Professional Documents
Culture Documents
Lew Starowicz Z. O Rozkoszy
Lew Starowicz Z. O Rozkoszy
Lew Starowicz Z. O Rozkoszy
bestsellerowej .serii
O kobiecie.
O mężczyźnie,
O miłości
wydawnictwo
czerwone
i czarn,e
Spis treści
()
Dokument chroniony elektronicznym znakiem wodnym
Jaka?
Dziksza, nieprzewidywalna, niedająca się wbić w oczywiste ramy. Okazało się, że kobieca
seksualność jest bardziej skomplikowana, niż przypuszczali naukowcy. Powstało Międzynarodowe
Towarzystwo Badań nad Zdrowiem Seksualnym Kobiet i pojawiły się pierwsze empiryczne wyniki
badań, jak funkcjonuje seksualność kobiet, co się dzieje w ich mózgu, jak przebiega orgazm i jakie są
reakcje seksualne. I to jest przełom w myśleniu o kobiecej zmysłowości. Wiemy, że w seksualności
kobiet decydujące są doznania i przeżycia subiektywne, które mogą być niezależne oraz odmienne od
danych obiektywnych uzyskiwanych w warunkach laboratoryjnych.
Co to z nacz y?
Sporo dotychczasowych teorii okazało się me do końca prawdziwych, ale na trzy
najwazmeJsze nowe wyniki badań chciałbym zwrocie uwagę. Pierwsza to właśnie
nieprzewidywalność kobiecych reakcji seksualnych. Do tej pory myśleliśmy, że przebiegają linearnie
- jedna reakcja prowadzi do drugiej, druga do trzeciej. Czyli: pożądanie, podniecenie, które narasta,
później jest orgazm i koniec. Okazuje się, że ten model dotyczy tylko mężczyzn. U kobiet sprawa jest
bardziej skomplikowana. Ich seksualność jest wyznaczana przez koło. Wszystko jest możliwe ciągle
i w każdym czasie. Nie ma regularności jak u mężczyzn. W przypadku kobiet każdy element tego koła
może zainicjować dalszy ciąg reakcji seksualnej. Reasumując - reakcje seksualne kobiety są
nieprzewidywalne.
Wśród seksuologów nie ma jednak zgodności co do interpretacji tych badań. Są naukowcy,
którzy twierdzą, że pożądanie i podniecenie kobiet to jedno, a drudzy to rozdzielają. Dalej są tacy,
którzy twierdzą, że pożądanie u kobiet ma charakter spontaniczny i wywołany tym, że kobieta sama
w sobie czuje potrzebę seksu, a drudzy twierdzą, że zawsze musi być to sprowokowane. Czyli muszą
zadziałać wyobraźnia, osoba partnera i wtedy dopiero rozwija się pożądanie. Ja jestem w tej grupie,
która uważa, że pożądanie u części kobiet jest spontaniczne. Polega na tym, że ona po prostu chce
seksu. Z kim będzie realizowany, to już sprawa drugorzędna. Czy z partnerem, czy z kolegą z pracy-
w to nie wnikam W każdym razie seksualność kobiet jest bardzo zagadkowa i zespoły ekspertów są
dopiero na etapie uzgadniania stanowisk. Nastąpi to w ciągu najbliższych dwóch lat.
Nawet dla mężczyzny to było kryterium udanego seksu. Troskliwie pytał: „Było ci dobrze,
kochanie, miałaś orgazm?". Jeżeli kobieta miała, to - jego zdaniem- było jej dobrze ...
Właśnie niekoniecznie. Mogła mieć orgazm, ale wcale nie było jej dobrze, bo nie osiągnęła
satysfakcji. Orgazm może być wywołany mechanicznie przez umiejętne pieszczoty, ale wcale nie jest
to równoznaczne z tym, że zbliżenie ją w pełni zadowoliło. Panowie, już nie musicie pytać swojej
partnerki o orgazm On nie jest gwarancją satysfakcji. Tym bardziej że kobiety irytuje to wieczne
męskie pytanie.
A słynny punkt G?
Istnieje. W tym roku to potwierdzono.
()
Panie profesorze, czytał pan „Pięćdziesiąt twarzy Greya"?
Czytałem, ale nie skończyłem. Znudziła mnie ta książka.
A nie jest tak, ie kobiety tęsknią z a ostrym seksem, perwersją i sado-maso we własnych
łóżkach, tylko boją się o tym powiedzieć?
Myślę, że bardziej od sad o- maso pociąga je bohater książki. Bo gdyby bohaterem był
kierowca TIR-a o sadomasochistycznych skłonnościach, mniej byłoby chętnych do czytania. A że jest
nim czarujący milioner, sprawa wydaje się bardziej interesująca. Sadomasochizm tuj est tylko w tle,
nie sądzę, żeby to akurat było clou seksualności Polek. Kluczem jest dbanie o kobietę.
Czyli męski świat realny jest oceniany przez kobiety jako mało dbający o damskie potrzeby?
Ja bym tego w ogóle nie przenosił na świat męski. To są rozmaite fantazje kobiet. Czasem
wynikają tylko z ciekawości, czasem z chęci doświadczenia przygody, marzenia o niezrealizowanym
romansie. To nie ma nic wspólnego z realnymi mężczyznami. Wyobraźmy sobie sytuację, że partnerzy
naszych czytelniczek rozentuzjazmowanych książką zaopatrzyli się w sex shopach w różne akcesoria:
kajdanki, pejcze, lateksy. Czy myśli pani, że czytelniczkom Greya faktycznie odpowiadałoby takie
urozmaicenie życia intymnego? Przypuszczam, że większość byłaby przerażona, niektóre co najwyżej
rozbawione, zaledwie część kobiet by się cieszyła, wszak pod jednym warunkiem: że książka stała
się pretekstem do ujawnienia autentycznych potrzeb. Podam inny przykład: z męskiego punktu
widzenia. Kobieta natychmiast wyczuje różnicę naturalnego erotyzmu, który tkwi w jej partnerze,
i takiego, który pod wpływem książki został przyswojony i wyuczony.
Tego typu książki nie mogłyby zdobywać tak masowego zainteresowania, gdyby nie rewolucja
seksualna w latach 60. i 70. Mam wrażenie, że traktujemy ją jako taką „woodstockową
cepelię", taplanie się w błocie i ogólnodostępny seks, nie pamiętając o tym, że zaszło wtedy coś
o wiele bardziej doniosłego.
Zgadzam się, rewolucja seksualna to niedoceniany fenomen. Koniec lat 60. postrzega się
w takiej skrzywionej perspektywie: eksperymentowanie z narkotykami, mieszkanie w komunach,
dzieci kwiaty biorące LSD, wędrówki do Indii w poszukiwaniu wartości duchowych. A nie
dostrzega się najważniejszej rzeczy, którą ze sobą przyniosła: przewartościowania seksu. Seks do
czasów rewolucji seksualnej był traktowany jako coś złego, niebezpiecznego, grzesznego, czego się
trzeba bać. Uprawiano go tylko w celach prokreacyjnych. W innej sytuacji wywoływał poczucie
winy jako coś niewłaściwego, nieczystego. W seksie panował patriarchalizm, ponieważ podczas aktu
mężczyzna zajmował się głównie sobą. Po rewolucji seksualnej nastąpił olbrzymi przełom, ludzie
stanęli przed zupełnie nową rzeczywistością. Zaczęto dbać o kobiety, seks traktowano jako dobro,
wartość, coś, o co warto zabiegać. Upowszechniał się model partnerski w relacjach. Zaczęto
traktować seks jako „działanie prozdrowotne" służące długowieczności (kiedyś twierdzono, że
skraca życie i radzono starszym ludziom, żeby unikali seksu, bo to dla nich miał być za duży
„wydatek energetyczny") i absolutnie pozaprokreacyjne, jako przyjemność.
Pan był świadkiem rewolucji seksualnej. Jak ona wyglądała w życiu przeciętnego człowieka?
To nie było ani proste, ani powszechnie od razu akceptowane. Wyobraźmy sobie ludzi
z pierwszej połowy XX wieku. Masturbacja - grzech, seks przedmałżeński - grzech, pozycje w łóżku
- jedna, „po bożemu", seks oralny - dewiacja, seks analny - jeszcze gorzej. To są rodzice
dwudziestolatków, którzy wkraczają właśnie w czas rewolucji seksualnej. Dla jednych była ona
kompletnie nie do zaakceptowania, nie mogli pogodzić jej z tym, co wynieśli z domu. Mówili wraz
z rodzicami: „To dopust boży", „Świat schodzi na psy". Dla innych to, co się wydarzyło, było ulgą:
że seks może być piękny, radosny, wspaniały. To trochę jak z naszym wejściem do Unii Europejskiej.
Niektórzy się przestraszyli zgnilizny europejskiej, drudzy zareagowali entuzjazmem, że jesteśmy
w końcu obywatelami Europy. Na rewolucję seksualną tak samo jedni reagowali strachem, drudzy
radością. A dla innych ta zmiana przyszła niestety za późno.
O co pytali?
W czasie trwania rewolucji seksualnej najczęstsze były pytania wiążące się z ocenianiem
pornografii jako czegoś patologicznego, pytano także o przyczyny zaburzeń i trudności w życiu
seksualnym, o seks przedmałżeński, kontakty oralne i analne w kontekście zboczenia. W tej chwili
tego typu pytania odeszły do lamusa, należą do rzadko zadawanych. Teraz większość pytań dotyczy
związku masturbacji z uzależnieniem od seksu, przemocy seksualnej, związków pozapartnerskich,
celibatu, feminizmu i jego wpływu na seks, cyberseksu, homofobii i zmian w rolach płciowych.
Nie ma pan wrażenia, że żyjemy w epoce przeseksualizowania? Seks wszechobecny, seks sells,
seks w książkach, filmach, tabloidach, seks z każdej możliwej okazji, a czasami nawet bez.
Owszem, jeśli ma się seks na wyciągnięcie ręki, jeżeli już dzieciaki w szkole podstawowej
oglądają pornografię, to może zaistnieć takie zjawisko jak przesyt seksem, a w związku z tym -
mniejsze zainteresowanie. Posłużę się takim przykładem Jeśli mały chłopiec ma stale do czynienia
z nagością, rodzice chodzą nago, jeżdżą razem na plaże nudystów, to w dorosłym wieku nie będzie
szalał na widok kolana czy uda kobiety. Wszechobecność nagości, pornografii od najmłodszych lat
może w późniejszym wieku skutkować mniejszym pożądaniem Jesteśmy już tego świadkami. Słyszę
teraz coś takiego, czego nie słyszałem od kobiet w przeszłości: „Seks jest przereklamowany!".
No właśnie,
jaki?
Na pewno wzrośnie konsumpcja seksu. Popatrzmy na normalny związek, gdzie występuje
różnica potrzeb. Jedno chce codziennie, a drugie raz w tygodniu. Ta osoba, która ma większe
potrzeby, kupi sobie robota i już.
Czy zalegalizowanie poligamii to jest jakiś przełom na miarę rewolucji lub chociażby krok
w ewolucji seksualnej?
W Brazylii niedawno sąd zalegalizował związek mężczyzny i dwóch kobiet. To jest spory
przełom, który zresztą przewidywałem. Sądzę, że do wyboru będą różne typy związków. Osoba
dorosła będzie mogła wybierać, w jakim związku chce żyć.
Słyszał pan niepokojące wieści z Danii, gdzie domagają się zalegalizowania związków
kazirodczych?
To jest trochę inna sprawa. W przypadku związków kazirodczych rozumiem argument
genetyczny, czyli że prawdopodobieństwo wad genetycznych dziecka zrodzonego z takiego związku
jest większe niż w innych. Religia także tego zakazuje, podobnie jak obyczajowość. No, ale
obyczajowość staje się coraz bardziej tolerancyj na, opiniotwórcza ranga Kościołów staje się
mniejsza w tym zakresie, a genetycy twierdzą, że dziedziczenie wad wcale nie jest takie częste, jak
się przypuszczało, to możliwe, że tabu kazirodztwa także zostanie obalone.
()
N one
Rozdział III.
Kobieca seksualność
()
Podzielił pan kobiety - kochanki na kilka typów.
Tak, na przykład Pieszczocha to damski odpowiednik mężczyzny Pieszczocha. Jej marzenia:
przytulać się, całować i być całowaną, obejmować, słyszeć coś miłego i w takim rajskim nastroju
zasnąć. Dużo kobiet to Pieszczochy i dobrze byłoby, gdyby wiązały się z Pieszczochami, wtedy mają
zagwarantowaną feerię szczęścia.
Jest też typ kochanki perfekcjonistki, którą nazwałem Czyściochą. Ona musi zawsze
i wszędzie wyglądać świetnie, być wykąpana, wyperfumowana, w pełnym makijażu, odprasowana.
Często jest perfekcjonistką w pracy i w domu. Z reguły mężczyzna nie może się do niej poprzytulać
po skończonym akcie seksualnym, ponieważ ona natychmiast biegnie do łazienki, aby wziąć prysznic.
Nie traktuje w sposób naturalny wydzielin ani swojego ciała, ani ciała partnera, zwykle odczuwa do
nich mniejszą lub większą niechęć.
Są też kochanki Wiecznie Zajęte, traktujące seks jako dłuższy bądź krótszy przerywnik
w zajęciach domowych, pracy, oglądaniu TY, sprzątaniu, gotowaniu, czytaniu książek. Dla nich seks
jest jedną z wielu czynności zaprzątających je w życiu, ani ważniejszą, ani mniej ważną. Wiecznie
Zajęta często uważa, że poświęca się dla partnera, uprawiając z nim seks. Niejeden mężczyzna
doznaje szoku w takiej sytuacji i przeważnie ocenia to jako wyraz braku uczuć do niego. Ma
poczucie, że jest dla niej „żywym wibratorem''. To jest możliwe, ale częściej wynika ze
specyficznego typu reaktywności seksualnej takich kobiet: fala podniecenia narasta u nich bardzo
szybko i pojawia się potrzeba doznań, po orgazmie podniecenie szybko opada i kobieta zajmuje się
czymś innym, np. rozmawia przez komórkę, włącza komputer.
Jej przeciwieństwem jest Rozbudzana, ten typ kochanki traktuje kontakt seksualny jako
preludium do następnej porcji miłosnych uniesień. Nie żałuje czasu na miłość. Dopiero po
pierwszym akcie czuje się naprawdę pobudzona, chętna do dalszych igraszek, często jest zdolna do
przeżycia wielokrotnych orgazmów. Ocenia się, że dotyczy to około 11-17 proc. kobiet. Ten typ
kobiet często przeżywa rozczarowanie, bowiem partner nie ma zdolności do bisowania. U niektórych
kobiet rozbudzenie seksualne pojawia się w momencie odczucia wytrysku w pochwie (dlatego nie
znoszą prezerwatywy). Działa to na nie jako bardzo silny bodziec seksualny i dopiero wtedy
chciałyby kontynuacji kontaktu. Dla ich partnerów może to być trudne do realizacji.
Polki w łóżku są jednak z reguły bardziej leniwe od Niemek, Angielek, Rosjanek. Z czego to
wynika?
Większość Polek oczekuje inicjatywy ze strony mężczyzny. Nawet te z bardzo wysokim
poziomem dominacji, z odwróconymi rolami w związku. Jedynie 17 proc. kobiet wychodzi z własną
inicjatywą i zachęca partnera. Dotyczy to kobiet z dużym temperamentem lub mających leniwych
w tym zakresie partnerów. Lenistwo w łóżku wynika z kultu matki Polki. To fenomen obyczajowy, bo
poza łóżkiem Polki są - jak wiadomo - bardzo pracowite i ambitne. Natomiast jak się jest na ołtarzu
miłości, nie trzeba nic robić ani o nic się starać. Mężczyzna powinien, kobieta nie musi, to jest jego
zadanie. Ona jest zbyt ważna, by być aktywna. Ale oczekuje od niego, żeby się w łóżku wiele działo.
Niestety, tak naprawdę niewielu mężczyzn jest lubianym przez panie typem Pieszczocha, który lubi
być pieszczony, ale i sam obsypuje partnerkę karesami. Ale to się zmienia.
Czy pan się zgadza z Esther Pereł, terapeutką, autorką książki „Inteligencja erotyczna",
że z byt bliska zażyłość między ludźmi sprawia, że seksualne napięcie spada?
To nie jest jej odkrycie. Już od dawna wiadomo, że platoński mit połówek pomarańczy stracił
na wiarygodności, a nawet daje odwrotne efekty. Jeśli partnerzy zlewają się w jedno - emocjonalnie,
psychicznie, fizycznie - przestają stanowić dla siebie wyzwanie, ich atrakcyjność spada. Dochodzi
do tego, że seks z drugą połówką jest jak współżycie z ... klonem, ze swoim drugim „ja". Pociąg
erotyczny zanika. Dlatego ostrzegam panie, które mają inklinacje, żeby wychować mężczyznę na
swojego klona. Odmienność pociąga, może nieraz drażnić, ale jest fascynująca. Ludzie, którzy mówią
o sobie: „Jesteśmy jak brat i siostra", mają marne szanse na udane życie intymne.
Jak twierdzi David Buss, jest ponad 240 poz aseksualnych powodów, dla których kobiety
uprawiają seks. Mięchy innymi z litości i ze współczucia ...
Owszem, tych damskich motywów jest bardzo wiele. Wynikają one z większej złożoności
seksualnej kobiet, dla których bardzo istotny jest świat wrażeń psychicznych jako bodziec seksualny.
Poza tym kobieta fizjologicznie jest bardziej zdolna do seksu niż mężczyzna. I trzecia rzecz, myślę, że
kluczowa dla zrozumienia tego fenomenu: dla mężczyzn seks jest niezwykle istotną sprawą w życiu,
a dla kobiet - jedną z wielu spraw ważnych. W związku z tym dla pań relacja seksualna z powodów
nieerotycznych nie jest problemem.
Czyli w ich przypadku chęć bycia w stałym związku jest bardziej deklaracją niż rzeczywiście
realizowanym modelem życia.
Często tak się dzieje. Jest też grupa kobiet ceniących ponad miarę wolność. Chcą założyć
rodzinę, ale być nadal w związku otwartym. One chcą mieć stałego partnera, pod warunkiem że
będzie miał podobny pogląd w sprawach seksualnych, czyli dopuszcza skoki w bok, wymianę
partnerów itp. Partner w takim układzie powinien być pozbawiony zazdrości, nikomu nie przeszkadza
bujna przeszłość, odpowiada im układ trójkowy, wymiana partnerów, seks grupowy. Jeżeli partnerzy
wyznają podobne zasady, takie związki mogą być długotrwałe.
Znam wiele kobiet, które bujnym życiem erotycznym leczyły swoje kompleksy.
Tak, one wiążą się w związki z powodu swoich zahamowań seksualnych. Mogło do nich
dojść z wielu przyczyn: od wykorzystania seksualnego poprzez kompleksy związane z nieatrakcyjnym
wyglądem, brakiem orgazmu czy wychowywaniem w rygorystycznej rodzinie, a także różne problemy
z własnym „ja". Wiele takich kobiet tworzy wreszcie stały związek z partnerem przyjmującym rolę
terapeuty, dzięki któremu poczuły się kochane, dowartościowane. Najczęściej partner poznał ich
przeszłość i starał się okazać zrozumienie, empatię. Nie nęka ich swoją zazdrością, drobiazgowymi
pytaniami o przeszłość.
Czy bywa tak, ie kobiety przychodzą do pana i opisują swoje życie erotyczne jako bardziej
udane, niż jest w rzeczywistości?
Bywa różnie. Są kobiety z myśleniem absolutnie racjonalnym, typy bizneswomen: operatywne,
dynamiczne, bezpośrednie. Taka kobieta mówi wprost: „Panie doktorze, moje życie seksualne jest
nieudane". Wierzę jej od razu, bo mówi językiem wojskowym, krótko i na temat. Druga grupa to
kobiety ze skłonnościami do koloryzowania, takie, które zawsze podkreślą: „Moje dziecko jest
najpiękniejsze na świecie", „Moje małżeństwo jest wprost idealne", „Realizuję się w pracy".
Wszystko jest na szóstkę. Ona sama, jej seks, małżeństwo. O sobie powie zawsze, że jest wrażliwą,
uczuciową kobietą.
No dobrze, przychodzą zachwycone sobą i nagle się okazuje, ie tak pięknie nie jest.
A ja nie chcę ich wcale wyprowadzać z błędu! Jeśli ktoś ma złudzenie życia w raju, to niech
sobie żyje w takim poczuciu. Ale do mnie nie przychodzą ludzie szczęśliwi, tylko ludzie
z problemem Muszę się więc przebić przez zasłonę dymną, zagłębiać się w problem Słyszę
wreszcie, że: „Nie mam chęci na seks". Dlaczego, skoro pani twierdzi, że wszystko dokoła jest
idealne: mąż, dzieci, praca. Ona sama - zdrowa. Po diagnozie okazuje się, że tak różowo nie jest:
małżeństwo wcale nie jest idealne, a ona boi się do tego przyznać nawet przed samą sobą, lękając się
końca związku. I często wychodzi na jaw, że przez wiele lat wspólnego życia partnerzy - zarówno
kobiety, jak i mężczyźni, tak naprawdę nie znają seksualności drugiej osoby, mają nierzeczywistą
ocenę sytuacji, błędnie oceniają jej zmysłowość, potrzeby i upodobania seksualne.
Smutne ...
Ale może być jeszcze gorzej, jeżeli kobiecie trafi się fatalny kochanek. I takich par jest dosyć
sporo, kiedy ona - mająca za sobą udane doświadczenia seksualne, znająca swój potencjał erotyczny,
wiąże się z partnerem, który okazuje się fatalnym, jednak wiecznie zadowolonym z siebie
kochankiem Jeżeli z różnych przyczyn zależy jej na utrzymaniu związku, tkwi w nim, nigdy nie
eksponując pełni swojej seksualności. On jest przekonany, że jest świetnym kochankiem i każdej
kobiecie byłoby z nim dobrze. Jest na tyle narcystyczny, że nie odczuwa potrzeby poznania oczekiwań
swojej partnerki, dokształcenia się w tej dziedzinie, a przewodnikiem w sztuce miłosnej jest dla
niego pornografia. Z inną sytuacją zafałszowania swojej seksualności możemy mieć do czynienia
wtedy, kiedy kobieta za wszelką cenę potrzebuje uzyskania akceptacji partnera. Miałem w terapii
parę, w której ona odgrywała przez dobrych kilka lat zmysłową i pełną temperamentu kobietę,
ponieważ wiedziała, że dla jej męża seks jest absolutnie najważniejszy w związku. A u kobiet ceni
właśnie seksapil i gotowość do amorów. A tak naprawdę ona nie była ani zmysłowa, ani nie lubiła
się kochać częściej niż raz na tydzień. Ale w trakcie tzw. tańca godowego pojawiła się u niej
podświadoma mobilizacja do zaspokojenia jego oczekiwań, uzyskania akceptacji. Faza tańca
godowego w końcu mija, związek się stabilizuje. Oczekiwania partnera i jego potrzeby są oczywiste,
a ich niezaspokojenie grozi rozpadem związku. Nic zatem dziwnego, że w celu utrzymania
małżeństwa ona wciąż odgrywa rolę pełnej temperamentu kochanki.
To bardzo niebezpieczne. Podobnie jak odwrotna sytuacja, czyli hamowanie własnej
zmysłowości. Zdarza się, że bez wątpienia obdarzona dużym temperamentem kobieta, żyjąc ze swoim
partnerem (o mniejszym temperamencie), dochodzi do wniosku, że te cechy stają się wadą, a nie
zaletą. Jedna z moich pacjentek wyznała: „On wychował się w pruderyjnym domu, gdzie nawet
potrzeby fizjologiczne były przez jego matkę ukrywane. Kiedy się pobraliśmy, zawsze ja byłam
stroną inicjującą seks. On łaskawie się godził, ale widziałam, że z dezaprobatą patrzy na maje
zachęty do pieszczot. Denerwowało go to, irytował się, kiedy chciałam się z nim kochać częściej niż
raz w tygodniu. Zrozumiałam więc : nie ujawniaj się ze swoimi potrzebami, bo pogarszasz sytuację".
Wprawdzie pod jego wpływem nie przestała się seksownie ubierać (bo takie przypadki też się
w takiej konfiguracji zdarzają), ale zdecydowanie hamowała swoją namiętność. Rezultat: para się
rozstała - on zostawił ją dla kobiety o podobnym do jego, mniejszym temperamencie i nikłym
seksapilu. Czasami kobiety ukrywają swoją prawdziwą ekspresję seksualną, bo dochodzą do
przekonania, że przynosi im ona same kłopoty: zazdrość kobiet, mężczyzn ciągnących je od razu do
łóżka „na numerek". Zmieniają się więc w szare myszki, nieprzykuwające uwagi samców macho.
W końcu udaje im się stworzyć trwały związek z jakimś w miarę porządnym mężczyzną . I nagle
w sytuacji łóżkowej skromna dziewczyna zmienia się w niezaspokojonego wampa.
Dotarłam do badań, w których 60 proc. kobiet zadeklarowało, że jest w stanie osiągnąć orgazm
tylko masturbacją.
Te badania dotyczą kobiet, które osiągają orgazm poprzez pobudzanie łechtaczki, ale partner
nie jest tego w stanie zrobić. Na przykład kobieta siebie sama może dotykać prawie na granicy bólu,
bo tak jej odpowiada, a on robi to delikatnie jak piórkiem I ona nigdy w ten sposób nie osiągnie
orgazmu. Powinno się robić tak, że rękę partnera kładzie się na swojej i zaczyna się pokaz
pobudzania. Partner poznaje, jaki typ stymulacji doprowadza ją do orgazmu i to się później
naśladuje. Jeśli jednak kobieta regularnie się masturbuje strumieniem wody, mężczyzna będzie
bezradny.
Czy teraz kobiety odmawiają seksu z tych samych powodów, co trzycłiieści łat temu?
Nie, to się trochę zmieniło. Dawniej odmawiały z powodu bólu głowy. Teraz mówią wprost,
że nie mają ochoty. Kiedyś odmawiały częściej, dlatego że to było dla nich grzeszne. A teraz na taki
motyw się nie powołują. Są na to dokładne badania i mogę je przytoczyć: 37 proc. deklaruje:
„Delikatnie odmawiam, ale kiedy partner nalega, przyzwalam''. Dlaczego? Z różnych przyczyn, np.
dla świętego spokoju, aby sprawić mu przyjemność. 26 proc. - „Zazwyczaj odmawiam z powodu
zmęczenia, niewyspania, choroby". Taką postawę częściej ujawniają partnerki czujące się
bezpiecznie w związku, pewne uczuć partnera, przekonane co do racjonalności swojej decyzji. 12
proc. odmawia stanowczo - tak robią kobiety dominujące w związku, niezależne, narzucające własny
poziom potrzeb seksualnych i traktujące go jako normalny i obowiązujący, nieczujące zagrożenia
w przypadku niezaspokojenia seksualnego partnera. Niewielki procent (ok. 5) zgadza się na
wszystko, bo „taka jest rola kobiety". Ale takich kobiet jest coraz mniej, zanika populacja pań z tego
typu postawą, rozpowszechnioną w pokoleniu naszych babć. I w końcu - co pocieszające - jedna
piąta kobiet nie odmawia seksu, bo ma podobny do partnera poziom potrzeb seksualnych. Wobec
mężczyzn oczekiwania są oczywiste: powinien być empatyczny i zgadywać bez pudła, dlaczego
partnerka odmawia seksu. Często mężczyźni kompletnie się nie domyślają, nie wiedzą, o co chodzi.
Na przykład jeżeli partnerka przychodzi rozeźlona z pracy, opowiada o jakimś konflikcie, stopniowo
się uspokaja. Później już sobie siedzą spokojnie, rozmawiają, oglądają program telewizyjny. Jest
wieczór, kąpiel, dzieci śpią, on namawia ją na miłosne rendez-vous, a ona mówi: „Nie". Wciąż jest
jeszcze nakręcona konfliktem w pracy. Uważa, że jej partner powinien o tym wiedzieć, przecież
sześć godzin temu mu opowiadała, co się działo w firmie. Tylko że on już o tym zapomniał. Brak
ochoty na seks wcale nie musi być związany z osobą partnera. Tak samo można zrozumieć, że kobieta
zwyczajnie nie ma nastroju. Tylko powinna mu o tym powiedzieć wprost. Bo on natychmiast to bierze
do siebie.
Zawsze?
Zawsze. To jest sprawa ambicjonalna. Odmowa seksu równa się odrzuceniu. Mężczyzna
koniecznie chciałby wiedzieć, dlaczego - to dla niego istotne i ważne. Bo jak partnerka źle się czuje
albo po prostu nie ma nastroju, to można zrozumieć. Najgorzej, jeśli tylko powie, że nie chce. Panie,
nie bójcie się powiedzieć swoim partnerom, że nie macie ochoty, bo jesteście zmęczone,
rozdrażnione albo chcecie, żeby on was tylko przytulił. Zakładam, że jeśli jest związek w miarę
inteligentnych ludzi, znają się kilka lat, to takie cechy drugiej osoby już powinniśmy znać . I wiedzieć,
że któreś z nas się kieruje nastrojem i to może mieć ważny wpływ. To, co się działo w pracy, może
rzutować na wieczór. Takie rzeczy powinniśmy wiedzieć o drugiej osobie. O sobie też.
A to, co mówiły nasze babcie: „Pogodzicie się w łóżku", to jest prawda czy mit?
Prawda. To wynikało z określonego kontekstu. Bo jeśli rozwaliło się łóżko, to zagrażało już
trwałości rodziny, bo wtedy mężczyzna znajdował sobie inną. Tak samo kobieta. Babcie miały rację,
że trzeba dbać o to łóżko, bo to fundament, nie tylko trwania związku, lecz także jakości tego
związku. Babcie ostrzegały: „Nie należy ryzykować rozstania łóżkowego, bo dojdzie do tego, że on
stresy i smutki rozładuje w ramionach innej kobiety". Nasze babcie mogły być jeszcze spokojne
o tyle, o ile źle widziano mężczyznę, który porzucał rodzinę i wiązał się z inną kobietą, rozwodników
źle traktowano. Ale teraz zmieniły się obyczaje i ten element nacisku społecznego już nie istnieje.
To przecieżogromna liczba!
Tak, tylko że trudno ocenić, u ilu z nich istnieje ukryty potencjał erotyczny. Bo to, że ona
subiektywnie ocenia siebie jako „zimną", wcale nie musi oznaczać, że obiektywnie tak właśnie jest.
Nierzadko powodem takiej samooceny bywa to, że ich partnerzy nie kryją rozczarowania nimi w roli
kochanki i wiele kobiet „godzi się z losem''. Mówi: „Taka już jestem'' i jeszcze bardziej dystansuje
się wobec seksu. W wieku menopauzalnym całkowicie rezygnuje z aktywności seksualnej. Godzi się
również z tym, że partner nie przejawia zainteresowania współżyciem z nią. Inne kobiety w miarę
upływu czasu zaczynają przeżywać żal, że nie doświadczyły tego, co usłyszały od przyjaciółek,
przeczytały w pismach. Czują się, jakby były wybrakowane. Rekompensują to sobie dążeniem do
sukcesów w roli matki, żony, w życiu zawodowym.
Do momentu, kiedy nie spotkają mężczyzny, który obudzi śpiący w nich wulkan namiętności.
Tak może być . Ponieważ temperament nie jest dany raz na zawsze. Niewielu mężczyzn zna
świat oczekiwań seksualnych kobiet, a przede wszystkim swoich partnerek. Od początku pracy w roli
seksuologa i psychoterapeuty często czuję się zmuszony do przekazywania informacji uzyskanych od
kobiet (za ich zgodą) partnerowi. Wiele kobiet prosi mnie najzwyczajniej w świecie : „Niech pan mu
powie, panie doktorze, jak powinien mnie pieścić, bo on nie chce o tym rozmawiać", „Niech pan mu
powie, bo ja daję mu delikatne sygnały, ale on w ogóle nie ma pojęcia, o co chodzi". Przeszkodą
może być to, że mężczyźni nie chcą być pouczani. Często postrzegają siebie jako znawców seksu
(„Wiem dużo, wiele widziałem, rozmawiam z kolegami, oglądam pornografię"), ale nie potrafią
rozmawiać na takie tematy z kobietami. Ogromnym błędem kobiet jest pogląd: „mężczyzna powinien
się domyślić", czego one oczekują od nich.
Tymczasem, jak mówi powiedzenie, które zrobiło ostatnio furorę w internecie: „Jeżeli nie
powiesz mężczyźnie, o co chodzi, to on nie będzie wiedział, o co chodzi".
Kij ma dwa końce, bo wiele kobiet po prostu nie potrafi określić, jakie mają oczekiwania
erotyczne. Nie są jeszcze seksualnie rozbudzone, nie znają „mapy erotycznej" swojego ciała,
tkwiącego w nich potencjału namiętności, są zahamowane, nadmiernie wstydliwe, związały się
z partnerem z motywów zdroworozsądkowych, nie odczuwają fascynacji ani pożądania do
towarzysza życia będącego ich pierwszym kochankiem I stąd w wielu badaniach na pytania
dotyczące oczekiwań i potrzeb seksualnych odpowiadają: „Nie wiem''. I naprawdę nie wiedzą.
Niejedna z nich odkrywa siebie jak nieznaną dotąd planetę w ramionach nowego mężczyzny. Są
kobiety, które intuicyjnie wyczuwają, że jednak coś seksualnego w nich się kryje, ale nie potrafią
tego odkryć i uzewnętrznić. Miałem pacjentkę, która przez kilka lat mówiła: „Wydaj e mi się, że
jestem inna, niż mi się wydaje", „Czuję, że mam coś w sobie". To właśnie jest ukryta seksualność.
Inne kobiety, które nieoczekiwanie i z dużym zaskoczeniem doświadczyły wybuchu namiętności ,
pożądania, nie poznają siebie samej, są dla siebie zagadką i pragną poznać prawdę o sobie.
Bywa na odwrót.
Tak, są także aseksualne kobiety ukrywające to pod maską często przejaskrawionego
seksapilu. Dlatego może być tak, że symbole seksu, które znamy z ekranów telewizorów i z internetu,
w rzeczywistości mogą mieć ubogie życie erotyczne lub nie mieć go w ogóle.
Co się dzieje w momencie, kiedy w kobiecie ujawni się jej potencjał erotyczny i stanie ona oko
w oko z siłą, o której nie wiedziała, ie istnieje.
Ujawnienie się ukrytego potencjału erotycznego ma wpływ na poprawę samooceny w roli
kobiecej, seksualnej, dowartościowanie się. Jedne kobiety nie wiedzą, co zrobić z tym darem Inne
korzystają z niego z zapałem neofitki i pragną nadrobić stracone lata. Zmienia się u nich filozofia
życia. Teraz zaczynają cieszyć się seksem i urokami życia. Miałem pacjentkę, która po rozwodzie
(rozstanie pomogło jej odkryć swój faktyczny potencjał erotyczny) rzuciła się w wir miłosnych
przygód, ponieważ chciała nadrobić to, co ją ominęło. Zmieniała partnerów jak rękawiczki,
zakochiwała się w nich mniej lub bardziej szczęśliwie. Rozstawała i zakochiwała ponownie.
Płakała, śmiała się , wreszcie odczuwała jakieś emocje, wcześniej zamrożone w nieudanym
małżeństwie. W końcu trafiła na mężczyznę, z którym jest w szczęśliwym związku.
Wszystkie są szczęśliwe?
Nie zawsze. Na niespodziewany wybuch „wulkanu seksu" nie wszystkie kobiety reagują
z entuzjazmem i radością. Niektóre są pełne lęku przed sarną sobą, nie poznają siebie i obawiają się
uzależnienia od seksu. W niektórych związkach nagła metamorfoza kobiety prowokuje podejrzliwość
u partnera, szukanie jej przyczyn. Z reguły nie dają wiary, że to przyszło nagle, tak sobie, z niczego.
Nowa jakość seksualna może też rodzić rozterki, pytania, skłaniać do konieczności podejmowania
decyzji zmieniających dotychczasowe życie. Przykładem jest kobieta, która odkryła nowe seksualne
„ja", a jest związana z partnerem mało zainteresowanym seksem lub mającym zaburzenia erekcji czy
wytrysku. Jakie jest dla niej wyjście z sytuacji? Często wiąże się to z dramatycznymi wyborami
życiowymi, rozterkami. Jedno jest pewne: warto jednak znać swój seksualny potencjał.
Czy kobieta może być spełniona seksualnie, jeżeli poprzestaje tylko na masturbacji?
Tak. Coraz więcej kobiet się do tego przyznaje, chociaż to stosunkowo nowe zjawisko. Do
niedawna kobiety, nawet w anonimowych badaniach ankietowych, ze wstydu rzadko przyznawały się
do masturbacji. W tej chwili kobiety stają się bardziej otwarte i przyznają się do pieszczenia samej
siebie. Niektóre w ten sposób w pełni zaspokajają swoje potrzeby i nie odczuwają konieczności
związku z mężczyzną. Część samotnych z wyboru kobiet nawiązuje romanse i w nich zaspokajają
swoje potrzeby seksualne. Odpowiada im ten typ relacji z mężczyzną. Z różnych przyczyn wolą życie
samotne i poświęcenie się wychowywaniu dziecka. Znam tego typu przyjacielskie związki trwające
kilkadziesiąt lat. Bywa, że przyjaciel matki przyjmuje rolę ojca dla jej dziecka, ale nigdy ten związek
nie staje się związkiem sensu stricto.
Panie profesorze, czy kobiety w XXI wieku wciąż mają freudowski kompleks członka?
W czasach Freuda pozycja mężczyzny w życiu społecznym była nieporównywalnie lepsza.
Kobiety były podporządkowane mężczyźnie, nie mogły się realizować zawodowo, bo nawet nie
miały kwalifikacji. Ich świat był ograniczony do dzieci, usługiwania mężowi, dewocji itd. W miarę
emancypacji zaczęły się pojawiać kobiety, które były dumne z tego, że mają pochwę. O czym
świadczą „Monologi waginy" i tego typu publikacje. Kompleks członka zniknął, ale ja widzę teraz
inną powszechną postawę - obojętność i co do swoich narządów genitalnych, i co do narządów
męskich. Obszar genitalny nie jest faworyzowany. Inne części ciała uznawane są za szlachetne - oczy,
wargi, piersi, biodra. W języku polskim jest słowo „srom''. Nie wymieniono go na coś innego.
Sromać się to znaczy wstydzić się. Tak jest w naszej kulturze. Srom to znaczy część wstydliwa. To
jest sprawa katolickiego wychowania. A przykładowo w chińskiej kulturze taoistycznej podchodzą
do tego zupełnie inaczej - mają kilkanaście określeń pochwy. Podzielono je ze względu na głębokość
i szerokość, nazwy są zaczerpnięte ze świata przyrody, np. głęboki wąwóz, szeroki wąwóz. U nas
mówi się: kobieta głęboka, kobieta płytka, kobieta szeroka i kobieta wąska. I to wszystko.
()
N one
Rozdział IV.
Mężczyzna na trzy z plusem
()
Idealny kochanek. Czy on w ogóle istnieje?
Nie jest ich za wielu, niestety. Na 130 kobiet pytanych o swój związek tylko 17 powiedziało,
że ich partner jest kochankiem idealnym.
To mało?
Moim zdaniem mało. Ten wynik należy rozpatrywać w zderzeniu z innymi odpowiedziami. Co
prawda większość kobiet pozytywnie ocenia swoje małżeństwo i współżycie seksualne: 113 na 130
badanych kobiet jest zadowolonych ze swojego życia partnerskiego. Ale jeżeli podpytać je głębiej,
twierdzą, że ich mężom wiele jednak brakuje do ideału kochanka. Bo w skali od 1 do 5 większość
kobiet ocenia swoje życie seksualne na 3, tylko 28 dało ocenę dobrą, a zaledwie 2 - bardzo dobrą.
Jedynie 17 kobiet oceniło partnera na szóstkę.
Z jakich powodów mężczyźni mówią „nie" swoim partnerkom? Bo zdaje się, że coraz częściej
to właśnie ich boli głowa ...
Panowie uciekają się do strategii, które pomogą im zachować twarz. Najczęściej mówią:
„Kochanie, mam nawał pracy, pełno zajęć". Typowe przykłady: przedłużanie godzin pracy, mnożenie
wyjazdów służbowych, praca po godzinach w domu przy komputerze. Podkreślają, że dzięki temu
dbają o standard rodziny, poświęcają się, chcą awansować, uzyskać odpowiedni status społeczny,
z którego ona oczywiście skorzysta.
Niechęć do seksu może też wynikać z tego, że to kobieta jest inicjatorem Dla części mężczyzn
takie zachowanie partnerki to antybodziec. Najczęściej jednak jest zwyczajnie zmęczony: chciałby
wypić piwo i pogapić się w telewizor. Zdarzają się tacy mężczyźni, i jest ich niemało, którzy
demonstracyjnie pokazują brak zainteresowania seksem, a co więcej, nie podejmują dialogu na ten
temat. Partnerka ma się domyślić, o co chodzi. A zwykle wyjaśnienie zagadki jest banalnie proste:
dzieje się tak, jeżeli jej potrzeby seksualne znacznie przewyższają męskie potrzeby. Panowie w takiej
sytuacji się wycofują. Partnerki podejrzewają romans, homoseksualizm albo jakieś choroby.
Mężczyzna w takich wypadkach milczy. Kobiety wobec tego zaczynają gubić się w domysłach,
konsultują z przyjaciółkami, mogą także udać się do specjalisty. Przedłużanie takiej gry w „nie chcę,
bo nie chcę" może doprowadzić nawet do rozkładu związku. Uciekają także w chorobę, zwłaszcza im
są starsi wiekiem. Kobiety lękają się u partnera chorób układu krążenia, depresji, zespołu
wyczerpania, cukrzycy, nadciśnienia. Demonstrowanie dolegliwości wychodzi więc im na dobre, bo
partnerka rezygnuje z wymagań seksualnych, zaczyna się nim opiekować, lepiej karmi i mniej
oczekuje pomocy w gospodarstwie domowym. I tak stosując chwyt „na chorobę", mężczyzna może
przez dłuższy czas wymigać się od seksu.
A pornografia? Czy to nie ona jest winna?
To prawda, że coraz więcej mężczyzn prowadzi podwójne życie seksualne: solo (z udziałem
pornografii) oraz seks z partnerką. Bywa, że to pierwsze jest dla niego bardziej atrakcyjne od
drugiego. I wtedy pojawia się problem - on woli oglądać pornografię, chociaż w łóżku czeka na
niego ponętna partnerka. Postaram się wytłumaczyć mechanizm, który odpowiada za to zjawisko.
Otóż seks pornograficzny jest głównie ukierunkowany na narządy płciowe partnerów, fizjologię
stosunku, w maksymalnym zbliżeniu kamerą. Genitalność, czyli napawanie się obrazami narządów
płciowych w relacji z partnerką, jest, oczywiście, bardziej ograniczona, przeważnie taki sposób
patrzenia na kobietę budzi u niej opór. Niejedna pani wyczuwa, że w trakcie kontaktu seksualnego
partner odtwarza świat seksu pornograficznego, i wyraźnie jej to przeszkadza. Natomiast u mężczyzny
przyzwyczajonego do wielości bodźców w pornografii po kilku miesiącach seks z tą samą partnerką
wydaje się mało atrakcyjny, niekiedy po 2-3 latach więź erotyczna całkiem wygasa. Wielu mężczyzn
pomaga sobie, uruchamiając wyobraźnię w trakcie kochania się z partnerką, ale to też ma granice.
Internet dostarcza obecnie wielu atrakcyjnych bodźców seksualnych, o jakich nie śnili nasi
przodkowie. Seks przy udziale internetu przejmuje rolę erotycznego misterium. Mężczyzna jest jego
scenarzystą, reżyserem, głównym aktorem. Jedni ograniczają się do tego misterium, a inni nawiązują
przelotne romanse z kobietami za pośrednictwem sieci. To też jest dla nich niezwykle atrakcyjne -
nie tracą czasu na taniec godowy, ceregiele. Tu cel jest od razu określony, druga osoba w pełnej
gotowości, żadnych zobowiązań. Taka forma seksu dla wielu mężczyzn jest o wiele bardziej
atrakcyjna w porównaniu z typowymi relacjami. Często słyszę w gabinecie zwierzenia typu: „Tak
wolę, bo potrafię dać sobie przyjemność, jakiej potrzebuję, nie muszę męczyć się przy kobiecie, aby
ją podniecić, doprowadzić do orgazmu, starać się".
Panie profesorze, czytałam, ie spada u mężczyzn poziom testosteronu, nawet o 15-20 proc. Że
z tego powodu panowie przestali być męscy i ubierają się na przykład w spodnie rurki jak
kobiety. A może to powszechna obecność estrogenów przekłada się na niemęskie zachowania,
na przykład na eksperymentowanie w łóżku z innymi mężczyznami z powodu niepewności co do
swojej seksualności?
Podam pani przykład: była kiedyś moda na soję, makaron sojowy, oleje sojowe. A soja ma
dużo estrogenu i jedzący ją mężczyźni faktycznie stawali się mniej męscy, zmieniał im się
temperament i zachowanie. Nabierali więcej cech kobiecych. Jeśli się zmienia proporcja między
estrogenami a testosteronem, to nieuchronne jest, że mężczyzna łagodnieje, zwiększa się jego
wrażliwość, uczuciowość. Nawet skóra męska stała się bardziej delikatna. Czyli nie należy się
dziwić, jeżeli widzimy na ulicy coraz więcej mężczyzn w apaszkach. To niekoniecznie są geje, tylko
„estrogenowcy". To, niestety, wpływa też na zmniejszenie się męskiej płodności. Podobnie jak
alkohol i nikotyna, które mają zgubny wpływ na poziom męskości.
A marihuana?
W ciągu jednego roku na leczenie z powodu zaniku erekcji zgłosiło się do mnie 9 mężczyzn
w wieku do 28 lat. Doszło u nich do zaniku czynności hormonalnej jąder, spermatogenezy i zaburzeń
erekcji. Byli to amatorzy trawki. W gabinetach seksuologów pojawia się coraz więcej młodych
mężczyzn z zaburzeniami seksualnymi po stosowaniu tego typu środków. Często słyszę: „Ale, panie
profesorze, przecież trawka nie szkodzi". Otóż, szkodzi. Rzeczywistość jest dla fanów marihuany
dosyć brutalna: jej długotrwałe stosowanie prowadzi do seksualnej ruiny. Wielu moich pacjentów
przyznaje się do stosowania marihuany, co więcej, podkreśla jej pozytywny wpływ na stan
psychiczny i życie seksualne. Nie widzi związku między marihuaną a zaburzeniami seksualnymi,
a nawet wyklucza tego typu związek.
Przecież wychwalał pan rewolucję seksualną, a to chyba tam należy dopatrywać się
przekonania o ekstatycznych właściwościach jointów w łóżklL ..
Bo epizodyczne zażywanie marihuany daje odczucie odprężenia, dobrostanu. Ale ona nie
może być stosowana jako bezpieczna używka, coś między napojem energetyzującym a płynem na
porost włosów. Długotrwałe zażywanie marihuany ma jednoznacznie negatywne następstwa:
zaburzenia erekcji, spadek poziomu testosteronu. Są również poważne doniesienia, że
u zażywających marihuanę regularnie dochodzi do zmiany DNA w plemnikach, co wiąże się
z wadami ich budowy, zmniejszeniem ruchliwości i niepłodnością. Nie warto upalać się marihuaną
chociażby z tego powodu, że jej zażywanie prowadzi do osłabienia wrażliwości stref erogennych na
bodźce czuciowe i dla osiągnięcia podniecenia potrzebne są coraz silniej działające bodźce .
Panie profesorze, niedawno Unia Europejska ustaliła normy cDugości penisa i trwania stosunku
seksualnego. Po co i dlaczego?
Potrzebne to było do uznania, co jest chorobą, a co nią nie jest. W seksie, jak w żadnej innej
dziedzinie, mamy wiele innych norm poza medycznymi. Są normy kulturowe, prawne, religijne,
obyczajowe, feministyczne. Środowiska gejów, lesbijek też mają swoje podejście do norm. Jest
jeszcze jedna norma, bardzo niedoceniona: norma partnerska. W skrócie można powiedzieć, że to, co
jest normą w jednym związku, jest patologią w drugim związku, niedopuszczalne w trzecim. Dlatego
część „rzeczy w seksie" trzeba zmierzyć. Chcemy wiedzieć, w jakich przypadkach należy zastosować
leki, a w jakich wszystko mieści się w normie. Pomocne to jest w przypadku przedwczesnego
wytrysku: kiedy możemy o nim mówić? Przyjęto, że standardowy stosunek trwa około pięciu minut.
Europejskie Towarzystwo Medycyny Seksualnej ustaliło, że jeżeli stosunek trwa do jednej minuty,
mężczyzna ma prawo leczyć się z powodu przedwczesnego wytrysku.
A jeżeli trwa trzy minuty, ale para nie jest nim usatysfakcjonowana? Może iść na leczenie?
Tylko prywatnie, NFZ nie zwróci kosztów.
Skoro ai 50 proc. mężczyzn ma z tym kłopot, to dlaczego ich partnerki o tym nie wiedzą?
Bo on się boi zadać pytanie. Nie daj Boże, żeby usłyszał, że poprzedni partner faktycznie był
lepiej wyposażony przez naturę!
To częsta przypadłość?
W 2005 r. opublikowano wyniki badań międzynarodowych z 29 krajów - Global Study of
Sexual Attitudes and Behaviors. Duże badania, brało w nich udział 13 618 mężczyzn. Wynika z nich,
że występuje ona u 21-31 proc. mężczyzn. W Polsce prawdopodobnie przedwczesny wytrysk ma 37
proc. mężczyzn. Są także inne badania, z których wynika, że u 62 proc. mężczyzn zaburzenia erekcji
są trwałe i występują od początku życia seksualnego, u 16 proc. mają charakter nabyty, a u 14 proc.
występują czasami.
Skutecznie?
Te metody pomagają na chwilę, a istnieją o wiele skuteczniejsze. Najbardziej optymalna to
stosowanie leków przeciwdepresyjnych, których ubocznym działaniem jest opóźnianie wytrysku,
połączone z terapią seksualną pary. Stosuje się dwie strategie stosowania leków
przeciwdepresyjnych: są przyjmowane przez 60 dni lub doraźnie - przed kontaktem seksualnym (gdy
są one rzadkie). Gdy lek jest zażywany przez 60 dni, poprawa jest widoczna już po 7-14 dniach.
U części mężczyzn po zakończeniu przyjmowania leku zaburzenie może się znów pojawiać i w takim
przypadku są trzy rozwiązania: ponowne stosowanie tego samego leku (w wielokrotnych cyklach)
albo zamiana na inny środek silniej działający bądź przejście na leki działające doraźnie.
Czy podczas stosowania takich leków mogą pojawić się efekty uboczne jak przy większości
leków antydepresyjnych?
Wielu mężczyzn niepokoi się tą perspektywą. Ale takie sytuacje zdarzają się rzadko,
ponieważ w tym przypadku leki przyjmowane są w mniejszych dawkach niż w leczeniu depresji.
Ponadto tego typu preparatów jest dużo i można dobrać lek lepiej tolerowany.
Można zatem, znając poglądy mężczyzn, robić tylko wrażenie bycia zmysłową i zdolną do
przeżywania orgazmu?
Oczywiście, wprawdzie sylwetki nie można zmienić, ale usta można powiększyć, wybierać
ubiór w kolorze czerwonym, bieliznę kupować w sex shopach, udawać podniecenie seksualne
i orgazm, wiele mówić o „lubieniu tych rzeczy" itp. Dobrymi aktorkami bywają kobiety o cechach
histerycznych, pełne zahamowań w sferze seksualnej. Potrafią kreować siebie na zmysłowe wampy
i namiętne kochanki. I to skutecznie. Męskie stereotypy dotyczące zmysłowości kobiet są bardzo
silne. Niedawno przeprowadziłem eksperyment, który to udowodnił: pokazałem 43 dorosłym
i seksualnie doświadczonym mężczyznom portrety różnych pań pochodzące ze zbiorów sztuki świata.
Ich biografie są znane również pod względem seksualności. Wiadomo, które z nich cierpiały
z powodu oziębłości, ujawniały brak potrzeby seksu i niechęć do niego, a które słynęły z wybujałej
zmysłowości i temperamentu seksualnego. Okazało się, że większość badanych mężczyzn błędnie
oceniła seksualność tych kobiet. Jedynie 7 badanych mężczyzn prawidłowo oceniło potencjał
erotyczny tych pań. Czy można zatem obiektywnie ocenić zmysłowość nieznanej kobiety? Wynika
z tego, że raczej nie, bowiem dominują stereotypy. Tylko doświadczeni seksualnie mężczyźni dobrze
wiedzą, że kobieta pozornie zmysłowa może okazać się pełną zahamowań i odwrotnie - szara myszka
potrafi ujawnić wielką ekspresję seksualną, jest prawdziwym wulkanem w łóżku. Można wiele lat
spędzić z partnerką i nie znać jej prawdziwej zmysłowości. Najlepszym tego dowodem są
publikowane na łamach prasy zwierzenia kobiet ukazujące historie takich związków.
()
N one
RozdziałV.
Prawdziwa sztuka kochania
()
Seks tantryczny, seks tao, laya yoga, Kamasutra. Coraz więcej mówi się o tych formach ars
amandi. Podobno dają gwarancję wyjątkowej satysfakcji.
Tak, i naprawdę warto sięgnąć po ten rodzaj sztuki miłosnej. To zupełnie wyjątkowe
doznania, para uprawiająca ten rodzaj seksu może wejść w kompletnie inny seksualny świat, na
pograniczu ekstazy mistycznej. Myślę, że gra jest warta świeczki, tym bardziej że w ten sposób
możemy sobie znacznie poprawić jakość życia. Jeśli doznajemy stanów ekstatycznych, osiągamy tak
wysoki poziom satysfakcji, że przekłada to się również na biochemię mózgu, działanie endorfin,
jednym słowem na wszystko, co się łączy z radością życia. To również ma wpływ na atrakcyjność
związku. Jeżeli para ma seksualną sferę życia niebywale przyjemną i wyjątkową, to automatycznie
oboje nabierają większego dystansu do sytuacji stresowych. Taka forma koncentracji, relaksacji
zmienia postawy życiowe.
A trzecia grupa?
To są sensaci. Przeczytają książkę, artykuł i ogarnięci zachwytem chcą na przykład olśnić
kobietę. Mężczyzna pokazuje jakieś wymyślne sztuki, do tego zapali kadzidełka, doda trawkę i druga
osoba jest przekonana, że weszła głęboko w świat Wschodu. Przyznaję: to może być intrygujące, ale
odczytuję to w konwencji seksu ludycznego. Rozumiem, że chcemy się odróżniać od stada i można
nawet na takim poziomie szukać tego wyróżnienia . Ale często słyszę z ust sensatów oczywiste bzdury
na temat seksu Wschodu. Dlatego sensaci raczej nie osiągną tego, o co w tantrycznym seksie chodzi.
A o co cho dz i?
Tantryzm jest bardzo starą nauką ezoteryczną przekazywaną jedynie ludziom wartym
wtajemniczenia. Jest on właściwie nie tyle religią i systemem filozoficznym, ile metodą prowadzącą
do utożsamiania się z najwyższym bytem poprzez doskonalenie samego siebie. Rytuały i ćwiczenia
prowadzą do tego, że ciało i duch są udoskonalane po to, by zrozumieć ostateczną prawdę . W myśl
tej filozofii wszelki byt powstaje z pierwiastka męskiego - nasienia, i pierwiastka żeńskiego. Tworzy
się kropla, z której powstają wszystkie inne rzeczy. Akt seksualny w myśl tej filozofii ma znaczenie
sakralne, służy wyzwoleniu energii, jest powtórzeniem kosmicznego aktu pierwotnej pary boskiej.
Nasienie jest składane jako ofiara na ołtarzu kobiecego łona. Ciekawe jest, że tantryzm przez kilka
tysięcy lat był jedyną tradycją kulturową całkowicie akceptującą seks. Wynika to z idei, że człowiek
żyje w zgodzie ze swoim ciałem, które jest czyste, świeże, święte i służy do wyzwalania energii
duchowej. „Z ciałem nie należy walczyć, ponieważ oznacza to walkę z samym sobą. Należy je dobrze
poznać i wykorzystać w przenoszeniu się w inne wymiary" - mówi tantryzm Wobec tego ciało i seks
należy zaakceptować i traktować jako drogę, a nie jako cel. Są one najgłębszą formą dialogu między
„ja" a naturą. Wszechświat jest pojmowany w tantryzmie jako ciągły proces stwarzania - rodzenia
i właśnie dlatego jednym z najważniejszych symboli jest seks. W ekstazie seksualnej pochwa jest
nieustannie zapładniania przez męskie nasienie. Pozycja kobiety jest bardzo ważna - jako nosicielki
energii. Istnieje w tantryzmie sławny rytuał chakra puj a - dokonywany w nocy przez kilka par,
niekoniecznie zamężnych, poświęcony pięciu przyjemnościom: spożywaniu mięsa, ryb, alkoholu,
pieczonych jajeczek jedwabników i uprawianiu seksu zbiorowego. Tantryzm jest też bardzo cennym
wzbogaceniem także ze względu na słownictwo dotyczące anatomii ludzkiego ciała. Ono oddaje jego
piękno, zmysłowość, wyjątkowość, podczas gdy nasze jest medyczne i rubaszne. W tantryzmie rzadko
można spotkać ludzi z zaburzeniami seksualnymi, podczas gdy nasza tradycja - nastawiona na walkę
z ciałem i seksem- przyczynia się do tego, że zahamowań i zaburzeń jest całkiem sporo.
Co się dzieje w sypialni ludzi uprawiających orientalny seks - mówią sobie: dzień dobry i... ?
Kochają się bardzo długo, stosują różne pozycje, bo one wiążą się z przekazywaniem energii.
Kobieta chce sprawić satysfakcję mężczyźnie, a mężczyzna kobiecie. Nie jest tak, że ktoś jest biorcą,
ktoś dawcą.
Dużą rolę odgrywa sztuka oddechu poprzedzona treningiem różnych grup mięśniowych, przez
co wzmaga się rozmaite doznania. Pieszczoty są długie, wymagają koncentracji. Może dochodzić do
stanów ekstatycznych, nawet mistycznych, bo wszystkie bodźce mają znacznie większą intensywność.
Posłużę się metaforą: proszę sobie wyobrazić wycieczkę po jakimś bardzo ładnym mieście. Przez
piętnaście minut turyści pędzą z kamerami, robią zdjęcia, tu mury, tu kościół, tu ratusz. Fotografują
i idą dalej - już ich nie ma. Inny rodzaj zwiedzania to długie oglądanie, podziwianie,
kontemplowanie. Dostrzega się każdy balkon, sklepienie, zwieńczenie, zaprawę itd. Te dwa rodzaje
zwiedzania są nieporównywalne, podobnie z tymi dwoma rodzajami seksu. Ważne jest, że dzięki
stosowaniu pewnych technik czas poprzedzający orgazmjest bardzo wydłużony.
To ważne?
Najważniejsze. Najbardziej intensywne, przyjemne doznania następują tuż przed orgazmem,
kiedy wiadomo, że fala rozkoszy się zbliża. Ale to - niestety - w konwencjonalnym seksie jest
chwila, nie za długa. Inaczej jest we wschodniej ars amandi. To ciągłe odkładanie rozkoszy w czasie.
Osiąga się ten intensywny stan i zamiast kończyć go prawie natychmiast orgazmem, przeciąga się go
o wiele dłużej. To jest niesłychane, że można w takim stanie prawie już ekstatycznym trwać przez
długi czas, zanim nastąpi orgazm Ale zanim osiągniemy tę umiejętność, trzeba trenować wytrwale.
Jak długo?
Wiele tygodni. Oddech, grupy nnęsmowe, pewne pozycje, które na przykład wymagają
równowagi. Wyobraźmy sobie stanie na jednej nodze przez pół godziny. Nie jest to wygodne. Tak
samo jak niektóre pozycje taoistyczne, gdybyśmy je zastosowali bez treningu. Dopiero dzięki
ćwiczeniom nabierają sensu i przynoszą efekty. Banalny przykład z poziomu doznań fizjologicznych:
podczas klasycznego stosunku zawsze są ruchy członka w pochwie. Natomiast proszę sobie
wyobrazić, że członek jest w stanie bezruchu w pochwie, i to długo. I to partnerka dzięki obkurczaniu
mięśni potrafi utrzymać członek w stanie erekcji. Zjednoczenie trwa bardzo długo. Potrzeba tu
wielkiej koncentracji. W typowym standardowym życiu seksualnym, kiedy partner przestaje
wykonywać ruchy, erekcja zaczyna zanikać, a partnerka nie ma dopływu bodźców. Tymczasem
w tantrze są długie stany bezruchu i partnerzy koncentrują się właśnie na zjednoczeniu. Na tym m.in.
polega zupełnie inna jakość sztuki miłosnej. Ale podkreślam jeszcze raz - trzeba przedtem ćwiczyć,
bo dla niewytrenowanej kobiety bardzo wydłużony kontakt seksualny może być nawet bolesny.
Czy kaida Hinduska jest adeptką Kamasutry, a kaidy Chińczyk uprawia seks tao?
To mit. Jeżeli po lekturze Kamasutry pojedziemy do Indii i będziemy sobie wyobrażać, że po
ulicach Delhi chodzą sami praktycy Kamasutry, możemy się srodze zawieść. Albo że wśród
Chińczyków znających taoizm co drugi Chińczyk czy Chinka są adeptami tej sztuki miłosnej. Tak nie
jest. Tam też mamy do czynienia z zapracowanymi nacjami. Ale są bardziej otwarci niż Europejczycy
na tego typu model seksu.
?
Spowiednik może pytać o życie intymne. Mądry ksiądz nieproszony nie pyta. Jeśli
spowiadający się nie wspomina o niczym, wychodzi ze słusznego założenia, że para nie odczuwa
poczucia winy, nie ma więc potrzeby wywoływania tego typu zwierzeń. U niektórych wierzących
katolików może pojawić się poczucie: ta forma seksu to jest sztuka dla sztuki. Przestaje chodzić
w niej o prokreację, tylko o rozkosze cielesne. Mogą się wtedy pojawić wątpliwości natury etycznej.
Jeżeli trafi na spowiednika, który powie: „Kochacie się? Jeśli tak, sposób, w jaki uprawiacie seks,
jest waszą sprawą" - i wszystko będzie dobrze. Ale inny ksiądz może huknąć: „Rozpustnicy,
oddajecie się przyjemnościom, w którym zanika człowiek, a zaczyna decydować tylko technika" -
i wówczas namiesza im w głowach.
Sztuka miłosna Wschodu i miłość Wschodu w sztuce - jedno i drugie pokazuje niezrównany
kunszt.
O tak, zachęcam do studiowania japońskich erotycznych dzieł sztuki. Japońskie kulty związane
z płcią należą do najstarszych, chociaż są stosunkowo najmniej znane ze względu na wielowiekowe
zamknięcie Japonii przed obcymi. Dopiero od niedawna zaczęto dumaczyć stare japońskie dzieła na
języki zachodnie i okazało się, z jak bogatą spuścizną mamy do czynienia. Na japońską sztukę
miłosną wpłynęły mitologia, szintoizm i buddyzm. A ponieważ w szintoizmie największym daremj est
życie, które powstaje dzięki przyciąganiu się płci, nic dziwnego, że najstarsze i największe figury
falliczne dochodziły do 2,5 metra wysokości. Erotyczna symbolika jest niebywale bogata. Penisa
symbolizują pałki, kije, korzenie białej rzodkwi, włócznie, strzały, a także lis z wielkim fallusem,
jego figurki umieszczane są nad wejściami do restauracji i sklepów, żeby zapewnić prosperitę.
Kobiece symbole to talerze, brzoskwinie, małże, łopatki do ryżu, wieńce podkowy. Na zakrętach
wiejskich dróg w Japonii można spotkać kapliczki z fallicznymi rzeźbami, a w cukierni kupić ciastka
w postaci penisa gotowego do wytrysku. Na wsiach japońskich jeszcze do tej pory można spotkać
rzeźby wyciosane w kamieniu przedstawiające współżyjącą parę. Kultura japońska bardzo wcześnie
włączyła seks do codzienności. Jest on obecny bez większych zahamowań zarówno na dworze
cesarskim, jak i wśród ludu, gdzie krąży wiele podręczników miłosnych używanych jako lektura do
poduszki. Sztuka kochania, spisana już w IX wieku, mówi o intymnym złączeniu języków obojga
partnerów w czasie współżycia albo o lesbijskich grach miłosnych.
Około1000 roku lub wcześniej pojawiła się instytucja gejszy, czyli kwintesencja japońskiego
erotyzmu. Powołaniem gejszy jest przede wszystkim przysparzanie rozrywki umysłowej mężczyznom,
a nie zaspokajanie ich potrzeb seksualnych. Jeden z badaczy sztuki japońskiej pisał o nich:
„Wzruszający blask, który emanuje z wdzięcznej sylwetki gejszy, z jej głosu i drobnych nawet
gestów, wywiera na mężczyźnie wrażenie, które sięga do najgłębszego źródła jej zmysłowości
i seksu". Adeptki tej sztuki rozpoczynały naukę przed 10. rokiem życia. Musiały się nauczyć makijażu
- mlecznobiałej cery, szkarłatnych ust i ciemnej oprawy oczu, ubierania się w wykwintne kimona
przepasane szerokim pasem i charakterystycznego sposobu poruszania się. Musiały umieć grać na
shamisen (rodzaj gitary), tańczyć, znać się na literaturze i sztuce. Powinny doskonale prowadzić dom
i zaspokajać życzenia gości odpowiednio do ich pozycji społecznej. Po zdobyciu tych kwalifikacji
dziewczyna znajdowała pracodawcę, z którą łączyły ją jedynie zawodowe stosunki, czasami
pośredniczyła w transakcjach handlowych czy pertraktacjach politycznych. Za pracę otrzymywała
wynagrodzenie.
A słynne japońskie
„z ielone domy"?
To były domy, w których mieszkała elita japońskich kurtyzan i ich uczennice. Kochano się tam
w dzień i w nocy, ale prowadzono również dyskusje literackie czy artystyczne. Świat japońskich
kurtyzan był ściśle zhierarchizowany i uporządkowany. Dziewczynki uczyły się od 7. roku życia
podawania herbaty, z biegiem czasu pozwalano im podglądać przez uchylone drzwi miłosne zabawy
bywalców. Sprzyjało to szybkiemu oswajaniu się z zachowaniem mężczyzn i rozbudzeniu
seksualnemu.
Skoro sztuka miłosna Wschodu jest tak doskonała, dlaczego wy, seksuolodzy, nie zalecacie jej
każdemu, kto przychodzi do was z problemami?
Bo pewne rzeczy się sprawdziły, a pewne nie. Zachodnia seksuologia medyczna zaczerpnęła
wiele ze sztuki miłosnej Orientu, ale ona też ma swoje zdobycze. Na przykład wschodnie metody
treningowe, które służą do opóźniania wytrysku, utrzymania erekcji - sprawdziły się. I zostały
wprowadzone jako metoda leczenia. Tak samo jak techniki relaksacyjne Wschodu, wszystkie
elementy jogi. Tylko że większość pacjentów woli dostać lek niż tygodniami ćwiczyć umiejętność
opóźniania wytrysku. Z kolei pewne rzeczy się nie sprawdziły. Wyobraźmy sobie mężczyznę, który
jest podniecony, odczuwa pożądanie i pozwala sobie na wytrysk tylko co pewien czas, bo przeczytał
w książce, że sperma jest eliksirem życia i należy je chronić. Zaszkodzi swojemu zdrowiu. Jeżeli raz
na kilkadziesiąt stosunków dopuszcza do wytrysku, może nabawić się poważnych kłopotów. Wytrysk
jest bodźcem dla jąder do produkcji testosteronu i plemników. Normalne wytryski sprzyjają
płodności. Z kolei jeśli jest duża przerwa między nimi, plemniki mogą być zdegenerowane. Już nie
mówiąc o tym, że będzie problem z prostatą i hormonami. Nie można więc być bezkrytycznym
entuzjastą tego typu sztuki miłosnej.
()
None
Rozdział VI.
Pozycje i propozycje
()
Panie profesorze, napisał pan w „Seksie partnerskim", ie pozycje są ważne, ale jeśli ich
wypróbowywanie jest głównym łóżkowym celem, to nie jest dobrze. Jak powinniśmy wobec
tego odnosić się do seksualnych pozycji? Wiedzieć, ie jest 160, a używać dwunastu? A może
sześciu?
Najpierw sprostowanie: pozycji seksualnych jest tyle, ile dni w roku. Mam nawet kalendarz
oparty na pozycjach z przeróżnych kultur, również tao czy z islamskiej „Księgi miłości". Co nam
mówi różnorodność seksualnych pozycji? Że służą optymalnemu dopasowaniu fizjologicznemu, bo
wiadomo, że różnimy się budową. Standardowa pozycja misjonarska może nie dać satysfakcji ani
jednej, ani drugiej stronie. Ale para ma do wyboru wiele innych konfiguracji, które umożliwiają
lepsze fizjologiczne dopasowanie. Na przykład kobiety, które mają słynny punkt G - dla nich pozycja
klasyczna nie jest najlepsza, więc należy szukać innych, które stymulują punkt G.
Kiedyś panował pogląd, że partnerzy powinni się dopasować budową, wielkością narządów
itd., ale teraz wiemy, że niedopasowanie fizjologiczne nie stanowi problemu, bo para może sobie
świetnie poradzić, dobierając odpowiednie pozycje i techniki sztuki miłosnej. Zróżnicowanie pozycji
seksualnych ma także znaczenie, jeżeli mamy upodobania do określonych bodźców, które zaspokajają
naszą estetyczną wrażliwość. Jeżeli kobieta ma piękne ciało, biodra, piersi, pępek, wybierze
odpowiednią pozycję na plecach po to, żeby on podziwiał, admirował, bo ją to podnieca. Będzie
preferowała pozycję na jeźdźca - niech mężczyzna patrzy, a ona ma z tego patrzenia przyjemność.
Określone pozycje seksualne wiążą się także z konkretną osobą. Na przykład z partnerem numer jeden
będziemy preferowali takie, a z partnerem numer dwa inne.
Poza tym kolejną sprawą jest np. ciąża kobiety - wówczas również para powinna szukać
odpowiednich pozycji. A różne przypadki niepełnosprawności, przewlekłe zapalenie stawów,
otyłość, złamanie nogi itd.?! To wszystko wymaga pomysłowości w szukaniu odpowiednich
konfiguracji. Poza tym dobrze jest od czasu do czasu urozmaicić sobie życie seksualne, nieraz po
obejrzeniu filmu erotycznego para zaczyna eksperymentować z nowymi pozycjami. Jednym słowem:
dobór pozycji do optymalnej sztuki miłosnej ma duże znaczenie. Niestety, ludzie są leniwi,
przyzwyczajamy się do pewnego schematu współżycia.
Ale ludzie różnią się bardzo pod względem okazywania sobie uczuć.
To prawda. I płeć nie ma tu żadnego znaczenia. Podam przykład: partner A ma naturę
pieszczocha, czyli łatwo uzewnętrznia gamę uczuć, są one czytelne w mowie ciała, mimice
i w słowach. Całuje na powitanie i pożegnanie. Potrafi cieszyć się jak dziecko. Kiedy dostanie
prezent, otwiera opakowanie i skacze do góry z radości. Kiedy ogląda film, bardzo go przeżywa. Ma
bogatą gamę ujawnianych uczuć, od płaczu do pełnego radości śmiechu. I ta ekspresyjna osoba żyje
z partnerem B - powściągliwym w okazywaniu emocji, na tyle zamkniętym w sobie, że nie wiadomo,
co przeżywa. Wyznania miłości nie przechodzą mu przez usta i są bardzo rzadkie. Unika pieszczot
poza sytuacjami intymnymi. Dopiero po dłuższym czasie trwania związku partner A potrafi odczytać
jego uczucia.
Tego typu rozbieżności często (choć nie zawsze) dotyczą również przebiegu sztuki miłosnej.
Partner A uzewnętrznia wyraźnie pożądanie, podniecenie, doznania w trakcie orgazmu, lubi się
przytulać, pieścić i być pieszczonym, mówić, co przeżywa, i słyszeć, co przeżywa druga osoba.
Z kolei partner B w przebiegu kontaktu seksualnego jest skupiony, zamknięty w sobie, jego orgazm
jest pozbawiony ekspresji. Pieszczotom poświęca niewiele uwagi. W sztuce miłosnej przeważa
u niego technika i koncentracja na sprawności. I mamy gotowe nieporozumienia. Partner A ujawnia
rozczarowanie z powodu niedosytu pieszczot, okazywania uczuć przez drugą osobę. Podejrzewa, że
może nie jest dość kochany, atrakcyjny, podniecający. Próbuje prowokować do wyznań, pieszczot.
Jeżeli tego typu sytuacja nie ulega zmianie, to potrzeby wypieszczenia się przenosi na kontakt ze
zwierzętami domowymi, dziećmi, innymi osobami. Partner B uczuciowość partnera A ocenia jako
histerię, przesadę, egzaltację. Istnieje zresztą stereotyp oceniający uzewnętrzniane ekspresyjnie
uczucia jako płytkie, a ukrywane jako głębokie.
Jakie jest wyjście z tej sytuacji, przecież trudno jest zmienić człowieka ekstrawertycznego
w introwertyka?
Ale można nauczyć się lepszego komunikowania, bardziej czytelnego dla drugiej osoby,
mówienia wprost o swoich uczuciach.
Panie profesorze, był taki amerykański eksperyment, w którym mężczyźni i kobiety opisywali
swoje odczucia podczas orgazmu. Czytając te opisy, badający nie znali pici ich twórców. I nie
byli w stanie określić, czy autorem był mężczyzna, czy była to kobieta. Czy to znaczy, ie
oclcz uda są podobne?
Ja bym powiedział inaczej. Bardzo dużo osób nie potrafi wyrazić tego, co się dzieje podczas
orgazmu. Język jest zbyt ubogi w stosunku do tego, co nam się przydarza. Najczęściej padają takie
zdanie: „Czułam rozkosz", „Było bardzo przyjemnie", „To był odlot". I koniec. Czuje pani, że to za
mało? Że nie oddaje kompletnie rozkoszy? Ta gama wrażeń jest po prostu zbyt bogata. Człowiek,
jeżeli nie jest pisarzem, literatem, artystą, nie potrafi tego odczucia oddać. Już wspominaliśmy, że
jeśli chodzi o złożoność przeżyć orgazmicznych, to u kobiet są one bardziej bogate. Ale i tak
większość nie potrafi tego oddać. To tak, jakby poprosić mistyka o opisanie jego wrażeń. Jeśli
chodzi o orgazm, mamy bardzo dobrze opisane obiektywne kryteria, o ile się podnosi ciśnienie, tętno,
poziom hormonów, co się w mózgu dzieje, które ośrodki ulegają uaktywnieniu, jak przebiegają
impulsy, jaki jest czas kurczliwości. To wszystko mamy perfekcyjnie opracowane. Natomiast do tej
pory nie ma skali oceny subiektywnych przeżyć.
Ciekawe jest na przykład, że kobiety w opisie skracają czas orgazmu o połowę. Nie do końca
wiadomo, jaki jest mechanizm tego zjawiska. Dla kobiet ta radość orgazmu jest subiektywnie krótsza
niż w rzeczywistości. Jeśli orgazm trwa 15-30 sekund, w jej subiektywnym odczuciu może to być
nawet 7 sekund.
()
Jesteśmy perwersyjni?
Tylko trzy procent populacji może to o sobie powiedzieć. Pozostałe 97 proc. - nie. Jako
naród nie ma w nas za dużo zepsucia. Jesteśmy bardziej grzeczni niż grzeszni.
Standard
Bardzo często te zakupy służą do robienia kawałów. My nie jesteśmy specjalnie rozpasani
przez nasze wychowanie w duchu katolickim i w tradycyjnej leniwej obyczajowości. Na
eksperymenty trzeba mieć czas, a Polak w 10-15 minut jest po wszystkim.
Ale nawet podczas tego krótkiego seksu mamy także swoje fantazje, nie jesteśmy pozbawieni
snów erotycznych. Co one odzwierciedlają?
Sny i fantazje seksualne to są dwa różne światy. Nie zawsze korelują ze sobą. Jeśli chodzi
o sny, to bardzo często odtwarzają jakieś wspomnienia, na przykład ostatniego związku. Natomiast
fantazje to jest projekcja tego, czego chcemy albo oczekujemy. Jeśli na przykład kobieta fantazjuje, że
jest prostytutką, to najczęściej jest to kobieta porządna, uczciwa, którą to już może trochę męczyć.
I wtedy tę nobliwość, która jej jest przypisana, chciałaby po prostu sponiewierać. Często fantazje
dotyczą kogoś, kto nam się podoba, kto wywarł na nas wrażenie. W ten sposób zaspokajamy potrzebę
bycia z nim. Lub fantazjujemy o ukrytych preferencjach. Mój jeden pacjent sadysta uprawiał bardzo
nobliwy seks z żoną. Nawet jej nie śmiał ujawnić, że ma sadystyczne zapędy, ale gdyby nie fantazje,
że on to robi z żoną, nie mógłby się podniecić. Tak więc w trakcie grzecznego seksu fantazje miał
sadystyczne. Często mężczyźni w trakcie seksu z partnerką przenoszą to, co się dzieje w łóżku, na
scenerię pornograficzną. Wówczas widzą inaczej to, co się dzieje w łóżku naprawdę - bardziej
sensualnie. To są fantazje działające jak przyspieszacz, afrodyzjak.
Czy fantazje mogą nam dać drogowskaz do lepszego poznania samych siebie?
W kulturach Wschodu tak właśnie je traktowano: jako dobro, naturalny wyraz seksualności
i właśnie drogę do lepszego poznania siebie. Zgodnie z tym im więcej w fantazjach seksualnych jest
aspektów symbolicznych, tym człowiek jest bardziej rozwinięty. Oczywiście, inaczej działo się
w kulturze Zachodu, która traktowała fantazje erotyczne jako tabu i lepiej było ich nie mieć lub się do
nich nie przyznawać. Były bowiem dowodem na siły demoniczne odciągające człowieka od
czystości.
A jeżeli kobieta fantazjuje o swoim eks, to znaczy, ie był lepszy od obecnego partnera?
Może być tak, że z poprzednim partnerem miała większą więź erotyczną i uczuciową. Takie
fantazje występują u kobiet, których obecny związek jest bardziej zdroworozsądkowy niż
emocj analny. Ale takie wspomnienia z przeszłości zdarzają się także bez względu na jakość
obecnego związku. Kobiety, w których fantazjach pojawiają się obcy mężczyźni, są zwykle
zaskoczone i zdezorientowane tym, dlaczego tak się dzieje. Czasami może to wskazywać na
niezadowolenie z obecnego związku, chociaż nie jest to regułą. Zwykle jednak kiedy w fantazjach
pojawia się motyw pieszczot, oznacza to ich brak w codziennym życiu seksualnym.
No właśnie, cz emu?
Może byćmnóstwo przyczyn. Począwszy od feromonów, czyli czynnika typowo
biologicznego. Kobiety czują odpowiedniego dla siebie mężczyznę po prostu nosem. Co prawda
biologia popycha nas w kierunku partnerów, z którymi spłodzimy zdrowe dzieci. Ale chemia także
nie pozostaje w tyle, bo tym, co odpowiada za to, że się zakochujemy, jest PEA (2-fenyloetyloamina)
oraz związki zwane katecholaminami: DOPA, serotonina, noradrenalina, czyli substancje w typie
amfetaminy o działaniu uzależniającym, powodującym euforię. PEA to prawdziwy narkotyk miłości -
kiedy odczuwamy zakochanie albo pożądanie, jego poziom gwałtownie rośnie. Jak każdy narkotyk tak
PEA i DOPA, aby działały, muszą być podawane we wzrastających dawkach, stąd pary szukają coraz
to nowych podniet i doznań, aby podtrzymywać uczucie.
Znaczenie decydujące w tym szukaniu nowych doznań może mieć także specyficzna inność, np.
kobietę może fascynować erotycznie rozpustnik, uwodziciel, który od razu ciągnie ją do łóżka, ale ta
sama kobieta za chwilę wiąże się z rycerzem, bo ceni w nim jego rycerskość. Jednak ten rozpustnik
na nią działa, budzi w niej pożądanie, uruchamia zwierzęcą stronę duszy. I o to chodzi. Mężczyźni,
którzy mają zasady, skrupuły, są nieśmiali, specjalnego pożądania w kobietach nie budzą, natomiast
w przypadku rozpustnika od razu wiadomo, do czego on dąży: do seksu. Oni nie dzielą włosa na
czworo, po prostu są dyspozycyjni. Wielu kobietom akurat to odpowiada. Ale z kolei nie za bardzo
chciałaby mieć takiego rozpustnika jako towarzysza życia.
Wróćmy do feromonów, o których pan wspomniał. Czy naprawdę odgrywają aż tak wielką rolę
w naszym i yciu erotycznym?
Tak. Seks bez tła zapachowego wydaje się tak bezbarwny jak potrawa bez żadnych przypraw.
Wyizolowano i zidentyfikowano ponad 100 różnych substancji zapachowych wydzielanych przez
ciało człowieka. Feromony są wydzielane przede wszystkim przez pochwę kobiety i nasienie
mężczyzny. U kobiet ilość wydzielanych feromonów wzrasta w okresie owulacji, u mężczyzn
w fazach co trzy tygodnie. Także poziom wrażliwości na feromony jest u ludzi zróżnicowany: jedni,
ale jest ich niewielu, mają wysoki i stały, u większości jest uzależniony od cyklu biologicznego.
Tworzą one indywidualną i niepowtarzalną aurę wokół danej osoby. Jest ona wypadkową naszych
uwarunkowań genetycznych, odżywiania, układu odpornościowego, stanu psychicznego, a nawet stylu
życia. Feromony to związki chemiczne rozpuszczalne w wodzie, bezzapachowe i bezbarwne, które
reagując z receptorami układu lemieszowa-nosowego, przekazują informację przygotowującą
odbiorcę sygnału do wzaj ernnego i korzystnego współdziałania. Czyli czujemy nosem, z kim nam po
drodze (seksualnej, ale też każdej innej), a z kim nie.
Najwięcej o feromonach dowiedzieliśmy się, badając ... motyle, ponieważ okazało się, że
niektóre samice wabią samców z odległości kilku kilometrów, a u innych wydzielanie zapachu
ekscytuje nawet bilion samców w odległości do trzech kilometrów. Substancje zapachowe
o wabiącym charakterze potrafią być tak silne i trwałe, że nawet po latach oddziałują na otoczenie.
Przykład: kiedy na początku naszego stulecia remontowano sypialnię cesarzowej Józefiny
w Malmaison, okazało się, że zapach piżma utrzymywał się przez ponad sto lat.
Każdemu naszemu stanowi emocj analnemu odpowiada inny zapach, który jest odbierany przez
otoczenie. Odbywa się to często na drodze nieuświadomionej, podprogowej. Ma to określone
następstwa, np. agresja jednej osoby budzi agresję drugiej. Oddziaływania feromonalne mogą istnieć
u człowieka na kilku płaszczyznach: mężczyzna - kobieta, kobieta - mężczyzna, kobieta - kobieta,
mężczyzna - mężczyzna, rodzice - dziecko. Jeżeli chodzi o komunikację za pomocą feromonów na
styku mężczyzna - kobieta, najważniejszą rolę odgrywa tu androsteron i keton. Androsteron to
główny feromon seksualny mężczyzny. Występuje przede wszystkim w pocie (szczególnie pod
pachami) oraz w moczu. Jego poziom zmienia się w zależności od pory roku (u nas najwyższy jest
w grudniu), a stężenie różni się nawet 100 razy u różnych osobników!
Czasami mówi się, ie są takie osoby - zarówno kobiety, jak i mężczyźni, które przyciągają do
siebie. To ci, którzy mają 100 razy więcej feromonów niż inni?
Tak, jeżeli ktoś produkuje duże ilości feromonów, z reguły ma także spory temperament
seksualny i cechuje go atrakcyjność fizyczna. Możliwe, że są to bodźce zapachowe wiążące się
z określonymi stanami emocjonalnymi - osoby pogodne, dobre, życzliwe przyciągają nie tylko swoją
postawą, lecz także bodźcami zapachowymi. Te bodźce wpływają również na rytm biologiczny
człowieka oraz reakcje fizjologiczne. Cykle miesięczne mieszkających ze sobą razem dziewcząt czy
kobiet synchronizują się - mówią o tym badania prowadzone w USA od lat 70. Są również dowody
na to, że feromony wydzielane przez mężczyzn wpływają na cykl miesięczny kobiet, a samo sypianie
w łóżku z mężczyzną normalizuje jej cykl płodności. Naukowcy ukuli nawet nazwę dla tego zjawiska,
jest to tzw. efekt Lee-Boot, który stanowi dowód na wpływ feromonów na podwzgórze: kobiety
regularnie współżyjące z mężczyznami mają regularniejsze i krótsze cykle. Ba, znalezienie się sam na
sam z przystojnym atrakcyjnym mężczyzną może przyspieszyć owulację. Udowodniono również, że
obecność dorosłego mężczyzny przyspiesza dojrzewanie dziewcząt, nazwano to zjawisko efektem
Vandenberga.
Widać z tego, ie męskie feromony mają większy wpływ na życie kobiety niż na odwrót.
Z tego powodu, że żeńskie feromony są słabsze, mają ograniczony zasięg działania
i w porównaniu z męskimi są mniej wyczuwalne. Również są przenoszone głównie z potem. Sposób
działania feromonów między matką a dzieckiem widać doskonale w następującym obrazku: dziecko
zwykle śpi albo odpoczywa na leżąco, trzymając swoją głowę w okolicy pachy. A jaki jest
najbardziej typowy męski gest opiekuńczy?
I tak sobie nieświadomie wycłiielamy ... Podobno Aleksander Wielki wycłiielał przyjemny
zapach, stąd m.in. jego powodzenie wśród kobiet.
Gdyby mężczyźni wiedzieli o tym, jak ważny jest zapach, myślę, że bardziej dbaliby o higienę
ciała i własny czysty zapach. Osoby w stanie kontemplacji czy medytacji wydzielają przyjemny
zapach, inne zgoła zapachy cechują agresję, wrogość i nienawiść . Chociaż nie znamy jeszcze do
końca mechanizmów zapachowych oddziałujących na partnerów w związku, wiadomo, że związki,
w których partnerzy znajdują się w stanie długotrwałego konfliktu i walki, zaczynają emanować
zapachami, które pogłębiają ich wzajemną niechęć i zmniejszają lub likwidują ich wzajemny pociąg.
Wszystko, oczywiście, dzieje się na drodze podprogowej.
Kupować wobec tego androsteron knura, który można dostać w sex shopach?
Jestem zwolennikiem naturalnych feromonów. Lepsze są perfumy, które pasują do naszego
ciała, osobowości, stylu życia. Często dobrze dobrane dezodoranty i perfumy potrafią stworzyć na
ciele nieprawdopodobną wręcz mieszankę zapachową.
Jak kobieta ma się zachować w sytuacji, kiedy te feromony ciągną ją do fatalnego mężczyzny
niczym fatum?
Nie ma rad uniwersalnych. Jeżeli przyjdzie do mnie osoba, która ma taki dylemat, rozważam
to indywidualnie. Miałem pacjentkę, która prosiła mnie o taką radę. Żyła w dobrym małżeństwie,
trójka dzieci, atrakcyjny mąż. Ale czuła nieprzeparty pociąg do kolegi z pracy. „Spalam się na
popiół" - mówiła. A to był mężczyzna znany z tego, że miewa romanse i zmienia partnerki. I z żadną
nie jest długo. Wiedziała, że jeśli poszłaby w taki żywiołowy seks, który bardzo ją kręcił, to dzieci
odwróciłyby się od niej. Poniosłaby same straty, bo ten mężczyzna i tak by z nią nie stworzył stałego
związku. To byłby tylko krótki romans. Przekonywałem ją: „Proszę sobie wyobrazić, że jeśli dojdzie
do realizacji tych pragnień, wszystko się rozleci. Ryzyko jest ogromne, rozpadnie się małżeństwo,
rodzina, może nawet stracić pani pracę". Czasami nie warto dla tych dwudziestu czy nawet stu
dwudziestu atrakcyjnych spotkań spalać wszystkiego wokół.
()
N one
Rozdział VIII.
Kryzys w łóżku
()
Co jest największym wrogiem seksu?
Jest ich kilku: nuda, zmęczenie, brak czasu, lenistwo, utrata zainteresowania osobą partnera,
zanikanie chemii seksu. Nie mówiąc oczywiście o chorobach i lekach, które się bierze, a które też
mogą działać antyseksualnie.
Uzależnienie seksualne?
Niekoniecznie. Znałem małżeństwo zupełnie ze sobą niekompatybilne. Ona - intelektualistka,
trochę cyniczna i raczej zimna. On - żywiołowy, bezpośredni, był mechanikiem samochodowym Nie
mieli ze sobą za dużo do pogadania, ale ... „Panie doktorze, nasz seks jest po prostu niesamowity.
Z nikim mi nigdy nie było tak dobrze w łóżku jak z nim" - mówiła ona. On powtarzał to samo.
Niestety, poza łóżkiem nie potrafili się porozumieć nawet w tak prozaicznej sprawie, jak kto ma
odebrać dzieci z przedszkola. O wszystko darli ze sobą koty. Trwało to długo, aż do rozwodu. On nie
wytrzymał, poznał bardziej energetyczną kobietę i odszedł od zimnej seksbomby. Jednak przyznał mi,
że seks, który teraz uprawia, nie może się równać z tym, do którego był przyzwyczajony. Ten
przykład to dowód na to, że z daną osobą seks może być najbardziej atrakcyjny, niepowtarzalny,
wyjątkowy. I może to trwać paradoksalnie bardzo długo. Dlatego nie ma się co dziwić, jeżeli
spotykamy pary, które wciąż się ze sobą kłócą i na pierwszy rzut oka są niedopasowane. Może ich
trzymać przy sobie właśnie fenomenalny związek erotyczny. Napięcia między nimi paradoksalnie
mogą działać jak afrodyzjak, zwiększając poziom adrenaliny. Wprawdzie partnerzy marzą o życiu
w harmonii i spokoju, szukają tego w romansach, ale często okazuje się, że uwarunkowali się na
małżeńskie napięcia, a ich kochankowie albo kochanki nie są tak atrakcyjne w łóżku.
Z reguły jednak w związkach, w których są konflikty, agresja, nie ma chęci do porozumienia,
brak jest dobrej komunikacji, rozpoczyna się kryzys, który natychmiast odbija się na erotyce.
Następuje dystans, który przechodzi w łóżkową separację. Zanika potrzeba seksu, orgazm,
podniecenie. Kontakty erotyczne zaczynają być obowiązkiem małżeńskim i nie sprawiają
przyjemności. Niektórzy partnerzy unikają współżycia w ogóle. Co więcej, każde z nich zaczyna żyć
własnymi sprawami, zainteresowaniami, zajęciami. Są razem, ale w zasadzie obok siebie.
Komunikacja między partnerami ogranicza się do załatwiania niezbędnych spraw. Nie mają sobie
wiele do powiedzenia, coraz rzadziej rozmawiają ze sobą. Ta sytuacja ewoluuje w narastanie
dystansu uczuciowego, miłość przeobraża się w obojętność. Sytuacja staje się trudna do zniesienia
i z tego powodu partnerzy przestają sypiać razem Zdarza się, że jedno z partnerów wyprowadza się
do innego mieszkania, wraca do rodziców. Im dłużej trwa separacja seksualna lub oddzielne
mieszkanie, tym gorzej dla przyszłości związku. Bywa, że partnerzy po miesiącach czy latach
separacji próbują wrócić do siebie, ale stwarza to im ogromne trudności. Z moich doświadczeń
wynika, że negatywne następstwa separacji pojawiają się po 3-4 tygodniachjej trwania.
Nawet jeżeli partnerzy na poziomie racjonalnym mają dobrą wolę i chcą do siebie wrócić, może
się to nie udać?
Właśnie, to jest najbardziej przejmujące: wyrozumowany seks to za mało. Pogodzenie się
i decyzja o powrocie do kontaktów intymnych nie aktywuje ośrodków mózgowych z banalnego
powodu: braku podniecenia i pożądania. Partnerzy mogą mieć dobrą wolę, motywację do
współżycia, ale brakuje „chemii" między nimi. I pojawia się problem Leki na wywołanie erekcji nie
zadziałają w przypadku braku pożądania do danej osoby. A nie mamy leków, które wywołują
pożądanie wobec seksualnie obojętnej osoby. Może to i dobrze, bo nasza seksualność stałaby się
tylko czystą chemią, a to na dłuższy czas nie wystarcza.
Przypominanie sobie, jak się spotkali, co im się podobało, jakie było najbardziej ekstremalne
miejsce, w jakim się kochali...
Ważne, żeby te sposoby były skuteczne. Ale najważniejsze jest, by nie przedłużać braku
intymnej bliskości. Jeżeli już, to najwyżej w skali kilku dni i nie więcej. Seks jest naturalnym
narkotykiem dla związku, ale wymaga stałego dawkowania i pożądania.
Wśród czynników utrudniających życie seksualne nie wymienił pan ciąży i porodtL Dlaczego?
Nie zawsze i nie u wszystkich par ten okres związku musi być kryzysowy. Ale zdarza się, że
tak jest. O tym, jaki będzie seks po porodzie, decyduje kilka czynników: przede wszystkim jakie były
motywy zajścia w ciążę (czy ciąża jest traktowana jako konieczność, a może jako postawa
altruistyczna: „Chcę dać ci dziecko"), które są stosunkowo najmniej poznane, oprócz tego stan
zdrowia i psychiki kobiety, relacje między partnerami, przebieg ciąży i połogu, a także obciążenie
obowiązkami rodzicielskimi. Po porodzie część kobiet nie chce uprawiać seksu, przede wszystkim
z powodu wyczerpania opieką nad dzieckiem, a także zaburzeń hormonalnych (jawnych lub ukrytych)
czy konfliktów z partnerem. U wielu kobiet seksualność wraca do stanu sprzed porodu. Ba, zdarza się
również, że życie seksualne po porodzie jest bardziej intensywne, a niekiedy kobieta zaczyna
przeżywać orgazm, którego nie miała przed ciążą.
Czy kobieta może przestać pociągać mężczyznę, bo w jego oczach zmieniła się z kochanki
w matkę dz ie eka?
Tak, zwłaszcza wtedy kiedy matkowała partnerowi jeszcze przed urodzeniem dziecka. Po
porodzie staje się po prostu matką bis swojego partnera i ich wspólnego dziecka. Nic dziwnego, że
pożądanie seksualne ze strony mężczyzny maleje prawie do zera. Archetyp matki jest prastarym
archetypem tkwiącym w podświadomości części mężczyzn. Kobieta matka jest uosobieniem
macierzyństwa, ciepła domowego, wysokiej pozycji w rodzinie, jest boginią płodności. Należy się
jej szacunek, podziw, uznanie. „Panie doktorze, moja żona mnie nie pociąga, bo przypomina mi moją
matkę" - mówią przychodzący do mnie mężczyźni. I w sumie nic dziwnego, że tak się dzieje, bo
wielu mężczyzn silnie związanych uczuciowo ze swoimi matkami wiąże się z kobietami podobnymi
fizycznie i psychicznie do matki. W związku zaczyna być odtwarzany scenariusz życia rodzinnego.
Partnerka stopniowo przejmuje rolę matki, kontynuuje ją.
I dzieje się to, czego bardzo nie lubię: mąż zwraca się cło swojej żony per „mama".
Albo jeszcze gorzej: „mamuśka". Partnerka w roli mamuśki jest darzona szacunkiem, atencją,
ale ... nie budzi pożądania.
Co na to mamuśka?
Jeżeli
nie jest typem modliszki, szybko przestaje jej odpowiadać matkowanie partnerowi
i postrzeganie jej głównie w aseksualnej roli żywicielki. Ona chce być adorowana, pożądana,
atrakcyjna fizycznie dla niego, zwłaszcza kiedy odpoczęła po porodzie i zaczyna czuć przypływ
erotycznej energii. Wtedy seksualna bierność mężczyzny zaczyna budzić jej lęk, niechęć, podejrzenia
typu: „ma inną", „przestałam go pociągać", „j uż mnie nie kocha". Partner niepałający pożądaniem do
partnerki zaczyna czuć się nieswojo. Ona naciska, wywiera presję, on - nie może, nie czuje. Sytuacja
patowa. Obie strony są rozczarowane i podenerwowane. Pojawiają się konflikty, iskrzenie z byle
powodu, pretensje. Afrodyzjaki czy leki pobudzające seksualnie nie rozwiążą tej sytuacji, bowiem
działają doraźnie lub wcale nie zadziałają.
W obliczu kryzysu związku kto częściej decyduje się na szukanie pomocy: mężczyźni czy
kobiety?
To zależy od rodzaju relacji i tego, jakiego problemu dotyczy kryzys: jeżeli chodzi o kobiety
modliszki, na pewno częściej przychodzą do mnie pary z inicjatywy mężczyzny, bo kobieta przecież
nie widzi problemu. Ciekawe jednak, że bardzo często zdarza się, iż przychodzą do mnie osoby na
wstępie zaznaczające: „Partner/partnerka mnie do to zmusił(ła)". Siadają na brzegu fotela, jakby
miały za chwilę poderwać się i uciec. Jednak z większością z nich udaje się nawiązać kontakt.
Okazuje się, że spora liczba osób najzwyczajniej nie wierzy w skuteczność leczenia, mimo że
o skutecznym leczeniu wielu zaburzeń seksualnych - erekcji, wytrysku, libido - mówi się od dawna,
przekonują o tym media, internet i terapeuci. Jednak te sceptycznie nastawione osoby uważają, że są
tak wyjątkowe, że aż... niezdolne do wyleczenia, że ich zaburzenie jest zbyt rzadko spotykane, by
dało mu się zaradzić. Inną grupę pacjentów stanowią ci, którzy zostali przez swoją partnerkę (bo
najczęściej właśnie kobietę) upokorzeni. Tacy mężczyźni wizytę u terapeuty traktują jako wymuszoną.
Po tym, jakie piekło zrobiła im w domu żona. Nie wszyscy bowiem potrafią taktownie opowiadać
o swoich seksualnych kłopotach: czasami kobieta ujawnia wprost swoje niezadowolenie z ars
amandi, jej ocena partnera w roli kochanka jest po prostu druzgocząca, zwłaszcza gdy porównuje
partnera ze swoimi eks.
Bywa, że stawiają warunki, szantażują, „przystawiają pistolet do głowy". Tacy pacjenci nie
przychodzą sami, często towarzyszy im partnerka przyjmująca rolę strażnika, który pilnuje, czy wizyta
aby naprawdę doszła do skutku. Jest także grupa pacjentów z naprawdę poważnymi zaburzeniami
seksualnymi, którzy - wbrew oczywistym faktom i logice - postrzegają siebie jako osoby zdrowe
i sprawne seksualnie. Według nich to nie oni, tylko ich partnerzy mają prawdziwe problemy.
Uciekają w mechanizm przeniesienia, mówią: „Panie doktorze, ja nie mam wczesnego wytrysku, to
moja partnerka tak długo się rozbudza" albo „Nie mam problemów z erekcją, bo prostu nie mam
ochoty na seks". Kobiety, które straciły zainteresowanie seksem, których libido zmalało, zwykle
zasłaniają się twierdzeniem, o którym już wspominaliśmy, a które jest teraz traktowane jako zdanie
klucz: „Bo seks jest przereklamowany". Bywa też, że zrzucają odpowiedzialność na męża: „Bo nie
potrafi mnie zachęcić", „Ja nie mam takich potrzeb jak on". Te, które cierpią na pochwicę, bronią się
stwierdzeniami: „On nie potrafi być mężczyzną", „Gdyby mnie zrozumiał, to byłoby dobrze", „Boli
mnie? - bo on ma za duży członek, zbyt szybko dąży do stosunku", „Nadal jestem dziewicą w stałym
związku? - bo on nie potrafi działać skutecznie i nie umie rozwiązać tego problemu". Tymczasem
zaburzenia seksualne dotyczą prawie połowy kobiet. Na zanik lub brak potrzeb seksualnych,
zaburzenia podniecenia seksualnego, orgazmu i odczuwanie bolesności w kontaktach skarży się ok.
43 proc. kobiet.
Czyli prawie połowa kobiet dla świętego spokoju uprawia seks, chociaż nie chce.
Tak, ale zwracam uwagę, że jest to jednak prośba. Inaczej kobiety zachowują się w sytuacji
wymuszenia seksu. Jeżeli mężczyzna nalega siłą, jedynie 5 proc. ulega, 26 proc. - niekiedy się
zgadza, ale większość negatywnie reaguje na tego typu zachowania, traktując je jako wyraz egoizmu
partnera, wywieranie presji i nieliczenie się z drugą osobą. Im bardziej i częściej mężczyzna naciska,
tym większy budzi opór i bunt u partnerki. Jest to częsta przyczyna konfliktów w związku.
Bywa też tak, że w przypadku zaburzeń seksualnych u kobiet ich partnerzy po prostu gochą się
z losem i wybierają jakieś drogi alternatywne?
Bywa tak w przypadku pochwicy. Scenariusz jest w zasadzie podobny: po serii nieudanych
prób kontakty stają się coraz rzadsze. Większość mężczyzn akceptuje inne formy kontaktów
zaspokajających potrzebę seksu, np. miłość oralna, ręczne pobudzanie członka przez partnerkę.
Zdarza się, że te formy współżycia bywają tak dalece atrakcyjne, że nawet po wyleczeniu się
partnerki stosunki pochwowe bywają rzadkie lub zanikają, np. po zajściu kobiety w ciążę. Podobnie
godzi się z losem wielu mężczyzn, w przypadku kiedy przyczyną zaburzeń seksualnych partnerki są
przewlekłe choroby, zabiegi operacyjne, przyjmowanie leków, menopauza itd. Zdarza się, że
przychodzą do mnie z prośbą o przepisanie leków zmniejszających popęd, bowiem nie chcą seksu
z inną kobietą, a masturbacja ich nie satysfakcjonuje. Godzą się z losem również ci mężczyźni, którzy
obwiniają się za zaburzenie seksualne partnerki, a takich jest dużo. Poczucie winy może wynikać
z tego, że sarni cierpieli z powodu zaburzenia erekcji, wytrysku lub są mało doświadczonymi
kochankami. Bywa, że poczucie winy wzbudziła w nich partnerka. Znałem mężczyznę, który, aby
zrekompensować swojej żonie nieudany seks, nauczył się świetnie gotować i rozpieszczał ją
kulinarnie. Inny obsypywał żonę prezentami - drogimi samochodami. Mężczyźni z poczuciem winy
starają się być niezastąpionym i cennym partnerem życiowym.
Na drugim biegunie zaś stoją ci, którzy wyznają zasadę „nie to nie". Reagują ambicjonalnie,
obrażają się, przenoszą do osobnego łóżka. Strzelają klasycznego męskiego focha i tego typu sytuacja
potrafi przeciągać się na miesiące, a nawet lata. Miałem też do czynienia ze związkami, kiedy kobieta
wyleczyła się z zaburzenia, a mimo to jej partner trwał w uporze i nie chciał z nią uprawiać seksu.
Bywa również tak, że na „nie" ze strony kobiety, mężczyźni biorą sprawę w swoje ręce ...
... dosłownie.
Dosłownie i typowo. Większość mężczyzn masturbuje się w trakcie oglądania pornografii
i w ukryciu przed partnerką. Zdarza się jednak, że niektórzy pobudzają się w obecności partnerki,
jakby chcieli jej pokazać, że potrafią sobie poradzić lub w zawoalowanej formie kierują komunikat:
„Widzisz, do czego mnie zmuszasz".
Kobieta musi się wtedy czuć upokorzona i w dodatku mieć poczucie winy.
Jest to swoisty szantaż. Podobnie jak wtedy, kiedy mężczyzna komunikuje żonie, że sprawdzi
się z inną. Dotyczy to panów, którzy nie są do końca pewni, czy z ich powodu partnerka ma
zaburzenia seksualne. Stosują praktyczny test i od jego wyniku zależy wybór winnego zaburzenia
partnerki: on lub ona.
Czy zdarzają się pacjenci, którym nie zależy na ujawnieniu przyczyny kryzysu w związku?
Tak, wówczas w grę wchodzi ukryty motyw. Są pacjenci niemający żadnego zaburzenia, ale
którzy nie mogą ujawnić drugiej stronie prawdziwego motywu zawiązania związku. Miałem
przypadki tego typu sytuacji, kiedy gej chciał mieć rodzinę i związał się z kobietą, a potem ich życie
seksualne przestało istnieć. Nie miał ochoty ujawnić prawdy o swoich preferencjach seksualnych.
Znałem także parę, w której kobieta była zdeterminowana, żeby nie zostać starą panną i kiedy już
wyszła za mąż, nie miała ochoty na seks małżeński. Czasami związek jest trampoliną do awansu,
dostępem do dóbr. Tak naprawdę ci wszyscy ludzie nie odczuwają pociągu do drugiej osoby, co
więcej, nie ma perspektyw na to, że może się to zmienić.
Skąd to wiadomo?
Mechanizm nie jest do końca poznany, ale często się zdarza, że niezdolność do wytrysku
w pochwie pojawia się po podjęciu przez partnerów decyzji o posiadaniu dziecka. Wcześniej takich
kłopotów nie miał. Trudności w zajściu w ciążę pojawiają się również w związkach, w których
stosunki są zbyt częste (np. codziennie lub kilka razy dziennie) lub zbyt rzadkie - przerwa między
zbliżeniami jest dłuższa niż 7 dni.
()
N one
Rozdział IX.
Mity i mody
()
Chociaż bardzo dużo już wiemy o seksie, wciąż żyjemy w świecie nieprawdziwych przekonań
i stereotypów, które mają wpływ na nasze relacje z kobietami/mężczyznami...
Często spotykam pacjentów o określonej filozofii seksualnej, która jest wypełniona
stereotypami na temat kobiet (np. „istnieje jedna skuteczna metoda na wszystkie i ja ją znam") czy
mężczyzn (np. „zdrowy mężczyzna ma erekcję na zawołanie"), która kreuje wymagania, oczekiwania,
normy i zasady tej osoby. Bywa również tak, że przychodzą do mnie osoby, w życiu których nastąpiło
zderzenie stereotypów z realną rzeczywistością i teraz nie wiedzą, co z nią zrobić: „Panie doktorze,
zawsze wydawało mi się , że kobiety potrzebują długiej gry wstępnej, a moja żona mówi: szybko,
szybko, szybko!". Są osoby zmuszające swoich partnerów do realizowania jakiegoś seksualnego
stereotypu i są niezadowolone, że ona/on nie pasuje w wyznaczone ramy: jeden z moich pacjentów,
mężczyzna uwikłany w romans ze swoją sekretarką, nie mógł wyjść z zadziwienia, że seks z nią
wcale nie jest lepszy jakościowo niż jego współżycie z żoną. „Jak to? - pytał. - Przecież wszyscy
mówią, że z kochanką to się dopiero czuje radość i spełnienie, a ja wcale tego u siebie nie
obserwuję".
Zadam więc stereotypowe pytanie: czy istnieje jedna skuteczna metoda zdobywania kobiet?
Kiedy Breżniew był I sekretarzem partii w ZSRR, pewien pan twierdził, że ma niezawodny
sposób na kobiety. Otóż w przedpokoju jego mieszkania wisiał ogromny portret radzieckiego
przywódcy. Każda wizyta kobiety zaczynała się od dokładnego oglądania tego dzieła sztuki
malarskiej. Pan do dziś twierdzi, że ten sposób działał na wszystkie kobiety ... To pewnie brzmi
nieprawdopodobnie, ale naprawdę do seksuologa przychodzą mężczyźni z prośbą o receptę pod
tytułem: „Jak uwieść kobietę?". Ja tej recepty, mimo wielu lat praktykowania, dać nie mogę, i co
więcej, jestem z tego niezmiernie zadowolony. Pacjenci opisują swoje miłosne przygody, chcą się
dowiedzieć, jakie popełnili błędy, bo wierzą, że istnieje klucz do każdej kobiety, że jeżeli będzie się
takim i takim (tu następuje zespół pożądanych cech), to każda pani będzie przychylna. Najbardziej
deprymująco działa na nich to, że „już byli w ogródku i witali się z gąską", to znaczy, że ich
wybranka była więcej niż przychylna, gdy nagle czar pryskał i nic nie wychodziło z miłosnego
spotkania. Była chętna, zainteresowana, a następnego dnia już nie zadzwoniła. Pytają: „Dlaczego?".
Nie biorą kompletnie pod uwagę bardzo wielu dosyć oczywistych czynników, które mogły odegrać
w takiej sytuacji rolę. Może kobieta chciała się dowartościować poprzez flirt, może interesowała ją
wyłącznie rozmowa i nic więcej? Może uległa nastrojowi chwili, a następnego dnia jej
samopoczucie i ochota na coś więcej były kompletnie inne? Podsumowując, można powiedzieć:
jeżeli mężczyzna budzi pożądanie, zainteresowanie, pociąg, fascynację, nie jest ważna metoda, jakiej
użyje, żeby uwieść kobietę.
Dotarłam do badań, z których wynika, że jedynie 6 proc. kobiet ocenia siebie jako bardzo
atrakcyjne i seksowne. Ta statystyka burzy przekonanie, że Polki uważają się za piękne
kobiety.
Bo w mediach eksponuje się odmłodzone i piękne kobiety z olimpu społecznego. Wiek
metrykalny został zastąpiony wiekiem kosmetycznym. Kobiety SO-letnie wyglądają tak, jakby miały
lat 20. Określają siebie jako „dziewczynki", takim zdrobnieniem zwracają się do siebie. Od partnera
oczekują adoracji i ciągłego podziwiania młodego wyglądu. Często bywa to strategią mającą na celu
utrzymanie przy sobie partnera. Odmładzanie i upiększanie się dają poczucie zatrzymania czasu.
A czy zdrada kobiety zagraża związkowi bardziej, niż gdy to zrobi mężczyzna?
W ten stereotyp wierzą ci, którzy przypisują kobietom większą uczuciowość i zaangażowanie
w związek. Nie ma jednak podstaw do kreowania takiego stereotypu. Podobnie jak to, że ten, kto raz
zdradzi, zrobi to po raz kolejny - z badań psychoseksuologicznych wynika, że większość zdrad jest
jednorazowa.
Wydaje mi się jednak to naturalne po łatach, ba, wiekach, w ciągu których satysfakcja kobiety
w łóżku była sprawą czwartorzędną, a liczyło się jedynie zadowolenie pana i władcy.
Absolutnie nie neguję, że kobiecy orgazm jest ważną i istotną sprawą. Zresztą moda na orgazm
nauczyła sporo również nas - seksuologów. Badania nad orgazmem dostarczyły wielu bardzo
cennych informacji, które zostały wykorzystane w terapii seksualnej kobiet. Jest też jednak spora
grupa niezadowolonych kobiet, które nie mają wytrysku kobiecego podczas orgazmu i nie znalazły
u siebie punktu G - już wiemy, że nie u wszystkich taki istnieje. Podkreślam, to, że kobieta nie za
każdym razem ma orgazm i nie zawsze szczytuje w spektakularny sposób, nie świadczy ani
o kiepskim współżyciu, ani o jej defekcie. Wszystkie mody seksualne, o których rozmawiamy,
pojawiały się w Polsce średnio 10 lat po tym, jak występowały na Zachodzie. Czasami miały
podobny przebieg, czasami pojawiały się w mniejszym nasileniu.
Panuje przekonanie wśród pań, ie męski wzwód jest dla kobiety wystarczającym dowodem na
to, ie jest pociągająca i pożądana.
Owszem, z „Raportu o seksualności Polaków" sprzed 10 lat wynika, że tak uważa połowa
populacji, niezależnie od płci, wieku, wykształcenia. Ja byłbym ostrożny w wysuwaniu takich
jednoznacznych poglądów, wynikają one z nieznajomości męskiej psychiki. Przyjrzyjmy się temu
bliżej. Przykład pierwszy z brzegu: wielu młodych mężczyzn w wyniku wysokiego poziomu
testosteronu jest pobudzonych seksualnie. Erekcja pojawia się u nich już na samą myśl o seksie, na
widok kobiecego ciała czy przedmiotów kojarzących się z seksem, a także w sytuacjach absolutnie
pozaseksualnych: w trakcie jazdy samochodem czy pociągiem. Erekcja u młodych mężczyzn pojawia
się szybko i może utrzymywać się przez 40 do 60 minut.
Strasznie długo.
Z kolei u starszych mężczyzn rozwija się wolniej, a po 60. roku życia utrzymuje się około
siedmiu minut. Wniosek jest oczywisty: partnerki starszych mężczyzn powinny być bardziej aktywne
w czasie pieszczot wstępnych oraz podczas stosunku - bo to od nich zależy czas pojawienia się
i trwania erekcji. To prawda, że atrakcyjność partnerki ma wpływ na pojawienie się erekcji. Ale
zdarza się, nawet w przypadku bardzo zmysłowej kobiety, na której mężczyźnie bardzo zależy, że
erekcja się nie pojawi - mimo że pożąda jej mocno i jest podniecony. A zdarza się także zupełnie
nieoczekiwanie, np. podczas tańca z niekoniecznie seksbombą, która w ogóle nie robi na nim
wrażenia, jeżeli pobudzająco zadziałają rytm, muzyka, ruch, zapachy i kształty kobiety, widok jej
odsłoniętego uda ...
Z drugiej strony kobiety nie powinny utożsamiać braku erekcji jako świadectwa: „Nie kręcę
go zupełnie", „Jestem dla niego nieatrakcyjna". Mężczyzna może być chory, odczuwać lęk, być
w stanie stresu albo odczuwać bardzo silny pociąg do niej, ale paraliżować go może strach przed
sprawieniem jej zawodu. Miałem kiedyś w terapii parę trzydziestolatków, która prowadziła udane
życie seksualne - kochali się średnio kilka razy w tygodniu. Do momentu kiedy kupili mieszkanie na
nowym osiedlu. Wysiłek włożony w jego urządzanie i załatwianie przeróżnych spraw przemienił się
w prawdziwy horror, który pozbawił ich energii. Remont zakończył się, młodzi małżonkowie
wprowadzili się do nowej sypialni, poszli ze sobą do łóżka i ... klops. Nie ma erekcji. Ona
zdziwiona, bo mimo że również dużo pracowała, wcale nie straciła ochoty na współżycie. Nie
przyjmowała tłumaczenia męża, że to zmęczenie, stres, że nie daje rady. „Nie jesteś prawdziwym
mężczyzną , skoro ja - taka atrakcyjna, seksowna kobieta - nie działam na ciebie podniecająco. Na
wszystkich innych działam, a na ciebie nie" - powiedziała rozgoryczona podczas pierwszej nocy
zakończonej niepowodzeniem Nie muszę chyba mówić, jak poczuł się jej mąż. Kiedy sytuacja
przedłużyła się do czterech tygodni, zaczęła histeryzować, okazywać rozdrażnienie, płakać.
Namówiła go do wizyty u specjalisty. Mężczyzna dostał viagrę, ale to wcale jej nie uspokoiło, bo
kiedy dowiedziała się, dzięki czemu ponownie jest sprawny, powiedziała, że nie podoba jej się taka
forma leczenia, bo: „Twoje podniecenie nie jest naturalne, tylko sztuczne". W końcu trafili do mnie,
a jej pierwszymi słowami była prośba o zbadanie go, bo - jak podkreśliła - to nie jest normalne,
żeby mężczyzna w tym wieku musiał używać leków, poza tym co będzie z nim za kilka lat? Badania
ujawniły, że powodem braku erekcji jest przewlekły stres, do którego dołączyły zachowania żony
typowo kastracyjne. Zaburzenia miały więc tło natury psychicznej. Wszystko skończyło się happy
endem. Ona przestała go słownie kastrować, on wrócił do sprawności seksualnej.
Bo małżeństwo nie jest gwarancją zadowolenia z życia erotycznego?
Aktywne życie seksualne jest jednym z częściej wymienianych elementów udanego związku.
Ale aż 52 proc. mężów akceptuje życie seksualne pozbawione miłości (odsetek żon wynosi 37
proc.). O wiele ciekawiej przedstawia się sytuacja, jeżeli chodzi o związki bez ślubu. Tutaj
akceptacja dla seksu bez miłości jest prawie dwa razy większa, jeżeli chodzi o panie - 67 proc.,
w przypadku panów - ponad dwie trzecie akceptuje taki stan. Wniosek? Udane życie seksualne może
być gwarantem trwania związku bez miłości ...
Ludzie często mylą pożądanie seksualne z miłością. Jak tego nie robić?
„Kocham go, od tygodnia nie wychodzimy z łóżka" - taką informację słychać bardzo często na
początku związku. A po kilku latach i kilkorgu dzieciach: „Gdyby nie ten seks na początku, to w ogóle
do tego związku by nie doszło. Jesteśmy całkowicie innymi ludźmi. Właściwie wszystko nas różni".
Związki oparte na szybkiej namiętności, pożądaniu rozpadają się często. Może się zdarzyć tak, że
pożądanie łączy się później z przyjaźnią o doskonałym porozumieniu. Od pożądania do miłości może
być piękna droga. Zła wiadomość jest taka, że to atawistyczne uczucie, o którym myślimy, że to
miłość, jest wzrostem poziomu związków chemicznych, o których mówiliśmy wcześniej, i nie ma
gwarancji na to, że silne pożądanie będzie trwało wiecznie. Poza tym silne pożądanie nie jest
integralną częścią związku. Wiele innych warunków musi być spełnionych, żeby związek był
szczęśliwy. Seks jest bardzo ważny, lecz nie najważniejszy. Z kolei niewątpliwie jest tak, że udany
seks bardzo długo może przedłużać nawet najbardziej nieudany pod innymi względami związek. Ba,
bywa, że trwa on całe życie. Znałem pary, które przez wiele lat tkwiły połączone dobrym seksem, ale
niczym więcej. I na przykład znajdowały partnera/partnerkę, z którymi połączyło ich bardziej
porozumienie dusz niż ciał. Jeżeli zdarzało się to w jesieni życia, często takie pary były szczęśliwe
jeszcze przez kilka lat. Ale zdarza się tak, że piorunująca miłość umiera naturalną śmiercią, kiedy
wypala się fascynacja seksualna. Mamy na to wiele przykładów, obserwując życie celebrytów, osób
z pierwszych stron gazet. Ledwo zdążą się podzielić ze swoimi czytelnikami, jak bardzo są
szczęśliwi i że będą ze sobą do końca życia, a już ogłaszają separację, rozwód. I mógłbym
powiedzieć, że to dobrze, gorzej, kiedy zostają ze sobą wbrew wszystkiemu. Wówczas związek
podtrzymywany jedynie seksem w niektórych przypadkach zbliża się do relacji
sadomasochistycznych, tak przynajmniej charakteryzują ją psychoanalitycy.
Jak nie mylić pożądania z miłością? To trudne pytanie, często w pewnym momencie na chwilę
otrząsamy się z miłosnego zauroczenia i mamy iluminację : „Przecież ta osoba jest kompletnie nie dla
mnie, wiele rzeczy mnie drażni, a nawet przeraża". Nie powinniśmy bagatelizować tego uczucia.
Panie profesorze, na czym wobec tego polega sekret udanego życia erotycznego?
Nie ulegaj my stereotypom, o których rozmawiamy. Na przykład takim, że seks należy
urozmaicać, bo seks nie znosi nudy i monotonii. Owszem, ja też do tego namawiam, tylko że dotyczy
to osób, które stale potrzebują zmiennych bodźców, stale się coś musi dziać. Znam jednak związki,
które mają bardzo udane życie seksualne realizowane w ten sam sposób. Dla nich nie pozycje,
techniki są najważniejsze, tylko zjednoczenie, bliskość, więź intymna. W jednej pozycji też można
osiągnąć szczęście przez wiele lat. Oni nie potrzebują bodźców zmienności, bo ich bliskość jest cały
czas dla nich atrakcyjna. Są osoby, które przyzwyczajają się na przykład do jednego kina, kawiarni,
sklepiku, można więc założyć, że mają też swoją ulubioną formę seksu. Gorzej, jeśli zejdą się dwie
osoby o różnych osobowościach. Jedna potrzebuje ciągłych bodźców, a druga jest bardziej stabilna.
Ale wtedy trzeba wzajemnie zaspokajać swoje potrzeby, bo jednym z fundamentów udanego związku
jest wzajemne zaspokajanie potrzeb i pragnień. I to dotyczy nie tylko seksu, ale wszystkiego.
()
None
Rozdział X.
Dzieci i seks
()
Czy przychodzą do pana rodzice z kłopotliwymi pytaniami: jak sobie poradzić z „tymi
rzeczami" u dzieci?
Nie zmienia się to od lat i należy do pytań podstawowych. Ludzie często zapominają o swojej
młodości czy dzieciństwie. Wydaje im się, że dziecko to jest istota aseksualna, że ma jeszcze
mnóstwo czasu, że „ten cały seks" zacznie się w okresie dojrzewania. Jeszcze zdzierżą ciekawość
seksualną dziecka, często cierpliwie odpowiadają na pytania maluchów, zresztą dosyć fachowo,
wyczerpująco. Z kolei zachowania seksualne typu masturbacja budzą w nich lęk i zaskoczenie.
U wielu rodziców rodzi się obawa: moje dziecko będzie zboczone, zaburzone. Tymczasem dziecko
rodzi się istotą seksualną, zdarza się, że maluchy masturbują się jeszcze w łonie matki. To dlaczego
nie mają tego robić po drugiej stronie?
Począwszy od urodzenia, tempo rozwoju psychoseksualnego dziecka jest bardzo duże
i ciekawość spraw dotyczących sfery cielesnej wpisuje się w ciekawość świata w ogóle.
Zaniepokojonym rodzicom wyjaśniam od lat cierpliwie to samo: aktywność masturbacyjna jest
normalnym zjawiskiem. Może wynikać z chęci odkrywania ciała, dziecko dotyka miejsca, które dają
przyjemne doznania. Drodzy zaniepokojeni rodzice: masturbacja to nie jest nic nadzwyczajnego.
Jeżeli dziecko odkryje na ciele strefę, której dotykanie sprawia przyjemność, to będzie powtarzać to,
co sprawia mu satysfakcję. Taka jest nasza ludzka natura. Zaniepokojenie może budzić tylko sytuacja,
kiedy ma to podłoże neurotyczne i dziecko się w ten sposób uspokaja - bo są dzieci neurotyczne już
w wieku przedszkolnym Wtedy trzeba iść z dzieckiem do specjalisty.
Rodzice są zaniepokojeni, że przed okresem dojrzewania dzieci ujawniają ciekawość erotyką,
że mają jakieś sympatie, że za wcześnie, że to nie jest dobry czas. Można to w jakiś sposób
zrozumieć: rodzice chcą mieć bezpieczny świat, w którym ich dziecko w wieku szkolnym po prostu
się uczy, a nie myśli o bzdurach. Marzenie jest takie: syn czy córka uczy się, pomaga trochę w domu,
jest grzeczne. A seks niech nastąpi jak najpóźniej, najlepiej na studiach. A prawda jest taka: zawsze
będzie za wcześnie i zwykle jest za wcześnie.
Im cieplejsze relacje między rodzicami a dziećmi, tym rozwój będzie bardziej prawicDowy?
Dynamika rozwoju psychoseksualnego dziecka rzeczywiście zależy od płci, genów, sposobu
odżywiania, stanu zdrowia, ale też od więzi z rodzicami. Badania pokazały, że dzieci silnie związane
z matką w dzieciństwie chętniej i częściej bawią się swoimi narządami płciowymi niż dzieci
w rodzinach zaniedbywanych przez matki. Ciekawe badania zrobili w latach 80. naukowcy
w norweskich przedszkolach. Przez 20 miesięcy obserwowali zachowania 400 przedszkolaków.
Zauważyli, że chłopcy częściej niż dziewczynki używają słownictwa
o zabarwieniu erotycznym, obie
płcie w równym stopniu interesują się anatomią, ciążą, porodem Poza zadawaniem pytań mają
własne empiryczne sposoby na dowiedzenie się prawdy na temat innej płci: dotykanie penisa,
wprowadzanie palca do pochwy. Jak podkreślali badacze, prawie jedna czwarta wychowawców
w przedszkolu była świadkiem orgazmów przeżywanych przez masturbujące się dzieci. Co -
podkreślam- nie jest niczym dziwnym, skoro u chłopców pełna erekcja członka pojawia się w fazie
życia płodowego i często występuje po urodzeniu. U dziewczynek po urodzeniu pojawia się erekcja
łechtaczki. Zarówno chłopcy, jak i dziewczynki zdolni są do przeżywania orgazmu w wieku
szkolnym.
Dziecko idzie do szkoły i wygląda na to, jakby w ogóle seksem nie było zainteresowane: mija
pierwsza faza ciekawości i następuje czas tzw. utajenia.
Ale pierwsze zakochanie się bywa spotykane już w wieku 8-9 lat. Odczuwanie pociągu
erotycznego u wielu dzieci pojawia się już w 10. roku życia, podobnie podniecenia seksualnego -
u dziewcząt kilka miesięcy później. Pierwsze fantazje erotyczne zaczynają pojawiać się średnio
w wieku 11 lat. Pierwsza sympatia może być w wieku 12-13 lat, a pierwsza randka w 14.-15. roku
życia. Również nocne erekcje u chłopców, badane dzięki zastosowaniu specjalnej aparatury
pomiarowej, zaobserwowano już na 2-3 lata przed okresem dojrzewania, a ich maksymalne
natężenie przypada na 13. rok życia. Przed 10. rokiem życia orgazm przeżyło 13,5 proc. badanych
chłopców i 10,8 proc. badanych dziewcząt. Takie wyniki opublikował w 2009 r. jeden z najbardziej
znanych naukowców prof. John Bancroft z Wielkiej Brytanii. Ta seksualność przed okresem
dojrzewania to stosunkowo najmniej poznany i najbardziej tajemniczy czas w życiu dziecka. Co
więcej, młodzież kryje się z nią.
Dlaczego?
Bo właśnie wtedy dzieją się sprawy najbardziej rewolucyjne. Największa zmiana postaw
wobec seksu następuje między 11. a 16. rokiem życia. Polega ona na dystansowaniu się
i odchodzeniu od norm i poglądów wpajanych przez rodziców i pojawianiu się bardziej liberalnych
poglądów pod wpływem mediów i rówieśników. Ujawnienie seksualności dziecka przed okresem
dojrzewania budzi u rodziców zaskoczenie, lęk i przekonanie, że ma ona charakter patologiczny. Nie
ma tygodnia, aby w moim gabinecie nie pojawiła się zatroskana matka z dzieckiem (częściej z synem)
w wieku przed pokwitaniem, bo masturbuje się, rysuje „dziwne rzeczy", nawiązuje znajomości
w internecie, prowadzi korespondencję o seksualnej treści. Najczęściej rodzice wyrażają strach, że
dziecko tak się zachowuje, bo zostało uwiedzione przez pedofila, a może ma jakieś kłopoty
z hormonami lub wręcz psychiczne? Można takie obawy zrozumieć i jeżeli niepokoi to rodziców -
nie bagatelizowałbym tego i proponuję zrobić badania diagnostyczne, które pozwolą wykluczyć
podejrzenia o molestowanie seksualne lub inne dolegliwości. Często jest tak, że niektórzy młodzi
ludzie rozbudzają się seksualnie wcześniej i mocniej, i zależy to najprawdopodobniej od genów.
Uwaga! Proponuję, aby rodzice zwracali uwagę na to, co dzieci oglądają i z kim się
komunikują w sieci. Seksualność wieku przedpokwitaniowego jest niesłychanie często
wykorzystywana przez pedofilów. W internecie udają rówieśników i nadużywają zaufania. Rodzice,
wychowawcy powinni być świadomi tego, że seksualność dzieci w tym wieku jest rozbudzona
i nieukształtowana, tym bardziej więc należy ją chronić. Ma to znaczenie w sytuacji, kiedy nie ma
jeszcze uformowanej integracji seksualności z uczuciami wyższymi , z dopiero rozwijającą się
osobowością.
Pisał pan przed laty w „Seksie partnerskim", że wczesna inicjacja seksualna dotyczy głównie
osamotnionych nastolatków. Czy to nadal jest reguła?
Mówimy o bardzo wczesnej inicjacji, bo typowa inicjacja seksualna, która dotyczy
większości nastolatków, następuje między 17. a 19. rokiem życia. Taki związek ewoluuje w stronę
dojrzalszego uczucia. A my tu mówimy o przedwczesnej inicjacji, kiedy to bardzo często jest głód
uczuć, potrzeba akceptacji itd.
Jak przekonać młodych luchi, że lepiej później niż wcześniej zacząć życie erotyczne?
Jedna czy nawet kilka rozmów z trzynasta-, czternastolatkiem nie załatwi sprawy, najlepszym
sposobem jest wychowywanie dzieci w poszanowaniu siebie i innych na każdym polu: psychicznym,
seksualnym. I tak w rezultacie zrobią to, co będą chcieli. Z badań wynika, że apelowanie
o opóźnianie inicjacji seksualnej nie znajduje akceptacji. To, co mądrzy rodzice mogą zrobić, to
zwracać uwagę na zapobieganie ciąży, a także chronienie przed chorobami wenerycznymi. To, na
szczęście, znajduje zrozumienie wśród młodych ludzi, choćby w upowszechnianiu stosowania
prezerwatyw.
Wczesna inicjacja seksualna sprzyja instrumentalnemu traktowaniu seksu, seksu dla seksu,
oddzieleniu go od relacji uczuciowych. Ma to również wpływ na relacje między płciami. Chętne
seksu nastolatki zawsze znajdą partnerów. Zabawowe traktowanie seksu może w ich wykonaniu stać
się stylem życia. Czym innym jest przygoda seksualna, a czym innym stały związek. Coraz więcej
mężczyzn zaczyna odczuwać poczucie zagrożenia, a nawet lęk wobec bardzo doświadczonych
seksualnie kobiet. Wiele doświadczonych seksualnie nastolatek po serii przyjemnych przygód
zaczyna sobie uświadamiać, że trudno im stworzyć stały związek. Chętnych na przygody jest wielu,
ale na stały związek mniej. Jeżeli nawet on powstanie, to czują się zmęczone nakłanianiem do
zwierzeń o przeszłości seksualnej. Pamiętaj my: seks jest relacją. Gdybyśmy o nim myśleli
z perspektywy własnego pępka, to moglibyśmy się nie przejmować, powiedzieć sobie: „Mam
potrzeby i chęci, to je zaspokajam". Ale z seksem tak się nie da. Wchodzimy w relacje z drugą osobą,
z którą może się coś dziać.
Polecam film „Sesja". Pokazuje, że seks, który z natury już miał być komercyjną usługą,
angażuje uczucia dwojga ludzi. Wobec tego może być różnie, ktoś się może zaangażować, zakochać.
Dla jednej osoby może być to szybki numerek, a dla drugiej wyraz miłości. I co wtedy? Dlatego im
większa dojrzałość, tym głębsza empatia i zdolność widzenia seksu trochę z innej perspektywy niż
tylko z takiej, że chcę się wyżyć i koniec. Dlatego późniejsza inicjacja jest lepsza, bo trafia na
dojrzalszą osobę. Ktoś nabuzowany hormonami nie będzie zwracał uwagi na emocje dziewczyny,
z którą tańczy. Jest podniecony - będzie chciał jej tu i teraz. Nie będzie wnikał w jej psychikę,
osobowość. Jest dziewczyna, jest podniecenie, on chce zaspokoić potrzebę.
Teraz zresztą dojrzewa się później w sensie emocjonalnym, psychicznym. Ludzie
w późniejszym wieku biorą odpowiedzialność za swoje życie, później zaczynają pracę, bo się dłużej
uczą. Mężczyzna tak naprawdę jest dojrzały około czterdziestki - szerzej rozmawialiśmy o tym
w książce „O mężczyźnie". Optymalna edukacja seksualna powinna zatem zwracać uwagę na tego
typu problemy i przeciwdziałać im. Nie może ograniczać się do zdrowia seksualnego, chorób, ale
również powinna dotyczyć złożoności relacji między płciami, inności psychoseksualnej kobiety
i mężczyzny, świata norm i wartości. Zbyt wczesna inicjacja wiąże się z wieloma możliwymi
problemami zdrowotnymi i relacyjnymi. Radość seksu może ulec przeobrażeniu w koszmar obsesji,
lęków, walki płci i bycia samotnym.
Co mają zrobić rodzice, jeżeli w gimnazjum ich dzieci zderzają się z brutalną rzeczywistością,
na przykład naśladowanie seksu analnego przez kolegów dziecka z klasy.
Jeszcze raz powtarzam: niech porozmawiają z dzieckiem na ten temat. O tym, jak różna jest
młodzież w tym wieku, jak różne są mody i sposoby zwracania na siebie uwagi, że to taki żałosny
szpan.
Przychodzi do pana zrozpaczona matka. „Panie doktorze, moja córka zaczęła się ubierać tak
wyzywająco, ie boję się, co będzie dalej. Co mam zrobić?".
Z reguły są to rodzice zagubieni, czasami niemający dobrego kontaktu ze swoimi dziećmi. Bo
to, co się dzieje z tą dziewczyną, jej sposób ubierania się i zachowania są konsekwencją tego, co
zadziało się lub nie zadziało w przeszłości. Jeśli rodzice nie mieli z nią żadnego kontaktu, nie było
fajnych rozmów o seksie, miłości, emocjach, dojrzewaniu, to dla tej dziewczyny jest to naturalna
droga do pokazywania swoich wdzięków - bo niby dlaczego ma tego nie robić, skoro wszyscy
dokoła robią. W takiej sytuacji rozumiem, że rodzice mogą być zrozpaczeni, zwracając się do mnie
jak do pogotowia ratunkowego. Ale wiadomość zła jest taka, że już za późno, że teraz nic nie da się
zrobić, chyba że rozpoczną grę w zakazy, nakazy i szantaż emocjonalny. Zadajmy proste pytanie: o co
tej dziewczynie chodzi? Czy to jest potrzeba świadoma, podświadoma, żeby w końcu mieć partnera
i w ten sposób wysyła komunikaty? A może jest tak, że chce być dowartościowana i chce się
podobać, czy też naśladuje pewną modę, bo koleżanki również są podobnie ubrane.
Czy istnieje jeszcze coś takiego, co spędzało sen z powiek nastolatkom przed łaty: słynny
dowód miłości? Czyłijeieli mnie kochasz, to mi się oddasz.
W mniejszej skali niż w przeszłości. Z takiej przyczyny, że teraz dziewczęta nie są już tak
uzależnione od chłopaków. Kiedyś łapanie męża za wszelką cenę było zjawiskiem powszechnym.
Dzisiaj wiele dziewcząt jest adorowanych, podrywanych i nie muszą się przejmować dowodem
miłości, bo tym chłopakom zależy na nich. Ale, oczywiście, takie rzeczy się zdarzają, bo wiadomo,
że ze strony młodego, rozbudzonego seksualnie mężczyzny idzie nieustanna presja w kierunku seksu.
Trzeba wyraźnie powiedzieć, że ewolucja rozmija się z rozsądkiem i procesem dojrzewania.
Ewolucyjnie jesteśmy tak zaprogramowani, że młodzi mężczyźni są najbardziej rozbudzeni
seksualnie. W dawnych czasach musieli szybko doprowadzić do zapłodnienia, zostać ojcami, bo żyli
najwyżej do czterdziestki. Mechanizm pozostał, ale czasy są inne. I teraz się od nich wymaga, żeby
byli powściągliwi, opanowani, kierowali sobą, nie podniecali się, nie pobudzali. Mówi się im:
„Poczekaj z tym'', „Nie bądź taki napalony". To utopia. Na szczęście jest takie rozwiązanie jak
rnasturbacj a. Lepiej to niż zaspokajanie swoich potrzeb kosztem koleżanek, które służą wtedy jako
narzędzia. Ale trzeba ten mechanizm zrozumieć i wytłumaczyć młodym dziewczynom Niech usłyszą
to w domu rodzinnym, że chłopcy pod względem seksualnym dojrzewają wcześniej, są bardziej
rozbudzeni, napaleni, bardziej chcą zaspokoić swoje potrzeby, a im się wydaje, że kochają, bo czują
pociąg, i utożsamiają to z miłością. Tymczasem tak naprawdę chcą się z dziewczyną przespać,
a później , jak już zaspokoją tę potrzebę , niekoniecznie zaangażują się uczuciowo. I to nie jest ich
wina, po prostu tacy są. Jeśli córkę wyposaży się w takie informacje, to ona sobie da radę. Z kolei
synom też trzeba powiedzieć jasno: „Jesteś napalony, chcesz się przespać z dziewczyną, a przecież
nie ma stuprocentowych metod antykoncepcyjnych, może zajść w ciążę. Może też się zakochać. Czy
później będziesz kontynuował ten związek? Jeśli nie, ona zrozumie, że ją wykorzystałeś. Jak myślisz,
jak będzie się z tym czuła?".
Czy jak docierają do pana informacje ze szkół, ie wśród młodzieży dochodzi do zabaw
seksualnych typu seks oralny, to co pan o tym myśli?
Wiem, że obyczajowość się zmienia i tyle. Tak samo jest grupa młodzieży, która się bawi
w seks oralny, tak samo jest grupa dziewcząt, która publicznie ślubuje dziewictwo do ślubu. Różna
jest młodzież. Jak miałem zajęcia w szkołach, to inny był klimat w klasie A, a inny w klasie B.
W klasie A panowało rozpasanie, popisywanie się, pytano mnie głównie o techniki, pozycje,
a w grupie B dochodziło do inteligentnych dyskusji. A to była ta sarna szkoła. Ważne jest, kto jest
przywódcą w grupie. Jeżeli taka osoba narzuci seks oralny, inni to naśladują i powstanie minimoda.
W takich sytuacjach powinni wkraczać nauczyciele. Oni nie są tylko do nauczania przedmiotu, lecz
także do wychowywania młodzieży. Powinni interweniować, omawiać, dyskutować. Wbrew
pozorom młodzież jest chłonna na takie rozmowy, o ile tylko nie są moralizatorskie. Nauczyciele
mają z czego korzystać. Są programy na poszczególne fazy życia opracowane przez Polskie
Towarzystwo Seksuologiczne w oparciu o dane Światowej Organizacji Zdrowia. Są dobre
publikacje, jak dr Alicji Długołęckiej, dla różnych grup wiekowych. Ja też kiedyś napisałem
podręcznik „Nowoczesne wychowanie seksualne". I jeśli nauczyciele chcą korzystać z nowoczesnych
i rzetelnych publikacji i umożliwić młodzieży rzetelną edukację, proszę bardzo. Mogą zapraszać
edukatorów seksualnych z prawdziwego zdarzenia. Nie zideologizowanych, tylko rzetelnych i można
robić spotkania z młodzieżą, takjak robiłem to przez kilkadziesiąt lat. Nauczyciele mają możliwości.
Co pan myśli o rodzicach, którzy przygotowują swoje dzieci do takich konkursów piękności?
Głupi, po prostu głupi. Realizujący swoje niezaspokojone ambicje. Może mamusia chciała
być w przeszłości miss piękności i przerzuca marzenia na swoje dziecko. Pamiętam taką scenę na
plaży, gdzie wybierano miss. Była komisja, która decydowała o pierwszym miejscu, widziałem
mamusie, które wciskały komisji pieniądze, żeby ich córeczka zwyciężyła. Coś koszmarnego.
Jakie mogą być konsekwencje udziału nastolatki czy małej dziewczynki w takich wyborach?
Niezdrowa kobieca rywalizacja ...
Kobieca rywalizacja to jedno, ale ona biorąc udział w takim konkursie, już jest
zaprogramowana: jej atrakcyjność jest przetargowa. Współczuję, bo dostała wyraźny sygnał -
o atrakcyjność ciała trzeba walczyć. W przyszłości każda zmarszczka, krostka, gram tłuszczu będzie
dla niej nieszczęściem Będzie siebie postrzegać w kategoriach ciała, tym będzie chciała wygrywać
w życiu i o to będzie całe życie walczyć. Tym dzieciom robi się wielką, wielką krzywdę . A jeszcze
gorzej , jeśli wygra - przez całe życie będzie miała świadomość: byłam miss. I to może być
najważniejsze wydarzenie w jej życiu. Ostrzegam rodziców przed takimi działaniami, proponuję
schować głęboko własne niezrealizowanie marzenia.
Dziewczynki są też od najmłodszych lat poddawane presji urody chociaż by przez telewizję.
Doświadczenie porównywania swojego wyglądu z modelem lansowanym w mediach jest
jednym z najboleśniejszych doznań w życiu młodych kobiet. Właściwie dzieje się tak od wczesnego
dzieciństwa. Przyszła kobieta doświadcza reakcji otoczenia wobec własnego wyglądu. W okresie
dojrzewania dziewczynkom formuje się obraz własnego ciała i jego porównywanie z obrazem
idealnym kreowanym przez media, najbliższe otoczenie, środowisko rówieśnicze. Z badań
przeprowadzonych przez Davida Bussa wynika, że młody wygląd i atrakcyjność fizyczna kobiety
znajdują się na pierwszym miejscu oczekiwań mężczyzn i są drogą do osiągnięcia sukcesu
w relacjach z nimi. Dlatego nic dziwnego, że brak seksowności i powodzenia u mężczyzn jest
interpretowany jako skutek niedoskonałości w wyglądzie . Tak sądzi wiele kobiet, nawet jeśli
z analizowania historii ich związków z mężczyznami wyłaniają się inne niż wygląd konkretne
przyczyny rozpadu, takie jak chęć dominacji, kłótliwość czy inne cechy charakteru utrudniające
nawiązanie stałego związku.
Panie profesorze, wracając do pedofilii i molestowania seksualnego dzieci, czy kiedyś tych
przypadków było mniej, czy ich po prostu nie wykrywano?
Mówiono o tym na pewno mniej, to był temat tabu, który nie trafiał do mediów. A ponieważ
teraz o tym się znacznie więcej mówi, to jest i więcej zgłoszeń. Ale i zjawiska także jest więcej. Na
razie można przewidywać , że może to wzrastać, i samo karanie, represyjność nie zahamują tego
procesu. Coraz więcej mężczyzn boi się kobiet. Bo jedną z przyczyn zachowań pedofilskich jest lęk
mężczyzn przed doświadczonymi, wymagającymi partnerkami.
()
None