Professional Documents
Culture Documents
Aleksander Świętochowski - "Historja Chłopów Polskich W Zarysie. Tom I" (1925)
Aleksander Świętochowski - "Historja Chłopów Polskich W Zarysie. Tom I" (1925)
-' -
•-’ ' -.--i - > : - : ■ --■ £ ■ .■ ■ ■
• ~ - ■
.i ; ?' s *w /
- ^ v ; ^ ; ; : ; :; v - : - ; ^
S S 5; ^ v : y | i f e ’'
■ - ■■ - -1 . :>'■• '
w v . u i i » i
W B 0 'W V
I V
>,\ -.-■ - y j, i
.v 4 ■
. m m * m •?■;-?
k :
'\ ^ ‘ f t -1
-: \ im
< ■lliil
( # ’
. .• • • • . ••
L Ki 'X
m m M f , .
B f c s a a J S is g f f i,
HISTORJA CHŁOPÓW POLSKICH
ALEKSANDER ŚWIĘTOCHOWSKI
HISTORJA
CHŁOPÓW POLSKICH
W ZARYSIE
I
W POLSCE NIEPODLEGŁEJ
a
XII
II.
25
Tli
IV
V.
’) Co oznaczały nazw y : n a r o k , n a r o c s s n i k i , n a-
r o k n i k i jest dotąd przedmiotem sporu. W. A. Maciejowski
(Historja praw odaw stw słowiańskich, t. II, 318) utrzym uje, że
przed upowszechnieniem się w yrazu łacińskiego census (czynsz)
nazywano n a r o k i e m opłatę za użytkow anie z cudzej roli,
wnoszoną w pewnych term inach (na rok, na czas). Hube (Pra
wo polskie X I I I w.) uw aża naroczników za ludność niewolną,
chociaż zrzeka się bliższego objaśnienia. Piekosiński mniema
(O powst.społ.), źe naroczniki była to klasa wieśniacza do obsługi
grodów, r o k zaś znaczył sąd, wieśniacy pod zwierzchnictwem
sędziego grodowego — n a r o c z n i k i . W edług P. B urzyń
skiego («0 decymach i naroknikach», Rozpr. ivydz. hist, fil.,
VIII, Kraków 1878) n a r o k i czynsz oznaczają jedno. Balzer
(Rewizja teorji o pierw szem osadnictwie) wywodzi n a r o k od
n a r z e c — przeznaczyć, chociaż przy tern tłum aczeniu nie
upiera się. W Czechach n a r o k oznaczał postępowanie sądo
we dla udowodnienia winy w w ypadkach rozboju i kradzieży —
tyle, co sąd boży. F. Bujak (Studja) twierdzi, że n a r o k
w Polsce, jak w Czechach, był instytucją praw a karnego, jego
charakter gospodarczy jest pochodny, drugorzędny, w ypływ a
jący stąd, że pochodząca z n a r o k u ziemia (i ludzie na niej),
będąca dobrem ekonomicznem, musi być także traktow ana
w sposób ekonomiczny*. Z w yrażeń Długosza, dyplomatów
K onrada ks. Mazowieckiego, W. Odonicza, Kazim ierza ks. opol
skiego Z. Gloger (Encyklopedja staropolska) wnioskuje, źe
• n a r o k oznaczał: wydział, nadział, wyznaczenie pewnych
gruntów przez darczyńcę dla pewnej instytucji lub osoby.
W tej samej sferze obracają się: o b r o k , w y r o k i r o k
(>.')
V II.
m
dzo silnym i oddziałać korzystnie na ukształtowanie
ludności rolniczej, gdyby organizacja obca, do miej
scowych stosunków niedopasowana, nie złam ała się
pod ich naciskiem, gdyby zarówno książęta, jak obda
rowani przez nich przywilejami nie zepchnęli tej w ar
stwy na poziom poddaństwa.
Zdania historyków polskich o polityczno-spo
łecznej i ekonomicznej wartości osadnictwa na p ra
wic niemieckiem są bardzo rozbieżne. Naruszew icz1)
widzi w niem tylko ujemne wpływy. «Zaczęły pusto
szyć się zamki, niszczyć drogi publiczne bez rąk, od
powinności praw a polskiego czyli książęcego uwol
nionych. Skarb książęcy utraci! swoje dochody z ceł,
karczem, danin pieniężnych i w rzeczach. Zamnożyły
się lotrostwa i rozboje publiczne, żc lud wiejski,
obowiązany z praw a polskiego do pogoni hultajów, nic
czynił tej posługi. Wogóle był to zysk dla pryw at
nych, lecz nic rządu». Według Lelewela8), osadnictwo
to w ynaturzyło i spaczyło rozwój narodowy. «Źc lo
kacje wsi i miast na praw ie teutońskiem — mówi
Helcel3) - tam, gdzie były połączone z kolonizacją
rzeczywistą mieszkańców cudzoziemskich (tip. na Ślą
sku) przenarodowiły z czasem ludność i kraj — o tern
wątpliwości niema. Lecz w in n y ch Polski dzielnicach
przywilej praw a teutońskiego zwykle tylko organi
zację gminie przynosił odmienną w raz z ulgą w licz
nych prestacjach (powinnościach), zwłaszcza robo
czych, wcale rodowitej ludności nie zmieniając. Że
VIII. •
mm
133
l) K ronika, s. 280.
189
') H el cel, tam że, Nr. 3417, 3418, 3419, 2982. N a 4000 z a
pisek z k sią g sądowych, w ydanych przez K ochanowskiego
w ypada 400 spraw chłopów, k tó rzy sk arżą się sam i lub przez
sw ych panów , a n aw e t obcych.
2) Posiadam y nieliczne i niedokładne wiadom ości o opła
tach, daninach i robociznach km ieci z X III, XIY i XV w.
Szlachta nio pozwalała wydrzeć sobie najmniej
szej ofiary materjalnoj dla państwa, a zmuszona
do niej, przerzucała ją skwapliwie na swych pod
danych. Gdy w r. 1450 nałożono na nią podatek,
kazała im składać się po fertonie z łanu. W roku
następnym nałożono go w tej wysokości na samych
włościan. Gdy w r. 14(>s uchwalono pół fertonu z łanu,
zarówno panów, jak poddanych, ci musieli płacić za
szlach to1,). Jednej tylko daniny nio mogła ona na
nich zwalić, mianowicie dziesięciny, którą jak
orzeczono w r. 1,458 — «Bóg sobie zostawił na znak
panowania powszechnego i rozkazał dawać na wv-
Ogloszone przez K utrzebę M aterjaly do dziejów robocieny
ic Polsce (K raków 1911) odnoszą się głów nie do XVI w., z a
w ierają je d n ak k ilk a n o tat w cześniejszych. K azim ierz (1869 r.)
ok reśla powinności poddanych Siem iechow a: z łanu 1 g rzy w n a,
2 m iary owsa, 2 sery, 20 ja j, 2 k u rc z ą t; łąkę skosić, 1 wóz
sian a i 1 wóz drzew a. Kmiecie wsi Bibice obow iązani byli
■dawać klasztorow i N orbertanek w Z w ierzyńcu (1424) I m iarę
pszenicy, 1 m iarę owsa, zasiać, zżąć i zwieźć zboże, kosić
przez 1 dzień i zw ieźć siano, 1 dzień na rok płoty grodzić
i 1 — gnój w ozić; ile razy proboszcz przyjadzie do Bibie,
przyw ozić piwo z m ia sta ; oprócz czynszu daw ać ja jk a , sery,
k u rcz ęta ; g dy przyjedzie król — m iarę owsa, 2 kapłony, 10
.jaj, 2 sery i 2 grosze pieniędzy. — U staw a ekonom iczna, n a
d an a (1499 r.) przez bisk u p a w łocław skiego wsiom Chelmcze
i K iszko n a K ujaw ach «z w olą i zgodą kmieci# w y m aga
jednego d n ia ciągłego z włóki pod k a rą 2 gr. za dzień opu
szczony. Oprócz tego m a ją oni skosić, zgrabić, złożyć i zwieźć
całe zboże dw orskie, prócz tego uczestniczyć w tłokach. (B. Ula-
nowski, A k ta ka p itu ł i sądów biskupich,, K raków 1908, t. 11,
cz. l. Nr. 620. Porów n. a rty k u ł o tem J. B aranow skiego w Preegl.
M st., W arszaw a 1909, V III).
•) J. W . B andtke, H isto rja p ra w a polskiego, W arszaw a
1850, s. 379.
156
>) Sugenheim, 63, 103, 119, 142, 157, 188, 242, 272, 338,
169
H Utorja chłopów .
XI
XIII.
‘) H erbnrt.
H is to rja chłopów .
przekonana o dostojeństwie swego stanu, ze zabrania
mu nawet surowo kalać się rzemiosłem i handlem
(naturalnie oprócz zbożowego), tak wierzy w jego spra
wiedliwość, że każdemu ze swych członków przyznaje
prawa organów państwowych. Gdyby który ziemia
nin — czytamy w Zwodzie Prażmowskiego *) — chciał
osadzić kmiotka, wezwie dwóch sąsiadów, jednego jako
s ę d z i e g o , drugiego jako p o d s ę d k a, przed którymi
ów kmiotek może zobowiązać się. Poddani są dla swych
panów istotami, stojącemi na granicy zetknięcia się
ludzi ze zwierzętami. Mniemania te poparł Szymon
Budny2) przytoczeniami z Pisma św., które według
niego pozwala mieć poddanych i niewolników.
Było to zjawiskiem zupełnie naturalnem, że gdy
moźnowładcy polscy otrzymali na Rusi ogromne ob
szary żyznej ziemi rzadko lub wcale niezaludnionej,
gdy powstały latifundja Potockich, Lubomirskich, Ja
błonowskich, Wiśniowieckich, Czartoryskich, Branic-
kich, Sieniawskich i in., dokąd lepszemi warunkami
i większą swobodą wabiono ludność wiejską z Za
chodu, otworzyło się dla niej szerokie ujście, którem
przez XVI i XVII stulecia popłynęły fale wychodźców
i kolonistów. Należeli do nich zbiegowie, uciekający
od nędzy, ucisku i kary. Panowie dawali im dużo
ziemi na długi (do 20 lat) okres, wolnej od opłat i wyż
szą zapomogę, zachowując sobie tylko wyszynk, go
rzałk i3). Ten masowy odpływ przestraszył szlachtę
*) Odpowiedź, 37.
2) Przekład Błaźow skiego, 2 wvd. Sanok 1857, s. 145.
rym korzyść przynosiły, przetoż trudno bardzo odci
nać było*1).
A. Wolan w dziele De libertate politico- (Kra
ków 1592), przetłumaczonem w r. 1606 p. t. O wol
ności Rzeczypospolitej albo szlacheckiej (1606) przy
tacza przykłady z innych narodów, w których samo
wola nad ludem jest prawic okiełznana. «Ale nasz
naród tak na swą wolę żadnego jarzma włożyć nic
dopuszcza, że nietylko przez odjęcie majętności, ale
ani przez zabójstwo uczynione, żadne prawo nie idzie
poddanemu przeciwko panu... Żałosna zaprawdę jest
rzecz, że narodowi naszemu, chociaż dosyć ludzkiemu,
jednak tak nieludzkie praw a się podobają, że tak długo
na tak niesprawiedliwe ustawy ludzie przez szpary
Patrzają, chociaż zdrowy rozumu rozsądek temu
Wszystkiemu się sprzeciwia. Niechby było na tein do
syć, aby stanem i posługami, robotami i powinnościami
ludzie w Rzeczypospolitej między sobą byli rozdzieleni,
aby każdy, co jemu przyzwoito jest, czynił, a cu
dzego urzędu, sobie nieprzystojnego na się nie brał,
aby sprawiedliwość — jak ją Łacinnicy zowią —
fieometrica albo distributiva była zachowana... Bo
w którejkolwiek rzeczypospołitej wszystkim obywate
lom jednoź prawo i uznanie służy, ci sami słusznie
mogą być nazwani wolnymi. Ale jak inni mają nad
mszymi niejakie przodkowanie, że nie bojąc się żad
nej grozy, ani prawa, podlejszych ukrzywdzić i ucią-
zyć mogą, oni słusznie pany a ci niewolnicy nazy
wani być powinni». Autor nie chce odejmować przy
wilejów szlachcie, ale «żeby więcej prawa i mocy
l) P rzekład s. 21.
w uniżaniu innych w wolności mieli, niżby komu in
nemu nad sobą mieć dopuszczali, tego ża dne pi u wo,
ani żadna słuszność nie pozwala i jako rzeczą nie
przystojną barzo się brzydzi®.
P. Skarga, który może nie lepiej widział, ale mo
cniej odczuwał i wyrażał znaki choroby na ciele su ego
n a r o d u , który przepowiadał, że «Polska upadnie i wszyst
ą P . S k a r g a , 114.
H istorja cliłopów. 15
był niewolnikiem, niż wolnym człowiekiem». Górnicki
skądinąd należał do światlejszych umysłów swego
czasu i widział te wady w ustroju Rzeczypospolitej,
których inni nie dostrzegali. Jednakże na uznanie
braterstw a chłopa z szlachcicem zdobyć się nie mógł.
Gdy Włoch zaleca przy zabójstwach brać głowę za
głowę zam iast okupu, Polak mu odpowiada: «Byś
ty miał rozum Salomonów, tedy ja tobie tego nie po
zwolę, żeby to dobrze u nas być miało: głowa za
głowę a zw łaszcza żeśmy nie wszyscy jednacy -
ina chłop a ina szlachcic*. Dla niego szlachcic jest
czemś wysoko wzniesionem ponad pospólstwo: Już-
byśmy naszej wolności zadzwonić ku pogrzebowi mo
gli, gdyby szlachcica pojmać było wolno (więzić bez
sądu)».
Stanisław Orzechowski, który był głową bardzo
zmąconą, pomimo radykalizm u w innych sprawach,
twierdził, że «tylko król z rad ą i rycerstw o stanowią
naród, zaś oracze, rzemieślnicy, kupcy nie są istotne
części członków Politici Królestwa Polskiego, bo wol
nymi nigdzie nie są».
We Francji, w Niemczech, w Węgrzech, Cze
chach ruch ludowy łączył się ściśle z ruchem reli
gijnym, wyzwalanie umysłów z pod władzy kleru od
bywało się na tern samem podłożu, co wyzwalanie
ludu z pod władzy panów. Tymczasem przez Polskę
nigdy silny prąd buntu religijnego nie przebiegał;
wogóle był to kraj, którego poza wojnami domowemi
na gruncie partyjno-politycznym nigdy nie nawiedziła
żadna wielka burza wewnętrzna. «Słomiany ogień,
rozdmuchany na chwilę do potwornych rozmiarów —
powiada A. B ru ck n er1) — oto polska reformacja, od
pierwszego dnia chorująca na brak ludzi i środków...
Ci sami magnaci, których stać było na setki tysięcy,
aby np. jakiegoś aw anturnika zbrojnie do Włoch wpro
wadzać, nie mieli w r. 1560 dla reformacji ani gro
sza, chociaż bez skrupułów dobra kościelne zabierali...
jedyny Radziwiłł na Litwie stanowił zaszczytny w y
jątek — nic można też w całej ówczesnej Polsce ni
kogo przeciwstawić, nikogo z nim porównać... Wiecz
nie chwiejny Zygmunt August może uchodzić za typ
większości polskich protestantów: starczy, że ks. bi
skup uchw yci za cugle wożniki królewskie, aby króla
do katolickiego kościoła nawrócić; wobec byle ener
giczniejszego ruchu protestantyzm polski zaraz mięk
nie... Gdyby reform acja i. po innych, krajach tylko
takich znalazła była zwolenników, jak w Polsce, ni-
gdzieby i roku nie była przetrwała*. Nie należy jed-
dnak przeceniać wpływu, jaki wkorzeniona mocniej
w grunt polski reform acja mogłaby w ywrzeć na po
łożenie chłopów. Wiadomo, że L uter zachował się wzglę
dem nich wrogo; widzieliśmy, że w konfederacji w ar
szawskiej 1573 protestanci przyłożyli rękę db zupełnego
ujarzmienia poddanych; takie zaś uchw ały synodów,
jak poznańska 1560 roku, zalecająca panom żądanie
t y l k o 3 dni pańszczyzny tygodniowo lub podobna
krakow ska z tego samego roku, w którym zaw arta
została nieszczęsna umowa konferencji warszawskiej,
nie świadczą o głębokim demokratyzmie reformacji
polskiej. W yjątek stanowili tylko arjanie, najszlachet
niejsza i dlatego najbardziej prześladowana jej sekta.
»
*) Bóznowiercy polscy, s. 8.
15*
228
XIV.
.......................................... bo n ad przyrodzone
I boskie p raw a chłopek w ytrzy m ać to m usi,
Co m u pan n a ram io n a włoży, by m iał zdyszeć.
i
256
1) Odpowiedź, 84.
2) K a za n ia , 1628, k. 5, 9 i 17.
2f)7
XVI.
w potrzebie c i u r o w, p a c h o 1 k ó w, 1u z a k ó w, ob
sługujących rycerstw o podczas pokoju i w wojnach
pomyślnych, na żołnierzów. Tak się stało po klęskach
wameńskiej i chojnickiej, w odpieraniu Tatarów i Pru
saków. Kazimierz Jagiellończyk formował zastępy
clitopskie, dwaj pierwsi Zygmuntowie wskrzesili pie
chotę łanową, nakazując pobór jednego wieśniaka z 20.
Właściwym wszakże tw órcą piechoty w y b r a n i e c k i c j
był Batory, który z nią odniósł wszystkie swoje zw y
cięstwa. Różniła się ona od Piastowskiej i Jagielloń
skiej tern, że była rekrutow ana z dóbr koronnych,
obdarzona ziemią, wolna od pańszczyzny, wyćwiczona
w używaniu broni i ożywiona nadzieją uzyskania zu
pełnej wolności po wysłudze. Było to już wojsko, a nie
luźnie związana i doraźnie uzbrojona gromada.
Stulecia XVI i XVII były okresem największego
zapotrzebowania sił chłopskich dla częstych i uciążli
wych wojen a zarazem największego odznaczenia się
piechoty ludowej w masie i pojedynczych bohaterach.
Stryjkowski wysławia w Pobudce męstwo mazura, uzbro
jonego tylko szarsznurem (rodzaj szabli), pukawką
i kijem. Pod Połoekiem dokazywał cudów waleczno
ści Łukasz Serny, sandomierzanin, uszlachcony potem
przez króla. Wąs, kotlarczyk ze Lwowa, niosąc ko
cioł pełen węgli rozżarzonych i pochodnię, podkradl
się pod wieżę tw ierdzy i wzniecił pożar, za co rów
nież otrzym ał szlachectwo. Podczas zdobywania
Wielkich Łuków, Wieloch, włościanin ze wsi Miast
kowa, chociaż postrzelony, poszedł z ogniem w ręku
i podpalił parkan forteczny. Pod wpływem tych do
wodów zmieniła się opinja o piechocie. Dawniej mó
wiono: «Polska piechota m ała cnota lub lichota*, a od-
tąd powtarzano: «Kto bez piechoty wojuje, ten cza
tuje, nie wojuje».
Zaprowadzenie porządku pomiędzy pachołkami
i ciurami dało Batoremu możność skutecznego ich
użycia w wyprawie moskiewskiej. Ciury stanowili zw y
kle załogi szańców, zakładanych dla komunikacyj wo
jennych. Pod Wielkimi Łuicami szli w pierwszym sze
regu do ataku i wzięli zamek. Kiedy król pod Połoc-
kiem zaw stydzał rycerstw o ich walecznością, szlachta
zsiadła z koni, zdobyła szaniec i oznajmiając o tern
królowi, dodała, że nie było z nią żadnego w ęgra i pa-
cholika, prócz jednego, którego, idąc do szturmu, wtyl
odesłała*.
«Polska bez Litwy — mówi Szymański — m iała
w owej epoce trzy miljony dymów albo łanów, a za
tem biorąc jednego w ybrańca z 20, mogła była w y
stawić 150,000 piechoty chłopskiej. Dlatego to na rę
kopisie, który zawiera powyższy rachunek, znajduje
się taki dopisek: «Boże tego nie daj, aby ta broń, która
narodowi szlacheckiemu właśnie się należy, chłopstwu
powierzoną być miała, bo poszanowaliby oni się prędko,
a potem nad pany własnymi pastwić by się nie za
niechali*. Szlachta lękała się piechoty wiejskiej, bo
przeczuwała, że zaprowadzenie jej, prędzej czy pó
źniej, podnieśćby ją musiało do pewnego znaczenia
w wadze interesów wewnętrznych*. Górnicki (w R oz
mowie) kładzie w usta włocha następujące ostrzeźe-
żenie: «Kto patrzy dalej, siła złego z tych w ybrań
ców za czasem uróść może, gdy się w praw ią w to
rzemiosło, które wam szlachcie należy, bo wy siedzi
cie teraz doma a oni w alczą, za czasem u królów
mogą być, niźli wy, droższy*. Ta trw oga była wla-
269
XVII
XVIII
292
302
') P a m ię tn ik i, s. 83 , 118 .
rano otrzym ywał rozwód ł); jeżeli już w XVI w. moź-
nowładcy okazywali tak drapieżną chciwość, a do
stojnicy kościelni tak gorszący bezwstyd, to łatwo
się domyśleć, jak głęboko w otchłań zepsucia stoczyły
się obie te klasy rządzące państwem i bez podejrze
nia można uwierzyć, że naw et księża — jak zapew
nia, Ochocki — dostarczali magnatom kradzionych
dziewcząt do haremu, a naw et jeden z nich założył
«jakieś bractwo wszeteczne*. Niższe bowiem ducho
wieństwo zapadało się w błoto z wyższem. «Księża —
mówi Karpiński *) — po większej części zepsuci, psuli
zarazem lud sobie powierzony, a naczelnicy ich, bi
skupi, publicznie trzym ając nałożnice, ośmielali niż
szych, ażeby szli tą samą, słodką wprawdzie, ale naj
brudniejszą drogą». Klerem parafjalnym owładnęła
nienasycona chciwość. Jeden ze współczesnych opo
wiada, że przejeżdżając przez miasteczko Pajęczno
(w archidiecezji gnieźnieńskiej) widział trupy leżące
na słomie i wydające straszny odór, gdyż ksiądz
nie chciał grzebać niżej 200 zł. Inny kazał rewi
dować nieboszczyków, czy niema przy nich pie
niędzy 2).
Ambasador rosyjski Stackelberg, który z tych
wszystkich upodleń korzystał, w znacznej części sam
je stw arzał i jednocześnie niemi gardził, powiedział
z szyderstwem, że po śmierci Czartoryskiego, woje
wody ruskiego, niema przed kim w W arszawie zdjąć
kapelusza. W szyscy posłowie rosyjscy wiedzieli do
brze nietylko o tem, ilu «wiernych synów ojczyzny*
XIX
Ludność w iejska na początku XV1T1 w. Niski poziom rolni
ctwa. Najwyższe natężenie pańszczyzny. Rozmaitość jej norm.
Praca daremna i przenoszenie robót. Poddany jako narzędzie
produkcji. Prawodawstwo prywatne. Niewola osobista. Kara
śmierci. Handel ludźmi. Przeciw zbiegłym .
l) Baranowski, M aterjaty.
s) Niektóre w y ra zy , s. 126.
318
XX.
Emigracja ludu wiejskiego. Zniewolenie kozaków. Ucisk chłop
stwa na Rusi. Bunty ukraińskie. Rzeź humańska. Krwawa
zemsta. Sprzeczne pragnienia szlachty.
XXI.
XXII.
1) (Pilichowski) Odpowiedź.
2) Odpoiciedź.
więcej ginie ludzi prostych. «A zatem też w osobli
wym pieczołowaniu i w najwyższym szacu n k u ł)
u uw ażnych statystów ten stan powinien być. Ponie
w aż wszyscy żołnierze prości wywodzą swój począ
tek ze stanu chłopskiego, toć nietylko żołnierzy, ale
i źródło początku ich kochać należy... Czcij studnię,
z której czerpiesz wodę». Podczas gdy bogaci tracą
pieniądze na zbytki, tysiące pospólstwa umiera co
rocznie z nędzy. «Podobno nie na jednego przełożo
nego duchownego pada owo przekleństwo: nie napo
mina, nie ujmuje się, nie radzi, nie pyta, i owszem
w swoich dobrach duchownych mizerję niewypowie
dzianą pospólstwa cierpi i ukryw a. W szakże n atu
ralny rozum wskazuje, iż u którego człeka gniją
nogi, u tego głowa długo trw ać nic może, u których
drzew pogniją w ziemi korzenie, choćby cedrowe li-
bany (cedry libanowe) były, upadać muszą... Chry
stus przed wieczerzą umył apostołom nogi... Rolnicy,
wieśniacy, chłopkowie cały ciężar królestw a każdego
na sobie utrzym ują, zaczem powinny być te nogi
z brudu naturalnego ręk ą przełożonych obmywane
i oczyszczane*. Autor przekonał się z doświadczenia,
że «Bóg nie pozwala długo żyć ciemiężycielom chło
pów*. Nie żąda on zasadniczej zm iany stosunku,
ale pieczy panów -nad poddanymi. Według niego pa
pież powinien upomnieć się o krzyw dę swoich owiec.
«Gdyby teraz mocą najwyższego kapłana i najja
śniejszego panującego nam króla Jego Mości chłopi
byli na sejmie z tak ciężkiego jarzm a wypuszczeni,
XXIII.
404
r) Pamiętniki, 191.
414
XXV.
1 Str. 10—39.
430
p IV, s. 976.
2) Str. 34—52. Rozprawa ta w drug’iem wydaniu nosiła
ty tu ł Przydatek do Uwag nad (tyciem J. Zamojskiego. Przy
pisywano ja b ratu króla i Wybickiemu, niewątpliwie zaś wy
szła z pod pióra autora książki O poddanych (1788), do czego
■on sam się przyznaje.
H is tor ja chłopów. 28
argument przeciwników radykalnej reformy. Niektó
rzy z nich gotowi byliby nawet swoich poddanych
długo kształcić, aby ich nie utracili. Z tego stanowi
ska nie zszedł światły prawnik A. Trem bickix). «Bie-
dny nasz chłopek — mówi on — życie tylko swoje
i to zbyt słabo mając zawarowane prawami, co do
własności majątku, wolności, szczęścia lub nieszczę
ścia absolutnej pana swego poddany jest władzy...
Wprawione przez nałóg oko i serce do poczytywa
nia tej nędzy i niewoli poddaństwa za istotny szla
chectwa i wolności naszej przywilej, wtedy, gdy po-
winnoby się oburzać na takie zbestwienie podobnej
sobie istoty, powstaje na ubolewającego i chcącego
polepszyć los nieszczęśliwy poddaństwa polskiego...
Nie chcę ja być bezrozumnym jego obrońcą. Prosić
dla chłopstwa naszego o wolność, jest chcieć jego
i dziedziców zguby. Niesforność z niewiadomością złą
czona z jednej, a niecierpliwość i surowość z drugiej,
pewnieby ją zrządziły. Chciałbym tylko widzieć za
bezpieczone prawami życie i chudobę biednego chłopka.
Wiem ja, że przy tem oświeceniu, które większa część
dziedziców naszych posiada, już tu na zawsze w yru
gowana myśl nawet, że bezkarnie zabić i zniszczyć
poddanego nie wolno. Ale niech mi wolno będzie po
wiedzieć, że są jeszcze zabytki tego okropnego uprze
dzenia. Czemuż mu nie zapobieźyć, czemuż usuwać
od siebie tę nieśmiertelną sławę, któraby w oczach
całego świata uwieńczyła prawodawstwo nasze? Cze
muż pozbawiać się tej czystej i najmilszej satysfak-
*) T. IV, rozdz. 8.
455
>) S. 46—65.
wyzwolić się z mniemania, żc chłop jest pańską siłą
roboczą, którą należy wyzyskać. Ten gwóźdź tkwił
w mózgach szlachty głęboko i powszechnie. Kiedy
papież Pius VI, proszony przez króla, zgodził się (1775)
na zmniejszenie liczby świąt dla rozszerzenia czasu
pracy chłopów, położył za warunek, ażeby panowie
nie ważyli się tej ulgi obracać na swą korzyść '). Z ta
kiego materjału obywatelskiego o «małej liczbie cno
tliwych* — jak się wyraził Kołłątaj — pomijając na
wet przekupionych lub czekających na przekupstwo
łotrów, których liczba była niemała, nie mogło się
złożyć ciało ustawodawcze wielkiej wartości, zwłasz
cza w sprawie chłopów. Ludzie, którzy odrzucili wnio
sek uczczenia pomnikiem nieśmiertelnego Rejtana
i upamiętnienia osobną tablicą zbrodni Ponińskicgo
z powodu braku «jednomyślności*, nie byli zdolni do
wysokich uniesień.«Wierz mi — mówi marszałek dworu
w komedji Krasickiego Solenizant — iż ten rodzaj
(chłopski) żadnego względu niegodzien. Dobroć go psuje.
Urodzony do jarzma trzeba, żeby jarzmo znał, inaczej
się rozbryka, i jeśli go batóg nie nawróci, szubienica
chyba reszty dokaże*. Takie było przekonanie więk
szości szlacheckiej przy końcu XVIII w. Nawet naj
lepsi między posłami sejmu czteroletniego nie dorośli
umysłowo do zadań swego czasu i stanowiska. Tak
zwani p a t r j o c i, właściwi twórcy konstytucji 3 Maja,
ludzie bardzo zacni, oślepli na nikczemność króla prus
kiego, któremu najzdolniejszy między nimi, Ignacy
Potocki, gotów był ofiarować koronę polską. A gdy
XXVI
Ó W a ru n ek od zbiegłego poddaństw a, b. m . i r.
jaznych dla nich uchwałach sejmu czteroletniego od
mówili dotychczasowego haraczu, Stanisław August
wydał (2 sierpnia 1791 r.) uniwersał: «Gdy z niemałym
serca naszego ojcowskiego uciskiem dowiadujemy się
iz w niektórych krajów Ezplitej miejscach pokazują
się nieprzyjaciele dobra powszechnego, którzy przez
zuchwalstwo lub opaczne opieki rządowej rozumienie
stają się panom swym nieposłusznymi, powinności
i danin odbywać wzbraniają się; drudzy, nad nich
gorsi, spokojności publicznej burzyciele, którzy pod-
stępnem poduszczeniem i zwodniczemi namowami
otwarcie lub w ukrytych sposobach i pod różnemi po
zorami lud łudzić, od posłuszeństwa swym panom
od powinności i danin, do których jest obowiązany’
odwodzie ważą się; uznajemy być obowiązkiem na
szym i nieuchronną potrzebą niniejszym uniwersałem
ostrzec wszystkie jurysdykcje województw, ziem i po
wiatów, mianowicie komisje porządkowe, ziemstwa
i grody, ażeby pilne na takowe przypadki dając oko
naprzód łagodnością i oświeceniem, a jeśliby te nie
były skuteczne, władzą każdej jurysdykcyi prawami
dozwoloną, a gdzieby widzieli trwający opór, użyciem
pomocy wojskowej włościan w podległości i posłuszeń
stwie panom swym utrzymywali* *). Gdy zaś sejm od
mierzył swą życzliwość chłopom bardzo skąpo, król
ostudzony już w swojem dla nich współczuciu, oświad
czył przy rozprawach nad sprzedażą starostw: «Do-
chodzi mnie, źe się mnożą in publico supozycje bar
dzo błędne o moich intencjach względem chłopstwa.
Nie chcę wierzyć, ażeby złość czyja była tych su-
XXVI1
Kościuszko. Uniwersał połaniecki. Jego umiarkowanie. Pierw
sze w dziejach Polski uobyw atelnienie chłopów. P ow ołanie
ich do obrony ojczyzny. Ich bohaterstwo. Opór szlachty. Polska
szlachecka przed utratą niepodległości.
Kościuszko, wielki mędrzec rozumem i sercem,
bezskaźnie szlachetny człowiek, najprawdziw szy po-
ł) Pośledn. gody, II, 215.
2) A. Kraushar, B arss, Warszawa 1904, s. 204. Barss
był szczerym patrjotą i demokratą, ale poza prawami dla
m ieszczan nie w idział konieczności i w agi politycznej w w y
zwoleniu ludu wiejskiego.
lak, n ajczystszy patrjota, najszlachetniejszy demo
k r a ta , obok którego w miłości i p rzy jaźn i dla ludu
nikt na tym sam ym poziomie postaw iony być nie
może, rzeczyw iście podjął nierów ną w alkę z wrogiem
pod godłem nietyłko wolności całego narodu, ale
tak ż e chłopów. Upom inał się 011 o p ra w a i życzliw ość
dla nich od pierw szych w ystąpień jako N aczelnik
siły zbrojnej do ostatnich dni swego życia, od roz
porządzeń wodza aż do listu przesłanego ces. A leksan
drowi I. Oprócz obow iązku w ym ierzenia spraw iedli
w ości chłopom rozum iał on to, co później pięknie w y
raził Słowacki: «Niech tylko w sobie ojczyznę po
czują, ze w szystkich onych będą zbawiciele*. Przed
oceną słynnego uniw ersału połanieckiego (1794) u p rzy
tom nić sobie należy, że nastrój ogółu szlachty, od
której zależało powodzenie orężnego pow stania Ko
ściuszki, był dla chłopów nieprzyjaznym , że naw et
reform atorski jej odłam udzielił im tylko «opieki praw a»,
że ona w reszcie skrępow ała N aczelnika p rzy nadaniu
mu zw ierzchnictw zastrzeżeniem , iż żadna z podle
głych m u w ładz ani oddzielnie, ani łącznie nie będą
m ogły uchw alić aktów , «któreby stanow iły konsty
tucję narodow ą*, pod groźbą uznania takiego a k tu
za «przyw ładzozenie sam ow ładztw a narodowego*.
Kościuszko więc, jeśli nie chciał w yw ołać sta rc ia p a
raliżującego przedsięw zięcie, mógł ofiarow ać chłopom
ty le tylko ustępstw , ile ich zm ieścić się mogło w r a
m ach konstytucji 3 m aja i ideologji jej twórców. Jej
też słowami rozpoczął swój uniw ersał, sk ład ający się
z 14 artykułów tej treści:
1. Ogłosić ludowi, że podług p raw a zostaje pod
opieką rząd u krajow ego.
497
Wszędzie on należał
Prócz zysków i winy *)
Ale i tę zasługę odebrano mu, splótłszy wieńce boha
terskie i męczeńskie tylko na czoła szlachty.
Gdyby ta H istorja chłopów polskich zakończyła
się na pierwszym jej tomie, popełniłaby oczywistą
niesprawiedliwość. Szlachta polska bowiem rzeczy
wiście skrzywdziła chłopów długim szeregiem błędów
i gwałtów, których ukryć nie można i nie należy,
wszystkie jednak te winy zgładziła później troskliwą
opieką i ofiarną służbą dla ludu wiejskiego. Począw
szy od czwartego dziesiątka lat zeszłego wieku roz
wija ona w tym kierunku wytrwałą i energiczną
działalność, która pod koniec stulecia wznosi się nie
raz do bohaterstwa. Najwyższym tragizmem tych usi
łowań była szczera chęć panów ziemskich wyzwole
nia i oczynszowania, a wreszcie obdarzenia gruntem
poddanych, paraliżowana i udaremniona przez rządy
zaborcze, które nie pozwoliły wydrzeć sobie zasługi
uwłaszczenia polskich chłopów i nadały im ziemię,
którą oni powinni byli otrzymać i niezawodnie otrzy
maliby od rodaków. Tym pozostała już tylko praca
na polu oświaty ludowej i w dziedzinie wpływów
moralnych, którą też oni wykonywali sumiennie pod
grozą zakazów i ciężkich kar o wielkiej skali — od
krótkich aresztów aż do dożywotnich więzień.
Ale o tern w następnym tomie.
*) K. Brodziński, «Mazurek» Pam iętnik W arszaw ski,
1819, t. XIV, 482. Autor rozprawy o służbie wojskowej chło
pów (A. Szymański) przytacza ten. wiersz nieco zmieniony:
>W pomoc k raju bieżał z panami w ich ślady,
Wszędzie on należał, prócz zysku i zdrady®.
D 0P 1 S K K .
P r z e d m o w a ..................................................................................IX
I. M niem ania historyków polskich o pochodzeniu chło
pów. N aruszew icz, Bielowski, M aciejowski, L e
lewel, Szajnocha, K ętrzyński, B artoszew icz, Pic-
kosiński, Sm olka, M ałecki,B ohrzyński,M arylski,
G rabski, Koneczny. H ipoteza n ajazd u . . . .
II. Feudalizm . Położenie chłopów we F rancji, b ez p ra
w ia, g w ałty i bun ty . W H iszpanji. W e W łoszech.
W A nglji. N orm andow ie, opieka n ad ludem.
W Niemczech. W W ęgrzech. W Rosji . . . .
III. Pow staw anie społeczeństw. Rody jako pierw sza
ich organizacja. R ozpad rodów i gospodarstw a
jednostkow e. W sie rodowe i jednodw orcze. Ich
nazw y. Opole. P l e m i ę ..............................................
IV. Praw dopodobieństw o w targ n ięcia Norm andów. Ich
podobieństw o do szlachty polskiej. Państw o
z podboju. Zagadkow y przew rót. Słabe p u n k ty
hipotezy n ajazd u . Poczucie rodowości u szlachty
i ludu. F eudalizm w Polsce. P rzem ian a pojęć
w łasności i w o ln o śc i.................................................. 47
V. W arstw y ludowe w Polsce średniow iecznej. N iewol
nicy, narocznicy, przypisańcy, zagrodnicy, k o
m ornicy. P rzyw ileje książęce dla szlachty i d u
chow ieństw a. Czy istn iał chłop w olny i w łaści
ciel ziemi. Goście. Omylne i praw dziw e w nioski
z K sięgi H e n ry k o w s k ie j.......................................... 60
520
Strona
Strona
rugowe. Sądy referendarslde dla poddanych
królewszczyzn. L ustracja. Zatargi z poddanymi.
Konfederacja warszawska. Rzekome upraw
nienie k ary śmierci. Zniesienie rękojomst.wa . 195—208
XIII. Dogmaty szlacheckie. Ustawy przeciw zbiegłym
w XVI w. Supliki. Rej, Klonowicz, Modrzewski,
Przyłuski, Białobrzeski, Śmigielski, Kromer,
Wolan, Skarga, Barsciusz, Górnicki. Refor
m acja .......................................................................... 208—229
XIV. Rozrost egoizmu szlacheckiego w XVII w. Na
puszona i czcza frazeologja. Niszczenie do
bytku chłopskiego. Rozwój gospodarstw fol
warcznych. Łam anie praw, umów i zwyczajów.
Podnoszenie pańszczyzny. Handel poddanymi.
Działalność sądów patrym onjalnych. Kodeksy
p r y w a tn e .................................................................. 229—244
XV. Przytw ierdzenie tanich robotników. K onstytucja
przeciw zbiegłym. Obrona chłopów w lite ra
turze. Opaliński, Zbylikowski, Lam ent, Oliza-
rowski, Petrycy, Birkowski, Liberyusz. Bez
imienni. Starowolski, Gostomski. Przysięga Ja n a
K a z im ie r z a .............................................................. 244—265
XVI. Udział chłopów w wojsku i obronie kraju. Pie
chota w ybraniecka Batorego. W ojska panów.
Męstwo chłopów podczas wojen szwedzkich.
W yzyskane a nienagrodzone ich zasługi . . 265—274
XVII. Uciemiężenie chłopów we F rancji XVIII w.
Zdzierstwa i nadużycie. Spustoszenie w Hisz-
panji. Położenie chłopów we Włoszech półno
cnych i południowych. Skup drobnych właści
cieli ziemskich w Anglji. W Austrji. Stopniowe
ujarzm ienie chłopów w R o s j i ........................... 275—288
XVIII. Czynniki rozkładu. Olbrzymie bogactwo pa
nów wobec olbrzymiej nędzy ludu. Pycha mo-
żnowładców. Morderstwa, pijaństwo i obżar
stwo. Szały i okrucieństwa. Pogarda dla ludu.
522
S tro n a
P O ZN A Ń LW Ó W
UL. ZW IE RZYN IEC K A L. 6 UL. ZYBU K IE W 1C ZA L. 15
PROSPEKT
BIBLJOTEKA
LAUREATÓW NOBLA
PO D REDAKCJĄ DRA STAN. LAMA
POliteraturę
RAZ pierwszy w Polsce ujęto w tem wydawnictwie
przekładów w pewien system, dając dzieła
o wysokiej wartości artystycznej z wszystkich piśmiennictw
zagranicznych. Każdy z laureatów fundacji Nobla będzie
tu reprezentow any szeregiem swych dzieł, tak iż z czasem
cała bibljoteka obejmie kwiat dorobku kulturalnego wszyst
kich narodów . Że zaś zarząd fundacji przy rozdawaniu
nagród bierze pod uw agę nietylko stronę estetyczną utw o
rów, ale także ich wartość społeczną i moralną, przeto
wydawnictwo, skupiając w jedną całość te wszystkie prace,
posiadać będzie również pewien podkład ideowy.
«B I B L J O T E K A L A U R E A T Ó W N O B L A - jestpierw -
szem tego rodzaju przedsiębiorstwem wydawniczem w Eu
ropie i dlatego też redakcja dołoży wszelkich starań, aby
całe to przedsięwzięcie stanęło na wysokim poziomie.
G łów ną więc troską jest dobór przekładów, ldóreby mogły
godnie oddawać w słowie polskiem arcydzieła nowszej
najnowszej literatury zagranicznej. Nie o popraw ność
tylko — do której zresztą daleko było dorywczym i przy
godnym tłumaczeniom polskim — ale o artystyczne walory,
odpow iadające wysokiej mierze oryginałów w tych prze
kładach iść będzie. Słowo bowiem jako wyraz treści jest
z nią ściśle związane, a takie lub inne jego użycie obojęt-
nem być nie może. Tłumacz, przyswajający piśmiennictwu
ojczystemu obce dzieło — musi być jego współtw órcą. I o tę
w spółtw órczą pracę zabiegać będziemy jak najusilniej.
W YD A W N IC TW O POLSKIE
Sp. z ogr. por.
w P O Z N A N IU , ul. Zwierzyniecka 6.
Biblioteka Narodow a
Warszawa
30001018620144
5 7 4.1 2 2
;\^ V:
if'S^ .-■rsW.ii' f{s--5- ~-
' :: •:■-:■:■■•■■■
w i
!ii.’!''''’-,;
:i’te£K ^
y>\v