Download as pdf or txt
Download as pdf or txt
You are on page 1of 274

A L B E R T EI NSTEI N

MÓJ OBRAZ ŚWIATA

WARSZAWA 1935
P R Z E D M O W A
Tylko jednn.stki poczuwają flię
do odpowiedziBluofci.
Nietzaclie-

Książka niniejsza nie stanołri całkowitego


zbioru artykułów, przemówień i oświadczeń Al­
berta Einsteina, lecz jest jedynie ich wyborem,
który ma wszakże wyraźnie określony cel — odtwo­
rzenie obrazu osobistości. Wbrew własnym jej za­
miarom, osobistość tę wciągnięto dziś w ww na­
miętności politycznych i dziejów współczesnych.
Einsteina spotkał przez to fos, którj/ tak często
bywa udziałem wielkich postaci historycznych:
charakter ich < poglądy ukazuje się światu w sta­
nie zupełnie zniekształconym.
Książka nrnza pragnie zapobiec temu i to jest
jej właściwe przeznaczenie. Czyni zadość życzeniu,
wypowiadanemu t&dąś przez przyjaciół Einsteina

S
i szerokie sfery publiczności. Zawiera ona prace
z najrozmaitszych dziedzin i z najrozmaitszych
czasów — artykuł „Międzynarodówka nauki" po­
chodzi z C%a$U około r. 1922, przemówienie „Zasady
badań naukowych" — z T- 1923> ftList do araba" —
z r. 1930. Łączy je v> jedną całość osoba autora,
wyłaniająca się z poza wszystkich tych enuncyacyj.
Albert Einstein wierzy to człouieka, w pacyfikację
&oiatat opartego na wzajemnej pomocy, i we wznie­
sie posłannictwo nauki. Książka nasza pragnie
dać wyraz tej wierze te czasach, które wymagają
od każdego, aby poddał rewizji swe przekonania
i myśU^
J. H.
I
JAK SOBIE WYOBRAŻAM ŚWIAT
JAK SOBIE WYOBRAŻAM ŚWIAT

SENS ŻY C IA

C o jest sensem naszego życia, sensem życia


wszystkich żywych stworzeń wogóle? Każdy, kto
znajduje odpowiedź na to pytanie, jest człowie­
kiem religijnym . Czytelnik zapytuje: Czy zadawa­
nie sobie podobnego pytania ma wogóle jakiś
sens? Odpowiadam na to: kto na wł&sne Istnie­
nie I istnienie swych bliźnich zapatruje się jako na
proces* pozbawiony sensu, jest nietylko nleszczę*
śliwy, lecz również i niezdolny do życia

JA K SO B IE W YOBRAŻAM Ś W IA T

My, dzieci ziemi, znajdujemy się w osobli­


wym położeniu. Krótko trwają nasze odwiedziny
N ie wiemy, jaki jest ich cel, lecs czasami zdaje się
nam, że go wyczuwamy, Z punktu widzenia życia
potocznego, bez głębszych reflefcsyj, wiemy jedno:

9
JAK SOBIE WYOBRAŻAM ŚWIAT

jesteśmy tu dla Innych ludzi, przedewszystkiem


dla tych* od których uśmiechu i pomyślności zale­
ży całkowicie nasze własne szczęście, a nadto dla
tych licznych nieznanych, z których przeznacze­
niem skuwa nas pasmo wspólnych odczuć. Dzten
w dzień rozmyślam ustawicznie o tern* że moje ży­
cie zewnętrzne i wewnętrzne opiera £i£ zarówno
na pracy moich współczesnych, jak i tych, co już
pomarli, że muszę wytężać wszystkie siły, aby da­
wać z siebie tyler ile otrzymałem i ile wciąż je­
szcze otrzymuję. Pragnąłbym poprzestawać na
malem, a jednocześnie dręczy mnie często świa­
domość, że od pracy swych bliźnich wymagam dla
siebie o wiele więcej, niżby należało. Czuję, że
różnice klasowe nie są usprawiedliwione i że są,
koniec końców, oparte na przemocy. Sądzę rów*
nie?:, że skromne życie zewnętrzne, pozbawione
wielkich wymagań, dobre jest dla każdego i sprzy­
ja zarówno ciału, jak i duszy.
Kie wierzę najzupełniej w wolność człowie­
ka w znaczeniu filczaficanem. Csłowiefc postępuje
nietylko pod przymusem zewnętrznym, lecz rów­
nież i pod wpływem konieczności wewnętrznej.
Schopenhauer powiedział: „Człowiek może cn-
prawda robić, co chce* nie może Jednak chcieć
tak, jakby chciał". Sentencja ta, stanowiąc nie­
wyczerpane źródło wyrozumiałości, dodawała mi
jednocześnie bodźca od najwcześniejszych lat mło­

10
JAK SOBIE WYOBRAŻAM ŚWIAT

dzieńczych i była mi zawsze pociechą, gdym wi­


dział całe okrucieństwo życia i doświadczał go na
sobie, świadomość ta łagodzi w sposób zbawien­
ny poczucie odpowiedzialności* łatwo wywierają­
ce paraliżujący wpływ, i sprawia, że nie trałctuje-
my zbyt poważnie ani samych siebie, ani ter in­
nych; prowadzi też do światopoglądu, który hu­
morowi zwłaszcza przyznaje naleme prawa
2 przedmiotowego punktu widzenia wydawa­
ło mi się zawsze niedorzecznością zadawanie sobie
pytania o sensie i celu własnego istnienia, ]Lalt rów
uleż i istnienia żywych stworzeń. A jednaką z dru­
giej strony, kaśdy człowiek ma idea*yT wytykające
kierunek Jego dążeniom i osądom. Spokój i szczę­
ście nie były dla mnie nigdy w tern smaczeniu ce­
lem samym przez się (taką podstawę etyczną nazy­
wam też ideałem trzody chlewnej). Ideałami, które
mi przyświecały i dawały zawsze radosną ochotę
życia, były dobroć, piękno i prawda, życie wydawa­
łoby mi $\ę puste, gdyby nie poczucie jednomyślno­
ści z ludźmi podobnych zapatrywań, gdyby nie po­
ciąg do pr7edmiotowościt do tego, co jest wiekulścic
nieosiągalne w dziedzinie sztuki i dociekań nauko­
wych* Banalne cele dążeń ludzkich: posiadanie,
powodzenie zewnętrzne, zbytek, od najmłodszych
już lat darsyłem lekceważeniem. Wyraźny brak po­
trzeby bezpośredniej łączności 2 ludźmi i zbiorowi­
skami ludzkiemi niezmiennie pozostawał w pewnej

U
JAK SOBIE WYOBRAŻAM ŚWIAT

swoistej sprzeczności z wtaśctwem mi gorącem


przywiązaniem do sprawiedliwości społecznej i po­
czuciem obowiązku społecznego. Jest ze mnie
prawdziwy „odyniec^ gdyż nigdy całem sercem
nie należałem ani do państwa, ani do ojczyzny,
ani do grona przyjaciół* ba nawet do najbliższej
rodziny, doświadczając zawsze wobec tych wszyst­
kich więzów nie dającego się przezwyciężyć uczu­
cia obcości, połączonego z potrzebą osamotnienia.
Uczucie to potęguje się jeszcze z biegiem lat. VJy-
czuwam wyraźnie* acz bez żalu, gdzie się kończy
porozumienie i harmonja w stosunkach z innymi
ludźmi. Człowiek tego pokroju zatraca coprawda
część pogody i beztroską Jest natomiast w znacz-
nym stopniu uniezależniony od zdania, nawyknień
i osądów swych bliźnich; nie doświadcza też poku­
sy oparcia swej równowagi na tak wątłych pod­
stawach.
Demokracja Jest moim ideałem politycznym.
W każdym należy uszanować Jego osobowość, nie
ubóstwiając jednak nikogo. Ironja losu sprawiła*
że bez wszelkiej mojRj winy i bez wszelkich zasług*
ludzie okazywali mi1 aż nazbyt wiele podziwu
i uwielbienia, Być może, przyczyniło się do tego,
nieziszcżalne dla wielu, pragnienie zrozumienia
owych kilku myfli, Które, walcząc nieustannie, po*
siadłem sweml słabemi slłamL Zdaję sobie wpraw­
dzie dokładnie sprawę, że dążenie do osiągnięcia

12
JAK SOBIE WYOBRAŻAM ŚWIAT

jakiegoś celu w społeczności wymaga, aby jed~


nostka myślała, wydawała zarządzenia, i ponosiła
ogólną odpowiedzialność. Ci, którym jednostka
przewodzi i których prowadzi, nie powinni dzia­
łać pod przymusem, lecz mieć prawo wyboru swe­
go przywódcy. W mojem przeświadczeniu, auto­
kratyczny system przymusu szybko ulega zwyrod­
nieniu. Albowiem przemoc przyciąga zazwyczaj
indywidua małowarłościowe pod względem moral­
nym i jest to według mnie prawem, że łotry są
zwykle następcami gnnjalnych tyranów. Z tych po­
wodów byłem zawsze gorącym przeciwnikiem ta­
kich systemów rządzenia, jakie widzimy dziś we
Włoszech 1 w Rosji. Niewiary w panującą obecnie
w Europie demokratyczną formę rządów nie na­
leży kłaść na karb zasadnicze] idei demokratycz­
nej* gdyż nieufność tę zrodził brak stałości na
szczytach rządowych i bezosobowy charakter wy­
borów. Sądzę jednak, że Stany Zjednoczone Ame­
ryki Północnej znalazły właściwe rozwiązanie
tych spraw: mają odpowiedniego prezydenta, wy­
branego na wystarczająco długi okres, posiadają­
cego tak rozległy zakres władzy, aby mógł być
rzeczywiście odpowiedzialny. Natomiast w nassem
państwie cenię bardzo ową daleko idącą opiekę,
jaką otacza się jednostkę w wypadkach choroby
1 potrzeby materjalnej. Kategorję rzeczywiście
wartościową w krzątaninie ludzkiej stanowi,

13
JAR SOBIE WYOBRAŻAM ŚWIAT

według mego zrozumienia, nie państwo, lecz twór­


cza 1 czująca osobowość; ona to tylko tworzy rze­
czy szlachetne i wzniosłe, podczas gdy stado, Jako
całość, jest tępe, zarówno w swem myśleniu, jak
i w odczuwaniu.
Skoro poruszam ten temat, muszę poświęcić
kilka słów najgorszemu wytworowi współżycia
w stadzie: mam tu na myśli znienawidzone przeze
mnie wojsko! Każdy, komu sprawia przyjemność
maszerowanie w szeregu przy dźwiękach muzyki,
już przez to samn wywołuje we mnie uczucie po-
gardy; Jedynie przez pomyłkę obdarzono go wiel­
ką mózgownicą, gdy i mlecz pacieraowy wystarczył­
by najzupełniej na jegn potrzeby. Ową hańbiącą
plamę na honorze cywilizacji należałoby usunąć
jak najprędzej. O, jakże nienawidzę tego boha­
terstwa na komendę, bezmyślnej przemocy i nie­
znośnego bogooj czy żniactwa! Jakże nikczemna
1 zasługująca na pogardę jest dla mnie wojna!
Pozwoliłbym się raczej posiekać w kawałki, niż­
bym miał się dać wciągnąć do tak nędznej robotyl
Jestem jednak dobrego mniemania o ludzkości
i sądzę, tż ponure to widmo dawnoby już sczczło,
gdyby nie to, że określone materjalne i politycz­
ne interesy korumpują systematycznie zdrowy
rozsądek ludów, posługując się do tego szkołą
i prasą.
Tajemniczość jest najpiękniejszem naszem

14
j a k s o b ie WYOBRAŻAM £ W m ’

przeżyciem. Stanowi ona owo zasadnicze uczucie,


które towarzyszy prawdziwej sztuce i wiedzy od
samego leli zarania Kto nie zna tego uczucia 1 nie
umie się już dziwić, nie potrafi zdobyć się na zdu­
mienie* tego muszę uznać za martwego, oko jego
zgasło bowiem. Przebycia, które wywołuje tajem­
niczość, aczkolwiek połączone są z uczuciem łęku,
stworzyły przecież rcligję^ Świadomość istnienia
czegoś dla nas niedocieczonego, owego objawienia
najgłębszej mądrości i olśniewającego piękna, do­
stępnego dla naszego umysłu jedynie w swym naj­
pierwotniejszym kształcie, ta świadomość i zdol­
ność odczuwania stanowi o prawdziwej religijno*
ec Ł; w tern, i tylko w tum znaczeniu należę du lu ­

dzi głęboko religijnych. Nie mogę sobie w żaden


sposób uroić Boga, nagradzającego i karzącego
stworzenia* powołane prsei siebie do życia, Boga,
obdarzonego wolą w rodzaju tej, jaką dostrzegamy
u siebie samych- Kie chcę i nie mogę sobie też wyo­
brazić osobowości, kldraby zdołała przetrwać swą
śmierć cielesną, słabe duszyczki mogą sobie zaprzą­
tać głowę takiemi myślami, czy to ze strachu, czy
też Kierując się śmiesznym egoizmem. DIa mnie
wystarcza misterjum wiekuistego życia oraz świa­
domość i przeczucie wspaniałości budowy tego, co
istnieje, tudzież wzniosła dążność do ogarnięcia
umysłem najdrobniejsze] bodajby cząstki mądro­
ści, objawiającej się w przyrodzie.

15
JAK SOBIE WYOBRAŻAM ŚWIAT

O WOLNOŚCI NAUCZANIA

2 powodu ^prot/ery GuinbltC**)

Choć istnieją u nas liczne katedry, rzadko


jednak spotykamy mądrych i szlachetnych nauczy­
cieli Mamy liczne i wielkie audytorja, lecz rzadko
kiedy mamy do czynienia z młodzieńcami* ktorzy-
hy rzetelnie łaknęli prawdy i sprawiedliwości * Przy­
roda rozrzutnie wytwarza rzeczy tuzinkowe, lecz
rzadko kiedy wydaje na świat coś doskonalszego
Wiemy o tern wszyscy* pocóż więc się uskar­
żamy? Czyś nie działo się tak zawsze i czyż nie
bidzie się tak zamsze działo? Jest Już tak w Istocie,
musimy więc przyjmować dary przyrody takimii,
jakie są. Ale obok tego istnieje jeszcze pewien
duch czasu, pewien sposób myślenia, właściwy da­
nej generacji, przenoszący się z człowieka na czło­
wieka i wyciskający na społeczności swoiste piętno.
Każdy powinien przyczynić się w najmniejszym

*) Statystyk E. J. Oumbft] byt w latach 14(24 — 1431


a począlku wykładowca, a potem profesorem na wydziale lilc-
zcficEuym uonrenyttfu IwitWLbersWgo. Jako socjalista i pa­
cyfista* narazi! cię nacjonalistycznym tUnkotno uiiiwtnytdu.
na ktńrycb żądanie badeńfikie ministar^lwn oświaty zabroniło
mu W r. 1924 kontynuowania wykładejw. Po pewnym czańe
przywrócono IDU ta prawa, lecz w^kuttk burd studenckich,
których odgłosy dotarły ai do u f mu badtńsłtkitfc, pozbawiono
£o w r. 1931 katedry. (Frzyp- llumj.

16
JAK SOBIE WYOBRAŻAM ŚWIAT

chociażby stopniu do tego, aby ów „duch czasu“


ulegał zmianom.
Proszę porównać ducha, który przed stule­
ciem panował wśród tutejszej młodzieży akade­
mickiej, z duchem, ożywiającym ją dzisiaj, żywa
była wiara w poprawę społeczeństwa ludzkiego,
szanowano wszelką uczciwą opinję, wyczuwało się
ową tolerancyjnośc, w Imię której nasi klasycy
walczyli i dla której żyli. Dążono wówczas pow­
szechnie do stworzenia owej wielkiej jednostki po­
litycznej, nazywanej Zjednoczonemu NiemcamL
Wówczas Ideały te żyły właśnie wśród młodzieży
akademickiej i wśród profesorów.
I dziś również istnieje drżenie do postępu
społecznego, do tolerancji i wolności myśli* do
stworzenia większej jedności politycznej, którą
nazywamy teraz Europą. Ale zarówno młodzież
akademicka, jak 1 profesura przestały już być
ośrodkiem nadziei i ideałów ludu. Musi to stwier­
dzić każdy beznamiętny i trzeźwy obserwator na­
szych czasów.
Zebraliimy się dzisiaj, aby zastanowić się nad
naszemi sprawami Za zewnętrzny powód do tego
posłużyła „sprawa Gumbla". Kierując się poczu­
ciem sprawiedliwości, mąż ten pisał z wielką od­
wagą, wzorowym objektywlzmem i ofiarną praco­
witością o bezkarnych przestępstwach politycz­
nych, wyświadczając przez to społeczeństwu wiel­

17
JAK SOBIE WYOBRAŻAM ŚWIAT

ką przysługę. Jesteśmy świadkami tego* że Gumbla


zwalczają akademicy, & po części również i profe­
sorowie, dąśąc do Jego usunięcia z katedry.
Eomamiętrdeme polityczne nie powinno po­
suwać się tak daleko. Jestem przekonany, £e na
każdym, kto z otwartą głową czyta książki Gum-
t>ia, sprawiają one takie same wrażenie, jak i na
mnie. Jeżeli dążymy do zdrowej współpracy po­
litycznej, potrzeba nam właśnie takich ludzi, jak
GumbeL
Każdemu wolno mieć własne zdanie, kształ­
tować je według tego, co sam przeczyta!, byle nie
według tego, co mu inni mówią.
Jeżeli tak stanie, to po niezbyt łchwa*
lebnym początku „sprawa Gumbla14 może Jeszcze
mieć dodatnie następstwa*

ZŁO I DOBRO

Słuszny to w założeniu pogląd, że na najwięk­


szą miłość zasługują ci, Którzy najbardziej przy*
czynili si§ do uszlachetnienia człowieka i życia
ludzkiego. Napotykamy jednak niemałe trud*
ności, skoro zadajemy sofcie pytanie, kogo zaliczyć
do tej kategorjt Gdy chodzi o przywódców poli­
tycznych a nawet religijnych, nasuwają się prze*
ważnie zastrzeżenia, czy w działalności ich ujemne

18
JAK SOBIE WYOBRAŻAM ŚWIAT

strony nie przeważają nad dodatnlemi. Dlatego


też sądzę całkiem poważnie, że ludziom wyświad­
cza się największą przysługę, gdy uwagę ich za­
prząta się jakąś szlachetną sprawą 1 przez to
uszlachetnia się ich pośrednio. Dotyczy to przede-
wszystkiem wybitnych artystów, a następnie rów­
nież i badaczy. Słuszne jest mniemanie, że nie wy­
niki procesów badawczych uszlachetniają i bogacą
duchowo człowieka, lecz właśnie samo £0
zrozumienia, owa twórcza i chłonna prącia umy­
słowa. Postąpilibyśmy naprz. zupełnie opacznie,
gdybyśmy, opierając się na wyniKach rwzumowyeh
tEdmudu, wydawali sąd o jego wartości!

RZECZYWISTĄ WARTOŚĆ CZŁOWIEKA

określa przedewszystkiem stopień, w jakim osiąg­


ną,! or wyzwolenie swej ja£ni, oraz rodzaj tego wy­
zwolenia.

SPOŁECZEŃSTWO I JEDNOSTKA

Rozmyślając o naszem życiu 1 naszych dąż­


nościach, spostrzegamy rychło, że wszelka działal­
ność nasza i wszelkie pragnienia wiążą się % egzy­
stencją innych ludzi. Spostrzegamy, że całym

19
JAK SOBIE WYOBRAŻAM ŚWIAT

układem swego życia przypominamy zwierzęta,


żyjące w gromadzie. Jadamy potrawy, sporządzo­
ne przez innych ludzi, nosimy odzież, wytworzoną
przez innych ludzi, mieszkamy w domach, zbu­
dowanych przez innych ludzi. Przeważną część
tego, co wiemy i w co wierzymy, podali nam do
wiadomości inni ludzie, posługując się językiem,
stworzonym również przez innych. Gdybyśmy nic
posiadali Języka, nasza zdolność myślenia grzeszy­
łaby uiesłychanem ubóstwem, przypominając inte­
ligencję wyższych zwierząt; musimy więc wyznać,
że to, co daje nam przedewszystkiem przewagę
nad zwierzętami, zawdzięczamy współżyciu w spo­
łeczności ludzkiej. Gdyby jednostkę ludzką pusz­
czono samopas zaraz po urodzeniu, pierwotnością
swego myślenia i uczuć upodobniłaby się do zwie­
rzęcia, i to w stopniu, którego nie potrafimy sobie
nawet dokładnie wyntarazić. To, czem jest jednostka
1 co znaczy, określa nietyle jej samoistna egzy­
stencja, ile udział w wielkiej wspólnocie ludzkiej,
od urodzenia aż do śmierci kierującej jej bytem
jnaterjalnym i duchowym.
O wartości człowieka dla wspólnoty ludz
rozstrzyga przcdcwszyslkiem stopień, w' jakim jego
uczucia, umysł i postępowanie wpływają dodatnio
na ukształtowanie bytu innych ludzi. Zależnie od
skłonności człowieka w tym zakresie, zwykliśmy
określać go jako dobrego lub złego. Na pierwszy

20
JAK SOBIE WYOBRAŻAM ŚWIAT

rzut oka mogłoby się zdawać, ńe tylko społeczne


właSciwoścl człowieka rozatrsygają o naszym są­
dzie o nim.
Takie zapatrywanie byłoby jednak błędem.
Możemy się łatwo przekonać, że wszystkie owe
dobra materjalne, duchowe i moralne, które
otrzymujemy od społeczeństwa, stworzył w ciągu
niezliczonych pokoleń wysiłek twórczych jedno­
stek. Jednostka dokonała ongi wynalazku korzy­
stania z ognia, jednostka wpadła na pomysł upra-
wy roślin jadalnych, jednostka wynalazła maszyn*
parową.
Zdolność myślenia posiada tylko poszczególne
indywiduum* tą drogą stwarzające dla społeczeń­
stwa nowe wartoćei 1, ro więcej* wytykające na­
wet nowe normy moralne, trpdhic: których układa
rię życie społeczności ludzkiej. Bez: twórczej, Famo-
dzfelnie tnySlącej 5 wyrokującej jednc^tltf roewńj
pos?tpp™y społeczeństwa byihy rówrJ^ nie do po*
myślenia, jak rozwój pos^nzegćlnęj jednostki bez
żyznej gJeby społeczności.
Zdrowie społeczeństwa zależy tedy w takim
samym stopniu od samodzielności poszczególnych
indyiflłduów, jak i od ich wiewuftrznrgr> poczucia
obowiązku spcfłecaneRo. Ze znaczną dozą słuszno*
M wypowiedziano mySlt że cała kultura grecko*
europejflko-ameiykańjtlsA, a fwł&ticia rozkwit kul­

21
JAK SOBIE WYOBRAŻAM ŚWIAT

turalny odrodzenia włoskiego, który nastąpił po


zastoju średniowiecza europejskiego* są następ­
stwem wyzwolenia i względnej izolacji poszczegól­
nej jednostki.
Przyjrzyjmy się czasom, w których żyjemy.
Jak się kształtują sprawy społeczności i sprawy po­
szczególnej jednostki? W porównaniu z dawnemi
czasy, kraje kulturalne są nadzwyczaj gęsto za­
ludnione; w Europie znajduje dziś schronisko
bezmała trzykroć więcej ludsi, niż przed stu laty,
Ale liczba natur przodujących zmniejszyła się
niewspółmiernie. Nielicznych tylko ludzi znają
szerokie rzesze z ich twórczej działalności. Organi­
zacja nastąpiła poniekąd brak natur przodujących,
zwłaszcza w dziedzinie techniki, w stopniu zaś
dającym Się bardzo odczuć — w dziedzinie nauki.
BraJt wybitnych indywidualności daje się
szczególnie we znaki na pdu sztuki. Malarstwo
i muzyka uległy wyraźnemu zwyrodnieniu i w
znacznej mierze straciły na oddźwięku u ludu.
W zakresie polityki odczuwa slf nletylko brak wo­
dzów, lecz widzimy też gwałtowny zanik samo­
dzielności umysłowej i poczucia praworządności
u obywatela. Ustrój demokracji parlamentarnej,
wymagający nieodzownie takiej samodzielności
obywatelskiej, zachwiał się w wielu krajach; po­
wstały dyktatury, które toleruje się, albowiem po­
czucie godności ludzkiej i praw, przynależnych

22
JAK SOBIE WYOBRAŻAM ŚWIAT

jednostce, nie jest już tak żywe, jak przedtem.


Wystarczy dwóch tygodni, aby gazety doprowa­
dziły bezkrytyczny tłum do takiego stopnia roz-
namiętnienia i zapamiętałości, że ludzie, których
odziano w mundury żołnierskie, gotowi są zabijać
innych i pozwalać, aby ich zabijano w imię niec­
nych zamierzeń osób, materjalnie w tern zainte­
resowanych. Obowiązek służby w wojsku wydaje
mi się najbardziej zawstydzającym objawem bra­
ku godności osobistej, który nęka dzisiejszą kul­
turalną ludzkość. Dlatego też nie brak proroków,
przepowiadających szybki zmierzch naszej kultu­
ry. Nie należę do Mczby tych pesymistów, lecz prze­
ciwnie wierzę w lepszą przyszłość. Tę swoją uf­
ność pragnąłbym uzasadnić w kilku zdaniach.
Owe dzisiejsze znamiona upadku są, mojein
zdaniem, skutkiem tego, że rozwój gospodarstwa
I techniki zaostrzył bardzo walkę o byt, co zkolei
odbiło się w sposób wielce ujemny na możli­
wościach swobodnego rozwoju indywidualności.
Rozwój techniki wymaga od jednostki coraz
mniejszego wydatkowania pracy dla zaspokojenia
potrzeb ogółu. Podział pracy według określonego
planu coraz bardziej staje się koniecznym naka­
zem. Podział ten zapewni byt każdej jednostce.
Zapewniona egzystencja, łącznie z wolnym czasem
i energią, któremi będzie rozporządzać jednostka,
przyczynią sig nader korzystnie do rozwoju indy-
JAK SOBIE WYOBRAŻAM ŚWIAT

wltiualnoścL IV ten sposób może nastąpić uzdro­


wienie społeczności. Wolno więc nsm żywić na­
dzieję* że późniejsi, dziej opisowi e uznają społeczne
objawy chorobowe naszych czasów za dolegliwość
wieku dziecięcego, która Ludzkość, dążący. <?<> wyŁ-
szych ideałów, dotknęła jedynie dlatego, że tempo
rozwoju kulturalnego ^yło nazbyt już pisyśpie-
szone.

PRZEMÓWIENIE NAD GROBEM


H- A. LORENTZA

Jako przedstawiciel uczonych niemieckiego


obszaru językowego, a swłoszma Prusldej Aka­
demjl Umiejętności, pmdewszyslkiem zaś jako
uczeń i gorący wielbiciel, sŁoję oto nad grobem
największego i ^szlachetniejszego eziowieka te*
rażnięjszoścL światły jego umysł u terował drogę
od naufc Maxwella do zdobyczy dzisiejszej fizyki,
Która zawdzięcza mu ważne metody i odkrycia,
Z życia swego, w najdrobniej ssyeti nawet
szczegółach, Lorentz uc^ynij v^pania5e dzieło sztu­
ki. Nigdy niezawodząca debrot i wspaniałomyśl­
ność, właściwe mu poczucie sprawiedliwości, połą­
czone z wnikliwym, Intuicyjnym wglądem w spra­
wy i stosunki ludzkie, wszystko to sprawiało, że
stawał sie wodzem wszędzie, gdziekolwiek był czyn­

24
JAK SOBIE W YOBRAŻAM ŚW IAT

ny. Wszyscy Ezli za nim ochoczo, gdyś każdy miał


wyczucie, że Lorentz zawsze pragnął służyć, lecą
nigdy nie dążył do panowania nad innymi. Dzieło
jego i Jego preyfcład będą przyświecały nadal przy­
szłym pokoleniom.

D ZIAłJłLNO ŚĆ H. A. LORENTZA
W SŁUŻBTE W SPÓŁPRACY M IĘD ZY*
NARODOWEJ

W warunkach wielkiej specjalizacji naukowej


pracy badawczej w wieku XTX-ym rzadko się zda­
rza, aby człowiek, zajmujący kierownicze stano­
wisko w jakiejś gałęzi wiedzy, mógł się ponadto
zdobyć na świadczenie ogółowi wydatnych usług
w dziedzinie współpracy i polityki międzynarodo­
wej. Usługi takie wy macają. nietylko wielkich
wysiłków, znajomości rzeczy i poważania, ugrun­
towanego na wynikach dotychczasowej działal­
ności, lecz również i, tak rzadko spotykanego dzi­
siaj, wyzwolenia się z pod wpływu przesądów na­
cjonalistycznych obok szczerego oddania się wspól­
nym celom powszechności. Nie zdarzyło nu się po­
znać nikogo* fctotoy wŁaściwctfkd tc łączył w takim
stopniu, jak H. A. Lorentz. Kie to jednak pociąga
najbardziej w działalności Lorentza. Samodzielne
1 uparte Indywidualności, jakie trafiają się jewłasz-


JAK SOBIE WYOBRAŻAM &WIAT

cza wśród ludzi nauki, nie tak znów łatwo podpo­


rządkowują się cudzej woli i niechętnie godzą się
na to, aby nimi kierowane- Wystarczało jednak,
że Lorentz zajmował fotel przewodniczącego, aby
wśród zebranych powstawała atmosfera przyjaznej
współpracy nawet wtedy, gdy obecni, swym spo­
sobem myślenia i zamiarami, bardzo się między
sobą różnili. Tajemnica tego powodzenia polegała
nie tylko na umiejętności szybkiego odgadywania
natury ludzkiej i chwytania w lot istoty zagadnień
oraz na wspaniałem opanowaniu języka, lecz prze*
dfws7ystkiemr na przeświadczeniu, które Lorentz
wpajał w obecnych, że służy on wyłącznie sprawie
i że bez reszty oddaje się pracy, którą wykonywa.
Takie poczucie rozbraja nawet najoporniejszych.
Działalność Lorentza na polu stosunków mię­
dzynarodowych ograniczała się przed wojną do
przewodniczenia na kongresach fizyków* Należy tu
wymienić w szczególności kongresy sdlvay*owskie;
pierwsze dwa z nich obradowały w latach 19TG
i 1912 w Brukseli. Potem przyszła wojna europej­
ska, która była najboleśniejsT^m ciosem dla
wszystkich, co napmwdę troszczyli się o postęp
stosunków międzynarodowych. Już podczas woj­
ny, a w jeszcze większym stopniu po jej zakończe­
niu, Lorentz oddał się pracy osiągnięcia pojedna­
nia międzynarodowego. Wysiłki jego zmierzały
zwłaszcza do Odbudowy owocnej i przyjaznej

26
JAK SOBIE WYOBRAŻAM ŚWIAT

współpracy uczonych i stowarzyszeń naukowych.


Kto nie uczestniczył w tych usiłowaniach, len nie
może sobie nawet wyobrazić, jak trudne było to
przedsięwzięcie. Daje się nadal wo znaki owa nie­
nawiść, nagromadzona podczas wojny: wiele wpły­
wowych osobistości trwa na swem nieprzejedna-
nem stanowisku, do zajęcia którego zmusiły je oko­
liczności czasu wojny. Wysiłki Lorentza przypomi­
nają tedy zabiegi lekarza, usiłującego uzdrowić
opornego pacjenta, który odmawia brania najsku­
teczniejszych lekarstw.
Wszakże Lorentza nie tak znów łatwo znie­
chęcić, skoro raz uznał, że droga, którą kroczy,
jest właściwa. Bezpośrednio po wojnie brał on
udział w kierownictwie „Conseil de rcr'nerche'%
którą to radę powołali do życia uczeni państw
zwycięskich, z wyłączeniem uczonych i korporacyj
naukowych „państw centralnych". Mieli mu to za
złe uczeni „państw centralnych". Jednakże Lorentz
dążył wŁiśnie dc wywarcia na ową instytucję wpły­
wu, by rozszerzyć jej ramy i nadać jej rzeczywi­
ście międTfynarodowy charakter. Po wielu wysił­
kach udało mu się pospołu z innymi ludźmi do­
brej woli uzyskać uchylenie Sławetnego paragrafu
„wyłączającego^1 w statucie Bady. Zwycięstwo to
nie przyniosło jednak odbudowy normalnej i owoc­
nej współpracy stowarzyszeń naukowych; wyłącze­
nie uczonych „państw centralnych" przez dziesięć

27
JAK SOBIE WYOBRAŻAM ŚW IAT

lat bezmata z jakiegokolwiek udziału w pracach


wszystkich niemal międzynarodowych instytucyj
naukowych zniechęciło tych uczonych i przyzwy­
czaiło do odmownego sUinowiska. Kle tracimy Jed­
nak słusznej nadziei, że taktowne usiłowania Lo­
rentza, podyktowane przez bezinteresowny pociąg
do dobrej sprawy, przyczynią się niebawem do prze­
łamania tych lodów.
W inny jeszcze sposób oddał Lorentz swe siły
do dyspozycji międzynarodowej współpracy umy­
słowej: przyjął on wybór do komisji międzynaro­
dowej współpracy umysłowej, powołanej do życia
przed jakiemiś pięciu laty przez Ligę Narodów
i działającej pod przewodnictwem Henryka Berg­
sona. Od roku Lorentz jest przewodniczącym tej
komisji, która przy czynnem poparciu podległego
jej Instytutu Paryskiego ma pośredniczyć pomię­
dzy rozrraitemi sferami kuiUiralnerni w ich dzia­
łalności umysłowej i artystycznej, 1 tutaj również
dobroczynny wpływ, jaM wywiem jego mądra, hu­
manitarna ł skromna osoba, skieruje niechybnie
pracę na właściwe tory w linii? nie wy głoszonej, lecz
stale przestrzennej dewizy:
„TCle panuj, lecz slui '.
Niechaj przykład Lorentza przyczyni się do
triumfu tej zasady!

28
JAK SOBIE WYOBRAŻAM ŚWIAT

Z POWODU 7O-EJ ROCZNICY URODZIN


ARNOLDA BERUWERA
Arnold Berluier jest wydawcy
czasopisma: „Die M iirw usuwdiil-
lea" (Nłlltli Przyrodniczej.

Pragnę powiedzieć tutaj swemu przyjacielo­


wi Berlinerowl i czytelnikom niniejszego czasopi*
dlaczego tak wysoko cenig tego uoo*
nego i jego dzieła Musi si£ to dokonać w tern
miejscu, gdyż nie nadarza nam tię inna sposobność
YrTpowiedzenia się n a te n temat Wychowanie na­
sze, zmierzające do przedmiołowości, uczyniło
z momentów usofoiatych jakieś „tabu", przeciwko
któremu zwykły śiniertelnik ośmiela się zgraeszyć
jedynie w wyjątkowych okolicznościach, jak n&prz.
ta, która dziś Łię nadarza.
Po tej próbie wyzwolenia — powrót do przed-
mictoWOŚci! Zakres faktów, które ogarnia nsuka,
rozszerzył się znakomicie. poznanie teoretyczne po­
głębiło sig niesłychanie we wszystkich dziedzinach
wiedzy. Inteligencja ludzka ma Jednak i będzie
m iała nadal nader szczupłe granice. Jest to więc
nieuniknione zjawisko, że energja posECZCgolttego
badacza musiała się skupić na coraz to węższym
odcinku wiedzy powszechnej. Ma to jednak leszcze
gorsze następstwa, gdyż specjalizacja taka coraz
bardziej utrudnia badaczowi dotrzymywanie kroku

29
JAK SOBIE WYOBRAŻAM ŚWIAT

rozwojowi ogólnego zrozumienia wiedzy w jej cało­


kształcie, bez czego prawdziwy umysł badawczy
muai nieuchronnie osłabnąć. Powstaje sytuacja,
przypominająca symboliczną opowieść biblijną
0 wieży Babel. Każdemu poważnemu badaczowi
znana Jest dobrze owa bolesna świadomość przy­
musowego ograniczania ssę do coraz to węższego
zakresu pojmowania; ograniczenie takie grozi
uczonemu pozbawieniem szerokich perspektyw
1 zepchnięciem go na poziom wyrobnika nauki.
Wszyscy doświadczaliśmy tego na własnej
skórze, nie przedsiębraliśmy jednak nic, aby
zmniejszyć to zło. Berliner zaś zaradził mu na ca­
łym niemieckim obszarze językowym i to w spo­
sób wzorowy. Doszedł do wniosku, że istniejące
czasopisma popularne wystarczają niewątpliwie,
aby dostarczyć lalkowi pouczenia 1 dać mu bodźca
do myślenia. Uznał też jednocześnie, że dla nau­
kowego zarjentowania badaczy, pragnących wyro­
bić sobie własną ©pinję o rozwoju naukowych za­
gadnień, metod i ich wyników, niezbędne jest
stworzenie organu, redagowanego nader starannie
1 systematycznie. Przez wiele lat dąży! więc upor­
czywie do tego celu z wielłdem zrozumieniem rze­
czy t wyświadczył /arńwno nam wszystkim, jak
i nauce przysługę, za którą należy mu się do­
zgonna wdzięczność.
Berliner musiał pozyskać do współpracy wy­

SO
JAK SOSIE WYOBRAŻAM ŚWIAT

bitnych autorów, piszących na tematy naukowe,


i skłonić ich do ujmowania zagadnień w sposób,
dostępny również i dla niespecjalistów. Opowia­
dał ml częstokroć o walkach, jakie musiał z tego
powodu staczać ze swymi współpracownikami.
Trudnościom tym dał kiedyś wyraz, zadając mi
następujące żartobliwe pytania: „Czem jest autor,
pLsnący na tematy naukowe?" Odpowiedź: „Skrzy­
żowaniem mimozy z jeżozwierzom "^) . Wyniki,
które Berliner zdołał osiągną6t zawdzięcza d l prec-
dewszystkiem właściwemu sobie nader żywemu
pociągowi do zdobywania jasnego poglądu na
możliwie najrozleglejsze tereny badawcze. Skłon­
ności tej zawdzięczamy też, że poświęcił on kilka
łat wytężonej pracy na napisanie podręcznika fi­
zyki, o którym od pewnego studenta medycyny
Usłyszałem niedawno następującą opinję: „Wątpię,
czy rozporządzając tak ograniczonym czasem, zdo­
łałbym bez tej książki wyrobić sobie pojęcie o zasa­
dach nowszej fizyki".
Walka, którą Berliner prowadził o Jasność
i przejrzystość pojęć, przyczyniła się niezwykle do
uprzystępnienia wielu umysłom naukowych za*
gadnleń, metod i wyników. Kie można sobie dziś
wyobrazić naszego życia naukowego bez czaso-
*) Drogi Bftrilftftr ni* wrirr.ie rai chyba za ile tej nie­
dyskrecji. Pa-waini ludzie citil^ eię, gdy od czasu do t » i V
Ian£q się uicr.iać tetjtcu it.

31
JAK SOBIE WYOBRAŻAM ŚWIAT

pisma, wydawanego przez Eerlinera. Ożywianie


działalności poznawczej i nadawanie pocsnaniu ży-
wolności jest zadaniem rodnie ważnem, juk
i rozwiązywanie poszczególnych zagadrueń. Wszy­
scy wiemy, co zawdzięczamy Arnoldowi Berline-
rowH

POPPER — LYNKAEUS

był czems więcej, niż utalentowanym inżynierem


i pisarzem. Należał do iiczby tych rzadkich, rde-
zwykłycłi osobistością w które wcieliło się sumie­
nie całego pokolenia. On to wpoi! w nas przeświad­
czenie, że społeczeństwo ponosi odpowiedzialność
za los każdej Jednostki, i wskazał, w jaki sposób
wynikaj Ę.cy z tego obowiązek ogółu należy prze*
kształcać w czyn. Społeczeństwo czy też państwo
nie były dla niego fetyszami; prawo domagania się
ofiar od jednostki, przysługujące społeczeństwu
i państwu, opierał on wyłącznie na obowiąsku za­
pewnienia jednostce możności harmonijnego roz­
woju.

O BOGACTWIE

Jestem najgłębiej przeświadczony o tem* śe


żadne bogactwo nie zdoła posunąć ludzkości cho­

32
JAK SOBIE WYOBRAŻAM ŚWIAT

ciażby o jeden krok naprzód, nawet gdyby miało


się znajdować w ręku człowieka* najbardziej sprzy­
jającego tym dążeniom Do szlachetnych poglądów
i czynów prowadź jedynie przykład wielkich i csy-
fitych osobistości. Pieniądz wywołuje tylko chęć
zysku i nieuchronnie prowadzi do nadużyć.
Czy może sobie Ktoś wyobrazić Mojżesza*
Chrystusa lub Gandhlego, objuczonych trzosem
C&rnegiego?

WYCHOWANIE I WYCHOWAWCA
(U s t)

Wielce Szanowna Pani!


Przeczytałem z szesnaście stron rękopisu Pa­
ni* uśmiechając £ię przy tem. Wszystko w nim jest
mądre* trafnie zaobserwowane, uczciwe, samo­
dzielne poniekąd* a mimo to tak osobliwie kobie­
ce* a więc uzależnione i nacechowane jakąś urazą,
I mnie równie* nauczyciele traktowali w podobny
sposób, nie lubili ze względu na moją niezależ­
ność, pomijali, gdy potrzebni im byli asystenci
(muszę Jednak przyznać, że za czasów studenckich
byłem bądź co bądź nieco rozwiążlejszy od Pani).
Ale nigdy nie zadawałbym sobie fatygi opisywa­
nia swoich przeżyć uczniowskich, & tern bardziej
JAK SOBIE WYOBRAŻAM ŚWIAT

nie odważyłbym się zaproponować komuś wydm-


kowania lub nawet przeczytania takiego opisu. Po­
nadto ten, kto stę skarży na innych, sprawia przy­
kre wraźenfce, bo t ci inni pragną przecież po swo­
jemu szerszego oddechu.
Niech więc Pani poskromi swój temperament
1 zachowa rękopis dla synów i córek, aby mogli
czerpać a niego otuchę i gwizdać sobie na to, co
o nich powiedzą Im nauczyciele lub co będę sobie
o nich myśleli.
Zresztą do Princetonu przyjechałem nie
w charakterze wychowawcy, lees aby kontynuo­
wać swe badania Wogóle uwaśam, że zbyt wielki
nacisk kładzie się na wychowanie? zwłaszcza w
szkołach amerykańskich, Najrozumniej wychowu­
je ten, kto stara się być przykładem, nawet odstra­
szającym, jeśeli już nie może być innym.
Zechce Pani przyjąć przyjazne pozdrowienia.

DO JAPOŃSKIEJ DZIATWY SZKOLNEJ

Przesyłając Wam, dzieci japońskie, to pozdro­


wienie, sądzę, że mam do tego szczególne prawo.
Sam bowiem zwiedziłem piękną Japonję* ogląda*
łem japońskie miasta, domy, góiyt lasy i widzia­
łem tani chłopców japońskich, którzy z tego wszyst­
kiego czerpali miłość do ojczyzny. Na moim stole

34
JAK SOBIE WYOBRAŻAM ŚWIAT

le3y stele wielka, gruba Księga, pełna kolorowych


rysunków dzieci japońskich.
Ody otrzymacie to moje pozdrowienie z tak
wielkiej odległości, pomyślcie o tem, że dopiero
w naszych czasach ludzie, mieszkający w rozma­
itych krajach, zaczęli się interesować sobą wza­
jemnie w sposób przyjazny i pełen zrozumienia,
podczas gdy dawniej ludy żyły, nic o sobie nie wie­
dząc, co więcej, bały eL§ wzajemnie lub nienawi­
dziły* Niechaj dążność do bratniego porozumienia
ludów rozwija się jak najpomyślniej. Tego ja, sta­
ry* życzę Wam, dziatwo japońska, zasyłając Wam
pozdrowienia £ dalekiej krainy, i żywię nadzieję,
że nastanie jeszcze Czas* ldedy Wasze pokolenie
zdoła zawstydzić pokolenie, do którego należę

NAUCZYCIEL I UCZEŃ
Przemóuńeme do dzieci
Największą umjtKtnftótią nauczy­
ciela |(dt jrriftlność Lut!zvnia raJuici
twórczej i poznawczej.

Kochane Dzieci]
Cieszę się z tego, że widzę was dziś przed so­
bą, radosna młodości słonecznego i błogosławione*
go kraju.
JAK SOBIE WYOBRAŻAM ŚWIAT

Pomyślcie o tern, że owe cudowi# rzeczy,


z któreml zapoznajecie się w szkołach, są dziełem
Wielu pokoleń, riokonanem we wszystkich krajach
naszego globu w wielkim trudde i entmj&stycz*
nem upragnieniu postępu. Cały ten dorobek otrzy­
mujecie w spudciźnle, abyście go zachowali* szano­
wali, pomnażali i pieczołowicie przekazali kiedyś
swym dzieciom. My, śmiertelni, Jesteśmy nteśmtei>
telnymi przez tot że tworzymy społem nieprzemi­
jające dzieła.
Gdy ciągle o tem myśleć będziecie, znajdzie­
cie sens w życiu i dąinofciach ludzkich oras osiąg­
niecie właściwy stosunek do Innych czasów i lu­
dów.

RAJ UTRACONY
(Orygmał po francusku*).

Jeszcze w xvn -em stuleciu uczonych i ar­


tystów całej Europy łączyły tak ścisłe więzyT że na
ich współpracę nie wywierały wpływu wydarzenia
polityczna Powszechne posługiwanie się łaciną
jeszcze hardziej zacieśniało tę spójnię.
Dzisiaj stan ów wydaje nam się rajem utra­
conym. Namiętności nacjonalistyczne unicestwiły

*| Prjyp. tłum.

£6
JAK SOBIE WYOBRAŻAM ŚWIAT

wspólnotę duchową, łacina zaś, który, jednoczyła


ongi wszystkich, jest dziś martwym językiem
7, chwilą, gdy uczeni stali Się najżarliwszymi przed­
stawicielami tradycyj narodowych* utracili swą
m\vj\notę.
Spostrzegamy dziś zdumiewające zjawisko*
że myśl międzynarodową reprezentują w naszych
czasach politycy i ludzie praktycznego życia. Oni
to stworzyli Ligę Narodów.

RELIOJA I NAUKA

Wszystko, co człowiek stworzył i wymyślił,


służy do zaspakajania jego potrzeb i uśir.ierzania
bólów. Kależy o tein zawsze pamiętni, o ile chce
s\ę zrozumieć pr^dy umysłowe i ich rozwoju Ucau-
cia i tęsknoty są bowiem sprężynami wszelkich
dążności ludzkich i łuckiej twórczości, chociażby
nawet wydawała się nam ona najwznioślejszą. Ja­
kie tedy uczucia 1 putrzeby doprowadziły człowie­
ka do rozmyślań religijnych i do wiary religijnej
w najtozlcglejszem snącemu tego słowa? Skoro
zastanowimy się nad tem, dojdziemy niebawem do
wniosku, że myśl 1 przeżycia religijne w ich samem
zaraniu zrodziły się z najrozmaitszych uczuć.
U ludzi pierwotnych uczuciem tem będzie przede-
wszystklem strach, wywołujący wychra&enia reli­

37
JA K SOBIE WYOBRAŻAM ŚWIAT

gijne: obawa giodu, dzikich zwierząt, choroby*


śmierci. Ponieważ zrozumienie związków przyczy­
nowych bywa nu tym szczeblu rnzwoju nader ni­
kłe, duch ludzki zmyśla f?obie istoty, mniej lub
bardziej podobne do eiebie, od których woli i czy­
nów uzależnia wzbudzające obawę przeżycia. Czło­
wiek dąży do zjednania sobie przychylności owych
istot, dokonywaj ąc pewnych czynności i składając
ofiary, które w myśl wierzeń, przekaaywftriych
z pokolenia w pokolenie, posiadają własność łago­
dzenia gniewu tych istot, bądi też pozyskiwania
ich dla ludzi. Mam tu więc na myśli religję bojaź-
ni. Nie jest ona wprawdzie dziełem odrębnej kasty
kapłanów, chociaż ci przyczyniają się w znacznej
mierze do jej stabilizacji, podając się za pośredni­
ków pomiędzy ową wzbudzającą lęk istotą a ludem
i opierając na tern swy, przewagę. Wódz lub wład­
ca, bądź też jakaś uprzywilejowana klasa, wywo­
dząca swą władcę z innych czynników, łączą czę-
stokroć czynności kapłańskie swą świecką wła­
dcą (dla jej umocnienia). Może też istnieć wspól­
ność interesów pomiędzy kastą, panującą politycz­
nie, i kastą kapłanów,
Drugiem źródłem powstawania wierzeń reli*
głjnych są uczucia spofceme. Ojciec i matka, wo­
dzowie większych wspólnot ludzkich są śmiertelni
1 omylni* Pragnienie wodza, miłości i oparcia daje
bodźca do tworzenia społecznego, bądź też mortU-

38
JAK SOBIE WYOBRAŻAM ŚWIAT

nego pojęcia o bóstwie. Będzie to Bóg Opatrzności,


ów Bóg, chroniący, rozstrzygający, nagradzający
i karzący. Będzie to Bóg, który, zależnie od zakre­
su widnokręgu człowieka, miłuje | wspomaga życie
plemienia, ludzkości, a nawet życie w ogólności,
Bóg, który jest Ukojeniem w nieszczęściu 1 nieza­
spokojonej tęsknocie, który roztacza opiekę nad
duszami umarłych. Takie będzie społeczne lub mo­
ralne pojęcie Boga.
W Piśmie dwlętem ludu żydowskiego mamy
piękny wzór rozwoju wierzeń od religji bojaźni do
rd ig ji moralnej, rozwoju, którego ciąg dalszy znaj­
dujemy w Nowym Testamencie. Wierzenia wszyst­
kich ludów kulturalnych, a zwłaszcza ludów
wschodnich, są przeważnie relłgjaml moralneml,
Przekształcenie się religji bojażni w religję moral­
ną. stanowi znaczny postęp w życiu ludów. Należy
wystrzegać się przesądu, w myśl którego rellgje
ludów pierwotnych miałyby być refUgjami boJaźni
w czystej postaci, rellgje zaś ludów kulturalnych
— czysteml relłgjaml moralneml. Wszystkie rell­
gje należy, raczej do typu mieszanego, jednakże
z przewagą religji moralnej na wyższych szcze­
blach życia społecznego.
Wszystkim tym typom wspólny jest antropo-
morficzny charakter idei bóstwa. Tylko jednostki,
nieprzeciętnie zasobne duchowo, i społeczności,
nieprzeciętnie szlachetne, potrafią wznieść się tog-
JAK SOBIE WYOBRAŻAM ŚWIAT

datnie ponad ten szczebel przeżyć religijnych,


u wszystkich napotykamy jednak Jeszcze trzeci
szczebel tych przeżyć, choć trafia się on rzadko
w swej najczystszej postaci; szczebel ten nazywam
religijnością kosmiczną. Jeżeli ktoś nie ma z uią
nic wspólnego, trudno mu ją określić, zwłaszcza,
że nie odpowiada jej żadne z antrcpcmorticznyeh
pojęć o I3ogu. Jednostka ludzka odczuwa znik*>
mość pożądań i celów luddcich oraz wzniosłość
i cudowny porządek, objawiający się w przyrodzie
i w £wiecie myśli. Kfezystcncja jednostkowa jest
dla niej esems w rodzaju więzienia, pragnęłaby
więc, aby powszechność istnienia stanowiła coś
jednolitego i rozumnego. Zaczątki religijności kos­
micznej znajdujemy już na wczesnych szczeblach
rozwoju, naprz. u niektórych proroków. Pierwia­
stek kosmicznej religijności występuje o wiele wy­
datniej w buddyzmie, o czem pouczają nas zwłasz­
cza wspaniałe pisma Schopenhauera.
Gcnjusze religijni wszystkich czasów wyróż­
niali się tą religijnością kosmiczną, nie znającą
żadnych dogmatów, ani też bóstwa, pomyślanego
na obraz i podobieństwo ludzkie. Dlatego też nie
może powstać kościół, którego nauki opierałyby się
na religijności kosmicznej. Stąd też właśnie wśród
heretyków wszystkich czasów spotykamy ludzi,
natchniony cli tą najwyższą religijnością i poczyty-
wanych częstokroć przez swych współczesnych

40
JAK SOBIE WYOBRAŻAM ŚWIAT

ateuszy, a częstokroć za świętych. Z tego punktu


widzenia tacy mężowie, jak Demokryfc, FranciszeK
z Asyiu | Spinoza, są sobie bardzo bliscy.
Jak tedy mogą sobie ludzie komunikować
wzajemnie religijność kosmiczną, skoro nie prowa­
dzi ona do żadnego wyraźnego pojęcia bóstwa tnie
zna żadnej teologii? Wydaje mi się, że naj ważniej -
szem zadaniem sztuki l nauki jest właśnie budze­
nie i kultywowanie takich uczuć religijnych wśród
tych, którzy są na nie wrażliwi.
W ten sposób dochodzimy do ujęcia stosun­
ku nauki do religji, który znacznie odbiega od
utartego. Otóż, rozpatrując sprawę z historycznego
punktu widzenia, skłonni jesteśmy uważać naukę
i religję za nicpizejednanych przeciwników, na co
składają się zrozumiałe przyczyny. Każdy, kto
przeświadczmy jest o przyczynowej prawidłowoś­
ci wszystkiego, co się dzieje, uzna za całkiem nie­
możliwą Ideę istoty, wpływającej na przebieg lo­
sów wszechświata. Dotyczy to zvi/łaszcsa osób, któ­
re hipotezę przyczynowości biorą rzeczywiście na
serjo. W ich umyśle nie mieści się religja bujaźni,
ani też religja społeczna, bądź moralna. Bóg, który
nagradza i karze, jest dla nich już chociażby dla­
tego nie do pomyślenia, że człowiek, działając we­
dług określonej regularnej konieczności zew­
nętrznej 1 wewnętrznej, nie odpowiadałby za swe
czyny z punktu widzenia Boga tak samo, jak mar­

41
JAK SOBIE WYOBRAŻAM £WIAT

twy przedmiot nie odpowiada set wykonywane


przez się ruchy z tego powodu nauka spotykała
się już z zarzutami, niesłusznymi ma sig rozumieć*
że podkopuje moralność. Postępowanie etyczne
csłowleŁa nie wymaga podkładu religijnego, O ile
ma mieć mocne podstawy, winno być wynikiem
współczucia, wycłiowania i więzi społecznej* Smut­
ny byłby los ludzkości, gdyby człowieka musiała
poskramiać obawa przed karą i nadzieja wynagro­
dzenia po śmierci.
Nietrudno przeto zrozumiej dlaczego kościo­
ły zwalczają zdawlendawna natdcę i prześladują
jej adeptów. Utrzymuję jednak z drugiej strony,
że religijność kosmiczna jest najsilniejszym I naj­
szlachetniejszym bodźcem badań, naukowych. T yl'
ko ten, kto ma pojęcie o niesłychanych wyslł^&di,
a przcdcwszystkicm o niezwyklem zaparciu się sie­
bie, bez których nie mogłyby dojść do skutku
przełomowe odkrycia myśli naukowej, tylko ten
zdoła zdać sobie sprawę z całej potęgi owego uczu­
cia, mogącego zrodzić podobny wysiłek twórczy,
odległy od praktycznych zadań życia potocznego.
Jakież to olbrzymie zasoby głęfrcMeJ wiary w ro­
zumną budów# wszechświata musieli posiadać Ke­
pler i Newton i jak wielka musiała ich trawić
tęsknota do zrozumienia słabego chociażby odblas­
ku rozumu, objawiającego się w tym wszechiwiecie,
sikoro samotną pracą widu lat zdołali rozwikłać za*
JAK SOBIE WYOBRAŻAM ŚWIAT

gadkę mechaniki niebieskiej! Kto badawczą pracę


naukową zna głównie z je j wyników praktycznych,
nie zawsze zdoła zrozumieć stan psychiczny mę­
żów, którzy, znajdując słę w otoczeniu sceptycznie
usposobionych współczesnych, wskazywali jednak
drogi swym towaraysaom idei, rozsianym w czasie
i przestrzeni. Tylko ten, kto życie swe poświęcił
zgłębianiu tych spraw, może mieć wyobrażenie
o tem, co było natchnieniem owych mężów i, mi­
mo niezliczone niepowodzaria, dodawało im siły do
wytrwania na stanowisku. Religijność kosmiczna
jest właśnie źródłem, z którngo tryska taka moc,
Jcden ze współczesnych powiedział nie bez słusz­
ności, że w naszych zmaterjalizowanych naogół
czasach jedynymi głęboko religijnymi ludźmi są
poważni badacze naukowi.

PIERWIASTEK RELIGIJNOŚCI
W BADANIACH NAUKOWYCH

Niełatwo spotkać głębiej poszukujący umysł


naukowy, któremu nie byłaby właściwa jakaś swo­
ista religijność. Religijność ta różni się jednak od
religijności naiwnego człowieka. Dla niego Bóg
jest istotą., w której troskliwość ufa się, której ka­
rzącej ręki obawia się (sublimowane uczucia w ro­
dzaju tych, jakie wywołuje stosunek dziecka do

43
JAK SOBIE WYOBRAŻAM ŚWIAT

ojca), Istotą, z którą utrzymuje się pumckąd oso­


biste stosunki, mimo wielkiego respektu, jaki ży­
wi sip dla niej.
Natomiast badacza przenika śvriadomość
przyczynowości wszystkiego, co się dzieje. Przy'
szłość Jest dlań niemniej konieczna i określona od
przeszłości Moralność nie jest dlań sprawą Boską,
lecz wyłącznie ludzką. Religijność badacza polega
na Ekstatycznym podziwie, jaki wywołuj- harmo­
nijność i prawidłowość zjawisk przyrody, w któ­
rych objawia się wyższa mądrość, sprowadzająca
wszelkie rozumne myśli i urządzenia ludzkie do
poziomu znikomego swego odblasku. Uczucie to
jest tematem przewodnim całego żyica i wszyst­
kich dążeń badacza, o ile dążenia te "dołają się
wyzwolić z więzów egoistycznych pożądań. Jest
ono niewątpliwie bardzo zbliżone do uczucia, któ­
re po wszystkie czasy przepajało twórcze natury
religijne.

O POMOC DLA NAUKI

Krajom mowy niemieckiej zagraża niebezpie­


czeństwo, na które wtajemniczeni winni zwrócić
baczną Uwagę. Kłopoty gospodarcze, będące skut­
kiem niepowodzeń politycznych, doświadczanych
przez kraje niemieckie, nie wszystkich dotykają

44
JAK SOBIE WYOBRAŻAM ŚWIAT

w jednakim stopniu. Kłopoty to dają sip najbar­


dziej we znaki instytucjom 1 osobom, których byt
matorjalny uzależniony jest bezpośrednio od pań­
stwa, a wśród nich instytutom naukowym i ba­
daczom, których pracy Kiemcy i Austrja nietylko
zawdzięczają w znacznym stopniu rozkwit swego
gospodarstwa, lecz również i osiągnięty przez nie
poziom rozwoju kulturalnego.
Aby zdać sobie dokładnie sprawę z tego, jak
bardzo krytyczna jest sytuacja, należy m iąć pod
uwagę następujące okoliczności. W ciężkich cza­
sach uwzględnia się zazwyczaj jedynie potrzeby
cłw ili bieżącej. Opłaca się prace, które bezpośred­
nio stwarzają wartości materialne. Wszelako nau­
ka wtedy tylko zdoła uniknąć uwiątiu* gdy nie bę­
dzie miała praktycznych celów na względnie. Stwa­
rzane przez nią metody i poglądy służą celom
praktycznym przeważnie w sposób pośredni i to
częstokroć dopiero w następnych pokoleniach; gdy
się Ją zaniedbuje, daje się później we snaki brak
pracowników, którzy, zawdzięczając swym niena­
leżnym poglądom i ocenom, potrafią znaleźć nowe
drogi działalności gospodarczej lub przystopować
się 60 nowych warunków. Wra* z zanikiem nauko­
wej pracy baćawcsej wygasa życie umysłowe naro­
du i dotkliwie kurczą się. precz to samo liczne mo­
żliwości przyszłego rozwoju. Należy temu zapobiec;
w obliczu wywołanego przez rozwój polityki zew-

45
JAK SOBIE WYOBRAŻAM ŚWIAT
..................................... .... ...... , |, -----■ — __________________________________________________■ ______________________________________________

nętrznej osłabienia sil państwa, dla silniejszych


gospodarczo obywateli powstaje obowiązek udzie­
lenia życiu naukowemu bezpośredniej pomocy, aby
zaradzić grożącemu mu uwiątiowi.
W zrozumieniu istniejącej sytuacji rozsądni
ludzie powołali do życia instytucje, mające popie­
rać wszelkie dziedziny badań naukowych w Niem­
czech 1 w Auatrji. Kalecy wesprzeć te wysiłki, aby
mogły je uwieńczyć dodatnie wynikL Moja dzia­
łalność nauczycielska pozwala mi stwierdzić ku
memu zdumieniu, że tarapaty gospodarcze nie zdo­
łały jeszcze stłumić ostatecznie chęci i zamiłowa­
nia do Studjćw i badań naukowych. Wprost prze­
ciwnie! Wygląda na to, że ciężkie wstrząsy Jeszcze
bardzie) wzmogły ukochanie dóbr idealnych. Wszę­
dzie widzimy gorączkową pracę, wykonywaną
w najgorszych warunkach, Traeba dbać o to, aby
zasoby woli i talentów, tkwiące w młodzieży dzi-
siejszejT nie poszły na marne, wyrządzając ogóło­
wi niepowetowaną szkodę

FASZYZM A NAUKA
List do Parta Ministra Rocco w Rzymie
Wielce Szanowny Kolegol
Dwóch bardzo wybitnych 1 znakomitych uczo
nych włoskich zwróciło się do mnie w chwili swej
JAK SOBIE WYOBRAŻAM ŚWIAT

rozterki duchowej. Pragną oni* żebym napisał do


Pana, prosząc Go o zapobieżenie! w miarę możnofir
ci, aktowi okrutnej bezwzględności, jaki grozi
uczonym włoskim. Chodzi im o formułę przysięgi,
którą uczeni mają składać na wierność systemo­
wi faszystowskiemu* Prośba ich polega na tern,
żerjy Pan poradził panu Mus&ollniemu* aby elicie
inteligencji włoskie] zechciał zaoszczędzić tego
upokorzenia.
Chociaż dzielą nas różnice poglądów politycy
nych, to jednym podstawowym punkcie jesteśmy
jednak z Panem jednomyślni; elita europejskiego
rozwoju umysłowego jest dla nas cfcydwu najwyż-
szem i najukoehaószem dobrem. Zachowanie tego
wielkiego dobra wymaga wolności przekonań 1 na­
uczania, triumfu zasady, w myśl której dążenie
do prawdy winno być naczelne^ dążeniem, wyprze
dzającem wszelkie inne. Tej to właśnie zasadzie
zawdzięczamy, że w Grecji mogła powstać nasza
kultura i ie można ją było wskrzesić we Włoszech
za czasów Odrodzenia- Najwyższe to dobro okupiła
krew męczeńska czystych i wielkich m$zów, za
których do dziś dnia żywimy dla Włoch uczucie
miłości i szacunku.
Daleki Jestem od myśli wszczynania z Panem
sporu o to, czy istnieją wypadki Ingerencji do
dziedziny wolności ludzkiej>które należałoby uspra
wiedliwić z punktu widzenia racji stanu. Wszak-
JAK SOBIE WYOBRAŻAM ŚWIAT

żet dążenie do prawdy naukowej, wysmolone


z praktycznych korzyści diiia. powszedniego, win*
no być dla każdej władzy państwowe) czemś świę­
tem i pozostawienie w spokoju ludzi, szczerze słu­
żących prawdzie, należy uważać za jeden z naj­
wyższych interesów ogółu. Rzecz oczywista* leży to
również w interesie państwa włoskiego i powagi,
jaką cieszy ńę ono na całym świccie.
żywiąc nadzieję, że moja prośba spotka się
u Pana z zyczltwem ^ot^utdpuierc^ powalam so­
bie przesiać Mu przyjacielskie pozdrowienie.
Oddany
A. E.

WYWIADY PRASOWE

Pociąganie człowieka do publicznego zdawa­


nia sprawy z tego wszystkiego, co kiedyś powie­
dział, czy to żartem, czy to w podnieceniu, esy też
w chwilowym gniewie* nKwe być czasami fatalne,
jest Jednak do pewnego stopnia rozumne i natural­
ne. Natomiast pociąganie człowieka do publiczne)
odpowiedzialności sa to, co inni mówią w jego
imieniu, nie dając mu możności przeciwstawienia
się temu, stwarza dla niego sytuację, godną zaiste
pożałowania. „Ale któż jest narażony na podobne

43
JA K SOBIE W YOBRAŻAM ŚW IA T

przykrości?" zada czytelnik pytanie. Otóż każdy,


kto jest na tyle popularny, aby go odwiedzali dzien­
nikarze, szukający okazji <lo wywiadu. Czytelnik
uśmiecha się niedowierzająco, ale ja doświadczy­
łem już tego nieraz i służę wyjaśnieniami.
Proszę sobie wyobrazić, że pewnego pięknego
poranku przychodzi do Ciebie reporter i prosi Cię
uprzejmie, abyś zechciał mu coś opowiedzieć
0 swym przyjacielu N. Uroszczenle takie wywołu­
je w pierwszej chwili coś w rodzaju oburzenia. Ale
rychło spostrzegasz sięt śe nie uda Ci się wywi­
nąć. Albowiem, Jeśli odmówisz odpowiedzi, dzien­
nikarz napisze: „Zapytałem o pana N,, jednego
z najbliższych rzekomo przyjaciół p. E. Ten jed­
nak uchylił sie przezornie od odpowiedź Czytelnik
zechce już sam wyciągnąć właściwe wnioski z po*
dobnego rachowania". Niema więc rady, wobec
czego udzielasz następującej inofrmacji:
Pan N. jest osobą pogodnego usposobienia
1 prawego charakteru, łubianą przez wszystkich
swych przyjaciół. Potrafi on wyzyskać dobre stro­
ny każdej sytuacji. Jest bardzo przedsiębiorczy
i pracowity; praca zawodowa absorbuje go całko­
wicie. Bardzo kocha swą rodzinę i wsaystko co po­
siada składa swej żonie u stóp..
A oto jak słowa powyższe brzmią w wersji
reportera: Pan N. nic nie bierze na serjo i posiada
dar zjednywana sobie względów, czemu sprzyja

49
JAK SOBtE WYOBRAŻAM ŚWIAT

jęgio rozwiązłe i przymilne usposobienie. Zajęcia


zawodowe pochłaniają go tak dalece, że nigdy nie
ma czasu, aby pomyśleć o sprawach, wykraczają-
cych pasa jego osobiste interesy, albo zająć się
czemś z zakresu spraw umysłowych, nie należą­
cych do jego fachu. &onę swą pieści I psuje, będąc
powolnym wykonawcą wszclkich jej zachcianek...
Z pod pióra prawdziwego reportera wywiad
ten wyszedłby w postaci bez porównania pikant­
niejszej, ale sądzę, że dla Ciebie i Twego przyjacie­
la N, już i praytocaona wersja wystarczy chyba.
Pan N. czyta nazajutrz rano powyższą notatkę
w gazecie i, chociaż jest z natury człowiekiem po­
godnym 1 dobrym, nie posiada się z oburzenia na
Ciebie. Zmartwienie, które mu sprawiono, boli Cię
szczerze, zwłaszcza* że go naprawdę lubisz*
Cd zamierzasz zrobić w takim wypadku, mój
Drogi?
Jeżeli znalazłeś jakiś sposób, zechciej mnie
o nim zawiadomić jak najszybciej, abym 1 ja mógł
zastosować Twoją metodę.

PODZIĘKOWANIE AMERYCE

Panie burmistrzu, panowie 1 panie!


Uroczyste przyjęcie; które państwo zgotowa­
liście mi djisiaj, wywołuje we nonie uczucie zaic-

50
JAK SOBIE WYOBRAŻAM ŚWIAT

nowania* o fte dotyczy innie osobiście* lecz napa­


wa mnie jednocześnie uczuciem szczęścia* że ugo­
towano je przedstawicielowi czystej nauki. Przy­
jęcie dzisiejsze jest, mianowicie, zewnętrzną ozna­
ką tego, że ludzie nie chcą już uważać potęgi ma­
terialnej I bogactwa za najwyższe dobra.. Wielce
to radosne zjawisko, że odczuwają potrzebę pu­
blicznego zamanifestowania swego stosunku do
tych spraw w sposób oficjalny.
W ciągu dwóch cudownych miesięcy, które
spędziłem wśród was w tym błogosławionym kra­
ju, mogłem nieraz stwierdzić, że ludzie czynu
i działacze praktycznego życia zwykli tu bardzo
wysoko cenić stadja naukowe; wielu z pu&ród nich
oddało do dyspozycji rozmaitych imprez nauko­
wych znaczną część swego majątku i cnergji, przy­
czyniając się pr*e2 to samo do rozkwitu swego kra­
ju i przysparzając mu poważania
Korzystając z oka2ji, pragnę z wdzięcznością
zaznaczyć że opieka, jaką Amerykanie roztaczają
nad nauką, nie kończy się u granic własnego ich
kraju: przedsięwzięcia naukowe całego świata cy­
wilizowanego cieszą się hej nem poparciem zarów­
no amerykańskich, instytucyj, jak i poszczególnych
osób; świadomość ttig© stanu musi wywoływać
u wszystkich obecnych uczucie radosnej dumy.
Radują nas niezmiernie takie dowody istnie­
nia więzi międzynarodowej w dziedzinie myśli

51
JAK SOBIE WYOBRAŻAM ŚWIAT

i uczuć; skoro bowiem ćwiat dąży ku lepszej igod^


nie]ss?E] przyszłości, potrzeba mu d*iś bardziej, niż
kiedykolwiek, zgodnej myśli i zgodnych uczuć
u przodujących ludów i wybitnych osobistości.
Wolno ml prseto dać wyraz nadziei, że te* wynika­
jące z wielkiego poczucia odpowtedrifdnośd, mię­
dzynarodowe skłonności natodu amerykańskiego
ogarną niebawem również i dziedzinę polityki.
Gdyż bez czynnego w^spółudzialu największego
z państw amerykańskich w uporządkowaniu sto*
siników międzynarodowych wszystkie usiłowania,
zmierzające do tego celu, będą mniej lub bardziej
bezskuteczne.
Dziękuję państwu serdecznie za to uroczyste
przyjęcie, a zwłaszcza uczonym za przyjazny I życz­
liwy stosunek do mnie Myślą zawsze będę powra­
cać do tych dwóch miesięcy, spędzonych w Air^ry*
ce, wspominając je radośnie i z wdzięcznością.

KURSY UNIWERSYTECKIE IV DAVQSIE


Senatari boni vivir senatus autem bestia-1
' )-
Tak żartobliwie napisał pewien zaprzyjaźniony ze
mną profesor szwajcarski do wydziału uniwersy­
tetu, gdy wydział ten go rozgniewał. Zbiorowość

*} Parafraza rantafiuji ł&cińskicf: scr-ntoren boni Tiri,


HHiahtS mała bestia (Pnyp. tlun:.].

52
JAK SOBIE WYOBRAŻAM ŚWIAT

w mniejszym zazwyczaj stopniu, niż jednostka, po


woduje się poczuciem odpowiedzialności i sumie
ntem,
Ileż to dojmujących cierpień przysparzs
ludzkości taki slan rzeczy, wywołując wojny i wsze-
laki ucisk, które napełniają ziemię botem, jękien:
i goryczą.
A jednak tylko bezosobowe współdziałam*
wiciu może stworzyć prawdziwe wartości. Dlategc
też niema nic radośniejszego dla przyjaciela ludz­
kości, jak powstanie za cenę wielkich ofiar wspól­
nego przedsięwzięcia, którego wyłącznym celem
jest pobudzanie rozwoju życia i kultury.
Takiego uczucia czystej radości doznałem,
gdy doszła do mnie wieść o założeniu Kursów Uni­
wersyteckich w Davosie. Z głę bokiem zrozumie­
niem i mądrem opanowaniem przystępuje się tam
do akcji ratunkowej, czyniącej zadość istotnej,
lecz nie dla wszystkich dostatecznie zrozumiałej
potrzebie. Ten i ćw młodzieniec, ufając własnoś­
ciom uzdrawiającym słonecznych gór, wyrusza do
tei doliny, gdzie też odzyskuje zdrowie fizyczne
Oderwany jednak przez dłuższy czas od hartującej
w olf zwykłej pracy i skazany na ciągle rozpamię­
tywanie stanu swego zdrowia, zatraca łatwo pręż­
ność duchową i poczucie swej wartości s obliczu
otaczającej go walki życiowej. Stąje się poniekąd
cieplarnianą rośliną i, po odzyskaniu zdrowia, nie-

53
JAK SOBIE WYOBRAŻAM ŚWIAT

łatwo znajduje powrotną drogę do lcrmalnego ży­


cia. Dotyczy to zwłaszcza młodzieży akademickiej.
Przerwa w ćwiczeniu umysłu, przypadająca na
najdonioślejszy okres rozwoju, łatwo pozostawia po
sofcie lukp, którą trudno już później wypełnić.
A Jednak umiarkowane oddawanie się pracy
umysłowej nictylko nie szkodzi naogół nadwątlo­
nemu zdrowiu, lecz, przeciwnie, sprzyja mu nawet
pośrednio, podobnie jak i niezbyt wytężona praca
fizyczna.. W tem właśnie przeświadczeniu powoła­
no €o żyda Kursy Uniwersyteckie, które mają nie-
tylko kształcić zawodowo, lecz również zachęcać
do pracy umysłowej. Ofiarowuje się tu słuchaczom
pracę, wykształcenie i higjenę w dziedzinie inte­
lektu.
Nie powinniśmy też zapominać, że zamierze­
nie, o którem mon a, przyczyni się też znakomicie
do wzajemnego zbliżenia przedstawicieli rozmai­
tych narodów, sprzyjającego wzmożeniu się poczu­
cia wspólności europejskiej. Jeżeli zważymy jesz­
cze, że okoliczności, w których powstaje nowa in­
stytucja, zdają się zgóry wyłączać jakiekolwiek za­
miary natury politycznej, możemy śmiało przy­
puszczać, że z tem lepszym skutkiem będzie ona
spełniać powyższe zadanie. Łącząc się we wspólnej
pracy, która zmierza do stworzenia jakiegoś dzie­
ła, pobudzającego życie, służymy najlepiej spra­
wie porozumienia międzynarodowego.

54
JAK SOBIE WYOBRAŻAM ŚWIAT

Z tych wszystkich względów cieszę się nie*


zmlemle, że rozum 1 energja założycieli Kursów
Uniwersyteckich w Davosie zdołały już przezwycię­
żyć pierwsze trudności* jakie nastręczało powoła­
nie do życia tej instytucji Wiech się więc rozwija
pomyślnie, bogacąc wewnętrznie jak największą
liczbę wartościowych ludzi i wybawiając Ich z nie­
doli egzystencji sanatoryjnej-

ŻYCZENIA, PRZESŁANE KRYTYKOWI

Widnieć własnemi oczyma, czuć i wydawać


opinję. nie poddając się sugestji przemijającej mo­
dy* tamować to co się widziało i odczuło w zwię*
złem zdaniu lub w kunsztownie utoczomem słowie
— czyż to nie rozkosz? T czegóż tu jeszcze życzyć?
r

POZDROWIENIE
DLA O. BERNARDA SHAWA

Rzadko spotykamy człowieka, któryby posia­


dał na tyle samodzielni ni, aby widząc wady i całą
głupotę swych współczesnych, nic sobie jednak
z tego nie robił. Ale skoro tak i samotny człowiek
przekona się, jak dalece ludzie są zapamiętali
W swym uporze, traci nieraz szybko wiarę w to, że
JAK SOBIE WYOBRAŻAM ŚWIAT

zdoła ich uleczyć. Tylko bardzo nielicznym dana


jest zdolność olśniewania swego pokolenia sapo
mocą subtelnego humoru i wrodzonego wdzięku
tudzież podsuwania swym współczesnym zwiercia­
dła w sposób artystycznie bezosobowy. Wyrazami
serdecznej sympatii pozdrawiam dziś największego
mistrza tego kunsztu i naszego wychowawcy, Któ­
ry dał nam wszystkim tyle chwil szczęścia

COŚ-NIECOŚ O MOICH WRAŻENIACH


a m e r y k a ń s k ic h

Muszę dotrzymać ntjietiury 1 opowiedzioć oofi-


niocoś o swych wrażeniach ameryftarisldcti. Nie­
łatwa to jednak sprawa. Trudno mi bowiem zdo­
być się na stanowisko objektywnpgo obserwatora
po tempjak przyj mowa r>o imiie w Ameryce, okazu­
jąc tyle miłości i przesadnego uwielbienia. Kilka
stów poświęcę najpierw terai tematowi.
Uważam ,że kult osobistości ma w sotte zaw­
sze coś niesprawiedliwego Wprawdzie przyroda
bardzo nierównoiriijcrnie obdziela darami swoje
dzieci. Ale choć i udanyeh Jej dzieci Jest. Bogu
dzięki* niemało, przekonany jestem głęboka, że
przeważna ich część pędsci sobie cichy iywot, nie
dostrzeżona przez nikogo. Wydaje mi się przeto
niesprawiedliwe, a nawet niesmaczne, że udziałem

£G
JAK SOBIE WYOBRAŻAM ŚWIAT

kilku nielicznych z pośród tych udanych staje się


niepomierny podziw i niesłuszne przypisywanie
im Jakichi nadludzkich właściwości umysłu i cha-*
rakteru. To ostatnie stało się właśnie mnjcm prze­
znaczeniem, podczas gdy w rzeczywistości zacho­
dzi groteskowa wprost sprzeczność pomipd^ przy­
pisywanemu rui przez ludzi uzdolnieniami i możli­
wościami a tem, czem jesieni naprawdę i co na­
prawdę potralip,
świadomość takiego dziwnego stanu rzeczy
byłaby nie do zniesienia, gdyby nie jedna pociera­
jąca okoliczność: dobry to znak dla naszych, potę­
pianych za materjalizm, czasów, ie potrafią prze­
kształcać ludzi w herosów, których jedynym celem
są sprawy natury moralnej i duchowej, świadczy
to o lempże znaczna część lucizi wywyższa pogna­
nie i sprawiedliwość ponad majątek i siłę Z włas­
nych siwych doświadczeń wnoss^, że taki właśnie
idealistyczny kierunek myśli zdaje się ma szcze­
gólną przewag w te| tak okrzyczanej za zmater-
jaliaowaną Aiiieryce. Ba powyższe} dygresji powró­
cę jednak do właściwego tematu, tussjąc sobłe, żs
skromnym mym uwagom czytelnik nie zechce
przypisywać większego znaczenia, niż na to w isto­
cie zasługują.
Co przedewszystkicm w tym kraju wprawia
przyjezdnego w zdumienie, to jego przewaga nad
innenu krajami pod względem techniki i organi­

57
JAK SOBIE WYOBRAŻAM ŚWIAT

zacji. Przedmioty codziennego użytku są tu solid­


niejsze od europejskich, urządzenie domów jest
bez porównania praktyczniejsze. We wszystkiem
czuje się dbałość o oszczędzanie pracy ludzkiej. Si­
ła robocza jest tu droga, gdyż w stosunku do swych
przyrodzonych zasobów kraj jest słabo zaludniony.
Wysoka cena ludzkiej siły roboczej była bodłem ,
sprzyjającym wspaniałemu rozwojowi środków
technicznych i metod pracy. Przytoczymy tu jako
przeciwieństwo Chiny i Indje, w których niska ce­
na pracy ludzkiej zatamowała rozwój mechanicz­
nych środków pomocniczych. Eurcipa znajduje się
w pośrodku. Skoro maszyna dosięga wysokiego
poziomu rozwoju, staje się bądź co tłądż tańsza od
najtańszej nawet siły roboczej. Powinni o tem pa­
miętać europejscy faszyści, którzyt wychodząc
z wąskich założeń politycznych, daią do wzmoże­
nia gęstości zaludnienia w swoich krajach ojczys­
tych. Z wrażeniem tem pozostaje wszelako w
sprzeczności bojaźliwość, któr^ wykazują Stany
zjednoczone, odgradzając się zapomocą ceł prohi-
bicyjnych od przywozu towarów z zewnątrz... Ale
trudno wymagać od niewinnego turysty, aby wciąż
sobie głowę łamał, zwłaszcza że nie ma on pewnoś­
c i czy na każde pytanie możliwa jest rozsądna
odpowiedź-
Druga rzecz, która uderza przyjezdnego, to
radosny, pozytywny stfl£unek do życia. Uśmieęh-


JAK SOBIE WYOBRAŻAM ŚWIAT

nięci ludzie na fotografjach symbolizują jedną


z najtęższych stron Amerykanów. Są oni uprzejmi,
pewni siebie, optymistyczni i zupełnie niczazdroani.
Obcowanie z Amerykanami jest dla Europejczyka
przyjemne i nieuciążliwe.
Natomiast Europejczyk, w porównaniu z A-
merykanlnem, jest bardziej krytyczny, bardziej
świadomy, nie tak dobrotliwy i usłużny, bardziej
zapięty, bardziej wymagający jeżeli chodzi o roz­
rywki i lekturę, przeważnie (mnie] lub bardziej)
pesymsitycznie usposobiony.
Wygody, komfort grają tu w życiu wielką *o-
lę. Poświęca się dla nicli spokój, beztroskę, pew­
ność egzystencji. Amerykanin, w większym jeszcze
stopniu, niż Europejczyk, żyje dla przyświecające*
go mu celu, dla przyszłości Życie jest dla niego
ciągiem stawaniem ufa lecz nie trwaniem. Pod
tym względem bardziej jeszcze niż Europejczyk
różni się on od Rosjanina i Azjaty.
Z innego jednak punktu widzenia Ameryka­
nin bardziej od Europejczyka przypomina Azjatę.
Otói w mniejszym od Fiuropejczyka stopniu jesl
on indywidualisty, skoro będziemy go rozpatrywać
nie od strony gospodarstwa, lecz od strony psycho-
logjL
Kładzie się tu większy nacisk na zbtoowcSć.
njż na poszczególną ja£ń. Sprawia to, ze zwyczaj
JAE SOBIE WYOBRAŻAM ŚWIAT

i konwenans znaczy w Ameryce bardzo wiele i że


pogląd na rycie poszczególnych jednostek oraz ich
upodobania moralne i estetyczne są bardziej jedno­
lite, niż w Europie. Tej to okoliczności Ameryka
zawdzięcza głównie swą gospodarczą przewagę
nad Europą. Łatwiej i gładziej niż w Europie ukła-
da się tu współpraca i owocny podział pracy czy to
w fabryce, czy też na uniwersytecie lub w instytu­
cjach dobroczynności prywatnej. Te ciążenia spo­
łeczne zawdzięcza Ameryka po części tradycjom
anielskim.
W pozornej z tein sprzeczności jest względnie
mały zakres wpływów państwa w porównaniu ?£
stosunkami europejskiej i. Europejczyka dziwi to,
że telegraf* telefon, kolej, szkoła znajdują się prze­
ważnie w ręku prywatnych spółek. W Ameryce
jest to możliwe d&ięki wspomnianym wyżt^j skłon­
nościom społecznym poszczególnych jednostek.
Z tych samych przyczyn skrajnie nierównomierny
podział własności nie wywołuje tu gwałtownych
tarć. Warstwy posiadające mają o wiele bardziej,
niż w Europie, rozwinięte poczucie odpowiedzial­
ności społecznej. Uważają za rzecz same przez się
zrozumiałą, że powinny oddać na rzecz ogółu znacz­
ną część swego majątku, a nieraz i pracy, czego
zresztą domaga się od nich {wszechpotężna!)
opinja publk-zna. dlatego też inicjatywie prywat­
nej mogą tu być pozostawione najważniejsze dzie-

60
JAK SOBIE WYOBRAŻAM ŚWIAT

dżiny działalność kulturalnej i rola państwa jest


stosunkowo bardzo ograniczona.
Autorytet wtedsy państwowej jes.Tcze bar­
dziej poderwała ustawa prohibicyjna^ Powagę pań­
stwa 1 prawa najbardziej łiar&śaj^ na szwank usta­
wy* które się uchwala, lecz do których poszanowa­
nia władza nie może zmusić ludności. Jest to ta­
jemnica publiczny że groźny rozwój przestępczoś­
ci w etanach Zjednoczonych znajduje $lę w ści­
słym związku z prohibicją.
Pod jeszcze: Jednym względem prcfriWcja
przyczynia się. mojem zdaniem, do osłabienia pań­
stwa. Szynk jest miejscem, w ktorem ludziom na-
darza się sposobność do wymiany myśli i zdań
o sprawach publicznych, OtóA* jak mi się zdaje*
brak takiej właśnie sposobności daje się w Amery­
ce we znaki* wskutek czego prasa, kontrolowana
przeważnie przez zrzeszenia wielkich przedsię­
biorstw, zdobyła nadmierny wpływ na Ofjinję pu­
bliczną.
Przypisywanie pieniądzowi zbyt wielkiej war­
tości jest tu bardziej rozpowszechnione, niż w Eu­
ropie, chociaż zdaje się, że /mniejsza się ostatnio.
Bierze tu stopniowo górę przeświadczenie, że szczę­
śliwy i błogosławiony żywot nie wymaga wcale
wielkiego majątku.
Jeżeli chodzi o dziedzinę sztuk pięknych, to

€1
JAK SOBIE WYOBRAŻAM ŚWtAT

szczerze podziwiałem wyszukany smak, który ujaw­


nia się w nowoczesnych budowlach 1 przedmio­
tach. codziennego użytku; uważam natomiast, że
sztuki piękne i muzyka nie są tak bliskie duszy
ludu* jak w Europie.
Jestem pełen podziwu dla działalności zakła­
dów, poświęconych, badaniom naukowym. Wzra­
stającą wciąż przewagę amerykańskich badań na­
ukowych niesłusznie usiłuje si§ u nas złożyć na
kart> wiekszegu bogactwa, gdyż po&wigcenie, cier­
pliwość, duch Koleżeński i pociąg do współdziała­
nia odgrywają w tych sukcesach nader wamą ro­
lę. Wreszcie jedna jeszcze uwaga. Stany Zjednoczo­
ne ęą riwfe najpotężniejszym krajem postępu tech­
nicznego. Wpływ, który wywierają na kształtowanie
stosunków międzynarodowych, nie da się wprost
obliczyć. Ameryka jest jednak ogromna, a jej
inicszka^c6w nie zaprzątają dotychczas zbytnio
wielkie zagadnienia mięfiżjmirodowe* na których
czele stoi problemat rozbrojenia. Musi to ulec
zmianie we własnym chociażby interesie Ameryka­
nów Ostatnia wojna przekonała nas, że nie można
już oddzielić od siebie poszczególnych kontynen­
tów, gdyż losy wszystkich krajów ściśle się dziś ze
sobą łączą. W Stanach Zjednoczonych musi zwy­
ciężyć przeświadczenie, że ludność ich ponosi wiol
ką odpowiedzialność za kierunek polityki między­
narodowej, Rola foezczytmego widza nie przystoi
JAK SOBIE WYOBRAŻAM ŚWIAT

temu krajowi i na dłuższą, ittetę miałaby dla wszyst


kich fatalne następstwa.

ODPOWIEDŹ KOBIETOM AMERYKAŃSKIM


Pewni itmetykAfeka iijja kobtEca
uważała, ±c pouinEA
pr^eciwlin przyjazdowi EuuEtiiu do
j(^ kraju DfczystKgn. Na protest ten
EinEttói) odpowwdzul w sposób na-
łt^pojucy
Nigdy jeszcze nie zdarzyło mi się, żeby płeć
piękna w tak energiczny sposób uchylała się od
jakiegokolwiek zbliżenia ze mną. A ]e£eii ml się to
nawet kiedyś przytrafiło, to nigdy od tak wielu, ko*
bict naraz.
Ale czyi owe czujne obywatelki nie mają jed­
nak słuszności? Czyż warto zapraszać do siebie
kreaturę, która ugotowanych na twardo kapitalis­
tów pożera z niemniejszym apetytem i satysfakcją,
u li kretyński potwór Minotaur us pożerał ongi sma­
kowite dziewice greckie, kreaturę, która ma ponadto
czelność nieuznawania żadnej wojny, oprócz nieu­
niknionej wojny z własną małżonką? Nie odmawiaj­
cie więc posłuchu swym mądrym i patfjotycznym
żoneeskom, pomnąc, że niegdyś swem gęganiem
gęsi zdołały uratować Kapitol potężnego państwa
rzymskiego.

€3
u
O POLITYCE I PACYFIZMIE
O POLITYCE I PACYFIZMIE

POKÓJ

Rzeczywiście wybitni przedstawiciele poprzed­


nich pokoleń zdawali jtiis sobie sprawę z wielkiej
wagi, jaką posiada sprawa zapewnienia światu po­
koju międzyn atudowego. Ale rozwój techniki spra­
wia w naszych czasach, że realizacja tego etyczne­
go postulatu przekształciła się dla współczesnej
ludzkości cywilizowanej w jedno z zagadnień egzy­
stencji, czynny zaś udział w rosiwiązaniu proble­
matu pokoju stal się sprawą sumienia, nad którą
nie zdoła prześlizgnąć się żaden człowiek, obdarzo­
ny poczuciem odpowiedzialności.
Musimy sobie dokładnie uprzytomnić* że owe
potężne ugrupowania przemysłowe, które uczestni­
czą w wytwarzaniu broni, przeciwdziałają we
wszystkich krajach pokojowemu regulowaniu spo­
rów międzynarodowych i że tylko udzielenie nu­
dzącym czynnego poparcia praez przeważną część
ludności umożliwi im osiągnięcie tego doniosłego

67
O POLITYCE I PACYFIZMIE

celu. W naszych czadach demokratycznych form


rządzenia losy ludów spoczywają w ich własnem
ręku. Każjdy poszczególny obywatel musi o tcm
zawsze pamiętać.

ZAGADNIENIE PACYFIZMU

Panic i panowie!
Rad jestem bardzo, że nadarza mi się sposob­
ność powiedzenia państwu kilku słów o zagadnie­
niu pacyfizmu. Rozwój lat ostatnich jeszcze raz:
udowodnił, że prowadzenia walki ze zbrojeniami
i z nastrojami wojowniczemS nie wolno nam pozo­
stawiać samym tylko rządom. Ale nawet tworzenie
wielkich organizacyj* liczących wielu członków,
nie zdoła nas samo przez się zbytnio zbliżyć do
upragnionego celu. W mcjem przeświadczeniu naj­
właściwszą drogą będzie tu uchylanie się od służ­
by w wojsku, poparte przez organizacje, które
w poszczególnych krajach zajmą się udzielaniem
pomocy materialnej i moralnej śmiałkom, odma­
wiającym wstąpienia do wojska. W ten sposób pa­
cy tom stanie się zagadnieniem paląceni, rzeczy­
wistą walką, pociągającą silne natury. Będzie to
wprawdzie walka przy myciu nielegalnych środ­
ków, lecz walka o rzeczywiste prawo człowieka, sta­
czana 7 rządami, domagającemi się od swych oby­
wateli, aby dokonywali występnych czynów.

68
O POLITYCE I PACYFIZMIE

Wiele osób, które uważają się za dobrych pa­


cyfistów, nie zechce brać udziału w tak radykalnej
akcji pokojowej, powołując się przytem na wzglę­
dy natury patrjotycznej. Ale w groźnych chwi­
lach nie można jednak liczyć na ludzi tego pokroju.
Wszak wojna światowa zdołała już nas o tern prze­
konać.
Serdecznie dziękuję państwu za tot że po­
zwoliliście mi u&fcnie podzielić sif z wami mojemi
poglądami na tę sprawy.

PRZEMÓWIENIE , V/YGŁOSZONE NA ZGROMA­


DZENIU STUDENTÓW, POSWIĘCOftEM SPRA­
WOM ROZBROJENIA

Ostatnie pokolenia obdarzyły nas hojnie,


dając nam do rąk aparat wspaniale rozwiniętej
wiedzy i techniki. Dary te stwarzają dla nas moż­
liwości wyzwolenia i upiększenia naszego 'iycia,
jakicmi nie rozporządzało ładnie z wcześniejszych
pokoleń; z drugiej jednak strony stwarzają też nie­
bezpieczeństwo, zagrażające naszej egzystencji, i to
niebezpieczeństwo tak groźne t jak nigdy.
W większym stopniu, niż kiedykolwiek> losy
cywilizowanej ludzkości zalewą dziś od siły moral­
nej* jaką ludzkość potrafi wykrzesać z siebie.
Dlatego też zadania, kfńre czekają współczesnych,

69
O POLITYCE I PACYFIZMIE

nie są bynajmniej łatwiejsze do rozstrzygnięcia od


zadań, rozwiązanych już przez ostatni*; pokolenia.
Potrzeby ludzkie w zakresie pożywienia i dóbr
użytkowych mużna dztó zaspakajać przy znacznie
mniejS7eraf nlfi dotychczas, wydatkowaniu pracy
Natomiast zagadnienie podziału pracy i wytwo­
rzonych dóbr stało się o wiele trudniejsze. Wszy­
scy czujemy, że woJna gra sil giospudarczych,
że nieuporządkowane i nieokiełznane dążenie po­
szczególnych jednostek do posiadania i władzy prze­
stało ju?- jako-tako automatycznie rozwiązywać owe
zagadnienia. Aby zapobiec groźbie wyrzucenia poza
nawias życia nader wartościowych sił roboczych
oraz wynędznieniu i zdziczeniu znacznej cssęści
ludzkości, należy wprowadzić system planowego
wytwarzania dóbr, stosowania sił roboczych i po*
działu wytworzonych towarów.
Skoro w życiu gospodarczein nieograniczony
„saero egaismo*' prowadzi do zgubnych następstw,
to stokroć gorszym przewodnikiem jest on we wza­
jemnych stosunkach pomiędzy narodami. Gwał­
towny rozwój techniki wojskowej sprawia, że wa­
runki życia ludzkiego staną się do zniesienia,
o ile nie znajdziemy jak najrychlej sposobu zapo­
bieżenia wojnom. Mimo niesłychanej wagi tego ce­
lu , dotychczasowe usiłowania, zapomocą których
próbowano go osiągnąć, są zupełnie niewy starcza.^
jące.

70
O POLITYCE I PACYFIZMIE

Pragnie się zmniejszyć niebezpieczeństwo


przez redukcję zbrojeń i ustalenie ograniczają­
cych zasad prowadzenia, wojny. Ale wojna nie jest
przecież grą towarzyska, podczas której partnerzy
przykładnie przestrzegają przyjętych prawideł. Nic
nie pomogą najlepsze zasady 1 zobowiązania, gdy
rozpęta si@ walkę na śmierć i życie! Jedynie bez­
względne poniechanie wojen moce tu coś zaradzić.
Kie wystarczy również powołanie do życia
międzynarodowej instancji rozjemczej- Należy też
w drodze umów stworzyć pewność, że decyzje tej
łnstancji będą wykonywane przez wszystkie naro­
dy łącznie. Bez takiej pewności narody nigdy nie
zdobędą się na rzeczywiste roabrojenic.
Wyobraźmy sobie dla przykładu, że pod groź­
bą najściślejszego bojkotu towarów japońskich rzą­
dy Stanów Zjednoczonych, wielkiej Brytanji, Nie­
miec i Francji zażądają Od rządu japońskiego, aże­
by natychmiast zaprzestał; działań wojennych
w Chinach. Czyż możemy przypuszczać, że w Ja­
ponii znajdzie się rząd, któryby odważył filę wciąg­
nąć swój kraj w równie niebezpieczną awanturę?
Dlaczego me następuje zmiana w sytuacji? Dla­
czego każda osoba i każdy naród muszą drżeć o swój
byt? Gdyż ka^dy ubiega się o mamą, przelotną ko­
rzyść dla siebie, nie chcąc jej podporządkować do­
bru 1 pomyślności ogółu.
Dlatego też powiedziałem wam na wstępie, 5e

71
O POLITYCE 1 PACYFIZMIE

dziś, bardziej niż kiedykolwiek, losy ludzkości zale­


żą od jej własnych sił moralnych Droga do rado­
sne] I szczęśliwej egzystencji prowadzi zawsze przez
wyrzeczenie się i ograniczenie samego aiebie.
Sknd m o*n & w z ią ć £ lk y \ n ie z b ę d n e ta ­
kiej przemiany? Źródłem ich mogą być tylko cl*
którzy, studjując młodu, zdołali wzmocnić Ł^ve-
go ducha i z ó d b y ć s i ę na niezależność poglądów.
My, przedstawiciele starszego pokolenia, spogląda­
my 7 otuchą na was* młodych, i spodziewamy się,
.

śe wytężycie wszystkie fiSły, aby dopiąć tego* czego


nam me dane było osiągnąć.

LIST DO ZYGMUNTA FREUDA

Czcigodny Paiflel
Z podziwem przyglądam się temu, Jak tęskno­
ta za osiągnięciem prawdy pokonała vr Panu
wszelkie inne dążenia. Jest Pan dnwodem, nieod­
partym w swej czystości, £e w psychice ludzkiej In­
stynkt walki i zniszczenia nieodłącznie kojarzy się
z instynktem miłości i triumfującego życia. Ale ae
zniewalających wywodów Fańskich promieniuje
jednocześnie głęboka tęsknota za wewnętrznym
i zewnętrzneirt wyzwoleniem człowieka z więzów
wtjjny. Dn tej wzniosłej tęsknoty poczuwali się ci
wszyscy* którzy, wyprzedzając swij czas i swój na*

72
O rO U T Y C E I PACYFIZMIE

r£dt zyskali sobio cześć i uznanie jako wodzowie


duchowi i moralni W dziedzinie ducha 1 moralno­
ści widzimy jednomyślność, począwszy od Jezusa
Chrystusa, kończąc zaś na Gcethem ł Kancie, Czyż
nie jest to godne uwagi,-źe takich mężów uznano
Jednak powszechnie 2a wodzów, mimo to, żr kie­
rujące nimi prag^iiunie zmiany stosunków ludzkich
urzeczywistniło się w sposób bardzo niedostateczny?
Jestem przeświadczony o tcmt źe wybitni lu­
dzie, którzy działalnością swoją (chociażby nawet
w niewielkim zakresie) przewodzą innym, dążą
przew inie do tych samych ideałów. Na rozwój po­
lityczny wywierają oni jednak bardzo nieznaczny
wpływ. Wygląda na to, ze dziedsdna ta, rozstr^y^a-
jąta o losach narodów, stała się wyłącznym tere­
nem braku wszelkiego opanowania i poczucia od­
powiedzialności.
Przywódcy polityczni lub też rządy zawdzię­
c z a swe stanowiska po czyści przemocy, po czę­
ści zaś wyborowi przez masy. Nie motfam ich uwa~
żać za reprezentację tej warstwy, która pod wzgle-
dcm unw5łowvm i moralnym zirimufe wr narodzie
wvższe stanowisko. Elita utnYsłowa nie wywiera .
jednak dzi^lai heznnśrednieeo wpływu na dEieielU’
dów: rozdrobnienie paraliżuje iet bezpośredni
wsTłóhidziftł w rozwiązywaniu zagadnień bieśaeych.
Czy nfe sadzi Pan, że mosrnaby zmienić te sytuację,
tworząc wolne Eraeszenła osćb, których dotychcza­

73
O POLITYCE / PACYFIZMIE

sowa działalność stanów] rękojmię nwlnlTiWi


i szczerości zamierzeń? Taka międzynarodowa
wspólnota, której członkowie winntby utrzymywać
®e sobą łączność przez stalą wymianę zdań, mo­
głaby wywierać znaczny 1 korzystny wpływ moral­
ny na rozstrzyganie spraw politycznych. Zabiera­
łaby ona głos w prasie na odpowiedzialność swych
podpisujących się za każdym razem członków. Ro­
zumie się, że taka wspólnota nie mogłaby uniknąć
tych wszystkich dolegliwości, które tyle już razy
dnprowadzały rozmaite akademje naukowo do Sta­
nu zwyrodnienia. Niebezpieczeństwa to łączą się
jednak nierozerwalnie z ułomnościami natury ludz­
kiej. Czy mtmo to wszystko warto jednak zaryzy­
kować podobny wysiłek? Uważam, że przedsięwzię­
cie podobnej ptóby jest peprostu naszym świętym
Obowiązkiem.
Gdyby udało się stworzyć taką wa^ką wspól­
notę intelektualną, musiałaby ona przystąpić zko-
Id dn próby zmobilizowania organlsacyj religijnych
pod hasłem walki z wojną
Wspólnota taka dałaby moralne oparcie wie­
lu osobistościom, których dobrą wolę paraliżuje
dziś bolesna rezygnacja Sądzę wreszcie, że takie
stowarzyszenie, składające się z jednostek, które
działalnością swoją zyskały sobie wielkie poważa­
nie, mogłoby się stać poaądauem oparciem rooral-
nem dla owych sił, czynnych w Lidze Narodów,

74
O POLITYCE I PACYFIZMIE

które całą swą etłergją rzetelnie dążą do urzeczy­


wistnienia wielkiego celu, przyświecającego lej in­
stytucji.
Uważam, że nie komukolwiek innemu, lecz
właśnie Panu należy przedstawić ku rozwadze te
sprawy, gdyż własne pragnienia nie zwodzą Pana
tak, jak innych, a krytyczną Jego oceną kieruje
głębokie poczucie odpowiedzialności.

O OBOWIĄZKU SŁUŻBY WOJSKOWEJ

Urywek Ustu

Miast udzielać Niemcom zezwolenia na wpro­


wadzeniu stużby obowiązkowej, należałoby znieść ją
wszędzie, pozwalając tylko na tworzenie wojsk za.-
tięznych, o których rozmiarze 1 uzbrojeniu roko*
wanoby w Genewie. Byłoby to też z większą korzy­
ścią dla Francji, niż wymuszona zgodo na obowiąz­
kową służbę w Niemczech. W ten sposób zdołaneby
zapobiec zarówno fatalnym skutkom, jakie na psy­
chikę ludu wywiera wychowanie wojskowe, jak i
połączonemu z niem wyzuciu z praw jednostki
ludzkiej
Dwóm państwom, które zawarły układ o przy-
musowem ro^Jemstwie, mającem rozstrzygać wszyst­
kie sporne sprawy, ułatwiłoby to tez połączenie

75
O POLITYCE I PACYFIZMIE

swych zawodowych organizacyj wojskowych w jed­


ną wsptfłną całość, utworzoną z mieszanych ka­
drów. Dla nl^ydwoch stron hyłolyy to w każdym ra­
zie Ulgą finansową i wzmożeniem gwarancyj bez­
pieczeństwa. ów proces łączenia w Jedną całość
formacyj wojskowycti, mażących do poszczegól­
nych pafistw, tttńgłby powiększaj swój s ^ ę g t roz-
szerzfi}ąc eoras to bardziej ramy związku t dopro­
w a d za ć wreszcie do powstania Jaktejś „policji
międzynarodowej" Pnllcja ta triego-łaby stopnio­
wemu aanikowt w tr.iarp fcegn. Jak wzrastałobybez­
pieczeństwo międzynarodowe.
Ctey nie zechciałby Pan nająć się rozpatrze­
niem tego projektu wraz z naszymi przyiaeić?-
mi? Ma się rorumieĆ, nie obstaję wcale przy tej
konkretne} propcEytflt Występowa nie z pozytyw-
nemi wnioskami wydaje mi się jednak rzeczą Ko­
nieczną; próby wprowadzenia samej tylko obrony
nie tokowałyby w praktyce widoków powodzenia

NIEMCY I FRANCJA

Oparta na wzajejnnerji zaufaniu współpraca


Kiemiec z Francją możliwa Jest jedynie pod warun­
kiem zapewnienia Francji bezpieczeństwa przed
natarciem wojskowem. Gdyby jednak Francja sta­
wiała JakieS wymagania w tym względzie, wystą­

76
O POLITYCE I PACYFIZMIE

pienie lakic wywołałoby napewno nieprzychylną


reakcje ze strony Niemiec.
Zdaje £ig jednak, że możliwe jest następujące
postępowanie: rząd niemiecki proponuje z własnej
Inicjatywy rządowi francuskiemu, aby łącznie
z nim wystąpił do Ligi Narodów z takim wnios­
kiem — Liga ze siwej strony proponuje wszystkim
państwom, wchodzącym w jej skład, żeby zobowią­
zały się*
1) do podporządkowania się wszelkim decyz­
jom międzynarodowego trybunału rozjemczego;
2) do użycia pospołu 7, innemi państwami,
należącemi do Ligi, wszystkich środków natury go­
spodarczej i wojskowej przeciwko każdemu pań­
stwu, które pogwałci pokój lub przeciwstawi się de­
cyzji międzynarodowej, wydanej w ineteresic za­
chowania pokoju.

O TRYBUNALE ROZJEMCZYM

Planowe rozbrojenie w krótkim czasie. Jest


ono możliwe jedynie w połączeniu z rękojmią
wszystkich państw, zapewniającą bezpieczeństwo
każdemu poszczególnemu narodowi. Rękojmia ta
opiera się na stale urzędującym trybunale rozjem­
czym, uniezależnianym od rządów.

77
O PO U TYC E 1 PACYFIZMIE

Bezwzględne zobowiązanie się państw nietyl­


ko ć o aprobowania decyzyj trybunału rozjemczego,
lecz również i do ich wykonywania.
Europa — Afryka, Ameryka, Azja otrzymują
oddzielne trybunały rozjemcze, Australię zaś dołą­
cza się do Jednego a tych obszarów. Powołania
wspólnego trybunału rozjemczego do wyrokowania
W sporach, których nic można rozstrzygnąć w o
brębte jednego z tych trzech obszarów.

MIĘDZYNARODÓW KA N A U K I

Gdy podczas wojny zaślepienie nacjonali­


styczne 1 polityczne dosięgło punktu szczytowego,
na jednem z posiedzeń Akademji Emil Fischer wy-
głOSll następujące zdanie, kładąc tła nie szczegól­
ny nacisk: „Nic wam to nie pomoże, moi panowie,
nauka jest międzynarodowa i międzynarodową po­
zostanie". wielcy z pośród badaczy zawsze to wie­
dzieli i gorąco odczuwali, mimo to, że w czasach
powikłań politycznych byli odosobnieni w środo­
wisku swych pomniejszych kolegów. Owa masa
uprawnionych do głosowania we wszystkich obo­
zach dopuściła się podczas tej wojny zdrady swych
najświętszych dóbr. Rozpadło się międzynarodowe
zrzeszenie akademij. Kongresy zwoływano 1 zwołu­
je się nadal, wyłączając fachowców z dawnych kra­
O POLITYCE I PACYFIZM IE

jów nieprzyjacielskich. Względy polityczne, przy­


taczane z pozorami wielkiej powagi, nie pozwalają,
aby w sprawach tych mógł niepodzielnie zapano­
wać rzeczowy punkt widzenia, tak niezbędny do
osiągnięcia wzniosłych celów, któreśmy sobie wy­
tknęli
Cóż więc mogą przedsięwziąć ludzie przychyl
nie usposobieni dla sprawy, nie poddający się uczu­
ciowym pokusom chwili, aby odzyska.6 to, cośmy
utracili? Wobec podniecenia, trwającego nadal
wśród większości pracowników umysłowych, nie
można jeszcze zwoływać rzeczywiście międzynaro­
dowych kongresów w wielkim stylu. Opór psychicz­
ny przeciwko wskrzeszeniu międzynarodowych
wspólnot pracy naukowej jest jeszcze zbyt silny,
aby mogła go przezwyciężyć mniejszość tych, któ­
rzy mają rozleglejsze poglądy i których ożywiają
wznioślejsze uczucia. Mogą oni przysłużyć się wiel­
kiej sprawie uzdrowienia zrzeszeń międzynarodo­
wych, utrzymując bliskie stosunki z ludźmi tych
samych zapatrywań we wszystkich krajach i bro­
niąc uporczywie międzynarodowych interesów
w swym własnym zakresie działania. Na donioślej­
sze wyniki trzeba, będzie zaczekać, ale nie ulega wąt­
pliwości, że muszą one nastąpić. Nie mogę pomi­
nąć tej okazji, aby nie zaznaczyć z wlelkiem uzna­
niem, że przez wszystkie te ciężkie lata dążność do
zachowania wspólnoty duchowej była szczególnie

79
O POLITYCE I PACYFIZMIE

żywa wśród znacznej części naszych angielskich


kolegów po fachu.
Oficjalne enuncjacje przedstawiają się wszę­
dzie znacznie gorzej od sposobu myślenia poszcze­
gólnych jednostek. Ludzie dobrej woli powinni
o tem pamiętać, aby uchronić się od rozgoryczenia
t dezorjentacji: senatori boni viri, senatus autem
bestia.
&wą niezachwianą ufność w postępy pow­
szechnej organizacji międzynarodowej opieram nie*
tyle na wierze w rozum i szlachetność uczuć, co rap
czej na przeświadczeniu o potężnym wpływie, jaki
wywiera rozwój gospodarczy. Ponieważ opirra si?
on w znacznej mierze również i na pracy myślowej
zacofanych uczonych, to i ci, wbrew własnej woli,
przyczynią się do stworzenia organizacji między­
narodowej.

IN STY TU T WSPÓŁPRACY UMYSŁOWEJ

Politycy europejscy wyciągnęli w tym roku


po raz pierwszy konsekwencje z przeświadczenia,
że nasza część świata zdoła odzyskać pomyślność
dopiero wraz u zaprzestaniem wzajemnego ukryte­
go zwalczania się poszczególnych tradycyjnych for­
m acji państwowych. Najeży wzmocnić polityczną
organizację Europy i dążyć do stopniowego znie­
sienia krępujących granic celnych.

80
O POLITYCE I PACYFIZMIE

Kie dopniemy tego, zawierając tylko trakta­


ty imędsypaństwowe. Trzeba nam n&dewszystko
uprzedniego przygotowania Umysłów. Musimy dą­
żyć do stopniowego budzenia w ludziach poczucia
solidarności, nie zasklepiającego się, jak to było
dotychczas, w obrębie własnych granic państwo­
wych. Z tych to właśnie względów Liga Narodów
powołała do życia Komisję "Współpracy Umysłowej
(Commission de coopóratkm intellectuelle). Komi­
sja ta ma być rzeczywistą, wolną od wszelkiej poli­
tyki, instancją międzynarodową, której zadaniem
jest przywrócenie we wszystkich ^giip^yinarh życia
umysłowego łączności pomiędzy odnscbnionemi
przez wojnę aferami kulturalnemi poszczególnych
narodów. Niełatwa to zadanie; muszę bowiem
stwierdzić, niestety, że (przynajmniej w tych kra­
jach, które lepiej znam) uczeni i artyści w o wiele
większym stopniu od ludzi życia praktycznego ule­
gają wpływowi wąskich idej nacjonalistycznych.
Komisja ta obradowała dotychczas dwa razy
do roku. Pragnąc wzmóc wydajność pracy komisji,
rząd francuski powziął decystję utworzenia 1 utrzy­
mywania stałego Instytutu Współpracy Umysło­
wej. Otwarcie Instytutu ma nastąpić w tych dniach.
Jest to dowód niełada wspałaitiomyśLności ze stro­
ny Francji, zasługujący na powszechną wdzięcz*
ność.
Radowanie slg i rozdawanie pochwal jest ła~

Sl
O P O U T T C E / PACYFIZMIE

twem i wdzięcznem zadaniem, zwłaszcza gdy prze­


milcza sip zjawiska godne pożałowania lub deza­
probaty. Ale ponieważ tylko uczciwy stosunek mo­
że sprzyjać pomyślnemu rozwojowi naszych za­
mierzeń, nie będę się wzdragać przed połączeniem
tych życzeń urodzinowych ze słowami krytyki.
Moje codzienne spostrzeżenia pozwalają mi
stwierdzić, żc największym szkopułem, przeszka­
dzającym naszej Komisji w pracy, jest brak zaufa­
nia do jej objektywizmu politycznego, Należy do­
łożyć wszelkich starań, aby wzmóc to zaufanie
I poniechać wszystkiego, coby zaufanie to mogło
osłabić.
Skoro tedy rząd francuski powołał do życia,
i utrzymuje w Paryżu na rachunek państwa Insty­
tut, będący stałym organem Komisji, i na jego cze­
le postawił obywatela francuskiego w charakterze
dyrektora, musi to na osobach, stojących zdała,
sprawiać jednak wrażenie, że w Komisji przeważa­
ją wpływy francuskie. Wrażenie to potęguje jesz­
cze okoliczność, że dotychczasowy przewodniczący
Komisji jest również Francuzem. Wrażenie pozo­
staje tedy wrażeniem, mimo to, że obaj panowie,
o których mowa, cieszą się powszechnym szacun­
kiem i największą sympatją.
Dbd et salvavi animam meam. Mam nlepłon-
ną nadzieję, że nowy Instytut, działając pospołu
z Komisją, zdoła przysłużyć się wspólnej sprawie

82
O POLITYCE I PACYFIZM IE

oraj; pozyskać zaufaniu i uznania pracowników


umysłowych wszystkich krajów.

PO ŻE G N A N IE

List ĆO niemieckiego sekretarza L ig i Narodów *)

Wielce Szanowny Fanie!


Nie mogę pozostawić bez odpowiedzi Pańskie­
go uprzejmego listu, gdyż mógłby Pan powziąć
niesłuszną, opinję o moim sposobie myślenia.
Otóż, jeżeli postanowiłem, że nie pojadę wię­
cej do Genewy, to kierowało mną smutna doświad­
czenie, z którego wyciągnąłem naukę, iż Komisja
nie rozporządza niestety środkami, któreby pozwo­
liły jej v sposób poważny przyczynić się do posu-
nipcia naprzód sprawy uzdrowienia stosunków
międzynarodowych. "Według mnie reprezentuje
ona raczej zasadę „ut aliquld fieri videatur ‘. Zda­
je mi się, że pod tym względem Komisja pozostaje
nawet wtyie za Ligą Narodów, traktowaną jako
całość.
Właśnie dlatego, że w miarę swych $111 moż­
ności pragnąłbym się przyczynić do stworzenia
międzynarodową) nadrzędnej instancji, któraby na

*) Li>l, wyntosowany do p, DilFour - Fertmce.

ss
O POLITYCE I PACYFIZMIE

drodze rozjemstwa regulowała zatargi między pań­


stwami, i że sprawa ta bardzo mi leży na (sercu,
właśnie dlatego sądzę, że powinienem ustąpić
z Komisji.
Przez powołanie do śyda w k aid m poecie-
gólnem państwie po jednej „komisji narodowej^
mającej stanowić jedyny ł^cJinił: pomiędzy inte­
lektualistami danego państwa a samą Komisją, da­
la Ona *we błogosławieństwo uciskowi narodowemu
mniejszości kulturalnych w poszczególnych pań­
stwach, Przez to samo zrzekła się tesi śwSadrjinie ro­
li oparcia moralnego, jakiem mugłaby stać się dla
mniejszości narodowych w ich walce z uciskiem
narodowym.
Komisja zajęła ponadto tak obojętne stano­
wisko w sprawie awalczama w poszczególnych kra*
jach szowinistycznych i militarystyrarrych tenden*
cyj w nauczaniu* że trudnoby się po niej spodzie­
wać jakichś powabniejszych usiłowań w tej tak nie­
słychanie ważnej dziedzinie.
Komisja nigdy nie dbała o udzielenie moral­
nego poparcia owym osobistościom 1 zizeazeniom,
które uważają za swój obowiązek działać w spo­
sób radykalny na rzecz stworzenia praworządnoś­
ci międzynarodowej 1 zwalczają system milltamy-
Komisja nigdy nie usiłowała przeciwstawić
się powoływaniu do swego grona niektórych człon­
ków, choć wiedziała, će reprezentują cni tendencje

84
O POLITYCE I PACYFIZMIE

męcz odmienne od tych, których obrona jest jej


obowiazkiem.
Wle będę nużyć Pana przytaczaniem dalszych
argumentów, nic wątpię bowiem.* że powyższe
uwagi pozwolą już Panu dokładnie arozuinteć przy*
czyny powziętej przeze mnie decyzji. Wszak nie
powołano mnie do rcii oskarżyciela, lecz pragnę
jedynje uzasadnić fiwe postępowanie, Zapewniam
Pana, że byłoby ono inne* gdybym żywił jeszcze
chociażby najmniejszą nadzieję.

W SPRAWIE ROZBROJENIA

Urzeczywistnieniu plami iwJflOjenia przesz­


kodziła ta zwłaszC5&a okoliczność, że naogół nie zda­
wano sobie sprawy z ogromnych trudności, jakie
zagadnienie to nastręcza. Przeważający większość
celów osiąga się zazwyczaj nie odrazu, lecz stopnio­
wo, krok za krokiem. Przypomnijmy sobie chociaż­
by zastąpienie monartihji nieograniczonej przez de­
mokrację. Tutaj jednak chodzi nam o cel, którego
nic można osiągnąć stopniowo, zbliżając się do nie­
go etapami
Otóż, dopóki sama możliwość wybuchu woj­
ny nie fcędsie usunięta, narody nie zechcą wyrzec
się prawa do możliwie najdoskonalszej gotowości
zbrojnej, która pozwoli im wyjść zwycięsko z no-

«
O POLITYCE I PACYFIZMIE

wyćh powikłań wojennych. Nie poniechają ono też


wychowywania młodzieży w duchu tradycji wojen­
nej i kultywowania ciasnej próżności nacjonali­
stycznej w połączeniu z uwielbieniem, dla rzemiosła
t zamiłowania wojskowego; trwać to będzie dopóty,
dopóki istnień będzie konieczność wyzyskania tych
skłonności obywateli do rozstrzygania zatargów
zbrojnych. Zbrojenie się- nie oznacza bowiem utrwa­
lania pokoju, lecz właśnie pogodzenie się z wojną
i przygotowywanie się do niej. Rozbrojenie nie mo­
że wigc nastąpić stopniowo, krok za krokiem, lecz
musi dokonać się odrazu, o Ile ma się wogóle do­
konać.
Urzeczywistnienie tak doniosłej przemiany
w życiu ludów wymaga olbrzymiego wysiłku mo­
ralnego, świadomego rozbratu 2 głęboko zakorze-
nionemi tradycjami. Kto w wypadku zatargu mię­
dzynarodowego nie potrafi zdobyć się bez zastrze­
żeń na uzależnienie losńw swego kraju od rozstrzyg­
nięć międzynarodowego trybunału rozjemczego
t nie zgodzi się bez wahania na ujęcie takiego sta­
nu rzeczy w formę traktatu, zawartego przez za­
interesowane państwa, ten nie jest naprawdę zde­
cydowany na uniknięcie wojen. W tych spra­
wach możliwe jest jedno jedyne rozwiązanie:
wszystko albo nic.
Trudno zaprzeczyć temu, że dotychczasowe
usiłowania, zmierzające do zapewnienia pokoju,

86
O PO U TYC E l PACYFIZMIE

rozbiły się o Chęć zawarcia niewystarczającego


kompromisu.
Rozbrojenie I bezpieczeństwo można osiągnąć
tylko przez połączenie jednego z drugiem. Rękoj­
mię bezpieczeństwa da nam jedynie zobowiązanie
sip wszystkich narodów do wykonywania decyzyj
międzynarodowych.
Stoimy przeto na rozdrożu. Od nas tylko za*
leży, czy mamy pójść drogą pokoju, czy też podą­
żać nadal niegodnym naszej cywilizacji szlakiem
brutalnej przemocy. W pierwszym wypadku uśmie­
cha się do nas wolność jednostki i zapewniony byt
zbiorowości, w drugim zaś — grozi nam ujarzmię*
nie jednostki I zniweczenie naszej cywilizacji. Lo­
sy nasze ukształtują $lf tak, jak sobie na, to za­
służymy

Z PO W O D U K O N FER EN C JI RO ZBRO JENIO W EJ


tt r. 1932-go

l.

Rozpocznę od pewnego wyznania natury po­


litycznej. Państwo jest dla ludzi, nie zaś ludzie dla
Państwa. To samo, co o państwie, można też po­
wiedzieć i o nauce. Są to stare formuły, Ukute
przez tych, co indywidualność człowieka uważają
O POLITYCE 1 PACYFIZMIE

za najwyższą wartość ludzką.. Wzdragałbym Elę je


powtarzać, gdyby nie to, że grozi im wciąż zapom­
nienie, zwłaszcza zaś w dzisiejszych czasach organi­
zacji 1 szablonu. Za najważniejsze zadanie państwa
poczytuję obronę jednostki 1 stworzenie dla niej
warunków twórczego rozwoju. Państwo winno za’
tem być naszym sługą, lec? nie my — niewolnika­
mi państwa. Państwo gwałci to przykazanie, sko­
ro zmusza nas przemocą do odbywania służby woj­
skowej 1 do udziału w wojnach, zwłaszcza że ta
niewolnicza służba ma na celu 1 wywołuje uni­
cestwianie ludzi w innych krajach lub też szkodzi
Ich swobodnemu rozwojowi. Powinniśmy składać
państwu tylko takie ofiary, które mogą dopomóc
swobodnemu rnzwojowi indywidualności ludzkich.
Są to sprawy samo przez się zrozumiałe dla każde­
go Amerykanina, czego nie można jednak powie­
dzieć o każdym Europejczyku. Dlatego też niech
nam wolno będzie spodziewać się, że walka którą
podjęliśmy z wojną, spotka się u Amerykanów
z potężnem poparciem.
Powróćmy Jednak do Konferencji Rozbroje­
niowej! Niewiadomo, czy należy sig śmiać, płakać,
czy też żywić nadzieje, gdy się myśli o niej- Proszę
sobie wyobrazić miasto, którego ludność składa się
z gwałtownych, nierzetelnych i zwadUwych osob­
ników. Niebezpieczeństwo, stale zagrażające życiu
ludzkiemu w takiem mieście, stanowi nieznośną

8$
O POLITYCE I PACYFIZMIE

przeszkodę, tamujący 'wszelki zdrowy, naturalny roz­


wój. Magistrat pragnąłby zaradzić jakoś tym nie­
możliwym stosunkom, aczkolwiek nie może zdo­
być się na to, ażeby zabronić rajcom miejskim 1 In­
nym obywatelom noszenia sztyletu w zanadrzu.
Po wieLoktnich przygotowaniach magistrat decy­
duje się wreszcie na rozpatrzenie tej sprawy i pod­
daje dyskusji następujące zagadnienie: jakiej dłu­
gości ma być ostrze sztyletu, który każdemu wolno
brać ze sobą na przechadzkę? I nie może zresztą
być inaczej dopóty, dopóki przeciwko tym rozpra­
wom nożowym przebiegli obywatele nie zmobilizu­
ją ustawj', sądu i policji. Ale u&talftnie dozwolonej
dJugofici ostrza sztyletu wyjdzie jedynie na dobre
największym zawsitljakam i ludziom, najmocniej­
szym w pieści* wydając słabszych na ich łaskę i nie­
łaskę.
Wszyscy się domyilają, co Łhdałcm powie­
dzieć przez to porównanie Mamy ju i coprawda
i Ligę Narodów i Trybunał Rozjemcy. Ale Liga
Narodów odgrywa nie o wiele większą rolę od lo­
kalu klubowego, Trybunat zaś Rozjemczy nie roz­
porządza środkami, któremi mógłby zmusić po*
szczególne państwa do ubieleniu w życie swych de-
cyzyj, Obie te instytucje nie zapewniają żadnemu
państwu bezpieczeństwa na wypadek ataku zzew-
nątrz. Skoro uprzytomnimy sobie taki stan rzeczy,
wówczas na postępowanie Francji, nie godzącej się

99
O FOLITYCE 1 PACYFIZMIE

na rozbrojenie bez gwarancyj bezpieczeństwa, bę­


dziemy musieli zapatrywać się pobłażliwiej, niż to
się dziś naogćl dzieją
Nift wyjdziemy nigdy aa stanu powszechnej
anarchji i niepewności, o ile nie zdołamy osiągnąć
porozumienia w sprawie ograniczenia zwierzchnic­
twa poszczególnych państw, które polegałoby na
zobowiązaniu si^ ich wszystkich do podjęcia wspól­
nej akcji przeciwko każdemu państwu, przeciwsta­
wiającemu się w sposób jawny lub ukryty wyroko-
wi. wydanemu przez Trybunat Rozjemczy, Nieo­
graniczone zwierzchnictwo poszczególnych państw
nie da się w żaden sposób połączyć z zagwa­
rantowaniem im bezpieczeństwa przed napaść^
i nic tu nie pomogą najwyszukańsze fortele. Czyż
dopiero nowe katastrofy zdołają nakłonić pań­
stwa, aby zechciały zobowiązać się do wykonywa­
nia wszelkiej decyzji, wydanej prz£7 powszechnie
uznaną międzynarodową Instancję sądową? Do­
tychczasowy stan rzeczy nie rokuje nam wcale po­
prawy na najbliższą przyszłość. To też każdy szese*
ry przyjaciel kultury i sprawiedliwości powinien
dokładać wszelkich starań, aby przekonać swych
bliźnich, że takie międzynarodowe ograniczenie
zwierzchnictwa poszczególnych państw jest ko-
nleczne.
Wie bez pewnej dozy słuszności można prze­
ciwko tej koncepcji wysunąć argument, że zbyt

00
O POTJTYCE I PACYFIZMIE

wielką wagę przywiązuje ona do strony organfru-


cyjnej i niedocenia momentów psychicznych,
a uwłaszcza moralnych. Istnieje zdanie, że rozbro­
jenie moralne powinno poprzedzać rozbrojenie ma-
terjalne. Utrzymuje się tez słusmie, że najwięk­
szym szkopułem, przeszkadzającym uporządkowa-
niu stosunków międzynarodowych, jest potwornie
wybujały nacjonalizm, posługujący się też sympa­
tycznemu lecz nadużywanem mianem patriotyzmu,
W ciągu ostatnich stu pięćdziesięciu lat bożek ten
zdobył sobie wszędzie przerażający wprost i nie­
słychanie szkodliwy wpływ.
Aby moc zająć właściwe stanowisko wobec
powyższego zarzutu, nalepy uprzytomnić sobie* że
momenty organizacyjne i psychiczne zależą od sie*
ble wzajemnier Każda organi#Łcja uzależniona jest
copraw<j£ od tradycyjnych skłonności uczucio­
wych 1 zawdzięcza Im swe powstanie oraz trwałą
egzystencję, lecz istniejące organizacje wywierają
też zkolei potężny wpływ na skłonności uczuciowe
ludów.
Zdaje ml się, że ów ponad wszelką miarę wy­
bujały, szkodliwy nacjonalizm dzisiejszy znajduje
się wszędzie w ścisłym związku z wprowadzeniem
powszechnej służby wojskowe] lubt jak to się milej
określa, — armji ludowej. Państwo, domagające
się od swej ludności spełnienia obowiązku służby
w wojsku, musi hodować instynkty nacjonalistycz­

aj
O POLITYCE I PACYFIZMIE

ne, stanowią one bowiem psychiczne podłoże uży­


teczności wojskowej. Musi więc dbać o tuT aby na-
równi z rellgją, młodzież szkolna uwielbiała też po­
wolne władzy naradzie brutalnej piT,emocy!
Dlatego też sądzę, że wprowadzenie pow­
szechnej służby wojskowej jest główną przyczyną
moralnego upadku białej rasy, poważnie zagraża­
jącego naszej kulturze, a nawet naszej egzystencji.
Wielka rewolucja francuska, której zawdzięczamy
vnelltic dobrodsiejslwa dpoŁetfzną obdarayła nas
też, obok tych dobrodziejstw, owem przekleństwem,
które, w£lad za Francją* porwało za sobą w krót­
kim czasie ! Inne narody.
Kto tedy pranie krzewić skłonności między­
narodowe i przeciwdziałać instynktom szowini­
stycznym, musi zwalczać równteż instytucję pow­
szechnej shiżŁiy wojskowej Czyż surowe prze­
śladowania, na jakie skazani są dziś ludzie, uchy­
lający się od służby wojskowej z porodów natury
moralnej, są mniejszą hańbą dla ogółu, niż prze-
ćladowsnia, jakich w dawnych wiekach doświad­
czali męczennicy 7a wiarę?? Czyż można skazywać
wojnę na banicję, — c&ego dokonał pakt Kellogg^
— skoro jednocześnie wydaje się betebronne jed­
nostki na pastwę machiny wojskowej poszczegól­
nych państw?
Jeżeli w związku z Konferencją Rozbrojenio­
wą nie chcemy poprzestać jedynie na stronie orga­

93
O POLITYCE I PACYFIZMIE

nizacyjno-tecłmicznej zagadnienia, letz, kierując


sip względami wychowawczemu pragniemy też
uwzględnić bezpośrednio i momenty psychologicz­
ne* winniśmy dążyć do tego, aby traktaty między*
narodowe zapewniały jednostce możność legalnego
uchylania się od służby wojskowej; miałoby to nie
wątpliwie olbrzymie następstwa natury moralnej*
Pozwolę sobie w kilku słowach streścić sv.e
stanowisko. Same tylko układy o umniejszenie
zbrojeń nic dają jeszcze żadnych rękojmi bezpie­
czeństwa Obowiązkowy Trybunał Rosyemczy musi
mieć do dyspozycji organ wykonawczy, działający
na zasadzie gwarancji wszystkich państw uczestni­
czących. Organ ten powinien stosować sankcje go­
spodarcze 1 wojskowe wobec państwa, gwałcącego
pokój. Powszechna służba wojskowa winna być
zwalczana, jako główny rozsadnik niezdrowego na-
cjona"Izmu; uchylający śię od służby wojskowej
muszą zwłaszcza korzystać z ochrony międzynaro­
dowej.
Na zakończenie chcę zwrócić uwagę na książ­
kę Ludwika Bauera „Jutro znowu wojna'1. Książ­
ka ta traktuje o poruszanych tu sprawach* ujmu^
jąc je ze znacznem zrozumieniem psychologlcE-
nem w sposób bystry i bezstronny*).

Ksiąfkn ta ukazała się vr poJ^im prukladr^


Ofilrzif^Eimy jed n ak p rzed nim C z y t e l n i ^ r° i s ię OH WptfOrt
^ błędów i mtdokładnofci. (Pfzyp. tłum.].

93
O POLITYCE I PACYFIZMIE

n.

Zdobycze, któremi wynalazczość ludzku ob­


darzyła ima w ostatniem stuleciu, mogłyby uczy­
nić nasze życiu beztrosklem i szczęśiiwem, gdyby
rozwój organizacji dotrzymywał kroku rozwojowi
techniki. W dzisiejszych warunkticli jednak mozol­
ne nasze zdobycze wyglądają w ręku obecnego
pokolenia, jak brzytwa w dłoni trzyletniego dziec­
ka. Posiadanie cudownych środków wytwarzania
nic daio nam wolności, lecz troskę 1 głód.
Ale najgorsze są skutki postępu technicznego
w tych dziedzinach, w których dostarcza on środ­
ków, służących do unicestwiania zarówno życia
ludzkiego, Jak i produktów, wytworzonych w żmud­
nej pracy. My, starsze pokolenie, doświadczyliśmy
już tych okropności podczas wojny światowej. Wy­
daje mi si& że upokarzająca niewola, w którą woj­
na bierze Jednostkę, jest okropniejsza jeszcze od
zniszczenia. Czyż nie straszna to rzec*, że ogół
zmusza poszczególne jednostki do czynów, które
każda z nich uważa za ohydną zbrodnię? Nieliczni
tylko zdobyli &tę na hart moralny i przeciwstawili
Się temu przymusowi; w moich oczach są oni praw-
dsiwymi bohaterami wojny światowej.
Dociera do nas jednak promyczek nadziei.
Zdaje mi się, że dzisiejsi odpowiedzialni przywód­
cy ludów dążą naogół uczciwie do zniesienia wej-

94
O POLITYCE I PACYFIZMIE

my. Opór przeciwko temu koniecznemu postępowi


wynika z nieszczęsnych tradycyj, które, niby cho­
roba dziedziczna, przechodzą ri pokolenia nu poko
lenie, gdyż przenosi je aparat wychowawczy. Głów­
ni jednak krzewiciele tych tradycyj to wyszkolenie
wojskowe i jego uwielbianie oraz, w niemtiiejszej
mierze, owa część prasy, która zależy od wielkiego
przemysłu i wojskowości. Bez rozbrojenia trwały
pokój jest niemożliwy. Przeciwnie, dalsze zbrojenia
w dzisiejszych rozmiarach prowadzą nieuchronnie
do nowych katastrof.
Dlatego też Konferencja Hazbrojeniowa z r.
1932-go zaważy rozstnsy^aji^co na losach współ­
czesnego i następnego pokolenia. Skoro uprzyiom-
nimy sobie, jak żałosne wyniki dawały naogół do­
tychczasowe konferencje, zrozumiemyt że wszyscy
ludzie rozsądni i mający poczucie odpowiedzial­
ności muszą wytężyć swe sity, aby nieustannie in­
formować opinje publiczną o ogromnem znaczeniu
Konferencji z r. 1S32 Poto, aby mężowie stanu
mogli osisyrnąć ów wielki celt do którego dążą, iuu-
Bicą zjednać sobie w swym kraju zdecydowaną
większość pragnących pokoju. To też każdy powi­
nien przyłożyć się słowem i czynem do tego, żeby
taka większość powstała w opfnji publicznej
Gdyby wysłannicy mieli się zjechać do Gene­
wy, przywożąc ze sobą gotowe instrukcje, których

95
O PO U TYC E I PACYFIZM IE

przeforsowanie stałoby się cdrazu sprawą presti­


żową, przypieczętowałoby to i^óry los Konferencji.
Bodaj, że wszyscy zdają sobie z lego sprawę. Wi­
dzimy bowiem, że w ostatnich czasach coraz częś-
cieć zdarzają się spotkania po dwóch przedstawi­
cieli rozmaitych państw, które to spotkania zmie­
rzają do przygotowania gruntu dla Konferencji
przez omówienie zagadnienia rozbrojenia. Zdaje
mi się, że obrano tu dobrą drogę, gdyż dwie osoby
lub grupy osób mogą najuczciwiej, najszlachetniej
1 najspokojniej rokować ze sobą, nie mając potrze­
by liczenia, się se zdaniem trzeciej przysłuchującej
się osoby. Szczęśliwego wyniku Konferencji możemy
spodziewać się tylko po upraedniem gruntownem
jej przygotowaniu w sposób powyższy, usuwający
ws/elkie niespodzianki i pozwalający, aby zapano­
wała na niej atmosfera wzajemnego zaufania, wy­
nikająca z rzeczywistej dobrej woli uczestników.
Powodzenie podobnych wielkich Imprez nie
Jest wynikiem mądrości lub przebiegłości, lecz ucz­
ciwości 1 wzajemnego zaufania. Rozum, dziękować
Bogu, nie zdoła zastąpić moralności. Kamn wycze­
kiwanie i krytykowanie nie przystoi poszczególnym
naszym współczesnym. Każdy z nich powinien
służyć tej sprawie tak, jak potrafi. Ogól zaś spot­
ka taki los, na jaki sam snblc zasłuży.

9ff
O POLITYCE I PACYFIZM IE

AMERYKA I KONFERENCJA ROZBROJENIOWA

Amerykanów dzisiejszych trapią troski, wy­


wołane przez sytuacją gospodarczą ich kraju. Oso­
bistości kierownicze, świadome swej odpowiedzial­
ności, dążą przcdewszystkiem do usunięcia, nęka­
jącego kraj bezrobocia. Poczucie zespolenia z losa­
mi reszty świata, a zwłaszcza z macierzą europej­
ską. jest tu słabsze jeszcze, niż było w normalnych

Ale wolna gospodarka nie zdoła sama przez


się przezwyciężyć w sposób automatyczny tych
trudności. V'prowadzenie zdrowego podziału pracy
i dóbr wymaga zastosowania przez ogół środków
natury regulującej; jeżeli powszechność nie zcehcc
się do nich udec, ludności najbogatszych nawet
krajów grozi zagłada. Ponieważ wraz z udoskona­
leniom metod techniki zmniejszyła się ilość pracy,
niezbędnej do zaopatrzenia wszystkich, wolna
gra sił nie zdoła już stworzyć warunków, w któ­
rych wszystkie siły robocze mogłyby znaleźć za­
stosowanie. Świadoma akcja organizacyjna i regu­
lująca staje się niezbędna do zużytkowania postę­
pów techniki dla dobra wszystkich.
O ile tedy nie można uporządkować go
darki bez planowej jej regulacji, to w jeszcze więk­
szym stopniu regulacji takiej wymagają zagadnie­
nia polityki międzynarodowej. Nieliczni Już ludzie

97
O POLITYCE I PACYFIZM IE

repereuentują dziś pogląd, żc akty przemocy w po­


staci wojen są korzystnym t godnym ludzkości
sposobem rozstrzygania zagadnień międzynarodo­
wych. Ale ludziom brak naogół konsekwencji i e-
nergji, gdy chodzi o stosowanie środków, ktńreby
zdołały uchronić ich od wojny, Owej prymitywnej
1 hańbiącej pozostałości czasów barbarzyńskich.
Zorjentowanie się w tych sprawach wymaga pew­
nej przytomności umysłu, jak zkolci pewnej dozy
odwagi wymaga zdecydowana 1 skuteczna działal­
ność w imię osiągnięcia tego ważnego celu.
Kto naprawdę pragnie zniesienia wojen, mu­
si stanowczo dążyć do zrzeczenia się przez własne
państwo czyści zwierzchnictwa na rzecz instytucji
międzynarodowych; na wypadek jakiegoś zatargu
musi zdecydować się na podporządkowanie swego
państwa orzeczeniu Trybunału Międzynarodowe­
go; musi domagać się w sposób najbardziej sta­
nowczy powszechnego rozbrojenia, co przewiduje
nawet nieszczęsny Traktat Wersalski. Trudno
oczekiwać jakiegoś postępu bez rozstania się z ml-
Htarystycznem i zaczepno-patrjotycznem wychowa­
niem publicznem.
Wielki zawód, jaki sprawiły nam dotychcza­
sowe konferencje rozbrojeniowe, jest największą
plamĄ w dziejach ostatnich lat przodujących
państw kulturalnych świata; albowiem zawód ten
nie jest tylko skutkiem Intryg ambitnych i poztaa-

98
O FO U TYC E 1 PACYFIZMIE

wionych sumienia dyplomatów, lecz również obo­


jętności i niedołęstwa, panujących niepodzielnie
wśród ludności wszystkich państw. Jeżeli sytuacja
nie zmieni sig w tym względzie, doprowadzimy do
unicestwienia najbardziej wartościowych dóbr,
stworzonych przez naszych przodków.
Wydaje mi się, że lud amerykański niezupeł­
nie zdaje sobie sprawę z odpowiedzialności, która
ciąży na nim w tym względzie. Amerykanin rozu­
muje sobie zapewne: „Niech Europa zginie, skoro
niezgodność I złośliwość jej mieszkańców musi do­
prowadzić ją do zagłady. Dobry posiew naszego
Wilsona dał na jałowej glebie europejskiej nader
nikły plon. Jesteśmy silni I pewni siebie, to też nie
tak prędko damy się znów wciągnąć w cudze za­
targi".
Rozważania takie nie grzeszą ani szlachet­
nością, ani też rozległością horyzontów. Ameryka
nie jest bez winy, jeżeli chodzi o niedomagania
Europy, Egzekwując bez skrupułów swe należnoś­
ci, przyspiesza ona gospodarczy, a wraz z nim
i moralny upadek Europy; Ameryka przyczyniła
się też do bałkanizacji Europy, ponosi więc odpo­
wiedzialność za zanik moralności politycznej i za
hodowanie owej żądzy odwetu, która rodzi się
z rozpaczy, żądza ta nie zatrzyma się u wrót Ame­
ryki. Gotów jestem nawet powiedzieć, że już się nie

99
O POLITYCE I PACYFIZMIE

zatrzymała. Obejrzyjcie się wokoło i spójrzcie


przed siebie*
Nie trzeba tu wielu słóv/: nietylko dla nas,
lecz również i dla Amerykanów Konferencja Roz­
brojeniowa jest ostatnią okazją do wzięcia, w obro­
nę i zachowania najwyższych dóbr. stworzonych
przez kulturalną lucfckość Ku wam, Jako najpo­
tężniejszym i stosunkowo najzdrowszym, zwracają
się wszystkie spojrzenia i nadziujc.

PACYFIZM CZYNNY
Szczęśliwy jestem* żc byłem świadkiem wiel­
kiej manifestacji pokojowej, urządzonej przez lud
flarmandaki W imieniu ludzi dobrej woli, troszczą­
cych się o przyszłość, czuję potrzebę oznajmienia
wszystkim, którzy uczestniczyli w manifestacji:
w tej chwili opamiętania się i przebudzenia sumień
łączy nas z wami uczucie najżywszej solidarności.
Nie powinniśmy się łudzić, że poprawa roz­
paczliwych stosunków, panujących obecnie, może
nastąpić bez ciężkich zmagań; garstka zdecydowa­
nych na radykalne zaradzenie złu jest znikoma
w porównaniu z masą niezdecydowanych i oszuka­
nych. A wielka jest potęga tych, w których intere­
sie leży zachowanie mechanizmu wojny; nie gar­
dzą oni żadnemi środkami, aby opinję ludową
uczynić powolną swym niecnym celom.

100
O POLITYCE I PACYFIZMIE

Wszelkie posory każą przypuszczać, że mężo-


wie stania sprawujący dziś rządy, dążą naprawdę
do utrwalenia pokoju. Ale nieustanne powiększa­
nie zbrojeń świadczy o tcm aż nadto wyraźnie, żo
nie zdołają oni sprostać wrogim siłom, prącym do
przygotowań wojennych* Według mego przeświad*
czenia, na środki zaradcze mogą się zdobyć tylko
same ludy. Muszą ont zdeklarować stanowczo
za całkowitem rozbrojeniem, o ile chcą uniknąć
haniebnej niewoli, jaką jest służba na 12#cz woj­
ny. Gdyż dopóki istnieją armjet każdy poważniej­
szy zatarg będzie nieuchronnie prowadził do woj­
ny. Pacyfizm, nie zwalczający czynnie zbrojeń pań­
stwowych, jest 1 bidzie bezsilny.
Trzeba obudzić sumienie ludów i przywrócić
im zdrowy rozsądek, aby osiągnąć nowy, wyższy
szczebel życia, z którego wojna wydawać się bpdzte
niepojętym błędem naszych przodków.

U S T DO PRZYJACIELA POKOJU

Dochodzą do mnie wieści, że pod wpływem


troski o ludzkość i jej losy, tworzy Pan pocichti
wielkie rzvcz}\ gndne Jtigo wielkiego ducha. Mała
jest liczba tych, co widzą na własne oczy i czują
własnerrt sercem. Ale tylko na ich siły i wytrzyma­
łość możemy liczyć, o ilt chcemy zapobiec powro

101
O POLITYCE I PACYFIZMIE

towi ludzkości do owepo nędznego stanu, który


zdaje się uchodzić dziś aa cel dążeń zaślepionych
mas.
Oby ludy zrozumiały jak najprędzej, że dia
uniknięcia walki wszystkich ze wszystkimi muszą
zrezygnować z pewnej części prawa do narodowe­
go samostanowienia. Siła sumienia i ducha mię-
dzynarodowści okazała się zbyt słaba. Okazała stp
tak słaba, że toleruje paktowanie z najzaciętszymi
wrogami cywilizacji. Pewne rodzaje pojednawczoś-
cl są zbrodnią wobec rodzaju ludzkiego, mimo tot
że niektórzy widzą w nich objawy mądrości stanu*
Kie wolno nam zwątpić o człowieku, gdyż sa­
mi jesteśmy przecież ludźmi Pociechą dla nas jest
świadomość, że istnieją jesznze tacy ludae, jak
Pan, że żyją i czuwają.

INNY U S T

Drogi Przyjacielu i Towarzyszu Ideil


Muszę przyznać otwarcie, że załączone
oświadczenie nie mapmojem zdaniem, żadnej war­
tości, o ile chodzi o }udt który w czasic pokoju pod­
daje się przymusowi służby wojskowej. Wasza
walka musi dążyć do wyzwolenia ludu z obowiązku
powszecłinej służby wojskowej! Jakżeż wymurowa­
ną ceną okupuje lud francuski zwycięstwo z roku

102
O POLITYCE I PACYFIZM IE

1918-go; walnie przyczyniło się ono do zachowania


najgorsze] formy niewoii.
Musicie wytrwać w tej walce! Macie potężne­
go sprzymierzeńca w niemieckich reakcjonistach
i militarystanh! O ile bowiem Francja zachowa
u siebie nadal powszechny obowi^aefc służby woj­
skowej, trudno będzie zapobiec jego wprowadzeniu
w Niemczech, gdyż- prędzej albo później Rzesza
zdoła przeforsować dla siebie żądanie równoupraw­
nienia. Na jednego niewolnika wojskowego we
Francji będą wówczas przypadać dwaj tacy nie­
wolnicy W Niemczech, co oczywiście nie leży w in­
teresie Francji.
Jeżeli chcemy, aby młodzież wychowywano
w duchu pojednania, radosnugo kultu życia i mi­
łości, musimy uznać, że zniesienie powszechnej
służby wojskowej jest koniecznym tego wamft*
Idem.
Sądzę, że gdyby 50.000 poborowych uchyliło
się jednocześnie ae względów przekonaniowych od
ćłużby wojskowe], stanowiłoby to nieodparty arg1-
ment. Jednostka niewiele tu może zdziałać i trud­
no też dążyć do tego, aby właśnie tych najbardziej
wartościowych wydawano na pastwę owego bez­
dusznego mechanizmu, za którym stoją tezy wiel­
kie mocarstwa: głupota, bojaźń i chciwość.

103
O POLITYCE I PACYFIZMIE

TRZECI LIST

Wielce Szanowny Fanie!


AV liście swym oświetlił Pan pewien bardzo
ważny punkt. Przemyśl wojenny Jest w istocie jed-
nem 2 największych nidbezpieczeństw, zagrażają­
cych ludzkości Jest złowrogą sprężyną, która cho­
wa się za nacjonalizmem* panoszącym się wszę­
dzie...
Być może, £e przez upaństwowienie tego
przemysłu udałoby się coś osiągnąć. Trudno jed­
nak wyodrębnić gałęzie wytwórczości, które stano-
wią ten przemysł, Czy włóczyć do niego produkcję
sprzętu lotniczego? A co w takim rasie zaliczyć
z zakresu przemysłu metalowego lub chemiczne*
go?
Co tfg tyczy wytwarzania amunicji ł wywozu
sprzętu wojennego, to Liga Narodów usiłuje jui
od lat wprowadzić kontrolę tego ohydnego handlu;
rzecz to powszechnie mana — z jak zniłcomemi
jednak wynikami. W zeszłym roku zadałem zna-
jornemu dyplomacie amerykańskiemu pytanie,
dlaczego przez zastosowanie bojkotu handlowego
nie przeszkadza się Japonii w kontynuowaniu po­
lityki przemocy. Odpowiedź brzmiała: „W tych
sprawach Ebyt wielką rolę grają nasze interesy
handlowe". Jakżeż tu pomagać ludziom, którzy
poprzestają na stwierdzeniu podobnych faktów?

104
O POLITYCE I PA C YFIZM IE

Sądzi Pan, że Słowo, wypowiedziane przeze


mnie, 2doła coś zdziałać w tej sprawie? Cóż za złu*
dzenie! Ludziska schlebiają mi, dopóki im nie
przeszkadzam. Wystarczy jednak, abym spróbo­
wał wypowiedzieć się w sposób dla nich niedogod­
ny, a, broniąc swych Interesów, uciekają się nar
tych miast do obelg i pntwarny. Cl zaś, co nie u-
czcstniczą w sporze, Ukrywają się przeważnie
tchórzliwie. Czy wystawiał Fan już kiedy na pró­
bę odwagę cywilną swych współziomków? Kieru­
ją się oni przyjętą milcząco dewizą: nie poruszać
tych spraw, nie mówić o nich!
Zapewniam Fana, że będę się starał uczynić
wszystko, co jest w mojej mocy, działając w wyt­
kniętym przez Niego kierunku, sądzę wszakże, Iż
taka bezpośrednia akcja, jakiej Fahby sobie życzył,
nic tu d e zdoła osiągnąć.

K O B IE TY A WOJNA

Sądzę, że podczas najbliższej wojny należa­


łoby zamiast mężczyzn posyłać na front patrjo-
tycznc kobiety. Stanowiłoby to wreszcie coś nowe­
go w tej beznadziejnej dziedzinie nieustannego za­
mętu, a nadto — czemużby nie zużytkować rozpie­
rających płeć nadobną bohaterskich uczuć w spo­
sób bardziej malowniczy, niźll napadanie na bez­
bronnych cywilów?

m
O POUTYCE I PACYFIZMIE

MYŚLI O ŚWIATOWYM KRYZYSIE


GOSPODARCZYM

Jeżeli cośkolwiek ośmiela laika w zakresie


zagadnień gospodarczych do zabierania głosu
w sprawie Istoty zatrważających trudności ekono­
micznych w czasach dzisiejszych, to przedewszysfc-
kiem beznadziejny chaos, jaki paimje w poglądach
fachcwców. To, co zamierzam powiedzieć, nie jest
nowe: chce dać tylko wyraz poświadczeniu czło­
wieka nleaaJeżnego i uczciwego, nie cbriążonego
przesądami nacjoniilistycznemi i klasowemt czła-
wieka, który pragnie jedynie debra ludzkości i dą­
ży do osiągnięcia możliwie harmonijnego układu
bytu ludzkiego. Jeżeli piszę tu w dalszym ciągu
tak, jakgdybym miał jasny pogląd na pewne spra­
wy i byt pewien prawdziwości wygłaszanych prze­
ze mnie ępinij, to czynię tak jedynie dlatego, że
sposób ten uważam za dogodniejszą formę wyra­
żania swych myśli. Wie należy jednak stów mych
poczytyu^ za wyraz nieuzasadnionego zarozuh
mialstwa, bądz też przeświadczenia, że jestem nie­
omylny w swem proatadtiem ujmowaniu myślo-
wem zjawisk, które w rzeczywistości są niezwykle
SfeOmplikowane.
Wedtug mego pa^zeświadczenia, kryzys obec*
ny różni sig o tyle s^-ym charakterem od kryzy-

106
O PO LITYCE I PACYFIZM IE

sów poprzednich, że wywołały go zupełnie nowe


stosunki, będące skutkiem szybkiego postępu
w rozwoju metod wytwarzania: wyprodukowanie
ilości dóbr, niezbędnych do utrzymania przy życiu
ogniu, wymaga, obecnie zastosowania drobnego
ułamka, energji wytwórczej, którą rozporządza
ln^7.VftHr W warunkach całkowicie wolnej gospo­
darki społecznej okoliczność ta staje się nieuchron­
nie przyczyną bezrobocia. W warunkach takiej go­
spodarki, których nie będziemy tu analizować,
przeważna większość': ludności musi W pracy na­
jemnej zdobywać minimum egzystencji. Z pośród
dwóch fabrykantów, w jednakowych okolicznoś­
ciach wytwarzających towar tego samego rodza­
ju, taniej produkuje ten, który zatrudnia mniejszą
liczbę robotników, a więc ten, który w granicach
naturalnej właściwości ludzkiej zmusza poszcze­
gólnego robotnika do najdłuższej i najbardziej in­
tensywnej pracy. Ma to ten nieunikniony skutek, że
uwzględniając stosowane obecnie metody pracy,
tylko pewna część siły roboczej może być zuiyta
Podczas gdy tej części używa się w sposób niero­
zumny, cala pozostała siła robocza znajduje się
automatycznie pcea nawiasem procesu wytwarza­
nia. Wskutek tego spada zbyt towarów l rentow­
ność. Przedsiębiorstwa dotyka ruina finansowa.
Bezrobocie wzmaga się w dalszym ciągu, a wraz
z niem zmniejsza się zaufanie do przedsiębiorstw

107
O POLITYCE I PACYFIZM IE

i do uda atu ogółu w operacjach pośredniczących


banków, następuje wreszcie niewypłacalność ban­
ków, wywołana przez gwałtowne wycofywanie
wkładów, i w następstwie całkowity zastój gospo­
darczy.
Powstanie kryzysu usiłuje się też objaśnić za-
pomocą innych przyczyn. Poświęcimy im kilka
uwag.
Nadprodukcja. Nalepy odróżniać właściwą
nadprodukcję Od pożarnej. Przez właściwą nadpro­
dukcję rozumiem produkcję tak wielką, że aż prze­
kraczającą zapotrzebowanie. Może o niej być mo­
wa v dziedzinie dzisiejszego wytwarzania samo­
chodów lub pszenicy w Stanach Zjednoczonych,
choć i tu nawet jest ona wątpliwa. Za łKnadpro-
duLkcję" uważa się przeważnie stan, w którym ja­
kiegoś towaru wytwarza się więcej, niż go można
sprzedać w istniejących warunkach, mtmn to, że
konsumenci doświadczają braku tego towaru; taki
stan nazywam „pozorną11 nadprodukcją. W da­
nym wypadku mamy do czynienia nie a brakiem
zapotrzebowania, lecz z brakiem zdolności nabyw­
czej u odbiorcy. Pozorna ta nadprodukcja stanowi
tylko inne określenie kryzysu, nie może więc słu­
żyć do wytłumaczenia jego przyczyn' składając na
nadprodukcję odpowiedzialność za kryzys współ­
czesny, operuje się tedy poaomemi przyczynami.

W
O POLITYCE I PACYFIZM IS

Odszkodowania. Zobowiązanie państw diuż-


niczych do MiagcMnia odszkodowań zaciążyło na
łych państwach i Ich gospodarstwie, zmuszając je
do wywozu dumpingowego i szkodząc przez to sa­
mo państwom - wierzycielom. Trudno podawać
to w wątpliwość. Rozpoczęcie się jednak kryzysu
w Stanach Zjednoczonych, ochranianych przez
wysokie mury celne, wskazuje na to, że zjawiska
powyższe nie mogą być główną przyczyną przesile­
nia światowego. Również 1 wywołane przez repara­
cje kurczenie się zapasów złota w krajach dłużni-
czych może być przytoczone conajwyżej jako ar­
gument, przemawiający za zniesieniem tych spłat,
lecz nie jako objaśnienie kryzysu światowego.
Wznoszenie nowych murów celnych. Wzmo­
żenie nieprodukcyjnych zbrojeń. Niepewność poli­
tyczna wskutek ukrytego niebezpieczeństwa woj­
ny. Wszystko to znacznie pogarsza sytuację w Eu­
ropie, w bardzo nieznacznym jednak stopniu doty­
kając Ameryki. Rozpoczęcie się kryzysu w Amery­
ce świadczy o tam, że wyszczególnione wyżej zja­
wiska nie mogą stanowić głównej jego przyczyny.
Odpadnięcie dwóch mocarstw: Chin i Rosji.
Również i to uszczuplenie gospodarstwa światowe­
go nie może zbyt dotkliwie dawać się Ameryce we
znaki, nie jest więc główną przyczyną kryzysu.
Zmiana na lepsze sytuacji ęospodaresej

109
O POLITYCE I PACYFIZMIE

tparstw niższych* datująca się od csftaaŁ wojny.


Gdyby zjawisko to istotnie zaszło, wywołałoby ono
jedynie brak towarów, lecz nie nadmierny ich po­
daż
Kle chcę nużyć czytelnika wyliczaniem dal­
szych argumentów, nie ujmujących, majem zda­
niem, istoty sprawy. Ze swej strony uważam za
rzecz bezsporny że główną przyczyną nędzy współ-
czesne] stał się ten sam postęp tecłmiczny, który
mógłby zaoszcz§<izk: ludzkości znaczną część wy­
siłku, niezbędnego do utrzymania jej przy życiu
To też istnieją opiniodawcy, którzy zupełnie p o
wahnie chcą zabronić stosowani udoskonaleń
techniesnychl Jest to oczywista niedorzeczność.
Jak jednak znaleźć rozumne rozwiązanie naszego
dylematu?
Podobne do obecnego zagwoadżcnle obiegu
gospodarczego stałoby się niemożliwe, gdyby w ja­
kiś sposób udało sl£ zapobiec spadkowi zdolności
nabywczej mas poniżej pewnego minimalnego po­
ziomu (wymierzonego w wartości towarów)
Logicznie najprostszą, ale też najryzyfcow-
niejszą metodą, prowadzący do takiego stanu, by­
łoby wprowadzenie całkowitej gospodarki plano­
wej, wytwarzanie i podział artykułów spożywczych
przez społeczeństwo Próbuje dokonać tego u sie­
bie Rosja dzisiejsza. Dużo będzie zależało od wyni­
ków, jamami zdoła się wykazać ta gigantyczna

110
O POLITYCE l PACYFIZM IE

próba. Bawienie się w proroctwa, i przepowiednie t y ­


łoby zuchwalstwem z mej strony. Czy nowy ten
system zezwala na stosowanie takich samych me­
tod wytwarzania dóbr, które są normalnem, zjaw is­
kiem w warunkach systemu, pozostawiającego
więcej wolności inicjatywie osobistej? Czy ów sy­
stem zdoła się wogóle utrzymać bez uciekania się
do panującego dotychczas terom , na który nie-
bardzo piszą się ludzie „zachodniej" orjentacji?
Czy podobnie sztywny 1 scentralizowany system
gospodarczy nie ma skłonności do odgradzania się
od korzystnych inowacyj i do wprowadzenia go­
spodarki protekcyjnej? Należy jednak starać się
usilnie o to, aby podobne wątpliwości nie stały się
przesądami, prseszkadzająccani wytworzeniu się
objektywnej opinji.
Jeżeli chodzi o moje osobiste zdanie, to są­
dzę, że pierwszeństwo należy się naogół metodom,
które o tyle uwzględniają tradycje i zwyczaje, o ile
da się to pogodzić z zamierzonym celem. Jestem
leż zdania, że zbyt szybkie oddanie kitauwnictwa
produkcją w ręce publiczne nie byłoby z korzyścią
dla wytwarzania dóbr; inicjatywa prywatna win­
na zachować swój zakres działania, o ile samo go­
spodarstwo nie wyłącza jej przez tworzenie karteli.
Jednakowoż ograniczenie wolnej gospodarki
niezbędne jest w dwóch kierunkach. Czas pracy
tygodniowej w poszczególnych gałęziach produkcji
O POLITYCE Z PACYFIZMIE

należy tak zredukować w drodze ustawodawczej,


aby w ten sposób można było systematycznie usu­
wać bezrobocie. Ustalając pr żytem minimalną plą­
cę, trzeba dbać o to. żeby zdolność nabywcza ro­
botników odpowiadała rozmiarom produkcji.
Ponadto państwo musi kontrolować kształto­
wanie się cen w dziedzinach, w których zorganizo­
wani producenci stali się monopolistami; będzie
w ten sposób mogło utrzymywać kapitalizację
w rozumnych granicach i zapobiegać sztucznemu
tłumieniu wytwórczości i spożycia.
W takt sposób udałoby się może stworzyć
równowagę pomiędzy produkcją a konsumeją bez
zbytniego skrępowania inicjatywy prywatnej, usu­
wając jednocześnie nieznośną przewagę właścicieli
środków wytwarzania (ziemi, maszyn) nad robot­
nikami najemnymi (w najrozlcglejszero znacze­
niu).

KULTURA I DOBROBYT

Gdy chce £\ę ustalić, jakie szkody rozwojowi


kulturalnemu ludzkości wyrządziła wielka kata­
strofa polityczna, należy pamiętać o tern, że bar­
dziej subtelna kultura jest delikatnym kwiatem,
kwitnącym bynajmniej nie wszędzie i wymagają­
cym dla siebie specjalnych warunków. Kwiat ten

112
O POLITYCE I PACYFIZMIE

nie przyjmie się, jeżeli nie osiągniemy pewnego po­


ziomu dobrobytu, zezwalającego części mieszkań­
ców danego kraju na. oddawanie się pracy, która
nie służy bezpośrednio wytwarzaniu dóbr, niezbęd­
nych do zachowania życia. Ale ponadto musimy
również; mieć do czynienia z tradycyjnem poszano­
waniem dla dóbr i czynów kulturalnych, poszano­
waniem ze strony innych warstw, pracujących dla
zaspokojenia bezpośrednich potrzeb życiowych,
gwarantującym też możność egzystencji owej war­
stwie pracowników umysłowych
W ostatniem stuleciu Niem cy należały do
liczby krajów, czyniących zadość obydwu warun­
kom. Skromny naogół dobrobyt wystarczał Jed­
nak do zaspokojenia tych. potrzeb, tradycja zaś
poszanowania dóbr kulturalnych była silna. Na
takich podstawach naród niemiecki tworzył
wartości kulturalne, bez których nowoczesny roz­
wój umysłowy byłby nic do pomyślenia. Owa
tradycja jest naogół nadal żywa, dobrobyt na­
tomiast został zachwiany. Przemysł niemiecki
pozbawiono przeważnej części źródeł, z któ­
rych czerpał surowce, a im to pracująca w prze­
myśle część ludności zawdzięcza swe powstanie.
Zniknęła naraz nadwyżka, niezbędna do utrzy-
niania pracowników, wytwarzających wartości
umysłowe. Wraz z zanikiem tego warunku egzy­
stencji warstwy pracowników umysłowych musi

113
O POLITYCE l PACYFIZM !#

nastąpić też upadek tradycji i schyłek ośrodków


wydatnego promieniowania kulturalnego.
O He ludzkość ceni wysęko dobra umysłowe,
zapobiec musi podobnemu zubożeniu i uszczuplę'
niu swego stanu posiadania. W miarę swych sił
1 mnżnodii pośpieszy ona z doraźną pomocą, wskrze­
szając wyższe poczucie łączności duchowej, przy­
tłumione przez egoizm nacjonalistyczny, owo po­
czucie, uznające wartości ogólnoludzkie bez wzglę­
du na politykę l granice, dzielące od siebie poszcze­
gólne kraje. Stworzy przez to samo dla każdego
narodu warunki pracy, zapewniające mu możność
egzystencji i pozwalające na tworzenie wartości
kulturalnych.

PRODUKCJA A ZDOLNOŚĆ NABYWCZA

Nie sądzę, aby znajomość zdolności wytwa­


rzania i z u ż y c i a była właściwym środkiem zarad­
czym na istniejące dziś trudności, gdyż wiadomo­
ści te otrzymujemy naogół zbyt późno. Ponadto
zdaje mi się, że w Niemczech zło nie tkwi bynaj­
mniej w przeroście aiparatu wytwórczego, lecz
’-y niewystarczającej zdolności nabywczej znacznej
części ludności, usunięte] przez racjonalizację
z procesu wytwarzania.
Mojem zdaniem, waluta złota ma tę wielką

114
O POLITYCE 1 PACYFIZM IE

wadę, że zmniejszenie się zasobów złota wywołuje


automatycznie kurczenie się rozmiarów kredytu
□raz obiegu pieniężnego, podczas gdy ceny i płace
nie mogą się równie szybko dostosować do zmie­
nionych warunków.
Uważam, że naturalnemi środkami, mogące-
mi usunąć nasze niedomagania, są:
1) Prowadzące tio usunięcia, bezrobocia usta­
wowe zmniejszenie czasu pracy, dokonane według
zawodów, w połączeniu z ustaleniem najniższych
plac, zezwalających na regulowanie zdolności na­
bywczej mas stosownie do rozporządżalnej pro*
dukcji dóbr.
2) Regulowanie obiegu pieniężnego i rozmia­
rów kredytu wraz z utrzymywaniem na jednym po-
złomie przeciętnych cen towarów i skasowaniem
wszelkiego specjalnego pokrycia
3) Ustawowe ograniczenie cen towarów, któ­
re wskutek karteli zacrji lub monopolizacji znajdu­
ją się faktycznie poza obrębem wolnej konkurencji.

PRODUKCJA A PRACA
Odpowiedź Cederstrdmom
Wielce Szanowny Panie!
Dziękuję Panu uprzejmie za list, który bar­
dzo zainteresował- Ponieważ sana myślałem
dużo o tych sprawach, sędzę, Iż upoważnia mnie

n s
O POLITYCE I PACYFIZMIE

to do zakomunikowania Panu bez ogródek swego


zdania.
Główną przyczynę naszych niednmagaó wi­
dzę w połączeniu niczem nie ograniczonej wolności
rynku pracy z niczwykłemi postępami w dziedzi­
nie metod wytwarzania. Aby wyprodukować to, co
Jest niezbędne do zaspokojenia potrzeb dzisiejszych,
wystarczy bardzo nieznaczna część sił roboczych,
któremi rozporządzamy. Stan ten wywołuje bezro­
bocie i niezdrowe współzawodnictwo pomiędzy pra­
cobiorcami, a nadto zmniejszenie się zdolności na­
bywczej, również jakn następstwo obydwóch wyżej
wymienionych przyczyn, i wreszcie wraz z nicm —
nieznośne zahamowanie całego obrotu gospodar­
czego.
Znane m i jest wprawdzie zdanie liberalnych
ekonomistów, którzy utrzymują, że wzmożenie po­
trzeb wyrównywa wszelkie oszczędności, uzyskane
na sile roboczej. Ale, po pierwsze, nie daję temu
wiary, a ponadto, gdyby pogląd ten odpowiadał na­
wet rzeczywistości, to jednak wspomniane czynni­
k i prowadziłyby zawsze do całkiem nienaturalnego
upośledzenia znacznej części ludzi, jeżeli tfiodzi
o Ich stopę życiow ą
Sądzę też wraz z Panem, że trzeba koniecz­
nie dbać o zapewnienie i umożliwienie młodzieży
udziału w procesie wytwarzania. Mniemam rów­
nież, że pewne kategorje prac (nazwę je pracą

116
O PO U TYC E Z PACYFIZM IE

niewykwalifikowaną) nie powinny być wykonywa­


ne przez starszych pracowników, którym wzamian
za to należy wyznaczyć rentę z uwagi na wykony*
waną przez nich dołych czas długotrwałą, iiam ną
przez społeczeństwo, pracę produkcyjną.
I ja również wypowiadam się aa zniesien
wielkich miast, lecz nie mogę się opowiedzieć za
osiedlaniem w oddzielnych miastach ludzi określo­
nej hatcgurji, dajmy na to starców Muszę wyznać,
że myśl ta wywołuje we mnie odrasję.
UWaźam również, że należy usunąć wahania
wartości pieniądza; dopiąć tego można, zastępując
normę złota przez normę pewnej ustalonej ilości
towarów (ilości skombinowanąf ząiPżriie od względ­
nej wartości użytkowej tych towarów), jak to —
o ile się nie mylę — dawno już proponował Keynes
Sposób ten pozwoli&y na zaaprobowanie czegoś
w rodzaju „inflacji11* w stosunku do dzisiejszej war­
tości pieniądza, o ileby miało się pewność, że pań*
stwo naprawdę potrafi rozsądnie zużytkować po­
dobny upominek.
Słabą stroną projektu Pana jest, według mnie,
zaniedbanie momentów psychologicznych. Nie jest
to bynajmniej rzeczą przypadku, że kapitalizm
przyczynił się nietylko do postgpów w datedzlnte
wytwarzania, lecz również l w dziedzinie pozna*
nia! Egoizm i konkurencja są (niestety!) silniej*

11?
O POLITYCE I PACYFIZM IE

szemi sprężynami, aniżeli zmysł społeczny i poczu­


cie obowiązku. W Rosji nic można podobno dostać
porządnego kawałka Chleba.- Może nazbyt już pe­
symistycznie zapatruję się na przedsiębiorstwa
państwowe i innych związków publicznych, nie
obiecuję sobie po nich jednak, wiele dobrego. Biu­
rokratyzm jest śmiercią wszelkiej wydajności.
W tej dziedzinie widziałem już 1 sam doświadczy­
łem na sobie zbyt wiele odstraszających objawów,
nawet w Szwajcarjl, mogącej poniekąd uchodzić
za wzór
Przychylam się do opinji, Se państwo może
naprawdę sprsyjać procesom wytwórczym jedynie
w charakterze czynnika ograniczającego i regulu­
jącego. Musi ono dbać o to, aby współzawodnictwo
sił roboczych nie przybierało niezdrowych form,
musi troszczyć się o zapewnienie wszystkim dzie­
ciom warunków solidnego rozwoju, musi dążyć do
ustalenia tak wysokiego poziomu płac, aby wytwo­
rzone dobra mogły być spożyte. Wykonywając te
regulujące czynności, państwo może Jednak wy­
wierać rozstrzygający wpływ, skoro zarządzenia je­
go — i tu znów muszę przyznać Panu duszność —
będą przygotowywać niezależni fachowcy, wycho­
dząc z rzeczowych założeń.
Chętniebym napisał o tych sprawach obszer­
niej, lecz nie pozwala m l na to brak czasu.

118
O POLITYCE 1 PACYFIZM IE

O MNIEJSZOŚCIACH

Zdaje m i się, iż jest to fak t powszechnie zna­


ny, że mniejszości (zwłaszcza, gdy poszczególne
Indywidua odróżniają sig sweml cechami fizyczne-
m l) traktowane są przez większości, wśród których
żyją, jako klasa ludni pośledniejszego gatunku. Tra­
gizm takiej sytuacji polega nie na samem tylko in-
stynktownem upośledzeniu owych mniejszości pod
wzglądem gospodarczym i społecznym, lecz rów­
nież i na tern, żc ci, cg doświadczają takiego trak­
towania, csgstoicroć sami ulegają sugestji większo­
ści i wraz z nią podzielają ów przesąd, uważając
siebie za coś małow&rtośclowego- T o drugie i wię­
ksze zło można usunąć, zespalając mniejszość jak
najściślej i przez celowe uświadomienie wywiera­
jąc na nią wpływ wychowawczy. Na tej drodze
można osiągnąć duchowe wyzwolenie mniejszości.
Świadome usiłowania murzynów amerykań­
skich, zmierzające do tego celu, zasługują ze wszech
miar na uznanie i poparcie.

UWAGI O OBECNEJ SYTUACJI ECROPY

Obecną sytuację polityczną świata, a zwłasz­


cza Europy, cechuje, jak tni się zdaje, fakt, że pod
względem materjalnym I ideowym rozwój politycz­
ny pozostaje w tyle za koniecznością mi gospodar-

m
O POLITYCE I PACYFIZM IE

czccmi, które uległy zmianie w stosunkowo krótkim


czasie; Interesy poszczególnych państw muszą się
podporządkować Interesom większej zbiorowości.
Walka o utwierdzenie się tego nowego kierunku
myśli politycznej i uczuć politycznych jest tem
trudniejsza, że przeciwstawiają mu się wiekowe tra­
dycje. Od pomyślnego wyniku tej walki zależą jed­
nak dalsze losy Europy. Jestem mocno przekonany
o tem, że przezwyciężenif owych oporów psycholo­
gicznych ułatwi nam rozwiązanie tych realnych za­
gadnień. Wytworzenie właściwej atmosfery wymaga
przedewszystkiem osobistej łączności pomiędzy ty­
mi, których ożywiają jednakowe dążenia. Oby zjed­
noczonym Ich wysiłkom udało się przerzucać most
zaufania pomiędzy narodami

MY, SPADKOBIERCY

Wcześniejsze potnienia mogły przypuszczać,


że postęp w (fetertalnte umysłu I cywilizacji jest dla
nich tytko spuścizną pracy, dokonanej przez przod­
ków, odziedziczonym po nich owocem, ułatwiają­
cym i upiększającym egzystencję. Ciężkie doświad­
czenia naszych czasów dowiodły nam jednak, że
pogląd ten był fatalnem złudzeniem.
Widzimy, że trzeba największych wysiłków,
aby owa spuścizna ludzkości mogła się stać błogo­

120
o p o l it y c e i p a c y f iz m ie

sławieństwem, miast przekleństwa, O ile przedtem


wystarczało, gdy człowiek choć w pewnym stopniu
wyzwalał się z pęt osobistego egoizmu, aby już
przez to samo reprezentować wartości społeczne,
o tyle musimy wymagać od niego ponadto
przezwyciężenia w sobie egoizmu narodowego i kla­
sowego. Albowiem dopiero wraz z osiągnięciem ta­
kiego poziomu człowiek może się przyczynić do po*
prawy losu społeczeństwa ludzkiego.
W obliczu tego najważniejszego wymagania
naszych czasów sytuacja mieszkańca mniejszych
państw jest stosunkowo korzystniejsza od sytuacji
obywatela wielkich państw, który pod względem
politycznym i gospodarczym wystawiony jest na
pokusy, jakie roztacza przed nim emanacja bru­
talnej siły. Porozumienie Hołandjt z Belgją, będą­
ce Jedynym jaśniejszym momentem w stosunkach
europejskich ostatnich czasów, pozwala przypusz­
czać, że mniejszym państwom przypadnie w udzia­
le rola pionierów w akcji wyzwalania się z pod jarz­
ma militaryzmu przez rezygnację z prawa nieogra­
niczonego stanowienia o własnych losach.

W
III
NIEMCY W ROKU 1933-im
NIEMCY W BOKU l$S3-im

WYZNANIE

Dopóki możliwości m i na to pozwolą, będę


mlpsglcfl/ tylko v takim kraju, w którym panuje
wolność polityczna, tolerancja i równość wszyst­
kich obywateli wobec prawa Istotną częścią skła­
dową wolności politycznej jest możność swobodne­
go ujawniania swych przekonań politycznych w sło­
wie 1 piśmie, tolerancja zaś wymaga poszanowania
wszelkich przekonań jednostki ludzkiej.
Warunkom tym nie czynią zadość Niemcy
dzisiejsze. Prześladuje się tam osoby, szczególnie
zasłużone dla sprawy porozumienia międzynarodo­
wego, a wśród nich — kilku czołowych artystów.
Nictylko jednostki, lecz i całe organizmy spo­
łeczne mogą ulegać chorobom psychicznym, zwłasz­
cza zaś w okresach utrudnione] egzystencji Narody
wychodzą z tych dolegliwości obronną ręką. Mam
nlepłonną nadzieję, że i w Niemczech zapanują nie­
bawem zdrowe stosunki, że w przyszłości nietylko

125
NIEMCY W R O K U 1933-1771

od czasu do czasu będzie si§ lam czcić wielkich lu­


dzi w rodzaju Kanta i Goethego, że głoszone przez
nieb zasady zatriumfują wreszcie w życiu pubUcz-
nem i w świadomości powszechnej.

Marzec r. 1933-go. .

KORESPONDENCJA Z PRUSKĄ A K A DEM JĄ


UMIEJĘTNOŚCI

Ogłoszone tu taj listy ukazują się po raz -pierw­


szy w postaci całkowitej i autentycznej. Przedruki
w dziennikach niemieckich były przeważnie nie­
ścisłe, opuszczono v> nich bowiem istotne ustępy.
Oświadczenie Akademj i przeciwko Einsteino­
wi z d. 1-go Kwietnia 1933 r.
Pruska Akademja Umiejętności dowiedziała
się z oburzeniem z prasy o Alberta Einsteina
w antyniemieckiej kampanjl propagandy grozy,
wszczętej we Francji i w Ameryce. Akademja za­
żądała natychmiast wyjaśnień od Einsteina. Ein­
stein zawiadomił tymczasem o sweni ustąpieniu
z Akad£mji, uzasadniając swą decyzje niemożno­
ścią dalszego służenia państwu pruskiemu przy
obecnym rządzie. Jako obywatel szwajcarski, za­
mierza on, zdaje się, zrzec się również przynależno­
ści do państwa pruskiego, uzyskanej w r. 1913-ym

126
K IE M C Y W R O K U t$33-im

jedynie naskutek mianowania go zwykłym czyn­


nym członkiem Akadem]!.
Gdy się zważy, że Pruska Akademja Umiejęt­
ności i jej członkowie czują się zdawienriawna jak
naćściślej spojeni 7 państwem pruskiem i, mimo
,

surowej powściągliwości w sprawach natury poli­


tycznej, zawsze podkreślali 1 pielęgnowali myśl na­
rodową, łatwo będzie zrozumieć, jak boleśnie dot­
knęło ich agitatorskic wystąpienie Einsteina zagra­
nicą. To też Akadcmja nie widzi powodu do żalu
w związku z jego ustąpieniem
Za Pruską Akadcmję Umiejętności
FroJ. Dr. Ernest Heymann
Sekretarz stały.

Le Coq pod Ostendą, d. 5 kwietnia 1933 r.


Do Pruskiej Akademji Umiejętności.
Z zupełnie wiarogodnego źródła dowiedzia­
łem się o tem, że Akademja Umiejętności ogłosiła
urzędowe oświadczenie o „udziale Alberta Einsteina
■w antyniemleckiej kampanji propagandy grozy,
wszczętej we Francji ł w Ameryce1*,
Oznajmiam praeto niniejszem, że nigdy nie
brałem udziału w żadnej antyniemieckicj kampanji
propagandy grozy Muszę też nadmienić, że nigdzie
nie widziałem nawet śladu podobnej kampanji.
Naog6ł poprzestawano na odczytywaniu i komen­

127
NIEMCY W ROKU 1933-im

towaniu urzędowych oświadczeń i zarządzeń odpo­


wiedzialnych przedstawicieli rządu niemieckiego
oraz programu zniszczenia żydów niemieckich za-
pomocą środków gospodarczych.
Prasie zakomunikowałem Jedynie, że zamie­
rzam zrzec się stanowiska, zajmowanego w Aka-
demji, i zrezygnować z obywatelstwa pruskiego;
aby uzasadnić ten swój zamiar, oświadczyłem, że
nie chcę mieszkać w państwie, w którem poszcze­
gólnym jednostkom nie przyznaje się równości wo­
bec prawa, ant też wolności słowa i nauczania.
Oświadczyłem nadto, że Niemcy dotknięte są obec­
nie zbiorową chorobą psychiczną i nadmieniłem
coś o przyczynach lego Stanu.
W piśmie, doręczancm Międzynarodowej Li­
dze Zwalczania Antysemityzmu, a przeznaczeniem
do celów propagandy, lecz bynajmniej nic do ogło­
szenia W prasie, zwróciłem się wreszcie do wszyst­
kich rozsądnych ludzi, którzy pozostali wierni idea­
łom zagrożonej cywilizacji, wzywając Ich do prze­
ciwdziałania wszclkierni środkami dalszemu szerze­
niu się masowej psychozy, ujawniającej się w Niem­
czech w tak zastraszający sposób.
Akad cmja mogła bez wysiłku uzyskać auten­
tyczny tekst moich oświadczeń, zanim wypowie­
działa się o mnie w swej enuncjacji. Prasa niemiec­
ka powtórzyła moje oświadczenia w brzmieniu ten­
dencyjnie zntókształconem. Niczego Innego nie

12S
NIEM CY W ROKU 193$-im

można się było zresztą po niej spodziewać w wa­


runkach Istniejącego obecnie w Niemczech spęta*
ni a. prasy.
Odpowiadam za każde słowo, które ogłosiłem
Z drugiej strony oczekuję od Akademji (zwłaszcza
wobec tego, te przyczyniła się ona do zdyfamowa-
nia mojej osoby Wobec ogółu niemieckiego), że ze­
chce ona niniejsze moje oświadczenie podać do
wiadomości swych członków oraz ogółu niemieckie­
go, wobec którego mnie spotwarzono.
Odpowiedź Akadcmji z & 11 kwietnia 1933 r.
Akademja Umiejętności zwraca uwagę, że
oświadczenie Jej z d. 1 kwietnia 1933 r. opiera się
nktylko na sprawozdaniach dzienników niemiec­
kich, lecz przedewszystkiem na pismach zagranicz­
nych, a zwłaszcza na informacjach dzienników
francuskich i belgijskich, którym to informacjom
p. Einstein nie zaprzeczył; ponadto Akademja roz­
porządzała między innemi jego oświadczeniem,
rozpowszechnianym szeroko W dosłownem hrzmie-
niUt a wystosowanem do Ligi Zwalczania Antyse­
mityzmu, w którem to oświadczeniu p. Einstein wy­
stępuje przeciwko nawrotowi Niemiec do barba­
rzyństwa zamierzchłych czasów. Zresztą Akademja
Stwierdza, Se pi Einstein, który w myśl własnego
swego oświadczenia nie brał udziału w kampanjl
propagandy grozy, nie uczynił jednak nic, aby

129
NIEM CY W ROKU 1933-im

przeciwdziałać insynuacjom i oszczerstwom, dc


czego, zdaniem Akademji, był obowiązany, jako Jej
wieloletni członek czynny Kicdość na tem, p. Ein-
stein składał, i to zagranicą, oświadczenia, z któ­
rych, powołując się na świadectwo męża światowe­
go rozgłosu, robiły użytek i których nadużywały
najrozmaitsze sfery, potępiające i zwalczające nie-
tylkn obecny rząd, lecz 1 cały naród niemiecki.
Za Fru3ką Akademię Umiejętności
( —) ton Ficker( — ) E. Heymtmn
Sekretarze stali

Berlin, d. 7 kw ietnia 1933 r.


Pruska Akademja Umiejętności
Do Profesora Alberta Einsteina w Lejdzśe
a listam i Profesora Ehrenfesta, W itte Rozenstr.
Wielce Czcigodny Panie Profesorze!
Jako przewodniczący obecnie sekretarz Aka-
demji Pruskiej, zawiadamiam o odbiorze oświad­
czenia Pana Profesora z d. 28 marca, donoszącego
o zrzeczeniu się stanowiska, zajmowanego w Aka-
demjl.
Na posiedzenia plenarnem z d, 30 marca
193S r. Akademja ustąpienie Pana przyjęła do wia­
domości

130
NIEMCY W ROKU 1933-im

Jeżeli Akademja żałuje jak najbardziej, że


sprawa wzięła taki obrót, to żal ten, rzecz ja^na,
wywołany jest przez okoliczność, iż wieloletnia
działalność w środowisku niem ieckim i tyluletnia
przynależność do naszego zespołu musiały zapo­
znać mgża o największym znaczeniu naukowem
z niemiecką naturą i niemieckim sposobem myśle­
nia. A mimo to wszystko, mąż ten w takich cza­
sach przyłączył się zagranicą do pewnych ster, któ­
re — napewno kierując się w części nieznajomo­
ścią rzeczywistych stosunków i wydarzeń — roz­
powszechniają fałszywe opinie oraz nieuzasadnione
przypuszczenia i przez to samo szkodzą narodowi
niemieckiemu. Od takiego człowieka, któty przez
tyle lat byt członkiem naszej Akadcmji, mogliśmy
z całą pewnością oczekiwać, że nie zważając na
swą własną oijentację polityczną, stanie on po stro­
nić tych, którzy w dzisiejszych czasach wzięli
w obronę nasz naród przed prawdziwym zalewem
oszczerstw. Jakże potginie w interesie narodu nie­
mieckiego mogłoby zaważyć sagrarucą Pańskie
właśnie świadectwo w tych czasach p&nos^enia się
ohydnych nieraz, a nieraz śmiesznych insynuacyj.
Dntkliwcm i bolesncm rozczarowaniem był dla nas
fakt, iż wbrew ternu naszemu przeświadczeniu,
Świadectwo Fańskie mogli wyzyskać ci, co — nie­
zależnie od tego, że nie chcą uznać obecnego rządu
niemieckiego — przeciwstawiają si§ też wrogo na­

i3 i
m EM CY W ROKU l$33-im

rodowi niemieckiemu i potępiają go. Rozczarowa­


nie to i tak musiałoby doprowadzić do zerwania,
gdybyśmy nawet nie otrzymali zawiadomienia Pa­
na o Jego ustąpieniu.
Łączę wyrazy prawdziwego poważania
( — ) v. Ficher.

Le COQ-iUr-mer (BetgjaJ, d. 12 kwietnia 1933 t-


Do Pruskiej Akadumji Umiejętności w Berlinie.
Otrzymałem pismo Fanów s d. 7 EV r b l bo­
leję głęboko nad sposobem myślenia, którego jest
ono wyrazem.
Traktując sprawy rzeczowo, mogę odpowie­
dzieć tylko co nasLyupje:
To, co Panowie utrzymują o mojem zacho­
waniu, jest jedynie inną odmianą Ich ogłoszonego
już oświadczenia, w którem postawili mi Panowie
zarzut, że miałem brać czynny udział w wymierzo­
nej przeciwko narodowi niemieckiemu „propagan­
dzie grozy". Zarzut ten zakwalifikowałem już
w swem osiatniem piśmie jako oszczerstwo.
Pismo Panów zawiera nadto uwagę, Iż wysta­
wione przeze mnie „świadectwo'1miałoby dla naro­
du niemieckiego olbrzymie znaczenie zagranicą.
Muszę na to odpowiedzieć, że świadectwo, jakie Pa­
nowie pragnęlibyście na mnie osiągnąć, oznaczało­

122
NIEMCY W HOKU li)33-im

by zaprzeczenie wszystkich moich poglądów na


wolność i sprawiedliwość, poglądów, których broni­
łem przez całe życie. Podobne świadectwo nie
byłoby wcale, Jak Panowie utrzymują, świadec­
twem na korzyść narodu niemieckiego; mogłoby
się ono raczej przydać tym, oo dążą do wykorzenie­
nia Idej i zasad, którym naród niemiecki zawdzię­
cza owo zaszczytne miejsce, jakie zajmuje w cy­
wilizacji światowej, świadectwem takiem przyło­
żyłbym rękę w warunkach obecnych — pośrednio,
eoprawda — do zdziczenia obyczajów i unicestwie­
nia wszystkich wartości kulturalnych.
Z tego właśnie powodu musiałem ustąpić
E Akadcmji, pismo zaś Panów jest najlepszym do­
wodem słuszności mego kroku,

Monachjum, d. 8 kwietnia 1933 r.


Bawarska Akadem)a Umiejętności
Oo Pana Profesora Alberta Einsteina
Jaśnie wielmożny Panie!
W piśmie do Pruskiej Akademii motywuje
Pan Swe ustąpienie z Akademjl stosunkami, panu
jąeemi obecnie w Niemczech. Bawarska Akademja
Umiejętności, któru wybrała Pana przed kilku laty
na swego członka — korespondenta, jest również
akademją niemiecką, złączoną węzłami ścisłej soli-

133
NIEMCY IV ROKU 1933-im

damości z Akademją Pruską i innemi akademjaml.


Ustąpienie Pańskie a Praskiej Akademji Umiejęt­
ności nie może przeto pozostać bez wpływu na sto­
sunek Pana do naszej Akademji.
Musimy tedy zapytać Pana, jak ujmuje Pan
Swój stosunek do naszej Akademji po ten), co za­
szło miedzy Nim a Pruską Akademją Umiejętności.
Prezydjuni Bawarskiej Akademji.
Umiejętności
.a

Le Coq-svr Mer, d. 21 kwietnia 1932 r.

Do Bawarskiej Akademji Umiejętności


w Monachjum

Ustąpienie swe ze stanowiska, zajmowanego


w Pruskiej Akadem}! Umiejętności, uzasadniłem
leni, że wobec panujących obecnie stosunków nie
chcę być obywatelem niemieckim, ani też znajdo*
wać się w stosunku jakiejkolwiek zależności od
pruskiego ministerstwa oświaty.
Motywy te nie stanowią same przez się roa*
wiązania stosunku, który łączy mnie z Akademją
Bawarską Jeżeli, mimo to, życzę sobie jednak, aby
nazwisko moje skreślono z listy Jej członków, to
powodują mną inne przyczyny.
Naczelnem zadaniem każdej akademji jest

134
NIEMCY W ROKU I93S-łm

pielęgnowanie i ochrona życia naukowego w swym


kraju. O ile ml wiadomo, niemieckie towarzystwa
naukowe pogodziły siąj jednak milcząco z faktem
postawienia w Niemczech pracy 1 zarobków znacz­
nej części niemieckich uczonych t studentów, jako
też specjalistów, którzy otrzymali wykształcenie
akademickie. Nie chciałbym więc należeć do To­
warzystwa, które, chociażby nawet pod presją zew­
nętrzną, zajmuje podobne stanowisko.

ODPOWIEDŹ
Niniejszy list ilu o w i odpowiedź
nt raprosrenic Einsteina t o udziału
■w ranifeetncji łnncmliń} przeciwko
Bimnitcliitfflu wtystmityzmowi.

Kw&stjonarjusz Panów, poruszający niejedną


ze spraw, bardzo blisko mnie obchodzących, rozwa­
żyłem sobie dokładnie i wszechstronnit1. W wyniku
tych rozważań komunikuje Panom, że nic mogę
wziąć osobiście udziału w tej tak bardzo ważnej ma­
nifestacji, i to z dwóch powodów:
Po pierwsze, jestem jeszcze obywatelem nie­
mieckim; po drugie — jestem żydem. Co się tyczy
pierwszego punktu, to muszę nadmienić, że czynny
byłem w rozmaitych Instytucjach niemieckich i że
uważano mnie zawsze w Niemczech za osobę zau­
faną. Chociaż więc boleję bardzo nad tern, iż w

135
NIEMCY W ROKU 1933-im

Niemczech dzieją się tak złe rzeczy, chociaż potę­


piam jak najostrzej okropne Wędy, popełnione tam
z aprobaty rządu, niemniej jednak nie mogę uczest­
niczyć osobiście w imprezie, zainicjowanej przez
urzędowe osobistości, wchodzące w skład obcego
rządu. Aby łatwiej uprzytomnić sobie moje stano­
wisko, zechcą Panowie wyóbrasstć sobie obywatela
francuskiego, któryby pospołu z prononsowanymi
politykami niemieckimi przedsięwziął w analogicz­
nym wypadku akcję protestacyjną przeciwko dzia­
łalności rządu francuskiego. Gdybyście Panowie
uznali nawet taką akcję protestacyjną za najzupeł­
niej usprawiedliwioną rzeczowo, postępowanie swe­
go współziomka poczytywałi byście jednak przy­
puszczalnie za przeniewlerczc. Gdyby za czasów
sprawy Dreyfusa Zola musiał opuścić Francję, nie
uczestniczyłby mimo to napewno w akcji protesta­
cyjnej niemieckich osobistości urzędowych, cho­
ciażby nawet aprobował ją najzupełniej pod wzglę­
dem rzeczowym. Po przestałby Jedynie na tem, te
wstydziłby sle za swych rodaków.
Po drucie, protest przeciwko aktom niespra­
wiedliwości 1 przemocy sySkuie znakomicie na war­
tości. edy pochodzi całkowicie od OSÓb, których
współczuciem kierule wyłącznie humanitaryzm
I -umiłowanie sprawiedliwości M e może się więc
stosować to do takleeo, jak Ja człowieka, który Jest
żydem i innych fcydów uważa za swych b ró d

m
NIEMCY W ROKU 1933-im

Krzywda, wyrządzona żydowi, jest krzywdą, która,


t mnie osobiście spotyka. Kie m ogp tedy ferować
wyroków we własnej sprawie, leca muszę wyczekać
wyroku osób, osobiście niezaanga żowanych.
Oto moje motywy. Chyba wolno mi jednak
dodać, że zawsze byłem pełen podziwu i szacunku
dla głębokiego poczucia sprawiedliwości, stanowią­
cego jedną z najpiękniejszych cech tradycyjnych
ludu francuskiego.

13?
IV
ŻYDOSTWO
ZYDOSTW O

ID E A Ł Y ŻYDÓW

Dążenie do poznania, w lm l§ samego pozna­


li la, graniczące z fanatyzm em umiłowanie sprawie­
dliwości oraz dążność do osobistej samodzielności—
oto główne motywy tradycji ludu żydowskiego, któ­
re sprawiają, że swą przynależność do tego ludu
poczytują sobie za prawdziwy dar przeznacaenia.
Ci, co pastwią się dzisiaj wajl ideałami intele­
ktu i wolności osobistej i, stosując brutalną prze­
moc, cheą zaprowadzić bezduszną niewolę w państ­
wie, widzą w nas całkiem słusznie swych nieprze­
jednanych przeciwników. Histor ja obarczyła nas
obowiązkiem ciężkiej walki; dopóki jednak pozosta­
niemy wiernymi sługami prawdy, sprawiedliwości
i wolności, niotylko wytrwamy nadal, jako najstar­
szy z żyjących ludów, lecz jak dotychczas, tworzyć
będziemy też w produkcyjnej pracy nowe warto­
ści, przyczyniające się do uszlachetniania rodzaju
ludzkiego.

141
ŻYDOSTWO

CZY ISTNIEJE ŚWIATOPOGLĄD ŻYDOWSKI?

żydowski pogląd na świat, w filozoficznym


znaczeniu tego słona, nie istnieje, mojem zdaniem.
Wydaje mi się, że sprawy, któro niemal wytycznie
dotykają żydostwo, to postawa moralna w życiu
1stosunek moralny do żyda. Wydaje mi się, że istotą
judaizmu jest raczej całokształt żywotnej w naro­
dzie żydowskim postawy wobcr. życia, aniżeli cało­
kształt praw, zebranych w biblji i zinterpretowa­
nych w talmudzic. Bibij a. i talmud są dla mnie
Jedynie najważniejszemi świadectwami panowania
w dawnych czasach żydowskiego pojmowania ży­
cia.
Zdaje mi się, że istotę żydowskiego poglądu
na życie stanowi uznanie prawa wszystkich, stwo­
rzeń do życia, życie jednostki ma o tyle sens, o ile
służy do upiększenia i uszlachetnienia bytu wszyst­
kiego, co żyje Życie jest święte, stanowi więc naj­
wyższą wartość, od której uzależnia się wszelkie
wartościowanie. Cześć dla życia ponad indywidu­
alnego pociąga za sobą kult dla wszelkiej ducho­
wości — jest to szczególnie charakterystyczna ce­
cha tradycji żydowskiej.
Judaizm nic jest wiarą, żydowski Bóg jest
tylko zaprzeczeniem przesądów, imagmacyjnym
wynikiem wyrugowania zabobonu. Judaizm jest
też próbą ugruntowania prawa moralnego na b o

142
2YDOSTWO

jaźni, próbą niezaszczytną i godną pożałowania.


Zdaje m i się jednak, że silna tradycja moralna lu­
du żydowskiego zdołała się w znacznej mierze wy*
zwalić z pod wpływu tej bojaźni. Wie ulega również
wątpliwości, że „służba Boża" traktowana jest na-
równi że „służbą temu, co żyje'*. Walczyli o to za­
pamiętale najlepsi przedstawiciele ludu żydowskie­
go^ a zwłaszcza prorocy 1 Jezus.
Judaizm nie jest tedy religją transcendentną;
ma on jedynie do czynienia z życiem, doświadcza-*
nem przez nas samych, dotykał nem niejako, nie
zaś z czemkolwiek innem Wydaje mi się przeto
'wątpliwe, czy można nazwać go „religją" w potocz-
nem znaczeniu tego wyrazu, zwłaszcza że od żyda
nie wymaga się „wiary", lecz tylko czci dla życia
w znaczeniu ponadosobowem.
Tradycja żydowska zawieja w sobie jeszcze
inny pierwiastek, objawiający się tak wspaniale w
niektórych psalmach: pewien rodzaj upojnej rado­
ści 1 zachwytu w obliczu piękna i dostojeństwa te­
go świata, o których człowiek może mieć słabe za­
ledwie wyobrażenie. Jest to uczucie, z którego
prawdziwa wiedza badawcza czerpie też swe siły
duchowe, ale które zdaje się objawiać również i w
śpiewie ptaków. Kojarzenie tego z ideą bóstwa wy­
daje się jedynie uporem dziecięcym.
Czy to, cośmy powiedzieli wyżej, jest jednak
znamienne dla judaizmu? Czy nie istnieje również

143
ŹYDOSTW O

[gdzieindziej pod inną nazwą? W czystej postaci nic


istnieje nigdzie, nawet w judaizmie, w którym kult
litery zaciemnia czystą naukę. Wszelako w juda­
izmie widzę jedną z najżywotniejszych i najczyst­
szych realizacji tej nauki. Dotyczy to zwłaszcza
zasady, nakazującej cześć dla życia.
Rzecz to charakterystyczna, że przykazani*
o świętowaniu szabasu obejmowało wyraźnie rów­
nież i zwierzęta, solidarność wszystkiego co żyj«
uważano bowiem za ideał. Postulat solidarności
wszystkich ludzi występuje tu Jeszcze wyraźniej,
nie Jest to więc rzeczą przypadku, że postulaty so­
cjalistyczne głosili przeważnie żydzi.
O lem, jak bardzo żywe jest wśród lud
dowskiego poczucie świętości życia, świadczy nastę­
pujące zdanie Waltera Rathenaua, wypowiedziane
kiedyś w rozmowie ze mną*. „2Syd kłamie, gdy po
wiada, że dla własne} przyjemności idzie na poło
wanic". Trudno w prostszej formie dać wyraz po
czuciu świętości życia, właściwemu ludowi żydow­
skiemu.

MŁODZIEŻ ŻYDOWSKA
Odpowiedź na ankietę
Ważne to zjawisko^ że młodzież interesuje sif
sprawami i troskami żydowskieml I jest to Państa
zasługa, że czasopismo Swe poświecił Fan temu za

144
ŻYDGSTWO

daniu. Ma to znaczenie jiietyJko wtedy, gdy chodzi


o losy narodu żydowskiego, który musi zachowywać
swą spoistość i wspierać się wzajemnin, lecz ponad­
to również i dla kultywowania ducha, mlę&zynaro-
dowDŚd, któremu wszędzie zagraca wąski nacjona­
lizm. Na tern od czasów proroków polega właśnie
jedna z najpiękniejszych postaci działalności na­
szego, rozproszonego po całym globie, ludu, gdyż
jednoczy go tylko wspólność tradycji.

PRZEMÓW IENIA O BUDOW NICTW IE


PALES TYŃSKIEM

Ody przed dziesięciu laty zgłosiłem się do was


po raz pierwszy, aby propagować *deę sjoniatyczną,
wszystko było jeszcze sprawą przyszłości. Dziś mo­
żemy już radośnie obejrzeć się na te dziesięć lat;
albowiem zjednoczone siły narodu żydowskiego do­
konały w Palestynie w ciągu tych dziesięciu lat
pięknego dzieła owocnej rozbudowy, i to w więk­
szym nawet zakreślf, tliześmy ośmielali się wówczas
marzyć.
Wyszliśmy też obronną ręką z ciężkich prób,
na jakie wystawiały nas wydarzenia la t ostatnich.
Niezmordowany wysiłek, któremu przyświeca

14$
ŻYDOSTWO

wzniosły cel, prowadzi powoli, leca niezmiennie do


pomyślnych wyników. Ostatnie enuncjacje rządu
angielskiego świadczą o powrodte do bardziej spra­
wiedliwego ujmowania naszej sprawy; uznajemy tt
z uczuciem wdzięczności.
Nie powinniśmy Jednak nigdy zapominać
0 tem, czego nas nauczył ten kryzys: doprowadze­
nie do zadawalającej współpracy żydów z arabami
nie jest zadaniem angieiskicm, lecz nassem wła-
ffloem.
My, a więc żydzi i arabowie, musimy sami
dojść do porozumienia. 1 ustalić wytyczne współży­
cia, odpowiadające potrzebom obydwóch narodów.
Sprawiedliwe l godne obu narodów rozwiązanie te­
go zadania jest dla nas celem równie pięknym
1 ważnym, jak i posuwanie naprzód akcji rozbudo­
wy. Prósz# pomyśleć o tem, że Szwajcaria właśnie
dlatego reprezentuje wyższy od któregokolwiek
państwa narodowego szczebel rozwoju państwowe­
go, Iż ma do czynienia z wielklemi zagadnieniami
pdityczneml, których rozwiązanie jest zadaniem
ustalonej raz na zawsze konstytucji, regulującej ży­
cie społeczeństwa, utworzonego z kilku ugrupowań
narodowościowych.
Dużo jest jeszcze do zrobienia, ale jedne z ma­
rzeń Herzla już się ziściło: praca w Palestynie spoi­
ła naród żydowski węzłem nieoczekiwane) solidar­
ności, tchnęła w ten naród ów optymizm, którego

146
ŻYDOSTWO

każdemu organizmowi tak do zdrowej egzystencji


potrzeba,. Widzi to już dziś każdy, kto lylko chce
widzieć.
Wszystko, co robimy dla wspólnego dzieła,
robimy nietylko dla naszych braci w Palestynie,
lecz również dla pomyślności i dostojeństwa całego
narodu żydowskiego

n.

Zebraliśmy się dzisiaj, aby kilka, stów poświę­


cić 'wspomnieniom o naszej społeczności, trwającej
już całe tysiąclecia, aby rozpamiętywać jej losy
i połączone z nią zagadnienia. Jest to społeczność
wspólnej tradycji moralnej, społeczność, która
w chwili niedoli "wykazywała zawsze swą tężyznę
i żywotność. Ona to po wsze czasy wydawała mę­
żów, którzy byli uosobieniem sumienia Zachodu,
z jej to szeregów wychodzili obrońcy godności ludz­
kiej 1 sprawiedliwości.
Dopóki społeczność ta jest bliska naszemu
sercu, dopóty będzie istnieć nadal dla dobra ludz­
kości, mimo Se nie stanowi zwartej w sobie organi­
zacji. Przed kilku la t dziesiątkami ludzie przewi­
dujący. wśród których na csolo wysuwa się nieza­
pomniany Herzi, powzięli myśl o konieczności utwo­
rzenia ośrodka duchowego, aby w czasach najwięk­
szego ucisku zachować poczucie solidarności. W ten

14T
ZYDOSTW O

sposób zrodziła się idea ajunistyuzna. i powstała ak*


cja osiedleńcza w Palestynie, akcją, której pomyśl*
nego urzeczywistnienia doczekaliśmy fiię jeszcze,
przynajmniej jeżeli chodzi o jej tak wicie obiecują­
ce początki.
Z uczuciem zadośćuczynienia i radości mogę
stwierdzić, że dzieło to przyczyniło aSę w wielkim
stopniu do uzdrowienia narudu żydowskiego, który,
stanowiąc wszędzie mniejszość narodową, boryka
się ni etyl ko z trudnościami zewnętiznemi, lecz na­
rażony jest również na niebezpieczeństwa wew­
nętrzne, wyrastaj Łjce z podłoża psychicznego.
Kryzys, któiy w ostatnich latach dotknął
dzieło rozbudowy, dał się nam bardzo we znaki i do
dziś dnia nic jest jeszcze ostatecznie przezwyciężo­
ny. Ostatnie wieści świadczą jednak o tcm. że świat,
a zwłaszcza rząd angielski, skłonny jest uznać nie­
powszednie wartości, zawarte w naszem dążeniu do
urzeczywistnienia ideału sj emskiego. Pozwolimy so­
bie wspomnieć tu z wdzięcznością o naszym wodzu
Weizmanme, który z tak wielkiem poświęceniem
i troskliwością przyczynił się do triumfu dobrej
sprawy.
Ciężkie chwile, które przeżyliśmy, miały jed­
nak dobroczynne następstwa. Przekonały nas po­
nownie o tern, jak mocne są więzy przeznaczenia,
spajające ze sobą żydów wszystkich krajów. Kry­
zys sprawił też, że nasz stosunek do zagadnienia

148
ŻYDOSTW O

palestyńskiego wyjaśnił się ostatecznie, że wyzbył


fiię domieszki nacjonalizmu. Partio wyraźne słowo,
iż nie dążymy do sfcwurzcnia wspólnoty politycznej,
lecz, zgodnie z odwieczną tradycją 'żydowską, sta­
wiamy sobie zadania kulturalne w nej rozleglej szem
znaczeniu tego słowa. Wymaga to taż rozwiązania
sprawy współżycia z bratnim narodem arabów
w sposób pozbawiony małostkowości, otwarty i go­
dny. Nastręcza się tu sposobność wykazania się
tein, czegośmy zdołali się nauczyć w ciągu tysięcy
lat naszej tak trudnej przeszłości. Jeżeli znajdzie­
my właściwą drogę, możemy się spodziewać powo­
dzenia, służąc jednocześnie innym narodom do­
brym przykładem
To, co robimy dla Palestyny, robimy jedno­
cześnie dla dostojeństwa i uzdrowienia całego naro­
du żydowskiego.

nr.

Cieszę się, że mam okazję wygłoszenia kilku


słów do młodzieży tego kraju, wiernej wspólnym
Ideałom całego ludu żydowskiego. Niechaj nie zra­
żają was trudności, którym zdołaliśmy w Palesty­
nie stawić czoło. Doświadczenia tego rodzaju są
oróbą, na którą wystawia sir tężyznę naszego spo
leczeń stwa.
Nie bez słuszności poddawano tu krytyce nie-

149
ZYDOSTW O

które zarządzenia i enuncjacje władz angielskich.


Nie wolno nam wszakże poprzestawać tylko na
tem, gdyż z wydarzeń musimy czerpać naukę na
przyszłość.
Dużo uwagi powinniśmy poświęcić naszym
stosunkom z narodem arabskim. Dbając o poprawę
tych stosunków, zdołamy zapobiec wytwarzaniu Elę
groźnego naprężenia, którego możnaby nadużywać
do prowokowania wrogich nam wystąpień. Może­
my tego niechybnie dopiąć, gdyż nasze dzieło roz­
budowy tak jest postawione i tak musi być prowa­
dzone dalej, aby służyło również faktycznym inte­
resom ludności arabskiej.
Nie będzie wtedy potrzeby tak częstego ucie­
kania się do rozjemstwa władz mandatowych, jed­
nakowo przykrego dla arabów, jak i dla żydów.
W ten sposób nie tylko uczynimy zadość nakazowi
rozsądku, lecz pozostaniemy również wierni swo­
im tradycjom, które społeczeństwu żydowskiemu
nadają dopiero właściwy sens i punkt oparcia. Spo­
łeczeństwo to nie Jest bowiem organizacją politycz­
ną i nigdy nią stać się nie powinno, gdyż opiera się
wyłącznie na tradycji moralnej; z tej to tradycji Je­
dynie zdoła ono czerpać na dłuższy okres nowe si­
ły i na niej wyłącznie opiera się prawo do egzysten­
cji tego społeczeństwa.

tso
ŹTDOSTW O

IV.

Od dwóch tysięcy la t jedynem wspólnem do*


brcm narodu żydowskiego była Jego przeszłość.
Wspólna była naszemu rozsianemu po całym świeć­
cie narodowi tylko Jego troskliwie pielęgnowana
tradycja. Poszczególni żydzi stwarzali wprawdzie
wartości Kulturalne wielkiej wagi, zdawało się Jed­
nak, że naród żydowski, jako całość, nie ma Już si­
ły do przedsiębrania wielkU.li dziel zbiorowych.
Pod tym względem nastąpiła teras zmiana.
Hlstorja obdarzyła nas wielklem i sziachctnem. za­
daniem w postaci udziału w rozbudowie Palestyny.
W ybitni współplemieńcy oddają już wszystkie swo­
je siły urzeczywistnieniu tego celu. Dano nam moż­
ność zakładania ośrodków kulturalnych, które cały
naród żydowski może uważać za swe własne dzieło.
Żywimy nadzieję, że zdołamy stworzyć W Palesty­
nie przybytek własnej kultury narodowej, który
przyczyni się do obudzenia. Bliskiego Wschodu i je­
go zespolenia z nuwoczesnrm życiem gospodarczem
1 urnysłowem.
Cel, przyświecający wodzom sj onizmu, nie jest
polityczny, lecz społeczny i kulturalny. Społeczeń­
stwo palestyńskie Winno rię zbliżyć do ideału spo­
łecznego naszych przodków, sformułowanego w pię­
cioksięgu. i stać się jednocześnie siedliskiem nowo­
czesnego żyda umysłowego, ogniskiem duchowem

151
ZYDOSTWO

sydostwa, rozproszonego po całym święcie. Stosow-


nie do tych założeń, powołanie do życia uniwersyte­
tu żydowskiego w Jerozolimie stanowi jedno z naj­
ważniejszych zadań organizacji sjonistycznej.
Ostatnie miesiące spędziłem w Ameryce, gdaie
pomagałem przy tworzeniu matetjalnyeh podstaw
dla tego uniwersytetu. Powodzenie, które uwieńczy­
ło nasze usiłowania, było zupełnie naturalne. Zaw­
dzięczając niezmordowanej pracy i niezwykłej
ofiarności lekarzy żydowskich w Ameryce, udało Się
nam zebrać sumę, wystarczającą do otwarcia wy­
działu medycznego. Przygotowawcze prace do za­
łożenia tego wydziału rozpoczną się niezwłocznie.
Wnioskując z dotychczasowych pomyślnych wyni­
ków, nie wątpię, że w Krótkim czasie uda się stwo­
rzyć podstawę materjalną i dla pozostałych wydzia­
łów. W ydział lekarski ma mieć początkowo ptzede-
wszyslkiem charakter instytutu badawczego 1 dzia­
łalność swą kierować na uzdrowienie Palestyny, tak
ważne dla rozbudowy kraju. Nauczanie w więk­
szym stylu dopiero później nabierze wagi. Otworze­
nie wydziału lekarskiego jest już sprawą zupełnie
zapewnianą, gdyś możemy powołać na uniwersytet
szereg dzielnych badaczy, którzy gotowi są objąć
stanowiska w Jerozolimie. Nadmieniani Jeszcze, że
utworzono specjalny fundusz uniwersytecki, wyod­
rębniony całkowicie z ogólnych funduszów, prze­
znaczonych na rozbudowę kraju. Ogólne te fundu-

152
ZYDOSTWC

szg zasilono znacznemi sumami, zebranemi w cią­


gu ostatnich miesięcy w Ameryce. Przyczyniła się
do tego niezmordowana praca profesora Weizman-
na 1 innych wodzów sjoniatycznych, a uwłaszcza
wielka ofiarność stanu średniego. Kończąc, apeluję
gorąco do żydów w Niemczech, aby — mimo obec­
nej ciężkiej sytuacji gospodarczej — nie szczędząc
wysiłków, łożyli na rozbudowę przybytku żydow­
skiego w Palestynie.
Nic będzie to z ich strony fłl& ntK fją, gdyż
chodzi tu o przedsięwzięcie, blisko obchodzące
wszystkich żydów, przedsięwzięcie, którego powo­
dzenie stanie się dla wszystkich źródłem najszla­
chetniejszego zadośćuczynienia.

V.

Dla nas, żydów, Palestyna nie jest sprawą


natury dobroczynnej lub kolonialnej, lecz zagad­
nieniem,. posiadające™ centralne znaczenie dla ca­
łego narodu żydowskiego. Przedewszystkiem, Pa­
lestyna nie jest schroniskiem, dla żydów wschod­
nich, lecz ucieleśnieniem wskrzeszanego poczucia
jedności narodowej wszystkich żydów. Czy budzenie
1 wzmacnianie tego poczucia jedności jest rzeczą
na czasie i niezbędną? Kietylko żywiołowe uczu­
cie, lecz i zimny rozsądek każe m i bez wszelkich za­
strzeżeń odpowiedzieć na to pytanie: „tak".

153
ŻYDOSTWO

Pozwolą państwo, że przedstawię im pokrótce


przebieg rozwoju żydów niemieckich w ciągu ostat­
niego wieku. Przed stuleciem przodkowie nasi
z niehcznemi wyjątkami mtefigkq.ll jeszcze w obrę­
bie ghctta. Byli ubodzy, wyzuci z praw politycz­
nych, od nieżydów odgradza! ich mnr tradycyj re­
ligijnych, świeckich form życia oraz ograniczeń
ustawowych, w swym rozwoju duchowym musieli
poprzestawać wyłącznie na własncm piśmiennie-
twie, na które słaby stosunkowo wpływ wywarł ów
potężny wzlot, jakiego dokonało życie umysłowe
Europy, począwszy od Odrodzenia. Ale pod jednym
w^łędem ci omal niedostrzegani ludzie, wiodący
skromny żywot, mieli wyższość nad nami: każdy
z nich calem swem jestestwem należał do społecz­
ności, z którą zespalał się zupełnie, w której czuł
sip pełnowartościowym członkiem, a która nie
wymagała od niego nic, cdby pozostawało
w sprzeczności z właściwym mu przyrodzonym spo­
sobem myślenia, ówcześni przodkowie nasi byli
w znacznym stopniu umysłowo i fizycznie upośle­
dzeni, w dziedzinie społecznej znajdowali się jednak
w stanie godnej zazdrości równowagi duchowej.
Fotem przyszła emancypacja. Otworzyła ona
naraz przed jednostką całkiem nieoczekiwane mo­
żliwości rozwojowe. Poszczególne osoby zdobyły nie­
bawem stanowiska w wyższych warstwach gospo­
darczych i społecznych. Jednostki te chciwie

154
ŻYDOSTWO

wchłaniały orne wspaniałe zdobycze, osiągnięte


przez sztukę 1 wiedzę Zachodu. Z płomienną na­
miętnością rzuciły się w wir tego rozwoju 1 uczest­
niczyły w nim, stwarzając też nieprzemijające war­
tości. Ludzie ci przejęli równocześnie od świata
nieżydowskiego zewnętrzne formy bycia, odwracali
elf coraz bardziej od swych tradycyj religijnych
i społecznych, przesiąkali nieżydowskicmi zwycza­
jami, formami i sposobem myślenia. Mogło się zda­
wać, że pochłonie ich całkowicie żywioł liczebnie
wyśmienicie przeważających, politycznie I kultural­
nie doskonalej zorganizowanych narodóv,'-gospoda­
rzy, że wystarczy laiku pokoleń, aby z żydów tych
nie pozostał żaden widoczny ślad. Wszystko prze­
mawiało za tem, że zupełny zanik narodowości ży­
dowskiej w Europie środkowej i zachodniej jest
zjawiskiem nieuchronnetO, że żydzi rozpłyną się
wśród narodów - gospodarzy.
Stało się jednak inaczej. Można przypuszczać,
4e odmienne pod względem rasowym narodowości
obdarzone są instynktem, przeciwdziałającym ich
wzajemnemu pomieszaniu się. Językowe, obyczajo­
we, a nawet po części religijne przystosowanie się
żydów do ludów europejskich, wśród których za­
mieszkują, nie zdołało Jednak wykorzenić owego
uczucia obcości, dzielącego żydów od europejskich
narodów — gospodarzy. Do tego właśnie żywioło­
wego uczucia obcości sprowadza się w ostatniej In-

1S
2FDOSTWO

stancji antysemityzm. Dlatego też żadne traktaty


nie zdołają go przekreślić* żeby podyktowały je
najlepsze nawet zamiary. Narodowości nie chcą
pogodzić sip z mieszaniem krwi 1 pragną kroczyć
wlasneml drogami. Znojny stan można osiągnąć
w ten tylko sposób, że będą się one wzajemnie to­
lerować 1 szanować.
Stawia to nam przedewszystkiem wymaga*
nie, abyśmy my, żydzi, odzyskali świadomość na*
szego istnienia jako narodowości i abyśmy posie­
dli znów owo poczucie własnej godności, tak nie­
zbędne nam do dalszego pomyślnego trwania Mu­
simy nauczyć się znów radosnego przyznawania się
do naszych przodków i naszych dziejów i, jako na­
ród, powinniśmy podejmować zadania kulturalne,
które .sprzyjają wzmocnieniu naszego zmysłu współ’
noty. Nie możemy poprzestawać na indywidualnym
udziale w rozwoju kulturalnym ludzkości, lecz mu-
simy brać się też do takich zadań, które mogą
rozwiązać tylko zespoły narodowe. W taki jedynie
sposób może nastąpić społeczne uzdrowienie ży-
dostwa
Z tego fas punktu widzenia zechciejcie, pro­
szę, rozpatrywać ruch sjonistyczny. Historia obda­
rzyła nas zadaniem czynnego współudziału w go­
spodarczej l kulturalnej rozbudowie naszego kraju
ojczystego Ludzie pełni entuzjazmu i wybitnie
limflrtnifttri poczynili przygotowania do tej pracy

156
ŻYDOSTWO

i wielu świetnych współplemleńców pragnie p o


święcić Się jej całkowicie. Każdy z was niechaj ze­
chce ocenić wielkie znaczenie tego dzieła i w miarę
swych sił przyczynić się do jogo rozkwitu.

SPOŁECZEŃSTWO ŻYDOWSKIE
Przemówienie, wygłoszone w Londynie
Szanowni zgromadzeni!
Wie jest mi łatwo przezwyciężyć pociąg do Ży­
cia w ciche) kontemplacji. Nie mogłem się jednak
uchylić, gdy otrzymałem wezwanie od Towarzystw
ORT i OZE"). Jagt to bowiem poniekąd wezwanie,
pochodzące od uciskanego ludu żydowskiego, we­
zwanie, któremu czynię teraz zadość.
Sytuacja społeczeństwa naszego, rozproszo­
nego po całym globie, jest barometrem, wskazują­
cym też poziom moralny świata politycznego.
Czyż mc&e być bowiem coś bardziej znamiennego
dla stanu moralności politycznej i poczucia spra­
wiedliwości od pozycji, jaką zajmują narody wo­
bec bezbronnej mniejszości, której osobliwość po­
lega na zachowywaniu i przestrzeganiu odwiecz­
nych tradycyj kulturalnych?

*) Skróty TO$yi*ltich nazw Towarzystwa Pracy Ricmie-


Alniczej i Towarzystwa OcLrony Zdrowia.

157
ż y d o s t Wo

Barometr ten stoi w naszych czasach na ni­


żu. Doświadczamy tego w dotkliwy sposób na na­
szym losie. Ale ów „niż“ umacnia mnie właśnie
w przeświadczeńiu, że zachowanie i skonsolidowa­
nie tej społeczności jest naszym obowiązkiem.
W tradycjach Indu żydowskiego tkwi dnienie do
sprawiedliwości i rozumu, dążwiie, które powinno
wyjść na dobre wszystkim ludom, zarówno w te­
raźniejszość^ jak i w przyszłości. Z tych to trady­
cyj wyrośli w czasach nowożytnych Spinoza i Ka­
rol Marks.
Kto pragnie zachować ducha, musi dbać też
0 ciało, z którem duch jest zespolony. Towarzystwo
OZE*) służy ciału naszego ludu w litctalnem zna­
czeniu tego słowa. Pracuje ono wytrwale -w Euro­
pie Wschodniej, dążąc do fizycznego zachowania
naszego ludu, doświadczającego tam dotkliwego
ucisku ekonomicznego, podczas gdy Towarzystwo
ORT usiłuje usunąć ciężkie kalectwo społeczne
1 gospodarcze, które nęka żydostwo począwszy od
wieków średnich. Przez zamknięcie w wiekach śred­
nich dostępu do zawodów bezpośrednio wytwór­
czych wtłoczono nas w wąskie ramy zajęć czysto
merkantylnych. Skuteczna pomoc, udzielana ludch
wi żydowskiemu w krajach Wschodu, może polegać

t) Towanyslwo to nazywa sit v Polsce w tkrjdc


T. 0. Z.

158
ŹYDOSTW O

jedynie na udostępnieniu nowych dziedzin pracy


zawodowej, o co zabiega Leż zydostwo na całym
święcie. Pracy nad rozwiązaniem tego trudnego za­
gadnienia poświęca się z dodatnieml wynikami
Towarzystwo ORT.
Do was, angielscy współplemieńcy, zwracamy
się więc s wezwaniem o współudział w tej wielkiej
pracy, zapoczątkowanej przez tak znakomitych
mężów. Ostatnie lata, a właściwie ostatnie dni,
przyniosły nam rozczarowanie, które was zwłasz­
cza musiało blisko obejść. Kie uskarżajcie się na
los; lecz traktujcie owe wydarzenia jako jeszcze je­
den wzgląd, który każe nam dochować wierności
sprawie społeczeństwa żydowskiego. Jestem głębo­
ko przeświadczony o tem, że w ten sposób służymy
też pośrednio sprawie ogólnoludzkiej, która powin­
na być nam zawsze najwyższym celem
Pamiętajcie leż, że przezwyciężanie trudności
i przeszkód przyczynia się do wzmożenia sił 1 hartu
każdego zbiorowiska ludzkiego. Nie przetrwalibyś­
my, Jako społeczność, długich lat tysięcy, gdybyś­
my wciąż spoczywali na różach; Jestem o tem głę­
boko przekonany.
Jeszcze jedno niech nam będzie pociechą.
Przyjaciele nasi nie są wprawdzie zbyt liczni, lecz
znajdują się wśród nich ludzie wielkiego ducha
i głębokiego poczucia sprawiedliwości, ludzie, któ­
rzy uszlachetnienie społeczeństwa ludzkiego i wy-

159
ŹYDOSTWO

zwcitenie jednostki z hańbiącego ucisku uważają


za swe powołanie życiowe.
Szczęśliwi jesteśmy, że takie osobistości ze
świata niezydowsKiegc znajdują ^ tu dziś na na-
szcm zgromadzeniu, nadając temu pamiętnemu
wieczorowi charakter szczególnie uroczysty. Rad
Jestem niewymownie, że widzę tu Bernarda Shaw'a
i Herberta G. Wellsa, których światopogląd szcze­
gólnie mnie pociąga
Pan, panie Shaw, zdołał zjednać sobie miłość
ludzką i wywołać przychylny podziw w sposób, któ­
ry dla Innych stał się męczeństwem. Nie poprzes­
tał pan na prawieniu ludziom morałów, lecz drwił
z nich nawet w żywe oczy, co wielu uważało za
rzecz niedozwoloną; na to, czego pan dokonał, mo­
że sobie pozwolić tylko urodzony artysta. Wyjmo­
wał pan ze swej zaczarowanej szkatułki coraz to
Inne figurynki, które, choć przypominają nam lu­
dzi, nie składają się jednak z krwi i kości, lecz
utkane są z dowcipu, humoru i wdzięku, A mimo
to, bodaj że są one bardziej od nas podobne do lu­
dzi I nieraz gotowi jesteśmy zapomnieć, że nie są
dziełem natury, lecz Bernarda Shaw^a. Wdzięcz­
nym tym figurynkom każe pan tańczyć w miniatu­
rowym święcie, przed którym gracje stoją na stra­
ży, nie dopuszczając urazy, ni żalu. Gdy się zaglą­
da do tego mmjaturowego światka, widzi się naszą

160
ŻYDOSTWO

rzeczywistość życiową w jakiemś nowera świetle;


widzi się, jak figurynki pańskie wślizgują się w po
stacie realnych ludzi, przez co ludzie ci nabierają
naraz całkiem innego wyglądu, niż mieli przed
chwilą. Podsuwając nam wszystkim w ten fcpoEĆjb
zwierciadło, w którem mogliśmy się przejrzeć, wy­
wierał pan na nas wyzwalający wpływ, jakim nie
cieszył się nieomal nikt ae współczesnych, i zmniej­
szał pan przyziemny ciężar naszej egzystencji. Ma­
my tez dla pana dużo radosnej wdzięczności i bło­
gosławimy los za to, że, gdy doświadczył nas cięż-
kiemi niedomaganiami, posłał nam jednocześnie le­
karza dusz 1 tłswobodziciela. Ja osnbiście składam
też panu dank za niezapomniane słowa, skierowa­
ne do mojego mitycznego imiennika, który tak mi
uprzykrza żywot, chociaż, mimo swej niezdarnej,
a jednak wzbudzającej respekt wielkości, jest so­
bie w gruncie rzeczy całkiem nieszkodliwym człe­
kiem.
Wam zaś powiadam, że byt i losy naszego lu­
du zależą nietyle od czynników zewnętrznych, co
od wiernego trwania przy tradycjach moralnych,
które pozwoliły nam ostać się w ciągu lat tysięcy
niejednej groźnej nawałnicy. Ofiara, złażona w słu­
żbie życia, staje się łaską.

161
ŻTDO STW O

PRACUJĄCA PALESTYNA

Wśród stowarzyszeń sjonistycznych „Pracu­


jąca Palestyna" jest organizacją, której działal­
ność przynosi najbardziej bezpośrednią korzyść
najcenniejszej warstwie tamtejszej ludności, tym
mianowicie, którzy pracą rąk swoich zamieniają
pustynię w kwitnące osiedla. Robotnicy ci stano­
w ą doborową warstwę, elit#, wyłonioną w drodze
zgłoszeń dobrowolnych przez cały naród żydowski,
a składającą się z ludzi silnych, świadomych t bez­
interesownych Nie są to nieoświeceni wyrobnicy,
sprzedający pracę swych rąk temu, kto da więcej,
lecz ludzie wolni, wykształceni, z lotną Umyslo-
wością, którzy, staczając bezkrwawe boje z zanied­
baną glebą palestyńską, działają pośrednio lub bez­
pośrednio na dobro całego narodu żydowskiego.
Łagodząc w miarę możności ich ciężki los, ratuje
się życie najbardziej wartościowych ludzi; albo­
wiem borykanie się pierwszych Osadników z nie*
uszlachetnioną jeszcze ziemią jest trudnem 1 nie­
bezpiecznem przedsięwzięciem oraz ciężką ofiarą
osobistą. &e tak jest rzeczywiście, może ocenić tyl­
ko ten, kto widział to na własne oczy. Każdy, kto
przykłada lękę do lepszego zaopatrzenia tych lu­
dzi, dopomaga sprawie w najwłaściwszy sposób.
Ta właśnie warstwa robotników potrafi Jedy­
nie nawiązać zdrowe stosunki z ludnością arabską,

162
ŻYDOSTWO

co jest przecież najważniejszem zadaniem politycz-


nem sjonizmu. Władze, bowiem, przychodzą i od­
chodzą, ton zaś życiu narodów nadają ostatecznie
stosunki międzyludzkie. Dlatego też poparcie,
udzielane „Pracującej Palestynie*', sprzyja jedno­
cześnie stosowaniu w Palestynie ludzkiej i godnej
polityki, juko też zwalcza skutecznie owe uboczne
prądy wąskiego nacjonalizmu, które tak dotkliwie
daj^ się we znaki całemu światu polityki, a wraz
z nim — w słabszym coprawda stopniu — również
i małemu światu polityki palestyńskiej.

UZDROWIENIE ZYDO&TWA

Korzystam chętnie z zaproszenia Panów, aby


zwrócić się do żydów węgierskich i wezwać Ich do
popierania „Kercn Hajescd‘\
Największym wrogiem żydowskiego poczucia
narodowego i godności narodowej jest zwytodnia-
łość pasibrzuchów, czyli brak przekonań, płynący
z bogactwa i nadmiaru, jak również — pewien ro­
dzaj wewnętrznej zależności od nieżydowskiego
świata otaczającego, powstającej wskutek rozluź­
nienia więzów wspólnoty żydowskiej. To co w czło­
wieku jest najlepsze może się rozwijać dopiero wte­
dy, gdy stapia się on z jakąś społecznością; jakżeż
więc moralnie upośledzony jest żyd, który utracił

163
SYDOSTWO

związek z własnym organizmem narodowy in, przez


naród-gospodajza zaś traktowany Jest jak obcy!
Sytuacja taka rodzi częstokroć małostkowy, ponu­
ry egoizm.
Ucisk zewnętrzny, który gnębi naród żydow­
ski, jest obecnie szczcgolnie dotkliwy. A le ta niedo-
la okazała się dła nas właśnie zbawienna. Rozpo­
częło się odrodzenie żydowskiego życia społeczne*
go, o jakiem przedostatnie pokolenie nie mogłoby
nawet marzyć. Pod wpływem świeżo rozbudzonego
żydowskiego poczucia solidarności kolonizacja Pa­
lestyny, którą, mimo nieprzezwyciężonych, mogło­
by się zdawać, trudności, zapoczątkowali pełni po­
święcenia i zapobiegliwi przywódcy, osiągnęła do­
tychczas tak piękne wyniki, że nie wątpię już
o trwałem powodzeniu tej akcji. To, czego dokona­
no w Palestynie, posiada ogromne znaczenie dla
żydów całego świata. Palestyna stanie się ognis­
kiem kultury dla wszystkich żydów, schroniskiem
dla uciśnionych, polem działalności dla najlep­
szych z nas, ideałem zespalającym i środkiem u-
zdrowienia wewnętrznego dla żydów całego świata-

ANTYSEM ITYZM A M ŁODZIEŻ AKADEMICKA

Dopóki mieszkaliśmy w ghecie, przynależ­


ność do narodu żydowskiego przysparzała nam
trudności gospodarczych I narażała czasami na

164
ŻYDOSTWO

niebezpieczeństwo fizyczne, nie w y tw a rza jednak


problematów społecznych i duchowych. Sytuacja
ta uległa zmianie wraz z emancypacją, zwłaszcza
zaś dla tych żydów, którzy poświęcili się pracy
Umysłowej.
W szkole I na uniwersytecie młody żyd znaj­
duje się pod wpływem wysoko przez niego powa­
żanego, podziwianego, narodowo zabarwionego spo­
łeczeństwa, które dostarcza, mu pokarmu ducho­
wego; choć sum uważa się za członka tego społe­
czeństwa. wyczuwa wszakże, że widzi w nim ono
przedstawiciela innego gatunku i traktuje w spo­
sób poniekąd lekceważący i niechętny. Raczej pod
sugestywnym wpływem tej przewagi duchowej,
aniżeli ze względów utylitarnych, żyd taki odwra­
ca się od swfcgo narodu i jego tradycyj, sądząc, że
należy już całkowicie do owych innych i usiłując
nadaremnie ukryć przed sobą i tymi innymi, iż
stosunek ten nie polega jednak na wzajemności
W taki to sposób powstaje, godny zaiste pocałowa­
nia, typ wychrzczonego tajnego radcy żydowskie­
go z dnia wczorajszego i dzisiejszego. Nie za spra­
wą braku charakteru lub pogoni za karjerą staje
się on przeważnie tem, czem jest, lecz — jakem to
już nadmienił — pcha go w tym kierunku nieprze­
parta siła otoczenia, tak przemożnego pod wzglę­
dem liczebności i wpływu. Wychrzta zdaje sobie
coprawda sprawę z tngo, że wielu najlepszych sy-

165
ZYDOSTWO

nuw narodu żydowskiego przyczyniło się w wybit­


ny sposób do rozkwitu kultury europejskiej. Ale
czyż, pomijając nieliczne wyjątki, tamci nie postę­
powali mniej-Więcej tak samo, jak i on?
Jak przy wielu niedoma^aniacfc psychicznych,
tak i w tym wypadku, uzdrowienie może nastąpić
tylko przez dokładne raapconanie istoty i przyczyn
choroby. Musimy uświadomić sobie wyraźnie na­
szą obcość gatunkową i wyciągnąć z tego konse­
kwencje. Usiłowania, zmierzające zapomocą deduk­
cji do przekonania innych o naszej ruwnurzędności
duchowej i umysłowej, nie mają żadnego sensu;
albowiem przyczyny takiego zachowania „innych*'
nie należy się bynajmniej doszukiwać w ich móz­
gu. Powinniśmy się raczej wyemancypować sp o
łecznie, dążyć do samodzielnego zaspakajania naj­
ważniejszych naszych potrzeb społecznych. Po­
winniśmy mieć własne stowarzyszenia studenckie
i zachowywać wobec meżyriów uprzejmą, lecz koll-
sek wentą rezerwę. Życie Swoje powinniśmy Ukła­
dać według własnych, odrębnych wzorów, nie na­
śladując burszowsklch zwyczajów, obcych nasze­
mu charakterowi. Można być przedstawicielem
1 krzewicielem kultury europejskiej 1 dobrym oby­
watelem .swego państwa, tue przestając być jedno­
cześnie wiernym żydem, kochającym swoje plemię
i czczącym swych ojców. Jeżeli będziemy o tem pa*
4miętać i w myśl tego postępować, problemat anty-

166
ŻYDOSTWO

semityzmu, o ile jest c*l natury społecznej, przez


to samo będzie dla nas rozwiązany.

L IS T DO M IN ISTRA PROFESORA D-RA HELLPA -


CHA

Wielce Szanowny Fanie!


Przeczytałem artykuł Paifcki o sjonizmie
i zjeżdzie w Zurychu i, jako jeden z tych, którzy
bardzo oddani są idei sjonizmu, gorąco pragnę po­
dzielić się z Panem następującymi uwagami.
żydzi są społeczeństwem, opartem na związ­
kach krwi i tradycji; religja nie jest wcale jedyną
więzią, która ich łączy. Świadczy już o tem stosu­
nek pozostałych ludzi do żydów. Gdy przed piętna­
stu laty przyjechałem do Niemiec, dokonałem od­
krycia, że jestem żydem i do odkrycia tego rdeży-
dzi przyczynili się bardziej od żydów.
Trsgedja żydów polega na tem, że są ludźmi,
należącymi do określonego typu rozwojowego, któ­
rym brak jednak oparcia, itikie daje jednocząca
tyc:h ludzi społeczność. Skutkiem lego jest niepew­
ność, doświadczana prze2 poszczególne jednostki,
dochodząca nieraz do rozmiarów zupełnego braku
kośóca moralnego. Zrozumiałem, że uzdrowienie
tego narodu osiągnie się tylko wtedy, gdy wszyst­
kich żydów na kuli ziemskiej spoi się w jedną ży­

107
ŻYDOSTW O

wą społeczność, do której poszczególne jednostki


chętnieby przystępowały, gdyż pozwalałaby im ła­
twiej znosić nienawiść i upośledzenie, doświadcza­
ne przez nich wszędzie od innych narodów.
Serce krwawiło mi nieraz, gdym widział, jafc
wartościowi bardzo żydzi uciekają się do mimetyz-
mu, przekreślającego ich godność ludzką. Widzia­
łem, jak szkoła, pisma humorystyczne i niezliczo­
ne czynniki kulturalne, znajdujące się w rękach
nleżydowskiej większości, podkopywały poczucie
własnej godności nawet u najlepszych moich
wspćłpłemleńców i czułem wtedy, że tak dalej ju3
być nie może.
Doszedłem wówczas do wniosku, że jedynie
wspólne dzieło, drogie sercu wszystkich żydów na
świecie, zdoła uzdrowić ten naród. Wielka to za­
sługa Teodora Herzla, że zrozumiał i z całą energją
podkreślił, iż wobec skłonności tradyc]onalistycz-
nych, właściwych żydom, powołanie do życia przy­
bytku narodowego lub — wyrażając się bardziej
rzeczowo — centrali w Pdlestynle jest właśnie
owem dziełem, które pntra.fi ześrodkować Siły ży­
dowskie.
Nazywa Pan to wszystko nacjonalizmem i nie
bez słuszności. Ale dążność do stworzenia własnej
społeczności, bez której nie dane nam jest w tym
wrogim śwlecle ani żyć, ani umierać, zawsze można
oKłeślić tą szpetną nazwą. Jest to bądź co bądź na­

168
ŻYDOSTW O

cjonalizm, który nie dąży jednak do władzy, lecz


tylko do odzyskania godności i do uzdrowienia^
Gdybyśmy nie musieli mieszkać wśród ludzi nie*
tolerancyjnych, nieczułych i nie brzydzących się
przemocą, ja pierwszy potępiłbym wszelki nacjo­
nalizm na rzecz humanitaryzmu powszechnego!
Zarzut, W myśl którego my, żydzi, nie może­
my być porządnymi obywatelami, dajmy na to,
państwa niemieckiego, skoro pragniemy być „na­
rodem” , wynika z zapoznania istoty państwa, ma­
jącego źródło w nietolerancji większości narodowej.
Przed tą nietolerancją nie zdołamy się nigdy u-
chrordć, niezależnie od tego, czy będziemy się uwa­
żać za „lu d" bądź „naród", czy też nie będziemy
sobie nadawać podobnego miana.
Aby nie rozwodzić się zbytnio, wyłożyłem to
wszystko brutalnie 1 bez obwijania w bawełnę
Znam jednak Pana z Jego pism I wiem, że nalepy
Pan do tych, którzy zwracają uwagę nie na formę,
lecz na treść.

L IS T DO AR ASA
Dnia 15 marca 1930 r.
W ielce Szanowny Panie!
List Pański bardzo ro^ e ucieszył. Jest on d o
wodem, że nie brak Panom dobrej woli do godnego
obu naszych ludów przezwyciężenia istniejących

169
ŹYDOSTWO

ober nie trudności. Sądzę, żc trudności te mają ra­


czej charakter psychiczny, niż rzeczowy i że dadzfj
się usunąć, skoro obie Strony przystąpią do tego,
kierując się uczciwością i dobrą wolą.
Nasza sytuacja dzisiejsza kształtuje się tak
niepomyślnie, gdyż żydzi i arabowie stają przed
władzami mandatowemi jako zwaśnione strony.
Stan taki nie jest godzien obydwóch narodów i mo­
że wtedy tylko ulec zmianie, gdy sami znajdziemy
wspólną drogę do rozstrzygnięć, które obie strony
zdołają pojednać
Niżej podaję Panu, jak sobie wyobrażam
osiągnięcie zmiany obecnych przykrych stosunków,
nadmieniając jednocześnie, żc jest to moja osobis­
ta cpinja, której z nikim nie omawiałem! List ten
piszę po niemiecku, gdyż nie mógłbym napisać go
samodzielnie po angielsku, a pragnę sam za niego
odpowiadać. Przetłumaczy go Pann niewątpliwie
jeden z żydowskich zwolenników porozumienia ży­
dowsko-arabskiego.
Należy utworzyć „Tajną Radę", do której ży­
dzi i arabowie wydelegują po czterech przedstawi­
cieli, uniezależnionych od wszelkich instancyj po­
litycznych.
Skład delegacji każdej ze stron:
Lekarz, wybrany przez stowarzyszenie lęka-
rzy.
Prawnik, wybrany pwez adwokatów.

t? »
ŹYDOSTW O

Przedstawiciel robotników, wybrany przez


związki zawodowe
Duchowny, wybrany przez duchowieństwo.
Ośmiu tych delegatów będzie się zbierać raz
na tydzień. Zobowiążą się oni, że nie będą repre­
zentowali interesów swego zawodu, ani też swego
narodu, lecz według najlepszego zrozumienia wy­
każą dbałość o dobro całej ludności kraju. Obrady
mają poufny charakter i pod żadnym pozorem nie
wolno nic komunikować o Ich treści, nawet z za-
strzeżeniem poufności.
Skoro w jakiejś sprawie powzięta będzie
uchwała, na którą padną glosy conajmniej trzech
przedstawicieli każdej strony, uchwalę tę można
ogłosić, lecz tylko w imieniu całej Rady. Gdy któ­
ryś z jej członków nie zgadza się z uchwałą, może
ustąpić z Rady, co nie zwalnia go jednak z obo-
wiĘzku zachowania w tajemnicy spraw poufnych.
O ile jedna z wyżej wymienionych orgatlizacyj, wy­
bierających delegatów do Rady, jest niezadowolo­
na z jakiejś uchwały, powziętej przez Radę, przy­
sługuje jej prawo zastąpienia swego przedstawicie­
la inną osobą.
Jeżeli taka „Tajna Rada" nie będzie nawet
posiadała określanych kompetencyj, to jednak ado*
la się ona przyczynić do stopniowego wyrównania
różnic. Będzie też stanowić wspólną reprezentację

171
ŻYDOSTW O

interesów ludności kraju wobec władz mandato­


wych, reprezentację, stojącą ponad polityką dnia
bieżącego.

CHRZEŚCIJAŃSTWO I JUDAIZM

Gdy oczyścimy judaizm proroków' i chrześci­


jaństwo (w tej postaci, w jakiej nauczał go Jezus
Chrystus) z wszelkich późniejszych dodatków, po­
chodzących zwłaszcza od kapłanów, otrzymamy
naukę, która zdolna jest wyleczyć ludzkość ze
wszystkich dolegliwości społecznych.
Obowiązkiem ludzi dobrej woli jest uporczy­
we propagowanie tej nauki czystego humanitaryz­
mu wśród swego otoczenia. Jeżeli usiłowania takie
będą przedsiębrane w sposób uczciwy i nie pociąg­
ną za sobą banicji i unicestwienia propagującego
przez współczesnych, to zarówno on, jak i jego spo­
łeczeństwo będą się mogli uznać za szczęśliwych.

NIEMCY I ŻY D Z I
Przedmowa
Następujące stronice poświęcone są ocenie
wyników działalności żydów niemieckich. Należy
pamiętać o tern, że chodzi tu o ludność, której licz­
ba równa się liczbie mieszkańców miasta średniej

172
ŹTDOSTWO

wielkości, o ludność, która, w obliczu stokrotnie


przewalającej liczby Niemców 1 wbrew upośledze­
niu i przesądom, potrafi jednak dopiąć swego,
zawdzięczając to wyższości odwiecznych tradycyj
kulturalnych. Niezależnie od tego, jak będziemy
się zapatrywali na niewielki ten lud, nikt, kto
w tych czasach Tamętu nic utracił jeszcze całko­
wicie zdolności do zdrowej oceny, nie będzie mógł
odmówić mu prawa do szacunku i poważania.
Dziś właśnie, w czasach prześladowania ży­
dów niemieckich, trzeba stwierdzić wyraźnie, że
Zachód zawdzięcza narodowi żydowskiemu, z jed­
nej strony, swą religję, a przez to samo — swe naj­
lepsze ideały moralne, z drugiej zaś — w znacznej
mierze wskrzeszenie greckiego świata myśli- Nie
wolno też zapominać o tem. żc język niemiecki
zawdzięcza swą udoskonaloną postać przekładowi
bibiji, a więc przekładowi z języka hebrajskiego.
Myśl o tem, co niemieccy żydzi zdziałali 1 wywal­
czyli dla ludzkości również i w ostatnich czasach,
niechaj będzie im dziś największą pociechą. Nie
znajdzie się tak brutalnego ucisku i tak wymyślne­
go oszczerstwa, któreby rdołały zaprzeczyć temu,
ie w narodzie tym tkwią niespożyte sfiy umysłowe
i moralne.

175
V
NAUKA
NAUKA

ZASADY BADAH NAUKOWYCH

Mowa, wygłoszona w Tcwaray*


■lwie Firyczoem v Berlinie e oŁazji
60-ei m cznicy urodzin M a k u Ft&udia*

Świątynia nauki jest gmachem o wielu


kształtach. Przewijają się przez nią najrozmaitsi
ludzie, przynosząc ze sobą do świątyni wielorakie
zasoby duchowe. Ten i ów oddaje się pracy nauko-
wej, ma bowiem radosne poczucie swe} wyższości
umysłowej, traktuje naukę jako najodpowiedniej­
szy sport, jako źródło silnych w ażeń i Środek za­
spokojenia ambicji; spotkać też można w tej Świą­
tyni wielu łudzi, których do składania ofiar z wysił­
ków swego mózgu popychają jedynie względy na­
tury utylitarnej świątynia opustoszałaby bardzo,
gdyby ukazał się w niej naraz anioł i wypędził
wszystkich osobników, należących do obydwóch
tych kalegnryj, W obrębie świątyni pozostaliby
jednak jeszcze ludzie z czasów dzisiejszych 1 daw­

177
NAUKA

niejszych. Należy do nich nasz Pianek, Którego ko­


chamy też za to.
Zdaję sobie z tego doskonale sprawę, żeśmy
oto z lekkiem sercem przepędzili w myśli wielu
wartościowych ludzi, którzy wznosili gmach świą­
tyni* a może nawet zbudowali znaczną jego część;
w wielu zresztą wypadkach nasz anioł nie tak
znów łatwo mógłby powziąć decyzję. Jedno wszak*
że zdaje mi się nie ulegać wątpliwości: gdybyśmy
mieli wyłącznie do czynienia z typem ludzi dopie­
ro co wypędzonej kategorii, świątyni nie wznkslo-
noby nigdy, podobnie jak nigdyby nie wyrósł las*
na który miałyby się składać same tylko pnącze*
Ludziom tego pokroju wystarcza właściwie najzu­
pełniej wszelkie miejsce zgiełkliwej krzątaniny;
zewnętrzne li tylko okoliczności rozstrzygają o tern,
esy taki człowiek zostanie inżynierem, oficerem,
kupcem lub uczonym. Skierujmy jednak znów na­
sze spojrzenie na tych, których anioł potraktował
łaskawie! Są to przeważnie d?iwaczne nieco, zamk­
nięte w sobie, samotne typy* mimo tych wspólnych
cech mniej jednak podobne do siebie od tych, co
nalefrą do tłumu wypędzonych. Cóż przywiodło ich
w progi Świątyni? Nie tak to znów łatwo udzielić
odpcwledzi na to pytanie, zwłaszcza że nie może
ona być Jednolita. Sądzę przedewszystkiem wraz
z Schopenhauerem, że jednym z najsilniejszych
bodźców, kierujących ludzi ku sztuce i nauce, jest

178
NAUKA

pragnienie ucieczki od dnia powszedniego, od jegc


bezdusznego okrucieństwa i beznadziejnej czczGści
od p ft wiecznie zmiennych własnych pożądań
Pragnienie to pcha wrażliwsze jednostki z opłot
ków egzystencji osobistej w świat obiektywnej ob­
serwacji i obiektywnego pojmowania; bodziec tar
można porównać z tęsknotą, która każe mieszczu­
chowi porzucać swe zgiełkliwe otoczenie, pozbawio
ne rozleglej szych. perspektyw, i pociąga go z nie­
przepartą mocą ku szczytom górskim, skąd wzrok
jego ślizga się w dal poprzez klarowne przestworza
i lgnie do majestatycznych zarysów, stworzonych,
zda się, dla wieczności Temu bodźcowi negatywne­
go charakteru towarzyszy jednak bodziec pozytyw­
ny. Człowiek pragnie stworzyć sobie odpowiadają­
cy mu, uproszczony i przejrzysty obraz świata,
aby. zastępując nim w pewnym stopniu świat
własnych doznań, przezwyciężyć go w ten sposób
w samym sobie. Czyni to malarz, poeta, filozof spe-
kulatywny i przyrodnik — każdy na swój odmien­
ny sposób. Na ten obraz i jego kształtowanie każ*
dy z nich przesuwa punkt ciężkości swego życia
uczuciowego, aby zyskać spoftój i pewność siebie,
których nie może znaleźć w zbyt wąskich ramach
przeżyć osobistych, kręcących się w zaarikniętem
kole.
Jakie stanowisko wśród tych najrozmaitszych
obrazów zajmuje obraz świata, stworzony przez fi­

m
NAUKA

zyka-teoretyka? Obraz taki stawia największe wy


maganla, gdy chodzi o ścisłość i dokładność ■wyko
nanla, wymagania, którym sprostać może jedynie
zastosowanie języka m atem atyki Chcąc tem i
jednak podołać, fizyk musi tak ograniczy*!
przedmiot, aby zobrazować najprostsze tylkc
zjawiska, dostępne dla naszych doenań, gdyi
wszelkie hardziej skomplikowane zjawiska nic
mogą być odtworzone przez umysł ludzki
z tą subtelną, dokładnością i konsekwencją,
jakich wymaga fizyk - teoretyk. Najwyższy
stopień precyzyjności, jasności i pewności musi tu
być osiągnięty kosztem zupełności obrazu. Ale czyż
dokładne ujmowanie tak drobnego odcinka przy­
rody muźe mieć Jakiś urok, gdy pomijamy bojaili-
wie wszystko, co hardziej skomplikowane i bardziej
wyrafinowane? Czyż wynik tak zrezygnowanych
wysiłków zasługuje na dumną nazwę „obrazu
świata"?
Sądzę jednak, żc wyniki tych usiłowań nie­
wątpliwie zasługują na ową dumną nazwę, gdyż
prawa ogólne, na których wznosi się gmach my­
ślowy fizyki teoretycznej, pragną mieć zastosowa­
nie do wszelkich zjawisk przyrody. Z tych to praw
Ogólnych powinno się w drodze czystej dedukcji
myślowej wysnuwać odwzorowanie, czyli teoiję
każdego procesu przyrody, nie wyłączając zjawisk
życia, o ile tylko ów proces dedukcji ule przekra­

180
NAUKA

cza zbytnie ludzkiej zdolności myślenia. Wyrze­


czenie się przez fizyczny obraz świata wspomnianej
-wyżej zupełności nie ma tedy charakteru zasadni­
czego.
Naj ważniej szem zadaniem fizyka jest więc
odnalezienie owych najogólniejszych, najprost­
szych psaw, z których można uzyskać obraz świa­
ta, uciekając się do czystej dedukcji Do tych naj­
prostszych praw nie dochodzi się drogą logiczną,
lecz tylko praez intuicję* opartą na wczuwaniu się
w doświadczenie. Wobec taldcj niepewności meto­
dy rodzi się przypuszczenie, że obok siebie może
istnieć dowolna ilość równorzędnych systemów fi­
zyki teoretycznej; pogląd taki jest w zasadzie traf­
ny. Rozwój przekonał nas jednak, że wśród wszel­
kich możliwych konstrukcyj za każdym razem tyi-
ko jedna jedyna bezwarunkowo przewyższa wszyst­
kie inne. Każdy, kto naprawdę usiłował zgłębić
przedmiot, musi przyznać, że system teoretyczny
jest w praktyce jednoznacznie określony przez
świat doznań, mimo to, iż od doznań do zasad teo­
retycznych nie prowadzi żadna logiczna droga;
stan ten Leibniz nazwał tafc szczęśliwie „harmonją
przedustawną“ . Fizycy stawiają częstokroć teorety­
kom poznania ciężki zarzut, że nie uwzględniają
tej okoliczności we właściwym stopniu. Na tern,
zdaje ml się, polega też Istota polemiki, którą
przed kilku laty toczyli ze sobą Mach i Planck.

m
NAUKA

Pragnienie ujrzenia owej przedustawncj har-


monji jest właśnie źródłem niewyczerpanej cierpli­
wości i wytrwałości, z jaką Flanek oddaje się bada-
niu na]ogólniejszych zagadnień naszej nauki, nie
dając się odwieść wdzięczniejszym i łatwiejszym
zadaniom. Słyszałem nieraz, jak nasi koledzy po
fachu tłumaczyli sobie takie postępowanie Planc­
ka właściwą mu niezwykłą siłą woli 1 dyscypliną;
sądzę, że tłumaczenie to jest całkiem błędne. Stan
uczuć, któremu zawdzięcza się zdolność wykony­
wania takiej pracy, podobny jest do transu religij­
nego lub do adoracji miłosnej; codzienny wysiłek
badawczy nie wypływa z rozmysłu lub ze zgóry za­
łożonego programu, lecz z bezpośredniej, głębokiej
potrzeby. Nasz kochany Planck siedzi oto tutaj
1 uśmiecha się wewnętrznie, obserwując to moje
dziecinne manipulowanie latarnią Diogenesa. Sym­
patia, jaką go darzymy, nie wymaga zdawkowego
uzasadnienia. Oby ukochanie nauki upiększało mu
I nadal drogę życiową i doprowadziło go do roz­
wiązania najważniejszego zagadnienia fizyki współ­
czesnej, zagadnienia, które sam wysunął i sam tak
świetnie posuwa naprzód. Oby udało mu się połą-
czyć w jednolity system logiczny teorję kwantów
z elektrodynamiką i mechaniką.
NAUKA

PRZEM ÓW IENIE POW ITALNE, WYGŁOSZONE


W PRUSKIEJ AKADEMJI UMIEJĘTNOŚCI
(r. 1914)

Wielce szanowni koledzy!


Zechciejcie przyjąć prsedewszystkiem wyrazy
najgłębszej wdzięczności za to, żeście wyświadczy ii
mi największe dobrodziejstwo, jakie może stać się
udziałem człowieka mojego pokroju. Przez powo­
łanie do Akademji pozwoliliście m i poświęcić się
całkowicie badaniom naukowym, nie zamąconym
troskami i kłopotami, jakie łączą się z wykonywa­
niem praktycznego zawodu. Pragnąłbym, abyście
byli przeświadczeni o wypełniającym mnie uczuciu
wdzięczności i o gorliwości moich usiłowań, nawet
wtedy, gdy owoce mych wysiłków wydadzą się wam
znikome.
W związku z tem pozwolę soUe na kilka ogól­
nych uwag o stanowisku, jakie zajmuje dziedzina
mojej pracy, fizyka teoretyczna, względem fizyki
doświadczalnej- Jeden z przyjaciół — matematy­
ków powiedział mi niedawno w tonie napoły żar­
tobliwym: „Matematyk potrafi jednak czegoś do­
konać, ale akurat nie tego, czego się od nfego
w danej chwili wymaga". W sposób zupełnie po­
dobny rzecz się ma z fizykiem-teoretykiem, gdy do
niego zwraca się o radę przedstawiciel fizyki do­

183
NAUKA

świadczalnej. Co jest przyczyną tego swoistego


braku zdolności do przystosowania alf?
Metoda teoretyka m a to do siebie, że funda­
ment Jego rozważań stanowią ogólne założenia,
t. zw. zasady, z których można dopiero wydeduko-
wać pewne wnioski. Działalność teoretyka dzieli sic
przeto na dwłe części. Musi on, po pierwsze, zna­
leźć owe zasady, aby, po wtóre, wysnuć wnioski,
wynikające z tych zasad. Wykonanie drugiego
z wymienionych zadań ułatwia mu znakomicie do­
skonałe uzbrojenie, jakie otrzymuje w szkole. Sko­
ro więc pierwsze zadanie zostało już rozwiązane
W jakiejś dziedzinie, bądź też dla pewnego zespołu
związków, teoretyk może być pewien powodzenia,
jeżeli zabierze się do rzeczy z niezbędną pracowi­
tością i zrozumieniem. Całkiem innego rodzaju jest
pierwsze z wymienionych wyżej zadań, polegające
na ustaleniu zasad, mających stanowić podstawę
dedukcji- Nie rozporządzamy tu żadną zdatną do
systematycznego stosowania metodą, którejbyśmy
mogli się nauczyć, a któraby doprowadziła nas do
pożądanego celu. Badacz musi tu raczej podpa­
trzeć niejako u natury owe ogólne zasady i przez
obserwację większych zespołów faktów, uzyskanych
na drodze doświadczalnej, ustalać pewne rysy
ogólne, które można sformułować w sposób do­
kładny.
Skoro osiągnięto Już pomyślnie takie aformu-

m
NAUKA

łowanie, wówczas rozpoczyna się praca wysnuwa­


nia wniosków, przynosząca często całkiem nieprze­
widziane zależności, wykraczające daleko poza
obręb faktów, którym zawdzięcza się uzyskanie
owych zasad. Dopóki jednak zasady, mające słu­
żyć za podstawę dedukcji, nie są jeszcze ustalone,
teoretyk nie może zużytkować narazić poszczegól­
nych faktów, których dostarcza inu doświadczenie;
nic nawet wtedy nic może począć z niektóremi
uslalonemi już empirycznie ogólniejszeini zjawiska­
mi prawidłowości. V? stanie zupełnej bezradności,
posiadając już poszczególne wyniki dociekań em­
pirycznych, teoretyk musi raczej wytrwać aż do
chwili, w które} posiądzie zasady, mogące mu po­
służyć za podstawę rozważań dedukcyjnych.
W podobnej sytuacji znajduje się obecnie te-
orja wobec praw promieniowania cieplnego i ruchu
cząsteczek przy najniższych temperaturach. Przed
jakicmiś piętnastu laty nie żywiono jeszcze wątpli­
wości, że opierając się o zastosowaną do ruchu
cząsteczek mechanikę Galileusza i Newtona oraz
Maxwellowską teorję pola elektromagnetycznego,
można będzie uzyskać wiemy obraz elektrycznych,
optycznych i termicznych właściwości ciał.
Planck wykazał wówczas, żc ustalenie zgodnego
z doświadczeniem prawa promieniowania cieplne­
go wymaga posługiwania się taką metodą obliczeń,
której sprzeczność z zasadami klasycznej mechani­

185
NAUKA

ki stawała się coraz wyraźniej?za. Przez tę metodę


obliczeń Planck wprowadaił -właśnie do fizyki t, zw.
hipotezę kwantów, która od owego czasu wielokrot­
nie znakomicie się potwierdziła. Hipoteza kwantów
Plancka obaliła mechanikę klasyczną w tym wy­
padku, kiedy odpowiednio drobne masy poruszają
się z wystarczająco małeml prędkościami i dosta­
tecznie wielkie mi przyśpieszeniami; wskutek tego,
prawa ruchu, ustalone przez Galileusza 1 Newtona,
mużcmy dziś traktować jedynie jako prawa gra­
niczne. Ale mimo najgorliwszych -wysiłków teorety­
ków, nie udało się dotychczas zastąpić zasad me­
chaniki nowcmi zasadami, któreby zgadzały się
z prawem Plancka o promieniowaniu cSeplnem lub
z hipotezą kwantów. Choć dowiedziono już ponad
wszelką wątpliwość, że zjawiska cieplne są wyni­
kiem ruchu cząsteczek, to jednak musimy wyznać
otwarcie, że gdy chodzi o podstawowe prawa tego
ruchu, jesteśmy dziś równie bezradni, jak bezrad­
ni byli astronomowie przed Newtonem w obliczu
ruchu planet.
Wskazałem przed chwilą na -układ faktów,
dla których teoretycznego traktowania brak nam
zasad. Równie dobrze może jednak nastąpić wypa­
dek, że dokładnie sformułowane zasady doprowa­
dzą nas do konsekwencyj, wybiegających całkowi­
cie lub prawie całkowicie poza zakres faktów, któ­
re możemy ogarnąć obecnie doświadczeniem. Po*

m
NAUKA

trzeba będzie wtedy wielu lat badań empirycznych,


abyśmy mogli się przekonać, czy zasady teorjl od­
powiadają rzeczywistości Z takim właśnie wypad­
kiem mamy do czynienia, gdy chodzi o teorję
względności.
Analiza podstawowych pojęć czasu i prze­
strzeni wykazała nam, że zasada stałości szybkości
biegu światła w próżni, wynikająca z optyki ciał
poruszających się, bynajmniej nie prowadzi nas
z koniecznością do teorii nieruchomego eteru
świetlnego. Można było raczej przyjąć ogólną te­
orję, uwzględniającą tę okoliczność, że dokonywa­
ne na naszym globie próby uchwycenia postępo­
wego ruchu ziemi nie dawały nigdy dodatnich wy­
ników. Należy korzystać przy tem z zasady względ­
ności, która brzmi: prawa przyrody nie zmieniają
swej formy, gdy przechodzimy od pierwotnego
(stosownego) układu współrzędnych do nowego
układu, znajdującego się względem pierwszego
w jednostajnym ruchu postępowym. Teorja ta
przyczyniła się do uproszczenia ujęcia teoretyczne­
go znajdujących się ze sobą w związku układów
faktów i znalazła w doświadczeniu godne zanoto­
wania potwierdzenia.
Z drugiej jednak strony nie daje ona nam
z teoretycznego punktu widzenia całkowitego za­
dośćuczynienia, gdyż sformułowana przed chwilą
względności daje pierwszeństwo ruchowi

1S7
NAUKA

jednostajnemu. O Ile odpowiada to rzeczywistości,


że z punktu widzenia fizycznego ruch jednostajny
nie ma bezw^lędnego znaczenia, narzuca się słusz­
ne pytanie, czy zasadą powyższą nie należy też
objąć ruchów niejednostajnych. Okazało się, że sto*
sując zasadę względności w tern rozleglej szum zna­
czeniu, dochodzimy do zupełnie określonego zwięk­
szenia zasięgu teorji względności Droga ta prowa­
dzi nas do powszechnej teorji ciążenia, ogarniają­
cej również i dynamikę. Brak nam jednak narazić
materiału faktycznego, któryby pozwolił sprawdzić,
czy wprowadzenie przyjętej przez nas zasady jest
słuszne.
Ustaliliśmy, że fizyka indukcyjna zadaje fi­
zyce dedukcyjnej, dedukcyjna zaś indukcyjnej py­
tania, na które odpowiedź wymaga wytężenia
wszystkich sił. Oby zjednoczone wysiłki pozwoliły
nam osiągnąć niebawem postępy, zbliżające nas
ostatecznie do celu.

O PRAW DZIE NAUKOWEJ

1) Ustalenie dokładnego znaczenia


„prawda naukowa41 jest niełatwem zadaniem. Zna*
czenie słowa „prawda'* zmienia się pfcnte od te­
go, czy chodzi nam o fakt psychiczny, twierdzenie
matematyczne, czy też te tuję przyrodniczą. Kiedy

188
NAUKA

zaś mówi się o „prawdzie religijnej", nie mogę


z t?m wogóle powiązać Jakiegoś j niniejszego wyo­
brażenia.
2) Rozwijając myślenie i obserwowanie przy­
czynowe, badania naukowe mogą doprowadzić do
częściowego wyrugowania przesądów. Rzecz to nie*
wątpliwa, że u podstaw wszelkiej subtelniejszej
pracy naukowej tkwi zbliżone do uczucia religijne­
go przeświadczenie O rozumności, bądź zrozumia­
łości świata.
3) Owo połączone z gfębokiem uczuciem prze­
świadczenie o wyższym rozumie, objawiającym się
w świec ie, dostępnym dla naszych doświadczeń,
stanowi moje pojęcie Boga; stosując przyjęty spo­
sób wyrażania się, pojęcie to można określić tedy
jalto „pantelstyczne" (Spinoza).
4) Tradycje wyznaniowe tnogę rozpatrywać
jedynie z punktu widzenia historycznego i psycho­
logicznego; do tmdycyj tych nie mam Innego sto­
sunku.

O METODZIE F IZ Y K I TEORETYCZNEJ

O ile państwo pragną nauczyć się czeg


teoretyków fizyki o stosowanych przez nich. meto­
dach, proponuję, abyście kierowali się następującą
zasadą: nie słuchajcie ich słów, lecz trzymajcie się

m
NAUKA

ich czynówl Temu bowiem, k io coś wymyślił ,wy­


twory własnej wyobraża! wydają się tak dalece k o
niccznG i naturalne, że nie może już ich uznać za
twór myśli, lecz widzi w nich istniejącą naprawdf
rzeczywistość i pragnie, żeby 1 inni to samo wi­
dzieli.
Słowa powyższe mogłyby sprawić, że pań­
stwo zechcą opuścić ten odczyt, gdyż każdy z was
gotów jest powiedzieć sobie: sam prelegent jest fi­
zykiem konstruującym, a ze słów jego wynika
przecież, że rozmyślania o strukturze wiedzy teo­
retycznej należałoby przekazać badaczom teorjl
poznania (gnoseciogom ).
Odpowiadając na taki zarzut, mógłbym się
bronić osobiście zapewnieniem, że nie z Własnej
inicjatywy, lecz naskutek uprzejmego zaproszenia
znalazłem się na tej katedrze, poświęconej pamięci
męża, który przez całe swe życie walczył o jedność
poznania.
Rzeczowo usiłowania moje dadzą się wszakże
usprawiedliwić przypuszczeniem, że warto jednak
zapoznać się z tem, jak sobie wyobraża swą naukę
człowiek, który przez całe życic ze wszystkich sił
starał się o wyjaśnienie i udoskonalenie jej pod­
staw. Sposób, w jaki zapatruje się on na przeszłość
l teraźniejszość swej dyscypliny, może być wpraw­
dzie zbyt uzależniony od tego, czego spodziewa się
on po przyszłości 1 do czego dąż? w teraźniejszości;

190
nauka

takie już jest jednak przeznaczenie każdego, kto


wżywa się głęboko w świat Idej. Czeka go taki sam
los, jakiego doświadcza historyk, który przecież —
może nieświadomie — grupuje również dzieje fak­
tyczne dokoła ideałów społeczeństwa ludzkiego,
stworzonych przez siebie samego.
Rzucimy tutaj pobieżnie okiem na przebieg
rozwoju systemu teoretycznego, zwracając przy-
tem szczególną uwagę na stosunek, zachodzący
pomiędzy treścią teoretyczną a całokształtem fak­
tów doświadczalnych. Chodzi mi o odwieczne prze
Ciwieństwo, istniejące w naszej dziedzinie pomię­
dzy obydwoma nierozłącznymi członami wiedzy,
pomiędzy ettipirją a rozumem.
Grecję starożytną czcimy jako kolebkę wie­
dzy zachodniej. Tutaj ziścił się po raz pierwszy cud
myślowy systemu logicznego, którego orzeczenia
cechowała tak wielka precyzyjność, że żadne z udo­
wodnionych twierdzeń nie ulegało już wątpli­
wości — mam tu na myśli geometrję Euklidesa.
TO godne podziwu dzieło rozumu dodało umysłowi
ludzkiemu pewności siebie do dokonywania przy­
szłych czynów. Kogo dzieło to nie zdołało porwać
zamłodu, ten nie Jest stworzony na badacza teore­
tycznego.
Ale aby wiedza mogła osiągnąć stopień doj­
rzałości, zezwalając? jej na ogarnięcie rzeczywis­
tego Świata, niezbędne było poznanie jeszcze jedne)

m
NAUKA

podstawową] prawdy, która aż do czasów Keplera


i Galileusza nie była wspólną własnością filozo­
fów. Myślenie tylko logiczne nie daje nam żadnej
wiedzy o ćwiectc doświadczalnym; punktem wyjś­
cia wszelkiej wiedzy o rzeczywistości Jest doświad­
czenie, które stanowi też i jej ujście. Twierdzenia,
zdobyte na drodze czysto logiczne], są w stosunku
do rzeczywistości zupełnie próżne. Galileusz, któ­
ry to zrozumiał 1 wpoił św iatu nairtci, stel Się
w ten sposób ojcem fizyki nowoczesnej, a nawet
całej nowoczesnej nauki o przyrodzie.
Skoro jednak doświadczenie Jest początkiem
i końcem wszelkiej naszej wiedzy o rzeczywistości,
jakąż tedy role w nauce odgrywa rozumowanie?
Na zamknięty system fizyki teoretycznej
składają się pojęcia, prawa, podstawowe, dla tych
pojęć obowiązujące, i wnioski, wysnute zapomocą
dedukcji logicznej z temi to właśnie wnioskami
powinny zgadzać się poszczególne na*?# doświad­
czenia; logiczne wysnuwanie owych wniosków zaj­
muje w każdtim dziele teorctycznem wszystkie nie­
omal stronice.
'Widzimy tu więc właściwie to samo. oo I w g e­
ometrii Euklidesa, z tą jedynie różnicą, że prawa
podstawowe nazywają się u Euklidesa pewnikami
i niema w jego geomctrji mowy o tem, źe wnioski
powinny zgadzać się z jakiemikolwiek doświadcze­
niami. Jeżeli zechcemy jednak geometrję euklide­

192
NAUKA

sową potraktować jako naukę d możliwościach


wzajemnego w stosunku do siebie potouenla ciai
(praktycznie) sztywnych, a Więc będziemy ją in­
terpretować jako naukę fizyczny, nie abstrahując
od je j pierwotnie empirycznej treści, wówczas prze­
konamy się, żc geometrja i fizyka teoretyczna sę
naukami całkowicie jednakowemi pod Względem
logie znym.
Wyznaczyliśmy już więc rozumowi i doświad­
czeniu właściwe miejsca w systemie fizyki teore­
tycznej. Rozum daje konstrukcję systemu; treści
doświadczenia i ich stosunki wzajemne winny zna­
leźć swój obraz przy ponnocy wniosków, należących
do teoiji. Możliwość stworzenia takiego obrazu de­
cyduje wyłącznie o wartości i zasadności całego
systemu, a przedewszystkiem — pojęć i prac pod­
stawowych, stanowiących jego fundament. Poję­
cia te i prawa są zresztą wolnemi wytworami umy­
słu ludzkiego, nie dającemi się usprawiedliwić
a priori ani przez powołanie jdę na istotę tego
umysłu, ani UA w jakikolwiek inny sposób.
Nic poddające się dalszej dedukcji logicznej
pojęcia podstawowe i prawa podstawowe stanowią
nieuniknioną, nie dającą się racjonalnie ująć część
teorjl. Najgodniejszem zadaniem wszelkiej teorji
jest jak najdalej posunięte uproszczenie pier­
wiastków, nie ulegających dalszej redukcji, 1 spro­
wadzenie Ich do minimum bez uszczerbku dla traf-

193
NAUKA

rago zobrazowania jakiejkolwiek treści doświad­


czalnej.
Naszkicowany tu pogląd O czysto fikcyjnym
charakterze podstaw teorii nie b ył jeszcze w 18 i 19
stuleciach poglądem p&nującyiii. W ydaje się on
jednak coraz hardziej uzasadniony, gdyż obserwu­
jemy nieustanne powiększanie się odległości po­
między pojęciami i prawami podstawowymi z jed ­
nej strony a konsekwencjami, które powinniśmy
skojarzyć z naszemi doświadczeniami — z drugiej.
Odległość ta powiększa się w miarę Lego, jak kon­
strukcja logiczna staje się coraz bardziej jednolita,
a więc w miarę tego, jak można ją oprzeć na co­
raz mniejszej ilości niezależnych od siebie logicznie
pierwiastków pojęciowych.
Newton, pierwszy twórca rozległego i płodne­
go systemu fizyki teoretyczne], sądził jeszcze, że
podstawowe pojęcia l prawa jego systemu można
będzie wysnuć z doświadczenia. Jego zdanie; „Hy-
pothesec non fingou należy interpretować w tym
właśnie sensie.
I w istocie, zdawało się wówczas, że po
przestrzeni 1 czasu nic zawierają w sobie nic pro­
blematycznego. Zdawało się, że pojęcia masy, bez­
władności i siły oraz ich współzależność zapożyczo­
no bezpośrednio z doświadczenia. Opierając się na
takiej podstawie, sądzono, *e wyraz dla siły ciąże­
nia można hędzte też wysnuć z doświadczenia i że

194
NAUKA

tego samego można oczekiwać również i w stosun­


ku do innych sił.
Ze sformułowań Newtona wynika w istocie,
że pojęcie przestrzeni bezw^lędnej, zawierające
w sobie pojecie bezwzględnego spoczynku, wywo­
ływało w nim pewne uczucie niepokoju; Newton
zdawał sobie sprawę z tego, że pojęcie bezwzględne­
go spoczynku zdaje się nie mieć swego odpowied­
nika w zakresie doświadczenia. Doznawał tego sa­
mego uczucia, gdy wprowadzał siły działające na
odległość. Ale olbrzymie powodzenie, z jakiem spot­
kała się w praktyce jego teorja, mogło sprawić, że
ani on, ani fizycy 18 i 19 wieku nie zrozumieli fik­
cyjnego charakteru podstaw jego systemu.
Znaczna część ówczesnych badaczy przyrody
była raczej przeświadczona o tem, że podstawowe
pojęcia i prawa fizyki nic fią w sensie logicznym do-
wolnemi wytworami umysłu ludzkiego, lecz że
można je wysnuć s doświadczeń drogą „abstrakcji11,
a więc zapoinocą samej tylko logiki. Dokładne zro­
zumienie błędności tego poglądu przyniosła właści­
wie dopiero ogólna teorja względności; wykazała ona
bowiem, że opierając się na fundamencie, znacznie
odbiegającym od newtonowego, można objaśnić
odpowiedni zakres faktów doświadczalnych w spo­
sób bardziej nawet zadawalający i doskonały, niż
było to możliwe na fundamencie newtonowym.
Abstrahując jednak zupełnie od kwestji wyższości,

195
NAUKA

fikcyjny charakter podstaw staje się już przez to


samo oczywisty, że można wskazać na dwie cał­
kiem rozmaite podstawy, które w znacznej mierze
zgadzają się jednak z doświadczeniem; dowodzi te
bądź co bądź, że wszelka próba logicznego wypro­
wadzenia podstawowych, pojęć i praw mechaniki
9. elementarnych doświadczeń skazana jest na nie*
powodzenie.
Skoro więc prawdą jest, że aksjomatycznej
podstawy fizyki teoretycznej nic można uzyskać
z doświadczenie, lecz trzfeba wymyślić dowolnie,
to czyż można spodziewać się, że uda się nam wo­
góle znaleźć właściwą drogę? Kiedcść jeszcze na
tem: czy przypadkiem istnienie tej właściwej dro­
gi nie jest jedynie naszen złudzeniem? Czy może­
my wogóle przypuszczać, że doświadczenie Jest
godnym zaufania przewodnikiem, skoro Istnieją te-
orje (nprz, mechanika klasyczna), które, choć zna­
komicie zgadzają się z materjąłem doświadczać
nym, nie ujmują jednak zagadnienia w całej Jego
głębi? Odpowiadam na to s całkowitem przeświad­
czeniem, że nujjem zdaniem właściwa droga istnie­
je i 4e możemy ją znaleźć. Dotychczasowe doświad­
czenie pozwala nam mianowicie wierzyć, że przy­
roda jest urzeczywistnieniem tego, co pod wzglę­
dem matematycznym jest możliwie najprostsze.
Drogą czysto matematycznej konstrukcji zdołamy,
jestem o tem przekonany, odnaleźć owe pojęcia

m
NAUKA

oraz prawa zależności, zactioćLzących pomiędzy


niemi, co da nam klucz do zrozumienia zjawisk
przyrody. Owszem, doświadczenie może nam pod­
suwać użyteczne pojęcia matematyczne, lecz
w żadnym wypadku pojęć tych nie można Jednak
wysnuć z doświadczenia. Ezccz naturalna, pozosta­
je ono nadal dla fizyki jedynym sprawdzianem
użyteczności wszelkiej konstrukcji matematycznej.
Właściwa twórcza zasada znajduje się jednak
w matematyce. Uważam przeto w pewnem znacze­
niu złl prawdę, że czyste myślenie może ująć rze­
czywistość, jak o tem marzono w starożytności.
Aby uzasadnić tę ufność, muszę się uciec nie­
odzownie do pojęć matematycznych, świat fizyki
teoretycznej wyobrażamy sobie jako cslerowymia-
rową rozmaitość (kontinuum). Gdy założymy, że
w tej rozmaitość:! istnieje metryka (miarowość)
Riemanna i będziemy szukać najprostszych praw.
którym metryka taka czyni zadość, dojdziemy wów­
czas do relatywistycznej teorji grawitacji w prze­
strzeni próbnej. Gdy założymy w tej przestrzeni
pole wektorowe, bądź dające się z niego wyprowa­
dzić antysymetrycznc pole tensorowe 1 będziemy
szukać najprostszych praw, którym takie pole czy­
ni zadość, dojdziemy wówczas do maswellowskicti
równań przestrzeni próżnej.
Skoro osiągniemy już tyle, będzie nam bra­
kowało jeszcze teorji, dotyczącej takich części prze-

19?
NAUKA

strzeni, w których gęstość elektryczna nie jest ze­


rem. De Broglie odgadł, że istnieje pole falowe,
które dało się zastosować do wytłumaczenia nie­
których właściwości kwantowych matsrjl. Dirac
znalazł w spinorach nowy rodzaj wid kości, charak­
teryzujących pole, których najprostsze równania
pozwalają na daleko idące wysnucie właściwości
elektronu. Wraz ze swym współpracownikiem do­
szedłem do wniosku, że owe spinory stanowią
szczególny wypadek nowego rodzaju pola, związa­
nego matematycznie z cztrrowymiarowością. Fole
to nazwaliśmy „półwćktor<wem"- Najprostsze rów-
n&nia, którym mogą być podporządkowane takie
półwektory, dają nam klucz do zrozumienia tego,
że istnieją dwojakiego rodzaju cząsteczki elemen­
tarne o rozmaitej mesie ciężkiej i jednakowym,
lecz przeciwnego znaku ładunku. Po zwykłych wek­
torach, półwektory te są w polu najprostszemi
mateir.atyczncmi tworami, mowliwemi w csteiowy-
miarowem kontinuum mctrycznem, i zdaje się, żc
opisują one w sposób niewymuszony istotne właś­
ciwości elementarnych cząsteczek elektrycznych,
K^fuzą Istotną dla naszych rozważań jest
okoliczność, że wszystkie te twory i ich prawidłowe
związki można uzyskać, kierując się wyszu­
kiwania najprostszych pojęć matematycznych i ich
związków. W ograniczoności istniejących matema­
tycznie prostych rodzajów pola Crńs prostych rów­

198
NAUKA

nań, które są pomiędzy niemi możliwe, teoretyk


pokłada nadzieję, że potrafi zgłębić rzeczywistość.
Najtrudniej esy punkt takiej teorji pola stano­
w i na razie zrozumienie atom istycznej budowy ma-
terji i energji. Mianowicie, teorja ta nic jest o tyle
w swem założeniu atom istyczna, że operuje wy­
łącznie ciągłemi funkcjami przestrzeni w przeci­
wieństwie do klasycznej mechaniki, której najważ­
niejszy element — punkt materjalny — uzgodnio­
ny ju ż jest z atonustyczną budową materji.
Nowoczesna teorja kwantów {w postaci, jaką
nadali jej de Broglie, Schrodinger, D irac), operu­
jąca funkcjami ciąglerni, przezwyciężyła tę trud­
ność, uciekając się do śmiałej interpretacji, którą
pierwszy jasno Sformułował Maks Bora; funłrcje
przestrzeni, występujące w równaniach, nie prag­
ną wcale być modelami ma-tomatycynemi tworów
atomistycznych. W wypadku dokonywania pomia­
rów funkcje te mają tylko rachunkowo określać
prawdopodobieństwa odszukania takich tworów
w ofcrcślonem miejscu lub w stanie określonego
ruchu. Sformułowanie Borna jest pod względem
logicznym bez zarzutu i dało już poważne wyniki
Jednakże zmusza ono, niestety, do posługiwania
się takiem kontinuum, którego liczba wymiarów nie
Odpowiada liczhic, przyjętej w dotychczasowej fi­
zyce (cztery), lecz wzrasta nieograniczenie wraz
z liczbą ezą&tck, konstytuujących rozpatrywany

199
NAUKA

system. Nie mogę nie nadmienić, że interpretacji


tej przypisuję przemijające tytko znaczenie* Sądzę,
że możliwy jest jednak model rzeczywistości, czyli
teorja, obrazująca same rzeczy, nie zaś tylko praw*
dopodofc7feń£tv-'o ich zjawienia się.
Wydaje mi się z drugiej Strony nie ulegają­
cym wątpliwości, że musimy zarzucić myśl o całko-
wiłem zlokalizowaniu cząsteczek w modelu teore­
tycznym. przypuszczam, że jest to nieprzemijają­
cą- wynik relacji nieoznaczoności Heisenfceiga.
Możemy sobie wszelako wyobrazić teorję ato-
mistyczną we właśówem tego Słowa zna­
czeniu (nie w drodze interpretacji) bez lo­
kalizowania cząsteczek w modelu matema­
tycznym. Aby nprz. uczynić zadość atcmistyczne'
mu charakterowi elektryczności, równania pola
powinny prowadzić tylko do następujących konse­
kw encji: część przestrzeni (trójwym iarowa), na
której brzegach gęstość elektryczna wszędzie zni­
ka, zawiera stale całkowity ładunek elektryczny,
wyrażający się liczbą całkowitą. Atnmistyczny
charakter twierdzeń integralnych będzie się więc
mófrł zadawalaiąco uzewnętrzniać w teorji ciagło-
ściowfei bez lokalizacji tworów, składających się na
strukturę atomistyczną.
Zagadkę kwantów wtedy dopięto uznam za
rozwiązaną, kiedy w powyższy sposób uda się oddać
strukturę atomistyczną.

200
NAUKA

JAN KEPLER

Wspominanie o tak wielkim i cichym mężu,


Jakim był Kepler, stanowi dla nas szczególną pocie*
chę w dzisiejszych niespokojnych i pełnych trosk
czasach, w których ani człowiek, ani też rozwój
spraw ludzkich nie może nas napawać radością.
Kepler żył w czasach, w których istnienie ogólnych
praw, rządzących zjawiskami przyrody, nie ucho­
dziło jeszcze bynajmniej za pewne. Jak głęboko
musiał on wierzyć w istnienie owych praw, skoro
nie bacząc na to, że był zupełnie samotny, mało
zrozumiany i pozbawiony wszelkiego poparcia, miał
jednak dosyć sił, aby dziesiątki la t ciężkiej, wytr­
wałej pracy poSwięcić na empiryczne badania ru­
chu planet i jego matematycznej prawidłowości!
Pragnąc godnie uczcić jego pamięć, musimy
uprzytomnić sobie dokładnie keplernwski proble­
mat i poszczególne etapy jego rozwiązania.
Kopernik otworzył oczy najtęższym głowom
na to, że dokładne zrozumienie pozornego ruchu
planet na ntebie można osiągnąć najlepiej, ujmu­
jąc ten ruch, jako krążenie dookoła słońca, uważa*
nego za nieruchome. Gdyby ruch planety stanowi!
jednostajne posuwanie się po kole, w pośrodku któ­
rego znajduje się słońce stosunkowo nietrudno by­
łoby nsfaitó, jak ruch ten powinien wyglądać z zie­
mi. Ponieważ jednak zjawiska, z któremi miano do

SOI
NAUKA

czynienia, ty ły bardziej skomplikowane, zadanie


okazało się bea porównania trudniejsze. Trzeba
więc było "wyznaczyć najpierw empirycznie owe ru­
chy, korzystając z ubserwacyj planet, dokonanych
przez Tychona de Brahe. Dopiero potem można
było pomyśleć o znalezieniu ogólnych praw, według
których ruchy tc się odbywają.
Aby zdać sebie sprawę z tego, jak wielkie trud­
ności nastręczało ju i sarno zadanie wyznaczenia fak­
tycznych obrotów planet, trzeba uprzytomnić sobie
następujące okoliczności. Nie widzi się nigdy,
gdzie w danej chwili znajduje si& rzeczywiście ja ­
kaś planeta i widzi się tylko, w jakim kierunku mo­
żna Ją w danej chwili dostrzec ?. ziemi, przyczem
ziemia krąży też w niewiadomy sposób dookoła
słońca. Zdawało Kię, że trudności łych nie można
pokonać I
Kepler musiał znaleźć drogę, pozwalającą na
uporządkowanie tego chaosu. Zrozumiał przfcde-
wszysikiern, że należy rozpocząć od prób poznania
ruchów globu ziemskiego. Byłoby to całkiem nie­
możliwe, gdyby istniało tylko słońce, ziemia i gwia­
zdy stałp, lecz nie było innych planet. Empirycz­
nie możnaby wtedy ustalić tylko, jakim zmianom
ulega w ciągu roku linia prosta, łącząca słońce
z zierr.ią (pozorny ruch słońca w stosunku do
gwiazd stałych), w granicach osiągalnej wów­
czas dokładności obserwacji, dokonywanych bez

2*2
NAUKA

teleskopu, możirn się było w ten sposób przynajm­


niej przekonać, że wszystkie te kierunki znajdują
się w jednej płaszczyźnie w stosunku do gwiazd
stałych. Można też było ustalić, w* jaki sposób lin-
ja, łącząca słońce 7 ziemią, wykonywa ruch obroto­
wy dookoła słnńra. Okazało się, że prędkość Kąto­
wa tego ruchu zmienia się prawidłowo w ciągu ro-
ku. Ale nie na wiele się to przydało, gdyż niewiado­
mo było jeszcze, jak W ciągu roku zmienia się od
ległość pomiędzy słońcem a ziemią. Rzeczywiste
zarysy orbity ziemskiej oraz sposób, w' jaki ziemia
po niej biegnie, poznanoby dopiero wtedy, gdyby
stały się wiadome zmiany, które następowały w cią<
gu roku w owej odległości.
Z dylematu tego Kepler znalazł cudowne w yj­
ście. Z obscrwacyj słońca wynikało przede wszyst-
kiern, że pozorny ruch słońca rut tle gwiazd stałych
ma wprawdzie w rozmaitych porach roku rozmaitą
prędkość, lecz że prędkość kątowa tego ruchu o tej
tfsrncj porze raku astronomicznego jest zawsze ta­
ka sama, a więc że prędkość obrotowa linji prostej,
łączącej słońce z ziemią, jest zawsze jednakowa,
gdy linia ta wskazuje na tę samu okolicę nieba
gwiezdnego. Można, więc było przyjąć, żc odbita
ziemska stanowi zamkniętą to sobie. Unfc, którą zie­
mia rok tocznie opisuje w zawsze jednakowy spo­
sób. Nie było to bynajmniej a priori oczywiste. Dla
zwolenników systemu Kopernika było więc rzeczą

203
NAUKA

nieomal pewną, że to samo musi dotyczyć również


i orbit innych plan et
Stwierdzenie tej okoliczności stanowiło już
pewne uhitwlenle. Ale jak ustalić jednak rzeczywi­
sty kształt orbity ziemskiej? Wyobraźmy sobie, że
gdzieś w płaszczyźnie tej orbity płonie jasno latar­
nia M, □ której wiemy, iż położenie jej jest nie­
zmienne, może więc ona przy ustalaniu orbity od­
grywać rolę czegoś w rodzaju stałego punktu trian­
gulacyjnego, widocznego dla mieszkańców ziemi
o każdej porze roku. Niechaj latarnia M będzie
bardziej oddalona od słońca, niż ziemia. Orbitę zie­
mi można było ustalić przy pomocy takiej właśnie
latarni i to W sposób następujący:
Istnieje praedewszystkiein corocznie moment,
w którym ziemia — Z leży akurat na prostej linji,
łączącej słońce — S z latarnią — M. Ody się w o-
wym momencie wyceluje z ziemi Z w stronę latar­
ni m, to kierunek ten jest jednocześnie kierunkiem
prostej S M (słońce — latarnia). Wyobraźmy so­
bie, że Iln jf tę oznaczono na firmamencie niebies­
kim. Wyobraźmy sobie następnie, że ziemia o innej
porze znajduje się na Innem miejscu. Ponieważ
z ziemi widać zarówno słońce S, jak 1 latarnię M,
kąt przy Z w trójkącie S Z M jest wiadomy- Bezpo­
średnia obserwacja słońca nam już też kieru­
nek S Z w stosunku do nieba gwiazd stałych, pod­
czas gdy wcześniej jeszcze ustaliliśmy raz na zaw­

204
NAUKA

sze kierunek Ilnji, łączącej S i M, w stosunku do


tegoż nieba gwiazd Stałych. W trójkącie S Z M
wiadomy nam Jest trż kąt przy S. Znając więc oby­
dwa kąty przy Z I S i wykreśliwszy na papierze do­
wodną podstawę S M, możemy zbudować trójkąt &
Z M Takie trójkąty można budować często w cią­
gu roku, otrzymując za każdym razem na arkuszu
położenie punktu ziemi Z w odpowiedniej dacie
w stosunku do ustalonej raz na zawsze podstawy
S M , W ten sposób otrzyma się w drodze empirycz­
nej wykres orbity ziemskiej, naturalnie nie w jej
bezwzględnej wielkości.
A1e — zapytacie — skąd Kepler wziął latar­
nię M? Dostarczy! mu jej jego genjusz I łaskawa,
w danym wypadku, przyroda Weźmy, dajmy na
to, planetę Mars, o której wiadomo, jak długo trwa
na niej rok, czyli jedno okrążenie słońca. Nastaje
taki moment, kiedy słońce, ziemia i Mars griĄjfljiją
się dość dokładnie na jednej lin ji prostej. Takie
położenie Marsa powtarza się za każdym razem po
upływie jednego, dwóch i t. d. lat marsowych, gdyż
Mars krąży przecie z po zamkniętej orbicie. W tych
znanych nam już chwilach S M stanowi za krżdym
razem taką samą podstawę, podczas gdy ziemia znaj­
duje sip w innem miejscu swej orbity. Obserwacje
słońca i Marsa w tak wybranych chwilach stano­
wią tedy sposób do ustalenia rzeczywistej orbity
ziemskiej, Mars odgrywa zaś w tych chwilach rolę

£05
NAUKA

wymyślonej przez nas niedawno latarni! Taką to


drogą Kepler doszedł do ustalenia rzeczywistego
kształtu orbity ziemskiej oraz do rozpoznania spo­
sobu, w jaki nasza planeta biegnie po tej orbicie.
Za to my, urodzeni później ludzie, Europejczycy,
Niemcy albo nawet Szwabi, powinniśmy go podzi­
wiać i uwielbiać.
Skoro tedy ustalono już empirycznie orbitę
ziemską, rzeczywiste położenie zaś i długość linji SZ
były o każdym czasie znane, nietrudno więc już
było Keplerowi obliczyć w zasadzie zupomocą ob­
serwacji planet zarówno orbity, jak i ruch pozo­
stałych planet. Była to jednak tytaniczna praca
przy ówczesnym zwłaszcza poziomie matematyki.
Rozpoczęła sig teraz druga, niemniej trudna,
część pracy życiowej Keplera. Poznał on empirycz-
nie orbity planet, lecz na zasadzie tych empirycz­
nych osiągnięć trzeba było dopiero odgadnąć pra­
wa, rządzące ruchem tych ciał niebieskich. Zacznie
więc od wysunięcia domniemania o matematycznej
istocie krzywej ruchu planet, poczem będzie spraw­
dzać to przypuszczenie na olbrzymim materjale
liczbowym. Gdy wynik się nie zgadzał, wymyślał
inną hipotezę i znów ją sprawdzał. Po niezliczo­
nych poszukiwaniach otrzymał zgodność przy przy­
puszczeniu, że orbita jest elipsą; słońce znajduje
się w jej ognisku. Kepler doszedł też do prawa, we­

206
NAUKA

dług którego szybkość zmienia się podczas krąże­


nia ziemi: odcinek, łączący słońce z planetą, prze­
biega w równych czasach równe pola. Wreszcie
znalazł również, że kwadraty okresów obiegu ma'
ją się tak do siebie, jak sześciany wielkich osi elips.
Z podziwem, jaki budzi w nas ten wspaniały
człowiek, łączy się jeszcze uczucie podziwu i czoło­
bitności innego rodzaju; nie należy się ono jednak
żadnej istocie ludzkiej, lecz zagadkewej harmonii
przyrody, w którą wradzamy się.
Już w starożytności ludzie wymyślili linje
o możliwie najprostszym przebiegu. Obok linji pro­
stej l koła, znajdowały się przedewszystkicm wśród
nich elipsa i hiperbola. Realizację dwu tych ostat­
nich kształtów znajdujemy w orbitach ciał niebie­
skich — w widkicm przynajmniej przybliżeniu.
Zdaje się, że umysł ludzki musi najpierw sa­
modzielnie budować poszczególne formy, zanim
zdołamy je wykryć w świecic rzeczy. Cudowne dzie­
ło Keplera poucza nas w sposób szczególnie pla­
styczny, źe z samej empirji nie zdoła wykwit nać
poznanie, lecz Jedynie z konfrontacji lege, co wy­
myślimy, z tem, co zaobserwujemy.

207
nauka

MECHANIKA NEWTONA I JEJ WPŁYW


NA UKSZTAŁTOWANIE SIĘ F IZ Y K I
TEORETYCZNEJ

W tych dniach upływa dwieście lat od chwili,


nr które} Newton zamknął na zawsze oczy. Odczu­
wamy tedy potrzebę poświecenia kilku słów wspom­
nienia. (emu świetlanemu duchowi, który wytknął
nowe drogi zachodnie] myśli, badaniom i stosowa'
niu Ich w praktyce. Nikt przed nim, ani też po nim
nie może mu pod tym względem dorównać. Byt
on nietplko genjalnym wynalazcą poszczególnych
metod kierujących, lecz w sposób jedyny w swoim
rodzaju panował ponadto nad znanym w owych
czasach materiałem empirycznym. Cechowała go
też cudowna wynalazczość, gdy w konkretnych wy­
padkach chodziło o matematyczne i iizycsne do­
wodzenia. Z tych wszystkich powodów t-'ewton za­
sługuje na najwyższe uwielbienie. Stawiając New­
tona w punkcie przełomowym rozwoju umysłowe­
go, los sprawił, że znaczenie taj postaci przekracza
Jeszcze zakres własnego jej mistrzostwa. Aby lepiej
to uplastycznić, musimy pamiętać, że przed New­
tonem nie Istniał żaden zwarty system przyczyno-
woŚci fizycznej, któryby w jakikolwiek sposób po­
trafił odtworzyć głębsze rysy charakterystyczne
świata doświadczalnego.
Wielcy materialiści starożytności greckiej do*

208
NAUKA

magalt się wprawdzie, aby wszystko toT cn się ma-


terjalnie dzieje, sprowadzać do ujętego w ścisłe re­
guły przebiegu ruchów atomów* w których wola
żywych stworzeń nie występuje jako samoistna
przyczyna. Wprawdzie postulat tetl podjął znów
Kartezjusz na swój sposób. Pozostało to jednak
w sferze śmiałych życzeń, jako problematyczny
ideał jednej ze szkół filoaoflcsnyctt. Rzeczy wbitych
zdobyczy, które zdołałyby wzmóc ufność w Istnie*
nie wolnej od luk przytzynownścl fizycznej, nieo­
mal że nie możnaby zanotować przed Newtonem.
Newton dążył do uzyskania odpowiedzi na
pytanie: czy istnieje proste prawidło* według któ­
rego możnaby w sposób zupełny obliczyć ruch ciał
niebieskich naszego systemu planetarnego, skoro
znany nam jest stan ruchu wszystkich tych cła)
w jakiejś jednej chwili? Empiryczne prawa ruchu
planet, ustalone przez Keplera na podstawie ob-
serwacyj Tychom de Brahe, były już do dyspozycji
1 domagały sl£ interpretacji.*). Prawa te dawały

*) KażJy zdaje M&ic diii z te£n ipnw f, jakiej znrfrw-


raej pracowitości wymngato wysmicm tyet piaw z orfcit. tifth-
lanych drogą empiryczny Nww]^u jednak potrafi uprzytcni-
ntf «nbic ową £tnjalnii metodę, r^-pomocą klnrn] Kepler ustalił
mczjrwifte zarysy orbit na podstawie Orfcit pozornych, t, f. na
podstawie kipmnKÓw, które mOżma było zutnerwowftjć E ziemi.

2CS
NAUKA

coprawda dokładne pojęcie o tem, jak poruszają


się planety dookoła słońca (eliptyczny kształt or­
bity, jednakowe pola, zakreślane przez promień
wodzący w jednakowych czasach, stosunek zacho­
dzący pomiędzy wielkiemi półosiamt a okresami
obiegu). Ale prawidła te nie zaspakajają przecież
wcale potrzeby przyczynowego uzasadnienia* sta­
nowią one trzy logicznie od siebie niezależne pra­
widła, pozbawione wszelkiego związku wewnętrz­
nego. Trzeciego prawa nie można odrazu zastoso­
wać liczbowo do żadnego innego ciała centralnego,
oprócz słońca (nie istnieje np. żaden związek po­
między czasem obiegu jakiejś planety dookoła słoń­
ca a czasem obiegu jakiegoś satelity dookoła swej
planety) Co jednak najważniejsze: prawa te do*
tyczą ruchu Jako całości, nie zaś tego, jak z danego
stanu ruchu , w którym system się znajduje, pow­
staje ruch, bezpośrednio jx> mm w czasie następu­
jący; nie są to — że użyjemy naszego dzisiejsze­
go sposobu wyrażania się — prawa różniczkowej
lecz integralne.
Prawo różniczkowe jest jedyną postacią regu­
ły, mogącą całkowicie uczynić zadość potrzebie
przyczyn owości, odczuwanej przez nowoczesnego
fizyka. Jasna koncepcja prawa różniczkowego jest
jednem z największych dzieł Newtona, Wymagała
ona nie samej tylko myśli Jecz również i formali­
zmu matematycznego, który Istniał coprawda

210
NAUKA

w stanie rudymentarnym, lecz musiał uzyskać do­


piero systematyczny kształt, ów formalizm mate­
matyczny Newton znalazł właśnie w rachunku róż­
niczkowym i całkowym. Możemy tu pominąć spra­
wę, czy Lćibtiiz niezależnie od Newtona doszedł do
tych samych metod matematycznych, czy też me
Ich rozwinięcie w każdym razie było dla Newtona
koniecznością, gdyż dostarczało dopiero środków,
mogących oddać Jego myśli.
Już Galileusz wiele zdziałał dla zapoczątko­
wania poznania praw, rządzących ruchem. On to
odkrył prawo bezwładności ł prawo swobodnego
spadku dał w pulu ciążenia ziemi: masa (dokład­
niej — punkt m aterjalny), nie znajdująca się pod
wpływem Innych mus. porusza siy Jednostajnie i po
liUji prostej. Szybkość pionowa ciała swobodnego
wzrasta w polu ciążenia jednostajnie z czasem.
Dzisiaj może się nam zdawać, że jeden niewiel­
ki krok dzielił tylko odkrycia Galileusza od NewEo
nowych praw ruchu. Należy jednak wziąć pod
uwagę, £e obydwa twierdzenia powyższe stosują się
pod względem formy tylko do ruchu jako całości,
podczas gdy prawo ruchu Newtona daje nam od­
powiedź na następujące pytanie: Jak pod wpływem
siły zewnętrznej uzewnętrznia sig stan ruchu pun­
ktu materialnego w nieukończenie krótkim czasie?
Dopiero przechodząc do rozpatrywania zjawiska
w nieskończenie krótkim czasie (prawo różniczko­

211
NAUKA

we), Newton utrzymał sformułowanie, dające się


zastosować do dowolnego ruchu. Pojęcie siły za­
pożycza on ze statyki, stojącej już podówczas na
wysokim poziomie. Skojarzenie siły z przyśpiesza
nim może on osiągnąć, wprowadzając nowe pojecie
masy, poparte bądź co bąd£ w sposób zastanawia­
jący przez pozar/ią definicję. Tak już jesteśmy
dziś przyzwyczajeni do tworzenia pojęć, odpowia­
dających Ilorazom różniczkowym, ae nie możemy
wprost uprzytomnić sobie, jak wielkiej zdolności
oderwanego myślenia wymagało dotarcie do pow­
szechnego prawa, różniczkowego ruchu poprzez
dwukrotne przejście do granicy i konieczność stwo­
rzenia nowego pojęcia masy.
Ale wraz z tem prawem nie uzyskano jeszcae
bynajmniej przyczynowego ujęcia ^JawiaŁ ruchu.
Albowiem równanie ruchu wtedy dopiero określa
ruch, gdy sita jest wiadoma. Przypuszczalnie pod
wpływem prawidłowości ruchu planet w głowie
Newtona zaświtała myśl, że siłę, oddziaływającą
na daną masę, określa położenie wszystkich mas,
znajdujących się w stosunkowo niewielkiej odle­
głości od rozważanej masy. Dopiero odkrycie tego
związltu pozwoliło na uzyskanie rzeczywiście przy­
czynowego ujęcia zjawUk ruchu- Rzecz to powszecłi-
Ule znajia, jak — wychodząc z Keplerowych praw
ruchu planet — Nuwton rozwiązał to zadanie w sto­
sunku do ciążenia i odkrył w ten sposób, że siły,

212
-
NAUKA

oddziaływające na ruch gwiazd, i siła ciężkości są


w istocie identyczne. Dopiero zespół
(Prawo ruchu.) więcej (Prawo przyciągania)
tworay ów wspaniały ginach myśli, który na zasa­
dzie wiadomości o stanic systemu w jednej chwili,
podwala obliczyć, jaki był wcześniejszy stan tego
systemu i jaki będzie późniejszy, o He zjawiska te
dokonywają się wyłącznie pod wpływem sił cią­
żenia. Zwartość logiczna Kcwtonowego systemu po­
jęć polega na tern, że w charakterze przyczyn przy­
spieszenia ruchu mas danego systemu występują
to nim tylko właśnie, same te masy.
Naszkicowana tu podstawa pozwoliła New­
tonowi objaśnić do najdrobniejszych szczegółów
ruch planet, księżyców, komet, a nadto frzypływy
i odpływy oraz precesyjny ruch ziemi — był to
majstersztyk dedukcji niebywałej wprost wspania­
łości Cudowne zwłaszcza wrażenie musiała wywie­
rać świadomość tego, że przyczyna [ruchów ciał
niebieskich jest identyczna z ciężkością, lak dobrnę
znaną nam z codziennego doświadczenia.
Ale nie na tem tylko polegało znaczenie dzie­
ła Nawtonowcgo, że stworzyło ono użyteczne i lo­
gicznie zadawalającą podstawę właściwej mecha­
niki. Znaczenie Jego polegało jeszcze i na tem, ze
aż do końca X IX stulecia system Newtona stano­
wił program każdego badacza w zakresie fizyki te­
oretycznej. Wszelkie zjawisko fizyczne należało

S13

NAUKA

sprowadzać dc mas, podporządkowanych NewLo-


nowym prswom ruchu. Jedynie prawo siły musia­
ło być rozszerzone w zależności od wchodzącego
w rachubę typu zjawisk. Sam Newton próbował
zastosować ten program do optyki, zakładając, że
światło polega na ruchu bezwładnych koipusku-
!ćw. Również i optyka tygrji falowej posługiwała
się Newtanowem prawem ruchu po zastosowaniu
go do mas, rozciągających się W przestrachu. Wy­
łącznie na Newtonowych równaniach ruchu opar­
ła się kinetyczna teorja ciepła, która nietytko przy­
gotowała umysły do zrozumienia prawa zachowa­
nia energii, lecz obdarzyła nas potwierdzoną w naj­
drobniejszych szczegółach Leorją gazów oraz po-
glębionem ujęciem drugiej zasady termodynamicz-
nej. Również i nauka O elektryczności i magne­
tyzmie rozwijała się aż do czasów najnowszych
pod wyłącznym przewodem Newtonowych idej
podstawowych (substancja elektrycaia Ł magne­
tyczna, siły działające na odległość). Nawet prze­
wrót, dokonany przez Faraday4* i Maxwella w ele­
ktrodynamice i optyce, a stanowiący od czasów
Newtona pierwszy wielki 1 zasadniczy postęp w za­
kresie podstaw fizyki teoretycznej, odbywał się
jeszcze pod przewodem Idej Newtonowych. Max-
welL Boltzmajm, lord Kełvin pracowali niestru­
dzenie nad sprowadzeniem pól elektromagnetycz­
nych i ich dynamicznych działań wzajemnych do

214
NAUKA

zjawisk mechanicznych w masach hipotetycznych,


rozciągających się w przestrzeni. Ale pod wpły­
wem jałowości lub ConajmniP] bezpłodności owych
usiłowań, rozpoczął się od końca 19-go stulecia
stopniowy zwrot w podstawowych zapatrywaniach,
wyrastanie fizym teoretycznej z Newtonowych ram,
które w ciągu dwóch prawie stuleci dawały nauce
punkt oparcia 1 kierunek myślowy.
Podstawowe zasady Newtona były tak zada­
walające z punktu widzenia logiki, że impuls do
ich zmiany musiał powalać dopiero pod presją
faktów, uzyskanych w drodze doświadczenia. Za­
nim przejdę do tej sprawy, muszę podkreślić, że
Newton sam lepie] znał słabe strony swej kon­
strukcji myślowej, niż całe generacje uczonych,
które przyszły po nim. Okoliczność ta zawsze bu­
dziła wre mnie podziw, graniczący z uwielbieniem;
pragnąłbym więc poświęcić jej kilka śłów.
Ł Mimo to, śe na każdym kroku spostrzega­
my dążność Newtona do określania swego systemu
myślowego, jako konstrukcji, bezwzględnie uwa­
runkowanej przez doświadczenie, i chociaż widzi­
my, że do systemu lego włóczył on jak najmniej­
szą flOŚĆ pojęć, nie opartych bezpośrednio na do­
świadczeniu, — nie kto inny, jak właśnie sam
Newton wysunął pojęcia przestrzeni bezwzględnej
i czasu bezwzględnego. Ostatnio robiono mu z tego
powodu niejednokrotnie zarzuty. Ale w tym włai-

215
NAUKA

nie punkcie Newton Jest szczególnie konsekwent­


ny. Przekonał się on, że dające się zaobserwować
wielkości geometryczne (odległości pomiędzy
punktami muterjalnemi) i inb zmienność w czasie
niezupełnie charakteryzują ruch w sensie fizy­
cznym. Udowadnia on tę okoliczność na słynnem
doświadczeniu z wiadrem. Oprócz mas i ich zmien­
nych w czasie odległości istnieje jeszcze coś, co
rozstrzyga o przebiegu zjawisk; to „coś" Newton
ujmuje jako stosunek do „bezwzględnej przestrze­
ni". Przekonywa się on, że przesttseń innsl być
w pewnem znaczeniu rzeczywistością fizyczną,
o ile rfcąd^ące nią prawa ruchu mają mieć jakiś
sens, rzeczywistością takiego samego rodzaju, jak
punkty materfalne 1 odległości między niemi.
Jasny ten pogiął świadczy jednocześnie za­
równo o mądrości Newtona, jak i o tem, że teorja
jego posiada pewną słabą stronę. Albowiem budo­
wa logiczna tej teorjl byłaby oczywiście bardziej
zadawalająca, gdyby nie zawierała owego mgliste­
go pojęcia; prawa obejmowałyby wtedy tylłco
przedmioty (punkty materialne, odległości), któ­
rych stosunek do wrażeń jest zupełnie wyraźny,
IX. Wprowadzanie do przedstawienia dzia­
łań grawitacyjnych bezpośrednich sil o natyćh-
mlastowem działaniu na odległość nie odpowiada
Charakterowi przeważnej liczby zjawisk, znanych
nam z doświadczeń życia powszedniego. Na wąt*

21G
NAUKA

pllwość tp Newton odpowiada wskazówką, że jego


prawo ciążenia powszechnego nie ma być wcale
ostatecznem wytłumaczeniem, lecz tylko prawi­
dłem, wyindukowanem z doświadczenia.
III. Nauka Newtona nie objaśniła nam zdu­
miewającego faktu, że te sama wielkość (masa>
Określa ciężar i bezwładność jakiegoś Ciała. New­
ton zwrócił też uwagę na to, że fakt ten jest za­
stanawiający.
żaden z tych trzech, punktów nie ma wagi
&dnnatu logicznego przeciwko teorji. Stanowią one
poniekąd niezaspokojone pragnienia umysłu ba­
dawczego* dążącego do całkowitego i Jednolitego
opanowania myślowego wszystkiego, co się doko­
nywa w przyrodzie.
Teorją ruchu Newtona, pojmowaną jako pro­
gram całej fizyki teoretycznej, po ras pierwszy
wstrząsnęła teofcja elektryczności Maxwclla_ Oka­
zało sif, że elektryczne i magnetyczne wpływy wza­
jemne ciał dokonywają się nie przez siły o całych'1
Tmastnwrm działaniu na odległość, lecz przez zja­
wiska, które roscliodsą się w przestrzeni ze skoń­
czoną szybkością. W myśl konccpcji I7aradnyJa,
obok punktu materjclnego i jego ruchu powstał
nowy rodzaj realnych, przedmiotów fizycznych,
a mianowicie 33polc,t. W oparciu o mechaniczny
sposób myślenia, próbowano początkowo określić

m
NAUKA

je jako stan mechaniczny (nich albo napięcie) hi­


potetycznego ośrodka, wypełniającego przestrzeń
(eteru). Gdy, mimo uporczywych wysiłków, me­
chaniczna ta interpretacja nie udawała się Jednak,
przyzwyczajono się stopniowo do traktowania „po­
la elektromagnetycznego" jako ostatniej nlepodle­
gając ej redukcji cegiełki rzeczywistości fizycznej.
H. Hertzowi zawdzięczamy świadome wyzwolenie
pojęcia pola ze wszystkich dodatków, pochodzą­
cych ze skarbnicy pojęć mechanicznych, H. A. Lo­
rentzowi zaś — odłączenie go od podłoża mater­
ialnego; według tego uczonego, jako podłoże pda
figuruje już tylko fizyczna próżna przestrzeń (czyli
eter), która już w Newtonowcj mechanice nie
była ogołocona ze wszystkich funkcyj fizycznych.
Skoro ewolucja powyższa już się dokonała, prze­
stano wierzyć w bezpośrednie natychmiastowe od­
działywania na odległość, nawet w dziedzinie cią­
żenia, aczkalwick, wobec braku wystarczającej zna­
jomości faktów, tenrji pola ciążenia nie można
było wyraźnie naszkicować. Fo zarzuceniu Newto­
nów ej hipotezy sił działających na odległość, roz­
wój elektromagnetycznej teorji pola doprowadził
również do próby wytłumaczenia Ncwtonowego
prawa ruchu zapomocą zjawisk elektromagnetycz­
nych, bądź też do zastąpienia tego prawa przez
inne, dokładniejsze, a oparte na teorji pola- Jeżeli
usiłowania te nie dały nawet zupełnie pomyślnych

2t&
■Ł
NAUKA

wyników, to sprawiły jednak, że na podstawowe


pojęcia mechaniki przestano się zapatrywać jako
na kamienie węgiel.nu fizycznego obrazu świata.
Teorja Maxwell& i Lorentza doprowadziła
e koniecznością do szczególnej teorjl względności,
która, aby unicestwić bezwzględne pojecie jedno-
ezesności, wytacza istnienie sił działających na
odległość. Teorja ta stwierdza, że masa nie jest
wielkością niezmienną, lecz zależną od zawartości
energii (a nawet jej równoważną). Dowiodła ona
również, że prawo ruchu Newtona należy trakto­
wać jako prawo graniczne, stosujące się jedynie
do małych szybkości; zamiast prawa Newtona, te-
crja wprowadza nowe prawo ruchu, w którem
prędkość światła w próżni występuje jako pręd­
kość graniczna.
Ostatni szczebel w rozwoju programu leorji
pola stanowi ogólna teorja względności. Zmienia­
jąc nlcznacznie tylko teorję Newtona pod wzglę^
dem ilościowym, wprowadza do niej tem donlnś-
lejszu zmiany jakościowe. Bezwładność, ciążenie
oraz miarowe właściwości ciał i zegarów sprowa­
dzono do jednolitej jakości pola, uznając jedno­
cześnie, że pole to jest zknlcl uzależnione od ciał
(uogólnienie Ncwlonowego prawa ciążenia bądź
Odpowiadającego mu prawa pola W Sformułowaniu
Póisscma). Coprawda nie pcćbawiono przez to sa­
mo przestrzeni I czasu ich tftalnnści, lecz pozba­

2t9
NAUKA

wiono je przyczynowej bezwzględności (bezwzględ­


ności, wywierającej wpływ, nie zaś — znajdującej
się pod wpływem), którą musiał im przypisywać
Newton, aby móc dać wyraz znanym podówczas
prawom. Uogólnione to prawo bezwładności przej­
muje rolę Newtonowego prawa ruchu. Z te} Krót­
kiej charakterystyki wynika Już, że pierwiastki te­
orji Newtona weszły w skład ogólnej teorji względ­
ności wraz z jednoczesnem przezwyciężeniem wy­
żej wymienionych trzech braków tamtej teorji.
Zdaje Się, że w tamach ogólnej teorji względności
można będzie wysnuć prawo ruchu z prawa pola,
odpowiadającego Newtonowemu prawu siły. Do­
piero wraz z osiągnięciem tego celu można bgdzie
mówić o czystej teorji poła
Mechanika Newtona utorowała drogę teorji
pola w jeszcze jednem, bardziej formalnem, zna*
czeniu Zastosowanie mechaniki Newtona do roz­
ciągłych. przestrzennie mas musiało mianowicie
nieuchronnie doprowadzić do odkrycia i zastoso­
wania cząstkowych równań różniczkowych, które
ze swej strony pozwoliły dopiero na sformułowanie
praw teorji pala. Pod tym formalnym względem
Newtonowa koncepcja prawa różniczkowego stano­
wi pierwszy rozstrzygający krok na drodze dalsze­
go rozwoju.
Całą ewolucję naszych Idej o tem, co się do­
konywa w przyrodzie: o której to ewolucji była do­

220
NAUKA

tychczas mowa, możnaby traktować jako organicz­


ne rozwiniecie myśli Newtona. Podczas gdy kształ­
towanie teorji poła dopiero się dokonywało na ca­
łej lir.]i, fakty z zakresu promieniowania cieplne­
go, widm, promieniotwórczości i t. p. świadczyły
o tem, że użyteczność całokształtu systemu myślo­
wego Newtona ma jednak granicę, której, mimo
olbrzymich sukcesów w szczegółach, zaprawdę nie
cnofcemy przekroczyć. Nie bez ważkich argumen­
tów wielu fizyków utrzymuje, żc w obliczu tych
faktów nie dopisywało nietylko prawo różniczko­
we, lecz nawet prawo przyczynowości — jak do­
tychczas, ostateczny i podstawowy postulat całej
nauki o przyrodzie. Neguje się nawet możliwość
takiej konstrukcji przestrzeni i czasu, którą moż­
naby dostosować jednoznacznie do zjawisk fizycz­
nych. Wydaje się narazle rzeczą wątpliwą, żeby
z teorją pola, operującą równaniami różni rzkowe-
mi, można było pogodzić istnienie układu mecha­
nicznego, zdolnego do utrzymywania się wyłącznie
w takich stanach energetycznych, które należą do
pewnego nieciągłego zbioru tych stanów; doświad­
czenie wskazuje nam poniekąd bezpośrednio, te
takie układy istnieją. Posługując się równaniami
różniczkowemu metoda de Broglłełego Ł Schrodin-
gera (posiadająca w pewnero znaczeniu charakter
teorji ptSa.) W sposób wprost zdumiewająco zgod­
ny z faktami doświadczalnemi dedukuje coprawda

221
NAUKA

z pewnego rodzaju rozważań o rezonansie istnienie


nieciągłego tylko rbiom stanów, musi jednak
irnec się loTtaftzacji cząsteczek rruiterjalnycłi i re­
zygnuje z praw ściśle przyczynowych. Któżby zdo­
był się dziś na zuchwalstwo rozstrzygania, czy na­
leży ostatecznie porzucić prawa przyczynowe i
różniczkowe, owa ostateczne praesłanki Newtono-
wego ujętia przyrody?

WPŁYW MAXWELLA NA ROZWÓJ POJĘCIA


RZECZYWISTOŚCI FIZYCZNEJ

Wiara w istnienie świata zewnętrznego, nie­


zależnego od pcsirKfsgajjące^o podmiotu, stanowi
podstawę wszystkich nauk przyrodniczych. Fonie*
waż jednak doznania zmysłowe zapoznają nas tyl­
ko pośrednio z istnieniem tego świata zewnętrzne­
go, czy też „rzeczywistości tisiycznfj"* przeto świat
ów możemy ująć jedynie na drodze spekulacji.
Wynika £ tego, że nasze ujęcia rzeczywistości fi­
zycznej nie mogą nigdy być ostateczne* Musimy
być aawsse przygotowani do zmiany tych ujęć,
czyli do zmiany atejomatycznej podstawy fizyki,
aby w sposób logicznie mceliwie najdoskonalszy
sprostać faktom, postrzeganym przez nas. I w isto­
cie, rzut oka na rozwój fizyki poucza nas, że aksjo-

222
NAUKA

matyczny Jej fundament Uległ z biegiem czasu


głębokim przeobrażeniom.
Od czasu stworzenia fizyki teore tycznej
przez Newtona największe przeobrażenie w uksjo-
matycznym fundamencie fizyki, bądź też w na­
szym poglądzie na budowę rzeczywistości wywoła­
ły badania Faradaya i Ma.xwełla nad zjawiskami
clektromagnetyczncmi. Pragniemy w dalszym cią­
gu uprzytomnić to sobie dokładniej, uwzględnia­
jąc rozwój wcześniejszy 1 późniejszy.
Według systemu Newtona, rzeczywistość fi­
zyczną cechują pojęcia przestrzeni, czasu, punktu
materialnego, siły {która równa się wzajemnemu
oddziaływaniu punktów materialnych). Zjawiska
fizyczne należy pojmować według Newtona jako
prawidłowe ruchy punktów materjalnyćh w prse~
strznni. Punkt materjalny jest jedynym przedsta­
wicielem rzeczywistości, o ile ta jest zmienna.
Asumpt do powstania pojęcia punktu materjalne-
go dały najwidoczniej ciała, dostępne dla naszego
doznawania, sądzono, że punkt materjalny jest
analogiczny z ciałami ruchoniemi, które pozbawia­
no znamion rozciągłości, formy, orjentacji prze­
strzenne], wszelkich właściwości „wewnętrznych*1f
pozostawiając tylko bezwładność wraz z ruchem
postępowym i dodając pojęcie siły. Same ciała ma­
terialne, które przyczyniły się psychologicznie do
powstania pojęcia „punktu mateij alnego*1, musia-

223
NAUKA

na traktować zkolci jako układ punktów materjal


nych Należy zwrócić uwagę na to, że teoretyczny
ten system jest z Istoty swej atomistyczny i me
chattistyczny. Wszystko, co się dzieje, miał on uj
mować w sposób czysto mechaniczny, a wjęe wy­
łącznie Jako ruch punktów materjainych w myśl
Newtonowego prawa ruchu.
Najsłabsze miejsce tego systemu teoretycz­
nego {abstrahując od roztrząsanej ostatnio po­
nownie trudności pojenia „przestrzeni bezwzględ­
nej") stanowiła przedewszystkiem teorja światła,
o którem Newton sądził konsekwentnie, że i ono
też składa sif z punktów materjainych. Już wtedy
musiano zdawać sobie sprawę z doniosłości palą­
cego pytania: co sip dzieje z punktami materialne-
mi, które składają się na światło, gdy światło ule­
ga pochłonięciu? Ponadto momentem zupełnie nie-
zadawalająrym Jest wprowadzanie do rozważa­
nia punktów materjainych całkiem odmiennego
rodzaju, jakie musiano przyjąć dla zobrazowania
materji ciężkiej łub światła.
Później przybyły jeszcze do nich korpuskuły
elektryczne Jako trzeci rodzaj punktów materjai­
nych z całkiem znowu odmiennemi właściwościami.
O słabości fundamentu świadczyło wreszcie to, żc
decydujące o wydarzeniach siły wzajemnego od­
działywania musiały być w drodze hipotetycznej
przyjęte całkiem dowolnie. Mimo to wszystko, ta­

224
NAUKA

kie ujmowanie rzeczywistości zdołało wiele doko­


nać; cóż jednak skłoniło uczonych do wyrzeczenia
si^ takiego pojmowania rzeczywistości?
Aby systemowi swemu móc nadać kształt ma-
tematyczny, JNewton musiał wynaleźć pojęcie po*
ehortnej (iloram różniczkowego) i prawom ruchu
nadać formę zwyczajnych równań różniczkowych—
było to jedno z największych osiągnięć myślowych,
jakie człowiekowi kiedykolwiek przypadły w udziale.
Cząstkowe równania różniczkowe nie były do tego
potrzebne i Newton nie posługiwał się też niemi
metodycznie. Cząstkowe równania różniczkowe
byty natomiast potrzebne do sformułowania me­
chaniki dał niesztywnych, co pozostaje: w związku
2 tem, że przy zagadnieniach tych pytanie, jak na­
leży wyobrazić sobie cjalat utworzone z punktów
materjalnycli* nie odgrywało początkowa żadnej
ro li
Cząstkowe równanie różniczkowe, które we­
soło do fizyki teoretycznej w charakterze sługi, sta­
wało się jednak krok za krokiem jej władcą. Zaczę­
ło się to w dziewiętnastem stuleciu, gdy pod wpły­
wem ^obserwowanych faktów teorja falowa świa­
tła wzięła górę światło w próżni zaczęto ujmować
jako zjawisko drgania eteru, to też traktowanie go
orlnowa jako konglomeratu punktów materjalnych
musićiło się Już wydawać rzeczą jałową.
Cząstkowe równanie różniczkowe okazało się

225
NAUKA

tu po raz pierwszy naturalnym wyrazem


tego, co w iizyee jest elementarne. W tald
to sposób, obok punktu inaterjalnego, pole ciągle
wystąpiło jako reprezentant rzeczywistości fizycznej
w jednym ze specjalnych dzrntów fizyki teore-
tycznej. Dualizm ten trwa do dzi£ dnia, mimo to,
że musi niewątpliwie razić każdy Siyatomatycany
timysi
Wprawdzie idea tegot co jest fizycznie rze­
czywisty utraciła już swój charakter czysto ato*
mistyczny, nie wyzbyła się je<lnak narazie swego
charakteru czysto mechanicznego; wszystko* co
si§ dzieje, tłumaczono sobie nadal jako ruch bez­
władnych mas, ba — nie rodziło £ię nawet przy­
puszczenie, że rzeczywistość można ujmować w ja ­
kiś inny .sposób. Wtedy to nastąpił wielki przewrót*
nazawsze związany z nazwiskami Faradaya, Młłk-
wella, Hertza. Lwia część udziału w tej rewolucji
przypada Maxwellowi. Wykazał on? śe całą ów­
czesną wiedzę o świetle i zjawiskach elektromagnes
tycznych przedstawia jego znany podwójny układ
cząstkowych równań różniczkowych* w którym po­
le elektryczne I pole magnetyczne występują jako
zmienne zależne, Maxwcii usiłował coprawda uza*
sadnić bądź usprawiedliwić te równania zapomocą
mechanicznej konstrukcji myślowej.
Użył on obok siebie kilku podobnych kon-
strukcyj, nie traktując jednak żadnej z nich na*

P?e
NAUKA

prawdę poważnie, wskutek czego same tylko rów­


nania okazywały się istotne, występujące zaś
W nich natężeniu pola były tworami elementarne­
mu nie dającemi się sprowadzić do czegokolwiek
innego. Ku końcowi X IX i na początku X X stule­
cia pojęcie pola elektromagnetycznego jako tworu,
nie podlegającego dalszej redukcji, wzięło już na-
Ggół górę i poważni teoretycy wyrzekli się wiary
w możność mechanicznego uzasadnienia równań
Maxwclla. Niebawem przedsięwzięto nawet odwrot­
ną próbę* zmierzającą do wytłumaczenia punktów
materjalnyćh i ich bezwładności zapomocą Max-
wellowskiej teorii poła, usiłowań tych nie uwień­
czyło jednak ostateczne powodzenie.
Jeżeli pominiemy znaczne wyniki szczegóło­
we, które praca życiowa Ma*wella przyniosła nam
W doniosłych dziadzinach fizyki, i skierujemy uwa­
gę na zmiany, których dokonał on w ujmowa­
niu istoty rzeczywistości fizycznej, będziemy mogli
stwierdzić, co następuje: Rzeczywistość fizyczną
wyobrażano sobie przed Maxwellem w postaci
punktów m&terjalnych, których zmiany polegają
jedynie na ruchach, poclpura^lkowanych cząstko­
wym równaniom różniczkowym. Po Maxw6llu zaś
rzeczywistość fizyczną wyobrażano sobie w postaci
nie dających się meclienbtycznie wytłumaczyć
ciągłych pól, podporządkowanych cząstkowym
równaniom różniczkowym- Ta zmiana w ujmowa-

227
NAUKA

mu rzeczywistości jest najgłębszą i najpłodniejszą


zmianą, jakiej doświadczyła lizyka od czasów
Newtona; trzeba jednak przyznać również, że cał­
kowitego urzeczywistnienia idei programowej nie
udało się jeszcze bynajmniej osiągnąć. Płodne sy­
stemy lizyczne, które skonstruowano od tego cza­
su, stanowią raczej kompromis pomiędzy obydwo­
ma temi programami i jako takie noszą piętno
tymczasowości i niedoskonałości logicznej, mimo
to, że systemy te przyniosły w szczegółach doniosłe
postępy.
Należy wymienić tu przedewszystkiem teorję
elektronów Lorentza, w której pole i korpuskuły
elektryczne występują obok siebie jako równoważ*
ne elementy ujmowania rzeczywistości. Za teorją
tą przyszła szczególna 1 ogólna, teorja względności,
która — aczkolwiek oparta jest całkowicie na roz­
ważaniach z zakresu teui ji pola — nie mogła jed­
nak uniknąć dotychczas samodzielnego wprowa­
dzania punktów materialnych i zwyczajnych rów­
nań różniczkowych.
Ostatni, najowocniejszy twór fizyki teore­
tycznej — mechanika kwantowa — odchyla się
w swem założeniu zasadniczo od obydwóch progra­
mów, kłóte nazwiemy w skróceniu programami
Newtona i M a^elhu Albowiem wielkości wystę­
pujące w prawach mechaniki kwantowe], nie dążą
do samego opisu rzeczywistości fizycznej, lecz do

228
NAUKA

przedstawienia prawdopodobieństw wystąpienia ja­


kiejś określonej rzeczywistości fizycznej. Dirac,
łctóremu zawdzięczamy najduskcrtalŁze, mojem
udaniem, pod względem logicznym ^orantiowanie
lej teorii, słusznie zwraca uwagę na to, że nieła­
two byłoby npr*. o p i s a ć teoretycznie foton (kwant
światła) w t a k i spcsńb, aby opis ten zawierał do­
stateczną rację, pozwalającą odpowiedzieć na py­
tanie, czy fotor. przejdzie prsez postawiony (ukoś­
nie) na je^o drodze pciaryzator, czy też nie przej­
dzie.
Mimo to skłaniam się jednak ku poglądowi,
że tizyey nie poprzestaną na podohnem pofired-
niern opisywaniu rzeczywistości t to nawet wtedy*
E^yby miało się udać ssadawalające dostosowanie
teorii dn postulatu względności ogólnej. Wówczas
trzeba bidzie powrócić chyba do prćby urzeczy­
wistnienia owego programu, który można nazwać
słusznie programem Maxwel!a: do opisu rzeczy­
wistości fteyesnej zapomocą pćl, czyniącydh za­
dość cząstkowym równaniom różniczkowym bez
npfTbllwoid.

O rEORJ? WZGLĘDNOŚCI
Przemówienie, tuj/głoszone w Londynie
Szczególną radością napawa mnie okolicz­
ność, że mogę dziś przemawiać w stolicy kraju,

229
NAUKA

z którego poszły w świat najważniejsze podstawowe


idee fizyki teoretycznej. Mam na myśli teorję ru­
chu mas i ciążeniu, którą obdarzył nas Newton,
oraz pojęcie pola elektromag netyczne^o, przez któ­
re to pojęcie Faraday i Maxwell dali fizyce nową
podstawę. Można też słusznie powiedzieć, że teorja
względności stanowi coś w rodzaju kopuły wspa­
niałego gmachu myśli Maxwella i Lorentza, usiłu­
je ona bowiem rozszerzyć fizykę pola na wszelkie
zjawiska, nie wyłączając ciążenia.
Przechodząc do właściwego swego tematu,
którym jest teorja względności, chciałbym zazna­
czyć, że teorja ta nie powstała w drodze spekula­
cji, lecz że odkrycie swe zawdzięcza całkowicie dą­
żeniu do możliwie najlepszego dostosowania teorji
fizycznej do zaobserwowanych faktów. Nie jest
ona bynajmniej jakimś aktem rewolucyjnym,
lecz n atm ln em rozwinięciem linji, po której kro­
czono w ciągu całych stuleci. Odstąpienia od nie­
których pojęć o przestrzeni, czasie i ruchu, pojęć,
które uważano dotychczas za podstawowe, nie mo£-
na uważać za coś dowolnego, lecz za zjawisko,
uwarunkowane przez zaobserwowane fakty.
Potwierdzone przez rozwój elektrodynamiki
i optyki prawo stałości szybkości światła w próżni
w połączeniu z równouprawnieniem wszelkich u-
kłaćtów inercjalnych (szczególna mjbmIh. względ­
ności), udowoflnloncm szczególnie dobitnie przez

230
NAUKA

słynne doświadczenie MichelsoniL, doprowadziło


początkowo do konieczności zrelatyw izo wani & po­
jęcia czasu przez przyznanie każdemu układowi
inercjalnemu odrębnego c/asu. Ody ideę tę rozwi­
jano dalej, okazało się, że związek pomiędzy bez-
poSredniemi doznaniami z jednej strony a współ-
rzgdnejni i czasem — z drugiej nic byt
przedtem dość ściśle przemyślany. — Jednym
z najistotniejszych wogóle rysów teorji względnoś­
ci jest jej dążenie do ostrzejszego uwydatnienia
stosunków, zachodzących pomiędzy pojęciami ogól-
nemi a faktami, których możemy doznawać- K ie­
ruje sic ona przytem stale naczelną zasadą, że
u spraw iedliw ienie każdego pojęcia fizyki teoretycz­
nej polega wyłącznie na Jego jasnym 1 jednoznacz­
nym stosunku do faktów, których możemy doznać.
Według szczególnej teorji względnoki, współrzęd­
ne przestrzeni 1 czas o tyle tylko m ają jeszcze bez­
względny charakter, o ile mierzy się je bezpośred’
nic zapomocą zegarów i ciał sztywnych. Są jednak
o tyle względne, o ile zależą od stanu ruchu wy­
branego układu inercjalnego. Według szczególne)
teorji względności czterowymlarowe kontinuum,
utworzone przez zespolenie czasu 1 przestrzeni, za­
chowuje ów bezwzględny charakter, który według
poprzedniej teorji posiadała zarówno przestrzeń,
jak | czas — każde z osobna (Winkowski). Z inter­
pretacji współrzędnych i Czasu, traktowanych jako

Ml
NAUKA

rezultat pomiarów, wynika wówczas wpływ, wy­


wierany przez ruch (względem układu współrzęd­
nych) na kształt ciał i na chód zegarów, jako też
i na równoważność cnergji 1 masy bezwładnej.
Ogólna teorja względności zawdzięcza prze-
dewszystkicm swe powstanie ustalonym w drodze
doświadczenia .faktom liczebnej równości bezwład­
nej i ciężkiej masy c,iał, dla którego to podstawo­
w e j faktu mechanika klasyczna nie dawała nam
żadnei interpretacji- Do wykładni takie} dochodzi
się prze-/ rozszerzenie zasady względności na ukła­
dy współrzędnych, pozostające w stosunku do siebie
w ruchu przyspieszonym. Wprowadzenie układów
wsoółrzednvch, przyspieszonych w stosunku do
układów inercjalnych, powoduje wystąpienie pól
prawitacv1nych wzgledem pierwszych układów.
W związku z tem ogólna teoria względności, opar*
ta na równości Inercji i ciężkości, daje nam tearję
pola prą witacvi nogo,
W związku z wynikami szczególnej teorji
wzpledności, wprowadzenie pi^soicszonych w sto­
sunku do siebie układów współrzędnych jako rów-
nonnrawninnvch, co zdate sie warunkować tożsa­
mość bezwładności i ciężkości, prowadzi do wnios­
ku, że nrawa położenia ciał stałreh przv istnieniu
pól irrnwttacvinvch nie odpowiadała recułom peo-
jnfit.rii TTnkMriesa Analoi?lcznv wynik otr/yrnuicmy
też dla chodu zegarów. Wypływa z ti>go koniccz-

282
nauka

nofić ponOTTtego uogólnienia teorjl przestrzeni


i czasu, gdyż odpada i tik teraz bezpośrednia Inter­
pretacja współrzędnych przestrzeni i czasu zapomo-
cą wyników pomiarów, uzyslcanych przy użyciu
sztabem mierniczych i zegarów. Owo uogólnienie
metryki, osiągnięte już w zakresie czystej mate­
matyki dzięki dociekaniom Gaussa. i Riemanna, po­
lega głównie na tem. że stosowana do małych ob­
szarów metryka szczególnej teorii "względności
może pozostawać jeszcze w mocy 1 dla wypadku
ogólnego.
Naszkicowana tu ewolucja pozbawia współ­
rzędne przestrzeni i czasu wszelkiej samoistnej re­
alności. Fealnnsć metryczna może być teraz dana
dopiero przez połączenie współrzędnych przestrze*
ni i czasu z owemi wielkościami maternatyczncmi,
które służą do opisu p d a grawitacyjnego.
Bieg myśli ngólnej teorjl względności ma
jeszcze jedno źródło. Już ISmest Mach zwracał na
to z naciskiem uwagę, że następujący punkt teorji
Newtona jest niezadawalający. Skoro obserwuje
Się ruch nie pod kątem widzenia przyczynowym,
lecz czysto opisowym, to istnieje tylko względny
ruch rzeczy w stosu tiku dn siebie, Przyspieszenie,
występujące w Newlanowych równaniach ruchu,
nie daje się Jednak ująć przy zastosowaniu same*
go tylko pojęcia ruchu względnego. Zmusiło to

2SS
NAUKA

Newtona do wymyślenia przestrzeni fizycznej,


w stosunku do której miało Istnieć przyspieszenie.
To wprowadzona ad hoc pojęcie przestrzeni bez­
względnej jest wprawdzie poprawne logicznie, oka­
zuje siy jeiliuik niczyja walające. D;j.ży się przeto
do takiej zmiany równań mechaniki, aby bezwład­
ność dał sprowadzić do Ich ruchu względncgr
w stosunku do całokształtu pozostałych ciężkich
dał. nie zaś w stosunku do przestrzeni bezwzględ­
nej. Przy ówczesnym stanie wiedzy próba taka
musiała spełznąć na niczem.
Postawienie zagadnienia jest jednak całkiem
rozumne. Powyższy bieg myśli tem gwałtowniej
narzuca się wobec ogólnej teorji względności, gdy
się zważy, ise według tej teorji ciężka materja wy­
wiera wpływ na fizyczne właściwości przestrzeni.
Frelepent daje wyraz przeświadczeniu, że ogńlna
teorja względności wtedy tylko zdoła zadawalająco
rozwiazać to zagadnienie, gdy będzie się zapatry­
wać ra świat jako na przestrzeń zamkniętą. Ma­
tematyczne wyniki tej teorji zmuszają nas do ta-
k*e£D poęlądu, skoro przyjmiemy założenie, 4e
średnia gpstość dężfcięj materji w święcie posiada
jednak bardzo małą chociażby wartość dodatnią
i skończoną.

234
NAUKA

CZEM JEST TEORJA WZGLĘDNOŚCI?

Czynię chętnie sartnfrś życzeniu współpracow­


nika Panów, który aaprcpouowal mi, abym napi­
sał coś o „WKgletiności" do dziennika tpTlinetfE. Po
godnem pożałowania bowiem zerwaniu oiywionych
dawniej stosunków międzynarodowych pom ięty
uczonymi jest to sprzyjająca spesobrość do wyra­
żenia astronomom i fizykom angielskim mojej
wdzięczności i radości. Nieszczędzcnie czasu l wy­
siłków prare wybitnych badaczy, prrcz instytucje
naukowe Fanów za£ - znacznych środków pie­
niężny cłi na sprawdzenie wniosków, wypływają­
cych z teorji, która w kraju Waszych nieprzyja­
ciół wykończono i ogłoszono podczas wojny, sga-
dza się całkowicie z wielkfemi i dumneml tradycja­
mi pracy naukowej w Waszym kraju. Jeżeli nawet
bndanie wpływu, Jaki pole grawitacyjne słońca
wywiera na promienie świetlne, test sprawa caI-
kicro obiektywną, to jednak poczuwam słę do obo­
wiązku zwożenia angielskim kolegom po fachu
również i swojrgo osnbistfi^ podziękowania za
dzieło, którego dokonali; gdyby nie cno toowlem,
nie doczekałbym się chyba sprawdzenia imiważ-
niejszej konsekwencji swe] teorii.
W fizyce możemy mzróżniać teorje rozmaite-
go rodzaju. Przeważna ich część to teorje konstruk­
tywne, które, na zasadzie stosunkowo prostego

235
NAUKA

formalizmu, usiłują skonstruować obraz bardziej


skomplikowanych zjawisk. Kinetyczna tenrja ga­
zów dąży nptz. do sprowadzenia przebiegów me­
chanicznych i cieplnych oraz zjawiska dyfuzji do
ruchów cząsteczek, a więc do zrekonstruowania
tych zjawisk z hipotezy ruchów molekularnych.
Gdy się mówi, źe udało się zrozumieć jakąż grupę
Zjawisk przyrody znaczy to zawsze, i* znaleziono
konstruktywną fceorję, która ogarnia te zjawiska.
Obok tej najważniejszej klasy teory] istnieje
Jeszcze inna klasa teory,!, ktnre nazwę teorjami sa-
sad. Nie posługują się one metodą syntetyczną,
lecz analityczną. Punkt wyjścia i podstawę stano*
wią tu nie hipotetyczne elementy konstrukcji,
lecz uzyskane w drodze empirycznej ogólne właści­
wości zjawisk przyitjdy, zasady, z których wynika­
ją następnie matematycznie sformułowane spraw­
dziany, tym zftfi mają czynić zkolci zadość po­
szczególne przebiegi lub ich obrazy teoretyczne.
Wychodząc z ogólrego wyniku doświadczalnego,
w myśl którego perpetunm mobile jest niemożliwe,
termodynamika dąży nprz. na drodze analitycznej
do wykrycia wipzi, którym poszczególne zjawiska
musiałyby czynić zadość
Zaletą teoryj konstruktywnych jest ich zu­
pełność, łatwość przystosowywania się i poglądo
wość, zaletą tftjryj zasad zaś — doskonałość lo ­
giczna 1 pewnoSc podstaw.

236
NAUKA

TeoTja względności nalepy do tcoryj zasad.


Aby więc ogarnąć jej istotę, należy zapoznać się
przedewszystkiem z zasadami, na których się ona
opiera. Zanim jednak przejdę do tych zasad, mu­
szę zauważyć, żc teorja względności podobna jest
dO budynku, składającego się Z dwóch oddzielnych
pięter — doleli się ona bowiem na szczególną i o-
gcjlną teorję względności Szczególna teorja względ­
ności, na której opiera się teorja ogólna, dotyczy
wszystkich zjawisk fizycznych, oprócz ciążenia;
ogólna teorja względności daje nam prawo ciąże­
nia i związki ciążenia z innemi siłami przyrody.
Rzecz to Już dobrze znana od czasów Staro­
żytności greckiej, że poto aby móc sporządzić opis
ruchu jakiegoś ciała, musimy mieć inne Ciało,
w stosunku do którego traktujemy ruch pierwszego.
Ruch wozu odnosimy do powierzchni ziemi, ruch
planety — da całokształtu widzialnych gwiazd sta­
łych. Ciało, do którego odnosimy przestrzennie
pewne zjawiska, nazywa się w fizyce układem
współrzędnych. Ga-lileuszowe i Newton owe prawa
mechaniki nprz. można sformułować tylko przy
pomocy układu współrzędnych.
Nie można jednak wybierać sobk dowolnie
stanu ruchu Układu współrzędnych, jeżeli chce­
my, aby prawa mechaniki obowiązywały (stan ten
musi być „wolny od obrotów i przyspieszeń").
Układ współrzędnych, dozwolony w mechanik

£37
NAUKA

te, nazywamy „układem inercjalnym1'. Ale stan ru­


chu danego układu inercjalnego nie jest według me­
chaniki jednoznacznie określony przez przyrodę.
Obowiązuje tu raczej następujące twierdzenie: u-
kład współrzędnych, poruszający się jednostajnie
po linji prostej w stosunku do układu inercjalnego,
jest również układem inercjalnym. Przez „szcze­
gólną zasadę W|jtędnościH rozumiemy tedy rossze
rannie tego twierdzenia na dowolne zjawiska przy­
rody: wszelkie ogólne prawo przyrody, obowiązują*
ce WObec układu współrzędnych K , musi też 0ł »
wiązywać bez zmian wobec układu współrzędnych
K ‘, który znajduje się w jednostajnym ruchu po­
stępowym względem układu K.
Drugą zasadą, na której opiera się szczególna
teorja Względności* jest „zasada stałości szybkości
światła w próżni1'. Brzmi ona: światło w próbni
ma stale określoną prędkość rozchodzenia się (nie
gąleftnie od stanu ruchu i źródła światła). Zaula-
nle, jakiem fizyk darzy to twierdzenie, ma swe źró-
d.o w pomyślnych wynikach elektrodynamiki
Maxwe1Ia i Lorentza.
otydwie wymienione zasady, choć znalazły
w doświadczeniu potężne potwierdzenie, zdają się
jednak wyłączać wzajemnie z punktu widzenia lo­
giki. Ich połączenie logiczne powiodło się wreszcie
szczególnej teorji względności przez wprowadzenie
zmian do kinematyki, czyli nauki o prawach, rzą­

238
NAUKA

dzących (z punktu widzenia fizyki) przestrzenią


i czasem. Okazało ?ig, że twierdzenie o rćwnoczes-
ności dwóch -wydarzeń ma sens tylko w stosunku
do okreśłoaogo układu współrzędnych, ze postać
ciał mierniczych i szybkość zegarów muszą zale­
żeć Od ich stanu ruchu wobec systemu współrzęd­
nych.
Stara fizyka, z prawami ruchu Newtona —
Galileusza włącznie, nie dawała się jednak pogo­
dzić z zaznaczoną wyżej kinematyką relatywistycz­
ną. Z kinematyki tej wynikały ogólne warunki
matematyczne, którym prawa przyrody musiały
czynić zadość, aby wspomniane wyżej zasady ogólne
miały rzeczywiście obowiązywać. Trzeba było do­
stosować do nich fizykę. Uzyskano w szczególnoś­
ci nowe prawo ruchu (poruszających się szybko)
punktów iraterjalnych, które to prawo zostało
znakomicie potwierdzone ua doświadczeniach
z cząsteczkami, naładowanymi elcktrycznie.
Naj donioślejszy wynik szczególnej teorji względ­
ności dotyczył bezwładnej masy układów. Okazało
się, że bezwładność danego układu musi zależeć
od zawartej w nim energji i w ten sposób doszliś­
my wprost do poglądu, że bezwładna masa r.ie jest
nfczem Innem, Jak ukrytą euergM- Twierdzenie
o zachowaniu masy utraciło swą aametotneść i sto*
piło się z twierdzeniem o zachowaniu energii.
Szczególna teorja względności, nie będąc ni-

239
NAUKA

ezem iirnom, juk systematyczną kontynuacją elek­


trodynamiki Maxwrlla i Lorentza, sama wskazy­
wała, że musi wyjść po*a własne granice. Czy nie­
zależność praw fizyki teoretycznej od stanu ruchu
układu współrzędnych ma być ograniczona do
wzajemnych jednostajnych postępowych ruchów
układów współrzędnych? Co przyroda ma wspólne­
go z wprowadzonym przea nas układem współ­
rzędnych i stanem Ich ruchu? Jeżeli sporządzenie
opisu przyrody wymaga nawet posługiwania się
wprowadzonym przez nas dowolnie układem
współrisędnyoh, to wybór stanu jego ruchu nie po­
winien jednak podlegać żadnym ograniczeniom;
prawa powinny być całkiem uniezależnione od te­
go wyboru (ogólna zasada względności).
Do przeprowadzenia tej ogólnej zasady'
względności zbliża nas znane już oddawna do­
świadczenie, według- którego ciężkość i bezwład­
ność jakiegoś dała wyznaczona jest przez tę samą
stałą wielkość (równość masy bezwładnej i cięż*
kiej). Wyobraźmy sobie, dajmy na to, taki układ
współrzędnych, który znajduje się w jednostajnym
ruchu obrotowym w stosunku do jakiegoś układu
inercjalnego, jak go rozumiał Newton. Siły od­
środkowe, występujące wobec tego układu, muszą
być według teorji Newtona traktowane Jako sku­
tek bezwładności, Odśrodkowe te siły, zupełnie tak
samo jak i siły ciężkości, są jednak proporcjonalne

240
NAUKA

do masy ciał. Czyż więc nie mama uważać, żc


układ "współrzędnych znajduje się w stanie sptH
czynku, siły odśrodkowe zaś są siłami ciążenia.?
Jesteśmy bliscy takiego poglądu, klasyczna mecha­
nika zakazuje nam go jednak.
Już te pobieżne rozważania pozwalają nam
przeczuć, że ogólna teorja względności musi przy­
nieść nam prawa ciążenia I otóż konsekwentne roz­
wijanie tej myśli usprawiedliwiło te nadzieje.
Droga okazała się jednak trudniejsza, niż
można było przypuszczać, gdyż wymagała ponie­
chania geometrjf Euklidesowej- Oznacza to, że
prawa, według których można, ciała stałe uporząd­
kować w przestrzeni, nie dają się dokładnie pogo­
dzić z prawami o położeniach, jakie geometrja Eu­
klidesa przypisuje ciałom. Mamy to na myśli, gdy
mówimy o „krzywienie przestrzeni14. Podstawowa
pojęcia „lin ji prostej1*, „płaszczyzny" i t. d. zatra­
cają wskutek tego w fizyce swe ścisłe znaczenie.
W ogólnej teorji względności nauka o prze­
strzeni i czasie, kinematyka, nie odgrywa już roli
fundamentu, nienależnego od pozostałej fizyki.
Geometryczne relacje ciał i chód zegarów zależą
raczej od pól grawitacyjnych, które zkołet są wy­
tworem materji.
Nuw a teorja ciążenia odbiega zasadniczo
znacznie od teorji Newtona. Natomiast praktyczne
jej wyniki tak dalece są zbliżone do praktycznych

241
NAUKA

wyników teorji Newtona, żc niezmiernie trud


no jest znaleźć takie sprawdziany odróżniające
kióreby były dostępne dla doświadczenia. Znale­
ziono je dotychczas:
1) W obrocie dookoła słońca eliptycznych
orbit, planet (potwierdziło się na Merkurym).
2) W skrzywieniu promieni świetlnych przez
pola grawitacyjne (potwierdzone przez angielski6
fotografje zaćmienia słońca).
3) W przesunięciu ku czerwonemu krańcowi
linii widmowych, światła, wysyłanego przez gwiaz­
dy o znacznej masie (nie potwierdzone dotych­
czas) *).
Główny urok teorji polega na jej zwartości
logicznej. Jeżeliby Chociażby jedna jedyna wynika­
jąca z niej konsekwencja okazała się nietrafna,
trzebaby poniechać całej teorji; wprowadzenie ja*
kiej kolwiek zmiany pociąga za sobą nieuchronnie
zburzenie całego gmae~hn.
Nie należy jednak sądzić, aby ta lub Jakakol­
wiek inna teorja zdołała ptebawić wielkie dzieło
Newtona właściwego mu znaczenia. Wielkie i jasne
idee Newtona zachowają na zawsze wybitne zna­
czenie w charakterze podwaliny całego naszego no-

*1 R iiw n ież i ten sp raw d zian uzysku] ostatn io p otw ier-


d z to ie (Przypistsk w y d a w c y o fy jk u ttu ).

242
NAURA

wczesnego kształtowania pojęć vt dziedzinie filo­


zofii przyrody.

Dodatkowa uwaga; Umii^zczonc w piiui* Panuw uwajJi,


Ootycz^ce mojej owby i moich wanmkńw życiowych, świadczą
W p c w i l c j t ^ k i O irjiłtj Eantaiji Ich a u tora . Jeszcze je d e n ku
uciesz i: czytelnika rodzaj zastosowania lEorji wif£]^drjaici:
w Niemrzerh piszą o mdk dfifti jako o „nittcJtckim uczonym",
w Ah£lji zaś — jako o „żydsi^ szwajcarskim; j£dyby jednak
miała kiedyś powstać syLuarjr-, w której chrianoby mok spre­
zentować jako ^Ltit-iKjire". wii wczas stałbym iię odwrotni?—
dla Ni™ rów „iydun szwaj Liirskirn", dla Anglików za£ — „li­
czonym niemieckim"

ZAGADNIENIE FIZYCZNE PRZESTRZENIp


ETERU I POŁA

Myślenie naukowe jesl dalszem rozwinięciem


myślenia przednaukowego. Ponieważ w myśleniu
przednaukowem pojęcie przestrzeni odgrywa już
podstawową rolę, musimy tedy zacząć od tęgo
prstfdn&ukowego pojęcia przestrzeni. Mamy tu do
czynienia z dwoma jednakowo nieodzownemi spo­
sobami rozpatrywania pojęć. Pierwszy — to spo­
sób lngiczno-anulityczny. Daje on odpowiedź na py­
tanie: jaka jesl współzależność pojęć i sądów? Od­
powiadając na to pytanie, stoimy na względnie
pewnym gruncie. Jest to pewność, która tak doda­
je nam powagi W matematyce. Ale pewność tę O

243
NAUKA

siągamy za cenę braku treści. Pojęcia nabiera­


ją treści dopiero przez — chociażby nawet pośred­
nie — powiązania z doznaniami zmysłów, żadne
dociekanie logiczne nie rrioła wszelako odkryć ta­
kiego powi^/ania, trzeba go bowiem dopiero do-
świadczyć- a jednak to wiaśnie powiąsanie stano­
wi o wartości poznawczej systemów pojęć.
Pizy toczymy przykład: wyobraźmy sobie ar­
cheologa w dalekiej przyszłości, odnajdującego
podczas swych poszukiwań podróżnik geometrji
Euklidesowej * w którym niema rysunków. Dowie
on się z tego podręcznika, jak używa się w twier-
daeniauh takich słów, jak punkt* prosta* płaszczyz
na. Dowie się też, jak wysmiwa się jedno twierdze­
nie z drugiego. Badzie mógł nawet wyprowadzać
nowe twierdzenia w myśl poznanych prawideł, Ale
tworzenie twierdzeń pnzostanie dlań pustą grą
hIów dopóty, dopóki nie zdoła ,jiomyśleć sobie cae-
go£“ o zn&CMniu punktu, prostej* płaszczyzny
i t. p. Dopiero od tej chwili geomelija nabierze dla
niego właściwej treści. Podobnie dziać się będzie
z mechaniką analityczną i wogóle z każdą dziedzi­
ną nauk logicsno-dedukcylnych.
Jak rozumieć wyrażenie - „pomyśleć sobie
coś o znaczeniu prostej, punktu, przecinania się
i t. <L“ ? Oznacza to wskazanie treści doznań zruy-
iłow ych * które słów tych dctytzą. Zagadnienie po­
wyższe* wykrB.zzayąuc poza obręb logiki, stanowi

244
NAUKA

ów istotny problemat, fetory nasz archeolog polraJl


ro^wiąaać tyłka intuicyjnie* ro^ejirawsay się
w swych doznaniach i eorjentowawsay się, cay ule
Uda Jnn się odkryć czegoś takiego, co odpowiada­
łoby ow ro terminem pierwotnym teorii i ustalo­
n y dla nich pewni kam. w takim jedynie sensie
mopina rozumnie i trafnie zadać pylaniti o istocie
jakiegoś przedmiotu, jschaiaktery^owanego sapo*
mocą pojęć.
Gdy zechcemy operować prEednaukowemi
pojęciami naszego myślenia, sytuacja, w której
znajdziemy się w obliczu flayadnlenia istoty tych
pojęć, będzie nieomal taka sama, jak sytuacja na­
szego archeologa Zapomnieliśmy, że tak powiem,
o tem, jakie ueełiy świata naszyci! doznań skłoni-
ly nas do stworzenia owycłi pojęć 1 trudno nam
bardzo uprzytomnić sobie sam ten świat doznań,
nic przywołując na pomoc intcrprutLicji pojęciowej,
do której przywykł iśrny oddawna. Nastręcza się jesz­
cze i ta trudność, iż język naŁZ musi operować sło­
wami, które zrosły się nierozerwalnie z owerm
pierwiastfeerwemi pojęciami. Wszystkie te przeszko­
dy wyrastają te* przed natnl, gdy pragniemy wy­
łożyć Istot* przednaukowfcgo pojęcia przestrzeni.
Zanim przystąpimy eto zagadnienia przestrze­
ni pozwolę sobie jeszcsc na uv^rę? dotyczącą po­
jęć w ogólności: mimo to, żc pojęcia stosują sif do
doznar> umysłów, nie można i^h jednak nigdy wy­

245
NAUKA

snuć z tych doznań logicznie. Z tego właśnie powo­


du nie mogłem nigdy zrozumieć zagadnienia aprio-
ryzmu w sensie Kantorskim, rrzy roztrząsaniu
sprawy istoty pojęć będzie narn chodziło zawsze
li tylko o odnalezienie owych cech zespołów do­
znań zmysłowych, których pojęcia te dotyczą.
Co się więc tyczy pojęcia przestrzeni, to zda­
je się, że musiało je poprzedzać pojęcie przedmio­
tu cielesnego. Struktura zespołów i wrażeń zmy­
słowych, która nwo pojęcie mogła wywołać, została
już niejednokrotnie ujęta. Zbieżność niektórych
wrażeń wzrokowych i dotykowych, ciągłość śledze­
nia w czasie, możność powtórzenia wrażenia w do­
wolnej chwili (dotykanie, oglądanie) — stanowią
niektóre z owych cech. Skoro na podstawie wyżej
zaznaczonych doznań ukształtowało się już poję­
cie przedmiotu cielesnego (pujęcie to nie jest by­
najmniej uwarunkowane przez istnienie pojęcia
przestrzeni lub stosunku przestrzennego), wów­
czas potrzeba myślowego ujęcia współzależności,
istniejącej pomiędzy takiemi przedmiotami cie-
lesnemi, musi nieuchronnie pobudzać do two­
rzenia nojęć, którym odpowiadają stosunki prze­
strzenne pomiędzy owemi przedmiotami. Dwa
przedmioty cielesne: mogą dotykać się wzajemnie
lub znajdować się od siebie w pewnej odległości.
W drugim wypadku można umieścić między niemi
trzecio ciało, nic nie zmieniając w układzie owych

246
NAUKA

dwóch dał, podczas gdy w pierwszym wypadku


dokonać tego nie można Przestrzenne te stosun
ki są, oczywiście, realne w tem samem znaczeniu,
jak 1 same ciała. Skoro dwa ciała są sobie równo-
wfjrtrściowe, gdy chodzi o zapełnienie pewnego
odstępu, to ókaśą się te* równowartościowe, gity
będzie chodziło o zapełnienie innego odstępu. Od­
stęp okazuje się tedy niezależny od szczególnego
wyboru cisła, które go zapełnia; dotyczy to wszel­
kich wogóle stosunków przestrzennych. Oczywiś­
cie, niezależność ta — będąca jednym z głównych
war Linków przedwstępnych użyteczności tworzenia
pojęć czysto geometrycznych — nie jest a priori
konieczna. Zdaje mi Się, że to pojęcie odstępu, wy­
zwolone od szczególnego wyboru ciała zapełniają­
cego, stanowi punkt wyjścia do stworzenia pojęcia
przestrzeni wogóle.
Gdy po tych zwięzłych napomknieniach
przejdziemy do sformułowania rozwoju pojęcia
przestrzeni z punktu widzenia doznań zmysłowych,
sądzę, ze będziemy mogli ująć go w następujący
schcmat: przedmiot cielesny; położenia wzajemne
przedmiotów cielesnych; odstęp; przestrzeń. W po-
wyższem ujęciu przestrzeń, okazuje się czemś w ta­
kim samym sensie realnem, jak 1 przedmioty cie­
lesne,
Nie ulega wątpliwości, że pojęcie przestrzeni
Mko rzeczy realnej musiało już istnieć w święcie

247
NAUKA

pojęć pozanaukowych. Ale matematyka Euklidesa


nie znała tego pojęcia, jako takiego, i radziła eo-
bie, posługując się wyłącznie takiemi pojęciami,
jak przedmiot i położenia wzajemne przedmiotów.
Punkt, płaszczyzna, pro.=ta, odcinek były wyide­
alizowanemu przedmiotami clelesnemi. Wszystkie
stosunki położenia sprowadzają się do stosunków
dotykania (przecinanie się prostych, płaszczyzn,
znajdowanie się punktów na prostych I t d.).
Przestrzeni, jako bontimium, nie spotykamy wo-
gółe w systemie Euklidesa. Pojęcie to wprowadził
dopiero Kartezjusz, opisując punkt przestrzenny
przy pomocy jego współrzędnych. Dopiero tutaj
twory geometryczne występują poniekąd jako czę­
ści przestrzeni nieskończonej, pojmowanej jako
trójwymiarowe kontinuum.
Wielka przewaga Kartezjańskiego traktowa­
nia przestrzeni nie polega bynajmniej Ii tylko na
tem, że oddaje ono analizę do usług geometrii. Naj­
ważniejszy moment zdaje się polegać na następu-
jącem: geometria Greków daie pierwszeństwo
w opisie geometrycznym pewnym tworom szezc-
półnvm (prostei, płaszczyźnie): inne twory (nprz.
clinsal ss. dla niej dostenne tylko rllateeo, że kon­
struuje sie ie lub definiuje orzv pomocy punktu,
prostei i płaszczyzny. Natomiast w traktowaniu
Kartcziusza w szybkie powierzchnie nprz. wystę-
pnją W zasadzie jako równowartościowe, bez do­

248
NAUKA

wolnego uprzywilejowania w budowie geometrii


tworów prostolinjowyćh
O ilu będziemy zapatrywać się na geom
jako na naukę o prawidłowości wzajemnego p oło
żercia ciał w praktyce sztywnych będziemy musie­
li uznać ją za najstarszą galą?, fizyki. Jak już nad­
mieniliśmy, nauka ta mogła sobie dać radę bez po­
jęcia przestrzeni jako takiego, gdyż wystarczały
jej idealne twory cielesne, jak punkt, prosta,
płaszczyzna, odcinek. Dla fizyki Newtona nato­
miast całość przestrzeni w sensie Kartezjańskim
była jua nieodzowna. Dynamika nie może obejść
się mianowicie bez pojęć punktu materjalnego
i (zmiennej w czasie) odległości pomiędzy punkta­
mi materjalnemi. W Newtonowych równaniach
ruchu pojęcie przyspieszenia odgrywa mianowicie
podstawowy rriłę, której nie mońna zdeflnjować
zapomocą samych tylko zmiennych w C7tttdp odle-
płośei pomiędzy punktami- Przyspieszenie Wewto-
nowe możemy sobie pomyśleń lub zdefiniować je­
dynie jako przyspieszenie względem całości prze­
strzeni. Do geometrycznej rzeczywistości pojęć
przestrzeń f dołączyła się więr nowa, okrallajaca
bezwładność, funkcja przestrzeni. Kiedy Newton
oświadczył, Ae przestrzeń Jest bezwzględna, miał
napewno na/ myśli ot/o rzeczywiste znaczenie
przestrzeni; wynikało z tego, iż musiał przypisać
przestrzeni zupełnie określony stan mchu, które­

249
NAUKA

go, zdawało się, fenomeny mechaniki nie mogły jed­


nak całkowicie określić. Przestrzeń tę pomyślał on
w iimem jeszcze znaczeniu jako bezwzględną: jej
działanie, określające bezwładność, było samoistne
czyli pomyślane jako wyzwolone z pod wpływu ja­
kichkolwiek warunków fizycznych; przestrzeń wy­
wierała wpływ na masy, lecz nic zkólei nie oddzia­
ływało na nią.
Aż do ostatnich czasów przestrzeń była
w świadomości fizyków wyłącznie naczynierr', inie*
szezącem w sobie wszystko, co się dokonywa, nie
ucziestniczącem jednak wcale w samem stawaniu
się fizycznem. Kształtowanie pojęć otrzymało no-
wy kierunek dopiero wraz z powstaniem teorji fa­
lowej światła i teorji Faradaya i Maswella o polu
elektromagnetycznem. Staje się oczywiste, że
w przestrzeni wolnej od dał istnieją stany, roz­
chodzące się falisto, jak również zlokalizowane po­
la. potrafiące oddziaływać zapomocą siły na wpro­
wadzone do przestrzrni masy elektryczne lub bio-
gnny magnetyczne. Ponieważ fizycy X IX stulecia
poczytywiiliby za zupełną niedorzeczność przypisy*
wanic przestrzeni, jako takiej, funkcyj lub stanów
fizycznych, na wzór ciężkiej materji skonstruo­
wano tedy ośrodek, przenikający całą przestrzeń—
eter, który miał być podłożem zjawisk elektroma­
gnetycznych. a przez to sarno r&wnicż I zjawisk
świetlnych. Stany tego ośrodka, które miały być

2.W
NAUKA

polami elektromagnetycznem i, 'wyobrażano sobie


początkowo jako stany mechaniczne w rodzaju
odkształceń sprężystycli ciął Etatyrh. Konstrukcja
tej mechanicznej teorji eteru nie całkiem się jednak
udała, wobec czego przyzwyczajano się powoli do
poniechaniu, bliższej interpretacji, gdy chodziło o na­
turę pól eteru. Eter stal się w ten sposób materją,
której jedyna czynność polegała na odgrywaniu
roli podłoża pól elektrycznych, nie podlegających
dalszej analizie pod względem swej natury. Po­
w itał więc taki obraz: przestrzeń wypełniona jest
eterem, w nim zaś pływają korpusknły materialne
bądź t pa atomy ciężkiej materii; na rubieży dwóch
stuleci atomistyczna budowa materji stała się tuż
całkiem pewnym wynikiem badań.
Ponieważ oddziaływanie wzajemne ciał miało
£ie dokonywać za pomocą pól, więc w eterze musia­
ło się znajdować również 1 pole grawitacyjne, któ­
rego prawo pola nie przybrało jeszcze podówczas
wyraźnych kształtów. Eter uchodził jedynie za sie­
dzibę -wszystkich sił, oddziaływających poprzez
przestrzeń. Kiedy przekonano się, że ruchome ma­
sy elektryczne wytwarzają pnie magnetyczne, któ
rego en ergi u daje nam wzór dla bezwładności, od
tej chwili również 1 beywłaAnońć zaczęto uważać,
za działanie pala, umiejscowione w eterze.
Początkowo nic nie byłn wiadomo o mecha­
nicznych właściwościach eteru. Zjawia się wtedy

SM
NAUKA

H. A. Lorentz ze swem wielkiem odkryciem. Ws^rst-


kie manę podówczas fenomeny plektrcmagnetycz­
ne można było tłumaczyć na zasadzie dwóch zało­
żeń: eter Jest przytwierdzony do przestrzeni, a więc
nic może się wogóle poruszać. Elektryczność prey-
twierdzona jest du ruchomych cząsteczek elemen­
tarnych. Odkrycie Lorentza można dziś sformuło­
wać w sposób następujący: przestrzeń fizyczna
i eter są jedynie rozmaitemi wyrażeniami, służące-
mi do określenia tej samej rzeczy; pola są fizycz-
nemi stanami przestrzeni. Wydaje się bowiem, że
o i!e eterowi nie przysługuje żaden odrębny stan
ruchu, niema też żadnej podstawy do wprowadza­
nia go obok przestrzeni, Jako istoty jakiegoś odręb­
nego rodzaju. Ale fizycy dalecy byli jeszcze od ta­
kiego sposobu myślenia, gdyż przestrzeń uchodziła
u nich wciąż za ceś sztywnego i jednorodnego, co
nie było zdclne do żadnych zmian lub stanów'. Je­
dynie niezrozumiany i samotny genjusz Riemanna
zdoła! już około połnwy ubiegłego wieku dotrzeć
do nowego ujęcia istoty przestrzeni, według któ­
rego przestrzeń pozbawiona jest sztywności i może
Uczestniczyć w tein, co się fizycznie dokonywa
Wielka ta zdobycz myśli jest tem bardziej godna
podziwu, że wyprzedziła teorję Faradaya i Max-
wella, dotyczącą pola elektrycznego. Przysną wre­
szcie szczególna teoria względności wraz z o d k ry ­
ciem równoważności fizycznej wszelkich układów

252
NAUKA

inercjalnych. W związku z elektrodynamiką, ca;


tei; prawem rozchodzenia się światia. ujawniła, się
nierozdzielność przestrzeni i czasu. Do owej chwili
obowiązywało bowiem przyjęte milcząco założenie,
w myśl którego, kontinuum czter owymi arowe zja­
wisk moina w sposób objektywny rozdzielić na czas
i przestrzeń, z czego wynikało, ae pojęciu „teriiz"
świata zjawisk przysługuje bezwzględne znaczenie.
Wr&z z pognaniem względności pojęcia rćwnoczes-
ności nastąpiło spojenie przestrzeni i czasu w jed­
nolite kontinuum w teki sam sposób, w jaki w jed­
nolite kontinuum włączono przedtem trzy wymiary
prłjestreftni- Przestrzeń lizyczna rozszerzyła się
dzięki tomu do czterech wymiarów, obejmując
również i wymiar czasu. Przestrzeń e-iterewymiaro*
wa szczególnej teorji względności jest równie
sztywna i bezwzględna, jak przestrzeń Newtona.
Teoria względności stanowi doskonały przy­
kład, charakteryzujący istotę najnowszego rozwo­
ju teorji. Hipotezy wyjściowe stają się mianowicie
coraz bardziej oderwane, coraz odleglejsze od na­
szych doznań. Za tę Cenę zbliżamy się jednak do
najwznioślejszego celu nauki, jakim jest ogarnię­
cie przy pomocy dedukcji logicznej treści maksy­
malnej ilości naszych doznań przez najmniejszą
liczbę hipotez lub pewników. Droga myślowa, pro­
wadząca od pewników do treści doznań czy też do
konsekweticyj, możliwych do sprawdzenia, staje

25$
nauka

się przy tem coraz dłuższa i wysubtclnia się coraz


bardziej. W coraz 'większym stopniu teoretyk, po­
szukując teory), milsi uciekać się do czysto mate­
matycznych formalnych punktów wid/enia, gdyż
fizyczne doświadczenie ekspery mentora nie zdo­
ła go zaprowadzić do regjunów najwyższej abstrak­
cji. Miejsce indukcyjnej przeważnie metody nau­
kowej, odpowiadającej młodzieńczemu poziomowi
nauki, zajmuje idąca omackiem dedukcja. Taki
gtnach teoretyczny wymaga tea dalekosiężnej roz­
budowy, aby podwala! na U2yskiwanie wniosków,
które dają Kię porównać z doświadczeniem. i tutaj
i ńwTueż fakt, ustalony w drodze doświadczenia, jest
oczywiście wszechwładnym sędzią. Ale wyrok swój
może on ferować dopiero po dokonaniu rozległej
i trudnej pracy myślowej, która przerzuca most
poprzez wielką przestrzeń, dzielącą pewniki od da-
jących się sprawdzić wniosków. Teoretyk musi pod­
jąć tę olbrzymią pracę, zdając sobie z tego dokład­
nie sprawę, że przeznaczeniem jej może być właś­
nie przygotowanie wyroku śmierci na własną jego
teorję Nie należy jednak takiego teoretyka potę­
piać, uważając go za fantastp; należy mu raczej
dać przyzwolenie na puszczanie woday swej fan­
tazji, gdyż niema wogóle innej drogi, któraby teo­
retyka prowadziła do celu. Nie będzie to bądź
co bądź snucie fsuitazyj bez planu, lecz poszukiwa­
nie logicznie najprostszych możliwości i ich konse-

254
NAUKA

kwencyj, Uważałem, że ta captatio bmcvoientiae


jest potrzebna, aby słuchacza czy też czytelnika
zachęcić do uważnego zapoznania się z następują­
cym biegiem myśli, prowadzącym od szczególnej
do ogólnej teorji względności i dalej — do jej ostat­
niej latorośli — (jednolitej teorji pola. W wykładzie
tym nie można jednak całkowicie uniknąć ucieka­
nia się do symbolów matematycznych.
Zaczynamy Od szczególnej teorji względności.
Opiera się ona jeszcze bezpośrednio na empirycz-
nem prawie stałości szybkości światła. Przyjmij­
my, że P jest punktem w próżni, Fl — punkiem
nieskończenie bliskim, odległym od P o odcinek do.
Z punktu P w chwili t wychodzi impuls świetlny
: w chwili t + dt dociera do P'. Otrzymujemy wte­
dy takie równanie
do® = ca dt\
Skoro przyjmiemy, że dx„ dx., dx, są rzuta­
mi profjtokątnemi do i wprowadzimy urojoną
współrzędną czasu y! — 1 ct = x4, powyższe prawo
stałości rozchodzenia się światła przybierze formę:
ds2 = ds^ + dx,= + dxJ2 (- dx/ = O.
Ponieważ wzór ten wyraża rzeczywisty stan
rzeczy, wielkości ds można więc będzie prrypisać
realne znaczenie nawet wtedy, gdy sąsiednie pun­
kty cztcrowymiaruwego kontinuum będą tak wy­
brane, że odpowiadające im ds nic będzie zerem

255
NAUKA

Wyrazić to można w taki mniej-wifCfj spo$ćfc. czte-


rowymiarowa przestrzeń (2 urojony współrzędną
czasu) sw?&sgóJnej teorji wzfc)ędno&?i posiada Etn
klidcsową metrykę.
Metrykę taką nazywamy Euklidesową w związ­
ku z tem. Co następuje. Przypuszczenie, te trój­
wymiarowe kontinuum posiada. taką metrykę, jest
esikiem równoważne z założeniem Uksjomatyki ge-
omctrji Euklidesa. Równanie, deiinjujjące metry­
kę, nie jest przytem nirzein irtnem, jak twierdze­
niem Pitagorasa, zastosowanem do różniczek
współrzędnych.
Otóż szczególna teorja względności zezwala
na podobne zmiany współrzędnych (zapomocą
przekształceń), gdyż również i -w nowych współ­
rzędnych wielkość ds' (niezmiennik podstawowy)
wyraża się w nowych różniczkach współrzędnych
zapomocą sumy kwadratów. Przekształcenia ta­
kie nazywamy przekształceniami Lorentza
Heurystyczną (naprowadzającą) metodę szcze­
gólnej teorji względności charakteryzuje następu­
jąca teza: do formułowania praw przyrody dopusz­
czalne są tylko takie równania, które przy zmianie
współrzędnych zapomocą przekształcenia Lorentza
nie zmieniają swej postaci (wspóhmiennlczo§ć rów­
nań względem przekształceń Lorentza).
Zapomocą te) metody poznano konieczny
związek pomiędzy impulsem a energją, natężeniem

256
NAUKA

pola elektiycznego a magnetycznego* siłami ele^


ktro&tatycznemi a ulektrodyiianiiczneim, bezwład­
ną masą a eneigją i ^nuikijsaono w ten spc^ćb
liczbę fcarnuistnych pojęć 1 równań podstawcwycŁ
w lizyce.
Metoda ta wy sala passa własne granice: czy
prawdą Jest* że równani a, wyrajające prawa przy­
rody, są Współzmiennicze Łylko względem prze ■
kształceń Lorentza, nie zaś względem innycli pr#>
kształceń? Otóż, w l^ ie m sformułowaniu pyta­
liie to nie ma właściwie iadnego sensu 3gdyż każdy
Układ równań mciio być przecież wyrażony w ogól*
nych współrzędnych. Pytanie powinno b rzm ij:
czy prawa przyrody nit mają takiej właściwości,
Że nie doznaj ą istotnego uproszczeń La pracz wybór
jakichkolwiek sscsefuirt^rcfr wspólrzędnjcii?
Wspomnę tu tylko ubocznie, że nas^e pi^wu
erupiryczne o równości masy bezwładnej i ełckiej
Skłania ras do twierdzącej odpowiedzi na to pyta­
nie, Czyniąc zasadę z równoważności wszelkich
układów współrzędnych przy formułowaniu praw
przyrody, dojdziemy do ogólnej teorji względności,
0 ile pozostaniemy przy twierdzeniu n stałolci szyb­
kości światła bądś przy hipotezie o objektywnem
Huczeniu metryki Eukliriasuwe} przynajmniej
W zastosowaniu do nfesknńczieniii małych części
przestrzeni cztcrowy miar owej.
0?JiaC2a to, że dla skończ&j&JCh obrazów

?57
NAUKA

przestrzeni (fizycznie sensowne) istnienie ogólnej


metryki Kiemanna założone jest według wzom:
* * - S g^d^cW L,
fLV
przyczciu cumowanie iraclągB się na wszystkie
kombinacje wskaźników od 11 do 44.
Budowa takiej przestrzeni pod jednym w c ię ­
ciem ruzni się całkiem zasadniczo od budowy pr^e-
Łitrzeiii Eiiklidcsowej. Wspńłc^miiki gt v $ą mia­
nowicie n^razle dowolnemi fmikcjami współrzęd­
nych x t du K* i budowa przestrzeni wtedy dopiero
może być rzeczywiście określona, gdy te funkcje
g w są nam rzeczywiście znane. Można to też ująć
Vł Kpusób następujący: budowa. takiej przestrzeni
jest sama przez się zupełnie nieu2creśluna; określi
się ją bliżej jedynie przez podaniu praw, którym
polfi metryczne współczynników g^v czyni zadość.
Ze WĄ^lędów fizycznych istniało przytem prze­
świadczeniu, żc pole metryc^ne jest jednocześnie
pulem grawitacyjnem.
Ponieważ pole grawitacyjne okreśia się przez
LonJlgtUUcję mas I zmienia się wraz ae zmianą tej
konfiguracji przeto struktura geometryczna owej
przestrzeni zależna jest również od czynników fi­
zycznych. w myśl więc tej leorji— dokładnie tak,
jak to sobie wyobraża! PLiemćinn — przestrzeń nie
jist już bezwzględna, lees jej budowa zależy ud wpły­
wów' fizycznych. Geometija (fizyczna) przestaje

258
NAUKA

już być odosobnioną, zamkniętą w sobie nauką, ja­


ką była geometrja Euklidesa.
Zagadnienie ciążenia sprowadzono w ten spo­
sób do problematu matematycznego: należy wy­
szukać najprostsze warunki w postaci równań
wspńtenUeimiczycli względem dowolnych przeksz­
tałceń współrzędnych. Jest to całkiem określany
problemat, Który można było przynajmniej roz­
wiązać.
Wie będę się tu rozwodził o potwierdzeniu tej
teorji przez doświadczenie* lecz wykażę odrazut
dlaczego nie mogła ona poprzestać na tym dodat­
nim wyniku. Ciążenie sprowadzono wprawdzie do
budowy przestrzeni, lecz oprócz pola grawitacyjne­
go Istnieje przecież jeszcze pole elektromagjietycz-
ne. Należało je wprowadzić narazie do teorji, jako
twór, niezależny od ciążenia, Do równania, określa­
jącego pole, trzeba więc było dodać wyraay, wynika­
jące z Istnienia poda elektromagnetycznego. Umysł
teoretyczny nie mógł się jednak pogodzić z myślą
o Istnieniu dwóch niezależnych od siebie struktur
preestreeni — metryczno - grawitacyjnej i elektro­
magnetycznej. Narzuca się więc przypuszczenie, że
obydwa te rodzaje pul powinny odpowiadać pewnej
jednolitej strukturze przestrzeni.
Ten ostatni postulat teorji pola usituje tedy
wypełnić Jednolita teorja pola" (einheitliche Feld-
theorłe)t stanowiąca matematycznie samoistną kon-

259
NAUKA
R

tynu&cję ogólnej teorji względności Formalny


problemat należy ująć w sposób następujący: czy
istnieje taka teorja kontinuum, w której obok me­
tryki wstępowałby jakiś nowy element struktu­
ralny, tworzący wraz 2 meti^ką Jednolitą catość?
Jeżeli tak, to jakie najprostsze prawa pola mogły­
by rsądzić takiem kontinuum? 1 wreszcie: czy te
prawa pola zdołają zobrazować właściwości pola
grawitacyjnego i pola elektroiragnelyczrLeBo? Do­
łącza się jeszcze do tego pytanie, esy korpuskuły
(elektrony i protony) mogą tyć traktowane jako
miejsca szczególnie zgęsscwnydi pól, miejsca, któ­
rych ruchy są określone przez równania pola? Ka­
rasie mamy jedną tylko odpowiedi na pierwsze
trzy pytania. Wziętą za podstawę budowę prze­
strzeni można opisać w sposób następujący, Ł to
jednakowo dla pirzestrzeni o dowolnej liczbie wy­
miarów.
Przestrzeń posiada metrykę Biemarmowska
Znaczy to, Se w nieskończenie tnałem otoczeniu
każdego punktu P obowiązuje geotnetrja Euklide­
sowa, A wigc dla ctoraenia każdego punktu P po­
siadamy lokalny Kartezjafiski układ współrzęd­
nych* w stosunku do którego nuetryka oblicza się
według twierdzenia Pitagoras©. Jeśli wzdłuż d o
datnich osi tych układów lokalnych odłożymy dlu-
guśe 1, to powstanie ortogonalny „lokalny n-wek-
to*u (n-Bein). Taki lokalny n-wektor przypisany

260 i
NAUKA

jest także każdemu innemu punktowi F1 w prze­


strzeni. JeśH dane są elementy linjowe (PO lub
P LG[) t wjcliodz^ce z punktów P lub F lf to* posługu­
jąc twierdzeniem Pitagorasa, można obliczyć
ich wiBlkcJć z Ich lokalnych współrzędnych zapo*
mocą odpowiednich lokalnych n-wektorów. Wi^c
ma to zupełni określone znaczenie, gdy mówimy
0 liczbowej równości elementów Unjowych PG
1 FG V *
Należy koniecznie zwrócić uwagę na to, ż&
metryka nie wyznacza w zupcfriości Iokalnycli n-we*
ktorów ortogonalnych. Mianowicie mamy moż­
ność zupełnie dowolnego wyboru m^dzy różnemi
lokalnemi n-wektoifluil, zorjeiitowancnii (skiero-
wanemt) rozmaicie, która to okoli^njcść nie wpły­
wa na wynik obliczenia wielkość elementów linjo-
wych na podstawie twierdzenia Pitagorasa. Wiąże
s\ę to z tem, że w przestrzeni, której strukturę o-
kreśla wyłącznie metryka Rfemanna* można wpraw­
dzie porównywać dwa eleraenty linjowe PG i P^G1
co do ich wielkośd, lecz nie co fio icli kierunku;
w szczególności nie ma żadnego sensu zdanie, że
dwa elementy linjowe są. do sietiie równoległe. Pod
tym WTgiędem przestrzeń (Eiemminowska) czysto
metryczna jest uboższa strukturalnie, niż Euklide­
sowa.
Fomtewei złś poszukujemy takiej przestrzeni p
któraby była bogatsza od przestrzeni Riemanna

m
NAUKA

pod względem struktury, wpadamy na myśl Uboga­


cenia przestrzeni Riemanna o relację kierunkową
lub o stosunek równoległości- Niechaj dla każdego
Kierunku wychodzącego z P istnieje określony
kierunek wychodzący ? P [, pieczen i wzajemny ten
stosunek ma być jednoznaczny. Tak przyporząd­
kowane sobie kierunki nazwijmy „r ównoległeml'1.
Następnie ten stosunek równoległości winien speł­
niać warunek równokątnoścl: jeśli PO ft PR są
dwoma kierunkami wychodzącymi z P, P^G' 1 P ‘R ‘
zaś - odpowiednlemi równoległemi kierunkami
wychodzącemi z F , to kąty EPG i E P-G’ (mierzal­
ne euklidesowo w układzie lokalnym) winny być
równe.
Przez to samo zdefinjowana będzie W zupeł­
ności założona przez nas struktura przestrzeni. Ma­
tematycznie najprościej można ją opisać, jak nastę­
puje: obieramy w określonym punkcie P jakiś orto­
gonalny lokalny n-wektor, dowolnie zresztą zorien­
towany. W każdym zaś innym punkcie P1 prze­
strzeni tak rrjentujemy odpowiadający mu lokal­
ny n-wektor, aby osie jego były równoległe do odpo­
wiednich osi w punkcie P. Pray danej strukturze
przestrzeni i danym wyborze orientacji n-wektnra
w jednym tylko punkcie P, wszystkie pozostałe
n-wektory są całkowicie wyznaczone. Jeśli teras
wyobrazimy sohie w przestrzeni P dowolny uktAri
współrzędnych Gaussa i będziemy rzutowali nań

2fi2
NAUKA

z każdego punktu oś odpowiedniego H-wekLom, to


abfjfir tak otrzymanych n- składowych opisuje w zu­
pełności strukturę przestrzeni.
Struktura ta jest jakgdytay pośrednia między
rienJjRnitoWBkg; a euklidesowo W przeciwieństwie
do przesilen i Ricjnanna istnieje tutaj linja pro­
sta, t. 3- Łakar której wszystkie elementy są. do sie­
bie iwrtu!egłe. Od gccmertrji FJukMe^a geometria
omawiaha roini się tem, że nie isł.niejjj, w niej rótf-
Ttolpgłoboki. Gdy £ ctoóch końców V i G odcinka
FO odłożymy dwa odcinki FPl i GO1, równoległe do
siebie i równie długie* to rtaogót odcinek P 1 G1 nie
bidzie ani równoległy, ani równy odcinkowi PG.
Zagadnienie matf*trtatycmep któreśmy już
rozwiązali, polegało na wjBZtikaniu najprostszych
warunków, jakńr* mcżrta pnfldać strukturę prze-
straeni opijanego rodzaju. Kwesljf*, którą tfirfiz
głównie miewałoby zbadać, będzie, czy i w ja.-tiej
mierze pola fizycznie f e-cm^ntarnc fizycznie twory
dają się przedstawić zapomną wolnych od osobie
wofiCi raswiąssań ińwn&ii. które wypełniają tamte
warunki?
+

K ILK A SŁÓW O POW STANIU OGÓLNEJ


TEORJI WZGLĘDNOŚCI

Stosuję Się bardzo chętnie do propozycji po­


dzielenia się z czytelnikiem garścią wiadomości hi­

263
NAUKA

storycznych o swojej pracy naukowej. Proszę je­


dnak nie sadzić, iżbym miał nazbyt wysoko cenić
znacscenie swych usiłowań! Ale pisania historji
pracy innych ludzi wymaga uprzedniego zagłębie­
nia się w cudze myśli, czego o wiele lepiej dokona­
ją osoby, wyćwiczone w pracy historyczne], infor­
mowanie zaś o własnern myśleniu z lat dawT.ych
wydaje się bez porównania łatwiejsze. Nasza po­
zycja jest wt^dy o wiele korzystniejsza od pozycji,
jaką może zająć ktokolwiek mny, to też nie należy
pomifać nadarzającej się sposobności, powodując
się tylko skromnością.
Gdy wraz zc szczcgólną teorją względności
uzyskano równoważność wszystkich t. zw. ukła­
dów inercjalnych przy formułowani^ praw przyro­
dy (r. 1905), nasuwało się pytanie, czy niema dalej
idącej równoważności układów współrzędnych.
Wyrażając się inaczej: Czy należy pozostać przy
traktowaniu przyspieszenia Jako pojęcia bezwzględ­
nego, mimo lo, że pojęciu prędkości możemy przy­
pisać względne tylko znaczenie?
Wszak z czysto kinematycznego punktu wi­
dzenia nie można było podawać w wątpliwość
względności jakichkolwiek ruriiów. Alfi z punktu
widzenia fizycznego układom inercjalnym należało­
by przyznać pierwszeństwo, które posługiwanie stę
poruszającymi się inaezej układami wspórcędnych
kazałoby uznać m coś sztucznego.

264
NAUKA

Zapoznałem slęf oczywiście, a poglądem Ma­


cha, który uznał za rzecz możliwą do pomyślenia,
że opór bezwładny przeciwdziała nie przyspieszeniu
samemu przez się; lecz przyspieszeniu wobec mas
pozostałych, ciał, istniejącycii na Swiecte. Myśl la
zawierała coś, oo mnie wprost urzekało, nie stwa­
rzała jednak użytecznej podstawy do skonstruowa­
nia. nowe] teorji
Fo raz pierwszy zbliżyłem się o krok do roz­
wiązania. powyższego zagadnienia, gdy spróbowa­
łem rozpatrzeć prawo ciążenia w ramach szczegól­
nej teorii względności. Podobnie, jak i większość
autorów ówczesnych, spróbowałem zbudować dla
dążenia prawo pola, gdyż wobec poniechania poję­
cia bezwzględnej równoczśEności, wprowadzenie
bezpośredniego działania na odległość było już nie­
możliwe lub przynajmniej nie dawało się już doko­
nać w sposób mnie} lub bardziej naturalny.
Rzeczą najprostszą byłoby oczywiście zacho­
wać LaplaneWski potencjał skalamy grawitacji
i w sposób, nasuwający się bezpośrednio, uzupełnić
równanie Poissona 'przez wyraz zróżniczkowany
względem czasu, aby uczynić zadość szczególnej te-
orjl względności Trzebaby też byto dostosować do
szczególnej teorji względności prawo mchu punktu
materialnego w polu grawitacyjnemu Tutaj droga
była mniej wyraźna, albowiem masa bezwładna
ciała mogła zależeć od potencjału grawitacyjnego

265
NAUKA

Na zasadzie twierdzenia o bezwładności energji na­


leżało nawet tego oczekiwać.
Badania tego rodzaju doprowadziły jednak
do wyniku, który wzbudził we mnie wielką nieuf­
ność. Mianowicie według mechaniki klasycznej
pionowe przyśpieszenie ciała w pionowem polu gra*
witacyjnem nic zalcay od poziomej składowej pręd­
kości. łjficzy się z tem niezależność w takiem polu
grawitacyjnem pionowego przyśpieszenia układu
mechanicznego, bądź jego środka ciężkości od wew­
nętrznej energji kinetycznej tego układu, Jednak
w teorji, którą wypróbowałem, nie było tej niezależ­
ności przyśpieszenia spadku od poziomej prędko­
ści czy leż od energji wewnętrznej układu.
Nie zgadzało się to więc z dawno ustalcnem
doświadczeniem, zgodnie z ktńrnm w polu grawita­
cyjne m wszystkie ciała mają to samo przyśpiesze­
nie. Twierdzenie takie, które można sformułować
jako twierdzenie o równości masy bezwładnej i cięż­
kiej, odsłoniło mi się teraz w całej swej głębi. Jego
słuszność zadziwiała mnie ogromnie i przypuszcza­
łem, że w niem to kryje się klucz do dokładniejsze­
go zrozumienia bezwładności i grawitacji Nie wąt­
piłem poważnie o ścisłej stosowalności tego twier­
dzenia, nawet nie znając wyników pięknych ekspe­
rymentów' Eótvdsa, z któremi -o ile dobrze sobie
przypominam—zapoznałem się dopiero później. Za­
rzuciłem odtąd usiłowanie naszkicowanego wyżej

26G
NAUKA

traktowania problematu grawitacji w ramacłl


szczególnej teorji względności, jako nieodpowied­
nie. W sposób oczywisty, nie czyniło ono radość naj­
bardziej zasadniczej właściwości ciążenia. Twier­
dzenie o równości masy bezładnej i ciężkiej moi-
na bard7r poglądowo sformułować w taki sposób:
W jednorodnem polu growitacyjnem wszystkie ru­
chy odbywają się tak, jak przy nieobecności pola
grawitacyjnego przedstawiają się one w stosunku do
układu współrzędnych, poruszającego się mchem
jednostajnie przyśpieszonym. Jeżeli tak samo rzecz
się miała dla dowolnych zjawisk („zasada równo­
ważności"), to było to wskazówką, aby — o ile
chciało się uzyskać niewymuszoną tcfirję grawita­
cji — rozszerzyć zasadę względności na układy
współrzędnych, poruszające się względem siebie nie-
jednostajnie. Takie właśnie rozważania zajmowa­
ły mnie od r. 1908 do 1911, przyczem próbowałem
wyciągać z nich różne wnioski szczegółowe, o któ­
rych nie będę tutaj mówił. Przedewssystkiem
ważne było uświadomienie sobie, że rozsądnej teorji
grawitacji oczekiwać można, tylko przy rozszerze­
niu zasady względności.
Wypadało ułożyć toorję, której równanie za­
chowywałoby swoją postać przy nieliniowych prze­
kształceniach współrzędnych Czy miało to się sto­
sować do zupełnie dowolnych (ciągłych) prze­
kształceń współrzędnych, czy też tylko do pewnych

267
NAUKA

grup tych przekształceń, tego odrazu nie mogłem


wiedzieć.
Spostrzegłem niebawem, że pozy ujęciu prze­
kształceń nielinjowych, postulowałem przez zasa­
dę równoważności, musi odpaść prosta fizyczna wy­
kładnia współrzędnych: nie można już żądać, aby
różnice współrzędnych oznaczały bezpośrednie wy­
niki pomiarów, dokonywanych zapomocą ideal­
nych sztabek mierniczych lub zegarów, świadomość
tego dręczyła mnie bardzo, gdyż przez długi czas
nie mogłem pojąc, co w takim razie mogą wogóle
oznaczać w fizyce współrzędne- Wyjście z tego dy­
lematu znalazłem dopiero około roku 1912-go
dzięki następującemu rozumowaniu:
Należy znaleźć nowa sformułowanie prawa
bezwładności, któreby dawało zwykłe sformułowa­
nie Galileusza w przypadku, gdy nie istnieje rze­
czywiste „pole grawitacyjne przy zastosowaniu u-
kładu inercjalnego jako układu współrzędnych".
Sformułowanie Galileusza orzeka, że punkt mater­
ia ln y , na który nie działają żadne siły, zobrazowa­
ny jest w przestrzeni czterowymiajowej przez linję
prostą, czyli zatem przez linję najkrótszą lub ści­
ślej — przez linję ekstremalną. Pojęcie Unjl eks­
tremalnej opiera się na pojęciu długości elementu
linjowego, t j. metryki. Jak wykazał Makowski,
metryka ta w przypadku szczególnej teorji względ­
ności jest qu&ai —>cuktidescwa, t. j. kwadrat „dłu-

268
NAUKA

gości" ds elementu iinjowcgo Etanowi określoną


funkcję drugiego stopnia różniczek współrzędnych.
Jeżeli tera? przez przekształcenia nieliniowe
wprowadzimy inne współrzędne, to dss pozostaje
jednorodnej funkcją różniczek współrzędnych, lec®
współczynniki tej funkcji ' (g^v) nie są już stałe,
stanowiąc natomiast pewne funkcje współrzęd­
nych. Wyrażamy to matematycznie, mówiąc, że
przestrzeń fizyczna (ezlsrowy miarowa) posiada
metrykę Riemannowską. Prawo ruchu punktu
materjalnego, na który poza grawitacją nie dzia­
łają. żadne siły, dane jest przez lin je ekstremalne
w tej metryce, zorjentowane względem czasu (zeit-
artig)- Zarazem współczynniki (^ ) tej me­
tryki opisują pole grawitacyjne względem obranego
Układu współrzędnych. W ten sposób znalazło się
naturalne sformułowanie zasady równoważności;
rozciągnięcie tej Zasady na dowolne pola grawita­
cyjne było hipotezą całkiem naturalną.
Rozwiązanie tedy powyższego dylematu pole­
gało na tem, że znaczenie fizyczne posiadają nie
różniczki współrzędnych, lecz przyporządkowana
im metryka Kiemannowska. Tak uzyskaliśmy wła­
ściwą podstawę dla ogólnej teorji względności. Po­
zostawały jeszcze do rozwiązania dwa zagadnienia:
I. Gdy dane jest prawo pola, wyrażone w
zyku szczególnej teorji względności, to jak przysto­
sować je do metryki Riemanna?

269
NAUKA

II. Jak brzmią prawa różniczkowe, okr


jące samą metrykę Kinir.anna (współczynniki ?
Nad tcrai to zagadnieniami pracowałem od
X. 1912 do 1914 wraz ze swym przyjacielem Gross-
mannem. Okazało się, że metody matematyczne,
niezbędne do rozwiązania zagadnienia I, były Już
gotowe w postaci rachunku różniczkowego bez­
względnego, który zawdzięczamy Ricciemu i Levi-
Civita.
Co się tyczy zagadnienia XI, to oczywiście
rozwiązanie jego wymagało niezmienników różnicz­
kowych drugiego rzędu względem Prze kona­
liśmy się niebawem, że takie niezmienniki (tensor
krzywizny) znalazł już Kie mann. Jeszcze na dwa
lata przed ogłoszeniem ogólnej teorji względności
natrafiliśmy na właściwe równania pola grawitacji,
lecz — nie widzieliśmy fizycznej ich użyteczności.
Przeciwnie, wydawało mi $tę nawet rzeczą pewną,
że nie zgadzają się one z doświadczeniem. Wierzy­
łem nadto, że na podstawie pewnego ogólnego ro­
zumowania możnaby wykazać, iż prawo grawitacji,
niezmiennicze wzglfjńem dowolnych przekształ­
ceń współrzędnych, sprzeczne jest z zasadą przy-
czynownfici. Były to wszakże omyłki myślowe, któ­
re pochłonęły mi dwa lata nadzwyczaj wytężonej
pracy, aż wreszcie dopiero ku końcowi r. 1915 zdo­
łałem się przekonać, że rozumowania moje były
błędne i, powróciwszy ze skruchą do krzywizny Rle-

270
NAUKA

inaimDwskicjj znalazłem z faktami z zakresu


doświadczenia astronomicznego.
W świetle zdobytego j w szczęśliwie poznania
wydaje się to wszystko samo prsesj się zrozumiałe
1 każdy inteligentny student zdoła się tego nauczyć
bez nadmiernego wysiłku. Ale w pełne Oczekiwań,
trwające lata cale tęskne poszukiwania poomacku,
p rzerzu cają badacza od nadziei ku zwątpieniu
i uwieńczone wreszcie przedarciem się ku jasności*
wżyć &i% może tylko ten, kto sam ich doświ&dczyt-

PRZYCZYNA TWORZENIA SIĘ MEANDRÓW


(ZAKRĘTÓW) W KORYTACH RZEK ORAZ
UZASADNIENIE T. ZW. PRAWA BEERA
Rzecz to powszechnie znana, że wody płynące
mają skłonność do zakreślania linij krętych, miast
staczać sie w kierunku największego spadku tere­
nu- Geografowie wiedzą ponadto dobrze, że rzeki
północne] półkuli naszego globu zdradzają tenden­
cję do erozji przew inie po swej prawej stronie,
raekt zaś południowej półkuli zachowują się prze
ciwnle (Prawo Beera). Istnieje dużo prńb wytłu­
maczenia tego ^awlska, wątpię więc, aby to7o czem
będę mówić w dalszym ciągu* mogło dla fachow­
ca zawierać coś nowego; część tych rozważań jest
już w każdym razie znana. Ponieważ jednak nie
spotkałem dotychczas nikogo, fctbby dokładnie znał
związki przyczynowe, wchodzące tu w rachubę, są­

271
NAUKA

dzę, że krótkie wyłuszezenie ich struny jakościowe]


bfdzie rzeczą wskazaną.
Rozumie się przfidewszystkiem samo przez się,
że erozja będzie tem silniejsza, im większa jest
prędkość prądu tu* przy danym brzegu, bądź też
im raptowniejszy Jest spadek do zera prędkości prą­
du w pewnym obserwowanym miejscu ściany, ogra­
niczającej nurt. Pozostaje to w mocy we wszyst­
kich wypadkach, niezależnie od tego, czy przyczy­
ną erozji jest działanie mechaniczne, czy też czyn­
niki fizyko-chemiczne {rozpuszczanie składników
gleby) Winniśmy przeto skierować uwagę na oko­
liczności, które wywierają wpływ na stromość spad­
ku prędkości wpobilżu ściany.
W Obydwóch wypadkach asymetria zaobser­
wowanego spadku prędkości polega pośrednio na
wytwarzaniu się pewnej cyrkulacji, na którą zwró­
cimy przedewssystkiem uwagę. Rozpocznę od nic-
wielkiego doświadczenia, które każdy łatwo zdoła
powtórzyć.

Figuru 1.

Weźmy filiżankę z fiaskiem dnem, napełnio­


ną herbu tą Na dnie znajduje się kilka listków her-

272
NAUKA

baty, które dlatego trzymają się dna* że są nieco


cięższe od wypartej przez nie cieczy. Gdy miesza­
jąc łyżeczką wywołamy ruch obrotowy cłecsy, list­
ki herbaty skupią się natychmiast na środku dna
filiżanki. Zjawisko to ma następującą przyczynę:
mieszanie cieczy wywołuje oddziaływanie na tiią
slly odśrodkowej. Siła ta nie przyczyniłaby się sa­
ma przez się do zmiany prądu cieczy, gdyby ta
obracała się, Jak ciało sztywne. Ale wpobllżti ścia­
ny filiżanki tarcie zatrzymuje ciecz, wskutek cze­
go obieg jej w tem miejscu ma mniejszą prędkość
kątową, niż w innych miejscach, bardziej od ścian
odległych. Prędkość kątowa obrotu, a przez to samo
i siła odśrodkowa będzie w szczególności wpoWiżu
dna mniejsza, niż na większej wysokości- Wywoła
to powstanie w cieczy ruchu cyrk u]akcyjnego typu,
zobrazowanego na figurze 1. Ruch ten bidzie wzra­
sta! dopóty, póki cyrkulacja cieczy nie ustali się
pod wpływem tarcia o d m Ruch cyrkulacyjny uno­
si ze sobą ku środkowi filiżanki Ustki herbaty, sta­
nowiące widomy dowód tego ruchu.
Przekrój pionu wy.

A B
t t

Plpn-
Flgun 2.
273
NA U KA

Podobnie rzecz się ma z rzcką^ gcly jej łoży­


sku tworzy krzywiznę. We wszystkich przekrojach
popraeczr-y^h łożyska rzeki działa na zakrętach
siła odśrodkowa, kierująca się ku stronie zewnętrz­
nej wygięcia (od A ku B). Wpobliżu dnap gd*ie
tarcifc redukuje prędkość prądu, siła ta Jest jed­
nak mniejsza p niż w większej odległości od dna.
Wskutek tego powstaje krążenie takiego samego
rodzaju, jak wyobrażone przez nas na figurze 1.
Ale i w tych miejscach nawet t w których rzeka nie
tworzy zakrętów, woda krąiy w sposób, wyobrażony
przez nas na figurze 2; krążenie to jest wprawdzie
słabe i powstaje pod wpływem obrotu >riemiFktóry
t ytwarza właśnie t. zw_ siłę Kcriołisa, dzi;ilającĄ
poprzecznie do kierunku prądu. Skierowana w prfc-
wą stronę składowa pc&^oma tej siły wynosi na
jednostkę masy cieczy 2 V G stn cp <v oznacza
prędkość prądu, sa prędkość obrotu ziemi i <p sze­
rokość geograficzny). Ponieważ tarcie o dno powo­
duje zmniejszanie się tej siły w miarę tego, im bli­
żej jest do dna, to wywołuje ona również takie krą­
żenie, jak wyobrażone przez nas na figurze 2,
Po tych rozważaniach wstępnych powrócimy
teraz do sprawy rozkładu prędkości w przekroju
rzeki, który to rozkład wywiera przecież decydujący
wpływ na zjawisko ftrozji. Musimy więc uprzytom­
nić sobie przedewszystkiern, w ]akl sposób w prą­
dzie rzecznym powstaje i utrzymuje sip burzliwy

274
tiAUKA

(turbulentny) rozkład prędkości. Gdyby woda


rzeczna, znajdując się uprzednio w stanie spo­
czynku, została naraz "wprawiona w ruch przez ja­
kiś równomiernie rozłożony, przyśpieszający im­
puls, to rozkład prędkości w przekroju byłby po­
czątkowo jednostajny. Dopiero pod wpływem tarcia
o ściany powstałby stopniowo inny rozkład pręd­
kości: wzmagałaby się ona mianowicie w miarę od­
dalania się ud ścian i zbliżania do Wnętrza prze­
kroju nurtu. Zakłócenie utrzymującego się (z gru­
ba wziąwszy) rozkładu prędkości w przekroju wy­
równałoby się dopiero stopniowe (pod wpływem
tarcia cieczy). Hydrodynamika w następujący spo­
sób uprzytamnia nam przebieg przywrócenia, owego
utrzymującego się (stacjonarnego) rozkładu pręd­
kości Przy planowym rozkładzie prądu (prąd po­
tencjałowy) wszystkie nici wir&w skupiają się wpo-
bliżu ścian. Wiry te uwalniają się i posuwają po­
woli ku wnętrzu przekroju cieczy, rozkładając się
pirytem na coraz grubszą warstwę. Spadek szyb-
kości przy Ścianach zmniejsza się jednocześnie po­
woli. Pod wpływem tarcia wewnętrznego cieczy nici
wirów we wnętrzu przekroju ulegają powoli wchło­
nięciu i miejsce ich zajmują zalążki nowych wirów,
które świeżo powstały przy ścianach. W ten sposób
kształtuje się quasi - stacjonarny rozkład prędko­
ści. Istotne dla nas Jest to, że wyrównanie się roz­
kładu prędkości aż do stanu stacjonarnego jej roz­

i 275
NAUKA

kładu stanowi bardzo powolny proces. Dlatego też


stosunkowo drobne, lecz stale działające przyczyny
mogą juz wywierać doniosły wpływ na rozkład pręd­
kości w przekroju HCnstanówmy &ię tedy, jakt wpływ
na rozkład prędkości w przekroju musi wywierać
krążenie (ligura 2), wywołane przez wygięcie łoży­
ska rzeki lub przez aiłę Koriolisa. Poruszające się
najszybciej cząsteczki cieczy będą się znajdować
w największej odległości od ścian, a więc — w gór­
nej części ponad środkiem dna. Krążenie pcha te
nąjszyhsze cząsteczki cieczy ku prawej ścianie,
podczas gdy, przeciwnie, ku lewej ścianie napływa
woda z sąsiedztwa dna, mająca szczególnie małą
prędkość. Dlatego też erozja po prawej stronie
(w wypadku fetory wyobraża fig. 2) musi być sil­
niejsza, niż po lewej. Kalcży uprzytomnić sobie,
że objaśnienie powyższe polega głównie na nastę­
pującej okoliczności: powolne krążenie wody wy­
wiera wydatny wpływ na rozkład prędkości właśnie
z tego powodu, że wyrównywanie się prędkości wsku­
tek tarcia wewnętrznego, przeciwdziałające skut­
kom krążenia, jest procesem powolnym.
W ten sposób znaleźliśmy wyjaśnienie przy­
czyny powstawania meandrów i już bez trudu mo­
żemy wysnuć niektóre szczegóły. Erozja będzie sto­
sunkowo znaczna nietyiko przy prawej ścianie, lecz
również ł w prawej części dna, zdradzając tenden-

276
NAUKA

cję do wytwarzania profilu, którego kształt poda­


jemy iia figurze 3,

Ponadto woda będzie przypływać na po­


wierzchnię od lewej ściany bocznej, ruch jej (zwłasz­
cza po lewej stronie) będzie więc powolniejszy, niż
ruch wody na nieco większej głębi; zjawisko to
zaobserwowano też w istocie. Należy nadto uwzględ­
nić, że ruch cyrkulacyjny posiada bezwładność.
Osiąga on więc podobnie jak i asymetrja erozji naj­
wyższą wartość dopiero poza punktem największe­
go wygięcia koryta. Wskutek tego w przebiegu
powstawania erozji będą musiały wraz z biegiem
prądu występować meandryczne linje faliste. Ruch
cyrkulacyjny wreszcie tem wolniej będzie pocłiła-
niany przez tarcie, im większy będzie przekrój po­
przeczny rzeki; falistość linji meandrycznej będzie
więc wzmagać się wraz z powiększaniem się prze­
kroju poprzecznego rzeki.

STATEK ROTOROWY FLETTNERA

Dzieje wynalazków naukowych i technicznych


uczą nas, że ludzie nie grzeszą nadmiarem samo-

277
NAUKA

Działanie statku FI ettnera zbliża go bardzo


do żaglowca; podobnie jak w żaglowcupjedyną siłą
p£dnąpposuwającą statek naprzód, jest Lu siła wia­
tru, który dmie nie w żagle, lccs w pianowe walce
blaszane, utrzymywane w ruchu obrotowym zapn-
mocą małycł w Kliników. Silniki te przezwyciężają
jedynie słabe tarcie* jakiego walce doświadczają,
spoczywając w swych łożyskach i stykając się z ota­
czająccm powietrzem. Jakeśmy już nadmienili,
i wiatr jest tu jedynem źródłem siły napędowej. Obra­
cające się walce przypominają swym wyglądem ko-
miny parcwrców, 54 jednak od nich kilkakroć wyż­
sze i grubsze. Wystawiają one na wiatr przekrój
w przybliżeniu dziesięckrtłć mniej szy od takiclurcku
żaglowca równej mocy,
JtAie, na miły Bóg, w jakiż to sposób owe obra­
cające się walce wytwarzają siłę napędowy?" zada'
je pytanie niedowierzający laik. Postaram się odpo­
wiedzieć na to pytanie w granicach, wr których jest
to możliwe bez uciekania się do języka matema­
tyki.
Przy wszelkich ruchach płynów (ciekłych
i lotnych), zezw alanych na pominięcie wpływu
tarcia, obowiązuje następujące godne uwagi twier­
dzenie: jeżeli w rozmaitych miejscach równomier­
nego pr^du szybkość cieczy jest rozmaita, to miej­
sca o większej szybkości znajdują się pod słabszem
ciśnieniem i v:ce versa. Łatwo to subie można wy­

279
NAUKA

tłumaczyć na podstawie elementarnego prawa


ruchu. Jeżeli w bieżącej cieczy mamy do czynienia

C^ladhb iiinOiy
Cidaiuiit Culatanie
w lr.w^ atrtioq w pruwj) JAftir.^
Fhyjpluitnip
Figtirł 1.

z prędkością, skierowaną na prawo, a zwiększającą


się od strony lewej ku prawej, to poszczególne cza-'
steczki c i e c z y , podążając od lewej strony ku pra*
wej, doświadczają przyśpieszenia ruchu. Afty przy­
śpieszenie to mogło powstać, na cząsteczkę musi
oddziaływać Jakaś siła, pchająca ją na prawa. Trze-
ba więc, żeby ciśnienie, wywierane na lewy brzeg,
było większe od cienienia, wywieranego na brzeg
prawy. Wynika s tego, że podczas gdy prędkość
s prawej strony Jest większa od prędkości ze strony
lewej, ciśnienie w cieczy jest, przeciwnie, większe
z lewej strony, niż 2 prawej.
Twierdzenie to o (odwrotnie proporcjonalnej)
zależności ciśnienia od prędkości pozwala nam oczy­
wiście oceniać Ciśnienia, Jakie wywołuje ruch cle*
czy (lub gazu), ma Się rozumieć, o He znamy roz­
kład prędkości w cieczy. Aby pokazać, jak się sto*
suje to twierdzenie, rozpocznę od prostego przykła­
du s powszechnie znanym rozpylaczem do perfum

280
NAUKA

Z rurki, mającej nieco rozszerzony wylot A,


będziemy przez naciskanie balonika gumowego bar­
dzo szybko usuwać powietrze. Prąd powietrza, bę­
dzie się rozchodzić na wszystkie strony coraz to
bardziej rozszerzającym się kręgiem, pizyczem pręd
kość prądu maleje stopniowo aż do zera. W myśl
naszego twierdzenia, wskutek wielkiej prędkości ci­
śnienie przy wylocie A będzie mniejsze, niż w więk­
szej odległości od tego otworu; przy tym otworze
pauuje słabsze ciśnienie, niż w powietrzu, znajdu­
jącym się nieco dalej. Gdy otwarta z obydwóch
stron rurka R tkwi górnym końcem w strefie dużej
prędkości, dolnym zaś - - w zbiorniku, napełnionym
cieczą, wówczas słabsze ciśnienie, panujące przy
otworze A, wciąga do góry ciecz ze zbiornika. Pęd
powietrza zaś przy ujściu A rozdrabnia ją na małe
kropelki i porywa za sobą.
Po tfcm wprowadzeniu rozpatrzmy ruch cie­
czy wokół walca Fietlnera. Walec ten, widziany

281
NAUKA

s góry, oznaczamy literą c. Przypuśćmy, żr nie


rozpoczął cm jcazczc narazie rucliu obrotowego.Wiatr
dmie w kierunku, który wskaaują trzy strzałki. Na-

Fi^Um 3.
potykając walec C. musi flil go okrążyt, przepływa­
jąc; przez punkty A i u z jednakowa prędkością.
W obydwóch tych punktach, bidzie więc panowało
jednakowe ciśnienie, wskutek C2egC siła wiatru nie
oddziaływa na walec. Przypuśćmy jednak, że walec
obraca się w kiemnku, który wskazuje strzałka S.
Buch ten sprawi, źe pęd wiatru, dmącego obok
walca, będzie się nierównomiernie rozkładał po oby­
dwóch jogo stronach. W punkcie B mianowicie ruch
wiatru bidzie wspomagał ruch obrotowy walca,
podczas gdy w punkcie A będzie go Hamował. Pod
wpływem obrotu walca powstaje ruch, mający
W punkcie B większą prędkość, niż w punkcie A*
Dlatego \Ą7. ciśnienie w punkcie A będzie większe,
niż w punkcie B i walec podlega sile, działającej od
lewej strony ku prawej, która to siła wprawia
statek w nich.

282
NAUKA

Możnaby przypuszczać, że wynalazcy umysł


sam przez się wpadnie na laki pomysł, cle czeka­
jąc na bodźce zewnętrzne. W rzeczywistości jednak
sprawa miała następujący przebieg. Otóż podczas
strzelania z armat zauważono, żc nawet przy bez­
wietrznej pogodzie zdarzają się znaczne, ulegające
nieprawidłowym zmianom odchylenia boczne toni
pocisku od płaszczyzny pionowej, przeprowadzonej
przez początkowy kierunek lotu tego pocisku. Ze
względu na symetrję. dziwne to zjawisko musiało
niewatfltwie posiadać związek z obrotowym mchem
pocisku, gdyż: jakakolwiek inna racja, tłumacząca
boczną asymetrię oporu powietrza, nie mieściła się
wprost ludziom w głowie. Dopiero w połowie Ubie­
głego stulecia berliński profesor fizyki, Magnus,
znalazł trafne objaśnienie tej osobliwości, nad któ­
rą wielu fachowców porządnie nałamało sobie gło­
wę. Odchylenie pocisku tłumaczą te same racje,
o których mówiliśmy przed chwila, wyjaśniając
wpływ siły wiatru na walec Flettnera; miejsce wal­
ca C zajmuje tylko pocisk armatni, wirujący dooko­
ła swej osi pionowej, miejsce zaś wiatru -— względ­
ny ruch powietrza w stosunku do Iccąecgo pocisku.
Objaśnienie swe Magnus sprawdził zapumoeą do­
świadczeń, dokonywanych na obracającym się wal*
cu, niewiele różniącym się od waleń Flettnera. Wie-
co pfónlej to samo zjawisko odkrył też całkiem sa­
modzielnie wielki fizyk angielski, lord Rayleigh,

283
NAUKA

Zaobserwował je na piłkach tenisowych i dał mu


również trafne objaśnienie. W ostatnich czasach
snany profesor Prandtl przeprowadzi! dokładne
badania doświadczalne i teoretyczne nad ruchem
cieczy wokół walców Magnusa; wymyślił przy tem
1 wykonał nieomal całą konstrukcję, zrealizowaną
potem przez Flettnera Flettner widział próby
Prandtla i wtedy dopifro wpadł na pomysł, że urzą­
dzenie: to można zastosować zamiast żagli. Być
może, że gdyby nie to, myśl ta nikomuby nie przy­
szła do głowy.
T R E Ś Ć

PRZEDMOWA................................ .... - S
I JAK SOBIE WYOBRAŻAM ŚWIAT ............ 7
Sens iycia — Jak »t>ie wyot)r*£ftm świat —
O worno&cl niuuuiifl — Zło i dobro — Społe-
cięiiitw u i jedttoikka — PrzemówicnM nul gra­
bem H A- L tre n tw — Działalne]^ H. A- Ltełn-
tta v ł bluzbic Współpracy między nnrodowc j — Z pO-
Wo dil 70-cj nicznity urodzin Arn olda J3ei~Uri eta —
Popper - Lynlcaeta — O bogactwie - WycKowi-
iwt i wychowawca - Do iapOinkiej dziew y szkol*
rej -- Nauczyciel i uczeń — Raj utracony " * R<-
litfja i riPiilcti — Pterwulftek rcUgiiriDBci w bada­
niach naukowych — O p^moc dla nauki — Fa-
Hzyim 4 nuukn — Wywiady prasowe - Prdzię'
kowiinit Ameryce — Kuny ufliwcraytct-kic wr
Dav«an — Żyrze nra, przrcrfflnc krztykowi - P ł -
zdrowiCnie dla G. Bernarda Shaw34 — Cot-nie-
c. oś o mc ich wrażeniach amerykański uli — Gdpo-
witłlv kobietom amerykańskim,
li. O P O L I T Y C E 1 PA C YFIZM IE ............................ tó
fJcltój - Zagadnienia pacyfizmu — Przemó­
wienie, wygłodzone na zgromadzeniu Etudentówj
poswięcoDun oprawom m U v j « i a — TJal do Zyym-
S tr.
munta Freuda —■ O obow iązku sfużby wnjuko-
w e j — N iem cy i Fruncjc — O Trybunale R o z ­
jem czym — Ar'iędzynt] oduw ka nauki — Instytut
W spółpracy U m ysłow ej -- ^ o i c ^ n i e — spra­
w ie rozbrojenia — Z p o w o d u konferencji Roz-
bfttjieiliowfcj z r. 193!-gł> I., 1L — A m eryka i Koh-
fcrciKjit Rłictre:]Kniłv«i — Pacyfizm czynny —
List do przyjaciela pokoju — Inny - Trzeci
list —■ K obiety a w o jm — Myśli n światowym
kryzysie gospodarczym — Kultura i dobrobyt —
Prcduk^jii a zdolność nabywcza - - Produkcje a
ptnCd — O iunic^z ościach L/wugi a obecnej
flylijńfLj] F.nropy — My.spadkobiercy.

Ili. NIEM CY RO KU 1933-im.....................................123


W yzn an ie — K orespondencja z l łn?ską Aka-
dunijii (JmLcjętno-ści — O d p o w ie d ź

iv. ś y d o s t w o ....................................... 1 3 9
Ideały £y4ńvr — C *y istnieje .światu pogląd
żydowski? — Miodzie i r.ydowska — i ]iT7tlTi ó w ie-
niD o budownictwie palestyński cm L. 1l.p j|L. JV+h
V., — S^IcCiteDttWO żydowskie — Pracująca
]VI«Ntyiia — Uzdrowieni* iyd^sJ w il — A n tyse­
mityzm a młodzież *tlcadamicie a ■ - U -t Óc ministra
profesora d-m Hcl]p*cba — L id dn araba
Chrzęści jar. siw o i judaizm — Niemcy i y.yd*i

V. n au ka . . * .................................................... 175
Zasady badań naukowych — Przem ówienie
powitalne, wyduszone w Pruskiej Ak-adeit-ji Umie­
jętności (r. 1914) — O praw dzie naukowej — O
metodzie fizyki teoretycznej — Jan Kepler —
Mechanika Newtona i jaj w pływ na ukaztattowe*
n i« się fizyki teoretycznej — V/pływ W im v<ll*
na rm w ój ł E * c z y w i« t u 5 c i '-
0 tedcji w^lędności — l^cm jtat tcwja WEglę-
d ji o i d V — XaĘfldni c n ię f iz y c z n e p r u a t n e n i , e te r u
1 polu — Kilka słów c powstaniu a^rluAj teorji
Wv§lęJm?ici —^ liłytityra tworzenia fię mrflh-
diow (ulerftAw) w koiyticłi rzek o i u ii^iiAd-
nieme t- zw, prawa De era — Stateb rof orowy
F ltlth e r i,

You might also like