Download as pdf or txt
Download as pdf or txt
You are on page 1of 295

Chłopi

w monarchii
wczesnopiastowskiej
Chłopi
w społeczeństwie
polskim
Pod redakcją

C Z E SŁ A W A M A D A JC Z Y K A
P olska A kadem ia N auk • Instytut H istorii

KAROL MODZELEWSKI

Chłopi
w monarchii
wczesnopiastowskiej

W rocław • W arszaw a • K raków • G d ań sk • Ł ódź


Z ak ład N aro d o w y im ienia O ssolińskich
W ydaw nictw o Polskiej A kadem ii N a u k
1987

3 Z 3 . 3 Z 5 : 3Z4.J : 3^2,. 3 3 ^ 1 ( ^ 3 8 ^ 0 9 ^ U>gi)


1 ?<??-

1907 ,A

7 33€3!i
O k ła d k ę projektow ał
R om an K ow alik

R e d ak to r
Ja n St. M iś

R e d ak to r techniczny
Jan A. D rajczyk

(G) Copyright by Z a k ła d N arodow y im. Ossolińskich — W ydawnictwo, Wroclaw


P rinted in Poland

ISBN 83-04-02599-X (całość)


ISBN 83-04-02682-1

Zakład N arodow y im. Ossolińskich — Wydawnictwo. Wrocław 1987.


N akład: 3000 egz. Objętość: ark. wyd. 23,30; ark. druk. 18,50; ark. A ,-25.
Papier offset, kl. III, 70 g, 70x100 . O ddano do składania 1986.10.27.
Podpisano do druku 1987.05.28. D ruk ukończono w lipcu 1987.
W rocławska D rukarnia N aukow a. Zam. 1546/86. C-12. Cena zł 700,—
P r z e d m o w a r e d a k t o r a serii

Instytut H istorii P A N podjął przed kilku laty prace nad kilkutom ow ym


dziełem Chłopi w społeczeństwie polskim . Od daw nych opracow ań dziejów
chłopów polskich, rozpoczynając od A leksandra Św iętochowskiego poprzez
K azim ierza Tym ienieckiego po pracę zbiorow ą pod red. Stefana Inglota,
dzieło to m a się różnić nie tylko objętością. K ażde bowiem nowe opracow a­
nie o charakterze syntetycznym w ykorzystuje dorobek poprzedników , weryfi­
kuje go, w tym w ypadku np. wyznaczniki przynależności do chłopstw a, ale
zarazem staw ia nowe pytania badawcze, przekazujące spojrzenie z odm iennej
perspektyw y i innego dystansu czasowego. W realizow anym dziele zespół
autorski pragnie skoncentrow ać się na pokazaniu roli i miejsca w głównych
dziedzinach życia kraju, począwszy od czasów najdaw niejszych aż po dobę
współczesną, z uwzględnieniem odm ienności właściwych poszczególnym okre­
som. M a to być w stopniu m ożliwym porów nanie pozycji chłopów z innymi
grupam i społecznym i, klasam i, warstw am i, p ró b a przedstaw ienia, w jakim
stopniu chłopi uśw iadam iali sobie swą pozycję społeczną i jak reagowali na
zm iany w niej zachodzące. W tym obrazie znaleźć się powinien także stereotyp
chłopa, jak i ukształtow ał się w innych w arstw ach społecznych.
Poszczególne tom y przygotow ują historycy, znawcy kwestii chłopskiej oraz
spraw agrarnych, i zapewne każdy z nich przedstaw i własne spojrzenie, w róż­
nym stopniu uwzględniając powyższy zakres tem atyczny. O odm ienności prze­
sądzą zarów no cechy kolejnych okresów historycznych, ja k i ch arak ter d o ­
kum entacji źródłow ej oraz stan jej zachow ania. W różnym też stopniu dojdzie
do ujęć porów naw czych w skali europejskiej; autorzy będą to mogli uczynić
w zależności i od własnych wyników badań w tym zakresie, i w ogóle
historiografii polskiej. D o ważniejszych w ątków tem atycznych należeć będzie
przedstawienie kształtow ania się świadom ości społecznej i narodow ej chło­
pów, pokazanie ich miejsca w życiu narodu i obronności kraju. Prezentując
gospodarkę chłopską, akcent położony zostanie na określeniu jej funkcji
i związkach z ekonom iką całego kraju. U kazując zaś mniej znany udział
chłopów w życiu kulturalnym , dom inow ać będzie recepcja kultury warstw
wyższych i wpływu K ościoła, chociaż w czasach najnow szych wzrastać będzie
udział wsi we w spółtw orzeniu w artości kultury narodow ej.
Zwłaszcza zbadanie przejaw ów z zakresu kształtow ania się dążeń, postaw,
świadom ości chłopów w dalekiej i bliskiej przeszłości stw arza trudności więk­
sze niż w odniesieniu do innych w arstw społecznych ze względu na słabsze
utrw alenie śladów. C hociaż są one dostrzegalne ju ż od drugiej połowy X III w..
6

to jed n ak były one początkow o nieliczne, oderw ane, w zw iązku z czym aż


po czasy najnow sze tru d n o uchwycić o braz całościowy świadom ości i dążeń
chłopstw a, co staw ia przed autoram i wym óg ukazania zróżnicow ań zarów no
w ewnętrznych, ja k i regionalnych. Istotne znaczenie m a też trudność d o p ra ­
cow ania się zobiektyw izow anych w yznaczników czy kryteriów określania sta­
nów świadom ości. D la ostatnich dw óch wieków istnieje m ożliwość zdyskon­
tow ania w yników badań z pogranicza historii i socjologii, historii kultury,
etnografii. A ktyw ność polityczną chłopów ukażą dopiero tom y obejm ujące
wieki X IX i XX. P oczątkow o wiązała się o n a głównie z ich udziałem w pow ­
stających now oczesnych ruchach politycznych, szybko jed n ak wytworzyli oni
odrębny, własny n u rt — ruch ludowy, który zaczął się pow ażnie liczyć w życiu
kraju, poczynając od drugiego dziesięciolecia XX w.
Dzieło zapoczątkow ane obecną publikacją obejm ie siedem tom ów , które
ukazyw ać się będą sukcesywnie, o czym przesądza stan polskiej historiografii
i konieczność przeprow adzenia uzupełniających studiów , przede wszystkim
w zakresie X IX i XX w.
Tom pierwszy obejm uje czasy najdaw niejsze aż do połowy X III w., czyli
okres praw a książęcego. Ze względu n a ubóstw o zachow anych źródeł określe­
nie pozycji chłopów w ówczesnym społeczeństwie wym agało szczególnie dobrej
znajom ości okresu. Now e interpretacje zostały zweryfikowane w dyskusjach
i polem ikach na łam ach czasopism historycznych.
T om drugi obejm ie okres od połow y X III do XV w., a więc będą to
czasy tw orzenia się i rozwoju społeczeństw a stanow ego, k tóre są ju ż szerzej
zbadane i co do których istnieje lepsze rozeznanie sytuacji chłopów i ich
pozycji w życiu kraju.
O kres Rzeczypospolitej szlacheckiej, którem u poświęcony będzie tom trze­
ci, był i jest w zakresie problem atyki dzieła przedm iotem szczególnie żywych
zainteresow ań badaw czych historyków . Ten tom pow inien przynieść w naj­
większym stopniu ujęcia porów naw cze, co może sprzyjać dogłębnem u wy­
jaśnieniu spraw chłopskich w okresie wykształcenia się systemu folwarczno-
-pańszczyźnianego.
Tom czwarty zam knięty będzie na 1864 r., kończącym proces uwłaszcze­
nia chłopów na ziem iach polskich. W tedy otw arły się nowe możliwości sa-
m ookreślenia przez chłopów swego miejsca w społeczeństwie, wkraczającym
na drogę kapitalizm u. W tym okresie zw racają uwagę zm iany pozycji praw ­
nej chłopów oraz kształtow anie się ich świadom ości społecznej i narodow ej,
szczególnie w dobie pow stań.
Tom piąty sięgnie po rok 1918, a więc obejm ie okres do odzyskania
niepodległości i rewolucyjnych wydarzeń na wschodzie. P row adzone badania
pozw olą w nim w ykorzystać nowe rodzaje źródeł, ja k np. zbiory chłopskich
p o d ań w spraw ach paszportow ych oraz listów dotyczących em igracji zarobko­
wej o raz postaw chłopskich w I wojnie światowej.
D w a ostatnie tom y dotyczyć będą historii najnowszej. W tym zakresie
są do p o k o nania luki w całościowym spojrzeniu na rolę i pozycję chłopów
7

w okresie m iędzyw ojennym , podczas II wojny światowej i okupacji' kraju


oraz po 1945 r. pod wpływem przem ian ustrojow ych i społeczno-gospodar­
czych. W zakresie kultury konieczne będzie sprecyzowanie zw iązków kultury
ludowej z ogólnonarodow ą.
W całości dzieło m a p okazać miejsce chłopów w społeczeństwie, dążenia
i walkę o należne miejsce, stosunek do tych procesów em ancypacji władz
państw a, innych w arstw społecznych i K ościoła. Pow inno rów nież ukazać
skutki owych zm ian zarów no dla sam ych chłopów , jak i dla kraju, drogę
do sam owiedzy oraz ja k ważny jest ich udział w wyżywieniu i obronie kraju.
Naw et jeżeli przygotow ane dzieło nie spełni oczekiwań, jak ie tytuł i przed­
m ow a red ak to rsk a zapow iadają, to jed n ak pow inno ono dać now ą optykę
i być m oże stać się inspiracją badaw czą dla następnych pokoleń historyków .

Czeslaw M adąjczyk
Wstęp

Praca ta przeznaczona jest nie tylko dla specjalistów, ale nie zalicza
się też do popularyzacji. Założeniem m oim jest przedstaw ienie historii
chłopów w polskim społeczeństwie okresu praw a książęcego w sposób
dostępny nieprofesjonalnem u czytelnikow i, jednocześnie zaś spełniający wymogi
staw iane literaturze naukowej*.
N ie zawsze bywa to możliwe. W ciągu stulecia, które m inęło od
publikacji pięknej książki Stanisław a Smolki M ieszko Stary i jego wiek >,
dorobek badań n ad średniow iecznym społeczeństwem pom nożył się obficie,
a w arsztat ich bardzo się skom plikow ał. W iąże się z tym pogłębienie
specjalizacji, za k tórą płacim y rozdw ojeniem piśm iennictw a historycznego
na fachowe i popularne. We współczesnej nauce jest to nieuniknione.
D la historyków jed n ak owo rozdw ojenie jest niepokojącą oznaką dystansu
między ich badaniam i a św iadom ością historyczną społeczeństwa.
P rzyrodzone niedostatki popularnych prac i kom pendiów wynikają z tego,
że p o d ają one na ogół wiedzę gotow ą, nie dając czytelnikow i możliwości
jej spraw dzania, te bowiem wym agają przygotow ania fachowego. Zm usza
to do om ijania spornych problem ów i koncepcji. Skoro czytelnik nie może
wniknąć w argum entację i wyrobić sobie własnego sądu, pozostaje przedstaw ić
mu wiedzę o przeszłości w najm niej kontrow ersyjnej postaci. Niestety,
okrojenie z obszarów spornych dotkliw ie tę wiedzę zuboża. O fiarą takiej
operacji p adają z reguły koncepcje nowe, zwłaszcza gdy dotyczą wielkich
stru k tu r społecznych i ich historycznych przem ian.

* P odziękow ania a utorskie należą d o tradycji, w zw iązku z tą p ra cą m am jed n a k szcze­


gólny dług w dzięczności. Pierw sza jej redakcja pow stała w ciągu 1983 i pierw szych m ie­
sięcy 1984 r., co nie byłoby m ożliw e bez uzupełnienia zebranych przeze m nie wcześniej
m ateriałów . Z aw dzięczam to przede wszystkim niezaw odnej pom ocy koleżeńskiej ze strony
prof. Lecha Leciejewicza i d r A nny Skow rońskiej. Z adali oni sobie niem ały tru d w yszukania
i przesłania mi wielu brakujących w zm ianek źródłow ych oraz inform acji bibliograficznych.
Pom ocy w tym zakresie udzieliła także d r M arta M lynarska-K aletynow a. K orespondencyjna
w ym iana poglądów z prof. Stanisław em T raw kow skim oraz przesłane przez niego teksty
dw óch d o k u m en tó w m oraw skich z X III w. skłoniły m nie d o istotnej m odyfikacji m ego
stanow iska w kw estii chłopów -dziedziców , co zn alazło w yraz w trzecim rozdziale pracy.
W dzięczność m oja należy się także ów czesnem u prezesow i Polskiej A kadem ii N a u k , prof.
A leksandrow i G ieysztorow i, o ra z dyrekcji In sty tu tu H istorii P A N , k tó ra uporczyw ie zabie­
gała o dostarczenie mi najniezbędniejszej literatury.
1 S. S m o l k a , M ieszko S ta ry i jeg o wiek, W arszaw a 1881 (w znowienie fotooffsetow e,
W arszaw a 1959).
10

N ie wchodząc w dociekania nad teoriopoznaw czym statusem hum anistyki,


konstrukcją faktu historycznego itp., powiedzieć m ożna w uproszczeniu,
że o braz społeczeństwa nie redukuje się do elem entów spraw dzalnych,
a tym bardziej do bezapelacyjnie spraw dzonych. Sposób wiązania owych
elem entów w całość jest z natury rzeczy kontrow ersyjny, poniew aż występują
tu różnice punktów widzenia i ocen zw iązane z rozm aitym i perspektywam i
św iatopoglądow ym i. Prócz tego historyk, który stara się odtw orzyć obraz
społeczeństwa średniow iecznego, m a do dyspozycji bardzo fragm entaryczną
dokum entację. Zm usza to do wypełniania hipotezam i niektórych przynajm niej
„białych p lam ” . Oczywiście, hipoteza nie może być sprzeczna z żadną
inform acją źródłow ą. P onadto obow iązuje zasada niem nożenia bytów ponad
potrzebę. W olno nam pow ołać do życia hipotezę tylko wtedy, gdy bez jej
pom ocy nie byłoby możliwe objaśnienie istotnego dla naszej problem atyki
zespołu inform acji źródłow ych. H ipoteza, k tó ra spełnia te w arunki, ma w n a­
uce praw o obyw atelstw a, ale znaczny udział hipotetycznych wyjaśnień
w badaniach nad społeczeństwem średniow iecznym dodatkow o oddala wyniki
tych badań od pewności. W ytrzym ałość konstrukcji nośnej zależy przecież
od najsłabszych, a nie od najm ocniejszych jej filarów.
D latego wiedza historyczna, choć zawiera m nóstw o elem entów porządnie
spraw dzonych, w całości nie może być przedstaw iana ja k o pewnik. Nie
należy więc podaw ać jej i przyjm ow ać n a wiarę. W kręgu zawodowego
wtajem niczenia jest to zasada powszechnie obow iązująca: w arsztat badawczy
musi być jaw ny, aby umożliwić czytelnikowi kontrolę. W publikacjach
przeznaczonych dla szerszego kręgu odbiorców staje tem u zwykle na przesz­
kodzie wymóg przystępności.
O grom na większość pionierskich prac, przyczynków i m onografii p osu­
wających naprzód naszą wiedzę o rozm aitych instytucjach i wydarzeniach
historycznych jest po prostu niezrozum iała dla niespecjalistów. Inaczej być
nie może, gdyż przystępności nie da się w nich osiągnąć bez szkody dla
badań. Z syntezam i byw a jed n ak niekiedy inaczej. O głoszona niedaw no
książka Benedykta Z ientary H enryk Brodaty i jego czasy2 jest praktycznym
dow odem , że synteza odpow iadająca kryteriom naukow ej historiografii
może być z pow odzeniem adresow ana do szerszego grona czytelników.
Szansę taką stw arza historykow i przede wszystkim odpow iedni stan badań.

Zaczerpnięty z dokum entów X III w. term in praw o książęce (ius ducale)


nie należy do powszechnie znanych i wymaga paru słów objaśnienia.
M ówiąc w największym skrócie, oznaczał on całokształt upraw nień m onarchii
do spraw ow ania władzy sądowniczej nad ludnością kraju, pobierania roz­
m aitych danin i posług oraz korzystania z tzw. regaliów, czyli użytków
2 B. Z i e n t a r a , H enryk B rodaty i jeg o c za sy, W arszaw a 1975.
li

zastrzeżonych dla książęcego skarbu. Nowsze badania wykazały, że dla


olbrzym iej większości chłopów w Polsce X —X II, a częściowo i X III w.
jedyną zw ierzchnością była m onarchia ze swą publiczną jurysdykcją i adm i­
nistracją, a jedynym i świadczeniam i — daniny i posługi praw a książęcego3.
Łatw o zauważyć, ja k dalece kształtow ało to stosunki między klasą panującą
a podstaw ow ą m asą wiejskiej ludności. O dw ołanie się do instytucji praw a
książęcego dla pojęciowej charakterystyki ustroju Polski w X —X III w.
wydaje się więc uspraw iedliw ione4.

3 A. G i e y s z t o r , En Pologne médiévale: problèm es du régim e politique et de l ’ organi­


sation adm inistrative du X e au X I IIe siècle, „A nnali délia F ondazione Italian a per la Storia
A m m in istrativ a” , 1, 1964, s. 135 n . ; H . Ł o w m i a ń s k i , P o czą tk i Polski, III, W arszaw a 1967,
s. 496, 499; IV, W arszaw a 1970, s. 116 i 130; t e n ż e , P rzem iany feudalne wsi polskiej
do 1138 r., PH 65, 1974, n r 3; K B u c z e k , Glos ir dyskusji nad p o c zą tka m i państw a pols­
kiego, K H 67, 1960, nr 4, s. 1094— 1102; t e n ż e , Z badań nad organizacją gospodarki
w Polsce wczesnofeudalnej (do począ tku X I V w.), K H K M 17, 1969, n r 2, s. 202—204;
K. M o d z e le w s k i . O rganizacja gospodarcza państw a piastow skiego ( X — X I I I u.), W rocław
1975, s. 233—238; D . T r e ś t i k , K socidlni strukturę prem yslovskych Cech. Kosm as o kniżecim
xlastinictvi pudy alidi, Ć S C H 19, 1971, nr 4, s. 559— 564; B. K r z e m i e ń s k a , D. T r e ś t i k ,
H ospodafskè zakłady ranë stfedovekého śtatu ve strèdni Evropé {Cechy, P olsko, Uhry v 10— I I
stoleti), Ć S Ć H 27, 1979, n r 1, s. 113— 129; A. G ą s i o r o w s k i , Spory o p olskie rozbicie
dzielnicowe, [w;] Badania nad historią społeczno-gospodarczą ir Polsce, W arszaw a—P oznań
1978, s. 1 1 5 -1 1 8 .
4 T erm in ius ducale (lub w liczbie m nogiej: iura ducalia) m iewał w d o k u m en ta ch roz­
m aite znaczenia, stąd też i badacze rozm aicie pojm ow ali praw o książęce. S. K u t r z e b a ,
H istoria ustroju P olski ir zarysie, L w ów 1905, s. 7, 10 i 23, o ra z O. B a lz e r , Z powodu
nowego zarysu historii ustroju Polski, K H 20, 1906, s. 4, obejm ow ali tym pojęciem cało­
kształt św iadczeń i posług ludności chłopskiej na rzecz m onarchii. O baj a u to rzy pisali w zw iązku
z tym o ustro ju praw a książęcego. Z. W o j c i e c h o w s k i w H istorii Śląska, P A U , K raków
1933, s. 579, uw ażał, że term in ius ducale zrodził się d opiero w X III w. ja k o nazw a tych
upraw nień sądow ych i ciężarów , któ re książę zastrzegał dla siebie przy n a d an iac h im m unitetu
w przeciw ieństw ie d o tych, któ re na m ocy im m unitetu przeszły w ręce p an ó w gruntow ych.
Pogląd te n zyskał sobie uznanie; jeszcze niedaw no podzielił go J. J. M e n z e l, Jura ducalia.
Die m ittelalterlichen Grundlagen der D om inialverfassung in Schlesien, W ürzburg 1964. Pojęcie
u stroju praw a książęcego zostało więc n a dłuższy czas zarzucone. D opiero K. B u c z e k przy­
wrócił m u praw o obyw atelstw a, uzasadniając to w obszernej rozpraw ie (O tzw. prawach
książęcych i królew skich, K H 73, 1966, nr 1). Przede wszystkim zw rócił on uwagę, że w skład
praw a książęcego w chodziły regalia; n a d to przypom niał X III-w ieczne dokum enty, w których
term in ius ducale oznacza dow odnie całokształt upraw nień sądow ych i skarbow ych przysłu­
gujących księciu przed im m unitetem . Jednocześnie opierając się na term inologii niektórych
przyw ilejów im m unitetow ych, K. Buczek (tam że, s. 89 n.) o dróżnił od praw a książęcego
upraw nienia sądow e i skarbow e przysługujące u rzędnikom grodow ym (kasztelanom i ich
zastępcom ) oraz w ojew odom . W innym m iejscu K . B u c z e k , O ustroju społeczno-gospodarczym
P olski wczesnofeudalnej, w. X — XIII. Uwagi k ry ty czn e na marginesie prac Karola M odzelew s­
kiego, SH 22, 1979, nr 4, s. 672, zgodził się je d n a k z piszącym te słowa, że do pojęcia
iuris ducalis należy włączyć organizację grodow ą, a więc jurysdykcję kasztelanów i ich za­
stępców oraz przysługujące im św iadczenia ludności.
T o najszersze rozum ienie praw a książęcego nie jest obce term inologii źródeł. Już w d o ­
kum encie z 1214 r. (KŚ1 II, n r 163), który zalicza się d o najstarszych autentycznych zwoi-
12

U strój ten określany bywa zwykle ja k o wczesnofeudalny. U nikam tego


term inu z obaw y przed nieporozum ieniam i. Nie o to naw et chodzi, że
w Polsce brakow ało systemu lennego i więzi wasalno-beneficjalnych. Pojęcie
feudalizm u bywa przecież rozum iane inaczej, ja k o ustrój oparty na stosunkach
władztw a gruntow ego i poddaństw a. Przez władztw o gruntow e rozum ie się
władzę pańską o p artą n a zw ierzchnim praw ie własności do chłopskiej ziemi.
W ram ach owego w ładztw a chłopów łączył z panem gruntow ym stosunek
zależności o charakterze wieczystego poddaństw a, jeśli byli oni ludźmi
niesw obodnej kondycji, lub czasowy, związany z osiedleniem się wolnych
osobiście ludzi na cudzej ziemi. Nie ulega wątpliwości, że stosunki tego
rodzaju torow ały sobie drogę ju ż w X II w. i rozpowszechniły się w ciągu
X III stulecia, wypierając stopniow o daw ne instytucje praw a książęcego.
Część wybitnych badaczy skłonna jest interpretow ać szeroko tzw. regale
ziem ne panującego i przypisyw ać z tego tytułu książętom piastow skim
od początków państw a pewien rodzaj w ładztw a gruntow ego nad ogółem
ludności chłopskiej 5. Interpretacji tej nie podzielam . Sądzę jednak, że m ery­
toryczna różnica zdań nie pow inna przybierać postaci sporu o wybór
konwencji term inologicznej, zwłaszcza że regale ziemne — jakkolw iek byśmy
je rozum ieli — stanow iło bezsprzecznie jed n ą z instytucji praw a książęcego.
O rganizacja państw a i społeczeństwa polskiego w ustroju praw a książęcego
jest od blisko 30 lat szczególnie intensywnie penetrow ana przez badaczy.

nień im m unitetow ych, H enryk B rodaty d aro w ał w rocław skim aug u stian o m „należące do nas
praw a w ich wsiach (iura nobis pertinencia in villis eorum )... m ianow icie: Stróżę, przesiekę,
podw orow e i inne tem u p o d o b n e ” . Z w ym ienionych tu ciężarów tylko podw orow e należało
rzeczywiście d o księcia, przesieka nato m iast stanow iła posługę na rzecz obronności państw a,
stróża zaś przeznaczona była w całości na uposażenie kasztelanów . R ozróżnienie św iadczeń
przysługujących panującem u i u rzędnikom grodow ym w ystępuje w niektórych tylko przy­
wilejach im m un itetow ych; ich odbiorcy asekurow ali się w ten sp o só b przed łam aniem im ­
m unitetu przez zainteresow anych dostojników . Najczęściej jed n a k nie form ułow ano takich
rozróżnień, trak tu jąc wszystkie daniny i posługi na rzecz m onarchii ja k o należne księciu;
panujący w ystępow ał ja k o osobow y sym bol państw a.
Im m unitet sądow y uchylał najczęściej jurysdykcję grodow ą, utrzym ując w m ocy zwierz­
chnią jurysdykcję p anującego; nic dziw nego, że zlikw idow ane upraw nienia urzędników tery­
torialnych w tym zakresie o d ró ż n ia n o od obow iązujących nadal u praw nień księcia. Nie ulega
jed n a k w ątpliw ości, że publiczne sądow nictw o kasztelanów i w ojew odów było w ładzą dele­
gow aną, w ykonyw aną z ram ienia panującego przez jego urzędników , m ożna zatem włączyć
je w pojęcie praw a książęcego. W dokum encie z 1256 r. Bolesław W stydliwy zatw ierdził
n o rb e rta n k o m zw ierzynieckim nadanie „im m u n itetu z całym praw em książęcym (cum om ni
ju re ducali) w takiej postaci. .. że prepozyt w raz ze swymi ludźm i i m ieszkańcam i w si...
przed żadnym kasztelanem , w o je w o d ą... nie m a sta w a ć ... w jakiejkolw iek spraw ie” ; gdyby
n a to m iast zostali pozw ani przed sąd nadw orny księcia jeg o pieczętnym pozw em , „wów czas
nasz sędzia przybyw szy d o klasztoru m a sądzić wszelkie spraw y w raz z p rep o zy tem ” (K Pol
III, n r 33). Pojęciem praw a książęcego objęto tu bez niedom ów ień przekazane klasztorow i
upraw nienia sądow e kasztelanów i wojew odów .
5 K. B u c z e k , O chłopach w Polsce piastow skiej, II, R H 41, 1975, s. 29; por. Ł o w ­
ni i a ń s ki, P rzem iany— s. 441, i t e n ż e . Organizacja gospodarcza państw a piastow skiego. KH
87, 1977, n r 1. s. 180 n.
13

Nie usunęło to rzecz jasn a różnic zdań, ale dorobek licznych rozpraw ,
m onografii, polem ik i prób syntezy spraw ia, że poruszać się będziemy na
dobrze upraw ionym gruncie. Oszczędzi to konieczności pionierskiego rozstrzy­
gania na kartach tej książki wielu kwestii szczegółowych w pełnym rynsztunku
w arsztatowym , a więc w sposób siłą rzeczy hermetyczny. Przeważnie
wystarczy odesłać czytelnika do studiów , w których zostało to ju ż zrobione,
poprzestając na ogólnym om ów ieniu dokum entacji i rozbieżnych stanowisk.
Szczegółową analizę źródeł m ożna będzie w takich w ypadkach ograniczyć
do tekstów o kluczowym znaczeniu. Pow inno to znacznie ułatwić lekturę.
M im o tego odciążenia czytelnik przejść musi drogę, która prow adzi
badaczy od zachowanej dokum entacji do odtw orzenia obrazu społeczeństwa
polskiego za pierwszych Piastów ; a nie jest to prosty gościniec, lecz
k ręta ścieżka. Nie zawsze m ożna będzie trzym ać się układu chronologicznego.
N ieraz przyjdzie naw racać, poniew aż stan dokum entacji zm usza historyka
do retrogresji, tj. do w nioskow ania o wcześniejszym okresie dziejów Polski
na podstaw ie późniejszych źródeł.
D okum enty sporządzano i przechow yw ano, aby poświadczyć legalne
nabycie i posiadanie jakichś upraw nień. Funkcjonow anie instytucji praw a
książęcego w pierwszych wiekach m onarchii nie w ym agało tego rodzaju
pisem nych poświadczeń. R utynow e adm inistrow anie społeczeństwem analfa­
betów przez prym ityw ny i przew ażnie też niepiśm ienny ap arat ówczesnego
państw a odbyw ało się na ogół bez pergam inu. Jeśli nawet zdarzyło się
sporządzić przy tym jak ąś notatkę, to nie składano jej do archiwum .
Z czasem dopiero, gdy pojaw iła się i utarła praktyka przekazyw ania przez
książąt instytucjom kościelnym , a później także świeckim panom , rozm aitych
prerogatyw i dochodów władzy publicznej, zrodziła się u odbiorców tych
przywilejów potrzeba pisem nego uw ierzytelnienia nabytych upraw nień. W yzna­
czenie pewnych wsi na uposażenie biskupstw a; przeznaczenie na ten cel
części świadczeń pobieranych dotąd od tam tejszych chłopów przez m onarchię,
czyli im m unitet ekonom iczny; częściowe przekazanie biskupow i jurysdykcji
nad tymi ludźm i, czyli im m unitet sądow y; odstąpienie instytucji kościelnej
dochodów skarbow ych z jakiegoś targu lub kom ory mytniczej — wszystko
to w ym agało dokum entacji. W rezultacie o prerogatyw ach i dochodach
należnych m onarchii z tytułu praw a książęcego dow iadujem y się przy
okazji wyzbywania się tych upraw nień przez księcia. Inform acje o ustroju
Polski pierwszych Piastów pojaw iają się i m nożą w m iarę erozji jego
pierw otnych struktur.
Ten proces erozji zwany bywa także feudalizacją ustroju, gdyż prowadził
od powszechnej podległości chłopów m onarchii i jej książęcemu praw u do
stosunków opartych na władztwie gruntow ym i poddaństw ie. Pierwsze poważne
kroki w tym kierunku d o konane zostały przed połow ą X II w. D opiero
jednak wiek X III przyniósł zm iany na szeroką skalę. Przybrały one postać
coraz liczniejszych i pełniejszych przywilejów im m unitetow ych. Istotną rolę
odegrały lokacje wsi i m iast na tzw. praw ie niem ieckim , tj. ich zakładanie
14

lub g ru ntow na reorganizacja wedle przejętego z Niem iec wzoru swobód


osadniczych; towarzyszyło tem u zniesienie tradycyjnego system u ciężarów
i sądow nictw a urzędników m onarchii w lokow anych miejscowościach.
D o kum entacja n arastała w rytm ie tych przem ian. Z X I w. pochodzi
tylko parę zapisek o fundacjach klasztornych Bolesława Śmiałego. Nie
zachowały się one zresztą w wersji oryginalnej, lecz w pośrednich prze­
kazach falsyfikatów z X II i X III w., do których zapiski te włączono
w odpow iedniej przeróbce lub streszczeniu. G arść autentyków i falsyfikatów
sporządzonych w X II stuleciu stanow i cenny, ale wciąż jeszcze zbyt szczupły
i enigm atyczny m ateriał źródłow y. D opiero obfita produkcja trzynastow iecz­
nych kancelarii, której plonem jest kilka tysięcy zachow anych dokum entów ,
pozw ala poznać bliżej kluczowe instytucje Polski X I - X I I w.
D latego do badań nad ustrojem praw a książęcego przystępow ać trzeba
niejako od końca. Baza źródłow a narzuca historykow i tok postępow ania:
drogę retrogresji. M aterialna egzystencja m onarchii pierwszych Piastów i jej
grupy rządzącej opierała się głównie na daninach i posługach ogółu
ludności chłopskiej. Inform acje o tych daninach i posługach czerpiemy
jed n ak z przywilejów im m unitetow ych pochodzących w ogrom nej większości
z X III w. System ciężarów praw a książęcego poznajem y więc poprzez
akcję, k tó ra go stopniow o likwidow ała. P odobnie ma się spraw a z wykony­
waniem władzy sądowo-policyjnej nad ludnością chłopską i poborem świad­
czeń na rzecz m onarchii. Inform acje wskazujące na kluczow ą rolę, jak ą
odgryw ała w tym grodow a organizacja zarządu terytorialnego, znaleźć
m ożna ju ż w bulli gnieźnieńskiej z 1136 r., a nawet w kronice A nonim a-
-G alla, ale szczegóły ujaw niają dopiero dokum enty z X III w., gdy sądowe
i skarbow o-gospodarcze kom petencje urzędników grodow ych uchylane były
przez im m unitet. N aw et organizację sąsiedzką ludności wiejskiej, niewątpliwie
znacznie starszą od piastow skiego państw a, poznajem y głównie z trzynasto­
wiecznych źródeł.
To, że inform acje nasze pochodzą w lwiej części z okresu przejściowego,
w którym system praw a książęcego krok za krokiem ustępow ał pola nowym
stosunkom społecznym , nie stanow i zasadniczej przeszkody do retrogresji.
Instytucje wówczas likw idow ane m iały bezsprzecznie starą m etrykę. Szczupłe,
ale m iarodajne dla poprzednich stuleci źródła najstarsze dostarczają w tym
względzie paru bezcennych punktów oparcia. Zresztą sam fakt w ystępowania
we wszystkich księstwach dzielnicowych identycznego w zasadzie zrębu
instytucji p raw a książęcego wskazuje, że była to spuścizna ustrojow a
ogólnopolskiej m onarchii pierwszych Piastów.
A jed n ak droga retrogresji nie jest w olna od pułapek. Zdaw ałoby się,
że w złożonym obrazie trzynastow iecznej rzeczywistości stosunkow o łatw o
przychodzi odróżnić to, co stanow iło kontynuację daw nych zasad ustrojo­
wych od przeobrażeń świeżej daty. N iew ątpliw ą now ością był im m unitet
i praw o niemieckie. D odajm y jednak, że now ością było rów nież władztwo
gruntow e. To bardzo ważna i kłopotliw a okoliczność, gdyż z kształtow aniem
15

się i rozw ojem w ładztw a gruntow ego wiąże się ogrom na większość, źródeł.
C o więcej, głównym odbiorcą i inicjatorem sporządzania dokum entów był
Kościół, a redagow ali je zawsze duchow ni. C zęsto redakcja tekstu (tzw.
dyktat) była dziełem odbiorcy; biskupstw o lub klasztor sam opracow yw ał
dokum ent, przedstaw iając go następnie panującem u do zatw ierdzenia i opie­
czętow ania. Ale i książęca kancelaria przem aw iała językiem Kościoła.
Jej personel rekrutow ał się ze szkoły katedralnej, a jej zwierzchnicy —
z grona kanoników katedralnej kapituły. To także nie jest bez znaczenia,
poniew aż Kościół był łącznikiem z kulturą feudalnego Z achodu, skąd
przenosił na polski grunt nowe idee i pojęcia praw ne. P onadto instytucje
kościelne, a przede wszystkim biskupstw a odegrały pionierską rolę w tw o­
rzeniu stosunków agrarnych opartych na władztwie gruntow ym i poddaństw ie.
D latego inform acji o tych stosunkach nie da się m echanicznie prze­
nosić z dok u m entów X III, a naw et X II w. do czasów wcześniejszych.
W tym w ypadku retrogresja zaprow adziłaby nas na m anowce. W pierwszych
wiekach m onarchii wielka własność ziem ska m iała inny charakter, zasięg
społeczny i w ewnętrzną organizację niż w okresie późniejszym. Dla ro z­
poznania jej oblicza i miejsca w strukturze agrarnej X I—X II w. m iarodajne
są źró d ła najstarsze, a w nich przede wszystkim inform acje o osobistych
m ajątkach księcia i świeckiej arystokracji, nie zaś o dobrach biskupich.
Pam iętać trzeba także o tym . że język trzynastow iecznych dokum entów
ukształtow ał się pod wpływem rozw oju w ładztw a gruntow ego i feudalnego
przew artościow ania pojęć praw nych. D o w nioskow ania o wcześniejszych
stosunkach m iarodajne są raczej sam e inform acje o instytucjach praw a
książęcego niż sposób, w jak i wyrażali się o nich duchow ni notariusze.
N ie ulega w każdym razie wątpliwości, że chłopi ja k o odrębna kategoria
w strukturze polskiego społeczeństw a pojawili się znacznie wcześniej niż
władztw o gruntow e i zależność poddańcza. K lasa chłopska wywodzi się
w prostej linii z wolnej ludności pospolitej epoki plem iennej. O grom na
większość tej ludności przekształciła się w chłopów wcale nie dlatego,
że p o p ad ła w niewolę lub gospodarczą zależność od m ożnych, choć zda­
rzały się niekiedy i takie przypadki. M ajątki ziemskie arystokracji i księcia
stanow iły w X I—X II w. m argines struktury agrarnej, podczas gdy ludność
kraju składała się w przeważającej części z chłopów . O ich kondycji
społecznej decydow ał rodzaj obow iązków wobec m onarchii. N arodziny klasy
chłopskiej rozpatryw ać trzeba ja k o elem ent przebudow y ustroju społecznego
związanej z przejściem od organizacji plem iennej do państw a. Przebudow y
tej nie m ożem y więc wyłączyć z naszych rozw ażań m im o skrajnego ubóstw a
bezpośrednich inform acji źródłow ych.
Dzięki b adaniom archeologicznym wiemy dziś sporo o m aterialnych
w arunkach życia ludności ziem polskich w IX —X w., w tym o strukturach
osadnictw a. Ze śladów chat, narzędzi, szczątków kostnych bydła, ułam ków
ceram iki czy naw et cm entarzysk i fortyfikacji nie złożymy jed n ak obrazu
politycznej i społecznej struktury ówczesnych zw iązków plem iennych. Wyniki
16

badań archeologicznych pozw alają nam lepiej trzym ać się ziemi, ale dla
problem atyki ustrojowej rozstrzygające znaczenie m ają źródła pisane.
Niestety, społeczeństw a plem ienne nie znały pism a, wzm ianki autorów
obcych o plem ionach znad Wisły i O dry są bardzo skąpe, a zaw arte
w nich okruchy inform acji o ustroju społecznym — enigm atyczne. Przyrów nać
je m ożna do zagadek, których nie da się rozszyfrow ać bez klucza inter­
pretacyjnego zaczerpniętego z innych źródeł wiedzy. To, co powiedzieć możemy
0 stru k tu rze społeczeństwa przed Piastam i, opiera się w gruncie rzeczy
na analogiach, czyli na naszej wiedzy o ustroju innych plem ion słow iań­
skich i germ ańskich barbarzyńskiej Europy oraz na retrogresji, czyli na naszej
wiedzy o ustroju praw a książęcego w Polsce X —X III w.
Tym razem jed n ak idzie o retrogresję szczególnego rodzaju. W d o k u ­
m entach Bolesława W stydliwego nie brak inform acji o instytucjach, które
najpraw dopodobniej funkcjonow ały ju ż za Bolesława C hrobrego; nie da się
ich jed n ak cofnąć do czasów przedpaństw ow ych, poniew aż Polskę pierwszych
Piastów dzielił od epoki plem iennej ustrojow y przełom . Jedynym wyjątkiem
jest organizacja sąsiedzka, choć i ona uległa pod władzą książęcą istotnym
zm ianom . R etrogresja nie m oże więc być zwykłą projekcją wstecz. Idzie
raczej o to, by w samej strukturze ustroju praw a książęcego odnaleźć
jego g en o ty p6. Budowniczowie państw a nie lepili go przecież z plasteliny.
Ich środki były ograniczone, ich możliwości uw arunkow ane zastanym i
realiam i społecznym i; to one wyznaczały dostępne drogi przebudow y ustroju.
R ozpatrując z tego punktu widzenia system, który się zrodził z owej
przebudow y, odczytać m ożem y w jego kształtach ślad przebytej drogi.
Spróbujem y odbyć ją w odw rotnym kierunku.

Zawiłości postępow ania badaw czego m usiały wpłynąć na układ treści


tej pracy. Zaczynam ją m im o wszystko zgodnie z porządkiem chronologicz­
nym. Pierwszy rozdział, poświęcony wolnej ludności pospolitej w społeczeń­
stwie plem iennym i narodzinom klasy chłopskiej w procesie przebudow y
ustroju, m a ch arak ter w prow adzenia nieodzow nego dla klarow ności wykładu.
Nie wyczerpuje on jed n ak problem atyki, o której traktuje, a zwłaszcza
przesłanek, na których się opiera. Z araz potem następuje przejście do
źródeł z X II—X III w. N a ich podstaw ie om ów iony zostanie system danin
1 posług nałożonych przez m onarchię na ogół ludności chłopskiej, kategorie
tej ludności, sposób spraw ow ania nad nią władzy i pobierania świadczeń
przez m onarszą adm inistrację, wreszcie organizacja grupy rządzącej i jej
społeczna struktura. O m aw iając funkcje zw iązków sąsiedzkich cofniem y się

6 Zob. uwagi w stępne w ogłoszonym przed 12 laty artykule. K. M o d z e l e w s k i . Dzie­


dzic i wo plem ienne w ustroju P olski piastow skiej. K.HKM 23. 1975. n r 3. D odać je d n a k trzeba,
że ow o dziedzictw o interpretuję dziś inaczej niż wówczas.
17

znów do epoki plem iennej i narodzin państw a, aby uzupełnić treść rozdziału
w prow adzającego w nioskam i z analizy ustroju praw a książęcego. Z kolei
wypada się zająć początkam i w ładztw a gruntow ego i poddaństw a w pierwszej
połowie X II w. oraz dalszym przebiegiem feudalizacji ustroju. Analiza
tych procesów pozw oli lepiej zrozum ieć ch arak ter stosunków , które je
poprzedzały, a zwłaszcza kwestię praw do ziemi i osobistej wolności
chłopów w czasach pierwszych P iastó w 7. Nie będzie m ożna pom inąć także
recepcji praw a niemieckiego, choć zajmę się nią tylko ubocznie, ze względu
na rolę, ja k ą odegrała o n a w likwidacji daw nych instytucji i stru k tu r
agrarnych. Szczegółowe rozpatryw anie lokacji wsi i m iast na prawie nie­
m ieckim ja k o procesu tw orzenia się zrębów nowego porządku społecznego
w ykracza ju ż poza tem atyczne ram y tej książki.
L udność chłopska nie będzie naszym jedynym bohaterem . Zająć się
przyjdzie także rycerstwem , aparatem adm inistracyjnym państw a, świecką
arystokracją, duchow ieństw em , m ieszkańcam i miast. W zasięgu naszych zain­
teresow ań znajdą się także problem y pogaństw a i chrystianizacji oraz
procesy integracji społecznej zw iązane z kształtow aniem się polskiej w spólnoty
narodow ej. Nie m oże być inaczej. H istoria chłopów w społeczeństwie polskim
jest siłą rzeczy historią tego społeczeństwa pisaną z perspektywy jego
największej zbiorow ości.

7 Przedstaw iony w tej pracy o b ra z społeczeństw a polskiego w ustroju praw a książęcego


nie jest i nie m oże być bezsporny. K rytyczna lek tu ra w ym aga k onfrontacji z innym i, zwłaszcza
przeciw staw nym i poglądam i. Pod tym względem szczególnie godna polecenia jest polem iczna
rozpraw a B u c z k a . O ustroju— pośw ięcona głów nie m ojej książce z 1975 r. (por. wyżej,
przyp. 3) o ra z dotyczące tej książki artykuły recenzyjne H . Ł o w m i a ń s k i e g o , Organizacja
gospodarcza.. i B. Z i e n t a r y , M odel społeczeństwa polskiego X — XI I 1 ir. ir książce Karola
M odzelew skiego, K H K M 25, 1977, n r 1. N ie zdążyłem ju ż uw zględnić t. VI P oczątków
P olski H. Ł o w m i a ń s k i e g o (W arszaw a 1985) oraz O. K o s s m a n n a , Polen in M ittealter,
II, M a rb u rg /L a h n 1985. D o tej ostatniej pracy ustosunkow uję się obszernie w innym m iejscu:
K. M o d z e l e w s k i , Średniowieczna P olska O skara Kossmanna. Uwagi polem iczne, K H K M 34,
1986, n r 4, i tam że 35, 1987, n r 1 (w d ruku).

2 — K. Modzelewski, Chłopi w monarchii.


R O Z D Z IA Ł I

Wolna ludność pospolita w społeczeństwie


plemiennym

1. Środow isko naturalne, osadnictw o i gospodarka

Klasyczne dzieło Franciszka B ujaka o społeczności wiejskiej i ustroju


agrarnym Polski piastowskiej nosi tytuł Studia nad osadnictwem M ałopolski.
M onografia K azim ierza Tym ienieckiego, om aw iająca organizację m ajątków
ziemskich w X II w. na przykładzie uposażenia zagojskich joannitów , zapow iada
w podtytule, że problem traktow any będzie „na tle osadnictw a dorzecza
dolnej N idy” . K luczow ą pozycją w zbiorze pism pośm iertnych K arola
P otkańskiego są Studia osadnicze. W Chrobacji Tadeusza W ojciechowskiego
„rozbiór starożytności słow iańskich” ma za punkt wyjścia problem atykę
daw nego osadnictw a. Przyciągała ona uwagę praw ie wszystkich wybitnych
historyków polskiego średniowiecza. W związku z badaniam i nad osadnictw em
podejm ow ano oczywiście liczne próby rekonstrukcji krajobrazu dawnej Polski *.
T o nie jest tylko spraw a m ody. Przestrzeń życiowa w ydarta puszczy
przez człowieka, jej zagospodarow anie, organizacja i rozmieszczenie ludzkich
siedzib frapow ały badaczy nie bez pow odu. T ru d n o snuć rozw ażania o daw ­
nym społeczeństwie, nie m ając w yobrażenia o realiach życia codziennego,
geografii fizycznej kraju, zaludnieniu i gospodarczych relacjach między
zbiorow ością a jej środow iskiem naturalnym . O sadnictw o jest dla tych czasów
najbardziej uchw ytnym i m iarodajnym wskaźnikiem stanu gospodarki.
S truktury osadnictw a wyznaczały naturalne ram y organizacyjne zbiorowości
lokalnych, wywierały przem ożny wpływ na zasięg i ch arak ter kontaktów
społecznych, kształtow ały terytorialne podstaw y plem ion i państw.
Stanisław Sm olka w yobrażał sobie dw unastow ieczną Polskę z lotu p tak a
ja k o obszar pokryty kobiercem puszczy, w którym tu i ówdzie prześwitywały
tereny przetrzebione, zam ieszkane i zagospodarow ane. Ten literacki i w znacz­
nej mierze intuicyjny obraz został zasadniczo potw ierdzony przez badania
licznych archeologów i historyków . B. Z ientara opierał się ju ż n a dobrze
spraw dzonych przesłankach, określając księstwo, które H enryk B rodaty
odziedziczył po przodkach, ja k o „Śląsk w yłaniający się z puszczy” 2.

1 F. B u j a k , Studia nad osadnictwem M ałopolski. K rak ó w 1905: R A U W H F 47, s.


172 —428; K . T y m i e n i e c k i , M ajętność książęca ir Zagościu i pierw otne uposażenie klasztoru
joannitów na tle osadnictwa dorzecza dolnej N idy, R A U W H F 55, 1912; K. P o t k a ń s k i ,
Studia osadnicze, [w:] t e n ż e . Pisma pośm iertne, I, K ra k ó w 1922; T. W o j c i e c h o w s k i , Chro-
bacja. R ozbiór starożytności słowiańskich, I, K ra k ó w 1973.
2 S m o l k a , M ie s zk o ..., s. 28; Z i e n t a r a , H enryk B ro d a ty..., s. 105 nn.
19

H enryk Ł ow m iański szacuje ludność Polski ok. 1000 r. na mniej więcej


1 m in osób. A utorzy H istorii kultury materialnej P olski w zarysie o p o ­
wiadają się za szacunkiem skrom niejszym , rzędu 700 tys., podczas gdy
T adeusz Ładogórski skłania się ostatnio do znacznego podwyższenia szacunku
H. Ł ow m iańskiego3. Nie są to oceny o parte n a wyliczeniach statystycznych,
do których b rak nam po prostu w ystarczających podstaw źródłow ych.
Z nam y co p raw d a z dokum entów X II i X III w. liczbę rodzin chłopskich
w niektórych posiadłościach kościelnych, ale są to zawsze wycinki niewia­
dom ej całości. R achunki św iętopietrza z czasów K azim ierza Wielkiego
stanow ią dla dem ografii historycznej pierwszy, wciąż jeszcze nader niepewny
pu n k t oparcia. D opiero rejestry poborow e, którym i w XVI w. objęto
w celach podatkow ych cały obszar K rólestw a Polskiego, pozw alają na
znacznie pewniejsze, choć wciąż jeszcze szacunkow e określenie stanu zalud­
nienia i zagospodarow ania k ra ju 4.
R ozum ow anie H. Łow m iańskiego o piera się n a p aru przesłankach
o rozm aitym stopniu praw dopodobieństw a. P róbuje on szacować areał
ziemi upraw nej potrzebny przy ówczesnej technice rolnej do wyżywienia
czteroosobow ej rodziny, następnie zakłada, że połow ę obszaru wolnego
od lasów i bagien stanow iła ziem ia o rn a upraw iana w systemie dw upolo-
wym, połowę zaś łąki lub pastw iska, i że obszar ten wynosił ok. 30%
pow ierzchni k ra ju 5. Żadne ogniw o tego rozum ow ania nie jest wolne od
wątpliwości, a ocena stosunku ilościowego obszarów leśnych i bagiennych
do terenów użytkow anych rolniczo m a ch a rak ter zgoła intuicyjny.
Nie inaczej m a się spraw a z szacunkiem przyjętym w Historii kultury
materialnej. A utorzy zarysu wzięli pod uwagę wyniki badań archeologicz­
nych, wśród których n a czoło wysuwają się prace Z. H ilczer-K urnatow -
skiej i S. K urnatow skiego o skupisku osadniczym w rejonie górnej i śro d k o ­
wej O b ry 6. System atyczne przebadanie tego obszaru pozw ala przypuszczać,
że pod koniec X w. gęstość zaludnienia osiągnęła tam 4 osoby na k m 2.
D orzecze O bry było daleko słabiej zagospodarow ane od okolic G niezna,
P oznania czy W rocław ia, niemniej jed n ak było to skupisko osadnicze,
w którym lasy zostały częściowo przetrzebione, a nie zw arta bezludna
puszcza. N iezła znajom ość tego skraw ka Polski nie pozw ala więc rozwiązać

' H. Ł o w m i a ń s k i , Podstaw y gospodarcze form ow ania się państw słowiańskich, W arszaw a


1953, s. 232 n . ; t e n ż e , P o czą tk i P olski, III, s. 311 n n .; H istoria ku ltu ry m aterialnej P olski
w zarysie, I, W rocław 1978, s. 24 n n .; T. Ł a d o g ó r s k i , Uwagi o zaludnieniu ziem polskich
w starożytności i średniowieczu (m aszynopis).
4 T. Ł a d o g ó r s k i , Studia nad zaludnieniem P olski X I V w., W rocław 1958; E. V i e lr o s e ,
Ludność P olski o d X do X I I I w., K H K M 5, 1957, n r 1; I. G i e y s z t o r o w a , Badania nad
historią zaludnienia P olski, K H K M 11, 1963.
5 Ł o w m i a ń s k i , P o czą tk i Polski, III, s. 311 —313.
6 Z. H i l c z e r ó w n a , D orzecze górnej i środkow ej O bry od V I do p o czą tkó w X I ti„
W rocław 1967; S. K u r n a t o w s k i , R ozw ój zaludnienia W ielkopolski zachodniej we wczesnym
średniowieczu i jeg o podstaw y gospodarcze, „A rch. P olski” 16, 1971, s. 4 6 5 —482.
20

głównej niewiadom ej, k tó ra ciąży również nad obliczeniem H. Łow m iań-


skiego: stosunku obszarów zagospodarow anych do dziewiczych lasów i bagien.
N a niedostatek źródeł nie m a rady. Szacunkow e oceny zaludnienia
Polski przed tysiącem lat m ają z konieczności intuicyjny ch arak ter i obcią­
żone są znacznym ryzykiem błędu. Biorąc pod uwagę to, co wiemy
0 stosunkach późniejszych, mieszczą się one jed n ak w granicach praw do­
podobieństw a. D la naszych celów to wystarczy, idzie bowiem raczej o rząd
wielkości niż o dokładną liczbę m ieszkańców kraju.
Sam a ogólna liczba czy średnia gęstość zaludnienia nie dają jeszcze
w yobrażenia o osadnictwie. Trzeba bow iem pam iętać, że 700-tysięczna
czy m ilionow a populacja rozm ieszczona była na obszarze kraju bardzo
nierów nom iernie. W pracy K aro la B uczka Z iem ie polskie p rzed tysiącem
lat znajdzie czytelnik wnikliwą charakterystykę środow iska naturalnego i jego
gospodarczych aspektów . Z ałączona do tej pracy m apka m a jednak raczej
ch arak ter schem atu ilustrującego pogląd a u to ra na typologię krajobrazu
historycznego niż szczegółowej rekonstrukcji krajobrazu i osadnictw a7. D o
prób takiej rekonstrukcji bardziej m iarodajna jest m apa opracow ana przez
Lecha Leciejewicza n a podstaw ie kom pleksow ych wyników badań archeolo­
gicznych i historycznych8. Jest to oczywiście ob raz bardzo przybliżony
1 hipotetyczny.
Jasnych plam , którym i na zielonym tle puszczy oznacza się skupiska
osadnicze, nie należy w yobrażać sobie ja k o obszarów zupełnie bezleśnych
i w całości użytkow anych rolniczo. W ich obrębie także nie brakow ało
lasów, tyle że mniej lub bardziej przetrzebionych przez ludzi i ich gospo­
darczą działalność. Przestrzeń życiową człow ieka ograniczały p o n ad to bagna,
których wobec znacznej wtedy wilgotności klim atu było daleko więcej
niż obecnie9. N a puszczańskim tle skupiska osadnicze wcześniejszego śred­
niowiecza nie wyglądały n a ogół ja k rozległe wyspy, lecz raczej ja k archi­
pelagi złożone z m ałych wysepek. W yróżnić w nich m ożna m ikroskupiska
grupujące zazwyczaj po kilka lub kilkanaście osad oraz większe kom pleksy
o rozczłonkow anej strukturze *°.
Jakkolw iek las był wszędzie w zasięgu ręki, a poszczególne skupiska
lokalne poprzedzielane były zwykle większymi jego połaciam i, to jed n ak
gęstość zaludnienia tych obszarów przewyższała średnią krajow ą. P oza nimi
rozciągały się bowiem dziewicze puszcze. W spom inał o nich z lękiem

7 K . B u c z e k , Z iem ie p olskie p rze d tysiącem lat. Z a ry s geograficzno-historyczny, W rocław


1960, m apa.
8 L. L e c ie j e w ic z , Słow iańszczyzna Zachodnia, W rocław 1976, m apa p o s. 64 oraz
ch ara k te ry sty k a k ra jo b ra zu i relacji p u sz c za —osadnictw o na s. 50—53.
y B u c z e k , Z ie m ie ..., s. 62.
10 Z ob. o sta tn io Z. P o d w i ń s k a , Z m ia n y fo rm osadnictwa na ziemiach polskich we wcześ­
niejszym średniowieczu. Źreb, wieś, opole, W rocław 1971, s. 189 n., por. m apki archeologiczne
w pracy Z. H i l c z e r ó w n y , D o rzecze...
21

hagiograf św. O tto n a bam berskiego opisując podróż m isjonarza z Białogardu


do U jścia: „podążył w kierunku Polski, k tórą od granic P om orzan oddziela
pewne straszliwe i bardzo rozlegle pustkow ie” 11. M ow a o puszczy nadno-
teckiej. Dziś pozostały z niej szczątki, ale w czasach Bolesława K rzy­
woustego odgradzała ona W ielkopolskę od pogańskiego P om orza całkowicie
bezludnym i bardzo trudnym do przebycia pasem o szerokości kilkudzie­
sięciu kilom etrów . Była to bariera ochronna o strategicznym znaczeniu.
P odobną funkcję pełniły wielkie masywy leśne na Przedgórzu Sudeckim
i za N ysą K łodzką. N aturalne walory o b ronne puszczy granicznej wzmac­
niano tzw. przesieką, czyli linią sztucznych przeszkód utw orzonych ze
ściętych, zw alonych na siebie i splątanych konaram i drzew. Za tą linią
obowiązywał surowy zakaz karczunku; stąd graniczne obszary leśne zam knięte
dla osadnictw a zw ano rów nież przesieką.
W spisanej ok. 1270 r. Księdze H enrykow skiej znajdujem y wzmiankę
0 wymierzeniu (wkrótce po 1244 r.) lasów klasztornych „aż do przesieki,
k tó ra po niem iecku nazyw a się hach (usque ad presecam, quod dicitur
Teutonico hach). T a w spom niana przesieka za daw nych dni, a także i p o d ­
ówczas, gdy się to działo, otaczała całą ziemię śląską. Przeto starzy
książęta nikom u w ogóle nie pozw alali w tej przesiece niczego wyrąbywać
1 to jest pow ód, dlaczego w owym czasie dalej nie pom ierzono, tylko
do granic tej przesieki” 12. W X III w. biskupi wrocławscy zorganizowali
wielką akcję osadniczą, k tó ra od ich posiadłości w kasztelanii otm uchow -
skiej sięgnęła wzdłuż biegu Białej aż po dzisiejsze G łuchołazy i Z late
H ory. W ykroczyli przy tym o kilkadziesiąt kilom etrów poza ciągnącą się
na południow ym brzegu Nysy Kłodzkiej linię przesieki. H enryk B rodaty
patrzył na to przez palce, ale H enryk P robus w 1284 r. skonfiskował
biskupow i Tom aszow i II 67 wsi założonych w puszczy granicznej wbrew
zakazow i k a rc z u n k u 13. Stare praw o wciąż obowiązywało.
Od schyłku X w., gdy Śląsk wszedł w skład państw a piastowskiego,
przesieka za N ysą K łodzką stała się o chronną strefą polsko-czeskiego
pogranicza. P oprzednio jednak ta sam a puszcza stanow iła po prostu naturalną
barierę między sąsiadującym i plem ionam i. O dgradzała ona zresztą Śląsk
wrocławski zarów no od czeskich sąsiadów n a południu, ja k i od Opolszczyzny
na wschodzie. Puszcze takie występowały nie tylko na pograniczach p ań ­
stwa, ale i wew nątrz Polski, stanow iąc charakterystyczny rys krajobrazu.
Otaczały one niegdyś terytoria poszczególnych (tzw. małych) plem ion w ro ­
dzaju Golęszyców, Bobrzan, D ziadoszan, Ślężan, Trzebow ian czy O polan,
nie m ówiąc ju ż o wielkoplem iennych zw iązkach Polan czy Wiślan. Po
utw orzeniu piastow skiego państw a puszcze m iędzyplem ienne — prócz tych,

11 M P H N S VII/1 (Ż y w o t z Prüfening), III, 1.


12 Ks. H enr., s. 296 (przekład polski na s. 138).
13 UBB, n r 94 i 98 z 1284 r. Rozm ieszczenie skonfiskow anych wsi, a na jego p o d ­
staw ie zasięg przesieki śledzić m ożna na m apie w C D S XIV.
22

k tó re znajdow ały się na pograniczach Polski — utraciły oczywiście znaczenie


strategiczne. Przedtem jed n ak pełniły one funkcję podobną, ja k przesieka śląska
lub nadnotecka. Piastow ie nie wymyślili tej instytucji. Przejęli ją tylko tam ,
gdzie im to było potrzebne, od swoich plem iennych poprzedników , którzy
musieli d bać o zachow anie w stanie nienaruszonym naturalnej strefy
bezpieczeństw a]4.
Z tego, że poszczególne plem iona chroniły się za tak ą osłoną i czuwały
nad utrzym aniem jej w alorów obronnych, nie wynika wcale, że puszcze
m iędzyplem ienne były produktem ich świadom ej polityki. Przeciwnie: to
krajo b raz naturalny, geografia puszcz i skupisk osadniczych wyznaczała
terytorialne podstaw y plem iennych stru k tu r politycznych. W lokalnej skali
te sam e czynniki środow iska naturalnego, osadnictw a i gospodarczych p o ­
trzeb wyznaczały ram y elem entarnych więzi społecznych i organizacji sąsiedz­
kiej.
*

O sadnictw o ówczesne trak to w ać m ożna ja k o wskaźnik wzajemnych


oddziaływ ań między zbiorow ością ludzką a środow iskiem naturalnym . R ezultat
tych oddziaływ ań zależał od możliwości technicznych człowieka. Jego wy­
posażenie w narzędzia i żywy inw entarz wyznaczało sposoby przystoso­
wania się do w arunków naturalnych i elem entarne form y społecznej orga­
nizacji, podobnie ja k rodzaj uzbrojenia i właściwości terenu dyktują wybór
taktyki i organizację oddziałów wojskowych.
D latego przyjrzeć się m usim y ow em u uzbrojeniu. Przedm iotem tej książki
jest historia społeczna, a nie technika gospodarstw a wiejskiego przed tysiącem
lat. T echniką zajmę się tylko pokrótce, od strony wpływu, jaki wywierała
ona na organizację społeczeństwa. D aleki jestem od poglądu, że konstrukcja
narzędzia ornego determ inow ała kształt ustroju. Nie ulega jed n ak wątpliwości,
że zależała od niej w wielkiej mierze organizacja życia codziennego lokalnych
społeczności wiejskich. Zacząć więc trzeba właśnie od narzędzia ornego.
Było nim radło. P racująca część tego narzędzia, niegdyś całkowicie
drew nianego, w IX —X w. op atrzo n a była z reguły żelazną radlicą. W tym
czasie prym ityw ne radło rylcowe było ju ż stopniow o w ypierane przez typ
płozowy. N a szczególną uwagę zasługują dw a zasadnicze rozw iązania kon­
strukcyjne części żelaznych. Pierwsze polegało na um ieszczeniu przed właści­
wą radlicą osadzonego pionow o w płozie żelaznego kroju, który rozcinał
d arń i ułatw iał przez to w ydatnie orkę. Częściej jed n ak stosow ano tzw.
radlice łopatkow e, które pozw alały osiągnąć podobny efekt bez użycia
kroju, gdyż podcinały d arń odpow iednio ukształtow anym i krawędziam i.
Przyczynę szerszego rozpow szechnienia radlić łopatkow ych u patruje się w tym,

14 N a ta k ą politykę plem ion germ ańskich zwróci! uw agę C e z a r , De bello gallico, IV,
3 oraz VI, 23 (sim ul hoc se fore tu tio res a rb itra n tu r repentinae incursionis).
23

że ważyły one przeszło dw ukrotnie m niej od zwykłej radlicy z k fo je m l5.


M otyw oszczędnościow y odgryw ał tu istotnie wielką rolę, gdyż żelazo
i w ykonane z niego wyroby były bardzo drogie; surowiec uzyskiwany
z rudy darniow ej po przetopieniu w prym ityw nych dym arkach wymagał
w ielokrotnego przekuw ania, aby otrzym ać m etal zdatny do użytku. Zwróćmy
jed n ak uwagę, że oszczędność m ateriału uzyskiw ano przez rozwiązanie
konstrukcyjne, k tóre przy zm niejszonej wadze części żelaznych daw ało podobny
efekt: rozcinanie lub podcinanie darni. T o ważna okoliczność, k tó rą należy
zapam iętać.
Szerokie rozpow szechnienie pługa na ziem iach polskich przypada dopiero
n a X III i X IV w. Nie znaczy to, że przedtem był on całkowicie
n ie z n a n y l6. Z astosow aniu pługa w poprzednich stuleciach stały jednak
na przeszkodzie trudności n atu ry ekonom icznej, głównie dlatego, że części
żelazne tego narzędzia były bardziej skom plikow ane i znacznie cięższe,
a więc o wiele droższe od radła.
Pług wyposażony był zawsze w krój, asym etryczny lemiesz i odkładnicę,
a zwykle także w kółka. Um ożliw iał on głębszą orkę, a przede wszystkim
odw racał skiby, co m iało kapitalne znaczenie dla regeneracji, napow ietrzenia
i odwilgocenia g leb y 17. R adło nie m iało żadnego z tych walorów. O rało
ono płytko, ryjąc ziemię bez odw racania skib. Pola wymagały w tych
w arunkach radlenia wzdłuż i w poprzek, w związku z czym miewały
zwykle kształt zbliżony do kw adratu. O rka radłem nie stw arzała należytych
w arunków o d p row adzania nadm iaru wilgoci z gleby. Dziś, gdy obaw iam y
się raczej suszy, tru d n o to docenić, ale Ibrahim ibn Jak u b trafnie zaobser­
wował w 965 r., że nieurodzaj w krajach zachodniosłow iańskich pow odo­
wany jest zwykle nadm iarem d eszczu 18. K lim at Polski przed tysiącem lat

15 Z. P o d w i ń s k a , Technika uprawy roli w P olsce średniowiecznej, W rocław 1962, s.


260 n. (szczegółow e om ów ienie konstrukcji radeł i m ateriału archeologicznego tam że, s. 109— 143
i 255—281); H istoria k u ltu ry m a terialnej..., s. 7 2 — 74.
16 N iektórzy badacze skłonni są trak to w a ć w ystępujące m. in. na M oraw ach znaleziska
asym etrycznych radlić z IX w. ja k o św iadectw o wczesnego pojaw ienia się pługa lub narzędzia
stanow iącego form ę p ośrednią m iędzy radłem a pługiem , tzw. płużycy (zob. M . B e r a n o v a ,
K problem atike lateńskich tradicij, provincionalno-rim skich vlijanij na drevneslavjanskoje zemle-
delije, „V znik a p o ć atk y S łavanu” , 3, 1960, s. 169— 187). Z jaw isko to w ydaje się mieć
ograniczony, lokaln y zasięg. M o żn a je w iązać z pró b am i d ostosow ania radła d o upraw y
cięższych gleb. Płużyca m ogła pozw olić n a o d w racanie skib, była je d n a k narzędziem lekkim
i ora ła płytko, p o d o b n ie ja k ra d ło ( L e c ie j e w ic z , S ło w ia ń szc zy zn a ..., s. 70 n.). D aleko
większe znaczenie i szerszy zasięg m iało w prow adzenie (na ziem iach polskich głów nie w X III —XIV
w.) ciężkiego pługa koleśnego. W źródłach pisanych z tego czasu w ystępują dw a typy
narzędzia o rn eg o : „m ałe” (aratru m p arv u m , uncus), zw ane p o polsku radłem i „w ielkie”
(aratru m m agnum ), zw ane pługiem . Ich części pracujące określano odpow iednio polskimi
w yrazam i „ rad lic a ” i „lem iesz” (zob. niżej, rozdz. VI, 5). B rak n ato m iast w term inologii
ź ródeł i w znaleziskach archeologicznych z obszaru Polski śladów używ ania płużycy.
17 P o d w i ń s k a , T e c h n ik a ..., s. 199; H istoria kultury m a te ria ln e j..., s. 78—80; Ł o w -
m i a ń s k i , P o czą tk i P olski, III, s. 272 n .; L e c ie j e w ic z , Sło w ia ń szczyzn a ..., s. 70 n.
18 I b r a h i m , s. 52
24

był znacznie wilgotniejszy od dzisiejszego, a krążenie wody wolniejsze;


rozległe lasy działały ja k gąbka. R olnik uzbrojony w radło był bardziej
ograniczony przez w arunki naturalne. Jego narzędzie nie wystarczało nieraz
do upraw y żyznych, ale ciężkich i tru d n o przesiąkliwych gleb.
Plony zbierane z pól upraw ianych radiem były w porów nyw alnych
w arunkach niższe od uzyskiwanych przy zastosow aniu pługa. O kruchy
inform acji pozbierane z różnych terenów wczesnośredniowiecznej Europy
pozw alają szacować je w granicach 2, a m aksym alnie 3 ziaren dla pszenicy,
żyta, jęczm ienia i ow sa; znaczy to, że z 1 korca ziarna siewnego otrzy­
m ywano po żniwach i om łotach przeciętnie od 2 do 3 korcy z b o ż a ig.
W ielkość przeciętna jest oczywiście abstrakcją, kryjącą znaczną różnorodność
plonów zbieranych na rozm aitych polach w poszczególnych latach. Poza
tym popularne we wczesnym średniowieczu proso odznaczało się wysoką
plennością, przekraczającą nieraz 10 ziaren; były to jed n ak ziarna drobne,
a zbiór w sumie podobny, jak przy innych zbożach, tyle że m niejszą
jego część trzeba było przeznaczyć n a siew.
Przy niskich przeciętnych plonach spadek urodzajności łatw o uczynić
mógł trud rolnika nieopłacalnym , a rodzinę postaw ić w obliczu głodu.
Z aradzenie skutkom wyjałowienia gleby stanow iło pierw szorzędny problem
życiowy. W tej dziedzinie szczególnie w idoczna jest wyższość pługa nad
radłem . P łytka o rk a bez odw racania skib nie stw arzała w arunków rege­
neracji gleby. Zależało to oczywiście nie tylko od rodzaju narzędzi, ale
w nie mniejszej mierze od naw ożenia, czyli od rozm iarów i charakteru
hodowli.
Przeciętne gospodarstw o rodzinne dysponow ało przynajm niej jedną p arą
wołów. Był to typowy zaprzęg ciągnący ra d ło 20; stąd jednostkę gruntu
upraw nego zw aną radłem określano też pospolicie ja k o „ziemię na dwa
woły” . Szybsze, ale o wiele bardziej wym agające konie robocze pojawiały
się od drugiej połowy X II w. coraz częściej w chłopskich gospodarstw ach,
przedtem jed n ak raczej nie znajdow ały zastosow ania w rolnictwie. G arść
inform acji w źródłach z X III w. w pow iązaniu ze statystyką występowania
szczątków kostnych zw ierząt dom ow ych n a stanow iskach archeologicznych
pozw ala wyrobić sobie pogląd na rozm iary i strukturę hodowli. Prócz
wołów, których liczba w pełnorolnym gospodarstw ie bywała nieraz wyższa
od 2, rodzina ówczesna trzym ała zwykle 2 lub 3 krowy, parę sztuk
owiec i od kilku do kilkunastu św iń21. W sumie to niem ało, rzecz

Ł o w m i a ń s k i , P o czą tk i Polski, III, s. 303—307; K. P a c u s k i , Uwagi nad poten­


cjałem gospodarczym M ałopolski w X I n\ m- stosunku do innych dzielnic Polski, K H K M
16, 1968, n r 2, s. 241 —243; K . M o d z e l e w s k i , Społeczeństw o i gospodarka, [w:] Kultura
Europy wczesnośredniowiecznej, z. 10; Italia, W rocław 1980, s. 224 nn.
20 W edług Helmolda, I, 12, ra d ło słow iańskie ciągnęła p a ra wołów lub koń.
21 H istoria ku ltu ry m ateria ln ej..., s. 90 - 94; L e c ie j e w ic z , Słow iańszczyzna..., s. 7 6 - 7 8 ;
p or. UBB, n r 36, 1271 r.
N ależy d o d ać, że świnie ów czesne, w yw odzące się od dzika, różniły się znacznie od
25

jed n ak w tym , że hodow la m iała wówczas w znacznym stopniu charakter


pasterski.
Zboże potrzebne było dla ludzi i nie spasano go trzodą. W IX —X w.
gospodarstw a wiejskie dysponow ały z reguły półkoskam i do ścinania trawy,
ale siano przeznaczano głównie n a zapas, który wystarczyć musiał na utrzy­
m anie przy życiu w okresie zim owym wołów, krów i zarodow ych owiec.
Przez wiosnę, lato i jesień bydło m usiało żywić się na pastw iskach,
położonych zwykle z dala od zabudow ań, a często w lesie. D otyczyło to
także świń, k tóre wypędzano do dębow ych lub bukow ych lasów na żołędzie
i bukiew, pozostaw iając tam często na noc. W iększość z nich z nadejściem
zimy szła pod nóż; stąd w m ateriale kostnym przew ażają osobniki młode,
poniżej ro k u 22. P ozostaw iano tylko sztuki zarodow e, karm iąc je przez zimę
zebranym zawczasu w lesie zapasem żołędzi lub bukwi. Przy tym systemie
hodowli bydło rzadko przebyw ało w obejściu. C o najwyżej koszarow ano
je na noc w pobliżu zabudow ań na nie upraw ianym ak u rat terenie. W pry­
mitywnych budynkach gospodarczych zim ow ała trzoda znacznie ju ż uszczu­
p lona ubojem .
Niewiele więc było naw ozu. Starczało go zaledwie na przyzwoite użyźnie­
nie ogrodu. Przeważnej części pól upraw nych w ogóle na naw ożono.
U praw iane radłem wyjaławiały się one szybko, a spadek plonów zmuszał
do pozostaw ienia gruntu odłogiem na dłuższy czas, aby um ożliwić naturalną
odbudow ę urodzajności gleby.
R adzono sobie w ten właśnie sposób. Prym ityw izm narzędzi, na poły
pasterska hodow la i niedostatek naw ozu zm uszały człowieka do ugięcia
się przed n atu rą i stosow ania ekstensyw nego systemu upraw y roli, zwanego
w nauce przem ienno-odłogow ym . C harakteryzow ał się on wielką rozm aitością
i nieregularnością rotacji zasiewów, wobec której każdy opis jest upraszcza­
jącym schem atem .
Jedynym terenem , który system atycznie naw ożono i stale upraw iano,
były położone przy dom ostw ach i otoczone płotem ogrody, większe zresztą
od dzisiejszych. Prócz drzew owocowych, warzyw, roślin strączkowych,
lnu i konopi siano tam niekiedy rów nież zboże. Plony były w ogrodach
przyzwoite, ale areał skrom ny; ograniczały go szczupłe zasoby nawozu
i ręczna technika upraw y. Z a strefą ogrodów w yróżnia się w uproszczeniu
obszar tzw. pól bliższych. W okresie ugorow ania koszarow ano na nich
bydło spędzone z pastw iska, co stanow iło nam iastkę naw ożenia. Stw arzało
to względnie korzystne w arunki regeneracji gleby i pozw alało stosować
na polach bliższych bardziej intensyw ną niż gdzie indziej rotację zasiewów,

ras hodow anych obecnie, były długonogie i m ogły przebyw ać duże odległości naw et w terenie
górzystym , nadaw ały się więc d o hodow li typu pasterskiego. Ów czesne krow y należały prze­
w ażnie d o rasy bydła krótk o ro g ieg o , niskiego (110— 130 cm w kłębie), o niewielkiej m lecz­
ności, odznaczające się je d n a k w ielką o d p o rn o śc ią na surow e w arunki atm osferyczne.
22 H istoria ku ltu ry m aterialnej. . ., s. 93.
26

być m oże dw upolów kę. Z naczną większość gruntów ornych stanowiły tzw.
pola dalsze, których nie naw ożono wcale. W pierwszym roku upraw y d a ­
wały one niezłe zbiory, ale ju ż w drugim i trzecim plony znacznie się
obniżały, zm uszając do zastąpienia pszenicy lub jęczm ienia żytem, a następnie
najm niej wym agającym prosem . W ciągu paru lat następow ało całkow ite
wyjałowienie gleby. W ówczas grunt pozostaw iano odłogiem na kilka lub
kilkanaście lat i oran o gdzie indziej. W celu utrzym ania względnie stabil­
nego poziom u produkcji zbożowej każda rodzina m usiała mieć większą
liczbę takich pól położonych w różnych miejscach. N iem al co ro k u przy­
chodziło zaoryw ać jakiś grunt leżący od daw na odłogiem . D latego właśnie
tak ważne były w radlicach rozw iązania konstrukcyjne pozw alające na prze­
cinanie lub podcinanie darni. O jednolitym rytm ie rotacji zasiewów nie
m ogło być mowy. N a każdym kaw ałku gruntu specyfika w arunków gle­
bowych dyktow ała możliwy okres upraw y i niezbędny czas odłogow ania.
Bilans zbożowy gospodarstw a m ożna było doraźnie uzupełnić przez uboczne
stosow anie upraw y wypaleniskowej w okolicznych lasach. Po wypaleniu
roślinności n a użyźnionym popiołem kaw ałku gruntu uzyskiw ano bez orki
niezły, ale jednorazow y plon. N astępnie grunt taki porzucano, chyba że
istniała m ożliwość włączenia go ja k o nowego pola w system ornej upraw y
odłogow ej23.

2. W kręgu więzi sąsiedzkich. R odzina, źreb,


wieś i opole

Przem ienno-odłogow a technika upraw y roli wywierała przem ożny wpływ


na sposób zagospodarow ania przestrzeni życiowej, strukturę osadnictw a
i stosunki sąsiedzkie. Przede wszystkim technika ta w ym agała rozległych
obszarów ziemi ornej. Tzw. m ała rodzina, złożona z m ałżeństw a z nieletnimi
dziećmi i dysponująca p arą wołów, obsiew ała zwykle ok. 10 ha rocznie.
Łączny areał jej gruntów ornych m usiał być jed n ak o wiele większy.
N a polach bliższych stosunek obszaru zasianego do ugoru wynosił może
1:1, ale na polach dalszych, które stanowiły znaczną większość powierzchni
upraw nej, odłogi zajm owały co najm niej 2/3 ogólnego areału, a często
jeszcze więcej. G ospodarstw o m ałorodzinne z pojedynczym sprzężajem m usiało
więc posiadać blisko 30 ha ziemi ornej, aby obsiewać każdego roku areał
odpow iadający jego potrzebom i m ożliwościom produkcyjnym .
Wziąć trzeba także pod uwagę strukturę rodzin. B ardzo często we
wspólnym gospodarstw ie pod patriarchalną w ładzą ojca lub starszego brata
pozostaw ało paru dorosłych mężczyzn z żonam i i dziećmi. O bok stosunków

P o d w i ń s k a . T ech n ika .... s. 165— 172; L e c ie j e w ic z , Słow iańszczyzna..., s. 71 — '’ '


H istoria k u ltu ry m aterialnej..., s. 83 n .; Ł o w m i a ń s k i , P o czą tk i Polski, III, s. 237, 244.
254 —260; ze starszej literatu ry zob. P o t k a ń s k i , P is m a ..., I, s. 370 n.
27

osobistych dużą rolę odgrywały w tym motywy ekonom iczne: niechęć do


osłabiania gospodarstw a przez podział bydła, cennych narzędzi i dobytku,
a także wzgląd na przydatność kobiet. R odziny ówczesne były sam o­
wystarczalne. Z akres potrzeb, których nie mogły sam e zaspokoić, był
szczupły: radlica i żelazne części innych narzędzi, ja k półkosek, sierp,
siekiera czy dłuto ciesielskie, ciosło, sól, jakieś naczynia o wyższym
standardzie w ykonane przez zaw odow ego garncarza, trochę ozdób. Resztę
ro b iono we własnym zakresie. Prócz rolnictw a i hodowli każda rodzina
zajm ow ała się rybołów stw em , bartnictw em , zbieractw em , łowiła na wnyki
zwierzynę leśną, produkow ała na własne potrzeby odzież lnianą, wełnianą
i kożuchy, w ykonywała roboty ciesielskie i stolarskie, warzyła dla siebie
piwo. W śród tych zajęć wiele było typow o kobiecych. N ależało do nich
przędzenie, tkanie i szycie wszelkiej bielizny i odzieży, ręczna upraw a
ogrodów , o b ró b k a lnu i innych surow ców roślinnych (w tym czynności
niezwykle uciążliwe, ja k mielenie zboża na ręcznych żarnach) oraz przy­
gotowywanie ja d ła i napojów . P rócz tego kobiety wkładały niem ało trudu
w hodow lę i pracow ały wraz z m ężczyznami przy żniw ach; do sierpa
nadaw ały się zawsze.
Nie były to czasy rów noupraw nienia, lecz silnej władzy ojcowskiej
nad pozostałym i członkam i rodziny, zwłaszcza zaś nad kobietam i. M iały
one niewiele praw. Tylko wdowa po głowie rodziny cieszyła się stosunkow o
wysoką pozycją we własnym dom u. Jeśli jed n ak szła pow tórnie za mąż,
synowie daw ali jej tylko rzeczy osobiste, które sam a nabyła lub wniosła
w posagu. Nie przysługiwały jej n atom iast żadne praw a spadkow e do ziemi,
obejścia i inw entarza24.
Nic dziwnego, że kobiety, wnoszące tak wielki wkład pracy w gospo­
darstw o i tak niewiele m ające w nim do powiedzenia, były w każdej
rodzinie cennym nabytkiem . W dodatku było ich m niej niż mężczyzn,
gdyż fatalne w arunki sanitarne doprow adzały często do śmierci w połogu.
Za tę zawsze potrzebną siłę roboczą płacono sporą cenę — wiano, które
pan m łody składał przy zaślubinach ojcu narzeczonej. W edług Ibrahim a
ibn Jak u b a było ono u Słow ian tak wysokie, że mężczyzna, którem u
urodziło się kilka córek, mógł się na wianie wzbogacić, a ojciec kilku
synów popaść w ubóstw o. Widzieć w tym m ożna ślad zwyczaju kupow ania
żon. Trafiało się też wielożeństwo, dostępne oczywiście tylko ludziom
dostatecznie zam ożnym 25. O całkow itej zależności nieletnich synów, czyli

24 N Z , a rt. 21 i 22, s. 2 0 1 - 2 0 5 .
25 I b r a h i m , s. 50 („dar ślu b n y ” p a n a m łodego dla ojca dziewczyny). W. A b r a h a m ,
Zaw arcie m ałżeństw a w pierw otnym prawie polskim , Lw ów 1925, s. 8 0 —82, 84, 91, 102 n.,
I 17, słusznie utożsam ił ów d a r ze starosłow iańskim w ianem , któ re zestaw ił ze sk an d y ­
naw skim vingjaef, a przeciw staw ił instytucji w ystępującej pod nazw ą w iana w późnym śred ­
niow ieczu i w czasach now ożytnych. In terp retację tę potw ierdza m. in. w zm ianka Powieści
dorocznej, według której K azim ierz O dnow iciel zaw ierając w 1043 r. m ałżeństw o z siostrą
28

o troków , od głowy patriarchalnej rodziny świadczy fakt, że otrokam i


zw ano również niewolników.
R ozm aite względy wpływały więc na decyzję o pozostaw aniu we wspól­
nym gospodarstw ie lub rozdzieleniu rodzinnej ziemi, dobytku i siły roboczej.
Z dokum entów X II i X III w. wynika, że m odel „m ałej” rodziny przeważał,
ale odsetek rodzin gospodarujących w tzw. niedziale był bardzo poważny
i m ocno wpływał na przeciętną liczbę osób w gospodarstw ie dom owym .
Potrzeby żywnościowe takich rodzin były oczywiście większe i jeśli tylko
dysponow ały one w ystarczającym inw entarzem , to upraw iały więcej gruntu.
Z tego względu przeciętny areał ziemi ornej użytkowanej przez jedną
rodzinę kształtow ał się zapewne powyżej 30 h a 26.
To nie wszystko. W skład ziemi stanow iącej indyw idualną własność
rodziny, czyli tzw. źreb ią27, prócz gruntów ornych wchodziły łąki. Z najdo­

Jaro sław a M ądrego dal sw em u szw agrow i w ch ara k te rze w iana 800 brańców uprow adzonych
z R usi przez Bolesław a C h ro b re g o (PVL I, s. 104 — w si że w riem iena w dast Ja ro sław siestru
sw oju za K azim ira, i w dast K azim ir za vieno ludij 8 sot, jaże bie połonił Bolesław po-
biediw Ja ro sła w a ; po r. obszerniej Pierwszy Lalopis Sofijski, tam że, II, s. 380 — i sobra
K azim ir ludij jeg o Rusi połoniennych 8 0 0 ... i w da za w ieno Jaro sław u szurinu swojem u).
0 kupow aniu żon w spom ina w prost spisane w czasach K a ro la W ielkiego p raw o zwyczajowe
Sasów (LSax, cap. 45), a w 1249 r. legat papieski Ja k u b usiłow ał wym óc na Prusach,
by nie sprzedaw ali córek w m ałżeństw o i nie kupow ali sobie lub swoim synom żon (Preus-
sisches Urkundenbuch, n r 218). S tarosłow iańskie w iano w ydaje się w praw dzie w świetle relacji
Ibrahim a czy latopisów raczej darem wzajem nym niż ceną kupna, ale A b r a h a m , op. cii.,
s. 117. wywodzi je p rzekonująco z daw nego zwyczaju kup o w an ia żon. Oczywiście zwyczaju
tego nie m ożna trak to w a ć n a rów ni z kupnem niew olnicy, chodziło bowiem o przyszłą
m atkę rodziny, a zaw arcie m ałżeństw a było aktem sakralnym połączonym z odpow iednim i
obrzędam i, n a d to zaś ustan aw iało doniosłe społecznie więzi pow inow actw a (tam że, s. 120— 123).
W arto w spom nieć o starogerm ańskich pojęciach praw nych, w edług k tórych m ąż nabyw ał
od ojca, b ra ta lub innego m ęskiego o p iek u n a m undium , czyli p atriarc h a ln ą władzę nad k o ­
bietą; tym sam ym w yrazem (m undium ) ok reślan o w ładzę p an a nad półw olnym litem.
Poligam ia pośw iadczona jest b ezpośrednio u P o m o rzan , którym św. O tto n bam berski
nakazał w czasie misji 1124— 1125 r. aby każdy poprzestaw ał n a jednej żonie (Ż yw ot z Prii-
fe n in g , cap. 21). O wielożeństw ie p raktykow anym jeszcze w pierwszej połow ie X I w. przez
chrześcijańskich C zechów w spom ina K o s m a s , II, 4; por. L e c ie j e w ic z , S łow iańszczyzna...,
s. 90 n.
26 Z a m niejszym areałem (ok. 22 ha) o pow iadał się Ł o w m i a ń s k i , P o d sta w y..., s. 236,
przyjm ow ał on jed n a k zbyt optym istycznie za podstaw ę szacunku dw upolów kę (11 ha zasiewu
1 11 ha ugoru na 6-osobow ą rodzinę).
27 W yraz „ źre b ” i jeg o łaciński odpow iednik sors oznaczał dosłow nie los. Jest to za­
pew ne rem iniscencja przydzielania ziemi upraw nej d ro g ą losow ania przy podziałach spadkow ych
lub w yznaczania w ten sposób poszczególnym rodzinom przez w spólnotę pól upraw nych
w k ró tk o trw ałe użytkow anie w czasach, gdy dom in o w ała u p raw a przerzu tn o -żaro w n a i nie
wykształciły się jeszcze stałe pola oraz ich indyw idualna w łasność. N ie m a z tym nic w spólnego
stosow any w now o zakładanych w siach n a praw ie niem ieckim zwyczaj przydziału łanów
przez losow anie (per sortem ). Z ob. S. T r a w k o w s k i , Źreb, SSS VII, s. 202—206; por.
P o t k a ń s k i , P ism a ..., I, s. 307; B u c z e k , Z ie m ie ..., s. 80 n .; T. L a l i k , W sprawie badań
porów naw czych nad w czesnym i dziejam i chłopów na ziem iach słowiańskich, K H 70, 1963, n r 2,
s. 296; P o d w i ń s k a , Z m ia n y ..., s. 111 n.
wały się one głównie w tych m iejscach, które ze względu na zbytnią
w ilgotność lub rodzaj gleby okazały się nieprzydatne do upraw y zbożowej
z pom ocą radła. G dy więc po zoraniu, obsianiu i wzięciu w posiadanie
plony nie zwracały nakładów , grunt pozostaw ał nieraz w użytkow aniu
rodziny ja k o łąka. Prócz tego traw ę koszono zapewne na wieloletnich
odłogach, a także na polanach leśnych będących przedm iotem zbiorow ych
upraw nień sąsiedzkich.
Wreszcie pola i łąki należące do źrebią nie stanow iły zw artego obszaru.
K ażdy orał i siał tam , gdzie w arunki naturalne rokow ały odpow iedni
plon. W rezultacie poszczególne kaw ałki pola i łąki porozrzucane były
bezładnie n a dużej przestrzeni, przem ieszane z polam i bliższych i dalszych
sąsiadów oraz poprzedzielane ogólnie dostępnym i pastw iskam i, zaroślam i
i nieużytkam i. Przestrzeń życiowa przypadająca n a jedną rodzinę była więc
znacznie rozleglejsza niż łączny areał użytkow anych przez nią pól i łąk.
Ł atw o zauważyć, że wielka rozległość i bezładne rozmieszczenie obszaru
rodzinnej gospodarki rolnej wywierały istotny wpływ na strukturę osadnictw a.
W ażne było przecież, aby w m iarę m ożności odległość dzieląca obejście
od pól i łąk nie była nadm ierna. D latego zgrupow anie siedzib ludzkich,
zwane wówczas sio(d)łem lub wsią, nie m ogło skupiać zbyt wielu rodzin.
Nie brakow ało siedzib jednodw orczych, położonych w pewnej odległości
od wsi, choć pozostających z nią zwykle w pow iązaniach gospodarczo-są-
siedzkich. Przeważały wsie wielodworcze. Względy bezpieczeństwa, współpracy
sąsiedzkiej przy wypasie i koszarow aniu bydła, wreszcie bliskości wody
i dogodności terenu pod zabudow ę (np. kępy w dolinach rzek) skłaniały
do osiedlania się w grupie. Była to jed n ak z reguły grupa niewielka.
Z b ad ań wykopaliskow ych oraz dość licznych wzm ianek w dokum entach
X II i X III w. wynika, że przed kolonizacją na prawie niem ieckim poszcze­
gólne wsie liczyły najczęściej po kilka gospodarstw . Zdarzały się niekiedy
osady w yjątkowo ludne, grupujące po kilkanaście, a naw et 20 czy 30
rodzin. Były to jed n ak wypadki stosunkow o rzadkie; nie brak danych
wskazujących, że chodziło o zespoły osadnicze złożone z paru „siodeł”,
objęte wspólną nazw ą ze względu na charakterystyczne właściwości terenu
lub jego m ieszkańców. Przeciętne zaludnienie ówczesnej wsi wynosiło 5—6
rodzin, czyli niewiele ponad 30—40 o só b 28.
W tej m aleńkiej grupie pozostającej w codziennych k ontaktach najsilniej
zaznaczały się więzi społeczne, często w zm acniane pokrew ieństw em lub nawet
w spólnotą pochodzenia. N ieraz całą ludność wsi stanow iło rozrodzone
potom stw o pierwszego osadnika, określane urobioną od jego im ienia nazwą
patronim iczną, czyli odojcow ską (np. G łębow icy od G łąba, Kwiecikowicy
od K wiecika itp.). Z czasem określenie takie, charakteryzujące początkow o
grupę krewniaczą, przekształcało się w nazwę miejscowości.

28 B u c z e k , Z ie m ie ..., s. 8 0 —84; P o d w i ń s k a , Z m ia n y ..., s. 39—51 i 149— 157.


30

Prócz bliskich stosunków tow arzyskich i rodzinnych, zwykłych aktów


pom ocy sąsiedzkiej czy wspólnego staw iania czoła nagłym zagrożeniom ,
m ieszkańców wsi łączył wspólny wypas bydła. Było to rozw iązanie racjonalne,
które narzucało się sam o. Z am iast absorbow ać siły każdej rodziny wypa­
saniem na własną rękę kilku sztuk bydła rogatego i kilku świń, opłacało
się raczej zebrać krowy i owce z całej wsi w jed n o stado, a nierogaciznę
w drugie i pow ierzać pieczę nad nimi wyznaczanym kolejno m ieszkańcom .
O zwyczaju tym mówi wyraźnie najdaw niejszy spis polskiego praw a zwy­
czajowego zwany Księgą Elbląską, pośrednio zaś wskazuje nań sposób
pob o ru danin w bydle przez ap a rat m onarchii piastow skiej:y.
W sprawie dostępu do pastw isk wieś połączona była zatem oczywistą
w spólnotą interesów. Nie m iała jed n ak pastw isk własnych, zastrzeżonych
do jej wyłącznego użytku. D ąbrow y i lasy bukow e, do których pędzono
świnie, nie występowały zresztą przy każdej osadzie, siłą rzeczy więc musieli
z nich korzystać m ieszkańcy różnych wiosek. Również pastw iska dla bydła
rogatego użytkow ane były na zasadach ogólnej dostępności przez całą
okoliczną ludność. K orzystanie z tych upraw nień m ogło niekiedy wymagać
regulacji, aby nie dochodziło do konfliktów między zainteresow anym i
wsiami. Nie regulow ała tego jed n ak żadna z tych wsi, lecz szersza zbiorow ość
sąsiedzka. N a podobnych zasadach opierało się korzystanie z innych użytków
nie zawłaszczonych indyw idualnie: łowiectwa, bartnictw a i zbieractw a w la­
sach, rybołów stw a w rzekach i jeziorach itp .,()
C o więcej, pola upraw ne i łąki, stanow iące indyw idualną własność
m ieszkańców wsi, też nie zam ykały się w obrębie jej granic. G ranic takich
zresztą przez długie wieki po prostu nie było. U praw a przem ienno-odłogow a
charakteryzow ała się, ja k pam iętam y, bezładnym rozrzuceniem gruntów
ornych na znacznym obszarze. W arunki glebowe i hydrologiczne dykto­
wały uzbrojonem u w radło rolnikow i wybór pola. Zaoryw ał on i brał
w posiadanie ziemię tam , gdzie m ogło się to opłacić i nie naruszało
upraw nień innych osób lub zbiorow ości. K aw ałki gruntu należące do
gospodarstw a rodzinnego przem ieszane były z polam i i łąkam i współ­
m ieszkańców tej samej wsi, a także gospodarzy z sąsiednich osiedli. Z ja­
wisko to, zw ane w literaturze przedm iotu wewnątrzwsiową i międzywsiową
szachownicą, w ystępowało we wcześniejszym średniowieczu nagm innie. Nic

-<J N Z , a rt. 26, s. 227 n., pkt 1: „G dzie chłopi m ieszkają razem (w zw artych osadach),
nie m ają oni zwyczaju najm ow ać pastuchów , lech sam i kolejno strzegą swoje b y d ło ” ; p k t 4:
„Jeśli zaś znajdzie się bydlę na obszarze innej wsi, to pastuch nie płaci za nie odszkodow ania,
gdyż oni są zdania, że p rzy tym jest oczyw iste, że bydlę zostało zapędzone nie p o d jego
o piekę” . O d an in ach w bydle zob. niżej, rozdz. II — podw orow e i narzaz.
,0 W śród licznych w zm ianek na ten tem at w d o k u m en ta ch średniow iecznych szczególnie
wym ow ny jest sp ó r między chłopam i książęcym i z K urozw ęk a o patem tynieckim , K T yn,
n r 19, lata 1 2 5 3 - 1258; por. też K M p II, n r 424, 1244 r.; KK.K I, nr 63, 1262 r. i nr
129, 1322 r . ; zob. B u ja k , S tu d ia ..., s. 320 n.
31

nie stało mu wówczas na przeszkodzie prócz naturalnej niechęci samego


rolnika do zbytniego w ydłużania drogi z dom u na pole. M iedze i prow i­
zoryczne ogrodzenia chroniły tylko własność indyw idualną. Wieś nie stanow iła
jeszcze jednostki organizacyjnej o wyznaczonym obszarze, do którego m ia­
łaby wyłączne upraw nienia. Być m oże zawłaszczanie gruntu pod upraw ę
było w jak iś sposób kontrolow ane przez zbiorow ość, k tó ra n a zasadach
ogólnej dostępności użytkow ała pastw iska i okoliczne lasy. Z tego punktu
widzenia było jed n ak obojętne, czy ziemia, k tó rą ktoś chciał zaorać,
znajdow ała się niedaleko jego własnej zagrody, czy raczej w pobliżu za­
budow ań sąsiedniej wsi.
P otrzeba rozgraniczeń między wsiami pojaw iła się w zw iązku z rozwojem
w ładztw a gruntow ego. Inicjatorem tych akcji, w drugiej połow ie X II w.
jeszcze stosunkow o rzadkich, ale w X III w. przeprow adzanych coraz
częściej, była zawsze wielka własność ziem ska. W ytyczenie granic nie leżało
w interesie ludności wiejskiej. Przeciw nie: rozgraniczenie wsi naruszało
rozliczne upraw nienia sąsiedzkie ich m ieszkańców. C hłopi występowali więc
z pretensjam i, że wytyczenie granic sąsiedniej wsi kościelnej zam knie im
dostęp do części ich własnych pól i łąk, a nad to odgrodzi ich od użytkow a­
nych zgodnie ze starym zwyczajem pastw isk, leśnych barci i łowisk oraz
wód rybnych. T rzeba więc było przeprow adzić skom plikow aną operację
zam iany gruntów ornych i łąk tw orzących szachownicę między rozgrani­
czanym i wsiami, a poza tym uznać, że upraw nienia sąsiedzkie m ieszkańców
innych osad do korzystania z rozm aitych nie podzielonych użytków w obrębie
kościelnej posiadłości pozostają po daw nem u w mocy. Czasem tylko zastrze­
gano, że świnie sąsiadów w ypasane w miejscowej dąbrow ie nie m ogą
pozostaw ać w niej na n oc; nie broniono jed n ak zbierać dla nich żołędzi
na zim ę31.
Nie ulega w sumie wątpliwości, że podm iotem całokształtu om ówionych
upraw nień sąsiedzkich była zbiorow ość obejm ująca znacznie szerszy krąg
ludzi i rozleglejszy obszar niż pojedyncza wieś. Przestrzenne ram y tej
zbiorow ości określone były przez lokalne struktury krajobrazu i osadnictw a.
Najpełniejsze ja k do tąd rozpoznanie tych stru k tu r przyniosły system atyczne
b ad an ia archeologiczne w dorzeczu górnej i środkowej Obry. Ujawniły
one wyrazisty o b raz m ałych zespołów osadniczych, skupiających w IX —X w.
na ogół po kilka lub kilkanaście wsi i odgrodzonych od podobnych
m ikroskupisk większymi połaciam i nie zaludnionych lasów lub bagien.
Z biegiem czasu przybyw ało w tych zespołach osiedli i otw artej przestrzeni;
nie naruszało to jed n ak ciągłości i odrębności poszczególnych skupisk.
Z. Podw ińska zidentyfikow ała je słusznie z terytoriam i zw iązków sąsiedzkich ' 2.

1 Z ob. niżej, rozdz. V, 1, przypisy 3 i 4 oraz o d pow iadający im tekst.


•,2 H i l c z e r ó w n a , D o rze cze..., tabele 11 —23 i m apy 2 —5; S. K u r n a t o w s k i , Uwagi
o kształtow aniu się s tr e f zasiedlenia dorzecza O bry w czasach od środkowego okresu brązu
do późnego średniowiecza, „A rch. P o lsk i” 8, 1963, s. 181 —221. m apy 2 i 6; P o d w i ń s k a ,
32

Sąsiedzka w spólnota upraw nień do korzystania z nie podzielonych użytków,


a także szachow nica gruntów ornych i łąk kończyła się bowiem tam ,
gdzie działalność gospodarczą człowieka zatrzym ywały naturalne przeszkody
pow ażnie utrudniające kom unikację. M ogły to być rozległe masywy leśne,
w których oczywiście polow ano, dziano barcie i w ypasano trzodę, ale poza
które ju ż nie sięgano. M ogły to być bagna, a także duża rzeka, w której
łow iono ryby, ale jeśli nie było w pobliżu brodu, to nie opłacało się
upraw iać g runtu czy wypasać bydła na przeciwległym brzegu. W tych
naturalnych ram ach mieściła się zbiorow ość, k tó ra wszystkie znajdujące
się na jej terenie użytki — oprócz dobytku, pól i łąk stanow iących własność
poszczególnych rodzin — traktow ała ja k o wspólne i wyłączne d obro swoich
uczestników. P otrzeba regulow ania sposobu, w jak i poszczególni uczestnicy
mogli z tego d o b ra korzystać bez szkody dla pozostałych, oraz konieczność
rozstrzygania konfliktów sąsiedzkich uczyniły z tej zbiorow ości organizację.
Była to najniższa, podstaw ow a jed n o stk a organizacyjna społeczeństwa plem ien­
nego, a później Polski piastow skiej: związek sąsiedzki.
O kreślano go nazw ą opole. N a Śląsku i w M ałopolsce używ ano też
czasem ja k o synonim u w yrażenia „o sad a”. Pierwszy z tych term inów składa
się z przedrostka „o b -” i pospolitego wyrazu „pole”, który oznaczał
podów czas nie tyle ziemię upraw ną, co wszelkiego rodzaju otw artą prze­
strzeń wśród lasów (znaczenie to zachow ało się do dziś w słowie „p o lan a”).

Z m ia n y ..., s. 241 —274. W ątpliw ości budzi je d n a k podjęta przez Z. Podw ińską p ró b a wy­
różnienia w ram ach o pola podrzędnych „m niejszych jed n o ste k w spólnoty tery to rialn ej” . Jest
o n a o p a rta na nierów nom iernym rozm ieszczeniu śladów osadnictw a w ram ach m ikroskupisk
odpow iadających przypuszczalnie opolom . Poszczególne wsie lub grupki 2 —3 bezpośrednio
sąsiadujących siodeł, w których Z. Podw ińską d o p a tru je się „m niejszych je d n o ste k ” w spólnoty,
m ogły być w pra k ty c e połączone bliższą w spółpracą i korzystały zapew ne z najbliżej p o ­
łożonych pastw isk, ale nie były pod tym względem sam ow ystarczalne, gdyż n iektóre użytki,
ja k choćby dąbrow y, nie zawsze znajdow ały się w zasięgu ręki i m usiały być eksploatow ane
przez szerszy krąg sąsiedzki. Jeżeli pom iędzy tym i najm niejszym i jed n o stk a m i osadniczym i
nie było n atu ra ln y c h b a rie r pow ażnie utru d n iający ch kom unikację, to odległość rzędu 3 —4 km
nie m usiała w cale stać na przeszkodzie w spólnocie sąsiedzkich użytków , a naw et szachow nicy
gru n tó w o rn y ch ; wiemy przecież, że nieraz przenoszono n a znaczną odległość nie tylko
pola, ale i zab u d o w an ia wiejskie.
Przeciw trak to w a n iu ow ych najm niejszych jed n o ste k osadniczych ja k o podrzędnych je d ­
nostek w spólnoty terytorialnej, a więc instytucji, przem aw ia fakt, że d la instytucji takiej
b ra k w źródłach nazwy. Polskie term iny opole i osad a były synonim am i i m iały jeden
tylko łaciński odpo w ied n ik : vicinia. N a d to związek opo ln y p osiadał zw yczajow o określone
granice, był więc je d n o s tk ą tery to rialn ą (provincia, districtus), czego nie da się pow iedzieć
o w chodzących w jeg o skład m niejszych je d n o stk a ch osadniczych; nie m iały one w yodręb­
nionego, w łasnego terytorium , nie m ogą więc uchodzić za w spólnotę tery to rialn ą niższego
rzędu. Z godzić się zatem trzeba z p oglądem T. L a l i k a, Organizacje sąsiedzkie wsi pol­
sk iej — wieś, opole, parafia, K H K M 24, 1976, n r 3, s. 452, że „w rzeczyw istości nie było
dw óch rodzajów zw iązku sąsiedzkiego” . H ipoteza o istnieniu większych (nadrzędnych) i m a­
łych (podrzędnych) jed n o ste k w spólnoty terytorialnej pow stała, ja k się zdaje, pod wpływem
błędnej identyfikacji tery to rió w opolnych ze znacznie o d nich rozleglejszym i kasztelaniam i;
zob. na ten tem at niżej, rozdz. V, 2.
33

T erm in opole zwracał więc uwagę na terytorialny i krajobrazow y -aspekt


związku sąsiedzkiego. Z pojęciem zbiorow ości kojarzył się natom iast term in
„o(b)sada”, oznaczał bowiem ogół ludzi „siedzących”, czyli zamieszkałych
na jakim ś obszarze. W XV w. pojęcie ludu chrześcijańskiego (plebs, gens
Christiana) w sensie w spólnoty wiernych określano po polsku wyrażeniem
„ossada krzesczianska” 33. Nie należy więc m ylić tego pojęcia z osadą
w dzisiejszym rozum ieniu, k tó ra w średniow ieczu zwała się siodłem lub
wsią. W d okum entach określano organizację opolną łacińskim term inem
vicinia, tj. sąsiedztw o, zbiorow ość sąsiedzka. Jeśli trzeba było zwrócić uwagę
na jej terytorium , używ ano określeń provincia lub districtus, k tó re jednak
oznaczać mogły okręgi wszelkiego rodzaju i tylko z kontekstu zorientow ać
się możemy, że chodzi o okręg opolny (np. districtus opole de M stów ,
provincia Zrazim iensis itp.). Aby wskazać, że m ow a nie o instytucji związku
sąsiedzkiego w ogóle, lecz o jakim ś konkretnym opolu, podaw ano w d o ­
kum encie nazwę jego głównej m iejscowości (tzw. czoła) — np. vicinitas
Radziejów, vicinia de Wolborz itp.
Instytucja zw iązków sąsiedzkich w ystępow ała u wszystkich osiadłych
ludów rolniczych barbarzyńskiej E uropy. N a R usi jej nazwa brzm iała
wierw, u bałtyckich Prusów — lauks (czyli pole), w C zechach i na połabskiej
Słowiańszczyźnie — osada, a u plem ion germ ańskich m arka, co znaczyło
dosłownie granica lub znak graniczny. T erytorialne rozm iary związków
sąsiedzkich nie wszędzie przedstaw iały się jednakow o. Zależało to od
rozm aitych czynników , zwłaszcza zaś od charakteru krajobrazu i struktur
osadnictw a. W trzynastow iecznej Polsce opola obejm ow ały zazwyczaj od
kilku do kilkunastu wsi, a ich obszar w raz z pastw iskam i i lasam i
znajdującym i się w zasięgu użytkow ania w spólnoty sąsiedzkiej wynosił
od kilkudziesięciu do 250 km 2. N ajbardziej pouczające są pod tym względem
odległości między znanym i z dokum entów czołam i opoli, których terytoria
graniczyły ze sobą. W jednym w ypadku odległość ta wynosiła zaledwie
5 km, w trzech 7 —8 km , w sześciu w ypadkach 12— 13 km , w siedmiu
15— 17 km, w jednym 18, w dw óch 20 i w jednym 25 k m 34. Tam ,
gdzie odległości m iędzy czołam i opolnym i były znaczne, dom yślać się m ożemy
szczególnie rozległych barier leśnych i bagiennych odgradzających od siebie
o ba opola. Niekiedy m ożna to stwierdzić na podstaw ie źródeł.
Funkcje organizacji opolnej poznajem y z licznych dokum entów X III w.
Z ostaną one om ów ione szczegółowo w rozdziale V. N a razie wystarczy
wspom nieć, że opola w czasach piastow skich odgrywały bardzo ważną,
chociaż tylko pom ocniczą rolę w utrzym yw aniu porządku publicznego na
swoim terytorium i w funkcjonow aniu sądow nictw a. Były one m ianowicie
zobow iązane po d rygorem zbiorowej odpow iedzialności do ścigania, chw ytania

L a l i k . O rganizacje są sie d zk ie..., s. 447 n.


34 K. B u c z e k , O rganizacja opolna tr Polsce średniowiecznej, SH 13, 1970, n r 2, s.
2 3 2 -2 3 6 .

3 — K. Modzelewski. Chłopi w monarchii.


34

i wydawania władzom sprawców zabójstw, rozbojów i kradzieży. Prócz


tego pow oływ ano je do składania wiarygodnych zeznań dotyczących tytułów
własności, granic posiadłości ziemskich i wszelkich innych uprawnień.
Z godnie ze starym przysłowiem, które w yjątkow o dobrze przystaje do ów­
czesnej rzeczywistości, tylko sąsiedzi wiedzieli napraw dę „jak kto siedzi” .
N iektóre czynności praw ne (np. rozgraniczanie posiadłości) nie mogły być
przeprow adzane bez zw oływ ania opola i asysty jego przedstawicieli. W XIV w.
zw ano takich przedstawicieli starszym i związku sąsiedzkiego (seniores viciniae)
lub po prostu starcam i35.
W szystko to były pow inności, egzekwowane przez władzę książęcą od
organizacji opolnej celem um ożliw ienia urzędnikom m onarchii spraw nego
w ykonyw ania czynności adm inistracyjnych i sądow nictw a. Nie ulega jednak
wątpliwości, że opierały się one na odwiecznych funkcjach związku sąsiedz­
kiego. M onarchia poddała je tylko swojem u zwierzchnictwu i wyko­
rzystyw ała do własnych potrzeb. W spólne odpieranie napadów i poskram ianie
złoczyńców było zwykłą sąsiedzką sam oobroną, k tó ra w ram ach organizacji
opolnej stała się zapewne obow iązującym zwyczajem. Przed pow staniem
państw a opola rozstrzygały najpraw dopodobniej we własnym zakresie więk­
szość sąsiedzkich sporów o m iedzę czy łąkę, nie m ówiąc już o spraw ach
tak dalece wchodzących w zakres upraw nień w spólnoty, jak wykarczow anie
lasu, w którym inni założyli barcie lub wypasali trzodę. M ożna w związku
z tym zapytać, czy takie rozstrzyganie przez związek sąsiedzki sporów
między jego uczestnikam i nie nosiło pewnych znam ion sądow nictw a? Opole
było przecież nosicielem tradycji, strażnikiem zwyczajów, które w sposób
spraw dzony od pokoleń regulow ały współżycie lokalnej zbiorow ości; zwyczaj
zaś był jedynym praw em w czasach, gdy praw jeszcze nie stanow iono.
W m onarchii piastowskiej sądow nictw o pow szechne było wyłącznym
atrybutem władzy książęcej; wykonywał je sam panujący i jego rozliczni
urzędnicy. D okum enty nie pozostaw iają co do tego cienia wątpliwości.
O pola m iały tylko obow iązek pośw iadczania lokalnych upraw nień, i to na
żądanie przedstawicieli władzy książęcej. O stosunkach istniejących w epoce
plem iennej tru d n o jed n ak wypowiedzieć się kategorycznie na tej podstaw ie,
poniew aż jed n ą z pierwszych rzeczy, jak ie zrobiło państw o Piastów, było
zm onopolizow anie wszelkiej władzy sądowej. W przywilejach im m unitetow ych
z X III w. trafiają się zw olnienia od tzw. laski opolnej. C hodziło najpewniej
o uchylenie obow iązku staw iennictw a, gdy przedstawiciele władzy m onarszej
zwoływali opole w celu dopełnienia powinności poświadczeni owych. Laska -
symbol władzy sądowej — oznaczała w tym wypadku władzę aparatu m o­
narchii nad związkam i sąsiedzkim i. D latego traktow ano ją ja k o ciężar.
P raw dopodobnie laskę ową puszczano w obieg po wsiach na znak tego,
że książę, czy raczej działający w jego imieniu dostojnik, zwołuje o p o le36.

T am że, s. 211 —221 i 237; K. T y m i e n i e c k i , Społeczeństw o Słowian lechickich (ród


i plem ię), Lwów 1928, s. 230—233.
K W p II. nr 629 i 680; B u c z e k . Organizacja opolna.... s. 238.
35

M ożna jed n ak widzieć w tym zw oływ aniu rem iniscencję swego rodzaju
wiecu sądowego, a procedura zaw iadam iania o nim za pom ocą puszczanej
w obieg laski wydaje się bardzo stara i przywodzi na myśl wici rozsyłane
na znak pospolitego ruszenia. W iadom o, że wiece plem ienne oprócz decyzji
natury polityczno-w ojskowej zajm owały się spraw am i sądowym i. Podobnie
wiece opolne prócz roztrząsania kwestii dotyczących korzystania przez
uczestników w spólnoty z jej rozm aitych użytków gospodarczych om awiać
musiały, a może i rozsądzać, jakieś sąsiedzkie spory. N ie w iadom o jednak,
czy i ew entualnie w jakich w ypadkach opole sądziło na własną rękę, ani
kto przewodniczył wówczas jego obradom . W czasach piastow skich sądzić
mógł ju ż tylko książęcy urzędnik. M iejscowość, do której zwoływano
opolników na wiec, m usiała być oczywiście z góry znana. Było nią zapewne
czoło opolne, k tórego nazwą nie bez pow odu przecież określano cały
związek sąsiedzki.
O pole skupiało zwykle kilkadziesiąt rodzin i nie dysponow ało żadnym
aparatem adm inistracyjnym dla wym uszenia posłuchu. W szystko opierało
się tu na poszanow aniu starych zwyczajów i na solidarnej postaw ie grupy
wobec tych, co je łam ali i naruszali interesy w spólnoty. W lokalnych
społecznościach, którym stosow anie się do tradycyjnych norm współżycia
zapewniło przetrw anie, autorytet zwyczaju był wysoki. Jednakże w obliczu
spraw szczególnie pow ażnych, sporów między wpływowymi jednostkam i,
zatargów między większymi grupam i sąsiadów czy tym bardziej między
różnym i opolam i, związek sąsiedzki bywał bezradny. Nie wszystko dało
się załatwić we własnym zakresie. Rów nież sam oobrona sąsiedzka, skuteczna
wobec zbója czy złodzieja, zawodziła w obliczu łupieżczego najazdu zbroj­
nych oddziałów . W okół czoła opolnego lub w jego pobliżu m ożna było
usypać prym ityw ny wal i postaw ić na nim palisadę, za k tó rą ludność
chroniła się i b ro n iła w nagłej potrzebie37, ale ta licha osłona nie wytrzy­
m ywała porządnego oblężenia. W IX w. istniały ju ż grody obw arow ane
solidnym wałem drew niano-ziem nym o przem yślnej konstrukcji, ale nie były
one dziełem poszczególnych zw iązków sąsiedzkich. Budowa tych um ocnień

37 N ow sze b a d an ia archeologiczne w ykazały obecność w ra m a ch licznych m ikroskupisk


osadniczych VII —X w. niew ielkich gró d k ó w tego typu. A rcheologow ie in terp retu ją je ja k o
inwestycje o b ro n n e poszczególnych opoli (zob. zwłaszcza H i l c z e r ó w n a . D o rzecze.. s. 141 — 198;
K u r n a t o w s k i , U w agi..., s. 181 — 221; W. Ł o s i ń s k i , P o czą tki wczesnośredniowiecznego osad­
nictwa grodowego ir dorzeczu dolnej P arsęty, W rocław 1972; t e n ż e . Osadnictwo plem ienne
P om orza, VI —X w., W rocław 1982, s. 182— 195). W skazyw ałoby to, że sąsiedzka sam o ­
o b ro n a m ogła mieć w ram ach ustroju plem iennego także w ym iar m ilitarny. S krom ne um oc­
nienia opolne uległy zniszczeniu w okresie pierw szej m on arch ii; dom yślać się w olno, że
p ad ły one o fiarą likw idacji plem iennych s tru k tu r polityczno-w ojskow ych przez pań stw o pierw ­
szych Piastów . W system ie m ilitarnym m onarchii, oparty m na w yodrębnionej w arstw ie wojów
książęcych i sieci rzadziej rozm ieszczonych, ale potężnie obw arow anych grodów , nie było
m iejsca na w łasne przedsięw zięcia o b ro n n e zw iązków sąsiedzkich. N ie zachow ał się więc
w źródłach pisanych żaden ślad, w skazujący na daw ne funkcje organizacji opolnej w tej
dziedzinie.
36

wymagała znacznie większego nakładu siły roboczej i organizacji o daleko


szerszym zasięgu. D o sam odzielnego prow adzenia działań wojennych opola
były oczywiście niezdolne.
Związki sąsiedzkie stanow iły elem entarne ogniwo organizacyjne społeczeń­
stwa. Bez nich nie poradziłaby sobie żadna władza. O pola nie były jednak
sam ow ystarczalne w dziedzinie sądow nictw a, a tym bardziej obrony i zwią­
zanej z nią polityki. Nie mogły więc obyć się bez struktury wyższego
rzędu, dysponującej autorytetem i siłą wystarczającym i do sprostania tym
potrzebom . Nim pow stało państw o, stru k tu rą taką było plemię.

3. Struktury polityczne:
małe plem ię i związek w ielkoplem ienny

S trukturę społeczeństwa plem iennego opisujem y począwszy od jego naj­


niższych ogniw organizacyjnych: rodzina i jej źreb, wieś, opole, plemię.
Jest to porządek logiczny, a nie chronologiczny. N ie należy sobie wyobrażać,
że najpierw istniały poszczególne rodziny i wsie, które następnie grupow ały
się w opola, a te z kolei zrzeszały się w szersze związki polityczne
zw ane przez historyków plem ionam i. S truktura społeczeństwa była całością
zm ienną, zawsze jed n ak całością. Źreb rodzinny zrodził się wraz z indy­
widualną własnością ziemi ornej i wcale nie był starszy od w spólnoty
sąsiedzkiej, podobnie ja k opole nie było starsze od plem ienia. O rganizację
plem ienną, choć różną oczywiście od tej, k tórą się zajm ujem y, miały
przecież ludy koczownicze. M iały ją także ludy germ ańskie i słowiańskie
w dobie wędrówek, a nie dopiero od chwili stabilizacji na nowych terenach
osiedlenia.
N a Śląsku, o którym m am y stosunkow o najwięcej inform acji, istniało
w IX w. co najm niej 6 odrębnych plem ion: D ziadoszanie (zwani też
D ziadoszycam i), B obrzanie, Trzebow ianie i Ślężanie w obrębie późniejszej
prowincji wrocławskiej oraz O polanie i Golęszycy n a terenie Opolszczyzny.
C ztery z nich w ystępują ju ż w sporządzonym ok. 845 r. karolińskim
Opisie grodów i terytoriów z północnej strony Dunaju, zwanym w nauce
G eografem Bawarskim. Ź ródło to zawiera obszerny, choć niekom pletny
wykaz plem ion zachodniosłow iańskich, zwykle podając prócz nazwy plem ienia
także liczbę wchodzących w jego skład ośrodków lokalnych (civitates);
są to najpraw dopodobniej opola lub czoła opolne. D ziadoszanie mieli
ich według G eografa Bawarskiego 20, Ślężanie 15, O polanie 20 i Golęszycy 5.
Do tej samej kategorii tzw. m ałych plem ion zaliczali się na obszarze
serbo-łużyckim D alem ińcy zwani też G łom aczam i (14 civitates), a może też
Łużyczanie i M ilczanie (po 30 ośrodków lokalnych), na terenach zaś
między dolną O d rą a Ł abą bez w ątpienia Linianie z 7, H aw olanie (Sto-
doranie) z 8 i M orzyczanie z 11 zw iązkam i sąsiedzkim i.
37

Prócz tego G eo graf Bawarski podaje nazwy kilku jednostek polityęznych


o znacznie większym zasięgu terytorialnym , ale o złożonej strukturze
wewnętrznej. Serbowie (50 civitates) składali się według tego źródła z kilku
mniejszych plem ion (Surbi, in qua regiones plures sunt). To sam o dotyczy
O bodrytów , którzy mieli 53 ośrodki lokalne „podzielone między książąt”
(oczywiście plem iennych); z późniejszych źródeł w iadom o, że dzielili się
oni na O bodrytów właściwych, W ągrów, Połabian i W arnów . Wreszcie
Wieleci (zwani później Lucicam i), którzy posiadali łącznie 95 civitates,
składali się według G eografa B aw arskiego z 4 plem ion. Nazw y ich znam y
z innych źródeł: byli to C hyżanie, C zrezpienianie, D ołężanie i R edarzy38.
M am y tu do czynienia ze stru k tu rą określaną przez badaczy m ianem
związku w ielkoplem iennego, tj. z w ojskow o-politycznym ugrupow aniem kilku
właściwych, tzw. m ałych plem ion39. Jedno z nich odgryw ało wobec pozo­
stałych rolę hegem ona. T aką pozycję zajm owali Redarzy w związku Wieleckim,
a w związku obodryckim — bez w ątpienia właściwi O bodryci. Plem iona
w chodzące w skład związku nie traciły jed n ak politycznej odrębności.
M iały one własnych książąt, własne grupy przyw ódcze i własne instytucje
wiecowe, a wspólne decyzje w spraw ach wojny, pokoju i przym ierzy
wymagały zatw ierdzenia na wiecach m ałoplem iennych. W stosunkach między
poszczególnym i plem ionam i, a także zw iązkam i w ielkoplem iennym i i orga­
nizacjam i państw ow ym i wchodzić m ogła w grę rów nież zależność polityczno-
-try b u tarn a. Polegała ona na obow iązku corocznego płacenia trybutu i d o star­
czania w razie potrzeby posiłków zbrojnych; w zam ian m ożna było liczyć
na ochronę ze strony potężniejszego partnera. Ale i ten rodzaj zależności
nie podw ażał odrębnej organizacji politycznej plem ienia. N ieraz zresztą
trybuty płacono dokuczliwym sąsiadom , aby uchronić się od łupieżczych
napadów .
G eo g raf Bawarski wymienił z nazwy poszczególne plem iona śląskie ja k o
odrębne jednostki terytorialne, z czego wynika, że nie wchodziły one w skład
żadnej nadrzędnej struktury. A utor Opisu m iał niezłe inform acje z tego
terenu, poniew aż przez Śląsk prow adził ważny szlak kom unikacyjny ku
Bramie M orawskiej. N a pozostałych ziem iach, które weszły później w skład
piastow skiego państw a. G eo g raf Bawarski potrafił wymienić tylko nazwy

Ł o w m i a ń s k i . P o czą tki Polski, III, s. 201 —219. E dycja ź ró d ła : S. Z a k r z e w s k i ,


Opis grodów i terytoriów z północnej strony Dunaju, c zy li tzw. G eo g ra f Bawarski, Lwów
1917, s. 4 n .; po r. H. Ł o w m i a ń s k i , O pochodzeniu Geografa B awarskiego, R H 20, 1951— 1952
(wyd. 1955).
,y K. W a c h o w s k i . Słow iańszczyzna Zachodnia, wyd. 2, Poznań 1950, s. 93; podobnie
Z. W o j c i e c h o w s k i , Ustrój polityczn y ziem polskich >r czasach przedpiastow skich, „Pam iętnik
H ist.-P raw ny” 4, Lwów 1927, z. 2, s. 17; O. B a lz e r , O kszta łta ch państw pierw otnej Sło­
w iańszczyzny Zachodniej, [w:] Pism a pośm iertne, II, L w ów 1937, s. 30 n .; B u c z e k , Z ie m ie ...,
s. 8 9 —93; G . L a b u d a , O rganizacje państw ow e Słow ian zachodnich tv okresie kształtow ania
się państw a polskiego (o d V I do potow y X w .), [w:] P o czą tk i państw a polskiego, I, Poznań
1962; Ł o w m i a ń s k i , P o czą tk i P olski, IV, s. 33 n.
38

trzech w ielkoplem iennych zw iązków : m ałopolskich W iślan i Lędziców oraz


G o plan (G lopeani). O bardzo silnym księciu pogańskim „w kraju W iślan"
w spom niał też u schyłku IX w. Ż yw ot .sir. M etodegoM). Brak natom iast
w źródłach sprzed końca X w. w iadom ości o P olanach znad W arty,
choć musieli oni przew odzić ju ż przed pow staniem państw a znacznem u
ugrupow aniu plem ion, a także o M azow szanach.
Z tego, że m ałe plem iona tw orzące szerszy związek zachowywały odręb­
ność swej organizacji politycznej, a wiele z nich pozostaw ało poza obrębem
jakiejkolw iek wielkoplem iennej struktury, wynika niezbicie, że były one
zdolne do sam odzielnego bytu i rozwiązywały swoje wewnętrzne sprawy
we własnym zakresie. D latego kwestie ustrojow e rozw ażać trzeba w ram ach
organizacji m ałoplem iennej. M usiała ona sprostać tym zadaniom obronnym
i porządkow ym , które przekraczały możliwości zw iązków sąsiedzkich. N aj­
bardziej uchw ytnym śladem jej działalności jest system um ocnień chroniących
pogranicze i new ralgiczne punkty terytorium plem iennego przed napaścią
z zew nątrz. W spom niana ju ż przesieka śląska była niewątpliwym dziełem
Ślężan, których osłaniała n a południu od C zechów i n a wschodzie od
O polan. R ąbanie i odnaw ianie tak długiej linii zasieków w granicznych
puszczach w ym agało dużej spraw ności organizacyjnej i udziału w robotach
znacznej liczby ludzi. D otyczy to rów nież budow y solidnie obw ałow anych
grodów , które osłaniały węzłowe punkty kom unikacyjne i ośrodek polityczny
plem ienia oraz służyć m iały okolicznej ludności za schronienie w czasie
najazdu wroga. Trzeba było ściągnąć w miejsce budow y niem ałą rzeszę
ludzi, wozów i wołów, aby w ykopać fosę, zrąbać, zwieźć i obrobić budulec
drew niany, zgrom adzić kam ienie i ziemię do konstrukcji wału, wreszcie
wznieść um ocnienie o średnicy co najm niej kilkudziesięciu m etrów z m ocną
b ram ą i wymościć, a zarazem zabezpieczyć dojazd. W dodatku grody
drew niano-ziem ne wym agały co pewien czas napraw y osypujących się wałów.
W szystko to było dla ludności niem ałym ciężarem , ale służyło wspólnej
obronie.
Siła zbrojna opierała się na pospolitym ruszeniu ogółu wolnej i pełno­
praw nej ludności plem ienia. N iep o d o b n a o tym w ątpić w świetle licznych
i m iarodajnych analogii, m im o braku danych dotyczących bezpośrednio
ziem polskich. Z resztą plemię liczące kilkanaście opoli tylko w drodze
pospolitego ruszenia wystawić m ogło oddziały w ystarczające do prow adzenia
działań obronnych i zaczepnych na większą skalę. Było to wojsko złożone
w znacznej części z piechurów uzbrojonych tylko we włócznie, topory
i łuki. N a lepszą broń, a zwłaszcza na wierzchowca stać było nielicz­
nych. Braki wyposażenia nad rab ian o odpow iednią taktyką, um iejętnym wy­
korzystaniem terenu, a wreszcie liczebnością. System m obilizacyjny musiał
więc być spraw ny i opierał się na silnym poczuciu społecznej dyscypliny.

40 Ż y w o ty K onstantyna i M etodego, wyd. T. L ehr-S pław iński, Poznań 1959, s. 115.


39

P odobnie system alarm ow y. Nie po to wznoszono grody, by je- na co


dzień pozostaw iać bez ochrony. W ym agały one stałej straży. W nom enkla­
turze danniczej piastow skiego państw a zachow ał się czytelny ślad tego,
że obow iązek strzeżenia grodów wykonywał niegdyś w ustalonej kolejności
ogół okolicznych m ieszkańców. Zabezpieczenia wym agały także niektóre
urządzenia kom unikacyjne (groble, przepraw y), a zwłaszcza strzeżone przej­
ścia przez przesiekę, zwane bronam i. W czasach piastow skich bron pilnowali
specjalni Stróże.
D o funkcji porządkow ych organizacji plem iennej — obok ochrony roz­
m aitych miejsc i urządzeń publicznych (m. in. przepraw rzecznych i targów,
za co pobierano od kupców opłaty) — należało przede wszystkim sądownictw o.
N a ogólnym wiecu, stanow iącym naczelny organ plem ienia, nie tylko obw o­
ływano księcia oraz podejm ow ano decyzje w spraw ach polityki zewnętrznej
czy wspólnej budow y um ocnień obronnych, ale także sądzono. Trafiały tam
sprawy o najcięższe przestępstw a, przy czym w razie orzeczenia kary
gardłowej obecność wiecującego tłum u nadaw ała wyrokowi rygor natychm ia­
stowej i okrutnej wykonalności. Częściej orzekano kary m ajątkow e, płatne
oczywiście nie w pieniądzu kruszcowym , lecz w skórkach zwierząt futer­
kowych, m iodzie lub sztukach bydła. W razie przestępstw na szkodę
osób pryw atnych, których popełnienie naruszało zarazem porządek publiczny
(mir) objęty gw arancją plem ienia (np. zabójstw o, rozbój na drodze, pobicie
lub kradzież na chronionym targu), winow ajca płacił zadośćuczynienie
poszkodow anem u bądź jego rodzinie, a nad to karę publiczną zasilającą
plem ienny skarb. N a sądzie wiecowym rozstrzygano także ważniejsze spory,
zwłaszcza zaś — ja k m ożna się dom yślać — konflikty między poszczególnymi
o p o lam i41.
Tacyt w spom ina w Germanii, że n a wiecach plem iennych wybierano
z grona starszyzny także principes, którzy spraw ow ać mieli po wsiach
sądow nictw o lokalne w asyście 100 doradców spośród pospólstw a (e \ plebe)42.

41 O wiecach plem iennych oraz ich sądow ych funkcjach u G erm an ó w zob. T a c y t,
Germania, cap. 11 i 12. Instytucje te utrzym yw ały się bard zo długo w śród ludów b a r­
barzyńskiej E u ro p y ; relacje kro n ik arzy X I - X I I w „ k tórzy nie znali przecież tekstu T acyta,
p rzedstaw iają instytucje wiecowe plem ion zachodniosłow iariskich w sposób bard zo podobny.
Na spełnianie funkcji sądow ych przez wiece plem ienne L uciców (W ieletów) na początku
XI w. w skazuje w zm ianka T h i e t m a r a . VI, 25, s. 349 nn. K ro n ik a rz pisze tam o de­
cyzjach politycznych, a!e wiece, na k tó ry ch je pod ejm o w an o , określa term inem placita, m ają ­
cym w kręgu karolińskiej sukcesji znaczenie zgrom adzeń sądow ych; w spom ina też o płaceniu
w obecności zgrom adzenia (eorum presentía) k a r za sprzeciw ianie się podjętym decyzjom .
C ałkiem jed n o zn aczn ą w zm iankę o spraw ow aniu są d ó w n a wiecach połabskiego plem ienia
W ągrów zaw iera k ro n ik a H e l m o l d a , I, 84: „ ta m ż e ... m ieszkańcy z całego kraju w raz z księ­
ciem i kapłanem grom adzili się, aby w ym ierzać spraw iedliw ość”. T akże opisany przez H e r-
b o r d a , II, 14 i 15, przebieg m ałoplem iennego wiecu Pyrzyczan w 1124 r. żywo przypom ina
relację T acyta o G erm anach. O wiecach plem iennych u Słow ian zachodnich zob. o sta tn io
L e c ie j e w ic z . Słow iańszczyzna. ... s. 97 n.
42 T a c y t, Germania, cap. 12.
40

Liczby stu nie należy traktow ać dosłownie, chyba że ktoś upatryw ałby
w niej echo istnienia u G erm anów ju ż w końcu I w. n.e. terytorialnej
centeny. W każdym razie w zm ianka T acyta pozw ala dom yślać się, że jacyś
przedstaw iciele naczelnych organów plem ienia mogli przew odniczyć zgro­
m adzeniom sądowym zw iązków sąsiedzkich w celu rozstrzygania pow aż­
niejszych sporów lokalnych. Zapew ne było tak rów nież u Słowian, gdyż
nie wszystkie sprawy mogły być om ów ione na wiecu plem iennym i nie
wszyscy bywali na nim obecni; tym czasem skuteczne rozsądzenie poważnego
konfliktu lokalnego wym agało raczej obecności całego opola i powagi
wyższego a u to ry te tu 43.
W literaturze przedm iotu nie wygasły jeszcze polem iki wokół „w ładczego”
czy też raczej „dem okratycznego” charakteru organizacji plem iennej oraz
wzajem nego stosunku księcia i starszyzny z jednej, a wiecu ogółu wolnych
z drugiej s tro n y 44. T erm inologia sprzyja nieporozum ieniom ; wyraz „dem o­
k racja” wywołuje niepożądane w tym w ypadku skojarzenia z instytucjam i
naszej epoki. Nie ulega wątpliwości, że inicjatywa polityczna skupiona była
w rękach stosunkow o wąskiej grupy przywódczej, zwanej przez badaczy
starszyzną plem ienną. D otyczy to rów nież wiecu. Jak bystro zauważył
Tacyt, decyzje wiecowe u G erm anów uzgadniano najpierw w szczupłym
gronie starszyzny, a następnie przedstaw iano zgrom adzonem u ludowi, który
wyrażał ap robatę potrząsając włóczniam i lub dezaprobatę szem raniem . H i­
storyk rzymski podkreślił jednak, że „k ró l” i principes nie mieli na zgro­
m adzeniu mocy rozkazyw ania, lecz jednali sobie poparcie tłum u pow agą
wieku, szlachetnością rodu, zasługam i wojennymi i um iejętnością perswazji.
Identycznie niem al przedstaw ia się opisany przez H erb o rd a przebieg wiecu
plem iennego Pyrzyczan w 1124 r . 4?
Tacyt stw ierdza pon ad to , że „królów ” wybierają plem iona germ ańskie
„w edług szlachetności u ro d zen ia” (reges e.\ nobilitate sum untj 46. M usiało
tak być również u Słowian, skoro władza książęca przechodziła nieraz
przez parę pokoleń z ojca na syna. N a piastowskiej liście dynastycznej,
której w iarygodność w kronice G alla nie budzi wątpliwości, figurują im iona

-K Ł o w m i a ń s k i , P o czą tk i P olski, IV, s. 201 —211, om ów ił szczegółow o frapującą in­


stytucję sądów kopnych n a B iałorusi i U krainie, dom yślając się w niej śladów daw nego
sądow nictw a w iecowego zw iązków sąsiedzkich. K opa odznacza się istotnie cecham i archaicz­
nym i, przyw odzącym i na myśl organizację o p o ln ą, ale zn an a jest d o p iero ze źródeł XVI —X V III w„
co nakazuje o stro żn o ść w interpretacji.
44 K . Z e r n a c k , D ie burgstädtischen Volksversam m lungen bei den O st- und Westslaven.
Studien zur verfassungsgeschichtlichen Bedeutung des Vece, W iesbaden 1967; M . H e l Im a n ,
Herrschaftliche und genossenschaftliche E lem ente in der Verfassungsgeschichte der Slaven, ZfO
7, 1958, s. 312—338; H. D a n n e n b a u e r , Adel, Burg und H errschaft bei den Germanen,
„H errsch aft und S ta at im M ittelalter. W ege der F o rsch u n g ” , II, D a rm stad t 1956; por. trafne
uwagi Ł o w m i a ń s k i e g o , P o czą tk i Polski, IV, s. 7 3 —75.
4-<i H e r b o r d , II, 14, s. 85 n .; T a c y t , Germania, cap. 11.
46 T a c y t. Germania, cap. 7.
41

pradziada, dziada i ojca M ieszka I. C o najm niej pierwsi dwaj byli plem ien­
nym i książętam i Polan, a nie władcam i państw a. W reszcie starszyzna, określana
w źródłach łacińskim i term inam i principes, prim ates itp., rekrutow ała się
z rodzin w yróżniających się od pokoleń zam ożnością, prestiżem i wpływami.
T a plem ienna arystokracja, w ystępująca w niektórych źródłach pod nazwam i
nobiles lub meliores (plem iona germ ańskie używały rodzim ego określenia
edeling), m ocno dzierżyła w ręku ster politycznego kierow nictw a. Przyczy­
niało się to do um acniania jej podstaw gospodarczych, gdyż podział łupów
wojennych, w tym bydła i brańców nie był rów ny; zgodnie ze zwyczajem
książę i starszyzna mieli największy udział w zdobyczy47.
W szystko to jed n ak nie pozw ala przypisać organizacji plem iennej ch a­
rakteru władczego ani dopatrzeć się w niej system u panow ania arystokracji
nad ludem. T o praw da, że ogół wolnych uczestniczył praktycznie tylko
w zgrom adzeniach opolnych, podczas gdy na wiec plem ienny poza miesz­
kańcam i najbliższej okolicy przybywały raczej jednostki najbardziej aktywne
i zwykle najzam ożniejsze48. P raw dą jest i to, że na wiecu rej wodził
książę ze starszyzną, a rola ludu sprow adzała się najczęściej do w yrażania
akceptacji. Bez tej akceptacji jed n ak ani książę, ani arystokracja nie byliby
w stanie w prow adzić w życie swych postanow ień. N a przeszkodzie sa­
m owładnym rządom stała bowiem nie tyle sam a instytucja wiecu, ile
brak środków przym usu i odpow iednich stru k tu r adm inistracyjnych.
Przede wszystkim książęta plem ienni, a naw et wielkoplem ienni praw ie nie
dysponowali o d rębną od ludu siłą m ilitarną. W ystępowali oni chętnie
w asyście zbrojnego pocztu arystokratycznej młodzieży, ale nawet szczupłej
drużyny nie dało się utrzym yw ać przez dłuższy czas bez obfitej zdobyczy
w ojennej49. T rzym ano więc w rezerwie trochę koni. aby od czasu do czasu
skrzyknąć ochotników , sform ow ać oddział jazdy i wyprawić się po łup.
Podstawową silę wojskową stanow iło jed n ak pospolite ruszenie ogółu wolnych.
Ten sam elem ent dom inow ał liczebnie i fizycznie n a wiecu, zapew niając
egzekutywę decyzjom i w yrokom zgrom adzenia. Bez jego udziału i aprobaty,
a tym bardziej wbrew niem u nie do pom yślenia była żadna licząca się
akcja zbrojna na terytorium plem ienia ani poza jego gran icam i50.
K siążęta plem ienni nie dysponow ali rów nież terenow ą adm inistracją.
O rganizacja terytorialna społeczeństwa m iała dwuszczeblową strukturę. Po­
między związkam i sąsiedzkim i a naczelnym i organam i plem ienia — wiecem,
księciem i starszyzną — nie było żadnego pośredniego ogniwa. D opiero
państw o piastow skie, likwidując polityczne struktury plem ion, objęło tery­
torium każdego z nich siecią okręgów grodow o-kasztelańskich. W ładze

47 Z akon sudnyj ludiem k ra tk o j riedakcyi, wyd. M . N . T ichom irow i L. V. M itów,


M oskw a 1961. rozdz. 3, s. 105.
48 Ł o w m i a ń s k i , P o czą tk i P olski, IV, s. 76 n.
49 T a c y t , Germania, cap. 13, 14 i 15; Ł o w m i a ń s k i , P o czą tk i Polski, III, s. 413.
-,0 Ł o w m i a ń s k i , P o czą tk i Polski, IV. s. 88 n.
42

plem ienne nie m iały takiego instrum entu i na ogół nie były w stanie
egzekwować w ykonania swych zarządzeń w trybie adm inistracyjnego przym usu.
D ziałały tu inne m echanizm y społeczne.
Uchwały naczelnych organów plem ienia w sprawie mobilizacji wojennej,
budow y grodów, rąbania przesiek czy potrzeby opodatkow ania się, aby kupić
pokój za cenę trybutu, zyskiwały sobie posłuch i były w ykonyw ane przez
ludność wcale nie dlatego, że m ożna je było przeprow adzić siłą. P o d p o ­
rządkow yw ano się im dlatego, że widziano w nich decyzje wspólne, usankcjo­
now ane przez wiec i konieczne dla dobra ogółu. N ie było to pozbaw ione
racji. Liczne zbiorow e dośw iadczenia pouczały, że lepiej ponosić różne
uciążliwości, niż przez zaniedbanie wspólnych wysiłków obronnych narazić
się n a obcy najazd ze wszystkimi jego konsekw encjam i: spaleniem zbiorów
i dom u, zagrabieniem bydła, uprow adzeniem rodziny w niewolę. Z arządzenia
służące ochronie przed tymi nieszczęściami w ykonyw ano w sposób zdyscy­
plinow any, poniew aż tak nakazyw ał stary, spraw dzony zwyczaj. W tradycyjnym
społeczeństwie była to wielka siła. Jednostka działała pod przem ożną presją
zbiorow ości i jej norm postępow ania. Był to przym us skuteczniejszy nieraz
od fizycznego, a w ostateczności m ógł przerodzić się w przemoc. T hietm ar
zanotow ał, że Wieleci (na początku XI w. zwani już Lucicam i) nie podlegają
władzy jednego pana, lecz ważne sprawy om aw iają na wiecu (ad placitum),
podejm ując jednom yślne decyzje. O ponentów , którzy zakłócali jednom yślność
zgrom adzenia, wiecujący tłum okładał kijam i; jeśli zaś ktoś ze współple-
m ieńców stawiał opór poza zgrom adzeniem , to narażał się na u tratę mienia
wskutek podpaleń i ciągłych grabieży, chyba że zapłacił w obecności
wiecujących należną k a rę 51. Sposób traktow ania oponentów przyw odzi na
myśl nie tyle urzędow ą konfiskatę m ajątku, ile wróżdę p o d o b n ą do zemsty
rodow ej, wywieraną przez sam ą ludność na „czarnej owcy” . Tacyt podaje,
że zdrajców , zbiegów i „tchórzy” (tj. dezerterów ) sądzono na wiecach
i natychm iast linczow ano wieszając, topiąc w bagnie lub w deptując w b ło to 52.
Istniały więc sankcje karne za ciężkie naruszenie pow inności publicznych
i obow iązków obronnych, ale znajdow ały się one dosłownie w rękach
ludowego zgrom adzenia, a nie aparatu adm inistracyjnego.
Zw róćm y uwagę na inną jeszcze, bardzo istotną okoliczność: wobec
braku odpow iedniego ap aratu adm inistracyjnego w ykonywanie zarządzeń
władz plem iennych przez ludność opierać się m usiało na jej własnej
organizacji sąsiedzkiej. Bez udziału zw iązków opolnych tru d n o wyobrazić
sobie spraw ne przeprow adzenie m obilizacji na wyprawę czy do budowy
um ocnień, organizację służby strażniczej w grodach, zwłaszcza zaś płacenie

51 T h i e t m a r , VI, 25, s. 349 n. Z am ieszczony tam że przekład polski M. Jedlickiego


grzeszy dow olnością. W szczególności nie m a w tekście oryginalnym m ow y o „konfiskow aniu
m ajątk u w całości lub p o d p a le n iu ” , lecz o „utracie wszystkiego przez pod p alen ie i ciągłą
grabież” (om nia incendio et c o n tin u a d ep red a tio n e perdit).
52 T a c y t, Germ ania, cap. 12.
43

trybutów politycznych. Ruski zwód latopisarski z początku X II w. prze­


kazał o tych trybutach sporo wiadom ości, częściowo opartych h a starej
i wiarygodnej tradycji. W ynika z nich, że na poczet trybutu zbierano
zwykle po skórce kuniej lub wiewiórczej od dym u (tj. chaty m ieszkalnej)
lub od ra d ła 53. Decyzję o konieczności i wysokości opodatkow ania się
uchw alał wiec, ale należności nie m ogła ściągać po wiejskich chatach
plem ienna starszyzna. M usiały ją zbierać we własnym zakresie związki
sąsiedzkie.
Nic dziwnego, że w ewnętrzne źródła dochodów plem iennego skarbu
ograniczały się w zasadzie do wpływów z publicznych k ar sądowych i opłat
mytniczych pobieranych od kupców na strzeżonych przepraw ach i targach.
D ochody z trybutów , podobnie ja k łupy wojenne, uzyskiwano od obcych
plem ion, a trybuty zbierane od współplem ieńców przeznaczone były dla
obcych książąt. N a obszarze w ielecko-obodryckim składano na ręce kapłanów
pogańskich świątyń zwyczajowe dary dla bóstw . W edług T acyta G erm anie
mieli zwyczaj składania dobrow olnych darów swym naczelnikom plem iennym
(„królom ”) 54.
Bodaj czy nie najdalej posunęli się na tej drodze Polanie. Idzie o znaną
dopiero z trzynastow iecznych dokum entów doroczną daninę wołu i krowy
płaconą księciu z każdego opola. R ów nom ierne rozłożenie tego ciężaru
na poszczególne gospodarstw a załatw iać m usiał związek sąsiedzki we własnym
zakresie. Było to jedyne regularne świadczenie praw a książęcego ciążące
na całym opolu, a nie na poszczególnych gospodarstw ach lub wsiach.
Geograficzny zasięg daniny opolnej pozw ala ustalić jej m etrykę. Była ona
charakterystyczna dla W ielkopolski, a poza jej obszarem występowała je ­
dynie na Pom orzu G dańskim , gdzie daninę tę m ógł w prow adzić tylko
Bolesław Krzyw ousty. On bowiem podbił plem ienne dotychczas Pom orze
i wcielił jego gdańską część do państw a polskiego, a w krótce po śmierci
K rzyw oustego dzielnica gdańska przekształciła się w niezależne księstwo.
D anina opolna jest więc niewątpliwie starsza od rozbicia dzielnicowego.
Istniała ona ju ż w ogólnopolskiej m onarchii pierwszych Piastów, ale w odróż­
nieniu od innych danin zachow ała regionalny zasięg. Fakt, że M ieszko I
nie w prow adził jej naw et na M azow szu, które posiadał dow odnie w 965 r.,
doprow adził K. Buczka, a w ślad za nim innych badaczy do wniosku,
że ciężar ten był osobliw ością skarbow ą w ielkoplem iennego zw iązku P o la n 55.

?■' PV L, s. 18. 39, 47, 58.


54 T a c y t, Germ ania, cap. 15; o skarbow ości plem iennej zob. Ł o w m i a ń s k i , P o czą tki
P olski, I, s. 320 i 376, o ra z IV, s. 132 n.
55 B u c z e k , Organizacja opolna..., s. 221 —229; p o d o b n ie ju ż S. T r a w k o w s k i , N ad
Wisłą i Odrą ir VIII i I X w., [w:] P olska pierw szych Piastów. Państwo, społeczeństwo, k u l­
tura, W arszaw a 1968, s. 67. Pogląd K . B uczka podzielił L a l i k . Organizacje są sie d zk ie...,
s. 447 n. i przyp. 46, przeciw odm iennym dom ysłom Ł o w m i a ń s k i e g o , P o czą tk i Polski,
V, W arszaw a 1973, s. 478 n. i 490.
44

L udność sąsiednich plem ion nie płaciła swym książętom daniny opolnej,
a po włączeniu ich w obręb państw a polskiego władcy piastowscy nie
uznali za stosow ne w prow adzać tam archaicznego ju ż świadczenia. System
skarbow y m onarchii rozw inął się w innym kierunku. D anina opolna
stanow iła w nim relikt późnej epoki plem iennej, zachow ała się więc tylko
tam , gdzie istniała od daw na, a w trzeciej dekadzie X II w. jej wzór
przeniesiono z nie znanych nam bliżej pow odów na P om orze G dańskie.
D an in a opolna zapew niła polańskim książętom dostaw ę co najm niej 200
sztuk bydła rogatego rocznie, co pozw alało utrzym ać stałą drużynę i uzyskać
w ojskow o-polityczną przewagę nad innymi plem ionam i. M iała więc ona swój
udział w ekspansji terytorialnej Polan i pow staw aniu państw a. W prow adzając
tę daninę osiągnęli Polanie górny pułap m ożliwości skarbow ych organizacji
plem iennej. Dwie sztuki bydła rogatego rocznie stanow iły dla kilkudziesięciu
gospodarstw tw orzących związek sąsiedzki obciążenie odczuw alne, ale jeszcze
m ożliwe do zaakceptow ania. N a większe ciężary nie zgodziłby się zapewne
wiec, a przede wszystkim nie zbierałyby ich opola. Do narzucenia i p o ­
bierania wydajniejszych świadczeń potrzebny był ju ż adm inistracyjny przym us
i odpow iedni ap a ra t skarbow y. Przekraczało to możliwości władz plem ien­
nych. Były one zdane na to, co godziła się robić i zbierać na cele
publiczne organizacja sąsiedzka pospolitych wieśniaków. D latego panow anie
nad ogółem wolnych współplem ieńców było dla arystokracji nieosiągalne.
W ram ach ustroju plem iennego starszyzna pozostaw ała przyw ódczą elitą,
a nie grupą rządzącą czy klasą panującą.

4. K ondycja społeczna pospolitych wolnych

Społeczeństwo plem ienne składało się w ogrom nej większości z pospo­


litych wolnych. Zarazem stanowili oni w zróżnicowanej strukturze tego
społeczeństwa jedną z kategorii w yróżnianych w źródłach odrębnym i nazwam i.
K arolińskie roczniki i kroniki często w spom inały o w ydarzeniach politycz­
nych i wojennych n a Słowiańszczyźnie zachodniej, poniew aż C esarstw o
miewało z tam tejszym i plem ionam i zbrojne konflikty, zaw ierało z nimi sojusze,
kaptow ało sobie stronników i starało się podporządkow ać plem iennych
książąt swemu zwierzchnictwu. Ź ródła te określały elitę przyw ódczą plem ion
zachodniosłow iańskich wyrazam i prim ates, principes, meliores itp., przeciw sta­
wiając ją pojęciowo m asie pospólstw a (populares, vulgus). Nie był to pełny
o b raz społecznej struktury. Brak w nim kategorii niewolnych, którym i
karolińskie źródła nie interesow ały się, poniew aż nie odgryw ali oni żadnej
roli w życiu publicznym i nie mieli wpływu na przebieg wydarzeń poli­
tycznych. P rócz tego term iny populares, vulgus, a więc pospólstw o, gmin,
zw racają uwagę raczej n a niższość tej kategorii społecznej w zestawieniu
z arystokracją niż na w olną kondycję i pełnopraw ność. Ten punkt widzenia
rocznikarzy karolińskich tłum aczy się zarów no m entalnością i systemem
45

pojęciowym ich m acierzystego środow iska, ja k też specyfiką zainteresow ań


i k o n tak tó w dw oru, który „robił politykę” przede wszystkim z przyw ódcam i
zachodniosłow iańskich plem ion. Ani jed n ak cesarze, ani rocznikarze nie ba­
gatelizowali politycznej roli owego pospólstw a, gdyż wiedzieli, że bez wiecowego
i zbrojnego poparcia z jego strony przyw ódcy plem ienni byli bezradni.
Bardziej m iarodajna od słownictwa, którym posługiwali się obcy autorzy
opisujący plem iona „barbarzyńców ” z zewnętrznej perspektyw y, jest term i­
nologia społeczna używ ana przez ludność m iejscową. R odzim e nazwy posz­
czególnych kategorii ludności są ważnym świadectwem systemu pojęciowego
zbiorow ości plem iennej i jej poglądów n a własną społeczną strukturę.
W iadom ości na ten tem at czerpiem y głównie z tzw. praw barbarzyńskich
(leges barbarorum). Są to wczesnośredniow ieczne spisy zwyczajów praw nych
poszczególnych ludów germ ańskich, sporządzone w zaraniu życia państw o­
wego dla potrzeb królew skiego sądownictw a.
D o naszych celów porów naw czych szczególnie przydatne jest praw o
Sasów, spisane w zw iązku z podbojem ich ojczyzny przez K arola Wielkiego.
Plem iona saskie sąsiadow ały z zachodnim i Słow ianam i, przede wszystkim
zaś żyły w sercu G erm anii, a nie w daw nych prow incjach C esarstw a
Rzym skiego i do chwili podboju karolińskiego nie wchodziły w skład
żadnej organizacji państw ow ej. Inwazja zastała je więc w nienaruszonym
ustroju plem iennym .
P raw o saskie, podobnie ja k inne germ ańskie, rozróżnia dwie kategorie
nieswobodnej ludności: niew olników (serví) i zajm ujących nieco wyższą od
nich pozycję litów. Skąpe poszlaki źródłow e z X II w. zdają się wskazywać,
że plem iona serbo-łużyckie określały słowiański odpow iednik litów pogardliw ą
nazwą „sm u rd y ” . Litowie mogli posiadać na własność dobytek ruchom y,
ale użytkow ana przez nich ziem ia uchodziła za własność pańską, a zakres
ich praw osobow ych był bardzo ograniczony wskutek wieczystego p o d p o ­
rządkow ania pryw atnej władzy p an a ; określano ją tym sam ym term inem ,
co władzę ojca rodziny nad kobietą (mundium). Główszczyzna litów była
o połowę niższa od tej, ja k a chroniła pospolitych wolnych. Brak wolności
osobistej i zw iązanych z nią praw pociągał za sobą najpewniej wyłączenie
litów z udziału w obradach i decyzjach wiecu.
P oza tą stosunkow o nieliczną ludnością niesw obodną wszyscy Sasi byli
pełnopraw nym i uczestnikam i w spólnoty politycznej swego plem ienia. Praw o
zwyczajowe dzieliło ich jed n ak na dwie kategorie: wolnych (liberi), zwanych
po germ ańsku frilingam i, oraz arystokrację (nobiles), zw aną edelingami.
Z a zabójstw o edelinga płaciło się wyższą główszczyznę niż za prostego
frilinga56.

•'6 A. I. N i e u s y c h i n , W ozniknowienije zawisimogo kriestianstw a k a k klassa ranniefieodalnogo


ohszczestw a v Z apadnoj J ew ropie V I— VI I I in i., M oskw a 1956. s. 1 6 5 - 167, 174—224. O glów-
szczyznach frilingów i edelingów u Sasów zob. L e x Saxonicum , M G H Leges, t. V, cap.
14 i 46; u F ryzów L e x Frisonum, M G FI Leges t. III, cap. I, par. 4 i 7. L e x Frisonum
(cap. X I, par. 1 i 2) określa stosunek litów do p a n a w yrazem servitium i stanow i, że
46

Nie u wszystkich ludów germ ańskich faktyczny podział ogółu wolnych


n a pospólstw o i arystokrację p osunął się w ram ach ustroju plem iennego
aż do statusow ej odrębności. Tym bardziej znam ienne jest, że m im o tej
odrębności saska nazw a pospólstw a i jej łaciński odpow iednik oznaczały
dosłow nie ludzi w olnych; przeciwstaw iały więc tę kategorię niewolnikom
i litom , a nie arystokracji, i kładły nacisk na upraw nienia pozytywne,
a nie na niższą od edelingów pozycję społeczną.
W arto dodać, że w kodyfikacjach praw a zwyczajowego Longobardów
z VII i V III w. łacińskie term iny liberi (wolni) i exercitales (wojownicy)
używane były zam iennie ja k o synonim y, a jedynym ich germ ańskim o d p o ­
wiednikiem był wyraz arim anni, co oznaczało właśnie wojowników. Osobliwość
term inologii społecznej L ongobardów znajduje w ytłum aczenie w dziejach
wędrówek tego ludu, a zwłaszcza w specyfice ustrojowej ich państw a
w Italii, gdzie władza królew ska nie dysponow ała żadną stru k tu rą poli­
tyczno* w ojskową prócz tradycyjnej organizacji plem ienia zdobyw ców 57. To,
co w term inologii longobardzkiej zostało szczególnie zaakcentow ane, nie było
jed n ak obce pozostałym plem ionom germ ańskim i słowiańskim . Pojęcia
„w olny” i „w ojow nik” były w ustroju plem iennym zasadniczo rów now ażne,
wszędzie bowiem ogół wolnych pełnił w ram ach pospolitego ruszenia funkcję
wojowników. W połączeniu z ich rolą w instytucjach wiecowych i w orga­
nizacji sąsiedzkiej, bez której niepodobna w yobrazić sobie funkcjonow ania
plem iennych stru k tu r politycznych, stanow iło to skuteczne zabezpieczenie
pozycji społecznej pospólstw a.
N ajstarszy słowiański zbiór przepisów sądow ych — Z akon Sudnyj Ludiem —
przewidywał za porw anie i sprzedaż wolnego człow ieka w niewolę karę
n a zasadzie „oko za o k o ” . W inow ajca tej zbrodni sam był obracany
w niew olę58. Przypom ina to krw aw ą zem stę rodow ą za zabójstw o, k tórą

glów szczyzna za zabójstw o lita — niższa o połow ę, p o d o b n ie jak u Sasów i F ran k ó w , od


główszczyzny frilinga — należy się w 3/4 pan u , a tylko w 1/4 rodzinie lita. Litow ie sascy
i fryzyjscy dysponow ali ograniczoną zdolnością sądow ą, ale za przestępstw a popełnione z podu-
szczenia pańskiego odpow iadali nie oni, lecz ich panow ie (LSax, cap. 18: litus si per iussum
vel consilium dom ini sui hom inem o c c id e rit... do m in u s co npositionem persolvat vel faidam
p o rtet, o ra z tam że. cap. 50: quicquid servus a u t litus iubente d o m in o p erpetravit, dom inus
em endet). W świetle tych przepisów , a także analogii frankijskich i longobardzkich nie wydaje
się m ożliwe, by litow e posiadali jakiekolw iek pra w a polityczne. W zm ianka H u c b a l d a , Vita
sancti Lebuini, M G H Scriptores II, s. 361 n., o rzekom ym ich udziale w plem iennym wiecu
jest o blisko p ó łto ra stulecia późniejsza od praw a Sasów i stanow ić m oże am plifikację w ia­
dom ości N ith a rd a (M G H Scriptores II, lib. IV, cap. 4) o podziale społeczeństw a saskiego
na litów , frilingów i edelingów . W tekście N ith a rd a nie m a jed n a k m owy o wiecach. Z resztą
inform acja H ucbalda o rzekom ym w yłanianiu uczestników wiecu n a zasadzie reprezentacji
poszczególnych kategorii społecznych (po 12 edelingów , frilingów i litów z każdego okręgu
Saksonii) są oczywiście b ałam u tn e i od d aw n a p o d d a w an e były w w ątpliw ość (zob. N i e u s y c h i n .
op. cit., s. 170). O polskich sm ardach i połabskich sm urdach zob. niżej, rozdz. III, 3.
57 Z ob. M o d z e l e w s k i , Społeczeństw o i gospodarka, s. 191 — 199.
5X Z akon sudnyj lud iem .... art. 31. s. 198.
47

jed n ak praw o zwyczajowe bardzo wcześnie zastąpiło inną norm ą, nakazującą


wypłacać główszczyznę rodzinie zabitego. P orów nanie to jest wymbwnym
świadectwem znaczenia, jak ie przyw iązyw ano do ochrony wolnych współple-
m ieńców przed zniewoleniem. Z darzało się też ono b ard zo rzadko, chyba
właśnie z w yroku sądow ego za najcięższe przestępstw a. Nic dziwnego,
że niewolnicy rekrutow ali się głównie z obcoplem iennych brańców stanow ią­
cych szczególnie cenny rodzaj łupu wojennego. Z a ludzi uprow adzonych
podczas wyprawy n a kraj nieprzyjacielski m ożna było uzyskać d o b rą cenę
od cudzoziem skich kupców lub w ykorzystać ich we własnym gospodarstw ie.
Zysk z handlu żywym tow arem i niew olna siła robocza należały do p ro ­
fitów wojny; ze źródeł wewnętrznych nie dało się ich uzyskać na większą
skalę.
K ondycja społeczna pospolitych wolnych opierała się na połączeniu
wolności i własności. W związku z ich praw am i do ziemi zw rócono uwagę
na szeroki niegdyś zakres rzeczowy wspólnoty sąsiedzkiej i plemiennej.
Istotnie, indyw idualna własność ziemi m ogła narodzić się dopiero w wa­
ru nkach stabilizacji osadnictw a i pól upraw nych. Inform acje C ezara i Tacyta
o G erm anii wskazują, że w starożytności dom inow ała tam jeszcze doraźna
eksploatacja gruntów . U praw y przenoszono z miejsca na miejsce, nie wracając
ju ż na pola raz w yeksploatow ane. W tych w arunkach indyw idualne praw o
do jakiejś konkretnej ziemi byłoby bezprzedm iotow e. Liczył się udział
w wiejskiej w spólnocie, k tó ra według T acyta zajm ow ała kolejne grunty
pod upraw ę i dzieliła je każdorazow o między poszczególne rodziny. Był
to o braz prym itywnej gospodarki rolnej, bardzo słabo uzbrojonej w narzędzia
orne i stosującej być może na znaczną skalę wypalanie lasó w 59.
Przejście do rolnictw a stałego zm ieniło jed n ak stosunki agrarne. D użą
rolę odegrało w tym zapewne upow szechnienie żelaznych radlić. W systemie
przem ienno-odłogow ym wyjałowionego paroletnią upraw ą pola nie porzucano
„na zawsze” , lecz w racano na nie po kilku lub kilkunastu latach odło­
gow ania. Poszczególne rodziny użytkow ały więc z pokolenia na pokolenie
te sam e grunty orne. D oprow adziło to do zwyczajowego uznania wyłączności
upraw nień każdej rodziny do jej ziemi. Wreszcie u tarła się zasada, że grunty
orne są w łasnością indyw idualną. Zw iązkom sąsiedzkim pozostała w spólnota

59 C e z a r . De hello gallico, IV, 1 i VI, 22; T a c y t , Germania, cap. 26; Ł o w m ia ń s k i ,


P o czą tk i Polski, I, s. 320 n., słusznie podnosi zbieżność inform acji obu autorów sta ro ­
żytnych i wiąże stw ierdzony w yraźnie przez C ezara b ra k indyw idualnej własności ziemi z sy­
stem em doraźnej eksploatacji g runtów . Z d an iem H . Ł ow m iańskiego m ogło tu chodzić o upraw ę
w ypaleniskow ą; przyznaje on je d n a k , że „opisy C ezara i T acy ta nie daw ały w yczerpującego
o b razu g ospodarki ag rarnej G erm anów , lecz dotyczyły tylko jed n eg o z przyjętych przez nich
system ów , któ ry u z n an o za najbardziej reprezentatyw ny dla germ ańskiej ekonom iki — częściow o
być m oże ze względu na jeg o egzotyzm , ale częściow o i p o d sugestią jeg o znaczenia w cało­
kształcie życia społecznego G erm an ó w , którzy p oza ty m ... prak ty k o w ali — i to na szeroką
skalę — stałą upraw ę o rn ą ” (tam że, s. 324). N iew ątpliw ie u p raw ian o też ogrody, któ re n a j­
wcześniej stały się przedm iotem indyw idualnej własności.
48

innych użytków . Sprawow ały one także nadzór nad tym, czy branie pod
upraw ę nowych pól (rów noznaczne z ich legalnym zawłaszczaniem ) nie n a­
rusza niczyjej indyw idualnej własności lub upraw nień i żyw otnych interesów
wspólnoty. N ikom u z opolników nie broniono zaorać dla siebie nowego
p ola na ziemi d otąd niczyjej, jeśli tylko nie wiązało się to z dew astacją
jak ich ś deficytowych użytków 60.
Z własnością ziemi wiązało się w razie śmierci posiadacza, który nie
pozostaw ił m ęskich potom ków w linii prostej, praw o do dziedziczenia
źrebią przez krewnych bocznych w kolejności ustalonej zwyczajem spadkow ym .
Sw oboda dysponow ania ojcowizną na rzecz osób trzecich była ograniczona,
ale nie przez opole, tylko przez krewnych. Zwyczaj przyznaw ał im bowiem
pierw szeństwo ja k o „bliższym ” , czyli potencjalnym spadkobiercom . Bez ich
zgody nie wolno było zbyw ać ziemi w obce ręce. W przeciwnym razie
pom iniętym krewnym przysługiwał tzw. retrak t, czyli sądowe roszczenie do
ziemi nabytej przez obcego wbrew praw u bliższości61. N a straży legalności
posiadania, sp adkobrania i o b ro tu ziem ią stało oczywiście sądownictw o,

60 Z ob. KŚ1 II, n r 169, 1215 r. B ardzo częste w ypadki tzw. m iędzy wsiowej szachow ­
nicy g ru n tó w byty wynikiem sw obodnego zaw łaszczania opolnej „ziemi niczyjej” . K o n tro la
zw iązku sąsiedzkiego nad tym zaw łaszczaniem w iązała się z praktycznym i po trzeb am i w spól­
nego korzystania z pastw isk, lasów i w ód przez ogół opolników , ja k też z faktem , że
opole rościło sobie d o nich praw o w yłączności; nie dopu szczan o więc obcych d o korzystania
z użytków w spólnoty, a tym bardziej d o „w yczyniania" na jej terenie now ych pól (zob.
niżej, rozdz. V, 1). W edług zw yczajow ego praw a F ra n k ó w Salickich osiedlenie się obcego
we wsi w ym agało zgody społeczności sąsiedzkiej. R eguła ta ch ro n iła środow isko d robnych
posiadaczy przed ekspansją wielkiej w łasności, to też w ładza m onarsza w prow adziła od niej
w yjątek: ci, którzy w chodzili n a teren w spólnoty na m ocy królew skiego n a d an ia, nie musieli
oglądać się na sąsiedzką zgodę ( N i e u s y c h i n , op. cii., s. 86; L e x salica, wyd. M . G efcken,
L eipzig 1898, tit. 45, par. 1, s. 45 i e k straw a g a n t I I , s. 9 4 - non potest hom o m igrare,
nisi convicinia et a q u a et h erba et via).
61 W edług K sięgi H enrykow skiej (s. 280, p rzekład polski, s. 120) prepozyt kam ieniecki
W incenty w następujący sposób tłum aczył opatow i henrykow skiem u praw o re tra k tu : „Lecz
m oże wy N iem cy niezupełnie rozum iecie, co to jest ojcow izna? ... Jeżeli cośkolw iek posiadam ,
c o dziadek m ój i ojciec zostaw ili mi w p osiadanie, to jest m o ja praw dziw a ojcow izna. Jeżeli
ją kom uś sprzedam , dziedzice m oi m ają wedle p raw a naszego m ożność zażąd an ia zw rotu.
Lecz jak ą k o lw iek posiadłość n a d ał mi książę pan za m oją służbę lub z łaski, to ją sprze­
daję — także w brew woli m oich krew nych — kom ukolw iek zechcę, bo dziedzice m oi nie m ają
praw a ż ąd an ia zw rotu o dnośnie d o takiej p o siadłości” . O kręgu spadkobierców i retrakcie
zob. K . K o l a ń c z y k , Najdawniejsze po lskie praw o spadkowe, P oznań 1939; t e n ż e . Studia
nad reliktam i wspólnej własności zie m i ir najdaw niejszej Polsce. R ozporządzanie własnością
ziem ską do końca X I V u . , P o zn ań 1950; por. J. B a r d a c h , O rodowym ustroju społeczeństwa
i praw ie bliższości ir P olsce średniowiecznej, C P H 4, 1952, s. 407—458.
Instytucjom praw a bliższości i re tra k tu słusznie przypisuje się m etrykę sięgającą ustroju
plem iennego. Przem aw iają za tym norm y praw a zw yczajow ego S asów z V III w .: „w olny
czło w iek ... jeżeli przym uszony koniecznością zechce sprzedać sw oją ojcow iznę, m a ją najpierw
oferow ać [do nabycia] sw ojem u bliższem u” (L Sax„ cap. 44: liber h o m o ... si hereditatem
suam necessitate c o ac tu s vendere voluerit, offerat earn prim o proxim o suo). M otyw tego
ograniczenia w yjaśnia cap. 62 p raw a saskiego: „N ik o m u nie w olno przekazyw ać [w obce
ręce] swojej ojcow izny, wyjąwszy n a d an ia dla K ościoła lub króla, aby nie pozbaw ić spad-
49

a także najlepiej zorientow ana w realiach organizacja sąsiedzka. Funkcje


opola służyły więc w oczywisty sposób ochronie indywidualnej własności
poszczególnych rodzin. Nie sposób natom iast dopatrzyć się we wspólnocie
sąsiedzkiej cech własności zwierzchniej, ograniczającej indyw idualne praw a
opolników do ich źrebi.
Czy zw ierzchność taką m iało plem ię?62 R ozw ażając ten problem pam iętać
trzeba, że abstrakcyjne kategorie z trudem torow ały sobie drogę w umy-
słowości ówczesnych ludzi. Pojęcia ogólne w yrażano za pom ocą rzeczowych
lub osobow ych sym boli. W reszcie zasady praw ne istniały o tyle, o ile miały
sens praktyczny i znajdow ały zastosow anie w konkretnych sytuacjach ży­
ciowych.
Plemię określało swe terytorium , a także pojęcie w spólnoty etnicznej
sym bolem rzeczowym połączonym z zaim kiem dzierżawczym . M ów iono:
„nasza ziem ia” . K osm as w początkach X II w. określał swój n aró d i państw o
nazwą „ziem ia czeska”, a polskich książąt dzielnicowych tytułow ano w X III w.
„panam i ziem i” (w dom yśle: śląskiej, mazowieckiej, krakow skiej, sandom ier­
skiej itp.). Nie oznaczało to bynajm niej własności ziemskiej, lecz kategorie
polityczne.
T o pewne, że plemię rościło sobie praw a wyłączności do swego terytorium .
W jego obrębie nie m ogło ono dopuścić do sam ow olnego osadnictw a obcych
grup, a na karczunki w ochronnej strefie puszcz granicznych nie pozw alało
również swoim. Był to elem entarz polityki obronnej, a nie instytucja
gospodarcza. W praktyce jed n ak wynikały stąd istotnie zwierzchnicze upraw ­
nienia do obszarów puszczy znajdujących się poza bezpośrednim zasięgiem
wspólnot sąsiedzkich. Pod kontrolą i opieką plem ienia znajdow ali się też
obcy, zwani gośćmi, przybywający tu w celach handlow ych, oraz tacy,
którym pozw olono się osiedlić. W szystkie te elem enty zwierzchnictwa
przejęte przez m onarchię i przystosow ane do jej potrzeb odnajdujem y
później w regaliach książęcych.

kobiercy dziedzictw a, chyba że będzie d o tego przym uszony głodem , aby uzyskać w sparcie
od tego, k tó rą ją |tj. ojcow iznę] o trzy m a: niew olników zaś w olno m u [sw obodnie] nadaw ać
i sprzedaw ać” (nulii liceat traditionem hered itatis suae facere p re te r ad ecclesiam vel regi.
ut heredem exheredem faciat. nisi forte fam is necessitate coactus, ut ab illo qui hoc acceperit
su sten tetu r; m ancipia licet illi d a re ac vendere). N a rzu c o n a Sasom przez podbój w ładza
królew ska uchyliła, jak w idać, tę norm ę w odniesieniu d o nadań na rzecz króla lub K ościoła:
sam a n o rm a ograniczająca sw obodę o b ro tu ziem ią m usiała więc być starsza od k a ro liń ­
skiego p o d b o ju i m iała przed nim pow szechną m oc obow iązującą. C h ro n iła ona w oczywisty
sposób środow isko pospolitych w olnych przed w yw łaszczeniem w w yniku procesów zróżnico­
w ania m ajątkow ego.
Ł o w m i a ń s k i , P oczątki Polski, III. s. 380, sądził, że „p raw o plem ienia [do jego
terytorium ] łączyło w sobie cechy zw ierzchności [politycznej — K. M .] i w łasności”. T o ostatnie
dotyczyło jed n a k ziemi bezpańskiej, tj. niezaw łaszczonej „przez osoby fizyczne lub praw ne
w obrębie p lem ienia" (tam że, s. 386). B u c z e k . G lo s.... s. 1096 n., i t e n ż e . Uwagi o prawic
chłopów do ziem i »• Polsce P iastowskiej, KH 64. 1957, nr 3, s. 98, przypisyw ał upraw ­
nieniom rzeczow ym plem ienia, a następnie księcia bard zo szeroki zakres.

4 K. Modzelewski. Chłopi w monarchii


50

Nie wydaje się n atom iast możliwe, by organy plem ienia okraw ały praw a
użytkow e w spólnot sąsiedzkich, a tym bardziej rościły sobie praw o zwierzchniej
własności do ziemi będącej w indyw idualnym posiadaniu. Istnienia takiej
zwierzchności nie dow odzi wcale zwyczaj znany później pod nazw ą kaduka.
Pozw alał on panującem u dysponow ać puścizną po właścicielu, który zm arł
nie pozostaw iając żadnych spadkobierców . K siążę korzystał z tego praw a
głównie wobec puścizn m ajątkow ych po rycerzach, którzy bezsprzecznie
posiadali swoje d o b ra n a pełną własność. W czasach plem iennych puścizna,
ja k wszelka ziem ia nie będąca niczyją indyw idualną własnością, stawała
się chyba przedm iotem w spólnoty sąsiedzkiej. O łakom y kąsek łatw o jednak
wybuchały spory wym agające nieraz sądowej regulacji przy udziale organów
plem ienia. Przede wszystkim zaś należało stwierdzić, czy ziem ia po zm arłym
bezpotom nie właścicielu jest istotnie puścizną, czy też m a ona jakichś
spadkobierców nieznanych w sąsiedzkim kręgu. Poszukiw anie ich wym agało
chyba ogłaszania n a wiecu. Późniejsze kaduki książęce wywodziły się zapewne
z kontrolnych funkcji plem ienia, które nie m iały na widoku ograniczenia,
lecz ochronę indyw idualnej własności i praw spadkow ych63.
T o sam o dotyczy funkcji sądow nictw a plem iennego we wszelkich sporach
0 ziemię, a także w zatargach między opolam i o użytkow anie lasów,
pastwisk i wód. W tej dziedzinie nie m ożna było pozw olić sobie na
anarchię. W spraw ach tak żyw otnych dla zbiorow ości każda władza, k tóra
chciała być uznaw ana, m usiała zapew nić poszanow anie zwyczaju i sam a
go respektow ać. T ru d n o sobie wyobrazić, aby spełnianie tej podstawowej
funkcji wewnętrznej przez plemię trak tow ano w kategoriach zwierzchniej
własności. T ak a konstrukcja pojęciow a byłaby nagą abstrakcją, gdyż z sądo­
wych i porządkow ych upraw nień organizacji plem iennej nie wynikały żadne
następstw a praktyczne w postaci ograniczeń w korzystaniu, spadkobraniu
1 dysponow aniu własną ziem ią przez indyw idualnych posiadaczy. Owszem,
zwyczaj retrak tu pow ażnie ograniczał sw obodę o b ro tu ziem ią, działał on
jed n ak na rzecz interesów rodzinnych, a nie plem iennych. Sądow nictw o
plem ienne, a później książęce stało tylko na straży tego praw a. D bałość
o interesy spadkow e grupy krewniaczej ograniczała własność pryw atną
w now ożytnym rozum ieniu, um acniała jed n ak rodzinne praw a do własności
indywidualnej. Jeszcze w X III w. prości chłopi wytaczali, a niekiedy naw et
wygrywali w sądzie sprawy o ziemię swych dalekich przodków czy krewnych,
k tó ra przeszła w posiadanie K ościoła lub m ożnych wbrew zasadzie bliższości64.
Zwyczaj spadkow y chronił przede wszystkim drobnych posiadaczy i przy­
czyniał się do solidnego zabezpieczenia własności pospolitych wolnych.
W tym sam ym kierunku działała opolna w spólnota użytków i upraw nień.

63 K aduki książęce opierały się p o n a d to na zasadzie regale ziem nego, o k tórym zob.
niżej, rozdz. VI, 4.
«4 Ks. H enr., s. 278; K W p N S I, n r 2, 1206 r .; K K K I, nr 81, 1279 r.
51

D aw ała ona każdem u opolnikow i oparcie w trudnych odm ianach losu,


chroniąc przed ruiną, wywłaszczeniem i deklasacją.
Stosunki między m asą wolnego pospólstw a a plem ienną arystokracją
nosiły ch arak ter trw ałego i uznanego przyw ództw a. Starszyzna rekrutow ała
się z arystokracji, ale pojęcia te trzeba rozróżnić. Pierwsze z nich dotyczy
funkcji kierow niczych i dow ódczych w polityczno-w ojskow ej organizacji
plem ienia; drugie opiera się na kryterium urodzenia i koligacji rodzinnych.
Prestiż należał w owych czasach do w artości dziedziczonych z pokolenia
na pokolenie. Tradycyjne społeczeństwo rozciągało au to ry tet jednostki przy­
wódczej na krew nych, a zwłaszcza potom ków . W ierzono, że cnoty i kw a­
lifikacje potrzebne do przew odzenia w boju, na wiecu i w sądzie są
dziedziczne. W świadom ości społecznej pozycja arystokratów nabierała wy­
m iaru etycznego. M ogli oni być chronieni, ja k sascy edelingowie, wyższą
główszczyzną, ale w razie naruszenia zwyczajów płacili wyższe kary, stosownie
do swego statusu. Od lepszego więcej się wymaga. Z asada ta nie była obca
plem ionom słowiańskim . W początkach X I w. T hietm ar z M erseburga
zanotow ał, że u W ieletów człowiek skazany przez sąd wiecowy plem ienia
płacił karę odpow iadającą jego kondycji społecznej (pro ąualilate sua pecuniae
p erso h it quantitatem debitae) 65. Poniew aż m ow a o karze za naruszenie
porządku o b rad wiecowych i sprzeciwianie się decyzjom zgrom adzenia,
w grę w chodzić może tylko zróżnicow anie kondycji wśród wolnych współ-
plem ieńców , czyli podział n a pospólstw o i arystokrację. E tyczna interpre­
tacja tej różnicy statusu w idoczna jest rów nież w term inologii społecznej
plem ion w schodniosłow iańskich. Ogół wolnych zw ano tam po prostu ludźm i
lub „m ężam i” . A rystokrację w yodrębniano dodając do tych wyrazów specy-
fikujące określenia „znakom ici” (naroczity) lub „lepsi” (luczszi)66. Taki obraz
elity w świadom ości ludu m iał szczególne znaczenie w ustroju plem iennym ,
gdy życiem społecznym rządziły raczej tradycje i konform izm y niż zewnętrzny
przym us i od postaw wolnego pospólstw a zależało wiele.
Sam a arystokracja m iała się z pew nością za „lepszych ludzi” i wierzyła
niezachw ianie w swój przyw ódczy charyzm at. W ychowanie i prak ty k a sprzy­
jały zresztą wyrobieniu odpow iednich kwalifikacji i postaw . Tacyt zauważył
trafnie, że germ ańscy nobiles od m łodych lat poświęcali się najchętniej
rzem iosłu w ojennem u, zaniedbując niegodne męża zajęcia gospodarskie67.

65 T h i e t m a r , VI, 25, s. 351. Sascy edelingow ie płacili za te sam e przestępstw a kary


dw u k ro tn ie wyższe od frilingów ; zob. LSax. cap. 36. o ra z M G H C a p itu laría regum F ran co ru m .
1. Capitulalio de partibus Saxoniae, tit. 3.
66 PV L, s. 40 n., 945 r.: „I posłali D rew lanie |d o Olgi] lepszych m ężów w liczbie
20" (I poslasza D riew lane luczszaja m uża. czislom 20). Po zgładzeniu tych posłów O lga zw raca
się ponow nie d o D re w la n : „przyślijcie znakom itych m ężów ” (priszlitie m uża naroczity). na
co D rew lanie wysyłają drugie poselstw o, złożone z „lepszych m ężów ” , którzy rządzili ich
krajem (luczszaja m uża. iże d ’rżachu D ieriew sku ziem lu).
67 T a c y t, Germania, cap. 15.
52

M ogli sobie n a to pozwolić. A rystokracja w yróżniała się nie tylko prestiżem ,


lepszym uzbrojeniem i wyćwiczeniem wojennym oraz przyw ódczą rolą w orga­
nizacji plem iennej, ale także zam ożnością. Jedno szło z drugim w parze.
Zgodnie ze zwyczajem przy podziale łupów wojennych większa część zdo­
byczy, w tym bydła i brańców , dostaw ała się księciu oraz starszyźnie.
Ze swej strony odpow iednie podstaw y m ajątkow e konsolidow ały pozycję
arystokracji w społeczeństwie, uw alniały ją w znacznej m ierze od zajęć
gospodarskich i pozw alały poświęcić się spraw om publicznym i wyprawom
wojennym.
Nie należy jed n ak w yobrażać sobie własności ziemskiej arystokratów
w kategoriach wielkich m ajątków . Powstawały one drogą zagospodarow y­
wania przy użyciu niewolnej siły roboczej ziemi nie zajętej przez wspól-
plem ieńców . N iew olników zaś nie było wielu. Sporą część brańców sprze­
daw ano, nie znajdując dla nich zastosow ania we własnym gospodarstw ie
lub dając pierw szeństwo gotówce płaconej od ręki przez obcych kupców.
M ajątki ary stokratów były po prostu większymi od innych gospodarstw am i
z niew olną czeladzią, nastaw ionym i raczej n a hodow lę bydła i koni niż
na upraw ę rozległych pól. Jeszcze w X II w. własność ziem ska możnych
zachow ała w Polsce taki ch arak ter m im o znacznie pow iększonych rozm ia­
rów.
M ajątki arystokracji plem iennej nie mogły przekroczyć skrom nego pułapu,
poniew aż stru k tu ra społeczna zam ykała im drogę rozwoju. M asy pospo­
litych wolnych nie dało się w żaden sposób zaprząc do pracy na cudzy
rachunek. A rystokracja nie m ogła wyzuć ich ani z wolności, ani z ziemi.
W ładza plem ienna nie była w stanie obłożyć ich znaczniejszymi daninam i.
Sam a przecież zdana była na pospolite ruszenie w każdej wojennej po­
trzebie i na działanie opoli w każdym wewnętrznym przedsięwzięciu.
Aby narzucić pospolitym wolnym pow ażne ciężary gospodarcze, władza
m usiałaby dysponow ać niezależną od ludu siłą zbrojną i aparatem adm i­
nistracyjnym zdolnym do stosow ania przym usu.

5. Od pospolitych wolnych do chłopów -dziedziców .


N arodziny klasy chłopskiej w procesie
przebudowy ustroju

W starszej literaturze przedm iotu nie należał do rzadkości pogląd,


że Polska ju ż za pierwszych Piastów była krajem wielkiej własności ziem ­
skiej. Przyjm ow ano za rzecz oczywistą, że potężna i bogata klasa panująca
nie m ogła mieć w kraju rolniczym innych podstaw gospodarczych. Było
tak przecież na Zachodzie, w Europie K arolingów i ich następców , m u­
siało więc być podobnie i u nas. Przeciwnicy tego poglądu przypisywali
m onarchii piastowskiej cechy despotyzm u. Sądzili oni, że książę był z racji
53

regale gruntow ego zw ierzchnim właścicielem całej upraw nej i nieupraw nej
ziemi oprócz tej, którą sam nadał rycerzom lub K ościołowi. Obie przeciwstaw ne
koncepcje łączyło wspólne przeświadczenie, że ludność chłopska ju ż od
początków państw a podporządkow ana była wielkiej własności — książęcej
lub także m ożnow ładczej i kościelnej68.
Skąpe, ale m iarodajne inform acje o stosunkach agrarnych X I —X II w.
poglądów tych nie potw ierdzają. N ajistotniejsze są oczywiście dyspozycje
testam entow e, obejm ujące całość m ajątku. D zierżko, brat biskupa płockiego
W ita, m iał w 1190 r. 9 wsi z niew olnikam i i niewolnicam i. M ożny z p ro ­
wincji śląskiej imieniem Pom ian nadał przed 1155 r. biskupstw u wrocławskie­
m u praw ie cały swój m ajątek, złożony z 5 wsi, dla siebie zaś zatrzym ał
w dożywocie dw ór pod W rocławiem z niewolnym i parobkam i i dziewkami.
W C zechach cala własność (omnia substcmcia) N iem oja, seniora potężnego
rodu W rszowców, składała się na początku X II w. z 5 wsi z niewolną
czeladzią. K an o n ik praskiej kapituły katedralnej Zbigniew dysponow ał
w swym testam encie sporządzonym zapew ne w drugiej ćwierci X II w.
jedną wsią (Unetice) z 18 osobam i czeladzi obojga płci i p aro m a niewolnymi
osadnikam i.
Nie należy zapom inać, że wsie ówczesne liczyły zwykle po kilka rodzin.
Podobnie przedstaw iać się m usiało zaludnienie osad, a raczej gospodarstw
dw orskich, z których składały się posiadłości ówczesnych m ożnych. D okum ent
chorw acki z 1042 r. zaw iera opis trzech takich dw orów wybitnego dostoj­
nika królestw a — b an a Stefana: w pierw szym m iał on 6 niew olników i 4
niewolnice, w drugim zaś 12, a w trzecim 8 rodzin osadzonych na ziemi
niewolnych. W skrom nym gospodarstw ie dw orskim Heleny, siostry bana
G odem ira, były w 1029 r. tylko 2 pary wołów z 2 niew olnikam i (servu/i)
oraz stado owiec z pasterzem 69.

Al! Z ob. wielki sp ó r m iędzy S. S m o l k ą . Uwagi o pierw otnym ustroju społecznym P olski
piastow skiej, M- B o b r z y ń s k i m , Geneza społeczeństwa polskiego na podstaw ie k ro n iki Galla
i dyplom ów X I I m\, o ra z F. P i e k o s i ń s k i m . O powstaniu społeczeństwa polskiego w wiekach
średnich i jeg o pierw otnym ustroju (wszystkie trzy rozpraw y ogłoszone w R A U H F 14. 1881);
po r. W. S e m k o w i c z , R ó d Awdańców w wiekach średnich, R oczn. T P N P 45, 1919 i 46,
1920. Pogląd R. G r o d e c k i e g o , P o czą tk i im m unitetu iv Polsce, Lwów 1930, s. 2 —5, stanow ił
połączenie obu koncepcji i wywarł znaczny wpływ na historiografię m iędzyw ojenną. W kli­
m acie wczesnych lat 50-tych przew agę zyskał pogląd o istnieniu w zaran iu państw ow ości
rozległych m ajątków m ożnow ładczych, zob. Pierwsza konferencja m etodologiczna historyków
polskich, I —II, W arszaw a 1953, passim ; po r. jed n a k zastrzeżenia zgłoszone p rzez A. G i e y ­
s z t o r a , tam że, I, s. 239. Przeciw tezie o latyfundiach m ożnow ładczych o pow iadał się ju ż
w 1925 r. S. A r n o l d . M ożnow ładztw o polskie ir X I i X I I it\ i jeg o podstaw y gospodarcze
i społeczne, wyd. 2, [w:] t e n ż e , Z dziejów średniowiecza, W arszaw a 1968, s. 149— 197.
69 K M az, nr 124, ok. 1190 r. (testam ent D zierżka); KŚ1 I. n r 35, 1155 r. (nadanie
P o m ian a ); C D B I, nr 100 (testam ent N iem o ja; o osobie te sta to ra zob. K osm as III, 23 i I, 34);
C D B I, n r 124 (testam ent k a n o n ik a Z bigniew a); D ocum enta historiae Chroatiae periodem
antiąuam illustrantia, wyd. F. R aćki, Z agreb 1877, nr 37, 1042 r. (nadanie b a n a S tefana);
tam że, n r 29, 1029 r. (nadanie H eleny). P o r. Ł o w m i a ń s k i , P o czą tk i Polski, III, s. 490 n.;
dla C zech: T f e ś t i k , K socialni stru k tu rę ..., s. 559 — 562; K r z e m i e ń s k a , T f e ś t i k . N os-
54

Prócz niew olników gospodarka pańska dysponow ała w dwunastowiecznej


Polsce najem nikam i, ratajam i, a niekiedy rów nież gośćm i. N ajem nicy praco­
wali za roczną ordynarię; ratajom wyznaczano zwykle na utrzym anie
kaw ałek roli dworskiej, k tórą upraw iali oni pańskim inw entarzem ; gości
osadzano na osobnych źrebiach. W szystko to byli ludzie wolni, lecz zde­
klasow ani, których brak własnej ziemi, a przew ażnie także inw entarza
zmusił do osiedlenia się w cudzym m ajątku. Przysługiwało im prawo
odejścia (wychodu), nie mogli więc być nadaw ani n a wieczne posiadanie
instytucjom kościelnym . D latego dokum enty rejestrujące darow izny m ożnych
na rzecz K ościoła w spom inają tylko o niewolnych, nadaw anych osobow o
i zapewne znacznie liczniejszych. C harakterystyczny jest natom iast zupełny
brak w tych nadaniach, a więc i w dobrach sam ych nadaw ców , zwykłych
chłopów gospodarujących na dziedzicznej ziemi przodków . W reszcie roz­
mieszczenie owych d ó b r na peryferiach osadnictw a wskazuje, że m ajątki
świeckich wielm ożów tworzyły się n a „ziemi niczyjej” , k tó rą teoretycznie
rozporządzał książę70.
O sobiste posiadłości panującego były znacznie większe od m ożnowładczych,
m iały jed n ak p o dobną strukturę. N iew olników w dobrach książęcych osadzano
zwykle na ziemi w rozm aitych wsiach, organizując ich w dziesiątki i setki
pod nadzorem setników , którzy pełnili zarazem funkcję adm inistratorów
m onarszego m ajątku. Posługiw ano się też, podobnie ja k w dobrach m ożno­
władczych, siłą roboczą ratajó w i innych wolnych, lecz niesam odzielnych
gospodarczo osadników . O pactw a benedyktyńskie w M ogilnie, Łęczycy i Lu­
binie otrzym ały od Bolesława Śm iałego po setce niewolnych ze źrebiami.
N a uposażenie czwartej fundacji klasztornej tego władcy, tj. opactw a ty­

podarske za k ła d y ..., s. 117, 128 oraz schem aty stru k tu ry społecznej i w łasnościow ej n a s. 125
i 128; R. N o v y , P rem yslovsky stat I I a 12 stoleti, P ra h a 1972, s. 109; dla W ęgier M.
K u ć e r a , Slovensko p o pade V elke M oravy. B ratislava 1974, s. 301, a zwłaszcza M. B a r a ń s k i ,
M a ją tk i m ożnow ladcze na W ęgrzech w X I I u\. PH 70, 1979, nr 3, s. 4 0 1 —429.
711 O. B a lz e r , H istoria ustroju Polski, Lwów 1933. s. 207; M. S c z a n i e c k i . Nadania
ziem i na rzecz rycerzy M' Polsce do końca X I I I m\, P o z n a ń 1938, s. 78 —97; T r e ś t i k , K
socialni stru k tu rę .. ., s. 557 n. oraz m apki na s. 556 i 557. O niew olnej i wolnej ludności
w m ajątk ach pańskich zob. niżej, rozdz. III, 3 i 4.
W X II w. m onarsze n a d an ia d la m ożnych n a peryferiach osadniczych bywały nader
hojne i torow ały drogę pry w atn em u w ładztw u gruntow em u. Z a p rzykład posłużyć m ogą
koneckie posiadłości O drow ążów , u sytuow ane w puszczańskiej strefie d aw nego pogranicza między-
plem iennego. W edług w iarygodnej tradycji z pierw szej połow y X III w. d o b ra te uzyskał
P rę d o ta S tary z n a d an ia B olesław a K rzyw oustego. N a upraw nienia „w ielkiego P rę d o ty ” p o ­
wołał się też w 1243 r. Bolesław W stydliw y, p otw ierdzając klasztorow i m ogilskiem u praw o
stosow ania sądów bożych w obec chłopów z Prędocina (K M og. n r 18). Jeżeli m am y tu
d o czynienia z u z u rp ac ją zalegalizow aną przez księcia ja k o fak t od d aw n a d o k o n a n y , to
i tak byłaby to uzu rp acja b a rd zo sta ra. Posiadłości koneckie m usiały być ju ż w X II w.
objęte ujazdem , w k tórego granicach O drow ąże użytkow ali niek tó re regalia, sk o ro w 1222— 1223 r.
Leszek Biały na podstaw ie zeznań o p o la potw ierdził biskupow i Iw onow i ja k o dziedzicowi
K ońskich „b o b ry na rzece C zarnej od ścieżki, k tó ra prow adzi d o S o b lo w a” (K K K I,
nr 15).
55

nieckiego, złożyła się grupa służebnych królew skiego dw oru oraz posiadłość
królowej Judyty, zasiedlona przypuszczalnie ludnością niew olną i służebną.
Zagojscy joannici otrzym ali przy fundacji ok. 1166 r. od księcia H enryka
sandom ierskiego grupę niewolnych dziesiętników z pobliskiej setki, stado
koni z niewolnym i kobylnikam i, stado krów i owiec ze służebnym i paste­
rzami oraz dw orskie gospodarstw o rolne z inw entarzem i ratajam i. W nadaniach
tych uderza zupełny niem al b ra k chłopów siedzących na dziedzicznej ziemi;
wyjątek stanow ią niewielkie grupy służebnych, którzy byli szczególnie m ocno
podporządkow ani panującem u. W ydaje się to m iarodajnym odzw ierciedle­
niem stru k tu ry d ó b r osobistych księcia; nadaw ał on swym klasztornym
fundacjom to, co miał. O sady i źrebią należące do setek książęcych po­
łożone były w rozproszeniu poza obszarem starego osadnictw a lub na jego
obrzeżach, podobnie ja k m ajątki świeckich w ielm ożów 71.
Pow stanie państw a przyczyniło się bez w ątpienia do rozwoju wielkiej
własności. Sukcesy wojenne pierwszych w ładców Polski wydatnie zwiększyły
napływ brańców i zdobycznego bydła. Puszcze wew nątrz kraju utraciły
znaczenie strategiczne, ale pozostały w dyspozycji księcia, który mógł
rozporządzać tą „ziem ią niczyją”, rozdając ją m ożnym lub zasiedlając
na własną rękę niewolnym i. K siążęta i arystokracja w X —X II w. mieli
w tej dziedzinie znacznie większe m ożliwości od swych plem iennych poprzed­
ników, ale budow ali na tych sam ych, tradycyjnych podstaw ach. W ciąż
jeszcze, ja k przed wiekami, byli to głównie brańcy i ziem ia niczyja,
wciąż m argines społecznej i agrarnej struktury. Trzon ludności chłopskiej
kraju, wywodzący się z pospolitych wolnych i gospodarujący n a źrebiach
odziedziczonych po przodkach, pozostaw ał jeszcze w X II stuleciu poza
zasięgiem wielkiej własności ziemskiej księcia i m ożnych. M onarchia obłożyła
tę ludność rozm aitym i daninam i i posługam i, ale nie wyzuła z dziedzicz­
nych praw do ziemi. C hłop uw ażał ją nadal za swą własność, sądow nictw o
książęce własność tę po daw nem u chroniło, a władza m onarsza nie m iała
na razie żadnego pow odu głosić, że w tej niebezpiecznie drażliwej dziedzi­
nie coś się zm ieniło72.
Były to stosunki bardzo odm ienne od zachodnioeuropejskich, ale trudno
się tej odm ienności dziwić. M onarchie sukcesyjne tw orzone przez germ ań­
skich zdobyw ców w G alii i Italii zniszczyły tam polityczne struktury
schyłkowego C esarstw a Rzym skiego, ale przejęły jego instytucje agrarne.

71 Z apiska fundacyjna o pactw a lubińskiego przek azan a w falsyfikacie z d a tą 1181 r.,


K W p N S I, n r 1 (setka k uszkow ska); streszczenie zapiski fundacyjnej op actw a łęczyckiego
w bulli gnieźnieńskiej z 1136 r., K W p I, n r 7 (nadanie setki i ludności służebnej); Z a­
piska fundacyjna o pactw a m ogileńskiego w falsyfikacie z d a tą 1065 r., K W p IV, s. 1 n.;
uposażenie op actw a tynieckiego w falsyfikacie z d a tą 1105 (recte 1125), K T yn, nr 1; dok u m en t
fundacyjny H en ry k a sandom ierskiego d la jo a n n itó w zagojskich, P i e k o s i ń s k i , Zbiór, nr 21.
ok. 1166 r. P or. D. P o p p e , Ludność dziesięlnicza u Polsce średniowiecznej, K H 69, 1957,
n r 1; M o d z e l e w s k i , Organizacja gospodarcza.. ., s. 143— 172; po r. niżej, rozdz. III, 3.
72 O c h arak terze chłopskich praw d o ziemi zob. niżej, rozdz. VI, 4.
56

O rganizacja wielkich m ajątków ziem skich na ogół przetrw ała wstrząsy.


D la nowych grup rządzących byl to jedyny gotowy instrum ent panow ania
nad m asą miejscowej ludności wiejskiej, gdy przyszło zastąpić doraźną pogoń
za łupem wojennym trwalszymi podstaw am i gospodarczym i73. N a tym
fundam encie budow ali M erowingowie, K arolingow ie i ich następcy.
E uropa środkow o-w schodnia pozostała poza kręgiem karolińskiej sukcesji.
Pow stające w IX —X I w. m onarchie Przem yślidów, Piastów i A rpadów
nie dysponow ały gotow ą organizacją wielkiej własności ziemskiej i nie były
w stanie stworzyć jej z dnia na dzień. Naw iązyw ały one siłą rzeczy do
jedynej dostępnej spuścizny, ja k ą były przejęte przez władzę książęcą upraw ­
nienia i funkcje społeczne organizacji plem iennej. T o oczywiście nie w ystar­
czało, ale stanow iło niezbędny pu n k t oparcia. Sądow nictw o książęce m usiało
zapew nić poszanow anie elem entarnych zwyczajów praw nych; inaczej m onarchia
nie m iałaby szans. W tych w arunkach wywłaszczenie i zniewolenie wolnej
ludności pospolitej nie w chodziło w rachubę. G ru p a rządząca osiągnąć
m ogła panow anie nad tą ludnością drogą pośrednią, poprzez państw o i jego
zwierzchność o p artą na prawie książęcym. N arodziny klasy chłopskiej wiązały
się więc nie z przem ianam i w sferze własności ziemi, lecz z przebudow ą
ustroju spow odow aną przejściem od organizacji plem iennej do państw a.
Przejścia tego nie da się sprow adzić do podboju sąsiednich plem ion
przez polańskich książąt. Podbój taki, w literaturze przedm iotu zwany
elegancko wewnętrznym , tw orzył tylko terytorialne ram y państw a. Pokonać
to jeszcze nie to sam o, co rządzić. W iarygodna tradycja przekazana w ru ­
skich latopisach wskazuje, że polityczna integracja terytorium państw ow ego
przebiegała etapam i. Sukces wojenny lub sam a przew aga m ilitarna prowadziły
początkow o do narzucenia przez ośrodek kijowski D rew lanom , W iatyczom
czy R adym iczom zwykłej zależności polityczno-trybutarnej przy zachow aniu
odrębności ich organizacji plem iennej. Z czasem żądano wyższej dani
i usiłow ano zbierać ją na własną rękę, objeżdżając z drużyną terytoria
plem ion trybutarnych, stacjonując tam m iesiącami i zaopatrując się kosztem
miejscowej ludności (tzw. polud'je). Prow adziło to do konfliktu, eliminacji
lokalnych książąt i starszyzny oraz likwidacji odrębnych stru k tu r politycz­
nych plem ienia. N a ich miejsce władcy kijowscy wprow adzali własną adm i­
n istrację74. D o tego jed n ak trzeba było dysponow ać odpow iednim i kadram i
i m ożliwościami organizacyjno-m ilitarnym i, osiągalnym i dla państwowej,
a nie plem iennej władzy. Inkorporacja uzależnionych plem ion zakłada
przebudow ę ustroju, ale nie wyjaśnia jej społecznych m echanizm ów.

h O dnośnie do longobardzkiei Italii zob. M o d z e le w s k i . Społeczeństw o i gospodarka,


s. 178 n.
74 N P L , s. 109, n., 113; PV L, s. 4 0 —43. K o n sta n ty n P o r f i r o g e n e t a , D e admini-
strando imperio, cap. 9, inform uje, że co roku z początkiem listo p a d a „ arc h o n to w ie ” kijowscy
z „całą R u sią ” (tj. dru ży n ą i dosto jn ik am i) w yruszają „na p o lu d je ” d o D rew lan, Dre-
gow iczów . K ryw iczów i innych plem ion try b u tarn y ch i żywią się tam aż d o kw ietnia. Zob.
Ł o w m i a ń s k i , P o czą tk i P olski, IV, s. 139— 143, i V, s. 213 n. i 471.
57

A by narzucić i utrzym ać swoją władzę, państw o m usiało spełniać


skuteczniej od organizacji plem iennej podstaw ow e funkcje społeczne. Idzie
o obronę przed wrogiem zew nętrznym , ochronę m iru, czyli pokoju w ew nętrz­
nego, o raz o rozsądzanie licznych sporów zgodnie ze starym i zwyczajami.
Skupiając w swych rękach siły zbrojne i m onopolizując powszchne sądow ­
nictwo m onarchia zapew niała sobie nie tylko środki przym usu. Zapew niała
sobie rów nież m ożliwość spraw nego w ykonyw ania w spom nianych funkcji,
chroniących zbiorow ość i zwyczajowy ład jej współżycia. Bez tego żadna
władza nie znalazłaby uznania i posłuchu.
W rozległym państw ie plem ienny system wojskowy stał się nieprzydatny.
Ślężanie czy D ziadoszanie musieli nieraz m obilizow ać do obrony ogół
lub znaczną część dorosłej ludności m ęskiej, gdyż nie było ich wielu,
a na pu n k t zbiorny nikt nie m iał zbyt daleko. W m onarchii M ieszka I,
a tym bardziej Bolesława C hrobrego pospolite ruszenie ogółu wolnych
skupiłoby w p u n k tach zbiornych ogrom ną m asę ludzką, której nikt nie
byłby w stanie wyżywić. Sam o ich zbieranie było zresztą praktycznie
niewykonalne, gdyż wielotysięczne piesze kolum ny m aszerujące tygodniam i
spod Sandom ierza czy G łogow a do G niezna zniszczyłyby kraj jak szarańcza,
a w końcu sam e wym arłyby z głodu. B iorąc pod uwagę realia ówczesnego
krajobrazu, osadnictw a i gospodarki H . Łow m iański szacuje tzw. optium
mobilizacyjne, czyli racjonalny pułap liczebności wojsk na 4 —5 tys. ludzi75.
Zresztą i tak a arm ia nie m ogła ze względów aprow izacyjnych zatrzym yw ać
się dłużej w jednym m iejscu, a posuw ać się, naw et w kraju nieprzyjacielskim ,
m usiała chyba zagonam i.
P oza m ało znaczącym i operacjam i o charakterze obrony lokalnej, pospo­
lite ruszenie ogółu wolnych było więc dla m onarchii bezużyteczne. Panującym
p otrzebna była arm ia daleko mniej liczna, ale odznaczająca się wysokimi
w aloram i bojowym i i ruchliwością. W ojow nikiem pozostać mógł ten, kto
był w stanie sprostać tym w ym aganiom . P otrzebny był to tego bardzo
kosztow ny m iecz lub przynajm niej d o b ra włócznia, to p ó r bojowy i tarcza,
a przede wszystkim wierzchowiec. D la znacznej większości pospolitych wol­
nych były to rzeczy nieosiągalne. N ie brakow ało jed n ak wśród pospólstw a
jednostek w ystarczająco zam ożnych i energicznych, które odpow iadały podw yż­
szonym kryteriom . N a ogół byli to ludzie, którzy ju ż w czasach plem iennych
częściej od innych chadzali na wyprawy zaczepne, mieli okazję zasilić
gospodarstw o p aro m a sztukam i bydła czy jakim ś brańcem otrzym anym
przy podziale łupów i traktow ali wojnę ja k o dodatkow e źródło dochodu.
W masie pospolitego ruszenia stanow ili oni stosunkow o nieliczną grupę,
ale na potrzeby m onarchii było ich dość. Z nich właśnie uform ow ała
się kategoria w ojow ników książęcych zwanych najpierw po prostu wojami,
później zapewne włodykam i, a w końcu z niem iecka szlach tą76. W łacinie

75 Ł o w m i a ń s k i , P o czą tki P olski, IV, s. 156— 158.


76 Por. niżej rozdz. IV, 3.
58

ówczesnej określano ich najczęściej term inem milites, którem u w dzisiejszej


polszczyźnie odpow iada zapożyczony z języka niem ieckiego wyraz rycerze.
W raz z w yodrębnieniem kategorii wojów książęcych dokonał się wśród
ludności pospolitej głęboki podział społeczny o doniosłych konsekwencjach.
Poprzednio cała ta ludność m iała wobec politycznej organizacji plem ienia
jednakow e obow iązki i praw a. Wszyscy na równi rąbali przesiekę i budowali
um ocnienia grodow e, stróżow ali w nich na zm ianę, składali się w potrzebie
na uiszczenie trybutu, stawali do pospolitego ruszenia, uczestniczyli w obradach
wiecowych, uchodzili za w ojow ników ; wszystkim przysługiwała jednakow a
główszczyna w razie zabójstw a krew niaka, naw iązka za rany, zadośćuczy­
nienie za zniewagi. Teraz obow iązki uległy zróżnicow aniu, a praw a rozło­
żyły się nierów no.
Dziedziczne pow inności rycerzy wobec m onarchii polegały przede wszystkim
na pełnieniu konnej służby wojskowej na wezwanie władzy książęcej. To
oni, a nie pospolite ruszenie ogółu wolnych stanow ili teraz główny potencjał
m obilizacyjny. W czasie działań wojennych na większą skalę form ow ano
z nich duże oddziały, odpow iadające poszczególnym prow incjom państw a.
Bezpośrednim ich przełożonym był jed n ak miejscowy kasztelan, sprawujący
z ram ienia księcia władzę sądow ą i adm inistracyjną w okręgu grodowym .
W czasie pokoju pełnili oni na zm ianę służbę strażniczą w grodzie.
Przejęli więc i w tej dziedzinie daw ne obow iązki ogółu wolnych, a przy
okazji służyć m ogli swemu kasztelanow i zbrojnym ram ieniem w jego
czynnościach adm inistracyjnych, porządkow ych i sądowych. Zapew ne pełnili
też funkcję konnych i zbrojnych posłańców , gdy trzeba było przekazać
pilną w iadom ość lub polecenie.
W zam ian rycerze korzystali ze wzmożonej ochrony praw nej, wyrażającej
się w wyższej główszczyźnie i naw iązkach; była to niezaw odna oznaka
uprzyw ilejow anego statusu. Prócz udziału w łupach przysługiwały im jakieś
zwyczajowe wypłaty z książęcego skarbca (stipendia soliła militiae nostrae).
Przede wszystkim zaś ich gospodarstw a (aratura propria, obejście i ziemia
upraw iana własnym inw entarzem ) wolne były od podstaw ow ych danin i posług,
do których pociągano resztę pospolitej ludności. O dkąd w prow adzono
pow szechną dziesięcinę dla K ościoła, gospodarstw a własne wojów książęcych
uiszczały ją w ulgowym trybie (tzw. dziesięcina sw obodna). W szystkie te
dziedziczne upraw nienia, zw iązane z w ykonyw aną służbą wojskową, składały
się w sumie na praw o rycerskie (ius militare). W brew poglądom daw niej­
szych badaczy było ono znacznie starsze od im m unitetu i opierało się na
zwyczaju sięgającym początków p ań stw a77.

77 K. B u c z e k . Prawo rycerskie i pow stanie stanu szlacheckiego te Polsce, PH 69, 1978,


s. 31 —42. A rtykuł ten, m im o skrótow ego i nie zawsze jasnego przedstaw ienia problem u,
stanow i przew rót w poglądach historiografii na kondycję rycerską. Ł o w m i a ń s k i , P oczątki
P olski, IV, s. 163— 192. określał stosunek rycerstw a d o panującego ja k o „w asalski”, rozu­
m iejąc przez to fakt osiadłości na w łasnej (ale nie beneficjalnej!) ziemi o ra z osiąganie ko­
59

Po daw nym pospolitym ruszeniu pozostał relikt w postaci jednego


z ciężarów praw a książęcego, zw anego po polsku „w ojną” . Pozw alał on
panującem u w razie potrzeby pow oływ ać do służby wojskowej chłopów.
W ykorzystyw ano ich zapew ne do celów obrony lokalnej lub do obsługi
rycerstw a na wyprawie. Władcy niewielkich księstw dzielnicowych w połowie
X III w. korzystali nieraz z tej pow inności, aby wzmocnić liczebnie szczupłe
zastępy swych rycerzy. W X I—X II w. potrzeby takiej n a ogół nie było.
Z przytoczonej przez A nonim a-G alla anegdoty o bitwie nad Bugiem wyni­
ka, że chłopów pow oływ ano w zasadzie do służby pom ocniczej, a nie do
działań bojowych. D obrze zorientow any w organizacji sił zbrojnych Bolesława
K rzyw oustego kro n ikarz znał tylko dwie kategorie w ojow ników : rycerstw o
pospolite, zorganizow ane na zasadach terytorialnych, i elitarne oddziały
dworskie, złożone z arystokracji. P odobnie przedstaw iają się ówczesne wojska
Przem yślidów w świetle K roniki Czechów K o sm asa78.
O grom na większość pospolitych wolnych znalazła się w ten sposób
poza naw iasem sił zbrojnych i utraciła daw ne praw a polityczne. W rozległym
państw ie niepodobieństw em był udział ogółu ludności w wiecu; zresztą
kom petencje decyzyjne i sądow e zgrom adzeń wiecowych przejęła władza
książęca. Ci, którzy nie znaleźli się w szeregach pospolitego rycerstwa,
nie mogli utrzym ać daw nej pozycji w społeczeństwie. Ich obowiązki wobec
państw a różniły się zasadniczo od daw nych obow iązków wobec organizacji
plem iennej, a w ślad za tym zm ieniła się ich kondycja praw na. Byli oni
wciąż ludźm i wolnymi, najczęściej dziedzicznym i posiadaczam i własnej ziemi,
ale ju ż nie w ojownikam i. Musieli teraz służyć m onarchii w inny sposób,
more rusticano, czyli zwyczajem chłopskim : dostarczając rozm aite produkty
swego gospodarstw a i pracę swych rąk. T ą drogą z pospolitych wolnych
zmienili się oni w chłopów .
Rozliczne daniny i posługi praw a książęcego, którym i ich obłożono,

rzyści m aterialnych w postaci udziału w łupach i w ypłat z książęcego skarbca. T erm in wasale
wyw ołuje je d n a k n iepożądane skojarzenia z więzią w asalno-beneficjalną, ch arak tery sty czn ą dla
kręgu sukcesji karolińskiej, a nieobecną w średniow iecznej Polsce. D latego K. B u c z e k . Prawo
ry c e rs k ie ..., s. 32, z aoponow ał przeciw tem u ok reślen iu ; podkreślił on, że obow iązek służby
rycerskiej m iał c h a ra k te r publicznej, a nie p ryw atno-praw nej pow inności i obejm ow ał w szystkich
posiadaczy praw a rycerskiego bez w yjątku.
78 G a l l , I, 7; por. tam że, I, 8, s. 25 n. i cap. 20, s. 46 oraz II, 33 i III, 22 i 23,
s. 149— 151; K o s m a s , II, 39, s. 143 w pow iązaniu z II, 47, s. 154.
P rócz przybocznego o ddziału księcia (acies curiałis) i w ojew ody (acies palatin a), a więc
elitarnych form acji dw orskich, dom yślać się w olno istnienia w stolicach poszczególnych prow incji
niew ielkich o ddziałów drużynniczych ( M o d z e l e w s k i , O rganizacja gospodarcza. .., s. 217). P o ­
zostałością takiej drużyny w rocław skiej m oże być w spom niana w dokum encie H enryka Bro­
da te g o z 1224 r.. K ŚL III. nr 296, specjalna k ate g o ria rycerzy zw anych podgrodzkim i lub
p odgrodzicam i (milites, qui d icu n ta r pogrodschi). Pozycja społeczna ow ych podgrodzkich wojów
była jed n a k w 1224 r. raczej niska, sk o ro książę n a d ał ich wsie k oło D om aniow a trzeb­
nickim cysterkom nie w spom inając o zam ianie lub w ykupie z rą k dotychczasow ych p o ­
siadaczy.
........... mmmmmmmm —

60

interpretow ane były ja k o pewien rodzaj powszechnych obow iązków wobec


w spólnoty politycznej, dostosow any do nowego podziału ról społecznych.
N iektóre powinności, jak rąbanie przesiek i budow a grodów, wywodziły
się w prostej linii ze zwyczajów plem iennych; wzrosła tylko ich uciążliwość,
gdyż inwestycje obronne państw a zakrojone były na dużo większą skalę.
U m iarkow ane niegdyś świadczenie na opłatę trybutu politycznego podw yż­
szono do znacznego wym iaru i obrócono na własne potrzeby m onarchii,
zachow ując tradycyjną nazwę dani. R egalia książęce dostarczały niekiedy
okazji do w prow adzenia odpłatności za korzystanie z użytków objętych
m onopolem skarbow ym . Przede wszystkim jed n ak nakładanie danin uzasadnia­
no przejęciem przez m onarchię i jej ap a rat funkcji obronnych oraz ochrony
m iru wewnętrznego. Ludność, k tóra nie m usiała ju ż strzec um ocnień
i walczyć na wypraw ach, pow inna była daw ać coś w zam ian. Zgodnie
z tradycyjną zasadą tym , co wykonywali funkcje publiczne, chroniąc in­
nych, należało się m aterialne zadośćuczynienie od tych, którzy korzystali
z ochrony. N azwy takich danin, ja k polska stróża lub czeska „dań m iru”
(tributum pacis), są wym ownym świadectwem m otyw acji, do których odw o­
ływ ano się przy ich w prow adzaniu.
Fakt, że m onarchia nie potrzebow ała pospolitego ruszenia ogółu wolnych
ani ich wiecowego poparcia, stanow ił niezbędną, ale jeszcze nie w ystarczającą
przesłankę narzucenia im pokaźnych ciężarów gospodarczych. Należyte uza­
sadnienie tych świadczeń też m iało swoje znaczenie, ale nie m ogło odnieść
skutku bez adm inistracyjnej egzekutywy. D aniny i posługi praw a książęcego
kładły się ciężkim brzem ieniem na barki ludności, k tó rą odsunięto właśnie
od czynnego udziału w życiu publicznym . T rudno było oczekiwać, że
chłopi uznają je za wysiłek tak dalece niezbędny dla wspólnego dobra,
iż sami zajm ą się zbieraniem należności. Tego zadania nie dało się powie­
rzyć organizacji sąsiedzkiej. W celu poboru świadczeń praw a książęcego
państw o m usiało mieć własny ap a rat adm inistracyjny, dysponujący sankcjam i
przym usu. Ze zrozum iałych względów funkcję tę wykonywała adm inistracja
terytorialna. Istotną rolę odgryw ał w tym m onopol władzy sądowej. Jurys­
dykcja kasztelana i jego zastępców służyła nie tylko do zapew nienia m iru
i poszanow ania starych zwyczajów; legalizow ała również przym us niezbędny
do wyegzekwowania praw a książęcego. Słusznie więc uw aża się tworzenie
przez państw o organizacji zarządu terytorialnego za kluczowy m om ent prze­
budow y u stro ju 79.
N a tę przebudow ę złożyły się wszystkie om aw iane czynniki. K ażdy z nich
był niezbędny, ale dopiero wszystkie razem wystarczały do przejścia od
organizacji plem iennej do państw a opartego na praw ie książęcym. N a w yodręb­
nienie rycerstw a położyłem szczególny nacisk z dwóch pow odów . Po pierwsze,
był to w pewnym sensie punkt wyjścia, gdyż bez siły zbrojnej niezależnej

79 Ł o w m i a ń s k i , P o czą tk i Polski, IV, s. 142 n. i V, s. 213 n., 471.


61

od ogółu wolnych m onarchia nie m ogłaby uniezależnić się od 'wiecu,


stworzyć ap aratu adm inistracyjnego i zm onopolizow ać sądow nictw a, a w re­
zultacie obłożyć większości m ieszkańców kraju daninam i i posługam i. Po
drugie, z podziału pospolitych wolnych na ludzi rycerskiej i nierycerskiej
kondycji narodziła się klasa chłopska ja k o odrębna kategoria w strukturze
polskiego społeczeństwa.
Uwagi te są bardzo ogólne i bynajm niej nie wyczerpują zagadnienia.
P otrzeba klarow ności wykładu skłoniła mnie do pobieżnego naszkicow ania
początków klasy chłopskiej zgodnie z porządkiem chronologicznym , a więc
w pierwszym rozdziale. Z badaw czego punktu widzenia jest to jednak
antycypacja niektórych wniosków z dalszych rozw ażań. O przebudow ie
ustroju społecznego w Polsce X w. wnosić m ożem y głównie na podstaw ie
jej wyników, a wyniki te, czyli strukturę ustroju praw a książęcego, poznajem y
głównie z dokum entów X II i X III w. D o nich trzeba będzie teraz sięgnąć
i o d tąd kroczyć zawiłymi drogam i postępow ania badawczego, w którym
wnioski nie m ogą wyprzedzać przesłanek.
R O Z D Z IA Ł II

More rusticano.
Chłopskie ciężary na rzecz monarchii

1. M iara potrzeb i miernik d ochod ów

Określenie more rusticano, czyli „zwyczajem chłopskim ”, dotyczyło w d o ­


kum entach sposobu płacenia dziesięciny. O d chłopów pobierano ją w snopach
n a polu dla instytucji kościelnej wyznaczonej przez biskupa (najczęściej
był nią kościół parafialny). Rycerze natom iast z pól oranych własnymi
wołam i, czyli dw orskich (curia, allodium, aratura propria), płacili tzw.
dziesięcinę sw obodną, k tó rą sami wydzielali i przekazyw ali na rzecz wybranego
przez siebie kościoła. Z achodziła więc p otrzeba term inologicznego rozróż­
nienia dziesięcin płaconych zwyczajem chłopskim i rycerskim , more rusticano
i iure militari.
P odobnie było z tym i ciężaram i praw a książęcego, od których rycerze
nie byli całkow icie zwolnieni, ale ponosili je w złagodzonej postaci.
D otyczyło to przede wszystkim powszechnej pow inności transportow ej, zwanej
przewodem . W dokum entach rozróżniano skrupulatnie dwa rodzaje tej
posługi, zwane przew odem rycerskim i chłopskim . Trafiają się też wzmianki
o rycerskim sposobie w ykonyw ania „pow ozu”, prac przy budow ie lub
napraw ie grodów i goszczenia książęcej służby łowieckiej. W odniesieniu
do innych dan in i posług nie zachodziła potrzeba podkreślania, że świad­
czone są zwyczajem chłopskim , poniew aż rycerze w ogóle nie podlegali
tym ciężarom . N iem niej to one właśnie stanow iły charakterystyczny, p o ­
wszechny obow iązek ludzi chłopskiej kondycji wobec m onarchii. Stąd tytuł
tego rozdziału.
B ogata dokum entacja z X III w. pozw ala odtw orzyć zestaw podstaw ow ych
ciężarów p raw a książęcego. Łącznie stanow iły one dla gospodarstw a chłop­
skiego bardzo pow ażne brzem ię. N ie sposób jed n ak wyrazić tego brzem ienia
liczbowo, gdyż dużą rolę odgrywały w nim niewym ierne posługi i świad­
czenia okolicznościow e, pobierane wedle doraźnej potrzeby. P ró b a szacunku
dotyczyć m oże tylko danin regularnych, pobieranych co roku w ustalonej
wysokości. N iestety m am y o nich tylko fragm entaryczne inform acje. O wy­
m iarze niektórych świadczeń m ożem y wyrobić sobie jedynie przybliżone
wyobrażenie o p arte na pośrednich i siłą rzeczy zawodnych poszlakach.
P o za tym daniny uiszczano w naturze. Przedm iotam i ich były różne
gatunki zboża, m iód, wieprze i uw ędzone szynki lub połcie wieprzowiny,
krowy, owce, wreszcie skórki kunie używ ane ja k o surogat pieniądza ze
63

względu na łatw ość zbytu fu te r 1. D o zsum ow ania tak różnych naturaliów


potrzebny jest wspólny m ianow nik, którym m oże być jedynie pieniądz.
T o duży kłopot, gdy m ow a o X, X I czy naw et X II w. W owych cza­
sach bowiem tylko znikom a część zwykłych p ro d u k tó w gospodarstw a wiej­
skiego trafiała na rynek. Z arów no m ożni, ja k i chłopi starali się zaspokoić
swoje codzienne potrzeby we własnym zakresie, nie wydając gotów ki na
zakup przedm iotów , które m ożna było zrobić sam em u lub uzyskać ze świad­
czeń. W dążeniu do sam ow ystarczalności nie kierow ano się w yobrażeniam i
o pieniężnej w artości pro d u k tó w potrzebnych do życia, poniew aż byłaby
to kalkulacja abstrakcyjna bez praktycznego znaczenia.
M iernik nasz jest więc anachroniczny w odniesieniu do czasów, w których
praw o książęce narodziło się i panow ało niepodzielnie. N adaje się on
dopiero dla X III w. W tedy bowiem zm ieniająca się rzeczywistość gospo­
darcza osw oiła i chłopów , i panów z traktow aniem pieniądza ja k o naturalnego
m iernika w artości wszelkich produktów . W łaśnie wartości. Ceny n a targach
wahały się oczywiście zależnie od pory roku i urodzaju, ale w dłuższym
okresie, który ludzie zdolni byli objąć swym życiowym doświadczeniem ,
wykazywały najwidoczniej dużą stabilność. Tym chy^a wytłum aczyć należy
fakt, że w przeciągu kilku dziesięcioleci przyjm ow ano dla poszczególnych
pro d u k tó w będących przedm iotam i świadczeń lub innych płatności w naturze
niezm ienne przeliczniki pieniężne. K row a w arta była zawsze 12 skojców,
m ała donica m iodu, zw ana też targow ą — 6 skojców, wieprz — 4 skojce,
korzec potrójnego zboża (złożony z pszenicy, żyta i owsa) — rów nież 4
skojce, owca 2— 3 skojce itd. Stałość ta oraz fakt, że w artość wyrażano
w skojcach, a nie w denarach, wskazują, że chodziło o jednostki wagi
denarow ego kruszcu, niezależne od w ahań stopy m enniczej; posługiw ano
się nimi przy znaczniejszych tran sak cjach 2. D la X III w. jest to m iernik,

1 W 969 r. książę Św iętosław 1 ośw iadczyć m iał m atce i b o jaro m , że za centrum


swojej ziemi uw aża nie K ijów , lecz n addunajski Perejasław iec. poniew aż tam napływ ają to ­
w ary z całego św iata: z G recji (tj. B izancjum ) w ytw orne tkan in y , zło to , w ino i ow oce;
z C zech i W ęgier — sreb ro i k o n ie; z R usi — fu tra, m iód, w osk i czeladź (PV L, s. 48).
Z Polski, p odobnie ja k z Rusi, ek sp o rto w an o głów nie fu tra, m iód i wosk, a p o zwy­
cięskich w ojnach także brańców . D latego skórki drobnej zwierzyny futerkow ej, zwłaszcza
kun, a czasem także m iód i wosk pełniły w obrocie w ew nętrznym funkcję tzw. płacidel,
czyli su ro g ató w pieniądza. Z ob. o nich R. K i e r s n o w s k i , P ieniądz kruszcow y ir Polsce
wczesnośredniowiecznej, W arszaw a 1960, s. 440 —449, i J. S z t e t y ł ł o . Pieniądz pozakruszcow y,
SSS IV, W rocław 1970, s. 9 0 - 9 4 .
2 G rzyw na polska w ażyła w edług obliczeń R. K i e r s n o w s k i e g o , (D ata i k szta łt reform
m onetarnych K azim ierza W ielkiego, I, „W iad. N u m izm .” 12, 1968, z. 3 —4, s. 159 nn.) ok.
196 g pod koniec X III i w X IV w., podczas gdy dla X I —X II w. S. S u c h o d o l s k i (M en-
nictwo polskie X I i X I I w., W rocław 1973, s. 34—40) oblicza ją na ok. 212 g. D zieliła
się o n a na 4 w iardunki po 6 skojców . Jed y n ą m o n etą p ro d u k o w a n ą w Polsce X I —X III w.
były denary. P oczątkow o w ybijano ich 240 z grzyw ny sre b ra ; skojec liczył więc 10 denarów .
Z czasem je d n a k , w obec zw iększania liczby m o n et w ybijanych z 1 grzyw ny, w ystąpiła znaczna
różnica między skojcem ja k o je d n o stk ą ra ch u n k o w ą (10 denarów ) a skojcem ja k o jed n o stk ą
wagi kruszcu (1/24 grzywny). Ze w zględu n a zm iany stopy m enniczej liczono m onety tylko
64

któ ry stosow ać m ożem y bez obawy, poniew aż stosow ali go w życiu codziennym
ówcześni Polacy. Szacując wedle ich kryteriów wysokość świadczeń praw a
książęcego pam iętać jed n ak m usimy, że w poprzednich stuleciach m ierzono
je m iarką potrzeb, a nie liczbą skojców.
Zestaw regularnych danin powszechnych o ogólnopolskim , a w każdym
razie ponaddzielnicow ym zasięgu obejm uje co najm niej pięć ciężarów. Są
to : stróża, pow ołow e-poradlne-podym ne, podw orow e, narzaz i stan. S próbu­
jem y dociec, ja k a była geneza, przedm iot, podstaw a wym iaru, wysokość
i przeznaczenie każdego z tych świadczeń.

2. Stróża

N azw a tej daniny wywodzi się od obow iązku stróżow ania w grodach,
który w czasach plem iennych wykonywany był przez ogół wolnych. W m o­
narchii piastowskiej służbę strażniczą przejęło rycerstwo, a całą resztę
pospolitej ludności, uw olnioną od tego obow iązku, obłożono w zamian
stałym świadczeniem. W edług K roniki W ielkopolskiej mial to uczynić Bolesław
C h ro b ry : „O n zapewne, jak pow iadają, ustanow ił w Polsce pewną daninę,
którą nazywa się stróża, tak że każdy co roku od radia oddaw ał jedną
m iarę [m ensuram , tj. ćwiertnię] żyta i drugą [miarę] owsa, wyjąwszy tylko
tych, którzy walczyli w obronie pań stw a” (tzn. rycerzy — pro re publica

przy d robnych tran sak c ja c h : bardziej w artościow e przed m io ty nabyw ano w ażąc d enary ja k o
srebro lub stosując odpow iedni przelicznik, któ ry w yrów nyw ał różnicę m iędzy jed n o stk am i
rachunkow ym i a wagowym i. W zm ianki o płatnościach w „bieżącej m onecie” nie m uszą wcale
oznaczać jed n o ste k rach u n k o w y ch : określają one rodzaj kruszcu (srebro denarow e) i czynią
zadość norm ie praw nej, wedle której żad n a inna m oneta nie m ogła być w obiegu. Przy
dużych płatno ściach posługiw ano się też srebrem lanym , o wyższej próbie.
Je d n o stk ą m iary przedm iotów sypkich (zboże, sól) był korzec (m odius), dzielący się
na cztery ćw iertnie (m ensurae) po 3 rzeszota (cribra) k a żd a ; ćw iertnia m ieściła zapewne
od k ilkunastu do dw udziestu paru litrów . 3 korce stanow iły m ałdrat. M iód przechow yw ano
w naczyniach bednarskich zwanych donicam i (urnae). k tó re służyły za jed n o stk i m iary. O bok
m ałej, czyli targow ej, donicy posługiw ano się donicam i wielkim i o d w u k ro tn ie większej pojem ­
ności. W 1204 r. kilku osadników z T rzebnicy zgodziło się daw ać po ćw iertni pszenicy
i owsa zam iast 20 denarów czynszu (KS1 I. nr 104). W drugiej połow ie X III w. ćw iertnię
pszenicy szacow ano n a ok. 1.4 skojca. ćw iertnię żyta n a 0 ,8 —0.9 skojca, a ćw iertnię owsa
na 0,5—0.6 skojca: m aldrat /ło ż o n y / 1 korca pszenicy, I żyta i 1 ow sa uchodził za
rów now artość 12 skojców . K row y w arte były w edług d o k u m en tó w z 1253, 1267, 1284
i 1293 r. po 12 skojców . a w 1255 r. przyjęto za ekw iw alent krow y wielką (podw ójną)
donicę m iodu, w artą rów nież 12 skojców . W 1253 i 1267 r. w artość konia roboczego wy­
nosiła półtorej grzywny, a w artość wołu —18 skojców . Owce, szacow ane w 1253 r.po nie­
spełna 2 skojce za sztukę, oceniane były w 1267 r. po 3 skojce, podczas gdy wieprze
szacow ano po 3.6 skojca w 1253 r., po 4 skojce w 1267 r.. a w 1293 i 1295 r. przyjęto
6 skojców ja k o zam iennik za świnię. Z ob. Ks. H enr., s. 301 n.. 1253 r.; K W p I, nr
344. 1255 r.; K W p I. n r 607, 1267 r.; UBB, n r 70, 1284 r.; K W p VI, n r 44, 1293 r.
i L M az nr 41. 1295 r. Przy św iadczeniach m iodow ych stosow ano zawsze zam iennik 6 skojców
za m ałą donicę (SUB III. nr 343. 1261 r. i nr 512, 1265 r.: SL U , nr 86, 1278 r.: SR.
nr 1616, 1279 i\). O system ie m onetarnym , op ró cz prac cytow anych wyżej, zob. pop u larn e
ujęcie R. K i e r s n o w s k i e g o . Pradzieje grosza. W arszaw a 1962.
65

militant ibus (him taxat except is)'. Nie wszystkie inform acje zaw arte w tej
późnej wzmiance m ożna uznać za m iarodajne. Przypisując wprow adzenie
Stróży Bolesławowi I kronikarz niewiele się chyba pom ylił4, ale nie opierał
się na żadnych wcześniejszych źródłach; wyraził tylko przekonanie o staro-
daw ności tej daniny. C hrobry figuruje tu w roli króla Ćwieczka. Zasługują
natom iast na wiarę inform acje o przedm iocie i wym iarze Stróży oraz o tym,
że nie płaciło jej rycerstwo. K ronikarz wiedział o tym z autopsji, gdyż
w jego czasach stróża nie wszędzie jeszcze została zlikw idow ana przez
im m unitet i nadal zabiegano o zwolnienia od niej.
N ie wiemy, czy wszędzie i zawsze za podstaw ę wym iaru przyjm ow ano
jed nostkę ziemi upraw nej (radio), a naw et nie m am y pewności, czy regułą
bez wyjątku było opłacanie stróży w zbożu. C iężary praw a książęcego
były jed n ak instytucjam i tradycyjnym i, które przez stulecia utrzym ywały się
w archaicznej postaci. N a ogół nie podw yższano ich ani nie obniżano,
czasem tylko przeprow adzano relucję, zam ieniając świadczenie w naturze
na ekw iw alent w pieniądzu lub płacidłach. W olno więc uznać za m iarodajne
przynajm niej inform acje o tym, że Stróżę pobierano z poszczególnych go­
spodarstw , a także o wysokości obciążenia. Ć w iertnia żyta i ćwiertnia
owsa w arte były łącznie w X III w. niespełna 1,5 skojca. Innych danych
z terenu Polski niestety nie m am y, gdyż liczne dokum enty zwalniające
od Stróży wym ieniają tylko nazwę świadczenia, choć nie pozostaw iają
wątpliwości, że m ow a o regularnej daninie, a nie o posłudze. W pierwszej
połowie X III w. wsie kościelne w okolicach Budziszyna płaciły znaczne
sumy w zbożu, a niekiedy także w m iodzie i pieniądzach „na straż
g ro d u ” (ad vigilias castri)-\ D anina ta, zw ana po niem iecku W achtkorn,

■* M PH NS VIII. cap. I I . D o przek ład u polskiego K. A b g a r o w i c z a , Kronika W iel­


kopolska (wstęp i kom en tarze B. K iirbisów na), W arszaw a 1965, s. 71, w prow adzam dro b n e
zm iany. W szczególności zw rot de a ra tro sive unco tłum aczę „od ra d ła ”, uznając w yraz
a ra tru m za ogólną nazw ę narzędzia ornego, uncus za bliższe określenie jeg o ro d zaju , a spój­
nik sive za o dpow iadający w tym kontekście polskiem u „czyli” .
4 S m o l k a , M ieszko S ta r y ..., s. 133, przyjm ow ał, że zam ianę pow szechnego obow iązku
stróży w g rodach na d aninę przeprow adził Bolesław K rzyw ousty. N ie w idać po tem u podstaw .
Stróża należy d o zestaw u regularnych d an in praw a polskiego na Pom orzu gdańskim , m u­
siała więc być w Polsce Bolesław a K rzyw oustego św iadczeniem ogólnie przyjętym , a nie
d opiero w prow adzanym . O bow iązek stróży grodów ja k o specyficzna pow inność ludzi rycerskiej
kondycji zw iązany był z instytucją praw a rycerskiego, u k ształto w an ą najpóźniej w XI w.
(B u c z e k . Prawo rycerskie. . ., s. 42). R ów nie sta rą m etrykę m iała chłopska d a n in a zw ana
Stróżą.
5 T z s c h o p p e —S t e n z e l , nr 25. 1245 r., K u n eg u n d a kró lo w a czeska n adaje kanonikow i
m iśnieńskiem u H erm anow i pensionem q u a n d am , octo videlicet m o diorum tritici et totidem
siliginis de a n n o n a, que vulgariter n o m in a tu r W achtkorn, et triu m solidorum in denariis
et item trium solidorum p ro m elle et sex m ensurarum siliginis, que solvebantur ad c ustodiam
versus L u sa ciam ... in te rra Budeczinensi de villis D o b ra n o u iz, C an o u iz et C obliz; por. tam że,
n r 30, 1249 r.. król W acław I n adaje biskupow i m iśnieńskiem u K onradow i w d o b rach n a ­
bytych od p repozytury w yszehradzkiej w Ziem i Budziszyńskiej om nem iurisdictionem tem ­
poralem . quam iudex provincialis terre Budissinensis in bonis prefatis exercere consucvit,
ac om nem a n n o n am , que de iisdem villis ad vigilias castri B udissinensis solvi consuevit
plenarie a n n u a tim ...
5 -- K. Modzelewski. Chłopi w monarchii.
66

żywo przypom ina nazwą, przeznaczeniem , przedm iotem i wysokością polską


Stróżę, ale na łużyckiej analogii nie m ożem y opierać wniosków o insty­
tucjach skarbow ych państw a piastowskiego.
Nie m a natom iast wątpliwości co do przeznaczenia stróży. N ależała
ona w całości do urzędujących kasztelanów . D okum ent Bolesława W stydli­
wego z 1264 r. zaliczył jednoznacznie Stróżę do składników uposażenia
kasztelana radom skiego, zniesionych w klasztornym Skaryszewie przy lokacji
m iasta na praw ie niem ieckim . W przywileju tegoż księcia z 1270 r.
stw ierdzono, że chłopi z D ziew ina nie podlegają sądow nictw u kasztelana
brzeskiego „naw et w spraw ach o niepłacenie stróży” . Szczególnie wymowny
jest pod tym względem przywilej Bolesława R ogatki z 1244 r., nadający
biskupow i Tom aszow i I specjalne upraw nienia w związku z budow ą nowej
katedry we W rocławiu. N a potrzeby tej wielkiej inwestycji wykonywano
w całym księstwie rozm aite prace: wydobywanie i tran sp o rt budulca,
roboty kam ieniarskie itp. Książę zwolnił czasowo ludność zatrudnioną przy
tych pracach od płacenia stróży, na co uzyskał zgodę zainteresow anych
kasztelanów . Z ostało to podkreślone w dokum encie: „P onadto kasztelan
wrocławski i pozostali nasi dostojnicy uczynili wspom nianej budow ie tę
łaskę, że znajdując się osobiście przed naszym obliczem wyrazili zgodę,
aby wszyscy pracujący na rzecz tejże budow y aż do ukończenia kościoła
wolni byli od stróży” 6. D ecyzja należała form alnie do księcia, ale dotyczyła
daniny przeznaczonej na użytek kasztelanów . C o przezorniejsi odbiorcy
przywilejów im m unitetow ych zabiegali więc, by zgoda tych dostojników na
zwolnienie, które uszczuplało ich urzędow e dochody, została stw ierdzona
czarno na białym w książęcym dokum encie. Było to dodatkow ą asekuracją
od roszczeń i nadużyć ze strony urzędników zarządu terytorialnego7.

3. Pow ołow e-poradlne-podym ne

Pod nazwam i powołowe i poradlne kryła się jedna i ta sam a danina.


U dow odnił to ju ż w 1913 r. J. W idajewicz, ostatnio zaś potwierdził

h K M p II. nr 472. 1264 r.; K M p I. nr 80. 1270 r.: SU B II. nr 272. 1244 r . : C astel-
lanus etiam W ratislauiensis et ceteri nostri b arones hanc gratiam eidem operi fecerunt, ut,
quicum que in eodem opere laboraverint, a strosa sint im m unes. et istis om nibus coram
nobis e o nstituti preseneialiter c o n sen seru n t usque ad co n su m atio n em ecclesie.
7 KPol III, nr 24 bis, 1245 r. (kasztelan krakow ski kw estionuje sądow nie im m unitet
cystersów jędrzejow skich, dom agając się praw a p o b o ru w ich d o b ra ch stróży i pow ołow ego):
K M p II, nr 449 i K P ol III, n r 32, 1256 r. (książę potw ierdza klasztorom im bram ow ickiem i
i m iechow skiem u im m unitet od stróży, śrezny i pow ody za zgodą krakow skiego kasztelan:
i w ojew ody; z kon tek stu w ynika, że dostojnicy ci nadużyw ali władzy sądow o-adm inistra
cyjnej d la p o b o ru tych św iadczeń w d o b ra ch obu klasztorów wbrew im m unitetow i); KW
I. n r 360, 1257 r. (im m unitet od stróży. podw orow ego, podym nego i przew odu przyznan
przez B olesław a P obożnego „za zgodą d o sto jn ik ó w naszych, a szczególnie kom esa Szym or
kasztelana gnieźnieńskiego”). P or. też K W p VI. n r 66. 1302 r. (oddalenie sądow ych roszczc
Stojgniew a k asztelana lędzkiego d o p o b o ru stróży w d o b ra ch lędzkiego klasztoru).
67

i uściślił K. B uczek8. O bie nazwy urobione zostały od system u poboru,


w którym za podstaw ę o p o d atk o w an ia przyjm ow ano jednostkę sprzężaju
(para wołów) lub upraw ianą tym sprzężajem jednostkę ziemi ornej (radło).
W X —X II w. były to pojęcia bliskoznaczne. Z nano wprawdzie sznur
m ierniczy i posługiw ano się nim przy podziałach spadkow ych, ale powszechnego
pom iaru ziemi upraw nej w kraju nikt nie był wówczas w stanie prze­
prow adzić. D o celów fiskalnych nie było to zresztą potrzebne, gdyż w wa­
ru nkach gospodarki przem ienno-odłogow ej łączny areał posiadanej ziemi nie
stanow ił w skaźnika zam ożności. P roporcje upraw i odłogów kształtow ały
się bard zo rozm aicie, ważne więc było, ile kto obsiewał każdego roku,
a nie ile łącznie m iał gruntu. Jeszcze w X III w. posługiw ano się często
pojęciem „ziemi na dw a woły” (terra ad duos boves). R adła, od których
płacono w X w. trybuty polityczne na wschodniej Słowiańszczyźnie, były
najpewniej takim i właśnie jednostkam i. P odobnie na Słowiańszczyźnie
połabskiej. H elm old zapisał w połow ie X II w., że w daw nych czasach
„z całej tej ziemi W ągrów i O bodrytów składano corocznie biskupowi
trybut, który zaliczano za dziesięcinę, a m ianow icie z każdego radła
uiszczano m iarę zboża i 40 pęczków lnu o raz 12 m onet z czystego
srebra, do czego dochodził 1 pieniążek ja k o opłata dla poborcy. R adło
zaś słowiańskie orze para wołów lub jeden k o ń ” 9. Pojęcie radła ja k o
ziemi na dw a woły znacznie ściślej oddaw ało możliwości płatnicze poszcze­
gólnych gospodarstw niż jakakolw iek geom etryczna abstrakcja.
D okładne pom iary stosow ać zaczęto przy wytyczaniu łanów we wsiach
na prawie niem ieckim . W iązało się to z w prow adzeniem trójpolów ki
z obow iązującą dla całej wsi ro tacją zasiewów, kom asacją i podziałem
pól na trzy niwy. W m iarę rozpow szechniania się nowych stosunków
agrarnych nazw a pow ołow e staw ała się archaizm em , zwłaszcza że w gospo­
darstw ach chłopskich obok wołów pojawiały się coraz częściej konie robocze.
W pierwszych dziesięcioleciach XIV w. term in pow ołow e znika ostatecznie
z dokum entów . U trzym ała się tylko nazw a poradlne, lepiej przystająca
do zm ienionych realiów. W czasach Ludw ika W ęgierskiego oznaczała ona
podatek pobierany od łanów , a term in radło używany bywał już w X III w.
ja k o synonim m ałego łanu (niespełna 17 ha).
K łopoty interpretacyjne spraw ia nie tyle oboczność nazw, ile pozorna

x J. W id a j e w i c z , Powolowe-poradlne. Danina ludności wiejskiej ir Polsce piastow skiej.


Lwów 1913, s. 7 n. i p a ss im ; K . B u c z e k . Powolowe-poradlne-podymne, PH 63, 1972, nr I.
s. 6 —9. Pow ołow e identyfikow ał z po rad ln em ju ż S m o l k a , M ie s zk o ..., s. 148.
9 H e l m o l d , I, 12. P rzekład J. M a t u s z e w s k i e g o , H elm olda kronika Słowian. W arszaw a
1974, s. 119, nie jest w olny od błędów , do k tórych zaliczyć trzeba anachroniczne tłu m a ­
czenie w yrazu a ra tru m ja k o „ p łu g ” ; k o n tek st i w iadom ości z innych obszarów Słow iańsz­
czyzny, w tym z Polski, nie pozostaw iają w ątpliw ości, że m ow a o radie. W czasach H elm olda
dziesięcina była na tym obszarze wyższa, ale po daw nem u w ybierano ją od radia rozu­
m ianego ja k o je d n o s tk a ziemi u p raw ian a p a rą wołów, p o d o b n ie ja k „u P olan i Po­
m o rz a n ” (tam że, I, 88).
68

sprzeczność w inform acjach źródłow ych o pow ołow em -poradlnem . W nie­


których dokum entach występuje ono ja k o stała danina, w innych zaś — jak o
nadzwyczajny podatek powszechny, nakładany przez księcia na kraj w nagłej
potrzebie. J. W idajewicz w ybrał najprostsze wyjście: uznał, że istniały dwa
rodzaje pow ołow ego-poradlnego — stałe i nadzwyczajne. N ie spróbow ał jednak
wyjaśnić, czemu dwie różne daniny nosiły tę sam ą nazwę. To właśnie
wydało się niemożliwe K . Buczkowi. Jego zdaniem dw uznaczność term inu
poradlne groziłaby nieporozum ieniam i co do przedm iotu zw olnień im m uni­
tetowych. Poszukując wyjścia ze sprzeczności, K. Buczek przyjął, że po-
w ołow e-poradlne było w X —X III w. daniną stałą, ale książę każdego
roku specjalnie ją zapow iadał i n akładał; natom iast w X IV w., gdy stałe
poradlne było ju ż praw ie wszędzie zlikwidowane przez im m unitet, nazwę
jego jakby „przeniesiono” na powszechny po d atek nadzwyczajny, określany
w poprzednich stuleciach łacińskim i term inam i collecta generalis, contributio,
petitio, subsidium itp. N ak ład an o go bowiem coraz częściej, nadużyw ając
okazji, a nazw a poradlne m iałaby osłonić te nadużycia pozoram i starego
zwyczaju 10.
Wywód ten budzi zastrzeżenia. D aniny pobieranej co roku od 200
lub 300 lat trzynastow ieczni książęta nie potrzebow ali za każdym razem
„zapow iadać i n ak ład ać”, gdyż m usiała o n a od daw na wejść w zwyczaj.
Ilekroć natrafiam y w dokum entach na wzm iankę o takim doraźnym nałożeniu,
dotyczy o n a świadczenia nadzwyczajnego. „Przeniesienie” z woli czternasto­
wiecznych władców nazwy stałej niegdyś daniny na istniejący również
od daw na podatek nadzwyczajny nie wydaje się ani możliwe, ani celowe.
Nazwy ciężarów praw a książęcego m iały za sobą długą tradycję i u g ru n to ­
wane były w życiu codziennym , nie dało się więc arbitralnie zm ieniać
ich znaczenia w kancelariach. T o praw da, że po d atek nadzwyczajny przetrw ał
akcję im m unitetow ą i pobierany był nagm innie naw et we wsiach na praw ie
niemieckim, chociaż lokacja n a tym praw ie znosiła wszystkie inne świad­
czenia na rzecz m onarchii. O kreślanie tego po d atk u nazw ą daniny zlikwido­
wanej przez im m unitet nie było jednak wcale na rękę władcom , gdyż
stw arzać m ogło wrażenie, że łam ią oni przywileje poprzedników . N iew ątpli­
wy fakt, że w X IV w. nadzw yczajna kolekta zw ała się poradlnem , tłum aczy
się tym , że rów nież w X III i poprzednich stuleciach określano ją tą sam ą
nazwą. Nie brak zresztą na to bezpośrednich dow odów . M usim y więc
poświęcić nieco miejsca kwestii stałego i nadzwyczajnego poradlnego, gdyż
dotychczasow a literatura przedm iotu nie rozstrzygnęła jej do końca, a nawet
zagm atw ała.
N iep o d obna wątpić, że term inam i pow ołow e lub poradlne określano
w X III w. regularną daninę. W trzech przywilejach im m unitetow ych zw olnie­
niu od poradlnego towarzyszy wyraźne zastrzeżenie, że podatki nadzwyczajne
utrzym ane zostają w mocy. W paru innych dokum entach zarów no poradlne.

10 W id a j e w i c z . P ow ołow e..., s. 82; B u c z e k . P ow ołow e..., s. 9 — 13 i 2 4 —26.


69

jak i daniny nadzwyczajne zostały uchylone, ale potrak to w an o je wyraźnie


ja k o dwa odrębne ciężary. Nie podaw ano przy tym polskiej nazwy okolicz­
nościowego po d atku, lecz opisyw ano go lub określano łacińskim i term inam i
collecta, collecta generalis, communis solutio terrae, contributio itp. ; polską
nazwę pow ołow e lub poradlne zachow yw ano dla regularnej daniny. W d o ­
kum encie Bolesława Pobożnego z 1262 r. użyto całkiem jednoznacznego
sform ułow ania: „coroczne świadczenie zw ane pospolicie p o rad ln em ” (solutio
annalis que vulgo poradlne nuncupatur) 11.
R ów nocześnie jednak nie brak dokum entów , w których nazwą poradlne
lub pow ołow e określano nadzwyczajny podatek. W 1252 r. Bolesław
W stydliwy nadal posiadłościom sieciechowskich benedyktynów im m unitet
um ożliwiający lokow anie ich na prawie niem ieckim oraz postanow ił: „jeśli
zaś jakieś daniny lub pod atk i nałożone zostaną przez nas n a terytorium
naszego księstwa, ja k np. poradlne lub jakiekolw iek inne, panu opatow i
i braciom zakonnym pozw alam y pobrać je w ich własnych wsiach [dla
siebie] na zapom ogę” 12. W 1261 r. K onrad głogowski zwolnił posiadłości
biskupstw a wrocławskiego i miejscowej kolegiaty „od Stróży, podw orow ego
i innych danin, które zwykle pobiera się w [naszym] księstwie, ja k też
od przyjm ow ania i goszczenia posłańców lub innych gości. D o danin zaś,
to jest poradlnego oraz innych, jakkolw iek by się zwały, jeżeli zdarzy się nam
nałożyć je na nasze księstwo, chłopów biskupich i kolegiackich nie będziemy
w żaden sposób przym uszać. Jedynie w trzech w ypadkach m ają oni
płacić je n a rów ni z całą ludnością księstw a” — m ianow icie w razie ko­
nieczności zebrania sum na w ykup księcia z niewoli, na wykup grodu lub
n a wykup terytorium zajętego przez nieprzyjaciela. Sform ułow ania te zostały
pow tórzone w przywileju K o n ra d a dla tych sam ych odbiorców z 1273 r . 13
W 1272 r. Bolesław Pobożny sprzedał sołtysowi kłeckiem u H enrykow i

u K W p I, n r 400, 1262 r. (solutio ann alis); K P ol III, nr 62, 1286 r.; K M p II,
nr 497, 1284 r .; D K M n r 33, s. 212 (320), 1351 r .; K W p I, nr 369, 1258 r.; tam że,
nr 394, 1262 r .; K W p II, nr 783, 1298 r .; K M p I, nr 57, 1262 r.; K W p VI. n r 18,
1271 r. (tu je d n a k w chodzi w grę podejrzenie o interpolację); K W p VI, n r 40, 1290 r.
12 K K K I, n r 34. Jest to falsyfikat, ale p ostanow ienia im m unitetow e pochodzą z a u te n ­
tycznego przyw ileju B olesław a W stydliw ego, d o k tó reg o fałszerz w prow adził obszerną in ter­
polację (w tręt) z w ykazem późnośredniow iecznych p o siadłości opactw a. Z ob. E. W iś n io w s k i ,
N ajstarszy dokum ent benedyktynów sieciechowskich, SŹ r, 4, 1959, s. 6 1 —66.
13 SU B III, n r 353, 1261 r . : e ru n t liberi a stro sa et p o d u o ro u e et recipiendis vel
pro c u ra n d is nuncis vel aliis h ospitibus. A d exacciones autem , id est [w tekście błędnie idem]
p o ra d ln e et alias, q u o cu m q u e nom ine censeantur, si quas in té rra n o stra facere nos contin g at,
hom ines dom ini episcopi et c an o n ico ru m n ullo m odu com pellem us. In trib u s tam en solis
casibus c onferrent p ro p o rcio n a liter cum aliis de te rra n o s tra ... itd .; niem al identycznie UBB,
n r 58, 1273 r. B u c z e k , P owołowe. .., s. 12, sądził, że p o ra d ln e zo stało tu przeciw staw ione
p o d a tk o m okolicznościow ym (et alie, q u ocum que nom ine censeantur). Tym czasem zdanie o p o d a t­
kach nadzw yczajnych zaczyna się od słów : A d exactiones autem , id est, i obejm uje po­
rad ln e w raz z „innym i, jak k o lw iek by się zw ały”, przeciw staw iając w szystkie razem wymie­
nionym w poprzednim zdaniu d an in o m regularnym , tj. Stróży i podw orow em u, a w d o ­
kum encie z 1273 r. także stanow i.
70

Strojbirow i lokow aną na praw ie niem ieckim wieś Próchnow o i zatwierdził


przysługujący jej im m unitet, prócz tego zaś zezwolił nabywcy brać dla siebie
poradlne, jeżeli zostanie nałożone na tę wieś (damus etiam Henrico Stroibiro...
in dicta hereditate, si ipsam contigerit vil/am, poradlne possidendum )i4.
W trzech przywilejach z lat 1282, 1283 i 1295 książęta potw ierdzili klaszto­
rowi żukow skiem u praw o pobierania na własny użytek poradlnego za każdym
razem , gdy po d atek ten zostanie nałożony w księstwie pom orskim . Wreszcie
w 1286 r. Leszek C zarny nadał posiadłościom klasztoru tynieckiego pełny
im m unitet, zezwolił lokow ać je na praw ie niem ieckim i dodatkow o po sta­
now ił: „N ad to ze specjalnej naszej łaski, [gdy] jakiekolw iek pow ołow e
lub jakiekolw iek inne świadczenie nałożone zostanie na księstwo przez nas
lub przez naszych następców , w spom niany opat m a je pobierać w swoich
wsiach (dla siebie]” I5.
N ie sposób przejść n ad tymi dokum entam i do porządku. Poradlne,
o którym pisano: „ilekroć zostanie nałożone na k ra j” lub „jeżeli zostanie
nałożone” , nie m ogło być stałą daniną. M ateriał źródłow y zm usza do
przyjęcia starej tezy J. W idajew icza: nazwam i pow ołow e-poradlne określano
w X III w., a niewątpliwie i wcześniej zarów no regularną daninę, ja k też
nadzw yczajne p odatki, a właściwie ich najznaczniejszą odm ianę, zw aną też
po łacinie „pow szechną kolektą” lub „pow szechną opłatą [ludności] księstw a”
(collecta generalis, communis solutio terrae).
Zauw ażm y, że dokum ent dla H enryka S trojbira z 1272 r. dotyczył
wsi lokow anej na praw ie niem ieckim , a w cytow anych przywilejach z lat
1252, 1283 i 1286 klasztory sieciechowski, żukow ski i tyniecki upow ażnione
zostały do lokow ania swoich posiadłości. W ynika z tego, że nadzwyczajne
poradlne płacili księciu (albo panu, którem u książę okazał w yjątkow ą łaskę)
rów nież osadnicy we wsiach n a praw ie niem ieckim , chociaż nie podlegali
oni stałym daninom praw a książęcego.
Było to regułą: pełny im m unitet, naw et połączony z lokacją na praw ie
niem ieckim , nie uw alniał od obow iązku płacenia powszechnej kolekty,
jeżeli z ważnych przyczyn nałożono ją n a ogół ludności księstwa. Nie
brak przywilejów lokacyjnych, w których panujący wyraźnie to zastrzegał.
Co więcej, powoływał się przy tym na pow szechną norm ę. O sadnicy płacić

14 K W p I. nr 447. 1272 r. B u c z e k , P ow ałow e..., przvp. 116 na s. 21. sądził, że


zw olnienie od p o rad ln eg o nie dotyczyło sam ej wsi (ipsa villa), lecz gospodarstw a dw orskiego,
k tó re S trojbir upraw iał n a własny rachunek. W takim jed n a k razie nie użyto by zw rotu
p o ra d ln e possidere, w skazującego w yraźnie na praw o p o b o ru daniny dla siebie, oczywiście
nie z własnej folw arcznej, tylko z chłopskiej roli. Poza tym zw rot si ipsam c o n tin g e n t
villam św iadczy jedno zn aczn ie o nadzw yczajnym ch ara k te rze p o d a tk u . O stałej daninie nie
m ów iono by „jeżeli zostanie n ało żo n a n a tę wieś” .
15 Przyw ileje dla klasztoru żukow skiego: PU B . n r 346. 1282 r. i nr 360. 1283 r.. oraz
K W p II, n r 740, 1925 r. Przywilej tyniecki K T yn, n r 32. 1286 r.: Item d e speciali nostra
gracia, q u alecum que povolove vel qualicum que exactio per nos vel per posteros nostros
in terra p o n e tu r, dictus abbas in viillis suis recipiet ipse.
71

mieli nadzwyczajne podatki „zwyczajem innych wsi. które w naszych


księstwach lokow ane są na praw ie niem ieckim ”, „podobnie jak inne wsie
należące do klasztorów lokow ane na praw ie niem ieckim ” itd. Byl to jedyny
ciężar danniczy, którego przywileje lokacyjne nie uchylały; nic więc dziwnego,
że zaliczano go do wzoru praw a niem ieckiego i nazyw ano „kolektą,
k tó rą zgodnie ze [swym] zwyczajem płacą |osadnicy] w niem ieckich w siach” lfi.
Tym tłum aczą się lakoniczne wzm ianki o pobieraniu poradlnego we
wsiach na praw ie niem ieckim ; dotyczą one p o d atk u nadzwyczajnego, iden­
tycznego z „niem iecką k o lek tą”, a nie regularnej daniny, od której lokacja
uw alniała raz na zawsze. W zm ianki te spotykam y w 6 śląskich przywilejach
lokacyjnych, gdzie książę przyznał osadnikom na kilkuletni okres zagospo­
darow ania się wolniznę m. in. od poradlnego. K. Buczek odniósł je do
płatnej co roku daniny, poniew aż wolnizny opiewały na sześć, a nawet
na trzy „pełne najbliższe la ta ” (per tres annos pro.\im os et continuos).
N ie zwrócił jed n ak uwagi, że przez ten czas osadnicy mieli być wolni
„od poradlnego i innych świadczeń oraz wyprawy w ojennej”, k tó ra nie
zaliczała się przecież do ciężarów regularnych, przypadających każdego roku l7.
Sugestia stylistyczna, wyw ołana słowam i o „pełnych najbliższych la­
tach ”, nie pow inna w prow adzać w błąd. L ata wolnizny były zawsze pełne
i kolejne, co nie oznacza wcale, że uchylone na ten czas powinności
m usiały mieć regularny charakter i przypadać co roku. Znam y zresztą

lfl K P ol I, nr 17, 1268 r. (drukow any z błędną d a tą 1223 r.): collectam vero, quod
m orís est in T heuto n icalib u s villis, nobis ten e b u n tu r solvere; Z D M I, nr 10, 1285 r . : con-
suetudine aliarum villarum , que iure T heu to n ico in nostris dom iniis su n t locate, nobis sub-
venient p ro com m uni terre necessitate et reipublice co m m o d ita te; p o d o b n ie K P o l III, nr
66, 1288 r. Identyczne lub zbliżone sform ułow ania w odniesieniu d o wsi na praw ie pol­
skim - K M p II, nry 497 i 498, 1284 r„ oraz K Pol III, nr 62, 1286 r. P or. SR. nr 1567,
1278 r. (zarezerw ow ana collecta generalis), P U B , n r 384, 1284 r. (zarezerw ow ana com m unis
terre solutio) i UBB. n r 87, 1284 r. (biskup T om asz II żąda, by H enryk P ro b u s odw ołał
kolektę n ałożoną n a w olne lany sołtysie w do b rach nyskich, ale nie kw estionuje praw a
księcia d o nałożenia tego p o d a tk u n a czynszow e łany km iece). Ł aciński w yraz collecta (zbiórka,
p o b ó r) oznaczać m ógł w zasadzie każdą daninę, ale w w ypadkach, gdy posługiw ano się
nim ja k o sam odzielną nazw ą o d rębnego św iadczenia, chodziło zawsze o p o d atek nadzw yczajny.
T erm iny collecta generalis lub com m unis terre so lu tio uto żsam ian e były zwykle z poradlnem ,
zob. K W p I, n r 393, 1261 r. (fais, z końca X III w.?) — colectio, q u o d pow olow e dicitur;
K W p II, nr 687, 1292 r. — collecta, que p o ra d ln e a p e lla tu r; K W p I. n r 477, 1278 (recte
1298 r.), fais, z X IV w. — c om m unis terre solucio que p o ra d ln e n u n c u p a tu r; K P ol II/I,
n r 297, 1353 r. — universalis collecta, que p o ra d ln e n u n c u p a tu r; K Pol I, nr 123, 1361 r. —
universalis collecta terre, que porad ln e n u n c u p atu r. W szystkie te w zm ianki dotyczą porad ln eg o
nadzw yczajnego, a nie stałego.
17 SUB III, n r 24, 1251 r., p o im m unitecie uw alaniającym od w szystkich ciężarów
praw a polskiego; D am us et insuper eiusdem ville h o m inibus p e r tres annos proxim os et
con tin u o s a p o ra d ln e et aliis exaccionibus et ab expedicione plen ariam lib e rtatem ; identycznie
tam że, nr 50, 1252 r. (na 3 lata) i n r 36, 1252 r. (na 6 lat) oraz SR, nr 1476, 1274 r..
nr 1594, 1279 r. i n r 1953, 1286 r. (na 3 lata). N ie każdy p o d a te k nadzw yczajny był
identyczny z p o ra d ln e m . stąd w olnizny w ym ieniają obok porad ln eg o alie exactiones. K. B u c z e k .
P ow olow e..., s. 23 n.
72

identycznie sform ułow ane wolnizny od doraźnej kolekty. W przywileju


z 1239— 1241 r. H enryk Pobożny zezwolił klasztorow i Św. W incentego
lokow ać na praw ie niem ieckim posiadłość w O patow ie, zwolnił raz n a zawsze
osadników od wszelkich ciężarów , „jakim podlegają wszyscy inni, którzy
nie są lokow ani na tym praw ie” , i postanow ił: „P o n ad to n a lata ich
wolnizny darujem y im wyprawy wojenne i wszystkie podatki nadzwyczajne
(petitiones), po upływie zaś lat wolnizny zarów no do p o d atk ó w nadzw yczaj­
nych, jak do w ypraw będą zobow iązani na rów ni z innym i” . W 1295 r.
Przemysł II zezwolił rycerzowi W ojciechowi Jankow icow i lokow ać jego wieś
Jan ó w M łyn, nadał stosow ny im m unitet od ciężarów praw a polskiego
i zarządził : „P o n ad to dajem y wolniznę od płacenia kolekty i innych świadczeń
niem ieckich na przeciąg 14 lat, po upływie których wieś ta będzie zobow iązana
d o robienia i płacenia nam tego sam ego, co winne są robić i płacić
nam inne wsie niem ieckie w naszym księstwie” . Treść tych postanow ień
nie różni się od przytoczonych poprzednio wzmianek. Jedyna różnica polega
na tym, że zam iast polskiej nazwy „poradlne i inne św iadczenia” posłużono
się łacińskim i odpow iednikam i: omnes petitiones, collecta et ceterae solutiones
theutonicalesl8. I tu, i tam chodziło o doraźne podatki z nadzwyczajnym
poradlnem na czele.
Łacińskie nazwy nadzwyczajnego poradlnego kładły nacisk na jego pow­
szechność. D o term inów collecta lub solutio dodaw ano określenia generalis,
universalis, communis; podkreślano, że chodzi o świadczenie nakładane
w doraźnej potrzebie na wszystkich m ieszkańców księstwa (collecte seu
petitiones que in quibusdam terris generaliter fiu n t ad omnes). Być może
płaciły je także te kategorie ludności, które z racji pełnienia specjalnych
służb na rzecz m onarchii nie podlegały zwykłym ciężarom praw a książęcego.
W każdym razie nie uchylano zazwyczaj obow iązku płacenia doraźnej
kolekty przy lokacjach n a praw ie niem ieckim lub nadaniach im m unitetu dla
wsi pozostających na praw ie polskim . K siążęta bardzo niechętnie i rzadko
wyrzekali się upraw nienia, które pozw alało im uzupełniać w potrzebie
topniejące zasoby skarbu; raczej ju ż decydowali się specjalnym przywilejem
ograniczyć okazje, w których w olno im było pobrać nadzwyczajny podatek
z d ó b r biskupstw a czy innej instytucji kościelnej. Nic dziwnego, że nadzwyczajne
poradlne przetrw ało akcję im m unitetow ą i utrzym ało się ja k o ciężar w za­
sadzie powszechny aż do przywilejów stanow ych Ludw ika Węgierskiego
z lat 1374 i 1381.

i* SU B II, nr 203, 1239— 1241 r . : Preterea infra an n o s lib ertatis eorum indulgem us
eis expediciones et om nes peticiones, quibus annis libertatis eorum explectis et peticiones
et expediciones facient cum aliis. C o d o znaczenia term inu petitiones zob. SU B I, nr 254,
1225 r. i n r 259, 1226 r„ oraz K W p I, n r 152, 1237 r„ i SU B II, nr 187, 1240 r„
gdzie term inem tym określono p o d a tk i, „ k tó re w poszczególnych księstw ach n a k ła d an e byw ają
pow szechnie na w szystkich” (collectae seu peticiones, que in q u ib u sd a m terris generaliter
fiunt ad om nes). D o k u m e n t d la W ojciecha Ja n k o wica — K W p VI, n r 48, 1295 r.
73

Nie przetrw ało n atom iast poradlne regularne. O d tej daniny zw alniano
zawsze przy lokacjach, uchylano ją też bardzo często w zwykłych przywi­
lejach im m unitetow ych, przekazując do dyspozycji właściciela poradlne na
równi ze Stróżą, podw orow em , stanem i narzazem . D w uznaczność term inu
spraw iała przy tym wystawcom i odbiorcom dokum entów znacznie mniej
kłopotów , niżby się zdawało. C ałkow ite zw olnienia od nadzwyczajnego
poradlnego były tak rzadkie i tru d n o osiągalne, że odbiorcy, którym udało
się je uzyskać, zabiegali o sform ułow anie przywileju w sposób wykluczający
nieporozum ienia. Posługiw ano się więc term inologią łacińską lub opatryw ano
nazwę poradlne odpow iednim kom entarzem (np. „jeżeli zostanie nałożone,
o p at będzie je mógł po b rać dla siebie”). Czasem polski term in uzupełniano
określeniem collecta, a raz naw et zapisano zw olnienie „od wszelkiego po­
radlnego” (ab omni poradlne), dając w ten sposób do zrozum ienia, że
uchylona została nie tylko stała danina, ale i nadzw yczajny p o d atek 19.
N om enklatury poradlne lub powołowe występują w przeszło 200 do­
kum entach polskich doby piastowskiej. W ogrom nej większości są to przy­
wileje im m unitetow e, w których nazw a daniny figuruje bez dodatkow ych
określeń lub kom entarzy. Jeśli zw alniano od poradlnego bez w daw ania się
w szczegóły, to zrozum iałe było, że im m unitet dotyczy regularnego świad­
czenia. K om entarze zbyteczne były rów nież przy udzielaniu polokacyjnej
wolnizny, jasn e było bowiem , że poradlne, k tóre płacić m ają osadnicy
po upływie wolnizny m oże być zgodnie z niem ieckim zwyczajem tylko
d o raźn ą k o lek tą20. Przy nadaniu pełnego im m unitetu książęta asekurow ali
się czasem przed ew entualnym nieporozum ieniem , zastrzegając, że nadzw y­
czajne po d atk i nadal pozostają w mocy. Stosow ania w jednym dokum encie
tej samej nazwy w odniesieniu do daniny stałej i nadzwyczajnej starannie
unikano. W ten sposób trzynastow ieczni kanceliści radzili sobie z zastaną
rzeczywistością językow ą. Polskie nazwy ciężarów praw a książęcego nie
pow staw ały przecież w kancelariach i nie wym yślano ich ku wygodzie
notariuszy; ukształtow ało je życie codzienne na długo przed pojawieniem
się dokum entów .

|y K W p IV, nr 2057, 1280 r., zw olnienie ab om ni poradlne. D o k u m e n t zredagow any


został przez odbiorcę (cystersi lędzcy), który z a p o m o cą tego przem yślnego sform ułow ania
dążył zapew ne d o u zurpow ania sobie zw olnienia od p o d a tk u nadzw yczajnego.
20 W dokum encie H en ry k a P ro b u sa z 1286 r. (SLU , nr 101), p olokacyjne p o ra d ln e
o kreślono ja k o stały ?zynsz. U w ażna lek tu ra w skazuje je d n a k , że był to zapew ne błąd kopisty,
który przepisując tekst z oryginału pom ylił wiersze i pow tórzył dosłow nie przy poradlnem
sform ułow anie figurujące przy czynszu. D o k u m e n t znany jest tylko z lichej X V I-wiecznej
k o p ii; w owym czasie nie z daw ano ju ż sobie spraw y, czym było p o ra d ln e we w siach na
praw ie niem ickim i błąd skryby, jeśli go dostrzeżono, w ydaw ał się nieistotny. N ic w spólnego
z p oradlnem nie m iało stałe św iadczenie ćw iertni pszenicy i ćw iertni ow sa z km iecego łanu,
p łaconego księciu w lokow anych n a praw ie niem ieckim w siach k lasztorów P anny M arii na
Piasku i Sw. W incentego we W rocław iu. D aninę tę ok reślan o term inem „zboże książęce”
(an n o n a ducis) i płacono księciu „za zw olnienie” od ciężarów p raw a polskiego (dom ino duci
p ro libertate), nie sposób więc jej z którym kolw iek z tych ciężarów utożsam ić.
74

Pozostaje pytanie, czemu do dw óch różnych ciężarów przylgnęła ta


sam a polska nazw a? Przeznaczenie ich było różne, gdyż nadzwyczajny
po d atek w ybierano za każdym razem na inny cel. W spólna była niewątpliwie
p o d staw a wym iaru św iadczenia: p ara wołów lub radio. T o jed n ak nie
wystarczało, skoro stróża, pobierana od tych sam ych jednostek ziemi
upraw nej, zachow ała odrębną nazwę. Stałe i nadzwyczajne poradlne musiały
być do siebie podobne nie tylko podstaw ą, ale także przedm iotem i wy­
m iarem świadczenia. N ajw idoczniej książęta wzorowali się często na regularnej
daninie poradlnej, nakładając na kraj doraźny podatek w nagłej potrzebie.
N ajbardziej charakterystyczna (choć nie jedyna) postać owego podatku
wzięła zapewne nazwę od swego pierw ow zoru.
Jest to hipoteza. Przyjm uję ją dlatego, że inaczej nie da się wytłumaczyć
faktu, iż term inem poradlne (bądź powołowe) określano zarów no regularną
daninę, ja k i nadzwyczajny podatek. Ź ródła nie dostarczają bezpośrednich
wskazówek co do przedm iotu i wym iaru stałej daniny poradlnej. Jedyne
inform acje, jakim i na ten tem at dysponujem y, dotyczą poradlnego nadzwyczaj­
nego.
Niestety są to inform acje późne. W 1373 r. Ludwik Węgierski po raz
pierwszy od objęcia tronu polskiego nałożył poradlne na kraj. Według
D ługosza m iało ono wynosić „zgodnie ze starym zw yczajem ” 12 groszy
(tj. 6 skojców) oraz po ćwiertni ow sa i żyta z łanu. W ywołało to sprzeciw
szlachty i duchow ieństw a, gdyż w przywileju budzińskim z 1355 r. Ludwik,
zabiegający wówczas o sukcesję po Kazim ierzu Wielkim, zobow iązał się nie
nakładać nadzwyczajnych ciężarów . Szlachta szybko przystała na kom pro­
mis. Zgodnie z przywilejem koszyckim z 1374 r. m iała o n a odtąd płacić
stały podatek pod tradycyjną nazw ą poradlne w wysokości 2 groszy z każdego
osiadłego (tj. chłopskiego) łanu rocznie. Zniesione zostało przy tym poradlne
nadzwyczajne, a także ocalałe tu i ówdzie z akcji im m unitetow ej pozostałości
innych świadczeń praw a książęcego. N ow y podatek nie miał prócz nazwy
nic wspólnego z daw ną daniną. Kościół trw ał w oporze, wobec czego
król w 1378 r. ponow nie zażądał nadzwyczajnego poradlnego z jego dóbr.
W edług D ługosza m iało ono teraz wynosić połow ę zwykłego wym iaru w go­
tówce, czyli 6 groszy oraz po ćwiertni żyta i owsa z łanu. Bliższy wy­
darzeniom Janko z C zarnkow a podaje jednak, że kom ponenta zbożow a była
w 1378 r. bardzo w ysoka (ćwiertnia owsa i po 3 korce żyta!), przy czym
król zagroził, że podwyższy jeszcze wym iar daniny w razie dalszego oporu
duchow ieństw a. W 1381 r. osiągnięto porozum ienie. D o b ra biskupie płacić
m iały o d tąd ja k szlachta 2 grosze poradlnego rocznie. D la klasztorów
przyjęto wyższe norm y: po 4 grosze, ćwiertni żyta i ćwiertni owsa z łanu
w W ielkopolsce, a w M ałopolsce o ćwiertnię owsa więcej21.

21 Przywilej budziński z 1355 r„ K K K I. n r 201; J a n k o z C z a r n k o w a . M PH II.


s. 663, 681 —683 i 701; D ł u g o s z , Opera omnia, X II. lib. X pod 1374 i 1378 r. (s. 354
i 377); K W p III, n r 1709, 1374 r. (przywilej koszycki) i n r 1795. 1381 r. (przywilej dla
duchow ieństw a); por. K M P I. nr 458 o ra z Z D M , nry 165, 166 i 167.
75

N ie dotyczyło to M azowsza, które do 1526 r. pozostaw ało odrębnym


księstwem i zachow ało wiele tradycyjnych instytucji. W edług danych z 1414 r.
i późniejszych wzmianek podatek nadzw yczajny pobierano tam zwykle
w wysokości 12 groszy z łanu, nie czyniąc różnicy między wsiami loko­
wanymi n a chełm ińskim lub pozostającym i na polskim prawie. Z darzało
się czasem, że n akładano go w kwocie zm niejszonej o połow ę-2.
Jan k o z C zarnkow a nie podał niestety kw oty poradlnego, które w 1373 r.
nałożone zostało w zwyczajowym wymiarze, a inform acje jego o wysokości
podatku nałożonego w 1378 r. na d o b ra kościelne w skazują na celowe
podwyższenie przez króla kom ponenty zbożowej. W iadom ości D ługosza są
niepewne. Być m oże sugerow ał się on stosunkam i m azow ieckim i2-'. Pośw iad­
czona na początku XV w. m azow iecka norm a 12 groszy z łanu nie odbiegała
zapewne zbytnio od wartości poradlnego w królestw ie przed reform ą Ludw ika
Węgierskiego. Należy jednak pam iętać, że w porów naniu z X III stuleciem
zm ieniła się poważnie zarów no realna w artość pieniądza, ja k i jego rola
w życiu gospodarczym . Wiele ciężarów w naturze zastąpiono opłatam i
w gotówce. Inform acje Jan k a z C zarnkow a i D ługosza, a także norm y
podatkow e przyjęte w 1381 r. dla d ó b r klasztornych wskazują, że przed
przywilejami stanowym i Ludw ika W ęgierskiego nadzwyczajne poradlne o pła­
cano nie tylko w pieniądzu, ale i w zbożu. O dnośnie do początków X III,
a tym bardziej X I —X II w. w grę wchodzi nie tyle pieniądz kruszcowy,
ile płacidła — przede wszystkim skórki kunie. D użą ich rolę wśród przed­
m iotów danin praw a książęcego potw ierdza bulla gnieźnieńska z 1136 r.
Trzeba liczyć się z wydatnym wzrostem pieniężnej kom ponenty nadzw yczaj­
nego poradlnego w XIV w., gdyż nastąpił wówczas znaczny spadek siły
nabywczej pieniądza. Przy doraźnym nakładaniu podatku panujący miał
sporą sw obodę m an ew ru : m ógł podwyższyć gotów kow ą opłatę lub prze­
ciwnie — pow rócić do świadczenia w naturze, by je następnie zam ienić na
ekw iw alent pieniężny odpow iadający aktualnym stosunkom rynkow ym . Są
poszlaki, że ju ż w X III w. książęta zależnie od potrzeby nakładali nadzw y­
czajne podatki ju ż to w pieniądzu, ju ż to w zbożu; istniały zresztą
wówczas obok poradlnego inne odm iany tych podatków . W X IV w.
natom iast wystąpiła tendencja do ich standaryzacji, przynajm niej term ino­
logicznej; między kolektam i a poradlnem staw iano znak rów nania. Był to
nie tylko najtrw alszy, ale i najbardziej elastyczny elem ent daw nych ciężarów
praw a książęcego24. N adzw yczajne poradlne ja k o jedyny z tych ciężarów

22 L M az, n r 151, 1414 r.; por. J. S e n k o w s k i , Skarbow ość M azow sza od końca X I V ir.
do 1526 r.. W arszaw a 1965. s. 143— 174.
23 Zwróci! na to uwagę B u c z e k , P ow olow e..., przyp. 102 i 103 n a s. 18. O wym iarze
p o d a tk u nadzw yczajnego na M azow szu zob. wyżej przyp. 22.
24 N a to, że ju ż w X III w. książęta zależnie od potrzeby nakładali p o d atek n a d ­
zwyczajny w naturze lub w pieniądzu, w skazuje d o k u m en t z 1271 r. — K W p VI, n r 18,
w którym Bolesław P obożny n a d ał rycerzow i Przybysław ow i wieś G orynin z szerokim im ­
m unitetem i p ostanow ił: „jeżeli będzie [pobierana] w księstwie o p łata w zbożu lub w pie­
niądzu, sam Przybyslaw [w G oryninie] m a ją p o b ra ć dla siebie" (si erit solutio in terra
76

przetrw ało akcję im m unitetow ą, ale to nie znaczy, że w X IV w. nie ulegało


ono m odyfikacjom zw iązanym ze zm ianam i w skarbow ości m onarszej,
rozwojem rynku i ogólnym wzrostem cen. N o m in aln a w ysokość i przedm iot
p o d atk u , który Ludw ik Węgierski w 1373 r. nałożył n a kraj, m ogła więc
znacznie odbiegać od wysokości i przedm iotu stałej daniny poradlnej
X I —X III w., z której zaczerpnięto niegdyś wzór i polską nazwę nadzwyczajnej
powszechnej kolekty. W nioski na tem at owego pierw ow zoru m uszą więc
być form ułow ane ostrożnie. C zternastow ieczne inform acje o po d atk u nadzw y­
czajnym pozw alają jedynie przypuszczać, że pow ołow e-poradlne było niegdyś
najznaczniejszą spośród regularnych danin praw a książęcego. Jego w artość
dla przeciętnego gospodarstw a chłopskiego wynosiła zapewne nie mniej niż
ok. 3 skojców rocznie płatnych w pieniądzu lub płacidłach, a m oże i w zbożu.
N ie wszędzie danina ta występowała p o d tą sam ą nazw ą i nie wszędzie
p o b ierano ją od radeł lub odpow iadających im jednostek sprzężaju. K. Buczek
wykazał, że regionalną, przede wszystkim m azow iecką odm ianą stałego
poradlnego było p o d y m n e . P oza M azowszem występowało ono w X III w.
na K ujaw ach i na niektórych obszarach dzisiejszej Lubelszczyzny. Stąd
dw ugroszow e poradlne, w prow adzone przywilejam i Ludw ika W ęgierskiego
z lat 1374 i 1381, zwało się gdzieniegdzie podym nem 25. W XV i X V I w.
nazw a ta była ju ż historycznym zabytkiem , gdyż podatek wybierano
wszędzie od łanów , ale jeszcze w końcu X IV w. w ziemi bełzkiej płacono
tytułem podym nego po 2 grosze od każdej chaty (per duos grossos...

cum frum ento vel cum a rg en to ipse P rib isla u s ... p ro se recipiet). N a m ożliw ość tak ą w skazuje
rów nież sform ułow anie d o k u m en tu tynieckiego z 1286 r. (K T yn, nr 32) o ew entualności
nałożenia .jak ieg o k o lw iek pow ołow ego lub jakiegokolw iek p o d a tk u ". P or. też K W p VI, nr
40, 1290 r. : gualem cum que solucionem com m unem in terra n o stra p o su e rim u s...
W 1230 r. K o n ra d m azow iecki (K M az., n r 278) zezwolił biskupstw u płockiem u, aby
p o b ra ło w sw oich posiadłościach dla siebie „zboże, k tó re pob iera się na konserw ację grodu
W izny” (ite m ... uolo, ut sicut a n n o n a, que cołligitur in uillis, que non su n t ecclesie, d a tu r
in conseruacione castri U isne, ita an n o n a, que cołligitur in uillis que su n t ecclesie, accipiatur
in conseruacione castri Poltousck). „ K o n serw acja” grodu niekoniecznie oznaczała jego napraw ę,
niew ątpliw ie je d n a k była d oraźnym przedsięw zięciem o c h arak terze obronnym . W 1243 r.
Bolesław R o g a tk a sprzedał biskupow i w rocław skiem u wieś Szeligowo za 90 grzyw ien srebra,
„z czego kazaliśm y wypłacić 60 grzyw ien naszym rycerzom n a konserw ację grodu naszego
w S antoku, ta k a bow iem była wtedy nagląca konieczność” (de quo fecim us persolvi sexaginta
m arcas m ilitibus nostris p ro conservatione castri no stri S antok, hec enim nobis tune néces­
sitas in stab a t — SUB II, nr 255). Z boże p o b iera n e n a M azow szu w 1230 r. na podo b n ą
p o trze b ę o b ro n n ą pogranicznej W izny było więc niew ątpliw ie po d atk iem nadzw yczajnym .
P o d a tk i takie n a k ła d an o też z okazji budow y g rodu lub w ypraw y wojennej (K M p I, n r 57,
1262 r. — zw olnienie ab edificacionibus et re p ara cio n ib u s c astro ru m et ab expedicionibus
et subsidiis quibuslibet p ro p te r hec faciendis), na zak u p koni dla w ojska (K M az, n r 278)
itp., przy czym ich w ym iar i przed m io t byw ał ro z m a ity ; nie zaw sze było to poradlne. F orm uły
im m unitetow e d o k u m en tó w X III-w iecznych przedstaw iają p o ra d ln e ja k o najznaczniejszą, ale
nie jed y n ą p o stać nadzw yczajnego p o d a tk u . W X IV w. n a to m iast term in p o rad ln e wyd.i
się synonim em kolekty, co m oże być w ynikiem uniform izacji p o d a tk ó w nadzw yczajn>ch.
25 B u c z e k , P owolowe. .., s. 1—5.
77

de ąualibet stuba)2(). T radycyjna odrębność nazw tłum aczy się więc stoso­
waniem w przeszłości odm iennych system ów p o boru tej samej w zasadzie
daniny. P odobnie m a się rzecz z term inam i pow ołow e i poradłne. Były
one bliskoznaczne, ale nie rów noznaczne; zachodziła przecież różnica między
liczeniem zw ierząt pociągow ych a zasięganiem inform acji o obszarze ziemi
upraw ianej przez poszczególne gospodarstw a rodzinne.
S koro powołow e, poradlne i podym ne, m im o stosow ania trzech różnych
system ów p o b o ru , uchodziły za jed n o świadczenie, to łączyć je m usiała
wspólna geneza. Jak się zdaje, ciężar ten określano początkow o inną jeszcze
nazw ą, w spólną dla wszystkich trzech jego odm ian. K. Buczek zwrócił
uwagę n a świadczenie określone w tynieckim falsyfikacie legata Idziego
z 1125 r. łacińskim term inem tributum, a w 18 dokum entach z X III w.
polskim wyrazem d a ń . W owym czasie była to ju ż nazw a rzadko używana.
W obfitym m ateriale trzynastow iecznym 18 wzmianek to dopraw dy niewiele.
W d o d atk u 12 spośród nich znajduje się w przywilejach dla klasztoru
cystersów w Lądzie. Form uły im m unitetow e tych dokum entów w ykazują cechy
dy k tatu odbiorcy i pow ielają z niewielkimi zm ianam i ten sam wzór redakcyjny.
W pływ owego wzoru widoczny jest także w dokum encie K azim ierza K onra-
dow ica z 1252 r. dla cystersów sulejowskich i Przem ysła II z 1292 r.
dla rycerza G e ra rd a 27. N ależy jed n ak podkreślić, że d ań występuje nie tylko
w W ielkopolsce. Spotykam y ją także w dwóch dokum entach pom orskich
(dla pelplińskich cystersów) oraz jednym śląskim i dw óch m ałopolskich,
które zredagow ano bez posługiw ania się lędzkim szablonem .
N azw a „ d a ń ” była więc znana w całej Polsce. W ystępuje ona zawsze
obok innych regularnych świadczeń praw a książęcego, m usiała więc oznaczać
jed n o z nich, a nie ogólne pojęcie daniny. P ostanow ienia im m unitetow e
najstarszego falsyfikatu tynieckiego obejm ow ały tributum (czyli dań) oraz
Stróżę. Przywilej M ieszka opolskiego z 1241 r. zwalniał posiadłości jo an n itó w

2* Z D M IV. nr 1083. 1388 r .; n r 1109, 1394 r .; n r 1127, 1397 r.; n r 1135, 1397 r.;
n r 1144, 1400 r. J. W id a j e w i c z , Danina stołu książęcego w Polsce piastow skiej, Lwów
1926, s. 14— 18, identyfikow ał podym ne z podw orow em , opierając się na etym ologicznej
sugestii i na błędnej in terpretacji spó jn ik a sive w dw óch d o k u m en ta ch Bolesław a P obożnego
(K W p I. nr 355 i 360). O drębność tych ciężarów udow odnił B u c z e k . Powołowe s. I n.
D odać w arto, że „ d w ó r” i „d y m ” nie były synonim am i. Przez dw ór rozum iano obejście,
zespół budy n k ó w gospodarczych i m ieszkalnych stanow iących siedzibę w spólnie gospodarującej
rodziny; dym n a to m iast oznaczał je d n ą ch atę (stuba). N ie tylko rycerskie, ale i chłopskie
dw ory mieściły nieraz po parę dym ów , jeśli w rodzinnym niedziale p o zostaw ał ojciec z d o ­
rosłym i i żonatym i synam i lub k ilku braci. Ów czesne chaty zrębow e niewiele przekraczały
10 m 2 pow ierzchni i nie m ogły pom ieścić zbyt dużej liczby m ieszkańców . G o sp o d arstw o wielko-
rodzinne płaciło po d y m n e od każdej chaty we dw orze. O podw orow em zob. niżej.
27 „ D a ń ” w przyw ilejach lędzkich: K W p I, nr 26, 1181 r. (fals); n r 298. 1251 r.;
nr 393. 1261 r. (podejrzany); nr 395. 1262 r .; n r 488, 1279 r.; D K M . s. 249 (357), 1280 r.;
K W p IV. n r 2057. 1280 r .; K W p II. nr 629. 1288 r.; n r 673. 1294 r. (podejrzany); nr
678, 1291 r . ; nr 695, 1293 r.; n r 707. 1293 r. Przywilej dla sulejow skich cystersów K W p I.
nr 304, 1252 r., a d la rycerza G e rw ard a — D K M , n r 12, s. 254 (362), 1293 r.
78

od Stróży, dani, stanu i dw óch innych ciężarów , których nazwy zniekształcił


niestety kopista. W 1268 r. księżna K inga za zgodą Bolesława Wstydliwego
zw olniła swych niesw obodnych chłopów spod Sącza od płacenia dani i stanu.
W autentycznym przywileju księcia S am bora dla pelplińskich cystersów
z 1276 r. figuruje zw olnienie od stróży, dani i podw orow ego, a w falsyfikacie
z d atą 1256 r. — od stróży, dani, stanu, narzazu i podw orow ego28. W 12
przywilejach lędzkich wym ieniono obok siebie, zawsze w tej samej kolejności,
stróżę, dań, narzaz i podw orow e. M ożem y więc stwierdzić z całą pew nością,
że dań nie była stanem , Stróżą, podw orow em , ani narzazem . Nie była
rów nież nadzw yczajną kolektą. W 5 spośród w spom nianych 12 przywilejów
lędzkich na końcu postanow ień im m unitetow ych, uchylających m. in. dań,
figuruje p o n ad to zwolnienie od podatku nadzwyczajnego. W jednym wypadku
określono go wyłącznie term inem łacińskim , a w 4 także polskim i nazwam i
pow ołow e lub poradlne, zaznaczając jednak, że m ow a o kolekcie, co wskazuje
na doraźny charakter św iadczenia2y.
T ylko stałe pow ołow e-poradlne nie występuje ja k o osobny ciężar, uchylany
równocześnie z d a n ią 30. Poniew aż odrębność dani od wszystkich innych
regularnych świadczeń i od nadzwyczajnych podatków nie ulega wątpliwości,
rozw iązanie nasuw a się sam o. Trzeba podzielić pogląd K. B uczka: stałe
świadczenie, określane w różnych stronach kraju term inam i powołowe,
p o radlne lub podym ne, zwało się też ogólnie d a n ią 31. N azw a ta, w X III w.
w ychodząca ju ż z użycia, m a bardzo starą m etrykę. Form ułę im m unitetow ą
falsyfikatu z 1125 r. odnieść trzeba do X II w. ze względu na nietypow ą
dla późniejszej praktyki kancelaryjnej stylizację i skrom ny zakres zwolnienia,
obejm ującego tylko dwa św iadczenia: stróżę i właśnie dań (tributum).
M usiał to być w owych czasach term in obiegowy, nie budzący wątpliwości
interpretacyjnych.
W nazwie d ań przechow ał się ślad trybutarnej genezy powołowego-
-poradlnego-podym nego. W czasach plem iennych trybuty polityczne stanowiły
jedyne stałe świadczenie ogółu ludności. Z w ano je po prostu danią, poniew aż
innych danin nie było. W edług ruskich latopisów na poczet dani płaconej
przez poszczególne plem iona C hazarom lub książętom kijowskim zbierano

K T yn. nr 1, 1105 r. (recte 1125 r.), fals.; SU B II, nr 210, 1241 r.; K M p II,
nr 474, 1268 r.: PU B , n r 277, 1276 r. i n r 165, 1256 r„ fals.
-y K W p II, nr 707 — exactio sive collecta; K W p I, nr 303 (fals.?) — a collectione
q u o d p o u o lo u e d icitu r; K W p II, nry 678 i 695 — ab om ni exactione seu collectione q u o d
povolove d icitu r; K W p IV, nr 2057 — ab om ni p o ra d ln e (chodziło o sugestię, że zwol­
nienie obejm uje rów nież p o ra d ln e nadzw yczajne, por. wyż. przypis 19).
N a wyjątek od tej reguły w yglądać m oże z p o z o ru d o k u m en t K azim ierza K onradow ie;
d la sulejow skich cystersów z 1252 r., K W p I, n r 304, zaw ierający zw olnienie od stróży
d an i, n arzazu, pow ołow ego i p o radlnego. W spółw ystępow anie tych nazw w ynika je d n a k z<
skrzyżow ania dw óch szablonów redakcyjnych (tzw. fo rm u larzy ): lędzkiego z d a n ią i sulejowskiego
w którym w ym ieniano z reguły pow ołow e i p o ra d ln e . T akie d ublow anie się term inów z
w zględów form ularzow ych nie należało w d o k u m en ta ch X III w. d o rzadkości.
31 B u c z e k , P ow olotve..., s. 27.
79

po skórce kuniej lub wiewiórczej, przy czym jed n o stk ą podatkow ą było
u jednych plem ion radio, u innych zaś — dym (chata mieszkalna).- W raz
z elim inacją politycznej odrębności plem ienia i objęciem jego terytorium
adm inistracją skarbow ą państw a skrom ny niegdyś wym iar opłaty na trybut
ulegał w ydatnem u podwyższeniu. Była to teraz „dań tiażk a” - taka, ja k ą
nałożyła Olga na D rew lan p o stłum ieniu ich rewolty i eksterm inacji miejscowej
starszyzny. W państw ie kijowskim X I - X I I w. ta najznaczniejsza, choć już
nie jedyna d an in a na rzecz m onarchii, zwała się tradycyjnie danią. Podobnie
przedstaw iała się zapewne geneza czeskiej „dani m iru” oraz ogólnopolskiej
stałej daniny, zwanej też od rozm aitych sposobów jej pobierania powołowem ,
poradlnem lub podym nem 32.

4. P odw orow e

W yraz d w ór znaczył w ówczesnej polszczyźnie tyle, co dziś obejście


lub zagroda. Był to dom m ieszkalny (przy licznej rodzinie lub czeladzi
więcej niż jeden) wraz z zabudow aniam i gospodarskim i, otoczony jakim ś
płotem . Dziś słowo dw ór kojarzy nam się z mniej lub bardziej wystawną
siedzibą pańską, ale w nazwie podw orow e chodziło o siedziby chłopskich
rodzin i ich gospodarstw a. Podw orow e było daniną stałą i powszechną,
pobieraną co roku. Związek nazwy z systemem poboru był jed n ak bardziej
skom plikow any niż w wypadku pow ołow ego-poradlnego-podym nego. Jako
zwyczajowy przedm iot podw orow ego występuje najczęściej w dokum entach
k row a; gdyby pobierano po sztuce rocznie z każdego dw oru chłopskiego,
to w ciągu paru lat kraj zostałby doszczętnie i bezpow rotnie ogołocony
z bydła rogatego. Oczywiste jest, że krow ę daw ano nie od jednego gospo­
darstw a, lecz od określonej liczby dw orów chłopskich; stąd nazwa daniny.
Prócz krów przedm iotem podw orow ego były owce i barany. Gdzieniegdzie
zam iast sztuk bydła rogatego ściągano ich rów now artość w płacidłach,
głównie skórkach kunich. Trzynastow ieczne dokum enty władców M azowsza,
K ujaw i dzielnicy łęczycko-sieradzkiej w spom inają często o „krow ie podw o-
row ej” lub „kunach za podw orow e” . W przywileju w ystawionym ok. 1242 r.
K o n rad m azowiecki postanow ił, że wsie biskupstw a płockiego w dzielnicy
łęczyckiej „za krow ę podw orow ą płacić m ają tylko dwie grzywny kun,
z wyjątkiem w si... Łęki, Popłacin i Suchodól, które spodobało się nam
całkow icie od tej krowy zw olnić” 3-'.

PVL. s. 16, 18, 20 n., 39 n, 43, 47; B u c z e k . P o n o /o n e ..., s. 5 i 26 n.. zwrócił


słusznie uwagę, że tro ja k i sposób ściągania p ow ołow ego-poradlnego-podym nego św iadczy o jego
..b ard zo starej m etryce” , sięgającej połow y X w., i try b u ta rn ej genezie.
33 K M az, n r 381 (chodziło tu o złagodzenie ciężaru; w artość grzyw ny kun nie prze­
k raczała 1/5 grzyw ny w pieniądzu kruszcow ym ). O krow ie pod worow ej i kun ach za p o d ­
w orow e zob. też K M az. n r 278, 1230 r.; n r 307, 1231 r.; nry 3 0 9 - 3 1 0 . 1231 r.; nr 362,
1237 r.; D K M nr 11, s. 17, 1246 r. (K ujaw y) i nr 15, s. 53, 1275 r.; por. także L M az,
n r 71, 1350 r. (podw orow y baran).
80

W d okum entach m ałopolskich term in podw orow e występuje bardzo rzadko,


zam iast nazwy w ym ieniano bowiem zwyczajowe przedm ioty tej daniny.
Uszeregow any wśród regularnych świadczeń praw a książęcego, obok stróży,
pow ołow ego-poradlnego, narzazu i stanu figuruje w tam tejszych przywilejach
im m unitetow ych ciężar zwany po prostu „k ro w ą” lub „krow ą, ow cą” .
Te sam e zw ierzęta rekw irow ano wprawdzie dla księcia w przejeździe, ale
o zw olnienie od okolicznościow ych rekwizycji było szczególnie tru d n o ; jeśli
więc udało się je uzyskać, to zaznaczano wyraźnie, że m owa o obow iązku
goszczenia panującego w podróży, a nie o stałej daninie. K row a lub
owca w ym ieniona bez kom entarza oznaczała regularne świadczenie. Stwier­
dzono to bez niejasności w przywileju dla sieciechowskich benedyktynów :
„krow ę, k tó ra należała się w tych wsiach księstwu każdego roku, na wieki
darujem y” -'4.
W 1272 r. Bolesław Wstydliwy zwolnił nabytą przez dziekana krakowskiej
kapituły katedralnej wieś Goszczę m. in. od krowy podw orow ej (vacca
podvorova). Wpływ m azowieckich wzorów kancelaryjnych na redakcję tego
d okum entu jest niepraw dopodobny, gdyż wystawcą był krakow ski książę,
odbiorcą i redaktorem — krakow ski dziekan G erard, blisko związany z kance­
larią swego władcy, a sam a Goszcza leżała 17 km od K ra k o w a3-"'. M amy
więc bezpośrednią podstaw ę źródłow ą do utożsam ienia stałej daniny, zwanej
zazwyczaj w dokum entach m ałopolskich krow ą lub owcą, z podw orow em .
Było to zresztą jedyne regularne świadczenie o ogólnopolskim zasięgu
pobierane w bydle ro g aty m 36.
W dokum entach wielkopolskich występuje wyłącznie nazwa, a nie przedm iot
podw orow ego. Jest to zrozum iałe, gdyż w tej właśnie dzielnicy istniała
poza tym opolna danina wołu i krowy, często w spom inana w dokum entach;
trzeba więc było podaw ać nazwę, a nie przedm iot podw orow ego. aby uniknąć

,4 K K K I, nr 34, 1252 r. : w accam , que ducatui singulis annis p e rtin eb a t in villis


p re n o m in atis, in perp etu u m relaxam us.
35 K K K I, n r 69. 1272 r.
-,6 W literatu rze p rzedm iotu p o k u tu je pogląd, ja k o b y krow y i owce były także przed­
m iotem stanu. Jest to nieporozum ienie, wynikłe z pom ieszania regularnej daniny, zwanej
stanem , z okolicznościow ym i św iadczeniam i stacyjnym i, w których ram ach rekw irow ano d o ­
raźnie bydło w m iejscu p o sto ju księcia. Z aciążyła też nie dość w nikliw a interpretacja d o ­
k u m en tu z 1256 r. (K M p I, n r 43). w który m Bolesław W stydliw y postanow ił, że d o b ra
cystersów jędrzejow skich „nie m ają nam w przyszłości wcale płacić pew nego św iadczenia
zw anego pospolicie stanem , któ re przynależy d o naszego stołu. C zynim y w spom nianem u
k o śc io ło w i,i b raciom jędrzejow skim t a k ż e tę ł a s k ę (hanc q u o q u e graciam prefate ecclesie
et predictis fratrib u s de A n d re o w ... concedentes), że krów i owiec, k tó re z w ym ienionych
wyżej wsi p o b iera n o dla naszego stołu, w przyszłości nie m ają d a w ać ” . K row y i owce
są tu ciężarem w yraźnie o dróżnionym od sta n u ; d a w an o je najpew niej tytułem podw orow ego,
k tó re — po d o b n ie ja k stan — należało „ d o stołu książęcego" (ad m ensam ducis). O znaczeniu
term inu m ensa ducis zob. niżej, tekst po przyp. 45.
•'7 W przyw ileju dla biskupstw a poznańskiego 7 1297 r. (K W p II. nr 765) podw orow e
o kreślano w yrazam i crova. ofza. ale wystaw cą d o k u m en tu byl Bolesław II płocki, a zwolnienie
dotyczyło d ó b r biskupstw a na M azow szu czerskim . Poza tym w interpolow anym dokum en-
81

n ieporozum ień37. R ów nież dokum enty śląskie, w których zwolnieijia od


podw orow ego w ystępują bardzo często, ograniczały się zwykle do podania
nazwy św iadczenia. Z darzały się jed n ak wyjątki. W liście Bolesława R o ­
gatki do ko m o rn ika i podkom orzego w rocławskiego m ow a o ciężarze
zwanym solutio vaccarum (tj. „danina krów ” lub „opłata za krow y”).
P o n ad to w dokum encie H enryka głogowskiego z 1281 r. figuruje zwolnienie
od wszelkich świadczeń, „a w szczególności od krów i n arzazu” (et specialter
in vaccis et naraz) 38. N ie pom ylim y się odnosząc obie te w zm ianki o krow ach
do podworow ego.
Podw orow e nie było ciężarem opolnym . S form ułow ania licznych d o ­
kum entów zdają się wskazywać, że krow ę lub owce daw ała zwykle wieś.
Nie zawsze m ożna interpretow ać te wzm ianki dosłownie, gdyż przedm iot
świadczenia wym ieniano zwykle w liczbie pojedynczej, a posiadłości obdarzone
im m unitetem określano ogólnie ja k o „w sie” ; nie m usi to oznaczać, że każda
wieś płaciła ak u rat po krowie. C zęsto jed n ak tak właśnie bywało. W należących
do biskupa kujaw skiego Barkow icach siedzieli do 1231 r. jego przypisańcy,
którzy „z gruntu tej wsi daw ali księciu m iód i krow ę oraz inne św iadczenia”
(principi terre m el et vaccam et alia servicia de fundo ville reddebant).
Ż adnych wątpliwości nie nastręcza dokum ent z 1350 r., którym Bolesław
płocki zatw ierdził swemu podkom orzem u Chw alisław ow i posiadanie R adza­
now a i zastrzegł: „daw ać nam m ają chłopi zam ieszkujący w spom nianą
w ieś... jednego b aran a rocznie, który po polsku zwie się podw orow ym
b aran em ” (dabunt autem nobis incole inhabitantes predictam villa m ... unum
arietem singulis annis, qui podworowi baran polonice apellatur)*9.
Interesujące św iatło na tryb p o boru i w ym iar podw orow ego rzuca
sporządzony na początku X IV w. inw entarz d ó b r i dochodów biskupstw a
wrocławskiego (Liber Fundationis Episcopatus Wratislaviensis). W 16 wsiach
i 2 m iasteczkach płacono wówczas biskupowi świadczenie w bydle rogatym ,
tzw. vaccalia et parvalia. O prócz czynszu i dziesięciny z poszczególnych
łanów m ieszkańcy osiedla daw ali w spólnym sum ptem krow ę i jałów kę
(vaccam et parvam), a w ludniejszych m iejscowościach po 2, 3, a naw et 5
krów i tyleż jałów ek rocznie. Były to duże miejscowości, przeważnie
lokow ane na praw ie niem ieckim i liczące od 9 do 52 łanów czynszowych.
Nie pow stały one jed n ak na surowym korzeniu, nosiły polskie nazwy
i zaludnione były najwidoczniej przez miejscowych chłopów , a nie przez

cie Przem ysła II d la cystersów lędzkich, K W p II, n r 673, 1294 r., figuruje osobliw e zw ol­
nienie „od narzazu zw anego dzikiem | ?], podw orow ego. tj. od m iodu i zboża" (a naraz
quod ap er dicitur, p o tv o ro v e id est a m elle et a n n o n a). K . B u c z e k . O narzazie, SH 14,
1971, n r 3, przyp. 52 na s. 340, sądził, że objaśnienia te są w trętam i fałszerza. W w ypadku
podw orow ego w grę w chodzić m oże także uiszczanie dan in y m iodem ja k o p łacidłem ; zboże zaś
stanow iło zapew ne p rzedm iot innego św iadczenia, k tó reg o o d rębność z atarł ja k iś błąd kopisty
lub św iadom a ingerencja fałszerza.
3# SU B II, n r 359, 1 2 4 2 - 1248 r.; SR , nr 1660, 1281 r.
•« K P ol I, n r 21. 1232 r.; L M az, n r 71, 1350 r.

6 - K. Modzelewski, Chłopi w monarchii.


82

napływow ych kolonistów . Być m oże z tego pow odu biskup pobierał w nich
świadczenie, którego nie spotykam y w innych wsiach na praw ie niem ieckim ;
płacono je zresztą także w pozostających na praw ie polskim Skotnikach
i K łębanow icach.
D la Biskupic Oław skich, Skotnik i Zdunek nie m am y inform acji
0 liczbie łanów ; w pozostałych 15 m iejscowościach znam y ją bezpośrednio
z zapisów w inw entarzu lub m ożem y łatw o obliczyć na podstaw ie sum
czynszu i zryczałtowanej (tzw. m ałdratow ej) dziesięciny. Pom iędzy tą liczbą
a wym iarem płaconej przez wieś daniny w bydle rogatym zachodzi czytelna
proporcja. W trzech wsiach klucza legnickiego (Dąbie, Święte i Kłębanow ice)
krow a lub jałó w k a przypadała na 12— 13 łanów . We wszystkich pozostałych
m iejscowościach norm a obciążenia była znacznie wyższa. Po 1 krowie
1 1 jałów ce daw ały Raczkow ice (9 łanów ), Sędzice (14 łanów ), C zachow o
(12 lub 14 łanów), Biskupice pod Strzelinem (18 łanów ), R adoszkow ice
(9 łanów — z tym że płacono tam w pieniądzu pół grzywny za krowę
i tyleż za jałów kę) oraz C zernica (18 łanów). Villa advocati (18 łanów)
daw ała 1 krow ę i 3 jałów ki. Po 2 krow y i 2 jałów ki rocznie pobierano
z Cerekwicy (32 łany), Częszyc (30 łanów ) i Lubczy (27 łanów). W Starym
W iązowie (40 łanów czynszowych) daw ano 3 krowy i 3 jałów ki, a w G nojnej,
k tó ra liczyła 52 wielkie (frankońskie) łany czynszowe — aż 5 krów i 5 jałów ek.
Jak wynika z tego zestaw ienia za norm ę uw ażano 1 sztukę bydła rogatego
na 6 —7 g o sp o d arstw 40.
Poszczególni m ieszkańcy wsi składali się na vaccalia dla biskupa w p ro ­
porcji do liczby łanów czynszowych, a nie w równej wysokości od każdego
dw oru. Łany sołtysie wolne od czynszu nie były obciążone rów nież vaccaliami,
a gospodarze posiadający 2 łany czynszowe wnosili do płaconych przez wieś
vaccaliow podw ójny w k ład 41. N ie spotykam y też w ram ach tego świadczenia
owiec i baranów ani płacideł. Nic dziw nego: chodzi przecież o miejscowości
znacznie większe od trzynastow iecznych wsi n a praw ie polskim , o skom aso­
wanych na wzór niemiecki i dokładnie wym ierzonych gruntach. Są jed n ak
poszlaki źródłow e, że vaccalia wywodziły się z daw nego ciężaru praw a
książęcego, przekazanego na m ocy im m unitetu do dyspozycji b isk u p a 42.
N ajpraw dopodobniej była to dom inialna postać podw orow ego, przystosow ana
do zm ienionych w arunków gospodarczych i osadniczych.
P odobieństw o rzuca się w oczy. Ten sam przedm iot świadczenia —
chociaż w do b rach biskupich zrezygnow ano z archaicznych płacideł, a wobec

« C D S X IV , s. 42, 52 n „ 60, 7 4 - 76, 115.


4' Z ob. SL U , n r 138, 1299 r.
42 W edług Liber Fundationis, C D S X IV , s. 115 m ieszkańcy K łębanow ic dają biskupow i
krow ę i jałów kę, „ale wedle praw a nie m usieliby, gdyż m ają p raw o ra ta jó w ” .Istotnie w 1265 r.,
SU B III, nr 524, Bolesław R o g a tk a n a d a ł ich p rz o d k o m takie sam o p ra w o grupow e, jakie
mieli ra ta je książęcy; u w alniało ono raz na zawsze od płacenia kom ukolw iek zwykłych danin
p ra w a książęcego i od w ypraw w ojennych (zob. niżej, rozdz. III, 1).
83

zm ian w stru k tu rze osadnictw a także z owiec. T a sam a zasada p o b o ru :


daninę płaciła w spólnym sum ptem cała wieś, a w ym iar jej zależał od liczby
jednostek gospodarczych. W rejestrze wrocławskim zam iast liczby dw orów
bran o po d uw agę bardziej m iarodajną n a progu X IV w. liczbę łanów ,
ale wynik był podobny, gdyż większość kmieci siedziała na jednołanow ych
gospodarstw ach. Czy analogia dotyczy też wym iaru daniny?
Zapew ne tak. Przedlokacyjne siodła liczyły najczęściej 4 —8 gospodarstw ,
a wsie skupiające po kilkanaście rodzin należały do rzadkości. Tym czasem
oddaw anie przez wieś jednej krow y rocznie rzadkością być nie mogło,
skoro właśnie krow a występuje w dokum entach ja k o najbardziej ch arak tery ­
styczny przedm iot podw orow ego. Przypuszczalnie więc jedna sztuka dużego
bydła rogatego przypadała, podobnie ja k w dobrach biskupstw a wrocławskiego,
n a 6 —8, a m aksym alnie 10 dw orów . O bciążenie gospodarstw a chłopskiego
z tytułu tej daniny kształtow ałoby się zatem na poziom ie przynajm niej
1,5 skojca rocznie.
R óżnorodność przedm iotów podw orow ego ułatw iała dostosow anie jego
wym iaru do stosunków osadniczych. Znaczniejsze wsie daw ały krowę, m niej­
sze — owce lub barany, których w artość wynosiła w X III w. 2 — 3 skojce
za sztukę. M ożność pobierania skórek kunich lub m iodu za podw orow e
także ułatw iała dopasow anie wym iaru do liczby płatników daniny w o sad zie43.
Zwierzęta daw ano bez w ątpienia w kolejności ustalonej między sąsiadam i,
a gospodarzow i, który dał za wszystkich krow ę lub owcę, pozostali m ieszkańcy
wsi rekom pensow ali zapewne stratę we własnym zakresie. Nie nastręczało
to większych problem ów , poniew aż wieś wspólnie wypasała bydło. Nie
przypadkiem więc płatnikiem podw orow ego były wsie, a nie opola. W pro­
wadzając pow szechną daninę w bydle rogatym , m onarchia dostosow ała
system jej p o b o ru do istniejącej z daw ien daw na organizacji wypasu.
Podw orow e określone zostało w dokum encie śląskim z 1204 r. jak o
świadczenie przeznaczone do wyłącznego użytku księcia (pensio ducis usui
specialiter deputata). W 1235 r. Bolesław W stydliwy postanow ił, że chłopi
w trzech wsiach klasztoru jędrzejow skiego „nie m ają płacić ani poradlnego,
ani stróży, a n i k r o w y z w a n e j k s i ą ż ę c ą ” . W 1256 r. klasztor ten
uzyskał dla całości swych d ó b r zw olnienie od stanu i od innej daniny.

4-' O sk ó rk ach ku n ich za p o dw orow e zob. wyżej, przyp. 33. W 1249 r. (K. M a l e c z y ń s k i ,
Dwa nieznane do ku m en ty jędrzejow skie z X I I I «r., K H 38, 1924, s. 458) Bolesław W sty­
dliwy zwolnił posiadłość jędrzejow skich cystersów m. in. „od donicy m iodu, k tó rą poszczególne
wsie płacą nam co ro k u ” (ab u rn a mellis, q u e a sinqulis villis nobis solvitur annuatim ).
Ze względu n a charakterystyczny dla d a n in bydlęcych „w siow y” system p o b o ru , św iadczenie
to utożsam iać m ożna raczej z podw orow em niż ze stanem . N a op łacan ie podw orow ego m iodem
wskazuje także d o k u m en t Przem ysła II z 1294 r., K W p II, n r 673, oraz przywilej z 1240 r.,
K M az, n r 405, k tórym Bolesław K on rad o w ie zw olnił biskupią kasztelanię p u łtu sk ą od płace­
nia 6 krów , 6 b a ran ó w i 6 do n ic m iodu rocznie; był to n a jp ra w d o p o d o b n iej ryczałt z ty­
tułu podw orow ego, m oże złagodzony ju ż p o p rzed n io w zw iązku z uzyskaniem przez biskupstw o
im m unitetu dla ogółu przypisańców .
84

identycznej najpew niej z podw orow em , a określonej ja k o „krow y i owce,


które z wym ienionych wyżej wsi pobierano zwykle na użytek naszego
stołu” . Również pod worowy baran. w spom niany w cytow anym ju ż dokum encie
m azow ieckim z 1350 r., przeznaczony był „dla stołu naszego książęcego”
(])ro mensa nostra ducali) 44.
W okół term inu „stół książęcy” (mensa ducis) narosło w literaturze
przedm iotu sporo nieporozum ień. O pierając się n a w zm iankach o przy­
należności zarów no stanu, ja k i podw orow ego ad mensam ducis, J. W ida-
jewicz połączył te odrębne ciężary w fikcyjną „daninę stołu książęcego”.
Zaliczono do niej także świadczenia m ylnie utożsam iane z podw orow em
(tj. podym ne i narzaz) o raz opolnego wołu i krowę. P raca O. Balzera
o narzazie pogłębiała to pom ieszanie pojęć. D opiero niedaw no K . Buczek
wykazał, że stan, podw orow e, narzaz, podym ne oraz w ielkopolska danina
wołu i krow y były odrębnym i, niezależnym i od siebie św iadczeniam i45.
Łaciński term in mensa ducis był tw orem kancelaryjnym . D o b ra i dochody
biskupstw dzieliły się na przynależne do „stołu biskupiego” (mensa episco-
palis) i do odrębnego uposażenia kanoników kapituły katedralnej. Ze śro­
dow iska owych kanoników i ze szkół katedralnych rekrutow ał się personel
książęcych kancelarii. Przy redagow aniu dokum entów notariusze posługiwali
się pojęciam i i term inam i, d o których przywykli w szkole i w kapitule.
W ich języku przynależność podw orow ego lub stanu do stołu książęcego
oznaczała po prostu, że są to daniny przeznaczone na wyłączny użytek
panującego i jego dw oru, w przeciwieństwie do innych świadczeń, stan o ­
wiących w całości lub w części uposażenie urzędników grodow ych. Tę sam ą
myśl m ożna było wyrazić innym i słowami, pisząc o świadczeniu przezna­
czonym „specjalnie do użytku księcia” lub o „krow ie zwanej książęcą” .
W zm ianki ze Śląska, M ałopolski i M azow sza pozw alają wnosić, że była
to reguła ogólnopolska, bez w ątpienia starsza od rozbicia dzielnicow ego;
praw dopodobnie przyjęto ją już przy w prow adzaniu powszechnej daniny
w bydle rogatym przez pierwszych Piastów.

5. N arzaz

W ogłoszonej niedaw no rozpraw ie O narzazie K. Buczek obalił starą


koncepcję O. Balzera i ustalił genezę oraz przedm iot tej daniny w sposób
nie nasuw ający zastrzeżeń46. N ie m a więc potrzeby om aw iać obszernie
literatury przedm iotu i dokum entacji. W ystarczy przedstaw ić i skom entow ać
ustalenia.
44 KŚ1 I, nr 105, 1204 r.; Z D M IV, n r 874, 1235 r.; K M p I, n r 43, 1256 r. (co
d o interpretacji tego d o k u m en tu zob. wyżej, przyp. 36); L M az, nr 71, 1350 r.
45 B u c z e k . O narzazie, s. 335—342; t e n ż e . Powałowe s. 1— 5; te n ż e . Organizacja
o p o ln a ..., s. 221 —229; por. W id a j e w i c z . D a n in a ..., s. 14— 18, i O. B a lz e r , N arzaz w sj'-
stem ie danin książęcych pierw otnej Polski, Lwów 1928, s. 12 n., 16, 108, 244, 253 nn..
347, 355, 5 3 3 - 555.
46 B u c z e k , O narzazie.
85

W yraz n arzaz znaczył w ówczesnej polszczyźnie tyle, ile dziś nacięcie


lub karb. T ak też tłum aczono go wówczas na łacinę: incisio. N azw a daniny
wywodziła się od tradycyjnego sposobu liczenia pędzonych na pastw isko
zw ierząt przez nacinanie karbów (narzazów) na kiju. P rzedm iotem narzazu
były świnie oraz uw ędzone szynki lub połcie wieprzowiny. D an in a w nie-
rogaciźnie znana była pod tą sam ą nazw ą (narez) w Czechach, skąd pierwsi
Piastow ie zaczerpnęli przypuszczalnie jej wzór. W czeskim dokum encie znaj­
dujem y też najbardziej m iarodajne objaśnienie genezy tego ciężaru: narzaz,
czyli to, co p rzypada księciu po wsiach z tytułu wypasu wieprzy (narez,
sive pascuale porcorum, vel que duci per villas contingunt). R ów nież zaginiony
rękopis żagański z XV w. wiązał narzaz z wypasem świń (pastura porcorum)*1.
Regale leśne posłużyło, ja k widać, za uzasadnienie obłożenia daniną
chłopskiej hodowli nierogacizny. N arzaz trak to w an o ja k o rodzaj odpłatności
za wypas trzody w dąbrow ach i bukow inach znajdujących się pod kontrolą
panującego. W ysokość daniny uzależniona była w zasadzie od liczebności
stad a; stąd nazw a, naw iązująca do pasterskiego sposobu rachow ania zwierząt.
Nie znaczy to, że adm inistracja książęca była w stanie zakarbow ać jak
Polska długa i szeroka każdą sztukę nierogacizny pędzoną do lasu na
żołędzie lub bukiew. M onarsza służba leśna, zw ana gajow nikam i (custodes
silvarum) lub stróżam i wsi (custodes villarum), zdolna była w najlepszym
razie do sporadycznych k o n tro li48. W zasadzie jed n ak w ym iar narzazu
opierał się n a przybliżonym oszacow aniu pogłow ia, k tóre siłą rzeczy dotyczyć
m usiało grup wypasających wspólnie swoją trzodę. D latego daninę tę —
podobnie ja k podw orow e — pobierano od wsi, chociaż w w ypadku narzazu
nie liczba dw orów , lecz liczba wypasanych w lesie zw ierząt stanow iła
podstaw ę wym iaru świadczenia.
W przywileju im m unitetow ym z 1251 r. K azim ierz K onradow ie darow ał
krakowskiej kapitule katedralnej zryczałtow any narzaz z jej chropskich dóbr.
Ł ączna wysokość świadczenia wynosiła tam 14 wieprzy i 6 szynek rocznie,
czyli rów now artość co najm niej 62 skojców 49. P osiadłość chropska m iała
status kasztelanii m ajątkow ej, ale rozm iaram i odpow iadała niewielkiemu
opolu. W ątpliwe, by w chwili ustalania ryczałtu (zapewne ok. 1189, a w każ­
dym razie przed 1220 r.) liczyła ona więcej niż parę dziesiątków rodzin
ch ło p sk ich 50. K w ota narzazu była tu dość wysoka, ale nie należy jej
pochopnie uogólniać, gdyż wiązać się m ogła z korzystną stru k tu rą drze­

47 C D B I, n r 390, 1115 r. (jest to p o d ro b io n y na p o czątk u X III w., ale o p a rty na


w iarygodnych X II-w iecznych zapiskach przywilej W ładysław a I dla k lasztoru kladrubskiego).
O rękopisie żagańskim zob. T z s c h o p p e —S t e n z e l . w stęp, s. 13 n.
48 O stróżach lasów (custodes silvarum , gajow nicy) zob. D K M . nr 14, s. 80 (188).
1255 r., a o stróżach wsi (custodes villarum ) K K K 1, nr 41, 1254 r., Z D M IV, n r 877,
1276 r., i K M p I, n r 104, 1284 r.; po r. tak że niżej, przyp. 22 d o rozdz. IV.
4y K K K I, n r 32, 1251 r.
;;(l K . M o d z e l e w s k i . M iędzy praw em książęcym a władztwem gruntow ym , II: Instytucja
kasztelanii m ajątkow ych Kościoła w Polsce X I I — X I I I n \, P H 71. 1980, nr 3. s. 453; por.
S. Z a j ą c z k o w s k i , Opole chropskie. „R ocznik Ł ó d zk i” 5. 1961. s. 131 — 154.
86

w ostanu i znacznym pogłowiem nierogacizny. Nie wszędzie istniały sprzy­


jające w arunki dla hodow li świń, a w okolicach pozbaw ionych dębow ych
lub bukow ych lasów nierogacizny nie trzym ano i nie płacono oczywiście
narzazu.

6. Stan

O pierając się na etym ologii, O. Balzer utożsam ił stan z obow iązkiem


zaopatryw ania dw oru książęcego na postoju podróżnym w żywność, paszę
dla koni itp. W yraz stan był istotnie substancjalizacją czasow nika stanąć
i oznaczał postój lub tym czasow e obozow isko. W iadom o, że książęta prze­
prow adzali w celach adm inistracyjnych częste objazdy kraju. Towarzyszył
im z reguły poczet zbrojny, urzędnicy i służba. Podczas tych podróży
i wypraw łowieckich panujący zaopatryw ał się kosztem miejscowej ludności,
korzystając z okolicznościow ych świadczeń stacyjnych. W przywilejach im m u­
nitetow ych zastrzegano nieraz, że świadczenia te pozostają w mocy, czasem
je ograniczano, a niekiedy naw et całkowicie uchylano.
O. Balzer znał oczywiście dokum enty, w których pod nazw ą stan
występowała regularna danina. U znał on jednak, że było to wynikiem
przeprow adzonej w niektórych dobrach relucji, czyli zam iany okolicznościo­
wych ciężarów stacyjnych na stałe świadczenie. Sądził więc, że tam , gdzie
płacono „stan stały” , panujący nie mógł zatrzym ać się na postój i żądać
zao patrzenia; n atom iast w posiadłościach zobow iązanych do goszczenia
księcia w przejeździe ludność nie płaciła jak o b y regularnego stanu. Co
gorsza, O. Balzer uznał arbitralnie, że wszystkie w zm ianki źródłow e,
w których bez po d an ia bliższych szczegółów posłużono się nazwą stan,
dotyczyły świadczeń okolicznościow ych; p o n ad to wprow adził w obieg gabi­
netow e term iny „stan stały” i „stan przygodny” , których próżno szukalibyśm y
w d o k u m en tac h 51.
K o n strukcja Balzera zyskała sobie szerokie uznanie, chociaż opierała
się wyłącznie na przesłance etym ologicznej i na sugestii płynącej z term i­
nologicznej konw encji, k tó ra była dziełem sam ego autora. T ylko K. Buczek
wyraził m im ochodem pow ątpiew anie co do trafności tej koncepcji52.
Zastrzeżeń swoich nie rozw inął, m iał jed n ak rację: pogląd O. Balzera
nie wytrzym uje konfrontacji ze źródłam i.
N iep o d o b n a wątpić, że okolicznościow e świadczenia stacyjne stanowiły
powszechny obow iązek ludności chłopskiej kraju. Czasem je ograniczano
lub uchylano, nigdy jed n ak nie spotykam y się w dokum entach z zam ianą
obow iązku goszczenia księcia na regularną daninę. H ipoteza o relucji,
z której m iałby się tu i ówdzie zrodzić „stan stały”, jest pozbaw iona

51 B a lz e r , N a r z a z ..., s. 349—381.
B u c z e k , P ow olow e..., przyp. 65 na s. 10.
87

podstaw źródłow ych. Same term iny „stan stały” i „stan przygodny” nie m ają
pokrycia w języku źródeł. W C zechach ciężary na rzecz księcia w podróży
zw ano „noclegiem ”, a n a P om orzu Z achodnim „gościtw ą” . Z tego, że
leksykalnym odpow iednikiem łacińskiego wyrazu statio był wtedy w m ówionej
polszczyźnie wyraz stan, nie wynika jeszcze żaden wniosek n a tem at
znaczenia, w jak im posługiw ano się tym wyrazem przy redagow aniu przy­
wilejów im m unitetow ych. R ozstrzygnąć to m ożna nie n a podstaw ie słowników,
lecz przez analizę dokum entów . Idzie przede wszystkim o te dokum enty,
któ re prócz term inu stan zaw ierają jakieś szczegóły w skazujące n a charakter
świadczenia.
W zm ianki takie pochodzą z terenu M ałopolski i Śląska. Jest ich ogółem
15; wszystkie bez wyjątku dotyczą stałej daniny. W 7 w ypadkach wynika
to jednoznacznie z inform acji o przedm iotach lub sposobie uiszczania
daniny, w pozostałych 8 — z pojęciowego przeciw staw ienia stanu okoliczno­
ściowym ciężarom stacyjnym 53. Nie ulega zatem wątpliwości, że regularną
daninę określano notorycznie term inem stan, ani razu natom iast nie d a się
stwierdzić w dokum entach użycia tej nazwy ja k o określenia okolicznościow ych
świadczeń stacyjnych dla księcia. Pisząc o obow iązku goszczenia i zao p atry ­
wania panującego w podróży posługiw ano się w yrazam i procuration in sumptibus
procurare, expensam duci daré albo określano kazuistycznie, co należy się
księciu, jeżeli przybędzie i zatrzym a się na postój (in adventu et descensu
nostro). Czasem używ ano łacińskiego wyrazu stationes (w liczbie mnogiej),
ale nigdy jego polskiego odpow iednika54. R edaktorzy dokum entów starannie
unikali dwuznaczności, k tóra naraziłaby odbiorcę na pom ieszanie dyspozycji
dotyczących dw óch odrębnych ciężarów. B ardzo liczne w śląskich i m ało­
polskich przywilejach im m unitetow ych zw olnienia od stanu nie oznaczały
bowiem wcale uchylenia obow iązków związanych z zaopatryw aniem i obsługą
księcia w podróży. P anujący niechętnie wyrzekali się upraw nień, które
niezaw odnie służyły zaspokojeniu ich potrzeb podczas rozjazdów po kraju
i wypraw łowieckich. Jeśli więc udało się uzyskać tru d n o osiągalne zwolnienie
od okolicznościow ych „stacji” książęcych, to w interesie odbiorcy leżało
jednoznaczne sform ułow anie przywileju, aby im m unitet nie został zawężony
do banalnego zw olnienia od stanu.

53 B ezpośrednie w zm ianki o stanie ja k o daninie regularnej: KŚ1 II, n r 148, 1211 r.;
tam że, n r 192. 1217 r.: KŚI III, nr 296. 1224 r.; K M og, nr 16, 1238 r.; SU B III, n r 7,
1251 r . ; K M p I, n r 43, 1256 r . ; tam że, n r 184, 1331 r. W zm ianki, w k tórych stan przeciw ­
staw iano św iadczeniom stacyjnym , om aw iam niżej, przypisy 55—60.
54 W interpolow anym przyw ileju Przem yśla II dla lędzkich cystersów z 1294 r., K W p
II, n r 673, i w o p a rty m n a lędzkim form u larzu a u ten ty k u tego księcia dla rycerza G erw ard a
z 1293 r., D K M n r 12, s. 254, stanem n azw ano św iadczenia stacyjne d la łow czego i p od-
łowczego, ale nie dla księcia. W m ów ionej polszczyźnie obow iązek goszczenia byw ał więc
określany wyrazem stan, w d o k u m en ta ch je d n a k w yraźnie i zapew ne św iadom ie u n ik an o tej
no m enklatury w odniesieniu d o ciężarów okolicznościow ych. N ależy dodać, że w w ielkopolskich
do k u m en tach stan w ystępuje b a rd zo rzadko.
Dzięki tej zrozum iałej dbałości o precyzję dokum enty pozw alają określić
wzajemny stosunek obu ciężarów. W 1255 r. Bolesław W stydliwy nadał
posiadłościom zawichojskich klarysek im m unitet obejm ujący zarów no stan,
ja k też obow iązek zaopatryw ania panującego w podróży (a ... stan e t ...
procurationibus ipsius principis). W 1276 r. tenże książę zwolnił dobra
kolegiaty sandom ierskiej m. in. od stanu, krowy (tj. podw orow ego), narzazu,
Stróży i ciężarów łowieckich, a n ad to od okolicznościow ych świadczeń
stacyjnych dla księcia (ab omni expensa domini ducis). W 1273 r. K onrad
głogowski zwolnił posiadłości biskupstw a wrocławskiego m. in. „od stanu
i postojów naszych” (a stan et stacionibus nostris). W przywileju W ładysława
Ł okietka dla biskupstw a krakow skiego z 1306 r. figuruje zwolnienie „od
nocnych lub dziennych postojów i przyjazdów ” (a nocturnis seu diurnis
stacionibus et descensibus), a prócz tego od pow ołow ego-poradlnego, Stróży,
stanu i n arzaz u 55.
Bardziej jeszcze wym owne są przywileje, w których stan uchylano
całkow icie, a okolicznościow e świadczenia stacyjne tylko częściowo, ograni­
czając ich zakres. W 1286 r. Leszek C zarny zwolnił d o b ra łysogórskich
benedyktynów od „stanu, poradlnego, S tróży... narzazu, od krów, od owiec
rów nież wówczas, gdy zatrzym am y się na postój w ich w siach... od gosz­
czenia piekarzy i piw ow arów z wyjątkiem przypadku, gdy będziemy w ich
v\si stacjonow ać” (a uaccis, ab ouibus eciam si stacionem habuerimus in
v ill is ipsorum ... A stacione panificum et braxatorum , excepto si in eorum
villa steterim us) 56. Zauw ażm y, że zw olnienie od krów i owiec dotyczy tu
dwóch ciężarów : regularnej daniny w bydle rogatym , czyli podw orow ego,
oraz doraźnych rekwizycji bydła „wówczas, gdy zatrzym am y się na postój
w ich w siach”, czyli okolicznościow ych świadczeń stacyjnych. Tych ostatnich
nie uchylono jed n ak całkowicie, gdyż panujący na w ypadek postoju w do­
brach benedyktynów zastrzegł sobie praw o do kw ater, wiktu i zaopatrzenia
dla swoich piekarzy i piw ow arów (łagiewników). Prócz żywności dla siebie,
służebnicy tow arzyszący księciu w podróży brali od okolicznej ludności
m ąkę, słód, opał i środki tran sp o rtu potrzebne do wypieku chleba, warzenia
piwa oraz dostarczenia gotow ych pro d u k tó w do miejsca, gdzie obozow ał
panujący ze św itą57. C hłopi klasztoru łysogórskiego zostali zwolnieni całko­

^ K M p II. n r 446, 1255 r.; Z D M IV, nr 877, 1276 r.: UBB nr 58, 1273 r.; K K K I.
nr I 14. 1306 r.
5« K P ol III. n r 62, 1286 r.
57 W ugodzie z 1250 r.. D K M nr 13, s. 184, K azim ierz K onradow ie zastrzegł, że
wolni osadnicy we wsiach b iskupstw a w łocław skiego „m ają przyjm ow ać piekarzy podczas
naszego przejazdu i chleb wypieczony u nich odw ozić d o naszego obozow iska lub do naj­
bliższej w si"; n a to m iast K o n ra d m azow iecki p ostanow ił w 1230 r., K M az, n r 278, że służba
książęca nie będzie m ogła w arzyć piw a we wsiach biskupstw a płockiego (brassacio potus
non p o n e tu r in eisdem villis). D y sponując gotow ym słodem , m ożna było w ciągu kilku­
nastu godzin uw arzyć piw o, k tó re b ezpośrednio po ostygnięciu nadaw ało się do spożycia.
Piwo ówczesne kw aśniało je d n a k b a rd /o szybko, toteż książę nie m ógł p odróżow ać z jego
zapasem , lecz m usiał brać ze sobą służebnych piw ow arów (łagiew ników ), którzy przygoto­
wywali dla niego świeży napój na postojach.
89

wicie od stanu, ale ci sami chłopi zobow iązani byli nadal do ograniczonych
świadczeń stacyjnych dla księcia.
Przytoczone dotychczas przywileje im m unitetow e dotyczyły całości dóbr
biskupstw a czy klasztoru, obejm ow ały zatem większą liczbę wsi. W ostatecz­
ności m ożna by twierdzić, że rów noczesne zwolnienie od stanu i od stacji
albo uchylenie stanu przy zachow aniu świadczeń stacyjnych nie dowodzi
jeszcze, że o ba ciężary obowiązywały w tych sam ych wsiach. Trzy dokum enty
m ałopolskie rozpraszają jed n ak i tę wątpliwość.
W 1272 r. Bolesław W stydliwy n ad ał dziekanow i G erardow i część wsi
Goszcza, zw alniając jej m ieszkańców od Stróży, stanu, krow y podw orow ej,
chłopskiego przew odu oraz od „przyjm ow ania i stacjonow ania piekarzy
lub słodow ników piw a” (pistores vel brciceatores potus non recipient, nec
apud eos ipsi stabun?)58. R ów noczesne uchylenie stanu oraz jednego z elem entów
okolicznościow ych stacji książęcych dotyczyło tym razem paru źrebiów w tej
samej wsi. W 1286 r. Leszek C zarny nadal kasztelanow i krakow skiem u
Sułkowi jedną wieś — K arniow ice — z im m unitetem „od Stróży, stanu, krowy,
owcy, pow ozu i wszelkich innych c ięż aró w ... z tym jedynie wyjątkiem ,
że kiedy księciu zdarzy się w tejże wsi K arniow icach stanąć lub zwykłym
sposobem rozbić obozow isko, wówczas m ają mu dostarczać część f? — mi-
necia\ zaopatrzenia, wóz i stró ża” (a stroza, stan, vacca, ove, povoz et ab
omnibus allis angariis exem p ta m ... excepto duntaxat, quod cum dominum
ducem in eandem villa Karnowicze stare, vel facere stationem solito more
contigerit, extunc sibi minecia expensarum, currum et custodem dare tene-
buntur) ?y.
Niem niej wym owne są postanow ienia ugody między Leszkiem C zarnym
a biskupem krakow skim Pawłem dotyczące piątkow iskich (dawniej zwanych
chropskim i) d ó b r kapituły katedralnej. Posiadłości te składały się wprawdzie
z wielu osad, ale stanow iły tzw. kasztelanię m ajątkow ą, w której wszystkie
wsie kapituły pozostaw ały od daw na w identycznym stosunku do praw a
książęcego i jego ciężarów. Leszek C zarny nadał „kasztelanii piątkow iskiej
położonej w ziemi sieradzkiej oraz wszystkim należącym do tej kasztelanii
wsiom i ich m ieszkańcom ” taki sam im m unitet, jak i przysługiwał dobrom
kapituły w M ałopolsce. Obejm ow ał on zw olnienie „od stróży, stanu, powozu
i wszelkich innych cięż aró w ... z tym jedynie w yjątkiem , ż e ... jeśli nam
we własnej osobie zdarzy się przejeżdżać z pow odu łow ów przez terytorium
tejże kasztelanii, jeden raz w roku m ają nas zaopatryw ać własnym sum ptem
i przew ozić” (a stroza, stan, pow oź ceterisque omnibus seruitutibus... hoc
dum taxat excepto, q u o d ... si quando nos in nostra persona territorium
eiusdem castellanie causa venandi transire contigerit. nos infra annum semel
procurabunt suis sumptibus et educen/)60.
D okum enty przesądzają sprawę. D opóki im m unitet nie poczynił wyłom ów

5» KK.K I, n r 69, 1272 r.


59 Z D M V III, n r 2527, 1286 r.
6« K K K I, n r 88, 1286 r.
90

w upraw nieniach m onarchii, te sam e wsie zobow iązane były zarów no do


płacenia stanu, ja k też do goszczenia księcia w przejeździe. Było to regułą,
a nie lokalną osobliwością. Stan był pow szechną, regularną daniną ludności
chłopskiej, niezależną od okolicznościow ych świadczeń stacyjnych. Owszem,
nazw a stanu w iązała się etym ologicznie ze stacjonow aniem władcy poza jego
zwykłą siedzibą. Była to jed n ak zapewne rem iniscencja odległych czasów
i daw nych praktyk, z których d anina ta wzięła początek.
Z nane z dokum entów X II i X III w. ciężary okolicznościow e były,
jakbyśm y dziś powiedzieli, tylko sposobem pokryw ania kosztów podróży.
P anujący nie m ógł skutecznie rządzić bez objazdów kraju. W przejeździe
zaspokajał on z konieczności swe bieżące potrzeby kosztem okolicznych
m ieszkańców ; było to jed n ak środkiem , a nie celem podróży.
W początkach państw ow ości p raktykow ano zapew ne objazdy o innym
charakterze. Były one daleko bardziej uciążliwe dla ludności, gdyż miały
na celu jej eksploatację. N a Rusi zw ano to w X w. p o lu d ’jem . K onstantyn
Porfirogeneta podaje, że z początkiem listopada każdego roku książęta
kijowscy z drużyną (archontow ie z R usią, ja k ich określa źródło) wyprawiali
się zbrojnie na terytoria uzależnionych plem ion (Drew lan, Dregowiczów,
K ryw iczów i Siewierzan) i „żywili się” tam przez zimę kosztem miejscowej
ludności; zarazem pobierali od niej przypuszczalnie na własną rękę trybut,
z którym w kwietniu wracali do K ijow a. W m iarę organizow ania tery­
torialnej adm inistracji skarbow ej zarzucano te prym ityw ne, na poły łupieskie
praktyki na rzecz bardziej regularnych form eksploatacji danniczej. W przy­
wileju fundacyjnym biskupstw a sm oleńskiego pod nazw ą p o lu d je kryła się
ju ż regularna danina, w prow adzona widocznie zam iast daw nych eksploatacyj­
nych objazdów ; zw ano ją także „p o lu d ’jem darow nym ” 61.
P odobnie przedstaw iać się m ogła geneza polskiego stanu. N ie mógł
on pow stać z relucji okolicznościow ych świadczeń stacyjnych, które w X III w.
obowiązywały ogół ludności chłopskiej, płacącej niezależnie od tego stan.
Zarzucając eksploatacyjne objazdy, władcy piastowscy nie zrezygnowali
oczywiście ze zwykłych adm inistracyjnych p o d ró ż y 62. Jest to rzecz jasn a tylko
hipoteza, pozw alająca objaśnić nazw ę i genezę stanu bez p o p ad an ia w sprzecz­
ność z jednoznacznym świadectwem trzynastow iecznych dokum entów . Brak
wcześniejszych inform acji źródłow ych skazuje nas w tej sprawie na domysły.
W arto dodać, że zw olnienia od stanu występują bardzo często na D olnym

61 P um iatniki russkogo prawa, wyd. 2, M oskw a 1953, s. 39—42, 1136 r.; Ł o w m i a ń s k i .


P o czą tk i Polski, IV, s. 140 n. i przyp. 404, o ra z tam że, V, s. 213; S. W. J u s z k o w,
O bszezestw ienno-politiczeskij strój i prawo kijew skogo gosudarstwa, 1, M oskw a 1949, s. 386;
T. W a s il e w s k i , P o lu d je , SSS IV, s. 208 n.
62 Ł o w m i a ń s k i , P o czą tk i Polski, IV, s. 144 n. i V, s. 471, 481, zestaw ia p o lu d je
z p o m o rsk ą gościtw ą i polskim stanem , w idząc w nich ogniw o przejściow e m iędzy zależ­
nością try b u ta rn ą czasów plem iennych a w łaściw ą organizacją p ań stw o w ą; książę zw ierzchni
„w ym usza sobie p raw o w stępu d o tery to riu m podległego, p o b iera tam należne daniny, a za­
razem otrzym uje od ludności u trzy m an ie” .
91

Śląsku, Opolszezyźnie i w obu prow incjach M ałopolski (krakowskiej ^ sa n d o ­


mierskiej), a więc na terenach przyłączonych do państw a piastow skiego
po koniec p an o w ania M ieszka I. P odobnie m a się rzecz na podbitym
i wcielonym do Polski przez K rzyw oustego Pom orzu G dańskim . N a tym
tle uderza zupełny niemal brak wzm ianek o stanie w bogatej dokum entacji
wielkopolskiej; do 1290 r. występuje on tylko w 6 przywilejach tam tejszych
władców, z czego trzy zredagow ane zostały przez odbiorców ze Śląska,
M ałopolski i P o m o rza63. K usić może dom ysł, że na starych ziemiach
P olan nie wybierano stanu, poniew aż zrodził się on z rabunkow ej eksploatacji
stosow anej przez polańskich książąt na terytoriach świeżo podbitych, a nie
u siebie.
N ie godzi się jed n ak wspierać hipotezy dom ysłem . N azw a podw orow e
występuje w d okum entach m ałopolskich tylko 4 razy, a w trzynastow iecz­
nych dokum entach śląskich tylko 3 razy pojaw ia się nazw a narzaz; w iadom o
jed n ak , że były to na Śląsku i w M ałopolsce ciężary tak sam o powszechne,
ja k w innych dzielnicach kraju. W obecnym stanie b ad a ń nie m a w ystar­
czających podstaw , aby zaprzeczyć istnieniu stanu w W ielkopolsce, a na
wątpliwości nie m ożna budow ać wniosków. Nie wydaje się, by wielkopolskie
zw olnienia od „czaszy m io d u ” dotyczyły sta n u 64. F aktem jest jednak, że
najbardziej charakterystycznym przedm iotem stanu był właśnie m iód, choć
w niektórych okolicach daw ano także zboże lub siano.
Od pierwszej połowy X II w. do 1211 r. biskupi wrocławscy płacili
panującem u tytułem stanu ze swych d ó b r otm uchow skich 80 targow ych
donic m iodu rocznie. Posiadłości te były kasztelanią m ajątkow ą, w której
biskupstw o sam o pobierało stan od swoich poddanych, księciu zaś przeka­
zywało zryczałtow any dochód z tej daniny. W artość pieniężna owego ryczałtu
wynosiła 480 skojców, czyli 20 grzywien (ok. 4 kg) sre b ra 65.
N a początku X IV w. biskupstw o wrocławskie posiadało w granicach
kasztelanii otm uchow skiej (do linii przesieki) 39 osad na praw ie polskim
oraz 42 wsie lokow ane na praw ie niem ieckim . Z naczna większość wsi
lokacyjnych założona została na surowym korzeniu podczas wielkiej akcji
karczunkow ej prow adzonej tu od pierwszych dziesięcioleci X III w .66 W 1211 r.,
gdy uchylono ryczałt ze stanu, d o b ra biskupie w kasztelanii otm uchow skiej

ft-' K W p I, n r 303, 1252 r. (pism o i d y k ta t śląskiego od b io rcy ); K W p I, n r 394,


1262 r. (dyktat m ało p o lsk i); n r 496, 1280 r. (fals.?); n r 577, 1287 r.; K W p II, nr 637,
1289 r. (form uła im m unitetow a klasztoru byszewskiego).
64 Z w olnienia od czaszy m io d u : K W p VI, n r 21, 1274 r.; K W p I, n r 535, 1284 r.;
nry 577 i 585, 1287 r. (oba d o k u m en ty z 1287 r. zw alniają także od stanu, co nie prze­
m aw ia za jego identycznością z czaszą); K M p II, n r 516, 1290 r. (dokum ent Przem yśla
II, w ystaw iony podczas jeg o krakow skich rządów , z w ielkopolską form ułą im m unitetow ą);
K W p II, n r 680, 1292 r.
65 KŚ1 II, n r 148 (SUB I, n r 126), 1211 r. O ryczałtach z kasztelanii m ajątkow ych
zob. M o d z e l e w s k i , M iędzy p ra w e m ..., II, s. 450 —457 i niżej, rozdz. V, 1.
66 C D S X IV , s. 22 —29 i 4 —8; M o d z e l e w s k i , M iędzy p ra w e m ..., II, s. 471.
92

liczyć mogły ok. 50 skrom nych „siodeł” , a w pierwszej połow ie X II w.,


gdy ustalan o wysokość ryczałtu — jeszcze mniej. Liczba płatników daniny
nie przekraczała tam zapewne 250 rodzin chłopskich; obciążenie pojedynczego
gospodarstw a dom ow ego z tytułu stanu wynosiłoby w takim razie ok. 1/3
donicy m iodu, czyli mniej więcej 2 skojce rocznie. P odobnie było gdzie
indziej. W rocław ska kapituła katedralna płaciła panującem u ze swej kasztelanii
m ajątkow ej w Miliczu ryczałt ze stanu w wysokości 60 donic m iodu i 50
małych wozów siana rocznie67. N ie ulega wątpliwości, że stan był pokaźnym
ciężarem . Pod względem wym iaru m ógł on ustępow ać tylko powołowem u-
-poradlnem u-podym nem u. Ryczałty płacone księciu z biskupich kasztelanii
m ajątkow ych oraz jędrzejow ska w zm ianka z 1256 r. o przynależności stanu
„do stołu książęcego” wskazują, że był on przeznaczony w całości n a użytek
panującego i jego dworu.

7. Pow inności na wszelką okazję.


O kolicznościow e świadczenia i posługi prawa książęcego

Lista stałych danin praw a książęcego nie ograniczała się do pięciu


pozycji. Stalą daniną było także opolne świadczenie wołu i krowy, powszechne
w W ielkopolsce i n a P om orzu G dańskim , ale nie znane w pozostałych
dzielnicach kraju. Nie był to zresztą ciężar wygórow any. P oza tym w przy­
wilejach im m unitetow ych występuje sporadycznie kilka innych świadczeń
płatnych każdego roku w ustalonej wysokości. T aki ch arak ter m iała dan in a
występująca w m ałopolskich dokum entach z 1256 i 1270 r. pod nazwą
śrezny, a w późnośredniow iecznych źródłach wielkopolskich i m azowieckich
pod nazwą szronu. Jak wykazał A. G ieysztor, w prow adzono ją gdzieniegdzie
zam iast okolicznościow ych świadczeń łowieckich, w szczególności zaś o b o ­
wiązku do starczania owsianego tłuczu n a karm ę dla psów myśliwskich.
W M ałopolsce daw ano tytułem śrezny ćwiertnię ow sa rocznie. N ie było to,
ja k widać, powszechne świadczenie ogółu ludności, choć występowało
w kilku dzielnicach68.
Powszechnego charakteru nie m iały rów nież świadczenia w miodzie,
zwane węźnicą i wym iotem , ani nastaw a, o której nie wiemy naw et, czy
była daniną, posługą, czy m oże opłatą k a rn ą 69. N iejasna jest też geneza

hl KŚ1 III, n r 296, 1224 r., ale d o c h ó d n a d an y w 1212 r. Por. też KŚI i, nr 104,
1204 r., gdzie dw aj chłopi płacą znaczne św iadczenia „za s ta n ”.
6!t A. G i e y s z t o r , Owies ir daninach łow ieckich ir Polsce średniowiecznej, K H K M II,
1963, n r 2.
N astaw ę w ym ienia niedatow any d o k u m en t K azim ierza Spraw iedliw ego w spraw ie o b ­
ciążenia d ó b r chro p sk ich , K K K I, nr 5, przywilej 4 k siążąt z lat 1211 — 1215 (K K K 1.
nr 10) oraz p o chodzące z d y k ta tu odbiorcy przyw ileje dla klasztoru byszewskiego. W nie-
d atow anym dokum encie z lat 1238— 1247, K M az, n r 383, czytam y, że biskup kujaw ski
M ichał w ykupił (redem it) chłopów ze swojej wsi Sareńczyce „od pew nego ciężaru |lu b : służ-
93

wspom nianej w kilku dokum entach w ielkopolskich „czaszy” . U bóstw o wzmia­


nek źródłow ych o tych ciężarach staw ia historyka wobec zagadek, zarazem
jed n ak wskazuje, że nie odgryw ały one istotnej roli w eksploatacji danniczej
ogółu ludności chłopskiej kraju. G łów nym źródłem zaopatrzenia m onarchii
pierwszych Piastów w zboże, bydło rogate, nierogaciznę, futerka kunie
i m iód były bez w ątpienia stróża, pow ołow e-poradlne-podym ne, podw orow e,
n arzaz i stan.
W ażnym źródłem dochodów skarbu książęcego były także publiczne
kary i opłaty sądow e oraz eksploatacja regaliów łowieckich i handlow o-
-kom unikacyjnych. W ładza książęca zastrzegała do swego wyłącznego użytku
o dłów bobrów ze względu na wysoką w artość handlow ą ich futer. M onarchia
osiągała też spore wpływy z targow ego, karczem , m yta, eksploatacji złóż
solnych i innych obiektów m onopolow ych. Przed połow ą X II w. zdołano
w prow adzić i skutecznie wyegzekwować w całym kraju przym us używania
bieżącej m onety m iejscowych władców. Zapew niło to m onarchii rosnące w m ia­
rę rozw oju rynku dochody z regale m enniczego70. Pieniądz był dla ówczesnej
grupy rządzącej dobrem szczególnie pożądanym , poniew aż artykuły luksusowe
i cenne m ilitaria pochodziły z im portu; trzeba było płacić za nie obcym
kupcom w brzęczącej monecie.
M ożliwości uzyskiw ania gotów ki ze sprzedaży futer, wosku czy m iodu
i ze skarbow ej eksploatacji o b ro tu tow arow o-pieniężnego były je d n a k ograni­
czone. Rynek lokalny był płytki; ogrom na większość pro d u k tó w gospodarstw a
wiejskiego nie znajdow ała na nim zbytu i nie była przeznaczona na sprzedaż,
lecz do bezpośredniego spożycia. D ochody z regaliów m iały atrakcyjną
postać, ale m onarchia nie m ogła z nich żyć. M aterialn ą podstaw ę jej
egzystencji stanowiły świadczenia pobierane od chłopów w naturze i zużywane
w naturze. System ciężarów praw a książęcego m usiał być dostosow any do

by — a q u a d am seruitute] zw anego pospolicie nastaw ą, n a k tó rą skazani byli n a rzecz naszą,


[tj.] K o n ra d a księcia Łęczycy (in qua nobis. C o n ra d o duci L ancicie fuerant con d em p n ati)".
O węźnicy zob. A. K u t r z e b i a n k a , Vesnica — danina miodowa, R D S G 7, 1938.
70 O regaliach h a ndlow o-kom unikacyjnych zob. K. B u c z e k . Targi i m iasta na prawie
p olskim , W rocław 1964, a o regale m enniczym i organizacji m ennictw a S u c h o d o l s k i ,
M en n ictw o .. ., s. 7 7 — 140, i R. G r ó d e c k i , M incerze tre wcześniejszym średniowieczu polskim .
R A U W H F 63, 1921, n r 2, o ra z t e n ż e , D ziesięcina m ennicza m- Polsce średniowiecznej,
„W iad. N u m .-A rch ". 8. 1918— 1919.
W 1211 r., KŚ1 II, n r 149, H enryk B ro d aty n a d ał cystersom lubiąskim 13 kam ieni
w osku rocznie z d o ch o d ó w m ennicy legnickiej (de m o n eta in Legniz). N a tej podstaw ie
T. L a lik , O cyrkulacji kruszców w Polsce X —X I I I w., PH 58, 1967, nr 1, s. 20, zauw ażył
słusznie, że „ a p a ra t m ennicy, na rów ni z w ybranym i tab ern am i pełnił ... rolę specyficz­
nych p u n k tó w sku p u poszukiw anych d ó b r w znaczeniu e k sp o rto w y m ” , w prow adzając tym
sposobem do lokalnej cyrkulacji kruszcow y pieniądz sw oich w ładców , a zarazem uzysku­
jąc tow ary, za k tó re obcy kupcy płacili księciu brzęczącą gotów ką. W p row adzaniu w obieg
kolejnych emisji pieniądza służyło także odpow iednie w ykorzystanie książęcego m onopolu
w ydobycia soli, gdyż w okresie w ym iany m onety wyłączne praw o sprzedaży soli na targach
przysługiw ało m incerzom (zob. KŚ1 I, nr 103, 1203 r.). N a d to ludność m usiała opłacać
w bieżącej m onecie św iętopietrze, a z czasem rów nież kary sądow e i niek tó re św iadczenia.
94

bezpośredniego zaspokajania rozm aitych potrzeb panującego, grupy rządzącej


i organizacji państwowej. W szystko m usiało być w ykonane chłopskim i
rękam i. D latego obok regularnych danin istotną rolę odgrywały okoliczno­
ściowe świadczenia i posługi. M iały one uczynić zadość każdej doraźnej
potrzebie.
D o tej kategorii świadczeń należały om ów ione ju ż podatki nadzwyczajne
o raz okolicznościow e ciężary stacyjne. A nonim -G all twierdzi, jak o b y Bolesław
C hrobry podczas rozjazdów po kraju zatrzym yw ał się n a postój w grodach
zam iast obozow ać po wsiach, nie chciał bowiem narażać chłopów na straty.
D latego — zapew nia z naciskiem kro n ik arz — na wieść o przejeździe króla
n ik t nie ukryw ał bydła, lecz wszyscy z radością śpieszyli go powitać.
Jest to szablonow a opowieść o „złotym wieku” , tzw. zw ierciadło idealnego
władcy, w którym obejrzeć m ożem y rzeczywistość na opak. W świecie
realnym obow iązek goszczenia panującego spadał n a barki ludności chłopskiej
brzem ieniem tym cięższym, że nieprzew idzianym . K siążę podróżow ał w to ­
warzystwie dostojników , przybocznych rycerzy o raz licznej służby: kucha­
rzy, piekarzy, łagiew ników -piw ow arów , żerdników , którzy transportow ali
i rozstaw iali jego nam ioty, sokolników i psiarzy. Od okolicznych chłopów
b ra n o bydło na książęcą ucztę, żądano wiktu, noclegu i wszelkiej pom ocy
d la służby, paszy dla koni, karm y dla m yśliwskich psów i sokołów itp.
Przejazd księcia był oczywiście rzadkością. W edle jego wzoru poczynali
sobie jed n ak dostojnicy w rozjazdach; ich świta była skrom niejsza, ale
wizyty częstsze. W ikt i nocleg należał się także licznym posłańcom , łowcom
i bobrow nikom książęcym, kom ornikom i innym poborcom . Świadczenia
stacyjne dla wszystkich tych służebników m onarchii daw ały się m ocno
we znaki, gdyż byli oni wszędzie częstymi gośćm i71.
Okolicznościow y ch arak ter m iały rów nież wszystkie posługi praw a ksią­
żęcego. System transportow o-kom unikacyjny piastow skiego państw a opierał
się bez reszty na trzech pow szechnych pow innościach, zw anych przew odem ,
pow ozem i podw odą. P r z e w ó d (conductus) polegał n a obow iązku prze­
wożenia własnymi wozam i i w ołam i wszelkich przedm iotów do miejsca
przeznaczenia lub do m iejscowości, której ludność m ogła przejąć ładunek
i wieźć go dalej. Pow inność tę w ykonyw ano n a każde żądanie przedsta­
wicieli adm inistracji książęcej, od kasztelana czy w łodarza grodow ego po
służebnych kom orników i bobrow ników . Ta swoista sztafeta chłopskich
wozów i sań, a także łodzi i korabi (oprócz lądow ego istniał bowiem
przew ód rzeczny) pokryw ała całość potrzeb m onarchii w dziedzinie tran sp o rtu
pro d u k tó w . Były to zaś w w arunkach gospodarki naturalnej potrzeby
ogrom ne. W całym kraju pobierano daniny w rozm aitych produktach,

71 G a l l. I, 12, s. 31 n.; A. G i e y s z t o r , N a d statutem łęczyckim 1180 r., [w:] Księga


pam iątkow a 150-lecia A G A D , W arszaw a 1958, s. 199 n .; A. G ą s i o r o w s k i , Stacje królew skie
w średniowiecznej Polsce, K H K M 20, 1972, n r 2; t e n ż e , P odróże panującego ir średniowiecznej
P olsce, C P H 25, 1973, nr 3; M o d z e l e w s k i , O rganizacja gospodarcza.. s. 31 — 34 i 3 9 —42.
95

które należało gdzieś przewieźć, zgrom adzić, przerobić, a wreszcie dostarczyć


bard zo nieraz odległym i wym agającym konsum entom ; nie były one przecież
przeznaczone do sprzedaży n a pobliskim targu, lecz do spożycia na dworze
księcia, w siedzibie nam iestnika prow incji lub kasztelana. Przew ód miał
dla m onarchii tak żyw otne znaczenie, że od zasady jego powszechności
nie uczyniono wyjątku naw et dla gospodarstw rycerskich. Pełniły one tę
pow inność w zakresie ograniczonym do przedm iotów , których tran sp o rt
był szczególnie pilny lub cenny, ja k pszenna m ąka, świeża dziczyzna
i ryby, wino, srebro itp. Ten złagodzony przew ód, zwany rycerskim ,
występuje bardzo często w dokum entach, służył bow iem za wzór przy
n adaw aniu im m unitetu. K siążęta skłonni byli raczej przyznaw ać kościelnym
lub pryw atnym poddanym ulgę w sposobie świadczenia przew odu, niż
całkowicie od niego zw alniać72.
P o w ó z (vectigal) był ciężarem nie tyle transportow ym , ile kom unikacyj­
nym. Polegał on na obow iązku przew ożenia osób i wiązał się z podróżam i
księcia, jego urzędników i służebników . M ożna więc łączyć tę posługę
z okolicznościow ym i świadczeniam i stacyjnym i. W ram ach p o d w o d y n ato ­
m iast przedstawiciele władzy książęcej, zwłaszcza zaś dow ódcy wojskowi,
mieli praw o brać w czasowe użytkow anie chłopskie woły, konie i wozy.
W zasadzie należało je zwrócić posiadaczom , ale zawsze zachodziło ryzyko
utraty inw entarza lub pozostaw ania przez dłuższy czas bez zwierząt pocią­
gowych. Podw ody b ra n o bowiem do dalekich transportów , często o wojennym
charakterze, np. z m ałopolskiego Skaryszew a aż n a Litwę. Nic dziwnego,
że w statucie synodu sieradzkiego z 1262 r. biskupi dom agali się istotnego
ograniczenia tego ciężaru. W myśl postulatów synodu podw ody m iały być
brane od chłopów kościelnych tylko do najpilniejszych potrzeb obronnych,
przy czym użytkow nicy owych podw ód mieli je zam ienić n a najbliższym
postoju i pozostaw ić tam , aby posiadacze mogli bez kłopotu odebrać
swój in w en tarz73.
B ardzo uciążliwymi posługam i b y ły ro b o ty fortyfikacyjne: budow a i n a­
praw a grodów oraz rąbanie przesiek. W ywodziły się one w prostej linii
z przedsięwzięć obronnych realizow anych wspólnym i siłami przez organizację
plem ienną. Form alnie rzecz biorąc m onarchia przejęła tylko ten stary
zwyczaj. Egzekwowała go jed n ak pod adm inistracyjnym przym usem i na
znacznie większą skalę, gdyż inwestycje obronne państw a rozm achem i praco­
chłonnością przewyższały w ielokrotnie prym ityw ne w arownie epoki plemiennej.
W znoszono teraz potężne wały o przem yślnej konstrukcji, a poniew aż
elem enty nośne w ykonane były po daw nem u z drew na, co kilkanaście

7- S. R u s s o c k i , Powinność przew odu na tle posług transportow ych P olski piastow skiej,
K H K M 13, 1965, n r 2; K. B u c z e k , Publiczne posługi transportow e i kom unikacyjne w Pol­
sce średniowiecznej, K H K M 15, 1967. n r 2.
73 K W p I, n r 25, 1181 r.; K M p II, n r 472, 1264 r. (lokacja Skaryszew a); K W p I,
nr 402, 1262 r. (synod sieradzki).
96

lat trzeba je było napraw iać. W ym agało to wielkiego nakładu siły roboczej
i środków tran sp o rtu , toteż do budow y grodu ściągano ludność z wielu
kasztelanii. N aw et gospodarstw a rycerskie nie były wolne od tej powszechnej
powinności, chociaż korzystały, podobnie ja k przy posługach transportow ych,
z istotnej u lgi74.

8. Próba bilansu

Czy d a się przeprow adzić jak iś bilans obciążenia gospodarstw a chłopskiego


świadczeniam i i posługam i n a rzecz m onarchii? O pięciu podstaw ow ych
daninach mówić m ożna w kategoriach ilościowych. Łączną ich wartość
m ożna by oszacować wedle trzynastow iecznych kryteriów na ok. 8 — 9 skojców,
licząc 3 skojce na pow ołow e-poradlne-podym ne, 2 na stan, niespełna 1,5
na stróżę, ok. 1,5 n a podw orow e i niespełna 1 skojec na narzaz. Jest
to oczywiście tylko rząd wielkości obarczony znacznym ryzykiem błędu.
P oza tym rachunek pieniężnej w artości świadczeń jest anachroniczny w za­
stosow aniu do X I—X II w., poniew aż nie odgryw ał jeszcze wtedy roli
w podejm ow aniu decyzji gospodarczych. Posługiw ano się nim jed n ak pow ­
szechnie w X III stuleciu, co upow ażnia do porów nania przypuszczalnej
w artości regularnych danin praw a książęcego z czynszem, który po uchyleniu
tych danin oraz posług płacono panu gruntow em u we wsiach na prawie
niem ieckim . W ynosił on w X III w. najczęściej 6 skojców z łan u ; z wielkich,
tzw. frankońskich, łanów płacono 12 skojców, ale stosow ano przy tym
niższy wym iar zryczałkow anej dziesięciny (pół m ałdratu). Czynsz stanowił
główne obciążenie gospodarstw a chłopskiego obok dziesięciny, k tó rą płacono
przecież — chociaż w innym trybie — także przed im m unitetem i lokacją.
D o wsi lokow anych wielka własność starała się ściągnąć osadników oferując
korzystne warunki. W porów naniu z tradycyjnym i świadczeniam i wymiar
czynszu był tu niewątpliwie ulgowy. Nie w olno jed n ak lekceważyć faktu,
że stałe daniny praw a książęcego przewyższały w artość owego czynszu.
N ie wolno też zapom inać o niewym iernym składniku chłopskich ciężarów
n a rzecz m o n a rc h ii: okolicznościow ych świadczeniach i posługach. N a
pew no nie przynosiły one państw u piastow skiem u wielkiego dochodu liczonego
w p ro d u k tach i pieniądzach, ale nie o to przecież chodziło. N aw et stałych
danin nie rozpatryw ano w X —X II w. w takich kategoriach i z pewnością
nie przeliczano ich na gotów kę. W szystko, co nie m ogło być sprzedane
i nie m usiało być kupow ane, oceniano z punktu widzenia przydatności
w gospodarce sam ow ystarczalnej. N arzaz był ważny dlatego, że pozw alał

74 Z ob. K W p I, nr 174, 1234 r„ n r 203, 1237 r. i n r 302, 1252 r .; SU B III, nr


335, 1260 r. U lga dla rycerzy polegała na tym . że każdy z nich m iał przy pom ocy swej
czeladzi w ykonać tylko je d n ą izbicę wału. Izbica była rodzajem wielkiej skrzyni zbudow anej
z kładzionych na zrąb dębow ych bierw ion i w ypełnionej ziem ią i kam ieniam i.
97

zaopatryw ać się w wieprzowinę. Liczyła się przy tym m onarsza potrzeba


i m ożliwość jej zaspokojenia przez chłopskie daniny, a nie w artość pieniężna
wieprza lub szynki. O bow iązek goszczenia książęcej służby łowieckiej
czy pow inność przewodu zaspokajały nie mniej żyw otne potrzeby m onarchii
niż podw orow e albo stróża. Nie przypadkiem do okolicznościow ych ciężarów
pociągano w pewnym zakresie naw et rycerstw o, które podw orow ego i Stróży
nie płaciło wcale.
Z chłopskiego punktu widzenia nieważne było, czy i jaki dochód osiąga
m onarchia ze stacji i posług. Liczyło się tylko obciążenie gospodarstw a
i ograniczenie jego możliwości produkcyjnych, a więc własna strata. Była ona
pokaźna. N ieprzew idziane, nieregularne pow inności dezorganizow ały gospo­
darkę, narażały na zdekom pletow anie inw entarza i zubożenie. W 1236 r.
biskup wrocławski Tom asz I skierow ał do papieża G rzegorza IX skargę
na H enryka B rodatego. D otyczyła ona w całości przeciążenia chłopów
w d obrach kościelnych okolicznościow ym i świadczeniam i i posługam i. Są
oni zmuszeni — żalił się biskup — daw ać wikt posłańcom i wszelkim gościom
zdążającym do księcia lub pow racającym od niego. N ad to „jego łowcy
i sokolnicy, których liczba jest wielka, przejadają szczupły dobytek wspom ­
nianych biedaków ” . C hłopi, którzy odm aw iają spełnienia tych żądań, n a ra ­
żają się nie tylko n a zniewagi i pobicie, ale i na porw anie inw entarza
(oczywiście w zastaw) oraz niechybną karę sądow ą. Z tego pow odu
wiele wsi kościelnych doprow adzono ju ż praw ie do opustoszenia. P oddani
K ościoła „uciskani niepom iernie i niesprawiedliwie przez tegoż księcia posłu­
gam i, k tó re zwą się pospolicie przew odem i pow ozem , zm uszani są dla
ich w ykonyw ania porzucać upraw ę roli i inne prace, którym i żywią siebie
i swoje rodziny. P o n ad to urzędnicy w spom nianego księcia przetrzym ują
ich przez długi czas w odległych stronach przy budow ie drew nianych
grodów i rąb an iu lasów [tj. przesiek — K. M.], które są bez m ała nieustającą
pracą, karząc surow o każdego, kto do tych ciężkich ro b ó t nie stawi się
na wezwanie” 75.
Skarga m iała na celu pozyskanie papieskiego w sparcia w walce o im m u­
nitet, k tórego H enryk B rodaty nie chciał przyznać Kościołowi. O braz
przedstaw iony G rzegorzow i IX przez T om asza I był z pew nością udram a-
tyzowany. Nie bez pow odu jed n ak biskup przywiązywał taką wagę do
zw olnienia posiadłości kościelnych właśnie od ciężarów okolicznościow ych
i nie bez racji podkreślał, że dezorganizują one gospodarkę chłopską.
W 1203 r. H enryk B rodaty ufundow ał klasztor cysterek w Trzebnicy
i zorganizow ał dla niego rozległą posiadłość, w której ludność chłopska
została zw olniona od wszelkich posług p raw a książęcego prócz złagodzonego
n a wzór rycerski przew odu i pow ozu. Z am iast uchylonych posług (jwo
omnibus operibus ditcis) książę nakazał chłopom pełnić na rzecz klasztoru
sprzężajną pańszczyznę: każdy m iał przepracow ać 6 tygodni rocznie, a nad to

7? SU B II, n r 113, 1236 r.

7 - K. Modzelewski, Chłopi w monarchii.


98

zżąć 5 kop zboża i skosić 3 wozy sian a76. Te^ pokaźnej robocizny nie
należy uważać za prosty ekw iw alent zniesionych pow inności publicznych.
Z w rotu pro omnibus operibus ducis nie da się interpretow ać tak dosłownie.
C hodziło o zasadę ogólną, zgodnie z którą nowe ciężary na rzecz pana
gruntow ego stanowiły, m im o zm ienionej postaci, odpow iednik daw nych cięża­
rów na rzecz państw a. W ym iaru posług praw a książęcego nie dało się
dokładnie oszacować, gdyż m iały nieregularny charakter. W idać jednak,
że nie uw ażano ich za bagatelkę, lecz za bardzo pow ażne obciążenie.
Pięciu regularnych danin, okolicznościow ych świadczeń i rozm aitych posług
nie m ożem y zsum ow ać w taki sposób, aby bilans wyraził się w liczbach.
M ożemy jed n ak wyrazić go sło w am i: ciężary praw a książęcego pochłaniały
przew ażną część nadw yżek ekonom icznych, które były lub mogły być
w ytw arzane w gospodarce chłopskiej. M onarchia przejm ow ała te nadwyżki
w postaci danin lub ograniczała ich wytwarzanie, wykorzystując chłopską
siłę roboczą i inw entarz stosownie do własnych potrzeb.
Inform acje o ciężarach praw a książęcego czerpiem y niem al wyłącznie
z przywilejów im m unitetow ych, które dotyczyły zawsze dóbr kościelnych
lub pryw atnych. M oże to stw arzać wrażenie, jak o b y chłop był zawsze
i wszędzie eksploatow any przede wszystkim przez pana gruntow ego, a oprócz
tego przez państw o. Jest to wrażenie mylne. Rzeczywistości średniowiecznej
nie m ożem y utożsam iać ze szczególnymi okazjam i, które pozw alają ją poznać.
Praw o książęce było historycznym poprzednikiem w ładztw a gruntow ego,
a nie publicznym dodatkiem do pańskiego zw ierzchnictwa nad chłopam i.
W spółistnienie obu tych system ów eksploatacyjnych w kościelnych i pry­
watnych posiadłościach było wynikiem częściowego im m unitetu, zjawiskiem
okresu przejściowego. D op ó k i praw o książęce obow iązyw ało w nieuszczuplo-
nym zakresie, dla w ładztw a gruntow ego niewiele było miejsca.

™ KŚ1 I, n r 104, 1204 r.


R O Z D Z IA Ł III
Kategorie ludności chłopskiej

1. Specjalne pow inności i prawa grupowe

Praw o książęce nie n a wszystkich nakładało jednakow e obow iązki.


Przew ażna część pospolitej ludności chłopskiej daw ała m onarchii pełny
zestaw świadczeń i posług om ów ionych w poprzednim rozdziale. Ich w achlarz
był szeroki, ale niew ystarczający do zaspokojenia bardzo różnorodnych
p otrzeb dw oru książęcego, dostojników zarządu terytorialnego i organizacji
państw ow ej. Z m ierzano do tego, by wszystko — od zboża, m ięsa i m iodu
p o obuwie, tresurę sokołów myśliwskich i tarcze dla wojska — wykonywać
we własnym zakresie, a więc chłopskim i rękam i. Te ręce m usiały być
biegłe w zajęciach, które w zwykłym gospodarstw ie wiejskim nie odgrywały
większej roli. W ym agało to specjalizacji.
M o n arch ia przeprow adziła więc dla własnych celów wśród ludności
chłopskiej kraju swoisty podział pracy. Swoisty, gdyż obejm ow ał w zasadzie
tylko pracę dla zwierzchności książęcej i nie m iał na w idoku wymiany
handlow ej, lecz przeciwnie — m aksym alną sam ow ystarczalność. U tw orzono
blisko 40 odrębnych kategorii ludności chłopskiej, zobow iązanych do za­
opatryw ania m onarchii w wyroby rzemieślnicze i inne produkty pracy kw ali­
fikowanej lub do pełnienia wyspecjalizowanych posług. C hłopów tych określano
nazw am i urobionym i od rodzaju pow inności (kobylnicy, kowale, sokolnicy
itp .); w dokum entach używ ano też ogólnej nazwy ministeriales, dla której
w literaturze przedm iotu przyjął się polski odpow iednik „służebni” .
O koło 1/3 ogółu ludności służebnej stanow ili rzemieślnicy. Były wśród
nich kategorie zajm ujące się w yrobem uzbrojenia (kowale, grotnicy, szczytnicy
produkujący tarcze — szczyty), środków tran sp o rtu (woźnicy, sannicy i ko-
rabnicy, czyli szkutnicy), a naw et przedm iotów zbytku (dość liczni złotnicy
wyznaczeni do posług w w arsztatach książęcych oraz kobiernicy, czyli
tkacze ozdobnych kobierców ). Byli rudnicy, zajm ujący się wytopem żelaza
z rudy darniow ej, cieśle, bednarze, szewcy i garncarze, zwani wówczas
zdunam i. Specjalizacją świadczeń objęto także niektóre dziedziny gospodarstw a
wiejskiego. M o n archia zorganizow ała sobie cztery kategorie służby pastersko-
-hodow lanej (skotników , czyli pasterzy bydła rogatego, zwanego wówczas
skotem , kobylników , owczarzy i świniarzy), odrębne kategorie bartodziejów ,
winiarzy i rybitw ów oraz liczną służbę łowiecką (strzelcy, bobrow nicy,
sokolnicy i psiarze). Znaczne grupy ludności chłopskiej w yznaczono do
osobistych posług kuchennych, stajennych itp. Byli to kucharze, piekarze,
100

łagiewnicy (lagenarii= braxatores, trudniący się warzeniem piw a i syceniem


m iodu), mącznicy zobow iązani do przem iału zboża na ręcznych żarnach,
pracze, podstolicy usługujący przy ucztach, żerdnicy trudniący się transportem
i rozstaw ianiem nam iotów podróżnych, wreszcie koniarze posługujący przy
wierzchowcach. U tw orzono też specjalną kategorię służebnych kom orników
do niższych czynności adm inistracyjnych, ja k pozyw anie przed sąd, „ciążenie” ,
czyli branie w zastaw dobytku oraz p o b ó r danin, opłat i k a r 1.
Służebni utrzym yw ali siebie i swoje rodziny z upraw y dziedzicznych
źrebiów. Pod tym względem nie różnili się oni od ogółu ludności chłopskiej:
na własny użytek byli zwykłymi rolnikam i. N a użytek m onarchii natom iast
każda kategoria ludności służebnej wykonywała zaw ód wyznaczony przez
zw ierzchność książęcą i określany w dokum entach term inem officium, czyli
funkcja. W tej szczególnej form ie czynili oni zadość pow szechnym obow iązkom
ludności chłopskiej wobec p ań stw a2.
O rganizacja służebna zapew niała m onarchii zaspokojenie wielu potrzeb,
których nie mógł pokryć ówczesny rynek. Ale i te wyroby, których
zakup nie sprawiał trudności, starano się produkow ać we własnym zakresie.
W świetle b adań archeologicznych nie ulega wątpliwości, że w Polsce
X I—X II w. kw itło zawodowe garncarstw o. W ładza książęca w olała jednak
zorganizow ać kategorię służebnych zdunów , aby zapew nić sobie z chłopskich
świadczeń dostaw ę glinianych garnków , dostępnych skądinąd na każdym
targu.
M am y tu do czynienia z rozmyślnym odgradzaniem się od rynku.
Pieniądz potrzebny był do zakupu węgierskich wierzchowców, ratyzbońskich
mieczy, bizantyńskich b rokatów i złotogłowi. Nie żałow ano kruszcu na
rozdaw nictw o wśród m ożnych, jed n an ie stronników politycznych i na
prestiżow e inwestycje. N a płycie grobow ej św. W ojciecha w G nieźnie widniał
napis: „dzieło to waży 300 funtów zło ta” (ok. 120 kg). Afiszowano się
kosztow nym wystrojem m iejsca kultu państw ow ego. Bolesław C hrobry kazał
po d o b n o zważyć się trzykrotnie złotem , z którego odlano krzyż um ieszczony
na katedrze gnieźnieńskiej3. Było to polityczną koniecznością: władza m usiała
jaśnieć charyzm atycznym blaskiem złota. Ale nie opłacało się wydawać de­
narów na gliniane garnki, skoro chłopi mogli je zrobić za darm o. Przy­
uczając ich do garncarstw a rezygnow ano oczywiście ze zboża, wieprzowiny
i wołowiny, które m ogliby oni dostarczyć w ram ach zwykłych danin.
M onarchia m iała jed n ak dość żywności na własne potrzeby, a wielkich
nadwyżek produktów rolno-hodow lanych nie wchłonąłby ówczesny rynek.

1 K. B u c z e k . Książęca ludność służebna ir Polsce wczesnofeudalnej, W rocław -1958.


- K. M o d z e l e w s k i , Z badań nad organizacją służebną »' Polsce wczesnofeudalnej, K H K M
9, 1961, nr 4.
3 K o s m a s , II, 5, s. 90 (opis łupów wyw iezionych przez Brzetysław a I z G niezna).
O funkcji złota i ostentacyjnego przepychu w ówczesnej k u lturze św iadczą też dob itn ie w zm ian­
ki G a l l a , I, 6, s. 18 n „ 21; I, 12, s. 31 n „ i II, 4, s. 71. P o r. T. L a l i k . O cyr­
kulacji kruszców u1 Polsce X — X I I PH 58. 1967, n r 1.
101

O rganizow ano więc nadw yżki chłopskiej siły roboczej w taki sposób, aby
zaspokoić potrzeby grupy rządzącej i organizacji państw ow ej bez wydaw ania
pieniędzy na zgrzebne przedm ioty codziennego użytku. D otyczy to zresztą
nie tylko rzem iosła, ale i rozm aitych u słu g 4.
Podobnym i względami kierow ali się wczesnośredniow ieczni władcy, biskupi
i opaci karolińskiej Europy. W ich m ajątkach staran o się osiągnąć sam o­
w ystarczalność przez wyznaczanie części chłopów lub czeladzi dworskiej
do w ykonyw ania rzem iosł i specjalnych służb. Capitulare de villis K arola
W ielkiego zaw iera w tej sprawie rozporządzenia, k tó re zasługują n a m iano
p lanu; nie wszędzie zresztą zostały one zrealizow ane5.
Pierwsi Piastow ie w prow adzili w życie swój plan specjalizacji świadczeń
z daleko większą skutecznością i rozm achem . Nie ograniczały ich w tym
ram y w ładztw a gruntow ego i organizacji m ajątków ziem skich; mieli do
dyspozycji, pod o bnie ja k Przem yślidzi w C zechach i A rpadzi na W ęgrzech,
powszechne ciężary ogółu ludności chłopskiej na rzecz państw a. Specjalizację
tych ciężarów przeprow adzono więc w ogólnopolskiej skali. Najczęściej
bywało tak, że do w ykonyw ania tej samej funkcji służebnej przeznaczano
całą ludność osady. N ieraz uro b io n a od tej funkcji nazw a m ieszkańców
przekształcała się w nazwę miejscowości. P oczątkow o m iała ona brzm ienie
charakterystyczne dla rzeczow ników osobow ych (Złotnicy, K ucharze, Szewcy,
Łagiewnicy); później, gdy oznaczała ju ż tylko wieś, a nie ludzi, przybierała
form ę biernikow ą charakterystyczną w języku staropolskim dla rzeczowników
nieżyw otnych (Złotniki, K uchary, Szewce, Łagiewniki itp.). O koło 450 miejsco­
wości na terenie całej Polski nosi do dziś nazwy tego typu; w Czechach
liczba ich sięga 140, a na W ęgrzech (ze Słowacją) przekracza 300. W iadom o,
że wsie ówczesne nie były ludne, ale w iadom o również, że w wielu okręgach
grodowych przeznaczano po parę wsi do jednej i tej samej służby6.
Zachow ane po dziś dzień nazwy służebne reprezentują tylko fragm ent
istniejącej niegdyś całości. S pora ich część uległa zatarciu w skutek płynności
osadnictw a i nazew nictw a m iejscowego. Zestawienie wzmianek źródłow ych
o wsiach zam ieszkanych w całości przez służebników jednej kategorii wskazuje,
że co najm niej 2/3 spośród tych wsi nie nosiło nigdy nazw urobionych

4 M o d z e l e w s k i , O rganizacja gospodarcza..., s. 239—248.


5 Capitulare de villis, M G H C a p itu laria R egum F ran co ru m , I, cap. 45, s. 87, i Breria
exem pla, tam że, s. 255; C . M . C i p o l l a , Q uestioni aperte sul sistem a economico dell'alto
medioevo, RSI 73, 1951, nr I, s. 96—99; M o d z e l e w s k i . Społeczeństw o i gospodarka, s. 231 —242.
6 M o d z e l e w s k i , Organizacja gospodarcza..., s. 238 i 268 n.; dla Czech zob. B. K r z e ­
m ie ń s k a. D . T r e ś t i k , Z u r P roblem atik der D ienstleute im frühm ittelalterlichen Böhmen,
[w:] Siedlung und Verfassung Böhmens in der Frühzeit. W iesbaden 1968. a dla W ęgier M. K u ć e r a .
K problem u veesnostredovekej slużobnickej organizäcie n a Slovensku, H Ć 12, 1964, nr 4, i te n ż e ,
Anm erkungen zur D ienstorganisation im Frühmittelalterlichen Ungarn, „Z b o rn ik Filozolickej
Fakulty U niverzity K om enskeho. H istorica 21; 1970, s. 125 n. O ewolucji nazw m iejscowych
zob. W. T a s z y c k i , Rozpraw y i studia polonistyczne, I; O nom astyka, W roclaw 1958, s. 205 n.
i 306.
102

od zajęcia m ieszkańców, lecz topograficzne, patronim iczne, dzierżawcze


itp. Przypuszczać wolno, że łączna liczba ludności służebnej w Polsce
pierw szych Piastów sięgała kilkunastu tysięcy rodzin. Był to w każdym razie
znaczący procent ogółu ludności chłopskiej k ra ju 7.
Sieć osad służebnych pokryw ała cały zaludniony, zagospodarow any i objęty
k o n tro lą adm inistracyjną obszar ówczesnej Polski. N ie było ich tylko na
P om orzu, którego część zachodnia nigdy nie stała się integralną częścią
piastowskiej m onarchii, a część gdańska, inkorporow ana przez Bolesława
K rzyw oustego w trzeciej dekadzie X II w., przekształciła się w krótce w sam o­
dzielne księstwo. P oza tym wyjątkiem we wszystkich dzielnicach państw a
spotykam y te sam e kategorie ludności służebnej, a jej kondycja praw na opierała
się wszędzie na tym sam ym zwyczaju. Z najstarszych źródeł wynika, że
organizacja ta była ju ż w czasach Bolesława Śmiałego (1058— 1079) faktem
dokonanym . W Czechach, skąd Piastowie i A rpadzi zaczerpnęli zapew ne jej
wzór, najstarsze zachow ane wzm ianki o ludności służebnej sięgają pierwszej
połowy, a na W ęgrzech — naw et początków X I w. W Polsce nie zachowały
się tak wczesne źródła. M am y jed n ak w ystarczające podstaw y, by uznać
organizację służebną za im ponujące dzieło pierwszych P ia stó w 8.
W yspecjalizowane funkcje (officia) stanow iły szczególną odm ianę pow szech­
nych ciężarów praw a książęcego. Z am iast płacić Stróżę, powołow e, podw orow e
i stan, kucharze udaw ali się kolejno do pracy w grodow ej kuchni, a szczyt-
nicy wykonywali i dostarczali co roku ustalo n ą liczbę tarcz. Z am iana
rolniczych danin na specjalne świadczenia lub posługi nie była jed n ak prostą
operacją. W iększość funkcji służebnych nie m iała odpow iednika w codziennych
zajęciach chłopskiej rodziny. N iektóre gałęzie wytwórczości i usług — np.
upraw a winnic — były do tąd w Polsce nieznane, tw orzono je więc na surowym
korzeniu. T rzeba było przyuczyć prostych chłopów do w ykonyw ania zawodu
wyznaczonego przez władzę książęcą. Przydzielano im w tym celu instruktorów ,
niekiedy cudzoziem ców, ja k winiarz Barbez z Zagości w trzeciej ćwierci
X II w. lub Bralin z tow arzyszam i, który w czasach Bolesława Śmiałego
m iał w opiece książęce winnice pod Płockiem i W łocławkiem oraz m iejsco­
wych w iniarzy9. D o ludności służebnej wcielano rów nież posiadających
odpow iednie um iejętności b ra ń c ó w 10, ale w znacznej większości składała się

7 B u c z e k , Z b a d a ń ..., s. 227; M o d z e l e w s k i , O rganizacja gospodarcza..., przyp. 221


na s. 238 n.
8 T. L a l i k , W łość kanoników staroboleslawskich w pierw szej połowie X I w., K H K M 19,
1971, nr 3, s. 426 ; K r z e m i e ń s k a , T r e ś t i k , Z u r P roblem atik. .., s. 91 n. ; K u ć e r a , K p ro b le m u . ..,
s. 569; M o d z e l e w s k i , Organizacja gospodarcza. .., s. 7 —9.
9 K M az, n r 97. 1173 r. (R o m an u s vinearius nom ine B arbez); T a s z y c k i. Najdawniejsze
z a b y tk i..., s. 75. 1136 r. (streszczenie zapiski fundacyjnej o pactw a łęczyckiego z X I w. —
Bralin).
10 O k. 1166 r. ( P i e k o s i ń s k i , Zbiór, n r 21) H enryk sandom ierski n a d a ł zagojskim
jo a n n ito m m. in. sta d o klaczy z dw om a niew olnym i kobylnikam i (servi eiusdem gregis pastores)
o im ionach Ezglez i Szilga. W ywodzili się oni zapew ne z pojm anych na wojnie koczow ­
ników , obytych od dziecka z p astersk ą hod o w lą k oni (Połow cy?).
103

ona z rodzim ych chłopów , których całym i wsiami przeznaczano do specja­


listycznych funkcji.
Kwalifikacje nabyte przez tych ludzi i przekazyw ane następnie z p o k o ­
lenia n a pokolenie stanowiły w oczach zwierzchności książęcej cenny dorobek.
C hłopskich specjalistów niełatw o było zastąpić. W d o d atk u ich świadczenia
lub usługi przeznaczone były zawsze na pokrycie potrzeb określonego ogniwa
organizacji państwowej, a m onarchii szczególnie zależało na niezawodnej
obsłudze. C zyniono więc wszystko, by zapew nić w tej dziedzinie m aksym alną
stabilizację. Przede wszystkim pow inności służebne traktow ano ja k o obow iązek
dziedziczny, ustanow iony w zasadzie raz na zawsze; określano go wręcz
term inem „wieczna służba” (perpetua sew itus). Dziedziczne przyw iązanie do
obow iązków , k tó re m iały być wykonywane w określonym miejscu, wykluczało
możliwość sam ow olnego przeniesienia się w inne strony. Sam zakaz adm i­
nistracyjny niewiele by pom ógł, starano się więc związać służebnych z wyzna­
czoną funkcją i miejscem jej w ykonyw ania, stw arzając im stosunkow o
korzystne warunki. D ziedziczne praw a do ziemi przysługiwały im tak sam o,
ja k większości chłopów , ale sądow nictw o książęce roztaczało nad nimi
wzm ożoną ochronę; w raz z ziemią przechodziła bowiem z pokolenia na
pokolenie służba, toteż wyzucie służebnego z ojcowizny naruszało szczególnie
ważne interesy m onarchii. Niem niej istotną rolę odgryw ało uprzywilejowanie
w wym iarze obciążeń. W porów naniu ze zwykłymi daninam i chłopskim i
funkcje służebne były odczuw alnie lżejsze, a osobisty k o n tak t z panującym
łub jego dostojnikam i oraz występow anie w roli swego rodzaju funkcjona­
riuszy m onarchii przynosiło wiele dodatkow ych k o rz y ści11.
Z rozw iązań tych, podyktow anych zrozum iałym i względami praktycznym i,
zrodził się w ciągu pokoleń zwyczaj uznaw any za odwieczne i nienaruszalne
praw o. G rupy ludności służebnej, w ykonujące specjalne funkcje, przekształciły
się tym sposobem w dziedziczne kategorie statusow e. O bow iązki i upraw nie­
nia każdej z nich regulow ało „na zawsze” odrębne praw o grupow e, którego
nikt nie był władny zm ienić; pow inność przodków wyznaczała kondycję
społeczną jednostki i zakres jej obciążeń. Praw a grupow e tego typu posia­
dały wszystkie kategorie ludności chłopskiej w yróżniane odrębnym i nazwam i
ze względu n a dziedziczne funkcje wyznaczone im przez zwierzchność
książęcą: służebni wszelkich specjalności, a także Stróże, narocznicy, łazęki
i książęcy r a ta je 12.

11 B u c z e k , K siążęca ludność..., s. 93; t e n ż e , W sprawie interpretacji dokum entu trzeb­


nickiego z r. 1204, P H 48, 1957, n r 1, s. 5 9 - 6 4 .
12 B u c z e k , W sprawie interpretacji..., s. 6 4 —71; t e n ż e . Uwagi o p ra w ie ..., s. 95 n.;
te n ż e . K siążęca ludność..., s. 90 n.; t e n ż e . G /os..., s. 1100; M o d z e l e w s k i , Organizacja
g ospodarcza..., s. 175. 183 n.; te n ż e , lus aratorum na tle praw grupowych ludności chłops­
kiej, [w:] Społeczeństw o P o lski średniowiecznej, I, W arszaw a 1981, s. 8 7 —91, 9 3 —95 (lazęki)
i 1 1 5 -1 2 2 (praw o książęcych ratajów ). Instytucja n a ro k u i funkcje n aroczników są przed­
m iotem hipotez, zob. w nowszej literatu rze K. B u c z e k . Zagadnienie polskiego naroku. PH
50, 1959, s. 665 n.; S. T r a w k o w s k i . N a r o k — beneficjum , K H 70, 1963, nr 2, s. 437 n.;
104

W ujeździe trzebnickim , scalonym i urządzonym przez H enryka B rodatego


dla fundacji klasztoru cysterek, znajdow ało się w 1204 r. ponad 60 służebnych,
którzy nie pełnili ju ż wyspecjalizowanych powinności, lecz płacić mieli
klasztorow i rolnicze świadczenia. Przy każdym z nich odno to w an o jednak,
jak b y się nic nie zmieniło, jego daw ną funkcję: szewc, łagiewnicy, piekarze,
podstolicy, kowal (teraz miał się zajm ow ać ogrodem klasztornym ), kom ornicy
itd. Nie chodziło o wspom inki, lecz o praw a grupow e. Pozostały one w mocy
m im o przejścia tam tejszych chłopów pod zw ierzchność instytucji kościelnej
i wyznaczenia im nowych obow iązków . Św iadczenia daw nych służebników
książęcych ustalono w 1204 r. na poziom ie znacznie niższym od świadczeń
pozostałych chłopów klasztornych. Były piekarz czy łagiewnik nie mógł
płacić tyle, ile były narocznik, a tym bardziej dziesiętnik, poniew aż w okresie
służby dla księcia był daleko m niej od nich obciążony. Z godnie z prawem
grupow ym nowe św iadczenia dla klasztoru, m im o zm ienionej form y, musiały
być odpow iednikiem daw nych ciężarów na rzecz m o n a rc h ii13.
W sporządzonym na początku X III w. inw entarzu d ó b r biskupstw a
płockiego um ieszczono po wykazie posiadłości nad W krą następującą infor­
m ację: „Zam ieszkali w tych wsiach przypisańcy - dziesiętnicy biskupa mają
płacić podym ne m incerzowi, stróżę zaś m ają płacić biskupow i; ci natom iast,
którzy są służebni, jak np. kucharze, piekarze, sokolnicy, łagiewnicy, ko­
niarze lub jakiejkolw iek innej specjalizacji, ani m incerzowi, ani kasztelanow i,
ani biskupow i nie m ają płacić podym nego czy też Stróży, poniew aż są
wolni od wszystkich ciężarów ” . Z podobnym zastrzeżeniem spotykam y się
w przywileju Bolesława W stydliwego dla benedyktynów tynieckich z 1234 r.:
na podstaw ie im m unitetu opat mial praw o pobierać stróżę od wszystkich
chłopów w dobrach klasztornych z wyjątkiem służebnych - „piekarzy,
lagiewników, kucharzy, kom orników i in n y c h " 14.

K. M o d z e le w s k i , N arok — beneficjum grodu, K H 79, 1972. nr 3. s. 623 n.: O. K o s s m a n n .


Z u r neuen N arok — D eutung von K. M odzelew ski, Z fO 21, 1972, s. 677 n .: t e n ż e . Polen
im M ittelalter. Beitrage zur Sozial- und Verfassungsgeschichte, M a h rb u rg /L a h n 1971, s. 83 n.
W kwestii tej akceptuję krytyczne uwagi K. B u c z k a , O chłopach ir Polsce piastow skiej.
I. RH 40, 1974, s. 69 n., i skłonny jestem podzielić jeg o sceptycyzm co d o m ożliwości
rozstrzygnięcia problem u. O stró żach zob. t e n ż e , Stróże. Studium z ustroju społecznego P olski
wczesnofeudalnej, R D S G 19, 1957, s. 11 n.; a o p o p ra żn ik ac h tam że, przyp. 17, i te n ż e .
Książęca ludność..., s. 86 (zgodnie ze sform ułow aną tam h ipotezą trudnili się oni wyrobem
węgla drzew nego, dziegciu i sm oły m etodą suchej destylacji — p rażenia drew na).
KŚI I, nr 104; B u c z e k , W sprawie interpretacji..., s. 59—64.
14 Spis posiadłości bisk u p stw a płockiego z p o c z ą tk u X III w. zachow ał się w dw óch
przek azach : rzekom ym dokum encie K o n ra d a m azow ieckiego z d a tą 1203 r. (K M az, n r 301,
fais.) oraz kopii z przełom u X III i X IV w., w której tekst zachow ał p ierw otną postać
inw entarza (M P H V, s. 4 3 3 -4 3 8 ). C ytuję w brzm ieniu kopii in w en tarza: In h a b itato re s harum
villarum ascripticii, decim i episcopales ten e n tu r m o n etario soluere podym ne, autem strosam
ten e n tu r soluere episcopo. Ilłi autem , qui su n t m inisteriales, sicut coci, pistores, aucupes,
lagenarii, conarii, siue c u iuscunque officii ñeque m o n etario ñeque castellano, ñeque episcopo
ten e n tu r soluere podym ne siue strosam , quia a b om nibus seruitutibus sunt liberi. Przywilej
Bolesława W stydliw ego i G rzym isław y d la klasztoru tynieckiego z 1234 r. — K T yn. nr 17,
z w adliw ą stylizacją.
105

W ykonyw ania specjalnych funkcji nie dało się oczywiście pogodzić z rów ­
noczesnym płaceniem zwykłych danin. W tym w ypadku nie chodziło jednak
o elem entarną racjonalność, lecz o zasadę praw ną, k tó ra nie traciła mocy
wiążącej po przejściu ludności służebnej w posiadanie K ościoła, a nawet
po zam ianie jej wyspecjalizowanych pow inności na św iadczenia rolnicze.
Ż aden im m unitet nie upow ażniał p an a gruntow ego do pobierania od tych
chłopów Stróży, poradlnego i innych danin, których nie płacili oni poprzednio
m onarchii.
Przypadek sprawił, że najwięcej w iadom o o praw ie grupow ym książęcych
ratajów . Nie zaliczali się oni do służebnych i zajm owali wśród pospolitej
ludności chłopskiej dość niską pozycję. R atajam i, tj. oraczam i (aratores),
zw ano wówczas ludzi osiadłych w cudzym m ajątku i zobow iązanych do
upraw y pańskim inw entarzem dworskiej roli, której część w ydzielano im na
utrzym anie. Pracow ali więc oni zarów no dla pana, ja k i dla siebie pańskim i
wołami. W olni, a także niewolni rataje występowali często w posiadłościach
rycerskich. W m ajątkach panującego zorganizow ano specjalną kategorię
ratajów dziedzicznych, którym w związku z pow innością wobec księcia
przysługiwało praw o grupow e określane w dokum entach term inam i ius
aratorum lub ius ratagitum. Polegało ono przede wszystkim n a bardzo
szerokim zw olnieniu od powszechnych d anin i posług na rzecz m onarchii.
M otywem zw olnienia nie było w tym w ypadku stw orzenie ratajom ko­
rzystnych w arunków , lecz m ożliwie pełne w ykorzystanie ich pracy na książęcej
ziemi.
W przywilejach H enryka III z 1257 r. i W ładysława salzburskiego
z 1268 r. pow ołano się na ten znany widocznie wszystkim wzór, aby
określić im m unitet ekonom iczny przyznany wrocławskim klaryskom . Z akres
zw olnienia d ó b r klasztornych od ciężarów praw a książęcego scharakteryzow ano
ogólnie ja k o „pełny”, obejm ujący zarów no podatki (collectae), ja k też inne
ciężary lub posługi (servicia), a dokładniej m ów iąc „taki sam, jak i przysługuje
naszym (tj. książęcym] ratajom , z wyjątkiem wyprawy wojennej, do której
[poddani klarysek] zobow iązani są na równi ze wszystkimi innym i” 15.
W 1265 r. Bolesław R ogatka uczynił biskupow i Tom aszow i I „tę łaskę,
że na ziemi swojej w K łębanow icach będzie m iał praw o osadzić dla siebie
takich ratajów , jakich my m am y dla siebie, czyniąc ich zw olnionym i od
danin czy też posług n a rzecz grodów lub innych [władz] oraz od w ypraw
wojennych, ja k też od opłat i od wszelkiego rodzaju ciężarów i w zupeł­
ności dając im takie sam o zwolnienie, jak ie otrzym ują nasi ra ta je” . Biskup
wrocławski m ógł oczywiście bez niczyjej łaski osadzić na własnej ziemi
ratajów , ale jedynie książę m ógł im nadać grupow e praw o, k tó re przysługiwało

|? SU B III, n r 228, 1257 r. i W ojew ódzkie A rchiw um P aństw ow e we W rocław iu, D o ­


k um enty m iasta W rocław ia, 13 V 1268 r. (oryginał): Hec siquidem om nia co n tu lim u s eidem
clau stro in plena libertate, ita q u o d nec in collectis ńec in aliquibus aliis serviciis per
aliquem d ebent gravari et tali lib e rtate frui, q u a ra ta i no stri fru u n tu r, excepta expeditione,
ad q uam sicut alii ten eb u n tu r. D alej następuje im m unitet sądow y.
106

w zasadzie tylko dziedzicznym ratajo m panującego. Nie należy mylić tej


dyspozycji z im m unitetem . Bolesław R o g atk a nie upow ażnił T om asza I do
pobierania od kłębanow ickich ratajów stróży, poradlnego, podw orow ego itd.,
lecz zwolnił ich n a zawsze od płacenia tych danin kom ukolw iek, choćby
i b isk u p o w il6.
Po upływie 40 lat, gdy w K lębanow icach nie było ju ż folw arku, a po to m ­
kowie ratajów , których dotyczył dokum ent Bolesława R ogatki, gospodarow ali
n a 25 kmiecych łanach, ich praw o grupow e nie poszło jeszcze całkiem
w zapom nienie. Biskupstw o pobierało od nich wprawdzie vaccalia, będące
przypuszczalnie zm odyfikow aną postacią podw orow ego, ale w Liber Funda-
tionis zapisano to jak o niezupełnie legalny do ch ó d : „dają rów nież krowę
i jałów kę, ale wedle praw a nie musieliby, gdyż m ają praw o ratajó w ”
(Item solvunt unam vaccam et unam pary am, sed de iure non deberent,
quia habent ius ratagitum) l7.

2. D ziedzice chłopskiej kondycji

Zróżnicow anie chłopskich praw grupow ych zrodziło się ze zróżnicow ania
funkcji. Nie ulega jed n ak wątpliwości, że wszystkie one wyrosły ze wspólnego

16 SUB III. n r 524, 1265 r.: fecim us sibi hanc graciam , q u o d super terram suam
in C leb an o u iz liberam facultatem h a b ea t p ro se locandi aratores, quales p ro nobis nos
habem us, facientes eos im m unes ab exactionibus seu operibus c astro ru m vel aliorum aut
ab expedicionibus necnon a solucionibus quibu scu m q u e et ab om ni genere gravam inum et
penitus d a n te s eis om n im o d am lib ertatem , quam nostri obtin en t aratores. T a w łaśnie dzie­
dziczna w olność od d a n in i posług na rzecz m onarchii odró żn ia praw o grupow e ratajó w
książęcych (ius a ra to ru m , ius ra ta g itu m ) od zwyczaju dom inialnego, któ ry regulow ał stosunki
między p anem a osiadłym i na jeg o gruncie w olnym i ra ta ja m i; zob. M o d z e le w s k i , Ius
ara to ru m ..., s. 101— 124, a o w olnych ra ta ja c h także B u c z e k , O chłopach..., I, s. 9 8 — 105.
O sta tn io K. B u c z e k , R ataje. Studium polem iczne, [w:] Społeczeństw o P olski średnio­
wiecznej, II, W arszaw a 1982, s. 7 4 —76, zakw estionow ał m oją interpretację d o k u m en tu Bo­
lesław a R ogatki z 1265 r. oraz przyw ilejów dla klarysek z lat 1257 i 1268. Jego zdaniem
przez „w olność” (libertas) książęcych ra ta jó w rozum ie się tu praw o w ychodu lub jakieś
inne sw obody osobiste, a nie wyjęcie spod ciężarów praw a książęcego, gdyż nie m iałoby
sensu pow tarzać d w u k ro tn ie tej sam ej dyspozycji: raz w spom inając o zw olnieniu od wszel­
kich św iadczeń n a rzecz m onarchii, a zaraz potem podając ja k o w zór libertatem książęcych
ratajów . K. Buczek przeoczył najw idoczniej fakt, że w przyw ilejach z lat 1257 i 1268 ow a
„w olność książęcych ra ta jó w ” przyjęta została za w zór im m unitetu ekonom icznego d la wszystkich
p o d d an y ch w rocław skich klarysek, nie m ogła więc dotyczyć niczego innego prócz św iadczeń
i posług. W d o d a tk u książę stw ierdził w yraźnie, że czyni o dstępstw o od tego w zoru, u trzy­
m ując w m ocy jed en ciężar, któ rem u jeg o ra ta je nie podlegali: w ypraw ę w ojenną. W obec
ogólnikow ego sform ułow ania im m unitetu ekonom icznego p ow ołanie się na pow szechnie znany
w zór, któ ry precyzyjnie w yznaczał zakres zw olnienia nie było wcale zbędną tautologią. Por.
np. SU B I, nr 319, 1230 r., gdzie p o d d a n i klasztoru Św. W incentego zostają zwolnieni
od chłopskich dan in p raw a książęcego, otrzym ując „ ta k ą sam ą w olność”, z jakiej korzystają
go sp o d arstw a rycerzy; w tym w ypadku p raw o rycerskie (ius m iłitare) posłużyło za w zór
im m unitetu ekonom icznego.
17 C D S X IV , s. 115.
107

pnia. R óżnorodność ich daje się sprow adzić do wspólnego m ianow nika
podstaw ow ych upraw nień, które przysługiwały ogółowi pospolitej ludności
kondycji chłopskiej.
D aw no ju ż dostrzeżono, że służebni m ieli dziedziczne praw o do ziemi,
na której gospodarow ali. W iązano to jed n ak zbyt jednostronnie z ich
funkcjam i i interesam i m onarchii. N iektórzy badacze traktow ali ich jak o
niewolnych, którym nadano ziemię w dziedziczne posiadanie gwoli stabilizacji
wyspecjalizowanych służb. Z w racano przy tym uwagę, że służebni nie mieli
tzw. praw a wychodu, czyli sam ow olnej zm iany m iejsca osiedlenia, bywali
n ato m iast przesiedlani przez księcia l8.
To praw da, że ludność służebna wcześniej od innych dziedziców kondycji
chłopskiej utraciła praw o w ychodu, a w zw iązku z tym także praw o
sprzedaży swojej ziemi. W ynikało to z ch arak teru obow iązków , jak ie na
ludność tę nak ładało praw o książęce. K to m iał wykonyw ać dziedziczną
służbę w określonym grodzie lub siedzibie m onarszego dw oru, ten nie m ógł
sam ow olnie przenieść się w inne strony. Byłoby to rów noznaczne z porzu­
ceniem obow iązków wobec m onarchii. W wyniku tych ograniczeń wolności
i własności służebni uchodzili za ludzi silniej podporządkow anych panującem u.
Już Bolesław Śm iały nadaw ał ich K ościołowi w raz z ziemią i potom stw em ;
inne kategorie chłopów -dziedziców raczej nie bywały jeszcze w tym czasie
przedm iotem osobow ych n a d a ń 19.
Nie upow ażnia to jed n ak do traktow ania podw ładności służebnych p a ­
nującem u w kategoriach osobistej niewoli. O graniczenie wolności stanow iło
w tym w ypadku atry b u t praw a książęcego i rekom pensow ane było uprzy­
wilejowaną kondycją społeczno-praw ną. Nic nie ilustruje wymowniej dystansu
' między służebnym i a niewolnym i ja k to, że służebni mogli być obróceni
w niewolę za przestępstw a-0. Niew olnik, naw et osadzony na sam odzielnym

18 T ak np. A. S z e l ą g o w s k i , Chłopi dziedzice we wsiach na praw ie p o lsk im , [w:] Studia


nad historią praw a polskiego, I, Lw ów 1899, s. 45 n.
19 U fu n d o w an e przez B olesław a Śm iałego op actw a w M ogilnie, L ubiniu i Łęczycy (K W p
IV, s. 1 n „ 1065 r„ fals.; K W p NS I. nr 1, 1181 r„ fals.; K W p I, n r 7, 1136 r.)
otrzym ały po setce niew olnych. przy czym klasztorow i łęczyckiem u w ładca ten nadał p o ­
n a d to służebnych piekarzy, kucharzy, koniarzy, szewców i w iniarzy. K laszto r tyniecki (K Tyn,
nr 1, fals.) o trzym ał od Bolesława Śm iałego przy fundacji Tyniec z ludnością służebną
przynależną dotychczas d o królew skiego dw oru na W awelu (piekarze, łagiew nicy, kucharze,
kom ornicy, rybitw i i skotnicy), a k rólow a Ju d y ta m iędzy 1102 a 1110 r. n ad ała opactw u
swą posiadłość książnicką, w której o b o k niew olnych spotykam y służebnych (kom ornicy,
piekarze, kow ale). Czterech m ieszkańców T uchow a w kluczu książnickim określono term inem
heredes (dziedzice), nie podając ich funkcji. Jeśli nie m am y tu d o czynienia z późniejszą
interpolacją, to byłby to najstarszy w y p a d e k n a d an ia zwykłych dziedziców K ościołow i.
20 KŚ1 I, n r 68, ok. 1193 r. R ów nież w źró d łach w ęgierskich z p o czątk u X II w.
w yraźnie o d ró ż n ia n o służebnych od niew olnych, naw et wów czas, gdy jed n i i drudzy w ykonyw ać
mieli pow inności tego sam ego ro d zaju , np. upraw iali winnice, w ypasali stad a lub pełnili
posługi tran sp o rto w e (zob. M. B a r a ń s k i , D w unastowieczny m a ją tek kanoników regularnych
z D óm os na W ęgrzech, K H K M 32, 1984, n r 3, s. 357 n.).
108

źrebiu, nie m iał rzeczowych praw do użytkow anej ziemi, praw a grupowego,
k tó re chroniłoby go przed arb itra ln ą zm ianą ciężarów, ani też m ożności
odw ołania się do publicznego sądu. Służebnym nikt tych upraw nień nie
mógł odm ówić. W drugiej połow ie X III w. zdarzało się, że panujący
w yprow adzał ich ze wsi, k tó rą nadaw ał K ościołow i lub świeckiemu wielmoży.
D la p an a gruntow ego uprzyw ilejow ani chłopi-dziedzice byli ju ż w tym czasie
kłopotliw ym nabytkiem ; zabiegano więc o to, by książę dał im ziemię
gdzie indziej. Niekiedy podkreślano, że chodzi o zam ianę gruntów , choć
w rzeczywistości nie była to dobrow olna transakcja. C harakterystyczne,
że na sądowe roszczenia służebnych do ojcowizny, z której musieli się
wynieść w wyniku takiej przym usow ej zam iany, panujący nakładał czasem
tzw. wieczne milczenie (perpetuum silentium), ja k w sporach o posiadłości
m iędzy rycerzam i. W ynika z tego, że mogli oni z pow odzeniem procesow ać
się o ziemię przodków , k tó rą panujący nadal instytucji kościelnej lub jakiem uś
wielmoży z naruszeniem rzeczowych upraw nień chłopskich lub zwyczaju
spadkow ego. Nie wygląda to na instytucję stw orzoną przez m onarchię
w celu stabilizacji rozm aitych służb. M am y raczej do czynienia z bardzo
starym zwyczajem, wywodzącym się z upraw nień wolnej ludności pospolitej
w epoce plem iennej21.
W dokum entach X II—X III w. chłopów siedzących na własnej ziemi
określano niekiedy term inem heredes. W ówczesnej polszczyźnie odpow iadał
m u wyraz „dziedzice” . U chodził on w starszej literaturze przedm iotu za
nazwę odrębnej, jednorodnej pod względem społeczno-praw nym kategorii
ludności chłopskiej, k tó ra nie obejm ow ałaby służebnych. Pogląd ten został
o statn io podtrzym any przez S. Traw kow skiego; sprzeciwiał m u się natom iast
K. Buczek podnosząc, że dziedziczne praw a do ziemi przysługiwały rozm aitym
kategoriom chłopów , a polski wyraz dziedzice nie występuje ja k o term in
społeczny w źródłach ep o k i22.
T ru d n o rozstrzygnąć ten spór na zasadzie „ a lb o —alb o ”, gdyż term inem
heredes posługiw ano się w rozm aitych sytuacjach i znaczeniach. Najczęściej

-’ I K K K I, n r 81, 1279 r.; K M p II, n r 423, 1243 r. (fals.); K M P I, n r 88, 1275 r.


Por. niżej, rozdz. VI, 4.
22 S. T r a w k o w s k i , H eredes im friihpiastischen Polen, [w:] Europa slavica — Europa
orientalis, Berlin 1980, s. 262 —285, z w yczerpującym om ów ieniem literatu ry przed m io tu ;
p or. t e n ż e , R ozw ój osadnictwa wiejskiego iv Polsce w X I I i ic pierw szej połowie X I I I vr.,
[w:] P olska w okresie rozdrobnienia feudalnego, W rocław 1973, s. 110— 113, i t e n ż e , Die
R olle der deutschen D orfkolonisation und des deutschen R echtes in Polen im. 13. Jahrhundert,
[w:] Die deutsche Ostsiedlung des M ittelalters als Problem der Europäischen Geschichte, hrsg
v. W. Schlesinger, Sigm aringen 1975, s. 354 n .; B u c z e k , O chło p a ch ..., II, R H 41, 1975,
s. 29 nn. i 33. D o tej p ory podzielałem bez większych zastrzeżeń p ogląd K . Buczka, zob.
zw łaszcza M o d z e l e w s k i , M ięd zy p ra w e m ..., I: Z zagadnień p o czą tkó w poddaństw a w Polsce,
PH 71, 1980, n r 2, s. 218 i przyp. 21. Por. też T. L a l i k , O dziedzicach zachodniosłowiań-
skich, K H 73, 1966, nr 1, s. 155— 158, o ra z D . i A. P o p p e , D ziedzice na Rusi, K H 74,
1967, n r 1, s. 3 - 17.
109

określano nim dziedzicznych posiadaczy jakiejś ziemi albo potom ków


(następców, spadkobierców ) jakiejś osoby, z reguły w związku z praw am i
do ziemi przodka. W tym szerokim sensie ludność służebna zaliczała się
bezsprzecznie do dziedziców. Z nam y 5 wzm ianek źródłow ych, w których
określono ją bez niedom ów ień term inem heredes: dokum ent K o n rad a m azo­
wieckiego z 1206 r. (ministeriales ducis — heredes de villa Gorca), dwa
dokum enty W ładysława O donica z 1208 r. (rybitwi i bartodzieje - dzie­
dzice swoich źrebiów), dokum ent Przem ysła I z 1252 r. (bobrownicy —
dziedzice źrebią Łęg pod Śrem em ) i relację Księgi H enrykow skiej o ko­
m ornikach — dziedzicach R ączyc23.
Liczniejsze są wzm ianki, w których term in heredes odnosi się do nie-
służebnych chłopów -dziedziców . Spotykam y ich ju ż w najstarszym falsyfikacie
tynieckim (Tuków heredes), w falsyfikacie sulejowskim z d atą 1176 r.
(dziedzice z Cieni), w pryw atnym dokum encie m azow ieckim z 1256 r.
(chłopi biskupa płockiego — dziedzice Sobieszyna), w falsyfikacie wąchockim
z 1260 r., w dokum encie biskupa kujaw skiego z 1273 r. (przypisańcy —
dziedzice G ałkow a) oraz w Księdze H enrykow skiej (Piroszowicy — dziedzice
Cienkowic, Głębow icy, K ołacz i jego potom kow ie). We w zm iankach tych
term in heredes w ystępuje z reguły z okolicznikiem miejsca (np. heredes
de M ileiow, heredes dicte sortis), wydaje się więc, że m ow a raczej o posia­
daczach pewnej wsi lub źrebią niż o dziedzicach ja k o kategorii społecznej.
Bulla gnieźnieńska z 1136 r. posługuje się w tym sam ym znaczeniu ter­
m inem possessores. M ow a tam o wsiach, k tó re należały do arcybiskupstw a
„w raz z ich posiadaczam i” (cum possessorihus earum). Nie był to ogólnik
całkow icie pozbaw iony treści praw nej, gdyż possessores przeciwstaw ieni zo­
stali zarów no niewolnym (servi), jak też wolnym osobiście, lecz nie m ającym
własnej ojcowizny osiedleńcom -przybyszom (advenue)-, równocześnie jednak
wśród 260 wyliczonych imiennie chłopów -posesorów w dobrach żnińskich
arcybiskupa znajdow ali się służebni rybitwi, żerdnicy i strzelcy obok
znacznie liczniejszych chłopów niesłużebnych24.
Term inem heredes określano też bardzo często rycerzy, wskazując przy
tym zawsze na wieś lub źreb znajdujący się w ich dziedzicznym posia­
daniu. N ie zawsze natom iast określano jednoznacznie ich osobisty status
wyrazam i m ilites lub nohiles, tak że o rycerskiej kondycji w spom nianych
w dokum encie dziedziców świadczą nieraz tylko dane pośrednie: sw obodne
dysponow anie przez nich dziesięciną z własnych pól, charakterystyczny

2.’ K W p NS I. n r 2, 1206 r.; KŚ1 II. n r 132 i 133. 1208 r.; K W p I, n r 308, 1252 r.;
Ks. H enr., s. 343.
- 4 K T yn, nr 1. 1105 r .; fais.; M i t k o w s k i , n r 1, 1176 r., fais.; tam że, n r 5, 1222 r.;
LM az, n r 25. 1256 r.; K K K I. n r 61. 1260 r. fais.; K Pol II/l, n r 101, 1273 r.; Ks.
H enr., s. 278. 276. 254 n.; K W p I, n r 7, 1136 r. (fais, form alny). D o utożsam ienia chlo-
pów -posesorów bulli gnieźnieńskiej z dziedzicam i przychyli! się o sta tn io B u c z e k , O chło p a ch ...,
II, s. 35, o ra z t e n ż e , O u stro ju ..., s. 674.
110

term in „m ężow ie” (viri), brzm ienie im ion, zażyłość z kasztelanem itp .25
Czasem naw et tru d n o rozstrzygnąć, czy m ow a o dziedzicach chłopskiej,
czy rycerskiej kondycji. W ow ka i inni heredes de Vochiz, którzy z 1237 r.
zakończyli ugodą spór z klasztorem sulejowskim o granice swoich „dziedzin”,
wydają się raczej drobnym i rycerzam i niż chłopam i, nie sposób jednak
stwierdzić tego z całkow itą pew nością. Bez odpow iedzi pozostaw ić m usim y
pytanie o kondycję 3 dziedziców z Minkowa. W 1235 r. W ładysław O donic
nadał tę wieś z czterem a przynależnym i do niej źrebiam i archidiakonow i
poznańskiem u. N a jednym z owych źrebiów siedział dziesiętnik, trzy po­
zostałe należały jed n ak do ludzi, których upraw nienia zaw adzały odbiorcy
przywileju i wym agały regulacji: „dziedzicom zaś, którzy tam byli, za te
źrebią daliśm y inną dziedzinę zw aną Sm ochow icam i i a rc h id ia k o n ... dał
każdem u z nich krow ę z cielakiem i po 2 korce z b o ż a ... za to, aby
ze w spom nianej wsi dobrow olnie ustąpili” 26. M oże byli to chłopi, których
dostojnik poznańskiej katedry uważał za kłopotliw y nabytek, p ostarał się
więc, aby książę dał im inną ziemię, a sam skłonił ich daram i do zaakcepto­
wania zam iany. W zm ianka w dokum encie o przyjęciu darów i d o b ro ­
wolnym wyzbyciu się ojcowizny m iała w takim razie zabezpieczyć nowego
posiadacza przed sądowym i roszczeniam i chłopów -dziedziców . Ale mogli to
być rów nież drobni rycerze, od których panujący m usiał nabyć ich źrebią,
aby m óc je następnie nadać archidiakonow i w raz z pozostałą częścią
N inkow a. Term in heredes był w obu w ypadkach na miejscu, podobnie
ja k ro ztro p n a w zm ianka o przyjęciu darów od nowego właściciela i d o b ro ­
wolnej zamianie.
Czasem naw et obejm ow ano term inem heredes chłopów i rycerzy pospołu.
G ranice trzech wsi nadanych w 1235 r. jędrzejow skim cystersom przez
Bolesława W stydliwego w ytyczono „za postanow ieniem i zgodą dziedziców
i opoli” (laude et assensu heredum et viciniarum); wyraz heredes oznacza
tu wszystkich dziedziców bezpośrednio zainteresow anych przeprow adzoną
akcją praw ną, bez względu n a ich chłopską lub rycerską kondycję. W 1235 r.
biskup Tom asz I postanow ił, że dziedzice wszystkich źrebiów we W róblinie,
„jakiejkolw iek byliby kondycji” (a więc rów nież rycerze — heredes ipsarum,
cuiuscunąue conditionis existant), m ają zawsze płacić dziesięcinę szpitalowi
Św. D ucha we W rocław iu27.

25 Z ob. np. Z D M IV, n r 875. 1225 r. (5 dziedziców z R ogoźnika, C ząstkow ic i Sied­


liszcza n adaje kościołow i parafialnem u w Siem uni dziesięciny ze swych p ó l); Ks. H enr.,
s. 260 i d o k u m en t z 1239 r. n a s. 261 (dziedzice B obolic); tam że, s. 264 (dziedzice Skalic);
K M og, n r 22, 1250 r.
26 K M az, n r 366, 1237 r. (W ow ka i inni heredes de V ohiz); K W p I, n r 184, 1235 r.
(dziedzice trzech źrebiów w N inkow ie).
27 D o k u m e n t Bolesław a W stydliw ego d la cystersów jędrzejow skich — Z D M IV, nr 874,
1235 r. (podobnie SU B III, n r 315, 1261 r., gdzie do w ytyczenia granic posiadłości zw ołano
opole i dziedziców -sąsiadów ); d o k u m en t b iskupa T om asza I w spraw ie dziesięcin szpitala
Św. D ucha — SU B II, n r 60, 1234 r.
111

Przegląd wzmianek źródłow ych zdaje się n a pierwszy rzut oka przem a­
wiać za trafnością poglądu K. Buczka. Nie ulega wątpliwości, że dziedzi­
cam i zw ano w d okum entach ludzi rozm aitej k o n d y cji: zarów no chłopów
siedzących na różnych praw ach grupow ych, ja k też rycerzy. W najszerszym
rozum ieniu term in heredes nie oznaczał jed norodnej kategorii społecznej,
lecz określał rodzaj upraw nień do ziem i; był ogólną nazw ą ludzi, którzy
posiadali swą ziemię praw em dziedzicznym (iure hereditarió).
A jed n ak nie przesądza to sporu. N ajszersze i najczęściej spotykane
w źródłach znaczenie wyrazu heredes nie m usiało być przecież — i nie
było — znaczeniem jedynym . S. T raw kow ski wykazał, że w ówczesnej pol-
szczyźnie posługiw ano się wyrazem dziedzice także ja k o term inem społecznym ,
określającym kondycję praw ną osób, a nie tylko ich upraw nienia d o ziemi.
Późnośredniow ieczne wzmianki śląskie o chłopskich „dziedzinach” we wsiach
na praw ie polskim nie pozostaw iają wątpliwości co do tego, ja k brzm iał
rodzim y odpow iednik term inu heredes2*. Przetrw ał on zresztą w nazewnictwie
m iejscowym. W spom niane po raz pierwszy n a początku X IV w. Dziedzice
pod Pyzdram i, Dziedzice pod Bielskiem płockim , a także Czechowice -
-Dziedzice są nazwam i socjalnym i o średniowiecznej genezie. Oznaczały one
pierw otnie ludzi, których wyróżniał z otoczenia specjalny status społeczny,
z czasem zaś przekształciły się w nazwy miejscowości. W ystępują one także
w C zechach i n a M oraw ach; najstarsza w zm ianka o wsi D edice koło
Vyskova pochodzi z X II w .29
Nie jest to ślad osadnictw a służebnego. Owszem, służebnych określano
term inem heredes, gdy chodziło o ich praw a do źrebiów, ale w oczach
okolicznej ludności i ap aratu m onarchii wyróżniało ich przede wszystkim
to, że byli specjalistam i. Z w ano ich więc piekarzam i, łagiew nikam i lub
szewcami, a osady ich nosiły nazwy urobione od rodzaju służby. Nazwą
Dziedzice posługiw ano się w braku innego w yróżnika. O znaczała ona
chłopów , których nie dało się określić innym term inem , gdyż nie pełnili
specjalnej funkcji, ale siedzieli na własnych dziedzinach i mieli własne,
nienaruszalne praw o. Term in dziedzice przybierał w ten sposób sens węższy,
specyfikujący: wyróżniał jed n ą z kategorii ludności chłopskiej. Interpretacje
K. Buczka i S. Traw kow skiego nie są wbrew pozorom sprzeczne, lecz
uzupełniają się wzajemnie.
Dziedzice występują sporadycznie pod rodzim ą nazw ą w źródłach m oraw ­
skich. Falsyfikat z d atą 1208 r. (w rzeczywistości z drugiej połowy X III w.)
w spom ina o dw óch chłopach, którzy „zwyczajem naszego kraju posiadali
praw em dziedzin” ziemię w książęcej wsi H osnice (dedimus quoque fratribus

28 C D S IV, s. 255 n. (urbarz trzebnicki z 1410 r.). W śród w ym ienionych tam dziedzin
chłopskich część znajdow ała się w po siad an iu resztek ludności służebnej (w szczególności
b a rtn ik ó w i św iątników ). część n a to m iast nie w ydaje się genetycznie zw iązana z d aw ną o rg a ­
nizacją służebną.
29 T r a w k o w s k i , H e re d es..., s. 282 n.
112

m em orate ecclesie predium nostrum in Hosniz, quod m ore terre nostre duo
rustici d e d in iu re possederuni). Zw rot dedin iure odpow iada dosłow nie
łacińskiem u term inow i iure heredilario. Fakt, że upraw nienia chłopów do
ziemi określano tu wyrażeniem słowiańskim , pozw ala jed n ak dom yślać się,
że chodziło o specyficzną treść pojęciow ą, podobnie ja k we w zm iankach
o „dziedzinach” chłopskich na Śląsku, dla których łacińskie określenie
hereditates było w późnym średniow ieczu zbyt ogólnikowe. S. Traw kow ski
skłania się do przypuszczenia, że m ow a o grupow ym prawie dziedziców.
Sam falsyfikat z 1208 r. nie daje w ystarczających podstaw do takiej inter­
pretacji term inu dedin iure. W autentycznym dokum encie z 1295 r. czytam y
je d n a k : „w ym ienionych wsi nie m ożem y lokow ać na wyższym czynszu ze
względu na m ieszkańców tych wsi, którzy twierdzili, że są dziedzicami,
co własnym [tj. m oraw skim — K. M .] słowem nazyw a się d e d i t z ” (predictas
villas ad maiorem censum locare neąuimus propter incolas ipsarum villarum,
ąui se heredes, quos proprio vocabulo deditz dicitur, ąffirm abant)M).
Tym razem nie chodzi ju ż tylko o rzeczowe praw a do ziemi, lecz
0 zasadę, zgodnie z k tó rą pan gruntow y nie może narzucać chłopu siedzą­
cem u na własnej „dziedzinie” świadczeń wykraczających poza ciężary, jakie
jego przodkow ie ponosili na rzecz m onarchii. Z asada ta była fundam entem
praw grupow ych rozm aitych kategorii przeznaczonych do specjalnych służb;
obow iązyw ała ona, jak widać, rów nież w stosunku do chlopów-dziedziców,
którzy nie pełnili służebnych funkcji. Sam fakt posiadania własnej dzie­
dziny wykluczał m ożliwość legalnego obciążenia ich świadczeniam i, których
praw o książęce nie nakładało na wszystkich chłopów tej samej kategorii.
W tym sensie m ożna istotnie powiedzieć, że i oni mieli swoje praw o
grupow e.
Należy się jed n ak zastrzec przed staw ianiem owego „praw a dziedziców"
na rów ni z praw am i grupow ym i służebnych, stróżów itp. U praw nienia
zwykłych dziedziców wydają się genetycznie pierw otne. P rzyrów nać je m ożna
do m acierzy lub głównego pnia, z którego w wyniku specjalizacji świadczeń
wyrosły praw a grupow e innych kategorii chłopskich. Służebni wywodzili
się z dziedziców i pozostali dziedzicam i w szerokim rozum ieniu słowa,
ale ich kondycja społeczna ukształtow ała się w specyficzny sposób; zm ody­
fikowały ją szczególne prerogatyw y i ograniczenia zw iązane z „wieczystą"
służbą. S tatus pozostałych dziedziców nie podlegał takim m odyfikacjom ,
choć w X III w. proces feudalizacji stosunków społecznych i pojęć praw ­
nych wycisnął także n a nich swoje piętno.
Rów nież pod względem ilościowym m ówić m ożna o głównym pniu
1 bocznych odgałęzieniach. D o wyspecjalizowanych służb wyznaczono oczy­
wiście m niejszość chłopów -dziedziców . Pozostała ich m asa, k tó rą w braku
innego w yróżnika zw ano niekiedy po prostu dziedzicam i, stanow iła przez
długi czas znaczną większość m ieszkańców kraju. Skład ludności chłopskiej

C D B II. n r 381, 1208 r., fals.; Reg. Boh. et M o r. II, n r 1675. 1295 r.
113

w d obrach żnińskich arcybiskupstw a gnieźnieńskiego ok. 1136 r. wydaje


się pod tym względem m iarodajny. Nie przeczy temu wcale znikom a
liczba nazw m iejscowych Dziedzice. Jest ich zaledwie parę wobec kilkuset
nazw służebnych; rzecz jed n ak w tym , że osady służebne zawsze odróżniały
się od otoczenia, toteż często nosiły nazwy urobione od zajęcia m ieszkańców.
Zwyczajni dziedzice natom iast nie różnili się na ogół od większości o k o ­
licznych chłopów ; było ich wszędzie pełno. Tylko tam , gdzie stanowili
oni niewielkie izolowane grupy wśród ludności niewolnej lub pozbawionej
p raw do ziemi, ich kondycja staw ała się dla otoczenia istotnym wyróżnikiem ,
od którego urab iano nazwę osady. Nazwy takie pow staw ać mogły na za­
sadzie k o n trastu w okolicach zdom inow anych przez wielką własność lub
w późniejszym średniow ieczu, gdy szczątki daw nej kategorii dziedziców były
ju ż rzadkością w społecznym krajobrazie polskiej wsi.
W arto zwrócić uwagę na etym ologię wyrazu dziedzic. Pod wpływem
sugestii zw iązanych ze znaczeniem łacińskiego term inu Iteres i polskiego
czasow nika „dziedziczyć” byw a on kojarzony z pojęciem spadkobiercy. T ym ­
czasem dziedzic jest określeniem patronim icznym . O znaczał on dosłow nie
„p o to m k a d ziad a”, a więc człow ieka, którego status społeczny wyznaczony
jest przez przynależność rodow ą i kondycję przodków . N ie ulega wątpliwości,
że było to pierw otne znaczenie term inu, ukształtow ane na długo przed
pow staniem państw a i w yodrębnieniem klasy chłopskiej. D ziedzicam i zw ano
zapewne ogół w spółrodow ców — pełnopraw nych uczestników w spólnoty ple­
m iennej. a od czasu wykształcenia się indywidualnej własności ziemi upraw ­
nej — trzon wolnej ludności, k tó ra dysponow ała zarów no pełnią praw
publicznych, ja k i własnymi źrebiam i.
W odniesieniu do stosunków własnościow ych term in dziedzic oznaczał
aktualnego posiadacza dziedziny, a nie jej ew entualnego spadkobiercę.
Jeżeli zm arły posiadacz gospodarow ał za życia wspólnie ze swymi synam i,
to ziem ia nie staw ała się przedm iotem spadkobrania. Śm ierć ojca nie
naruszała ciągłości i integralności rodzinnej wspólnoty m ajątkow ej - tyle
tylko, że głową rodziny staw ał się autom atycznie najstarszy z braci gospo­
darujących w niedziale. Mogli oni oczywiście podzielić ojcowiznę, ale za­
leżało to wyłącznie od ich decyzji. Jedynie w braku męskich potom ków
ziem ia zm arłego przechodziła w spadku na krewnych bocznych zgodnie
z zasadą bliższości. Treści pojęciowe zw iązane z term inem dziedzice nie
sprow adzają się więc do upraw nień spadkow ych ani nawet do zasady
nieusuwalności z ziemi. N azw a i kondycja społeczna chłopów -dziedziców
wskazuje na ich genezę: wywodzili się oni z pospolitych wolnych — posia­
daczy własnego gruntu.
Jeszcze w X III w. potrafili oni spraw ić pow ażne kłopoty wielkim i wpły­
wowym właścicielom, dochodząc sądow nie praw do ziemi, która należała
się im po przodkach lub krewnych w linii bocznej. W 1206 r. książęcy
służebnicy (ministeriales nostri), dziedzice wsi G órka, oskarżyli wojewodę
m azow ieckiego Pakosław a o to, że zawłaszczył niegdyś ich ziemię. Spór

8 - K. Modzelewski. Chłopi w monarchii.


114

rozstrzygnął na sądzie wiecowym sam K onrad m azow iecki, a zeznania na


korzyść P akosław a złożył Leszek Biały. Przyjęto więc wersję wojewody:
ojciec jego, L asota, m iał otrzym ać sporną ziemię z n adania K azim ierza
Sprawiedliwego przed 30 z górą laty, a sam Pakosław po długim posiadaniu
nadał ją prepozyturze benedyktynów w Jeżowie, przy czym „nikt nie zgłosił
sprzeciw u” (nullo reclamante) 31. Istotne było tu przede wszystkim trzydziesto­
letnie zasiedzenie oraz fakt, że przy darow iźnie n a rzecz benedyktynów
nikt nie zgłosił roszczeń własnościowych. D opiero stwierdzenie tych okolicz­
ności zeznaniem krakow skiego księcia przesądziło sprawę. Tym razem
przegrali ją chłopi, ale bywało też odw rotnie.
Księga H enrykow ska relacjonuje przegrany przez klasztor spór o grunt
w lesie zwanym Bukowiną. W czasach Bolesława W ysokiego (1164— 1201)
ziem ia ta należała do chłopa książęcego im ieniem G łąb. Synowie G łąba
przenieśli się w inne miejsce, a B ukow inę zagarnął notariusz M ikołaj,
który w 1227 r. nadał ją henrykow skim cystersom . W krótce jednak
z sądow ym roszczeniem opartym na prawie bliższości wystąpili przed H en­
rykiem B rodatym niejacy Piroszow icy; „a że to byli właśni chłopi księ­
cia (rustici proprii ducis) i zam ożni, a byli dziedzicam i C ienkowic, rzekli
do księcia: Panie, ten las został nam gwałtem zabrany przez przem oc
twego notariusza, p an a M ikołaja. M y zaś, jeżeli tak a jest łaska twoja,
pow inniśm y posiadać go praw em dziedzicznym , poniew aż stary G łąb był
rodzonym bratem naszego dziadka Pirosza. K siążę uwierzył im ja k o swoim
własnym chłopom , odebrał las podów czas klasztorow i i nadał go tymże
ch ło p o m ” 3-.
Ani służebnym dziedzicom z G óry, ani niesłużebnym dziedzicom z Cien­
kowic nie chodziło o to, by im pozw olono upraw iać ziemię przodków
w ram ach m ajątku klasztornego. W obu w ypadkach chodziło o odebranie
ziemi klasztorow i. Nie był to spór między chłopam i a ich panem gruntow ym ,
lecz procesy m iędzy posiadaczam i, których upraw nienia rzeczowe wyłączały
się nawzajem . C hłopskie praw a do dziedziny w ydają się tu czymś więcej
niż praw em dziedzicznego użytkow ania ziemi stanowiącej własność pańską
czy naw et książęcą. Dziedzice z G óry i z Cienkow ic byli chłopam i
książęcymi, ale w sporze o ziemię wystąpili przeciw klasztorom jako
sam odzielna strona procesow a dochodząca własnych praw ; książę natom iast
wystąpił w obu w ypadkach w roli sędziego, a nie strony.
Za istotny atry b u t własności pryw atnej uw aża się praw o do swobodnej
zam iany, darow izny lub sprzedaży. W średniowiecznej Polsce było ono
m ocno ograniczone przez krewniaczy retrakt. Z tym ograniczeniem prawo
zbyw ania własnej ziemi osobom trzecim przysługiwało w czasach plem iennych
ogółowi wolnych, a w państw ie piastow skim — bez w ątpienia rycerzom.
Czy także chłopom -dziedzicom ?


’ I K W p NS I, nr 2, 1206 r.

,2 Ks. H enr., s. 278 (przekład n a s. 118).
115

W połow ie X III w. na pew no już nie. Zgodnie z feudalnym i pojęciami


0 własności, k tóre za spraw ą K ościoła przyjęły się w ówczesnym języku
kancelaryjnym , dziedziczna ziem ia chłopska była przedm iotem zwierzchnich
upraw nień pana gruntow ego lub księcia. K lasztorny lub biskupi przypisaniec
m ógł posiadać swój źreb praw em dziedzicznym , ale nie w olno m u było
porzucić zwierzchności, dla której przeznaczone były jego świadczenia,
ani sprzedać ojcowizny, k tó ra uchodziła za część składow ą kościelnego
m ajątku. Nie pozostało to bez wpływu na traktow anie chłopów książęcych,
którzy w wyniku m onarszego n adania mogli przecież stać się kościelnymi
przypisańcam i. Poza tym w czasach, gdy liczne posiadłości kościelne i pry­
w atne dysponow ały im m unitetem dla przybyszów, a wsie lokow ane na prawie
niem ieckim przyciągały osadników perspektyw ą sw obód i um iarkow anego
czynszu, m igracje chłopskie narażały m onarchię n a pow ażne straty. Przecho­
dzenie ludzi książęcych do wsi lokacyjnych lub obdarzonych im m unitetem
rów nało się porzuceniu m onarszej zwierzchności. N a to nie chciano pozwolić.
M onarchia trak to w ała więc chłopów -dziedziców , którzy nadal jej podlegali,
na podobieństw o kościelnych przypisańców . O dm aw iano im praw a wychodu
1 praw a sprzedaży dziedzicznej ziemi.
O grom na większość naszych źródeł pochodzi z X III w. Ł atw o się
nim i zasugerow ać, uznając stosunki i pojęcia zw iazane z władztwem grunto­
wym za m iarodajne dla poprzednich stuleci. Tym czasem interpretacja chłop­
skich praw do ziemi zm ieniała się pod wpływem narodzin i rozwoju
w ładztw a gruntow ego. O tych przeobrażeniach struktury agrarnej i tow arzy­
szącym im przew artościow aniu pojęć m ow a będzie w dalszej części pracy.
Wówczas dopiero będziem y mogli podjąć n a now o pytanie o charakter
chłopskiej własności w pierwszych wiekach m onarchii. Są poszlaki źródłowe,
że w końcu X II w. nie b ro n io n o jeszcze książęcym chłopom -dziedzicom
przenosić się z m iejsca na miejsce wedle własnego uznania. Z pierwszej
połowy X III w. m am y również kilka wzm ianek o nabyw aniu od tych
chłopów ziemi drogą kupna lub zam iany. T ransakcje takie bywały jeszcze
tolerow ane, choć ich legalność budziła w ątpliw ości33. O pierały się one
zapewne na starym , wciąż jeszcze żyw otnym zwyczaju. Nie należy więc
zbyt kategorycznie twierdzić, że chłopi nigdy nie mieli praw a dyspo­
now ać swą dziedziczną ziem ią na rzecz osób trzecich.
M ożna natom iast twierdzić, że od wieków przysługiwały im praw a, przy
których utrzym ali się w X III stuleciu. O bow iązyw ała wówczas zasada,
że nikt (również pan gruntow y) nie m oże wyzuć chłopa z jego dziedziny.
N ie przypadkiem w przywilejach im m unitetow ach, które przekazyw ały insty­
tucjom kościelnym sądow nictw o nad przypisańcam i, zastrzegano dla księcia
rozsądzanie sporów o praw a do ziemi (causae haereditariae). M onarchia

Ks. H enr., s. 254 n„ 2 7 6 - 2 7 9 , 375, 379; D K M . n r 11, s. 16 n., 1246 r. Szcze­


gółowy ro z b ió r tych w zm ianek i uw agi o zakresie praw rzeczow ych dziedziców chłopskiej
kondycji w X I —X II w. zob. niżej, rodz. VI. 3 i 4.
116

chroniła chłopów przed wydziedziczeniem i uw ażała tę funkcję za jeden


z najdonioślejszych atrybutów w ładzy34.
W iemy, że od książęcych niegdyś służebników biskupia i klasztorna
zwierzchność wym agać m ogła legalnie tylko takich ciężarów , jakie ponosili
oni poprzednio na rzecz m onarchii. P raw o grupow e nadane w 1265 r.
kłębanow ickim ratajom krępow ało jeszcze po 40 latach dom inialną zwierz­
chność; a przecież byli to ludzie siedzący nie na własnej, lecz na dworskiej,
biskupiej ziemi. Tym bardziej nie m ożna było sobie pozw olić n a arbitralne
narzucanie nowych pow inności dziedzicom chłopskiej kondycji. C ytow ana już
w zm ianka m oraw ska z 1295 r. wydaje się m iarodajna także dla Polski.
N ikt nie mógł żądać od dziedzica świadczeń z tytułu osiadłości na jego
własnej dziedzinie. Podlegał on tylko praw u książęcem u; daw ał więc
m onarchii lub instytucji kościelnej, na k tórą panujący scedował swoje
prerogatyw y, tylko takie daniny i posługi, które zgodnie z praw em książęcym
świadczyli od pokoleń jego przodkow ie. Te fundam entalne zasady stanowiły
przez wieki najpow ażniejszą przeszkodę w rozw oju wielkiej własności ziem ­
skiej i w ładztw a gruntow ego.

3. N a m arginesie społeczności wiejskiej.


N iew oln a ludność chłopska w majątku pańskim

N ie m ogąc sięgnąć po ziemię chlopów -dziedziców ani po ich świadczenia,


wielka własność zdana była w X —X II w. na eksploatację m arginesow ych
grup ludności. K orzystano głównie z pracy niewolników. Była to w pełni
dyspozycyjna siła robocza, podporządkow ana pryw atnej władzy pańskiej,
gdyż niewolnik zasadniczo nie podlegał publicznej jurysdykcji ani publicznym
ciężarom . Jeśli staw ał przed sądem , to ja k o zbieg, którego kondycję na­
leżało wyjaśnić, by go następnie oddać w pańskie ręce. Jeśli pełnił posługi
praw a książęcego, to czynił to za swego p an a i w tym tylko zakresie,
w jak im gospodarstw o pańskie ponosiło ciężary na rzecz m onarchii. Tak
było w zasadzie; w rzeczywistości bywało różnie, gdyż niewolni nie stano­
wili jed n orodnej masy, a życie nieraz naginało zasady do wym ogów codziennej
praktyki.
Niewolnicy wywodzili się najczęściej z brańców lub ich potom ków .
N abyw ano ich także drogą kupna. Byli i tacy, których obrócono w niewolę
z w yroku sądow ego za szczególnie ciężkie przestępstw a albo sprzedano,
gdy ich m ienia nie starczyło na pokrycie wysokiej kary sądowej. Znam y
nawet ze schyłku X II w. w ypadek u traty osobistej wolności za dług
karczem ny; m ożny zapłacił należność za zrujnow anego chłopa, w zam ian

14 J. M a t u s z e w s k i , Causae haeredilariae k la u zu l im m unitetow ych. C PH 8, 1956, n r I,


s. 6 3 —91 (zwłaszcza s. 80 n ): B u c z e k . Uwagi o p ra w ie .... passim.
117

za co dłużnik stał się „jego człow iekiem ” . W zasadzie jed n ak zależność


dłużna uchodziła za czasową i nie była utożsam iana z niew olą35.
R ozm aity był także sposób w ykorzystania niewolnych. W skrom nych
gospodarstw ach rycerskich byli oni najczęściej parobkam i. R ów nież w m a­
ją tk a c h m ożnow ładczych niewolni stanowili przew ażnie dw orską czeladź
{familia), określaną też charakterystycznym term inem servi et ancillae, tj.
niewolnicy i niewolnice. N ieraz osiedlano ich w osobnych zagrodach
i przydzielano skrom ną działkę ziemi, żądając pracy w pańskim gospodarstw ie
przez 5 dni tygodniow o. Niekiedy wreszcie regulow ano ich obowiązki
i źródło utrzym ania na wzór wolnych ratajów lub gości, choć oczywiście
bez praw a odejścia36.
M ajątki książęce, podobnie ja k m ożnow ładcze, usytuow ane były głównie
na peryferiach osadniczych, które zagospodarow yw ano przy pom ocy niewolnej
siły roboczej. W licznych i stosunkow o dużych, rozsianych po całym kraju,
posiadłościach panującego nie mógł jed n ak spraw dzić się system, który wy­
m agał doglądania niewolników przy pracy. Trzeba było raczej pozostaw ić
im troskę o własne utrzym anie, inw entarz i upraw ę roli. Był na to jeden
tylko sposób — osadzenie na ziemi i pobieranie świadczeń. Niewolny, który
względnie sam odzielnie gospodarow ał z rodziną na osobnym źrebiu, różnił
się od pospolitych chłopów nie tyle trybem życia, ile kondycją społeczną
i wymiarem obciążeń. Jego syn przejm ow ał zazwyczaj gospodarstw o po
ojcu i płacił księciu te sam e co ojciec świadczenia, nie m iał jednak
rzeczowych i osobow ych praw ani dostępu do sądów publicznych. Nic nie
chroniło go więc przed usunięciem ze źrebią, arb itraln ą zm ianą ciężarów,
przerzuceniem na inny kraniec Polski lub sprzedażą.
Osadzeni na ziemi niewolnicy panującego ujęci byli w ram y organizacji
setno-dziesiętniczej. Ź ródła określają ich term inem decimi, dla którego przyjął
się w nauce polski odpow iednik „dziesiętnicy”, choć ówczesna nazwa brzm iała
zapewne „dziesiętle” . Nie chodziło przy tym o liczbę osób, lecz o liczbę
rodzin, a' w każdym razie dorosłych mężczyzn. D ziesiątka była ogniwem
większej całości zwanej setką (centum servi w bulli z 1136 r.) i pozostającej
pod zarządem książęcego setnika (centurio). Term inologia o p arta na liczebni­
kach wskazuje, że organizacja ta m iała na widoku ewidencję i nadzór

' 5 O rozm aitych źródłach niew oli zob. KŚ1 I, nr 68,ok. 1193 r. i M P H VI. s. 423;
o brańcach — M o d z e l e w s k i . Organizacja gospodarcza s. 164 n n .; H . M o d r z e w s k a .
O sadnictwo jen ieckie we wcześniejszym średniowieczu polskim . K H K M 17. 1969. nr 3: ta ż .
O sadnictwo obcoelniczne i innoplem iem e ir Polsce wcześniejszego średniowiecza. W arszaw a
1984; por. W. K o r t a , Problem niewolnictwa ir Polsce wczesnośredniowiecznej, |w :] Społeczeństw o
P olski średniowiecznej. II, s. 86 n.. 91 —96, 99 n. P rzypadki czasowej zależności dłużnej
P i e k o s i ń s k i , Z biór, nr 21, ok. 1166 r„ i C D B I, n r 79, 1078 r.

,6 Z ob. C D B I. nr 393. i C D S lov I. nr 88 (servi arato res). N iew olnym i była też
część ra ta jó w w spom nianych w dokum encie ołom unieckim z1078 r., C D B I. n r 79. O pracy
niew olnych w gospodarstw ie pańskim przez 5 dni w tygodniu i posiadaniu przez nich nie­
wielkich działek zob. FR B I. s. 180. O niew olnych gościach zob. niżej.
118

nad osadzonym i w rozproszeniu niew olnikam i. Z arazem stanow iła ona


jed n o stk ę książęcej adm inistracji m ajątkow ej. Setka obejm ow ała ludzi wraz
z osadam i, źrebiam i, użytkam i gospodarczym i i świadczeniam i. Dziesiętnicy
nie podlegali publicznej adm inistracji kasztelańskiej, lecz wyłącznie księciu,
który wobec swoich własnych niew olników występował niejako w roli
pryw atnego pana. W zw iązku z osiadłością n a sam odzielnie upraw ianych
żrebiach musieli oni daw ać stan, Stróżę, poradlne itp.; ponosili także
ciężary nie przew idziane praw em książęcym. W szystko jed n ak , naw et przezna­
czoną zwykle dla kasztelanów Stróżę pobierał od nich setnik na wyłączny
użytek panującego. Setki stanow iły osobisty m ajątek księcia, który mógł
nimi sw obodnie dysponow ać na rzecz członków swej rodziny lub instytucji
kościelnych37.
Zwycięskie wojny pierwszych Piastów zasilały organizację setno-dziesiętni-
czą dopływ em nowych brańców . D opływ ten osłabł jed n ak znacznie w okre­
sie rozbicia dzielnicowego, skłaniając do bardziej racjonalnego gospodaro­
w ania niew olną siłą roboczą. Pow inności dziesiętników regulow ano często
na wzór tzw. wolnych gości. N iezm ienna od pokoleń p rak ty k a przerastała
w tradycję, k tó ra łagodziła arbitralność pańskiej władzy. Przed 1166 r.
grupa dziesiętników z C hrobrza nad N idą przerzucona została aż na Kujawy,
a następnie ściągnięta znów nad N idę i osiedlona w zagojskim m ajątku
jo an n itó w . W 1223 r. H enryk B rodaty wyrugow ał 16 dziesiętników z użytko­
wanej od pokoleń ziemi we wsi Sichów, k tó rą nadał klasztorow i lubiąskiem u.
Książę nie był związany wobec swych dziesiętników wym ogam i praw a, ale
odczuw ał skrępow anie m oralnej natury i „pragnąc uniknąć ich skarg wobec
B oga” (vitare cupiens ipsorum coram deo obiectionerń) uznał za stosowne
zrekom pensow ać im stratę wyzwoleniem i nadaniem grupow ego praw a łazęków.
W 1249 r. dziesiętnicy biskupstw a poznańskiego nie chcieli pełnić posług,
do których ich dawniej nie pociągano. W końcu narzucono im te ciężary,
ale spraw a o parła się o sam ego Przem ysła I 38. Z zasiedzenia rodził się

37 M o d z e l e w s k i , O rganizacja g ospodarcza..., s. 146— 172; D . P o p p e , Ludność dzie-


się tn ic za ..., passim', M. B a r a ń s k i , Organizacja setno-dziesiętnicza w Polsce X I — X I I I u .,
R H 45, 1979; B u c z e k , O chłopach..., II, s. 5 4 —68, gdzie m. in. p o d d a n y został krytyce
p ogląd O. K o s s m a n n a , P o le n ..., s. 8 — 14. 3 5 —38, 61 n., 70 n., 79 nn., 117, 129, 190
i 438, ja k o b y dziesiętnicy byli niższym i funkcjonariuszam i organizacji grodow ej, a setki stanow iły
coś w rodzaju germ ańskiej terytorialnej centeny. N iższorzędne w sto su n k u do k o m ita tu jednostki
tery to rialn e tego typu z setnikam i n a czele istniały na W ęgrzech, ale i tam ludność niew olna
w d o b ra ch m onarszych zorganizow ana była w setki zbliżone c h ara k te rem d o polskich. Setkow a
organizacja niew olnych stanow iła na W ęgrzech X I —X II w. trzo n osobistych m ają tk ó w p a­
nującego i czło n k ó w jeg o ro d z in y ; n a niej o p ierało się w lwiej części nadzw yczaj bogate
uposażenie k a n o n ik ó w regularnych z D óm os, poch o d zące z n a d a ń księcia A lm osa, b ra ta
kró la K o lo m an a sprzed 1116 r. oraz k ró la Beli II i jeg o żony H eleny z 1138 r. ( B a r a ń s k i ,
D w unastowieczny m a ją te k ..., s. 337—350, 364 n.).
-,(i P i e k o s i ń s k i , Z biór, n r 21, ok. 1166 r.; KŚ1 III, n r 275, 1223 r.; M P H NS VII,
s. 28 (w zm ianki z 1249 i 1251 r.).
119

dom inialny zwyczaj, który nie daw ał w prawdzie niew olnym form alnych upraw ­
nień, ale faktycznie zm niejszał dystans dzielący ich od pospolitych chłopów .
O bok dziesiętników pew ną rolę w m ajątkach książęcych X I—X II w.
odgrywali s m a r d o w ie . H istorycy zestawiali ich z ruskim i sm erdam i i połab-
skimi (serbskimi) sm urdam i. W ystępow anie tego term inu u w schodnich i za­
chodnich Słow ian wskazuje na jego starą m etrykę, sięgającą zapewne czasów
plem iennych. Był to wyraz pochodny od sm rodu i pierw otnie funkcjo­
nował ja k o pogardliw y epitet — coś w rodzaju „sm rodów ” lub „śm ierdzieli” .
G ru p a społeczna określana tą nazw ą m usiała odznaczać się początkow o
niską kondycją. Społeczne znaczenie term inu m ogło jed n ak ulegać zm ianom
w raz z przeobrażeniam i ustrojow ym i, które w różnych krajach słow iańskich
przebiegały rozm aicie; sm erdow ie na Rusi now ogrodzkiej nie wydają się też
wcale identyczni z serbsko-połabskim i sm urdam i. Tożsam ości polskich sm ar­
dów nie d a się więc ustalić wyłącznie na podstaw ie analogii, ja k to usiłował
uczynić K. Tym ieniecki, utożsam iając ich bez podstaw źródłow ych z ogółem
chłopów -dziedziców -'9.
W zm ianki o sm ardach są w polskich źródłach wczesne, ale skąpe.
Spotykam y ich w posiadłości książnickiej nadanej opactw u tynieckiem u
zapew ne n a początku X II w. przez królow ą Judytę i w sporządzonym
ok. 1193 r. spisie d ó b r wrocławskiego klasztoru augustianów na P ia sk u 40.
P o nadto w spom inają o sm ardach dw a dokum enty z lat 1226 i 1227,
dotyczące sporu dziesięcinnego między H enrykiem B rodatym a biskupem
wrocławskim W awrzyńcem . K onflikt dotyczył głównie w erbow anych przez
księcia do akcji karczow ania puszcz kolonistów , ale nie tylko ich. W edług
d okum entu z 1226 r. chodziło także o „pewnych niewolnych ludzi tegoż
księcia zwanych pospolicie sm ardam i” (serví eiusdem ducis, qui smardi
vulgariter apellantur). W zam ian za rezygnację z pretensji do obłożenia
ich dziesięciną książę nadał niegdyś poprzednikom biskupa W awrzyńca
„niektórych spośród swoich niewolnych tejże kondycji [tj. sm ardów — K. M.}
w raz z pew nym i posiadłościam i” (quibusdam ex servís ipsius eiusdem condi­
ción is cum certis possessicnibus... in decimarum recompensatione); nie bacząc
na to, W awrzyniec chciał teraz egzekwować od sm ardów książęcych dzie­
sięcinę. W 1227 r. doszło do ugody. Przyjęto ulgowe norm y dziesięcin
dla kolonistów i utrzym ano w mocy tradycyjne, um iarkow ane opłaty

•,g K. T y m i e n i e c k i , Sm ardow ie p olscy, Poznań 1959, s. 41 n. O sm erdach na Rusi


zob. polem ikę między J u s z k o w e m , Obszczestw ierm o-politiczeskij stró j..., s. 291 n. a B. D.
G r e k o w e m . C hłopi na R usi od czasów najdawniejszych do X V I I u.. W arszaw a 1955, s.
189 n. Z ob. też A. A. Z im i n . O sm ierdach driewniej R usi X I — X I I mm-., [w:] Istoriko-
-archeologiczeskij sbornik w c ze si' A. V. Archicowskogo, M oskw a 1962, s. 222—227; por.
J. B a r d a c h , Z m ierzch sm erdów na ziemiach ruskich Korony i Litw y. Studium porównawcze,
[w;] Z polskich studiów slaw istycznych, seria 3, H istoria, W arszaw a 1968. s. 45 n. O po-
labskich sm urdach zob. o sta tn io W. S c h l e s i n g e r . D ie Verfassung der Sorben, [w:] Siedlung
und Verfassung der Slaven zwischen Elbe, Saale und Oder, G iessen 1960.
« K T yn. nr 1. 1105 r.. fals.; KŚ1 I, n r 68, ok. 1193 r.
120

dziesięcinne świadczone w zbożu, m iodzie lub skórkach wiewiórczych przez


ludzi książęcych w peryferyjnych kasztelaniach — krośnieńskiej, bytom skiej,
żagańskiej, bolesławieckiej i wleńskiej. Jednocześnie książę zgodził się obłożyć
dziesięciną kategorie ludności chłopskiej, które jej dotychczas nie płaciły:
sm ardów , łazęków , stróżów , poprażników i ra ta jó w 41.
Powszechny obow iązek dziesięcinny ludności był w Polsce pod koniec
panow ania Bolesława K rzyw oustego faktem dokonanym . W bullach p ro tek ­
cyjnych z lat 1136, 1148 i 1155 Kościół nie potrzebow ał ju ż potw ierdzać
tej ogólnej zasady; zm ierzał tylko do likwidacji w yjątków od reguły,
starając się obłożyć dziesięciną specjalne kategorie ludności chłopskiej wy­
łączone z powszechnego obow iązku — np. w spom nianych w bulli gnieźnień­
skiej trzeblewiców i radliców . Fakt, że sm ardow ie na Śląsku nie płacili
dziesięcin aż do 1227 r„ pozw ala uznać ich za jedną z takich właśnie
m arginesow ych grup ludności. Nie sposób więc utożsam iać ich z ogółem
chłopów-dziedziców, którzy od daw na podlegali powszechnem u obowiązkowi
dziesięcinnem u. Nie m a też — wbrew opinii K. Buczka - żadnych podstaw
do przypisyw ania sm ardom dziedzicznych praw do użytkow anej ziem i4-.
W arto przyjrzeć się pozostałym kategoriom ludności, które do ugody
z 1227 r. były na Śląsku wolne od dziesięcin. Stróże siedzieli oczywiście
w pobliżu bron, których pilnowali, a więc w rejonie puszcz granicznych.
N azw a poprażników wywodzi się przypuszczalnie od prażenia, czyli prym i­
tywnej m etody uzyskiw ania smoły, dziegciu i węgla z drew na. Łazęki
zajm owali się praw dopodobnie wypaleniskow ą trzebieżą (fazowaniem) terenów
leśnych, na których książę organizow ał nowe m ajątki, a rataje trudnili się

K.ŚI III. nr 323. 1226 r. i nr 337. 1227 r.


4- B u c z e k , O chłopach.... I. s. 8 3 - 8 5 . 89. 93. i II. s. 33.D ecydującym argum entem
było dla K. Buczka istnienie na ziem iach polskich nazw m iejscow ych Sm ardzew ice. Sm ardzew o
itp., k tó re uznał on za ślad osadnictw a sm ardów , zak ład ając, że zw ano ich w rzeczywistości
sm ardzam i. W szystkie w zm ianki źródłow e p o d ają jed n a k nazw ę tej kategorii ludności w form ie
sm ardones lub sm ardi. a w XVI stuleciu, gdy wyrazem tym posługiw ano się w mowie
potocznej ja k o obelżyw ym epitetem , m ial on zawsze brzm ienie sm ard , sm ardy. N azw y m iejscowe
Sm ardzew ice, Sm ardzew o nie m iały więc nic w spólnego ze sm ardam i i ich osadnictw em .
Były to nazwy p atro n im iczn e lub dzierżaw cze, u form ow ane od im ienia osobow ego o c h a ra k ­
terze przezw iskow ym „S m ardz", dość p ospolitego w środow isku chłopskim . Imię to w form ie
Z m arsc. Sm ars, Z m ars. Sm arcek w ystępuje pięciokrotnie w bulli gnieźnieńskiej (K W p I.
n r 7. 1136 r. — K . Buczek uznał, że m ow a tam o sm ardach, chociaż w yraz S m ardz występuje
wyłącznie na listach im ion chło p ó w arcybiskupich) i w dokum encie tynieckim z 1335 r.
(K T yn. n r 54. d u o m ansi S m arsonis w R zozow ie p o d Skaw iną). Z daniem językoznaw ców
imię to pochodziło od grzyba, zob. W. T a s z y c k i . Najdaw niejsze p olskie imiona osobowe,
|w:J t e n ż e . Rozprawy i studia polonistyczne. I. s. 88 i 123. N iezależnie od błędnego na­
w iązania patronim icznych i dzierżaw czych nazw m iejscow ych Sm ardzew o. Sm ardzew ice do
sm ardów i ich osadnictw a, wywód K. Buczka opiera się na m ilczącym założeniu, że ślady
w nazew nictw ie m iejscowym p o zostaw ić m ogły tylko te kategorie ludności chłopskiej, które
siedziały na w łasnych dziedzinach. Z ałożeniu tem u przeczy istnienie n a ziem iach polskich
k ilkunastu m iejscowości o nazwie R ataje, a ja k w iadom o rataje nie mieli własnych dziedzin,
lecz siedzieli na dw orskiej ziemi.
121

upraw ą m ajątków ju ż zorganizow anych4'. W yłączenie z obow iązku dziesięcin-


nego dotyczyło, jak widać, rozm aitych grup „leśnych ludzi" pełniących
specjalne służby dla księcia lub chłopów zw iązanych ściśle z gospodarstw am i
dw orskim i panującego. Do tych ostatnich zaliczyć trzeba także sm ardów .
Przem awia za tym w zm ianka z 1226 r. o nadaniu biskupow i pewnej
liczby sm ardów „w raz z pewnymi posiadłościam i”, gdyż posiadłości owe
to niewątpliw ie książęce m ajątki, a nie chłopskie dziedziny. C harakterystyczne,
że H enryk Brodaty wolał odstąpić część sm ardów biskupow i Cyprianow i,
niż zgodzić się n a obłożenie ich wszystkich dziesięciną; chodziło zapewne
0 m aksym alne w ykorzystanie siły roboczej tych ludzi w gospodarce własnej
panującego. F akt, że ju ż w XI i X II w. nadaw ano sm ardów klasztorom
1 że występują oni bardzo wcześnie w posiadłości m onarszej m ałżonki
nasuw a analogię z dziesiętnikam i. Nie należy więc lekceważyć określenia
servi eiusdem ducis, choć w papieskim dokum encie z 1226 r. nie m usiało
ono oznaczać niew olników w ścisłym rozum ieniu słowa.
Również połabscy sm urdow ie stanow ili jed n ą z najniższych kategorii
ludności chłopskiej. W dokum entach podkreślano ich niesw obodną kondycję.
Byli oni nadaw ani osobow o wraz z potom stw em obojga płci i często
figurują w źródłach obok czeladzi (mancipia), z k tórą jednak sm urdów
nie identyfikowano. Przywilej m argrabiów O tto n a i D ietricha dla klasztoru
Sw. Piotra na Lauterbergu z 1181 r. określił ja k o „litów, tj. sm urdów ,
którzy w ykonują nakazane im codzienne posługi”, a osobno wymienił
z jednej strony czynszowników, z drugiej zaś „w łasnych", czyli niewolnych
ludzi klasztoru. A nalogia ta wydaje się najbliższa wymowie nielicznych
polskich źródeł. W ypada więc przychylić się do poglądu K. B uczka: sm ardo­
wie byli zapewne kategorią ludzi osobiście zależnych, zrodzoną z procesów
rozw arstw ienia społecznego w epoce plem iennej, a więc słow iańskim o d p o ­
wiednikiem germ ańskich litó w 44. T łum aczyłoby to rów nież względną szczupłość
liczebną i wczesny zanik tej kategorii chłopów ; m am y o nich tylko cztery
wzmianki, a po 1227 r. sm ardow ie nie pojaw iają się ju ż w źródłach.

4. Prawo rycerskie
a eksploatacja wolnych osadników

W m ajątkach pańskich i książęcych korzystano także z pracy wolnych


osadników . Zwyczajów regulujących stosunki między tymi osadnikam i a wła­
ścicielami gruntu nie da się jed n ak zrozum ieć bez uwzględnienia innego

B u c z e k , S tró że , s. 11 n. O łazękach i ratajach zob. t e n ż e . O chłopach..., I. s.


9 5 - 1 0 5 . i M o d z e l e w s k i , Ius aratorum s. 9 3 —97 i 114— 127.
4'1 C odex D iplom aticus Sa.xoniac Regiae. wyd. O. Posse. H. Erm isch, 1/2, Leipzig 1889.
nr 446, 1181 r.; B u c z e k , O chłopach..., I, s. 86 —90; Ł o w m i a ń s k i , P o czą tki Polski, III,
przyp. 1296 na s. 428 n .; inaczej K o s s m a n n , P ölert.... s. 329 n.
122

zwyczaju, norm ującego stosunki między rycerzam i a m onarchią. C hodzi


0 praw o rycerskie (ius militare).
Z. W ojciechowski sądził, że ius m ilitare zrodziło się pod koniec X III w.
z akcji im m unitetow ej, k tó ra uw olniła rycerską własność ziem ską od p o ­
wszechnych danin praw a książęcego i zapew niła jej istotne ulgi w pełnieniu
publicznych posług. Pogląd ten został ostatnio obalony przez K. B uczka45.
Zwrócił on uwagę, że d o 1374 r. nie nadaw ano przywilejów im m uniteto­
wych obejm ujących ogół rycerstw a. Z w olnienia od rozm aitych ciężarów,
przyznaw ane w X III w. przez książąt poszczególnym osobom i posiadłościom ,
nie miały ani pow szechnego zasięgu, ani jednolitego zakresu rzeczowego.
Tym czasem w zm ianki o przysługujących wszystkim rycerzom jednolitych
ulgach i wolnościach od świadczeń spotykam y ju ż na początku X III w.,
gdy im m unitet dla d ó b r pryw atnych był zjawiskiem raczej wyjątkowym .
Przew ód rycerski posłużył ju ż w dokum entach trzebnickich z 1203 i 1204 r.
za wzór, wedle którego złagodzono tę pow inność p o ddanym cysterek.
M usiał to być wzór powszechnie znany, a więc od daw na ugruntow any,
skoro nie trzeba było tłum aczyć, n a czym polega ulga. D o ogólnie znanego
1 powszechnego wzoru odw ołała się też w 1230 r. księżna opolska W iola,
nadając klasztorow i Św. W incentego na O łbinie im m unitet dla wsi R eptów :
„O d chłopskich świadczeń, m ianow icie od stanu, stróży, podw orow ego
czynię [tę wieś] w olną i tak ą sam ą jej nadaję i ustanaw iam wolność,
ja k a przysługuje zwyczajowo wszystkim wsiom rycerzy” 46. W iadom ość Kro­
n iki W ielkopolskiej, że rycerze od wieków nie płacą stróży całkow icie
zasługuje na wiarę; nie mogli jej płacić, bo oni właśnie Stróżę w grodach
p ełnili47. Praw o rycerskie było o wiele starsze od im m unitetu i nie m iało
z nim nic wspólnego. W olność od gospodarczych ciężarów praw a książęcego
przysługiw ała wojom ze względu na ich dziedziczną funkcję.
W pozornej sprzeczności z tym ustaleniem pozostają liczne w drugiej
połow ie X III w. zw olnienia d ó b r rycerskich od stróży, pow ołow ego-poradlnego,
podw orow ego, stanu itp. Po co były one potrzebne ludziom , którzy od
niepam iętnych czasów danin tych nie płacili? P roblem rozstrzygnął K. Bu­
czek wykazując, że zwyczajowa wolność od ciężarów praw a książęcego
przysługiw ała rycerzom w tym sam ym zakresie, co przywilej „swobodnej

45 Z. W o j c i e c h o w s k i , P rawo rycerskie w Polsce p rze d sta tu ta m i K azim ierza W ielkiego,


P oznań 1928; B u c z e k , Prawo rycerskie. .., passim .
46 SU B I, n r 319, 1230 r . : villam R ep to v a b b atie sancti Vincencii de W ratizlau a seruili
solutione videlicet stan, strosa, p o d u o ro u e facio liberam et eandem ei do et co n stitu o quam
om nes ville m ilitum consueuere libertatem . W yrażenie servilis solutio tłum aczę zgodnie z k o n ­
tekstem ja k o „św iadczenie ch ło p sk ie” , przeciw staw ione tu rycerskiej wolności od danin. Zob.
KŚ1 I, n r 103, 1203 r. in r 104, 1204 r. (przew ód rycerski), oraz SU B II, n r 243, 1243 r.;
tam że, nr 342. 1248 r .; D K M , s. 185, 1250 r .; B i e l i ń s k a , nr 7, 1271 r.; por. B u c z e k ,
Prawo rycerskie s. 33 i przypis 50 o ra z s. 37 n.
47 M P H N S VIII. s. 17. O rycerskim obow iązku stróży w grodach zob. B u c z e k .
Prawo ry c erskie ..., s. 39 i przyp. 81.
123

dziesięciny” ; dotyczyła ona m ianowicie tylko gospodarstw dw orskich (curia,


alodium), czyli „pańskich rad eł”, „ziemi upraw ianej własnymi w ołam i”
(aratura propria), a nie osadzonej ch ło p am i48. O zw olnienie swego go­
spodarstw a dw orskiego od Stróży czy poradlnego żaden rycerz nie p o trze­
bował zabiegać, ale chłopskie źrebią znajdujące się w jego posiadłości
podlegały zwykłym chłopskim ciężarom , dopóki właściciel nie uzyskał dla
nich im m unitetu. Stąd pozorne sprzeczności w m ateriale źródłow ym : dzie­
dziczna w olność od danin, przysługująca iure m ilitari każdem u rycerzowi
oraz im m unitetow e zw olnienia od tych sam ych danin odnosiły się do dwóch
różnych członów rycerskiej własności ziemskiej.
Ius militare zrodziło się w X —X I w. ja k o praw o grupow e książęcych
wojów, którzy upraw iali swe gospodarstw a w łasnoręcznie lub przy pom ocy
nielicznej czeladzi. N ie dysponow ali oni w owych czasach ani ziemią,
n a której m ogliby osadzić chłopów , ani „sw oim i” chłopam i. Z rycerskiej
wolności od ciężarów praw a książęcego korzystali, rzecz jasn a, także m o żn i;
byli przecież ludźmi oręża. Ich m ajątki składały się jednak głównie, jeśli
nie wyłącznie, z gospodarstw dw orskich upraw ianych przez czeladź. O gra­
niczenie zwyczajowych prerogatyw praw a rycerskiego do ziemi oranej pańskim
inw entarzem tłum aczy się więc charakterem rycerskiej i wielkopańskiej
gospodarki w X —X II w .49
D o pryw atnych i książęcych d ó b r trafiali także ludzie osobiście wolni,
lecz pozbawieni własnej ziemi i oparcia w m acierzystym opolu, a nieraz
i najskrom niejszego inw entarza. Jedynym wyjściem było dla nich szukanie
podstaw utrzym ania w cudzym m ajątku. Ludzie luźni stanow ili niezbyt
liczny m argines wiejskiej społeczności, ale dla m ożnych byli oni cennym
uzupełnieniem niewolnej siły roboczej. N iekiedy zatrudniano ich ja k o najem ni­
ków żywionych na pańskim dworze lub siedzących w osobnych zagrodach
i pracujących za roczną o rd y n a rię 50. Najczęściej jed n ak osiedlano wolnych
przybyszów n a ziemi pańskiej ja k o ratajów lub gości.
W o ln y c h r a t a j ó w nie należy mylić z dziedzicznym i, których książę
„m iał dla siebie” n a specjalnym praw ie grupow ym (ius aratorum), zapew nia­

48 B u c z e k , Prawo ry c erskie .. s. 36. Przem aw ia za tym głów nie fakt, że dziesięcinny


przywilej rycerstw a, będący następstw em w olności od ciężarów praw a książęcego, dotyczył
tylko ziemi alodialnej (a ra tu ra pro p ria, curia). R ów nież p o ra d ln e p łacono wedle przywileju
koszyckiego z łanów osiadłych, czyli chłopskich, co oznacza, że role dw orskie były wolne
od p o d a tk u . Ze sform ułow ania w przyw ileju im m unitetow ym K o n ra d a m azow ieckiego dla
biskupstw a płockiego z 1230 r. (K M az, nr 278 — item p re u o d n obilium d u c a n t in ordine
cum curiis nobilium , sed preuod ru stico ru m non d u can t) w ynika, że ulga w przew odzie przy­
sługiw ała tylko gospodarstw om dw orskim rycerzy (curiae nobilium ), a nie ich c h łopom sie­
dzącym n a osobny ch źrebiach. Z resztą ulgow ego p rzew odu nie ciągnęli n a ogół rycerze
osobiście, tylko ich czeladź lub ra ta je (hom ines in terris villarum m ilitarium c o nstituti — wedle
określenia w przyw ileju Bolesław a R ogatki dla biskupstw a w rocław skiego z 1248 r., SUB
II, nr 342).
49 B u c z e k , Prawo rycerskie. .., s. 40.
5» K T yn, n r 17, 1234 r.; K M p II, nr 449, i K P o l III, n r 32, 1256 r.
124

jącym wolność od wszelkich ciężarów publicznych. Rycerz nie mógł spodziew ać


się od panującego specjalnej łaski z tego pow odu, że osadził na swojej
ziemi przybysza w charakterze rataja. O sadnik nie przynosił ze sobą
specjalnych upraw nień, które w ulgowy sposób określałyby jego obow iązki
wobec m onarchii. Um aw iał się tylko z właścicielem gruntu, że osiądzie
na w arunkach powszechnie przyjętych dla ratajów , tj. pracow ać będzie na
roli dworskiej pańskim inw entarzem , w zam ian za co tym sam ym inwentarzem
będzie mógł upraw iać na własny rachunek ziemię wydzieloną mu przez pana
na utrzym anie. Pozostaw ał przy tym człowiekiem wolnym i mógł odejść po
dopełnieniu przew idzianych zwyczajem powinności. W szystko to składało się
na dom inialny zwyczaj, regulujący stosunki osadnika z właścicielem gruntu,
a nie z państwem .
Ziem ia przydzielona ratajow i na utrzym anie uchodziła jed n ak za część
składow ą roli dworskiej, poniew aż upraw iana była pańskim i wołami. Rycerska
kondycja właściciela zapew niała więc ratajow i autom atycznie wolność od tych
ciężarów, którym nie podlegała aratura propria jego pana. D otyczyło to
w każdym razie Stróży, pow ołow ego-poradlnego i stanu, a m oże także
podw orow ego, jeśli ratajskich gospodarstw dom ow ych nie traktow ano jak o
osobnych dw orów . N arzaz ciążył na nich zapew ne na rów ni z innymi
m ieszkańcam i wsi. była to bowiem danina o dpłatna za karm ę leśną dla
nierogacizny, pobierana od całej ludności osiedla w proporcji do pogłow ia
świń wypasanych przez wieś w książęcych lasach; nie ulega zaś wątpliwości,
że rataje trzym ali własną trzodę. Przewód i pow óz ciągnęli oni z pewnością
w złagodzonej, „rycerskiej” postaci; nie dysponow ali przecież własnymi,
tylko pańskim i zwierzętam i pociągow ym i. To sam o dotyczy budow y grodów,
stanowiącej posługę sprzężajną. R ataje wykonywali te powinności za swych
rycerskich panów w takim wymiarze, w jakim ciążyły one na pańskim
g ospodarstw ie51.
Nic dziwnego, że wielmoże i rycerze osiedlali w swych dobrach wolnych
przybyszów najchętniej w charakterze ratajów . Pozw alało im to bez im m unitetu,
na mocy sam ego praw a rycerskiego, om inąć ciężary publiczne, których
m onarchia dom agała się od chłopów , i wykorzystać pełniej siłę roboczą
osadników do własnych potrzeb. N a tej samej zasadzie traktow ali oni
obow iązek dziesięcinny, uważając, że z roli przydzielonej ratajom mają
praw o sami pobierać dziesięcinę i przekazyw ać sw obodnie wybranem u
kościołowi. S potkało się to jed n ak ze sprzeciwem biskupów . N a synodzie
sieradzkim w 1233 r. postanow iono, że wszyscy ludzie pospolitej kondycji,
„choćby byli ratajam i rycerzy” (licet sint aratores m ilitum ) m ają płacić
zwykłą dziesięcinę ch ło p sk ą 52. Kościół nie uznaw ał argum entu, że rataje
orzą swoją ziemię pańskim i w ołam i; stał na stanow isku, że jest to ziemia
osadzona chłopam i i dom agał się tego, co mu się należało z chłopskich

5 1 B u c z e k . O chłopach..., I, s. 102; M o d z e le w s k i , his a ra lo ru m ..., s. 1 0 5 -1 0 7 .


« K W p I, nr 150. 1233 r.
125

źrebiów. M onarchia natom iast respektow ała przy poborze świadczeń przywilej
wynikający z praw a rycerskiego i nie starała się zawężać jego interpretacji.
W olność od ciężarów publicznych przynosiła korzyści właścicielowi gruntu,
a nie ratajow i; pozw alała na bardziej w ydajną eksploatację pracy osadnika
w gospodarstw ie pańskim . Pozycja społeczna chłopów , którzy nie mieli
własnej ziemi i sprzężaju. była niska, a wymiar pow inności na rzecz pana
odpow iednio wysoki. W K lęhanow icach rataje daw ali na początku XIV w.
biskupow i zam iast daw nych pow inności po korcu pszenicy, 1 i 3/4 korca
żyta, 1 i 3/4 korca owsa, 6 kur, 2 kaczki, m ałdracie serów i 12 skojców
czynszu z łanu. Było to obciążenie znacznie większe od zwykłych świadczeń
kmiecych. Nic dziwnego, że na wzór wolnych ratajów regulow ano nieraz
pow inności gospodarcze osadzonych na ziemi niew olników 5'.
D rugą kategorię wolnych osadników w dw unastow iecznych dobrach
pańskich stanow ili g o ś c ie (hospites). W yrazem tym określano często cudzo­
ziemskich kupców i kolonistów , ale mógł on oznaczać wszelkich przybyszów,
niekoniecznie obcokrajow ców . Przed kolonizacją na praw ie niemieckim
wolnym gościem zw ano na wsi przybysza z innych stron, obcego na terenie
opola, w którym się osiedlił. Przeważnie nie byli to cudzoziem cy, lecz
Polacy, którzy utracili lub porzucili ojcowiznę i oparcie w m acierzystym
związku sąsiedzkim , musieli więc szukać dla siebie miejsca w innych stronach,
na cudzej ziem i54. Praw o do ..w yczyniania” na własny rachunek pól
na ziemi niczyjej przysługiw ało tylko w spólopolnikom , toteż obcy. przybysz
z zew nątrz, trafiał silą rzeczy do jakiegoś pana gruntow ego. W odróżnieniu
jed n ak od ratajów wolni goście mieli własny inw entarz i otrzym ywali
w m ajątku pańskim osobne źrebią w sam odzielne użytkow anie. Posługiw ano
się nimi zapew ne do karczunków lub zasiedlania pustek, na które właścicielowi
nie starczało niewolnej siły roboczej. Mieli oni oczywiście praw o wychodu
(..pokłonu”), toteż przedm iotem wieczystych nadań na rzecz K ościoła mogła
być tylko ziem ia, a nie siedzący na niej wolni goście. Z tego pow odu
nie w spom inano o nich zwykle w dokum entach. O istnieniu tej kategorii
osadników dow iadujem y się dzięki tem u, że książęta regulowali na jej
wzór powinności swoich dziesiętników , tw orząc tym sposobem grupy nie-
wolnych gości.
W przywileju z I 166 r. H enryk sandom ierski postanow ił, że przeniesieni
do Zagości dziesiętnicy oraz niewolni złotnicy m ają odtąd daw ać joannitom
świadczenia „zwyczajem wolnych gości, nigdy jednak nie będzie im wolno
opuścić w spom nianego m ajątk u " (more liberorum hospitum. nunąuam tamen
a predicta possessione recessuri). N iew olni hospites występują także w bulli
gnieźnieńskiej z 1136 r.. zapewne w spisie posiadłości wrocławskich augu-
stianów z ok. 1193 r. oraz w dokum encie trzebnickim z 1204 r. W po­
siadłości trzebnickich cysterek wywodzili się oni głównie z dziesiętników

« C D S XIV . s. 115.
54 Z ob. trafn e uwagi K. B u c z k a . O chłopach.... II. s. 67.
126

i stanow ili najliczniejszą, a zarazem najbardziej obciążoną świadczeniam i


grupę ludności chłopskiej. N iektórym tam tejszym osadnikom zagrożono
„zrów naniem z gośćm i”, jeśli nie będą się wywiązywać z wyznaczonych
obow iązków na rzecz k la sz to ru 55.
D aje to wyobrażenie o wym iarze obciążeń wolnych gości, k tóre służyły
niewolnym za wzór. Faktycznie dźwigali oni podw ójne brzemię. W prze­
ciwieństwie do ratajów wolni goście pracow ali własnym, a nie pańskim
inw entarzem , ich źrebią nie mogły więc uchodzić za część składow ą roli
dworskiej. R ycerska kondycja właściciela m ajątku nie uw alniała ich od
ciężarów publicznych. M usieli oni płacić m onarchii daniny przew idziane
praw em książęcym, ciągnąć chłopski przew ód i pełnić inne posługi, a oprócz
tego daw ać jakieś świadczenia swemu pan u z racji osiadłości n a jego
gruncie lub w ykonywać prace w jego m ajątku.
W późnym średniowieczu stosunki m iędzy panem gruntow ym a osiadającym
w jego posiadłości n a praw ie polskim wolnym kmieciem regulow ał zwyczaj
zwany układem (urzędem) ziemskim. Z ostał on zbadany przez K . Tym ienie­
ckiego głównie na podstaw ie m azow ieckich zapisek sądow ych z końca
X IV i XV w. K. Buczek zauważył trafnie, że układ ziemski był późno­
średniow ieczną kontynuacją zwyczaju wolnych gości. D otyczy to zwłaszcza
określonych przez ten układ w arunków , jakich dopełnić m usiał odchodzący
od p an a kmieć. N ależało do nich dotrzym anie term inu odejścia, uregulo­
w anie należności czynszowych, zw rot pom ocy otrzym anej niegdyś od pana
na zagospodarow anie się, oporządzenie budynków i płotów oraz opłata
tzw. pokłonu (wstanego). O sadników określano wówczas term inem kmiecie,
a nie goście, ale na rodow ód układu ziem skiego wskazuje fakt, że zwyczajowa
opłata d aw ana panu za odejście („pokłon”, „w stanę”) zwała się też
„gościnnem ” 56. Ze względu na odm ienność stosunków gospodarczych i ustro­
jow ych nie d a się jed n ak odnieść inform acji o czynszach i robociznach
kmieci siedzących na „układzie ziem skim ” do zwyczaju wolnych gości;
inaczej kształtow ał się też stosunek osadnika i p an a gruntow ego do państw a.
W ustroju praw a książęcego ciężary publiczne dotkliw ie ograniczały
dochód czerpany przez właściciela m ajątku z gospodarstw a wolnych gości,
dopóki nie udało m u się uzyskać dla nich im m unitetu. Przywilej im m uni­
tetow y nie uw alniał jed n ak osadników od podw ójnego brzem ienia. Praw o
do świadczeń należnych dotychczas m onarchii przejm ow ał teraz pan gruntow y
i pobierał je nadal dla siebie lub zam ieniał na pow inności bardziej przy­

55 P i e k o s i ń s k i , Z biór, n r 21, ok. 1166 r.; K W p I, n r 7, 1136 r. (hospites tam wy­


m ienieni nie m ogą uchodzić za w olnych, poniew aż źró d ło zastrzega, aby nikt nie śm iał
kw estionow ać praw kapituły gnieźnieńskiej d o po siad an ia tych ludzi — super possessione ru-
sticorum q u o ru m hec sunt videlicet n o m in a et officia); KS1 I, nr 68, ok. 1193 r. (hospis
M iculouici); KŚ1 I, n r 104, 1204 r.
56 K . T y m i e n i e c k i . Procesy twórcze form ow ania się społeczeństwa polskiego w wiekach
średnich. W arszaw a 1921. s. 217 n.. 252—273; B u c z e k , O chłopach.... II, s. 68 —70.
127

d atne d la jego potrzeb. Pod względem wym iaru obciążeń wolni goście
znajdow ali się w sytuacji niewiele lepszej od ratajów , chociaż mieli własny
sprzężaj. N ie jest dziełem przypadku, że wedle zwyczaju ratajów lub gości
norm ow ano świadczenia niewolników. O siadłość na cudzym gruncie upośle­
dzała, zm uszając do przyjęcia tw ardych w arunków . W olni osadnicy w m a­
jątk ac h pańskich X I —X II w. zajm owali wśród pospolitej ludności chłopskiej
stosunkow o niską pozycję.
Owszem, przysługiwało im praw o wychodu. M ogli odejść, ale niewiele
to zm ieniało, d opóki na nowym miejscu osiedlenia czekał ich ten sam
zwyczaj i ten sam los: rataja lub gościa. D opiero akcje karczunkow e
X III w., urbanizacja i postępy im m unitetu zmieniły tę perspektyw ę; wielka
własność zabiegała o osadników i oferow ała korzystne w arunki. Pociągnęło
to wielu wolnych i niem ałą rzeszę zbiegów na szlaki wewnętrznej kolonizacji.
Nie m ożna jed n ak m ierzyć tą m iarką liczebności ani pozycji społecznej
wolnych osadników w m ajątkach pańskich poprzednich stuleci.
W przywileju wystawionym w 1233 r. i odnow ionym w 1278 r. Krzyżacy
zezwolili polskim rycerzom w ziemi chełm ińskiej, aby sądzili drobne prze­
stępstw a swoich poddanych (zagrożone karą „trzy sta” lub sześć grzywien)
i brali od nich poc/on, czyli zwyczajową opłatę za odejście57. W zm ianka
o pokłonie wskazuje, że chodziło o wolnych osadników , którzy odgrywali
widocznie znaczącą rolę w posiadłościach rycerskich. W gospodarstw ach
dw orskich drobnego i średniego rycerstw a byli to zapew ne przede wszystkim
rataje, owi aratores militum wspom niani także w statucie synodu sieradzkiego
z 1233 r. N a osadzanie wolnych gości mogli sobie pozw olić raczej właści­
ciele dużych m ajątków , a więc m ożni, instytucje kościelne i sam panujący.
M im o ubóstw a wzmianek źródłow ych przypuszczać wolno, że rataje i goście
odgrywali w ram ach wielkiej własności ziemskiej istotną rolę, uzupełniając
niedostatek niewolnej siły roboczej. W społeczności wiejskiej X I—X II w.
były to jed n ak grupy m arginesow e, podobnie jak niewolnicy, a sam a wielka
własność pozostaw ała jeszcze m arginesem struktury agrarnej.

57 Preussisches Urkundenbuch, 1/2, nr 366, 1233/1278 r.


R O Z D Z IA Ł IV

Władza nad chłopami


a organizacja klasy panującej

1. Ram ię władzy książęcej: grodow a organizacja zarządu


terytorialnego

Skuteczna kon tro la nad ludnością kraju była dla pierwszych Piastów
kluczowym problem em władzy. Trzeba było zorganizow ać sprawny system
wojskowy, opierając się głównie na publicznych obow iązkach rycerstwa
rozproszonego po wsiach na całym terytorium państw a. Trzeba było
w każdym zakątku kraju zapew nić ochronę m iru, karać przestępców i roz­
sądzać spory. Trzeba było wreszcie pobierać wszędzie świadczenia należne
m onarchii z tytułu praw a książęcego. M inęły czasy, gdy związki sąsiedzkie
sam e zbierały skórki kunie na trybut, a książę polański na terytorium
własnego plem ienia zadow alał się d aniną wołu i krowy, składaną d o b ro ­
wolnie przez każde opole. Pięć podstaw ow ych danin praw a książęcego
w ybierano systemem poradlnym , powołowym , podw orow ym , podym nym , wsio­
wym, ale nie opolnym . Stanowiły one zbyt wielkie obciążenie, by m ożna
było oczekiwać, że społeczność sąsiedzka sam a zbierze i dostarczy należne
kwoty. Państw o m usiało tu działać w trybie adm inistracyjnego przym usu,
docierając bezpośrednio do płatników danin. Funkcjonariusze m onarchii
musieli oszacow ać pogłowie trzody w każdej wsi, zorientow ać się na miejscu
w liczebności inw entarza lub radeł w każdym gospodarstw ie i pobrać
świadczenia w stosownej wysokości. W szystko to trzeba było przeprow adzić
w kraju o powierzchni 250 tys. km 2, gdzie skupiska osadnicze rozsiane
były wśród rozległych puszcz i bagien, przy fatalnych drogach, prym itywnych
środkach tran sp o rtu i wątlej łączności.
W tych w arunkach centralne zarządzanie państw em bezpośrednio z ksią­
żęcej stolicy byłoby fikcją. Ręce dw oru niedaleko sięgały. O kresowe objazdy
kraju, podczas których panujący wizytował naczelne grody i osobiście
spraw ow ał sądow nictw o, stanow iły konieczne, ale bardzo skrom ne rem edium
na słabość centralnej adm inistracji. N a co dzień trzeba było pozostaw ić
spraw ow anie władzy w poszczególnych okręgach grodow ych m ianow anym
przez księcia dostojnikom zarządu terytorialnego. D otyczyło to nawet kluczo­
wej funkcji dow ództw a wojskowego. Tym się tłum aczy wybitna rola polityczna
kom esów grodow ych; ich pozycja w hierarchii urzędniczej księstw dzielni­
cowych przewyższała wszystkie dygnitarstw a dw oru oprócz palatyna.
T erytorium państw a podzielone zostało na ok. 90 okręgów grodowych.
W źródłach X I - X I I w. określano je term inem gród (castrum). który
129

oznaczał zarów no obw arow aną siedzibę lokalnych władz, ja k i p o d p o rząd k o ­


wany im okręg adm inistracyjny, zwany w X III w. kasztelanią. N a czele
każdej kasztelanii stał książęcy urzędnik, zwany po polsku panem grodu,
po łacinie zaś zrazu kom esem , a od początku X III w. najczęściej kaszte­
lanem .
B ezpośrednia kon tro la nad 90 ośrodkam i zarządu lokalnego byłaby dla
jednego władcy kłopotliw a. W ogólnopolskiej m onarchii pierwszych Piastów
między kasztelanam i a^dworem panującego znajdow ało się pośrednie ogniwo
zarządu: wielkie jednostki terytorialne zwane w Kronice A nonim a-G alla
prow incjam i. Było ich zapew ne 7 lub 8. W iadom o, że południow a część
kraju, k tó ra w 1102 r. przypadła w udziale Bolesławowi K rzyw oustem u,
składała się z trzech prow incji: wrocławskiej, krakow skiej i sandom ierskiej.
W iadom o również, że M azowsze stanow iło wówczas jed n ą prow incję z naczel­
nym grodem w Płocku. Stolicam i odrębnym i prow incji były też na początku
X II w. Łęczyca, bez w ątpienia G niezno, a zapewne i P oznań. Przyjm uje
się także istnienie prowincji k u jaw sk iej1.
Prow incjonalny szczebel zarządu terytorialnego uległ likwidacji w wyniku
rozbicia m onarchii na księstwa dzielnicowe i nie znalazł odzwierciedlenia
w późniejszej dokum entacji. Właściwie wiemy o nim tyle, ile przekazał
Gall. N a czele prow incji stał kom es jej naczelnego grodu. Byl on nic
tylko kasztelanem wrocławskim czy płockim , ale zarazem książęcym nam ie­
stnikiem Śląska lub M azowsza, wyposażonym z tej racji w jakieś upraw nie­
nia zwierzchnicze nad kasztelanam i pozostałych grodów w obrębie prowincji.
W związku z nam iestniczą w ładzą przysługiwał mu tytuł określony p rze/
G alla ja k o nomen ducatus. Po polsku brzm iał on zapewne wojewoda
(wrocławski, krakow ski, m azowiecki lub tp.). Istotnie dow ództw o wojskowe
należało do najważniejszych funkcji tego urzędu. Rycerstw o zm obilizow ane
na wyprawę form ow ano w duże oddziały („kohorty”) odpow iadające po­
szczególnym prow incjom i walczące pod rozkazam i ich nam iestników .
P o n ad to kom es prow incji nadzorow ał adm inistrację poszczególnych okręgów
kasztelańskich; czynił to jednak na podobieństw o swego władcy i później­
szych książąt dzielnicowych, tj. przez doraźne objazdy. N adzoru takiego
nie d a się utożsam ić z bezpośrednim zarządem . Prow incją, podobnie jak
państw em , nie dało się adm inistrow ać z jednego centrum : była to zbyt
rozległa jed nostka. Bezpośrednie spraw ow anie władzy nad ludnością poszcze­
gólnych okręgów grodow ych pozostaw ało w rękach ich kasztelańskiej adm i­
nistracji.
D otyczy to trzech podstaw ow ych funkcji władzy książęcej: dow ództw a
wojskowego, pow szechnego sądow nictw a i skarbow ości. K asztelan był bezpo­
średnim przełożonym rycerstw a zam ieszkałego w kasztelanii. To on lub jego

1 T. L a l i k , Organizacja grodowo-prowincjonalna u Polsce X I i począ tkó w X I I it\, ..Studia


z D ziejów O sad n ic tw a ” 5, 1967; J. B i e n i a k , P olska elita polityczna X I I w., |w :] Spo­
łeczeństwo P o lski średniowiecznej, II. s. 16—25.

9 - K. Modzelewski. Chłopi w monarchii.


130

zastępca przeprow adzał na swoim terenie m obilizację, egzekwował od wojów


służbę strażniczą w grodzie i dowodził o broną warowni w razie oblężenia.
O rganizacja grodow o-kasztelańska była rów nież podstaw ow ym instru­
m entem sądowo-policyjnej władzy piastow skiego państw a nad ludnością kraju.
Panujący, a także kom es prow incji spraw ow ał osobiście sądy, jeśli pojawił
się w okolicy. Był to jed n ak ew enem ent. Czasem m ożna było szukać
sprawiedliwości na odległym dworze księcia. N a co dzień wszakże ludność
m iała do czynienia z jurysdykcją grodow ą. W ykonyw ał ją w imieniu
panującego miejscowy kasztelan i jego sądowi zastępcy. D o nich również
należała ochrona m iru na targach i szlakach kom unikacyjnych2. N ik t inny
nie mógł sprostać tym zadaniom . O becność władzy w życiu lokalnych
społeczności była w arunkiem skutecznych rządów. Nie dało się tego osiągnąć
z daleka. A dm inistracja kasztelańska była więc narzędziem , które pozwoliło
władzy książęcej objąć kontrolą rozległe obszary państw a i zm onopolizow ać
powszechne sądownictw o.
T a sam a adm inistracja pobierała od ludności chłopskiej kraju daniny
na rzecz m onarchii3. Z uwagi rzuconej m im ochodem przez A nonim a-G alla
wynika, że na początku X II w. kom petencje terytorialnych urzędników
zarządu gospodarczego (villici) obejm ow ały obszar okręgu grodow ego i koń­
czyły się na jego granicy (in confinio); byli to więc funkcjonariusze
adm inistracji kasztelańskiej. Dwie stare zapiski włączone do bulli z 1136 r.
p o d ają pełne wykazy grodów kasztelańskich prowincji gnieźnieńskiej i łęczy­
ckiej, poniew aż wydzielano w nich dla arcybiskupstw a dziesiątą część
dochodu z powszechnych danin ludności. G niezno figuruje tam na równi
z O strow em Lednickim , Lądem czy N akłem , a Łęczyca na równi z Żarnow em
lub R ozprzą. W podobnym wykazie m azow ieckim z połowy X II w. również
nie czyni się żadnej różnicy między stołecznym dla tej prow incji Płockiem

- B u c z e k , Targi i m ia sta ..., s. 59 i 64 n .; K . M o d z e l e w s k i , Organizacja grodowa


u progu epoki lokacji, K H K M 28, 1980, n r 3. s. 331.
•' Tezę tę uzasadniałem szczegółow o w p a ro k ro tn ie w znaw ianych polem ikach z K. Buczkiem.
C zytelników zainteresow anych przebiegiem dyskusji odsyłam d o opublikow anych wcześniej
p ra c: B u c z e k . K siążęca lu d n o ść ..., s. 97 n . ; K . M o d z e l e w s k i , L a division autarchique
du travail à l ’é chelle d'un E ta t: l ’organisation ministériale en Pologne médiévale, A nnales
ESC 19, 1964, nr 6, s. 1125— 1137; B u c z e k , Z badań s. 193 —230; K. M o d z e le w s k i ,
Grody i dwory w gospodarce p o lsk ie j m onarchii wczesno feudalnej, K H K M 21, 1973. n r 1
i 2; t e n ż e . Organizacja gospodarcza. .., s. 15— 134; K . B u c z e k , Organizacja służebna w pierw ­
szych wiekach państw a polskiego, SH 20. 1977, nr 3; t e n ż e , Gospodarcze fu n kc je organizacji
grodowej ir P olsce wczesnofeudalnej ( X — X I I I w .). Ź ródła i m etody, K H 86, 1979, nr 2;
K. M o d z e l e w s k i , Spór o gospodarcze fu n k c je organizacji grodowej. N ajstarsze źródła i m etody,
K H K M 28, 1980, nr 1, i t e n ż e , Jurysd ykcja ka sztela ń ska i pobór danin praw a książęcego w świetle
dokum entów X I I I w., K H 87, 1980, n r 1; K. B u c z e k , E gzekw ow anie świadczeń publicznych
ir Polsce wczesnofeudalnej, SH 25, 1982, n r 3/4, s. 357—369. P or. H . Ł o w m i a ń s k i , Z a ­
gadnieniu gospodarcze w czesnofeudahego państw a polskiego, [w;] P o czą tk i państw a polskiego.
Księga tysiąclecia, II, s. 20 n .; t e n ż e , Organizacja g o sp o d a rcza ..., s. 176 n .; T . L a lik ,
Organizacja grodowo-prowincjonalna.. .. s. 38 —40.
131

a kasztelańskim R aciążem czy Nasielskiem . G rody w ystępują tam jak o


ośrodki okręgów danniczych. W ynika z tego, że p o b ó r danin przeprow adzała
adm inistracja grodow a kasztelańskiego, a nie prow incjonalnego szczebla4.
P odobnie było u południow ych sąsiadów Polski. W 1130 r. Sobiesław I
zatw ierdził kanonikom wyszehradzkim dziesiątą część dani miru w 16
grodach i rozszerzył to upraw nienie na 3 dalsze kasztelanie. N a Węgrzech
okręgi grodow e, odpow iadające polskim kasztelaniom , zwały się kom itatam i,
a stojących na ich czele urzędników określano łacińskim term inem comes
lub zapożyczonym z języka słowiańskiego wyrazem żupan (ispan). Z dekretów
króla K o lom ana (ok. 1110 r.) w ynika jednoznacznie, że p o b ó r danin
ludności odbyw ał się w ram ach organizacji kom itatow ej. G rom adzono je
w ośrodkach kom itatów , gdzie wysłannicy biskupstw a pobierali dziesięcinę
z zebranego dochodu, po czym resztę dzielono: 2/3 należało przekazać
dw orow i królew skiem u, a 1/3 zatrzym yw ał miejscowy żupan dla siebie
i swoich p o d w ładnych5. W Polsce inaczej dzielono zebrany dochód, ale
kasztelania, podobnie ja k węgierski kom itat, była okręgiem danniczym ,
a egzekwowaniem świadczeń praw a książęcego zajm owali się funkcjonariusze
adm inistracji terytorialnej.
K asztelan był w okręgu grodow ym najwyższym przedstawicielem władzy
książęcej. Wszystkie czynności adm inistracyjne miejscowych urzędników prze­
prow adzane były z jego ram ienia i opierały się na jego jurysdykcji. Nie
znaczy to, że m usiał on zawsze osobiście spraw ow ać sądy i wydawać
polecenia. Był to wysoki dygnitarz, który często obracał się w dworskim
otoczeniu księcia, zdając troskę o sprawy bieżące na swych podw ładnych.
Bezpośrednie kierow nictw o głównych agend adm inistracji grodow ej spo­
czywało w rękach trzech zastępców kasztelana: wojskiego, sędziego i wło­
darza. Wszyscy trzej wyposażeni byli w publiczną jurysdykcję o charakterze
władzy delegowanej. Jak o sądowi zastępcy kasztelana mogli oni pozywać,
orzekać kary i zarządzać postępow anie egzekucyjne, co stw arzało legalną
podstaw ę do stosow ania przym usu adm inistracyjnego wobec ludności okręgu.
U rząd w o j s k i e g o (tribunus) oczekuje na odrębne opracow anie. Nazwa
sugeruje jego związek z rycerstwem (wojami). Istotnie, wojski pucki Jarosław ,
określony w d o kum entach M ściwoja II z lat 1281, 1283 i 1287 obiegowym
dla tego urzędu term inem tribunus, tytułow any był w dokum entach tegoż

4 G a l l, I, 12, s. 31 n .; K W p I, n r 7, 1136 r.; K W p IV, s. 1 n. 1065 r. (fals.).


W spraw ie interpretacji tych w zm ianek zob. M o d z e l e w s k i , O rganizacja gospodarcza..., s.
9 2 — 103, i t e n ż e . S p ó r .... s. 8 9 —99; por. J. P ł o c h a , N ajdawniejsze dzieje opactwa bene­
dyktynów tv M ogilnie, W rocław 1969, s. 84, 95, 173 n., i B. K i i r b i s ó w n a , Najstarsze
d okum enty opactwa b enedyktyńskiego ir M ogilnie ( X I i X I I »•.), SŹ r 13, 1968, s. 33—35
i 52.
5 C D B I, n r 111, 1130 r.; L. Z a v o d s z k y . A szent lstvan, szent L aszlo es Kahnan
Korabeli tórveyek es zsinati hatarozarok forrasai, B udapcsl 1904. Col. I, c. 25, s. 186; c. 78
i 79. s. 193. o ra z Lad. III. c. 13. s. 177.
132

księcia z lat 1284 i 1285 „dow ódcą wojska puckiego” (dux exercitus
pucensis), a w 1286 r. występuje ja k o „pucki sędzia” (putzger richter) fi.
W szystkie te wzmianki dotyczą bez w ątpienia tej samej osoby i tego
sam ego urzędu. W skazują one, że wojski był zastępcą kasztelana w spra­
wach dow ództw a wojskowego i że wiązało się z tym spraw ow anie o d p o ­
wiedniej władzy sądowej.
D o podstaw ow ych zadań tego urzędnika należeć m usiało przeprow adzanie
mobilizacji na wyprawę oraz egzekwowanie od wojów zam ieszkałych na te­
renie kasztelanii obow iązku stróży grodowej. Rycerze pełniący Stróżę znajdo­
wali się zapewne pod jego bezpośrednim i rozkazam i. Tłum aczyłoby to
inform acje o innych kom petencjach wojskiego. N ależał d o nich nadzór
nad poborem m yta, z którego czerpał on jakieś dochody dla siebie tytułem
up o sażen ia7. Pozw ala to dom yślać się, że wojski ja k o urzędnik dysponujący
siłą zbrojną zajm ow ał się też ochroną m iru drogow ego na terenie kaszte­
lanii. M usiał on w związku z tym sądzić i karać niektóre przestępstw a
pospolite (w szczególności rozboje), a nie tylko w w ypadku niesubordynacji
wśród rycerzy. R ozsądzanie sporów między m ieszkańcam i kasztelanii raczej
nie wchodziło w zakres zwykłych funkcji wojskiego. D o niego jednak
należało reprezentow anie jurysdykcji m acierzystego grodu nad człowiekiem,
który wytaczał sprawę m ieszkańcowi innej kasztelanii, wobec czego spór
rozsądzał sędzia innego grodu, którem u podlegał p ozw any8. W reszcie w nie­
których kasztelaniach biskupich (wolborskiej, łowickiej i sławkowskiej) urzęd­
nik spraw ujący z ram ienia K ościoła jurysdykcję grodow ą nad poddanym i
biskupa nosił tytuł wojskiego. Biskupstw a nie obsadzały tam naczelnego
urzędu adm inistracji grodowej, rezerwując zapewne dla siebie całe uposażenie
kasztelana; w rezultacie wojski znalazł się na czołowej pozycji9. Wszystkie
te inform acje, jakkolw iek fragm entaryczne, uzasadniają przypuszczenie,
że wojski był czymś w rodzaju pierwszego zastępcy kasztelana i pod nie­
obecność zw ierzchnika kierow ał całą adm inistracją grodow ą.
N a opracow anie czeka również urząd s ę d z ie g o g r o d u (iudex castri).
Niem ałe kłopoty spraw ia tym razem wieloznaczność term inu. N ieraz określano
nim ogólnie kasztelanów i ich zastępców, gdyż wszyscy oni reprezentow ali
jurysdykcję grodow ą i mieli władzę sądzenia. W dość licznych dokum entach
dotyczących sądow nictw a na targach term in iudex castri oznacza jednak
niewątpliwie wyspecjalizowanego urzędnika adm inistracji kasztelańskiej. Poza
wykonywaniem jurysdykcji grodowej na targach do szczególnych kom petencji

6 PU B , n r 326, 1281 r. (trib u n u s); nry 358 i 359, 1283 r. (tribunus); n r 370, 1284 r.
(dux exercitus); nr 394, 1285 r. (dux exercitus); nr 416, 1286 r. (richter); n r 424, 1287 r.
(tribunus).
7 K W p I, nr 427, 1267 r., oraz K W p VI, n r 3, la ta 1 2 2 8 -1 2 3 9 i K W p I, nr 237,
1243 r.
* K M az, nr 278, 1230 r.
o K Pol I I /l. nr 24. 1239 r.; K M az. n r 427. 1242 r.; K M og, n r 16. 1238 r.
133

tego urzędnika należało przypuszczalnie rozsądzanie wszelkich s p o ró w 10,


a może także karanie pospolitych przestępstw. Oczywiście we wszystkich
spraw ach wchodzących w zakres kom petencji urzędowych sędziego grodu,
podobnie ja k wojskiego i w łodarza, m ógł sądzić osobiście kasztelan, gdyż
trzej zastępcy działali i spraw ow ali jurysdykcję w jego imieniu.
W yraz w ł o d a r z oznaczał najogólniej rzecz biorąc adm inistratora go­
spodarczego. Trzynastow ieczne dokum enty operow ały zlatynizow aną form ą
vlodarius lub łacińskim określeniem procurator, które — ja k wykazał wbrew
m oim dawniejszym zastrzeżeniom J. Tęgowski — uznać trzeba za leksykalny
odpow iednik w ło d a rz a 11. Prócz tego w użyciu były term iny kom ornik
(icamerarius), a na Śląsku także klucznik (claviger). K ażdy z tych wyrazów
był wieloznaczny, każdy obejm ow ał nieco inny zakres desygnatów , ale zakresy
te krzyżowały się ze sobą tak, że term iny vlodarius, camerarius i claviger
w niektórych w ypadkach oznaczały tych sam ych funkcjonariuszy. Sytuacja,
w której ten sam urząd bywał określany różnym i nazw am i, a jednocześnie
ta sam a nazwa m ogła oznaczać różne urzędy, jest dla badacza kłopotliw a.
W ystarczy przypom nieć, że w łodarzam i zw ano nie tylko rozm aitych urzędni­
ków książęcych, ale także adm inistratorów posiadłości kościelnych i pry­
w atnych (procuratores), a w yraz kom ornik mógł oznaczać dygnitarza dw oru,
urzędnika grodow ego i służebnego chłopa. Próby rozw ikłania tego chaosu
term inologiczno-pojęciow ego nie m ogą opierać się wyłącznie na ustaleniach
leksykalnych. N iezbędna jest tu znajom ość całokształtu organizacji gospo­
darczej piastow skiego państw a.
Książę miał własne m ajątki ziemskie z dziesiętnikam i, sm ardam i, ratajam i,
gośćmi, czeladzią i gospodarstw am i dworskim i. Posiadłości te nie różniły
się zasadniczo od wielkiej własności m ożnow ładczej lub kościelnej, ale były
szczególnie rozległe i liczne, wymagały więc rozbudow anego zarządu. W X III w.
poszczególnym i m ajątkam i książęcymi zawiadywali oficjaliści zwani w łoda­
rzam i, a na Śląsku klucznikam i. D o tej kategorii adm inistratorów dóbr
ziem skich zaliczyć trzeba w łodarza posiadłości książęcej w D łusku pod
Pyzdram i oraz kluczników książęcych w Brzegu i Leśnicy pod W rocławiem.
N a wyższym szczeblu podlegali oni włodarzow i panującego, który zawiadywał
posiadłościam i ziem skimi swego władcy w obrębie dzielnicy (księstwa)

1(1 Z daje się n a to w skazyw ać w zm ianka w dokum encie z 1230 r., K M az, n r 278, według
której spór m iędzy m ieszkańcam i różnych kasztelanii rozsądzał sędzia tego grodu, którem u
podlegał pozw any; iudex castri został tu przeciw staw iony w ojskiem u (tribunus). W ymowę
tego przeciw staw ienia osłabia jed n a k fakt, że m ow a o w ojskim innej kasztelanii — tej. w której
m ieszkał pow ód — w obec czego term in iudex castri niekoniecznie m usi oznaczać konkretny
urząd, lecz m oże być określeniem właściwej terytorialnie władzy sądowej.
11 J. T ę g o w s k i , O włodarzach w Polsce X I I I it\, „ S tu d ia i M ateriały d o Dziejów
W ielkopolski i P o m o rz a ” 29, 1983, n r 1, s. 5 —7; por. M o d z e le w s k i , Organizacja gos­
p o d a rc za ..., s. 160. Z trafn eg o ustalenia o ch ara k te rze leksykalnym w yprow adził jed n ak
J. T ęgow ski d aleko idące nie u praw nione wnioski o system ie zarządu d ó b r i d o c hodów
książęcych.
134

i urzędow ał w siedzibie dzielnicowego dw oru (Gniezno, Poznań i Kalisz


w W ielkopolsce). N a Śląsku wrocławskim , gdzie w łodarze poszczególnych
m ajątków zwali się klucznikam i, w łodarz dzielnicowy występuje z tytułem
klucznika w rocławskiego (claviger Vratislaviensis)12.
P anujący był jed n ak nie tylko posiadaczem licznych m ajątków ziem­
skich, ale przede wszystkim uosobieniem m onarchii, której z tytułu praw a
książęcego należały się rozm aite daniny i posługi oraz dochody z regaliów.
System eksploatacyjny oparty na tych upraw nieniach m iał w zasadzie
powszechny zasięg. O bejm ow ał on wielką rzeszę chłopów , którzy pozostaw ali
poza obrębem m ajątków ziem skich panującego, K ościoła i m ożnych, lecz
podlegali bezpośrednio m onarchii i ż tej racji zwani byli ludźm i książęcym i:
obejm ow ał też ludność chłopską w dobrach kościelnych i pryw atnych
w tym zakresie, w jakim podlegała o n a praw u książęcem u. Trzeba było
po b rać od wszystkich tych ludzi świadczenia należne m onarchii, dostarczyć
je do miejsc przeznaczenia i podzielić zgodnie ze zwyczajem między dwór
panującego a dostojników terytorialnych. P otrzebny był do tego system
zarządu oparty na sankcjach adm inistracyjnego przym usu, które m ożna było
stosow ać zarów no wobec „ludzi książęcych” pozostających poza organizacją
m ajątków księcia, jak też wobec chłopów w dobrach kościelnych i pryw atnych.
W łodarze posiadłości m onarszych nie mieli do w ykonyw ania takiej władzy
upraw nień ani możliwości praktycznych. N ajpow ażniejszym błędem tradycyjnej
historiografii było to, że nie rozróżniała system u zarządu związanego
z egzekwowaniem pow szechnych ciężarów praw a książęcego od systemu
adm inistracji m onarszych m ajątków ziem skich13.
Tym czasem były one rozdzielone. N a szczeblu dw oru książęcego re­
prezentow ali je dwaj różni urzędnicy. Z a dochody ze świadczeń ludności
kraju odpow iadał wysoki dygnitarz zwany kom ornikiem i jego zastępca —
podkom orzy. Była to zapewne ty tu la tu ra tradycyjna, k tó rą utrzym ano m. in.
w m onarchii H enryków śląskich, podczas gdy w trzynastow iecznej W ielko­
polsce i M ałopolsce podkom orzy był odpow iednikiem , a nie zastępcą „naczel­
nego k o m o rn ik a” dw oru. N iezależnie od dzielnicow ych różnic w nazwach
chodziło o ten sam urząd. Piastujący go dostojnik nosił tytuł kom esa, był
osobą świecką i zaliczał się do m ożnow ładczej elity. N a listach św iadków

12 M o d z e l e w s k i , O rganizacja gospodarcza..., s. 67—76 i 160— 162; por. też niżej,


przyp. 14.
13 T ak R. G r ó d e c k i , Z a rzą d m ajątków książęcych za Piastów, S praw ozdania PA U
29, 1924, n r 5, s. 2 n.; t e n ż e . Książęca wiość trzebnicka na tle organizacji m ajątków ksią­
żęcych w Polsce X I I w., II, K H 27, 1913, n r 1, s. 2 n. i 17 n .; po d o b n ie Z. W o jc i e ­
c h o w s k i , Z e studiów nad organizacją państw a polskiego za Piastów, Lwów 1924, s. 58.
D o p ie ro B u c z e k , Z b a d a ń ..., s. 202 —204, zauw ażył trafnie, że większość ludzi książęcych
nie była ujęta w ra m y organizacji m ajątków -w łości, lecz d aw ała św iadczenia o kreślone praw am i
grupow ym i, co nie w ym agało adm inistracji typu m ajątkow ego. N ie przedstaw ił on jed n a k
własnej koncepcji z arządu skarbow o-gospodarczego. T ę g o w s k i , op. cit., zdaje się pow racać
d o tradycyjnego poglądu, utożsam iając zarząd d o c h o d ó w m onarchii z pow szechnych danin
ludności i regaliów z adm in istracją d ó b r ziem skich księcia.
135

dokum entów książęcych, gdzie kolejność osób odpow iadała pozycji hierarchicz­
nej, zajm ow ał on poczesne miejsce. M ajątkam i ziemskimi księcia zawiadywał
n ato m iast w łodarz (procurator), którego J. Tęgowski zgoła bezpodstaw nie,
a naw et wbrew oczywistej wymowie źródeł utożsam iał z kom ornikiem dw oru.
W \odarz-procurator dzielnicowy pojaw iał się na listach św iadków o wiele
rzadziej niż kom ornik lub podkom orzy, figurował tam z reguły na szarym
końcu, nie nosił tytułu kom esa i zwykle nie zaliczał się do m ożnow ładztw a;
niekiedy książęta dobierali sobie na tę funkcję kandydatów duchow nych
ze średnich szczebli hierarchii kościelnej, a w X III w. naw et mieszczan.
K o n tro la nad dochodam i panującego ze świadczeń praw a książęcego nie
wchodziła w zakres kom petencji tego urzędnika 14.

14 O pozycji społecznej w łodarzy dzielnicow ych (p ro cu rato res) o ra z ich m iejscu n a listach
św iadków zob. M o d z e l e w s k i , Organizacja gospodarcza..., przyp. 58 na s. 160— 162, oraz
T ę g o w s k i , op. cii., s. 15, przypisy 80—83. W edług inw entarza płockiego z p o czątk u X III w.
(M PH V, s. 438, i K M az, n r 301) odb io rcą danin, a właściwie zryczałtow anych dochodów
ze św iadczeń należnych panującem u od biskupiej adm inistracji kasztelanii m ajątkow ych, byl
książęcy k o m o rn ik (cam erarius ducis). W idzieć w nim trzeba d o sto jn ik a dw oru, gdyż m onarsza
ad m in istracja tery to rialn a nie m iała żadnej władzy nad kasztelaniam i biskupim i. O kom ­
petencjach tego d o sto jn ik a najw ym ow niej św iadczy nied ato w an y m an d a t Bolesław a R ogatki
ja k o księcia w rocław skiego, a więc z lat 1 2 4 2 -1 2 4 8 . K siążę zaw iadam iał w nim ko m o rn ik a
i p o d kom orzego swego dw oru, że zw olnił od „ daniny k ró w ” (solutio vaccarum , najpew niej
podw orow e) 12 m inisteriałów klasztoru Św. W incentego, z których 6 m ieszka w kasztelanii
w rocław skiej, 4 w Tyczyńskiej i 2 w niem czańskiej; w zw iązku z tym polecił, aby ju ż
nie p o b iera n o od nich w spom nianej daniny (SUB II, nr 359). N ad w o rn y k om ornik o d ­
pow iadał. ja k w idać, za d o starczan e panującem u ze wszystkich okręgów grodow ych księstwa
dochody dannicze i spraw ow ał w zw iązku z tym zw ierzchni n a d z ó r n a d p o b o rem przez
adm inistrację kasztelańską św iadczeń dla księcia. D otyczyło to rów nież nadzw yczajnej kolekty
(SUB III, nr 335, 1260 r.).
C harakterystyczne, że m an d a t R ogatki, który obok k o m o rn ik a w ym ienia także jeg o za­
stępcę — podk o m o rzeg o , nie w spom ina ani słowem o naczelnym w łodarzu posiadłości ksią­
żęcych, zw anym w tej dzielnicy klucznikiem w rocław skim ; nie m iał on najw idoczniej nic
w spólnego z p oborem i d o starczaniem na d w ó r m onarszy pow szechnych d an in praw a ksią­
żęcego. Nie m a też cienia w ątpliw ości, że klucznik w rocław ski był urzędem odrębnym za­
rów no o d naczelnego k o m o rn ik a tej dzielnicy (cam erarius sum m us), ja k też od podkom orzego.
W latach 1251— 1259 naczelnym (w rocław skim ) klucznikiem H en ry k a III był W aw rzyniec,
naczelnym kom ornikiem (sum m us cam erarius) — Bogusław, p odkom orzym i zaś jednocześnie
S tanisław i Paw eł Słupowic. W ystępują oni n iejed n o k ro tn ie ja k o św iadkow ie w tych sam ych
d o k u m en ta ch , przy czym klucznik znajduje się z reguły na końcu listy (SUB III. nr 18;
nr 23. gdzie op ró cz Pawła Slupow ica i klucznika W aw rzyńca św iadkow ali Boguchwał i M ichał
w lodarii illius tem p o ris; nr 34; n r 44; n r 50; n r 127; n r 150; nr 236 i nr 297). O d­
rębność tych urzędów w idoczna je st także po 1260 r., gdy klucznikiem w rocław skim został
Ja n B rennic o ra z w księstwie legnickim Bolesława R ogatki (zob. SU B III, n r 192, listę
św iadków otw iera Iko k o m o rn ik legnicki, a zam yka M ikołaj klucznik legnicki).
T akże w W ielkopolsce, gdzie odpow iednik śląskiego „najw yższego k o m o rn ik a " zwal się
po dkom orzym , a odpow iednik klucznika — w łodarzem (p ro cu rato r), o d rębność tych urzędów
nie budzi w ątpliw ości. W spom nę dla p rzykładu d o k u m en t z 1285 r., K W p VI, nr 33, w którym
p o d k o m o rzy kaliski W ojciech i w łodarz d ó b r książęcych w dzielnicy kaliskiej W ik to r figu­
rują obok siebie na liście św iadków (p re s e n tib u s... his: com ite A lberto subcam erario ducis,
d o m in o V ictore p ro c u ra to re ducis, H enrico ad w o cato C alissien si...).
136

Inform acje źródłow e wskazują, że włodarze poszczególnych posiadłości


m onarszych podlegali bezpośrednio w łodarzowi dzielnicowem u. Z arząd m a­
jątk ó w książęcych nie miał więc nic wspólnego z organizacją grodowo-
-kasztelańską. N a organizacji grodowej opierał się natom iast p o b ó r danin
p raw a książęcego. N adw orny kom ornik i podkom orzy czuwali nad tym,
aby dochody z tego źródła napływ ały do księcia ze wszystkich kasztelanii
w należnej wysokości, ale nie byli w stanie zajm ow ać się ściąganiem
podw orow ego, stanu czy narzazu bezpośrednio od chłopów . Z adaniu tem u
m usiały sprostać podstaw ow e ogniwa zarządu terytorialnego. N a tym
szczeblu obok wojskiego i sędziego grodu spotykam y także zastępcę kaszte­
lana do spraw gospodarczych. W dokum entach w ielkopolskich zw ano go
zazwyczaj w łodarzem , w śląskich włodarzem lub kom ornikiem , a w m ało­
polskich kom ornikiem kasztelana. W ieloznaczność term inów w łodarz i ko­
m ornik spraw iała, że badacze, którzy nie odróżniali adm inistracji m ajątków
książęcych od zarządu skarbow o-gospodarczego, dochodzili do błędnych
wniosków. Jedni bezpodstaw nie przypisywali włodarzowi grodow em u funkcję
zaw iadyw ania posiadłościam i m onarszym i w obrębie kasztelanii, inni zaś
wbrew w yraźnem u świadectwu źródeł usiłowali wykazać, że w łodarzy gro­
dowych w ogóle nie b y ło 15.
W śród św iadków tzw. ugody z 1249 r. figurują były kasztelan książęcy
grodu milickiego oraz R adw an i Piotr, którzy byli niegdyś (zapewne
kolejno) w łodarzam i książęcymi w M iliczu. J. Tęgowski chciał w nich
widzieć adm inistratorów posiadłości m onarszych, a nie urzędników grodo­
wych. K o ntekst zapiski przem aw ia jednak za przynależnością milickiego
w łodarza do adm inistracji kasztelańskiej. Spór toczył się bowiem między
księciem „oraz jego kasztelanem i urzędnikam i z M ilicza” z jednej strony
a w rocław ską kapitułą k atedralną i jej kasztelanem z drugiej, chodziło
o to, ,ja k ie praw a należą do którego z kasztelanów ” (que cui castel-
lanorum tura pertinerent), w szczególności zaś o podział jurysdykcji gru-
dowej i dochodów z regaliów. Był to podział oparty na starym zwyczaju,
a świadkowie odgrywali tu szczególną rolę: ich zeznania o tym , jak
przedstaw iały się w daw nych czasach kom petencje obu władz kasztelańskich,
stanow ić m iały wiążące rozstrzygnięcie sporu. D ob ran o więc św iadków
kom petentnych w tej m aterii, przede wszystkim daw nych urzędników koś­
cielnej (były sędzia kasztelana kapitulnego) i m onarszej adm inistracji gro­
dowej (były kasztelan i dw óch byłych włodarzy). A ktualny kasztelan i w ło­
d arz nie mogli wystąpić w roli świadków, gdyż byli stroną sporu. Zapiska

15 G r ó d e c k i , Książęca w łość..., II, s. 17 n., i t e n ż e , Z a rzą d m ajątków . .., s. 3. przyj­


m ow ał. że ad m in istracja poszczególnych m ają tk ó w (włości) książęcych podlegała na szczeblu
kasztelanii w łodarzow i grodow em u. R ów nież W o j c i e c h o w s k i , Z e stu d ió w ..., s. 58, uważał
kasztelanie za jed n o stk i organizacyjne m onarszego m ają tk u . Istnieniu w łodarzy grodow ych
przeczy kategorycznie T ę g o w s k i , op. cit., s. 8 n. i 10 n. Bardziej zniuansow ane było sta­
now isko B u c z k a , Gospodarcze fu n kc je s. 378. który przyznaw ał, że w łodarza m ilickiego
„m ożna i trzeba uznać za urzęd n ik a gro d o w eg o ”, ale sprzeciw iał się uogólnieniu inform acji
o nim „ n a cały D olny Ś ląsk ”.
137

z 1249 r. wskazuje, że w łodarz grodow y z racji swych funkcji urzędow ych


orientow ał się bardzo dobrze w spraw ach sądow nictw a kasztelańskiego
oraz dochodów czerpanych przez adm inistrację grodow ą z łowieckich
i handlow o-kom unikacyjnych re g alió w 16.
Nie ulega to wątpliwości w świetle innych źródeł. W 1228 r. H enryk
B rodaty nadał cystersom henrykow skim im m unitet ekonom iczny „od wszy­
stkich danin należących do nas i do naszych kasztelanów ” . W 1279 r.
H enryk P robus zatw ierdził to zwolnienie, poszerzając je o im m unitet sądow y;
zabronił m ianow icie „wszystkim naszym kasztelanom i urzędnikom oraz ich
sędziom i w ło d arzo m ... abyście odtąd nie ośmielali się sądzić ani pozywać
przed nasz sąd chłopów i służebników tegoż klasztoru henrykow skiego...
gdziekolwiek położone są jego d o b ra w naszym księstw ie... których to
[chłopów klasztornych — K. M .] nie pozw alam y sądzić przed żadnym z na­
szych sędziów lub ich podsędków czy w łodarzy, poniew aż uczyniliśm y ich
i czynimy wolnymi od wszystkich świadczeń i posług należnych nam oraz
naszym kasztelanom i ich sędziom lub w łodarzom , takich ja k powóz,
przew ód, podw orow e, stróża i wszelkie inne polskie ciężary” . Polem ika
z badaczam i, którzy twierdzili, jak o b y zw rot „kasztelanow ie oraz ich sędzio­
wie i w łodarze” nie świadczył o podległości tych w łodarzy kasztelanom ,
wydaje się zbędna. D okum ent H enryka P robusa przedstaw ia jednoznacznie
w łodarza grodow ego ja k o jednego z zastępców kasztelana, upraw nionych
do spraw ow ania w imieniu zw ierzchnika władzy sądowej nad ludnością
chłopską w dobrach kościelnych i pryw atnych, które nie uzyskały jeszcze
odpow iedniego im m unitetu l7.
W zm ianek takich jest więcej. W 1288 r. Przemysł II zwolnił miesz­
kańców pryw atnej posiadłości pod Pyzdram i „od pozyw ania przed sąd
grodowy, [tj.] od ksztelana, o d w łodarza, chyba że zostaną pozw ani
naszym pierścieniem , wówczas przed nam i m ają staw ać i odpow iadać” lfi.

Ih SUB II, n r 375, 1249 r. M ilickie posiadłości w rocław skiej k apituły katedralnej sta­
nowiły ju ż w połow ie X II w. kasztelanię m ajątkow ą, podczas gdy położone w tym sam ym
okręgu grodow ym wsie książęce i rycerskie podlegały książęcem u kasztelanow i, któ ry p o ­
dob n ie ja k kasztelan kapituły m iał siedzibę urzędow ą w M iliczu.
17 SU B I, nr 290, 1228 r.: G . A. S t e n z e l , Liber funda! ion is clauslri in Heinrichów.
Urkunden, n r 25, 1279 r.; percipientes et m an d an tes uniuersis castellanis nostris et officialibus
et eorum iudicibus et w lo d a riis... q u aten u s hom ines et seruientes eoru n d em fratru m de
H eynrichow hinc inde in bonis eorum seu curiis p o sito s... ubicum que locorum b o n a ipsorum
in terre n o stre dom in io hab u erin t situ ata . non presum atis am o d o iudicare nec ad uestrum
iudicium c ita to rie c o n u e n ire ... q uos coram n ullo iudice n o stro seu eorum subiudicibus uel
w lodariis iudicandos adm ittim us, nisi ta n tu m m o d o in n o stra presencia co rp o rali, quoniam
ab om n ib u s solucionibus et seruiciis nos et no stro s Castellanos et eorum iudices seu w lodarios
co n tin g en tib u s sicuti est pow oź, prew od, podw orow e et stroza et aliis om n ib u s polonicalibus
a n g a riis ... fecim us et facim us penitus absolutos.
IS K W p II, nr 624, 1288 r., zw olnienie a citacione castri, a castellano, a w lodario,
nisi n o stro an n u lo fuerint evocati, tu n c coram nobis c o m p a reb u n t et resp o n d eb u n t. W zm ianka
ta dotyczy bez w ątpienia w łodarza grodow ego, poniew aż im m unitetem objęto tylko ju ry s­
dykcję grodow ą, a w jej ra m a ch w ym ienione przykładow o upraw nienia sądow nicze k asztelana
i w łodarza. Por. K W p I. nr 585. 1287 r., w któ ry m Przem ysł II postanow ił, że ludność
138

W 1278 r. Bolesław Wstydliwy zwolnił posiadłość swego kanclerza P ro k o p a


od wszelkich świadczeń i posług „należących do księcia, do kasztelana
i wojewody krakow skiego, ich sędziów i kom orników lub jakichkolw iek
[innych] urzędników ” . W 1295 r. k an to r krakow skiej kapituły katedralnej
M ichał uzyskał dla swojej wsi Czuszów i siedzących w niej chłopów
m. in. takie oto zw olnienie: „nigdy nie m ają być pozyw ani i stawać przed
jakim kolw iek sędzią i sądem — ani wojewody lub kasztelana krakow skiego,
ani ich sędziów lub kom orników albo [innych] u rz ęd n ik ó w ... lecz przed
osobą k róla p ana lub przed swym panem posiadaczem w spom nianej wsi” l9.
W spom niany tu kom ornik kasztelana nie był oczywiście dygnitarzem dw oru;
nie był też chłopem służebnym , skoro m iał władzę sądzenia i był u p o ­
sażony jakim ś udziałem w dochodach ze świadczeń ludności. W ydaje się
on zatem odpow iednikiem znanego ze źródeł śląskich i wielkopolskich
w łodarza grodow ego. D odać w arto, że w dokum encie księżny Grzym isławy
z 1228 r. wśród św iadków rycerskiej kondycji na dość poczesnym miejscu
figurują Budziwoj kom ornik wojewody i Bogusław kom ornik kom esa A lberta
kasztelana lubelskiego; m oże trzeba ich raczej uznać za urzędowych subalternów
wojewody i kasztelana, niż zaliczyć do pryw atnej klienteli tych m ożno-
władców. G rodow ym włodarzem był najpraw dopodobniej w spom niany w d o ­
kum encie Bolesława R ogatki z 1248 r. Sulisław kom ornik G łogow a, gdyż
w owym czasie G łogów nie był stolicą księstwa i nie m iał jeszcze dw or­
skich urzędów 2'1.

w ielkopolskich d ó b r biskupstw a lubuskiego „nie ma być sądzona ani przez nas, ani przez
kasztelanów , ani przez w łodarzy, ani przez jakich k o lw iek sędziów lub u rzędników naszych” ;
SL U , n r 61, d o k u m en t K o n ra d a głogow skiego z 1267 r., zw olnienie pryw atnej posiadłości
„od wszelkich danin lub upraw nień należących d o nas lub d o naszych urzędników , żupanów
i w łodarzy"; por. też podfałszow any przywilej Przem yśla I dla cystersów w O brze, K W p
I, nr 447. 1257 r.. z postanow ieniem , a b y chłopi k lasztorni „nie staw ali w sądzie przed
żadnym kasztelanem lub urzędnikiem naszym czy jakim kolw iek naszym w łodarzem ". M im o
bra k u bezpośrednich w skazów ek w zm ianki te należy m oim zdaniem odnieść do w łodarzy
grodow ych, poniew aż w łodarzom posiadłości ziem skich panującego nie przysługiw ało w d obrach
kościelnych i pryw atnych przedim m unitetow e sądow nictw o praw a polskiego ani upraw nienia
skarbow e.
1« K M p I, nr 94, 1278 r.; K K K I, n r 100, 1295 r. W M ałopolsce (podobnie ja k
w W ielkopolsce, a w przeciw ieństw ie d o Śląska) w ojew oda dysponow ał sądow nictw em nie­
zależnym zaró w n o od jurysdykcji kasztelańskiej, ja k i od książęcych sądów dw orskich (in
curia). O pierając się na własnej jurysdykcji egzekw ow ał on od ludności niek tó re ciężary,
w szczególności podw odę i tzw. przew ód w ojew odziński (prevod palatini), a m oże i przesiekę.
W zw iązku z tym w ojew oda, p o d o b n ie ja k kasztelan, m iał swego sędziego i kom o rn ik a.
20 K M p II. nr 395, 1228 r.; SU B II, n r 353, 1248 r. B liskoznaczność term inów wło­
d a rz i k om ornik pośw iadcza też Księga Elbląska, N Z , art. 15, p. 25, s. 193 — eyn vloder,
daz ist der scheffer ad ir d e r kem m erer. Z grodow ym i w łodarzam i trzeba m oim zdaniem
utożsam ić k o m o rn ik ó w w spom nianych w 4 o p a rty c h na w spólnym fo rm ularzu im m unitetow ym
d o k u m en ta ch m ałopolskich (K M p II, n r 481, 1275 r., z błędem skryby; Z D M IV, nr 877,
1276 r.; K M p I, nr 104. i K M P II, n r 498, 1284 r.), gdyż do tego sam ego form ularza
naw iązuje d o k u m en t dla kanclerza P ro k o p a (K M p I, nr 94, 1278 r.), gdzie m ow a w prost
o k o m o rn ik u — urzędniku kasztelana. P o d o b n ie interpretuję dok u m en ty Bolesław a Pobożnego
139

W ładza sądow a grodow ego w łodarza mieściła się w ram ach jurysdykcji
kasztelańskiej. Było to zatem publiczne sądow nictw o przedim m unitetów ego
praw a polskiego, obejm ujące zarów no ludność d ó b r kościelnych i pryw atnych,
ja k też zam ieszkałych w obrębie kasztelanii ludzi książęcych. Im m unitet
kruszył tę władzę nie tylko w posiadłościach K ościoła i m ożnych, ale także
w lokow anych na prawie niem ieckim wsiach i m iastach książęcych. Lokacja
kładła bowiem kres jurysdykcji grodowej i w łodarz z kasztelańskiej adm i­
nistracji tracił tam swoje upraw nienia; wieś lub m iasto, które panujący
na własny rachunek lokow ał na praw ie niem ieckim , trak to w an o ja k o szcze­
gólny rodzaj jego patrym onialnych posiadłości, a dochody czerpane z tego
źródła przechodziły w gestię adm inistratorów m onarszego m a ją tk u 21. Przed

z lat 1266 i 1267 (K W p I, n r 424 i 606, d y k ta t śląskiego odbiorcy — zw olnienie „od


władzy kasztelanów i kom o rn ik ó w i o d ich sądow nictw a"), a także SU B III, nr 310, 1260 r. —
im m unitet ekonom iczny oraz zw olnienie „od jurysdykcji grodów , żup an ó w i kom o rn ik ó w
naszych”, i K W p II. nr 637, 1289 r. (chłopi klasztorni „nie m ają podlegać żadnej ju ry s­
dykcji ani sądom kasztelanów , w ojew odów , sędziów , u rzęd n ik ó w lub k o m orników , ani nie
m ają być przed nich pozyw ani”). Z ob. M o d z e l e w s k i , J u ry sd yk c ja ..., s. 156 n. i 163 n.
21 Czynsze z posiadłości na praw ie niem ieckim należały w całości do ich pana, a więc
we wsiach i m iastach książęcych d o panującego, któ ry nie dzielił się tym dochodem ze
swymi d ostojnikam i. Jurysdykcja praw a niem ieckiego m iała c h a ra k te r p atrym onialny. Są­
dow nictw o niższe spraw ow ał z ram ienia p a n a sołtys lub wójt, wyższe n a to m iast zastrze­
żone było wszędzie dla p anującego; spraw ow ał je w im ieniu księcia specjalny urzędnik zwany
landw ójtem (advocatus provincialis).
W szystkie te upraw nienia i dochody nie m iały nic w spólnego z daw nym praw em ksią­
żęcym. L okacja znosiła jego ciężary i odsuw ała całkow icie od władzy nad lokow anym i p o ­
siadłościam i sta rą hierarchię urzędniczną — od kasztelanów i ich grodow ych w łodarzy aż
po k o m o rn ik a d w oru (podkom orzego) i w ojew odę. D ochodam i panującego ze wsi i m iast
na praw ie niem ieckim zarządzali a d m in istrato rzy jeg o w łasnych dó b r. D otyczy to także dochodów
księcia z lokow anych na tym praw ie posiadłości kościelnych i pryw atnych. D latego należna
księciu we wsiach w rocław skich aug u stian ó w polokacyjna d a n in a 2 ćw iertni zboża z czyn­
szowego łan u m iała być d o sta rcz an a przez km ieci n a ręce klucznika najbliższej posiadłości
m onarszej ( M o d z e l e w s k i , Organizacja gospodarcza..., s. 7 3 —75). D latego też naczelny wło­
d a rz d ó b r panującego w ystępow ał niekiedy w tej sam ej roli, co landw ójt, tj. spraw ow ał
wyższe sądow nictw o praw a niem ieckiego we wsiach i m iastach książęcych, kościelnych i p ry ­
w atnych (np. K W p I, nr 448, 555, 568, 615, 723, K P ol II, n r 480). W skazuje to, że
dochody księcia z jurysdykcji landw ójtów znajdow ały się w gestii naczelnego ad m in istato ra
m onarszych posiadłości. Z auw ażył to słusznie T ę g o w s k i , op. cii., s. 10, ale bezpodstaw nie
rozciągnął te upraw nienia dzielnicow ego w łodarza n a pow szechną jurysdykcję przedim m uni-
tetow ą praw a polskiego, k tó rą w rzeczyw istości spraw ow ali kasztelanow ie i ich zastępcy, woje­
w oda, sam książę i jeg o sędzia dw oru. O b a przykłady pow ołane w tej kwestii przez J. Tęgo-
wskiego polegają na n iep o ro z u m ie n iu ; jed en dotyczy sądow nictw a w książęcym mieście na
praw ie niem ieckim (K W p I, n r 615 — sądzi książęcy sołtys w spólnie z w łodarzem ), drugi
zaś zaczerpnięty został bezkrytycznie z przyw ileju jeżow skiego z d a tą 1278 r. (K W p I,
n r 477). D o k u m en t ten je st notorycznym falsyfikatem z X IV w., zaw iera rażące anachronizm y
(np. nie znane X III-w iecznym au ten ty k p m szron i sep), co gorsza zaś miesza elem enty
praw a polskiego i niem ieckiego (np. 12-letnia w olnizna od nadzw yczajnego porad ln eg o dla
całości d ó b r klasztornych, zaczerpnięta przez, fałszerza z jakiegoś przyw ileju lokacyjnego).
W łodarze d ó b r książęcych zyskiwali ju rysdykcję tam , gdzie tracili ją w w yniku im ­
m unitetu i lokacji w łodarze grodow i. W m iarę likw idacji ustroju praw a książęcego m alało
140

akcją im m unitetow ą i recepcją praw a niem ieckiego jurysdykcja grodow ych


w łodarzy m iała jed n ak w zasadzie pow szechny c h a rak ter: podlegał jej ogół
ludności chłopskiej z wyjątkiem pozbaw ionych zdolności praw nej niewolni­
ków.
W ładza sądow a grodow ego w łodarza wiązała się oczywiście z jego
funkcjam i adm inistracyjnym i. W grę wchodzić m oże tylko egzekwowanie
ciężarów praw a książęcego i dochodów z niektórych regaliów, gdyż poza
tym i ciężaram i i regaliam i m onarchia nie m iała w kościelnych lub pryw atnych
d o brach żadnych gospodarczych upraw nień. W 1274 r. Bolesław Pobożny
nadał trzem swoim rycerzom las i zezwolił wypasać w nim cudze świnie
bez przeszkód ze strony w łodarza, łowczego i podłow czego2-. C hodziło tu
o upraw nienie z zakresu regale leśnego, ale m ożliwość ingerencji ze strony
w łodarza wiązała się zapewne z tym, że odpłatne udostępnianie pryw atnego
lasu osobom trzecim na wypas nierogacizny uszczuplało dochody m onarchii
z narzazu. W łodarz był za te dochody bezpośrednio odpow iedzialny, gdyż
to on kierow ał w kasztelanii poborem danin praw a książęcego.
Polska piastow ska była praw orządnym państw em , w którym przym us
wym agał sądowej legalizacji. O znaczało to w praktyce, że żaden urzędnik
nie może nakazyw ać przeprow adzenia czynności adm inistracyjnej, która
zakłada ew entualność użycia przym usu, jeśli nie dysponuje stosow ną władzą

znaczenie daw nej hierarchii urzędniczej, rosła zaś ro la a d m in istrato ró w m onarszych p o siad ­
łości ziem skich. N a nich też w dużej m ierze o p a rto system zarządu m onarchii stanow ej,
której podstaw ę gospodarczą stanow iły d o b ra królew skie i poim m u n iteto w a skarbow ość. D aw ne
godności kasztelanów , w ojskich, p odkom orzych itd. utraciły adm inistracyjne znaczenie, spadając
d o kategorii urzędów ziem skich. D latego nie m ożna w nioskow ać na podstaw ie inform acji
z czasów Ł o k ietk a i K azim ierza W ielkiego o tym , ja k przedstaw iał się wzajem ny stosunek
w łodarzy d ó b r m onarszych i urzędników adm inistracji grodow ej w ustro ju praw a książęcego.
22 K W p VI, n r 21. 1274 r. D o d a ć trzeba, że w W ielkopolsce prócz w ojskiego, sędziego
i w łodarza w ystępuje w adm inistracji kasztelańskiej urząd łowczego grodow ego (venator castri),
m. in. w Lędzie (K W p I, n r 485 i 573), R udzie (podłow czy w 1266 r., B i e l i ń s k a , nr
4). a naw et Starym grodzie (K W p I, nr 486, 1279 r.). W innych dzielnicach urzędu tego
nie spotykam y, ale do adm inistracji kasztelańskiej n ależała wszędzie o c h ro n a regaliów ło­
wieckich i sądow nictw o w spraw ach o ich naruszanie. W skazują na to pośrednio upraw ­
nienia biskupiej ad m inistracji kasztelanii m ajątkow ych, bezpośrednio zaś dok u m en ty K M p I,
nr 51, 1258 r., i K M o g n r 15, 1238 r. (w o b u w ypadkach chodziło o regale bobrow e),
o ra z K W p N S I, n r 33, 1277 r., interp o lo w an y — jurysdykcja książęcych kasztelanów i wło­
darzy (procuratores) w spraw ach o kłusow nictw o. M oże więc z ad m inistracją kasztelańską,
a nie bezpośrednio z dw orem p anującego zw iązani byli urzędnicy strzegący regaliów leśnych:
p a n bobrow y — zw ierzchnik książęcych b o b ro w n ik ó w i pan stróży (dom inus cutodiae), którem u
podlegali zapew ne tzw. Stróże wsi (custodes villarum ) lub gajow nicy, czyli Stróże lasów (custo-
des silvarum ); zob. K M p I, nry 94 i 104; K M p II, 498; K K K I, nry 41 i 100; Z D M
IV, nr 877; D K M s. 188. n r 14. W dokum encie w ielkopolskim z 1293 r. (K W p II, nr 624)
figuruje zw olnienie a recepcione subvenatoris seu custodis, tj. „od goszczenia podłow czego
lub stró ż a ” bądź „od goszczenia podłow czego c z y l i stró ż a ” . M ożna by w zw iązku z tym
zastanow ić się, czy m ałopolski p a n stróży nie był odpow iednikiem w ielkopolskich łowczych
i podłow czych grodow ych. N a pew no m o żn a go zestaw ić ze w schodniopom orskim stróżo-
w ym -stanow nikiem .
141

sądow ą. K asztelan nie m ógł naw et wysłać gońca z pozw em w sprawie


cywilnej do człowieka, który nie podlegał jego jurysdykcji23. P odobnie
w łodarz grodow y m usiał dysponow ać z ram ienia swego kasztelana publiczną
jurysdykcją we wsiach, do których wysyłał poborców .
W yroków wydanych n a chłopów za odm ow ę świadczeń praw a książęcego
nie uw ieczniano n a piśmie. W zm ianki o działaniu publicznego sądow nictw a
w takich spraw ach są rzadkie, ale ujaw niają pow szechną zasadę. O braniu
w zastaw (ciążeniu) dobytku i skazyw aniu chłopów za odm ow ę świadczeń
stacyjnych lub niestaw iennictw o do budow y grodów w spom ina cytow ana
ju ż skarga biskupa T om asza I do papieża z 1236 r. W przywilejach
im m unitetow ych z 1239 i 1242 r. K o n ra d m azow iecki zastrzegł sobie
sądow nictw o nad m ieszkańcam i biskupiego W olborza i arcybiskupiego
Łowicza w w ypadku odm ow y stacji dla książęcej służby nam iotow ej (żerdni-
ków). W dokum encie z 1270 r. Bolesław W stydliwy zwolnił pryw atną
wieś od jurysdykcji kasztelana brzeskiego i jego sądowych zastępców,
podkreślając, że chłopi nie m ają staw ać przed grodow ym sądem naw et
w spraw ach o niepłacenie Stróży (a potestate et indicio castellani Brezensis
et omnium iudicum ipsius... ita ut in nullo casu, ñeque occasione strose
citati, teneantur respondere)24. Ten sam przywilej zaw iera zresztą zwolnienie
od stróży. O dbiorca dokum entu starał się widocznie zabezpieczyć przed
nadużyciam i ze strony urzędników , którzy nieraz łam ali im m unitet.
Doświadczyły tego klasztory im bram ow icki i m iechowski, których dobra
zw olnione były od daw na od stróży, śrezny i podw ody, ale podlegały
kasztelańskiej i wojewodzińskiej jurysdykcji. K asztelan krakow ski i wojewoda
wykorzystywali widocznie swą władzę sądow ą do egzekwowania uchylonych
ciężarów , skoro oba klasztory zwróciły się w 1256 r. do księcia o zatw ier­
dzenie im m unitetu i ukrócenie nadużyć. Bolesław W stydliwy uczynił to
w dw óch rów nobrzm iących dokum entach, którym zawdzięczam y szczegółowy
opis postępow ania egzekucyjnego25; w tym w ypadku było ono bezpraw ne,
poniew aż dotyczyło ciężarów uchylonych przez im m unitet, ale przed nadaniem
im m unitetu, jak też w odniesieniu do świadczeń nie objętych im m unitetem
postępow anie takie należało do adm inistracyjnej rutyny.
P oborcy, którzy docierali do poszczególnych wsi i gospodarstw chłopskich,
byli funkcjonariuszam i pośledniej rangi, zapewne służebnym i k o m o rn ik am i26.

2-' Z ob. SU B II, n r 375, 1249 r.


24 K M p I, nr 80, 1270 r.
25 K M p II, n r 449, i K P ol III, n r 32, o b a z 1256 r. P o b ó r stróży, a zapew ne i śrezny
należał do kom petencji adm inistracji kasztelańskiej. W ojew oda nie był w zasadzie egzekutorem
regularnych d a n in ; w cytow anych d o k u m en ta ch um ieszczono go je d n a k o b o k kasztelana,
gdyż był użytkow nikiem trzeciego z w ym ienionych ciężarów , m ianow icie podw ód, k tó re często
bra n o d o dalekich tra n sp o rtó w w ojskow ych.
26 Z ob. K M p I, nr 43, 1256 r., gdzie służebni kom ornicy (w k opiach zapisano mylnie
m inisteriales carm ini i m inisteriales carm nici) w ystępują w roli pob o rcó w regularnej daniny
w krow ach i ow cach, czyli p o d w orow ego; p o r. tam że, nr 93, 1277 r. (interpolow any), i K M p
142

D ziałali oni jed n ak na polecenie urzędników grodow ych i na podstaw ie


kasztelańskiej jurysdykcji, co upow ażniało ich do stosow ania przym usu.
W w ypadku odm ow y świadczeń brali oni „w ciążę” dobytek opornych
p łatników n a zabezpieczenie przyszłej kary oraz pozywali winowajcę do grodu.
N astępnie kasztelan lub raczej jego w łodarz sądził spraw ę o uchybienie
pow innościom praw a książęcego. N iestaw iennictw o w sądzie grodowym
pociągało za sobą dodatkow ą k a rę -7. Nie tylko wyrok, ale i ciążenie
d o b y tk u należało do procedury sądowej i nie m ogło być przeprow adzane
przez osoby nieupraw nione. W łodarz m usiał więc dysponow ać władzą sądow ą
nad ludnością, od której jego poborcy ściągali do grodu daniny.
N ie przypom ina to ani trochę adm inistracji pańskiej w pryw atnym czy
naw et książęcym m ajątku. W roli zwierzchności egzekwującej od chłopów
ciężary n a rzecz m onarchii występowały te same instytucje piastow skiego
państw a, które zapewniały poszanow anie zwyczajów praw nych, ochronę
m iru i o bronę przed najazdem . Z arów no p o b ó r danin, ja k i ew entualne
zastosow anie przym usu opierało się n a terytorialnych strukturach publicznej
władzy i powszechnego sądow nictw a.

2. Żupy dla żupanów .


C hłopskie ciężary a uposażenia urzędnicze

W yrazy „żupa” i „żu p an ” m iały ogólnosłow iański zasięg. Znaczenie ich


wiązało się wszędzie z urzędniczą władzą i jej profitam i. N a W ęgrzech
kom esów grodow ych, odpow iadających polskim kasztelanom , zw ano żu-
panam i, a najwyższego urzędnika królew skiego dw oru — nadw ornym żupa-
nem (nadorispan). N a południow ej Słowiańszczyźnie okręgi grodow o-tery-
torialne określano term inem żupanie, a ich naczelników tytułow ano żu-

II. n r 497, 1284 r.. gdzie służebni kom ornicy g rodu (cam erarii castrenses) po b ierają targow e
d la kasztelana. Por. też SU B II, nr 274 i 311 (kom ornicy grodow i roznoszą pozw y) oraz
SU B III, nr 335, 1260 r. (kom ornicy książęcy ja k o po b o rcy kolekty). O p o b o rcach stróży
i p o rad ln eg o zob. też PU B , n r 431 i 447, o ra z K M p I, nr 60, i K M og, n r 4 (fals.).
27 K M p II, n r 449, i K P ol III, nr 32, 1256 r . : chłopi klasztorni nie m ają daw ać
stróży, śrezny i pod w ody; jeżeli z pow odu odm ow y tych ciężarów zostaną pozw ani przed
sąd kasztelana, wojew ody lub „innych sędziów ”, nie m ają obow iązku staw iennictw a; gdyby
z p ow odu odm ow y tych św iadczeń lub niestaw iennictw a w sądzie z pozw u o ich niepłacenie
kasztelan czy w ojew oda lub inni sędziow ie chcieli ich „og rab ić z jak ic h ś rzeczy” (tj. d o k o n ać
zajęcia dob y tk u ), wówczas chłopi m ają praw o „o d p ierać siłę siłą” , gdyby wreszcie „zostali
ograbieni przez w iększą siłę, to ich grabieżcy oraz ci, z ram ienia których d o k o n a n o grabieży”
(spoliatores eorum et q u o ru m a u c to rita te fuerint spoliati). m ają im zw rócić zab ran y dobytek
i w ynagrodzić straty. P ostępow anie egzekucyjne dotyczyło tu ciężarów uchylonych przez im­
m unitet, a więc było nielegalne, p rzeto branie d o b y tk u „w c iążę” określo n o ja k o grabież,
p o b o rc ó w nazw ano grabieżcam i, a kasztelana, w ojew odę i ich sądow o-adm inistracyjnych
zastępców p o tra k to w a n o ja k o „tych, z ram ienia których d o k o n a n o grabieży” . Z ob. M o ­
d z e l e w s k i , J u ry sd y k c ja ..., s. 150 n.
143

panam i. W Polsce wyraz ten oraz jego łaciński odpow iednik beneficiati
m iał szersze znaczenie. Ż upanam i tytułow ano wszystkich urzędników m o­
narchii, którym z racji spraw ow anych funkcji przysługiw ało zwyczajowe
uposażenie, zwane po polsku żupą, a po łacinie — beneficjum. Term inem
żupa określano też pojęcie u rzęd u 28.
Należy podkreślić, że w Polsce i innych państw ach środkow ow schodniej
Europy przedm iotem uposażeń urzędniczych nie były, ja k na Zachodzie,
d o b ra ziemskie, lecz dochody uzyskiw ane przez m onarchię z danin praw a
książęcego, regaliów i sądow nictw a. N a Węgrzech dochód ze wszystkich
danin dzielono wedle jednolitego klucza: 1/10 dla biskupa, 3/10 dla gro­
dow ego żupana, 6/10 dla króla. W państw ie piastow skim podział opierał
się na innych kryteriach. B iskupstw a otrzym yw ały i tu dziesięcinę z rozm aitych
d ochodów m onarchii, ale wśród pro d u k tó w dostarczanych z tego tytułu
K ościołowi nie spotykam y bydła rogatego, czyli przedm iotów podw orow ego
i daniny opolnej. Z trzynastow iecznych dokum entów wynika, że podw orow e
należało wszędzie do panującego, a stróża — do kasztelanów . Ten ogólno­
polski zwyczaj nie m ógł być produktem rozbicia dzielnicowego. Zapewne
ju ż za pierwszych Piastów utarły się zwyczaje określające przynależność
poszczególnych danin : jedne przeznaczone były w całości dla księcia, inne dla
kasztelanów , jeszcze inne dzielono między panującego a urzędników zarządu
tery to rialn eg o 29.
O prócz podw orow ego ad mensam ducis, czyli do dw oru książęcego,
należał w całości stan, a także w ielkopolska danina wołu i krowy.
Przeznaczenie narzazu nie jest w źródłach tak jednoznacznie określone.
K. Buczek przypuszczał, że część narzazow ych wieprzy i szynek przysługiwała
kasztelanom . T o m ożliwe; dw ór panującego otrzym yw ać jed n ak musiał
z tego św iadczenia pokaźne dostaw y nierogacizny, skoro niewielka, ale m ająca
status kościelnej kasztelanii posiadłość chropska katedry krakow skiej płaciła
księciu narzaz w wysokości 14 wieprzy i 6 szynek ro czn ie,(). W swych

28 Zob. zw łaszcza K W p II, n r 812, 1299 r. : W ładysław Ł okietek n a d ał w ojewodzie


kaliskiem u M ikołajow i książęce dochody z sądow nictw a w kasztelaniach raciąskiej i szczy-
cieńskiej, „z zachow aniem jed n a k upraw nień innych naszych żupanów , k tórzy we w spom nia­
nych kasztelaniach m ają jak iekolw iek żupy lub urzędy, k tórym przez niniejsze n ad an ie [na
rzecz M ikołaja] nie chcem y spow odow ać żadnego uszczerbku w do ch o d ach ich urzęd ó w ”
(salvo tam en iure alio ru m su p a n a rio ru m n o stro ru m , qui in pren o m in atis castellaniis aliquas
h ab en t supas vel officia, quibus per hoc, racione huiusm odis donancionis, in proventibus
su o ru m officiorum nolum us aliquid preiudicium generari).
29 O podziale doch o d u z dan in na W ęgrzech — Z a v o d s z k ÿ , op. cit., D ecreta Colomani,
I, 25, s. 185, 78, s. 193 i 79, s. 193; o dziesięcinach z d a n in i d o ch o d ó w skarbow ych
m o narchii d la biskupstw w Polsce zob. K W p I, n r 7, 1136 r., i K W p IV, s. 1, 1065 r.,
fais. Przed 10 laty ( M o d z e l e w s k i , Organizacja g ospodarcza..., s. 111— 114) sądziłem , że
podział dochodów z danin praw a książęcego p rzedstaw iał się początkow o w Polsce tak,
jak n a W ęgrzech; rozum ow anie per analogiam nie znajduje je d n a k w tym w ypadku podstaw
w źró d łach polskich. Z ob. K. B u c z e k , Uposażenie urzędników u- Polsce wczesnofeudalnej,
SH 5, 1964, n r 3/4.

’ » K K K I, n r 32. 1251 r.
144

kasztelaniach m ajątkow ych biskupstw a pobierały na własny użytek te świad­


czenia, k tó re należały się zwykle urzędnikom grodow ym , a z danin przezna­
czonych dla księcia płaciły panującem u zryczałtow any dochód. M am y wia­
dom ości o takich ryczałtach z tytułu stanu, podw orow ego i narzazu, brak
n ato m iast wzmianek o ryczałcie z pow ołow ego-poradlnego-podym nego. W p o ­
czątkach X III w. biskupstw o płockie pobierało w swoich kasztelaniach
m ajątkow ych n a własny użytek Stróżę i właśnie po d y m n e31.
N ie w ystarcza to jed n ak do uznania pow ołow ego-poradlnego-podym nego
za daninę przeznaczoną w całości dla kasztelanów . W iadom ości o ryczałtach
są skąpe i zapewne niekom pletne, gdyż akcja im m unitetow a bardzo wcześnie
doprow adziła do uchylenia dostaw dla księcia z kasztelanii biskupich.
W iększą wagę przywiązywać m ożna do sporu między kasztelanem k ra­
kowskim M ichałem a jędrzejow skim i cystersam i w 1245 r. K asztelan d o ­
m agał się „z tytułu swego urzędu” (nomine castellanie sue) praw a poboru
Stróży i powołow ego w dobrach klasztoru; zdaje się to wskazywać,
że oprócz stróży do uposażenia urzędu kasztelańskiego należał jakiś dochód
z pow ołow ego-poradlnego-podym nego32. Być może daninę tę dzielono między
panującego a urzędników grodow ych; ubóstw o inform acji źródłow ych nie
pozw ala jed n ak wyjść poza przypuszczenia. Przywileje im m unitetow e poprze­
stawały najczęściej na zdaw kow ym wyliczeniu uchylonych ciężarów , niekiedy
dodając ogólnikow o, że m ow a o „daninach dla księcia i dla kasztelanów ” .
Tylko o stróży, podw orow em i stanie m am y jednoznaczne inform acje.
N ie b rak n atom iast wskazówek, że oprócz stróży i ew entualnie części
poradlnego urzędnikom grodow ym przysługiwały jakieś dodatkow e żupy
z racji egzekwowania innych ciężarów praw a książęcego. W przywilejach
z lat 1239 i 1242 K onrad m azowiecki zwolnił przypisańców biskupich
od budow y nowych grodów ; utrzym ał natom iast w mocy obowiązek
napraw y grodów starych, „tę jednak dodając ulgę, że przy takiej napraw ie
nie będzie od tych ludzi pobierane żadne beneficium zwane pospolicie
żu p ą” . C hodziło tu, rzecz jasna, o opłatę pobieraną na rzecz urzędników ,
którzy w ram ach swej jurysdykcji egzekwowali posługę praw a książęcego
P o d o b n e opłaty ściągano przy poborze danin. W 1256 r. Bolesław
W stydliwy zabronił krakow skiem u kasztelanow i, wojewodzie i „innym sędziom ”
p o bierania w dobrach klasztorów im bram ow ickiego i m iechowskiego stróży,
śrezny i podw ody, a także związanych z tym i ciężaram i świadczeń sta­
cyjnych i opłat (expense vel iura, que circa huiusmodi exacciones p et i soleni vel
fieri)\ chodziło najpraw dopodobniej o wikt dla poborców oraz gratyfikacje
dla ich m ocodaw ców — „żupanów ” grodow ych34. W 1268 r. księżna K inga

3 1 M PH V, s. 433—438, i K M az, nr 301, 1203 r„ fals. O ryczałtach z kasztelanii


m ajątkow ych zob. M o d z e l e w s k i , M iędzy p ra w e m .... II, s. 4 4 9 —457 i niżej, rozdz. VI. I.
32 K P ol III. n r 24 bis. 1245 r.
33 K P ol I I / l, nr 24, 1239 r„ i K M az, nr 427, 1242 r.
,4 K M p II, n r 449, i K P ol III, nr 32, 1256 r.
145

za zgodą Bolesława W stydliwego zw olniła swoich chłopów pod Sączem


od jurysdykcji kasztelańskiej, świadczeń i posług grodow ych, dani i stanu.
Z am iast tych ciężarów księżna w prow adziła pieniężny czynsz i postanow iła,
„że kiedy będą od nich zbierane pieniądze, nie m ają być obciążani opłatą
trzysta, k tó rą obciążano ich, gdy pobierano od nich d a ń ” . N azw ę „trzysta”
nosiła w ówczesnym praw ie polskim najniższa k ara finansow a; niekiedy
n ak ład an o ją także w charakterze sądowej opłaty („trzesne”). W tym w ypadku
nie chodziło je d n a k o karę ani o procesow ą opłatę, lecz o jakieś dodatkow e
świadczenie, uiszczane najw idoczniej z okazji p o b o ru dani. O podobnym
ciężarze w spom ina falsyfikat legata Idziego z 1125 r . : klasztor tyniecki
pobierać m iał na własny użytek „dań i Stróżę wraz z pom ocnem ” (tributum
et stroscim cum pomochne): Term in „pom ocne” oznaczał zwykle opłatę
sądow ą, tu jed n ak występuje ja k o nazw a dodatkow ej należności, związanej
z poborem d anin praw a książęcego35.
Z agadkę tych obciążeń pom aga wyjaśnić przywilej Bolesława Pobożnego
dla jo an n itó w poznańskich z 1256 r. P oddani jo an n itó w zostali zwolnieni
od sądow nictw a grodow ego i odpow iadać mieli tylko przed księciem;
„a jeśli zasądzeni zostaną n a 6 grzywien, płacą [tylko] krow ę lub [wielką]
donicę m iodu oraz tytułem żupy 30 d en aró w ” (et s i iudicati fuerint ad sex
marcas, vaccam vel urnam mellis et pro suppit triginta denarios solvant) ,ń.
Owe 30 denarów nie wchodziło, ja k widać, w skład właściwej kary,
ale stanow iło nieodłączną od niej opłatę egzekucyjną. K row a lub wielka
donica m iodu (rów now artość 12 skojców ) należały się księciu, on bowiem
w myśl postanow ień przywileju sądzić m iał chłopów klasztornych. Ż upa
natom iast należała się książęcem u urzędnikow i z tej racji, że egzekwowanie
kary 6 grzywien w chodziło w zakres jego kom petencji adm inistracyjnych.
P odobnie m iała się spraw a z poborem danin. C zynność tę przepro­

35 K M p II, n r 474, 1268 r . : In su p er v o lu m u s ... q u o d q u a n d o a b eis colligetur pecunia.


p ro trista n o n g ra u en tu r, sicut g ra u a b a n tu r, q u a n d o ab eis d a n recipiebatur. W tym sam ym
d okum encie „ trz y sta ” w ystępuje ja k o kara, a w ysokość jej określo n o na 1 sk o jca; p odobnie
tam że, n r 475. Tę sam ą w ysokość p o d aje K sięga E lbląska, N Z , art. 20, s. 199. P or. J.
B a r d a c h , K ara „trzysta" i oplata „trzeszne" w najdaw niejszym praw ie polskim , C P H 18,
1966, n r 1.
36 K W p I, n r 344. W przyw ileju z 1261 r. (SU B III, nr 353) K o n ra d I potw ierdził
biskupstw u w rocław skiem u i kolegiacie głogow skiej szeroki im m unitet sądow y, zaznaczając,
że należne im z tego tytułu od po d d an y ch kary m a p o b iera ć k o m o rn ik biskupi, a „żupanom
naszym , ja k rów nież k o m o rn ik o m we w spom nianych spraw ach nie należą się żadne żupy
od ludzi b iskupa i kościoła głogow skiego” (om nibus supanis n o stris seu eciam cam erariis
in prefatis causis nullas supas h a b itu ris super hom ines episcopi et ecclesie G logouiensis).
K siążę zastrzegł d la siebie sądow nictw o i k ary w spraw ach o zabójstw a lub ograbienie
cudzoziem skich kupców , „żu p a n o m je d n a k , [tj.] kasztelan om i w szystkim innym naszym urzęd­
n ik o m rów nież w tych w ypadkach nic za żupy od w spom nianych ludzi b isk u p a i K ościoła
nie w olno żądać lub p o b ie ra ć ” (supanis tam en, castellanis et aliis om nibus beneficis nostris
eciam in hiis casibus nihil p ro supis a dictis h o m in ib u s episcopi et ecclesie p etitu ris vel
recepturis).

10 - K. Modzelewski, Chłopi w monarchii.


146

w adzała adm inistracja grodow a opierając się n a jurysdykcji kasztelańskiej.


Sam a d anina m ogła należeć w całości do księcia, ale kasztelanow i lub
jego zastępcy należała się żupa, opłata egzekucyjna z racji sądow o-adm i-
nistracyjnej zwierzchności nad poborem świadczenia. D latego żupy takie
określano term inam i oznaczającym i w zasadzie opłatę sądow ą: „trzysta",
„pom ocne” itp. Biorąc pod uwagę, że za „trzysta” płacono wówczas po
skojcu, wybieranie świadczeń dla panującego przynosić m usiało urzędnikom
grodow ym niem ałe dochody.
K asztelanow ie korzystali po n ad to ze świadczeń ludności służebnej. W po­
bliżu stołecznego K rakow a ludność tę podzielono naw et między dw ór m o­
narszy a kasztelana. W edług falsyfikatu legata Idziego służebni z Tyńca
przed nadaniem klasztorow i przynależeli „do królew skiego dw o ru ” (ministri
curie regis com pétentes — sform ułow anie pochodzi z zapiski fundacyjnej
i odnosi się do czasów Bolesława Śmiałego). K oniarze i kom ornicy
z Goszczy byli natom iast „przeznaczeni do służby na rzecz kasztelana
i grodu krakow skiego” . N a zw olnienie tych koniarzy z pełnienia dziedzicz­
nych pow inności oraz na przeniesienie kom orników do pobliskich T rątnow ic
i W ierzbna wyraził Bolesławowi W stydliwemu zgodę kasztelan krakow ski
W ars, a dokum ent książęcy opatrzo n o dodatkow o pieczęcią tego dygnitarza.
W przywileju dla klasztoru tynieckiego z 1234 r. scharakteryzow ano ogólnie
ludność służebną ja k o „tych, którzy zobow iązani są do jakiejś wieczystej
służby dla nas lub dla naszych dostojników (hi, qui nostro iure vel aliquihus
nostris haronibus aliqua perpetua servi tu te sunt obnoxii), ja k np. łagiewnicy,
piekarze, kucharze, kom ornicy” . K asztelan ciągnął jakieś zyski naw et z regale
bobrow ego, eksploatow anego przez książęcych bobrow ników 37.
D o obow iązków adm inistracji grodow o-terytorialnej należała ochrona
m iru targow ego i drogow ego. Z tytułu tej funkcji ochronnej kasztelanowi
przysługiwało uposażenie w dochodach z regaliów handlow o-kom unikacyj-
nych. O trzym yw ał on połowę wpływów z karczem . P onadto kom ornicy
grodowi pobierali dla swego zw ierzchnika połowę targow ego (tj. opłat od
tow arów wystawianych na sprzedaż na targu) o raz połowę m yta na m ostach
i strzeżonych przepraw ach rzecznych w obrębie kasztelanii38.

,7 K K K I. nr 69, 1272 r. (koniarze z G oszczy) i n r 81, 1279 r. (kom ornicy z G oszczy):


K T yn, n r 17, 1234 r.; K M og, n r 15. przed 1238 r. (H enryk B rodaty nadaje klasztorow i
m ogilskiem u bobry na D łubni za zgodą krakow skiego k asztelana i w ojewody).
B u c z e k , Targi i m iasta s. 59, 64 n. O podziale m yta po połow ie m iędzy księcia
i kasztelana zob. K W p I, n r 237, 1243 r. (panującego reprezentuje tam m incm istrz). O targow em
zob. K M p 1. n r 93. 1277 r. (interpolow any), i K M p II, nr 497, 1284 r. — o płatę p o ­
bierają kom ornicy grodow i (dla kasztelana) i m incerze (dla panującego). Por. K W p I, n r 347,
1257 r. (podfałszow any): Przem yśl I zezw ala cystersom z O bry lokow ać n a praw ie nie­
m ieckim dwie wsie z targiem i karczm am i wolnymi od św iadczeń na rzecz kasztelana (cum
foro et tab ern is a b om ni exaccione castellani exem ptis). O przynależności połow y karczem ,
a właściwie d o c h o d u z nich d o kasztelana zob. SU B II, nr 353, 1248 r., i tam że, n r 329,
1247 r.; por. I. C i e ś lo w a , [R ąbecka-B ryczyńska], Taberna wczesnośredniowieczna na ziemiach
polskich, „S tudia W czesnośredniow ieczne" 4, 1958, s. 184 n.
147

Były to atrakcyjne wpływy w gotówce, płacidłach i łatw ych do spieniężenia


tow arach. W X III w. osiągały one znaczną wysokość. O dnaw iając w 1282 r.
przywilej lokacji miejskiej Kalisza, Przemysł II nakazał wypłacać kasztelanowi
12 grzywien rocznie tytułem rekom pensaty za utracone dochody z targo­
wego i karczem . Za taką sum ę m ożna było kupić 24 krowy. Kalisz
był dużym m iastem , ale nie da się powiedzieć tego o biskupim Tarczku,
z którego kasztelan czechowski otrzym ywał do 1258 r. tytułem podobnej
rekom pensaty 20 grzywien kun, tj. rów now artość ok. 4 grzywien srebra.
Niewielkim m iasteczkiem był także M stów . Zezwalając w 1278 r. prepo­
zytowi augustianów lokow ać tę miejscowość i pobliskie wsie klasztorne
na prawie niem ieckim , Bolesław W stydliwy kazał wypłacać sobie i kaszte­
lanowi po grzywnie złota lub po 6 grzywien srebra „za sądow nictw o
i inne dochody, które należały od daw na do nas i do kasztelana krakow ­
skiego” 39. W spom niane w tym dokum encie zyski z sądow nictw a były także
ważnym elem entem uposażenia urzędników grodow ych. Obejm ow ały one
zwyczajowe opłaty należne sędziemu od procesujących się stron, znaczne
wpływy z orzeczonych k ar publicznych oraz dodatkow e żupy za ich
egzekw ow anie40.
N ie sposób zsum ow ać wszystkich dochodów kasztelańskiego urzędu.
Z pew nością nie ustępow ały one tem u, co otrzym yw ali węgierscy żupani.
U posażenia urzędników zarządu terytorialnego pochłaniały w każdym razie
znaczną część dochodów uzyskiwanych przez m onarchię z powszechnych
danin ludności i eksploatacji regaliów.
Większe jeszcze dochody należały się księciu. Jego kom ornik i p o d k o ­
m orzy pilnie czuwali nad tym, by z każdej kasztelanii dostarczono pan u ­
jącem u krowy, owce, m iód, nierogaciznę, skórki kunie i inne przedm ioty
pobierane przez adm inistrację grodow ą w ram ach danin przeznaczonych
dla d w o ru 41. W ysokie zyski pieniężne przynosiło regale mennicze, w pro­

-,y K W p I, n r 511, 1282 r.; K K K 1. nr 60, 1259 r. (co d o tytułu, z jak ie g o kasztelan
czechow ski otrzym yw ał 20 grzyw ien kun, zob. M o d z e le w s k i , M iędzy p ra w e m ..., II, s.
468 n .); K M p II, n r 485, 1278 r.
40 D o k u m e n t W ładysław a Ł okietka z 1299 r., K W p II. n r 812 (tekst wyżej, przyp.
28) dotyczy głów nie d o ch o d ó w z sądow nictw a i św iadczy o ich znacznej roli w uposażeniach
urzędniczych.
41 Z ob. M P H V, s. 4 3 3 - 4 3 8 . i K M az, nr 301, 1203 r. fals., o ra z SU B III. nr 359.
lata 1242— 1248 (interpretacja tych w zm ianek wyżej, przyp. 14. i M o d z e le w s k i , J u ry sd yk c ja ...,
s. 170— 172). Por. też d o k u m en t z 1260 r., SU B III, n r 335, w którym W ładysław opolski
zw olnił d o b ra biskupstw a w rocław skiego od podległości „g ro d o m , kasztelanom i wszystkim
naszym ż u p a n o m ” oraz od św iadczeń praw a książęcego z w yjątkiem ograniczonej do 4 wy­
p ad k ó w nadzw yczajnej kolekty. K siążę zezwolił, by p o b ó r takiej kolekty w d o b ra ch bis­
kupich p rzep ro w ad zała biskupia adm inistracja m ajątk o w a: gdyby zaś tego nie uczyniła, „w ów ­
czas k om ornik księcia p ana ma się wm ieszać i dop ro w ad zić [pobór] d o sk u tk u ” (tunc cam era-
rius dom ini ducis se intro m ittet et perficiat).
W dzielnicow ej W ielkopolsce i M alopolsce dygnitarz dw oru odpow iadający śląskiem u
148

w adzone w całym kraju między schyłkiem X I a połow ą X II w. Biskupstwa


wywalczyły sobie dziesięcinę „z m onety”, ale z kasztelanam i panujący nie
dzielił się tym dochodem . A p arat zarządu m onetarnego zorganizow ano
ja k o scentralizow aną agendę książęcego skarbu, w yposażając mincerzy w nie­
zależną od jurysdykcji kasztelańskiej władzę sądow ą na targach, kom orach
m ytniczych i w karczm ach. D o ich kom petencji należało karanie fałszerstw
i wykroczeń przeciw przym usow i używ ania bieżącej m onety w ładców oraz
przeprow adzanie okresowej wym iany (renowacji) m onety. P o n ad to mincerze
i celnicy pobierali dla księcia połow ę targow ego, m yta i dochodów karczem ­
nych. R ów nież regale górnicze znajdow ało się pod scentralizow anym za­
rządem , przynosząc panującem u wysokie wpływy z eksploatacji złóż soli
i kruszców 42.
Nie należy jed n ak rozum ieć dosłow nie określenia „dochód dla księcia” .
Stróżę też zaliczano do książęcych danin, chociaż panujący nie dostaw ał
z niej ani ćwiertni owsa, podobnie ja k nie miał osobistych korzyści z prze­
sieki, zwanej m im o to książęcą posługą. Publiczne dochody panującego
(przeciwstawiane w niektórych dokum entach uposażeniu kasztelanów ) faktycz­
nie przeznaczone były dla dw oru, a więc instytucji, która skupiała wokół
osoby księcia spory zespół dostojników i doborow e oddziały rycerstwa.
W śród urzędów dw orskich na czoło wysuwał się comes palatinus, zwany
też wojew odą (princeps militiae). Był to przed połow ą X II w. wojewoda
całej Polski, niejako zastępca panującego w dow odzeniu siłami zbrojnym i,
sądownictw ie i nadzorze nad adm inistracją terytorialną. W X III w. jurysdykcję
wojew odzińską odróżniano zarów no od kasztelańskiej, jak i od książęcej,
wykonywanej osobiście przez panującego lub jego sędziego dw oru. W ojewo­
dowie książąt dzielnicow ach przejęli zapew ne niektóre kom petencje i dochody
daw nych nam iestników prow incji, ale i za pierwszych Piastów przysługiwała
palatynow i jak aś w ładza sądow a na całym terytorium państw a. U posażenie
jego m usiało być bardzo znaczne, skoro w ystarczało na wyekwipowanie

najw yższem u kom ornikow i (cam erarius sum m us) zw al się po d k o m o rzy m , a jego zastępca —
być m oże — dannym . W śród św iadków spraw ujących różne funkcje na dw orze Bolesława
W stydliw ego w 1279 r. spotykam y d w u k ro tn ie G o lu ch a d annego (Z D M I, n r 7 i K K K I,
nr 81 — gdzie figuruje także p o d k o m o rzy krakow ski W ojsław). Ów G oluch był niegdyś p o d ­
kom orzym księżnej K ingi (K M p I, n r 71, 1263 r.), ale ju ż w 1276 r. piastow ał n a dw orze
księcia urząd, określony wów czas zagadkow ym term inem „m aj" (K M p II, nr 482, po stolniku
i m ieczniku B olesław a W stydliw ego: item G oluch, qui h a b et dignitatem que maij popu-
lariter n u n cu p atu r). W k om entarzu edytorskim d o tego d o k u m en tu F. Piekosiński zwrócił
uw agę, że zapiska pio trk o w sk a z 1446 r. określa tytułem do m in u s m ay u rzędnika spraw ującego
sądy ziem skie w zastępstw ie p o d k o m o rze g o (K M p II, s. 140; por. K. P o t k a ń s k i , Z apiski
herbowe z dawnych ksiąg ziem skich vr archiwach radom skim i warszawskim . A K H III, K raków
1885, s. 27). T erm in d anny zdaje się w skazyw ać, że w X III w. d o kom petencji tego urzędu
należał n a d zó r nad doch o d am i d w oru z dan in ludności księstwa.
4- G r ó d e c k i , M in ce rze.. ., s. 6 n., 21 n., 32 n., 37 n .; S u c h o d o l s k i , M e n n ic tw o ...,
s. 90 i 94.
149

i utrzym yw anie specjalnego oddziału drużynniczego, zw anego wojew odzińskim


(acies palatina)**.
Pozostali dostojnicy dw oru zajm ow ali w hierarchii urzędniczej poszczegól­
nych dzielnic znacznie niższe pozycje, na ogół nie dorów nując kasztelanom .
W ogólnopolskiej m onarchii pierwszych Piastów ranga urzędów dw orskich
była z pew nością wyższa niż w X III w., ale i w okresie rozbicia dziel­
nicowego byli to w każdym razie dygnitarze o szerokich kom petencjach,
a nie ludzie upchnięci na synekurach bez znaczenia. W granicach spra­
wowanej funkcji niektórzy z nich mieli nadzór nad wywiązywaniem się
adm inistracji terytorialnej z obow iązków wobec panującego. W wypadku
k om ornika i podkom orzego był to nadzór nad pobieraniem danin dla
dw oru, w w ypadku łowczego i podłow czego — nad ochroną i eksploatacją
regaliów leśnych itp. Z wojskowością zw iązany był urząd chorążego (ve.xil-
lifer); z zaopatrzeniem i obsługą dw oru - urzędy koniuszego, stolnika,
cześnika i ich zastępców ; z sądow nictw em książęcym — urząd sędziego
dw oru (iudex curiae). Kruszcow ym i zasobam i i gotów kow ym i wpływami
zarządzali skarbnik i m incm istrz (magister monetae). Istotną rolę odgrywali
wykształceni doradcy panującego z kręgu dw orskiego duchow ieństw a: k an ­
clerz i kapelani książęcy.
W szystkim tym urzędnikom przysługiw ało stosow ne do ich rangi upo­
sażenie z książęcych dochodów . W X I i X II stuleciu w skład dworu
w chodziła też przyboczna drużyna panującego (acies curialis), wyekwipowana
i utrzym yw ana na koszt księcia, a także w spom niany ju ż oddział wojewo-
dziński. Były to form acje doborow e nie tylko pod względem wojskowym.
D rużyna księcia składała się głównie z arystokratycznej młodzieży. R ozpo­
czynali w niej karierę synowie i krewniacy dostojników m onarchii, p o to m ­
kowie m ożnych rodzin, którzy u boku władcy mieli sobie wysłużyć świetną
przyszłość. Rycerstw o dw orskie nie składało się na ogół z ubogiego pospólstw a;
tym większych jed n ak środków wym agało utrzym anie drużyny na stopie
odpow iadającej jej elitarnem u składowi społecznem u44.
Wreszcie dw ór był instytucją, w której zapadały kluczowe decyzje po­
lityczne i skupiało się życie tow arzyskie grupy rządzącej. W ykazy świadków
obecnych przy wystawianiu dokum entów książęcych są pouczającą lekturą.
W otoczeniu władcy przebyw ali zwykle oprócz urzędników dw oru liczni
dostojnicy zarządu terytorialnego, pojawiali się też często biskupi. C ała
grupa rządząca mniej lub bardziej doryw czo korzystała z zasobów dw oru,
uczestnicząc w naradach, biesiadach i łowach swego księcia, który hojną
ręką rozdaw ał kosztow ne dary.

4! A. G i e y s z t o r . U rząd W ojew odziński we wczesnych państwach słowiańskich u I X — X I u..


Areh. Polski 16, 1970, s. 3 1 7 - 3 2 5 .
44 G a l l , III. 22 i 23, s. 149 i 151; por. I. 6, s. 19 i 12. s. 31 v\ zestawieniu
z 16, s. 39 o ra z II. 33, s. 103; M o d z e l e w s k i . Organizacja gospodarcza s. 242 —244.
150

Przede wszystkim jed n ak liczyły się stale dochody. M ożni czerpali je


w daleko większej mierze z uposażeń urzędniczych niż z własnych posiadłości
ziem skich. Sam a stróża z trzeciorzędnej kasztelanii przynosiła więcej niż
czynsz ze stu łanów na praw ie niem ieckim . N aw et uposażenie biskupstw
opierało się w X I w. głównie na dziesięcinie z danin i dochodów skarbow ych,
k tó rą panujący przeznaczył na uposażenie „sw ojego” K ościoła; sam w nim
zresztą m ianow ał biskupów.
Nie pow inno to zadziwiać w świetle w iadom ości o strukturze agrarnej
i kondycji społecznej chłopów . D opóki m ajątki ziemskie pozostaw ały zjawi­
skiem m arginesow ym , a podstaw ow a m asa ludności wiejskiej podlegała
tylko m onarchii i jej książęcem u praw u, dopóty wielkie dochody i wysoka
pozycja w społeczeństwie zależały głównie od spraw ow anych urzędów.
S tru k tu ra klasy panującej w yznaczona była przez system panow ania nad
społecznością chłopską.

3. W łasność, władza i szlachetne urodzenie.


Struktura społeczna klasy panującej

W yodrębnienie z pospolitych wolnych osobnej kategorii wojowników


książęcych stanow iło kluczowy m om ent w procesie narodzin klasowego
społeczeństwa. T rudno jed n ak zaliczyć tysiące ludzi do klasy panującej
na tej tylko zasadzie, że zam iast płacić daniny służyli m onarchii konno
i zbrojnie. W iększość prostych w ojow ników utrzym yw ała się ze skrom nych
gospodarstw rodzinnych, upraw ianych własnoręcznie lub przy pom ocy paru
niewolnych parobków .
Było tak jeszcze w końcu XII i w X III w. Boguchwał Czech, rycerz
Bolesława W ysockiego, m iał początkow o w okolicach H enrykow a „ziemię
n a 4 w oły” ; z czasem powiększył swoje gospodarstw o do 3 pługów
(aralra magna). W ojownik ten przezywany był przez okolicznych chłopów
B rukałem , poniew aż wyręczał żonę w mieleniu („bruczeniu”) zboża na ręcz­
nych żarnach. Po jego śmierci synowie podzielili ojcowiznę n a 3 źrebią.
N a jednym z nich gospodarow ali w połowie X III w. w nukow ie Brukała,
rycerze Bogusza i Paweł z m atką. W 1253 r. zgodzili się oni odstąpić
dziedziczną ziemię (3 małe łany) w zam ian za rów norzędny źreb w Ochli
pod Starym grodem . „Lecz poniew aż pom ienieni m łodzieńcy Bogusza i Paweł
przyciśnięci byli nadm iernym ub ó stw em ... opat z H enrykow a — by tym chętniej
przyjęli źreb w Ochli — dal im 2 konie za 3 grzywny, 4 woły za 2 i pół
grzywny, 2 krow y za 1 grzywnę, każdem u po 5 świń za 3 wiadrunki,
5 owiec za 8 skojców, 2 szaty za 1 grzywnę, a dla ich m atki płaszcz
za 1/2 grzywny oraz obu m łodzieńcom 8 korców ż y ta — za grzyw nę...
N a sprow adzenie ich żon z dziećmi do W ielkopolski tenże o p a t... użyczył
151

im 2 wozy z 8 końm i” 45. Nie wygląda na to, by potom kow ie B rukała


znacznie przewyższali zam ożnością swoich chłopskich sąsiadów . To sam o
powiedzieć m ożna o rycerzu imieniem W ojen, którego ojcow izna we wsi
Łosośkow ice składała się w 1273 r. z „dom u i ziemi m oże na dwa woły”.
Nie były to odosobnione przypadki. Szeregowe rycerstwo m iało się z reguły
lepiej od chłopów , ale w większości zaliczało się do drobnych posia­
d aczy 46. Późniejsza szlachta zagrodow a m iała w średniowieczu licznych
poprzedników .
Starsza historiografia przyjm ow ała z ufnością inform acje Ibrahim a ibn
Jak u b a o trzech tysiącach pancernych drużynników M ieszka I, których
książę m ial ekw ipow ać, utrzym yw ać, sw atać i daw ać za nich wiano ojcom
wybranek, a następnie brać na żołd ich dzieci. M oże trzeba to włożyć
między bajki, którym i uraczył Ibrahim a w Pradze jak iś rycerz z Polski,
a może złożyć na karb nieporozum ienia: kupiec z K ordoby rozm aw iał
przecież ze swym inform atorem przez tłum acza i nie znał polskich realiów.
Nie wykluczone, że rem iniscencje hojności M ieszka wobec przybocznej
drużyny, rzeczywiście pancernej, stałej i związanej z księciem osobistą
zażyłością, pom ieszały się żydow skiem u podróżnikow i z inform acją o liczbie
konnego rycerstw a w państw ie piastow skim , które nie obejm ow ało jeszcze
wtedy Ś ląska i M ałopolski. R ozstrzygnąć tego nie sposób, zwłaszcza że re­
lację Ibrahim a znam y tylko z dw óch późniejszych przeróbek, znacznie
różniących się, a naw et sprzecznych między s o b ą 47. Z m iarodajnej dla
stosunków z przełom u XI i XII w. kroniki A nonim a-G alla wynika, że
właściwa d rużyna sprow adzała się do dw orskiego oddziału księcia i oddziału
w ojew odzińskiego; w sum ie m ogły one liczyć paręset osób. D ziałania zbrojne
na większą skalę wym agały m obilizacji terytorialnego rycerstw a, stanow iącego
główny potencjał m ilitarny m o n arch ii48.
W trzynastow iecznych dokum entach wyraz nobiles występuje zam iennie
z term inem milites ja k o ogólna nazw a ludzi rycerskiej kondycji. Jak zwano
ich wówczas po polsku? Słowo „szlachcic” (zapożyczone, podobnie jak
„rycerz”, z języka niem ieckiego) występuje dopiero w czasach Kazim ierza
W ielkiego. Była to innow acja term inologiczna, zw iązana najpraw dopodobniej
z organizacją tzw. heraldycznych, czyli herbowych rodów , która łączyła
kształtujący się stan szlachecki więzami fikcyjnego pokrew ieństw a. Pojawiły

45 Ks. H enr., s. 299—302 (przekład polski tam że, s. 141 — 145, przytaczam z m oim i
popraw kam i). R ycerską kondycję Boguszy i Paw ła (m ilites!) potw ierdza jednoznacznie d o ­
kum ent W ładysław a opolskiego z 1262 r., SU B III, n r 418; o rozm iarze ich dziedziny w B ruka-
licach (3 m ałe łany) zob. tam że, n r 251, 1257 r.
46 K K K I, n r 75. 1273 r .; por. szczególnie interesujące w zm ianki o drobnej włas­
ności rycerskiej w dokum encie trzebnickim z 1203 r., KŚ1 I, nr 103.
47 K. B u c z e k , Zagadnienie wiarygodności dwóch relacji o początkow ych dziejach państwa
polskiego, [w:] Prace z dziejów P o lski feudalnej ofiarowane R. Gródeckiem u, W arszaw a 1959,
s. 6 0 —62, 6 4 —66 i 68 n.
48 Z ob. Ł o w m i a ń s k i . P o czą tk i P olski. IV, s. 179— 185.
152

się wtedy próby podziału na „sławnych rycerzy szlachtę” oraz niższą


kategorię, legitym ującą się w prawdzie rycerskim pochodzeniem i posiadającą
ius mililare, ale nie m ającą jeszcze herbu, który zaśw iadczałby o pokre­
wieństwie ze znakom itym i rodam i. Tych gorszych, bezherbow ych, zw ano
w łodykam i49.
U bałtyckich Prusów term in w aldujko oznaczał rycerza. Nie ulega
wątpliwości, że zapożyczono go z języka polskiego. K. Tym ieniecki, a w ślad
za nim H. Łow m iański dostrzegli w tym wskazówkę, że włodykam i zwano
p oczątkow o w Polsce ogół rycerstw a, a nie jak ąś jego część. Rów nież
K. Buczek, m im o zastrzeżeń wobec rozum ow ania poprzedników , uznał
term in włodycy za ogólną nazw ę posiadaczy praw a rycerskiego50. W ypada
podzielić te opinie z jednym tylko zastrzeżeniem : w arto m ianowicie zapytać,
o d kiedy, a nie tylko d o kiedy pojęcia w łodyków i rycerstw a pokrywały
się ze sobą.
W łodyka (władyka) jest wyrazem ogólnosłow iańskim . Ja k słusznie zauważył
K. Buczek, nie wywodzi się on od w ojow ania ani od posiadania ziemi
na własność, lecz od w ładzy; etym ologicznie wiąże się więc z pojęciem
m ożnych, rządzących. W czeskiej M uiestas Carolina z 1355 r. term iny
nobiles i wladykones w ystępują zam iennie ja k o synonim y; rycerz, który
utrzym uje, że jest władyką, musi dowieść swego szlachectwa. Również
w Polsce term iny te m usiały być niegdyś synonim am i, skoro na echo
ich rów noznaczności natrafiam y jeszc7e w zapisce sądowej z 1431 r.
(nobilis alias wlodyka). W ydaje się, że wyraz w łodyka był starszym od „szlach­
cica” , rodzim ym odpow iednikiem łacińskiego term inu nobilis?1.
N ie od razu przylgnął on do kategorii wojow ników w yodrębnionej
z wolnej ludności pospolitej. Jedenastow ieczni poprzednicy Boguchwała
B rukała raczej nie m ogli uchodzić za szczególnie m ożnych i znakom icie
urodzonych w oczach swoich chłopskich sąsiadów , a tym bardziej w oczach
ówczesnej oligarchii. P oczątkow o zw ano ich po prostu wojam i, o czym
świadczą urobione od zw ierzchnictwa nad tą kategorią ludności term iny
wojewoda i w ojski52. Rozszerzenie pojęcia szlachetnie urodzonych, tj. wło-

4y O. B a lz e r , S ta tu ty K azim ierza W ielkiego, s. 378 (milites fam osi slachta oraz scartabelli,
czyli wlodycy). Z e starszej literatury zob. K. P o t k a ń s k i , Zagrodow a szlachta i wlodycze
rycerstwo vr województwie kra ko w skim X V i X V I ir„ R A U W H F 23, 1888, s. 187 n.. oraz
W. S e m k o w i c z , W lodycy polscy na tle porów naw czym słow iańskim , K H 22, 1908, s. 569 n.;
por. t e n ż e , Nagana i oczyszczenie szlachectw a it’ P olsce X I V i X V u ., „ S tu d ia nad H istorią
Praw a Polskiego”, I, 1899, n r 1.
5,1 K. T y m i e n i e c k i . Uwagi o stanie wlodyczym . |w :] Księga pam iątkow a W. Abrahama,
II, L w ów 1931, s. 127— 135; Ł o w m i a ń s k i . P o czą tk i Polski, III, s. 442 n. i 445; B u c z e k .
Prawo ry c erskie ..., s. 29 i 42; po r. też A. G ą s i o r o w s k i , R ycerstw o, SSS IV , s. 620—623;
G. L a b u d a , Z badań nad osadnictwem i ustrojem Słowian polabskich, SO 22, 1962, s. 317 n.
51 C odex iuris Bohem ici, wyd. H. Jirećek. II//2, P ra h a 1870, s. 145 i 162; SP PP VI,
s. 20, 1431 r.
52 T ak ju ż S. K u t r z e b a , H istoria ustroju P o lski w zarysie, I, K ra k ó w 1931, s. 4 0 —43;
sprzeciw B u c z k a , Prawo ry c erskie .... s. 30. nie w ydaje się uzasadniony.
153

dyków, na cale rycerstwo wydaje się być efektem zm ian w poglądach


na społeczną strukturę, jakie niosło ze sobą rozbicie dzielnicow e.' Książę
Śląska czy M azow sza nie m ógł ograniczać rekrutacji swych w spółpracow ni­
ków do ekskluzyw nego kręgu rodzin, które stanowiły niegdyś elitę poli­
tyczną Polski Bolesława K rzyw oustego. Społeczna baza rządów wym agała
poszerzenia, co przybliżało ogół rycerstw a do środow isk władzy. Jedno­
cześnie zaostrzyło się poczucie dystansu społecznego dzielącego ludzi rycer­
skiej kondycji od chłopów . U pływ stuleci zacierał pam ięć o daw nej kon­
dycji pospolitych wolnych, a narodziny w ładztw a gruntow ego deprecjonow ały
pozycję społeczną chłopów w oczach w arstw wyższych. Przew artościow anie
pojęć o społecznej strukturze wysuwało n a plan pierwszy w spólnotę ludzi
władzy i oręża w przeciwstaw ieniu do chłopów . Term iny nobilis i miles,
w łodyka i woj uchodziły ju ż na początku X III w. za synonim y53. Zupełnie
inaczej przedstaw iał się jed n ak wzajemny stosunek tych pojęć na początku
X II w.
Z arów no w spisanej w latach 1112— 1113 kronice G alla, ja k też
w pochodzącej z tych sam ych czasów Kronice Czechów K osm asa term in
nobiles odnosił się wyłącznie do wąskiego kręgu arystokratycznych rodzin.
G all opow iada o wojow niku, który wywodził się „nie ze szlachetnego
rodu, lecz z prostych rycerzy” (non de nobilium genere, sed de gregariis
militibus), ale z poświęceniem ocalił życie Kazim ierzowi Odnowicielowi,
za co książę wyniósł go dostojeństw em między szlachetnie urodzonych
(dignitate eum inter nobiliores e.\tulit). Był to w ypadek niezwykły, godny
o dnotow ania po siedemdziesięciu latach. P oza tym ludzie rycerskiej kon­
dycji, ale spoza kręgu arysiokracji, to w oczach G alla ignobiles, pospólstw o,
którego nie godzi się wynosić ponad szlachetnie urodzonych i w prow adzać
na wysokie u rzęd y 54.

53 W 1203 r. H enryk B rodaty postanow ił, że po d d an i cysterek trzebnickich ciągnąć


m ają tylko taki przew ód, ja k hom ines nobilium , a w 1204 r. pow tórzył to, używ ając term inu
„przew ód rycerski” (conductum m ilitarem d ebent h ab ere — KŚ1 I, nr 103 i 104). B u c z e k ,
Prawo ry c erskie ..., s. 30, dostrzegł w tym trafnie dow ód rów noznaczności term inów nobiles
i m ilites. O k. 1200 r., K W p I, n r 33, sp ó r o źrebią w R adziejow ie ro zp atry w an y był
w obecności całego opola, tam nobilium quam sim plicium . P o d o b n ie w 1202 r., KŚ1 I,
n r 91, ujazd posiadłości klasztoru lubiąskiego w G niew om ierzu w ytyczono cum m ulto nobilium
et p o p u lariu m c o m itatu , a ujazd w W ilkszynie — cum nobilium et p o p u lariu m vicinorum
co m itatu . C hodzi tu bez w ątpienia o opolników , w śród których ro z ró ż n io n o rycerzy i chłopów .
Ja k w idać, ju ż u pro g u X III w. pojęcie p ospólstw a (simplices, p opuläres, plebei) pokryw ało
się w zasadzie z chłopam i (zob. też K M az, n r 366, 1237 r. — hom ines nostri populäres
ja k o określenie ogólne chłopów książęcych), n a to m iast pojęcie szlachetnie u ro dzonych (nobiles,
po polsku najpew niej włodycy) obejm ow ało ogół ludzi rycerskiej kondycji.
54 G a l l, I, 20, s. 46; II. I, s. 65; II, 4, s. 68 n. i II, 16, s. 79; por. K. M o ­
d z e l e w s k i , C om ites, principes, nobiles. S tru ktu ra k la sy panującej ir świetle term inologii Ano-
nima-Galla, [w:] C ultus et cognitio. Studia z dziejów średniowiecznej k u ltu ry ofiarowane A.
G ieysztorowi, W arszaw a 1976. s. 4 0 4 —413. M im o cudzoziem skiego p ochodzenia, G all m iał
bard zo d o b re inform acje o polskiej elicie politycznej. K ro n ik a jeg o pow stała w latach 1112— 1113
na dw orze Bolesław a K rzyw oustego, z inicjatyw y i pod k o n tro lą w ykształconych do rad có w
154

Rów nież K osm as postulow ał, aby dobierać dostojników z arystokratycz­


nych rodów , a do parw eniuszy m ianow anych kom esam i (e.x proselitis fa c ti
comités) odnosił się lekceważąco. W jego kronice wojownicy dzielą się na
„rycerzy pierwszej kategorii” (milites prim i ordinis), tj. szlachetnie urodzo­
nych, i „rycerzy drugiej kategorii” (milites secundi ordinis), czyli pospolitej
kondycji. Tworzyli oni odrębne oddziały, zapewne dw orskie i terytorialne.
W 1087 r. pościg saski zadał spore straty ariergardzie pow racających
z wyprawy Czechów, „a poniew aż rycerze drugiej kategorii odeszli już
przodem z łupem , w bitwie tej zginęli sami tylko nobiles” ; kronikarz
potrafił po 30 latach wymienić im iona poległych. Nie znaczy to, że wo­
jow ników drugiej kategorii m ożna utożsam iać z pow ołanym i pod broń
chłopam i. W 1091 r., podczas konfliktu między królem W ratysławem a jego
synem Brzetysławem, po stronie księcia stanęła m łodsza wiekiem i bitniejsza
część arystokracji, króla n atom iast popierał biskup praski z prepozytam i
kościołów oraz „wszyscy starsi wiekiem i użyteczniejsi radą dostojnicy
kraju w raz z całym pospolitym rycerstw em ” (omnes terre magnates, etate
provectiores et consilio utiliores cum omni militia plebis). M ow a tu bez
w ątpienia o rycerstwie terytorialnym , które w konfliktach dynastycznych
stanow iło pow ażną siłę. K ategorii tej nikt nie utożsam iał z chłopam i, ale
też nikt nie zaliczał jej jeszcze do szlachetnie urodzonych władyków.
W oczach grupy rządzącej m ilitia plebis była odrębną warstw ą, rycerskim
pospólstw em , które dzielił od arystokratycznej oligarchii dystans trudny do
p rzebycia55. Tych pospolitych wojów uw ażać m ożna za zbrojną ostoję
państw a, ważny człon społecznej struktury, ogniwo pośrednie między grupą
rządzącą a ludnością chłopską, ale nie za część składow ą klasy panującej.

Polską pierwszych Piastów rządziła faktycznie nieliczna klasa ludzi


wpływowych i bogatych. S truktury tej zbiorow ości nie da się sprow adzić
do jednego wym iaru. P róbow ano definiować ją jak o klasę wielkich właści­
cieli ziemskich. Istotnie chodzi o ludzi, którzy dysponow ali sporym i na owe

księcia z kanclerzem M ichałem n a czele. Bolesław rozstrzygnął a k u ra t krw aw o i ostatecznie


swój konflikt z p rzyrodnim bratem , ale oślepienie i śm ierć Zbigniew a w zburzyły przeciw
K rzyw oustem u znaczną część grupy rządzącej. K sięciu groziła klątw a ze strony duchow ego
przyw ódcy opozycji, arcy b isk u p a M arcina. W krytycznej sytuacji K ronika m iała być orężem
politycznej pro p ag an d y , adresow anej d o duchow ieństw a, a zwłaszcza d o biskupów . W ażono
sta ran n ie każdy argum ent. T ekst G a lla nic na tym w oczach histo ry k a nie traci. Prze­
ciw nie: jest on m iarodajnym przekazem pojęć, p ostaw i ideałów grupy rządzącej. Zob. G. L a ­
b u d a . M iejsce pow stania k ro n iki Anonim a-Galla. [w:] Prace z dziejów P olski feudalnej, s.
107— 121; J. A d a m u s , O m onarchii Gallowej, W arszaw a 1952, s. 26 n., 4 5 —55, 66 n. 75 n.;
T. T y c . A nonim -hiogrąf trzeciego Bolesława, „P rzeg ląd -W arszaw sk i" 4, 1924, nr 31. s. 65 n.
i 76; F. B u ja k , Ustrój P olski w X I m\, „S p raw o zd an ia P A U " 46, 1945, s. 66.
55 K o s m a s . II, 39, s. 143 (1087 r.), i II, 47, s. 154 (1091 r.); por. tam że, III, 20.
s. 185 (ex p roselitis facti com ites).
155

czasy posiadłościam i, ale rozm iary tej własności bywały w starszej literaturze
wyolbrzym iane. Z akładano milcząco, że wielkie bogactw o m usiało opierać
się na wielkich m ajątkach ziem skich, bo skąd by się inaczej brało. Sum o­
wano późnośredniow ieczne wzm ianki o dziedzicznych dobrach rycerstw a
zaliczanego do heraldycznych rodów A w dańców czy Paluków , aby tą drogą
odtw orzyć m ityczne latyfundia ich dom niem anych p rotoplastów w czasach
Bolesława K rzyw oustego56. Te koncepcje i m etody nie ostały się krytyce.
Skąpe, ale m iarodajne inform acje z X II w. obrazują rzeczywiste rozm iary
ówczesnych fortun m ożnow ładczych: 9 wsi D zierżka ok. 1190 r.; 6 wsi
Pom iana przed 1155 r.; 5 wsi N iem oja, seniora potężnych, lecz znajdujących
się w niełasce W rszowców ok. 1106 r . 57
S krupulatne badania W. K orty wykazały, że fortuny dw unastowiecznych
wielmożów składały się na ogół z kilku, rzadziej z kilkunastu skrom nych
o s a d 58. N ajw ybitniejsi w spółpracow nicy księcia, ja k wojew oda W ładysława I
Sieciech lub wojew oda i szwagier Bolesława K rzyw oustego P io tr W łostowic,
łatw o uzyskiwali d o b ra z ludnością niew olną i łatw o nadaw ali je K ościo­
łowi; zapewniali sobie w ten sposób względy duchow ieństw a i prestiż
w życiu doczesnym oraz nadzieję zbaw ienia w życiu wiecznym. Stan posia­
dania większości m ożnych przedstaw iał się znacznie skrom niej. Ich m ajątki
ziemskie pozw alały właścicielowi żyć we względnym dostatku nie im ając
się własnoręcznie radła. Stanow iło to cenne zabezpieczenie przed nieodw ra­
calną deklasacją w razie przejściowej niełaski książęcej, ale nie wystarczało
na wielkopańskie luksusy i polityczne wpływy. O graniczona do eksploatacji
niew olników i luźnych ludzi m arginesu wielka własność ziem ska nie za­
pew niała sam a przez się dom inującej pozycji w społeczeństwie. Panow anie
nad m asą ludności chłopskiej podległej praw u książęcem u dostępne było
tylko poprzez spraw ow anie kierow niczych funkcji w adm inistracji terytorialnej
państw a i na dw orze księcia.
O to drugi aspekt m ożnow ładztw a: była to klasa rządząca, zasadniczo

56 W. S e m k o w i c z , R ód P aluków , R A U W H F 49, 1907; t e n ż e , R ód Awdańców u- wiekach


średnich, R T P N P 45, 1919 i 46, 1920; por. krytyczne uw agi K. T y m i e n i e c k i e g o , P rocesy
tw ó rcze..., s. 191 n. Z ob. także M . S c z a n i e c k i , N adania..., s. 71 n. S m o l k a , M ie s zk o ...,
s. 592— 594, przyjm ow ał istnienie latyfundiów m ożnow ładczych w zaran iu państw ow ości, wy­
w odząc je z w ładztw „ d ynastów plem iennych” ; por. krytyczne uwagi Ł o w m i a ń s k i e g o ,
P o czą tki Polski, III, s. 466 n. Por. też wyżej, przyp. 68 do rozdz. I.
57 Z ob. wyżej, przyp. 69 d o rozdz. I i o d pow iadający m u tek st; owe wsie (villae) były
w istocie raczej gospodarstw am i dw orskim i, upraw ianym i przez niew olną czeladź i ratajów .
P o d o b n ą stru k tu rę m iały fo rtu n y m ożnow ładcze n a W ęgrzech X II w. O siągały one nie­
kiedy znaczne rozm iary, z reguły je d n a k składały się z rozproszonych terytorialnie, skrom nych
gospodarstw dw orskich (predia), upraw ianych na rach u n ek pański przez ludność niew olną
lub rekrutujących się z jej gro n a w yzw oleńców (liberti), zob. M . B a r a ń s k i , M a ją tk i możno-
wladcze na Węgrzech w X I I wieku, PH 70, 1979, nr 3, s. 401 —429.
58 W. K o r t a , R ozw ój terytorialny wielkiej własności feudalnej w Polsce do połow y X I I I \f.,
„ S o b ó tk a ” 16, 1961, s. 528 n .; t e n ż e , R ozw ój w ielkiej własności feudalnej na Ś lą sku do
połow y X I I I >t'„ W rocław 1964.
156

utożsam iająca się z wyższymi szczeblami hierarchii państwowej. Zdarzali się


oczywiście m ożni, którzy nie spraw ow ali aktualnie żadnego urzędu, zwykle
jed n ak mieli oni wśród dostojników bliskich krewnych i mogli spodziew ać
się nom inacji dla siebie przy stosownej okazji. Trw ale wyłączenie z kręgu
władzy rów nało się deklasacji, gdyż pozycja społeczna i dochody je d n o ­
stki zależały przede wszystkim od spraw ow anych urzędów . Uposażenie daw ało
znacznie więcej, niż przynieść mógł m ajątek ziemski. P iotr W łostowic
uchodził za jednego z najbogatszych wielm ożów dw unastowiecznej Polski,
ale z własnych d ó b r mógłby utrzym ać najwyżej garstkę zbrojnych pachołków .
Jak o wojewoda ekw ipow ał on i utrzym yw ał z dochodów swego urzędu
doborow y hufiec jazdy, gotowy na każde skinienie. Stróża i inne żupy
kasztelańskie w najskrom niejszym okręgu grodow ym przewyższały dochód
z przeciętnego m ajątku m ożnow ladczego, nie m ówiąc ju ż o splendorach
władzy i wpływach związanych ze stanow iskiem kom esa.
Książę miał niezaprzeczalne praw o m ianow ania i odw oływ ania dostojni­
ków. K ażdy z nich bywał zresztą w ciągu swej kariery kilkakrotnie
przenoszony z jednego stanow iska na drugie. W drodze takiej kariery
zdobyw ało się pozycję w grupie rządzącej zaczynając za m łodu w przy­
bocznym oddziale księcia, aby z czasem otrzym ać jakiś urząd dw orski
lub zarząd skrom nej kasztelanii, uzyskać następnie nom inację na kasztelana
znaczniejszego okręgu itd.
Ale pozycja społeczna, dochody i splendory związane z urzędem mogły
też być w każdej chwili odjęte decyzją panującego. „K siążę jest panem
i z grodem swoim m oże robić co mu się p o d o b a ” — tak powiedzieć m iał
według K osm asa kasztelan niespodziew anie pozbaw iony urzędu. Uzależnienie
gospodarczych podstaw dobrobytu i potęgi od nom inacji książęcych nadaw ało
stosunkom między panującym a grupą rządzącą znam iona autokratyzm u.
O dnotow ał to w połow ie X II w. O tton z Fryzyngi, zadziwiony stosunkam i
na W ęgrzech: „tak dalece podporządkow ani są swemu władcy, że żaden
nie śmie mu się sprzeciwić otw artą m ow ą ani skrytym szeptem ” . Podobnie
brzm i u K osm asa przepow iednia Luboszy, będąca zresztą przem yślną tra-
westacją tekstu biblijnego: „A lbo nie wiecie, jakie są praw a k sięcia ?...
N a jego widok drżeć będą wasze kolana, a niemy język przylgnie do suchego
podniebienia. N a jego głos z pow odu zbyt wielkiego strachu odpow iecie:
tak, panie, tak, panie, gdy on sam ym swoim skinieniem , bez waszego
osądu, tego skaże na śmierć, tego na obcięcie członków , tam tego rozkaże
uwięzić, owego powiesić na szubienicy” 59.
Czy rzeczywiście m ożni potrafili odpow iadać swemu władcy tylko słowami
„tak, p an ie”, i nie zdobywali się naw et n a skryte szepty? O tto n z Fryzyngi
bez w ątpienia przejaskraw ił egzotyczny dla przybysza z Z achodu autokratyzm
władzy królewskiej na W ęgr/och. Literacki tekst K osm asa jest przejaskraw iony
zgodnie z ideologiczną intencją autora. Rzeczywistość odbiegała od tego

59 K o s m a s , I, 5, s. 14; por. tam że, II, 19, s. 111; relacja O tto n a z Fryzyngi, M G H
scriptores, XX. s. 369.
157

schem atu. Owszem, potężny wojew oda Sieciech poszedł na wygnanie, ale
stało się to pod presją opozycji m ożnow ładczej, wobec której W ładysław I
nieraz m usiał iść na ustępstw a. Owszem, Bolesław Śmiały skazał biskupa
Stanisław a na obcięcie członków , ale. sam m usiał unosić koronow aną głowę
na Węgry. P iotr W łostowic stracił oczy, ale W ładysław II, który go kazał
oślepić, m usiał w krótce uchodzić z kraju. Bolesław K rzyw ousty uniknął
podobnego losu dzięki zręczności politycznej i kom prom isom z oponentam i.
Przebieg konfliktów dynastycznych szczegółowo opisywanych przez G alla
i K osm asa nie potw ierdza opinii o wszechmocy księcia i bezradności
możnych.
D espotyczne tendencje panującego ograniczane były przez silną pozycję
polityczną i m ilitarną dostojników zarządu terytorialnego. Książę nie był
w stanie bezpośrednio rządzić rozległym krajem . Robili to w jego imieniu
kom esi okręgów grodow ych i prowincji. Praw o nom inacji i odw oływ ania
urzędników było w rękach panującego ważnym instrum entem politycznej k o n ­
troli nad grupą rządzącą. Istotną rolę odgryw ał także autorytet władzy książę­
cej; była o na dla m ożnych niezastąpionym spoiwem i sym bolem jedności.
Z nalazło to wyraz w etycznym nakazie wierności wobec Piastów ja k o
„przyrodzonych panów ” Polski (domini naturales). Ale konflikty dynastyczne
wśród „przyrodzonych pan ó w ” daw ały sposobność do rozm aitych opcji
politycznych, a ideał wierności nie zakładał bezwzględnego posłuszeństw a
i nie wykluczał nacisków . To, co nazywam y dziś polityką kadrow ą, zn ajd o ­
wało się w gestii panującego, ale dotyczyło bezpośrednio najżyw otniejszych
interesów m ożnow ładztw a. Skuteczne w ykorzystanie przez dostojników swej
pozycji w systemie władzy w celu ograniczenia arbitralnych cech owej
polityki zależało od więzi społecznych integrujących grupę rządzącą. W grę
wchodziły koligacje rodzinne i koneksje, przede wszystkim zaś szersza
od nich solidarność „szlachetnie urodzonych” . Był to doniosły wyznacznik
pozycji społecznej, który w ym aga uw zględnienia obok m ajątków ziem skich
i wysokich urzędów. Z tego punktu widzenia klasa panująca przedstaw ia
się ja k o arystokracja.
Nie znaczy to, że składała się ona z potom ków arystokracji plemiennej.
F. G raus sądzi, że w okresie budow y państw a elity przywódcze plem ion
zostały wyelim inowane przez władzę książęcą, k tóra rekrutow ała kadry
adm inistracyjne z grona drużynników . H. Łow m iański był zdania, że spora
część plem iennej starszyzny przeniknęła do elity politycznej p ań stw a60.
U bóstw o źródeł nie pozw ala na jednoznaczne rozstrzygnięcie tej kwestii.
D aw ni „dynaści plem ienni” wraz z rodzinam i musieli chyba wcześniej
lub później d ać gardła, o czym pouczają losy czeskich Sławnikowiców
i drewlańskiej starszyzny. Likw idacja politycznej organizacji plem ion przez
państw o raczej nie sprzyjała opieraniu się na miejscowych grupach przy­

60 F. G r a u s , R ané stredovéké drużiny a j e j ich vyznam p ri w zniku sialu \e stredni Evropé,


Ć SC H 13, 1965, nr 1, s. 1— 17; t e n ż e . Die E ntstehung der m ittelalterlichen Staaten in
M itteleuropa, Flistorica 10, P ra h a 1965, s. 24; Ł o w m i a ń s k i , P o czą tki Polski, III, s. 4 6 6 —482.
158

wódczych. R ów nocześnie jed n ak wydaje się, że w spółpracow nicy i drużyn­


nicy M ieszka I musieli rekrutow ać się w znacznej części z potom ków
dawnej arystokracji polańskiej. T ak czy ow ak grupa rządząca ówczesną
Polską rychło okazała tendencję do przekształcenia się w zam kniętą elitę.
N ie m usiała wywodzić się z plem iennej arystokracji, by zostać jej spadko­
bierczynią.
W ysokie urzędy skupiały się w rękach nielicznych rodzin, a właściwie
klanów rodzinnych połączonych krew niaczą solidarnością. Gall zarzuca
Sieciechowi, że w dzielnicach wyznaczonych synom książęcym ustanaw iał
z ram ienia W ładysława H erm ana kom esów grodow ych ze swego własnego
rodu lub z pospólstw a, którym i m ógł kierow ać. K om esa W ojsława podejrze­
wano o zmowę z Sieciechem, poniew aż był jego krewnym lub pow inow atym .
Ślepy Jaro m ir miał doradzać Brzetysławowi I, aby przy obsadzie urzędów
pom ijał ród W rszowców. D la wszystkich było oczywiste, że klany rodzinne
arystokracji są podm iotam i polityki personalnej, a więc także dynastycznej
i wszelkiej innejftl.
Skłonność tradycyjnego społeczeństw a do przypisyw ania jednostce zalet,
kwalifikacji i prestiżu przodków nie zm alała po ustanow ieniu władzy państw o­
wej. D ążenie arystokratycznych rodzin do zm onopolizow ania urzędów łatwo
znajdow ało n a tym gruncie sankcję m oralną. Szczególnie charakterystyczny
jest pod tym względem sposób rozum ow ania A nonim a-G alla. Pojęcie nobilis
ma w jego kronice wyraźną treść etyczną. Jeżeli arystokrata postępuje
nagannie, czyni tak m im o swego szlachetnego urodzenia. Sieciech to
„m ąż szlachetnie urodzony, m ądry i piękny [odnotujm y to połączenie
zalet! — K. M .], a le zaślepiony chciw ością” . Pospolity rycerz wyniesiony
został przez K azim ierza O dnow iciela między szlachetnie urodzonych, p o ­
nieważ okazał wierność i poświęcenie właściwe z natury rzeczy szlachetnie
urodzonym , co podkreśla odpow iednia stylizacja ( n o b i l i te r opem tulit
morituro — „szlachetnie przyszedł z pom ocą ginącem u”). Insynuacja o skry­
tobójczych planach Zbigniewa wobec Bolesława zakłada, że m ordu podjąć
się m iał człowiek pospolitej kondycji, skuszony obietnicą nom inacji na wysoki
urząd. Efemeryczne panow anie W ładysław a na Pom orzu gdańskim upaść
m iało dlatego, że Sieciech swoim zwyczajem przeforsow ał tam nom inację
wielu urzędników pospolitego pochodzenia, którzy nadużyciam i przywiedli
miejscową ludność do buntu i sami przypłacili to gardłem ; tymczasem
szlachetnie urodzeni, „zachow ujący się godniej i uczciwiej”, zdołali ocalić
dzięki pom ocy przyjciól. Nobilis jest z natury lepszy niż ignobilis, gdyż
posiada zalety m oralne, intelektualne, a nawet fizyczne niezbędne do prze­
w odzenia na wojnie, spraw ow ania sądów i radzenia o spraw ach państw a^2.
M it o predestynacji przez szlachetne urodzenie do spraw ow ania kierow ni­
czych funkcji uzasadniał m onopolistyczne roszczenia arystokracji. W ojewoda

»i G a l l, II, 16, s. 79; K o s m a s , I, 42, s. 79.


ft- G a l l, II, 4, s. 68 n .; I, 20, s. 46; II, 1, s. 65; M o d z e le w s k i , C o m ite s ...; por.
też R. M i c h a ł o w s k i , Św iadom ość społeczna saskiej grupy rządzącej w wiekach X - X I . Nobilis,
dives, pauper — próba analizy sem antycznej. SŻr 19. 1974. s. 13-27.
159

Sieciech, którego Gall obarcza odpow iedzialnością za naganne posunięcia


W ładysława I, „czynił wiele rzeczy okrutnych i nieznośnych”, m. in. przy
obsadzaniu urzędów „wynosił ludzi pospolitych nad szlachetnie urodzonych"
(ignobiles nohilibus preponebat)( i . Książę sam m ianow ał urzędników , ale
pow inien byl dobierać ich sobie z kręgu arystokracji; naw et jego najbliżsi
w spółpracow nicy nie kw estionow ali otw arcie tej zasady. W praktyce panujący
chętnie aw ansowali pospolitych rycerzy ja k o ludzi najbardziej dyspozycyjnych,
bo pozbaw ionych oparcia w arystokratycznych koligacjach i zdanych całko­
wicie na m onarszą łaskę. Była to jed n ak polityka niebezpieczna, gdyż
wywoływała w zburzenie w grupie rządzącej i prow adziła do buntów , dla
których konflikty w łonie dynastii stw arzały dogodne okazje. Takie było
przecież wedle wiarygodnego w tym w ypadku świadectwa G alla podłoże
rebelii z 1093 r.; oponenci sprow adzili do kraju Zbigniew a i przeciągnęli
na swoją stronę dostojników prowincji wrocławskiej, oburzonych aw anso­
waniem parw eniuszy i absolutystyczną polityką starego księcia czy też —
jak taktow nie utrzym uje kronikarz — książęcego palatyna Sieciecha.
Idealny układ stosunków między panującym a arystokracją przedstawił
K osm as w fikcyjnej, ale bardzo wymownej scenie intronizacji Brzetysława I.
Ślepy Jaro m ir wywołał z tłum u przedstawicieli znakom itych rodów , przy­
pom inał im o obow iązku wierności, po czym zwrócił się do m łodego
księcia, aby „tam tych czcił jak ojców, tych kochał jak braci i we wszystkich
spraw ach m iał za swoich doradców . Im powierzysz rządy nad grodam i
i ludem , przez nich bowiem królestw o czeskie stoi, stało i stać będzie
na wieki” 64. Była to norm a m oralna, a zarazem użyteczna dyrektyw a
socjotechniczna. M im o niewątpliwych znam ion autokratyzm u m onarchie
E uropy środkow o-w schodniej w X I—X II w. wydają się bliższe pojęciu
oligarchii arystokratycznych niż d esp o tii65.
Nie zm ienia to jednak faktu, że niezależne od państw a podstaw y
m aterialne m ożnych przedstaw iały się skrom nie. K luczem do dobrobytu
i potęgi były urzędy, którym i dysponow ał panujący. M iędzy pozycją spo­
łeczną postulow aną z uwagi na szlachetne urodzenia a pozycją faktyczną,
zależną od polityki personalnej władców, utrzym yw ała się stru k tu raln a dys-
harm onia. Było to nie wygasającym źródłem napięć w grupie rządzącej
i jednym z czynników dynam izujących przem iany ustroju.

63 G a l i, II, 4, s. 68 n. K ro n ik a rz m a na myśli faktyczny w pływ Sieciecha na obsadę


urzędów , a nie form alne m ianow anie d o sto jn ik ó w przez wojew odę, ja k przyjm ow ałem w skutek
nie dość wnikliwej in terpretacji tekstu ( M o d z e l e w s k i , Organizacja gospodarcza..., s. 106);
błąd ten w ytknąi mi słusznie Z i e n t a r a , M odel społeczeństw a..., s. 109. We w zm iance d o ­
tyczącej przejściow ego op an o w an ia P o m o rza gdańskiego (II, 1, s. 65) k ro n ik arz m ówi o m ia ­
now aniu tam polskich urzędników przez W ładysław a I, a zaraz potem pow iada o tych
sam ych urzędnikach, że ustanow ił ich Sieciech. W kontekście pozytyw nym (owoce zwycięstwa)
są oni no m in atam i księcia, a w kontekście negatyw nym (zaprzepaszczenie zwycięstwa) — ludźm i
niew łaściw ie d o b ra n y m i przez p alaty n a.
64 K o s m a s . I, 42, s. 79.
65 S. R u s s o c k i , Protoparlam entaryzm Czech do p o czą tkó w X V u ., W arszaw a 1973,
s. 24, 3 0 - 3 2 , 36, 38.
R O Z D Z IA Ł V

U p o d s t a w systemu.
Władza książęca a związki sąsiedzkie

T ak zwykle bywa, że postęp badań odsłania w zasobach naszej wiedzy


luki, których dawniej nie dostrzegano, i rodzi now e pytania. Budowniczowie
państw a polskiego potrafili wykorzenić plem ienne separatyzm y, skupić w swych
rękach całe sądow nictw o, narzucić ogółowi ludności rozbudow any system
świadczeń i posług praw a książęcego, zorganizow ać na wielką skalę w całym
kraju swoisty podział chłopskiej pracy. Pierwsi Piastow ie nie byli despotam i
azjatyckiego typu, ale rządzili autokratycznie i skupili w swoim ręku
znacznie rozleglejszą władzę nad życiem społecznym niż w czesnośrednio­
wieczni królow ie zachodniej E uropy. Jak to się stało, że ci wszechwładni
książęta przez dobre dw a stulecia nie mogli rozporządzać dow olnie chłopską
ziem ią i jej skrom nym i użytkow nikam i? Czym wytłum aczyć długotrw ale
ograniczenie m ajątków książęcych i m ożnow ładczych do ziemi niezawła-
szczonej przez pospolitych chłopów -dziedziców i do siły roboczej niew olników
lub zrujnow anych ludzi m argnesu? Jak wyjaśnić wiążącą jeszcze w połowie
X III w. zasadę, że nikt — naw et książę — nie m a praw a narzucić dziedzicom
chłopskiej kondycji ciężarów wykraczających poza ich tradycyjne powinności
na rzecz m onarchii?
M ożna by na to odpow iedzieć bardzo ogólnie, że aforyzm C lausew itza
o bagnetach stosuje się bardziej jeszcze d o średniowiecza. W łóczniam i
m ożna było wiele zwojować, ale n a ostrzach włóczni nie dało się siedzieć.
P ozorna wszechwładza pierwszych Piastów była w gruncie rzeczy p arad o k sal­
nym następstw em niezdolności grupy rządzącej do wyzucia pospolitej ludności
z wolności osobistej i własności. P aństw o m usiało przede wszystkim spra­
wować władzę nad społecznością wiejską, a nie dało się tego robić bez
oparcia się na zwyczajach, konform izm ach i tradycyjnych instytucjach tej
społeczności.
W yłaniają się też inne pytania. W jak i sposób m onarchia, dysponująca
szczupłym i prym ityw nym ap aratem adm inistracyjnym , przy ogrom nych
trudnościach kom unikacji i łączności zdołała objąć k o n tro lą rozsiane wśród
puszcz i bagien skupiska osadnicze, przeniknąć głęboko w życie lokalnych
społeczności i wyegzekwować rozliczne norm y praw a książęcego? Jakim
cudem udało się jej według jednolitego, obm yślanego w Gnieźnie, wzoru
zorganizow ać w kilkudziesięciu okręgach grodow ych całego kraju rozliczne
kategorie ludności służebnej, w drażając tysiące chłopów do w ykonyw ania
40 różnych zaw odów ?
A przecież wiemy, że się udało. Idzie o to, w j a k i s p o s ó b zdołano
161

tego dokonać. W poszukiw aniu odpow iedzi m usimy wrócić raz jeszcze do
p oczątków państw ow ości i przenieść się ponow nie ze szczytów społecznej
hierarchii ku jej wiejskim podstaw om .
M o n arch ia pow ierzyła adm inistracji kasztelańskiej ochronę porządku
publicznego, wykonyw anie pow szechnego sądow nictw a i p o b ó r danin, ponie­
waż żaden inny organ władzy książęcej nie byłby w stanie podołać tym
zadaniom . O rganizacja grodow a m ogła stosunkow o najłatw iej uporać się
z bezpośrednim spraw ow aniem władzy nad ludnością; było to przecież
najbliższe wiejskiej społeczności ogniwo adm inistracyjne państw a. Ale to jeszcze
nie wystarczało za rękojm ię pow odzenia. Z aludnienie przeciętnej kasztelanii
przekraczało zapewne tysiąc rodzin na obszarze 1,5—2 tys. k m 2. K asztelan
m iał do dyspozycji trzech zastępców, garstkę pachołków o raz pełniących
dyżur służebnych kom orników i m ógł liczyć w potrzebie n a doraźne
wsparcie tych rycerzy, którzy ak u rat pełnili w grodzie Stróżę. W ątpliwe,
czy wystarczyłoby tego do utrzym yw ania porządku, a zwłaszcza do niezbędnej
przy poborze danin i rozsądzaniu sporów orientacji w realiach lokalnego
życia, gdyby adm inistracja grodow a nie zapew niła sobie współpracy miejsco­
wej ludności. Kluczowy problem spraw ow ania władzy rozstrzygał się na styku
terytorialnej adm inistracji piastow skiego państw a z lokalnym i strukturam i
społeczności wiejskiej. Przyjrzeć się więc trzeba bliżej owym strukturom .

1. O pole jak o terytorialna w spólnota użytków i uprawnień

Z arów no w ustroju plem iennym , ja k i w Polsce piastowskiej związek


sąsiedzki był podstaw ow ą jed n o stk ą organizacji społeczeństwa. W ładza książęca
zniszczyła polityczne struktury plem ion, ale nie tknęła opoli. N ow y ustrój
budow ano na starych fundam entach. P aństw o ograniczyło niektóre prero­
gatywy opoli i przystosow ało ich tradycyjne funkcje publiczne do własnych
potrzeb. M im o to organizacja sąsiedzka przetrw ała w kształcie zasadniczo
nie zm ienionym , niczym pom ost łączący dwie różne epoki. Z achow ała ona
powszechny charakter. W czasach, gdy rycerzy dzieliła od chłopów nie­
przekraczalna różnica kondycji społecznej i nikt ju ż nie pam iętał, że jedni
i drudzy wywodzą się z pospolitych wolnych, związek sąsiedzki obejm ow ał
wszystkich n a równi. O koło 1200 r. proces o źrebią opactw a m ogileń­
skiego zawłaszczone przez książęcych kom orników toczył się „w obecności
całego o p ola radziejow skiego, zarów no rycerzy, ja k też chłopów ” (coram
om ni vicinitate Radeov, tam nobilium quam simplicium). T o była reguła.
Każdy, kto posiadał ziemię w opolu — obojętne, chłop czy rycerz — k o ­
rzystał z sąsiedzkich upraw nień i podlegał w spólnym obow iązkom „jako
jeden z opolników ” (sicut unus de vicinia) '.
1 S pór o źrebią w R adziejow ie — K W p I, n r 33, fals. rzekom o z 1103 r., przekazujący
je d n a k w tym fragm encie tekst autentycznej zapiski z przełom u X II i X III w. P or. K.Ś1
I, n r 91, 1202 r., gdzie term in vicinia w praw dzie nie w ystępuje, ale m ow a o sąsiadach

11 — K. Modzelewski, Chłopi w monarchii.


162

Ź ró d ła zajm owały się głównie publicznym i funkcjam i organizacji opolnej,


gdyż adm inistracja m onarchii w ykorzystywała je do celów porządkow ych,
skarbow ych i sądowych. Zw iązek sąsiedzki nie był jed n ak instytucją pow ołaną
w drodze odgórnych zarządzeń przez władzę państw ow ą, a wspom aganie
adm inistracji książęcej z pew nością nie było jego głów ną racją bytu.
Nie da się zrozum ieć sposobu w ykorzystania opoli przez państw o piastow ­
skie bez uwzględnienia ich funkcji w codziennym życiu gospodarczym lud­
ności wiejskiej. N iestety, ten aspekt organizacji opolnej źródła na ogół
pozostaw iają w cieniu. N ie b ra k w nich wzm ianek o sąsiedzkiej wspólnocie
użytków , a także o „międzywsiowej szachow nicy” pól. Sprawy te przedsta­
wiane są jednak zawsze z punktu widzenia wielkiej własności, z reguły
więc m ow a o wspólnym użytkow aniu pastw isk, lasów czy wód przez
m ieszkańców dw óch różnych posiadłości albo o przem ieszaniu gruntów
upraw nych między kościelną wsią a chłopam i książęcymi z sąsiedniej osady.
Nie w spom inano przy tym o opolu. Zainteresow ania praktyczne odbiorców
d okum entu zam ykały się w opłotkach ich m ajątku, ograniczając w ten
sposób perspektyw ę źródeł.
Spośród wzmianek tego rodzaju przytoczyć w arto dwie szczególnie wy­
mowne. W 1244 r. Bolesław W stydliwy przeprow adził z niejakim Święto­
pełkiem zam ianę barci w lesie, do którego przylegała książęca wieś Kłyż
oraz trzy wsie Św iętopełka: Żelichów, G orzejów i Lubicko. M im o że Kłyż
wraz ze znaczną częścią owego lasu objęty był ju ż wcześniej granicą
książęcego ujazdu, m ieszkańcy wszystkich czterech osad nadal użytkowali
barcie po obu stronach granicy posiadłości. Trzeba było specjalnej transakcji
zam iennej, a więc zgody obu stron, aby położyć temu kres. Sam o wytyczenie
ujazdu nie pozbaw iało, ja k widać, sąsiadów praw a do korzystania z użytków
bartnych w granicach cudzej posiadłości. Świętopełk był zainteresow any
w wyraźnym stw ierdzeniu, że przedm iotem zam iany są tylko barcie, a nie
inne użytki; na jego życzenie książę zapewnił więc, że właściciel i chłopi
z Żelichow a, G orzejew a i Lubicka nie tracą w wyniku przeprow adzonej
transakcji praw a do zaopatryw ania się w budulec i drew no opałow e oraz
do w ypasania nierogacizny także w tej części lasu, k tó ra należy do kłyskiego
u jazd u 2.

rycerskiej i chłopskiej kondycji uczestniczących w wytyczaniu ujazdu (cum nobilium et po-


pularium vicinorum com itatu), a więc bez w ątpienia o o polnikach. Z ob. też SU B III, n r 557,
fais, z X IV w. — w ójt w rocław ski H enryk m iał p o siad ać w połow ie X III w. ziemię, młyn
i karczm ę w jednym z opoli n a d rzeką Ślężą; na opo lu tym ciążył obow iązek napraw iania
m oszczonego- bro d u , wójt W rocław ia winien zaś był uczestniczyć w nap raw ach „jako jeden
z o p o lników w raz z pozostałym i” (Viam autem per fluvium eundem vicinia re p ara b it et
ipse sicut unus de vicinia cum ipsis).
- K M p II, n r 424, 1244 r. Z apew nienie to nie d aw ało Św iętopełkow i żadnych nowych
upraw nień, zabezpieczało tylko przed kw estionow aniem tych, które m u się od d aw n a n a ­
leżały. W śród św iadków d o k u m en tu figuruje Z dygota, qui p refatas h ereditates lim itavit, co
w skazuje, że granicę posiadłości w ytyczono niedaw no. D o k u m e n t nie zajm uje się jed n a k
akcją p rzeprow adzenia ujazdu, lecz tra k tu je ją ja k o fa k t d o k o n a n y (hereditas Clis, p ro u t
Z instytucją ujazdu wiązał się także spór między opatem tynieckim
Boleborem a m ieszkańcam i K urozw ęk. Byli to stróże brony myślenickiej,
a więc książęcy chłopi-dziedzice. Ich pola przem ieszane były z gruntam i
chłopów klasztornych z sąsiedniego R adziszow a. O pat zlikwidował tę „sza­
chow nicę” w drodze zam iany, po czym w ystarał się u księcia o przepro­
wadzenie ujazdu posiadłości. Kiedy jed n ak delegowyny do tej czynności
podkom orzy W awrzyniec przy udziale opola przystąpił do wytyczania granicy
na pobliskich terenach leśnych, natrafił na sprzeciw m ieszkańców K urozw ęk,
a spraw a znalazła między 1253 a 1258 r. epilog w książęcym sądzie.
Chłopi z K urozw ęk obaw iali się, że granica ujazdu zam knie im dostęp
do pastw isk i do rozm aitych użytków w puszczy podkarpackiej, z których
od niepam iętnych czasów korzystali w spólnie z m ieszkańcam i Radziszow a.
C hodziło w szczególności o „wszelkiego rodzaju polow anie za pom ocą
stępie, słupów, jam i sieci na wiewiórki, dzianie barci i inne pożytki,
jak rów nież o połów ryb i raków w rzekach płynących przez ten las,
m ianowicie Skawinie, Skawicy i Siedlnicy — z wyjątkiem połow u bo b ró w ” .
O pat B olebor nie kw estionow ał tej w spólnoty upraw nień, a wyrok Bolesława
W stydliwego potw ierdził zobow iązanie opata, że stróże kurozwęccy „zarów no
w Radziszowie, ja k i w swojej wsi m im o w spom nianego rozgraniczenia
będą mieli zawsze praw o sw obodnego korzystania z pastw isk i wszystkich
innych użytków ” (quod tam in Radessov, quam in sua villa non obstantibus
dictis limitibus usumfructus paseuorum et omnium aliorum semper habeant
liberam potestatem ). U jazd został jed n ak zatw ierdzony przez księcia. W wy­
niku jego przeprow adzenia upraw nienia sąsiedzkie kurozw ęczan doznały
jednego tylko, ale istotnego uszczerbku: w dokum encie stw ierdzono, że odtąd
nie w olno im będzie upraw iać roli w granicach R adziszow a (hoc excepto,
quod agros arandos seu colendos dicti abbatis nequaquam dicti homines
se intromit tent). Poniew aż „szachow nicę” gruntów zlikw idow ano ju ż przedtem
przez zam ianę, zastrzeżenie to dotyczyło zaoryw ania nowych pól; sąsiedzi
tracili na przyszłość praw o do zawłaszczania ziemi pod upraw ę w obrębie
u jazd u 3.

se habet in suis m etis et term inis circum ferencialiter distincta), któ ry stw arzał przesłankę
do nowej, odrębnej akcji praw nej (zam iany barci), ale sam przez się nie w zbraniał sąsiadom
b artn ictw a w książęcym lesie. D o p iero tran sak c ja zam ienna m iędzy stro n am i położyła tem u
kres. Przedm iotem jej byty wyłącznie barcie, Bolesław W stydliwy potw ierdził więc po prostu
Św iętopełkow i zwyczajow e praw o d o pozostałych użytków leśnych, których zam iana nie obej­
m ow ała. Przy okazji zaasekurow ał się też książę, aby nikt nie interpretow ał potw ierdzenia
zw yczajow ych upraw nień sąsiedzkich d o k orzystania z pastw isk leśnych w Kłyżu ja k o spe­
cjalnego n a d an ia, któ re pociągałoby za sobą zw olnienie od narzazu. Z astrzeżono więc: villani
autem dare te n e n tu r co n trib u cio n em („chłopi zaś daw ać m ają św iadczenie” ).
3 K T yn, nr 19, 1253— 1258 r. Sw obodne zajm ow anie p o d u praw ę ziemi niczyjej na­
leżało d o zwykłych upraw nień sąsiedzkich, przy czym w ykarczow anie i zao ran ie takiego
gru n tu u znaw ano za rów noznaczne z legalnym wzięciem go w indyw idualne posiadanie.
N ajw ym ow niejszego przy k ład u funkcjonow ania tej zasady dostarcza d o k u m en t z 1215 r„
zw iązany ze sporem m iędzy klasztorem lubiąskim , p obierającym dziesięciny w Dziewinie.
164

Z obu przytoczonych dokum entów wynika, że przedm iotem wspólnych


upraw nień sąsiedzkich były wszelkie użytki pasterskie, leśne i wodne z wy­
jątkiem jedynie tych, które n a m ocy regale zastrzeżone były dla książęcego
skarbu. D o kum ent z lat 1253— 1258 wskazuje ponadto, że w ścisłym związku
ze w spólnotą użytków pozostaw ało praw o tych sam ych sąsiadów do swo­
bodnego b ran ia p o d upraw ę, a więc indyw idualnego zawłaszczania ziemi,
której dotychczas nikt inny nie orał. D opiero zam knięcie pryw atnej posiadło­
ści ujazdem pozbaw iało sąsiadów tej m ożliwości, zastrzegając dla pana
gruntow ego wyłączność dysponow ania ziem ią upraw ną w obrębie wytyczonych
granic. Sąsiedzkie upraw nienia do innych użytków pozostaw ały jed n ak w mocy
rów nież po przeprow adzeniu ujazdu, co widać zarów no n a przykładzie
R adziszow a i K urozw ęk, ja k też Kłyża, Żelichow a, G orzejow a i Lubicka.

a klasztorem trzebnickim , d o k tórego należały dziesięciny z pobliskiego K liszow a. O bie wsie


przedzielone były k orytem rzeki, co nie przeszkodziło ich m ieszkańcom karczow ać dla siebie
gru n tó w także n a przeciw ległym brzegu. W ykarczow ane w ten sposób p o la staw ały się inte­
gralną częścią ich żrebiów , w skutek czego część g ru n tó w należących d o chłopów z K liszow a
zn alazła się tuż p o d D ziew inem i na odw rót. T ru d n o ść rozeznania się w tej zaw ikłanej
szachow nicy przy po b o rze dziesięcin legła u p o d sta w sp o ru i dop ro w ad ziła do uznania rzeki
za um ow ną granicę dziesięcinną; charakterystyczne, że nik t nie kw estionow ał p rzy tym praw
chłopów z D ziew ina i K liszow a d o ziemi w ykarczow anej przez nich na przeciw ległym brzegu
(KŚ1 II, nr 169, por. niżej, przyp. 53 do rozdz. VI). W ten sposób pow staw ała m iędzy-
wsiow a szachow nica gruntów , któ rą w świetle licznych w zm ianek w źró d łach X III w. uznać
trzeba za zjaw isko nagm inne.
W yczynianie now ych pól w iązało się niekiedy ze zm ianą siedziby w ra m a ch jed n o stk i
osadniczej większej niż wieś. P ouczają o tym zrelacjonow ane w Księdze H enrykow skiej
(s. 276—279. 375 i 380) dzieje rodziny G łąba. Sam G łąb. chłop książęcy i niew ątpliw y dzie­
dzic, osiadł w czasach B olesław a W ysokiego w B ukow inie i w ykarczow ał tam grunt, zwany
później W ielką Ł ąką. P otom kow ie jeg o przenieśli się w pierw szych dziesięcioleciach X III w.
n a wzgórze, gdzie stan ął później d w ó r klasztorny i zajęli tam now e pola, któ re przed 1245 r.
przeszły częściow o w ręce henrykow skich cystersów ; now a osada, k tó rą chłopi ci założyli,
wzięła od nich nazw ę G łębow ice. Z relacji Księgi w ynika, że mieli oni dziedziczne praw a
do ziem i, k tó rą wzięli p o d upraw ę w G łębow icach, ja k też do opuszczonych pól w B ukow inie,
użytkow anych n ad al ja k o łąk a (zob. niżej, rozdz. VI, tekst odpow iadający przypisom 55
i 56). R ów nież w tym w ypadku w ykarczow anie i zao ran ie dziewiczego gru n tu rów nało się
jeg o legalnem u zaw łaszczeniu.
L ikw idacja sąsiedzkich upraw n ień d o sw obodnego zaw łaszczenia gru n tó w przez wyczy­
nianie pól była w łaściw ą treścią p ra w n ą a k tu w ytyczenia granic, czyli ujazdu posiadłości.
P ostanaw iając w 1338 r. wyznaczyć granice posiadłości k a te d ry krakow skiej w W yciążach,
K azim ierz W ielki uzasadnił, że czyni to m ając n a względzie szkody w ynikające z „nie-
rozróżnionego przem ieszania sąsiadujących ze so b ą dziedzin, z pow odu k tó reg o to nie-
rozróżnienia siła p anuje i przew aża nad spraw iedliw ością i ten, k to jest silniejszy w zaj­
m ow aniu [ziemi] okazuje się lepszy w obliczu p ra w a ” (K K K I, nr 164 — pensatis iniuriis
a tq u e d am p n is ex c o n tig u ita te et in distincta perm ixcione cohenrencium sibi inuicem here-
d itatu m p lerum que pro u en in tib u s. ex qua quidem indistinctione potencia d o m in a tu r et preualet
equitati et qui p o ten c io r est in o ccupando in iure pocior esse uidetur). Z am knięcie p o ­
siadłości ujazdem kładło kres upraw nieniom sąsiadów do zaw łaszczania w jej granicach gru n ­
tów pod upraw ę. O utrzym aniu się w dalszym ciągu w spólnoty pastw isk, lasów i wód
zob. przyp. 4.
165

W zm ianek tego rodzaju jest zresztą sp o ro 4. Nie zawsze są one fównie


wymowne, ale w sumie nie pozostaw iają wątpliwości, że zbiorow ość połączona
w spólnotą sąsiedzkich użytków i upraw nień była znacznie szersza niż grupa
m ieszkańców jednej wsi. Zwykle jed n ak nie precyzow ano w źródłach zakresu
owej zbiorow ości. O dbiorcom i wystawcom dokum entów nie było to
potrzebne. N ie ulega wątpliwości, że na obszarze puszczy podkarpackiej,
0 którym m ow a w dokum encie z lat 1253— 1258, polow ali, dziali barcie
1 łowili ryby w rzekach nie tylko m ieszkańcy R adziszow a i K urozw ęk.
D okum ent jed n ak o tym nie w spom ina, gdyż opatow i chodziło wyłącznie
o jego R adziszów i o spór z kurozw ęckim i stróżam i. Praw o wyrębu
drew na i wypasu trzody w lesie pod Kłyżem przysługiwało zapewne nie
tylko chłopom z Żelichow a, G orzejow a i Lubicka, ale Bolesław Wstydliwy
przeprow adził w 1244 r. transakcję z posiadaczem tych właśnie wsi i o upraw ­
nieniach innych m ieszkańców okolicy nie m usiał przy tym wspom inać.
Czy więc sw obodne użytkow anie pastw isk, lasów i wód, a także
zawłaszczanie po d upraw ę nowych pól przysługiw ało każdem u bez względu
n a to, skąd przychodził, czy też „dow olność ta była o g ra n ic zo n a... do
pewnych grup osób i do pewnej przestrzeni, poza którym i człowiek uważany
był za nieupraw nionego, obcego” ? Franciszek B ujak opow iedział się za tą
drugą ew entualnością i stwierdził, że „związkiem takim było najpraw do­
podobniej opole” . Pogląd ten przew aża w polskiej literaturze przed m io tu 5.

4 O m ów iła je o sta tn io P o d w i ń s k a , Zm ia n y fo r m ..., s. 349—356. A u to rk a dostrzegła,


że inform acje źródeł w skazują n a nagm inne utrzym yw anie się jeszcze w k ońcu X IV i na
początk u X V w. „w spólnoty pastw isk i lasów m iędzy sąsiednim i w siam i m im o p rz ep ro w a ­
dzenia granic, a ostateczny kres w spólnym u ż ytkom położyły d opiero zapow iedzi wystę­
pujące pow szechnie od p o czątk u X V w .” (tam że, s. 356). Z. P odw ińska sk ło n n a była tłu ­
m aczyć zjaw isko utrzym yw ania się w spólnoty użytków tym , że w w arunkach ekstensyw nej
go sp o d ark i ograniczenie użytk o w an ia pastw isk, lasów i w ód d o o bszaru objętego ujazdem
posiadłości nie w ytrzym yw ało p ró b y życia. W ym ow a m ateriału źródłow ego zm usza jed n a k
do odrzucenia ogólnie przyjętego p oglądu, ja k o b y ujazdy służyły tym sam ym celom , co
późniejsze zapow iedzi (tak jeszcze B u c z e k , Organizacja opolna..., s. 218). W rzeczyw istości
instytucje te różniły się treścią p ra w n ą : ujazdy zapew niały p a n u gruntow em u jedynie wy­
łączność upraw nień d o ziemi ornej i łą k w granicach jego m ają tk u , a d o p iero zapow iedzi
(interdictiones) likw idow ały sąsiedzką w spólnotę użytków leśnych, pasterskich i wodnych.
W brew opinii Z. P o d w i ń s k i e j (Z m iany f o r m ..., s. 218) należy też podkreślić, że prze­
prow adzenie u jazdu nie różniło się niczym od w ytyczania granic p osiadłości: w yrażenie certis
lim itibus signare znaczyło to sam o, co circuire. U pew nia o tym interpolow any dok u m en t
z 1277 r. (K W p I, n r 469). P od nazw ą ujazdów (circuitiones) kryje się tu uiszczona na
zasadzie zbiorow ej odpow iedzialności k a ra za niedopełnienie przez opole o bow iązku pośw iadcza­
n ia granic posiadłości. O tym sam ym ciężarze czytam y w innym d o k u m e n c ie : „jeżeli całe opole
zo stanie sk a z a n e ... z p o w o d u granic wsi, k tórych granice m ają obow iązek w skazyw ać, jeżeli
w skażą fałszywie i za to będzie p o b iera n a k a ra " (SUB III, nr 353, 1261 r.). W pierw ­
szej z przytoczonych w zm ianek obow iązek ten określono term inem circuitiones. w drugim —
wyrażeniem term ini villarum (granice wsi, granice posiadłości); nie ulega kw estii, że były
to synonim y.
5 B u j a k , S tu d ia ..., s. 328; z późniejszej literatu ry zw łaszcza Ł o w m i a ń s k i , P oczątki
Polski, III, s. 3 9 3 - 4 0 7 . i K . T y m i e n i e c k i , Opole, SSS III, s. 493.
166

N a jego poparcie przytaczano ważkie, ale tylko pośrednie argum enty,


m niem ając, że bezpośrednich wzm ianek brak w m ateriale źródłow ym .
Tym czasem dysponujem y rów nież w skazów ką bezpośrednią. Uszła ona
uwadze badaczy, poniew aż idzie o źródło zachow ane w przekazie znie­
kształconym , co u tru d n ia odczytanie jego właściwego sensu. M am n a myśli
znany tylko z regestu um ieszczonego w kopiarzu Liber Antiquus dokum ent
Leszka Białego dla biskupa Iw ona, w ystawiony między 1217 a 1228 r.
W edług regestu książę na prośbę biskupa contulit libertatem dim ittendi
castores in territorio beati Wenceslai saper villa iuxta molendinum magistri
Benedicti, salua tamen libertóte vicinie, quod nullum m ichi detrimentum pacia-
tur(\ W dosłow nym przekładzie brzm iałoby to : „nadał wolność wypuszczania
[?] bobrów na terenie posiadłości św. W acława [tj. katedry krakowskiej]
we wsi kolo m łyna m istrza B enedykta, z zachow aniem jednak wolności
opola, które nie pow inno m nie [?!] ponieść żadnej straty ” .
W idać na pierwszy rzut oka, że sens przekazu zm ącony został nieudolnym
streszczeniem i błędam i skryby. Zwrócił na to uwagę ju ż jego wydawca,
F. Piekosiński, oznaczając wyraz „m ichi” ja k o błąd i stw ierdzając w ko­
m entarzu ed y to rsk im : „tekst pow yższy... nie jest dosłow nem brzm ieniem
przywileju, lecz raczej krótkim wyciągiem z przywileju, który snadź może
wskutek zniszczenia ju ż dla kopisty XV w. nie był czytelny” . K. Buczek
słusznie popraw ił niedorzeczne „m ichi” (mnie) na logiczne w tym kontekście
inde (stąd, z tego pow odu). W wyniku tej popraw ki końcow y fragm ent
regestu odzyskał spójny se n s: książę zastrzegł nienaruszalność jakichś swobód
opola, k tó re z pow odu n ad an ia na rzecz biskupstw a nie pow inno było
ponieść żadnej straty. W dalszym ciągu jed n ak niejasna pozostaw ała treść
owego nadania, a w zw iązku z tym rów nież w spom nianych w dokum encie
upraw nień opolnych. M ylący jest zwłaszcza odniesiony do bobrów wyraz
dim itiere (wypuścić, odesłać, zrzec się, poniechać?). D ezorientację pogłębia
wieloznaczność term inu libertas (wolność), którym określano bardzo często
im m unitetow e zw olnienia od różnych ciężarów , chociaż mógł on oznaczać
także pozytyw ne upraw nienie d o jakiejś czynności. D ecydując się na im m u­
nitetow ą w ykładnię term inu libertas, K. Buczek przypuszczał, że m owa
tu o zw olnieniu wsi biskupiej od obow iązku pilnow ania żeremi b o b ro ­
wych i wnosił na tej podstaw ie, że obow iązek taki ciążył na organizacji
o p o ln ej7.
Pieczę nad regale bobrow ym spraw ow ali książęcy bobrow nicy i ich
zw ierzchnik, zwany panem bobrow ym . Ludność m iała dostarczać im wiktu,
noclegu, przew odu i ochrony podczas tran sp o rtu złow ionych zwierząt
(custodia castorariorum). N a d to za wypłoszenie bobrów z żeremi, a tym
bardziej za kłusow nictw o groziły wysokie kary, k tó re w razie nieujaw nienia
sprawcy spadały n a związek sąsiedzki. Tej zbiorow ej odpowiedzialności

ft K K K I, n r 16.
7 B u c z e k . Organizacja opolna s. 231 n .: t e n ż e . Książęca ludność, s. 43.
167

dotyczyły zapewne w ystępujące w niektórych przywilejach im m unitetow ych


zw olnienia od opłaty „ b o b ra ” . Wreszcie bulla G rzegorza IX z 1233 r.
i dokum ent W ładysława Ł okietka z 1328 r. w spom inają o „Stróży bo b ró w ” ;
z kontekstu obu wzm ianek zdaje się wynikać, że obow iązek ten polegał
na inform ow aniu książęcej służby łowieckiej o przem ieszczeniach bobrów
i łączył się z odpow iedzialnością k arn ą za ich w ypłoszenie8. D okum ent
Leszka Białego nie w spom ina jed n ak o żadnym z tych ciężarów , a wyra­
żenie dim ittere castores w żaden sposób nie przystaje do im m unitetu.
P o n ad to w ykładnia K. Buczka wym agałaby przyjęcia, że jeszcze przed
przyznaniem im m unitetu wsi biskupiej (czy raczej kapitulnej) podobne zwol­
nienie przysługiwało całem u opolu i m iało nadal pozostać w mocy. Jest
to niepodobieństw em , tym bardziej że im m unitet nadaw ano rozm aitym
posiadłościom kościelnym i pryw atnym , ale nigdy zw iązkom sąsiedzkim.
Pod wyrazem libertas nie krył się więc w om aw ianym dokum encie
żaden im m unitet, lecz rzeczowe upraw nienie do połow u bobrów . Być może
w oryginale określono to praw o ja k o libertatem capiendi castores, co było
w takich razach rutynow ym zw rotem kancelaryjnym , a w regeście zam iast
capiendi (łowienia) zapisano mylnie dimittendi. Ale po p raw k a tak a nie jest
konieczna. W yraz dim ittere m ógł być językow o popraw nym , choć niespo­
tykanym w późniejszych dokum entach określeniem „spuszczania” bobrów ,
czyli zabiegu stosow anego przy łowieniu. Polegał on przypuszczalnie na
zrobieniu otw oru w tam ie w celu obniżenia lustra wody i odsłonięcia
ukrytych pod pow ierzchnią wejść do gonów, co ułatw iało wypłoszenie

11 Bulla G rzegorza IX z 1233 r. (SUB II, n r 28) w spom ina, że n a chłopów w Polsce
n ałożono nowy ciężar (novum genus m olestie), polegający n a tym , że „ich stróży pow ierza
się bobry i sokoły i jeśli porzucą one sw oje gniazda idąc za w rodzonym duchem wolności
lub zaginie któreś z ich piskląt, to owych chłopów skazuje się na karę 70 grzyw ien” .
W 1328 r., K W p VI, n r 105, W ładysław Ł okietek zw olnił wieś cystersów lędzkich m. in.
a custodia cervi, casto ru m edificacione poncium , c astro ru m et civitatum (kopia z X V I w.).
0 ile nie m am y tu d o czynienia z om yłką kopisty (castorum zam iast c astro ru m ) i chodziło
istotnie o „stróżę jelenia i b o b ró w ” , to c h a ra k te r tego obow iązku pozw alałby objaśnić przy-
wielej K o n ra d a m azow ieckiego dla biskupstw a płockiego z 1230 r. C hłopi b iskupa mieli
wówczas obserw ow ać „w sw oich w siach”, tj. w okolicznych lasach, przem ieszczanie się jeleni,
niew ątpliw ie po to, by zgłaszać książęcym łow com obecność zw ierzyny; w razie zaniedbania
tej pow inności b ra n o od nich tytułem kary krow ę (K M az, nr 278: o bseruent in uilla sua
tran slatio n es cerui, sed non uad ien tu r de vacca una, nisi in iudicio conuicti de negligentia).
P oza tym i dw iem a w zm iankam i „ stró ża b o b ró w ” nie w ystępuje w źródłach. C zęste są
n a to m iast zw olnienia od goszczenia b o b ro w n ik ó w i p a n a bobrow ego o ra z daw an ia im prze­
w odu, k tó ry łączył się z zapew nieniem cennem u tran sp o rto w i odpow iedniej ochrony (np.
D K M , n r 12, s. 254 n., 1293 r. — a recepcione vel c u sto d ia seu co n d u ctu casto rario ru m ).
W kilku przyw ilejach im m unitetow ych u c hylono o p ł a t ę „ b o b ra ”, a o b o k tego stróżę sokoła
o ra z goszczenie i przew ód b o b ro w n ik ó w (zob. zw łaszcza SU B III, nry 292 i 293, 1259 r. —
falconem non c u sto d ia n t, nec falconarios recipiant sive v enatores c asto ru m , n e c c a s t o r e m
s o l v a n t ; por. K Pol III, nr 33, 1256 r.; K M og, n r 27, 1266 r.; K M p I, nr 94, 1278 r.
1 nr 104, 1284 r.; K W p II, n r 621, 1288 r .; także K W p I, nr 432, 1268 r., fais. - za­
gadkow e zw olnienie a iata bo b ro w a, a obok tego od stróży sokoła).
168

b obrów z ukrycia i nagonienie na myśliwych. Po odłowie tam ę ponow nie


uszczelniano, przyw racając spiętrzenie wody do poprzedniego poziom u9.
Przedm iotem n ad an ia były tu w każdym razie bobry.
T akże w odniesieniu do op o la term in libertas oznaczał praw a rzeczowe.
Przedm iotem ich nie były oczywiście bobry, zastrzeżone poprzednio dla
księcia, a teraz przekazane kapitule katedralnej, lecz inne użytki wodne —
zapewne te sam e, k tó re Stróże z K urozw ęk eksploatow ali wspólnie z miesz­
kańcam i Radziszew a w nurtach Skawiny, Skawicy i Siedlnicy. W zm ianka
o opolu w regeście dokum entu Leszka Białego znajduje w ten sposób
spójne i konkretne objaśnienie. Salva tamen libertate vicinie, quod nullum
inde detrimentum paciatur („z zachow aniem jed n ak upraw nień opola, które
nie pow inno z tego pow odu ponieść żadnej straty ”) — chodziło głównie
o to, by eksploatacja żeremi bobrow ych przez kapitułę nie ograniczała
zwyczajowych upraw nień zw iązku sąsiedzkiego do połow u ryb w rz e c e 1().
W zm ianka ta, oczyszczona z niejasności wadliwego przekazu, wskazuje
bez niedom ów ień n a krąg ludzi korzystających z sąsiedzkiej wspólnoty
użytków wodnych, a więc także leśnych i pasterskich: był nim istotnie
związek opolny. D o uczestników tego związku ograniczało się też zapewne
grono osób upraw nionych do b rania pod upraw ę „ziemi niczyjej” na tery­
torium opola. Ziem ia ta była przecież przedm iotem w spólnoty użytków,
k tó rą każde indyw idualne zawłaszczenie uszczuplało. Jeśli więc sw obodne
korzystanie z pastw isk, lasów i wód zastrzeżone było dla związku sąsiedz­
kiego, to na przekształcanie jakichś wycinków terenu zbiorow ego użytkow ania
we w łasność indyw idualną m ożna było pozw alać tylko w spółopolnikom .

9 N a m ożliw ość takiej in terpretacji w yrażenia dim ittere castores zw rócił mi uw agę prof.
A. G ieysztor. P otw ierdzać ją m ogą trzy rów nobrzm iące w zm ianki litew skie z 1502 r. o n a ­
dan iu d ó b r „z bobrow ym i hony i zerem iany i z ich prudiszczy” , tj. z tam am i (F. L e o n -
t o w i c z , A k ty litow skoj m ietriki, nry 619, 623 i 624). A kcentow anie pańskich p ra w rzeczow ych
d o budow anych przez b o b ry tam w ydaje się zw iązane ze w spom nianym sposobem połow u.
Z ob. też O. H e d e m a n n , Dawne puszcze i wody, W ilno 1934, s. 100— 105.
10 S ta tu t wielikogo kniażestw a litow skogo 1529 goda (wyd. K . Jablonskis, M ińsk 1960),
rozdz. IX , p. 9, s. 107, ograniczał z tego p ow odu naw et u praw ę roli, koszenie siana i trze­
bież łozy na g ru n tach nadbrzeżn y ch : ,je s tlib y kniazskii abo p a ń sk ie ... byli gony bobro-
wyje u-w ynszogo susieda diediznie, a onyj by pan , w czijej diediznie b u d u t gony, nie m ajet
sam ani ludiem sw oim d o p u stiti ot starogo p o la d o o ra ti ta k daleko, kak by m og o t zieriem iani
kijem d o k in u ti; ta k że d aleko i sienożati p o d k o sz y w a t’ nie m ajet i łozy tie rie b iti... A jestliby
pola p o d zieriem ia p o d o ra ł, a b o sie n o ża t’ podkosił, abo łozu p o d ru b a ł, a tym b o b ra wygonił,
takow yj m ajet płatiti d w a n a d c a t’ rublew groszej, a tom u zieriem iani priedsia p o tom u m ajet
w p o k o j d a ti” . Z ak a z ten obow iązyw ał rów nież tam , gdzie b o b ry zm ieniając siedzibę zbu­
dow ały sobie now e żerem ia. W w ypadku kłusow nictw a p łacono p o kopie groszy za karego
i p o dw ie kopy za czarnego b o b ra. Z astrzeżenie L eszka Białego raczej nie dotyczyło sw obody
g o sp o d aro w an ia n a p o lach i łąk ach nadbrzeżnych, gdyż żerem ia znajdow ały się w „dziedzinie”
kapituły katedralnej. W grę w chodzą n ato m iast użytki ogólnie do stęp n e, przede wszystkim
w odne. Księciu chodziło głów nie o to, aby now y użytkow nik żerem i nie naruszył zwy­
czajow ych u praw nień op o la przez ustanow ienie lub a rb itraln e rozszerzenie strefy ochronnej
zakazanej d la rybołów stw a.
169

T o także było ich wyłączne praw o, chyba że w grę w chodziło nadanie


książęce dla osoby spoza ich grona.
Przem aw ia za tym pośrednio obligatoryjny udział opola (tj. działających
w jego imieniu przedstawicieli) w wytyczaniu ujazdów. Posługiw anie się
związkiem sąsiedzkim przy rozgraniczaniu posiadłości ziemskich było z wielu
względów wygodne. Idzie jed n ak o to, że udział opola w przeprow adzaniu
tej czynności był wymogiem praw a, podobnie jak w ym agana była obecność
tych dziedziców, których grunty przylegały do projektow anego ujazdu lub
leżały częściowo w jego o b rę b ie 11. Dziedzice owi byli stro n ą bezpośrednio
zainteresow aną, m. in. ze względu n a konieczność likwidacji szachownicy
pól przez zam ianę. P ośrednio n atom iast stro n ą zainteresow aną był ogół
opolników , gdyż wszyscy oni tracili na przyszłość praw o do „w yczyniania”
dla siebie nowych pól w granicach kościelnej czy pryw atnej posiadłości.
M ożna też dopatryw ać się w obow iązku obecności opola przy przepro­
w adzaniu rozgraniczeń śladu zwyczajowej kontroli związku sąsiedzkiego nad
wszelkim zawłaszczeniem ziemi pod upraw ę na terenie w spólnoty. O bok

11 Z ob. w yrok Bolesława Pobożnego z 1278 r. (K W p I, nr 476), w k tórym wyty­


czenie granic posiadłości bez udziału o pola u z n an o za jeden z pow odów uniew ażnienia akcji
praw nej. W 1235 r. granice trzech wsi nad an y ch przez Bolesław a W stydliw ego cystersom
jędrzejow skim w ytyczono „za zgodą dziedziców i o p o li” (laude et assensu heredum
et viciniarum ), a w 1249 r. granice posiadłości n adanej tem uż klasztorow i przez księcia
w yznaczono „w obecności o pola i w szystkich dziedziców z O kołow ic” (in presencia vicinie
et om nium heredum de O chalevis) — Z D M IV, n r 847, 1235 r., i K H 38, 1924, n r 4,
s. 495, 1249 r. P o d o b n ie w 1261 r. (SUB III, n r 315) delegow any d o w ytyczenia ujazdu
posiadłości nadanej podw ów czas przez H en ry k a III Białego w rocław skiem u klasztorow i Św.
W incentego k om ornik Paweł „zw ołał opole i dziedziców , w obecności k tórych o znakow ano
granice” (Paulus cam erariu s, qui viciniam convocavit e t heredes, c o ram quibus lim ites sunt
signati).
Z naczenie p raw ne udziału dziedziców sąsiednich g ru n tó w w tej czynności w yjaśnia d o ­
kum en t K azim ierza W ielkiego z 1338 r., K K K I, nr 164. K ró l polecił w ów czas swemu
urzędnikow i, aby zwoławszy opole i pozw aw szy zgodnie ze zwyczajem osoby zainteresow ane
(convocata vicinia et q u o ru m interest p ro u t m oris est euocatis) wyznaczył granice posiadłości
krakow skiej kapituły katedralnej w W yciążach. Część zainteresow anych nie staw iła się je d n a k
trzy k ro tn ie na wezwanie. K ró l uznał to za złośliw ą p ró b ę u darem nienia realizacji jego
zarządzeń i podkreślając, że „ p raw a służą czuw ającym , a nie śpiącym ” , n a k az ał przeprow adzić
rozgraniczenie przy udziale o pola m im o „nieobecności niektórych sąsiadów ” (iuxta vicinie
distincionem , tran situ m , ostensionem seu inform ationem non o b sta n te absencia q u o ru m d am
vicinorum ).
Prz'eprow adzenie ujazdu p o d nieobecność dziedziców sąsiednich gru n tó w naru szało wymogi
praw a i daw ało p odstaw ę do roszczeń. W 1281 r. dw aj rycerze procesow ali się z biskupem
kujaw skim o granice m iędzy K ołacinem a N iesułkow em , „utrzym ując, że te granice zostały
pod ich nieobecność w ytyczone n a ich szkodę” (asserentes ipsas gades, eis absentions, in
eorum preiudicium fore fu n d a ta s — D K M , n r 43, s. 217). W ym óg obecności przy ro z g ra ­
niczaniu i praw o w niesienia sprzeciw u, jeżeli przebieg granicy n aruszał ich stan p osiadania,
przysługiw ało rów nież dziedzicom chłopskiej kondycji. T aki sprzeciw ze strony kurozw ęckich
stróżów , którzy tw ierdzili, że ujazd w ytyczony został ze szkodą d la ich interesów (limites
fieri c o n tra d ix e ru n t, asserentes ipsos fieri in p reiudicium ipsorum et gravam en, K T yn, n r 19)
spow odow ał, ja k wiemy, przerw anie akcji praw nej i przeniesienie sporu do sądu książęcego.
170

obawy o dew astację użytków o żyw otnym znaczeniu dla ogółu motywem
takiej kontroli m ogła być o ch ro n a obszaru w spólnoty przed zawłaszczaniem
przez osoby nieupraw nione. W edług praw a zwyczajowego F ranków Salickich
osiedlenie się przybysza z zew nątrz w ym agało zgody społeczności sąsiedzkiej.
Łączyło się to z upraw nieniem do korzystania na własny rachunek ze
w spólnoty u ż y tk ó w l2. Nie należy lekceważyć tej starogerm ańskiej analogii.
T rzeba zgodzić się z F. Bujakiem, że na terytorium związku sąsiedzkiego
człowiek spoza grona opolników „uw ażany był za nieupraw nionego, obcego” ;
jeśli więc nie uzyskał zgody na osiedlenie się i założenie własnego go­
spodarstw a lub nie nabył gruntu w opolu drogą spadkobrania, kupna,
zam iany czy nadania książęcego, to zostać m ógł jedynie najem nikiem ,
ratajem lub co najwyżej „gościem ” na cudzej ziemi.
W w arunkach obfitości wolnej ziemi zasada ta nie m usiała być realizow ana
w sposób rygorystyczny. Ale „obfitość wolnej ziem i” jest pojęciem względnym.
M ierzyć ją trzeba nie kilom etram i kw adratow ym i puszczy, lecz technicznym i
m ożliwościami zagospodarow ania środow iska przez ówczesnych ludzi. Nie
każdy grunt był łatw o dostępny rolnikow i i nie każdy nadaw ał się do
upraw y prym itywnym i narzędziam i. R ów nież wzm ianki źródłow e o zastrze­
ganiu m ieszkańcom różnych wsi praw a w spółużytkow ania pastw isk, lasów
i wód oraz zdarzające się na tym tle konflikty nie świadczą o takim
poczuciu obfitości d ó b r naturalnych, które czyniłoby wyłączność upraw nień
do nich spraw ą bez znaczenia. M oże się to wydać paradoksalne m ieszkań­
com nowoczesnych m iast, ale wśród puszcz średniow iecznych odczuw ano
niew ątpliwy deficyt niektórych użytków leśnych. W ystarczy wspomnieć,
że dąbrow y i bukow iny występowały bynajm niej nie wszędzie, a dla wykar-
m ienia jednej tylko świni trzeba było ok. 3,5 hektolitra żołędzi lub 7
hektolitrów bukwi B . Tym czasem przeciętne gospodarstw o chłopskie, o ile
tylko pozw alały na to w arunki naturalne, hodow ało przynajm niej po kilka,
a nieraz po kilkanaście świń każdego roku. Prym ityw na gospodarka wyma­
gała wielkich obszarów nie tylko dla rolnictw a, ale bardziej jeszcze dla
półpasterskiej hodowli, leśnego bartnictw a, łowiectwa, rybołów stw a i zbie­
ractw a. Owszem, działalność gospodarcza człow ieka w znikom ym stopniu
docierała w głąb wielkich, dziewiczych puszcz — takich ja k nadnotecka,
sudecka czy karpacka. Nie było to jed n ak spow odow ane nadm iarem dóbr
naturalnych, lecz nadm ierną odległością od ludzkich siedzib, a za linią
przesieki także adm inistracyjnym zakazem . M niejsze m asywy puszczańskie
penetrow ane były przez pobliskie zw iązku sąsiedzkie w sposób wymagający
rozgraniczenia ich stref eksploatacji.
Zw rócić wypada uwagę na powszechnie znany fakt, że opola były
jed nostkam i terytorialnym i. Po łacinie określano je często term inam i provincia
lub districtus, które oznaczały pojęcie okręgu. Z nazw tych, ja k też

12 L e x Saliea, tit. 45, p ar. 1, s. 45 i e k straw a g a n t 11, s. 94.


IJ B u c z e k . O narzazie, s. 328.
171

z bezpośrednich wzmianek źródłow ych wynika, że m iały one mniej lub


bardziej wyraźnie określone granice. N ie była to polska osobliwość. 0 G er­
m anów związek sąsiedzki zwał się m arką, co oznaczało dosłow nie znak
graniczny. W edług R uskiej Prawdy karę za zabójstw o popełnione przez
nieznanego sprawcę płacić m iała ta wierw, w której „gołow a leżyt”, z czego
wynika, że i wierw była związkiem sąsiedzko-terytorialnym o określonych
granicach 14. N a tej samej zasadzie oparty był ciężar opolny, zwany w polskich
d okum entach „głow ą”.
Nie ulega wątpliwości, że terytorialny ch arak ter organizacji opolnej
był dla władzy książęcej pod wielom a względami użyteczny. Wyłączyć
jed n ak należy ew entualność, że granice terytoriów opolnych wytyczone
zostały w drodze odgórnej akcji dla adm inistracyjnych potrzeb państw a.
M o n arch ia nie dysponow ała aparatem zdolnym do przeprow adzenia takiej
akcji w kilkuset co najm niej zw iązkach sąsiedzkich rozsianych wśród puszcz,
bagien i bezdroży. Państw o w ykorzystało organizację sąsiedzką do swoich
celów i naw iązało do niej także w systemie podziałów adm inistracyjnych
kraju, nie ono jed n ak stworzyło opola i wyznaczyło ich terytoria. Był
to elem ent zastanej rzeczywistości społecznej, n a którym budowniczowie
m onarchii musieli się oprzeć. G ranice terytoriów opolnych ukształtow ały
się ze względu na potrzeby samych zw iązków sąsiedzkich. W grę wchodzić
m oże tylko wyznaczenie obszaru w spólnoty użytków. D ługotrw ała praktyka
prow adziła do zwyczajowego rozgraniczenia stref eksploatacji lasów, pastwisk
i wód przez poszczególne opola. Sam o istnienie owych granic wskazuje,
że opole było podm iotem sąsiedzkiej w spólnoty użytków , do których rościło
sobie n a określonym terenie praw o wyłączności.
Szczególnie wym owne jest pod tym względem przeprow adzone w 1255 r.
na polecenie K azim ierza K onradow ica odtw orzenie przebiegu daw nej granicy
między kasztelaniam i w olborską i rozpierską na podstaw ie zeznań dwóch
opoli: wolborskiego i rozpierskiego. Już S. A rnold wysnuł stąd wniosek,
że opola te m usiały ze sobą sąsiadow ać, a granica między nimi pokryw ała
się z odtw orzoną w 1255 r. granicą k asz te lan ii15. W olbórz dzieli wprawdzie
od R ozprzy 20 km w linii powietrznej, ale przew ażną część tej przestrzeni
zajm ował rozległy i niezam ieszkany masyw puszczański, zwany podówczas
lasami sierosławskim i. W spom niana granica biegła przez tę puszczę.
Nie była to jednak w 1255 r. aktualna linia podziałów adm inistracyjnych.
W pierwszej połowie X II w. (między 1123 a 1148 r.) gród wolborski
wraz ze znaczną częścią książęcej ludności okręgu i regaliam i przeszedł
w ręce biskupstw a włocławskiego. K asztelania w olborską została wówczas
zlikw idow ana ja k o odrębna jed n o stk a zarządu terytorialnego m onarchii.

14 Prawda R usskaja, I, M oskw a 1940, s. 104 n. (art. 3 p ro stra n n o j Praw dy). O wierwi
i jej sto su n k u d o pogostu zob. A. P o p p e , Pogost. SSS IV, s. 176.
15 D K M , n r 14, na s. 80 (188). 1255 r.; S. A r n o l d . W ładztwo biskupie na grodzie
wolborskim. wyd. 2 [w:] t e n ż e . Z dziejów średniowiecza, s. 7 n. i 31.
172

Zespół posiadłości biskupich położonych na jej terenie tw orzył od tąd tzw.


kasztelanię m ajątkow ą. O znaczało to, że w posiadłościach tych cała władza
spraw ow ana norm alnie przez m onarszą adm inistrację grodow ą oraz związane
z nią dochody przeszły w ręce instytucji kościelnej. Ale to dotyczyło
tylko wsi biskupich i ich m ieszkańców. Tym czasem na terenie daw nego
okręgu w olborskiego pozostało sporo wsi książęcych, rycerskich i klasztor­
nych. L udność tych wsi podlegała nadal m onarszej adm inistracji terytorialnej,
k tó rą po likwidacji kasztelanii wolborskiej reprezentow ali kasztelanow ie dwóch
sąsiednich grodów książęcych: R ozprzy i Łęczycy. T erytorium zlikwidowanego
okręgu podzielono zatem n a dwie części, wcielając je do sąsiednich kasz­
telanii. N ow a granica adm inistracyjna biegła wzdłuż rzeki W olborzy. W X III w.
stała się ona zarazem granicą księstw sieradzkiego i łęczyckiego16. W 1255 r.
południow o-zachodnia część daw nego okręgu wolborskiego w raz z całym
masywem lasów sierosław skich należała więc adm inistracyjnie do kasztelanii
rozpierskiej. Jako linia podziałów adm inistracyjnych państw a granica biegnąca
przez te lasy była nieaktualna od przeszło stu lat. D latego poszła w za­
pom nienie i w celu odtw orzenia jej dokładnego przebiegu trzeba było
odw ołać się do zeznań opolników .
O dbiorcą dokum entu z 1255 r. i niewątpliwym inicjatorem przeprow a­
dzonej wówczas akcji praw nej był biskup kujawski. D la niego daw na
granica kasztelanii wolborskiej m iała nadal istotne znaczenie, ponieważ
wyznaczała obszar, n a którym biskupstw o m iało praw o użytkow ania regaliów
łowieckich, tj. połow u bobrów i polow ania n a grubą zwierzynę leśną
zastrzeżoną dla księcia. W obec dokonanego przed stuleciem przesunięcia
granicy adm inistracyjnej terytorialny zasięg tych upraw nień budził z biegiem
czasu coraz więcej wątpliwości i bywał zapewne przedm iotem kontrow ersji.
Biskupstw o zabiegało więc o odpow iednie dokum enty. Już w 1228 r.
księżna G rzym isław a opisała pokrótce granice kasztelanii wolborskiej jak o
granice lasów, w których regalia łowieckie należą do biskupa. W ugodzie
z 1250 r. K azim ierz K onradow ie stw ierdził: „uznajem y, że w całej kasztelanii
w olborskiej, rów nież jeśli wieś należy do księcia, rycerzy lub kogokolw iek
innego, a szczególnie w lasach sierosław skich (et specialter in siluis de
Syroslaue) jem u tylko [tzn. biskupowi] wolno łowić bobry i wszelkie ga­
tunki zw ierzyny” 17. Ale nie wystarczyło potw ierdzić zasadę; trzeba było
jeszcze usunąć wszelkie wątpliwości co do zasięgu terytorium , na którym
o na obow iązyw ała. Tem u właśnie celowi służyła akcja praw na z 1255 r.
N ie sposób przypuścić, że opolnicy z W olborza i R ozprzy przechow aliby
w pam ięci linię podziału adm inistracyjnego, k tó ra przestała obowiązywać
przeszło sto lat wcześniej, gdyby to była bezużyteczna ciekaw ostka. P o tra­
fili oni w skazać w terenie jej przebieg, poniew aż dla nich granica ta nie
straciła praktycznego znaczenia: była to nadal, ja k przed wiekami, aktualna

lfi M o d z e l e w s k i , M iędzy p ra w e m ..., II, s. 457 —461 i passim .


17 K P ol I, nr 19, 1228 r.; D K M , n r 13, s. 76 (184), 1250 r.
173

granica terytoriów opolnych. N a uwagę zasługuje precyzja ich zeznań.


Nie chodziło przecież o m iedzę w polu, lecz o linearną granicę w nieza-
m ieszkanej puszczy. A jed n ak opolnicy potrafili podać nazwę każdego
strum yka, k tó ry rozdzielał puszczę między opole w olborskie i rozpierskie.
W iedza ta w yrastała bez w ątpienia z potrzeb i zainteresow ań praktycznych,
odm iennych jed n ak od tych, którym i kierow ali się kujaw ski biskup i kasztelan
R ozprzy. D okładny zasięg biskupich upraw nień łowieckich był dla chłopów
spraw ą niezbyt istotną, gdyż upraw nienia te dotyczyły tych gatunków zwie­
rzyny i tych sposobów polow ania, k tóre ludności wiejskiej były wszędzie
w zbronione. Z pew nością nie brakow ało n a wsi kłusow ników , ale było im
obojętne, na którym brzegu strum yka zaczyna się jurysdykcja biskupiej
służby leśnej. Z resztą biskup, ja k stw ierdzono w tym że dokum encie, sądzić
mógł za kłusow nictw o tylko swoich własnych przypisańców . Wszyscy inni,
nie wyłączając wolnych osadników we wsiach biskupstw a, podlegali w tych
spraw ach sądow nictw u książęcem u. W praw dzie książę przekazyw ał połowę
orzeczonej kary biskupow i, jeśli naruszenie regale m iało miejsce w gra­
nicach kasztelanii w olborskiej, ale winow ajcom nie robiło to różnicy;
płacili oni tę sam ą karę bez względu n a to, gdzie ich przyłapano.
Życiow o ważna była n atom iast dla chłopów znajom ość terytorium ,
w którego obrębie wolno im było bez narażenia się n a konflikt z sąsia­
dam i zakładać wnyki n a kuny i robić inne pułapki, wypasać świnie,
dziać barcie w drzew ach i łowić ryby w potokach. Szczegółowa wiedza
opolników z W olborza i R ozprzy była najpew niej wynikiem zwyczajowo
uregulow anej od pokoleń prak ty k i gospodarczej. Puszczańska granica, k tórą
wskazali oni tak dokładnie, rozdzielała w rzeczywistości obszary wspólnoty
użytków leśnych należące do dw óch różnych związków sąsiedzkich. D la
wielm ożów spierających się o zasięg biskupiego regale i dla sam ego księcia
nie ulegało jed n ak wątpliwości, że to właśnie była daw na granica zlikwi­
dowanej przed stuleciem kasztelanii.

2. Terytoria opolne a okręgi kasztelańskie

Od daw na zw racano uwagę n a stosunek okręgów grodow ych do tery­


toriów opolnych. Zdaniem S. A rnolda były one często identyczne18.
Pogląd ten zyskał sobie szerokie uznanie, chociaż opierał się tylko na
błędnej interpretacji om ów ionego przed chwilą dokum entu z 1255 r., zapiski
z 1249 r. zwanej ugodą m ilicką i przywileju sieciechowskich benedyktynów
z d atą 1252 r. M usim y więc poświęcić tym źródłom nieco uwagi.
W 1255 r. wezwano „opole w olborskie i rozpierskie” (viciniam de Wol­
borz et aliam de Rozprza), aby wskazały daw ną granicę „m iędzy tymi

18 A r n o l d , W ładztw o. .., s. 7 n. i 31, o ra z t e n ż e , Terytoria plem ienne w ustroju adm i­


nistracyjnym P o lski piastow skiej, wyd. 2, [w:] t e n ż e , Z dziejów średniowiecza. . ., s. 239 n.
174

kasztelaniam i” (ut terminos supradictarum castellaniarum ostenderent ab antiquo


constistutas). N a tej podstaw ie S. A rnold uznał, że okręgi grodow e W olborza
i R ozprzy obejm ow ały tylko po jednym opolu. Jest to w ykładnia o p arta
na sugestii stylistycznej: zam iast pow tarzać nazwy obu miejscowości i wpi­
sywać przy nich za każdym razem term in kasztelania, re d ak to r dokum entu
posłużył się zw rotem supradicte caste/lanie. W yraz supradictae odnosi się tu
po p rostu do W olborza i R ozprzy, m oże jed n ak stw arzać wrażenie, jakoby
owe castellaniae były synonim am i zw iązków sąsiedzkich (viciniae). Z treści
dokum entu wynika tylko tyle, że W olbórz i R ozprza były siedzibami
kasztelanii i zarazem czołam i opoli, które m usiały ze sobą graniczyć,
skoro pow ołano je do zeznań w tej sprawie. Nie oznacza to przecież,
że w obejm ującej obszar blisko 1000 km 2 kasztelanii w olborskiej i znacznie
rozleglejszej rozpierskiej nie było innych jeszcze opoli. D w udziestokilom e-
tro w a odległość między W olborzem i R ozprzą nie pow inna skłaniać do
przesadnych w yobrażeń na tem at rozm iarów zw iązków sąsiedzkich, skoro
wiemy, że m asyw puszczy sierosławskiej zaczynał się parę kilom etrów od
W olborza i sięgał w pobliże R ozprzy. Wiemy również, że terytorium daw ­
nego okręgu w olborskiego podzielone było granicą adm inistracyjną na dwie
części, k tó re w X III w. należały dow odnie do dw óch różnych księstw,
a więc żadną m iarą nie mogły stanow ić jednego opola 19.
T ak zw ana ugoda z 1249 r. regulow ała podział władzy sądowej i docho­
dów z sądow nictw a w kasztelanii milickiej między kasztelana książęcego
a wrocław ską kapitułą k atedralną. U stalono w niej m. in., że w razie
nałożenia kary finansowej n a związek sąsiedzki (vicinia) kasztelan książęcy
będzie ją pobierał od ludzi księcia i rycerzy, a kapituła od swoich
poddanych. Term in vicinia występuje tu w liczbie pojedynczej, co S. A rnold
uznał za dow ód, że w kasztelanii milickiej było tylko jed n o opole. Tak
sam o m iało być jego zdaniem w kasztelanii sieciechowskiej, poniew aż
w 1252 r. Bolesław W stydliwy wyłączył d o b ra tam tejszych benedyktynów
ze związku opolnego (w liczbie pojedynczej: sint eciam preter opolie et extra
ipsius soluciones20).
Ten ostatni przykład dezaw uuje się sam , poniew aż posiadłości klasztoru
sieciechowskiego, które na mocy przywileju z 1252 r. m iały być wyłączone
z opola, znajdow ały się w różnych kasztelaniach. Co się tyczy ugody
milickiej, znajdujem y d la niej bliską analogię w przywileju K o n ra d a gło­
gowskiego z 1261 r., dotyczącym ogółu d ó b r biskupstw a wrocławskiego

|y Już A r n o l d , W ła d ztw o ..., s. 28 n., zauw ażył, że co najm niej od 1264 r. część
kasztelanii w olborskiej należała d o księstw a łęczyckiego, które zatrzym ał dla siebie K azim ierz
K onradow ie, część zaś d o księstw a sieradzkiego, k tó re o bjął wów czas Leszek C zarny. C o
d o przebiegu granicy m iędzy tym i księstw am i w zdłuż rzeki W olborzy zob. K P ol I I /l, nr
125, 1285 r., i M o d z e l e w s k i , M ięd zy p ra w e m ..., II, s. 460 n. O b a księstw a należały ju ż
wtedy do Leszka C zarnego, ale nie utraciły organizacyjnej odrębności, a granica między
nimi zachow ała aktualność.
^ SU B II. nr 375. 1249 r.; K K K I, nr 34, 1252 r.. fals.
175

i kolegiaty głogowskiej w księstwie wystawcy. C zytam y tam , ,,że jeśli całe


opole zostanie skazane (quod si universitas vicinie condempnata fu e r it) ... chłopi
nasi lub ry c erz y ... płacą [karę] nam , a chłopi biskupa lub kanoników płacą
swoim p a n o m ” . W yraz vicinia występuje tu w liczbie pojedynczej, co zgodnie
z w ykładnią S. A rnolda m usiałoby prow adzić do wniosku, że całe księstwo
głogowskie składało się z jednego gigantycznego opola. N a szczęście wcześ­
niejszy o 8 lat przywilej księcia K o n rad a dla tych sam ych odbiorców
sform ułow any jest bardziej precyzyjnie i wyjaśnia sprawę : „jeżeli k ara za głowę
nałożona zostanie na o p o le , wówczas chłopi biskupa lub kościoła głogow­
skiego, k t ó r z y są z t e g o o p o l a płacą przypadającą n a nich część kary
swoim p an o m ” (si solutio capitis s u p e r v ic in ia m ceciderit, homines episcopi
vel Glogoviensis ecclesie, q u i s u n t d e ilia v ic in ia , solvunt dominis suis
portionem, que ipsos contigit)2 K Jak widać z tego przykładu, w zw olnieniach
im m unitetow ych związek sąsiedzki występował w liczbie pojedynczej, poniew aż
oznaczał instytucję, a nie konkretne opola. Z w olnienia takie dotyczyły
wszystkich opoli, w których odbiorca m iał swoje dobra.
Teza A rn o ld a jest więc pozbaw iona podstaw źródłow ych. Co więcej, jest ona
sprzeczna ze świadectwem licznych dokum entów . G runtow ne przebadanie źró ­
deł pozw oliło K. Buczkowi stwierdzić istnienie w skrom nej kasztelanii prze­
męckiej 3 lub 4 opoli (Przemęt, B rońsko, Kam ieniec i m oże K ościan);
w niewielkiej kasztelanii śremskiej — 4 (Śrem, D rzonek, Krzywiń i Niedzeszyn);
w lędzkiej rów nież 4 (Lądek, Sławsk, Biała i Z bar), a w gieckiej — 3
(Giecz, C hocicza i Drzechcza), „przy czym obok tych znanych nam opoli
istniało tam z pew nością wiele innych, o których źródła nie w spom inają”.
T rzeba więc zgodzić się z K . Buczkiem, że „okręgi grodow e obejm owały
z reguły po kilka lub więcej o poli”, a także podzielić jego pogląd, że
związki sąsiedzkie nie m ogły osiągać rozm iarów kasztelanii, poniew aż
rozległość obszaru i rozczłonkow anie osadnictw a uniem ożliwiałyby im pełnie­
nie sąsiedzkich funkcji22. O pole kostrzyńskie, o którego rozm iarach posiadam y
w iarygodne inform acje sięgające X II w., obejm ow ało terytorium najwyżej
100 km2 z 7 wsiami. Sądząc z odległości między czołam i opolnym i, terytoria
zw iązków sąsiedzkich w ahały się najczęściej w granicach 100 —250 km 2. Nie
sposób więc utożsam iać ich z okręgam i grodow ym i23.
A jed n ak kasztelanie m usiały opierać się na opolach. N ikt nie zdołałby
podzielić Polski X —X I w. na blisko 100 okręgów adm inistracyjnych tak, jak
wodzi się ołów kiem po m apie. Trzeba było naw iązać d o istniejących jednostek

21 SU B III, n r 103, 1253 r. i n r 353, 1261 r.


22 B u c z e k , Organizacja op o ln a ..., s. 234, 232 i 236.
23 O opolu kostrzyńskifn zob. K W p I, n r 29, 1191 r., n r 104, 1218 r. i nr 465,
1277 r„ oraz P o d w i ń s k a , Z m ia n y fo r m ..., s. 3 3 4 'n .; na tem at odległości m iędzy czołam i
opolnym i i obszaru zw iązków sąsiedzkich B u c z e k , O rganizacja o p o ln a ..., s. 235 n., oraz
F. B u ja k . P oliticko-adm inistrati\na jed n o stk a u zapadnich Sloranu od X do X I I 1 stoleti,
[w:] Z dejin E vropy a Slovanstwa. Sbornik venovany ./. Bidlovi, P ra h a 1928, s. 189 n.
176

terytorialnych. T erytoria m aloplem ienne nie wchodziły w rachubę ani ze


względów politycznych — gdyż państw o starało się zatrzeć ich odrębność, ani
ze względów adm inistracyjnych — gdyż były zbyt rozległe. Pozostaw ały tylko
opola. Obejm ow ały one ogół ludności kraju i całość osadnictw a, a przy tym
posiadały od daw na zwyczajowo określone granice, wyznaczające zasięg
u praw nień w spólnoty sąsiedzkiej do użytków leśnych, pasterskich i wodnych.
Jednostki adm inistracji terytorialnej m ontow ano więc z gotow ych elem entów,
p o d p orządkow ując kilka lub kilkanaście opoli zw ierzchnictwu jednego grodu.
W rezultacie granice kasztelanii biegły zawsze wzdłuż granic między jakim iś
opolam i. Decydował o tym wzgląd praktyczny pierw szorzędnej wagi: adm i­
nistracja grodow a nie byłaby w stanie skutecznie wykonywać swych funkcji
porządkow ych, sądow ych i skarbow ych bez oparcia się na pow innościach
zw iązków sąsiedzkich. Przyjrzyjm y się tym pow innościom uw ażnie: jest to
klucz do zrozum ienia m echanizm u władzy.

3. „G łow a”, „krzyk”, „ślad” i „laska o p o ln a ”.


Sąsiedzka sam oobrona i pam ięć zbiorow a
w służbie władzy książęcej

O pola pozostały pod władzą książęcą tym, czym były w ustroju plem ien­
nym : organizacją sąsiedzką sam ej ludności wiejskiej, zrodzoną z potrzeb
codziennego współżycia. Nie przekształciły się one nigdy w wyodrębniony
od grupy sąsiedzkiej organ adm inistracji i nie dysponow ały ap aratem przymu-_
su. M ogły stosow ać przym us w takim tylko zakresie, w jak im sam a zbio­
row ość czyniła to od daw na wobec jednostek łam iących jej elem entarne
norm y. W tej dziedzinie państw o nie m ogło narzucić opolom żadnych
obow iązków , k tó re nie opierałyby się n a tradycyjnych funkcjach organizacji
sąsiedzkiej.
O p o la od wieków czyniły zadość naturalnej potrzebie sąsiedzkiej sam o­
obrony. W spólne odpieranie napadów rabunkow ych, poskram ianie i ściganie
złoczyńców było życiową koniecznością, z której p rak ty k a wielu pokoleń
uczyniła obow iązujący zwyczaj. P aństw o naw iązało do tego zwyczaju,
przekształcając go w publiczną pow inność. W ładza sądzenia i k aran ia skupiła
się wyłącznie w rękach przedstaw icieli m onarszej jurysdykcji, głównie kaszte­
lanów i ich zastępców. O polom pozostał obow iązek w spom agania adm ini­
stracji książęcej przez wskazywanie, chw ytanie i w ydaw anie spraw ców za­
bójstw, rozbojów i kradzieży. Zaniedbanie tych pow inności narażało związek
sąsiedzki n a zbiorow ą odpow iedzialność k arną za przestępstw a, których
spraw ców nie udało się wykryć i ująć. Funkcje porządkow e organizacji
opolnej trak to w an o przeto ja k o ciężary praw a książęcego. W ystępują one
w przywilejach im m unitetow ych pod nazw am i „głow a” {caput, homicidium),
„krzy k ” (clamor) i „ślad” (vestigium, vestigio fugitivorum indagando).
177

Pod nazw ą „głow a” krył się zwyczaj n ak ład an ia n a związek sąsiedzki


kary za zabójstw o popełnione w granicach op o la przez nieznanego sprawcę.
W grę wchodziły znaczne sumy. K ara publiczna płacona księciu za złam anie
m iru sięgała 70 nom inalnych grzywien sądow ych, tj. 14 grzywien srebra.
P o n ad to krewnym zabitego należała się główszczyzna odpow iadająca jego
kondycji społecznej (praw dopodobnie 30 sądowych grzywien za rycerza i 15 za
ch ło p a)24.
M ogłoby się zdawać, że „głow a” służyła wyłącznie karno-skarbow ym
interesom m onarchii. W rzeczywistości ciężar ten wiązał się ściśle z p o rząd k o ­
wymi obow iązkam i organizacji sąsiedzkiej. W edług Księgi Elbląskiej opole
m ogło uw olnić się od zbiorow ej odpow iedzialności „zrzucając zabójstw o na
kogoś innego”, tj. w skazując n a określoną wieś, rodzinę lub bezpośredniego
sprawcę zbrodni. Od wspólnego płacenia kary „za głow ę” uw alniało oczywiście
ujęcie zabójcy n a gorącym uczynku i wydanie go w ładzom , a także p ró b a
p oskrom ienia złoczyńcy i podjęcie pościgu. „Jeśli zabije się kogoś w pobliżu
wsi, a chłopi nie m ogą schw ytać tego, kto stratę spow odow ał, wówczas
ścigają go z krzykiem do następnej w s i... W taki sam sposób druga wieś
m usi ścigać dalej zabójcę z k rzy k iem ... Jeśli jak aś wieś, do której krzyk
w ten sposób dotrze, nie ściga [złoczyńcy], m usi o n a uiścić główszczyznę.
W ten sam sposób ściga się rów nież w razie rab u n k u albo kradzieży, [to
znaczy] od o p o la do opola, od wsi do wsi” 25. N iem iecki au to r Księgi El­
bląskiej pom ieszał tu „krzyk” ze „śladem ”, ale trafnie dostrzegał związek obu
tych pow inności z „głow ą” .
W cytow anym ju ż przywileju z 1253 r. K o n ra d głogowski postanow ił,
„że jeśli k ara za głowę nałożona zostanie n a opole, [wówczas] chłopi biskupa
lub kolegiaty głogowskiej, którzy są z tego opola, płacą przypadającą na
nich część kary swoim p an o m ; podobnie jeśli nie nadbiegną n a krzyk, gdy
ktoś jest na drodze rabow any lub bity” (similiter si non venerint ad clamorem,
cum aliquis per via spoliatur, aut percutitur)26. N ie chodziło, ja k widać,
o pow inność ścigania złoczyńców, zw aną w dokum entach „śladem ”, lecz
o obow iązek przyjścia z bezpośrednią pom ocą napadniętym . „K rzy k ” wiązał
się ze „śladem ” wtedy, gdy za uciekającym napastnikiem wszczynano od razu
pościg. W iązał się też z „głow ą” . W ugodzie z K rzyżakam i z 1252 r.
K azim ierz K onradow ie postanow ił, że „jeśli w jakiejś miejscowości należącej
do naszego k sięstw a... znaleziony zostanie człowiek zabity przez zbójów,
to sąsiedzi [mieszkający] tam , gdzie m ożna usłyszeć krzyk znad ciała ofiary”
(tzn. w zasięgu głosu od m iejsca zbrodni — vicini, ubi clamor super mortuum
factum audiri potest) płacą za głowę, „chyba że znajdą i wydadzą sądowi

24 S. K u t r z e b a , M ężobójstw o w praw ie polskim X I V — X V n\, R A U W H F 50, 1907,


s. 132 n .; M . H a n d e l s m a n , Kara wnajdawniejszym praw ie p o lsk im , W arszaw a 1908, s. 89,
168, 170 n., 173, 175; B u c z e k , O rganizacja opolna s. 2 1 2 —213.
25 N Z , a rt. 8 i 9, s. 1 6 8 - 173.
26 SU B III. n r 103. 1253 r.

1 2 - K. Modzelewski. Chłopi w monarchii.


178

zabójcę” (nisioccisor inveniatur ah ipsis, quem si invenerint iudiciopresentahuni)21.


Pow inność śladu występuje w dokum entach znacznie częściej. Polegała ona
na obow iązku ścigania, tropienia i chw ytania zbiegłych przestępców , przy czym
zbiorow a odpow iedzialność karna przenosiła się n a opole, k tó re „ślad u ” nie
podjęło. Polska nazwa „ślad” i łacińskie określenie vestigia fugitivorum
indaganda wskazują, że chodziło nie tyle o bezpośrednią pogoń za uciekającym
z miejsca zbrodni złoczyńcą, ile o system atyczne poszukiw anie tropu i kry­
jówki zbiega. Stw ierdza to wyraźnie przywilej Bolesława W stydliwego dla
koprzyw nickich cystersów z 1262 r. Książę zwolnił m ieszkańców klasztornych
osad targow ych (Jasła i K oprzyw nicy) od śladu; zastrzegł jednak, że jeśli
ślad zostanie do nich doprow adzony, to kilku starszych (aliqui e.\ seniorihus)
ma wyjść na spotkanie śledzącym i asystow ać im w przeszukiw aniu osady.
Wszyscy m ieszkańcy m ają wówczas „otw orzyć swoje dom y i pozw olić szukać
u siebie” . G dyby nie dało to rezultatu, ślad prow adzony m a być nadal
przez tych samych opolników , którzy z nim przybyli — bez obciążania miesz­
kańców Jasła i K oprzyw nicy udziałem w poszukiw aniach-8. O pis ten przywodzi
na myśl policyjną obławę. Zauw ażm y jed n ak , że nie przeprow adzały jej
specjalne siły porządkow e, lecz sam a ludność wiejska, przekazując ślad od opola
do opola. A dm inistracja kasztelańska otrzym yw ała ujętych już złoczyńców
do osądzenia i uk aran ia lub nak ład ała — zgodnie z zasadą zbiorowej
odpow iedzialności - karę na opole, które nie wywiązało się z powinności
porządkow ych. O rganizacja sąsiedzka nie m iała prerogatyw władzy. M iała
tylko obow iązek w spom agania władz adm inistracyjnych państw a, ale bez jej
pom ocy potężna m onarchia ze swym aparatem zarządu terytorialnego nie
zdołałaby zapewnić miru.
Nie mniej doniosłą rolę odgrywały powinności organizacji sąsiedzkiej
w dziedzinie pow szechnego sądow nictw a. O pola były od wieków depozytariu­
szami lokalnej tradycji. Przechowywały one w zbiorow ej pamięci inform acje
o wszelkich upraw nieniach wspólnoty i poszczególnych jej uczestników.
O polnicy pam iętali, czyją własnością było od pokoleń każde pole lub łąka,
znali każdą miedzę, orientow ali się w stosunkach rodzinnych i upraw nieniach
spadkow ych poszczególnych osób, wiedzieli, gdzie poszczególne wsie wypasały
bydło, kto i gdzie dział barcie, polow ał, brał drew no na budulec i opał.
Sprawy te bywały w m iarę potrzeby regulow ane przez związek sąsiedzki.
W czasach przedpaństw ow ych zgrom adzenia opolne miewały zapew ne cha­
rak ter lokalnych wieców sądowych, odbyw anych pod przew odnictw em jakichś
przedstawicieli plem iennej starszyzny.
Państw o piastow skie nie pozostaw iło w rękach wieców żadnych kom pe­
tencji sądowych. Powszechną jurysdykcję sprawowali w nim jednoosobow o
książęcy urzędnicy lub sam panujący. W ładza sądow a należała bez reszty do

- 7 P m is.si.sches U rkitndenhuch. ed. R. P h ilip p i. C . P. W ö lk y , K ö n ig s b e rg 1882. n r 260.


1252 r.
K M p 1. n r 6 0, 1262 r.
179

ap aratu m onarchii. Byłaby to jed n ak władza ślepa, niezdolna do rozstrzygania


sporów i w gruncie rzeczy pozorna, gdyby nie służyły jej inform acyjną
pom ocą związki sąsiedzkie. Puszczano więc po daw nem u w obieg laskę
opolną — tradycyjny sym bol sądow nictw a — aby zwołać opole do pom ocy
w rozstrzyganiu jakiegoś sporu lub w przeprow adzeniu czynności praw n ej21'.
Tyle tylko, że związek sąsiedzki nie zbierał się ju ż w tych sprawach
z własnej inicjatywy, lecz na wezwanie książęcego urzędnika, który sam
wydawał wyroki i wiążące postanow ienia. O pole lub jego przedstawiciele
(seniores viciniae, „starcy”) mieli tylko dostarczać władzom adm inistracyjnym
państw a na każde żądanie wiarygodnych inform acji. Obowiązek ten egzekwo­
wano pod rygorem zbiorow ej odpow iedzialności opola za niestaw iennictw o
lub fałszywe zeznanie jego przedstawicieli. Była to pow inność praw a książęcego,
od której uw alniano w przywilejach im m unitetow ych.
O pow inność tę właśnie oraz o funkcje porządkow e chodziło w lakonicz­
nych zw olnieniach „od o p o la”, które w w ielkopolskich dokum entach figurują
często obok zw olnień od daniny wołu i krowy. Nie wiedzielibyśmy, jak
tę form ułkę interpretow ać, gdyby nie parę przywilejów zredagow anych bardziej
szczegółowo. W 1277 r. Przemysł II zwolnił kilka wsi klasztoru lubińskiego
od opola krzywińskiego „tak, aby ze w spom nianym opolem nie płacili
ujazdów [chodzi o karę za uchybienie obow iązkow i pośw iadczania granic po­
siadłości — K. M.], kary 70 grzywien, wołu i krowy, zabójstw ” (tj. „głowy”).
Sporządzony w początkach XIV w. falsyfikat z d atą 1242 r. zawiera zw olnie­
nie ogółu posiadłości klasztoru lubińskiego od zw iązków opolnych, w tym
„od wszelkich rozgraniczeń, jeżeli jakieś robili [wspólnie] z innymi opolam i”.
W edług falsyfikatu wszystkie posiadłości opactw a m iały odtąd stanow ić jedno
opole m ajątkow e, m owa zatem o wyłączeniu ich ze zbiorow ej odpow iedzial­
ności za niedopełnienie pow inności pośw iadczeniow ych w ram ach tych
zw iązków sąsiedzkich („innych opoli”), do których należały one przed
rzekom ym zw olnieniem 30.
W cytow anym ju ż przywileju K onrada głogowskiego z 1261 r. m owa m. in.
o skazaniu całego opola „czy to na wspólne płacenie kary za głowę, czy
też z pow odu granic wsi, których granice m ają obow iązek wskazywać, jeżeli
wskażą fałszywie i za to będzie od nich pobierana k ara” (si universitas
vicinie condempnctta fu erit, vel in com m uni solutione capitis, vel in terminis
villarum, quorum term ini debent ostendi, falsitatem ostenderint et super hoc
fuerit solucio facienda). Także ugoda m ilicka z 1249 r. w spom ina o podziale
dochodów sądowych w w ypadku, gdy „do wytyczania jakichś granic lub
w jakiejkolw iek innej sprawie zostanie zw ołane opole i zdarzy się je za coś

-g O lasce opolnej zob. S m o l k a . M ie s zk o ..., s. 518 n n .: T y m i e n i e c k i . Społeczeństw o


Słow ian s. 234; B u c z e k . O rganizacja opołna s. 237 n.
■!|1 K W p I. n r 469. 1277 r. (dokum en! p o d ro b io n y , ale zw olnienie od op o la krzyw iń­
skiego zaczerpnięte z auten ty k u Przem yśla II); K W p NS I, nr 11. 1242 r., fals. z p o ­
czątku XIV w.
180

u k a ra ć ” (si aliquando ad aliquas m etas vel terminos faciendos vel ob aliud


quolibet negocium vicinia fu e rit evocata et ipsam in aliquo contigerit condem-
p n a r i.. .)31. C hodziło tu m. in. o ten sam ciężar, który w dokum entach
lubińskich występuje pod nazw ą „ujazdów ” lub „rozgraniczeń”, czyli o karę
za uchybienie pow innościom pośw iadczeniow ym zw iązku sąsiedzkiego. O ile
jed n ak przywilej K o n ra d a głogowskiego i ugoda m ilicka nie naruszały
wspólnoty obow iązków opolnych i zasady zbiorow ej odpow iedzialności,
a tylko upraw niały uprzyw ilejow ane instytucje kościelne do pobierania kar
od tych opolników , którzy byli ich poddanym i, o tyle interpolow any
d o k u m en t lubiński z 1277 r. o raz falsyfikat z d atą 1242 r. zawierały p o stan o ­
wienia bardziej radykalne. W yłączały one całkow icie wsie opactw a z obow iązku
udziału w w ykonyw aniu przez w spółopolników pow inności porządkow ych
i pośw iadczeniow ych oraz ze zbiorow ej odpow iedzialności za ich niedopełnienie
przez sąsiadów z książęcych lub rycerskich wsi. Taki był sens wyłączenia ze
zw iązków sąsiedzkich, określanego też lapidarnie ja k o zw olnienie „od o p o la” .
C o więcej, wsie opactw a, m im o iż rozrzucone na znacznym terytorium , miały
być o d tąd traktow ane ja k o m ajątkow e opole klasztoru. O znaczało to, że
w razie uchybienia przez k tó rąś z nich obow iązkom publicznym , jakie
praw o książęce nakładało na organizację sąsiedzką, wszystkie te wsie płaciły
stosow ną karę klasztorow i.
Podkreślić trzeba, że takie zw olnienia „od o p o la” m iały sens wyłącznie
im m unitetow y. N ie oznaczały one wcale wyłączenia z sąsiedzkiej w spólnoty
użytków . Pod tym względem rozproszone terytorialnie posiadłości instytucji
kościelnej żadną m iarą nie mogły być w yodrębnione ze zw iązków sąsiedzkich
i połączone w jedno opole. Term in vicinia oznaczał w tych zwolnieniach
jedynie obow iązki organizacji sąsiedzkiej wobec m onarchii oraz zw iązaną
z nimi zbiorow ą odpow iedzialność k arn ą; wyłączone pod tym względem
z opola, wsie instytucji kościelnej pozostaw ały nadal połączone z pobliskim i
wsiami książęcymi i rycerskim i opolną w spólnotą użytków i upraw nień32.
Zw olnienia od pow inności opolnych m iały przew ażnie ograniczony zakres

31 SU B III, n r 353, 1261 r.; SU B II, nr 375, 1249 r.


32 Im m unitetow e w yłączenia z o pola nie pro w ad ziły więc, w brew p ozorom , do rozpadu
organizacji opolnej, gdyż nie naruszały jej funkcji gospodarczo-sąsiedzkich, tylko funkcje
publiczne; inna spraw a, że zw olnienie p rzyznane wsiom instytucji kościelnej zw iększało uciąż­
liw ość obow iązków pośw iadczeniow ych i porząd k o w y ch oraz kar, ro zkładanych n a szczup­
lejsze g rono opolników . Rzeczow y zakres w spólnoty sąsiedzkiej uszczuplały n a to m iast ujazdy,
lokacje na praw ie niem ieckim , k tó re przekształcały wieś lub m iasto w w yodrębnioną je d ­
nostkę tery to riąln ą, a w pewnej m ierze tak ż e w prow adzanie na w zór niem iecki regularnej
trójpolów ki, połączonej z k om asacją gru n tó w ornych wsi, podziałem ich na trzy niwy i przy­
m usow ą ro tac ją zasiew ów . O d p o czątk u X V w. rozw ijał się proces ostatecznej likw idacji
w spólnoty użytków przez zapow iedzi. W m iarę zaniku funkcji gospodarczo-sąsiedzkich orga­
nizacja o p o ln a traciła rację b ytu w życiu codziennym , wobec czego jej funkcje pośw iad-
czeniow e, n ad al potrzeb n e stanow i szlacheckiem u i sądom ziem skim , przejm ow ały stopniow o
inne grupy o p a rte na więzi lo k a ln e j: parafie, poddańcze gm iny wiejskie, odryw ająca się
od o pola in stytucja „ starcó w ” itp. (zob. L a l i k , Organizacje sąsiedzkie. .., s. 452 —456).
181

rzeczowy. C zęsto obejm ow ały one tylko ślad lub głowę. N iekiedy uchylano
wszystkie pow inności porządkow e, utrzym ując jed n ak w m ocy funkcję po-
świadczeniową. W 1265 r. Bolesław Pobożny n ad ał rycerzowi M ikołajow i wieś
Swiniec z im m unitetem , postanaw iając, m. in., że jej m ieszkańcy „nie m ają
płacić z opolem ani zabójstw a, ani 70 grzywien i rozbojów ” (popełnionych
przez nieznanych spraw ców )33. Nie m a tu słowa o zw olnieniu od „ujazdów ”
czy „rozgraniczeń” ; zresztą funkcje pośw iadczeniow e wcale nie sprow adzały
się do w skazywania granic posiadłości. W ugodzie milickiej w spom niano
nie bez pow odu o zw oływ aniu op o la „do wytyczania jakichś granic lub
w jakiejkolw iek innej spraw ie” .
Nic dziwnego, że lakoniczna form ułka zw alniająca „od o p o la” wydawała
się czasem odbiorcom przywilejów im m unitetow ych zbyt słabym zabezpiecze­
niem ich interesów , choć w zasadzie oznaczała całkow ite zniesienie opolnych
ciężarów. N iektórzy odbiorcy zabiegali więc o takie sform ułow anie zw olnie­
nia, aby uchylenie wszelkich pow inności pośw iadczeniow ych zostało stwierdzone
czarno na białym . W kilku dokum entach z końca X III w. figurują zw olnienia
„od opola, z którym w żadnej spraw ie nie m ają staw ać”, „nie m ają nigdy
staw ać w opolu z innym i wsiami ani na wezwanie nie m ają nikogo posyłać
d o o p o la” , „od zw iązku sąsiedzkiego zw anego pospolicie opolem , od krowy
i wołu i od laski opolnej”, „od opola i od laski opolnej” 34.
Z naczna większość wzm ianek o pośw iadczeniow ych funkcjach organizacji
sąsiedzkiej wiąże się z wytyczaniem granic posiadłości i sporam i o ich przebieg.
Dawniejsi badacze skłonni byli naw et sprow adzać owe funkcje do spraw
granicznych. D o piero niedaw no Z. P odw ińska i K. Buczek zwrócili uwagę na
inform acje o pośw iadczaniu przez opola innego rodzaju up raw n ień 35.
W grę wchodziły przede wszystkim praw a własności. Proces opactw a
m ogileńskiego z książęcymi kom ornikam i o kilka źrebiów w Radziejow ie
toczył się ok. 1200 r. w obecności „całego o p o la”, specjalnie w tym celu
zw ołanego. W 1228 r. dw a źrebią w D zierżków ku sprzedane zostały również
„w obecności o p o la” (coram vicinia). Przed 1265 r. klasztor lędzki utracił
własność brzegu W arty i lasu w Sławsku w skutek „fałszywego zeznania
o p o la” (per viciosam assercionem ricinie). W 1295 r. Przem ysł II polecił
zwołać opole, aby n a podstaw ie jego zeznań rozstrzygnąć spór o własność
dw óch źrebi między kom esem Tom isław em a biskupem lubuskim Przyby-
sławem. W 1341 r. K azim ierz Wielki zwrócił biskupow i lubuskiem u Stefanowi
pola pod Przebięczanam i w wyniku zeznań złożonych pod przysięgą przez

•,J K W p I, n r 413, 1265 r. — insuper iam d ictam h ereditatem et íncolas eius deliberam us,
q u o d cum vicinia nec hom icidium nec sep tu ag in ta m arcas et pred atio n es non solvant.
-,4 Z w olnienie ab opole cum eo pen itu s in nullo stare — K W p VI, n r 31, 1283 r„
o raz K W p I, nry 546 i 549 z 1284 r.; nec u n q u a m sta b u n t in opolie cum aliis villis,
nec citati aliquem ad opolie m ittere ten e b u n tu r — Z D M IV, n r 877, 1276 r., i K M p I,
nr 104, 1284 r . ; a vicinia, quod opole v u lgariter n u n c u p atu r, a bove et vacca, et a lasca
o p o ln a — K W p II, n r 629, 1288 r . ; ab opole et a lasca op o ln a — K W p II, nr 680, 1292 r.
35 P o d w i ń s k a , Z m ia n y f o r m . .. , s. 307; B u c z e k , Organizacja o p o ln a ..., s. 220 n.
1X2

opole. W 1377 r. Siemowit III płocki zwrócił kościołowi w M szczonowie


wieś Gzdów , poniew aż został „w yczerpująco poinform ow any i pouczony
0 prawdziwym stanie rzeczy przez starców opolnych” 3ft.
D o zeznań opola odw oływ ano się także w sporach o upraw nienia łowieckie
1 inne użytki. W latach 1222—1223 Leszek Biały przysądził biskupowi
krakow skiem u Iwonowi „bobry na rzece C zarnej od ścieżki, k tó ra prow adzi
do Soblow a” , poniew aż kom es Strzeżko udał się na miejsce i „zwoławszy
opole dowiedział się od niego p raw dy” (evócala vicinia verum didicit ab ea).
W życiu codziennym sprawy takie zdarzać się m usiały często, skoro Siemowit III
płocki postanow ił w statucie z 1377 r.: „G dy dwaj ludzie prow adzą ze sobą
spór o grunty, pola o r a z in n e u ż y t k i , wówczas ten, który utrzym uje,
że owe użytki należą do niego, winien to udow odnić ¡świadectwem] związku
sąsiedzkiego, który zwie się osadą [synonim opola — K. M.} lub ludzi starszych,
inaczej starców ” (Item cum duo hommes ¡nter se moverint querimonias pro
agris, campis et usibus ceteris, extunc Me, qui asserit suos usus i/los esse, debet
probare cum vicinia, que dicitur ossada. vel cum senioribus alias starczy)*1.
Wreszcie na podstaw ie świadectw opolnych rozstrzygano wątpliwości
dotyczące upraw nień do rozm aitych dochodów i ciężarów . W 1248 r. wro­
cławski szpital Św. Elżbiety wystąpi! z roszczeniem do dziesięciny z pól
klasztoru lubiąskiego w Boguszycach „i chciał to udow odnić przez opole
zgodnie ze zwyczajem [przyjętym w tym] k ra ju ” (et hoc volebat per viciniam
secundum consuetudinem terre probare). W 1246 r. na podstaw ie zeznań opola
odtw orzono zagubiony w zawierusze wojennej przywilej klasztoru czerwiń­
skiego na m yto w Pom nichowie, a właściwie szczegółową taryfę pobieranych
tam opłat celnych38. D okum ent K azim ierza K onradow ica z 1255 r. m a form ę
p ro to k o łu zeznań opola w olborskiego i rozpierskiego o przebiegu dawnej
granicy między kasztelaniam i. Nie m a tam mowy o nadaniu biskupowi
kujaw skiem u jakichś nowych upraw nień. C hodziło o dokładne określenie
terytorium , na którym biskupstw o użytkow ało od daw na regalia łowieckie.
Bezpośrednio po opisie granicy figurują inform acje o biskupiej i książęcej
jurysdykcji nad kłusow nikam i w kasztelani wolborskiej oraz o świadczeniach
stacyjnych tam tejszej ludności na rzecz m onarszej i biskupiej służby leśnej
(gajowników). Rów nież ten fragm ent m a ch arak ter protokolarnego zapisu,
pośw iadczającego stary zwyczaj i sporządzonego — ja k słusznie dom yślał się
K. Buczek — na podstaw ie zeznań opola wolborskiego-,y. Skorzystano widocz­
nie z okazji, że związek sąsiedzki pow ołany został do pośw iadczenia granicy
biskupich terenów łowieckich, aby uwierzytelnić jego zeznaniam i i utrw alić
w dokum encie upraw ienia sądow e i świadczenia stacyjne zw iązane z ochroną
regale.

•" K W p I, nr 33. fais.; K M p II. n r 395. 1228 r.; K W p I.n r 415. 1265 r.: K W p
VI. nr 49, 1295 r.; Z D M IV, n r 924, 1341r.; K W p III. nr 1735. 1377 r.
-,7 K K K I, nr 15. 1 2 2 2 -1 2 2 3 r.; A rch. K om . Praw n. PA U V.s. 239. 1377r.
■'« SU B II, nr 350. 1248 r.; K M az, nr 88 i 464. 1246 r.
D K M . nr 14, s. 80 (188), 1255 r.; B u c z e k , Organizacja opolna s. 219.
183

W źródłach czytam y bardzo często o udziale opola w spraw ach granicz­


nych, a stosunkow o rzadko — o pośw iadczaniu przez związek sąsiedzki innych
upraw nień. W życiu bywało raczej na odw rót. D okum enty nie są reprezenta­
tyw ną p ró b k ą sądow o-adm inistracyjnej praktyki. S porządzano je głównie dla
potrzeb wielkiej własności kościelnej. W ytyczanie ujazdów było ważnym
czynnikiem rozw oju w ładztw a gruntow ego. Akcje te miały niecodzienny cha­
rakter. P rzeprow adzano je na prośby K ościoła lub wpływowych właścicieli
świeckich, a decyzję podejm ow ał sam książę, który objeżdżał osobiście
granice posiadłości lub delegował do tej czynności podkom orzego czy innego
urzędnika dw oru. O dbyw ało się to zawsze w asyście opola lub jego przedsta­
wicieli. Pam ięć opolników była bowiem najskuteczniejszym sposobem u d o ­
kum entow ania przebiegu granicy w terenie; do ich zeznań sięgano później
w kwestiach spornych. Poza tym związek sąsiedzki był tu stroną zaintereso­
waną, gdyż jego uczestnicy tracili praw o do wyczyniania pól w obrębie
ujazdu. T rzeba było także zlikw idow ać szachownicę gruntów ornych, a je d n o ­
cześnie zabezpieczyć interesy wspólnoty w odniesieniu do innych użytków.
D latego praw om ocność rozgraniczenia w ym agała udziału o p o la 40. Zawsze
sporządzano przy tym dokum ent, który w biskupim lub klasztornym archiwum
miał szanse dotrw ać do naszych czasów. Nic dziwnego, że w m ateriale
źródłow ym przew ażają wzm ianki o „granicznej” funkcji zw iązków sąsiedzkich.
C hlebem pow szednim sądow nictw a i adm inistracji były jed n ak zupełnie
inne sprawy. T rzeba było rozsądzać m nóstw o sporów między szarymi, nie­
piśm iennym i ludźm i — chłopam i, drobnym i rycerzam i — którzy nie proceso­
wali się o granice ujazdów , tylko o zaoranie miedzy, skoszenie cudzej łąki,
o barcie w dąbrow ie, o przywłaszczenie roju pszczół, o bydlę niedopilnow ane
przez pastucha itp. T rzeba było egzekwować pow inności porządkow e organizacji
sąsiedzkiej i stosow ać zasadę zbiorow ej odpow iedzialności, gdy na polu znale­
ziono trupa, a zabójcy nie ujęto. W przywilejach im m unitetow ych nie brak
zwolnień „od o p o la” i od wspólnego płacenia kary za „głow ę” . N ie znajdziem y
jed n ak w śród tysięcy dokum entów z X III w. ani jednego pisem nego wyroku
nakładającego tę lub jakąkolw iek inną karę na związek sąsiedzki albo
rozstrzygającego spór między dw om a wieśniakam i. W takich spraw ach nie
sporządzano, a ju ż na pew no nie przechow yw ano pisem nych aktów .
Nie występował też w takich spraw ach książę, jego nadw orny kom ornik,
podkom orzy lub osobisty wysłannik. Byłoby to fizycznym niepodobieństw em .
T ak zw ana ugoda m ilicka z 1249 r. stw ierdza wyraźnie, że karę nałożoną
na związek sąsiedzki za uchybienie pow innościom poświadczeniowym rozkładała

40 W 1278 r.. K W p I, nr 476. Bolesław P obożny przysądził cystersom lędzkim żrebia


w Jaroszynie, M arcinkow ie i R atyniu zagarnięte p o przednio przez biskupa poznańskiego
i zlecił p o d k o m o rzem u Sędziw ojow i, aby z udziałem o pola odnow ił stare znaki graniczne
usuw ając „now e znaki, któ re biskup B oguchw ał — ja k to udow odnił o p a t... — porobił sam o ­
w olnie bez udziału o p o la " (succidentes ex n o stro m an d a to signa nova, que episcopus Bo-
gufalus sine vicinia. ut pro b av it a b b as coram nobis, p ro sua fecerat volúntate).
184

i pobierała od poszczególnych opolników adm inistracja kasztelańska41. W przy­


wilejach Bolesława W stydliwego z 1277 r. i Leszka C zarnego z 1284 r.
posiadłości koprzyw nickich cystersów zostały wyłączone „z opola. tj. związku
sąsiedzkiego z innym i przyległymi do nich wsiam i” i przekształcone w osobne
opole m ajątkow e. P ostanow iono przy tym, że za zbrodnie popełnione na
terenie now o utw orzonego opola klasztornego przez ludzi z zew nątrz „gród,
czy też sędzia grodow y nie m a praw a sądzić m ieszkańców tych wsi ani
pobierać od nich żadnej k ary ” . C hodziło tu, rzecz jasn a, o zbiorow ą o d ­
pow iedzialność za przestępstw a popełnione przez nieznanych sprawców, gdyż
tylko na tej zasadzie poddani klasztoru mogli być sądzeni za cudze czyny
(jiro... fa c to ab alienis perpetrato). D okum ent nie pozostaw ia wątpliwości co
do tego, kto te kary nakładał na opole i kto je pobierał od opolników :
„g ró d ” , „sędzia g ro d u ” 42. Stosow anie zasady zbiorow ej odpow iedzialności za
uchybienie pośw iadczeniow ym i porządkow ym pow innościom związku sąsiedz­
kiego należało, jak widać, do adm inistracji kasztelańskiej; ona więc egzekwo­
wała te pow inności i ona przede wszystkim z nich korzystała przy wyko­
nywaniu powszechnego sądow nictw a i ochronie miru. Czy m ogła obyć się bez
w spółpracy opola przy poborze dan in ?

4. Opola a pobór danin

W starszej literaturze przedm iotu dom inow ał pogląd, że systemem opolnym


wybierano nie tylko daninę wołu i krowy, ale także niektóre inne świadczenia
praw a książęcego. Z aliczano do nich ciężar występujący w trzech dokum en­
tach wielkopolskich ze schyłku X III w. pod nazw ą urna mellis provincialis
(„okręgow a” , zapew ne opolna, donica m iodu). S. Sm olka, J. W iadajewicz
i K. Tym ieniecki zawierzyli falsyfikatowi lubińskiem u z d atą 1242 r., uznając
w spom nianą tam daninę 20 ćwiertni owsa za świadczenie opolne. W podobnym
duchu interpretow ano figurujące w paru dokum entach zw olnienia od „wszel­
kich płatności o p o la” (ab omnibus solutionibus, que in opole contingunt;
s in t... preter opolie et extra ipsius solutiones itp.). P odobnie też p o tra k to ­
wano ryczałty płacone księciu tytułem stanu, podw orow ego i narzazu z bisku­
pich kasztelanii m ajątkow ych, gdyż S. A rnold utożsam iał te kasztelanie z op o la­
mi. O statnio Z. Podw ińska przyjęła za K. Tym ienieckim , iż im m unitetow e zwol­

41 SUB II, n r 375, 1249 r . : kary n a k ła d an e na opole p ob ierać m iał od tych o pol­
ników , którzy byli chłopam i k apituły kasztelan kościelny, a od tych, k tó rzy byli „ludźm i
księcia lub rycerzy” — kasztelan książęcy.
42 K M p I, nr 93, 1277 r. (interpolow any), i K M p II. n r 497, 1284 r. (autentyk za­
chow any w oryginale): c o n ce d im u s... q u o d cum lis aliqua, dissensio vel e n o rm itas qualiscum que
in vicinia, id est opole villarum dicte abbacie facta fuerit ab h o m inibus extraneis, et non
ab hom inibus dictorum fratrum , q u o d pro tali facto ab alienis p e rp etrato c astrum sive
iudex castri hom ines d icta ru m villarum n eq u ean t iudicare, nec penam aliquam e x to rq u e re ...
185

nienia „od o p o la” dotyczyły rozm aitych danin płaconych solidarnie przez^związki
sąsiedzkie. N a podstaw ie enigm atycznej wzmianki w falsyfikatach skalskich
klarysek zaliczyła o n a do danin opolnych naw et Stróżę. P o b ó r rozm aitych
świadczeń za pośrednictw em organizacji sąsiedzkiej m iał wynikać „z niedosko­
nałości ówczesnego aparatu skarbow ego i trudności, na jak ie natrafiał aparat
władzy państw ow ej w bezpośrednim dotarciu do jednostki o p odatkow anej” 43.
O głoszona w 1970 r. rozpraw a K. Buczka przyniosła zasadniczo trafne
ujęcie skarbow ych funkcji opola. A utorytet klasyków polskiej mediewistyki
ciąży jed n ak nad tą kwestią. Echa daw nych poglądów Smolki, W idajewicza,
B alzera, Tym ienieckiego i A rnolda brzm ią do dziś. T rzeba więc poświęcić
nieco uwagi ich argum entom .
W brew opinii S. A rnolda kasztelanie m ajątkow e nie pokryw ały się
z terytoriam i opolnym i ani z organizacją sąsiedzką. Były to kom pleksy
posiadłości biskupich, z reguły przem ieszane z wsiami rycerskim i i książęcymi.
Posiadłości te zw ano „kasztelaniam i K ościoła”, poniew aż biskupstw a spraw o­
wały w nich kasztelańską władzę nad swoimi chłopam i. W ugodzie milickiej
z 1249 r. stw ierdzono wyraźnie, że w ram ach tej samej organizacji opolnej
pozostaw ali „ludzie K ościoła”, podlegający kasztelanow i kapituły katedralnej,
oraz „ludzie księcia i rycerzy”, podlegający kasztelanow i książęcem u. K apituła
płaciła księciu 60 donic m iodu i 50 w ozów siana rocznie tytułem stanu,
który pobierała w kasztelanii milickiej wyłącznie od swoich, a nie od cudzych
chłopów (super hominibus ecclesie Wratislaviensis de Milich). N ie m ogło to
być zatem solidarne świadczenie ogółu opolników płacone przez związek
sąsiedzki. P odobnie m iała się spraw a z ryczałtam i ze stanu, podw orow ego
i narzazu w innych kasztelaniach m ajątkow ych44.
Bardziej zawiła jest spraw a falsyfikatu z datą 1242 r. C zytam y w nim,
jak o b y Przem ysł I wyłączył wszystkie posiadłości lubińskich benedyktynów
ze zw iązków sąsiedzkich i utw orzył z nich jed n o opole m ajątkow e, w którym
darow ał opactw u daninę wołu i krowy. Jednocześnie zam ienił on okoliczno­
ściowe ciężary łowieckie na stały ryczałt: „nasz podłow czy m a co roku
w dniu św. M arcina pobierać w opolu w spom nianego klasztoru (recipiat
annuatim in vicinia dicti monasteri) 20 ćwiertni ow sa i na własnych wozach
d ostarczać tam , gdzie się nam spo d o b a” . W szystkie pozory zdawały się wska­
zywać na opolny system p o b o ru 45.
Sprawę wyjaśnia odkryty niedaw no przez Z. Perzanow skiego autentyczny
d o kum ent Przem ysła I z 1252 r. D otyczy on zam iany okolicznościow ych
ciężarów łowieckich na ryczałt w wysokości 30 ćwiertni owsa, 20 kur, 30

4-' P o d w i ń s k a , Z m iany fo r m .... s. 299 n. i 296 n .; T y m i e n i e c k i , Społeczeństw o S ło ­


w ia n ..., s. 228; por. S m o l k a . M ie s z k o ..., s. 441 n .; W id a j e w i c z , Danina s to łu ..., s. 28 n„
37 i 70; A r n o l d , T erytoria..., wyd. 1, przyp. 14 na s. 5; B a lz e r , N arzaz, s. 352.
44 SU B II, nr 375, 1249 r.; KŚ1 III, n r 296, 1224 r.: SU B III, nry 5 i 7, 1251 r.;
M o d z e l e w s k i , M iędzy p ra w e m ..., II, s. 450 —457; por. niżej, rozdz. VI, 1.
45 K W p N S I, nr 11, fals. z początku X IV w.
186

serów, 4 szynek i 100 bochenków chleba rocznie z całości d ó b r (dictae


villae) opactw a lubińskiego: „i to wszystko m a być przekazyw ane w dniu
św. M arcina naszem u podłow czem u lub jego wysłannikowi w jednej [ze] wsi
wyżej wym ienionego klasztoru (et haec omnia in una villa superius nominati
monaster ii in die h. M artini nostro subvenatori aut nuntio eius assignentur),
tak aby w spom niani chłopi do wywiezienia tego czynszu nie musieli daw ać
żadnego przew odu ani w ozu” '16. O opolu ani słowa. R yczałt ten nie mógł
być zresztą wybierany systemem opolnym , poniew aż klasztor płacił go z ca­
łości swych dóbr, które w 1252 r. wcale nie były wyłączone ze związków
sąsiedzkich. W chodziły one wraz ze wsiami książęcymi i rycerskim i w skład
6 różnych opoli, które wym ieniono w rzekom ym zw olnieniu z d atą 1242 r . :
przem ęckiego, kościańskiego, śrem skiego, niedzeszyńskiego, krzywińskiego i sta-
rogrodzkiego. D opiero w 1277 r. Przem ysł II zwolnił parę wsi opactw a
lubińskiego od opola krzywińskiego. Benedyktyni interpolow ali następnie
przywilej z 1277 r., aby rozszerzyć jego za k res47. Wreszcie na początku X IV w.
sfabrykow ali oni dokum ent rzekom o z 1242 r., uzurpując sobie w nim p ołą­
czenie ogółu dóbr w m ajątkow e opole, daninę wołu i krowy oraz inne
upraw nienia, a przy okazji w ydatnie obniżając ustalony w 1252 r. ryczałt
za okolicznościow e ciężary łowieckie. C ałość d ó b r klasztornych, z której ów
ryczałt płacono, fałszerz nazw ał konsekw entnie „klasztornym opolem ” . Stąd
pow stało m ylne wrażenie, ja k o b y chodziło o opolną daninę w zbożu.
W spom niana w trzech wielkopolskich dokum entach urna mellis provincialis
wygląda rzeczywiście na jak ąś płatność związku sąsiedzkiego. Nie oznacza to
jed n ak , że m am y do czynienia z daniną. K. Buczek dostrzegł w niej słusznie
odpow iednik występującej w tym czasie na M azow szu „zagłownej donicy
m io d u ” (urna mellis capitalis). D aw ano ją kasztelanom (zapewne w charakterze
żupy) przy okazji pobierania kary za „głow ę” człow ieka zabitego n a terenie
opola przez nieznanych spraw ców 48.
T erm in solutiones oznaczać mógł zarów no daniny, jak i wszelkie inne
płatności, w tym także kary sądowe. Parę trzynastow iecznych dokum entów
w spom ina ogólnie o płatnościach związku sąsiedzkiego. D opatryw ano się
w tym, bez wchodzenia w szczegółowy rozbiór tekstów, dow odu istnienia
rozlicznych danin świadczonych przez opola. Tym czasem dw uznaczność ter­
m inu solutiones nakazuje przede wszystkim szukać odpowiedzi na pytanie,
czy kryły się za nim daniny, czy też solidarnie płacone kary sądowe. Nie
jesteśm y skazani na dom ysły, poniew aż dwa dokum enty oprócz sam ego wyrazu
solutiones podają szczegóły pozw alające rozstrzygnąć tę kwestię.

-*> K W p N S I, nr 15. 1252 r.


47 K W p I. n r 469. 1277 r.. fais. (zob. niżej, przyp. 50).
4,1 B u c z e k . O rganizacja opo tn a .... s. 214 n. C h a ra k te r zagłow nej donicy m iodu wyjaśni!
ju ż H a n d e l s m a n . K a ra .... s. 177. U rn a m ellis capitalis w K W p 1. nr 477. 1278 r.
(recte 1298 r.). fais., oraz w L M a /. nr 41. 1295 r. i D K M s. 324. 1354 r.. a urna mellis
provincialis w K W p I, nr 443, 1271 r. (w rzeczyw istości fais, z końca X III w.), oraz
K W p II. nrv 795 i 801 z 1298 r.
187

W 1270 r. Bolesław W stydliwy zwolnił chłopów w dobrach staniąteckich


benedyktynek „od opola i od wszelkich płatności, które zdarzają się w opolu,
lecz jeśli coś u nich [tzn. we wsiach klasztornych — K. M.} się wydarzy, to
daw ać nam m ają zgodnie ze zwyczajem i postanow ieniem zadośćuczynienie
stosow ne do wagi przestępstw a” (ab opole et ab omnibus, solutionibus, que
in opole contingunt, sed si quod apud eos contigerit, pro quantitate excessus
satisfaeient dominio nostro iuxta consuetudinem et dispositionem). Nie ma
wątpliwości, że chodziło o rozm aite kary, nakładane na związek sąsiedzki
w myśl zasady zbiorowej odpow iedzialności4y.
Nieco więcej trudności interpretacyjnych nastręcza przywilej Przem ysła II
dla benedyktynów lubińskich z 1277 r. Zachow ał się on tylko w podrobionej
wersji, skleconej z dwóch niezgodnych ze sobą dyspozycji: autentycznego
wyłączenia kilku wsi klasztornych z opola krzywińskiego oraz interpolacji,
k tó ra rozszerzyć m iała zakres tego zw olnienia na całość d ó b r opactw a.
C zytam y w nim : „wsie w spom nianego klasztoru położone w naszym księstwie
m ają b y ć ... wolne i wyłączone ze w s z y s t k i c h o p o l i | !], m ianow icie...
[10 wsi, w tym bardzo odległy od K rzyw inia Starygród, będący czołem
osobnego związku sąsiedzkiego]... od k r z y w i ń s k i e g o o p o l a uw alniam y,
tak aby w ym ienione wsie ze w s p o m n i a n y m o p o l e m nie płaciły ujazdów ,
70 grzywien, krow y i wołu, zabójstw i wszelkich świadczeń (omnesque
exactiones), lecz specjalnie w s z y s t k i e w c a ł o ś c i [!] wsie wyżej w zm ianko­
wanego klasztoru uważane być m ają za jed n o opole i j e d n ą d a w a ć
o p ł a t ę , j e ś l i s ię w n ic h c o ś w y d a r z y (habeant se pro una vicinia et una
solucione, si quod in eis evenerit), n a m z a ś k a ż d e g o r o k u m a ją p ł a c i ć
j e d n e g o w o łu i k r o w ę ” 50. Term in omnes exactiones (dosłownie „wszystkie
św iadczenia”) m ógłby budzić wątpliwości, gdyby nie ciąg dalszy. C iężary te,
których wsie klasztorne nie m iały odtąd płacić wspólnie z opolem krzywińskim .

*> K Pol III. nr 43, 1270 r. Por. K K K I. n r 34. 1252 r., fais.: „m ają być rów nież
wyłączeni z opola i jego płatn o ści" (sint eciam p reter opolie et extra ipsius soluciones),
o ra z K P ol III. n r 70, 1298 r. (W ładysław Ł okietek włącza kilka wsi klasztornych d o sule­
jow skiego o pola — zapew ne m ajątkow ego — in Omni solucione ducali et labore). W spraw ie
interpretacji tych d o k u m en tó w zob. B u c z e k , O rganizacja opolna s. 225 i 228.
5,1 K W p 1, n r 469, 1277 r., fais.: sta tu im u s... ut ville sepius dicti m onasterii in n o stro
du catu c o n stitu te sint in perpetuum a b o m n i b u s v i c i n i i s libere et exem pte, scilicet |w ykaz
10 wsi] d e C r i v i n e n s i v i c i n i a deliberam us, ita. ut c u m d i c t a v i c i n i a circuiciones,
septuaginta. bovem et vaccam . hom icidia. om nesque exacciones dicte ville n o n solvant, sed
specialitcr o m n e s v i ll e in i n t e g r o s u p r a n o m i n a t e d o m ii s habeant se p ro una vicinia
et solucione. si q u o d in e is e v e n e r i t , nobis autem singulis annis unum bovem et vaccam
solvant. D o k u m en t len zachow ał się w X V I-wiecznej kopii. Nic kw estionuje go Z. P e r z a n o w ­
s k i, K W p NS 1, nr 34 (regest), ale w ew nętrzna sprzeczność dyspozycji w skazuje wyraźnie,
że jest to in te rp o lo w an a wersja d o k u m en tu Przem yśla II z 1277 r.. któ ry w autentycznej
wersji dotyczył w yłączenia kilku wsi klasztornych z opola krzyw ińskiego. Lista tych wsi
została rów nież rozszerzona przez fałszerza, o czym św iadczy obecność na niej S tarogrodu.
Fałszerstw a d o k o n a n o przed podro b ien iem rzekom ego przyw ileju z d a tą 1242 r. (K W p I,
nr 236), a więc nie później niż n a przełom ie X III i X IV w.
188

zostały m ianow icie przeniesione n a opole m ajątkow e opactw a. Składały się


one z opłat (solutiones) nakładanych „jeśli się w tych wsiach coś w ydarzy”,
czyli rozm aitych kar sądow ych oraz jednej tylko daniny: wołu i krowy.
Ż adnych innych świadczeń organizacja sąsiedzka nie daw ała.
D an in a wołu i krow y była reliktem plemiennej skarbow ości Polan.
Pierwsi Piastow ie nie uznali naw t za stosow ne w prow adzić jej na M azowszu,
Śląsku i w M ałopolsce. Był to ciężar archaiczny i w rozłożeniu na p o ­
szczególnych opolników niezbyt w ygórow any: ak u rat taki, jak i wprow adzić
m ogła w ładza niezdolna jeszcze do egzekw ow ania świadczeń w trybie adm ini­
stracyjnego przym usu, a więc zdana na działanie opoli.
Pozostałe daniny ciążyły n a poszczególnych gospodarstw ach chłopskich
(stróża, pow ołow e-poradlne-podym ne, śrezna, stan) lub na poszczególnych
wsiach (podw orow e, narzaz). N ie zbierała ich organizacja sąsiedzka, lecz
specjalni poborcy, najpew niej identyczni ze służebnym i kom ornikam i grodu.
W kilku dokum entach m ałopolskich i pom orskich figuruje zw olnienie chłopów
kościelnych od obow iązku goszczenia poborców (exactores, collectores) Stróży
i poradlnego. W przywilejach m iechow skim i im bram ow ickim z 1256 r.
określono ich ja k o „grabieżców ” (spoliatores), gdyż wbrew im m unitetow i
egzekwowali z rozkazu kasztelana Stróżę i śreznę we wsiach klasztornych,
a wobec odm ow y zajm owali przem ocą dobytek chłopów i wzywali ich do
staw iennictw a przed sądem swego m ocodaw cy51. W 1256 r. Bolesław W stydli­
wy zwolnił posiadłości jędrzejow skich cystersów od daw ania „krów i owiec,
k tó re ze w spom nianych wyżej wsi pobierano n a użytek naszego stołu”, czyli
od podw orow ego; „jeśli zaś służebni, m ianow icie kom ornicy w kroczą do wsi
wyżej wym ienionego klasztoru, chcąc w nich pobierać krowy i owce wbrew
n iniejszem u... przywilejowi, chłopi z tychże wsi m ają praw o odm ów ić żądaniom
[poborców], nie obrażając tym naszej łaski” 52. W 1260 r. W ładysław opolski
zezwolił biskupow i w rocławskiem u n a to, by p o b ó r nadzwyczajnej kolekty
dla księcia w dobrach biskupich przeprow adzała m ajątkow a adm inistracja
tych dóbr, „tak aby [chłopi biskupa] nie byli uciskani przez naszych k o m o r­
n ików ” (ne per carnerarios nos tros videantur gravar i)53. Przysługujące w łoda­

K M p II, nr 449; i K P ol III, nr 32, 1256 r .; po r. K M p I, n r 60; PU B , n r 431,


i K M og, nr 4, fals. (zw olnienia od goszczenia pob o rcó w Stróży), o ra z PU B , nr 447 (zwol­
nienie od pob o rcó w stróży i po rad ln eg o , a m oże także innych danin).
52 K M p I. n r 43, 1256 r . : si u e ro m inisteriales, scilicet com ornici [lub: cam erarii]
uillas superius nom inati m onasterii in tra u erin t, ibidem uaccas et oues c o n tra hac nostre
liberalitatis concessionem accipere uolentes, hom ines earu n d em uillarum sine gracie nostre
offensione denegandi q u o d p e titu r h a b ea n t facultatem . W k o p iarzu jędrzejow skim zapi­
sano m ylnie m inisteriales carm ini, a w transum pcie Z ygm unta III rów nież m ylnie carm -
nici. W ydawek K M p przyjął wersję tran su m p tu , chociaż ź ró d ła nie znają służebników
zw anych k arm n ik am i. Ze względu n a rodzaj funkcji (egzekw ow anie daniny) m ogło tu
chodzić tylko o kom orników . W oryginale figurow ać m usiał niew yraźnie zapisany wyraz
cam erarii lub com ornici.
» SU B III, nr 335, 1260 r.
189

rzowi grodow em u praw o nadzoru nad wypasem nierogacizny w dąbrow ach


i bukow inach oraz ingerencji w w ypadku udostępniania na ten cel lasów
pryw atnych osobom postronnym wskazuje, że p o b ó r narzazu wchodził w za­
kres kom petencji tego u rz ęd n ik a54. T ylko o stanie nie m am y bezpośrednich
inform acji; z pew nością jed n ak nie zbierała tej daniny organizacja opolna,
skoro od dziesiętników egzekwował ją książęcy setnik, a biskupstw a płaciły
panującem u ryczałt ze stanu, który sam e ściągały od swoich poddanych
w kasztelaniach m ajątkow ych5?.
N iektóre opola napraw iały we własnym zakresie m oszczone brody przez
strum ienie i rzeczki n a swoim terytorium . Nie wydaje się jednak, aby org an i­
zacja sąsiedzka odpow iadała za dostarczanie kontyngentu ludzi do budow y
i napraw y grodów czy rąb an ia przesiek. W skardze biskupa T om asza I do
papieża G rzegorza IX stw ierdzono, że do ro b ó t tych przym uszają chłopów
kościelnych urzędnicy książęcy, „karząc surow o każdego, k to ... nie stawi się
na wezwanie” . Stosow ano tu, ja k widać, odpow iedzialność indyw idualną,
a nie zb io ro w ą56.
Świadectwo źródeł jest w sumie całkiem wyraźne. M onarchia nie pobierała
d anin i posług praw a książęcego za pośrednictw em organizacji opolnej.
P oborcy docierali do poszczególnych wsi i gospodarstw , stosow ali w razie
odm ow y przym us adm inistracyjny, a sądow nictw o kasztelańskie nie odw oły­
wało się w tych spraw ach do zbiorow ej odpow iedzialności związku sąsiedz­
kiego, lecz k arało bezpośrednio opornych płatników .
Funkcji tych nie dało się powierzyć opolom . M onarchia nie m ogła liczyć
na to, że chłopi będą sam i zbierać i oddaw ać przew ażną część nadw yżek
gospodarczych na cele, z którym i nie mogli się czynnie identyfikować. Z asada
zbiorow ej odpow iedzialności opola stanow iła w tym w ypadku zbyt słabą
sankcję. N ajw yższa k ara finansow a w ynosiła 70, a na M azowszu 50 grzywien
sądowych, tj. odpow iednio 14 lub 10 grzywien brzęczącą m onetą. Po rozło­
żeniu na poszczególnych opolników czyniło to najwyżej 3— 5 skojców na
gospodarstw o. D aniny i posługi praw a książęcego stanow iły w sumie o wiele
większe obciążenie. Lepiej ju ż było płacić karę. K tó ż zresztą m iałby ją
egzekwować od opoli, które odm aw iały płacenia danin, gdyby adm inistracja
książęca nie potrafiła bez ich pośrednictw a dotrzeć do „jednostki o p o d atk o ­
w anej”, czyli do poszczególnych op o ln ik ó w ?57 M onarchia m usiała się na to
zdobyć. Inaczej nie zdołałaby w ykroczyć poza pułap plem iennej skarbowości
i wyjść poza ram y plem iennego ustroju.

■'-> K W p VI. nr 21, 1274 r.


55 Stan p obierany od dziesiętników przez książęcego setnika — KSI II, n r 192, 1217 r.
O ryczałtach ze stan u w kasztelaniach biskupich wyżej, przyp. 44, i KŚ1 II, n r 149, 1211 r.
* SU B II, nr 113, 1236 r.
57 W rzeczyw istości, ja k wiemy tzw. ugody m ilickiej (SUB II, n r 375, 1249 r.), kary
nałożone n a zw iązek sąsiedzki ro z k ła d an o na poszczególnych opolników , p o czym a d m i­
nistracja kasztelańska ściągała b ezpośrednio od każdego z nich p rzypadającą nań część n a ­
leżności; po r. także SU B III, n r 103, 1253 r. i nr 353. 1261 r.
190

Państw o pierwszych Piastów zdołało rozw iązać ten problem . Jego aparat
potrafił niejako ponad głowam i opoli dotrzeć do poszczególnych gospodarstw
chłopskich i ściągać od nich daniny. Ź ródła nie pozostaw iają co do tego
wątpliwości. W tym miejscu pow raca jed n ak pytanie postaw ione na początku
rozdziału: ja k zdołano to osiągnąć? N ie chodziło przecież tylko o dotarcie
w sensie fizycznym. N a to adm inistracja kasztelańska miała dość kom orników
i środków przym usu. Ale sam a siła wystarczyłaby najwyżej do urządzania
rajdów łupieżczych. R egularna eksploatacja dannicza ogółu ludności chłop­
skiej w ram ach praw a książęcego wym agała rozeznania w gąszczu lokalnych
realiów. Czy było to osiągalne bez w spółpracy organizacji sąsiedzkiej?
Falsyfikaty skalskich klaiysek z datam i 1257 i 1262 r. wspom inają, że do
uposażenia kościoła w Ż arnow cu należała „stróża z dwóch okręgów, zwa­
nych pospolicie opolam i” (strosa duarum provinciarum, quod opole vulgar iter
appellantur). Nie podano, o które opola chodzi. N ajw idoczniej inform acja ta
nie m iała ju ż dla czternastow iecznego fałszerza praktycznego znaczenia.
W skazuje to. że w zm ianka o Stróży z dwóch opoli została m echanicznie
przejęta w skróconej postaci z jakiegoś trzynastow iecznego autentyku. Nie
należy więc jej lekceważyć. Oczywiście nie oznacza to, że stróżę zbierały
i dostarczały kasztelanom związki sąsiedzkie. Tryb poboru tej daniny przez
kasztelańską adm inistrację znam y wystarczająco dobrze z autentycznych do­
kum entów . W przytoczonej wzmiance chodzi po prostu o to. że kościołowi
w Żarnow cu przekazyw ano dochód ze stróży pobieranej na terytorium dwóch
opoli. W skazuje to jednak, że adm inistracja grodow a traktow ała terytoria
opolne ja k o swego rodzaju podokręgi dannicze-Sfi. O rganizacja sąsiedzka
m usiała więc odgryw ać jak ąś rolę przy poborze danin, choć nie ona je
pobierała, nie ona stosow ała przym us i nie ona odpow iadała za dostarczenie
d ochodu do grodowej kom ory. W grę wchodzić może jedna tylko funkcja
zw iązku opolnego: pow inność poświadczeniowa.
Poborcy pow ołow ego-poradlnego i stróży musieli wiedzieć, ile ziemi
obsiewa każde gospodarstw o lub jaki m a inw entarz. Powszechny „spis
z n atu ry ” był wówczas nie do przeprow adzenia. Bydło pasało się stadam i po
lasach, a kaw ałki pola składające się n a źreb rodzinny były rozrzucone
bezładnie na dużej przestrzeni i przem ieszane z odłogam i, nieużytkam i oraz

' s K M p I, n r 44. 1257 r. o ra z nry 58 i 59. 1262 r., falsyfikaty. K o s s m a n n , P olen...,


II. s. 225. dostrzegł trafnie, że w zm ianka ta pozw ala uw ażać terytoria opolne za p o d ­
okręgi dannicze w ram ach kasztelanii; pom yli! się je d n a k , uznając za dow ód opolnego sy­
stem u w ybierania św iadczeń 4 d o k u m en ty w ielkopolskie, w których o b o k postanow ień o prze­
niesieniu poszczególnych wsi z jednego opola d o drugiego figuruje zatw ierdzenie lub nadanie
im m unitetu od zwykłych danin. W szczególności przeniesienie w 1279 r.. K W p I, n r 486,
wsi Psarskie z opola śrem skiego d o drzoneckiego. cum om nibus solucionibus quibuslibet,
que de Strzem casteilanie ten eb atu r, dotyczyło karnych płatności zw iązku sąsiedzkiego, a nie
pow ozu, podw ody, podw orow ego, stróży i budow y grodu, od których ta wieś była zwol­
n iona ju ż przedtem (F uit enim libera a povoz. a pod v o d . a podvorove. a stroza et a castro ;
sic eciam eadem lib ertate deinceps paciatu r). P or. K W p I, nr 238. 1243 r., n r 449, 1272 r.
i n r 465. 1277 r.
191

polam i innych gospodarzy. Liczy! się zresztą nie tyle areał, ile jego część
jednocześnie obsiew ana. Tylko sąsiedzi wiedzieli napraw dę, kto ma ziemię na
dwa woły, a k to na cztery. P oborcy podw orow ego też nie mogli ograniczyć
się do rachow ania obejść gospodarskich. M usieli orientow ać się, k tóra wieś
daje wspólnie krowę, k tó ra zaś owcę, dwie lub trzy, a kto opłaca daninę
w skórkach kunich lub miodzie. W dodatku inform acje m usiały być aktualizo­
wane, gdyż podziały spadkow e, rozszerzanie upraw czy w ahania pogłowia
zm ieniały liczbę jednostek danniczych. T rzeba było także orientow ać się
w praw ach grupow ych poszczególnych chłopów . Poborcy musieli wiedzieć,
kto podlega zwykłym ciężarom , kto ich nie daje, poniew aż służy m onarchii
ja k o szewc, piekarz lub bobrow nik. a kto nie płaci stróży i poradlnego z tej
racji, że jest ratajem na rycerskiej ziemi i pracuje pańskim i wołami.
W szystko to wiedział związek sąsiedzki — i był zobow iązany do pośw iadcza­
nia stanu faktycznego na każde żądanie władz. Przy nakładaniu i pobieraniu
danin nie w ystawiano dokum entów , toteż wzmianki o korzystaniu w tych
spraw ach z poświadczeniowych funkcji opola trafiają się w źródłach wyjątko­
wo. Niem niej jed n ak są. O dtw orzenie na podstaw ie zeznań opolnych pom ni-
chowskiej taryfy celnej, ustalenie praw a biskupich i książęcych gajowników
do świadczeń stacyjnych w kasztelanii w olborskiej, m ożność rozstrzygania
w tym trybie sporów o dziesięciny z poszczególnych pól — wszystko to
wskazuje, że funkcje pośw iadczeniow e organizacji sąsiedzkiej obejm owały
dostarczanie inform acji w spraw ach skarbow ych?l). A dm inistracja kasztelańska
siłą rzeczy m usiała korzystać z tej pow inności przy spraw ow aniu zarządu
skarbow o-gospodarczego. Bez inform acyjnej pom ocy zw iązków sąsiedzkich
ap a rat terytorialny m onarchii nie poradziłby sobie z poborem danin.
D om yślać się wolno, że w obecności opola ogłaszano sposób świadczenia
przez poszczególne wsie daniny podw orow ej czy wym iar narzazu, a także
w yznaczano ludzi do dziedzicznego pełnienia pow inności służebnych. W spo­
łeczności analfabetów zbiorow a pam ięć sąsiedzka stanow iła najskuteczniejszą
d okum entację upraw nień i obow iązków . Sposób ten mógł czasam i zawodzić.
Z darzały się, ja k wiemy, fałszywe zeznania o p o la 60. Ale lepszego sposobu nie
było. Z biorow a odpow iedzialność karna za próbę w prow adzenia adm inistracji
w błąd zniechęcała do narażania ogółu na straty w imię interesów jednostki,
k tó ra p róbow ała uchylić się od ciężarów. Poza tym pow inności pośw iadcze­
niowe wyrastały z tradycyjnych funkcji opola, wiązały się z rozstrzyganiem
sporów oraz o chroną zwyczajowych upraw nień w spólnoty i poszczególnych
jej uczestników. W ykonując tę funkcję związek sąsiedzki inform ow ał władzę
książęcą o wym iarze ciężarów każdego opolnika, zarazem jed n ak chronił
go skutecznie przed wyzuciem z ojcowizny, odsunięciem od korzystania
z sąsiedzkiej w spólnoty użytków , arb itraln ą zm ianą kondycji społecznej

« K M az. nry 88 i 464, 1246 r.; D K M , nr 14, s. 188, 1255 r.; SU B II, n r 350.
1248 r.
«> SU B III. nr 353, 1261 r.; K W p I, n r 415, 1265 r.; tak że SU B II. n r 375, 1249 r.
192

i narzuceniem świadczeń niezgodnych z praw am i grupow ym i. Tych elem entar­


nych upraw nień ludności chłopskiej państw o piastow skie nie m ogło gwałcić.
A p arat m onarchii miał nad lokalną społecznością wiejską przewagę fizyczną,
ale bez współpracy związków sąsiedzkich byłby zbrojnym ślepcem, niezdol­
nym do utrzym ania m iru, spraw ow ania sądów i pobierania danin.
Myślę, że dotykam y tu sedna. N a początku tego rozdziału pytaliśm y
0 m echanizm y, które pozwoliły organizatorom państw a ująć życie społeczne
w ram y praw a książęcego, i o przyczyny, dla których państw o to przez
dwa wieki nie m ogło tknąć chłopskiej własności ani obrócić chłopów
w poddaństw o. N a o b a pytania udzielić m ożna tej samej odpowiedzi.
A p arat m onarchii zdołał przeniknąć w życie codzienne lokalnych społeczności,
poniew aż zapewnił sobie obow iązkow ą, ale zarazem solidnie o p artą n a tra ­
dycji współpracę zw iązków sąsiedzkich. Bez tej współpracy państw o pierwszych
Piastów nie m ogłoby w prow adzić rozlicznych norm swego książęcego praw a
1 nie byłoby w stanie ich egzekwować. W ładza książęca nie m ogła funkcjo­
nować bez opoli, i to właśnie staw iało tam ę jej arbitralności. Racją bytu
organizacji opolnej była bowiem o ch ro n a podstaw ow ych upraw nień opolni-
ków. Potężna m onarchia nie m ogła sobie pozw olić na deptanie tych upraw nień
przez zam ach na własność i wolność ludności chłopskiej; państw o zniszczyłoby
w ten sposób fundam ent swojej władzy.
R O Z D Z IA Ł VI

Między prawem książęcym a władztwem


gruntowym

1. Immunitet bez immunitetu: biskupie kasztelanie


majątkowe

G łów ną przeszkodę na drodze rozwoju wielkiej własności ziemskiej sta­


nowiła kondycja społeczna chłopów -dziedziców . N ikt nie m ógł ich wyzuć
z praw do ziemi. N ikt nie m ógł pobierać od nich żadnych świadczeń poza
tym i, k tó re należały się m onarchii z tytułu praw a książęcego. N ikt nie
m ógł spraw ow ać nad nimi władzy, która nie opierałaby się na publicznej
jurysdykcji księcia i jego urzędników . Książę m ógł poddaw ać chłopów -dzie­
dziców kościelnym lub pryw atnym panom na jednej tylko zasadzie: prze­
kazując w ręce pańskie prerogatyw y władzy publicznej nad tymi ludźm i,
a przede wszystkim praw o pobierania od nich na użytek pański świadczeń
należnych do tej pory m onarchii. Była to zasada im m unitetu.
Potoczne wyobrażenie o pow staw aniu wielkiej własności kościelnej i pryw at­
nej drogą książęcych nadań ziemi wraz z ludźm i jest tylko częściowo trafne.
Swoje własne m ajątki z czeladzią lub dziesiętnikam i m ógł panujący rze­
czywiście nadaw ać, kom u chciał. C hłopi-dziedzice nie należeli jed n ak do
jego m ajątków . „N adania ziemi z chłopam i-dziedzicam i” byłyby bezprzed­
m iotow e bez im m unitetu, czyli przekazania obdarow anem u biskupstw u, klasz­
torow i lub wielmoży niektórych prerogatyw praw a książęcego.
Pionierską rolę odegrał w tym K ościół, czerpiący wzory i inspiracje
z feudalnego Z achodu. Im m unitet jed n ak z trudem przyjm ow ał się na u stro ­
jow ym gruncie Polski pierwszych Piastów . Powszechne uznanie praw a ksią­
żęcego nie przyszło z dnia na dzień i nie oznaczało jeszcze, że przekazyw anie
prerogatyw m onarchii instytucjom kościelnym akceptow ane będzie bez szem­
rania. Wiele wody upłynęło w Wiśle, zanim książę m ógł dow olnie poddaw ać
chłopów -dziedziców „z pochylonym karkiem , ja k przystoi przypisańcom ”,
pod władzę jakiegoś O p a ta1.
T rudność polegała nie tylko na legitymacji pryw atnego zwierzchnictwa
w oczach ludności chłopskiej. N ie mniejsze trudności na drodze do władztwa

1 C y tat p ochodzi z d o k u m en tu Bolesław a K o n rad o w ica, któ ry w 1244 r. n ad al czerw ińskim


k a n o n ik o m regularnym P ow ielino z 27 im iennie w yszczególnionym i chłopam i, zw alniając ich
od książęcej ju rysdy kcji i p o d d a ją c klasztorow i w ja rz m o przypisańcze (K M az, nry 446
i 447). N ie w iadom o, czy chłopi z Pow ielina byli dziedzicam i, ale w tym czasie wielu
dziedziców przechodziło z książęcego n a d an ia w szeregi przypisańców K ościoła.

13 — K. Modzelewski, Chłopi w monarchii.


194

gruntow ego piętrzył opór dostojników m onarchii. C hłopskie świadczenia na


rzecz państw a były przecież głównym źródłem dochodów grupy rządzącej.
Książę otrzym ywał dostaw y ze wszystkich kasztelanii, toteż strata danin z kilku
lub kilkunastu wsi nie była na jego dw orze zbyt dotkliw ie odczuw ana.
Inaczej wyglądało to z perspektyw y dostojników zarządu terytorialnego.
U rzędow e dochody każdego z nich zam ykały się w granicach okręgu gro­
dowego. Przekazanie jakiejś grupy chłopów na tym terenie pod zwierzchność
instytucji kościelnej odbyw ało się zawsze kosztem uposażenia i jurysdykcji
miejscowego kasztelana. W obec rotacji na urzędach, skupionych praktycznie
w rękach najm ożniejszych rodzin, w grę wchodziły wspólne interesy ary­
stokratycznej oligarchii. Sprzeciw bezpośrednio zainteresow anego urzędnika
łatw o znajdow ał echo i poparcie wśród pozostałych uczestników grupy rzą­
dzącej. Pierwsze próby do k o n an ia istotnych wyłom ów w zw artym systemie
praw a książęcego natrafiały na opór trudny do przełam ania.
W dobrach m ożnow ładczych i m ajątkach panującego nie spotykam y w X II w.
chłopów-dziedziców. P ionierską rolę w stanow ieniu w ładztw a gruntow ego
nad tą ludnością odegrały biskupstw a, znacznie w yprzedzając pod tym wzglę­
dem własność ziem ską m ożnych, a naw et klasztorów . Jest to zrozum iałe.
Dziesięcina z danin i dochodów skarbu, a naw et opłaty dziesięcinne samej
ludności okazały się z czasem niew ystarczające wobec rozbudow y organizacji
kościelnej. Trzeba było uzupełnić uposażenie biskupstw odpow iednio roz­
ległymi d obram i ziem skimi. T radycyjne n adania ziemi z ludnością niewolną
stwarzały po tem u zbyt ograniczone możliwości. P otrzeby i aspiracje bis­
kupstw sięgały dalej. P anujący traktow ał K ościół ja k o swoisty organ m onarchii.
Biskupi zajm owali w grupie rządzącej wysoką pozycję, nie ustępującą czołowym
dostojnikom świeckim. Ta szczególna pozycja w hierarchii państwowej i p o ­
lityczne wpływy ułatw iały im zabiegi o odpow iednie uposażenie. Dzięki
tem u udało się im ju ż w pierwszych dziesięcioleciach X II w. nie tyle prze­
łam ać, ile om inąć trudności, na jakie natrafiała w Polsce akcja im m unitetow a.
Pod zw ierzchnością biskupstw znalazła się pokaźna liczba chłopów-dziedziców,
zwanych w bulli z 1136 r. „posiadaczam i” (possessores)-. Znalazł się sposób
na przekroczenie zaklętego kręgu, poza który długo jeszcze nie wychodziła
własność ziem ska m ożnych, klasztorów i sam ego księcia. Sposobem tym
nie był jed n ak klasyczny im m unitet, lecz wyposażenie biskupstw i kapituł
katedralnych w tzw. kasztelanie m ajątkow e.
N ie było ich wiele. A rcybiskupstw o gnieźnieńskie dysponow ało w 1136 r.
dwiem a kasztelaniam i — żnińską i łowicką — ale m iało w nich więcej wsi
i chłopów niż we wszystkich pozostałych posiadłościach, rozsianych w o k o ­
licach G niezna, Kalisza, Sieradza, Łęczycy, Spicymierza, w M ałopolsce i na
Kujaw ach. K asztelania w olborska stanow iła w 1148 r. główną pozycję w upo­
sażeniu biskupstw a włocławskiego. Przew ażna część posiadłości biskupstw a

2 K W p I, n r 7, 1136 r.
195

w rocławskiego skupiała się ok. 1155 r. w dw óch kasztelaniach m ajątkow ych:


otm uchow skiej i milickiej.
K asztelanie te odróżniały się od pozostałych m ajątków biskupich nie
tylko rozm iaram i, ale przede wszystkim specjalnym statusem praw nym . Tu
właśnie znajdow ały się pokaźne grupy chłopów -dziedziców poddanych d o ­
m inialnej zwierzchności K ościoła. B iskupstw a dysponow ały tu szerokim za­
kresem skarbow ych, a zwłaszcza sądow ych upraw nień władzy publicznej w cza­
sach, gdy o skrom ny im m unitet ekonom iczny było bardzo trudno, a im­
m unitet sądow y w ogóle nie wchodził w rachubę. P od tym względem ka­
sztelanie m ajątkow e wyróżniały się jeszcze w połowie X III w. Stanowiły
one wzór, do którego naw iązyw ała nieraz akcja im m unitetow a. W szystko
to pozw ala przypisać kasztelaniom m ajątkow ym kluczow ą rolę w zapoczątko­
waniu przem ian prow adzących od powszechnej podległości praw u książęcemu
do stosunków opartych na władztwie gruntow ym i poddaństw ie.
Bulla papieża E ugeniusza II z 1148 r. zatw ierdziła biskupstw u kujawskiem u
posiadanie „grodu W olborza ze wszystkim i jego przynależnościam i” . D o
tej samej lakonicznej form ułki ogranicza się bulla w rocław ska z 1155 r . :
biskupstw o posiada „gród O tm uchów z jego przynależnościam i”, a kapituła
kated raln a „gród M ilicz z przynależnościam i” . W iadom o skądinąd, że W olbórz,
M ilicz i O tm uchów były grodam i kasztelańskim i, tj. ośrodkam i okręgów
adm inistracyjnych m onarchii, zanim przeszły w ręce K ościoła3. W iadom o
również, że w źródłach X II w. term inem „g ró d ” (castrum) określano zarów no
sam ą warownię, ja k też okręg adm inistracyjny zwany w X III w. kaszte­
lanią. Istotnie, w dokum entach z pierwszej połow y X III w. zam iast o „grodach
z przynależnościam i” czytam y ju ż o biskupich kasztelaniach: w olborskiej,
żnińskiej, łowickiej, milickiej, otm uchow skiej, pułtuskiej, święckiej, tarskiej,
kieleckiej itd. Zbieżność term inów zdaw ała się sugerować, że K ościół otrzym ał
od księcia te okręgi w całości, ze wszystkimi upraw nieniam i, jakie m iała
tam m onarchia. Uległ tej sugestii S. A rnold, przypisując biskupstw u wło-

■’ P i e k o s i ń s k i , Zbiór, nr 14, 1148 r.; KŚ1 I, n r 35, 1155 r. W olbórz figuruje w bulli
z 1136 r. (K W p I, n r 7) n a liście kasztelańskich g rodów prow incji łęczyckiej, k tó re d a ­
wały arcybiskupstw u dziesięcinę ze św iadczeń ludności i innych d o ch o d ó w m on arch ii; m usiał
więc być ośrodkiem m onarszego okręgu grodow ego, jeśli naw et nie w 1136 r., to w m o­
m encie spo rząd zan ia zapiski o do ch o d ach dziesięcinnych arcybiskupstw a, k tó rą w łączono do
tekstu bulli. W 1136 r. arcybiskupstw o rościło sobie p raw o d o dziesięcin z M ilicza per
to tu m ex hac p a rte B ariche, a więc z praw obrzeżnej części kasztelanii. D ow odzi to, że
Milicz, p o d o b n ie ja k W olbórz, był od d aw na czołem m onarszego okręgu grodow o-tery-
torialnego. T o sam o należy pow iedzieć o O tm uchow ie, poniew aż w bullach w rocław skich
z 1155 i z 1245 r. (SUB II, nr 287) figuruje on na liście grodów , których nazwy wy­
znaczały terytorialny zasięg diecezji.
Instytucji kasztelanii m ajątkow ych pośw ięciłem o so b n ą rozpraw ę ( M o d z e l e w s k i , M iędzy
praw em — I i II); w tym m iejscu ograniczam się d o przedstaw ienia jej w yników i głów nego toku
rozum ow ania, nie pow tarzając ju ż szczegółow ego rozb io ru k om pletu źródeł. D la spraw dzenia
przesłanek m oich w yw odów czytelnik sięgnąć winien do owej ro z p ra w y ; w celu ułatw ienia
k o ntroli odsyłam w przypisach do odpow iednich jej fragm entów .
196

oławskiemu publiczne w ładztw o terytorialne nad obszarem kasztelanii wol-


borskiej. Uległ jej rów nież Z. W ojciechow ski; uważał on okręgi grodow e
za jednostki organizacyjne m onarszego m ajątku, sądził więc, że nadanie
„grodu ze wszystkimi przynależnościam i” rów nało się przekazaniu K ościołowi
całej własności książęcej w granicach kasztelanii. Wreszcie J. M atuszewski
był zdania, że biskupstw a pobierały w tych kasztelaniach n a własny użytek
wszystkie ciężary praw a książęcego, panującem u zaś pozostały tylko świad­
czenia stacyjne ograniczone do jednego przejazdu ro czn ie4.
Ż ad n a z tych koncepcji nie w ytrzym uje krytyki. D okum enty z X II—X IV w.
w spom inają o wsiach książęcych w kasztelaniach żnińskiej, wolborskiej,
milickiej, pułtuskiej i łow ickiej5. W brew opinii Z. W ojciechowskiego Kościół
nie otrzym ał tam , ja k widać, „całej własności książęcej” . Część ludności
chłopskiej pozostała pod bezpośrednim zwierzchnictwem m onarchii. Poza
tym były tam , ja k wszędzie, d o b ra rycerskie, a niekiedy rów nież klasztorne.
Mylił się rów nież S. A rnold. U praw nienia sądowe i skarbow e biskupstw a
w „jego” kasztelanii nie nosiły charakteru pow szechnego w ładztw a tery­
torialnego; obejm ow ały tylko ludność siedzącą w biskupich wsiach. Owszem,
biskup użytkow ał wspólnie z panującym regalia łowieckie na całym terytorium
okręgu grodow ego, ale nie m iał władzy nad pozostałym i tam „ludźm i księcia
i rycerzy” i nie pobierał od nich żadnych danin. Obowiązywał rozdział
upraw nień sądowych. Spraw ow anie jurysdykcji nad „ludźm i księcia i rycerzy”
pow ierzono ksztelanom sąsiednich grodów książęcych. W tym celu rozszerzono
kom petencje kasztelana nasielskiego na daw ny okręg pułtuski, kasztelana
czechowskiego — na okolice T arczka, a terytorium daw nego okręgu wol-
borskiego podzielono między kasztelanie rozpierską i łęczycką. D ualizm są-
dow o-adm inistracyjny wystąpił najczytelniej w M iliczu, gdzie w jednym grodzie
urzędow ało dw óch kasztelanów : książęcy i kościelny6.
K asztelania kościelna różniła się od książęcej zakresem przedm iotow o-
-terytorialnym , obejm ow ała bowiem tylko te osady i użytki, które były
przedm iotem specjalnych upraw nień biskupstw a. W 1255 r. odtw arzano prze­
bieg dawnej granicy między okręgiem w olborskim i rozpierskim , poniew aż
wyznaczała ona obszar upraw nień łowieckich biskupstw a włocławskiego. W
1285 r. n atom iast Leszek C zarny nakazał wytyczyć granice kasztelanii wol­
borskiej, aby oddzielić „posiadłości, które należą do niej z n adania naszych
przodków lub jakichkolw iek innych o só b ”, od sąsiednich wsi, które nie

4 A r n o l d , W ładztw o..., s. 5 8 —72; Z. W o j c i e c h o w s k i . M om enty terytorialne organizacji


grodowej w Polsce piastow skiej, L w ów 1924, s. 53 n.; te n ż e . Z e stu d ió w .... s. 58; J. M a ­
t u s z e w s k i . Im m unitet ekonom iczny ir dobrach Kościoła ir Polsce do r. 1381. P oznań 1936,
s. 319 nn.
5 M o d z e l e w s k i , M iędzy praw em I. przyp. 25 n a s. 219 n. (kasztelania żnińska)
oraz s. 224 i przyp. 34 (kasztelanie m ilicka. łow icka i w olborska). C o d o kasztelanii puł­
tuskiej zob. L M az, nr 18, 1250 r.
o SU B II, nr 375, 1249 r.; K M az, n r 278, 1230 r.; K.K.K. I, nr 60, 1258 r.; M o ­
d z e l e w s k i , M iędzy p ra w e m ..., I, s. 226—231. i II. s. 456 —462.
197

były własnością biskupstw a. Były to całkiem różne granice. W dokum encie


z 1285 r. m ow a o wytyczeniu ujazdu; castellania Woyboriensis oznacza
tu kom pleks biskupich posiadłości ziem skich, a nie okręg grodow y7. W 1257 r.
K azim ierz K onradow ie przyw rócił biskupow i W olim irowi wieś Boryszów
„p o ło żo n ą w okręgu w olborskim (in districtu Wolboriensi situatam ), poniew aż
okazało się, że jest ona „w łasnością biskupa i kasztelanii w olborskiej” (quod
ad ipisus et castellanie de Wolborz supradicta villa pertinet proprietatem).
Przysądził ją w 1264 r. biskupow i także Leszek C zarny, stw ierdzając, „że
w spom niana wieś należy praw nie do kasztelanii w olborskiej” (quod prefata
villa pertinet de iure ad castellaniam de Woybor). P rzedm iotem sporu nie
było położenie Boryszowa. Wszyscy wiedzieli, że ta wieś znajduje się „w dys­
trykcie w olborskim ” . C hodziło jed n ak o to, czy należy ona „do kasztelanii
w olborskiej” , czyli do biskupiego m a ją tk u 8.
W tak rozum ianej kasztelanii-m ajątku biskupstw o dysponow ało rzeczy­
wiście szerokim i upraw nieniam i sądowym i i skarbow ym i. N ie znaczy to
jed n ak , że tylko do niego należała tam jurysdykcja ani że wszystkie daniny
pobierało ono na własny użytek. M onarsza adm inistracja kasztelańska została
w prawdzie całkowicie odsunięta od spraw ow ania władzy nad biskupim i chło­
pam i, ale ponad urzędnikam i grodow ym i stał przecież książę ze swym dw orem ;
jego upraw nienia pozostały w mocy. P anujący oraz jego sędzia dw oru przez
długi jeszcze czas zachowywał zw ierzchnią jurysdykcję. N ależały m u się
też — wbrew opinii J. M atuszew skiego — pokaźne dochody z danin bisku­
piej ludności. Pięć dokum entów z lat 1211— 1251 w spom ina o zrzeczeniu
się przez książąt stanu, podw orow ego i narzazu, które do tej pory należały
się panującem u z d ó b r biskupich w kasztelaniach: otm uchow skiej, pułtuskiej,
milickiej i chropskiej. Przypisańcy biskupa kujawskiego w kasztelanii wol­
borskiej daw ali jeszcze w 1231 r. podw orow e i m iód dla księcia9.
W pierwszych dziesięcioleciach X II w. kasztelanie m ajątkow e tw orzono
na miejscu zlikwidowanych okręgów grodow ych. W końcu X II i w X III w.
kreow ano kilka nowych kasztelanii biskupich drogą im m unitetu. Posiadłość
chropska krakow skiej kapituły katedralnej nigdy nie stanow iła jednostki adm ini­
stracji terytorialnej. Nic wspólnego z okręgam i grodow ym i nie m iały również
d o b ra sławkowskie biskupstw a krakow skiego, goręczyńskie biskupstw a ku­
jaw skiego ani cerekwickie wrocławskiej kapituły katedralnej. Były to zwykłe
m ajątki ziemskie, podniesione do kasztelańskiej rangi przez nadanie ich
właścicielom odpow iednich upraw nień. Z a wzór posłużyły przy tym upraw ­
nienia biskupstw w kasztelaniach m ajątkow ych utw orzonych n a długo przed
akcją im m unitetow ą. O koliczność ta skłania do zw rócenia uwagi na dw u­

7 K P ol I I /l, nr 126, 1285 r.


8 D K M , nr 16, s. 190n „ 1257r.; K P ol II/I, nr 87, 1264 r.
« KŚ1 II, nr 148, 1211r.; KŚ1 III, n r 296, 1224 r„ i SU B III, nr 7, 1251 r.; K M az,
n r 405, 1240 r.; K K K I, nr 32, 1251 r.; K P ol, 1, n r 21, 1232 r. Por. też K M az, nr
301, fals.
198

znaczność term inu castellania. Posiadłości określane tą nazw ą nawiązywały


w jak iś sposób do m onarszej adm inistracji grodowej. Nie m usiało jednak
chodzić o terytorialny aspekt tej organizacji. Term in castellania lub cas-
tellatura oznaczał zarów no okręg grodow y, jak i urząd kasztelana, jego
władzę sądow o-adm inistracyjną i zwyczajowe uposażenie. O rganizacja grodow a
była z pew nością instytucjonalnym pierw ow zorem kasztelanii m ajątkow ych,
ale chodziło nie tyle o terytorialny zasięg, ile o ch arak ter biskupich upraw ­
nień: o rodzaj władzy i dochodów zw iązanych z jej w ykonyw aniem 10.
D roga do odtw orzenia pierw otnego kształtu tych upraw nień nie jest
prosta. Podstaw ow y zrąb dokum entacji pochodzi z X III w. A kcja im m uni­
tetow a w rozm aitym stopniu poszerzała zakres jurysdykcji i dochodów bi­
skupich w poszczególnych kasztelaniach m ajątkow ych. U w ażny rozbiór d o ­
kum entów pozw ala jed n ak oddzielić im m unitetow e naw arstw ienia i wyodrębnić
wspólny wszystkim tym kasztelaniom zespół upraw nień opartych na starym
zwyczaju. W połączeniu z analizą najstarszych wzm ianek źródłow ych zbliża
nas to do początków tej instytucji i do narodzin w ładztw a gruntow ego.
W X III w. akcja im m unitetow a, ograniczona początkow o do ciężarów
gospodarczych, objęła stopniow o publiczne sądow nictw o. M nożyły się zwol­
nienia d ó b r kościelnych od jurysdykcji kasztelańskiej, a częściowo i ksią­
żęcej. N aw et jed n ak najdalej idący im m unitet sądow y nie czynił adm ini­
strato ró w m ajątku ziem skiego publicznym i urzędnikam i. Sytuacja tak a cha­
rakterystyczna była tylko dla kasztelanii m ajątkow ych. K ościół m iał w nich
własnych kasztelanów , sędziów grodow ych i wojskich. Znam y kasztelana
wrocławskiej kapituły katedralnej w M iliczu i kasztelana biskupstw a w ro­
cław skiego w O tm uchow ie. A rcybiskup gnieźnieński miał swego wojskiego
w Łowiczu, biskup włocławski — w W olborzu, biskup wrocławski w O tm u­
chow ie, a biskup krakow ski w Sławkowie. W kasztelanii pułtuskiej ju ry s­
dykcję biskupa płockiego reprezentow ał w 1230 r. „sędzia grodu pułtuskiego”
i wojski pułtuski, a m onarszą adm inistrację terytorialną — „sędzia grodu
nasielskiego” i wojski n asielsk i11. R ów norzędności tytułów odpow iadała sy­
m etria upraw nień. K om petencje biskupich kasztelanów i wojskich stanowiły
wierną podobiznę kom petencji odpow iednich urzędników m onarchii.
W latach 1248— 1249 doszło do sporu między książęcym a kościelnym
kasztelanem w M iliczu o podział kom petencji sądow ych i dochodów z są­

10 M o d z e l e w s k i , M iędzy p ra w e m ..., II, s. 472 n. i przyp. 77.


11 K asztelan biskupi w O tm uchow ie — SL U , nr 77, 1273 r., i UBB, n r 65, 1280 r.,
a wojski biskupi w O tm uchow ie — SU B II, n r 32, 1233 r.; kasztelan k ated raln y w M i­
liczu — SU B II, n r 375, 1249 r., i SL U , n r 86, 1278 r . ; wojski biskupi w W olborzu i arcy­
biskupi w Łow iczu — K P ol I I / l , n r 24, 1239 r., i K M az, n r 427, 1242 r. (w o b u d o ­
kum entach kościelni a d m in istrato rzy kasztelanii w olborskiej i łowickiej tytułow ani są też
ogólnie w zw iązku ze spraw ow aną jury sd y k cją żupanam i). W ojski biskupi w Sław kow ie —
K M og, nr 16, 1238 r. Sędzia grodu i wojski biskupi w P ułtu sk u — K M az, nr 278, 1230 r.,
n a d to zaś wojski biskupi w tym grodzie — L M az, n r 27, 1257 r. (Bogussa m iles de Pol-
tow sck tribunus).
199

dow nictw a. W rocław ska kapituła k ated raln a nie pow oływ ała się w tym sporze
na żadne przywileje im m unitetow e władców. Rów nież kasztelan książęcy
nie dom agał się od strony przeciwnej okazania jakichś dokum entów . U praw ­
nienia K ościoła w jego kasztelanii nie opierały się na im m unitetow ym n a­
daniu, lecz na starym zwyczaju. T o była norm a, do której odwoływały
się obie strony. Pow ołano więc sędziwych świadków , w tym byłego ka­
sztelana i byłego w łodarza książęcego oraz byłego kasztelana kapituły ka­
tedralnej w M iliczu, aby zeznali pod przysięgą, ja k przedstaw iał się w daw ­
nych czasach podział jurysdykcji w milickim okręgu grodowym . Zapis tych
zeznań, zwany niezbyt ściśle ugodą z 1249 r., nie był książęcym przy­
wilejem, wyrokiem sądowym ani form alną um ow ą, a jed n ak stanow ił wiążące
rozstrzygnięcie.
Z zapiski wynika, że w gestii kasztelana kościelnego znajdow ało się
regale łowieckie, bobry na Baryczy, jurysdykcja na m ilickim targu, karczm y
i myto. Sprawę sądow nictw a w osadzie targowej (była to właściwa kość
niezgody) rozstrzygnięto kom prom isow o. B ezsporna była natom iast spraw a
powszechnego sądow nictw a nad ludnością wiejską kasztelanii. „Ludzie K o ­
ścioła” podlegali wyłącznie kasztelanow i kościelnemu, a „ludzie księcia i ry­
cerzy” — wyłącznie kasztelanow i książęcem u. Z godnie z tą zasadą dzielono
kary nałożone n a związek sąsiedzki: każdy z kasztelanów pobierał je od
tych opolników , którzy podlegali jego jurysdykcji. N a tej zasadzie opierało
się też rozstrzyganie sporów między „ludźm i K ościoła” a „ludźm i księcia
lub rycerzy” . Sądzić, orzekać i egzekwować karę, a nawet wysłać gońca
z pozwem m ógł tylko ten kasztelan, który m iał jurysdykcję nad pozw anym .
Jedynie książę lub jego nadw orny sędzia m iał praw o sądzić wszystkich
m ieszkańców okręgu m ilickiego, bez względu na to, w czyich siedzieli wsiach;
władza kasztelańska n atom iast była rygorystycznie rozdzielona. K asztelan
kościelny nie m ógł przeprow adzać żadnych czynności adm inistracyjnych w sto­
sunku do chłopów książęcych lub rycerskich, a kasztelan książęcy — w sto­
sunku do chłopów kapituły katedralnej
N a identycznych zasadach opierał się podział kom petencji sądowych w k a ­
sztelanii pułtuskiej, z tą różnicą, że m onarszą adm inistrację terytorialną
reprezentow ał tam kasztelan i wojski pobliskiego N asielska. M ieszkańców
wsi biskupich określano więc w dokum encie z 1230 r. jak o „ludzi P u łtu sk a”,
a pozostałą ludność kasztelanii ja k o „ludzi N asielska” . Spory o kom pe­
tencji mieszanej rozstrzygano w tym sam ym trybie, co w kasztelanii mi-
lickiej: kasztelan, którem u podlegał pow ód, otrzym yw ał pew ną część p u ­
blicznej kary, ale orzekać tę karę i egzekwować ją m ógł tylko ten kasztelan,
którem u podlegał pozw any. Również w tym w ypadku nie chodziło o nadanie
im m unitetu. K o n rad m azowiecki nie przyznał go w 1230 r. dobrom puł-

■- SU B II. n r 375, 1249 r. Szczegółow y ro zb ió r źródła — M o d z e l e w s k i , M iędzy p ra w e m ....


I, s. 226 —231. O ch ara k te rze osady targow ej w M iliczu zob. M . M ł y n a r s k a [K aletynow a],
Burgum m ilickie, K H K M 8, 1960, n r 4.
200

tuskim biskupstw a płockiego ani nie zatw ierdził przywileju im m unitetow ego
któregoś ze swych poprzedników . Z obow iązał się tylko do przestrzegania
starego zwyczaju: m iało być „tak, ja k było dotychczas, a ostatnio potw ierdzone
zostało na wiecu w P łocku” 13. Zauw ażm y, że od 1163 r. M azowsze i Śląsk
nie m iały wspólnego władcy. Zwyczaj, na który pow oływ ano się w latach
1230 i 1249 zarów no w m azow ieckim P ułtusku, ja k i w śląskim Miliczu,
m usiał być istotnie wiekowy. U kształtow ał się on zapewne przed rozbiciem
ogólnopolskiej m onarchii na księstwa dzielnicowe i obowiązywał we wszystkich
kasztelaniach m ajątkow ych bez wyjątku.
Ani zapiska z 1249 r., ani dokum ent z 1230 r. nie czynią charakterys­
tycznego dla owych czasów rozróżnienia chłopów kościelnych na przypisańców
i wolnych. N ajw idoczniej jurysdykcja kasztelańska biskupstw obejm ow ała
w tej samej mierze jednych i drugich. To sam o dotyczy upraw nień skar­
bowych. W edług inw entarza z początku X III w. praw o biskupa płockiego
do pobierania na własny użytek danin publicznych w jego wsiach na terenie
kasztelanii pułtuskiej, brańskiej, brockiej i święckiej dotyczyło w równej
mierze wolnych ja k przy p isań có w 14. Liczył się fakt osiadłości we wsiach
stanow iących kasztelanię m ajątkow ą. T a jednolitość upraw nień kontrastuje
z ówczesną akcją im m unitetow ą, k tó ra obejm ow ała przede wszystkim przy­
pisańców , a dopiero w dalszej kolejności i w znacznie skrom niejszym za­
kresie — wolnych osadników . O sobow y zakres kasztelańskich upraw nień bi­
skupa przypom inał raczej kom petencje urzędników terytorialnych m onarchii;
obejm ow ał m ianowicie całą ludność zam ieszkałą we wsiach stanowiących
teren biskupiej jurysdykcji.
N ajbardziej znam ienną osobliw ością kasztelanii m ajątkow ych wydaje się
jed n ak zryczałtow ana opłata danin dla księcia. W 1212 r. w stąpiła do
klasztoru trzebnickiego córka H enryka Brodatego G ertruda. Jak o jej wiano
przekazał książę cysterkom dochód w wysokości 60 donic m iodu i 50 wozów
siana rocznie, „które dotychczas należały mi się ze stanu w M iliczu” . W 1251 r.
G ertru d a, ju ż ja k o o p atk a trzebnicka, darow ała ten dochód wrocławskiej
kapitule katedralnej, stw ierdzając wyraźnie, że pochodził on ze stanu p o ­

l-ł K M az, n r 278. 1230 r. W obec tego. że d o k u m en t posługuje się określeniam i hom o
de P oltousck i ho m o de N osidlk, nie jest na pierw szy rzut oka widoczne, że m ow a głównie
0 sporach m iędzy m ieszkańcam i tego sam ego okręgu, k tórzy podlegają kom petencji dw óch
różnych w ładz sądow ych. W niosek ten opiera się na szczegółow ej interpretacji tekstu w p o ­
w iązaniu z tzw. ugodą m ilicką oraz inform acjam i o jurysdykcji kasztelanów sąsiednich grodów
książęcych w daw nych okręgach w olborskim i tarsk im ; zob. M o d z e le w s k i , M iędzy pra­
w em ..., II, s. 460 —462.
14 K M az, n r 301 i M P H V, s. 4 3 3 —438: in om n ib u s villis h o ru m q u a tu o r castro ru in
|m o w a o P u łtu sk u , B rańsku, B roku i Św ięcku] sedentes hom ines sive liberi, sive ascripticii
non ten e n tu r carnerario ducis solvere podim ne, ñeque strozam , sed episcopus de eis om nibus
percipiet u tru m q u e ad usum suum . Przekaz falsyfikatu z d a tą 1203 r. jest w tym miejscu
popraw niejszy od kopii inw entarza, w której kop ista wpisał m ylnie m on etario zam iast carnerario
1 opuścił wyrazy ad usum suum .
201

bieranego „od ludzi kościoła w rocławskiego w kasztelanii railickiej” (In homi-


nihus ecdesie Wratis!aviensis de Milich). K lasztor trzebnicki otrzym yw ał z tego
tytułu od kanoników katedry wrocławskiej w latach 1212— 1251 tyle samo,
co książę przed 1212 r. 15 Był to ryczałt należny panującem u od biskupstw a,
k tó re sam o pobierało stan od swych poddanych w kasztelanii m ająt­
kowej. W 1211 r. H enryk B rodaty zwolnił biskupa wrocławskiego od p o ­
dobnego ryczałtu ze stanu w kasztelanii otm uchow skiej. Była to roczna
op łata w wysokości 80 donic m iodu, którą „zawsze otrzym yw ali” poprzed­
nicy śląskiego księcia. M etryka ryczałtu sięgała więc w głąb X II w. W 1240 r.
Bolesław m azowiecki zwolnił biskupa płockiego A ndrzeja od ostatniego św iad­
czenia, które ciążyło jeszcze n a jego pułtuskich dobrach. W ynosiło ono
„6 krów, 6 donic m iodu i 6 baranów , które książęta M azowsza zwykli
byli brać co roku w kasztelanii pułtuskiej” . Nie p odano nazwy daniny,
ale sądząc z przedm iotów chodziło o podw orow e. W 1251 r. K azim ierz
K onradow ie zwolnił d o b ra chropskie krakow skiej kapituły katedralnej (miały
one status kasztelanii przed 1220 r., a m oże ju ż od 1189 r.) od ryczałtu
z tytułu narzazu w wysokości 14 wieprzy i 6 szynek oraz z tytułu jakiejś
innej daniny (może stanu) w wysokości 3 wielkich, czyli podw ójnych donic
m iodu, 10 donic pszennego słodu i 10 korców ow sianego tłuczu dla psów
myśliwskich 16.
W ysokość ryczałtu była stała i nie ulegała zm ianom w wyniku wzrostu
lub ubytku liczby płatników daniny w kasztelańskich dobrach biskupstw a.
Przypisańcy biskupa kujaw skiego z B arkow ic w kasztelanii wolborskiej dawali
do 1231 r. „m iód. krow ę i inne ciężary dla księcia” . Świadczeń tych nie
pobierali jed n ak urzędnicy m onarchii bezpośrednio od chłopów z Barkowic.
Książę otrzym yw ał je od biskupa w postaci ryczałtu z posiadłości wolborskich,
który nie zmniejszył się, gdy Barkow ice przeszły n a własność klasztoru
sulejowskiego. Biskup M ichał stwierdził to w specjalnym dokum encie: jeśli
o p at sulejowski będzie nagabyw any o w spom niane daniny z Barkow ic, niech
będzie w iadom o, że płaci je nadal włocławskie biskupstw o I7.
Likw idacja ryczałtów przez im m unitet do k o n ała się przed połow ą X III w.
D latego m am y o nich stosunkow o niewiele inform acji. N ie ulega jednak
wątpliwości, że w tym trybie płacono w X II w. z kasztelanii biskupich
wszystkie daniny, które zgodnie ze zwyczajem należały do panującego i jego
dw oru. N a początku X III w. biskupstw o płockie pobierało w swych ka­
sztelańskich d o brach na własny użytek tylko podym ne i Stróżę. Zryczałtow ane
dochody z pozostałych danin należały jeszcze do księcia i m iały być prze­

15 KŚ1 III, nr 296, 1224 r.; SU B III, n r 7, 1251 r.; po r. tam że, n r 5, 1251 r.;
szczegółow a in terp retacja tych w zm ianek — M o d z e l e w s k i , M iędzy p ra w e m ..., II, s. 4 5 0 —452.
1« KŚI II, n r 148, 1211 r .; K M az. n r 405, 1240 r .; K K K I, n r 32, 1251 r. (por.
tam że, n r 4, 1189 r., i n r 3, bez daty, o ra z 11, 1220 r.).
17 K P ol I, n r 21, 1232 r. (por. tam że, n r 20, 1231 r.); in terp retacja — M o d z e l e w s k i ,
M iędzy p ra w e m .... II. s. 4 5 4 —456.
202

kazyw ane jego nadw ornem u kom ornikow i. D ygnitarz ten staw iał się zapewne
osobiście lub wysyłał zastępców do P ułtuska i Święcka po odbiór należ­
ności 18.
Tw orząc kasztelanie m ajątkow e panujący nie zrezygnował, jak widać,
z dochodów przeznaczonych dla jego dw oru. F akt, że otrzym yw ał je teraz
od biskupstw a, a nie bezpośrednio od chłopów , wynikał z pozbaw ienia m o­
narszej adm inistracji terytorialnej wszelkiej władzy nad tam tejszym i J u d ź m i
K ościoła”, a więc i możliwości pobierania od nich danin. N ależało to
do kom petencji kościelnego kasztelana. To on pobierał teraz od chłopów
biskupich stan, podw orow e, narzaz i m iał obow iązek dostarczyć z tego
tytułu tyle sam o m iodu, bydła rogatego, wieprzów i szynek, ile d o star­
czała poprzednio m onarsza adm inistracja grodow a. Kościelny kasztelan był
jed n ak urzędnikiem biskupa, a nie księcia. Panujący nie mógł go odw ołać
i zastąpić kim ś innym, a kom ornikow i książęcego dw oru tru d n o było n ad ­
zorow ać p o b ó r danin przeprow adzany przez biskupią adm inistrację kaszte­
lańską. D ostaw y dla dw oru ustalono więc na dotychczasow ym poziom ie,
przekształcając je w niezm ienny ryczałt.
Był to układ stosunków bardzo odm ienny od tego. który pow staw ał w wyniku
przywilejów im unitetow ych. N a gruncie tych przywilejów nie do pom yślenia
było całkow ite wyjęcie spod adm inistracyjno-sądow ej władzy urzędników gro­
dowych przy jednoczesnym utrzym aniu w m ocy zwyczajowych obciążeń dan-
niczych na rzecz księcia. A kcja im m unitetow a obejm ow ała najpierw ciężary
gospodarcze, a dopiero znacznie później sądow nictw o. W kasztelaniach m ająt­
kowych rzecz m iała się przeciw nie: upraw nienia skarbow o-gospodarcze bis­
kupstw stanowiły tam niejako konsekwencję przekazanych im upraw nień
sądow o-adm inistracyjnych. K ościół nie otrzym ał tam w pierwszej połowie
X II w. zwykłego zw olnienia od jurysdykcji grodowej i ekonom icznego im­
m unitetu. O trzym ał coś innego: pow ierzono mu spraw ow anie władzy kasztelań­
skiej ze wszystkimi jej adm inistracyjnym i funkcjam i i atrybutam i. D o biskupstw a
i jego urzędników należała od tąd ochrona m iru targow ego, ściganie kłu­
sowników, spraw ow anie powszechnego sądow nictw a we wsiach po d p o rząd ­
kow anych kasztelańskiej jurysdykcji K ościoła oraz pobieranie od m ieszkańców
tych wsi d anin dla księcia. Jednocześnie Kościół uzyskiwał dochód zwią­
zany z wykonyw aniem tych adm inistracyjnych funkcji.
W inw entarzu dóbr biskupstw a płockiego z początku X III w. n a pierw ­
szym miejscu figuruje „gród P ułtusk ze wszystkimi uposażeniam i przynależ­
nym i do tejże kasztelanii oraz następującym i w siam i...” (castrum Poltovsck
cum omnibus beneficiis attinentibus eidem castellature et cum hiis villis...).
Tę sam ą form ułę pow tórzono przy opisie kasztelanii św ięckiejl9. Zauw ażm y,
że „beneficia przynależne do kasztelanii” zostały tu wyraźnie odróżnione

18 K M az, nr 301. 1203 r., fals., i M P H V. s. 4 3 3 —438: M o d z e le w s k i , M ięd zy pra­


w e m ..., II, s. 463—465.
i» M P H V. s. 433 n.
203

od wchodzących w skład kasztelanii wsi biskupich. Term inem castellatura


posłużono się najwidoczniej w sensie instytucjonalnym , a nie terytorialnym ;
chodziło o adm inistrację grodow ą i jej upraw nienia. W tym kontekście
„wszystkie beneficia [w ówczesnej polszczyżnie — żupy] przynależne do tejże
kasztelanii” — to bez w ątpienia dochody przysługujące kasztelanow i i jego
zastępcom z tytułu urzędow ego uposażenia. W raz z w ładzą kasztelańską
i jej funkcjam i przeszły one w ręce K ościoła.
Były to pokaźne dochody: cala stróża p o b ieran a w biskupich wsiach
kasztelanii, część pow ołow ego-poradlnego-podym nego, dodatkow e żupy za
p o b ó r stanu, podw orow ego i narzazu dla księcia, wpływy z k ar i opłat
sądowych, połow a targow ego, m yta i karczem , użytkow anie regaliów ło­
wieckich strzeżonych przez adm inistrację grodow ą. P onadto w zrost liczby
„ludzi K o ścio ła” w wyniku tw orzenia nowych gospodarstw i uzyskiwania
dalszych nabytków m ajątkow ych w granicach kasztelanii spraw iał, że po
uiszczeniu ryczałtów dla panującego pozostaw ała w rękach biskupstw a n ad ­
wyżka m iodu, bydła, zboża i skórek kunich z danin, które urzędnicy biskupa
pobierali dla książęcego dw oru. Z biegiem czasu upraw nienia K ościoła ulegały
dalszem u rozszerzeniu drogą im m unitetu i uzurpacji. „W szystkie żupy k a­
sztelańskie” należały jed n ak od początku do biskupstw a. Od razu też uzyskał
K ościół w swoich kasztelaniach to, czego w pierwszej połow ie X II w. nie
dało się uzyskać żadnym innym sp o so b em : zw ierzchność nad znaczną liczbą
chłopów-dziedziców.
F orm ułka inw entarza płockiego („gród ze wszystkimi uposażeniam i przy­
należnym i do tejże kasztelanii”) zbliża nas d o rozszyfrow ania treści, ukrytej
za lakonicznym i w zm iankam i w dw unasto wiecznych bullach protekcyjnych:
„gród ze wszystkimi jego przynależnościam i”. W edług bulli z 1136 r. do
arcybiskupstw a gnieźnieńskiego należała „prow incja żnińska... z targiem , je­
zioram i i całą jurysdykcją świecką, obejm ująca te oto wsie...” Wyszcze­
gólniono następnie 24 osady arcybiskupie oraz im iona zam ieszkałych w każdej
z nich chłopów -dziedziców (possessores — ogółem 260 rodzin), zam ykając
wykaz stw ierdzeniem : „ci wszyscy w raz z innymi przybyszam i i całym p o ­
tom stw em są ludźm i arcybiskupa” . Fragm ent dotyczący kasztelanii łowickiej
jest mniej szczegółowy: „rów nież Łowicz ze wsiami i ich m ieszkańcam i,
z polow aniem , bobram i i z całą jurysdykcją świecką nie podlega nikom u
poza biskupem ” 20.
W literaturze przedm iotu „prow incja” żnińska uchodziła za opole, p o ­
nieważ terytoria opolne określono w p aru trzynastow iecznych dokum entach
term inem provincia. Jest to wątły argum ent, gdyż re d ak to r bulli gnieźnień­
skiej nie mógł operow ać szablonow ą term inologią kancelaryjną, której jeszcze

20 K W p I, n r 7: pro u in cia de Z n e in ... cum foro, cum lacubus et cum om ni penitus


iuridicione seculari. his c o n te n ta villis... Hii om nes cum aliis aduenis et om ni p o steritate archié­
piscopales s u n t... Item L ouiche cum uillis et e aru m incolis, cum uenatione, cum casto rib u s
et cum om ni penitus iuridicione seculari nulli p re te r episcopum respondere habet.
204

nie było. N ie znano też wówczas term inu castellania. W dwunastow iecznych
dokum entach czeskich prow incjam i zw ano okręgi grodowe. Z darzało się
to i w Polsce. W 1208 r. H enryk B rodaty nadal rycerzom W ilkowi i H en­
rykowi tytułem zam iany „D om aw itow e zwane G ó rk ą w prowincji N iem czy”
(in prouincia de Nemchi); chodziło tu niewątpliwie o wieś w kasztelanii
niem czańskiej. Z całą pew nością nie były opolam i prow incje sandom ierska
i wrocławska, w której według dokum entu M onacha z 1198 r. bożogrobcy
miechowscy mieli 3 wsie. W dokum encie strzelińskim K o n rad a m azowieckiego
z 1216— 1217 r. wyraz provincia oznacza bez najm niejszych wątpliwości
dzielnicę książęcą (K ujaw y)21. N a przełom ie X II i X III w. term in ten nie
miał, ja k widać, ustalonego znaczenia technicznego. Posługiwali się nim
ja k o nazwą ogólną wszelkiego rodzaju okręgów terytorialnych.
„P row incja” żnińska nie stanow iła jed n ak zw artego terytorium . Składała
się o na z 24 arcybiskupich wsi, które nie zajm ow ały zw artego obszaru,
lecz przem ieszane były z posiadłościam i rycerzy i wsiami książęcymi. Co
więcej, sam Żnin należał jeszcze w chwili redagow ania bulli do księcia
i wraz z sąsiednią G órą nadany został arcybiskupow i dopiero w 1146 r .22
Term in provincia oznaczał tu instytucję, k tó ra naw iązyw ała do jakiegoś
okręgu terytorialnego, sam a jed n ak okręgiem takim nie była. T rudno ją
uznać za m ajątkow e opole arcybiskupie; nie nazw ano by go przecież żniń-
skim, skoro Ż nin nie wchodził w jego skład. W dokum encie W ładysława
O donica z 1234 r. posiadłości żnińskie arcybiskupa nazw ano w prost
kasztelanią (castellatura Znegnensis) 23, ale w 1136 r. nie znano jeszcze
tego term inu. N ie m ożna było rów nież napisać, że arcybiskupstw o posiada
„gród żniński z przynależnościam i”, bo właśnie grodu nie m iało; należał
on jeszcze do księcia, choć był ju ż pozbaw iony kasztelańskiej funkcji. Po­
służono się więc ogólnym pojęciem okręgu terytorialnego (provincia) i nazwą
Żnina, aby w ten sposób zaznaczyć, że m ow a o kasztelanii m ajątkowej
naw iązującej do zlikwidow anego okręgu grodow ego. D opóki N akło pozo­
staw ało w rękach P om orzan, Żnin odgryw ał ważną rolę obronną, a za­
pewne i adm inistracyjną. U tracił ją w latach dwudziestych X II w. po podboju
P o m o rza przez Bolesława K rzyw oustego i zorganizow aniu kasztelanii na-

= ' KŚ1 II, n r 130, 1208 r .; K M p II, nry 375 i 376, 1198 r .; D K M , s. 10, n r 4,
1 2 1 6 - 1217 r.
22 O szachow nicy własnościow ej w kasztelanii żnińskiej zob. S e m k o w i c z . R ó d P a lu k ó w ..
s. 239—243 i m apa. a o n ad an iu Ż n in a i G ó ry przez M ieszka Starego w 1146 r. — W o j­
c i e c h o w s k i , M o m e n ty ..., s. 21 n. U m ieszczony w bulli z 1136 r. w ykaz m iejscowości w cho­
dzących w skład arcybiskupiej „p ro w in cji” żnińskiej nie wym ienia sam ego Ż n in a o ra z G óry
i ich m ieszkańców .
23 K W p I, n r 174, 1234 r. W przyw ileju tym ani w innych źró d łach nie m a śladu
ufo rm o w an ia m ajątkow ego o pola z tam tejszych wsi arcybiskupich. Tzw. u goda m ilicka z 1249 r.
(SUB II, nr 375) w skazuje, że wsie biskupie w kasztelaniach m ajątkow ych nie były wyłączone
z terytorialnej organizacji sąsiedzkiej, lecz pozostaw ały w zw iązkach opolnych z sąsiednim i
wsiam i książęcym i i rycerskim i.
205

kielskiej. N ajpraw dopodobniej w tym czasie okręg żniński uległ likwidacji,


przy czym targ i 24 osady podporządkow ano jurysdykcji arcybiskupa, a p o ­
zostałe wsie — jurysdykcji kasztelana gnieźnieńskiego24.
Bulla z 1136 r. doprow adza nas więc niem al do narodzin kasztelanii
m ajątkow ej. R ed ak to r bulli posłużył się szczegółową zapiską, sporządzoną
być m oże bezpośrednio po nadaniu. Z aw arte w niej sform ułow anie o „całej
jurysdykcji świeckiej” spotkało się jed n ak z niedow ierzaniem badaczy. Zw ra­
cano uwagę n a niepraw dopodobieństw o im m unitetu sądowego w owych cza­
sach. Poza tym wiadom o, że panujący zachowywał zwierzchnie sądow nictw o
nad ludnością arcybiskupich wsi kasztelanii żnińskiej w sto lat po zreda­
gow aniu bulli gnieźnieńskiej. Przywilej W ładysław a O donica z 1234 r. ogra­
niczył tam jurysdykcję księcia, ale nie zniósł jej całkowicie. Sens term inu
iurisdictio secularis w bulli z 1136 r. próbow ano więc interpretow ać nie­
zgodnie z brzm ieniem tekstu — ja k o im m unitet ekonom iczny. K. Buczek
uznał ten zw rot za uzurpację; jego zdaniem bulla w yraża im m unitetow y
„program m aksim um ” arcybiskupa J a k u b a 25. Podejm ując najróżniejsze próby
wyjaśnienia zagadki zakładano niezm iennie, że źródło mówi o immunitecie.
Tym czasem bulla nie w spom ina ani słowem o zw olnieniu posiadłości arcy­
biskupich od jak ichś świadczeń lub posług praw a książęcego. Z tej prostej
przyczyny tru d n o dopatryw ać się w niej im m unitetu ekonom icznego. Sam
wyraz iurisdictio występuje w źródle tylko przy nadaniach z regale gór­
niczego (srebro pod Bytom iem i sól pod K rakow em ), a zw rot „cała jurys­
dykcja świecka” (omnis iuriditio secularis) — przy obu kasztelaniach m ająt­
kowych i nigdzie poza tym. Nie wydaje się, aby arcybiskup Jakub za­
m ierzał za pom ocą tej form ułki zaw ładnąć upraw nieniam i sądowym i księcia
w swych dobrach żnińskich i łowickich. Taki zam ysł nie m iałby żadnych
szans pow odzenia. Należy raczej przyjąć inną wykładnię. Słowa omnis iuris­
dictio secularis brzm ią bardzo m aksym alistycznie, jeśli się je rozpatruje poza
kontekstem zapiski. W zapisce tym czasem m ow a o „prow incji z całą ju ry s­
dykcją św iecką” . W yraz provincia oznacza tu instytucję kasztelanii, zatem przy­
należna do tej instytucji omnis iuriditio secularis — to cała jurysdykcja ka­
sztelańska, a nie upraw nienia sądow e księcia. P odobnie we fragm encie do­
tyczącym Łowicza, gdzie sens term inu „cała jurysdykcja świecka” (zapewne
pow tórzonego przez red ak to ra bulli za żnińską zapiską) określony jest przez

- 4 L a l i k , Organizacja groclon o-prow incjonalna..., s. 21 n.; M o d z e l e w s k i . M iędzy pra­


w em ..., II, s. 472 n.
25 B u c z e k , Z b a d a ń ..., s. 211 n .; A. M a ł e c k i , Studium nad bullą Innocentego II
z r. 1136, [w:] te n ż e . Z przeszłości dziejowej. Pom niejsze pism a, II, K rak ó w 1891, s. 89 n.;
S. Z a k r z e w s k i , Z e studiów nad bullą gnieźnieńską z r. 1136. R A U W H F 43, 1902, s.
33—36; Z. W o j c i e c h o w s k i , Sądownictwo prawa polskiego w dobie przedim m unitetow ej, „S tu­
dia nad H isto rią Praw a P olskiego” 13, n r 1, Lwów 1930, s. 120. G r ó d e c k i , P o czą tk i
im m unitetu— s. 81 nn., i J. P f i t z n e r , Besiedlungs-, Yerfassungs- und Verwaltungsgeschichte
des breslauer Bistum slandes. I, R eichenberg 1926, s. 27, interpretow ali jurysdykcję świecką
arcybiskupa z 1136 r. ja k o upraw nienia sądow e nabyte dro g ą im m unitetu.
206

jego związek z nazw ą grodu. Sform ułow ania te, w naszych oczach nie
dość jasne, raczej nie budziły wątpliwości ówczesnych adm inistratorów . Nie
m a też pow odu biedzić się nad dom niem anym im m unitetem sądowym . W bulli
nie m a o nim mowy. K asztelańska władza arcybiskupa w „prow incji” żniń-
skiej i w Łowiczu nie pochodziła z im m unitetow ego przywileju.
Sam tekst bulli jest wieloznaczny i dopuszcza także inne interpretacje.
Z a w yborem wykładni, k tó rą przedstaw iłem , przem aw ia jej zgodność z tym,
co wiemy skądinąd o zwyczajowych upraw nieniach biskupstw w kasztelaniach
m ajątkow ych. N a tym tle nie budzi zastrzeżeń inform acja, że nie tylko
miejscowi chłopi-dziedzice, ale także „przybysze”, czyli wolni goście, rataje
itp. są we wsiach prowincji żnińskiej „ludźm i arcybiskupa” . T ak sam o
było przecież w kasztelanii milickiej i p u łtu sk ie j: wszyscy m ieszkańcy tam ­
tejszych wsi biskupich byli „ludźm i K ościoła”, wszyscy na równi podlegali
władzy kościelnego kasztelana, chociaż przypisańcy związani byli z insty­
tucją kościelną dziedzicznie, a wolni czasowo, na zasadzie dobrow olnej osiad-
łości. Bulla z 1136 r. wcale nie odm aw iała praw a wychodu owym „przy­
byszom ”, lecz tam tejszym chłopom -dziedzicom , którzy podlegali kasztelańskiej
władzy arcybiskupa na m ocy książęcej decyzji, a nie wskutek osiedlenia
się tam z własnej inicjatywy. T o do nich, wyliczonych poprzednio po
imieniu, odnosi się zw rot „ci wszyscy wraz z ... całym potom stw em ” . Było
to program ow e stanow isko K ościoła: ludzie, których dziedziczne pow inności
przeznaczone zostały przez panującego bodaj w części na uposażenie insty­
tucji kościelnej, są z tą instytucją zw iązani raz na zawsze. Wiemy, że Kościół
zdołał przeforsow ać uznanie tej zasady m im o trudności, jak ie nastręczała
jej realizacja.
Instytucja kasztelanii m ajątkow ych prow adziła do stanow ienia biskupiego
w ładztw a gruntow ego drogą dopasow aną do realiów ustrojow ych Polski
początku X II w. Łowicz, Ż nin, W olbórz, O tm uchów , Pułtusk, Święck,
T arczek — wszystko to były trzeciorzędne okręgi grodow e, położone na
peryferiach osadniczych i stosunkow o słabo zaludnione. Uległy one likwi­
dacji w związku z rozm aitym i zm ianam i w systemie obronnym i p o ­
działach adm inistracyjnych. K orzystając z dogodnej okazji, panujący pow ie­
rzał biskupow i spraw ow anie władzy kasztelańskiej nad znaczną częścią
wsi i ludzi książęcych w zlikw idow anym okręgu.
Ż aden dygnitarz m onarchii nie był przy tym bezpośrednio poszkodow any.
D w ór panującego zachowywał swą zw ierzchność sądow ą i nieuszczuplone d o ­
chody — tyle tylko, że kasztelan kościelny przekazyw ał należne księciu daniny
w form ie ryczałtu. K asztelanow ie sąsiednich grodów zyskiwali jurysdykcję
nad pozostałą w zlikw idow anym okręgu ludnością książęcą i wsiami ry­
cerskim i. Biskup nie otrzym yw ał form alnie im m unitetu, lecz władzę urzędniczą,
funkcje adm inistracyjne i uposażenie, które nie różniły się w zasadzie od
władzy, funkcji i uposażeń m onarszych dostojników zarządu terytorialnego.
W przeciwieństwie jed n ak do świeckich urzędników m onarchii, których
panujący mógł w każdej chwili odw ołać, biskupstw o otrzym yw ało upraw nienia
207

kasztelańskie na zawsze. Było to uposażenie instytucji kościelnej, - a wła­


ściwie jej świętego p atro n a . N ie godziło się odwoływać św. W ojciecha z Ł o ­
wicza lub św. Jan a z O tm uchow a. Owszem, chodziło o władzę w zorow aną
na urzędniczej, ale pow ierzoną na wieki. W rękach biskupstw ta wieczysta
władza przekształcała się więc we władztw o gruntow e, a podporządkow ani
jej chłopi — w „ludzi K ościoła” . Bulla gnieźnieńska wskazuje, że Kościół
od początku starał się nadać swym kasztelańskim upraw nieniom tak ą in­
terpretację.
N a początku X III w. kasztelanie m ajątkow e stanow iły ok. 2/3 łącznego
stanu posiad an ia biskupstw a płockiego26. W innych diecezjach było mniej
więcej podobnie. T rudno przecenić rolę tej instytucji w rozw oju wielkiej
własności biskupiej. Rzecz jed n ak nie tylko w rozm iarach. K asztelanie m ająt­
kowe stanowiły pierwszy pow ażny krok od powszechnej podległości chło-
pów-dziedziców praw u książęcemu do w ładztw a gruntow ego i poddaństw a.
Tym poważniejszy, że pierwszy. W tradycyjnym społeczeństwie precedens
taki torow ał drogę dalszej ewolucji ustroju agrarnego.

2. Dziedzice bez wolności i wolni bez dziedzictwa.


Chłopi pod zwierzchnością dominialną Kościoła

U tw orzenie kasztelanii m ajątkow ych wywarło znaczny wpływ na dalszą


erozję praw a książęcego. O dw ołując się do istniejących ju ż precedensów,
łatwiej było zabiegać o n ad an ia poszczególnych wsi z chłopam i-dziedzicam i
na zasadzie ograniczonego im m unitetu ekonom icznego, który pozw alał p o ­
bierać od nich na własny użytek stróżę czy podw orow e. Były to przecież
upraw nienia znacznie skrom niejsze od tych, które m iał K ościół w swoich
kasztelaniach.
Pierwszym przywilejem im m unitetow ym dla ogółu d ó b r biskupich był
dokum ent Leszka Białego, W ładysław a O donica, K o n ra d a mazowieckiego
i K azim ierza opolskiego z 1211— 1215 r. Część badaczy widziała w nim
początek akcji im m unitetow ej, inni — przeciwnie — zatw ierdzenie przywilejów
posiadanych przez Kościół od d aw n a27. Wydaje się jed n ak , że nie było

> M P H V, s. 4 3 3 - 4 3 8 , i K M az, n r 301.


11 K K K I, n r 10 (potw ierdzenie papieskie z 1215 r.). Tę sam ą lub p o d o b n ą treść
m iał zapew ne ju ż przywilej borzykow ski Leszka Białego, W ładysław a O donica i K o n ra d a
m azow ieckiego z 1210 r., o którym wiemy dzięki ogólnikow em u zatw ierdzeniu papieskiem u
(K W p I, nr 70). Z a początek akcji im m unitetow ej uw ażał te przyw ileje Z. W o j c i e c h o w s k i ,
P o czą tki im m unitetu M’ Polsce, „P rzew odnik H isto ry czn o -P raw n y ” 1, 1930, s. 357, a także
M a t u s z e w s k i , Im m u n ite t..., s. 4 —8, i Z. K a c z m a r c z y k , Im m unitet sądowy i ju rysd ykcja
poim m unitetow a ir dobrach Kościoła w Polsce do końca X I V w\, P oznań 1936, s. 13 n.
G r ó d e c k i , P o czą tki im m unitetu s. 43 n. i 55, uw ażał, że w latach 1211 — 1215 „chodziło
tylko o potw ierdzenie, a co najwyżej częściow e rozw inięcie” daw no uzyskanych przez K oś­
ciół upraw nień.
208

to ani zatw ierdzenie starych, ani form alne nadanie nowych upraw nień, lecz
m iędzydzielnicowy akt polityczny, w którym książęta M ałopolski, W ielko­
polski, M azowsza i O pola zobow iązali się zrealizow ać im m unitetow y p ro ­
gram K ościoła. Faktyczna jego realizacja n astąpiła później, drogą odrębnych
przywilejów uzyskiw anych przez biskupstw a w poszczególnych dzielnicach
w latach 1228, 1 2 3 0 - 1231, 1234, 1237, 1242, 1250 i 1 2 5 2 - 125528. Nie
ulega jed n ak wątpliwości, że program ow y akt z lat 1211— 1215 poprzedzony
był licznymi przywilejam i jednostkow ym i, które biskupstw a otrzym ywały
ju ż przy nadaniu poszczególnych wsi i posiadłości. N agrom adzenie tych
n adań pozw oliło Kościołowi podjąć w pierwszych dziesięcioleciach X III w.
walkę o rozszerzenie i upow szechnienie im m unitetu. Zm ierzała ona zrazu
do uzyskania daleko idących i jednolitych upraw nień w stosunku do ogółu
przypisańców oraz skrom niejszych, ale także jednolitych upraw nień w sto­
sunku do ogółu wolnych osadników . W ślad za realizacją tych postulatów
podjęto walkę o zrów nanie pod względem im m unitetu wolnych z przypi­
sańcam i.
Nie odbyw ało się to gładko. Była ju ż m ow a o oporze, na jak i n a­
trafiała akcja im m unitetow a ze strony dostojników m onarchii. W 1244 r.
p ró b a zw olnienia w ielkopolskich d ó b r biskupstw a poznańskiego od przew odu
i pow ozu spotkała się ze stanowczym sprzeciwem rycerstwa, co zmusiło
biskupa B oguchw ała i Przem ysła I do czasowej rezygnacji z tego zam iaru 29.
C zęsto sami książęta odm aw iali dalszych ustępstw ; rozszerzanie akcji im­
m unitetow ej groziło im pustką w kom orze i skarbcu. O statecznie jednak
górą okazywał się Kościół. K o n rad m azowiecki, K azim ierz K onradow ie,
Leszek Czarny i H enryk P robus musieli w końcu składać broń i iść na
ustępstw a wobec biskupów . To ju ż nie były czasy pierwszych Piastów. K sią­
żętom dzielnicowym trudniej było staw iać czoło presji duchow ieństw a.
Zm ienił się także skład grupy rządzącej i jej orientacja. D la wielmożów
na m iarę Sieciecha nie było w Polsce dzielnicowej miejsca. Poszerzył się
jed n ak znacznie krąg ludzi uczestniczących w spraw ow aniu władzy. K ażda
dzielnica m iała teraz własny dwór. N ie tylko K raków czy G niezno, ale
także P oznań, Kalisz, Łęczyca, Sieradz, W łocławek, Płock, Sandom ierz, W roc­
ław, Opole, Legnica i G łogów m iały swoich wojewodów, kom orników , p o d ­
kom orzych, stolników , cześników, łowczych, koniuszych, chorążych itd. Liczba
dostojników dw orskich wraz z zastępcam i wzrosła z kilkunastu do blisko
dw ustu, przewyższając dw ukrotnie liczbę kasztelanii. Ich uposażenia były
oczywiście odpow iednio skrom niejsze; tym większą wagę przywiązywano do
posiadłości ziemskich.

2» K K K I, n r 20, 1228 r .; K M az, nr 278, 1230 r., oraz nry 309 i 310, 1231 r.;
K W p I, n r 174, 1234 r„ i n r 203, 1237 r.; K M az, nr 427, 1242 r.; D K M , s. 183, n r 13,
1250 r.; K K K I, n r 41, 1254 r., oraz nry 42 i 43, 1255 r. Por. trafn ą uw agę B u c z k a ,
O chłopach..., II, s. 15, na tem at c h a ra k te ru a k tu z 1211— 1215 r. oraz późniejszych przy­
wilejów im m unitetow ych d la biskupstw .
29 M P H N S VI. s. 7 n. (por. M P H N S V III. s. 84).
209

Szczupłe grono czołowych w spółpracow ników Bolesława Krzyw oustego


łatw o uzyskiw ało od księcia m ajątki z niew olną czeladzią i łatw o się ich
pozbyw ało. U progu X III w. hojność m ożnych wobec K ościoła wyraźnie
zm alała. Z aham ow anie rozdaw nictw a wydaje się znam ienne dla rosnącej
roli d ó b r ziem skich ja k o w yznacznika pozycji społecznej. Zm arły w 1258 r.
wojew oda łęczycki Bogusza był właścicielem 14 w si30. Posiadłości jego nie
dorów nyw ały m oże fortunie P io tra W łostowica, ale palatyn Bolesława K rzy­
woustego i W ładysław a II był przecież drugą osobą w Polsce. Bogusza
n ato m iast — jednym z wielu p o ten tató w dzielnicow ych. W końcu X II i w X III w.
do m ajątków ziem skich aspirow ało i w chodziło w ich posiadanie znacznie
liczniejsze niż niegdyś grono ludzi władzy i oręża.
K siążęta dzielnicowi nie m ogli sobie pozw olić na utrzym yw anie własnym
sum ptem hufca dworskiego, ale starali się zw iązać ze swym dw orem co
znaczniejszych rycerzy. W zrosła liczba urzędów , nie starczało ich jednak
dla wszystkich, a wysoki koszt uzbrojenia n a zachodnią m odłę wymagał
odpow iednich podstaw m ajątkow ych. Z a poparcie m ożnych i rycerstw a w licz­
nych konfliktach wew nętrznych i m iędzydzielnicowych płaciło się głównie
nadaniam i ziem skim i. K siążęta je d n a k nie m ogli wyzbyć się całkow icie włas­
nych m ajątków z ludnością niew olną; trzeba było pójść drogą przetartą
przez K ościół, tw orząc podw aliny pryw atnego w ładztw a gruntow ego. W X III w.
m onarsze nad an ia na rzecz m ożnych i rycerzy połączone były coraz częściej
z im m unitetem . R ozbicie dzielnicow e nie zm ieniło autom atycznie ustroju
społecznego, ale stw orzyło sprzyjające w arunki do jego stopniow ej feudalizacji.
System praw a książęcego krok za krokiem ustępow ał pola stosunkom opartym
na władztwie gruntow ym .
Nie pozostało to bez wpływu na kondycję społeczną chłopów-dziedziców.
Ci spośród nich, którzy po d d an i zostali zw ierzchności biskupstw i klasztorów ,
znaleźli się w nowej sytuacji. Nie znaczy to, że narzucono im dodatkow e
ciężary lub pozbaw iono praw do ziemi. Praw a grupow e obow iązyw ały nadal,
tyle że świadczenia objęte im m unitetem przeznaczone były o dtąd nie dla
m onarchii, lecz dla instytucji kościelnej. Pozostałe daniny pobierała nadal
m onarsza adm inistracja terytorialna na użytek dw oru książęcego i kaszte­
lanów, dopóki kolejne przywileje im m unitetow e nie przekazały i tych ciężarów
w ręce pańskie. M onarchia zachow yw ała początkow o w szerokim zakresie
publiczną zw ierzchność sądow ą, adm inistracyjną i skarbow o-gospodarczą,
a odstąpienie niektórych jej prorogatyw nie zm ieniało na pozór niczego
w pow innościach i upraw nieniach chłopów -dziedziców .
A jed n ak zm ieniało się wiele. Ciężary praw a książęcego były dziedziczną
pow innością każdego chłopa wobec państw a. Z chwilą, gdy dla im iennie
wyznaczonych chłopów niektóre z tych ciężarów stawały się dziedziczną

!I1 D K M , s. 85 n., n r 20, 1258 r. O zah am o w an iu n ad ań m ożnow ładczych na rzecz


K ościoła zob. K o r t a , R ozw ój teryto ria ln y..., s. 539, 550, 556, i Ł o w m i a ń s k i , P o czą tki
Polski. III. s. 490.

1 4 — K. Modzelewski, Chłopi w monarchii.


210

pow innością na rzecz biskupstw a lub 'klasztoru, wytwarzał się wieczysty


związek między instytucją kościelną a ludźm i, którzy mieli jej zawsze płacić
świadczenia. Porzucenie gospodarstw a i osiedlenie się w innych stronach
rów nało się sam ow olnem u zerw aniu tego związku. W łaściwym przedm iotem
m onarszego n adania były niektóre ciężary praw a książęcego, ale interpretow ano
to nadanie jak o dotyczące zarazem osób. C hłop, którego świadczenia raz
na zawsze przeznaczone zostały na uposażenie instytucji kościelnej, prze­
kształcał się w „jej człow ieka” . P ozostaw ał on nadal dziedzicznym posia­
daczem swojej ojcowizny. N ikt nie m ógł pobierać od niego świadczeń, których
nie daw ali wszyscy ludzie siedzący na tym sam ym praw ie grupowym . P od­
legał on publicznej jurysdykcji, zachow ał zdolność procesow ą i mógł zawsze
wystąpić na drogę sądow ą, jeśli naruszano jego stan posiadania lub status
społeczny. W szystkie te osobow e i rzeczowe upraw nienia odróżniały ludzi
wolnej kondycji od niewolników. Chłopi-dziedzice poddani biskupiem u lub
klasztornem u zw ierzchnictwu tracili jed n ak bardzo istotny, odwieczny atrybut
wolności: praw o wychodu.
Z m ieniała się także interpretacja ich praw do ziemi. Sprzedając lub
nadając dziedziczne gospodarstw o na własność osobie postronnej, chłop po­
zbawiłby instytucję kościelną należnych jej świadczeń. N astępstw em scedo­
wania tych świadczeń przez księcia n a biskupa lub o p ata m usiał być zakaz
zbyw ania przez chłopów ziemi w obce ręce. K ościół interpretow ał to w k a­
tegoriach w ładztw a gruntow ego; za przedm iot swych upraw nień uznawał
on nie tylko przekazane przez księcia daniny i nie tylko ludzi, którzy
te daniny płacili, ale także ich źrebią. C hłopom pozostaw ało w tej inter­
pretacji tylko dziedziczne użytkow anie ziemi, uznaw anej za własność pańską
na zasadzie praw a zw ierzchniego. Nie była to czcza abstrakcja. D o p ra k ­
tycznych następstw tej zasady należało przejęcie przez p an a gruntow ego
praw a do puścizn po chłopach, którzy zm arli nie pozostaw iając spadko­
bierców lub zbiegli i nie zostali odzyskani31. Ich ziemia przechodziła do
bezpośredniej dyspozycji właściciela m ajątku, który m ógł ją włączyć do
dw orskiego gospodarstw a, pow ierzyć jej upraw ę ratajom lub osadzić na
niej gości.
Z asada zwierzchniej własności pańskiej pozw alała także ściągać osadników
celem zagospodarow ania znajdującej się we wsi wolnej ziemi. Sprawę kom ­
plikow ały jed n ak upraw nienia sąsiedzkie. Zgodnie z odwiecznym zwyczajem
opolnicy mogli „w yczyniać” i tym sam ym brać w posiadanie nowe pola
naw et w bezpośrednim sąsiedztw ie zabudow ań wsi kościelnej lub pryw atnej,
nie wchodząc przez to w stosunek zależności od p an a tej wsi. Nie było
przecież między wsiami granic, a opolna „ziem ia niczyja” była przedm iotem
sąsiedzkiej w spólnoty, z której każdy opolnik mógł wykroić radłem coś
dla siebie na własność; ważne było tylko, czy nie orze się cudzej, tj. użyt­
kowanej ju ż przez kogoś innego roli lub łąki. Przystosow anie stosunków

'i N Z , a rt. 22, s. 2 0 2 - 2 0 5 .


211

agrarnych do zasad władztw a gruntow ego wym agało więc przeprow adzenia
rozgraniczeń, k tó re zapew niały właścicielowi w obrębie jego m ajątku wyłącz­
ność zwierzchnich upraw nień do ziemi ornej. W X II w. wytyczanie takich
ujazdów było jeszcze rzadkością. N asilenie tej akcji przypada na X III i XIV
stulecie, a elim inację sąsiedzkich upraw nień do w spółużytkow ania pastwisk,
lasów i wód w cudzym m ajątku przyniosły dopiero późnośredniow ieczne
zapowiedzi dziedzin3-.
Stanow ienie i utw ierdzanie w ładztw a gruntow ego nie było, ja k widać,
jednorazow ym aktem , lecz skom plikow anym procesem historycznym . Nie
da się go sprow adzić do prostego „nadania ziemi z chłopam i-dziedzicam i” .
Już jed n ak w punkcie wyjścia, w wyniku przekazania przez m onarchię K oś­
ciołowi części świadczeń tych chłopów , ulegała ograniczeniu ich wolność oso­
bista i praw o sw obodnego dysponow ania dziedziczną ziemią.
W ypada przypom nieć, że ludność służebna znacznie wcześniej od innych
kategorii chłopów -dziedziców stała się przedm iotem nadań na rzecz K o­
ścioła. Spotykam y ją obok niewolnych dziesiętników ju ż w uposażeniu fun­
dacji klasztornych Bolesława Śmiałego. N adaw anie służebnych nie natrafiało
widocznie na zasadnicze przeszkody natury społeczno-praw nej. W ydaje się
to zw iązane ze specyfiką ich pow inności, przeznaczonych zawsze na użytek
określonego ogniw a organizacyjnego m onarchii. Dziedziczne przyw iązanie
do rodzaju służby i miejsca jej w ykonyw ania w ykluczało m ożliwość sam owolnej
zm iany siedzib i zbyw ania ojcowizny. Praw a wychodu nie mieli oni już
pod zw ierzchnością m onarchii, toteż przejście p o d zw ierzchność K ościoła
nie wiązało się z narzuceniem nowych ograniczeń33.
Inaczej przedstaw iała się sytuacja zwykłych chłopów -dziedziców . P oddanie
pod zw ierzchność instytucji kościelnej pozbaw iało ich praw a wychodu i praw a
sw obodnego zbyw ania ziemi. Nie należy bagatelizow ać tych ograniczeń. Dzie­
dziczne przyw iązanie do p an a i zakaz porzucania jego m ajątku charakterys­
tyczne były od daw na dla niewolnych. W zastosow aniu do dziedziców,
którzy o d tąd podlegać mieli władzy biskupa lub opata, zakaz ten mógł
się kojarzyć ze zm ianą kondycji społeczno-praw nej.
W tym kierunku zm ierzał od początku Kościół. Zapew ne nie od razu
udało m u się przeprow adzić w łasną interpretację, ale precedensy w postaci
osobow ych n adań ludności służebnej o raz biskupiego w ładztw a w kaszte­
laniach m ajątkow ych sprzyjały feudalizacji pojęć praw nych. W edług d o k u ­
m entu z d atą 1178 r. K azim ierz Sprawiedliwy nadał klasztorow i sulejowskiemu
„na wieczne p o siadanie” swego kom ornika Zdzim ira i jego braci „z ich
dziedziną” (cum hereditate eorum) o raz niesłużebnych — M ileja i jego braci,
Swemingalę i jego braci — rów nież z ich dziedzinam i. D okum ent ten jest
falsyfikatem z pierwszej połow y X III w., ale fragm ent o dziedzicach z M i­
lejowa pow tórzony został zdaniem J. M itkow skiego za autentyczną zapiską

12 P o d w i ń s k a , Z m ia n y ..., s. 3 4 9 - 3 5 6 . o ra z wyżej, przypisy 3 i 4 d o rozdz. V.


Por. wyżej, rozdz. III. 1.
212

z 1178 r. W oczach sulejowskiego cystersa, który ją wówczas sporządził,


spraw a przedstaw iała się jednoznacznie: panujący nadał klasztorow i „na
wieczne posiadanie” zarów no sam ych dziedziców, ja k też ich ziem ię34.
Czy sam nadaw ca ju ż w 1178 r. rów nie jednoznacznie pojm ow ał przed­
m iot swej darow izny? Być m oże; dysponujem y jed n ak tylko przekazem
klasztornej zapiski, a nie dokum entem K azim ierza Sprawiedliwego. W każ­
dym razie jego syn i następca nie m iał ju ż wątpliwości. W autentycznym
dokum encie z 1222 r. Leszek Biały stwierdził, że przed jego obliczem 7
dziedziców z M ilejowa i 3 dziedziców z Cieni oraz ich bracia „wyznali,
że n adani zostali przez naszego ojca, księcia K azim ierza świętemu kościołowi
sulejowskiem u. Ja zaś, zatw ierdzając ich niew olną kondycję (eorum mancipii
servitutem confirmons) poleciłem ich wyznanie um ocnić pisem nym przywilejem
i ochroną naszej pieczęci” 35. Tekst zredagow ali zapewne cystersi, ale jego
brzm ienie nie w zbudziło zastrzeżeń wystawcy. W czasach Leszka Białego
było rzeczą oczywistą, że dziedzice nadani klasztorow i przez księcia stają
się ludźm i niesw obodnej kondycji. W łaśnie niesw obodnej, gdyż takiego „p o d ­
dania w niew olę” (mancipatio servitutî) nie należy rozum ieć dosłownie. Była
to, wedle term inologii ówczesnych dokum entów , servitus ascripticia, czyli
stan osobistej zależności, wiążącej na zawsze przypisańców z instytucją koś­
cielną.
*

Term in ascripticii (dosłow nie: przypisańcy) m iał za sobą długą wędrówkę.


W schyłkowym C esarstw ie Rzym skim określano w ten sposób kolonów .
Ówczesna d o k try n a p raw n a uznaw ała ich za ludzi osobiście wolnych, ale
na zawsze przypisanych do dzierżaw ionej ziemi (adscripti glehae, servi glebae)
z tej racji, że właściciel m ajątku ponosił za nich odpow iedzialność p o d a t­
kow ą wobec państw a. Term iny te poszły w Europie M erow ingów i K arolingów
w zapom nienie, a w X II stuleciu pow róciły za bizantyńskim pośrednictw em .
U czona myśl praw nicza Z achodu odnalazła w epoce krucjat swą rzym ską
schedę: kodeks Justyniana. U kład stosunków między kolonem , właścicielem
ziem skim , a państw em rzym skim był dla dw unastow iecznych Europejczyków
niezrozum iałą egzotyką, ale term iny ascripticii i servi glebae zrobiły po­

■,4 M i t k o w s k i , n r 2, 1178 r., fals.: Ego K azim iru s dux P olonie contuli D eo et capel-
lanis m eis de Suleo in elem osinam in p e rp etu o possicendam Sgim ir C oqueliz cam erarium
m eum et fratres eius cum h e red itate eorum . C o n tu li etiam M ileo et fratres eius cum here-
ditate eorum , S uem ingala q u o q u e et fratre s eius cum hered itate eorum de v o lú n ta te et
consensu fratris mei M eschonis.
35 M i t k o w s k i , n r 5, 1222 r . : c o ram m e in P io trco w m anente K ochla, C hudoslaw ,
D om astryg, G ozdek, R ad o m ir, Slavek D rylew icz, Ja c u b M iscow icz cum aliis eorum fratrib u s,
heredes siquidem de M ileiow , nec non heredes de C h e n a ... G osslaw , M iluto, B rateo cum
fratrib u s eo ru m confessi su n t a p a tre duce C asim iro se collatos ecclesiae sanctae de
Suleiow . Ego vero eorum m ancipii servitutem confirm ans, ipsorum professionem privilegii
et sigilli nostri m unim ine feci ro b o rari.
213

w tórną karierę. D ostrzeżono w nich dogodną form ułę, k tó ra pozw alała


oprom ienić średniow ieczne poddaństw o blaskiem now o odkrytej tradycji an ­
tycznej : oto ju ż w starożytności ludzie wolnego pochodzenia przypisani
byli do m ajątku swoich p a n ó w 36.
N a przełom ie X II i X III w. term in ascripticii przeniesiony został z Z a­
chodu n a polski g runt i stał się rychło określeniem obiegowym . Rozszyfrow anie
jego znaczenia spraw iało badaczom niem ało kłopotu. Z akładano, że jest
to nazw a jednorodnej pod względem praw nym grupy ludności — np. osa­
dzonych na ziemi niew olników albo nadanych K ościołow i chłopów-dziedziców.
Przy takim założeniu dokum enty zdawały się przeczyć sobie nawzajem . Nie
zw racano dostatecznej uwagi n a fakt, że idzie o zapożyczony z zew nątrz
uczony term in praw niczy, a nie o łaciński odpow iednik rodzim ej nazwy
jednej z kategorii chłopskich. Nie wiemy naw et, ja k tłum aczono wyraz
ascripticii na ówczesną polszczyznę. Wiemy natom iast, że posługiw ano się
nim wyłącznie w dokum entach dotyczących dóbr kościelnych i ich miesz­
kańców. Ani pryw atnych, ani książęcych chłopów nie nazyw ano przypisańcam i.
W ystarczy skojarzyć tę okoliczność z obcym pochodzeniem term inu, by
dojść do wniosku, że został on w prow adzony n a polski grunt przez d u ­
chow ieństw o; chodziło przy tym o upraw nienia K ościoła wobec jego ludzi,
a nie o zastąpienie cudzoziem skim wyrazem swojskiej nazwy dziedziców
lub niew olnych37.
Trzynastow ieczne dokum enty dzieliły ogół ludności chłopskiej w dobrach
K ościoła na przypisańców i wolnych. Był to podział wyczerpujący. Zw roty
typu „wszyscy ludzie K ościoła, zarów no wolni, ja k też przypisańcy” (omnes
homines ecclesie, sive liberi, sive ascripticii) należały do kancelaryjnej rutyny.
W tych dw óch pojęciach m ieściła się w ielobarw na paleta kategorii społeczno-

-,e G. O s t r o g o r s k i , D zieje B izancjum , W arszaw a 1967, s. 86 nn .; G . D u b y , L'économ ie


rurale et la vie des cam pagnes dans VOccident médiéval, Paris 1962, s. 486; M o d z e le w s k i ,
Społeczeństwo i gospodarka, s. 157 n. i 160— 162.
37 W yraz ascripticii w ystępuje w falsyfikacie tynieckim z d a tą 1105 r., ale uzn ać go
trzeba — po d o b n ie ja k w ystępujący tam term in c a s te lla tu ra — za X III-w ieczną interpolację.
Z interpolacją ta k ą — ja k słusznie zauw ażył P ł o c h a , Najdaw niejsze d zie je ..., s. 209 — m am y
do czynienia rów nież w falsyfikacie m ogileńskim z 1065 r. (K W p IV, s. 1 n., i K T yn,
n r I). N ie sposób tw ierdzić, że term in ascripticii przyjął się w Polsce wcześniej niż na
Zachodzie. N ie znal go jeszcze re d a k to r bulli z 1136 r. N ajstarsza w źródłach polskich
w zm ianka o przypisańcach pochodzi z 1193 r. (KŚ1 I, n r 68); następ n e d a tu ją się ju ż
z X III w.
Starsza lite ra tu ra p rzed m io tu (om ówił ją H. Ł o w m i a ń s k i , P rzypisańcy, SSS IV, s.
400 n.) identyfikow ała najczęściej a skripticjów z osadzonym i n a ziemi niew olnikam i; jed n a k
K. T y m i e n i e c k i , Zagadnienia gospodarcze dziejów Polski, K H 56, 1948, n r 1, s. 53, oraz
te n ż e , P rzypisańcy w gospodarstwie feudalnym . R H 29, 1963, s. 181 n., uw ażał, że k a ­
tegoria ta p ow stała w w yniku scedow ania przez m onarchię na instytucje kościelne praw a
d o św iadczeń i innych prero g aty w w ładzy publicznej nad określonym i g rupam i chłopów .
D o p iero J. B a r d a c h , H istoria państw a i praw a Polski, wyd. 2, W arszaw a 1964, s. 108 n.,
zauw ażył trafnie, że „nazw a ascripticii jest term inem uczonym , przejętym z dyplom atyki
zachodniej na określenie ludzi zależnych i niew olnych”.
214

-praw nych: od wolnych gości i ratajów po osadzoną na ziemi czeladź.


N a jak ich kryteriach opierała się linia podziału i po której stronie znaj­
dowali się chlopi-dziedzice?
Kwestię tę rozstrzygnął ostatnio K. B uczek38. W ykazał on, że jedynym
kryterium podziału na wolnych i przypisańców było praw o wychodu. D o ­
kum enty w spom inają nieraz o zbiegostwie przypisańców i odzyskiw aniu ich
drogą sądow ą przez biskupstw a i klasztory. N ie szczędzono wysiłku na
takie procesy. Zabiegano o uzyskanie książęcych dokum entów z im iennym
wykazem przypisańców , a naw et ich przodków i potom ków , aby zabezpie­
czyć się przed uzurpow aniem sobie przez nich statusu wolnych. Niekiedy
posługiw ano się wyrazem servi ja k o synonim em term inu ascripticii. Nie
oznacza to jednak, że chodziło wyłącznie o niewolników. W starannie zre­
dagow anych przywilejach z lat 1239— 1242 K onrad m azowiecki nadał bis­
kupstw om jednakow y im m unitet dla wszystkich przypisańców , bez względu
na różnice „kondycji, rodzaju służby lub funkcji” (omnes... ascripticii hommes...
cuiuscunąue conditionis uel seruitutis siue officii fuerint). W świetle tego sfor­
m ułow ania pozorne sprzeczności w m ateriale źródłow ym zyskują spójne objaś­
nienie. D ysponujem y w zm iankam i, w których wyraz ascripticii odnosi się
do niewolnych uzyskanych przez klasztor z pryw atnego nadania, do dziesięt­
ników nadanych biskupstw u przez księcia, d o dziedziców o wysokiej pozycji
społecznej (ascripticii heredes de Gacov), do rozm aitych kategorii ludności
służebnej, k tóre pod kościelnym zw ierzchnictw em zachowywały swe grupow e
praw a. Ż adna z tych wzmianek nie przeczy pozostałym : to właśnie byli
„przypisańcy wszelkiej kondycji, rodzaju służby lub funkcji” 39. Dzieliły ich
głębokie różnice społeczno-praw ne, łączyło zaś to, że nie mieli praw a wychodu
z d ó b r kościelnych. Ten wspólny brak, niczym wspólny m ianow nik, wy­
sunięty został na pierwszy plan w pojęciu przypisańców . Było to pojęcie
ukute przez K ościół, odpow iadające jego dążeniom i użyteczne w reali­
zacji jego celów.
Nie chodziło o to, by odebrać dziedzicom praw o opuszczenia d ó b r bis­
kupich lub klasztornych. To był pu n k t wyjścia, fakt dokonany, którego
na progu X III w. nikt ju ż nie kw estionow ał. W prow adzając w obieg pojęcie
przypisańców . K ościół opierał się na zdobyczach ju ż uzyskanych, aby sięgnąć
po nowe upraw nienia. W arto zw rócić uwagę na sytuacje, w jak ich występuje
term in ascripticii. P oza w zm iankam i dotyczącym i rewindykacji zbiegów lub
zabezpieczenia się przed zbiegostwem są to z reguły przywileje im m unitetowe.
Przypisańcy zajm ują w nich szczególną pozycję. Im m unitet dla wolnych,
którzy osiedlali się w dobrach kościelnych, m iał zwykle ograniczony zakres.
W połowie X III w. m onarchia zachow yw ała nad nimi okrojoną, ale wciąż
jeszcze niem ałą władzę sądow ą o raz m niej lub bardziej istotne upraw nienia

,!t B u c z e k , O chłopach..., II, s. 4 5 — 57.


,v KŚ1 II, n r 68, ok. 1193 r.; K M az. n r 301, 1203 r„ fais.; M P H V, s. 4 3 3 - 4 3 8 ;
K P ol I l /l . nr 101. 1273 r.: tam że, nr 24. 1239 r .; K M az. nr 427. 1242 r.
215

skarbow e, a książę traktow ał ich ja k o swoich p o d w ład n y c h * . D la przy­


pisańców n ato m iast biskupstw a i klasztory uzyskiwały poczynając od lat
dw udziestych X III w. niem al pełny im m unitet ekonom iczny i sądowy. T o ­
warzyszyły m u nieraz form ułki, k tó re spraw iają wrażenie deklaracji zasad:
„wszyscy przypisańcy we wszelkich pożytkach i świadczeniach podlegają
wyłącznie swoim p a n o m ”, „stają tylko przed pańskim sądem ", „poddani
są jedynie służbie na rzecz biskupa i jego sądow nictw u” . U m ieszczone zaraz
potem zastrzeżenia, że książę m oże ich jed n ak pociągnąć do prac przy
budow ie grodów , powoływać na wyprawy obronne, dom agać się w pewnych
okolicznościach stacji i pow ozu lub rozsądzać spory o ich dziedziczne praw a
do ziemi — brzm ią ja k wyjątki od reguły, k tó rą panujący w zasadzie uzna­
je. A utorstw o owej zasady nie budzi wątpliwości. N ależała o n a do im­
m unitetow ego program u Kościoła. K. Buczek słusznie zwrócił uwagę na
zbieżność chronologiczną i m erytoryczny związek między wprow adzeniem
w obieg term inu ascripticii a podjęciem przez biskupów pod przew odnictw em
H enryka K ietlicza walki o upow szechnienie im m unitetu. K ościół traktow ał
wszystkich przypisańców ja k o swoich „w łasnych ludzi” i uzasadniał tym
roszczenia do pełnego im m unitetu, który dałby mu rów nie wyłączną władzę
nad dziedzicam i, ja k nad niew ołnym i41.
W ciągu pierwszej połow y X III w. roszczenia te zostały w znacznej
mierze zaspokojone. Rzecz oczywista, zadecydow ała o tym nie tylko inwencja
słow otw órcza duchow ieństw a i zręczność, z ja k ą K ościół m anipulow ał ter­
m inem ascripticii. Pojęcie to nie m ogłoby się przyjąć, gdyby nie trafiło
w społecznej świadom ości na grunt ju ż przygotow any. A rgum ent, że wszyscy
przypisańcy są własnymi ludźm i K ościoła, m usiał brzm ieć przekonująco dla
książąt i m ożnych; inaczej nie zdałby się na nic. Z akaz wychodu chłopów -
-dziedziców z d ó b r instytucji kościelnej spotykam y ju ż w bulli z 1136 r.,
ale nikom u nie przychodziło wówczas do głowy staw iać ich z tego pow odu
w jednym szeregu z niew ołnym i42. Zbyt silne było jeszcze poczucie dystansu

40 W czasie konfliktu z biskupem w łocław skim W olim irem K azim ierz K onradow ie za­
rządził, „aby wolni chłopi siedzący w tychże [tj. biskupich] wsiach opuścili je p o d karą
konfiskaty m ienia i wiecznej niew oli” (ut hom ines liberi in eisdem uillis c o m m o ran te s ab
ipsis recederent sub pena confiscacionis bo n o ru m et perp etu e seruitutis). Z n aczna część wol­
nych osadników m usiała rzeczywiście p o d p o rz ąd k o w a ć się tem u nakazow i, sk o ro w ugodzie
legackiej z 1267 r. (D K M , n r 36, s. 9 8 — 103) po stan o w io n o , że książę m a uroczyście o d ­
w ołać swój e dykt i przyznać ow ym ludziom praw o sw obodnego pow ro tu (p recep im u s...
ut illud e d ic tu m ... faciat solem pniter reuocari et eisdem hom inibus liberam trib u a t licenciam
reuertendi). W idać z tego, że panujący trak to w a ł wolnych osadników w d o b ra ch K ościoła
ja k o sw oich podw ład nych — w przeciw ieństw ie d o przypisańców .
41 B u c z e k , O chłopach..., II, s. 53 n.
42 W bulli gnieźnieńskiej possessores zostali w yraźnie odróżnieni od w olnych osadników ,
zw anych „przybyszam i” (advenae), ja k też od niew olnych z setki łęczyckiej i z pola D ębsko,
określanych term inem servi (K W p I, n r 7). F ak t, że possessores z prow incji żnińskiej byli
„z całym p o to m stw em ” (cum om ni po steritate) ludźm i arcybiskupa, nie w ystarczał w oczach
re d a k to ra bulli d o objęcia ich w raz z dziesiętnikam i lub innymi niew olnikam i w spólną nazwą.
216

społecznego, dzielącego jednych od drugich. N a przełom ie X II i X III w.


dystans ten stracił ju ż n a ostrości, a zamysł przejęcia przez K ościół wyłącznej
władzy nad „jego w łasnym i” dziedzicam i zyskiwał dobre widoki realizacji.
P od wpływem postępów w ładztw a gruntow ego następow ało w środow iskach
władzy przew artościow anie pojęć. Przeciwstawienie ascripticii— liberi ju ż nie
raziło, choć o parte było na założeniu, że chłopi-dziedzice nie są wolnymi
ludźm i, a wolni chłopi nie są dziedzicznym i posiadaczam i. Term in servi utracił
daw ną jednoznaczność, kojarzył się bowiem z zależnością przypisańczą (ser-
vitus ascripticia), k tó ra nie oznaczała niewoli, lecz poddaństw o.
W ram ach tej zależności zm niejszał się stopniow o dystans między roz­
m aitym i kategoriam i przypisańców . D aw ni niewolnicy nie nabyw ali form alnie
p ra w rzeczowych i osobow ych, ale ich faktyczna sytuacja ulegała popraw ie
wskutek zasiedzenia od pokoleń na tym sam ym gruncie i n a niezm ienionych
w arunkach. Z dziedzicam i rzecz m iała się przeciwnie. N ie tracili oni użyt­
kow ych i spadkow ych praw do ziemi, praw a grupow ego i zdolności sądowej.
W oczach zwierzchności nie zaliczali się jed n ak do wolnych, lecz do przy­
pisańców , a im m unitet zam ykał im dostęp do publicznego sądow nictw a
i poddaw ał patrym onialnej jurysdykcji pańskiej. W przeciw staw ieniu ascrip­
ticii— liberi pojęcie chłopskiej wolności ulegało zasadniczem u zubożeniu : za
„w olnych” uw ażano tylko ludzi pozbaw ionych dziedzicznego gospodarstw a
i zm uszonych do osiedlenia się w cudzym m ajątku w charakterze gości,
ratajó w lub najem ników .
T ru d n o nie dostrzec w tym deprecjacji statusu społecznego chłopów -
-dziedziców, a naw et kondycji chłopskiej w ogóle. Język dokum entów , którem u
tyle poświęcam y uwagi, był czułym barom etrem zm ian w poglądach na
społeczną strukturę. W cytow anym ju ż przywileju z 1230 r. księżna W iola
n ad ała klasztornej wsi R eptów im m unitet w zorow any na praw ie rycerskim ,
zw alniając m ieszkańców „od poddańczych świadczeń (a servili solutione),
m ianowicie stanu, stróży, podw orow ego” . W yrażenie solutio servilis oznacza
dosłow nie świadczenie niewolne, ale przekład taki byłby rażącym błędem
rzeczowym. Stan, stróża i pod worow e nie były przecież ciężaram i ludności
niewolnej. Były to daniny praw a książęcego, którym przed im m unitetem
podlegały gospodarstw a wszystkich, poza służebnym i, ludzi chłopskiej kondycji,
w tym także wolnych osadników — w przeciwieństwie do dw orskich (alo-
dialnych) gospodarstw rycerzy. R ed ak to r dokum entu z 1230 r. niczego in­
nego nie m iał na myśli. U pew nia o tym dalszy ciąg zdania: R eptów ma
korzystać z takiej samej wolności od ciężarów , ja k a przysługuje zwyczajowo
wszystkim gospodarstw om rycerskim (...e t eandem ei do et constituo quam
omnes ville m ilitum consuevere libertatem )4*. Term in servilis wiąże się tu

43 SUB I, n r 319, 1230 r. W in terpolow anym przyw ileju L eszka C zarnego d la bisk u ­
pstw a lubuskiego z d a tą 1282 r. zam iast obiegow ego term inu przew ód chłopski (conductus
ru stican u s) figuruje ja k o synonim określenie c o n d u ctu s servilis (Z D M IV, n r 881: nullum
con d u ctu m servilem facient hom ines episcopi et ecclesie m em orate in nostris dom iniis eon-
217

niew ątpliwie z pojęciem poddaństw a, ale nie dotyczy tylko przypisańców,


lecz służy za ogólne określenie kondycji chłopskiej w przeciwstaw ieniu do
rycerskiej. Z a wyborem tego term inu nie kryła się żadna przem yślana in­
tencja. M am y raczej do czynienia z bezrefleksyjną wieloznacznością potocznego
języka. Bywa ona źródłem cennych inform acji. W łaśnie bezrefleksyjne okreś­
lanie kondycji chłopskiej ja k o poddańczej wydaje się m iarodajnym wskaź­
nikiem zm ian w świadom ości tych kręgów społecznych, które kształtow ały
język dokum entów .

3. W cieniu władztwa gruntowego.


Książęcy chłopi-dziedzice w dobie feudalizacji ustroju

N arodziny i rozwój w ładztw a gruntow ego rozpatryw aliśm y dotychczas


w ram ach d ó b r kościelnych. Przem awiał za tym zarów no stan dokum entacji,
jak i stan faktyczny. Kościół był niewątpliwie pionierem feudalizacji. K on­
sekwencje jego polityki i osiągnięć na tym polu wykraczały jednak daleko
p oza granice jego posiadłości. N a szlaki przetarte przez duchow ieństw o
w kraczała wielka własność świecka, a niekiedy i książęca, korzystając z go­
towych ju ż wzorów. L ansow ane przez K ościół poglądy na charakter chłopskich
i pańskich p raw do ziemi, zależność poddańczą i wolność osobistą przyj­
m owały się w grupie rządzącej. Nie pozostaw ało to bez wpływu na fak­
tyczną sytuację chłopów -dziedziców będących pod bezpośrednią zw ierzchnością
m onarchii oraz n a sposób pojm ow ania ich kondycji przez redaktorów i o d ­
biorców dokum entów .
M im o nadań na rzecz K ościoła, m ożnych i rycerzy, znaczna, może naw et
przew ażająca, część drobnych posiadaczy chłopskiej kondycji jeszcze w połowie
X III w. podlegała wyłącznie m onarchii i jej książęcem u praw u. P od tym
względem sytuacja ich przedstaw iała się tak, jak przed wiekami. A ni sami
dziedzice, ani ich ziem ia nie była objęta organizacją m ajątkow ą panującego.
Świadczenia ich przeznaczone były na potrzeby organizacji państwowej i grupy
rządzącej, a nie tylko dla księcia. Jedyną władzą, k tó ra pobierała od nich
daniny, karała przestępstw a i rozsądzała spory, pozostaw ał ap a rat adm i­
nistracyjny państw a, działający na podstaw ie powszechnej jurysdykcji p u ­
blicznej.
Ale w tym tradycyjnym układzie zaszła doniosła zm iana: obalono za­
sadę, że chłopi-dziedzice nikom u prócz m onarchii podlegać nie m ogą. Teraz
zasadą było, że książę m oże ich nadać w raz z potom stw em i ziem ią insty­
tucji kościelnej, a naw et pryw atnem u panu, przekształcając w biskupich

stituti). T akże m iechow skie Album palriarchale z 1198 r. (K M p II, n r 376) zaw iera zwol­
nienie a b om ni servili polonico opere, podczas gdy d o k u m en t M o n a c h a z tegoż ro k u (K M p
II, n r 375) określa ten sam im m unitet ja k o zw olnienie ab om nibus p u b lic is... seruitiis que
in d u catu P olonie fiunt.
218

lub klasztornych przypisańców albo niesw obodnych „ludzi rycerza” . Kościelna


interpretacja przedm iotu tych n adań w kategoriach w ładztw a gruntow ego
i po d d ań stw a rozciągała się siłą rzeczy także na stosunki między panującym
a tymi dziedzicam i chłopskiej kondycji, którzy pozostaw ali nadal pod zwierzch­
nością m onarchii. T raktow ano ich ja k o „ludzi książęcych” n a podobieństw o
„ludzi K ościoła” i „ludzi rycerzy” . T o nie jest tylko spraw a wieloznacz­
ności określeń dzierżawczych. Księciu przypisyw ano upraw nienia analogiczne
do tych, jakie m iał n ad swymi ludźm i Kościół. Jeśli osobow e nadanie
n ak ład ało na chłopów więzy przypisańczej zależności od biskupstw a czy
klasztoru, to należało przyjąć, że przed nadaniem łączył ich z panującym
p odobny stosunek nierozerw alnej zależności poddańczej. Jeśli za przedm iot
n ad an ia uw ażano zarów no osoby, ja k i dziedziczną ziemię tych chłopów ,
to książę jaw ić się m usiał ja k o zwierzchni właściciel chłopskiej ojcowizny.
We w spom nianym ju ż dokum encie z 1244 r. Bolesław K onradow ie nadał
czerwińskim kanonikom regularnym Powielino z chłopam i, których zwolnił
od m onarszej jurysdykcji i poddał klasztorow i „z pochylonym karkiem ”
w jarzm o przypisańcze. W tym sam ym roku klasztor w ystarał się o drugi
przywilej: trzeba było spisać im iona 26 nadanych osobow o chłopów , po­
nieważ oprócz nich w tej samej wsi siedzieli wolni osadnicy (cum eis liberi
aliqui cohabitassent). Książę uczynił to, w spom inając na wstępie, że nadał
był Powielino „w raz z [tymi] jego m ieszkańcam i, którzy należeli do nas
na zasadach przypisańczej zależności” (contulimus vilam ... Pouelino... cum
incolis eius, qui nobis ascripticia pertinebant seruitute)44. Jest to sform ułow anie
niebywale, którego nie sposób rozum ieć dosłownie. C hłopi książęcy nie
mogli być przypisańcam i, czyli własnymi ludźm i K ościoła. C hodziło o to,
by odróżnić jak o ś tych, którzy zostali nadani osobow o i wyszczególnieni
im iennie od wolnych osadników z tej samej wsi; posłużono się więc —
niejako przez analogię — term inem servitus ascripticia. Przykład ten nieźle
ilustruje m echanizm przenoszenia pojęć o poddaństw ie z d ó b r K ościoła
na stosunki między książęcymi chłopam i a panującym .
W 1237 r. K onrad m azow iecki nadał ziemię drohiczyńską we w ładanie
zakonow i braci dobrzyńskich i uzyskał od nich zapewnienie, że nie będą
ściągać z M azow sza osadników podległych zwierzchności K onrada. Ogół
chłopów książęcych, których dotyczyło to porozum ienie, określono ja k o „ludzi
naszych pospolitych [zarówno] niesw obodnej, ja k i wolnej kondycji” (ho­
m m es nostri populares seruilis seu libéré conditionis)45. Ł atw o dostrzec w tym
wierny odpow iednik podziału „ludzi K ościoła” na przypisańców i wolnych.

44 K M az, nry 446 i 447 z 1244 r.


45 K M az, n r 366, 1237 r. W początk ach X III w. ludźm i pospolitym i (populares, sim-
plices) zw ano ju ż tylko chłopów , poniew aż ogół rycerstw a trak to w a n o ja k o „szlachetnie
u ro d z o n y ch ” (nobiles). P o d o b n ie przedstaw iała się term inologia społeczna w Litwie w X V I w .:
ogół chłopów zw ano ludźm i pospolitym i (wsi pospolityje ludi), dzieląc ich na „pochożyeh",
czyli dysponujących praw em w ychodu, oraz „n iepochożych” („ojczystych”), tj. pozbaw ionych
tego praw a (zob. Ł o w m i a ń s k i , P o czą tki Polski. III. s. 424).
219

Przeniesienie tego wzoru pojęciowego n a chłopów książęcych staw iało dzie­


dziców po stronie niesw obodnych.
Księga H enrykow ska określiła tak Piroszow iców , którzy wyprocesowali
od klasztoru część Bukowiny, pow ołując się na praw o retrak tu po G łąbie:
„a że to byli właśni chłopi księcia (rustici proprii ducis) i bogaci, a byli
dziedzicam i C ienkow ic... książę uwierzył im ja k o swoim własnym ch ło p o m ” .
R ów nież ich stryjeczny dziadek G łąb określony został w Księdze ja k o „własny
ch ło p ” Bolesława W ysokiego46. Ani G łąb, ani Piroszowicy nie siedzieli w ksią­
żęcym m ajątku. G ospodarow ali oni sam odzielnie na sw ychldziedzicznych
źrebiach, poszerzali je n a w łasną rękę drogą karczunku, zakładali i prze­
nosili swoje siedziby tam , gdzie im było dogodniej. Z pew nością nie mieli
oni wobec m onarchii żadnych zobow iązań poza ciężaram i praw a książęcego.
W oczach cystersa, który ok. 1270 r. spisywał dzieje nabytków m ajątkow ych
m acierzystego opactw a, byli oni jed n ak własnymi ludźm i księcia w tym
sensie, w jak im własnymi ludźm i, czyli przypisańcam i K ościoła, stawali się
chłopi-dziedzice nadaw ani przez panującego biskupstw om i klasztorom .
K siążęcą była w rozum ieniu a u to ra Księgi H enrykow skiej także dziedziczna
ziem ia G łąba, Piroszow iców , Kwiecika, Ż ukow iców oraz K ołacza i jego
potom ków . Ich źrebią przeszły na własność notariusza M ikołaja oraz klasztoru
w rozm aitych okolicznościach, których najczęściej nie d a się przedstaw ić
ja k o m onarszego nadania. W co najm niej dw óch w ypadkach (Kołaczowe
i źreb K w iecika w Głębow icach w raz z częścią B ukowiny) ziem ia nabyta
została bezpośrednio od chłopów . Ź ródło w spom ina o tych transakcjach
w sposób niejasny lub aluzyjny, ale jego relacja zm ierza zawsze do tego
sam ego w niosku: „To, b ra c ia ... dlategośm y opisali, aby się dowiedzieli obecni
i przyszli, że nie posiadają w ogóle dookoła klasztoru nic innego, jak
tylko ziemię księcia p an a starego H enryka z przydom kiem B rodatego oraz
jego p o to m stw a” 47. W ujęciu tym książę jest panem gruntow ym chłopów -
-dziedziców; do niego należy praw o zwierzchniej własności, podczas gdy
chłopi m ają tylko dziedziczne praw o użytkow ania książęcej ziemi.
Była to klasycznie feudalna interpretacja własności, lansow ana przez Kościół
i ogólnie przyjęta w trzynastow iecznych kancelariach. W iązała się ona w oczy­
wisty sposób z praktyką n adań m onarszych na rzecz K ościoła i m ożnych.
Określenie przedm iotu darow izny ja k o książęcych ludzi z książęcą ziem ią
odpow iadało układow i stosunków między chłopam i a ich now ą zw ierzchnością.
Z darzało się, że przy okazji takich nadań naruszano dziedziczne upraw nienia
chłopów . D otyczy to głównie ludności służebnej. Jej archaiczne świadczenia
i posługi stawały się w drugiej połowie X III w. przeżytkiem , z którego

JA Ks. H enr., s. 276 i 278 (przekład na s. 116 i 118).


47 Ks. H enr., s. 255; por. tam że, s. 259 n. (przekład s. 88 i 93 n.). Był to argum ent
na rzecz tezy, że k laszto r znajduje się pod w yłącznym p a tro n a te m księcia. C ystersi mieli
w tym oczyw isty interes. A u to r Księgi wykazał niem ałą pom ysłow ość, wyw odząc, że za­
łożycielem k lasztoru był H enryk B rodaty i jeg o syn, a nie faktyczny fu n d a to r — notariusz
H enryka B rodatego M ikołaj.
220

panujący łatw o rezygnowali. D la świeckich i kościelnych panów gruntow ych


służebni byli jednak w owym czasie kłopotliw ym nabytkiem , gdyż praw a
grupow e zapewniały tym chłopom znaczne uprzyw ilejow anie w wymiarze
obciążeń. Z abiegano więc o to, by przy nadaniu wyelim inować ich z dzie­
dzicznej ziemi. „Stare, dobre p raw o ” zderzało się wówczas z now ą, feudalną
interpretacją własności.
W edług podrobionego, ale zaw ierającego w iarygodne inform acje, d okum en­
tu z 1243 r. K onrad m azow iecki nadał staniąteckim benedyktynkom Tro-
piszów. „G w oli bezpieczeństwa i spokoju k laszto ru ” książę wyprow adził
z tej osady służebnych koniarzy i przesiedlił ich do wsi Szyce, k tó rą klasztor
„odstąpił tym że ludziom ” . Przesiedlenie przedstaw iono niem al ja k o zam ianę
gruntów między chłopam i a klasztorem , choć nie była to dobrow olna tra n ­
sakcja. W 1275 r. Bolesław W stydliwy nadał podkom orzem u sandom ierskiem u
M ikule wieś łagiew ników pod C hęcinam i. Ludność osady zdziesiątkow ana
była przez tatarski najazd. Część zginęła, część uprow adzono w jasyr, p o ­
zostało 8 ojców rodzin z synam i i braćm i. Książę wysiedlił ich z ojco­
wizny, dając im w zam ian inną wieś w dziedziczne posiadanie. Zastrzegł
przy tym, że jeśli ich krewni pow rócą z tatarskiej niewoli, nie będą mieli
praw a d o p om inać się o swoje daw ne źrebią w Łagiew nikach, lecz zadow olić
się m uszą tym , co im przypadnie z podziału w nowym miejscu osiedlenia.
W 1279 r. Bolesław W stydliwy nadał dziekanow i krakow skiej kapituły k a­
tedralnej G erardow i część Goszczy, zam ieszkaną dotychczas przez służebnych
kom orników . Książę przesiedlił kom orników do pobliskich T rątnow ic i W ierz­
bna, nakładając jednocześnie na ich ew entualne roszczenia do utraconych
źrebiów w Goszczy perpetuum silentium („wieczne m ilczenie”). Była to form uła
procesow a nadająca w yrokom książęcym ch a rak ter ostatecznego rozstrzyg­
nięcia, po którym nie przysługiwał ju ż pow rót na drogę sądow ą. Z astosow anie
tej form uły wobec kom orników z Goszczy wskazuje, że przym usow e wy­
siedlenie z ojcowizny, m im o przyznania w zam ian gruntów w innym miejscu,
stanow iło naruszenie dziedzicznych praw do ziemi, o k tó rą chłopi mogliby
skarżyć nowego posiadacza d o s ą d u 48.
Ale bywało gorzej. K om ornicy z Goszczy otrzym ali przynajm niej w dzie­
dziczne posiadanie inne źrebią i pozostali służebnikam i krakow skiego grodu.
Siedem lat wcześniej koniarze z tej samej wsi utracili zarów no dziedziczną
ziemię, ja k i praw o grupow e. Bolesław W stydliwy nadał w 1272 r.
ich źrebią dziekanow i G erardow i. K oniarze, określeni ja k o dotychczasowi
„właściciele” tej części Goszczy (que erat proprietas hominum illius conditionis
que vulgaritér dicitur conare), zostali za zgodą kasztelana krakow skiego zwol­
nieni od wieczystej służby n a rzecz grodu. N a tej podstaw ie książę upo­
ważnił dziekana, aby „zatrzym ał ich na własny użytek lub pozw olił im
odejść w olno”. D ziekan G erard skorzystał z tej drugiej m ożliwości: „wy­
zwolił” (manumissit) koniarzy, czyli po prostu w yrugow ał ich z dziedzicznej

48 K M p II, n r 423, 1243 r., fais.; K M p I, n r 88, 1275 r.; K K K I, n r 81, 1279 r.
221

ziem i49. D o k u m ent zredagow any został przez odbiorcę. Przem yślna kon­
strukcja praw na, uzasadniająca wypędzenie służebnych z ojcowizny, była dzie­
łem krakow skiego dziekana. M am y tu d o czynienia z reinterpretacją starych
p raw chłopskich w duchu feudalnych pojęć o służbie, wolności i własności.
Dziedziczne posiadanie ziemi przez koniarzy przedstaw iono ja k o następstw o
ich wieczystej służby i niesw obodnej kondycji. „W yzw olenie” pozbaw iało
ich ziemi i uprzyw ilejow anego statusu, dając w zam ian praw o wychodu.
P odobny los spotkał w 1284 r. łagiew ników spod G niezna. Przemysł
II nadał ich wieś dziekanow i gnieźnieńskiej kapituły katedralnej Gosławowi,
„pozbaw iając na zawsze w spom nianych łagiew ników i ich potom ków [praw
do] tej posiadłości” (dictos lagenarios et eorum posteros eadem heredicate
perpetuo privantes). Tym razem obeszło się bez subtelnego kam uflażu. A kt
w yrugow ania z ziemi uzasadniono prosto : „dziedzina naszych łagiew ników ...
należy do nas praw em zw ierzchności” (hereditas nostrorum lagenariorum...
ad nos iure dom inii pertinet) 50.
T akie w ypadki deptania odwiecznych zwyczajów wiązały się bezpośrednio
z nadaniam i n a rzecz kościelnych i świeckich pan ó w gruntow ych. Pośrednio
wywierały one niekorzystny wpływ n a pozycję społeczną ogółu chłopów-dzie-
dziców. Niegdyś była ona o p a rta na niew zruszonych podstaw ach praw nych,
obecnie staw ała się niepew na. Czy coś poza tym zm ieniło się w stosun­
kach między m onarchią a podw ładnym i jej bezpośrednio dziedzicam i chłopskiej
kondycji?
Pytanie to dotyczy w pierw szym rzędzie praw a wychodu. N ie idzie o lud­
ność służebną, k tó ra od początku przyw iązana była raz n a zawsze do rodzaju
służby i m iejsca jej w ykonyw ania, lecz o zwykłych dziedziców, którzy wszędzie
podlegali jednakow ym ciężarom . Nie m am y bezpośrednich dow odów n a to,
że zab ro n io n o im przenosić się z miejsca na miejsce, ale wzm ianek na
ten tem at tru d n o się w źródłach spodziewać. K ościół procesow ał się o zbie­
głych przypisańców i starał się o potw ierdzenie pom yślnych dla siebie wy­
roków pisem nym i dokum entam i, które starannie przechowyw ał. Książę także
rew indykow ał zbiegów, ale nie potrzebow ał potw ierdzać sobie ich odzyskania
i posiad an ia specjalnym i przywilejam i. Jedyną w zm iankę o takiej rewindy­
kacji zawdzięczam y bulli papieskiej dla biskupstw a wrocławskiego z 1155 r.
We wsi nadanej biskupstw u przez kom esa P om iana siedzieli, zapewne w cha­

« K K K I, n r 69, 1272 r. i n r 78, 1274 r.


5» K W p I, n r 534. 1284 r. P or. też K K K I, n r 62, 18 X II 1262 r . : krakow ska
k a p itu ła k a te d ra ln a u sk arżała się n a k ło p o ty spow odow ane szachow nicą g ru n tó w m iędzy
swymi Św iątnikam i a chłopam i książęcym i z sąsiednich Szczytnik; B olesław W stydliw y nadal
więc kap itu le „źrebią, któ re dotychczas we wsi Szczytniki posiadali ludzie n a s i... m ianow icie
cieśle, ja k też źreb Z dzim ira człow ieka naszego. L udziom zaś, d o k tórych należały w spom niane
ź re b ią ... nakazujem y, aby przed Ś ro d ą P opielcow ą przyszłego ro k u ze w spom nianej wsi
w zupełności ustąpili i do m y swoje z a b ra li" (zrębow e chaty daw ały się łatw o rozebrać,
przew ieźć i ustaw ić w innym m iejscu). W przeciw nym razie kanonicy upow ażnieni zostali
d o usunięcia o pornych siłą i zburzenia ich chat.
222

rakterze wolnych gości, zbiegli dziesiętnicy spod Giecza. Gdy zidentyfikow ano
ich i udow odniono w sądzie, że są niew olnikam i, M ieszko Stary chciał
ich zabrać z pow rotem do W ielkopolski, ale dał się uprosić i pozostaw ił
zbiegów biskupstw u na zasadzie osobow ego n a d a n ia 51. Inaczej nic byśmy
o nich nie wiedzieli, podobnie ja k nic nam nie w iadom o o innych zbiegach
z książęcych posiadłości.
P ozostają wskazówki pośrednie. Fakt, że w źródłach z X III w. ksią­
żęcych chłopów -dziedziców trak to w an o wzorem kościelnych przypisańców
ja k o niesw obodnych, „w łasnych” ludzi panującego, wskazuje, że odm aw iano
im praw a do sam owolnej zm iany zwierzchności. Nie zawsze jednak m usiało
to być rów noznaczne z przytw ierdzeniem do określonego źrebią i zaka­
zem przenoszenia się w inne strony. W przeciwieństwie do ograniczonego
m ajątku instytucji kościelnej, powszechny system eksploatacyjny praw a ksią­
żęcego ogarniał cały kraj. C hłop, który zmienił siedzibę, nie porzucał
przez to swych obow iązków wobec m onarchii, chyba że przekroczył granicę
księstwa lub osiadł w m ajątku pryw atnym , którego właściciel dysponow ał
im m unitetem dla przybyszów. D opóki im m unitet taki był zjawiskiem nie­
znanym lub bardzo rzadkim , ruchliw ość ludności chłopskiej nie stanow iła
istotnego zagrożenia dla interesów książęcego skarbu.
W ydaje się, że u schyłku X II w. nie b roniono jeszcze książęcym chłopom -
-dziedzicom przenosić się z miejsca na miejsce. W spom niany ju ż G łąb wtedy
właśnie osiedlił się w bukow ińskim lesie. W edług Księgi H enrykow skiej miał
on otrzym ać ten las od Bolesława W ysokiego (1163— 1201), który „za owych
d n i... w różnych miejscach przydzielał ziemię swoim ch łopom ” . G ospodarstw o
G łąb a pow stało na surowym korzeniu. W ykarczow ał on teren, zwany później
W ielką Ł ąką, ale jego następcy „uciśnięci w tym miejscu przez dziadka
niejakiego M ojka przenieśli się n a wzgórze, gdzie obecnie znajduje się ogród
ob o k dw oru klasztornego” 52.
Mnisi henrykow scy mieli inform acje o losach G łąba od jego wnuka
Kwiecika, który zm arł w klasztorze ja k o starzec ok. 1245 r. W iadom ości
0 nad an iu G łąbow i Bukowiny przez Bolesława W ysokiego nie musimy jednak
przyjm ow ać za pew nik. M oże to być dedukcja a u to ra Księgi, który nie
potrafił sobie inaczej wytłum aczyć faktu, że Głębow icom i ich protoplaście
przysługiwały n a nowym miejscu osiedlenia dziedziczne praw a do ziemi.
Panujący nie m iał w tych stronach swojej włości. G łąb nie był wolnym gościem,
który osiedlił się w m ajątku księcia. Nie był też niewolnikiem przerzuconym
1 osadzonym tu przym usow o przez Bolesława W ysokiego. Był i pozostał
zwyczajnym dziedzicem chłopskiej kondycji, a więc w oczach piszącego o jakieś
80 lub 90 lat później cystersa — niesw obodnym „w łasnym chłopem księcia” .
N a to, by karczow ać las i brać w posiadanie ziemię, k tó ra nie była
niczyją indyw idualną własnością, książęcy chłop raczej nie potrzebow ał ksią­
żęcego nadania. Przy ekstensyw nym systemie upraw y roli i częstym prze­

51 K.Ś1 I, n r 35 (SUB I, nr 28), 1155 r.


Ks. H enr., s. 266 n. (przekład s. 116).
223

noszeniu pól, a niekiedy i zabudow ań wiejskich w inne miejsce, regulow anie


tych spraw przez panującego byłoby fizycznym niepodobieństw em . N aw et
kościoły parafialne nie zawsze um iały sobie poradzić przy poborze dzie­
sięcin z k o n tro lą nad spontanicznym zajm ow aniem przez chłopów ziemi
p od uprawę. Pouczającego przykładu zw iązanych z tym kłopotów dostarcza
do k u m en t o p ata cystersów w Pforcie W ilberna, który w 1215 r. rozsądził
spór o dziesięciny między klasztoram i lubiąskim i trzebnickim .
Z narracji tego dokum entu dow iadujem y się, że w drugiej połowie X II
i na początku X III w. chłopi z D ziewina i K liszow a, k tóre przedzielone
były korytem rzeki, prow adzili chaotyczne i najw idoczniej nie kontrolow ane
przez żadną zw ierzchność karczunki n a obu brzegach. D oprow adziło to
do zawikłanej międzywsiowej szachownicy gruntów . N a tym tle doszło do
zatargu między lubiąskim i cystersam i, do których należały dziesięciny z D zie­
wina, a biskupem wrocławskim Żyrosław em (1171— 1198), k tó ry dysponow ał
dziesięcinam i z Kliszowa. Spór wybuchł ponow nie po tym , ja k biskup C yprian
(1201— 1207) nadał kliszowskie dziesięciny trzebnickim cysterkom . W obu
w ypadkach kontrow ersja zakończyła się uznaniem rzeki za um ow ną granicę
dziesięcinną, gdyż rozeznanie przynależności poszczególnych pól nastręczało
zbyt wiele trudności przy poborze. Stwierdził to w 1215 r. o pat W ilbern,
pow ołując się na wcześniejsze postanow ienie biskupa Ż yrosław a: „wszystkie
dziesięciny w Dziewinie, także z pól należących do [mieszkańców] Kliszowa
przysługują kościołowi lubiąskiem u; in n e.zaś dziesięciny, [tj.] z położonych
za rzeką pól należących do [mieszkańców] D ziew ina m ają być oddaw ane
kościołowi trzebnickiem u” 53. C hłopi z Kliszow a brali, ja k widać, w p o ­

53 KŚl II, n r 169, 1215 r. : Processu vero tem poris agricole proxim e ville tra n s iacentem
ripam site, que dicitu r Clyssove, ad exten d en d a novalia silvam extirp av eru n t et ex diverso
coloni alterius ville, que d icitur D evin e x tirp an d o novalia sua extenderunt. U nde accidit,
q u o d in colleccione decim arum inter colonos utriu sq u e ville non p a rv a litis discordia fuit
suscitata. B iskup Ż yroslaw postanow ił, ut om nes decim e usque ad extensionem adiacentis
ripe L ubensi integraliter cederent ecclesie de decim is ag ro ru m pertin en tiu m ad Clyssove.
D ecim e vero tran s ripam collocate iuri a ttin ere n t epicopi. S pór odżył, gdy dziesięciny z K liszow a
przeszły w ręce trzebnickich cysterek, k tó re w ystąpiły z pretensjam i a colonis ville Clyssove
ex tirp ato ru m [oczywiście za rzeką] ius decim ationis sibi vendicante. O p at W ilbern za zgodą
bisk u p a W aw rzyńca i H en ry k a B rodatego postanow ił, ut secundum prim am divisionem de­
c im arum Z yroslai episcopi... universe decim e de D evin cum decim is a g ro ru m de Clyssove
[położonych n a dziew ińskim brzegu] Lubensi a ttin ere n t ecclesie; alie vero decim e tra n s ripam
ag ro ru m p ertin en tiu m ad D evin T rebunicensi cederent ecclesie. L okalizacja D ziew ina i K li­
szow a budzi w ątpliw ości. A. S k o w r o ń s k a (KŚl II, przyp. 7 na s. 131 n.) uznała — za­
pew ne słusznie — że chodzi tu o D ziew in p o d Ścinaw ą i zw róciła uwagę, że w takim razie
K liszów nie m oże być utożsam iany z zaginioną osadą tej nazw y pod W ęgrzynow em w ujeździe
trzebnickim , zbyt odległą od D ziew ina. H . A p p e l t (SUB I, n r 144. 1215 r. i indeks)
sądził, że m ow a tu o K liszow ie k oło W ęgrzynow a i o zaginionym D ziew inie w jeg o są­
siedztw ie. D o k u m e n t nie p odaje nazw y rzeki, k tó ra dzieliła te wsie. N ie w ydaje się, by
m ogła to być O dra, gdyż stanow iła o n a zbyt p ow ażną przeszkodę k om unikacyjną i chłopom
nie o płacałoby się karczow ać pól n a przeciw ległym brzegu. W grę w chodzić m oże raczej
ja k a ś niew ielka rzeczka, której nie d a się zidentyfikow ać w obec niepew nej lokalizacji obu
wsi.
224

siadanie „ziemię niczyją” w pobliżu Dziewina, a chłopi z D ziew ina — w


pobliżu Kliszowa, nie oglądając się na czyjekolwiek nadanie. M im o to
nik t nie kw estionow ał ich praw do w ykarczow anej n a własną rękę ziemi
i nie próbow ał zlikw idow ać szachownicy gruntów ; zaszła tylko konieczność
uregulow ania p o boru dziesięcin, poniew aż należały one do dwóch różnych
instytucji kościelnych.
Praw o chłopów z D ziew ina i Kliszowa do sw obodnego wyczyniania
pól po obu stronach rzeki wskazuje, że byli oni w spółopolnikam i. G łąb
był raczej przybyszem z dalszych stron, jeśli praw dziw a jest w zm ianka o n a­
daniu mu lasu przez księcia. W każdym jed n ak razie osiadł on w Bukowinie
z własnej woli, m usiał więc porzucić poprzednie miejsce zam ieszkania. N ikt
mu tego nie bronił. N a własną rękę karczow ał on W ielką Łąkę, a jego
potom kow ie sami zdecydowali się ją opuścić, przenosząc się na wzgórze
zw ane później G łębow icam i i biorąc tam niewątpliwie p o d upraw ę nowe
pola. Stali się w ten sposób dziedzicam i G łębow ic, a jednocześnie zachowali
dziedziczne praw a d o części Bukowiny, na której gospodarow ał niegdyś
ich ojciec i dziad; inna część znalazła się w posiadaniu notariusza M i­
kołaja, który nadał ją klasztorow i, ale potom kow ie Pirosza wyprocesowali
ją następnie od cystersów zgodnie z polskim zwyczajem spadkow ym , p o ­
wołując się na praw o retrak tu po G łąbie ja k o swoim stryjecznym dziadku.
Nie widać w tym wszystkim śladu książęcej ingerencji. M onarchia zadow alała
się przypuszczalnie poborem danin i rozsądzaniem sporów.
N a większe trudności natrafiać mogli chłopi, którzy opuścili m acierzyste
opole i szukali nowej siedziby w obcych stronach. N a przeszkodzie stało
im jed n ak nie tyle praw o książęce, ile wyłączne upraw nienia uczestników
związku sąsiedzkiego na nowym miejscu osiedlenia. Trzeba było wejść do
grona m iejscowych opolników , aby zyskać praw o do zajm ow ania pod upraw ę
na własny rachunek „ziemi niczyjej” i korzystania z opolnej wspólnoty
użytków. Było to osiągalne przede wszystkim drogą kupna, nabycia przez
zam ianę lub otrzym ania w spadku nowej dziedziny w tym opolu albo
dzięki oparciu, jakie daw ało pokrew ieństw o, czy wreszcie drogą książęcego
nadania. K to nie m iał tych możliwości i nie uzyskał zgody sąsiadów na
założenie własnego gospodarstw a, mógł osiąść tylko na cudzym gruncie
w charakterze gościa lub rataja. N a niepew ną drogę dalekich m igracji w kra­
czano więc raczej niechętnie, głównie w skutek pow ażnych konfliktów w ro ­
dzinie, np. ciężkiego w ykroczenia przeciw władzy ojcowskiej, albo w wyniku
drastycznych zatargów ze zbiorow ością sąsiedzką. Jeśli jed n ak m onarchia
nie k o n trolow ała ruchu ludności chłopskiej w obrębie opola, to wątpliwe
również, czy m ogła ona i czy potrzebow ała w X I—X II w. zakazyw ać prze­
noszenia się w odległe strony.
Sytuacja ulegała zm ianie w m iarę tego, jak coraz liczniejsze d o b ra kościelne
i pańskie uzyskiwały im m unitet dla przybyszów, a kolonizacja na prawie
niem ieckim nęciła chłopów perspektyw ą swobód osadniczych. N asilająca się
w pierwszej połow ie X III w. ruchliw ość ludności wiejskiej przestała być
225

dla m onarchii spraw ą obojętną. Przechodzenie chłopów książęcych do wsi


lokow anych na praw ie niem ieckim czy po prostu im m unizow anych rów no­
znaczne było ze zm ianą zw ierzchności: adm inistracja kasztelańska traciła
nad nim i władzę, m onarchia traciła świadczenia praw a książęcego. Nie m ożna
było na to pozw olić chłopom -dziedzicom , których uw ażano ju ż wtedy, wzorem
kościelnych przypisańców , za niesw obodnych ludzi książęcych.
W prow adzenie i skuteczne egzekwowanie adm inistracyjnego zakazu wy-
chodu wobec tak wielkiej m asy ludzkiej nastręczało jed n ak ogrom ne tru d ­
ności. K siążę nie dysponow ał w ystarczającym do tego aparatem i środkam i
kontroli. D ysponow ał natom iast upraw nieniem , które m ogło być w ykorzystane
ja k o dodatkow y instrum ent ograniczający chłopskie m igracje: sądow ą kon­
tro lą nad legalnością o b ro tu ziemią. C hłop, który zam ierzał przenieść się
w inne strony, starał się oczywiście sprzedać dziedziczny źreb, a zwykle
także nabyć inny n a now ym m iejscu osiedlenia. Jeśli jed n ak w oczach
książęcego sądow nictw a była to transakcja nielegalna, to nabyw cy z trudem
przychodziła o b ro n a tytułu własności w razie jakiegokolw iek sporu.
W iększość badaczy zdaje się m ilcząco zakładać, że chłopi książęcy nigdy
nie mieli praw a sprzedaw ać, zam ieniać lub nadaw ać dziedzicznej ziemi na
własność osobom trzecim . Istotnie, w systemie pojęciowym trzynastow iecznych
źródeł nie widać miejsca dla takiego upraw nienia, poniew aż panujący przed­
staw iany jest ja k o zwierzchni właściciel chłopskich gruntów . D ysponujem y
jed n ak p aro m a inform acjam i, k tóre skłaniają do ostrożności w posługiw aniu
się słowam i „zaw sze” i „nigdy” . Księga H enrykow ska podaje, że „w daw nych
czasach” w gródku nad O ław ą „siedział... pewien stary chłop książęcy
im ieniem K o łacz” . Zam ieszkanie w gródku koło przesieki pozw ala dom yślać
się, że należał on do kategorii stróżów . W początkach X III w.,„gdy p o ­
tom stw o pom ienionego chłopa K ołacza w długim następstw ie pokoleń coraz
bardziej p o d u p adało, pan M ikołaj zastał dziedziców tego chłopa siedzących
we w spom nianym gródku w wielkim niedostatku. A że biedni byli, przeto
usunął ich z d o b rą wolą dawszy im podarki, a role ich wszystkie, jakie
wówczas posiadali, przyłączył do swego H enrykow a” 54. Nie m a tu słowa
o książęcym n a d a n iu ; notariusz M ikołaj kupił ziemię bezpośrednio od chło-
pów-dziedziców. W drugiej połow ie X III w. transakcje takie uchodziły jednak
za nielegalne. D latego Księga wyraża się o tym nabytku mgliście: cenę
kupna nazywa eufem istycznie podarkam i, sprzedaż ziemi przez chłopów przed­
staw ia ja k o dobrow olne porzucenie ojcowizny przez zubożałych dziedziców,
a przejęcie ich własności przez nabyw cę — ja k o przyłączenie opuszczonej,
a więc niczyjej ziemi do H enrykow a. M im o to fakt kupna, ja k też jego
niezgodność z obow iązującym i w czasie spisyw ania Księgi pojęciam i praw ­
nymi nie ulega wątpliwości.
Sam klasztor nabył w podobny sposób od książęcego chłopa Kwiecika
źreb w G łębow icach i część Bukowiny. A u to r Księgi dał to zaledwie do

Ks. H enr., s. 254 n. (przekład s. 87).

1 5 - K. Modzelewski. Chłopi w monarchii.


226

zrozum ienia, inform ując że Kwiecik był w nukiem i najzam ożniejszym spad­
kobiercą G łąba, że na starość ja k o inw alida znalazł utrzym anie w klasztorze,
gdzie zm arł w 1245 r., i że należy się za niego modlić, gdyż po 1241 r.
„klasztor przez niego uzyskał las, który się nazywa B ukowina, i źreb Głę-
bowice, gdzie obecnie stoi dw ór".
W zm ianka o Bukowinie m oże budzić zdziwienie. Wiemy przecież, że
wyprocesowali ją od klasztoru Piroszowicy, po czym przeszła ona w ręce
rycerza Stefana z Kobylej Głowy, od którego w 1234 r. odkupił ją ponow nie
klasztor. D otyczy to jed n ak tylko części Bukowiny, k tórą zawłaszczył lub
nabył od G łębow iców notariusz M ikołaj; do tej części zgłosili potem rosz­
czenia Piroszowicy, pow ołując się na praw o bliższości po Piroszu ja k o ro ­
dzonym bracie G łąba. Tym czasem bezpośredni potom kow ie G łąba po prze­
niesieniu się na głębowickie wzgórze zachowali w swoim posiadaniu jakieś
porzucone pola w Bukowinie, użytkując je ja k o łąkę. W ynika to z d o ­
kum entu biskupa T om asza I z 1263 r., w którym potw ierdzono cystersom
m. in. dziesięcinę „z B ukowiny z łąką według tego, jak ją m ają od księcia
pana H enryka starego, a część jej [mają] kupioną od Stefana Kobylej-
glowy i jeśli ten las zostanie kiedyś w ykarczow any, dziesięcina z niego
należeć będzie do k laszto ru ” 55.
N otariu sz M ikołaj zawłaszczył więc tylko tę część Bukowiny, której G łąb
nie wykarczow ał (silvam). Jej dalsze losy zostały szczegółowo opisane
w Księdze. P oza tym jed n ak była tam jeszcze W ielka Ł ąka, wykarczo-
wana niegdyś przez G łąb a i stanow iąca początkow o jego pola upraw ne.

?? Ks. H enr., s. 2 7 6 - 2 7 9 (przekład s. 1 1 6 -1 1 8 ) o ra z 375 i 380: SU B III, n r 448.


1263 r. - de Bucovina cum p ra to secundum quod h abent earn a d o m in o duce H enrico
an tiq u o et p artem eius em ptam a S tep h an o C o bilaglova, que silva, si q u a n d o e x tirp ata
fuerit. decim a ipsius clau stro pertinebit. Przy słow ach item de Bucovina cum p ra to nieco
późniejszą ręką d o p isa n o objaśnienie ..nota de M agno P ra to ", nie m a więc wątpliw ości,
że chodziło o W ielką Ł ąkę. W edług d o k u m en tu z 1263 r. należała o n a d o tej części Bukowiny,
któ rą k lasztor m iał uzyskać z n a d an ia H en ry k a B rodatego. Przeczy tem u jed n a k wersja
Księgi H cnrykow skięj (s. 282. p rzekład s. 122). W edług tego źródła H enryk B rodaty do k o n ał
w 1234 r. ujazdu Bukow iny, a właściw ie jej części utraconej przed 6 laty na rzecz Pi-
roszow iców , a teraz w ykupionej pzez cystersów z rąk S tefana K obylejgłow y ; przy w ytyczaniu
ujazdu książę „ d o tego. co o d k u p io n o od S tefana, d odał ze swego lasu 8 wielkich łanów
tem u klaszto ro w i” . Jest to jedyne n ad an ie książęce w Bukow inie na rzecz cystersów , ale
owe „ d o d a n e " 8 łan ó w nie w chodziło oczywiście w skład daw nej dziedziny G łąba i jego
p o to m k ó w , a więc nie m ogło obejm ow ać W ielkiej Ł ąki. K lasztor nie dostał jej od księcia
i nie o d k u p ił od rycerza Stefana, lecz nabył w inny sp o só b i w innym czasie. Księga
podaje, że na W ielkiej Ł ące siedział niegdyś w nuk G łąb a. K w iecik, któ ry ze swymi dzie­
dzicam i przeniósł się sta m tą d (recedit de M agno d icto P rato ) i „założył wieś. gdzie obecnie
znajduje się d w ó r k laszto rn y ”, tj. G lębow ice. O k. 1245 r. Kw iecik zm arł w klasztorze na
łaskaw ym chlebie, a w Księdze um ieszczono n ak az m odłów za jeg o duszę, gdyż „ p o najeździe
p ogan klaszto r przez niego uzyskał las, który się nazyw a B ukow ina i źreb G łębow ice, gdzie
obecnie stoi d w ó r (s. 277 n., przekład s. 117). B ukow ina uzyskana „za sp raw ą" Kw iecika
p o 1241 r. jest czym ś innym od n a b y tk ó w z 1234 r. (las o d k u p io n y od rycerza Stefana
i 8 łan ó w dod an y ch przez księcia), a więc najpew niej W ielką Ł ąką. Przeszła ona w ręce
klasztoru w raz ze źrebiem K w iecika w G łębow icach.
227

Z apisana w dokum encie biskupim wiadom ość, ja k o b y klasztor uzyskał ją


z n ad an ia H enryka B rodatego, pochodziła niewątpliwie od cystersów. Była
to wersja dla nich w ygodna, lecz niepraw dziw a. Nie znajduje ona pokrycia
w narracji Księgi, k tó ra o nadaniu jakiejkolw iek części dawnej dziedziny
G łąb a w Bukowinie przez H enryka Brodatego w ogóle nie wspom ina. Prze­
ciwnie: zanotow ano relację o odebraniu przez tego księcia i przysądzeniu
Piroszow icom lasu zawłaszczonego niegdyś przez notariusza M ikołaja. Relację
tę zredagow ano tak, jak b y chodziło o całą Bukowinę, aby wykup jej z rąk
Stefana K obylejgłowy zam ykał sprawę tytułu własności.
W ielka Ł ąka, której odrębne losy narracja Księgi przem yślnie skryła,
a dokum enty biskupie przedstawiły ja k o rzekom e nadanie H enryka B rodatego,
pozostała w ręku bezpośrednich potom ków G łąba także po przeniesieniu
się ich do Głębow ic. N a daw nych polach w Bukowinie kosili oni teraz
siano. Faktyczny sposób nabycia tego gruntu przez klasztor m ożna odczytać
z inform acji Księgi o Kwieciku. N akaz m odłów za jego duszę wkazuje,
że zaliczał się on do dobrodziejów klasztoru, a przedm iot dobrodziejstw a
został rów nież w skazany: był to źreb w G łębow icach i B ukow ina, a właś­
ciwie W ielka Ł ąka. Zestaw ienie tych inform acji prow adzi d o nieodpartego
wniosku, że ów źreb wraz z łąką stanow ił dziedzinę Kwiecika, k tórą klasztor
nabył bezpośrednio od okaleczonego i niezdolnego ju ż do pracy c h ło p a 56.
Piszący ok. 1270 r. au to r Księgi wolał nie zagłębiać się w te szczegóły,
gdyż według pojęć praw nych drugiej połowy X III w. była to transakcja
oczywiście nielegalna; dziedzina książęcego chłopa uchodziła za ziemię ksią­
żęcą.
Trzeci i bodaj najciekawszy w ypadek tego rodzaju znam y z książęcego
dokum entu. W 1246 r. K azim ierz K onradow ie zatw ierdził klasztorow i strze-
leńskiem u posiadanie źrebi, które zakonnice nabyły poprzednio drogą zam iany
od książęcych chłopów . Posłużył się przy tym osobliw ą form ułą: „nadajem y
rów nież tem u kościołowi część K łużyna, której wyzbyli się ludzie nasi w za­
m ian za dział w M ik o rzy n ie... i chcem y, aby tę zam ianę respektow ano
ja k o utw ierdzoną i na wieki n ienaruszalną” . Bezpośrednio potem um ieszczono
tzw. sankcję, grożącą gniewem książęcym i karam i piekielnym i każdem u
z następców lub podw ładnych K azim ierza, który ośm ieliłby się kw estionow ać
ważność „tej zam iany” 57.
Jest to znam ienna dw uznaczność. K siążę przedstaw ia się ni to w roli
właściciela, nadającego po fakcie ziemię nabytą ju ż przez klasztor od chłopów ,

56 Z auw aży! to ju ż B u j a k , Studia, s. 73.


57 D K M , s. 16 n., n r 11, 1246 r.: C o n tu lim u s etiam eidem ecclesie p a rte m de C luzyno,
q uam aligenauerant hom ines nostri p ro co m m u tacio n e hered itatis in M icorino... quam com -
m utacionem firm am o b seru ari uo lu m u s et in p e rp etu u m illibatam , et si quis successorum
a ut su b d ito ru m n o stro ru m huic com m u tacio n i ausu tem erario presu m p serit c o n tra ire , sciat
se no stram in p resentí indignacionem et in die furoris dom ini nobis accusantibus horribilem
dam p n acio n is sentenciam incursurum . W połow ie X III w. o p a t tyniecki B olebor przeprow adzi!
zam ianę gru n tó w z książęcym i stróżam i z K urozw ęk. K T yn, nr 19.
228

ni to w roli najwyższej władzy sądowej, potw ierdzającej praw om ocność za­


m iany źrebiów między chłopam i a klasztorem . W rzeczywistości transakcję
przeprow adzono wcześniej, nie pytając nikogo o zgodę, ale zakonnice wy­
starały się przy najbliższej okazji o pisem ne zatw ierdzenie nabytku przez
panującego. W owym czasie ap a rat m onarchii odm aw iał ju ż najwidoczniej
takim transakcjom legalności, ale w oczach społeczeństwa były one wciąż
dopuszczalne. M am y tu zapew ne do czynienia ze zderzeniem żywotnej jeszcze
p rak ty k i opartej na starym zwyczaju z zakazem adm inistracyjnym stosunkow o
świeżej daty.
N ietru d no skojarzyć ten zakaz z feudalnym i pojęciam i o praw ie własności,
k tó re przyjm ow ały się w grupie rządzącej za przykładem i p o d wpływem
duchow ieństw a. W praktyce jed n ak m onarchii zależało nie tyle na źrebiach,
z których odeszli chłopi-dziedzice, ile na ludziach i ich świadczeniach. Z akaz
zbyw ania ojcowizny przez chłopów wydaje się związany z zakazem wychodu.
N a tym tle toczy się jeden z najdłuższych sporów w polskiej historio­
grafii: czy książęcy chłopi-dziedzice zaliczali się do wolnej, czy też do nie-
wolnej ludności? K. Tym ieniecki kładł nacisk na przysługujące im — w
przeciwieństwie do niew olników — upraw nienia rzeczowe i osobow e oraz
podległość publicznej jurysdykcji. Stwierdził więc, że „pojęcie niewolnego
chłopa posesora to contradictio in adiecto” (tzn. sprzeczne jest z definicją
niewoli). K. Buczek ani myślał przeczyć różnicom między dziedzicam i a osa­
dzonym i na ziemi niew olnikam i. K ładł jed n ak nacisk na praw o wychodu,
wobec czego odw zajem nił się Tym ienieckiem u stwierdzeniem , że „wolni dzie-
dzice-chłopi to contradictio in adiecto” 58.
M ogłoby się zdawać, że jest to spór pozorny, gdyż nie dotyczy rze­
czywistości średniowiecznej, tylko odm iennego definiow ania pojęć wolności
i niewoli przez obu adw ersarzy. W gruncie rzeczy jed n ak nie chodzi tu
o w ybór przez badaczy takich lub innych definicji projektujących, lecz o to,
ja k pojm ow ano wolność i niewolę w Polsce X —X III w. D om inujący w pol­
skiej historiografii pogląd n a tę sprawę najprecyzyjniej sform ułow ał B. Zien­
ta ra : „Polskie wczesne średniow iecze m iało własne kryteria. C hłop, podległy
sądow nictw u książęcem u i nie będący niewolnikiem , był człowiekiem księcia,
jak każdy jego podw ładny, ale był uw ażany za wolnego” 59. K. Buczek

58 K. T y m i e n i e c k i . Ustrój społeczno-gospodarczy wczesnej doby piastow skiej, |w :] t e n / e .


Pism a wybrane, W arszaw a 1956, s. 187; t e n ż e , N arocznicy ir gospodarstwie feudalnym , Po­
znań 1955, s. 95; B u c z e k , U w agi..., s. 95 (jednak o sta tn io t e n ż e , O chłopach..., s. 27 nn..
złagodził nieco swój pogląd, o kreślając chłopów -dziedziców ja k o „p ółw olnych”). Za w olnością
osobistą książęcych chłopów -dziedziców opow iadali się ju ż S m o l k a , M ie s z k o ..., s. 595. B o-
b r z y ń s k i , G e n e za ..., s. 143, A. M a ł e c k i , Wolna ludność włościańska w pierw szej dziejów
polskich epoce, |w :] t e n ż e , Z p rz e s zło śc i..., s. 223. i S z e lą g o w s k i , Chłopi d zie d zice ...,
passim : n a to m iast P i e k o s i ń s k i . O pow staniu społeczeństw a— s. 114. identyfikow ał ogół
dziedziców z przypisańcam i, zak ładając, że d o m n iem an y najazd nadłabskich L echitów na
przełom ie V III i IX w. pozbaw ił ich w olności osobistej.
Z i e n t a r a . H enryk B ro d a ty .... s. 80.
229

zajm uje odm ienne stanow isko: term in liberi zw iązany jest w źródłach z praw em
w y ch o d u : nie przysługiwało ono chłopom -dziedzicom , wobec czego nie uw a­
żano ich za wolnych, lecz zaliczano do kościelnych przypisańców lub do
niesw obodnych ludzi książęcych.
Pogląd K. Buczka znajduje oparcie w term inologii trzynastow iecznych
źródeł. W ydaje się, że w ówczesnych kancelariach książęcych i biskupich
o raz w klasztornych skriptoriach, a więc tam , gdzie redagow ano dokum enty,
nie ulegało dla nikogo wątpliwości, że dziedzice chłopskiej kondycji nie
są wolnymi ludźm i, a wolni osadnicy we wsiach na praw ie polskim nie
m ają dziedzicznej ziemi. Nie sądzę jednak, by m ożna było uznać ten punkt
widzenia za odwieczny i powszechny. Z am iast kategorycznego stwierdzenia,
że tak właśnie było w Polsce X —X III w., należałoby m oże zapytać: od
kiedy i w czyich oczach?
O d kiedy — poniew aż siatka pojęciowa, odgradzająca dziedziców od wol­
nych ze względu na praw o w ychodu, jest w ierną podobizną podziału „ludzi
K ościoła” na przypisańców i w olnych; podział ten zaś pojawił się w dobrach
kościelnych u progu X III w. O d kiedy — poniew aż ze schyłku X II w.
posiadam y jeszcze inform acje o sw obodnej zm ianie siedzib przez książęcych
chłopów-dziedziców. Wreszcie w czyich oczach — poniew aż punkt widzenia
biskupich i książęcych notariuszy nie m usiał być podzielany przez ludność
wiejską, jeśli w sposób niekorzystny dla jej interesów odbiegał od starych
zwyczajów. D ysponujem y źródłow ym świadectwem takiej rozbieżności ocen.
Jest ono tym wymowniejsze, że dotyczy chłopów kościelnych i pochodzi
ze schyłku X III w.
C hodzi o spraw ę dziedziców z G ałkow a — przypisańców biskupstw a kujaw ­
skiego. W 1292 r. biskupa W isława doszły słuchy, iż „m ają oni zwyczaj
rozpow iadać wśród pospólstw a, że są wolnymi ludźm i” (inter populares se
/iberos solent assereré). Aby z biegiem czasu ich tw ierdzenia nie zostały
uznane za praw dę (ne tractu temporis eorum assercio videatur esse vera),
Wisław postanow ił przeprow adzić dow ód ich nieswobodnej kondycji. Posłużył
się w tym celu przywilejem, jaki chłopi ci, a właściwie ich ojcowie, otrzy­
mali przed 19 laty od biskupa W olim ira. Pięciu wyliczonych z imienia
„ludzi naszych przypisańców , dziedziców z G ałkow a” w ykazało w 1273 r.
przysięgą i zeznaniam i świadków, że dają wspólnym sum ptem tylko 2 donice
m iodu rocznie oraz pełnią pewne posługi, do których biskupstw o pociąga wszyst­
kich swoich przypisańców , poza tym zaś nie ponoszą żadnych ciężarów. W 1292 r.
przywilej ten został publicznie odczytany i zatw ierdzony przez biskupa Wisława
w obecności świadków , aby rozproszyć wszelkie wątpliwości co do przy-
pisańczego statusu chłopów , którzy mieli o sobie zbyt wysokie m niem anie60.
N ie był to konflikt o świadczenia. Ż ad n a ze stron nie kw estionow ała
w 1292 r. ulgowego wym iaru ciężarów , ustalonego przed 19 laty staraniem

60 K Pol I I / l, nr 101, tran su m p t z 1292 r. d o k u m en tu z 1273 r.


230

chłopów z G ałkow a. N ie była to spraw a o zbiegostwo. Dziedzice tam tejsi


siedzieli na swej ojcowiźnie i nie kwapili się jej porzucać. Nic nie wskazuje
rów nież na to, by podaw ali się oni za rycerzy. Nie kw estionow ali ani
tego, że są chłopam i, ani tego, że podlegają biskupstw u i zobow iązani
są wobec niego do pew nych świadczeń i posług, ani oczywiście tego, że
posiadają ziemię praw em dziedzicznym . W szystko to nie przeszkadzało im
uw ażać się za wolnych i głośno o tym mówić. Najw yraźniej nie podzielali
oni poglądu, że kondycja chłopa-dziedzica wyklucza osobistą wolność. W ich
oczach dziedzictw o i wolność szły ze sobą w parze zgodnie z bardzo starym
zwyczajem. Pogląd ten, tak bardzo obcy kancelariom i dokum entom X III w.,
nie m usiał być odosobniony wśród pospolitej ludności wiejskiej, skoro
biskup W isław uznał za stosow ne po d jąć akcję praw ną. Spraw a chłopów
z G ałkow a była o tyle nietypow a, że dotyczyła ludzi zajm ujących wśród
przypisańców szczególnie uprzyw ilejow aną pozycję. Ale w śród książęcych
chłopów -dziedziców , którzy nie podlegali niczyjej pryw atnej zwierzchności,
nie byli odcięci przez im m unitet od publicznego sądow nictw a i przez dłuższy
czas nie byli krępow ani adm inistracyjnym zakazem wychodu, przeświadczenie
0 własnej wolności m iało bez w ątpienia nie mniej tw ardy żywot.
K o n kluzja tych w yw odów nie m oże być jednoznaczna, poniew aż rze­
czywistość społeczna piastow skiej Polski nie trw ała w bezruchu, a postaw y
rozm aitych środow isk wobec zachodzących zm ian bywały rozbieżne. Myślę,
że w X I—X II w. książęcy chłopi-dziedzice uważani byli powszechnie za
wolnych ludzi. N ie b roniono im jeszcze przenosić się z m iejsca n a miejsce
1 sprzedaw ać lub zam ieniać dziedziczną ziemię, przeciw staw iano ich pojęciowo
niew olnikom i z pew nością staw iano wyżej od osiadłych w cudzym m ajątku
ratajów lub gości. Ale ju ż w X II stuleciu n adania na rzecz K ościoła rzucały
cień n a kondycję społeczną książęcych dziedziców. Tym, którzy przeszli
pod zw ierzchność biskupstw i klasztorów , odm aw iano praw a wychodu i zby­
w ania ziemi. Zapew ne w pierwszych dziesięcioleciach X III w. m onarchia
rozciągnęła te ograniczenia wolności i własności na „sw oich” chłopów -dzie­
dziców, broniąc się adm inistracyjnym zakazem przed następstw am i zm ian
w stru k tu rze agrarnej oraz akcji im m unitetow ej.
Feudalne przew artościow anie pojęć o chłopskiej wolności, zw iązane p o ­
czątkow o z konsolidacją władztw a gruntow ego w dobrach K ościoła, zyskało
sobie w X III w. pełne uznanie w m iarodajnych kręgach grupy rządzącej
i określiło oficjalny punkt widzenia na kondycję ogółu chłopów-dziedziców.
Język źródeł wyraża ten właśnie punkt widzenia, co nie oznacza przecież,
że byl on powszechnie przyjm ow any. Sami chłopi trzym ali się bez wątpienia
starych pojęć i odwoływali się do nich, ilekroć w procesie feudalizacji n a­
ruszano ich zwyczajowe upraw nienia. D otyczyło to zwłaszcza konfliktów
0 praw a do ziemi, k tó re towarzyszyły niekiedy nadaniom n a rzecz K ościoła
1 m ożnych. W ypada więc zastanow ić się, czy pojęcie zwierzchniej własności
panującego nie było także now ością zw iązaną z feudalną reinterpretacją
starych praw.
231

4. Regale książęce a chłopska własność

W literaturze przedm iotu utrzym uje się pogląd, że książę był od zarania
ustroju państw ow ego właścicielem całej ziemi, k tó ra nie należała do rycerstwa
lub K o ścio ła61. W stosunku do dziedzicznych żrebiów chłopskich upraw ­
nienia książęce interpretow ane byw ają najczęściej w kategoriach własności
zwierzchniej (dominium directum)', chłopom przypisuje się dominium u tile,
czyli praw o dziedzicznego użytkow ania ziemi książęcej, a nie praw o własności.
Pogląd ten akceptują rów nież czołowi badacze, którzy walnie przyczynili
się do rewizji tradycyjnego obrazu społeczeństw E uropy środkow o-w schodniej
we wcześniejszym średniow ieczu: H. Łow m iański, K. Buczek, a w nieco
innym ujęciu także B. K rzem ieńska i D. T re stik 62.
W szystkie źródła, dotyczące tej kwestii, wiążą się z tw orzeniem kościelnego
władztw a gruntow ego drogą książęcych nadań. Kościół od początku stał
na stanow isku, że upraw nienia przekazyw ane mu przez panującego obejm ują
zw ierzchnią własność dziedzicznej ziemi chłopskiej. Ten p u n k t widzenia re­
prezentują ju ż najstarsze dokum enty kościelne (bulla z 1136 r.), a także
książęce z początku X III w. Nic dziwnego, że w ujęciu K. Buczka zw ierzchnia
własność panującego polegała w praktyce na tym , że m ógł on nadaw ać
chłopów -dziedziców w raz z ziemią, potom stw em i świadczeniam i albo przy
okazji takich n adań zabierać chłopom ich źrebią i daw ać w zam ian ziemię
w innym miejscu. Tym właśnie (a także zakazem aliencji) chłopskie praw a
do ziemi różnić się m iały od własności rycerskiej63.
N a czym jed n ak polegała ow a różnica w pierwszych wiekach państw o­
wości, zanim pojaw iła się i u tarła p ra k ty k a poddaw ania chłopów -dziedziców
pod zw ierzchność instytucji kościelnych? Sprawy tej nie m ożna rozstrzygać
spoglądając wstecz przez pryzm at term inologii źródeł zw iązanych z rozwojem
władztw a gruntow ego, jak b y oczam i trzynastow iecznych notariuszy. Potrzebne
nam są inne okulary. W ypada wziąć pod uwagę wyniki b adań nad naro­
dzinam i w ładztw a gruntow ego i uwzględnić trudności, na jak ie natrafiało
ono w swych początkach, aby w nioskow ać o tym , ja k było przedtem . Nie

hl Już M. B o b r z y ń s k i pisat w w ielokrotnie w znaw ianych Dziejach P olski u- zarysie


(wyd. I, K rak ó w 1879), W arszaw a 1974, s. 102 n . : „ K sią ż ę ... był właścicielem całej ziemi
w swym państw ie, z w yjątkiem tych nielicznych sto su n k o w o gruntów , k tó re K ościołow i lub
znakom itym osobom św ieckim darow ał. N a ziemi książęcej siedziała więc cała lu d n o ść ...
Przeciążona służbą w ojskow ą i rozlicznym i daninam i i pow innościam i, nie m iała żadnej
własności gruntow ej, niepew na ju tra czekała, gdzie ją każdej chwili rozkaz książęcy prze­
rzuci, ale ludność ta nie podlegała nikom u tylko księciu i żadnych innych pan ó w nad
sobą nie m ia ła ” . P odobnie sądził nie ty lk o w yznający teorię najazdu F. Piekosiński, ale
naw et A, M a ł e c k i. R ew izja dziejów polskich tr pierw szych dwóch wiekach politycznego ist­
nienia 962— 1146, [w:] t e n ż e , Z p rzeszłości s. 18; w okresie m iędzyw ojennym G r ó d e c k i ,
P o czą tk i im m u n itetu ..., s. 2 —5, nadal tej starej koncepcji p o stać d o dziś uznaw aną.
62 Ł o w m i a ń s k i , P rze m ia n y ..., s. 441; t e n ż e . Organizacja gospodarcza.... s. 180 n.;
B u c z e k , O chłopach..., II, s. 29; K r z e m i e ń s k a , T r e ś t i k , Hospodarske za k ła d y .... s. 127.
63 B u c z e k , Prawo ry c erskie ..., s. 37.
232

bez znaczenia są inform acje z pierwszej połowy X III w. o sprzedaży lub


zam ianie ziemi przez chłopów ; znaczne jest bowiem praw dopodobieństw o,
że była to prak ty k a o p arta n a starym zwyczaju, k tó rą od niedaw na pró­
bow ano zaham ow ać adm inistracyjnym i zakazam i. D o starego zwyczaju o d ­
woływali się jeszcze w drugiej połow ie X III w. przesiedlani chłopi-dziedzice,
gdy m im o zarządzonej przez panującego zam iany gruntów występowali z są­
dowym roszczeniem do utraconej ojcowizny. P rzede wszystkim jed n ak zapytać
trzeba, jak i sens praktyczny m o ^ o m ieć pojęcie zwierzchniej własności ksią­
żęcej w czasach, gdy nie było jeszcze potrzebne do uzasadniania książę­
cych nadań, i w jak i sposób m ogło się to pojęcie zrodzić? Starsza histo­
riografia nie widziała w tym problem u. D opiero niedaw no S. Russocki
zauważył trafnie, że „nie bardzo um iem y odpow iedzieć sobie na pytanie,
w jak i sposób ... władcy stawali się panam i zwierzchnim i ziemi i zam iesz­
kujących ją ludzi, przekazyw anych następnie we władanie wiernym wo­
jo w n ik o m ” 64.
K. Buczek i H. Łow m iański przywiązywali dużą wagę do książęcego
regale ziem nego, które pow stało z przejęcia przez m onarchię upraw nień
w spólnoty plem iennej. K łopot polega jed n ak na tym, że prerogatyw y władz
plem iennych w tej dziedzinie odtw arzam y n a podstaw ie upraw nień panującego,
te ostatnie zaś poznajem y ze źródeł zw iązanych z rozw ojem władztw a grun­
towego. W ynik takiej retrogresji jest silą rzeczy niepewny, a koncepcje obu
w spom nianych badaczy nie wydają się identyczne. K. Buczek scharakteryzow ał
regale ziem ne ja k o „praw o m onarchy do użytkow ania całej nie zawłaszczonej
legalnie ziemi i dysponow ania nią oraz do puścizn, konfiskat i kontroli
n ad obrotem ziem ią” (w tym d o rozsądzania sporów spadkow ych). Sfor­
m ułow anie to nie budziłoby zasadniczych zastrzeżeń, ale z innych wypowiedzi
K. B uczka wynika, że przez ziemię „zaw łaszczoną legalnie” rozum iał on
tylko „p ełn ą” własność rycerstw a i duchow ieństw a, podczas gdy dziedziczną
ziemię chłopską uważał za przedm iot m onarszego regale65. H. Łow m iański
natom iast rozróżniał „w stosunku księcia do ziemi aspekt praw nopryw atny
(włości, sioła książęce) oraz regale ziem ne” i podkreślał, że „przeniesienie
praw rzeczowych (wspólnoty plem iennej) n a księcia dotyczyło przede wszystkim
ziemi bezpańskiej, tj. indyw idualnie nie zawłaszczonej, lecz pozostającej
w zasięgu interesów plem ienia, nie naruszało natom iast praw nabytych przez
osoby fizyczne lub praw ne w obrębie plem ienia” 66.
Interpretacja H. Łow m iańskiego wydaje się bardziej przekonująca. Przede
wszystkim przedm iotem regale stały się — niejako autom atycznie — daw ne
puszcze m iędzyplem ienne. Znalazły się one w ew nątrz państw a i utraciły

64 S. R u s s o c k i , Spory o istotę i genezę feu d a lizm u europejskiego, K H 78, 1971, n r 2,


s. 410.
65 B u c z e k , G lo s..., s. 1096; por. t e n ż e , O chłopach II, s. 4 —6, 25, 2 8 —30, i te n ż e .
Prawo rycerskie s. 37.
hh Ł o w m i a ń s k i , P o czą tk i Polski, III. s. 390 nn. i 386 n.
233

funkcję osłony strategicznej, ale pozostały w gestii panującego. M onopol


sądow nictw a, a więc także rozstrzygania konfliktów między opolam i o korzys­
tanie z rozm aitych użytków leśnych i wodnych oraz kontroli nad legal­
nością sp ad k o b rania i obrotu ziemią posłużył zapewne do rozszerzenia za­
kresu regale. O bjęto nim lasy i wszelką „ziemię niczyją”, której nikt nie
wykarczował, nie zaorał i nie wziął w indyw idualne posiadanie. Analogia
ruska oraz geneza czeskiego i polskiego narzazu wskazują na wczesną m e­
trykę rzeczowych praw księcia w tym zakresie67.
Regale ziem ne było bezsprzecznie instytucją publiczno-praw ną, stanow iło
bowiem atry b u t władzy książęcej. Z władztwem gruntow ym m iało ono tyle
tylko w spólnego, że pozw alało panującem u nadaw ać m ożnym n a własność
znaczne połacie bezpańskich dotychczas gruntów . W wyniku takiego nadania
i wytyczenia ujazdu właściciel, uzyskiwał wyłączne praw o do karczow ania
i b ran ia ziemi pod upraw ę przy pom ocy czeladzi lub do pow ierzania jej
wolnym o sadnikom ; nikt nie m ógł tu wyczyniać nowych pól bez jego zgody.
Poza tym jed n ak regale nie naruszało praw opolników — obojętne, chłopskiej
czy rycerskiej kondycji — do korzystania z użytków wchodzących w zakres
w spólnoty sąsiedzkiej oraz do brania pod upraw ę i zaw łaszczania „ziemi
niczyjej” w obrębie opola. Nie w ym agało to specjalnych nadań czy zezwoleń,
których książę i jego urzędnicy nie byliby naw et w stanie każdem u udzielać;
chodziło przecież o pow szechną i odwieczną praktykę.
Nic też nie wskazuje, by przedm iotem regale stały się chłopskie źrebią.
W spom niana przez K. Buczka kon tro la nad obrotem ziemią, tzn. nad le­
galnością jej sp adkobrania i ew entualnego zbyw ania w obce ręce, stanow iła
zwykły atry b u t władzy sądowej. Z m onopolizow anie tej funkcji przez m onarchię
m iało doniosłe konsekwencje, ale nie daw ało panującem u żadnych praw
rzeczowych do chłopskiej lub rycerskiej ziemi. K onfiskaty były karą za
najcięższe przestępstw a. Nie m iały one nic wspólnego ze zw ierzchnią włas­
nością, podobnie ja k m ożność nałożenia lżejszych kar sądowych, płatnych
w skórkach kunich lub m iodzie, nie oznaczała, że książę czy jego sędzia
jest zw ierzchnim właścicielem tych przedm iotów . Jedynie tzw. kaduki, czyli
praw o do dysponow ania puściznam i spadkow ym i, m ożna uznać za składnik
regale ziemnego. Przede wszystkim należało ustalić, czy zm arły bezpotom nie
właściciel nie pozostaw ił dalszych krewnych, którzy by po nim dziedziczyli.
Stwierdzenie tego faktu wchodziło oczywiście w zakres kom petencji sądow ­
nictw a książęcego. N astępnie puścizna ja k o ziem ia bezpańska, nie będąca
ju ż niczyją indyw idualną własnością, staw ała się przedm iotem regale. Praw o
księcia do dysponow ania tą ziem ią nie naruszało niczyjego stanu posiadania,
co najwyżej ograniczało praw o w spółopolników do sw obodnego zawłaszczenia
schedy po zm arłym sąsiedzie. W praktyce zresztą panujący interesow ał się
i rozporządzał głównie puściznam i po zam ożniejszych rycerzach i duchow ­

67 PV L. s. 106; por. Ł o w m i a ń s k i . P o czą tk i Polski, III, s. 387.


234

n y ch 68. W każdym razie jego praw o do puścizn (podobnie jak do kon­


fiskat i kontroli nad ob ro tem ziem ią) dotyczyło w równej mierze posiadłości
rycerskich, co chłopskich „dziedzin” . N ie d a się więc utrzym ać poglądu,
że podległość regale ziem nem u odróżniała chłopskie praw o „dziedzicznego
użytkow ania” od rycerskiej własności.
O drębność chłopskiej i rycerskiej kondycji wynikała z odm iennego rodzaju
obow iązków wobec państw a. D w orskie gospodarstw a rycerzy, upraw iane
ich własnym inw entarzem , wolne były od większości danin i posług, po­
nieważ właściciele tych gospodarstw służyli m onarchii w inny sposób: konno
i zbrojnie. N iem niej jed n ak owa wolność od ciężarów skłania badaczy do
przypisyw ania rycerstwu pełnej wolności ziemi, a obciążonym daninam i chło­
pom — tylko praw a dziedzicznego użytkow ania. H istorycy skłonni są inter­
pretow ać praw o do pobierania wysokich świadczeń w kategoriach własności
ziemskiej. Pow tórzm y jed n ak za B enedyktem Z ientarą: polskie wczesne śred­
niowiecze m iało własne kryteria. M niejsza o to, ja k poszczególni historycy
definiują pojęcie własności; to kwestia w yboru konwencji sem antycznej. Chodzi
0 to, czy w Polsce pierwszych Piastów ciężary na rzecz m onarchii traktow ano
ja k o należne z tytułu zwierzchnich praw księcia do chłopskiej ziemi.
N ie m usimy gubić się w dom ysłach. D ysponujem y inform acjam i o genezie
1 przeznaczeniu poszczególnych świadczeń. N arzaz trak to w an o ja k o daninę
o d p łatn ą za wypas nierogacizny w książęcych dąbrow ach i bukow inach.
Był on więc związany z regale leśnym , ale nie m iał nic wspólnego z włas­
nością chłopskich źrebi. K. Buczek dom yślał się w związku z tym , że
narzaz m ógł ciążyć także na gospodarstw ach dw orskich rycerzy69. Stróża
w prow adzona została zam iast pow szechnego niegdyś obow iązku stróżow ania
w grodach. Rycerze nie płacili jej z tej racji, że służba strażnicza była
teraz ich obow iązkiem , a nie dlatego, że posiadali swe gospodarstw a na
pełną własność. P ow ołow e-poradlne-podym ne wywodziło się przypuszczalnie
z plem iennej dani, czyli trybutu, który miał zapewnić bezpieczeństwo od
łupieżczych najazdów , a nieraz i ochronę ze strony potężniejszego ośrodka
politycznego. W okresie tw orzenia państw a i jego organizacji skarbow ej wym iar
tej dani uległ w ydatnem u podwyższeniu, utrzym ała się jed n ak przez długi
czas jej tradycyjna nazwa, a zapewne i uzasadnienie; w ładza książęca ch ro ­
niła pokój w kraju. P ouczająca jest pod tym względem nazwa czeskiej
dani m iru. Wreszcie stan w prow adzono zam iast eksploatacyjnych objazdów
terytoriów trybutarnych, w zw iązku z zaniechaniem praktyk zbliżonych
do ruskiego po lu d 'ja lub — jak chcą inni — tytułem relucji za okolicznościow e
świadczenia stacyjne. C ztery spośród pięciu regularnych danin praw a książę­

68 N Z , art. 21 i 22, s. 201 — 205; por. Ks. H enr., s. 251 n., oraz K M az, nr 278,
1230 r. (postanow ienia K o n ra d a m azow ieckiego dotyczące w yposażenia wdów przez księcia,
któ ry przejm uje puściznę p o ich m ężach, oraz obow iązku stw ierdzenia przed uznaniem gruntu
za puściznę, czy zm arły nie pozostaw ił testam entu na rzecz m ałżonki lub K ościoła).
hg B u c z e k . Prawo rycerskie. .., s. 38 i przyp. 73.
235

cego m iały więc uzasadnienia zupełnie nie zw iązane z własnością ziemi


upraw nej. Tylko o genezie podw orow ego nie da się nic powiedzieć; trudno
jed n ak przypuścić, że ak u rat danina w bydle rogatym , w ybierana od wsi.
a nie z poszczególnych źrebi, m iałaby stanow ić rentę gruntow ą.
Nie sposób też dopatrzyć się takiej renty w okolicznościow ych podatkach
nakładanych na kraj w nagłej potrzebie, świadczeniach stacyjnych, obow iązku
daw ania podw ód lub jakichkolw iek posługach. Publiczne pow inności przew odu,
pow ozu oraz p rac przy budow ie i napraw ie grodów ciążyły zresztą także
na dw orskich gospodarstw ach rycerzy, tyle że w złagodzonym wymiarze.
Ciężary opolne — głowa, krzyk, ślad, laska, a w W ielkopolsce także danina
wołu i krow y — dotyczyły n a rów ni ogółu opolników bez względu n a chłopską
czy rycerską k o ndycję70.
W X III w. wolni osadnicy w m ajątkach kościelnych i pryw atnych płacili
m onarchii zwykłe daniny praw a książęcego i pełnili przew idziane tym praw em
posługi na rzecz państw a, dopóki pan gruntow y nie uzyskał dla nich im­
m unitetu. Sam tytuł własności ziemskiej nie miał tu, ja k widać, nic do
rzeczy. Tym bardziej uznać m ożna za pew nik, że m onarchia pierwszych
Piastów nie w iązała w żaden sposób w prow adzenia ciężarów praw a książęcego
z praw em własności do chłopskiej ziemi. M oim zdaniem oznacza to, że
panujący nie był jeszcze uw ażany za jej zw ierzchniego właściciela. Śred­
niowiecze nie znało abstrakcyjnych zasad praw nych bez pokrycia w praktyce,
a rzekom e dominium direclum księcia byłoby w pierwszych wiekach państw o­
wości właśnie abstrakcją bez praktycznych następstw . Panujący nie potrzebow ał
uzasadniać w ten sposób w prow adzenia ciężarów praw a książęcego. Nie
potrzebow ał też uzasadniać nadań, obejm ujących dziedziców chłopskiej k o n ­
dycji wraz z potom stw em i ziem ią, ani odgórnie zarządzanej przy ich okazji
zam iany źrebiów — bo nadań takich jeszcze nie było. W ładcy PolskT nie
mogli sobie na nie pozw olić przez dobre p ółtora stulecia po objęciu rządów
przez M ieszka I, a do tw orzenia biskupich w ladztw gruntow ych przystępow ali
w początkach X II w. okrężną drogą, organizując kasztelanie m ajątkow e.
Nie przem aw ia to za hipotezą, że od zarania państw ow ości książęta byli
zwierzchnim i właścicielami chłopskiej ziemi.
W ydaje się raczej, że pod względem praw do ziemi dziedzice chłopskiej
i rycerskiej kondycji nie różnili się początkow o między sobą. Jedni i drudzy
posiadali swe źrebią na pełną w ówczesnym rozum ieniu własność. W yodręb­
nienie kategorii wojów i zepchnięcie pozostałej m asy pospolitych wolnych
do chłopskiej kondycji było i tak głębokim przew rotem społecznym. C hłopi
utracili status w ojow ników i pełnopraw nych uczestników w spólnoty politycznej,
obłożeni zostali rozlicznym i ciężaram i i podporządkow ani aparatow i adm i­
nistracyjnem u państw a. W szystko to jed n ak nie wym agało ograniczania ele­

70 U dziai o p o ln ik ó w rycerskiej kondycji w opłacaniu d aniny wolu i krow y przyjm uje


B u c z e k , Prawo ry c erskie ..., s. 38.
236

m entarnych praw rzeczowych i osobow ych, które przysługiwały im od wieków


ja k o pospolitym wolnym. M onarchia nie potrzebow ała głosić, że pozbaw ia
ich pełnej wolności i pełnej własności. Przeciwnie — nie m ogła sobie na
taki krok pozwolić. Z am ach na najbardziej podstaw ow e upraw nienia pos­
politej ludności nie tylko rozjątrzałby napięcia społeczne, ale godziłby w p o d ­
stawy książęcej władzy, k tó ra dysponow ała wprawdzie środkam i przym usu,
lecz nie mogła rządzić bez współpracy opoli.
W kwestii tej odnotow ać trzeba nieco odm ienny pogląd B. Krzem ieńskiej
i D. T restika. N ie operują oni pojęciam i dominium directum i dominium
utile, uznając je słusznie za anachroniczne w odniesieniu do wczesnej m onarchii
przem yślidzkiej. piastowskiej i arpadzkiej. Nie uw ażają też dom niem anych
upraw nień rzeczowych panującego do chłopskiej ziemi za tytuł do pobierania
świadczeń na rzecz państw a. Sądzą jednak, że narzucenie tych świadczeń
kojarzyć się m usiało pospolitej ludności z u tratą dawnej wolności i własności.
M iało to doprow adzić do u znania księcia za pana chłopskiej ziem i71.
Pogląd ten wym aga m oim zdaniem relatywizacji. M ożna się z nim zgodzić
w tym sensie, że podporządkow anie ogółu ludności chłopskiej praw u książę­
cemu stanow iło historyczną przesłankę w ładztw a gruntow ego i poddaństw a.
Wiele czasu m usiało jednak upłynąć i wiele zm ian się dokonało, zanim
zwierzchność m onarchii nad chłopam i przybrała w społecznej świadom ości
postać zbliżoną do w ładztw a gruntow ego. Spostrzeżenia B. Krzem ieńskiej
i D. T restika w tej kwestii o parte są głównie na wnikliwej analizie treści
ideologicznych wyrażonych przez K osm asa w legendzie dynastycznej Prze-
m yślidów 7-. K ronikarz nie w spom ina tam bezpośrednio o praw ach do ziemi,
ale w opowieści jego brzm i wyraźne echo kontestacji, zręcznie neutralizow anej
przez au tora. W niosków z analizy tego literackiego tekstu, opartego na
biblijnym pierw owzorze, nie da się. m oim zdaniem , odnieść w prost do k a­
tegorii pojęciowych związanych z codziennym rozum ieniem zwyczajów praw ­
nych. Być m oże w związku z w prow adzeniem rozm aitych świadczeń i posług
m onarchia byw ała istotnie o skarżana o gwałcenie odwiecznej wolności i włas­
ności ludu. Nie był to jed n ak oficjalny punkt widzenia, skoro w późniejszych
stuleciach ciężarów praw a książęcego nie w iązano ani z tytułem własności
gruntow ej, ani z w olną lub niesw obodną kondycją chłopów . Sami chłopi
bardzo długo uważali się za wolnych właścicieli swoich źrebiów , traktując
ograniczenia narzucane przez panów gruntow ych i księcia ja k o naruszenie
starego zwyczaju.
Biorąc pod uwagę długą i okrężną drogę, ja k a prow adziła od praw a
książęcego do w ładztw a gruntow ego, skłonny jestem podzielić przypuszczenia
K. Tym ienieckiego, S. Traw kow skiego i S. R ussockiego: punktem wyjścia
tego procesu było przekazyw anie instytucjom kościelnym nie tyle chłopskich

71 K r z e m i e ń s k a , T r e ś t i k , H ospodarske z a k ła d y ..., s. 127.


7- K o s m a s , I, 5, s. 14 n.; T r e ś t i k , K socialni stru k tu rę ..., passim ; por. t e n ż e , Kosm ova
kronika, P ra h a 1968, s. 1 7 4 - 179.
237

źrebiów, ile chłopskich świadczeń, a interpretacja praw do ziemi zm ieniała


się w m iarę postępów feudalizacji73. Pojęcie zwierzchniej własności gruntowej
ja k o atry b u tu książęcej władzy nad ludnością chłopską m a swe źródło w we­
wnętrznych stosunkach dom inium biskupiego i klasztornego. S tam tąd prze­
niesione zostało na stosunki między m onarchią a podlegającym i jej dzie­
dzicam i chłopskiej kondycji. T erm inologia trzynastow iecznych źródeł przed­
staw ia te stosunki jak b y w zw ierciadle kościelnego w ładztw a gruntow ego.
Jest to zw ierciadło krzywe. C okolw iek sądzilibyśm y o kondycji osobistej
książęcych chłopów -dziedziców oraz o ich praw ach do ziemi, faktyczną
ich zw ierzchnością była m onarchia ze swymi dostojnikam i i publiczną ju ry s­
dykcją, a nie tylko sam panujący. D latego książę, który chciał zostać panem
gruntow ym „sw oich” chłopów , znajdow ał się w sytuacji paradoksalnej : musiał
usunąć przeszkodę, ja k ą stanow iło praw o książęce, przyznając sam em u sobie
im m unitet. T ak postąpiła w 1268 r. księżna K inga w 12 wsiach pod Sączem.
O trzym ała ona od Bolesława W stydliwego kasztelanię sądecką z bardzo
szerokim i upraw nieniam i o charakterze w ładztw a terytorialnego. M usiała
jed n ak zw olnić „ludzi naszych niesw obodnych” [homines nostros non liberos)
w owych 12 wsiach „od wszelkiej posługi i świadczenia grodow ego”, dani,
stanu i kasztelańskiej jurysdykcji, aby stać się ich wyłączną panią i p o ­
bierać dla siebie po grzywnie czynszu z ła n u 74.
P odobnie postępow ali sami władcy dzielnicowi. W X III w. budow ali
oni dla siebie wiejskie dwory, w których spędzali kilka tygodni rocznie
na łow ach i wypoczynku. N a Śląsku rezydencje takie mieściły się w Ro-
kitnicy, Leśnicy i Brzegu, a później w Jelczu; w W ielkopolsce dw oram i
miejscowych książąt były Pobiedziska i D łusk; w M ałopolsce — K orczyn
i Osiek. Z organizow ano przy nich włości przeznaczone do wyłącznego użyt­
ku panującego i zarządzane przez jego m ajątkow ych oficjalistów. M amy
parę w iadom ości o organizacji tych m ajątków . W 1255 r. H enryk III osadził
pod Leśnicą chm ielarzy, zw alniając ich od ciężarów praw a książęcego i od
jurysdykcji kasztelańskiej; klucznik leśnickiego dw oru m iał od nich pobierać
chmiel dla księcia i spraw ow ać nad nimi patrym onialne sądow nictw o. W 1285 r.
Leszek C zarny nadał Stanisławowi z C hrobrza wieś K ębłów z takim samym
im m unitetem , „z jakiego korzystają posiadłości nasze Osiek i K orczyn”
(item eadem lihertate gaudeat, qua gaudent ville nostre Osek vel Chorciń).
W dokum encie biskupa Pawła z 1281 r. włość książęca przy dworze kor-
czyńskim określona została ja k o kasztelania. K orczyn nigdy nie był czołem
okręgu grodow ego. Term in casteUatura dotyczył w tym dokum encie szcze­

73 T y m i e n i e c k i , Zagadnienia gospodarcze..., s. 53; t e n ż e . P rzypisańcy..., s. 181 n.;


t e n ż e . U stró j.... s. 194; R u s s o c k i , S p o ry ..., s. 410; S. T r a w k o w s k i , Die Rotte der Deutschen
D orfkolonisation und des deutschen R echtes in Polen im 13. Jahrhundert, [w:] Die deutsche
O stsiedlung des M ittelalters als Problem der europäischen Geschichte, Sigm aringen 1975, s.
3 5 1 -3 5 8 .
74 K M p II. n r 474 i 475. 1268 r.
238

gólnych upraw nień, jakie m iał książę w swoich m ajątk u ; najwidoczniej nie
różniły się one od upraw nień, jak im i sam biskup Paweł dysponow ał podów czas
w swoich kasztelaniach m ajątkow ych — tarskiej, kieleckiej i sław kow skiej75.
We wsiach przeznaczonych do zaopatryw ania i obsługi dw orów w K o r­
czynie, Osieku, Leśnicy itp. panujący był rzeczywiście panem gruntow ym
swoich chłopów . O siągnął to sposobem w ypróbow anym przez K ościół: eli­
m inując upraw nienia kasztelana i innych urzędników do pobierania świadczeń
i spraw ow ania władzy sądow o-adm inistracyjnej nad tam tejszym i ludźm i książę­
cymi. Nic nie ilustruje lepiej różnicy między zw ierzchnością m onarchii nad
tym i ludźm i a władztwem gruntow ym panującego. Książę staw ał się n a za­
sadzie im m unitetu panem gruntow ym także w coraz liczniejszych wsiach,
k tóre na własny rachunek lokow ał na praw ie niem ieckim . Jak jed n ak słusznie
zauważył K. Buczek, dopiero ostateczna likw idacja ustroju praw a książęcego
spraw iła, że wszystkie wsie pozostające w rękach panującego stały się „jego
p ryw atną w pew nym sensie w łasnością” 76.

5. W stronę sw obód osadniczych

Uwagi o zm ianach kondycji chłopskiej pod wpływem w ładztw a gruntow ego


i p oddaństw a m ogą spraw iać wrażenie głębokiej degradacji społecznej i n a­
suwać myśl o pogarszającym się położeniu ludności wiejskiej w X III w.
Byłoby to wrażenie mylne. C zytankow e obrazki nasilającego się z wieku
na wiek ucisku chłopa i coraz cięższej jego doli źle się godzą z oczywistym
faktem , że chłopi, a w raz z nimi ludzkość zdołała przeżyć do naszych
czasów. W rzeczywistości procesy społeczne m iały przebieg różnokierunkow y,
a bilans ich przyniósł właśnie w X III stuleciu w ydatną popraw ę w arunków
bytu i odrodzenie chłopskiej wolności w ram ach feudalnej przebudow y ustroju
agrarnego.
Skoro ju ż wspom nieliśm y o szansach przeżycia, w arto zw rócić uwagę
n a dem ografię. Z aludnienie Polski ok. 1000 r. jest przedm iotem intuicyjnych
szacunków , nie m am y bowiem dostatecznych podstaw źródłow ych do sta­
tystyki. Ale o średniej długości życia w IX —X w. poinform ow ani jesteśm y
wcale dokładnie dzięki współpracy archeologów i antropologów w badaniu
szczątków kostnych na ówczesnych cm entarzyskach. W yniki tych badań
nie pozw alają uznać schyłku epoki plem iennej za erę pom yślności, utraconej pod
srogim jarzm em państw a. Przeciętna długość życia kształtow ała się znacznie
poniżej 30 lat. Było to przede wszystkim wynikiem bardzo wysokiej śm ier­
telności niem ow ląt, dzieci i dorastającej młodzieży. Ale i po wyelim inowaniu

75 SU B III, n r 160, 1255 r.; K M p I, n r 109, 1285 r.; K M p II, n r 491, 1281 r.;
M o d z e l e w s k i . Organizacja gospodarcza. .., s. 70 — 78; o lokalizacji d w orów książęcych tam że,
s. 4 2 - 7 0 .
76 B u c z e k . Z badań. .. s. 203.
239

wpływu tego czynnika wskaźnik długowieczności nie przedstaw ia się im po­


nująco: z ledwością czterdziestka dla mężczyzn, o parę lat mniej dla kobiet.
Stosunkow o niewielu ludzi przekraczało pięćdziesiątkę, a sześćdziesięcioletni
starcy stanowili rzad k o ść77. P odobnie było wówczas w innych krajach Europy,
a w naszych czasach bywało tak lub jeszcze bywa n a niektórych obszarach
tzw. Trzeciego Świata.
O bok w arunków sanitarnych główną przyczynę wysokiej śm iertelności
stanow iła słabość ówczesnej gospodarki rolnej. Przy ogólnie niskich plonach
dwa kolejne lata nieurodzaju wystarczały do spow odow ania klęski głodowej.
Jeśli zbiegło się to z niepom yślnym rokiem w hodow li nierogacizny, sytu­
acja staw ała się katastrofalna. G łód i choroby dziesiątkow ały wycieńczoną
ludność. Przyczyniały się do tego także wojny m iędzyplem ienne i wyprawy
łupieżcze nie tyle przez bezpośredni rozlew krwi, ile przez dew astację gos­
p o d ark i: uprow adzanie bydła, palenie zabudow ań i zbiorów . Pod tym względem
państw o daw ało skuteczniejszą ochronę. P opraw a w arunków bytu była jednak
przede wszystkim rezultatem aktyw ności godpodarczej wielu pokoleń chłop­
skich. O siągnięto ją m im o obciążenia świadczeniam i na rzecz m onarchii.
W spom niałem ju ż o tym , że najbardziej uchw ytnym w skaźnikiem gospo­
darczym jest dla średniow iecza osadnictw o. Jego stopniow y rozwój w XI
i X II w. stwierdzić m ożna na podstaw ie badań archeologicznych, ale właśnie
X III stulecie przyniosło w tej dziedzinie przyspieszenie na wielką skalę.
Nie ulega wątpliwości, że zwiększył się wydatnie przyrost naturalny, a więc
spadła śm iertelność. Rzecz znam ienna, że nie doprow adziło to do prze­
ludnienia (możliwego także wśród puszcz, jeśli brakuje środków niezbęd­
nych do zagospodarow ania nowych obszarów ), lecz do wielkiej ekspansji
osadniczej. N ajbardziej widocznym, choć nie jedynym , jej przejawem było
zakładanie licznych nowych wsi na surow ym korzeniu. G o sp o d ark a wiej­
ska X III w. m usiała więc dysponow ać nadw yżkam i żywności, odpow iednim i
narzędziam i i siłą pociągow ą, które pozwoliły podjąć i skutecznie prow adzić
kolonizację terenów puszczańskich.
U schyłku X II w. nie należały ju ż do rzadkości w gospodarstw ach
chłopskich konie robocze, poprzednio raczej nie stosowane. S tatut łęczycki
z 1180 r. w spom inał o nich w związku z m arnow aniem chłopskiego in­
w entarza przez użytkow ników pod wód. D okum ent trzebnicki z 1204 r. n o r­
m ował świadczenia wedle liczby zaprzęgów w gospodarstw ie, przyjm ując
za jed nostkę sprzężaju parę w ołów lub k o n ia 78. Pojawienie się koni wy­
daje się najbardziej uchw ytną oznaką popraw y wyposażenia w siłę pociągow ą.
Nie mniej doniosłą rolę odegrało rozpow szechnienie się pługa. C h ro ­
nologia tego procesu jest archeologicznie tru d n o uchw ytna ze względu na
niewielką liczbę znalezisk: surowiec był drogi, toteż zużytych radlić lub

77 H istoria k u ltu ry m aterialnej. .., I, s. 25.


7X K W p I. nr 25. 1181 r.: KŚ1. nr 104, 1204 r.
240

lemieszy nie w yrzucano, lecz przekuw ano. W sukurs przychodzą jednak


dokum enty. W ym ieniają one nazwy jednostek ziemi ornej urobione od ro ­
dzajów narzędzi upraw nych. W X I —X II w. jednostkę taką, odpow iadającą
w zasadzie „ziemi na dw a woły” , zw ano radiem . Po łacinie określano ją
wyrazem aratrum, który jed n ak oznaczać m ógł w zasadzie każdy rodzaj
narzędzia ornego. Od 1225 r. pojaw iają się w dokum entach w zm ianki o znacz­
nie rozleglejszej jednostce gruntu, określanej po łacinie ja k o „wielkie a ra tru m ”
(aratrum m agnum )1'*.
N a synodzie sieradzkim w 1262 r. ustalono, że k ara za naruszenie obo­
wiązku dziesięcinnego wynosić m a „za każde m ałe aratrum , zwane radłem ,
kam ień w osku, za wielkie zaś, które nazywa się pługiem, 2 kam ienie w osku”
(pro unoquoque aratro parvo, quod r a d io dicitur, lapidem cere, pro magno
autem, quod p l u g nominatur, duos lapides cere). W 1288 r. Przemysł II
postanow ił, że osadnicy pruscy spod Biechowa płacić m ają biskupow i poz­
nańskiem u tytułem dziesięciny „z m ałego aratrum , zw anego radłem 4 i 1/2
skojca, a z dużego, tj. z pługa, 9 skojców ” (de parvo aratro, quod r a d io
dicitur, quatuor scotos et dimidium, et de magno, hoc est de p l u g o n e ,
novem scotos). W świetle tych wzm ianek nie ulega wątpliwości, że magnum
aratrum zw ało się po polsku pługiem i oznaczało obszar ziemi ornej dw u­
kro tn ie większy od ra d ła 80.
Czy jed n ak z brzm ienia nazw m ożna wnosić o konstrukcji narzędzi
sprzed 700 lat? W tym w ypadku tak, dysponujem y bowiem dow odem ,
że term inam i aratrum parvum i aratrum magnum określano w średniow ieczu
dw a różne typy narzędzia ornego, które po dziś dzień zwiemy radłem i pługiem.
W 1345 r. arcybiskup gnieźnieński Jarosław określił świadczenia kuźni w G oś-
cięcinie. M iała ona dostarczać co roku żelazne części pracujące narzędzi
ornych w następującej wysokości: „20 m agna ara tra i 20 parva |aratra],
tłum acząc n a pospolitą m owę m agnum aratru m ja k o lemiesz i krój, a parvum
aratru m ja k o radlicę” (interpretando vulgar iter magnum aratrum l e m e s e t c r o y ,
parvum aratrum r a d l i c z a ) 81. M am y tu leksykalne objaśnienie i szczegóły k o n ­
strukcyjne, które nie pozostaw iają wątpliwości. D okum ent nie w spom ina o od-
kładnicy, poniew aż sporządzano ją z drew na, a kuźnia dostarczać m iała
tylko części żelaznych (ferram enta)’, jednakże lemiesz, używ any w raz z krojem

19 KŚ1 III, n r 304, 1225 r. — dział ziemi ad un u m a ra tru m m ag n u m ; K P ol III, nr 11


(SUB I, n r 291), 1228 r. — ziem ia n a ro k o w a ad X X a ra tra m agna.
80 K W p I, n r 402. 1262 r.; K W p II, n r 632, 1288 r. W dokum encie W ładysław a
opolskiego z 1260 r. ta sam a ziem ia n a ro k o w a, której obszar określono w 1228 r. na
20 pługów (XX a ra tra m agna, K P ol III, nr I I ) w ystępuje w przeliczeniu n a inne jednostki
pow ierzchni upraw n ej: 40 łanów flam andzkich (SU B III, n r 317; K M P II, nr 622, 1260 r.).
W ynika z tego, że p o d wpływem kolonizacji na praw ie niem ieckim o ra z zm ian w gospodarce
rolnej stare pojęcie ra d ła ja k o ziemi n a dw a woły uległo w X III w. m odyfikacji, utoż­
sam iając się z m ałym łanem (niespełna 17 h a ); a ra tru m m agnum , czyli pług, liczył zatem
nieco p o n a d 33 ha ziemi ornej.
81 Z D M IV, nr 934, 1345 r.
241

i przeciw staw iony radlicy, to bez w ątpienia pracująca część pługa. O d tego
narzędzia urobiony był polski odpow iednik term inu magnum aratrum, wy­
stępującego po raz pierwszy w 1225 r. F akt, że posługiw ano się nim dow odnie
ju ż w dw udziestych latach X III w. ja k o obiegow ą nazw ą jednostki ziemi
ornej dw ukrotnie większej od tradycyjnego rad ia wskazuje, że pług-narzędzie
był w owym czasie przedm iotem powszechnie znanym i znajdow ał dość
szerokie zastosow anie w gospodarstw ie wiejskim. Początki jego rozpow szech­
nienia sięgają więc drugiej połowy, a najpóźniej schyłku X II w .82
Była to innow acja techniczna o doniosłych następstw ach. O rka pługiem
rokow ała wyższe plony. C o więcej, zapew niała o n a lepszą regenerację gleby
i pozw alała w ydatnie skrócić czas odłogow ania. N a stosunkow o żyznych
terenach m ożna było dzięki tem u przejść do trójpolów ki, na gorszych do
dw upolów ki, a w każdym razie intensywniej wykorzystyw ać areał upraw ny.
N ade wszystko zaś w wilgotnym klimacie ówczesnej Polski pług pozw alał
na upraw ę urodzajnych, ale ciężkich i tru d n o przesiąkliwych gleb, wobec
których rolnik uzbrojony w radio stawał często bezsilny. Przesłanek wielkich
akcji kolonizacyjnych X III—X IV w. nie da się zredukow ać do jednego
czynnika, nie ulega jed n ak wątpliwości, że upow szechnienie pługa odegrało
w tym pierw szoplanow ą rolę.
Przyjm uje się n a ogół, że now e narzędzie pojawiło się najpierw w gos­
podarce własnej klasztorów i zam ożnych rycerzy. Były to jed n ak w naj­
lepszym razie jaskółki, które nie czynią jeszcze wiosny. Polska X II—X III w.
nie była krajem folw arków . O rozpow szechnieniu pługa decydowały zdolności
inwestycyjne gospodarstw chłopskich. M usiały one dysponow ać nie tylko
nadw yżkam i produktów rolnych i hodow lanych, ale także wystarczającym
zasobem gotów ki. M ożliwości w prow adzenia nowego narzędzia ornego uw a­
runkow ane były rozszerzeniem pow iązań gospodarki chłopskiej z rynkiem .
Rów nież pod tym względem X III stulecie było epoką wielkich przem ian.
Już w 1204 r. przew ażna część ludności ujazdu trzebnickiego płaciła klasz­
torow i świadczenia częściowo lub naw et wyłącznie w denarach. K ary sądowe,
uiszczane niegdyś skórkam i kunim i lub m iodem , pobierano teraz najczęściej
w pieniądzu kruszcow ym ; stąd wzięła się różnica między nom inalnym i
a faktycznym i grzywnam i. R ozm aite daniny w naturze zam ieniane bywały
na ekwiwalent gotów kow y, a przeliczanie w artości bydła, m iodu, zboża
i cennejszych przedm iotów użytkowych na skojce stało się pow szechną p ra k ­
tyką. Jest to niezaw odna oznaka zwiększonej roli wymiany handlow ej, za­
w odowego rzem iosła i m iast w codziennym życiu gospodarczym polskiej
wsi.
M iejscem k o n tak tu ludności wiejskiej z rynkiem były od daw na targi.

s- Z a takim d atow aniem opow iada się P o d w i ń s k a , T echnika., .. s. 199; por. S. T r a w -


k o w s k i, W sprawie roli kolonizacji niem ieckiej ir przem ianach ku ltu ry m aterialnej na ziemiach
polskich ir X I I I u . . K H K M 8. 1960. s. 189: Ł o w m i a ń s k i , P o czą tki Polski, III. s. 284 n.;
L e c ie j e w ic z . Słow iańszczyzna s. 70 n.

1 6 - K. Modzelewski. Chłopi w monarchii.


242

G eneza tej instytucji sięga bez w ątpienia czasów plem iennych. W Polsce
piastowskiej targi, a także karczm y były przdm iotem regale. O znaczało to,
że wym iana handlow a m oże być legalnie prow adzona tylko w wyznaczonych
do tego celu miejscach i dniach tygodnia. A parat adm inistracyjny m onarchii
zapewniał tam odpow iednią ochronę (mir), sędzia grodow y rozsądzał spory,
a m incerz — sprawy o naruszenie przym usu używ ania bieżącej m onety lub
o fałszowanie pieniędzy, jednocześnie zaś pobierano m yto od przybywających
wozów i targow e od wystawianych na sprzedaż tow arów . Poza wyznaczonymi
placam i i dniam i targow ym i transakcje handlow e zaw ierano w karczm ach.
Nie naruszało to regale, gdyż karczm y zaliczały się do obiektów m ono­
polow ych; prow adzili je książęcy karczm arze, od których m incerze pobierali
dochód dla panującego, a funkcjonariusze adm inistracji grodowej dla ka­
sztelana 83.
Targi odbyw ano zapewne przy wszystkich grodach kasztelańskich, a także
w niektórych osadach otw artych. Łączną ich liczbę w dw unasto wiecznej
Polsce szacuje się na ok. 200. O bok handlow o-gospodarczych pełniły one
funkcje inform acyjne, a naw et adm inistracyjne. Miejsce, w którym co tydzień
grom adziła się spora liczba okolicznej ludności, w ykorzystyw ano do pub­
licznego ogłaszania rozm aitych zarządzeń władz i ważniejszych transakcji
m ajątk o w ych84, a także do spektakularnego wym ierzania sprawiedliwości.
Z najdow ał się tam dobrze widoczny drew niany pom ost i słup-pręgierz. W spół­
czesny C hrobrem u T hietm ar podaje z ap ro b atą, że do owego pom ostu
przybijano za genitalia cudzołożników ku ogólnej popraw ie obyczajów 85.
Przy targu znajdow ała się z reguły karczm a, a nieraz także kościół. Dla
ludzi żyjących na co dzień w kręgu najbliższych sąsiadów było to naj­
dostępniejsze miejsce spotkań z m ieszkańcam i innych opoli, rozrywek, kon­
tak tó w z władzą, kultem chrześcijańskim i szerszym światem. U dział chłopów
w wym ianie targow ej ograniczał się w XI w. do zbyw ania skrom nych n ad ­
wyżek i zakupu najniezbędniejszych przedm iotów , których nie dało się w ykonać

s; Z ob. przede wszystkim B u c z e k , Targi i m iasta passim . Praca K. M a l e c z y ń s k i e g o ,


N ajstarsze targi ir Polsce i ich stosunek do m iast p rzed kolonizacją na prawie niem ieckim ,
Lwów 1926. jest pod w ielom a w zględam i p rzestarzała. O karczm ach zob. I. C i e ś l a [R ąbecka-
-Brykczyńska], Taherna..., s. 159 n.; t a ż . Karczm a, SSS II. s. 373 n.: S. T r a w k o w s k i .
Taherny płockie na przełom ie X I i X I I ir. W sprawie zakresu obrotu towarowo-pienięinego,
PH 63, 1962, s. 731 n. ;
S4 W nie dato w an y m dokum encie W ładysław a O donica z lat 1210— 1218 (K W p NS I.
nr 5) czytam y, że zam ianę wsi m iędzy księciem a opactw em lubińskim „pow szechnym wołaniem
obw o łan o na targu, przy czym nikt nie zgłosił roszczeń lub sprzeciw ów ” (et in fo ro com m uni
clam atio n e c lam atu m . nullo reclam an te uel contradiciente). Jest to n ajstarsza w zm ianka o p u ­
blicznym ogłaszaniu transakcji m ajątkow ych na targu. P or. też K K K I. nr 69, 1272 r. :
Bolesław W stydliwy n ad al dziekanow i G erardow i dział koniarzy w Goszczy i kazał go roz­
graniczyć przy udziale opola, co „z naszego polecenia ogłoszone zostało publicznie na targu
krakow skim przez k o m o rn ik a w oźnego im ieniem N o sek ” (et per cam erarium vosnej qui
d icitu r N ossek hec fuerunt in fo ro C racouie de p recepto n o stro publicata).
T h i e t m a r . VIII. 2. s. 580.
243

we własnym zakresie. Niew ielka chłonność rynku lokalnego nie daw ała jeszcze
szerokich możliwości zbytu pro d u k tó w gospodarstw a wiejskiego. F unkcjo­
now ała jed n ak w X I—X II w. instytucja, poprzez k tó rą ludność chłopska
utrzym yw ała k o n tak t z rynkiem i m ogła go rozszerzać w m iarę rozwoju
handlu, rzem iosła i m iast.
Przed X III w. nie było w Polsce w yodrębnionych pod względem praw ­
nym organizm ów m iejskich. Okoliczności tej nie należy bagatelizować. Owszem,
główne ośro,". ' polityczno-adm inistracyjne kraju ju ż w X I, a nawet u schyłku
X w. pełniły także funkcje gospodarcze, które m ożna określić ja k o wczesno-
miejskie. P raga ok. 965 r. przedstaw ia się w kom petentnej relacji Ibrahim a
ibn Jak u b a ja k o wielkie targow isko m iędzynarodow ego handlu, na którym
zbyw ano i nabyw ano także żywność i wyroby m iejscowego rzem iosła86.
Podobną, choć nie tak wybitną rolę odgryw ały zapewne naczelne grody
piastowskiej Polski, zwłaszcza K raków i W rocław. U rbanizację ham ow ało
jed n ak wszechobecne praw o książęce. O sady targow e podlegały mu na równi
ze zwykłymi wsiami. K ażdy, kto siedział tam na własnym gospodarstw ie,
a nie m iał praw a rycerskiego, zobow iązany był do chłopskich świadczeń
i posług na rzecz m onarchii. W olny przybysz, który osiadł tam na cudzym
gruncie, ponosił te sam e ciężary, nad to zaś płacić m usiał jakieś świadczenia
właścicielowi i nie m iał dziedzicznych praw do użytkow anej ziemi. O bcią­
żenia tych ludzi pozostaw iały niewiele możliwości ubocznego dorabiania
rzem iosłem lub handlem , a na rezygnację z upraw y roli na własny rachunek
nie m ożna sobie było w ówczesnych w arunkach pozw olić; zbyt wielkie
było ryzyko głodu. Sw obodę działalności gospodarczej krępow ały dodatkow o
regalia handlow e: m yta, przym us targow y, książęcy m onopol karczmy.
Jak radzono sobie z tymi trudnościam i w nielicznych ośrodkach wczesno-
miejskich X —X II w.? Było tam z reguły po kilka targów i znaczna liczba
karczem, co zapew niało ciągłość wymiany handlow ej. O statusie miejscowych
rzem ieślników nie m am y jed n ak bliższych inform acji. Przyjm uje się na ogól.
że na podgrodziu siedziały rozm aite kategorie ludzi książęcych, którzy tru ­
dnili się rzem iosłem na potrzeby m onarchii, a nadw yżki w yrobów pozostałe
po uiszczeniu świadczeń mogli sprzedaw ać na targu. N iew olnym i rzem ieślni­
kam i dysponow ali przypuszczalnie także m ożni, którzy mieli swe dwory
przy głównych ośrodkach władzy państw ow ej, uzyskiwali tam z ksią­
żęcego n ad an ia karczm y o raz inne obiekty m onopolow e i żywo intere­
sowali się dochodam i z gospodarki miejskiej. W X II w. dotrzym yw ały
im kroku na tym polu instytucje kościelne. Zdaniem H. Łow m iań-
skiego rzem iosłem trudniło się we wczesnych m iastach przede wszystkim
szeregowe rycerstwo. M ogło bywać i tak, choć na polskim gruncie brak
inform acji źródłow ych nie pozw ala zweryfikować tej hipotezy, a ruskie analogie
nie wydają się w pełni m iarodajne ze względu na wybitną rolę N ow o­
grodu i Kijowa w ówczesnym handlu m iędzynarodow ym . W każdym razie

sń I b r a h i m , s. 49.
244

rodzim a ludność m usiała m ieć znaczny udział w dobrze pośw iadczonym


archeologicznie rozwoju produkcji rzemieślniczej i rynku w dwunastowiecznej
P olsce87.
Nieźle udokum entow ana jest natom iast obecność cudzoziem skich kupców
i rzem ieślników . Jak o obcy goście korzystali oni tradycyjnie ze specjalnych
praw , pozostaw ali pod szczególną opieką księcia i za jego zgodą tworzyli
własne gminy. W X I w. były to przede wszystkim gm iny żydowskie, później —
głównie kolonie niem ieckich kupców . W dw unastow iecznym W rocławiu oprócz
Niem ców i Żydów spotykam y osadę w alońskich tkaczy. G rupy takie wolne
były od chłopskich ciężarów praw a polskiego, rządziły się odrębnym zwy­
czajem i do rozstrzygania sporów we własnym gronie m iały swojego sędziego,
zw anego u N iem ców sołtysem . D aw ało im to sw obodę niezbędną do p ro ­
wadzenia handlu i w ykonyw ania rzemiosł. Ż aden cudzoziem ski kupiec nie
osiedliłby się przecież na w arunkach, które rów nały go z polskim chłopem .
Książę miał przy tym na widoku własne korzyści. Zgodnie z odwiecznym
zwyczajem obcoplem ienni goście podlegali jego opiece, a osiedlać się mogli
na specjalnych w arunkach, za zgodą i pod kon tro lą władcy. K olonie obco­
krajow ców podporządkow ane były bezpośrednio panującem u, przynosiły mu
atrakcyjne zyski i były m u pom ocne w prow adzeniu interesów gospodar­
czych, zarządzie skarbow ym o raz naw iązyw aniu m iędzynarodow ych k ontaktów
politycznych. Nie należy mylić statusu owych gmin z późniejszymi m iastam i
na praw ie niem ieckim . Przywileje dla Żydów, N iem ców i innych obco­
krajow ców nie opierały się na im m unitecie, lecz na starym zwyczaju oraz
obow iązującej w średniow ieczu zasadzie tzw. osobow ości praw , przysługują­
cych wolnem u człowiekowi ze względu na jego przynależność etniczną. P rzy­
wilejów tych nie przyznaw ano jeszcze m iastu w określonych granicach te­
rytorialnych, lecz grupom osób połączonych w spólnotą pochodzenia, dzia­
łalnością gospodarczą i więzią organizacyjną. Mieli w X II w. swoje odrębne
praw a wrocławscy Niem cy, W alonow ie i Żydzi, ale przedlokacyjny W rocław

87 A. G i e y s z t o r , L a ville slave du haul m oyen-âge, centre de production artisanale


et du rayonnem ent com m ercial, |w :] L ’artisanal et la vie urbaine en Pologne médiévale,
W arszaw a 1962, s. 291; t e n ż e . M iasta (P o lsk a ), SSS 111, 1967, s. 218 n .; S. T r a w k o w s k i .
M iasta P o lski średniowiecznej ja ko ośrodki ku ltu ry (referat na IX zjeździć historyków p olskich),
|w :] H istoria kultury średniowiecznej ir P olsce, I, W arszaw a 1963, s. 11; T. L a l i k , Stare
m iasto ii' Łęczycy, K H K M 4, 1956, s. 631 n.; t e n ż e , Z zagadnień genezy m iast ir Polsce,
PH 49, 1958, n r 3, s. 460 n . ; t e n ż e . Kształtow anie się m iast za pierw szych Piastów, |w:J
P o czą tk i państw a p o lsk ie g o .. II, s. 107 n.; Ł o w m i a ń s k i , Podstaw y gospodarcze s. 209—214.
A rcheologicznie daje się stw ierdzić w X I —X II w. pew na standaryzacja i uproszczenie form
w yrobów rzem ieślniczych, w skazujące na bardziej m asow ą p ro d u k c ję ; dotychczas jed n a k tylko
o b ró b k a skóry doczek ała się m onograficznego o p raco w an ia (A. S a m s o n o w i c z o w a , W y­
tw órczość skórzana ir Polsce wczesnofeudalnej, W rocław 1982). Por. L. L e c ie j e w ic z , Polish
A rcheology and the M edieval H istory o f Polish Towns, |w :] The Com parative H istory o f Urban
Origins in N on-R om an Europe, op r. H. B. C larke, A. Sim m s, B ritish A rcheological R eports,
In tern atio n al Series. O xford 1984. s. 335—351.
245

nie miał m iejskiego praw a, które w yodrębniałoby go od w iejskiego' o to ­


czenia i ułatw iało urbanizację rodzim ej ludności <sx.
D ziałalność obcych gości nie była oczywiście jedynym elem entem życia
miejskiego Polski X I—X II w. Był to jednak elem ent najbardziej uchw ytny
źródłow o ze względu na odrębność praw ną, a także najbardziej dynam iczny,
bo najm niej skrępow any sztywnymi rygoram i praw a książęcego, dysponujący
znacznymi środkam i m aterialnym i i m iędzynarodow ym i pow iązaniam i. D zia­
łalność tych im igrantów przyczyniła się walnie do rozw oju przedlokacyjnych
m iast, które poprzez sieć wiejskich targów wpływały n a gospodarkę chłopską.
W wyniku tych przem ian zrodziła się na początku X III w. tendencja
do urbanizacji osad targow ych o znaczeniu lokalnym , w których kilka­
dziesiąt lat wcześniej szanujący się kupiec nie m iał jeszcze czego szukać.
Przy wiejskim targu w Skaryszewie, który pozostaw ał na praw ie polskim
i podlegał jurysdykcji kasztelana radom skiego, bożogrobcy miechowscy zorga­
nizowali wzorem dw unastow iecznych m iast kolonię niem ieckich kupców i rze­
m ieślników. Jej sołtys Zygfryd „ze wszystkimi mieszczanam i skaryszew skim i”
(cum omnibus hurgensihus de Scharesouia) zajm uje poczesne miejsce na listach
św iadków w d okum entach księżnej Grzym isław y z lat 1228 i 12308y. Ale
organizow anie takich cudzoziem skich kolonii nie wszędzie było możliwe
i n a ogół ju ż nie w ystarczało. Trzeba było stw arzać w arunki um ożliwiające
ludności polskiej włączenie się do miejskiej gospodarki. Trzeba było przy­
ciągnąć obcych, dysponujących odpow iednim i kapitałam i, kwalifikacjam i i p o ­
wiązaniam i, dając im szersze niż dotychczas przywileje.
Gdzieniegdzie pró b o w ano sprostać tym potrzebom w ram ach praw a pol­
skiego. Stosow ano w tym celu rozw iązania dość różnorodne, zawsze jed n ak
o parte na szczególnie szerokim im m unitecie ekonom icznym i sądow ym , który
w yodrębniał terytorium m iasta z wiejskiego otoczenia. P an gruntow y wy­
korzystyw ał ten im m unitet nie do zwykłego przejęcia n a własny użytek
świadczeń i prerogatyw książęcych, lecz w celu stw orzenia na terenie m iasta
niezbędnych ulg i sw obód osadniczych40. N ajpełniej jednak realizow ała te
postulaty lokacja n a praw ie niem ieckim . Towarzyszył jej pełny im m unitet,
uw alniający obszar objęty granicam i m iasta, całą jego ludność i instytucje

S!i S. T r a w k o w s k i , Olbin wrocławski ir X II n „ R D S G 20, 1959, s. 69 n .; J. K a ź -


m ie r c z y k . Wrocław lew obrzeżny we wczesnym średniowieczu, I, W rocław , 1966, s. 14 n.;
B. Z i e n t a r a , Walonowie na Ś lą sku ir X I ! i X I I I u ., PH 66, 1975, nr 3, s. 349 n.; te n ż e ,
Żródla i geneza „prawa niem ieckiego" ( ius Teulonicum ) na tle ruchu osadniczego ir Europie
zachodniej i środkow ej X I — X I I ir., PH 69, 1978, n r 1, s. 47 n.
89 K M p II, nr 395, 1228 r. (Siuridus uillicus de Scareseu); tam że, nr 401, 1230 r.
(Sifridus villicus Scharesouiensis cum om nibus burgensibus de Scharesouia). A kcja praw na
o b u doku m en tó w przep ro w ad zo n a została na wiecach w Skaryszew ie. L okacja Skaryszew a
n a praw ie niem ieckim nastąpiła w 1264 r. (K M p II, n r 472) i wów czas d o p iero zniesiono
jurysdykcję k asztelana radom skiego na tam tejszym targ u oraz jeg o praw o d o pobierania
Stróży i innych d o ch o d ó w z w yjątkiem cla od sukna.
90 Z ob. K . M o d z e l e w s k i , Organizacja grodowa u progu epoki lokacji, K H K M 28.
1980. nr 3, s. 337 n.
246

gospodarcze od norm praw a książęcego oraz jurysdykcji urzędników m onarchii.


Na tej podstaw ie organizow ano terytorialną gminę m iejską z wójtem na
czele.
Akcję im m unitetow ą rozpatryw aliśm y dotychczas w związku z kształ­
tow aniem się władztw a gruntow ego i poddaństw a. W ypada teraz spojrzeć
na ten proces od nieco innej strony. N iew ątpliwie rozszerzał on władzę
panów gruntow ych nad ludnością chłopską kosztem prerogatyw m onarchii.
Ale im m unitetow a erozja praw a książęcego um ożliwiła też nadaw anie swobód
osadniczych, bez których nie do pom yślenia byłby ani dalszy rozwój m iast,
ani wielka akcja rolniczej kolonizacji nie zagospodarow anych terenów. Feuda-
lizacja ustroju agrarnego utorow ała drogę przem ianom , które niosły ze sobą
em ancypację miast, na wsi zaś otw ierały przed chłopam i perspektyw y bardziej
wolnego i zasobnego życia.
Rozwój rynku oraz lepsze wyposażenie gospodarki chłopskiej w inw entarz
i narzędzia upraw ne pozw alały podejm ow ać karczunki na większą niż d o ­
tychczas skalę. K siążęta, instytucje kościelne, wreszcie rycerze dostrzegali
w tym szansę pow iększania swych m ajątków i dochodów drogą zorgani­
zowanej akcji zakładania nowych wsi. Prow adzenie takiej akcji wym agało
przyciągnięcia wolnych osadników przez stworzenie im korzystnych w arunków .
Im m unitet daw ał tę możliwość. Ulgi i sw obody przeznaczone były oczy­
wiście dla przybyszów, a nie dla tych chłopów , którzy od daw na podlegali
zwierzchności księcia lub pana gruntow ego i daw ali mu zwykłe świadczenia.
D latego H enryk B rodaty, który ju ż w pierwszych latach X III w. podjął
akcję zasiedlania puszcz na Przedgórzu Sudeckim , posługiwał się wyłącznie
osadnikam i z Niemiec. W erbunek im igrantów miał pozw olić księciu na w ydatne
powiększenie jego stanu posiadania przy jednoczesnym utrzym aniu nieuszczu-
plonych prerogatyw praw a książęcego w stosunku do polskiej ludności Śląska.
Za przykładem H enryka B rodatego poszli inni władcy dzielnicowi, Kościół
i m ożni.
N apływ niem ieckich osadników przybrał, zwłaszcza na Śląsku, spore
rozm iary. Był to dalszy ciąg trwającej od blisko stu lat emigracji chłopów
z zachodnich na wschodnie tereny Niem iec, a następnie do Czech, Węgier,
Siedm iogrodu i Polski. Pow odzenie w erbunku zależało jed n ak od spełnienia
wym agań im igrantów . H enryk B rodaty i jego naśladow cy musieli zagw a­
ran to w ać im sw obody osadnicze, jak ie przyznaw ano chłopom przy zakładaniu
nowych wsi w okolicach M agdeburga czy Miśni. W zory tych sw obód ukształ­
tow ały się w X II stuleciu, gdy flam andzkim i frankońskim chłopom , którzy
podejm ow ali się osuszania bagien i karczow ania lasów we wschodnich N iem ­
czech, zapew niano praw a do w łasnoręcznie zagospodarow anej ziemi, wolność
osobistą, um iarkow any czynsz i m ożność rządzenia się wedle własnych zwy­
czajów sądowych. W Polsce sw obody te, m im o pewnych różnic między
ich flam andzkim i frankońskim wzorem , zw ano ogólnie praw em niem ieckim 91.

1,1 Z i e n t a r a , Ź ródła i g e n e za ..., s. 47 n .; t e n ż e . H enryk B rodaty s. 4 6 —50, 113,


124 127. 137. 1 6 7 -1 7 0 . 179 n.. 183 188: T r a w k o w s k i . P ie R o lle.... s. 349 368.
247

Lokacje nowych wsi na tym prawie były początkow o rów noznaczne


z lokow aniem Niemców, a niekiedy osadników walońskich lub flam andzkich,
ale w żadnym razie P olaków . Książę nie chciał dopuścić do tej akcji wolnej
ludności rodzim ej; kolonizacja m iała mu przecież przynosić zyski, a nie
straty. Od woli panującego zależało w tej sprawie niem ało, gdyż pan gruntow y
do przeprow adzenia lokacji potrzebow ał zezwolenia połączonego z pełnym im­
m unitetem . N iepożądanym wpływom zbyt atrakcyjnych wzorów na miejscową
ludność staran o się zapobiegać przez segregację niem ieckich kolonistów od
Polaków.
Ale napływ obcych osadników nie pokryw ał potrzeb. Książę mógł sobie
pozw olić na prow adzenie w erbunku w M iśni, arcybiskupstw ie m agdeburskim ,
a naw et G órnej F rankonii. K lasztory, a tym bardziej rycerze nie mieli
tak rozległych możliwości. Tym czasem profity akcji osadniczej nęciły wszyst­
kich, a polska wieś dysponow ała własnym, rosnącym potencjałem . W łączano
go więc do kolonizacji wewnętrznej, stosując początkow o rozw iązania mniej
radykalne od lokacji na praw ie niem ieckim . Zwykły, z reguły jeszcze
niepełny im m unitet ekonom iczny pozwala! zapewnić ulgi w świadczeniach
polskim chłopom , którzy ściągali do now o zakładanych wsi. Specjalny status
takich wsi określano term inem lgota, czyli właśnie ulga; m usiał on w istotny
sposób wyróżniać uprzyw ilejow aną osadę, skoro przekształcał się często w naz­
wę miejscową. N a Śląsku nazwę Lgota nosiło ok. 90 miejscowości. Jest
to zapewne ślad polskiej kolonizacji z pierwszych dziesięcioleci X III w.,
gdy m iejscowych chłopów nie dopuszczano jeszcze do lokow anych wsi92.
N a dłuższą m etę nie dało się jed n ak odgrodzić rdzennej ludności od
sw obód, z których korzystali przybysze. W zestawieniu z tym ogólnie znanym
wzorem lgoty były zbyt słabym m agnesem . Tym czasem wielka własność
zabiegała o osadników . Jeśli po uzyskaniu zezwolenia na lokację ze sto­
sownym im m unitetem pan gruntow y nie był w stanie sprow adzić Niemców,
to mógł zrezygnować lub wbrew polityce księcia w erbow ać wolną ludność
polską. Bez wątpienia wolał to drugie. Reguła, k tó rą starał się narzucić
H enryk B rodaty, nie wytrzymywała próby życia.
Pierwsze oficjalne zezwolenie na lokację zarów no Niem ców, jak i Po­
laków pochodzi z 1228 r .93 W 1247 r. W ładysław O polski zezwolił wrocław­
skiemu klasztorow i Św. W incentego osadzić w R eptow ie „gości, jak ich ­
kolwiek zechcą, na praw ie niem ieckim ” (locare hospites, quoscumque \olue\int,
in iure Theutonicali)', narodow ość kolonistów nie grała roli. W tym że roku
Bolesław R ogatka i H enryk III zezwolili wrocławskim augustianom lokować

W. S c h u l t e . U jazd und Lgota. Ein Beitrag zur schlesischen Ortsnamenforschung. ..Zeit­


schrift für G eschichte Schlesiens” 25. 1891. s. 224 n . : R. G r ó d e c k i . Wole i Lgoty. Przy­
czynek do dziejów osadnictwa tr średniowiecznej Polsce, [w:] Studia z historii społecznej
i gospodarczej poświęcone h. Bujakowi. Lwów 1931. s. 45 n.: Z. B o h a c . L je zd y u //.•</1 .
Prispevek k dejinam osedleni stredorekych Cech. ..H istoricka G eografie" 12. 1974, s. 3 - 2 1 :
Z i e n t a r a . H enryk B ro d a ty..., s. 180.
1,1 SU B 1, nr 297, 1228 r. (lokacja posiadłości w rocław skich augustianów w Z arzysku
koło Byczyny).
248

w Białej P olaków na praw ie niem ieckim , a w pobliskich Strzelcach Niemców.


Należy dodać, że ani R eptów na Opolszczyźnie, ani Biała i Strzelce pod
Ślężą nie pow stały w 1247 r. na surow ym korzeniu. Były to stare klasz­
torne wsie, choć ich lokacja wiązała się bez w ątpienia z zam iarem posze­
rzenia areału przez karczunki. N a surowym korzeniu m iała być natom iast
założona wieś nad rzeczką Wilczycą w kasztelanii otm uchow skiej. W 1248 r.
biskup T om asz I wydzielił w tym celu swemu rycerzowi W róci wojowi 40
łanów puszczy, przy czym zastrzegł: „chcem y, aby w tym lesie nie zostali
lokow ani Niem cy, lecz Polacy na praw ie niem ieckim lub inni” 94. M am y
tu do czynienia ze św iadom ą polityką osadniczą, tym bardziej znam ienną,
że T om asz I prow adził wówczas na wielką skalę kolonizację puszcz w kasz­
telanii otm uchow siej i na przyległych do niej obszarach przesieki. Od połowy
X III w. chłopi polscy dopuszczani byli m asow o do zakładania wsi n a prawie
niem ieckim ; akcje karczunkow e nabierały w tym czasie wielkiego rozm achu
i podejm ow ane były już nagm innie przez rycerzy i klasztory95.
T ru d n o przecenić wpływ, jak i wywarło to na położenie ludności chłopskiej.
Liheri przywilejów im m unitetow ych, owi wolni bez dziedzictwa, nie mieli
przed sobą w X II w. zachęcających perspektyw . Jak o goście w pańskim
m ajątku, a tym bardziej rataje czy najem nicy, znajdow ali się oni w znacznie
trudniejszej sytuacji życiowej od tych przypisańców , którzy siedzieli n a dzie­
dzicznych źrebiach. N a pociechę pozostaw ało im praw o wychodu, czyli
zm iany jednego p an a gruntow ego n a drugiego. I oto ta wydziedziczona
wolność, k tó rą im pozostaw iono, stała się furtką, a potem szeroką bram ą
prow adzącą do lepszego życia. W ystarczała przedsiębiorczość, zgrom adzony
ciężką p racą i zapobiegliw ością inw entarz, pług oraz trochę szczęścia, by
mieć szansę zrów nania się z uprzyw ilejow anym i kolonistam i niemieckimi.
N aw et dla chłopów -dziedziców była to nęcąca, choć form alnie zakazana
perspektyw a. O sadnik na praw ie niem ieckim otrzym yw ał n a kilku lub kilku­
nastoletni okres zagospodarow ania się wolniznę od wszelkich ciężarów na
rzecz p an a gruntow ego i państw a oraz dziesięciny. Po upływie wolnizny
płacił on um iarkow any czynsz, odczuw alnie lżejszy od danin i posług praw a
książęcego, nie m ówiąc już o świadczeniach ludności niewolnej, gości lub
ratajów . Jego obow iązki wobec państw a sprow adzały się w zasadzie do
udziału w obronie terytorium przed najazdem i opłacania powszechnego
p o d atk u nadzw yczajnego, jeżeli podatek taki nałożony został na całą ludność
księstwa. N aw et dziesięcinę płacił on zwykle w zryczałtow anej postaci, a nie

94 SU B II, n r 340, 1247 r. (lokacja R e p to w a); tam że, n r 339, 1247 r. (lokacja Białej
i Strzelec); tam że, nr 352, 1248 r. (lokacja 40 łanów w puszczy n a d W ilczycą).
N ie tylko biskup w rocław ski w rąbyw ał się wów czas sam ow olnie w przesiekę. W o k o ­
licach H enrykow a, „ g d y ... tam zaczęli się m nożyć rolnicy i karczow nicy lasów ”, sołtys
klasztornej wsi S chónw ałde kazał osadnikom „trzebić lasy al d u rc h den h a ch ” (tzn. przez
przesiekę) i tak się później tłum aczył: „panie, ja zrobiłem ja k wszyscy rycerze w okolicy
m ający posiadłości przylegle do przesieki” (Ks. H enr., s. 297, przekład s. 138 n.). O d o ­
puszczeniu ludności polskiej do lokow anych wsi zob. Z i e n t a r a , H e n ryk B ro d a ty..., s. 181.
w snopach na polu. C o więcej, osadnik we wsi lokowanej dysponow ał
dziedzicznym prawem do użytkow anej ziemi i zarazem osobistą wolnością.
Siedział on na gruncie uw ażanym za własność pańską i z tego tytułu płacił
panu czynsz, ale nic ponadto. N ikt nie m ógł usunąć osadnika lub jego po­
to m k a z gruntu inaczej niż drogą dobrow olnego wykupu. N ikt nie mógł
go przym usow o przesiedlić z miejsca na miejsce. N ikt też nie m ógł mu
bronić wychodu, jeśli chłop postanow ił z własnej woli przenieść się do
m iasta lub do innej wsi. Sądow nictw o niższe spraw ow ał sołtys, który działał
zasadniczo w ram ach jurysdykcji pańskiej, w praktyce jednak był blisko
związany ze wsią.
Nic dziwnego, że kolonizacja na praw ie niemieckim uruchom iła falę
chłopskich migracji. Teoretycznie do wsi lokow anych m ożna było przyjm ow ać
tylko osadników wolnej kondycji, tj. takich, którym książęca ani pryw atna
zwierzchność nie mogły odm ów ić praw a wychodu. Nie ulega jed n ak w ątpli­
wości, że ruch osadniczy wchłonął wielką masę zbiegów spośród ludności
niewolnej, przypisańczej, a nawet książęcych dziedziców, na których nie
bez przyczyny rozciągnięto zakaz wychodu. N a nowym miejscu wszyscy
podaw ali się za wolnych. P an, który zwoływał osadników , nie miał pow odów
do nadm iernej dociekliwości, a poprzednia zwierzchność nie zawsze p o ­
trafiła odszukać uciekinierów. O tych, których odzyskały biskupstw a lub
klasztory, dow iadujem y się czasem z dokum entów . Po zbiegach, którym
się pow iodło, nie m a oczywiście w źródłach śladu, ale m usiało ich być
wielu; ruch kolonizacji wewnętrznej zatoczył bowiem w X III w. szerokie
kręgi, wciągając pokaźny odłam ludności kraju. Liczba wolnych wzrosła
niepom iernie, odkąd m ożna było w yrąbać sobie siekierą i dziedzictwo, i wol­
ność, i lepszy byt.
Od połow y X III w. pojaw ia się nowy typ lokacji, polegający nie na
zakładaniu nowych wsi, lecz na nadaw aniu praw a niem ieckiego polskiej
ludności we wsiach istniejących od daw na. Czasem chodziło o to, by po­
szerzyć upraw y przez karczunek pobliskiego lasu, a czasem po prostu o prze­
strzenną reorganizację wsi, k tóra pozw alała na bardziej intensywne i ra ­
cjonalne wykorzystanie areału. Niekiedy trzeba było ponow nie zasiedlić
wieś wyludnioną. W stosunku do wolnych, a tym bardziej niesw obodnych
chłopów , którzy siedzieli na miejscu i uzyskiwali sw obody osadnicze, lokacja
była ze strony p an a gruntow ego oczywistym ustępstwem . Jak słusznie za­
uważył B. Z ientara, wielka własność nie tyle kierow ała się przy tym daleko­
wzrocznym zam iarem reform , ile ustępow ała pod presją chłopskich m igracji96.
C hodziło o to, by zatrzym ać chłopów n a m iejscu; w przeciwnym razie
przychodziło w końcu zabiegać o zw ołanie nowych osadników do opu­
stoszałej posiadłości.
Za przykład posłużyć może porów nanie dw óch kasztelanii m ajątkow ych:
otm uchow skiej i milickiej. N a progu X III w. reprezentow ały one zbliżony

96 Z i e n t a r a , H enryk B ro d a ty..., s. 51 n.
250

potencjał osadniczo-gospodarczy. Ich dalsze losy potoczyły się jednak od­


miennie. W ciągu X III w. biskupi wrocławscy lokowali na praw ie nie­
mieckim 42 wsie w kasztelanii otm uchow skiej i prawie dw akroć tyle na
przyległych do niej obszarach puszczy granicznej. N a początku XIV w.,
gdy spisywano Liber Fundationis biskupstw a, jego dobra nysko-otm uchow skie
były kilkakrotnie rozleglejsze i ludniejsze niż przed kolonizacją97. W kasz­
telanii milickiej natom iast wrocław ska kapituła katedralna nie zakładała
nowych wsi i nie przenosiła starych na praw o niemieckie. Liber Fundationis
nie zawiera pełnego wykazu tam tejszch posiadłości należących do kapituły;
w ym ieniono tylko 15 biskupich wsi. Przy czterech z nich figuruje lakonicz­
na adno tacja: deserta (opustoszała). Stare praw o pozw alało brać wyższe
świadczenia, ale zabrakło ludzi, którzy by je dawali. W 1358 r. trzeba
było sprzedać kasztelanię m ilicką księciu oleśnickiem u K onradow i, ponieważ
dochody z tam tejszych wsi nie pokryw ały kosztów utrzym ania g ro d u 98.
M asowa recepcja wzorów praw a niemieckiego walnie przyczyniła się
do likwidacji ustroju praw a książęcego. Towarzyszył jej pełny im m unitet,
w którego wyniku wielka własność kościelna i rycerska uwalniały się osta­
tecznie od zw ierzchnictwa m onarchii, a panujący we wsiach, które lokował
na własny rachunek, staw ał się panem gruntow ym , jak każdy posiadacz
pryw atnego m ajątku. Ale ten nurt feudalnej przebudow y ustroju agrarnego
kruszył nie tylko praw o książęce; podw ażał także surowe form y zależności
poddańczej. Topniały szeregi niewolnych, zm niejszała się liczba przypisańców,
polepszały się radykalnie perspektywy coraz liczniejszych wolnych. Przem iany
kondycji chłopskiej prow adziły w X III w. w rozm aitych, czasem sprzecznych
ze sobą kierunkach. M niej więcej od połow y stulecia ich bilans wydaje
się jed n ak korzystny dla ludności wiejskiej. Przewagę uzyskały tendencje,
z których narodziła się wieś czynszowa i wolność km ieca. Sami chłopi
odegrali w tym czynną rolę. O bok dynam izm u gospodarczego okazali oni
zdolność szybkiego przysw ojenia zachodnich wzorów organizacyjnych przy­
niesionych przez obcych kolonistów . Ci sami chłopi, którzy bronili swoich
odwiecznych praw przed feudalnym i ograniczeniam i pow ołując się na nie­
tykalność starego zwyczaju, przyczynili się aktyw nie do zniszczenia tra ­
dycyjnego porządku. W końcu to oni przyłożyli to p ó r do korzenia.

97 C D S X IV , s. 4 —29 i m ap a ; por. U BB, nry 94 i 98, 1284 r. — w ykaz 67 wsi,


któ re H enryk P robus skonfiskow ał biskupow i z tej racji, że założone zostały za linią prze­
sieki. B iskupstw o odzyskało jed n a k po kilku latach utraco n e posiadłości i kontynuow ało
akcję osadniczą. O akcji tej w czasach biskupa W aw rzyńca (1207— 1232) i T om asza I (1232— 1268)
zob. Z i e n t a r a . H enryk B ro d a ty..., s. 186 n. i 256 n., o ra z P f i t z n e r , op. cit., s. 99 n.;
por. też M o d z e le w s k i , M iędzy p ra w e m ..., II. s. 4 7 0 —472.
C D S XIV , s. 59 n.; por. UBB, n r 307, o ra z G r iin h a g e n —M a r k g r a f , Lehns-
u n d B esitzurkunden Schlesiens, II, nr 26, 1358 r. Jedyny akt lokacyjny w m ilickich posiad­
łościach k apituły dotyczy osadzenia w 1278 r. b a rtn ik ó w w K aszow ie (SLU, n r 86); usta­
now iono nad nimi dw óch sołtysów , ale sądow nictw o spraw ow ać m ial nadal kasztelan ka­
pitulny w M iliczu według praw a polskiego. Sam o b urgum m ilickie pozostaw ało zresztą —
w przeciw ieństw ie do Nysy — na praw ie polskim .
R O Z D Z IA Ł VII

Chłopi wobec państwa,


Kościoła i polskiej wspólnoty narodowej

1. Św iadom ość chłopska a konflikty społeczne

W pracy tej najwięcej miejsca trzeba było poświęcić instytucjom : prawu


książęcemu i jego ciężarom , praw om grupow ym , aparatow i adm inistracyjnem u
m onarchii, sądow nictw u, organizacji opolnej. akcji im munitetow ej i władztwu
gruntow em u. H istoryk musi trzym ać się dokum entów , a dokum enty ówczesne
dotyczą przede wszystkim instytucjonalnej strony życia społecznego. Czasem
język źródeł pozw ala w niknąć w sferę m entalności, postaw i więzi grupowych.
Jest to jed n ak praw ie zawsze język kół oficjalnych, a właściwie ich wy­
kształconej części: duchow ieństw a. D opiero w późnośredniow iecznych zapis­
kach sądowych dosłyszeć m ożna wyraźniej chłopskie głosy. Teksty z XII
i X III w. przem aw iają wyłącznie głosami intelektualistów i funkcjonariuszy
ówczesnego establishm entu.
O postaw ach ludności chłopskiej wnosić m ożemy głównie drogą p o ­
średnią, na podstaw ie w iadom ości o funkcjonow aniu instytucji. Siłą rzeczy
uwagi na ten tem at znaleźć się m usiały w podsum ow aniu. Będą to uwagi
pobieżne i poniekąd z drugiej ręki, gdyż nie m am na tym polu własnego
do ro b k u badawczego. Nie m ożna jed n ak zrezygnować z uw zględnienia p ro ­
blem atyki, bez kfórej historia społeczeństwa redukow ałaby się do historii
instytucji. Więź sąsiedzka, o której najwięcej w iadom o, wyznaczała ram y
organizacyjne życia codziennego, ale nie była przecież i nie m ogła być
jedynym spoiwem społecznej struktury. Państw o zniszczyło więź plem ienną,
m usiało jed n ak zastąpić ją nowymi m echanizm am i integracji społeczeństwa.
Przym us adm inistracyjny odgrywał w tym istotną rolę, ale sam przym us
nie wystarczał. Skuteczne spraw ow anie władzy wym agało zapew nienia sobie
współpracy opoli; zależało to w znacznej m ierze od postaw ludności wiejskiej
wobec organizacji państwowej.
Stosunek chłopów do wczesnego państw a skłonni bywamy w yobrażać
sobie głównie w kategoriach konfliktu. Kryje się w tym groźba uproszczeń.
W procesie przebudow y ustroju najpoważniejszy o p ó r stawiały społeczności
plem ienne, dysponujące jeszcze własnymi strukturam i politycznym i i orga­
nizacją wojskową. Taki ch arak ter miał bunt D rew lan przeciw zwierzchności
kijowskiej, odniesiony w tradycji latopisarskiej do 945—946 r. W ybuchł
on na tle arbitralnego wybierania podwyższonej dani bezpośrednio przez
księcia Igora z tow arzyszącą mu drużyną. D rew lanie bronili organizacyjno-
-politycznej odrębności swego plem ienia przed dążeniem władców kijowskich
252

d o bezpośredniego podporządkow ania sobie terytoriów trybutarnych >. R ów ­


nież walki plem ion lucickich z R edaram i na czele przeciw próbom n a­
rzucenia zwierzchności niemieckiej i chrześcijaństw a (lata 936— 940, 954— 960,
zwycięskie pow stanie 983 r. i w sparcie wystąpień O bodrytów w 994 r.)
nie miały charakteru wojen chłopskich2. Nie sposób sprow adzić plemiennej
i pogańskiej irredenty Słowian północnopołabskich do w ym iarów konfliktu
klasowego. M arginesowe grupy niewolnej lub półwolnej ludności nie odgry­
wały w tych w ydarzeniach większej roli; walczyła m asa wolnego pospólstw a
pod przew odem własnej starszyzny. D opiero likwidacja plem iennych struktur
politycznych um ożliwiła przeobrażenia społeczne, które spychały trzon wolnej
ludności pospolitej do chłopskiej kondycji.
Jaki ślad mogły pozostaw ić w chłopskiej świadom ości konflikty, które
niegdyś towarzyszyły tw orzeniu się państw a? O odpow iedź niełatw o, gdyż
św iadom ość chłopska znalazła nikłe odzwierciedlenie w źródłach. D. Treśtik
dopatryw ał się nie bez racji jej echa u K osm asa. Pod piórem praskiego
k an o n ik a stary m it o pow ołaniu Przem ysła-oracza na księcia przeisto­
czył się w legendę o w prow adzeniu praw a książęcego. K ronikarz zawarł
ją głównie w przepow iedni Luboszy, która pouczała lud czeski o skutkach
ustanow ienia m onarchii. W edług słów wieszczki oznaczało to wyrzeczenie
się wolności i dobrow olne włożenie karku w jarzm o poddańcze (et insuete
seruituti colla sponte submittitis). „A lbo jeżeli nie wiecie, jakie są praw a
księcia, spróbuję rzec wam t o . .. Albowiem w tej chwili jest w waszej
mocy, czy go ustanow icie księciem, czy nie, skoro zaś będzie ustanow iony,
wy i wszystko wasze będzie w jego mocy. N a jego widok trząść się będą
wasze kolana, a niemy język przylgnie do suchego podniebienia. N a jego
głos z pow odu zbyt wielkiego strachu odpow iecie; tak, panie, tak, panie —
gdy on sam ym swoim skinieniem , bez waszego osądzenia tego skaże na
śmierć, tego na obcięcie członków , tam tego rozkaże uwięzić, owego p o ­
wiesić na szubienicy. W as sam ych i z waszych tych, kogo m u się podoba
uczyni jednych niew olnikam i, innych chłopam i, jednych dannikam i, innych
p o b o rc am i... innych kucharzam i czy piekarzam i albo m łynarzam i. U stanow i
sobie rów nież naczelników , setników , włodarzy, winiarzy i ra ta jó w ... kowali
oręża, kuśnierzy i szew ców ... Z wołów również i koni czy klaczy, czy
bydląt waszych najlepsze zabierze według swego upodobania. W szystko wasze,
co jest lepszego we wsiach, na polach, na rolach, na łąkach, w winnicach,
porw ie i obróci na swój użytek” .
N iebaczny przestrogi lud nadal dom agał się księcia, wobec czego Lubosza
w skazała przyszłego władcę: „Przem ysł jest imię męża, który wymyśli wiele
praw na wasze głowy i k ark i” . N astępuje opis pow ołania na tron, przy

1 PV L, s. 3 9 - 4 3 ; N P L et, s. 1 0 9 -1 1 3 .
2 W a c h o w s k i , Słow iańszczyzna..., s. 122— 126; G. L a b u d a , Fragmenty dziejów Sło­
w iańszczyzny zachodniej. P oznań 1964, I, s. 205 —246, 270 —275, 281 —286, 294 n., i II,
s. 160; Ł o w m i a ń s k i , P o czą tki P olski, V, s. 267 n., 272 n .. 281. 293 nn.. 298 n.. 306—309.
253

czym wysłannicy łudu pow tarzają słowa „w szystko nasze i my sami jesteśm y
w twoim rę k u ”, woły Przem ysła-oracza znikają w cudow ny sposób na jego
rozkaz, a z w etkniętego w ziemię b ata wyrasta drzew o orzechowe, którego
gałęzie sym bolizują przyszłe losy dynastii. N a końcu pow raca wątek p ro ­
roctw a, k tó re spełniło się co do jo ty : „ten m ą ż ... poskrom ił praw am i to
dzikie plem ię i nieokiełznany lud okiełznał w ładzą i przywiódł go do p o d ­
daństw a, którym dziś jest uciśniony i wszystkie praw a, według których
ta ziem ia żyje i jest rządzona sam z sam ą Luboszą podyktow ał” 3.
D rastyczna przepow iednia Luboszy jest traw estacją biblijnej przepowiedni
Sam uela, który przestrzegał lud izraelski przed ustanow ieniem władzy królew ­
skiej -(Liber I regum, 8). N iektóre zw roty przejął K osm as żywcem z W ulgaty.
Nie przekreśla to w artości źródłow ej jego tekstu. Słusznie zw racano uwagę,
że jest on nasycony czeskimi realiam i. P rzeróbka fragm entu Pism a Świętego
posłużyła kanonikow i praskiem u do wyrażenia poglądu na rzeczywistość spo­
łeczną przem yślidzkich C zech4. D odajm y, że biblijny pierw ow zór nie był
jedynie źródłem inspiracji form alno-literackiej, lecz pełnił w zamyśle autora
K roniki ważną funkcję ja k o elem ent przekazyw anych treści ideologicznych.
W brew pozorom tekst K osm asa nie stanow i oskarżenia, lecz próbę le­
gitymizacji władzy książęcej i jej upraw nień. Lud czeski został uprzedzony
o następstw ach pow ołania księcia, podporządkow ał się więc srogiem u jarzm u
świadom ie i nieodw ołalnie. D ecyzja ta m iała w legendzie dynastycznej m a­
giczną sankcję. Dziw ze zniknięciem wołów Przem ysła nie nadaw ał się jednak
z kościelnego p u nktu widzenia do przedstaw ienia jak o cud, należał bowiem
do starego i szeroko znanego m itu pogańskiego. Sakralizacja aktu pod­
dania się C zechów władzy książęcej w ym agała czegoś bardziej chrześcijańskiego.
T rzeba było dostosow ać tradycyjną osnow ę m itu dynastycznego, który miał
dla grupy rządzącej niew ątpliw ą w artość integrującą, do wym ogów kościelnej
ideologii. W ydaje się, że tę właśnie rolę pełni u K osm asa traw estacja bi­
blijnego tekstu. Był to tekst dobrze znany ówczesnem u duchow ieństw u,
a przeróbka d o k o n an a została w taki sposób, aby wykształceni czytelnicy
K roniki nie mieli trudności z rozpoznaniem pierw ow zoru. A utorytet Pism a
Świętego służyć m iał pośredniej chrystianizacji pogańskiego m itu dynastycz­
nego, a przede wszystkim sankcjonow ać porządek spółeczny przem yślidzkiej
m onarchii przez analogię z ustanow ieniem biblijnego królestw a Izraela5.
Nie ulega jed n ak wątpliwości, że przepow iednia Luboszy zaw ierała nie­
mały ładunek kontestacji. W ywód K osm asa zm ierzał do tego właśnie, by
kontestację zneutralizow ać. Była to ideologiczna replika, w której brzmi
echo autentycznego ferm entu. P onura wizja bezwzględnej uległości wobec

•* K o s m a s , I, 5, 6 i 8, s. 14— 18 (przekład polski według M. W o j c i e c h o w s k i e j ,


Kosm asa K ronika C zechów , W arszaw a 1968. s. 9 8 — 106 z nieznacznym i zm ianam i).
4 T r e ś t i k , K socialni s tru k tu rę ..., i t e n ż e , Kosm ova kronika, s. 174— 179.
5 Z ob. F. G r a u s . Kirchliche und heidnische (m agische) Komponenten der Stellung der
P fem ystiden, P rem yslidensage und S t. W enzelsideologie. |w :] Siedlung und Verfassung Böhmens
in der F rühzeit s. 148— 161: T r e S ti k . Kosm ova k ro n ik a s. 166 nn.
254

panującego i jego arbitralnych w yroków świadczy o niezadow oleniu m ożnych


z m onarszego autokratyzm u. Dalszy ciąg przepow iedni dotyczy jed n ak chło­
pów. D o nich odnoszą się słowa o w łodarzach, poborcach i dannikach,
0 wyznaczaniu przez panującego funkcji służebnych i określaniu kondycji
społecznej poszczególnych kategorii ludności, wreszcie o poryw aniu na własny
użytek „lepszej części” bydła i plonów , czyli o w prow adzeniu ciężarów
praw a książęcego.
W tekście literackim , alegorycznym , którego zamysł polegał na wystyli­
zow aniu m itu dynastycznego na wzór biblijny, nie możemy doszukiw ać
się precyzji terminów 'i pojęć, niczym w dokum entach lub spisach prawa.
N awet p aro k ro tn ie pow tórzonego tw ierdzenia o poddańczej kondycji (serritus)
ludu czeskiego nie należy rozum ieć dosłownie. Jest to ideologiczna replika
1 w tych przede wszystkim kategoriach winna być analizow ana. N a jej
podstaw ie wnosić m ożna, że w św iadom ości chłopów pam ięć o ustroju
plem iennym przetrw ała w postaci mitu o pierw otnej wolności ludu. Mit
ten bywał widocznie przeciwstaw iany aktualnem u stanow i rzeczy, a m onarchię
w zw iązku z wprow adzeniem rozm aitych świadczeń i rygorów adm inistracyj­
nego przym usu oskarżano o zniweczenie odwiecznej wolności. W tradycyjnym
społeczeństwie starodaw ność była synonim em legalności, sprawiedliw ą norm ą,
k tó rą w razie naruszenia należało przywrócić. Z tego punktu widzenia prze­
ciw staw ianie dawnej wolności jarzm u praw a książęcego stanow iło niebez­
pieczną form ę świadom ości antypaństw ow ej.
W ątpliwe jednak, czy wrogość wobec m onarchii była dom inantą postaw
ludności chłopskiej w życiu codziennym . O znaczałoby to stan ciągłego kon­
fliktu, w którym niepodobna w yobrazić sobie funkcjonow ania organizacji
państwowej. W ydaje się, że kontestatorski nurt świadom ości dochodził do
głosu raczej w m om entach wielkich napięć, towarzyszących szczególnemu
przeciążeniu ludności i kryzysom państw a. W Polsce pierwszych Piastów
kryzys taki wystąpił w trzydziestych latach X I w. Doszło wtedy do poważnych
zaburzeń ludowych, które odbiły się echem w krajach ościennych i zostały
odnotow ane — pod rozm aitym i zresztą datam i — przez tam tejsze źródła. Być
m oże rację m a D an u ta B oraw ska, że nie było to jed n o pow stanie, lecz
seria rozruchów . Nie ulega w każdym razie wątpliwości, że najgroźniejsze
z nich przypadły po śmierci M ieszka II (1034) i wygnaniu K azim ierza
O dnowiciela, a przed najazdem Brzetysława I (1039 r.)ft.
A nonim -G all przypisał tem u pow staniu ch arak ter gwałtow nego konfliktu
społecznego: „A lbow iem niewolnicy pow stali na panów , wyzwoleńcy przeciw
szlachetnie u ro d zo n y m ... a jednych z nich na odw rót w niewoli dla siebie

h D. B o r a w s k a . K ryzys m onarchii wczesnopiastow skiej ir latach trzydziestych X I ir., W ar­


szaw a 1964. s. 4 4 —56: por. je d n a k odm ienny pogląd T. G r u d z i ń s k i e g o , Uwagi o genezie
rewolucji ir Polsce za K azim ierza Odnowiciela. „Z apiski T N T ” 18, który opow iada się za
jednym pow staniem i d a tu je je n a lata 1037— 1038: zdaniem D. Borawskiej najpow ażniejsze
rozruchy m iały miejsce w 1034 r.
255

zatrzym awszy, innych pozabijaw szy... rozdrapali dostojeństw a. N adto jeszcze,


porzucając wiarę k ato lick ą... wszczęli bunt przeciw biskupom i ktiplanom
Boga i niektórych z n ic h ... u r a z e m zgładzili, a inn y ch ... ukam ieniow ali".
Spustoszenia miały być tak gruntow ne i długotrw ałe, że w katedrach gnieź­
nieńskiej i poznańskiej ..dzikie zwierzęta założyły swe legow iska”. W zm ianka
ta nosi znam iona literackiej retoryki, nie sposób więc interpretow ać dosłownie
term inów „niew olnicy” i „wyzwoleńcy” ; służą one zapewne w raz z obrazem
spustoszonych k atedr wzmocnieniu efektu grozy. Relacja o pow staniu ludowym
p o d p o rząd k o w an a jest w sposób widoczny propagandow ym zamysłom kro­
nikarza. W edług niego rozruchy miały być skutkiem klątwy, rzuconej na
księcia przez arcybiskupa G audentego. G all nie ukrywał, że czyni aluzję
do wyklęcia Bolesława K rzyw oustego przez arcybiskupa M arcina. D ram at
sprzed 78 lat przyw ołany został ja k o groźne m em ento ku przestrodze tym.
co nie dochow ują wierności „przyrodzonym p an o m ” P olski7.
C hłopski ch arak ter rozruchów potw ierdza w zm ianka Powiesti Wriemennych
L ie t, zanotow ana wraz z w iadom ością o śmierci Bolesława C hrobrego pod
błędną datą 1030 r . : „był bunt w ziemi lackiej i powstawszy ludzie
pozabijali biskupów i księży i dostojników [bojarów] swoich, i był u nich
b u n t” (Byst ’ m iatież ir ziem i i liadskie; wstawsze Indie izbisza episkopy i popy
i boliary swoja, i b y s t’ ic nich miatież)*. Pokryw a się to w zasadzie z wersją
G alla, jeśli pom inąć jej literacki koloryt (niewolnicy, wyzwoleńcy, dzikie
zw ierzęta gnieżdżące się w katedrach gnieźnieńskiej i poznańskiej) oraz w prow a­
dzoną dla propagandow ej potrzeby inform ację o rzekom ej klątwie G au ­
dentego.
N a to, że chłopi chwycili za siekiery i kam ienie, złożyło się zapewne
wiele czynników . W prow adzenie podstaw ow ych świadczeń praw a książęcego
m usiało być ju ż u schyłku X w. faktem dokonanym . Inaczej nie do po­
myślenia byłyby wielkie sukcesy polityczne i m ilitarne Bolesława C hrobrego.
Ale to były kosztow ne sukcesy. B ezustanne wojny wym agały dodatkow ych
środków , k tó re ściągano zapew ne od ludności w form ie nadzwyczajnych
danin. Przeciążenie tymi daninam i m usiało rodzić ferm ent, zwłaszcza gdy
na miejsce sukcesów przyszły porażki, kraj stał się widownią obcych in­
terwencji, a auto rytet władzy książęcej został zachw iany przez konflikty
dynastyczne. W ydarzenia, które nastąpiły po śmierci M ieszka II, pozostają
pod wieloma względami zagadką. W ygnanie Rychezy i K azim ierza było
oczywiście wynikiem jakichś konfliktów w grupie rządzącej. W ątpliwe jednak,
czy m ożni zdecydowali się rządzić bez księcia. Przychylić się raczej trzeba

7 G a l l. I. 19. s. 42; B o r a w s k a , Kryzy.':__ s. 150— 152.


s PV L, s. 101. B o r a w s k a , K r y z y s ..., s. 51 n., sądzi, że m ow a tu o rozruchach z 1025 r..
poniew aż w zm ianka latopisu zaczyna się od inform acji o śm ierci B olesław a C h robrego. Pow aga
w ydarzeń, m. in. w iadom ość o śm ierci biskupów z rąk zbuntow anej ludności, zdaje się
jed n a k wskazyw ać, że w latopisie m ow a o tym sam ym pow staniu, k tórego dotyczy re­
lacja G alla, a więc o w ydarzeniach po śm ierci M ieszka II i w ygnaniu K azim ierza O d n o ­
wiciela (1034 r.).
256

d o poglądu D. Borawskiej, że była to walka o następstw o po Mieszku II.


A u to rk a pracy o kryzysie m onarchii przypuszcza, że K azim ierz miał
nieznanego ryw ala w łonie dynastii piastowskiej. Nie da się wykluczyć i tego,
że przejściowy sukces odniósł jakiś pretendent spoza dynastii. Nie zyskał
on w każdym razie powszechnego uznania w kraju ani poza jego granicam i,
skoro żadne źródła nie zanotow ały jego imienia, a K osm as utrzym uje wręcz,
że na dworze Brzetysława I uw ażano Polskę po wygnaniu K azim ierza za
kraj bezpański, będący łatw ym łupem dla czeskiej w ypraw y9.
Pow stanie chłopskie w ybuchło w m om encie, gdy władza książęca była
zachw iana i pozbaw iona charyzm atycznego prestiżu, który by um acniał zdys­
cyplinow anie społeczeństwa. W oczach ludności wiejskiej m onarchia nie spros­
tała zadaniom obrony kraju i ochrony wewnętrznego m iru. D otkliw e prze­
ciążenie świadczeniam i nie znajdow ało usprawiedliw ienia i nie było wsparte
uznanym autorytetem , przedstaw iało się więc ja k o zdzierstwo. W tych o k o ­
licznościach górę wzięła św iadom ość antypaństw ow a, a ferm ent przerodził
się w odruchy otw artego buntu. Nic dziwnego, że ostrze tego buntu obróciło
się także przeciw Kościołowi. C hrześcijaństw o nie zakorzeniło się jeszcze
wśród pospolitej ludności. Było ono kultem państw ow ym , sym bolem nowego
p o rządku, a kler — duchow nym ram ieniem władzy książęcej. Nowy Bóg
nie sprawdził się wraz z m onarchią, k tó ra go ustanow iła.
D o sprawy pogaństw a w krótce powrócim y. N a razie wspom nieć trzeba,
że antychrześcijański ch arak ter rozruchów mógł się wiązać także z kon­
kretnym i posunięciam i władców w spraw ach religii i K ościoła. H. Łow-
m iański dom yślał się, że podjęto niefortunną próbę bezpośredniego obłożenia
ludności dziesięciną D om ysł ten nie m a jednak podstaw źródłowych.
Posiadam y n atom iast w iarygodną w zm iankę o narzucaniu praktyk chrześci­
jańskich pod rygorem przym usu: T hietm ar inform uje, że Bolesław C hrobry
karał naruszenie W ielkiego Postu wyłam aniem z ę b ó w 11. Niewielu było takich,
którym książęce lub księże oczy mogły zaglądać do garnka, ale fakt, że
m onarchia wym uszała przestrzeganie postu pozw ala dom yślać się, że p róbo­
w ano też zwalczać najwidoczniejsze przejawy obrzędowości pogańskiej w życiu
codziennym . Ingerencje adm inistracyjne w tej dziedzinie (np. wycinanie świętych
drzew lub zakaz tradycyjnych praktyk pogrzebow ych) m usiały budzić wrogość,
k tó ra kierow ała się przeciw chrześcijańskiem u duchow ieństw u i znalazła ujście
w czasach zam ętu.
Relacja G alla o wydarzeniach lat trzydziestych XI w. jest zapewne udra-
m atyzow ana. Także ruski kronikarz zanotow ał wiadom ości najbardziej przy­
ciągające uwagę: m ordow anie biskupów , księży i dostojników m onarchii
przez zbuntow aną ludność. Rzeczywisty zasięg rozruchów chłopskich, a zwłasz­
cza ich skutki wydają się jed n ak ograniczone. Doszło do nich głównie

9 K o s m a s . II. 2.
111 Ł o w m i a ń s k i . P o czą tk i Polski. III. s. 511.
'i T h i e t m a r . VIII. 2. s. 580.
257

na terenie W ielkopolski, ale i w tej dzielnicy zaburzenia nie doprow adziły


do rozbicia organizacji państw ow ej ani do zniszczenia głównych ośrodków
kultu chrześcijańskiego. W ypraw a Brzetysława I zastała w Gieczu załogę
wojskową i szukającą schronienia w obrębie wałów ludność wiejską (castel/ani
et simul qui Muc confugerant villani). W prawdzie obrońcy poddali się
po uzyskaniu znośnych w arunków kapitulacji, przedtem jed n ak ktoś musiał
otrzym ać w iadom ość o najeździe i jego trasie, zm obilizow ać rycerstw o i obsa­
dzić nim gród; zab rakło tylko woli walki. M im o rozruchów ludowych i kon­
fliktów dynastycznych funkcjonow ała więc nieprzerw anie w W ielkopolsce
władza państw ow a, z pew nością osłabiona, ale wciąż jeszcze zdolna do
działania. Przytoczony przez K osm asa rejestr skarbów , które Brzetysław
wywiózł z G niezna i P oznania, jest widom ym dow odem , że stolice pierwszych
Piastów nigdy nie dostały się w ręce zbuntow anej ludności, a władza pań­
stwowa — niezależnie od tego, kto ją wówczas spraw ow ał — nie powróciła
do pogaństw a. D opiero czescy zdobywcy zabrali z katedry gnieźnieńskiej
relikwie św. W ojciecha, złote płyty z jego grobu i wielki złoty krzyż, który
ważył p o d o b n o trzy razy tyle, co Bolesław C hrobry 12.
Z aburzenia nie niszczyły naw et organizacji książęcych m ajątków ziemskich.
Latopisy ruskie zanotow ały pod 1043 r. w iadom ość o m ałżeństwie z sio­
strą Jarosław a kijowskiego, dzięki którem u K azim ierz Odnowiciel zapewnił
sobie zbrojne wsparcie Rusi w ostatecznej rozpraw ie z M iecławem. W charak­
terze wiana Jarosław zażądał od polskiego księcia zw rotu brańców , upro­
w adzonych przez Bolesława C hrobrego z Rusi podczas wyprawy 1018 r.
K azim ierz przystał na to, zebrał 800 ruskich brańców i przekazał ich Ja­
ro sław o w i13. Liczba jest m oże przesadzona, w każdym jed n ak razie chodzi
0 niewolnych, osiedlonych niegdyś w posiadłościach polskiego księcia. Nie
rozbiegli się oni, ja k widać, w czasie rozruchów i nie wymknęli się spod
władzy książęcych setników , skoro K azim ierz mógł ich w 1043 r. zebrać
1 odesłać n a Ruś.
W ypada więc przychylić się do poglądu D. B oraw skiej: pow stanie ludowe
w yładow ało się przypuszczalnie w serii lokalnych zamieszek, niewątpliwie
gwałtownych i krwawych, ale nie stanow iących dla m onarchii poważnego
zagrożenia m ilitarnego |4. Zajścia te tłum iono zapew ne szybko i bezwzględnie.
B untom chłopskim zabrakło koordynacji i przyw ództw a, zdolności do zor­
ganizow anego działania na szeroką skalę, k tó rą zapewniały niegdyś plemienne
struktury polityczne. O rganizacja plem ienna była od daw na i bezpow rotnie
zniszczona. W trzydziestych latach X I w. nie było ju ż sił społecznych,
które by próbow ały i mogły przyw rócić ją do życia. D aw na starszyzna
uległa likwidacji lub przeniknęła do ap aratu m onarchii. Nie istniały więc

K o s m a s , II. 2 — 5.
^ PV L, I, s. 104, i tam że, II. s. 380; pr. J. B i e n i a k , Państwo M iec/awa. W arszaw a,
1963, s. 130 n.
14 B o r a w s k a . K ry zy s..., s. 1 8 0 -1 8 3 .

17 — K. Modzelewski, Chłopi w monarchii.


258

żadne struktury, które m ogłyby przeciwstaw ić się państw u i stanow ić wobec


niego alternatyw ę. Jedynym pow ażnym przeciwnikiem wewnętrznym pow ra­
cającego do kraju K azim ierza O dnow iciela był Miecław.
Starsza literatura przedm iotu skłonna była interpretow ać m azowieckie
władztw o M iecława w kategoriach separatyzm u plem iennego. Pogląd ten
został słusznie zakw estionow any przez J. Bieniaka. W edług inform acji G alla
(w tym wypadku wiarygodnej, bo pochlebnej dla M iecława) M azowsze nie
zostało ogarnięte rozrucham i. Do tej dzielnicy chronili się uchodźcy z Wiel­
kopolski. Łatw o się domyślić, że były to elem enty arystokratyczno-rycerskie;
k ronikarz podkreśla, że ich napływ powiększył siłę zbrojną Miecława. W śród
ogólnej niepewności i zam ętu M azowsze było najwidoczniej ostoją państw o­
wego porządku, a nie terenem , na którym próbow ano przyw rócić ustrój
plem ienny. J. Bieniak zwróci) uwagę, że m usiało to wzm acniać autorytet
M iecława w grupie rządzącej, a może naw et pozw alało m u kusić się o przejęcie
dziedzictw a Piastów. D la K azim ierza O dnow iciela był on w każdym razie
rywalem w walce o władzę państw ow ą w całej Polsce lub na części jej
terytorium , a nie przyw ódcą plem iennej irredenty M azowszan. Nic też nie
wskazuje, by M iecław podniósł sztandar pogaństw a. G all nie przemilczałby
z pewnością inform acji tak jednoznacznie dyskredytującej przeciwnika dynastii.
Tym czasem M iecław był w oczach kronikarza uzurpatorem , urzędnikiem
książęcym, który sam ow olnie zagarnął udzielną władzę na M azow szu i ośmielił
się przeciwstawić „przyrodzonem u p an u " Polski, ale nie poganinem lub
sprzym ierzeńcem chłopskich b u n to w n ik ó w 15.
W ypada rozstać się z poglądem o przem ożnych separatyzm ach plem ien­
nych, rozsadzających Polskę w czwartej i piątej dekadzie XI w. W ystę­
powały w niej oczywiście tzw. tendencje odśrodkow e, chodziło tu jednak
o rozm aite konflikty w łonie dynastii i grupy rządzącej oraz podziały tery­
torialne nie m ające nic wspólnego z restytucją plem iennego ustroju. Z abu­
rzenia chłopskie i tzw. reakcja p o g ań sk a nie znajdow ały oparcia w żadnych
stru k tu rach politycznych i pozbaw ione były w idoków pow odzenia. U strój
państw ow y był ju ż faktem nieodw racalnym i nie został podw ażony. K on-
testatorski nurt chłopskiej świadom ości, który doszedł do głosu w chwili
kryzysu m onarchii, ustąpił zapew ne rychło miejsca konform istycznym p o ­
stawom wobec władzy państwowej.

2. Pogaństwo i chrystianizacja

N ajdotkliw sze straty w w ydarzeniach lat trzydziestych X I w. poniósł


bez w ątpienia Kościół. Z aham ow anie jego rozwoju wynikało zresztą nie

l? G a l l. I. 19 i 20; B i e n i a k . P aństw o..., s. 2 4 —27, 37 n., 6 8 —73. 79 n.. 82—84


i 92; ze starszej literatu ry zob. zwłaszcza S. K ę t r z y ń s k i , K azim ier: Odnowiciel (1 0 3 4 -1 0 5 8 ),
R A U W H F 38. 1899, s. 309 i 333: po r. G r u d z i ń s k i . U w agi..., s. 87 i przyp. 42.
259

tylko ze stosunkow o krótkotrw ałych rozruchów , lecz z ogólnego kryzysu


m onarchii oraz przejściowego ograniczenia politycznych i m aterialnych m oż­
liwości władców Polski. Ale i w tej dziedzinie nie doszło do przerw ania
ciągłości. C hrześcijaństw o w roli kultu państw ow ego nie m iało ju ż alter­
natywy.
N ow a religia natrafiała na zaciekły opór społeczności plem iennych, które
broniły swojej politycznej odrębności i tradycyjnego ustroju przed obcą
ekspansją połączoną z misją chrystianizacyjną. D otyczy to plem ion Słowiańsz­
czyzny połabskiej, a także Pom orzan. W Polsce jednak, podobnie ja k wcześ­
niej na M oraw ach i w Czechach, a nieco później na Rusi i Węgrzech,
oficjalny chrzest nastąpił w ram ach ustroju państw ow ego, z inicjatywy ro ­
dzimych władców. Ź ródła nie zanotow ały wiadom ości o oporze wobec tej
decyzji. W ydaje się, że przeszła ona stosunkow o gładko.
Przyczyniły się do tego zapew ne swoistości kultu pogańskiego. W yróżnić
w nim m ożna warstwę praktyk religijnych związanych z życiem codziennym
małych grup społecznych (rodzin i zw iązków sąsiedzkich) oraz sferę kultow ą
wyższego rzędu, zw iązaną z politycznym i strukturam i organizacji plem ien­
nej *6. W codziennym życiu ludności wiejskiej obrzędy pogańskie odznaczały
się wielką trwałością. T hietm ar zauważył, że Słowianie „czczą własnych
dom ow ych bogów (domésticos colunt deos) i składają im ofiary w nadziei,
że wielkiej od nich doznają pom ocy” l7. Z bóstwam i dom owym i łączyć
m ożna tzw. ofiary zakładzinow e. Były to um ieszczane pod belkam i funda­
mentowym i ch at czaszki końskie, bydlęce, turze lub ptasie, a niekiedy nawet
ludzkie oraz jaja i pisanki. W ykopaliska ujawniły zakładziny także pod
walami grodzisk. P o d o b n ą funkcję pełniły zapewne um ieszczane pod wałami
i chatam i garnki z jadłem i napojem . Ofiary zakładzinow e występują od
VIII w. przez cale średniowiecze. Z m iana religii państw ow ej i trw ająca
przez stulecia chrystianizacja nie zdołała, jak widać, wykorzenić kultu do­
mowych bóstw opiekuńczych i dem onów . Przez długi czas utrzym ywały
się również zwyczaje grzebalne zw iązane z kultem przodków oraz prak ty ­
kowane zapewne w ram ach związków sąsiedzkich obrzędy, polegające na
oddaw aniu czci świętym gajom , drzew om i źródłom , uw ażanym za sied­
liska b ó s tw 18.
Nic dziwnego. Życie tradycyjnych społeczności agrarnych było w wysokim
stopniu zrytualizow ane. N agrom adzone w długim następstw ie pokoleń doś­
wiadczenie i pogląd na świat znajdow ały wyraz w obrzędach, które to ­
warzyszyły ważniejszym m om entom cyklu zajęć rolniczych i wydarzeniom

16 A. G i e y s z t o r , M itologia Słowian, W arszaw a 1982. s. 159, 162, 258 n .; por. H.


Ł o w m i a ń s k i , Religia Słowian i jej upadek. W arszaw a 1979, s. 241 n. i 258 n.
17 T h i e t m a r . V II, 69. O bóstw ach dom ow ych w spom ina także H e l m o l d , I, 84; zob.
na ten tem at obszernie G i e y s z t o r , M ito lo g ia .. s. 2 1 5 —240.
18 Z. H i l c z e r - K u r n a t o w s k a , Zakladzina, SSS V II/1, s. 52—54; G i e y s z t o r , M ito lo g ia ....
s. 233—238, 162, 168— 174; L e c ie j e w ic z , Sło w ia ń szczyzn a ..., s. 2 0 9 —211; zob. K o s m a s ,
II I, 1.
260

życia rodzinnego — od kolebki do pochów ku. Pod pokostem chrześcijaństw a


niektóre elem enty tej pogańskiej obrzędow ości przetrw ały w kulturze ludowej
niem al do naszych czasów.
O głoszona ostatnio książka A leksandra G ieysztora stanow i najbardziej
przekonującą, ja k dotychczas, próbę całościowej interpretacji wiadom ości
0 pogańskich wierzeniach Słowiańszczyzny na tle dziedzictwa kulturow ego
ludów indoeuropejskich. W ram ach tej interpretacji, obejm ującej źródła pisane,
wyniki bad ań archeologicznych, etnograficznych, językoznaw czych i religio­
znaw stw o porów naw cze, pogańska m itologia Słowian przedstaw ia się jak o
system św iatopoglądow y, którego nie sposób sprow adzić d o dem onologii
1 magii. Istotną rolę odgrywały w nim wspólne m ity o stworzeniu świata
o raz wspólny całej Słowiańszczyźnie poczet naczelnych bóstw, rządzących
najistotniejszym i dla człowieka zjaw iskam i przyrody i patronujących zor­
ganizow anym form om życia zbiorow ego. Są poszlaki, że sakralny kalendarz p o ­
rządkujący cykl zajęć rolniczych wiązał się z w yobrażeniem owych bóstw naczel­
nych, a w szczególności Peruna, którego kom petencje obejm ow ały też silę
zbrojną i mir. Szczegółowo opisane przez Saksa G ram atyka (lib. XIV, cap. 39)
obrzędy odpraw iane w X II w. po żniwach w okazałej świątyni rugijskiego
Świętowita w A rkonie znajdują uderzająco bliskie odpow iedniki w dziewięt­
nastowiecznej kulturze ludowej n a U krainie, w H ercegow inie i Bułgarii.
W ładcy słowiańskich niebios czynni byli nie tylko na wyższych szczeblach
organizacji politycznej, ale i w życiu codziennym rodzin oraz związków
sąsiedzkich |y.
W dom u czy pod świętymi drzew am i czczono więc nie tylko pom niejsze,
ale i naczelne bóstw a pogańskie. N ie w ym agało to specjalnych instytucji
kultowych. R odzina i opole zaspokajały we własnym zakresie zarów no m a­
terialne, ja k i religijne potrzeby życia codziennego. Ojcowie rodzin i znacz­
niejsi opolnicy występowali przy tym w swoich zwykłych rolach przyw ódców
wspólnoty. Poza tym jed n ak Perun, Weles, Swarożyc i inne bóstw a na­
czelne miały specjalnie urządzone sanktuaria, posągi i świątynie. W znoszono
je zwykle w głównym grodzie plem iennym lub w jego pobliżu albo też
w miejscach uw ażanych za naturalne punkty łączności między ziem ią a niebem
(np. gołogórza). Bóstwa występowały tu w roli opiekunów plem ienia, peł­
niąc doniosłe funkcje polityczne. N a tym szczeblu m am y ju ż do czynienia
z mniej lub bardziej w yodrębnionym i instytucjam i kultowym i.
N ajbardziej rozwinęły się one na Słowiańszczyźnie połabskiej, zwłaszcza
w kręgu plem ion Wieleckich (lucickich). D ługotrw ała konfrontacja polityczna
z chrześcijaństw em podniosła tam tejsze instytucje kultu pogańskiego do rangi
sam odzielnego, a m oże naw et dom inującego czynnika w życiu publicznym ,
jednocześnie zaś skupiła n a nich uwagę zachodnich kronikarzy. Nic dziwnego,
że najobszerniejsze inform acje źródłow e o religii Słowian dotyczą tego właśnie
obszaru. D ysponujem y opisam i drew nianych świątyń (tzw. kącin) o bogatym

19 G i e y s z t o r . M ito lo g ia ..., s. 242 nn., 100 nn.. 257 n n .; S a k s o G r a m a t y k . X IV , 39.


261

wystroju, z im ponującym i figurami bóstw. T hietm ar stw ierdza, że .każde


z plem ion lucickich m a własną świątynię i czci własnego bałw ana, ale zwierzch­
n o ść' wśród nich spraw uje kącina w głównym grodzie R edarów — R ado-
goszczy (inter quae civ it as supramemorata principalem tenet monarchiam)\
tam tejszego Swarożyca czczą „wszyscy poganie” .
Zauw ażm y, że odpow iada to dokładnie dwuszczeblowej strukturze poli­
tycznej zw iązku plem ion lucickich. P osiadanie przez każde z nich własnej
świątyni z figurą bóstw a opiekuńczego sym bolizow ało odrębność organizacji
m ałoplem iennej; przodow nictw o kultow e R adogoszczy stanow iło sym bol i d o ­
niosły instrum ent hegem onii R edarów w systemie w ielkoplem iennym . Poszcze­
gólne „m ałe” plem iona zwracały się do kapłanów z R adogoszczy w celu
uzyskania przepow iedni, na których opierały się ważne decyzje, składały
w tam tejszej świątyni ofiary, „pozdraw iały” ją udając się na wyprawę,
a po pow rocie czciły należną częścią łupów. W radogoskiej kącinie prze­
chow yw ano też chorągw ie bojow e (vex Ula) z w izerunkam i bóstw. Stam tąd
b ran o je na wojnę. G dy w 1017 r. jed n ą z tych chorągw i zbezcześcili
N iem cy, a dru g a zatonęła ze strażą przyboczną w M uldzie, Lucicy uznali
to za zły om en i chcieli wycofać się z udziału w wyprawie cesarza H enryka
II przeciw Bolesławowi C h ro b re m u 20.
Inform acje te w skazują n a w ybitną rolę polityczną wielkoplem iennego
o środka kultow ego. W edług H elm olda kapłan Św iętow ita na Rugii cieszył
się większym pow ażaniem niż książę, poniew aż decyzje wiecu plem iennego
zależały od wyroczni; do wyniku w różb przeprow adzanych i interpretow anych
przez k ap łan a stosow ał się zarów no książę, ja k i zgrom adzony lu d 21. Były
to nieraz decyzje o wielkiej doniosłości, dotyczące wojen, pokoju i przy­
mierzy. Nic dziwnego, że obcy władcy traktow ali czołowe świątynie p o ­
gańskie ja k o podm ioty polityki m iędzynarodow ej i nie wzdragali się jed n ać
sobie „bożków ” daram i. Sakso donosi, że król duński Swen ofiarował ru-
gijskiemu Swiętowitowi złoty p u c h a r22.
W spisanej na początku X I w. relacji T hietm ara bóstw o czczone w R ad o ­
goszczy występuje pod ogólnosłow iańską nazw ą Swarożyca. A dam brem eński,
opisując tę sam ą św iątynię u schyłku XI w., podaje już inne imię: R adogost.
Czy m am y tu do czynienia z pom yłką kronikarza, którem u nazw a grodu
p op lątała się z imieniem bóstw a, czy też z przypisaniem Swarożycowi lo­
kalnej nazwy przez sam ych Słowian połabskich, oddających w owym czasie
najwyższą część idolowi z R adogoszczy? Zapisane w drugiej połowie X II w.
świadectwo H elm olda przem aw ia za tą drugą ew entualnością. F akt, że naj­
wyższe bóstw o O bodrytów (zapewne Swarożyc) czczone było wówczas pod

20 T h i e t m a r , VI, 23 —25, s. 345—349, i VII. 64, s. 559—561; por. A d a m b re m e ń s k i,


II. 21, i III, 22.
21 H e l m o l d , II. 108: Rex a p u d eos m odice estim acionis est c o m p aracio n e flaminis.
Ule enim responsa p erq u irit et eventus sorcium explorât. Ille ad n utum sortium , po rro
rex et p opulus ad illius n utum pendent.
22 S a k s o G r a m a t y k , XIV, 39, par. 8.
262

imieniem R adogosta, tłum aczy się najłacniej ja k o ślad dawnej hegemonii


kultowej R edarów . H elm old wyjaśnia mianowicie, że „oprócz [świętych] gajów
i niebożąt, w które obfitowały pola i miejscowości, najpierwszym i i naj­
ważniejszymi byli Prowe, bóg ziemi starogardzkiej, Siwa, bogini Połabia,
i R adogost, bóg ziemi O bodrytów . Tym bóstw om poświęceni byli kapłani,
dla nich urządzano uczty ofiarne, ja k też oddaw ano im w wieloraki sposób
cześć". M owa o trzech „m ałych” plem ionach wchodzących w skład wielko-
plem iennego związku obod ry ck ieg o : W agrach, Połabianach i O bodrytach
właściwych 2?.
P rzyporządkow anie poszczególnym plem ionom odrębnych bóstw opiekuń­
czych pośw iadczone jest także u T hietm ara, ale w zm ianka H elm olda ujawnia
wyraźniej, że dotyczyło to jedynie instytucji kultow ych zaspokajających p otrze­
by wspólnoty politycznej, a nie odnosiło się do całej mitologicznej struktury
św iatopoglądu. K ronikarze zwracali uwagę głównie na ów aspekt insty­
tucjonalny, szczególnie rozbudow any w kręgu połabsko-pom orskim w obliczu
zagrożenia ze strony chrześcijańskich Niemiec, D anii i Polski. Zdaniem
A. G ieysztora okoliczności te tłum aczą pojawienie się w źródłach „garści
imion bóstw, czczonych każde w innej wspólnocie plem iennej. Im ion, ale
nie bóstw, wiele bowiem przem aw ia za zastępczym charakterem tych nowych
imion w powszechnym henoteizm ie tych Słow ian; jedno z bóstw naczelnych —
nie zawsze był to P erun — w ysuwano na patro n a związku plem iennego,
dając mu swoistą, własną nazwę lokalną ... Ale osnow a m itologiczna kultu
pozostała taką, jak ą dziedziczono po przodkach” 24. M oże za tym prze­
m awiać przem iana ogólnosłow iańskiego Swarożyca w redarskiego R adogosta,
a lakże imię szczecińskiego Trzygław a, urobione bez w ątpienia od trójgłowego
kształtu posągu, a nie od m itologicznych funkcji bóstw a. Interpretacja ta
pom aga zrozum ieć paradoksalne połączenie pragm atycznego stosunku do
instytucji kultow ych, który dostosow yw ał się do zm iennych ko n iu n k tu r po­
litycznych, z trw ałym przywiązaniem do pogańskiej mitologii. U znanie zwierz­
chności S w arożyca-R adogosta przez plem iona znajdujące się pod hegemonią
R edarów , zmierzch jego kultu w raz z upadkiem przywódczej roli R edarów
i aw ans Św iętowita — były to zm iany o podłożu politycznym , które nie
burzyły tradycyjnej m itologii. Bóstwa te. występując pod różnym i im ionam i
w rozm aitych wcieleniach lokalnych, m iały wszędzie swój odpow iednik w sło­
wiańskim panteonie.
Znaczenie kąciny Świętowita w A rkonie wyrosło wraz z pozycją
wśród okolicznych plem ion. Już A dam brem eński zanotow ał, że rugijscy

H e l m o l d , I. 52; por. tam że, cap. 69, a zw łaszcza cap. 84, gdzie czytam y o san­
ktuarium plem iennym W ągrów pośw ięconym P row em u: „o p ró cz bow iem bóstw dom ow ych
i niebożąt, w które obfitow ały poszczególne m iejscow ości, ow o miejsce było św iętością dla
całego k raju, m iało sw ojego kap łan a, sw oje św ięta i rozm aite obrzędy ofiarne. T am że ...
m ieszkańcy z całego kraju w raz z księciem i k apłanem grom adzili się, aby w ym ierzać sp ra ­
w iedliw ość” (p ro p ter iudicia).
2J G i e y s z t o r , M ito lo g ia .. s. 89 n .; por. tam że, s. 110 n.
263

wyspiarze są budzącym i postrach piratam i i wyróżniają się dzielnością wśród


okolicznych ludów słowiańskich, które nie podejm ują bez nich znaczących
działań politycznych (gens fortissim o Selavorum, extra quorum sentenciam
de publicis rebus nihil agi lex est); zauważył w związku z tym, że Ru-
gianie zapewnili sobie przodow nictw o kultowe. W edług H elm olda „wśród
w ielorakich bóstw Słowian wybija się na czoło bóg ziemi Rugian Swiętowit,
m ianowicie ja k o skuteczny w w yroczniach”. O dnotujm y ten rys pragm atyzm u
w postaw ach religijnych, charakterystyczny dla całej Słowiańszczyzny. W d ru ­
giej księdze swej kroniki, ju ż po zdobyciu A rkony przez króla duńskiego
W aldem ara i dem onstracyjnym zniszczeniu tam tejszej świątyni w 1168 r.,
H elm old podkreślił ponow nie, „że Świętowit, bóg ziemi R ugian, zdobył
sobie pierwsze miejsce wśród wszystkich bóstw słowiańskich. M iał on być
dzięki zwycięstwom najsławniejszy, w wyroczniach najskuteczniejszy. Stąd
więc aż do naszych czasów nie tylko ziemia W ągrów, lecz także wszystkie
kraje Słowian składały tam corocznie trybut, uznając go za boga bogów ” - 5.
Nie pod każdym względem inform acje z obszaru w ielecko-obodryckiego
nadają się do uogólnienia. W spom niana ju ż konfrontacja polityczna z chrześ­
cijaństw em wpłynęła na szczególny rozwój tam tejszych instytucji kultowych.
W ystępujące w ustroju R edarów czy R ugian znam iona teokratyzm u zrodziły
się z tej specyficznej sytuacji. N a innych obszarach Słowiańszczyzny nie
spotykam y kultowej skarbow ości, charakterystycznej dla Radogoszczy, A r­
kony, a także Szczecina. W literaturze przedm iotu panuje opinia, że kąciny
tam tejsze stanow iły replikę chrześcijańskich kościołów ; starano się zapewnić
głównym ośrodkom rodzim ego kultu opraw ę, której świetność wytrzymywałaby
porów nanie ze św iątyniam i w roga-'1.
N a Pom orzu zachodnim żywe kontakty z pobliskim i Lucicami i Rugią
o raz konflikty z chrześciajńską Polską sprzyjały instytucjonalizacji kultu po­
gańskiego. W ykopaliska ujawniły w W olinie resztki kąciny z IX —XI w.
W okresie misji św. O tto n a z Bam bergi (1124—1128) głównym ośrodkiem
kultu pogańskiego na Pom orzu zachodnim był Szczecin. Żyw oty O ttona
szczegółowo opisują tam tejszą świątynię Trzygława ze złotym posągiem bóstw a
o raz trzy pom niejsze kąciny, służące za miejsce narad i biesiad starszyzny,
ale także w yposażone w obiekty sakralne. Znajdujem y tu akcesoria kultu
charakterystyczne dla kręgu połabskiego: świętego konia, którego kapłan
przeprow adzał między włóczniam i na wróżbę pom yślności wyprawy wojen­
nej, rzucanie losów przed bitwą m orską, zwyczaj składania w świątyni dziesią­
tej części łupów. Inform acje o kapłanach nie pozw alają jed n ak przypisać
im dom inującej pozycji w życiu publicznym , choć wskazują na ich przy­
należność do elity przywódczej. O bok funkcji obrzędow ych trudnili się oni
na równi z całą starszyzną handlem m orskim , a zapewne i piractwem .

A d a m b r e m e ń s k i , IV, 18; H e l m o l d . I, 52, i II, 108.


26 G i e y s z t o r , M ito lo g ia ..., s. 89, 111 i 180— 183; Ł o w m i a ń s k i , R elig ia ..., s. 166—202
i 228: L e c ie j e w ic z , Słow iańszczyzna s. 192.
264

Jeśli wierzyć H erbordow i, kapłani szczecińscy nie mieli m onopolu na wy­


rocznię; w kącinie Trzyglaw a znajdow ały się „puchary złote i srebrne, z których
szlachetnie urodzeni i m ożni zwykli byli wróżyć i pijać, jak b y wynosząc
je ze św iątyni w dni uroczyste” (cráteres etiam áureos vel argenteos, in
quihus augurari, epulari et potare nobiles solebant ac potentes, in diebus
soUempnitatum quasi de sanctuario proferendos ibi c olloc aver ant)21. W każdym
razie decyzje polityczne podejm ow ane w gronie starszyzny nie zapadały
pod dyk tando kapłanów .
Owszem, jeden z nich przyczynił się do tego, że wiec szczecinian opo­
wiedział się zrazu przeciw przyjęciu chrześcijaństw a. Starszyzna (maiores
natu et sapientiores) zebrała się jed n ak potem n a osobnej naradzie, gdzie
sprawę rozw ażono — jakbyśm y to dziś powiedzieli — w duchu politycznego
realizm u. D ebatow ano „nad ocaleniem własnym i całego ludu, nad stanem
m iasta i zachow aniem ojczyzny” (de salute propria et totius populi, de statu
civitatis et conservacione patrie secundum prudenciam seculi diligenter dis-
putabant). N a tej naradzie podjęto decyzję o ostatecznej chrystianizacji, k tó rą
lud zaakceptow ał ju ż bez o p o ru 28. G łos kapłański nie m iał tu, ja k widać
rozstrzygającego znaczenia; a przecież chodziło o sprawę kultu, i to w Szcze­
cinie, do którego należała hegem onia polityczna i przodow nictw o kultowe
wśród m iast zachodniopom orskich.
W 1124 r. m isja św. O tto n a nakłoniła do przyjęcia chrztu Pyrzyczan.
Działo się to na m ałoplem iennym wiecu. Starszyzna om ów iła najpierw sprawę
w ścisłym gronie, następnie zaś odpow iednio przedstaw iła ją zebranem u
ludowi, który bez oporów zaakceptow ał decyzję przyw ódców . H erbord, k tó ­
rem u zawdzięczam y szczegółowy opis tego wiecu, wymienia tylko dwie ka­
tegorie jego uczestników : starszyznę (maiores,prim ates, nobiles) i lud (populus) 29.
O k apłanach ani słowa, chociaż zgrom adzenie odbyw ało się z okazji jakiejś
pogańskiej uroczystości. Nie wydaje się, by au to r Ż yw ota m ógł przemilczeć
udział kapłanów w obradach, a zwłaszcza ich ew entualną opozycję; p u ­
bliczny try u m f m isjonarza nad „sługam i diab ła” byłby przecież niem ałym
tytułem do chw ały i świętości. W idocznie funkcje kultow e, spraw ow ane
przez ludzi z grona starszyzny, nie w yodrębniły się u Pyrzyczan z ogólnego
system u przyw ództw a plem iennego. Pogańskie instytucje kultow e nie stanowiły
tu sam odzielnego czynnika politycznego. Tym bardziej nie mogły być takim
czynnikiem w Polsce przed 966 r.-, °

-7 H e r b o r d , II, 32 i 33; E b o n , III, 1, i II, 12; Ż y w o t z Prüfening, II, 11. W zm ianka


o kapłanie, k tó ry poniósł śm ierć n a m orzu z ręki w spółtow arzyszy w ypraw y kupieckiej —
E b o n , III, 20, i H e r b o r d , III, 24. O kącinie w olińskiej z IX —X I w. zob. W. F i l i p o w i a k ,
Der G ötzentem pel von Wolin, K ult und M agie, [w:] B eiträge zur Ur- und Frühgeschichte, II,
Berlin 1982, s. 1 0 9 - 123.
28 H e r b o r d , III, 17, s. 179, i 20, s. 182.
2« H e r b o r d , II, 14 i 15.
•,H Z daniem Ł o w m i a ń s k i e g o , R elig ia ..., s. 232 n., w Polsce nie było w ogóle p o ­
gańskich kapłanów . Por. uwagi L e c ie j e w ic z a . Słow iańszczyzna..., s. 92, 98 i 192.
265

Nie znaczy to, że nie pełniły one istotnej funkcji politycznej. Nie przy­
padkiem narady starszyzny szczecińskiej odbywały się w kącinach. Sam
fakt, że o oficjalnym przyjęciu chrztu decydowały u plem ion pom orskich
starszyzna i wiec, m a oczywistą wymowę. Łatwość, z jak ą prim ates n a­
kłonili do tego zgrom adzone na wiecu tłumy Pyrzyczan hagiograf skw a­
pliwie uznał za cudow ną. W szystko odbyw ało się zgodnie z układem stru k ­
tu r politycznych; instytucje kultow e trak to w an o od daw na ja k o atrybut
plem iennej władzy.
Co więcej, trak tow ano je w sposób swoiście pragm atyczny. Starszyzna
po m orska wiedziała, że za O ttonem i jego Bogiem stoi siła zbrojna Bo­
lesława K rzywoustego. Pospólstw o szło za swoimi przyw ódcam i w prze­
konaniu, że now e bóstw o opiekuńcze jest istotnie silniejsze, a więc sku­
teczniejsze od innych. N a podobnych przesłankach opierało się przecież
uznanie naczelnej pozycji Swarożyca z Radogoszczy, a następnie Świętowita
z A rkony przez plem iona pólnocnopolabskie. Nie naruszało to w niczym
obrzędowej sfery życia codziennego, a naw et nie m usiało kojarzyć się z p o ­
rzuceniem tradycji kultowej własnego plem ienia. G dy w 1126 r. wybuchła
w Szczecinie epidem ia, lud (zgrom adzony, ja k podaje Ebo, na wiecu) p o ­
stanow ił wznowić oficjalne praktyki pogańskie. Początkow o chciano zniszczyć
drew niany kościół Św. W ojciecha, ale kapłan, który miał to uczynić, został
tknięty niem ocą. W edług Ż yw ota z P rifening kapłan ów „opam iętał się
nieco i wyszedłszy na zew nątrz do ludu oświadczył, że bóg chrześcijan
jest potężnym bogiem. Twierdził też, że nie należy burzyć tego ołtarza,
lecz obok niego postaw ić inny dla bogów ; w ten sposób czcząc jed n o ­
cześnie bogów i boga chrześcijan będą mogli się cieszyć zarów no jego,
ja k i ich łaskaw ością. Przystał n a to lud i staw iając obok ołtarza P ań ­
skiego inny ołtarz, poświęcił go bożkom ” 31.
Z daniem H. Łow m iańskiego w Polsce nie było pogańskich św iątyń3-.
Istotnie nie m am y inform acji o kącinach. Znam y jed n ak sanktuarium na
szczycie Ślęży. Zasięg jego oddziaływ ania wykraczał być m oże poza m ało-
plem ienne terytorium Ślężan, skoro w iadom ość o odpraw ianych niegdyś

!| Ż yw o t z Prüfening, II, 10 (przekład wg J. W i k a r j a k a , P om orze zachodnie vr ży ­


wotach O ttona, W arszaw a 1979, s. 122); por. E b o n , III, 16. W Szczecinie i W olinie obok
wieców grom adzących także w olną ludność wiejską m am y d o czynienia z wiecam i m iej­
skim i. Ju ż jed n a k W a c h o w s k i . Słow ia ń szczyzn a ..., s. 207 n., zauw ażył, że ustrój m iast
zac h od niopom orskich zachow yw ał plem ienny c h a ra k te r m im o specyfiki, zw iązanej z gospodarczą
rolą i znacznym zaludnieniem tych o środków . Pogląd ten p o dtrzym ał L. L e c ie j e w ic z , Po­
c zą tk i nadm orskich m iast na Pom orzu zachodnim. W rocław 1962. s. 252 n.. zakw estionow ał
zaś K. Z e r n a c k . Die hurgstadtischen Volksversamm tungen hei den Ost- und W eststaven, W ies­
baden 1967, s. 225 n.; por. replikę L. L e c i e j e w i c z a . Sporne problem y niezależności p o ­
litycznej nadm orskich m iast p rzy ujściu O dry mc w czesnym średniowieczu, [w;] A rs histórica.
Prace z dziejów pow szechnych i P olski dedykow ane Gerardowi Labudzie, P o zn ań 1976, s. 295 n.
Plem ienny c h a ra k te r wiecu Pyrzyczan w 1124 r. nie budzi w świetle opisu H e rb o rd a cienia
w ątpliwości.
’- Ł o w m i a ń s k i , R elig ia ..., s. 228.
266

w tym ośrodku kultow ym obrzędach pogańskich dotarła do T hietm ara i wy­


dała mu się godna odnotow ania w kronice. Podobną funkcję przypisać
m ożna sanktuarium na Łysej Górze. Przykłady te, wyniki badań wyko­
paliskow ych oraz znaleziska pogańskich rzeźb kultow ych w połączeniu z ana­
logiami ruskim i, wskazują na istnienie także w Polsce odpow iednio urzą­
dzonych miejsc sakralnych przyporządkow anych poszczególnym plem ionom .
C harakteryzow ały się one zapewne wydzieleniem przestrzeni świętej przez
krąg kam ienny, wał lub palisadę oraz umieszczeniem w jej obrębie posągu
b óstw a i płyty ofiarnej,:'. Nie m a pow odu wątpić, że sanktuaria te o d ­
grywały doniosłą rolę w życiu publicznym , łącząc zbiorow ość plem ienną
we wspólnym nurcie uroczystych obrzędów , ofiar i wróżb. W ram ach ustroju
państw ow ego pogańskie instytucje kultow e utraciły oparcie w odrębnych
stru k tu rach politycznych poszczególnych plem ion, ale z punktu widzenia
m onarchii pozostaw ały nadal niebezpiecznym symbolem tradycji separaty­
stycznych. Tym zapewne tłum aczy się podjęta przez W łodzim ierza I próba
utw orzenia w Kijowie naczelnego ośrodka kultu pogańskiego na Rusi.
Relacje latopisarskie o tym wydarzeniu i późniejszym o 8 lat przyjęciu
chrztu pochodzą z tzw. Zw odu Początkow ego (schyłku X I w.) i oparte
są na zaginionym tekście sprzed połowy XI stulecia. W 980 r. W łodzim ierz
kazał ustaw ić na wzgórzu przed swą kijow ską siedzibą „bałw any: Peruna
drew nianego, a głowa jego srebrna, a wąs złoty; i C horsa, i D ażboga,
i Striboga, i Siem argła, i M okosz. I składano im ofiary, zowiąc ich bogam i".
W oczywistym związku z tą decyzją W łodzim ierza jego nam iestnik w N ow o­
grodzie W ielkim „postaw ił [Peruna] bałw an nad rzeką W ołchowem i składali

*' T h i e t m a r , V II, 59, s. 555. Zespól zabytków zw iązanych ze ślężańskim sa n k tu ariu m


om ów iła najpełniej H. C e c h a k - H o ł u b o w i c z o w a . Kamienne kręgi kultow e na R aduni i S tę ży ,
..A rch. P olski” 3, 1957. s. 51 — 100, i ta ż . Dzieje S tę ży na podstaw ie analizy ceram iki z ir.v-
kopalisk na szczycie, [w:] Śladam i dawnych wierzeń, W rocław 1979, s. 7 —34. A u to rk a przy­
pisuje pow stanie sa n k tu ariu m ludności k u ltu ry łużyckiej; po d o b n ie B. G e d i g a , Śladam i re-
ligii praslowian, W rocław 1976, s. 147— 151; n ato m iast Z. W o ź n i a k . Osadnictwo celtyckie
w Polsce, W rocław 1970. s. 6 5 —75. przedstaw ił argum enty na rzecz celtyckiej prow eniencji
tych zabytków , d o czego przychyla się G i e y s z t o r , M itologia— s. 176 n. M onum entalne
rzeźby kultow e z m iejscow ego granitu pozostają najpew niej w zw iązku z sa n k tu ariu m : w każ­
dym razie nie stały one pierw otnie w m iejscach, na których zostały odnalezione. Jeśli przyjąć
p ierw otną lokalizację na szczycie, to m iejsca i okoliczności odkrycia rzeźb („postać z ry b ą ”
leżała pod stertą kam ieni na sto k u w połow ie wysokości góry, a o b a „niedźw iedzie", „grzyb",
i „ m n ich ” na polach pobliskich wsi) m ogą w skazyw ać na celową dew astację o śro d k a kultu
pogańskiego po przyjęciu chrześcijaństw a. K ultow y wał kam ienny na Łyścu pochodzi z I X - X w.
(E. J. G ą s s o w s c y , Łysa Góra we wczesnym średniowieczu, W rocław 1970). Przy budow ie
now ego kościoła w końcu X V III w. znaleziono tu i zniszczono „posąg pogańskiego boży­
szcza o kryty w ęglam i” . O Łyścu i innych ujaw nionych przez w ykopaliska śladach san k tu arió w
pogańskich z IX —X w. na terenie Polski i R usi oraz o posągach bóstw zob. G i e y s z t o r ,
M ito lo g ia .... s. 177— 180. 183— 186 i 187—202. Z w iązek tego typu publicznych m iejsc kultu
z organizacją plem ienną najplastyczniej ujaw nia w zm ianka T h i e t m a r a , I, 3, o świętym
źródle G łom aczy i naoczne św iadectw o H e l m o l d a , I, 84, o sa n k tu ariu m plem ienia W ągrów
pod S targardem m eklcm burskim .
267

mu ludzie now ogrodzcy ofiary ja k o b o g u ” 34. Naczelne stanow isko Peruna


w tym panteonie nie budzi wątpliwości. Zapew ne kojarzyło się ono z władzą
o środka kijowskiego w państwie ruskim . Niezależnie od miejsca pozostałych
bogów w m itologii słowiańskiej, skupienie ich figur wokół Peruna w stołecznym
sanktuarium m ogło wiązać się także z tradycjam i kultowym i poszczególnych
plem ion, scalonych w ram ach włodzim ierzowej m onarchii.
Z p unktu widzenia integracyjnych dążeń władzy państwowej był to jednak
półśrodek, z którego rychło zrezygnow ano. D la ruskiej grupy rządzącej
bizantyńskie, a dla polskiej — zachodnioeuropejskie wzory kultury dworskiej
miały n ieodpartą siłę atrakcyjną. P otrzeba naw iązania także na płaszczyźnie
religijnej bardziej rów norzędnych k ontaktów z głównymi partneram i polityki
zewnętrznej, a także potrzeba bardziej radykalnego w ykorzenienia plem ien­
nych tradycji kultowych skłaniała do recepcji chrześcijaństwa.
Po przyjęciu chrztu w 988 r. W łodzim ierz przeprow adził dem onstracyjną
likwidację sanktuarium pogańskiego w K ijow ie: „kazał bałw any powywracać,
jedne rozsiekać, drugie wrzucić w ogień; P eruna zaś kazał przyw iązać ko­
niowi do ogona i wlec z góry wedle Boryczowa do ruczaju, a dw unastu
ludziom rozkazał, aby go bili prętam i; to zaś nie jak o b y drew no czucie
miało, lecz na urągow isko biesowi, który zwodził tym wizerunkiem ludzi,
niech więc przyjm ie odpłatę od ludzi” 35.
O statnie zdanie zdradza wyraźne zakłopotanie duchow nego a u to ra wobec
chłosty publicznie wymierzonej drewnianej figurze. Z punktu widzenia teologii
był to czyn podejrzany i należało wyjaśnić, że chrześcijański książę wcale
nie uważał rzeźby P eruna za żywą istotę. Ale tak właśnie myśleli ówcześni
Słowianie. W ich oczach czyn W łodzim ierza miał wielką m oc perswazyjną.
G dy P eruna „po ruczaju wleczono ku D nieprow i, płakali niewierni jego
ludzie, bo jeszcze nie przyjęli byli — objaśnia kronikarz — chrztu świętego.
I przywlekłszy rzucili go do D niepru i rozporządził W łodzim ierz m ów iąc:
jeśli gdzie przystanie, odbijajcie go od brzegu, aż minie porohy, to wtedy
go porzućcie. Oni zaś wypełnili rozkazanie” . Bóg pokonany, bezsilny, którego
m ożna bezkarnie włóczyć końm i i chłostać, a wreszcie wrzucić do rzeki,
nie mógł zapewnić skutecznej opieki. Jego kult tracił podstawę.
Zbliża nas to do zrozum ienia przyczyn, dla których decyzje W łodzim ierza I,
M ieszka I, Borzywoja czy pom orskiej starszyzny o przyjęciu chrztu nie
spotykały się z oporem ludności. Dotyczyły one instytucji kultowych wyż­

,4 PV L, s. 56, 980 r. Szczątki san k tu ariu m P e ru n a w N ow ogrodzie o d k ry to podczas


w ykopalisk w 1953 r., zob. G i e y s z t o r , M itologia. .., s. 55 n.
35 PV L, s. 80, 988 r. P eru n a zaw leczono w ten sposób d o D niepru i w rzucono do
rzeki. Identycznie przedstaw ia się według Trzeciego latopisu now ogrodzkiego likw idacja sa n k ­
tuarium w N ow ogrodzie W ielkim : w 988 r. biskup Jakim -Joachim z rozkazu księcia p o ­
lecił „zniszczyć m iejsce ofiarne [triebiszcza] i posieć Peruna, k tó ry .... wznosił się na Peryni,
i związaw szy sznuram i w leczono go p o błocie bijąc go batam i i popychając, i wrzucili
go do W ołchow a. i zakazał Jakim , aby go nikt nie przyjm ow ał" (cyt. za G i e y s z t o r e m ,
M itologia. . ., s. 54 n.).
268

szego rzędu, znajdujących się od daw na w gestii naczelnych organów plem ie­
nia, następnie zaś władzy książęcej. W edług cytowanej przed chw ilą Powieści
dorocznej K ijow ianie płakali, gdy P eruna wleczono ruczajem do D niepru,
ale n azajutrz ochoczo stawili się nad rzeką do chrztu m ów iąc: „gdyby
to nie było dobre, nie przyjęliby tego książę i bojarow ie” . Jest to zapewne
budujący obrazek, nie pozbaw iony jednak ziarna praw dy. Zm iany w tej
dziedzinie zdarzały się przecież już wcześniej, gdy nowe plem ię przywódcze
uzyskiwało w swojej strefie wpływów przodow nictw o kultow e. N ie m a pow odu
przypuszczać, że oficjalny chrzest po traktow any został przez rzesze p o d ­
władnych W łodzim ierza 1 lub M ieszka I w zasadniczo innych kategoriach.
W rozum ieniu ludności to, że książę postanow ił czcić nowe bóstw o naczelne
(a może tylko nowego idola?) dotyczyło jedynie politycznej sfery kultu
i jego instytucji, ale nie zm ieniało niczego w sferze praktyk religijnych
zw iązanych z życiem codziennym lokalnych społeczności, ani nie naruszało
m itologicznej struktury ich św iatopoglądu36.
P oczątkow o było tak rzeczywiście. O biekty kultow e um ieszczone w głów­
nych sanktuariach plem iennych podzieliły zapewne los kijowskiego Peruna,
ale ludność wiejska odpraw iać m ogła nadal bez większych przeszkód swoje
pogańskie obrzędy. Kwitły one po daw nem u pod świętymi dębam i, na
szczytach wzgórz, przy źródłach i w dom ach. Inform acje T hietm ara o wy­
bijaniu zębów za naruszanie postu odnieść trzeba raczej do głównych oś­
rodków państw a i do środow isk blisko zw iązanych z władzą książęcą. C hry-
stianiazacja społeczeństwa postępow ała od góry, w ślad za budow ą orga­
nizacji kościelnej. N a to, by przeniknąć w życie codzienne ludności wiej­
skiej, kontrolow ać ją i w drażać do praktyk chrześcijańskich, Kościołowi
brakow ało początkow o k ad r i odpow iednio rozbudow anej sieci parafial­
nej-'7.
Proces tw orzenia parafii zapoczątkow any został zdaniem E. W iśniow­
skiego ju ż w X I w.; dopiero jed n ak w następnym stuleciu liczba ich wzrosła
w takim stopniu, aby w znacznej mierze objąć oddziaływ aniem duszpa­

,ft G i e y s z t o r , M ito lo g ia ..., s. 258 n .: „G dy przyszło do budow y w ielkich zw iązków


p lem ien n y c h ... przekształceniom p o dlegała głównie ow a wyższa sfera o brzędów solennych
i wierzeń politeistycznych ... N ajistotniejsze dla św iatopoglądu strefy m agii, eschatologii i de­
m onologii rozb u d o w ą tą były m ało d otknięte, przechow yw ane w rodach, ro dzinach i w spól­
n o tach sąsiedzko-terytorialnych. P o d o b n ie ... było w dobie akulturacji chrześcijańskiej, k tó ra
najpierw objęła krąg w ładców i m ożnych z ich otoczeniem . C hrześcijaństw o szybko i z p o ­
w odzeniem zastąpiło ow ą strefę solenną i politeistyczną, ustępującą łatw o pod naciskiem
politycznym i instytucjonalnym p aństw słow iańskich": wiele je d n a k upłynęło czasu, nim c hry­
stianizacja objęła ogół ludności wiejskiej i jej życie codzienne. N aczelne bóstw a pogańskie,
p ozbaw ione sa n k tu arió w i m iejsca w życiu publicznym , zdegradow ane d o rzędu dem onów ,
przetrw ały przez stulecia w k u lturze ludowej.

,7 Z ob. W. D z i e w u l s k i , P ostępy chrystianizacji i proces likw idacji pogaństwa w Polsce
wczesnofeudalnej, W rocław 1964, zw łaszcza zaś W. S u ł o w s k i. P o czą tki Kościoła polskiego.
[w:] Kościół u* Polsce, I: Średniowiecze, K ra k ó w 1966, s. 15— 123, o ra z E. W iś n io w s k i .
R ozw ój organizacji parafialnej ir Polsce do czasów reform acji, [w:] tam że, s. 243—270.
269

sterskim także wieś. K ościoły w znoszono przede wszystkim przy grodach


kasztelańskich, a czasem także w znaczniejszych osadach targow ych o nie-
grodow ym charakterze. D la chłopów przybyw ających na targ lub szukających
sprawiedliwości w kasztelańskim sądzie św iątynia chrześcijańska z jej nie­
zwykłym wystrojem i cerem oniałem nabożeństw stanow ić m usiała nie lada
atrakcję. Sporadyczny k o n tak t nie wystarczał jed n ak d o spow odow ania głę­
bokich zm ian w wierzeniach, obrzędach i obyczajach. D o tego potrzebne
było stałe oddziaływ anie duchow ieństw a n a środow isko wiejskie.
Zauw ażm y, że rozbudow a sieci parafialnej stanow iła problem nie tylko
kadrow y i organizacyjny, ale także m aterialny. K ler potrzebow ał uposażenia.
Dziesięcina z danin i innych dochodów skarbow ych m onarchii, przeznaczona
w X I w. na uposażenie biskupstw , nie była obliczona na utrzym anie licz­
nych parafii. Nie m ogłyby one pow stać i funkcjonow ać bez obłożenia opła­
tam i dziesięcinnymi samej ludności. D o konać tego m usiała władza książęca.
M aterialne zabezpieczenie postępów chrystianizacji zależało od tego, czy
państw o będzie w stanie narzucić ludności kraju dodatkow e ciężary na
rzecz K ościoła, nie wywołując niebezpiecznych odruchów buntu. Z tego
choćby względu rozbudow ę organizacji kościelnej i wprow adzenie kultu chrze­
ścijańskiego w życie codzienne wsi uw ażać wolno za spraw dzian sukcesów,
osiągniętych przez m onarchię w dziele konsolidacji ustroju i integracji spo­
łeczeństwa.
W pierwszych dekadach X III w. dziesięcinne opłaty w m iodzie lub skór­
kach zwierzęcych, uiszczane jeszcze starym zwyczajem w zapadłych o k o ­
licach puszczańskich, zastępow ano na rozkaz książęcy znacznie wydatniejszą
dziesięciną snopow ą. L ikw idow ano też wyjątki od zasady powszechności
obow iązku dziesięcinnego, rozciągając go na m onarszych łazęków, ratajów ,
poprażników , stróżów i sm ard ó w 38. Była to spraw a między władcam i dziel­
nicowymi a K ościołem ; nie wygląda na to, by liczono się z ew entual­
nością otw artego o poru ze strony chłopów . Znaczniejsze skupiska osadnicze
pokryte były siecią wiejskich parafii. W 1248 r., gdy legat papieski Jakub
z Leodium przejeżdżał przez diecezje krakow ską i w rocławską, tam tejsi kolo­
niści niemieccy zwrócili się do niego ze znam iennym i skargam i. W brew
zwyczajowi przyjętem u w m acierzystych krajach tych osadników , biskupi
krakow ski i wrocławski żądali od nich pod karą ekskom uniki rozpoczy­
nania W ielkiego P ostu nie w Środę Popielcow ą, lecz ju ż od siedem dziesiątnicy;
w tym bowiem czasie zw ykła była pow strzym yw ać się od spożycia mięsa
miejscowa ludność polska (pro eo, quod homines regionum illarum eisdem
temporihus ab esu carnium consueverant abstinere). Inicjatoram i skargi mogli
być m ieszczanie, ale dotyczyła ona wszystkich osadników zw erbow anych
z Niemiec. W każdym razie ludność polska, której obyczaj w ielkopostny
usiłow ano narzucić przybyszom , to nie m ieszczanie, lecz przede wszystkim
ch ło p i39.
38 K M az, nr 267, przed 1232 r., i nr 278, 1230 r.; por. KŚ1 III, nr 337, 1227 r.
SU B II, n r 346, 1248 r. (de esu carn iu m T h eu to n ico ru m et P olonorum ).
270

T ru d n o o wymowniejsze św iadectwo w drożenia ludności wiejskiej do


przestrzegania obrzędów chrześcijańskich w życiu codziennym . Był to oczy­
wiście efekt długotrw ałego oddziaływ ania. Za m om ent zw rotny w procesie
chrystianizacji wsi uznać trzeba obłożenie ludności chłopskiej dziesięciną —
choćby w postaci paru ćwiertni zboża lub określonej kwoty uiszczanej płaci-
dlam i. N a tej podstaw ie m ożna ju ż było budow ać organizację parafialną.
W edług bulli z 1136 r. arcybiskupstw o posiadało prowincję żnińską i dobra
łowickie „z dziesięcinam i” . O znaczało to, że w obu kasztelaniach m ajątkow ych
chłopi dają dziesięcinę arcybiskupow i, a nie innym instytucjom kościelnym.
To sam o źródło zaw iera zagadkow ą wzm iankę o „pełnych dziesięcinach
od tych, którzy zwą się trzeblewicam i i radlicam i” (item plenarie decima-
tiones super eus, qui trebleuici et radlici dicuntur). M oże tu chodzić o łazę-
ków, zajm ujących się przypuszczalnie w ypaleniskow ą trzebieżą puszcz i o ksią­
żęcych ratajów ; w iadom o skądinąd, że na Śląsku nie płacili oni dziesięcin
do 1227 r . 4(l A rcybiskup Jakub zm ierzał widocznie już w 1136 r. do li­
kwidacji tego rodzaju w yjątków od powszechnej reguły. W świetle tych
wzmianek niepodobna wątpić, że pod koniec panow ania Bolesława K rzy­
woustego obow iązek dziesięcinny ludności wiejskiej stanowił generalną zasadę.
Był to fakt dokonany i na tyle ju ż ugruntow any, że nie odczuw ano nawet
potrzeby pisem nego potw ierdzenia tej zasady ogólnej w bullach z lat 1136,
1148 i 1155. Regulacji wymagały tylko sprawy szczegółowe, zw iązane z przy­
należnością dochodów dziesięcinnych do poszczególnych instytucji kościelnych
albo z niezaspokojonym i jeszcze roszczeniam i K ościoła wobec specjalnych
kategorii chłopów , jak właśnie trzeblewicy i radlicy.
N a baczną uw agę-zasługują także dwie fundacje klasztorne, zrealizowane
w latach trzydziestych X II w.: kanoników regularnych z pierw otną sie­
dzibą na Ślęży i benedyktynów na Łysej G órze. Tam tejsze sanktuaria po­
gańskie daw no ju ż utraciły rangę plem iennych ośrodków kultowych, a p o ­
sągi bóstw zapewne rozw łóczono lub rzucono w ogień, ale związane
z tymi miejscami tradycje obrzędow e m usiały być dość żyw otne wśród
okolicznej ludności. Wzniesienie tam kościołów i założenie klasztorów
stanow iło najskuteczniejszą form ę egzorcyzm ów : kult chrześcijański wypierał
pogaństw o z jego odwiecznych siedzib, przejm ując zarazem n a własny rachunek
tradycje zw iązane z miejscem praktyk religijnych. Zam ysł taki mógł się
zrodzić i urzeczywistnić w ram ach polityki zmierzającej ju ż bezpośrednio
do w ykorzenienia pogaństw a z życia codziennego ludności wiejskiej i p o d ­
dan ia lokalnych społeczności duszpasterskiej kontroli K ościoła. W ym agało
to solidnego zaplecza m aterialnego i organizacyjnego, a zarazem psycho­
społecznego. Podjęcie tej polityki świadczy, że jeszcze przed rozbiciem ogólno­
polskiej m onarchii pierwszych Piastów na księstwa dzielnicowe procesy in­
tegracji społeczeństwa przyniosły głębokie i nieodw racalne wyniki.

411 K W p I. nr 7, 1136 r .; por. KŚ1 III, nr 337, 1227 r .; M o d z e l e w s k i . Spór o gos­


podarcze fu n k c je s. 96.
271

3. Integracja społeczeństwa i kształtowanie się więzi narodowej

Kryzys m onarchii i rozruchy chłopskie po śmierci M ieszka II stanowiły


przejściowe tylko zakłócenie długofalow ego procesu integracji społeczeństwa.
Postaw y ludności chłopskiej m usiały w krótce pow rócić w utarte koleiny.
Inaczej nie do pom yślenia byłyby późniejsze postępy chrystianizacji, a nawet
codzienne funkcjonow anie adm inistracyjnych stru k tu r m onarchii. W spółpracy
opoli nie dało się egzekwować nagą przem ocą, w nieustannym konflikcie
z organizacją sąsiedzką. W arunkiem trwałości państw a i konsolidacji ustroju
wydaje się taki stan chłopskiej świadom ości, który nie sprow adzał się do
ustępow ania przed siłą, lecz zawierał w sobie pozytywny elem ent przy­
zwolenia.
W szystko, co m ożem y na ten tem at powiedzieć, opiera się na wia­
dom ościach o funkcjonow aniu adm inistracji książęcej, sądow nictw a i zw iązków
sąsiedzkich, o uznanych i chronionych przez państw o upraw nieniach chłop­
skiej ludności oraz o jej ciężarach na rzecz m onarchii. Nie m a pow odu
w racać do spraw om ów ionych szczegółowo w poprzednich rozdziałach. Wy­
starczy tylko podkreślić wymowę m otywacji, do których odw oływ ano się
w celu uzasadnienia świadczeń praw a książęcego. O pierały się one na ge­
neralnej zasadzie publicznych obow iązków ogółu wolnych wobec łączącej
ich organizacji terytorialno-politycznej — niegdyś plem iennej, obecnie zaś p ań ­
stwowej. W szczególności tytułem do pobierania danin m iało być uw ol­
nienie ludności chłopskiej od pow inności obronnych przejętych przez ry­
cerstw o (np. stróża), zadośćuczynienie należne władzy publicznej za ochronę
przed najazdem i przed naruszaniem wewnętrznego miru (np. dań) oraz
przekształcenie rzeczowych upraw nień w spólnoty plem iennej w regalia (np.
narzaz). Sprawniejsze spełnianie funkcji obronnych i ochronnych, skuteczne
rozsądzanie sporów i zabezpieczanie elem entarnych upraw nień ludności bu­
dow ało au torytet m onarchii. Państw o znajdow ało uznanie na gruncie
tradycyjnych postaw wobec władzy publicznej, przedstaw iając się ja k o spad­
kobierca organizacji plem iennej, jej funkcji społecznych i prerogatyw . W grę
wchodziło przeniesienie na władzę książęcą i organizację państw ow ą stosunku
identyfikacji lub akceptacji, charakteryzującego postaw ę ogółu wolnych wobec
naczelnych o rganów plem ienia.
W w ypadku chłopów m ogła to być tylko akceptacja ograniczona, o ch a­
rakterze biernego przyzw olenia, gdyż nowy ustrój odsunął ich od czyn­
nego udziału w życiu publicznym , a jednocześnie obciążył pow ażnym i świad­
czeniam i gospodarczym i. Niem niej jed n ak obecność w ich świadom ości owego
elem entu biernej akceptacji odgryw ała doniosłą rolę. N a fundam encie chłop­
skiego przyzw olenia stała m onarchia i dokonyw ał się proces integracji społe­
czeństw a w ram ach polskiej państw ow ości. Proces ten prow adził z biegiem
czasu do uznania całej zbiorow ości objętej organizacją państw ow ą za ..swoich”,
których przeciw staw iało się „obcym ”. R ozpatryw ana od tej strony inte­
gracja społeczeństwa m iała w ym iar etniczny: na miejscu zniszczonych przez
272

państw o stru k tu r i więzi plem iennych kształtow ały się pierw ociny więzi n a­
rodowej.
P opularne w naszych czasach schem aty pojęciowe ciążą nad tą kw estią41.
Z jednej strony w chodzą w grę uczone definicje narodu, dopasow ane do
jego postaci nowoczesnej, ukształtow anej w epoce kapitalizm u. N a gruncie
polskim łączy się to z uznaniem reform uwłaszczeniowych X IX w. za podwalinę
narodow ej wspólnoty. Ale nowoczesny n aró d m iał za sobą długą, chociaż
nie now oczesną przeszłość. Definicje, które ową przeszłość usuw ają z pola
widzenia, nie wydają się przydatne dla historyka. Z drugiej strony mamy
do czynienia z potocznym przekonaniem o pierw otności narodu wobec p ań ­
stwa. Wiąże się ono ze współczesną hierarchią wartości, z której jednak
nie w olno dedukow ać tez o daw nych dziejach. W wypadku Polski X w.
przekonanie o istnieniu narodu przed państw em po prostu m ija się z rze­
czywistością.
A leksander G ieysztor trafnie wyróżnił dwie płaszczyzny integracji etnicznej,
występujące na ziem iach polskich przed pow staniem państw a. Pierwsza wy­
kraczała daleko poza granice piastow skiego władztwa, ale miała stosunkow o
uhogą treść: była to w spólnota językow a ludów słowiańskich, między którym i
zachodziły też mniej lub bardziej bliskie podobieństw a kulturow e. D ruga
obejm ow ała populację i terytorium znacznie szczuplejsze od pow stającego
w X w. państw a, ale odznaczała się silną więzią, łączącą ogół uczestników
zbiorow ości: była to w spólnota plem ienna. W jej ram ach jed n o stk a tra k to ­
wała ja k o swoją grupę m acierzystą Ślężan, D ziadoszan lub O polan, a nie
Słowian w ogólności42.
D ialekty wczesnośredniowiecznej Słowiańszczyzny nie były jeszcze na tyle
zróżnicow ane, aby stanow iło to przeszkodę w porozum ieniu się między ple­
m ionam i. W opinii obcych i swojej własnej wszystkie te plem iona mówiły
jednym językiem : słowiańskim . T ak było w czasach K onstantyna i M e­
todego, nie inaczej w latach 965—966, gdy Ibrahim ibn Jakub odbywał
swoją podróż. W siedem dziesiątych latach XI w. A dam brem eński stwierdził,
że Czesi, Polacy i plem iona połabsko-pom orskie nie różnią się między sobą
językiem i ubiorem (nec habitu nec lingua discrepant). Jeszcze A nonim -G all,
dla którego państw o Bolesława K rzyw oustego było bez cienia wątpliwości
Polską, a wszyscy jego rdzenni m ieszkańcy P olakam i, nie znał pojęcia „język
polski” . Inform ow ał on, że G niezno znaczy po s ł o w i a ń s k u gniazdo, a drew ­
niane naczynia, do których w chacie Piasta w kładano cudow nie rozm nożone
mięso, nazyw ają się po s ł o w i a ń s k u ce b ry 43.

41 N a ich n ieprzydatność w zastosow aniu d o analizy pojęć etnicznych średniow iecza


zw rócił uw agę B. Z i e n t a r a , P opulus— g e n s— nalio. Z zagadnień wczesnośredniowiecznej ter­
m inologii etnicznej, [w:] Cultus et c o g n itio ..., s. 673—682.
42 A. G i e y s z t o r . W ięź narodowa i regionalna iv polskim średniowieczu, [w:] Polska
dzielnicowa i zjednoczona. Państwo, społeczeństwo, kultura, W arszaw a 1972, s. 15—30.
■*-' I b r a h i m . s. 52; A d a m b r e m e ń s k i , II, 21; G a l l , I, 1. W legendzie Tempore
illo znajduje się w zm ianka o m ow ie polskiej (loquela polonica, M P H IV, s. 215); jeśli
273

A. G ieysztor zwrócił uwagę, że etym ologia wyrazów Słowianie i N iem cy


świadczy o zachodzącym między nimi związku sem antycznym : była to para
przeciw staw nych pojęć etnicznych, w yróżnionych ze względu na kryterium
językow e. Za swoich w najszerszym znaczeniu uw ażano wszystkich, którzy
posługiwali się słowem, czyli m ow ą zrozum iałą; za obcych — w tym samym
sensie — wszystkich, którzy nie mówili zrozum iałym i słowami, „niem ych” .
P odobnie G erm anie określali siebie bez względu na różnice plem ienne ogólną
nazw ą Thiu-disc, co oznaczało „ludzi m ów iących”, posługujących się zro­
zum iałą m ow ą (stąd łaciński term in lingua Theodisca i włoska nazw a N iem ­
ców — T ed e sch i)44. W spólnota językow a wyznaczała najszerszy krąg toż­
sam ości etnicznej. W raz z podobieństw em obyczajów, m itów i obrzędów
religijnych tw orzyła ona więzi kulturow e o ponadplem iennym charakterze,
ale nie znajdow ała odpow iednika w żadnych strukturach politycznych, które
łączyłyby tę wielką zbiorow ość więzią organizacyjną. S truktury polityczne
nie jednoczyły Słowiańszczyzny, lecz dzieliły ją na m ałe plem iona i związki
wielkoplem ienne. Tworzyły one odrębne płaszczyzny integracji etnicznej.
O rganizacja plem ienna zaspokajała elem entarne potrzeby zbiorow ości w
dziedzinie obro n y przed zew nętrznym niebezpieczeństwem i ochrony zwy­
czajowego ładu współżycia. Funkcjonow anie jej opierało się nie tyle na
przym usie, ile na spraw dzonych i głęboko przyswojonych norm ach po stę­
pow ania. Łatw ość bezpośredniego k o n tak tu w ram ach m ałego plemienia,
udział ogółu wolnych lub przynajm niej przedstawicieli każdego opola w o b ­
radach i decyzjach wiecu, uczestnictwo w pospolitym ruszeniu i realizacji
przedsięwzięć obronnych, wspólne instytucje kultow e i uroczyste obrzędy —
wszystko to w ytw arzało silne poczucie więzi grupowej. Łączyło ono wokół
starszyzny także ludność pospolitą ja k o pełnopraw nych uczestników wspól­
noty politycznej. Częste walki m iędzyplem ienne wzm acniały poczucie toż­
sam ości z grupą m acierzystą i odrębności od wszystkich innych. O polanie
nie różnili się od Ślężan m ową i obyczajem , ale byli obcym i, od których
trzeba odgradzać się rubieżą przesieki.
Więź plem ienna nosiła wyraźne znam iona identyfikacji etnicznej. Symbolem
tożsam ości grupy było terytorium stanow iące jej wyłączną dom enę („nasza
ziem ia” ) oraz m it wspólnego pochodzenia, znajdujący niekiedy wyraz w nazwie
o patronim icznym brzm ieniu (np. Lucicy. Golęszycy, D ziadoszanie-D ziado-

p r/y ją e, że tekst ten pochodzi z połow y X II. u nie z początków X III w., to m ielibyśm y
d o czynienia z pierw szą jask ó łk ą , zw iastującą przejście d o ujm ow ania różnic językow ych
w obrębie Słow iańszczyzny zachodniej w k a tegoriach języków narodow ych. K ategorie te obce
były jeszcze piszącem u w latach 1126— 1142 kanonikow i w yszehradzkiem u, któ ry inform ując
o zaćm ieniu księżyca 9 listo p a d a 1128 r. w spom inał, że m iesiąc ten nazyw a się po s ł o ­
w i a ń s k i ! prosińcem (Kronikarze czescy, wyd. M. W ojciechow ska, W arszaw a 1978. s. 46).
D opiero w X III w. pojęcie języka polskiego stało się kategorią obiegow ą: zob. F. G r a u s .
Die N ationenbildung der W eslslaren im M ittelalter, Sigm aringen 1980. s. 189 n.
44 G i e y s z t o r , W ię ź ..., s. 15: po r. PVL, s. 167 (1096 r.): Ju g ra że s u tja z y k niem -;
w tym w ypadku ja k o „niem ych" o k reślo n o ludność ugrofińską, której język byl dla Słowian
niezrozum iały.

18 - K. Modzelewski. Chłopi w monarchii


274

szycy, Radym icze itp.). Przynależność plem ienną ujm ow ano w kategoriach
dziedzictw a krwi. M azow szanie osiedleni poza M azowszem , w środow isku
Lędzian lub W iślan. pozostaw ali w oczach miejscowej ludności M azowsza-
nam i i przez pokolenia określani byli tą n azw ą45.
Procesy integracji etnicznej o parte na więzi organizacyjnej nie w ykra­
czały poza plem ienny, a w najlepszym razie wielkoplem ienny horyzont ów­
czesnych stru k tu r terytorialno-politycznych. Państw o budow ane przez pierw ­
szych Piastów nie m ogło więc oprzeć się na żadnej zastanej wspólnocie
etnicznej, k tó ra odpow iadałaby jego podstaw ie terytorialnej. Język i kultura
nie w yodrębniały piastow skiego w ładztw a ze słowiańskiego otoczenia, a więzi
plem ienne stanow iły zagrożenie dla spoistości m onarchii. Panująca dynastia
wywodziła się z wielkoplem iennych książąt polańskich, ale m inęło sporo
czasu, nim nazw a P olan przeniesiona została n a cały obszar państw a. W źró d ­
łach X w. próżno szukalibyśm y etnicznego określenia Polski. Nie znał go
Ibrahim ibn Jakub, czerpiący wiadom ości w dobrze poinform ow anym o to ­
czeniu O tto n a I i w Pradze. Państw o piastow skie określał Ibrahim imie­
niem władcy: M ieszko, kraj M ieszka, M ieszko król Północy. Było to okreś­
lenie terytorialne. Żydow ski podróżnik inform ow ał, że z M ieszkiem graniczy
na wschodzie Ruś, a na północy Prusowie. Nie znał nazwy Polska również
saski kro n ikarz W idukind. N aw et w dokum encie Dagome Iude.\ państw o
M ieszka I ok. 990 r. określone zostało ja k o gnieźnieńskie; a przecież treścią
tego aktu było poddanie kraju pod zwierzchnictwo papieskie i M ieszko
ja k o form alny wystawca m usiał mieć wpływ na określenie przedm iotu swojej
daro w izn y 46.
N azw a P olska pojaw ia się w źródłach od początku XI w. Po raz pierwszy
spotykam y ją wraz z etnicznym określeniem Polani w żywotach św.
W ojciecha i Pięciu Braci. T hietm ar posługiwał się ju ż nazwą Polenia jak o
obiegowym określeniem całego państw a Bolesława C hrobrego; nadto k ro ­
nikarz ten użył kilkakrotnie term inu Poleni w odniesieniu do zm obilizowanych
na wyprawę wojów polskiego księcia. W reszcie A dam brem eński inform ował,
że za O drą m ieszkają na północy Pom orzanie, a na południe od nich
Polanie, którzy graniczą z jednej strony z Prusam i, a z drugiej z Czecham i,
a na wschodzie z Rusią. Etniczny term in Polani oznacza tu rozległy kraj
(latissima Polanorum terra) i zarazem ogół jego m ieszkańców 47.
Rozciągnięcie plem iennej niegdyś nazwy na cały obszar państw a i jego
ludność wyrażało bez w ątpienia postaw ę grupy rządzącej. Zależało to jednak

45 Św iadczą o tym innoplcm ienne nazwy m iejscow e: Ślęzany pod W łoszczow ą, pod
M iędzyrzeczem o ra z pod R adzym inem i M azow szany pod R adom iem ( M o d r z e w s k a , Osad­
nictwo obcoetniczne. . . , s. 49 n.).
4h I b r a h i m , s. 48 i 50; W i d u k i n d , III, 66 i 69: B. K ü r b i s , D agom e iudex — studia
k ry ty c zn e , [w:] P o czą tk i państw a polskiego , I, s. 395.
47 M P H NS IV /1, cap. 25; tam że. IV/2. cap. 10, 24 i 30; tam że. IV/3, cap. 6 i I I :
T h i e t m a r , V, 23; VI, 10 i 19; VII. 25. i V III, 22 (Polenia), o ra z tam że, V, 34; VI,
55: VII. 18. i V III, 31 (poleni); A d a m b r e m e ń s k i , II. scolia 14 (15), i IV, 13.
275

nie tylko od jej składu. W spółpracow nicy M ieszka I, a tym bardziej jego
ojca, wywodzili się głównie z Polan, ale nazwa ich m acierzystego plerm ienia
nie m ogła jeszcze oznaczać państw a, które prócz W ielkopolski obejm ow ało
Kujaw y, Sieradz, Łęczycę i M azowsze. Pozycję społeczną m ożnych wyznaczało
spraw ow anie z książęcej nom inacji kierow niczych funkcji w aparacie m onarchii.
N ajistotniejszym układem odniesienia było dla nich państw o i jego władca,
a nie społeczność Polan i jej daw ne terytorium . D opóki sfera pojęć etni­
cznych pozostaw ała pod przem ożnym wpływem tradycji plem iennych, dopóty
jedność nowej grupy rządzącej m ożna było wyrazić przede wszystkim sym bolem
osobow ym . R eprezentow ał ją książę, dynastia oraz terytorium państwowe
rozum iane ja k o władztw o dynastyczne. G ru p a rządząca utożsam iała się przeto
raczej z M ieszkiem i „państw em M ieszka” niż z Polanam i. Nie ulega w ątpli­
wości, że środow isko władzy najwcześniej zerwało z tradycją plemiennej
tożsam ości, to rując drogę kształtow aniu się nowej w spólnoty etnicznej w ra ­
m ach państw a.
Pojaw ienie się w źródłach term inów Polonia i Poloni wydaje się świa­
dectw em narodzin tej w spólnoty. Pod starą, plem ienną nazw ą wchodziło
w obieg zupełnie nowe pojęcie etniczne. O dtąd wyraz Polska miał dwa
znaczenia: narodow e, obejm ujące cały kraj, i regionalne, ograniczone do
terytorium dzisiejszej W ielkopolski. D w oistość ta nie pow odow ała w średnio­
wieczu nieporozum ień, poniew aż pojęcie regionalne utraciło pierw otną treść
etniczną. D op ó k i term in Polanie kojarzył się jednoznacznie z grupą ple­
m ienną, nie m ożna było posługiw ać się nim ja k o ogólną nazwą m iesz­
kańców rozległego i różnoplem iennego państw a. Nowe znaczenie, w jakim
term in ten występuje od początków X I w., uw ażać wolno za istotny wskaź­
nik zm ian w społecznej św iadom ości. W ślad za likwidacją plem iennych
stru k tu r politycznych słabło z czasem poczucie plem iennej tożsam ości. W m iarę
jego zaniku postaw a grupy rządzącej wobec państw a wyrażać się mogła
w kategoriach więzi etnicznej o szerszym zasięgu, obejm ującej całe tery­
torium państw ow e. Ze względu na tradycje dynastii i większości jej współ­
pracow ników oraz stołeczną funkcję G niezna sym bolem tej nowej więzi
stała się stara nazwa Polan. Potw ierdza to opinie badaczy o pionierskiej
roli środow iska władzy w kształtow aniu się polskiej świadom ości n aro d o w ej48.
Przeniesienie głównego ośrodka politycznego m onarchii po 1039 r. z G niez­
na do K rakow a, a więc na daw ny teren W iślan, nie zm ieniło ukształtow anej
na przełom ie X /X I w. term inologii etnicznej. K raj nadal zwal się Polską.
Było to pojęcie narodow e, uw olnione od regionalnej konotacji. W kronice
A nonim a-G alla kluczow ą kategorią polityczną jest K rólestw o Polski (Regnum
Poloniae). Pojaw ia się też u G alla term in gens Polonorum, określający ogół
rdzennej ludności kraju w kategoriach przynależności narodow ej. K ategorie
te przetrw ały sto kilkadziesiąt lat rozbicia dzielnicowego. Nie zanikło poczucie

4S G i e y s z t o r , W ię ź..., s. 20; G r a u s . Die N ationenbildung..., s. 141 n. i s. 182— 190.


P or. też L e c ie j e w ic z , S łow iańszczyzna.... s. 196—200.
276

ogólnopolskiej więzi etnicznej, a pojęcie Regnum Poloniae pozostało p o ­


litycznym sym bolem w spólnoty i odegrało doniosłą rolę w ideologii zjed­
noczenia państw ow ego. D orobek m onarchii pierwszych Piastów okazał się
nieodw racalny i zapewnił ciągłość politycznego bytu Polski w następnych
stuleciach49.
M usiał to być dorobek solidny, wykraczający poza wąskie grono ary­
stokratycznej oligarchii. Więź narodow a była nie tylko czynnikiem wewnętrznej
integracji grupy rządzącej. Środow isko władzy od początku obejm ow ało p o ­
jęciem polskiej w spólnoty etnicznej ogół społeczeństwa, niezależnie od tego,
ja k dalece odpow iadało to faktycznem u stanow i świadom ości innych grup;
term inologia jedenastow iecznych źródeł i A nonim a-G alla nie pozostaw ia co
do tego wątpliwości. O znacza to, że św iadom ość etniczna ówczesnej elity
politycznej zw racała się ku innym środow iskom społecznym i wywierała
na nie wpływ. O ddziaływ anie integrujące państw a obejm ow ało także sferę
postaw etnicznych pospolitej ludności, a trw ałość jego doro b k u zależała
w wielkiej mierze od sukcesów na tym właśnie polu.
K ształtow anie się więzi narodow ej postępow ało od góry. Proces ten obej­
m ował przede wszystkim grupy ludności znajdujące się w zasięgu bezpośred­
niego oddziaływ ania dw oru książęcego i m ożnowładczej elity. A. G ieysztor
zwrócił w związku z tym uwagę n a rodzim ą ludność wczesnom iejską. F. G raus
podkreślił rolę średniego i niższego kleru ja k o współtw órcy i krzewiciela
nowych pojęć, a także rolę rycerstw a50. K ategorii pospolitych wojów nie
sposób zaliczyć do grupy rządzącej. Mieli oni jednak bliską styczność z d o ­
stojnikam i m onarchii, służyli i walczyli pod dow ództw em swoich kom esów,
a czasem naw et brali udział w zgrom adzeniach politycznych, na których
ważyły się losy księstwa. Decyzje należały do panującego i m ożnych, ale
przebieg zew nętrznych i w ewnętrznych konfliktów zależał w znacznej mierze
od postaw y ludzi, którzy stanowili główny potencjał zbrojny m onarchii.
Pospolici rycerze byli więc w pewnym sensie uczestnikam i wspólnoty p o ­
litycznej, pozostaw ali pod silnym wpływem grupy rządzącej i mieli za sobą
integrujące doświadczenie zm agań wojennych własnego państw a z obcymi.
W noszone do tego środow iska przez m ożnych i duchow ieństw o poczucie
więzi narodow ej natrafiało na podatny grunt.
D aleko słabsze było oddziaływ anie ideologiczne grupy rządzącej na ludność
chłopską. N a co dzień państw o objaw iało się jej w niezachęcającej postaci
k om ornika-poborcy, nieco rzadziej w postaci sędziego — arb itra lokalnych spo­
rów i strażnika zw yczajów praw nych. M onarchia odsunęła chłopów od czyn­
nego udziału we wspólnocie politycznej. Ich wiedza o spraw ach dziejących
się poza obrębem lokalnej społeczności była zapew ne skąpa, a ich stosunek
d o tych spraw na ogół bierny. Poczucie szerszej w spólnoty etnicznej jak o
m otyw działania pojaw iało się sporadycznie, w sytuacji bezpośredniego za­
grożenia rodzinnej okolicy przez obcy najazd: wówczas, ja k wspom ina Gall,

49 G i e y s z t o r , W ię ź ..., s. 3 0 —35.
50 T am że s. 22 n .; G r a u s , Die N utionenbildung..., s. 38 n. i 141 n.
277

oddziały aprow izacyjne wroga bywały szarpane przez „zajadłych chłopów "
(,rustici m ordaces)51. Ale dośw iadczenie tych najazdów i wiedza o obronnej
funkcji państw a musiały być obecne w chłopskiej świadom ości, skoro służyły
za uzasadnienie praw a m onarchii do świadczeń i posług. Z punktu widzenia
stabilności państw a wytworzenie w środow isku chłopskim elem entarnego po­
czucia więzi z polską w spólnotą etniczną wydaje się spraw ą wielkiej wagi.
Był to czynnik konsolidujący postaw ę przyzwolenia, bez której m onarchia
nie m ogła funkcjonow ać.
W kształtow aniu św iadom ości narodow ej wielką rolę od- grał Kościół.
Jego bezpośredni wpływ na sposób myślenia ludności chłopskiej zaznaczył
się jednak wyraźniej dopiero w drugiej połowie X II i w X III w., gdy
pow staw ała sieć parafialna obejm ująca swym oddziaływ aniem życie codzien­
ne wsi. W ydaje się, że ju ż znacznie wcześniej pewne elem enty panującej ideo­
logii, a zwłaszcza poczucie więzi narodow ej, wnosić mogli w środow isko
chłopskie pospolici rycerze. Byli oni związani z m onarchią, ale na co dzień
żyli w społeczności wiejskiej, uczestniczyli w związkach opolnych. a jak o
ludzie względnie zam ożni, ustosunkow ani, zbrojni i obyci w świecie mieli
z pewnością pow ażanie u sąsiadów . Mogli więc wywierać znaczący wpływ
na św iadom ość etniczną chłopów .
W dokum encie fundacyjnym z 1175 r. Bolesław Wysoki zezwolił cystersom
lubiąskim osadzać w ich dobrach N iem ców i wolnych osobiście Polaków
(Poloni non pertinentes ad alicuius dominium). M ow a oczywiście o chłopach.
D okum ent H enryka Brodatego z 1202 r. wspom ina, że w posiadłościach
klasztoru lubiąskiego znajdują się istotnie jacyś Niem cy osiedleni „oddzielnie
od P o lak ó w ” (segregatim a Polonis), tj. w osobnych wsiach. W 1228 r.
H enryk B rodaty zezwolił w rocławskim kanonikom regularnym lokow ać w Za-
rzysku koło Byczyny zarów no Niem ców, jak i Polaków . W 1239 r. M ieszko
opolski przyznał wrocławskiem u szpitalowi Św. D ucha dla wsi Krościny
im m unitet, obejm ujący na rów ni chłopów niem ieckich i polskich (sive Juerint
Theutonici sive Poloni). W 1247 r. Bolesław R ogatka i H enryk III zezwolili
wrocławskim augustianom lokow ać 2 wsie pod Ślężą: w Strzelcach mieli
być osadzeni Niemcy, a w Białej — Polacy na praw ie niem ieckim . W 1248 r.
biskup wrocławski Tom asz I postanow ił, aby w now o zakładanej wsi
pod N ysą „nie zostali osadzeni Niemcy, lecz Polacy na prawie nie­
mieckim lub inni” 52. D okum enty w ystawiane przez śląskich władców,
dotyczące posiadłości śląskich odbiorców położonych w śląskim księstwie,
odróżniały miejscowych chłopów od niem ieckich osadników zawsze tym
samym term inem : Polacy. Z drugiej połowy X III w. m ożna by przytoczyć
znacznie więcej takich wzmianek.
Term inologia etniczna kronikarzy m ogła wyrażać punkt widzenia oficjal­
nej ideologii. Ale kanceliści redagow ali dyspozycje praw no-gospodarcze do-

51 G a l l, III, 12, s. 140; G i e y s z t o r , W ię ź ..., s. 20.


52 KŚI I. nr 55, 1175 r.; tam że, n r 91. 1202 r.; SU B I. nr 297. 1228 r.: SU B II.
nr 166, 1239 r„ nr 339. 1247 r.. i nr 352. 1248 r.
278

kum entów książęcych lub pryw atnych posługując się w opisie realiów życia
codziennego powszechnie zrozum iałą term inologią potoczną. O przynależ­
ności etnicznej m iejscowych chłopów w spom inano w dokum entach wyłącznie
wtedy, gdy trzeba było ich jak o ś odróżnić od chłopów niem ieckich. K an­
celiści posługiwali się wówczas nazwą Polacy bez żadnej ideologicznej in­
tencji, po prostu dlatego, że tak się wówczas mówiło i tak sami chłopi
określali różnicę między sobą a niemieckimi osadnikam i.
Suche wzm ianki dokum entów są wymownym świadetwem przeobrażeń,
jak ie dokonały się w świadom ości etnicznej chłopów . Niegdyś pojęciu Niem ców
przeciw staw iano pojęcie Słowian, odw ołujące się do szerokiej wspólnoty ję ­
zykowej. T eraz w tym sam ym kontekście miejsce Słowian zajął wyraz
Polacy, oznaczający kategorię narodow ą. C hłopi posługiwali się nim oczy­
wiście w sposób bezrefleksyjny, ale za zm ianą potocznej term inologii kryło
się przew artościow anie postaw. W zestawieniu z Niem cam i polskość stała
się wyróżnikiem istotniejszym niż przynależność do słowiańskiej grupy ję­
zykowej. Jednocześnie fakt, że śląscy chłopi wyrażali swą odrębność od
Niemców nazwą Polacy, a nie Ślężanie, Dziadoszycy lub O polanie, świadczy,
że w sferze pojęć etnicznych więź narodow a zajęła miejsce daw nych więzi
plem iennych. K ategorie regionalne nie m iały etnicznego charakteru, nie n ad a­
wały się przeto do przeciw staw ienia pojęciu Niemców.
W X III w. wykształciło się ju ż pojęcie języka polskiego, nie ono jednak
zadecydow ało o tym, że term inow i Niem cy przeciw staw iano wyraz Polacy,
a nie Słowianie. N ajstarsza w zm ianka pochodzi przecież z 1175 r. i o d ­
zwierciedla bez w ątpienia utrw alony ju ż stan społecznej świadomości. N a
P om orzu, zwłaszcza zachodnim , miejscowych chłopów w odróżnieniu od
niem ieckich osadników zw ano jeszcze w X III w. po daw nem u Słow ianam i,
a miejscowe praw o w odróżnieniu od niem ieckiego określano term inem
ius slaricum. P om orza nie dzieliły od sąsiedniej W ielkopolski istotne różnice
językowe. Dzieliła je natom iast odrębność losów historycznych. Pom orze
zachodnie popadało okresow o w zależność polityczno-trybutarną od państw a
pierwszych Piastów, ale nie było jego integralną częścią, a ustrój plemienny
utrzym ał się tu do X II w. Pierwociny polskiej świadom ości etnicznej chłopów
śląskich, podkrakow skich, kujawskich czy m azowieckich były wynikiem od­
działyw ań państw a. Świadom ości tej nie ukształtow ały rzecz jasn a księstwa j I ]
dzielnicowe. Był to dorobek ogólnopolskiej m onarchii pierwszych Piastów.
D orobek ten wydać się może skrom ny. Przyswojone przez chłopów p o ­
czucie więzi narodow ej nie wykraczało zapewne poza elem entarną św iadom ość
przynależności do polskiej grupy etnicznej. Była to św iadom ość bierna, tak
ja k rola chłopów w życiu publicznym , ale doniosła, tak ja k ich rola w spo­
łeczeństwie. W ytw orzone w ogólnopolskiej m onarchii poczucie w spólnoty
narodow ej nie przetrw ałoby chyba rozbicia dzielnicow ego, gdyby m iało wyłącz­
nie elitarny ch arak ter i nie d o tarło w ogóle do chłopów . Nie należy więc
lekceważyć elem entarnego poczucia tożsam ości etnicznej, które kazało chłopom
określać własną odrębność od obcokrajow ców wyrazem Polacy. Był to w arunek
niezbędny, aby Polska stała się i pozostała Polską.
Wykaz skrótów

1. W ydawnictwa źródłow e

A d a m b r e m e ń s k i — A d a m B r e m e n s i s , Gesta H am m aburgensis ecclesiae pontificum , wyd.


E. Schm eidler. Scriptores R erum G e rm an icaru m ad usum scholarum , H a n n o v e r—Leipzig
1917.
B i e l i ń s k a — M. B i e l i ń s k a , Kancelarie i dokum enty w ielkopolskie X I I I w., W rocław 1967.
D odatek.
C D B — C odex diplom aticus et epistolaris R egni Bohemiae, wyd. G . Friedrich, t. I —III, P raha
1 9 0 5 - 1942.
C D S — Codex diplomaticus Silesiae. t. I —X X X V I. Breslau 1857— 1930.
C D S lov — C odex diplom aticus et epistolaris Slovaciae, t. I. wyd. R. M arsina, B ratislava
1971.
D K M — D okum enty kujaw skie i m azow ieckie przew ażnie z X H I tr., wyd. B. U lanow ski, „A rch i­
wum K om isji H istorycznej A kadem ii U m iejętności" 4, 1888.
E b o n — Ebonis Vita O ttonis episcopi Babenbergensis, M P H NS V II/2, wyd. J. W ikarjak.
K. L im an, W arszaw a 1969.
FR B — Fontes Rerum Bohem icarum.
G a l l — A nonim a tzw. Galla K ronika, czyli dzieje ksią żą t i władców p olskich, wyd. K. M ale-
czyński. M P H NS II, K rak ó w 1952.
H e l m o l d — H elm o ld ip resb yteri Bozoviensis Crónica Sclavorum , wyd. B. Schm eidler, Scriptores
R erum G e rm an ica ru m ad usum scholarum , H an n o v er 1937.
H e r b o r d — H erbordi Dialogus de vita s. O ttonis episcopi Babenbergensis,M P H NS V1I//3,
wyd. J. W ikarjak, K. L im an, W arszaw a 1974.
I b r a h i m — Relacja Ibrahima ihn Jaku b a z podróży do krajów słowiańskich irp rzekazie
A l-Bekriego, wyd. T. K ow alski, M P H NS I. K rak ó w 1952.
K K K — K odeks dyplom atyczny ka te d ry kra k o w sk ie j iw . Wacława, wyd. F. Piekosiński. t. I — II.
K rak ó w 1874— 1884.
K M az — Zbiór ogólny przyw ilejów i spom inków m azow ieckich, wyd. J. K. K ochanow ski, t. I.
W arszaw a 1919.
K M og — M onografia opactwa cystersów tr M ogile, K rak ó w 1867, cz. 2 — Zbiór dyplom ów
klasztoru m ogilskiego, wyd. E. Ja n o ta.
K M p — K odeks dyplom atyczny M ałopolski, t. I —IV, wyd. F. Piekosiński, K ra k ó w 1876— 1905.
K Pol — K odeks dyplom atyczny Polski, t. I —IV, wyd. L. Rzyszczew ski i in.. W arszaw a 1847— 1887.
K o s m a s — Cosm ae pragensis Crónica B oem orum , wyd. B. B retholz, M G H NS scriptores,
t. II, Berlin 1923.
Ks. H enr. — Księga H enrykow ska, wyd. R. G ródecki, Poznań 1953.
KS1 — K odeks dyplom atyczny Ślą ska , wyd. K. M aleczyński, A. Skow rońska, t. I —III, W rocław
1 9 5 6 -1 9 6 4 .
K T yn — K odeks dyplom atyczny klasztoru tynieckiego, wyd. W. K ętrzyński, S. Sm olka, Lwów
1875.
K W p — K odeks dyplom atyczny W ielkopolski, t. I —IV, wyd. T. Z akrzew ski, t. V. wyd. F.
Piekosiński, P o z n a ń - K r a k ó w 1 8 7 7 - 1908, t. VI. wyd. A. G ąsiorow ski, W a r s z a w a - P o /n a ń
1982.
280

K W p NS I — K odeks dyplom atyczny W ielkopolski, NS. zeszyt I — D okum enty opactwa bene­
dyktynów u Lubiniu z X I I I — X V u. , w yd. Z. Perzanow ski, W a r s z a w a -P o z n a ń 1975.
L M a z — Kodeks dyplom atyczny K sięstwa M azow ieckiego, wyd. J. L ubom irski, W arszaw a 1863.
M 11 k o w s k i - J. M i t k o w s k i , P o czą tki opactwa cystersów ir Sulejowie, P oznań 1949, d o ­
kum enty. s. 313—366.
M G H — M onum entu Germaniae Histórica.
M P H — M onum entu Poloniae Histórica.
N P L — N ow gorodskaja pierw aja letopis, M oskw a 1950.
N S — now'a seria.
N Z — N ajstarszy zw ód prawa polskiego, wyd. J. M atuszew ski, W arszaw a 1959.
P i e k o s i ń s k i , Z biór — M onum entu m edii aeri diplom ático ius terrestre Poloniae illustrantia,
wyd. F. Piekosiński. K raków 1897.
PU B — Pomerellisches Urkundenbuch, wyd. M. Perlbaeh. D anzig 1882.
PV L — Powiesi W rientiennych Lei. wyd. D. S. Lichaczew . M oskw a 1950.
S a k s o G r a m a t y k - Sa.xonis Gesta Danorum. t. 1, wyd. J. O lrik. H. R aeder, t. II. wyd.
F. B latt, H au n iae 1 9 3 7 - 1957.
SLU — J. J. M e n z e l , Die schlesischen Lokationsurkunden des 13. Jahrhunderts, W iirzburg
1977, U rkundentexte.
SPPP — Starodawne prawa polskiego pom niki.
SR — Regesten zur schlesischen Geschichte, cz. I. wyd. C. G rü n h ag en . C D S V II. Breslau
1884.
SU B Schlesisches Urkundenhuch. t. I. wyd. H. A ppell, t. II III. wyd. W. Irgang. W ie n -
K ö l n - G r a z 1 9 7 1 -1 9 8 4 .
T h ie tm a r Kronika Thietm ara. wyd. M. Z. Jedlicki. Poznań 1953.
T z s c h o p p e —S t e n z e l — Urkundensam m lung zur Geschichte des Ursprungs der Städte und
der Einführung und Verbreitung deutschen Kolonisten und R echte in Schlesien und der
O berlausitz, wyd. G . A. T zschoppe, G . A. Stenzel, H am b u rg 1832.
UBB — U rkundenhuch zur Geschichte des B istum s Breslau im M ittelalter, wyd. G . A. Stenzel,
Breslau 1865.
ZDM — Z biór dokum entów m ałopolskich, wyd. S. K uraś, I. Sulkow ska-K uraś, t. I —VIH
W roclaw 1962— 1975.
Ż y w o t z P rüfening — S. O ttonis episcopi Babenbergensis vita Preßingensis, wyd. J. W ikarjak.
K. L im an, M PH NS V II/1, W arszaw a 1966.

2. C zasopism a iw ydaw nictw a seryjne

A nnales ESC — „A nnales É conom ies-S ociétés-C ivilisations” .


„A rch. P olski” — „ A rcheologia P o lsk i” .
Ć SC H — „C eskoslovensky í a s o p is H isto rick y ” .
C P H — „C zasopism o P raw n o -H isto ry czn e” .
H f — „H istoricky Ć a so p is” .
K H — „ K w a rta ln ik H istoryczny” .
K H K M — „ K w a rta ln ik H istorii K ultury M aterialnej".
PH — „P rzegląd H istoryczny” .
R A U W H F — „R ozpraw y A kadem ii U m iejętności, W ydział H istoryczno-F ilozoficzny” .
R D S G — „R oczniki D ziejów Społecznych i G o sp o d arc zy c h ” .
RH — „R oczniki H istoryczne” .
RSI — „R ivista S torica Ita lia n a ” .
R T P N P — ..R oczniki T ow arzystw a P rzyjaciół N au k w P oznaniu".
SH — „(M ałopolskie) Studia H istoryczne".
SO — „Slavia O ccid en talis“ .
..S o b ó tk a ” — „Śląski K w artaln ik H istoryczny S o b ó tk a ” .
SSS — Słow nik Starożytności Słowiańskich.
SŹr — „S tudia Ź ródłoznaw cze — C o m m e n tatio n es” .
„W iad. N um izm ” . — „W iadom ości N um izm atyczne".
„W iad. N u m .-A rc h ” . — „W iadom ości N u m izm atyczno-A rcheologiczne”.
ZfO — „Z eitschrift für O stfo rsch u n g ” .
Paysans dans la monarchie des Piasts
(Xe—X IIIe siècles)

Résum é

I. Vers l'a n m il, l'É ta t po lo n ais s'é ten d a it sur l’espace de 250000 k m 2, d o n t 70%
des forêts. Suivant la supp o sitio n de H. L ow m iariski, le pays ne c o m p ta it alors q u ’un
m illion d 'h a b ita n ts . En ou tre, les espaces peuplées ne se disposaient p o in t de m anière c o n ­
tin u e ; c 'étaie n t p lu tô t des clairières dispersées d a n s la grande forêt q u 'im p o sait sa physionom ie
au paysage ru ral. Les grandes stru ctu res d 'h a b ita t ressem blaient aux archipels de plusieurs
petits ilôts plus ou m oins défrichées et séparées l’une de l'a u tre p a r des ceintures forestières
et m arécageuses. U ne m icroecum ène de ce genre était com posée d 'u n groupe restreint des
ham eaux av oisinants et co m p ren ait un te rrito ire d 'e x p lo itatio n agricole, p asto rale et forestière
d 'e n v iro n 100 — 200 km 2. Le ra p p o rt fo rêt-h a b ita t fo rm ait ainsi le cadre territorial d 'u n e
c o m m u n a u té qui c o n stitu a it la stru c tu re de base de la société rurale. Les sources appellent
c o u ram m e n t cette stru c tu re ..op o le" en polo n ais ou viciniaen latin, deux synonym es qui désignaient
c o m m u n a u té des voisins et unité territoriale à la fois. P o u r c o m p re n d re le ra p p o rt entre
ce gro u p e et son territoire, il faut c onsidérer les techniques agraires.
L a c h arru e ne se rép an d en P ologne q u 'a u x X IIIe - X I V e siècles; a u p a ra v a n t les paysans
m an q u aien t d 'a rg en t p o u r l'ach eter, et de bêtes assez nom breuses p o u r traîn er cet instrum ent
lourd. Jusqu au m ilieu du X IIe siècle l'ag ricu lteu r p olonais ne d isposait p o u r lab o u re r ses
cham ps que du sim ple a raire traîn é p a r une pa ire des boeufs. C ela su p p o sait un lab o u r
superficiel et une récolte qui d ép assait à peine 2 ou 3 fois le volum e du grain semé.
La ch u te des récoltes au-dessous de ce niveau re n d ait la cu ltu re im possible, car o n m angeait
ce q u ’on devrait sem er. M al arm é, l'h o m m e se pliait sous le dictât de la natu re. Il choisissait,
ici ou là, des lopins de terre les plus propices à rem uer avec son a ra ire ; il les a b a n d o n n a it
aux friches dès que la fertilité s’épuisait p a r suite de quelques années d e cu ltu re et ne
les rem ettait en valeur q u ’après plusieures années du repos. Les jach ères prép o n d eraien t
d onc n ettem en t sur les em blavures.
La nécessité de com penser les cham ps ab an d o n n é s exigeait la liberté de mise en culture
des terres vierges, ce qui équivalait, à l ’a p p ro p ria tio n légale de celles-ci. Les circuitiones
des X IIT —X IV 1 siècles dressaient les lim ites territoriales de la grande propriété foncière
ju stem en t p our circonscrire ce d ro it c o û tu m ier des voisins; a u p ara v an t le territo ire d ’opole
entier restait disponible p o u r ch aq u e p a rtc ip a n t de vicinia d ésiran t s'a p p ro p rie r le sol qui
n 'a p p a rte n a it encore à personne. En outre, on co m p létait en p ro p o rtio n très considérable
les revenus incertains d 'a g ric u ltu re p a r les profits d'elévage p asto ral, pêche, chasse, ap iculture
silvestre et cueillette. L 'en to u rag e im m édiat d 'u n village ne co uvrait pas ces besoins. Il
fallait p rofiter d ’un espace b e au c o u p plus large, celui d ’opole, où l ’ab o n d an ce et la variété
des richesses naturelles c o rre sp o n d a it aux exigeances d ’économ ie extensive et autarcique.
Les profits p a sto rau x et forestiers d ’opole é ta n t reservés à l’usage exclusif de la c om m unauté,
la p ra tiq u e ne ta rd a it pas à fixer des lim ites coûtum ières qui divisaient les territoires des
opole.
La vitalité des fonctions économ iques de vicinia explique la longue durée de ses fonctions
publiques, m ises au profit p a r la trib u d ’a b o rd , p a r l'É ta t ensuite. O pole n ’est cependant
jam a is devenu un organe d ’a d m in istratio n séparé de l ’ensem ble des voisins: au contraire,
c ’est l ’assem blée de ceux-ci qui co n stitu a it l’org an e de la com m unauté. Elle devait régler
283

m ainte problèm es liés à l'ex p lo ita tio n co m m u n e des eaux, des p âtu ra g es et des forêts, ainsi
q u 'à l'a p p ro p ria tio n individuelle d u sol à cultiver. La c o û tu m e c o n stitu a n t la loi, l'arb itrag e
co nform ém ent aux coutum es des controverses entre voisins p a r l'assem blée d 'o p o le revêtait
à l'époque tribale les caractères de ju rid ic tio n . Suivant la vieile p ra tiq u e d'au to d éfen se, la
p o p u latio n d 'o p o le rep rim ait collectivem ent assassins, brigands et voleurs. Les fouilles sem blent
indiquer, q u 'a u x V IIIe—X e siècles l ’autodéfense collective d 'o p o le avait aussi une dim ension
m ilitaire: la p o p u latio n dressait un rudim ent d'en cein te fortifiée p o u r s'a ssu rer le m inim um
de p ro tec tio n c onre l'envahisseur. Les forces d 'o p o le n 'é ta ien t p o u rta n t pas suffisantes p o u r
orgainiser un systèm e m ilitaire efficace et p o u r tran c h er les p roblèm es de ju rid ic tio n qui
dépassaient le cad re strictem ent local. A vant la fo rm atio n le l'E ta t, c'était la trib u qui
assurait ces fonctions.
L'efficacité m ilitaire et politique de la tribu à l'ex terieu r suppose un o rd re intérieur
efficace, qui n 'a v a it c ep en d an t rien à voir avec un p o u v o ir a u to c ratiq u e. Le rôle im p o rta n t
des assem blées p opulaires dont tém oignent les sources s'explique p a r l'absence d 'in stru m e n ts
de coercition vis-à vis des hom m es libres. Le duc et la noblesse ne disposaient presque
pas de force arm ée d istincte du peuple ni d 'a p p are il adm inistratif. P a r conséquent, l'élite tribale
n'exercait pas une d o m ination, m ais une espèce de leadership bien fondé sur les coûtum es
et en m êm e tem ps lim ité p a r celles-ci. T a n t que les a u to rités devaient en appeler à l'arrière-b an
populaire et à l'a c tio n des opole d a n s ch aq u e entreprise m ilitaire ou intérieure d'envergure,
personne n 'é ta it capable d 'im p o ser à la p o p u latio n des charges économ iques im portantes.
Les coûtum es et l'o rg an isa tio n de l'o p o le protégeaient aussi les G em einfreie c o n tre to u te
a tte in te à leur p ro p riété ou à leur liberté. Les esclaves, d 'a illeu rs peu n o m breux, provenaient
su rto u t des trib u s étran g ères: ils faisaient p a rtie du b u tin de guerre. L ’aisance de l'aristo cratie
reposait sur ce b utin et su r travail d'esclaves, sans m ettre en cause l'indépendance économ ique
des gens com m un.
L a fo rm atio n de l'É ta t a re n d u superflu l’arrière-ban p opulaire. La m asse én o rm e des
fantassins m al arm és n ’a u ra it servi à rien ; la m onarchie avait besoin d 'u n e arm ée m oins
nom breuse, m ais de qualité. O r, les arm es couteuses et le cheval n 'é ta ie n t accessibles q u 'a u x
plus aisés p arm i les hom m es libres. Avec le systèm e m ilitaire, c'était donc la stru ctu re
sociale qui changeait. La m asse d ’anciens G em einfreie allait se diviser en deux catégories
définies ju rid iq u e m e n t: la m inorité se tran sfo rm a n t en couche de m ilites, la m ajorité s'en
est trouvée exclue de la c o m m u n a u té politique des guerriers. T o u jo u rs libres, to u jo u rs possesseurs
héréditaires de leur terre, m ais déchargés de la guerre, ces hom m es devaient en revanche
servir à la m onarchie d 'u n e a u tre m anière, m ore rusticano, en lui p rê ta n t redevances et
services établis p a r le d ro it ducal. Le changem ent de la n atu re de leur devoirs vis-à-vis
de l'É ta t e n tra în a it une d ég rad atio n sociojuridique: ceux qui étaient chargés d e prestations
et services m ore rusticano devenaient p a r co nséquent rustici, paysans. C ela n'éq u iv alait pas
à l'ex p ro p riatio n ni à l’asservissem ent: la p lu p a rt des paysans n 'é ta it su b o rd o n n ée q u a
la m onarchie et aux charges de son ius ducale.

2. Au territo ire tribal des Polans, qui coïncide avec la P ologne M ajeure, c h aq u e opole
d o n n a it au duc un b o e u f et une vache p a r an. C ’é ta it le m axim um de ce que pouvait im poser
aux c o m p a trio tes une a u to rité qui, faute d 'a d m in istra tio n , devait se co n te n ter de ce que
les c o m m u n au tés rurales étaient prêtes à lui offrir. Les p re statio n s nouvelles, im posées en
Pologne entière p a r l'É ta t, étaien t levées directem ent a u p rès des paysans co n trib u ab les sans
interm édiaire d 'o p o le. L 'a u te u r passe en révue 5 redevances fon d am en tales d u d ro it ducal,
payées régulièrem ent c h aq u e année p a r l'ensem ble, o u presque, de la p o p u latio n paysanne
du pays: stróża, pow olow e-poradlne-podym ne. podw orow e. n arzaz et stan. C es prestatio n s
assez considérables c o n stitu aien t la source p rincipale de ravitaillem ent de la m onarchie en
céréales, peaux de m artres, vaches, m o u to n s, porcs et miel. En outre, le d ro it ducal rep o n d ait
à to u s les besoins occasionnels de la m onarchie p a r un catalo g u e des services. Les besoins
de tra n sp o rt, énorm es d a n s un É tat qui vivait de redevances en n a tu re , étaient assurés
p a r des paysans au titre de przew ód (conductus), pow óz (rectigal) et pod w o d a. La con stru ctio n
284

et la ré p ara tio n p ériodique des castra, ainsi que d ’une ligne forte d 'a rb re s a b b a tu s dans
les forêts fron talières exigeait égalem ent l’em ploi m assif et fréq u en t des hom m es avec leur
bêtes de train . A u titre des charges occasionnelles d e to u te sorte, les paysans étaient corvéables
à m erci. Les services irréguliers éch ap p en t à l'estim atio n q u an titativ e, m ais, com pte tenu
de leur c aractère in p o rtu n ainsi que d u m o n ta n t considérable de cinque redevances régulières,
les charges du d ro it ducal mises ensem ble a b so rb aien t sans d o u te une b onne partie du
surplus d ’économ ie paysanne.

3. En c h erc h an t de s ’assu rer le to u t nécessaire au titre des p restatio n s, le p ouvoir


princier a assigné des m iliers des paysans à l'exercice des m étiers a rtisan au x ou des services
h au tem en t spécialisés. Ces m étiers n 'é ta ie n t que des officia, exercés au lieu des charges
o rd in aires du d ro it ducal, dans le c ard e le l'économ ie autarcique. C h a q u e officium étant
héréditaire, les privilèges liés à son exercise l'étaien t aussi, et les d ro its co û tu m iers des
catégories n ’o n t pas tard é à se fo rm er: ceux de pistores. de fa h ri, d e caniductores ou d 'agasones,
qui se ressem blaient beaucoup. T o u s ces m inisteriales p ossédaient en effet leurs ténures iure
hereditario et leurs officia étaient m oins lo u rd s que les charges ordinaires du d ro it ducal.
S ’ils passaient, p a r suite d ’une d o n a tio n princière, sous l’a u to rité d o m an iale d 'u n évêque
ou d 'u n m onastère, le d ro it de catégorie restait en vigueur.
O r. les d ro its particu liers de to u tes ces catégories des spécialistes n ’étaien t que des versions
m odifiées d ’un d ro it fon d am en tal, celui des paysans-possesseurs héréditaires (dziedzice, pos-
sessores. Iieredes). Vers le m ilieu d u X II e siècle ils co n stitu a ie n t la m asse nettem ent m ajoritaire
de la p o p u latio n rurale. La p lu p a rt d ’en tre eux n 'exercait aucune fonction spéciale, m ais
leur ius hereditarium était reconnu et p rotégé p a r la ju rid ic tio n publique. O n voit en effet
les rustici ducis accuser d evant les trib u n a u x princiers ta n tô t un com te, ta n tô t un abbé
de s c tr e em paré d ’une terre qui leur revenait du d ro it successorial, ou d ’avoir lim ité leur
accès aux profits d ’une forêt. Ils jo u issaien t de pleine cap acité ju rid iq u e et d ’au tres droits
d ’hom m e libre; leur sta tu t m êm e indique leur origine d 'a n cien s G em einfreie. C ertes, ils
ren d aien t à la m o n arch ie toutes les charges d u d ro it ducal, m ais rien de plus. En particulier,
un paysan-possesseur ne p ayait rien à q u ico n q u e p o u r l'usage de sa tén u re ; c'était l ’héritage
de ses ancêtres, sa terre à lui. Si la d o n a tio n princière le so u m e tta it à une église, il ne
devait à l ’a u to rité d o m an iale que ce q u ’il devait a u p a ra v a n t à la m onarchie. Personne ne
pouvait im poser légalem ent au paysan-possesseur des prestatio n s qui dépassaient les charges
prévues p a r le ius ducale.
C ’est p o u rq u o i les dom aines d 'a risto c ra tie laïque et du prince lui-m êm e ne disposaient
au X IIe siècle que d e la m ain d 'o eu v re d'esclaves et de libres sans terre. Les succès m ilitaires
des prem iers Piasts ont assurés au prince et à ses c o lla b o ra teu rs un b utin a b o n d a n t, dont
bon n o m b re des captifs, m ais l ’effectif d'esclaves, q u o iq u 'ac cru , restait to u jo u rs m arginal
p a r ra p p o rt à la m asse de la p o p u latio n rurale. Les hom m es libres qui o n t q u itté leurs
opole et ne pouv aien t s’éta b lir que sur la terre d ’a u tru i représentaient aussi une q u a n tité m arginale,
quo iq u e pas négligeable. Ils s'engageaient souvent com m e aratores et cultivaient la reserve
d o m an iale et la terre q u 'o n leu r assignait p o u r subsistance avec les m êm es b oeufs: ceux
du prop riétaire. O r, c ’était ju stem e n t la terre q u ’u n m iles cu ltivait lui-m êm e ou faisait cultiver
avec ses pro p res boeufs (aratura propria) qui é ta it libre, en vertu de ius militare, de charges
du d ro it d u c al; les a ra to re s en étaient déchargés a u to m a tiq u em e n t, au m êm e titre et au
profit exclusif du seigneur. Ce n ’était pas le cas des hospites qui s'établissaient p robablem ent
su r les parties désertes du dom ain e p o u r les m ettre en culture. Ils disposaient de boeufs
et ténures paysannes ord in aires et devaient pay er les charges o rdinaires du d ro it d u ­
cal. ainsi que, en o u tre de celles-ci, quelques p re statio n s dom aniales dues au p ro p riétaire
de la terre q u ’ils cultivaient. L ibres de s ’en aller, m ais privés de to u t d ro it à la terre,
hospites com m e aratores p o rtaien t a u fond le dou b le fardeau. L ’établissem ent sur la terre
d 'a u tru i d é g rad a it leur position.

4. Les stru c tu re s d 'h a b ita t et du m ilieu géographique, les difficultés de com m unication
et le prim itivism e des cadres ad m inistratives re n d aien t illussoire la gestion directe de la
285

Pologne p a r le prince et p a r sa cour. Les dép lacem en ts co n stan ts du souverain^ n ’étaient


q u ’un paliatif. C ertes, le d ro it à no m m er et à d e stitu e r chaq u e dig n itaire de sa fonction
c o n stitu a it un in stru m e n t im p o rta n t du c o n trô le ; néan m o in s, s a u f les ra re s m om ents de la
présence co rporelle du prince, il a fallu a b a n d o n n e r l ’exercice d u p o u v o ir aux com ités castellani,
placés en tête d 'u n e cen tain e environ des circ o n sc rip tio n s territo riales dites châtelenies
(castellaniae). En absence du prince, en q u a lité du lieu-tenant local de celui-ci, un
châtelain exerçait dans le cad re territo ria l de la ch âtelenie les fonctions de c o m m a n d an t
m ilitaire et de ju g e suprêm e. Il avait tro is a d jo in ts: wojski (tribunus) p o u r co m m an d er
les guerriers, iudex castri p o u r la ju rid ic tio n c o m m u n e et wlodarius p o u r la levée des prestations
du d ro it ducal. T ous les tro is étaien t considérés subiudices du c hâtelain, et p o u r cause:
l’exercice d ’a d m in istratio n p u b liq u e im pliquait l ’em ploi éventuel de la coercition, et le p ouvoir
de c o n tra in te se fo n d ait légalem ent su r le p o u v o ir de ju g er, délégué p a r le châtelain à ses
a djoints adm in istratifs. La p erce p tio n des charges d u d ro it ducal é ta it assurée p a r de sim ples
paysans m inistériaux astrein ts aux basses services a d m in istratifs, les cam erarii castrenses. En
qualité d 'exactores ils agissaient au nom de wlodarius, d o n c auctoritate castellani, ce q u ’au to risa it
l ’em ploi im m édiat de la co ercition vis-à-vis d ’un c o n trib u ab le ré ca lc itra n t: les cam erarii
lui enlevaient le bétail en gage et traîn aie n t le c o u p ab le devant le trib u n al du castrum .
L a levée des p re statio n s d u d ro it ducal se fo n d a it donc su r les structures publiques d ’ad m in i­
stra tio n et de ju rid ic tio n com m une.
Le revenu de stró ż a était destiné au c hâtelain, celui de podw orow e et d e stan à la
cour prin cière; p o ra d ln e faisait p ro b a b le m e n t o bjet de p a rta g e entre prince et châtelain. Ils
se p a rta g ea ien t à m oitié les revenus d u tonlieu, des foralia et des tavernes. Le châtelain
tirait en ou tre des profits c onsidérables de l ’exercice de la ju rid ic tio n . T ous ces revenus
a ttrib u és à la fonction adm in istrativ e (prorentus officii) s ’appelaient en po lo n ais żupa et en
latin beneficium. Les d ignitaires de la c o u r to u ch a ien t égalem ent bénéfices réguliers, payés
par le prince. C ’était le revenu a ttrib u é à sa fonction qui p e rm e tta it au com es palatinas
d ’entreten ir une tro u p e de garde. Vacies p a la tin a : le prince e n tre te n a it à ses frais une au tre
tro u p e d e lite . Vacies curialis, où la jeunesse a risto c ratiq u e com m ençait ses carrières. Les
..bénéfices" des d ignitaires d ’a d m in istratio n territo ria le et de la c o u r a b so rb aien t la p lu p art
du revenu que la m onarchie, en v ertu de d ro it ducal, tira it de la p o p u la tio n ru rale du pays.
O n considère parfois la classe dirigeante des X e — X IIe siècles com m e celle des grands
pro p riétaires fonciers. O r, ta n t que la gran d e p ro p rié té ne disposait q u e d ’esclaves et
de libres sans terre, les dom aines restaient un p h é n o m è n e m arginal de la stru ctu re agraire.
L a p lu p a rt des paysans n 'é ta n t su b o rd o n n é e q u 'a u d ro it ducal et à la ju rid ic tio n publique,
la d o m in atio n su r cette m asse n 'é ta it accessible q u e p a r l ’interm édiaire de l’É tat, m oyennant
l’exercice des ha u te s fonctions adm inistratives. Voici u n a u tre aspect d e la classe dirigeante:
elle co ïncidait grosso m o d o avec les som m ets de la h iéra rch ie d iita t, et le revenu d ’une
fonction dépassait largem ent ce q u ’on p o u v ait tirer des dom aines.
A p p arem en t. l ’exercice des hautes fonctions et la jo u issa n ce des revenus a ttrib u és à celles-ci
d épendaient de l’a rb itra ire du prince qui n o m m a it et d e stitu a it dignitaires à son gré. En
réalité, l’oligarchie savait profiter de ses positio n s clefs d a n s le systèm e du p o u v o ir po u r
circonscrire l’a u to cratism e princier. C ’était, en effet, une classe restreinte des aristocrates,
capable, grâce aux liaisons de p a ren té et de so lid arité n obiliaire, d e s'o p p o ser avec succès
au souverain. Au début du X I Ie siècle personne ne c o n te stait le m ythe de la prédestination,
p a r la naissance noble, à l'exercice des fonctions d irigeantes. Le prince avait certes le d roit
de choisir ses d ignitaires, m ais il était convenable et raiso n ab le de les choisir dans le cercle
étro it des fam illes a risto c ratiq u es; au tre m e n t il risquait une révolte dangereuse. Le p ouvoir
princier en P ologne des prem iers P iasts était b e au c o u p plus fort q u ’en O ccident et assez
a u to c ratiq u e, m ais le régim e politique y ressem blait q u a n d m êm e plus à l’oligarchie a risto ­
c ratiq u e q u 'a u despotism e.

5. Les prem iers P iasts créaien t les châtellenies p a r voie de soum ission des quelques
opole adjacents à l'a u to rité ad m inistrative d 'u n c astrum . Ils avaient de bonnes raisons p our
agir ainsi: c 'étaie n t les fonctions p ubliques des c o m m u n a u té s rurales qui c o m p taien t su rto u t
286

p o u r le fonctionnem ent de l'É ta t. O pole n 'é ta it q u 'u n e co m m u n a u té des voisins, et ne pou v ait
p ra tiq u e r la co ercition que sous form e traditionelle de c o n tra in te collective vis-à-vis de
l ’individu qui viole les coûtum es d u groupe. Le po u v o ir p rincier m onopolisea le d ro it de
reprim er, ju g er et p u n ir, m ais il a su m ettre à son profit les fonctions traditionelles d ’opole
en ce dom aine. A insi, la vieille trad itio n d 'a u to d é fen se collective s'est transform ée en devoir
collectif d 'in d iq u e r, poursuivre, saisir et livrer aux a u to rités jud iciaires les c oupables de
m eurtres, brigandages ou vols. L 'o p o le qui a négligé le devoir de p o u rsu ite (vestigium) ou
ne p ouvait pas indiquer le coupable du m eurtre com m is su r son territoire, s'exposait à la
responsabilité collective: on c o n d am n ait la vicinia entière à payer l'am e n d e p o u r le crim e
com m is par un inconnu.
Privé p a r la m onarchie du po u v o ir de ju g er, l'opole restait to u jo u rs un dépositaire
irrem plaçable des trad itio n s orales. Le châtelain et ses adjoints, parfois le prince ou son
envoyé s'en tro u v aien t c o n tra in ts à co n v o q u er la vicinia ou les seniores viciniae (représentants
âgés d 'o p o le, „ starc y ”) p o u r o b ten ir les in fo rm atio n s indispensables à un ju g em e n t ou à une
action adm inistrative. Le faux tém oignage im pliquait le risque d 'u n e am ende considérable
qui frap p ait, suivant le principe de responsabilité collective, Vuniversitas viciniae.
O pole était un co n trib u ab le collectif d ’une seule p re statio n , celle de bos et vacca, qui
co n stitu a it un archaïsm e régional. P o u r lever to u te s les au tres charges d u d ro it ducal, les
cam erarii descendaient au ch aq u e village et à c h a q u e ténure. La pro céd u re pénale consécutive
au refus de payer ces charges suivait le principe de responsabilité individuelle d 'u n con trib u ab le
récalcitrant, sans m ettre en cause l'opole. M ais p o u r lever les prestations du d ro it ducal,
il fallait c o n n aître les réalités locales, et l’opole seul les connaissait vraim en t; la fonction
économ ique de la c o m m u n a u té l’im pliquait. Les géran ts d 'u n e châtellenie ne p ouvaient donc
pas se passer du c o n co u rs de la vicinia. obligée, nous le savons, d 'in fo rm e r les au to rités
sur dem ande.
L 'É ta t des prem iers Piasts à réussi d 'e n ca d rer et de c o n trô ler la p o p u latio n , parce
q u ’il s’est assuré la c o lla b o ra tio n des opole, certes obligatoire, m ais en m êm e tem ps bien
enracinée dans la trad itio n . C ’est là le secret de sa puissance et la lim ite de son arbitraire.
Ces princes si puissants ne p ouvaient pas se perm ettre une atteinte aux d ro its coûtum iers
des hum bles paysans-possesseurs, c a r la p ro tec tio n de ces d ro its restait la raison d ’être d 'o p o le:
les violer, c ’était d é tru ire le fondem ent du p o u v o ir princier. Sans con co u rs d ’opole l’appareil
de la m onarchie serait une espèce d ’aveugle arm é, incapable de p rotéger l ’o rd re, d'exercer
la ju rid ic tio n et de lever les redevances du d ro it ducal.

6. Sous les prem iers Piasts, les paysans-possesseurs n'obéissaient qu a la m onarchie, et


p o u r les su b o rd o n n e r à un seigneur, le prince devrait céder à celui-ci une p art des prérogatives
du d ro it ducal. C ’était le principe d ’im m unité. O r, l’im m inité re n co n trait à époque des fortes
résistances au sein du groupe d irigeant qui p uisait des charges du d ro it ducal la p lu p art de
ses revenus. Au d ébut du X IIe siècle les évêques ont réussi de su rm o n ter ces résistances
m oy en n an t l'in stitu tio n de castellania ecclesiae. D ans un district a d m in istra tif q u 'o n supprim ait
p o u r quelque raison, le duc confiait à l'évêché le p o u v o ir de châtelain sur une b onne partie
des rustici ducis. L a co u r princière y g a rd ait ses revenus et ses prérogatives; l’évêché n ’y
gagnait a p p arem en t que le p o u v o ir et les revenus incom bant norm alem ent aux fonctionnaires
du castrum . m ais à la différence de ceux-ci. l'Église en avait la jouissance perpétuelle. P ar
conséquent, la castellania ecclesiae assu m ait le c aractère d 'u n e seigneurie foncière et banale.
Les paysans-possesseurs soum is à cette seigneurie devenaient ainsi hom ines episcopi. O n leur
réfusait le d ro it de s'en aller, m ais pas encore les au tres a ttrib u ts de la liberté personelle,
ni les dro its à la terre.
Se référant à ce genre des précédents, il était plus aisé de so u m ettre ici ou là aux
seigneurs ecclésiastiques les paysans-possesseurs m oyennant l'octroi de l’im m unité économ ique
lim itée. H om ines ducis ju s q u ’à présent, ces paysans devenaient désorm ais homines ecclesiae,
parce q u ’une partie de leur redevances était destinée une fois p o u r to u jo u rs à l ’évêché ou
au m o n astère: les hom m es ne pouv aien t donc pas s'en aller sans priver l'Église de ce que
287

le prince lui a donné. Selon l'in te rp rétatio n ecclésiastique devenue bientôt officielle, les hom m es,
leurs descendants et leur terre faisaient au to m a tiq u em e n t objet de ces d o nations.
Au début du siècle un changem ent significatif d e term inologie vient d e se pro d u ire:
le clergé in tro d u it en Pologne la n o tio n savante A'ascripticii. Les docum ents classent désorm ais
la p o p u latio n paysanne d'É glise en deux grandes catégories: ascripticii et liheri. Le droit
de s'en aller co n stitu a it l'u n iq u e critère de c ette d ichotom ie. L a notion de liberté s'est par
conséquent restreinte aux hom m es sans terre : m ercenaires, aratores, hospites. Les paysans-pos-
sesseurs, considérés désorm ais non libres, recevaient l'étiq u ette d 'ascripticii au m êm e titre que
les esclaves. C ette classification, incononcevable encore au m ilieu du X II e siècle, tém oigne
d 'u n e d épréciation de l'im age sociale des heredes aux yeux de la classe dirigeante. O r, la
d istance sociale en tre heredes et servi, atténuée dan s le cad re de la seigneurie foncière, n ’a
q u a n d m êm e pas disparu. Loin de refléter une réalité uniform e, la n o tio n hétérogène d ’ascripticii
exprim ait en revanche un p rogram m e, voir une revendication. L ’Église considérait to u s les
ascripticii com m e ses hom m es proprii et réclam ait p o u r eux l’im m unité com plète, afin
de so u m e ttre ses paysans-possesseurs au po u v o ir seigneurial aussi exclusif que le p o u ­
voir d 'u n m aître sur son esclave. Ce p rogram m e im m unitaire, proclam é p a r les évêques
entre 1210 et 1215, réalisé en gran d e partie entre 1230 et 1255, c onsolidait les ra p p o rts de
servage en voie d e form ation.
La plu p art des paysans-possesseurs n'o b é issa it to u jo u rs q u 'à la m onarchie, m ais le dévelop­
pem ent de la seigneurie foncière et du servage m ettait en cause leur sta tu t traditionnel.
U ne d o n a tio n princière à l'église p o u v a n t les tran sfo rm e r d ’un jo u r à l ’au tre en ascripticii,
on considérait ceux-là, à l’instar des ceux-ci, com m e non-libres, hom m es proprii ducis. L'influence
des notio n s seigneurales co ïncidait p ro b a b le m e n t avec la tendance du p ouvoir princier à
freiner la m obilité cro issan te des rustici ducis; à l’époque d ’im m unités et franchises
ce problèm e devenait im p o rtan t. M ais à la fin d u X I Ie siècle les paysans-possesseurs tra n s­
féraient encore librem ent leur dom iciles; la m o n arch ie se c o n te n tait de lever les redevances
et ju g er les controverses. A u m ilieu du X IIIe siècle les princes to lé raie n t encore les tran sactio n s
d'échange des tén u res entre rustici ducis et m onastères, et quelques décennies plus tô t un
texte nous laisse en trev o ir la p ra tiq u e assez c o u ran te des ventes et a c h a ts : l'interdiction
récente d 'a lié n er et q u itte r les ténures se h eu rtait à la vieille coutum e. La langue des docum ents
du X IIIe siècle reffletait les tendances nouvelles et le po in t de vue officiel, su rto u t celui
de l ’Église, que ne coïncidait pas forcém ent avec celui des paysans. En 1292, les ascripticii
d ’un évêque se déclaraient libres sans nier d 'ê tre heredes et hom m es ecclesiae; ils n 'y voyaient
rien d'inco m p atib le.
La féodalisation du régim e au X III e siècle e n tra în a it des conséquences c o n tra d ic to ire s:
le servage et la liberté. L 'am élio ratio n d 'é q u ip p e m en t en bêtes de train , le développem ent
des échanges locaux, l'ap p lica tio n de la c h arru e accum ulaient, grâce aux efforts et aux économ ies
réalisées p a r paysans, les prém isses de l’expansion. A m orcé au d é b u t du X III e siècle, le
grand m ouvem ent des défrichem ents e t des franchises liées a u d ro it teu to n iq u e a bien tô t pris
le dessus su r les tendances qui d ég rad a ie n t la con d itio n paysanne. L 'a u te u r insiste su r les
attitu d e s m entales de la p o p u latio n rurale favorables à la reception des m odèles occidentaux.

7. La m onarchie ne pou v an t pas fon ctio n n er san s c o lla b o ra tio n des opole, un consensus
de la p o p u latio n rurale lui était indispensable. A près avoir détrui les co m m u n au tés tribales,
l ’É ta t devait intégrer la société, paysans com pris, d a n s les cadres politiques nouveaux. C onsidérée
de ce po in t de vue, la c h ristian isatio n ne se présente pas u niquem ent com m e un phénom ène
d ’élargissem ent des h orizons m entaux du groupe dirigeant. C ertes, la chrétienté s ’est substituée
d ’ab o rd aux stru ctu res politiques du culte païen et ju s q u ’au d é b u t du X IIe siècle ne tou ch ait
pas aux couches pro fo n d es du paganism e enraciné dans la vie qu o tid ien n e des cam pagnes.
La nouvelle religion co n stitu a it néanm oins un facteur non négligeable d ’in tég ratio n : les sanctuaires
païens, d é tru its après le „b ap têm e d u pays” , sym bolisaient les trad itio n s d u séparatism e
tribal, tan d is que l ’Église form u lait l'idéologie de l ’É ta t national.
Au m om ent de sa form atio n . l'É ta t des Piasts ne pouvait s'a p p u ier su r aucune c o m m u n au té
288

eth n iq u e préex istan te: la langue e t la c u ltu re ne le distin g u aien t pas d e l’entourage slave,
tan d is que les trad itio n s d 'id en tité trib ale risquaient de faire sa u ter l’organism e étatique.
L 'u n ité de celui-ci n e p o u v ait p a s s’ex p rim er en term es ethniques ta n t que le nom de P olans
ne désignait q u ’une trib u parm i les autres — M azoviens, Slçzans, V islans etc. M algré son origine
polane. le groupe d irigeant exprim ait d 'a b o rd sa p ro p re u nité p a r réference au prince et
à la dynastie. Le nom des P o lo n a is ré a p p a ru t au X Ie siècle, déso rm ais com m e dén o m in atio n
d 'u n e co m m u n a u té n atio n ale en voie de naissance. C e sym bole eth n iq u e de l’u nité nouvelle
n ’exprim ait d ’a b o rd que l’a ttitu d e de l'élite p o litiq u e restreinte, qui co n sid érait cependant
la p o p u latio n indigène d u pays com m e des co n atio n au x et p ro p a g ea it activem ent cette notion.
L ’idéologie n atio n ale tro u v ait vite l’echo p arm i les guerriers; p a r l ’inerm édiaire des ceux-ci,
et ensuite p a r l’entrem ise du clergé, les n o tio n s ethniques nouvelles p é n étraie n t lentem ent
le m o n d e paysan. Aux X IIe — X I I I e siècles les paysans silesiens n ’em ployaient plus les dénom i­
natio n s des Slaves ou des Slçzans. m ais celle des P olonais p o u r se d istinguer des colons
allem ands. Ce germ e m odeste de la conscience n a tio n a le était un sym ptôm e d ’intégration
sociale réalisée dan s l'É ta t des prem iers Piasts et à la fois un facteur de survie, qui c o n trib u a
à la réco n stitu tio n de l’É tat n a tio n a l a p rès u n siècle et dem i de son m orcellem ent en duchés
régionaux.
Indeks osób

A bgarow icz K. 65 129, 1 5 3 - 155, 157, 158, 204, 209, 255,


A b rah am W. 27, 28 265, 270, 272
A dam brem eński 261 — 263, 272, 274 Bolesław K o n rad o w ie, książę m azow iecki 83,
A dam us J. 154 193, 201, 218
A lm os, książę węgierski, b ra t kró la K o lo m an a Bolesław II płocki, książę m azow iecki 80
118 Bolesław III płocki, książę m azow iecki 81
A ndrzej, biskup płocki 201 Bolesław Pobożny, książę w ielkopolski 66, 69,
A nonim tzw. G all 14. 40. 59. 94. 100. 129. 75, 138, 140, 145, 169, 183
149. 151. 153. 154, 158. 159. 2 5 4 - 256. 258, Bolesław R o g a tk a , syn H en ry k a Pobożnego,
272, 2 7 5 - 2 7 7 książę legnicki 66, 76, 81, 82, 105, 106,
A ppelt H . 223 123, 135, 138, 247, 277
A rn o ld S. 53, 171, 1 7 3 - 175, 184, 185, 195, Bolesław Śm iały (Szczodry) 14, 16, 54, 102,
196 107, 146, 157
Bolesław W stydliwy, książę krakow sko-S ando-
B alzer O. 11, 37, 54, 84, 86, 152, 185 m ierski 12, 54, 66, 69, 7 8 - 8 0 , 83, 87, 89,
B arański M. 54, 107, 118, 155 104, 138, 141, 1 4 4 -1 4 8 , 162, 163, 165, 169,
B arbez, w iniarz 102 174, 178, 184, 187, 188, 220, 221, 238, 242
B ardach J. 48, 119, 145, 213 Bolesław W ysocki, książę śląski 114, 150, 164,
Bela II, król węgierski 118 219, 222, 277
Benedykt, m istrz, p o siadacz m łyna 166 B oraw ska D . 2 5 4 —257
B eranova M . 23 Borzywoj, książę czeski 267
Bielińska M . 122, 140 B ralin, w iniarz 102
Bieniak J. 129, 258 B rzetysław I, książę czeski 100, 158, 159,
B obrzyński M. 53, 228, 231 254, 256, 257
B oguchw ał, biskup poznański 183, 208 B rzetysław II, książę czeski, syn W ratysław a II
B oguchw ał zw any B rukałem , rycerz 150, 152 154
Boguchw ał, jed en z w łodarzy H e n ry k a III Bia­ Buczek K. 11, 12, 17, 20, 28, 29, 33, 34,
łego 135 37, 43, 49, 58, 59, 65, 6 7 - 7 1 , 7 5 - 7 9 , 81,
Bogusław, naczelny k o m o rn ik H e n ry k a III 84, 86, 93, 95, 100, 1 0 2 - 104, 106, 108,
Białego 135 110, 116, 118, 1 2 0 -1 2 6 , 130, 134, 136, 143,
Bogusław, rycerz, ko m o rn ik kasztelana lubel­ 1 5 1 -1 5 3 , 1 6 5 -1 6 7 , 170, 174, 177, 179, 181,
skiego 138 182, 186, 187, 205, 208, 215, 216, 228, 229,
Bogusza, w ojew oda łęczycki 209 2 3 1 - 2 3 5 , 238, 242
Bogusza, rycerz, wojski biskupiej kasztelanii Budziw oj, rycerz, ko m o rn ik wojew ody sa n d o ­
pułtuskiej 198 m ierskiego 138
Bogusza, w nuk B oguchw ała B rukała, rycerz Bujak F. 18, 30, 154, 165, 170, 175, 227
150, 151
B ohac Z. 247 C echak-H ołubow iczow a H . 266
B olebor, o p a t tyniecki 163, 227 C ezar G ajusz Juliusz 22, 47
Bolesław C h ro b ry 16, 28, 57, 64, 65, 94, 100, C hors, bóstw o pogańskie 266
2 4 2 , 2 5 5 - 2 5 8 , 2 6 1 ,2 7 4 C hw alisław , p o d k o m o rzy płocki 81
Bolesław K rzyw ousty 21,43, 54, 59, 65, 91, ¡20, C ieślow a (R ąbecka-B rykczyńska) I. 146, 242

19 — K. Modzelewski. Chłopi w monarchii.


290

C ipolla C. M. 101 H elena, siostra b a n a G o d em ira 53


C lausew itz K. 160 H ellm an M . 40
C yprian, biskup w rocław ski 121, 223 H elm old z Bozowa, k ro n ik arz 24, 39, 67, 261,
262, 263, 266
D a n n en b a u e r H. 40 H enryk II, cesarz niem iecki 261
D ażbog, bóg pogański 266 H enryk, książę sandom ierski, syn Bolesław a
D ługosz Ja n 74, 75 K rzyw oustego 55. 125
D uby G . 213 H enryk I B rodaty, książę Śląska 10. 12. 18,
D zierżko, b ra t b isk u p a płockiego W ita 53, 21, 59, 93, 97, 104, 114, 118. 119. 121,
155 137, 146, 153, 200, 201. 204, 219, 223, 226,
Dziew ulski W. 268 227, 246, 247, 277
H enryk II Pobożny, książę Śląska 72
E bon, h a g io g ra f św. O tto n a bam berskiego 264, H enryk III Biały, książę w rocław ski 105, 135,
265 169, 237. 247, 277
Eugeniusz II, papież 195 H enryk IV P robus, książę w rocław ski 21. 71,
Ezglez, niew ołny kobylnik z Zagości 102 73. 137, 208. 250
H enryk V głogow ski 81
F ilipow iak W. 264 H enryk Kietlicz, arcybiskup gnieźnieński 214
H enryk, wójt K alisza 135
G au d en ty (R adzim Sławnikowic), arcybiskup H enryk, wójt W rocław ia 162
gnieźnieński, b ra t św. W ojciecha 255 H enryk, rycerz spod Niem czy 204
G ifsiorow ski A. 11, 94, 152 H enryk S trojbir, sołtys K iecka 69, 70
G ąssow ska E. 266 H erbord, h a g io g ra f św. O tto n a bam berskiego
G ąssow ski J. 266 39, 40, 264, 265
G ediga B. 266 H erm an , k a n o n ik m iśnieński 65
G eflcken M . 48 H ilczer-K urnatow ska Z. 19, 20, 31. 35, 259
G e rard , dziekan krakow skiej k apituły kate­ H ucbald, a u to r żyw ota L ebuina 46
dralnej 80, 89, 220, 242
G e rtru d a , có rk a H en ry k a B rodatego, o p a tk a Ibrahim ibn Ja k u b 23, 27, 28, 151, 243, 272,
trzebnicka 200 274
G erw ard. rycerz 77, 87 Igor, książę kijow ski 251
G ieysztor A. 9, I I, 53, 92, 94, 149. 153, Iko, naczelny kom o rn ik legnicki 135
168, 244. 259, 260, 262, 263, 2 6 6 - 2 6 8 , 272, Inglot S. 5
2 7 5 -2 7 7 Innocenty II, papież 205
G ieysztorow a I. 19 Iwo, biskup krakow ski 54, 166, 182
G łąb, książęcy chłop-dziedzic z okolic H enry­
kow a 29, 114. 164, 219, 222, 224, 226, 227 Jablonskis K. 168
G oluch, dan n y , urzęd n ik d w oru Bolesław a Jak im -Jo ach im , biskup now ogrodzki 267
W stydliw ego 148 Ja k u b , arcybiskup gnieźnieński 205, 270
G osław , dziekan gnieźnieńskiej kapituły ka­ Ja k u b z L eodium , legat papieski 28, 269
tedralnej 221 J a n B rennic, klucznik wrocław ski H enryka III
G ra u s F. 157, 253, 273, 275, 276 Białego 135
G reków B. D . 119 Ja n k o z C zarn k o w a 74, 75
G ródecki R. 53 , 93, 134, 136, 148, 205, 207. Ja ro m ir, książę czeski 158, 159
231, 247 Ja ro sław M ądry, książę ruski 28, 257
G rudziński T. 254, 258 Jarosław , arcybiskup gnieźnieński 240
G rzegorz IX. papież 97, 167, 189 Jarosław , wojski pucki 131. 132
G rzym isław a, księżna krakow sko-sandom iers- Jedlicki M. 42
ka 104, 138, 171, 245 Ju d y ta, w dow a p o królu w ęgierskim Salom o­
nie, żona W ładysław a I H erm ana, 107. 119
H andelsm an M . 177, 186 Juszkow S. W. 90, 119
H edem ann O. 168
H elena, żona Beli II króla W ęgier 118 K aczm arczyk Z. 207
291

K an o n ik w yszehradzki, k ro n ik arz czeski, k o n ­ Leszek C zarny 70, 88, 89, 174. 196. 197. 208,
ty n u ato r K osm asa 273 216. 237
K arol W ielki 28, 45, 101, 151, 164, 169. 181 L ubosza. żona legendarnego Przem yśla w ład­
K azim ierz O dnow iciel 27, 153, 169, 254—258 cy Czech 156. 252. 253
K azim ierz Spraw iedliw y 92, 114, 211, 212 Ludwik W ęgierski 67, 72. 74— 76
K azim ierz K onradow ie, książę kujaw ski, łę­
czycki i sieradzki 77, 78, 85, 88. 171, 172, Ł adogórski T. 19
177, 182, 197, 201, 208, 214. 227 Ł osiński W. 35
K azim ierz opolski 207 Ł ow m iański H. I I . 12, 17. 19, 20, 23. 24,
K azim ierz W ielki 19, 74, 140 26. 28, 37, 40. 43. 47. 49. 53, 5 6 - 5 8 , 60,
K aźm ierczyk J. 245 90. 121. 130. 151. 152. 155. 157. 165. 209.
K ętrzyński S. 258 213. 218. 2 3 1 - 2 3 3 , 241, 243, 244, 252. 256,
K iersnow ski R. 63, 64 259, 263, 264
K inga, księżna, żona Bolesława W stydliwego
78, 144, 148, 237 M adajczyk C. 7
K olańczyk K . 48 M aleczyński K. 83, 242
K olom an. król W ęgier 118, 131, 143 M ałecki A. 205, 228. 231
K ołacz, chłop książęcy 109, 219. 225 M arcin, arcybiskup gnieźnieński 154. 255
K o n ra d m azowiecki 76. 88. 93. 104. 109. 114. M atuszew ski J. 57. 116, 196, 197, 207
123. 141. 144. 167. 199. 204. 207. 208. 215. Menzel J. J. II
218. 220, 234 św. M etody 38. 272
K o n rad I głogow ski, syn H enryka P obożne­ M ichał, kanclerz Bolesława K rzyw oustego 154
go 69, 88, 138. 145. 174, 175, 177. 179, M ichał, biskup włocławski 92 , 201
180 M ichał, k a n to r krakow skiej k apituły k a te d ral­
K o n rad , książę oleśnicki 250 nej 138
K o n ra d , biskup m iśnieński 65 M ichał, kasztelan krakow ski 144
św. K o n stantyn (Cyryl) 272 M ichał, jed en z w łodarzy H en ry k a III Bia­
K on stan ty n Porfirogeneta 56, 90 łego 135
K o rta W. 155, 209 M ichałow ski R. 158
K osm as. dziekan praskiej kapituły k a te d ral­ M iecław, do sto jn ik M ieszka II, sam ozw ańczy
nej, k ro n ik arz 28. 49. 59, 100. 153. 154. w ładca na M azow szu 257. 2,58
156, 158, 159, 237, 252, 253, 2 5 6 - 2 5 9 M ieszko I 41. 43, 57. 151, 158 , 235 . 267,
K ossm ann O. 17, 104, 118, 121, 190 268, 275
K rzem ieńska B. 11, 53, 101, 102, 231, 236 M ieszko II 254 - 256, 271
K ućera M. 54, 101, 102 M ieszko III Stary 9, 204, 222
K unegunda, królow a czeska 65 M ieszko, książę opolski 277
K iirbisów na B. 65, 131, 274 M ikołaj, klucznik legnicki 135
K urnatow ski S. 19, 31, 35 M ikołaj Polaninow ic, n o tariu sz H enryka Bro­
K utrzeba S. 11, 152, 177 datego 114, 219, 2 2 4 - 2 2 7
K utrzeb ian k a A. 93 M ikołaj, w ojew oda kaliski 143
Kw iecik, w nuk G łą b a, książęcy chlop-dziedzic M ikuła, w ojew oda sandom ierski 220
spod H enrykow a 29, 219, 222, 2 2 5 - 2 2 7 Milej, chłop-dziedzic nad an y sulejow skim cy­
stersom przez K azim ierza Spraw iedliw ego
211
L ab u d a G . 37, 152, 154, 252 M ilow L. W. 41
Lalik T. 28, 32, 33, 43, 93, 100, 102, 108, M itkow ski J. 109, 211, 212
129, 130, 180, 205, 244 M łynarska-K aletynow a M. 9. 199
L asota, ojciec w ojewody P akosław a 114 M odzelew ski K. I I , 16, 17, 24, 46, 55. 56.
Leciejewicz L. 9, 20, 23, 24, 26, 28, 39, 241, 85. 91. 94. 1 0 0 -1 0 4 , 106, 108, 117. 118.
244, 259, 2 6 3 - 2 6 5 , 275 121. 124, 130, 131, 1 3 3 -1 3 5 . 139. 142—
L ehr-Spław iński T. 38 144. 147, 149, 153, 158. 159. 172, 174. 195—
L eontow icz F. 168 202. 205. 213, 238, 245, 250, 270
Leszek Biały 54, 114, 1 6 6 -1 6 8 , 207, 212 M odrzew ska H. 117. 274
292

M okosz, bogini pogańska 266 Przem ysł II, książę W ielkopolski 72, 81. 83,
M onach, p a tria rc h a jerozolim ski 204, 217 91. 137. 147. 179. 181, 186, 187, 221. 240
M ściwój II, książę pom orski 131 rrzy b y slaw , biskup lubuski 181
Przybysław , rycerz 75, 76
N iem oj, senior rodu W rszow ców 53, 155
N ieusychin A. I. 4 5 —47 R adogost, p ra w d o p o d o b n ie lokalne imię Swa-
N ith ard , k ro n ik arz k aroliński 46 rożyca w R adogoszczy 261, 262
N osek, służebny kom ornik-w oźny 242 R ad w an Z ąb, w łodarz książęcy w Miliczu
N ovy R. 54 136
Russocki S. 95, 159, 232, 236, 237
Olga, księżna kijow ska 51, 79 Rycheza, żona M ieszka II 255
O strogorski G. 213
św. O tto n bam berski 21, 263—265 Sakso G ra m aty k , k ro n ik arz duński 260, 261
O tto n z Fryzyngi 156 S am bor, książę po m o rsk i 78
O tto n I, cesarz 274 Sam sonow iczow a A. 244
Schlesinger W. 108, 119
Pacuski K . 24 SchuIte W. 247
Pakosław , w ojew oda K o n ra d a m azow ieckiego Sczaniecki M . 54, 155
113, 114 Sem kow icz W. 53, 152, 155, 204
Paw eł, k o m o rn ik H e n ry k a III Białego 169 Sieciech, w ojew oda W ładysław a I H erm an a
Paw eł, w nuk B oguchw ała B rukała, rycerz 150, 155, 1 5 7 -1 5 9
151 Siem argł, bóstw o pogańskie 266
Paweł z P rzem ankow a, biskup krakow ski 89, Siem ow it III płocki 182
237 Siwa, pogańskie bóstw o opiekuńcze plem ie­
Paw eł Słupow ic, p o d k o m o rzy H en ry k a III nia P o ła b ia n 262
Białego 135 S kow rońska A. 9, 223
P erun, bóg pogański 260, 262, 266—268 Sm olka S. 9, 18, 53, 65, 67, 155, 179, 184,
Perzanow ski Z. 185, 187 185, 228
Pfitzner J. 205, 250 Sobiesław I, książę C zech 131
Philippi R. 178 św. Stanisław , biskup krakow ski 157
P iekosiński F. 53, 55, 102, 117, 118, 126, Stanisław , p o d k o m o rzy H e n ry k a III Białego
148, 165, 195, 228, 231 135
P io tr, w łodarz książęcy w M iliczu 136 S tanisław z C h ro b rza, m ałopolski w ielm oża
P io tr W łostow ic 155, 157, 209 237
Pirosz, b ra t G łąb a, chłop książęcy 114, 224, Stefan, ban 53
226 Stefan, biskup lubuski 181
P iocha J. 131, 213 Stefan K obylagłow a, rycerz śląski 226. 227
P o d w iń sk a Z. 20, 23, 26, 28, 29, 31, 32, Stenzel G. A. 85, 137
165, 175, 181, 184, 185, 241 Stojgniew , kasztelan lędzki 66
P o m ian , w ielm oża w rocław ski 53, 155, 221 Stribog, bóstw o pogańskie 266
P oppe A. 108, 171 Strzeżko, kom es, dostojnik Leszka Białego
P oppe D. 55, 108 182
P o tk ań sk i K. 18, 26, 28, 148, 152 Suchodolski S. 63, 93, 148
P rę d o ta Stary, w ielm oża z ro d u A w dańców Sulisław , k o m o rn ik głogow ski 138
54 Sułek, kasztelan krakow ski 89
P ro k o p , kanclerz Bolesław a W stydliwego 138 Sułow ski W. 268
Prow e, pogańskie bóstw o opiekuńcze plem ie­ Sw arożyc, bóg pogański 260—262, 265
nia W arnów 262 Sw em ingala, chłop-dziedzic n a d an y sulejow ­
Przem ysł, legendarny p ro to p la sta czeskiej dy­ skim cystersom przez K azim ierza S praw ied­
nastii 252, 253 liwego 211
Przem ysł I, książę W ielkopolski 109, 118, Szelągowski A. 107, 228
138. 146. 185. 208 Szilga. niew olny kobylnik z Z agości 102
293

Sztetyłło J. 63 W iśniow ski E. 69, 268


Szym on, kasztelan gnieźnieński 63 W it, b isk u p płocki 53
W ładysław 1 H erm an 155, 157— 159
Św iętochow ski A. 5 W ładysław II W ygnaniec 157
Św iętopełk, rycerz 162, 163 W ładysław , arcybiskup salzburski, książę w ro­
Św iętosław I, książę kijow ski 63 cław ski 105
Św iętow it, bó stw o pogańskie czczone na R ugii W ładysław O donic, książę w ielkopolski 109.
260 - 263, 265 204, 205, 207, 242
W ładysław książę opolski 147, 188, 240, 247
T acyt Publiusz K orneliusz 39—43, 47, 5! W ładysław Ł okietek 88. 140. 147. 167, 187
Taszycki W. 101, 102, 120 W ładysław I, książę czeski 85
Tęgow ski .1. 1 3 3 - 136. 139 W łodzim ierz I, książę R usi kijow skiej 266—
T h ietm ar, biskup m erseburski, k ro n ik arz 39, 268
42, 51, 242, 256. 259. 261, 262, 266, 268, św. W ojciech 207. 257, 274
274 W ojciech, pod k o m o rzy kaliski 135
T ichom irow M. N . 41 W ojciech Jankow ie, rycerz 72
T om asz I, biskup w rocław ski 66, 97, 105, W ojciechow ska M. 253, 273
106, 141, 189, 226, 248, 250, 277 W ojciechow ski T. 18, 37
T om asz II, biskup w rocław ski 21, 71 W ojciechow ski Z. 11, 122, 136, 196, 204, 207
Tom isław , kom es 181 W ojen, rycerz ze wsi Ł osośkow ice 151
T raw kow ski S. 28, 43, 103, 108, 1 1 0 -1 1 2 , W ojsław, kom es, d ostojnik Bolesław a K rzyw o­
236, 237, 241, 242, 244, 245, 246 ustego 158
T reśtik D . 11, 53, 54, 101, 102, 231, 236. W ojsław, pod k o m o rzy krakow ski Bolesława
237. 252, 253 W stydliw ego 148
Trzygław , imię b óstw a pogańskiego w Szcze­ W ołim ir. biskup włocławski 197. 214. 229
cinie 262—264 W ólky C. P. 178
T ym ieniecki K . 5, 18, 34, 119, 126, 152. 155, W oźniak Z. 266
165, 179, 184, 185, 213, 228, 236 W ratysław II, król czeski 154
T zschoppe G . A. 85 W rociw oj, rycerz b isk u p a T om asza I 248

V ielrose E. 19 Z ajączkow ski S. 85


Z akrzew ski S. 37, 205
W achow ski K. 37, 252, 265 Zavodszky L. 131, 143
W acław I, król czeski 65 Z bigniew , książę Polski, przyrodni b rat Bo­
W ars, kasztelan krakow ski 146 lesław a K rzyw oustego 154, 158, 159
W asilew ski T. 90 Z bigniew , k a n o n ik praski 53
W aw rzyniec, biskup w rocław ski 119, 223, 250 Z dygota, p ra w d o p o d o b n ie urzędnik Bolesław a
W aw rzyniec, p o d k o m o rzy Bolesław a W stydli­ W stydliw ego 162
wego 163 Z dzim ir, służebny k o m o rn ik n a d an y sulejow ­
W aw rzyniec, klucznik w rocław ski H enryka III skim cystersom 211
Białego d o 1260 r. 135 Z dzim ir, chłop książęcy ze Szczytnik pod
Weles, b ó g pogański 260 K rakow em 221
W idajew icz J. 66 —68, 70, 77, 84, 184, 185 Z ernack K. 40, 265
W idukind, m nich saski, k ro n ik arz 274 Z ie n tara B. 10, 17, 18, 159, 228, 234. 2 4 5 -
W ikarjak J. 265 250. 272
W iktor, w łodarz kaliski 135 Z im in A. A. 119
W ilbern, opat cystersów w Pforcie 223 Zygfryd, sołtys kolonii niem ieckiej w Skary­
W ilk, rycerz spod Niem czy 204 szewie 245
W incenty, prepozyt kam ieniecki 48 Z ygm unt III W aza. król Polski 188
W iola, księżna o p o lsk a 122, 216
W isław, biskup włocławski 229, 230 Ż yrosław , biskup w rocław ski 223
Spis treści

P rzedm ow a re d ak to ra serii (C zesław M a d a j c z y k ) ............................................................................ 5


W s t ę p ................................................................................................................................................................ 9

R ozdział I. W olna ludność p o sp o lita w społeczeństw ie p le m ie n n y m ........................................ 18


1. Ś rodow isko n a tu ra ln e , osadnictw o i g o s p o d a r k a ..................................................................... 18
2. W kręgu więzi sąsiedzkich. R odzina, źreb, wieś i o p o l e .................................................... 26
3. S tru k tu ry polityczne: m ałe plem ię i związek w ie lk o p le m ie n n y ........................................ 36
4. K ondycja społeczna pospolitych w o l n y c h ................................................................................. 44
5. Od pospolitych w olnych d o chłopów -dziedziców . N arodziny klasy chłopskiej
w procesie przebudow y u s t r o j u ........................................................................................................ 52

R ozdział II. M ore rusticano. C hłopskie ciężary na rzecz m o n a r c h i i .................................. 62


1. M iara p o trzeb i m iernik d o c h o d ó w ............................................................................................ 62
2. S t r ó ż a ...................................................................................................................................................... 64
3. P o w o ło w e -p o ra d ln e -p o d y m n e ........................................................................................................ 66
4. P o d w o r o w e ........................................................................................................................................... 79
5. N a r z a z ...................................................................................................................................................... 84
6. S t a n ............................................................................................................................................................ 8(>
7. Pow inności na wszelką okazję. O kolicznościow e św iadczenia i posługi praw a
k s ią ż ę c e g o ................................................................................................................................................. 92
8. P ró b a b i la n s u ........................................................................................................................................... 96

R ozdział III. K ategorie ludności c h ł o p s k i e j ...................................................................................... 99


1. Specjalne pow inności i praw a g r u p o w e ............................................................................ 99
2. D ziedzice chłopskiej k o n d y c j i ................................................................................................... 106
3. N a m arginesie społeczności wiejskiej. N iew olna ludność ch ło p sk a w m ajątku
p a ń s k i m ................................................................................................................................................ '^
4. Praw o rycerskie a eksp lo atacja w olnych o s a d n i k ó w .................................................... 121

R ozdział IV. W ładza nad chłopam i a organizacja klasy p a n u j ą c e j ................................... 128


1. R am ię władzy książęcej: grodow a o rg anizacja z arządu terytorialnego . . . . 128
2. Ż upy dla żupanów . C hłopskie ciężary a uposażenia u r z ę d n ic z e .................................. 142
3. W łasność, w ładza i szlachetne urodzenie. S tru k tu ra społeczna klasy panującej . . 150

R ozdział V. U p o d sta w system u. W ładza książęca a zw iązki s ą s ie d z k ie ................................. 160


1. O pole ja k o tery to rialn a w spólnota użytków i u p r a w n i e ń ............................................. 161
2. T ery to ria opolne a okręgi k a s z te la ń s k ie ................................................................................ 173
3. „ G ło w a ”, „k rzy k ” , „ślad” i „ lask a o p o ln a ” . Sąsiedzka sa m o o b ro n a i pam ięć
zbiorow a w służbie władzy k s i ą ż ę c e j ...................................................................................... 176
4. O pola a p o b ó r d a n i n ..................................................................................................................... 184

R ozdział VI. M ię'dzy praw em książęcym a w ładztw em g r u n t o w y m ................................... 193


1. Im m unitet bez im m u n ite tu : biskupie kasztelanie m a j ą tk o w e ..................................... 193
)
2. D ziedzice bez wolności i wolni bez dziedzictw a. C hłopi pod zw ierzchnością
d o m in ialn ą K o ś c i o ł a ............................................................................
3. W cieniu w ładztw a gruntow ego. Książęcy chłopi-dziedzice w dobie teudalizacji
u s t r o j u ..................................................................................................................... 217
4. Regale książęce a c hłopska w ł a s n o ś ć .................................................................... 231
5. W stronę sw obód o s a d n ic z y c h ....................................................................................................... 238

R ozdział VII. C hłopi wobec państw a. K ościoła ipolskiej w spólnoty narodow ej . . . 251
1. Św iadom ość c hłopska a konflikty s p o łe c z n e .......................................................................... 251
2. P ogaństw o i c h r y s tia n iz a c ja ............................................................................................................. 258
3. Integracja społeczeństw a i kształtow anie się więzi n a r o d o w e j .................................... 271

W ykaz s k r ó t ó w ................................................................................................................................................ 279


R e s u m e ............................................................................................................................................................. 282
Indeks o sób ...................................................................................................................................................... 289

You might also like