Professional Documents
Culture Documents
Chłopi W Monarchii Wczesnopiastowskiej
Chłopi W Monarchii Wczesnopiastowskiej
w monarchii
wczesnopiastowskiej
Chłopi
w społeczeństwie
polskim
Pod redakcją
C Z E SŁ A W A M A D A JC Z Y K A
P olska A kadem ia N auk • Instytut H istorii
KAROL MODZELEWSKI
Chłopi
w monarchii
wczesnopiastowskiej
1907 ,A
7 33€3!i
O k ła d k ę projektow ał
R om an K ow alik
R e d ak to r
Ja n St. M iś
R e d ak to r techniczny
Jan A. D rajczyk
Czeslaw M adąjczyk
Wstęp
Praca ta przeznaczona jest nie tylko dla specjalistów, ale nie zalicza
się też do popularyzacji. Założeniem m oim jest przedstaw ienie historii
chłopów w polskim społeczeństwie okresu praw a książęcego w sposób
dostępny nieprofesjonalnem u czytelnikow i, jednocześnie zaś spełniający wymogi
staw iane literaturze naukowej*.
N ie zawsze bywa to możliwe. W ciągu stulecia, które m inęło od
publikacji pięknej książki Stanisław a Smolki M ieszko Stary i jego wiek >,
dorobek badań n ad średniow iecznym społeczeństwem pom nożył się obficie,
a w arsztat ich bardzo się skom plikow ał. W iąże się z tym pogłębienie
specjalizacji, za k tórą płacim y rozdw ojeniem piśm iennictw a historycznego
na fachowe i popularne. We współczesnej nauce jest to nieuniknione.
D la historyków jed n ak owo rozdw ojenie jest niepokojącą oznaką dystansu
między ich badaniam i a św iadom ością historyczną społeczeństwa.
P rzyrodzone niedostatki popularnych prac i kom pendiów wynikają z tego,
że p o d ają one na ogół wiedzę gotow ą, nie dając czytelnikow i możliwości
jej spraw dzania, te bowiem wym agają przygotow ania fachowego. Zm usza
to do om ijania spornych problem ów i koncepcji. Skoro czytelnik nie może
wniknąć w argum entację i wyrobić sobie własnego sądu, pozostaje przedstaw ić
mu wiedzę o przeszłości w najm niej kontrow ersyjnej postaci. Niestety,
okrojenie z obszarów spornych dotkliw ie tę wiedzę zuboża. O fiarą takiej
operacji p adają z reguły koncepcje nowe, zwłaszcza gdy dotyczą wielkich
stru k tu r społecznych i ich historycznych przem ian.
nień im m unitetow ych, H enryk B rodaty d aro w ał w rocław skim aug u stian o m „należące do nas
praw a w ich wsiach (iura nobis pertinencia in villis eorum )... m ianow icie: Stróżę, przesiekę,
podw orow e i inne tem u p o d o b n e ” . Z w ym ienionych tu ciężarów tylko podw orow e należało
rzeczywiście d o księcia, przesieka nato m iast stanow iła posługę na rzecz obronności państw a,
stróża zaś przeznaczona była w całości na uposażenie kasztelanów . R ozróżnienie św iadczeń
przysługujących panującem u i u rzędnikom grodow ym w ystępuje w niektórych tylko przy
wilejach im m un itetow ych; ich odbiorcy asekurow ali się w ten sp o só b przed łam aniem im
m unitetu przez zainteresow anych dostojników . Najczęściej jed n a k nie form ułow ano takich
rozróżnień, trak tu jąc wszystkie daniny i posługi na rzecz m onarchii ja k o należne księciu;
panujący w ystępow ał ja k o osobow y sym bol państw a.
Im m unitet sądow y uchylał najczęściej jurysdykcję grodow ą, utrzym ując w m ocy zwierz
chnią jurysdykcję p anującego; nic dziw nego, że zlikw idow ane upraw nienia urzędników tery
torialnych w tym zakresie o d ró ż n ia n o od obow iązujących nadal u praw nień księcia. Nie ulega
jed n a k w ątpliw ości, że publiczne sądow nictw o kasztelanów i w ojew odów było w ładzą dele
gow aną, w ykonyw aną z ram ienia panującego przez jego urzędników , m ożna zatem włączyć
je w pojęcie praw a książęcego. W dokum encie z 1256 r. Bolesław W stydliwy zatw ierdził
n o rb e rta n k o m zw ierzynieckim nadanie „im m u n itetu z całym praw em książęcym (cum om ni
ju re ducali) w takiej postaci. .. że prepozyt w raz ze swymi ludźm i i m ieszkańcam i w si...
przed żadnym kasztelanem , w o je w o d ą... nie m a sta w a ć ... w jakiejkolw iek spraw ie” ; gdyby
n a to m iast zostali pozw ani przed sąd nadw orny księcia jeg o pieczętnym pozw em , „wów czas
nasz sędzia przybyw szy d o klasztoru m a sądzić wszelkie spraw y w raz z p rep o zy tem ” (K Pol
III, n r 33). Pojęciem praw a książęcego objęto tu bez niedom ów ień przekazane klasztorow i
upraw nienia sądow e kasztelanów i wojew odów .
5 K. B u c z e k , O chłopach w Polsce piastow skiej, II, R H 41, 1975, s. 29; por. Ł o w
ni i a ń s ki, P rzem iany— s. 441, i t e n ż e . Organizacja gospodarcza państw a piastow skiego. KH
87, 1977, n r 1. s. 180 n.
13
Nie usunęło to rzecz jasn a różnic zdań, ale dorobek licznych rozpraw ,
m onografii, polem ik i prób syntezy spraw ia, że poruszać się będziemy na
dobrze upraw ionym gruncie. Oszczędzi to konieczności pionierskiego rozstrzy
gania na kartach tej książki wielu kwestii szczegółowych w pełnym rynsztunku
w arsztatowym , a więc w sposób siłą rzeczy hermetyczny. Przeważnie
wystarczy odesłać czytelnika do studiów , w których zostało to ju ż zrobione,
poprzestając na ogólnym om ów ieniu dokum entacji i rozbieżnych stanowisk.
Szczegółową analizę źródeł m ożna będzie w takich w ypadkach ograniczyć
do tekstów o kluczowym znaczeniu. Pow inno to znacznie ułatwić lekturę.
M im o tego odciążenia czytelnik przejść musi drogę, która prow adzi
badaczy od zachowanej dokum entacji do odtw orzenia obrazu społeczeństwa
polskiego za pierwszych Piastów ; a nie jest to prosty gościniec, lecz
k ręta ścieżka. Nie zawsze m ożna będzie trzym ać się układu chronologicznego.
N ieraz przyjdzie naw racać, poniew aż stan dokum entacji zm usza historyka
do retrogresji, tj. do w nioskow ania o wcześniejszym okresie dziejów Polski
na podstaw ie późniejszych źródeł.
D okum enty sporządzano i przechow yw ano, aby poświadczyć legalne
nabycie i posiadanie jakichś upraw nień. Funkcjonow anie instytucji praw a
książęcego w pierwszych wiekach m onarchii nie w ym agało tego rodzaju
pisem nych poświadczeń. R utynow e adm inistrow anie społeczeństwem analfa
betów przez prym ityw ny i przew ażnie też niepiśm ienny ap arat ówczesnego
państw a odbyw ało się na ogół bez pergam inu. Jeśli nawet zdarzyło się
sporządzić przy tym jak ąś notatkę, to nie składano jej do archiwum .
Z czasem dopiero, gdy pojaw iła się i utarła praktyka przekazyw ania przez
książąt instytucjom kościelnym , a później także świeckim panom , rozm aitych
prerogatyw i dochodów władzy publicznej, zrodziła się u odbiorców tych
przywilejów potrzeba pisem nego uw ierzytelnienia nabytych upraw nień. W yzna
czenie pewnych wsi na uposażenie biskupstw a; przeznaczenie na ten cel
części świadczeń pobieranych dotąd od tam tejszych chłopów przez m onarchię,
czyli im m unitet ekonom iczny; częściowe przekazanie biskupow i jurysdykcji
nad tymi ludźm i, czyli im m unitet sądow y; odstąpienie instytucji kościelnej
dochodów skarbow ych z jakiegoś targu lub kom ory mytniczej — wszystko
to w ym agało dokum entacji. W rezultacie o prerogatyw ach i dochodach
należnych m onarchii z tytułu praw a książęcego dow iadujem y się przy
okazji wyzbywania się tych upraw nień przez księcia. Inform acje o ustroju
Polski pierwszych Piastów pojaw iają się i m nożą w m iarę erozji jego
pierw otnych struktur.
Ten proces erozji zwany bywa także feudalizacją ustroju, gdyż prowadził
od powszechnej podległości chłopów m onarchii i jej książęcemu praw u do
stosunków opartych na władztwie gruntow ym i poddaństw ie. Pierwsze poważne
kroki w tym kierunku d o konane zostały przed połow ą X II w. D opiero
jednak wiek X III przyniósł zm iany na szeroką skalę. Przybrały one postać
coraz liczniejszych i pełniejszych przywilejów im m unitetow ych. Istotną rolę
odegrały lokacje wsi i m iast na tzw. praw ie niem ieckim , tj. ich zakładanie
14
się i rozw ojem w ładztw a gruntow ego wiąże się ogrom na większość, źródeł.
C o więcej, głównym odbiorcą i inicjatorem sporządzania dokum entów był
Kościół, a redagow ali je zawsze duchow ni. C zęsto redakcja tekstu (tzw.
dyktat) była dziełem odbiorcy; biskupstw o lub klasztor sam opracow yw ał
dokum ent, przedstaw iając go następnie panującem u do zatw ierdzenia i opie
czętow ania. Ale i książęca kancelaria przem aw iała językiem Kościoła.
Jej personel rekrutow ał się ze szkoły katedralnej, a jej zwierzchnicy —
z grona kanoników katedralnej kapituły. To także nie jest bez znaczenia,
poniew aż Kościół był łącznikiem z kulturą feudalnego Z achodu, skąd
przenosił na polski grunt nowe idee i pojęcia praw ne. P onadto instytucje
kościelne, a przede wszystkim biskupstw a odegrały pionierską rolę w tw o
rzeniu stosunków agrarnych opartych na władztwie gruntow ym i poddaństw ie.
D latego inform acji o tych stosunkach nie da się m echanicznie prze
nosić z dok u m entów X III, a naw et X II w. do czasów wcześniejszych.
W tym w ypadku retrogresja zaprow adziłaby nas na m anowce. W pierwszych
wiekach m onarchii wielka własność ziem ska m iała inny charakter, zasięg
społeczny i w ewnętrzną organizację niż w okresie późniejszym. Dla ro z
poznania jej oblicza i miejsca w strukturze agrarnej X I—X II w. m iarodajne
są źró d ła najstarsze, a w nich przede wszystkim inform acje o osobistych
m ajątkach księcia i świeckiej arystokracji, nie zaś o dobrach biskupich.
Pam iętać trzeba także o tym . że język trzynastow iecznych dokum entów
ukształtow ał się pod wpływem rozw oju w ładztw a gruntow ego i feudalnego
przew artościow ania pojęć praw nych. D o w nioskow ania o wcześniejszych
stosunkach m iarodajne są raczej sam e inform acje o instytucjach praw a
książęcego niż sposób, w jak i wyrażali się o nich duchow ni notariusze.
N ie ulega w każdym razie wątpliwości, że chłopi ja k o odrębna kategoria
w strukturze polskiego społeczeństw a pojawili się znacznie wcześniej niż
władztw o gruntow e i zależność poddańcza. K lasa chłopska wywodzi się
w prostej linii z wolnej ludności pospolitej epoki plem iennej. O grom na
większość tej ludności przekształciła się w chłopów wcale nie dlatego,
że p o p ad ła w niewolę lub gospodarczą zależność od m ożnych, choć zda
rzały się niekiedy i takie przypadki. M ajątki ziemskie arystokracji i księcia
stanow iły w X I—X II w. m argines struktury agrarnej, podczas gdy ludność
kraju składała się w przeważającej części z chłopów . O ich kondycji
społecznej decydow ał rodzaj obow iązków wobec m onarchii. N arodziny klasy
chłopskiej rozpatryw ać trzeba ja k o elem ent przebudow y ustroju społecznego
związanej z przejściem od organizacji plem iennej do państw a. Przebudow y
tej nie m ożem y więc wyłączyć z naszych rozw ażań m im o skrajnego ubóstw a
bezpośrednich inform acji źródłow ych.
Dzięki b adaniom archeologicznym wiemy dziś sporo o m aterialnych
w arunkach życia ludności ziem polskich w IX —X w., w tym o strukturach
osadnictw a. Ze śladów chat, narzędzi, szczątków kostnych bydła, ułam ków
ceram iki czy naw et cm entarzysk i fortyfikacji nie złożymy jed n ak obrazu
politycznej i społecznej struktury ówczesnych zw iązków plem iennych. Wyniki
16
badań archeologicznych pozw alają nam lepiej trzym ać się ziemi, ale dla
problem atyki ustrojowej rozstrzygające znaczenie m ają źródła pisane.
Niestety, społeczeństw a plem ienne nie znały pism a, wzm ianki autorów
obcych o plem ionach znad Wisły i O dry są bardzo skąpe, a zaw arte
w nich okruchy inform acji o ustroju społecznym — enigm atyczne. Przyrów nać
je m ożna do zagadek, których nie da się rozszyfrow ać bez klucza inter
pretacyjnego zaczerpniętego z innych źródeł wiedzy. To, co powiedzieć możemy
0 stru k tu rze społeczeństwa przed Piastam i, opiera się w gruncie rzeczy
na analogiach, czyli na naszej wiedzy o ustroju innych plem ion słow iań
skich i germ ańskich barbarzyńskiej Europy oraz na retrogresji, czyli na naszej
wiedzy o ustroju praw a książęcego w Polsce X —X III w.
Tym razem jed n ak idzie o retrogresję szczególnego rodzaju. W d o k u
m entach Bolesława W stydliwego nie brak inform acji o instytucjach, które
najpraw dopodobniej funkcjonow ały ju ż za Bolesława C hrobrego; nie da się
ich jed n ak cofnąć do czasów przedpaństw ow ych, poniew aż Polskę pierwszych
Piastów dzielił od epoki plem iennej ustrojow y przełom . Jedynym wyjątkiem
jest organizacja sąsiedzka, choć i ona uległa pod władzą książęcą istotnym
zm ianom . R etrogresja nie m oże więc być zwykłą projekcją wstecz. Idzie
raczej o to, by w samej strukturze ustroju praw a książęcego odnaleźć
jego g en o ty p6. Budowniczowie państw a nie lepili go przecież z plasteliny.
Ich środki były ograniczone, ich możliwości uw arunkow ane zastanym i
realiam i społecznym i; to one wyznaczały dostępne drogi przebudow y ustroju.
R ozpatrując z tego punktu widzenia system, który się zrodził z owej
przebudow y, odczytać m ożem y w jego kształtach ślad przebytej drogi.
Spróbujem y odbyć ją w odw rotnym kierunku.
znów do epoki plem iennej i narodzin państw a, aby uzupełnić treść rozdziału
w prow adzającego w nioskam i z analizy ustroju praw a książęcego. Z kolei
wypada się zająć początkam i w ładztw a gruntow ego i poddaństw a w pierwszej
połowie X II w. oraz dalszym przebiegiem feudalizacji ustroju. Analiza
tych procesów pozw oli lepiej zrozum ieć ch arak ter stosunków , które je
poprzedzały, a zwłaszcza kwestię praw do ziemi i osobistej wolności
chłopów w czasach pierwszych P iastó w 7. Nie będzie m ożna pom inąć także
recepcji praw a niemieckiego, choć zajmę się nią tylko ubocznie, ze względu
na rolę, ja k ą odegrała o n a w likwidacji daw nych instytucji i stru k tu r
agrarnych. Szczegółowe rozpatryw anie lokacji wsi i m iast na prawie nie
m ieckim ja k o procesu tw orzenia się zrębów nowego porządku społecznego
w ykracza ju ż poza tem atyczne ram y tej książki.
L udność chłopska nie będzie naszym jedynym bohaterem . Zająć się
przyjdzie także rycerstwem , aparatem adm inistracyjnym państw a, świecką
arystokracją, duchow ieństw em , m ieszkańcam i miast. W zasięgu naszych zain
teresow ań znajdą się także problem y pogaństw a i chrystianizacji oraz
procesy integracji społecznej zw iązane z kształtow aniem się polskiej w spólnoty
narodow ej. Nie m oże być inaczej. H istoria chłopów w społeczeństwie polskim
jest siłą rzeczy historią tego społeczeństwa pisaną z perspektywy jego
największej zbiorow ości.
14 N a ta k ą politykę plem ion germ ańskich zwróci! uw agę C e z a r , De bello gallico, IV,
3 oraz VI, 23 (sim ul hoc se fore tu tio res a rb itra n tu r repentinae incursionis).
23
ras hodow anych obecnie, były długonogie i m ogły przebyw ać duże odległości naw et w terenie
górzystym , nadaw ały się więc d o hodow li typu pasterskiego. Ów czesne krow y należały prze
w ażnie d o rasy bydła krótk o ro g ieg o , niskiego (110— 130 cm w kłębie), o niewielkiej m lecz
ności, odznaczające się je d n a k w ielką o d p o rn o śc ią na surow e w arunki atm osferyczne.
22 H istoria ku ltu ry m aterialnej. . ., s. 93.
26
być m oże dw upolów kę. Z naczną większość gruntów ornych stanowiły tzw.
pola dalsze, których nie naw ożono wcale. W pierwszym roku upraw y d a
wały one niezłe zbiory, ale ju ż w drugim i trzecim plony znacznie się
obniżały, zm uszając do zastąpienia pszenicy lub jęczm ienia żytem, a następnie
najm niej wym agającym prosem . W ciągu paru lat następow ało całkow ite
wyjałowienie gleby. W ówczas grunt pozostaw iano odłogiem na kilka lub
kilkanaście lat i oran o gdzie indziej. W celu utrzym ania względnie stabil
nego poziom u produkcji zbożowej każda rodzina m usiała mieć większą
liczbę takich pól położonych w różnych miejscach. N iem al co ro k u przy
chodziło zaoryw ać jakiś grunt leżący od daw na odłogiem . D latego właśnie
tak ważne były w radlicach rozw iązania konstrukcyjne pozw alające na prze
cinanie lub podcinanie darni. O jednolitym rytm ie rotacji zasiewów nie
m ogło być mowy. N a każdym kaw ałku gruntu specyfika w arunków gle
bowych dyktow ała możliwy okres upraw y i niezbędny czas odłogow ania.
Bilans zbożowy gospodarstw a m ożna było doraźnie uzupełnić przez uboczne
stosow anie upraw y wypaleniskowej w okolicznych lasach. Po wypaleniu
roślinności n a użyźnionym popiołem kaw ałku gruntu uzyskiw ano bez orki
niezły, ale jednorazow y plon. N astępnie grunt taki porzucano, chyba że
istniała m ożliwość włączenia go ja k o nowego pola w system ornej upraw y
odłogow ej23.
24 N Z , a rt. 21 i 22, s. 2 0 1 - 2 0 5 .
25 I b r a h i m , s. 50 („dar ślu b n y ” p a n a m łodego dla ojca dziewczyny). W. A b r a h a m ,
Zaw arcie m ałżeństw a w pierw otnym prawie polskim , Lw ów 1925, s. 8 0 —82, 84, 91, 102 n.,
I 17, słusznie utożsam ił ów d a r ze starosłow iańskim w ianem , któ re zestaw ił ze sk an d y
naw skim vingjaef, a przeciw staw ił instytucji w ystępującej pod nazw ą w iana w późnym śred
niow ieczu i w czasach now ożytnych. In terp retację tę potw ierdza m. in. w zm ianka Powieści
dorocznej, według której K azim ierz O dnow iciel zaw ierając w 1043 r. m ałżeństw o z siostrą
28
Jaro sław a M ądrego dal sw em u szw agrow i w ch ara k te rze w iana 800 brańców uprow adzonych
z R usi przez Bolesław a C h ro b re g o (PVL I, s. 104 — w si że w riem iena w dast Ja ro sław siestru
sw oju za K azim ira, i w dast K azim ir za vieno ludij 8 sot, jaże bie połonił Bolesław po-
biediw Ja ro sła w a ; po r. obszerniej Pierwszy Lalopis Sofijski, tam że, II, s. 380 — i sobra
K azim ir ludij jeg o Rusi połoniennych 8 0 0 ... i w da za w ieno Jaro sław u szurinu swojem u).
0 kupow aniu żon w spom ina w prost spisane w czasach K a ro la W ielkiego p raw o zwyczajowe
Sasów (LSax, cap. 45), a w 1249 r. legat papieski Ja k u b usiłow ał wym óc na Prusach,
by nie sprzedaw ali córek w m ałżeństw o i nie kupow ali sobie lub swoim synom żon (Preus-
sisches Urkundenbuch, n r 218). S tarosłow iańskie w iano w ydaje się w praw dzie w świetle relacji
Ibrahim a czy latopisów raczej darem wzajem nym niż ceną kupna, ale A b r a h a m , op. cii.,
s. 117. wywodzi je p rzekonująco z daw nego zwyczaju kup o w an ia żon. Oczywiście zwyczaju
tego nie m ożna trak to w a ć n a rów ni z kupnem niew olnicy, chodziło bowiem o przyszłą
m atkę rodziny, a zaw arcie m ałżeństw a było aktem sakralnym połączonym z odpow iednim i
obrzędam i, n a d to zaś ustan aw iało doniosłe społecznie więzi pow inow actw a (tam że, s. 120— 123).
W arto w spom nieć o starogerm ańskich pojęciach praw nych, w edług k tórych m ąż nabyw ał
od ojca, b ra ta lub innego m ęskiego o p iek u n a m undium , czyli p atriarc h a ln ą władzę nad k o
bietą; tym sam ym w yrazem (m undium ) ok reślan o w ładzę p an a nad półw olnym litem.
Poligam ia pośw iadczona jest b ezpośrednio u P o m o rzan , którym św. O tto n bam berski
nakazał w czasie misji 1124— 1125 r. aby każdy poprzestaw ał n a jednej żonie (Ż yw ot z Prii-
fe n in g , cap. 21). O wielożeństw ie p raktykow anym jeszcze w pierwszej połow ie X I w. przez
chrześcijańskich C zechów w spom ina K o s m a s , II, 4; por. L e c ie j e w ic z , S łow iańszczyzna...,
s. 90 n.
26 Z a m niejszym areałem (ok. 22 ha) o pow iadał się Ł o w m i a ń s k i , P o d sta w y..., s. 236,
przyjm ow ał on jed n a k zbyt optym istycznie za podstaw ę szacunku dw upolów kę (11 ha zasiewu
1 11 ha ugoru na 6-osobow ą rodzinę).
27 W yraz „ źre b ” i jeg o łaciński odpow iednik sors oznaczał dosłow nie los. Jest to za
pew ne rem iniscencja przydzielania ziemi upraw nej d ro g ą losow ania przy podziałach spadkow ych
lub w yznaczania w ten sposób poszczególnym rodzinom przez w spólnotę pól upraw nych
w k ró tk o trw ałe użytkow anie w czasach, gdy dom in o w ała u p raw a przerzu tn o -żaro w n a i nie
wykształciły się jeszcze stałe pola oraz ich indyw idualna w łasność. N ie m a z tym nic w spólnego
stosow any w now o zakładanych w siach n a praw ie niem ieckim zwyczaj przydziału łanów
przez losow anie (per sortem ). Z ob. S. T r a w k o w s k i , Źreb, SSS VII, s. 202—206; por.
P o t k a ń s k i , P ism a ..., I, s. 307; B u c z e k , Z ie m ie ..., s. 80 n .; T. L a l i k , W sprawie badań
porów naw czych nad w czesnym i dziejam i chłopów na ziem iach słowiańskich, K H 70, 1963, n r 2,
s. 296; P o d w i ń s k a , Z m ia n y ..., s. 111 n.
wały się one głównie w tych m iejscach, które ze względu na zbytnią
w ilgotność lub rodzaj gleby okazały się nieprzydatne do upraw y zbożowej
z pom ocą radła. G dy więc po zoraniu, obsianiu i wzięciu w posiadanie
plony nie zwracały nakładów , grunt pozostaw ał nieraz w użytkow aniu
rodziny ja k o łąka. Prócz tego traw ę koszono zapewne na wieloletnich
odłogach, a także na polanach leśnych będących przedm iotem zbiorow ych
upraw nień sąsiedzkich.
Wreszcie pola i łąki należące do źrebią nie stanow iły zw artego obszaru.
K ażdy orał i siał tam , gdzie w arunki naturalne rokow ały odpow iedni
plon. W rezultacie poszczególne kaw ałki pola i łąki porozrzucane były
bezładnie n a dużej przestrzeni, przem ieszane z polam i bliższych i dalszych
sąsiadów oraz poprzedzielane ogólnie dostępnym i pastw iskam i, zaroślam i
i nieużytkam i. Przestrzeń życiowa przypadająca n a jedną rodzinę była więc
znacznie rozleglejsza niż łączny areał użytkow anych przez nią pól i łąk.
Ł atw o zauważyć, że wielka rozległość i bezładne rozmieszczenie obszaru
rodzinnej gospodarki rolnej wywierały istotny wpływ na strukturę osadnictw a.
W ażne było przecież, aby w m iarę m ożności odległość dzieląca obejście
od pól i łąk nie była nadm ierna. D latego zgrupow anie siedzib ludzkich,
zwane wówczas sio(d)łem lub wsią, nie m ogło skupiać zbyt wielu rodzin.
Nie brakow ało siedzib jednodw orczych, położonych w pewnej odległości
od wsi, choć pozostających z nią zwykle w pow iązaniach gospodarczo-są-
siedzkich. Przeważały wsie wielodworcze. Względy bezpieczeństwa, współpracy
sąsiedzkiej przy wypasie i koszarow aniu bydła, wreszcie bliskości wody
i dogodności terenu pod zabudow ę (np. kępy w dolinach rzek) skłaniały
do osiedlania się w grupie. Była to jed n ak z reguły grupa niewielka.
Z b ad ań wykopaliskow ych oraz dość licznych wzm ianek w dokum entach
X II i X III w. wynika, że przed kolonizacją na prawie niem ieckim poszcze
gólne wsie liczyły najczęściej po kilka gospodarstw . Zdarzały się niekiedy
osady w yjątkowo ludne, grupujące po kilkanaście, a naw et 20 czy 30
rodzin. Były to jed n ak wypadki stosunkow o rzadkie; nie brak danych
wskazujących, że chodziło o zespoły osadnicze złożone z paru „siodeł”,
objęte wspólną nazw ą ze względu na charakterystyczne właściwości terenu
lub jego m ieszkańców. Przeciętne zaludnienie ówczesnej wsi wynosiło 5—6
rodzin, czyli niewiele ponad 30—40 o só b 28.
W tej m aleńkiej grupie pozostającej w codziennych k ontaktach najsilniej
zaznaczały się więzi społeczne, często w zm acniane pokrew ieństw em lub nawet
w spólnotą pochodzenia. N ieraz całą ludność wsi stanow iło rozrodzone
potom stw o pierwszego osadnika, określane urobioną od jego im ienia nazwą
patronim iczną, czyli odojcow ską (np. G łębow icy od G łąba, Kwiecikowicy
od K wiecika itp.). Z czasem określenie takie, charakteryzujące początkow o
grupę krewniaczą, przekształcało się w nazwę miejscowości.
-<J N Z , a rt. 26, s. 227 n., pkt 1: „G dzie chłopi m ieszkają razem (w zw artych osadach),
nie m ają oni zwyczaju najm ow ać pastuchów , lech sam i kolejno strzegą swoje b y d ło ” ; p k t 4:
„Jeśli zaś znajdzie się bydlę na obszarze innej wsi, to pastuch nie płaci za nie odszkodow ania,
gdyż oni są zdania, że p rzy tym jest oczyw iste, że bydlę zostało zapędzone nie p o d jego
o piekę” . O d an in ach w bydle zob. niżej, rozdz. II — podw orow e i narzaz.
,0 W śród licznych w zm ianek na ten tem at w d o k u m en ta ch średniow iecznych szczególnie
wym ow ny jest sp ó r między chłopam i książęcym i z K urozw ęk a o patem tynieckim , K T yn,
n r 19, lata 1 2 5 3 - 1258; por. też K M p II, n r 424, 1244 r.; KK.K I, nr 63, 1262 r. i nr
129, 1322 r . ; zob. B u ja k , S tu d ia ..., s. 320 n.
31
Z m ia n y ..., s. 241 —274. W ątpliw ości budzi je d n a k podjęta przez Z. Podw ińską p ró b a wy
różnienia w ram ach o pola podrzędnych „m niejszych jed n o ste k w spólnoty tery to rialn ej” . Jest
o n a o p a rta na nierów nom iernym rozm ieszczeniu śladów osadnictw a w ram ach m ikroskupisk
odpow iadających przypuszczalnie opolom . Poszczególne wsie lub grupki 2 —3 bezpośrednio
sąsiadujących siodeł, w których Z. Podw ińską d o p a tru je się „m niejszych je d n o ste k ” w spólnoty,
m ogły być w pra k ty c e połączone bliższą w spółpracą i korzystały zapew ne z najbliżej p o
łożonych pastw isk, ale nie były pod tym względem sam ow ystarczalne, gdyż n iektóre użytki,
ja k choćby dąbrow y, nie zawsze znajdow ały się w zasięgu ręki i m usiały być eksploatow ane
przez szerszy krąg sąsiedzki. Jeżeli pom iędzy tym i najm niejszym i jed n o stk a m i osadniczym i
nie było n atu ra ln y c h b a rie r pow ażnie utru d n iający ch kom unikację, to odległość rzędu 3 —4 km
nie m usiała w cale stać na przeszkodzie w spólnocie sąsiedzkich użytków , a naw et szachow nicy
gru n tó w o rn y ch ; wiemy przecież, że nieraz przenoszono n a znaczną odległość nie tylko
pola, ale i zab u d o w an ia wiejskie.
Przeciw trak to w a n iu ow ych najm niejszych jed n o ste k osadniczych ja k o podrzędnych je d
nostek w spólnoty terytorialnej, a więc instytucji, przem aw ia fakt, że d la instytucji takiej
b ra k w źródłach nazwy. Polskie term iny opole i osad a były synonim am i i m iały jeden
tylko łaciński odpo w ied n ik : vicinia. N a d to związek opo ln y p osiadał zw yczajow o określone
granice, był więc je d n o s tk ą tery to rialn ą (provincia, districtus), czego nie da się pow iedzieć
o w chodzących w jeg o skład m niejszych je d n o stk a ch osadniczych; nie m iały one w yodręb
nionego, w łasnego terytorium , nie m ogą więc uchodzić za w spólnotę tery to rialn ą niższego
rzędu. Z godzić się zatem trzeba z p oglądem T. L a l i k a, Organizacje sąsiedzkie wsi pol
sk iej — wieś, opole, parafia, K H K M 24, 1976, n r 3, s. 452, że „w rzeczyw istości nie było
dw óch rodzajów zw iązku sąsiedzkiego” . H ipoteza o istnieniu większych (nadrzędnych) i m a
łych (podrzędnych) jed n o ste k w spólnoty terytorialnej pow stała, ja k się zdaje, pod wpływem
błędnej identyfikacji tery to rió w opolnych ze znacznie o d nich rozleglejszym i kasztelaniam i;
zob. na ten tem at niżej, rozdz. V, 2.
33
M ożna jed n ak widzieć w tym zw oływ aniu rem iniscencję swego rodzaju
wiecu sądowego, a procedura zaw iadam iania o nim za pom ocą puszczanej
w obieg laski wydaje się bardzo stara i przywodzi na myśl wici rozsyłane
na znak pospolitego ruszenia. W iadom o, że wiece plem ienne oprócz decyzji
natury polityczno-w ojskowej zajm owały się spraw am i sądowym i. Podobnie
wiece opolne prócz roztrząsania kwestii dotyczących korzystania przez
uczestników w spólnoty z jej rozm aitych użytków gospodarczych om awiać
musiały, a może i rozsądzać, jakieś sąsiedzkie spory. N ie w iadom o jednak,
czy i ew entualnie w jakich w ypadkach opole sądziło na własną rękę, ani
kto przewodniczył wówczas jego obradom . W czasach piastow skich sądzić
mógł ju ż tylko książęcy urzędnik. M iejscowość, do której zwoływano
opolników na wiec, m usiała być oczywiście z góry znana. Było nią zapewne
czoło opolne, k tórego nazwą nie bez pow odu przecież określano cały
związek sąsiedzki.
O pole skupiało zwykle kilkadziesiąt rodzin i nie dysponow ało żadnym
aparatem adm inistracyjnym dla wym uszenia posłuchu. W szystko opierało
się tu na poszanow aniu starych zwyczajów i na solidarnej postaw ie grupy
wobec tych, co je łam ali i naruszali interesy w spólnoty. W lokalnych
społecznościach, którym stosow anie się do tradycyjnych norm współżycia
zapewniło przetrw anie, autorytet zwyczaju był wysoki. Jednakże w obliczu
spraw szczególnie pow ażnych, sporów między wpływowymi jednostkam i,
zatargów między większymi grupam i sąsiadów czy tym bardziej między
różnym i opolam i, związek sąsiedzki bywał bezradny. Nie wszystko dało
się załatwić we własnym zakresie. Rów nież sam oobrona sąsiedzka, skuteczna
wobec zbója czy złodzieja, zawodziła w obliczu łupieżczego najazdu zbroj
nych oddziałów . W okół czoła opolnego lub w jego pobliżu m ożna było
usypać prym ityw ny wal i postaw ić na nim palisadę, za k tó rą ludność
chroniła się i b ro n iła w nagłej potrzebie37, ale ta licha osłona nie wytrzy
m ywała porządnego oblężenia. W IX w. istniały ju ż grody obw arow ane
solidnym wałem drew niano-ziem nym o przem yślnej konstrukcji, ale nie były
one dziełem poszczególnych zw iązków sąsiedzkich. Budowa tych um ocnień
3. Struktury polityczne:
małe plem ię i związek w ielkoplem ienny
41 O wiecach plem iennych oraz ich sądow ych funkcjach u G erm an ó w zob. T a c y t,
Germania, cap. 11 i 12. Instytucje te utrzym yw ały się bard zo długo w śród ludów b a r
barzyńskiej E u ro p y ; relacje kro n ik arzy X I - X I I w „ k tórzy nie znali przecież tekstu T acyta,
p rzedstaw iają instytucje wiecowe plem ion zachodniosłow iariskich w sposób bard zo podobny.
Na spełnianie funkcji sądow ych przez wiece plem ienne L uciców (W ieletów) na początku
XI w. w skazuje w zm ianka T h i e t m a r a . VI, 25, s. 349 nn. K ro n ik a rz pisze tam o de
cyzjach politycznych, a!e wiece, na k tó ry ch je pod ejm o w an o , określa term inem placita, m ają
cym w kręgu karolińskiej sukcesji znaczenie zgrom adzeń sądow ych; w spom ina też o płaceniu
w obecności zgrom adzenia (eorum presentía) k a r za sprzeciw ianie się podjętym decyzjom .
C ałkiem jed n o zn aczn ą w zm iankę o spraw ow aniu są d ó w n a wiecach połabskiego plem ienia
W ągrów zaw iera k ro n ik a H e l m o l d a , I, 84: „ ta m ż e ... m ieszkańcy z całego kraju w raz z księ
ciem i kapłanem grom adzili się, aby w ym ierzać spraw iedliw ość”. T akże opisany przez H e r-
b o r d a , II, 14 i 15, przebieg m ałoplem iennego wiecu Pyrzyczan w 1124 r. żywo przypom ina
relację T acyta o G erm anach. O wiecach plem iennych u Słow ian zachodnich zob. o sta tn io
L e c ie j e w ic z . Słow iańszczyzna. ... s. 97 n.
42 T a c y t, Germania, cap. 12.
40
Liczby stu nie należy traktow ać dosłownie, chyba że ktoś upatryw ałby
w niej echo istnienia u G erm anów ju ż w końcu I w. n.e. terytorialnej
centeny. W każdym razie w zm ianka T acyta pozw ala dom yślać się, że jacyś
przedstaw iciele naczelnych organów plem ienia mogli przew odniczyć zgro
m adzeniom sądowym zw iązków sąsiedzkich w celu rozstrzygania pow aż
niejszych sporów lokalnych. Zapew ne było tak rów nież u Słowian, gdyż
nie wszystkie sprawy mogły być om ów ione na wiecu plem iennym i nie
wszyscy bywali na nim obecni; tym czasem skuteczne rozsądzenie poważnego
konfliktu lokalnego wym agało raczej obecności całego opola i powagi
wyższego a u to ry te tu 43.
W literaturze przedm iotu nie wygasły jeszcze polem iki wokół „w ładczego”
czy też raczej „dem okratycznego” charakteru organizacji plem iennej oraz
wzajem nego stosunku księcia i starszyzny z jednej, a wiecu ogółu wolnych
z drugiej s tro n y 44. T erm inologia sprzyja nieporozum ieniom ; wyraz „dem o
k racja” wywołuje niepożądane w tym w ypadku skojarzenia z instytucjam i
naszej epoki. Nie ulega wątpliwości, że inicjatywa polityczna skupiona była
w rękach stosunkow o wąskiej grupy przywódczej, zwanej przez badaczy
starszyzną plem ienną. D otyczy to rów nież wiecu. Jak bystro zauważył
Tacyt, decyzje wiecowe u G erm anów uzgadniano najpierw w szczupłym
gronie starszyzny, a następnie przedstaw iano zgrom adzonem u ludowi, który
wyrażał ap robatę potrząsając włóczniam i lub dezaprobatę szem raniem . H i
storyk rzymski podkreślił jednak, że „k ró l” i principes nie mieli na zgro
m adzeniu mocy rozkazyw ania, lecz jednali sobie poparcie tłum u pow agą
wieku, szlachetnością rodu, zasługam i wojennymi i um iejętnością perswazji.
Identycznie niem al przedstaw ia się opisany przez H erb o rd a przebieg wiecu
plem iennego Pyrzyczan w 1124 r . 4?
Tacyt stw ierdza pon ad to , że „królów ” wybierają plem iona germ ańskie
„w edług szlachetności u ro d zen ia” (reges e.\ nobilitate sum untj 46. M usiało
tak być również u Słowian, skoro władza książęca przechodziła nieraz
przez parę pokoleń z ojca na syna. N a piastowskiej liście dynastycznej,
której w iarygodność w kronice G alla nie budzi wątpliwości, figurują im iona
pradziada, dziada i ojca M ieszka I. C o najm niej pierwsi dwaj byli plem ien
nym i książętam i Polan, a nie władcam i państw a. W reszcie starszyzna, określana
w źródłach łacińskim i term inam i principes, prim ates itp., rekrutow ała się
z rodzin w yróżniających się od pokoleń zam ożnością, prestiżem i wpływami.
T a plem ienna arystokracja, w ystępująca w niektórych źródłach pod nazwam i
nobiles lub meliores (plem iona germ ańskie używały rodzim ego określenia
edeling), m ocno dzierżyła w ręku ster politycznego kierow nictw a. Przyczy
niało się to do um acniania jej podstaw gospodarczych, gdyż podział łupów
wojennych, w tym bydła i brańców nie był rów ny; zgodnie ze zwyczajem
książę i starszyzna mieli największy udział w zdobyczy47.
W szystko to jed n ak nie pozw ala przypisać organizacji plem iennej ch a
rakteru władczego ani dopatrzeć się w niej system u panow ania arystokracji
nad ludem. T o praw da, że ogół wolnych uczestniczył praktycznie tylko
w zgrom adzeniach opolnych, podczas gdy na wiec plem ienny poza miesz
kańcam i najbliższej okolicy przybywały raczej jednostki najbardziej aktywne
i zwykle najzam ożniejsze48. P raw dą jest i to, że na wiecu rej wodził
książę ze starszyzną, a rola ludu sprow adzała się najczęściej do w yrażania
akceptacji. Bez tej akceptacji jed n ak ani książę, ani arystokracja nie byliby
w stanie w prow adzić w życie swych postanow ień. N a przeszkodzie sa
m owładnym rządom stała bowiem nie tyle sam a instytucja wiecu, ile
brak środków przym usu i odpow iednich stru k tu r adm inistracyjnych.
Przede wszystkim książęta plem ienni, a naw et wielkoplem ienni praw ie nie
dysponowali o d rębną od ludu siłą m ilitarną. W ystępowali oni chętnie
w asyście zbrojnego pocztu arystokratycznej młodzieży, ale nawet szczupłej
drużyny nie dało się utrzym yw ać przez dłuższy czas bez obfitej zdobyczy
w ojennej49. T rzym ano więc w rezerwie trochę koni. aby od czasu do czasu
skrzyknąć ochotników , sform ow ać oddział jazdy i wyprawić się po łup.
Podstawową silę wojskową stanow iło jed n ak pospolite ruszenie ogółu wolnych.
Ten sam elem ent dom inow ał liczebnie i fizycznie n a wiecu, zapew niając
egzekutywę decyzjom i w yrokom zgrom adzenia. Bez jego udziału i aprobaty,
a tym bardziej wbrew niem u nie do pom yślenia była żadna licząca się
akcja zbrojna na terytorium plem ienia ani poza jego gran icam i50.
K siążęta plem ienni nie dysponow ali rów nież terenow ą adm inistracją.
O rganizacja terytorialna społeczeństwa m iała dwuszczeblową strukturę. Po
między związkam i sąsiedzkim i a naczelnym i organam i plem ienia — wiecem,
księciem i starszyzną — nie było żadnego pośredniego ogniwa. D opiero
państw o piastow skie, likwidując polityczne struktury plem ion, objęło tery
torium każdego z nich siecią okręgów grodow o-kasztelańskich. W ładze
plem ienne nie m iały takiego instrum entu i na ogół nie były w stanie
egzekwować w ykonania swych zarządzeń w trybie adm inistracyjnego przym usu.
D ziałały tu inne m echanizm y społeczne.
Uchwały naczelnych organów plem ienia w sprawie mobilizacji wojennej,
budow y grodów, rąbania przesiek czy potrzeby opodatkow ania się, aby kupić
pokój za cenę trybutu, zyskiwały sobie posłuch i były w ykonyw ane przez
ludność wcale nie dlatego, że m ożna je było przeprow adzić siłą. P o d p o
rządkow yw ano się im dlatego, że widziano w nich decyzje wspólne, usankcjo
now ane przez wiec i konieczne dla dobra ogółu. N ie było to pozbaw ione
racji. Liczne zbiorow e dośw iadczenia pouczały, że lepiej ponosić różne
uciążliwości, niż przez zaniedbanie wspólnych wysiłków obronnych narazić
się n a obcy najazd ze wszystkimi jego konsekw encjam i: spaleniem zbiorów
i dom u, zagrabieniem bydła, uprow adzeniem rodziny w niewolę. Z arządzenia
służące ochronie przed tymi nieszczęściami w ykonyw ano w sposób zdyscy
plinow any, poniew aż tak nakazyw ał stary, spraw dzony zwyczaj. W tradycyjnym
społeczeństwie była to wielka siła. Jednostka działała pod przem ożną presją
zbiorow ości i jej norm postępow ania. Był to przym us skuteczniejszy nieraz
od fizycznego, a w ostateczności m ógł przerodzić się w przemoc. T hietm ar
zanotow ał, że Wieleci (na początku XI w. zwani już Lucicam i) nie podlegają
władzy jednego pana, lecz ważne sprawy om aw iają na wiecu (ad placitum),
podejm ując jednom yślne decyzje. O ponentów , którzy zakłócali jednom yślność
zgrom adzenia, wiecujący tłum okładał kijam i; jeśli zaś ktoś ze współple-
m ieńców stawiał opór poza zgrom adzeniem , to narażał się na u tratę mienia
wskutek podpaleń i ciągłych grabieży, chyba że zapłacił w obecności
wiecujących należną k a rę 51. Sposób traktow ania oponentów przyw odzi na
myśl nie tyle urzędow ą konfiskatę m ajątku, ile wróżdę p o d o b n ą do zemsty
rodow ej, wywieraną przez sam ą ludność na „czarnej owcy” . Tacyt podaje,
że zdrajców , zbiegów i „tchórzy” (tj. dezerterów ) sądzono na wiecach
i natychm iast linczow ano wieszając, topiąc w bagnie lub w deptując w b ło to 52.
Istniały więc sankcje karne za ciężkie naruszenie pow inności publicznych
i obow iązków obronnych, ale znajdow ały się one dosłownie w rękach
ludowego zgrom adzenia, a nie aparatu adm inistracyjnego.
Zw róćm y uwagę na inną jeszcze, bardzo istotną okoliczność: wobec
braku odpow iedniego ap aratu adm inistracyjnego w ykonywanie zarządzeń
władz plem iennych przez ludność opierać się m usiało na jej własnej
organizacji sąsiedzkiej. Bez udziału zw iązków opolnych tru d n o wyobrazić
sobie spraw ne przeprow adzenie m obilizacji na wyprawę czy do budowy
um ocnień, organizację służby strażniczej w grodach, zwłaszcza zaś płacenie
L udność sąsiednich plem ion nie płaciła swym książętom daniny opolnej,
a po włączeniu ich w obręb państw a polskiego władcy piastowscy nie
uznali za stosow ne w prow adzać tam archaicznego ju ż świadczenia. System
skarbow y m onarchii rozw inął się w innym kierunku. D anina opolna
stanow iła w nim relikt późnej epoki plem iennej, zachow ała się więc tylko
tam , gdzie istniała od daw na, a w trzeciej dekadzie X II w. jej wzór
przeniesiono z nie znanych nam bliżej pow odów na P om orze G dańskie.
D an in a opolna zapew niła polańskim książętom dostaw ę co najm niej 200
sztuk bydła rogatego rocznie, co pozw alało utrzym ać stałą drużynę i uzyskać
w ojskow o-polityczną przewagę nad innymi plem ionam i. M iała więc ona swój
udział w ekspansji terytorialnej Polan i pow staw aniu państw a. W prow adzając
tę daninę osiągnęli Polanie górny pułap m ożliwości skarbow ych organizacji
plem iennej. Dwie sztuki bydła rogatego rocznie stanow iły dla kilkudziesięciu
gospodarstw tw orzących związek sąsiedzki obciążenie odczuw alne, ale jeszcze
m ożliwe do zaakceptow ania. N a większe ciężary nie zgodziłby się zapewne
wiec, a przede wszystkim nie zbierałyby ich opola. Do narzucenia i p o
bierania wydajniejszych świadczeń potrzebny był ju ż adm inistracyjny przym us
i odpow iedni ap a ra t skarbow y. Przekraczało to możliwości władz plem ien
nych. Były one zdane na to, co godziła się robić i zbierać na cele
publiczne organizacja sąsiedzka pospolitych wieśniaków. D latego panow anie
nad ogółem wolnych współplem ieńców było dla arystokracji nieosiągalne.
W ram ach ustroju plem iennego starszyzna pozostaw ała przyw ódczą elitą,
a nie grupą rządzącą czy klasą panującą.
innych użytków . Sprawow ały one także nadzór nad tym, czy branie pod
upraw ę nowych pól (rów noznaczne z ich legalnym zawłaszczaniem ) nie n a
rusza niczyjej indyw idualnej własności lub upraw nień i żyw otnych interesów
wspólnoty. N ikom u z opolników nie broniono zaorać dla siebie nowego
p ola na ziemi d otąd niczyjej, jeśli tylko nie wiązało się to z dew astacją
jak ich ś deficytowych użytków 60.
Z własnością ziemi wiązało się w razie śmierci posiadacza, który nie
pozostaw ił m ęskich potom ków w linii prostej, praw o do dziedziczenia
źrebią przez krewnych bocznych w kolejności ustalonej zwyczajem spadkow ym .
Sw oboda dysponow ania ojcowizną na rzecz osób trzecich była ograniczona,
ale nie przez opole, tylko przez krewnych. Zwyczaj przyznaw ał im bowiem
pierw szeństwo ja k o „bliższym ” , czyli potencjalnym spadkobiercom . Bez ich
zgody nie wolno było zbyw ać ziemi w obce ręce. W przeciwnym razie
pom iniętym krewnym przysługiwał tzw. retrak t, czyli sądowe roszczenie do
ziemi nabytej przez obcego wbrew praw u bliższości61. N a straży legalności
posiadania, sp adkobrania i o b ro tu ziem ią stało oczywiście sądownictw o,
60 Z ob. KŚ1 II, n r 169, 1215 r. B ardzo częste w ypadki tzw. m iędzy wsiowej szachow
nicy g ru n tó w byty wynikiem sw obodnego zaw łaszczania opolnej „ziemi niczyjej” . K o n tro la
zw iązku sąsiedzkiego nad tym zaw łaszczaniem w iązała się z praktycznym i po trzeb am i w spól
nego korzystania z pastw isk, lasów i w ód przez ogół opolników , ja k też z faktem , że
opole rościło sobie d o nich praw o w yłączności; nie dopu szczan o więc obcych d o korzystania
z użytków w spólnoty, a tym bardziej d o „w yczyniania" na jej terenie now ych pól (zob.
niżej, rozdz. V, 1). W edług zw yczajow ego praw a F ra n k ó w Salickich osiedlenie się obcego
we wsi w ym agało zgody społeczności sąsiedzkiej. R eguła ta ch ro n iła środow isko d robnych
posiadaczy przed ekspansją wielkiej w łasności, to też w ładza m onarsza w prow adziła od niej
w yjątek: ci, którzy w chodzili n a teren w spólnoty na m ocy królew skiego n a d an ia, nie musieli
oglądać się na sąsiedzką zgodę ( N i e u s y c h i n , op. cii., s. 86; L e x salica, wyd. M . G efcken,
L eipzig 1898, tit. 45, par. 1, s. 45 i e k straw a g a n t I I , s. 9 4 - non potest hom o m igrare,
nisi convicinia et a q u a et h erba et via).
61 W edług K sięgi H enrykow skiej (s. 280, p rzekład polski, s. 120) prepozyt kam ieniecki
W incenty w następujący sposób tłum aczył opatow i henrykow skiem u praw o re tra k tu : „Lecz
m oże wy N iem cy niezupełnie rozum iecie, co to jest ojcow izna? ... Jeżeli cośkolw iek posiadam ,
c o dziadek m ój i ojciec zostaw ili mi w p osiadanie, to jest m o ja praw dziw a ojcow izna. Jeżeli
ją kom uś sprzedam , dziedzice m oi m ają wedle p raw a naszego m ożność zażąd an ia zw rotu.
Lecz jak ą k o lw iek posiadłość n a d ał mi książę pan za m oją służbę lub z łaski, to ją sprze
daję — także w brew woli m oich krew nych — kom ukolw iek zechcę, bo dziedzice m oi nie m ają
praw a ż ąd an ia zw rotu o dnośnie d o takiej p o siadłości” . O kręgu spadkobierców i retrakcie
zob. K . K o l a ń c z y k , Najdawniejsze po lskie praw o spadkowe, P oznań 1939; t e n ż e . Studia
nad reliktam i wspólnej własności zie m i ir najdaw niejszej Polsce. R ozporządzanie własnością
ziem ską do końca X I V u . , P o zn ań 1950; por. J. B a r d a c h , O rodowym ustroju społeczeństwa
i praw ie bliższości ir P olsce średniowiecznej, C P H 4, 1952, s. 407—458.
Instytucjom praw a bliższości i re tra k tu słusznie przypisuje się m etrykę sięgającą ustroju
plem iennego. Przem aw iają za tym norm y praw a zw yczajow ego S asów z V III w .: „w olny
czło w iek ... jeżeli przym uszony koniecznością zechce sprzedać sw oją ojcow iznę, m a ją najpierw
oferow ać [do nabycia] sw ojem u bliższem u” (L Sax„ cap. 44: liber h o m o ... si hereditatem
suam necessitate c o ac tu s vendere voluerit, offerat earn prim o proxim o suo). M otyw tego
ograniczenia w yjaśnia cap. 62 p raw a saskiego: „N ik o m u nie w olno przekazyw ać [w obce
ręce] swojej ojcow izny, wyjąwszy n a d an ia dla K ościoła lub króla, aby nie pozbaw ić spad-
49
kobiercy dziedzictw a, chyba że będzie d o tego przym uszony głodem , aby uzyskać w sparcie
od tego, k tó rą ją |tj. ojcow iznę] o trzy m a: niew olników zaś w olno m u [sw obodnie] nadaw ać
i sprzedaw ać” (nulii liceat traditionem hered itatis suae facere p re te r ad ecclesiam vel regi.
ut heredem exheredem faciat. nisi forte fam is necessitate coactus, ut ab illo qui hoc acceperit
su sten tetu r; m ancipia licet illi d a re ac vendere). N a rzu c o n a Sasom przez podbój w ładza
królew ska uchyliła, jak w idać, tę norm ę w odniesieniu d o nadań na rzecz króla lub K ościoła:
sam a n o rm a ograniczająca sw obodę o b ro tu ziem ią m usiała więc być starsza od k a ro liń
skiego p o d b o ju i m iała przed nim pow szechną m oc obow iązującą. C h ro n iła ona w oczywisty
sposób środow isko pospolitych w olnych przed w yw łaszczeniem w w yniku procesów zróżnico
w ania m ajątkow ego.
Ł o w m i a ń s k i , P oczątki Polski, III. s. 380, sądził, że „p raw o plem ienia [do jego
terytorium ] łączyło w sobie cechy zw ierzchności [politycznej — K. M .] i w łasności”. T o ostatnie
dotyczyło jed n a k ziemi bezpańskiej, tj. niezaw łaszczonej „przez osoby fizyczne lub praw ne
w obrębie p lem ienia" (tam że, s. 386). B u c z e k . G lo s.... s. 1096 n., i t e n ż e . Uwagi o prawic
chłopów do ziem i »• Polsce P iastowskiej, KH 64. 1957, nr 3, s. 98, przypisyw ał upraw
nieniom rzeczow ym plem ienia, a następnie księcia bard zo szeroki zakres.
Nie wydaje się n atom iast możliwe, by organy plem ienia okraw ały praw a
użytkow e w spólnot sąsiedzkich, a tym bardziej rościły sobie praw o zwierzchniej
własności do ziemi będącej w indyw idualnym posiadaniu. Istnienia takiej
zwierzchności nie dow odzi wcale zwyczaj znany później pod nazw ą kaduka.
Pozw alał on panującem u dysponow ać puścizną po właścicielu, który zm arł
nie pozostaw iając żadnych spadkobierców . K siążę korzystał z tego praw a
głównie wobec puścizn m ajątkow ych po rycerzach, którzy bezsprzecznie
posiadali swoje d o b ra n a pełną własność. W czasach plem iennych puścizna,
ja k wszelka ziem ia nie będąca niczyją indyw idualną własnością, stawała
się chyba przedm iotem w spólnoty sąsiedzkiej. O łakom y kąsek łatw o jednak
wybuchały spory wym agające nieraz sądowej regulacji przy udziale organów
plem ienia. Przede wszystkim zaś należało stwierdzić, czy ziem ia po zm arłym
bezpotom nie właścicielu jest istotnie puścizną, czy też m a ona jakichś
spadkobierców nieznanych w sąsiedzkim kręgu. Poszukiw anie ich wym agało
chyba ogłaszania n a wiecu. Późniejsze kaduki książęce wywodziły się zapewne
z kontrolnych funkcji plem ienia, które nie m iały na widoku ograniczenia,
lecz ochronę indyw idualnej własności i praw spadkow ych63.
T o sam o dotyczy funkcji sądow nictw a plem iennego we wszelkich sporach
0 ziemię, a także w zatargach między opolam i o użytkow anie lasów,
pastwisk i wód. W tej dziedzinie nie m ożna było pozw olić sobie na
anarchię. W spraw ach tak żyw otnych dla zbiorow ości każda władza, k tóra
chciała być uznaw ana, m usiała zapew nić poszanow anie zwyczaju i sam a
go respektow ać. T ru d n o sobie wyobrazić, aby spełnianie tej podstawowej
funkcji wewnętrznej przez plemię trak tow ano w kategoriach zwierzchniej
własności. T ak a konstrukcja pojęciow a byłaby nagą abstrakcją, gdyż z sądo
wych i porządkow ych upraw nień organizacji plem iennej nie wynikały żadne
następstw a praktyczne w postaci ograniczeń w korzystaniu, spadkobraniu
1 dysponow aniu własną ziem ią przez indyw idualnych posiadaczy. Owszem,
zwyczaj retrak tu pow ażnie ograniczał sw obodę o b ro tu ziem ią, działał on
jed n ak na rzecz interesów rodzinnych, a nie plem iennych. Sądow nictw o
plem ienne, a później książęce stało tylko na straży tego praw a. D bałość
o interesy spadkow e grupy krewniaczej ograniczała własność pryw atną
w now ożytnym rozum ieniu, um acniała jed n ak rodzinne praw a do własności
indywidualnej. Jeszcze w X III w. prości chłopi wytaczali, a niekiedy naw et
wygrywali w sądzie sprawy o ziemię swych dalekich przodków czy krewnych,
k tó ra przeszła w posiadanie K ościoła lub m ożnych wbrew zasadzie bliższości64.
Zwyczaj spadkow y chronił przede wszystkim drobnych posiadaczy i przy
czyniał się do solidnego zabezpieczenia własności pospolitych wolnych.
W tym sam ym kierunku działała opolna w spólnota użytków i upraw nień.
63 K aduki książęce opierały się p o n a d to na zasadzie regale ziem nego, o k tórym zob.
niżej, rozdz. VI, 4.
«4 Ks. H enr., s. 278; K W p N S I, n r 2, 1206 r .; K K K I, nr 81, 1279 r.
51
regale gruntow ego zw ierzchnim właścicielem całej upraw nej i nieupraw nej
ziemi oprócz tej, którą sam nadał rycerzom lub K ościołowi. Obie przeciwstaw ne
koncepcje łączyło wspólne przeświadczenie, że ludność chłopska ju ż od
początków państw a podporządkow ana była wielkiej własności — książęcej
lub także m ożnow ładczej i kościelnej68.
Skąpe, ale m iarodajne inform acje o stosunkach agrarnych X I —X II w.
poglądów tych nie potw ierdzają. N ajistotniejsze są oczywiście dyspozycje
testam entow e, obejm ujące całość m ajątku. D zierżko, brat biskupa płockiego
W ita, m iał w 1190 r. 9 wsi z niew olnikam i i niewolnicam i. M ożny z p ro
wincji śląskiej imieniem Pom ian nadał przed 1155 r. biskupstw u wrocławskie
m u praw ie cały swój m ajątek, złożony z 5 wsi, dla siebie zaś zatrzym ał
w dożywocie dw ór pod W rocławiem z niewolnym i parobkam i i dziewkami.
W C zechach cala własność (omnia substcmcia) N iem oja, seniora potężnego
rodu W rszowców, składała się na początku X II w. z 5 wsi z niewolną
czeladzią. K an o n ik praskiej kapituły katedralnej Zbigniew dysponow ał
w swym testam encie sporządzonym zapew ne w drugiej ćwierci X II w.
jedną wsią (Unetice) z 18 osobam i czeladzi obojga płci i p aro m a niewolnymi
osadnikam i.
Nie należy zapom inać, że wsie ówczesne liczyły zwykle po kilka rodzin.
Podobnie przedstaw iać się m usiało zaludnienie osad, a raczej gospodarstw
dw orskich, z których składały się posiadłości ówczesnych m ożnych. D okum ent
chorw acki z 1042 r. zaw iera opis trzech takich dw orów wybitnego dostoj
nika królestw a — b an a Stefana: w pierw szym m iał on 6 niew olników i 4
niewolnice, w drugim zaś 12, a w trzecim 8 rodzin osadzonych na ziemi
niewolnych. W skrom nym gospodarstw ie dw orskim Heleny, siostry bana
G odem ira, były w 1029 r. tylko 2 pary wołów z 2 niew olnikam i (servu/i)
oraz stado owiec z pasterzem 69.
Al! Z ob. wielki sp ó r m iędzy S. S m o l k ą . Uwagi o pierw otnym ustroju społecznym P olski
piastow skiej, M- B o b r z y ń s k i m , Geneza społeczeństwa polskiego na podstaw ie k ro n iki Galla
i dyplom ów X I I m\, o ra z F. P i e k o s i ń s k i m . O powstaniu społeczeństwa polskiego w wiekach
średnich i jeg o pierw otnym ustroju (wszystkie trzy rozpraw y ogłoszone w R A U H F 14. 1881);
po r. W. S e m k o w i c z , R ó d Awdańców w wiekach średnich, R oczn. T P N P 45, 1919 i 46,
1920. Pogląd R. G r o d e c k i e g o , P o czą tk i im m unitetu iv Polsce, Lwów 1930, s. 2 —5, stanow ił
połączenie obu koncepcji i wywarł znaczny wpływ na historiografię m iędzyw ojenną. W kli
m acie wczesnych lat 50-tych przew agę zyskał pogląd o istnieniu w zaran iu państw ow ości
rozległych m ajątków m ożnow ładczych, zob. Pierwsza konferencja m etodologiczna historyków
polskich, I —II, W arszaw a 1953, passim ; po r. jed n a k zastrzeżenia zgłoszone p rzez A. G i e y
s z t o r a , tam że, I, s. 239. Przeciw tezie o latyfundiach m ożnow ładczych o pow iadał się ju ż
w 1925 r. S. A r n o l d . M ożnow ładztw o polskie ir X I i X I I it\ i jeg o podstaw y gospodarcze
i społeczne, wyd. 2, [w:] t e n ż e , Z dziejów średniowiecza, W arszaw a 1968, s. 149— 197.
69 K M az, nr 124, ok. 1190 r. (testam ent D zierżka); KŚ1 I. n r 35, 1155 r. (nadanie
P o m ian a ); C D B I, nr 100 (testam ent N iem o ja; o osobie te sta to ra zob. K osm as III, 23 i I, 34);
C D B I, n r 124 (testam ent k a n o n ik a Z bigniew a); D ocum enta historiae Chroatiae periodem
antiąuam illustrantia, wyd. F. R aćki, Z agreb 1877, nr 37, 1042 r. (nadanie b a n a S tefana);
tam że, n r 29, 1029 r. (nadanie H eleny). P o r. Ł o w m i a ń s k i , P o czą tk i Polski, III, s. 490 n.;
dla C zech: T f e ś t i k , K socialni stru k tu rę ..., s. 559 — 562; K r z e m i e ń s k a , T f e ś t i k . N os-
54
podarske za k ła d y ..., s. 117, 128 oraz schem aty stru k tu ry społecznej i w łasnościow ej n a s. 125
i 128; R. N o v y , P rem yslovsky stat I I a 12 stoleti, P ra h a 1972, s. 109; dla W ęgier M.
K u ć e r a , Slovensko p o pade V elke M oravy. B ratislava 1974, s. 301, a zwłaszcza M. B a r a ń s k i ,
M a ją tk i m ożnow ladcze na W ęgrzech w X I I u\. PH 70, 1979, nr 3, s. 4 0 1 —429.
711 O. B a lz e r , H istoria ustroju Polski, Lwów 1933. s. 207; M. S c z a n i e c k i . Nadania
ziem i na rzecz rycerzy M' Polsce do końca X I I I m\, P o z n a ń 1938, s. 78 —97; T r e ś t i k , K
socialni stru k tu rę .. ., s. 557 n. oraz m apki na s. 556 i 557. O niew olnej i wolnej ludności
w m ajątk ach pańskich zob. niżej, rozdz. III, 3 i 4.
W X II w. m onarsze n a d an ia d la m ożnych n a peryferiach osadniczych bywały nader
hojne i torow ały drogę pry w atn em u w ładztw u gruntow em u. Z a p rzykład posłużyć m ogą
koneckie posiadłości O drow ążów , u sytuow ane w puszczańskiej strefie d aw nego pogranicza między-
plem iennego. W edług w iarygodnej tradycji z pierw szej połow y X III w. d o b ra te uzyskał
P rę d o ta S tary z n a d an ia B olesław a K rzyw oustego. N a upraw nienia „w ielkiego P rę d o ty ” p o
wołał się też w 1243 r. Bolesław W stydliw y, p otw ierdzając klasztorow i m ogilskiem u praw o
stosow ania sądów bożych w obec chłopów z Prędocina (K M og. n r 18). Jeżeli m am y tu
d o czynienia z u z u rp ac ją zalegalizow aną przez księcia ja k o fak t od d aw n a d o k o n a n y , to
i tak byłaby to uzu rp acja b a rd zo sta ra. Posiadłości koneckie m usiały być ju ż w X II w.
objęte ujazdem , w k tórego granicach O drow ąże użytkow ali niek tó re regalia, sk o ro w 1222— 1223 r.
Leszek Biały na podstaw ie zeznań o p o la potw ierdził biskupow i Iw onow i ja k o dziedzicowi
K ońskich „b o b ry na rzece C zarnej od ścieżki, k tó ra prow adzi d o S o b lo w a” (K K K I,
nr 15).
55
nieckiego, złożyła się grupa służebnych królew skiego dw oru oraz posiadłość
królowej Judyty, zasiedlona przypuszczalnie ludnością niew olną i służebną.
Zagojscy joannici otrzym ali przy fundacji ok. 1166 r. od księcia H enryka
sandom ierskiego grupę niewolnych dziesiętników z pobliskiej setki, stado
koni z niewolnym i kobylnikam i, stado krów i owiec ze służebnym i paste
rzami oraz dw orskie gospodarstw o rolne z inw entarzem i ratajam i. W nadaniach
tych uderza zupełny niem al b ra k chłopów siedzących na dziedzicznej ziemi;
wyjątek stanow ią niewielkie grupy służebnych, którzy byli szczególnie m ocno
podporządkow ani panującem u. W ydaje się to m iarodajnym odzw ierciedle
niem stru k tu ry d ó b r osobistych księcia; nadaw ał on swym klasztornym
fundacjom to, co miał. O sady i źrebią należące do setek książęcych po
łożone były w rozproszeniu poza obszarem starego osadnictw a lub na jego
obrzeżach, podobnie ja k m ajątki świeckich w ielm ożów 71.
Pow stanie państw a przyczyniło się bez w ątpienia do rozwoju wielkiej
własności. Sukcesy wojenne pierwszych w ładców Polski wydatnie zwiększyły
napływ brańców i zdobycznego bydła. Puszcze wew nątrz kraju utraciły
znaczenie strategiczne, ale pozostały w dyspozycji księcia, który mógł
rozporządzać tą „ziem ią niczyją”, rozdając ją m ożnym lub zasiedlając
na własną rękę niewolnym i. K siążęta i arystokracja w X —X II w. mieli
w tej dziedzinie znacznie większe m ożliwości od swych plem iennych poprzed
ników, ale budow ali na tych sam ych, tradycyjnych podstaw ach. W ciąż
jeszcze, ja k przed wiekami, byli to głównie brańcy i ziem ia niczyja,
wciąż m argines społecznej i agrarnej struktury. Trzon ludności chłopskiej
kraju, wywodzący się z pospolitych wolnych i gospodarujący n a źrebiach
odziedziczonych po przodkach, pozostaw ał jeszcze w X II stuleciu poza
zasięgiem wielkiej własności ziemskiej księcia i m ożnych. M onarchia obłożyła
tę ludność rozm aitym i daninam i i posługam i, ale nie wyzuła z dziedzicz
nych praw do ziemi. C hłop uw ażał ją nadal za swą własność, sądow nictw o
książęce własność tę po daw nem u chroniło, a władza m onarsza nie m iała
na razie żadnego pow odu głosić, że w tej niebezpiecznie drażliwej dziedzi
nie coś się zm ieniło72.
Były to stosunki bardzo odm ienne od zachodnioeuropejskich, ale trudno
się tej odm ienności dziwić. M onarchie sukcesyjne tw orzone przez germ ań
skich zdobyw ców w G alii i Italii zniszczyły tam polityczne struktury
schyłkowego C esarstw a Rzym skiego, ale przejęły jego instytucje agrarne.
rzyści m aterialnych w postaci udziału w łupach i w ypłat z książęcego skarbca. T erm in wasale
wyw ołuje je d n a k n iepożądane skojarzenia z więzią w asalno-beneficjalną, ch arak tery sty czn ą dla
kręgu sukcesji karolińskiej, a nieobecną w średniow iecznej Polsce. D latego K. B u c z e k . Prawo
ry c e rs k ie ..., s. 32, z aoponow ał przeciw tem u ok reślen iu ; podkreślił on, że obow iązek służby
rycerskiej m iał c h a ra k te r publicznej, a nie p ryw atno-praw nej pow inności i obejm ow ał w szystkich
posiadaczy praw a rycerskiego bez w yjątku.
78 G a l l , I, 7; por. tam że, I, 8, s. 25 n. i cap. 20, s. 46 oraz II, 33 i III, 22 i 23,
s. 149— 151; K o s m a s , II, 39, s. 143 w pow iązaniu z II, 47, s. 154.
P rócz przybocznego o ddziału księcia (acies curiałis) i w ojew ody (acies palatin a), a więc
elitarnych form acji dw orskich, dom yślać się w olno istnienia w stolicach poszczególnych prow incji
niew ielkich o ddziałów drużynniczych ( M o d z e l e w s k i , O rganizacja gospodarcza. .., s. 217). P o
zostałością takiej drużyny w rocław skiej m oże być w spom niana w dokum encie H enryka Bro
da te g o z 1224 r.. K ŚL III. nr 296, specjalna k ate g o ria rycerzy zw anych podgrodzkim i lub
p odgrodzicam i (milites, qui d icu n ta r pogrodschi). Pozycja społeczna ow ych podgrodzkich wojów
była jed n a k w 1224 r. raczej niska, sk o ro książę n a d ał ich wsie k oło D om aniow a trzeb
nickim cysterkom nie w spom inając o zam ianie lub w ykupie z rą k dotychczasow ych p o
siadaczy.
........... mmmmmmmm —
60
More rusticano.
Chłopskie ciężary na rzecz monarchii
któ ry stosow ać m ożem y bez obawy, poniew aż stosow ali go w życiu codziennym
ówcześni Polacy. Szacując wedle ich kryteriów wysokość świadczeń praw a
książęcego pam iętać jed n ak m usimy, że w poprzednich stuleciach m ierzono
je m iarką potrzeb, a nie liczbą skojców.
Zestaw regularnych danin powszechnych o ogólnopolskim , a w każdym
razie ponaddzielnicow ym zasięgu obejm uje co najm niej pięć ciężarów. Są
to : stróża, pow ołow e-poradlne-podym ne, podw orow e, narzaz i stan. S próbu
jem y dociec, ja k a była geneza, przedm iot, podstaw a wym iaru, wysokość
i przeznaczenie każdego z tych świadczeń.
2. Stróża
N azw a tej daniny wywodzi się od obow iązku stróżow ania w grodach,
który w czasach plem iennych wykonywany był przez ogół wolnych. W m o
narchii piastowskiej służbę strażniczą przejęło rycerstwo, a całą resztę
pospolitej ludności, uw olnioną od tego obow iązku, obłożono w zamian
stałym świadczeniem. W edług K roniki W ielkopolskiej mial to uczynić Bolesław
C h ro b ry : „O n zapewne, jak pow iadają, ustanow ił w Polsce pewną daninę,
którą nazywa się stróża, tak że każdy co roku od radia oddaw ał jedną
m iarę [m ensuram , tj. ćwiertnię] żyta i drugą [miarę] owsa, wyjąwszy tylko
tych, którzy walczyli w obronie pań stw a” (tzn. rycerzy — pro re publica
przy d robnych tran sak c ja c h : bardziej w artościow e przed m io ty nabyw ano w ażąc d enary ja k o
srebro lub stosując odpow iedni przelicznik, któ ry w yrów nyw ał różnicę m iędzy jed n o stk am i
rachunkow ym i a wagowym i. W zm ianki o płatnościach w „bieżącej m onecie” nie m uszą wcale
oznaczać jed n o ste k rach u n k o w y ch : określają one rodzaj kruszcu (srebro denarow e) i czynią
zadość norm ie praw nej, wedle której żad n a inna m oneta nie m ogła być w obiegu. Przy
dużych płatno ściach posługiw ano się też srebrem lanym , o wyższej próbie.
Je d n o stk ą m iary przedm iotów sypkich (zboże, sól) był korzec (m odius), dzielący się
na cztery ćw iertnie (m ensurae) po 3 rzeszota (cribra) k a żd a ; ćw iertnia m ieściła zapewne
od k ilkunastu do dw udziestu paru litrów . 3 korce stanow iły m ałdrat. M iód przechow yw ano
w naczyniach bednarskich zwanych donicam i (urnae). k tó re służyły za jed n o stk i m iary. O bok
m ałej, czyli targow ej, donicy posługiw ano się donicam i wielkim i o d w u k ro tn ie większej pojem
ności. W 1204 r. kilku osadników z T rzebnicy zgodziło się daw ać po ćw iertni pszenicy
i owsa zam iast 20 denarów czynszu (KS1 I. nr 104). W drugiej połow ie X III w. ćw iertnię
pszenicy szacow ano n a ok. 1.4 skojca. ćw iertnię żyta n a 0 ,8 —0.9 skojca, a ćw iertnię owsa
na 0,5—0.6 skojca: m aldrat /ło ż o n y / 1 korca pszenicy, I żyta i 1 ow sa uchodził za
rów now artość 12 skojców . K row y w arte były w edług d o k u m en tó w z 1253, 1267, 1284
i 1293 r. po 12 skojców . a w 1255 r. przyjęto za ekw iw alent krow y wielką (podw ójną)
donicę m iodu, w artą rów nież 12 skojców . W 1253 i 1267 r. w artość konia roboczego wy
nosiła półtorej grzywny, a w artość wołu —18 skojców . Owce, szacow ane w 1253 r.po nie
spełna 2 skojce za sztukę, oceniane były w 1267 r. po 3 skojce, podczas gdy wieprze
szacow ano po 3.6 skojca w 1253 r., po 4 skojce w 1267 r.. a w 1293 i 1295 r. przyjęto
6 skojców ja k o zam iennik za świnię. Z ob. Ks. H enr., s. 301 n.. 1253 r.; K W p I, nr
344. 1255 r.; K W p I. n r 607, 1267 r.; UBB, n r 70, 1284 r.; K W p VI, n r 44, 1293 r.
i L M az nr 41. 1295 r. Przy św iadczeniach m iodow ych stosow ano zawsze zam iennik 6 skojców
za m ałą donicę (SUB III. nr 343. 1261 r. i nr 512, 1265 r.: SL U , nr 86, 1278 r.: SR.
nr 1616, 1279 i\). O system ie m onetarnym , op ró cz prac cytow anych wyżej, zob. pop u larn e
ujęcie R. K i e r s n o w s k i e g o . Pradzieje grosza. W arszaw a 1962.
65
militant ibus (him taxat except is)'. Nie wszystkie inform acje zaw arte w tej
późnej wzmiance m ożna uznać za m iarodajne. Przypisując wprow adzenie
Stróży Bolesławowi I kronikarz niewiele się chyba pom ylił4, ale nie opierał
się na żadnych wcześniejszych źródłach; wyraził tylko przekonanie o staro-
daw ności tej daniny. C hrobry figuruje tu w roli króla Ćwieczka. Zasługują
natom iast na wiarę inform acje o przedm iocie i wym iarze Stróży oraz o tym,
że nie płaciło jej rycerstwo. K ronikarz wiedział o tym z autopsji, gdyż
w jego czasach stróża nie wszędzie jeszcze została zlikw idow ana przez
im m unitet i nadal zabiegano o zwolnienia od niej.
N ie wiemy, czy wszędzie i zawsze za podstaw ę wym iaru przyjm ow ano
jed nostkę ziemi upraw nej (radio), a naw et nie m am y pewności, czy regułą
bez wyjątku było opłacanie stróży w zbożu. C iężary praw a książęcego
były jed n ak instytucjam i tradycyjnym i, które przez stulecia utrzym ywały się
w archaicznej postaci. N a ogół nie podw yższano ich ani nie obniżano,
czasem tylko przeprow adzano relucję, zam ieniając świadczenie w naturze
na ekw iw alent w pieniądzu lub płacidłach. W olno więc uznać za m iarodajne
przynajm niej inform acje o tym, że Stróżę pobierano z poszczególnych go
spodarstw , a także o wysokości obciążenia. Ć w iertnia żyta i ćwiertnia
owsa w arte były łącznie w X III w. niespełna 1,5 skojca. Innych danych
z terenu Polski niestety nie m am y, gdyż liczne dokum enty zwalniające
od Stróży wym ieniają tylko nazwę świadczenia, choć nie pozostaw iają
wątpliwości, że m ow a o regularnej daninie, a nie o posłudze. W pierwszej
połowie X III w. wsie kościelne w okolicach Budziszyna płaciły znaczne
sumy w zbożu, a niekiedy także w m iodzie i pieniądzach „na straż
g ro d u ” (ad vigilias castri)-\ D anina ta, zw ana po niem iecku W achtkorn,
h K M p II. nr 472. 1264 r.; K M p I. nr 80. 1270 r.: SU B II. nr 272. 1244 r . : C astel-
lanus etiam W ratislauiensis et ceteri nostri b arones hanc gratiam eidem operi fecerunt, ut,
quicum que in eodem opere laboraverint, a strosa sint im m unes. et istis om nibus coram
nobis e o nstituti preseneialiter c o n sen seru n t usque ad co n su m atio n em ecclesie.
7 KPol III, nr 24 bis, 1245 r. (kasztelan krakow ski kw estionuje sądow nie im m unitet
cystersów jędrzejow skich, dom agając się praw a p o b o ru w ich d o b ra ch stróży i pow ołow ego):
K M p II, nr 449 i K P ol III, n r 32, 1256 r. (książę potw ierdza klasztorom im bram ow ickiem i
i m iechow skiem u im m unitet od stróży, śrezny i pow ody za zgodą krakow skiego kasztelan:
i w ojew ody; z kon tek stu w ynika, że dostojnicy ci nadużyw ali władzy sądow o-adm inistra
cyjnej d la p o b o ru tych św iadczeń w d o b ra ch obu klasztorów wbrew im m unitetow i); KW
I. n r 360, 1257 r. (im m unitet od stróży. podw orow ego, podym nego i przew odu przyznan
przez B olesław a P obożnego „za zgodą d o sto jn ik ó w naszych, a szczególnie kom esa Szym or
kasztelana gnieźnieńskiego”). P or. też K W p VI. n r 66. 1302 r. (oddalenie sądow ych roszczc
Stojgniew a k asztelana lędzkiego d o p o b o ru stróży w d o b ra ch lędzkiego klasztoru).
67
u K W p I, n r 400, 1262 r. (solutio ann alis); K P ol III, nr 62, 1286 r.; K M p II,
nr 497, 1284 r .; D K M n r 33, s. 212 (320), 1351 r .; K W p I, nr 369, 1258 r.; tam że,
nr 394, 1262 r .; K W p II, nr 783, 1298 r .; K M p I, nr 57, 1262 r.; K W p VI. n r 18,
1271 r. (tu je d n a k w chodzi w grę podejrzenie o interpolację); K W p VI, n r 40, 1290 r.
12 K K K I, n r 34. Jest to falsyfikat, ale p ostanow ienia im m unitetow e pochodzą z a u te n
tycznego przyw ileju B olesław a W stydliw ego, d o k tó reg o fałszerz w prow adził obszerną in ter
polację (w tręt) z w ykazem późnośredniow iecznych p o siadłości opactw a. Z ob. E. W iś n io w s k i ,
N ajstarszy dokum ent benedyktynów sieciechowskich, SŹ r, 4, 1959, s. 6 1 —66.
13 SU B III, n r 353, 1261 r . : e ru n t liberi a stro sa et p o d u o ro u e et recipiendis vel
pro c u ra n d is nuncis vel aliis h ospitibus. A d exacciones autem , id est [w tekście błędnie idem]
p o ra d ln e et alias, q u o cu m q u e nom ine censeantur, si quas in té rra n o stra facere nos contin g at,
hom ines dom ini episcopi et c an o n ico ru m n ullo m odu com pellem us. In trib u s tam en solis
casibus c onferrent p ro p o rcio n a liter cum aliis de te rra n o s tra ... itd .; niem al identycznie UBB,
n r 58, 1273 r. B u c z e k , P owołowe. .., s. 12, sądził, że p o ra d ln e zo stało tu przeciw staw ione
p o d a tk o m okolicznościow ym (et alie, q u ocum que nom ine censeantur). Tym czasem zdanie o p o d a t
kach nadzw yczajnych zaczyna się od słów : A d exactiones autem , id est, i obejm uje po
rad ln e w raz z „innym i, jak k o lw iek by się zw ały”, przeciw staw iając w szystkie razem wymie
nionym w poprzednim zdaniu d an in o m regularnym , tj. Stróży i podw orow em u, a w d o
kum encie z 1273 r. także stanow i.
70
lfl K P ol I, nr 17, 1268 r. (drukow any z błędną d a tą 1223 r.): collectam vero, quod
m orís est in T heuto n icalib u s villis, nobis ten e b u n tu r solvere; Z D M I, nr 10, 1285 r . : con-
suetudine aliarum villarum , que iure T heu to n ico in nostris dom iniis su n t locate, nobis sub-
venient p ro com m uni terre necessitate et reipublice co m m o d ita te; p o d o b n ie K P o l III, nr
66, 1288 r. Identyczne lub zbliżone sform ułow ania w odniesieniu d o wsi na praw ie pol
skim - K M p II, nry 497 i 498, 1284 r„ oraz K Pol III, nr 62, 1286 r. P or. SR. nr 1567,
1278 r. (zarezerw ow ana collecta generalis), P U B , n r 384, 1284 r. (zarezerw ow ana com m unis
terre solutio) i UBB. n r 87, 1284 r. (biskup T om asz II żąda, by H enryk P ro b u s odw ołał
kolektę n ałożoną n a w olne lany sołtysie w do b rach nyskich, ale nie kw estionuje praw a
księcia d o nałożenia tego p o d a tk u n a czynszow e łany km iece). Ł aciński w yraz collecta (zbiórka,
p o b ó r) oznaczać m ógł w zasadzie każdą daninę, ale w w ypadkach, gdy posługiw ano się
nim ja k o sam odzielną nazw ą o d rębnego św iadczenia, chodziło zawsze o p o d atek nadzw yczajny.
T erm iny collecta generalis lub com m unis terre so lu tio uto żsam ian e były zwykle z poradlnem ,
zob. K W p I, n r 393, 1261 r. (fais, z końca X III w.?) — colectio, q u o d pow olow e dicitur;
K W p II, nr 687, 1292 r. — collecta, que p o ra d ln e a p e lla tu r; K W p I. n r 477, 1278 (recte
1298 r.), fais, z X IV w. — c om m unis terre solucio que p o ra d ln e n u n c u p a tu r; K P ol II/I,
n r 297, 1353 r. — universalis collecta, que p o ra d ln e n u n c u p a tu r; K Pol I, nr 123, 1361 r. —
universalis collecta terre, que porad ln e n u n c u p atu r. W szystkie te w zm ianki dotyczą porad ln eg o
nadzw yczajnego, a nie stałego.
17 SUB III, n r 24, 1251 r., p o im m unitecie uw alaniającym od w szystkich ciężarów
praw a polskiego; D am us et insuper eiusdem ville h o m inibus p e r tres annos proxim os et
con tin u o s a p o ra d ln e et aliis exaccionibus et ab expedicione plen ariam lib e rtatem ; identycznie
tam że, nr 50, 1252 r. (na 3 lata) i n r 36, 1252 r. (na 6 lat) oraz SR, nr 1476, 1274 r..
nr 1594, 1279 r. i n r 1953, 1286 r. (na 3 lata). N ie każdy p o d a te k nadzw yczajny był
identyczny z p o ra d ln e m . stąd w olnizny w ym ieniają obok porad ln eg o alie exactiones. K. B u c z e k .
P ow olow e..., s. 23 n.
72
i* SU B II, nr 203, 1239— 1241 r . : Preterea infra an n o s lib ertatis eorum indulgem us
eis expediciones et om nes peticiones, quibus annis libertatis eorum explectis et peticiones
et expediciones facient cum aliis. C o d o znaczenia term inu petitiones zob. SU B I, nr 254,
1225 r. i n r 259, 1226 r„ oraz K W p I, n r 152, 1237 r„ i SU B II, nr 187, 1240 r„
gdzie term inem tym określono p o d a tk i, „ k tó re w poszczególnych księstw ach n a k ła d an e byw ają
pow szechnie na w szystkich” (collectae seu peticiones, que in q u ib u sd a m terris generaliter
fiunt ad om nes). D o k u m e n t d la W ojciecha Ja n k o wica — K W p VI, n r 48, 1295 r.
73
Nie przetrw ało n atom iast poradlne regularne. O d tej daniny zw alniano
zawsze przy lokacjach, uchylano ją też bardzo często w zwykłych przywi
lejach im m unitetow ych, przekazując do dyspozycji właściciela poradlne na
równi ze Stróżą, podw orow em , stanem i narzazem . D w uznaczność term inu
spraw iała przy tym wystawcom i odbiorcom dokum entów znacznie mniej
kłopotów , niżby się zdawało. C ałkow ite zw olnienia od nadzwyczajnego
poradlnego były tak rzadkie i tru d n o osiągalne, że odbiorcy, którym udało
się je uzyskać, zabiegali o sform ułow anie przywileju w sposób wykluczający
nieporozum ienia. Posługiw ano się więc term inologią łacińską lub opatryw ano
nazwę poradlne odpow iednim kom entarzem (np. „jeżeli zostanie nałożone,
o p at będzie je mógł po b rać dla siebie”). Czasem polski term in uzupełniano
określeniem collecta, a raz naw et zapisano zw olnienie „od wszelkiego po
radlnego” (ab omni poradlne), dając w ten sposób do zrozum ienia, że
uchylona została nie tylko stała danina, ale i nadzw yczajny p o d atek 19.
N om enklatury poradlne lub powołowe występują w przeszło 200 do
kum entach polskich doby piastowskiej. W ogrom nej większości są to przy
wileje im m unitetow e, w których nazw a daniny figuruje bez dodatkow ych
określeń lub kom entarzy. Jeśli zw alniano od poradlnego bez w daw ania się
w szczegóły, to zrozum iałe było, że im m unitet dotyczy regularnego świad
czenia. K om entarze zbyteczne były rów nież przy udzielaniu polokacyjnej
wolnizny, jasn e było bowiem , że poradlne, k tóre płacić m ają osadnicy
po upływie wolnizny m oże być zgodnie z niem ieckim zwyczajem tylko
d o raźn ą k o lek tą20. Przy nadaniu pełnego im m unitetu książęta asekurow ali
się czasem przed ew entualnym nieporozum ieniem , zastrzegając, że nadzw y
czajne po d atk i nadal pozostają w mocy. Stosow ania w jednym dokum encie
tej samej nazwy w odniesieniu do daniny stałej i nadzwyczajnej starannie
unikano. W ten sposób trzynastow ieczni kanceliści radzili sobie z zastaną
rzeczywistością językow ą. Polskie nazwy ciężarów praw a książęcego nie
pow staw ały przecież w kancelariach i nie wym yślano ich ku wygodzie
notariuszy; ukształtow ało je życie codzienne na długo przed pojawieniem
się dokum entów .
22 L M az, n r 151, 1414 r.; por. J. S e n k o w s k i , Skarbow ość M azow sza od końca X I V ir.
do 1526 r.. W arszaw a 1965. s. 143— 174.
23 Zwróci! na to uwagę B u c z e k , P ow olow e..., przyp. 102 i 103 n a s. 18. O wym iarze
p o d a tk u nadzw yczajnego na M azow szu zob. wyżej przyp. 22.
24 N a to, że ju ż w X III w. książęta zależnie od potrzeby nakładali p o d atek n a d
zwyczajny w naturze lub w pieniądzu, w skazuje d o k u m en t z 1271 r. — K W p VI, n r 18,
w którym Bolesław P obożny n a d ał rycerzow i Przybysław ow i wieś G orynin z szerokim im
m unitetem i p ostanow ił: „jeżeli będzie [pobierana] w księstwie o p łata w zbożu lub w pie
niądzu, sam Przybyslaw [w G oryninie] m a ją p o b ra ć dla siebie" (si erit solutio in terra
76
cum frum ento vel cum a rg en to ipse P rib isla u s ... p ro se recipiet). N a m ożliw ość tak ą w skazuje
rów nież sform ułow anie d o k u m en tu tynieckiego z 1286 r. (K T yn, nr 32) o ew entualności
nałożenia .jak ieg o k o lw iek pow ołow ego lub jakiegokolw iek p o d a tk u ". P or. też K W p VI, nr
40, 1290 r. : gualem cum que solucionem com m unem in terra n o stra p o su e rim u s...
W 1230 r. K o n ra d m azow iecki (K M az., n r 278) zezwolił biskupstw u płockiem u, aby
p o b ra ło w sw oich posiadłościach dla siebie „zboże, k tó re pob iera się na konserw ację grodu
W izny” (ite m ... uolo, ut sicut a n n o n a, que cołligitur in uillis, que non su n t ecclesie, d a tu r
in conseruacione castri U isne, ita an n o n a, que cołligitur in uillis que su n t ecclesie, accipiatur
in conseruacione castri Poltousck). „ K o n serw acja” grodu niekoniecznie oznaczała jego napraw ę,
niew ątpliw ie je d n a k była d oraźnym przedsięw zięciem o c h arak terze obronnym . W 1243 r.
Bolesław R o g a tk a sprzedał biskupow i w rocław skiem u wieś Szeligowo za 90 grzyw ien srebra,
„z czego kazaliśm y wypłacić 60 grzyw ien naszym rycerzom n a konserw ację grodu naszego
w S antoku, ta k a bow iem była wtedy nagląca konieczność” (de quo fecim us persolvi sexaginta
m arcas m ilitibus nostris p ro conservatione castri no stri S antok, hec enim nobis tune néces
sitas in stab a t — SUB II, nr 255). Z boże p o b iera n e n a M azow szu w 1230 r. na podo b n ą
p o trze b ę o b ro n n ą pogranicznej W izny było więc niew ątpliw ie po d atk iem nadzw yczajnym .
P o d a tk i takie n a k ła d an o też z okazji budow y g rodu lub w ypraw y wojennej (K M p I, n r 57,
1262 r. — zw olnienie ab edificacionibus et re p ara cio n ib u s c astro ru m et ab expedicionibus
et subsidiis quibuslibet p ro p te r hec faciendis), na zak u p koni dla w ojska (K M az, n r 278)
itp., przy czym ich w ym iar i przed m io t byw ał ro z m a ity ; nie zaw sze było to poradlne. F orm uły
im m unitetow e d o k u m en tó w X III-w iecznych przedstaw iają p o ra d ln e ja k o najznaczniejszą, ale
nie jed y n ą p o stać nadzw yczajnego p o d a tk u . W X IV w. n a to m iast term in p o rad ln e wyd.i
się synonim em kolekty, co m oże być w ynikiem uniform izacji p o d a tk ó w nadzw yczajn>ch.
25 B u c z e k , P owolowe. .., s. 1—5.
77
de ąualibet stuba)2(). T radycyjna odrębność nazw tłum aczy się więc stoso
waniem w przeszłości odm iennych system ów p o boru tej samej w zasadzie
daniny. P odobnie m a się rzecz z term inam i pow ołow e i poradłne. Były
one bliskoznaczne, ale nie rów noznaczne; zachodziła przecież różnica między
liczeniem zw ierząt pociągow ych a zasięganiem inform acji o obszarze ziemi
upraw ianej przez poszczególne gospodarstw a rodzinne.
S koro powołow e, poradlne i podym ne, m im o stosow ania trzech różnych
system ów p o b o ru , uchodziły za jed n o świadczenie, to łączyć je m usiała
wspólna geneza. Jak się zdaje, ciężar ten określano początkow o inną jeszcze
nazw ą, w spólną dla wszystkich trzech jego odm ian. K. Buczek zwrócił
uwagę n a świadczenie określone w tynieckim falsyfikacie legata Idziego
z 1125 r. łacińskim term inem tributum, a w 18 dokum entach z X III w.
polskim wyrazem d a ń . W owym czasie była to ju ż nazw a rzadko używana.
W obfitym m ateriale trzynastow iecznym 18 wzmianek to dopraw dy niewiele.
W d o d atk u 12 spośród nich znajduje się w przywilejach dla klasztoru
cystersów w Lądzie. Form uły im m unitetow e tych dokum entów w ykazują cechy
dy k tatu odbiorcy i pow ielają z niewielkimi zm ianam i ten sam wzór redakcyjny.
W pływ owego wzoru widoczny jest także w dokum encie K azim ierza K onra-
dow ica z 1252 r. dla cystersów sulejowskich i Przem ysła II z 1292 r.
dla rycerza G e ra rd a 27. N ależy jed n ak podkreślić, że d ań występuje nie tylko
w W ielkopolsce. Spotykam y ją także w dwóch dokum entach pom orskich
(dla pelplińskich cystersów) oraz jednym śląskim i dw óch m ałopolskich,
które zredagow ano bez posługiw ania się lędzkim szablonem .
N azw a „ d a ń ” była więc znana w całej Polsce. W ystępuje ona zawsze
obok innych regularnych świadczeń praw a książęcego, m usiała więc oznaczać
jed n o z nich, a nie ogólne pojęcie daniny. P ostanow ienia im m unitetow e
najstarszego falsyfikatu tynieckiego obejm ow ały tributum (czyli dań) oraz
Stróżę. Przywilej M ieszka opolskiego z 1241 r. zwalniał posiadłości jo an n itó w
2* Z D M IV. nr 1083. 1388 r .; n r 1109, 1394 r .; n r 1127, 1397 r.; n r 1135, 1397 r.;
n r 1144, 1400 r. J. W id a j e w i c z , Danina stołu książęcego w Polsce piastow skiej, Lwów
1926, s. 14— 18, identyfikow ał podym ne z podw orow em , opierając się na etym ologicznej
sugestii i na błędnej in terpretacji spó jn ik a sive w dw óch d o k u m en ta ch Bolesław a P obożnego
(K W p I. nr 355 i 360). O drębność tych ciężarów udow odnił B u c z e k . Powołowe s. I n.
D odać w arto, że „ d w ó r” i „d y m ” nie były synonim am i. Przez dw ór rozum iano obejście,
zespół budy n k ó w gospodarczych i m ieszkalnych stanow iących siedzibę w spólnie gospodarującej
rodziny; dym n a to m iast oznaczał je d n ą ch atę (stuba). N ie tylko rycerskie, ale i chłopskie
dw ory mieściły nieraz po parę dym ów , jeśli w rodzinnym niedziale p o zostaw ał ojciec z d o
rosłym i i żonatym i synam i lub k ilku braci. Ów czesne chaty zrębow e niewiele przekraczały
10 m 2 pow ierzchni i nie m ogły pom ieścić zbyt dużej liczby m ieszkańców . G o sp o d arstw o wielko-
rodzinne płaciło po d y m n e od każdej chaty we dw orze. O podw orow em zob. niżej.
27 „ D a ń ” w przyw ilejach lędzkich: K W p I, nr 26, 1181 r. (fals); n r 298. 1251 r.;
nr 393. 1261 r. (podejrzany); nr 395. 1262 r .; n r 488, 1279 r.; D K M . s. 249 (357), 1280 r.;
K W p IV. n r 2057. 1280 r .; K W p II. nr 629. 1288 r.; n r 673. 1294 r. (podejrzany); nr
678, 1291 r . ; nr 695, 1293 r.; n r 707. 1293 r. Przywilej dla sulejow skich cystersów K W p I.
nr 304, 1252 r., a d la rycerza G e rw ard a — D K M , n r 12, s. 254 (362), 1293 r.
78
K T yn. nr 1, 1105 r. (recte 1125 r.), fals.; SU B II, nr 210, 1241 r.; K M p II,
nr 474, 1268 r.: PU B , n r 277, 1276 r. i n r 165, 1256 r„ fals.
-y K W p II, nr 707 — exactio sive collecta; K W p I, nr 303 (fals.?) — a collectione
q u o d p o u o lo u e d icitu r; K W p II, nry 678 i 695 — ab om ni exactione seu collectione q u o d
povolove d icitu r; K W p IV, nr 2057 — ab om ni p o ra d ln e (chodziło o sugestię, że zwol
nienie obejm uje rów nież p o ra d ln e nadzw yczajne, por. wyż. przypis 19).
N a wyjątek od tej reguły w yglądać m oże z p o z o ru d o k u m en t K azim ierza K onradow ie;
d la sulejow skich cystersów z 1252 r., K W p I, n r 304, zaw ierający zw olnienie od stróży
d an i, n arzazu, pow ołow ego i p o radlnego. W spółw ystępow anie tych nazw w ynika je d n a k z<
skrzyżow ania dw óch szablonów redakcyjnych (tzw. fo rm u larzy ): lędzkiego z d a n ią i sulejowskiego
w którym w ym ieniano z reguły pow ołow e i p o ra d ln e . T akie d ublow anie się term inów z
w zględów form ularzow ych nie należało w d o k u m en ta ch X III w. d o rzadkości.
31 B u c z e k , P ow olotve..., s. 27.
79
po skórce kuniej lub wiewiórczej, przy czym jed n o stk ą podatkow ą było
u jednych plem ion radio, u innych zaś — dym (chata mieszkalna).- W raz
z elim inacją politycznej odrębności plem ienia i objęciem jego terytorium
adm inistracją skarbow ą państw a skrom ny niegdyś wym iar opłaty na trybut
ulegał w ydatnem u podwyższeniu. Była to teraz „dań tiażk a” - taka, ja k ą
nałożyła Olga na D rew lan p o stłum ieniu ich rewolty i eksterm inacji miejscowej
starszyzny. W państw ie kijowskim X I - X I I w. ta najznaczniejsza, choć już
nie jedyna d an in a na rzecz m onarchii, zwała się tradycyjnie danią. Podobnie
przedstaw iała się zapewne geneza czeskiej „dani m iru” oraz ogólnopolskiej
stałej daniny, zwanej też od rozm aitych sposobów jej pobierania powołowem ,
poradlnem lub podym nem 32.
4. P odw orow e
cie Przem ysła II d la cystersów lędzkich, K W p II, n r 673, 1294 r., figuruje osobliw e zw ol
nienie „od narzazu zw anego dzikiem | ?], podw orow ego. tj. od m iodu i zboża" (a naraz
quod ap er dicitur, p o tv o ro v e id est a m elle et a n n o n a). K . B u c z e k . O narzazie, SH 14,
1971, n r 3, przyp. 52 na s. 340, sądził, że objaśnienia te są w trętam i fałszerza. W w ypadku
podw orow ego w grę w chodzić m oże także uiszczanie dan in y m iodem ja k o p łacidłem ; zboże zaś
stanow iło zapew ne p rzedm iot innego św iadczenia, k tó reg o o d rębność z atarł ja k iś błąd kopisty
lub św iadom a ingerencja fałszerza.
3# SU B II, n r 359, 1 2 4 2 - 1248 r.; SR , nr 1660, 1281 r.
•« K P ol I, n r 21. 1232 r.; L M az, n r 71, 1350 r.
napływow ych kolonistów . Być m oże z tego pow odu biskup pobierał w nich
świadczenie, którego nie spotykam y w innych wsiach na praw ie niem ieckim ;
płacono je zresztą także w pozostających na praw ie polskim Skotnikach
i K łębanow icach.
D la Biskupic Oław skich, Skotnik i Zdunek nie m am y inform acji
0 liczbie łanów ; w pozostałych 15 m iejscowościach znam y ją bezpośrednio
z zapisów w inw entarzu lub m ożem y łatw o obliczyć na podstaw ie sum
czynszu i zryczałtowanej (tzw. m ałdratow ej) dziesięciny. Pom iędzy tą liczbą
a wym iarem płaconej przez wieś daniny w bydle rogatym zachodzi czytelna
proporcja. W trzech wsiach klucza legnickiego (Dąbie, Święte i Kłębanow ice)
krow a lub jałó w k a przypadała na 12— 13 łanów . We wszystkich pozostałych
m iejscowościach norm a obciążenia była znacznie wyższa. Po 1 krowie
1 1 jałów ce daw ały Raczkow ice (9 łanów ), Sędzice (14 łanów ), C zachow o
(12 lub 14 łanów), Biskupice pod Strzelinem (18 łanów ), R adoszkow ice
(9 łanów — z tym że płacono tam w pieniądzu pół grzywny za krowę
i tyleż za jałów kę) oraz C zernica (18 łanów). Villa advocati (18 łanów)
daw ała 1 krow ę i 3 jałów ki. Po 2 krow y i 2 jałów ki rocznie pobierano
z Cerekwicy (32 łany), Częszyc (30 łanów ) i Lubczy (27 łanów). W Starym
W iązowie (40 łanów czynszowych) daw ano 3 krowy i 3 jałów ki, a w G nojnej,
k tó ra liczyła 52 wielkie (frankońskie) łany czynszowe — aż 5 krów i 5 jałów ek.
Jak wynika z tego zestaw ienia za norm ę uw ażano 1 sztukę bydła rogatego
na 6 —7 g o sp o d arstw 40.
Poszczególni m ieszkańcy wsi składali się na vaccalia dla biskupa w p ro
porcji do liczby łanów czynszowych, a nie w równej wysokości od każdego
dw oru. Łany sołtysie wolne od czynszu nie były obciążone rów nież vaccaliami,
a gospodarze posiadający 2 łany czynszowe wnosili do płaconych przez wieś
vaccaliow podw ójny w k ład 41. N ie spotykam y też w ram ach tego świadczenia
owiec i baranów ani płacideł. Nic dziw nego: chodzi przecież o miejscowości
znacznie większe od trzynastow iecznych wsi n a praw ie polskim , o skom aso
wanych na wzór niemiecki i dokładnie wym ierzonych gruntach. Są jed n ak
poszlaki źródłow e, że vaccalia wywodziły się z daw nego ciężaru praw a
książęcego, przekazanego na m ocy im m unitetu do dyspozycji b isk u p a 42.
N ajpraw dopodobniej była to dom inialna postać podw orow ego, przystosow ana
do zm ienionych w arunków gospodarczych i osadniczych.
P odobieństw o rzuca się w oczy. Ten sam przedm iot świadczenia —
chociaż w do b rach biskupich zrezygnow ano z archaicznych płacideł, a wobec
4-' O sk ó rk ach ku n ich za p o dw orow e zob. wyżej, przyp. 33. W 1249 r. (K. M a l e c z y ń s k i ,
Dwa nieznane do ku m en ty jędrzejow skie z X I I I «r., K H 38, 1924, s. 458) Bolesław W sty
dliwy zwolnił posiadłość jędrzejow skich cystersów m. in. „od donicy m iodu, k tó rą poszczególne
wsie płacą nam co ro k u ” (ab u rn a mellis, q u e a sinqulis villis nobis solvitur annuatim ).
Ze względu n a charakterystyczny dla d a n in bydlęcych „w siow y” system p o b o ru , św iadczenie
to utożsam iać m ożna raczej z podw orow em niż ze stanem . N a op łacan ie podw orow ego m iodem
wskazuje także d o k u m en t Przem ysła II z 1294 r., K W p II, n r 673, oraz przywilej z 1240 r.,
K M az, n r 405, k tórym Bolesław K on rad o w ie zw olnił biskupią kasztelanię p u łtu sk ą od płace
nia 6 krów , 6 b a ran ó w i 6 do n ic m iodu rocznie; był to n a jp ra w d o p o d o b n iej ryczałt z ty
tułu podw orow ego, m oże złagodzony ju ż p o p rzed n io w zw iązku z uzyskaniem przez biskupstw o
im m unitetu dla ogółu przypisańców .
84
5. N arzaz
6. Stan
51 B a lz e r , N a r z a z ..., s. 349—381.
B u c z e k , P ow olow e..., przyp. 65 na s. 10.
87
podstaw źródłow ych. Same term iny „stan stały” i „stan przygodny” nie m ają
pokrycia w języku źródeł. W C zechach ciężary na rzecz księcia w podróży
zw ano „noclegiem ”, a n a P om orzu Z achodnim „gościtw ą” . Z tego, że
leksykalnym odpow iednikiem łacińskiego wyrazu statio był wtedy w m ówionej
polszczyźnie wyraz stan, nie wynika jeszcze żaden wniosek n a tem at
znaczenia, w jak im posługiw ano się tym wyrazem przy redagow aniu przy
wilejów im m unitetow ych. R ozstrzygnąć to m ożna nie n a podstaw ie słowników,
lecz przez analizę dokum entów . Idzie przede wszystkim o te dokum enty,
któ re prócz term inu stan zaw ierają jakieś szczegóły w skazujące n a charakter
świadczenia.
W zm ianki takie pochodzą z terenu M ałopolski i Śląska. Jest ich ogółem
15; wszystkie bez wyjątku dotyczą stałej daniny. W 7 w ypadkach wynika
to jednoznacznie z inform acji o przedm iotach lub sposobie uiszczania
daniny, w pozostałych 8 — z pojęciowego przeciw staw ienia stanu okoliczno
ściowym ciężarom stacyjnym 53. Nie ulega zatem wątpliwości, że regularną
daninę określano notorycznie term inem stan, ani razu natom iast nie d a się
stwierdzić w dokum entach użycia tej nazwy ja k o określenia okolicznościow ych
świadczeń stacyjnych dla księcia. Pisząc o obow iązku goszczenia i zao p atry
wania panującego w podróży posługiw ano się w yrazam i procuration in sumptibus
procurare, expensam duci daré albo określano kazuistycznie, co należy się
księciu, jeżeli przybędzie i zatrzym a się na postój (in adventu et descensu
nostro). Czasem używ ano łacińskiego wyrazu stationes (w liczbie mnogiej),
ale nigdy jego polskiego odpow iednika54. R edaktorzy dokum entów starannie
unikali dwuznaczności, k tóra naraziłaby odbiorcę na pom ieszanie dyspozycji
dotyczących dw óch odrębnych ciężarów. B ardzo liczne w śląskich i m ało
polskich przywilejach im m unitetow ych zw olnienia od stanu nie oznaczały
bowiem wcale uchylenia obow iązków związanych z zaopatryw aniem i obsługą
księcia w podróży. P anujący niechętnie wyrzekali się upraw nień, które
niezaw odnie służyły zaspokojeniu ich potrzeb podczas rozjazdów po kraju
i wypraw łowieckich. Jeśli więc udało się uzyskać tru d n o osiągalne zwolnienie
od okolicznościow ych „stacji” książęcych, to w interesie odbiorcy leżało
jednoznaczne sform ułow anie przywileju, aby im m unitet nie został zawężony
do banalnego zw olnienia od stanu.
53 B ezpośrednie w zm ianki o stanie ja k o daninie regularnej: KŚ1 II, n r 148, 1211 r.;
tam że, n r 192. 1217 r.: KŚI III, nr 296. 1224 r.; K M og, nr 16, 1238 r.; SU B III, n r 7,
1251 r . ; K M p I, n r 43, 1256 r . ; tam że, n r 184, 1331 r. W zm ianki, w k tórych stan przeciw
staw iano św iadczeniom stacyjnym , om aw iam niżej, przypisy 55—60.
54 W interpolow anym przyw ileju Przem yśla II dla lędzkich cystersów z 1294 r., K W p
II, n r 673, i w o p a rty m n a lędzkim form u larzu a u ten ty k u tego księcia dla rycerza G erw ard a
z 1293 r., D K M n r 12, s. 254, stanem n azw ano św iadczenia stacyjne d la łow czego i p od-
łowczego, ale nie dla księcia. W m ów ionej polszczyźnie obow iązek goszczenia byw ał więc
określany wyrazem stan, w d o k u m en ta ch je d n a k w yraźnie i zapew ne św iadom ie u n ik an o tej
no m enklatury w odniesieniu d o ciężarów okolicznościow ych. N ależy dodać, że w w ielkopolskich
do k u m en tach stan w ystępuje b a rd zo rzadko.
Dzięki tej zrozum iałej dbałości o precyzję dokum enty pozw alają określić
wzajemny stosunek obu ciężarów. W 1255 r. Bolesław W stydliwy nadał
posiadłościom zawichojskich klarysek im m unitet obejm ujący zarów no stan,
ja k też obow iązek zaopatryw ania panującego w podróży (a ... stan e t ...
procurationibus ipsius principis). W 1276 r. tenże książę zwolnił dobra
kolegiaty sandom ierskiej m. in. od stanu, krowy (tj. podw orow ego), narzazu,
Stróży i ciężarów łowieckich, a n ad to od okolicznościow ych świadczeń
stacyjnych dla księcia (ab omni expensa domini ducis). W 1273 r. K onrad
głogowski zwolnił posiadłości biskupstw a wrocławskiego m. in. „od stanu
i postojów naszych” (a stan et stacionibus nostris). W przywileju W ładysława
Ł okietka dla biskupstw a krakow skiego z 1306 r. figuruje zwolnienie „od
nocnych lub dziennych postojów i przyjazdów ” (a nocturnis seu diurnis
stacionibus et descensibus), a prócz tego od pow ołow ego-poradlnego, Stróży,
stanu i n arzaz u 55.
Bardziej jeszcze wym owne są przywileje, w których stan uchylano
całkow icie, a okolicznościow e świadczenia stacyjne tylko częściowo, ograni
czając ich zakres. W 1286 r. Leszek C zarny zwolnił d o b ra łysogórskich
benedyktynów od „stanu, poradlnego, S tróży... narzazu, od krów, od owiec
rów nież wówczas, gdy zatrzym am y się na postój w ich w siach... od gosz
czenia piekarzy i piw ow arów z wyjątkiem przypadku, gdy będziemy w ich
v\si stacjonow ać” (a uaccis, ab ouibus eciam si stacionem habuerimus in
v ill is ipsorum ... A stacione panificum et braxatorum , excepto si in eorum
villa steterim us) 56. Zauw ażm y, że zw olnienie od krów i owiec dotyczy tu
dwóch ciężarów : regularnej daniny w bydle rogatym , czyli podw orow ego,
oraz doraźnych rekwizycji bydła „wówczas, gdy zatrzym am y się na postój
w ich w siach”, czyli okolicznościow ych świadczeń stacyjnych. Tych ostatnich
nie uchylono jed n ak całkowicie, gdyż panujący na w ypadek postoju w do
brach benedyktynów zastrzegł sobie praw o do kw ater, wiktu i zaopatrzenia
dla swoich piekarzy i piw ow arów (łagiewników). Prócz żywności dla siebie,
służebnicy tow arzyszący księciu w podróży brali od okolicznej ludności
m ąkę, słód, opał i środki tran sp o rtu potrzebne do wypieku chleba, warzenia
piwa oraz dostarczenia gotow ych pro d u k tó w do miejsca, gdzie obozow ał
panujący ze św itą57. C hłopi klasztoru łysogórskiego zostali zwolnieni całko
^ K M p II. n r 446, 1255 r.; Z D M IV, nr 877, 1276 r.: UBB nr 58, 1273 r.; K K K I.
nr I 14. 1306 r.
5« K P ol III. n r 62, 1286 r.
57 W ugodzie z 1250 r.. D K M nr 13, s. 184, K azim ierz K onradow ie zastrzegł, że
wolni osadnicy we wsiach b iskupstw a w łocław skiego „m ają przyjm ow ać piekarzy podczas
naszego przejazdu i chleb wypieczony u nich odw ozić d o naszego obozow iska lub do naj
bliższej w si"; n a to m iast K o n ra d m azow iecki p ostanow ił w 1230 r., K M az, n r 278, że służba
książęca nie będzie m ogła w arzyć piw a we wsiach biskupstw a płockiego (brassacio potus
non p o n e tu r in eisdem villis). D y sponując gotow ym słodem , m ożna było w ciągu kilku
nastu godzin uw arzyć piw o, k tó re b ezpośrednio po ostygnięciu nadaw ało się do spożycia.
Piwo ówczesne kw aśniało je d n a k b a rd /o szybko, toteż książę nie m ógł p odróżow ać z jego
zapasem , lecz m usiał brać ze sobą służebnych piw ow arów (łagiew ników ), którzy przygoto
wywali dla niego świeży napój na postojach.
89
wicie od stanu, ale ci sami chłopi zobow iązani byli nadal do ograniczonych
świadczeń stacyjnych dla księcia.
Przytoczone dotychczas przywileje im m unitetow e dotyczyły całości dóbr
biskupstw a czy klasztoru, obejm ow ały zatem większą liczbę wsi. W ostatecz
ności m ożna by twierdzić, że rów noczesne zwolnienie od stanu i od stacji
albo uchylenie stanu przy zachow aniu świadczeń stacyjnych nie dowodzi
jeszcze, że o ba ciężary obowiązywały w tych sam ych wsiach. Trzy dokum enty
m ałopolskie rozpraszają jed n ak i tę wątpliwość.
W 1272 r. Bolesław W stydliwy n ad ał dziekanow i G erardow i część wsi
Goszcza, zw alniając jej m ieszkańców od Stróży, stanu, krow y podw orow ej,
chłopskiego przew odu oraz od „przyjm ow ania i stacjonow ania piekarzy
lub słodow ników piw a” (pistores vel brciceatores potus non recipient, nec
apud eos ipsi stabun?)58. R ów noczesne uchylenie stanu oraz jednego z elem entów
okolicznościow ych stacji książęcych dotyczyło tym razem paru źrebiów w tej
samej wsi. W 1286 r. Leszek C zarny nadal kasztelanow i krakow skiem u
Sułkowi jedną wieś — K arniow ice — z im m unitetem „od Stróży, stanu, krowy,
owcy, pow ozu i wszelkich innych c ięż aró w ... z tym jedynie wyjątkiem ,
że kiedy księciu zdarzy się w tejże wsi K arniow icach stanąć lub zwykłym
sposobem rozbić obozow isko, wówczas m ają mu dostarczać część f? — mi-
necia\ zaopatrzenia, wóz i stró ża” (a stroza, stan, vacca, ove, povoz et ab
omnibus allis angariis exem p ta m ... excepto duntaxat, quod cum dominum
ducem in eandem villa Karnowicze stare, vel facere stationem solito more
contigerit, extunc sibi minecia expensarum, currum et custodem dare tene-
buntur) ?y.
Niem niej wym owne są postanow ienia ugody między Leszkiem C zarnym
a biskupem krakow skim Pawłem dotyczące piątkow iskich (dawniej zwanych
chropskim i) d ó b r kapituły katedralnej. Posiadłości te składały się wprawdzie
z wielu osad, ale stanow iły tzw. kasztelanię m ajątkow ą, w której wszystkie
wsie kapituły pozostaw ały od daw na w identycznym stosunku do praw a
książęcego i jego ciężarów. Leszek C zarny nadał „kasztelanii piątkow iskiej
położonej w ziemi sieradzkiej oraz wszystkim należącym do tej kasztelanii
wsiom i ich m ieszkańcom ” taki sam im m unitet, jak i przysługiwał dobrom
kapituły w M ałopolsce. Obejm ow ał on zw olnienie „od stróży, stanu, powozu
i wszelkich innych cięż aró w ... z tym jedynie w yjątkiem , ż e ... jeśli nam
we własnej osobie zdarzy się przejeżdżać z pow odu łow ów przez terytorium
tejże kasztelanii, jeden raz w roku m ają nas zaopatryw ać własnym sum ptem
i przew ozić” (a stroza, stan, pow oź ceterisque omnibus seruitutibus... hoc
dum taxat excepto, q u o d ... si quando nos in nostra persona territorium
eiusdem castellanie causa venandi transire contigerit. nos infra annum semel
procurabunt suis sumptibus et educen/)60.
D okum enty przesądzają sprawę. D opóki im m unitet nie poczynił wyłom ów
hl KŚ1 III, n r 296, 1224 r., ale d o c h ó d n a d an y w 1212 r. Por. też KŚI i, nr 104,
1204 r., gdzie dw aj chłopi płacą znaczne św iadczenia „za s ta n ”.
6!t A. G i e y s z t o r , Owies ir daninach łow ieckich ir Polsce średniowiecznej, K H K M II,
1963, n r 2.
N astaw ę w ym ienia niedatow any d o k u m en t K azim ierza Spraw iedliw ego w spraw ie o b
ciążenia d ó b r chro p sk ich , K K K I, nr 5, przywilej 4 k siążąt z lat 1211 — 1215 (K K K 1.
nr 10) oraz p o chodzące z d y k ta tu odbiorcy przyw ileje dla klasztoru byszewskiego. W nie-
d atow anym dokum encie z lat 1238— 1247, K M az, n r 383, czytam y, że biskup kujaw ski
M ichał w ykupił (redem it) chłopów ze swojej wsi Sareńczyce „od pew nego ciężaru |lu b : służ-
93
7- S. R u s s o c k i , Powinność przew odu na tle posług transportow ych P olski piastow skiej,
K H K M 13, 1965, n r 2; K. B u c z e k , Publiczne posługi transportow e i kom unikacyjne w Pol
sce średniowiecznej, K H K M 15, 1967. n r 2.
73 K W p I, n r 25, 1181 r.; K M p II, n r 472, 1264 r. (lokacja Skaryszew a); K W p I,
nr 402, 1262 r. (synod sieradzki).
96
lat trzeba je było napraw iać. W ym agało to wielkiego nakładu siły roboczej
i środków tran sp o rtu , toteż do budow y grodu ściągano ludność z wielu
kasztelanii. N aw et gospodarstw a rycerskie nie były wolne od tej powszechnej
powinności, chociaż korzystały, podobnie ja k przy posługach transportow ych,
z istotnej u lgi74.
8. Próba bilansu
zżąć 5 kop zboża i skosić 3 wozy sian a76. Te^ pokaźnej robocizny nie
należy uważać za prosty ekw iw alent zniesionych pow inności publicznych.
Z w rotu pro omnibus operibus ducis nie da się interpretow ać tak dosłownie.
C hodziło o zasadę ogólną, zgodnie z którą nowe ciężary na rzecz pana
gruntow ego stanowiły, m im o zm ienionej postaci, odpow iednik daw nych cięża
rów na rzecz państw a. W ym iaru posług praw a książęcego nie dało się
dokładnie oszacować, gdyż m iały nieregularny charakter. W idać jednak,
że nie uw ażano ich za bagatelkę, lecz za bardzo pow ażne obciążenie.
Pięciu regularnych danin, okolicznościow ych świadczeń i rozm aitych posług
nie m ożem y zsum ow ać w taki sposób, aby bilans wyraził się w liczbach.
M ożemy jed n ak wyrazić go sło w am i: ciężary praw a książęcego pochłaniały
przew ażną część nadw yżek ekonom icznych, które były lub mogły być
w ytw arzane w gospodarce chłopskiej. M onarchia przejm ow ała te nadwyżki
w postaci danin lub ograniczała ich wytwarzanie, wykorzystując chłopską
siłę roboczą i inw entarz stosownie do własnych potrzeb.
Inform acje o ciężarach praw a książęcego czerpiem y niem al wyłącznie
z przywilejów im m unitetow ych, które dotyczyły zawsze dóbr kościelnych
lub pryw atnych. M oże to stw arzać wrażenie, jak o b y chłop był zawsze
i wszędzie eksploatow any przede wszystkim przez pana gruntow ego, a oprócz
tego przez państw o. Jest to wrażenie mylne. Rzeczywistości średniowiecznej
nie m ożem y utożsam iać ze szczególnymi okazjam i, które pozw alają ją poznać.
Praw o książęce było historycznym poprzednikiem w ładztw a gruntow ego,
a nie publicznym dodatkiem do pańskiego zw ierzchnictwa nad chłopam i.
W spółistnienie obu tych system ów eksploatacyjnych w kościelnych i pry
watnych posiadłościach było wynikiem częściowego im m unitetu, zjawiskiem
okresu przejściowego. D op ó k i praw o książęce obow iązyw ało w nieuszczuplo-
nym zakresie, dla w ładztw a gruntow ego niewiele było miejsca.
O rganizow ano więc nadw yżki chłopskiej siły roboczej w taki sposób, aby
zaspokoić potrzeby grupy rządzącej i organizacji państw ow ej bez wydaw ania
pieniędzy na zgrzebne przedm ioty codziennego użytku. D otyczy to zresztą
nie tylko rzem iosła, ale i rozm aitych u słu g 4.
Podobnym i względami kierow ali się wczesnośredniow ieczni władcy, biskupi
i opaci karolińskiej Europy. W ich m ajątkach staran o się osiągnąć sam o
w ystarczalność przez wyznaczanie części chłopów lub czeladzi dworskiej
do w ykonyw ania rzem iosł i specjalnych służb. Capitulare de villis K arola
W ielkiego zaw iera w tej sprawie rozporządzenia, k tó re zasługują n a m iano
p lanu; nie wszędzie zresztą zostały one zrealizow ane5.
Pierwsi Piastow ie w prow adzili w życie swój plan specjalizacji świadczeń
z daleko większą skutecznością i rozm achem . Nie ograniczały ich w tym
ram y w ładztw a gruntow ego i organizacji m ajątków ziem skich; mieli do
dyspozycji, pod o bnie ja k Przem yślidzi w C zechach i A rpadzi na W ęgrzech,
powszechne ciężary ogółu ludności chłopskiej na rzecz państw a. Specjalizację
tych ciężarów przeprow adzono więc w ogólnopolskiej skali. Najczęściej
bywało tak, że do w ykonyw ania tej samej funkcji służebnej przeznaczano
całą ludność osady. N ieraz uro b io n a od tej funkcji nazw a m ieszkańców
przekształcała się w nazwę miejscowości. P oczątkow o m iała ona brzm ienie
charakterystyczne dla rzeczow ników osobow ych (Złotnicy, K ucharze, Szewcy,
Łagiewnicy); później, gdy oznaczała ju ż tylko wieś, a nie ludzi, przybierała
form ę biernikow ą charakterystyczną w języku staropolskim dla rzeczowników
nieżyw otnych (Złotniki, K uchary, Szewce, Łagiewniki itp.). O koło 450 miejsco
wości na terenie całej Polski nosi do dziś nazwy tego typu; w Czechach
liczba ich sięga 140, a na W ęgrzech (ze Słowacją) przekracza 300. W iadom o,
że wsie ówczesne nie były ludne, ale w iadom o również, że w wielu okręgach
grodowych przeznaczano po parę wsi do jednej i tej samej służby6.
Zachow ane po dziś dzień nazwy służebne reprezentują tylko fragm ent
istniejącej niegdyś całości. S pora ich część uległa zatarciu w skutek płynności
osadnictw a i nazew nictw a m iejscowego. Zestawienie wzmianek źródłow ych
o wsiach zam ieszkanych w całości przez służebników jednej kategorii wskazuje,
że co najm niej 2/3 spośród tych wsi nie nosiło nigdy nazw urobionych
W ykonyw ania specjalnych funkcji nie dało się oczywiście pogodzić z rów
noczesnym płaceniem zwykłych danin. W tym w ypadku nie chodziło jednak
o elem entarną racjonalność, lecz o zasadę praw ną, k tó ra nie traciła mocy
wiążącej po przejściu ludności służebnej w posiadanie K ościoła, a nawet
po zam ianie jej wyspecjalizowanych pow inności na św iadczenia rolnicze.
Ż aden im m unitet nie upow ażniał p an a gruntow ego do pobierania od tych
chłopów Stróży, poradlnego i innych danin, których nie płacili oni poprzednio
m onarchii.
Przypadek sprawił, że najwięcej w iadom o o praw ie grupow ym książęcych
ratajów . Nie zaliczali się oni do służebnych i zajm owali wśród pospolitej
ludności chłopskiej dość niską pozycję. R atajam i, tj. oraczam i (aratores),
zw ano wówczas ludzi osiadłych w cudzym m ajątku i zobow iązanych do
upraw y pańskim inw entarzem dworskiej roli, której część w ydzielano im na
utrzym anie. Pracow ali więc oni zarów no dla pana, ja k i dla siebie pańskim i
wołami. W olni, a także niewolni rataje występowali często w posiadłościach
rycerskich. W m ajątkach panującego zorganizow ano specjalną kategorię
ratajów dziedzicznych, którym w związku z pow innością wobec księcia
przysługiwało praw o grupow e określane w dokum entach term inam i ius
aratorum lub ius ratagitum. Polegało ono przede wszystkim n a bardzo
szerokim zw olnieniu od powszechnych d anin i posług na rzecz m onarchii.
M otywem zw olnienia nie było w tym w ypadku stw orzenie ratajom ko
rzystnych w arunków , lecz m ożliwie pełne w ykorzystanie ich pracy na książęcej
ziemi.
W przywilejach H enryka III z 1257 r. i W ładysława salzburskiego
z 1268 r. pow ołano się na ten znany widocznie wszystkim wzór, aby
określić im m unitet ekonom iczny przyznany wrocławskim klaryskom . Z akres
zw olnienia d ó b r klasztornych od ciężarów praw a książęcego scharakteryzow ano
ogólnie ja k o „pełny”, obejm ujący zarów no podatki (collectae), ja k też inne
ciężary lub posługi (servicia), a dokładniej m ów iąc „taki sam, jak i przysługuje
naszym (tj. książęcym] ratajom , z wyjątkiem wyprawy wojennej, do której
[poddani klarysek] zobow iązani są na równi ze wszystkimi innym i” 15.
W 1265 r. Bolesław R ogatka uczynił biskupow i Tom aszow i I „tę łaskę,
że na ziemi swojej w K łębanow icach będzie m iał praw o osadzić dla siebie
takich ratajów , jakich my m am y dla siebie, czyniąc ich zw olnionym i od
danin czy też posług n a rzecz grodów lub innych [władz] oraz od w ypraw
wojennych, ja k też od opłat i od wszelkiego rodzaju ciężarów i w zupeł
ności dając im takie sam o zwolnienie, jak ie otrzym ują nasi ra ta je” . Biskup
wrocławski m ógł oczywiście bez niczyjej łaski osadzić na własnej ziemi
ratajów , ale jedynie książę m ógł im nadać grupow e praw o, k tó re przysługiwało
Zróżnicow anie chłopskich praw grupow ych zrodziło się ze zróżnicow ania
funkcji. Nie ulega jed n ak wątpliwości, że wszystkie one wyrosły ze wspólnego
16 SUB III. n r 524, 1265 r.: fecim us sibi hanc graciam , q u o d super terram suam
in C leb an o u iz liberam facultatem h a b ea t p ro se locandi aratores, quales p ro nobis nos
habem us, facientes eos im m unes ab exactionibus seu operibus c astro ru m vel aliorum aut
ab expedicionibus necnon a solucionibus quibu scu m q u e et ab om ni genere gravam inum et
penitus d a n te s eis om n im o d am lib ertatem , quam nostri obtin en t aratores. T a w łaśnie dzie
dziczna w olność od d a n in i posług na rzecz m onarchii odró żn ia praw o grupow e ratajó w
książęcych (ius a ra to ru m , ius ra ta g itu m ) od zwyczaju dom inialnego, któ ry regulow ał stosunki
między p anem a osiadłym i na jeg o gruncie w olnym i ra ta ja m i; zob. M o d z e le w s k i , Ius
ara to ru m ..., s. 101— 124, a o w olnych ra ta ja c h także B u c z e k , O chłopach..., I, s. 9 8 — 105.
O sta tn io K. B u c z e k , R ataje. Studium polem iczne, [w:] Społeczeństw o P olski średnio
wiecznej, II, W arszaw a 1982, s. 7 4 —76, zakw estionow ał m oją interpretację d o k u m en tu Bo
lesław a R ogatki z 1265 r. oraz przyw ilejów dla klarysek z lat 1257 i 1268. Jego zdaniem
przez „w olność” (libertas) książęcych ra ta jó w rozum ie się tu praw o w ychodu lub jakieś
inne sw obody osobiste, a nie wyjęcie spod ciężarów praw a książęcego, gdyż nie m iałoby
sensu pow tarzać d w u k ro tn ie tej sam ej dyspozycji: raz w spom inając o zw olnieniu od wszel
kich św iadczeń n a rzecz m onarchii, a zaraz potem podając ja k o w zór libertatem książęcych
ratajów . K. Buczek przeoczył najw idoczniej fakt, że w przyw ilejach z lat 1257 i 1268 ow a
„w olność książęcych ra ta jó w ” przyjęta została za w zór im m unitetu ekonom icznego d la wszystkich
p o d d an y ch w rocław skich klarysek, nie m ogła więc dotyczyć niczego innego prócz św iadczeń
i posług. W d o d a tk u książę stw ierdził w yraźnie, że czyni o dstępstw o od tego w zoru, u trzy
m ując w m ocy jed en ciężar, któ rem u jeg o ra ta je nie podlegali: w ypraw ę w ojenną. W obec
ogólnikow ego sform ułow ania im m unitetu ekonom icznego p ow ołanie się na pow szechnie znany
w zór, któ ry precyzyjnie w yznaczał zakres zw olnienia nie było wcale zbędną tautologią. Por.
np. SU B I, nr 319, 1230 r., gdzie p o d d a n i klasztoru Św. W incentego zostają zwolnieni
od chłopskich dan in p raw a książęcego, otrzym ując „ ta k ą sam ą w olność”, z jakiej korzystają
go sp o d arstw a rycerzy; w tym w ypadku p raw o rycerskie (ius m iłitare) posłużyło za w zór
im m unitetu ekonom icznego.
17 C D S X IV , s. 115.
107
pnia. R óżnorodność ich daje się sprow adzić do wspólnego m ianow nika
podstaw ow ych upraw nień, które przysługiwały ogółowi pospolitej ludności
kondycji chłopskiej.
D aw no ju ż dostrzeżono, że służebni m ieli dziedziczne praw o do ziemi,
na której gospodarow ali. W iązano to jed n ak zbyt jednostronnie z ich
funkcjam i i interesam i m onarchii. N iektórzy badacze traktow ali ich jak o
niewolnych, którym nadano ziemię w dziedziczne posiadanie gwoli stabilizacji
wyspecjalizowanych służb. Z w racano przy tym uwagę, że służebni nie mieli
tzw. praw a wychodu, czyli sam ow olnej zm iany m iejsca osiedlenia, bywali
n ato m iast przesiedlani przez księcia l8.
To praw da, że ludność służebna wcześniej od innych dziedziców kondycji
chłopskiej utraciła praw o w ychodu, a w zw iązku z tym także praw o
sprzedaży swojej ziemi. W ynikało to z ch arak teru obow iązków , jak ie na
ludność tę nak ładało praw o książęce. K to m iał wykonyw ać dziedziczną
służbę w określonym grodzie lub siedzibie m onarszego dw oru, ten nie m ógł
sam ow olnie przenieść się w inne strony. Byłoby to rów noznaczne z porzu
ceniem obow iązków wobec m onarchii. W wyniku tych ograniczeń wolności
i własności służebni uchodzili za ludzi silniej podporządkow anych panującem u.
Już Bolesław Śm iały nadaw ał ich K ościołowi w raz z ziemią i potom stw em ;
inne kategorie chłopów -dziedziców raczej nie bywały jeszcze w tym czasie
przedm iotem osobow ych n a d a ń 19.
Nie upow ażnia to jed n ak do traktow ania podw ładności służebnych p a
nującem u w kategoriach osobistej niewoli. O graniczenie wolności stanow iło
w tym w ypadku atry b u t praw a książęcego i rekom pensow ane było uprzy
wilejowaną kondycją społeczno-praw ną. Nic nie ilustruje wymowniej dystansu
' między służebnym i a niewolnym i ja k to, że służebni mogli być obróceni
w niewolę za przestępstw a-0. Niew olnik, naw et osadzony na sam odzielnym
źrebiu, nie m iał rzeczowych praw do użytkow anej ziemi, praw a grupowego,
k tó re chroniłoby go przed arb itra ln ą zm ianą ciężarów, ani też m ożności
odw ołania się do publicznego sądu. Służebnym nikt tych upraw nień nie
mógł odm ówić. W drugiej połow ie X III w. zdarzało się, że panujący
w yprow adzał ich ze wsi, k tó rą nadaw ał K ościołow i lub świeckiemu wielmoży.
D la p an a gruntow ego uprzyw ilejow ani chłopi-dziedzice byli ju ż w tym czasie
kłopotliw ym nabytkiem ; zabiegano więc o to, by książę dał im ziemię
gdzie indziej. Niekiedy podkreślano, że chodzi o zam ianę gruntów , choć
w rzeczywistości nie była to dobrow olna transakcja. C harakterystyczne,
że na sądowe roszczenia służebnych do ojcowizny, z której musieli się
wynieść w wyniku takiej przym usow ej zam iany, panujący nakładał czasem
tzw. wieczne milczenie (perpetuum silentium), ja k w sporach o posiadłości
m iędzy rycerzam i. W ynika z tego, że mogli oni z pow odzeniem procesow ać
się o ziemię przodków , k tó rą panujący nadal instytucji kościelnej lub jakiem uś
wielmoży z naruszeniem rzeczowych upraw nień chłopskich lub zwyczaju
spadkow ego. Nie wygląda to na instytucję stw orzoną przez m onarchię
w celu stabilizacji rozm aitych służb. M am y raczej do czynienia z bardzo
starym zwyczajem, wywodzącym się z upraw nień wolnej ludności pospolitej
w epoce plem iennej21.
W dokum entach X II—X III w. chłopów siedzących na własnej ziemi
określano niekiedy term inem heredes. W ówczesnej polszczyźnie odpow iadał
m u wyraz „dziedzice” . U chodził on w starszej literaturze przedm iotu za
nazwę odrębnej, jednorodnej pod względem społeczno-praw nym kategorii
ludności chłopskiej, k tó ra nie obejm ow ałaby służebnych. Pogląd ten został
o statn io podtrzym any przez S. Traw kow skiego; sprzeciwiał m u się natom iast
K. Buczek podnosząc, że dziedziczne praw a do ziemi przysługiwały rozm aitym
kategoriom chłopów , a polski wyraz dziedzice nie występuje ja k o term in
społeczny w źródłach ep o k i22.
T ru d n o rozstrzygnąć ten spór na zasadzie „ a lb o —alb o ”, gdyż term inem
heredes posługiw ano się w rozm aitych sytuacjach i znaczeniach. Najczęściej
2.’ K W p NS I. n r 2, 1206 r.; KŚ1 II. n r 132 i 133. 1208 r.; K W p I, n r 308, 1252 r.;
Ks. H enr., s. 343.
- 4 K T yn, nr 1. 1105 r .; fais.; M i t k o w s k i , n r 1, 1176 r., fais.; tam że, n r 5, 1222 r.;
LM az, n r 25. 1256 r.; K K K I. n r 61. 1260 r. fais.; K Pol II/l, n r 101, 1273 r.; Ks.
H enr., s. 278. 276. 254 n.; K W p I, n r 7, 1136 r. (fais, form alny). D o utożsam ienia chlo-
pów -posesorów bulli gnieźnieńskiej z dziedzicam i przychyli! się o sta tn io B u c z e k , O chło p a ch ...,
II, s. 35, o ra z t e n ż e , O u stro ju ..., s. 674.
110
term in „m ężow ie” (viri), brzm ienie im ion, zażyłość z kasztelanem itp .25
Czasem naw et tru d n o rozstrzygnąć, czy m ow a o dziedzicach chłopskiej,
czy rycerskiej kondycji. W ow ka i inni heredes de Vochiz, którzy z 1237 r.
zakończyli ugodą spór z klasztorem sulejowskim o granice swoich „dziedzin”,
wydają się raczej drobnym i rycerzam i niż chłopam i, nie sposób jednak
stwierdzić tego z całkow itą pew nością. Bez odpow iedzi pozostaw ić m usim y
pytanie o kondycję 3 dziedziców z Minkowa. W 1235 r. W ładysław O donic
nadał tę wieś z czterem a przynależnym i do niej źrebiam i archidiakonow i
poznańskiem u. N a jednym z owych źrebiów siedział dziesiętnik, trzy po
zostałe należały jed n ak do ludzi, których upraw nienia zaw adzały odbiorcy
przywileju i wym agały regulacji: „dziedzicom zaś, którzy tam byli, za te
źrebią daliśm y inną dziedzinę zw aną Sm ochow icam i i a rc h id ia k o n ... dał
każdem u z nich krow ę z cielakiem i po 2 korce z b o ż a ... za to, aby
ze w spom nianej wsi dobrow olnie ustąpili” 26. M oże byli to chłopi, których
dostojnik poznańskiej katedry uważał za kłopotliw y nabytek, p ostarał się
więc, aby książę dał im inną ziemię, a sam skłonił ich daram i do zaakcepto
wania zam iany. W zm ianka w dokum encie o przyjęciu darów i d o b ro
wolnym wyzbyciu się ojcowizny m iała w takim razie zabezpieczyć nowego
posiadacza przed sądowym i roszczeniam i chłopów -dziedziców . Ale mogli to
być rów nież drobni rycerze, od których panujący m usiał nabyć ich źrebią,
aby m óc je następnie nadać archidiakonow i w raz z pozostałą częścią
N inkow a. Term in heredes był w obu w ypadkach na miejscu, podobnie
ja k ro ztro p n a w zm ianka o przyjęciu darów od nowego właściciela i d o b ro
wolnej zamianie.
Czasem naw et obejm ow ano term inem heredes chłopów i rycerzy pospołu.
G ranice trzech wsi nadanych w 1235 r. jędrzejow skim cystersom przez
Bolesława W stydliwego w ytyczono „za postanow ieniem i zgodą dziedziców
i opoli” (laude et assensu heredum et viciniarum); wyraz heredes oznacza
tu wszystkich dziedziców bezpośrednio zainteresow anych przeprow adzoną
akcją praw ną, bez względu n a ich chłopską lub rycerską kondycję. W 1235 r.
biskup Tom asz I postanow ił, że dziedzice wszystkich źrebiów we W róblinie,
„jakiejkolw iek byliby kondycji” (a więc rów nież rycerze — heredes ipsarum,
cuiuscunąue conditionis existant), m ają zawsze płacić dziesięcinę szpitalowi
Św. D ucha we W rocław iu27.
Przegląd wzmianek źródłow ych zdaje się n a pierwszy rzut oka przem a
wiać za trafnością poglądu K. Buczka. Nie ulega wątpliwości, że dziedzi
cam i zw ano w d okum entach ludzi rozm aitej k o n d y cji: zarów no chłopów
siedzących na różnych praw ach grupow ych, ja k też rycerzy. W najszerszym
rozum ieniu term in heredes nie oznaczał jed norodnej kategorii społecznej,
lecz określał rodzaj upraw nień do ziem i; był ogólną nazw ą ludzi, którzy
posiadali swą ziemię praw em dziedzicznym (iure hereditarió).
A jed n ak nie przesądza to sporu. N ajszersze i najczęściej spotykane
w źródłach znaczenie wyrazu heredes nie m usiało być przecież — i nie
było — znaczeniem jedynym . S. T raw kow ski wykazał, że w ówczesnej pol-
szczyźnie posługiw ano się wyrazem dziedzice także ja k o term inem społecznym ,
określającym kondycję praw ną osób, a nie tylko ich upraw nienia d o ziemi.
Późnośredniow ieczne wzmianki śląskie o chłopskich „dziedzinach” we wsiach
na praw ie polskim nie pozostaw iają wątpliwości co do tego, ja k brzm iał
rodzim y odpow iednik term inu heredes2*. Przetrw ał on zresztą w nazewnictwie
m iejscowym. W spom niane po raz pierwszy n a początku X IV w. Dziedzice
pod Pyzdram i, Dziedzice pod Bielskiem płockim , a także Czechowice -
-Dziedzice są nazwam i socjalnym i o średniowiecznej genezie. Oznaczały one
pierw otnie ludzi, których wyróżniał z otoczenia specjalny status społeczny,
z czasem zaś przekształciły się w nazwy miejscowości. W ystępują one także
w C zechach i n a M oraw ach; najstarsza w zm ianka o wsi D edice koło
Vyskova pochodzi z X II w .29
Nie jest to ślad osadnictw a służebnego. Owszem, służebnych określano
term inem heredes, gdy chodziło o ich praw a do źrebiów, ale w oczach
okolicznej ludności i ap aratu m onarchii wyróżniało ich przede wszystkim
to, że byli specjalistam i. Z w ano ich więc piekarzam i, łagiew nikam i lub
szewcami, a osady ich nosiły nazwy urobione od rodzaju służby. Nazwą
Dziedzice posługiw ano się w braku innego w yróżnika. O znaczała ona
chłopów , których nie dało się określić innym term inem , gdyż nie pełnili
specjalnej funkcji, ale siedzieli na własnych dziedzinach i mieli własne,
nienaruszalne praw o. Term in dziedzice przybierał w ten sposób sens węższy,
specyfikujący: wyróżniał jed n ą z kategorii ludności chłopskiej. Interpretacje
K. Buczka i S. Traw kow skiego nie są wbrew pozorom sprzeczne, lecz
uzupełniają się wzajemnie.
Dziedzice występują sporadycznie pod rodzim ą nazw ą w źródłach m oraw
skich. Falsyfikat z d atą 1208 r. (w rzeczywistości z drugiej połowy X III w.)
w spom ina o dw óch chłopach, którzy „zwyczajem naszego kraju posiadali
praw em dziedzin” ziemię w książęcej wsi H osnice (dedimus quoque fratribus
28 C D S IV, s. 255 n. (urbarz trzebnicki z 1410 r.). W śród w ym ienionych tam dziedzin
chłopskich część znajdow ała się w po siad an iu resztek ludności służebnej (w szczególności
b a rtn ik ó w i św iątników ). część n a to m iast nie w ydaje się genetycznie zw iązana z d aw ną o rg a
nizacją służebną.
29 T r a w k o w s k i , H e re d es..., s. 282 n.
112
m em orate ecclesie predium nostrum in Hosniz, quod m ore terre nostre duo
rustici d e d in iu re possederuni). Zw rot dedin iure odpow iada dosłow nie
łacińskiem u term inow i iure heredilario. Fakt, że upraw nienia chłopów do
ziemi określano tu wyrażeniem słowiańskim , pozw ala jed n ak dom yślać się,
że chodziło o specyficzną treść pojęciow ą, podobnie ja k we w zm iankach
o „dziedzinach” chłopskich na Śląsku, dla których łacińskie określenie
hereditates było w późnym średniow ieczu zbyt ogólnikowe. S. Traw kow ski
skłania się do przypuszczenia, że m ow a o grupow ym prawie dziedziców.
Sam falsyfikat z 1208 r. nie daje w ystarczających podstaw do takiej inter
pretacji term inu dedin iure. W autentycznym dokum encie z 1295 r. czytam y
je d n a k : „w ym ienionych wsi nie m ożem y lokow ać na wyższym czynszu ze
względu na m ieszkańców tych wsi, którzy twierdzili, że są dziedzicami,
co własnym [tj. m oraw skim — K. M .] słowem nazyw a się d e d i t z ” (predictas
villas ad maiorem censum locare neąuimus propter incolas ipsarum villarum,
ąui se heredes, quos proprio vocabulo deditz dicitur, ąffirm abant)M).
Tym razem nie chodzi ju ż tylko o rzeczowe praw a do ziemi, lecz
0 zasadę, zgodnie z k tó rą pan gruntow y nie może narzucać chłopu siedzą
cem u na własnej „dziedzinie” świadczeń wykraczających poza ciężary, jakie
jego przodkow ie ponosili na rzecz m onarchii. Z asada ta była fundam entem
praw grupow ych rozm aitych kategorii przeznaczonych do specjalnych służb;
obow iązyw ała ona, jak widać, rów nież w stosunku do chlopów-dziedziców,
którzy nie pełnili służebnych funkcji. Sam fakt posiadania własnej dzie
dziny wykluczał m ożliwość legalnego obciążenia ich świadczeniam i, których
praw o książęce nie nakładało na wszystkich chłopów tej samej kategorii.
W tym sensie m ożna istotnie powiedzieć, że i oni mieli swoje praw o
grupow e.
Należy się jed n ak zastrzec przed staw ianiem owego „praw a dziedziców"
na rów ni z praw am i grupow ym i służebnych, stróżów itp. U praw nienia
zwykłych dziedziców wydają się genetycznie pierw otne. P rzyrów nać je m ożna
do m acierzy lub głównego pnia, z którego w wyniku specjalizacji świadczeń
wyrosły praw a grupow e innych kategorii chłopskich. Służebni wywodzili
się z dziedziców i pozostali dziedzicam i w szerokim rozum ieniu słowa,
ale ich kondycja społeczna ukształtow ała się w specyficzny sposób; zm ody
fikowały ją szczególne prerogatyw y i ograniczenia zw iązane z „wieczystą"
służbą. S tatus pozostałych dziedziców nie podlegał takim m odyfikacjom ,
choć w X III w. proces feudalizacji stosunków społecznych i pojęć praw
nych wycisnął także n a nich swoje piętno.
Rów nież pod względem ilościowym m ówić m ożna o głównym pniu
1 bocznych odgałęzieniach. D o wyspecjalizowanych służb wyznaczono oczy
wiście m niejszość chłopów -dziedziców . Pozostała ich m asa, k tó rą w braku
innego w yróżnika zw ano niekiedy po prostu dziedzicam i, stanow iła przez
długi czas znaczną większość m ieszkańców kraju. Skład ludności chłopskiej
C D B II. n r 381, 1208 r., fals.; Reg. Boh. et M o r. II, n r 1675. 1295 r.
113
■
’ I K W p NS I, nr 2, 1206 r.
■
,2 Ks. H enr., s. 278 (przekład n a s. 118).
115
' 5 O rozm aitych źródłach niew oli zob. KŚ1 I, nr 68,ok. 1193 r. i M P H VI. s. 423;
o brańcach — M o d z e l e w s k i . Organizacja gospodarcza s. 164 n n .; H . M o d r z e w s k a .
O sadnictwo jen ieckie we wcześniejszym średniowieczu polskim . K H K M 17. 1969. nr 3: ta ż .
O sadnictwo obcoelniczne i innoplem iem e ir Polsce wcześniejszego średniowiecza. W arszaw a
1984; por. W. K o r t a , Problem niewolnictwa ir Polsce wczesnośredniowiecznej, |w :] Społeczeństw o
P olski średniowiecznej. II, s. 86 n.. 91 —96, 99 n. P rzypadki czasowej zależności dłużnej
P i e k o s i ń s k i , Z biór, nr 21, ok. 1166 r„ i C D B I, n r 79, 1078 r.
■
,6 Z ob. C D B I. nr 393. i C D S lov I. nr 88 (servi arato res). N iew olnym i była też
część ra ta jó w w spom nianych w dokum encie ołom unieckim z1078 r., C D B I. n r 79. O pracy
niew olnych w gospodarstw ie pańskim przez 5 dni w tygodniu i posiadaniu przez nich nie
wielkich działek zob. FR B I. s. 180. O niew olnych gościach zob. niżej.
118
dom inialny zwyczaj, który nie daw ał w prawdzie niew olnym form alnych upraw
nień, ale faktycznie zm niejszał dystans dzielący ich od pospolitych chłopów .
O bok dziesiętników pew ną rolę w m ajątkach książęcych X I—X II w.
odgrywali s m a r d o w ie . H istorycy zestawiali ich z ruskim i sm erdam i i połab-
skimi (serbskimi) sm urdam i. W ystępow anie tego term inu u w schodnich i za
chodnich Słow ian wskazuje na jego starą m etrykę, sięgającą zapewne czasów
plem iennych. Był to wyraz pochodny od sm rodu i pierw otnie funkcjo
nował ja k o pogardliw y epitet — coś w rodzaju „sm rodów ” lub „śm ierdzieli” .
G ru p a społeczna określana tą nazw ą m usiała odznaczać się początkow o
niską kondycją. Społeczne znaczenie term inu m ogło jed n ak ulegać zm ianom
w raz z przeobrażeniam i ustrojow ym i, które w różnych krajach słow iańskich
przebiegały rozm aicie; sm erdow ie na Rusi now ogrodzkiej nie wydają się też
wcale identyczni z serbsko-połabskim i sm urdam i. Tożsam ości polskich sm ar
dów nie d a się więc ustalić wyłącznie na podstaw ie analogii, ja k to usiłował
uczynić K. Tym ieniecki, utożsam iając ich bez podstaw źródłow ych z ogółem
chłopów -dziedziców -'9.
W zm ianki o sm ardach są w polskich źródłach wczesne, ale skąpe.
Spotykam y ich w posiadłości książnickiej nadanej opactw u tynieckiem u
zapew ne n a początku X II w. przez królow ą Judytę i w sporządzonym
ok. 1193 r. spisie d ó b r wrocławskiego klasztoru augustianów na P ia sk u 40.
P o nadto w spom inają o sm ardach dw a dokum enty z lat 1226 i 1227,
dotyczące sporu dziesięcinnego między H enrykiem B rodatym a biskupem
wrocławskim W awrzyńcem . K onflikt dotyczył głównie w erbow anych przez
księcia do akcji karczow ania puszcz kolonistów , ale nie tylko ich. W edług
d okum entu z 1226 r. chodziło także o „pewnych niewolnych ludzi tegoż
księcia zwanych pospolicie sm ardam i” (serví eiusdem ducis, qui smardi
vulgariter apellantur). W zam ian za rezygnację z pretensji do obłożenia
ich dziesięciną książę nadał niegdyś poprzednikom biskupa W awrzyńca
„niektórych spośród swoich niewolnych tejże kondycji [tj. sm ardów — K. M.}
w raz z pew nym i posiadłościam i” (quibusdam ex servís ipsius eiusdem condi
ción is cum certis possessicnibus... in decimarum recompensatione); nie bacząc
na to, W awrzyniec chciał teraz egzekwować od sm ardów książęcych dzie
sięcinę. W 1227 r. doszło do ugody. Przyjęto ulgowe norm y dziesięcin
dla kolonistów i utrzym ano w mocy tradycyjne, um iarkow ane opłaty
4. Prawo rycerskie
a eksploatacja wolnych osadników
źrebiów. M onarchia natom iast respektow ała przy poborze świadczeń przywilej
wynikający z praw a rycerskiego i nie starała się zawężać jego interpretacji.
W olność od ciężarów publicznych przynosiła korzyści właścicielowi gruntu,
a nie ratajow i; pozw alała na bardziej w ydajną eksploatację pracy osadnika
w gospodarstw ie pańskim . Pozycja społeczna chłopów , którzy nie mieli
własnej ziemi i sprzężaju. była niska, a wymiar pow inności na rzecz pana
odpow iednio wysoki. W K lęhanow icach rataje daw ali na początku XIV w.
biskupow i zam iast daw nych pow inności po korcu pszenicy, 1 i 3/4 korca
żyta, 1 i 3/4 korca owsa, 6 kur, 2 kaczki, m ałdracie serów i 12 skojców
czynszu z łanu. Było to obciążenie znacznie większe od zwykłych świadczeń
kmiecych. Nic dziwnego, że na wzór wolnych ratajów regulow ano nieraz
pow inności gospodarcze osadzonych na ziemi niew olników 5'.
D rugą kategorię wolnych osadników w dw unastow iecznych dobrach
pańskich stanow ili g o ś c ie (hospites). W yrazem tym określano często cudzo
ziemskich kupców i kolonistów , ale mógł on oznaczać wszelkich przybyszów,
niekoniecznie obcokrajow ców . Przed kolonizacją na praw ie niemieckim
wolnym gościem zw ano na wsi przybysza z innych stron, obcego na terenie
opola, w którym się osiedlił. Przeważnie nie byli to cudzoziem cy, lecz
Polacy, którzy utracili lub porzucili ojcowiznę i oparcie w m acierzystym
związku sąsiedzkim , musieli więc szukać dla siebie miejsca w innych stronach,
na cudzej ziem i54. Praw o do ..w yczyniania” na własny rachunek pól
na ziemi niczyjej przysługiw ało tylko w spólopolnikom , toteż obcy. przybysz
z zew nątrz, trafiał silą rzeczy do jakiegoś pana gruntow ego. W odróżnieniu
jed n ak od ratajów wolni goście mieli własny inw entarz i otrzym ywali
w m ajątku pańskim osobne źrebią w sam odzielne użytkow anie. Posługiw ano
się nimi zapew ne do karczunków lub zasiedlania pustek, na które właścicielowi
nie starczało niewolnej siły roboczej. Mieli oni oczywiście praw o wychodu
(..pokłonu”), toteż przedm iotem wieczystych nadań na rzecz K ościoła mogła
być tylko ziem ia, a nie siedzący na niej wolni goście. Z tego pow odu
nie w spom inano o nich zwykle w dokum entach. O istnieniu tej kategorii
osadników dow iadujem y się dzięki tem u, że książęta regulowali na jej
wzór powinności swoich dziesiętników , tw orząc tym sposobem grupy nie-
wolnych gości.
W przywileju z I 166 r. H enryk sandom ierski postanow ił, że przeniesieni
do Zagości dziesiętnicy oraz niewolni złotnicy m ają odtąd daw ać joannitom
świadczenia „zwyczajem wolnych gości, nigdy jednak nie będzie im wolno
opuścić w spom nianego m ajątk u " (more liberorum hospitum. nunąuam tamen
a predicta possessione recessuri). N iew olni hospites występują także w bulli
gnieźnieńskiej z 1136 r.. zapewne w spisie posiadłości wrocławskich augu-
stianów z ok. 1193 r. oraz w dokum encie trzebnickim z 1204 r. W po
siadłości trzebnickich cysterek wywodzili się oni głównie z dziesiętników
« C D S XIV . s. 115.
54 Z ob. trafn e uwagi K. B u c z k a . O chłopach.... II. s. 67.
126
d atne d la jego potrzeb. Pod względem wym iaru obciążeń wolni goście
znajdow ali się w sytuacji niewiele lepszej od ratajów , chociaż mieli własny
sprzężaj. N ie jest dziełem przypadku, że wedle zwyczaju ratajów lub gości
norm ow ano świadczenia niewolników. O siadłość na cudzym gruncie upośle
dzała, zm uszając do przyjęcia tw ardych w arunków . W olni osadnicy w m a
jątk ac h pańskich X I —X II w. zajm owali wśród pospolitej ludności chłopskiej
stosunkow o niską pozycję.
Owszem, przysługiwało im praw o wychodu. M ogli odejść, ale niewiele
to zm ieniało, d opóki na nowym miejscu osiedlenia czekał ich ten sam
zwyczaj i ten sam los: rataja lub gościa. D opiero akcje karczunkow e
X III w., urbanizacja i postępy im m unitetu zmieniły tę perspektyw ę; wielka
własność zabiegała o osadników i oferow ała korzystne w arunki. Pociągnęło
to wielu wolnych i niem ałą rzeszę zbiegów na szlaki wewnętrznej kolonizacji.
Nie m ożna jed n ak m ierzyć tą m iarką liczebności ani pozycji społecznej
wolnych osadników w m ajątkach pańskich poprzednich stuleci.
W przywileju wystawionym w 1233 r. i odnow ionym w 1278 r. Krzyżacy
zezwolili polskim rycerzom w ziemi chełm ińskiej, aby sądzili drobne prze
stępstw a swoich poddanych (zagrożone karą „trzy sta” lub sześć grzywien)
i brali od nich poc/on, czyli zwyczajową opłatę za odejście57. W zm ianka
o pokłonie wskazuje, że chodziło o wolnych osadników , którzy odgrywali
widocznie znaczącą rolę w posiadłościach rycerskich. W gospodarstw ach
dw orskich drobnego i średniego rycerstw a byli to zapew ne przede wszystkim
rataje, owi aratores militum wspom niani także w statucie synodu sieradzkiego
z 1233 r. N a osadzanie wolnych gości mogli sobie pozw olić raczej właści
ciele dużych m ajątków , a więc m ożni, instytucje kościelne i sam panujący.
M im o ubóstw a wzmianek źródłow ych przypuszczać wolno, że rataje i goście
odgrywali w ram ach wielkiej własności ziemskiej istotną rolę, uzupełniając
niedostatek niewolnej siły roboczej. W społeczności wiejskiej X I—X II w.
były to jed n ak grupy m arginesow e, podobnie jak niewolnicy, a sam a wielka
własność pozostaw ała jeszcze m arginesem struktury agrarnej.
Skuteczna kon tro la nad ludnością kraju była dla pierwszych Piastów
kluczowym problem em władzy. Trzeba było zorganizow ać sprawny system
wojskowy, opierając się głównie na publicznych obow iązkach rycerstwa
rozproszonego po wsiach na całym terytorium państw a. Trzeba było
w każdym zakątku kraju zapew nić ochronę m iru, karać przestępców i roz
sądzać spory. Trzeba było wreszcie pobierać wszędzie świadczenia należne
m onarchii z tytułu praw a książęcego. M inęły czasy, gdy związki sąsiedzkie
sam e zbierały skórki kunie na trybut, a książę polański na terytorium
własnego plem ienia zadow alał się d aniną wołu i krowy, składaną d o b ro
wolnie przez każde opole. Pięć podstaw ow ych danin praw a książęcego
w ybierano systemem poradlnym , powołowym , podw orow ym , podym nym , wsio
wym, ale nie opolnym . Stanowiły one zbyt wielkie obciążenie, by m ożna
było oczekiwać, że społeczność sąsiedzka sam a zbierze i dostarczy należne
kwoty. Państw o m usiało tu działać w trybie adm inistracyjnego przym usu,
docierając bezpośrednio do płatników danin. Funkcjonariusze m onarchii
musieli oszacow ać pogłowie trzody w każdej wsi, zorientow ać się na miejscu
w liczebności inw entarza lub radeł w każdym gospodarstw ie i pobrać
świadczenia w stosownej wysokości. W szystko to trzeba było przeprow adzić
w kraju o powierzchni 250 tys. km 2, gdzie skupiska osadnicze rozsiane
były wśród rozległych puszcz i bagien, przy fatalnych drogach, prym itywnych
środkach tran sp o rtu i wątlej łączności.
W tych w arunkach centralne zarządzanie państw em bezpośrednio z ksią
żęcej stolicy byłoby fikcją. Ręce dw oru niedaleko sięgały. O kresowe objazdy
kraju, podczas których panujący wizytował naczelne grody i osobiście
spraw ow ał sądow nictw o, stanow iły konieczne, ale bardzo skrom ne rem edium
na słabość centralnej adm inistracji. N a co dzień trzeba było pozostaw ić
spraw ow anie władzy w poszczególnych okręgach grodow ych m ianow anym
przez księcia dostojnikom zarządu terytorialnego. D otyczyło to nawet kluczo
wej funkcji dow ództw a wojskowego. Tym się tłum aczy wybitna rola polityczna
kom esów grodow ych; ich pozycja w hierarchii urzędniczej księstw dzielni
cowych przewyższała wszystkie dygnitarstw a dw oru oprócz palatyna.
T erytorium państw a podzielone zostało na ok. 90 okręgów grodowych.
W źródłach X I - X I I w. określano je term inem gród (castrum). który
129
księcia z lat 1284 i 1285 „dow ódcą wojska puckiego” (dux exercitus
pucensis), a w 1286 r. występuje ja k o „pucki sędzia” (putzger richter) fi.
W szystkie te wzmianki dotyczą bez w ątpienia tej samej osoby i tego
sam ego urzędu. W skazują one, że wojski był zastępcą kasztelana w spra
wach dow ództw a wojskowego i że wiązało się z tym spraw ow anie o d p o
wiedniej władzy sądowej.
D o podstaw ow ych zadań tego urzędnika należeć m usiało przeprow adzanie
mobilizacji na wyprawę oraz egzekwowanie od wojów zam ieszkałych na te
renie kasztelanii obow iązku stróży grodowej. Rycerze pełniący Stróżę znajdo
wali się zapewne pod jego bezpośrednim i rozkazam i. Tłum aczyłoby to
inform acje o innych kom petencjach wojskiego. N ależał d o nich nadzór
nad poborem m yta, z którego czerpał on jakieś dochody dla siebie tytułem
up o sażen ia7. Pozw ala to dom yślać się, że wojski ja k o urzędnik dysponujący
siłą zbrojną zajm ow ał się też ochroną m iru drogow ego na terenie kaszte
lanii. M usiał on w związku z tym sądzić i karać niektóre przestępstw a
pospolite (w szczególności rozboje), a nie tylko w w ypadku niesubordynacji
wśród rycerzy. R ozsądzanie sporów między m ieszkańcam i kasztelanii raczej
nie wchodziło w zakres zwykłych funkcji wojskiego. D o niego jednak
należało reprezentow anie jurysdykcji m acierzystego grodu nad człowiekiem,
który wytaczał sprawę m ieszkańcowi innej kasztelanii, wobec czego spór
rozsądzał sędzia innego grodu, którem u podlegał p ozw any8. W reszcie w nie
których kasztelaniach biskupich (wolborskiej, łowickiej i sławkowskiej) urzęd
nik spraw ujący z ram ienia K ościoła jurysdykcję grodow ą nad poddanym i
biskupa nosił tytuł wojskiego. Biskupstw a nie obsadzały tam naczelnego
urzędu adm inistracji grodowej, rezerwując zapewne dla siebie całe uposażenie
kasztelana; w rezultacie wojski znalazł się na czołowej pozycji9. Wszystkie
te inform acje, jakkolw iek fragm entaryczne, uzasadniają przypuszczenie,
że wojski był czymś w rodzaju pierwszego zastępcy kasztelana i pod nie
obecność zw ierzchnika kierow ał całą adm inistracją grodow ą.
N a opracow anie czeka również urząd s ę d z ie g o g r o d u (iudex castri).
Niem ałe kłopoty spraw ia tym razem wieloznaczność term inu. N ieraz określano
nim ogólnie kasztelanów i ich zastępców, gdyż wszyscy oni reprezentow ali
jurysdykcję grodow ą i mieli władzę sądzenia. W dość licznych dokum entach
dotyczących sądow nictw a na targach term in iudex castri oznacza jednak
niewątpliwie wyspecjalizowanego urzędnika adm inistracji kasztelańskiej. Poza
wykonywaniem jurysdykcji grodowej na targach do szczególnych kom petencji
6 PU B , n r 326, 1281 r. (trib u n u s); nry 358 i 359, 1283 r. (tribunus); n r 370, 1284 r.
(dux exercitus); nr 394, 1285 r. (dux exercitus); nr 416, 1286 r. (richter); n r 424, 1287 r.
(tribunus).
7 K W p I, nr 427, 1267 r., oraz K W p VI, n r 3, la ta 1 2 2 8 -1 2 3 9 i K W p I, nr 237,
1243 r.
* K M az, nr 278, 1230 r.
o K Pol I I /l. nr 24. 1239 r.; K M az. n r 427. 1242 r.; K M og, n r 16. 1238 r.
133
1(1 Z daje się n a to w skazyw ać w zm ianka w dokum encie z 1230 r., K M az, n r 278, według
której spór m iędzy m ieszkańcam i różnych kasztelanii rozsądzał sędzia tego grodu, którem u
podlegał pozw any; iudex castri został tu przeciw staw iony w ojskiem u (tribunus). W ymowę
tego przeciw staw ienia osłabia jed n a k fakt, że m ow a o w ojskim innej kasztelanii — tej. w której
m ieszkał pow ód — w obec czego term in iudex castri niekoniecznie m usi oznaczać konkretny
urząd, lecz m oże być określeniem właściwej terytorialnie władzy sądowej.
11 J. T ę g o w s k i , O włodarzach w Polsce X I I I it\, „ S tu d ia i M ateriały d o Dziejów
W ielkopolski i P o m o rz a ” 29, 1983, n r 1, s. 5 —7; por. M o d z e le w s k i , Organizacja gos
p o d a rc za ..., s. 160. Z trafn eg o ustalenia o ch ara k te rze leksykalnym w yprow adził jed n ak
J. T ęgow ski d aleko idące nie u praw nione wnioski o system ie zarządu d ó b r i d o c hodów
książęcych.
134
dokum entów książęcych, gdzie kolejność osób odpow iadała pozycji hierarchicz
nej, zajm ow ał on poczesne miejsce. M ajątkam i ziemskimi księcia zawiadywał
n ato m iast w łodarz (procurator), którego J. Tęgowski zgoła bezpodstaw nie,
a naw et wbrew oczywistej wymowie źródeł utożsam iał z kom ornikiem dw oru.
W \odarz-procurator dzielnicowy pojaw iał się na listach św iadków o wiele
rzadziej niż kom ornik lub podkom orzy, figurował tam z reguły na szarym
końcu, nie nosił tytułu kom esa i zwykle nie zaliczał się do m ożnow ładztw a;
niekiedy książęta dobierali sobie na tę funkcję kandydatów duchow nych
ze średnich szczebli hierarchii kościelnej, a w X III w. naw et mieszczan.
K o n tro la nad dochodam i panującego ze świadczeń praw a książęcego nie
wchodziła w zakres kom petencji tego urzędnika 14.
14 O pozycji społecznej w łodarzy dzielnicow ych (p ro cu rato res) o ra z ich m iejscu n a listach
św iadków zob. M o d z e l e w s k i , Organizacja gospodarcza..., przyp. 58 na s. 160— 162, oraz
T ę g o w s k i , op. cii., s. 15, przypisy 80—83. W edług inw entarza płockiego z p o czątk u X III w.
(M PH V, s. 438, i K M az, n r 301) odb io rcą danin, a właściwie zryczałtow anych dochodów
ze św iadczeń należnych panującem u od biskupiej adm inistracji kasztelanii m ajątkow ych, byl
książęcy k o m o rn ik (cam erarius ducis). W idzieć w nim trzeba d o sto jn ik a dw oru, gdyż m onarsza
ad m in istracja tery to rialn a nie m iała żadnej władzy nad kasztelaniam i biskupim i. O kom
petencjach tego d o sto jn ik a najw ym ow niej św iadczy nied ato w an y m an d a t Bolesław a R ogatki
ja k o księcia w rocław skiego, a więc z lat 1 2 4 2 -1 2 4 8 . K siążę zaw iadam iał w nim ko m o rn ik a
i p o d kom orzego swego dw oru, że zw olnił od „ daniny k ró w ” (solutio vaccarum , najpew niej
podw orow e) 12 m inisteriałów klasztoru Św. W incentego, z których 6 m ieszka w kasztelanii
w rocław skiej, 4 w Tyczyńskiej i 2 w niem czańskiej; w zw iązku z tym polecił, aby ju ż
nie p o b iera n o od nich w spom nianej daniny (SUB II, nr 359). N ad w o rn y k om ornik o d
pow iadał. ja k w idać, za d o starczan e panującem u ze wszystkich okręgów grodow ych księstwa
dochody dannicze i spraw ow ał w zw iązku z tym zw ierzchni n a d z ó r n a d p o b o rem przez
adm inistrację kasztelańską św iadczeń dla księcia. D otyczyło to rów nież nadzw yczajnej kolekty
(SUB III, nr 335, 1260 r.).
C harakterystyczne, że m an d a t R ogatki, który obok k o m o rn ik a w ym ienia także jeg o za
stępcę — podk o m o rzeg o , nie w spom ina ani słowem o naczelnym w łodarzu posiadłości ksią
żęcych, zw anym w tej dzielnicy klucznikiem w rocław skim ; nie m iał on najw idoczniej nic
w spólnego z p oborem i d o starczaniem na d w ó r m onarszy pow szechnych d an in praw a ksią
żęcego. Nie m a też cienia w ątpliw ości, że klucznik w rocław ski był urzędem odrębnym za
rów no o d naczelnego k o m o rn ik a tej dzielnicy (cam erarius sum m us), ja k też od podkom orzego.
W latach 1251— 1259 naczelnym (w rocław skim ) klucznikiem H en ry k a III był W aw rzyniec,
naczelnym kom ornikiem (sum m us cam erarius) — Bogusław, p odkom orzym i zaś jednocześnie
S tanisław i Paw eł Słupowic. W ystępują oni n iejed n o k ro tn ie ja k o św iadkow ie w tych sam ych
d o k u m en ta ch , przy czym klucznik znajduje się z reguły na końcu listy (SUB III. nr 18;
nr 23. gdzie op ró cz Pawła Slupow ica i klucznika W aw rzyńca św iadkow ali Boguchwał i M ichał
w lodarii illius tem p o ris; nr 34; n r 44; n r 50; n r 127; n r 150; nr 236 i nr 297). O d
rębność tych urzędów w idoczna je st także po 1260 r., gdy klucznikiem w rocław skim został
Ja n B rennic o ra z w księstwie legnickim Bolesława R ogatki (zob. SU B III, n r 192, listę
św iadków otw iera Iko k o m o rn ik legnicki, a zam yka M ikołaj klucznik legnicki).
T akże w W ielkopolsce, gdzie odpow iednik śląskiego „najw yższego k o m o rn ik a " zwal się
po dkom orzym , a odpow iednik klucznika — w łodarzem (p ro cu rato r), o d rębność tych urzędów
nie budzi w ątpliw ości. W spom nę dla p rzykładu d o k u m en t z 1285 r., K W p VI, nr 33, w którym
p o d k o m o rzy kaliski W ojciech i w łodarz d ó b r książęcych w dzielnicy kaliskiej W ik to r figu
rują obok siebie na liście św iadków (p re s e n tib u s... his: com ite A lberto subcam erario ducis,
d o m in o V ictore p ro c u ra to re ducis, H enrico ad w o cato C alissien si...).
136
Ih SUB II, n r 375, 1249 r. M ilickie posiadłości w rocław skiej k apituły katedralnej sta
nowiły ju ż w połow ie X II w. kasztelanię m ajątkow ą, podczas gdy położone w tym sam ym
okręgu grodow ym wsie książęce i rycerskie podlegały książęcem u kasztelanow i, któ ry p o
dob n ie ja k kasztelan kapituły m iał siedzibę urzędow ą w M iliczu.
17 SU B I, nr 290, 1228 r.: G . A. S t e n z e l , Liber funda! ion is clauslri in Heinrichów.
Urkunden, n r 25, 1279 r.; percipientes et m an d an tes uniuersis castellanis nostris et officialibus
et eorum iudicibus et w lo d a riis... q u aten u s hom ines et seruientes eoru n d em fratru m de
H eynrichow hinc inde in bonis eorum seu curiis p o sito s... ubicum que locorum b o n a ipsorum
in terre n o stre dom in io hab u erin t situ ata . non presum atis am o d o iudicare nec ad uestrum
iudicium c ita to rie c o n u e n ire ... q uos coram n ullo iudice n o stro seu eorum subiudicibus uel
w lodariis iudicandos adm ittim us, nisi ta n tu m m o d o in n o stra presencia co rp o rali, quoniam
ab om n ib u s solucionibus et seruiciis nos et no stro s Castellanos et eorum iudices seu w lodarios
co n tin g en tib u s sicuti est pow oź, prew od, podw orow e et stroza et aliis om n ib u s polonicalibus
a n g a riis ... fecim us et facim us penitus absolutos.
IS K W p II, nr 624, 1288 r., zw olnienie a citacione castri, a castellano, a w lodario,
nisi n o stro an n u lo fuerint evocati, tu n c coram nobis c o m p a reb u n t et resp o n d eb u n t. W zm ianka
ta dotyczy bez w ątpienia w łodarza grodow ego, poniew aż im m unitetem objęto tylko ju ry s
dykcję grodow ą, a w jej ra m a ch w ym ienione przykładow o upraw nienia sądow nicze k asztelana
i w łodarza. Por. K W p I. nr 585. 1287 r., w któ ry m Przem ysł II postanow ił, że ludność
138
w ielkopolskich d ó b r biskupstw a lubuskiego „nie ma być sądzona ani przez nas, ani przez
kasztelanów , ani przez w łodarzy, ani przez jakich k o lw iek sędziów lub u rzędników naszych” ;
SL U , n r 61, d o k u m en t K o n ra d a głogow skiego z 1267 r., zw olnienie pryw atnej posiadłości
„od wszelkich danin lub upraw nień należących d o nas lub d o naszych urzędników , żupanów
i w łodarzy"; por. też podfałszow any przywilej Przem yśla I dla cystersów w O brze, K W p
I, nr 447. 1257 r.. z postanow ieniem , a b y chłopi k lasztorni „nie staw ali w sądzie przed
żadnym kasztelanem lub urzędnikiem naszym czy jakim kolw iek naszym w łodarzem ". M im o
bra k u bezpośrednich w skazów ek w zm ianki te należy m oim zdaniem odnieść do w łodarzy
grodow ych, poniew aż w łodarzom posiadłości ziem skich panującego nie przysługiw ało w d obrach
kościelnych i pryw atnych przedim m unitetow e sądow nictw o praw a polskiego ani upraw nienia
skarbow e.
1« K M p I, nr 94, 1278 r.; K K K I, n r 100, 1295 r. W M ałopolsce (podobnie ja k
w W ielkopolsce, a w przeciw ieństw ie d o Śląska) w ojew oda dysponow ał sądow nictw em nie
zależnym zaró w n o od jurysdykcji kasztelańskiej, ja k i od książęcych sądów dw orskich (in
curia). O pierając się na własnej jurysdykcji egzekw ow ał on od ludności niek tó re ciężary,
w szczególności podw odę i tzw. przew ód w ojew odziński (prevod palatini), a m oże i przesiekę.
W zw iązku z tym w ojew oda, p o d o b n ie ja k kasztelan, m iał swego sędziego i kom o rn ik a.
20 K M p II. nr 395, 1228 r.; SU B II, n r 353, 1248 r. B liskoznaczność term inów wło
d a rz i k om ornik pośw iadcza też Księga Elbląska, N Z , art. 15, p. 25, s. 193 — eyn vloder,
daz ist der scheffer ad ir d e r kem m erer. Z grodow ym i w łodarzam i trzeba m oim zdaniem
utożsam ić k o m o rn ik ó w w spom nianych w 4 o p a rty c h na w spólnym fo rm ularzu im m unitetow ym
d o k u m en ta ch m ałopolskich (K M p II, n r 481, 1275 r., z błędem skryby; Z D M IV, nr 877,
1276 r.; K M p I, nr 104. i K M P II, n r 498, 1284 r.), gdyż do tego sam ego form ularza
naw iązuje d o k u m en t dla kanclerza P ro k o p a (K M p I, nr 94, 1278 r.), gdzie m ow a w prost
o k o m o rn ik u — urzędniku kasztelana. P o d o b n ie interpretuję dok u m en ty Bolesław a Pobożnego
139
W ładza sądow a grodow ego w łodarza mieściła się w ram ach jurysdykcji
kasztelańskiej. Było to zatem publiczne sądow nictw o przedim m unitetów ego
praw a polskiego, obejm ujące zarów no ludność d ó b r kościelnych i pryw atnych,
ja k też zam ieszkałych w obrębie kasztelanii ludzi książęcych. Im m unitet
kruszył tę władzę nie tylko w posiadłościach K ościoła i m ożnych, ale także
w lokow anych na prawie niem ieckim wsiach i m iastach książęcych. Lokacja
kładła bowiem kres jurysdykcji grodowej i w łodarz z kasztelańskiej adm i
nistracji tracił tam swoje upraw nienia; wieś lub m iasto, które panujący
na własny rachunek lokow ał na praw ie niem ieckim , trak to w an o ja k o szcze
gólny rodzaj jego patrym onialnych posiadłości, a dochody czerpane z tego
źródła przechodziły w gestię adm inistratorów m onarszego m a ją tk u 21. Przed
znaczenie daw nej hierarchii urzędniczej, rosła zaś ro la a d m in istrato ró w m onarszych p o siad
łości ziem skich. N a nich też w dużej m ierze o p a rto system zarządu m onarchii stanow ej,
której podstaw ę gospodarczą stanow iły d o b ra królew skie i poim m u n iteto w a skarbow ość. D aw ne
godności kasztelanów , w ojskich, p odkom orzych itd. utraciły adm inistracyjne znaczenie, spadając
d o kategorii urzędów ziem skich. D latego nie m ożna w nioskow ać na podstaw ie inform acji
z czasów Ł o k ietk a i K azim ierza W ielkiego o tym , ja k przedstaw iał się wzajem ny stosunek
w łodarzy d ó b r m onarszych i urzędników adm inistracji grodow ej w ustro ju praw a książęcego.
22 K W p VI, n r 21. 1274 r. D o d a ć trzeba, że w W ielkopolsce prócz w ojskiego, sędziego
i w łodarza w ystępuje w adm inistracji kasztelańskiej urząd łowczego grodow ego (venator castri),
m. in. w Lędzie (K W p I, n r 485 i 573), R udzie (podłow czy w 1266 r., B i e l i ń s k a , nr
4). a naw et Starym grodzie (K W p I, nr 486, 1279 r.). W innych dzielnicach urzędu tego
nie spotykam y, ale do adm inistracji kasztelańskiej n ależała wszędzie o c h ro n a regaliów ło
wieckich i sądow nictw o w spraw ach o ich naruszanie. W skazują na to pośrednio upraw
nienia biskupiej ad m inistracji kasztelanii m ajątkow ych, bezpośrednio zaś dok u m en ty K M p I,
nr 51, 1258 r., i K M o g n r 15, 1238 r. (w o b u w ypadkach chodziło o regale bobrow e),
o ra z K W p N S I, n r 33, 1277 r., interp o lo w an y — jurysdykcja książęcych kasztelanów i wło
darzy (procuratores) w spraw ach o kłusow nictw o. M oże więc z ad m inistracją kasztelańską,
a nie bezpośrednio z dw orem p anującego zw iązani byli urzędnicy strzegący regaliów leśnych:
p a n bobrow y — zw ierzchnik książęcych b o b ro w n ik ó w i pan stróży (dom inus cutodiae), którem u
podlegali zapew ne tzw. Stróże wsi (custodes villarum ) lub gajow nicy, czyli Stróże lasów (custo-
des silvarum ); zob. K M p I, nry 94 i 104; K M p II, 498; K K K I, nry 41 i 100; Z D M
IV, nr 877; D K M s. 188. n r 14. W dokum encie w ielkopolskim z 1293 r. (K W p II, nr 624)
figuruje zw olnienie a recepcione subvenatoris seu custodis, tj. „od goszczenia podłow czego
lub stró ż a ” bądź „od goszczenia podłow czego c z y l i stró ż a ” . M ożna by w zw iązku z tym
zastanow ić się, czy m ałopolski p a n stróży nie był odpow iednikiem w ielkopolskich łowczych
i podłow czych grodow ych. N a pew no m o żn a go zestaw ić ze w schodniopom orskim stróżo-
w ym -stanow nikiem .
141
II. n r 497, 1284 r.. gdzie służebni kom ornicy g rodu (cam erarii castrenses) po b ierają targow e
d la kasztelana. Por. też SU B II, nr 274 i 311 (kom ornicy grodow i roznoszą pozw y) oraz
SU B III, nr 335, 1260 r. (kom ornicy książęcy ja k o po b o rcy kolekty). O p o b o rcach stróży
i p o rad ln eg o zob. też PU B , n r 431 i 447, o ra z K M p I, nr 60, i K M og, n r 4 (fals.).
27 K M p II, n r 449, i K P ol III, nr 32, 1256 r . : chłopi klasztorni nie m ają daw ać
stróży, śrezny i pod w ody; jeżeli z pow odu odm ow y tych ciężarów zostaną pozw ani przed
sąd kasztelana, wojew ody lub „innych sędziów ”, nie m ają obow iązku staw iennictw a; gdyby
z p ow odu odm ow y tych św iadczeń lub niestaw iennictw a w sądzie z pozw u o ich niepłacenie
kasztelan czy w ojew oda lub inni sędziow ie chcieli ich „og rab ić z jak ic h ś rzeczy” (tj. d o k o n ać
zajęcia dob y tk u ), wówczas chłopi m ają praw o „o d p ierać siłę siłą” , gdyby wreszcie „zostali
ograbieni przez w iększą siłę, to ich grabieżcy oraz ci, z ram ienia których d o k o n a n o grabieży”
(spoliatores eorum et q u o ru m a u c to rita te fuerint spoliati). m ają im zw rócić zab ran y dobytek
i w ynagrodzić straty. P ostępow anie egzekucyjne dotyczyło tu ciężarów uchylonych przez im
m unitet, a więc było nielegalne, p rzeto branie d o b y tk u „w c iążę” określo n o ja k o grabież,
p o b o rc ó w nazw ano grabieżcam i, a kasztelana, w ojew odę i ich sądow o-adm inistracyjnych
zastępców p o tra k to w a n o ja k o „tych, z ram ienia których d o k o n a n o grabieży” . Z ob. M o
d z e l e w s k i , J u ry sd y k c ja ..., s. 150 n.
143
panam i. W Polsce wyraz ten oraz jego łaciński odpow iednik beneficiati
m iał szersze znaczenie. Ż upanam i tytułow ano wszystkich urzędników m o
narchii, którym z racji spraw ow anych funkcji przysługiw ało zwyczajowe
uposażenie, zwane po polsku żupą, a po łacinie — beneficjum. Term inem
żupa określano też pojęcie u rzęd u 28.
Należy podkreślić, że w Polsce i innych państw ach środkow ow schodniej
Europy przedm iotem uposażeń urzędniczych nie były, ja k na Zachodzie,
d o b ra ziemskie, lecz dochody uzyskiw ane przez m onarchię z danin praw a
książęcego, regaliów i sądow nictw a. N a Węgrzech dochód ze wszystkich
danin dzielono wedle jednolitego klucza: 1/10 dla biskupa, 3/10 dla gro
dow ego żupana, 6/10 dla króla. W państw ie piastow skim podział opierał
się na innych kryteriach. B iskupstw a otrzym yw ały i tu dziesięcinę z rozm aitych
d ochodów m onarchii, ale wśród pro d u k tó w dostarczanych z tego tytułu
K ościołowi nie spotykam y bydła rogatego, czyli przedm iotów podw orow ego
i daniny opolnej. Z trzynastow iecznych dokum entów wynika, że podw orow e
należało wszędzie do panującego, a stróża — do kasztelanów . Ten ogólno
polski zwyczaj nie m ógł być produktem rozbicia dzielnicowego. Zapewne
ju ż za pierwszych Piastów utarły się zwyczaje określające przynależność
poszczególnych danin : jedne przeznaczone były w całości dla księcia, inne dla
kasztelanów , jeszcze inne dzielono między panującego a urzędników zarządu
tery to rialn eg o 29.
O prócz podw orow ego ad mensam ducis, czyli do dw oru książęcego,
należał w całości stan, a także w ielkopolska danina wołu i krowy.
Przeznaczenie narzazu nie jest w źródłach tak jednoznacznie określone.
K. Buczek przypuszczał, że część narzazow ych wieprzy i szynek przysługiwała
kasztelanom . T o m ożliwe; dw ór panującego otrzym yw ać jed n ak musiał
z tego św iadczenia pokaźne dostaw y nierogacizny, skoro niewielka, ale m ająca
status kościelnej kasztelanii posiadłość chropska katedry krakow skiej płaciła
księciu narzaz w wysokości 14 wieprzy i 6 szynek ro czn ie,(). W swych
-,y K W p I, n r 511, 1282 r.; K K K 1. nr 60, 1259 r. (co d o tytułu, z jak ie g o kasztelan
czechow ski otrzym yw ał 20 grzyw ien kun, zob. M o d z e le w s k i , M iędzy p ra w e m ..., II, s.
468 n .); K M p II, n r 485, 1278 r.
40 D o k u m e n t W ładysław a Ł okietka z 1299 r., K W p II. n r 812 (tekst wyżej, przyp.
28) dotyczy głów nie d o ch o d ó w z sądow nictw a i św iadczy o ich znacznej roli w uposażeniach
urzędniczych.
41 Z ob. M P H V, s. 4 3 3 - 4 3 8 . i K M az, nr 301, 1203 r. fals., o ra z SU B III. nr 359.
lata 1242— 1248 (interpretacja tych w zm ianek wyżej, przyp. 14. i M o d z e le w s k i , J u ry sd yk c ja ...,
s. 170— 172). Por. też d o k u m en t z 1260 r., SU B III, n r 335, w którym W ładysław opolski
zw olnił d o b ra biskupstw a w rocław skiego od podległości „g ro d o m , kasztelanom i wszystkim
naszym ż u p a n o m ” oraz od św iadczeń praw a książęcego z w yjątkiem ograniczonej do 4 wy
p ad k ó w nadzw yczajnej kolekty. K siążę zezwolił, by p o b ó r takiej kolekty w d o b ra ch bis
kupich p rzep ro w ad zała biskupia adm inistracja m ajątk o w a: gdyby zaś tego nie uczyniła, „w ów
czas k om ornik księcia p ana ma się wm ieszać i dop ro w ad zić [pobór] d o sk u tk u ” (tunc cam era-
rius dom ini ducis se intro m ittet et perficiat).
W dzielnicow ej W ielkopolsce i M alopolsce dygnitarz dw oru odpow iadający śląskiem u
148
najw yższem u kom ornikow i (cam erarius sum m us) zw al się po d k o m o rzy m , a jego zastępca —
być m oże — dannym . W śród św iadków spraw ujących różne funkcje na dw orze Bolesława
W stydliw ego w 1279 r. spotykam y d w u k ro tn ie G o lu ch a d annego (Z D M I, n r 7 i K K K I,
nr 81 — gdzie figuruje także p o d k o m o rzy krakow ski W ojsław). Ów G oluch był niegdyś p o d
kom orzym księżnej K ingi (K M p I, n r 71, 1263 r.), ale ju ż w 1276 r. piastow ał n a dw orze
księcia urząd, określony wów czas zagadkow ym term inem „m aj" (K M p II, nr 482, po stolniku
i m ieczniku B olesław a W stydliw ego: item G oluch, qui h a b et dignitatem que maij popu-
lariter n u n cu p atu r). W k om entarzu edytorskim d o tego d o k u m en tu F. Piekosiński zwrócił
uw agę, że zapiska pio trk o w sk a z 1446 r. określa tytułem do m in u s m ay u rzędnika spraw ującego
sądy ziem skie w zastępstw ie p o d k o m o rze g o (K M p II, s. 140; por. K. P o t k a ń s k i , Z apiski
herbowe z dawnych ksiąg ziem skich vr archiwach radom skim i warszawskim . A K H III, K raków
1885, s. 27). T erm in d anny zdaje się w skazyw ać, że w X III w. d o kom petencji tego urzędu
należał n a d zó r nad doch o d am i d w oru z dan in ludności księstwa.
4- G r ó d e c k i , M in ce rze.. ., s. 6 n., 21 n., 32 n., 37 n .; S u c h o d o l s k i , M e n n ic tw o ...,
s. 90 i 94.
149
45 Ks. H enr., s. 299—302 (przekład polski tam że, s. 141 — 145, przytaczam z m oim i
popraw kam i). R ycerską kondycję Boguszy i Paw ła (m ilites!) potw ierdza jednoznacznie d o
kum ent W ładysław a opolskiego z 1262 r., SU B III, n r 418; o rozm iarze ich dziedziny w B ruka-
licach (3 m ałe łany) zob. tam że, n r 251, 1257 r.
46 K K K I, n r 75. 1273 r .; por. szczególnie interesujące w zm ianki o drobnej włas
ności rycerskiej w dokum encie trzebnickim z 1203 r., KŚ1 I, nr 103.
47 K. B u c z e k , Zagadnienie wiarygodności dwóch relacji o początkow ych dziejach państwa
polskiego, [w:] Prace z dziejów P o lski feudalnej ofiarowane R. Gródeckiem u, W arszaw a 1959,
s. 6 0 —62, 6 4 —66 i 68 n.
48 Z ob. Ł o w m i a ń s k i . P o czą tk i P olski. IV, s. 179— 185.
152
4y O. B a lz e r , S ta tu ty K azim ierza W ielkiego, s. 378 (milites fam osi slachta oraz scartabelli,
czyli wlodycy). Z e starszej literatury zob. K. P o t k a ń s k i , Zagrodow a szlachta i wlodycze
rycerstwo vr województwie kra ko w skim X V i X V I ir„ R A U W H F 23, 1888, s. 187 n.. oraz
W. S e m k o w i c z , W lodycy polscy na tle porów naw czym słow iańskim , K H 22, 1908, s. 569 n.;
por. t e n ż e , Nagana i oczyszczenie szlachectw a it’ P olsce X I V i X V u ., „ S tu d ia nad H istorią
Praw a Polskiego”, I, 1899, n r 1.
5,1 K. T y m i e n i e c k i . Uwagi o stanie wlodyczym . |w :] Księga pam iątkow a W. Abrahama,
II, L w ów 1931, s. 127— 135; Ł o w m i a ń s k i . P o czą tk i Polski, III, s. 442 n. i 445; B u c z e k .
Prawo ry c erskie ..., s. 29 i 42; po r. też A. G ą s i o r o w s k i , R ycerstw o, SSS IV , s. 620—623;
G. L a b u d a , Z badań nad osadnictwem i ustrojem Słowian polabskich, SO 22, 1962, s. 317 n.
51 C odex iuris Bohem ici, wyd. H. Jirećek. II//2, P ra h a 1870, s. 145 i 162; SP PP VI,
s. 20, 1431 r.
52 T ak ju ż S. K u t r z e b a , H istoria ustroju P o lski w zarysie, I, K ra k ó w 1931, s. 4 0 —43;
sprzeciw B u c z k a , Prawo ry c erskie .... s. 30. nie w ydaje się uzasadniony.
153
czasy posiadłościam i, ale rozm iary tej własności bywały w starszej literaturze
wyolbrzym iane. Z akładano milcząco, że wielkie bogactw o m usiało opierać
się na wielkich m ajątkach ziem skich, bo skąd by się inaczej brało. Sum o
wano późnośredniow ieczne wzm ianki o dziedzicznych dobrach rycerstw a
zaliczanego do heraldycznych rodów A w dańców czy Paluków , aby tą drogą
odtw orzyć m ityczne latyfundia ich dom niem anych p rotoplastów w czasach
Bolesława K rzyw oustego56. Te koncepcje i m etody nie ostały się krytyce.
Skąpe, ale m iarodajne inform acje z X II w. obrazują rzeczywiste rozm iary
ówczesnych fortun m ożnow ładczych: 9 wsi D zierżka ok. 1190 r.; 6 wsi
Pom iana przed 1155 r.; 5 wsi N iem oja, seniora potężnych, lecz znajdujących
się w niełasce W rszowców ok. 1106 r . 57
S krupulatne badania W. K orty wykazały, że fortuny dw unastowiecznych
wielmożów składały się na ogół z kilku, rzadziej z kilkunastu skrom nych
o s a d 58. N ajw ybitniejsi w spółpracow nicy księcia, ja k wojew oda W ładysława I
Sieciech lub wojew oda i szwagier Bolesława K rzyw oustego P io tr W łostowic,
łatw o uzyskiwali d o b ra z ludnością niew olną i łatw o nadaw ali je K ościo
łowi; zapewniali sobie w ten sposób względy duchow ieństw a i prestiż
w życiu doczesnym oraz nadzieję zbaw ienia w życiu wiecznym. Stan posia
dania większości m ożnych przedstaw iał się znacznie skrom niej. Ich m ajątki
ziemskie pozw alały właścicielowi żyć we względnym dostatku nie im ając
się własnoręcznie radła. Stanow iło to cenne zabezpieczenie przed nieodw ra
calną deklasacją w razie przejściowej niełaski książęcej, ale nie wystarczało
na wielkopańskie luksusy i polityczne wpływy. O graniczona do eksploatacji
niew olników i luźnych ludzi m arginesu wielka własność ziem ska nie za
pew niała sam a przez się dom inującej pozycji w społeczeństwie. Panow anie
nad m asą ludności chłopskiej podległej praw u książęcem u dostępne było
tylko poprzez spraw ow anie kierow niczych funkcji w adm inistracji terytorialnej
państw a i na dw orze księcia.
O to drugi aspekt m ożnow ładztw a: była to klasa rządząca, zasadniczo
59 K o s m a s , I, 5, s. 14; por. tam że, II, 19, s. 111; relacja O tto n a z Fryzyngi, M G H
scriptores, XX. s. 369.
157
schem atu. Owszem, potężny wojew oda Sieciech poszedł na wygnanie, ale
stało się to pod presją opozycji m ożnow ładczej, wobec której W ładysław I
nieraz m usiał iść na ustępstw a. Owszem, Bolesław Śmiały skazał biskupa
Stanisław a na obcięcie członków , ale. sam m usiał unosić koronow aną głowę
na Węgry. P iotr W łostowic stracił oczy, ale W ładysław II, który go kazał
oślepić, m usiał w krótce uchodzić z kraju. Bolesław K rzyw ousty uniknął
podobnego losu dzięki zręczności politycznej i kom prom isom z oponentam i.
Przebieg konfliktów dynastycznych szczegółowo opisywanych przez G alla
i K osm asa nie potw ierdza opinii o wszechmocy księcia i bezradności
możnych.
D espotyczne tendencje panującego ograniczane były przez silną pozycję
polityczną i m ilitarną dostojników zarządu terytorialnego. Książę nie był
w stanie bezpośrednio rządzić rozległym krajem . Robili to w jego imieniu
kom esi okręgów grodow ych i prowincji. Praw o nom inacji i odw oływ ania
urzędników było w rękach panującego ważnym instrum entem politycznej k o n
troli nad grupą rządzącą. Istotną rolę odgryw ał także autorytet władzy książę
cej; była o na dla m ożnych niezastąpionym spoiwem i sym bolem jedności.
Z nalazło to wyraz w etycznym nakazie wierności wobec Piastów ja k o
„przyrodzonych panów ” Polski (domini naturales). Ale konflikty dynastyczne
wśród „przyrodzonych pan ó w ” daw ały sposobność do rozm aitych opcji
politycznych, a ideał wierności nie zakładał bezwzględnego posłuszeństw a
i nie wykluczał nacisków . To, co nazywam y dziś polityką kadrow ą, zn ajd o
wało się w gestii panującego, ale dotyczyło bezpośrednio najżyw otniejszych
interesów m ożnow ładztw a. Skuteczne w ykorzystanie przez dostojników swej
pozycji w systemie władzy w celu ograniczenia arbitralnych cech owej
polityki zależało od więzi społecznych integrujących grupę rządzącą. W grę
wchodziły koligacje rodzinne i koneksje, przede wszystkim zaś szersza
od nich solidarność „szlachetnie urodzonych” . Był to doniosły wyznacznik
pozycji społecznej, który w ym aga uw zględnienia obok m ajątków ziem skich
i wysokich urzędów. Z tego punktu widzenia klasa panująca przedstaw ia
się ja k o arystokracja.
Nie znaczy to, że składała się ona z potom ków arystokracji plemiennej.
F. G raus sądzi, że w okresie budow y państw a elity przywódcze plem ion
zostały wyelim inowane przez władzę książęcą, k tóra rekrutow ała kadry
adm inistracyjne z grona drużynników . H. Łow m iański był zdania, że spora
część plem iennej starszyzny przeniknęła do elity politycznej p ań stw a60.
U bóstw o źródeł nie pozw ala na jednoznaczne rozstrzygnięcie tej kwestii.
D aw ni „dynaści plem ienni” wraz z rodzinam i musieli chyba wcześniej
lub później d ać gardła, o czym pouczają losy czeskich Sławnikowiców
i drewlańskiej starszyzny. Likw idacja politycznej organizacji plem ion przez
państw o raczej nie sprzyjała opieraniu się na miejscowych grupach przy
U p o d s t a w systemu.
Władza książęca a związki sąsiedzkie
tego dokonać. W poszukiw aniu odpow iedzi m usimy wrócić raz jeszcze do
p oczątków państw ow ości i przenieść się ponow nie ze szczytów społecznej
hierarchii ku jej wiejskim podstaw om .
M o n arch ia pow ierzyła adm inistracji kasztelańskiej ochronę porządku
publicznego, wykonyw anie pow szechnego sądow nictw a i p o b ó r danin, ponie
waż żaden inny organ władzy książęcej nie byłby w stanie podołać tym
zadaniom . O rganizacja grodow a m ogła stosunkow o najłatw iej uporać się
z bezpośrednim spraw ow aniem władzy nad ludnością; było to przecież
najbliższe wiejskiej społeczności ogniwo adm inistracyjne państw a. Ale to jeszcze
nie wystarczało za rękojm ię pow odzenia. Z aludnienie przeciętnej kasztelanii
przekraczało zapewne tysiąc rodzin na obszarze 1,5—2 tys. k m 2. K asztelan
m iał do dyspozycji trzech zastępców, garstkę pachołków o raz pełniących
dyżur służebnych kom orników i m ógł liczyć w potrzebie n a doraźne
wsparcie tych rycerzy, którzy ak u rat pełnili w grodzie Stróżę. W ątpliwe,
czy wystarczyłoby tego do utrzym yw ania porządku, a zwłaszcza do niezbędnej
przy poborze danin i rozsądzaniu sporów orientacji w realiach lokalnego
życia, gdyby adm inistracja grodow a nie zapew niła sobie współpracy miejsco
wej ludności. Kluczowy problem spraw ow ania władzy rozstrzygał się na styku
terytorialnej adm inistracji piastow skiego państw a z lokalnym i strukturam i
społeczności wiejskiej. Przyjrzeć się więc trzeba bliżej owym strukturom .
se habet in suis m etis et term inis circum ferencialiter distincta), któ ry stw arzał przesłankę
do nowej, odrębnej akcji praw nej (zam iany barci), ale sam przez się nie w zbraniał sąsiadom
b artn ictw a w książęcym lesie. D o p iero tran sak c ja zam ienna m iędzy stro n am i położyła tem u
kres. Przedm iotem jej byty wyłącznie barcie, Bolesław W stydliwy potw ierdził więc po prostu
Św iętopełkow i zwyczajow e praw o d o pozostałych użytków leśnych, których zam iana nie obej
m ow ała. Przy okazji zaasekurow ał się też książę, aby nikt nie interpretow ał potw ierdzenia
zw yczajow ych upraw nień sąsiedzkich d o k orzystania z pastw isk leśnych w Kłyżu ja k o spe
cjalnego n a d an ia, któ re pociągałoby za sobą zw olnienie od narzazu. Z astrzeżono więc: villani
autem dare te n e n tu r co n trib u cio n em („chłopi zaś daw ać m ają św iadczenie” ).
3 K T yn, nr 19, 1253— 1258 r. Sw obodne zajm ow anie p o d u praw ę ziemi niczyjej na
leżało d o zwykłych upraw nień sąsiedzkich, przy czym w ykarczow anie i zao ran ie takiego
gru n tu u znaw ano za rów noznaczne z legalnym wzięciem go w indyw idualne posiadanie.
N ajw ym ow niejszego przy k ład u funkcjonow ania tej zasady dostarcza d o k u m en t z 1215 r„
zw iązany ze sporem m iędzy klasztorem lubiąskim , p obierającym dziesięciny w Dziewinie.
164
ft K K K I, n r 16.
7 B u c z e k . Organizacja opolna s. 231 n .: t e n ż e . Książęca ludność, s. 43.
167
11 Bulla G rzegorza IX z 1233 r. (SUB II, n r 28) w spom ina, że n a chłopów w Polsce
n ałożono nowy ciężar (novum genus m olestie), polegający n a tym , że „ich stróży pow ierza
się bobry i sokoły i jeśli porzucą one sw oje gniazda idąc za w rodzonym duchem wolności
lub zaginie któreś z ich piskląt, to owych chłopów skazuje się na karę 70 grzyw ien” .
W 1328 r., K W p VI, n r 105, W ładysław Ł okietek zw olnił wieś cystersów lędzkich m. in.
a custodia cervi, casto ru m edificacione poncium , c astro ru m et civitatum (kopia z X V I w.).
0 ile nie m am y tu d o czynienia z om yłką kopisty (castorum zam iast c astro ru m ) i chodziło
istotnie o „stróżę jelenia i b o b ró w ” , to c h a ra k te r tego obow iązku pozw alałby objaśnić przy-
wielej K o n ra d a m azow ieckiego dla biskupstw a płockiego z 1230 r. C hłopi b iskupa mieli
wówczas obserw ow ać „w sw oich w siach”, tj. w okolicznych lasach, przem ieszczanie się jeleni,
niew ątpliw ie po to, by zgłaszać książęcym łow com obecność zw ierzyny; w razie zaniedbania
tej pow inności b ra n o od nich tytułem kary krow ę (K M az, nr 278: o bseruent in uilla sua
tran slatio n es cerui, sed non uad ien tu r de vacca una, nisi in iudicio conuicti de negligentia).
P oza tym i dw iem a w zm iankam i „ stró ża b o b ró w ” nie w ystępuje w źródłach. C zęste są
n a to m iast zw olnienia od goszczenia b o b ro w n ik ó w i p a n a bobrow ego o ra z daw an ia im prze
w odu, k tó ry łączył się z zapew nieniem cennem u tran sp o rto w i odpow iedniej ochrony (np.
D K M , n r 12, s. 254 n., 1293 r. — a recepcione vel c u sto d ia seu co n d u ctu casto rario ru m ).
W kilku przyw ilejach im m unitetow ych u c hylono o p ł a t ę „ b o b ra ”, a o b o k tego stróżę sokoła
o ra z goszczenie i przew ód b o b ro w n ik ó w (zob. zw łaszcza SU B III, nry 292 i 293, 1259 r. —
falconem non c u sto d ia n t, nec falconarios recipiant sive v enatores c asto ru m , n e c c a s t o r e m
s o l v a n t ; por. K Pol III, nr 33, 1256 r.; K M og, n r 27, 1266 r.; K M p I, nr 94, 1278 r.
1 nr 104, 1284 r.; K W p II, n r 621, 1288 r .; także K W p I, nr 432, 1268 r., fais. - za
gadkow e zw olnienie a iata bo b ro w a, a obok tego od stróży sokoła).
168
9 N a m ożliw ość takiej in terpretacji w yrażenia dim ittere castores zw rócił mi uw agę prof.
A. G ieysztor. P otw ierdzać ją m ogą trzy rów nobrzm iące w zm ianki litew skie z 1502 r. o n a
dan iu d ó b r „z bobrow ym i hony i zerem iany i z ich prudiszczy” , tj. z tam am i (F. L e o n -
t o w i c z , A k ty litow skoj m ietriki, nry 619, 623 i 624). A kcentow anie pańskich p ra w rzeczow ych
d o budow anych przez b o b ry tam w ydaje się zw iązane ze w spom nianym sposobem połow u.
Z ob. też O. H e d e m a n n , Dawne puszcze i wody, W ilno 1934, s. 100— 105.
10 S ta tu t wielikogo kniażestw a litow skogo 1529 goda (wyd. K . Jablonskis, M ińsk 1960),
rozdz. IX , p. 9, s. 107, ograniczał z tego p ow odu naw et u praw ę roli, koszenie siana i trze
bież łozy na g ru n tach nadbrzeżn y ch : ,je s tlib y kniazskii abo p a ń sk ie ... byli gony bobro-
wyje u-w ynszogo susieda diediznie, a onyj by pan , w czijej diediznie b u d u t gony, nie m ajet
sam ani ludiem sw oim d o p u stiti ot starogo p o la d o o ra ti ta k daleko, kak by m og o t zieriem iani
kijem d o k in u ti; ta k że d aleko i sienożati p o d k o sz y w a t’ nie m ajet i łozy tie rie b iti... A jestliby
pola p o d zieriem ia p o d o ra ł, a b o sie n o ża t’ podkosił, abo łozu p o d ru b a ł, a tym b o b ra wygonił,
takow yj m ajet płatiti d w a n a d c a t’ rublew groszej, a tom u zieriem iani priedsia p o tom u m ajet
w p o k o j d a ti” . Z ak a z ten obow iązyw ał rów nież tam , gdzie b o b ry zm ieniając siedzibę zbu
dow ały sobie now e żerem ia. W w ypadku kłusow nictw a p łacono p o kopie groszy za karego
i p o dw ie kopy za czarnego b o b ra. Z astrzeżenie L eszka Białego raczej nie dotyczyło sw obody
g o sp o d aro w an ia n a p o lach i łąk ach nadbrzeżnych, gdyż żerem ia znajdow ały się w „dziedzinie”
kapituły katedralnej. W grę w chodzą n ato m iast użytki ogólnie do stęp n e, przede wszystkim
w odne. Księciu chodziło głów nie o to, aby now y użytkow nik żerem i nie naruszył zwy
czajow ych u praw nień op o la przez ustanow ienie lub a rb itraln e rozszerzenie strefy ochronnej
zakazanej d la rybołów stw a.
169
obawy o dew astację użytków o żyw otnym znaczeniu dla ogółu motywem
takiej kontroli m ogła być o ch ro n a obszaru w spólnoty przed zawłaszczaniem
przez osoby nieupraw nione. W edług praw a zwyczajowego F ranków Salickich
osiedlenie się przybysza z zew nątrz w ym agało zgody społeczności sąsiedzkiej.
Łączyło się to z upraw nieniem do korzystania na własny rachunek ze
w spólnoty u ż y tk ó w l2. Nie należy lekceważyć tej starogerm ańskiej analogii.
T rzeba zgodzić się z F. Bujakiem, że na terytorium związku sąsiedzkiego
człowiek spoza grona opolników „uw ażany był za nieupraw nionego, obcego” ;
jeśli więc nie uzyskał zgody na osiedlenie się i założenie własnego go
spodarstw a lub nie nabył gruntu w opolu drogą spadkobrania, kupna,
zam iany czy nadania książęcego, to zostać m ógł jedynie najem nikiem ,
ratajem lub co najwyżej „gościem ” na cudzej ziemi.
W w arunkach obfitości wolnej ziemi zasada ta nie m usiała być realizow ana
w sposób rygorystyczny. Ale „obfitość wolnej ziem i” jest pojęciem względnym.
M ierzyć ją trzeba nie kilom etram i kw adratow ym i puszczy, lecz technicznym i
m ożliwościami zagospodarow ania środow iska przez ówczesnych ludzi. Nie
każdy grunt był łatw o dostępny rolnikow i i nie każdy nadaw ał się do
upraw y prym itywnym i narzędziam i. R ów nież wzm ianki źródłow e o zastrze
ganiu m ieszkańcom różnych wsi praw a w spółużytkow ania pastw isk, lasów
i wód oraz zdarzające się na tym tle konflikty nie świadczą o takim
poczuciu obfitości d ó b r naturalnych, które czyniłoby wyłączność upraw nień
do nich spraw ą bez znaczenia. M oże się to wydać paradoksalne m ieszkań
com nowoczesnych m iast, ale wśród puszcz średniow iecznych odczuw ano
niew ątpliwy deficyt niektórych użytków leśnych. W ystarczy wspomnieć,
że dąbrow y i bukow iny występowały bynajm niej nie wszędzie, a dla wykar-
m ienia jednej tylko świni trzeba było ok. 3,5 hektolitra żołędzi lub 7
hektolitrów bukwi B . Tym czasem przeciętne gospodarstw o chłopskie, o ile
tylko pozw alały na to w arunki naturalne, hodow ało przynajm niej po kilka,
a nieraz po kilkanaście świń każdego roku. Prym ityw na gospodarka wyma
gała wielkich obszarów nie tylko dla rolnictw a, ale bardziej jeszcze dla
półpasterskiej hodowli, leśnego bartnictw a, łowiectwa, rybołów stw a i zbie
ractw a. Owszem, działalność gospodarcza człow ieka w znikom ym stopniu
docierała w głąb wielkich, dziewiczych puszcz — takich ja k nadnotecka,
sudecka czy karpacka. Nie było to jed n ak spow odow ane nadm iarem dóbr
naturalnych, lecz nadm ierną odległością od ludzkich siedzib, a za linią
przesieki także adm inistracyjnym zakazem . M niejsze m asywy puszczańskie
penetrow ane były przez pobliskie zw iązku sąsiedzkie w sposób wymagający
rozgraniczenia ich stref eksploatacji.
Zw rócić wypada uwagę na powszechnie znany fakt, że opola były
jed nostkam i terytorialnym i. Po łacinie określano je często term inam i provincia
lub districtus, które oznaczały pojęcie okręgu. Z nazw tych, ja k też
14 Prawda R usskaja, I, M oskw a 1940, s. 104 n. (art. 3 p ro stra n n o j Praw dy). O wierwi
i jej sto su n k u d o pogostu zob. A. P o p p e , Pogost. SSS IV, s. 176.
15 D K M , n r 14, na s. 80 (188). 1255 r.; S. A r n o l d . W ładztwo biskupie na grodzie
wolborskim. wyd. 2 [w:] t e n ż e . Z dziejów średniowiecza, s. 7 n. i 31.
172
|y Już A r n o l d , W ła d ztw o ..., s. 28 n., zauw ażył, że co najm niej od 1264 r. część
kasztelanii w olborskiej należała d o księstw a łęczyckiego, które zatrzym ał dla siebie K azim ierz
K onradow ie, część zaś d o księstw a sieradzkiego, k tó re o bjął wów czas Leszek C zarny. C o
d o przebiegu granicy m iędzy tym i księstw am i w zdłuż rzeki W olborzy zob. K P ol I I /l, nr
125, 1285 r., i M o d z e l e w s k i , M ięd zy p ra w e m ..., II, s. 460 n. O b a księstw a należały ju ż
wtedy do Leszka C zarnego, ale nie utraciły organizacyjnej odrębności, a granica między
nimi zachow ała aktualność.
^ SU B II. nr 375. 1249 r.; K K K I, nr 34, 1252 r.. fals.
175
O pola pozostały pod władzą książęcą tym, czym były w ustroju plem ien
nym : organizacją sąsiedzką sam ej ludności wiejskiej, zrodzoną z potrzeb
codziennego współżycia. Nie przekształciły się one nigdy w wyodrębniony
od grupy sąsiedzkiej organ adm inistracji i nie dysponow ały ap aratem przymu-_
su. M ogły stosow ać przym us w takim tylko zakresie, w jak im sam a zbio
row ość czyniła to od daw na wobec jednostek łam iących jej elem entarne
norm y. W tej dziedzinie państw o nie m ogło narzucić opolom żadnych
obow iązków , k tó re nie opierałyby się n a tradycyjnych funkcjach organizacji
sąsiedzkiej.
O p o la od wieków czyniły zadość naturalnej potrzebie sąsiedzkiej sam o
obrony. W spólne odpieranie napadów rabunkow ych, poskram ianie i ściganie
złoczyńców było życiową koniecznością, z której p rak ty k a wielu pokoleń
uczyniła obow iązujący zwyczaj. P aństw o naw iązało do tego zwyczaju,
przekształcając go w publiczną pow inność. W ładza sądzenia i k aran ia skupiła
się wyłącznie w rękach przedstaw icieli m onarszej jurysdykcji, głównie kaszte
lanów i ich zastępców. O polom pozostał obow iązek w spom agania adm ini
stracji książęcej przez wskazywanie, chw ytanie i w ydaw anie spraw ców za
bójstw, rozbojów i kradzieży. Zaniedbanie tych pow inności narażało związek
sąsiedzki n a zbiorow ą odpow iedzialność k arną za przestępstw a, których
spraw ców nie udało się wykryć i ująć. Funkcje porządkow e organizacji
opolnej trak to w an o przeto ja k o ciężary praw a książęcego. W ystępują one
w przywilejach im m unitetow ych pod nazw am i „głow a” {caput, homicidium),
„krzy k ” (clamor) i „ślad” (vestigium, vestigio fugitivorum indagando).
177
rzeczowy. C zęsto obejm ow ały one tylko ślad lub głowę. N iekiedy uchylano
wszystkie pow inności porządkow e, utrzym ując jed n ak w m ocy funkcję po-
świadczeniową. W 1265 r. Bolesław Pobożny n ad ał rycerzowi M ikołajow i wieś
Swiniec z im m unitetem , postanaw iając, m. in., że jej m ieszkańcy „nie m ają
płacić z opolem ani zabójstw a, ani 70 grzywien i rozbojów ” (popełnionych
przez nieznanych spraw ców )33. Nie m a tu słowa o zw olnieniu od „ujazdów ”
czy „rozgraniczeń” ; zresztą funkcje pośw iadczeniow e wcale nie sprow adzały
się do w skazywania granic posiadłości. W ugodzie milickiej w spom niano
nie bez pow odu o zw oływ aniu op o la „do wytyczania jakichś granic lub
w jakiejkolw iek innej spraw ie” .
Nic dziwnego, że lakoniczna form ułka zw alniająca „od o p o la” wydawała
się czasem odbiorcom przywilejów im m unitetow ych zbyt słabym zabezpiecze
niem ich interesów , choć w zasadzie oznaczała całkow ite zniesienie opolnych
ciężarów. N iektórzy odbiorcy zabiegali więc o takie sform ułow anie zw olnie
nia, aby uchylenie wszelkich pow inności pośw iadczeniow ych zostało stwierdzone
czarno na białym . W kilku dokum entach z końca X III w. figurują zw olnienia
„od opola, z którym w żadnej spraw ie nie m ają staw ać”, „nie m ają nigdy
staw ać w opolu z innym i wsiami ani na wezwanie nie m ają nikogo posyłać
d o o p o la” , „od zw iązku sąsiedzkiego zw anego pospolicie opolem , od krowy
i wołu i od laski opolnej”, „od opola i od laski opolnej” 34.
Z naczna większość wzm ianek o pośw iadczeniow ych funkcjach organizacji
sąsiedzkiej wiąże się z wytyczaniem granic posiadłości i sporam i o ich przebieg.
Dawniejsi badacze skłonni byli naw et sprow adzać owe funkcje do spraw
granicznych. D o piero niedaw no Z. P odw ińska i K. Buczek zwrócili uwagę na
inform acje o pośw iadczaniu przez opola innego rodzaju up raw n ień 35.
W grę wchodziły przede wszystkim praw a własności. Proces opactw a
m ogileńskiego z książęcymi kom ornikam i o kilka źrebiów w Radziejow ie
toczył się ok. 1200 r. w obecności „całego o p o la”, specjalnie w tym celu
zw ołanego. W 1228 r. dw a źrebią w D zierżków ku sprzedane zostały również
„w obecności o p o la” (coram vicinia). Przed 1265 r. klasztor lędzki utracił
własność brzegu W arty i lasu w Sławsku w skutek „fałszywego zeznania
o p o la” (per viciosam assercionem ricinie). W 1295 r. Przem ysł II polecił
zwołać opole, aby n a podstaw ie jego zeznań rozstrzygnąć spór o własność
dw óch źrebi między kom esem Tom isław em a biskupem lubuskim Przyby-
sławem. W 1341 r. K azim ierz Wielki zwrócił biskupow i lubuskiem u Stefanowi
pola pod Przebięczanam i w wyniku zeznań złożonych pod przysięgą przez
•,J K W p I, n r 413, 1265 r. — insuper iam d ictam h ereditatem et íncolas eius deliberam us,
q u o d cum vicinia nec hom icidium nec sep tu ag in ta m arcas et pred atio n es non solvant.
-,4 Z w olnienie ab opole cum eo pen itu s in nullo stare — K W p VI, n r 31, 1283 r„
o raz K W p I, nry 546 i 549 z 1284 r.; nec u n q u a m sta b u n t in opolie cum aliis villis,
nec citati aliquem ad opolie m ittere ten e b u n tu r — Z D M IV, n r 877, 1276 r., i K M p I,
nr 104, 1284 r . ; a vicinia, quod opole v u lgariter n u n c u p atu r, a bove et vacca, et a lasca
o p o ln a — K W p II, n r 629, 1288 r . ; ab opole et a lasca op o ln a — K W p II, nr 680, 1292 r.
35 P o d w i ń s k a , Z m ia n y f o r m . .. , s. 307; B u c z e k , Organizacja o p o ln a ..., s. 220 n.
1X2
•" K W p I, nr 33. fais.; K M p II. n r 395. 1228 r.; K W p I.n r 415. 1265 r.: K W p
VI. nr 49, 1295 r.; Z D M IV, n r 924, 1341r.; K W p III. nr 1735. 1377 r.
-,7 K K K I, nr 15. 1 2 2 2 -1 2 2 3 r.; A rch. K om . Praw n. PA U V.s. 239. 1377r.
■'« SU B II, nr 350. 1248 r.; K M az, nr 88 i 464. 1246 r.
D K M . nr 14, s. 80 (188), 1255 r.; B u c z e k , Organizacja opolna s. 219.
183
41 SUB II, n r 375, 1249 r . : kary n a k ła d an e na opole p ob ierać m iał od tych o pol
ników , którzy byli chłopam i k apituły kasztelan kościelny, a od tych, k tó rzy byli „ludźm i
księcia lub rycerzy” — kasztelan książęcy.
42 K M p I, nr 93, 1277 r. (interpolow any), i K M p II. n r 497, 1284 r. (autentyk za
chow any w oryginale): c o n ce d im u s... q u o d cum lis aliqua, dissensio vel e n o rm itas qualiscum que
in vicinia, id est opole villarum dicte abbacie facta fuerit ab h o m inibus extraneis, et non
ab hom inibus dictorum fratrum , q u o d pro tali facto ab alienis p e rp etrato c astrum sive
iudex castri hom ines d icta ru m villarum n eq u ean t iudicare, nec penam aliquam e x to rq u e re ...
185
nienia „od o p o la” dotyczyły rozm aitych danin płaconych solidarnie przez^związki
sąsiedzkie. N a podstaw ie enigm atycznej wzmianki w falsyfikatach skalskich
klarysek zaliczyła o n a do danin opolnych naw et Stróżę. P o b ó r rozm aitych
świadczeń za pośrednictw em organizacji sąsiedzkiej m iał wynikać „z niedosko
nałości ówczesnego aparatu skarbow ego i trudności, na jak ie natrafiał aparat
władzy państw ow ej w bezpośrednim dotarciu do jednostki o p odatkow anej” 43.
O głoszona w 1970 r. rozpraw a K. Buczka przyniosła zasadniczo trafne
ujęcie skarbow ych funkcji opola. A utorytet klasyków polskiej mediewistyki
ciąży jed n ak nad tą kwestią. Echa daw nych poglądów Smolki, W idajewicza,
B alzera, Tym ienieckiego i A rnolda brzm ią do dziś. T rzeba więc poświęcić
nieco uwagi ich argum entom .
W brew opinii S. A rnolda kasztelanie m ajątkow e nie pokryw ały się
z terytoriam i opolnym i ani z organizacją sąsiedzką. Były to kom pleksy
posiadłości biskupich, z reguły przem ieszane z wsiami rycerskim i i książęcymi.
Posiadłości te zw ano „kasztelaniam i K ościoła”, poniew aż biskupstw a spraw o
wały w nich kasztelańską władzę nad swoimi chłopam i. W ugodzie milickiej
z 1249 r. stw ierdzono wyraźnie, że w ram ach tej samej organizacji opolnej
pozostaw ali „ludzie K ościoła”, podlegający kasztelanow i kapituły katedralnej,
oraz „ludzie księcia i rycerzy”, podlegający kasztelanow i książęcem u. K apituła
płaciła księciu 60 donic m iodu i 50 w ozów siana rocznie tytułem stanu,
który pobierała w kasztelanii milickiej wyłącznie od swoich, a nie od cudzych
chłopów (super hominibus ecclesie Wratislaviensis de Milich). N ie m ogło to
być zatem solidarne świadczenie ogółu opolników płacone przez związek
sąsiedzki. P odobnie m iała się spraw a z ryczałtam i ze stanu, podw orow ego
i narzazu w innych kasztelaniach m ajątkow ych44.
Bardziej zawiła jest spraw a falsyfikatu z datą 1242 r. C zytam y w nim,
jak o b y Przem ysł I wyłączył wszystkie posiadłości lubińskich benedyktynów
ze zw iązków sąsiedzkich i utw orzył z nich jed n o opole m ajątkow e, w którym
darow ał opactw u daninę wołu i krowy. Jednocześnie zam ienił on okoliczno
ściowe ciężary łowieckie na stały ryczałt: „nasz podłow czy m a co roku
w dniu św. M arcina pobierać w opolu w spom nianego klasztoru (recipiat
annuatim in vicinia dicti monasteri) 20 ćwiertni ow sa i na własnych wozach
d ostarczać tam , gdzie się nam spo d o b a” . W szystkie pozory zdawały się wska
zywać na opolny system p o b o ru 45.
Sprawę wyjaśnia odkryty niedaw no przez Z. Perzanow skiego autentyczny
d o kum ent Przem ysła I z 1252 r. D otyczy on zam iany okolicznościow ych
ciężarów łowieckich na ryczałt w wysokości 30 ćwiertni owsa, 20 kur, 30
*> K Pol III. nr 43, 1270 r. Por. K K K I. n r 34. 1252 r., fais.: „m ają być rów nież
wyłączeni z opola i jego płatn o ści" (sint eciam p reter opolie et extra ipsius soluciones),
o ra z K P ol III. n r 70, 1298 r. (W ładysław Ł okietek włącza kilka wsi klasztornych d o sule
jow skiego o pola — zapew ne m ajątkow ego — in Omni solucione ducali et labore). W spraw ie
interpretacji tych d o k u m en tó w zob. B u c z e k , O rganizacja opolna s. 225 i 228.
5,1 K W p 1, n r 469, 1277 r., fais.: sta tu im u s... ut ville sepius dicti m onasterii in n o stro
du catu c o n stitu te sint in perpetuum a b o m n i b u s v i c i n i i s libere et exem pte, scilicet |w ykaz
10 wsi] d e C r i v i n e n s i v i c i n i a deliberam us, ita. ut c u m d i c t a v i c i n i a circuiciones,
septuaginta. bovem et vaccam . hom icidia. om nesque exacciones dicte ville n o n solvant, sed
specialitcr o m n e s v i ll e in i n t e g r o s u p r a n o m i n a t e d o m ii s habeant se p ro una vicinia
et solucione. si q u o d in e is e v e n e r i t , nobis autem singulis annis unum bovem et vaccam
solvant. D o k u m en t len zachow ał się w X V I-wiecznej kopii. Nic kw estionuje go Z. P e r z a n o w
s k i, K W p NS 1, nr 34 (regest), ale w ew nętrzna sprzeczność dyspozycji w skazuje wyraźnie,
że jest to in te rp o lo w an a wersja d o k u m en tu Przem yśla II z 1277 r.. któ ry w autentycznej
wersji dotyczył w yłączenia kilku wsi klasztornych z opola krzyw ińskiego. Lista tych wsi
została rów nież rozszerzona przez fałszerza, o czym św iadczy obecność na niej S tarogrodu.
Fałszerstw a d o k o n a n o przed podro b ien iem rzekom ego przyw ileju z d a tą 1242 r. (K W p I,
nr 236), a więc nie później niż n a przełom ie X III i X IV w.
188
Państw o pierwszych Piastów zdołało rozw iązać ten problem . Jego aparat
potrafił niejako ponad głowam i opoli dotrzeć do poszczególnych gospodarstw
chłopskich i ściągać od nich daniny. Ź ródła nie pozostaw iają co do tego
wątpliwości. W tym miejscu pow raca jed n ak pytanie postaw ione na początku
rozdziału: ja k zdołano to osiągnąć? N ie chodziło przecież tylko o dotarcie
w sensie fizycznym. N a to adm inistracja kasztelańska miała dość kom orników
i środków przym usu. Ale sam a siła wystarczyłaby najwyżej do urządzania
rajdów łupieżczych. R egularna eksploatacja dannicza ogółu ludności chłop
skiej w ram ach praw a książęcego wym agała rozeznania w gąszczu lokalnych
realiów. Czy było to osiągalne bez w spółpracy organizacji sąsiedzkiej?
Falsyfikaty skalskich klaiysek z datam i 1257 i 1262 r. wspom inają, że do
uposażenia kościoła w Ż arnow cu należała „stróża z dwóch okręgów, zwa
nych pospolicie opolam i” (strosa duarum provinciarum, quod opole vulgar iter
appellantur). Nie podano, o które opola chodzi. N ajw idoczniej inform acja ta
nie m iała ju ż dla czternastow iecznego fałszerza praktycznego znaczenia.
W skazuje to. że w zm ianka o Stróży z dwóch opoli została m echanicznie
przejęta w skróconej postaci z jakiegoś trzynastow iecznego autentyku. Nie
należy więc jej lekceważyć. Oczywiście nie oznacza to, że stróżę zbierały
i dostarczały kasztelanom związki sąsiedzkie. Tryb poboru tej daniny przez
kasztelańską adm inistrację znam y wystarczająco dobrze z autentycznych do
kum entów . W przytoczonej wzmiance chodzi po prostu o to. że kościołowi
w Żarnow cu przekazyw ano dochód ze stróży pobieranej na terytorium dwóch
opoli. W skazuje to jednak, że adm inistracja grodow a traktow ała terytoria
opolne ja k o swego rodzaju podokręgi dannicze-Sfi. O rganizacja sąsiedzka
m usiała więc odgryw ać jak ąś rolę przy poborze danin, choć nie ona je
pobierała, nie ona stosow ała przym us i nie ona odpow iadała za dostarczenie
d ochodu do grodowej kom ory. W grę wchodzić może jedna tylko funkcja
zw iązku opolnego: pow inność poświadczeniowa.
Poborcy pow ołow ego-poradlnego i stróży musieli wiedzieć, ile ziemi
obsiewa każde gospodarstw o lub jaki m a inw entarz. Powszechny „spis
z n atu ry ” był wówczas nie do przeprow adzenia. Bydło pasało się stadam i po
lasach, a kaw ałki pola składające się n a źreb rodzinny były rozrzucone
bezładnie na dużej przestrzeni i przem ieszane z odłogam i, nieużytkam i oraz
polam i innych gospodarzy. Liczy! się zresztą nie tyle areał, ile jego część
jednocześnie obsiew ana. Tylko sąsiedzi wiedzieli napraw dę, kto ma ziemię na
dwa woły, a k to na cztery. P oborcy podw orow ego też nie mogli ograniczyć
się do rachow ania obejść gospodarskich. M usieli orientow ać się, k tóra wieś
daje wspólnie krowę, k tó ra zaś owcę, dwie lub trzy, a kto opłaca daninę
w skórkach kunich lub miodzie. W dodatku inform acje m usiały być aktualizo
wane, gdyż podziały spadkow e, rozszerzanie upraw czy w ahania pogłowia
zm ieniały liczbę jednostek danniczych. T rzeba było także orientow ać się
w praw ach grupow ych poszczególnych chłopów . Poborcy musieli wiedzieć,
kto podlega zwykłym ciężarom , kto ich nie daje, poniew aż służy m onarchii
ja k o szewc, piekarz lub bobrow nik. a kto nie płaci stróży i poradlnego z tej
racji, że jest ratajem na rycerskiej ziemi i pracuje pańskim i wołami.
W szystko to wiedział związek sąsiedzki — i był zobow iązany do pośw iadcza
nia stanu faktycznego na każde żądanie władz. Przy nakładaniu i pobieraniu
danin nie w ystawiano dokum entów , toteż wzmianki o korzystaniu w tych
spraw ach z poświadczeniowych funkcji opola trafiają się w źródłach wyjątko
wo. Niem niej jed n ak są. O dtw orzenie na podstaw ie zeznań opolnych pom ni-
chowskiej taryfy celnej, ustalenie praw a biskupich i książęcych gajowników
do świadczeń stacyjnych w kasztelanii w olborskiej, m ożność rozstrzygania
w tym trybie sporów o dziesięciny z poszczególnych pól — wszystko to
wskazuje, że funkcje pośw iadczeniow e organizacji sąsiedzkiej obejm owały
dostarczanie inform acji w spraw ach skarbow ych?l). A dm inistracja kasztelańska
siłą rzeczy m usiała korzystać z tej pow inności przy spraw ow aniu zarządu
skarbow o-gospodarczego. Bez inform acyjnej pom ocy zw iązków sąsiedzkich
ap a rat terytorialny m onarchii nie poradziłby sobie z poborem danin.
D om yślać się wolno, że w obecności opola ogłaszano sposób świadczenia
przez poszczególne wsie daniny podw orow ej czy wym iar narzazu, a także
w yznaczano ludzi do dziedzicznego pełnienia pow inności służebnych. W spo
łeczności analfabetów zbiorow a pam ięć sąsiedzka stanow iła najskuteczniejszą
d okum entację upraw nień i obow iązków . Sposób ten mógł czasam i zawodzić.
Z darzały się, ja k wiemy, fałszywe zeznania o p o la 60. Ale lepszego sposobu nie
było. Z biorow a odpow iedzialność karna za próbę w prow adzenia adm inistracji
w błąd zniechęcała do narażania ogółu na straty w imię interesów jednostki,
k tó ra p róbow ała uchylić się od ciężarów. Poza tym pow inności pośw iadcze
niowe wyrastały z tradycyjnych funkcji opola, wiązały się z rozstrzyganiem
sporów oraz o chroną zwyczajowych upraw nień w spólnoty i poszczególnych
jej uczestników. W ykonując tę funkcję związek sąsiedzki inform ow ał władzę
książęcą o wym iarze ciężarów każdego opolnika, zarazem jed n ak chronił
go skutecznie przed wyzuciem z ojcowizny, odsunięciem od korzystania
z sąsiedzkiej w spólnoty użytków , arb itraln ą zm ianą kondycji społecznej
« K M az. nry 88 i 464, 1246 r.; D K M , nr 14, s. 188, 1255 r.; SU B II, n r 350.
1248 r.
«> SU B III. nr 353, 1261 r.; K W p I, n r 415, 1265 r.; tak że SU B II. n r 375, 1249 r.
192
2 K W p I, n r 7, 1136 r.
195
■’ P i e k o s i ń s k i , Zbiór, nr 14, 1148 r.; KŚ1 I, n r 35, 1155 r. W olbórz figuruje w bulli
z 1136 r. (K W p I, n r 7) n a liście kasztelańskich g rodów prow incji łęczyckiej, k tó re d a
wały arcybiskupstw u dziesięcinę ze św iadczeń ludności i innych d o ch o d ó w m on arch ii; m usiał
więc być ośrodkiem m onarszego okręgu grodow ego, jeśli naw et nie w 1136 r., to w m o
m encie spo rząd zan ia zapiski o do ch o d ach dziesięcinnych arcybiskupstw a, k tó rą w łączono do
tekstu bulli. W 1136 r. arcybiskupstw o rościło sobie p raw o d o dziesięcin z M ilicza per
to tu m ex hac p a rte B ariche, a więc z praw obrzeżnej części kasztelanii. D ow odzi to, że
Milicz, p o d o b n ie ja k W olbórz, był od d aw na czołem m onarszego okręgu grodow o-tery-
torialnego. T o sam o należy pow iedzieć o O tm uchow ie, poniew aż w bullach w rocław skich
z 1155 i z 1245 r. (SUB II, nr 287) figuruje on na liście grodów , których nazwy wy
znaczały terytorialny zasięg diecezji.
Instytucji kasztelanii m ajątkow ych pośw ięciłem o so b n ą rozpraw ę ( M o d z e l e w s k i , M iędzy
praw em — I i II); w tym m iejscu ograniczam się d o przedstaw ienia jej w yników i głów nego toku
rozum ow ania, nie pow tarzając ju ż szczegółow ego rozb io ru k om pletu źródeł. D la spraw dzenia
przesłanek m oich w yw odów czytelnik sięgnąć winien do owej ro z p ra w y ; w celu ułatw ienia
k o ntroli odsyłam w przypisach do odpow iednich jej fragm entów .
196
dow nictw a. W rocław ska kapituła k ated raln a nie pow oływ ała się w tym sporze
na żadne przywileje im m unitetow e władców. Rów nież kasztelan książęcy
nie dom agał się od strony przeciwnej okazania jakichś dokum entów . U praw
nienia K ościoła w jego kasztelanii nie opierały się na im m unitetow ym n a
daniu, lecz na starym zwyczaju. T o była norm a, do której odwoływały
się obie strony. Pow ołano więc sędziwych świadków , w tym byłego ka
sztelana i byłego w łodarza książęcego oraz byłego kasztelana kapituły ka
tedralnej w M iliczu, aby zeznali pod przysięgą, ja k przedstaw iał się w daw
nych czasach podział jurysdykcji w milickim okręgu grodowym . Zapis tych
zeznań, zwany niezbyt ściśle ugodą z 1249 r., nie był książęcym przy
wilejem, wyrokiem sądowym ani form alną um ow ą, a jed n ak stanow ił wiążące
rozstrzygnięcie.
Z zapiski wynika, że w gestii kasztelana kościelnego znajdow ało się
regale łowieckie, bobry na Baryczy, jurysdykcja na m ilickim targu, karczm y
i myto. Sprawę sądow nictw a w osadzie targowej (była to właściwa kość
niezgody) rozstrzygnięto kom prom isow o. B ezsporna była natom iast spraw a
powszechnego sądow nictw a nad ludnością wiejską kasztelanii. „Ludzie K o
ścioła” podlegali wyłącznie kasztelanow i kościelnemu, a „ludzie księcia i ry
cerzy” — wyłącznie kasztelanow i książęcem u. Z godnie z tą zasadą dzielono
kary nałożone n a związek sąsiedzki: każdy z kasztelanów pobierał je od
tych opolników , którzy podlegali jego jurysdykcji. N a tej zasadzie opierało
się też rozstrzyganie sporów między „ludźm i K ościoła” a „ludźm i księcia
lub rycerzy” . Sądzić, orzekać i egzekwować karę, a nawet wysłać gońca
z pozwem m ógł tylko ten kasztelan, który m iał jurysdykcję nad pozw anym .
Jedynie książę lub jego nadw orny sędzia m iał praw o sądzić wszystkich
m ieszkańców okręgu m ilickiego, bez względu na to, w czyich siedzieli wsiach;
władza kasztelańska n atom iast była rygorystycznie rozdzielona. K asztelan
kościelny nie m ógł przeprow adzać żadnych czynności adm inistracyjnych w sto
sunku do chłopów książęcych lub rycerskich, a kasztelan książęcy — w sto
sunku do chłopów kapituły katedralnej
N a identycznych zasadach opierał się podział kom petencji sądowych w k a
sztelanii pułtuskiej, z tą różnicą, że m onarszą adm inistrację terytorialną
reprezentow ał tam kasztelan i wojski pobliskiego N asielska. M ieszkańców
wsi biskupich określano więc w dokum encie z 1230 r. jak o „ludzi P u łtu sk a”,
a pozostałą ludność kasztelanii ja k o „ludzi N asielska” . Spory o kom pe
tencji mieszanej rozstrzygano w tym sam ym trybie, co w kasztelanii mi-
lickiej: kasztelan, którem u podlegał pow ód, otrzym yw ał pew ną część p u
blicznej kary, ale orzekać tę karę i egzekwować ją m ógł tylko ten kasztelan,
którem u podlegał pozw any. Również w tym w ypadku nie chodziło o nadanie
im m unitetu. K o n rad m azowiecki nie przyznał go w 1230 r. dobrom puł-
tuskim biskupstw a płockiego ani nie zatw ierdził przywileju im m unitetow ego
któregoś ze swych poprzedników . Z obow iązał się tylko do przestrzegania
starego zwyczaju: m iało być „tak, ja k było dotychczas, a ostatnio potw ierdzone
zostało na wiecu w P łocku” 13. Zauw ażm y, że od 1163 r. M azowsze i Śląsk
nie m iały wspólnego władcy. Zwyczaj, na który pow oływ ano się w latach
1230 i 1249 zarów no w m azow ieckim P ułtusku, ja k i w śląskim Miliczu,
m usiał być istotnie wiekowy. U kształtow ał się on zapewne przed rozbiciem
ogólnopolskiej m onarchii na księstwa dzielnicowe i obowiązywał we wszystkich
kasztelaniach m ajątkow ych bez wyjątku.
Ani zapiska z 1249 r., ani dokum ent z 1230 r. nie czynią charakterys
tycznego dla owych czasów rozróżnienia chłopów kościelnych na przypisańców
i wolnych. N ajw idoczniej jurysdykcja kasztelańska biskupstw obejm ow ała
w tej samej mierze jednych i drugich. To sam o dotyczy upraw nień skar
bowych. W edług inw entarza z początku X III w. praw o biskupa płockiego
do pobierania na własny użytek danin publicznych w jego wsiach na terenie
kasztelanii pułtuskiej, brańskiej, brockiej i święckiej dotyczyło w równej
mierze wolnych ja k przy p isań có w 14. Liczył się fakt osiadłości we wsiach
stanow iących kasztelanię m ajątkow ą. T a jednolitość upraw nień kontrastuje
z ówczesną akcją im m unitetow ą, k tó ra obejm ow ała przede wszystkim przy
pisańców , a dopiero w dalszej kolejności i w znacznie skrom niejszym za
kresie — wolnych osadników . O sobow y zakres kasztelańskich upraw nień bi
skupa przypom inał raczej kom petencje urzędników terytorialnych m onarchii;
obejm ow ał m ianowicie całą ludność zam ieszkałą we wsiach stanowiących
teren biskupiej jurysdykcji.
N ajbardziej znam ienną osobliw ością kasztelanii m ajątkow ych wydaje się
jed n ak zryczałtow ana opłata danin dla księcia. W 1212 r. w stąpiła do
klasztoru trzebnickiego córka H enryka Brodatego G ertruda. Jak o jej wiano
przekazał książę cysterkom dochód w wysokości 60 donic m iodu i 50 wozów
siana rocznie, „które dotychczas należały mi się ze stanu w M iliczu” . W 1251 r.
G ertru d a, ju ż ja k o o p atk a trzebnicka, darow ała ten dochód wrocławskiej
kapitule katedralnej, stw ierdzając wyraźnie, że pochodził on ze stanu p o
l-ł K M az, n r 278. 1230 r. W obec tego. że d o k u m en t posługuje się określeniam i hom o
de P oltousck i ho m o de N osidlk, nie jest na pierw szy rzut oka widoczne, że m ow a głównie
0 sporach m iędzy m ieszkańcam i tego sam ego okręgu, k tórzy podlegają kom petencji dw óch
różnych w ładz sądow ych. W niosek ten opiera się na szczegółow ej interpretacji tekstu w p o
w iązaniu z tzw. ugodą m ilicką oraz inform acjam i o jurysdykcji kasztelanów sąsiednich grodów
książęcych w daw nych okręgach w olborskim i tarsk im ; zob. M o d z e le w s k i , M iędzy pra
w em ..., II, s. 460 —462.
14 K M az, n r 301 i M P H V, s. 4 3 3 —438: in om n ib u s villis h o ru m q u a tu o r castro ru in
|m o w a o P u łtu sk u , B rańsku, B roku i Św ięcku] sedentes hom ines sive liberi, sive ascripticii
non ten e n tu r carnerario ducis solvere podim ne, ñeque strozam , sed episcopus de eis om nibus
percipiet u tru m q u e ad usum suum . Przekaz falsyfikatu z d a tą 1203 r. jest w tym miejscu
popraw niejszy od kopii inw entarza, w której kop ista wpisał m ylnie m on etario zam iast carnerario
1 opuścił wyrazy ad usum suum .
201
15 KŚ1 III, nr 296, 1224 r.; SU B III, n r 7, 1251 r.; po r. tam że, n r 5, 1251 r.;
szczegółow a in terp retacja tych w zm ianek — M o d z e l e w s k i , M iędzy p ra w e m ..., II, s. 4 5 0 —452.
1« KŚI II, n r 148, 1211 r .; K M az. n r 405, 1240 r .; K K K I, n r 32, 1251 r. (por.
tam że, n r 4, 1189 r., i n r 3, bez daty, o ra z 11, 1220 r.).
17 K P ol I, n r 21, 1232 r. (por. tam że, n r 20, 1231 r.); in terp retacja — M o d z e l e w s k i ,
M iędzy p ra w e m .... II. s. 4 5 4 —456.
202
kazyw ane jego nadw ornem u kom ornikow i. D ygnitarz ten staw iał się zapewne
osobiście lub wysyłał zastępców do P ułtuska i Święcka po odbiór należ
ności 18.
Tw orząc kasztelanie m ajątkow e panujący nie zrezygnował, jak widać,
z dochodów przeznaczonych dla jego dw oru. F akt, że otrzym yw ał je teraz
od biskupstw a, a nie bezpośrednio od chłopów , wynikał z pozbaw ienia m o
narszej adm inistracji terytorialnej wszelkiej władzy nad tam tejszym i J u d ź m i
K ościoła”, a więc i możliwości pobierania od nich danin. N ależało to
do kom petencji kościelnego kasztelana. To on pobierał teraz od chłopów
biskupich stan, podw orow e, narzaz i m iał obow iązek dostarczyć z tego
tytułu tyle sam o m iodu, bydła rogatego, wieprzów i szynek, ile d o star
czała poprzednio m onarsza adm inistracja grodow a. Kościelny kasztelan był
jed n ak urzędnikiem biskupa, a nie księcia. Panujący nie mógł go odw ołać
i zastąpić kim ś innym, a kom ornikow i książęcego dw oru tru d n o było n ad
zorow ać p o b ó r danin przeprow adzany przez biskupią adm inistrację kaszte
lańską. D ostaw y dla dw oru ustalono więc na dotychczasow ym poziom ie,
przekształcając je w niezm ienny ryczałt.
Był to układ stosunków bardzo odm ienny od tego. który pow staw ał w wyniku
przywilejów im unitetow ych. N a gruncie tych przywilejów nie do pom yślenia
było całkow ite wyjęcie spod adm inistracyjno-sądow ej władzy urzędników gro
dowych przy jednoczesnym utrzym aniu w m ocy zwyczajowych obciążeń dan-
niczych na rzecz księcia. A kcja im m unitetow a obejm ow ała najpierw ciężary
gospodarcze, a dopiero znacznie później sądow nictw o. W kasztelaniach m ająt
kowych rzecz m iała się przeciw nie: upraw nienia skarbow o-gospodarcze bis
kupstw stanowiły tam niejako konsekwencję przekazanych im upraw nień
sądow o-adm inistracyjnych. K ościół nie otrzym ał tam w pierwszej połowie
X II w. zwykłego zw olnienia od jurysdykcji grodowej i ekonom icznego im
m unitetu. O trzym ał coś innego: pow ierzono mu spraw ow anie władzy kasztelań
skiej ze wszystkimi jej adm inistracyjnym i funkcjam i i atrybutam i. D o biskupstw a
i jego urzędników należała od tąd ochrona m iru targow ego, ściganie kłu
sowników, spraw ow anie powszechnego sądow nictw a we wsiach po d p o rząd
kow anych kasztelańskiej jurysdykcji K ościoła oraz pobieranie od m ieszkańców
tych wsi d anin dla księcia. Jednocześnie Kościół uzyskiwał dochód zwią
zany z wykonyw aniem tych adm inistracyjnych funkcji.
W inw entarzu dóbr biskupstw a płockiego z początku X III w. n a pierw
szym miejscu figuruje „gród P ułtusk ze wszystkimi uposażeniam i przynależ
nym i do tejże kasztelanii oraz następującym i w siam i...” (castrum Poltovsck
cum omnibus beneficiis attinentibus eidem castellature et cum hiis villis...).
Tę sam ą form ułę pow tórzono przy opisie kasztelanii św ięckiejl9. Zauw ażm y,
że „beneficia przynależne do kasztelanii” zostały tu wyraźnie odróżnione
nie było. N ie znano też wówczas term inu castellania. W dwunastow iecznych
dokum entach czeskich prow incjam i zw ano okręgi grodowe. Z darzało się
to i w Polsce. W 1208 r. H enryk B rodaty nadal rycerzom W ilkowi i H en
rykowi tytułem zam iany „D om aw itow e zwane G ó rk ą w prowincji N iem czy”
(in prouincia de Nemchi); chodziło tu niewątpliwie o wieś w kasztelanii
niem czańskiej. Z całą pew nością nie były opolam i prow incje sandom ierska
i wrocławska, w której według dokum entu M onacha z 1198 r. bożogrobcy
miechowscy mieli 3 wsie. W dokum encie strzelińskim K o n rad a m azowieckiego
z 1216— 1217 r. wyraz provincia oznacza bez najm niejszych wątpliwości
dzielnicę książęcą (K ujaw y)21. N a przełom ie X II i X III w. term in ten nie
miał, ja k widać, ustalonego znaczenia technicznego. Posługiwali się nim
ja k o nazwą ogólną wszelkiego rodzaju okręgów terytorialnych.
„P row incja” żnińska nie stanow iła jed n ak zw artego terytorium . Składała
się o na z 24 arcybiskupich wsi, które nie zajm ow ały zw artego obszaru,
lecz przem ieszane były z posiadłościam i rycerzy i wsiami książęcymi. Co
więcej, sam Żnin należał jeszcze w chwili redagow ania bulli do księcia
i wraz z sąsiednią G órą nadany został arcybiskupow i dopiero w 1146 r .22
Term in provincia oznaczał tu instytucję, k tó ra naw iązyw ała do jakiegoś
okręgu terytorialnego, sam a jed n ak okręgiem takim nie była. T rudno ją
uznać za m ajątkow e opole arcybiskupie; nie nazw ano by go przecież żniń-
skim, skoro Ż nin nie wchodził w jego skład. W dokum encie W ładysława
O donica z 1234 r. posiadłości żnińskie arcybiskupa nazw ano w prost
kasztelanią (castellatura Znegnensis) 23, ale w 1136 r. nie znano jeszcze
tego term inu. N ie m ożna było rów nież napisać, że arcybiskupstw o posiada
„gród żniński z przynależnościam i”, bo właśnie grodu nie m iało; należał
on jeszcze do księcia, choć był ju ż pozbaw iony kasztelańskiej funkcji. Po
służono się więc ogólnym pojęciem okręgu terytorialnego (provincia) i nazwą
Żnina, aby w ten sposób zaznaczyć, że m ow a o kasztelanii m ajątkowej
naw iązującej do zlikwidow anego okręgu grodow ego. D opóki N akło pozo
staw ało w rękach P om orzan, Żnin odgryw ał ważną rolę obronną, a za
pewne i adm inistracyjną. U tracił ją w latach dwudziestych X II w. po podboju
P o m o rza przez Bolesława K rzyw oustego i zorganizow aniu kasztelanii na-
= ' KŚ1 II, n r 130, 1208 r .; K M p II, nry 375 i 376, 1198 r .; D K M , s. 10, n r 4,
1 2 1 6 - 1217 r.
22 O szachow nicy własnościow ej w kasztelanii żnińskiej zob. S e m k o w i c z . R ó d P a lu k ó w ..
s. 239—243 i m apa. a o n ad an iu Ż n in a i G ó ry przez M ieszka Starego w 1146 r. — W o j
c i e c h o w s k i , M o m e n ty ..., s. 21 n. U m ieszczony w bulli z 1136 r. w ykaz m iejscowości w cho
dzących w skład arcybiskupiej „p ro w in cji” żnińskiej nie wym ienia sam ego Ż n in a o ra z G óry
i ich m ieszkańców .
23 K W p I, n r 174, 1234 r. W przyw ileju tym ani w innych źró d łach nie m a śladu
ufo rm o w an ia m ajątkow ego o pola z tam tejszych wsi arcybiskupich. Tzw. u goda m ilicka z 1249 r.
(SUB II, nr 375) w skazuje, że wsie biskupie w kasztelaniach m ajątkow ych nie były wyłączone
z terytorialnej organizacji sąsiedzkiej, lecz pozostaw ały w zw iązkach opolnych z sąsiednim i
wsiam i książęcym i i rycerskim i.
205
jego związek z nazw ą grodu. Sform ułow ania te, w naszych oczach nie
dość jasne, raczej nie budziły wątpliwości ówczesnych adm inistratorów . Nie
m a też pow odu biedzić się nad dom niem anym im m unitetem sądowym . W bulli
nie m a o nim mowy. K asztelańska władza arcybiskupa w „prow incji” żniń-
skiej i w Łowiczu nie pochodziła z im m unitetow ego przywileju.
Sam tekst bulli jest wieloznaczny i dopuszcza także inne interpretacje.
Z a w yborem wykładni, k tó rą przedstaw iłem , przem aw ia jej zgodność z tym,
co wiemy skądinąd o zwyczajowych upraw nieniach biskupstw w kasztelaniach
m ajątkow ych. N a tym tle nie budzi zastrzeżeń inform acja, że nie tylko
miejscowi chłopi-dziedzice, ale także „przybysze”, czyli wolni goście, rataje
itp. są we wsiach prowincji żnińskiej „ludźm i arcybiskupa” . T ak sam o
było przecież w kasztelanii milickiej i p u łtu sk ie j: wszyscy m ieszkańcy tam
tejszych wsi biskupich byli „ludźm i K ościoła”, wszyscy na równi podlegali
władzy kościelnego kasztelana, chociaż przypisańcy związani byli z insty
tucją kościelną dziedzicznie, a wolni czasowo, na zasadzie dobrow olnej osiad-
łości. Bulla z 1136 r. wcale nie odm aw iała praw a wychodu owym „przy
byszom ”, lecz tam tejszym chłopom -dziedzicom , którzy podlegali kasztelańskiej
władzy arcybiskupa na m ocy książęcej decyzji, a nie wskutek osiedlenia
się tam z własnej inicjatywy. T o do nich, wyliczonych poprzednio po
imieniu, odnosi się zw rot „ci wszyscy wraz z ... całym potom stw em ” . Było
to program ow e stanow isko K ościoła: ludzie, których dziedziczne pow inności
przeznaczone zostały przez panującego bodaj w części na uposażenie insty
tucji kościelnej, są z tą instytucją zw iązani raz na zawsze. Wiemy, że Kościół
zdołał przeforsow ać uznanie tej zasady m im o trudności, jak ie nastręczała
jej realizacja.
Instytucja kasztelanii m ajątkow ych prow adziła do stanow ienia biskupiego
w ładztw a gruntow ego drogą dopasow aną do realiów ustrojow ych Polski
początku X II w. Łowicz, Ż nin, W olbórz, O tm uchów , Pułtusk, Święck,
T arczek — wszystko to były trzeciorzędne okręgi grodow e, położone na
peryferiach osadniczych i stosunkow o słabo zaludnione. Uległy one likwi
dacji w związku z rozm aitym i zm ianam i w systemie obronnym i p o
działach adm inistracyjnych. K orzystając z dogodnej okazji, panujący pow ie
rzał biskupow i spraw ow anie władzy kasztelańskiej nad znaczną częścią
wsi i ludzi książęcych w zlikw idow anym okręgu.
Ż aden dygnitarz m onarchii nie był przy tym bezpośrednio poszkodow any.
D w ór panującego zachowywał swą zw ierzchność sądow ą i nieuszczuplone d o
chody — tyle tylko, że kasztelan kościelny przekazyw ał należne księciu daniny
w form ie ryczałtu. K asztelanow ie sąsiednich grodów zyskiwali jurysdykcję
nad pozostałą w zlikw idow anym okręgu ludnością książęcą i wsiami ry
cerskim i. Biskup nie otrzym yw ał form alnie im m unitetu, lecz władzę urzędniczą,
funkcje adm inistracyjne i uposażenie, które nie różniły się w zasadzie od
władzy, funkcji i uposażeń m onarszych dostojników zarządu terytorialnego.
W przeciwieństwie jed n ak do świeckich urzędników m onarchii, których
panujący mógł w każdej chwili odw ołać, biskupstw o otrzym yw ało upraw nienia
207
to ani zatw ierdzenie starych, ani form alne nadanie nowych upraw nień, lecz
m iędzydzielnicowy akt polityczny, w którym książęta M ałopolski, W ielko
polski, M azowsza i O pola zobow iązali się zrealizow ać im m unitetow y p ro
gram K ościoła. Faktyczna jego realizacja n astąpiła później, drogą odrębnych
przywilejów uzyskiw anych przez biskupstw a w poszczególnych dzielnicach
w latach 1228, 1 2 3 0 - 1231, 1234, 1237, 1242, 1250 i 1 2 5 2 - 125528. Nie
ulega jed n ak wątpliwości, że program ow y akt z lat 1211— 1215 poprzedzony
był licznymi przywilejam i jednostkow ym i, które biskupstw a otrzym ywały
ju ż przy nadaniu poszczególnych wsi i posiadłości. N agrom adzenie tych
n adań pozw oliło Kościołowi podjąć w pierwszych dziesięcioleciach X III w.
walkę o rozszerzenie i upow szechnienie im m unitetu. Zm ierzała ona zrazu
do uzyskania daleko idących i jednolitych upraw nień w stosunku do ogółu
przypisańców oraz skrom niejszych, ale także jednolitych upraw nień w sto
sunku do ogółu wolnych osadników . W ślad za realizacją tych postulatów
podjęto walkę o zrów nanie pod względem im m unitetu wolnych z przypi
sańcam i.
Nie odbyw ało się to gładko. Była ju ż m ow a o oporze, na jak i n a
trafiała akcja im m unitetow a ze strony dostojników m onarchii. W 1244 r.
p ró b a zw olnienia w ielkopolskich d ó b r biskupstw a poznańskiego od przew odu
i pow ozu spotkała się ze stanowczym sprzeciwem rycerstwa, co zmusiło
biskupa B oguchw ała i Przem ysła I do czasowej rezygnacji z tego zam iaru 29.
C zęsto sami książęta odm aw iali dalszych ustępstw ; rozszerzanie akcji im
m unitetow ej groziło im pustką w kom orze i skarbcu. O statecznie jednak
górą okazywał się Kościół. K o n rad m azowiecki, K azim ierz K onradow ie,
Leszek Czarny i H enryk P robus musieli w końcu składać broń i iść na
ustępstw a wobec biskupów . To ju ż nie były czasy pierwszych Piastów. K sią
żętom dzielnicowym trudniej było staw iać czoło presji duchow ieństw a.
Zm ienił się także skład grupy rządzącej i jej orientacja. D la wielmożów
na m iarę Sieciecha nie było w Polsce dzielnicowej miejsca. Poszerzył się
jed n ak znacznie krąg ludzi uczestniczących w spraw ow aniu władzy. K ażda
dzielnica m iała teraz własny dwór. N ie tylko K raków czy G niezno, ale
także P oznań, Kalisz, Łęczyca, Sieradz, W łocławek, Płock, Sandom ierz, W roc
ław, Opole, Legnica i G łogów m iały swoich wojewodów, kom orników , p o d
kom orzych, stolników , cześników, łowczych, koniuszych, chorążych itd. Liczba
dostojników dw orskich wraz z zastępcam i wzrosła z kilkunastu do blisko
dw ustu, przewyższając dw ukrotnie liczbę kasztelanii. Ich uposażenia były
oczywiście odpow iednio skrom niejsze; tym większą wagę przywiązywano do
posiadłości ziemskich.
2» K K K I, n r 20, 1228 r .; K M az, nr 278, 1230 r., oraz nry 309 i 310, 1231 r.;
K W p I, n r 174, 1234 r„ i n r 203, 1237 r.; K M az, nr 427, 1242 r.; D K M , s. 183, n r 13,
1250 r.; K K K I, n r 41, 1254 r., oraz nry 42 i 43, 1255 r. Por. trafn ą uw agę B u c z k a ,
O chłopach..., II, s. 15, na tem at c h a ra k te ru a k tu z 1211— 1215 r. oraz późniejszych przy
wilejów im m unitetow ych d la biskupstw .
29 M P H N S VI. s. 7 n. (por. M P H N S V III. s. 84).
209
agrarnych do zasad władztw a gruntow ego wym agało więc przeprow adzenia
rozgraniczeń, k tó re zapew niały właścicielowi w obrębie jego m ajątku wyłącz
ność zwierzchnich upraw nień do ziemi ornej. W X II w. wytyczanie takich
ujazdów było jeszcze rzadkością. N asilenie tej akcji przypada na X III i XIV
stulecie, a elim inację sąsiedzkich upraw nień do w spółużytkow ania pastwisk,
lasów i wód w cudzym m ajątku przyniosły dopiero późnośredniow ieczne
zapowiedzi dziedzin3-.
Stanow ienie i utw ierdzanie w ładztw a gruntow ego nie było, ja k widać,
jednorazow ym aktem , lecz skom plikow anym procesem historycznym . Nie
da się go sprow adzić do prostego „nadania ziemi z chłopam i-dziedzicam i” .
Już jed n ak w punkcie wyjścia, w wyniku przekazania przez m onarchię K oś
ciołowi części świadczeń tych chłopów , ulegała ograniczeniu ich wolność oso
bista i praw o sw obodnego dysponow ania dziedziczną ziemią.
W ypada przypom nieć, że ludność służebna znacznie wcześniej od innych
kategorii chłopów -dziedziców stała się przedm iotem nadań na rzecz K o
ścioła. Spotykam y ją obok niewolnych dziesiętników ju ż w uposażeniu fun
dacji klasztornych Bolesława Śmiałego. N adaw anie służebnych nie natrafiało
widocznie na zasadnicze przeszkody natury społeczno-praw nej. W ydaje się
to zw iązane ze specyfiką ich pow inności, przeznaczonych zawsze na użytek
określonego ogniw a organizacyjnego m onarchii. Dziedziczne przyw iązanie
do rodzaju służby i miejsca jej w ykonyw ania w ykluczało m ożliwość sam owolnej
zm iany siedzib i zbyw ania ojcowizny. Praw a wychodu nie mieli oni już
pod zw ierzchnością m onarchii, toteż przejście p o d zw ierzchność K ościoła
nie wiązało się z narzuceniem nowych ograniczeń33.
Inaczej przedstaw iała się sytuacja zwykłych chłopów -dziedziców . P oddanie
pod zw ierzchność instytucji kościelnej pozbaw iało ich praw a wychodu i praw a
sw obodnego zbyw ania ziemi. Nie należy bagatelizow ać tych ograniczeń. Dzie
dziczne przyw iązanie do p an a i zakaz porzucania jego m ajątku charakterys
tyczne były od daw na dla niewolnych. W zastosow aniu do dziedziców,
którzy o d tąd podlegać mieli władzy biskupa lub opata, zakaz ten mógł
się kojarzyć ze zm ianą kondycji społeczno-praw nej.
W tym kierunku zm ierzał od początku Kościół. Zapew ne nie od razu
udało m u się przeprow adzić w łasną interpretację, ale precedensy w postaci
osobow ych n adań ludności służebnej o raz biskupiego w ładztw a w kaszte
laniach m ajątkow ych sprzyjały feudalizacji pojęć praw nych. W edług d o k u
m entu z d atą 1178 r. K azim ierz Sprawiedliwy nadał klasztorow i sulejowskiemu
„na wieczne p o siadanie” swego kom ornika Zdzim ira i jego braci „z ich
dziedziną” (cum hereditate eorum) o raz niesłużebnych — M ileja i jego braci,
Swemingalę i jego braci — rów nież z ich dziedzinam i. D okum ent ten jest
falsyfikatem z pierwszej połow y X III w., ale fragm ent o dziedzicach z M i
lejowa pow tórzony został zdaniem J. M itkow skiego za autentyczną zapiską
■,4 M i t k o w s k i , n r 2, 1178 r., fals.: Ego K azim iru s dux P olonie contuli D eo et capel-
lanis m eis de Suleo in elem osinam in p e rp etu o possicendam Sgim ir C oqueliz cam erarium
m eum et fratres eius cum h e red itate eorum . C o n tu li etiam M ileo et fratres eius cum here-
ditate eorum , S uem ingala q u o q u e et fratre s eius cum hered itate eorum de v o lú n ta te et
consensu fratris mei M eschonis.
35 M i t k o w s k i , n r 5, 1222 r . : c o ram m e in P io trco w m anente K ochla, C hudoslaw ,
D om astryg, G ozdek, R ad o m ir, Slavek D rylew icz, Ja c u b M iscow icz cum aliis eorum fratrib u s,
heredes siquidem de M ileiow , nec non heredes de C h e n a ... G osslaw , M iluto, B rateo cum
fratrib u s eo ru m confessi su n t a p a tre duce C asim iro se collatos ecclesiae sanctae de
Suleiow . Ego vero eorum m ancipii servitutem confirm ans, ipsorum professionem privilegii
et sigilli nostri m unim ine feci ro b o rari.
213
40 W czasie konfliktu z biskupem w łocław skim W olim irem K azim ierz K onradow ie za
rządził, „aby wolni chłopi siedzący w tychże [tj. biskupich] wsiach opuścili je p o d karą
konfiskaty m ienia i wiecznej niew oli” (ut hom ines liberi in eisdem uillis c o m m o ran te s ab
ipsis recederent sub pena confiscacionis bo n o ru m et perp etu e seruitutis). Z n aczna część wol
nych osadników m usiała rzeczywiście p o d p o rz ąd k o w a ć się tem u nakazow i, sk o ro w ugodzie
legackiej z 1267 r. (D K M , n r 36, s. 9 8 — 103) po stan o w io n o , że książę m a uroczyście o d
w ołać swój e dykt i przyznać ow ym ludziom praw o sw obodnego pow ro tu (p recep im u s...
ut illud e d ic tu m ... faciat solem pniter reuocari et eisdem hom inibus liberam trib u a t licenciam
reuertendi). W idać z tego, że panujący trak to w a ł wolnych osadników w d o b ra ch K ościoła
ja k o sw oich podw ład nych — w przeciw ieństw ie d o przypisańców .
41 B u c z e k , O chłopach..., II, s. 53 n.
42 W bulli gnieźnieńskiej possessores zostali w yraźnie odróżnieni od w olnych osadników ,
zw anych „przybyszam i” (advenae), ja k też od niew olnych z setki łęczyckiej i z pola D ębsko,
określanych term inem servi (K W p I, n r 7). F ak t, że possessores z prow incji żnińskiej byli
„z całym p o to m stw em ” (cum om ni po steritate) ludźm i arcybiskupa, nie w ystarczał w oczach
re d a k to ra bulli d o objęcia ich w raz z dziesiętnikam i lub innymi niew olnikam i w spólną nazwą.
216
43 SUB I, n r 319, 1230 r. W in terpolow anym przyw ileju L eszka C zarnego d la bisk u
pstw a lubuskiego z d a tą 1282 r. zam iast obiegow ego term inu przew ód chłopski (conductus
ru stican u s) figuruje ja k o synonim określenie c o n d u ctu s servilis (Z D M IV, n r 881: nullum
con d u ctu m servilem facient hom ines episcopi et ecclesie m em orate in nostris dom iniis eon-
217
stituti). T akże m iechow skie Album palriarchale z 1198 r. (K M p II, n r 376) zaw iera zwol
nienie a b om ni servili polonico opere, podczas gdy d o k u m en t M o n a c h a z tegoż ro k u (K M p
II, n r 375) określa ten sam im m unitet ja k o zw olnienie ab om nibus p u b lic is... seruitiis que
in d u catu P olonie fiunt.
218
48 K M p II, n r 423, 1243 r., fais.; K M p I, n r 88, 1275 r.; K K K I, n r 81, 1279 r.
221
ziem i49. D o k u m ent zredagow any został przez odbiorcę. Przem yślna kon
strukcja praw na, uzasadniająca wypędzenie służebnych z ojcowizny, była dzie
łem krakow skiego dziekana. M am y tu d o czynienia z reinterpretacją starych
p raw chłopskich w duchu feudalnych pojęć o służbie, wolności i własności.
Dziedziczne posiadanie ziemi przez koniarzy przedstaw iono ja k o następstw o
ich wieczystej służby i niesw obodnej kondycji. „W yzw olenie” pozbaw iało
ich ziemi i uprzyw ilejow anego statusu, dając w zam ian praw o wychodu.
P odobny los spotkał w 1284 r. łagiew ników spod G niezna. Przemysł
II nadał ich wieś dziekanow i gnieźnieńskiej kapituły katedralnej Gosławowi,
„pozbaw iając na zawsze w spom nianych łagiew ników i ich potom ków [praw
do] tej posiadłości” (dictos lagenarios et eorum posteros eadem heredicate
perpetuo privantes). Tym razem obeszło się bez subtelnego kam uflażu. A kt
w yrugow ania z ziemi uzasadniono prosto : „dziedzina naszych łagiew ników ...
należy do nas praw em zw ierzchności” (hereditas nostrorum lagenariorum...
ad nos iure dom inii pertinet) 50.
T akie w ypadki deptania odwiecznych zwyczajów wiązały się bezpośrednio
z nadaniam i n a rzecz kościelnych i świeckich pan ó w gruntow ych. Pośrednio
wywierały one niekorzystny wpływ n a pozycję społeczną ogółu chłopów-dzie-
dziców. Niegdyś była ona o p a rta na niew zruszonych podstaw ach praw nych,
obecnie staw ała się niepew na. Czy coś poza tym zm ieniło się w stosun
kach między m onarchią a podw ładnym i jej bezpośrednio dziedzicam i chłopskiej
kondycji?
Pytanie to dotyczy w pierw szym rzędzie praw a wychodu. N ie idzie o lud
ność służebną, k tó ra od początku przyw iązana była raz n a zawsze do rodzaju
służby i m iejsca jej w ykonyw ania, lecz o zwykłych dziedziców, którzy wszędzie
podlegali jednakow ym ciężarom . Nie m am y bezpośrednich dow odów n a to,
że zab ro n io n o im przenosić się z miejsca na miejsce, ale wzm ianek na
ten tem at tru d n o się w źródłach spodziewać. K ościół procesow ał się o zbie
głych przypisańców i starał się o potw ierdzenie pom yślnych dla siebie wy
roków pisem nym i dokum entam i, które starannie przechowyw ał. Książę także
rew indykow ał zbiegów, ale nie potrzebow ał potw ierdzać sobie ich odzyskania
i posiad an ia specjalnym i przywilejam i. Jedyną w zm iankę o takiej rewindy
kacji zawdzięczam y bulli papieskiej dla biskupstw a wrocławskiego z 1155 r.
We wsi nadanej biskupstw u przez kom esa P om iana siedzieli, zapewne w cha
rakterze wolnych gości, zbiegli dziesiętnicy spod Giecza. Gdy zidentyfikow ano
ich i udow odniono w sądzie, że są niew olnikam i, M ieszko Stary chciał
ich zabrać z pow rotem do W ielkopolski, ale dał się uprosić i pozostaw ił
zbiegów biskupstw u na zasadzie osobow ego n a d a n ia 51. Inaczej nic byśmy
o nich nie wiedzieli, podobnie ja k nic nam nie w iadom o o innych zbiegach
z książęcych posiadłości.
P ozostają wskazówki pośrednie. Fakt, że w źródłach z X III w. ksią
żęcych chłopów -dziedziców trak to w an o wzorem kościelnych przypisańców
ja k o niesw obodnych, „w łasnych” ludzi panującego, wskazuje, że odm aw iano
im praw a do sam owolnej zm iany zwierzchności. Nie zawsze jednak m usiało
to być rów noznaczne z przytw ierdzeniem do określonego źrebią i zaka
zem przenoszenia się w inne strony. W przeciwieństwie do ograniczonego
m ajątku instytucji kościelnej, powszechny system eksploatacyjny praw a ksią
żęcego ogarniał cały kraj. C hłop, który zmienił siedzibę, nie porzucał
przez to swych obow iązków wobec m onarchii, chyba że przekroczył granicę
księstwa lub osiadł w m ajątku pryw atnym , którego właściciel dysponow ał
im m unitetem dla przybyszów. D opóki im m unitet taki był zjawiskiem nie
znanym lub bardzo rzadkim , ruchliw ość ludności chłopskiej nie stanow iła
istotnego zagrożenia dla interesów książęcego skarbu.
W ydaje się, że u schyłku X II w. nie b roniono jeszcze książęcym chłopom -
-dziedzicom przenosić się z miejsca na miejsce. W spom niany ju ż G łąb wtedy
właśnie osiedlił się w bukow ińskim lesie. W edług Księgi H enrykow skiej miał
on otrzym ać ten las od Bolesława W ysokiego (1163— 1201), który „za owych
d n i... w różnych miejscach przydzielał ziemię swoim ch łopom ” . G ospodarstw o
G łąb a pow stało na surowym korzeniu. W ykarczow ał on teren, zwany później
W ielką Ł ąką, ale jego następcy „uciśnięci w tym miejscu przez dziadka
niejakiego M ojka przenieśli się n a wzgórze, gdzie obecnie znajduje się ogród
ob o k dw oru klasztornego” 52.
Mnisi henrykow scy mieli inform acje o losach G łąba od jego wnuka
Kwiecika, który zm arł w klasztorze ja k o starzec ok. 1245 r. W iadom ości
0 nad an iu G łąbow i Bukowiny przez Bolesława W ysokiego nie musimy jednak
przyjm ow ać za pew nik. M oże to być dedukcja a u to ra Księgi, który nie
potrafił sobie inaczej wytłum aczyć faktu, że Głębow icom i ich protoplaście
przysługiwały n a nowym miejscu osiedlenia dziedziczne praw a do ziemi.
Panujący nie m iał w tych stronach swojej włości. G łąb nie był wolnym gościem,
który osiedlił się w m ajątku księcia. Nie był też niewolnikiem przerzuconym
1 osadzonym tu przym usow o przez Bolesława W ysokiego. Był i pozostał
zwyczajnym dziedzicem chłopskiej kondycji, a więc w oczach piszącego o jakieś
80 lub 90 lat później cystersa — niesw obodnym „w łasnym chłopem księcia” .
N a to, by karczow ać las i brać w posiadanie ziemię, k tó ra nie była
niczyją indyw idualną własnością, książęcy chłop raczej nie potrzebow ał ksią
żęcego nadania. Przy ekstensyw nym systemie upraw y roli i częstym prze
53 KŚl II, n r 169, 1215 r. : Processu vero tem poris agricole proxim e ville tra n s iacentem
ripam site, que dicitu r Clyssove, ad exten d en d a novalia silvam extirp av eru n t et ex diverso
coloni alterius ville, que d icitur D evin e x tirp an d o novalia sua extenderunt. U nde accidit,
q u o d in colleccione decim arum inter colonos utriu sq u e ville non p a rv a litis discordia fuit
suscitata. B iskup Ż yroslaw postanow ił, ut om nes decim e usque ad extensionem adiacentis
ripe L ubensi integraliter cederent ecclesie de decim is ag ro ru m pertin en tiu m ad Clyssove.
D ecim e vero tran s ripam collocate iuri a ttin ere n t epicopi. S pór odżył, gdy dziesięciny z K liszow a
przeszły w ręce trzebnickich cysterek, k tó re w ystąpiły z pretensjam i a colonis ville Clyssove
ex tirp ato ru m [oczywiście za rzeką] ius decim ationis sibi vendicante. O p at W ilbern za zgodą
bisk u p a W aw rzyńca i H en ry k a B rodatego postanow ił, ut secundum prim am divisionem de
c im arum Z yroslai episcopi... universe decim e de D evin cum decim is a g ro ru m de Clyssove
[położonych n a dziew ińskim brzegu] Lubensi a ttin ere n t ecclesie; alie vero decim e tra n s ripam
ag ro ru m p ertin en tiu m ad D evin T rebunicensi cederent ecclesie. L okalizacja D ziew ina i K li
szow a budzi w ątpliw ości. A. S k o w r o ń s k a (KŚl II, przyp. 7 na s. 131 n.) uznała — za
pew ne słusznie — że chodzi tu o D ziew in p o d Ścinaw ą i zw róciła uwagę, że w takim razie
K liszów nie m oże być utożsam iany z zaginioną osadą tej nazw y pod W ęgrzynow em w ujeździe
trzebnickim , zbyt odległą od D ziew ina. H . A p p e l t (SUB I, n r 144. 1215 r. i indeks)
sądził, że m ow a tu o K liszow ie k oło W ęgrzynow a i o zaginionym D ziew inie w jeg o są
siedztw ie. D o k u m e n t nie p odaje nazw y rzeki, k tó ra dzieliła te wsie. N ie w ydaje się, by
m ogła to być O dra, gdyż stanow iła o n a zbyt p ow ażną przeszkodę k om unikacyjną i chłopom
nie o płacałoby się karczow ać pól n a przeciw ległym brzegu. W grę w chodzić m oże raczej
ja k a ś niew ielka rzeczka, której nie d a się zidentyfikow ać w obec niepew nej lokalizacji obu
wsi.
224
zrozum ienia, inform ując że Kwiecik był w nukiem i najzam ożniejszym spad
kobiercą G łąba, że na starość ja k o inw alida znalazł utrzym anie w klasztorze,
gdzie zm arł w 1245 r., i że należy się za niego modlić, gdyż po 1241 r.
„klasztor przez niego uzyskał las, który się nazywa B ukowina, i źreb Głę-
bowice, gdzie obecnie stoi dw ór".
W zm ianka o Bukowinie m oże budzić zdziwienie. Wiemy przecież, że
wyprocesowali ją od klasztoru Piroszowicy, po czym przeszła ona w ręce
rycerza Stefana z Kobylej Głowy, od którego w 1234 r. odkupił ją ponow nie
klasztor. D otyczy to jed n ak tylko części Bukowiny, k tórą zawłaszczył lub
nabył od G łębow iców notariusz M ikołaj; do tej części zgłosili potem rosz
czenia Piroszowicy, pow ołując się na praw o bliższości po Piroszu ja k o ro
dzonym bracie G łąba. Tym czasem bezpośredni potom kow ie G łąba po prze
niesieniu się na głębowickie wzgórze zachowali w swoim posiadaniu jakieś
porzucone pola w Bukowinie, użytkując je ja k o łąkę. W ynika to z d o
kum entu biskupa T om asza I z 1263 r., w którym potw ierdzono cystersom
m. in. dziesięcinę „z B ukowiny z łąką według tego, jak ją m ają od księcia
pana H enryka starego, a część jej [mają] kupioną od Stefana Kobylej-
glowy i jeśli ten las zostanie kiedyś w ykarczow any, dziesięcina z niego
należeć będzie do k laszto ru ” 55.
N otariu sz M ikołaj zawłaszczył więc tylko tę część Bukowiny, której G łąb
nie wykarczow ał (silvam). Jej dalsze losy zostały szczegółowo opisane
w Księdze. P oza tym jed n ak była tam jeszcze W ielka Ł ąka, wykarczo-
wana niegdyś przez G łąb a i stanow iąca początkow o jego pola upraw ne.
zajm uje odm ienne stanow isko: term in liberi zw iązany jest w źródłach z praw em
w y ch o d u : nie przysługiwało ono chłopom -dziedzicom , wobec czego nie uw a
żano ich za wolnych, lecz zaliczano do kościelnych przypisańców lub do
niesw obodnych ludzi książęcych.
Pogląd K. Buczka znajduje oparcie w term inologii trzynastow iecznych
źródeł. W ydaje się, że w ówczesnych kancelariach książęcych i biskupich
o raz w klasztornych skriptoriach, a więc tam , gdzie redagow ano dokum enty,
nie ulegało dla nikogo wątpliwości, że dziedzice chłopskiej kondycji nie
są wolnymi ludźm i, a wolni osadnicy we wsiach na praw ie polskim nie
m ają dziedzicznej ziemi. Nie sądzę jednak, by m ożna było uznać ten punkt
widzenia za odwieczny i powszechny. Z am iast kategorycznego stwierdzenia,
że tak właśnie było w Polsce X —X III w., należałoby m oże zapytać: od
kiedy i w czyich oczach?
O d kiedy — poniew aż siatka pojęciowa, odgradzająca dziedziców od wol
nych ze względu na praw o w ychodu, jest w ierną podobizną podziału „ludzi
K ościoła” na przypisańców i w olnych; podział ten zaś pojawił się w dobrach
kościelnych u progu X III w. O d kiedy — poniew aż ze schyłku X II w.
posiadam y jeszcze inform acje o sw obodnej zm ianie siedzib przez książęcych
chłopów-dziedziców. Wreszcie w czyich oczach — poniew aż punkt widzenia
biskupich i książęcych notariuszy nie m usiał być podzielany przez ludność
wiejską, jeśli w sposób niekorzystny dla jej interesów odbiegał od starych
zwyczajów. D ysponujem y źródłow ym świadectwem takiej rozbieżności ocen.
Jest ono tym wymowniejsze, że dotyczy chłopów kościelnych i pochodzi
ze schyłku X III w.
C hodzi o spraw ę dziedziców z G ałkow a — przypisańców biskupstw a kujaw
skiego. W 1292 r. biskupa W isława doszły słuchy, iż „m ają oni zwyczaj
rozpow iadać wśród pospólstw a, że są wolnymi ludźm i” (inter populares se
/iberos solent assereré). Aby z biegiem czasu ich tw ierdzenia nie zostały
uznane za praw dę (ne tractu temporis eorum assercio videatur esse vera),
Wisław postanow ił przeprow adzić dow ód ich nieswobodnej kondycji. Posłużył
się w tym celu przywilejem, jaki chłopi ci, a właściwie ich ojcowie, otrzy
mali przed 19 laty od biskupa W olim ira. Pięciu wyliczonych z imienia
„ludzi naszych przypisańców , dziedziców z G ałkow a” w ykazało w 1273 r.
przysięgą i zeznaniam i świadków, że dają wspólnym sum ptem tylko 2 donice
m iodu rocznie oraz pełnią pewne posługi, do których biskupstw o pociąga wszyst
kich swoich przypisańców , poza tym zaś nie ponoszą żadnych ciężarów. W 1292 r.
przywilej ten został publicznie odczytany i zatw ierdzony przez biskupa Wisława
w obecności świadków , aby rozproszyć wszelkie wątpliwości co do przy-
pisańczego statusu chłopów , którzy mieli o sobie zbyt wysokie m niem anie60.
N ie był to konflikt o świadczenia. Ż ad n a ze stron nie kw estionow ała
w 1292 r. ulgowego wym iaru ciężarów , ustalonego przed 19 laty staraniem
W literaturze przedm iotu utrzym uje się pogląd, że książę był od zarania
ustroju państw ow ego właścicielem całej ziemi, k tó ra nie należała do rycerstwa
lub K o ścio ła61. W stosunku do dziedzicznych żrebiów chłopskich upraw
nienia książęce interpretow ane byw ają najczęściej w kategoriach własności
zwierzchniej (dominium directum)', chłopom przypisuje się dominium u tile,
czyli praw o dziedzicznego użytkow ania ziemi książęcej, a nie praw o własności.
Pogląd ten akceptują rów nież czołowi badacze, którzy walnie przyczynili
się do rewizji tradycyjnego obrazu społeczeństw E uropy środkow o-w schodniej
we wcześniejszym średniow ieczu: H. Łow m iański, K. Buczek, a w nieco
innym ujęciu także B. K rzem ieńska i D. T re stik 62.
W szystkie źródła, dotyczące tej kwestii, wiążą się z tw orzeniem kościelnego
władztw a gruntow ego drogą książęcych nadań. Kościół od początku stał
na stanow isku, że upraw nienia przekazyw ane mu przez panującego obejm ują
zw ierzchnią własność dziedzicznej ziemi chłopskiej. Ten p u n k t widzenia re
prezentują ju ż najstarsze dokum enty kościelne (bulla z 1136 r.), a także
książęce z początku X III w. Nic dziwnego, że w ujęciu K. Buczka zw ierzchnia
własność panującego polegała w praktyce na tym , że m ógł on nadaw ać
chłopów -dziedziców w raz z ziemią, potom stw em i świadczeniam i albo przy
okazji takich n adań zabierać chłopom ich źrebią i daw ać w zam ian ziemię
w innym miejscu. Tym właśnie (a także zakazem aliencji) chłopskie praw a
do ziemi różnić się m iały od własności rycerskiej63.
N a czym jed n ak polegała ow a różnica w pierwszych wiekach państw o
wości, zanim pojaw iła się i u tarła p ra k ty k a poddaw ania chłopów -dziedziców
pod zw ierzchność instytucji kościelnych? Sprawy tej nie m ożna rozstrzygać
spoglądając wstecz przez pryzm at term inologii źródeł zw iązanych z rozwojem
władztw a gruntow ego, jak b y oczam i trzynastow iecznych notariuszy. Potrzebne
nam są inne okulary. W ypada wziąć pod uwagę wyniki b adań nad naro
dzinam i w ładztw a gruntow ego i uwzględnić trudności, na jak ie natrafiało
ono w swych początkach, aby w nioskow ać o tym , ja k było przedtem . Nie
68 N Z , art. 21 i 22, s. 201 — 205; por. Ks. H enr., s. 251 n., oraz K M az, nr 278,
1230 r. (postanow ienia K o n ra d a m azow ieckiego dotyczące w yposażenia wdów przez księcia,
któ ry przejm uje puściznę p o ich m ężach, oraz obow iązku stw ierdzenia przed uznaniem gruntu
za puściznę, czy zm arły nie pozostaw ił testam entu na rzecz m ałżonki lub K ościoła).
hg B u c z e k . Prawo rycerskie. .., s. 38 i przyp. 73.
235
gólnych upraw nień, jakie m iał książę w swoich m ajątk u ; najwidoczniej nie
różniły się one od upraw nień, jak im i sam biskup Paweł dysponow ał podów czas
w swoich kasztelaniach m ajątkow ych — tarskiej, kieleckiej i sław kow skiej75.
We wsiach przeznaczonych do zaopatryw ania i obsługi dw orów w K o r
czynie, Osieku, Leśnicy itp. panujący był rzeczywiście panem gruntow ym
swoich chłopów . O siągnął to sposobem w ypróbow anym przez K ościół: eli
m inując upraw nienia kasztelana i innych urzędników do pobierania świadczeń
i spraw ow ania władzy sądow o-adm inistracyjnej nad tam tejszym i ludźm i książę
cymi. Nic nie ilustruje lepiej różnicy między zw ierzchnością m onarchii nad
tym i ludźm i a władztwem gruntow ym panującego. Książę staw ał się n a za
sadzie im m unitetu panem gruntow ym także w coraz liczniejszych wsiach,
k tóre na własny rachunek lokow ał na praw ie niem ieckim . Jak jed n ak słusznie
zauważył K. Buczek, dopiero ostateczna likw idacja ustroju praw a książęcego
spraw iła, że wszystkie wsie pozostające w rękach panującego stały się „jego
p ryw atną w pew nym sensie w łasnością” 76.
75 SU B III, n r 160, 1255 r.; K M p I, n r 109, 1285 r.; K M p II, n r 491, 1281 r.;
M o d z e l e w s k i . Organizacja gospodarcza. .., s. 70 — 78; o lokalizacji d w orów książęcych tam że,
s. 4 2 - 7 0 .
76 B u c z e k . Z badań. .. s. 203.
239
i przeciw staw iony radlicy, to bez w ątpienia pracująca część pługa. O d tego
narzędzia urobiony był polski odpow iednik term inu magnum aratrum, wy
stępującego po raz pierwszy w 1225 r. F akt, że posługiw ano się nim dow odnie
ju ż w dw udziestych latach X III w. ja k o obiegow ą nazw ą jednostki ziemi
ornej dw ukrotnie większej od tradycyjnego rad ia wskazuje, że pług-narzędzie
był w owym czasie przedm iotem powszechnie znanym i znajdow ał dość
szerokie zastosow anie w gospodarstw ie wiejskim. Początki jego rozpow szech
nienia sięgają więc drugiej połowy, a najpóźniej schyłku X II w .82
Była to innow acja techniczna o doniosłych następstw ach. O rka pługiem
rokow ała wyższe plony. C o więcej, zapew niała o n a lepszą regenerację gleby
i pozw alała w ydatnie skrócić czas odłogow ania. N a stosunkow o żyznych
terenach m ożna było dzięki tem u przejść do trójpolów ki, na gorszych do
dw upolów ki, a w każdym razie intensywniej wykorzystyw ać areał upraw ny.
N ade wszystko zaś w wilgotnym klimacie ówczesnej Polski pług pozw alał
na upraw ę urodzajnych, ale ciężkich i tru d n o przesiąkliwych gleb, wobec
których rolnik uzbrojony w radio stawał często bezsilny. Przesłanek wielkich
akcji kolonizacyjnych X III—X IV w. nie da się zredukow ać do jednego
czynnika, nie ulega jed n ak wątpliwości, że upow szechnienie pługa odegrało
w tym pierw szoplanow ą rolę.
Przyjm uje się n a ogół, że now e narzędzie pojawiło się najpierw w gos
podarce własnej klasztorów i zam ożnych rycerzy. Były to jed n ak w naj
lepszym razie jaskółki, które nie czynią jeszcze wiosny. Polska X II—X III w.
nie była krajem folw arków . O rozpow szechnieniu pługa decydowały zdolności
inwestycyjne gospodarstw chłopskich. M usiały one dysponow ać nie tylko
nadw yżkam i produktów rolnych i hodow lanych, ale także wystarczającym
zasobem gotów ki. M ożliwości w prow adzenia nowego narzędzia ornego uw a
runkow ane były rozszerzeniem pow iązań gospodarki chłopskiej z rynkiem .
Rów nież pod tym względem X III stulecie było epoką wielkich przem ian.
Już w 1204 r. przew ażna część ludności ujazdu trzebnickiego płaciła klasz
torow i świadczenia częściowo lub naw et wyłącznie w denarach. K ary sądowe,
uiszczane niegdyś skórkam i kunim i lub m iodem , pobierano teraz najczęściej
w pieniądzu kruszcow ym ; stąd wzięła się różnica między nom inalnym i
a faktycznym i grzywnam i. R ozm aite daniny w naturze zam ieniane bywały
na ekwiwalent gotów kow y, a przeliczanie w artości bydła, m iodu, zboża
i cennejszych przedm iotów użytkowych na skojce stało się pow szechną p ra k
tyką. Jest to niezaw odna oznaka zwiększonej roli wymiany handlow ej, za
w odowego rzem iosła i m iast w codziennym życiu gospodarczym polskiej
wsi.
M iejscem k o n tak tu ludności wiejskiej z rynkiem były od daw na targi.
G eneza tej instytucji sięga bez w ątpienia czasów plem iennych. W Polsce
piastowskiej targi, a także karczm y były przdm iotem regale. O znaczało to,
że wym iana handlow a m oże być legalnie prow adzona tylko w wyznaczonych
do tego celu miejscach i dniach tygodnia. A parat adm inistracyjny m onarchii
zapewniał tam odpow iednią ochronę (mir), sędzia grodow y rozsądzał spory,
a m incerz — sprawy o naruszenie przym usu używ ania bieżącej m onety lub
o fałszowanie pieniędzy, jednocześnie zaś pobierano m yto od przybywających
wozów i targow e od wystawianych na sprzedaż tow arów . Poza wyznaczonymi
placam i i dniam i targow ym i transakcje handlow e zaw ierano w karczm ach.
Nie naruszało to regale, gdyż karczm y zaliczały się do obiektów m ono
polow ych; prow adzili je książęcy karczm arze, od których m incerze pobierali
dochód dla panującego, a funkcjonariusze adm inistracji grodowej dla ka
sztelana 83.
Targi odbyw ano zapewne przy wszystkich grodach kasztelańskich, a także
w niektórych osadach otw artych. Łączną ich liczbę w dw unasto wiecznej
Polsce szacuje się na ok. 200. O bok handlow o-gospodarczych pełniły one
funkcje inform acyjne, a naw et adm inistracyjne. Miejsce, w którym co tydzień
grom adziła się spora liczba okolicznej ludności, w ykorzystyw ano do pub
licznego ogłaszania rozm aitych zarządzeń władz i ważniejszych transakcji
m ajątk o w ych84, a także do spektakularnego wym ierzania sprawiedliwości.
Z najdow ał się tam dobrze widoczny drew niany pom ost i słup-pręgierz. W spół
czesny C hrobrem u T hietm ar podaje z ap ro b atą, że do owego pom ostu
przybijano za genitalia cudzołożników ku ogólnej popraw ie obyczajów 85.
Przy targu znajdow ała się z reguły karczm a, a nieraz także kościół. Dla
ludzi żyjących na co dzień w kręgu najbliższych sąsiadów było to naj
dostępniejsze miejsce spotkań z m ieszkańcam i innych opoli, rozrywek, kon
tak tó w z władzą, kultem chrześcijańskim i szerszym światem. U dział chłopów
w wym ianie targow ej ograniczał się w XI w. do zbyw ania skrom nych n ad
wyżek i zakupu najniezbędniejszych przedm iotów , których nie dało się w ykonać
we własnym zakresie. Niew ielka chłonność rynku lokalnego nie daw ała jeszcze
szerokich możliwości zbytu pro d u k tó w gospodarstw a wiejskiego. F unkcjo
now ała jed n ak w X I—X II w. instytucja, poprzez k tó rą ludność chłopska
utrzym yw ała k o n tak t z rynkiem i m ogła go rozszerzać w m iarę rozwoju
handlu, rzem iosła i m iast.
Przed X III w. nie było w Polsce w yodrębnionych pod względem praw
nym organizm ów m iejskich. Okoliczności tej nie należy bagatelizować. Owszem,
główne ośro,". ' polityczno-adm inistracyjne kraju ju ż w X I, a nawet u schyłku
X w. pełniły także funkcje gospodarcze, które m ożna określić ja k o wczesno-
miejskie. P raga ok. 965 r. przedstaw ia się w kom petentnej relacji Ibrahim a
ibn Jak u b a ja k o wielkie targow isko m iędzynarodow ego handlu, na którym
zbyw ano i nabyw ano także żywność i wyroby m iejscowego rzem iosła86.
Podobną, choć nie tak wybitną rolę odgryw ały zapewne naczelne grody
piastowskiej Polski, zwłaszcza K raków i W rocław. U rbanizację ham ow ało
jed n ak wszechobecne praw o książęce. O sady targow e podlegały mu na równi
ze zwykłymi wsiami. K ażdy, kto siedział tam na własnym gospodarstw ie,
a nie m iał praw a rycerskiego, zobow iązany był do chłopskich świadczeń
i posług na rzecz m onarchii. W olny przybysz, który osiadł tam na cudzym
gruncie, ponosił te sam e ciężary, nad to zaś płacić m usiał jakieś świadczenia
właścicielowi i nie m iał dziedzicznych praw do użytkow anej ziemi. O bcią
żenia tych ludzi pozostaw iały niewiele możliwości ubocznego dorabiania
rzem iosłem lub handlem , a na rezygnację z upraw y roli na własny rachunek
nie m ożna sobie było w ówczesnych w arunkach pozw olić; zbyt wielkie
było ryzyko głodu. Sw obodę działalności gospodarczej krępow ały dodatkow o
regalia handlow e: m yta, przym us targow y, książęcy m onopol karczmy.
Jak radzono sobie z tymi trudnościam i w nielicznych ośrodkach wczesno-
miejskich X —X II w.? Było tam z reguły po kilka targów i znaczna liczba
karczem, co zapew niało ciągłość wymiany handlow ej. O statusie miejscowych
rzem ieślników nie m am y jed n ak bliższych inform acji. Przyjm uje się na ogól.
że na podgrodziu siedziały rozm aite kategorie ludzi książęcych, którzy tru
dnili się rzem iosłem na potrzeby m onarchii, a nadw yżki w yrobów pozostałe
po uiszczeniu świadczeń mogli sprzedaw ać na targu. N iew olnym i rzem ieślni
kam i dysponow ali przypuszczalnie także m ożni, którzy mieli swe dwory
przy głównych ośrodkach władzy państw ow ej, uzyskiwali tam z ksią
żęcego n ad an ia karczm y o raz inne obiekty m onopolow e i żywo intere
sowali się dochodam i z gospodarki miejskiej. W X II w. dotrzym yw ały
im kroku na tym polu instytucje kościelne. Zdaniem H. Łow m iań-
skiego rzem iosłem trudniło się we wczesnych m iastach przede wszystkim
szeregowe rycerstwo. M ogło bywać i tak, choć na polskim gruncie brak
inform acji źródłow ych nie pozw ala zweryfikować tej hipotezy, a ruskie analogie
nie wydają się w pełni m iarodajne ze względu na wybitną rolę N ow o
grodu i Kijowa w ówczesnym handlu m iędzynarodow ym . W każdym razie
sń I b r a h i m , s. 49.
244
94 SU B II, n r 340, 1247 r. (lokacja R e p to w a); tam że, n r 339, 1247 r. (lokacja Białej
i Strzelec); tam że, nr 352, 1248 r. (lokacja 40 łanów w puszczy n a d W ilczycą).
N ie tylko biskup w rocław ski w rąbyw ał się wów czas sam ow olnie w przesiekę. W o k o
licach H enrykow a, „ g d y ... tam zaczęli się m nożyć rolnicy i karczow nicy lasów ”, sołtys
klasztornej wsi S chónw ałde kazał osadnikom „trzebić lasy al d u rc h den h a ch ” (tzn. przez
przesiekę) i tak się później tłum aczył: „panie, ja zrobiłem ja k wszyscy rycerze w okolicy
m ający posiadłości przylegle do przesieki” (Ks. H enr., s. 297, przekład s. 138 n.). O d o
puszczeniu ludności polskiej do lokow anych wsi zob. Z i e n t a r a , H e n ryk B ro d a ty..., s. 181.
w snopach na polu. C o więcej, osadnik we wsi lokowanej dysponow ał
dziedzicznym prawem do użytkow anej ziemi i zarazem osobistą wolnością.
Siedział on na gruncie uw ażanym za własność pańską i z tego tytułu płacił
panu czynsz, ale nic ponadto. N ikt nie m ógł usunąć osadnika lub jego po
to m k a z gruntu inaczej niż drogą dobrow olnego wykupu. N ikt nie mógł
go przym usow o przesiedlić z miejsca na miejsce. N ikt też nie m ógł mu
bronić wychodu, jeśli chłop postanow ił z własnej woli przenieść się do
m iasta lub do innej wsi. Sądow nictw o niższe spraw ow ał sołtys, który działał
zasadniczo w ram ach jurysdykcji pańskiej, w praktyce jednak był blisko
związany ze wsią.
Nic dziwnego, że kolonizacja na praw ie niemieckim uruchom iła falę
chłopskich migracji. Teoretycznie do wsi lokow anych m ożna było przyjm ow ać
tylko osadników wolnej kondycji, tj. takich, którym książęca ani pryw atna
zwierzchność nie mogły odm ów ić praw a wychodu. Nie ulega jed n ak w ątpli
wości, że ruch osadniczy wchłonął wielką masę zbiegów spośród ludności
niewolnej, przypisańczej, a nawet książęcych dziedziców, na których nie
bez przyczyny rozciągnięto zakaz wychodu. N a nowym miejscu wszyscy
podaw ali się za wolnych. P an, który zwoływał osadników , nie miał pow odów
do nadm iernej dociekliwości, a poprzednia zwierzchność nie zawsze p o
trafiła odszukać uciekinierów. O tych, których odzyskały biskupstw a lub
klasztory, dow iadujem y się czasem z dokum entów . Po zbiegach, którym
się pow iodło, nie m a oczywiście w źródłach śladu, ale m usiało ich być
wielu; ruch kolonizacji wewnętrznej zatoczył bowiem w X III w. szerokie
kręgi, wciągając pokaźny odłam ludności kraju. Liczba wolnych wzrosła
niepom iernie, odkąd m ożna było w yrąbać sobie siekierą i dziedzictwo, i wol
ność, i lepszy byt.
Od połow y X III w. pojaw ia się nowy typ lokacji, polegający nie na
zakładaniu nowych wsi, lecz na nadaw aniu praw a niem ieckiego polskiej
ludności we wsiach istniejących od daw na. Czasem chodziło o to, by po
szerzyć upraw y przez karczunek pobliskiego lasu, a czasem po prostu o prze
strzenną reorganizację wsi, k tóra pozw alała na bardziej intensywne i ra
cjonalne wykorzystanie areału. Niekiedy trzeba było ponow nie zasiedlić
wieś wyludnioną. W stosunku do wolnych, a tym bardziej niesw obodnych
chłopów , którzy siedzieli na miejscu i uzyskiwali sw obody osadnicze, lokacja
była ze strony p an a gruntow ego oczywistym ustępstwem . Jak słusznie za
uważył B. Z ientara, wielka własność nie tyle kierow ała się przy tym daleko
wzrocznym zam iarem reform , ile ustępow ała pod presją chłopskich m igracji96.
C hodziło o to, by zatrzym ać chłopów n a m iejscu; w przeciwnym razie
przychodziło w końcu zabiegać o zw ołanie nowych osadników do opu
stoszałej posiadłości.
Za przykład posłużyć może porów nanie dw óch kasztelanii m ajątkow ych:
otm uchow skiej i milickiej. N a progu X III w. reprezentow ały one zbliżony
96 Z i e n t a r a , H enryk B ro d a ty..., s. 51 n.
250
1 PV L, s. 3 9 - 4 3 ; N P L et, s. 1 0 9 -1 1 3 .
2 W a c h o w s k i , Słow iańszczyzna..., s. 122— 126; G. L a b u d a , Fragmenty dziejów Sło
w iańszczyzny zachodniej. P oznań 1964, I, s. 205 —246, 270 —275, 281 —286, 294 n., i II,
s. 160; Ł o w m i a ń s k i , P o czą tki P olski, V, s. 267 n., 272 n .. 281. 293 nn.. 298 n.. 306—309.
253
czym wysłannicy łudu pow tarzają słowa „w szystko nasze i my sami jesteśm y
w twoim rę k u ”, woły Przem ysła-oracza znikają w cudow ny sposób na jego
rozkaz, a z w etkniętego w ziemię b ata wyrasta drzew o orzechowe, którego
gałęzie sym bolizują przyszłe losy dynastii. N a końcu pow raca wątek p ro
roctw a, k tó re spełniło się co do jo ty : „ten m ą ż ... poskrom ił praw am i to
dzikie plem ię i nieokiełznany lud okiełznał w ładzą i przywiódł go do p o d
daństw a, którym dziś jest uciśniony i wszystkie praw a, według których
ta ziem ia żyje i jest rządzona sam z sam ą Luboszą podyktow ał” 3.
D rastyczna przepow iednia Luboszy jest traw estacją biblijnej przepowiedni
Sam uela, który przestrzegał lud izraelski przed ustanow ieniem władzy królew
skiej -(Liber I regum, 8). N iektóre zw roty przejął K osm as żywcem z W ulgaty.
Nie przekreśla to w artości źródłow ej jego tekstu. Słusznie zw racano uwagę,
że jest on nasycony czeskimi realiam i. P rzeróbka fragm entu Pism a Świętego
posłużyła kanonikow i praskiem u do wyrażenia poglądu na rzeczywistość spo
łeczną przem yślidzkich C zech4. D odajm y, że biblijny pierw ow zór nie był
jedynie źródłem inspiracji form alno-literackiej, lecz pełnił w zamyśle autora
K roniki ważną funkcję ja k o elem ent przekazyw anych treści ideologicznych.
W brew pozorom tekst K osm asa nie stanow i oskarżenia, lecz próbę le
gitymizacji władzy książęcej i jej upraw nień. Lud czeski został uprzedzony
o następstw ach pow ołania księcia, podporządkow ał się więc srogiem u jarzm u
świadom ie i nieodw ołalnie. D ecyzja ta m iała w legendzie dynastycznej m a
giczną sankcję. Dziw ze zniknięciem wołów Przem ysła nie nadaw ał się jednak
z kościelnego p u nktu widzenia do przedstaw ienia jak o cud, należał bowiem
do starego i szeroko znanego m itu pogańskiego. Sakralizacja aktu pod
dania się C zechów władzy książęcej w ym agała czegoś bardziej chrześcijańskiego.
T rzeba było dostosow ać tradycyjną osnow ę m itu dynastycznego, który miał
dla grupy rządzącej niew ątpliw ą w artość integrującą, do wym ogów kościelnej
ideologii. W ydaje się, że tę właśnie rolę pełni u K osm asa traw estacja bi
blijnego tekstu. Był to tekst dobrze znany ówczesnem u duchow ieństw u,
a przeróbka d o k o n an a została w taki sposób, aby wykształceni czytelnicy
K roniki nie mieli trudności z rozpoznaniem pierw ow zoru. A utorytet Pism a
Świętego służyć m iał pośredniej chrystianizacji pogańskiego m itu dynastycz
nego, a przede wszystkim sankcjonow ać porządek spółeczny przem yślidzkiej
m onarchii przez analogię z ustanow ieniem biblijnego królestw a Izraela5.
Nie ulega jed n ak wątpliwości, że przepow iednia Luboszy zaw ierała nie
mały ładunek kontestacji. W ywód K osm asa zm ierzał do tego właśnie, by
kontestację zneutralizow ać. Była to ideologiczna replika, w której brzmi
echo autentycznego ferm entu. P onura wizja bezwzględnej uległości wobec
9 K o s m a s . II. 2.
111 Ł o w m i a ń s k i . P o czą tk i Polski. III. s. 511.
'i T h i e t m a r . VIII. 2. s. 580.
257
K o s m a s , II. 2 — 5.
^ PV L, I, s. 104, i tam że, II. s. 380; pr. J. B i e n i a k , Państwo M iec/awa. W arszaw a,
1963, s. 130 n.
14 B o r a w s k a . K ry zy s..., s. 1 8 0 -1 8 3 .
2. Pogaństwo i chrystianizacja
H e l m o l d , I. 52; por. tam że, cap. 69, a zw łaszcza cap. 84, gdzie czytam y o san
ktuarium plem iennym W ągrów pośw ięconym P row em u: „o p ró cz bow iem bóstw dom ow ych
i niebożąt, w które obfitow ały poszczególne m iejscow ości, ow o miejsce było św iętością dla
całego k raju, m iało sw ojego kap łan a, sw oje św ięta i rozm aite obrzędy ofiarne. T am że ...
m ieszkańcy z całego kraju w raz z księciem i k apłanem grom adzili się, aby w ym ierzać sp ra
w iedliw ość” (p ro p ter iudicia).
2J G i e y s z t o r , M ito lo g ia .. s. 89 n .; por. tam że, s. 110 n.
263
Nie znaczy to, że nie pełniły one istotnej funkcji politycznej. Nie przy
padkiem narady starszyzny szczecińskiej odbywały się w kącinach. Sam
fakt, że o oficjalnym przyjęciu chrztu decydowały u plem ion pom orskich
starszyzna i wiec, m a oczywistą wymowę. Łatwość, z jak ą prim ates n a
kłonili do tego zgrom adzone na wiecu tłumy Pyrzyczan hagiograf skw a
pliwie uznał za cudow ną. W szystko odbyw ało się zgodnie z układem stru k
tu r politycznych; instytucje kultow e trak to w an o od daw na ja k o atrybut
plem iennej władzy.
Co więcej, trak tow ano je w sposób swoiście pragm atyczny. Starszyzna
po m orska wiedziała, że za O ttonem i jego Bogiem stoi siła zbrojna Bo
lesława K rzywoustego. Pospólstw o szło za swoimi przyw ódcam i w prze
konaniu, że now e bóstw o opiekuńcze jest istotnie silniejsze, a więc sku
teczniejsze od innych. N a podobnych przesłankach opierało się przecież
uznanie naczelnej pozycji Swarożyca z Radogoszczy, a następnie Świętowita
z A rkony przez plem iona pólnocnopolabskie. Nie naruszało to w niczym
obrzędowej sfery życia codziennego, a naw et nie m usiało kojarzyć się z p o
rzuceniem tradycji kultowej własnego plem ienia. G dy w 1126 r. wybuchła
w Szczecinie epidem ia, lud (zgrom adzony, ja k podaje Ebo, na wiecu) p o
stanow ił wznowić oficjalne praktyki pogańskie. Początkow o chciano zniszczyć
drew niany kościół Św. W ojciecha, ale kapłan, który miał to uczynić, został
tknięty niem ocą. W edług Ż yw ota z P rifening kapłan ów „opam iętał się
nieco i wyszedłszy na zew nątrz do ludu oświadczył, że bóg chrześcijan
jest potężnym bogiem. Twierdził też, że nie należy burzyć tego ołtarza,
lecz obok niego postaw ić inny dla bogów ; w ten sposób czcząc jed n o
cześnie bogów i boga chrześcijan będą mogli się cieszyć zarów no jego,
ja k i ich łaskaw ością. Przystał n a to lud i staw iając obok ołtarza P ań
skiego inny ołtarz, poświęcił go bożkom ” 31.
Z daniem H. Łow m iańskiego w Polsce nie było pogańskich św iątyń3-.
Istotnie nie m am y inform acji o kącinach. Znam y jed n ak sanktuarium na
szczycie Ślęży. Zasięg jego oddziaływ ania wykraczał być m oże poza m ało-
plem ienne terytorium Ślężan, skoro w iadom ość o odpraw ianych niegdyś
szego rzędu, znajdujących się od daw na w gestii naczelnych organów plem ie
nia, następnie zaś władzy książęcej. W edług cytowanej przed chw ilą Powieści
dorocznej K ijow ianie płakali, gdy P eruna wleczono ruczajem do D niepru,
ale n azajutrz ochoczo stawili się nad rzeką do chrztu m ów iąc: „gdyby
to nie było dobre, nie przyjęliby tego książę i bojarow ie” . Jest to zapewne
budujący obrazek, nie pozbaw iony jednak ziarna praw dy. Zm iany w tej
dziedzinie zdarzały się przecież już wcześniej, gdy nowe plem ię przywódcze
uzyskiwało w swojej strefie wpływów przodow nictw o kultow e. N ie m a pow odu
przypuszczać, że oficjalny chrzest po traktow any został przez rzesze p o d
władnych W łodzim ierza 1 lub M ieszka I w zasadniczo innych kategoriach.
W rozum ieniu ludności to, że książę postanow ił czcić nowe bóstw o naczelne
(a może tylko nowego idola?) dotyczyło jedynie politycznej sfery kultu
i jego instytucji, ale nie zm ieniało niczego w sferze praktyk religijnych
zw iązanych z życiem codziennym lokalnych społeczności, ani nie naruszało
m itologicznej struktury ich św iatopoglądu36.
P oczątkow o było tak rzeczywiście. O biekty kultow e um ieszczone w głów
nych sanktuariach plem iennych podzieliły zapewne los kijowskiego Peruna,
ale ludność wiejska odpraw iać m ogła nadal bez większych przeszkód swoje
pogańskie obrzędy. Kwitły one po daw nem u pod świętymi dębam i, na
szczytach wzgórz, przy źródłach i w dom ach. Inform acje T hietm ara o wy
bijaniu zębów za naruszanie postu odnieść trzeba raczej do głównych oś
rodków państw a i do środow isk blisko zw iązanych z władzą książęcą. C hry-
stianiazacja społeczeństwa postępow ała od góry, w ślad za budow ą orga
nizacji kościelnej. N a to, by przeniknąć w życie codzienne ludności wiej
skiej, kontrolow ać ją i w drażać do praktyk chrześcijańskich, Kościołowi
brakow ało początkow o k ad r i odpow iednio rozbudow anej sieci parafial
nej-'7.
Proces tw orzenia parafii zapoczątkow any został zdaniem E. W iśniow
skiego ju ż w X I w.; dopiero jed n ak w następnym stuleciu liczba ich wzrosła
w takim stopniu, aby w znacznej mierze objąć oddziaływ aniem duszpa
państw o stru k tu r i więzi plem iennych kształtow ały się pierw ociny więzi n a
rodowej.
P opularne w naszych czasach schem aty pojęciowe ciążą nad tą kw estią41.
Z jednej strony w chodzą w grę uczone definicje narodu, dopasow ane do
jego postaci nowoczesnej, ukształtow anej w epoce kapitalizm u. N a gruncie
polskim łączy się to z uznaniem reform uwłaszczeniowych X IX w. za podwalinę
narodow ej wspólnoty. Ale nowoczesny n aró d m iał za sobą długą, chociaż
nie now oczesną przeszłość. Definicje, które ową przeszłość usuw ają z pola
widzenia, nie wydają się przydatne dla historyka. Z drugiej strony mamy
do czynienia z potocznym przekonaniem o pierw otności narodu wobec p ań
stwa. Wiąże się ono ze współczesną hierarchią wartości, z której jednak
nie w olno dedukow ać tez o daw nych dziejach. W wypadku Polski X w.
przekonanie o istnieniu narodu przed państw em po prostu m ija się z rze
czywistością.
A leksander G ieysztor trafnie wyróżnił dwie płaszczyzny integracji etnicznej,
występujące na ziem iach polskich przed pow staniem państw a. Pierwsza wy
kraczała daleko poza granice piastow skiego władztwa, ale miała stosunkow o
uhogą treść: była to w spólnota językow a ludów słowiańskich, między którym i
zachodziły też mniej lub bardziej bliskie podobieństw a kulturow e. D ruga
obejm ow ała populację i terytorium znacznie szczuplejsze od pow stającego
w X w. państw a, ale odznaczała się silną więzią, łączącą ogół uczestników
zbiorow ości: była to w spólnota plem ienna. W jej ram ach jed n o stk a tra k to
wała ja k o swoją grupę m acierzystą Ślężan, D ziadoszan lub O polan, a nie
Słowian w ogólności42.
D ialekty wczesnośredniowiecznej Słowiańszczyzny nie były jeszcze na tyle
zróżnicow ane, aby stanow iło to przeszkodę w porozum ieniu się między ple
m ionam i. W opinii obcych i swojej własnej wszystkie te plem iona mówiły
jednym językiem : słowiańskim . T ak było w czasach K onstantyna i M e
todego, nie inaczej w latach 965—966, gdy Ibrahim ibn Jakub odbywał
swoją podróż. W siedem dziesiątych latach XI w. A dam brem eński stwierdził,
że Czesi, Polacy i plem iona połabsko-pom orskie nie różnią się między sobą
językiem i ubiorem (nec habitu nec lingua discrepant). Jeszcze A nonim -G all,
dla którego państw o Bolesława K rzyw oustego było bez cienia wątpliwości
Polską, a wszyscy jego rdzenni m ieszkańcy P olakam i, nie znał pojęcia „język
polski” . Inform ow ał on, że G niezno znaczy po s ł o w i a ń s k u gniazdo, a drew
niane naczynia, do których w chacie Piasta w kładano cudow nie rozm nożone
mięso, nazyw ają się po s ł o w i a ń s k u ce b ry 43.
p r/y ją e, że tekst ten pochodzi z połow y X II. u nie z początków X III w., to m ielibyśm y
d o czynienia z pierw szą jask ó łk ą , zw iastującą przejście d o ujm ow ania różnic językow ych
w obrębie Słow iańszczyzny zachodniej w k a tegoriach języków narodow ych. K ategorie te obce
były jeszcze piszącem u w latach 1126— 1142 kanonikow i w yszehradzkiem u, któ ry inform ując
o zaćm ieniu księżyca 9 listo p a d a 1128 r. w spom inał, że m iesiąc ten nazyw a się po s ł o
w i a ń s k i ! prosińcem (Kronikarze czescy, wyd. M. W ojciechow ska, W arszaw a 1978. s. 46).
D opiero w X III w. pojęcie języka polskiego stało się kategorią obiegow ą: zob. F. G r a u s .
Die N ationenbildung der W eslslaren im M ittelalter, Sigm aringen 1980. s. 189 n.
44 G i e y s z t o r , W ię ź ..., s. 15: po r. PVL, s. 167 (1096 r.): Ju g ra że s u tja z y k niem -;
w tym w ypadku ja k o „niem ych" o k reślo n o ludność ugrofińską, której język byl dla Słowian
niezrozum iały.
szycy, Radym icze itp.). Przynależność plem ienną ujm ow ano w kategoriach
dziedzictw a krwi. M azow szanie osiedleni poza M azowszem , w środow isku
Lędzian lub W iślan. pozostaw ali w oczach miejscowej ludności M azowsza-
nam i i przez pokolenia określani byli tą n azw ą45.
Procesy integracji etnicznej o parte na więzi organizacyjnej nie w ykra
czały poza plem ienny, a w najlepszym razie wielkoplem ienny horyzont ów
czesnych stru k tu r terytorialno-politycznych. Państw o budow ane przez pierw
szych Piastów nie m ogło więc oprzeć się na żadnej zastanej wspólnocie
etnicznej, k tó ra odpow iadałaby jego podstaw ie terytorialnej. Język i kultura
nie w yodrębniały piastow skiego w ładztw a ze słowiańskiego otoczenia, a więzi
plem ienne stanow iły zagrożenie dla spoistości m onarchii. Panująca dynastia
wywodziła się z wielkoplem iennych książąt polańskich, ale m inęło sporo
czasu, nim nazw a P olan przeniesiona została n a cały obszar państw a. W źró d
łach X w. próżno szukalibyśm y etnicznego określenia Polski. Nie znał go
Ibrahim ibn Jakub, czerpiący wiadom ości w dobrze poinform ow anym o to
czeniu O tto n a I i w Pradze. Państw o piastow skie określał Ibrahim imie
niem władcy: M ieszko, kraj M ieszka, M ieszko król Północy. Było to okreś
lenie terytorialne. Żydow ski podróżnik inform ow ał, że z M ieszkiem graniczy
na wschodzie Ruś, a na północy Prusowie. Nie znał nazwy Polska również
saski kro n ikarz W idukind. N aw et w dokum encie Dagome Iude.\ państw o
M ieszka I ok. 990 r. określone zostało ja k o gnieźnieńskie; a przecież treścią
tego aktu było poddanie kraju pod zwierzchnictwo papieskie i M ieszko
ja k o form alny wystawca m usiał mieć wpływ na określenie przedm iotu swojej
daro w izn y 46.
N azw a P olska pojaw ia się w źródłach od początku XI w. Po raz pierwszy
spotykam y ją wraz z etnicznym określeniem Polani w żywotach św.
W ojciecha i Pięciu Braci. T hietm ar posługiwał się ju ż nazwą Polenia jak o
obiegowym określeniem całego państw a Bolesława C hrobrego; nadto k ro
nikarz ten użył kilkakrotnie term inu Poleni w odniesieniu do zm obilizowanych
na wyprawę wojów polskiego księcia. W reszcie A dam brem eński inform ował,
że za O drą m ieszkają na północy Pom orzanie, a na południe od nich
Polanie, którzy graniczą z jednej strony z Prusam i, a z drugiej z Czecham i,
a na wschodzie z Rusią. Etniczny term in Polani oznacza tu rozległy kraj
(latissima Polanorum terra) i zarazem ogół jego m ieszkańców 47.
Rozciągnięcie plem iennej niegdyś nazwy na cały obszar państw a i jego
ludność wyrażało bez w ątpienia postaw ę grupy rządzącej. Zależało to jednak
45 Św iadczą o tym innoplcm ienne nazwy m iejscow e: Ślęzany pod W łoszczow ą, pod
M iędzyrzeczem o ra z pod R adzym inem i M azow szany pod R adom iem ( M o d r z e w s k a , Osad
nictwo obcoetniczne. . . , s. 49 n.).
4h I b r a h i m , s. 48 i 50; W i d u k i n d , III, 66 i 69: B. K ü r b i s , D agom e iudex — studia
k ry ty c zn e , [w:] P o czą tk i państw a polskiego , I, s. 395.
47 M P H NS IV /1, cap. 25; tam że. IV/2. cap. 10, 24 i 30; tam że. IV/3, cap. 6 i I I :
T h i e t m a r , V, 23; VI, 10 i 19; VII. 25. i V III, 22 (Polenia), o ra z tam że, V, 34; VI,
55: VII. 18. i V III, 31 (poleni); A d a m b r e m e ń s k i , II. scolia 14 (15), i IV, 13.
275
nie tylko od jej składu. W spółpracow nicy M ieszka I, a tym bardziej jego
ojca, wywodzili się głównie z Polan, ale nazwa ich m acierzystego plerm ienia
nie m ogła jeszcze oznaczać państw a, które prócz W ielkopolski obejm ow ało
Kujaw y, Sieradz, Łęczycę i M azowsze. Pozycję społeczną m ożnych wyznaczało
spraw ow anie z książęcej nom inacji kierow niczych funkcji w aparacie m onarchii.
N ajistotniejszym układem odniesienia było dla nich państw o i jego władca,
a nie społeczność Polan i jej daw ne terytorium . D opóki sfera pojęć etni
cznych pozostaw ała pod przem ożnym wpływem tradycji plem iennych, dopóty
jedność nowej grupy rządzącej m ożna było wyrazić przede wszystkim sym bolem
osobow ym . R eprezentow ał ją książę, dynastia oraz terytorium państwowe
rozum iane ja k o władztw o dynastyczne. G ru p a rządząca utożsam iała się przeto
raczej z M ieszkiem i „państw em M ieszka” niż z Polanam i. Nie ulega w ątpli
wości, że środow isko władzy najwcześniej zerwało z tradycją plemiennej
tożsam ości, to rując drogę kształtow aniu się nowej w spólnoty etnicznej w ra
m ach państw a.
Pojaw ienie się w źródłach term inów Polonia i Poloni wydaje się świa
dectw em narodzin tej w spólnoty. Pod starą, plem ienną nazw ą wchodziło
w obieg zupełnie nowe pojęcie etniczne. O dtąd wyraz Polska miał dwa
znaczenia: narodow e, obejm ujące cały kraj, i regionalne, ograniczone do
terytorium dzisiejszej W ielkopolski. D w oistość ta nie pow odow ała w średnio
wieczu nieporozum ień, poniew aż pojęcie regionalne utraciło pierw otną treść
etniczną. D op ó k i term in Polanie kojarzył się jednoznacznie z grupą ple
m ienną, nie m ożna było posługiw ać się nim ja k o ogólną nazwą m iesz
kańców rozległego i różnoplem iennego państw a. Nowe znaczenie, w jakim
term in ten występuje od początków X I w., uw ażać wolno za istotny wskaź
nik zm ian w społecznej św iadom ości. W ślad za likwidacją plem iennych
stru k tu r politycznych słabło z czasem poczucie plem iennej tożsam ości. W m iarę
jego zaniku postaw a grupy rządzącej wobec państw a wyrażać się mogła
w kategoriach więzi etnicznej o szerszym zasięgu, obejm ującej całe tery
torium państw ow e. Ze względu na tradycje dynastii i większości jej współ
pracow ników oraz stołeczną funkcję G niezna sym bolem tej nowej więzi
stała się stara nazwa Polan. Potw ierdza to opinie badaczy o pionierskiej
roli środow iska władzy w kształtow aniu się polskiej świadom ości n aro d o w ej48.
Przeniesienie głównego ośrodka politycznego m onarchii po 1039 r. z G niez
na do K rakow a, a więc na daw ny teren W iślan, nie zm ieniło ukształtow anej
na przełom ie X /X I w. term inologii etnicznej. K raj nadal zwal się Polską.
Było to pojęcie narodow e, uw olnione od regionalnej konotacji. W kronice
A nonim a-G alla kluczow ą kategorią polityczną jest K rólestw o Polski (Regnum
Poloniae). Pojaw ia się też u G alla term in gens Polonorum, określający ogół
rdzennej ludności kraju w kategoriach przynależności narodow ej. K ategorie
te przetrw ały sto kilkadziesiąt lat rozbicia dzielnicowego. Nie zanikło poczucie
49 G i e y s z t o r , W ię ź ..., s. 3 0 —35.
50 T am że s. 22 n .; G r a u s , Die N utionenbildung..., s. 38 n. i 141 n.
277
oddziały aprow izacyjne wroga bywały szarpane przez „zajadłych chłopów "
(,rustici m ordaces)51. Ale dośw iadczenie tych najazdów i wiedza o obronnej
funkcji państw a musiały być obecne w chłopskiej świadom ości, skoro służyły
za uzasadnienie praw a m onarchii do świadczeń i posług. Z punktu widzenia
stabilności państw a wytworzenie w środow isku chłopskim elem entarnego po
czucia więzi z polską w spólnotą etniczną wydaje się spraw ą wielkiej wagi.
Był to czynnik konsolidujący postaw ę przyzwolenia, bez której m onarchia
nie m ogła funkcjonow ać.
W kształtow aniu św iadom ości narodow ej wielką rolę od- grał Kościół.
Jego bezpośredni wpływ na sposób myślenia ludności chłopskiej zaznaczył
się jednak wyraźniej dopiero w drugiej połowie X II i w X III w., gdy
pow staw ała sieć parafialna obejm ująca swym oddziaływ aniem życie codzien
ne wsi. W ydaje się, że ju ż znacznie wcześniej pewne elem enty panującej ideo
logii, a zwłaszcza poczucie więzi narodow ej, wnosić mogli w środow isko
chłopskie pospolici rycerze. Byli oni związani z m onarchią, ale na co dzień
żyli w społeczności wiejskiej, uczestniczyli w związkach opolnych. a jak o
ludzie względnie zam ożni, ustosunkow ani, zbrojni i obyci w świecie mieli
z pewnością pow ażanie u sąsiadów . Mogli więc wywierać znaczący wpływ
na św iadom ość etniczną chłopów .
W dokum encie fundacyjnym z 1175 r. Bolesław Wysoki zezwolił cystersom
lubiąskim osadzać w ich dobrach N iem ców i wolnych osobiście Polaków
(Poloni non pertinentes ad alicuius dominium). M ow a oczywiście o chłopach.
D okum ent H enryka Brodatego z 1202 r. wspom ina, że w posiadłościach
klasztoru lubiąskiego znajdują się istotnie jacyś Niem cy osiedleni „oddzielnie
od P o lak ó w ” (segregatim a Polonis), tj. w osobnych wsiach. W 1228 r.
H enryk B rodaty zezwolił w rocławskim kanonikom regularnym lokow ać w Za-
rzysku koło Byczyny zarów no Niem ców, jak i Polaków . W 1239 r. M ieszko
opolski przyznał wrocławskiem u szpitalowi Św. D ucha dla wsi Krościny
im m unitet, obejm ujący na rów ni chłopów niem ieckich i polskich (sive Juerint
Theutonici sive Poloni). W 1247 r. Bolesław R ogatka i H enryk III zezwolili
wrocławskim augustianom lokow ać 2 wsie pod Ślężą: w Strzelcach mieli
być osadzeni Niemcy, a w Białej — Polacy na praw ie niem ieckim . W 1248 r.
biskup wrocławski Tom asz I postanow ił, aby w now o zakładanej wsi
pod N ysą „nie zostali osadzeni Niemcy, lecz Polacy na prawie nie
mieckim lub inni” 52. D okum enty w ystawiane przez śląskich władców,
dotyczące posiadłości śląskich odbiorców położonych w śląskim księstwie,
odróżniały miejscowych chłopów od niem ieckich osadników zawsze tym
samym term inem : Polacy. Z drugiej połowy X III w. m ożna by przytoczyć
znacznie więcej takich wzmianek.
Term inologia etniczna kronikarzy m ogła wyrażać punkt widzenia oficjal
nej ideologii. Ale kanceliści redagow ali dyspozycje praw no-gospodarcze do-
kum entów książęcych lub pryw atnych posługując się w opisie realiów życia
codziennego powszechnie zrozum iałą term inologią potoczną. O przynależ
ności etnicznej m iejscowych chłopów w spom inano w dokum entach wyłącznie
wtedy, gdy trzeba było ich jak o ś odróżnić od chłopów niem ieckich. K an
celiści posługiwali się wówczas nazwą Polacy bez żadnej ideologicznej in
tencji, po prostu dlatego, że tak się wówczas mówiło i tak sami chłopi
określali różnicę między sobą a niemieckimi osadnikam i.
Suche wzm ianki dokum entów są wymownym świadetwem przeobrażeń,
jak ie dokonały się w świadom ości etnicznej chłopów . Niegdyś pojęciu Niem ców
przeciw staw iano pojęcie Słowian, odw ołujące się do szerokiej wspólnoty ję
zykowej. T eraz w tym sam ym kontekście miejsce Słowian zajął wyraz
Polacy, oznaczający kategorię narodow ą. C hłopi posługiwali się nim oczy
wiście w sposób bezrefleksyjny, ale za zm ianą potocznej term inologii kryło
się przew artościow anie postaw. W zestawieniu z Niem cam i polskość stała
się wyróżnikiem istotniejszym niż przynależność do słowiańskiej grupy ję
zykowej. Jednocześnie fakt, że śląscy chłopi wyrażali swą odrębność od
Niemców nazwą Polacy, a nie Ślężanie, Dziadoszycy lub O polanie, świadczy,
że w sferze pojęć etnicznych więź narodow a zajęła miejsce daw nych więzi
plem iennych. K ategorie regionalne nie m iały etnicznego charakteru, nie n ad a
wały się przeto do przeciw staw ienia pojęciu Niemców.
W X III w. wykształciło się ju ż pojęcie języka polskiego, nie ono jednak
zadecydow ało o tym, że term inow i Niem cy przeciw staw iano wyraz Polacy,
a nie Słowianie. N ajstarsza w zm ianka pochodzi przecież z 1175 r. i o d
zwierciedla bez w ątpienia utrw alony ju ż stan społecznej świadomości. N a
P om orzu, zwłaszcza zachodnim , miejscowych chłopów w odróżnieniu od
niem ieckich osadników zw ano jeszcze w X III w. po daw nem u Słow ianam i,
a miejscowe praw o w odróżnieniu od niem ieckiego określano term inem
ius slaricum. P om orza nie dzieliły od sąsiedniej W ielkopolski istotne różnice
językowe. Dzieliła je natom iast odrębność losów historycznych. Pom orze
zachodnie popadało okresow o w zależność polityczno-trybutarną od państw a
pierwszych Piastów, ale nie było jego integralną częścią, a ustrój plemienny
utrzym ał się tu do X II w. Pierwociny polskiej świadom ości etnicznej chłopów
śląskich, podkrakow skich, kujawskich czy m azowieckich były wynikiem od
działyw ań państw a. Świadom ości tej nie ukształtow ały rzecz jasn a księstwa j I ]
dzielnicowe. Był to dorobek ogólnopolskiej m onarchii pierwszych Piastów.
D orobek ten wydać się może skrom ny. Przyswojone przez chłopów p o
czucie więzi narodow ej nie wykraczało zapewne poza elem entarną św iadom ość
przynależności do polskiej grupy etnicznej. Była to św iadom ość bierna, tak
ja k rola chłopów w życiu publicznym , ale doniosła, tak ja k ich rola w spo
łeczeństwie. W ytw orzone w ogólnopolskiej m onarchii poczucie w spólnoty
narodow ej nie przetrw ałoby chyba rozbicia dzielnicow ego, gdyby m iało wyłącz
nie elitarny ch arak ter i nie d o tarło w ogóle do chłopów . Nie należy więc
lekceważyć elem entarnego poczucia tożsam ości etnicznej, które kazało chłopom
określać własną odrębność od obcokrajow ców wyrazem Polacy. Był to w arunek
niezbędny, aby Polska stała się i pozostała Polską.
Wykaz skrótów
1. W ydawnictwa źródłow e
K W p NS I — K odeks dyplom atyczny W ielkopolski, NS. zeszyt I — D okum enty opactwa bene
dyktynów u Lubiniu z X I I I — X V u. , w yd. Z. Perzanow ski, W a r s z a w a -P o z n a ń 1975.
L M a z — Kodeks dyplom atyczny K sięstwa M azow ieckiego, wyd. J. L ubom irski, W arszaw a 1863.
M 11 k o w s k i - J. M i t k o w s k i , P o czą tki opactwa cystersów ir Sulejowie, P oznań 1949, d o
kum enty. s. 313—366.
M G H — M onum entu Germaniae Histórica.
M P H — M onum entu Poloniae Histórica.
N P L — N ow gorodskaja pierw aja letopis, M oskw a 1950.
N S — now'a seria.
N Z — N ajstarszy zw ód prawa polskiego, wyd. J. M atuszew ski, W arszaw a 1959.
P i e k o s i ń s k i , Z biór — M onum entu m edii aeri diplom ático ius terrestre Poloniae illustrantia,
wyd. F. Piekosiński. K raków 1897.
PU B — Pomerellisches Urkundenbuch, wyd. M. Perlbaeh. D anzig 1882.
PV L — Powiesi W rientiennych Lei. wyd. D. S. Lichaczew . M oskw a 1950.
S a k s o G r a m a t y k - Sa.xonis Gesta Danorum. t. 1, wyd. J. O lrik. H. R aeder, t. II. wyd.
F. B latt, H au n iae 1 9 3 7 - 1957.
SLU — J. J. M e n z e l , Die schlesischen Lokationsurkunden des 13. Jahrhunderts, W iirzburg
1977, U rkundentexte.
SPPP — Starodawne prawa polskiego pom niki.
SR — Regesten zur schlesischen Geschichte, cz. I. wyd. C. G rü n h ag en . C D S V II. Breslau
1884.
SU B Schlesisches Urkundenhuch. t. I. wyd. H. A ppell, t. II III. wyd. W. Irgang. W ie n -
K ö l n - G r a z 1 9 7 1 -1 9 8 4 .
T h ie tm a r Kronika Thietm ara. wyd. M. Z. Jedlicki. Poznań 1953.
T z s c h o p p e —S t e n z e l — Urkundensam m lung zur Geschichte des Ursprungs der Städte und
der Einführung und Verbreitung deutschen Kolonisten und R echte in Schlesien und der
O berlausitz, wyd. G . A. T zschoppe, G . A. Stenzel, H am b u rg 1832.
UBB — U rkundenhuch zur Geschichte des B istum s Breslau im M ittelalter, wyd. G . A. Stenzel,
Breslau 1865.
ZDM — Z biór dokum entów m ałopolskich, wyd. S. K uraś, I. Sulkow ska-K uraś, t. I —VIH
W roclaw 1962— 1975.
Ż y w o t z P rüfening — S. O ttonis episcopi Babenbergensis vita Preßingensis, wyd. J. W ikarjak.
K. L im an, M PH NS V II/1, W arszaw a 1966.
Résum é
I. Vers l'a n m il, l'É ta t po lo n ais s'é ten d a it sur l’espace de 250000 k m 2, d o n t 70%
des forêts. Suivant la supp o sitio n de H. L ow m iariski, le pays ne c o m p ta it alors q u ’un
m illion d 'h a b ita n ts . En ou tre, les espaces peuplées ne se disposaient p o in t de m anière c o n
tin u e ; c 'étaie n t p lu tô t des clairières dispersées d a n s la grande forêt q u 'im p o sait sa physionom ie
au paysage ru ral. Les grandes stru ctu res d 'h a b ita t ressem blaient aux archipels de plusieurs
petits ilôts plus ou m oins défrichées et séparées l’une de l'a u tre p a r des ceintures forestières
et m arécageuses. U ne m icroecum ène de ce genre était com posée d 'u n groupe restreint des
ham eaux av oisinants et co m p ren ait un te rrito ire d 'e x p lo itatio n agricole, p asto rale et forestière
d 'e n v iro n 100 — 200 km 2. Le ra p p o rt fo rêt-h a b ita t fo rm ait ainsi le cadre territorial d 'u n e
c o m m u n a u té qui c o n stitu a it la stru c tu re de base de la société rurale. Les sources appellent
c o u ram m e n t cette stru c tu re ..op o le" en polo n ais ou viciniaen latin, deux synonym es qui désignaient
c o m m u n a u té des voisins et unité territoriale à la fois. P o u r c o m p re n d re le ra p p o rt entre
ce gro u p e et son territoire, il faut c onsidérer les techniques agraires.
L a c h arru e ne se rép an d en P ologne q u 'a u x X IIIe - X I V e siècles; a u p a ra v a n t les paysans
m an q u aien t d 'a rg en t p o u r l'ach eter, et de bêtes assez nom breuses p o u r traîn er cet instrum ent
lourd. Jusqu au m ilieu du X IIe siècle l'ag ricu lteu r p olonais ne d isposait p o u r lab o u re r ses
cham ps que du sim ple a raire traîn é p a r une pa ire des boeufs. C ela su p p o sait un lab o u r
superficiel et une récolte qui d ép assait à peine 2 ou 3 fois le volum e du grain semé.
La ch u te des récoltes au-dessous de ce niveau re n d ait la cu ltu re im possible, car o n m angeait
ce q u ’on devrait sem er. M al arm é, l'h o m m e se pliait sous le dictât de la natu re. Il choisissait,
ici ou là, des lopins de terre les plus propices à rem uer avec son a ra ire ; il les a b a n d o n n a it
aux friches dès que la fertilité s’épuisait p a r suite de quelques années d e cu ltu re et ne
les rem ettait en valeur q u ’après plusieures années du repos. Les jach ères prép o n d eraien t
d onc n ettem en t sur les em blavures.
La nécessité de com penser les cham ps ab an d o n n é s exigeait la liberté de mise en culture
des terres vierges, ce qui équivalait, à l ’a p p ro p ria tio n légale de celles-ci. Les circuitiones
des X IIT —X IV 1 siècles dressaient les lim ites territoriales de la grande propriété foncière
ju stem en t p our circonscrire ce d ro it c o û tu m ier des voisins; a u p ara v an t le territo ire d ’opole
entier restait disponible p o u r ch aq u e p a rtc ip a n t de vicinia d ésiran t s'a p p ro p rie r le sol qui
n 'a p p a rte n a it encore à personne. En outre, on co m p létait en p ro p o rtio n très considérable
les revenus incertains d 'a g ric u ltu re p a r les profits d'elévage p asto ral, pêche, chasse, ap iculture
silvestre et cueillette. L 'en to u rag e im m édiat d 'u n village ne co uvrait pas ces besoins. Il
fallait p rofiter d ’un espace b e au c o u p plus large, celui d ’opole, où l ’ab o n d an ce et la variété
des richesses naturelles c o rre sp o n d a it aux exigeances d ’économ ie extensive et autarcique.
Les profits p a sto rau x et forestiers d ’opole é ta n t reservés à l’usage exclusif de la c om m unauté,
la p ra tiq u e ne ta rd a it pas à fixer des lim ites coûtum ières qui divisaient les territoires des
opole.
La vitalité des fonctions économ iques de vicinia explique la longue durée de ses fonctions
publiques, m ises au profit p a r la trib u d ’a b o rd , p a r l'É ta t ensuite. O pole n ’est cependant
jam a is devenu un organe d ’a d m in istratio n séparé de l ’ensem ble des voisins: au contraire,
c ’est l ’assem blée de ceux-ci qui co n stitu a it l’org an e de la com m unauté. Elle devait régler
283
m ainte problèm es liés à l'ex p lo ita tio n co m m u n e des eaux, des p âtu ra g es et des forêts, ainsi
q u 'à l'a p p ro p ria tio n individuelle d u sol à cultiver. La c o û tu m e c o n stitu a n t la loi, l'arb itrag e
co nform ém ent aux coutum es des controverses entre voisins p a r l'assem blée d 'o p o le revêtait
à l'époque tribale les caractères de ju rid ic tio n . Suivant la vieile p ra tiq u e d'au to d éfen se, la
p o p u latio n d 'o p o le rep rim ait collectivem ent assassins, brigands et voleurs. Les fouilles sem blent
indiquer, q u 'a u x V IIIe—X e siècles l ’autodéfense collective d 'o p o le avait aussi une dim ension
m ilitaire: la p o p u latio n dressait un rudim ent d'en cein te fortifiée p o u r s'a ssu rer le m inim um
de p ro tec tio n c onre l'envahisseur. Les forces d 'o p o le n 'é ta ien t p o u rta n t pas suffisantes p o u r
orgainiser un systèm e m ilitaire efficace et p o u r tran c h er les p roblèm es de ju rid ic tio n qui
dépassaient le cad re strictem ent local. A vant la fo rm atio n le l'E ta t, c'était la trib u qui
assurait ces fonctions.
L'efficacité m ilitaire et politique de la tribu à l'ex terieu r suppose un o rd re intérieur
efficace, qui n 'a v a it c ep en d an t rien à voir avec un p o u v o ir a u to c ratiq u e. Le rôle im p o rta n t
des assem blées p opulaires dont tém oignent les sources s'explique p a r l'absence d 'in stru m e n ts
de coercition vis-à vis des hom m es libres. Le duc et la noblesse ne disposaient presque
pas de force arm ée d istincte du peuple ni d 'a p p are il adm inistratif. P a r conséquent, l'élite tribale
n'exercait pas une d o m ination, m ais une espèce de leadership bien fondé sur les coûtum es
et en m êm e tem ps lim ité p a r celles-ci. T a n t que les a u to rités devaient en appeler à l'arrière-b an
populaire et à l'a c tio n des opole d a n s ch aq u e entreprise m ilitaire ou intérieure d'envergure,
personne n 'é ta it capable d 'im p o ser à la p o p u latio n des charges économ iques im portantes.
Les coûtum es et l'o rg an isa tio n de l'o p o le protégeaient aussi les G em einfreie c o n tre to u te
a tte in te à leur p ro p riété ou à leur liberté. Les esclaves, d 'a illeu rs peu n o m breux, provenaient
su rto u t des trib u s étran g ères: ils faisaient p a rtie du b u tin de guerre. L ’aisance de l'aristo cratie
reposait sur ce b utin et su r travail d'esclaves, sans m ettre en cause l'indépendance économ ique
des gens com m un.
L a fo rm atio n de l'É ta t a re n d u superflu l’arrière-ban p opulaire. La m asse én o rm e des
fantassins m al arm és n ’a u ra it servi à rien ; la m onarchie avait besoin d 'u n e arm ée m oins
nom breuse, m ais de qualité. O r, les arm es couteuses et le cheval n 'é ta ie n t accessibles q u 'a u x
plus aisés p arm i les hom m es libres. Avec le systèm e m ilitaire, c'était donc la stru ctu re
sociale qui changeait. La m asse d ’anciens G em einfreie allait se diviser en deux catégories
définies ju rid iq u e m e n t: la m inorité se tran sfo rm a n t en couche de m ilites, la m ajorité s'en
est trouvée exclue de la c o m m u n a u té politique des guerriers. T o u jo u rs libres, to u jo u rs possesseurs
héréditaires de leur terre, m ais déchargés de la guerre, ces hom m es devaient en revanche
servir à la m onarchie d 'u n e a u tre m anière, m ore rusticano, en lui p rê ta n t redevances et
services établis p a r le d ro it ducal. Le changem ent de la n atu re de leur devoirs vis-à-vis
de l'É ta t e n tra în a it une d ég rad atio n sociojuridique: ceux qui étaient chargés d e prestations
et services m ore rusticano devenaient p a r co nséquent rustici, paysans. C ela n'éq u iv alait pas
à l'ex p ro p riatio n ni à l’asservissem ent: la p lu p a rt des paysans n 'é ta it su b o rd o n n ée q u a
la m onarchie et aux charges de son ius ducale.
2. Au territo ire tribal des Polans, qui coïncide avec la P ologne M ajeure, c h aq u e opole
d o n n a it au duc un b o e u f et une vache p a r an. C ’é ta it le m axim um de ce que pouvait im poser
aux c o m p a trio tes une a u to rité qui, faute d 'a d m in istra tio n , devait se co n te n ter de ce que
les c o m m u n au tés rurales étaient prêtes à lui offrir. Les p re statio n s nouvelles, im posées en
Pologne entière p a r l'É ta t, étaien t levées directem ent a u p rès des paysans co n trib u ab les sans
interm édiaire d 'o p o le. L 'a u te u r passe en révue 5 redevances fon d am en tales d u d ro it ducal,
payées régulièrem ent c h aq u e année p a r l'ensem ble, o u presque, de la p o p u latio n paysanne
du pays: stróża, pow olow e-poradlne-podym ne. podw orow e. n arzaz et stan. C es prestatio n s
assez considérables c o n stitu aien t la source p rincipale de ravitaillem ent de la m onarchie en
céréales, peaux de m artres, vaches, m o u to n s, porcs et miel. En outre, le d ro it ducal rep o n d ait
à to u s les besoins occasionnels de la m onarchie p a r un catalo g u e des services. Les besoins
de tra n sp o rt, énorm es d a n s un É tat qui vivait de redevances en n a tu re , étaient assurés
p a r des paysans au titre de przew ód (conductus), pow óz (rectigal) et pod w o d a. La con stru ctio n
284
et la ré p ara tio n p ériodique des castra, ainsi que d ’une ligne forte d 'a rb re s a b b a tu s dans
les forêts fron talières exigeait égalem ent l’em ploi m assif et fréq u en t des hom m es avec leur
bêtes de train . A u titre des charges occasionnelles d e to u te sorte, les paysans étaient corvéables
à m erci. Les services irréguliers éch ap p en t à l'estim atio n q u an titativ e, m ais, com pte tenu
de leur c aractère in p o rtu n ainsi que d u m o n ta n t considérable de cinque redevances régulières,
les charges du d ro it ducal mises ensem ble a b so rb aien t sans d o u te une b onne partie du
surplus d ’économ ie paysanne.
4. Les stru c tu re s d 'h a b ita t et du m ilieu géographique, les difficultés de com m unication
et le prim itivism e des cadres ad m inistratives re n d aien t illussoire la gestion directe de la
285
5. Les prem iers P iasts créaien t les châtellenies p a r voie de soum ission des quelques
opole adjacents à l'a u to rité ad m inistrative d 'u n c astrum . Ils avaient de bonnes raisons p our
agir ainsi: c 'étaie n t les fonctions p ubliques des c o m m u n a u té s rurales qui c o m p taien t su rto u t
286
p o u r le fonctionnem ent de l'É ta t. O pole n 'é ta it q u 'u n e co m m u n a u té des voisins, et ne pou v ait
p ra tiq u e r la co ercition que sous form e traditionelle de c o n tra in te collective vis-à-vis de
l ’individu qui viole les coûtum es d u groupe. Le po u v o ir p rincier m onopolisea le d ro it de
reprim er, ju g er et p u n ir, m ais il a su m ettre à son profit les fonctions traditionelles d ’opole
en ce dom aine. A insi, la vieille trad itio n d 'a u to d é fen se collective s'est transform ée en devoir
collectif d 'in d iq u e r, poursuivre, saisir et livrer aux a u to rités jud iciaires les c oupables de
m eurtres, brigandages ou vols. L 'o p o le qui a négligé le devoir de p o u rsu ite (vestigium) ou
ne p ouvait pas indiquer le coupable du m eurtre com m is su r son territoire, s'exposait à la
responsabilité collective: on c o n d am n ait la vicinia entière à payer l'am e n d e p o u r le crim e
com m is par un inconnu.
Privé p a r la m onarchie du po u v o ir de ju g er, l'opole restait to u jo u rs un dépositaire
irrem plaçable des trad itio n s orales. Le châtelain et ses adjoints, parfois le prince ou son
envoyé s'en tro u v aien t c o n tra in ts à co n v o q u er la vicinia ou les seniores viciniae (représentants
âgés d 'o p o le, „ starc y ”) p o u r o b ten ir les in fo rm atio n s indispensables à un ju g em e n t ou à une
action adm inistrative. Le faux tém oignage im pliquait le risque d 'u n e am ende considérable
qui frap p ait, suivant le principe de responsabilité collective, Vuniversitas viciniae.
O pole était un co n trib u ab le collectif d ’une seule p re statio n , celle de bos et vacca, qui
co n stitu a it un archaïsm e régional. P o u r lever to u te s les au tres charges d u d ro it ducal, les
cam erarii descendaient au ch aq u e village et à c h a q u e ténure. La pro céd u re pénale consécutive
au refus de payer ces charges suivait le principe de responsabilité individuelle d 'u n con trib u ab le
récalcitrant, sans m ettre en cause l'opole. M ais p o u r lever les prestations du d ro it ducal,
il fallait c o n n aître les réalités locales, et l’opole seul les connaissait vraim en t; la fonction
économ ique de la c o m m u n a u té l’im pliquait. Les géran ts d 'u n e châtellenie ne p ouvaient donc
pas se passer du c o n co u rs de la vicinia. obligée, nous le savons, d 'in fo rm e r les au to rités
sur dem ande.
L 'É ta t des prem iers Piasts à réussi d 'e n ca d rer et de c o n trô ler la p o p u latio n , parce
q u ’il s’est assuré la c o lla b o ra tio n des opole, certes obligatoire, m ais en m êm e tem ps bien
enracinée dans la trad itio n . C ’est là le secret de sa puissance et la lim ite de son arbitraire.
Ces princes si puissants ne p ouvaient pas se perm ettre une atteinte aux d ro its coûtum iers
des hum bles paysans-possesseurs, c a r la p ro tec tio n de ces d ro its restait la raison d ’être d 'o p o le:
les violer, c ’était d é tru ire le fondem ent du p o u v o ir princier. Sans con co u rs d ’opole l’appareil
de la m onarchie serait une espèce d ’aveugle arm é, incapable de p rotéger l ’o rd re, d'exercer
la ju rid ic tio n et de lever les redevances du d ro it ducal.
le prince lui a donné. Selon l'in te rp rétatio n ecclésiastique devenue bientôt officielle, les hom m es,
leurs descendants et leur terre faisaient au to m a tiq u em e n t objet de ces d o nations.
Au début du siècle un changem ent significatif d e term inologie vient d e se pro d u ire:
le clergé in tro d u it en Pologne la n o tio n savante A'ascripticii. Les docum ents classent désorm ais
la p o p u latio n paysanne d'É glise en deux grandes catégories: ascripticii et liheri. Le droit
de s'en aller co n stitu a it l'u n iq u e critère de c ette d ichotom ie. L a notion de liberté s'est par
conséquent restreinte aux hom m es sans terre : m ercenaires, aratores, hospites. Les paysans-pos-
sesseurs, considérés désorm ais non libres, recevaient l'étiq u ette d 'ascripticii au m êm e titre que
les esclaves. C ette classification, incononcevable encore au m ilieu du X II e siècle, tém oigne
d 'u n e d épréciation de l'im age sociale des heredes aux yeux de la classe dirigeante. O r, la
d istance sociale en tre heredes et servi, atténuée dan s le cad re de la seigneurie foncière, n ’a
q u a n d m êm e pas disparu. Loin de refléter une réalité uniform e, la n o tio n hétérogène d ’ascripticii
exprim ait en revanche un p rogram m e, voir une revendication. L ’Église considérait to u s les
ascripticii com m e ses hom m es proprii et réclam ait p o u r eux l’im m unité com plète, afin
de so u m e ttre ses paysans-possesseurs au po u v o ir seigneurial aussi exclusif que le p o u
voir d 'u n m aître sur son esclave. Ce p rogram m e im m unitaire, proclam é p a r les évêques
entre 1210 et 1215, réalisé en gran d e partie entre 1230 et 1255, c onsolidait les ra p p o rts de
servage en voie d e form ation.
La plu p art des paysans-possesseurs n'o b é issa it to u jo u rs q u 'à la m onarchie, m ais le dévelop
pem ent de la seigneurie foncière et du servage m ettait en cause leur sta tu t traditionnel.
U ne d o n a tio n princière à l'église p o u v a n t les tran sfo rm e r d ’un jo u r à l ’au tre en ascripticii,
on considérait ceux-là, à l’instar des ceux-ci, com m e non-libres, hom m es proprii ducis. L'influence
des notio n s seigneurales co ïncidait p ro b a b le m e n t avec la tendance du p ouvoir princier à
freiner la m obilité cro issan te des rustici ducis; à l’époque d ’im m unités et franchises
ce problèm e devenait im p o rtan t. M ais à la fin d u X I Ie siècle les paysans-possesseurs tra n s
féraient encore librem ent leur dom iciles; la m o n arch ie se c o n te n tait de lever les redevances
et ju g er les controverses. A u m ilieu du X IIIe siècle les princes to lé raie n t encore les tran sactio n s
d'échange des tén u res entre rustici ducis et m onastères, et quelques décennies plus tô t un
texte nous laisse en trev o ir la p ra tiq u e assez c o u ran te des ventes et a c h a ts : l'interdiction
récente d 'a lié n er et q u itte r les ténures se h eu rtait à la vieille coutum e. La langue des docum ents
du X IIIe siècle reffletait les tendances nouvelles et le po in t de vue officiel, su rto u t celui
de l ’Église, que ne coïncidait pas forcém ent avec celui des paysans. En 1292, les ascripticii
d ’un évêque se déclaraient libres sans nier d 'ê tre heredes et hom m es ecclesiae; ils n 'y voyaient
rien d'inco m p atib le.
La féodalisation du régim e au X III e siècle e n tra în a it des conséquences c o n tra d ic to ire s:
le servage et la liberté. L 'am élio ratio n d 'é q u ip p e m en t en bêtes de train , le développem ent
des échanges locaux, l'ap p lica tio n de la c h arru e accum ulaient, grâce aux efforts et aux économ ies
réalisées p a r paysans, les prém isses de l’expansion. A m orcé au d é b u t du X III e siècle, le
grand m ouvem ent des défrichem ents e t des franchises liées a u d ro it teu to n iq u e a bien tô t pris
le dessus su r les tendances qui d ég rad a ie n t la con d itio n paysanne. L 'a u te u r insiste su r les
attitu d e s m entales de la p o p u latio n rurale favorables à la reception des m odèles occidentaux.
7. La m onarchie ne pou v an t pas fon ctio n n er san s c o lla b o ra tio n des opole, un consensus
de la p o p u latio n rurale lui était indispensable. A près avoir détrui les co m m u n au tés tribales,
l ’É ta t devait intégrer la société, paysans com pris, d a n s les cadres politiques nouveaux. C onsidérée
de ce po in t de vue, la c h ristian isatio n ne se présente pas u niquem ent com m e un phénom ène
d ’élargissem ent des h orizons m entaux du groupe dirigeant. C ertes, la chrétienté s ’est substituée
d ’ab o rd aux stru ctu res politiques du culte païen et ju s q u ’au d é b u t du X IIe siècle ne tou ch ait
pas aux couches pro fo n d es du paganism e enraciné dans la vie qu o tid ien n e des cam pagnes.
La nouvelle religion co n stitu a it néanm oins un facteur non négligeable d ’in tég ratio n : les sanctuaires
païens, d é tru its après le „b ap têm e d u pays” , sym bolisaient les trad itio n s d u séparatism e
tribal, tan d is que l ’Église form u lait l'idéologie de l ’É ta t national.
Au m om ent de sa form atio n . l'É ta t des Piasts ne pouvait s'a p p u ier su r aucune c o m m u n au té
288
eth n iq u e préex istan te: la langue e t la c u ltu re ne le distin g u aien t pas d e l’entourage slave,
tan d is que les trad itio n s d 'id en tité trib ale risquaient de faire sa u ter l’organism e étatique.
L 'u n ité de celui-ci n e p o u v ait p a s s’ex p rim er en term es ethniques ta n t que le nom de P olans
ne désignait q u ’une trib u parm i les autres — M azoviens, Slçzans, V islans etc. M algré son origine
polane. le groupe d irigeant exprim ait d 'a b o rd sa p ro p re u nité p a r réference au prince et
à la dynastie. Le nom des P o lo n a is ré a p p a ru t au X Ie siècle, déso rm ais com m e dén o m in atio n
d 'u n e co m m u n a u té n atio n ale en voie de naissance. C e sym bole eth n iq u e de l’u nité nouvelle
n ’exprim ait d ’a b o rd que l’a ttitu d e de l'élite p o litiq u e restreinte, qui co n sid érait cependant
la p o p u latio n indigène d u pays com m e des co n atio n au x et p ro p a g ea it activem ent cette notion.
L ’idéologie n atio n ale tro u v ait vite l’echo p arm i les guerriers; p a r l ’inerm édiaire des ceux-ci,
et ensuite p a r l’entrem ise du clergé, les n o tio n s ethniques nouvelles p é n étraie n t lentem ent
le m o n d e paysan. Aux X IIe — X I I I e siècles les paysans silesiens n ’em ployaient plus les dénom i
natio n s des Slaves ou des Slçzans. m ais celle des P olonais p o u r se d istinguer des colons
allem ands. Ce germ e m odeste de la conscience n a tio n a le était un sym ptôm e d ’intégration
sociale réalisée dan s l'É ta t des prem iers Piasts et à la fois un facteur de survie, qui c o n trib u a
à la réco n stitu tio n de l’É tat n a tio n a l a p rès u n siècle et dem i de son m orcellem ent en duchés
régionaux.
Indeks osób
K an o n ik w yszehradzki, k ro n ik arz czeski, k o n Leszek C zarny 70, 88, 89, 174. 196. 197. 208,
ty n u ato r K osm asa 273 216. 237
K arol W ielki 28, 45, 101, 151, 164, 169. 181 L ubosza. żona legendarnego Przem yśla w ład
K azim ierz O dnow iciel 27, 153, 169, 254—258 cy Czech 156. 252. 253
K azim ierz Spraw iedliw y 92, 114, 211, 212 Ludwik W ęgierski 67, 72. 74— 76
K azim ierz K onradow ie, książę kujaw ski, łę
czycki i sieradzki 77, 78, 85, 88. 171, 172, Ł adogórski T. 19
177, 182, 197, 201, 208, 214. 227 Ł osiński W. 35
K azim ierz opolski 207 Ł ow m iański H. I I . 12, 17. 19, 20, 23. 24,
K azim ierz W ielki 19, 74, 140 26. 28, 37, 40. 43. 47. 49. 53, 5 6 - 5 8 , 60,
K aźm ierczyk J. 245 90. 121. 130. 151. 152. 155. 157. 165. 209.
K ętrzyński S. 258 213. 218. 2 3 1 - 2 3 3 , 241, 243, 244, 252. 256,
K iersnow ski R. 63, 64 259, 263, 264
K inga, księżna, żona Bolesława W stydliwego
78, 144, 148, 237 M adajczyk C. 7
K olańczyk K . 48 M aleczyński K. 83, 242
K olom an. król W ęgier 118, 131, 143 M ałecki A. 205, 228. 231
K ołacz, chłop książęcy 109, 219. 225 M arcin, arcybiskup gnieźnieński 154. 255
K o n ra d m azowiecki 76. 88. 93. 104. 109. 114. M atuszew ski J. 57. 116, 196, 197, 207
123. 141. 144. 167. 199. 204. 207. 208. 215. Menzel J. J. II
218. 220, 234 św. M etody 38. 272
K o n rad I głogow ski, syn H enryka P obożne M ichał, kanclerz Bolesława K rzyw oustego 154
go 69, 88, 138. 145. 174, 175, 177. 179, M ichał, biskup włocławski 92 , 201
180 M ichał, k a n to r krakow skiej k apituły k a te d ral
K o n rad , książę oleśnicki 250 nej 138
K o n ra d , biskup m iśnieński 65 M ichał, kasztelan krakow ski 144
św. K o n stantyn (Cyryl) 272 M ichał, jed en z w łodarzy H en ry k a III Bia
K on stan ty n Porfirogeneta 56, 90 łego 135
K o rta W. 155, 209 M ichałow ski R. 158
K osm as. dziekan praskiej kapituły k a te d ral M iecław, do sto jn ik M ieszka II, sam ozw ańczy
nej, k ro n ik arz 28. 49. 59, 100. 153. 154. w ładca na M azow szu 257. 2,58
156, 158, 159, 237, 252, 253, 2 5 6 - 2 5 9 M ieszko I 41. 43, 57. 151, 158 , 235 . 267,
K ossm ann O. 17, 104, 118, 121, 190 268, 275
K rzem ieńska B. 11, 53, 101, 102, 231, 236 M ieszko II 254 - 256, 271
K ućera M. 54, 101, 102 M ieszko III Stary 9, 204, 222
K unegunda, królow a czeska 65 M ieszko, książę opolski 277
K iirbisów na B. 65, 131, 274 M ikołaj, klucznik legnicki 135
K urnatow ski S. 19, 31, 35 M ikołaj Polaninow ic, n o tariu sz H enryka Bro
K utrzeba S. 11, 152, 177 datego 114, 219, 2 2 4 - 2 2 7
K utrzeb ian k a A. 93 M ikołaj, w ojew oda kaliski 143
Kw iecik, w nuk G łą b a, książęcy chlop-dziedzic M ikuła, w ojew oda sandom ierski 220
spod H enrykow a 29, 219, 222, 2 2 5 - 2 2 7 Milej, chłop-dziedzic nad an y sulejow skim cy
stersom przez K azim ierza Spraw iedliw ego
211
L ab u d a G . 37, 152, 154, 252 M ilow L. W. 41
Lalik T. 28, 32, 33, 43, 93, 100, 102, 108, M itkow ski J. 109, 211, 212
129, 130, 180, 205, 244 M łynarska-K aletynow a M. 9. 199
L asota, ojciec w ojewody P akosław a 114 M odzelew ski K. I I , 16, 17, 24, 46, 55. 56.
Leciejewicz L. 9, 20, 23, 24, 26, 28, 39, 241, 85. 91. 94. 1 0 0 -1 0 4 , 106, 108, 117. 118.
244, 259, 2 6 3 - 2 6 5 , 275 121. 124, 130, 131, 1 3 3 -1 3 5 . 139. 142—
L ehr-Spław iński T. 38 144. 147, 149, 153, 158. 159. 172, 174. 195—
L eontow icz F. 168 202. 205. 213, 238, 245, 250, 270
Leszek Biały 54, 114, 1 6 6 -1 6 8 , 207, 212 M odrzew ska H. 117. 274
292
M okosz, bogini pogańska 266 Przem ysł II, książę W ielkopolski 72, 81. 83,
M onach, p a tria rc h a jerozolim ski 204, 217 91. 137. 147. 179. 181, 186, 187, 221. 240
M ściwój II, książę pom orski 131 rrzy b y slaw , biskup lubuski 181
Przybysław , rycerz 75, 76
N iem oj, senior rodu W rszow ców 53, 155
N ieusychin A. I. 4 5 —47 R adogost, p ra w d o p o d o b n ie lokalne imię Swa-
N ith ard , k ro n ik arz k aroliński 46 rożyca w R adogoszczy 261, 262
N osek, służebny kom ornik-w oźny 242 R ad w an Z ąb, w łodarz książęcy w Miliczu
N ovy R. 54 136
Russocki S. 95, 159, 232, 236, 237
Olga, księżna kijow ska 51, 79 Rycheza, żona M ieszka II 255
O strogorski G. 213
św. O tto n bam berski 21, 263—265 Sakso G ra m aty k , k ro n ik arz duński 260, 261
O tto n z Fryzyngi 156 S am bor, książę po m o rsk i 78
O tto n I, cesarz 274 Sam sonow iczow a A. 244
Schlesinger W. 108, 119
Pacuski K . 24 SchuIte W. 247
Pakosław , w ojew oda K o n ra d a m azow ieckiego Sczaniecki M . 54, 155
113, 114 Sem kow icz W. 53, 152, 155, 204
Paw eł, k o m o rn ik H e n ry k a III Białego 169 Sieciech, w ojew oda W ładysław a I H erm an a
Paw eł, w nuk B oguchw ała B rukała, rycerz 150, 155, 1 5 7 -1 5 9
151 Siem argł, bóstw o pogańskie 266
Paweł z P rzem ankow a, biskup krakow ski 89, Siem ow it III płocki 182
237 Siwa, pogańskie bóstw o opiekuńcze plem ie
Paw eł Słupow ic, p o d k o m o rzy H en ry k a III nia P o ła b ia n 262
Białego 135 S kow rońska A. 9, 223
P erun, bóg pogański 260, 262, 266—268 Sm olka S. 9, 18, 53, 65, 67, 155, 179, 184,
Perzanow ski Z. 185, 187 185, 228
Pfitzner J. 205, 250 Sobiesław I, książę C zech 131
Philippi R. 178 św. Stanisław , biskup krakow ski 157
P iekosiński F. 53, 55, 102, 117, 118, 126, Stanisław , p o d k o m o rzy H e n ry k a III Białego
148, 165, 195, 228, 231 135
P io tr, w łodarz książęcy w M iliczu 136 S tanisław z C h ro b rza, m ałopolski w ielm oża
P io tr W łostow ic 155, 157, 209 237
Pirosz, b ra t G łąb a, chłop książęcy 114, 224, Stefan, ban 53
226 Stefan, biskup lubuski 181
P iocha J. 131, 213 Stefan K obylagłow a, rycerz śląski 226. 227
P o d w iń sk a Z. 20, 23, 26, 28, 29, 31, 32, Stenzel G. A. 85, 137
165, 175, 181, 184, 185, 241 Stojgniew , kasztelan lędzki 66
P o m ian , w ielm oża w rocław ski 53, 155, 221 Stribog, bóstw o pogańskie 266
P oppe A. 108, 171 Strzeżko, kom es, dostojnik Leszka Białego
P oppe D. 55, 108 182
P o tk ań sk i K. 18, 26, 28, 148, 152 Suchodolski S. 63, 93, 148
P rę d o ta Stary, w ielm oża z ro d u A w dańców Sulisław , k o m o rn ik głogow ski 138
54 Sułek, kasztelan krakow ski 89
P ro k o p , kanclerz Bolesław a W stydliwego 138 Sułow ski W. 268
Prow e, pogańskie bóstw o opiekuńcze plem ie Sw arożyc, bóg pogański 260—262, 265
nia W arnów 262 Sw em ingala, chłop-dziedzic n a d an y sulejow
Przem ysł, legendarny p ro to p la sta czeskiej dy skim cystersom przez K azim ierza S praw ied
nastii 252, 253 liwego 211
Przem ysł I, książę W ielkopolski 109, 118, Szelągowski A. 107, 228
138. 146. 185. 208 Szilga. niew olny kobylnik z Z agości 102
293
R ozdział VII. C hłopi wobec państw a. K ościoła ipolskiej w spólnoty narodow ej . . . 251
1. Św iadom ość c hłopska a konflikty s p o łe c z n e .......................................................................... 251
2. P ogaństw o i c h r y s tia n iz a c ja ............................................................................................................. 258
3. Integracja społeczeństw a i kształtow anie się więzi n a r o d o w e j .................................... 271