Professional Documents
Culture Documents
Susan Anne Mason - Spadkobierca
Susan Anne Mason - Spadkobierca
Susan Anne Mason - Spadkobierca
Spadkobierca
Tłumaczyła Elżbieta Zawadowska
Tytuł oryginału:
A Most Noble Heir
Autor:
Susan Anne Mason
Tłumaczenie z języka angielskiego:
Elżbieta Zawadowska
Redakcja:
Agata Tokarska
Korekta:
Beata Szostak
Dominika Wilk
Skład:
Klaudyna Szewczyk
ISBN 978-83-66297-20-3
Cover design by Jennifer Parker
Cover photography by Aimee Christenson
© 2018 by Susan A. Mason by Bethany House Publishers, a division of Baker
Publishing Group, Grand Rapids, Michigan, 49516, U.S.A.
© 2019 for the Polish edition by Dreams Wydawnictwo
Dreams Wydawnictwo Lidia Miś-Nowak
ul. Unii Lubelskiej 6A, 35-310 Rzeszów
www.dreamswydawnictwo.pl
Rzeszów 2019, wydanie I
Druk: Drukarnia Opolgraf
Książkę wydrukowano na papierze Ecco book cream 2.0 70g dostarczonym przez
Antalis Poland Sp. z o. o.
O ile nie zaznaczono inaczej, wszystkie cytaty z Pisma Świętego podano za Biblią
Tysiąclecia.
Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część tej publikacji nie może być reprodukowana,
przechowywana jako źródło danych, przekazywana w jakiejkolwiek mechanicznej,
elektronicznej lub innej formie zapisu bez pisemnej zgody wydawcy.
Sprawiedliwi posiądą ziemię
i będą mieszkać na niej na zawsze.
Psalm 37,29
Dla Iris Irene Colver Farrell, babci,
której nie miałam zaszczytu poznać.
Podczas poszukiwań Twojej historii rodzinnej
odkryłam, że moi pradziadkowie,
Charles Henry Colver i Mary Hannah Burnan,
służyli w Stainsby Hall położonym w Derbyshire w Anglii.
Ich romans i późniejsze małżeństwo stało się inspiracją
dla fabuły tej książki. Jestem niezmiernie wdzięczna
za podróż, w jaką mnie zabrali!
ROZDZIAŁ
1
Derbyshire, Anglia
Marzec 1884
Ogrody Hartford były tak piękne, jak obiecywała Iris. Klomby róż
otoczone wysokim, dobrze utrzymanym żywopłotem tworzyły kalejdoskop
barw, w centrum ogrodu honorowe miejsce zajmowała fontanna,
wypełniając przepiękne zacisze szumem wody.
Po kilku okrążeniach Iris oddała skórzaną smycz Molly.
– A może przebiegłabyś się z nią aż tam, na koniec? – Wyciągnęła
gumową piłeczkę z kieszeni. – Daisy uwielbia za nią gonić i w większości
wypadków nawet odda ci ją z powrotem.
– Bardzo chętnie. – Oczy Molly lśniły z radości.
Widok tak beztroskiej siostry ogrzewał chłodne miejsca we wnętrzu
Hannah. Ocalenie jej przed strasznym losem było warte własnego
cierpienia.
– Usiądźmy. – Ton Iris nie znosił sprzeciwu.
Wskazała w kierunku ławki przed fontanną, gdzie chlupot wody
konkurował ze słodkimi trelami ptaków ukrytych w drzewach. Hannah
najchętniej zostałaby w tym ogrodzie na zawsze.
– Jak tu spokojnie – szepnęła.
– Zawsze byłam zdania, że to najlepsze miejsce na rozmowę z Bogiem.
Chyba lepiej mnie tutaj słyszy. – Ciotka mrugnęła do dziewczyny
porozumiewawczo.
Pogrążona w smutku Hannah nie mogła się zdobyć na żartobliwą
odpowiedź.
– W takim razie może powinnam się tu modlić przez parę godzin, bo
mnie już chyba nie słyszy.
Dlaczego ostatnio tak często zbierało się jej na płacz?
Iris położyła rękę na ramieniu siostrzenicy.
– Edgar i ja nie zostaliśmy pobłogosławieni dziećmi, więc bardzo mnie
cieszy wasze towarzystwo. Mam nadzieję, że zaznasz tu spokoju.
– Dziękuję, ciociu Iris. Nie wiem, co byśmy bez ciebie zrobiły.
– Na pewno postąpiłabyś właściwie. I wierzę, że i teraz uczynisz to, co
słuszne.
Hannah poczuła, że przeszywa ją dreszcz.
– Co masz na myśli?
– Nie sądzisz, że powinnaś przynajmniej spróbować wyjaśnić sprawy ze
swoim mężem? Z małżeństwa zawartego przed Bogiem nie można ot tak
sobie zrezygnować.
Hannah przycisnęła rękę do serca, jakby mogła w ten sposób
powstrzymać ciągły ból, który się tam zadomowił.
– Boję się, że małżeństwo zostało już anulowane. Pamiętasz, mówiłam
ci o tych dokumentach...
– Słyszałaś o nich z drugiej ręki. – Iris ścisnęła ją za ramię. – W czasie
mojego małżeństwa z Edgarem nauczyłam się bardzo szybko, że jasne
stawianie spraw to klucz do szczęśliwego związku. Niezależnie od tego, co
zrobił Nolan, czy nie lepiej porozmawiać z nim szczerze o wszystkim?
Dowiedzieć się, jak on widzi wasz związek?
Na samą myśl o spotkaniu z Nolanem Hannah miała skurcze żołądka.
Nie mogła jednak odmówić ciotce racji. Podświadomie cały czas czuła, że
jej ucieczka to przejaw tchórzostwa.
– To pewnie prawda, ale jak pomyślę o powrocie...
Na drzewie nieopodal kłóciły się dwa wróble. Trzepotały skrzydłami
i ćwierkały głośno, aż w końcu jeden odleciał, a drugi pogonił za nim.
Hannah uznała, że nawet ptaki próbują ją czegoś nauczyć.
– Jest jeszcze coś... – powiedziała łagodnie ciotka. – Czy to możliwe, że
będziesz miała dziecko?
Hannah niemal straciła oddech z wrażenia.
– Nie... nie wiem – wyjąkała z trudem. Próbowała zmusić się do
myślenia. Kiedy miała ostatnio miesięczną przypadłość? Jeszcze przed
ślubem... Zatkała dłonią usta. Mdłości, łzy, zmęczenie... wszystko składało
się w logiczną całość.
Iris wzięła ją za rękę, a na jej twarz wypłynął pełen współczucia
uśmiech.
– Moja droga, myślę, że nosisz w swoim łonie kolejnego dziedzica
Fairchildów i tym bardziej powinnaś jak najszybciej rozmówić się
z mężem.
ROZDZIAŁ
19
Hannah przystanęła u stóp schodów, dumna, że udało się jej zejść bez
pomocy lorda. Obudziła się rano z nowymi siłami i wiarą w siebie.
Poprawa relacji z matką i nieoczekiwane wsparcie teścia sprawiły, że
patrzyła teraz na swoją sytuację z innej perspektywy. Niechętnie się do tego
przyznawała, nawet w duchu, ale do tej pory użalała się tylko nad sobą, co
natychmiast musiała zmienić. Dlatego rano zmówiła modlitwę dziękczynną
i postanowiła, że będzie bardziej ufać Bogu. Musiała wierzyć, że wszystko
się uda, tak jak przewidział lord, a Nolan do niej wróci.
W tym celu Hannah wreszcie wzięła sprawy w swoje ręce i napisała do
męża szczery list, w którym przepraszała za przykrości, jakie mu sprawiła,
i strach, przez który się od niego oddaliła. Wyznała także dozgonną miłość
i obiecała, że niezależnie od tego, czy znalazł dla niej miejsce w swych
planach na przyszłość, nie przypisze mu na pewno złej woli. Obiecała
również Nolanowi stałe miejsce w życiu ich dziecka, a także życzyła mu
szczęścia.
Hannah poklepała trzymany w kieszeni list, który zamierzała oddać
ciotce do wysłania jeszcze tego samego dnia. Przelanie uczuć na papier
zdjęło ogromny ciężar z jej duszy i wypełniło ją spokojem.
Poszła dalej korytarzem, zauważając nagle, że dom spowijała dziwna
cisza. Sądziła, że w saloniku usłyszy głos ciotki Iris lub radosną paplaninę
Molly, lecz do jej uszu nie docierał żaden dźwięk. Nawet Carstairs zapadł
się pod ziemię.
Wstała o wiele później niż reszta domowników, zatem pewnie było już
po śniadaniu. Postanowiła, że poprosi o grzanki i herbatę.
Nieoczekiwanie przy stole w jadalni zastała ciotkę. Powitała ją
uśmiechem.
– Dzień dobry, ciociu, jak się czujesz?
– Świetnie, moja droga. Dobrze spałaś?
Hannah zdjęła pokrywkę ze srebrnego naczynia na kredensie,
odkrywając z zadowoleniem, że zostało jeszcze trochę jajecznicy.
– Tak, chociaż chyba trochę za długo leżałam w łóżku po przebudzeniu.
– Nałożyła sobie kiełbaskę i grzankę.
– Nonsens. Musisz odpoczywać, ile tylko się da, przed urodzeniem
dziecka. – Filiżanka w palcach Iris zadrżała na spodeczku.
Hannah postawiła talerz na stole, lekko marszcząc brwi.
– Czy wszystko w porządku, ciociu? – zaniepokoiła się. – Dlaczego nie
jesteś z Edwardem?
– Spaceruje z Molly i Daisy. Usiądź przy mnie. Musimy coś omówić. –
Zwykle iskrzące radością oczy ciotki tym razem wydawały się poważne.
Serce młodej kobiety ścisnęło się ze strachu, gdy zajmowała miejsce
obok niej.
– Obiecaj, że spokojnie przyjmiesz to, co chcę ci powiedzieć. To nie
będzie zła wiadomość. Taką przynajmniej mam nadzieję.
Hannah przełknęła ślinę.
– Postaram się.
Ciotka zacisnęła usta, a potem nabrała powietrza.
– Miałam wieści od Nolana.
Wbrew temu, co obiecała, Hannah poczuła, że ma przyspieszony puls.
Zaschły jej usta, więc zwilżyła je językiem.
– Co było w liście?
Zegar na kredensie zakłócał ciszę głośnym tykaniem.
– Nie dostałam listu. – Ciotka nakryła dłonie siostrzenicy chłodnymi
palcami. – Nolan jest tutaj, kochanie.
Powietrze uciekło jej z płuc, kwiaty na tapecie zawirowały. Serce omal
nie wyskoczyło z piersi.
Nolan był tutaj... w tym domu... dokładnie w tym momencie.
– Nie musisz się z nim widzieć, jeśli to cię zdenerwuje. Wyjaśniłam mu,
w jakim jesteś stanie, i on wszystko rozumie.
Hannah odetchnęła głęboko na myśl o liście, który napisała do niego
wcześniej. Nolan wreszcie przyjechał się z nią zobaczyć. Musiała odważnie
stawić czoła swojej przyszłości – była to winna jemu i swojemu dziecku.
Iris podała jej szklankę wody.
– Proszę, wypij to.
Posłusznie sączyła chłodny płyn, który sprawiał ulgę jej wysuszonemu
gardłu.
Spojrzała ciotce w oczy.
– Czy mogłabyś zaaranżować nasze spotkanie w salonie za jakieś pięć
minut?
– Jesteś pewna, że nie narazisz dziecka?
Hannah wyprostowała się na krześle.
– Gorzej będzie dla dziecka, jeśli się nie dowiem, na czym stoję. Muszę
jakoś rozwiązać tę sytuację, tak czy inaczej.
– W takim razie zgoda. Za pięć minut.
Edward zdjął buty i poszedł za Iris do salonu, gdzie zajęli miejsca przy
kominku.
Na widok niepokoju na twarzy księżnej sięgnął po jej dłoń.
– Teraz wszystko będzie dobrze. Doktor na pewno zapewni Hannah
bezpieczny poród.
– Doktor Greenley to świetny lekarz. Wiem, że zrobi wszystko, co
można. – Zmarszczka zatroskania nie znikła jednak z jej czoła.
Serce Edwarda zabiło szybciej. Tak bardzo pragnął wziąć ją w ramiona
i scałować ten lęk. Od kiedy jedynym celem jego życia stało się
uszczęśliwianie tej kobiety?
Iris ścisnęła go za rękę.
– Czy możesz coś dla mnie zrobić?
Edward popatrzył w jej zniewalające oczy. Byłby gotowy zrobić dla niej
wszystko, co by leżało w jego mocy, gdyby tylko powiedziała słowo.
– Czy mógłbyś się ze mną pomodlić? To jedyna rzecz, jaką możemy
teraz uczynić dla Hannah...
Skłonił głowę nad ich złączonymi dłońmi.
– Oczywiście. Może zaczniesz.
Nolan dał doktorowi Greenleyowi czas na zbadanie Hannah, po czym
wszedł do pokoju, wpatrzony w łóżko, na którym obudzili się obok siebie
tego ranka. Akuszerka stała u wezgłowia, wyżymając wilgotną chustkę.
Na widok żony zrobiło mu się słabo. Hannah leżała nieruchomo na
poduszkach, jej zwykle lśniące włosy walały się w strąkach po pościeli.
Cienka, mokra od potu koszula przywarła do piersi. Nagle jej ciało zadrżało
konwulsyjnie i Hannah wydała cichy jęk.
Próbując powstrzymać atak paniki, Nolan podszedł bliżej i wziął ją za
rękę. Tak bezradny czuł się do tej pory tylko przy łożu śmierci matki.
Wtedy błagał Boga, by ją oszczędził, lecz Pan nie wysłuchał jego próśb.
Czy zamierzał wysłuchać ich teraz?
Gdy minął skurcz, otworzyła oczy i uśmiechnęła się słabo.
– Nolanie, jesteś tutaj.
– Tak. I już nigdzie nie pójdę – obiecał. Odwrócił się do lekarza
stojącego u stóp łóżka i ściszył głos. – Czy z dzieckiem wszystko
w porządku?
Doktor Greenley uniósł głowę.
– Na tyle, na ile mogę sprawdzić, wszystko wygląda normalnie. –
Wzruszył ramionami. – Nie wiem, co panu powiedzieć. Niektórym
kobietom poród przychodzi ciężej, niektórym łatwiej.
Nolan chwycił kolumienkę łóżka.
– Czy mogę jakoś pomóc?
– Już zaraz przyjdzie pora na parcie. Może pan wspierać żonę
i dodawać jej sił, gdy już zacznie.
Nolan skinął głową, nie zwracając uwagi na karcące łypanie akuszerki,
i usiadł obok Hannah.
– Dobrze, kochanie, sprowadzimy nasze dziecko na świat. Razem.
Gdyby tylko rzeczywiście był tak pewny siebie, jak udawał...
Potrzebuję Cię, Panie. Spraw, bym stał się teraz siłą Hannah. Posłuż się
mną, by jej pomóc urodzić nasze dziecko.
– Przy kolejnym skurczu musi pani przeć! – Gromki głos doktora
ożywił Hannah.
Otworzyła oczy i skinęła głową.
– Postaram się.
Gdy zaczął się kolejny skurcz, Nolan podtrzymał tułów żony.
– Dobrze, kochanie. Uda ci się.
Przez chwilę dyszała ciężko i opadła na poduszki.
– Nie dam rady.
– Dasz. Słuchaj mojego głosu.
Opierała się o niego przez parę chwil, a potem jej ciało zastygło
w bezruchu i zaczął się kolejny skurcz.
– Jeszcze, pani Price – zaordynował doktor.
– Przyj, Hannah. – Nolan miał nadzieję, że żona posłucha bez
zastrzeżeń, a instynkt weźmie górę.
Opadła na pościel, dysząc z wyczerpania, a kiedy ból minął, znów
oparła się o męża. Walczyła dzielnie przy każdym kolejnym skurczu,
a Nolan myślał, że żona za chwilę zemdleje z wysiłku.
Ileż to razy widział, jak źrebi się klacz, patrzył na rodzące kotki, krowy
i owce. W większości przypadków zwierzęta wydawały jeden jęk i było po
wszystkim. Dlaczego ludziom było tak trudno? Gdyby Nolan tylko mógł,
wziąłby na siebie cały ból, który musiała znosić jego żona.
W końcu doktor skinął na akuszerkę.
– Proszę mi przynieść czyste prześcieradło.
Kobieta pospieszyła wykonać bezzwłocznie jego prośbę.
– Tak jest, pani Price, jeszcze jedno parcie powinno wystarczyć.
Jęki Hannah świadczyły wyraźnie o tym, jak ciężka to dla niej walka.
Nagle zesztywniała i oparła się bezwładnie o Nolana.
Serce zamarło mu w piersi.
– Hannah, nie opuszczaj mnie...
Dokładnie w tym momencie powietrze przeszył głośny krzyk.
– Gratuluję, panie Price – powiedział doktor Greenley. – Ma pan syna.
E dward nigdy tak szybko nie jechał konno. Ani też nie
błagał tak gorąco Stwórcy o pomoc. Nie chciał sobie
wyobrażać, co może się dziać w Wexford. Prosił tylko Boga,
by pozwolił mu ocalić Nolana i wnuka.
List Evelyn wyjaśniał, w jaki sposób kobieta się dowiedziała
o zbrodniczym planie męża, który chciał zapewnić sobie tytuł. Podsłuchała
jego rozmowę z jednym z kompanów, któremu się zwierzył, że wynajął
zbira, by ten zamordował Nolana i jego syna. Wszyscy mieli myśleć, że
podczas przekazywania okupu coś poszło nie tak, a Orville zostałby w tej
sytuacji jedynym dziedzicem Stainsby. Gdy tylko było to możliwe, Evelyn
uciekła do rezydencji Fairchild i napisała szybko list do ojca.
Edward nie mógł uwierzyć, że tak źle ocenił Orville’a. Wiedział, że to
leń, obibok uzależniony od alkoholu i hazardu. Ale morderstwo? Nigdy by
nie pomyślał, że syn Hugh byłby zdolny do takiej zdrady.
Napędzany nieopisaną wściekłością Edward rozkazał jednemu ze
służących, by pojechał do Derby i sprowadził konstabla, a sam ruszył do
stajni po konia. Chciał zrobić wszystko, co można, aby ocalić wnuka
i Nolana.
Teraz mięśnie bolały go od wysiłku, ale nie zwalniał. Wreszcie jego
oczom ukazała się posiadłość Wexford. Popędził konia i pognał dalej, aż
w końcu zobaczył stróżówkę.
Zsiadł, by ostatni odcinek przejść na piechotę i zaskoczyć wroga. Nie
zwracając uwagi na mokry śnieg na drodze, ruszył w stronę budynku. Im
bliżej się znajdował, tym mocniej biło mu serce.
Proszę, miłosierny Boże, oszczędź mojego syna i zachowaj przy życiu
wnuka.
Zatrzymał się przy krzakach nieopodal wejścia i pomyślał o Iris.
W razie gdyby sytuacja przybrała niepomyślny obrót, już więcej jej nie
zobaczy. Poczuł przypływ żalu – żalu, że nigdy nie znalazł w sobie odwagi,
by wyznać jej swoje przywiązanie. Poza paroma skradzionymi pocałunkami
nigdy nie uzewnętrznił swoich uczuć.
Wybacz, Iris. Jeśli jeszcze się kiedyś spotkamy, naprawię ten błąd.
Aby otworzyć oczy, musiał się przedrzeć przez gęstą mgłę. Zamrugał
i zmrużył powieki, próbując się skoncentrować. Gdzie on się znajdował?
Poruszył się lekko i poczuł przeszywający ból w boku. Jęknął głośno
i wróciły wspomnienia.
– Teddy.
Chwycił metalową poręcz czegoś, co, jak szybko zrozumiał, było
szpitalnym łóżkiem, i spróbował się podnieść.
– Nolanie, leż spokojnie. Nie wolno ci się ruszać.
Znowu zamrugał i przed jego oczami stanęła żona.
– Hannah... Czy Teddy...?
– Wszystko w porządku. Jest tutaj ze mną. – Uniosła becik i odsunęła
kołderkę z twarzy synka. Dziecko spokojnie spało.
– Jesteś pewna, że nic mu nie jest?
– Czuje się znakomicie. Dzięki tobie. – W kąciku jej oka zakręciła się
łza. – Uratowałeś naszego synka, tak jak obiecałeś. – Przycisnęła usta do
czoła Nolana.
Poczuł, jak ogarnia go ulga. Hannah i Teddy byli bezpieczni. A on żył.
Chwała Panu!
Ciepłe palce ścisnęły jego rękę.
– Doktor powiedział, że kula przeszła na wylot przez twój bok, nie
uszkadzając żadnych organów wewnętrznych. Wyzdrowiejesz.
Nolan był naprawdę szczęśliwy, ale musiał się dowiedzieć, czy
zagrożenie minęło całkowicie.
– Czy Bellows nie żyje? – Przypominał sobie jak przez mgłę człowieka
leżącego nieruchomo na podłodze stróżówki.
– Tak. – Zacisnęła usta w linijkę.
– A Orville? Evelyn? – spytał ochryple.
– Evelyn jest bezpieczna, przebywa wraz z Victorią u Ophelii. Nie
chciała mieć nic wspólnego ze zbrodnią męża i kiedy tylko poznała jego
plan, od razu zaalarmowała Edwarda i policję. Dzięki temu ojciec wiedział,
w jakim wielkim niebezpieczeństwie się znalazłeś. – Głos Hannah drżał. –
Dziękuję Bogu, że wysłał go do ciebie na czas.
Nolan skinął głową. Nigdy nie ucieszył się tak bardzo na czyjś widok,
jak wtedy, gdy zobaczył ojca.
– Policja aresztowała Orville’a – ciągnęła Hannah. – Będzie przebywał
w więzieniu aż do procesu. Dzięki zeznaniom Evelyn zostanie tam na
dłużej.
Gdy wreszcie do niego dotarło, że wszystko naprawdę jest w porządku,
poczuł ogromną wdzięczność. Już nigdy nie będzie uważał żadnej chwili
spędzonej z rodziną za coś, co mu jest dane raz na zawsze. Uniósł dłoń
i dotknął policzka żony.
– Dziękuję Bogu za to, że obdarował mnie tobą. Jesteś sercem mojego
życia. Bez ciebie nic się nie liczy. – Przyciągnął ją do siebie i pocałował,
czując słony smak jej łez. – Od teraz, jeśli nie masz nic przeciwko, chcę
wieść nudne życie w Stainsby, cieszyć się naszym małżeństwem
i wychowywać syna.
Promienny uśmiech Hannah rozjaśnił ciemne wnętrze sali szpitalnej.
– Bardzo mi się to podoba, naprawdę, bardzo.
Pochyliła się, by znów go ucałować, a jej delikatne usta niosły obietnicę
czegoś więcej. Całego życia.
Pełne radości głużenie synka wskazywało wyraźnie na to, że Teddy
zgadza się we wszystkim z rodzicami.
EPILOG
D rogi Czytelniku,
istnieją książki zrodzone z samej tylko wyobraźni,
niektóre jednak powstają na podstawie faktów ubarwionych
wyobraźnią. Spadkobierca należy właśnie do tej drugiej grupy.
Zawsze kochałam czytać wszelkie romanse, ale jednak zaczęłam
przelewać na papier swoje historie, ograniczałam się do gatunku powieści
współczesnej. Mawiałam: „Nigdy nie napiszę powieści historycznej. Już
sobie wyobrażam, ile pracy musiałabym włożyć w zebranie materiałów na
temat epoki”. No cóż, jak się wielokrotnie przekonałam, nie powinnam
mówić: „nigdy”.
W czasie świąt Bożego Narodzenia w 2006 roku moja mama
powiedziała coś, co rozpoczęło podróż, jakiej wcześniej nie planowałam.
Stwierdziła mianowicie, że żałuje, iż nie poprosiła swojej matki, by
opowiedziała jej historię rodziny. Teraz nie wie nic na temat własnych
korzeni. Nie znała nawet nazwisk dziadków ze strony matki. Moja babcia,
Iris Irene Colver, dowiedziała się od ciotki, że jej matka umarła przy
porodzie, a wkrótce potem dołączył do niej ojciec, któremu po jej śmierci
pękło serce. Choć jestem romantyczką, czułam instynktownie, że George
Colver nie umarł z żalu z powodu śmierci żony. Dlatego postanowiłam
odkryć sekrety moich przodków. Jak się okazało, moje przeczucia były
słuszne – dziadek ożenił się powtórnie i założył kolejną rodzinę. Babcia nie
miała pojęcia, że ma ojca i macochę, a także przyrodnie rodzeństwo. Czy
taka wiedza wpłynęłaby w jakiś sposób na jej życie? Niestety nie wiemy.
Nie muszę chyba dodawać, że zafascynowało mnie wszystko, co
odkryłam podczas swoich poszukiwań. Za najbardziej intrygującą uznałam
jednak historię mojego prapradziadka, Charlesa Henry’ego Colvera, który
pracował jako chłopiec stajenny w majątku Stainsby Hall. Charles poślubił
Mary Hannah Burnan, pomoc kuchenną z tego samego majątku. Z wielką
przyjemnością snułam fantazje na temat przebiegu tego romansu, który
miał niestety tragiczny finał – Henry zmarł bardzo wcześnie i zostawił żonę
z dwójką dzieci.
Historia Mary i Charlesa pobudziła moją wyobraźnię i stała się
zaczynem opowieści o Hannah i Nolanie. Oczywiście nie mogłam jej
zakończyć tragicznie i dlatego zaczęłam wymyślać alternatywne
scenariusze. Co by było, gdyby się okazało, że jeden z pracowników stajni
jest dziedzicem tytułu? Jak potoczyłaby się wtedy historia jego miłości do
Hannah? Te rozważania zaprowadziły mnie w świat angielskiej arystokracji
i kiedy zaczęłam zbierać materiały do książki, poczułam, że sprawia mi to
przyjemność.
Dziękuję Ci, Czytelniku, za naszą wspólną podróż do Derbyshire z roku
1884. Mam nadzieję, że podobała ci się opowieść o Nolanie i Hannah oraz
że w postaciach moich bohaterów zaprezentowałam Charlesa Henry’ego
i Mary Hannah tak dobrze, jak na to zasłużyli.
Najserdeczniejsze pozdrowienia!
Susan
PODZIĘKOWANIA