Oszukiwanie Samego Siebie

You might also like

Download as pdf or txt
Download as pdf or txt
You are on page 1of 22

Robert Piłat

IFiS PAN

Oszukiwanie samego siebie


Mózg a podmiot przekonań

Przedmiotem artykułu jest oszukiwanie samego siebie. Polega ono na skutecznym


nakłonieniu samego siebie do przekonania p, pomimo posiadania dostatecznych podstaw do
przekonania nie-p. Wśród psychologów i filozofów nie ma zgody co do tego, czy samooszustwo da
się precyzyjnie oddzielić od takich zjawisk jak pomyłka lub iluzja dotycząca własnych stanów
przekonaniowych, myślenie życzeniowe, zapominanie o powodach żywienia danego przekonania,
itd. Wielu autorów uważa, że samooszukiwanie się w czystej postaci prowadzi do paradoksu –
podmiot, który oszukuje samego siebie musiałby zarazem uważać, że p, że nie-p, co czyniłoby go
podmiotem irracjonalnym. Odwołanie się do szerszej klasy aktów zwodzących dany podmiot co do
jego własnych przekonań nie ma natomiast paradoksalnych konsekwencji. Ułatwia natomiast
skorzystanie z wiedzy naukowej na temat biologicznych mechanizmów zwodzenia i tworzenia fikcji,
które są częściowo wspólne dla ludzi i zwierząt i posiadają głębokie podstawy ewolucyjne. Pomimo
niewątpliwych zalet odwołania się do tego rodzaju szerokiej kategorii uważam, że samooszustwo
jest jednak intencjonalnym manipulowaniem własnymi przekonaniami. Przez odwołanie się do
teorii zmian przekonań staram się oddalić zarzut paradoksalności ciążący na tym poglądzie,
broniąc tym samym racjonalności osoby, która oszukuje sama siebie. Racjonalność ta przejawia
się w zdolności do racjonalizowania własnych działań i myśl nie tylko w sensie racjonalnego
wyjaśnienia sobie własnego zachowania, lecz w sensie powziętego z góry założenia o
racjonalności podejmowanego właśnie zadania i co za tym idzie w fałszywym przyjęciu pewnej
racji (w przeciwieństwie do powodów, czy motywów) tego zachowania. Pokazuję również, że
napięcie pomiędzy naturalistycznym a intencjonalnym (przekonaniowym) wyjaśnieniem zjawiska
samooszustwa ma istotne konsekwencje dla pojmowania odpowiedzialności.

1
Intencjonalne i nieintencjonalne wyjaśnienia samooszukiwania

Przypadki oszukiwania samego siebie nietrudno wskazać: alkoholik przekonuje sam siebie,
że panuje nad piciem, nieuleczalnie chora osoba planuje przyszłą pracę i podróże, ktoś, kto nie
przygotował się do egzaminu i wmawia sobie, że egzaminator był uprzedzony. Przykłady te mówią
o osobach, które starają się wierzyć w korzystniejszą dla nich wersję rzeczywistości. Istnieją
również intrygujące przypadki, kiedy osoby podtrzymują w sobie przekonania o niekorzystnej dla
siebie treści: osoba względnie zdrowa dochodzi do przekonania, że ma nowotwór, zazdrosna osoba
żyje w przekonaniu, że jest zdradzana. itd. Te dwie klasy przypadków różnią się znacząco w sferze
motywacyjnej i prawdopodobnie mają u swych podstaw nieco inne mechanizmy neuronalne. W
sensie logicznym są to jednak przypadki podobne, ponieważ racją dla utrzymywania pewnego
przekonania p jest tu posiadanie przekonania nie-p, a przynajmniej dysponowanie danymi
wspierającymi przekonanie nie-p. Czy jednak rzeczywiście ktoś, kto gromadzi argumenty za
pożądanym przez siebie przekonaniem p pozostaje w logicznym stosunku do nie-p? Czy logiczny
opis nie jest przesadną racjonalizacją procesów motywacyjnych zachodzących w
samooszukujących się podmiotach? Czy nie należałoby raczej powiedzieć, że pożądane
przekonanie p powstaje nie tyle przez negację nie-p, co raczej przez nieświadomość, brak
skupienia, czy zapomnienie nie-p?
Powyższe pytania wyznaczają pole sporu pomiędzy intencjonalnymi i nieintencjonalnymi
wyjaśnieniami samooszukiwania się. Pierwsze odwołując się do operacji na przekonaniach,
utrzymując, że podmiot posada logiczne racje akceptowania p kosztem nie-p, czyli racje
odrzucenia nie-p pomimo dowodów posiadanych na jego rzecz. Drugie odwołują się nie do racji
lecz tylko do do motywacji, które skłaniają do przyjęcia p bez zważania na to, czy są powody do
uważania, że nie-p1. Typowym przykładem podejścia intencjonalnego jest regulująca definicja
samooszukiwania się podana przez Donalda Davidsona2 . Według tego filozofa osoba A oszukuje
samą siebie odnośnie przekonania p, jeśli3:
1. A ocenia, że całość dostępnych jej danych wspiera przekonanie, że nie-p;
1 W dalszym ciągu rozważań będę stosował zamiennie wyrażenia „przekonanie p” oraz „uważać, że p”. W pierwszym
przypadku „p” odnosi się do sądu wyrażającego się zdaniem p. W drugim przypadku „p” odnosi się do stanu rzeczy.
Jeśli jednak pierwsze wyrażenie sparafrazować jako „przekonanie, że „p” jest prawdziwe”, to widać (na mocy
konwencji T), że jest ono ekwiwalentne z drugim. Ze względów czysto stylistycznych używam czasem wyrażenie
„uważać, że p” i „być przekonanym, że p” jako synonimów.
2 D. Davidson, Deception and Division, in The Multiple Self, ed. J. Elster, Cambridge University Press, 1988, pp. 79-
92.
3 Warunki Davidsona podaję w skróconej formie, co nie powinno mieć wpływu na dalszy bieg rozumowania.

2
2. A uważa, że nie-p;
3. Przekonanie, że nie-p wzbudza w A dyskomfort;
4. Z powodu 3. osoba A posiada motyw do poszukiwania argumentów przemawiających
za p.
5. Osoba A celowo działa tak, by wzmocnić pożądane przekonanie p.
6. Na skutek 5. osoba A jest przekonana, że p;
7. W celu nabycia i utrzymania przekonania p, osoba A musi pogwałcić warunek każący
w nabywaniu przekonań odwoływać się do całości dostępnych danych;
8. Spełnienie warunków 1-7 czyni osobę A winną samoindukowanego słabego
uzasadnienia jej własnego przekonania.
Davidson próbował połączyć dwie strony zjawiska, które, jak wspomniałem wcześniej, są
trudne do pogodzenia: motywacji i racji. Zarysował drogę od racji przekonania nie-p, przez
motywację do przekonania p (opartą na niechęci do stanu rzeczy [nie-p], który jest przyczyną
dyskomfortu) do ostatecznej racji przekonania p. Można powiedzieć, że poznawczo-motywacyjna
relacja pomiędzy posiadaniem pewnego przekonania a posiadaniem przekonanie przeciwnego nie
odzwierciedla tu logicznej relacji pomiędzy tymi przekonaniami. Przekonania te są logicznie
sprzeczne, lecz podmiot ich tak nie traktuje Dlatego Davidson uważa, że osoba spełniająca warunki
1-8 jest irracjonalna, jej stany przekonaniowe są wprawdzie psychologicznie umotywowane, lecz
nie są oparte na dobrych racjach.
Uznanie kogoś za nieracjonalnego ma konsekwencje teoretyczne i praktyczne. Po pierwsze,
interpretacja Davidsona prowadzi do podwójnego paradoksu:
1. Paradoks statyczny polega na tym, że jedną z przesłanek posiadania przez A
przekonania nie-p jest uznanie nie-p, czyli posiadanie przekonania, że nie-p.
2. Paradoks dynamiczny polega na tym, że osoba A jest motywowana do podjęcia
kroków w sprawie uznania p przez dyskomfort wywołany przez nie-p 4. Implikuje to
posiadanie przekonania nie-p w trakcie nabywania przekonania p.
Po drugie, osobie która posiada parę wzajemnie sprzecznych przekonań można na mocy
inferencji przypisać każde przekonanie, co w ogóle unieważnia logiczne reguły przypisywania
przekonań na gruncie pewnego języka. Inaczej mówiąc, jeśli zakładamy, że całość przekonań
danej osoby jest inferencyjnie powiązana, to nie jesteśmy w stanie nic powiedzieć o przekonaniach
osoby, której uprzednio przypisaliśmy parę wzajemnie sprzecznych przekonań. Dowiemy się
czegość o tych przekonaniach tylko wtedy, gdy podzielimy całość przekonań danej osoby na

4 Ściśle mówiąc, przez stany rzeczy [nie-p], które mogą być na przykład stanami wiedzy lub samowiedzy
wyrażonymi przez sąd nie-p.

3
niezależne obszary domknięte względem konsekwencji logicznej. Jednak zasada tego podziału nie
będzie już logiczną częścią systemu przekonań tej osoby, zatem ze względu na jej własne
przekonania będzie ona wciąż irracjonalna.
Po trzecie, łatwo zauważyć, że osobie irracjonalnej w sensie Davidsona nie można przypisać
jasnej intencji związanej z myślą lub działaniem, a co za tym idzie odpowiedzialności. To tej
kwestii wrócę jeszcze w zakończeniu artykułu.
Zdaniem Marka Johnsona5 problem tkwi w tym, że Davidson przesadnie racjonalizuje
samooszukujący się podmiot. Przypisując zbyt rygorystyczne warunki nabywania i zmiany
przekonań (trzeba unieważnić nie-p aby nabyć przekonania, ze p) Davidson musi uznać
samooszukującą się osobę za nieracjonalną. Tymczasem, zdanie Johnsona, oszukiwane samego
siebie można zakwalifikować jako myślenie życzeniowe, które nie jest ani racjonalne, ani
irracjonalne. Osoba myśląca życzeniowo, że p nie musi mieć zarazem żadnej szczególnej postawy
przekonaniowej (uznawanie, negowanie) w stosunku do nie-p. Wystarcza w tym przypadku
mechanizm pozytywnego wzmocnienia przekonania p. Zdaniem Johnsona samooszukiwanie się „...
sprowadza się do mechanizmu umysłowego czy tropizmu sprawiającego, że pragnienie by p, w
połączeniu z lękiem przed nie-p, ustanawia warunki nagradzające (przez redukcję lęk) reakcję
polegającą na dojściu do przekonania, że p”6.
Inne nieintencjonalne wyjaśnienie proponuje Herbert Fingarette7 sprowadzający oszukiwanie
samego siebie do defektu pewnej zdolności, która może, lecz nie musi towarzyszyć przekonaniom i
polega na świadomym wyłożeniu sobie (sformułowaniu) ich treści (spelling-out). Zdaniem
Fingaretta można posiadać przekonania, których się nie formułuje, lecz mimo to posiadają one
zdolność do wywoływanie tych samych efektów w stanach psychicznych podmiotu, np. lęku czy
pragnienia. Sprzeczność pomiędzy p i nie-p jest z tego punktu widzenia jedynie wirtualna,
zachodzi wyłącznie po wyrażeniu obu przekonań w taki sposób, by na gruncie danego języka
ustanawiały sprzeczność. W każdym przepadku istnieje bowiem więcej niż jeden sposób wyrażenia
przekonania. Relacje logiczne pomiędzy przekonaniami – w szczególności relacja sprzeczności
oraz wynikania – zależą od sposobu wyrażenia przekonań, a nie od samych przekonań.
W bardzo interesującej wykładni samooszukiwania Annette Barnes8 broni tezy, że każdemu
aktowi samooszustwa można przypisać wiele relewantnych stanów przekonaniowych. Dyskomfort
wywoływany przekonaniem nie-p może być usunięty przez wiele różnych przekonań dotyczących

5 M. Johnston, Self-Deception and the Nature of Mind, in: O. A. Rorty, B. P. McLaughlin (eds.), Perspectives on Self-
Deception, University of California Press, Berkeley 1988, pp. 63-91.
6 M. Johnston, op.cit., s. 73.
7Fingarette, H., Self-Deception, University of California Press, Berkeley, 2000.
8 A. Barnes, Seeing Through Self-Deception, Cambridge University Press, Cambridge 1997.

4
samej treści pożądanego przekonania p, a także stopnia tego pożądania, ewentualnej ekwiwalencji
z innymi przekonaniami, a także wiarygodności (stopnia uzasadniania). We wszystkich
wymienionych zakresach mogą się dokonywać przesunięcia dające ten sam skutek, czyli
zmniejszenie presji na przekonanie nie-p i faworyzowanie p.
Kluczowe dla koncepcji Barnes jest twierdzenie, że część przekonań umożliwiających
oszukanie samego siebie nie jest dostępna świadomości w sposób nieinferencyjny, czyli
niezależnie od możliwości wyprowadzenia z innych przekonań. Często przytaczany przykład
polega na wyobrażeniu sobie, że ktoś wchodzi do biura, w którym od lat pracuje i widzi w
podłodze na środku pomieszczenia wielką dziurę. Jest zdziwiony, lecz nie dlatego, że wcześniej
żywił przekonanie, że w podłodze nie ma dziury. Wprawdzie można mu takie przekonanie
przypisać inferencyjnie, lecz nie ma żadnego niezależnego świadectwa przemawiającego za tym,
że je kiedykolwiek posiadał. Widok dziury w podłodze koliduje nie tyle z przekonaniem, że jej tam
nie ma, ile z wieloma trudnymi do wyliczenia przekonaniami stabilizującymi (określającymi z
grubsza co jest możliwe, a co niemożliwe) model świata tej osoby. Pomimo, że trudno uchwytny,
ten zbiór przekonań nie jest chaotyczny ani przypadkowy. „samooszukująca się osoba przejawia
dyspozycję do poszukiwania przekonań redukujących lęk (...) Chociaż jej stronniczość (bias) (...)
działa nieintencjonalnie, jej celem jest jednak redukcja niepokoju i ten właśnie cel sprawa, że
pojawia się owa stronniczość (...) nie jest ona przypadkowa. Co więcej, pragnienie oparte na
niepokoju samo w sobie nie prowadzi jeszcze do stronniczości i samooszukania się. Dopiero kiedy
taka stronniczość się pojawi, okaże się jakie inne przekonania, pragnienia i dyspozycje działały w
danym działającym podmiocie”9. Nie można przewidzieć jakie przekonania staną się przyczyną
stronniczego dążenia do uznania p. Dopiero sytuacja, w której stronniczość faktycznie się pojawia
skłania do poszukiwania takiego zbioru przekonań.
Jeszcze inną strategię wyjaśnienia samooszukiwania się przedstawił Alfred Mele10. Jego
zdaniem, w wielu przypadkach można dokonać parafrazy pozornej sprzeczności pomiędzy p i nie-p
i przedstawić ją w postaci postaci stanu niewiedzy, niepewności, czy wahania. W tych przypadkach
nie zakłada się, że podmiot jest w jakimś wyróżnionym stosunku do nie-p a tym samym unika się
paradoksalnych konsekwencji.
Również zdaniem Briana P. McLaughlina11 akt samooszustwa prowadzący do uznania
pożądanego p jest możliwy i skuteczny w sensie przyczynowym nawet jeśli nie łączy się z żadnym

9 A. Barnes, op. cit., p. 97.


10 A. R. Mele, Self-Deception Unmasked, Princeton University Press, Princeton 2001.
11 B. P. McLaughlin, Exploring the Possibility of Self-Deception in Belief, in Rorty. A. O., McLaughlin, B. P. (eds.),
Perspectives on Self-Deception, University of California Press, Berkeley 1988. A. Mele, Self-deception Unmasked,
Princeton University Press, Princeton 2001, chap. 3.

5
przekonaniem o treści nie-p. Przykłady analizowane przez McLaughlina dotyczą w szczególności:
(1) zwodzenia samego siebie w celu podtrzymanie przekonania, które już się posiadało, w obliczu
nowych danych zagrażających temu przekonaniu; (2) zwodzenia samego siebie w celu wywołania
przekonania, które się skądinąd posiada, lecz na podstawie innych powodów, niż te, które miało się
prawo uznać w danej sytuacji.
Podsumowując, nieintencjonalne koncepcje samooszustwa odwołują się do szerokiego
kontekstu, na który składają się zjawiska psychologiczne i biologiczne. Samooszustwo nie jest tu
jednolitym fenomenem lecz dość luźną klasą złudzeń, pomyłek, myślenia życzeniowego i
konfabulacji wraz z towarzyszącymi im swoistymi mechanizmami neurobiologicznymi.
Przynajmniej dla pewne klasy tych zjawisk postuluje się czysto przyrodnicze wyjaśnienie łącząc je
z określonymi dysfunkcjami mózgu.

Naturalistyczne interpretacje koncepcji nieintencjonalnych

Istnieje wiele badań empirycznych poświęconych zwodzeniu systemu poznawczego przez


ten sam mózg, który odpowiada za ich wykonanie. Mechanizmy samozwodzenia obejmują szeroki
zakres począwszy od „celowego” zmniejszania dokładności percepcji w celu uzyskania szybszego
przeglądu pola percepcji skończywszy na selektywnym rozumieniu cudzych wypowiedzi, czy
przesadnej waloryzacji własnych działań. Mechanizmy te ukształtowały się w toku ewolucji jako
korzystne dla osobników i gatunków. Intencjonalne wyjaśnienia samooszukiwania się nie są
zgodne z tymi konstatacjami. To, co na poziomie biologicznym uzyskuje pozytywną konotację,
stanowiąc część mechanizmu przystosowania, na poziomie racjonalnego działania okazuje się
dysfunkcją, załamaniem się racjonalności podmiotu. Co prawda w wyjaśnieniu zachowania trudno
jest całkowicie uniknąć przeskoku od wyjaśnienia intencjonalnego do biologicznego (jak wówczas
gdy rezygnujemy z hipotez intencjonalnych, kiedy dowiemy się, że działający jest pod wpływem
narkotyków, albo ekstremalnego stresu), lecz zadaniem teorii jest właśnie uczynienie tych
przeskoków zrozumiałymi. Tymczasem stanowisko Davidsona, stanowiące typowy przykład
wyjaśnienia intencjonalnego, raczej petryfikuje niż wyjaśnia owe przeskoki za pomocą znanej
koncepcji anomalnego monizmu. Davidson głosi, że sposób wiązania się treści umysłowych jest,
(za sprawą języka), tak dalece inny od wiązania się zdarzeń neuronalnych, że nie jest możliwe
zbudowanie żadnej efektywnej teorii wyjaśniającej ten związek – nie rządzą nią żadne uchwytne
dla nauki prawa. Na gruncie metafizyki rozsądne jest, zdaniem Davidsona, przyjęcie
materialistycznego monizmu i uznanie, że każdy stan umysłowy wiąże się z koniecznością z

6
odpowiednim stanem fizycznym organizmu, lecz tym koniecznym metafizycznie związkiem nie
rządzi żadne prawo przyrody. Jeśli zastosujemy to ogólne stanowisko do do naszego problemu,
będziemy musieli skonstatować, że osoba, która oszukuje samą siebie działa pod wpływem
przyczyn, które można badać naukowo i racjonalnie wyjaśnić, lecz jej system przekonaniowy
pozostaje irracjonalny. Dlatego jej postępowanie da się spójnie opisać i wyjaśnić wyłącznie na
sposób naturalistyczny, przez odwołanie się do pewnej gry sił i przyczyn psychicznych
odsyłających ostatecznie do neurofizjologii. Nie ma jednak teoretycznego przejścia od poziomu
neurofizjologicznego do logicznego, ponieważ na jednym z tych poziomów (logicznym) powstaje
opisany wcześniej paradoks, którego nie da się wyjaśnić w obrębie teorii przyrodniczej.
Nieintencjonalne wyjaśnienia nie wywołują tego rodzaju problemów. Od samego początku
wbudowują bowiem sferę nieintencjonalną (motywacje psychiczne, mechanizmy
neurofizjologiczne) w wyjaśnienie samooszukiwania się. W pewien sposób zapełniają lukę
pomiędzy własnościami semantycznymi przekonań a własnościami fizycznymi. Czynią to za
pomocą postulowania pewnych partycji w psychice posiadacza przekonań. Partycje te nie maja
charakteru intencjonalnego, są nieuchwytne dla samego posiadacza przekonań – nie odpowiada im
żadna z jego niereferencyjnych intencji przekonaniowych. Oto przykłady:
Większość teorii psychologicznych odwołuje się, przynajmniej w sensie roboczym, do
modułów funkcjonalnych. Wszelka informacja jest składowana i przetwarzana w odpowiednich
modułach, będących swego rodzaju klasyfikacją informacji i strategii ich przetwarzania. Zasada
tej klasyfikacji pozostaje jednak niewyjaśniona12. Ot typowy przykład: Daniel Goleman w książce
o psychologicznych mechanizmach kłamstwa i samooszukiwania się opisuje eksperyment, w
ramach którego pokazano grupie osób obrazek, który miał ich wprawić w zakłopotanie, ponieważ
prócz wizerunku siedzącego i czytającego gazetę mężczyzny zawierał też podobiznę nagiej
kobiecej piersi. Prawie wszyscy uczestnicy eksperymentu pamiętali inne elementy obrazka,
twierdząc z przekonaniem, że nie widzieli niczego szczególnego czy wprowadzającego w
zakłopotanie. Goleman komentuje: „Pamięć sensoryczna (sensory store) – czy pewnego rodzaju
przed-spojrzenie - przyjmuje cały obraz, który zostaje następnie rozczepiony na to, co w
konsekwencji będzie zobaczone (sfera neutralna) i to, czego podmiot będzie unikał” 13. Kluczowe
wyrażenie w zacytowanym zdaniu - „rozczepiony” - jest metaforyczne; jego dosłowną interpretacją
jest pewien statystyczny fakt – rozkład reakcji respondentów w opisanym eksperymencie.
Wyrażenie to jedynie brzmi jak opis wewnętrznej własności pewnego mechanizmu

12 Czasem próbuje się ją wyjaśnić przez analogię z językiem, lecz wbrew stanowiska Jerry'eg Fodora (postulat
istnienia języka umysłowego formalnie podobnego do innych języków), trudno to uznać za coś więcej niż analogię
– raczej heurystykę, niż wyjaśnienie.
13 D. Goleman, Vital Lies, Simple Truths. The Psychology of Self-Deception, Simon&Schuster, New York 1985, p. 108.

7
neurofizjologicznego. W rzeczywistości własności tego mechanizmu sa w eksperymencie
założone.
Innym przykładem partycji zakładanej przez nieintencjonalne wyjaśnienia samooszustwa jest
luka czasowa pomiędzy stanem przekonaniowym p i stanem przekonaniowym nie-p14.
Wprowadzając partycję czasową łatwo unikamy paradoksu posiadania sprzecznych przekonań;
podmiot nie posiada ich bowiem w tym samym momencie. Podobnie jak w przypadku partycji
poprzedniej mamy tu do czynienia z pewnym zdarzeniem separującym dwa stany podmiotu.
Kolejna partycja związana jest z pamięcią. Zakłada się, że samooszukujący się podmiot
zapomina o powodach swojego przekonania, że nie-p, co pozwala mu przejść do przekonania, że p
na postawie znacznie skromniejszych danych niż te, których potrzebowałby w normalnych
okolicznościach, tzn, takich, w których pamiętałby o swoim poznawczym zobowiązaniu w
stosunku do nie-p. Jakkolwiek motywowany jest ten brak pamięci stanowi on przygodny fakt w
stosunku do samego posiadania obu przekonań. Nie ma żadnego prostego przekładu z motywów,
dla których zapominamy o powodach przekonania, że nie-p, a racjami, dla których zaczynamy
uważać, że p. Wprawdzie czujemy intuicyjnie, że pomiędzy motywami i racjami zachodzi jakaś
głębsza zależność, lecz opiera się ona na przygodnych faktach, nie zaś na logicznych zależnościach
pomiędzy treścią budzącą niechęć a treścią pożądaną.
Ostatnią partycją, którą należy tu wymienić, obejmuje różne poziomy organizacji samego
podmiotu. Amelie Rorty15 uważa, że przekonania akceptowalne da podmiotu, na pewnym poziomie
jego organizacji mogą być nie do przyjęcia dla tego samego podmiotu na innym poziomie
organizacji. Pomijając sposób wysłowienia, czyli niezależnie od tego, czy chcemy mówić o
różnych poziomach organizacji podmiotu, czy o „różnych ja” sama partycja pozostaje czymś
przygodnym i dla samego podmiotu niezrozumiałym. Nie można więc powiedzieć, że dokonuje on
na sobie jakiejś intencjonalnej manipulacji – podlega raczej naciskowi różnic wbudowanych we
własną organizację i teleologicznych struktur związanych z „poszczególnymi ja”.
Nieintencjonalne wyjaśnienia samooszukiwania się są bardziej niż intencjonalne otwarte na
wyjaśnienia naturalistyczne i lepiej łączą się z teoriami psychologicznymi i neurofizjologicznymi.
W istocie autorzy nieintencjonalnych wyjaśnień wskazują na prawdopodobne mechanizmy
samooszukiwania się. Fingarette sugeruje na przykład, że relewantną własnością mózgu jest
zdolności obu półkul mózgu do dekodowania wypowiedzi językowych przy jednoczesnej
niezdolności „prawej półkuli” do realizowania wypowiedzi zdających sprawę z tego rozumienia.

14 W modelu intencjonalnym nie mówi się w ogóle o czasie – porządek warunków wymienionych przez Davidsona
jest logiczny a nie przyczynowy (może się realizować w wielu różnych procesach przyczynowych).
15 A. Rorty, The Deceptive Self: Liars, Layers, and Lairs, in Rorty. A. O., McLaughlin, B. P. (eds.), Perspectives on
Self-Deception, University of California Press, Berkeley 1988, s. 11-28.

8
„Fakt, że używanie języka w celu otwartego wyrażania percepcji, działań, uczuć, itd. jest pod
względem funkcjonalnym i neuroanatomicznym autonomiczny w stosunku do użycia języka i
pojęć do innych celów czyni bardziej prawdopodobną [moją] tezę o autonomii zdolności wyrażania
przekonań [w stosunku do samych przekonań – R.P.]”16. Z kolei Goleman powołuje się na
równoległe przetwarzanie informacji na poziomie nieświadomym i chociaż nie sugeruje żadnego
konkretnego mózgowego mechanizmu samooszukiwania się, to jednak formułuje pewne ogólne
warunki, jakie musiałyby spełnić te procesy: 1) nie są dostępne świadomości; 2) zakładają
równoległe przetwarzanie wielu interpretacji otrzymanych informacji; 3) porządkowanie
informacji (reprezentacja, rozumienie) ma charakter narracyjny17. Bardziej konkretne hipotezy
wysuwa w tej kwestii William Hirstein18. Włącza on samooszukiwanie się do szerszej klasy
dysfunkcji, do której to klasy należą również konfabulacje i zachowanie obsesyjno-kompulsywne.
Pomimo oczywistych różnic behawioralnych w wymienionych przypadkach biorą udział te same
ogólne mechanizmy neuronalne19. Oto trzy zdaniem Hirsteina najważniejsze:
1. Mechanizm kontroli koncentracji. Jądro przyśrodkowo-grzbietowe wzgórza
(obszar z projekcją na korę przedmotoryczną) jest mechanizmem odpowiedzialnym za
podtrzymywanie rozpoczętej czynności. Jego uszkodzenie spotyka się często u pacjentów
cierpiących na konfabulację. W tym przypadku mamy niekontrolowane przedłużenie
czynności, natręctw myśli i mowy. Lecz z tym samym regionem wiąże się efekt odwrotny;
jego nadczynność hamuje zarówno rozpoczętą czynność (skutkuje brakiem koncentracji)
jak i eliminuje niechciane myśli i emocje. Ten ostatni przypadek jest, zdaniem Hirsteina,
związany z oszukiwaniem samego siebie20. Zgodnie z przytoczoną hipotezą samooszustwo
polega w pierwszym rzędzie na eliminowaniu i hamowaniu procesu odpowiedzialnego za
określone treści.
2. Hamowanie emocji. Uszkodzenia kory okołooczodołowej, przedczołowej wiąże się
z niemożliwością generowania hamujących emocji. Te same emocje grają rolę „... w
trwałym porzucaniu samooszukiwania się. Bez właściwej reakcji emocjonalnej tego rodzaju
osoba potrafi wprawdzie przyznać, że jej argumenty za podtrzymywanym przekonaniem są

16 H. Fingarette, op. cit., p. 156.


17 D. Goleman, op. cit, p. 241.
18 W. Hirstein, Brain Fiction. Self-Deception and the Riddle of Confabulation, The MIT Press, Cambridge Mass. 2005.
19 Mechanizmy są ogólne i odpowiadają za wiele różnych czynności. Różne stopnie ich uszkodzenia a także
kombinacje uszkodzeń różnych ośrodków dają bardzo zróżnicowane objawy. To, co przytacza jako hipotezę
neurofizjologiczną jest tak nazwane nieco na wyrost. W istocie chodzi o wskazanie miejsca, w którym należy
szukać. Korelacja uszkodzeń i dysfunkcji jest dostateczną wskazówka, lecz daleko stąd jeszcze do wskazanie
specyficznych mechanizmów odpowiedzialnych za prawidłowe funkcjonowanie danej funkcji. W szczególności
wszystkie przypadki, kiedy samooszukiwanie się lub fantazjowanie ma korzystny efekt i jest prawidłową reakcją
organizmu nie mieszczą się wyjaśnieniach opartych na uszkodzeniach mózgu.
20 W. Hirstein, op. cit., p. 228.

9
słabe, lecz krótko potem powraca do swojego przekonania, podobnie jak czynią to osoby
konfabulujące21. Widać, że sytuacja jest skomplikowana, ponieważ emocje hamujące z
jednej strony mogą uczestniczyć w powstawaniu samooszukiwania się (via wzgórze), z
drugiej zaś są niezbędne do porzucania wszelkich czynności, w tym do trwałego
porzucenia przekonania, którego przyjęcie związane jest z pozytywnymi emocjami. Trzeba
powiedzieć, że hipotezy neurofizjologiczne o dużym stopniu ogólności często cechu je tego
rodzaju dwuznaczność. Nie jest ona błędem, lecz raczej wskazuje na szczególny stan
równowagi w funkcjonowaniu mózgu. Można tę równowagę zaburzyć na wiele sposobów –
w zależności od rozkładu oddziaływań, te same mechanizmy odpowiadają za standardowe i
patologiczne objawy.
3. Podwójne kodowanie informacji. Jest to najbardziej ogólna z wymienionych przez
Hirsteina hipotez. Dotyczy bardzo wielu wielu zakresów ludzkiego działania i polega na
tym, że tak sama informacja przechowywania jest nośnikach o różnej biologicznej
charakterystyce. Z jednej strony kodujemy ją w sposób, który nadaje się do
reprezentowania w postaci językowej. Jednostki informacji odpowiadają tu jednostkom
językowym (typowo morfemom i leksemom), zaś reguły przetwarzania informacji
odpowiadają gramatyce i semantyce. Lecz jednocześnie mózg buduje zespół wyobrażeń i
„topograficznych” modeli zawierający tę samą informację. W przypadku samooszustwa
pożądane przekonanie p zakodowane jest w postaci językowej, zaś niepożądane
funkcjonuje dalej w postaci topograficznej i wywołuje właściwe sobie skutki jako obraz,
model, czy schemat poznawczy”22. Nie ma tu w ścisłym sensie zderzenia się dwóch
sprzecznych przekonań, choć występuje przyczynowe zderzenie się dwóch mechanizmów
poznawczych.
Podsumowując wątek związany z naturalistycznymi wyjaśnieniami samooszukiwania się
trzeba powiedzieć, że wiadomo dziś stosunkowo wiele o mechanizmach neurofizjologicznych
odpowiedzialnych za to zjawisko. Jednak hipotezy, które w sensie anatomicznym i fizjologicznych
są bardzo konkretne (wskazane są konkretne grupy komórek i drogi nerwowe łączące różne
ośrodki odpowiedzialne za daną czynność a także wielkości związane z sygnałem, pobudzeniem
itd.), w sensie funkcjonalnym są wieloznaczne. Można powiedzieć, że dostarczają warunków
wystarczających powstawania badanych zjawisk, albo przynajmniej zmierzają w tę stronę23. Są to
21 idem
22 W. Hirstein, op. cit., p. 229.
23 W następnym paragrafię zwraca uwagę na to, że warunki te mogą być tymczasowo wystarczające. Stan
samooszukania nie jest jednak ze swej istoty trwały. Te same mechanizmy biologiczne powinny posłużyć do
wyjaśnienia tej nietrwałości. Zauważmy jednak, że stan samooszukania jest wówczas epifenomenalną własnością
odpowiednich procesów w mózgu i ma bardzo słabe warunki identyfikacji. Stoi to w kontraście do mocnych
warunków identyfikacji stanów samooszukiwania się. Jeśli opisywać je w języku przekonań są one bardzo

10
jednak warunki wystarczające dla zbyt rozległej klasy zachowań. Ta ogólność wyjaśnienia jest
wadą, kiedy przechodzimy do pytań. Natomiast pytania psychologicznych i filozoficznych, które
zakładają różnice dostępne w języku samointerpretujących się podmiotów. Nie jest to oczywiście
język neurofizjologii. Ponadto, język samointerpretacji nie stosuje się wyłącznie do interpretacji
zachowania, lecz ujmuje relacje podmiotu do takich przedmiotów jak wartości czy ideałów
społeczne. Uchwycenie tych relacji we własnym języku dostarcza zarazem motywacji i racji
dalszych zachowań. Nie trzeba dowodzić, że racje i motywacje nie są zbieżne Ludzie mają
zdolność działania i imię racji przeciwko (nawet najsilniejszym) motywacjom i odwrotnie, są
zdolni do działania zgodnie z motywacją przeciwko (nawet najsilniejszym) racjom. Wyjaśnienia
naturalistyczne coraz lepiej ujmują sferę motywacji i zapewne będziemy świadkami wielkich
postępów w tej dziedzinie. Racje są jednak zupełnie inną kwestią. Poniżej formułuję kilka sugestii
na temat racji występujących u podstaw samooszustwa.

Pierwotna i wtórna racjonalność przekonań

Naturalistyczne wyjaśnienie zjawiska samooszukiwania się ma na celu opisanie zależności


pomiędzy: (1) pewnym procesem mózgu; (2) pewnym stanem umysłu; (3) pewnym stanem
przekonaniowym. We współczesnej filozofii umysłu istnieje obszerna dyskusja na temat tego, czy
zależność pomiędzy (1) i (2) da się wyjaśnić w kategoriach przyczynowych. W tym miejscu
możemy jednak pominąć tę dyskusję. O wiele istotniejsze dla obecnych rozważań o
samooszukiwaniu się jest zależność pomiędzy (2) i (3). Problem polega na tym, że pojawianie się
pewnej treści umysłowej i to treści p odpowiednio umotywowanej, a także silnie i pozytywnie
nacechowanej emocjonalnej, niekoniecznie musi prowadzić do przekonania, że p. W sytuacji
oszukiwania samego siebie to pozytywne nacechowania przekonania p stoi bowiem w sprzeczności
z racją (pozytywną motywacją poznawczą i logiczną), że nie-p. Ta ostatnia musi więc zostać
unieważniona. Powstaje pytanie, w którym miejscu w zaznaczonej wyżej trzystopniowej strukturze
poznawczej dochodzi do takiego unieważnienia. Zgodnie z naturalistyczną strategią trzeba go
szukać w sferze przyczynowych mechanizmów blokujących pewne informacje, czyli w obrębie
relacji między (1) i (2). Tymczasem, jak zaznaczyłem wyżej, kluczowa może tu być relacja między
(2) i (3). Załóżmy bowiem, że rzeczywiście dochodzi do takiego zablokowania informacji, a tym
samym do usunięcia podstaw odpowiedniego przekonania nie-p. Czy oznacza to, że dokonał się akt
samooszustwa. Sądzę, że nie. Przekonanie nie-p jest bowiem przez cały czas inferencyjnie
wyrazistymi fenomenami.

11
dostępne. Nawet pacjenci z silnym mechanizmem zwodzenia siebie za pomocą samooszustwa czy
konfabulacji potrafią racjonalnie uznać słabość własnej argumentacji, czyli uznać możliwość, że
jest inaczej niż chcą sądzić (por. wcześniejsze uwagi za Hirsteinem). Nie przeszkadza im to jednak
kontynuować wysiłków w celu oszukania samego siebie. Mechanizm ten działa też w drugą stronę.
Udane na pozór oszukanie samego siebie może zostać w każdej chwili odwołane za pomocą
inferencyjnego przywołania niechcianego nie-p. Podmiot nie jest w stanie zablokować wszystkich
informacji, które implikują nie-p. Inaczej mówiąc, cokolwiek dzieje się na poziomie przyczynowo-
motywacyjnym, jakkolwiek skutecznie działają mechanizmy usuwające z pola wiedzenia
informacje przemawiające za niechcianym przekonaniem, nie mogą one unieważnić logiki.
Byłoby to możliwe jedynie wówczas, gdyby dana osoba całkowicie przestała myśleć i stała się
doskonale irracjonalnym podmiotem. Ale jeśli osoba postępowałaby irracjonalnie i nie mogłaby
zwodzić samej siebie. Czynność ta wymaga bowiem dość subtelnego zarządzania swoimi
przekonaniami, a w szczególności rozumienia, które przekonania pozostają w stosunku do siebie w
sprzeczności i które informacje działają na rzecz którego przekonania.
Osoba, która oszukuje samą siebie musi być racjonalna w znacznych obszarach swoich
przekonań i musi myśleć o sobie jako o osobie racjonalnej w znacznym obszarze swoich
przekonań. Tę własność można nazwać wtórną racjonalnością lub po prostu racjonalizacją.
Racjonalizacja jest najczęściej uważana za mechanizm wtórny, którego zadaniem jest zakrywanie
pierwotnej i istotnej irracjonalności danego działania. W dalszej części tego artykułu będę starał
się wykazać, że nieracjonalność samooszukiwania się jest wprawdzie pierwotna (racjonalne
kryteria nie uczestniczą w inicjowaniu aktu samooszustwa) lecz nie wystarczająca. Istotna częścią
samooszukania się jest bowiem akt racjonalizacji owego pierwotnego irracjonalnego impulsu.
Moje rozumowanie zatoczyło tym samym pewne koło. Próbując uniknąć paradoksów
związanych z intencjonalna interpretacją samooszukiwania się zwróciłem się do wyjaśnień
nieintencjonalnych i w konsekwencji naturalistycznych. Te jednak nie uwzględniają logicznej
kompetencji podmiotu i faktu, że racjonalizacja własnego działania jest często częścią samego
działania. Trzeba więc zwrócić się na powrót do interpretacji intencjonalnej starając się przy tym
nie zatoczyć koła i nie znaleźć się dokładnie do punkcie wyjścia całej dyskusji, czyli w obrębie
poglądu Davidsona.
Aby uczynić krok naprzód nawiążę do uwag jakie na temat nieintencjonalnego wyjaśnienia
samooszukiwania przedstawił Risto Hilpinen24. Nawiązuje w niech do poglądu Alfreda Mele25,
który problem samooszukiwania się sprowadza się do problemu stronniczości wobec świadectw
24 R. Hilpinen, Some Remarks on Self-Deception: Mele, Moore, and Lakatos. Critical Commentary on Alfred Mele’s
Self-Deception Unmasked, Florida Philosophical Review, Vol. II, Issue 1 Summer 2002.
25 A. Mele, Self-Deception Unmasked, Princeton University Press, Princeton 2001.

12
przemawiających za przekonaniami, które pragnie się posiadać. Stronniczość ta ma się wyrażać w
koncentracji na informacjach potwierdzających i ignorowaniu zaprzeczających, a także na
przecenianiu siły poszczególnych świadectw w zbiorze potwierdzeń. Hilpinen porównuje tę
sytuację z rozwijaniem teorii naukowych. Powołując się na model nauki Lakatosa wyróżnia
heurystykę pozytywną (rozbudowywanie teorii, wzbogacanie jej nowe twierdzenia) oraz
heurystykę negatywną polegająca na ochronie rdzenia teorii przed zbyt wielkimi zmianami
Podobnie w samooszukiwaniu się chcemy jednocześnie dopuścić do swojego sytemu przekonań
nową informację i chronić są system przed zmianami. Systemy przekonaniowe osób oszukujących
same siebie zachowują się jak zdegenerowane teorie w rozumieniu Lakatosa - dominuje w nich
ochrona rdzenia teorii, co umożliwia wszelki rozwój. Model ten pozwala zrozumieć dlaczego
zwodząc sami siebie nie dostrzegamy sprzeczności pomiędzy oczekiwanym przekonaniem p a
niechcianym przekonaniem nie-p. To drugie jest bowiem hipotezą, podczas gdy to pierwsze należy
do rdzenia teorii. Nie leżą na tej samej płaszczyźnie poznawczej i dlatego ich nie porównujemy.
Inicjalne warunki przyjęcia i odrzucenia każdego z tej pary zdań są zupełnie inne, co sprawia, że w
sensie poznawczym nie są to zdania przeciwstawne, lecz raczej w quasi-komplementarne. Wzrost
przekonania w stosunku do jednego z nich nie przekłada się automatycznie na zmniejszenie
przekonania w stosunku do drugiego.
Uwaga Hilpinena prowadzi w interesującym kierunku, lecz wymaga pewnego krycznego
komentarza. Otóż sądzę, że interpretacja Hilpinena korzystająca z analogii z nauką nakłada na
samooszukiwanie się zbyt wyrafinowane warunki drugiego rzędu. Osoba oszukująca sama siebie
musi tu nie tylko wiedzieć, które przekonanie jest jej miłe, a której powoduje dyskomfort, lecz
musi także dokonać epistemologicznej podziału swoich przekonań na te, które należą do rdzenia
systemu przekonań i te, które można potraktować jako efemeryczne hipotezy. Nie sądzę, by w
większości interesujących przypadków osoby oszukujące same siebie miały tego rodzaju
kompetencje poznawcze. Sądzę, że jakkolwiek wyrafinowany jest mechanizm samooszukiwania
się, działa on na poziomie przekonań, a nie na poziomie przekonań o przekonaniach. Ten
częściowy wniosek jest istotnym składnikiem mojego dalszego rozumowania, w którym
przedstawię samooszustwo jako rewizję systemu przekonań danej osoby.

Samooszustwo jako zmiana w systemie przekonań

Jako punkt wyjścia do dalszych rozważań obiorę klasyczną już, sformułowaną przed 30 laty
teorię zmian przekonań sformułowaną przez C. E. Alchurrona, P. Gärdenforsa i D. Makinsona.

13
Samooszukiwanie się wydaje się pewną zmiana przekonań, w której przyjęcie nowego przekonania
p zmusza do zbyt radykalnego przebudowania istniejącego systemu przekonań, czyli do usunięcia z
niego nie-p i wszystkich przekonań powiązanych inferencyjnie z nie-p. Jeśli jednak nie-p odgrywa
ważną rolę w systemie przekonań, to zapewne jest związane inferencyjnie z wieloma innymi
przekonaniami26 i co za tym idzie wiele przekonań musi być usuniętych ma mocy prawa tollendo
tollens. Warunki rewizji przekonań (od nazwisk twórców zwane warunkami AGM) są formalnymi
opisami zależności pomiędzy przyjmowaniem nowych przekonań i usuwaniem starych przekonań
przy założeniu, że cały system przekonań pozostaje domknięty względem konsekwencji logicznej.
Dla dalszej argumentacji istotne będą tylko cztery pierwsze z ośmiu podstawowych warunków
AGM27: Podaje je w nieformalnej parafrazie. Otóż jeśli K jest zbiorem formuł zdaniowych
reprezentującym zbiór posiadanych przekonań, a P formułą dołączoną, to:
1. K * P jest bazą przekonaniową, czyli zbiorem formuł domkniętym względem
dedukcji;
2. P należy do K * P
3. Nowa baza przekonaniowa K * P zawiera się lub jest równozakresowa z K + P
4. Jeśli w K nie znajduje się negacja P to K * P = K + P
Pierwszy warunek nie wymaga komentarza. Drugi zapewnia, że na skutek rewizji bazy
przekonaniowej P, które tę rewizję wywołało, nie zniknie, lecz zostanie skutecznie dołączone do
zbioru posiadanych przekonań. Nie tylko wymusi zmianę przekonań ale samo będzie elementem
nowego zbioru. Sensem trzeciego warunku jest to, że zrewidowany zbiór formuł nie może zawierać
innych formuł niż te zawarte w sumie zbiorów formuł K i P i że w szczególnych przypadkach
może być równy tej sumie. Warunek czwarty chroni logiczną spójność rewizji przekonań. Jeśli w
zbiorze K znajduje się negacja P, to po rozszerzeniu zbioru przekonań o P, z wynikowego zbioru
trzeba coś usunąć. Ponieważ na mocy warunku 2 nie może to być P, to pozostaje formuła (i
odpowiednie przekonanie) nie-P i związane z nią inferencyjnie formuły.
Pomiędzy przyjmowaniem i usuwaniem przekonań panować musi pewna równowaga.
Wymaga to uporządkowania systemu ze względu na porządek ewentualnego wycofania przekonań
(porządek preferencji przekonaniowej)28. Od czasu sformułowania warunków AGM wielu autorów

26 Jest to intuicyjny sąd, którego nie potrafię w tej chwili dowieść. Czy rzeczywiście istnieje zależność pomiędzy
ważnością danego przekonania a liczbą jest owiązań z innymi przekonaniami? Być może wolno tę zależność
wprowadzić definicyjnie: Przekonanie a jest ważniejsze niż przekonanie b w systemie przekonań S jeśli A jest
inferencyjnie powiązane z większą liczbą innych przekonań w S.
27 W warunkach AGM występują dwa istotne operatory: * jest operatorem, który ze zbioru posiadanych przekonań i
nowej informacji tworzy nowa bazę przekonaniową (zrewidowany zbiór przekonań) oraz + , który oznacza
rozszerzenie zbioru przekonań o dane przekonanie posiadanych przekonanie. Technicznie biorąc jest to suma zbioru
posiadanych przekonań i jednoelementowego zbioru zawierającego nowe przekonanie.
28 Zob. H. Rott, A New Psychologism in Logic? Reflections from the Point of View of Belief Revision, Studia Logica 88
(2008), p. 125.

14
uzupełniało i zmieniało model zmiany przekonań. Zwraca się szczególnie uwagę na to, że w wielu
sytuacjach rewizją przekonań rządzi zasada optymalności Pareto29. Zmieniając swoje przekonania
staramy się tę zmianę zminimalizować przez wybór takiej teorii ustalającej porządek preferencji
wśród przekonań, która przy danej nowej informacji wejściowej zmienia najmniej. Zasada
minimalnej zmiany w sensie Pareto jest zgodna z warunkiem trzecim AGM, lecz nie jest zgodne z
warunkiem czwartym. Również inne proponowane w literaturze teorie nie są zgodne z warunkiem
czwartym. na przykład “Katsuno i Mendelzon twierdzą, że przywiązywanie równej wagi do
wszystkich starych światów możliwych jest odpowiednie w sytuacjach, w których działający uczy
się tego jak zmienia się świat (uaktualnienie własnych przekonań), nie zaś wtedy, gdy uczy się
nowych rzeczy o statycznym świecie (rewidowanie własnych przekonań). Oznacza to, że postawa
podmiotu w stosunku do dodawania i wycofywania swoich przekonań może zależeć od kontekstu i
treści tych przekonań. Zasada optymalności Pareto każe przypisywać równą wagę dodawaniu i
wycofywaniu przekonań, lecz w pewnych kontekstach możemy jednak dać pierwszeństwo zasadzie
możliwie minimalnego wycofania przekonań. W granicznych przypadkach możemy dawać
priorytet zasadzie możliwie minimalnego wycofywania przekonań po to, by uniknąć dodawania
nowych przekonań”30. Chociaż cytowany tu Oliver Schulte nie dyskutuje samooszukiwania się,
lecz ogólniejszy problem rewizji przekonań, to jednak sądzę, że ostatni z wymienionych w
zacytowanym ustępie przypadek (unikanie zmiany zmiany systemu przekonań za cenę blokowania
nowych przekonań) odpowiada formalnie samooszukiwaniu się31.
Ponieważ głównym zastosowaniem teorii AGM jest zmiana zbiorów przekonań zamkniętych
względem konsekwencji logicznych, można bezpiecznie założyć, że przekonania te są adekwatnie
reprezentowane przez zdania. Warunki zmiany przekonań można zatem potraktować jako warunki
operacji teoriomnogościowych na zbiorach uznanych zdań. Dalszy rozwój logiki przekonań
prowadził jednak, jak niedawno zauważył Hans Rott32, do wbudowywania różnych kryteriów
preferencji do rozważanego zbioru zdań. Owe wbudowane kryteria preferencji nie są kolejnymi
zdaniami dopisanymi do systemu. System przestaje być po prostu zbiorem zdań, a staje się zbiorem
stanów przekonaniowych (doxastic states). Co więcej, zakłada się, że to stany przekonaniowe
wyznaczają, jakie zdania będzie można zaakceptować, a nie odwrotnie. Dalszy rozwój logiki

29 O. Schulte, Minimal Belief Change and Pareto Optimality, Proceedings of the 12th Australian Joint Conference on
Artificial Intelligence: Advanced Topics in Artificial Intelligence 1999, p. 144-155. Zasada optymalności Pareto
głosi, że w sytuacji nierównej dystrybucji dóbr istnieje taki stan, którym możliwe nie jest możliwe powiększenie
czyjegoś zasobu dóbr bez naruszenia dób innych członków grupy. Przeniesiona na przekonania głosiłaby, że nie jest
możliwe dołożenie do systemu przekonania bez naruszenia innego przekonania.
30 O. Schulte, op. cit. 150.
31 Sądzę, że wszystkie przypadki samooszukiwania się dają się sprowadzić do tego wzorca. Różnica polega na tym
tylko, czy nie chce się starego, czy nowego przekonania. Jednak z punktu widzenia rozszerzonego zbioru przekonań
wszystkie przekonania jednakowo (relatywnie do ważności) podlegają weryfikacji.
32 H. Rott, , op. cit., p. 113-136.

15
przekonań polegał na formułowaniu różnych teorii strategii zmian systemów przekonaniowych.
Jednak i te teorie należałoby konsekwentnie wbudować w system przekonaniowy. Ostateczna więc
hierarchia rożnych strategii modyfikowania systemu przekonań staje się coraz bardziej unikalna –
przynależna to jednego konkretnego systemu przekonań lub przygodnego zbioru takich systemów.
Inaczej mówiąc, zamiast reguł zmian przekonań in abstracto podajemy opis logiczny pewnego
przygodnego, psychologicznego systemu przekonań. Rott stawia pytanie, czy nie implikuje to
swego rodzaju powrotu psychologizmu w logice33. Nie trzeba podkreślać jak bulwersująca jest ta
możliwość, zważywszy ile wysiłku włożono od czasów Fregego i Husserla w usunięcie
psychologistycznych założeń z obrębu logiki i matematyki.
System przekonań nie jest nieskończonym zbiorem reguł i strategii, które byłyby w jakiś
sposób dostępne samemu posiadaczowi przekonań i pozwalałyby mu dokonywać manipulacji na
własnych przekonaniach. Gdzie leży owa poszukiwana kompetencja podmiotu? Wcześniej
argumentowałem, wbrew Hilpinenowi, że w imię psychologicznego realizmu kompetencji tej nie
należy szukać wśród aktów drugiego rzędu. Podmiot nie formułuje świadomie własnego stosunku
do swoich przekonań, lecz dodaje do swojego systemu przekonań takie przekonania, które
stanowią racje do przedkładania jednych nad drugie. Jeśli jednak zasady preferencji mają działać
na tym samym poziomie, co pozostałe przekonania, to wdaje się wysoce prawdopodobne, że
manipulacja dotyczy nie tyle akceptacji przekonań (włączania ich lub nie włączania do zbioru
swoich przekonań), co samej treści przekonań, a właściwie znaczeń zdań wyrażających te
przekonania. Podwyższamy lub obniżamy nasz stopień akceptacji przekonań, jeśli nadajemy inne
znaczenie zdaniom, które je wyrażają. Przedstawię bliżej tę hipotezę w następnym paragrafie.

33 H. Rott, op. cit., p. 132. Psychologizm ten byłaby rzecz jasna zupełnie inny niż psychologizm skrytykowany przez
Fregego i Husserla. Tamte głosił możliwość sprowadzenia praw logiki do praw psychologii, ten wskazywany przez
Rotta polegałby na znaniu, że odpowiednio wyrafinowany system logiki przekonań jest coraz lepiej przybliżoną
logiczną teorią działania psychicznych indywiduów

16
Manipulowanie znaczeniem jako podstawa samooszustwa

Czas sformułować moją główną tezę. Składa się ona z 4 części: (1) Nie da się wyjaśnić
zjawiska samooszukiwania się nie założywszy, że racjonalizacja należy do samej istoty
zwodniczego aktu; (2) Racjonalizacja oddziałuje na system przekonań pod postacią wbudowanych
weń reguł preferencji decydujących o tym w jakiej kolejności i za jaką cenę można wycofać
poszczególne przekonania z systemu przekonań; (3) W akcie samooszukiwania się zmieniamy
pozycję niechcianego przekonania we własnym systemie przekonań czyniąc je łatwiejszym do
wycofania34. Nie można jednak zmienić pozycji przekonania na życzenie. Na przeszkodzie stoi tu
ogólna kompetencja logiczna podmiotu. Trzeba mieć nie tylko powody do unikania pewnego
przekonania i przyjmowania innego, lecz także zdefiniowane we własnym systemie przekonań
racje, by to uczynić; (4) Sposobem uzyskania takiej zmiany w pozycji przekonania jest pewna
manipulacja sensem pojęciowym odpowiednich sądów, resp. intensją odpowiednich zdań.
Powyższy zbiór tez można uznać za postulaty definicyjne. Podkreślają one następujące
własności aktu samooszustwa i jego podmiotu; (1) Samo oszukująca się osoba jest racjonalna jest
racjonalna – posiada nie tylko motywy, lecz również racje swojego postępowania; (2) Nie zakłada
się kłopotliwych teoretycznie i nierealistycznych psychologiczne przekonań drugiego rzędu
(przekonań o przekonaniach); (3) Stan samooszukiwania się jest nietrwały, ponieważ publiczny
charakter języka ostatecznie weryfikuje nieuprawnione operacje na znaczeniach.
Zanim zilustruję swoja tezę pewnym przykładem, chcę sformułować ogólny warunek
możliwości postulowanej tu operacji na znaczeniach. Otóż sens pojęciowy poddany jest do
pewnego stopnia arbitralnym decyzjom indywiduów z powodu nieostrości naszych pojęć. W
obrębie obszaru nieostrości możemy wyznaczać granice, które wprawdzie podlegają krytyce i
tworzą jedynie prowizoryczną podstawę działania, lecz na krótką metę mogą służyć do zwodzenia
samego siebie. Zobaczmy na przykładzie, jak działa tego rodzaju strategia.
Sytuacja: W pierwszej części W poszukiwaniu straconego czasu (W stronę Swana) Marcel
Proust opowiada historię inżyniera Legrandina, który zabiega o względy arystokracji, lecz bardzo
zależy mu na tym, by nie był postrzegany jako snob przez znajomych z klasy średniej. W ich
towarzystwie wyraża się o arystokracji niezwykle krytycznie. Pewnej niedzieli wychodzi z
kościoła w towarzystwie arystokratycznej znajomej widzi przed wejściem Marcela i jego ojca.
34 Nie czynię tu różnicy pomiędzy niedopuszczaniem nowego przekonania a rezygnowaniem ze starego przekonania.
W każdym przypadku chodzi o to, że wycofuje się jakieś przekonanie ze zbioru posiadanych wcześniej przekonań
powiększonych o pewne nowe przekonanie – odpowiednio chciane lub niechciane.

17
Proust opowiada o tej scenie z kąśliwą ironią: „[Legrandin] przeszedł koło nas nie przestając
mówić do sąsiadki i kątem błękitnego oka dał nam lekki – poniekąd wewnątrzpowiekowy – znak,
który, nie poruszając mięśni jego twarzy, doskonale mógł ujść uwagi towarzyszki. Siłą uczucia
starając się skompensować ciasne nieco pole, w które wpisał jego wyraz pan Legrandin w
lazurowym, przeznaczonym dla nas kąciku rozpalił cały promień życzliwości, który przekroczył
rozbawienie, otarł się o filuterność, wydestylował finezje uprzejmości aż do znaczących mrugnięć,
półsłówek, domyślników, misteriów porozumienia; w końcu wzbił zapewnienia o przyjaźni aż do
zaklęć czułości, aż do oświadczeń miłosnych, rozświecając w tej chwili dla nas samych -
sekretnym i niewidocznym dla swej damy liryzmem – swoją rozkochaną źrenicę na twarzy z
lodu”35. Lagrandin sądzi, że uczynił najlepiej jak tylko było można, przyznając się lojalnie do
znajomych i nie narażając towarzyszącej damy na zakłopotanie. Dla wszystkich jest jednak prawie
jasne („... zdani jesteśmy na świadectwo naszych zmysłów, co do których ... pytamy się, czy nie
były igraszką złudy”36), że Legrandin okazał się snobem i człowiekiem zakłamanym.
Analiza: (1) Legrandin oszukuje samego siebie, że gest który wykonał powinien być
odebrany jako standardowe powitanie. Legrandin uznaje (ustalając arbitralnie granicę w obszarze
niepewności pojęcia POZDRAWIAĆ), że wykonał wystarczający gest pozdrowienia. Jego dalsze
zachowanie w stosunku do Marcela i jego rodziny świadczy o tym, że nie widziała nic
niezręcznego w swoim zachowaniu. (2) W tym ustaleniu pomógł sobie innym przekonaniem
(skądinąd również mającym swe źródło w samozakłamaniu), że odwiedzając arystokratkę czyni to
dla zalet jej intelektu i charakteru, a nie dla jej wysokiego urodzenia. (3) Ponieważ skądinąd jest
prawdą, że Legrandin dobrze się czuje w arystokratycznym towarzystwie, nabiera przekonania, że
dzieje się to za sprawa intelektualnego wyrafinowania i innych zalet osobistych jego
arystokratycznych znajomych. „Nigdy snobizm Legrandina nie doradzał mu, aby często odwiedzał
jakąś księżnę. Zalecał tylko wyobraźni pana Legrandin, żeby mu ukazała tę księżnę jako osobę
strojną we wszystkie uroki. Legrand zbliżał się do księżnej wierząc, iż ulega ulega owemu
powabowi rozumu i cnoty, jakiego nie znają bezecne snoby” 37. Krok (3) można nazwać
preferencją dla potwierdzania swoich przekonań. Krok (2) jest typowym dla samooszukiwania się
wyeliminowaniem całej grupy powiązanych inferencyjnie przekonań. Krok (1) jest
manipulowaniem treścią pojęciową. Istotne jest to, że bez pierwszego kroku dwa pozostałe byłyby
niemożliwe. W pewnej chwili Legrandin musiał uznać, że to nieznaczne drgnienie powieki, na
które sobie pozwolił w funkcji powitania, jest prawdziwym powitaniem. Przekonania (2) i (3) maja

35 M. Proust, W poszukiwaniu straconego czasu. W stronę Swanna, tłum. T. Żeleński (Boy), PIW, Warszawa 1979, s.
122. Przykład zaczerpnąłem z cytowanej książki A. Barnes, s. 55, chociaż analiza sytuacji jest u mnie odmienna.
36 Tamże, s. 123.
37 Tamże, s. 125.

18
tu jedynie role pomocniczą, same w sobie nie wystarczyłyby do zakłamania konkretnej sytuacji
powitania.
Istotne w powyższej interpretacji jest to, że ujawnia pewne racje a nie tylko motywy
działania w sytuacji samooszustwa. Oprócz motywacji do zmiany rozumienia słowa „powitanie”
trzeba było posiadać semantyczną możliwość takiego właśnie potraktowania znaczenia słowa
„pozdrowienie” przynajmniej przez chwilę. Ta możliwość w pewnym sensie musiała tam być od
początku – gdyby reprezentacja pojęcia POZDROWIENIE nie była taka jak opisałem
prawdopodobnie nie doszłoby do opisanego aktu samooszukania się. To, co wydaje się obecnie
wkładem wtórnej racjonalizacji, było jako pewna semantyczna możliwość obecna od samego
początku w opisanej sytuacji.
Podsumowując, osoba oszukująca sama siebie na ogół manipuluje znaczeniem korzystając z
nieostrości terminów i pojęć. W normalnych warunkach tego rodzaju prywatne dyrektywy ustępują
szybko od naciskiem akceptowanych reguł języka, lecz pewne inne przekonania mogą pełnić przez
jakiś czas funkcję stabilizująca fałszywe przekonanie. Osoba samooszukująca się jest w
zawinionym błędzie co do pojęć, z których korzysta (nie musi, lecz może i chce sformułować
dogodną dla siebie dyrektywę semantyczną), lecz nie jest irracjonalna, jak chciał Davidson,
dokonuje ona podziału niechcianego przekonania na dwie semantycznie niezależne części i czyni
użytek tylko z jednej z nich. Cały proces jest raczej wyrafinowany i opiera się na manipulowaniu
dyrektywami języka.

Konkluzja

Po wstępnym podkreśleniu paradoksalnych konsekwencji intencjonalnej teorii


samooszukiwania i dostrzeżeniu niewątpliwych zalet teorii nieintencjonalnych – szczególnie ich
otwartości na świadectwa przyrodnicze – zwróciłem się ostatecznie ku nieco bardziej
skomplikowanej niż u Davidsona wykładni intencjonalnej. Mój kluczowy argument odwołuje się
do rozróżnienia motywów i racji, czyli przyczyn popychających podmiot do zabiegów w celu
zwiększania siły pożądanego przekonania oraz do faktu, że racjonalizacja własnych działań należy
do samego fenomenu samooszukiwania się. Racjonalizacja oddziałuje na system przekonań
poprzez mniej lub bardziej trwałe przedefiniowanie wchodzących w grę pojęć. Wykorzystując
obszary nieostrości pojęć podmiot utożsamia warunki prawdziwości sądów, które w standardowej
interpretacji pozostają wzajemnie sprzeczne. Mojemu poglądowi można zarzucić, że umieszczam
w strukturze działania coś, co jest jedynie produktem usprawiedliwiającej to działanie refleksji.

19
Sądzę jednak, że gdyby podmiot nie potrafił dostarczyć sobie racji – nawet jeśli nie uświadamia ich
sobie jasno – to nie mógłby skutecznie manipulować własnymi przekonaniami. Oczywiście są
liczne zachowania, w których racje odgrywają mniejszą rolę – podmiot zmyśla, naciąga fakty,
konfabuluje i myśli życzeniowo. Jednak wszystkie te przypadki należy jak sądzę odróżniać od
samooszukiwania się, które jest wyrafinowaną operacją na własnych przekonaniach za pomocą
innych przekonań.
Dlaczego mielibyśmy przywiązywać szczególna wagę do rozstrzygnięcia sporu pomiędzy
intencjonalną i nieintencjonalną wykładnią samooszukiwania się? Wydaje mi się, że przedstawione
w artykule rozwiązanie zgadza się lepiej z racjonalną odpowiedzialnością. Jest ona czymś innym
niż skądinąd zawsze obecną odpowiedzialność przyczynowa (za skutki naszych czynów). Tę drugą
ponosimy zawsze, tę pierwszą nie tylko ponosimy, lecz także bierzemy na siebie w chwili działania
(dotyczy ona nie tylko skutków, co własności działania). Dlaczego jednak racjonalna
odpowiedzialność miałaby wnosić coś nowego? Przecież przyczynowa odpowiedzialność i tak
pokrywa wszystkie przypadki, kiedy słusznie spoczywa na nas odpowiedzialność. A jednak
racjonalna odpowiedzialność jest potrzebna. Po pierwsze, tylko biorąc na siebie odpowiedzialność
mamy podstawy do usprawniania swojego działania ze względu jego ostateczny wynik moralny. Po
drugie, na podstawie racjonalnej odpowiedzialności można ulepszać swój system przekonań tak by
był coraz mniej podatny na manipulację i automanipulację. Po trzecie, biorąc na siebie z góry
odpowiedzialność daje się innym wskazówki na temat oczekiwanego celu i przesłanek działania,
co pozwala innym na sprawiedliwy osąd naszych czynów.

20
SUMMARY

Self-Deception
The Brain and the Belief Holder

In this article I am reflecting on the ongoing debate between intentional and non-intentional
account of self-deception. On intentional interpretation self-deception is brought about by some
intentional act of the belief holder. Since the self-deceiver sets out to replace one believe with the
other he must hold contradictory beliefs at the same time, which makes this person irrational. On
non-intentional account the person is subjected to psychical motives and urges that create no
contradiction but rather tension or psychological conflict. Non-intentional interpretations lead
conveniently to a neurological account of the phenomenon in question. On this account self-
deception is generated by uncontrolled, unconscious and non-conceptual mechanisms which have
evolved to deceive the animal or human subjects for their own sake or for the sake of the species. In
this paper I am making a point in favor of intentional interpretation, but I am trying to avoid the
conclusion that the self-deceiver as utterly irrational.
The problem is philosophically important, because we need to judge one's actions (and react
to them) on the basis of the beliefs the actors actually hold, even if they do not admit they do.
Besides, seeing the nature of self-deceptive acts helps to get a better notion of responsibility. In the
last part on my paper I distinguish causal responsibility and rational responsibility. The former is
always there, but the latter is a cognitive and moral achievement. I am arguing that intentional, non-
naturalistic approach to self-deception provides better basis to accept and refine one's rational
responsibility.
My argument against naturalistic account goes as follows: 1) on this account the person is said
to be unintentionally (unconsciously) suppressing certain beliefs. 2) But the suppression cannot
disable logic. The person will still be capable of inferring the suppressed belief from pieces of
evidence and thus retrieving it. 3) This seems to make the person irrational. 4) But if the person
were thinking of herself as irrational the whole effort of self-deceiving would be futile. The person
must at least think of herself as rational being in order to deceive herself. 5) And not only think – a
self-deceiving person must ascribe to herself sufficient grounds to think of herself as rational,
otherwise the very thought would be irrational. I call this ascription a rationalization and I claim
that it is the means of self-deception. 6) In order to see how the rationalization works I resort to the

21
logical account of beliefs revision (as I take self-deception to be a kind of beliefs revision). My
claim is to the effect that in order to deceive oneself by incorporating a new belief contradicting the
one a person already holds and still to avoid the contradiction a person has to change the intensional
part of meanings in her idiolect.

22

You might also like