Professional Documents
Culture Documents
Adam Królikowski - O Profesorze Andrzeju Bańkowskim
Adam Królikowski - O Profesorze Andrzeju Bańkowskim
Andrzej Bańkowski
I. Rys biograficzny
Profesor Andrzej Jan Bańkowski1 urodził się 5 stycznia 1931 w Łodzi jako drugie dziecko
Kazimierza Wacława Bańkowskiego i Heleny z Frydeckich, w rodzinie o dawnych tradycjach
wojskowych. Ojciec jego był kapitanem korpusu intendentów, dziadek Jan oficerem 4. Dywizji
Kawalerii, zaś prapradziad Ignacy Bańkowski herbu Ostoja, urodzony w Kalwarii Litewskiej, był
porucznikiem piechoty i adiutantem Tadeusza Kościuszki. Lata przedwojenne spędził Andrzej w
Łodzi, okres wojny w leśniczówce wuja Tadeusza Frydeckiego w Meszczach pod Piotrkowem
Trybunalskim, po wojnie wrócił do Piotrkowa, gdzie dokończył naukę, po czym eksternistycznie w
1949 zdał tam maturę. W tym samym roku, chcąc zostać księdzem, wstąpił do zakonu Jezuitów, po
czym w 1951 rozpoczął studia na Wydziale Filozoficznym Towarzystwa Jezusowego w Krakowie.
To tam nauczył się łaciny i greki, czytając Arystotelesa i Akwinatę w oryginale. W 1954 skończył
studia uzyskawszy tytuł kościelnego licencjata filozofii, równoważny magisterium. Jako kleryk
jezuicki, w 1955 zrezygnował jednak ze stanu kapłańskiego (subdiakonatu), będąc wcześniej
wyświęcony na akolitę, czyli otrzymawszy czwarte, ostatnie z niższych święceń kapłańskich,
uprawniające m.in. do udzielania Komunii Św. i puryfikowania naczyń liturgicznych.
W 1955 przeniósł się do Warszawy, gdzie w 1956 rozpoczął na Uniwersytecie Warszawskim
nowe studia, obrawszy jako specjalizację hellenistykę na kierunku filologia klasyczna. Uczęszczał
równolegle na wykłady z filologii polskiej (W. Doroszewski), słowiańskiej (Z. Stieber), oraz
indyjskiej (E. Słuszkiewicz). Na tych ostatnich, będąc na trzecim roku, w 1958 poznał swą przyszłą
żonę Alicję de Mezer, studentkę sanskrytu. W tym okresie pogłębił znajomość języka
staropolskiego, innych języków słowiańskich i staroindyjskiego, wcześniej znał już dobrze
francuski, angielski i niemiecki. W 1961 obronił napisaną po łacinie pracę magisterską, której
streszczenie pt. „De participiis Graecis in casu recto absolute usurpatis” opublikował po latach w
„Collectanea Linguistica” (vol. 53, 1986) i przedrukował później w tomie „Opuscula linguistica
selecta” (2011)2. Po studiach spędził rok w Warszawie pracując w redakcji „Euhemera”. W połowie
1962 wziął z Alicją ślub, po czym małżonkowie przenieśli się do Piotrkowa, gdzie podjęli pracę
jako nauczyciele języków. Andrzej Bańkowski uczył rosyjskiego, łaciny i angielskiego w II Liceum
1 Obecny biogram i część następnych uwag opieram na moim wspomnieniu Profesora zamieszczonym w „Biuletynie
Polskiego Towarzystwa Językoznawczego”, t. 70, 2014, s. 15-20.
2 A. Bańkowski, Opuscula linguistica selecta, Wydawnictwo AJD, Częstochowa 2011 (dalej: OLS).
dla dziewcząt (zwanym „Zrzeszeniem”), oraz w Studium Nauczycielskim, a jego żona uczyła
angielskiego w III Liceum im. J. Słowackiego. Wolne chwile spędzał Andrzej Bańkowski na
przyrodniczo-krajoznawczych eskapadach – pieszych, rowerowych lub motorowerowych, w
dłuższe trasy jeżdżąc popularnym „komarkiem” – przemierzywszy kraj wzdłuż i wszerz. Przy
okazji tych wypraw analizował napotkane toponimy, nazwiska spotkanych osób i cechy dialektalne
ich mowy, co też po następnie już naukowych kwerendach, rozrosło mu się z czasem do sporego
archiwum etymologiczno-onomastycznego.
W 1972 otrzymał etat asystenta-polonisty na Wydziale Pedagogicznym nowoprzekształconej
Wyższej Szkoły Nauczycielskiej w Częstochowie (od 1974 WSP), dokąd dojeżdżał. Już wcześniej
rozpoczął pisanie doktoratu pt. „Funkcja polskich partykuł limitatywnych”, którego promotorem
była prof. Halina Kurkowska, zaś obronił go w 1974 na Uniwersytecie Warszawskim. Z pracy tej
pochodzi rozprawa „Opozycja semantyczna partykuł dopiero i już”, opublikowana w „Pracach
Filologicznych” (vol. 26, 1976) i przedrukowana także w OLS. W latach 1972-1974
współorganizował w WSN powstający Zakład Filologii Polskiej. Jako doktor, od 1974 do 1982,
pełnił funkcję adiunkta w tym zakładzie. Pisanie rozprawy habilitacyjnej pt. „Zmiany morfemiczne
w toponimii polskiej” Andrzej Bańkowski ukończył w 1980, jednak z powodów obiektywnych
(stan wojenny), oraz subiektywnych (odejście z UŚ prof. W. Lubasia, który był jej recenzentem),
pierwotna data kolokwium wyznaczona na 15 grudnia 1981 przesunięta została o pół roku. Jako
doktor habilitowany otrzymał w 1982 tytuł docenta, pełniąc kolejno funkcje prodziekana i dziekana
Wydziału Filologiczno-Historycznego, oraz wicedyrektora Instytutu Filologii Polskiej i kierownika
Zakładu Języka Polskiego częstochowskiej WSP (obecnie Uniwersytet im. Jana Długosza). W 2002
przeszedł na emeryturę. Do PTJ należał od 1971, do Komisji Językoznawczej PAN w Katowicach
od 1976, a w latach 1978-1987 również do Komitetu Językoznawstwa PAN w Warszawie. Profesor
Andrzej Bańkowski zmarł po krótkiej chorobie 28 stycznia 2014 roku. Uroczystość pogrzebowa
odbyła się 1 lutego na cmentarzu komunalnym w Częstochowie. Pożegnalne przemówienie w
imieniu Polskiego Towarzystwa Językoznawczego, przyjaciół oraz swoim wygłosił prof. Leszek
Bednarczuk.
Na dorobek naukowy prof. Andrzeja Bańkowskiego składa się około 110 publikacji, w
większości prac językoznawczych i filologicznych, ale także kilka teologiczno-filozoficznych i
religioznawczych. Jego książki autorskie to: „Zmiany morfemiczne w toponimii polskiej” (1982) 3,
4 A. Bańkowski, Etymologiczny słownik języka polskiego, t. 1: A-K – t. 2: L-P, PWN, Warszawa 2000 (dalej: ESJP);
t. 3, cz. 1: R, Linguard, Częstochowa 2014 [tom ten ukazał się już pod zmienionym tytułem jako Etymologiczny
słownik mowy polskiej, zob. poniższe uwagi] (dalej: R).
5 Słownik wyrazów obcych PWN, red. zesp., PWN, Warszawa 1995.
III. Słownik etymologiczny
6 L. Bednarczuk, Językoznawstwo indoeuropejskie w Polsce w drugiej połowie XX i na początku XXI wieku (w:)
Językoznawstwo w Polsce. Kierunki badań i perspektywy rozwoju, red. M. Grochowski, PAN, Warszawa 2012, s.
54.
trakcie prac nad słownikiem jego rozmiary znacznie się rozrosły, tak że przestał on już być
„podręcznym” (w edytorskim sensie), a stał się – można powiedzieć – „wielkim” słownikiem
etymologicznym języka polskiego. Profesor chyba zresztą z ulgą pozbył się określenia „podręczny”
z tytułu swego słownika, gdyż od początku myślał, aby w tytule tym zrobić arcyważną dla siebie
przestawkę. Jak wszyscy wiemy, jego dzieło nie nazywa się „Słownik etymologiczny języka
polskiego” (jak chociażby słowniki A. Brücknera, F. Sławskiego, W. Borysia czy też inne), ale z
charakterystyczną przestawką kładącą nacisk na pierwszy wyraz znajdujący się w tytule:
„Etymologiczny słownik języka polskiego”. Nie jest to zatem zwykły słownik czy leksykon danego
języka, nie jest to dzieło z zakresu tworzenia słowników, czyli leksykografii – układem tylko
przypomina słownik – lecz w istocie jest to dzieło z osobnej dyscypliny, z etymologii właśnie, która
ma swe odrębne zadania i metody.
W opublikowanej w roku 2011 w „Poradniku Językowym” polemice z tradycyjnym
pojmowaniem etymologii i słowników etymologicznych, Profesor pisze tak: „Słowo słownik,
wymyślone przez Kopczyńskiego (jako przekład słowa wokabularz), użyte w tytule książki
najpierw przez J. S. Bandtkiego (DSJPiN, Wrocław 1806)7, dziś już kole w oko swoją
niejednoznacznością i prawie obelżywym się stało”8. Profesor w tym samym artykule próbuje więc
znaleźć inne określenie na swój słownik, używa zatem na przykład takich określeń jak „księga
słownikowa” lub po prostu „księga” (w domyśle „księga etymologiczna”). Słowo słownik stosuje
on zatem niejako z konieczności (praktycznej, w tym także edytorskiej), gdyż inny tytuł mógłby
być po prostu mniej zrozumiały.
W tym samym artykule polemicznym prof. Bańkowski czyni jeszcze bardzo istotną uwagę na
temat drugiego słowa zawartego w tytule jego dzieła etymologicznego, które również budziło jego
wątpliwości, mianowicie słowa język. Pozwolę sobie przytoczyć tu cały akapit jego wywodu, gdyż
zarazem otrzymamy w nim wyjaśnienie rozumienia przezeń samej etymologii i specyfiki pracy
etymologa/etymologisty: „Jedną z osobliwości „poprawnej polszczyzny”, innym językom
nieznanych, jest trójznaczność słowa język, rodząca tak niedorzeczne wyrażenia jak kultura języka
(zamiast kultura mowy). Żeby ją usunąć z tytułu ESJP, trzeba by w nim zamiast języka polskiego
dać mowy polskiej, czyli mowy w języku polskim albo w językach polskich. Bo słowa objaśniane
etymologicznie nie są jednostkami języka, ale jednostkami mowy, zlepionymi (częściej doraźnie niż
na stałe) z elementarnych znaków językowych (morfemów), których wskazanie (wyodrębnienie)
jest elementarną czynnością etymologisty”9.
Z kolei w artykule poświęconym omówieniu „Słownika języka polskiego” pod redakcją
7 J. S. Bandtkie, Dokładny słownik języka polskiego i niemieckiego, t. 1-2, wyd. W. G. Korn, Wrocław 1806.
8 A. Bańkowski, Komentarz konieczny do tekstu M. Jakubowicz pt. Z warsztatu badań etymologicznych – od
Pokornego do Borysia, „Poradnik Językowy”, z. 5, 2011, s. 98.
9 Tamże.
Witolda Doroszewskiego, Profesor – nieco przekornie – zauważa: „(...) że „wyrazy” są jednostkami
m o w y , nie j ę z y k a (sensu stricto), jednostkami, które tak się mają do języka jak pierniki do
wiatraka, który mąkę dla nich daje.”10. Natomiast podczas naszego prywatnego spotkania (w dniu
28 listopada 2012), kiedy to notowałem omawiane z Profesorem sprawy, szczęśliwie zapisałem
również myśl Profesora, w której porównał on język do koryta rzeki, mowę natomiast do jej
żywego i zmiennego nurtu, nazywając język „mową kodowaną”, czyli systemem znaków
kodujących wyrazy. W podejściu takim przyznawał się do pewnego wpływu A. Meilleta. Profesor
pojmował mowę jako rzekę komunikatów zakodowanych właśnie w znakach językowych, język zaś
jako system znaków kodujących te komunikaty. Język koduje żywą mowę. Podsumowując,
Profesor sam zaproponował tę zmianę tytułu na „Etymologiczny słownik mowy polskiej” (nie
„języka”) i takim też tytułem opatrzyliśmy tom „R” jego słownika.
Objaśnienie terminów etymologia i etymolog, a także etymologika i etymologista, dał
natomiast Profesor w swym artykule programowym zatytułowanym „Z warsztatu etymologa”11. Z
braku tutaj miejsca na szersze omówienie jego koncepcji etymologii i zadań etymologa, odsyłam
wszystkich zainteresowanych do lektury tego ciekawego artykułu. Dla pewnego uporządkowania
tych uwag wspomnę tu tylko, że termin etymologika pochodzi od rzymskiego gramatyka Marka
Terencjusza Warrona (żył na przełomie II i I wieku p.n.e.) i oznaczał on po prostu etymologię, czyli
sztukę dociekania i ustalania prawdziwych, to jest pierwotnych i właściwych znaczeń słów. Termin
zaś etymologista jest zwyczajnym określeniem etymologa w językach francuskim i angielskim,
pochodzącym ze schyłku francuskiego Renesansu. Profesor Bańkowski używał tych terminów
niejako na przekór przyjętej w Polsce terminologii, to znaczy chcąc odróżnić uprawianą przez
siebie etymologikę (nowoczesną sztukę etymologizowania) od tradycyjnie pojmowanej etymologii
innych polskich autorów i lubiąc nazywać się właśnie etymologistą w odróżnieniu od innych
polskich etymologów. Etymologista zatem to ten, co zajmuje się etymologizowaniem, czyli
objaśnianiem pochodzenia i pierwotnych znaczeń konkretnych wyrazów. Etymologika jest sztuką
takiego etymologizowania, czyli umiejętnością praktyczną. Etymologista to zarazem jednak siłą
rzeczy „kat leksykografów”, którzy podają w słownikach często także wyrazy niezweryfikowane,
obarczone piętnem wszelkich historycznie nawarstwionych błędów. Z podobnych względów
krytykował też prof. Bańkowski język wielu pisarzy, wysoko ceniąc sobie jedynie pióro poety
Stanisława Trembeckiego (który, notabene, obok Norwida był autorem również etymologicznych
szkiców). Etymologii nie zaliczał zatem Profesor do językoznawstwa teoretycznego, lecz traktował
10 A. Bańkowski, Walory dydaktyczne Słownika języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego (tomy I-XI, Warszawa
1958-1969) (w:) Czterdzieści lat minęło... Nad „Słownikiem Doroszewskiego”, red. J. Wawrzyńczyk,
Wydawnictwo Takt, Warszawa 2009, s. 9.
11 A. Bańkowski, Z warsztatu etymologa (w:) Z polonistycznych warsztatów badawczych WSP w Częstochowie, red.
M. Lesz-Duk, Wydawnictwo WSP, Częstochowa 1998, s. 181-189.
jako osobny dział praktyczny gramatyki historyczno-porównawczej.
V. Poglądy i zamiłowania
12 Uwagi w tym punkcie opieram również na swoim wspomnieniu Profesora (zob. przypis 1), które tu jednak w kilku
miejscach uzupełniam.
akceptowane i dziś powszechnie dorobkiewiczostwo, kunktatorstwo, kombinatorstwo,
kumoterstwo, nepotyzm, a przy tym „romantycyzm”, czyli brak trzeźwości jeśli chodzi o dobro
wspólne i sprawy kraju. Prof. Bańkowski jako „obstator” zapadł więc chyba wszystkim najbardziej
w pamięć, mimo że – jak podkreślał – prywatnie miał naturę „duchownika”, czyli był człowiekiem
dość uduchowionym.
Jego największe pozanaukowe zamiłowania to wędrówki po lesie i śródleśnych mokradłach w
poszukiwaniu żurawin i grzybów. Znał świetnie lasy nadpilickie, te w ziemi piotrkowskiej i w
całym regionie częstochowskim. Jako uważny obserwator i miłośnik przyrody analizował ponadto
„mowę” ptaków, zwłaszcza kawek, czyli sygnały ptasie jako komunikaty niekodowane. Będąc
zapalonym wędrowcem, miał Profesor świetną kondycję fizyczną, w trakcie pracy naukowej
wypalał jednak do dwóch paczek papierosów dziennie. Jak mawiał po cygańsku, rozwiązawszy
daną kwestię naukową – na przykład skończywszy pisać hasło w słowniku – szedł „pić dym”, po
czym dopiero przechodził do następnej. Był też nałogowym graczem w totolotka. Przez
kilkadziesiąt lat prowadził specjalną tabelę wyników – dziesiątki tysięcy drobno zapisanych cyfr –
którą szczegółowo analizował, odnajdując prawidłowości wylosowanych liczb. Zestawienia te
mogłyby stanowić cenny przyczynek do historii i statystyki gier liczbowych. Poza tym hodował
koty, najpierw cztery, a w czasie prac nad tomem „R” dołączył do nich piąty – kot imieniem
Szarotek, notabene zwany również „Lingwistą”, ze względu na łatwość nawiązywania kontaktu i
niezwykle czytelny sposób komunikowania swej kociej „mowy”.
Jak Profesor sam wskazywał – widząc w tym chyba pole dla swoich uczniów – na podstawie
jego słownika można by opracować zarówno słownik synonimów historycznych, jak i onomastikon
etymologiczny toponimów polskich. On sam był prawdziwą kopalnią wiedzy onomastycznej, miało
się wrażenie, że o polskich nazwach miejscowych wie wszystko i że większości tej swojej wiedzy
właściwie w słownik nie wpisał. W ostatnich miesiącach 2013 roku powstał jego tekst o hymnie
polskim, w którym Profesor obalał różne stereotypy i mity narosłe wokół jego nazwy. Do ostatnich
dni pracował nad artykułem o etymologii rtęci i ziela Merkurego, który to ukończył. Wypada mieć
nadzieję, że książki prof. Bańkowskiego będą uczyć źródeł mowy polskiej jeszcze przez wiele
długich pokoleń, a w bliższej perspektywie, że jego główne dzieło etymologiczne doczeka się
wreszcie swej należytej, starannej i pełnej edycji, z której będziemy korzystać. Tracąc korzenie
języka, tracimy bowiem kulturę. A zachowując korzenie własnej mowy sprawiamy, że kultura może
trwać nieprzerwanie i tak jak my zawdzięczamy ją naszym poprzednikom, tak też winniśmy
przekazać ją dalej naszym przyszłym następcom.
Bibliografia