niemieckiego. Do
wszystkich jednostek przekazano rozkaz o ogłoszeniu alarmu
bojowego o drugiej w nocy 22 czerwca. W 18 minut od jego
odebrania dowódca 72. SAP zameldował do sztabu o gotowości do

32
działań bojowych. Nic jednak nie wydarzyło się nad ich bazami –
dalej panował pokój. Tego dnia samoloty z czarnymi krzyżami nie
pojawiły się nad główną bazą – Wajengą-1 czy nad innymi celami.
Powód tej absencji był prozaiczny – niska podstawa chmur nad
własnymi lotniskami uniemożliwiła start Niemców. Rosjanie nie byli
świadomi do południa 22 czerwca, że granice ich kraju zostały
zaatakowane i przekroczone na południu przez Niemców w wielu
punktach. Dopiero o godzinie 12.00, po wysłuchaniu przemówienia
radiowego Wiaczesława Mołotowa, w którym mówił m.in.
o wiarołomnym ataku niemieckim na Rosję sowiecką, a którego
wysłuchano z dużym napięciem, w sztabie Floty Północnej formalnie
dowiedziano się o wybuchu wojny z Niemcami. Można powiedzieć,
że od tej godziny na Północy, a także na całym terytorium aż po
Morze Czarne, zaczęła się dla wszystkich obywateli ZSRR „Wielka
Ojczyźniana Wojna” z Niemcami.
Po informacji radiowej natychmiast zwołano mityng w 72. SAP.
Dowódca pułku wezwał wszystkich do poświęcenia wszelkich sił,
a nawet, jeżeli będzie trzeba, oddania życia w walce z najeźdźcą oraz
do walki do ostatniego tchu. Na koniec zaapelował o zabicie wrogów.
Podobne zebrania odbyły się w innych jednostkach.
Niemieckie wojska rozpoczęły ofensywę lądową na Dalekiej
Północy dopiero 29 czerwca. Od tego momentu nasiliła się praca
lotników obu stron. Jednak do pierwszej wymiany ognia doszło już
22 czerwca, kiedy starszy lejtnant Borys F. Safonow z bocznym
Wołowikowem zaatakowali „He-111”; mógł to być rozpoznawczy
Junkers Ju 88 lub Dornier Do 17. Niemiecka technologia produkcji
samolotów stała wówczas na najwyższym światowym poziomie.
Mimo wystrzelania do celu całej amunicji Niemcy uciekli
prześladowcom.
Takiego szczęścia nie miała załoga kolejnego samolotu, który
pojawił się nad sowieckim lotniskiem 24 czerwca. Safonow
wystartował w pojedynkę na jego przechwycenie. Udało mu się

33
dopaść intruza po kilku minutach, a następnie kilkoma krótkimi
seriami wyłączyć z walki strzelca pokładowego, aby w końcu
z bliskiej odległości, długą serią ulokowaną w ogonie prawie go
odciąć. Trafienia okazały się śmiertelne dla załogi i samolot runął ku
ziemi. Było to pierwsze zwycięstwo lotników Floty Północnej.
Wojska 7. Armii rozlokowane kierunku petrozawodzkim, mało
znaczącym odcinku frontu, także dysponowały samolotami bojowymi
– podobnie jak Flota Północna i 14. Armia. Lotnictwo 7. Armii,
skoncentrowane w 55. SAD dysponowało 83 samolotami bojowymi:
41 bombowcami oraz 42 myśliwcami. Znacznie liczniejsze siły stały
na Przesmyku Karelskim. Wchodziły one w skład 23. Armii. Wojska
tej armii dysponowały dwiema mieszanymi dywizjami lotniczymi:
5. i 41. SAD. Na ich wyposażeniu było 114 bombowców i 321
myśliwców[21]. Dodatkowo lotnictwo frontowe dysponowało
dwiema kolejnymi dywizjami (3. SAD i 49. IAD) oraz dwiema
eskadrami korpuśnymi, czterema eskadrami łącznikowymi i jedną
eskadrą sanitarną. Łącznie na tym kierunku posiadano 317 samolotów
bojowych, w tym 154 bombowce i 163 myśliwce[22]. Za
bezpośrednią obronę powietrzną „kolebki rewolucji” odpowiadał
niedawno utworzony 7. Myśliwski Korpus OPL Kraju, który powstał
na bazie 2. Korpusu OPL Kraju. Początkowo liczył on 123 myśliwce.
Nową jednostkę utworzono zgodnie z rozkazem Ludowego
Komisariatu Obrony z 19 czerwca 1941 roku. Miała ona się składać
z dwóch dywizji myśliwskich: 3. i 54. Jeśli idzie o 54. IAD, to ta
jednostka formalnie istniała tylko na papierze. W związku z tym, aby
wzmocnić siły korpusu generał Nowikow przesunął do niego 5
pułków, zwiększając w ten sposób jego potencjał bojowy do 272
myśliwców, w tym 30 MiG-3[23].
Działania lotnicze na obszarze Leningradu i Kronsztadu
prowadziły niewielkie formacje samolotów niemieckich od
pierwszych dni wojny. W rejonie Leningradu załogi kilkunastu
Junkersów Ju 88 A-5 z KGr 806 ustawiły o godzinie 3.05 miny

34
w Zatoce Fińskiej koło Kronsztadu. Podczas tej operacji jeden Junkers
Ju 88 (2./KG 806, M7+FK, W Nr 0884186) odniósł uszkodzenia
w trakcie lądowania na lotnisku fińskim (zginął strzelec Franz
Vammerl). Jego pas okazał się za krótki dla lądującego bombowca.
Rosjanie zaobserwowali wówczas 12 wrogich bombowców. Oprócz
tego niemieckie Me 110 dostrzeżono w pobliżu Wyborga, obok bazy
lotniczej. W celu przechwycenia intruzów wysłano siedem I-153
„Czajka” z 7. IAP. Niemcy uchylili się jednak od walki. Jeszcze pod
wieczór, o godzinie 22.30, kolejna grupa Junkersów Ju 88
bombardowała sowieckie instalacje wojskowe na półwyspie Hanko.
Następnie lądowały one w fińskim Malmi o godzinie 23.45 (czasu
moskiewskiego). Rosjanie poderwali do ich przechwycenia swoje
myśliwce (godzina 22.26–23.46). Piloci po powrocie zgłosili
zestrzelenie jednej maszyny. Parę dni później Niemcy ponieśli
następną stratę – utracili Junkersa Ju 88 A-6 z 3./KG 806 (M7+GL,
W Nr 0886300) zaginionego podczas lotu nad Kronsztadem.
Z nieznanych im przyczyn przepadł wraz z załogą. Faktycznie padł
on łupem artylerzystów obrony przeciwlotniczej z baterii młodszego
lejtnanta A.T. Pimczenikowa, która trafiła go czterema salwami
w rejonie Sestrorecka koło Kronsztadu. Rosjanie wzięli do niewoli
trzech lotników, a czwarty zaginął.
W następnych tygodniach lotnictwo Frontu Północnego aktywnie
wspierało działania wojenne toczone na obszarze Frontu Północno-
Zachodniego, atakując niemieckie kolumny pancerne prące na
Leningrad. Po przystąpieniu do wojny Finlandii so-wieckie lotnictwo
atakowało także cele wojskowe oraz bazy lotnictwa fińskiego.

21 A.A. Nowikow, W niebie Leningrada, Moskwa 1970, s. 68.

22 Ibidem.

35
23 Ibidem.

36
2. Front Północno-Zachodni –
Nadbałtycki Specjalny Okręg
Wojskowy

Na czele Frontu Północno-Zachodniego stał generał pułkownik Fiodor


Kuzniecow. Podlegały mu trzy armie: 8., 11. i 27., które składały się
z 26 dywizji przeliczeniowych (19 strzeleckich, cztery czołgów, dwie
zmechanizowane i cztery brygady) oraz innych mniejszych formacji.
Dwie pierwsze armie odpowiadały za osłonę frontu o długości 280
kilometrów granicy lądowej z Niemcami, rozciągającej się od
brzegów Bałtyku po południową część Litwy. Wojska stacjonowały
głównie na terenach dopiero co opanowanej Polski oraz krajów
nadbałtyckich: Łotwy, Litwy i Estonii. Najdalej od granicy, wzdłuż
brzegów Estonii, stała 27. Armia, dowodzona przez generała majora
Nikołaja Bierzarina. Na terenie dawnej południowo-zachodniej Łotwy
i północnej Litwy rozlokowano wojska 8. Armii generała pułkownika
Piotra Sobiennikowa, który dowodził m.in. pięcioma dywizjami
strzeleckimi. Natomiast 11. Armia generała lejtnanta Wasilija
Morozowa stała na południu, stykając się z granicą Białorusi.
Dysponowała ona ośmioma dywizjami strzeleckimi.

37
Żołnierze sowieccy osłaniali dwa duże miasta – Wilno i Kowno
oraz mniejsze, jak: Szawle (Šiauliai, Saulaie), Wiłkomierz, Libawę
(port, gdzie cumowały liczne okręty Floty Bałtyckiej). Za dwiema
armiami ustawionymi wzdłuż granic były jeszcze rozmieszczone dwa
korpusy zmechanizowane, z których każdy miał po dwie dywizje
czołgów oraz jedną zmechanizowaną: 12. Korpus Zmechanizowany
generała majora N.M. Szestopałowa oraz 3. Korpus Zmechanizowany
generała majora broni pancernej A.W. Kurnika. Korpusy te
rozpoczęły od 16 czerwca 1941 roku skryte marsze nocą ku granicy.
Dywizje niemieckie dowodzone przez generała von Leeba
uderzyły najpierw na wojska 11. Armii, tak aby po ich rozbiciu
i opanowaniu miast przygranicznych otworzyć sobie dalszą drogę
w kierunku na Rygę, a potem Leningrad. Następnie Niemcy
zaatakowali wojska 8. i 27. Armii. Druga część wojsk niemieckich
Grupy Armii „Północ” uderzała na południe, w kierunku Mińska.
Sztab dowództwa Frontu Północno-Zachodniego przesunął się 19
czerwca 1941 roku na polowe stanowisko dowodzenia wybudowane
głęboko w gęstych lasach, 12 kilometrów na północny wschód od
Poniewieży. Z tego miejsca już od południa 20 czerwca zaczęto
wydawać rozkazy i zbierać meldunki. Dowódca frontu piastował
stanowisko dość krótko – od paru miesięcy. Jego poprzednik – generał
pułkownik Aleksandr D. Łoktionow (m.in. do listopada 1939 roku
szef Wojsk Lotniczych RKKA) został niespodziewanie aresztowany
przez oficerów NKGB 19 czerwca 1941 roku. Lotnictwem okręgu,
następnie frontowym, dowodził generał major lotnictwa Aleksiej P.
Jonow, a szefem jego sztabu był kombrig Krupin. Sztab dowództwa
lotnictwa frontu ulokowano w Poniewieży.
Na tym terenie stacjonowało pięć dywizji lotniczych mieszanych,
dziewięć eskadr korpuśnych, jedna eskadra lotnicza PW NKWD oraz
kilka jednostek lotniczych Floty Bałtyckiej Czerwonego Sztandaru.
Stał tam także pułk z lotnictwa dalekiego zasięgu z 1. Korpusu
Lotniczego. Cztery dywizje lotnicze rozstawiono wzdłuż granic

38
z Niemcami na terenie południowo-zachodniej Łotwy oraz Litwy, do
linii rzeki Daugawia. Piąta – 4. SAD – stała w Estonii, w głębi okręgu.
Jej pułki rozstawiono na dystansie 500–600 kilometrów od linii
granicy. Wykaz jednostek lotniczych podano w tabeli 2. W chwili
rozpoczęcia wojny sztabom wojsk lądowych podporządkowywano
oddziały wojsk pogranicza NKWD, lotnictwo cywilne oraz inne
cywilne przedsiębiorstwa gospodarki narodowej.

Tabela 2. Siły lotnicze w Nadbałtyckim Specjalnym OW– na Froncie


Północno-Zachodnim w czerwcu 1941 roku

Nadbałtycki SOW – Front Północno-Zachodni


Dowódca lotnictwa frontu/okręgu gen. mjr A.P. Jonow

1. Lotnictwo armijne i frontowe, w tym PWO

Pięć dywizji lotniczych:


4. SAD, sztab w Tallinie: 35. SBAP, 38. IAP, 50. SBAP oraz 63. SBAP.
6. SAD, sztab w Rydze: 21. IAP, 31. SBAP, 40. SBAP, 148. IAP, 312. RAP,
239. IAP – ostatni formowany, bez samolotów.
7. SAD, sztab w Szawlach (Šiauliai): 9. SBAP, 10. IAP, 46. SBAP, 238. IAP,
241. SzAP – ostatni formowany.
8. SAD, sztab w Kownie: 15. IAP, 31. IAP, 61. SzAP, 236. IAP oraz 240 IAP –
oba ostatnie formowane.
57. SAD, sztab w Porubanek – Kiwiszki: 42. IAP, 49. IAP, 54. SBAP, 237. IAP
– ostatni formowany.
Dywizje skupiały 23 pułki lotnicze: 8 bombowych, 12 myśliwskich (w tym 4
formowano), 2 szturmowe (w tym 1 formowano) i 1 rozpoznawczy. W składzie
6. SAD był pułk rozpoznawczy – 312. RAP, który ulegał rozformowaniu na
samodzielne eskadry podczas wojny

2. Lotnictwo przydzielone

Dziewięć eskadr korpuśnych: 2. KAE: 6 SSS, 6 U-2; 3. OKAE w Wilnie: 6


SSS, 5 U-2; 10. KAE w Telsiai: 7 SSS, 5 U-2; 11. KAE w Szawlach (Šiauliai):
7 SSS, 5 U-2; 16. KAE (16. SK z 11. Armii): 8 SSS, 5 U-2; 65. KAE: 2 R-5, 4
SSS, 6 U-2; 22. KAE: 7 Hawker Hart, 5 Henschel Hs 126 B-1, 1 Avro Anson, 3

39
PON, 1 Мails, 3 PTO-4; 24. OKAE: 8 SSS, 1 U-2; 29. KAE w Ukmerge dla 29.
TSK): 12 Anbo-41, 9 Anbo-51, 2 Gloster Gladiator. Dane z wiosny 1941 roku,
zanim zaczęto formować dwa korpusy zmechanizowane i dwie eskadry
zmieniły numerację, stając się 112. OKAE (dla 12. MK) w 4. Armii oraz 103.
OKAE (dla 3. MK). Inne eskadry: łącznikowe, sanitarne – brak danych.

Łączna liczba samolotów – 1344: 1150 sprawnych i 194 niesprawne, inne


źródła mówią o 1396 samolotach.
21 czerwca 1941 roku w pięciu dywizjach lotniczych znajdowało się: 359
myśliwskich załóg bojowych, 381 bombowych oraz 50 szturmowych.
Sprawnych było 870 samolotów bojowych: 530 myśliwców i szturmowych oraz
340 bombowców (lub nawet 360).

3. Lotnictwo ADD RGK: tylko 7. DBAP z 1. AK w Mitawie.

4. Lotnictwo Floty Bałtyckiej – jednostki lotnicze bazowały zarówno na


terenie tego frontu, jak również na terenie Leningradzkiego OW, łączna liczba
samolotów podana wcześniej przy Leningradzkim OW.

5. Lotnictwo PW NKWD: 11. Eskadryla – 9 samolotów SB


i 3 MBR-2 i parę U-2, R-5, UTI-4.

6. Lotnictwo cywilne GWF (Aerofłot): około 70 samolotów. Do tego


dochodziło kilkaset samolotów cywilnych dawnych państw nadbałtyckich
składowanych na lotniskach, m.in. 83 dawne polskie samoloty szkolne,
wojskowe, które przyleciały na Łotwę we wrześniu 1939 roku.

Źródło: Opracowanie własne.

Na dwa dni przed 22 czerwca Jonow rozkazał podległym


jednostkom bombowym, aby ich załogi wykonały loty treningowe
nocą. Rosjanie w ciągu dwóch kolejnych nocy z 20 na 21 oraz z 21
na 22 czerwca doskonalili umiejętność latania w ograniczonej
widoczności, nocą. Wczesnym rankiem sprzęt szeregu pułków
bombowych stał na lotniskach tuż po zakończonych zajęciach.
Samoloty były w trakcie przeglądów, napraw, uzupełniano paliwo
w zbiornikach, a ich załogi odpoczywały po męczących nocnych

40
zajęciach. Część personelu wysłano poza macierzyste jednostki, nie
więcej niż co trzecią załogę, gotową do walki. Lotników
oddelegowano do przyprowadzenia nowych samolotów do pułków,
m.in. Petlakowa Pe-2. Nocne ćwiczenia oraz delegacje służbowe
wyraźnie osłabiły potencjał uderzeniowy lotnictwa bombowego
frontu, szczególnie że do odbioru delegowano lotników najbardziej
doświadczonych. Niemniej ci, co zostali, wciąż byli liczącą się siłą
i dysponowali m.in. ponad czterema setkami bombowców (SB – 383,
Ar-2 – 23, Pe-2 – 5; z których sprawnych było 360: SB – 339, Ar-2
– 16, Pe-2 – 5)[24]. Lotnictwo bombowe frontu posiadało 426 załóg
bojowych, z których 39 zaczęło się szkolić w obsłudze bombowców
Pe-2[25]. Równolegle z lotnikami bombowców bardzo intensywnie
ćwiczyli piloci pułków myśliwskich, wykonując różne zaplanowane
zajęcia na te dni.
Na tym odcinku frontu przeciwko Rosjanom operowali lotnicy
z Fliegerkorps I z Luftflotte 1. Niemcy mieli 675 samolotów
bojowych, z których 492 były sprawne (około 73 proc.). Do tego
okolice Wilna atakowały jednostki lotnicze z Fliegerkorps II
z Luftflotte 2. Załogi niemieckie na tym kierunku uderzenia, podobnie
jak na innych, były powietrznym „młotem uderzeniowym” dla wojska
lądowego. Miały umożliwić im szybkie przełamanie pozycji wroga.
Tu, nieco wcześniej niż na innych odcinkach, zaatakowano lotniska
wroga. Atak powietrzny rozpoczął się o godzinie 2.55 czasu
berlińskiego. Wykonały go niszczyciele Messerschmitt Me 110
z 5./ZG 26, które wiódł Hauptmann (kapitan) Johannes Freiherr von
Richthofen, kuzyn „Czerwonego barona” (największego asa
niemieckiego z I wojny światowej – Manfreda von Richthofena).
Lotnicy wysoko przelecieli nad granicą, aby po pięciu minutach
zrzucić śmiercionośne ładunki nad litewskim lotniskiem Alitus (Olitą)
bazą załóg 15. IAP. Według raportu Rosjan zaskakujący atak nie
przyniósł większego efektu. Tego można było się spodziewać, słabe

41
uderzenie dawało mizerne wyniki, bardziej liczono na wstrząs
psychologiczny i tu rzeczywiście był on bardzo duży.
Do południa 22 czerwca samoloty niemieckie pojawiły się nad
dziewięcioma lotniskami, a do końca dnia łącznie zaatakowały ich 11.
Uderzenia powietrzne spadły na sporo mniejszą liczbę lotnisk, niż
mieli ich Rosjanie. Głównie atakowano jednostki lotnicze w Kownie,
Wilnie, Olicie, Szawlach oraz rejon portu w Libawie. Załogi
niemieckie pojawiały się nad tymi miejscami przeciętnie 6–7 razy
pierwszego dnia. Najwięcej akcji wykonano przeciwko bazie
marynarki i lotnisku w Libawie, gdzie Niemcy zawitali aż 13 razy,
w tym trzy ataki wykonali nocą. W porcie cumowały liczne okręty
wojenne Floty Bałtyckiej, umieszczono duże składy broni, paliwa,
amunicji i żywności.
Pierwsze uderzenie wymierzono m.in. przeciwko polowemu
lotnisku 148. IAP w Batpurie leżącemu koło Libawy. Znajdowało
się ono 5–7 kilometrów na wschód od miasta, za jeziorem. Raport
sporządzony w sztabie 27. Armii tak opisał to uderzenie niemiec-kie:
O 4 rano 7 samolotów przeciwnika zbombardowało lotnisko Libawa.
4 samoloty zniszczone na ziemi, rannych 3 czerwonoarmistów. Jeden
samolot przeciwnika przymusowo lądował w pobliskim lesie, 6
odleciało. Wynik pierwszego napadu powietrznego był mizerny.
Dzień wcześniej pułkownik I.Ł. Fiedorow, dowódca 6. SAD,
wezwał do sztabu w Rydze dowódców pułków: 21. IAP z Rygi, 148.
IAP z Libawy, 31. SBAP z Mitawy – Płatone, 40. SBAP z Windawy
– Piltane, 312 RAP z Mitawy – Platone oraz nowo formowanego 239.
IAP z Jezere. Cała dywizja – w sumie cztery jej pułki bojowe, bez
pułku rozpoznawczego i nowo tworzonej jednostki, która nie miała
samolotów – liczyła 209 sprawnych samolotów bojowych i 250
wszystkich. Jej personel w ciągu kilku poprzednich tygodni
intensywnie ćwiczył i szykował się do walki. Fiedorow wydał rozkaz
na odprawie o postawieniu pułków w stan gotowości bojowej. Miały
one do tego zadania wydzielić po jednej eskadrze, a ich personel

42
miał pełnić dyżury i być w gotowości nr 2. W przypadku napotkania
samolotów wroga w powietrzu wyraźnie zabronił on otwierania do
nich ognia. Piloci powinni zmuszać je do lądowania na ziemi. Tę
decyzję jednoznacznie zakomunikował wszystkim obecnym. Na
pojawiające się wątpliwości, polecenie zostało ponownie powtórzone.
Rosjanie mieli samoloty wroga nie zestrzeliwać, tylko je sadzać na
ziemi!
21. IAP (miał 55 sprawnych I-16 oraz 53 lotników) stacjonował
na lotnisku w Rydze. Traktowano go jako jednostkę obrony
przeciwlotniczej portu (pułk obrony powietrznej – PWO). Pierwszego
dnia wojny Niemcy nie zapuszczali się praktycznie nad tak odległe
cele, jak stolica Łotwy. Podobnie wyglądała sytuacja z drugim dużym
portem – Tallinem, który osłaniał 38. IAP (52 I-153 „Czajka”, 4 I-16
oraz 52 lotników) z 4. SAD w Estonii. Jego piloci również nie mieli
żadnej okazji, aby spotkać się w powietrzu z samolotami wroga 22
czerwca.
Całkiem inaczej wyglądała sytuacja nad Libawą, która leżała
około 50 kilometrów od granicy z Prusami Wschodnimi. Było to
spore miasto portowe ze stocznią remontową, które zarazem
stanowiło dużą bazę morską dla okrętów wojennych Floty Bałtyc-kiej.
Tam Rosjanie umieścili duże składy materiałów wojennych: paliwa,
amunicji, żywności. Za obronę powietrzną tego punktu odpowiadali
piloci 148. IAP z 6. SAD.
Po powrocie późnym wieczorem do jednostki major Gieorgij N.
Zajcew, dowódca 148. IAP, który objął w nim dowodzenie 11
kwietnia 1940 roku, wezwał dowódców eskadr. Przekazał im rozkazy
i wprowadził alarm bojowy przed północą[26]. Dysponował 68
myśliwcami I-153 „Czajka”, z których 9 lub 14 było niesprawnych,
brakowało do nich silników lub wymagały kapitalnego remontu.
Jednostka miała jeszcze 5 UTI-4 i 5 U-2. Obsadę samolotów
stanowiło 53 lotników, z których jeden był chory, a dwóch jeszcze nie
latało. Z tego zespołu gotowych było do prowadzenia walki jednak

43
mniej – tylko 36 pilotów. Wszystkie myśliwce wcześniej
rozśrodkowano i zamaskowano na skraju lotniska, broń została w nich
sprawdzona. Pułk zgodnie z planami przezbrojenia Wojsk Lotniczych
szykował się do uzbrojenia w nowe myśliwce MiG-3, co miało
nastąpić w końcu czerwca i na początku lipca 1941 roku. W związku
z tym 27 maja 1941 roku dowódcę pułku z dowódcami eskadr i ich
zastępcami oddelegowano do Szawli – do centrum szkoleniowego
Wojsk Lotniczych, które utworzono z lotników 10. IAP. Pojechali tam
w celu zapoznania się z pilotowaniem nowego myśliwca. Ćwiczyli
na nim loty indywidualne, na co było przewidzianych w programie
zajęć 8–10 godzin. Wszyscy zdążyli wrócić do jednostki 19 czerwca.
Jednak z przezbrojenia nic nie wyszło, mimo że był już do nich
wysłany koleją cały transport nowych myśliwców. Wcześniej
wybuchła wojna. Po jej rozpoczęciu przedstawiciel pułku, który
odpowiadał za odbiór sprzętu, technik lejtnant Tichomirow, przekazał
myśliwce innym pułkom. Po 10–20 samolotów trafiło na uzupełnienie
strat do 15., 31. i 237. IAP.
Nocą z 21 na 22 czerwca cały personel 148. IAP nocował
w obozie namiotowym, w odległości 600–800 metrów od lotniska. Po
północy wszyscy poszli spać, czerwonoarmiści byli w zgrupowaniu
koszarowym. Dyżurny ogłosił alarm bojowy w obozie o godzinie
3.05–3.15 czasu moskiewskiego. Podobne alarmy ogłaszano od 19
czerwca o godzinie 4.00 rano. Wszyscy zdążyli się przyzwyczaić do
podwyższonego napięcia bojowego. Samoloty były zamaskowane,
wykopano niedaleko nich szczeliny ochronne i dostarczono nawet
25-kilogramowe bomby. Załogi samolotów, które składały się z pilota,
zbrojmistrza i motorzysty, zdążyły w ciągu kilkunastu minut dotrzeć
do myśliwców. Uruchamiano w nich silniki i rozgrzewano je, do
zamków karabinów włożono taśmy z amunicją. Do startu szykowano
37 myśliwców i czekano w gotowości na nowe rozkazy. W ciągu
20–30 minut pojawiły się samoloty niemieckie, które zrzuciły swój

44
śmiertelny ładunek nad lotniskiem. Pierwsze bomby spadły o godzinie
3.57 czasu moskiewskiego.
Dowódcę pułku obudził dyżurny i według jego wspomnień było to
około godziny 4.00 rano. Usłyszał wtedy huk silników nad lotniskiem
i eksplozje bomb. Nalot nie spowodował prawie żadnych strat na
ziemi według relacji dowódcy. Wiązało się to z tym, że płyta lotniska
była zasnuta gęstą, morską mgłą, nisko wiszącą nad ziemią. Atakujący
według jego opinii nie mogli dokładnie zobaczyć, gdzie mieli celować
i zrzucać bomby. Padały więc one na jego skraju, a tylko częściowo na
nim. Niemniej podczas tego nalotu poległ od odłamków bomb m.in.
składacz spadochronów Agojan[27].
Niemcy powtórzyli atak lotniczy o godzinie 7.05. Lotnicy ze
względu na wciąż wiszącą mgłę nie mogli jeszcze wtedy startować.
Do tego dowódca nie otrzymał takiego polecenia od przełożonych,
a samowolnie nie chciał łamać rozkazów zakazujących mu otwierania
ognia. Drugi nalot podobnie nie spowodował większych strat,
z wyjątkiem uszkodzenia lub zniszczenia 11 samolotów I-153
ustawionych w jednej linii, których nie rozśrodkowano. Myśliwce nie
miały silników i były niesprawne, czekały na remont. Na polu startów
pojawiły się leje po bombach, ale wkrótce zasypali je żołnierze
z batalionu obsługi lotniska, dowodzeni przez kapitana
Anciszewskiego. Zanim to nastąpiło, zdążył jeszcze przylecieć klucz
Czajek z 3. Eskadry, który umieszczono w zasadzce przy samej
granicy na lądowisku Palanga. Składał się on z trzech pilotów:
komisarza eskadry kapitana N.N. oraz lejtnanta Ziemljarczuka
i Fokina, a także szefa techników lejtnanta Dulzienko. Ich lądowisko
polowe zostało w pierwszych godzinach wojny ostrzelane przez
niemiecką artylerię polową, która nie wyrządziła poważnych szkód.
Piloci po starcie zaatakowali stanowiska artyleryjskie w lesie, skąd
do nich strzelano, a następnie wrócili na lotnisko bazowe. Podczas
lądowania w Libawie przynajmniej dwaj lotnicy znieśli podwozia
myśliwców wpadając w leje po bombach i kapotowali.

45
Dowódca pułku w pierwszych godzinach wojny przyjął bierną
postawę, m.in. zabraniał wylatywania na przechwytywanie
samolotów wroga. Po pewnym czasie udało mu się nawiązać łączność
radiową ze sztabem dywizji. Otrzymał wtedy zadanie, aby być
w gotowości do ataków szturmowych na kolumny wroga poruszające
się po drogach, a także by był gotowy do zwalczania lotnictwa.
Równocześnie pułk miał wzmocnić naziemną obronę lotniska przy
pomocy posiadanych środków. Dodatkowo dowódca dostał polecenie
zastanowienia się nad możliwością szybszego przebazowania pułku
w celu wykonywania lotów bojowych z innego lotniska po
otrzymaniu rozkazów ze sztabu. Nie musiał on w takiej sytuacji długo
nad tym myśleć, kiedy już leciały na jego głowę bomby. Część
myśliwców skierował po południu do naziemnych ataków
szturmowych, a druga część miała zwalczać lotnictwo niemieckie. Po
rannych atakach pułk wciąż miał około 40 myśliwców nadających się
do akcji.
Trzeci nalot nastąpił o godzinie 10.50, sześć bombowców
atakowało z wysokości 3000 m. Dopiero wtedy Zajcew wysłał na ich
przechwycenie 18 myśliwców. Podczas startu jeden z nich spłonął,
a cztery odniosły uszkodzenia. Zawiązała się walka powietrzna. Piloci
zgłosili podczas boju grupowego zestrzelenie dwóch Junkersów, które
miały runąć do morza. Pierwsze sukcesy zapisano na konto kapitana
Jakowa J. Titajewa, dowódcy 4. Eskadry oraz starszego politruka
Wiktora W. Kundriawcowa, komisarza z 1. Eskadry. Niemcy nie
potwierdzają utraty żadnego bombowca w tym rejonie w tym czasie.
Podczas walki powietrznej nad Libawą poległ lotnik Petr Czepur.
Trafił go ogień strzelców niemieckich bombowców albo mógł go
zestrzelić pocisk własnej artylerii plot., która gęsto strzelała do
wszystkiego, co wisiało w powietrzu, nie czyniąc żadnej różnicy.
Runął do jeziora ze swym samolotem. Drugi pilot, Iljaszenko, został
ranny w rękę i musiano go odesłać do szpitala.

46
Po godzinie 16.00 Zajcew wydał rozkaz o przebazowaniu
wszystkich sprawnych samolotów na lotnisko zapasowe w Rydze ze
względu na częste ataki powietrzne i nadciąganie sił wroga. Rozkaz
o wycofaniu wszystkich pułków z atakowanych lotnisk znajdujących
się blisko granicy wydał generał Jonow już o godzinie 14.00[28].
Do Rygi miało przelecieć 27 I-153, które według informacji
pochodzących ze sprawozdania politycznego zastępcy dowódcy pułku
Gołowaczewa z 25 czerwca wylądowały tam przed godziną 16.25.
Między godziną 16.00 a 17.00 personel techniczny także opuścił bazę,
podobnie wyruszając do Rygi. Z części składu naziemnego
sformowano jednostkę bojową, która szykowała się do obrony
naziemnej Lipawy z kierunku wschodniego. Jednak pierwsze
jednostki niemieckie z 291. Dywizji Piechoty z 18. Armii uderzyły
na port dopiero 25 czerwca. Niemcy zdobyli go po ciężkich walkach
cztery dni później.
Przebazowanie myśliwców na nowe lotnisko nie oznaczało
jeszcze uwolnienia się od prześladowców. W nowym miejscu postoju
lotnicy byli jeszcze do wieczora 22 czerwca dwukrotnie atakowani
przez lotnictwo wroga, tracąc parę kolejnych samolotów
zniszczonych lub uszkodzonych. Natomiast według sprawozdania
operacyjnego Sztabu Lotnictwa Frontu nr 3 z godziny 19.00 z 22
czerwca 148. IAP stracił zniszczone na ziemi 4 I-154, a uszkodzenia
od kul i odłamków odniosło 11 kolejnych[29].
W drugiej połowie dnia lotników ze 148. IAP wysłano przeciwko
niemieckiej kolumnie poruszającej się drogą Palanga – Połuknena.
Ataki szturmowe wykonali między godziną 16.30 a 18.09. Na to
zdanie wylecieli z lotniska w Rydze. Podczas wieczornego nalotu
lotniczego na Libawę Niemcom udało się zaskoczyć o godzinie 19.45
na lotnisku na ziemi 11 I-153 z 1. Eskadry. Jej piloci wylądowali
tam po ataku szturmowym na kolumny wroga, aby uzupełnić paliwo
i wrócić do Rygi. Niemcom udało się spalić trzy myśliwce, a pięć
kolejnych poważnie uszkodzić.

47
Pierwszego dnia wojny lotnisko koło Libawy było pięć, a może
nawet sześć razy atakowane przez bombowce wroga. Pułk utracił
przynajmniej 17 zniszczonych I-153, a 18 uległo następnie różnym
uszkodzeniom[30]. Te ostatnie porzucono lub spalono podczas
wycofywania się. Jeden pilot poległ w walce powietrznej, drugi został
zestrzelony podczas startu i odniósł rany. Dwa kolejne lądowały
przymusowo na skutek uszkodzeń odniesionych w walce i nie
nadawały się do naprawy. Następny odniósł uszkodzenia od
odłamków bomb podczas startu i został rozbity. Pięć kolejnych I-153
uległo rozbiciu podczas startu lub lądowań na skutek błędów
lotników. Nie była to pełna lista strat 148. IAP. Piloci pułku wykonali
przez cały dzień 162 loty bojowe, w tym część to naloty szturmowe
na kolumny wroga, których przeprowadzono około 60–70. Lotnicy
zgłosili dwa zwycięstwa. Pod względem liczby wykonanych lotów
przez jednostki myśliwskie Frontu Północno-Zachodniego pułk ten
zajął drugie miejsce za 15. IAP, który wykonał 202 loty bojowe.
Bazę 148. IAP atakowała rano eskadra bombowa Junkersów Ju
88 A-5 – 7./KG 1. Jej załogi wyleciały z lotniska Eichwalde
i nadlatywały od strony Bałtyku. Wrażenia z tego pierwszego ataku
opisał członek załogi – Hauptmann Gerhard Baeker, oficer techniczny
w III/KG 1 „Hindenburg”. O godz. 2.11 wystartowaliśmy do swojej
pierwszej akcji przeciwko Wschodowi. To była jasna noc, a horyzont
był jasny od północnego słońca z Dalekiej Północy. Naszym celem
było lotnisko Libawa na Łotwie. Baza była zajęta przez jednostkę
myśliwską. Jej tak zwane Raty stały w pięknych, ciasnych rzędach
oferując nam dobry cel w tę jasną noc. Autor popełnia nieścisłość,
na lotnisku bowiem stało ponad 60 dwupłatowych myśliwców I-153
„Czajka”, a nie I-16. Według relacji załoga zrzuciła ładunek
bezpośrednio w: Długi rząd całkowicie niezamaskowanych
samolotów stojących w zwartej formacji, tak jakby przygotowanej do
parady, wzdłuż skraju lotniska w Libawie. Niemcy powrócili do bazy
bez kłopotów o godzinie 3.51 czasu berlińskiego, przed wschodem

48
Słońca. Jednak ich atak, jak i kolejne nie spowodowały tak
olbrzymich strat u Rosjan, jakie sobie przypisywali. Gerhard Baeker
uczestniczył w następnym uderzeniu na Libawę, opisując je
następująco: Cały dywizjon (III Gruppe) wystartował przeciwko
lotnisku w Libawie do drugiej misji o godzinie 9.00. Spotkaliśmy
myśliwce i ogień art. plot., mimo to wszystkie samoloty wróciły bez
żadnych uszkodzeń.
Istnieje relacja oficera ze sztabu 6. SAD. Pierwsze chwile wojny
tak zapamiętał szef sztabu major A.G. Rytow. Koło świtu zaszedłem
do Fiedorowa (dowódca 6. SAD – M.W.). W tę noc cały sztab nie
spał. Iwan Loginowicz rozmawiał przez telefon z dowódcą 148. IAP
mjr, Zajcewem. Zrozumiałem, że coś poważnego się wydarzyło. Po
odłożeniu słuchawki zdenerwowany Fiedorow spojrzał na mnie
i powiedział.
– Lotnisko i port w Libawie są bombardowane, spalono kilka
samolotów.
– Kiedy to się stało?
– O 3 godzinie 57 minucie. I jeszcze, słuchaj, Zajcew przekazał, że
Niemcy zrzucili desant![31]

Rosjanie mimo szoku wywołanego pierwszymi i w sumie lekkimi


uderzeniami szybko się otrząsnęli. Nie były to dla ich lotnictwa żadne
miażdżące i śmiertelne ciosy. Cała infrastruktura lotniskowa oraz
wszystkie pułki zachowały sprawność bojową i mogły przystąpić do
przeprowadzania uderzeń odwetowych, mimo różnych nalotów
wykonanych na przygraniczne lotniska sowieckie między godziną
4.00 a 5.00 rano czasu moskiewskiego. Z miejsca ruszyli do
kontrataku zgodnie z zasadą, że im wcześniej się odpowie, tym lepszy
osiągnie się rezultat. Sztab Wojsk Lotniczych frontu sprawnie
zareagował na ranną agresję niemiecką. Już o godzinie 4.40 rano
oficerowie sztabu 7. SAD dostali od generała Jonowa rozkaz, aby

49
otworzyć czerwony pakiet. Dowódcy mieli postępować zgodnie
z zawartymi w nim instrukcjami, które dotyczyły realizacji tzw. planu
osłony. Zgodnie z tymi wytycznymi oficerowie sztabu 7. SAD
przekazali rozkazy do sztabów dwóch pułków bombowych (9., 46.
SBAP) o godzinie 4.53. Ich dowódcy mieli działać w celu:
Zniszczenia zgrupowania przeciwnika i lotnictwa na lotniskach
w rejonie Tylży, Ragnit, Żilen. Start natychmiast[32].
Pierwsze wystartowały załogi 9. SBAP z Poniewieży. Tak szybkie
spełnienie rozkazu było możliwe dzięki temu, że nocą z 21 na 22
czerwca załogi ćwiczyły „wyjście spod uderzenia”, które zakończyło
się o godzinie 3.00 rano, a następnie udały się na odpoczynek. Długo
jednak nie odpoczywali. Alarm bojowy ogłoszono ponownie
o godzinie 4.25 czasu moskiewskiego, a pięć minut później na ich
lotnisko runęły bomby niemieckie. Atak dwusilnikowych
bombowców trwał 15 minut i okazał się w miarę skuteczny.
Zniszczono siedem SB, 14 kolejnych uszkodzono, z których pięć
później wyremontowano[33]. Straty poniosła także druga jednostka,
która dopiero się formowała w Poniewieży – 238. IAP z 7. SAD.
Dysponowała ona 30 I-153 „Czajka” oraz tylko dziewięcioma
lotnikami, którzy byli przygotowani do walki[34]. Nalot spowodował
zniszczenie na ziemi trzech I-153 oraz uszkodzenie 12. Do tego
utracono podczas walki powietrznej jeszcze jeden I-153, a trzy
kolejne uległy uszkodzeniu podczas lądowania. Piloci z tego pułku
wykonali w ciągu dnia 23 loty bojowe w ramach osłony swojego
lotniska. Po południu sześciu z nich przeleciało na lotnisko tyłowe do
Skwarbaj.
Mimo rannego zaskakującego ataku nikt w Poniewieży nie poddał
się panice, tylko przystąpiono do organizowania kontruderzenia przez
załogi pułku bombowego. Już około godziny 4.50 z lotniska
podniosło się 25 bombowców lecących na spotkanie wroga. Na czele
znajdowały się załogi 5. Eskadry dowodzonej przez kapitana M.A.
Kriwcowa. Celem jego formacji była stacja kolejowa w Tylży.

50
Rosjanie wykonali nalot bez żadnych przeszkód, zrzucając ładunki
o godzinie 6.20. Inne eskadry atakowały także miejsca w rejonie
Tylży. Podczas tych operacji trzy samoloty z 4. Eskadry zestrzeliła
artyleria plot. wroga, a ich załogi zginęły. O godzinie 7.20 lądowały
w Poniewieży pozostałe 22 bombowce, które otrzymały
natychmiastowe polecenie przelotu na lotnisko zapasowe
w Skwarbaj[35]. W ten sposób lotnicy 9. SBAP stali się pierwszymi,
którzy wykonali uderzenia bombowe na terytorium wroga.
Druga jednostka, która nie miała nocnych zajęć, wyleciała później.
Jej obsługi potrzebowały 50 minut, aby przygotować bombowce do
realizacji zadania. Pierwsza dziewiątka SB podniosła się o godzinie
5.40, a za nią poleciała druga. Informacje o wykonanym zadaniu
opisano w sprawozdaniu operacyjnym pułku nr 1: Donoszę wam, że
o 6.40–6.45 22.06.41 r. 2. i 3. AE 46. SBAP wykonały zrzuty bomb
w liczbie 18 samolotów. 2. AE zniszczył koncentrację wojsk w rejonie
Tylży, Taurogów. Wysokość – 3600 m. Podczas zrzutu bomb z 2. AE nie
powróciło 5 samolotów SB z załogami […]. Łącznie zrzucono bomb
FAB-100 – 36, FAB-50 – 18. 3. AE uszkodziła stację kolejową Żilen
z wysokości 3500 m, z lotu nie wróciło 5 załóg. Zrzucono bomby:
FAB-100 – 36, FAB-50 – 18[36]. Oba pułki wykonywały zadania
bojowe zgodnie z planem przykrycia w trójkącie, którego wierzchołki
wyznaczały miejscowości: Tylża – Ragnit – Żilen.
Eskadry obu pułków poleciały bez osłony myśliwców,
przydzielone im bowiem jako osłona myśliwce I-16 oraz MiG-3 z 10.
IAP były zajęte odpieraniem nalotów niemieckich na własne lotnisko.
Podczas bombardowania celów przez załogi 46. SBAP zostały one
zaatakowane przez poderwanych alarmem o wcześniejszych nalotach
pilotów z II/JG 53 oraz z I/JG 54. Niemcom udało się przechwycić
lotników obu eskadr. Piloci z I/JG 54 zaatakowali napotkane samoloty
w rejonie Kowna. Między godziną 5.51 a 5.58 czasu berlińskiego
czwórka lotników zgłosiła aż siedem zestrzeleń. Natomiast piloci z II/
JG 53 zaatakowali samoloty lecące w okolicach miejscowości Roś

51
i zgłosili zestrzelenie aż ośmiu maszyn. Podczas tego boju jeden
z niemieckich myśliwców został trafiony przez strzelca bombowca
SB z 46. SBAP. Tym pechowcem był sam Kommandeur II/JG 53
Hauptmann Heinz Bretnütz, as z 32 zwycięstwami, który został
raniony w nogi. Musiał on przymusowo lądować za liniami wroga,
między litewskimi wioskami Erzvilkas i Nemaksciai. Strzelec
bombowca celnie trafił jego Me 109 F-2. Podczas ostatniej walki
niemiecki pilot odniósł swoje 33 zwycięstwo. Niemiec ukrywał się
przez cztery dni przy pomocy chłopów litewskich na terenach wroga,
a po ich zajęciu przez oddziały Wehrmachtu przekazano go
żołnierzom niemieckim. Nieleczona rana spowodowała wdanie się
gangreny, na skutek czego amputowano mu nogę. Zmarł w szpitalu
polowym następnego dnia.
W 46. SBAP z 30 zestrzelonych lotników poległo aż 23, a tylko
siedmiu wróciło do pułku. Dodatkowo dwa kolejne bombowce
lądowały awaryjnie na własnym lotnisku z licznymi uszkodzeniami,
a ich strzelcy oraz jeden radionawigator polegli.
W trakcie wykonywania operacji bombowych nadszedł do sztabu
lotnictwa Frontu Północno-Zachodniego w Poniewieży bardzo
dziwny rozkaz nadany z Moskwy przez generała Safronowa
o godzinie 6.15. Nakazywano w nim, aby wszystkie załogi bombowe
przerwały loty bojowe nad terenami wroga. Brzmiał on następująco:
Granicy nie przelatywać, zniszczyć samoloty przeciwnika w swoim
rejonie. Samoloty, które wyleciały, posadzić przy użyciu radiostacji
na własnych lotniskach[37]. Załogi obu wysłanych pułków miały
zawrócić na lotnisko, nie wykonując wyznaczonych im zadań. Tak też
postąpił dowódca 5. Eskadry z 46. SBAP, który przerwał nalot.
W związku z tym poleceniem także miał przerwać lot znajdujący
się już na kursie bojowym dowódca 5. Eskadry 9. SBAP kapitan
Kriwcow, jego nawigator odebrał bowiem radiogram o przerwaniu
nalotu. Będąc nad celem otworzył luki bombowe, następnie je
zamknął, aby po chwili ponownie otworzyć i spuścić bomby „na

52
głowy Niemców”. Zbagatelizował polecenie. Ze względu na niejasną
sytuację i brak jednoznacznej deklaracji Stalina o ogłoszeniu wojny
wstrzymano do południa w Sztabie Lotnictwa Frontu dalsze
wysyłanie samolotów na wroga.
Polityczno-militarna reakcja Stalina na wyprzedzający niemiecki
atak była powolna i bardzo nieokreślona w pierwszych trzech
godzinach wojny. Dopiero o godzinie 7.15 czasu moskiewskiego rano
ludowy komisarz obrony wydał dyrektywę nr 2 (tekst w załączniku),
która nakazywała wojskom nadgranicznym przejście do aktywnych
działań zaczepnych, a w szczególności miały one: [...] 2. Lotnictwo
rozpoznawcze i bojowe winno rozpoznać miejsca koncentracji
lotnictwa nieprzyjaciela i ugrupowania jego wojsk lądowych. Należy
potężnymi uderzeniami lotnictwa bombowego i szturmowego
zniszczyć lotnictwo nieprzyjaciela na lotniskach i zbombardować
główne zgrupowania jego wojsk lądowych. Uderzenia lotnictwa
zadawać na 100–150 kilometrów w głąb terytorium niemieckiego.
Zbombardować Królewiec i Memel [...].
Jednak tak szybko nie doszło do wykonania tych ambitnych
rozkazów. Nie wszystkie jednostki otrzymały rozkazy ze swoich
sztabów. Na przykład sztab 4. SAD, który znajdował się paręset
kilometrów od granicy, w Tallinie, nie przekazał polecenia
zaatakowania bombami portu Memel do trzech pułków: 35., 50. i 63.
SBAP, które miały wykonać naloty w ramach tzw. planu przykrycia.
Inaczej zareagował dowódca 57. SAD, pułkownik Katiczew, którego
sztab ulokowano w Wilnie. Po otrzymaniu rozkazu o uderzeniu
wydzielił do operacji załogi 54. SBAP. Dowódca pułku mógł wysłać
do pierwszej operacji bojowej mniejsze siły niż miał etatowo.
Przyczyną tego stanu rzeczy było to, że jednostka znajdowała się
w trakcie przezbrojenia i 12 załóg odkomenderowano do szkolenia
na bombowcach Pe-2. Kolejne 16 przeprowadzało pułkowe SB
z wczesnych serii do 312. RAP oraz do jednostki szkolnej[38].
W związku z tym akurat 22 czerwca brakowało wielu najbardziej

53
doświadczonych lotników. Mimo to dowódcy udało się zebrać 10
załóg z 5. Eskadry, które wysłano do uderzenia na niemieckie
lotniska. Podczas dolotu formację dopadli lotnicy z 5. i 6./JG 52,
uniemożliwiając wykonanie zadania. Wywiązała się około
30-minutowa bitwa, w której wyniku piloci niemieccy zgłosili cztery
zestrzelania (3 DB-3, 1 SB). Realne straty Rosjan były mniejsze, ale
bliskie zgłoszonym sukcesom, utracono bowiem trzy SB z załogami.
Jeszcze raz lotnicy tego pułku usiłowali zaatakować niemieckie
cele w drugim wylocie, wykonanym przez osiem załóg SB. Podobnie
jak za pierwszym razem nie udało im się wykonać zadania, wcześniej
zostali bowiem zaatakowani przez myśliwce wroga. Lotnicy lecieli
w obu przypadkach bez eskorty, którą potencjalnie mogły im
zapewnić trzy pułki myśliwskie z Oran, Dwińska i Perloji (42., 49.
i 237. IAP). Jednak ich bazy leżały zbyt daleko od Wilna. Przy tym
ataki niemieckiego lotnictwa zaczęły przynosić coraz lepsze rezultaty,
silnie oddziaływując na psychikę dowódców i żołnierzy. Do wielu
jednostek zaczęła się stopniowo wkradać demoralizacja, powstała na
skutek ponawianych uderzeń lotniczych oraz słabego dowodzenia
jednostkami. Jej wynikiem była coraz większa dezorganizacja na
ziemi, prowadząca do narastania histerii i chaosu, które wkrótce miały
przerodzić się w galopującą panikę.
Dowódca 6. SAD pułkownik I.Ł. Fiedorow zabraniał na przykład
swoim pułkom prowadzenia jakichkolwiek operacji bojowych przez
pierwsze godziny wojny, bojąc się łamać wcześniejsze wytyczne.
Także i on otrzymywał sprzeczne rozkazy i nie chciał „wychodzić
przed orkiestrę”. Dopiero ogłoszenie dyrektywy nr 2 zmieniło jego
postawę z biernej na czynną, co bardzo plastycznie opisał we
wspomnieniach jego zastępca, A.G. Rytow. Po otrzymaniu jasnych
rozkazów o wykonaniu uderzeń na cele niemieckie leżące 100–150
kilometrów w głębi terenów wroga do wykonania zadania przystąpiły
załogi majora I.J. Mogiljewskiego z 40. BAP z 6. SAD. Jego
bombowce SB wysłano o godzinie 10.02. Po powrocie z zadania

54
Mogiljewski miał złożyć telefonicznie raport: Nalot na Köningsberg,
Taurogi i Memel wykonano z powodzeniem. Był silny ogień art. plot.,
lecz bomby zrzucono dokładnie na obiekty. Strat nie mieliśmy[39].
W przypadku tego fragmentu wspomnień Rytow popełnił sporo
nieścisłości, bowiem tego dnia nie było w jednostce Mogiljewskiego,
który znajdował się z 10 innymi lotnikami na szkoleniu w Moskwie,
a samoloty pułku wcale nie pojawiły się nad Köningsbergiem
i Memlem. Faktycznie atakowały rejon Taurogów i Tylży, zgodnie
z rozkazem ze sztabu frontowego Wojsk Lotniczych[40].
Obok nieprecyzyjnych wspomnień Rytowa, o tym co działo się na
terenie frontu, można się dowiedzieć m.in. ze wspomnień lejtnanta
Pietrowa, pilota 4. Eskadry 31. IAP z 8. SAD[41]. Lotnicy jego pułku
otrzymali w trybie alarmowym, jeszcze trzy dni przed atakiem
niemieckim, rozkaz przemieszczenia się z głównego lotniska
w Kownie na lotnisko polowe Karmelawa. Jednostka miała na stanie
myśliwce MiG-1, MiG-3 oraz I-16. Jako jedną z pierwszych
przezbrojono ją w styczniu 1941 roku w najnowsze myśliwce MiG-1,
a potem dostała samoloty MiG-3. 1 czerwca 1941 roku pułk
dysponował 54 Migami, z których siedem było niesprawnych. Do 22
czerwca liczba najnowszych myśliwców wzrosła do 63, a do tego
jeszcze dochodziły stare I-16. Dowodził nią weteran wojny
w Hiszpanii major P.I. Putiwko, którego nagrodzono dwoma
Orderami Czerwonego Sztandaru za zasługi wojenne. Podobnie
zresztą część jego pilotów miała za sobą doświadczenia bojowe
z Hiszpanii i Chin. Natomiast cały pułk walczył w wojnie zimowej.
Po otrzymaniu rozkazu przelecenia na lotnisko polowe w Kownie
zostali lotnicy 3. Eskadry z 13 MiG-3 oraz 18 I-16. Reszta
przemieściła się do Karmelawa: 39 MiG-1/MiG-3 oraz 2 I-16. Lotnicy
dotarli tam w ciągu około godziny. Realnie miejsce to trudno było
nazwać lotniskiem, raczej było to polowe lądowisko zdatne do
przyjmowania i wypuszczania samolotów w sytuacjach awaryjnych,
a podczas wojny takie punkty mogły służyć wyłącznie jako lotniska

55
pomocnicze (podskoku) do lotów bojowych. Miejsce to nie posiadało
oprócz gruntowego pola startów, które nawet nie było utwardzone,
dosłownie niczego z wyjątkiem pojedynczej ziemianki, gdzie
ulokowano sztab pułku. Nie przygotowano miejsc postojowych,
schronów dla samolotów, rowów przeciwlotniczych, nie zapewniono
środków transportu, dosłownie nie było tam nic. W przypadku
niepogody cały personel mógł jedynie ukryć się pod skrzydłami
samolotów. Lotników przed wylotem poinformowano, że będą
uczestniczyć w ćwiczeniach okręgowych lotnictwa. Po
przebazowaniu na nowe miejsce postoju wszystkich postawiono
w stan gotowości bojowej do prowadzenia działań bojowych
(dosłownie), a 20 i 21 czerwca przeprowadzono intensywne
ćwiczenia. Lotnicy w ich trakcie pozorowali na swych samolotach
MiG-1 walkę powietrzną z myśliwcami I-16, przeprowadzali ataki
na bombowce SB. Ćwiczenia wykonywano na wysokości 2000–3000
metrów. W ich trakcie okazywało się, że MiG-1 górował nad I-16
w manewrze pionowym, natomiast w walce kołowej znacznie mu
ustępował. Dodatkowo na niskich wysokościach (1000–2000 metrów)
MiG-1 dość wolno i ciężko reagował na polecenia pilota we wszelkich
manewrach oraz wolno nabierał wysokości.
Cały 31. IAP w przeciągu tego oraz kolejnych dni, do 26 czerwca,
nie strącił żadnego samolotu wroga, mimo że piloci wykonali 120
lotów bojowych, głównie w celu osłony swojej bazy. Dopiero po kilku
dniach udało się im zgłosić zestrzelenie pierwszego bombowca –
„Heinkla He 111” – akurat w tamtym rejonie operowały Junkersy
Ju 88. Do 25 czerwca w jednostce pozostało 57 pilotów, dziewięć
sprawnych MiG-3 oraz jeden I-16. Nalot bombowy następnego dnia
na Rygę uszkodził jeszcze trzy MiG-i. Straty personelu w dniach
22–29 czerwca nie były wcale duże. Pierwszego dnia wojny pułk
utracił dwóch rannych lotników po bombardowaniu Karmelawy:
dowódcę klucza lejtnanta Gurowskiego i młodszego lejtnanta
Poworowa. Trzeci – zastępca eskadry starszy lejtnant Fiesenko –

56
zginął tragicznie tego samego dnia po przeleceniu do Rygi uderzony
śmigłem I-16. Do tego 19 lotników i członków personelu naziemnego
przepadło bez wieści gdzieś na drogach odwrotu, w tym prawie cały
skład 3. Eskadry z Kowna[42]. Jak na tyle dni wojny trudno jest
mówić o intensywnych działaniach bojowych prowadzonych przez
31. IAP.
Drugim pułkiem myśliwskim 8. SAD była także stara kadrowa
jednostka 15. IAP, która stacjonowała w Kownie oraz na lotnisku
polowym Pocunaj i Winczaj. Dowodził nią major W.Ł. Bobrikow.
Jego piloci wykonali podczas pierwszego dnia wojny aż 202 loty
bojowe, najwięcej wśród wszystkich pułków lotniczych walczących
na Froncie Północno-Zachodnim. Następnego dnia zdołali już
wykonać tylko 24. Przy takim natężeniu lotów i wobec operowania
z lotnisk znajdujących się w polu działania samolotów wroga musiało
dojść do kilku walk powietrznych. Rosjanie zgłosili zestrzelenie
trzech bombowców „Junkers-86”, pięciu samolotów
rozpoznawczych, które zidentyfikowali jako „Heinkle-111”, oraz
jednego myśliwca „Me-109”[43]. W powietrznych starciach
wyróżnili się: starszy lejtnant P.T. Tarasow, lejtnanci I.I. Szulc i A.A.
Dimitriew oraz dwaj lotnicy, którzy polegli, dowódcy eskadr: kapitan
I.A. Dołżenko (w siódmym wylocie) oraz starszy lejtnant N.W.
Bojarszinow (w szóstym wylocie).
Większość eskadr 15. IAP zdążyła wcześniej przelecieć na
lotniska polowe. Do Pocunaj przebazowano personel 1. i 3. Eskadry
(28 MiG-3 oraz 20 pilotów). W Winczaj znalazł się skład 2. Eskadry:
11 I-153 oraz 10 pilotów. Natomiast klucz dowództwa z 4. Eskadrą
zostawiono do obrony Kowna: 33 pilotów, z których tylko 10 latało
na Migach, oraz 30 MiG-3, 8 I-16, 4 I-154-, 4 I-15bis, 5 UTI-4 i 3
U-2. Mimo poważnych sił zgromadzonych w Kownie lotnikom nie
udało się zapobiec sporym zniszczeniom spowodowanym przez ataki
niemieckich bombowców.

57
Istnieje ciekawa relacja pilota niemieckiego walczącego na tym
odcinku frontu. Spisał ją Hannes Trautloft Kommodore JG 54, który
tak zapamiętał początek wojny: O 2.50 wystartowaliśmy. Cały
Geschwader z Fliegerkorps 1. otrzymał rozkaz, by przelecieć granicę
o 3.00. Pokonaliśmy granicę naszym kluczem. Front ożył. O 3.05
artyleria nagle otworzyła ogień na całej długości linii frontu.
Gdziekolwiek spojrzałeś, mogłeś dostrzec rozbłyski ognia armatniego.
Ekscytujący widok. Linia frontu wschodniego zarysowała się w tej
sekundzie. Z góry można było zobaczyć tereny nad rzeką Memel
i w kierunku na północ; na południu było widać Romintener Heide
(Puszczę Romnicką). Wszyscy czuliśmy, że obraz tego gigantycznego
widowiska właśnie tutaj i teraz otwiera przed nami bramy historii, że
stanowi nasze przeznaczenie.
Naszym celem jest Kowno. Piloci lecą nerwowo. Znam to od czasu
pierwszej misji na innych teatrach wojny. To jest nerwowość
wynikająca z oczekiwania nowego. Tak wiele rzeczy jest niejasnych.
Co zrobią Rosjanie? Czy dopisze nam szczęście [...]? Czy wystartują
do walki rosyjskie myśliwce? Czy ich samoloty są lepsze niż nasze?
Wykonanie pierwszego zadania daje nam szybką odpowiedź. Rosjanie
zostali zaskoczeni naszym uderzeniem. Większość zaatakowanych
lotnisk nie broniła się.
Z przodu i poniżej nas na ciemnej ziemi zarysowuje się odbicie
jakiegoś kształtu i jego obrys – to miasto i lotnisko w Kownie.
Dokładnie w tym momencie wschodzi Słońce na wschodzie horyzontu
i nagle jesteśmy na niekończącym się, przejrzystym i czystym
porannym niebie; z jasnymi promieniami słońca na naszych
samolotach.
Nasze jednostki bombowców zaatakowały lotnisko w Kownie –
bomby spadają pomiędzy zaparkowane samoloty. Nagle z przodu
pojawiają się dwa wrogie myśliwce – i tak szybko, jak się pojawiły,
odlatują. Nie było żadnej walki powietrznej między nimi a nami.
Wracamy. Front płonie w wielu miejscach, duże czarne chmury

58
wznoszą się na niebie. Pierwsza misja dała nam dwa zwycięstwa.
Rosjanie nie byli przygotowani na niespodziewany atak. Lecz to się
szybko zmieniło.
Lotniska Gerlinden i Lindental zgłosiły, że dostrzegły przelatujące
bombowce wroga. Wystartował „Alarmstaffeln”, aby zapobiec ich
przedostaniu się nad obszar Prus Wschodnich. Zestrzelono 17 z 26
bombowców SB-2 typu Martin. Pozostałe rozpierzchły się w bezładnej
ucieczce. Wszędzie widzisz płonące, rozbite samoloty oraz
spadochrony na niebie. Odlatującego wroga ścigamy aż do miasta
Šiauliai (Szawle – M.W.). Cały długi dzień jesteśmy w walce. Każdy
pilot musiał startować pięć do siedmiu razy do lotu bojowego.
Kręgosłup i siedzenie sprawiają ból. Na zmianę eskortowanie
bombowców, wolne polowanie i atakowanie celów naziemnych lotem
koszącym. W południe zdobywamy przewagę powietrzną. Nadal nie
można spotkać rosyjskich myśliwców [...][44].

Oficerowie dowództwa Frontu Północno-Zachodniego, którzy


siedzieli głęboko ukryci w leśnym sztabie, szybko utracili łączność
telefoniczną z podległymi jednostkami. Opierała się ona w dużym
stopniu na cywilnej sieci telefonicznej podbitych krajów
nadbałtyckich. Większość linii telefonicznych i telegraficznych
ciągnięto wzdłuż dróg i linii kolejowych, a główne centrale łączności
lokowano w kluczowych budynkach dużych miast. Podczas wojny
arterie komunikacyjne i centra miast stawały się głównymi punktami
ataków, stąd też cała infrastruktura łączności była narażona na
zniszczenie w wielu miejscach. Na skutek bombardowań, ostrzału
oraz aktów dywersji doszło w licznych miejscach do szybkiego
zerwania sieci telefonicznej i telegraficznej. Wielu dowódców
sowieckich traktowało przerwanie łączności przewodowej na równi
z całkowitą utratą łączności z podległymi jednostkami na Froncie
Północno-Zachodnim. Podobnie było na innych odcinkach frontu.

59
Utrata kontroli nad podwładnymi związana z przerwaniem łączności
potęgowała chaos i dezorientację wśród dowódców jednostek
liniowych. Nie dostawali oni żadnych wskazówek z góry, a zostali
oduczeni samodzielnego myślenia i podejmowania decyzji na własną
odpowiedzialność.
Przy tym sowieccy sztabowcy nie pałali entuzjazmem do użycia
swoich radiostacji, które mieli w odpowiedniej liczbie. Bardziej lękali
się podsłuchu wroga i tylko sporadycznie posługiwali się tym
środkiem łączności. Na skutek kombinacji różnych czynników, lęków
i uprzedzeń powstawał nierozwiązywalny paradoks, którego
niszczące efekty szybko się ujawniły. Od pierwszych godzin wojny
sztab frontu utracił łączność przewodową ze sztabami 8. i 11. Armii
oraz innymi podległymi jednostkami. Brak jakichkolwiek poleceń
wydawanych przez głównodowodzącego frontem, a potem
przekazywanych przez dalsze szczeble dowodzenia wprowadził sporo
zamieszania i wykreował panikę na samym dole całej tej gigantycznej
piramidy wojska. Szczególnie widoczne było to w jednostkach
narażonych na pierwsze ataki lądowe i lotnicze wroga, gdzie
dosłownie liczyła się każda minuta zwłoki. Pozwoliło to
przeciwnikowi na łatwe i szybkie zdobycie przewagi na lądzie
i w powietrzu. Efekt braku scentralizowanego dowodzenia wojskiem
sowieckim okazał się bardzo niszczący. Oddziały niemieckie weszły
niczym w masło parędziesiąt kilometrów w głąb ugrupowania
sowieckiego, odcinając od siebie wiele jednostek. Dowódcy
lotniczych dywizji i pułków sowieckich nie mogli wesprzeć
czerwonoarmistów nie mając wyraźnych rozkazów od przełożonych
oraz nie wiedząc, gdzie znajdował się swój, a gdzie wróg.
W następnych dniach straty powstałe w wyniku olbrzymiej
dezorganizacji i szerzącej się paniki zaczęły rosnąć lawinowo.
Szybko ujawniła się w republikach nadbałtyckich czy na terenach
dawnej Polski olbrzymia niechęć mieszkańców podbitych ziem do
współpracy z okupującymi ich Rosjanami, którzy weszli na te obszary

60
we wrześniu 1939 roku i w czerwcu 1940 roku. Zaprowadzili tam
rządy strachu i terroru. Po uderzeniu niemiec-kim całe wrogie
nastawienie do okupanta szybko znalazło ujście w licznych aktach
sabotażu, m.in. ostrzeliwaniu żołnierzy sowieckich, cięciu kabli
łączności, niszczeniu znaków drogowych czy informowaniu
Niemców o miejscu ukrycia oddziałów sowieckich. W znacznie
mniejszym stopniu profesjonalne działania sabotażowe wykonywali
nieliczni żołnierze niemieckich grup dywersyjnych. Wroga postawa
ludności połączona z masowym czynnym i biernym oporem była
zjawiskiem powszechnym na wszystkich „dobrowolnie”
przyłączonych do Rosji sowieckiej terenach.
Podsumowując wyniki bojów powietrznych na tym obszarze 22
czerwca należy stwierdzić, że pierwszego dnia wojny straty lotnictwa
Frontu Północno-Zachodniego były początkowo niewielkie, potem
w ciągu dnia nieco urosły, ale nie aż tak potwornie. Doniesienie
operacyjne sztabu Frontu Północno-Zachodniego nr 01 z godziny
22.00 22 czerwca 1941 roku tak je opisywało: Lotnictwo przeciwnika
bombardowało w ciągu dnia węzły łączności, miasta, magazyny,
lotniska oraz spowodowało poważne straty w Szawlach i Kownie.
Nasze Wojska Lotnicze wykonując zadania prowadziły walkę
z lotnictwem przeciwnika i bombardowały skupiska czołgów oraz
kolumny pancerne w rejonie Tylży oraz na kierunku Olity. Straty: 56
samolotów zniszczonych, 32 uszkodzone na lotniskach […]. Lotnictwo
zestrzeliło 19 samolotów przeciwnika, a 8 strąciła artyleria
przeciwlotnicza. Te liczby są sprawdzane[45].
Spore straty w wyniku akcji myśliwców wroga poniosły pułki
bombowe z 6. i 7. SAD. Nie były to jednak straty eliminujące je
z walki. Sześć z ośmiu posiadanych pułków bombowych frontu
wykonało w ciągu dnia 227 samolotolotów, zrzucając na wroga
przynajmniej 115 ton bomb. Był to największy wysiłek bojowy, na
jaki zdobyło się sowieckie lotnic-two w czasie całego czerwca 1941
roku operując na wszystkich odcinkach frontu. Podczas tych działań

61
utracono 37 bombowców zestrzelonych i poważnie uszkodzonych
przez myśliwce oraz artylerię plot[46]. Były to straty sięgające około
10 proc. całego stanu sprawnych samolotów. Jeśli jednak porównamy
to z całością sił (340 lub nawet 360 sprawnych bombowców), nie
można mówić o totalnym pogromie. Co więcej, widać z tych danych,
że eskadry nie wykonały zbyt wielu lotów bojowych w stosunku do
posiadanego, sprawnego sprzętu. Załogi wykonały 22 czerwca między
0,63 a 0,66 samolotolotu. Ich efektywność w zestawieniu z załogami
bombowców wroga była bardzo niewielka.
Sowieckie myśliwce pozostawały w dużym stopniu wciąż gotowe
do walki. Podczas bojów powietrznych pułki myśliwskie utraciły
około 10 zestrzelonych samolotów. W innych pułkach, stojących dalej
od linii frontu, strat bojowych nie było. Dość niewielkie straty
niebojowe były np. w 49. IAP z 57. SAD bazującym w Dwińsku,
który pierwszego dnia stracił tylko jednego pilota – młodszego
lejtnanta G.S. Baczurina, kiedy silnik w jego I-15bis przerwał pracę.
Na skutek tej awarii samolot runął do rzeki, a lotnik utonął.
Największe straty poniesiono podczas uderzeń powietrznych na
lotniska. Nie można powiedzieć, że były one olbrzymie. Straty na
ziemi wyniosły: 16 zniszczonych oraz 29 uszkodzonych bombowców
i 32 zniszczone oraz 26 uszkodzonych myśliwców, co łącznie dawało
48 zniszczonych i 55 uszkodzonych samolotów na ziemi[47].
W przypadku tej ostatniej kategorii, należy ją traktować jako straty
całkowite ze względu na to, że uszkodzone samoloty zostawiano na
lotniskach.
W sztabie Wojsk Lotniczych frontu wciąż nie posiadano
dokładnych danych o rozmiarach strat własnego lotnictwa pierwszego
dnia wojny. Opierano się na danych wyrywkowych. Jednak uważano,
że straty bojowe nie były zbyt duże. Następnego dnia drugie
sprawozdanie operacyjne nr 3 ponownie mówiło o niewielkich
stratach własnych 23 czerwca, podając takie wielkości: Straty –
zniszczono samolotów 14, w tym 8 w Mitawie, uszkodzono 15[48]. Ze

62
względu na przerwanie łączności z jednostkami 8. Armii nie miano
pełnego obrazu strat własnych. Niemniej jednak nadal nie da się
określić strat lotnictwa w pierwszych dwóch dniach wojny jako
katastrofalne, co miałoby oznaczać totalną klęskę połączoną
z całkowitą zagładą sprzętu. Nic takiego się nie wydarzyło. Znacznie
większe straty spowodowało wydanie rozkazu o przebazowaniu
jednostek do tyłu po godzinie 14.00 z wysuniętych ku granicy pozycji.
Na przykład o godzinie 17.00 dowództwo 8. SAD ogłosiło rozkaz
o ewakuacji jednostek z rejonu Markistowa. W formowanym
w rejonie Rossieny 240. IAP nie starczyło pilotów do zabrania
sprzętu. Dowódca pułku kapitan Andriejew wydał rozkaz spalenia
sześciu I-15bis i jednego U-2.
Porzucanie czy niszczenie sprzętu lotniczego, uzbrojenia i innego
wyposażenia przez własny personel stało się zjawiskiem nagminnym
nie tylko na terenie tego, ale i sąsiednich frontów. Można się o tym
dowiedzieć m.in. ze wspomnień lotników, raportów z 15. czy 31.
IAP. Przebazowanie jednostek oznaczało zerwanie więzów między
pułkami, dywizjami i sztabem lotnictwa frontowego. Efektem tego
stała się bezładna ewakuacja jak najdalej od pola walki, zmieniająca
się szybko w paniczną rejteradę – w rzeczywistości w dezercję z pola
bitwy. W jej wyniku porzucano liczne samoloty na lotniskach,
w dużej części w niewielkim stopniu uszkodzone lub nawet
całkowicie sprawne. Ten sprzęt wkrótce przejęli Niemcy, co bardzo
wyraźnie widać na tysiącach zdjęć wykonanych przez zdobywców,
dumnie pozujących na tle setek samolotów stojących na lotniskach
w całym pasie przygranicznym o szerokości paruset kilometrów. Nie
były to incydentalne epizody zdarzające się wyłącznie pierwszego
dnia, lecz tak działo się przez kilka kolejnych tygodni.
Wynik frontowej rejterady sił powietrznych odnotowano
w raportach sztabu lotnictwa frontu. W dokumencie z 26 czerwca
zapisano, że: Wojska Lotnicze Frontu poniosły ciężkie straty wskutek
małej liczby lotnisk. W chwili obecnej nie są zdolne do skutecznego

63
wsparcia, osłaniania wojsk lądowych oraz atakowania przeciwnika.
Zachowało się 75 proc. załóg. Straty sprzętu technicznego – 80
proc.[49] Zestawienie obok siebie dwóch cyfr: 75 proc. ocalałych
załóg oraz 80 proc. utraconego sprzętu budzi zdumienie i nasuwa od
razu skojarzenie, że duża część sprzętu została utracona na ziemi,
porzucona lub nawet zniszczona przez własny personel.
W bezpośrednich walkach powietrznych, przy kontakcie z wrogiem
stosunek strat samolotów do zabitych i rannych wygląda zupełnie
inaczej.
Masowość porzucania własnego sprzętu lotniczego potwierdza
inny raport, gdzie podano, że w ciągu trzech dni wojny utracono 921
(lub nawet 973) samolotów, co odpowiadało około 76 proc. stanu
lotnictwa. Niemcy nie dysponowali na tym kierunku aż tak olbrzymią
siłą rażenia, aby niszczyć Rosjanom każdego dnia minimum 300
samolotów na ziemi i w powietrzu. Na szczęście nie było jeszcze
wtedy żadnych ładunków jądrowych, które mogłyby spowodować tak
gigantyczne spustoszenia. Podane straty były mocno zawyżone i nie
opisywały stanu faktycznego, lecz oddawały nastroje paniki panujące
w sztabie.
Sowieckie raporty mówiące o własnych stratach, opracowane po
paru miesiącach, były bardziej wyważone. Czytając je można niemal
dostać schizofrenii, podają bowiem sprzeczne informacje z tymi
z czerwca 1941 roku. W sprawozdaniu sztabu lotnic-twa Frontu
Północno-Zachodniego za okres od 22 czerwca 1941 roku do 1
listopada 1941 roku mówiącym o jego stratach bojowych
i niebojowych podano, że w ciągu pierwszych trzech dni wojny
utracono w walkach powietrznych i na ziemi 214 samolotów,
a własny personel spalił kolejnych 191, co dawało w sumie 405
samolotów. Nic natomiast nie wspomniano tam o samolotach
sprawnych porzuconych; akurat tej rubryki wykaz nie ujmował.
Całkowite straty wszystkich pięciu dywizji lotniczych (4., 6., 7., 8.
i 57. SAD) wyniosły w omawianym okresie 1247 samolotów

64
bojowych (straty bojowe – 914 oraz straty niebojowe – 333).
Zniszczono 507 samolotów wroga, w tym 163 na jego lotniskach[50].
Dowódcy lotnictwa sowieckiego powinni się otrząsnąć po
pierwszych godzinach wojny z tego w sumie niewielkiego porannego
wstrząsu, wywołanego zaskakującym atakiem wroga i działać tak,
jak im nakazywały regulaminy, wcześniej szlifowane podczas
intensywnych zajęć wiosną 1941 roku. Nic takiego się jednak nie
stało, a wręcz przeciwnie, doszło do sytuacji odwrotnej, której nie da
się inaczej wytłumaczyć, jak bezładną, paniczną gorączką ucieczki
za wszelką cenę, jak najdalej w tył, która owładnęła umysłami setek
tysięcy żołnierzy. Takie „wycofywanie się” pułków, połączone
z utratą efektywnego dowodzenia wojskami przez sztab dowództwa
frontu, doprowadziło do prawdziwej rzezi lotnictwa, spowodowanej
w dużej mierze rękoma czerwonoarmistów. Latami zapisywano
olbrzymie straty własne na konto Niemców oraz ich wyższości
technicznej, aby w ten sposób ukryć swoje tchórzostwo i olbrzymią
indolencję.
Można domniemywać, że na takie postępowanie najwyższych
dowódców frontu mogło mieć spory wpływ wcześniejsze odwołanie
dowódcy okręgu Łoktionowa i jego aresztowanie 19 czerwca 1941
roku. Został on zatrzymany w ramach nowej fali represji, co prawda
o dość małej skali, która była skierowana głównie przeciwko
dowódcom lotniczym najwyższego stopnia włącznie z dowódcami
Wojsk Lotniczych i dowódcami lotnictwa w okręgach wojskowych.
Zaczęły się one od połowy maja 1941 roku, stopniowo zagarniając
coraz to nowe ofiary. Wkrótce pozbawiono stanowiska i od razu
aresztowano dowódcę lotnictwa frontowego Jonowa (pozbawiony
funkcji 25 czerwca, aresztowany przez NKWD 26 czerwca 1941 roku)
oraz dowódcę 8. SAD pułkownika W.A. Guszina, którego szybko
jednak uwolniono[51]. Powodem dymisji Jonowa nie były wysokie
straty własne, lecz sprawy polityczne związane z rozpętaną w maju
1941 roku nową falą represji. Miała ona faktycznie niewielki zasięg,

65
ale jej ostrze było skierowane przeciwko najwyższym kręgom
dowódców lotnictwa. Beria pod decyzją o rozstrzelaniu Jonowa
zapisał m.in., że skazano go jako: Członka wojskowego spisku
antysowieckiego, zwerbowanego przez Szmuszkiewicza w 1939 roku.
Dymisje w sztabie lotnictwa frontowego objęły obok Jonowa jego
zastępcę do spraw politycznych komisarza I.W. Maszyna oraz szefa
sztabu kombriga S.S. Krupina, których przekazano do dyspozycji
Zarządu Personalnego Wojsk Lotniczych. Od 1 lipca 1941 roku
dowodzenie lotnictwem na Froncie Północno-Zachodnim przejął
generał major Timofiej F. Kucewałow, weteran wojny nad Chałchyn-
Goł, który dowodził lotnictwem w Mongolii po Smuszkiewiczu.

W dzienniku bojowym Grupy Armii „Północ” zapisano, że


pierwszego dnia wojny: Z ocenianych w tym rejonie 750 samolotów
wroga zniszczono 185. Ale w tym wypadku występuje bardzo często
zawyżanie swoich sukcesów, zarówno przez załogi lotnicze, jak
i artylerię przeciwlotniczą. Piloci myśliwscy z JG 54, operujący na
tym odcinku frontu, zgłosili 34 zwycięstwa powietrzne przy stracie
trzech pilotów. Pierwszym był Uffz. Walter Puregger z 5./JG 54 (Me
109 F-2, W Nr 5790), który został zestrzelony podczas walki
powietrznej na północny wschód od Wilkomierza. Dwaj kolejni
zginęli w kolizji powietrznej: Leutnant Günter Schreiterer z 6./JG 54
(Me 109 F-2, W Nr 8908) rozbił się pod Lindieken koło Ebenrode na
skutek zderzenia z Me 109 F-2 z 3./JG 54 (W Nr 5733) pilotowanym
przez Uffz. Roberta Brocka. Do tego dochodziły sukcesy lotników
z II/JG 53, których podporządkowano dowództwu JG 54. Ta druga
jednostka zgłosiła kolejne 12 zwycięstw przy stracie jednego pilota
(Bretnütza). Natomiast według wspomnień dowódcy JG 54 majora
Hannesa Trautlofta jego pułk uzyskał 45 zwycięstw powietrznych
oraz zniszczył 35 samolotów na ziemi. Nie wszystkie przyznane
lotnikom zwycięstwa faktycznie oznaczały zniszczenie samolotu

66
wroga – występowała tu naturalna tendencja do zawyżania sukcesów,
choć nie była ona zbyt wielka.
Załogi pułków bombowych z KG 1, KG 76, KG 77, które
dysponowały 192 sprawnymi Ju 88 A, wykonały w ciągu dnia 637
lotów bojowych, czyli 3,32 samolotoloty na jeden sprawny
bombowiec.
Całkowite straty niemieckie poniesione pierwszego dnia nad tym
frontem zamknęły się pięcioma bombowcami i czterema myśliwcami,
które spisano ze stanów, a kilka innych odniosło mniejsze lub większe
uszkodzenia, wynoszące poniżej 60 proc. Dowódcy niemieccy
wykorzystali maksymalnie sytuację chaosu i paniki, m.in. dzięki
przewadze w powietrzu łatwo odcięli dowóz paliwa i amunicji do
jednostek sowieckich walczących na pierwszej linii. Już 23 czerwca
zaczęli obchodzić wojska 11. Armii (stojące w rejonie Kowla i Wilna)
od północy i od południa. W związku z możliwością okrążenia
Rosjanie rozpoczęli paniczną ucieczkę znad granicy. Do tego zaczęły
się także bezładnie cofać oddziały 8. Armii, skutecznie atakowane na
północy. Na skutek nieskoordynowanego odwrotu wojsk obu armii
w przeciwnych kierunkach już wieczorem 23 czerwca powstała na
styku Frontu Północno-Zachodniego oraz Zachodniego potężna strefa
niczyja o szerokości 130 kilometrów, nieobsadzona przez żadne
wojska. Do 25 czerwca oddziały von Leeba posunęły się o 130
kilometrów na wschód, dzięki czemu Niemcy błyskawicznie zajęli do
wieczora 24 czerwca 1941 roku m.in. Wilno i Kowno, a w kolejnych
dniach następne połacie państw nadbałtyckich. Często nowi najeźdźcy
byli bardzo serdecznie witani przez miejscową ludność jako
wyzwoliciele spod komunistycznego jarzma.
W pierwszych dniach wojny liczne jednostki wojskowe na skutek
błędów dowódców najwyższego szczebla oraz braku u nich
samodzielności i inicjatywy ogarnęła fala paniki, która przemieniła
się w gigantyczną, bezładną ucieczkę. Nad tą rejteradą nie miał kto
zapanować. Stan ten opanował także żołnierzy lotnictwa, którego

67
dowódcy podjęli nieplanowane i nieskoordynowane przebazowania
jak najdalej od linii walk, połączone z powszechnym porzucaniem czy
niszczeniem własnego sprzętu.
Brak osłony z powietrza przez własne lotnictwo przed licznymi
nalotami bombowców i myśliwców wroga jeszcze mocniej wpływał
na nasilenie się paniki wśród żołnierzy wojsk lądowych, co tylko
motywowało ich do szybszej ucieczki. Dowódcy w sztabie Frontu
Północno-Zachodniego wyciągnęli po pięciu dniach wojny
następujące wnioski. Wojsko nie jest w stanie walczyć z wrogiem!
Wśród sztabowców wybuchały gwałtowne kłótnie i spory! Członek
Rady Wojennej komisarz korpuśny P.A. Dibrowa informował, że szef
sztabu generał lejtnant P.S. Klenow cały czas chorował i praca sztabu
była niezorganizowana. Dowodzący frontem generał pułkownik F.I.
Kuzniecow miał zdradzać skłonność do paniki. Zamknięciem jego
wywodu było następujące podsumowanie: Tego dłużej znieść nie
można!
Mimo całkowitego rozpadu w ciągu kilku dni wojsk Frontu
Północno-Zachodniego o dziwo nie został pociągnięty do osobistej
odpowiedzialności za tę totalną katastrofę jego dowódca, Kuzniecow.
Stalin nawet nie obniżył mu stopnia, zamiast tego wkrótce mianował
go dowódcą Frontu Centralnego, który w ciągu 40 dni również
z powodu złego dowodzenia przestał istnieć. Mimo drugiej klęski
Kuzniecowa mianowano dowódcą 51. Samodzielnej Armii na
Krymie. Także i ta formacja szybko uległa zupełnej zagładzie.
Kuzniecow mimo utraty w ciągu sześciu miesięcy trzech dużych
formacji wojskowych nadal nie został pociągnięty do
odpowiedzialności, zamiast tego przydzielono mu w lutym 1942 roku
stanowisko szefa Akademii Wojskowej Sztabu Generalnego.
Natomiast odpowiedzialność za rozbicie wojsk Frontu Północno-
Zachodniego poniósł szef sztabu generał lejtnant Klenow, którego
aresztowano na początku lipca i po kilkumiesięcznym śledztwie 13
lutego 1942 roku skazano na karę śmierci przez rozstrzelanie. Data

68
wydania wyroku wskazuje jednak na to, że mógł on zostać skazany
raczej za współpracę z wcześniej aresztowanym „spiskowcem”
Łoktionowem, niż za klęski wojenne na froncie, za które jego
bezpośredni przełożony nie poniósł żadnej kary.

11. Eskadryla PW NKWD. Do walki włączyli się też lotnicy


wojsk pogranicza NKWD (PW NKWD). Ich jednostka stacjonowała
na wyspie Sarema (Ozylia), a eskadrylą dowodził doświadczony
major-czekista N.N. Pietrow. Jego podkomendni zabezpieczali
estońskie granice morskie i lądowe rozciągające się na północ od
Tallina oraz na południe od Palangi, a także wejście do Zatoki
Fińskiej. Lotnicy pierwszego dnia wojny wykonali loty, których celem
było rozpoznanie wód przybrzeżnych oraz podejścia do wyspy
Sarema i Dago. Tego samego dnia klucz samolotów kapitana
Samochina z nawigatorem Kozielkowem przeprowadził nalot
bombowy w rejonie punktu umocnionego Rucawa, gdzie walki
obronne toczyło dowództwo 12. Libawskiego Oddziału Pogranicza.
W wyniku ich ataku przeciwnik miał ponieść poważne straty.
W następnych dniach lotnicy NKWD brali udział w kolejnych
nalotach bombowych na kolumny wroga. Do początku lipca wykonali
75 lotów bojowych. W późniejszym okresie weszli oni w skład 4.
Mieszanej Dywizji Lotniczej, a klucz wodnosamolotów NKWD
przekazano eskadrze Floty Bałtyckiej.

24 M. Timin, Otwietnyj udar. Dejstwa sowietskoj bombardirowocznoj awiacji


22 ijunia 1941 goda, [w:] AviaPark 2/2010, s. 21. Liczba ta jest nieco większa od
podanej w wykazie sztabu Wojsk Lotniczych Frontu – 340 sprawnych bombowców.

25 Ibidem.

69
26 K.B. Strielbicki, 22 ijunia 1941 goda, Libawa, 148-j istriebitielnyj
awjacjonnyj połk w rukopisnych wospominaniach jewo wieteranow, Moskwa, [w:]
http://forum.patriotcenter.ru/index.php?topic=22070.0.

27 Ibidem.

28 M. Timin, Istriebitieli nad Pribałtikoj. 22 ijunia 1941 goda, Aviapartk


Specwypusk, 2013, s. 41–42.

29 M. Sołonin, Drugaja chronologija katastrofy 1941, Moskwa 2011, s. 93.

30 Dane udostępnione przez M. Timina.

31 A.G. Rytow, Ricari piatowo okieana, Moskwa 1968, s. 117–118.

32 M. Timin, Otwietnyj…, s. 25.

33 Ibidem.

34 M. Sołonin, Druga …, s. 80.

35 M. Timin, Otwietnyj…, s. 26.

36 Ibidem, s. 26.

37 Ibidem, s. 27.

38 Ibidem, s. 34.

39 A.G. Rytow, Rycari…, s. 124.

40 M. Timin, Otwietnyj…, s. 36.

41 31. IAP miał 22 czerwca 1941 roku 266 żołnierzy: 91 pilotów, 60 techników,
113 techników młodszych, 12 innych specjalistów.

42 M. Sołonin, Drugaja…, s. 19.

43 Ibidem, s. 67.

70
44 Niepublikowane wspomnienia w języku angielskim opracowane przez
nieżyjącego Günthera Rosiphala. Zbiory autora.

45 M. Sołonin, Na pokojowo…, s. 471–472.

46 Tenże, Drugaja…, s. 57.

47 Ibidem, s. 122–123.

48 M. Sołonin, Na pokojowo…, s. 543.

49 Ibidem.

50 Swiedenia o bojewych (i niebojowych) portierach samolietow WWS SZF s


22.6.41 na 1.11.41(tri mieszacza wojny), opracowane przez pułkownika Korobko
i majora Nosmiejanowa. Dokument w zbiorach autora.

51 D. Chazanow, 1941 gorkije uroki, Moskwa 2006, s. 82.

71
3. Front Zachodni – Zachodni
Specjalny Okręg Wojskowy

Na czele Frontu Zachodniego stał generał pułkownik Dimitrij G.


Pawłow (1897–1941). Był to doświadczony dowódca, który miał za
sobą udział w wojnie domowej w Hiszpanii. Podlegały mu cztery
armie: 3., 4., 10. i 13. Tę ostatnią dopiero formowano na tyłach. Trzy
pierwsze armie miały w pierwszym rzucie 13 korpusów strzeleckich,
dwa kawaleryjskie oraz cztery korpusy zmechanizowane. W skład
korpusów zmechanizowanych wchodziło osiem dywizji czołgów
i cztery zmotoryzowane. Najsilniejszą z tych jednostek był 6. Korpus
Zmechanizowany, rozwijający swoje pododdziały w rejonie
Białegostoku, dysponujący 1131 czołgami, z których 452 to
najnowsze modele T-34 i KW[52].
Dodatkowo w marszu znajdowało się 11 kolejnych dywizji
strzeleckich, które przemieszczały się w odległości 100–350
kilometrów od linii zachodniej granicy. Jednostki te miały wyjść na
wyznaczone pozycje do 1 lipca. Na tym froncie przed 22 czerwca
skupiono 45 dywizji przeliczeniowych, w tym: 24 strzeleckie, 12
czołgów, sześć zmechanizowanych oraz dwie kawalerii, a także trzy
brygady. Dwa nowo tworzone korpusy zmechanizowane (17. i 20.

72
MK) ulokowano w głębi frontu, w rejonie Baranowicz i Borysowa.
Na głębokim zapleczu operacyjnym frontu, koło Witebska,
Smoleńska i Homla, rozwijały się trzy nowe armie (22., 20. i 21.)
wchodzące w skład drugiego rzutu strategicznego Odwodów
Naczelnego Dowództwa. Miały się one ześrodkować do 3–5 lipca.
Sztab dowództwa okręgu wciąż pozostawał w Mińsku. Jednak
polowe stanowisko frontu – wspomagający punkt dowodzenia
frontem – szykowano przy stacji kolejowej Obóz Leśny koło
Baranowicz. Na tym drugim miejscu przebywało od 19 czerwca kilku
starszych oficerów, m.in. zastępca dowódcy okręgu generał lejtnant
Kurdjumow, szef oddziału operacyjnego sztabu okręgu generał major
Siemienow oraz szef łączności okręgu generał major Grigorjew.
Na czele lotnictwa okręgu (frontowego) stał 34--letni generał Iwan
I. Kopiec (1908–1941), który mimo młodego wieku był już
weteranem wojny domowej w Hiszpanii oraz nosił tytuł Bohatera
Związku Sowieckiego. Zaszczytne wyróżnienie dostał 21 czerwca
1937 roku, a potem nadano mu jeszcze Złotą Gwiazdę (wprowadzoną
pod koniec 1939 roku). Wysokie odznaczenia zdobył walcząc na
myśliwcach Polikarpowa. Pod koniec 1940 roku Kopiec praktycznie
stracił widzenie w lewym oku i odsunięto go od czynnego latania.
Zakaz pilotowania musiał być dla niego bolesnym ciosem. Pozostał
mimo tego inwalidztwa na stanowisku. Miał pod swymi rozkazami
drugi pod względem liczebności samolotów, po kijowskim, okręg
wojskowy. Wykaz podległych mu jednostek zawiera tabela 3.

Tabela 3. Siły lotnicze w Zachodnim Specjalnym OW – Froncie


Zachodnim w czerwcu 1941 roku

Zachodni Specjalny OW – Front Zachodni


Dowódca lotnictwa okręgu/frontu generał major I.I. Kopiec

1. Lotnictwo armijne i frontowe, w tym PWO

73
Sześć dywizji – 9., 10., 11. IAD, 12., 13. BAD, 43. IAD PWO: łącznie 32 pułki,
w tym: 18 bombowych, 12 myśliwskich, dwa szturmowe. Dodatkowo w skład
lotnictwa okręgu wchodziły jeszcze dwa samodzielne pułki rozpoznawcze –
313. i 314. ORAP oraz dwa pułki rezerwowe – 161. i 162. Rez.AP. Na terenie
okręgu formowały się dwie nowe dywizje 59. IAD oraz 60. SAD
w Baranowiczach, które były przeznaczone dla 13. Armii.

2. Lotnictwo przydzielone

Osiem eskadr korpuśnych, m.in. dla trzech korpusów strzeleckich, korpusu


kawaleryjskiego oraz trzech korpusów zmechanizowanych: 1. OKAE (1. SK),
4. OKAE w Szczuczynie (4. KS.), 5. OKAE (5. KS), 206. OKAE (6. KK.), 106.
OKAE (6. MK), 111. OKAE (11. MK) i 113. OKAE (13. MK). W skład
lotnictwa frontu wchodziły także eskadry łącznikowe wyposażone w samoloty
U-2, m.in.: 33 OAS.

Łączna liczba samolotów – 1812, w tym 1577 sprawnych i 235 niesprawne


(dane późniejsze podają 1909 samolotów bojowych).

3. Lotnictwo ADD RGK: 3. Korpus Lotniczy (1 czerwca) koło Smoleńska.


Sztab 42. DBAP: 3 DB-3F; 96. DBAP: 50 DB-3F; 207. DBAP: 16 DB-3F; 1.
TBAP: 41 TB-3.
Sztab 52 DBAP: 1 DB-3F; 98. DBAP: 70 DB-3F; 212. ODBAP: 61 DB-3F; 3.
TBAP: 52 TB-3. Łącznie 294 samoloty bojowe. Do 22 czerwca liczba ta
wzrosła do 336 samolotów bojowych.

4. Lotnictwo Flotylli Pińskiej: 46. OAE PWF – 22 samoloty, w tym 16 Neman


R-10.

5. Lotnictwo PW NKWD: 10. Eskadryla – 13 samolotów R-10 i 2–3 U-2.

6. Lotnictwo GWF: około 120 samolotów.

Źródło: Opracowanie własne.

Głównymi siłami lotniczymi, które rozmieszczono wzdłuż granicy


zachodniej, były trzy dywizje mieszane (11., 9. i 10. SAD).
Dysponowały one 12 pułkami myśliwskimi, bombowymi

74
i szturmowym; kolejny formowano i nie odebrał on jeszcze
samolotów. Niektóre z nich, rozstawione na lotniskach polowych
w drugiej połowie maja 1941 roku, stacjonowały w pasie około 10–30
kilometrów od granicy z Niemcami, bazując między strażnicami
oddziałów Wojsk Pogranicza NKWD a wysuniętymi oddziałami
armijnymi. Tak było w przypadku m.in. 122. IAP z 11. SAD, 129. IAP
z 9. SAD czy 74. SzAP z 10. SAD.
W pasie przygranicznym obok lotnictwa armijnego stacjonowało
lotnictwo korpuśne, liczące minimum osiem eskadr lotniczych.
Przydzielono je korpusom strzeleckim, zmechanizowanym
i kawaleryjskim. Samoloty ze wszystkich zgromadzonych jednostek
lotniczych mogły bazować na około 40–42 lotniskach głównych oraz
polowych, aczkolwiek wszystkich lotnisk gotowych do przyjęcia
samolotów na tym obszarze było więcej. 22 czerwca 1941 roku cały
okręg/front miał 231 lotniska stałe i polowe. Dla porównania trzy
wewnętrzne okręgi wojskowe (Moskiewski, Orłowski i Charkowski)
dysponowały w sumie 127 lotniskami[53].
Zabezpieczenie działań jednostek lotnictwa w strefie granicznej
złożono na barki żołnierzy z czterech rejonów bazowania lotniczego
(RAB): 12. (Białostoc-ki), 14. (Grodzieński), 16. (Kobryński) i 17.
RAB. Pierwsze trzy miały obsłużyć odpowiednio po 24, 20 i 14
lotnisk. W czterech rejonach zgodnie z etatami było 16 baz
lotniczych, a każdej z nich podlegały cztery bataliony obsługi
lotniska. Jeden batalion odpowiadał za zabezpieczenie pracy jednego
lotniska w wypadku samolotów dwusilnikowych lub dwóch lotnisk
w wypadku samolotów jednosilnikowych[54]. Łącznie cztery rejony
mogły zapewnić pod względem operacyjnym działanie jednostek
lotniczych startujących z 64 lotnisk. Tak gęstą sieć tworzono w pasie
przygranicznym z uwagi na konieczność przyjęcia i obsłużenia
większej liczby formacji lotniczych niż tylko stacjonujących tam 13
pułków. Miała ona obsłużyć także lotnictwo formowanej 13. Armii.
Jej wojska powinny obsadzić czwarty odcinek granicy – bielski.

75
W planach strategicznych armia ta miała uderzać na Siedlce i Dęblin.
W głębi okręgu, na wschód od linii Połock–Bobrujsk
i w Baranowiczach, formowano dwie dalsze dywizje lotnicze: 59.
IAD oraz 60. SAD. Razem z 43. IAD PWO miały one wspierać
działania 13. Armii, osłaniając czwarty odcinek frontu – bielski[55].
Armii tej planowano przydzielić minimum 12 pułków lotniczych.
1 czerwca 1941 roku wprowadzono nową numerację oraz etaty
dla baz lotniczych i batalionów obsługi lotniska. Mimo formalnie
wydanych dyspozycji przed wybuchem wojny nie zdążono tego
w pełni wdrożyć w jednostkach. Żołnierze jeszcze nie oswoili się
z nową nomenklaturą i często używali poprzedniej numeracji[56]. Na
liczne przypadki braku zgodności numeracji baz lotniczych oraz
batalionów obsługi lotniska z ich dyslokacją i faktycznym etatem
zwrócił uwagę rosyjski historyk Jegorow[57]. Mimo
administracyjnego bałaganu na lotniskach byli już jednak żołnierze
z batalionów obsługi lotniczej. Zwieziono też na nie wymagane
normami ilości paliwa, smarów, amunicji, żywności, podciągnięto
łączność, wybudowano składy i miejsca postojowe. Od końca maja
powadzono tam zajęcia z lotnikami, którzy szykowali się do wojny.

Nocą sztab Frontu Zachodniego odebrał dyrekty-wę nr 1


z Moskwy, którą od razu rozesłano do sztabów jednostek między
godziną 2.25 i 2.35. Generał Maładin, który pracował wtedy
w sztabie, tak zapamiętał te wydarzenia: Około 1.00 w nocy z Moskwy
otrzymaliśmy zaszyfrowaną wiadomość (dyrektywę nr 1) z rozkazem
postawienia wojska w stan pełnej gotowości bojowej na wypadek
niespodziewanego ataku niemieckiego rankiem 22 czerwca. Między
godz. 2.00–3.00 (do przekazania wojskom okręgu) był przygotowany
podobny rozkaz o pilnym obsadzeniu rejonów umocnionych. Po
otrzymaniu sygnału „Sztorm” należało otworzyć czerwony pakiet,
który zawierał plan osłony granic. Jak się okazało, zaszyfrowana

76
wiadomość ze sztabu okręgu została odebrana przez sztaby jednostek
trochę za późno. Sztaby 3. i 4. Armii rozszyfrowały rozkaz i zaczęły
wydawać dyspozycje, lecz w 10. Armii rozkaz rozszyfrowano, gdy
zaczęła się już wojna. O godz. 4.00 artyleria niemiecka otworzyła
ogień do naszych jednostkek rozlokowanych wzdłuż granicy. Do
okręgu zaczęły docierać raporty (w szczególności dzięki liniom
obrony plot.) o nalotach powietrznych. O 4.30 łączność naziemna
między 3., 10. i 11. Armią została zerwana. O godz. 5.00 Niemcy
zaczęli natarcie wzdłuż całego frontu [...].
Głównym celem uderzeń lotnictwa niemieckiego stały się
w pierwszych godzinach wojny sowieckie lotniska przygraniczne.
Rozlokowano na nich jednostki lotnicze trzech armii nadgranicznych.
Było to priorytetowe zadanie dla Luftwaffe – na tym odcinku frontu
skupiono największe siły, które miały pomóc wojskom lądowym
w sforsowaniu obrony wroga. W ciągu dnia obiektem powtarzających
się ataków stało się minimum 30 lotnisk sowieckich[58]. Ostrzeliwało
i zrzucało na nie bomby 637 bombowców oraz 231 myśliwców
z dwóch niemieckich korpusów lotniczych Luftflotte 2[59].
Uderzenia te przyniosły spory efekt, a do tego kompletnie zaskoczyły
przebywających na tych lotniskach lotników. Wrażenia pilotów
niemieckich z pierwszych lotów na drugą stronę granicy były bliskie
euforii. Napotkali oni tylko słabe przeciwdziałanie wroga
w pierwszych godzinach wojny. Ich sukcesy rosły lawinowo
z godziny na godzinę. Franz Scheiss, pilot myśliwca Messerschmitt
Me 109 F z roju sztabowego JG 53, tak zapamiętał ten pierwszy
dzień: Na Wschodzie powoli zaczynał się poranek, wciąż na niebie
były widoczne gwiazdy, lotnisko polowe było sceną wytężonej pracy
już od drugiej rano. Silniki samolotów były podgrzewane, działka
sprawdzano ostatni raz. Piloci wzięli udział w ostatniej odprawie
bojowej przed misją i powoli zbierali się do startu. Godz. 3.15 rano:
cztery maszyny potoczyły się szybciej i poderwały z ziemi. Nasz
Schwarm (rój) wznosił się łagodnym zwrotem w lewo. Obraz w dole

77
był jednocześnie straszny i piękny. Cały wschodni brzeg Bugu był
pasmem płomieni. Brześć był siedliskiem rozrastającego się węgla.
Nie mogłem oderwać oczu od tego obrazu [...][60].
Zupełnie przeciwnie, dramatycznie i ponuro, wyglądała sytuacja
po drugiej stronie. W sztabie 3. Korpusu Lotniczego początek wojny
opisał jego dowódca, pułkownik Nikołaj S. Skripko: Wieczorem 21
czerwca na parę godzin przed rozpoczęciem wojny trwały zajęcia
dowódczo-sztabowe. Za pomocą naziemnych środków łączności oraz
przez radio ze sztabu lotnictwa okręgu wydawano szkolno-bojowe
rozkazy, nadchodziły doniesienia z jednostek lotniczych i oddziałów
wojskowych. Dopiero około północy do sztabu dotarła dyrektywa
marszałka Timoszenki i szefa Sztabu Generalnego Żukowa.
Informacje te odebrał dowódca Zachodniego SOW o godz. 0.30 22
czerwca 1941 r. Ze sztabu okręgu zdążono przekazać rozkaz tylko do
10. SAD. Do pozostałych jednostek to polecenie nie dotarło, bowiem
jeszcze ok. 23.00 21 czerwca została zerwana łączność telefoniczno-
telegraficzna[61].
Pierwsze godziny wojny opisał w podobnie dramatycznym stylu
generał Gieorgij Zacharow, dowódca 43. IAD PWO, stacjonującej
daleko od obszaru wojny: […] Było już dawno po świcie, gdy rozległ
się dźwięk dzwonka ze sztabu lotnictwa okręgu. To mogło być według
mojej pamięci między piątą a szóstą rano. Dzwonił dowódca lotnictwa
okręgu.
– Bombardują nas – z Czernychem (dowódca 9. SAD – .W.)
i Ganiczewem (dowódca 11. SAD – M.W.) brak łączności...
To była pierwsza informacja o wybuchu wojny, którą usłyszałem.
Kopiec mówił równym głosem i wydało mi się, że mówił to
z niewielkim zdenerwowaniem.
Milczałem.
– Przykryj dwoma pułkami Mińsk, jednym – Baranowicze, jeszcze
jednym – Puchowicze. Działaj[62].

78
Dywizję myśliwską Zacharowa utworzono w sier-pniu 1940 roku
w Zachodnim Specjalnym OW. Podlegały jej cztery pułki,
wyposażone w samoloty pochodzące wprost z fabryk, w ostatnie
modele I-16 typ 24, 27, 29 oraz I-153 Czajka.

Tabela 5. Samoloty myśliwskie w 43. IAD PWO 21 czerwca 1941


roku

Pułk Typ Liczba Piloci

Sztab 43. IAD, Bołbasowo, gen. Zacharow I-16 2/0 4/2

160. IAP Bołbasowo, Prongiejewka, dowódca I-153, 66/5 75


mjr Kostromin I-15 bis

161. IAP Bołbasowo, Zybowo, dowódca kpt. I-16 62/3 59


Klinicz

162. IAP Mogiliew, Jedlino, dowódca ppłk I-16 54/4 95


Reznik

163. IAP Mogiliew, Lubnice, dowódca mjr I-16 59/3 82


Łagunin

Razem wszystkie/niesprawne 235/ 289


15

Źródło: Opracowanie własne na podstawie Sowietskaja awiacja w WOW w cifrach,


1962. Dane podane przez G. Zacharowa, Ja istriebitiel, s. 116, są nieco niższe.
Pierwsza kolumna zawiera wszystkie samoloty, druga – niesprawne.

Po otrzymaniu rozkazu Zacharow nakazał swoim pułkom przelot


do godziny 12.00 w nowe miejsca bazowania. Do obrony Mińska
skierował dwie jednostki: 160. IAP przeleciał do Łoszczicy z 39
myśliwcami, a 161. IAP wylądował w Ślepiance z 40 myśliwcami.

79
Oba lotniska leżały blisko bronionego miasta, gdzie wciąż przebywał
sztab Frontu Zachodniego. Piloci ze 163. IAP przemieścili się do
Puchowicz, w rejon stacji kolejowej leżącej 65 kilometrów na
południowy wschód od Mińska. W tamtym rejonie stał 4. Korpus
Powietrznodesantowy[63]. Natomiast 162. IAP w składzie 36
samolotów poleciał do Baranowicz. Jego piloci mieli osłaniać
Baranowicze, gdzie przygotowywane było polowe stanowisko
dowodzenia frontem, jak i sam Mińsk. Do wieczora wszystkie
jednostki pułków prawie nie miały kontaktu z lotnictwem wroga i nie
poniosły z tego powodu żadnych strat. Myśliwce wylatywały na
osłonę własnych lotnisk oraz patrolowały przydzielone im obszary.
Dopiero w kolejnych dniach piloci w znacznie większym stopniu
starli się z niemieckimi lotnikami, m.in. walcząc w obronie
powietrznej Mińska i Baranowicz. Między 23 a 25 czerwca wykonali
795 samolotolotów i zgłosili 53 zestrzelenia[64]. Rosjanie zwalczali
przy tym nie tylko samoloty nieprzyjaciela. W ferworze wojennym
udało im się ostrzelać 23 czerwca własny samolot rozpoznawczy SB
z 313. RAP.
162. IAP po przybyciu na duże lotnisko w Baranowiczach, którego
pole startu miało wymiary 1400 na 1200 metrów, został szybko
wydzielony ze składu 43. IAD PWO. Wszedł do formowanej tam
nowej dywizji – 60. IAD. Rankiem 25 czerwca, kiedy niemieckie
czołgi z grupy Guderiana podchodziły pod Baranowicze, lotnicy
pułku porzucili swoje samoloty i wycofali się na wschód.
Pisząc o dużych stratach sowieckich jednostek lotniczych na
Froncie Zachodnim, należy podkreślić, że w głównej mierze zostały
one poniesione na lotniskach przygranicznych leżących w pasie
10–150 kilometrów od linii frontu. Załogi niemieckie sporadycznie
zapuszczały się dalej, aby uderzać tam, gdzie stały pułki bombowe
lotnictwa frontowego, a już wcale nie pojawiły się nad lotniskami
pułków lotnictwa dalekiego zasięgu, rozlokowanymi 300–400
kilometrów od granicy. Praktycznie wszystkie dywizje znajdujące się

80
na tyłach Frontu Zachodniego ucierpiały w znikomym stopniu od
niemieckich uderzeń lotniczych. Były to potężne siły, składające się
z dwóch dywizji bombowych, jednej myśliwców, dwóch bombowców
dalekiego zasięgu oraz dwóch kolejnych w fazie formowania.
W pierwszych dwóch dniach wojny największe straty poniosły pułki
9., 10. i 11. Mieszanej Dywizji Lotniczej, należące do składu 3., 4.
i 10. Armii, które rozmieszczono na tzw. występie białostockim. Na
tych wojskach i samolotach skupiła się największa uwaga
nacierających Niemców.
Na podstawie danych, mówiących o dużych stratach poniesionych
przez dywizje lotnicze stojące przy granicy, przez lata formował się
mit mówiący o „zaskakującym i miażdżącym ataku lotniczym
wroga”, który prawie całkowicie miał zniszczyć sowieckie lotnictwo
już pierwszego dnia wojny. Miało to być niczym rażenie „atomowego
pioruna”. Powietrzne ataki niemieckie były dokonywane faktycznie
często i mocno na wybrane i bliskie cele, nie miały one jednak takiej
mocy rażenia, jaką latami przypisywano im w licznych
opracowaniach. Rosjanie ponieśli całkiem duże straty nie tyle
z powodu bezpośredniej akcji wroga, ile w wyniku olbrzymiego
bałaganu powstałego we własnych szeregach, związanego z utratą
możliwości wydawania i odbierania rozkazów przez wszystkie
szczeble struktury dowodzenia w strefie przygranicznej. Istotną
w tym rolę odegrało bardzo częste zrywanie łączności przewodowej
między sztabami jednostek, do której dowódcy sowieccy byli
nawykowo bardzo silnie przywiązani. Zupełnie nie ufali nowym
systemom łączności radiowej, którymi dysponowali w odpowiedniej
liczbie, a co więcej, nie potrafili ich używać między sobą. Radiostacje
stwarzały według ich opinii większą okazję do podsłuchu, złamania
szyfrów, dlatego należało te urządzenia omijać. To była taka
specyficzna, rosyjska paranoja – „wróg podsłuchuje wszędzie,
zachowaj czujność!”, dodatkowo silnie wzmocniona represjami z lat
30. Przerwanie systemu dowodzenia jednostkami wykreowało

81
ogromną panikę, której jednym z efektów było dość wczesne, masowe
porzucanie często sprawnego sprzętu na własnych lotniskach oraz
ucieczka z linii frontu. Całe to zjawisko widać wyraźnie podczas
analizy działania poszczególnych dywizji i pułków lotniczych.

11. Mieszana Dywizja Lotnicza w Lidzie (11. SAD). Dywizja


wchodziła w skład 3. Armii, której sztab ulokowano w Grodnie.
Jednostki tej armii graniczyły od północy z wojskami Nadbałtyckiego
Specjalnego OW – 11. Armią, a od południa z 10. Armią. Na tym
kierunku uderzały silne niemieckie formacje pancerne z 3. Grupy
Pancernej oraz 9. Armii z Grupy Armii „Środek”. Wspierali je
z powietrza lotnicy z Luftflotte 2 z Fligerkorps II. Był to jeden
z głównych kierunków ataku niemieckiego, na którym skupiono duże
siły pancerne i lotnicze. Miały się one szybko przebić przez zapory
sowieckie, wychodząc na ich głębokie tyły.
Nocą z 21 na 22 czerwca cały sztab 11. SAD z pułkownikiem
Petrem I. Ganiczewem na czele powrócił na główny punkt
dowodzenia lotnictwem w Lidzie, gdzie prowadzono nocne zajęcia
sztabowo-dowódcze. Miasto Lida leżało w obwodzie grodzieńskim
i było wyznaczone na miejsce postoju sztabu 11. SAD. Przed
wybuchem wojny szczelnie zapełniło się różnymi pomocniczymi
jednostkami wojskowymi oraz składami. Na jego obszarze
rozmieszczono m.in. Skład Lotniczy nr 899, Okręgowy Skład Paliwa
nr 928, 213. Stacjonarne Warsztaty Lotnicze, Garnizonowy Węzeł
Łączności nr 63, Prokuraturę Wojskową, 2387 Wojskowy Szpital
Polowy (na 100 łóżek), sztab 238. Bazy Lotniczej i 165. BAO
z podporządkowanymi mu pododdziałami, 152. Kompanię
Lotniskowo-Techniczną oraz jednostki artylerii przeciwlotniczej,
m.in. 229. OZAD RGK i 44. Baterię Plot. PWO.
Natomiast na samym lotnisku w Lidzie prowadzono prace
budowlane, kładąc betonowe pasy umożliwiające start nowoczesnych

82
samolotów. Przy tych czynnościach pracowało przynajmniej kilkuset
więźniów i wielu najętych robotników cywilnych, możliwe że było
tam zatrudnionych do 3000 ludzi. Lotnisko miało łączną powierzchnię
390 000 metrów kwadratowych i było jednym z 11 rozmieszczonych
na kierunku Białegostoku. Wznoszono na nich pasy betonowe
o długości 1200 metrów i szerokości 80 metrów. Na przebudowę
lotnisk przeznaczono kwotę 16 milionów rubli. Oprócz Lidy kolejne
i blisko niej zlokalizowane lotniska z podobnymi pasami znajdowały
się w: Czechawce, Tabale i Nowogródku. Prace budowlane
realizowano na podstawie decyzji Biura Politycznego CK WKP(b)
z 24 marca 1941 roku „O zabezpieczeniu budowy i rekonstrukcji
lotnisk”[65]. Ciągnęły się one długo, większość robót wykonywano
przy pomocy ludzkich mięśni, brakowało mechanicznych urządzeń,
m.in. samochodów, ciągników, dźwigów, mechanicznych betoniarek
itd. Za przebudowę lotnisk odpowiadał Zarząd Budowy Lotnisk
NKWD, który wykorzystywał więźniów do prac ziemnych.
W związku z tym m.in. na Białorusi wiosną 1941 roku zaczęto
otwierać ekspozytury obozów NKWD, gdzie z innych obozów
zwożono tysiące więźniów do pracy. Na dzień 20 maja 1941 roku
na 11 lotniskach pracowało ponad 5000 więźniów i wciąż było ich
za mało, potrzebowano kolejnych 7000. Na przykład obok wsi
Czechowce betonowe pasy lotniska kładli więźniowie z Azji
Centralnej, na lotnisko w Żełudku ściągnięto 200 „zeków” z Kaługi.
Wszystkie lotniska miano oddać do użytku przed 1 września 1941
roku. Aby w zaplanowanym terminie ukończyć prace inżynieryjne,
należało zgromadzić 40 000 robotników oraz dysponować 42 000
podwód z wozakami. Realnie na budowach pracowała niecała połowa
wymaganych robotników oraz koniecznych środków mechanicznych,
co utrudniało oddanie w planowym terminie lotnisk[66].
11. Mieszana Dywizja Lotnicza powstała wiosną 1940 roku.
Składała się z czterech pułków lotniczych: dwóch myśliwskich,
bombowego i szturmowego (patrz tabela 6). Tylko trzy pierwsze

83
miały samoloty bojowe. Czwarty – 190. SzAP – tworzono
w Szczuczynie od 1 maja 1941 roku i szykował się on do ich
odebrania. Miał otrzymać szturmowe Iliuszyny Ił-2. Po dotarciu
rozkazów ze sztabu w Mińsku 17 maja 1941 roku trzy pułki lotnicze
opuściły lotniska stacjonarne przechodząc na polowe, bliżej granicy.
Pułk bombowy przezbrojono z bombowców SB na bombowce
nurkujące Petlakow Pe-2. Na czele dywizji stał kompetentny dowódca
– pułkownik Petr Iwanowicz Ganiczew (1904–1941). Miał bogate
doświadczenie wojskowe, a szkołę lotniczą ukończył w 1929 roku.
Karierę w Armii Czerwonej rozpoczął w 1924 roku, a od 1931 roku
był członkiem WKP(b). Nagrodzony za sukcesy wojenne Orderem
Lenina. Za pracę bojową samolotów na lotniskach odpowiadali
żołnierze 14. Rejonu Bazowania Lotniczego (14. RAB), których
szefem był pułkownik Paweł P. Woronow (1900–1989), bezpartyjny.
Każdy rejon podlegał bezpośrednio rozkazom sztabu Wojsk
Lotniczych danego okręgu. Rejon bazowania lotniczego w Lidzie
utworzono na mocy rozkazu dowódcy Zachodniego Specjalnego OW
z 13 maja 1941 roku. W ten sposób wprowadzono w życie decyzję
CK WKP(b) i SNK ZSRS o reorganizacji zabezpieczenia tyłów
Wojsk Lotniczych z 10 kwietnia 1941 roku tworząc w okręgach
zachodnich sieć 36 rejonów bazowania lotniczego z bazami
lotniczymi oraz batalionami obsługi lotniska (BAO). W składzie 14.
RAB miały się znaleźć według etatów cztery bazy lotnicze, 16
batalionów obsługi lotniska, sześć kompanii transportu
samochodowego, pięć kompanii łączności, cztery baterie
przeciwlotnicze. Przed 22 czerwca zdążono sformować cztery bazy
lotnicze oraz tylko osiem batalionów, które odpowiadały za obsługę
przynajmniej ośmiu lotnisk w: Lidzie, Żełudku, Szczuczynie, Łunnie
(Czerlonie), Skidlu, Nowym Dworze, Lesiszczach i Rosi. Cała
szykowana sieć lotnisk, która miała się znaleźć w dyspozycji pułków
11. SAD, składała się z sześciu lotnisk stacjonarnych oraz 13
operacyjnych, z których trzy wymagały wydłużenia. Oprócz tego było

84
jeszcze pięć lądowisk ziemnych o wymiarach od 800 na 800 metrów
do 1000 na 1000 metrów[67].
Około godziny 3.00 nad ranem do sztabu dywizji zadzwonił szef
sztabu 122. IAP z Nowego Dworu – 15 kilometrów od granicy –
informując, że od zachodu słychać szum silników czołgowych. Jest
mało prawdopodobne, aby osobiście usłyszał ten hałas, niemniej mógł
otrzymać tę wiadomość z przygranicznych punktów obserwacyjnych.
Następnie raportował, że słyszy narastający szum silników samolotów
oraz że w pułku ogłoszono alarm bojowy. Szef sztabu poinformował,
że dowódca pułku ze wszystkimi eskadrami wyleciał na
przechwycenie nadciągającego wroga[68]. Pułkownik Ganiczew po
otrzymaniu tej wieści ogłosił alarm bojowy dla reszty jednostek.
Sama Lida (miasto, stacja kolejowa i lotnisko) została
zaatakowana wcześnie rano, już o godzinie 4.40, przez 15 „Dornierów
Do-17”, które operowały trójkami. Ich załogom udało się zniszczyć
m.in. trzy wagony pociągu pasażerskiego jadącego do Leningradu,
powodując ofiary wśród cywilów. Ataki wykonywano cztery razy
na niskiej wysokości – 200–300 metrów. Strzelcy bombowców
prowadzili ogień ze swoich karabinów maszynowych, ostrzeliwując
cele naziemne. O godzinie 5.25 pojawiły się nad miastem kolejne
bombowce. Nowy atak przeprowadziły 32 dwusilnikowe bombowce
„Heinkel He-111”. Samoloty te zaatakowały m.in. lotnisko,
podpalając hangary oraz niszcząc 10 samolotów. Zbombardowano
także transport wojskowy jadący w kierunku Grodna. Pierwsze
uderzenie lotnicze trwało do godziny 6.40, a w jego trakcie zginęło
32 cywilów i 40 odniosło rany. Przed godziną 7.00 rano baterie plot.
z 229. OZAD dowodzone przez kapitana Sumarowa, broniące
różnych punktów w Lidzie, zgłosiły zestrzelenie czterech samolotów
wroga wystrzeliwując 880 pocisków. Podczas ostrzału stanowisk
ogniowych przez załogi atakujących samolotów w 1. Baterii został
ciężko ranny jej dowódca i jeden żołnierz, a trzech odniosło rany.

85
Kolejny atak na lotnisko nastąpił o godzinie 12.40.
Przeprowadziło go 14 pikujących bombowców, którymi były
niszczyciele Me 110. Udało im się zniszczyć trzy samoloty na ziemi,
a sześć uszkodzić. O godzinie 14.40 nad lotniskiem pojawiło się 21
„Heinkli He-111”. Ich załogi ostrzelały ogniem z karabinów
maszynowych miasteczko wojskowe nr 1 oraz stanowiska bojowe 3.
Baterii. Własne lotnictwo podczas walki powietrznej nad miastem
zestrzeliło pięć samolotów wroga, na lotnisku utracono trzy samoloty,
a jeden podczas walki powietrznej. Podczas trzeciego nalotu w 3.
Baterii został zabity jeden żołnierz, a trzech było lekko rannych.
O godzinie 19.15 nad lotniskiem pojawił się „Junkers Ju-87”, który
został odpędzony ogniem artylerii plot. Ponownie dostrzeżono
pojedynczy samolot wroga („Dornier Do-17”) o godzinie 20.13.
Prowadził on rozpoznanie nad miastem. Jego załoga wykonała jeden
przelot, a potem została odpędzona ogniem artylerii plot.
Samo lotnisko w Lidzie według wspomnień pułkownika Pawła
Woronowa, szefa 14. RAB, zostało zaatakowane wcześniej, już
o godzinie 3.14. rano. Wszystkie jednostki postawiono w stan
gotowości bojowej nr 1. Pułki lotnicze od maja znajdowały się na
lotniskach polowych. Rozkaz o alarmowym starcie samolotów wydał
dowódca 3. Armii, generał W.I. Kuzniecow. Pierwszy nalot na
lotnisko nie wyrządził więc żadnej poważnej szkody. Prawie
jednocześnie z pierwszym atakiem powietrznym, około 10 minut
wcześniej, został przeprowadzony atak na lotnisko przez dywersyjną
grupę Niemców w sile 39 ludzi. Dywersanci byli z wierzchu ubrani
w mundury sowieckie, a pod spodem mieli własne.
W tym czasie batalion szkolny prowadził zajęcia nocne. Jeden
ze strażników dostrzegł jakiś ruch grupy żołnierzy na skraju lasku
brzozowego, na granicy południowo-wschodniej lotniska,
i poinformował o tym dowódcę plutonu. Ten obserwując zbliżających
się przez lornetkę dostrzegł, że dziwnie trzymali oni broń, a do tego
nie była ona produkcji sowieckiej. Rosjanie oddali ostrzegawczy

86
wystrzał. Dywersanci otworzyli wtedy ogień z broni automatycznej
i ruszyli do przodu. Rosjanie odpowiedzieli ogniem z karabinów
maszynowych. Część atakujących poległa, inni zalegli na polu.
Następnie dowódca plutonu podniósł swój pluton do ataku na bagnety
i w całości miał zniszczyć tę grupę. Wszyscy napastnicy mieli zostać
zabici[69].
Po tym wydarzeniu dowódca dywizji ogłosił rozkaz wydania
wszystkim dowódcom karabinów z ostrą amunicją oraz
zorganizowania na podejściach do lotniska posterunków ochronnych.
Łączność z jednostkami została wtedy czasowo przerwana, ale ją
szybko przywrócono – drogą kablową. Prowadzenia łączności
radiowej między jednostkami zakazano jeszcze przed wybuchem
wojny. Co więcej, nie przekazano szyfrów do wymiany
korespondencji. Łączność telefoniczna ze sztabem Wojsk Lotniczych
frontu także wkrótce została przerwana[70].
Po pierwszych atakach na lotnisko Woronow został wezwany do
sztabu w Mińsku, dokąd poleciał na U-2. Po powrocie zameldował
się u Ganiczewa, nie mógł mu jednak przekazać żadnych konkretnych
wskazówek i rozkazów od przełożonych, mówiących, co mieli
w nowej dla nich sytuacji wojennej czynić. W podobnej sytuacji
braku jasnych rozkazów od przełożonych byli też inni dowódcy
sowieccy. W tym czasie przyleciała z Nowego Dworu do Lidy część
eskadr ze 122. IAP. Kiedy samoloty tankowano, Ganiczew rozkazał
Woronowowi i dowódcy eskadry tego pułku, aby polecieli samolotem
U-2 na lotnisko operacyjne w Czechowszczyźnie (do Karolina).
Dowódca eskadry przydzielił do tego zadania swojego zastępcę
lejtnanta Nikołaja W. Łochmatowa.
Kiedy lotnicy wsiedli do kabiny i uruchamiali silnik, nagle
Łochmatow krzyknął: „oto one, Messery”. Od strony słońca pojawiło
się o godzinie 12.00 dziewięć Me 109. Na południowo-wschodnim
skraju lotniska pracowało wtedy 3000 więźniów i robotników
wznoszących betonowe pasy startowe, drogi kołowania, miejsca

87
postojowe i inne stanowiska lotnicze. „Messery” wykonały prawy
nawrót z gwałtownym zniżeniem, a potem lewy. Pikując otworzyły
ogień do pracujących na polu ludzi, którzy zaczęli padać jak muchy,
inni rozbiegli się na wszystkie strony. Potem samoloty przeszły do
lotu horyzontalnego i z wysokości 50–100 metrów, lecąc kursem na
miejsca postojowe dywizyjnego klucza, gdzie stał SB zastępcy
dowódcy dywizji oraz I-16 Ganiczewa z U-2, w którym już siedział
Woronow z Łochmatowem, otworzyły do nich ogień z karabinów
i działek 20 mm. W tym przelocie udało im się podpalić SB i lekko
uszkodzić U-2.
Po dokonanym ataku samoloty wroga szybko nabrały wysokości.
Wtedy zostały ostrzelane przez baterię z dywizjonu plot., stojącą na
północnym skraju lotniska. Piloci od razu zniżyli lot, wykonali nawrót
o 180 stopni i rozpoczęli ponowny atak już nie całą dziewiątką, ale
pojedynczymi kluczami. Po kilkakrotnym ostrzelaniu różnych celów,
szybko odlecieli. Po ich ataku dokończono tankowanie w eskadrze
I-16.
Gdy myśliwce wroga odleciały, Woronowa wezwali mechanicy
pułku. Zobaczył wtedy leżącego Ganiczewa, któremu kula przeszyła
prawe płuco. Wezwał do pomocy przy jego przeniesieniu dwóch
lotników i sanitariusza. Kiedy go nieśli do punktu sanitarnego,
pojawiła się grupa 14 Messerschmittów Me 110, które utworzyły krąg
i pikując ostrzelały miejsca postojowe samolotów. Przed wyjściem
z nurkowania oderwały się od nich małe bomby odłamkowe SD-2.
Potem jeszcze tylni strzelcy otworzyli ogień do celów na ziemi. Każdy
się krył, gdzie tylko mógł.
Wieczorem Ganiczew zmarł w szpitalu. Następnego dnia budynek
szpitalny został zbombardowany i uległ całkowitemu zniszczeniu.
W jego gruzach znalazł śmierć cały personel łącznie z rannymi.
Według innych relacji Ganiczew miał zostać ranny na skutek ostrzału
załóg Me 110, które spostrzegły na środku lotniska dwóch stojących
ludzi. Zajmowali się oni rozśrodkowaniem przybywających

88
samolotów. Niemcy wykonali nawrót i ich ostrzelali. Wypuszczone
serie okazały się celne i pociski śmiertelnie raniły Ganiczewa.
Zgodnie z tą wersją miał on otrzymać trafienie w brzuch i umrzeć
po dwóch godzinach. Dodatkowo ranny w nogę został szef sztabu
dywizji podpułkownik Ł.N. Juzjejew. Podczas tego ataku odnieśli też
rany pilot N.F. Borowyj i mechanik Werszinin.
Po ranieniu dowódcy dywizji jego stanowisko przejął szef sztabu,
pułkownik Worobjew. Potem funkcję tę objął podpułkownik
Gordijenko, dowódca 127. IAP. Następnego dnia Lidę atakowały od
rana samoloty niemieckie. Do pierwszych nalotów doszło już
o godzinie 3.30 lub 4.40. Udało im się uszkodzić część samolotów
122. i 127. IAP, które wylądowały tam poprzedniego wieczora.
Rosjanie ze względu na groźbę opanowania lotniska przez oddziały
niemiec-kie postanowili je opuścić i wycofać się. Wieczorem 23
czerwca rozpoczęto ewakuację. Wyprowadzeniem na tyły personelu
11. Dywizji oraz 14. RAB kierował pułkownik Woronow.
Wyjeżdżająca z Lidy kolumna liczyła około 2000 żołnierzy oraz
pilotów, którzy nie mieli samolotów. Składała się ona z 250 różnych
jednostek technicznych: samochodów, ruchomych warsztatów,
ciągników, przyczep, cystern z paliwem i wodą, pługów śnieżnych,
samochodowych radiostacji i ruchomych kompresorów. Wywożono
także broń, paliwo i amunicję. Po paru dniach kluczenia, unikając
spotkania z wrogiem, przemieszczając się nocą, udało im się wyjść
z grożącego im okrążenia przez Maczuliszcze, Mińsk, Berezynę
i dotrzeć do Mogiliewa 27 czerwca. W tej ostatniej miejscowości
natrafiono na sztab lotnictwa frontu. Po dotarciu do celu 14. RAB
podporządkowano rozkazom sztabu lotnictwa Frontu
Zachodniego[71].

Tabela 6. Samoloty w 11. SAD 22 czerwca 1941 roku

89
Lotniska Pułk Dystans Liczba samolotów Liczba
bazowe / od bojowych wszystkie / pilotów
polowe lotniska niesprawne
polowego
do
granicy

Sztab 11. Ok. 150 4/0: SB, I-16, I-153 8


SAD km
w Lidzie

Lida / 122. 15–25 72 I-16 typ 24 i 27/28, 37


Nowy IAP km z których 5–7 było pilotów
Dwór w przeglądzie. Inne dane: 53 gotowych
sprawne i 15 niesprawnych. do walki
69 lub 71 myśliwców. (59 lub 72
pilotów)

Skidel / 127. Około 65 71 I-153 76


Lesiszcze IAP km

Żełudok / 16. Około 24/1 SB i 13 Pe-2, następne 49 załóg


Czerlona SBAP 165 km 21 Pe-2 czekało do w tym 39
odebrania w Bobrujsku zaczęło
latać na
Pe-2

Szczuczyn 190. Około 75 Nie miał jeszcze samolotów, 15 (?)


SzAP km był w stadium organizacji

Razem Razem 208/19 (lub 199?) samolotów bojowych: SB, Pe-2,


wszystkie/ I-16, I-15bis, I-153
niesprawne

Źródło: Opracowanie własne.

Pierwszy z pułków myśliwskich 11. Dywizji – 122. IAP –


dysponował myśliwcami I-16 typ 24 i 27 wyprodukowanymi w 1940

90
roku. Były to najnowsze Polikarpowy zamykające jego długą serię,
produkowaną od 1934 roku[72]. Wyposażono je w mocne silniki typu
M-62 i M-63. Jednostkę planowano przezbroić w nowe myśliwce
ŁaGG-3 dopiero w czwartym kwartale 1941 roku. Stacjonarnym
lotniskiem pułku była Lida, leżąca około 150 kilometrów na wschód
od Nowego Dworu. Personel jednostki, jak również innych, otrzymał
rozkaz opuszczenia kwater zimowych 17 maja 1941 roku. Lotnicy
znaleźli się na lotnisku polowym w Nowym Dworze, leżącym kilka
kilometrów na zachód od Grodna. Obecnie są to tereny Polski, ale
wtedy było to miejsce leżące blisko ówczesnej granicy niemiecko-
sowieckiej. Od tego momentu personel mieszkał w sześcioosobowych
namiotach rozstawionych na skraju lotniska.
Lotnicy prowadzili intensywne ćwiczenia bojowe, wykonywali
loty patrolowe i zwiadowcze wzdłuż granicy. Była to młoda jednostka
powstała w Bobrujsku w kwietniu 1940 roku, którą we wrześniu
przeniesiono do Lidy. Na jej czele stał od czerwca 1941 roku
pułkownik Aleksandr Pawłowicz Nikołajew, doświadczony pilot
myśliwski, który służył bojowo nad Chałchyn-Goł oraz walczył
w wojnie zimowej. Za zasługi wojenne nagrodzono go trzema
Orderami Czerwonego Sztandaru oraz Bojowego Czerwonego
Sztandaru Ludowej Republiki Mongolii. Jego pułk miał przed
wybuchem wojny 69 I-16. Służyło w nim 59 pilotów, 97 techników
i mechaników lotniczych oraz 88 młodszych specjalistów
lotniczych[73].
W piątek 20 czerwca przybył na inspekcję do pułku dowódca
okręgu Pawłow z dowódcą lotnictwa okręgu Kopcem. Tego samego
dnia przyleciała do jednostki załoga bombowca Petlakow Pe-2 z 1.
Eskadry kapitana Protasowa z 16. SBAP, aby zapoznać lotników
z jego wyglądem. Samolot ten pod względem kształtu bardzo
przypominał na średnich i dalszych dystansach niemieckiego
Messerschmitta Me 110 i łatwo można go było z nim pomylić. Parę
dni wcześniej do pułku przybyło jeszcze dziewięciu lotników

91
z sąsiedniego 127. IAP, którzy wylądowali na swoich I-153 Czajka.
Mieli oni wziąć udział w dwutygodniowych zajęciach dowódców
kluczy. Po inspekcji z dowództwa okręgu następnego dnia, w sobotę
21 czerwca, wylądowała na lotnisku w Nowym Dworze kolejna
inspekcja przysłana wprost z Moskwy. W jej skład wchodzili starsi
dowódcy ze Sztabu Generalnego, których oddelegowano do tego
okręgu na inspekcję jednostek lotniczych. Na czas realizacji tego
zadania przydzielono im dwusilnikową maszynę transportową PS-84
(Lisunow Li-2). Inspektorzy mieli za zadanie sprawdzić na miejscu
stopień wypełnienia wcześniejszych dyrektyw i rozkazów wydanych
przez ludowego komisarza obrony oraz dowódcę Wojsk Lotniczych,
przeprowadzić kontrolę personelu oraz ocenić stopień współdziałania
między pułkami lotniczymi, a także kompetencje pilotów. Na czele
inspekcji lotniczej stali szef Zarządu Operacyjnego Głównego
Zarządu Wojsk Lotniczych pułkownik F.M. Pruckow oraz inspektor
Głównej Inspekcji Wojsk Lotniczych major M.N. Jakuszyn. Ten
ostatni walczył jako myśliwiec w wojnie domowej w Hiszpanii razem
z Czernychem i za zasługi bojowe odznaczony został Orderami
Lenina i Czerwonego Sztandaru. Od niedzieli inspekcja miała się
formalnie rozpocząć w pułkach 11. SAD[74]. Transportowiec
ustawiono na miejscach postojowych 2. Eskadry. Inspektorzy po
swoim przybyciu nakazali obsłudze m.in. wykopać szczeliny
przeciwlotnicze obok miejsc postojowych. Major Jakuszyn wykonał
z pilotami loty na szkolnym UTI-4, m.in. latał razem z młodszym
lejtnantem S.F. Dołguszinem (1920–2011), oceniając to, co potrafili
zrobić w powietrzu.
Pułk ze względu na częste pogwałcenia granic powietrznych
wiosną 1941 roku pełnił w tym okresie całodobowe dyżury lotnicze.
Dwaj piloci utrzymywali pierwszy stopień gotowości bojowej, czyli
musieli wystartować natychmiast po sygnale, a trzeci pozostawał
w drugim stopniu gotowości, jego start następował zatem w 2–3
minuty po sygnale[75]. Sztab pułku miał połączenie telefoniczne

92
z nadgranicznymi posterunkami obserwacyjnymi i dostawał od nich
informacje o powietrznych naruszeniach granic. Nad tym rejonem
pojawiały się rozpoznawcze Me 110, Ju 88 czy Do 17 P, które
docierały aż do Grodna, Skidla, Lidy i dalej. W niedzielę 22 czerwca
na stanie 122. IAP znajdowało się około 70 sprawnych samolotów
I-16 i I-153, te ostatnie myśliwce należały do 127. IAP, których piloci
przybyli na szkolenie.
W sobotę piloci i technicy pułku otrzymali zdumiewający dla nich
rozkaz, aby rozbroić samoloty z amunicji. Dodatkowo w przypadku 4.
Eskadry, która była wyposażona w myśliwce I-16 typ 27 z działkami
20 mm, obsłudze kazano wyjąć je z samolotów, co uczyniono do
wieczora. Rozkaz wydano w sztabie dowódcy frontu Pawłowa.
Powodem tej decyzji miało być polecenie Stalina, aby nie drażnić
Niemców tuż nad własną granicą! Podobne rozkazy o rozbrojeniu
samolotów dostali również lotnicy ze 124. IAP z 9. SAD, a także
lotnicy z Kijowskiego Specjalnego OW. Oprócz tego kilka dni
wcześniej w 122. IAP zredukowano personel techniczny konieczny
do obsługi samolotów. Zostawiono tylko po jednym specjaliście od
silników oraz po jednym od uzbrojenia na każdy klucz samolotów.
Wczesny atak niemiecki nie był dużym zaskoczeniem dla
oficerów ze sztabu 122. IAP, którzy od paru tygodni obserwowali
z napięciem to, co działo się na zachodzie i byli świadomi
koncentracji sił lotniczych wroga. Pierwszy grupowy nalot rozpoczął
się między godziną 3.50 a 4.17 rano. Wykonały go dwie dziewiątki
samolotów: Me 109 z JG 27 oraz ciężkie myśliwce Me 110 z ZG 26.
Ich piloci otworzyli ogień z broni pokładowej, a potem zrzucili małe
bomby SD 2. Obecni na lotnisku piloci i żołnierze obsługi rzucili się
do szczelin przeciwlotniczych, szukając schronienia przed padającymi
pociskami i odłamkami bomb. Po odlocie Niemców okazało się, że
najbardziej ucierpiała 3. Eskadra, której zniszczono jeden samolot,
a kilka uszkodzono; mniejsze straty poniosła 2. Eskadra. Uszkodzeniu
uległ transportowy PS-84, który spalono podczas drugiego ataku, oraz

93
pojedyncze stanowisko plot. typu PB-4, czyli poczwórnie sprzężone
karabiny Maxim 7,62 mm zainstalowane na platformie ciężarówki.
Straty w personelu nie były duże: dwóch ciężko rannych i sześciu
lekko rannych.
O godzinie 5.05 poderwano na osłonę Lidy dziewięć I-16. Piątka
z nich pod dowództwem Tińkowa stoczyła walkę powietrzną z trzema
bombowcami, zgłaszając potem jedno zwycięstwo. Po pierwszym
uderzeniu odleciała w kierunku własnego lotniska w Lesiszczach
dziewiątka pilotów na Czajkach ze 127. IAP, która dotarła tam bez
przeszkód.
Dowódca 122. IAP wysłał w powietrze kolejne zespoły
samolotów, których zadaniem była m.in. osłona Grodna. O godzinie
6.00 rano (czasu berlińskiego) doszło nad tym miastem do walki
między I-16 i I-153 ze 122. i 127. IAP a Niemcami z III/JG 53 oraz
eskortowanymi przez nich Ju 87. Niemcy zgłosili pięć zwycięstw.
Sukces ten okupili stratą koło Grodna samolotu Obfw. Koslowskiego,
który musiał przymusowo lądować, lecz przed swoim strąceniem
zgłosił zestrzelenie „Czajki”. Rosjanie podczas tego boju stracili
jeszcze myśliwiec I-16 ze 122 IAP, który pilotował W.M. Uchaczew,
a jego zestrzelenie zapisano na konto Gruppenkomodore III/JG 53
Hauptmanna Wolfa-Dietrycha Wilckego. Dodatkowo dwa kolejne
myśliwce odniosły uszkodzenia. Młodszy lejtnant W.J. Panasienko
lądował ze schowanym podwoziem na lotnisku i zginął podczas tego
lądowania.
Technicy i piloci 4. Eskadry uporali się z ponow-nym montażem
działek w skrzydłach pierwszych trzech myśliwców dopiero po trzech
godzinach. Wówczas, około godziny 6.30–7.00, nad lotniskiem
pojawiło się sześć Me 109. Napastnikom udało się zapalić samolot
P.I. Wołkowa z 4. Eskadry, a w drugim myśliwcu uszkodzili silnik.
Na przechwycenie intruzów rzucili się lotnicy z 1. Eskadry, ale nie
udało im się nawiązać walki z samolotami wroga. Na rozpoznanie
granicy dowódca 4. Eskadry M.I. Jemieljanienko wysłał samotnie

94
Dołguszina, który dostał rozkaz zameldowania o tym, co dostrzegł
w dole. Dołguszin podczas lotu spostrzegł duże kłęby dymów i pyłów
unoszące się wysoko oraz ogniska pożarów. Spotkał też niemiecki
samolot łącznikowy lecący na wysokości 200 metrów, w którego
kierunku oddał serię. Ostrzelany samolot miał zadymić, zdołał jednak
wrócić na własne terytorium. Dołguszin poleciał następnie do Skidla
na lotnisko bazowe 127. IAP, po czym wrócił do bazy, przywożąc
zebrane informacje.
Lotnisko w Nowym Dworze atakowały do rana, zgodnie
z raportem zastępcy dowódcy eskadry młodszego lejtnanta B.A.
Strukowa, którego specjalnie wysłano z informacjami do sztabu 11.
SAD w Lidzie, trzy fale Me 109. Ostrzeliwały i obrzucały one małymi
bombami samoloty oraz wyposażenie lotniska. Na skutek tych ataków
spłonęły dwa samoloty, a 15 innych odniosło uszkodzenia[76].
W trakcie pierwszych walk powietrznych zginęło dwóch pilotów:
adiutant eskadry młodszy lejtnant W.J. Panasienko oraz młodszy
lejtnant Bykow. Pułk mimo trzech uderzeń powietrznych zachował
pełną sprawność bojową i starał się aktywnie zwalczać samoloty
wroga.
Podczas lotu Dołguszina na rozpoznanie w sztabie pułku
postanowiono przebazować jednostkę (przed godziną 10.00) ze
względu na realną możliwość zawładnięcia lotniskiem przez
Niemców. Informację potwierdzającą zbliżanie się niemieckich
samochodów i dział pancernych przywiózł sam Dołguszin, który
dostrzegł w dole na drodze poruszającą się kolumnę. W sytuacji
realnej groźby zajęcia lotniska wydano rozkaz o szybkiej ewakuacji
do Lesiszcz, gdzie stały myśliwce ze 127. IAP. Dowódca pułku
Nikołajew powiódł tam ocalałe i nieuszkodzone samoloty.
Towarzyszyły mu myśliwce przynajmniej z dwóch eskadr (około 30
I-16), a reszta poleciała do Lidy. Ewakuacją personelu technicznego
oraz pilotów, którzy nie mieli samolotów, dowodził politruk P.A.
Drańko. Ostatnie dwa sprawne samoloty UTI-4 (P.A. Drańko, J.A.

95
Woronin) oraz I-16 pilotowany przez Dołguszina wyleciały z Nowego
Dworu przed godziną 12.15. Personel techniczny, w tym żołnierze
z 286. Awiabazy i 165. BAO, miał zabezpieczyć odlot ostatnich
samolotów, a potem opuścić lotnisko dostępnymi samochodami lub
nawet pieszo. Nie wszystkim to się jednak udało przed przybyciem
sił wroga. Podczas obrony lotniska poległo sporo żołnierzy, w tym
prawie cały skład dowództwa 165. BAO, z dowódcą batalionu
kapitanem Michaiłem Bezrukowym na czele.
Podczas kołowania myśliwiec Dołguszina został wypatrzony
przez kręcącego się nieopodal pilota Me 109, który dostrzegł
szykujący się do startu samolot i otworzył ogień w jego kierunku.
Dołguszin przerwał na chwilę start, udając trafienie, a kiedy
prześladowca dał mu spokój i odleciał, wzniósł się w powietrze. Po
oderwaniu się od ziemi dostrzegł w dole poruszające się niemieckie
czołgi. Po przybyciu do Lidy doliczył się 16 dziur w skrzydłach.
Rosjanie zostawili wszystkie uszkodzone i remontowane samoloty
tam, gdzie stały, nikt nie miał czasu, aby je zniszczyć. Niemieckie
oddziały weszły na lotnisko o godzinie 12.30 czasu berlińskiego
(godzina 13.30 czasu moskiewskiego). Teren zajęli żołnierze
z oddziału 481. Pułku Piechoty 256. Dywizji Piechoty[77]. Niemcy
przedarli się na samochodach na tyły Rosjan przez Skoblewo
i Kuriankę, docierając aż do Nowego Dworu. Zmotoryzowaną
jednostkę wspierały działa pancerne StG III, których załogi
rozpoczęły ogniem bezpośrednim niszczenie samochodowych cystern
paliwowych, sprzętu personelu technicznego oraz stojących na
lotnisku 19 samolotów.
Ostatnie samoloty, które opuściły Nowy Dwór, dotarły do Lidy
zamiast do Lesiszcz. Ich piloci dostali taki rozkaz z ziemi – wyłożono
im informujący o tym znak w Lesiszczach. W tej grupie leciał
Dołguszin. Podczas lądowania samolotów 122. IAP w Lidzie, kiedy
jeszcze kołowały one po ziemi, pojawiła się ósemka Me 110, których
załogi otworzyły do nich ogień około godziny 12.30–12.40. Podczas

96
tego ostrzału został śmiertelnie trafiony w kabinie I-16 dowódca
klucza, młodszy lejtnant B.W. Aganin. Po przybyciu do Lidy doszło
do porzucenia pułku przez część lotników 122. IAP. Ci, którzy mieli
rodziny w mieście, pośpiesznie pobiegli do żon i dzieci, chcąc je
wywieźć jak najdalej i zostawili samoloty na lotnisku, nie oglądając
się na nic.
Drugą jednostką walczącą w tym rejonie był 127. IAP
stacjonujący w Lesiszczach. Miał on przed atakiem niemieckim: 76
pilotów, 92 techników, 98 młodszych specjalistów, 23 żołnierzy
personelu sztabowego oraz 71 sprawnych myśliwców I-153 Czajka.
Został sformowany w tym samym czasie co bratni 122. IAP[78].
Powstał w czerwcu 1940 roku w Bobrujsku, a we wrześniu 1940 roku
przeniesiono go do Skidla. Na jego czele stał podpułkownik Andriej
Wasiljewicz Gordijenko. Na niedzielę zaplanowano w jednostce
uroczyste otwarcie obozu lotniczego połączone z zawodami
sportowymi i okolicznościo-wym koncertem. Na uroczystość
zaproszono okolicznych mieszkańców.
Nocą z 21 na 22 czerwca w sztabie pułku odebrano rozkaz
z dowództwa dywizji o alarmie bojowym. Ogłoszono go o godzinie
3.25 czasu moskiewskiego. O godzinie 3.30 wysłano do obrony
własnego lotniska klucz dyżurny z 1. Eskadry w składzie młodszy
lejtnant A.H. Danilin, lejtnant I.J. Komarow i młodszy lejtnant K.M.
Treszczew. Lotnicy wylądowali po godzinnym patrolu na swoim
lotnisku, nie napotykając samolotów wroga. O godzinie 4.40 wysłano
w powietrze na przechwycenie pary samolotów Dornier Do 17 Z,
którą dostrzeżono w rejonie Grodna, dwa klucze myśliwców. Ich
pilotom udało się dogonić jeden bombowiec wroga i ostrzelać go, ten
jednak zdołał uciec.
Dwa myśliwce pułku stały na lotnisku w Karolinie. Znajdowało
się ono 6–7 kilometrów na południowy zachód od Grodna oraz około
10–15 kilometrów od Nowego Dworu. Dwójka pilotów ze 127. IAP
dzieliła je z załogami 10. OAE PW NKWD ZSRR. Dwusamolotowy

97
klucz dyżurny miał za zadanie przechwytywać samoloty naruszające
granicę. W tym celu już o godzinie 4.40 czasu moskiewskiego
wylecieli starszy lejtnant Dołgopołow i lejtnant Razumcew, którzy
dostrzegli bezpośrednio z lotniska nadciągające ku nim nieznane
samoloty. W czasie startu Razumcew został zaatakowany przez
myśliwce wroga. Pilot uchylił się od ataku za pierwszym razem, ale po
pewnym czasie Niemcom udało się go zestrzelić. Według opowieści
okolicznych mieszkańców lotnik wyskoczył na spadochronie za rzeką
Tatarka i po wylądowaniu miał zostać zastrzelony na uroczysku
Smolarnia przez żołnierzy w sowieckich mundurach[79]. Może zabili
go niemieccy dywersanci lub padł ofiarą swoich, którzy postanowili
przejść na stronę Niemców? Natomiast Dołgopołow uchylił się od
walki i przeleciał na lotnisko polowe pułku dołączając do reszty
samolotów. Prawdopodobnie Razumcew padł ofiarą celnego ostrzału
majora Wolfganga Schellmanna z klucza Stab/JG 27, który zgłosił
zestrzelenie „I-16” nad Grodnem o godzinie 3.15. Niemiec następnie
zderzył się ze szczątkami swojej ofiary, które poważnie uszkodziły
jego samolot, zmuszając pilota do ratowania się skokiem ze
spadochronem. Po wylądowaniu został wzięty do niewoli przez
chłopów, a następnie przekazany w ręce żołnierzy NKWD. Potem
ślad po nim zaginął. Drugi pułk, który stał nieco dalej od Grodna (122.
IAP), o tak wczesnej godzinie jeszcze nie wysłał żadnego samolotu
w powietrze. Uczynił to dopiero po godzinie 5.05 czasu
moskiewskiego.
Lotnicy z 127. IAP wielokrotnie startowali w celu osłony centrum
Grodna, przepraw przez Niemen (mostu drogowego i kolejowego),
rozjazdu kolejowego Grodno – Lida – Wołkowysk oraz lotniska 16.
SBAP. Przed godziną 7.20 w Lesiszczach wylądowało 9 pilotów,
którzy uczestniczyli w ćwiczeniach dowódców kluczy w Nowym
Dworze. Przywieźli oni świeże informacje o dramatycznej sytuacji na
granicy.

98
Ciężkie boje stoczono nad obszarem rozciągającym się w rejonie
lotniska Czerlona. Było ono od rana atakowane przez kilka formacji
samolotów niemieckich. O godzinie 9.15 z zadaniem osłony Grodna
wyleciała ósemka myśliwców prowadzonych przez młodszego
lejtnanta S.S. Derjugina z 1. Eskadry. Po zakończeniu patrolowania
nieba nad miastem piloci dostrzegli samolot rozpoznawczy Focke-
Wulf FW 189. Został on przez nich zaatakowany o godzinie 10.00,
a jego strącenie ostatecznie zapisano na konto Derjugina. W drodze
powrotnej do bazy, już nad rzeką Niemen, koło lotniska 16. SBAP,
lotnicy dostrzegli o godzinie 10.20 formację samolotów niemieckich.
W krótko trwającym starciu drugie zwycięstwo nad Do 17 odniósł
ponownie Derjugin. Ze względu na brak paliwa lotnicy szybko
zrezygnowali z walki, lądując w Lesiszczach o godzinie 10.25.
W rzeczywistości starli się z niszczycielami Me 110 z ZG 26. Na
lotnisko nie wrócił starszy politruk Daniłow, o którym sądzono, że
zaginął bez wieści. Pilot ten wcześniej nad miastem dostrzegł samolot
rozpoznawczy na wysokości 1500 metrów, który zestrzelił 15
kilometrów od Grodna, koło wsi Krapiwino. Wkrótce potem dostrzegł
na kursie spotkaniowym lecące niżej cztery niemieckie bombowce,
które usiłował zaatakować, ale bez żadnych efektów. Kiedy zbliżał się
do swojego lotniska, ponownie natknął się na grupę 9 Do 17 Z, którą
także zaatakował. W trakcie ataku dostał się pod ogień niemieckiego
myśliwca, który trafił go w lewe górne skrzydło samolotu. Odłamki
pocisków raniły pilota w twarz, lewą rękę i nogę. Najpierw ostrzelał
go Me 110, a potem jeszcze trzy Me 109, które ostatecznie zestrzeliły
samolot Daniłowa koło wsi Kowsza. Ranny Rosjanin musiał
przymusowo lądować. Dzięki pomocy okolicznych mieszkańców
udało mu się powrócić do swoich po kilku dniach.
Kiedy piloci Derjugina wylądowali, poinformowali o walce
stoczonej z grupą 27 Do 17 Z. Od razu wysłano w powietrze
dziewiątkę pilotów z 2. Eskadry, którą poprowadził lejtnant G.A.
Kupcza, oraz pięć samolotów z 3. Eskadry, prowadzonych przez

99
lejtnanta S.J. Żukowskiego. W ciągu 20 minut udało im się
zaatakować tę formację, jednak piloci z 2. Eskadry żadnych sukcesów
nie odnieśli. Sami za to ponieśli poważne straty. Poległ młodszy
lejtnant I.G. Markow, zestrzelono także lejtnanta R.I. Warakina, który
musiał przymusowo lądować, a lejtnant N.N. Michajłow zaginął –
potem okazało się, że poległ w zestrzelonym samolocie[80].
Z dziewięciu myśliwców na lotnisko wróciło sześć. Walka powietrzna
trwała jednak dalej. Piątka, którą powadził Żukowski, naliczyła
w powietrzu już 35 wrogich samolotów, w tym myśliwce Me 110.
Tej grupie udało się bez własnych strat zestrzelić dwa Me 110. Na
odsiecz Czerlonie wysłano z Lesiszcz jeszcze dwa klucze myśliwców
prowadzone przez starszego politruka A.A. Artiemowa i starszego
lejtnanta P.A. Kuźmina. Szóstka pilotów zdołała zestrzelić nad
Czerloną Dorniera Do 17 Z. Walki powietrzne nad bazą bombowców
trwały z różnym natężeniem do godziny 10.40. Rosjanie wysłali w ten
rejon 33 myśliwce z 2., 3. i 4. Eskadry. Jednak pilotom nie udało się
zapobiec zniszczeniu na ziemi 16. SBAP. Jego bombowce zostały
w dużym stopniu uszkodzone lub całkowicie zniszczone. Podczas
walk w obronie lotniska straty eskadr 127. IAP wyniosły cztery
zestrzelone I-153 oraz dwóch poległych pilotów. Rosjanie zgłosili
zestrzelenie dwóch Me 110 oraz dwóch Do 17 Z[81].
Jednocześnie ze startem myśliwców wysłano dwa U-2 pilotowane
przez młodszego lejtnanta N.W. Suszkina i J.M. Jasjuna z 4. i 3.
Eskadry. Otrzymali oni zadanie polecenia do Nowego Dworu
i ewakuowania stamtąd członków komisji wojskowej Wojsk
Lotniczych przy Ludowym Komisariacie Obrony, którzy przybyli do
tej miejscowości tuż przed wybuchem wojny. Z zadania wywiązał się
tylko Jasjun, Suszkin bowiem został zestrzelony koło Grodna i wzięty
do niewoli, z której uwolniono go dopiero 8 maja 1945 roku.
Między godziną 3.30 a 12.00 piloci 127. IAP wykonali 49
samolotolotów na osłonę Grodna i lotniska Czerlona, zestrzeliwując

100
w walkach powietrznych pięć „Do-215”. W składzie bojowym pułku
było wtedy 27 załóg.
Pomiędzy godziną 10.30 a 12.00 w Lesiszczach zaczęły lądować
myśliwce 122. IAP. Ich piloci musieli samodzielnie przygotowywać
swe samoloty do kolejnych lotów, bowiem nie było zbyt wielu
techników mogących jednocześnie obsługiwać lotników z drugiego
pułku. Lotnicy z obu jednostek wylatywali przemiennie na osłonę
m.in. Grodna, Skidla, Czerlony. Szczególnie ważnym punktem było
Grodno, gdzie ulokowano sztab 3. Armii oraz znajdowały się dwa
mosty: drogowy i kolejowy, którymi przemieszczały się sowieckie
oddziały. Miasto było do wieczora jeszcze kilka razy atakowane, a nad
jego obszarem stoczono najwięcej walk.
Mimo wielu startów wykonywanych przez myśliwce operujące
z Lesiszcz przez cały dzień, lotnisko nie było ani razu bombardowane,
ani nawet ostrzeliwane przez Niemców. Sukces ten był możliwy
dzięki dobremu zamaskowaniu miejsc postojowych samolotów, które
przygotowano w specjalnie wyciętych „garażach” na skraju lasu,
dodatkowo osłoniętych siatkami maskującymi oraz ściętymi
gałęziami. Było to o tyle ważne, że Czajki nie miały jeszcze
naniesionego kamuflażu i latały z fabrycznym pokryciem koloru
jasnoszarego, srebrzystego, które odcinało się od ciemnego tła.
Po południu dowodzenie pułkiem objął zastępca dowódcy pułku,
major P.A. Bogdanow, a podpułkownika Gordijenkę mianowano p.o.
dowódcy 11. SAD na miejsce zabitego Ganiczewa. Około godziny
19.00 do sztabu pułku dotarł rozkaz, aby spalić uszkodzone samoloty
i przebazować sprawne do Lidy. Na lotnisku polowym zaczęło już
brakować amunicji oraz paliwa, a składy z zaopatrzeniem były
w Skidlu. W związku z tym poleceniem postanowiono, że
poszczególne eskadry przelecą na lotniska zapasowe w Lidzie,
Szczuczynie i Żełudku. Wylot z Lesiszcz 38 sprawnych I-153 zaczął
się o godzinie 20.08 i trwał do godziny 21.00[82]. W jego trakcie
pierwsze dwie formacje zostały zaatakowane przez sześć Me 109

101
z III/JG 53. Rosjanie nie mieli już amunicji w swoich samolotach.
Pierwsza dziewiątka z 2. Eskadry, która znajdowała się już
w powietrzu, wykonała kilka ataków na wroga. Potem piloci
pojedynczo kierowali się na różne lotniska, lądując w Lidzie (3
pilotów), Szczuczynie (2), Żełudku (2) i Słonimiu (1). Z tej grupy
zginął lejtnant M.S. Filippow, którego zestrzelono koło Szczuczyna.
Drugi zespół z 4. Eskadry, liczący siedem samolotów, został
zaatakowany w trakcie startu, kiedy samoloty właśnie nabierały
wysokości. Poniósł on spore straty wynoszące trzy zestrzelone
samoloty. Ich piloci zginęli (P.A. Kuźmin, A.D. Pietkun, N.P.
Jeroszin), a jeden rozbił się podczas przymusowego lądowania (A.A.
Artiemow). Tylko trzem pilotom udało się wylądować w Szczuczynie
(2) i Lidzie (1).
Niemcy odnieśli wieczorem spory sukces, rozpraszając obie grupy
i zadając im poważne straty. Start kolejnych trzech formacji nie został
już zakłócony przez ataki wroga. Mimo to lotnicy ci także wylądowali
w czterech odległych od siebie punktach, w: Lidzie (60 kilometrów
dalej), Szczuczynie (20 kilometrów dalej), Żełudku (35 kilometrów
dalej) i Słonimiu. Jeden z myśliwców pilotowany przez W.A. Gresia
z 3. Eskadry rozbił się podczas lądowania.
W sumie z 38 I-153, które opuściły wieczorem Lesiszcze, cztery
zestrzelono (wszyscy piloci polegli), a dwa kolejne rozbito podczas
przymusowych lądowań, ich piloci zaś odnieśli rany. Do Szczuczyna
dotarło 10, do Żełudka 9, do Lidy 12, a do Słonimia dwa myśliwce.
W pułku pozostały 32 samoloty nadające się do lotów. Część z nich
doznała jednak uszkodzeń, których nie miał kto naprawić, chociaż
było dość czasu na remonty. W nowych miejscach postoju brakowało
paliwa, amunicji, sprzętu do napraw. Dla przykładu, kiedy lotnisko
w Słonimiu opanowały 24 czerwca czołowe oddziały 17. Panzer
Division z grupy Guderiana, nie było tam paliwa, lecz tylko dwa
porzucone myśliwce. Podobnie postąpiono z innymi samolotami po
ich wylądowaniu na nowych lotniskach. W Szczuczynie

102
pozostawiono trzy, w Żełudku – sześć, a w Lidzie – pięć[83]. W ten
sposób porzucono na dalszych lotniskach połowę sprzętu lotniczego
pułku, bo aż 16 myśliwców.
Polecenie przebazowania dotyczyło także pilotów ze 122. IAP,
którzy wylecieli do Lidy później niż koledzy z bratniej jednostki.
Płyta drugiego lotniska mimo kilku ataków wroga nie była zryta
lejami po bombach. Podczas lądowania nocą na słabo oświetlonym
lotnisku nie utracono żadnego samolotu. Piloci, którzy dotarli do Lidy,
oczekiwali, że znajdą tam jakieś dowództwo, paliwo, amunicję oraz
techników gotowych obsłużyć i naprawić ich uszkodzone samoloty.
Przybyło tam w sumie około 50 myśliwców I-16 oraz I-153 ze 122.
i 127. IAP. Na miejscu okazało się, że brakowało wszystkiego –
cystern paliwowych, pomp do tankowania paliwa, agregatów do
akumulatorów, amunicji do działek 20 mm SzWAK oraz personelu
technicznego. Główne pole lotów było rozkopane, a do startu nadawał
się tylko wąski pasek. Samolotami nie miał się kto zaopiekować
i zostawiono je na noc tam, gdzie stały.
Wieczorem w Lidzie utracono łączność między sztabem 11.
Dywizji a sztabem lotnictwa 3. Armii. Nocą z 22 na 23 czerwca
dowódca lotnictwa 3. Armii kombrig A.S. Zajcew specjalnie wysłał
w celu jej nawiązania szefa sztabu pułkownika Teremowa, który miał
odnaleźć sztab 11. Dywizji. W przypadku zagrożenia lotnisk przez
siły lądowe nieprzyjaciela powinien on, kierując się własnym
uznaniem, dalej przebazować 122. i 127. IAP. Posłaniec nie wrócił,
a Zajcew nie miał żadnych informacji 24 czerwca o tym, co działo się
z jego dwoma przemieszczającymi się pułkami myśliwskimi. Opisał
tę sytuację w raporcie do sztabu frontu 24 czerwca: Pułki
przebazowane, ale nie wiadomo gdzie, pułkownik Teremow nie wrócił
i w związku z tym nie mógł nic przekazać. Pułkownik Teremow miał
polecone przekazać wam telegraficznie o położeniu na froncie 3.
Armii i położeniu lotnictwa lub udać się I-16 do Mińska. Obecnie
mamy dużą niejasność na prawym skrzydle 3. Armii. Nie mamy czym

103
prowadzić rozpoznania. Główna trasa lotów lotnictwa wroga: Skidel,
Lida, Grodno, Mosty itd. Proszę przekazać, gdzie przebazowane 122.
i 127. Pułki Myśliwskie i dać nam ich hasło wywoławcze oraz zakres
fali. Dla walki z powietrznym wrogiem proszę o wzmocnienie
myśliwcami. Przekazać jedną eskadrę szybkich bombowców dla
prowadzenia rozpoznania[84].
W dniu, kiedy dowódca lotnictwa 3. Armii całkowicie utracił
kontakt ze swoimi pułkami myśliwskimi, nad Lidę nadlatywały nowe
fale samolotów wroga. O godzinie 4.40 rano odnotowano atak 12
bombowców „Do-17”. Rosjanie nie potrafili zorganizować w nowym
miejscu bazowania obrony. Samoloty stały gdzie popadło i nie
przygotowano ich do boju: nie były uzbrojone, nie miały też paliwa
ani oleju. Całe lotnisko wraz ze skupionym na nim sprzętem stało
się na skutek bałaganu i chaosu łatwym łupem dla Niemców. Pod
koniec 23 czerwca dwa pułki myśliwców stojące w Lidzie przestały
się praktycznie liczyć jako bojowe. Ich sprzęt został w dużym stopniu
zniszczony, porzucony lub uległ uszkodzeniom, których nie dawało
się już naprawić w polowych warunkach. Ocalało niewiele sprawnego
sprzętu.
W ciągu następnych dwóch dni (23 i 24 czerwca) lotnicy ze 127.
IAP zebrali się w miasteczku Wołożyn. Mieli oni prawdopodobnie
12 sprawnych Czajek. Nocą z 24 na 25 czerwca przeszli na lotnisko
leżące na zachód od Mińska (do Łoszczic?), a 25 i 26 czerwca spędzili
we wsi Maczuliszcze koło Mińska; tam pułk poniósł kolejne straty
w sprzęcie. Ostatnie 3–4 sprawne I-153 oddano pułkowi lotniczemu
w Puchowiczach, który stał w lesie 5 kilometrów od Mogiliewa.
Prawdopodobnie trafiły do 160. IAP z 43. IAD. Następnie cały skład
pułku odesłano na przeformowanie do Kurska[85].
Piloci 127. Pułku wykonali pierwszego dnia wojny 179 lotów
bojowych, zgłaszając w raporcie sporządzonym w sztabie dywizji 20
zwycięstw oraz wystrzelanie 58 000 naboi[86]. Natomiast
w „Dzienniku wyników pracy bojowej” zapisano tylko 11 zwycięstw:

104
3 Me 109, 2 Me 110, 2 Do 215, 1 Ju 88, 1 Ju 87, 1 Hs 126, 1
FW 189. Liczby te są chyba bliższe prawdy. Pierwszego dnia wojny
pułk utracił między godziną 4.55 a 20.25 dziewięciu zabitych pilotów,
kolejnych pięciu zestrzelonych odniosło rany, a jednego wzięto do
niewoli. Utracono w walce minimum 14 Czajek, a inne odniosły
uszkodzenia, stracono też w powietrzu 1 U-2. Jak na jeden dzień
wojny były to bardzo duże straty. Inne samoloty pozostawiono na
kolejnych lotniskach tyłowych. Pułk po przeformowaniu walczył aż
do końca wojny, a w styczniu 1945 roku za uczestnictwo w walkach
o wyzwolenie Warszawy uhonorowano go zaszczytnym mianem
„Warszawskiego”.
Po 22 czerwca podobny rozpad dotknął bratni 122. Pułk. Nieliczne
ocalałe z jatki w Lidzie myśliwce przeleciały wieczorem 23 czerwca
do Mogiliewa, gdzie 26 czerwca wszystkie, które tam dotarły,
przekazano lotnikom generała Zacharowa z 43. IAD PWO. Między 22
a 26 czerwca piloci 122. IAP wykonali 165 lotów bojowych i stoczyli
64 walki powietrzne. Zgłosili oni osiem zwycięstw, m.in. cztery 22
czerwca[87]. Pilotów bez sprzętu odesłano ciężarówkami przez Mińsk
do Moskwy.
W tych dniach dowództwo nad 11. SAD przejął podwójny Bohater
Związku Sowieckiego, pułkownik Grigorij Krawczenko. Nominację
na to stanowisko dostał od Stalina około 20 czerwca 1941 roku wraz
z poleceniem natychmiastowego wyjazdu na Białoruś. Wybuch wojny
zastał go w drodze, stąd też objął dowodzenie z opóźnieniem.
Zupełnie inaczej potoczyły się dzieje pułku bombowego – 16.
SBAP z 11. SAD, dowodzonego przez podpułkownika A.A.
Skworcowa. Jego jednostka stacjonowała w Czerlonie, a blisko niej
znajdowały się trzy następne lotniska: Lesiszcze – 14 kilometrów
(127. IAP), Borysowszczyzna – 12 kilometrów (13. SBAP z 9. SAD)
oraz Skidel – 15 kilometrów. Pułk właśnie przechodził przezbrajanie
z bombowców SB na Petlakow Pe-2 i dysponował 23 sprawnymi SB
oraz 13 Pe-2. Do obsługi tych pierwszych było gotowych 46 załóg,

105
a 39 zaczęło się szkolić do lotów na Pe-2. Kolejne 21 Pe-2 czekało
do odebrania w Bobrujsku. Za zabezpieczenie pracy samolotów pułku
odpowiadali żołnierze 177. BAO.
Latanie nowymi bombowcami najpierw opanowały załogi
kapitana Protasowa z 1. Eskadry. Dowódca pułku nie otrzymał
żadnego rozkazu informującego, co miały czynić jego załogi
w pierwszych godzinach wojny. Cały czas czekali na dyspozycje od
przełożonych. Personel szykując się do przyszłej akcji napełniał
bombowce paliwem, ładowano do ich luków bomby i amunicję do
karabinów. Rano dotarł do nich łącznik ze sztabu 3. Armii
z informacjami o bombardowaniu Grodna i walkach powietrznych.
Lotnicy mieli wciąż czekać na dalsze rozkazy. Skworcow wysłał w tej
sytuacji o godzinie 6.50 na rozpoznanie klucz trzech samolotów SB,
które prowadził kapitan Protasow, dowódca 1. Eskadry. Ta eskadra
już zdążyła opanować pilotaż na Pe-2, a jeden klucz tych samolotów
pełnił dyżur bojowy. Możliwe więc, że wyleciały nowe Pe-2. Trzy
załogi wleciały tuż po starcie wprost w szyk nadlatującego
ugrupowania samolotów wroga, znajdującego się na wysokości około
300 metrów. Niemcy otworzyli ogień, w wyniku którego pierwszy
został trafiony samolot Protasowa, który błyskawicznie runął w dół
w płomieniach. Po chwili spadli jego boczni. Jeden z samolotów
pilotował I.I. Fomcow, który próbując ujść prześladowcom leciał
w dół koryta rzeki Niemen na niskiej wysokości. Po jej przekroczeniu
rozbił się obok starej cerkwi unickiej, koło wsi Jabłonowo.
Świadkowie utrzymywali, że zestrzelone samoloty miały podwójne
stateczniki, jak w Pe-2; w SB był on pojedynczy.
Nad lotniskiem wyładowały bomby załogi niszczycieli
Messerschmitt Me 110 z ZG 26. W wersji szturmowej mogły one
zabrać 384 małe bomby SD-2: 192 zaczepiano w kontenerze pod
kadłubem i po 96 było przenoszonych w kontenerach pod skrzydłami.
Ogólne pole rażenia pokryte taką liczbą rozrywających się małych
bomb wynosiło 30 000 metrów kwadratowych (60 metrów na 500

106
metrów). Niemcy przeciwko celom na lotniskach używali
standardowo innej kombinacji ładunków: 8 bomb SC-50 (bomba
burząca o masie 50 kilogramów), które zrzucano przeciwko
stanowiskom artylerii plot., a przy pomocy 192 SD-2 atakowano
miejsca postojowe samolotów.
W literaturze sowieckiej wiele razy podawano, że Protasow miał
wykonać bohaterski taran. Jednak materiały niemieckie nie
potwierdzają utraty nad Czerloną na skutek kolizji w powietrzu
żadnego Messerschmitta Me 110 z ZG 26. Prawdopodobnie ogień
wydostający się ze strzelających działek i karabinów zamontowanych
w nosie samolotu oraz eksplozję trafionego tą chmurą metalu
bombowca Protasowa oceniono na ziemi bardzo optymistycznie jako
wybuch powstały po kolizji obu samolotów. Atak trwał 32 minuty,
zrzucano małe bomby odłamkowe, ostrzeliwano lotnisko i miasteczko
namiotowe pociskami zapalającymi. W jego trakcie zginęło
w powietrzu dziewięciu lotników, na ziemi zaś sześciu żołnierzy,
a rany odniosło 15. Reszta personelu skryła się w lesie za pniami
grubych sosen. Straty pułku podczas pierwszego uderzenia wyniosły
przynajmniej 12 Pe-2 oraz 14 SB całkowicie zniszczonych, a inne
samoloty odniosły uszkodzenia.
Czerlona została ponownie zaatakowana przez formację 37 „Ju
88” po godzinie 9.50, a ich atak trwał do godziny 10.20. Wówczas
nad głowami żołnierzy na lotnisku stoczono dużą bitwę powietrzną
między samolotami wroga a myśliwcami ze 127. IAP. Własna osłona
nie potrafiła zapobiec kolejnym stratom wśród bombowców stojących
na ziemi. Podczas drugiego nalotu ogólne straty pułku wzrosły do
13 Pe-2 oraz 25 SB całkowicie zniszczonych i poważnie
uszkodzonych[88]. Jeszcze przed południem lotnisko oraz wszystko
to, co na nim ocalało, porzucono w panice. Mała część personelu,
około 25 osób, wioząca ze sobą sztandar i dokumenty, dotarła
ciężarówką do Lidy. Potem udało im się wydostać z okrążenia
i dotrzeć 27 czerwca na lotnisko Bychow. Stamtąd lotników zabrano

107
do Moskwy, gdzie pułk skierowano na przeformowanie. W składzie
trzech eskadr ponownie pojawił się na froncie już 4 lipca 1941 roku,
walcząc na terenie wschodniej Białorusi.
O dużej panice wśród Rosjan świadczy to, że Niemcy wkroczyli
na te obszary dopiero 25 czerwca. Podczas walk nad Czerloną
odniosły uszkodzenia dwa niszczyciele z ZG 26. Ich piloci lądowali
awaryjnie koło Rosten: Me 110 E-2 (W Nr 2933) z 2./ZG 26 z 20
proc. uszkodzeniem oraz w Suwałkach: Me 110 D-3 (W Nr 4285)
z 4./ZG 26 z 30 proc. uszkodzeniem. Załogi niemieckie zgłosiły
zniszczenie na ziemi 48 samolotów, a 3 kolejne zestrzelono
w powietrzu.
Koniec pierwszego dnia wojny oznaczał, że ze stanów 11. SAD
miano spisać 127 ze 199 posiadanych samolotów bojowych; według
innych danych było ich łącznie 208. Tych informacji nie można uznać
za wiarygodne. Dywizja dysponowała trzema pułkami lotniczymi,
z których tylko jeden może być traktowany jako „całkowicie
zniszczony” na ziemi. Pozostałe dwa walczyły cały dzień, a lotnisko
jednego z nich nie było ani razu atakowane do wieczora 22 czerwca.
Straty, które poniosły te jednostki, wynikały bardziej z chaosu, braku
zorganizowania i utracenia dowodzenia nad żołnierzami, niż
z faktycznego niszczącego działania lotnictwa wroga oraz jego
oddziałów lądowych, z wyjątkiem oczywiście 122. IAP, który musiał
do południa zostawić lotnisko. Dopiero pospieszne przebazowanie
głęboko na tyły powiązane z utratą kontroli nad podwładnymi
doprowadziło do rozpadu jednostek. W następstwie tego liczne
samoloty porzucano na kolejnych lotniskach. Padały one łatwo łupem
wroga, tak jak to stało się np. w Lidzie 23 czerwca.

10. OAE PW NKWD ZSRS w Karolinie. Lotnisko Karolin


zgodnie z postanowieniem szefa Sztabu Generalnego RKKA z 5
listopada 1939 roku nr 16951 przekazano w ręce personelu 10.

108
Samodzielnej Eskadryli Lotniczej Wojsk Pogranicza NKWD (10.
OAE PW NKWD ZSRS). Jednostka ta przeniosła się tam z Białorusi
po zajęciu wschodniej Polski we wrześniu 1939 roku.
Lotnicy z oddziałów lotniczych wojsk pogranicza przechodzili
przed 22 czerwca 1941 roku taki sam cykl szkolenia bojowego
w zrzucaniu bomb, strzelaniu powietrznym do rękawa i do celów
naziemnych jak załogi wojskowe. Traktowano ich jak pełnoprawnych
lotników. Wzięli oni czynny udział w działaniach lotniczych na
froncie latem 1941 roku. Eskadryla liczyła według etatu 208 żołnierzy
i miała cztery trzysamolotowe klucze. W ich składzie znajdowało się:
12 Neman R-10, parę U-2, R-5 i UTI-4. Dodatkowo widniał na jej
stanie jeszcze trzynasty Neman R-10, który znajdował się w osobistej
dyspozycji szefa wojsk, generała lejtnanta I. Bogdanowa, jako jego
lotniczy punkt dowodzenia. Miejscem bazowania tego samolotu i jego
załogi był Białystok.
Eskadryla odpowiadała za ochronę powietrzną granicy na terenie
białoruskich i ukraińskich okręgów wojsk pogranicza. Załogi
wykorzystywały do tego lotniska polowe znajdujące się blisko
strażnic pogranicza, prowadziły rozpoznanie powietrzne na ich rzecz.
Oprócz lotów związanych z ochroną granicy samoloty przewoziły
amunicję i inne materiały. Zajmowały się też transportem personelu
medycznego, chorych i rannych.
Po pierwszym niemieckim ataku personel dotarł na lotnisko. Tego
dnia w Karolinie stało nie więcej niż sześć Nemanów R-10, dwa U-2,
a reszta załóg stacjonowała na innych lotniskach: w Białymstoku,
Łomży, Augustowie, Grajewie, wykonując swoje zadania.
Prawdopodobnie jedna z nich miała znajdować się w Kownie
w dyspozycji szefa sztabu wojsk pogranicza, pułkownika S.
Suchariewa. Przynajmniej dwie lub nawet trzy załogi były wtedy
w Białymstoku. Tuż przed wybuchem wojny na kontrolę dowództwa
Wojsk Pogranicza NKWD Białoruskiej SRS przybyła wysoka
inspekcja z samym szefem Wojsk Pogranicza NKWD, generałem-

109
lejtantem G. Sokołowem na czele. Zgodnie z jedną z wersji generał
ten na jednym z tych właśnie samolotów po powrocie z inspekcji
rejonu Grajewa odleciał do Moskwy po południu 22 czerwca[89].
Na początku wojny jednostką dowodził starszy lejtnant Sujetin
lub Remizow albo Kudriawcew – brak zgodności w źródłach, kto
wtedy faktycznie piastował tę funkcję. Zastępcą dowódcy był lejtnant
D. Astachow. Po pierwszych niemieckich atakach personel eskadryli
przybył do swojej bazy. Jej dowódca wysłał na adres dowódcy
brygady lotniczej PW NKWD dramatycznie brzmiący radiogram:
Bombardują Grodno, wysyłajcie lotnictwo z Mińska, giniemy.
Rankiem sztab eskadryli odebrał rozkaz od zastępcy szefa Wojsk
Pogranicza NKWD ZSRS do spraw lotnictwa – dowódcy
Samodzielnej Brygady Lotniczej NKWD pułkownika I. Czuprowa
– o podporządkowaniu lotniczo-technicznego składu oraz całego jej
wyposażenia 13. SBAP z 9. SAD, która miała się znajdować we wsi
Roś. Natomiast pododdziały zabezpieczenia jednostki miały przejść
do miasteczka Dzierżyńsk i wejść w skład 16. Oddziału
Pogranicza[90].
Po paru godzinach dowódca eskadryli wysłał na rozpoznanie
pobliskich terenów klucz dyżurny trzech Nemanów R-10. Załogi te
zostały przechwycone nad Grodnem przez niemieckie myśliwce
i wszystkie zestrzelono – prawdopodobnie przez pilotów z JG 53.
Polegli wówczas lotnicy-pogranicznicy: starsi lejtnanci P.R. Paszinin,
S.K. Fadajew, W.G. Krasowski, zaginęli lejtnanci A.A. Astachow
i W.G. Pyżow[91]. Jedna z załóg rozbiła się niedaleko Karolina.
Z zestrzelonych maszyn uratował się skacząc na spadochronie tylko
jeden członek załogi.
Część samolotów NKWD, która pozostała na lotnisku, uległa
zniszczeniu lub uszkodzeniu. Według niektórych źródeł w Karolinie
utracono aż dziewięć R-10, co wydaje się wielkością zawyżoną.
Personel szybko opuścił bazę ze względu na szybkie zbliżanie się
wroga.

110
Jednostka po utracie latem sprzętu na Białorusi zgodnie
z rozkazem NKWD nr 001192 z 2 września 1941 roku została razem
z 1. OAE PW NKWD przeformowana w 1. Pułk Myśliwski Wojsk
Pogranicza (1. IAP PW NKWD ZSRS). Powstał on 10 grudnia 1941
roku i dostał myśliwce MiG-3. Podporządkowano go rozkazom 6.
Korpusu PWO, który bronił Moskwy w sektorze
Moskwa–Kaszira–Kołomna.

9. Mieszana Dywizja Lotnicza w Białymstoku (9. SAD).


Jednostka ta była bardzo silnym związkiem lotniczym o charakterze
bardziej dywizji myśliwskiej niż mieszanej, którą przydzielono dla
osłony 10. Armii. W swojej strukturze posiadała aż cztery pułki
myśliwców oraz jeden bombowy: 41., 124., 126., 129. IAP oraz 13.
SBAP. Jeśli idzie o tę ostatnią jednostkę, to nie była ona zwyczajnym
pułkiem bombowców, ale pułkiem dwusilnikowych bombowców
nurkujących, wyposażonym w samoloty Archangielski Ar-2 oraz
Petlakow Pe-2. Mimo że te ostatnie bombowce zaplanowano jako
samolot nurkujący, to w pierwszych latach wojny latały one jako
standardowe bombowce horyzontalne, nie wykonywały więc lotów
nurkujących. Rosjanie w swoich strategicznych planach zakładali
stworzenie silnego parasola ochronnego nad wojskami 10. Armii.
Niektóre z dywizji mieszanych dysponowały obok pułków
bombowych jeszcze pułkami samolotów szturmowych, np. 10. i 11.
SAD. Jednak to nie dotyczyło 9. SAD.
W tym okresie armijne pułki lotnicze przekazywały swoje stare
bombowce horyzontalne SB i otrzymywały zamiast nich albo
bombowce nurkujące (Ar-2, Pe-2) lub bombowce bliskiego zasięgu
Su-2. Tego rodzaju rekonstrukcja uzbrojenia wskazuje na
uderzeniowy charakter armii przygranicznych, gdzie silne lotnictwo
myśliwskie miało osłaniać nacierające wojska, a pułki bombowe

111
i szturmowe miały je bezpośrednio wspierać bardziej precyzyjnymi
uderzeniami.
Na czele dywizji stał generał major lotnictwa Siergiej
Aleksandrowicz Czernych (1912–1941), Bohater Związku
Sowieckiego z czasu wojny domowej w Hiszpanii. Tytuł ten dostał
bardzo wcześnie, bowiem już 31 grudnia 1936 roku. Nominację na
stanowisko dowódcy dywizji połączoną z wysokim stopniem
otrzymał w wieku zaledwie 28 lat w czerwcu 1940 roku. Jego sztab
stał w centrum Białegostoku, tuż przy głównej ulicy. Pułki
rozlokowano w głównych bazach lotniczych blisko Białegostoku.
Dywizja Czernycha otrzymała nowy typ myśliwca jako jedna
z pierwszych w Wojskach Lotniczych. Na początku stycznia 1941
roku zaczęto przezbrajać pierwszy pułk (41. IAP) w myśliwce MiG-1,
a następnie jednostka otrzymała już jego udoskonaloną wersję MiG-3.
Podczas odbierania nowych typów w pułkach częściowo
pozostawiono stare myśliwce I-16 typ 5, 10 czy nawet nowsze I-153,
które wtedy także traktowano jak „stare”. Te ostatnie zaczęto już
oddawać innym formowanym jednostkom lub przekazywano je do
szkół lotniczych.
W związku z wyposażeniem czterech pułków w ponad 250
najnowszych myśliwców, wystąpiły pewne problemy i komplikacje
natury technicznej. Doszło do nich na skutek niskiej jakości nowych
samolotów lub też w wyniku słabego ich opanowania przez pilotów.
Spora część myśliwców okazała się podczas eksploatacji niesprawna,
a u wielu wykryto liczne usterki, które je wyłączały z użytkowania.
O takim złym stanie rzeczy poinformował w raporcie z 17 czerwca
1941 roku „O wadach produkcyjnych w samolotach MiG-1, MiG-3”
Biegma – szef 3. Wydziału Specjalnego BSOW – Pantalejmona K.
Ponomarienkę – sekretarza białoruskiego CK KPB. W jednostkach
odnotowano do 12 czerwca 1941 roku 53 takie incydenty, na skutek
których uległo zniszczeniu 10 myśliwców, pięć kolejnych zaś
poważnie uszkodzono, tak że musiano je odesłać do naprawy

112
fabrycznej, a następne 38 wymagało remontu w warsztatach
naprawczych. Ponadto z powodu wielu wad produkcyjnych
w kadłubach, skrzydłach lub silnikach ponad 100 myśliwców nie
nadawało się do latania[92]. W związku z tym 17 czerwca 1941 roku
wszystkie pułki dysponowały 85–90 sprawnymi samolotami na łączną
liczbę 206 lotników przeszkolonych w ich pilotażu[93].
Tego rodzaju informacje ujawniające złą jakość samolotów oraz
niskie stany sprawnego sprzętu nie pojawiały się w oficjalnych
sprawozdaniach sztabów pułków. Każdy dowódca starał się dobrze
wypaść w oczach przełożonych. W formalnych raportach podana
liczba niesprawnych samolotów była nieduża. Przedstawiono to
w tabeli 7, gdzie na stanie dywizji widnieje 429–430 samolotów
bojowych, nie licząc kilkudziesięciu samolotów szkolnych oraz
łącznikowych: UT-1, UTI-4, U-2/Po-2. Podana w niej liczba
niesprawnych MiG-ów jest w sumie niewielka – 39 z 239 ogólnie
posiadanych. Bardzo trudno dojść do prawdy w takim zestawieniu
różnych oficjalnych danych. Różnice są tutaj zbyt duże: 85–90 lub też
aż 200 sprawnych MiG-ów, a przy tym odstęp czasu jest faktycznie
mały (między17 a 22 czerwca).
Dywizja Czernycha dysponowała wiosną 1941 roku gęstą siecią
26 lotnisk, która składała się z: 4 lotnisk stacjonarnych, 11
operacyjnych oraz kolejnych 11 lotnisk operacyjnych, które
wymagały poszerzenia. Pasy betonowe kładziono na 4 stacjonarnych
oraz na 6 lotniskach operacyjnych. Do 1 listopada 1941 roku w rejonie
stacjonowania dywizji miały się znaleźć 4 lotniska stacjonarne oraz 61
lotnisk operacyjnych[94].
Ze sztabu dywizji wydano jednostkom 17 maja 1941 roku
następujący rozkaz: W celu przybliżenia pracy jednostkek do
warunków wojennych w okresie letnim oraz w związku z rozwijaniem
się procesu przebudowy na lotniskach stacjonarnych jednostki Wojsk
Lotniczych Okręgu przejdą od drugiej połowy maja na lotniska
operacyjne w rejonie dywizji[95].

113
Tabela 7. Pułki lotnicze z 9. SAD 22 czerwca 1941 roku

Lotnisko Pułk Dystans Liczba samolotów Liczba


główne / polowe do bojowych pilotów
granicy wszystkie /
niesprawne

Sztab 9. SAD - 80 km I-16 1/0, MiG-3 2/0


w centrum
Białegostoku

Białystok / Seburczyn 41. 30 km MiG-1, 3 – 56/14, 66


i przedmieścia IAP i 80 km I-15 bis – 22/4
Białegostoku
Białostoczek

Bielsk Podlaski / 126. 18 km MiG-3 – 50/12, I-16 60a


Rudka, Dołubowo – IAP – 23/10
płd. zach. od Bielska
Podlaskiego

Zabłudów / Tarnowo, 129. 12 km MiG-3 – 61/5 lub 36


Łomża IAP tylko 50, I-153 – 57/
8

Białystok / Wysokie 124. 40 km MiG-3 – 70/8, I-16 64b


Mazowieckie, IAP – 29/2
Piątkowo, Wyliny-
Roś

Roś / 13. 70 km Ar-2 – 22, SB – 29, 45


Borysowszczyzna SBAP 8 Pe-2 załóg

Razem samoloty bojowe 430/74 (429/74) samolotów, w tym: I-15bis –


wszystkie/niesprawne 22/4, I-153 – 57/8, I-16 – 53/12, MiG-1, 3 – 239/
39, SB – 29, Ar-2 – 22, 8 Pe-2.

a/ W dokumentach pułku zapisano, że liczył on 103 pilotów, z których 68 latało na


samolotach MiG-3 i byli oni przygotowani do działań bojowych.

114
b/ W pułku było 85 pilotów, z czego 65 samodzielnie latało na MiG-3.
Źródło: Opracowanie własne oraz Sowietskaja awiacja w WOW w cifrach, Moskwa
1962, M. Sołonin, Drugaja…, s.143.

Ze względu na wydane wcześniej rozkazy wszystkie pułki stały


w niedzielę na lotniskach polowych, a ich dystans do granicy wynosił
od 12 do 80 kilometrów. Pierwszy rozkaz o podniesieniu gotowości
bojowej w pułkach wydano nocą z 20 na 21 czerwca, czyli na dzień
przed niemieckim atakiem. Zresztą podobne polecenie otrzymała
także 10. SAD pułkownika Biełowa, co oznaczało, że lotnikom nie
wolno było wydawać przepustek, urlopów, a tych, którzy byli na nich,
należało natychmiast ściągnąć do jednostki. Polecenie to jednak
odwołano w południe następnego dnia. W ostatnią przedwojenną
sobotę Czernych wezwał wszystkich dowódców pułków do sztabu
dywizji w Białymstoku, gdzie przekazał im rozkaz, aby po powrocie
rozproszyli samoloty oraz starannie je zamaskowali na lotniskach.
Decyzja ta stanowiła wprowadzenie w życie rozkazu
o rozśrodkowaniu i maskowaniu samolotów, wydanego przez
ludowego komisarza obrony marszałka Timoszenkę oraz szefa Sztabu
Generalnego generała Żukowa 19 czerwca 1941 roku. W rozkazie
tym kategorycznie zabraniano ustawiania w jednej linii oraz gęstego
ustawiania samolotów – czyli „skrzydło w skrzydło”. Dodatkowo
nakazywano zasiać trawę na lotniskach i pod kolor otaczającej okolicy
odpowiednio pomalować pola startów, budynki zakopać w ziemi
i szczególnie dokładnie zamaskować magazyny paliwa. Do tego
każdy rejon bazowania lotniczego w 500-kilometrowej strefie
pogranicza miał przygotować po 8–10 fałszywych lotnisk
z ustawionymi na nich 40–50 makietami samolotów. Czas wykonania
tego polecenia był krótki, miano tego dokonać między 1 a 15 lipca
1941 roku. Spora część tego rozkazu została wykonana na wielu
lotniskach już przed świtem 22 czerwca. Miejsca postojowe wraz

115
z samolotami zamaskowano, nie ustawiano ich w jednej linii i blisko
siebie.
Niemieckie dowództwo uderzyło głównymi siłami na tym odcinku
(kierunek na Białystok i Mińsk), gdzie stały wojska 10. Armii oraz
bazowało jej lotnictwo. To te właśnie jednostki stały się
najważniejszym celem ataków niemieckiego lotnictwa.
Kapitan J.M. Berkał był nowym dowódcą 129. IAP z Tarnowa.
Przejął funkcję po majorze T.G. Wichrowie, którego pozbawiono
karnie stanowiska za przewinienie popełnione przez jednego
z lotników. Pułk dysponował nowoczesnym uzbrojeniem w postaci
61 MiG-3 według informacji Głównego Zarządu Wojsk Lotniczych,
natomiast według dokumentacji jednostki miał on na stanie tylko 50
Migów. Różnica w postaci 11 samolotów może brać się stąd, że nie
zostały one jeszcze zmontowane, oblatane i nie weszły formalnie na
stan pułku. Inne wytłumaczenie tej różnicy: myśliwce stały jeszcze
w skrzyniach na stacji kolejowej w Czyżewie. Niemniej 50 – czy
może 61 samolotów MiG-3 – stanowiło pokaźną siłę. Jeśli dodamy
do tego prawie 50 sprawnych dwupłatowych I-153, siła bojowa pułku
jeszcze wzrośnie. Większość z tych samolotów nie miała jednak
pilotów. W chwili ataku niemieckiego pułk dysponował tylko 36
pilotami (według innych danych 40). Na każdego z lotników
przypadały więc po prawie trzy samoloty.
Nocą z 21 na 22 czerwca radiotelegrafista A.K. Ljaszczenko
z 293. Bazy Lotniczej 12. RAB pełnił służbę przy radiostacji 11-AK
zamontowanej na samochodzie i obsługiwał sztab 129. IAP
znajdujący się na lotnisku polowym. O godzinie 0.30 wywołał go
radiowiec ze sztabowego węzła łączności, informując o przerwie
w łączności trwającej do godziny 6.00 rano. Ljaszczenko nie poszedł
spać, ale zaczął przeglądać i czyścić sprzęt, towarzyszył mu kierowca
samochodu-radiostacji M. Pantelepień, stanowiący jego ochronę.
Kiedy od granicy doleciał ich huk kanonady artyleryjskiej,
Ljaszczenko momentalnie włączył radiostację i usłyszał

116
wywoływanie ze sztabu dywizji. Odebrał wtedy sygnał o ogłoszeniu
alarmu bojowego kodowany trzema cyframi oraz informację
otwartym tekstem: Bombardują Białystok, wojna. Przekazał
natychmiast tę wiadomość telefonicznie oficerowi pełniącemu dyżur
w sztabie pułku. W tym samym momencie usłyszał, że sztab dywizji
nie może nawiązać łączności z radiostacją pułkową 124. IAP. Po paru
minutach przybiegł do niego dyżurny, ściskając w garści pistolet
w celu aresztowania panikarza. Nalot niemiecki, który nastąpił
w kolejnych minutach, przekonał jednak wszystkich, że wojna
naprawdę się zaczęła i że nie były to ćwiczenia[96].
Dowódca pułku ogłosił alarm bojowy o godzinie 4.05 usłyszawszy
odgłos kanonady artyleryjskiej. Cały skład przebywał blisko lotniska
w Tarnowie rozlokowany w miasteczku namiotowym, dlatego łatwo
i szybko można było wszystkich zebrać. Berkał bez wahania poderwał
trzy eskadry liczące po dziewięć samolotów. Dwie wyleciały na
samolotach MiG-3 w celu osłony Ostrowi Mazowieckiej, a jedna na
I-153 została wysłana w kierunku Łomży. Czwartą eskadrę
wyposażoną w samoloty I-153 zostawił do obrony lotniska. Podczas
lotów nie doszło do żadnego kontaktu z wrogiem. Dopiero w trakcie
powrotu pilotów do bazy, kiedy kończyło im się już paliwo i samoloty
dolatywały do lotniska, stoczono walkę powietrzną z dwusilnikowymi
bombowcami atakującymi ich bazę. Część Niemców zdążyła już
zrzucić ładunki. Niektóre samoloty na zbombardowanym lotnisku
płonęły i eksplodowały. Samoloty wroga zaatakował klucz starszego
lejtnanta M. Dobrowa, któremu udało się zapalić prowadzącego.
Reszta miała w wyniku tego ataku zrzucić ładunki gdzie popadnie.
Podczas ataku udało się poderwać w powietrze kolejne 12 MiG-ów,
które prowadził politruk eskadry Sokołow. Jego lotnicy natknęli się
na lecącą od strony lotniska 124. IAP formację wroga, a po chwili
na drugą składającą się z Junkersów Ju 88 oraz towarzyszących im
myśliwców eskorty, lecących w kierunku Tarnowa. Ponownie doszło
do boju powietrznego między Migami, Junkersami

117
i Messerschmittami. Podczas tej walki starszemu politrukowi
Sokołowowi udało się trafić Me 109. Załogi niemieckich bombowców
pośpiesznie pozbywały się ładunków, które wybuchały daleko za płytą
lotniska, nie czyniąc żadnych szkód.
Podczas kolejnego startu młodszy lejtnant W. Cebinko zestrzelił
nad Łomżą następnego Me 109. O godzinie 7.00 rano podczas jeszcze
jednego starcia z samolotami wroga, do którego doszło nad
lotniskiem, młodsi lejtnanci W. Nikołajew i A. Kuzniecow zgłosili
zestrzelenie po jednym „He 111”, które miały się rozbić 5 kilometrów
na zachód od Tarnowa. W trakcie tych walk zginął na skraju lotniska
Iwan Girman, poległy w szczątkach swojego I-153. O godzinie 9.00
rano ponownie nad lotniskiem pojawiły się „Ju 88”, których załogi
leciały bez eskorty. Na ich spotkanie wyleciała grupa Czajek i Migów,
której udało się rozproszyć bombowce, przeszkadzając im w realizacji
zadania. W czasie nalotu bombowców otwarto silny ogień z ziemi,
który miał przyczynić się do zestrzelenia dwóch wrogich samolotów
(?). Między godziną 4.30 a 10.00 naloty wroga doprowadziły do
utraty na ziemi 27 samolotów MiG-3 i 11 I-153[97]. Mimo jednak
tych strat lotników gotowych do walki oraz sprawnych samolotów
wciąż nie brakowało.
W związku z poniesionymi stratami i bliskością granicy przed
godziną 12.00 dowódca pułku postanowił wycofać jednostkę z tego
miejsca. Nie miał zamiaru wracać do głównej bazy w Zabłudowie,
którą wróg także atakował. Informację o tym przywieźli mu major
Wichrow, który nie zdążył opuścić pułku, oraz młodszy lejtnant
Jefremow. Obaj polecieli na przechwycenie samolotów wroga, mieli
jednak także sprawdzić, co działo się w tamtym rejonie. W sztabie
postanowiono przelecieć na lotnisko Dobrzyniówka-Kuriany, które
było lotniskiem polowym eskadry korpuśnej z 1. Korpusu
Strzeleckiego. Kapitan Berkał poprowadził tam pilotów lecących na
sprawnych Migach, a jego zastępca do spraw politycznych komisarz
batalionowy Wiktor P. Rulin pilotów Czajek[98]. Natomiast szef

118
sztabu Rusanow oraz główny inżynier pułku Zwierjew pozostali
w Tarnowie, pilnując ewakuacji personelu technicznego oraz reszty
pilotów, którzy nie mieli samolotów, oraz nadzorując niszczenie
zostawianego sprzętu, amunicji i paliwa. Dopiero po wykonaniu tych
zadań mogli oni opuścić lotnisko.
Po przybyciu do nowej bazy lotnicy pułku nadal wykonywali loty
w celu osłony węzła kolejowego w Białymstoku. Dopiero wieczorem
dotarł do nich łącznik ze sztabu dywizji, przywożąc rozkaz, aby
wszystkie samoloty jeszcze przed zapadnięciem ciemności przeleciały
do miejscowości Kwatery, leżącej dalej na wschodzie. W powietrze
uniosło się 28 myśliwców. Pięć MiG-ów wymagało remontu, który
mechanicy mieli wykonać do rana. O zmierzchu z Dobrzyniówki jako
pierwszy wyleciał zastępca dowódcy pułku ds. liniowych major
Kabanow, formację zamykał zaś kapitan Berkał. Lotnikom udało się
mimo ciemności wylądować w Kwaterach bez żadnych strat dzięki
oświetleniu lotniska przez ostatni niemiecki nalot, który spowodował
podpalenie części przybyłych wcześniej samolotów i wyposażenia
lotniska.
W tym czasie technikom udało się wyremontować
w Dobrzyniówce niesprawne MiG-i, co trwało do godziny 2.00
w nocy. W jednym zmienili chłodnicę, a w dwóch śmigła, wymienili
także trzy koła oraz załatali dziury. Jeszcze przy porannej mgle piątka
pilotów wzbiła się z miejsc postojowych. Prowadził ich lejtnant
Aleksiej Snopow z 1. Eskadry. Pozostały personel naziemny dołączył
do pułku po paru dniach.
Rankiem 23 czerwca w Kwaterach skupiło się kilkadziesiąt
samolotów bojowych z różnych jednostek. Lotnisko znajdowało się
w przebudowie, wzdłuż pasów startowych wykopano głębokie rowy
odwadniające oraz ustawiono pryzmy z kamieni i żwiru. Obsługiwali
je żołnierze ze składu 164. BAO z 37. Bazy Lotniczej podległej 12.
RAB. Było ono bazą 106. OKAE (eskadry korpuśnej 6. Korpusu
Zmechanizowanego). Mimo obecności personelu technicznego na

119
lotnisku nie podjęto stosownych kroków związanych z maskowaniem,
rozproszeniem i ukryciem samolotów. Przybyli czekali na wytyczne
z góry, informujące, co mieli dalej robić, nikt jednak nie dawał im
dyspozycji. Samoloty stały na lotnisku, jakby kusząc los, wystawione
na nowe uderzenia lotnicze wroga. W ciągu dnia piloci wylatywali
na osłonę lotnisk: Dobrzyniówka-Kuriany, Kwatery i Baranowicze.
Stoczyli cztery kolejne walki powietrzne nad Kwaterami
i Baranowiczami.
Pod wieczór lotnisko zostało zaatakowane z dwóch stron przez
silny zespół niszczycieli Me 110 z I/SKG 210. Z samolotów 129.
IAP po 15 minutach ostrzeliwania i bombardowania pozostało tylko
pięć sprawnych Migów. Na ziemi miało ulec zniszczeniu 23 samoloty
MiG-3, 21 I-153 oraz 8 samolotów szkolnych. Piloci po odlocie wroga
wyjmowali z uszkodzonych samolotów butle ze sprężonym
powietrzem, zlewali paliwo. Cała pozostała piątka maszyn przeleciała
do Baranowicz, gdzie ich samoloty uległy zniszczeniu 24 czerwca.
Tak dobiegł końca pierwszy etap walk 129. IAP. Jego piloci wykonali
w ciągu dwóch dni łącznie 125 lotów bojowych, w tym minimum
50 na Migach. Według innych danych pierwszego dnia wykonano
74 samolotoloty, a drugiego 53. Podczas pierwszego dnia wojny
myśliwce wystrzelały 1500 naboi BS kalibru 12,7 mm oraz 4000
do SzKAS kalibru 7,62 mm, a drugiego odpowiednio 2500 i 5000
naboi[99]. Piloci zgłosili sześć zwycięstw wywalczonych wczesnym
rankiem, zestrzelono m.in. trzy Heinkle He 111 i dwa Me 109. Straty
bojowe okazały się niewielkie: w walce poległo dwóch pilotów: I.
Girman oraz N. Jerczenko, a podczas startu Miga zginął w kabinie
młodszy lejtnant Radugin.
Personel 129. IAP wydostał się z kotła biało-stockiego po paru
dniach wyścigu z nacierającymi formacjami wroga. W tej grupie było
40 lotników. Z 248 żołnierzy personelu lotniczo-technicznego dotarło
do Orszy 170. Później część pilotów przekazano do nowo tworzonego
180. IAP. Byli wśród nich m.in. piloci Kuzniecow i Koszelew.

120
W sierpniu 1941 roku ta druga jednostka rozpoczęła walki pod
Rżewem. Była ona wyposażona w samoloty I-16 oraz MiG-3.
Natomiast 129. IAP po przeformowaniu walczył nieprzerwanie na
froncie i stał się jako jeden z pierwszych sześciu pułków jednostką
gwardyjską 6 grudnia 1941 roku – 5. GIAP[100].
Wszystkie lotniska, na których stały pułki 9. SAD, zostały
zaatakowane przez załogi z Fliegerkorps VIII oraz Fliegerkorps II.
Atak na lotnisko w Bielsku Podlaskim, leżące na południe od
Białegostoku, będące główną bazą lotników ze 126. IAP z 9. SAD,
przeprowadził cały dywizjon III/KG 53 „Legion Condor”, który miał
do pokonania dystans około 80 kilometrów od granicy. Atakowany
cel był w trakcie gruntownej modernizacji przeprowadzanej siłami
więźniów NKWD, a ich pracami bezpośrednio kierował i nadzorował
je pracownik NKWD BSRS A.W. Borodin.
Niemieckie eskadry obrzuciły bombami następujące cele:
zabudowania lotniska (7. Staffel), samoloty ustawione w jego
wschodniej części (8. Staffel) oraz składy amunicji z pasem
startowym (9. Staffel).
Natomiast cały skład 126. IAP wraz z żołnierzami obsługi z 157.
BAO znajdował się wówczas na lotnisku polowym w Dołubowie.
Leżało ono na południowy zachód od Bielska Podlaskiego,
w odległości 18 kilometrów od granicy.
Według wspomnień technika Borysa Miedwiediewa sztab 126.
IAP miał utracić łączność telefoniczną jeszcze o północy z 21 na 22
czerwca. Patrol wysłany do naprawy zerwanego połączenia meldował
po powrocie, że brakowało 7 kilometrów drutu, który wycięto (?).
Natomiast łączności radiowej nie można było nawiązać z powodu
zagłuszania radiostacji szumami i trzaskami (?). Pułk został w ten
sposób odcięty od rozkazów przełożonych. W zaistniałej sytuacji
dowódca Niemcewicz postanowił czekać do rana, aby polecieć po
rozkazy do Białegostoku. Nim to uczynił, wcześniej wraz ze
wschodem Słońca nadleciały samoloty wroga. Z chmur najpierw

121
wyskoczyły trzy bombowce. Ze stanowiska dowodzenia wystrzelono
rakietę-sygnał „wszystkie samoloty w powietrze”. Jednak było przy
nich niewielu techników, którzy naprawiali uszkodzone maszyny,
brakowało też pilotów. W ciągu około godziny, kiedy stało się widno,
nagle pojawiły się dwie dziewiątki „Me 110”; możliwe, że były to
załogi z 5. i 6./SKG 210. Niemcy zrzucili bomby na miejsca
postojowe i remontowe samolotów, w wyniku czego wiele z nich
uległo zniszczeniu wraz z częścią remontowanych myśliwców. Sporo
innych odniosło mniejsze lub większe uszkodzenia po ostrzelaniu
z działek i karabinów, w tym kilkanaście I-16. Rany odniosło kilku
techników. Na skutek ostrzału pociskami zapalającymi stanęło
w ogniu kilka domów w Dołubowie. Podczas ataku myśliwce
sowieckie nie były uzbrojone, nie było także butli ze sprężonym
powietrzem do uruchomienia silników w MiG-3. Dopiero po odlocie
za Bug napastników dotarli na lotnisko kolejni technicy oraz pojawili
się piloci. Przybył tam także dowódca pułku. Wtedy ogłoszono alarm
bojowy. Zaczęto uruchamiać i rozgrzewać silniki. Dowódca
pozbawiony łączności telefonicznej i radiowej ze sztabem dywizji
postanowił na własną odpowiedzialność atakować samoloty wroga
w powietrzu. Przed godziną 5.00 rano otwarto skład amunicji
i zaczęto uzbrajać karabiny samolotów, których piloci mieli wylecieć
na patrole bojowe.
Według sprawozdania pułkowego pierwszy atak niemiecki
nastąpił o godzinie 4.15 czasu moskiewskiego. Przeprowadziła go
formacja 18 Me 109 oraz 18 Me 110. Niemcom udało się wtedy
zniszczyć na ziemi 14 MiG-3, a wiele innych uszkodzić, w tym sporo
I-16. Lotnicy wylecieli do boju dopiero przed godziną 5.00. Do walki
wysłano 4 myśliwce I-16 oraz 21 MiG-3. Nie zdołali oni jednak
nawiązać kontaktu bojowego z wrogiem.
Po paru godzinach, o 8.15, wyleciało na osłonę lotniska 9
samolotów MiG-3 z 4. Eskadry, dowodzonych przez lejtnanta G.I.
Ałajewa, zastępcę dowódcy tej eskadry. Piloci natknęli się około 5

122
kilometrów na północ od Dołubowa na formację lecącą na wysokości
800 metrów. Rosjanie oceniali, że nadciągały 23 bombowce „Ju 88”,
lecące kursem na wschód, które zaatakowali. Zgłosili podczas tej
walki dwa zestrzelone bombowce „Ju-88”, które miały spaść koło
lotniska, a resztę mieli rozgonić „na cztery wiatry”. Nie ponieśli
wtedy żadnych strat. 10 minut po tym boju w pobliżu lotniska natknęli
się na formację 10 Me 109 oraz 9 Me 110. Te ostatnie rozpoczęły
szturm na lotnisko, a samoloty eskorty związały się z MiG-3 walką
powietrzną. Rosjanie w tym spotkaniu zgłosili zestrzelenie jednego
Me 109, który miał spaść w rejonie lotniska. Dowódca klucza,
młodszy lejtnant J.M. Panfiłow, który toczył walkę na wysokości 600
metrów z dwoma Me 109, miał odrąbać śmigłem swojego myśliwca
ogon we wrogim samolocie. Następnie sam wobec podpalenia jego
samolotu przez drugiego myśliwca ratował się skokiem ze
spadochronem, szczęśliwie lądując koło wsi Boćki. W walce zginął
Ałajew, który podczas obrony lotniska związał się walką z pięcioma
samolotami wroga na niskiej wysokości, około 150–200 metrów.
Podczas manewru na zbyt niskim pułapie zaczepił lewym skrzydłem
o stojącą na polu stodołę i rozbił się[101]. Drugi poranny atak lotniczy
na Dołubowo zakończył się spaleniem na ziemi 13 MiG-ów, czterech
I-16 oraz zniszczeniem składu amunicji. Ponadto jeszcze w jego
trakcie podczas lądowania samolotu MiG-3 pilotowanego przez
adiutanta 3. Eskadry Babienkę myśliwiec wroga ostrzelał go,
powodując rozbicie maszyny na dobiegu.
Przeciwko Rosjanom walczyli piloci z 6./JG 51, którzy
odnotowali trzy zwycięstwa nad „I-18” między godziną 7.26 a 7.35
czasu berlińskiego i nie ponieśli wtedy żadnych strat. Sukcesy
zapisano na konto: Georga Seidela, Waltera Stengela i Hansa
Rusehena. Oberleutnant Stengel tak wspominał ranny bój:
W przededniu Barbarossy, zestrzelenia Staffel, wywieszone na naszej
liście tablic zwycięstw, pokazywały, że miałem tylko dwa zwycięstwa.
Nasz Kommodore, Werner Mölders, powiedział, że wkrótce ulegnie to

123
zmianie… O godzinie 4.30 rano 22 czerwca 1941 roku wystartowałem
na moim 6./JG 51 do naszej pierwszej misji nad Rosją. Wciąż
widzieliśmy pociągi, które kursowały między wschodem i zachodem,
przez granicę z Rosją, lecz sowieckie lotniska koło granicy były
wypełnione samolotami, co przekonało mnie, że Rosjanie szykowali
się do ataku na nas. Tym razem nie doszło do żadnego spotkania
z wrogimi samolotami i wylądowaliśmy po blisko dwóch godzinach.
Podczas szybkiego śniadania w naszych samolotach uzupełniano
paliwo i amunicję. W tym czasie wylądował cały II/JG 51. Nikt jeszcze
od rana nie uzyskał ani jednego zwycięstwa, więc startując po raz
drugi mieliśmy nadzieję, że szczęście się do nas uśmiechnie. Tym
razem około godziny 7.30 mój 6. Staffel napotkał eskadrę samolotów
wroga. Ja sam i jeszcze co najmniej dwóch pilotów zaliczyliśmy po
jednym samolocie „Rata”, odnosząc tym samym pierwsze zwycięstwa
na nowym froncie dla II/JG 51. Wylądowaliśmy tak szybko, jak to tylko
było możliwe i wystartowaliśmy znowu do kolejnej misji[102].
Rankiem dowództwo nad pułkiem przejął dowódca 1. Eskadry
kapitan Wasilij M. Najdienko, który przesunął jednostkę na lotniska
tyłowe[103]. Po ostat-nim bombardowaniu piloci ośmiu sprawnych
MiG-3 dostali rozkaz przelecenia do Kwater. W czasie lotu stoczyli
walkę powietrzną, podczas której lejtnant Romanow zgłosił
zestrzelenie dwóch Me 109, a następnie sam lądował płonącym
samolotem w Kwaterach. Lotnicy nie na długo oderwali się od wroga
zmieniając bazę. Po ich przybyciu nad nowym miejscem postoju także
pojawiły się samoloty z czarnymi krzyżami, które bombardując
i ostrzeliwując podpaliły i uszkodziły ocalałe 7 Migów 126. IAP.
Tylko lejtnantowi Płatonowowi udało się przelecieć na ostatnim
sprawnym myśliwcu do Baranowicz.
W niedzielę piloci 126. IAP wykonali ogółem 33 samolotoloty.
Podczas walk powietrznych do południa piloci zgłosili 6 zwycięstw:
2 „Ju 88” i 4 Me 109. Jeszcze jedno zwycięstwo zgłosił mechanik
radiostacji technik wojskowy 2 rangi W.J. Nikulin, który widząc, że

124
obsługa karabinów maszynowych plot. została unieszkodliwiona po
ataku lotniczym, sam zajął jej miejsce i celną serią trafił myśliwiec
Me 109, który miał się rozbić 600 metrów od lotniska. Następnego
dnia lotnicy walk już nie prowadzili. W czerwcu 1941 roku piloci
pułku zestrzelili siedem samolotów (4 Me 109 i 3 „Ju 88”). Straty
własne podawane w sprawozdaniu wyniosły: 8 MiG-3 zestrzelonych
w powietrzu oraz 44 samoloty utracone na ziemi w Dołubowie
i Kwaterach. Oprócz wspomnianych wyżej strat poległ podczas walki
powietrznej zastępca dowódcy eskadry Wiktor I. Uszakow. Na ziemi
zginęli dwaj technicy, młodsi sierżanci W.A. Torow (zginął podczas
pierwszego nalotu) oraz W.I. Muchin (poległ podczas drugiego
nalotu). Pochowano ich w szczelinie przeciwlotniczej wykopanej na
skraju lotniska. Po wojnie prochy tej trójki przeniesiono na cmentarz
wojskowy w Białej Podlaskiej.
Kolejnym zaatakowanym pułkiem z 9. SAD był 124. IAP, którym
dowodził major Iwan P. Połunin. Jego jednostka bazowała na dwóch
lotniskach, w Wysokiem Mazowieckiem oraz blisko Łomży – około
5 kilometrów od tego miasta. To drugie było także bazą samolotów
eskadry korpuśnej – 206. OKAE z 6. Korpusu Kawalerii.
O godzinie 4.10 formacja niszczycieli Me 110 z II/SKG 210
pojawiła się nad Wysokiem Mazowieckiem leżącym około 20
kilometrów na południowy wschód od Zambrowa, gdzie
rozmieszczono dwie eskadry. W ciągu dnia niszczyciele jeszcze kilka
razy tam się pojawiały, atakując stojące na ziemi samoloty, składy,
łącznie pozostając nad tym celem około sześciu godzin. Dowódca
pułku Połunin nie podjął jednak żadnych energicznych działań, aby
zwalczać samoloty wroga. Zamiast tego jego lotnicy skryli się w lesie,
żeby przeczekać nalot, a w następnych godzinach porzucili cały sprzęt
i wycofali się. O takiej ich postawie świadczą wspomnienia M.D.
Piskunowa, który 22 czerwca był dowódcą plutonu w 284. Pułku
Strzeleckim 86. Dywizji Strzeleckiej. Pod wieczór następnego dnia
wysłano go z żołnierzami na rozpoznanie. Podeszli wówczas pod

125
Wysokie Mazowieckie. Piskunow oglądał obok drogi porzucone
i zniszczone lotnisko. W swoich wspomnieniach zapisał: Ja sam
naliczyłem 43 samoloty bojowe, wśród nich trzy sztuki U-2. Tam
znalazłem pilota (ciężko rannego) oraz dwóch pilotów pod drzewem
(zabitych). Na moje pytanie: „Dlaczego piloci nie wystartowali?”,
ranny odpowiedział: „Dowódca garnizonu nie pozwolił startować
i cały personel lotniczy ukrył się w lesie podczas bombardowania
niemieckiego lotnictwa. Następnie pieszo poszli na wschód, wycofując
się w pośpiechu”. I jeszcze dodał: „Nie było rozkazu z góry”[104].
Na spotkanie napastników wyleciała o godzinie 4.15 lub 4.30
grupa 28 MiG-3 bazujących koło Łomży. Stały tam dwie eskadry 124.
IAP. Ich baza leżała około 26 kilometrów na północny zachód od
Zam-browa. Lotnicy ci nie nawiązali kontaktu bojowego z wrogiem.
Wyjątkiem był tylko jeden lotnik, który wieczorem, już po powrocie
do jednostki, złożył meldunek, że o godzinie 4.30 (w innych
dokumentach zapisano godzinę 5.00) staranował samolot wroga. Tym
dzielnym bohaterem był dowódca klucza, młodszy lejtnant Dymitryj
W. Kokoriew, który uderzył śmigłem myśliwca w statecznik
„Me-110” w okolicy Zambrowa. Nad to lotnisko nadleciały wtedy
Dorniery Do 17 Z ze Stabstaffel/KG 2. Pilot Oberfeldfebel Erich
Stockmann opisał tę walkę następująco: Około 4.15, szacunkowo 24
kilometry na południowy wschód od Łomży, koło Zambrowa,
zostaliśmy zaatakowani przez myśliwce wroga. Podczas walki udało
się nam zestrzelić trzy wrogie samoloty. Ja sam zostałem wtedy
trafiony dwoma pociskami. Stało się to na krótko przed tym, kiedy
i nas zestrzelono.
Drugi członek tej załogi, radiooperator Feldfebel Hans Kownatzki,
kiedy jego samolot wpadł po staranowaniu w niekontrolowany
korkociąg, tak to opisał: Oblt [Hans-Georg] Peters i ja wypadliśmy
z samolotu i lecieliśmy w dół ku ziemi na naszych spadochronach.
Wylądowaliśmy w polu pszenicy. Tam nas znalazł polski cywil.
Powiedział nam, że dwóch naszych towarzyszy, Ofw. Stockmann i Uffz.

126
[Hans] Schumacher, spadło wraz z samolotem, który się rozbił
i zapalił[105].
Rosjanie w tym wylocie oprócz utraty samolotu Kokoriewa nie
ponieśli żadnych strat. Sam Kokoriew na skutek kolizji utracił na
chwilę przytomność i kiedy ją odzyskał, udało mu się lądować
przymusowo na leśnej polanie koło wsi Tabędz. Po opuszczeniu
kabiny spalił samolot i pieszo wieczorem dołączył do jednostki. Za
taran nagrodzono go potem Orderem Czerwonego Sztandaru. Był to
pierwszy taran powietrzny z około 600 wykonanych podczas całej
Wielkiej Wojny Ojczyźnianej. Podczas walk 22 czerwca piloci
sowieccy wykonali do 16 taranów lotniczych.
O aktywności bojowej 124. IAP w niedzielę świadczy raport,
który sporządził dopiero 1 lipca 1941 roku szef sztabu pułku, major
Dryzłow. Wylicza on sumiennie liczbę ataków niemieckich oraz
potwierdza fakt stoczenia trzech walk powietrznych. Jednocześnie
nie wdawał się on w zbytnie szczegóły i nie napisał, które dokładnie
lotnisko atakowano i gdzie toczono walki, całkowicie pomijając
kwestię porzucenia sprzętu w Wysokiem Mazowieckiem.
Do następnej walki nad lotniskiem 124. IAP (koło Łomży?) doszło
o godzinie 5.25, kiedy pojawił się pojedynczy „Ju 88”, a potem para
Me 109. Na ich przechwycenie wysłano klucz Migów. Podczas walki,
do której wówczas doszło, utracono samolot młodszego lejtnanta
Żarkowa, który poległ. Niedługo potem nad lotniskiem (godzina 5.35)
pojawiła się nowa grupa 18 bombowców osłanianych przez 7 Me
109. Wyrzucone ładunki spadły na wschodnią część lotniska na skraju
lasu i spowodowały zabicie 3 czerwonoarmistów ze 156. BAO oraz
zranienie 26; był wśród nich jeden pilot, młodszy lejtnant Armanow,
reszta zaś to żołnierze batalionu.
Kolejny duży nalot na Wysokie Mazowieckie przeprowadziło
około 30 samolotów nieustalonego typu o godzinie 10.20.
Prawdopodobnie były to załogi Me 110 z II/SKG 210. Na skutek
tego ataku spłonął skład paliwa oraz utracono wiele pojazdów

127
mechanicznych. Na miejscach postojowych spłonęło do 15 MiG-3.
Straty wśród personelu były mniejsze. Zginęło 4 lotników, technik
oraz młodszy specjalista, a rany odniosło 2 pilotów oraz 3 techników.
W powietrze poderwano 12 myśliwców, które jednak nie zdążyły
dogonić odlatującego wroga.
O godzinie 11.15 lotnisko w Łomży zostało zaatakowane przez 6
Me 110, które zbombardowały je i ostrzelały w locie szturmowym.
Atak ten przyniósł duży sukces, bowiem w ciągu 20 minut zniszczono
kolejne 12 MiG-3, 2 I-16 i 4 UTI-4. W powietrzu zestrzelono do
tego I-16. Do walki wystartowały 3 samoloty MiG-3, które nawiązały
walkę z wrogiem. Klucz ten odniósł niewielki sukces, kapitan
Krugłow zgłosił bowiem zestrzelenie jednego Me 109. Po tym ataku
w pułku pozostało sprawnych tylko 6 MiG-3, które dowódca
postanowił wycofać na lotnisko Roś.
O godzinie 15.50 nad lotniskiem w Wysokiem Mazowieckiem
pojawiła się grupa 18 bombowców oraz siedmiu niszczycieli Me 110.
Przeprowadziły one silny atak bombowy i szturmowy. Przeciwko
atakującym samolotom wroga nikt nie wyleciał, personel porzucił
już cały sprzęt przed południem, uchodząc na tyły. W sprawozdaniu
napisano, że jednostka nie mogła walczyć na skutek braku sprawnego
sprzętu.
Piątego nalotu dokonały o godzinie 16.20 załogi dziewięciu „Do
17” w eskorcie siedmiu samolotów Messerschmitt Me 110. W efekcie
tego uderzenia pułk miał zostać ostatecznie pozbawiony możliwości
prowadzenia dalszej walki.
W dwóch uderzeniach uczestniczyli lotnicy z II/SKG 210.
Podczas szturmów na lotniska pod kadłuby niszczycieli Me 110
podczepiano małe bomby odłamkowe SD 2 oraz bomby burzące SC
250 (250 kg) lub w wyjątkowych wypadkach SC 500 (500 kg) – co
stanowiło wyjątkowo niszczącą kombinację. Atakowanie celów za
pomocą tych ładunków okazało się bardzo skuteczne, powodując duże
straty.

128
Pierwszego dnia wojny piloci 124. IAP wykonali 3 loty bojowe
przeciwko lotnictwu wroga w składzie 48 samolotów MiG-3.
W walkach powietrznych utracono tylko 1 MiG-3 oraz 1 I-16. Piloci
sowieccy zgłosili zestrzelenie 2 Me 110.
Oprócz samolotu staranowanego przez Kokoriewa podczas walk
w okolicach Zambrowa załogi z 4./SKG 210 przyznały się do
całkowitej utraty dwóch niszczycieli z załogami, a jako powód
podano trafienia przez artylerią plot.: Me 110 (W Nr 3767, S9+FM),
którego lotnicy zaginęli (D. Henzler i K. Hassler), oraz Me 110 D-3
(W Nr 4291, S9+LM) z poległymi W. Bachem i G. Kretschmannem.
Dryzłow wymienia w raporcie, że jego pułk utracił „całą technikę
wojskową” podczas pierwszych dwóch dni wojny (22 i 23 czerwca).
Raport wymienia: 68 MiG-3, 5 I-16, 7 UTI-4, 9 UT-1 i 2 U-2, w tym
3 I-16 zniszczone w Łomży (i nic ponad to?) oraz 9 Migów
zostawionych w hangarach na lotnisku w Białymstoku (brak jest
jednak informacji, dlaczego tam te myśliwce się znalazły?). Kolejne
6 MiG-3 oraz 2 UTI-4 zostały zniszczone w Rosi (utracono je
prawdopodobnie 23 czerwca). W walkach powietrznych stracono dwa
myśliwce: MiG-3 oraz I-16. Pozostałe miały zostać zniszczone
w Wysokiem Mazowieckiem. Widać z tego raportu manipulowanie
stratami oraz próby ukrycia faktu porzucenia całego sprzętu, owych
43 samolotów.
Straty personelu wyniosły 15 lotników (9 zabitych i 6 rannych).
Z okrążenia udało się do 1 lipca 1941 roku wydostać 45 lotnikom, 50
technikom oraz 37 młodszym specjalistom lotniczym[106].
Autor sprawozdania nie podawał dokładnych informacji
o miejscach, gdzie poniesiono straty. W związku z tym nie
koncentrował się na tej części, którą całkowicie utracono
w Wysokiem Mazowieckiem, ukrywając połowę strat w łącznych
stratach pułku. Również nie wspomniał o tym, że dowódca pułku
major Połunin, który był na przepustce i pojawił się dopiero w ciągu
dnia, już po drugim ataku, pozostał w jednostce bardzo krótko. Znikł

129
bowiem już po trzecim ataku, wsiadając do samolotu UTI-4
i odlatując w siną dal. Nie zostawił przy tym podwładnym żadnej
dyspozycji, co mają dalej czynić! Dryzłow nie widział także żadnego
powodu, aby wspominać o tym, że kapitan Krugłow, zastępca
dowódcy pułku, który objął funkcję dowódcy po odlocie Połunina,
całkowicie się zagubił i wszystkie jego decyzje były chaotyczne,
niezorganizowane[107]. Ponadto wysyłał on samoloty w powietrze
nie większymi pododdziałami, ale pojedynczo, co nie dawało
pożądanego efektu. Do tego u większości MiG-3 nie strzelały
karabiny maszynowe, z tego powodu, że brygada specjalistów
z Zakładu nr 1 nie zdążyła ich stosownie wyregulować. Ujawnienie
w sprawozdaniu o działaniu bojowym pułków takich bardzo
negatywnych informacji o zachowaniu kadry dowódczej i innych
zaniedbaniach groziło surowymi konsekwencjami, z rozstrzelaniem
włącznie. Znacznie bezpieczniej było to wszystko zrzucić na
Niemców oraz ich „niespodziewane i dewastacyjne” uderzenia
powietrzne. Takie negatywne wiadomości znalazły się natomiast
w specjalnym raporcie 3. Zarządu Ludowego Komisariatu Obrony
Nr 37928, czyli kontrwywiadu wojskowego, z 15 lipca na temat
„przeprowadzonego dochodzenia przyczyn zniszczenia przez
lotnictwo faszystowskie całej części materialnej w 41. i 124. IAP z 9.
Dywizji Mieszanej Lotniczej”.
Podobnie słabo jak w 124. IAP walczyli lotnicy 41. IAP. Jednostka
ta stała na lotnisku polowym Seburczyn, na północny wschód od
Łomży, w odległości 30 kilometrów od granicy; parę kilometrów na
południe leży miejscowość Wizna. Jego bazowe lotnisko znajdowało
się na przedmieściach Białegostoku. Tuż przed wojną, 21 czerwca,
oddano do eksploatacji jeszcze drugie – Białostoczek, niedaleko
miasta. Na głównym pozostawiono stare samoloty będące
w konserwacji, w naprawach i remontach lub przekazywane do
innych jednostek. Lotnicy już w drugiej połowie maja przelecieli do
Seburczyna.

130
Także i w tym przypadku dowódca 41. IAP major W.S. Jerszow
nie potrafił zorganizować skoordynowanych działań w celu
zwalczania wroga, całkowicie tracąc kontrolę nad sytuacją. Po
pierwszym ataku lotniczym na lotnisko Seburczyn, mimo że żaden
z jego samolotów bojowych nie został nawet uszkodzony, wszystkie
bowiem były dobrze zamaskowane i rozśrodkowane, Jerszow nie
podjął samodzielnych decyzji, czekając na decyzje ze sztabu
dywizji[108]. Wysyłał tylko przeciwko wrogowi 1–2 samoloty,
których piloci byli szybko strącani. W ten sposób polegli najlepsi
piloci pułku: Sołocha, Aksienow, Czerniawski, a dodatkowo
zestrzelono jeszcze Krutowierca, Kukiszkina i Kisielewa[109]. Nie
byli to wszyscy lotnicy utraceni tego dnia przez ten pułk.
Dowódca 41. IAP Jerszow, który nie był naglony pilną
koniecznością zmiany lotniska i dysponował wszystkim, czego
potrzebował do prowadzenia walki, nakazał pilotom, aby najpierw
przelecieli do Kurian, a pod wieczór do Kwater. Operując z tego
ostatniego miejsca Jerszow miał zgłosić zestrzelenie o godzinie 20.00
nad Wołkowyskiem samolotu Me 110.
Na tych nowych lotniskach samoloty pułku uległy zniszczeniu
m.in. z powodu niemożności uruchomienia silników oraz braku naboi
do karabinów BS (12,7 mm). Do zapuszczenia silnika w MiG-u oraz
do jego lotu były potrzebne butle ze sprężonym powietrzem. Na
kolejnych lotniskach nie było kompresorów do ich nabicia. Myśliwce
dysponowały dwoma niezależnymi instalacjami pneumatycznymi,
aby mogły latać. Pierwsza służyła do rozruchu i miała ciśnienie
robocze 50 atmosfer, a druga była płatowcowa i służyła do chowania
i wysuwania podwozia, do uruchomienia klap oraz hamulców. Ta
ostatnia miała ciśnienie robocze 120–150 atmosfer. Brak sprężonego
powietrza w tylko jednej instalacji unieruchamiał myśliwiec na ziemi.
W tych myśliwcach dopiero od 28 serii montowano pokładowe
kompresory AK-50.

131
Do wieczora 23 czerwca w 41. IAP pozostało sprawnych 9
samolotów MiG-3. Jego piloci w pierwszym dniu wojny zgłosili
zestrzelenie przynajmniej 2 Me 109 nad Białymstokiem oraz 1 Me
110 nad Wołkowyskiem. W sprawozdaniu sztabu 9. SAD z 25
czerwca podano, że piloci 41. IAP zestrzelili 6 samolotów[110].
Następnie jednostka przeleciała pod Mogiliew, gdzie 26 czerwca
weszła formalnie w skład 43. IAD PWO generała Zacharowa. Wtedy
na jej uzbrojeniu znajdowało się już więcej samolotów: 12 MiG-3.
Mogła wówczas otrzymać uzupełnienia lub dostała je z innych
jednostek wycofanych na przeformowanie. Po paru dniach, 29
czerwca, pułk wciąż dysponował 12 samolotami MiG-3 oraz miał 52
pilotów (przed wybuchem wojny było ich 79). W szeregach dywizji
Zacharowa piloci dzielnie walczyli, co sam podkreślał w swoich
wspomnieniach. Zgłosili oni zestrzelenie przynajmniej 20 samolotów
wroga. 3 lipca 1941 roku wysłano ich na przeformowanie. Do tego
momentu utracili dwa samoloty zestrzelone w walce powietrznej, dwa
kolejne, które zaginęły, i cztery, które doznały uszkodzeń.
W czynnej walce uczestniczyli również w niewielkim stopniu
lotnicy 13. SBAP, którzy stali w Borysowszczyźnie. W przypadku tej
jednostki trzeba podkreślić istotny fakt, że nie był to standardowy pułk
bombowców horyzontalnych, jak wskazywałaby na to nazwa, lecz
pułk dwusilnikowych bombowców nurkujących (Ar-2, Pe-2) z bardzo
dobrze wyszkolonymi załogami. Olbrzymi wpływ na to, że załogi nie
walczyły w niedzielę, miało wydanie dzień wcześniej przez kapitana
F.M. Gawrilczenkę rozkazu o urlopowaniu licznych
czerwonoarmistów. Wspominał o tym w swych wspomnieniach
ówczesny pilot P.I. Cupko: 13. Pułk w marcu 1941 roku
przebazowano na polowe lotnisko w pobliżu wsi Borysowszczyzna.
Jednostkę postawiono w stan podwyższonej gotowości bojowej. Od
świtu do zmroku eskadry zamaskowanych samolotów
z podwieszonymi bombami i uzbrojonymi karabinami stały
w gotowości. W pułku było pięć eskadr po 12 załóg w każdej.

132
Dyżurowały przeważnie trzy z nich, pozostałe szkoliły się. Eskadry
zmieniały się co dobę[111].
Lotnicy ciężko ćwiczyli dzień i noc, doskonaląc technikę nalotów
nurkowych i jako jedni z pierwszych opanowali ich wykonywanie na
bombowcach Ar-2. Dodatkowo mieli się jeszcze przezbroić w nowe
bombowce nurkujące Pe-2. Przez piątek i sobotę cały skład pułku
zajmował się pracami regulaminowymi, czyli wszyscy technicy
i piloci rozłożyli na części podstawowe bombowce, czyszcząc,
naprawiając i oliwiąc je, a następnie złożyli. Dowódca w tej sytuacji
uznał, że należy im się za ten trud krótki odpoczynek. Lotnisko nie
miało w niedzielę 22 czerwca zapewnionej osłony baterii
przeciwlotniczej, której obsługa wyjechała poprzedniego dnia na
ćwiczenia. Mimo braku kadry i osłony plot. pierwszy ranny atak
przeprowadzony o godzinie 3.47 wyrządził tylko minimalne szkody.
Po bombardowaniu faszyści odlecieli. Było 2 zabitych, 6 rannych,
spaliły się 2 samoloty – SB i U-2[112].
Ze względu na brak rozkazów ze sztabu dywizji wszyscy ci, którzy
nie wyjechali, biernie czekali na rozwój wypadków, nie było bowiem
łączności telefonicznej ze sztabem. W celu zorientowania się
w sytuacji wysłano na rozpoznanie w kierunku zachodnim dwa SB
oraz jeden Ar-2 (pilot lejtnant K.S. Usienko wyleciał na rozpoznanie
rejonu Grodno–Augustów). Lotnicy o wszystkim, co zaobserwowali
po drodze, mieli zameldować w sztabie dywizji, lądując
w Białymstoku, a następnie wrócić z rozkazami. Z zadania powróciła
tylko załoga Usienki, która wcześniej usiłowała lądować
w Białymstoku, ale zanim to uczyniła, dostrzegła tam „niemieckie
samoloty transportowe Ju 52 z obsługą” i manewr lądowania
przerwała. Prawdopodobnie pomylili Niemców z własną obsługą,
Niemcy bowiem pojawili się tam dopiero po dwóch dniach. Lotnicy
podczas schodzenia do lądowania dostrzegli rozległe ogniska pożarów
i dymów we własnej bazie. Pole startu było zryte bombami, płonęła
część zabudowań (m.in. baldachim nad stołówką i ławy) oraz

133
samoloty (około 30), tliły się zniszczone i połamane drzewa. Drugi,
znacznie już silniejszy atak lotniczy spowodował rozproszenie
personelu pułku. Samoloty zostawiono, oznajmiając o ich całkowitym
zniszczeniu na ziemi po „miażdżących” atakach wroga. W ten sposób
pułk w praktyce przestał istnieć na pewien czas.
Od południa aż do wieczora na lotnisko w Kwaterach, gdzie stała
106. OKAE, przybywały myśliwce z pułków 9. SAD. Część lotników
jeszcze rankiem przeleciała na lotniska położone w głębi kraju,
niektórzy z nich dotarli aż pod Smoleńsk! W Kwaterach znajdowało
się sporo myśliwców, przybyli tam też piloci 129. IAP. Następnego
dnia podczas ataków na to lotnisko pułk stracił 28 myśliwców I-153
i MiG-3. Dotarły tam także pod wieczór myśliwce z 41. IAP
(dokładnie nie wiadomo ile, zapewne kilkadziesiąt?). Duża ich część
uległa zniszczeniu po wieczornym ataku niemieckim. Pod wieczór
w niedzielę pojawiły się także myśliwce ze 126. IAP.
Ze względu na skupienie w Kwaterach kilkudziesięciu samolotów
bojowych, miejsce to zostało szybko wypatrzone i zaatakowane po
południu oraz pod wieczór 22 czerwca przez niszczyciele Me 110.
6 ocalałych MiG-3 oraz 1 I-16 ze 124. IAP uległo ostatecznie
zniszczeniu na lotnisku Roś.
W niedzielę około godziny 18.00 czasu moskiewskiego lotnicy
z I/SKG 210 uderzyli na lotnisko Wołkowysk. Niemcy spodziewali
się tam znaleźć duże skupisko samolotów wroga. Atak zakończył
się tylko połowicznym sukcesem, samoloty sowieckie znajdowały się
bowiem gdzie indziej. Niemcom udało się spalić na ziemi jedynie
około 10 samolotów oraz poważnie uszkodzić zabudowania oraz pas
startowy.
Uderzenia załóg SKG 210, przeprowadzone 22 czerwca m.in.
przeciwko samolotom skupionym na lotnisku Kwatery czy
w Wołkowysku oraz powtórzone następnego dnia pod wieczór,
przypieczętowały los pułków 9. SAD, które szukały tam ratunku,
próbując uniknąć lotniczych uderzeń wroga. Większość sprzętu

134
lotniczego, który tam dotarł, uległa zniszczeniu, tylko pojedyncze
myśliwce przedostały się potem do Baranowicz czy Rosi. Piloci
dwóch pułków, pozbawieni sprzętu, zostali załadowani na ciężarówki
i odesłani na tyły w celu przeformowania. Krótkie dzieje wojenne 9.
SAD dobiegły końca.
W różnych opracowaniach epoki sowieckiej przypisywano
pilotom dywizji zestrzelenie i zniszczenie pierwszego dnia wojny aż
85 samolotów wroga, w tym 2 dzięki taranom powietrznym[113].
Jest to liczba znacznie zawyżona i trudno ją wytłumaczyć.
W sprawozdaniu sztabu 9. SAD z 25 czerwca zapisano, że:
W walkach powietrznych zestrzelono samoloty wroga w: 41. IAP –
6, 124. IAP – 3, 126. IAP – nie mniej niż 4, 129. IAP – dokładnych
danych brak[114]. Natomiast z podanych wyżej informacji
o sukcesach poszczególnych pułków wynika, że ich lotnicy zgłosili
w pierwszych dwóch dniach wojny zestrzelenie minimum 21
samolotów wroga: 41. IAP – 6, 124. IAP – 6, 126. IAP – 7 i 129. IAP
– 6 zwycięstw. Dane o sukcesach poszczególnych jednostek (13–21)
znacznie się zatem różnią od tych „kanonicznych” 85 zestrzeleń. Nie
powstały one w sztabach pułków ani też dywizji, wykreowano je
później w sztabie frontu.
Generał Czernych, dowódca 9. SAD, utracił łączność telefoniczną
z większością podległych sobie jednostek. Główną tego przyczyną
było trafienie bombą lotniczą w pocztę miejską. Traf chciał, że rozbiła
ona cywilną centralę telefoniczną, a przed wojną całą wojskową sieć
telefoniczną oparto na liniach cywilnych, tylko się do niej
podczepiając z końcówkami kabli. Radiowcom Czernycha nie udało
się nawiązać łączności z pułkami, z wyjątkiem jednego, co zresztą
miało charakter czystego przypadku. Dysponowali oni silniejszą
radiostacją 5-AK.
Pod koniec dnia wszyscy żołnierze dywizji dostali pilny rozkaz
ze sztabu, aby porzucić swoje posterunki w mieście i jak najszybciej
stawić się w sztabie. Zgodnie ze wspomnieniami telefonisty W.

135
Olimpijewa mieli oni natychmiast opuścić Białystok i wycofać się
na wschód. Późną nocą z miasta wyjechała długa kolumna pojazdów,
która rankiem 23 czerwca znajdowała się już wiele kilometrów od
Białegostoku[115]. Nie tylko lotnicy porzucali w takim ekspresowym
tempie Białystok. Podobny nastrój paniki udzielił się także władzom
politycznym oraz NKWD i NKGB. Pracownicy tych organów nocą
z 22 na 23 czerwca opuścili miasto w popłochu. Wtedy z miejskiego
więzienia wydostało się około 2000 więźniów, a część z nich zaczęła
rabować porzucone magazyny i sklepy.
Czernych stracił panowanie nad sobą już w pierwszych godzinach
wojny. Sytuacja całkowicie go przerosła, wpadł w panikę. Świadczy
o tym m.in. wysłanie ze sztabu w Białymstoku depeszy radiowej
otwartym tekstem o godzinie 10.31: Z Białegostoku. Dowódcy Wojsk
Lotniczych. Myśliwce wszystkie zniszczone. Proszę o pomoc.
Czernych. Niemieccy radiowcy przechwycili momentalnie
wiadomość, prowadząc stały nasłuch w radiowywiadzie sztabu
Luftflotte 2. Pod datą 22 czerwca o godzinie 9.31 zanotowali:
Wszystkie myśliwce zniszczone. Proszę udzielić pomocy.
Czernych[116]. Informację tę odebrała także radiostacja sztabu Frontu
Zachodniego. Oficerowie sądzili, że była to niemiecka prowokacja.
Nadano kod sprawdzający wiarygodność nadawcy i odebrano
poprawną odpowiedź.
Czernych 25 czerwca przesłał do sztabu lotnictwa Frontu
Zachodniego następną „budującą” wiadomość: Do Dowódcy Wojsk
Lotniczych Frontu Zachodniego. Donoszę, że do końca dnia 25.06
ześrodkowałem się w rejonie Mogiliewa […]. Nasze straty w walkach
powietrznych nie więcej niż pięć samolotów. Wszystkie pozostałe
spalone na lotniskach. Dowódca 9. SAD general-major
Czernych[117]. Tego rodzaju depesza wyraźnie wskazuje, że nie miał
on żadnego pojęcia o losie swoich jednostek. W następnych dniach
Czernych kontynuował „przebazowanie” – to jest ucieczkę na wschód
– docierając do Orszy, a następnie Briańska (27 czerwca). Przejechał

136
samochodami trasę ponad 700 kilometrów od granicy, wychodząc
po kilku dniach całkowicie spod zasięgu uderzeń lotniczych wroga.
W połowie lipca sztab 9. SAD ulokowano w Nowym Siole niedaleko
Wiaźmy. Wkrótce dywizję całkowicie rozwiązano, wykreślając ją
z rejestrów po aresztowaniu dowódcy.
Prędkość wyjścia Czernycha spod ataków lotniczych wroga
okazała się bardzo duża nawet jak na standardy wojska sowieckiego.
Podczas wojny tego typu decyzje określa się jednoznacznym mianem
dezercji, tchórzostwa. Nic więc dziwnego, że cała jego dywizja na
skutek takiego „dowodzenia”, a raczej porzucenia pola bitwy przez
dowództwo, utraciła w ciągu pierwszych trzech dni wojny aż 347
samolotów bojowych z ogólnej liczby 430[118]. Trzeba tutaj
zaznaczyć, że w wielu opracowaniach łączne straty 9. Dywizji są
podawane jako poniesione 22 czerwca, a nie przez trzy kolejne dni,
czyli od 22 do 24 czerwca. Stanowi to zasadniczą różnicę.
Pierwszego dnia nie było faktycznie wiadomo, co się stało oraz
gdzie i co utracono. Raporty pułków z czerwca pisano dopiero
w lipcu. Zawierały one opisy tego, co miało się wydarzyć kilka dni
wcześniej, które powstały na podstawie informacji zebranych przez
sztabowców pułku od lotników. Oni również szybko „przebazowali
się” na własną rękę, tłumacząc swe zachowanie „zmiażdżeniem” ich
jednostek „zaskakującym” rannym atakiem wroga.
W sprawozdaniach tych bardzo starannie ukrywano fakt porzucenia
wielu samolotów na lotniskach, z których część wciąż mogła być
sprawna, a inne miały drobne uszkodzenia, które można było szybko
naprawić w warunkach polowych. Tylko część z nich faktycznie
uległa całkowitej destrukcji po atakach powietrznych wroga. Wiele
zostało porzuconych podczas opuszczania kolejnych lotnisk.
Niewielką liczbę myśliwców utracono podczas walk powietrznych
stoczonych 22 i 23 czerwca, w trakcie których zadano Niemcom
niewspółmiernie małe straty w stosunku do tego, czym
rozporządzano.

137
Skutki tak „błyskotliwego” dowodzenia szybko dostrzeżono
i doceniono na górze. Czernycha aresztowano w Briańsku 8 lipca
1941 roku. Prokuratorzy wojskowi sprawnie przeprowadzili
postępowanie karne i już 28 lipca 1941 roku sędziowie Kolegium
Wojskowego Sądu Najwyższego ZSRS wydali na niego wyrok na
podstawie artykułu 191–21, p. „b” UK RSFSR. Kara za taką „bitność”
na wojnie mogła być tylko jedna – Czernych miał zostać rozstrzelany
z jednoczesnym pozbawieniem go stopnia wojskowego, odznaczeń
oraz konfiskatą mienia[119]. Wyrok wykonano w więzieniu
w Moskwie 16 października 1941 roku. Jego sprawa ponownie
wróciła na wokandę w 1958 roku. Został pośmiertnie zrehabilitowany
5 lipca 1958 roku na mocy postanowienia nr 4n3218/58 Kolegium
Wojskowego Sądu Najwyższego ZSRS. W dokumencie stwierdzono
jednak, że: Czernych przyznał się do winy i został oskarżony o to,
że będąc dowodzącym 9. Dywizją Lotniczą w początkowym okresie
wojny niemiecko-faszystowskich wojsk przeciw ZSRS przejawił
przestępczy brak działania w spełnianiu złożonych na niego
powinności, w rezultacie czego lotnictwo przeciwnika zniszczyło około
70 proc. materialnej części dywizji, a nocą 27 czerwca 1941 roku,
znajdując się na lotnisku w Szeszczy rozpoznał w przylatujących na
to lotnisko trzech samolotach sowieckich faszystowskie, wykazał się
tchórzostwem, ogłosił bezcelowy alarm, w następstwie czego porzucił
dowodzenie jednostkami dywizji, uciekł z frontu do miasta Briańsk,
gdzie rozpowszechniał prowokacyjne informacje o tym, że wróg
wysadził desant na lotnisku w Szeszczy […][120].

10. Mieszana Dywizja Lotnicza w Kobryniu (10. SAD).


Stacjonujące w obwodzie brzeskim jednostki 4. Armii dowodzone
przez generała-majora Korobkowa znajdowały się na osi głównego
ataku niemieckich jednostek pancernych 2. Grupy Pancernej generała
Guderiana. Rosjanie na tym odcinku dysponowali silną formacją

138
pancerną – 14. Korpusem Zmechanizowanym generała-majora
Oboronina.
Niemców wspierało tutaj zgrupowanie jednostek lotniczych
z Fliegerkorps VIII, które miało eskadry bombowców, bombowców
nurkujących (Ju 87 B, słynne Sztukasy), niszczycieli oraz myśliwskie,
m.in. IV/JG 51, I/JG 53.
Sztab 4. Armii wraz ze sztabem lotnictwa stacjonował
w Kobryniu. Pułki lotnicze rozmieszczono w rejonie Brześcia,
Kobrynia i Pińska. W składzie dywizji lotniczej znajdowały się cztery
pułki: dwa myśliwskie, bombowy oraz szturmowy (patrz tabela 7).
Jednostką dowodził pułkownik Nikołaj G. Biełow, od września 1940
r. stacjonujący ze swoim sztabem w Kobryniu. Dywizja, tak jak i inne,
znajdowała się w trakcie przezbrojenia. Część lotnisk planowano
wyposażyć w betonowe pasy, a prace te miano ukończyć
w lipcu–sierpniu 1941 roku. Jej pułki dysponowały siecią 21 lotnisk:
4 stacjonarnymi oraz 17 operacyjnymi, z których 9 wymagało
poszerzenia i rozbudowy w związku z przezbrajaniem w nowe typy
samolotów.
Zakładano zgodnie z przedwojennymi planami z marca–maja
1941 roku, że dwa pułki myśliwskie dostaną 126 samolotów Jak-1.
Już od maja zaczęły do dywizji przybywać transporty nowych
samolotów. W maju do 123. IAP dostarczono pierwszą partię 20
myśliwców Jak-1, a do 39. SABP przekazano 5 bombowców Pe-2.
W połowie czerwca do 74. SzAP dostarczono dwa szturmowce Ił-2.
Natomiast z 41. IAP z 9. SAD przekazano do 33. IAP dwa myśliwce
MiG-1[121]. W związku z przezbrojeniem część techniczną personelu
wysłano do zakładów lotniczych, aby zapoznała się z eksploatacją
nowego sprzętu. Lotnicy mieli to samo uczynić od końca czerwca
do sierpnia. Na przykład część lotników z 74. SzAP wybuch wojny
zastał na dworcu kolejowym w Brześciu, kiedy udawali się po odbiór
nowego sprzętu. Mimo przezbrojenia w nowy sprzęt po

139
przebazowaniu jednostek na lotniska polowe nadal ćwiczono na
starym sprzęcie.
Biełow podaje, że otrzymał 20 czerwca telegram od szefa sztabu
dowódcy lotnictwa okręgu pułkownika S.A. Chudiakowa z rozkazem
od dowódcy lotnictwa okręgu, aby: Postawił jednostki w gotowość
bojową. Urlopów dla dowódców zakazano. Będących na urlopach
wezwać[122]. Szefa sztabu Biełowa zawodzi jednak pamięć – w tym
okresie przebywał on na leczeniu w Moskwie i ktoś inny podpisał
w zastępstwie ów rozkaz. Polecenie rozesłano od razu do pułków.
Jednocześnie wydano dowódcom rozkaz, aby w jednostkach:
Samoloty rozśrodkowano na skraju lotniska, tamże wykopano
szczeliny dla ukrycia personelu lotniczego. Nie wypuszczano
personelu lotniczego poza granice obozu. Jednocześnie
powiadomiono o rozkazie dowódcy lotnictwa okręgu dowódcę 4.
Armii, generała Korobkowa. Ten z kolei odpowiedział, że nie dostał
żadnego podobnego polecenia ze sztabu okręgu.
Biełow zwrócił się do komisarza Szlykowa, członka Rady
Wojennej, z prośbą o wywarcie presji na przełożonych w sztabie
dowództwa okręgu, aby wydali zgodę na ewakuację rodzin personelu
dowódczego. W odpowiedzi usłyszał, że wcześniej zwracano się
z prośbą o pozwolenie wyprowadzenia jednej dywizji z Brześcia.
Sztab okręgu wydał zezwolenie na ewakuację części szpitala.
Przedstawianie takich próśb uznano za bezcelowe i zagrożono za to
nieprzyjemnościami służbowymi.
W dzienniku działań 10. SAD zapisano, że o godzinie 2.00 w nocy
21 czerwca sztab dywizji odebrał rozkaz dowódcy Wojsk Lotniczych
z podpisem pułkownika Taranienki, który brzmiał następująco:
Postawić jednostki 10. SAD w gotowość nr 2, ściągnąć z urlopów
skład osobowy[123]. Następnie już o godzinie 4.00 Biełow wezwał,
aby stawili się na lotnisko w Imieninie dowódcy 33., 123. IAP oraz
74. SzAP. Biełow wydał im rozkaz, aby rozśrodkowali sprzęt na
swoich lotniskach i postawili jednostki w gotowość nr 2 oraz wezwali

140
z urlopów personel. Tego samego dnia pułkownik Taranienko wydał
o godzinie 15.00 nowy ustny rozkaz: Odwołać szyfrogram,
a w jednostkach kontynuować szkolenie lotnicze o podwyższonej
gotowości. Dwie godziny później rozkaz ustny został przekazany do
pułków, o czym szef sztabu dywizji pułkownik Fiedulajew
zameldował do sztabu Wojsk Lotniczych Zachodniego SOW:
Jednostki 10. SAD znajdują się w obozach w stanie służby
o podwyższonej gotowości, część samolotów, które nie są
wykorzystywane do realizacji planowanych lotów, rozśrodkowano.
Środki maskowania w celach szkolnych – nie zdjęte[124].
21 czerwca Biełow wyleciał o godzinie 10.00 do 74. SzAP majora
Wasiliewa, który dzielił lotnisko bazowe z 33. IAP w Prużanie. Chciał
on sprawdzić, jak wygląda rozmieszczenie samolotów pułków na
lotniskach polowych, na których stały one od drugiej połowy maja.
Następnie poleciał o godzinie 16.00, aby przeprowadzić inspekcję
w 123. IAP majora Surina, gdzie zwołał naradę dowódców pułków.
Na lotnisku czekał już na niego szef sztabu dywizji, pułkownik
Fiedulajew, który poinformował go, że odebrał nowy szyfrogram.
Cofano w nim rozkaz o postawieniu jednostek w stan gotowości
bojowej oraz o zakazie wydawania urlopów i przepustek. Pułki
powinny realizować zajęcia przygotowane zgodnie z planem
bojowym. Biełow w takiej sytuacji postanowił jeszcze nie
wprowadzać w życie nowego rozkazu i wszystko pozostawił zgodnie
z wcześniejszym poleceniem. Po odprawie z dowódcami pułków
Biełow zezwolił swemu zastępcy pułkownikowi Bondarience oraz
majorowi Surinowi, aby wykonali oni demonstracyjne loty na nowych
Jakach. Obaj piloci uczynili to z dużą ochotą, dokonując przelotów
na oczach personelu jednostki. Piloci po wylądowaniu chwalili nowy
myśliwiec za jego szybkość, łatwość pilotażu, a jednocześnie Surin
narzekał, że lotnisko było nieco za krótkie do startu Jakiem.
Potem Biełow wrócił do sztabu dywizji do Kobrynia. O godzinie
24.00, kiedy był już w swej kwaterze domowej, zadzwonił do niego

141
szef sztabu armii pułkownik Sandałow z poleceniem, aby pilnie stawił
się w sztabie na rozmowę z dowódcą armii. Szybko przyjął go generał
Korobkow, informując, że dostał rozkaz o postawieniu wszystkich
sztabów jednostek w stan gotowości bojowej. Biełow w tej sytuacji
postanowił ogłosić alarm bojowy w dywizji lotniczej, do czego miał
wszelkie prawa dowodząc lotnictwem w pasie przygranicznym.

Tabela 7. Samoloty w 10. SAD 22 czerwca 1941 roku

Lotniska polowe Pułk Dystans Liczba samolotów Liczba


do bojowych wszystkie pilotów
granicy / niesprawne

Sztab 10. SAD – – 1 SB 3


w Kobryniu

płn.-wsch. rejon 123 Około 59 lub 61/8 I-153 87*


Kobrynia między IAP 35 km oraz 20/0 Jak-1 (3
wsiami Imienin i tuż Jaki były oblatane)
i Strzygowo oraz przy
lądowisko koło samej
Brześcia granicy
i Łyszczyce

Kuplin 4 km na 33. 70 km 25 I-16 typ 5, 6 70


płn.wsch. od IAP I-153 i 2 MiG-1.
Prużany Inne dane: 44/7 I-16

Żabczyce pod 39. Około 43/2 SB oraz 5 lub 49/39


Pińskiem SBAP 140 km 9/0 Pe-2 załóg

Prużana i Małe 74. Około 64: 45 I-15-bis, 15 70


Zwody SzAP** 18 km I-153 oraz 4 Ił-2.
Druga informacja 15
lub 18 I-15bis, 3 Ił-2
i parę I-153*

142
Razem wszystkie/ Razem 248/19 samolotów bojowych SB, Pe-2, Ił-2,
niesprawne I-16, I-153, I-15bis i MiG-3, Jak-1 lub inne dane tylko
241 samolotów bojowych.

*
W pułku było 87 pilotów (10 miało za sobą rok służby, 47 – dwa lata, a 30 – trzy
lata służby), z których aż 30 mogło latać nocą. Łączny ich nalot wynosił 7600
godzin.
**
74. SzAP był w trakcie przezbrojenia w nowe szturmowce Ił-2. Przed 22
czerwca zdążył przekazać sporą część I-15bis w dwóch partiach w maju
i w czerwcu do 215. SzAP. 22 czerwca na polowym lotnisku miało się znajdować
tylko 15 lub 18 I-15bis oraz 3 Ił-2. 4 kolejne Ił-2 czekały na odbiór z Bobrujska.
Część samolotów znajdowała się na szkoleniu dowódców kluczy w Prużanie.
Źródło: Opracowanie własne oraz Sowietskaja awiacja w WOW w cifrach, Moskwa
1962.

W zaistniałej sytuacji Biełow wysłał do pułków o godzinie 2.30


w nocy czasu moskiewskiego 22 czerwca 1941 roku sygnał „alarm
bojowy”. Przekazano go telefonicznie oraz zdublowano nadając przez
radiostację. W ciągu kilku minut otrzymał potwierdzenie odbioru
sygnału z trzech pułków z informacją o jego wykonywaniu. Nie dostał
jedynie odpowiedzi z 74. SzAP. Wspomnienia Biełowa są bardzo
nieścisłe. Zgodnie z zapisami w dzienniku bojowym 10. SAD
o godzinie 2.30 utracono łączność telefoniczną ze wszystkimi
pułkami. W tej sytuacji Biełow wysłał do sztabów pułków oficerów
łącznikowych na samolotach, aby zarządzili alarm bojowy. Pułkownik
Bondarnienko poleciał do 74. SzAP w Małych Zwodach. Pułkownika
Fiedulajewa wysłano do 33. IAP w Prużanie, gdzie wiózł pisemny
rozkaz mówiący, aby: Natychmiast postawić jednostkę w gotowość
nr 2 i być gotowym do działań. Wylot poleceniem uzupełniającym.
Natomiast kapitan Dobrynin udał się do 39. SBAP do Żabczyc
zawożąc tam taki sam rozkaz. Wydanie poleceń lotnikom 123. IAP
Biełow zarezerwował dla sobie. W związku z tym alarmy bojowe
ogłoszono w: 123. IAP – o godzinie 2.30; w 33. IAP o godzinie 3.10,
a w 39. SABP o godzinie 4.30. W 74. SzAP nastąpiło to o godzinie

143
4.10 czasu moskiewskiego[125]. Naloty niemieckie na miasta
i lotniska w Brześciu, Kobryniu, Łyszczycy, Małych Zwodach,
Prużanie, Imieninie, Kuplinie, Zasimowiczach, Strzygowie
i Żabczycach odnotowano już o godzinie 3.45.
Sztab dywizji zaczął około godziny 4.00 odbierać meldunki
z nadgranicznej sieci posterunków obserwacyjno-meldunkowych
(WNOS). Informowano w nich o naruszeniu granicy przez
pojedyncze samoloty niemieckie. Wkrótce nad Prużaną pojawił się
niemiecki samolot rozpoznawczy. W celu jego przechwycenia
wysłano dowódcę klucza 33. IAP lejtnanta Moczałowa z lejtnantami
Barinowem i Tarantowem. Piloci eskortowali zwiadowcę aż do
Brześcia. Kiedy w dole zobaczyli miasto i twierdzę stojące w ogniu,
stało się dla nich jasne – zaczęła się wojna! Wówczas bez dalszego
zastanawiania się zaatakowali samolot niemiecki, który po ich
trafieniach, ciągnąc za sobą warkocz czarnego dymu, miał się rozbić
o ziemię. Walka powietrzna nad Brześciem stoczona przez klucz
Moczałowa oznaczała rozpoczęcie działań bojowych przez lotników
10. Dywizji.
O godzinie 4.00 rano, kiedy lotnisko w Kobryniu było już
atakowane przez pierwsze samoloty niemieckie, ze sztabu dowódcy
lotnictwa Frontu Zachodniego nadszedł kolejny szyfrogram
podpisany przez pułkownika Taranienkę – nr 470. Nakazywano
w nim, aby do godziny 9.00 przybył samolotem do sztabu Wojsk
Lotniczych dowódca 10. SAD. Miał on zabrać ze sobą sprawozdanie
o składzie bojowym jednostek, zestawienie części materiałowych oraz
decyzje o użyciu jednostek. Od godziny 5.00 rano nakazywano
wszystkim jednostkom znajdować się w gotowości nr 2. Jednak
w pułkach miano nie przerywać zajęć szkoleniowych. Wszystkie
samoloty powinny być zatankowane, a taśmy z amunicją uzupełnione.
Myśliwce powinny dysponować trzema kompletami naboi,
a bombowce trzema kompletami bomb[126]. W ten sposób
rozpoczęła się wojna dla lotników tej dywizji. Tak jak i inne nie

144
dostała ona żadnych jednoznacznych rozkazów mówiących
o wybuchu wojny. Podano je formalnie przez radio dopiero o godzinie
12.00. Do tego czasu stoczono już kilka walk z samolotami wroga.
Pierwszego dnia wojny największą skutecznością w zwalczaniu
samolotów wroga popisali się lotnicy 123. IAP. Dowodził nimi major
Boris N. Surin. Ich główne lotnisko polowe znajdowało się około
35 kilometrów od granicy i położone było między wsiami Imienin
i Strzygowo, leżącymi na północno-wschodnim skraju Kobrynia. Tam
umieszczono główne siły pułku już w drugiej połowie maja 1941
roku. Jedną eskadrę (15 I-153) dowodzoną przez kapitana Sawczenkę
ulokowano na lądowisku zapasowym blisko Brześcia –
w Łyszczycach. Stała ona dosłownie na sąsiednim polu koło Małych
Zwód, gdzie bazował 74. SzAP. Dodatkowo klucz kapitana Możajewa
umieszczono w zasadzce około 4–5 kilometrów na północ od Brześcia
(Ogrodniki, Strzygowo i Imienin). Pułk miał oprócz myśliwców I-153
Czajka z silnikami M-63 wyprodukowanymi w 1940 roku także
najnowsze myśliwce Jak-1. Jeśli idzie o te ostatnie, to dostarczono
ich 20 egzemplarzy, z których do niedzieli oblatano tylko trzy. Pilotaż
nowych myśliwców nie został jeszcze opanowany przez lotników.
Tylko dowódca pułku Surin wykonał jeden lot demonstracyjny
poprzedniego dnia.
Alarm bojowy wprowadzono w jednostce cztery godziny przed
uderzeniem Niemców, o północy. Zarządził go sam Surin. Cały
personel pośpiesznie zajął się jego wykonywaniem. Po paru
godzinach oczekiwania, kiedy nic się nie działo, personel i lotnicy
zaczęli się stopniowo rozchodzić. Dopiero wtedy zaczął się atak
wroga. Około godziny 4.00 rano odebrano informację o ataku
artyleryjskim i lotniczym na twierdzę Brześć. Piloci dostali w tej
sytuacji rozkaz bojowy, aby osłonić z powietrza podchodzące
w kierunku granicy państwowej oddziały Armii Czerwonej oraz
miasta Brześć i Kobryń.

145
Do walki nie wzbił się od razu cały pułk. Lotnisko nie było
wprawdzie bombardowane w pierwszych minutach wojny przez
bombowce „Ju 88”, które operowały nad innymi celami, lecz zostało
zaatakowane przez niszczyciele Me 110 z SKG 210. Samoloty te
często mylono ze sobą.
Rankiem doszło do pierwszych walk powietrznych z myśliwcami
niemieckimi. Nad Kobryniem nastąpiło starcie myśliwców I-153
Czajka z Me 109 F. Łącznie piloci dwóch pułków niemieckich zgłosili
od godziny 3.40 do 7.30 zestrzelenie 16–18 I-153, do tego dochodziły
jeszcze minimum ich 1–2 dalsze zwycięstwa nad Czajkami ze 129.
IAP.
W powietrze przeciwko napastnikom poderwano niecały 123.
Pułk, lecz wysłano pojedyncze klucze lub eskadry, którymi dowodzili
piloci: Surin, Żidow, Aleksjejew i Sawczenko. O godzinie 4.37 czasu
moskiewskiego przeciwko samolotom wroga lecącym na Kobryń
wystartowali piloci z 1. i 2. Eskadry. Między godziną 4.30 a 5.20
rano wylecieli oni w celu przechwytywania samolotów wroga nad
Kuplinem, Brześciem i Kobryniem. Lotnicy prawie na okrągło
startowali do zadań, tuż po uzupełnieniu paliwa i załadowaniu
nowych taśm z amunicją. Do godziny 13.00 wykonali dziesiątki lotów
patrolowych i bojowych, tocząc walki powietrzne i zgłaszając wiele
sukcesów.
O godzinie 5.30 wysłano całą eskadrę na przechwycenie 15
samolotów „Heinkel He 111” lecących w eskorcie 3 Me 109. Walkę
stoczono nad lotniskiem Kuplin, gdzie stały samoloty 33. IAP.
Rosjanie zgłosili zestrzelenie dwóch bombowców „He 111”.
Pozostałym załogom udało się zrzucić bomby na skraju lotniska,
a kilka z nich spadło wprost na plac budowy na lotnisku. Inne
wybuchły blisko stojących na lotnisku maszyn wzniecając pożary
samolotów MiG-1, I-16, UTI-4 oraz UT-1. Zniszczone maszyny
należały do 33. IAP. Nie był to koniec ataku na to miejsce. Po trzech

146
kolejnych uderzeniach, według sprawozdań sowieckich, zniszczeniu
miała ulec więcej niż połowa samolotów 33. IAP.
Rankiem kapitan Możajew i lejtnanci Żidow, Riabcow oraz
Nazarow ze 123. IAP stoczyli walkę z ośmioma Me 109. Rosjanie
zgłosili zwycięstwa nad 3 Me 109 przy stracie jednego własnego
samolotu na skutek wykonania taranu powietrznego przez Petra S.
Riabcowa, któremu zabrakło amunicji.
Między godziną 8.40 a 9.00 rano nad Imieninem niespodziewanie
pojawiła się grupa dziewięciu Me 109, których piloci bardzo obniżyli
wysokość lotu, a następnie nieprzerwanie atakowali stojące na ziemi
samoloty. Atak ten nie spotkał się z żadnym przeciwdziałaniem
myśliwców sowieckich. Rosjanie nie zdążyli wystartować, nie zostali
bowiem uprzedzeni o zbliżaniu się wroga przez sieć posterunków
obserwacyjno-meldunkowych. Podczas tych szturmów spłonęło lub
odniosło uszkodzenia 21 I-16 oraz pięć I-153[127]. W dzienniku
sztabu dywizji przy podawaniu typów samolotów błędnie je zapisano,
123. IAP nie był bowiem uzbrojony w I-16, lecz w myśliwce Jak-1
(podobnie jak I-153) i prawdopodobnie o ten drugi typ tu chodzi.
O godzinie 10.00 kolejna formacja myśliwców 123. IAP wyleciała
na spotkanie bombowców „He 111”. Podczas tej walki powietrznej
piloci zgłosili zestrzelenie czterech samolotów: trzech „He 111” oraz
jednego rozpoznawczego. Przez pierwszą połowę dnia lotnicy
sowieccy intensywnie startowali mimo ciągłej groźby nowych
uderzeń powietrznych na ich lotnisko.
O dużej intensywności lotów świadczy postawa dowódcy 1.
Eskadry lejtnanta Gieorgija N. Żidowa, który pierwszego dnia wojny
według zapisów z książki jego lotów miał 12 wylotów i stoczył osiem
walk powietrznych. W październiku 1941 roku przedstawiono
wniosek o nadanie mu Orderu Czerwonego Sztandaru po raz
pierwszy. W sporządzonym dokumencie wyliczono jego wojenne
zasługi: Za okres 22.6.41 do 22.10.41 roku lejtnant Gieorgij
Nikanorowicz Żidow w walkach powietrznych z niemieckim

147
faszyzmem broniąc Socjalistycznej Ojczyzny przy pierwszym nalocie
faszystowskich band na świętą sowiecką ziemię 22.6.41 o 4.30
w rejonie Brześcia (kluczem) zestrzelił wspólnie 2 Ju-88 i 2 Me-109.
Przy drugim wylocie w parze z kapitanem Możajewem w rejonie
Żabinki zestrzelili 2 Me-109. W trzecim wylocie w rejonie Brześcia
zestrzelili 2 Ju-88 i jeden He-112[128].
W następnych czterech dniach wojny Żidow latał równie
intensywnie: 23 czerwca dokonał 9 wylotów i stoczył 3 walki
powietrzne; 24 czerwca – miał 19 wylotów i 4 walki powietrzne, a 25
czerwca przeprowadził 12 wylotów, staczając 4 walki powietrzne.
Łącznie wykonał on przez pierwsze cztery dni wojny 51 wylotów
(w tym jeden nocą). Spędził w powietrzu 52 godziny i 41 minut oraz
uczestniczył w 19 walkach powietrznych. Obok Żidowa podobnie
intensywną pracą wyróżniło się kilku kolejnych lotników, których
także odznaczono za zasługi. Zwycięstwa powietrzne zapisano m.in.
na konto starszego politruka Sirotina – 5, lejtnanta Sachno – 3,
zastępcy dowódcy pułku kapitan N.P. Możajewa – 2, dowódcy
eskadry kapitana M.F. Sawczenki – 9.
Sam dowódca pułku Surin zgłosił trzy zwycięstwa i uczestniczył
w czterech bojach pilotując I-153. Poległ w ostatnim czwartym
wylocie w kabinie swojej maszyny. Oprócz Surina kilka godzin
wcześniej zginął pierwszy lotnik ze składu 123. IAP. O godzinie 4.30
podczas nalotu niemieckiego na lądowisko Łyszczyce w obwodzie
brzeskim do walki wystartował lejtnant Wasilij Trofimowicz Szulik.
Ruszył na odsiecz dowódcy klucza, który nawiązał walkę z dwoma
„Heinklami”. Załogi niemieckie, kiedy zobaczyły drugi myśliwiec,
uchyliły się od boju. Szulik wkrótce dostrzegł nowe samoloty wroga
(12 Me 110), których załogi leciały atakować lotnisko 74. SzAP. Nie
zważając na przewagę liczebną wroga Szulik samotnie je zaatakował.
Po jego seriach formacja miała pójść w rozsypkę. Niemcy jednak
żadnych strat nie ponieśli i szybko się otrząsnęli. Jeden z nich trafił

148
i zranił Szulika, w następstwie czego jego samolot został zestrzelony,
a on sam poległ.
Lotnisko w Imieninie między godziną 4.00 a 15.00 było pięć razy
atakowane przez wroga. O godzinie 13.00 sztab 123. IAP wydał
rozkaz, aby sprawne samoloty przeleciały do Kobrynia, a następnie do
Pińska. Polecenie to sprawnie wykonano. Na nowe miejsce postoju
dotarło 18 samolotów I-153 Czajka. Według innych danych miało
to być tylko 12 samolotów, a w dzienniku bojowym sztabu 10. SAD
wymieniono 13 sprawnych myśliwców. Do tego 2 I-153 wylądowały
w Żabczycach, gdzie było jeszcze 10 SB ukrytych w lesie. Resztę
samolotów bojowych porzucono, w tym wszystkie Jaki. Na tych
ostatnich miał zostać wykonany tylko jeden lot na rozpoznanie,
przeprowadzony przez dowódcę pułku. Po dotarciu do Pińska lotnicy
pozostali tam do końca następnego dnia. Ocalał w dokumentacji pułku
meldunek kapitana Sawczenki:

Do dowódcy Wojsk Lotniczych ZSOW 23.6.41 r.


Sztab 10. SAD ewakuował się nie wiadomo dokąd. Siedzę
w Pińsku, dowodzę grupą zbiorczych myśliwców. Surin zabity.
Wczoraj, 26.6.41 r., przeprowadziłem osiem walk powietrznych,
zestrzeliłem 7 bombowców, 3 Me-109 i 1 rozpoznawczy. Sam
uczestniczyłem w walkach nad Pińskiem, zestrzeliłem 2 samoloty
wroga, ja sam cały. Dziś grupa wykonała 3 loty bojowe, czekam
rozkazów, jak działać dalej. Za dowódcę 123. IAP kapitan
Sawczenko[129]. Pilot ten miał następnie, według wspomnień
dowódcy dywizji Biełowa, zginąć w Pińsku.
Podczas lotów z Pińska piloci zestrzelili jeszcze trzy bombowce
Ju 88, przy czym dwa zapisano kapitanowi Sawczence, a jeden
starszemu politrukowi Sirotinowi. Jeszcze przed wieczorem 23
czerwca dostali oni rozkaz wycofania się z Pińska aż do Bobrujska.
Polecenie wykonali tego samego dnia. Do Bobrujska przeleciało

149
przynajmniej 9 I-153 Czajka. Pozostały one tam przez parę dni
i włączono je do obrony powietrznej tego lotniska. 25 czerwca jeden
z pilotów zgłosił zestrzelenie o godzinie 15.00 w walce powietrznej
samolotu rozpoznawczego „Ju 88”. Następnego dnia ponownie doszło
do walki powietrznej, tym razem z dwoma Ju 88, które nadleciały
o godzinie 7.00, aby obrzucić bombami lotnisko. Po pościgu
zestrzelono je koło Słucka. Ze względu na groźbę zajęcia przez
Niemców lotniska, którzy rozpoczęli 28 czerwca forsować rzekę
Berezynę około 20 kilometrów na południe od Bobrujska, zarządzono
jego ewakuację[130]. Piloci przelecieli na lotnisko w głębi kraju.
Ostatnie sprawne myśliwce przekazano 160. IAP.
Po opuszczeniu Imienina lotnisko to było jeszcze dwa razy
atakowane. Silne uderzenie wykonało o godzinie 13.55–14.42 9 „He
111” lecących w eskorcie 12 Me. Miał wówczas zostać zniszczony
praktycznie cały pozostawiony sprzęt lotniczy 123. IAP. Potem
ostrzelały je jeszcze myśliwce po godzinie 16.00.
Później w ogólnych sprawozdaniach sztabu frontu podano, że
podczas pierwszego dnia walk piloci 123. IAP zgłosili zestrzelenie
30 samolotów niemiec-kich. Liczba ta jest jednak mocno zawyżona,
bliższa prawdy jest bowiem liczba zawarta w meldunku kapitana
Sawczenki – 11 zestrzeleń. Rosjanie zadali wrogowi wymierne straty,
były jednak one wyraźnie niższe. Mogli oni zniszczyć co najwyżej
5–6 samolotów wroga: Me 109, Me 110 oraz bombowce. Nad
Pińskiem kapitan Sawczenko zgłosił jeszcze dwa zestrzelenia.
Niemcy z 2./SKG 210 utracili podczas walki powietrznej
Messerschmitta Me 110 E-2 (S9+GK lub CK, W Nr 3796). Jego
załoga musiała przymusowo lądować w odległości 15 kilometrów na
zachód od Pińska. Ranni lotnicy Klassen i Sztadler wrócili do
jednostki. Drugi Me 110 (W Nr 3794) ze Stab I/ SKG 210 wrócił
z uszkodzeniem 30 proc. Wśród zniszczonych samolotów były także
Me 109 F-1 z 8./JG 51 (W Nr 6635), który przymusowo lądował koło
Brześcia, oraz Ju 87 B-1 z 2./StG 77, którego dwuosobowa załoga

150
poległa (S2+LK, W Nr 5525), zestrzelona w walce. Nad Pińskiem
odniósł również uszkodzenia Ju 88 z I/KG 3, którego załoga lądowała
przymusowo na własnym terytorium.
Straty bojowe pułku wyniosły do południa 22 czerwca minimum
11 samolotów zestrzelonych oraz zniszczonych oraz 18 kolejnych
uszkodzonych. W walce poległo ośmiu pilotów. Pozostali – o których
podano, że zaginęli w boju – potem wrócili do jednostki. Do tego
dochodziły wszystkie utracone Jaki oraz samoloty szkolne
i łącznikowe. Część uszkodzonych samolotów dzięki pracom
remontowym, które wykonywano pod ostrzałem samolotów wroga,
ponownie wprowadzono do walki. Straty w powietrzu poniesiono
głównie podczas dwóch dużych walk stoczonych po godzinie 4.30
oraz po 8.00 rano czasu moskiewskiego.
Po nalocie bombowym na Imienin o godzinie 13.55–14.42 oraz po
otrzymaniu sprawozdania napisanego przez pułkownika Fiedulajewa
po jego wydostaniu się z Kuplina dowódca 10. SAD Biełow wydał
rozkaz przebazowania całego lotniczo-technicznego składu pułków,
który nie miał sprzętu, aż do Żabczyc. Na barki dowódców batalionów
obsługi lotniska złożył obowiązek dopilnowania ewakuacji rodzin
oficerów jednostek, mieli oni także zabrać ze sobą, w miarę
możliwości, cenne wyposażenie lotnicze. Natomiast reszta sprzętu
miała ulec zniszczeniu w przypadku zagrożenia lotniska przez siły
wroga. Podstawowy skład żołnierzy BAO miał się także wycofać
do Pińska. Na lotniskach pozostawiono małe zespoły obsługi, które
miały je opuścić jako ostatnie. W związku z tym rozkazem do Kuplina
poleciał kapitan Pańkow na samolocie UT-1, który przekazał go
dowódcom 33. IAP oraz 197. i 672. BAO.
Niemcy toczący dwa duże boje nad Kobryniem i nad Imieninem
należeli do pułku JG 51 oraz do JG 53. Do pierwszej walki doszło
według ich meldunków o godzinie 3.40–3.47 czasu berlińskiego
(godzina później czasu moskiewskiego). Zgłosili wtedy zestrzelenie

151
czterech I-153. Faktycznie podczas tego starcia udało im się zestrzelić
dowódcę eskadry Kotlińskiego oraz paru innych lotników.
Podczas drugiej walki piloci IV/JG 51 zgłosili pięć zwycięstw
(godzina 7.05–7.12) na zachód od Kobrynia. Oprócz nich w tym
drugim boju uczestniczyły jeszcze myśliwce z I/JG 53 oraz ze Sztab/
JG 53. Ci ostatni piloci zgłosili na północny zachód od Kobrynia
o godzinie 7.17–7.28 kolejne zestrzelone 3 I-153. Istnieje opis tej
drugiej walki sporządzony przez Leutnanta Franza Schiessa z roju
Stab/JG 53: Po zatankowaniu i uzupełnieniu amunicji w naszych
maszynach poszliśmy po raz kolejny do akcji. Pilotuję maszynę
rezerwową, przelatuję nad płonącym Brześciem w kierunku Kobrynia.
Tam kilka rosyjskich myśliwców nawiązuje z nami walkę. To były
Curtissy, niewielkie dwupłatowce z chowanym podwoziem i potężnym
gwiazdowym silnikiem. Już na wstępie Kommodore (dowódca pułku
– M.W.) posłał w dół jednego z nich w płomieniach, nieprzyjaciel
kręcąc korkociąg rozbił się o ziemię. Następnie przymierzył się do
drugiego, ostrzelał go, jednak Rosjanin wykonał unik i próbował
umknąć lotem koszącym. Kommodore pognał za nim, jego maszyna
była jednak zbyt szybka, przestrzelił nad wrogiem, co zmusiło go do
odbicia w górę. To było to, na co czekałem. Przydusiłem maszynę
w ślad za Ruskiem i w chwili, kiedy on chciał przeskoczyć nad
drzewami, znalazłem się za nim w odległości około 60 metrów. Pociski
z mojej broni pokładowej wchodziły w Curtissa aż do momentu,
w którym musiałem odbić w górę, aby uniknąć staranowania. Pode
mną już tylko widziałem płonące fragmenty konstrukcji, latające na
wszystkie strony, a następnie potężną eksplozję w miejscu, w którym
uderzył on w las. Dostałem go! Chciałem się napatrzeć, ale Rosjanie
nie dawali nam na to czasu. Oblt. Pufahl zestrzelił jeszcze jednego, tak
więc nasz rój wracał do domu z trzema zwycięstwami powietrznymi.
Nad naszym lotniskiem pokiwaliśmy energicznie skrzydłami,
a natychmiast po lądowaniu nasi mechanicy przybiegli do nas.

152
Oszaleli z radości, mimo wszystko to przecież także były ich
zestrzelenia[131].
Myśliwce ze Stab/JG 53 pojawiły się nad Imieninem ponownie
po godzinie 16.00 czasu berlińskiego. Dla Schiessa było to kolejne
zadanie: Podczas mojej trzeciej misji dostrzegłem trzy dwusilnikowe
maszyny nad Białą Podlaską ostrzeliwane ogniem art. plot.
Wykonałem zwrot w lewą stronę, aby ustawić się za jednym
wysuniętym daleko na prawej flance i otworzyłem ogień ze wszystkich
karabinów. Natychmiast posypały się kawałki z SB-3, a jego prawy
silnik zaczął płonąć. W ciągu kilku sekund samolot runął na ziemię
niczym kula ognia. Moje drugie zwycięstwo. Następnie polecieliśmy
nad Kobryń i ostrzelaliśmy lotnisko. Ostrzelałem Curtissa na ziemi
i podpaliłem go[132].
Mimo częstych wylotów lotników ze 123. IAP nie udało im się
uchronić sztabu 4. Armii w Kobryniu przed gradem niemieckich
bomb. Niewiele w sumie mogli uczynić, mimo że bardzo się starali.
Rosjanie nie mieli centralnego systemu zbierania informacji,
powiadamiania i dowodzenia obroną powietrzną w tym, a także
w innych rejonach. Całkowicie nie byli przygotowani do działań
obronnych. Piloci latali w te rejony, gdzie im kazano. Osłaniali
główne punkty koncentracji, sztab armii, a jak im dopisało szczęście,
to natknęli się w powietrzu na wroga, a jak nie, to wracali z pustymi
zbiornikami na lotnisko.
Ranny bombowy atak lotniczy zastał sztabowców 4. Armii
zgromadzonych na stanowisku dowodzenia przed godziną 5.00 rano.
Ładunki trafiły właśnie w budynki zajmowane przez sztab i centralę
telefoniczną. Po pierwszym uderzeniu dowódca Korobkow zarządził
natychmiastową ewakuację z miasta[133]. Zanim polecenie
wykonano, drugi atak spowodował poważne ofiary wśród personelu
sztabowego. Potem nastąpiły kolejne niszczące uderzenia na miasto.
W mieście uległo zniszczeniu wiele domów. Zginęło i odniosło rany
wielu oficerów sztabu oraz członków ich rodzin, a także wielu

153
czerwonoarmistów. Niemcom udało się podpalić składy paliwa oraz
amunicji w Kownie należące do dywizji lotniczej. W tej sytuacji sztab
4. Armii pośpiesznie opuścił Kobryń w niedzielę, a do ranka 24
czerwca wycofał się do Miłowidów, a potem jeszcze dalej. Podczas
tego odwrotu utracono łączność z wieloma jednostkami.
Uderzenia na miasto i lotnisko w Kobryniu wykonywały m.in.
załogi niszczycieli Me 110 z I/SKG 210. Akcje niszczycieli opisał
jeden z lotników, Schenk: Dzisiaj wykonaliśmy setki lotów bojowych.
Mjr W. Storp po ostatnim locie wywołał awanturę na ziemi, poszło
o to, że po jego sygnale do zbiórki większość nie zwróciła na niego
uwagi, piloci prowadzili własną wojnę. Niektóre załogi
przeprowadziły tego dnia do sześciu lotów bojowych, Eskadra
wykonała łącznie 13 operacji lotniczych atakując 14 lotnisk. Na ziemi
zniszczono 344 samoloty, 8 zestrzelono w powietrzu[134].
Oprócz lotników ze 123. IAP do walki od samego rana stanęli
lotnicy 33. IAP, którymi dowodził major N.I. Akulin. Stacjonowali
oni na lotnisku w Kuplinie, znajdującym się 4 kilometry od Prużany.
Ich jednostka miała być przezbrojona w nowe myśliwce Jak-1, które
jednak jeszcze nie dotarły. Zamiast tego otrzymali oni 2 samoloty
MiG-1 przekazane z 41. IAP z 9. SAD. Oprócz myśliwców
w Kuplinie (Prużanie) stacjonowała także część samolotów
szturmowych z 74. SzAP I-15bis. Skład główny tego pułku przeleciał
wcześniej do Małych Zwód. Drugi pułk myśliwski nie odniósł tylu
sukcesów co poprzedni, mimo że bardzo wcześnie ogłoszono w nim
alarm bojowy. Jego ogłoszenie przyspieszyło według wspomnień A.I.
Ławiejkina niespodziewane pojawienie się około godzinie 2.00 rano
(prawdopodobnie zbyt wczesna godzina, raczej było to po 4.00 –
uwaga M.W.) rozpoznawczego Me 110. Jego tylny strzelec miał przy
tym ostrzelać stojące na miejscach postojowych myśliwce. Po
pierwszym ataku wysłano w powietrze klucz dyżurny, który
patrolował okolice. Kiedy lotnikom kończyło się paliwo, na zmianę
poderwano całą eskadrę prowadzoną przez starszego lejtnanta I.M.

154
Njunina. Podczas patrolu lotnicy natknęli się na formację 18
bombowców Heinkel He 111, którą zaatakowali. W trakcie walki
lejtnantowi S.M. Gudiomowi pilotującemu I-153 Czajka udało się
trafić bombowiec, a kiedy atakował drugi cel, jego strzelcy otworzyli
celny ogień zaporowy, który okazał się na tyle skuteczny, że został
trafiony silnik i zbiorniki paliwa w rosyjskim samolocie. Myśliwiec
Gudiomowa zaczął się palić. Pilot w takiej sytuacji postanowił
staranować wroga. Zginął w wyniku tej kolizji. Zapisano mu
zestrzelenie 2 „He 111”. Dodatkowo po jednym bombowcu zestrzelili
także I.M. Njunin i młodszy lejtnant A.F. Timoszenko.
W godzinach rannych nad tym obszarem zaczęły pojawiać się
większe formacje wroga. Nadciągnęła druga fala bombowców He
111, która leciała w osłonie myśliwców; były to 22 He 111 z III/KG
53 oraz 7 Me 109 z 2./JG 51. Rosjanie odnotowali, że atakująca ich
lotnisko formacja liczyła 18 He 111 oraz 3 Me 109. Niemcy rozpoczęli
uderzenie o godzinie 5.55 lub 6.17 i ich atak miał trwać do godziny
6.55. Na spotkanie z nimi poderwano kolejną dyżurną eskadrę, której
lotnicy stoczyli walkę nad Kuplinem i północną częścią Prużany.
W boju wyróżnili się kapitanowie Pankow, Kopytni i Fiedotow oraz
pilot I.P. Ławiejkin. Po pierwszym nalocie straty pułku na ziemi
okazały się minimalne: po jednym I-16 oraz MiG-1, a oprócz tego
samoloty szkolne 1 UTI-4 i 1 UT-1. Dodatkowo uszkodzono 1 MiG-1
oraz 1 U-2. Większe były straty osobowe, poległo siedmiu ludzi
(w tym jeden pilot), a sześciu odniosło rany[135].
Nie był to jednak koniec uderzeń wroga. Lotnisko było jeszcze
cztery razy atakowane w ciągu dnia. Podczas drugiego nalotu
przeprowadzonego około godziny 8.50 (według Rosjan, a według
Niemców o 9.15) Niemcy pozostawali nad lotniskiem około 20 minut
bombardując, a potem jak na poligonie dokładnie ostrzeliwując
statyczne cele oraz niszcząc urządzenia lotniskowe. Cały atak miał
trwać aż 40 minut, co wydaje się zbyt długim okresem. Okazał się
on bardzo udany. Na ziemi podpalono i zniszczono 10 I-16 i 2 I-153,

155
a uszkodzenia odniosło kolejnych 11 I-16 i 3 I-153. Tym razem nie
było strat w ludziach. W pułku pozostały tylko 3 nieuszkodzone I-16,
1 U-2 oraz 1 UT-1[136]. Sukces ten był w dużym stopniu możliwy
dzięki temu, że kiedy rozpoczął się atak, część samolotów uzupełniała
paliwo po powrocie z akcji i nie mogła ponownie wystartować.
Jednym z pilotów, który uczestniczył w tym ataku, był Leutnant
Kaufman z 3./SKG 210. Niemcom udało się wówczas odnieść spory
sukces, zgłosili bowiem zniszczenie na ziemi 27 myśliwców oraz
7 samolotów szkolnych[137]. Zwycięstwa naziemne Niemców
w Prużanie zostały znacznie zawyżone, a z licznych zdjęć wkrótce
wykonanych przez nich na tym lotnisku widać wyraźnie, że wiele
myśliwców I-16 było nieuszkodzonych lub tylko uszkodzonych
w małym stopniu. Podobnie było z samolotami szturmowymi I-153
czy I-15bis.
Następnego dnia do sztabu Flotylli Pińskiej dotarła informacja
o wysadzeniu desantu powietrznego koło lotniska Żabczyce –
prawdopodobnie chodziło o załogę zestrzelonego samolotu, która
skakała na spadochronach. Wysłano tam kompanię piechoty morskiej,
aby zlikwidować zagrożenie. Natrafiła ona tylko na resztki
zestrzelonego samolotu.
O godzinie 9.50 dowódca dywizji Biełow wysłał do dowódcy
Lotnictwa Frontu Zachodniego następujący szyfrogram:
Nieprzerwanie bombardują: Imienin, Strzygowo, Prużana, Małe
Zwody. Straty sprzętu: część Akulina (33. IAP) – 50 proc., Wasiliewa
(74. SzAP) – 100 proc. Surin sam zginął, 123. IAP poniósł duże
straty. Postanowiłem: samoloty z Prużany i Imienina przebazować do
Pińska. Proszę potwierdzić[138]. W południe odebrano szyfrogram ze
sztabu lotnictwa Frontu Zachodniego: Zatwierdzam przebazowanie do
Pińska. Więcej inicjatywy, manewrować lotniskami. Tajurski (zastępca
dowódcy Wojsk Lotniczych ZSOW)[139].
Pułkownik Fiedulajew wrócił z Prużany o godzinie 9.50.
Następnie już ze sztabu pułku w Imieninie wysłał meldunek do sztabu

156
dywizji: 33. IAP był trzykrotnie atakowany przez lotnictwo wroga,
75 proc. sprzętu zniszczono. Sposób działania Niemców: rozpoznanie,
bombardowanie pod osłoną myśliwców. Trzeci nalot wykonały
bombowce nurkujące. Sprzęt majora Wasiliewa (74. SzAP) w całości
wyprowadzony z operacji. Część Surina walczy. Imienin był dwa razy
bombardowany. Na podstawie dotychczasowych operacji lotnictwa
wroga przeciwko lotnisku Kuplin należy spodziewać się nalotów
bombowców nurkujących[140].
W związku z powtarzającymi się nalotami na lotniska dywizji
Biełow wydał około godziny 9.50 następny rozkaz: Cały sprawny
sprzęt 123. i 33. IAP wyprowadzić spod uderzeń do Pińska. Plecenie
przekazano zastępcy dowódcy 123. IAP do spraw politycznych
batalionowemu komisarzowi Goldfeldowi. Fiedulajew po odebraniu
tego rozkazu dostarczył go samolotem U-2 do 33. IAP w Prużanie.
O godzinie 10.00 dowódca dywizji pułkownik Biełow rozkazał także
personelowi 33. IAP, aby zebrał się on na lotnisku w Pińsku, gdzie
miał czekać na dalsze dyspozycje. W tej sytuacji personel pułku
rozpoczął pośpieszne przebazowanie, podczas którego zostawiono na
lotnisku sporą część nieuszkodzonych samolotów i innego sprzętu (co
widać na wielu niemieckich zdjęciach). W ciągu połowy dnia walki
lotnikom 33. IAP udało się zestrzelić cztery samoloty wroga. Ich
opustoszałe lotnisko zajęły w niedzielę 22 czerwca czołowe oddziały
niemieckiej 18. Dywizji Pancernej z grupy Guderiana.
Po godzinie 21.00 nad porzucone pospiesznie lotnisko nadleciała
dziewiątka pilotów Me 109 z 4./JG 51 prowadzona przez
Oberleutnanta E. Hochagena i ostrzelała je. Lotnicy niemieccy
zgłosili zniszczenie na ziemi m.in. 17 samolotów wroga[141].
Niedługo po nich pojawiły się dwie grupy niszczycieli z SKG 210,
które wykonały podobne ataki.
Wieczorem doszło do poważnej dezorganizacji dowodzenia
wojskami 4. Armii, która dotknęła także sztab 10. SAD. Dowódcy
tego ostatniego związku mieli się podobno wycofać do Pińska (około

157
160 kilometrów na wschód od Brześcia). Przełożeni utracili jednak
kontrolę nad własnymi jednostkami lotniczymi już wieczorem
w niedzielę. W tej sytuacji pułki lotnicze zostawiono własnemu
losowi.
Bardzo krótko walczyli lotnicy 74. SzAP majora Wasiliewa. Pułk
stacjonował na lotnisku polowym leżącym około 14 kilometrów od
granicy (część samolotów znajdowała się w Prużanie). Gotowość
bojową jednostki zapewniali czerwonoarmiści z pododdziałów 45.
Bazy Lotniczej. Oprócz pułku dodatkowo bazowała tam jeszcze
eskadra korpuśna 26. Korpusu Strzeleckiego z około 10–12
samolotami, a na sąsiednim polu cała eskadra I-153 kapitana
Sawczenki (Brześć Łyszczyce). Sztab pułku nie odebrał sygnału
o alarmie bojowym. W związku z tym Biełow wysłał do 74. SzAP
pułkownika Bondarienkę, który poleciał tam na samolocie U-2, aby
zarządzić alarm bojowy. Po przybyciu na miejsce miał dalej działać
zgodnie z własną oceną sytuacji. Dostał prawo wycofania jednostki na
lotnisko w Strzygowie.
Bondarienko wylądował na miejscu około godziny 4.00 rano czasu
moskiewskiego i w pułku ogłosił alarm bojowy o godzinie 4.10.
Jednostka miała około godziny na przygotowanie się do odparcia
ataku. Sprzętu lotniczego skupiono w tym miejscu na tyle dużo, że
nie mogło to ujść uwagi niemieckiego zwiadu powietrznego. Już
o godzinie 5.17 czasu moskiewskiego (godzina 4.17 czasu
niemieckiego) zaatakowały to lotnisko niszczyciele Messerschmitt
Me 110 z 1./SKG 210. Doprowadziły one do powstania poważnych,
ale niecałkowitych strat na ziemi. Po pierwszym nalocie zniszczeniu
i uszkodzeniu miało ulec 18 I-15 bis oraz 3 Ił-2.
Podczas ataku poderwały się stojące na sąsiednim polu dwa I-153
z klucza dyżurnego eskadry kapitana Sawczenki ze 123. IAP, który
ustawiono dla przechwytywania intruzów naruszających granice.
Jeden samolot uległ zniszczeniu na skutek wybuchu bomby, a pilot
drugiego, młodszy lejtnant Mamlin, uchylił się od walki, a następnie

158
lądował „na brzuchu” w okolicach Słonimia po wyczerpaniu się mu
paliwa. Podczas boju powietrznego doszło do walki powietrznej.
Feldfebel Otto Rückert zestrzelił pierwszy myśliwiec wroga około
godziny 4.15 rano czasu berlińskiego. Lotnicy 1./SKG 210, których
prowadził Oberleutnant Wolfgang Schenk, otworzyli swoje konto
zwycięstw na froncie wschodnim. Po powrocie przywieźli
entuzjastyczne opowieści o odniesionych sukcesach. Atakowane
przez nich lotnisko, nazwane Kustysze, ostrzelali i zbombardowali
z małej wysokości. Nadlatywali nad nie kilka razy. W wyniku
zaskakującego uderzenia zgłosili zniszczenie 50 samolotów na ziemi
oraz jednego zestrzelonego w powietrzu[142].
Pułk szturmowy szykowano do przezbrojenia w najnowsze
samoloty szturmowe Ił-2. W związku z tym już na przełomie maja
i czerwca 1941 roku 74. SzAP zaczął oddawać stare samoloty I-15bis
do nowo formowanego 215. SzAP. Zdążono przekazać dwie partie
samolotów. Część lotników wysłano na kurs dowódców kluczy
organizowany w Prużanie przez 10. SAD, gdzie polecieli swoimi
samolotami. W takiej sytuacji na lotnisku polowym nie było już zbyt
wielu samolotów bojowych. Jednostka zdążyła jeszcze przed 22
czerwca odebrać trzy Iljuszyny Ił-2, cztery kolejne czekały na odbiór
w Bobrujsku. Jeden zatrzymano dla 11. SAD; prawdopodobnie miano
go skierować do formowanego 190. SzAP. W Małych Zwodach
mogło być rankiem 22 czerwca przynajmniej 21 samolotów bojowych
(15–18 I-15 bis i 3 Ił-2) oraz kilka samolotów szkolnych,
łącznikowych.
Oprócz 74. SzAP straty poniosła także eskadra korpuśna, stojąca
po sąsiedzku na tym samym lotnisku, której sprzęt miał ulec
całkowitemu zniszczeniu. Po pierwszym uderzeniu Niemców
personel pułku z niewiadomych powodów porzucił swoje samoloty
(uszkodzone i sprawne), zabrał tajne dokumenty, sztandar i pod
dowództwem szefa sztabu majora Miszczenki wycofał się pieszo na
wschód[143].

159
W związku z niemożnością nawiązania łączności z 74. SzAP
samolotem dowódcy dywizji U-2 poleciał do tej jednostki o godzinie
7.00 kapitan Miedwiediew. Wiózł kolejny rozkaz, aby: Pułk przeleciał
natychmiast na lotnisko Strzygowo. Szybko powrócił o godzinie 9.50
do sztabu dywizji, przywożąc hiobową wieść, że cały sprzęt 74. SzAP
uległ zniszczeniu lub uszkodzeniu oraz że nie zastał na lotnisku
nikogo z personelu pułku.
Nieco dłużej walczyły załogi 39. SBAP majora Zacharyczewa. Co
więcej, był to jedyny pułk bombowy lotnictwa trzech przygranicznych
armii Frontu Zachodniego, który wykonał poranny, skuteczny atak
bombowy na wroga. Jego lotnisko polowe w Żabczycach koło Pińska
nie zostało zaatakowane wczesnym rankiem. W celu uzyskania
wiadomości o sytuacji nad granicą pułkownik Biełow, dowódca 10.
SAD, wysłał o godzinie 5.50 rano na rekonesans załogę SB kapitana
Szczerbakowa z klucza dowództwa dywizji. Lotnicy zameldowali mu
po powrocie o forsowaniu przez wojska niemieckie Bugu na południe
od Brześcia. Dane uzyskane z lotu zwiadowczego zostały dostarczone
wraz z rozkazem pułkownika Biełowa na lotnisko w Żabczycach
o godzinie 6.45. Dowódca 39. SABP miał: Zbombardować wojska
wroga w rejonie przepraw.
Załogi bombowców czekały już w gotowości do akcji. Po 15
minutach, o godzinie 7.00 rano, poderwała się w powietrze pierwsza
dziewiątka. Biełow miał zamiar przydzielić myśliwce z 33. IAP do
ich osłony, ale nie nawiązał łączności z pułkiem. Potem wzbiła się
w powietrze jeszcze ósemka kolejnych. Bombowce (razem 17 SB)
leciały bez eskorty, a jedną z formacji prowadził kapitan
Szczerbakow. W powietrze zdążyły się wznieść tylko dwie eskadry,
natomiast start kolejnych został przerwany na skutek ataku dziewięciu
„Ju 88” o godzinie 7.45. Główną ofiarą pierwszego uderzenia
Niemców padły bombowce Petlakowa Pe-2, które pułk otrzymał
miesiąc wcześniej. Samoloty po złożeniu przez techników
fabrycznych stały na lotnisku i nie były jeszcze wprowadzone do

160
eksploatacji. Świadczy o tym choćby to, że nie wlano paliwa do ich
zbiorników ani oleju do silników. Lotnicy nie zostali jeszcze
przeszkoleni w ich obsłudze, czekali na swoją kolej. To na te nowe
maszyny spadł główny impet pierwszego bombardowania.
Powstawały w nich dziury, odlatywały różne fragmenty, ale żaden
z Pe-2 nie zapalił się. Nie uległy zagładzie bombowce SB stojące
w innym miejscu. Po odlocie samolotów wroga obsługa wykorzystała
zniszczone i uszkodzone Pe-2, łatając je prowizorycznie, a potem
wystawiając na lotnisku jako „makiety”, przeciw którym miały się
kierować nowe ataki.
Pierwsze uderzenie przeciwko Żabczycom wykonała m.in. załoga
Leutnanta Ernesta-Wilhelma Ihringa na Junkersie Ju 88 A-5 z 3./KG
3. Dokonała ona sześciu zejść na niskim pułapie, bombardując
i ostrzeliwując stojące w dole cele. Niemcy zgłosili po powrocie
zniszczenie na ziemi „60” samolotów wroga. Zanim jednak o tym
zameldowali, podczas ich przelotu nad Pińskiem sami zostali celnie
ostrzelani przez sowiecką artylerię plot. i w wyniku tego ostrzału
zestrzeleni[144]. Dołączyli do swojej jednostki po kilku godzinach.
Natomiast wysłane rano załogi bombowych SB uderzyły na
niemieckie przeprawy na północ od Brześcia, w rejonie Mielnika
i Janowa Podlaskiego. Nawigatorzy musieli pomylić kierunki,
niemniej celów do ataków było w tym rejonie dość. Bomby poleciały
na forsujących rzekę Niemców. Obserwatorzy odnotowali celne
trafienia, miano zniszczyć kilka czołgów wroga oraz zabić i ranić
wielu żołnierzy. Następnie wszystkie załogi przez nikogo nie
niepokojone wylądowały w Bobrujsku, nie ponosząc żadnych
strat[145].
Same Żabczyce zostały zaatakowane po raz drugi o godzinie 9.15.
Nalot wykonało wtedy według Rosjan 30 „Do-17”, faktycznie były
to niszczyciele Messerschmitt Me 110 z I/SKG 210, które dokonały
nowej fali zniszczeń[146]. Sztab pułku bombowego dostał rozkaz
opuszczenia Żabczyc i przelecenia na lotnisko zlokalizowane głębiej.

161
Wtedy jego samoloty po kolejnych atakach powietrznych już nie
nadawały się do lotów, może część z nich jeszcze tak, ale nawet i te
sprawne zostawiono w ferworze odwrotu. Ocalałe bombowce, które
trafiły do Baranowicz, uczestniczyły w atakach lotniczych następnego
dnia, wspierając kontruderzenie wojsk 4. Armii. Dopiero 25 czerwca
utracono ostatni sprawny bombowiec i cały pułk odesłano na
przeformowanie.
Podczas tych ataków oprócz zniszczonych i uszkodzonych
bombowców Pe-2 oraz SB poważne straty w sprzęcie poniosła także
eskadra rozpoznawczo--bombowa Flotylli Pińskiej (46. OAE PWF)
majora M. Krawczenki, stacjonująca po sąsiedzku. Jednostka ta była
w ciągu dnia atakowana czterokrotnie i utraciła do 50 proc. sprzętu.
Pierwsze uderzenie odnotowano o godzinie 8.00, drugie o 9.15 (kilka
Me 110), trzecie o 11.00 (wykonane przez dziewięć Ju 87 oraz trzy
Me 109) i ostatnie czwarte o 13.30. Po tych nalotach uszkodzono lub
zniszczono następujące samoloty: osiem Neman R-10, jeden UTI-4,
jeden UT-1, jeden R-5, ocalało osiem R-10, trzy U-2, jeden UT-1,
jeden UTI-4. Straty osobowe eskadry były minimalne: z obsługi
zginął jeden motorzysta oraz raniono trzech lub czterech
marynarzy[147]. Tego dnia nikt z dowództwa eskadry nie miał
zamiaru wycofywać ludzi i samolotów. Personel i sprzęt, które ocalały
po niedzielnym nalocie, w następnych dniach przebazowano do
Doroszewicz, a potem głębiej na tyły. W następstwie poniesionych
strat eskadrę wycofano ze składu Flotylli 12 lipca 1941 roku,
podporządkowując ją potem dowództwu Floty Czarnomorskiej.
W ciągu paru tygodni jej lotników przeszkolono na Iliuszynach Ił-2
i wprowadzono ponownie do walki jako samodzielną eskadrę
szturmową, która przeszła swój chrzest bojowy w sierpniu 1941 roku
w rejonie Odessy.
Podobnie jak to było w przypadku 9. SAD, także i na tym odcinku
frontu doszło w ciągu dnia do utraty łączności między sztabem 10.
SAD i podległymi pułkami. Na skutek tego powstały poważne straty

162
w jednostkach, które były spowodowane raczej paniką i chaotycznym
dowodzeniem w części jednostek (np. 74. SzAP i 33. IAP), niż
stanowiły efekt „miażdżącego” ataku lotniczego wroga. Niemcy
ponawiali uderzenia w te same miejsca, stopniowo zwiększając
rozmiary strat jednostek lotniczych.
Sztab 10. SAD przeszedł z zapasowego na nowy punkt
dowodzenia o godzinie 19.00. Ulokowano go na styku dróg
Kobryń–Bereza Kartuska–Zaprudy– Prużana. Nawiązano także
łączność ze sztabem 4. Armii. O godzinie 20.50 udało się odebrać
ze sztabu armii rozkaz bojowy nr 02 o następującej treści:
Współdziałanie z 14. Korpusem Zmechanizowanym, samolotami SB –
zniszczyć przeciwnika na wschodnim brzegu Bugu. Wykonanie tego
rozkazu w ówczesnej sytuacji tym, co jeszcze posiadano, było jednak
niemożliwe. Mimo to załogi bombowców przeprowadziły naloty
następnego dnia.
Po południu wszystkie sprawne samoloty 123. IAP (13 lub 18
I-153) przeleciały do Pińska i prowadziły dalej walki z nowego
lotniska. Natomiast 17 załóg bombowców SB z 39. SBAP, które po
rannym nalocie bombowym przybyły do Bobrujska, zostało z rozkazu
generała Połynina, dowódcy 13. BAD, podporządkowane jemu. Przed
godziną 17.00 personel lotniczo-techniczny 123. Pułku także dotarł na
samochodach do Pińska. Natomiast żołnierze 39. SBAP pozbawieni
sprzętu w celu wyjścia spod uderzeń powietrznych wroga zostali
dowiezieni samochodami na stację kolejową w Łunińcu. Pozostałe
części jednostek 10. Dywizji cofały się stopniowo na wschód przez
Pińsk, Słuck, Baranowicze i Bobrujsk.
Pierwszego dnia wojny pułki 10. SAD utraciły w walkach
powietrznych 23 samoloty, a kolejne 157 miało ulec zniszczeniu na
lotniskach. W ten sposób utracono 180 ze 231 posiadanych
samolotów (inne dane mówią o 248). Ogólne straty jednostki
wyniosły 75 proc. przedwojennego składu. Wielkość podanych strat
tej dywizji nie wydaje się realna, tak jak w przypadku pozostałych

163
nadgranicznych dywizji lotniczych. Dziś nie jest możliwe dokładne
poznanie faktycznej liczby sprzętu, który pułki z 10. SAD utraciły
w niedzielę. Tak samo nie można oddzielić samolotów utraconych
w wyniku działań wroga od tych, które najzwyczajniej porzucono
w chaosie panicznego odwrotu. Na pewno w niedzielę nie uległo
zniszczeniu „180” samolotów. Pewną ich część, nawet sprawną,
zostawiono na lotniskach, potem zdobyli je Niemcy, co widać na
różnych zdjęciach zajętych lotnisk.
W ciągu niedzieli piloci z 33. i 123. IAP zgłosili zestrzelenie
w walkach powietrznych 30–34 samolotów wroga. Jest to wielkość
podawana w późniejszych sprawozdaniach sztabu. Faktycznie zgłosili
wspólnie połowę tej liczby – 15 samolotów. Na skutek panicznego
odwrotu dowódcy kompanii łączności sztabu dywizji, starszego
lejtnanta Miedwiediewa, który uciekł na tyły razem z agregatami,
nie udało się nawiązać łączności radiowej między sztabem dywizji
i jednostkami skupionymi w Pińsku. Doszło do zerwania łączności
nie w wyniku działań wroga, ale na skutek tchórzostwa żołnierza
jednostki. W następnych dniach sztabowcy 10. Dywizji wykonali
bardzo odległe przebazowanie, docierając 24 czerwca do Homla, czyli
znaleźli się około 500 kilometrów na wschód od Brześcia[148].
Oddalili się więc bardzo daleko od linii frontu.
W ciągu pierwszych dwóch dni wojny tych, którzy się wycofali na
wschód, załadowano ostatecznie na wagony kolejowe i odesłano do
Homla oraz Zjabrowki. Jednak 26 czerwca kolejny rozkaz dowódcy
10. SAD, wydany zgodnie z decyzją dowództwa Wojsk Lotniczych
Frontu Zachodniego, zmienił kierunek ich jazdy. Personel załadowano
na drugi transport kolejowy i skierowano do Moskwy, Woroneża
i Sejmy po odbiór nowych samolotów. W następnych miesiącach
i latach 74. SzAP stał się pułkiem gwardyjskim (70. GIAP), 39. SBAP
przekształcono w pułk rozpoznawczy, a 33. i 123. IAP weszły w skład
pułków lotnictwa obrony powietrznej (PWO)[149].

164
Działania lotnictwa frontowego oraz dalekiego zasięgu. Na
lotniska, gdzie stały pułki lotnictwa frontowego oraz lotnictwa
dalekiego zasięgu rezerwy naczelnego dowództwa, rozlokowane
paręset kilometrów od granicy, praktycznie nie spadły niemieckie
bomby z wyjątkiem dwóch miejsc. Na zapleczu Frontu Zachodniego
znajdowały się silne formacje lotnicze: dwie dywizje bombowe (12.
i 13. BAD), jedna dywizja myśliwska (43. IAD PWO), a dalej za nimi
dwie dywizje bombowe 3. Korpusu Lotniczego Lotnictwa Dalekiego
Zasięgu. Oprócz nich formowały się jeszcze dwie kolejne dywizje
lotnicze (59. IAD oraz 60. SAD), przeznaczone dla tworzonej 13.
Armii. Kilkaset kilometrów od granicy wciąż stały nieruszone potężne
siły uderzeniowe z dobrym wyposażeniem.
W pierwszych godzinach wojny w sztabie dowództwa lotnictwa
Frontu Zachodniego generała Kopca wyczekiwano wyraźnych
dyspozycji z Moskwy, zezwalających na rozpoczęcie działań
bojowych. Wytyczne w tej sprawie przyszły dopiero po paru
godzinach, około godziny 7.30 rano, w postaci dyrektywy nr 2. Kiedy
odebrano tę dyrektywę ze sztabu dowództwa lotnictwa frontowego,
natychmiast przesłano ją wszystkim sztabom dywizji, w tym także
nadgranicznym, jednocześnie polecając otworzyć czerwone pakiety.
Kopiec rozkazał dowódcy 43. IAD Zacharowowi, który dysponował
około 240 najnowszymi wersjami I-16 oraz I-153, aby pułkami osłonił
Mińsk, Puchowicze (gdzie stały pułki spadochronowe 4. Korpusu
Powietrznodesantowego) oraz Baranowicze, gdzie ulokowano polowe
miejsce postoju dowództwa Frontu Zachodniego. Jego pułki
myśliwskie do godziny 12.00 w południe zaczęły przelatywać na
nowe miejsca, np. 162. IAP poleciał do Baranowicz, ale lotnicy ci nie
mieli jeszcze z kim walczyć. Niemcy praktycznie nie zapuszczali się
tak głęboko, skupiając swe siły w rejonie toczonych walk lądowych.
Pojedyncze i zarazem słabe naloty bombowe dotknęły Mińsk oraz
Baranowicze.

165
Dowódcy dywizji bombowych lotnictwa frontu dostali dyspozycję
rozpoczęcia operacji bojowych między godziną 7.30 a 7.40 rano.
Pierwszą jednostką, która to uczyniła, była 13. BAD z pięcioma
pułkami (24., 121., 125. i 130. SBAP, 97. BBAP oraz 19 załóg
z dywizyjnych kursów dowódców kluczy). Pierwsze cztery pułki
miały 190 bombowców SB, a ostatni przezbrajano w lekkie
bombowce Su-2 i tylko część załóg zdążyła opanować ich pilotaż;
lotnicy ci nie weszli do walk w niedzielę. Dywizją dowodził
doświadczony lotnik generał major Fiodor P. Płunin, który miał sztab
w Bobrujsku. Już o godzinie 5.30–5.40 wydał on rozkaz, aby
dowódcy 121., 125. i 130. SBAP przybyli na U-2 do jego sztabu
(dwa pozostałe pułki stały w Bobrujsku). Jednak nie dostał wtedy od
przełożonych żadnych rozkazów, co miał dalej czynić. Energiczne
działania podjął dopiero po ogłoszeniu Dyrektywy nr 2, która
zezwalała wojskom na uderzanie na wroga (dokument w przypisach).
Wydał on między godziną 7.30 a 7.40 dowódcom rozkazy nakazujące
prowadzenie nalotów bombowych. Po otrzymaniu tych rozkazów
przystąpili oni do ich realizacji z pewnym ociąganiem – nie byli
przekonani, że wojna się już zaczęła.
Eskadry z 24. SBAP dostały rozkaz atakowania oddziałów wroga
w rejonie: Janowa Podlaskiego, Białej Podlaskiej i Terespola. Po
wykonaniu zadania miały lądować w Żabczycach na lotnisku 39.
SBAP. Lotnicy 121. SBAP mieli uderzyć na cele w rejonie Sarnak,
Łosic i Konstantynowa, a następnie lądować w Bobrujsku. Załogi
125. SBAP miały atakować cele w rejonie Rigoli, jeziora Serwy,
Serenetki i po wykonaniu zadania lądować w Nowym Gudkowie (26
kilometrów na wschód od Słucka). Załogi 130. SBAP powinny
zniszczyć składy i magazyny amunicji na lotniskach w Białej
Podlaskiej. Natomiast dla załóg z dywizyjnych kursów dowódców
kluczy wyznaczono zadanie uderzenia przeciwko kolumnom czołgów
w rejonie Ciechanowa i powrót do Bobrujska. Tylko załogom 97.

166
BBAP nie przydzielono zadań bojowych, miały one dalej ćwiczyć
w Bobrujsku[150].
Najpierw do walki wyleciało w dwóch grupach 21 załóg 24. SBAP
oraz komplet 19 załóg z kursu dowódców kluczy, którzy stali
w Bobrujsku. Operację rozpoczęła eskadra kapitana Łozienki
o godzinie 9.15, a za nią w odstępach kilkunastu minut podniosły się
kolejne[151]. Podczas operowania nad frontem Rosjan zaatakowali
myśliwcy z 3. i 4./JG 51. Niemcy zgłosili w ciągu pół godziny
zestrzelenie aż 31 bombowców. Straty sowieckie nie były jednak aż
tak duże, ale na pewno znaczne. Lotnicy z obu formacji 24. SBAP
stracili łącznie osiem bombowców, ocalała szóstka samolotów z grupy
kapitana Łozienki lądowała na lotnisku Tejkiczi, a druga, siedem
bombowców kapitana Ilina, lądowała w Żabczycach (następnie
samoloty te uległy zniszczeniu po lotniczym ataku niemieckim na to
lotnisko)[152].
Jeśli idzie o dwie grupy kursów dla dowódców kluczy (19 załóg
SB), Niemcy praktycznie zniszczyli tę formację w powietrzu,
z wyjątkiem załogi prowadzącego kursy majora Nikifora. Po
powrocie i wylądowaniu na lotnisku był on w stanie olbrzymiego
szoku. Zameldował on bezpośrednio Płuninowi o tragedii, która
spotkała jego grupę w powietrzu. Wszystkie załogi zestrzelono po
zrzuceniu bomb na cel w Kossowie, gdzie spadło 114 bomb FAB-100
z wysokości 900 metrów. Podczas odlotu dopadli ich po godzinie
10.30 czasu moskiewskiego piloci niemieccy z JG 51, dokonując
praktycznie rzezi wśród samolotów sowiec-kich. Trzy zwycięstwa nad
SB zapisał na swoje konto m.in. dowódca 4./JG 51 Erich Hohagen
(berliński czas zestrzeleń: 9.32, 9.35 i 9.37). Łączne straty wysłanych
zespołów bombowych wyniosły 26 całkowicie utraconych SB,
z których pięć lądowało przymusowo za własnymi liniami, ale ze
względu na szybkie przesuwanie się frontu musiano je zostawić[153].
Dodatkowo utracono potem jeszcze bombowce w Żabczycach.
Strzelcy bombowców zgłosili zestrzelenie pięciu myśliwców wroga,

167
ale ich sukcesy nie znajdują potwierdzenia w niemieckich wykazach
strat.
Później poleciały do boju trzy eskadry liczące po dziewięć SB ze
121. SBAP (godzina startu 10.20–11.10). Załogi 4. Eskadry zrzuciły
bomby na umocniony punkt w Łosicach i mimo silnego ostrzału
artylerii plot. wszystkie wylądowały szczęśliwie w Bobrujsku
o godzinie 14.10. Pozostałe dwie eskadry musiały stoczyć walki
z myśliwcami wroga. Kiedy lotnicy z 5. Eskadry zrzucili bomby nad
Sarnakami z wysokości 4700 metrów, spotkali się z celnym ostrzałem
artylerii plot., który miał trafić dwa bombowce. Następnie dopadło ich
dziewięć myśliwców, które zestrzeliły kolejnych pięć bombowców.
Jedynie dwie załogi SB powróciły do Bobrujska o godzinie
14.10[154]. Mniejsze straty poniosły załogi 2. Eskadry, które po
zrzuceniu bomb nad Konstantynowem z wysokości 4200 metrów
o godzinie 12.52 zostały ostrzelane przez artylerię plot., a potem
zaatakowane przez cztery myśliwce. Podczas tej walki utracono jeden
bombowiec, a dwa kolejne odniosły uszkodzenia. Z grupy tej jedna
załoga lądowała w Bobrujsku, a reszta w Nowo-Serebrjankie[155].
Cały pułk wykonał 27 samolotolotów, zrzucając nad cele 72 bomby
FAB-100 oraz 90 FAB-50, płacąc za to utratą siedmiu samolotów,
z kolei strzelcy bombowców zgłosili zestrzelenie dwóch myśliwców
wroga, ale ich zgłoszenia podobnie nie znajdują potwierdzenia
w wykazach strat Niemców[156].
Piloci niemieccy z 12./JG 51, którymi dowodził Oberleutnant
Karl-Gottfried Nordmann, oraz lotnicy z 1./JG 53 zgłosili w sumie
10 zwycięstw. Ponadto o jeszcze jednym zwycięstwie zameldował
Johann Missfelt z 7./JG 51, którego ofiara została zestrzelona
o godzinie 11.45 czasu berlińskiego i spadła w odległości 50
kilometrów na północ od Białej Podlaskiej. Aż po trzy zestrzelenia
nad „SB-2 i SB-3” zgłosili piloci Nordmann oraz Leutnant Ernst-
Albrecht Schultz, którzy odnotowali swe sukcesy między godziną
11.30 i 11.40. Eskadry tych dwóch pierwszych jednostek stały na

168
lotnisku Krzewica blisko trójkąta Łosice–Sarnaki – Konstantynów.
Lotników poderwano w powietrze po alarmie wywołanym przez
pierwsze uderzenie wykonane przez załogi 4./121. SBAP.
Trzecim pułkiem, który wszedł do boju, był 125. SBAP majora
Kobeca, który wysłał na pierwsze zadanie w okolice Rigoli i Sernetki
koło jeziora Serwy trzy eskadry po dziewięć bombowców.
W okolicach Sopoćkin do bombowców otworzyło ogień do 10 baterii
plot. wroga, co stało się sygnałem do rozdzielenia eskadr, które odtąd
operowały indywidualnie atakując przydzielone cele. Eskadry
zrzuciły o godzinie 13.57 bomby z wysokości 1200 metrów (spadło
216 bomb: 162. FAB-100 i 54 FAB-50) na lotnisko wroga oraz
skupiska wojsk. Rosjanom podczas bombardowania lotniska
Berziniki udało się trafić na ziemi jeden samolot szkolny Klemm KL
35 W Nr 1795 oraz wzniecić duże ogniska pożarów. Po wyjściu załóg
bombowców ze strefy ostrzału artylerii przeciwlotniczej spadły na
nich dwa klucze myśliwców wroga (z II/JG 27) oraz dwa samoloty
nieznanego typu. Atakujący nie odnieśli oszołamiających sukcesów
i po powrocie nie zgłosili żadnego zestrzelenia. Jednak w rezultacie
ostrzału artylerii przeciwlotniczej oraz ataków myśliwców 12
bombowców odniosło mniejsze lub większe uszkodzenia, a na ich
pokładach poległ jeden strzelec-radiotelegrafista, młodszy sierżant
Iwan N. Kosacz, a rany odnieśli strzelec-radiotelegrafista młodszy
sierżant Dymitr. B. Kapanin i strzelec-bombardier lejtnant Fiedor. I.
Dejnega. Strzelcy bombowców zgłosili zestrzelenie jednego Me 109.
Walka powietrzna miała jednak swój efekt, mimo że wydawała się
wówczas dla Niemców mało znacząca. W jej wyniku bombowce
zostały celnie trafione i uszkodzone, w następstwie czego dwa
musiały przymusowo lądować za własnymi liniami[157]. Pierwszy,
młodszego lejtnanta Pawkina (SB Nr 7/265 z silnikami M-103A),
miał uszkodzone podczas walki powietrznej oba silniki i lądował
przymusowo koło Djatłowa i potem uległ zniszczeniu na ziemi
wypatrzony przez niemieckie samoloty. Drugi, pilotowany przez

169
lejtnanta Łobacza (SB Nr 5/275 z silnikami M-103 A), miał
uszkodzony silnik i lądował na brzuchu koła Skidla, rozbijając się;
według innych danych lądował w Lesiszczach, gdzie przekazano go
do naprawy w 127. IAP i prawdopodobnie także i ten utracono.
Pozostałe załogi powróciły na lotnisko w Nowym Gutkowie[158].
Ostatni z pułków dywizji – 130 SBAP przygotował do pierwszego
zdania bojowego 27 załóg z trzech eskadr, które zaczęły wylatywać
po godzinie 12.00. Ich celem było lotnisko niemieckie koło Białej
Podlaskiej. Rosjanie dotarli nad wyznaczony cel, gdzie napotkali silny
ogień artylerii przeciwlotniczej, której udało się uszkodzić część
samolotów oraz doprowadzić do rozsypania szyków formacji.
Pierwsze załogi prowadzone przez kapitana Kriwoszapkę przywitał
nad celem o godzinie 13.15 intensywny ogień zaporowy. Mimo że
Rosjanie lecieli na pułapie 5000 metrów, artylerzyści szybko i celnie
wstrzelali się w szyk formacji. Odłamki trafiły m.in. samolot
młodszego lejtnanta Gorelkowa z dziewiątki kapitana Kołomijczenki,
który miał 46 dziur. Na skutek ostrzału naruszono szyk prowadzącej
dziewiątki. Mimo silnej bariery przeciwlotniczej wszystkie trzy
eskadry zrzuciły nad Białą Podlaską ładunki. W dole trafiły one
samolot kurierski Focke-Wulf FW 58 W Nr 0248 (uszkodzenie 100
proc.), a drugi poważnie uszkodziły (FW 58 W Nr 3117, uszkodzenie
30 proc.).
Rosjanom przyszło drogo zapłacić za te drobne sukcesy. Po
wyjściu ze strefy ostrzału artylerii przeciwlotniczej na lecące
w rozproszeniu samoloty rzuciły się najpierw cztery myśliwce wroga,
a podczas odlotu, około 15 kilometrów na wschód, na 27 odlatujących
bombowców spadło według ocen ocalałych „30 Me 109”. Do walki
z Rosjanami ruszyli lotnicy z II/JG 51 oraz pojedyncze pary ze Stab
JG 51, Stab III/JG 51, 11./JG 51i 1./JG 53. Niemcy rozbili zupełnie
szyki kluczy, a następnie zestrzeliwali bombowce pojedynczo lub
parami, kiedy jeden atakował z góry, drugi robił to od dołu. Niemcy
mogli zgłosić po powrocie swój olbrzymi sukces. Po wylądowaniu

170
23 myśliwcom zapisano przynajmniej jedno, pięciu po dwa, a dwóm
nawet trzy zwycięstwa. Łącznie piloci zgłosili 32 zestrzelone
bombowce „SB-2 i SB-3”. Niemcy osiągnęli pełen triumf. Po trzy
zwycięstwa powiększyły konto Kommodore JG 51 Obersta
(pułkownika) Wernera Möldersa ze Stab/JG 51 oraz Leutnanta
Hermanna Segatza ze Stab II/JG 51.
Realne straty Rosjan były mniejsze, ale i tak bardzo dotkliwe jak
na jeden wylot – aż 20 bombowców razem z załogami. Strzelcy
bombowców meldowali o zestrzeleniu dziewięciu myśliwców wroga,
ale ich sukcesy nie znajdują potwierdzenia u Niemców, którzy nie
utracili żadnego myśliwca[159].
Z pewnym opóźnieniem weszła do walki 12. BAD z Witebska,
która miała pięć pułków bombowych (6., 43., 128., 209. i 215. SBAP).
Mimo wydanych rozkazów o rozpoczęciu uderzeń lotniczych
pierwszego dnia wojny dywizja wysłała do walki tylko dwa pułki:
128. SBAP oraz zbiorczą eskadrę z 6. SBAP. Jednostki te wykonały
kilkadziesiąt lotów bojowych, nie ponosząc podczas tych pierwszych
nalotów większych strat.
Po południu weszły do działań bojowych załogi lotnictwa
dalekiego zasięgu 3. Korpusu Lotniczego dowodzone przez
pułkownika Skripkę. Lotnicy ci dysponowali najnowszymi
bombowcami Iljuszyna DB-3F oraz przestarzałymi,
czterosilnikowymi ciężkimi bombowcami Tupolewa TB-3. Na
pierwsze zadanie wysłano załogi 207. DBAP prowadzone przez
dowódcę pułku pułkownika G.W. Titowa, którym udało się zrzucić
bomby na cele w rejonie Merkanis, atakując rozciągniętą kolumnę
zmotoryzowaną. Załogi zrzucały ładunki z niskich wysokości 1000,
a nawet 600 metrów. Następne poleciało 29 załóg 96. DBAP, które
prowadził zastępca dowódcy pułku major A.I. Ślepuchow. Jego
formacja zrzucała bomby na cele w rejonie Sejn, Suwałk, Augustowa
i Kwitmontis. Tym razem Niemcom udało się przechwycić jedną
z eskadr i zestrzelić trzy bombowce[160].

171
Natomiast bardzo poważne straty poniosło 31 załóg z 98. DBAP
z 52. Dywizji, które wysłano w rejon Janowa, Łukowa, Siedlec
i Białej Podlaskiej. Bombowce leciały wzdłuż trasy: Osipowicze,
Prużana, Janów. Formację prowadził dowódca pułku podpułkownik
A.I. Szelest. Po zrzuceniu bomb, już na trasie powrotnej, bombowce
zostały zaatakowane przez niemieckie myśliwce, które zadały im
poważne straty. Łącznie w ciągu pierwszego dnia wojny 70 załóg
DB-3F z 3. Korpusu Lotniczego wykonało pierwsze loty bojowe.
Z zadania nie powróciły na swoje lotniska do końca dnia 22 załogi,
dodatkowo jedna zginęła podczas startu, kiedy pilot poderwał samolot
za wcześnie z podczepioną bombą o masie 1000 kilogramów,
rozbijając się na skraju lotniska (załoga z 96. DBAP z 42.
Dywizji)[161]. Sporo bombowców, które wylądowały, odniosło różne
uszkodzenia, mając na swoich pokładach rannych i zabitych.

Straty lotnictwa Frontu Zachodniego. Pierwszego dnia wojny


doszło nad pasem Frontu Zachodniego do licznych walk
powietrznych. Niemcom udało się zestrzelić dzięki działaniom
własnych myśliwców i artylerii plot. według danych sowieckich aż
204 samoloty operujące nad tym frontem (z ogólnie 336 zestrzelonych
i utraconych w ciągu całego dnia). Jednak nie były to straty na tyle
poważne, aby mówić o jakimkolwiek unicestwieniu lotnictwa frontu.
Największe straty poniosły pułki trzech dywizji armijnych, bazujące
przy granicach. To na nich wyładowała się energia Niemców, ale
ich straty były w dużej mierze spowodowane przez ataki na lotniska,
a następnie szybkie przebazowanie, co w przypadku paru jednostek
oznaczało porzucenie sprawnego sprzętu. Wciąż było pięć dywizji
(cztery bombowe, jedna myśliwska), które nie miały poważnych strat,
z wyjątkiem paru pułków. Ponadto dwie kolejne jednostki
formowano. Siły te stały na lotniskach praktycznie nietkniętych
niemieckim uderzeniem lotniczym.

172
Mimo wielu okazji do stoczenia walki także nie wszystkim
Niemcom udało się spotkać wrogi samolot w powietrzu. Leutnant
Heinz Knoke z II/JG 52 zapisał w swoim dzienniku: O 20.00
wystartowaliśmy do naszej szóstej misji w ciągu dnia. Jak cały dzień
długi nie zobaczyliśmy żadnego śladu lotników sowieckich!
Rosjanie operujący w pasie frontu wykonali pierwszego dnia
wojny 1896 lotów bojowych, co było dużą liczbą, choć nie w stosunku
do posiadanych samolotów. A przy tym część z nich wykonano na
próżno, gdy nie doszło do żadnego kontaktu z wrogiem w przypadku
myśliwców. Normy wylotów dla myśliwców mówiły o minimum 3–4
wylotach w ciągu dnia, dla bombowców standardem były
przynajmniej dwa wyloty. Mimo początkowego zaskoczenia, stanu
niepewności, czy wojna faktycznie wybuchła czy też nie, do godziny
12.00 Rosjanie zgłosili zestrzelenie 143 samolotów wroga. Dziś
wiemy, że była to wielkość bardzo zawyżona, Niemcy bowiem utracili
nad tym obszarem frontu w wyniku działań Rosjan maksymalnie do
30 samolotów. Załogi Luftflotte 2 wykonały w ciągu dnia 2272 loty
bojowe, w tym 1766 przeprowadzonych przez bombowce oraz 506
przez myśliwce[162]. Liczby te pokazują, że Niemcy mając wyraźnie
mniejsze liczebnie siły znacznie efektywniej ich używali, co
przekładało się na efekty walki (m.in. liczbę zgłoszonych zestrzeleń
i zniszczonego sprzętu na ziemi).
Wieczorem 22 czerwca jeszcze nic nie wskazywało, że lotnictwo
sowieckie uległo „całkowitej zagładzie”. Od południa, kiedy zaczęło
się przebazowanie pułków, trzy przygraniczne sztaby dywizji
lotniczych stopniowo traciły kontakt z podległymi jednostkami. Nikt
nie wiedział, co działo się na pierwszej linii i jakie dokładnie były
straty.
Zbiorcza informacja obrazującą rozmiar strat 22 czerwca pojawiła
się na początku grudnia 1941 roku. Była ona oparta na raportach
sporządzonych po kilku lub kilkunastu dniach wojny i licznych
przebazowaniach. Na tej podstawie wyliczono wstecznie, że

173
pierwszego dnia wojny miano akurat utracić „738” z 1900 samolotów
bojowych, z czego 204 zestrzelono w powietrzu na ogólną liczbę 336
samolotów strąconych przez myśliwce i artylerię przeciwlotniczą
wroga na całym froncie. Wcześniej takimi dokładnymi danymi nie
rozporządzano. Tak się nieszczęśliwie złożyło, że szef sztabu
lotnictwa frontu, komdiw Chołzunow, miał wypadek przed wybuchem
wojny i nie było go w sztabie w niedzielę. Jego poprzednika, którego
zastępował czasowo, pułkownika C.A. Chudiakowa, również nie było
w niedzielę w sztabie. Przebywał wtedy daleko od miejsca wydarzeń,
w szpitalu w Moskwie, i dotarł do sztabu dopiero 23 czerwca (inne
źródła mówią o końcu czerwca). Obowiązki szefa sztabu pełnił
czasowo do powrotu Chudiakowa zastępca do spraw tyłów pułkownik
P.M. Taranienko, który słabo orientował się w specyfice lotnictwa
i nie miał koniecznego przygotowania do wykonywania pracy
operacyjnej[163]. Dlatego raport o tak precyzyjnie wyliczonych
stratach nie mógł powstać już pod wieczór 22 czerwca. Nocą z 22
na 23 czerwca nie mogło być także żadnych konkretnych wieści
opisujących rozmiar strat pułków przygranicznych na skutek
całkowitej utraty łączności ze sztabami tych jednostek. Bardzo
oględnie można powiedzieć, że w pierwszych dniach wojny panował
ogromny chaos i bałagan na całym Froncie Zachodnim.

Raport omawiający dokładne straty lotnictwa Frontu Zachodniego


został napisany przez Chudiakowa dopiero 1 grudnia 1941 roku.
Zawarł w nim on poszczególne straty poniesione od godziny 4.00
rano 22 czerwca do godziny 12.00 w południe 23 czerwca oraz
w następnych dniach. Z tego zbiorczego materiału wynikało, że
całkowicie utraciły swoje wyposażenie: 41., 122., 126. i 129. IAP,
13., 16. i 39. SBAP oraz 74. SzAP, a pojedyncze, sprawne samoloty
pozostały w: 33., 123., 124. i 127. IAP. Ich piloci przelecieli na
lotniska drugiej linii do godziny 14.00 23 czerwca[164]. O ile

174
pierwszego dnia wojny miano utracić aż 528 samolotów na ziemi, to
drugiego dnia straty spadły do 63 zniszczonych samolotów, a w ciągu
następnych siedmiu dni (do 30 czerwca) utracono na lotniskach
kolejne 97 samolotów[165]. Raport ten sporządzono pięć miesięcy
po opisywanych wydarzeniach. Nie mógł on przedstawiać prawdy
o tym, co stało się w niedzielę. Do kategorii samolotów zniszczonych
wliczano także maszyny sprawne, mało uszkodzone, które porzucono
w chaosie pierwszego dnia wojny. Dowódcy pułków, ich szefowie
sztabów, którzy przygotowywali raporty cząstkowe, nie byli na tyle
głupi, aby oznajmiać przełożonym o własnym tchórzostwie, braku
inicjatywy, szoku itd. Za zostawienie sprawnego mienia wojskowego
wrogowi podczas wojny już „nie szło się na białe niedźwiedzie”, tylko
„pod ścianę”. Tutaj Rosjanom bardzo pomogła Luftwaffe. Obciążono
ją wszelkimi winami za poniesione straty, których Niemcy nawet
Rosjanom nie byli w stanie zadać. Wróg szybko zajął te obszary, kto
więc mógł sprawdzić, czy jakiś samolot spalono, czy też porzucono
całkowicie sprawny. Dopiero teraz, kiedy ujrzało światło dzienne
tysiące zdjęć zrobionych przez Niemców latem 1941 roku, widać
na zdobytych lotniskach setki sprawnych lub mało uszkodzonych
samolotów spokojnie stojących z pozującymi zdobywcami. 26
czerwca, po paru dniach wojny, stan samolotów na Froncie
Zachodnim wyglądał następująco: 356 bombowców wszystkich
typów oraz 173 myśliwce, w tym tylko 12 MiG-3 (czyli utracono
i porzucono około 1400)[166].
Mówiąc o skali strat lotnictwa sowieckiego na Froncie Zachodnim
w niedzielę, warto zwrócić uwagę na cenną informację, którą
przekazał generał Pawłow podczas przesłuchań odbytych z oficerami
śledczymi NKGB. Pozbawiono go stanowiska dowódcy frontu,
a następnie aresztowano 4 lipca 1941 roku. W zeznaniach, które
złożył śledczym 7 lipca 1941 roku, podał, że pierwszego dnia
zniszczono do 300 samolotów wszystkich rodzajów, w tym także
szkolnych[167]. Panowanie lotnictwa wroga w powietrzu było pełne,

175
tym bardziej że nasze lotnictwo myśliwskie już pierwszego dnia
jednoczesnym uderzeniem wroga równo o 4 godzinie rano po
wszystkich lotniskach było w znacznym stopniu zniszczone (wybite)
i nie podnosiło się w powietrze. Łącznie tego dnia zniszczono (wybito)
do 300 samolotów każdego typu, w tym także szkolnych (podkreślenie
M.W.). To wszystko stało się dlatego, że było ciemno i nasze lotnictwo
nie mogło wznieść się w powietrze. Ja osobiście nie mogłem fizycznie
sprawdzić, jak było rozśrodkowane na lotniskach lotnictwo, a do tego
czasu dowódca lotnictwa Kopiec, jego zastępca Tajurski, zastępca do
spraw politycznych Listrow i szef sztabu lotnictwa Taranienko donieśli
mi, że rozkaz ludowego komisarza obrony o ześrodkowaniu lotnictwa
został przez nich wypełniony[168].
Między dwiema wielkościami mówiącymi o utracie 738
samolotów bojowych do godziny 12.00 23 czerwca, a tylko do 300
samolotów bojowych i szkolnych do końca 22 czerwca, gdzieś
znajduje się prawdziwa wielkość ukazująca straty lotnictwa Frontu
Zachodniego poniesione na skutek akcji wroga. Prawdopodobnie jest
ona bliższa tej drugiej, niższej liczbie, czyli 300–350 samolotów.
Podobną liczbę sprzętu zostawiono lub zniszczono rękoma własnych
żołnierzy w pierwszą niedzielę wojny oraz w dniach następnych.

Mit o samobójczej śmierci Kopca w nocy z 22 na 23 czerwca


1941 roku
Przez dziesiątki lat ogromnym stratom lotnictwa na Froncie
Zachodnim towarzyszyła informacja mówiąca o samobójczej śmierci
generała Kopca, który miał być porażony wiadomościami
o poważnych stratach lotnictwa w niedzielę i wieczorem popełnił
samobójstwo, strzelając sobie w głowę. W rzeczywistości Kopiec nie
mógł wówczas znać rozmiaru strat poniesionych pierwszego dnia
wojny. Takich danych wówczas jeszcze nie było, podobnie jak długo
potem. W sztabach jednostek lotniczych panował, delikatnie mówiąc,

176
potężny bałagan i utracono łączność z licznymi jednostkami,
szczególnie z tymi przygranicznymi.
Po „śmierci” Kopca przejął dowodzenie lotnic-twem frontu jego
zastępca, generał major lotnictwa Andriej I. Tajurski (1900–1942),
członek WKP(b) od 1926 roku. Oficer ten został wkrótce aresztowany
(8 lipcu 1941 roku) i także padł ofiarą represji NKWD. Powodem jego
aresztowania nie były olbrzymie straty lotnictwa Frontu Zachodniego,
lecz oskarżenie o działalność spiskową w wojsku. Beria przedstawił
Stalinowi 29 stycznia 1942 roku informację, że: Zeznaniami
udowodniono (Tajurskiemu – M.W.) przestępstwo bycia członkiem
antysowieckiego spisku wojskowego. Przyznał się, że w dowództwie
Wojsk Lotniczych Frontu Zachodniego przejawiał brak inicjatywy,
na skutek czego powierzone mu wojska poniosły olbrzymie straty
w ludziach i sprzęcie[169]. Takiego rodzaju pisemne zeznania,
złożone przy zastosowaniu bardzo brutalnych metod śledztwa,
składało wielu aresztowanych, pragnących uniknąć dalszego
katowania. Potem przed sądem odwoływali je. Sąd nie uwzględniał
ich odwołań i zasądzał karę opierając się na ich wymuszonych biciem
zeznaniach. Tajurskiego rozstrzelano 23 lutego 1942 roku wraz
z innymi oficerami oskarżonymi o podobne zmyślone przestępstwa.
Latami było wygodnie kreować mit o samobójczej śmierci
dowódcy lotnictwa frontu, który znakomicie wpisywał się
w hagiograficzną wizję bohaterskiej walki i zniszczenia lotnictwa 22
czerwca 1941 roku. Pisano o tym, że Kopiec odwiedzał rano lotniska
latając na I-16 (czego nie mógł czynić z powodu uszkodzenia oka),
widział dookoła zniszczony sprzęt i po kolejnych doniesieniach
o stratach powrócił do sztabu, wyjął pistolet i strzelił sobie w głowę.
Do wykreowania tej pięknej i tragicznej legendy bardzo przysłużył się
generał Zacharow, dowódca 43. IAD PWO, który we wspomnieniach
opisał, jak to wieczorem 22 czerwca udał się do sztabu lotnictwa
frontu w Mińsku, gdzie miał odbyć rozmowę z szefem sztabu
Chudiakowem, którego w rzeczywistości tam nie było. Opisał to

177
plastycznie w następujący sposób: Tuż przed odejściem na wszelki
wypadek zapytał się go, czy jest może u siebie Kopiec. Chudiakow
jakoś tak bez przekonania kiwnął, co wydało mu się dziwne w tej jego
milczącej odpowiedzi.
Zdecydowanie ruszyłem w stronę korytarza
– Stój – zatrzymał mnie Chudiakow.
Odwróciłem się.
– Iwan Kopiec zastrzelił się.
Drugą osobą, która miała uprawdopodobnić całą tę legendę, był
generał Kiriłł Mierieckow, zastępca ludowego komisarza obrony,
a wcześniej szef Sztabu Generalnego RKKA. Zapisał on krótką
rozmowę, którą przeprowadził z Kopcem w połowie czerwca 1941
roku. Co się u was dzieje? Co zrobicie, jeśli zacznie się wojna,
a lotnictwo okręgu nie zdoła wyjść spod uderzenia nieprzyjaciela?
Mierieckow zasypywał Kopca pytaniami, a ten miał mu spokojnie
odpowiedzieć: – Palnę sobie w łeb! Kopiec miał dotrzymać obietnicy
złożonej Mierieckowowi, a według jego opinii: Był wspaniałym
pilotem, ale nie nadawał się do kierowania lotnictwem okręgu
wojskowego.
Z literaturą wspomnieniową o drugiej wojnie światowej, a do tego
pisaną w czasach sowieckich (lata 1945–1991), bardzo często jest
jak z fantastyką, nie wiadomo, co jest w niej prawdą, a co czystym
wymysłem autora spisanym po latach, do tego w warunkach działania
skrupulatnej cenzury państwowej, która czuwała, aby żadne
niepochlebne informacje nie zostały ujawnione. Tego rodzaju
wspomnienia są mocno naładowane emocjami, co bardzo silnie
wpływa na czytelnika, a także jest potem powielane przez kolejnych
autorów. W ten sposób mogą oni latami zniekształcać lub fałszować
prawdę.
Lotnictwo na Froncie Zachodnim dysponowało 22 czerwca
jeszcze pięcioma pełnymi dywizjami lotniczymi (trzema frontowymi
i dwiema dalekiego zasięgu). Były to siły znaczne i gotowe do walki.

178
Lotniska, na których stały ich pułki, nie były atakowane w niedzielę
z wyjątkiem słabych uderzeń na Bobrujsk i Mińsk. Kopiec miał więc
kim i czym dowodzić. Główna energia niemieckiej nawałnicy
uderzeniowej wyładowała swoją moc na trzech armijnych dywizjach
lotniczych stojących przy granicy oraz na lotnictwie korpuśnym
stacjonującym na tych samych lotniskach. Niemcy dalej się nie
zapuszczali
Powodem samobójstwa Kopca nie był „pogrom lotnictwa 22
czerwca” (o czym nikt jeszcze nie wiedział), jego śmierć była bowiem
bezpośrednio powiązana z represjami, które Stalin rozpętał w ramach
„sprawy awiatorów”. Kopiec orientował się, że część jego kolegów,
przyjaciół lotników, z którymi walczył w Hiszpanii, nagle zaczęła
jeden po drugim znikać od maja 1941 roku. Prawdopodobnie sam
zastanawiał się nad tym, kiedy i na niego przypadnie kolej.
W związku z tym na parę dni przed wybuchem wojny przestał nosić
na bluzie Złotą Gwiazdę Bohatera Związku Sowieckiego oraz Order
Lenina, jakby szykując się do aresztowania. Nie poszedł wieczorem
21 czerwca na uroczysty koncert organizowany przez gościnnie
goszczący na Białorusi teatr MChAT-u z Moskwy, zorganizowany dla
całej wyższej kadry oficerskiej Frontu Zachodniego oraz działaczy
partyjnych. Pojawił się na nim jego przełożony Pawłow, a on sam
pozostał w sztabie.
Wyjaśnienie tajemnicy „samobójstwa” Kopca stało się możliwe
dopiero po opublikowaniu w 2008 roku fragmentów dziennika
Pantalejmona Ponomarienki, który w czerwcu 1941 roku był
I sekretarzem białoruskiego CK WKP (b), a jednocześnie członkiem
Rady Wojennej Zachodniego SOW. Jego wspomnienia ukazały się
w białoruskim czasopiśmie „Neman”, wydawanym w Mińsku
w języku rosyjskim. Pod datą 22 czerwca nie pojawiła się żadna
informacja mówiąca o tym, aby usłyszał on o „samobójstwie” Kopca,
a takie wieści rozchodzą się błyskawicznie w sztabie. Pod datą 23
czerwca widnieje za to interesujący zapis. W połowie dnia Stalin

179
odbył z nim rozmowę telefoniczną, podczas której omawiali kwestię
ewakuacji Mińska. Pod koniec tej rozmowy pojawił się taki
komentarz sowieckiego przywódcy: Aha, prawie bym zapomniał.
Smuszkiewcz ujawnił, że Kopiec okazał się szpiegiem niemieckim.
Dowódcą lotnictwa mianowałem jego zastępcę. Przyjrzyjcie się jego
poczynaniom. Powiedzcie o tym Pawłowowi[170].
Okazuje się, że zarówno Pawłow, jak i członek Rady Wojennej
Ponomarienko jeszcze nic nie wiedzieli o tym, że poprzedniego dnia
został pozbawiony stanowiska przez Stalina dowódca lotnictwa
Frontu Zachodniego. Dowiedzieli się o tym dopiero w drugiej
połowie dnia 23 czerwca! W niedzielę około południa dowodzenie
lotnictwem Frontu Zachodniego przejął generał Tajurski. O ile jeszcze
22 czerwca pod rozkazem bojowym nr 01 z godziny 9.30 widnieje
podpis Kopca, o tyle potem już jego nazwisko się nie pojawia. Pod
rozkazem bojowym nr 02 wydanym o godzinie 2.00 w nocy 23
czerwca widnieje podpis generała Tajurskiego i nie podpisał się on
jako pełniący obowiązki dowódcy, lecz jako dowódca. Brak przy
tym jakiegokolwiek rozkazu mówiącego o tym, że Tajurski przejął
funkcję dowódcy lotnictwa frontu od Kopca. Jest to faktycznie bardzo
niezwykła sytuacja, która praktycznie się nie zdarza w wojsku. Nawet
tak drobne kwestie, jak np. wyjazd dowódcy na urlop oraz jego powrót
są regulowane wydaniem dwóch kolejnych rozkazów z zaznaczeniem,
kto przejął jego obowiązki.
Wracając do sprawy aresztowania Kopca należy wspomnieć, że
w lipcu 1941 roku została aresztowana przez śledczych NKGB jego
żona Nina Pawłowna, która zostawiła po sobie wspomnienia. Podczas
jej przesłuchania śledczy przedłożył jej protokół z przesłuchania
generała Smuszkiewicza z 21 czerwca 1941 roku, w którym miał się
on przyznać do tego, że: Kopca Iwana Iwanowicza sam osobiście
zaagitowałem i wciągnąłem do naszej grupy[171]. W takiej sytuacji
aresztowanie Kopca przez śledczych NKGB w Mińsku było sprawą
pilną, co uczyniono już następnego dnia, prawdopodobnie

180
w godzinach południowych (między godziną 15.00 a 18.00).
Łączność telefoniczna między Moskwą a Mińskiem działała do 23
czerwca. Kopiec mógł po aresztowaniu targnąć się na swoje życie,
nie chcąc przechodzić morderczego śledztwa. Jako formalna data jego
zgonu podawany jest dzień 23 lipca 1941 roku. Taki też dzień jego
śmierci zapisano w rozkazie Głównego Zarządu Kadr Nr 0294 z 20
grudnia 1946 roku, gdzie podano, że dowódca Zachodniego
Specjalnego OW generał lotnictwa Kopiec został wykreślony
z rejestrów Sił Zbrojnych na skutek samobójstwa[172].
Nina Pawłowna Kopiec podaje we wspomnieniach, że każdego
dnia między 22 i 24 czerwca przychodził na jej kwaterę pilot –
inspektor Wojsk Lotniczych Okręgu, major Olejnikow, ale nic nie
mówił o śmierci męża. Również każdego dnia przyjeżdżał osobisty
kierowca męża Mincer i również ten nic o takim zdarzeniu nie mówił,
tylko przekazał, że do generała wezwano chirurga (?). Kiedy żona
zadzwoniła do sztabu w tej sprawie, komisarz Listrow odpowiedział
jej, że były to fałszywe pogłoski i że generał miał wyjechać do
Białegostoku. Nie wiadomo, w jakim celu wzywano do Kopca
chirurga? Wiadomo, że sztab lotnic-twa frontu pozostawał w Mińsku
aż do 24 czerwca, a Niemcy zajęli miasto dopiero 28 czerwca. Żona
Kopca wyjechała z Mińska do Moskwy z kierowcą Mincerem 24
czerwca. Dopiero kiedy w stolicy próbowała skontaktować się
z generałem Smuszkiewiczem, aby ten pomógł jej wyjaśnić, co się
stało z mężem, aresztowano ją. Wyrok zapadł bardzo szybko, 22 lipca
(tego dnia rozstrzelano m.in. byłego dowódcę Frontu Zachodniego
generała Pawłowa). Specjalny trybunał NKWD wydał w miarę
„łagodny” wyrok, skazano ją nie jako „członka rodziny zdrajcy
ojczyzny”, lecz za „antysowiecką agitację” na pięć lat obozu. Karę
odbyła w pełnym wymiarze, przy czym rok spędziła w obozie
w Czelabińsku, a cztery lata w drugim obozie w rejonie
swierdłowskim. Na wolność wyszła 23 sierpnia 1946 roku, a potem
przez całe lata pracowała jako nauczycielka[173]. Można powiedzieć,

181
że dopisało jej szczęście, którego zabrakło żonom generała
Ryczagowa (przyjaźnił się z Kopcem, razem walczyli w Hiszpanii
w 1936–1937 roku) oraz generała Szachta, które rozstrzelano
z mężami właśnie jako „członków rodzin zdrajcy ojczyzny”.
Prawdopodobnie, kiedy do Kopca przyszli śledczy NKGB, mógł
on wyciągnąć pistolet i strzelić do siebie, ciężko się raniąc. Stąd
informacja o tym, że wezwano do niego chirurga. Rana mogła się
okazać na tyle poważna, że zmarł 23 lipca 1941 roku. Inna możliwość
jest taka, że po aresztowaniu, już podczas śledztwa, targnął się na
swoje życie 23 lipca. Na pewno przyczyną jego śmierci nie była wieść
o pogromie lotnictwa w niedzielę i nie umarł on w nocy z 22 na 23
czerwca 1941 roku, lecz miesiąc później.

52 W składzie 6. Korpusu Zmechanizowanego były jeszcze 294 traktory/


ciągniki, 4779 samochodów i 1042 motocykle. Korpus liczył 32 482 żołnierzy,
według innych danych miał 1022 czołgi, w tym 352 KW i T-34.

53 M. Sołonin, Drugaja…, s. 144.

54 D.N. Jegorow, 30. Ijuń 1941. Rozgrom…, s. 115.

55 D. Chazanow, 1941…, s. 90.

56 Ibidem, s. 117.

57 Ibidem, s. 116.

58 Bombardowane lotniska przygraniczne to: Białystok, Białostoczek, Łomża,


Tarnowo, Zabłudów, Dołubowo, Bielsk Podlaski, Borysowszczyzna, Roś,
Wołkowysk, Baranowicze, Sieburczyn, Wysokie Mazowieckie, Karolin koło
Grodna, Dobryniewka, Kwatery, Nowy Dwór, Lida, Czerlona, Skidel, Lesiszcze,
Budsław, Michailiszki, Imienin (Strzygowo), Prużana, Pińsk, Wysoki Litewsk,
Bobrujsk, Słonim (Albertin), Żabczyce, Mińsk Białoruski, [za:] D.N. Jegorow, 30.

182
Ijuń 1941. Rozgrom…, s. 107. Spośród 26 lotnisk na 22 stały pułki z 9., 10. i 11.
SAD.

59 Zgodnie ze wspomnieniami Kesserlinga (s. 121) jego Luftflotte 2.


dysponowała mniejszą liczbą sprawnych maszyn i liczyła 814 samolotów bojowych:
279 myśliwskich, 78 niszczycieli, 293 bombowce i 164 nurkujące Stukasy.

60 J. Prien, Jagdgeschwader 53. A History of the „Pik As” Geschwader. Volume


1: March 1937–May 1942, Antlegen 1997, s. 260.

61 N. Skripko, Po celam bliznim i dalnim, Moskwa 1981.

62 G. Zacharow, Ja istriebitiel, Moskwa 1985.

63 4. Korpus Powietrznodesantowy stał koło Mińska w rejonie Marjinoj Gorki.


Składał się z trzech brygad, które liczyły ponad 10 000 spadochroniarzy.

64 M. Sołonin, Drugaja…, s. 290.

65 A. Kaładjażnaja, Tregedia 11-j smieszanoj awiazjonnoj dywizji, 2011 [w:]


http://zhistory.org.ua/11sad.html.

66 Ibidem.

67 M. Sołonin, Drugaja…, s. 208.

68 N.S. Skripko, Po celjam…, s. 67.

69 W. Woronow, Pierwyj dzień wojny, [w:] http://www.sovsekretno.ru/


magazines/article/3132.

70 Ibidem.

71 Ibidem.

72 Pierwsze seryjne I-16 typ 4 (CKB-12) z silnikami M-22 o mocy 480 KM,
uzbrojone w 2 km 7,62 SzKAS, pojawiły się w drugiej połowie 1934 r. Produkcję
ostatnich seryjnych I-16 typ 29 z silnikami M-63 o mocy 900 KM, uzbrojonych w 2
km SzKAS i 1 BS 12,7 mm zakończono na początku 1941 roku. I-16 typ 24 miał

183
także silnik M-63 i był uzbrojony w 4 km 7,62 mm SzKAS. Wytwarzano go seryjnie
od końca 1939 roku do początku 1941 roku.

73 M. Sołonin, Drugaja…, s. 220.

74 D. Kijenko, Krylja nad Lidoj, s. 12.

75 Rosjanie w celu zabezpieczenia wylotu myśliwców wprowadzili 3 stopnie


gotowości bojowej: nr 1 – start natychmiast; nr 2 – latem start w 2–3 minuty, zimą
4–6 minut oraz gotowość nr 3 – start w ciągu 15–20 minut latem i zimą.

76 D. Kijenko, Krylja nad Grodno, s. 24.

77 Ibidem, s. 26.

78 D. Kijenko, Krylja nad Lidoj…, s. 7.

79 Tenże, Krylja nad Grodno…, s. 9.

80 Ibidem, s. 14–15.

81 D. Kijeno, Krylja nad Grodno…, s. 16.

82 Ibidem, s. 20–21.

83 Ibidem, s. 26.

84 D.N. Jegorow, 30. Ijuń 1941. Rozgrom…, s. 132.

85 D. Kijenko, Krylja nad Grodno…, s. 27.

86 Ibidem, s. 26.

87 D. Kijenko, Krylja nad Lidoj…, s. 43.

88 D. Kijenko, Krylja nad Niemanom, Grodno 2010, s. 29.

89 W. Tylec, J. Rżewcew, Nieokonczennaja gława, [w:] „Wieteran Granicy”


2007, nr 3.

90 Ibidem.

184
91 I. M. Czuprow, Awiacja w ochranie granic, s. 23.

92 M. Musiał, Na Zachód po trupie Polski, Warszawa 2009, s. 359–360.

93 Ibidem.

94 M. Sołonin, Drugaja …, s. 160.

95 Ibidem.

96 D.N. Jegorow, 30. Ijuń 1941. Rozgrom…, s. 134.

97 Ibidem, s. 136.

98 Ibidem, s. 137.

99 M. Sołonin, Drugaja …, s. 171–172.

100 D. Chazanow, 1941…, s. 105 oraz M. Sołonin, Na uśpionych…, s. 511.

101 Dane od „Valery R” z Internetu oraz D.N. Jegorow, 30 Ijuń 1941.


Rozgrom…, s. 133.

102 E. Mombeek, Ch. Bergström, M. Pegg, Barbarossa. The Invasion of Russia


June – December 1941, Hersham 2003, s. 102. W cytowanych wspomnieniach
autor zgłosił zwycięstwo nad myśliwcem „Rata”, czyli I-16, natomiast w wykazie
zwycięstw pilotów Luftwaffe trzem pilotom z 6./JG 61 zapisano po „I-18”, czyli po
MiG-3.

103 Kapitan Wasilij M. Najdienko (1915–1969) był doświadczonym pilotem


i asem lotniczym. Walczył w Chinach (od listopada 1937 do maja 1938 roku), gdzie
zgłosił 6 zwycięstw indywidualnych i w grupie. Następnie nad Chałchyn-Goł (1
zwycięstwo indywidualne i 6 zwycięstw w grupie) oraz podczas wojny zimowej
(w 25. IAP – 4 zwycięstwa). Później objął dowodzenie 126. IAP. Pułk utworzono
z lotników 25. IAP z Leningradzkiego OW w kwietniu 1940 roku. Najdienko
wykonał około 186 lotów bojowych. Na jego koncie zapisano 33 zwycięstwa
indywidualne i grupowe. 21 kwietnia 1943 roku odznaczono go tytułem Bohatera
Związku Sowieckiego.

185
104 D.N. Jegorow, 30 Ijuń 1941. Rozgrom…, s. 140.

105 Ch. Bergström, Barbarossa…, s. 17. Zniszczonym bombowcem był Dornier


Do 17 Z, W Nr 3503, U5+DA.

106 M. Sołonin, Drugaja …, s. 178.

107 M. Mieltiuchow, A. Osokin, I. Pychałow, Tragedija 1941. Pricziny


katastrofy, Moskwa 2008, s. 20.

108 Ibidem.

109 M. Mieltiuchow, A. Osokin, I. Pychałow, Tragedija 1941…, s. 20.

110 M. Sołonin, Drugaja…, s. 266.

111 P. Cupko, Pikirowszczik, Moskwa 1987.

112 M. Sołonin, Na pokojowo…, s. 512.

113 Na przykład we wspomnieniach marszałka Skripki (w czerwcu 1941 roku


dowódcy 3. Korpusu Lotniczego) z 1981 roku, s. 71.

114 M. Sołonin, Drugaja…, s. 266.

115 Tenże, Na pokojowo…, s. 530–531.

116 Tenże [w:] http://www.solonin.org/article_pervaya-glava-novoy-knigi.

117 Ibidem.

118 Biografia S. Czernycha na rosyjskiej stronie internetowej: Wojennyje


lietcziki – awiatory i ispytatieli Военные летчики - авиаторы и испытатели ,
http://www.geroi.apifarm.ru/ http://persones.ru/biography-20391.html.

119 Ibidem.

120 Ibidem.

186
121 N.G. Biełow, Gorjaszcze serca [w:] http://militera.lib.ru/memo/russian/
sb_bug_v_ogne/28.html.

122 Ibidem.

123 D. Djakow, W ogniennom niebie wojn. 10. smieszanaja awiacjonna diwizja:


pierwyje dni [w:] http://vsr.mil.by/index/111__4.html?publication=111.

124 Ibidem.

125 Ibidem.

126 Ibidem.

127 D. Djakow, W ogniennom niebie wojn.

128 Cytat z rozkazu w zbiorach autora.

129 N.S. Skripko, Po celjam…, s. 73.

130 M. Timin, I. Złobin, Aerodrom Bobrujsk, ijuń 1941 goda [w:] http://aircraft-
museum.ucoz.ru/publ/aehrodromy_v_belarusi/aehrodrom_bobrujsk_ijul_1941/
3-1-0-60.

131 J. Prien, Jagdgeschwader 53….., s. 262 oraz M. Murawski, 22 czerwca 1941


roku – pierwszy dzień działań Luftwaffe w operacji „Barbarossa”, [w:] „Militaria
XX wieku”, Wydanie Specjalne nr 13 (19)/2011, s. 59. W cytowanych
wspomnieniach Prien podał trzy zwycięstwa, a Murawski cztery (!).

132 J. Prien, Jagdgeschwader 53…, s. 263.

133 Dowódcy 4. Armii generałowi majorowi Korobkowowi udało się wydostać


z niemieckiego kotła. W ciągu pierwszych 10 dni wojny resztki jego wojsk wycofały
się z rejonu Brześcia nad Bugiem do Rogaczewa nad Dnieprem. Tutaj zastał go
rozkaz Stalina, aby skazać na śmierć dowódców winnych klęski Frontu
Zachodniego. Aresztowano generała Pawłowa z oficerami sztabu oraz Korobkowa,
których sądzono razem. Rozstrzelano ich 22 lipca 1941 roku. Kary uniknął szef
sztabu 4. Armii pułkownik Sandałow, któremu nie postawiono tego ciężkiego
zarzutu. Powód tego był następujący – Stalin wydał polecenie, aby rozstrzelono

187
„generała, dowódcę armii, tchórza-zdrajcę, jedną sztukę”. W związku z tym, że
jeszcze z okrążenia w Puszczy Białowieskiej nie wyszły sztaby 3. i 10. Armii, lecz
tylko 4. Armii, takim naturalnym kozłem ofiarnym stał się Korobkow, a szef jego
sztabu ocalał.

134 D. Chazanow, 1941…, s. 111.

135 M. Sołonin, Drugaja…, s. 196.

136 Ibidem, s. 197.

137 D. Chazanow, 1941…, s. 113.

138 Ibidem.

139 Ibidem.

140 D. Djakow, W ogniennom niebie wojn.

141 M. Sołonin, Na pokojowo…, s. 519–520 oraz D. Chazanow, 1941…, s.


122–123.

142 Informacje udostępnione przez Jewgienija Wieliczkę z Rosji 30 czerwca


2011 roku, który bada dzieje SKG 210.

143 M. Sołonin, Na pokojowo…, s. 518.

144 Ch. Bergström, Barbarosssa…, s. 14.

145 M. Timin, Otwietnyj udar…, s. 28.

146 Godziny ataków według dokumentacji sztabu 10. SAD i 39. SBAP oraz
dowództwa WWS KA.

147 W. Spiczakow, Pinskaja…, s. 27 i s. 306.

148 M. Sołonin, Na pokojowo…, s. 534–535.

149 D. Djakow, W ogniennom niebie wojn...

188
150 M. Timin, Otwietnyj…, s. 29–30.

151 Ibidem, s. 31.

152 Ibidem.

153 Ibidem, s. 32.

154 Ibidem, s. 34.

155 Ibidem, s. 34–35.

156 Ibidem.

157 Ibidem, s. 37 oraz wypisy z dokumentów 125. SBAP w zbiorach Michaiła


Timina.

158 Ibidem.

159 Ibidem, s. 38 oraz niepublikowane materiały Michaiła Timina.

160 N.S. Skripko, Po celjam…, s. 57.

161 Ibidem, s. 58.

162 C. Bergström, Barbarossa…, s. 14 oraz P. Carell, Operacja Barbarossa,


Warszawa 2000, s. 64.

163 M. Timin, Otwietnyj…, s. 55.

164 D. Chazanow, 1941…, s. 118.

165 A. Isajew (2009), „Antisołonin 1” – na pugliwo ostawlennych


aerodromach, grudzień 2010, [w:] za: CAMO RF. F. 208, op. 2589, d. 91, l. 102.

166 Ibidem, za: CAMO RF. F. 208, op. 2589, d. 61, l. 4.

167 W.P. Naumow [red.], 1941 god, t. 2, s. 462.

168 Ibidem, s. 641–462.

189
169 M. Sołonin, Mracznyje tajne (jeszcze odna gława iz nowoj knigi „NHK-2”),
29.05.2011, strona internetowa Marka Sołonina.

170 M. Sołonin, Mracznyje tajne…

171 N. Kaczuk, Bezdonnoje niebo, 4 maja 2010 [w:] http://pda.sb.by/post/


101663.

172 Ibidem.

173 Ibidem.

190
4. Front Południowo-Zachodni –
Kijowski Specjalny Okręg Wojskowy

Na czele Kijowskiego Specjalnego Okręgu Wojskowego (Frontu


Południowo-Zachodniego), który rozciągał się wzdłuż
860-kilometrowej linii granicy, stał generał pułkownik Michaił P.
Kirponos. Podlegały mu najsilniejsze armie zgromadzone przy
granicach zachodnich: 5., 6., 12. i 26. Miały one 58 dywizji, w tym:
32 strzeleckie, 16 czołgów oraz osiem zmotoryzowanych i dwie
kawaleryjskie. Jednostki te wspierało silne lotnictwo, na którego czele
stał generał lejtnant Jewgienij Saawicz Ptuchin (1902–1942). Ten
dowódca był weteranem lotnictwa sowieckiego, a służbę w Armii
Czerwonej rozpoczął już w 1918 roku. Uczestniczył w wojnie
domowej, potem w wojnie domowej w Hiszpanii, następnie dowodził
lotnictwem w wojnie zimowej. Za swoje dokonania wojenne dostał
order Bohatera Związku Sowieckiego, który mu wręczono 21 marca
1940 roku. Szefem jego sztabu był generał major lotnictwa N.I.
Laskin.
Lotnictwo Kijowskiego SOW (Frontu Południowo-Zachodniego
od 19 czerwca 1941 roku) było najpotężniejsze pod względem
liczebności wśród wszystkich 17 sowieckich okręgów wojskowych.

191
Wiosną 1941 roku skoncentrowano tam 30 proc. sił lotnictwa
frontowego okręgów przygranicznych.
Pod koniec drugiej dekady czerwca 1941 roku Kirponos zwołał
posiedzenie Rady Wojennej, podczas którego zabrał m.in. głos szef
wywiadu sztabu okręgu. Przedstawił on ostatnie wiadomości mówiące
o nasilonych ruchach wojsk niemieckich oraz ich ześrodkowywaniu
blisko granicy państwa. Wypowiedział się również i Ptuchin, który
zwrócił się z prośbą do przełożonego o wydanie lotnikom zezwolenia
umożliwiającego zestrzeliwanie samolotów, które wlatywały na
tereny sowieckie. Kirponos zaproponował w odpowiedzi na jego
prośbę, aby znaleźć inny sposób, który bez użycia broni przeszkodzi
Niemcom w prowadzeniu rozpoznania[174]. Rozkaz o zakazie
otwierania ognia do samolotów został podtrzymany.
Na terenie tego okręgu, tak jak i w innych okręgach zachodnich,
prowadzono wówczas pilnie, zarazem bardzo tajnie, własne
ześrodkowywanie i rozwijanie wojsk przy granicy z Niemcami.
W związku z tymi działaniami już 19 czerwca 1941 roku do
dowództwa okręgu przyszła tajna wiadomość nadana przez szefa
Sztabu Generalnego generała Żukowa, informująca o tym, że ludowy
komisarz obrony Timoszenko rozkazał powołać dowództwo frontu
i do 22 czerwca jego sztab miał się przenieść z Kijowa na polowe
stanowisko dowodzenia w Tarnopolu[175]. Po otrzymaniu sekretnego
rozkazu wszyscy pośpiesznie zajęli się jego wypełnianiem; decyzja
ta obejmowała również sztab lotnictwa. Tego samego dnia odebrano
drugi rozkaz dotyczący zamaskowania samolotów, lotnisk, miejsc
postojowych, składów paliwa i amunicji oraz rozśrodkowania
samolotów na lotniskach, czyli nieustawiania ich ciasno w jednym
szeregu, który przekazano do wykonania w jednostkach.
Ptuchin nie wiedział o tym, że 20 czerwca decyzją Naczelnej Rady
Wojennej został pozbawiony stanowiska dowódcy lotnictwa okręgu/
frontu. Stalin na jego miejsce wyznaczył Nowikowa z Leningradu.
Wybuch wojny przeszkodził w dokonaniu tej roszady, a nieświadomy

192
niczego Ptuchin jechał w niedzielę do Tarnopola. Wiadomość o jego
dymisji nie dotarła jeszcze do sztabu. Wszystko było w ruchu,
gorączkowo pakowano się. Ptuchin ze swoimi dowódcami ładował
sprzęt i dokumenty do skrzyń, a potem na samochody, aby pilnie
wykonać rozkaz. Już wieczorem 20 czerwca odprawiono część sztabu
transportem kolejowym. Natomiast podstawowy skład dowództwa
frontu wyjechał w kolumnie samochodowej w sobotę wieczorem
następnego dnia. W kolumnie był sztab dowództwa lotnictwa frontu
z Ptuchinem. W Kijowie zostawiono zapasowy punkt dowodzenia
lotnictwem frontu, na którego czele stał zastępca szefa sztabu do
spraw organizacyjnych, generał lotnictwa Malcew. Miał on łączność
ze wszystkimi jednostkami lotniczymi, natomiast takiej łączności nie
było jeszcze na polowym punkcie dowodzenia w Tarnopolu[176].
W niedzielny ranek, kiedy rozpoczęły się pierwsze uderzenia
Niemców, cała kolumna sztabu wtoczyła się do miasteczka Brody,
leżącego 65 kilometrów od Tarnopola. Ptuchin dotarł do Tarnopola
ze sztabowcami dopiero po południu i wtedy zaczął się stopniowo
orientować w sytuacji, jaka się wytworzyła w pierwszych godzinach
wojny, ściągając dane z Kijowa.
Mimo wybuchu wojny Stalin utrzymał w mocy rozkaz o dymisji
Ptuchina. Jednak ze względu na brak łączności pozbawiono go tej
funkcji dopiero 24 czerwca 1941 roku. Wkrótce został też
aresztowany przez śledczych NKGB. Oprócz Ptuchina aresztowano
także 23 czerwca szefa jego sztabu, Laskina. Po zdymisjonowaniu
głównego dowódcy lotnictwa frontu czasowo dowodził całym
lotnictwem zastępca do spraw przygotowania bojowego, pułkownik
S.W. Sljusarjew, a od 1 lipca 1941 roku objął dowodzenie generał
lejtnant lotnictwa Fiodor A. Astachow.
Zarówno Ptuchina, jak i szefa jego sztabu aresztowano z przyczyn
politycznych – oskarżono ich o działalność spiskową w wojsku.
Ptuchina odesłano do Moskwy w ciągu pięciu dni od wybuchu wojny,
a następnie poddano ciężkiemu śledztwu w kazamatach NKWD.

193
W wydanym na niego wyroku zawarto stwierdzenia mówiące o tym,
że dowiedziono mu zeznaniami oraz bezpośrednimi konfrontacjami
ze Smuszkiewiczem, Czernobornikinem, Jusupowem i Iwanowem to,
że był członkiem antysowieckiego spisku wojskowego oraz że, jak
sam zeznał, stał się nim już w 1935 roku, kiedy miał go zwerbować
Ubo-rewicz. Ptuchin miał się także przyznać do tego, że przestępczo
dowodził powierzonymi mu wojskami[177]. W przypadku
postawienia takiego katalogu oskarżeń oraz przyznania się
oskarżonego do tych win, kara mogła być tylko jedna. Ptuchina
zastrzelono w więzieniu 23 lutego 1942 roku. Pośmiertnie
zrehabilitowano go w 1954 roku. Podobny los spotkał jego szefa
sztabu.
Lotnictwo sowieckie na terenie Frontu Południo-wo-Zachodniego
przed wybuchem wojny miało najwięcej dywizji lotniczych ze
wszystkich okręgów – 11. Dywizje te dysponowały 44 pułkami
lotniczymi oraz dwoma samodzielnymi pułkami rozpoznawczymi.
Sześć dywizji zostało już rozdzielonych po armiach, a ich pułki stały
na głębokości od 15 do 300 kilometrów od linii granicy. Część
jednostek znajdowała się w stadium przezbrajania w nowy sprzęt,
inne dopiero formowano i nie miały nawet samolotów.
Na prawej flance Frontu Południowo-Zachodniego stały wojska
5. Armii dowodzone przez generała M.I. Potapowa. Dysponował on
dwiema dywizjami lotniczymi, na których czele stał generał major
J.M. Nikołajenko. Pierwszą z nich była 14. SAD stacjonująca
w Łucku, której podlegały cztery pułki lotnicze: 17., 46., 89. IAP oraz
253. SzAP. Drugą była 62. BAD stojąca w Owruczach z sześcioma
pułkami, z których cztery były pułkami bombowców bliskiego
zasięgu: 52., 94., 226. i 227., a dwa szturmowymi: 243. i 245. SzAP.
Na kierunku lwowskim stały wojska 6. Armii generała lejtnanta
I.N. Muzyczenki. Podlegały mu także dwie dywizje lotnicze. 15. SAD
stacjonująca we Lwowie miała w swoim składzie cztery pułki: 23.,
28., 164. i 166. SzAP. Natomiast 16. SAD rozmieszczoną

194
w Tarnopolu tworzyły trzy pułki: 87. i 92. IAP oraz 86. BBAP. Sztab
lotnictwa tej armii znajdował się w stadium formowania, dopiero 23
czerwca wyznaczono na stanowisko dowódcy generała F.J. Fałajewa.
Bardziej na południe, na kierunku przemyskim, stały wojska 26.
Armii generała P.J. Kostienki, któremu podległa 63. SAD w Samborze
generała majora T.T. Chriukina. Jego dywizja lotnicza dysponowała
tylko dwoma pułkami: 165. IAP oraz 62. SzAP i znajdowała się
w trakcie formowania.
Na lewej flance stały wojska 12. Armii generała pułkownika P.G.
Poniedielina. Z powietrza mieli go wspierać lotnicy 64. IAD ze
Stanisławowa, którzy dysponowali pięcioma pułkami myśliwskimi:
12., 49., 166., 246. oraz 247. IAP, dwie ostatnie jednostki były
w stadium formowania, a pozostałe właśnie przezbrajano.
Oprócz dywizji armijnych na obszarze frontu rozlokowano pięć
kolejnych dywizji lotniczych: 17. SAD w Proskurowie, która miała
aż siedem pułków: 20., 91. IAP oraz 48., 224., 225., 242. i 244.
BBAP. Następną była jedna dywizja dalekiego zasięgu – 18. DBAD
w Skoromochinie, która dysponowała dwoma pułkami dalekiego
zasięgu (90. i 93. DBAP), mającymi na stanie 121 bombowców
Iliuszyna DB-3F oraz pułkiem bombowców ciężkich (14. TBAP
wyposażonym w 38 TB-3 i dziewięć TB-7). Do tego dochodziła druga
dywizja bombowa lotnictwa frontowego – 19. BAD stacjonująca
w Białej Cerkwi, która miała trzy pułki bombowe bliskiego zasięgu:
33., 136. i 138. BBAP. Dwie dywizje myśliwskie odpowiadały za
osłonę obiektów tyłowych. Pierwsza – 36. IAD PWO z Kijowa
dysponowała czterema pułkami myśliwskimi: 2, 43., 254. i 255.
Druga – 44. IAD stała w Umaniu i także miała cztery pułki
myśliwskie: 88., 248., 249. i 252. IAP.
Oprócz dywizji lotniczych na terenie okręgu/frontu stały jeszcze
dwa pułki rozpoznawcze: 315 i 316. RAP[178]. Te ostatnie, jak
planowano, miały zostać podczas wojny rozformowane, a z ich eskadr
i wyposażenia planowano utworzyć samodzielne jednostki

195
rozpoznawcze i łącznikowe. Na początku czerwca 1941 roku do
jednostek bojowych przekazano 425 samolotów nowych typów:
MiG-3, Jak-1, Ił-2, Pe-2, Jak-2, Jak-4 i Su-2. Gorzej wyglądało
opanowanie ich pilotażu, bowiem przeszkolono na nowych typach
tylko 100 załóg, a 247 szkoliło się.
Na stanie jednostek bojowych 22 czerwca 1941 roku znajdowały
się 2003 sprawne samoloty bojowe. W pułkach myśliwskich skupiono
1166 samolotów następujących typów: MiG-3 – 159; Jak-1 – 64, I-16
– 450, I-153 – 493. Pułki bombowe dysponowały 587 samolotami:
Pe-2 – 68, Ar-2 – 23, Jak-2 i Jak-4 – 49, SB – 214, Su-2 – 114 oraz
DB-3F – 119. Na stanie lotnictwa szturmowego znajdowało się 197
samolotów trzech rodzajów: I-153 Czajka – 81, I-15bis –11 oraz Ił-2 –
5. W pułkach rozpoznawczych były 53 samoloty: Jak-4 – 31 oraz SB –
22[179]. Wykaz nie obejmował samolotów szkolnych i łącznikowych
(UTI-4, UT-1 oraz U-2/Po-2). Dodatkowo lotnictwo przydzielone
frontu dysponowało minimum 13 eskadrami korpuśnymi, gdzie było
kolejnych 247 samolotów (159 sprawnych i 88 niesprawnych), oraz
jedną eskadrą sanitarną.
Siły niemieckie operujące na tym kierunku działań były znacznie
mniejsze niż sowieckie. Jednostki Luftwaffe liczyły około 483
sprawnych samolotów skupionych we Fliegerkorps V oraz lotnictwie
armii lądowej (patrz tabela 36.). Między 4.00 a 5.00 rano (czasu
radzieckiego) głównym celem ataku Niemców były 23–24 lotniska
w paśmie nadgranicznym Ukrainy Zachodniej, gdzie przeważnie stały
pułki lotnictwa armijnego. Bombardowano m.in. Dobromił, Łuck,
Sambor, Stryj, Stanisławów i Lwów. Na wielu z nich Rosjanie wciąż
prowadzili prace budowlane. Ich polami startu były nawierzchnie
gruntowe, które po deszczu rozmiękały w takim stopniu, że nie
pozwalało to wzlecieć samolotom.

196
Tabela 8. Lotnictwo na terenie Zachodniego Specjalnego OW –
Frontu Zachodniego 22 czerwca 1941 roku

Front Południowo-Zachodni – Kijowski SOW


Dowódca lotnictwa frontu/okręgu generał lejtnant J. S. Ptuchin

1. Lotnictwo armijne i frontowe, w tym PWO:

11 dywizji lotniczych (pięć mieszanych, cztery bombowe, dwie myśliwskie),


łącznie 44 pułki: 14. SAD (cztery pułki), 15. SAD (cztery), 16. SAD (trzy), 17.
SAD (siedem), 18. DBAD (dwa), 19. BAD (cztery), 36. IAD (cztery), 44. IAD
(cztery), 62. BAD (sześć), 63. SAD (dwa), 64. IAD (pięć). Dodatkowo dwa
samodzielne pułki rozpoznawcze – 315. i 316. ORAP.
1. – 14. SAD (17., 46., 89. IAP, 253. SzAP); 2. – 15. SAD (23., 28., 164. IAP,
66. SzAP); 3. – 16. SAD (87., 92. IAP, 86., 226., 227. BBAP); 4. – 17. SAD
(20., 91. IAP, 48., 224., 225., 242., 244. BBAP); 5. – 18. DBAD (90., 93. DBAP
i 14. TBAP); 6. – 19. BAD (33., 136., 138. BBAP); 7. – 36. IAD (2., 43., 254.
i 255. IAP); 8. – 44. IAD (88., 248., 249., 252. IAP); 9. – 62. BAD (52., 94.,
226., 227. BBAP, 243. i 245. SzAP); 10. – 63. SAD (165. IAP, 62. SZAP); 11. –
64. IAD (12., 49., 166., 246. i 247. IAP)

2. Lotnictwo przydzielone:

13 eskadr dla korpusów (około 250 samolotów), jedna eskadra sanitarna, można
spotkać dane o 20 eskadrach korpuśnych, m.in.: 2. OKAE Ruska-Żeńska – 9
R-5; 4. OKAE Ruska-Żeńska 9 R-5SSS; 5. KAE Sławuta; 6. KAE Jaworowo –
5 R-5SSS; 8. OKAE Gródek Jagielloński – 9 R-Zet; 13. OKAE Sambor 9
R-5SSS; 15. OKAE Łuck – 7 R-5; 17. OKAE Czerniowce – 7 R-5SSS, 27.
KAE Młynów – 9 R-Zet; 36. OKAE Żytomierz – 9 R-5; 37 OKAE Proskurow –
7 R-5; 108. OKAE Stryj 7 R-Zet; 202. OKAE – R-5, ta jednostka zostawiła
swój stary sprzęt i została przesunięta do Odeskiego OW. Możliwe, że była
jeszcze 104. OKAE z R-5. W przypadku eskadr korpuśnych wykazano tylko
samoloty bojowe bez U-2/Po-2, każda eskadra miała minimum 6–7 takich
samolotów łącznikowych.

Łączna liczba samolotów – 2003 samoloty bojowe (do 2300 z samolotami


korpuśnymi)

197
3. Lotnictwo ADD: 18. ODBAD (121 DB-3F oraz 38 TB-3 i 9 TB-7),
jednostka jest podana w składzie lotnictwa frontowego, nie podlegała
dowództwu korpusy dalekiego zasięgu.

4. Lotnictwo ADD RGK: na tyłach frontu stał 4. Korpus Lotniczy z dwiema


dywizjami lotniczymi

5. Lotnictwo PW NKWD: brak

6. Lotnictwo GWF: 131 samolotów

Źródło. Opracowanie własne.

Najbardziej narażone na ataki były jednostki skupione na terenie


Ukrainy Zachodniej. To na samoloty stojące na tych lotniskach
zlokalizowanych blisko granicy spadły główne uderzenia Niemców.
Jednak ich impet był mniejszy niż w pasie działania Grupy Armii
„Środek”, m.in. na tym odcinku frontu nie operowała żadna jednostka
bombowców nurkujących (Ju 87, Hs 123).
Lotniska trzech pułków myśliwskich 14. SAD z Łucka,
dowodzonych przez pułkownika Zykanowa, stały się głównym celem
ataków wroga. Czwarty pułk szturmowy dopiero formowano.
Znacznie mniej uderzeń było wymierzonych przeciwko lotniskom
62. BAD generała Tchora w Owruczach, które stały dalej od granic.
W składzie 17., 46. i 89. IAP znajdowały się 174 samoloty oraz 198
pilotów, według innych danych 14. Dywizja miała: I-16 (sprawnych/
wszystkich) – 71/94, I-153 – 77/87, MiG-3 – 3/9. Łącznie miała ona
151/190 samolotów myśliwskich. Lotniskami bazowymi dla pułków
były: Kołki, Wielick i Młynów. Miejscowości te stały się celami
pierwszych ataków lotniczych. Latały nad nimi załogi niemieckich
bombowców Heinkel He 111 z III/KG 55. Ten pułk bombowy poniósł
spore straty pierwszego dnia wojny operując nad lotniskami 14. SAD
oraz podobnymi celami w rejonie Lwowa, Kowla i Złoczowa.

198
W sumie spisał ze stanów aż 11 zniszczonych samolotów bombowych
Heinkel He 111.

Tabela 9. Liczba samolotów w Kijowskim SOW w czerwcu 1941


roku i Luftflotte 4 na 22 czerwca 1941 roku

KSOW/Front Płd.-Zach.a Luftflotte 4e

Wszystkie Sprawne Wszystkie

Bombowce 466b 421/158d 247

Myśliwce 1341 1174/1166d 109

Szturmowce 5 5/197d -

Rozpoznawcze 247c 159/53d 169

Inne - - 98

Łącznie 2059 1759/2003d 623

Żródło: Opracowanie własne.


a
Są to dane z 1 czerwca 1941 roku, które różnią się od tych podanych w raporcie
opisującym stan na 22 czerwca (2003 samoloty bojowe, bez wydzielenia sprawnych
i niesprawnych, raczej podano sprawne samoloty), dane z 22 czerwca nie
uwzględniają stanów lotnictwa przydzielonego, liczącego około 250 samolotów.
b
W tym wykazie nie uwzględniono lotnictwa dalekiego zasięgu (tylko SB, Ar-2,
Pe-2, Jak-2 i Jak-4), do tych samolotów należy doliczyć samoloty z 18. Dywizji
Bombowców Dalekiego Zasięgu: około 120 DB-3F, około 30 TB-3, 7 TB-7.
c
W tej kategorii znalazły się samoloty lotnictwa korpuśnego, jak: R-Z, R-5, R-10,
SSS, sanitarne S-2 oraz lekkie bombowce Su-2 (99, w tym 70 sprawnych).
d
W liczniku znalazły się samoloty według stanu na 1 czerwca 1941 roku,
w mianowniku na 22 czerwca 1941 roku. W rubryce samolotów rozpoznawczych
w liczniku podano samoloty lotnictwa przydzielonego, w mianowniku zaś tylko
samoloty pułków rozpoznawczych bez lotnictwa przydzielonego.

199
e
Luftflotte 4 dysponowała na tym kierunku: Fliegerkorps V (247 bombowców
z KG 51 „Edelwisse”, KG 54 „Totenkopf”, KG 55 „Greif”; 109 myśliwców z I, II,
III/JG 3; dziewięć samolotów rozpoznawczych z 4.F/121), jednostką transportową
KGrzbV 50 (44 Ju 52) oraz samolotami rozpoznawczymi – 38 samolotów – łącznie
424 bojowe maszyny. Reszta samolotów należała do składu lotnictwa
rozpoznawczego armijnego, a ponadto były to samoloty kurierskie i łącznikowe –
podlegały armiom lądowym z Grupy Armii „Południe”.

Duża część personelu 17. IAP stacjonującego w Wielicku


otrzymała przepustkę w sobotę, aby mogli udać się do rodzin
w Kowlu. Z tego powodu w niedzielę brakowało na lotnisku wielu
lotników i techników, a samoloty pułku były w dużym stopniu
pozbawione niezbędnej obsady. Pozostałe dwa pułki czynnie włączyły
się do walki. Do boju wylecieli piloci 89. IAP z Kołek oraz 46. IAP
z Młynowa. Pierwsza jednostka dysponowała rankiem 22 czerwca 76
myśliwcami I-16 (typy: 5, 10 i 28), z których 29 było niesprawnych.
Podczas dziesięciu dni walk, do początków lipca, ogólne straty tego
pułku na lotniskach wyniosły 40 myśliwców, pozostałe utracono
w walkach i wypadkach. Ostatnie sprawne myśliwce przeleciały na
lotnisko Fiedorowka koło Nowogrodu Wołyńskiego, gdzie do wojny
formował się 253. SzAP.
Jeśli chodzi o lotników z 46. IAP, już o godzinie 4.25 rano
poderwano na lot patrolowy klucz trzech myśliwców I-16 typ 5,
którymi dowodził starszy lejtnant Iwan I. Iwanow, a jego bocznymi
byli Jurjew i Kondranin. Lotnicy patrolowali niebo nad lotniskiem
Dubno, utrzymując wysokości 1500–2000 m. O godzinie 4.55
dostrzegli trzy bombowce Heinkel He 111, które nadlatywały nad
lotnisko. Rosjanie bezzwłocznie uderzyli w kierunku nadciągającego
wroga. Piloci w pierwszym ataku szybko wystrzelali cały zapas
amunicji. W zaistniałej sytuacji Iwanow postanowił staranować wrogi
bombowiec. Niestety, sam poległ w szczątkach myśliwca. Wkrótce
za ten bohaterski czyn dekretem Prezydium Rady Najwyższej ZSRS
przyznano mu pośmiertnie Złotą Gwiazdę Bohatera Związku

200
Sowieckiego 2 sierpnia 1941 roku. Niemcy, według wykazu strat
Luftwaffe, utracili w rejonie Dubna bombowiec. Możliwe, że był to
Heinkel He 111 P-4 z I/KG 55 (G1+ AL, w/n 2928), którego cała
pięcioosobowa załoga zginęła.
Zwycięstwo Iwanowa było jednym z pierwszych, które Rosjanie
zgłosili 22 czerwca 1941 roku. Równie wczesnym zwycięstwem był
taran wykonany koło Zambrowa przez Kokoriewa ze 124. IAP.
Trzecie zwycięstwo odniósł lotnik z 46. IAP kapitan Josif I. Gejbo.
Pełnił on wtedy obowiązki dowódcy pułku przygranicznego. Tuż
przed świtem obserwatorzy naziemni poinformowali sztab
o pojawieniu się nad granicą wrogich samolotów. Kapitan poderwał
w powietrze klucz dyżurny Iwanowa, a następnie wyleciał sam,
siedząc za sterami I-16 typ 5. Chciał się przekonać, co to za samoloty
nadciągają. W ciągu kilku minut dostrzegł w powietrzu cztery
samoloty „Ju-88”, które naruszyły linię granicy i leciały na wschód.
Nie mając łączności ze sztabem, podjął na własną odpowiedzialność
decyzję o ataku. Strzelcy „Junkersów”, kiedy dostrzegli napastnika,
otworzyli w jego kierunku ogień. Rosjanin wystrzelił długą, celną
serię, która trafiła w bombowiec. Według jego wspomnień miało to
nastąpić o godzinie 4.20 (prawdopodobnie doszło do tego nieco
później). Po ostrzale samolot wroga miał się zapalić, zadymić
i wkrótce uderzył o ziemię, gdzie nastąpiła potężna eksplozja
wiezionych bomb. Ofiarą była jedna z załóg Heinkli He 111 z III/KG
55. Po wylądowaniu na lotnisku pilot zameldował, że stoczył walkę
z samolotem niemieckim. Za ten sukces został potem nagrodzony
Orderem Czerwonego Sztandaru. Gejbo jeszcze kilka razy wylatywał
pierwszego dnia wojny, a pod wieczór odniósł lekkie rany.
Sukces udało się natomiast odnieść Niemcom nad Wielickiem.
Straty, jakie poniósł 17. IAP nie wyeliminowały go jednak z walki.
W ciągu niedzieli liczba gotowych do startów samolotów 14. Dywizji
na skutek kolejnych uderzeń lotniczych obniżyła się wyraźnie, ale
nie aż tak, aby można było mówić o całkowitej zagładzie dywizji

201
na ziemi. Straty poszczególnych pułków wyglądały do wieczora 22
czerwca następująco:
46. IAP utracił 16 myśliwców: siedem I-16 oraz dziewięć I-153;
17. IAP utracił 18 I-153 (11 zniszczonych i siedem ciężko
uszkodzonych);
89. IAP utracił sześć I-16.
W sumie dywizja lotnicza straciła 22 czerwca 40 myśliwców
(można spotkać drugą wielkość – 46 samolotów)[180]. Lotnicy z 46.
oraz z 89. IAP, którzy toczyli walki powietrzne, zgłosili tego samego
dnia zestrzelenie 31 samolotów wroga. Ich sukcesy były jednak
wyraźnie zawyżone. Realne straty niemieckie w tym rejonie nie były
aż tak wielkie, niemniej poważne. Pułk bombowy KG 55 stracił
w tych okolicach przynajmniej sześć Heinkli He 111.
Mimo uczestnictwa w walkach powietrznych załóg dwóch pułków
myśliwskich nie udało się zgrać ich wylotów z operacjami
prowadzonymi przez załogi bombowców, które samodzielnie weszły
do boju. Po południu przystąpiły do pierwszych uderzeń dwa pułki
bombowców 62. BAD (52. i 94. SBAP), których załogi wykonały
naloty na kolumny wroga. Podczas zadań w rejonie Hrubieszowa
utracono 10 SB oraz cztery Pe-2. Strzelcy bombowców zgłosili
podczas walk powietrznych osiem zestrzelonych Messerschmittów.
Na tym odcinku frontu oprócz niemieckiego pułku bombowego
KG 55 operowały także załogi drugiego pułku bombowego KG 54
„Totenkopf”. W czerwcu 1941 roku stacjonował on w Stubendorfie
(Izbicko na Opolszczyźnie). Jego grupę uderzeniową tworzyło ponad
70 bombowców Junkers Ju 88 A-5, z których do walki było gotowych
65. Wchodziły one w skład klucza sztabowego oraz dwóch
dywizjonów. Załogi te przeleciały na lotnisko w Świdniku koło
Lublina 17 i 18 czerwca 1941 roku. Stamtąd miały startować do
pierwszych operacji. Według kroniki pułku działania załóg wyglądały
następująco: 21 czerwca 1941 roku. Przerzut KG 54 ze Stubendorfu
(Izbicko) na lotnisko w Świdniku k/Lublina zakończył się 18 czerwca

202
i pułk w składzie 74 Ju 88 A-5 (z tego 65 bezpośrednio do użycia)
stał w pogotowiu oczekując na kolejne zadania. Sztab pułku: trzy
Ju 88 IV/KG 54 w miejscowości Lagerlechfeld (ze szkoleniem
i uzupełnieniami); I/KG 54 – 36 Ju 88; II/KG 54 – 35 Ju 88 […].
W sumie: 74 Ju 88 (trzecia grupa nie wliczona). […] O godz. 21.00
na rozbiegu uszeregowano dywizjony. Dowódcy ogłosili „Odezwę
Führera do żołnierzy frontu wschodniego”. Wszelkie wątpliwości
w tym momencie zostały rozwiane, a żołnierze zdali sobie sprawę
z ciężkich zadań, które w najbliższym czasie miały ich czekać. Noc
nie przyniosła zbyt wiele snu. Do północy trwały dyskusje na temat
przyszłych zadań. Przybyli kurierzy Luftflotty dostarczając rozkazy
zadań wraz z opisami celów. W celu zapewnienia panowania
w powietrzu i zredukowania zagrożenia nad polem walki pierwszym
celem stały się wrogie lotniska w najbliższej okolicy.
22 czerwca 1941 roku. Jeszcze w trakcie zmroku pomiędzy godziną
2.34 a 3.09 wystartowała na pierwsze zadanie I/54 w liczbie 23 Ju 88
przeciwko sowieckim lotniskom Kamień Koszyrski, Kołki i Janówka.
Następnie około 3.15 wystartowała II/54, aby zaatakować lotniska
Wielick, Kołki i Łuck. Pierwsza grupa zrzuciła w ataku nurkującym
44 bomby SC 250 i 220 bomb SD 50 pomiędzy stojące na lotniskach
samoloty. U celu napotkano 3 Rata (I-16) i sześć I-153, które jednak
nie oddały strzału. Wszystkie samoloty wróciły z powrotem do
Świdnika bez strat. Już o 6.35 wystartowało ponownie osiem Ju 88
z I/54 w celu zaatakowania lotniska w Wielicku, przy wykorzystaniu
30 bomb SC 250 i 80 bomb SD 50. Tutaj nawiązały się pierwsze
walki powietrzne. Do ataku przystąpiło 30–40 wrogich myśliwców.
Jeden I-153 zapalił się podczas ostrzału, stąd późniejszy meldunek
o prawdopodobnym strąceniu. Także II/54 wystartowała około
godziny 7.30 na drugie zadanie, na lotniskach w Łucku i Kołkach.
Podczas lotu powrotnego zlikwidowano sowieckie skupiska jednostek
z działkami przeciwlotniczymi. Tutaj nastąpiły pierwsze straty w 4.
Eskadrze. W wyniku ostrzału z ziemi musieli awaryjnie lądować na

203
terenie wroga StKpt. Oblt. Seubert z Ju 88 B3+FM (2363) oraz Lt.
Genth z B3+DM (2365). O 7.50 do trzeciego zadania na start wyszło
dwanaście Ju 88 z I/54 z 42 bombami SC 250 i 120 bombami SD
50. Wystartowały one ponownie przeciwko lotniskom w Janówce
i Kołkach. Przy tej okazji z całą pewnością zlikwidowano w Janówce
pięć do sześciu, a w Kołkach około 30 samolotów. W okolicy lotniska
Kołki zaatakowały Rata i dwa trafione Ju 88 musiały lądować na
lotnisku w Świdniku „na brzuchu”. Po południu pułk przystąpił do
czwartego zadania: na kwaterę główną oraz instalację wywiadowczą/
informacyjną (radiostację?) na terenie koszar w Łucku. Wydzielone
z I/54 20 Ju 88, wystartowało około 17.30 z 40 bombami SC 500,
dwiema S.C. 250 i 180 bombami SD 50 [...][181].
Szkody spowodowane niemieckimi uderzeniami bombowymi
pierwszego dnia, jak i w kolejnych, nie były śmiertelne dla lotnictwa
Rosjan. Nie można tu mówić o zniszczeniu jakiejś sowieckiej dywizji
lotniczej. Między 22 a 24 czerwca łączne straty 14. SAD wyniosły:
10 samolotów utraconych w walkach powietrznych, dwa zestrzelone
przez artylerię przeciwlotniczą, a na lotniskach utracono 53 samoloty
(w tym 40–46 pierwszego dnia). Dodatkowo podczas wycofywania
się zniszczono kolejnych pięć oraz 42 porzucono na terenach
opanowanych przez wroga. Były to m.in. samoloty, które lądowały
przymusowo, awaryjnie i poważnie uszkodzone. Cały latający sprzęt
zebrano w Tiranowce i przekazano dwóm pułkom: 89. IAP i 253.
SzAP, a lotników 17. i 46. IAP odesłano na tyły, do
przeformowania[182].
Podczas niedzielnych walk w rejonie Dubna i na zachód od miasta
walczyli piloci z II/JG 3. Nawiązali oni kontakt bojowy z sowieckimi
pilotami. Blisko Młynowa stali lotnicy 46. IAP. Mimo ich interwencji
Niemcy zgłosili 16 zwycięstw powietrznych, z których cztery
zapisano na konto Gruppenkommandeur Hauptmanna Lothara
Kellera. Jego jednostka straciła tylko pilota oraz jeden samolot.
Feldfebel Hermann Freitag został trafiony i musiał lądować

204
przymusowo koło Bród blisko Lwowa. Ludność ukraińska ukryła
Niemca. Udało mu się dołączyć do jednostki po 11 dniach.
Niemieckie oddziały zajęły Młynów i Dubno dopiero 25 czerwca,
a wkrótce także lotnisko Kołki. Mimo zdobycia lotnisk przez wroga
lotnicy sowieccy wycofali się na dalsze i wciąż walczyli, ponosząc
kolejne straty w wyniku nalotów, zestrzeleń przez artylerię plot.,
wypadków, awarii czy zostawiania uszkodzonych myśliwców
w trakcie wycofywania się. Przebazowanie pułków do tyłu oraz
nieustanna groźba nowych uderzeń lotniczych nie spowodowały
jednak rozpadu pułków lotniczych w takiej mierze, jak to się stało na
Froncie Zachodnim.
Kolejną dywizją lotniczą mocno poturbowaną przez lotnictwo
niemieckie była 15. SAD. Dowodził nią doświadczony pilot
myśliwski, generał major lotnictwa Aleksandr A. Demidow, który stał
ze sztabem we Lwowie. Jego pułki bazowały w: Adamach (23. IAP
PWO), Czuniewie (28. IAP PWO) i Kurowicy (164. IAP i 66. SzAP).
Dywizję częściowo przezbrojono w najnowsze myśliwce MiG-3,
których posiadała 121 (lub 96) egzemplarzy. Nowe samoloty
stanowiły połowę wyposażenia dywizji (236 myśliwców). Lotnikami
23. IAP dowodził podpułkownik Anton I. Sidorenko, a jego pułk
dysponował 29 myśliwcami I-16, I-153 i I-15 (w tym pięcioma
niesprawnymi) oraz 58 MiG-3 (w tym siedmioma niesprawnymi).
Umiejętność pilotowania Migów opanowało przynajmniej 21
lotników. Samoloty te stały w Adamach blisko Lwowa. Wczesnym
rankiem, kiedy ogłoszono alarm bojowy, pierwsza w powietrze
podniosła się grupa 10 MiG-3, a na ziemi czekało w gotowości nr 2
kolejne 29 Migów. W ciągu dnia lotnisko było siedem razy atakowane
przez lotnictwo wroga i mimo tylu uderzeń Niemcom udało się
zniszczyć i uszkodzić na ziemi tylko 13 Migów. Piloci mimo tych
ataków wykonali w ciągu dnia 124 samolotoloty oraz stoczyli 12 walk
grupowych, zgłaszając trzy zestrzelenia.

205
Drugim pułkiem tej dywizji był 28. IAP PWO stacjonujący
w Czuniewie, także blisko Lwowa. Dowodził nim kapitan Iwan. W.
Krupenin, a jego jednostka dysponowała 20 myśliwcami I-16 (w tym
siedmioma niesprawnymi) oraz 63 MiG-3 (w tym 14 niesprawnych).
Do ciekawego zdarzenia doszło wśród pułków latających na
samolotach MiG-3. Na pięć dni przed atakiem niemieckim ze sztabu
lotnictwa Kijowskiego SOW przyszedł rozkaz nakazujący
personelowi zdjąć z MiG-3 podskrzydłowe ciężkie karabiny
maszynowe (BK 12,7 mm), zakonserwować je, a potem oddać do
magazynów. Takie polecenie otrzymał m.in. personel 28. IAP.
Jednostka ta otrzymała Migi na początku 1941 roku i piloci szkolili
się na nich intensywnie. Powodem wydania decyzji o demontażu
karabinów podskrzydłowych było to, że miano je dostarczyć do
zakładów lotniczych, aby zamontowano je w nowo produkowanych
maszynach. Innym powodem mogło być to, że podskrzydłowe
karabiny obniżały właściwości lotne Migów. Polecenie wykonano nie
do końca, bowiem broń pozostała w pułku i na rozkaz dowódcy
jednostki uprzednio zapakowane do skrzyń karabiny mechanicy
rozkonserwowali i ponownie podczepili pod skrzydła.
Lotnicy zostali postawieni w stan gotowości jeszcze przed
pierwszymi uderzeniami wroga. Dowódca wysłał w powietrze
dyżurne grupy. Piloci jednej z nich zaatakowali bombowce wroga
w rejonie Rawy Ruskiej, natomiast piloci z drugiej patrolowali niebo
nad Lwowem. Pojedynczy lotnicy wykonali w ciągu dnia aż 8–10
wylotów. Łącznie wykonali oni 114 samolotolotów i zgłosili cztery
zwycięstwa. Konto zwycięstw pułku otworzył lejtnant N.B. Tinochin,
który zgłosił zestrzelenie Me 109 koło Lwowa. Jednostka poniosła
podczas tych walk niewielkie straty. Podczas boju powietrznego nad
własnym lotniskiem zginął na skutek uderzenia o ziemię młodszy
lejtnant Boris. A. Rusow, którego ciało pochowano na lotnisku
w Czuniewie. Największą część strat spowodowali nie Niemcy, lecz

206
własna artyleria plot., która zdołała zestrzelić aż trzy Migi. Do
wieczora 22 czerwca w pułku pozostało 19 sprawnych Migów.
Dwie ostatnie jednostki dywizji – 164. IAP oraz 66. SzAP –
bazowały na lotnisku w Kurowicy. Pierwsza nie została jeszcze
przezbrojona w Migi i wciąż miała myśliwce I-16 oraz I-153. Drugim
pułkiem był 66. SzAP dowodzony przez pułkownika Stepana S.
Szczeglikowa, który dysponował 58 samolotami I-15bis oraz
pięcioma Ił-2. Z tymi ostatnimi szturmowcami lotnicy nie zdążyli się
jeszcze zapoznać. Część samolotów z pułku szturmowego znajdowała
się jeszcze na drugim lotnisku w Komarowie. Ta druga jednostka
najbardziej ucierpiała w niedzielę ze wszystkich pułków 15. SAD. Jej
personel nie zdążył rozśrodkować samolotów na lotnisku i to na tym
sprzęcie skupił się główny ciężar ataków niemieckich.
Z lotniska w Kurowicy udało się wystartować grupie myśliwców
164. IAP. Jego piloci uderzyli na bombowce niemieckie nadciągające
nad bazę. Nie zdołali oni jednak powstrzymać formacji wroga. Załogi
dopiero co przybyłego na to lotnisko 66. SzAP myślały, że w niedzielę
ogłoszono alarm ćwiczebny i nic nie przedsięwzięły. Rozrywające
się bomby szybko wyprowadziły ich z tego błędu, pozbawiając przy
tym wielu samolotów. Nad lotniskiem, na oczach zgromadzonych,
młodszemu lejtnantowi P.H. Rybcowowi udało się zestrzelić
bombowiec Ju 88, który spadł nieopodal. Podczas jednej z walk
powietrznych poległ dowódca klucza lejtnant Aleksandr I. Wernigora.
Pierwszy atak na lotnisko w Kurowicy okazał się jednak bardzo
skuteczny. Niemcom udało się zniszczyć lub uszkodzić aż 36
samolotów 66. SzAP. Kolejne ataki powiększyły te straty. Do końca
dnia w pułku pozostało sprawnych tylko 24 I-15bis oraz trzy Ił-2.
Mimo utraty sporej części sprzętu lotnicy szturmowi w kolejnych
dniach brali udział w nalotach na kolumny i pozycje wroga.
Swoje wrażenia z uderzenia na lotniska w rejonie Lwowa barwnie
przedstawił dowódca I/JG 3 Haupt-mann Hans von Hahn: Ledwo
mogliśmy uwierzyć własnym oczom. Całe pola wzlotów pełne były

207
samolotów rozpoznawczych, bombowców, myśliwców, wystawionych
jak do parady w długich, równiutkich rzędach. Jakież to zmasowanie
lotnisk i samolotów mieli Rosjanie na naszej granicy! Bardzo
możliwe, że atakował on właśnie m.in. lotnisko obu tych pułków.
Mimo entuzjastycznego opisu Niemca ataki Luftwaffe nie zdołały
całkowicie zniszczyć dywizji na ziemi. Jej piloci wiele razy startowali
do boju. W ciągu pierwszego dnia wojny wykonali 374 loty bojowe
i brali udział w 11 walkach powietrznych, zgłaszając zestrzelenie 10
(lub 9) bombowców i myśliwców wroga oraz spowodowanie licznych
strat w jego sile żywej i sprzęcie. Straty własne podczas tych walk
powietrznych wyniosły pięć myśliwców. Przy czym najwięcej
zwycięstw – sześć – zgłosili piloci z 28. IAP, którzy wykonali 157
lotów bojowych. Pod koniec pierwszego dnia wojny łączne straty 15.
SAD wyniosły 67 samolotów bojowych zniszczonych, uszkodzonych
na ziemi i w powietrzu, nie licząc szkolnych i pomocniczych. Nie
były to jednak ciosy całkowicie nokautujące, wszystkie pułki
zachowały bowiem sprawność bojową. Świadczy o tym sprawozdanie
operacyjne nr 01 sztabu 15. SAD z godziny 20.00 22 czerwca 1941
roku: Dywizja w godzinach od 4.45 do 20.00 prowadziła walki
powietrzne w rejonach lotnisk Czuniew, Kurowice, prowadziła walki
powietrzne w rejonie Lwowa; uczestniczyły wszystkie trzy pułki
myśliwców. Lotnictwo wroga bez przerwy atakowało lotniska
Czuniew, Adamy, Kurowice, 3 razy lotnisko Skniłów, 3 razy –
Rżenieny.
23. IAP toczył walki powietrzne w rejonie Adam. Lotnisko Adamy
było 7 razy atakowane przez myśliwce i bombowce [wroga] grupami
3–6 samolotów. Zestrzelono 2 bombowce wroga He-111.
Straty: w walce powietrznej zestrzelono 1 MiG-3, własna artyleria
przeciwlotnicza 1 MiG-3, 1 MiG-3 nie wrócił z zadania bojowego.
Zniszczono na ziemi 4 MiG-3 i 4 I-16, uszkodzono na ziemi 6 MiG-3
i 3 I-16. Połamania przy lądowaniu – 3 MiG-3.

208
Pilotów rannych 4, zabitych 1, pozostałego personelu – zabitych 4,
rannych – 7.
Pułk w składzie 48 pilotów, 14 MiG-3 [gdzieś „zniknęło” jeszcze
20 „MiG-ów”?] i 5 I-153 gotowy na lotnisku Adamy do wypełnienia
zadań bojowych.
28. IAP od godziny 4.50 do 20.00 kluczami i grupami osłaniał
m. Lwów i lotnisko Czuniew. Lotnisko Czuniew atakowano 6 razy
grupami po 3–6 samolotów. W wyniku działań 28. IAP razem z 23.
IAP i 164. IAP ponowne najście (tak w tekście – M.W.) 15
bombowców „Heinkel” o godzinie 14.00 na m. Lwów odparto,
zestrzelono 3 Bf-109 i 2 He-111. Według sprawozdań pilotów
zestrzelono 10 samolotów [wroga] w rejonach widoczności z lotnisk.
Straty: zestrzelono 3 MiG-3 [według innych sprawozdań za ten
dzień zestrzelono 2 MiG-i], uszkodzono na ziemi 9 MiG-3, lądowały
na kadłubach obok lotniska 4 MiG-3. Kilka samolotów
prawdopodobnie w ciągu nocy zostanie naprawionych. Personelu
lotniczego: zabitych – 2, rannych – 6, pozostałego personelu zabitych
– 1.
Pułk w składzie 44 pilotów, 9 MiG-3 [gdzieś się ponownie
„zagubiło” 27 „Migów”?] i 5 I-16 gotowy na lotnisku Czuniew do
wypełniania zadań bojowych.
164. IAP od godziny 4.50 do 20.00 kluczami i grupami wylatywał
na osłonę m. Lwów i lotniska Kurowice. Lotnisko Kurowice było
atakowane 4 razy. W walkach powietrznych zestrzelono 2 He-111.
Straty: zestrzelono w walce powietrznej 1 I-16, nie wróciły
z zadania bojowego 4 I-16, zniszczono i uszkodzono na lotnisku 15
samolotów. Łącznie utracono 20. Personelu lotniczego: zabitych – 1,
rannych – 4, w tym dowódca pułku major Akulienko.
Pułk w składzie 41 pilotów i 23 samolotów na lotnisku w Kurowicy
i Komarnie (Komarowie – M.W.?) gotowy do wypełniania zadań
bojowych.

209
66. SzAP w ciągu dnia przeleciał z lotniska Kurowice na lotnisko
Komarno. Straty: w walkach powietrznych zestrzelono – 2, zniszczono
i uszkodzono na lotnisku – 34 (m.in. 2 Ił-2). Pilotów zabitych – 2,
rannych – 4 […].
Rozkazem dowódcy dywizji ze świtem 23.6 po pierwszym wylocie
bojowym wszystkie pułki myśliwskie ześrodkować w Kurowicy i będą
one z niego okresowo pracowały oraz ze swoich lotnisk (Adamy dla
23. IAP, Czuniew dla 28. IAP). Przed wieczorem 23. IAP i 28. IAP
wrócą na noc na swoje lotniska. Punkt dowodzenia dowódca dywizji
postanowił przenieść w rejon lotniska Kurowice.
Podpisano. Szef sztabu 15. AD pułkownik Skotarienko[183].

Jaka widać z powyższego raportu, dywizja mimo kilkakrotnych


ataków na swoje lotniska nie uległa zniszczeniu w pierwszym dniu
wojny. Straty w sprzęcie na ziemi nie były ogromne, oprócz
samolotów z 66. SzAP, który poniósł największe straty w sprzęcie.
Podczas kolejnych dwóch dni walk jednostki dywizji także nie
zostały zmiecione z powierzchni ziemi. Cały ten czas lotnicy
walczyli. Na skutek tego ich straty wciąż rosły i między 22 a 24
czerwca dywizja utraciła łącznie 116 samolotów (m.in. 48 MiG-3)
z 236 samolotów posiadanych na początku wojny (w tym m.in. 121
lub 96 MiG-3). Z czego podczas walk powietrznych utracono 11
samolotów, łupem artylerii przeciwlotniczej padło sześć, nie wróciło
z zadania bojowego 25 oraz uległy zniszczeniu na lotniskach 64
samoloty. Podczas odwrotu obsługa lotniska zniszczyła dwa własne
samoloty, kolejne cztery zostawiono, a podczas awarii utracono
następne cztery[184]. Co jest ważne dla dziejów 15. SAD, żaden
z jej pułków do 25 czerwca nie został wycofany na lotniska tyłowe.
Lotnicy cały czas operowali ze swoich pierwotnych lotnisk
operacyjnych przez trzy dni wojny, startując i lądując obok
zniszczonych i uszkodzonych własnych samolotów. Dopiero

210
czwartego dnia walk zaczęło się wycofywanie pułków. Mimo to cała
dywizja walczyła cały ten czas. Do końca czerwca znajdowała się
w składzie 6. Armii, a w pierwszej dekadzie lipca podporządkowano
ją bezpośrednio rozkazom sztabu lotnictwa Frontu Południowo-
Zachodniego. Pułki 15. SAD do 2 lipca przebazowały się na lotniska
w Okopach i Dworcach, a następnego dnia przeleciały do Tiranowki.
Cztery pułki wciąż walczyły, mając coraz mniej sprawnego sprzętu.
Do 30 czerwca dywizja posiadała 42 gotowe do walki samoloty,
w tym 17 MiG-3. Liczba ta poważnie się zmniejszyła do 3 lipca,
kiedy to stan sprawnych samolotów stopniał do siedmiu I-16 oraz
dziewięciu I-153 z 44 ogółem posiadanych. Powodem wyłączenia
z latania Migów nie były straty bojowe, lecz to, że na lotnisku
tyłowym brakowało kompresorów do napełniania butli ze sprężonym
powietrzem. W związku z tym nie można było uruchomić silników
w Migach, które mogły startować i latać tylko dzięki temu urządzeniu.
Zarówno do uruchomienia silnika, jak do pilotowania samolotu (miał
pneumatycznie chowane podwozie) wykorzystywano butle
sprężonego powietrza o ciśnieniu 120–150 atmosfer[185].
Do walki z załogami Luftwaffe wyruszyły również pułki 16. SAD.
Myśliwce 87. IAP majora Suldina stały na południe od Tarnopola,
na lotnisku Buczacz. Na stanie jednostki było gotowych do walki 60
I-16 oraz 4 MiG-3, następną partię 10 I-16 szykowano do przekazania
jednemu z pułków 36. IAD PWO. Z soboty na niedzielę najbardziej
doświadczeni piloci wykonywali nocne wyloty aż do 3.00 nad ranem.
Kiedy lotnicy zakończyli ćwiczenia, już o godzinie 4.00 rano
ogłoszono alarm bojowy. Przeleciał wówczas nad lotniskiem samotny
bombowiec Ju 88 A-5 z III/KG 51. O godzinie 4.50 z niewielkiej
wysokości kilkudziesięciu metrów zrzucił serię odłamkowych bomb,
które ułożyły się między ustawioną do odlotu dziesiątką I-16. Strzelcy
pokładowi dodatkowo prowadzili ogień z karabinów maszynowych.
Na skutek tego ataku na ziemi spłonęło siedem I-16, poległo

211
w kabinach dwóch pilotów, rany odniosło dwóch techników. Straty
były także wśród składu 4. Eskadry.
Mimo zaskakującego ataku na przechwycenie intruza wyleciał
Wasilij Dmitriew, który miał dopaść wroga i go zestrzelić. Według
innej wersji bombowiec zestrzelił klucz młodszego lejtnanta
Mielnika, natomiast Dmitriew zestrzelił o godzinie 5.30 inny
bombowiec, którego załoga musiała lądować przymusowo na zachód
od Tarnopola. Po tych pierwszych sukcesach przyszły kolejne. Blisko
lotniska zajmowanego przez załogi z 86. SBAP w Trembowli został
zaatakowany przez dowódcę eskadry lejtnanta P.A. Michajliukina
bombowiec „Do 217”. Pilot po wystrzelaniu całej amunicji imitował
próbę taranu, na skutek czego niemiecki pilot, lękając się katastrofy,
lądował przymusowo w tej okolicy. Załogę bombowca wzięto do
niewoli. Kolejny bombowiec („He 111”) zestrzelił nad Tarnopolem
komisarz eskadry w 87. IAP starszy politruk J.I. Moroz. Do walki
włączyli się także lotnicy z 92. IAP. Klucz starszego lejtnanta
Miedwiediewa osłaniał nad Brodami jednostki 15. Korpusu
Zmechanizowanego. Lotnicy uderzyli na grupę „37 Ju 88 i sześciu Me
109”. Rosjanie mieli doprowadzić do rozsypania się formacji wroga,
a następnie Miedwiediew miał zestrzelić jednego „Ju 88”.
Oprócz lotnictwa armijnego zniszczenia dotknęły także eskadry
lotnictwa przydzielonego, które stały na lądowiskach blisko granicy.
Ich dowództwa nie miał kto uprzedzić o nadciągających uderzeniach.
Jedno z nich tak zapamiętał A.S. Manturow, nawigator samolotu
R-5Sz z 17. OKAE z 17. Korpusu Strzeleckiego: O 4.00 rano 22
czerwca 1941 roku dziewięć samolotów Ju 88 pod eskortą 17 Me
109 wykonało pierwszy nalot bombowy na nasze lotnisko Sadagury
koło Czerniowców (w Czerniowcach stał 149. IAP z 64. IAD – uwaga
M.W.). W jego wyniku spłonęły cztery samoloty. My broniliśmy się
przed Ju 88 z karabinów maszynowych SzKAS ustawionych w drugiej
kabinie samolotu SSS (R-5sz) – w kabinie nawigatora. Tymi sprawami
zajmował się nawigator, w tej liczbie i ja. Podczas drugiego nalotu

212
żadna z bomb nie eksplodowała i nie spadła na lotnisko. W ciągu dnia
udało się nam trafić dwa Ju 88. Jeden z nich musiał przymusowo
lądować niedaleko od naszego lotniska. Potem, kiedy nie było już
z naszej strony zorganizowanego, poważnego przeciwdziałania,
Niemcy nadlatywali i szturmowali lotnisko z wysokości 150–200 m
wykonując po kilka zejść. Niemcy do wieczora wyprowadzili ze stanu
17 naszych samolotów. Ze wszystkich został jeden SSS. Tak zaczęła się
dla mnie Wielka Wojna Ojczyźniana.
W rejonie Stanisławowa bazowała 64. IAD (12., 149., 246. i 247.
IAP) z 12. Armii. Mimo zaskoczenia i utraty sporej części samolotów
na ziemi piloci sowieccy odnotowali spore sukcesy w walce
z bombowcami. Zgłoszone tam zwycięstwa zawierają tylko niewielką
liczbę pomyłek. Największymi sukcesami mogli się poszczycić piloci
z 12. IAP, stacjonujący na lotnisku Bowszew koło Stanisławowa.
Jednostka ta miała na wyposażeniu 66 I-153 Czajka oraz 48 pilotów,
a dowodził nimi weteran wojny w Hiszpanii i Chałchyn-Goł, Bohater
Związku Sowieckiego Pawieł Korobkow. Rankiem jego piloci
wystartowali i zdołali przechwycić nad swoim lotniskiem Junkersy
Ju 88, lecące pod osłoną myśliwców. Po zaciekłej walce oznajmili
olbrzymi sukces – zestrzelenie aż 11 samolotów, w tym ośmiu Ju 88.
Dwa samoloty wroga zapisano na konto dowódcy klucza młodszego
lejtnanta Leonida G. Butelina, przy czym drugie zwycięstwo odniósł
on nad Haliczem, wykonując taran na wysokości około 200 metrów
o godzinie 5.42 rano. Niszcząc wrogi bombowiec lecący tak nisko nie
mógł skorzystać ze spadochronu i zginął w szczątkach I-153 Czajka.
Sukces 12. IAP przyćmiły duże straty własne. Z 66 myśliwców
I-153, które pułk miał przed nalotem, 36 utracił na ziemi (cztery
potem naprawiono), a trzy następne w powietrzu.
Piloci bratniego pułku z 64. IAD – 149. IAP podpułkownika
Wołkowa, stacjonującego koło Czerniowców, podczas drugiego
starcia powietrznego zetknęli się z lotnikami wcześniej
poturbowanego III/KG 51. Rosjanie po walce zgłosili kolejnych

213
osiem zwycięstw. Swój sukces okupili poważnymi stratami, tracąc
w walkach powietrznych dwa MiG-3 oraz 21 (lub 15) następnych na
lotnisku.
O tym, jak taki atak lotniczy wyglądał z perspektywy naziemnego
obserwatora, można się dowiedzieć ze wspomnień pilota-
oblatywacza, późniejszego Bohatera Związku Sowieckiego, Wasilija
Pawłowa: Latem 1940 roku po podpisaniu porozumienia
o przyłączeniu do Związku Sowieckiego Besarabii i Północnej
Bukowiny razem z pułkiem przelecieliśmy do Czerniowców (25
kilometrów od nowej granicy z Rumunią – M.W.) i wylądowaliśmy na
lotnisku rumuńskim. To był spokojny przelot. Cały czas nam mówiono,
że my i tak będziemy walczyć. Dlatego ja swoją rodzinę po Nowym
1941 roku wysłałem do Moskwy. Tak samo postąpiło 70 proc. naszych
dowódców. Poczynając od stycznia ku granicy podciągnęły z obu
stron olbrzymie ilości wojska. […]. Pierwszy dzień wojny zastał mnie
w Czerniowcach. I co było dziwne: trzy miesiące siedzieliśmy
w pierwszym stopniu gotowości, spaliśmy prawie pod samolotami.
I nagle w sobotę 21 miesiąca ustawiają nas w szereg i oznajmiają:
„Jutro – dzień wolny!”. Tak było nie tylko w naszym pułku, wzdłuż
całej granicy dali dzień wolny. Odwołano dyżur bojowy, zostawiono
tylko trzy samoloty dyżurne.
Wydaje mi się, że nie obeszło się bez zdrady. W każdym razie
my, młodsi dowódcy, byliśmy przekonani o tym, ale na głos nic nie
mogliśmy mówić […]. Kiedy nam przeczytali rozkaz o dniu wolnym,
napięcie spadło. Każdy był skłonny wyrwać się do miasta i jakoś
się zabawić. My, pięciu czasowych kawalerów, poszliśmy napić się
do żony komisarza eskadry, który akurat wyjechał w sprawie
przygotowania nowych lotnisk polowych. Bardzo dobrze wypiliśmy.
Tak, wyobraźcie sobie, zdrowe chłopaki na przepustce […].
Wyleciałem, nabrałem wysokości i widzę jak w scenariuszu równo
wszystko: przed nosem w celowniku rumuński zwiadowca „Heinkel
Hs 126”. Nic mi innego nie pozostało czynić, jak nacisnąć na spust.

214
Nie myślałem. „Heinkel” od razu zadymił, zapalił się. „Ojczulku! Co
ja takiego zrobiłem! Przecież będę odpowiadać”. Wracam z powrotem
do Czerniowców. Podlatuję i widzę dym wszędzie naokoło.
Przypatruję się – budynki służbowe stoją, a hangary nie. O, myślę,
spiłem się. Mówię do siebie, przyśniło ci się, potrząśnij głową, nie
mogę pojąć, o co chodzi […]. Nisko nad Prutem ponownie zbliżam
się do Czerniowców, do swojego lotniska. Kiedy zacząłem podchodzić
do lądowania, zobaczyłem prawdziwy obraz: bombowce bombardują,
myśliwce szturmują, wszystko płonie… I dopiero wtedy zrozumiałem,
że wojna się zaczęła.
Oprócz personelu 149. IAP w Czerniowcach dodatkowo
zlokalizowano lotnicze centrum szkoleniowe dla lotników
z Kijowskiego Specjalnego OW, gdzie ich uczono latania
i eksploatacji myśliwca MiG-3. Po takim kursie piloci
zmontowanymi, oblatanymi samolotami mieli wrócić do swoich
jednostek. Na lotnisku zgromadzono z tego powodu 120 samolotów,
z których 64 były Migami. Na piątek 20 czerwca wyznaczono
pilotom-kursantom egzamin, który wszyscy świetnie zdali.
Planowano, że wszyscy wrócą do macierzystych jednostek do 23
czerwca. Ustalono także, że wykonają oni ten przelot na nowych
samolotach, które odbiorą. W związku z tym bardzo starannie
szykowano się do tego zadania. Całą sobotę poświęcono na dokładne
zmontowanie i sprawdzenie samolotów. Do północy w sobotę
wszystkie Migi przygotowano. Dopiero wtedy piloci i żołnierze
obsługi udali się na upragniony odpoczynek. Zbyt długo nie spali,
bowiem nad lotniskiem pojawiły się bombowe wroga, lecące pod
osłoną myśliwców[186]. Rozpoczął się atak. Podczas tego nalotu
lejtnantowi Tiwinowi udało się wystartować na Migu. Mimo że jego
samolot był trzy razy atakowany, udało mu się uniknąć zestrzelenia
i przelecieć na lotnisko polowe do swego 88. IAP w Bochonikach
koło Winnicy. Przywiózł hiobowe informacje o ataku Niemców[187].
W składzie 64. IAD był także 166. i 247 IAP, pierwszy pułk utracił

215
cztery myśliwce oraz miał 10 uszkodzonych, a w drugim utracono po
uderzeniach Niemców 42 samoloty.
Nad tamtymi lotniskami operowało około 80 bombowców Ju 88
A-5 z klucza sztabowego oraz trzech dywizjonów KG 51
„Edelweiss”[188]. Pułk dostał Junkersy Ju 88 A-5. W jednym
z dywizjonów – III/KG 51 – bombowce specjalnie zmodyfikowano
przed atakiem na Rosję w zakładach w Wiener-Neustadt. Adaptowano
je do wykonywania ataków szturmowych z wysokości 25–50 metrów
– Schlachtfliegereinsätze. W Junkersach zamontowano specjalne
prowadnice, umożliwiające podczepienie dwóch kontenerów,
a w każdym po 180 dwukilogramowych bomb SD 2. Ładunki
eksplodowały po zetknięciu się z ziemią lub parę metrów wyżej,
siejąc wokół siebie odłamkami: 50 małymi i 250 jeszcze
drobniejszymi na odległość około 200 metrów. Takimi szturmowymi
bombowcami załogi III/KG 51 wykonały naloty na lotniska w Stryju,
Bowszewie, Trembowli, Buczaczu, Chodorowie i Lisiatyczach.
Jak wyglądał atak samolotów 7./KG 51, można się dowiedzieć
ze wspomnień członka załogi takiego Junkersa, pilota Leutnanta
Poppenburga. Niemcy mieli przed lotem odprawę o godzinie 1.00,
na której przydzielono im poszczególne cele do zbombardowania.
Przeciwko lotnisku w Stryju wysłano dwusamolotowy klucz Müller-
Poppenburg. Do pierwszego zadania najpierw wystartowały dwie
załogi 7./KG 51 (Hptm. Zeep i Lt. Kielhorn) o godzinie 3.15.
Kolejnymi dwiema, startującymi w odstępie pięciominutowym, były
załogi Feldfebla Müllera i Poppenburga, które wyleciały o godzinie
3.20. Za nimi podążyły następne załogi z 8. i 9. Staffel. Każda
z dwójek atakowała samotnie cele, aby zmaksymalizować efekt. We
wspomnieniach Poppenburg tak to opisał: Naszym celem jest lotnisko
Stryj. Tam powinno stać kilka samolotów szturmowych. Rzucam okiem
na mapę. Stryj jest niewielkim miasteczkiem u podnóża Karpat, na
tym samym odcinku wód, które wpadają do Dniestru, od Leżan jest
około 200 kilometrów, czyli około 180 kilometrów w głąb terytorium

216
wroga. Otrzymujemy zdjęcia celu, miejsca, które znajduje się tuż obok
miasteczka. Lotnisko ma nawet hangary. Na południu znajduje się
mały zagajnik. Stąd atak odbędzie się w locie na niskim poziomie i aby
go nie przegapić, musimy lecieć trochę wyżej [...].
W trakcie lotu powrotnego klucz zaatakował pojedynczy Rata
(I-16 – M.W.), którego odparto ogniem strzelców. Pociski wystrzelone
z myśliwca były jednak skuteczne, samolot Müllera doleciał do Leżan
na jednym silniku, w Ju 88 Poppenburga znaleziono trzy nieszkodliwe
trafienia z karabinów. Załoga Poppenburga wylądowała o godzinie
4.50. Pierwsze zadanie bojowe trwało półtorej godziny. Po tym
uderzeniu dowódca 7. Staffel wysłał na rozpoznanie poprzednio
atakowanego lotniska załogi dwóch kolejnych uzbrojonych w bomby
Junkersów (Poppenburga 9K+GR oraz Ofw. Drechslera 9K+BR).
Niemcy wylecieli o godzinie 7.10 i ponownie wyszli na swój cel,
z którego właśnie wznosił się myśliwiec. Jego pilot od razu
zaatakował Niemców. Potem bombowce rozdzieliły się i wówczas
dopadła je cała chmara myśliwców. Podczas drugiej walki powietrznej
bombowiec Poppenburga otrzymał około 40 trafień, jedno z nich
doprowadziło do wycieku płynu chłodzenia z silnika. Operator
radiowy trafił jeden z atakujących myśliwców i zgłosił jego
zestrzelenie. Na skutek poważnych uszkodzeń bombowiec
Poppenburga lądował na brzuchu w Leżanach. Maszyna Drechslersa
przybyła 15 minut wcześniej. Lądowała z połamaniem, przestrzelono
w niej bowiem opony[189].
Od ataków załóg Ju 88 z KG 51 ucierpiało również lotnisko
Lisiatycze koło Stryja, gdzie stały samoloty 63. SAD. Jednostka ta
wchodziła w skład lotnictwa 26. Armii generała Kostienki. Jej wojska
rozmieszczono między Przemyślem a Samborem. Armia ta
dysponowała najsłabszym lotnictwem wśród wszystkich armii Frontu
Południowo-Zachodniego. Prawdopodobnie w najbliższych
tygodniach zostałaby zasilona kolejnymi pułkami i pułk myśliwski
otrzymałby nowe myśliwce. Jednak w niedzielę pułkownik Anisimow

217
rozporządzał w 63. Dywizji dwoma pułkami, które stały obok siebie
na tym samym lotnisku: 62. SzAP oraz 165. IAP. Ciężar walki
z wrogiem spadł na braki lotników wylatujących na dwupłatowych
I-153. W składzie 62. SzAP znajdowało się 82 lotników, którzy mieli
55 myśliwców I-153 Czajka oraz dziewięć I-15bis, przystosowanych
do funkcji szturmowca. Natomiast 165. IAP miał 71 lotników, którzy
rozporządzali czterema I-16, ośmioma I-15bis oraz 20 I-153. Ich
lotnisko nie miało osłony artylerii przeciwlotniczej. Mimo wczesnych
ataków powietrznych udało się wysłać w powietrze kilka „Czajek”,
których piloci usiłowali odpierać kolejne naloty z dużym
poświęceniem. Dwaj piloci pułku szturmowego – lejtnant Iwan
Kowtun oraz Petr Czyrikin – w trakcie bojów z bombowcami
wykonali tarany, w następstwie czego polegli śmiercią bohaterów.
Kowtun dokonał tego czynu nad płytą własnego lotniska. Mimo ich
najwyższego poświęcenia Niemcy zniszczyli bądź uszkodzili w ciągu
dnia do 30 I-153 z 62. SzAP, z których potem część naprawiono.
Wysoką cenę za wypady na niskiej wysokości zapłaciły również
załogi niemieckich szturmowców. Eskadry z III/KG 51 „Edelweiss”,
które m.in. rankiem atakowały lotnisko 12. IAP, utraciły siedem Ju
88, z których pięć pochodziło ze składu 9. Staffel. Podczas walki nad
innymi lotniskami Niemcy utracili sześć Ju 88 z 8. i 9./JG 51. Nie
ponieśli aż tak poważnych strat lotnicy z 7./KG 51, którzy najpierw
uderzyli na lotnisko w okolicach Stryja, a potem obok Tarnopola. Pod
wieczór, kiedy podliczono wszystkie sukcesy i straty KG 51, okazało
się, że lotnicy zgłosili zniszczenie na ziemi ponad 100 samolotów
sowieckich. Ich zgłoszenia prawie pokrywały się ze stratami 64. IAD.
Jej pułki utraciły: 99 samolotów na ziemi, pięć zestrzelonych
w powietrzu oraz kolejne 14 uszkodzonych. Sukces okupiono jednak
ciężkimi stratami, bowiem trzy dywizjony KG 51 utraciły łącznie
19 Ju 88 A-5, odnotowując uszkodzenia od 30 do 100 proc. Straty
całkowite (60–100 proc. uszkodzeń) wyniosły 15 bombowców oraz
60 członków załóg, których wpisano jako zaginionych; paru lotników

218
wróciło do pułku w lipcu 1941 roku. Straty dywizjonów wyglądały
następująco: Stab – nie poniósł strat, I Gruppe – jeden bombowiec
zaginął, II Gruppe – pięć bombowców zaginęło, jeden został
uszkodzony przez obronę przeciwlotniczą, a kolejny przez myśliwce,
III Gruppe – dziewięć bombowców zaginęło, do tego parę było
uszkodzonych[190]. Wśród zaginionych była m.in. załoga Leutnanta
Emanuela Aldera z 9./KG 51 (Ju 88 A-5, 9K+DT, W Nr 6318), który
miał uszkodzony prawy silnik i leciał bardzo wolno; kontakt z nim
utracono koło Stanisławowa i prawdopodobnie lądował w lasach na
południe od tego miasta.
W sprawozdaniu o działaniach lotników 64. IAD opracowanym
w sztabie frontu można przeczytać: Związki lotnicze 12. Armii
zestrzeliły 19 samolotów wroga. Dwa samoloty zestrzelono ogniem
artylerii plot. (baterie młodszych dowódców Kowaliewa i Małochowa
w rejonie Stanisławowa). Żołnierze baterii wzięli do niewoli czterech
niemieckich lotników. Łącznie na obszarze 12. Armii wzięto do niewoli
12 niemieckich lotników. Wśród wziętych do niewoli było dwóch
członków załogi Feldfebla Alfreda Ungerichta (Ju 88 A-5, 9K+LT,
W Nr 8259 z 9./KG 51), który rozbił uszkodzony samolot na drodze
Stryj–Bolechów. Zarówno Ungericht, jak i jego bombardier Uffz.
Kurt Küster odnieśli rany i wpadli w ręce Rosjan, następnie
przewieziono ich do szpitala w Stryju, skąd zabrał ich samochód
NKWD i potem po obu ślad się urywa. Z informacji udzielonych
Niemcom przez Ukraińców wynikało, że zostali zamordowani przez
funkcjonariuszy NKWD. W opuszczonym budynku NKWD
ukraińscy milicjanci odkryli dwa mundury Luftwaffe. Dwóch
pozostałych lotników uniknęło niewoli i wróciło do dywizjonu 12
lipca 1941 roku.
Po zdobyciu m.in. Tarnopola, Stanisławowa, Kamieńca
Podolskiego, kiedy oddziały niemieckie i węgierskie wkroczyły na
tamte tereny, zajęto więzienia NKWD. W ich celach i piwnicach
odkryto tysiące słabo ukrytych i rozkładających się trupów ludzi

219
pomordowanych parę dni wcześniej przez wycofujących się
strażników NKWD – Ukraińców, Polaków, Żydów – oraz
kilkudziesięciu wziętych do niewoli jeńców niemieckich, w tym
lotników. Węgrzy w więzieniu w Kamieńcu Podolskim odkryli
zwłoki paru niemieckich lotników. Niemcom udało się w więzieniu
w Tarnopolu zidentyfikować ciało Ofw. Harenburga z KG 51.
Natomiast we wsi Kozara, 4 kilometry na południowy wschód od
miejscowości Bukaczowce, żołnierze niemieckiej 101. Lek-kiej
Dywizji Piechoty (101.le.Inf.Div.) odnaleźli na cmentarzu zwłoki
Küstera, którego rozpoznano dzięki nieśmiertelnikowi.
Informacja o masakrach dokonanych w więzieniach NKWD,
odkrytych na zajętych przez Niemców terenach, szybko przetoczyła
się szerokim echem wśród lokalnych społeczności oraz Niemców
i ich sojuszników latem 1941 roku. Wywołała olbrzymią wściekłość,
agresję i rozpacz. Nienawiść do bolszewików i NKWD szybko
znalazła ujście w postaci wielu linczów, pogromów dokonanych na
ludności żydowskiej i mieszkającej nieopodal miejsc mordów.
Odwetowych zbrodni dokonywali uzbrojeni Niemcy i ich pomocnicy
– Ukraińcy, a liczba tych ofiar szła w tysiące, przypadkowymi
ofiarami stawali się także Polacy. Tak było m.in. we Lwowie. Do
miejsc kaźni zwożono w celach propagandowych liczne delegacje
żołnierzy niemieckich, aby naocznie przekonali się o bestialstwie
„żydo-bolszewików”. Wielu z nich przysięgło sobie (w tym lotnicy),
że nie pozwolą się wziąć żywcem, co jeszcze tylko nakręcało spiralę
nienawiści do Żydów, komunistów, funkcjonariuszy NKWD,
„komunistycznych sługusów”. Informacje o zbrodniach sowieckich
w więzieniach odbiły się również szerokim echem wśród polskiego
społeczeństwa, wywołując bardzo negatywny stosunek do ludności
żydowskiej, uważanej często za „bolszewickich agentów” oraz do
rodzimych komunistów i ich popleczników. Prowadziło to często do
pogromów dokonywanych przez Polaków na Żydach, mieszkających
na północno-wschodnich Kresach Rzeczypospolitej. Tego rodzaju

220
zbrodnie dokonywane były często razem z niemiecką policją, jej
oddziałami specjalnymi bądź jednostkami Wehrmachtu. Do
mordujących Niemców dołączała okoliczna ludność i często byli
wśród nich Polacy. Różnego rodzaju gwałty popełnione na Żydach
wydarzyły się w 51 miejscowościach przed 4 lipca 1941 roku, czyli
przed dniem, kiedy do Białegostoku przybył specjalny oddział
niemieckiej Policji Bezpieczeństwa z Warszawy dowodzony przez
SS-Hauptsturmführera Wolfganga Birknera. Pogromy te trwały do
połowy lipca 1941 roku, m.in. 5 lipca w Siemiatyczach, 7 lipca
w Radziłowie oraz 10 lipca w Jedwabnem, gdzie zabito nie mniej niż
340 Żydów (według badań IPN przeprowadzonych w XXI wieku).
Różnych gwałtów i pogromów dokonanych na tych ziemiach między
końcem czerwca a połową lipca 1941 roku było łącznie 67[191].
W niedzielę samoloty niemieckie dotarły aż do sa-mego Kijowa
(19 He 111-I/KG 55). Głównym celem ich ataków były: siedziba
NKWD, Zakłady Mechaniczne „Bolszewik”, szkoła wojskowa
„Kamieniew”, elektrownia, Zakład Lotniczy nr 43, węzły kolejowe
oraz lotniska w pobliżu Kijowa. Na jednym z nich – w Borispolu –
udało im się zniszczyć czterosilnikowy TB-7 (Rosjanie mieli tam
stracić według innych danych cztery TB-7). Niemcy nie osiągnęli na
tym odcinku działań tak oszałamiających sukcesów, które odnotowali
na Froncie Zachodnim. Nie był to główny kierunek ich ataku i użyte
siły także okazały się ponad dwa razy mniejsze.
Pilot z 17. IAP młodszy lejtnant Fiodor Archipienko tak opisał
ten dzień: Około 3.00 po południu pierwszego dnia wojny udało mi
się wykonać lot rozpoznawczy od Brześcia w kierunku rejonu Lwowa,
wzdłuż naszej granicy. Mogłem zobaczyć cały obszar po naszej stronie
– jak ktoś może to sobie wyobrazić – w ogniu. Wszystko – miasta, wsie,
przysiółki – były w płomieniach[192].
Pierwszego dnia wojny lotnicy sowieccy wykonali nad Frontem
Południowo-Zachodnim około 800 samolotolotów. Rosjanie
odnotowali tylko 400 samolotolotów wroga nad tym obszarem.

221
Według sprawozdania szefa oddziału operacyjnego sztabu frontu I.Ch.
Bagramiana piloci zestrzeli 46 samolotów niemieckich, w tym:
starszy politruk K.S. Serducki dwa. Według innych danych straty
Niemców nad Frontem Południowo-Zachodnim miały wynieść 77
samolotów, z czego 67 zapisano na konto myśliwców. Zarówno
pierwsza, jak i druga wielkość były zawyżone. Straty Niemców nad
tym obszarem były podobne do poniesionych nad Frontem
Zachodnim, czyli utracili około 30 samolotów.
Na skutek mało intensywnych działań lotnictwa niemieckiego
straty lotnictwa tego frontu nie mogły być zbyt duże. Niemcy
zaatakowali 20 lotnisk, głównie miejsc bazowania przygranicznych
pułków lotnictwa armijnego. Największe straty poniosły jednostki
z 14., 15., 16., 63. i 64. SAD oraz 62. BAD[193]. Łączne straty
lotnictwa frontu wyniosły 192 samoloty bojowe, a jeśli dodamy
zniszczone samoloty szkolne, liczba ta zwiększy się do 301.
Większość z tych strat poniesiono na ziemi: 95 samolotów bojowych
i 109 szkolno-treningowych, a tylko 97 zestrzelono w powietrzu[194].
W następnych dniach straty lotnictwa Frontu Południowo-
Zachodniego również nie były tak katastrofalne jak na północy,
niemniej znaczne. Zgodnie z dziennikiem działań bojowych Wojsk
Lotniczych Frontu Południowo-Zachodniego utracono całkowicie
w dniach 22–24 czerwca 448 samolotów, z czego 234 zniszczono na
lotniskach, 116 zestrzelono lub nie wróciły z zadania bojowego, 31
zestrzeliła artyleria przeciwlotnicza, a następne 31 porzucono lub
zostały zniszczone przez własną obsługę[195]. Do tego trzeba
doliczyć kolejne 222 samoloty uszkodzone na lotniskach.
W następnych trzech dniach (25–27 czerwca) spisano ze stanów
dalsze 173 samoloty bojowe, m.in. 89 zestrzelono lub nie wróciły
z zadania bojowego, a 34 zniszczono na lotniskach. Ogólna wielkość
strat zamykała się liczbą 621 samolotów, czyli ponad 31 proc. stanu
wyjściowego. Dla porównania piloci z eskadr myśliwskich JG 3

222
zgłosili zniszczenie w powietrzu 182 samolotów sowieckich między
22 i 27 czerwca.
Nieco inaczej wyglądają dane zbiorcze, omawiające całkowite
straty lotnictwa Frontu Południowo-Zachodniego, które podano
w raporcie nowego dowódcy lotnictwa frontowego Astachowa
w sierpniu 1941 roku. Według niego dywizje lotnicze utraciły między
22 a 30 czerwca 1941 roku w walkach powietrznych 180 samolotów,
artyleria przeciwlotnicza zestrzeliła 70 następnych, nie wróciły
z zadania bojowego 143 samoloty, uległy zniszczeniom
i uszkodzeniom na lotniskach 304 samoloty, zniszczono i porzucono
podczas odwrotu kolejne 108 samolotów, w wyniku awarii i katastrof
rozbiło się 106. W skład Wojsk Lotniczych Frontu Południowo-
Zachodniego 30 czerwca 1941 roku wchodziło 871 samolotów
bojowych.

174 N.S. Skripko, Po celjam…, s. 119.

175 Ibidem, s. 119.

176 Ibidem, s. 120.

177 Biografia J.S. Ptuchina na stronie internetowej Gieroj strany:


http://www.warheroes.ru/hero/hero.asp?Hero_id=1318.

178 Sprawozdanie o działalności lotnictwa na Froncie Południowo-Zachodnim


od 22 czerwca do 10 sierpnia 1941 roku z 21 sierpnia 1941 roku opracowane przez
Astachowa, zbiory autora oraz N.S. Skripko, Po celjam…, s. 119.

179 Ibidem.

180 A. Isajew, „Antisołonin 1”…

223
181 S. Radtke, Kampfgeschwader 54: von der Ju 52 zur Me 262 - Eine Chronik
nach Kriegstagebüchern, Dokumenten und Berichten 1935 – 1945, 1990, cytat za:
Świdnik na kartach historii: http://www.historia.swidnik.net/node/1017.

182 A. Isajew, „Antisołonin 1”...

183 M. Sołonin, Nowaja hronologija…, s. 284–285.

184 A. Isajew, „Antisołonin 1”...

185 Ibidem.

186 G.A. Pszenjanik, Doletim do Odera, Мoskwa 1985, za: http://militera.lib.ru/


memo/russian/psh ... index.html.

187 Ibidem.

188 Stan samolotów w KG 51 wszystkie/sprawne: Stab/KG 51 – 2/2 Ju 88 A;


I/KG 51 – Ju 88A 22/22; II/KG –51 Ju 88 A 36/29; III/KG – 51 Ju 88 A 32/28.
Wszystkie jednostki stały w Krośnie oprócz III/ JG 51 stacjonującego w Leżanach.

189 Informacje od Rene Millerta z Niemiec, który posiada dziennik i inne


materiały po pilocie Poppenburgu z 7./KG 51.

190 Dane podane przez Andreasa Brekkena w listopadzie 2010 roku.

191 Liczba pogromów obliczona przez Andrzeja Żbikowskiego z Żydowskiego


Instytutu Historycznego. A. Żbikowski, Było 67 Jedwabnych, [w:] „Tygodnik
Powszechny” 28 (3235), 10 lipca 2011.

192 F. Archipienko, Jak naczał wojny na Czajkie, Moskwa 2007, s. 31.

193 N.S. Skripko, Po celjam…, s. 121.

194 Ibidem.

195 A. Isajew, Antisołonin 1…

224
5. Front Południowy – Odeski Okręg
Wojskowy

Na parę dni przed 22 czerwca z armii Frontu Południowo-


Zachodniego wydzielono dodatkowy Front Południowy. Na jego czele
postawiono generała Iwana W. Tjulieniewa, któremu
podporządkowano wojska 9. i 18. Armii oraz 2. i 18. Korpus
Zmechanizowany. Stacjonowały one na terytorium południowej
Ukrainy oraz Mołdawii, głównie na dawnych terenach rumuńskiej
Bukowiny Północnej i Besarabii zajętych latem 1940 roku.
W 9. Armii znajdowało się 12 dywizji: dziewięć strzeleckich, dwie
czołgów oraz jedna zmechanizowana. Nieco mniejsza liczebnie była
18. Armia, która dysponowała ośmioma dywizjami: pięcioma
strzeleckimi, dwiema czołgów i jedną zmechanizowaną. Łącznie
z jednostkami korpusów zmechanizowanych wojska Frontu
Południowego dysponowały 26 dywizjami, w tym dziewięć dywizji
czołgów i zmechanizowanych.
Na czele lotnictwa okręgu/frontu stał generał major lotnictwa
Miczugin, którego sztab ulokowano w Tiraspolu, skąd utrzymywał
on łączność ze wszystkimi jednostkami. Lotnictwo wojskowe
rozlokowane na terenie tego okręgu/frontu składało się z trzech

225
mieszanych dywizji lotniczych: 20. SAD, 21. SAD oraz 45. SAD,
które miały 13 pułków lotniczych. Oprócz tego w skład jednostek
lotniczych okręgu wchodziły też trzy samodzielne pułki: 317. RAP,
146. IAP i 169. Rez. AP. W jednostkach lotniczych znajdowały się
łącznie 962 samoloty, z których 164 były niesprawne (na 1 czerwca
1941 roku). Stan ten uzupełniały cztery eskadry korpuśne oraz 7.
Eskadryla PW NKWD.
W skład 20. SAD wchodziły cztery pułki (4., 55. IAP oraz 45.
i 211. BAP), liczące w sumie 325 samolotów bojowych, w tym 44
niesprawne. Pułki myśliwskie w tej dywizji otrzymały najwcześniej
nowe myśliwce typu MiG-3, dodatkowo pozostawiono im jeszcze
komplet samolotów starych typów. Lotnicy z 4. IAP stali na dwóch
lotniskach: w Lewaka koło Kiszyniowa (60 MiG-3, w tym siedem
niesprawnych) oraz w Grigoriopolu (71 I-153 oraz I-16, w tym 12
niesprawnych). Podobnie było w 55. IAP bazującym na głównym
lotnisku w Bielcach oraz na kilku lotniskach polowych, który
dysponował 62 MiG-3 oraz 54 I-153, I-16.
Kolejna dywizja, 21. SAD, liczyła pięć pułków, z których jeden
formowano: 67. IAP (64 I-16, w tym 24 niesprawne), 69. IAP (70
I-16, w tym 20 niesprawnych, i pięć MiG-3), 168. IAP (61 I-16,
w tym dwa niesprawne) oraz 5. SBAP (35 SB, w tym 13
niesprawnych, oraz 25 Pe-2, w tym dwa niesprawne). Do tego
dochodził piąty pułk właśnie formowany – 299. SzAP (29 I-153,
I-15).
Trzecia mieszana dywizja z tego okręgu miała charakter dywizji
bardziej bombowej niż mieszanej, bowiem miała cztery pułki,
z których trzy były bombowymi: 132. SBAP (55 SB, w tym sześć
niesprawnych, oraz pięć Pe-2), przezbrajanym 210. BBAP (trzy Su-2,
w tym dwa niesprawne), 232. BAP (20 SB i I-153, w tym trzy
samoloty niesprawne) oraz jednym pułkiem myśliwskim – 131. IAP
(67 I-16, w tym trzy niesprawne, oraz pięć MiG-3).

226
Obok lotnictwa wojskowego na terenie okręgu/frontu bazowało
pokaźne liczebnie lotnictwo Floty Czarnomorskiej, której eskadry
umieszczono na lotniskach lądowych i wodnych w rejonie Odessy
oraz Krymu. W jej brygadach, pułkach, samodzielnych eskadrach
znajdowały się 624 samoloty bojowe.
Obok tego lotnictwa wojska frontu mogły jeszcze liczyć na
wsparcie lotnicze 4. Korpusu Lotnictwa Dalekiego Zasięgu, który
dysponował dwiema dywizjami (22. i 50. DBAP) wyposażonymi
w 345 bombowców DB-3 i DB-3F, z których 75 było niesprawnych.
Do tego dochodziło także lotnictwo cywilne oraz dwie eskadryle PW
NKWD.
Dowódca Odeskiego OW postawił w stan gotowości bojowej
wszystkie podległe mu wojska o 23.00 21 czerwca 1941 roku. Wydał
rozkazy, aby wyprowadzić wojska i sztaby z rejonów zagrożenia.
Dowódca lotnictwa Frontu Południowego generał Miczugin rozkazał
lotnictwu przelecieć o świcie 22 czerwca na lotniska operacyjne.
Lotnictwo Frontu Południowego było najsłabsze pod względem
liczebności ze wszystkich zachodnich przygranicznych okręgów.
W związku z tym, że odcinek południowy biegł w dużym stopniu
wzdłuż granicy Rumunii z ZSRS, siły niemieckiego lotnictwa tam
skupione nie były zbyt liczne. Przeciwko Rosjanom miały operować
załogi z Fligerkorps IV (generała K. Pflugbeila), który dysponował
240–257 samolotami bojowymi. Dodatkowo podporządkowano mu
siły lotnictwa rumuńskiego, skupione w GAL. Pułki niemieckie, które
wydzielono do operacji lotniczych nad tym obszarem, to: bombowy
– KG 27 oraz myśliwski – JG 77. Dodatkowo na terenie Rumunii
ulokowano niemiecką misję wojskową, w której składzie były silne
jednostki artylerii przeciwlotniczej oraz myśliwce Me 109 F-2 w III/
JG 52. Jednostki te osłaniały pola naftowe w Ploeszti oraz port
Konstanca.
Pierwszego dnia wojny Niemcy i Rumuni zaatakowali łącznie
sześć lotnisk zlokalizowanych na terenie tego okręgu, m.in. Bielcy,

227
Kiszyniów, Bołograd. Uzupełnieniem słabych sił Luftwaffe było
podporządkowane im lotnictwo rumuńskie. Rumuni wydzielili do
bezpośrednich ataków przeciw Rosji ponad 200 swoich najlepszych
samolotów bojowych (skupionych w GAL), jednak w atakach
lotniczych wzięło ich udział znacznie mniej.
Ze względu na szczupłość zgromadzonego na tym kierunku
działań lotnictwa osiągnięto bardzo słabe rezultaty, a lotnictwo
sowieckie nie poniosło z tego powodu żadnych istotnych strat. Co
więcej, wojska rumuńskie rozpoczęły swoją ofensywę lądową kilka
dni później, w związku z tym nie było mowy o żadnym wychodzeniu
spod uderzenia czy wycofywaniu się na skutek szybkiego przełamania
linii frontu przez pancerne zagony wroga. Na tym odcinku nie było
żadnej niemieckiej grupy pancernej, a Rumuni dysponowali niewielką
liczbą przestarzałych czołgów skupionych w jednej dywizji pancernej
(1. Dywizja Pancerna podporządkowana niemieckiej 11. Armii,
podobnie jak wojska rumuńskich 3. i 4. Armii).
Wojna dla lotników z 20. SAD generała A.S. Osipienki
stacjonujących w Mołdawii rozpoczęła się o godzinie 5.10 rano. Już
w trakcie lotu pilota Afanasija Karmanowa z 4. IAP, który na MiG-3
odbywał patrol w kierunku Kiszyniowa, doszło do przypadkowego
spotkania z formacją samolotów niemieckich, „27 Ju 88 i dziewięć
Me 109”, mających uderzyć na lotnisko Grosułowo. Pilot zaatakował
tę formację, wprowadzając w jej szykach zamieszanie i zestrzeliwując
bombowiec. Następnie stoczył walkę z myśliwcami eskorty, dodając
drugie zwycięstwo. Myśliwiec, na którym walczył, był wersją
uzbrojoną w pięć karabinów maszynowych. Mimo odniesionych
uszkodzeń udało mu się wrócić do jednostki. Koledzy Karmanowa
z pułku zgłosili 20 kolejnych zwycięstw nad samolotami niemieckimi
i rumuńskimi nad Grigoriopolem, Tiraspolem i Kiszyniowem.
Podczas pierwszego dnia wojny lotnisko 4. IAP majora W.H. Orłowa
było atakowane kilka razy. Jednak te ataki nie spowodowały dużych
strat. Zwycięstwo odniósł sam dowódca pułku Orłow, który zestrzelił

228
rozpoznawczego rumuńskiego Bristol Blenheim Mk I nr 38
o godzinie 7.15. Jego ofiara rozbiła się o ziemię 8 kilometrów na
północ od Kiszyniowa. Straty pułku były minimalne, utracono
jednego Miga, który się rozbił podczas startu.
Podobnie wcześnie, jak to było w poprzedniej jednostce, wyleciała
część myśliwców 55. IAP, którymi dowodził major W.I. Iwanow.
Jego pułk już od kwietnia 1941 roku stał na lotniskach polowych,
m.in. w Majakach, skąd wzniosła się w powietrze ósemka pilotów
na Migach, aby odeprzeć pierwszy nalot o godzinie 5.15. Główne
lotnisko w Bielcach znajdowało się w przebudowie. Budowano na
nim betonowy pas startowy. Tam też pozostawiono niepełną 1.
Eskadrę kapitana F. Atraszkiewicza. Na dwóch zasadzkach
rozmieszczono klucze lejtnanta Aleksandra I. Pokryszkina (był
jednym z najsławniejszych sowieckich asów II wojny światowej,
trzykrotnym Bohaterem Związku Sowieckiego, uzyskał 46
zwycięstw: 43 osobiste plus trzy grupowe) oraz Figaczewa. Lotnicy
55. IAP stoczyli kilkanaście walk powietrznych z samolotami
niemieckimi i rumuńskimi. Udało im się rozbić m.in. szyki „20
Heinkli He 111 oraz 18 Me 109”. Jednak podczas ataku na lotnisko
w Bielcach zostały spalone trzy nowe MiG-3 oraz zniszczono skład
paliwa. Lotnicy pułku odnieśli w ciągu dania oficjalnie trzy
zwycięstwa: dwa nad Ju 88 zgłoszone przez młodszego lejtnanta
Iwana Makarowa i starszego lejtnanta Konstantego Iwaczewa oraz
jedno nad samolotem niezidentyfikowanego typu. Jeszcze jedno, nad
swoim własnym bombowcem, odniósł Pokryszkin, który zestrzelił
przez pomyłkę załogę Suchoja Su-2 z 210. BBAP o godzinie 16.30.
Na szczęście nikt z jego dwuosobowej załogi nie zginął. Podczas walk
powietrznych straty 55. Pułku wyniosły trzech zabitych pilotów oraz
dziewięć zniszczonych myśliwców (m.in. podczas przymusowego
lądowania zginął pilot Mironow, w którego myśliwcu awarii uległ
silnik). Największe straty poniósł pułk bombowców 45. SBAP, który

229
po uderzeniu trzech samolotów niemieckich na lotnisko Grosułowo
utracił o godzinie 5.15 na ziemi osiem SB oraz dwa Pe-2.
Mimo sukcesów, jakie odnieśli piloci z 4. i 55. IAP, dowódca 20.
SAD wytykał w raporcie wiele błędów, które jego podwładni
popełnili:
1. Nie bacząc na dostateczną ilość czasu od momentu ogłoszenia
alarmu do nalotu przeciwnika, jednostki nie potrafiły jednak wyjść
spod uderzenia z najmniejszymi stratami (45. BAP) i wyrządzić straty
przeciwnikowi. Odleciał on bez ofiar, a my ponieśliśmy duże straty na
ziemi na skutek przestępczego bałaganu i niezorganizowania.
2. Rozśrodkowanie sprzętu było niezadowalające we wszystkich
pułkach. Samoloty skupione; razem na jednym polu stały sprawne
i niesprawne.
3. Maskowanie – można przyjąć, że nie było szczególnie źle w 55.
IAP.
4. Dowódcy pułków nie zapewnili sprawnego i szybkiego
dowodzenia eskadrami (brak zdublowanych środków łączności), słabo
są znane sygnały [...].
5. Pilotom wydawano niewłaściwe polecenia – nie wiedzieli gdzie
i po co lecieć, jakie zadania wyznaczono eskadrze i w rezultacie
doszło do ich niepełnego zaangażowania. Dużo utraty orientacji,
szczególnie w 55. IAP [...][196].
Najwięcej sukcesów odniósł w walce z samolotami wroga 67. IAP
z 21. SAD, stacjonujący na lotnisku Bołgorika w południowej
Besarabii. Pułkiem dowodził major W. A. Rudakow. Ogłosił on o 4.00
rano alarm bojowy w pułku. Wkrótce pojawił się nad lotniskiem
samolot rozpoznawczy. W celu jego przechwycenia wystartował
młodszy lejtnant Nikołaj Jermak, któremu udało się dogonić
i zestrzelić samolot wroga. Jego łupem padł rumuński samolot
rozpoznawszy Bristol Blenheim I (nr 36), który został celnie trafiony,
zapalił się i rozbił o ziemię, grzebiąc w swych szczątkach całą załogę.
Niedługo potem nad lotniskiem pojawiła się formacja dziewięciu

230
bombowców, na którą spadł klucz I-16 prowadzony przez lejtnanta
A. Kokljaka. Dowódca 67. IAP major Rudakow, gdy otrzymał
informację o zbliżaniu się bombowców, poderwał eskadrę
i naprowadził ją na samoloty wroga. Rosjanie zgłosili kilka zwycięstw
powietrznych. Piloci Rudakowa czterokrotnie toczyli walki
z samolotami wroga. Wykonali w ciągu dnia 117 lotów bojowych,
oznajmiając zestrzelenie 13 samolotów (zwycięstwa zawyżone).
Oprócz operacji prowadzonych nad lądem eskadra 6./KG 4
(Hauptmann H. Lange) dostała rozkaz zaminowania wejścia do portu
w Sewastopolu. Załogi Heinkli He 111 wystartowały z rumuńskiej
miejscowości Zilistrea. Kiedy pojawiły się nad celem, przywitał je
ogień artylerii plot., który uniemożliwił im skryte wykonanie zadania.
Pod koniec dnia dowództwo Fligerkorps IV ogłosiło zniszczenie 142
samolotów wroga na ziemi (atakowane były także lotniska na terenie
Kijowskiego SOW) oraz 16 w powietrzu.
Obok sukcesów niemieckich aktywnie działające lotnictwo
rumuńskie zanotowało także własne. W ciągu całego dnia walk
lotnicy rumuńscy wykonali pięć operacji bombowych pod osłoną
własnych myśliwców, cztery rozpoznania dalekiego zasięgu, trzy
rozpoznania przez myśliwce. Łącznie wzięło w nich udział 56
bombowców, 64 myśliwce oraz cztery samoloty rozpoznawcze, razem
124 samoloty bojowe[197]. Samoloty rozpoznawcze
podporządkowane 3. i 4. Armii wykonały jeszcze kolejnych 18 lotów
bojowych. Pilotom myśliwców rumuńskich przyznano osiem
zwycięstw powietrznych. Znacznie lepiej spisały się załogi
rumuńskich bombowców, które zgłosiły zniszczenie prawie 100
samolotów sowieckich na ziemi. Były to m.in. załogi 10 Savoi S.79B
oraz dziewięciu PZL P. 37, które zameldowały o zniszczeniu
przynajmniej 36 samolotów na lotnisku Bulgarica. Na lotnisku
w Bołgogrodzie miano zniszczyć kolejnych 37 samolotów. Podczas
ataków na dwa lotniska koło Kiszyniowa, bombardowanych przez
rumuńskie 17 Heinkli He 111 H-3, zniszczono 10–12 samolotów. Były

231
to sukcesy wyraźnie zawyżone, późniejsze rozpoznanie fotograficzne
skorygowało ten wynik do 37 zniszczonych samolotów[198]. Trzy
kolejne zestrzeliła rumuńska artyleria przeciwlotnicza.
Zarówno zgłoszone sukcesy niemieckie, jak i rumuńskie były
przesadzone. Całkowite straty Rosjan wyniosły 22–25 zniszczonych
samolotów, dodatkowo utracili oni kilka następnych U-2 i R-5
z eskadr korpuśnych. Prawdopodobnie ogólne straty były wyższe, ale
zamknęły się między 40 a 50 samolotami bojowymi.
Rosjanie zgłosili na tym odcinku frontu zestrzelenie 20 samolotów
wroga. Ich zgłoszenia faktyczne niewiele odbiegały od strat wroga,
który utracił 14 samolotów zniszczonych oraz kilka kolejnych
uszkodzonych. Straty te dotknęły głównie lotnictwo rumuńskie,
którego samoloty bombowe i rozpoznawcze padały łatwym łupem
myśliwców czy artylerii przeciwlotniczej. Rumuni utracili w walce
12 samolotów bojowych. Z czego straty eskadr skupionych w GAL
wyniosły: jeden Bristol Blenheim Mk I, dwa IAR 37, jeden Potez
633, dwa Savoia SM.79 B, dwa PZL P.37 B Łoś. Natomiast straty
armijnego lotnictwa rozpoznawczego wyniosły trzy Bristol Blenheim
Mk I oraz jeden IAR 39[199]. Dwa kolejne samoloty utracono
w wypadkach. Na ich pokładach zginęło lub zostało rannych 37
członków załóg. Były to, jak miało się okazać w przyszłości,
najcięższe straty lotnictwa rumuńskiego poniesione w ciągu jednego
dnia II wojny światowej.

196 D. Chazanow, 1941…

197 C. Craciunoiu, J-L. Roba, Romanian Aeronautics in The second World War,
Bukaresti 2003, s. 42–42.

198 D. Bernard, Rumanian Air Force. The Prime Decade 1938–1947, 1999, s.
15, 49.

232
199 C. Craciunoiu, J-L. Roba, Romanian…, s. 43.

233
Zakończenie

Niemcy wdarli się pierwszego dnia wojny w głąb ugrupowań


sowieckich na obszarze Frontu Północno-Zachodniego na 60–80
kilometrów, na Froncie Zachodnim na 40–60 kilometrów, a na Froncie
Południowo-Zachodnim zaledwie na 10–20 kilometrów. Na Froncie
Południowym wojska rumuńskie nie przekroczyły linii przedwojennej
granicy. W sytuacji, kiedy oddziały niemieckie wchodziły
kilkadziesiąt kilometrów w głąb ugrupowania sowieckiego, atakując
zaplecze, wojska pierwszej linii ogarniała gigantyczna panika i chaos.
Dowódcy szybko tracili kontrolę nad podwładnymi. Takie zjawisko
ujawniło się na Froncie Północno-Zachodnim oraz Zachodnim, gdzie
pancerne kliny niemieckie wdarły się głęboko w szyk ugrupowań
dywizji sowieckich, wchodząc tam niczym nóż w masło.
Przygraniczne oddziały sowieckie rzuciły się w panice do ucieczki
lub szły w niewolę. Nastąpił krach tajnego, „czerwonego Blitzkriegu”,
a atut zaskoczenia pozostał w rękach Niemców.
Stalin, który szykował się do agresji na wiosnę, latem 1941 roku
poczynił gigantyczne przygotowania militarne związane
z wyprodukowaniem ogromnej ilości sprzętu. Prowadził też skrytą
mobilizację wojsk. Wszystkie te jednostki stopniowo i w tajemnicy
podciągano od wiosny 1941 roku do zachodniej granicy.

234
Skomplikowany proces nie został doprowadzony do końca, można
szacować, że ukończono go w 75–85 proc. W trzeciej dekadzie
czerwca wszedł on w finalny etap, do zakończenia którego pozostało
parę tygodni, najwyżej trzy–cztery.
Mało wiadomym faktem jest to, że wiosną 1941 roku w armijnych
lotniczych dywizjach mieszanych, skupionych przy zachodniej
granicy, zaczęto usuwać z pułków bombowych bombowce starego
typu (SB), a na ich miejsce wprowadzano najnowsze lekkie
bombowce uderzeniowe typu Ar-2, Pe-2 czy Su-2. Natomiast stare
bombowce przesuwano do pułków dywizji bombowych stojących
w głębi okręgu. Zwiększano w ten sposób precyzyjność siły
uderzeniowej lotnic-twa armijnego, które szykowało się do ataku.
W przypadku określenia „stary typ samolotu” mamy do czynienia
z bardzo często powielanym, utartym schematem zamazującym
prawdziwą jego istotę. W latach 1938–1940 wszystkie tzw. stare typy
myśliwców i bombowców zostały poważnie zmodernizowane przez
wymianę silników na mocniejsze, dostały silniejsze uzbrojenie
i opancerzenie. Na skutek tych unowocześnień, wprowadzonych
dzięki uwagom lotników walczących na nich w różnych konfliktach,
„stara technika” uzyskała „drugą młodość” – samoloty dysponowały
większym udźwigiem, zasięgiem, szybkością lotu i siłą rażenia.
Z jednostek pierwszoliniowych wycofywano np. stare myśliwce I-16
typ 5 oraz typ 10, aby na ich miejsce wprowadzić nowy typ 24, 28,
29. Podobnie było z bombowcem SB, którego stary model zabierał
500 kilogramów bomb, a wersja ulepszona, wytwarzana masowo od
1938 roku, zabierała ich trzy razy więcej, była przy tym szybsza
i miała większy pułap. Kolejny stary typ myśliwca – dwupłatowy
I-153 Czajka – został wprowadzony do masowej produkcji wiosną
1939 roku, wypierając poprzednika I-15bis produkowanego do 1938
roku. Wytwarzano go aż do wiosny 1941 roku w Zakładach nr 1
w Moskwie. Przez dwa lata wyprodukowano go w liczbie 3373 sztuk.
W ten sposób stał się on najliczniej produkowanym myśliwcem

235
dwupłatowym okresu II wojny światowej, detronizując brytyjskiego
Gloster Gladiatora czy włoskie Fiaty CR.32 i 42.
W tej sytuacji trudno mówić o „starych” typach samolotów
wprowadzonych do służby pół roku lub rok przed uderzeniem
niemieckim. Zarówno bombowce SB (z silnikami M-103, M-105), jak
i myśliwce I-16 typ 24, 28, 29 (z silnikami M-62, M-63) pozostawały
jeszcze długo w pierwszej linii po wybuchu wojny, np. ostatnie
modele I-16 wycofano z pułków frontowych na wiosnę 1943 roku.
Myśliwiec ten coraz bardziej ustępował kolejnym wersjom Me 109
E, F, G, ale nie uciekł mu żaden standardowy niemiec-ki samolot
rozpoznawczy czy bombowy. W rękach doświadczonych pilotów,
dzięki dużej zwrotności, okazywał się groźnym przeciwnikiem nawet
dla najnowszych typów niemieckich myśliwców. W tych samych
kategoriach można mówić o drugim „starym” myśliwcu I-153 Czajka.
Do sprawy wyposażania jednostek lotniczych w nowe typy
samolotów podchodzono racjonalnie. Najnowsze samoloty trafiały
przede wszystkim do dywizji, których armie wyznaczono do
wykonania pierwszego przełamującego uderzenia. Na Froncie
Zachodnim była to 9. SAD z 3. Armii oraz trzy dywizje lotnicze z 13.
Armii. Na terenie Frontu Południowo-Zachodniego takimi armiami
były 5. i 6. Armia, z których każda dysponowała dwiema dywizjami
lotniczymi, a w planach miały otrzymać dodatkowo jeszcze po jednej.
Jednostki lotnicze zachodnich okręgów wojskowych były
w praktyce tymi, które bardzo wcześnie osiągnęły wymagane, pełne
etaty mobilizacyjne. Dodatkowo bardzo wcześnie rozlokowywano je
na lotniskach polowych. Stało się to między marcem a majem 1941
roku. Ich personel poddawano bardzo intensywnym zajęciom, czekał
tylko w gotowości bojowej na dalsze rozkazy.
Jeśli idzie o armijne pułki lotnicze, które miały zapewnić
panowanie w powietrzu nad uderzającymi wojskami, w wypadku
niektórych jednostek myśliwskich oraz szturmowych dystans ich
lotnisk polowych do linii granicy zredukowano do 12–20 kilometrów.

236
Podobnie było z niektórymi eskadrami korpuśnymi, które dzieliły te
same lotniska polowe. Powodem takiego ich rozstawienia było
zwiększenie zasięgu działania samolotów nad terenem wroga.
Ówczesne myśliwce sowieckie (I-16, I-153, MiG-1, MiG-3, Jak-1)
miały standardowy zapas paliwa, pozwalający im na wykonanie lotu
bojowego trwającego przeciętnie 40–60 minut, czyli miały zasięg
praktyczny około 200–250 kilometrów w jedną stronę w linii prostej.
To była główna przyczyna ustawienia na pierwszej linii przyszłego
frontu samolotów myśliwskich i szturmowych, aby móc rozciągnąć
jak największy parasol osłony powietrznej nad wojskami szykującymi
się do natarcia.
Przy tak gigantycznych przygotowaniach militarnych, które objęły
wszystkie rodzaje wojsk, nie dało się tego długo ukryć, mimo że
Rosjanie zdołali stworzyć bardzo skuteczny system szczelnego
nadzoru nad własnym społeczeństwem, z bardzo rozbudowaną siecią
agenturalną i tysiącami donosicieli. Szpiegomania osiągnęła
monstrualne rozmiary, wszędzie węszono spiski, ukrytych agentów
i szkodników. Stało się to aberracją psychiczną dla całego systemu,
zarażonego mocno tą choroba na długie lata, także powojenne.
Stalinowi nie wszystko udało się jednak schować i szczelnie zakryć.
W tym „nieprzeniknionym wysokim murze” było sporo szczelin,
przez które można było wiele dostrzec, umiejętnie patrząc.
Można sądzić, że Adolf Hitler zakładał, że jego „sojusznik” ze
względu na aspiracje imperialistyczne oraz ideowe może zechcieć
nagle zmienić front swojej „pokojowej polityki” wobec Niemiec na
politykę wojny. Zdając sobie z tego uwarunkowania sprawę, zaczął się
on przyglądać poczynaniom Stalina z powietrza. Załogi niemieckich
samolotów, latające regularnie od lutego 1941 roku nad Rosję
sowiecką, dostrzegły w dole olbrzymi militarny plac budowy,
sięgający przy granicach wschodnich do 300 kilometrów w głąb. Tego
już nie dało się ukryć przed „sokolim wzrokiem” niemieckich
obiektywów kamer fotograficznych. Doniesienia wywiadowcze

237
z innych źródeł utwierdzały Hitlera w przekonaniu, że Stalin mógł
szykować się do wykonania zaskakującego uderzenia na Niemcy,
ściągając coraz to nowe jednostki do zachodnich granic. Wniosek
z takich tajnych ruchów mógł być tylko jeden – „Stalin szykował się
do skrytej napaści”.
Józef Stalin, którego aspiracje imperialne były olbrzymie, przyjął
bardzo rozważną i ostrożną politykę całkowitego zamaskowania
swoich strategicznych celów, głęboko je skrywając. Jeżeli ktoś tego
nie dostrzega, to oznacza, że nie wyciągnął on wniosków
z doświadczeń wypływających z inwazji na Polskę we września 1939
roku czy wojny zimowej, aneksji państw nadbałtyckich, które są
dobitnym wskaźnikiem stalinowskiej polityki imperialnej
prowadzonej w sposób całkowicie tajny. Dla Stalina czas, który
upłynął od momentu podpisania tajnego układu politycznego
z Hitlerem (23 sierpnia 1939 roku) do wyprowadzenia zaskakującego
ataku na Polskę (17 września 1939 roku) nie przekraczał jednego
miesiąca. Stalin nie ogłaszał oficjalnie żadnej mobilizacji (z 6 na 7
września), a naczelne władze polskie nie miały żadnego pojęcia o jej
wprowadzeniu. Zarówno Naczelny Wódz marszałek Rydz-Śmigły, jak
i prezydent Mościcki nie zdawali sobie sprawy z tego, że Stalin
szykuje się do uderzenia na Polskę. Atak sowiecki był całkowitym
zaskoczeniem dla wszystkich Polaków oraz krajów zachodniej
Europy. W Polsce określa się go często jako zdradziecki atak, cios
nożem w plecy. Kolejne aneksje w 1939 i 1940 roku pokazują
ogromny apetyt Stalina na zawładnięcie sporą częścią Europy.
Stalinowi aż do rozpoczęcia własnego ataku na Hitlera zależało
na tym, aby nie wzbudzać u sąsiada żadnych podejrzeń. Jednym
z przejawów tej polityki było wydanie ścisłego zakazu otwierania
ognia do samolotów, które wleciały na teren Związku Sowiec-kiego
oraz wprowadzenie drakońskiej kary za jego naruszenie. Kolejnym
było wyznaczenie z soboty 21 czerwca na niedzielę 22 czerwca
różnych uroczystości, przedstawień artystycznych dla dowódców

238
i czerwonoarmistów oraz danie wolnego dnia żołnierzom jednostek
stojących u zachodnich granic czy wydanie polecenia organizowania
w niedzielę dni otwartych dla okolicznej ludności. Rozkazy te
obejmowały także Wojska Lotnicze, których personel miał
„świętować”, a części wydano przepustki, aby żołnierze mogli
spokojnie wyjechać do rodzin w głąb Rosji. Powodem tych posunięć
o „relaksie dla wojska”, które dla wielu aż do dziś wydają się
absurdalne, była wykalkulowana gra na zwłokę. Było to zagranie iście
pokerowe, które miało uspokoić Hitlera oraz pozwolić na zdobycie
jeszcze jednego dnia pokoju w celu ukończenia ześrodkowania
własnych wojsk i rozwinięcia sił na przyszłych kierunkach uderzeń.
Stalin oraz jego dowódcy byli całkowicie świadomi tego, że
wzdłuż ich zachodniej granicy stały wojska Hitlera, który mógł ich
użyć do ataku i prawdopodobnie nawet tego oczekiwali. Jednak
w tym wypadku przyjęli założenie, że Hitler jednak nie odważy się
ich zaatakować ze względu na brak dostatecznych zasobów ropy
naftowej, słabsze wyposażenie wojskowe oraz, co najważniejsze,
dużą niechęć Hitlera i Niemców do walki na dwa fronty, co stało
się przyczyną zguby kajzerowskich Niemiec w I wojnie światowej.
Według nich Hitler mógł tylko blefować, ściągając swoje jednostki
w rejon Bugu i innych odcinków granicy. Niemcy nie dokończyli
swojej koncentracji, a to czym dysponowali 22 czerwca, nie było
jeszcze w pełni ześrodkowane i rozwinięte. Nawet jeżeli Hitler miałby
swój zamiar wprowadzić w czyn, to Stalin oraz jego sztabowcy
myśleli, że zdążą go wyprzedzić, wcześniej wyprowadzając
druzgocące uderzenie w kręgosłup faszystowskiej armii i rozbijając
w puch te zamiary. Aby doszło jednak do tej sytuacji i mieć te
dodatkowe tygodnie, Rosjanie musieli do swojej daty lipcowej
inwazji jakoś przekonać Niemców, że po ich stronie nikt nie szykował
się do wojny, a wręcz przeciwnie, myśleli o „świętowaniu
i odpoczynku”. Takie pokerowe zagranie miało uśpić czujność

239
Niemców, którzy mieli uwierzyć, że wcale nie muszą się spieszyć
z własną koncentracją i że mają jeszcze dość czasu.
Z tej przemyślanej gry politycznej obu mocarstw wywodzi się
bardzo silny mit, trwający do dziś, mówiący o tym, że „Stalin nie
chciał drażnić Hitlera”. W czerwcu 1941 roku tak faktycznie było.
On tego nie chciał czynić za żadną cenę, ale powody, które za tym
się kryły, były diametralnie inne. Nie było w nich absolutnie nic, co
zawierałoby słabość, niepewność czerwonego dyktatora. A co mógł
Stalinowi zrobić Hitler, kiedy ten pierwszy miał pod swymi rozkazami
gigantyczną armię, liczącą ponad pięć milionów ludzi, ponad 300
dywizji lądowych, ponad 24 tysiące czołgów i blisko 20 000
samolotów bojowych oraz setki okrętów wojennych. W takich
papierowych zestawieniach armia inwazyjna Hitlera wypadała szaro
i ubogo.
Rosjanie mieli w najbliższych tygodniach dokończyć własne
ześrodkowanie i rozwijanie wojsk, a ich tajne plany inwazyjne
wchodziły w ostatnią fazę przesuwania na polowe punkty dowodzenia
sztabów frontów oraz podciągania dywizji blisko granic kraju na
pozycje wyjściowe. Na przykład na Froncie Południowo-Zachodnim
sztabowcy frontu wyjechali z soboty na niedzielę z Kijowa do
Tarnopola, wykonując rozkaz otrzymany 19 czerwca 1941 roku. Był
wśród nich m.in. dowódca lotnictwa frontowego Ptuchin. Także do
Tarnopola miał się udać szef Sztabu Generalnego Żukow, aby objąć
dowództwo nad wojskami tego frontu. Część pozostałych dowództw
frontowych już rozlokowała się na polowych punktach, np. Frontu
Północno-Zachodniego, a dowództwo Frontu Zachodniego stało
jeszcze w Mińsku, przygotowując się do wyjazdu do Baranowicz.
Nieco wcześniej rozpoczęły się przemarsze z punktów koncentracji
w kierunku granicy, dokonywane głównie nocami, licznych jednostek
lądowych. Lotnictwo już od dawana (część nawet od marca 1941
roku) stało na wysuniętych stanowiskach, czekając tylko na znak do
ataku, czyli na otwarcie „czerwonych pakietów”.

240
„Mobilizacja to wojna” – jak pisał marszałek Szaposznikow
w swoim dziele o strategii wojskowej. Rosjanie zaczęli ją planowo
i metodycznie prowadzić od 8 marca 1941 roku. Jednak Stalin oraz
jego dowódcy przeliczyli się, sami wpadli we własne sidła.
Całkowicie zbagatelizowali nowe, istotne dla wroga źródło
informacji, jakim było rozpoznanie fotograficzne prowadzone na
dużych wysokościach. Regularne i pewne informacje uzyskiwane tą
drogą uświadomiły Hitlerowi oraz jego generalicji narastanie realnego
zagrożenia ataku ze strony Stalina oraz konieczność uderzenia
prewencyjnego w celu likwidacji tej groźby.
Drugą rzeczą, nieuwzględnioną przez Stalina, była szybkość
koncentracji jednostek niemieckich przy wschodnich granicach.
Uczestnictwo Niemców w poprzednich dwóch dużych i dwóch
małych kampaniach wojennych pozwoliło im wyciągnąć wnioski
związane z tym, co było konieczne do sprawnego załadowania,
szybkiego przewiezienia oraz wyładowania setek tysięcy ton sprzętu,
amunicji, paliwa i żywności oraz ponad trzech milionów ludzi
i kilkuset tysięcy koni. Dysponowali do tego znacznie lepiej
rozwiniętą siecią drogową, kolejową, telefoniczną, telegraficzną
państw Europy Zachodniej i Środowej, niż było to na terenach Europy
Wschodniej, a zwłaszcza wschodniej Polski, okupowanej przez
Rosjan od września 1939 roku. Obszary leżące na wschód od Bugu
były zacofane cywilizacyjnie pod każdym względem, a z tamtych
miejsc (z kierunku Lwowa, Białegostoku i z Bielska) miało wyjść na
zachód główne uderzenia Rosjan.
Niemcy, wykorzystując dwuletnie doświadczenie w wojennej
logistyce oraz posiadając lepiej rozwiniętą infrastrukturę, mogli
dokonać znacznie szybszego manewru jednostkami w kierunku
nowych granic wschodnich. Rosjanie mieli przy tym znacznie więcej
infrastruktury wojennej do przewiezienia, dysponując w dodatku
słabszą siecią dróg kolejowych i drogowych oraz liniami łączności,
szczególnie na obszarach tzw. Zachodniej Białorusi i Zachodniej

241
Ukrainy. O ile Niemcy musieli przetransportować ponad 3200
samolotów, o tyle Rosjanie musieli ich przewieźć ponad 12 300.
Każda jednostka specjalistycznej broni wymagała odpowiedniej ilości
paliwa, amunicji, części zapasowych, urządzeń do jej obsługi oraz
miejsca, gdzie cały ten sprzęt miał być trzymany. Spora część
wyposażenia musiała być dostarczona blisko granic na pozycje
wyjściowe. Podobnie było z innym sprzętem wojskowym: artylerią,
czołgami (Niemcy 3700 czołgów, Rosjanie około 14 000)
W tym tajnym wyścigu o to, kto kogo zaatakuje pierwszy, wygrali
Niemcy. Stalinowi nie udało się, mimo usilnych starań, zwieść Hitlera
i zyskać kilku dodatkowych tygodni. Ten drugi szybciej dokończył
koncentrację i rozwijanie wojsk, co pozwoliło mu wyprowadzić
rankiem 22 czerwca „zaskakujący” atak. Stalinowi faktycznie
zabrakło czasu, może dwóch, a może czterech tygodni, i przegrał
pierwszą rundę.
Hitler nie spodziewał się, wykonując prewencyjne uderzenie, że
za wschodnią granicą natknie się na taką potęgę militarną, posiadającą
gigantyczne ilości wszelkiej, w miarę nowoczesnej techniki wojennej.
Co prawda, była ona dość prosta i zawodna w konstrukcji, nie miała
równie wysokiej jakości oraz wytrzymałości jak sprzęt niemiecki,
niemniej wytwarzano ją seryjnie w masowych ilościach. Również nie
był on świadom istnienia drugiego rzutu strategicznego sowieckich
pięciu armii stojących nieco głębiej, gdzie jego samoloty zwiadowcze
już nie zapuszczały się. Wywiad niemiecki nic nie wiedział także
o nowoczesnym, masowo produkowanym sprzęcie, jak czołgi T-34,
KW-1, KW-2 czy wyrzutnie rakietowe BM-13 „Katiusza”. Niemcy
całkowicie zbagatelizowali potencjał militarny Rosji. Sztabowcy
niemieccy zakładali przy tym, że Rosjanie mieli znacznie mniej
samolotów bojowych, niż faktycznie znajdowało się przy granicach
zachodnich.
Uderzenie niemieckie wyprowadzone w niedzielę całkiem
przypadkowo wypadło w najlepszym z możliwych momentów – fazie

242
rozwijania się wojsk wroga wzdłuż przyszłej linii frontu. Rosjanie
nie ukończyli tajnej mobilizacji, która była w pełnym toku. Jawną
ogłosili publicznie dopiero 23 czerwca 1941 roku, dzień po napaści.
Stalin, wyznaczając na sobotę oraz na niedzielę różne „gry i zabawy”
w jednostkach wzdłuż granicy zachodniej, dodatkowo osłabił
gotowość militarną wszystkich rodzajów wojsk. Na to nałożył się
jeszcze proces przezbrajania części pułków lotniczych (28 proc.)
w nowe typy samolotów, co jeszcze bardziej osłabiło ich potencjał
bojowy. Personel techniczny i część załóg wysłano po odbiór nowego
sprzętu, a w tych jednostkach, które już dostały nowe samoloty, nie
wszystkie załogi opanowały ich pilotaż.
Gdyby atak niemiecki nie zaczął się we właściwym terminie, to
w ciągu dwóch, maksymalnie czterech tygodni czerwonoarmiści
nadrobiliby spokojnie wszystkie opóźnienia. Późniejsza praktyka
wojenna pokazała (lata 1941–1942), że pułki lotnicze przezbrajano
w nowy sprzęt w dwa–trzy tygodnie i ekspediowano je na front. Nie
można mieć pretensji do Hitlera, że nie chciał Stalinowi pozwolić
ukończyć w spokoju jego tajnego przygotowania militarnego i nie
poczekał na miażdżące uderzenie „czerwonego sierpa i młota”.
Nikt natomiast nie był w stanie przewidzieć tego, co stało się po
rozpoczęciu wojny, czyli dodatkowego, gigantycznego zamieszania
w pierwszych godzinach jej trwania na skutek braku zajęcia przez
Stalina jednoznacznego, wyraźnego stanowiska. Dyktator nie chciał
przyjąć w tym okresie do wiadomości faktu, że Hitler wyciął mu
taki numer i mimo że jego wojska inwazyjne wyglądały na papierze
„szaro, blado i ubogo”, ośmielił się uderzyć pierwszy. Mógł on raczej
sądzić, że doszło do jakiejś prowokacji granicznej, wywołanej przez
„spiskujących generałów niemieckich”, niż do celowej konfrontacji
wojennej, do której Rosjanie, według mniemania Stalina, nie dali
Niemcom żadnych podstaw.
Rannej informacji o wypowiedzeniu wojny Rosji (o godzinie 6.00
czasu berlińskiego) nie podał przez radio osobiście Adolf Hitler, ale

243
uczynił to jego bliski współpracownik, minister propagandy Rzeszy
Joseph Goebbels. Stalin przeciągał ogłoszenie stanu wojny do
godziny 12.00, kiedy to w końcu formalnie ją oznajmiono, ale ta
informacja także nie była podana przez samego Stalina, lecz przez
jego bliskiego współpracownika, Wiaczesława Mołotowa. Do tego
momentu w jednostkach bojowych obowiązywały dwie dyrektywy
wydane kilka godzin wcześniej (dyrektywa nr 1 i nr 2), które nie
były jasnymi poleceniami, szczególnie ta pierwsza. W związku z tym
ranne sowieckie działania lotnicze prowadzono nieskładnie, część
dowódców pułków nie podjęła walki, ponieważ nie wydano im
jasnego polecenia, a bali się brać na swoją głowę odpowiedzialności
za „sprowokowanie” wojny.
Kolejnym czynnikiem, którego nie uwzględniono w kalkulacjach
przedwojennych, był specyficzny dobór sowieckich dowódców
wojskowych, który przez kilka wcześniejszych lat opierał się w dużej
mierze na ludziach pozbawionych własnego zdania, bez inicjatywy,
ale za to potrafiących ściśle wypełniać każde polecenie przełożonych.
Sowiecka doktryna wojenna bazowała na agresji i podbijaniu obcych
terenów, a nie na prowadzeniu operacji obronnych na własnym
terenie. Dialektycznie i eufemistycznie określano ją jako obronę na
terenach wroga. Do jej realizacji potrzebny był całkowicie posłuszny
hierarchiczny aparat wykonawczy, poczynając od samego szefa
Sztabu Generalnego, a na dowódcy drużyny kończąc. Stalin nie
tolerował żadnych dowódców z inicjatywą i charakterem. Bezwolne
marionetki były świetnym narzędziem do wyprowadzenia
centralnego, zaskakującego uderzenia na wroga. Wydawał im rozkazy
sam Stalin lub Timoszenko i o nic nikt więcej nie pytał, nie
dyskutował (rozkaz to rozkaz), tylko przystępował gorliwie do jego
spełniania.
W przypadku realnej obrony, kiedy sytuacja broniących zmieniała
się jak w kalejdoskopie i trzeba było na własną rękę podejmować
ryzykowne, samodzielne decyzje, tego pokroju dowódcy całkowicie

244
nie sprawdzili się. Czekali cierpliwie na dyspozycje od przełożonych,
którzy siedzieli w Moskwie, setki kilometrów od linii frontu. Wojska
dowodzone przez marionetki ulegały podczas działań obronnych
szybkiemu zniszczeniu ze względu na brak działania i inicjatywy.
Na wykreowaniu tej bezwolnej postawy marionetek zaciążyły
bardzo silnie czystki lat 1937–1938 oraz poprzednie lata rewolucji,
gdzie kierowano się względami ideologicznymi przy doborze korpusu
dowódców.
W przypadku korpusu dowódców wojsk lotniczych dodatkowo
nałożyła się na tę tendencję druga fala czystek rozpoczęta od maja
1941 roku. Doprowadziła ona do wielu aresztowań głównych
dowódców lotniczych, którym zarzucano działalność spis-kową
w wojsku, szkodnictwo, pracę dla wywiadów Francji, Anglii,
Niemiec, sięgającą połowy lat 30. Aresztowania prowadzono także
po wybuchu wojny, nie bacząc na tragiczną sytuację wojenną latem
1941 roku. Stalin tym sposobem dodatkowo „strzelał sobie w stopę”,
wytrącając ze swych rąk posiadanie sprawnego aparatu dowodzenia
lotnictwem na głównych kierunkach bojów. Aresztowania
prowadzono m.in. w sztabach Frontu Północno-Zachodniego (Jonow
– 27 czerwca), Frontu Zachodniego (Kopiec – 22 czerwca, jego
następca Tajurski – 12 lipca), Frontu Południowo-Zachodniego
(Ptuchin – 24 czerwca, Laskin – 12 lipca) oraz w innych strukturach
dowodzenia lotnictwem, np. 27 czerwca aresztowano Proskurowa
(dowódcę lotnictwa 7. Armii).
Drugim czynnikiem, ściśle związanym z poprzednim, był
poważny rozrost liczebności kadry dowódczej w latach 1939–1941.
Do wojska trafiło paręset tysięcy „zielonych” dowódców,
o niewielkim doświadczeniu i przygotowaniu bojowym, byli wśród
nich liczni rezerwiści, wykonujący w cywilu prace m.in. nauczycieli,
inżynierów, którym daleko było do etosu zawodowych wojskowych,
z charakterem prowadzących czerwonoarmistów na śmierć.
Kombinacja wielu surowych młodszych dowódców z bezwolną kadrą

245
zawodowych starszych dowódców, nieumiejących samemu planować,
decydować, okazała się niszczącą mieszanką dla całej struktury Armii
Czerwonej w sytuacji dla nich całkowicie nieznanej, do której nikt ich
nie przygotował przed wojną. A przy tym miliony żołnierzy dobrze
pamiętało o gigantycznych represjach lat 30. (Wielki Głód, „rok
1937”). Setki tysięcy nowych rekrutów, dopiero co zmobilizowanych
w „pokojowo przyłączonych” okręgach zachodnich, także pałało
skrywaną olbrzymią niechęcią do „wyzwolicieli” spod
„kapitalistycznego jarzma”. Wielu z nich szczerze nienawidziło
państwa sowieckiego ze Stalinem na czele oraz jego narzędziem
represji NKWD i czekało tylko okazji do rewanżu (m.in. rekruci
z republik nadbałtyckich czy z tzw. Ukrainy Zachodniej).
Wszystko to, co wydarzyło się w niedzielę 22 czerwca, a także
w następnych dniach, miesiącach, latach, było następstwem
i kumulacją poprzednich czynników. W przypadku wojska oznaczało
to bierne czekanie, poddawanie się wydarzeniom, zamiast ich
kreowania, wychodzenia naprzeciw. Z tym łączyła się olbrzymia
niechęć do prowadzenia walki oraz tendencja do porzucania jednostek
i broni przez setki tysięcy żołnierzy, którzy łatwo i szybko ulegali
panice oraz błyskawicznie szli w rozsypkę pod błahym pozorem. Nic
więc dziwnego, że znacznie zawyżano siły wroga – „strach miał
wówczas oczy wielkie jak talerze”, głoszono wszem i wobec
o przygniatającej sile napastnika oraz o jego olbrzymiej przewadze
militarnej, aby w ten sposób ukryć swoje tchórzostwo, niedołęstwo
i zwyczajne dyletanctwo w rzemiośle wojennym.
Przy wydarzeniach dotyczących wojny powietrznej 22 czerwca
mamy do czynienia z drugim silnym mitem, kreowanym przez
dziesiątki lat, mówiącym o utracie pierwszego dnia wojny „1200”
samolotów bojowych na skutek „zaskakującego”, porannego,
„miażdżącego” ataku Luftwaffe. Rosjanie według swoich danych
oficjalnych przyznali się do utraty aż 1136 samolotów bojowych,
z których 800 miało być zniszczonych na ziemi (dziwnie okrągła

246
liczba?), a 336 zestrzelonych w powietrzu (straty do południa 23
czerwca). Często podawali większą liczbę, 1200 utraconych
samolotów: 800 na ziemi i 400 w powietrzu. Ataki niemieckie miały
spaść na „66” lotnisk, w dużej mierze w pasie przygranicznym. Przy
czym największe straty poniosło lotnictwo armijne na Froncie
Zachodnim. Wielkość tych strat zliczono po paru miesiącach
odwrotów, a do dziś są one traktowane jako dane kanoniczne,
z którymi trudno polemizować. Łączna suma strat całego lotnictwa na
Froncie Zachodnim miała wynieść 738 samolotów bojowych z 1909
posiadanych 22 czerwca. Dokładniejsze ich rozpisanie ujawniało, że
największe straty poniosły trzy mieszane dywizje lotnicze: 11., 9.
i 10. SAD. Natomiast według zeznań dowódcy Frontu Zachodniego
Pawłowa straty jego lotnictwa pierwszego dnia wojny nie
przekraczały 300 samolotów łącznie ze szkolnymi.
Straty na Froncie Południowo-Zachodnim były mniejsze
i wyniosły nieco ponad 300 samolotów bojowych i szkolnych, na
Froncie Północno-Zachodnim było to minimum 56, a na Froncie
Południowym 20–40. Dawało to w sumie 680–700 utraconych
samolotów bojowych i szkolnych. Dość zbliżoną wielkość
zniszczonych samolotów sowieckich można znaleźć w dzienniku
Franza Haldera, który zapisał informacje o 800 samolotach
zniszczonych do południa i 850 przez cały pierwszy dzień wojny.
Według danych sowieckich całe ich lotnictwo wykonało
w niedzielę około 6000 samolotolotów, piloci zgłosili zestrzelenie 244
niemieckich samolotów, co było wielkością poważnie zawyżoną. Przy
czym załogi walczące na Froncie Zachodnim wykonały w ciągu dnia
1896 samolotolotów, a piloci myśliwscy zgłosili zestrzelenie 143
samolotów niemieckich, m.in. 32 Me 109 i 15 Me 110. Bliższe
prawdy były informacje podane w pierwszych komunikatach Kwatery
Głównej Naczelnego Dowództwa. Rosjanie oznajmili, że zniszczyli
Niemcom 65 samolotów 22 czerwca. Następnego dnia (23 czerwca)
podwyższyli straty bezpowrotne wroga do 76 samolotów.

247
W raportach o stratach własnych nie ujmowano, z oczywistych
powodów, licznego porzucania sprzętu na ziemi. Nikt z dowódców
np. 74. SzAP, 33. IAP, 124. IAP, 42. IAP, 39. SBAP i 16. SBAP nie
podałby informacji o tym, że na lotnisku zostawiono sprawne, mało
uszkodzone samoloty bojowe, które dostały się w ręce wroga. Na
lotniskach blisko Grodna stały dwa pułki z bombowcami SB, Ar-2
i Pe-2. Były to: 13. SBAP z 9. SAD w Borysowszczyźnie oraz 16.
SBAP z 11. SAD w Czerlonie.
Tak samo wyglądała sytuacja w 74. SzAP z 10. SAD
stacjonującym w Małych Zwodach. Rosjanie musieli na gwałt
zostawić m.in. trzy okryte największą tajemnicą nowe samoloty
szturmowe Ił-2, które wycofując się spalono lub uszkodzono,
podobnie zrobiono z około 15–20 I–153 i I-15bis. Podobnie można
mówić o połowie sprzętu 124. IAP zostawionego w Wysokiem
Mazowieckiem czy o 41. IAP z Białegostoku.
Natomiast te jednostki, które nie poddały się panicznemu
nastrojowi, potrafiły walczyć, czasami nawet skutecznie, przez całą
niedzielę. Tak było w przypadku 122. i 127. IAP. Pierwszy pułk
myśliwski miał lotnisko znajdujące się prawie na granicy. No i co
z tego. Mimo zagrożenia zajęciem lotniska jego myśliwce wylatywały
do boju i nie zostały zniszczone na ziemi. Piloci startowali z tego
miejsca do godziny 12.00, kiedy ostatnie sprawne samoloty
przeleciały do sąsiedniego pułku, skąd piloci obu pułków operowali
aż do godziny 20.00. Dopiero wtedy lotnicy otrzymali rozkaz
przebazowania w głąb kraju. Lotnisko Lesiszcze, mimo że wykonano
z niego ponad 200 samolotolotow, nie było w ciągu dnia ani razu
atakowane nawet przez pojedynczy samolot wroga. Dopiero decyzja
o wycofaniu pułków do Lidy, gdzie miał stać sztab dowództwa 11.
SAD, oraz w inne miejsca doprowadziła do utraty następnego dnia
licznych samolotów na ziemi. Oba pułki praktycznie się rozleciały
w ciągu tej nocy i następnego dnia. Ich resztki przeleciały jeszcze
dalej. Podobnie było z pułkami na Froncie Południowo-Zachodnim,

248
które mimo braku centralnego dowodzenia startowały do walki,
zadając Niemcom czasami poważne straty, a ich straty na ziemi nie
były tak duże. Kwestia przebazowania ich dalej pojawiła się po paru
dniach wojny.
Kiedy porówna się częściowe zestawienia strat z 22 czerwca
i raporty opracowane w sztabach dwa dni później, wyłania się
dokładniejszy obraz strat sowieckich, ujawniający gigantyczną
panikę, która owładnęła jednostkami Wojsk Lotniczych. Na Froncie
Północno-Zachodnim utracono w ciągu trzech dni wojny 973
samoloty, na Froncie Zachodnim – 1497; na Froncie Południowo-
Zachodnim – 1452 samoloty, co dawało łącznie 3922.
Trudno dokładnie oddzielić straty sowieckie poniesione
w niedzielę powstałe na skutek działań Niemców od strat
wywołanych paniką i porzucaniem samolotów przez własne obsługi.
Na pewno „800” samolotów „zniszczonych” na ziemi tego dnia
zawiera niepoliczalną już dziś liczbę sprzętu zostawionego przez
własny personel, a potem zdobytego przez Niemców. Widać to bardzo
wyraźnie na tysiącach zdjęć zrobionych przez Niemców latem 1941
roku na zdobytych lotniskach. Konkretnym potwierdzeniem tego są
dane sumaryczne sporządzone w sztabach trzech flot powietrznych,
które mówią o zdobyciu 1357 samolotów sowieckich między 22
czerwca a 6 lipca 1941 roku, z których 375 było fabrycznie nowych;
kolejne 556 określano jako uszkodzone, ale nadawały się do naprawy;
a tylko 426 zakwalifikowano na złom[200]. Niemcy większość z tych
931 sprawnych i nadających się do remontu samolotów zdobyli na
Froncie Zachodnim i Północno-Zachodnim w pierwszych dniach
wojny.
Szacunkowo można przyjąć, że Rosjanie utracili pierwszego dnia
wojny na skutek działania wroga na obszarach czterech frontów około
680–700 samolotów wszystkich typów, zarówno bojowych, jak
i szkolnych, w tym około 300 zestrzelonych w powietrzu przez
niemieckie myśliwce (około 270) oraz artylerię przeciwlotniczą

249
(około 30). Rosjanie część strat w powietrzu ponieśli na skutek
własnego ostrzału artylerii plot. czy działania lotnictwa. W liczbie
samolotów straconych zawierała się także część uszkodzonych, które
nadawały się do remontu po przymusowym lądowaniu na własnym
terenie, ale których nie zdążono ewakuować na tyły.
Znacznie poważniejszą sprawą związaną z utratą lotnictwa
armijnego było to, że po atakach na wysunięte lotniska polowe
pułków myśliwskich, następnie ich gwałtownym przebazowaniu, co
faktycznie oznaczało zostawienie setek sprawnych samolotów, doszło
do utraty własnego parasola lotniczego nad dywizjami lądowymi.
Samoloty wroga mogły hasać do woli, praktycznie bez ograniczeń,
i wielokrotnie atakowały wojska armijne, ułatwiając ich niszczenie.
Ponieważ dowództwa sowieckich armii (najpierw 8., 3. i 10. Armii)
szybko utraciły łączność z przygranicznymi pułkami lotniczymi, ich
czerwonoarmistów nie miał kto bronić przed uderzeniami z powietrza.
To doprowadziło do szybkiego rozsypania się wojsk sowieckich na
Froncie Północno-Zachodnim i Zachodnim i ich gigantycznego
odwrotu.

Sukcesy niemieckie. Niemcom dzięki „zaskoczeniu”


i kilkakrotnym atakom ponawianym na te same, bliskie cele udało się
zniszczyć lub obezwładnić wiele jednostek lotniczych na strategicznie
ważnych dla nich kierunkach – zwłaszcza na Białorusi oraz na
północy. Ich aparat wojenny pozwalał maksymalnie wykorzystać
posiadane szczupłe zasoby. Załogi Stukasów wykonywały średnio od
pięciu do ośmiu lotów bojowych, myśliwce od czterech do pięciu
lotów, załogi bombowe od dwóch do czterech w ciągu dnia. Niemcy
mając znacznie mniej sprzętu niż Rosjanie o wiele efektywniej go
używali, co prowadziło do tego, że ci ostatni mieli wrażenie, że
wszędzie dominowało lotnictwo wroga.

250
Piloci niemieccy po pierwszych akcjach zgłosili zniszczenie ponad
1800 samolotów przy utracie 12 swoich. W następnych operacjach
dodali zniszczenie kolejnych 700 przy utracie 33. Pierwotne meldunki
niemieckie o sukcesach skorygowano, bowiem były wyraźnie
zawyżone. Nie ulega wątpliwości, że Niemcom udało się tego dnia
zniszczyć lub unieruchomić na atakowanych lotniskach sporą liczbę
samolotów sowieckich, o czym piszą sami Rosjanie, jednak nie było
ich tyle, ile latami sobie przypisywali. Niemcy podają, że ich
lotnictwo miało zniszczyć tego dnia 1489 samolotów na lotniskach
oraz 322 zestrzelić w powietrzu. W tym na obszarze działań jednostek
Luftflotte 2 lotnicy zgłosili zestrzelenie 210 samolotów, a kolejne 528
mieli zniszczyć na ziemi.
Wkrótce w zdobyte rejony udały się komisje niemieckie, które
odwiedzały opanowane lotniska, licząc, co na nich znalazły.
Marszałek lotnictwa III Rzeszy Hermann Göring, gdy oznajmiono mu
o olbrzymich sukcesach 22 czerwca (m.in. meldunek Kesselringa),
oświadczył, że według jego doświadczenia nie było to możliwe
w ciągu jednego dnia i jego dowódcy wyraźnie przesadzają! Tu
Göring miał rację. Do rejonów walk wysłano specjalne komisje
rachmistrzów. Jednak ci, którzy dotarli w te miejsca, liczyli każdy
znaleziony samolot zarówno nowy, jak i stary, bojowy i niebojowy,
nie bawili się zbytnio w śledczych mających dokładnie ustalić, kto
przyczynił się do ich zniszczenia czy uszkodzenia. Wiele z tego
zliczonego sprzętu zaliczono na konto własnych lotników,
podchodząc racjonalnie, że nikt nie niszczy sam własnego
wyposażenia lub go nie porzuca w stanie nieuszkodzonym, jeżeli
może je zabrać.
Wiele sukcesów odnieśli piloci pułków myśliwskich, którzy
meldowali o tak dużej liczbie zwycięstw, jaką ich towarzysze broni
z Frontu Zachodniego osiągali przez cały miesiąc walk z lotnictwem
aliantów! Najwięcej zwycięstw zgłosił JG 53 – 74 zestrzelone
samoloty, drugi na liście był JG 51 (dowodzony przez asa myśliwców

251
niemieckich Wernera Möldersa – pierwszego dnia sam zestrzelił
cztery samoloty), który meldował zestrzelenie 12 myśliwców, 57
bombowców oraz 129 kolejnych samolotów zniszczonych na ziemi.
Piloci z JG 54 zgłosili 45 zwycięstw i 35 samolotów zniszczonych na
ziemi. Pozostałe pułki uzyskały mniejszą liczbę zwycięstw. Łącznie
myśliwcy niemieccy oraz artyleria przeciwlotnicza zgłosili
zestrzelenie 322 samolotów w powietrzu. W przypadku tej cyfry
mamy do czynienia z zawyżeniem przyznanych sobie zwycięstw
przez Niemców, którzy czasami strzelali do tych samych celów,
a część ich trafionych ofiar zdołała wrócić na lotniska. Podczas walk
powietrznych Rosjanie mogli utracić całkowicie około 220–250
samolotów.
Spektakularny sukces odniosły załogi niemieckich niszczycieli,
największy z I, II/SKG 210, którzy w ciągu dnia atakowali kilkanaście
lotnisk, zgłaszając zniszczenie na ziemi 344 samolotów oraz 12
kolejnych zestrzelonych w powietrzu. Część z tych sukcesów była
jednak zawyżona.
Dużym wsparciem w walce ze stojącymi na lotniskach
samolotami sowieckimi okazało się użycie po raz pierwszy w skali
masowej małych bomb odłamkowych SD 2 i SD 10. Niemcy
przygotowali 2 298 500 dwukilogramowych bomb SD 2 oraz 1 152
950 bomb dziesięciokilogramowych SD 10, tzw. diabelskich jaj, latem
1941 roku. Do luków dwusilnikowego bombowca można było zabrać
720 SD 2 lub 120–140 SD 10 zaczepionych w specjalnych kasetach
pod kadłubem. Drugim wariantem ich użycia były kontenery AB
250 podczepiane pod skrzydła Ju 87, Me 109, Me 110. Do jednego
ładowano 96 SD 2 lub 17 SD 10. Małe bomby wysypywały się przed
upadkiem na ziemię z zasobników z pewnej wysokości. Dla kaset
optymalną wysokością zrzutu było 25–50 metrów, dla kontenerów
było to nieco więcej. Ładunki eksplodowały na ziemi lub tuż nad nią,
rozrywając się na wiele drobnych kawałów, siejących spustoszenie we
wszystkich kierunkach.

252
Przykładem ich efektywności mogą być ataki Junkersów Ju 88
A-5 z III/KG 51 na lotniska na Froncie Południowo-Zachodnim.
Podobną skuteczność zanotowali piloci z II/JG 27, kiedy myśliwce
Me 109 zaatakowały m.in. lotnisko Wilno-Porubanek. Piloci po ataku
meldowali zniszczenie na ziemi około 80 samolotów wroga.
Niemcy szybko ograniczyli użycie bomb SD 2. Powodem
wprowadzenia tej decyzji była wadliwa konstrukcja kontenera do
transportu bomb w dwusilnikowych bombowcach. Dochodziło do
przedwczesnej ich detonacji, która niszczyła nosiciela. Dowódca
Luftflotte 2 – Kesselring rozkazał, aby wstrzymać ich użycie na
wiadomość, że lecące spokojnie bombowce nagle wybuchały
w powietrzu; odnotowano po jednym takim zdarzeniu (Ju 88 oraz Do
17 Z). Rozkazał znaleźć przyczyny tych eksplozji. Musiało upłynąć
nieco czasu, nim usunięto tę wadę konstrukcyjną. Po wprowadzeniu
poprawek w dwusilnikowych bombowcach używano z powodzeniem
dalej bomb SD 2 przez całą wojnę.

Straty agresorów. Oficjalne dane o stratach Luft-waffe 22


czerwca podano do wiadomości agencyjnych. Mówiły one o utracie
35 samolotów bojowych. Były to dane propagandowe, poważnie
zaniżone. Realne straty Niemców były większe i wyniosły 61
całkowicie zniszczonych samolotów, a 17 kolejnych miało
uszkodzenia kwalifikujące je do kasacji (patrz tabela 37). Następnych
89 samolotów odniosło uszkodzenia różnego stopnia, mniejsze niż
60 proc., czyli nadawały się do remontu. Poległo lub zaginęło 133
lotników niemieckich. Jak na jeden dzień walki były to poważne
straty. Podczas najbardziej zaciętych walk w bitwie o Anglię
Luftwaffe spisało 18 sierpnia 77 samolotów (163 zabitych
i zaginionych), a 15 września – 61 samolotów (188 zabitych
i zaginionych).

253
Do strat niemieckich z 22 czerwca trzeba doliczyć także 14
utraconych samolotów rumuńskich (12 z przyczyn bojowych i dwa
niebojowych), walczących na południowym odcinku frontu, oraz 37
rumuńskich lotników zabitych i rannych.
Łączne nieodwracalne straty najeźdźców w sprzęcie z przyczyn
bojowych wyniosły 73 samoloty, a straty niebojowe zamknęły się
liczbą 19 samolotów. Do tego dochodziło 89 samolotów niemieckich
uszkodzonych w stopniu poniżej 60 proc. z przyczyn bojowych
i niebojowych oraz kilkanaście rumuńskich. Jak na jeden dzień wojny
nie można mówić o łatwym sukcesie wrogów.

Podsumowując pierwszy dzień wojny nad Rosją można


stwierdzić, że liczne błędy popełnione przez Stalina oraz jego
dowódców związane z szykowaniem własnej agresji w zderzeniu
z efektywnym dowodzeniem niemieckim oraz wysokim stopniem
wyszkolenia lotników, przy sprawnie działającej łączności między
jednostkami i poszczególnymi załogami, pozwoliły Niemcom na
błyskawiczne zdobycie przewagi w powietrzu mimo znacznie
skromniejszych sił własnych. Przewaga Niemców rosła w kolejnych
dniach na skutek dalszych błędów sowieckich dowódców. Pierwsze
zaskoczenie i chaos, powstałe jako rezultat wysokiego stopnia
scentralizowania rozkazów wydawanych u Rosjan, połączone
z bezplanowym, chaotycznym przebazowaniem lotnictwa w głąb
kraju, to zjawisko wzmocniło, przyczyniając się do rozbicia
pierwszego rzutu sowieckich wojsk w pasie przygranicznym.

Tabela 37. Straty Luftwaffe nad Rosją 22 czerwca 1941 roku

Na skutek akcji wroga Inne straty bez udziału wroga


(lotnictwo, obrona plot.)

254
100 >60 <60 100 >60 <60
proc. proc. proc. proc. proc. proc.

Me 109 14 0 6 4 6 18

Me 110 5 1 4 0 1 5

Ju 88 21 0 11 1 1 6

Hе 111 11 0 6 0 0 2

Do 17 2 0 0 0 0 1

Ju 87 1 0 3 0 0 0

Hs 123 0 0 0 0 0 0

Inne 3 3 20 1 3 4

Łącznie 57 4 50 6 11 39

Źródło: J. Prien, Einsatz des JG77 von 1939 bis 1945. Tle.2. Juli 1941 bis
November 1942, Hamburg 1993, s. 639.

Olbrzymie klęski Rosjan i sukcesy Niemców wykreowały


trwający przez dziesiątki lat mit o zaskakującym uderzeniu
i przytłaczającej sile oręża wroga, całkowicie zasłaniając
przygotowania inwazyjne Stalina oraz gigantyczną panikę, która
powstała w szeregach jego wojsk na skutek załamania się centralnego
systemu dowodzenia. Ten ostatni czynnik powstał na skutek braku
profesjonalnych dowódców, których korpus ulegał w dużym stopniu
likwidacji w latach 1937–1938, a w przypadku Wojsk Lotniczych był
pogłębiony przez nowe czystki zapoczątkowane wiosną 1941 roku
i trwające do lutego 1942 roku.

255
Ponieważ w II wojnie światowej o powodzeniu wojsk na lądzie
decydowało panowanie w powietrzu, utrata możliwości sprawnego
dowodzenia sowieckim lotnictwem od pierwszych godzin wojny
przyczyniła się do późniejszych gigantycznych klęsk na lądzie.
Głównym powodem, który doprowadził do klęski sowieckiego
lotnictwa w niedzielę, było szykowanie się Stalina do nagłego
uderzenia na Niemcy przy zaniechaniu działań obronnych.
Prewencyjne uderzenie Hitlera osiągnęło swój podstawowy cel
strategiczny i wytrąciło z rąk Stalina najważniejszy jego militarny atut
– nagłe zaskoczenie, narzucając mu jednocześnie styl prowadzenia
wojny w zupełnie dla niego niesprzyjających warunkach, do czego
jego siły zbrojne były absolutnie nieprzygotowane. Stąd doszło do
licznych klęsk lądowych, o których przesądzało utracenie możliwości
dysponowania własnym lotnictwem, które uległo w dużym stopniu
samozagładzie podczas przebazowania.

DYREKTYWA NR 1

Rozkaz wydany w nocy z 21 na 22 czerwca 1941 r. Wysłano do


okręgów o godzinie 0.25

DO RAD WOJENNYCH LENINGRADZKIEGO,


BAŁTYCKIEGO, ZACHODNIEGO, KIJOWSKIEGO
I ODESKIEGO OW

Kopia: ludowy komisarz marynarki wojennej.


1. W czasie 22–23.6.41 r. możliwa jest niespodziewana napaść
Niemców na frontach Leningradzkiego, Bałtyc-kiego, Zachodniego,
Kijowskiego i Odeskiego OW. Napaść może się rozpocząć od działań
prowokacyjnych.

256
2. Zadania naszych wojsk – nie dać się wciągnąć w żadne
prowokacyjne działania, mogące spowodować duże komplikacje.
Jednocześnie polecam wojskom Leningradzkiego, Bałtyckiego,
Zachodniego, Kijowskiego i Odeskiego Okręgu Wojskowego być
w pełni gotowości do odparcia ewentualnego uderzenia Niemców lub
ich sojuszników.
3. Rozkazuję:
a) w ciągu nocy na 22.6.41 r. skrycie obsadzić punkty ogniowe
rejonów umocnionych na granicy państwowej;
b) przed świtem 22.6.41 r. rozśrodkować na lotniskach polowych
całe lotnictwo, w tym także jednostki lotnicze sił zbrojnych,
i dokładnie je zamaskować;
c) wszystkie jednostki doprowadzić do stanu gotowości bojowej;
wojska utrzymać w stanie rozśrodkowanym i zamaskowanym;
d) doprowadzić do stanu gotowości bojowej obronę
przeciwlotniczą. nie powołując na razie rezerwistów; poczynić
wszelkie przygotowania w zakresie zaciemnienia miast i obiektów;
e) żadnych innych przedsięwzięć bez specjalnego zarządzenia nie
podejmować.
Timoszenko, Żukow, 21.6.41 r.

DYREKTYWA NR 2

DO RAD WOJENNYCH LENINGRADZKIEGO,


BAŁTYCKIEGO, ZACHODNIEGO, KIJOWSKIEGO
I ODESKIEGO OW KOPIA DLA LUDOWEGO KOMISARZA
MARYNARKI WOJENNEJ.

257
22 czerwca 1941 roku o godzinie 04.00 niemieckie lotnictwo bez
żadnego powodu dokonało nalotów na nasze lotniska i miasta wzdłuż
granicy zachodniej i zbombardowało je. Jednocześnie wojska
niemieckie w różnych miejscach otworzyły ogień artyleryjski
i przekroczyły naszą granicę.
Wobec tej niesłychanej w swym zuchwalstwie napaści Niemiec na
Związek Radziecki rozkazuję:
1. Wojskom lądowym, by przy użyciu wszystkich sił i środków
uderzyły na wroga i zniszczyły go w rejonach, gdzie naruszył granicę
radziecką. Bez specjalnego rozkazu wojska lądowe nie powinny
przekraczać granicy.
2. Lotnictwu zwiadowczemu i bojowemu, by ustaliło miejsca
koncentracji sił lotniczych i wojsk lądowych przeciwnika. Lotnictwu
bombowemu i szturmowemu, by silnymi uderzeniami zniszczyło
samoloty przeciwnika na lotniskach i zbombardowało główne
zgrupowania jego wojsk lądowych. Naloty lotnicze na terytorium
niemiec-kie przeprowadzać do głębokości 100–150 kilometrów. Bez
specjalnych rozkazów nie dokonywać nalotów na terytorium Finlandii
i Rumunii.
Timoszenko, Żukow, Malenkow, 22.06.41 r. 7.15

200 T. Kopański, Barbarossa Victims, Tarnobrzeg 2001, s. 19.

258
Bibliografia

1941 god — оpyt palnirowania i primienienia wojenno-wozdusznych


sił. Uroki i wywody (Po materiałam wojenno-naucznoj konferencji
rukowodjaszczewo sostawa centralnego aparata WWS),
Ministerstwo Oborony SSSR, Wojenno-wozduszne siły, Moskwa
1989.

1941 god – uroki i wywody (1992), Moskwa, Wojenizdat.

Abrasow Siergiej (2008), Wozduszna wojna w Ispanii. Chronika


wozdusznych srażenij 1936–1939 gg, Juza, Wydanie II, Moskwa.

Archipienko Fiodor, Jak naciał wojny na Czajkie, Moskwa 2007.

Antoniu Dan, Cicos George (2008), IAR-80 „le Héros méconnu”,


Editions TMA, Paris.

Bekker Cajus (1999), Atak na wysokości 4000. Z dziejów Luft-waffe,


Dom Wydawniczy Bellona, Warszawa.

Bellamy Chris (2010), Wojna absolutna. Związek Sowiecki w II wojnie


światowej, Prószyński i S-ka, Warszawa.

259
Bergström Christer (2007), Barbarossa – The Air Battle: July –
December 1941, Midland.

Bernád Dénes (1999), Rumanian Air Force. The Prime Decade


1938–1947, Squadron/Signal Publication, Carrollton.

Bernád Dénes, Braniewski Bogdan, Cynk Jerzy B., Glass Andrzej,


Kopański Tomasz J. (2006), PZL.37 Łoś, AJ-Press, Gdańsk.

Bernád Dénes, Karlenko Dmitriy, Roba Jean-Louis (2007), From


Barbarossa to Odessa. The Luftwaffe and Axis Allies strike South-
East: June-October. Volume 1. The Air Battle for Bessarabia 22
June – 31 July 1941, Ian Allan Publishing, Hinckley.

Biełow N.G., Gorjaszcze serca [w:] http://militera.lib.ru/memo/


russian/sb_bug_v_ogne/28.html.

Chazanow Dymitryj, Kotłobowski Aleksandr W. (2001), Bitwa nad


Kijowem [w:] Awiacja i Wremia nr 6.

Chazanow Dymitryj (2006), 1941 Gorkije uroki. Wojna w wozduche,


Juza-Eksmo, Moskwa.

Chazanow Dymitryj, Gorodkow Nikołaj (b.r.w.), Su-2 bliżnij


bombardirowszczik, Moskwa.

Cieślak Krzysztof (2005), Migi Stalina. Monografia MiG-1, MiG-3,


„Militaria i Fakty” nr 3.

Craciunoiu Cristian, Jean-Louis Roba (2003), Romanian Aeronautics


in the Second Word War, Editura Modelism, Bucuresti.

Czernuszew N.S. (2003), Udar po swoim. Krasnaja Armia


1938–1941, Wecze, Moskwa.

260
Czuprow I.M. (1996), Awiacja w ochranie granic, Moskwa [za:]
strona internetowa http://www.bellabs.ru/Fotab/Biblioteka/
APV_book_01A.html#20 .

Dawidenko A. [red.] (1994), Bojowej i czisliennyj sostaw


woorużiennych sił SSSR period Wielikoj Otieczestwiennoj Wojny
(1941–1945 gg). Statisticzeskij obornik No 1 (22 ijunia 1941 g.),
Moskwa.

Dębski Sławomir (2007), Między Berlinem a Moskwą, stosunki


niemiecko-sowieckie 1939–1941, wydanie II, Polski Instytut
Spraw Międzynarodowych, Warszawa.

Djakow Dymitryj (2011), W ogniennom niebie wojn. 10. smieszanaja


awiacjonna diwizja: pierwyje dni [w:] „Biełoruskaja Wojennaja
Gazieta”, 22 ijunia 2011, nr 111, http://vsr.mil.by/index/
111__4.html?publication=111.

Domański Jacek (2006), Barbarossa 1941 vol. II, Wydawnic-two


Militaria nr 262, Warszawa.

Domański Jacek (2009), Barbarossa 1941 vol. III, Wydawnicwo


Militaria nr 323, Warszawa.

Fugate B., Dworiecki L., Blitzkrieg nad Dnieprem, Bellona, 2001.

Fernandez Jose [red.] (2004), Tupolev SB. Soviet bombers, TMA,


Paris.

Galland A., Ries K., Ahner R. (1972), The Luftwaffe at War


1939–1945, Ian Allan, London.

Geust C-F. (2005), Sowietskije bombardirowki Finlandii w ijunie 1941


goda, [w:] „Awiacja i Wriemja” no 2.

261
Glantz David (2001), Barbarossa Hitler’s Invasion of Russia 1941,
Tempus.

Gołowanowa O.A., Timofiejew A.W. (2001), Gławnyj marszal


awiacji Gołowanow: Moskwa w żyzni i sudzbie połkowodca,
Moskwa.

Gordon Yefim (2008), Soviet Air Power in World War 2, Midland


Publishing, Hinckley.

Green William (1980), The Augsburg Eagle a Documentary History


Messerschmitt Bf 109, Janes Publishing Company
Londyn–Sydney.

Green William (1990), Warplanes of the Third Reich, Galahand


Books, New York.

Grzelak Czesław (2010), Armia Stalina 1939–1941. Zbrojne ramię


polityki ZSRS, Oficyna Wydawnicza RYTM, Warszawa.

Halder Franz (1974), Dziennik wojenny. Codzienne zapisy szefa


Sztabu Generalnego Wojsk Lądowych 1939–1942, tom III,
Wydawnictwo Ministerstwa Obrony Narodowej, Warszawa.

Herwarth von Hans (1992), Między Hitlerem a Stalinem,


Wydawnictwo Bellona, Oficyna Wydawnicza RYTM, Warszawa.

Hooton E.R. (1999), Eagle in Flames. The Fall of the Luftwaffe,


Brockhampton Press, London.

Höfling Rudolf (b.r.w.), Messerschmitt Bf 109 E – Varianten,


„Flugzeug Profile” no 46, Rheinfelden.

Inoziemcew I.G. (1976), Pod kryłom Leningrad, Moskwa.

262
Irving David (2001), Wzlot i upadek Luftwaffe, RACHOCKI i S-KA
s.c., Pruszków.

Isajew A. (2009), „Antisołonin 1” – na pugliwo ostawlennych


aerodromach, grudzień 2010 [w:] http://forums.vif2.ru/
showthread.php?t=620.

Iwanow Władymir P. (2004), Samoloty N.N. Polikarpowa, Rusavia,


Moskwa.

Jegorow D.N. (2008), Ijuń 1941. Rozgrom Zapadnowo fronta,


Moskwa.

Jeremienko A., marszałek Zw. Radzieckiego (1961), Wspomnienia.


Z działań Frontów Zachodniego, Briańskiego oraz 4 Armii
Uderzeniowej w pierwszym okresie Wielkiej Wojny Narodowej
ZSRR, MON, Warszawa.

Kaczuk Nikołaj (2010), Bezdonnoje niebo, 4 maja 2010 [w:]


http://pda.sb.by/post/101663/.

Kesselring Albert (1996), Żołnierz do końca, Wydawnictwo Bellona,


Warszawa.

Kijenko Dmitrij (2009), Kryla nad Grodno. Bojowe dejstwa 127


istriebitelnowo połka, Grodno.

Kijenko Dmitrij (2009), Kryla nad Lidoj. Bojowe dejstwa 122


istriebitelnowo połka 22–23 ijunia 1941 g., Grodno.

Kijenko Dmitrij (2010), Kryla nad Nemanom. Bojowe dejstwa 16


skorostnowo bombardirowocynowo połka 22 ijunia 1941 g.,
Grodno.

263
Kołomyjec Maksym, Makarow Michaił (2001), Preludia k
Barbarossie, Frontowa Ilustracja, Moskwa.

Kołomyjec Maksym (2002), Chałcyn-Goł 1939, Wydawnictwo


Militaria nr 167, Warszawa.

Kondratiew Wiaczesław (2008), Bitwa nad stepju. Awiacja


w sowietsko-japonskom woorużennom konflikte na reke Chałchin-
Goł, Moskwa.

Kaladjażnaja Anastasja (2011), Tregedia 11-j smieszanoj awiazjonnoj


dywizji, 2011 [w:] http://zhistory.org.ua/11sad.html.

Keskinen Kalevi, Stenman Kari (2007), Finnish Air Force 1941,


Porvoo.

Knight Amy (1996), Beria. Prawa ręka Stalina, Wydawnictwo


ISKRY, Warszawa.

Kondratiew W.I., Kotielnikow W.R, (2007), Okraska i oboznaczenija


samolietow RKKWF i WWS RKKA do 1940 g., „Modelist-
Konstruktor” nr 12, Moskwa.

Kopański Tomasz J. (1997), PZL P.11, cz. 2, Wydawnictwo AJ-Press,


Gdańsk.

Kopański Tomasz J. (2001), PZL P.7, cz. 2, Wydawnictwo AJ-Press,


Gdańsk.

Kopański Tomasz J. (2001), Barbarossa Victims. Luftwaffe Kills in the


East, Mushroom Model Publications, Poland, Tarnobrzeg.

Kopański Tomasz J. (2004), PZL.23 Karaś i jego wersja eksportowa,


Wydawnictwo STRATUS, Sandomierz.

264
Kotielnikow Władimir R. (1999), Lotnictwo w wojnie polsko-
sowieckiej we wrześniu 1939 r. [w:] „Lotnictwo Wojskowe” nr 5,
s. 45–50.

Kotielnikow Władimir (2003), TB-3 Letajuszczaja krepost Anreja


Tupolewa, „Awiacja i Kosmonawtika”, nr 5–6, Moskwa.

Kotielnikow Władimir R. (2005), Dalnij Bombardirowszczik DB-3/


Ił-4, „Awiacyja i Kosmonawtika”, no 5–6.

Kotielnikow Władimir, Orłow Michaił, Jakubowicz Nikołaj (2006),


ŁaGG-3, Wydawnictwo Militaria, Warszawa.

Kożewnikow Michaił (1981), Dowodzenie lotnictwem radziec-kim


w drugiej wojnie światowej, MON, Warszawa.

Kreszczanow Aleksandr, Kuzjak Aleksandr, Osipow Aleksej, Prodan


Oleg (2002), 1941 oborona Kiewa, kniga 1, Archiw-Press, Kijew.

Kriwoszczej G.F. [red. nauk.], (2001), Rossija i SSSR w wojnach XX


wieka. Potieri woorużennych sił, „OŁMA-PRESS”, Moskwa.

Kulikow Wiktor, Moszczenski Ilia (2000), Operacja Barbarossa.


Wozdusznyje srażenia 1941 goda, Frontowaja Ilustracja, Moskwa.

Kulikow Wiktor (2002), Tupolew SB, Wydawnictwo AJ-Press,


Gdańsk.

Kutnik Stanisław (2011), Nieznana wojna Stalina [w:] „Technika


Wojskowa Historia”, marzec–kwiecień nr 2/2011, s. 4–15.

Kuska Krzysztof (2011), Jagdwaffe w operacji „Barbarossa”, [w:]


„Lotnictwo” numer specjalny 15, maj 2011, s. 14–21.

Kuzniecow Nikołaj G. (1969), Nakanunie, Moskwa.

265
Kuzniecow Nikołaj G. (1978), Zwycięskim kursem, Wydawnic-two
MON, Warszawa.

Lipatow Paweł (2000), Uniforma wozdusznowo fłota, „Technika-


Mołodieży”, Moskwa.

LisieckiTomasz (2003), Barbarossa 1941 vol. I, Wydawnictwo


Militaria nr 191, Warszawa.

Łubianka. Stalin i NKWD-NKGB-„Smiersz”. 1939 – mart


1946, [w:] http://www.alexanderyakovlev.org/fond/issues-doc/
58753.

Manstein von Erich (2001), Stracone zwycięstwa. Wspomnienia


1939–1944, Lampart s.c., Wydawnictwo Bellona, Warszawa.

Masłow Michaił (2001), I-153, „Technika-Mołodieży”, Aviatik,


Moskwa.

Maslow Mikhail (2004), Polikarpow R-5/R-Z, Wydawnictwo


Militaria nr 220, Warszawa.

Maslow Mikhail (2004), Tupolev SB. Soviet High Speed Bomber,


Icarus Aviation Press, Moscow.

Maslow Mikhail (2007), TB-7/Pe-8, Wydawnictwo Militaria nr 274,


Warszawa.

Masłow Michaił (2007), Istriebitiel I-16, Juza – Eksmo, Moskwa.

Masłow Michaił (2009), Bojewyje „Czajki” Stalina. I-15, I-15bis,


I-153, Juza – Eksmo, Moskwa.

Masson Philippe (2008), Armia Hitlera 1939–1945, Arkadiusz


Wingert, Przedsięwzięcie Galicja, Kraków–Międzyzdroje.

266
Mieltiuchow Michaił I. (2002), Upuszczennyj szans Stalina.
Sowietskij Sojuz i borba za Jewropu 1939–1941 g., „Wecze”,
Moskwa.

Mieltiuchow Michaił, Osokin Aleksandr, Pychałow Igor, (2008),


Tragedija 1941. Pricziny katastrofy, „JAUZA”-„EKSMO”,
Moskwa.

Michulec Robert (1999), Elita Luftwaffe, Armagedon, Gdynia.

Michulec Robert (2000), Messerschmitt Me 109 cz. 6. Me 109


w służbie sojuszników Luftwaffe, AJ-Press nr 50, Gdańsk.

Michulec Robert (2011), Niemiecko-sowiecka wojna prewencyjna


[w:] „Technika Wojskowa Historia”, marzec–kwiecień nr 2/2011,
s. 16–24.

Mombeek Eric, Bergström Christer, Pegg Martin (2002), Strike in the


Balkans April–May 1941, Classic Publication.

Mombeek Eric, Bergström Christer, Pegg Martin (2003), Barbarossa.


The Invasion of Russia June – December 1941, Classic
Publication.

Moritz E. von (1970), „Fall Barbarossa“. Ausgewahlt und eingeleitet,


Berlin.

Murawski Marek J. (1998), Luftwaffe – działania bojowe, Lampart,


Warszawa.

Murawski Marek J. (2006), Junkers Ju 87, vol. II, Kagero, nr 27,


Lublin.

Murawski Marek J. (2006), Junkers Ju 87, vol. III, Kagero, nr 30,


Lublin.

267
Murawski Marek J. (2010), Niezwykła eskadra – 2./Versuchsverband
Ob.d.L., [w:] „Aero Magazyn Lotniczy” 3 (26), s. 30–41.

Murawski Marek J. (2011), 22 czerwca 1941 roku – pierwszy dzień


działań Luftwaffe w operacji „Barbarossa” [w:] „Militaria XX
wieku”, wydanie specjalne nr 19, 3 (19)/2011, s. 46–65.

Murphy Dawid E. (2005), Co wiedział Stalin. Dlaczego Stalin nie


wierzył w atak Niemiec na Związek Radziecki?, Amber, Warszawa.

Musiał Bogdan (2001), Rozstrzela elementy kontrrewolucyjne.


Brutalizacja wojny niemiecko-sowieckiej latem 1941 roku,
Stowarzyszenie Kulturalne Fronda, Warszawa.

Musiał Bogdan (2012), Wojna Stalina 1939–1945. Terror, grabież,


demontaże, Wydawnictwo Zysk i S-Ka, Poznań.

Naumow W.P. [red.] (1998), 1941 god tom 2, Rossija XX wiek.


Dokumenty, Mieżdunarodnyj Fond ‘demokratija’ Moskwa.

Neulen Hans Werner (2005), In the Skies of Europe. Air Forces Allied
to the Luftwaffe 1939–1945, The Crowood Press.

Niewieżyn Władimir A. (1998), Zamierzenia strategiczne Stalina


przed 22 czerwca 1941 r. „Nie zaplanowana dyskusja” rosyjskich
historyków, [w:] „Dzieje Najnowsze” nr 1, s. 15–28.

Niewieżyn Władimir A. (2000), Tajne plany Stalina, ARCANA,


Kraków.

Nikołajuk Jan (2009), Pogrom na lotniskach. Zniszczenie radzieckiej


9. Mieszanej Dywizji Lotniczej w czerwcu 1941 roku, [w:]
„Militaria XX wieku” nr 5(32), s. 8–15.

268
Nowarra Heine J. (1989), Messerschmitt Bf 109, Haynes Publishing
Group, Somerset.

Nowikow Aleksandr A., gławnyj marszal awiacji (1970), W niebie


Leningrada, Moskwa.

Nowikowa Swietłana (2000), Portriet otca w interjere wriemieni.


Gławnyj marszał awiacji Nowikow A.A., Moskwa.

Pieczenkin Aleksandr (2003), Czernyj dień Krasnoj Armii. Posliednyj


massowyj rasstrieł sowietskich generałow widnych rabotnikow
oteczestwiennowo OPK w gody Wielikoj Oteczestwiennoj wojny,
artykuł na rosyjskiej stronie w Internecie.

Pierow Władimir, Riestrierin Oleg (2001), Szturmowik Ił-2, „Awiacja


i Kosmonawtika”, nr 5–6, Moskwa.

Pleshakow Constantine (2005), Szaleństwo Stalina. Pierwsze 10 dni


wojny na froncie wschodnim, Wydawnictwo Magnum, Warszawa.

Pogranicznyje Wojska SSSR 1939 – ijuń 1941. Sbornik dokumentow


i materiałow (1970), Moskwa.

Polak Tomas, Shores Christopher (1999), Stalin’s Falcons, The Aces


of the Red Stars, Grub Street, Londyn 1999.

Popiński Krzysztof, Kokurin Aleksandr, Gurjanow Aleksandr (1995),


Droga śmierci. Ewakuacja więzień sowieckich z Kresów
Wschodnich II Rzeczpospolitej w czerwcu 1 lipcu 1941,
Wydawnictwo KARTA, Warszawa.

Prein Jochen, Rodeike Peter (1993), Messerschmitt Bf 109 F, G & K


Series. An Illustrated Study, Schiffer Publishing Ltd, Antlegen..

269
Prein Jochen (1993), Einsatz des JG 77 von 1939 bis 1945. Tle.2. Juli
1941 bis November 1942, Hamburg.

Prein Jochen (1997), Jagdgeschwader 53.A History of the „Pik As”


Geschwader. Volume 1: March 1937–May 1942, Antlegen.

Pszenjanik G. A. (1995), Doletim do Odera, Moskwa, [za:]


http://militera.lib.ru/memo/russian/psh ... index.html.

Radtke Siegfried (1990), Kampfgeschwader 54: von der Ju 52 zur


Me 262 – Eine Chronik nach Kriegstagebüchern, Dokumenten
und Berichten 1935 – 1945, Munich: Schild Verlag. Fragment za:
Świdnik na kartach historii: http://www.historia.swidnik.net/node/
1017.

Rajlich J., Stojczew Z., Lalak Z. (b.r.w.), Sojuszniczy Luftwaffe cz. 1,


Books International, Warszawa.

Rajlich J., Lalak Z., Bączkowski W., Murawski M.J. (b.r.w.),


Sojuszniczy Luftwaffe cz. 2, Books International, Warszawa.

Rigmant Władimir (2002), Bombardirowszczik TB-7/Pe-8.


„Letajuszczija kriepost” WWS Krasnoj Armii, „Awiacyja
i Kosmonawtika”, no 5–6.

Robanescu Medin, Morosanu Teodor Liviu (b.r.w.), L’aviation


Roumaine pendant la seconde guerre mondiale, Editions TMA,
Bucharest.

Rudel Hans Urlich (1958), Stuka Pilot, Ballantine Books, New York.

Rytow A. (1968), Rycari pjatowo okienna, Moskwa.

Sárhidai Gyula, Punka György, Kozik Viktor (1996), Hungarian


Eagles. A Magyar Királyi Honvéd Légierö 1920–1945, Hikoki.

270
Skrzypek Andrzej, Borowicz Izabella, Galiński Andrzej [red.],
Zbrodnicza ewakuacja więzień i aresztów NKWD na Kresach
Wschodnich II Rzeczypospolitej w czerwcu – lipcu 1941 roku,
Główna Komisja Badania Zbrodni Przeciwko Narodowi
Polskiemu, Instytut Pamieci Narodowej, Warszawa 1997.

Smith Peter C. (1998), Junkers Ju 87 Stuka, The Crowood Press,


Wiltshire.

Smith Peter C. (2003), Petlakov Pe-2 „Peszka”, The Crowood Press,


Wiltshire.

Snyder Timothy (2011), Który zabił więcej, [w:] „Forum” nr 15,


11–17.04.2011.

Sojko H.H. (2007), Dwuchmiestnyj istriebitiel DI-6, „Modelist-


Konstruktor” nr 7, Moskwa.

Skripko Nikołaj S. (1981), Po celam bliznim i dalnim, Moskwa.

Sołonin Mark (2006), Na mirno spjaszczich aerodromach. 22 ijunia


1941 goda, „Jauza-Eksmko”, Moskwa.

Sołonin Mark (2007), 23 ijunia 1941: „dien M”, „Jauza-Eksmko”,


Moskwa.

Sołonin Mark (2007), 22 czerwca 1941, czyli jak zaczęła się Wielka
Wojna Ojczyźniana, Rebis, Poznań

Sołonin Mark, Łopuchowskij Lew, Mieltiuchow Michaił,


Chmielnickij Dmitryj (2008), Wielikaja Otieczestwienna
katastrofa 3, „Jauza-Eksmko”, Moskwa.

Sołonin Mark (2009), Na uśpionych lotniskach 22 czerwca 1941 roku,


Rebis, Poznań.

271
Sołonin Mark (2009), Rozgrom 1941. Na mirno spjszczich
aerodromach, wyd. II „Jauza-Eksmko”, Moskwa.

Sołonin Mark (2010), 23 czerwca. Dzień „M”, Rebis, Poznań.

Sołonin Mark (2010), Nowaja chronołogija katastrofy 1941, „Jauza-


Eksmko”, Moskwa.

Sołonin Mark (2011), 25 czerwca. Głupota czy agresja?, Rebis,


Poznań.

Sołonin Mark (2011), Mracznyje tajne (jeszcze odna gława iż nowoj


knigi „NHK-2”, 29.05.2011, strona internetowa Marka Sołonina
[w:] http://www.solonin.org/article_mrachnyie-taynyi-esche-
odnaw.

Spiczakow Waleryj (2009), Pinskaja Wojenna Flotila w dokumentach


i wospominaniach, Lwow.

Stiepanow Aleks (2006), Razwitie sowietskoj awiacji nakanunie


wielikoj otieczestwiennoj wojny (1939 – pierwaja połowina 1941
g.), Sankt-Peterburg.

Suworow Wiktor (1992), Lodołamacz, Editions Spotkania, Warszawa.

Timin Michaił (2010), Otwietnyj udar. Dejstwa sowietskoj


bombardurowocznoj awiacji 22 ijunia 1941 goda, [w:] „AviaPark”
2/2010.

Timin Michaił (2010), Otwietnyj udar cz. II. Dejstwa sowietskoj


bombardurowocznoj awiacji 22 ijunia 1941 goda, [w:] „AviaPark”
3/2010, s. 24–39.

272
Timin Michaił (2010), Otwietnyj udar cz. III. Dejstwa sowietskoj
szturmowoj awiacji 22 ijunia 1941 goda, [w:] „AviaPark” 4/2010,
s. 22–40.

Timin Michaił, Złobin Igor (2012), Aerodrom Bobrujsk, ijuń 1941


goda [w:] http://aircraft-museum.ucoz.ru/publ/
aehrodromy_v_belarusi/aehrodrom_bobrujsk_ijul_1941/3-1-0-60.

Timin Michaił (2013), Istrebitieli nad Pribałtikoj. 22 ijunia 1941


goda, [w:] „AviaPark Specwypusk”.

Tirkeltaub S.W., Stepakow W.N. (2000), Protiw Finlandii.


Sowietskaja morska awiacja na Baltikie 1939–1940 godow, B&K,
Sankt-Peterburg.

Wawrzyński Mirosław, Lalak Zbigniew (1998), Regia Aeronautca


1935–1943, PEGAZ, Wydawnictwo „Ulica Lipowa”, Warszawa
1998.

Wawrzyński Mirosław (2000), „Iszaki” z Wanaki, [w:] „Lotnic-two


Wojskowe” nr 3, s. 44–45.

Wawrzyński Mirosław (2000), 151. Wing RAF nad Murmańskiem


(pomoc lotnicza Wielkiej Brytanii dla ZSRS w 1941 r.), [w:]
„Militaria i Fakty” nr 5–6, s. 38–41.

Wawrzyński Mirosław (2001), Barbarossa w powietrzu (Luft-waffe


w działaniach na Wschodzie: 22 VI – 5 XII w 1941), [w:]
„Militaria i Fakty” nr 1–2, s. 39–49.

Wawrzyński Mirosław (2001), Hurricane w obcej służbie, Ajaks –


Książki Militarne, Warszawa.

Wawrzyński Mirosław (2001), Sojusznicy Luftwaffe podczas


Barbarossy (Rumuni, Finowie, Węgrzy, Słowacy, Chorwaci,

273
Hiszpanie na Wschodzie w 1941 r.), [w:] „Militaria i Fakty” nr 3,
s. 26–33.

Wawrzyński Mirosław (2002), Step w ogniu. Wojna nad Chałchin-


Goł. 11 V–16 IX 1939, cz. 1, [w:] „Militaria i Fakty” nr 5, s. 44–51.

Wawrzyński Mirosław (2002), Step w ogniu. Wojna nad Chałchin-


Goł. 11 V–16 IX 1939, cz. 2, [w:] „Militaria i Fakty” nr 6, s. 39–46.

Wawrzyński Mirosław (2002), Czerwone gwiazdy nad Berlinem, [w:]


„Lotnictwo Wojskowe” nr 4 (25), s. 49–54.

Wawrzyński Mirosław (2002), Tragiczna misja. Rosyjskie


„latajuszczie kreposti” nad Berlinem, [w:] „Lotnictwo Wojskowe”
nr 5 (26), s. 30–35.

Wawrzyński Mirosław (2003), Lotnictwo sowieckie nad Polską,


wrzesień 1939 r., cz. 1, [w:] „Militaria i Fakty” nr 4, s. 26–31.

Wawrzyński Mirosław (2003), Lotnictwo sowieckie nad Polską,


wrzesień 1939 r., cz. 2, [w:] „Militaria i Fakty” nr 5–6, s. 27–32.

Wawrzyński Mirosław (2003), „Wyłażą zewsząd jak szczury”. I-16


w Hiszpanii 1936–1939, cz. I, [w:] Lotnictwo Wojskowe nr 4 (31),
s. 38–43.

Wawrzyński Mirosław (2003), „Wyłażą zewsząd jak szczury”. I-16


w Hiszpanii 1936–1939, cz. II, [w:] „Lotnictwo Wojskowe” nr 5
(32), s. 51–53.

Wawrzyński Mirosław (2004), Czerwony Blitzkrieg. Inwazja Stalina


na Niemcy w lipcu 1941 r., [w:] „Militaria i Fakty” nr 2 (24), s.
24–39.

274
Wawrzyński Mirosław (2004), Dzień Armagedonu – uprzedzenie
„Czerwonego Blizkriegu”. 22 czerwca 1941 r. rozbicie wojsk
lotniczych Stalina, cz. 1, [w:] „Militaria i Fakty” 4 (25), s. 42–52.

Wawrzyński Mirosław (2005), Dzień Armagedonu – uprzedzenie


„Czerwonego Blizkriegu”. 22 czerwca 1941 r. rozbicie wojsk
lotniczych Stalina, cz. 2, [w:] „Militaria i Fakty” 1 (26), s. 14–29.

Wawrzyński Mirosław (2005), W cztery minuty sześć bombowców,


[w:] „Militaria XX wieku” nr 4 (7), s. 4–5.

Wawrzyński Mirosław (2005), Ju 87 „Stuka” in Foreign Service,


Mushroom Model Publications & Stratus, UK-Poland.

Wawrzyński Mirosław (2005), „Szczury” nad Kresami. Myśliwce I-16


podczas sowieckiej agresji na Polskę IX–X 1939 r., [w:] „Militaria
XX wieku” nr 5 (8), s. 18–23.

Wawrzyński Mirosław (2005), Brewster Model 239 (F2A-1) kontra


Hawker Hurricane Mark II, [w:] „Militaria XX wieku” nr 6 (9), s.
19–25.

Wawrzyński Mirosław (2006), Klęska Gladiatorów, [w:] „Militaria


XX wieku” nr 3 (12), s. 8–14.

Wawrzyński Mirosław (2006), Węgierskie Sokoły. Fiat CR.42 na


froncie wschodnim, [w:] „Militaria XX wieku” nr 5 (14), s. 4–14.

Wawrzyński Mirosław (2006), Sowieci nad Finlandią 25–30 czerwca


1941 roku, [w:] „Militaria XX wieku” nr 6 (15), s. 4–17.

Wawrzyński Mirosław (2006), Huragan nad Konstancą i Odessą.


Escadrila 53 Vânatoare w walkach 1941 r., [w:] „Militaria
i Fakty” nr 3 (36), s. 4–22.

275
Wawrzyński Mirosław, Jackiewicz Jacek (2007), Captured Me 109s,
Atelier KECAY, Pruszcz Gdański.

Wawrzyński Mirosław (2007), Huragan z błękitną swastyką, [w:]


„Militaria XX wieku” nr 3 (18), s. 20–29.

Wawrzyński Mirosław (2008), Czerwone gwiazdy – sojusznik


czarnych krzyży nad Polską. Lotnictwo sowieckie nad Kresami
wrzesień–październik 1939, Agencja Wydawnicza CB, Warszawa.

Wawrzyński Mirosław (2009), Ostatnie biało-czerwone szachownice,


[w:] „Aero Magazyn Lotniczy” styczeń–marzec nr 1 (20), s. 4–13.

Wawrzyński Mirosław (2010), Sowiecki huragan w fińskich rękach,


[w:] „Aero Magazyn Lotniczy” marzec–czerwiec nr 2, s. 28–37.

Wawrzyński Mirosław (2010), Borys Safonow as Dalekiej Północy,


[w:] „Lotnictwo Numer Specjalny” nr 13, s. 18–26.

Wawrzyński Mirosław (2011), Węgierski I Korpus Szybki


w „Barbarossie” w 1941 r., [w:] „Poligon” 2 (25), s. 36–45.

Wawrzyński Mirosław (2011), As myśliwski Constantin „Bazu”


Cantacuzinom, [w:] „Lotnictwo Numer Specjalny” nr 15, s.
45–53.

Wawrzyński Mirosław (2011), Brytyjczycy nad Murmańskiem – 151.


RAF Wing w Rosji, [w:] „Militaria XX wieku” nr 4 (43)/2011, s.
4–15.

Wawrzyński Mirosław (2012), Siergiej Gricewiec, [w:] „Lotnictwo”


nr 9/2012, s. 76–83.

276
Wawrzyński Mirosław (2011), Operacja „B” – ataki sowieckie na
Berlin w sierpniu i wrześniu 1941 roku, Część I, [w:] Militaria XX
wieku nr 6 (22)/2011. Wydanie specjalne nr 22, s. 12–18.

Wawrzyński Mirosław (2014), Operacja „B” – ataki sowieckie na


Berlin sierpniu i wrześniu 1941 roku. Część II, [w:] Militaria XX
wieku nr 3(37)/2014. Wydanie specjalne nr 37, s. 46-56.

Wawrzyński Mirosław (2014), Wojna zimowa w powietrzu 30


listopada 1939 – 13 marca 1940 r., [w:] Technika Wojskowa
Historia nr 1/2014, s. 16-34.

Widomski Marcin, Tetera Szymon (2011), 22 czerwca 1941 –


pierwszy dzień Barbarossy w powietrzu, [w:] „Technika Wojskowa
Historia”, nr 3/2011, s. 52–65.

Widomski Marcin, Tetera Szymon (2011), Siły Powietrzne ZSRR


w przededniu operacji „Barbarossa”, [w:] „Lotnictwo Numer
Specjalny” nr 15, s. 4–13.

Wieczorkiewicz Paweł Piotr (2001), Łańcuch śmierci. Czystka


w Armii Czerwonej 1937–1939, Rytm, Warszawa.

Wołkogonow Dmitrij (1998), Stalin, tom 2, Amber, Warszawa.

Zwjagnicew Wiaczesław (2006), Wojna na wiesach Femidy, TERRA-


Kniżnyj Klub, Moskwa.

Żukow Gieorgij (1976), Wspomnienia i refleksje, Wydawnic-two


MON, Warszawa.

277
O autorze książki

Mirosław Wawrzyński (ur. 1966), dr nauk humanistycznych


Uniwersytetu Warszawskiego, interesuje się od wielu lat wojnami
i operacjami lotniczymi w XX wieku. Jego teksty ukazują się od
ponad 15 lat m.in. w: „Aero”, „Lotnictwie”, „Militariach i Faktach”,
„Militariach XX wieku”, „Poligonie”, „Technice Wojskowej
Historia”.
Autor i współautor pięciu książek o lotnictwie w języku polskim
lub angielskim: Regia Aeronautica 1935-1943 (1998); Hurricane
w obcej służbie (2001); Ju 87 in Foreign Service (2005); Captured
Me 109s (2007); Czerwone Gwiazdy – sojusznik czarnych krzyży nad
Polską (2008). Pracuje nad książką pod roboczym tytułem Preludium
Armagedonu. Lotnictwo sowieckie od października 1939 roku do 21
czerwca 1941 roku.
Wśród jego dużych opracowań o sowieckich działaniach
lotniczych są m.in.: Step w ogniu. Wojna nad Chałchyn-Goł 11 maja –
16 września 1939 roku, (2002); Czerwony Blitzkrieg. Inwazja Stalina
na Niemcy w lipcu 1941 roku, (2004); Dzień Armagedonu –
uprzedzenie „Czerwonego Blizkriegu”. 22 czerwca 1941 roku,
rozbicie wojsk lotniczych Stalina, (2004, 2005); Sowieci nad
Finlandią 25-30 czerwca 1941 roku, (2006); Operacja B – ataki

278
sowieckie na Berlin w sierpniu i wrześniu 1941 roku, (2011, 2014);
Wojna zimowa w powietrzu 30 listopada 1939 – 13 marca 1940 roku,
(2014).
Obecna książka stanowi pogłębienie jego prac i badań nad historią
sowieckiego lotnictwa w latach 1936–1941. Dzieło zawiera szereg
nieznanych dla polskiego czytelnika informacji oraz niepublikowane
zdjęcia. Omawia walki lotnicze na froncie wschodnim 22 czerwcu
1941 roku. W ten epokowy dzień dla dziejów XX wieku doszło do
potężnej klęski sowieckich wojsk lotniczych. Prewencyjne uderzenie
Hitlera zniszczyło tajne przygotowania Stalina do inwazji na III
Rzeszę w lipcu 1941 roku. Dlaczego Niemcy wygrali, a Rosjanie
przegrali pierwszy dzień wojny powietrznej, dowiecie się z kart tej
książki.

279
Spis treści
Karta tytułowa 2
Karta redakcyjna 3
Wstęp 5
Wprowadzenie – dzień Armagedonu 13
1. Leningradzki Okręg Wojskowy – Front
Północny 28
2. Front Północno-Zachodni –
Nadbałtycki Specjalny Okręg Wojskowy 37
3. Front Zachodni – Zachodni Specjalny
Okręg Wojskowy 72
4. Front Południowo-Zachodni –
Kijowski Specjalny Okręg Wojskowy 191
5. Front Południowy – Odeski Okręg
Wojskowy 225
Zakończenie 234
Bibliografia 259
O autorze książki 278

You might also like