Professional Documents
Culture Documents
Pedagogika Obejmująca Zasady I Metody Moralnego Fizycznego
Pedagogika Obejmująca Zasady I Metody Moralnego Fizycznego
| I
. W
PEDAGOGIKA,
o b e j m uj ą o a
■wyłożył
.. u g u s t J e s k e.
W A B S Z A W A*
Nakładem Księgarni Stanisława Arcta w Lublinie.
A n glista Jesk icgo
SYSTEMATYCZNY KURS NAUK
przeznaczony do pomocy
w w ych ow an iu doinowem
dla. dzieci od l a t 3 do 15.
p e d a g o g ik a ,
obej muj ąca
wyłożył
k e.
WARSZAWA.
Nakładem Stanisław a Arcta Księgarza
w Ł /tiblinie.
„ P e d a g o g ik a , obejm ująca zasady i m etody w ychow ania elem en
ta rn e g o ,” napisana przez A u g u sta Jeske, nie m a w so b ie nic p rz ec i
w nego nauce Pow szechnego K ościoła; a rty k u ł zaś teg o d zieła, p o d ty
tułem : „ N au k a R e lig ii,” podaje gruntow ne uw agi, ja k ic h należy tr z y
m ać się p rzy wychowaniu dziatek. D zieło to m oże być zalecone do
użytku publicznego.
W arsz a w a dnia 2 5 K w ietnia (7 M aja) 1 8 7 5 r .
Z. Piotr Stojak ow sk i,
Cenzor dziel treści religijnej.
N r. 1002.
A PPRO BATUR
V a rsa v ia e die 1 ( 1 3 ) M ai 1 8 7 5 anno.
A d m in istrato r A i'chidioecesis V arsaviensis
P ra e la tu s M etropolitanus
St. Z woliński.
Secretarius Ig. D udrew icz.
Aoaiio.ieiio Ii,eH3ypoK)
BapmaBa, 28 JIiiBapa (9 $eBpajrn)1875 r.
PI^ZEDyViOW A,
A u to r.
TREŚĆ.
str. str.
str. str.
B. M e t o d y • . • 13° 1. Zawiązek i cel tej nauki
2. W yk ład tćj nauki . . . . 212
1. W ażność m e to d ............... —
I I I . W y p is y ....................... ... 246
a) D y d a k ty k a ................... 132
b) M e to d y k a .................... 135 1. C el W y p is ó w ....................
2. Zasadnicze różnice metod 140 2. Zasady i drogi, jakich się
a) I n d u k c y a .................... 142 trzym ać należy przy
czytaniu AVypisow . . 248
b) Bez indukcyi nie ma
IV . ćwiczenia stylistyczne . 264
ani ksiąg ani wykładów
elem entarny eh . . . . 145 1. Cel ćwiczeń stylistycz
nych ...............................
2. Porządek ćwiczeń stylisty
C, N a u c z y c i e l ..................... 155
cznych ........................... 267
1. Powołanie nauczyciela . 27 0
V. G ra m a ty k a .......................
2. Sprawiedliwość nauczy
ciela ................................ 164 27 6
a) Napominania, strofo
C. R a c h u n k i .......................
1. Cel i wykład rachunków 276
wania ........................... — 28 5
2. K ilka wzorków wykładu
b) K a r y .............................. 16 6
c) Zachęty, pochwały, na 29 8
D. G i e o g r a f i a ....................
grody . •• •........................ 170
1. Znaczenie Gieografii . .
2. Czego i jak uczyć z Gico-
g r a f ii.................... 300
Część IV. 307
E. H i s t o r y a .......................
1. Cel H i s t o r y ! ....................
W y k ład nauk (Metodyka,). 2. J a k i czego uczyć z H i
st oryi? ........................ 312
A. Nauka Religii . . • • 175!
1. Beligia w wychowaniu . F. Nauki Przyrodnicze • • 324
2. Jakim powinien być wy I. H istorya N aturalna. . . .
kład Religii? . . . 177 1. Cel Ilisto ry i N atur alnćj .
3. J a k sobie rozłożyć naukę 2. Ja k im powinien być wy
Koligii . . . . . . 181 kład H ist. N at.? . 326
3. P la n tej n a u k i ................ 32S
B. język ojczysty . • 191 II . F iz y k a ............................ 334
I . Nauka o rzeczach pod 1. P lan tej n a u k i ................ 3 38
zmysły podpadających 191
1. Cel tej n a u k i .................... — O. Rysunki (łącznie z Gie-
2, Zakres i porządek tój omotryą) . . . . . . . 341
n a u k i .............................. 197
I I . Nauka pisanią i czytania 209 H. ś p i e w ........................... 347
CZĘŚĆ I.
W y chow anie M o r a l n e.
.
„Jaka cdultacya młodzi, takie potćm sp ra
w y i postępki obywatelów, takie sposoby m yślę-,
nia w prywatnem i publicznym życiu. Jacy zaś
synowie, taki i kraj cały; jak ie jc li ra d y i zam y
sły, tak i układ społeczeństwa, taka też szczęśli
wość lu b nieszczęśliwość na każdego niechybnie
spływ ająca. Tego nas uczą dzieje w szystkich
krajów , tego nawet sami na sobie doznajemy.”
Antoni Popław ski 1775 r.
A. DZIECKO.
mówim y bynajm niej, aby się ku nim uprzedzać, ale należy za
chować wszelką ostrożność, gdyż one rzadko dotrzymują tego.
co obiecywać się zdają.
Bez porów nania więcej są warte natury żywe, porywcze, n a
m iętne. Potrzeba wprawdzie nad niem i kierunku, ale też i je st
w nich wiele zasobów do wielkich rzeczy.
Bo i cóż rozumiemy w rzeczy samej przez „namiętność?”
Rozum iem y owe potężne sprężyny, owe gw ałtow ne porywy du
szy, popychające ją do miłości albo nienawiści. A więc niech
sobie dzieci będą ogniste, unoszące się, burzliwe; niech wyobra
źnia ich będzie żywą, duch niekiedy dum ny, charakter naw et
drażliw y, czułość nadzwyczajna; nie trzeba lękać się tego zbyte
cznie w ich wychowaniu: dzieci takie nie będą gnuśniały leni
wie bez wad, bez zarzutów, ale też i bez cnoty, w mierności; p ra
gniem y tylko dla nich ręki, zdolnej pochwycić wodze i pokiero
wać zręcznie ich silną i szlachetną naturą.
2. Wady dziecka.
Rzućm y teraz głęboko wzrokiem w duszę dziecka, aż do
ostatnich zakątków i skrytek jego natury: tam bowiem dokony
wa się rzeczywiście dzieło wychowania; tam leżą przeszkody
ja k i zasoby; tam też winno być skierowane całe usiłowanie.
D usza dziecięcia, to cały świat, to przepaść, której nigdy
dostatecznie zgłębić i rozświecić nie można. Kto zatem nie badał
tej duszy i tego serca dziecięcego we wszystkich kierunkach je-
go, nie je s t zdolnym do wielkiego dzieła wychowania: — dzieło
to nie dokonywa się na powierzchni, ale w najtajniejszych za
kątkach 'duszy.
D la wychowawcy, dla rodziców niezbędnomi są przeto: p r a
c a i c o d z i e n n e b a d a n i a . Serce dziecięcia, to księga, nad
k tó rą bezustanku zastanawiać się trzeba. Zawsze znajdzie się
w niem coś nowego do odkrycia, i o tyle tylko odpowiemy swe
m u zadaniu, o ile nabędziem zręczności czytania w tej żywej
księdze.
Dziecię, przychodzące na świat, nie jest zupełnie dobrem.
Są w niem zarodki złego, oczekujące tylko wieku dla rozwinię
cia się. Otóż z temi zarodkami walkę wieść należy. A le do
tej walki, do tego dzieła wielkiego, należy brać się zawczasu.
W wieku dziecinnym zarodki i wady wszelkie nie zapuściły
jeszcze głębokich korzeni, i nie miały czasu rozrość się szeroko.
Wszystko tu jeszcze wątłe i słabe. Później nadejdzie nawyknie-
nie; nawyknienie przerodzi się w nałóg, w drugą naturę, a w ten
czas opór je st straszliwy.
Wczesne przeto badanie i zwalczanie złych zarodków i wad
w dziecięciu, stanowi o wszystkióm na cale życie, czyto pod
względem dobrego, czy złego. „W cześnie" mówię, należy mieć
oczy otwarte na wszystko, co może być skazówką jakiejkolwiek-
bądź wady.
Ale jestże to zwyczajnem rodziców zajęciem? Azaliż oni
chcą naw et zgodzie się n a uznanie wad swych dzieci, kiedy im
się o nich wspomina? 0! na wszystkie powabne strony dziatek
swych są nader przenikliwi: umieją wybornie dostrzegać w nich
te, jakie mają, i te, których nie mają; co do wad... to rzecz
inna; coś ich zaślepia: ojcowskie i macierzyńskie przywiązanie
kładzie im przepaskę na oczy. Ta dobrowolna słabość rodziców
je st jednem z wielkich nieszczęść pierwiastkowego wychowania.—
Ale przejdźmy do wad samych.
ą) ILOŚĆ W Ł A SN A .
2 . J a k s ię o b ch o d z ić z m iło ś c ią w ła sn ą ? Prze-
dewszystkiem nie należy zapominać o najważniejszej maksymie
pedagogicznej, że w w y c h o w a n iu p rz e s z k o d y s t a ć się
m o g ą u ł a t w i e n i a m i , i że w ła ś n ie z a m ia n ia p ie r w
s z y c h n a d r u g ie stano-w i o b o w ią z e k w y c h o w u ją c e g o
i d o w o d z i j e g o t a l e n t u . I tak, miłość własna, jakkolwiek
niebezpieczna, może się stać potężnym sprzymierzeńcem. Jestto
siła ze spaczonym kierunkiem, ale zawsze jest siłą; i nietyle po
winno nam chodzić o jej pokonanie, ile o n a d a n ie jej właści
wego zwrotu. Miłość własna dąży zawsze do schlebiania, do
wynoszenia tych, których opanowała: ale właśnie wybryki te
świadczą o naturze szlachetnej, zdolnej wznieść się wysoko, bar
dzo wysoko, gdyby jej pycha nie strącała tak nizko. Nie należy
więc tłumić tej szlachetności natury, tej dumy duszy, ale należy
ją opamnvac i skierować gdzieindziej. Ona może się mylić nie
w swoich porywach,' ale w przedmiocie, w celu. Trzeba więc
tutaj dwóch rzeczy: odwrócić ją od fraszek, a zwrócić ku godne
mu przedmiotowi, czyli dać jej karm’ właściwą.
Dwa są zatem sposoby obchodzenia się z miłością wła
sną: najpierw trzeba ją powściągać, a następnie dać swobodę,
trzeba karcić jej zboczenia, a kierować jej energią. Praca to czę
sto bardzo drażliwa; nie jest też i być nie może jednakową wzglę
dem wszystkich dzieci.
Jest np. pewien rodzaj miłości własnej, którą należy oszczę
dzać, śledzić, oczekiwać na nią, nie podchwytywać, aż przy
stosownej okoliczności i uderzać tylko z wielką ostrożnością;
jest znowu inny rodzaj miłości własnej, z którą należy piowadzit
bój otwarty, bez oszczędzania — którą należy atakować, skoro się
tylko zjawi i upokarzać ażwpyle. Pierwszą znajdujemy u chara
kterów słabych, czułych, delikatnych, bez siły i sprężystości:
upokorzenie doraźne, szorstkie, nieubłagane, powaliłoby jt.
i zmiażdżyło, kiedy tymczasem upomnienie ojcowskie, rada przy
jacielska—jędrna ale łagodna— upokorzy je skutecznie i wy
buchać im nie pozwoli.
Ów drugi rodzaj miłości własnej napotykamy, u charakte
rów energicznych i silnych. Objawy jej są niemal zuchwałe,
— 12 -
2. J a k z a b e z p i e c z y ć d z i e c i o d n i e b e z p i e c z e ń s t w
zmysłowości?
T u przedew szystkiem odzywam y się do r o d z i c ó w , g d y ż
onito przed wszystkim i innym i m ają pow inność sta ra ć się o za
bezpieczenie sw ych dzieci od tego nieszczęścia. L ekcew ażenie,
obojętność w tym względzie, byłyby niotylko nie do przebacze
nia, ale pojąćby ich nie m ożna w rodzicach nie mówię ju ż c h rz e -
ściąńskieh, ale żyw iących poprostu najpospolitsze ku dzieciom
swoim przyw iązanie.
A le czyż n ie znajduje się, niestety! n ad e r często w ty m w ła
śn ie przedm iocie nieśw iadom ość i obojętność, zbyt kary g odna?
I tak n ajp rzó d , z sam ego początku, w pierw szych la tac h ,
niem al od kołyski, należy m yśleć o tern, ja k b y uzbroić du
szę i ciało przeciw ko okropnym skutkom zniew ieściałości, oraz
przez surowe w ychow anie i najw yższą czujność przysposabiać
w dziecku dobre obyczaje.
a) W ogóle je stto rzeczą najwyższej w agi, przyzw yczaić
dzieci do skrom ności, przyzwoitości, poszanow ania sam y ch sie
bie, i n atch n ąć j e w ielką wstydliwością. D latego to trzeb a dobrze
czuwać nad ich udaw aniem się n a spoczynek, h ad ich sn em , n a d
ich w staw aniem , przykryw ać je starannie, nie pozw alać s t a
n o w c z o trzym ać rąk pod kołdrą, nie dozw alać spać ra z e m
z sobą, lub z kim kolw iekbądź.
Pedagogika. . 2
— 18 —
cj j^ E K K O /W Y Ś L N O Ś Ć .
jS w O B O D A U/V1YSLU D Z IE C IĘ C E G O .
yjo Ł A D ZIEC K A .
jakie było dotąd życie wasze? jakie wasze czynności? jak spły
wały wasze lata młodociane? jacy byli wasi nauczyciele? jakie
wasze zdolności, nauka, roztropność, stałość charakteru, a na-
dewszystko: jakie jest wasze poświęcenie? ja k a miłość dla
młodzieży i wieku dziecinnego? jak a religia? w iara? cnota? czy
jesteście od nas lepszymi?., gdyż powinniście być nim i, powinni
ście mieć to, czego nam samym braknie do prowadzenia i kształ
cenia dziatek naszych.
Nic się tu na ślepo robić nie powinno: byłoby, bowiem rze
czą, nie dającą się wytłumaczyć, gdyby działano ze zwyczaju,
kaprysu lub pierwszego pociągu, albo, co najszczególniejsza!
przez grzeczność, kiedy idzie właśnie o najważniejszą ze spraw,
0 najświętszy z obowiązków.
Ojciec i m atka powinni tu okazywać gorliwość i czujność
bez granic. Pow inni się wywiadywać, radzić, p a t r z e ć n a
w s z y s t k o w ł a s n e m i o c z y m a . Nie powinni powierzać
dzieci w obce ręce, dopóki nie wypełnią jak najsum ienniej
wszystkiego, co do nich należy, aby znaleśe nietylko dobrych
nauczycieli, a le n a j l e p s z y c h , najgodniejszych — najgodniej
szych nietylko przez naukę, ale nadewszystko przez moralność
1 powagę.
Rodzice, zajmujący się wyborem nauczyciela, nie powinni
przeto ustępować żadnemu, bądź publicznemu, bądź pryw atne
mu względowi, żadnym prośbom lub wpraszaniom się, żadnemu
natręctw u z jakiejkolwiek strony.
Są bowiem ludzie, których żyeie i wady czyiiią niezdol
nymi do wszelkiej innej pracy: otóż tacy często przedstawiają
się n a kierowników wychowania.
Mamy atoli rodziców, którzy do tego stopnia przejęci są
obojętnością, płochością. albo (co sm utniejsza) brudnęm skner
stwem, że wybierają dla dzieci nauczycieli bez zasługi i w arto
ści, byle tanich. Filozof A rystyp dał pewnego razu jednem u z ta
kich ojców odpowiedź, którą przytaczamy bez dalszych omówień.
Kiedy żądał od niego pięćdziesiąt drachm za wychowanie jego
syna, „Jakto? zawołał ojciec, za tę cenę. kupidbgm mógł niewól-
- 57 —
w a n ie w y m a g a oprócz ciągłej b a c z n o ś c i i t r o s k l i
w o ś c i , j e s z c z e i najdelikatniejszej b a c z n o ś c i . Potrzeba
tu jednocześnie i starań, i zręczności, i konsekwencyi, i energii,
i słodyczy nadzwyczajnej.
Je st wiek w życiu, którem u możnaby przypisać własności
ognia, gdyż podobnie ja k ten żywioł wr ciągłym je st ruchu i nie
zna spoczynku; wiek, w którym się myśli bez prawideł, zastana
wia bez dojrzałości; gdzie gorąca wyobraźnia i wzburzone zmy
sły zdają się dopominać o prawo rozstrzygania wszystkich
przeznaczeń przeszłości.
Ciężka to chwila, w której owa gorączka namiętności po
chłania zbyt często tak drogocenne dary; w której najpiękniejsze
nadzieje rodzin rozwiewają się bezpowrotnie; gdzie najżywot
niejsze siły kraju niszczą się lub kalają; gdzie życie wysycha
i ginie sm utnie w swem kwiecie.
Mówi niekiedy ten i ówr, pocieszając się: „Niechaj się
młode piwo wyburzy!” Co do nas, tego powiedzieć nie możemy
i nic nie zdaje nam się smutniejszego n a świecie, nad błędy te
go wieku.
W tejto godzinie najwyższych przesileń zadanie ojca i m at
ki je st wielkie. O ileż troskliwość ich powinna być wtedy po
dniesioną i czynniejszą, ich przezorność uważniejszą i uroczyst
szą! W tedy to i najżywsze przywiązanie, nawret w chwilach
niepokoju, powinno być jednostajnem , godnem , oględnem i cier-
pliwem.
Niechaj rodzice pozwrolą tu sobie powiedzieć: z a n a d t o
cz ę s t o, n i e d o w i e r z a c i e s w e j p o t ę d z e ; a tu właśnie,
w takich chwilach szału młodzieńczego, prawa i obowiązki ro
dziców mogą się wykonywać z powodzeniem jaknajlepszem.
A je d n a k trudno wypowiedzieć mvwet, jakie szczytne za
danie tkliwości i mądrości mają w takich razach rodzice. Miłość
ojcowska i macierzyńska, najtkliwsza z natury, je d n a tu tylko
może być pcwnem źródłem natchnień i pomysłów zbawiennych.
W tejto straszliwej godzinie, w' której wyrywa się. z ich rąk w ła
dza, powinni ją utrzymać w najszerszych rozm iarach: w tej
chwili, kiedy ten młodzian nie zna prawie sam siebie, należy
- 60 -
Pedagogika. 5
- 66 —
W y c h o w a n i e F iz y c z n e .
.
„W ychowanie pieszczone niszczy w nas
zarody wszelkich przymiotów i cnót inęzkich.
Jak przez wychowanie zgnuśnicliśmy, tak tylko
znów przez jędrne, poważne wychowanie odro
dzić się możemy. M iejmy zawsze w pamięci
słowa J a n a z a m o j s k i e g o , tyleliroć powtarzane:
„Zawsze takie narody będą, ja kie ich młodzieży
chowanie.”
E w aryst Estkow ski.
aj J A ó zg .
w a r u n k o wo m ie js c a m ie ć n ie p o w in n y , a tem mniej
godziny przeznaczone do bardziej natężającej pracy umysłowej.
Pominąwszy tę okoliczność, że uczeń o tej porze dnia nie jest
nigdy w stanie z odpowiednią uwagą oddać się nauce, zajęcia te
oddziaływają zawsze w sposób szkodliwy na sprawę trawienia,
i stają się pierwszćm źródłem niedokrewności i przyczyną cho
rób brzusznych. Należy pamiętać o tem, że skutkiem natężonej
uwagi na pewien przedmiot skierowanej, oddech bywa niepełny:
brak ten zwiększa się jeszcze bardziej, gdy napełniony żołądek
ugniata przeponę a przez nią płuca same wypiera do góry.
Przyroda sama stara się usunąć skutki tego braku pełnego odde
chu zapomocą p o z i e w a n i a , które jest poprostu tylko głęb
szym wdechem). Otóż biorąc przykład z tych usiłowań przyro
dy, matka i nauczyciel dobrze sobie postąpią, gdy od czasu do
czasu ostrzegą dziecko o potrzebie głębokiego pełnego oddy
chania.
b) J ^ A R Z ^ D Y Z /rtY S Ł O W E U C Z N IA .
3 . Oko w y m a g a t a k s a m o j a k m ó z g o d p o w i e
d n i e g o s p o c z y n k u , jeżeli z korzyścią ma być używane; ni
gdy więcej nad parę godzin jedna po drugiej pracować nie po
winno, a nawet pewien odpoczynek po każdej godzinie większe
go natężenia oddziaływa zbawiennie na siłę wzroku. Kozuiuie
się samo przez się, że unikać należy zarówno słabego oświetle
nia, jak zbyt silnego światła; również odbitego, niestałego, mi
gocącego (przez kołyszące się liście drzew przed oknami), jak
i n i e c z y s t e g o , t. j. mięszanego światła, gdy naturalne oświe
tlenie mięsza się ze sztucznem.
Z tych to powodów rzeczą jest nadzwyczaj ważną, ażeby
w wyborze odpowiedniego na szkołę pokoju zwracać uwagę na
rozkład okien, na zasłony i okienice, na podłogę, na kierunek,
w jakim pada światło, i t. d. Najbardziej pożądanem w pracy
szkolnej jest światło, padające z góry i z boku lewego. Okna
tedy w szkole powinny być ile możności wysokie i szerokie,
ażeby przez nie dostateczna ilość światła wpadała do sali. Oświe
tlenie, przy którera światło pada z przodu, jest zawsze szkodli-
- 88 -
RUCHOWY.
dj j^ R E W , K R Ą Ż E N IE I T W O R Z E N IE S I^ K R W I.
żną jest rzeczą starać się o zachowanie zdrowia i sił tego narządu,
który w szkole ulega rozmaitym szkodliwym wpływom, a tt> po
części skutkiem niestosownej temperatury w pokojach szkolnych,
po części nakoniec skutkiem utrudnienia ruchów oddechowych
przez trzymanie ciała w nieodpowiedniem położeniu. Co do
wciąganego przy oddychaniu powietrza, bywa ono — jakeśmy
powiedzieli — zanieczyszczone niedokwascm węgla i pyłem; otóż
ciała te działają szkodliwie na błony śluzowe dróg oddechowych
w płucach.
T e m p e r a t u r a pokoju szkolnego zarówno szkodzić może
płucom w razie, gdy jest za wysoka, jako też, gdy jest za nizka.
Termometr jest tu rzeczą konieczną! Za wysoka temperatura po
wietrza, którem oddychamy, sprowadza w płucach znaczne
przekrwienie (przepełnienie krwią), skoro płuca przyzwyczajone
są do oddychania chłodniejszem powietrzem. Sam oddech cierpi
także w zbyt wysokiej temperaturze, gdyż ilość i głębokość wde
chów bywa w takim razie mniejszą, równie jak mniejszą jest
ilość wydychanego kwasu węglowego; przytem i ogólny obieg
krwi odbywa się powolniej, aniżeli w powietrzu chłodniejszem.
Dla dzieci zaś najbardziej szkodliwą bywa szybka zmiana zbyte
cznie ogrzanego powietrza na chłodne, gdyż daje początek ro
zmaitym sprawom zapalnym w narządzie oddechowym. Niebez
pieczne owe zapalenia rozwijają się przedewszystkiem wtedy,
gdy dzieci wyszedłszy z pokoju, zbyt ogrzanego, dostają się
na wolne powietrze, w którem wieje ostry wiatr wschodni albo
północny, zwłaszcza gdy po drodze swawolą i krzyczą a przed
wyjściem odbywały przydłuższe ćwiczenia w mowie lub śpiewie.
Każdy nauczyciel przeto obowiązany jest starać się skłonić ucz
niów, ażeby, dostawszy się na świeże ale ostre powietrze, po wyj
ściu ze szkoły, trzymali usta zamknięte, a oddychali tylko no
sem. W ogóle życzyćby sobie należało, ażeby rodzice i nauczyciele
zwracali jak najpilniejszą uwagę na narząd oddechowy dziatwy
i w przerwach pomiędzy godzinami zniewalali ją do p o w o l n e
go w c i ą g a n i a ś w i e ż e g o p o w i e t r z a . W ćwiczeniach od
dechowych, o których wspomnieliśmy przed chwilą, dziecko po
winno starać się zwracać na tył ramiona i rozszerzać o ile moż-
- 106 -
z b ę d n y do o d n o w y u s t r o j u , w y r a b i a s i ę w n i m s a
my m za p o m o c ą s p r a w y t r a w i e n i a , k t ó r a s poż yt e
p o k a r m y p r z e r a b i a i p r z e is ta c za pod wpływem wdy
c h a n e g o p o w i e t r z a , n a s t ę p n i e w p r o w a d z a do krwi ,
t a z a ś z a p o m o c ą k r ą ż e n i a s w e g o r o z n o s i t e n o d
ż y w c z y m a t e r y a ł po w s z y s t k i c h z a k ą t k a c h i n a j
d r o b n i e j s z y c h naw et c zęściach ustroju; nakonioc,
j a k i e m pow ie trz em oddychać powinniśmy, ażeby
w c ią g n ą ć d o s ta te c z n ą ilość czystego tlenu, który,
d o s t a w s z y si ę do krwi , u t r z y m u j e życ i e i c z y n n o ś ć
wszy stkich o r g a n ó w n a s z e g o ciała. Ucząc tego
wszystkiego, nie masz wcale koniecznej potrzeby
wchodzie w n a jd r o b n ie js z e szczegóły, dotyczące
budowy i urządzenia narządów trawienia; można
się o b e j ś ć bez o b c i ą ż a n i a d z i e c i ę c i a n u d n y m , szcze
g ó ł o w y m o p i s e m p o j e d y n c z y c h c-zęści t y c h n a
rządów.
Gdyby zaś w interesie zdrowia naszego zechciano zrozu
mieć potrzebę nauczania w szkole, ja k się zachowywać należy
w ogóle, gd'y skutkiem tych lub owych zboczeń zdrowie nasze
ulegnie główniejszym a tak powszechnym cierpieniom, byłożby
to istotnie zbytkiem lub rzeczą niemożebną? Zdawaćby się po
winno przeciwnie, że nauka, z której dla każdego z nas bez wy
jątku tyle korzyści wypływa, która tem samem tak znacznie przy
czynić się może zarówno do moralnego jak m ateryalnego dobia
ludzkości, nie powinna być wykluczoną z wykładów elemen
tarnych. W ypadałoby przecież chociażby nad tom tylko się
zastanowić, ileto w życiu napotykamy strasznych, trapiących
nas chorób (zwłaszcza narządu oddechowego), które jednak
że w początkach sw7ego rozwoju nie w ym agają niczego więcej,
jak tylko zwrócenia n a nie uwagi, oraz odpowiedniego i zgoła
nieuciążliwego zachowania się, ażeby je zniszczyć lub odwiocić
zupełnie a przynajmniej zapobićdz groźnem u ich rozwojowi.
Jeżeli do dziś dnia napotykamy n a każdym kroku nietylko
bezskuteczne lub szkodliwe, ale głupotą swoją w najwyższym
stopniu oburzające ś r o d k i lekarskie, zalecane przez szarlatanów
— 112 -
zek nauczyciela około tćj 'raźnej części w ychowania dzieci. 2) Jakicm i spo
sobam i ma się utrzym yw ać .zdrowie i czerstwość młodych. 3) Sposoby n a
b ieran ia mocy i zahartow ania sił w młodym. 4) O postępowaniu nauczyciela
w chorobach uczniów sw oich.— Piram ow icza również w ielką je s t zasługą,
i e za jego pobudką przetłumaczono znakomite naówczas dzieło T issota: B a
da dla pospólstwa względem zdrowia jego, r 1774, i rozpowszechniano p o
m iędzy ludnością.
CZEŚĆ III.
1/
Z asady N auczania .
DYDAKTYKA.
*
A. OGÓLNA ZASADA NAUCZANIA.
--------- se----------
■
- 124 -
sadę: „Szkoła dla szkoły" 3). Strzeżmy się tej zasady. W prak
tycznym umyśle naszym nigdyby ona zrodzić się nie mogła.
W szak powiada nasz Piramowicz: „Chowajmy tak d zieci nasze,
aby i im było dobrze i z n i e m i było n am dobrze.” To znaczy:’
chowajmy je i kształćmy do życia zacnego, do pracy, do dosko
nałości, aby z pod kierunku i św iatła naszego wychodziła m ło
dzież, o której naród powie: I do B o g a i do l udz i !
P edagogika. 9
B. ME T O D Y .
1. W ażność metod.
J e ż e li się nie mylimy, to interes dla sprawy wychowania je st
już w społeczeństwie naszem tak dalece obudzony, że wreszcie
możemy się spodziewać po rodzicach i młodych pedagogach n a
szych, iż zechcą seryo zastanowić się nad tern: czego i j a k się
uczą dzieci nasze w wychowaniu domowem, i czy taki sposób
uczenia, jaki u nas powszechnie panuje, jest dla wykształcenia
młodzieży korzystny.
PoTO J E S T D Y D A K T Y K A I /M E T O D Y K A ?
aj J D y d a k ty k a .
bj J A E T O D Y K A .
1. Dobra metoda powinna najprostszy najnaturalniejszą
drogą dążyć do celu. Jeżeli więc nauczyciel już wie, jak i jest
cel nauki, jeżeli już bardzo dobrze tego świadom, czego n p ,
uczyć ma z historyi, powinien do celu tego prowadzić ucznia tak
mądrze i naturalnie, iżby mu nikt zaprzeczyć nie mógł, że tak,
ja k uczy, uczy z największą dla ucznia korzyścią. W ówczas to.
uczy on rzeczywiście m e t o d y c z n i e .
Lecz zapyta każdy: jakżeż się to uczy najprościej, najm ą
drzej, najnaturalniej? jakiżto je st ów m e t o d y c z n y sposób
uczenia?
A b y n a u c z y c i e l m ó g ł z c z a s e m p r z y s w o i ć so
b i e d o b r ą m e t o d ę i a b y u m i a ł w l a ć w p r z e d m i o t ży
cie i powab, n i e c h a j sam p r z e d e w s z y s tk ie m ceni
n a u k ę w y s o k o , n i e c h w n i e j ż y j e , . d o n i e j dąży, n i ą
się z a j m u j e ustawicznie: n i e c h a j będzie jej kap ła
n e m n i e t y l k o w o b e e d z i e c i , a l e i w o b e c s e r c a i s u
m i e n i a w ł a s n e g o . N i e c h a j n i e z a k ł a d a rąk, n i e c h
p o d ą ż a w i e r n i e z a r o z w o j e m n a u k w o g ó l n o ś c i , t. j.
n i e c h m a z awsz e p r z e d s ob ą n o w e rzeczy, nowe spo
s tr z e ż e n i a , nowe odkrycia, nowe myśli, kierunki,
szkoły, zasady, uleps zeni a: wówczas też przedmiot,
k t ó r y m a w y k ł a d a ć , z n a ć b ę d z i e d o b r z e , bo go b a
dał, p r z e r a b i a ł i n i e u s t a n n i e w n i m się zaprawi ał ;
wówczas , mówię, p o t r a f i o b u d z i ć w d z i e c i a c h z a p a ł
do n a u k i , wówczas o b e j d z ie się bez p r z y mu s u , bez
k a r i n i e p o w o d z e ń , w ó w c z a s z n a j d z i e w s o b i e z.am i
ł o w a n i e do p r z e d m i o t u k a ż d e g o i p o t r a f i j e p r z e l a ć
t a k ż e i w d z i e c i . Koniecznie przeto s a m kochać musisz
naukę i wciąż w niej pracować, jeśli chcesz i pragniesz posieśó
pierw szą i zarazem najcelniejszą tajem nicę dobrej metody, t. j.
tę, a b y d z i e c k o u c z y ł o s i ę c h ę t n i e .
aj Tndukcya.
bj jÓ E Z IN D U K C Y I N IE JA A A N I K S I-^G A N I
w p o ł ą c z e n i u z p i s a n i e m i c z y t a n i e m d o r a z n e m daje
się usprawiedliwić z historycznego rozwoju przedmiotu. Rozpa
trujący wreszcie prace, dokonane pod tym względem na
polu dydaktyki elem entarnej, przekona się naocznie, żeśmy już
Elem entarzem X . O N U F R E G O K O P C Z Y Ń S K IE G O *) wszystkie
ówczesne zasady i pomysły na tej drodze wyprzedzili.
Obok tych rad, dotyeząccyh nauki pisania i czytania, udziela
nam ich historya niem niej pod względem treści k s i ą ż e k d o
c z y t a n i a przeznaczonych. Oo ludzkość sobie objawione m iała
i co własnem zdobyła doświadczeniem, to też składała w księ
gach swoich i to czytała. Pierwsze jej księgi obejmowały zatem
religijne wyobrażenia i godne pamięci wypadki. Naśladując
te n naturalny rozwój pierwszych potrzeb um ysłu ludzkiego,
wprowadzajmyż do pierwszych książek do czytania przedmioty
treści religijnej i codziennego dzieci doświadczenia. Dalsze zaś
czytanie przyswajać powinno uczniowi w miarę rozwoju um ysło
wych władz i pojęć jego te wiedzy zdobycze, które krom utyli
tarnej dążności mieć będą na względzie także i idealną czyli du
chową stronę człowieka.
Podobnież co do formy i metody m a się rzecz z nauką r a
c h u n k ó w . T en tylko właściwie zdoła użyć w w k ła d z ie swoim
(1ę t a k ż e i w n a u k o w o ś ć , i t er n z a s ł u ż y l i si ę ni e-
t y l k o w ł a s n e m u al e p o w s z e c h n e m u n a on c z a s wy
c h o wa n i u .
Ale jak nam zawiść Niemiec zabrać usiłowała Kopernika,
tak się też obeszła w kilkadziesiąt lat później z naszemi pomy
słami. Wydany po raz pierwszy w Berlinie r. 1838 Elementarz
Bóhmego jest (z wyjątkiem rysunków) zupełnem naśladowaniem
Elementarza Kopczyńskiego z r. 1785 — lecz ani śladu o tem,
zkąd się wzięła ta metoda...
Skrzętni a zręczni pedagogowie niemieccy umieli więc i tu
zapuścić cichaczem swoje konary i z obcej skorzystać pomysło
wości. Cały wszelako postęp usilnej pracy pedagogów niemie
ckich, pomimo głośnych przechwałek o kulturowem posłanni
ctwie i pierwszeństwie swojem, polega jedynie na stosowniej-
szem ugrupowaniu pewnych szczegółów dydaktycznych i wyro
bieniu formy, reszta jak była ujęta żywcem z pedagogów na
szych, tak i pozostała nietkniętą, niezmienioną 'w niczem i sta
nowi do dnia dzisiejszego jądro pedagogii niemieckiej.
Ale mniejsza o to. Mimo ustawicznych a sążnistych roz
praw luminarzy niemieckich o metodzie indukcyjnej, pedagogia
ich znajduje się z indukcyą ciągle jeszcze u początków. Zdaje
się, że spekulacyjno-dedukcyjna metoda pozostanie na zawsze
i w zasadzie charakterystycznem znamieniem naukowości nie
mieckiej.
Nam zaś niechaj przyświeca i nadal indukcyą.
*
^ ¥
-------
C. N A U C Z Y C I E L
„Nauczyciel każdy powinien być o tem
przekonany, że od niego praw ie wszystko w cdu-
kacyi zawisło. Przym ioty jego rozum u i serca
w płyną w rozum i serce uczniów. T rzeba n a u
czycielowi być filozofem, jaśnie widzieć rzeczy,
znać gru n t człowieka, skłonności, namiętności,
pojętność każdemu wiekowi właściwą, związek
um iejętności ludzkich; trzeba być czułym , n ie
naruszonym , sprawiedliwym , gorliw ym o dobro
uczniów i dobro pospolite narodu ludzkiego. K to
kolwiek się podejmujesz tej usługi krajowi, tw o
jem u, roztrząśnij dobrze obowiązek, który b ie
rzesz na siebie, siły które przynosisz!”
Grzegorz P iram ow icz.
--------
1. Powołanie nauczyciela.
1. W ielki skarb oddano w ręce nauczycieli: nietylko ro
dziny i gminy, ale naród cały powierzył im swe dzieci. Sędzi
we pokolenie, kończąc żywot swój na ziemi, oddaje nauczycie
lom ród potomny; ono zlewa na dzieci cały swój dobytek ducho
wy, swą wiarę, nadzieję, pragnienia, swe cele szlachetne. S połe
czeństwo powierzyło więc nauczycielom to, co jest dla niego naj-
droższem, bo powierzyło im młódź, ten kam ień w ęgielny bytu
narodu; uczyniło ich kliowiciolami wiary, światła, miłości i cnoty
wśród wzrastających pokoleń; uczyniło ich opiekunami dzieci,
w których na nowo i coraz jaśniej rozświecać się m ają idee
w społeczeństwie żyjące, chroniące go od upadku, a prowadzące
na drodze postępu ku coraz wyższemu celowi.
— 156 —
nie ma, nie powinno być człowieka między nami, któryby nie
m iał przed sobą pewnej idei, pewnej myśli szlachetnej. Czło
wieka bez celu, bez idei, m ało byłoby nazwać materyalistą, sob
kiem, epikurejczykiem, trutniem , chociażby chodził w purpu
rach, chociażby piastował najwyższe w społeczeństwie dostojeń
stwa. Jed en wziął sobie za cel życia uszczęśliwienie i podnie
sienie swej rodziny— i to je st jego ideą; drugi wziął sobie za
cel życia jakiś wynalazek, jakiś przedmiot z nauk lub sztuk pię
knych; inny podniesienie m ateryalnego i m oralnego dobra swej
wioski lub okolicy rodzinnej; inny podniesienie chwały Bożej,
oświaty, literatury, rolnictwa krajowego, przemysłu, handlu,
szkół, wychowania publicznego i t. p. Każdy zatem człowiek
i obywatel powinien m ieć pewną ideę, pewien zacny cel życia,
zmierzający to w tym, to w owym kierunku do dobra publi
cznego.
Otóż i nauczyciel może i powinien mieć taką ideę stałą
przed sobą, taki zamiar i cel wyraźny. T y m c e l e m , t ą i d e ą
życia i p o w o ł a n i a mo ż e i p o w i n n o być p r z e d e w sz y st -
kiem dobro, publiczne, a w s z c z e g ó l n o ś c i dobro
o k o l i c y l ub r od z in y , w k tór ej go O p a t r z n o ś ć p o s t a
w i ł a . „ Ja to — powie sobie zacny nauczyciel— wychowam tym
ludziom, tej rodzinie jej dziatwę drobną; ja tych ludzi przez ich
dzieci nauczę pełnić powinności i używać mądrze a cnotliwie
bytu swego; ja tych chłopców oświecę i wychowam n a dzielnych,
uczciwych, rozumnych, pracowitych obywateli, a te dziewnz ęta
n a cnotliwe, bogobojne i pracowite dziewice; ja im wskażę, nau
czę, jak mają żyć zgodnie w domu, jak wychowywać swe dzieci,
ja k pracować rozumnie w roli i przemyśle, ja k żyć z sąsiady;
pod moim wpływem wzrośnie ta dziatwa, ja jej dusze i serca
napaw ać będę tem tylko, co piękne, szlachetne i pożyteczne,
i z tą odrodzoną rodziną, z tą gromadką przezemnie wychowaną
chcę Żyć, pracować i późnój doczekać się starości, abym i w ten
czas jeszcze wspierać m ógł radą i nauką tę młodzież wchodzącą
w poważny tryb życia.”
Oto tak rozumiemy szlachetny cel życia, ową ideę powo
ła n ia nauczycielskiego. Takie postanowienie dodawać mu bę-
- 164 -
a) J^ A P O /W IN A N IA , S T R O F O W A N IA .
c) ^ Z a c h ^ ty , p o c h w a ły , nagrod y.
* *
—
CZEŚĆ IV.
O
W ykład N auk.
METODYKA.
NAUKA RELIGII.
-co—
«) S T O P IE Ń P IE R W S Z Y .
N auka rozpoczyna się od dokładnego wyuczenia i powtó
rzenia. p a c i e r z a : a więc od znaku K rzyża Świętego, Modlitwy
P ańskićj, Pozdrow ienia A nielsk ieg o , Składu Apostolskiego,
Dziesięciu Przykazań Bozkich, Ofiarow ania i Aktów W iary, za
kończających pacierz. W szystko, czego w ym aga i na co zezwala
wiek dziecka, w yjaśnić trzeb a króciutko, jasno i ujmująco.
Od pacierza i ogólnych n ad n im uw ag przechodzi się do
w łaściw ej nauki Stopnia 1-go, t. j. do n au k i o W i e r z e czyli
do S k ł a d u A p o s t o l s k i e g o .
W y k ład odbywać się tu będzie głównie na podstawie
o p o w i a d a ń b i b l i j n y c h , w połączeniu z o d p o w i e d n i e -
m i dogm atam i i naukam i K atechizm u.
1-y artykuł S kładu A postolskiego: „ W ierzę iv Boga Ojca
W szechmogącego, Stw orzyciela nieba i ziemi." Do wy
jaśn ien ia tego a rty k u łu będą pierwsze słowa Pism a Sw.
„N a początku stw orzył Bóg niebo i ziemię” początkiem
najw łaściw szym . To n as też poprowadzi zaraz do nauki
o B o g u . N a głębokie dowody i rozumowania o bytności
B oga silić się n ie potrzeba; rzecz to i trudna i zbyteczna
dla dziecka. O bytności Boga najlepiej świadczyć będą
opowiadania: o stw orzeniu świata, o upadku pierwszych
rodziców, o obietnicy zesłania św iatu Zbawiciela. Z tem
zaś dopiero, połączyć m ożna naukę o d o s k o n a ł o ś c i a c h
Boga.
2-gi artykuł: „ I w Jezusa Chrystusa, S y n a Jego jedynego, P a
na naszego." B ó z t w o Jezusa Chrystusa wyjaśnić opo
w iadaniem : o Zwiastowaniu anielskiem czyli oznajmieniu
— 183 —
b) S T O P IE Ń D R U G I.
X.
NAUKA O RZECZACH
POD ZMYSŁY PODPADAJĄCYCH.
„Wszystko jest dla dziecięcia nowe, w szyst
ko chce z osobliwszą ciekawością poznawać
przez zm ysły. Niechże mu tedy wolno będzie
czynić takowe doświadczenie, nie zabraniając
bynajinnićj, aby, gdy co widzi, nie m iało oraz,
ile można, próbować tego wszystkiemi pięciu
zmysłami, z których każdy inszym coraz sposo
bem niesie do duszy poznanie wszelakiego stw o
rzenia i przez które udziela się nieprzestannie
widomemu św iatu, i świat jemu. Aż do sześciu
lat może trw ać takowa zmysłowa a dla niego
wielce zabawna instrukeya rozumu, w której
służyć mu będą oczy, ręce, nogi za najpierw -
szych nauczycielów .” 1)
Antoni P o p ław sk i.
1. Cel i z a s a d y te j nauki. 2)
1. Po religii nauka o r z e c z a c h p o d z m y s ł y p o d p a
d a j ą c y c h pierwsze zajm uje miejsce w wychowaniu elem entar-
nem. Dwie te nauki- są wstępne m i, najpierwszemi naukam i,
bez których dalsze wykształcenie żadną m iarą obejść się nie mo
że. Pierwsza uzdalnia serce do późniejszego pojmowania i go
dnego przyjmowania wielkich praw d wiary, ta zaś m a uzdolnić
głowę do skutecznego pojm owania i przyjmowania nauk szkol
nych; pierwsza uprawia uczucia, ta rozum i język; pierwsza obu
dzą uczucia religijne, wiarę i sum ienie, druga daje wyobrażenia,
pojęcia i myśli; pierwsza ukazuje Boga, niebo, życie wieczne,
ta pokazuje ziemię, naturę, życie powszednie. Obiedwie upra
wiają dopiero g ru n t t. j. serce i rozum człowieka, obiedwie też
naraz i kształcą i uczą i wychowują.
2. Wiadomo, jak dziecko bujnie i żwawo się rozwija. Świat
swym urokiem i rozmaitością tak na jego zmysły bije, że ono
wszystkie nawijające mu się przedmioty poznać pragnie. W ra
żenia po wrażeniach jak fala po fali płyną otwierającemu się
zwolna zmysłami do duszy jego i tu jakoby pszczoły do ula zno
szą m ateryały dla ducha dziecięcego. Żadna rzecz nie przesu
nie się około dziecka, ażeby nie spraw iła n a niem w rażenia i nie
wyryła obrazu na duszy jego. Z każdego takiego w rażenia dzie
cię natychm iast sprawę sobie zdać pragnie i dlatego bez unuże-
nia pyta się każdego: co to j e s fł —j a k to się n a zy w a ł— do czego
to jest? bo pragnie poznać cały swój światek, chce rozpatrzeć
się w tern nowem mieszkaniu, do którego Bóg je z innej krainy
sprowadził.
Jak uczucia religijne raz w sercu dziecka zbudzone już nie
zasypiają, tak i władze poznawania, raz ze snu zerwane, już na-
powrót w letarg nie wpadają, ale ciągle się w duszy roją, pra-
cują, obrazy z przedmiotów świata zewmętrznego zdejmują, imio
n a im nadają, przedmiot po przedmiocie ku sobie ciągną, roz
kładają i składają.
W najpierwszej nauce elem entarnej na to psychologiczne
rozwijanie się i wewnętrzną robotę dziecka nie zważamy prawie
wcale. To też-zamiast łaknącej duszy jego dawać pokarm sto
sowny, zamiast jej życie coraz świeżemi i ujm ującem i przedm io
tam i podniecać, zabijam y albo powstrzym ujem y ją w rozwoju,
odrywając jej w ładze od uroczego świata i zmuszając w jej
najpierwszej młodości do zajmowania się naukam i. Męczymy
— 193 -
kiego wedle jednej m odły uczyć można; każdy dom, każda szko
ła w ym aga owego że tak powiemy n a g o d n e g o porządku
i ugrupow ania, w którym i nauczyciel i uczeń znajdują się ja
koby w żywiole swoim.
Ju ż Komisya E du k acy jn a przyjęła za zasadę, ażeby postę
pować „od łatwiejszego do trudniejszego.” Dwa te pojęcia sa
jednak że bardzo względne; jednem u wydaje się fen i ów‘szcze
g ó ł łatwiejszym, innem u znowu co innego. Z tego to powodu
w ielka panuje między pedagogam i niezgoda w układzie planu
tej nauki. Nie wchodząc w krytykę owych sporów, podajemy
tu plan taki, na ja k i m niej więcej w zasadzie większość się
zgadza.
Jakoż pizyjęto za zasadę, że przy okazywaniu i opisywa
niu (om awianiu) przedm iotów zwracanie uwagi dziecka na po
stać czyli kształt przedm iotu powinno być p o c z ą t k i e m tej
nauki. Do w ytłum aczenia postaci przedmiotu wystarczy popro-
stu tylko tablica i kreda. Nauczyciel więc (a za nim i uczeń)
będzie k reślił na tablicy kreski i linie w takim porządku i skła
dzie, jakiego w ym agać będzie postać danego przedmiotu. N a
rysowawszy je zaś, zaraz je też na tymże przedmiocie pokazy
wać i objaśniać będzie. W te n sposób znikną ze szkoły owe
oderw ane k reski,-kółka, krzyżyki, gwiazdki i tym podobne ab-
strakeye rysunkowe, a m iejsce ich zajmie istotna rzeczywistość.
Oo więcej, zniknie także owa pedanterya i ścisłość m atem aty
czna, jak ą np. obecnie niem ieccy pedagogowie m ordują bez li
tości swoje pacholęta.
K reśląc tedy lin ie i koła przeróżne n a tablicy, żądać bę
dziemy od dziecka, żeby je też samo potem na przedm iotach
wskazywało. Tak np. lin ią p i o n o w ą wskaże n a stojącej po
stawie człowieka; lin ią p o z i o m ą na leżącej postawie człowie
ka; linią k r z y w ą n a złam anej postaci człowieka; linią k o ł a .
na kołach u wozu, n a oku u ptaków lub kotów; k o ł o p o d ł u
ż n e n a oku ludzkiem; p ó ł k o l e n a rogalu, sierpie, księżycu;,
k ą t n a czterech kątach pokoju, na kątach ławki, stołu, tablicz
ki; t r ó j k ą t na pokoju lub tablicy, przeciętych przekątnią;
- 201 —
STOPIEŃ PIERWSZY.
(N ajprostsze rysunki i opisy przedm iotów ).
A. Pokój szkolny:
a) nazw y przedm iotów (lin ia ł, książka, tabliczka, ta b lic a,
stół, krzesło, ław ki, okna, drzw i, śc ian y , p iec i t. d.);
b) ilość, kształt, b arw a, m a te ry a ł, c z ę ś c i;— kto je spo
rządza?
c)■ użytek.
B. D o m r o d z i n n y :
a) części dom u (pokoje, okna, drzw i, piece...); ja c y rze
m ieślnicy pracow ali przy budow ie dom u?
b ) sp rz ę ty domowe (stoły, k rze sła, łó żk a, szafy...);
c) użytek ty c h części i sprzętów .
C. O t o c z e n i e s z k o ł y i domu:
a) u lic a, dziedziniec, ogród, place;
b) in n e dom y (sąsiednie i dalsze): k am ien ica , kościół, ra
tusz, fa b ry k a — stajn ie, ow czarnie, obory, k u rn ik i i t. p.;
- 202 -
STOPIE* DHIEI.
(N ieco szersze i gruntow niejsze om ów ienie przedm iotów .)
R zeczy blizkie.
A. Rodz i na i m i e s z k a ń c y domu:
a) rodzice, rodzeństwo, krewni;
b) domownicy, czeladź;
c) stan rodziców, wiek, utrzym anie (zajęcie, rzemiosło);
d) zwierzęta domowe: krowa, wół, koń, oivca, koza, Świ
nia, pies, kaczka, kura, gęsi, indyk, gołąb.
e) człowiek, jego ciało, członki, zmysły.
B. M i e s z k a ń c y w s i lub mi a s t a :
a) kapłan, nauczyciel, lekarz, rolnik, rzemieślnik, kupiec;
b) nazwy ich pracowni, miejsce zatrudnień i zwykły pobyt;
c) głów ne narzędzia ich pracy.
C. R o z m a i t e t w o r y natury:
a) kam ienie i kruszce: piasek, wapno, gips, sól, żelazo,
ołów, srebro, złoto;
b) drzewa, owoce, zboża, kwiaty; dąb, buk, lipa, topola,
brzoza, jodła, sosna, bez, jabłoń, grusza; róża, wiśnia, czere
śnia, orzech; pszenica, żyto, owies, traw a; ziemniaki, groch;
fiołek, tulipan, pokrzywa, bieluń i t. d.
c) zwierzęta: zając, lis, wiewiórka, jaskółka, kruk, kawka,
w rona, chrząszcz, pszczoła, mrówka; pająk, motyl, ślimak,
wąż i t. p.
- 208 -
D. W y ro b y sztuczne:
а) w domu: klucz, zegar, siekiera, grabie, naczynia i t. d.
б) na ulicy: płot, parkan, sztachety, studnia, most,
dzwon i t. d.
E. P o t r z e b y ludzkie:
a) mieszkanie, pożywienie, odzienie;
b) czystość, ochędóztwo, spoczynek, sen; — wykształcenie
(nauka);
c) zarobek, praca, majątek, fabryki, przemysł, handel;
pieniądze;
F. Z d a r z e n i a w d o mu i w mi e j s c u :
a) zatrudnienia powszednie; święcenie dni świątecznych;
b) niezwykłe zdarzenia: uroczystości kościelne, familij
n e ;— zjazdy, jarmarki.
c) dopuszczenia Bozkie: choroba, śmierć, nieurodzaj, po
żar, wylew.
Na dopełnienie i urozmaicenie: b a j k i , p o w i a s t k i , z a g a d k i ,
r o z r y w k i . — Na zabawę domową: r y s u n k i niektórych przedmiotów.
STOPIEŃ TRZECI.
R zeczy odleglejsze.
— P o c z ą t k i n a u k i o z i e mi o j c z y s t e j . —
1. Sąsiedztwo domu i miejsca: położenie (do czterech
stron nieba), granice.
2. Wody: strumyk, rzeka, staw, jezioro; — góra, doli
n a ;—łąki; lasy.— Znaczenie i pożytek wszystkich tych szcze
gółów.
8. Sąsiednie wioski i miasta: wieś, miasto, powiat, kraj,
część ziemi; — drogi, koleje żelazne, okręty; — podróże.
- 204 -
-------- a--------
Stopień I.
czyli
mie (lo nieba, ten pójdzie do piekła, gdzie jest płacz i zgrzytanie
zębami.
Tomaszek. Ach, mój Boże! ja chcę dobrze żyć, żebym nie p o
szedł do piekła, ale do nieba,
Dobromil. Dobrze, moje dziecię, ale trzeba zachowywać przyka-
nia Bozkie, które nam P a n Bóg zostawił n a ziemi.
Tomaszek, A gdzie są te przykazania Bozkie?
Dobromil. Oto w tych książkach, które ja tak lubię czytać.
W idzisz tę książkę? W niej jest bardzo wiele pięknych rzeczy o Panu
Bogu.
Tomaszek. Dajcie mi, dziaduniu, tę książkę; ja też będę czytał
o P anu Bogu.
Dobromil dał Tomaszkowi książkę; chłopczyk się bardzo ucie-
szył, otworzył książkę — chce czytać, ale nie może...
Dobromil. Czy uczyłeś się czytać?
Tomaszek. Ach nie, ale jeno mi pokażcie, jak się czyta, to będę
chętnie czytał.
Dobromil. Chętniebym ci pokazał, ja k się czyta, ale tego nie
pojmiesz od razu. W idzisz to czarne na białym papierze?
Tomaszek. W idzę; co to jest?
Dobromil. To są litery; one m i powiadają, co w tej książce
je s t napisane.
Tomaszek. To wy, dziaduniu, słyszycie, co wam te litery
o P anu Bogu powiadają? J a nic nie słyszę.
Dobromil. M e, dziecię moje, te litery mówić nie um ieją, ale
ja je umiem czytać, więc wiem, co znaczą.
Tomaszek. Nauczcie mnie też, dziaduniu, czytać; jabym tak
chętnie czytał.
Dobromil. D obrze, moje dziecię, ja cię nauczę, ale nie od r a
zu; trzeba się długo uczyć czytać, a ty może nie chciałbyś długo się
uczyć?
Tomaszek. O, będę się uczył, choćby bardzo długo. A le czy
się tćż nauczę czytać?
Dobromil. Nauczysz się, moje dziecię; ja także wtenczas czytać się
nauczyłem, kiedy byłem tak mały, jak ty. Przychodź tylko co dzień
do mnie, to cię niedługo czytać nauczę.
Tomaszek bardzo chętnie na to przystał, co dzień przychodził do
staruszka, a że był ciekawy, więc w pół roku nauczył się ładnie czytać.
- 219 -
Cieszył się z tego Tomaszek, cieszył się jego ojciec i cieszyła m atka,
bo im piękne rzeczy z książek czytał.—
Ale opowiem ci teraz także o owym drugim chłopczyku, W ładysiu.
W ładyś nie był tak żwawy, wesoły i usłużny, jak Tomaszek.
M atka go bardzo pieściła. Kiedy deszcz padał albo zimno, było na
dworze, - to W ładysiowi nie pozwoliła wychodzić z pokoju. Sypiał dłu
go; kiedy w stał rano, to już dobrze się skowronki naśpiewały a ludzie
w polu napracowali. Sam się nie um iał ani ubrać, ani umyc, ani ucze
sać; służąca musiała go ubierać, myć i czesać. W ładyś cały dzień nic
nie robił; m ógł się bawić, ale go wszystko nudziło; zachciewało m u się
zawsze czegoś innego, to bułki z masłem, to cukru, to karmelków, to
owocu, a matka niczego mu nie odmawiała. Kiedy mu ojciec kazał
co robić albo się czego uczyć, to zaraz wyrzekał, że go głowa boli.
B ył przytem bardzo niezgrabny, bo gdy wziął nóż w rękę, to się za
raz skaleczył; gdy się przybliżył do ognia, to się zaraz sparzył; gdy
wszedj do ogrodu, to się zaraz albo podrapał o gałęzie albo suknie
na sobie podarł i powalał.
Pewnego razu szła pani Dobrowolska przez wieś i prowadziła za
rękę W ładysia. W tćm , kiedy przechodzą około domu, gdzie mieszkał
Tomaszek, biegnie prosto na W ładysia wół i chce go wziąć n a rogi.
Przelękła się pani Dobrowolska, krzyknęła, a W ładyś już prawie był
bez duszy; wtem wybiega śmiały Tomaszek z biczem, zasłania W ła d y
sia i odważnie wołu odpędza. Pani Dobrowolska ochłonęła że strach u ,
bardzo się ucieszyła, czule dziękowała Tomaszkowi i prosiła go, żeby
poszedł z nimi do dworu. Ale Tomasżek dopiero wtenczas poszedł,
kiedy mu ojciec pozwolił.
dzo boli głowa. Ale pan Dobrowolski powiedział, że to nic nie pomo
że, że nie chce mieć takiego syna, k tó ry nic nie umie.
W ięc po obiedzie wziął W ładysia za rękę i poszedł z nim
i z Tomaszkiem do Dobromila. Staruszek był właśnie w ogródku i ko
pał. ^ Kiedy zobaczył pana Dobrowolskiego, wyszedł naprzeciw niego,
pow itał go szczerze i zaprosił z chłopcami do swego domku, gdzie
wszyscy zasiedli na ławeczkach, a staruszek zastawił przed mmi mleko
i chleb. Po przekąsce pan Dobrowolski zaczął poczciwego Dobromila
prosić, żeby także przyjął do siebie W ładysia i żeby go tak uczył, jak
Tom aszka. Staruszek chętnie na to przystał, ale powiedział, że W ła-
dyś musi być posłuszny, że musi wszystko robić, co mu każą. Rozpie
szczonemu chłopczykowi nie bardzo się to podobało, ale ojciec stał
przy swojem i powiedział, że nazajutrz wyjeżdża z żoną na długi czas
z domu, więc W ładysia nie weźmie z sobą, ale go przyszło Dobromi-
lowi. Staruszek na to zezwolił, a pan Dobrowolski uściskał go i odszedł.
nie potrafi ani papuga, ani pies, ani żadne zwierzę. Więc tylko
sam człowiek posiada zdolność mówienia.
A le każdy człowiek pow inien się nauczyć mówić dobrze,
wyraźnie, ładnie. Dlatego my też w łaśnie tak często ze sobą
rozm awiam y; dlatego ja cię w łaśnie tak poprawiam, gdy co źle
wymówisz. Kto nie um ie dobrze mówić, ten się nie może nau
czyć ani dobrze pisać, ani dobrze czytać. Żebyś się więc do
brze nauczył pisać i czytać, będziemy jeszcze ze sobą rozmawiali.
A czy będziesz zawsze ładnie wymawiał? Zobaczysz, ja k to się
potem ucieszy dziadunio i ojciec, kiedy n a popisie usłyszą, że na
moje zapytania wyraźnie i ładnie odpowiadasz.
Stopień 2-gi.
ELEMENTARZ.
y /z Ó R L E K C Y I.
— Oko. —
a j P ogadanka.
b ) R o z k ła d a n ie i s k ła d a n ie n a u ch o i v y r a z u — o k o .
Stopień 3-ci.
CZYTANIE DRUKU.
Czytanie druku nie przedstaw ia żadnych trudności: dzie
cko um ie już bowiem czytać p i s a n e wyrazy i zdania, łatw ą
więc będzie dla niego rzeczą czytać także d r u k o w a n e w yrazy
i zdania, zwłaszcza żo w języku naszym głoski drukowane podo
bne są bardzo do pisanych.
Stopień ten możnaby mnićj więcej tak zagaić:
Czy pamiętasz, czegoś to się dotąd nauczył? Czy wiesz,
co to jest zdanie, w yraz, głoska, litera? Czy umiesz pisać
- 244 -
— ---------------------
1. Cel w yp isów .
t. Przystępujem y do ostatniej, najważniejszej czynności
w nauce czytania, jaką je st czytanie Wypisów. Książka ta
(mniejsza zresztą o to, jak ją nazwiemy, czy „W ypisam i,” czy
„Książką do czytania,” czy „Czytanką,” i t. p.) powinna być za
wsze niejako dalszym ciągiem Elem entarza, rozwijającym zwol
na i stopniowo pierwotną osnowę jego. Myśli i nauki, które się
tam rzucają zaledwie w rysach króciutkich i elem entarnych, wy
stępuj ą w W ypisach jako obrazy pełne, przedstawiające dziecku
światek jego w zakresie szerszym. Treścią W ypisów powinno
być stanowisko dziecka w obec tego, co je najbliżej otacza,
a więc: Bóg, rodzina, naró d i p ra c a *); tłem zaś pierwiastek
etyczny, moralny. Pow tarzam y „m oralny,” , gdyż punkt ten,
jeśli gdziekolwiek, to w Wypisach na szczególną zasługuje
uwagę.
W ypisy, to główny a częstokroć jedyny skarbczyk dziecka:
na nim kończy się nieraz nawet i szkoła cała. Świat powszedni,
praca przyszła, wykształcą wprawdzie człowieka n a specyalistę,
— 251 -
1) Kateęiizowanie.
'-) M etoda „alcrpam atyczna” czyli wykładająca.
3) M etoda „heurystyczna.”
- 253 -
P r z e p o w i a d a n i e , albo ja k mówią, d o s ł o w n e r e c y -
t - o wa n i e treści z pamięci, je st niem niej ważną "częścią nauki
czytania. Oczywiście do przepowiadania dosłownego wolno
— 255 -
5) Ortografia.
6) Dyktowanie.
7) Ćwiczenia piśmienne.
chodzi stopniowo do d a l s z y c h z n a m i o n r z e c z y i m y ś l i
(— stopniowe podsuwanie się do zdania r o z w i n i ę t e g o ) , ba
da, wylicza i spisuje rzeczy zmysłowe i umysłowe (str. 10); wy
różnia rodzaje rzeczy (str. 11); przechodzi dalej do pojęć
o gionezie odmian czyli deklinacyj (str. 13); tu też obeznaje się
jednocześnie z istotą, przyim ków (str. 20); dalej przysłówków
(sti. 21),. następnie z istotą i różnicami czasjw (łącznie z za im
kami, str. 23); po czasach przechodzi wreszcie do ćwiczeń pro-
wadzących do zrozumienia trybów (str. 26). Zaopatrzywszy się
w ten sposób w najniezbędniejsze potrzeby m y ś l i i f o r m y ,
przechodzi dopiero do zdań złożonych, jako najwyższej kom bina-
cyi myśli i wyrazów (str. 29). -
Powyższy łańcuch ćwiczeń nie je st ściśle gram atyczny.
Ale inaczej być nie może. G ram atyka szereguje działy swoje
podług pewnych stałych kategoryj wyrazów; Stylistyka atoli,
idąc trop w trop za gienezą myśli, musi trzymać się porządku
naturalnego, inaczej byłaby anom alią — negacyą tego, do czego
dąży: negacyą logicznego rozw oju m yśli.
Rozdział I je st więc niejako stopniowem p r z y g o t o w a
n i e m dziecka do właściwej nauki stylu. Dziecko zbiera po dro
dze pyłek do pyłku, gromadzi m ateryały coraz to ważniejsze,
a gromadzi je sobie w głowie pomaleńku, nieznacznie, niepo
strzeżenie, nie tłocząc niemi pamięci. P raca rozwija się tu po-
prostu tylko empirycznie, bez praw ideł i wskazówek z góry po
danych. —R o z d z i a ł II przechodzi nieznacznie do Opisów, ja
ko najprostszej formy stylu. Opisy zaczynają się od ćwiczeń
w s t ę p n y c h , p r z y g o t o w a w c z y c h , podających m ateryał
w ja k najpiostszej formie (str. 34). Po tych dopiero ćwiczeniach
wstępnych idą „ Opisy właściwe" (str. 36). Po opisach nastę
pują „ Listy, z życia dziecinnego" (str. 46); a po listach idą B a j
k i i P ow iastki' (str. 60). K a ż d y z t y c h d z i a ł ó w p r z e
prowadzony jest metodycznie, z ciągłym i ścisłym
w z g l ę d e m na s t o p n i o w y rozwój pojęć i z a s o b ó w
dziecka.
1 o tern, co się tu powiedziało o układzie Stylistyki, zbyte-
cznem, zdaje się, byłoby wykazywać jeszcze, że ćwiczenia styli-
- 269 -
sow ał. Więc już dla tego celu ważnego wyłączyć trzeba z n a
uki języka wszystko to, co tylko nie prowadzi b e z p o ś r e d n i o
do zrozumienia i stosowania praw mowy naszej, bo jeżeli Gra
matyka nie ma bezpośrednio przyczyniać się do p r a k t y c z n e j
znajomości języka, jeżeli nie m a posiadać w sobie tyle żywotno
ści, ażeby w nagrom adzone w różnych chwilach m ateryały um ia
ła tchnąć ducha mowy żywej, to lepiej nie tykać jej wcalo, a n a
ukę całą zastąpić czytaniem lub piśm ienną reprodukcyą doboro
wych miejsc z Wypisów. W artość rzeczywistą może ona mieć
tylko wtenczas, kiedy nie kroczy na wysokich szczudłach umie
jętności, ale.zniża się w y r o z u m i a l e do pojęć ucznia, uwzglę
dnia p r o s t o t ę m y ś l i i m o w y j e g o , wysnuwa z p r z y k ł a
d ó w jasno i zwięźle szeregi praw ideł n a j n i e z b ę d n i e j s z y c h
i wdraża je praktycznie w um ysł ucznia, tak, że to ani nie obar
cza zbytecznie sił jego, ani się nie trzym a mechanicznie i czaso
wo tylko pamięci. Chodzi nauce tej nie o to przecie, aby uczeń
wiedział o języku to i owo, ale raczej o to, ż e b y z n a ł i o d c z u
wał na wskroś ważniejsze zasady ję z y k a rodzinno-
go, żeby je um iał stosować pewąo i świadomie do potrzeb swo
ich i do wymagań tego ogółu, który, mówiąc tymże co i on języ
kiem, upomina się wszędzie i zawsze o poprawność, o czystość,
0 całość i nieskazitelność języka swojego.
b) D r u g ą z a s a d ą w n a u c e r a c h u n k ó w p o c z ą t
k o w y c h j e s t : k o r z y s t a ć z t e g o , co s i ę r a z z d o b y ł o ;
a zatem, jeśliśm y stosowali um iejętnie i konsekwentnie okazy
w wykładzie, s t a r a j m y s i ę t e ż z a r a z s n u ć z n i c h w n i o
ski i w y w o d y n a b e z p o ś r e d n i p o ż y t e k d z i e c k a i n a
r z e c z s a m e j że . n a u k i , ażeby to, co się przerobiło, miało
przecie jakiś pozór n a u ki rzeczyw istej. I tak od okazów i przy k ła
dów naocznych posuwajmy się do p o j ę ć , od pojęć do m ałych
w n i o s k ó w , od wniosków do o g ó l n e g o n a k a ż d ą l e k c y ą
p o g l ą d u . Dochodzi się zaś do tego drogą s p r a w d z a n i a
i . p o w t a r z a n i a każdego w ażniejszego działu lekcyi. Bez po
w tarzania nie m a i nie może być mowy o nauce, a dopieroż
0 owocach nauki! Tylko i tylko po kilkakrotnem powtórzeniu da
nej lekcyi zaczyna dziecko rozglądać się jasno w pracy: dopiero’
widzi, dopiero się oryentuje, dopiero przychodzi samo do wnio
sków, dopiero ogarnia um ysłem całość i szczegóły.
W ykład danej lekcyi poczniemy tedy nasam pierw a) od
okazów (np. od 3 patyczków, 3 klocków , 3 kresek i t. d.); — n a
stępnie b) odsuwamy n a bok okazy i liczymy niem i niejako
z pamięci; np. powiedz mi z pamięci: ile czynią razem 2 patyczki
1 1 patyczek? 2 klocki i 1 klocek? 2 kreski i 1 kreska? - potem
c) przerzucam y się do inn y ch okazów i przedmiotów; np. ilo
czynią 1 grosz i 2 yroszel 2 d n i i jed en dzień? — następnie d)
— 281 -
c) P ra w id e ł, w n io sk ó w , fo rm u łek , nie n a le ż y d a w a ć
z g ó ry , a le dziecko powinmo j e ra c z ć j w y k r y w a ć sam o, d ro g ą
w ła s n e g o dośw iadczenia. P ostęp o w an ie przeciw n e'b y ło b y n aj-
zgubniejszym w świecie m iech an izm em i sprzeciw iałoby się z re
sztą zasadom i n d u k e y i, k tó ra b y ła przecie od daw ien d aw na
"jedyną m etodą naszą i pozawstać m u si n ią i n a d a l. S a m o d z i e l
n e ze strony dziecka d o c h o d z e n ie p raw d i wniosków je st jc -
dnein z najw ażniejszych zaid ań ra c h u n k u elem entarneg o . D la
tego niewołno tu n ig d y k w a p ić się nierozw ażnie i nieopatrznie
z podsuw aniem gotow ych ra e c z y ; niew olno myśleć, mówić, w nio
skować za dziecko; niewollno u trzym yw ać go ciągle w stan ie
biern y m i zam ieniać w papiugę, p ow tarzającą bezm yślnie to, co
widzi lu b słyszy. Każde zsatem zagad n ien ie, każde ćwiczenie
pow inno dziecko rozw inąć :samo, — sam o je rozłożyć, sam o zło
żyć, sam o ułożyć wnioski, w rę k u zaś nauczyciela będzie tylko
ster i k o ntrola roboty.
d) N a u k a r a c h u n k ó w s ł u ż y ć p o w i n n a p r a k t y
c z n y m c e l o m życia; w s z e l k i e z a t e m ć w i c z e n i a i za
g a d n i e n i a muszą d o ty c z e ć sfery isto tn y c h p o tr z e b
n a s z y c h . Słowem: p rzy k ła d y i ćw iczenia rachunkow e p o
w inny b y ć p r a k t y c z n e , a w ięc tak ie tylko, ja k ich życie, a nie
książka lu b teorya w ym aga. B ów nież szkodliw em i są owe d łu
gie, sążn iste przykłady, w k tó ry ch dziecko uczy się tylko o d ra
biać rzecz m echanicznie i pobieżnie, a o istotnym celu r a c h u n
ków najm niejszego nie m a pojęcia. P r a k t y c z n i e j b ę d z i e
zatem dobierać zawsze tylko pożyteczne p rzy k ła
dy z m a łe m i liczbami, a n iż e li o d e r w a n e ćw icze
n ia z cyframi bez końca, Z owych „cyfr bez k o ń ca” n a u -
— 282 -
6) P o n i e w a ż i l o ś ć w s z e l k a j e s t t o c o ś u m y s ł o -
wego, j e s t p r o d u k t e m d u c h a , r a c h o w a n i e j ó s t wi ęc
także prostą czynnością, p ro sty m aktem ducha;
o d b y w a ć się p r z e t o t y l k o może w u m y ś l e — s i ł ą my
ś l e n i a czyli, ja k mówimy, s p o s o b e m p a m i ę c i o w y m . Za
nim więc dziecko przejdzie do pewnych praw ideł lub piśm ienne
go rozwiązywania przykładów, powinniśmy je uprzednio wtaje
mniczyć jak najszczegółowiej w istotę danego rachunku, a wta
jemniczyć można je tylko właśnie drogą m y ś l e n i a , r o z u m o
w a n i a , płynącego z własnych postrzeżeń i doświadczeń jego,
słowem: drogą r a c h u n k u p a m i ę c i o w e g o , realizującego
rzecz każdą na cel i pożytek natychmiastowy. Tylko ten spo
sób wykładu napełni um ysł dziecka życiem należytćm, dzielnie
ukształci jego władze duchowe, ożywi wszystkie potęgi myśle
nia, nauczy je sądzić i szukać prawd i praw ideł. Te walne
przymioty rachunku pamięciowego tern się głównie tłum aczą, że
z ni m-to właśnie łączy sie jak najściślej metoda wykładu o k a-
- 283 -
g) P y t a n i a i z a g a d n i e n i a p o w i n n y b y ć zawsze
p r o s t e , j a s n e i, co n a j w a ż n i e j s z a — w ł a ś c i w o w i e
k o w i d z i e c i n n e m u . Mówić winniśmy przytem głośno, czy
sto i dobitnie, ażeby nas w tern i dziecko m ogło naśladować
z pożytkiem. Takienńż powinny być i o d p o w i e d z i . W dobrej
odpowiedzi leży i dobre zrozumienie rzeczy.
h) P e w n o ś ć i d o k ł a d n o ś ć s ą n i e m n i e j w a ż n y m
w a r u n k i e m d o b r e g o r a c h u n k u . D latego przyuczajmy
dziecko do spokoju i uwagi, aby wiedziało ś w i a d o m i e , co li
czy i j a k liczy. Niewolno dawać mu zapytań lub zagadnień,
z któremi nie wie, co począć, ponieważ niepewność rodzi tylko
niechęć do przedmiotu. Jeżeli dziecko n ie je st w stanie zrozu
mieć i rozwiązać pytania naszego, trzeba mu je podać w formie
odmiennej, praktyczniejszej, bliższej wyobraźni jego, i (jeśli się
okaże potrzeba) rozwiązać je naw et sam em u po kilka razy, póki
dziecko nie wpadnie nareszcie na myśl nasze.
Jeden.
I. Na okazach.
m I 1
O 0+1 = 0 2) 1 — 0= *)
1+ 0= 1 — 1=
3) 1X 1— 3)
1 : 1= “)
Dw a.
I. N a ok.azach.
Podnieś jednę rękę do g ó r y !— Ileś rąk p od n iósł?— Podnieś
jeszcze jednę rękę! — 1 ręka i 1 ręka, . ileto rąk? — I le masz nóg! —
Pokaż 2 palce u lewej ręki! — 2 palce u prawej! — K tóre zwierzęta
mają po 2 nogi? — po 2 rogi?
1.1
a) S t o s u n e k 1 do 2. — (Pisząc 1 kreskę na tablicy): ileto
kresek? — (Dopisując drugą kreskę): ileto kresek? — Ileżto jest więc 1
kreska, więcćj 1 kreska? — Czyli krócej: l a l ?
II
b ) S t o s u n e k 2 do 2 . — (Pisząc 2 kreski na tabl.): i l e r a z y
stoją tu 2 kreski? (Ira z). — A więc Ira z 2 kreski ileto kr.? — lr a z 2
czyni ile?
Ile pozostamie ci na r e s z t ę , jeżeli od *2 kresek o d e j m i e s z 2
kr.? (nic, czyli ZtSrO). Ileto jest więc 2 kreski m n iśj 2 kr.? — Ileto
jest: 2 m n i e j 2';?
(Mażąc 2 Ikreski z tabl.): i l e r a z y zmazałem 2 kreski? —
A więc 2 kreski znajdują Bię czyli m i e s z c z ą s i ę w 2 kr. ile razy?
2 m ieści się w 2 ile razy?
R ozłóż te dwa orzechy na 2 kupki! — Ileż czyni p o ł o w a 2
orzechów? — Ile czyni p o ł o w a 2 złotych? — p o ł o w a 2 rubli?
p o ł o w a 2 lat? — M atka rozdzieliła 2 jabłka między dwoje dzieci: po
ile dostanie każde? — Ile razy m ieści się 1 łok ieć w 2 łokciach? — Ile
razy można odm ierzyć 1 łokieć ze sztuki płótna, wynoszącej 2 łokcie?
I le razy można odm ierzyć 2 łokcie z 2 łok ci płótna? — Ile wynosi p o-
ł o w a 2 łokci? —
I le bucików potrzeba do 1 p a r y ? — Czy 1 w ół je st już 1 p a r ą
wołów? — Ile trzeba zapłacić za 1 p a r ę bucików, kiedy 1 bucik ko
sztuje 1 rubla? — Ile trzeba, zapłacić za 1 jabłko, kiedy para jabłek
kosztuje 2 grosze?
C) (Pisząc na tabl. wyraz: d w a ) — przeczytaj ten wyraz! —
Otóż zamiast wyrazu „dwa” piszem y taki znak czyli taką c y f r ę : 2. •
N apisz i ty teraz tę cyfrę, i przeczytaj ją głośno!
II. Piśmiennie.
)
2 czyli właściwie
i) 1 —j—1 — 2) 2 -f0 =
2X 1= 1X 2=
2 - 1= 2 — 2=
1 :2= 2 : 2=
Trzy.
I. Na o k a z a c h .
• O •
a) S t o s u n e k 1 do 3 .— 1 liczbon i 1 liezbon ileto liczbo-
nów? — 2 liczbony i 1 liczbon ileto liczbonów? 1—(—1—j—i liczbon
ileto liczbonów?— Czyli: 1—j—i —|—i jostto ile? —
(Biorąc 3 liczbony z w o l n a j e d e n p o d r u g i m ) : ile razy
wziąłem po 1 liczbonie?— A więc 3razy 1 liczbon ileto liczbonów ?—
Czyli: 3 X 1 jestto ile?
3 liczbony, m n i e j 1 liczbon, ileto liczbonów?— 2 liczbony,
mniej 1 liczb,, ileto liczbonów?—- 1 liezbon, mniej 1 liczb., ileto licz
bonów? Jeżeli od 3 liczbonów o d e j m ę 1, potem znowu 1, a po
tem jeszcze 1 liczbon, ileż mi pozostanie? — A zatem: 3— 1 — 1-— 1
jestto ile?
I l e r a z y można wziąć 1 liczbon z 3 liczbonów ?— A więc .1
liczbon znajduje się czyli m i e ś c i s i ę w 3 liczbonack ile ra z y ? — 1
w 3 mieści się ile razy?
II. Piśmiennie.
i) 1 + 2 = 2) 2 + 1 =
B x l= 2) 3 -2 =
8 -1 = 1x2+1=
1 : 3= 2) 2 : 3=
3) 3+0= 4) 0+3= 5) 3=2+?
1X 3= 2+1= 3=1+?
3 -3 = 3 -1 = 3=2x?
3 : 3= 3—2 = 3=3X ?
6) 1 + 1 + 1 = 7) 1 8) 1
1x2+1= +1 +2
3 x 1 -2 = +1
3 x 1 -1 =
9) 2 io) 0 n) 2 12) 3
+1 2 0- — 1
____1 ___ 1
13) 3 14) 2 15) 3 16) 1
—2 -1 - 0 _X 3
Cztery.
I. Na okazach.
J a k się nazyw a p ierw sza p o ra roku? (w iosna). — P o w iośnie n a
stęp u je lato. — K tó rą więc p o rą w ro k u je s t lato? — P o lecie następuje
jesień. — K tó rą ż w ięc p o rą w roku je s t jesień? — P o jesie n i następuje
zim a. K tó rąż p o rą w ro k u je s t w ięc zim a? — W io sn a, lat.o, jesień,
z im a— i l e t o p ó r roku?— K tó ra z nich je s t piórw szą?— k tó ra 3cią?—
k tó ra 4 tą ? — k tó ra 2 g ą?— Ja k a ż więc liczba n astęp u je po liczbie 1?—
po liczbie 2? — p o liczbie 3? — ja k a znajduje się p r z e d liczbą 4? —
• I • I ®I •
a) S t o s u n e k 1 do 4. — 1 książka i 1 książka ileto ks.? — 2
książki i 1 ks. ileto k s.?— 3 książki i 1 ks. ileto ks.? — A zatóm 1
a 1, a 1, a 1 książka, ileto k s .? — Czyli: 1—|—1 —j—1—]—1= ?
(Biorąc 4 książki zwolna jednę po drugiój): ile ra zy wziąłem tu
1 książkę? ( 4 ra zy ). — A zatem 4 ra zy 1 książka jestto ile książek? 4 X
1 = ? ( „ 4 ra zy 1 czyni ile?”)
4 książki, mniej 1 ks., ileto. książek? 3 ks., mniej 1 ks.,
ileto ks.? 2 ks., mniój 1 k s., ileto ks.? 1 ks., mniój 1 ks., ileto
książek? — A zatem: 4 ks., mniej 1 ks,, mniej 1 k ., mniój 1 k .,
mniej 1 k., ileto książek?— Czyli: 4 — 1 — 1— 1 — 1 = ?
Ile ra zy można wziąć 1 książkę z 4 ks.? — A zatóm 1 książka
m ie ś c i się w 4 ks. ile razy? — Czyli: 1 : 4 = :? („ 1 w 4 mieści się
ile razy?”)
1 kw arta, i 1 kw., i 1 kw., i 1 kw., ileto kwart? — 4 kwarty
czynią 1 g a r n i e c . — Funt m a 4 ć w i e r c i . — Łokieć ma 4 ćwierci.—
K ok ina 4 pory. — Józio kupił za 1 grosz wiśni; ile mu zdano na resz
tę, jeśli dał na to czterogroszówkę? — Ile razy muszę wlać do cebra
po 1 kwarcie wody, aby mieć 1 garniec w o d y .— I l e r a z y w i ę k s z ą
wartość mają 4»ruble od 1 r.? — Ile razy m n i e j s z ą wartość ma 1
rubel od 4 r.?
• • |e •
ł)) S t o s u n e k 'i do 4 . — 2 orzechy i 2 orzechy, ileto orze
chów ?— He razy trzeba wziąć po 2 orzechy, aby ich było 4? — 4 orze
chy, m n i ó j 2 orz., ileto orz.?— 2 orzechy, mniej 2 orz., ileto orz.?—
4 orzechy, mniej 2 orz., i mniej 2 orzechy, ileto orz.?— 4 orzechy
m ają w sobie ile razy po 2 orz.? — 2 orzechy mieszczą się w 4 orz. ile
razy? — Ileto jest 2—j-2? — ileto czyni 2 X 2 ? — ileto jest 4 — 2 ? —•
ileto jest 4 — 2 — 2? — ile razy mieści się 2 w 4? —
J a k długo trw a nasza nauka, jeżeli przed południem uczymy się
2 godziny i po południu 2 godz.? — Ile razy więcój nóg ma koń od
ptaka? —- Pewien rolnik ma 4 konie; - z tych 2 bierze w pole, a 1 p ę-
— 292 —
dzi na łąkę; ile koni pozostało w stajni? — Ile kw art wynosi p ó1 garn
ca ? — Jó zio m iał 4 kopiejki; za 2 kop. kupił piór gęsich; ileż mu po
zostało kopiejek? — Pew ni rodzice m ają 2 dziatek; z ilu osób składa
się więc cała rodzina? — 2 p a ry trzewików, ileto trzewików? — Ja k a
liczba mieści się w 4.. 2razy? — J a k a liczba mieści się w 4.. 4razyt
l i i i
II II
III I
I III
IIII
— 293 —
II. Piśmiennie.
mm A czyli właściwie
U |
mm
i) I —
(—B= 2) 2 + 2 = 3) 3+1 =
4X 1= 2x2= 1X 3=
4—1— 4 —2 = 4 -3 =
1 :4= 2 :4= 3 :4=
4) 4—p 0 = 5) 4=3+? 6) 4— 3 =
1X 4= 4=4x? 2+2=
4 -4 = 4=2+? 4—4 =
4 :4= 4=1 X? 4=1x8+?
7) 1 8) 1 9) 2 10) 1 u) 2
+2 0 0 2 0
+1 2 1 0 ___ 1
+0 1 1
20) 3 : 4 = :1 21) 2 : 3 = 1
3 2
1 1
- 294 -
Pięć.
I. Na okazach.
Pokaż mi 4 palce u prawej ręki! — Czy to są wszystkie palce
prawej ręki? — Pokaż i ostatni palec u tej ręki! — 4 palce i 1 palec
jestto ile palców? — Ileż więc palców masz u prawdj ręki? — Policz
palce u lewej ręki! — A po ile palców masz u każdój nogi? — Z ilu gło
sek składa się wyraz ,. matka”? — Napisz 5 kresek na tabl,! — Nalicz
na stole 5 liczbouów!
. , . L i c z od 1 do 5 , — od 5 do 1 ! — d o l i c z a j do 1 c ią g le po 2
az d ojd ziesz do 5! — J a k a liczb a znajduje s ię p rzed 5? — p rzed 3? —
p rzed 4 ? - p r z e d 2 ? - p o 3 ? - p o l ? _ p0 4 ? - p o 2 ? - m i ę d z y 3
a o. m ięd zy 1 a 3? — m ięd zy 2 a 4? — m ięd zy 1 a 5 ? —
L iczb a „ p ię ć ” oznacza się cy frą tak: 5 . — K tóra cyfra p o d o b n a
j e s t z p o sta c i do 5?
II. Piśmiennie.
_ 0 ^ czyli właściwie !_
® • _J
1) 1+4= 2) 2+3= 3) 8+2=
5X 1= 5 -2 = 5 - 8=
5 -1 = 2 x 2 + 1= 1x 3 + 2 z
1:5= 2:5= 3:5=
4) 4 + 1 = 5) 5+0= 6) 5 = 3 + ?
5 -4 = 5— 5 = 5=5x?
1x4+1= 1x5= 5=2+?
4 :5= 5 ; 5—
7) 5 = 1 + ? g) 1 9) 2
5=1X 4+? 2 1
5=4+? _____ 2 1
5=2X 2+? 1
- 297 -
10 ) 2 ii) 3 12) 3 13 ) 2
9. 1 0 3.
1 1 0
0 1
1. Z n a c z e n ie Gieografii.
*
- 300 —
--------
1. Cel H i s t o r y i .
1. Oświata, nauki, społeczeństwa, dążyć powinny wszel-
kiemi siłami do tego, aby człowieka wyrwać ze stanu czysto fi
zycznego i podnieść go m o r a l n i e , t. j. uzaenić go przez wycho
wanie obyczajowe i przez nauki. Nie dlatego tylko żyje i kształ
ci się człowiek, nie dlatego oświeca się lud żyjący w ciemnocie
i m aterializm ie, aby go nauczyć jedynie lepszych w ygód i po
żytków czysto m ateryalnych, lecz ażeby obudzić w każdym, n a
wet najniżej postawionym człowieku uczucie godności ludzkiój.
Kto w piersi swej uczuł prawdziwą godność ludzką, go
dność człowieka, godność najwyższego na ziemi stworzenia, go
dność duszy swej, ten w ybrnął ze stanu zmysłowego, fizyczne
go, stał się istotą zacniejszą, członkiem m oralnego społe
czeństwa.
Uczucie w duszy p r a w d z i w e j g o d n o śc i l u d z k i e j ,
ot o o s t a t e c z n y c e l , o s t a t n i e z a d a n i e w y c h o w a n i a .
W szystkie przeto nauki zmierzać powinny do tego, aby władze
- 308 -
nasz tak wielkie ja k dobra wola jego, czyli, aby to, co dobra
wola uczynić zamierzyła, siły m oralne wykonać potrafiły.
Tylko więc ta nauka uczy, kształci, podnosi i doskonali
w szechstronnie, która do celu takiego młodzież prowadzi.
H i s t o r y a mieści w sobie w łaśnie wszystkie przymioty
w szechstronnie kształcącej nauki. Rozpatrzmy się bliżej w tern
tw ierdzeniu.
W ł a d z e u m y s ł o w e dziecka, jakiem i są mianowicie:
wyobraźnia, pamięć, rozum, fantazya, rozsądek, uw aga, poje-
tność, dowcip, bystrość, rozwaga, twórczość, — wszystkie te
w ładze, ja k zobaczymy poniżej, ożywia i kształci nauka Historyi.
U c z u c i a , spoczywające w dziecku jako zarody dobiego,
mianowicie: miłość, litość, żal, uczucie prawdy, słuszności, spra
wiedliwości, wielkości, chw ały i cnoty: uczucia te zagrzewa i po
dnosi nauka Historyi.
P o t ę g i duszy, pobudzające do czynu, do działania, do
zasługi i chwały, jakiem i są: dobra chęć i moc woli, zdolne do
prowadzić zamiar każdy do skutku, podnieca i wzmacnia nauka
H istoryi. _
I tak m alując np. w obrazkach podług podania Biblu
stworzenie świata, upadek pierwszych rodziców, potop i t. p., opo
wiadając wojny Cyrusa, wyprawę Greków do Troi, bitwę pod
Term opilam i, pod Salaminą, wojny A leksandra W ielkiego, zbu
rzenie K artaginy i Koryntu, wojny Cezara, zburzenie Jeiozoli-
my, wędrówki ludów, prześladowanie chrześcian, wojny krzy
żowe, odkrycia i wynalazki, wojny Polaków z Tataram i, wypia-
wę Sobieskiego pod W iedeń, wojny Napoleona: ileż tu sposo
bności do kształcenia wyobraźni! Dziecko uczy się wyobia-
żać sobie ja k n a jaw ie dawne czasy, wielkie bitwy, wielkich lu
dzi, dalekie kraje i narody, różne przejścia, niebezpieczeństwa,
zwyciężtwa i upadki ludzkości.
Przysłuchując się tylu szczegółom, wypadkom, nazwom
i datom ważniejszym, powtarzając wreszcie w łasnem i słowy to,
co słyszało, kształci tem sam em i pamięć swoję.
Im zaś więcej dziecko przyswaja sobie wyobrażeń i im wię
cej szczegółów pam ięta, tem też m a znowu i więcej środków do
- 310 -
2. J ak i c z e g o uczyć z Historyi?
tować się do niej tak, iżby dziecko nic uczuło najm niejszej
w ty m w zględzie niepew ności i n ie straciło od razu ty ch wszyst
kich rozkoszy, o ja k ic h m arzyło tak serdecznie n a początku le
kcy i. N auczycie], którego z pow odu len istw a albo zbytniej
0 sobie zarozum iałości zawodzi co krok rzecz sam a lub wymowa,
poniża się srom otnie i z m istrza d o m niem anego staje się w oczach
dziecka partaczem .
b) O p o w i a d a j j a s n o i z r o z u m i a l e ! D obieraj za
tem takich tylko Wyrazów, które dziecko bezw arunkow o rozu
m ie t. j. rozum ie w7 sensie takim , o ja k i chodzi w łaśn ie w opowia
dan iu lub m alow aniu jak ieg o ś w ypadku. Słow a, k tó ry ch dzie
cko nietylko w w łaściw em znaczeniu, ale naw et w przybliżeniu
n ie pojm uje, szkodzą niezm iernie w ykładow i. D ziecko słucha,
ale nie słyszy; nie słyszy, bo nie rozum ie. A ileż to razy odbi-
ja ją się o uszy dziecka w yrazy takie, ja k : arysto k racy a, d em o k ra
c ja , hegiem onia, rew olucya, ustaw a, lenność, feodalizm ; i czy je
też zaw'sze objaśniam y należycie?.. Je stto w praw dzie n ałó g , za
korzeniony niezm iernie głęboko ,i dawmo w p raktyce n au czy ciel
skiej, m ianow icie domowej; ale m ożnaby go się pozbyć stan o w
czo. W y k ład ja s n y zasadza się nietylko n a trafn y m doborze
słów i m yśli, ale także n a l o g i c z n e m z e s t a w i e n i u i p r z e j
r z y s t e m u p o r z ą d k o w a n i u treści. L o g iczn y ła d m yśli, pro
sty i n a tu ra ln y tok jeg o , to w arunek, bez którego zro zu m ian y m
być niepodobna. P ło c h e i niczem nieuzasadnione p rzesk ak iw a
n ie od m yśli do m yśli, od obrazu do obrazu; dobroduszne g a
dulstw o i ustaw iczne kołow anie przy pew nych uprzyw ilejow anych
p u n k ta ch w ykładu, rodzi w głow ie dziecka chaos n ieo p isan y ,
1 m iasto k ształcić logicznie, tłu m i w n iem w szelkie zarody i za
soby logiki.
c ) Z ja sn o ścią łączy się ściśle także p r o s t o t a w y k ład u .
N a nic się nie zdadzą sztuczne i zaw iłe zwroty, n a n ie arcy wy
soki nastrój m yśli i mowy, n a nic wielce uczone ob jaśn ien ia: d la
dziecka jestto gruz bez w artości. U m ieć w prow adzić dziecko od
razu w sam rd ze ń treści, czyli um ieć opow iadać zwięźle i k rąg ło ,
świeżo i ujm ująco, spokojnie i z prostotą iście dziecinną, t ak,
— B15 -
-------- x —
I-
HISTORYA NATURALNA.
1. Cel Historyi Naturalnej.
ćlziecko ani jeszcze nie widziało ani może i nie obaczy tak
prędko. Zresztą zasada zaczynania od tworów najbliższych
krajow ych leży już w samem pojęciu Hi story i N aturalnej: —
n au k a ta jest h i s t o r y ą przyrody, t. j. obrazem sozwijają-
cogo się życia w przyrodzie. Jożelie więc chodzi nam istotnie
’ o to, aby uczeń .znał te dzieje, ten obraz życia w przyro
dzie, powinien w i d z i e ć jej twory; tylko bowiem to, co się
tak widziało i opisywało, może mieć w a r t o ś ć rzeczywistą.
Opisy bez’badań byłyby złudzeniem nauki — chwilową zabawką.
Dopieyo kiedy dziecko o b e j r z a ł o i z b a d a ł o twory ziemi ro
dzinnej, kiedy się oswoiło w pewnej mierze z obrazem i przezna
czeniem życia w przyrodzie, wówczas można budować dalój na
tej podstawie; wówczas wolno będzie drogą p o r ó w n a ń dać
dziecku dokładne pojęcie o tworach innych ziem i innych części
świata.
bj W y b i e r a j i l e m o ż n o ś c i j a k n ajp ro stsze t w o r y
z i e m i r o d z i n n e j i miej z aw sz e n a oku ich c h a r a k t e r
typow y! Postępowałbyś wielce niemetodycznie, gdybyś np.
w Botanice zaczynał od typów, należących do grom ad z ustrojem
skomplikowanym. A więc nie to, co jest złożone i skompliko
wane wielorako, ale to jedynie, co się odznacza (na pierwszy
rzut oka) p r o s t o t ą t y p u i k s z t a ł t u , winno być przedmio
tem nauki początkowej. Krom tego uważać trzeba dalej i na to,
aby typ dany był istotnie t y p e m s w e j rodziny lub grom ady,
ażeby np. groch był typem dla rodziny Motylkowatych, kot ty
pem dla Ssaków drapieżnych i t. d. Jeżeli przeto zwierzęta, ro
śliny lub kopaliny, któreś w ybrał za przedm iot nauki, nie będą
w calem tego słowa znaczeniu okazami t y p o w e m i , czyli jeżeli
nie będą posiadały pew nych w yraźnych znamion typowych,
po których całą ich grom adę lub rodzinę rozpoznać można,
n a nic się nie zda cała nauka, n a nic naw et okazy i badanie
szczegółowe.
c) P r z y w y b o r z e o k a z ó w m i e j z a w s z e p o ż y t e k
n a w z g l ę d z i e ! U czeni przyrodnicy mało dbają o to, czy ro
ślina jaka jest pożyteczną lub szkodliwą, czy zwierzę jakie słu
sznie lub niesłusznie uchodzi za pożyteczne lub niebezpieczne.
— 328 —
S T O P IE Ń P IE R W S Z Y .
S T O P IE Ń T R ZEC I.
ba, 13) Szczupak, 14) Grobarz kopaczyk, 15) Szarańcza, 16) Pa
jąk (krzyżak), 17) Rak rzeczny. — B. 1) Kret, 2) Mysz domowa,
3) Łasica, 4) Wół, 5) Koń, 6) Sowa sówka, 7) Wróbel, 8) J a
skółka, 9) Skowronek, 10) Bocian, 1 1 ) Wąż pospolity, 12) Ropu
cha, 13) Sum, 14) Krówka (y. żuk pośp.), 15) Szerszeń; 1 6) Mrów
ka, 17) Skorek posp., 18) Pchła.
S T O P IE Ń CZW A R TY .
S T O P IE Ń P IĄ T Y .
f i z y k a .
j^ L A N TJŚJ N A U K I.
ROK I.
Kwartał I. N auka o cieple, a) W z b u d z e n i e ciepła przez
tarcie, przez nagłe ciśnienie, przez promienie słoneczne, i drogą che
miczną. b) D z i a ł a n i e ciepła: a) rozszerzanie się ciał s t a ł y c h
przez ciepło. Rozszerzanie się ciał c i c k ł y c h przez ciepło. Rozsze
rzanie się ciał l o t n y c h przez ciepło. T erm om etr, b) R u c h y w o
d y i p o w i e t r z a . Cyrkulaęya wody i ogrzewanie wodą. Wznoszenie
się powietrza ogrzanego. P rąd (cug) powietrza, ogrzewanie powie
trzem. W iatr. Różne rodzaje wiatrów. Powstawanie w iatru. Ruchy
całej atmosfery, c) Topnienie ciał stałych; parowanie ciał ciekłych.
W rzenie. Przyspieszenie albo opóźnienie wrzenia przez większe lub
mniejsze ciśnienie powietrza. Tworzenie się pary i siła pary. P a r o
w a n i e . (Rosa, szron, m gła, obłoki, deszcz, śnieg, grad), c) R o z
c h o d z e n i e się ciepła. Przepływanie ciepła przez ciała stałe, ciekłe
i lotne. D obre i złe przewodniki ciepła (kasy ogniotrwałe, lodownie).
Promieniowanie (wysyłanie) ciepła (piece— konstrukeya pieców). P o
chłanianie i odbijanie ciepła przez różne ciała (różne kolory odzie
nia i t. p.).
Kwartał II. N auka o ciałach ciekłych. Przesuwalność i ku
listy kształt cieczy. a) C i ś n i e n i e cieczy na dno naczynia (prasa ek
straktowa R eala). Jednostajne i wszechstronne rozchodzenie się ci
śnienia. Pozioma powierzchnia cieczy. Instrum entu niwelacyjne; wo
dociągi; wodotryski; studnio artezyjskie. Przyleganie cieczy. Zjawiska
włoskowatości (wznoszenie się wilgoci w gruncie, w kupach piasku, na
murach, wnikanie cieczy do ciał dziurkowatych, do gąbek, knotów, bi
buły, sukna, humusu, ciała ludzkiego (przez kąpiel), wznoszenie się so
ku roślinnego w naczyniach roślinnych, ruch cieczy w organizmie zwie
rzęcym i t. p.). b) Ciśnienie ciał z a n u r z o n y c h . S trata ciężaru ciał
zanurzonych. P raw a Archimedesa. Pływ anie, tonienie, wypływanie
ciał. Ciężar właściwy ciał stałych i ciekłych. A reom etr (do m ierze
nia gęstości cieczy). c) Ruchy wód p ł y n ą c y c h i ruchy f al . W oda
motorem (siłą poruszającą). Koła wodne.
Kwartał III. N auka o ciałach lotnych, a) Prężność po
wietrza ściśnionego. Prawo M ariotte’a. Dzwon nurkowy. Pom pa zgę-
szczająca. Pompa rozrzedzająca (machina pneumatyczna). B ania Hero-
- 839 —
ROK II.
K wartał I. Nauka o głosie ( a k u s t y k a ) . Powstawanie głosu.
Przepływ dźwięku przez ciała lotne, ciekłe i stałe. Siła i prędkość
dźwięku. Odbicie dźwięku (echo). Rzeczy główniejsze z nauki o two
rzeniu się brzmień (tonów muzycznych).’ Instrum enta muzyczne. Głos
ludzki; pielęgnowanie głosu ludzkiego. Ucho ludzkie; pielęgnowanie
ucha ludzkiego.
K w a rtał II. Nauka o św ietle ( o p t y k a ) . Powstawanie światła
(słońce, żary i płomienie ziemskie źródłem św iatła). Ciała ciemne, sta
jące się dopiero widzialnemi i świecąccmi przy pomocy innnego świa
tła. a ) Prostolinijne rozchodzenie się światła. Powstawanie cienia—-
położenie, kształt, długość, barwa cienia. Zaćmienia słońca i księży
ca. Prędkość światła, b ) Odbijanie się światła. Zwierciadło. Zwiercia
dło płaskie. Zwierciadła pochylone do siebie; kalejdoskop. Zwierciadło
wklęsłe. Zwierciadło wypukłe. Rozpraszanie się światła (świt i zmierzch).
c ) Załamanie światła. Praw a załamania. Załam anie światła w różnych
soczewkach. P ata m organa, d ) Oko i przyrządy optyczne ( — budowa
oka; pielęgnowanie ok a— ). Dalekowidzeuie. K rótkowidzenie. O kula
ry. Lupa i mikroskop prosty. Stereoskop. K am era optyczna (cam era
obscura). Fotografia. L atarnia czarnoksięzka. M ikroskop słoneczny.
e ) Światło i barw a. Rozkład światła przez załamanie w pryzm atach.
Tęcza. Barwy główne i pośrednie. Złudzenie optyczne.
K w a rtał III. Zjawiska magnetyczne i elektryczne. Magne
tyzm. N aturalne i sztuczne magnesy. Przepływ m agnetyzm u przez ró
żne ciała. Bieguny magnesu. Praw a przyciągania i odpychania. M a
gnesowanie ciał. Magnetyzm ziemi. Ig ła magnesowa i kom pas. Zbo
czenie (na wschód i zachód). Nachylenie (na południe i północ). E lek
tryczność. Elektryczność przez tarcie. Isk ra elektryczna. Uczucie niby
- 340 -
—00
RYSUNKI .
(ŁĄCZNIE Z GIEOMETRYĄ).
Stopień H I . — O k a z a n i e i p o j ę c i e p ła sz c z y z n .— Ro
zm aite rodzaje płaszczyzn; — m ierzen ie, dzielenie i rysow anie
płaszczyzn, ja k w S topniach p o p rz e d n ic h ;— zasto so w an ia i p rzy
k ład y z życia codziennego.
Stopień IV .— O k a z a n i e i p o j ę c i e b r y ł. — R ozm aite
rodzaje b ry ł (sześcian, g ra n ia sto słu p [pryzm at], stożek, walec,
k u la), w porów naniu z nieforem nem i; m iara b ry ł — m ierzenie,
dzielenie i rysow anie brył; — zastosow ania i p rzy k ła d y z życia
codziennego.
U w aga. Co dotyczy e l e m e n t ó w g i eo m c t r y c z n y c h,
stanowiących tutaj główną podstawę i osnowę dla nauki rysunków to
nie zapominajmy nigdy, że w ścisłe wywody m atem atyczne wdawać się
tu nie można. Chodzi nam przecież w tym okresie nauki o to jedynie,
aby uczeń miał dokładne i jasne pojęcie o linii, kącie, powierzchni
i bryle w ich przejawach najrozmaitszych, oraz aby to pojęcia gieome-
tryczne umiał stosować także do życia powszedniego, aby więc znał wszel
kie wymiary przedmiotów rzeczywistych i na każdym kroku życia umiał
z nich o własnej sile korzystać.
W szystko to da się. tu osiągnąć drogą prostą, p r a k t y c z n ą ,
sposobem ćwiczeń, b r a n y c h c i ą g l e ż y w c e m z ż y c i a p o t o c z
nego. Tak też wreszcie i Komisya Edukacyjna kazała prowadzić te
dwie nauki (rysowanie na podstawie wymiarów gieom etrycznych), takie
między innemi dając rady nauczycielowi: ,,Dawszy dzieciom w szkole
niektóre wiadomości o figurach mierniczych, ich własnościach i stoso
waniu jednych do drugich, wychodzić będzie w pole, na ogrody, na
place. Tam ukaże im zaraz używane narzędzia do rozm iaru służą
ce, wymierzać z niem i będzie część do rozm iaru wziętą. Poda różne
sposoby dochodzenia odległości miejsc dostępnych, i niedostępnych,
wysokości gór, wież, drzew, starając się przy robocie dzieci rozrywać
ciekawością, a tern samem do pożytecznej nauki i czynienia zachęcać.
Niewymownie uczniowie cieszyć się będą, gdy sami dojdą, co im się
niepodobne zdało, gdy im się powoli coraz nowe, a jasne prawdy od
kryją. Niech się przypatrują naczyniom mierniczym, niech o nich mó
wią... Dopiero po doświadczeniu w polach niech uważają na ich stosu
nek do samych rzeczy, ja k się na małem oznacza największych rozle-
glośefTniura.”
d) W z o r ó w , k t ó r e s i ę d o b r z e n i o u d a ł y , n i e
n i s z c z n i e l i t o ś c i w i e w z e s z y t a c h d z i e c k a ! Rysunek,
choć niedoskonały, który kosztował ucznia może wiele czasu
i pracy, zawsze wart poszanowania; niszcząc go po barbarzyń
sku, wzniecasz przez to w dziecku słuszny żal a może nawet
i uczucie wyrządzonej m u niesprawiedliwości.
e) W jakiej postawie znajdować się powinno ciało ucznia
przy rysunku, oraz jak padać powinno światło n a stół ucznia,
o tern mówiliśmy już w II. Części książki niniejszej.
/ ) Niechaj dziecko rysując, najm niej maże i gum y do wy
cierania ile możności nie używa. Skoro mu powiesz stanowczo,
że nie wolno mu niczego wymazywać, starać się będzie wyko
nać rysunek od razu ja k najlepiej.
g ) C o k o l w i e k d z i e c k o n a r y s u j e , o b e j r z y j i o b
j a w s w o j e z d a n i e ! N ie do darowania je st opieszałość nie
których nauczycieli, którzy nie przeglądają i nie poprawiają
usterków rysunkowych. Sam i przyzwyczajają dziecko do niedbal
stwa i lenistwa.
Ś P I E W.
d w óch obow iązkow ych lekcyj śpiew u m ogłaby także znowu n ie
je d n a lekcya R e lig ii, E isto ry i i t. p. posłużyć za sposobność za
n u c e n ia tej lub owej pieśni, i śpiew w takich razach przewy-
b o rn ie ożyw iałby n a u k ę i pracę.
p o ś w ię c o n e m a tk o m p o ls k im
Cena kopiejek 50.
powszechne ziemioznawstwo
(Gieologia),
czyli opisanie budow y i składu ziemi, jej stosunku do w szech
św iata, tudzież najw ażniejszych i najciekaw szych na niej zjaw isk
p. D-ra Fr. Hoffmana, p rzeło ży ł z niem. P. E. Leśniewski; z 4-ma
ehromolitograflcznemi rycinami, i wielu drzew orytam i.
Cena z rs. 3 zniżona na rs. i kop. 20.
zaw ierający:
w yrażenia z obcychjęzyków polskiemn przysw ojone, a miano
wicie: w umiejętnościach, sztukach, tudzież w stylu prawniczym ,
administracyjnym, gazeciarskim , naukowe-fllozoncznym, lite ra c
kim i w potocznej mowie używane.
D o użytku pow szechnego ułożony staraniem i p racą
M. Amszejewicza.
Cena z rs. 3 zniżona na rs. 1.
A u g u sta J e s k i e g o
S Y S T E M A T Y C Z N Y KURS NAUK ;
księgarskim.
Każda
w wychowaniu domowem
dla dzieci od lat 3 do 15.
w handlu
książka
W ydaw nictw o to obejm uje szereg podręczników ,
k tó ry ch przeznaczeniem je s t zaradzić brakow i w zoro
w ych książek szkolnych dla K odzin, pośw ięcających się
dom ow em u w ychow aniu dzieci.
Szczególnym atoli celem w ydaw nictw a tego jest:
się
I. PERYOD PRZEDELEMENTARNY.
*i. Pedagogika elementarna — dziełko w yłuszcźające zasady
i m etody wychowania elem entarnego.
2. Pierw sze kroki dziecka — książka zaw ierająca treściw y
W
S
Z wydawnictwa pedagogicziio-szkołitego
Księgarni S. Arcta w Lublinie
w yszły dotąd następujące podręczniki:
ABC czyli NAUKA CZYTANIA i PISANIA, w y ło ż o n a n a
podstaw ie nauki poglądowej. Z drzew orytam i A nd rio lleg o , ry su n k a m i,
i w zoram i kaligraficznem u— C ena na p ap . w elin, w o k ład ce cliro m o lito g r.
kop. 60; n a pap . zwycz. (w opraw ie) kop. 4 5 . z przesy łk ą k o p . 5 5 .
A u to r nie p oczyna elem entarza swego od czytania i pisa n ia , lecz od
szeregu ćwiczeń i pogadanek m atki z dzieckiem. Z adaniem ćw iczeń ty c h
je s t c u c i ć pom aleńku z m y s ł y i d u c h a z uśpienia niem ow lęcego,
a b y j e usposobić i przygotować należycie do późniejszej nauki czytania.
„K ozw ińm y wpierw u m ysł dziecka — mówi au to r — o tw órzm y m u o czy
i uszy, rozw iążm y języ k , zbudz'my w szystkie w ładze d u c h a i zm ysłów
jeg o : niech to dziecię w ić, że istnieje, niech zna św iatek, w k tó ry m żyje,
niech się uczy pozierać i poglądać św iadom ie n a to, cokolw iek zm y sły
i d u eh a jeg o rozw inąć m oże, a wtenczas m ożem y być sp o k o jn i o lo s
p racy i zachodów naszy ch ". Otóż ta nauka poglądowa czyli n a u k a o w e
g o poylądania świadomego n a r z e c z y , j est w łaśnie d u s z ą elem en
ta rz a powyższego; od nićj zaczyna a u to r p i e r w s z ą p ra c ę z dziec
kiem , i na niej kończy. N ad to elem entarz ten zaw iera m iędzy in n em i
m nóztwo rad i w skazów ek m etodycznych, u łatw iający ch m atkom i n a u
czycielkom naszym m o zo ln ą i tru d n ą pracę nauki elem cntarnćj. K r y ty k a
pow ażna u znała elem entarz powyższy za je d e n z n ajlep szy ch nab y tk ó w
pedagogicznej lite ra tu ry naszćj.
IV
ś w i a t i d z i e c i c z y ii n a u k a o r z e c z a c h , w y ło ż o n a
na podstawie nauki poglądowej, dla dzieci od lat 5 do 10. — Z tablica-
mi kolorowanemi.
CZĘŚĆ I:
C Z Ę Ś Ć XI:
H O F M A N O W A z T A Ń S K I C H , K l e m . - P i s m o Ś -te, wybrane
z k siąg slarego I nowego zakonu, objaśnione uwagam i pobożnych uczonych,
i ofiarow ane M atkom i D zieciom .— 2 tom y, z dwom a stalorytam i.—
C ena w opraw ie w p łó tn o angielskie z wyciskiem złoconym rs. 2 k. 50;—
w opraw ie kartonow ej rs. 2.
W* takim uk ład zie i zakroju, w jak im H ofm anow a podaje M atkom
i Dzieciom Pism o S -te, n ik t go jeszcze w języku polskim nie uło ży ł.
„ P isz ąc— mówi a u to rk a w przedm ow ie— nie d la uczonych, a le d la ta
kich ja k j a sam a k o b iet prostom yślnych i w ierzących, w zięłam to je
dynie z ksiąg św iętych, co d la każdej z nas dostępnćm być m oże,
d o łączając w osobnych „ Uwagach“ krótki szereg m oralnych i h isto
rycznych o bjaśnień, wyjętych z najszacow niejszych ź ró d eł.“ I w sam ćj
IX
Zdania krytyki
o S y s t e m a t y c z n y m Kursie Nauk
„N a d wadliw ością elem entarnej nauki zastanaw iali się niem ało n a j
znakom itsi pedagogow ie, a dzięki ich pracy , w w ielu m iejscach z a p ro
w adzono zm iany w starej rutynie, i niem ałe tćż plony b y ły tego nagrodą.
D o nas, niestety! zbyt powoli zagląda ta jutrzen k a lepszej doli dla
u m ysłów dziecięcych, lecz dzięki dobrćj woli i głębszem u n a kw estyą
w ychow ania poglądow i niektórych pedagogów, postęp i tu ta j spostrze
g ać się daje. P om iędzy pedagogam i postępowym i sta n ął i p. J e s k e ,
k tó ry postan o w ił ułożyć system atyczny kurs nauk dla m łodocianego
w ieku n a zasadach uznanych za najw łaściw sze — to je s t n a zasadach
n au k i poglądow ej.
M iędzy innem i „Elementarz” p. Je sk e , chociażby nie we w szystkiein
odpow iadał naszem u ideałow i, je s t najlepszym , najw ięcćj postępow ym ,
jak i posiadam y, i dla tego cenić go nie przestajem y.
XI
B lu sz cz w num erze 5 1 z r. 1 8 7 4 :
Sy ste m a ty c zn y k u rs n a u k trz e b a u w a ż a ć z a d z ie ło b a rd z o p o w a ż n e g o
z n a c z e n ia w ro z w o ju w y c h o w a n ia n a sz e g o , b o n ie ty lk o u ła tw i n a u k ę
ty c h w sz y s tk ic h d z ie ci, d o n a u c z a n ia k tó r y c h uży ty m z o s ta ł, a le m oże
w y k s z ta łc ić c a le p o k o le n ie n a u c z a ją c y c h — m o że u sp o so b ić m a tk ę i n a u -
X IV
nów, i ta n au k a wyw iera głębszy w pływ , niżby nam się zdaw ało,
n a całe życie kobiety. Itozum ić się— ujem ny.
Kiedyśm y rodzicom wskazywali tę szczerbę w w ychow aniu,
k tó rąb y należało zapełnić m etodyczną p ra c ą nad rozw ijaniem dzieci,
i ca łą dobrą w iarą i szczerością przyznaw ano się, że, poniew aż ich
n ig d y tak nie k ształcono, nie w iedzą, ja k się wziąć do tego. D la-
tych rodziców nieoceniony skarb stanow i książeczka p. Jeskicgo
pod tytułem „N au k a o rzeczach” . W książce tej a u to r zacząwszy od
rodziny, prow adzi za rączkę m ałego czytelnika do ogrodu, dalej do
szkoły, m iasta, wsi, tego najw łaściw szego g ru n tu do rozw inięcia dzie
ci, obznajm iając go z różnemi swojskiemi zwierzętam i. To każdej p o
wiastce, po każdem opow iadaniu następują pytania, n a k tó re dzieci,
czasem p rzy pom ocy starszych, odpow iadać w inny. P rz y p o w iast
kach i opow iadaniach dodanych je s t wiele u d atnych w ierszyków ,
z których średnio naw et uzdolniony p ed ag o g wiele potrafi postaw ić
p y tań . K siążeczka ta pow inna się znajdow ać w ręk u każdego dziecka,
i widzieliśmy, ja k się dzieciom podoba.
„ Arytm etyczka’’ (K urs wstępny'). D ziełko to napisane z w ielkim
talentem pedagogicznym , przyczćm a u to r ciągle sta ra się u łatw ić
dziecku pojm ow anie praw d m atem atycznych, działając na zm ysły za
pom ocą okazów. Z upełnie zgadzam y się z autorem , żc bez okazów
aui sposób prow adzić z pożytkiem lekcyi rachunków początkow ych.
M yśl ta w całej książeczce przeprow adzona je s t system atycznie. P r z y
k łady zajm ujące i dobrze obmyślane.
„ Arytm etyka” Części I . — W przedm owie do tej książki mówi
autor: „C a ła zresztą książka m a cel dwoisty; niosłem zarów no p o
moc nauczycielowi ja k i uczniowi” . Ja k o najw iększą pochw ałę, k tó rą
możemy oddać tćj książce, dodam y, że ta k jest istotnie. K ażd y ,
n ajzatw ardzialszy rutynista, przywiązany do tak zw anych reg u ł albo
praw ideł ary tm ety czn y ch, podaw anych z pokolenia w pok o len ie
w se k ste rn a c h , k tó ry ch uczą się na pam ięć n iero zu m iejąe, m usi
przyznać, że w ten sposób i łatw ićj i korzystniej uczyć m ożna
arytm etyki.
W szędzie, gdzie m ożna, au to r przedstaw ia rzecz zm ysłow o, co
szczególniej wybornie zastosowane je s t do okazania wielkości u ła m
kow ych. J a k tru d n o jest np. dla dziecka zrozum ienie, że */5 jest
m niejszą od */4. Z pom ocą zaś m etody graficznój uczeń przez je d n o
spojrzenie łatw o zrozumić różnicę ilości ułam kow ych, ja k rów nież
znaczenie licznika i m ianownika.
U proszczenie w dodaw aniu i próby dodaw ania (str. 16) w yborne.
P rz y k ła d y w ogólności są bardzo urozm aicone, a przeto zajm ująco.
Nadzwyczaj także po d o bały nam się skrócenia w m nożeniu n a str.
25 i 36.
Pom im o bardzo nieznacznych usterek, możemy jak najgoręcej
książkę p. Jesk ieg o zalecić wszystkim ja k o bardzo dobry przew odnik
u łatw iający nauczenie arytm etyki.
n y e h . K sią ż k i te p o d w zg lęd em ra c jo n a ln e g o m e to d y c zn e g o u k ła d u
i ścisłćj w p rz e p ro w a d z o n y m sy stem ie k o n s o k w e n c y i, p rz e w y ższ ają
w sz y stk o , c o k o lw ie k u n a s d o tą d d o k o n a n o . W y d a w n ic tw e m tern je st
„ System atyczny K u r s N a u k ’’’ A u g u s ta J c s k i c g o . — ...P ie rw sz a k s ią
ż ec z k a je s t „ E l e m e n t a r z e m ” , k tó re g o p ie rw s z a część p o d z ie lo n a n a
28 le k c y j, s ta n o w i w y b o rn ą d la n a u c z y c ie la in s tru k c y ą p o stę p o w a n ia
w p ie rw sze j ch w ili n a u k i. K a ż d a z ty c h le k c y j ro z w ija sy stem aty czn ie
u m y s ł d z ie c k a w ro z m a ity c h k ie ru n k a c h , p rzy w o d zi g o do ja s n e j św ia
dom ości p o ję ć , n a k tó ry c h d alsze o p ie ra ć się m a ją p o stęp y , p rz y s p a rz a
m u w ia d o m o śc i, k tó re , b e z tru d u n a b y te , s ta ją się n a stę p n ie w y b o rn y m
p rz y s z ły c h n a u k m a te ry a łc m . N o w o śc ią w u k ła d z ie E le m e n ta rz a je s t
p rz e d ew sz y stk ie m szczęśliw y i zręczn ie p rz e p ro w a d z o n y p o m y s ł, iż n a u k a
p o g lą d o w a n ie ty lk o id z ie w p a rz e z n a u k ą c z y ta n ia , a le z n ią się n a jśc i-
ślćj łą c z y i w je d n o ś ć s p ły w a .....
D a ls z e k siąż k i p. J e s k ie g o są ró w n ie ż su m icn n ćm i k o n sek w e n tn y m
z asto so w an ie m o b ra n e j m e to d y . P o d n ie ś ć m usim y tu szczeg ó ln iej w y
b o rn ą k s ią ż e c z k ę p . t. „ M a ł a S t y l i s t y k a " . U d e rz a ją c ć m i d z iw
iłem w y d a je się z ra z u , a b y n a u k a s ty lu p o p rz e d z a ła g ra m a ty k ę .... p rz y
b liż s z e m je d n a k ro z p a trz e n iu się w m e to d z ie p . J e s k ie g o , zm uszeni j e
ste śm y i w tyra p u n k c ie z g o d zić się z sy stem em a u to ra . D z ie łk o to , n a
p is a n o sposob em ćw iczeń p ra k ty c z n y c h , j e s t p ie rw sze m a b c ję z y k a
p o ls k ie g o , d a le k o p rz y stęp n i ej szom d la m ło d o c ia n e g o u m y s łu o d o d e rw a
n y c h p o ję ć i p ra w id e ł g ra m a ty c z n y c h . N a u k a ję z y k a , do k tó rć j d zieci
n a jw ię c e j u c z u w a ją w strę tu a n ajm n iej zw y k le o k a z u ją z d o ln o śc i, jcz'li
p rz y jm ie m y m e to d ę p . J e s k ie g o , s ta je się n a u k ą n a jła tw ie js z ą i n a jm ilszą .
„ G r a m a t y k a " p . J e s k ie g o o d z n ac z a się ja s n o ś c ią i p ro s to tą
u k ła d u . A u to r d a le k im je s t w niej o d w szelk ich w y b ry k ó w , d ziw actw
i o ry g in a ln o ś c i, z w y k łć j n a sz y c h g ra m a ty k ó w c h o ro b y .
„ A r y t m e t y c z k a " o p ie ra się, ja k c a ły sy stem p. J e s k ie g o , n a
m e to d z ie ok azo w ej. P o d o b n ie ż i „ A r y t m e t y k a " (K u rs w yższy)
j e s t j a k i p o p rz e d n ie w y b o rn y m d la n a u cz y c ie la p o d rę c z n ik ie m , a n a
tc h n io n a m yślą p c d a g o g ic z n o -in s tru k e y jn ą , o d z n a c z a się ja sn o ś c ią ip r a k -
ty c z n o śc ią ta k sam ój m e to d y , j a k i je j szc z eg ó ło w e g o p rz e p ro w a d z e n ia ,
. . . . P . J e s k e z d o b y ł so b ie sw oim K u r s e m N a u k zaszczy tn.
w n aszem szk o ln ictw ie s ta n o w is k o , a je ź li jo ta k d o k o ń c z y ć ja k ro z p o
c z ą ł, n a n ie w y g a s łą n a sz ą z a s łu ż y so b ie w d zięczn o ść.”
WTCIĄS l KATALOGU DZIEŁ NAKŁADOWYCH
Księgarni S. ARCTA w Lublinie.
A P T ) K rfW T A T 1
zdjęte z rzeczywistości
skreślone przez
Zofią Ś c isło w ską
2-gic wydanie, z 4-mn rycinam i.
Oena kopiejek 50.
%
• » ••
Biblioteka Narodow
Warszawa
30001021003576
W ydawnictw o ..Pedagogies
2007197
$ r~ — — -
8 1 8 t [ O T E KA
An£ n a r o d o w ą
Od Wyd awc y.
„System atyczny Kurs Nauk” stanowi szereg ksie-
żek^ obejmujący mniej więcej całą dziedzinę przodmioto u
j elementarnych, wyłożonych krótko,, treściwie, w myśl je-
| dnego planh i jednego systemu, tak, że sobie wszystkie
odpowiadają i dopomagają wzajemnie. A utor korzystał
i troskliwie ze źródeł i ulepszeń, jakie nauka i postęp wpro
wadziły w ostatnich czasach do zakresu szkoły i wychowa
nia; główną atoli podstawą Kursu tego jest sy stem a ty
czność szk olna i .jak n a jściślejsza rów n ow aga p o
między osobneini przedm iotam i, ażeby uczeń zna1 t / ł
i się przy końcu Kursu na jednej linii postępów wc wszyst
kich swoich przedmiotach, bo to rzecz niezmiernie ważna
ze Względu na dalsze prace i na przyszły w ogóle cha-
rai-/ ;r młodzieży. Nauczyciel znajdzie w tych podręczni
kach wykład, dążący do celu drogą ściśle naukową; uczeń
z a ś znajdzie tu materyał systematycznie ugrupowany i,
co najważniejsza, zastosowany ja k najściślej do w ieka
i potrzeb swoich.
S tanisław A rct, Księgarz w Lublinie.
— ---------
P r -TK; P ^ I I C A p K I W S K I E Q O ,
. w AVarsz.wie ulica E le k to ra ln a N r 2 8 .