Download as pdf or txt
Download as pdf or txt
You are on page 1of 26

GROBY ŚWIĘTYCH POLSKICH

przez

ks. H. Antoniewicza
ZESZYT PIERWSZY.

Oddrukowano z Tygodnika Maryaiiskłego


Diukiem Theodora Hcnelzka w N . Piekarach
i.
Kraków. 15 Maja 1849.
Zbliżając się do Krakowa, jakieś dzi­
wne niepojęte uczucie rozrzewnia serce, które za
każdym krokiem, coraz swobodniej i boleśniej się
rozwija. Są to w początku pojedyncze glosy, któ­
re na dnie duszy się odzywają, glos nadziei, ża­
lu, tęsknoty, mifości przechodzą w akordy i roz­
pływają się harmonią przedziwną [ Niewiem czyś
doznał w życiu chwil takich lecz jakież szlachetne
serce onych nie doznało? chwil, w których myśl
uczuciu ustępuje gdzie usta się uśmiechają, oko pła­
cze, a serce niemoże zdać sobie sprawę z przy­
czyn tego wnętrznego usposobienia i rozrzewnie­
nia. Takie uczucie owładło duszę moją, gdym w

kn 3T5 zmroku wieczornym dostrzeg w oddali wieże ko­


ściołów Krakowskich i ten zamek na Wawelu;
gdym w oddali szum wezbranej posłyszał deszcza­
mi Wisły! Była to właśnie ta godzina tak urocza
» tajemnicza gdzie .światłość dniowa poczyna się
gubić wcieniach wieczornych, gdzio gwar życia
przechodzi w błogą ciszę uśpienia całej przyrody^
godzina w której dusza rzewniej czuje, serce go.*»
- 4 -
recéj bije. oko boleśniej płacze; godzina która mimo miejscach, wysmukłej, ale czczej topoli. Ta wierz­
wolnie myśl do nieba zwraca! To przejście dnia ba, która przez tyle już wieków, tak wiernie strze­
w noc, jakże żywo przypomina nam te przejścia że, ocienia, zasłania, ogradza polskie chaty. Ona
bolesne w życiu naszem, ze światłości wiary, w zdaje się podzielać i niedolę naszą, wyraz jéj tak
noc powątpiewania, z uroków nadziei, w odręt­ smutny i bolesny, w wypruchniałym pnie dzikie
wienie odłudzeri, z życia jasnego w Bogu, w ży­ roją się pszczółki, a po pożółkłych listkach białe
cie świata rozwicbrzone. O szczęśliwy, komu'po snują się motylki; odarte skory, mchem porosłe
takiej nocy jutrzenka wiary na nowo zabłysła — konary, gałęzie pocięte, a jednak ukrywa w sobie
komu po takiej ciszy, głos nadziei na nowo z nie­ soki żywotne, i zielone latorośle ku niebu jakby
ba zadzwonił! o pomoc błogając wyciąga ! I zbliżałem się do Kra­
Ach taka godzina, tych przejść bolesnych, jest kowa, i przez mglistą powłokę, krzyże wież Kra­
jakby godzina siała na zegarze życia, a w koło kowskich w duszę zabłysły, i coraz głośniej szu­
niéj, brzęczy jak rój muszek ten czas rozdrobnio­ miały fale Wisły, jakby jękórn wtórując nieszczę­
ny na minuty, sekundy, ciągłego ruchu ! Duszy na­ śliwego narodu, i odezwały się śrebrnem brzmie­
szej uczucia, są to struny lutni, już naciągnięte, niem dzwony wieczorne, jakby wtórując modlitwom
czekają tylko na rękę, klóraby je potrąciła, aby serc poranionych!
się rozbrzmiały śmiechem lub płaczem! O, te go­
Zadałeś, abym ci pisał z Krakowa, i czynię za­
dziny wieczorne, były dla mnie najpożądańszemi
dość woli twojej, zaledwie z powozu wysiadłszy.
życia godzinami, ile mi one szczęścia i boleści
Jak długo tu pobyt mój przedłużę niewiem, [lecz
przyniosły !
pisać Ci będę. Jeśli chcesz i sądzisz, że Ci bę­
Tętniły kopyta końskie, na gościńcu z Wieli­ dę pisał o Krakowie, bardzo się mylisz — ja Ci
czki do Krakowa wiodącym, poczlylion wśród z Krakowa pisać będęnie to co oczy ujrzą, co
wieczornej ciszy, wesołe wytrąbywał tony, któ­ uszy posłyszą, ale to co serce poczuje, to co Bóg
rym gromadki dziatek, igrające pod cieniem na pół do serca przemówi !
wypruchniałych, kurzawą pokrytych wierzb, z Kraków jest wspomnieniem — Kraków jest na­
taką się radością i ciekawością przysłuchiwały! dzieją naszą! Pokąd jeden kamyczek Krakowa po­
Wiesz jak miłem i ulubionem była zawsze dla zostanie, nie zaginie nowej Polski, nadzieja ! Ale
mnie drzewem la wierzba, tak polska, tak naro­ gdy mówię o nowej Polsce, nie rozumiem, o ta­
dowa, która ,iestety musiała li^anić w tak wielu kiej jaką zapalona namięlnem sercem myśl wy-
- 6 _ _ 7 -'
marzyła i marzy ciągle. Ale o nowej Polsce, od­ miłości "Boga i narodu ! Jak na czarnem tle złota
budowanej na starej wierze i cnocie. Bo ci co się nić przesuwa, tak ta złota nić polskich, świę­
odrzuciwszy te dwa węgielne kamienie, chcą wy­ tych narodowych wspomnień,przesuwa się po tem
nieść gmach potężny, podobni są do tyeh, o któ­ tle, łrawem i łzawem przeszłości naszej ! To jest
rych mówi pismo święte : ,Xić są... obłoki bez­ ta złota nić żywota, którą myśl z błądnika pró­
wodne, które od wiatrów tam i sam unoszone żnych urojeń i marzeń, w dziedzinę prawdy i świa­
bywają, drzewa jesienne nie użyteczne dwakroó tła w prowadzić może. Tę nić z głębi duszy wy­
pomarłe wykorzenione, wały srogie morskie, przez snutą, snują dalej i dalej, z pokolenia w pokole­
piany zelżywości swoje wyrzucające, gwiazdy błą­ nie, piękne i szlachetne, miłe Bogu i ludziom, ser­
kające się, którym burza ciemności na wieki jest ca mieszkańców Krakowa !
zachowana. a Z listu Ś. Judy AposŁ v. 12. 13. Chciałem dalej pisać, ale smutne i posępne trąb
Jest świat, wśróa\ świata, jest Kraków wśród tony zwabiły mnie do okna, i w pomroku późne­
Krakowa, jest świat duchowy, wśród świata ma- go już wieczora, ujrzałem błyszczące lampki przed
teryajnego ; świat katolicki wśród świata bezbo­ obrazem N. Bogarodzicy, odmalowanej na murze
żnego , świat praktyczny w śród świata teoryi ; zewnętrznym kościoła P. Maryi ! Gromada liczna
świat prawdy, wśród świata kłamstwa ; świat od ludzi rozmaitego stanu i wieku, wtórowała stłu­
Boga ukochany, wśród świata od Boga odrzuco­ mionym, jakby łzami przerywanym głosem dźwię­
nego ; świat błogosławiony, wśród świata prze­ ków trąb. Na widok tylu kolan ugiętych, tylu
klętego. Jest Kraków chwalący, wśród Krakowa głów ku ziemi kornie schylonych, tylu łez na zi­
bluźniącego Boga ,• jest. Kraków polski, wśród Kra­ mny i twardy bruk cicho spadających, wszelkie
kowa socialnego; Kraków Jaeków, Stanisławów, wątpienie o zmartwychwstaniu narodu ustąpić mu­
Kantych, wśród Krakowa Raspailów, Rollinów, si ! Te śpiewy do Bogarodzicy, tehną żywotną na
Prudonów. Jest Kraków, klóry przed Bogiem i dzieją! Nie zaginie naród, który się jeszcze mo­
Bogarodzicą, wśród Krakowa, który przed Baalem, dlić umie ! Nie szabla, ale modlitwa, nie krew ale
idei nieraz najprzewrotniejszéj, ugina ko\ana. J e ­ łzy, nie duma ale pokora, nie filozafia ale wiara,
śli więc chcesz abym Ci pisał, pozwól więc, abym nie zemsta ale miłość, nieludzie ale Bóg nas zba­
Ci pisał z tego małego ukrytego Krakowa, który wi ! Zegnam cię, idę modlitwę, łzę, i westchnie­
jako nieustający Wcstalek ogień, zachowuje, ży­ nie moje z modlitwą łzą i westchnieniem tego ludu-
wi, podnieca w łonie swojemu ten święty ogień połączyć! Jutro wieczór da Bóg szczęśliwie docac-
- 8 - _ 9 _
kać, ten list dopełnię i poszlę Ci go, bo mi tak błogo „okrył Pan mrokiem zapalczywości swój córkę/
podzielać z Tobą to życie, co się w milczeniu i „Sion, z rzucił z Nieba na ziemię sławną Izrael,
cichości duszy mojej rozwija! Bóg z Tobą! Dobra „a nic wspomniał na podnóżek nóg swoich w dzień
noc! „zapalczywości swojej ! . . Siedli na ziemię umil-
16go Dzieli przeminął, dzień tak pię­ „kli starcy ,córki Sion, posypali popiołem głowy
kny i zbawienny jakich w życiu niewiele naliczyć „ s w e . przepasali się włościen,nicami, zwiesiły do
można. Mszą św. odprawiwszy raniutko w koś­ „ziemi głowy swe panny J e r u z a l e m — Klaskali
ciele P. Maryi, przez dzień cały błądziłem po „nad tobą rękoma wszyscy mijający drogę, swi-
ulicachi rynkach Krakowa. Urok jaki Kraków wy­ „stali i chwiali głową swoją nad córką Jerozo­
wiera, nie jest urokiem dla oka, ale dla duszy. l i m s k ą mówiąc: I onoż to jest miasto doskona­
Kto z ciekawością Turysty, obiegnie to miasto i za­ l e j piękności, wesele wszystkiej z i e m i ? . . . Jako
kłady jego i pamiątki jego, ten w krótkim cza­ „pośniedziało złoto, zmieniła się barwa najlepsza,
sie zaspokoiwszy zimną ciekawość swoje niechaj „rozmiotano kamienie świątyni 'po rogach wszech
nie żąda od starego Krakowa aby go bawił, i nu­ ulic, Przysechł język ssącego do podniebie­
dne rozpraszał chwile bo stary Kraków płacze, bo n i e jego, dla upragnienia, dzieci prosiły chleba,
kocha, bo ufa, a kto od łez ucieka, kto wiarę „a nie było ktoby im ułamał... Gdyśmy jeszcze
utracił, kto z miłością wyziębił nadzieję, czego „stali, ustały oczy nasze, na pomoc naszą próżną,
ma się jeszcze błąkać po tym cmętarzu grobo­ gdyśmy się oglądali pilnie, na naród, który zba-
wych przeszłości pamiątek, bo Kraków stał się tą „wić nie mógł!** 1) —
Jerozolimą, nad którą Jeremiasz prorok, lemi du­ Z Jeremiaszem w ręku trzeba się [ rzeetiodzić po
szę wskroś przenikającemi zapłakał słowy: „Jako ulicach Krakowa, aby zrozumieć tę boleść w któ­
„siedzi samo miasto pełne ludu, stała się jako wdo- rej tonęła dusza tego proroka Izraela, te głosy co
..wa, pani narodów; księżna powiatów stała się jak z porwanych lutni stron się wydobywały, prze-
„hołdowną. Płacząc płakało w nocy, a łzy jego nikłyby zgrozą, żalem, boleścią, dusze nasze, a
„na czeluściach Jego, niernasz ktoby jo cieszył na otwarte rany serca, jako balsam rosy niebie­
„Drogi Sion płaczą, że niernasz ktoby szedł na skiej, padłyby i te słowa nadziei i pociechy, kló~
„święta uroczyste, wszystkie bramy jego pokazo­ remi Jeremiasz upadły i znękany naród swój krze-
w e , kapłani jego wzdycha-jący, panny jego znę-
„dzone, a sama gorszkością ś c i ś n i o n a ! — Jako 1) Ti en', Jrmniasza. rnz, I. 2. 4.
— 10 - - li —
pił i do Boga nawracał! — Tu każdy dom, z l) „dliwego kłamliwie, klóregom ja nie zasmucił, ą
ciemnym wchodem, z temi krętemi tajemnicze! „zmacnialiście ręce niezbożnego, aby się nie na­
schodami, z temi potężnemi, żelazem' okutemi bn w r ó c i ł od drogi swoiéj złej, a żył, przeto próżno-
mami, to jak pomniki grobowe, naftym rozległym „ści nie ujrzycie i proroctwa prorokować nie bę-
miasta cmętarzu, długiemi rozłożone i krzyżujące „dziecie i wyrwę lud mój z ręki waszej, a będzie-
s'ę rzędami. Lecz jeśli chcesz szukać w Krako­ „cie wiedzieli żem ja P a n ! " (2) —
wie odblask chwały polskiej, jeśli chcesz posły­ Głosy tych dzwonów to są głosy tylu wieków!
szeć oddźwięk boleści polskiej — o w tedy ten One wtórowały jękom bcleści i okrzykom radość',
urok dla Ciebie nie będzie przemijającym objawem , one odprowadzały do grobu mieszkania zwłoki kró­
za każdym krokiem, nowe czarodziejskie obrazy lów i hetmanów, one wprowadzały w bramy mia­
rozwijać się będą na dnie duszy Twojej! Lecz gdziesz sta wojsko zwycięzkie — one, gdy Polska w gro­
szukać tych pamiątek chwały i boleścipo!skiej? O czy bie legła nie zamilkły — ale dzwonią i ciągle dzwo­
nie słyszysz? Z tego powietrznego wież miasta, dzwo I nią, pokąd nie wydzwonią godzinę zmartwych­
ny rozkołysane, na takie dają ci odpowiedź pytanie! wstania. Idź za głosem tych dzwonów, one cię
Tonie ludzkie g ł o s y — tonie dzisiejsze głosy, to * wprowadzą w świątynią Pańską — w świątynią
nie są głosy tych fałszywych proroków o których pamiątek narodowych! Czas i złość ludzka poni­
mówi Ezechiel: „Biada prorokom głupim którzy szczyły, wytępiły, poburzyły pamiątki nasze! ko­
„idą za duchem swoim a nic nie wiedzą . . . . ściół pod którego opieką Polska tak wielką i po­
„Widzą próżności, a prorokują kłamstwo, mówiąc: (
tężną została, dziś został stróżem lej wielkości po­
„mówi Pan ! gdyż ich Pan nie posłał . . . . przeto mników — Zburz Krakowskie kościoły, a ctż z
„że zwiedli lud mój mówiąc: pokój, a nie masz tych skarbów przeszłości naszej nam pozostanie?
„pokoju — a ten budował ścianę, a ci polepiali | O każdy który chce Polską mieć bez wiary, stukaj
„ją gliną bez plew. Mów do tych którzy polepinją, musi pamiątek jéj, tego zarodu przyszłej jéj wiel­
„bez przesady, że upadnie, bo będzie zalewający, i kości w przybytkach tejże wiary StéJ • Bo^aźń i
„dam kamienie wielkie zwierszchu padające, i deszcz drżenie, nadzieja i pociecha porusza serce, na sa­
„wiatr wichru rozwalający . . . . prorocy Izraelscy " mym wstępie do tych tak wspaniałych, bogatych,
„którzy prorokują do Jeruzalem i widzą mu wi»* / starożytnych kościołów Krakowskich — Jak niebo
„dzenie pokoju, a ono niemasz pokoju mówi Pan granitowe potężne sklepią się nad głową mury —
, . B ó g ! — Za to, żeście zasmucali serce sprawie- jak szum z krzydeł cherubina, grzmią organy, nie
2
. _. 13 __ -15-
tt zimnych ścian, ale w gorącej duszy ach wywo­ próżno cieszy się nieprzyjaciel ie Polska w g ra­
łując — Na ołtarzach Bóg — a w około ołtarzów, bie już złożona! ten który kopie dla narodów gro­
jakoby pod strzegącem Boga samego okiem, mar­ by — i naród z grobu wydzwignąć podoła! ta
murowe i spiżowe posągi — oko je wszędzie do­ Wszechmocność, która z grobu -Łazarza w życie
strzeże — serce wszędzie odgadnie — ręka się ich wywołała, i naród cały skrępowany więzami
dotyka noga po nich depce — O jeśli Boga się wnętrnej i zewnętrznej niewoli, rozwiązać w ży­
nie boisz, zadrzyj na widok tych grobowych po­ cie potrafi! Opękłyby już oddawna te więzy zewnę­
sągów! Oko w zimnym wykute marmurze płomie­ trzne, gdybyśmy coraz bardziej a bardziej nie ście­
niem gniewu się roziskrzy podniesie się grożąc ta śniali tych więzów grzechów naszych, gdybyśmy
granitowa ręka, a z wydrążonych spiżowych pier­ zuchwale nie wyłamywali się spod téj mocy, któ­
si, wydobędzie się głos sądu — sądu umarłych ra śmierć i zmartwychwstanie daje, mówiąc: Nie
nad żywemi! Chwała nasza, to chwała Boska, ty Boże! — ale my skrzesimy Matkę naszą — nie
usta które Bogu bluźnią — niech nie wzywają zu­ łzami, pokutą i cnotą, ale rozpustą, swawolą (zbyt­
chwale imienia naszego; serce rozpustą i bezbo­ kami).
żnością roztoczone, niechaj się nie zasłania tar­ O jeśli ją takie bolesne, czarne, rozpaczliwe my­
czą imienia naszego! Nie znacie Boga i nas nie śli owioną, jeśli duch w wierze, nadziei, miłości
znajcie — Bóg was nie zna, i my was znać nie słabnicć poczyna, idz do Krakowa, a poznasz że
chcemy! My dla Ojczyzny wszystko uczyniwszy, jest jeszcze życie w narodzie, zaród przyszłego zba­
chwałę naszą złożyliśmy w pokorze, u stóp krzyża wienia! Idz z kościoła do kościoła, przypatrz się
Chrystusowego! Wy coście uczynili, że gardzi­ już nie tym marmurowym, ale tym żyjącym posą­
cie Bogiem, że nad Boga się wynosicie, mówiąc gom, klęczącym u stóp ołtarzy, a posłyszysz tę cią­
a któż on jest abym go słuchał! Chwała dzieł głą, nieustającą, rzewną modlitwę, co Anioł «•n-
5

waszych przy was zostanie — łzy, krew — zni­ rodu bez przestanku zanosi do stóp tronu Boskie­
szczenie i zguba ! O im lepiej się wpatrzymy, wży- go! usta Twoje zawołają w radości — Kraków
jemy, w ten świat marmurowy, tém głośniej ode­ kocha, Kraków się modli — Kraków cierpi, a serce
zwie się lu prawda w duszy naszej — Ze Polska odpowie.* w pokorze w modlitwie, miłości, cierpie­
jakby macierzyńskiem mlekiem wiarą wykarmiona nia zbawienie nasze! Byłem dziś na Majowem
dla braku sił żywotnych wpadła w śmiertelną nie­ nabożeństwie, które bardzo przykładnie, przy li­
moc. x której tylko wiara ją wydzwignie. O aa cznym ludzi odbywa się zejściu! O jakie nie ko-
15 —
cha6 Krakowa, kiedy Kraków Matkę Boską tak być pobożną po kościołach Krakowskich pielgrzym­
kocha! Ale już późno w noc, gwiazdeczki mi­ kę i pomodlić się u każdego z tych grobów śś.
gają na niebie, a lampki u stqp Matki Boskiej już Polaków i Polek, które Kraków posiada! S tych
pogasły — Anioł pierwsze zapaliła drugie poga­ to grobów wyjdzie zmartwychwstanie narodu! to
sił, cześć Maryi z niemi wznosiła się ku niebu — był cel przedłużenia pobytu mego w Krakowie,
• błogosławieństwo Maryi z nieba spływa na ziemię ! w przejeździe do Grefenburgu! Nie spodziewaj się
Dobranoc. więc abym ci w listach moich przesyłał opisania
— abym ci jakichkolwiek udzielał politycznych spo­
II. strzeżeń — abym ci wyszczególniał jakiego pę­
dzla ten lub ów obraz, abym ci opisywał bogactwa
Grób ś. Bronisławy i piękności klasztorów i kościołów tutejszych —
. . . . Przy odgłosie dzwonów porannych, inni to lepiej uczynią — ja nie wiem i nie mogę —
zwiastujących ludziom dzień świąteczny, przebu­ w zupełnie innym odwiedzałem te groby duchu.
dziłem się. Było to właśnie pierwszy dzień zie­ Chciałem się modlić i do zimnego, grobowego przy­
lonych świętek, dzień zesłania ducha ś. na Apo­ tulić serce kamienia, i na grobowym kamieniu wy­
stołów, na których kościół Chrystusa jak na 12tu począć myśli, po długiej i ciężkiej życia wędrówce!
węgdielnych spoczywa fundamentach. Przegląd woj­ Chciałem się pomodlić tą modlitwą która wzmacnia
sk odbywał się na rynku Krakowskim, a dzwony duszę miłością, wiatą i nadzieją! Serce i oko rze­
zdawały się głośniej i groźniej bić, jakby chciały wną łzą zapłakało, która na zimnym pozostała
pszygłuszyć brzęk broni i rżenie koni. Ciężko i grobu marmurze! O żebym mógł przesłać ci choć
duszno było na sercu, odprawiwszy Mszą ś. chcia­ jedne taką łzę — jedno słowo modliwy, ale ta łza
łem za mury miasta wyjechać, ale dokąd ? Promień skamieniała, tego słowa nie odbiły nawet skle­
słońca przebijając się przez mgły poranne, jasnym pienia kościoła — w sercu ożyło w sercu obumar­
światła strumieniem oblał kopiec Kościuszki, i dał ło, ale Bóg je posłyszał! I s téj całej pielgrzymki,
na to pytanie odpowiedź! Tam kazałem się za- I cóż mi pozostało? błoga, święta pamięć, pamięć
wieść, ale inny był cel téj wycieczki mojej ! Chcia­ żem był na tych kilka chwil szczęśliwym — a ta­
łem się wcielić sercem w życie duchowe Krako­ kich pamiętek, o jakże mało w życiu naliczyć mo­
wa — chciałem pojąć Kraków pod względem reli­ żna! każde uczucie nim przejdzie z serca w myśl,
gijno, katolickim — Ale takie pojęcie tylko pokor­ leż traci z świeżości swoićj — ale jak się la myśl
na dać może modlitwa; dla tego postanowiłem od-
••^H

_ 1 6 - -17
*łowem rozwinie, to tylko kwlal zwiędniały, na „w pośród niéj powieszaliśmy muzyczne nacxynîa
który patrząc ciężko odgadnąć, że miał kiedyś bar­ „nasze. Bo nas tam pytali, którzy nas w niewolą
wę i woń, ale dla tego który kocha, i suchy kwia­ „zagnali, o słowach pieśni . . . . Jakoż mamy śpie-
tek miłą jest pamiątką, i suchem niewzgardzi sło- ,Vać pieśń Pańską w cudzej ziemi? Jeśli Cię za­
Avem! — Wyjechałem z Krakowa, piękna, uroczna, p o m n ę Jeruzalem, niech zapomniana będzie pra-
zachwycająca nadwiślańska okolica w całej piękno­ „wica moja. Niechaj przyschnie język mój do pod­
ści krąBobrazu rozwinęła się duszy. Cisza Nie­ niebienia, jeślibym nacie nie pomniał— Ps. 136.
dzielna, to cisza tak wymowna, która każdemu wie­ Oderwawszy Polskę od Boga i kościoła, obcy­
rzącemu sercu daje odgadnąć dzień świąteczny, dzi­ mi zostaliśmy w własnym domu naszym, i nie-
wny temu obrazowi nadawała powabu i oko swo­ chcąc w pokorze wielkości naszej jako dzieci ko­
bodnie błądziło po tych pagórkach, łanach, łąkach ścioła ugiąć kolana przed Bogiem, w poniżeniu mu-
i gajach, a w sercu było tak cicho! Szmer i gwar siemy przed obcą uginać je władzą! Serca naszf
miasta uciszał się z oddaleniem, ale tém głośniej które po Polsku kochać nieumieją, martwe zostały,
i żałośniej szumiały fale Wisły, jakby stare polskie a zagasiwszy ogień miłości ogniem namiętności
opowiadając legendy. Przy zielonych jéj brzegach, wygorzały — rozumy nasze, które po Polsku już
już nie było widać rozpiętych sieci rybackich, bo myśleć nie umieją — szukają w ciemnościach za-
to Niedziela; łódki przy brzegach się kołysały, o- wikłanych teoryi, zbawienia! Bo miłość Polska
płukiwane srebrną wisły pianą, a rybki swawolne była zawsze szlachetna, pełna poświęcenia, nie ma­
Igrały wpromieniu słońca! O kiedyż porwą się te jątku i życia tylko ale poświęcenia siebie samego
sieci namiętności które świat wyprządł z dna duszy Bo myśl Polska była zawsze jasna, praktyczna,
naszej — Kiedyż jako rybka srebrna, mysi nasza dziś najdziwaczniejsze tworzy zdania i zasady, któ­
igrać będzie w promieniu łaski Boskiej! Kiedyż re jako niedonoszone dzieci w świat ciska, przed­
przyjdzie dla serca naszego, po długich pracach i wczesne gotując dla nich groby! Mamy dziś cmę-
boleściach la Niedziela odpocznienia w Bogu. Dziś tarz ciał — cmętarz duchowy, ale na grobach tego
błądziemy i płaczemy nad brzegami rodzinnej Wi­ cmętarza niemasz krzyża!— I jadąc dalej tą tak
sły, jako niegdyś ukochany lud od Boga, Izrael błą­ piękną drogą— przez ponurą kamienną bramę wje
dził i płakał nad brzegami obcych rzek, „Nad rze­ chałem na podwórze klasztoru zwierzynieckiego
pkami Babilońskiej ziemi tameśmy siedzieli i płaka- panien Norbertanek. Klasztor ten według kroniki
alt, gdyśmy wspominali na Syon. Na wierzbach Polskiej Miechowity, założył Jaksa książę Serbs-
-18- - 1 9 -
kî. Jako twierdza warowna, i polężnenii murami i spojrzyj na ten obraz! On ci całe jéj objawi
i basztami, zdaje się strzedz brzegu Wisły. Za­ życie! Te oczy łzawe, tęsknotą wydatne, w-nie­
łoga Zamku tego — kilkanaście zakonnic bronią bo wzniesione, te ręce skrzyżowane, te usta na
ich ciągła we dnie i w nocy modlitwa. Zburzone pół otwarte ! oto cały B. Bronisławy żyw ot —
dziś mury i baszty zamku Wawelskiego, ucichły Módl się. a odgadniesz to pełno wewnętrznych ob­
w -nim już grzmiące muzyki, i trąb rycerskich od­ jawień życie, jakie tylko w klasztornych murach,
głosy, ale o mury zamku Zwierzyńskiego, obiły w takiej może rozwinąć się doskonałości ! Na Wa­
się wszystkie tylu wiekowe burze. Króle i Hel- welskim zamku grobowa cisza, w około grobu Bro­
many umierają, dziewica Bogu poświęcona w kla­ nisławy życie swobody i błogosławieństwa — bo
sztorze nigdy nie umiera, to ten kwiat wonny który cnoty iéj, z wieku w wiek, z serca w serce prze­
ciągle usycha i odradza się, opada i kwitnie ! Lu­ chodzą, i gruby biały płaszcz Norbertański, prze­
dzie patrzą z pogardą na tych którzy z przestron­ był nie jedną królów purpurę — i wieniec z cierni
nego świata w ten ciasny świat klasztorny wstę­ i róż spleciony, oblubienic Chrystusowych, prze­
pują — ale Bóg innem patrzy okiem, i jakże od­ trwał perły i drogie korpn ziemskich kamienie!
mienny będzie sąd jego! — I fale Wisły od tylu Wyszedłem z kościoła tę pierwszą do grobów śś.
wieków wtórują tym hymnom które od tylu wie­ polskich odprawiwszy stacią — Wiesz zapewne
ków na chwałę Bogu brzmią w Zwierzynieckim w jak dziwny sposób ciało téj świętej odkryte zosta­
klasztorze! Wysiadłem z powozu, Msza św: się ło. Jest w tern wynalezieniu coś tak rzewnego,
odprawiała, wszedłem do kościoła właśnie w téj słodkiego — jak miód pszczółki — bo też pszczół­
chwili gdy kapłan, przenajświętszą podnosił hostyą! ce to wynalezienie winni jesteśmy — Wkościele
Organy zamilkły, a ich miejsce zastąpiły, głębokie Bożym tak tajemnicze ma ta pszczółka powołanie,
westchnienia, ukorzonego z nachylonem ku ziemi wyrabiając tak misterną sztuką ten wosk przejrzy­
czołem ludu. Msza ś. się zakończyła, lud się w sty co na chwałę Bogu płomieniem topnieje na oł­
milczeniu rozchodził — ukląkłem przed obrazem S. tarzach naszych! Ale Polska, polską pszczółkę
Bronisławy, u stóp ołtarza na którym święte, jéj szczególniejszym] kochać winna sposobem, bo ona
spoczywają szczątki! Chcesz abym ci co napisał słodszo nad miód, jaśniejsze nad wosk wykryła nam
o życia ś: Bronisławy? Życie biednej zakonni­ święte Bronisławy ciało. W roku 1612 słychać
cy _ to modlitwa, pokora, mifość. i cierpienie, było wielki łoskot młotów, kielni i innych narzędzi
nrzYJed* râèzej 'l" KrakoWń. kl<>luiij pomódl się. mularskich, w kościele Zwierzynieckim. Kapra-
— 20 —
-21 -
wiano mury kościelne, ale gdy jedne wazką roz­
kilka smutnych grobowych pamiątek. I spojrzałem
padlinę muru kofo wielkiego 01tarza chciano za­
na ten kopiec, i spojrzałem na tę kapliczkę, i uj-
murować, przy pierwszym uderzeniu miota, szum i
zrałem na wierzchołku téj usypanej góry jakby
brzęk słyszeć się dał. Mularze wstrzymują zdzi­
cień wielkiego człowieka, jakbym mógł posłyszeć
wieni robotę, a rój wesołych brzęczących pszczó­
uderzenia tego pod siermięgą tak szlachetnie tak
łek, wyleciał tym rozpadliny otworem latając swo­
potężnie bijącego serca — i ujrzałem u stóp téj
bodnie po kwiatkach woniących na Ołtarzach ko­
Wysypanej góry postać Anielską klęczącą i mo­
ścioła, ale gdy chciano dalej pracować, pszczółki
dlącą się w pokorze i miłości — Tadeusz i Bro­
jakby w oburzeniu rojnie się skupiały — inajerzo-
nisława! O jakże się wszystko tu zmieniło. Tu
nemi żądłami broniły téj rozpadliny. Zdziwieni
gdzie się dziś ta kapliczka tuli do zielonej kopca
robotnicy przywołali księży; biedne pszczółki po­
ściany, niegdyś gęste, nieprzystępne szumiały lasy
mimo brzęku i ządełek ustąpić musiały — runął ka­
— tu rzadko noga postała ludzka, zwierz drapieżny
wał muru i wszyscy padli na kolana — przed trumnę
był jedynym panem — żadna droga temi nie pro­
B. Bronisławy — a pszczółki nie mogąc dalej w
wadziła lasami, a mehem kilkawiekowym porosły
ukryciu pielęgnować i strzedz tego kwiatu, wyle­
olbrzymie drzewa, przeżywszy wymierzoną liczbę
ciały oknami świątyni, wyrabiając wosk na Ołtarz
lat, waląc się strzaskiem, przerywały tę grobową
Bronisławy! Uczmy się od tej pszczółki naszej,
ciszę — i zwierz strworzony zaryczał w legowisku
jak wszystko w słodycz miodu w sercu naszem
swojem, i ptak drapieżny, z gniazda sploszonem
przerabiać mamy, a żądła tylko przeciw tym uży­
leciał skrzydłem — i znowu wszystko do grobo­
wać, co nam chcą wydrzeć Boga s serc naszych, to
wej powracało ciszj tylko świst węża się odzy­
jest żądła obrony — ale nie zemsty, zazdrości, nie­
wał, który po wybujałych czołgał się zielskach.
nawiści. Dla pszczółki niemasz trucizny — bo
Ale tę leśną ciszę co wieczór odwiedzał Anioł
ona truciznę w miód i wosk przerabia — Ach a
ziemski. Otwierała się fórtka pobliskiego Zwie­
my częstokroć wszystko w żółć i gorycz przemie­
rzynieckiego klasztoru, biały płaszcz w śród ciem­
niamy dla siebie i tych co nas otaczają! . . . .
nych i gęstych przesuwa się zarośli — Bronisława
Kazałem się zawieść na kopiec Kościuszki — A-łe
w tę puszczą udaje się na modlitwę! Aniołowie
tu jak wszędzie Polska chwała Polską łączy się
strzegą dróg iéj — dzikie zwierzęta z uszanowa­
wiarą. U stop kopca mała uboga kapliczka, oko­
niem Jéj ustępują, milczą ptastwa leśne i chwiejąc
cona sztachetami, a obok niéj domek pustelnika i
«ię na wietkich gałązkach, przysłuchują się jéj
— 22 — -23
•modlitwie, jakby chcąc od niéj nauczyć się Boga
hwalić. Bronisława przyklęka, i korne ku ziemi 111.
nachyla czoło, a ziemia milczy w koło niéj — a
drzewa szumią poważnie jakby chciały zastąpić Grób B. (Jedrojca!
organów brzmienie — Bronisława podnosi głowę Ciemny już mrok zapadł pośpieszam przesłać 'ci
uzupełnienie dnia dzisiejszego! — O tyle gwiazd
— oko iéj szuka Boga na niebie, a gwiazdy lej
błogich świeci w sercu mojem, ale na tle ciemnem
opowiadają chwałę jego — Bronisława się modli
i bolesnem, jakby na zachmurzonem niebie! Wzią­
— a Aniołowie unoszą przed tron Boga Jéj mo-
łem pióro do reki, ale uczucia przebudzone w duszy,
dliwę— Serce jéj miłością rozpłomienione a pło­
jak przebudzonych rój muszek, tak gwałtownie dzwo­
mień miłości łzami się rozpływa, i te łzy biedne
nić w myśli poczęły, że niepodobna mi było jasny, pe­
skrapiają kwiateczki na które przez gęste konary
wny z nich obraz wyrobić ! Tylko na dnie cichego je­
rosa paść nie może bo łzy Jéj to rosa; bo w sercu
ziora, cichy i piękny odbija się obraz nieba. Rzu­
iéj niebo! Na temże miejscu gdzie Bronisława tę
ciwszy pióro, stanąłem przy otwartem oknie —
świętą odprawiała modlitwę — dziś nie jedna do
błądząc okiem po tym, w ciszy i cieniu nocy, tak
Bronisławy wznosi się modlitwa — w téj ubogiej
tajemnic pełnym Krakowie. Pomału gwar i zgiełk
ale tak serdecznej kapliczce. Bo na tém miejscu
ruchu dniowego się uciszał, blask księżyca po­
zakończyła Bronisława modlitwę — życie swoje—
srebrzał'kamienne na murach starych niegdyś tak
bo modlitwą było całe życie Jéj! Nie opisuję ci
słynnych Krakowskich sukiennic koronki, z trzas­
téj kapliczki bo ją znasz — znasz len obraz oto­
kiem na żelaznych skrzypiąc zawiasach, zamykały
czony wizerunkami świętej Bronisławy rodziny: B.
się bramy domów, zabrzękły okna, i przez przej­
Iwona Biskupa Krakowskiego — śś. Jacka i Cze­
rzyste szyby, migotały blade świec płomyczki —
sława braci; Anny i Stanisława Prandoła— Odro­
ale i te gasły powoli, coraz rzadziej i rzadziej tętniły
wąża Rodziców— B. Jana Prandoły— Stryja ś.
kroki ludzi jak cienia wzaśitu, snujących się po
Bronisławy! Święta ziemia na której tak święte
twardym bruku — czasami tylko głośny śmiech,
są pamiątki —
lub świst narodowej piosenki, lub głębokie we­
Ks: Karol Antoniewicz. stchnienie, na chwilkę tę grobową przerywało ci­
Kraków. 12. Maja. szę! Błogim lub bolesnym usypiali ludzie snem,
a gwiazdy jedna po drugiej milcząc występowały
na błękit nieba, jakby nocną nad biednym odpra-
-24 — -25 -
wując straż Krakowem. Tak i niegdyś nad tą jednostronnego stanowiska, widzę je na dwa roi-
kolebką chwały Polskiej te gwiazdy świeciły, dziś dzielony obozy — jedni pojmują życie, wierzą, u-
tylko nad grobem, jasnym płaczą promieniem. Pod fają, i cierpią — drudzy żyjąc życiem złudzenia,
ów czas świeciły nadzieją, dziś świecą wspomnie­ bawią się tem życiem, jak dzieci barwnemi kwia­
niem, ale wspomnieniem — jest nadzieja! Ach tami, które im w ręku więdną i usychają! O, ży­
podobnież świecą i wgłębi duszy naszej gwiazdy cie nie jest zabawką ale pracą — nie śmiechem,
Boskich natchnień, ale świat jak ciemna przesuwa ale łzą — nie odpocznieniem ale wędrówką —
się chmura, aby je zasłonić, namiętności jak wy­ Jedna jest tylko ważna sprawa życia naszego,
jący grozi uragan zrywa się aby je zagasić, ale sprawa zbawienia — wszystkie inne s tą połączo­
oko miłosierdzia Boskiego czuwa riad temi gwia­ ne, zbawienie i błogosławieństwo wydać mogą —
zdkami — o byleśmy sami niechcieli onych zagasić od niéj oderwane, wydadzą gorzkie złudzenia,
— pomimo burz i ciemności świeciłyby zawsze rozpaczy owoce! Tak pojmowali tajemnicę życia
na dnie duszy naszej, pokądby ta dusza, w jasną święci pańscy — obyśmy podobnie życie pojąć
światłość obleczona, świecić nie poczęła wieczną - zdołali! Tylko święci i siebie i naród zbawić mogą
Bogu miłością! I tak myśląc, marząc, mysią i — Jakże odmienne uczucia napełniają duszę wie­
marzeniem, obiegłem wielką miejsc i czasów prze­ rzącą, na widok tych wspaniałych grobów, welkich
strzeń, i wszędzie i zawsze ujrzałem te dtogi nie­ Królów, Hetmanów, mędrców — a na widok choć­
skończonego miłosierdzia Boskiego, w tak rozmai­ by najuboższego grobu świętych kościoła Chry­
tych szczęścia i boleści pojawach nad 1 udzkością stusowego — ale przedwszyslkiem jak silnie do
nad narodem, nad człowiekiem,— nad sobą — j serca, do myśli przemawia każden grób w którym
z głębi rozrzewnionej duszy — dzięki Bogu zło­ spoczywają święte Polaków i Polek relikwie! O
żyłem! I usiadłem do stolika, i wziąłem pióro kto pragnie tak błogiego doznać uczucia, niech przyj
do ręki i począłem ten list pisać! Przebacz jeśli dzie do Krakowa ! Pożegnawszy modlitwą ka­
nie odpowiem życzeniom twoim, przyjm te rozerwa­ pliczkę ś. Bronisławy, wróciłem do Krakowa i
ne myśli jak bukiecik polnych kwiatków, co wzro­ kazałem się w prost zawieść do kościoła u Mar­
sły na sercu na których jeszcze lśni się jak rosy ków, należącego niegdyś do klasztora Kanoników
kropla łza wspomnień przeżytych, przeżytych co regularnych de pcenitentia BB Martyruml Była to
do istnienia nie przeżytych co do uczucia! Przy­ już godzina południowa — nabożeństwo zakończo­
patrując się towarzystwu ludzkiemu, może ze zbytni» ne — zadzwoniłem do forty domowej — wpuszcza-
- 2 6 - — 27 —
no mnie z uprzejmością, i długim korytarzem przy-' narody wracają do kościoła i zmartwychwstają ! —
ozdobionym, starodawnemi wizerunkami —- wsze­ Jedni wywołują sprawiedliwość, drudzy miłosier­
dłem do kościoła, kościół piękny, bogaty — oz­ dzie Boskie nad nami, — jedni krzyż depcą no­
dobny -— jak wszystkie kościoły Krakowskie któ­ gami, drudzy noszą go w sercu swojéni. Kościół
rych nie chcę ci opisywać dla braku czasu i po­ w upokorzeniu się podnosi, — w prześladowaniu
trzebnych wiadomości. Zielony szuwar i wietkie wzmacnia, — w opuszczeniu rośnie, — bo dzia­
balsamiczne brzeziny gałąski, wonią ten gmach łanie kościoła to działanie Boskie, i ci co chcą ko­
napełniały — Piękny to i pełen znaczenia zwy­ ściół poniżyć, stają się mimowolnie narzędziem do
czaj majenia i strojenia1 w drzewa i kwiaty domów podwyższenia| chwały i mocy jego.v Tak cicho by­
i kościołów w ten dzień uroczysty zesłania Ducha ło w kościele u Marków, żebyś był brzęczącą po­
ś. — u nas lak pięknie przezwany dniem Zielo­ słyszał muszkę. Około wielkiego ołtarza dym
nych świątek! Bo to jest dzień nadziei i rado­ zpalonych unosił się w powietrzu kadzideł, ogni­
ści— dzień odrodzenia na nowy żywot łaski, przez stym promieniem słońce marmurową złociło posa­
zesłanie Ducha ś. — Dzień chwały dla całego ko­ dzkę, odbijając się o lśniąey po ołtarzach metal,—
ścioła, téj niezwalczonéj na ziemi potęgi, klora a wietkie brzozowe gałązki kołysały się przy lek­
wśród strumieni krwi, w tak wielką świętą moc kim wiatru powiewie, który ciepłem tchnieniem
wyrobiła się i rozrosła jako drzewo żywota, za­ przez otwarte przeciągał okna ! Zakrystyan nucąc
sięgające do ostatnich krańców świata. Opór ko­ piosnkę do Boga-Rodzicy omiatał z prochów ołta­
ścioła naprzeciw piekła i świata zamachom, obja­ rze i ławki,-— i patrząc na niego stanął mi przed
wia tę siłę Boską która w nim żyje. Jak grad ści­ oczyma duszy obraz tego ś. Zakrystiana, który
na kłosy polne, tak kacerstwo dziecko pychy i roz­ przed tylu laty w tymże kościele tak serde­
pusty odcina nadpruchniałe tego drzewa żywota cznie przy pracy i modlitwie ten urząd sprawo­
gałęzie, aby zdrowe owocne rozzieleniały się la­ wał. A tym zakrystyanem był B. Gedrojc. Mądrość
torośle! Za każde bluźnierstwo na Boga miota­ Gedrojca była tą mądrością krzyża, którą świal na­
ne, znajdzie się zadość czyniąca na przebłaganie zywa szaleństwem, bo mądrość świata każe świat
gniewu jego. Za śmiech rozpusty, łza żalu i po­ kochać, — mądrość krzyża każe światem gardzić.
kuty — za grzech zbytku, zasługa ubóstwa, za Zwolennicy świata gardzą tą małą karawaną, któ­
krzywdę bliźniego — miłosierny uczynek. Ludzie ra ze łzami w oku, z krzyżem na sercu, ciągnie tą
i narody odpadają od kościoła, i giną ludzie, i puszczą wszelkiego odludzenia ziemskiego do oj-"
3
-29-*-
czyzny wiecznej śpiewając ten psalm: „Gdy tnyśli i te uczucia z wiekiem coraz wyraźniej z nim
„Pan nawrócił niewolę Sion, staliśmy się jako po- się rozwijały — Opływając w bogactwa wzdy­
„cieszeni; tedy się napełniły weselem usta nasze, chał za ubóstwem zakonnem — bo Jezus tak był
„a język nasz radością, tedy mówić będą między ubogi.— „Liszki mają jamy a ptacy niebiescy gnia-
„narody: Wielmożne rzeczy uczynił Pan z nami! „zda, lecz syn człowieczy nie ma gdzie skłonić gło-
„Wielmożne rzeczy Pan uczynił z nami: staliśmy „ w y u u Łuk Ś. roz. 9. w. 58. Szanowany i po-f
„się weseli. Nawroćże Panie pojmanie nasze, ja- wa żany od wszystkich tęsknił za upokorzeniem
„ko strumień na południe. Którzy sieją ze łzami i wzgardą dla Imienia tego, który wyrzekł: „Jeśli
„będą rząć z radością. Idąc szli i płakali rozsie­ „was świat nienawidzi, wiedzcież,iż mnie pierwej
wając nasiona swoje, ale wracając się przyjdą „nienawidził. Byście byli ze świata, świat by co je-
„z weselem niosąc snopy swoje1,1, ps: 125. — I łzami „go było miłowałe Lecz iżeście nie ze świata,
miłości oblał Gedrojc niwę życia swego i ze sno­ „przeto was świat nienawidzi . . . . . . Nie jest
pem pełnym zasług stanął przed Bogiem. I na­ „sługa większy od Pana swego, jeśli mnie prze­
szego życia niwa obfitemi zlana łzami, — ale te śladowali i was prześladować będą." U ś. Jana.
łzy oby tylko pustych nie wydały kłosów. Ge­ roz. 15. w. 18 i nast: — „1 będziecie w niena-
drojc Michał, z rodu książąt Litewskich, urodził „wiści u wszystkich dla Imienia mego, ale kto
się w mieście Bystrzycy w księstwie Litewskim. „wylrwa aż do końca ten zbawion będzie." U
Nad kolebką jego, bogata pogoń Litewska, nad gro­ Mat: roz. 10. w. 22.— Czystość, posłuszeństwo,
bem jego ubogi krzyż Chrystusa! — Gdy miłość zaprzenie się woli własnej wyrzeczenie się wszel­
Ojczyzny łączy się z miłością Boga, wtedy go­ kich wygód ciała, wszelkich przyrodzonych pociech
dło narodowe z godłem kościoła związane staje i uczucia, do których mimowolnie serce zawsze tę­
się chwałą, zwycięztwem, i zbawieniem narodu! skni, to są te kwiaty tego drzewa krzyża,— bo
Ojakże często mały Gedrojc, przez okna zamko­ aby drzewo taki kwiat wydało, krwią Boską ob­
we patrzał w tęskności serca na ten ubogi klaszto- lane być musi. Kochał Gedrojc krzyż Chrystusa
i ek obok zamku Ojcowskiego, — nie myślą, z któ­ i w młodym już wieku nosił go w sercu swo-
rej jeszcze niemogł zdać sobie sprawy ale uczu­ jem.— w młodym już wieku te kwiaty krzyża w
ciem serca pojmował len świat nowy życia za­ sercu jego wschodzić poczęły — Anioł stróż i Bo­
konnego — to niebo klasztorne na ziemi, przez garodzica strzegły je przed zimnem tchnieniem
oderwanie od ziemi i połączenie z Bogiem. I te świata, i te kwiaty listki wypuszczały, wiązały sie
- 3 0 -
w pączki,— czekając na chwilę, gdzieby pełnym - 3 1 -
mogły rozwinąć się kwiatem! I ta chwila nade­ śli jego, — bo z téj myśli świat ustąpił. Miał Ge­
szła! I zadzwonił Gedrojc u forty klasztoru By- drojc pociechy ziemskie wsłużbie Boga. O z ja­
strzyckiego, i ta forta dla niego się otworzyła ! ką radością dzwonił w sygnaturkę na śpiewanie
Wszedł Gedrojc ciałem w mury klasztorne, wszedł jutrzni, a tym głosem dzwonka, który jak skowro­
duszą w niebo!— Gedrojc biedny Braciszek kla­ nek W powietrzu, zwiastował przyjście zorzy po­
sztorny, (bo dla głębokiej pokory niechciał przy­ rannej, dzień rozpoczynał, i z tym głosem dzwon­
jąć poświęcenia na kapłana mimo wielkich zdolności ka uciszało się i serce jego, ten wewnętrzny dzwo­
i nauk nabytych w Akademii Krakowskiej), stawał nek miłości, po zachodzie słońca! Z jaką radością
często w okienku ubogiej celki swoiéj, i patrzał układał obfite kwiatów zwoje na ołtarzach pań­
na mury i baszty zamku Ojcowskiego i rzewną skich, z jakiem uszanowaniem i przestrzegał i u-
radością biło serce jego, uśmiechały się usta, a łza trzymywał tu płomień nigdy niezgasły przed prze-
wdzięczności drżała na źrenicy jego! Przeniesiony najśw: Sakramentem. Zawsześ go ujrzał zajętego,
do klasztoru Marków w Krakowie wyprosił dla zawsześ go słyszał modlącego się! I tak schodzi­
siebie u przełożonych urząd zakrystiana. Z ubogiej ła mu godzina po godzinie, dzień po dniu, rok po
małej celki wzakątku klasztoru miał zawsze we- roku. I w tym kościele, i w téj pracy wiek po­
dnie i w nocy wolny wstęp do kościoła — tu* w orał czoło jego i posrebrzył włos jego,— i w tym
téj świątyni pańskiej przeżył, przepłakał, przeko- kościele i przy téj pracy zastał go len sen wie­
chał Gedrojc pielgrzymkę swoją u stóp cudowne­ cznego pokoju,— którym usnął, w ubogiej celce
go krucyfiksa, który i dziś w przybocznej widzieć wśród płaczących braci zakonnych w roku 1471.
można kaplicy! Gdy już noc ciemna świat jakby Ciało jego w roku 1624 podniesione zostało—Bóg
grobowym pokrywała całunem, czuwał Gedrojc cudami, darem proroctwa objawił światu cnoty słu­
przy blasku słabej lampki która, przed przenajświę­ gi swego Gedrojca,— a kościół policzył go w gro­
tszym świeciła Sakramentem. Cóż go już obcho­ no Błogosławionych. Ciało jego złożone w tym
dzić mogło na świecie, którego się wyrzekł, — u- kościele zdaje się strzedz jak za życia tych mu­
marły światu, żył w Bogu; pokój był w sercu je­ rów, ołtarzy, obrazów i sprzętów kościelnych, —
go, ten pokój, jaki Bóg daje, a świat odejmuje;— a dusza jego zdaje się nad temi unosić sklepie­
miłość była w sercu jego, miłość jaką Bóg daje, niami, unosi się nad tym Krakowem, który jako
a miłość własna nienawidzi! jasność była wmy- był niegdyś świadkiem cnót jego, dziś został stróżem
kości jego!— Zakrystian,— ale to nie Gedrojc,—
i

^ ^ ^ ^ ^ ^ ^ — 33 —
-33- sze piękne, szlachetne, ubogie we wszystko co świat
brzęcząc po kościele pękiem kluczów przerwał wynosi, chwali, kocha, bogate we wszystko, czém
rzewną modlitwę! Przytuliłem gorące usta do zi­ świat gardzi i co potępia i prześladuje, szczęśliwe
mnego marmuru, ale ten marmur nie był zimny że mogą Boga i ludzi kochać, służyć Bogu i lu­
dla serca,— ho w nim spoczywało serce Gedrojca ! dziom, — cierpieć dla Boga i ludzi! Dla innych
Właśnie bije pófncc a stróż nocny smutną pod o- tylko żyjąc, wszystkim jednak są jak na zawadzie, —
knem zanucił notę,— Trzeba już świecę zagasić.— życie ich to jak życie tych polnych kwiateczków,
Dobranoc, — przyjmują wduszę łzę boleści, zwijają listki uczuć
IV, swoich, i przy blasku tych wewnętrznych gwia­
zdeczek natchnienia boskiego, usypiają, umierają
Grób Szymona z Lipnicy. światu, z téj śmierci nowe rozwija się życie, i
Są kwiateczki,— biedne polne kwiateczkt, na w tern życiu kochają pracują, i cierpfą! Ale z
które nikt nie zważa, a które jednak tak mile i tego wewnętrznego snu pokoju nic ich nie prze­
Wonnie ścielą się do nóg naszych, żadnych staraii budzi; świat szumi wokoło ich, ugina te serca
i troskliwości z naszej niewymagając strony,— Bóg upokorzeniem, i potwarzą, rój ludzi brzęczy woko­
je zasiał, Bóg im wzrost daje! Są kwiateczki, ło nich, ale nie przerwie tego snu pokoju; czekają
te nocne powoje, te wijące się bluszcze, te bar­ aż nadejdzie ta chwila, gdy boleść w radość, wiara
winki, jak niebieskie na ziemi gwiazdy, które przy- w widzenie przechodzi, a jako w czarnej słońce świe­
jąwszy w kielich swój kroplę rosy wieczornej ci chmurze, tak w téj nocy śmierci zabłyśnie słońce
zwijają listki swoje, i z tą usypiają przy blasku sprawiedliwości w głąb duszy ich ! W tén czas ta
gwiazdeczek niebieskich. A sen ich tak spokojny dusza rozwija się w całej piękności, wypuszcza pro­
i błogi, a wietrzyk po nich igra i nachyla i pod­ mienie światła i nucąc pieśń starego Symeona prze­
nosi główkę, i rój nocnych muszek brzęczy woko­ chodzi w niebo! „Teraz puszczasz sfuge_ Twego
ło nich, ale nie zdoła ze snu je przebudzić! Cze­ Panie w pokoju według słowa Twego, gdyż oczy mo­
kając aż mgły nocne upadną i słońce wschód je oglądały zbawienie Twoje, któreś zgotował przed
rozpromieni, wtenczas otrząsają rosę, rozwijają li­ oblićznością icszystkich narodów.'"' u Św. Łuk. Roz.
stki swoje, i tak kwitną i wonią, pokąd je nie zer­ II. w. 29.— Takiem życiem ukrytém było życie
wie ręka ludzka, pokąd je nie zdepce noga ludz­ tak znacznej liczby tych SS. Pańskich ukrytych po
ka. Takich polnych kwiateczków o ileż jest i upszczach i klasztorach, którzy wicie cierpień do-
W świecie duchowym ukrytych wpośrodku nas, du-
- 3 4 - - 3 5 -
znawszy od świata i dla świata, od Boga i dla Bo­ chać i wierzyć nie umieją, ale pełen zachwyca­
ga cierpieć poczęli! — Myśl ich była natchnie­ jących w piękności, dla wszystkich którzy szukają
niem i świeciła jasno w ciemnościach rozumu, na­ piękna u żrodła wszelkiej piękności, u Boga! W
tchnienie ich było czynem i owoc błogosławiony tych kilku obrazach jakby pojedynczych z życia
rodziło! Wśród prześladowań i ucisków, nauczy­ Szymona ustępach, maluje się cała dusza Jego —
li się kochać i milczeć. A to milczenie, wymo- Miłość, posłuszeństwo, pokora, te kwiaty raju za­
wnem było pełnym zachwytu psalmem w obec nie­ konnego urzeczywistnione w Szymonie potężnie
ba i ziemi! Takim świętym był nasz Szymon z przemawiają do serca patrzącego! Ale ten Szy­
Lipnicy. — Odprawiłem dziś rano Ms: św: przy mon nie jest ideałem, dzieckiem wyobraźni, ale ón
grobie świętego Szymona, w osobnej Jemu poświę­ żył wśród ludzi,— w tych murach pracował, w tym
conej kaplicy, w kościele 00: Bernardynów na kościele się modlił, na tym chorze psałterz swój
S (radomiu. Gdy po ukończonej ofierze ukląkłem odmawiał,— przy tych Ołtarzach odprawiał bez­
przy tym grobie jego u stóp Ołtarza, niewiedzia- krwawą miłości ofiarę — na ten twardy marmur
fem, co mam mówić do Boga mego, bo tak pełne padały łzy Jego O czemuż te łzy perłą nie ska­
było serce i myśl ! Są chwile w modlitwie, gdzie mieniały — możeby ich widok, wydobył łzę żalu
usta milczą ale nryśl czynnie się rozwija— są chwi­ i miłości wgłębi duszy naszej ! O nie, te łzy A-
le gdzie myśl ustaje, ale serce tern głośniej prze­ nioł Szymona pilnie zbierał, aby żadna z nich nie
mawia: ale są chwile gdzie usta myśl i serce zaginęła,— a Bóg je policzył, Bóg je przemienił
milczą,— ale to nie sen, to nie śmierć,— bo miłość wperły jasne, któremi ukoronował wiernego sługę
napełnia duszę'; całą.— Kochamy, modlimy się ale swego! O by z tych wszystkich łez, cośmy do tych
nie wiemy o tern.— 0, to są tak rzadkie,— tak czas przelali, — znalazło się choć kilka podobnych
błogie chwile, chwile też bez cierpkości i boleści ! do łez Szymona! Kochajmy jak on kochał — a
Taką byłata chwila którą przeklęczałem u stóp oł­ będziemy płakać jak on płakał!— Ognisty duchem i
tarza, wtéj tak pięknej marmurowej Kaplicy — wymową, wielki sługa Boży,— Jan Kapistran przy­
Ukończywszy modlitwę', — tę modlitwę bez my­ bywa do Krakowa, a posłannictwo Jego było jako
śli, — bez słowa, patrzałem z rozrzewnieniem, na posłannictwo Jeremiasza Proroka: / stało się słoioo
te obrazy na ścianach przedstawiające ściany ży­ Pańskie do mnie wołając: Pienvèj niżlim Cię utwo­
cie Szymona. — Jest to piękny poemat epiczny rzył wzywacie, znałem Cię, i pierwej niżliś wyszedł z
w języku niezrozumiałym dla tych, którzy ko- żywota, poświeciłem Cię i prorokiem między narody,
- 3 6 -
dąiem Cię. I rzekłem A, a, a, Panie Boże, oto nie - 3 7 -
umiem mówić, bom ja jest [dziecina. I rzekł Pan do Micheasza Proroka: . . . Bogacze Jego napełnili się
mnie: nie mów, bo jestem dziecina, bo na wszystko, nieprawością, a mieszkający w nim mówili kłamstwa,
na co cię pośle., pójdziesz, i wszystko cokolwiek ci a język ich zdradliwy to uściech ich. A tak i Ja po­
rozkażę mówić będziesz ... I wyciągnął Pan rękę sicą cząłem Cię karać zatraceniem dla grzechów twoich!
i dotknął się ust moich, i rzekł Pan do mnie: Otom l'y będziesz jeść, a nie najesz się t uniżenie twoje
dał słowa moje w usta Twoje. Otom dziś Cię posta­ w pośrodku ciebie, i pochwycisz, a nie zachowasz —
nowił, nad narodami i nad królewstwy, abyś wyrywał, a które zachowasz, dam pod miecz. Ty siać będziesz,
i kaził, i toytracał, i rozwalał i budował, i sadził. a żąć nie będziesz . . . . Zginął Święty z ziemi i
Jer: Roz: I. — Wstań czyń praicem przeciw górom, praioego nie masz miedzy ludźmi . . . Kto najle­
a niech słuchają pagórki głosu twego. Niech słuchają pszy miedzy nimi jest jako oset, — a kto prawy jako
góry sądu Pańskiego i mocne fundamenta ziemi, bo cierń z płotu . . . . bo syn urąga &jcu — a córka
sąd Pański z ludem swym... ludu mój, cozern ci u- powstaje na matkę, niewiastka na świekrę swoje, a
czynił, albo w czémzem ci się uprzykrzył? odpowiedz nieprzyjaciele człowieczy domoicnicy Jego. A ja na
mi! Mîcheasz. Rozd: 6. — I stanął ubogi zakon­ Pana patrzeć będę, oczekiwać będę Boga Zbawi­
nik grubym jako Jan na puszczy przyodziany ha­ ciela mego, wysłucha mnie Bóg . . . . Wróci się
bitem, wychudłe umartwieniem oblicze jego, bo­ a zlituje się nad nami, złoży nieprawości nasze i
leścią poorane czoło, i stanął wśród zniewieścia- wrzuci do głębokości morskiej wszystkie grzechy na­
łego w grzechach ludu i otworzył usta, a głos j e ­ sze! Micheasz. Rozd: VII, VI— A Szymon
go jak pozew sądu wstrząsł dnem duszy, a sło­ ubogi — wubogiéj wiosce obwodu Sandeckiego
wo jego kruszyło serce, jako młot kruszący opoki, w Lipnicy zrodzony pilnie przysłuchiwał się słowom
a oko jego roziskrzone, — to błyskawica rażąca, — tego nowego Polski Apostoła, — i patrzał z roz­
a mówił o grzechu narodu, i o sądzie i o karze Pań­ rzewnieniem serca, jako ten lud się korzył i bił w
skiej,— a lud słuchał, a niewidzialna moc zlitowa­ piersi i wyznawał ze łzami winy swoje! Bo lud
nia Boskiego uchylała harde głowy,— zuchwałe polski to dobra bujna rola, bez opieki i nauki,
zginała kolana — serce jak czarna chmura desz­ prędko zielskiem porosła, ale to dobra rola, przyj­
czem łez się rozlewało, a jak z głębi pieczar, wy­ mie każde nasienie, i każde ziarnko na nią rzucone
dobywały się westchnienia pokutne i żałosne — bo obfitym wystrzeli kłosem! Oby tylko dostateczna
nad Krakowem grzmiało podówczas słowo Boskie była liczba rąk siejących, aby to nasienie było do­
brem, prawdziwem słowa Bożego nasieniem. Biada
- 3 9 -
- 3 8 -
dzie po śmierci dość czasu do wypocznienia, teraz
tym, którzy miasto przeniczki zasiewają kąkol! —
pokąd czas, trzeba pracować na niebo.
Patrzał Szymon w rozrzewnieniu serca na tę pira­
Urok i moc jego kazań, nadzwyczajny wpływ
midę ułożoną zkart, flaszek, kostek i innych do
wywierały na słuchaczów i w krótkim czasie Kra­
rozpusty i grzechu służących rzeczy, które skru­
ków inną przybrał postać, — a gdy go pytano,
szony żalem lud Krakowski znosił na rynek, aby
co czynić mamy pożytecznego, odzywał się z bło­
je oddać na pastwę płomienia, i ten płomień jak
gim pokory uśmiechem: .,Ora, labora, despera!*1" Módl
słup ognisty w niebo się podnosił, jak ofiara za-
się, pracuj, nie ufaj sobie. Imię Jezusa było tą
dośćczyniąca za przewinienia ludu. I na widok
tarczą którą zasłaniał się przeciw pociskom, któ­
tego płomienia zapalał się płomień miłości w ser­
rych piekło i świat nie szczędziło; Imię Maryfbyło
cu .Szymona, i jak ciemne dymu kłęby wpowietrzu
tym balsamem, którym goił rany co mu piekło i
się rozpływały i nikły, tak wszystkie ziemskich nie­
świat zadawały! Celka Jego była rajem Jego,—
pokojów i rokosz uczucia nikły wgłębi duszy je­
a na drzwiach Jéj własną te słowa wypisał ręką:
go. Ręka Jana Kapistrana włożyła habit zakon­
Tu, quisquis fneris hujus celce habitator, memento
ny na Szymona, usta jego nowy Mu świat obja­
quod sis Marie Matris amator: Ty którykolwiek
wiły — Kapistran Kraków odrodzony na życie ł a ­
będziesz téj celi mieszkańcem, pamiętaj być miło­
ski żegna,— ubogi zakonnik ciągnie w inne stro­
śnikiem Matki Maryi! Biedny zakonnik, nic niepo-
ny szukając dusz krwią Boga odkupionych, ale
siadając, nic wspuściznie następcy swemu nie mógł
żegna z radością, bo zostawia zastępcę, który roz­
pozostawić jak tę miłość Maryi! Oby te słowa na
poczęte dokona dzieło — Błogosławi Kapistran po
tych granitowych skałach, co strzegą granic kraju
raz ostatni Kraków, ale błogosławieństwem w Szy­
naszego, olbrzymiemi wyryte znakami zawsze i
monie wcielonem! I rospoczął swój zawód Apo­
wszędzie tę miłość Maryi, obudzały, wzmacniały w
stolski Szymon wkościele 0 0 . Bernardynowi ros­
sercach naszych ! Oby to Imię Jezus stało się tar­
począł w ciągłej nieustającej modlitwie, i umar­
czą zbawienia dla całego narodu. To Imię Jezus
twieniach; wśród tych postów, włosiennic, biczo-
na tablicy wypisane brał Szymon z sobą na ka­
wari nikła siła ciała, ale hartowała się siła du­
zalnicę,— to było tą księgą, z której się uczył do
szy jego. Dzielny winnicy Pańskiej pracownik
ludu przemawiać, to było tem źródłem z którego
widział jako piękne wydawała grona, niezmordo­
czerpał natchnienia swoje, a gdy dla téj nowości
wany w pracy zwykł był mawiać tym, którzy na­
od złych ludzi Oskarżony, powołany został przt?d
legali, aby więcej około zdrowia miał starania: Bę-
- 4 0 - — 41 —
sad kapituły Krakowskiej, w te pamiętne odezwa! sławieristwo téj modlitwy na Kraków oddawał! I
się słowa: O dobry Jem! o najsłodszy Jezu! a cói powrócił Szymon do Krakowa, właśnie w czas gdy
to jest ze Imię Twoje najświętsze idzie w niesmak? zaraza morowa to miasto wyludniała. Zaraza, któ­
które słodsze jest nad miód! Czemuż wzywać go mi rą Szymon Jubileuszem wybranych nazywał. Wy­
bronią? gdyż napisano jest; Każdy który wezwie dał się cały na usługę zapowietrzonych, i w lej
Imienia Pańskiego zbawion będzie! A czylii nie to usłudze był ofiarą miłości, w tymże klasztorze, gdz e
Imię nucić miedzy narodami i królmi kazano Sto: rozpoczął i zakończył zawód życia swego 1482.
Patrłowi? To Imię, które ów Beniamin Chrystusów, Niechciałem Ci opisywać życia Szymona, które u
Jan Ewangelista więcej nii razy dwieście w swojém Bolandystów znajdziesz obszernie opisane, dołą­
piśmie powtórzył!-— To Imię^ na którego trojakie we­ czyłem tylko tych parę wspomnień dla obudzenia
zwanie od Pawła już świętego trzy źródła cudo­ ufności i nabożeństwa do tego wielkiego opiekuna
wnie wytrysły! To Imię^ które na sercu zabitego ziemi naszej. Ach bo takie wspomnienia w na­
S. Ignacego męczennika wyryte, i gwiazdkami jako szych czasach są pokrzepiające wyschłe serca rosą
dyamentami wysadzone znaleziono! I ser­ niebieską! Oby tylko nie uschły tak jak prędko
ce Szymona dziwna ujęła tęsknota, i klęcząc u kropla rosy, — ale raczej łzami żalu na wieki w nas
stóp Krucifiksu, powziął przedsięwzięcie odwie­ pozostały! Przy kaplicy Św. Szymona jest studnia
dzenia grobu Pańskiego! Nie próżna ciekawość tę własną jego wykopana ręką,— oby jako ta woda
myśl wyrobiła w wyobraźni Szymona, ale miłość od tylu wieków płynąca służyła na pokrzepienie sił
tylko wysnuła ją z dna duszy Jego. Z kosturem ciała, pamięć Szymona służyła na pokrzepienie sił
W ręku, z różańcem przy boku. ze łzą w oku pu­ duszy naszej!— I tak zakończyłem poranną piel­
ścił się Szymon z jednym zakonnym braciszkiem grzymkę moje— i list ten już czas zakończyć —
w te pod ów czas do podróżowania niebezpieczne Bóg z Tobą!
strony! Czas nie dozwala mi abym choć myślą
towarzyszył Szymonowi opisując ci te wszystkie
trudy pielgrzymki Jego, te modlitwy, które przy Grób Błogosławionego Izajasza Donnera.
kolebce Boga do Boga zanosił, te łzy które przy Jasny i pogodny zawitał poranek i strumieniem
grobie Boga przepłakał; Szymon w Jeruzalemie mo­ światła oblał Kraków i okolice jego — Promień
dlił się za Kraków,— i Anioł wschodu te modlitwy słońca dotknął się serca dzwonu na wieży kościoła
i łzy Bogu przedstawiał,— i Anioł północy błogo- Panny Marji i przemówił do niego: już czas. po-
- 42 - - 43 -
cznij dzwonić, — pocznij kochać — rozbudź w niemi i boleść się budzi,— cierpienia i marzenia
miłość serca uśpione. I zaczął dzwon dzwonić i nocne przechodzą w cierpienia i marzenia dniowe,
wtórowały mu srebrném brzmieniem wszystkie •— odpoczynek w pracę,— uśmiech złudzenia w łzę
dzwony krakowskie — i nurty Wisły szybkim prawdy. Przechodząc przez te ulice patrzałem
pędząc biegiem słuchały co im dzwony mówiły i jako z trzaskiem otwierały się bramy kamienic,—
pobrzeżnym okolicom rozpowiadały jak Kraków dzwoniły okna i życie w rozmaitych kształtach
k o c h , — jak Kraków cierpi— a echa skał rozno­ widzieć się dawało,— i witał człowiek człowieka,
siły daleko te żale. Ach takie echa obudzą w a dzwony całemu miastu dzień dobry życzyły. —
każdem wierzącem sercu głos Boga,— a ten głos Dzień dobry! — ale komu? — czy tobie biedna
Boga tak silnie przemawia wśród tego Krakowa, matko, coś noc całą przepłakała przy łóżeczku chorej
— tego miasta boleści i miłości — przeszłości i dzieciny,— czy tobie, która przypierwszém prze­
przyszłości,— na tej kolebce i grobie nadziei na­ budzeniu szukałaś jéj przy sercu twojém, aby po­
szej.— Wyszedłem z domn przy pierwszym mroku błogosławić i przytulić do siebie^— ach na próż­
dniowym przechadzając się po pustych ulicach mia­ no — nie szukaj jéj tu, ona z nieba ciebie błogo­
sta. Są chwile w życiu naszém wielkie i pamię­ sławić będzie!— Czy dla ciebie biedna sieroto, —
tne wśród chwil czczych i próżnych, które niestety którą miłość matki sennie ukołysała,— któraś o-
wypełniają większą część życia naszego. Są ta­ depchnieia od ludzi ze łzami usypiała iako ten powój
kie chwile i w każdym dniu, bo każdy dzień jest który usypia pod kroplami rosy,— ale powój przy
jakby życie skrócone. Urodzenie i śmierć — przy­ pierwszym brzasku dnia rozwija swój kielich i
pomina nam pierwsza i ostatnia godzina dnia każ­ otrząsa te łzy nocne — i ty serce twoje rozwi­
dego; — w pierwszej porannej godzinie życie się niesz ale łez nie osuszysz, •— bo serce twoje na
rozwija,— w ostatniej wieczornej życie ustaje,— nową rozwinie się boleść ! Czy tobie biedny wy­
obraz śmierci i zwartwychwstania. Cisza nocna robniku, coś na twardym kamieniu pod klasztornym
przechodzi w gwar duiowy — niepokój dnia ciszą murem złożył głowę twoją, — rozciągnąwszy na
snu grobową się kończy. Noc miasto w cmętarz zimnym bruku pracą złamane kości. — tyś usnął,,
przemienia a każdy dom przestronnym staje się — ale sen twój był tak ciężki i bolesny,— a j e ­
grobem. Ale zaledwie słońce zabłyśnie to i w te szcze cięższe i boleśniejsze stało się przebudzenie
groby życie się w krada, — tysiące ócz wpatrują twoje! Czy tobie biedny Ojcze rodziny,coś przez
się jakby w świat nowy, — budzą się serca, a % noc całą przy bladym kaganku czuwał i przy cięż-
-44 — — 45 —
kiéj pracy walczył ze snu przemocą? I chciałeś to, lub raczej był to jeden z najpiękniejszych koś­
nie raz jeden zd nuchnąć to słabe światełko bo ciołów Krakowskich, założony od Kazimierza Wiel­
już omdlałe ^opadały ci ręce, ale w tern bolesne kiego, który, jako pisze Bielski w r. 1342, sam
westchnienia obiły się o uszy twoje — i zerwałeś pierwszy kamień założył i pierścień który miał na
się jakby piorunem rażony — i snem zmroczone palcu na pamiątkę fundacyi swej rzucił. Obok tego
przetarłeś oczy — bo te westchnienia to był jęk kościoła jest klasztor zakonnic świętego Augustyna,
bolesny dzieci twoich, któreś na pół zgłodniałe założony za pozwoleniem króla Stefana Batorego
zaledwie w sen ukołysał— i rzuciłeś okiem roz­ przez Szymona Mniszcha kaznodzieję królewskiego,
paczy na te wilgotne omszałe ściany i wspomniałeś który to klasztor pierwsza przełożona Katarzyna
na nędzę twoją i westchnąłeś: pół bochenka chleba, Kłobucka murować poczęła, a Wiklorya Trojano­
— pięcioro dziatek,— trzeba pracować! Dzień wska w r. 1633 dokończyła. Dziś widok tego
dobry! — ale komu? — czy wam wszystkim którzy kościoła niepojętą w sercu obudzą żałość, bo wi­
płaczecie i cierpicie w boleściach duszy i ciała, — dok zburzonego kościoła jakiś lęk i obawę w duszy
którym noc ulgę i pociechę przynosi,— bo przy­ rodzi, Bóg patrzy na te rozburzone mury świątyni
nosi chwilowe zapomnienie. Biedny Krakowie,— swojej, a gniew Jego zdaje się grzmieć oad gło­
/rażde przebudzenie twoje nową jest boleścią, bo wami naszemi. Świątynie Pańskie to są te mocne
za każdym porankiem odgadniesz więcej serc cier­ warownie, które każdego i wszystkich,— rodzinę
piących, — uzbierasz więcej też bolesnych, — bo i kraj cały strzegą i bronią od napaści nieprzy­
za każdym porankiem więcej grobów policzysz. jacielskiej. Tu w tych świątyniach serce się o-»
I w każdym poranku co raz smutniej biją dzwony czyszczą, — myśl się rozjaśnia,— duch się wyrabia,
twoje,— coraz tęskniej szumią wisły fale! I cóż — a wola siły i tęgości nabiera. Tu się uczymy
dzwonią te dzwony? — bądź katolikiem! i cóż kochać Boga i braci naszych. Świątynie Pańskie
szumią te fale? — bądź Polakiem! — I czemu to są szkoły mądrości naszej — to są zbrojownie
płaczesz łzami rozpaczy kiedy mo'zesz płakać łzami siły naszej,— potęga miecza skruszoną być może,
żalu, •— w rospaczy jest śmierć a w żalu zmar­ ale potęgę miłości nic nie zwycięży,— i patrząc
twychwstania nadzieja! na ten dom Boży tak opuszczony — na te ściany
Po odprawionej Mszy ś: w kościele Panny Marji, odarte z ozdób, — kurzem i pajęczyną pokryte —
udałem się do kościoła świętej Katarzyny należą­ na te potłuczone szyby okien gotyckich — stanęły
cego do klasztoru reguły Świętego Augustyna. Jest mi na myśli one słowa Mathathiasza:"' Biada mnie
- 4 6 - -47 —
przećzem się narodził abym widział skruszenie ludu ważając świata marność i jego prędką odmianę^
mego, i skruszenie miasta świętego, i abych tam zamyślał o służbie Boskiej i o duchownym stanie —
siedział, gdy podane jest w ręce nieprzyjacielskie? więc za Boskim natchnieniem prosił się pokornie
— Świątynia jest w ręku cudzoziemców: kościół do zakonu pustelników Św: Augustyna, nie dawno
jego jako człowiek bezecny. — Naczynia chwały osadzonych przy kościele S W: Katarzyny na Ka­
jego zabrano w niowolstwo: starcowie jego pobici zimierzu. W tym klasztorze życie i obyczaje swoje
i)0 ulicach, a młodzieńcy jego polegli od miecza tak pilnie stosował do ustaw zakonnych, że był
nieprzyjacielskiego. I któryż naród nie odziedzi­ wszystkim jedném zwierciadłem i doskonałym wzo­
czył królestwa jego, i nie odzierzal łupów jego? rem wszelkiej świątobliwości. Cały czas, który
—-'Wszystko jego- ochędóslwo jest odjęte: a które mu zbywał od innych zabaw, najmilej trawił na
było wolne, stało się niewolnią. — A oto nasze modlitwie tak ustnej, jako i umysłowej,— a mo­
miejsca święte, i piękność nasza, i chwała nasza dlitwy swoje osobliwie ofiarował za tych, którzy
jest spustoszona, a pogani je splugawili. Na cóż śmiertelnym grzechem mieli sumienia obciążone.
nam tedy jeszcze żyć? — I rozdarł Mathathiasz Często do kościoła boso chodził i w najtęższe mrozy
odzienie swoje, i synowie jego: a oblekli się w — a jeśli w nocy sen go morzył, na ziemi się
włosiennicę, i bardzo płakali." Ks: I Mach: rozd: położywszy krótkim snem się posilał. Ciału swemu
U _ wiersz 7 — 15. nieubłaganym był nieprzyjacielem, — postami, —
Na korytarzach zburzonego kościoła, gdzie się włosiennicą i innemi umartwieniami w niewolą
Msza ś. odprawia jest także grób błog: Izajasza ducha je podbijając. Pokora w nim była osobli-
Bonnera. Którego żywot ci przyłączam. wsza,— a gdy go starsi choć niewinnie strofowali,—
padał im do nóg,— całował — i o odpuszczenie
Żywot blo: Izajasza Bonnera. błagał. Zostawszy doktorem pisma Świętego głę­
Błogosławiony Boner narodził się w Krakowie bokie i zawiłe tajemnice wykładał i nie tylko rozumy
roku Pańskiego 1380. Ojca miał Floriana Bonera słuchających oświecał, ale i wolę i serca ich do
— matkę Bronisławę Samkorońską. Od lak prze- miłości Chrystusowej pobudzał. Zostawił na pi­
zacnych i bardzo pobożnych rodziców świątobliwie śmie cztery księgi teologii i księgę o Najświętszej
wychowany, gdy dorósł oddany jest na nauki do Trójcy, która jednak roku 1556, gdy klasztor zgo­
Akademii Krakowskiej świeżo od Kazim: Wielkiego rzał, ogniem spłonęła, oraz z obszerném opisaniem
ufondowanéj! Wydoskonalony w naukach — roz- życia błogosławionego Izajasza. Jako teolog był
— 48 — - 4 9 -
wysłany na zbiór Konstancyeiiski, gdzie błędy Hus- ŚŚ. Stanisław, Jacek, Jadwiga, Salomeą i Ku-
sitów gruntownemi zbijał dowodami. Braciom za­ negunda. Sama zaś Boga Rodzica rzekła do Niego:"
konnym w chorobach z miłością służył,— szpitale Izajaszu,— sługo mój kochany,— bądź już. golów
i ubogie chaty nawiedzał i tylko cztery godziny osiągnąć królestwo niebieskie od począlku świata
czasu odkładał sobie na nocny spoczynek. Czę­ wszystkim świętym z gotowane!" — Tern widze­
sto obchodził i nawiedzał boso, choćby w naj­ niem rozweselony święty starzec czekał z wielką
cięższe mrozy groby świętych patronów Polskich — radością chwili zejścia swego i powiedział dzień
osobliwie świętego Stanisława i świętej Salomei. śmierci, — po czém uklęknąwszy na ziemi uczy­
Dla nabrania ducha odwiedzał przyjaciół swoich, nił spowiedź grzechów swoich i z wielką pokorą
którzy jednegoż wieku i w jcdném mieście z nim o rozgrzeszenie prosił, — a przyjąwszy ciało i krew
żyli, to jest: BB. Jana Kantego, Kazimiérczyka, Pańską i oleje święte serdeczne Bogu dzięki od­
Giedrojca, Szymona z Lipnicy i Swiętosława. Z nie­ dawał za wszystkie odebrane w życiu dobrodziej­
mi o rzeczach Boskich miewał rozmowy, chcąc stwa. Podniósłszy zaś ręce i oczy ku Niebu zna­
ze Świętetni stać się świętym. Do Najświętszej kiem krzyża świętego żegna braci mówiąc te słowa:"
Maryi Panny nieustanném pałał nabożeństwem i Najmilsi w Jezusie Chrystusie bracia moi, szczęśli­
najczęściej modlił się przed Jéj obrazem — który wie tu i długo żyjcie w pokoju Pana naszego Jezusa
stanął za jego staraniem i dotąd jest łaskami sławny Chrystusa. Niech was błogosławi Bóg Abrahama,
w Kościele Augustyanów. Trafiiło się, że gdy raz — Bóg Izaaka, — Bóg Jakuba, ;•— niech was błogo­
przed nim z wylaniem serca i gorącością ducha sławi Bóg Ojciec, Syn, Duch Święty, i niech wam
modlitwy swoje czynił, — widziany był od braci da pokój święty, — bojaźń Boską, — miłość brater­
niezwykłą jasnością ogarniony i w zachwyce­ ską, — świętą cierpliwość, — mocne posłuszeń­
niu trwający, w którem do Matki Boskiej wdzię­ stwo, — uprzejme nabożeństwo, — potem zaś żywot
cznie śpiewał Antyfonę: „Witaj Królowa Nieba.— wieczny. Amen."— A każdego z nich ojcowskim
Przeżywszy 90 lat, utęskniał sobie w tern życiu afektem ucałowawszy, — oczy do Nieba podniósł­
doczesném i gorącem pragnieniem do Chrystusa szy mówił one słowa:" W ręce Twoje Panie Jezu
Pana wzdychał, aby go z więzienia ciała przeniósł Chryste, Synu Boski, i Marji Panny polecam ducha
do siebie,— i wysłuchany był od Niego.— Śmier­ mego,"— i w nich wesoło przeniósł się do Nieba.
telną ohorobą złożonemu okazała się Naj: Panna Ciało błogosławionego Bonera w kościele Św:
Boskie dziecię na ręku piastując, — a około Niéj Katarzyny było pochowane, — a przy grobie Jego
- 5 0 -
nie raz osobliwą jasność wielu ludzi z podziwie-
niem widziało, — a Bóg licżnemi cudami uwielbił
sługę swego.
(Matka Świętych Polska dziń II Lufca,o)
I ukląkłem przed tym grobem tego Świętego
męża, i modliłem się serdeczną modlitwą, — tą
modlitwą która uspakaja serce i skołatanej daje
pokój duszy. Ciałem i zbliżyłem się do popiołów List I. Kraków 15 [Maja 1849 3
Jego a duszą szukałem i znalazłem go w Niebie.
Byłbym lak długo pozostał przed tą kamienną tru­ „ II. Grób świętej Bronisławy 14
mną bo błogo i dobrze sercu tam było, — ale „ III. Grób Świętego Gedrojca 23
dzwonek kościelny kazał wyjść z tych świętych „ IV. Grób Szymona z Lipnicy 32
przysionków a odchodząc brzmiały mi w uszach „ V. Grób Błogosławionego IzajaszaBonera 41
one słowa Jeremiasza Proroka:" W one dni i na
on czas, mówi Pan: przyjdą synowie Izraelowi sami
i synowie Judcy społem, idąc a płccząc prędko
pójdą, i Pana Boga swego szukać będą
Trzodą straconą stał się lud mój; pasterzowie ich
zwiedli je, uczynili że się błąkali po górach; z góry
na pagórek przeszli: zapomnieli legowiska swego
Zawstydzona jest matka wasza bardzo, i
porównana z prochem która was porodziła: oto sta­
teczna będzie między narody, pusta, bezdrożna i
wys chła. Dla gniewu Pańskiego nie będą w niéj
mieszkać, ale się wszystka obróci w pustynią: (Je­
remiasz rodził XI.) — Wróci się a zlituje się nad
nami, złoży nieprawości nasze, i wrzuci do głę­
bokości morskiej wszystkie grzechy nasze. (Mi-
chaasz rodział VII.) A. M. D. G.

^Êmm^mÊÊ

You might also like