Download as pdf or txt
Download as pdf or txt
You are on page 1of 392

ę ź2 B C iO Z 2 U/t£Lfł!

DtALoęt

źród ła m onastyczne
źródła monastyczne

- w m m

Redaktor serii. Ks. M a r ek S ta r o w ie y s k i

starożytność

ISSN: 1230-6711
ISBN: 83-87525-60-X - broszura
ISBN: 83-87525-61-8 - oprawa twarda
Q£26qOR2 WIELKI

DIALOGI

Przekład:
Ewa Czerny
Anna Świderkówna

Wstęp:
Adalbert de Vogue OSB

Komentarz i opracowanie:
Kb. Marek Starowieyski

Z chomika Pustelnia

TYNIEC
WYDAWNICTWO BENEDYKTYNÓW
KRAKÓW 2000
Tytuł oryginału: Dialogi de vita et miraculis patrum italicorum,
SCh 251, 260, 265, Paris 1978-80

Przekład: Ewa Czerny - księgi: I, III i IV


Anna Swiderkówna - księga II
Projekt okładki i stron tytułowych: Andrzej Ciepłucha
Wstęp z języka francuskiego tłumaczyła: D orota Stanicka-A postoł

Impnmi potest: Opactwo Benedyktynów


L.dz, 54/2000, Tyniec, dnia 17.07.2000 r.
t Adam Kozłowski OSB, opat t”

ISBN 83-87525-60-X broszura


ISBN 83-87525-61-8 oprawa twarda
ISSN 1230-6711

O Copyright by TYNIEC Wydawnictwo Benedyktynów 2000


ul. Benedyktyńska 37
30-375 Kraków
tel.: +48 (12) 267-53-91
tel./fajc: +48 (12) 267-53-92
e-mail: wtyniec@gate.makolab.pl
www: http://8kJep.tyniec.mm.com.pl
S P IS T R E Ś C I

W st ę p 13

I. D ialogi G rzegorza .................................................................13


Narodziny dzieła............................................................ ....... 13
Zwiastuny D ia lo g ó w w innych dziełach................................ 15
Dialogi Grzegorza a dzieło Sulpicjusza Sewera....................17
S truktura Dialogów............................... 17
Układ dzieł Sulpicjusza Sewera............................................. W
Od pism dotyczących Marcina do Dialogów Grzegorza:
porównanie stru k tu ry .......................................... ............ 20
Dialogi jako historia duszy ...................................................21
Święci Italii współczesnej Grzegorzowi..................................23
II. ŻYCIE ZAKONNE W DIALOGACH................................................26
Życie Benedykta: próby z Subiaco....................................... . 26
Promieniowanie z Monte Cassino ................................ .......31
Obraz monastycznego życia Benedykta i jego bliskich........ 34
Mnisi z księgi pierwszej...........................................................37
Mnisi i mniszki w dwóch ostatnich księgach.........................39

III. O brazy środowiska kapłańskiego.................................44


Duchowni w księdze I............................................................... 45
Duchowni w Żywocie Benedykta...... ........................ 49
Biskupi i kapłani księgi III............._....__ ....__ ..................47
Życie kapłańskie w księdze IV -------------- ---------------------.^49

IV. L u d c h r z e śc ija ń s k i ..................................... ........... .............. u


Postaci świeckich w księdze I ...................................... ,..... _ . 5J
Świeccy w Historii Żyda Benedykta_____________ _____ 53
Świętość świeckich w k d ą d a e , D L . — ^*.........,...*56
Świeccy w ostatniejll y i n i ^ v,..^„,ir..... „ ...........................57
V. K o n k l u z ja : i D E ś Ł i M N d i m i ..........................................eo

P odstawowa bibliograjtia^ 63
Księga pierw sza ................................................................................. 79
{Prolog] ........................................................................................79
1 . O Honoracie, który był opatem w Fundis ..........................82
2. O Libertynie, przeorze klasztoru w F u n d is......................... 85
3. O ogrodniku, mnichu w tym samym klasztorze..................90
4. O Ekwicjuszu, opacie w prowincji W aleni .......................... 92
5. O Konstancjuszu , zakrystianie kościoła św. S tefana
koło Ankony............................................................................101
6 . O Marcelinie, biskupie kościoła w Ankonie ...................... 103
7. Nonnosus, przeor klasztoru na górze zwanej Soracte ... 104
8. O Anastazym, opacie klasztoru zwanego Subpentom a ... 107
9. O Bonifacym, biskupie m iasta F e r e n tis ............................. 110
10. O Fortunacie, biskupie m iasta Todi ...................................118
1 1 .0 Martyriuszu, mnichu z prowincji W aleria ................... 125
12. 0 Sewerze, kapłanie z tej samej p ro w in cji.......................126

Księga d k u g a .............................................................................................. 1 2 9

Prolog.................................................................................................... 129
1. 0 naprawie stłuczonego przetaka...............................................130
2. 0 pokonaniu pokusy c ie lesn ej....................................................135
3. 0 szklanej czaszy, która pękła
naznaczona znakiem krzyża...................................................... 136
4. 0 uleczeniu niestałego m n ich a...................................................142
5. 0 wodzie, która wytrysnęła ze skały na szczycie g ó r y ...... 144
6. 0 żelaznym ostrzu, które powróciło do swojej rękojeści 145
7. 0 uczniu [Benedykta], który chodził po w o d z ie ...................146
8. 0 zatrutym chlebie wyrzuconym daleko przez k r u k a ..... 147
9. 0 głazie ogromnym podniesionym siłą m odlitw y
[Benedykta]......................................................................................152
10. 0 rzekomym pożarze w kuchni.................................................153
11. 0 młodym słudze Bożym przygniecionym
walącym się murem i uzdrow ionym .........................................153
12. O Sługach Bożych, którzy jadali posiłki w brew R eg u le . 154
13. 0 bracie mnicha W alentyniana,
który postępował jak w poprzednim o p o w ia d a n iu .............155
14. 0 wykryciu podstępu króla T o t i li ........................................... 157
15. O przepowiedni udzielonej tem uż królow i T o t i l i .............158
16. Jak pewien duchowny został uwolniony od szatana.160
17. O proroctwie zburzenia klasztoru ................................ 163
18. O schowanej beczce w ina............................................... 164
19. O podarowanych chusteczkach............................. - ..... 165
20 . O pysznych myślach sługi,
poznanych przez Benedykta............................................165
2 1 . O dwustu korcach mąki znalezionych
w czasie głodu przed klasztorem ....................................166
22. Jak budowano klasztor w Terracina we śnie
rozplanow any.................................................................... 168
23. O służebnicach Bożych, które po śmierci dzięki mszy
powróciły do wspólnoty....................................................170
24. O młodym mnichu, którego ziemia wyrzuciła z grobu.. 172
25 Jak pewien mnich odchodząc z klasztoru
spotkał po drodze sm oka.....................................................173
26. O uleczeniu trędowatego................................................... 174
27. O cudownym spłaceniu długu...........................................174
28. O wyrzuconej flaszce szklanej,
k tó ra nie rozbiła się na sk a ła c h ............................... ...... 175
29. O pustej beczce, która napełniła się o liw ą .....................176
30. O m nichu wyzwolonym od szatan a.................................177
31. J a k samym swoim spojrzeniem uwolnił z więzów
w ieśniaka................................................................................ 179
32. O w skrzeszeniu zm arłego.................................................. 181
33. O cudzie Scholastyki, siostry B en ed y k ta........................182
34. Jak Benedykt ujrzał duszę swojej siostry
opuszczającą c ia ło ..................................................................... 185
35. Jak Benedykt zobaczył cały świat
w jednym prom ieniu ś w ia tła ................................................. 186
36. Jak [Benedykt] napisał Regułę dla mnichów ..................189
37. Jak [Benedykt] zapowiedział swoją śmierć braciom .... 190
38. O szalonej kobiecie uzdrowionej w świętej grocie............. 191

KSrĘGA TRZECIA .................................................................................... 195


P rolog.................................................................................................... 195
1. O P aulinie, biskupie m iasta N o li........................................... 196
2. O papieżu J a n ie ............................................................................200,
3. O papieżu A g a p ic ie .....................................................................201
4. O Dacjuszu, biskupie miasta M ediolanu......... ................202
5. O Sabinusie, biskupie miasta Canosy............................... 203
6. O Kasjuszu, biskupie miasta N a rn i.................................. 205
7. O Andrzeju, biskupie miasta F u n d is ................................ 206
8. O Konstanguszu, biskupie miasta A kw inum ..................209
9. 0 Frigidianie, biskupie miasta Lukki.................................210
10. O Sabinusie, biskupie miasta Placencji.......................... 211
11. O Cerboniuszu, biskupie miasta Populonium ............... 212
12. O Fulgenguszu, biskupie m iasta U tric u lu m .................215
13. O Herkulanusie, biskupie miasta P e ru z ji...................... 216
14. O słudze Bożym, Izaaku ....................................................217
15. O sługach Bożych Eutycjuszu i F lorencjuszu..... .......... 223
16. O Marcinie, mnichu z góry M arsicum .............................229
17. O mnichu z góry Argentarium,
który wskrzesił zm arłego.....................................................233
18. O mnichu Benedykcie......................................................... 236
1 9 .0 kościele błogosławionego Zenona
w mieście Weronie....................................................... -............237
20. O Stefanie, kapłanie w prowincji Wałeria......................... 239
21. O zakonnicy która jedynym rozkazem
uwolniła człowieka od diabła........................................... — 240
22. O kapłanie z prowincji Wałeria,
który złodzieja zatrzymał przy swym grobie ................. „ .2 4 2
23. O opacie z góry Preneste i jego kapłanie.................... ...... 243
24. O Teodorze, zakrystianie kościoła Piotra Apostoła
w Rzymie .............................................................................. 245
25 O Akoncjuszu, zakrystianie tego samego kościoła ........246
26. O Menasie, samotnym mnichu .................................... 247
27. 0 czterdziestu wieśniakach,
zabitych przez Longobardów dlatego,
że nie chcieli jeść mięsa ofiarowanego b o ż k o m ................. 256
28. 0 grupie jeńców zabitych, dlatego że n ie chcieli uczcić
koziąj g łow y...................... 251
29. 0 biskupie ariańskim, który stracił w zro k ................. 252
30. 0 kościele ariańskim w Rzymie, który został
konsekrowany w wierze katolickiej........ ........................253
31. O królu H erm enegildzie, synu Leowigilda, króla
Wizygotów, skazanym przez ojca n a śmierć
z powodu w iary katolickiej ................................................. 256
32. O biskupach afrykańskich, którym za obronę wiary
katolickiej W andalow ie-arianie obcięli języki aż do
korzen ia, a którzy bez żadnej przeszkody mogli
m ówić ja k d a w n ie j..................................................................259
33. O słudze Bożym, E le u te riu s z u ........................................... 260
34. Ile je s t rodzajów skru ch y ...................................................... 263
35. O A m ancjuszu, kap tan ie z prowincji E t r u r i a ................ 265
36. O Maksymianie, biskupie miasta Syrakuz ...................266
37. O Sanktulusie, kaptanie w prowincji N ursji................ 268
38. O widzeniu, jakie miał Redemptus, biskup miasta
Ferentis ............................................................................ 276

Księga czw arta ............................................................................279

1 . O tym, że ludzie cieleśni nie wierzą w sprawy wieczne


i duchowe ponieważ nie znają z doświadczenia tego,
co się im o nich mówi........................................................ 279
2 . O tym, że nawet niewierzący nie może żyć bez pewnego
rodzaju w ia ry .....................................................................281
3. O tym, że zostały stworzone trzy rodzaje
żyjących duchów ................................................................ 282
4. Rozprawa o zdaniu Salomona: Los synów ludzkich
jest ten sam, co i los zw ierząt..........................................283
5. O tym, że dusza wychodzi z ciała
w sposób niewidzialny, czy więc istnieje,
jeśli nie można jej zobaczyć?..............................................286
6 . To, że dusza żyje w ciele, poznajemy po ruchach ciała;
tak samo życie duszy po śmierci ciała powinniśmy
u świętych poznać po mocy ich cudów ............................. 289
7. O odejściu d u s z ......................................................................290
8. O odejściu duszy Germana, biskupa Kapui ..................... 290
9. O odejściu duszy m nicha Specjosusa.................................291
10. O odejściu duszy pewnego pustelnika..............................291
11. O odejściu duszy opata Spes .............................................292
12 . O odejściu duszy kapłana z N u rsji................................... 294
13. O duszy Probusa, biskupa m iasta R ie ti..........................295
14. O zejściu Galii, służebnicy Bożej ..................................... 297
15. O zejściu paralityka S erw u Jusa..................................299
16 O zejściu służebnicy Bożej, Romuli .............................. 300
17. Śmierć świętej dziewicy Tarsilii.................................... 303
18. O odejściu dziewczynki Muzy ....................................... 304
19. O tym, że niektórym dzieciom ich rodzice
przez złe wychowanie zamykają dostęp
do królestwa niebieskiego i o dziecku, które bluźnilo....305
20. O odejściu sługi Bożego, Stefana ................................... 306
21. Czasem zasługi duszy nie ujawniąją się
przy jej odejściu, lecz ukazują się dopiero później.......... 308
22. O dwóch mnichach opata Walencjona........................... 308
23.0 odejściu opata Soranusa.............................................. 308
24. O odejściu diakona kościoła Marsów...............................309
25. 0 śmierci męża Bożego wysłanego do B etheł.................310
26. Czy przed zmartwychwstaniem ciał
dusze sprawiedliwych mogą być przyjęte do nieba?....... 311
27. Wjaki sposób umierający przepowiadają oraz o śmierci
adwokata Cumąuodeusa. Objawienie mnichów
Geroncjusza i Mellitusa i o różnorodności języków.........312
28. 0 śmierci komesa Teofanesa............................................ 317
29. Trzeba wierzyć, że jak dusze doskonałych idą do nieba,
tak dusze grzeszników idą do piekła, gdy tylko śmierć
oddzieli je od ciała...............................................................318
30. Jak można uwierzyć, że ogień materialny
może zapanować nad duchami nie posiadającymi ciała?.... 319
31. 0 śmierci króla Teodoryka, arianina................................321
32. Śmierć Reparata.................................................................322
33. 0 śmierci członka kurii, którego grób został spalony...323
34. Czy dobrzy w Królestwie niebieskim, a źli w swych
mękach rozpoznają się wzajemnie......................................325
35 O pewnym umierającym zakonniku, który ujrzał
proroków..............................................................................327
36. Czasem dusze, które się nie znały, umierąjąc rozpoznają
się w chwili, gdy otrzymują karę za swe grzechy lub
nagrodę za dobre czyny. 0 śmierci Jana i Ursusa
Eumorfiusza i Stefana......................................................... 327
37. 0 tych, którzy są jakby przez pomyłkę wezwani do
opuszczenia swego ciała. O wezwaniu i odesłaniu m nicha
Piotra, śmierci i zmartwychwstaniu Stefana
i o widzeniu, jakie miał pewien żołnierz....................... 331
38. O tym, że widziana dom dla Deusdedita budowany
tylko w sobotę..............................................................336
39. O karze Sodomitów..................................................... 337
40. O tym, że niektóre dusze, jeszcze przebywając w ciele,
widzą w duchu coś z kar przyszłych. O chłopcu
Teodorze i o śmierci Chrysauriusa i mnicha z Izaurii ...338
41. Czy po śmierci istnieje ogień oczyszczający..................341
42. O duszy diakona Paschazjusza....................................343
43. Dlaczego w sprawach duszy tyle rzeczy
dawniej ukrytych ujawnia się w czasach obecnych?......345
44. Jak należy wierzyć, gdzie się znajduje piekło?............. 346
45. Czy w Gehennie jest jeden ogień, czy też są tam
różne ognie?................................................................... 347
46. Czy ci, którzy zostali wysłani w ogień Gehenny,
płoną tam wiecznie?...................................................... 348
47. Jak można mówić, że dusza jest nieśmiertelna,
jeśli wiadomo, że może być skazana na karę śmierci.....350
48. O pewnym świętym mężu, który przeląkł się
w obliczu śmierci.............................................................. 351
49. Niektórzy w chwili śmierci zostają wzmocnieni
objawieniem, aby się nie bali i o mnichach Antonim,
Merulusie i Janie.............................. 352
50. Czy należy zwracać uwagę na sny
i jakie są rodzaje sn ó w .............................. 353
51. O pewnym człowieku, który we śnie miał przyrzeczone
długie życie, a um arł bardzo szybko............................. . 355
52. Czy dusza ma jakiś pożytek z tego, że ciało jej zostało
pochowane w kościele?...........................................................356i
53. O pewnej zakonnicy pochowanej w kościele św.
Wawrzyńca Męczennika, która ukazała się
na pól spalona.................................................................... 356
54. O grobie patrycjusza W aleriana......................................357
55. Jak ciało zmarłego Walentyna zostało wyrzucone
z kościoła............................................................... 357
56. O tym, jak ciało pewnego farbiarza zostało pochowane
w kościele, po czym zniknęło.............................. „.......... 359
57. Co po śmierci może pomóc duszy w uwolnieniu od
grzechów? O kapłanie z Centumcellae, którego duch
pew nego człowieka prosił, aby m u pom ógł p o śm ie rc i,
ofiarując za niego świętą Hostię
i o duszy mnicha Justusa.....................................................359
58 O życiu i śmierci biskupa Kasjusza...................................364
59 O jeńcu wojennym, którego więzy rozrywały się
w godzinie składania Ofiary, i o marynarzu imieniem
Waraka, który w czasie rozbicia się okrętu został
uratowany dzięki zbawczej Hostii.........................................365
60. O mocy i Łąjemntcy zbawczej Ofiary...................................367
61 O konieczności upokorzenia serca w czasie świętych
misteriów i czuwania nad swym umysłem
po żału za grzechy..................................................................... 368
62. O odpuszczeniu win bliźnim,
aby i nasze zostały wybaczone ............................................. 369

I ndeksy
Indeks odesłań i aluzji biblijnych.........................................371
Indeks imion....................................................... 375
Indeks nazw geograficznych............................................... 383
W STĘP1

I. DIALOGI GRZEGORZA

N a r o d z in y d z ie ła

W jed nym ze sw oich listów , napisanym w lipcu 593


roku, papież G rzegorz sam m ów i o tym , jak przystąpił
do tw o rzen ia sw ego obszernego zbioru hagiograficzne-
go, ja k im są D ialogi 2. Ów list, adresowany jest do bi­
sk u p a M ak sym in a z Syrakuz, daw nego przeora klasz­
toru w C aeliu s, założonego dw adzieścia la t wcześniej
przez sam ego G rzegorza, który żył w nim przez długie
lata. Znajdujem y w n im następującą prośbę:
Bracia moi, żyjący w przyjaźni ze mną, wszelkimi
sposobami mnie nakłaniają, bym pokrótce opisał pewne
cuda Ojców, które, ja k słyszeliśmy wydarzyły się
w Italii. Do tego bardzo potrzebuję pomocy Waszej Mi­
łości, byście m i krótko podali, co wam się przypomina,

Tekst tego wstępu ukaże się wkrótce w „Revue Mabillon”.


2 Cytujemy GRZEGORZA WIELKIEGO, Dialogi, t. I-III, Paryż
1978-1980 (SCh 251, 260, 265). Autentyczność Dialogów nie budzi
wątpliwości, mimo F. CLARK, The Pseudo-Gregorian Dialogues,
t. I-II (Studies in the history of Christian Thought 37-38), Leiden
1987 [por. Bibliografia: zestaw prac na ten temat]. Na temat tej te­
zy, odrzuconej przez tych wszystkich, którzy dokonali jej poważnej
analizy, patrz na ostatnim miejscu nasz artykuł p t. Les Dialogues,
oeuure authentigue et publiee par Gregoire lui-meme, [w:] Gregono
Magno e il suo tempo, 2, Roma 1991 (Studia Ephemeridis „Augusti-
nianum” 34), 27-40.
co się udało wam samym poznać. Pamiętam, żeś opo­
wiadał coś o dostojnym opacie Nonnosusie, który we­
dług dostojnego Anastazego pochodził z Pentum, lecz
zapomniałem, o co chodziło. Donieś m i proszę o tym p i­
semnie i napisz, jeśli wiesz coś innego. Prześlij te w ia­
domości szybko, jeśli sam nie możesz m i ich p rz y w ie źć 3.
To prawda, że wspomnienia p ap ieża d o ty czą ce
Nonnosusa nie były zbyt ścisłe: ten w ielki m n ich z gó­
ry Sorakte nie był opatem, łecz tylko p r z e o r e m , co
księga pierwsza Dialogów ujmie ju ż p o p ra w n ie, w sp o ­
minając obok niego jego sąsiada, opata A n a s ta z e g o
z Subpentoma4* Podając te dokładniejsze d a n e , G r z e ­
gorz nie omieszka przytoczyć nazw isk a s w e g o in fo r ­
matora, Maksymiana z Syrakuz, z k tó ry m k o n s u lto ­
wał się w powyższym liście.
Dostrzegamy w nim na gorąco p o w s ta w a n ie i p o ­
chodzenie Dialogów. Powstały one w o d p o w ie d z i n a
nieustanne prośby kapłanów i m n ich ów z n a jb liż s z e ­
go kręgu papieża i zostały zredagow ane z g łę b o k ą tr o ­
ską o rzetelność, gdyż autor zadał so b ie tr u d c z e r p a ­
nia wiadomości od kompetentnych św ia d k ó w .
Dzieło powstawało około roku - n ie k tó r e r o z d z ia ły
pochodzą z 594 roku. Jeżeli m am y w ie rz y ć P r o lo g o w i,
to mówiąc dokładniej pewien diakon, P io tr , m ia ł p o ­
prosić papieża, żeby przerwał pracę n a d k o m e n t a ­
rzami do Pisma Świętego, aby op o w ied zieć o c u d a c h

‘Reg. 3,50 = Epist. 3,51, GRZEGORZ WIELKI, Listy, 1, tł. J. CZUJ


Warszawa 1994,227n.
’ 1,7,1 - odnośniki do Dialogów Grzegorza podąjem y w sk a zu ją c
tylko numer księgi (cyfry rzymskie), rozdziału i akapitu. S k orygo­
wać uwagę Ewalda-Hartmanna (MGH, Epist. 1,206,3), k tóry m y li
Anastazego ze strasznym opatem z Sorakte (anonim ow ym ).
św ięty ch Ita lii6. Jednakże fikcja literacka jest dość
w yraźn a w tym w stęp ie, podobnie jak w pozostałej
części rozm ow y m iędzy G rzegorzem i jego partnerem.
R ozm ów ca ów , praw dziw y czy też dom niem any, jest
p o sta cią, k tó rą dobrze znam y dzięki korespondencji pa­
pieża. W P rzed m ow ie (2) papież m ów i o tym , że od
n ajw cześn iejszej m łod ości je s t on jego przyjacielem
i to w a r zy sz em stu d iów nad Ś w iętym Słow em , a Listy
p o k a zu ją n a m su b d iak on a P io tra tak że w jego pracy
n a słu ż b ie K ościoła R zym sk iego, n a kluczow ych pla­
có w k a c h S ycylii i K am p an ii, gdzie przebyw ał aż do
o w e g o lip c a 5 9 3 roku, k ied y przybył do R zym u
i o tr z y m a ł św ię c e n ia d ia k o n a tu \

Zwiastuny D ia lo g ó w w innych dziełach

W ielk ie p rozatorsk ie przed sięw zięcie Dialogów,


d o ść n o w a to r sk ie w tw órczości G rzegorza, który dotąd
b y ł g łó w n ie a u to re m k om en ta rzy do B iblii oraz Księgi
R eguły p a stersk iej, traktującej o obow iązkach biskupa,
m a je d n a k sw oje za lą żk i w e w cześn iejszych utworach
p a p ieża . W H om iliach o Ewangelii, w ygłaszanych na
p o c z ą tk u p o n ty fik a tu , b isk u p R zym u w ielokrotnie
u m ie s z c z a ł, p rzed e w sz y stk im pod kon iec tych kazań,
o p o w ia d a n ia o bu dującej treści. T ych trzynaście czy
c z te r n a ś c ie h is to r ii - je d n a z n ich została opow iedziana
d w u k r o tn ie - z H om ilii o E w angelii , sta n o w i pierw ot­
n e ją d ro D ialogów , k tó re w o statn iej K siędze pow ielają
d z ie w ię ć sp o śró d n ich . W te n sposób z jed n ego utw oru
do d r u g ie g o p r z e s z ły op o w ia d a n ia o chw alebnej śm ierci
p a r a lity k a S e r w u lu sa , m n isz e k R om u li i T arsylii, opata
S te fa n a i k o m e s a T eo fa n e sa , pod ob n ie ja k i dram a- *8

Prol 1,7-9. Piotr został przedstawiony wcześniej (Prol 1,2).


8 Zob. SC h 2 5 1 , 1978, 44-^5.
tyczny koniec młodego Teodora i bogatego Chrysauriu-
sa czy też zachęcające przykłady świętego biskupa Ka-
sjusza z Nami, który codziennie odprawiał m szę świę­
tą, oraz pewnego anonimowego więźnia w tajemniczy
sposób uratowanego przez Eucharystię \
Czerpiąc z opowiadań zawartych w sw ych H om i­
liach, Grzegorz odwoływał się prawdopodobnie także
do pewnych historii opowiedzianych przez w cześn iej
żyjących pisarzy. Zwłaszcza śmierć świętego P a u lin a
z Noli jest mu znana z dziełka kapłana U ra n iu sa , na
którego sam się powołuje 8, natom iast sp raw a d w ó ch
Stefanów arystokraty i kowala, z których jeden p r z e z
pomyłkę umarł w miejsce drugiego, je s t p o w ie le n ie m
historii dwóch Curma opisanej przez św ię te g o A u g u ­
styna 9 W tym ostatnim przypadku, ja k i w w ie lu in ­
nych, trudno się oprzeć myśli, że G rzegorz tw o r z y fik ­
cję opartą na modelach literackich. T ak ie d z ia ła n ie
nie przynosi mu jednak ujmy. P ragn ien ie z a w s z e lk ą
cenę, aby wielki papież zaw sze su m ie n n ie p r z e d s ta ­
wiał świadectwa, które uważał za w iarygod n e l0, o z n a ­
cza narzucanie starożytnemu pisarzow i a n a c h r o n ic z ­
nych reguł moralnych - takich, ja k ie m u si z a c h o w a ć
współczesny badacz historii - i o d m ów ien ie m u n a t u ­
ralnego prawa ilustrowania dok tryn aln ych p o u c z e ń
za pomocą poruszających opow iadań, k tó r e w w ię k ­
szym czy mniejszym stopniu sam w y m y ś liłll.

I IV,15-17 i 20; 28; 40; 58-59.


* 111,1,9. Por. URANIUS, De obitu Paulini 4, PL 53, 862.

9IV,37,1. Por. AUGUSTYN, De cura mort. 12,15.

10 Tak chce W.D. McCREADY, Signs ofSanctity. Miracles in the


Thought ofGregory the Great, Toronto 1989 (Studies and T ex ts 91).
II Zob. naszą recenzję Signs ofSanctity w RH E 8 5 (1 9 9 0 ), 3 7 1 -
Dialogi Grzegorza a dzieło Sulpicjusza Sewera '*
W tle Dialogów G rzegorza widnieją również zbiory
budujących opow iadań, jakim i są Historia monacho-
rum in Aegypto przełożona przez Rufina i Opowiada­
nia d la Lausosa P alladiusza, przetłum aczona na łaci­
n ę pod ty tu łem Raj Heraklidesa 12l3. Ale dzieło Grzego­
rza najsilniej przyw odzi na m yśl utw ór Sulpicjusza
S ew era. N iem a l dw a stu lecia przed naszym papieżem
te n galijski a sceta tak że stw orzył w ielkie dzieło hagio-
g ra ficzn e - Pism a o św. Marcinie z Tours oraz Dialogi
o życiu św. M arcina, których układ rzuca szczególne
św ia tło n a pracę G rzegorza.

Struktura Dialogów

A by d o str z ec zw ią zek m ięd zy d ziełem Sulpicjusza


a d z ie łe m G rzegorza, trzeb a przede w szystkim przea­
n a liz o w a ć str u k tu r ę teg o o sta tn ieg o . W jaki sposób
p a p ież sk o n str u o w a ł sw oje Dialogi1? Trzy pierw sze
k się g i tw o r zą rodzaj tryp tyk u , którego centrum sta­
n o w i n ie z w y k ła p ostać św iętego B en ed ykta (księga II),
n a to m ia s t b o c z n e sk rzyd ła zap ełn ia tłu m pom niej­
sz y c h p o sta c i, k tó re dok onują niew ielkiej liczby cu­
d ów , n ie k ie d y za led w ie jed n ego. T ych drugoplano­
w y ch p o sta c i - je d n o ste k lub grup, niekied y naw et
ś w ię ty c h b u d o w li - je s t w k sięd ze I dw anaście, a w III
- tr z y d z ie ś c i sied em . W raz z olbrzym em z części cen­
tra ln ej tw o r z ą z e sp ó ł p ię ć d z ie się c iu postaci.
P o ty m h a r m o n ijn y m tryp tyk u n astępu je - m ożna
p o w ie d z ie ć: w ie ń c z y go - k sięg a IV, różniąca się zna­
c z n ie od tr z e c h p ie r w sz y c h . Z am iast p rzed staw ić po

12 T l. poi. P. NOWAK, ŹrMon 8,1995.


13 Tl. poi. S. KALINKOWSjPrŹri^on 12,1996.
prostu serię cudów, przerywaną od czasu do czasu re­
fleksjami i różnorodnymi dygresjami, papież zajmuje
się ściśle określonym tematem: pośmiertnym życiem
duszy. Oczywiście, chcąc dowieść, że „dusza żyje po
śmierci”, Grzegorz znów odwołuje się do cudownych
zdarzeń, analogicznych do tych, które stanowią treść
poprzednich ksiąg. Ale tym razem te opowiadania po­
łączone są i podporządkowane ciągłemu wątkowi do­
ktrynalnemu.
Po pięknym wstępie, do którego wrócimy, następu­
ją sceny śmierci i życia pozagrobowego: wizje dusz
wychodzących z ciała (Dial. IV, 1-7), śm ierci, po któ­
rych dzieją się cuda (22-24), przepowiednie um ierają­
cych (26-28). Widzimy ogień, w który wpadają źli
(31-33), dowiadujemy się, że zmarli posiadają w za­
jemnie wiedzę o sobie i że dzielą się na kategorie
złych i dobrych (35-36). Ci, którzy wracają z piekieł,
opowiadają, co tam widzieli (37-38). N iekiedy zgonom
towarzyszą przerażające wizje, zapow iedź w iecznego
losu potępionych, natomiast inne w ydarzenia, m ające
miejsce po śmierci, ukazują „ogień czyśćcow y”, przez
który przechodzą mniej grzeszne dusze (4 0 -4 2 ). T aką
samą oczyszczającą rolę odgrywa trwoga p rzeżyw an a
w godzinie śmierci, czasem zaś w cześniejsze objaw ie­
nia umożliwiają świętym uniknięcie tych lęków
ostatnich chwil (47-49). Po ostrzeżeniu przed sn a m i,
które dają nadzieję na długie życie (50-51), G rzegorz
kończy swą podróż po życiu pozagrobowym d w iem a
pokrewnymi uwagami: duszom zm arłych pom aga n ie
tyle grzebanie ich ciał w kościołach, w których się za
nie modli (52-56), ile sprawowanie Eucharystii w ich
intencji (57-59). Podobnych dobrodziejstw E ucharystii
doznają zresztą żyjący. Właśnie wokół tego sakram en­
tu Grzegorz tworzy na zakończenie rodzaj m etody
prowadzącej do szczęśliwości po śmierci (59-62).
Hagiograficzny tryptyk, którego centrum zajmuje
Benedykt, a wieńczy obszerna panorama o charakte­
rze eschatologicznym, oto pokrótce struktura grzego-
rzowych Dialogów. Dodajmy, że ten tryptyk i jego
zwieńczenie łączą się i to właśnie za pośrednictwem
świętego Benedykta: jego biografia kończy się wizją
duszy wstępującej do nieba (11,35) i ta wizja duszy bi­
skupa Germana unoszonej w ognistej kuli otwiera
ostatnią księgę, poświęconą życiu pozagrobowemu
(IV,8). Kolejne nawiązanie do życia Benedykta wystę­
puje zresztą na początku księgi IV zaraz po wzięciu
do nieba Germ ana z Kapui (IV,9), potwierdzając klu­
czow ą rolę, jaką odgrywa w Dialogach wielki mnich,
którem u pośw ięcona je st cała księga II.

Układ dzieł Sulpicjusza Sewera


Po analizie struktury dzieła Grzegorza przyjrzyj­
m y się, jak zbudow any je st utwór Sulpicjusza Sewera.
Zaczął on pisać Żywot Świętego Marcina w latach
3 9 6 -3 9 7 , jeszcze za życia swego bohatera. Później, po
śm ierci Św iętego, stw orzył Dialogi o życiu św. Marci­
na, które przedstawiają kolejno niedawne badania prze­
prow adzone przez niejakiego Postum ianusa, przyja­
ciela Sew era, dotyczące m nichów egipskich (księga I)
i now ą serię opow iadań na tem at Marcina (księgi II
i III), spisanych z nieukryw anym zamiarem wyniesie­
nia go ponad w szystk ich jego wschodnich rywali.
W te n sposób hagiograficzne dzieło Sulpicjusza Se­
w era rów nież tw orzy tryptyk: między dwiema biogra­
fiam i M arcina, jed n ą św ietnie skom ponowaną, drugą
sw ob odn iejszą, znajduje się część środkowa przedsta­
w iająca tłu m pom niejszych postaci z egipskiej pusty­
ni. Obok dwóch kapłanów, jednego afrykańskiego (ano­
n im a), drugiego palestyńskiego (H ieronim a), których
Posturnianus spotkai przed przybyciem do E g ip tu , ta
centraina część przedstaw ia d w u n a stu m n ich ó w , z a ­
równo cenobitów, jak i pustelników albo „ a n ac h o re-
tów”, których przeróżne czyny, godne p o d ziw u , lecz
mniej ważne, mają przez porów nanie, u k a z a ć w y ż ­
szość, jedynego wielkiego m nicha Z achodu, czczo n eg o
wczoraj i dziś.

Od pism d otyczących M arcin a d o D ialogów


Grzegorza: p o r ó w n a n ie s tr u k tu r y

Między utworami Sulpicjusza Sewera i Grzegorza,


stworzonymi w odstępie prawie dwóch wieków, wy­
stępuje wyraźny związek. Obydwa łączą długą biogra­
fię z krótkimi opowiadaniami, ale każdy z nich w in ­
nym porządku: Sułpicjusz Sewer zaczyna i kończy w iel­
kim portretem Marcina i włącza w centrum grupę
drugoplanowych postaci, natomiast Grzegorz zaczyna
i kończy małymi medalionami tego samego rodzaju,
a w centrum umieszcza wielką postać Benedykta:

Sułpicjusz Sewer Grzegorz

Pisma o św. Marcinie Dialogi I: Święci Italii


z Tours (1)
Dialogi I: mnisi egipscy Dialogi II: życie Benedykta
Dialogi II-III: O życiu Dialogi III: Św ięci Italii
św. Marcina (2)
Grzegorzowi nie wystarczyło przestaw ienie kolej­
ności, dorzucił więc obszerny epilog eschatologiczny
(Dial. IV), którego u jego poprzednika nie było. A le
mimo tych różnic jego dzieło bardzo przypom ina dzie­
ło Sulpicjusza Sewera dzięki wprowadzeniu do jed n e­
go utworu wielkiego świętego, przedstawionego n ie­
zmiernie szczegółowo, i znacznej liczby pom niejszych
cu d o tw ó r c ó w , k tó rzy są au toram i zaled w ie kilku czy
ty lk o je d n e g o cu d u . Ich o b ecn o ść słu ży uw yd atn ien iu
s y lw e tk i g łó w n e g o b o h a tera , spraw cy w ielu d ziesiąt­
k ó w cu d ó w .

D ialogi j a k o h i s t o r ia d u s z y M

N ie zapominając o tym modelu zewnętrznym


Grzegorz podąża za inną myślą przewodnią, która
bierze początek z jego własnego doświadczenia i oso­
bistych potrzeb. Dialogi można bowiem odczytywać
jako swoistą „historię duszy”. Tę duchową drogę wy­
znaczają trzy wielkie fragmenty. Najpierw ogólna
przedmowa (prolog), w której widzimy papieża zma­
gającego się ze smutkiem i zniechęceniem: wśród
ziem skich trosk, które go nieustannie gnębią, myśli
z żalem i goryczą o czasach, kiedy jako prosty mnich
mógł oddawać się bez reszty kontemplacji Boga i pra­
gnieniu życia przyszłego. Wspomnienie świętych Ita­
lii, których cuda przedstawi, ożywia jeszcze bardziej
jego tęsknotę za utraconym rajem.
Po trylogii pierwszych ksiąg skarga z przedmowy
pojawia się znowu, choć w inny sposób. Tym razem
Grzegorz, nie mówiąc o sobie, opłakuje na pierwszych
stronicach IV księgi ziem ską nędzę człowieka, usu­
niętego z raju przez grzech pierworodny i pozbawio­
nego w spom nień radości, której kosztowali nasi pier­
w si rodzice, zanim zgrzeszyli. Jednak tę bolesną noc
rozjaśnia nadzieja pow stania z upadku. Dzięki odku­
pieńczem u dziełu C hrystusa i Jego Ducha możemy
przez w iarę poznać szczęśliw e i nieskończone życie

1' Zob. nasz artykuł De la crise aux resolutions: Les Dmlogues


comme histoire de l'ame, [w:] Gregoire le Grand. Colloąue Internat
tional du CNRS (Chantilly 1981), Paris 1986, 305-314.
Postumianus spotkał przed przybyciem do E gip tu , ta
centraina część przedstawia dw unastu m n ich ów , za­
równo cenobitów, jak i pustelników albo „anachore-
tów”, których przeróżne czyny, godne pod ziw u , lecz
mniej ważne, mają przez porów nanie, u k azać w y ż­
szość, jedynego wielkiego m nicha Zachodu, czczo n eg o
wczoraj i dziś.

Od pism d o ty czą c yc h M arcina d o D ia lo g ó w


G rzegorza: p orów n an ie str u k tu ry

Między utworami Sulpicjusza S ew era i G rzeg o rza ,


stworzonymi w odstępie praw ie dw óch w iek ó w , w y­
stępuje wyraźny związek. Obydwa łączą d łu g ą b io g ra ­
fię z krótkimi opowiadaniam i, ale k ażd y z n ich w in ­
nym porządku: Sulpicjusz Sew er zaczyna i k oń czy w ie l­
kim portretem M arcina i w łącza w c en tr u m g r u p ę
drugoplanowych postaci, n a tom iast G rzegorz z a c z y n a
i kończy małymi m edalionam i teg o sa m e g o ro d za ju ,
a w centrum um ieszcza w ielką p ostać B en ed y k ta :

Sulpicjusz Sewer G rzegorz

Pisma o św. Marcinie Dialogi I: Ś w ię c i Ita lii


z Tours (1)
Dialogi I: m nisi egipscy Dialogi II: życie B e n ed y k ta
Dialogi II-III: O życiu Dialogi III: Ś w ię c i I ta lii
św. Marcina (2)
Grzegorzowi nie w ystarczyło p r z e s ta w ie n ie k o le j­
ności, dorzucił w ięc obszerny e p ilo g e s c h a to lo g ic z n y
(Dial. IV), którego u jego p op rzed n ik a n ie b y ło . A le
mim o tych różnic jego d zieło bardzo p r z y p o m in a d z ie ­
ło Sulpicjusza Sew era d zięk i w p r o w a d z en iu do je d n e ­
go utworu w ielkiego św iętego, p r z e d sta w io n e g o n ie ­
zm iernie szczegółow o, i zn aczn ej liczb y p o m n ie js z y c h
cudotwórców , którzy są autorami zaledwie kilku czy
tylko jednego cudu. Ich obecność służy uwydatnieniu
sylw etki głównego bohatera, sprawcy wielu dziesiąt­
ków cudów.

D ialogi jako historia duszy14

N ie zapom inając o tym modelu zewnętrznym


G rzegorz podąża za inną myślą przewodnią, która
b ierze początek z jego w łasnego doświadczenia i oso­
b isty ch potrzeb. Dialogi m ożna bowiem odczytywać
jak o sw o istą „historię duszy” . Tę duchową drogę wy­
znaczają trzy w ielkie fragm enty. Najpierw ogólna
przedm ow a (prolog), w której widzimy papieża zma­
gającego się ze sm utkiem i zniechęceniem: wśród
ziem sk ich trosk, które go nieustannie gnębią, myśli
z ża lem i goryczą o czasach, kiedy jako prosty mnich
m ó g ł oddaw ać się bez reszty kontemplacji Boga i pra­
g n ien iu życia przyszłego. W spom nienie świętych Ita­
lii, k tórych cuda przedstaw i, ożywia jeszcze bardziej
jeg o tę sk n o tę za utraconym rajem.
P o trylogii pierw szych ksiąg skarga z przedmowy
p ojaw ia się znow u, choć w inny sposób. Tym razem
G rzegorz, n ie m ów iąc o sobie, opłakuje na pierwszych
stro n ica ch IV k sięgi ziem sk ą nędzę człowieka, usu­
n ię te g o z raju przez grzech pierworodny i pozbawio­
n e g o w sp o m n ień radości, której kosztowali nasi pier­
w si rodzice, zan im zgrzeszyli. Jednak tę bolesną noc
ro zja śn ia nad zieja p ow stania z upadku. Dzięki odku­
p ie ń c z e m u d ziełu C hrystusa i Jego Ducha możemy
p rzez w ia rę poznać szczęśliw e i nieskończone życie

14 Zob. nasz artykuł De la cnse aux resolutions: Les Dialogu.


comme histoire de l'dme, [w:] Gregoire le Grand. Colloąue Interna­
tional du CNRS (Chantilly 1981), Paris 1986, 305-314.
czekające nas po śmierci. Grzegorz będzie sn u ł opo­
wieści i rozważania w całym swym obszernym epilogu
właśnie po to, by umocnić, rozwinąć i sprecyzow ać tę
nadzieję.
Pod koniec epilogu Grzegorz proponuje ro zw ią za ­
nia praktyczne. Ten finałow y program łączy się zara­
zem z przedmową i z księgą IV. Dla sw ych czyteln i­
ków, jak i dla siebie, kreśli m odel p o stęp o w a n ia w y­
znaczonego przez Eucharystię. P on iew aż z o sta ło d o ­
wiedzione, że ta ofiara przynosi ulgę d u szo m , god zi
się nie tylko składać ją za zm arłych, ale ta k że k o r z y ­
stać ze wszystkich jej owoców ju ż w tym życiu. Z a le­
cając codzienne spraw ow anie m szy, p a p ież p rzy ­
pomina o postaw ie m iłosierdzia w obec b liź n ie g o -
zwłaszcza wobec naszych w inow ajców - i o in n y c h
uczuciach, które czynią z n as „ h o stię ” m iłą B o g u ,
godną złączenia z Ofiarą złożon ą z a n a sz e z b a w ie n ie .
Na początku tej ostatniej części o c h a r a k te r z e p ro ­
gramowym w spom ina tę w zn io słą c h w ilę , k ie d y M ę ­
ka Jedynego Syna ukazuje się n a sz y m oczo m : K to
z wierzących mógłby wątpić, że w ch w ili tej O fiary n a
głos kapłana otwierają się niebiosa, że w tym m iste ­
rium są obecne chóry aniołów, to co n ajw yższe łączy
się z tym, co najniższe, ziem ia jedn oczy się z niebem ,
niewidzialne i widzialne stają się je d n y m 15?”
Ten piękny passus u m iesz cz o n y n a k o ń c u d z ie ła
należy zestaw ić z P rologiem . G rzegorz, m n ic h z m u ­
szony do życia w św iecie z pow odu sw ej sa k r y b is k u ­
piej, jest rów nież na m ocy tejże sa k ry c e le b r a n s e m li­

1 IV,60,3. Eucharystyczna doktryna Grzegorza jest oceniana


bardzo surowo, bez najmniejszej sympatii, przez P.A. GRAMAGLIA,
Linguaggio sacnficiale ed eucharistia in Gregorio Magno, [w:] Gre-
gorio Magno e il suo tempo, 2, Roma 1991,223-265.
turgicznego m isterium , które jest spełnieniem jego
wiary i jego pragnienia jedności z Bogiem. Kontem­
placja, której możliwość utracił, zostaje mu przywró­
cona w godzinie eu ch arystii16. Wokół tej świętej czyn­
n ości tw orzy dla siebie i dla swych czytelników pro­
gram naw rócenia, który sprawi, że odnajdzie dawne
radości duchowe: Należy starać się, także po czasie
przeznaczonym na modlitwę, na ile za łaską Bożą mo­
żemy utrzymać duszę w powadze i gorliwości, aby nie
osłabiły nas rozproszone myśli, nie ogarnęła nas próż­
na wesołość i dusza przez roztargnienie nie straciła te­
go, co zyskała dzięki skrusze 11.

Święci Italii współczesnej Grzegorzowi


M usim y teraz wrócić do początku dialogu Grzego­
rza z jego diakonem . W ychodząc od stwierdzenia swej
w łasn ej nędzy, G rzegorz w ym ienia fakt, który pogłę­
b ia jego cierpienie: w spom nienie świętych, którym
B óg p o zw olił na to, aby całym sercem opuścili życie
ziem skie i aby przez swe życie ukryte podobali się Bo­
gu, swojemu stworzycielowi (6). To wspomnienie świę­
ty c h m ężów , którzy zdają się być mnichami, jest na­
ty c h m ia st w y k orzystan e przez diakona Piotra, ale ten
z m ie n ia k ieru n ek w yw odów papieża: od życia ukry­
teg o , o jak im m ów ił Grzegorz, przechodzi do cudów,
k tó re św iad czą o św iętości. Jego zdaniem te cudowne
w y d a rzen ia zdarzają się w Italii dość rzadko.
D a le k i od za p rzecza n ia w adze nadanej cudom jako
z n a k o m św ię to śc i, G rzegorz przyjmuje kierunek wy­
z n a c z o n y p rzez sw eg o rozm ów cę. Opowie o cudów-

16
Zob. nasz artykuł Eucharistie et uie monastiąue, Collectanea
Cisterciensia 48 (1986), 120-130, szczególnie 125-128.
17IV,61,2.
nych czynach, podkreślając c n o ty ś w ię ty c h , k t ó r z y ich
dokonują O prócz zb u d ow an ia, k tó r e m u s łu ż y ć m a ją
przykłady tych cn ót. c z y te ln ik o tr z y m a p o d t r z y m u j ą ­
cy no duchu obraz p rzejaw iającej s ię w r ó ż n y c h fo r ­
mach m ocy Bożej, k tóra n ad al d z ia ła w e w s p ó łc z e s n e j
Italii, podobnie jak w h isto r ii z b a w ie n ia o p o w ie d z ia ­
nej w Ś w iętych K sięgach.
Tych cudotwórców w Italii, których czyny odm alu­
je Grzegorz, jest ponad osiem dziesięciu. Jak m ożna
się było spodziewać, najliczniejszą grupę stanow ią
mnisi, reprezentowani przez około czterdziestu św ię­
tych. nie wliczając w to postaci Benedykta, który sam
zajmuje jedną księgę i wypełnia centrum tryptyku. T a
przewaga elementu monastycznego zgodna je s t z tę s ­
knotą za klasztorem, którą Grzegorz w yznał n a po­
czątku. i z pragnieniem, jakie rodzi się w nim na m yśl
o tych, którzy prowadzą „życie ukryte”.
Po zakonnikach następują kapłani, praw ie ró w n ie
liczni. Jeśli do biskupów, kapłanów i d iak onów d ołą­
czy się trzech m ansionarii czyli „stróżów k o śc io ła ”,
którzy należą do najbliższego otoczen ia d u ch o w ień ­
stwa, ta druga grupa składać się będzie z tr z y d z iestu
trzech świętych; można do niej tak że dorzucić d w ie
świątynie - Św Zenona w W eronie i Św. A gaty w R zy­
mie - gdzie mają miejsce cudowne w ydarzenia.
W przeciwieństwie do tych dwóch p otężn ych grup,
święci świeccy są raczej nieliczni. D opiero w drugiej
połowie księgi III spotykam y w reszcie d w ie gru p y
świeckich umęczonych przez pogańskich L on gob ar­
dów oraz jedną ofiarę arianizm u, którą był - z a u w a ż ­
my, że poza Italią - hiszpański k siążę H erm en eg ild .
W następnej księdze siedem postaci w ied zie c h r z e śc i­
jańskie życie w świecie, co zw iększa liczb ę św ięty ch
ludu chrześcijańskiego, jednostkowych lub zbioro­
wych, do dziesięciu.
Jeszcze mniej jest świętych kobiet. Nie ma ich
w księdze pierwszej, pojawiają się dopiero w historii
życia św. Benedykta wraz z jego siostrą Scholastyką,
do której doliczyć trzeba cztery inne zakonnice z na­
stępnych ksiąg, bezim ienną ze Spoleto i trzy Rzy-1
mianki: G alię, Romulę i Tarsyllę, i tylko jedną świe­
cką: m ałą M uzę, jeszcze dziecko. Tych sześć kobiet
obdarzonych mocą dokonywania cudów stanowi zde­
cydow aną m niejszość.
T o, że pięć czy sześć spośród tych kobiet to zakon
m ce, je st kolejnym dowodem na to, że Grzegorz inle
resuje się przede w szystkim duszami konsekrowana
m i. M nisi i duchow ni stanow ią przeważającą więS
szość, w stosu n k u do której świeccy są siedem li
o siem razy mniej liczni. Ta zakonna i kościelna pra
w aga pozw ala w ysnuć w niosek, że Grzegorz pis
przede w szystk im dla elity zakonników i kapłani
oraz szczególn ie „religijnych" świeckich. Czytelnii
do których się zw raca, nie należą, jak się wydawa
do ludu N ie wyłączając oczyw iście masy wi
nych l9, którym niektóre epizody mogą być czyti
czy opow iad ane, utw ór adresow any jest w pierwsę
rzęd zie do e lity konsekrow anych i do pobożnych dt
które się do nich zbliżają.
Po tym ogólnym p rzed staw ien iu osób, które d<
nują cudów w D ialogach , przyjrzyjmy się bliżej ka:
z grup, zaczynając, jak przystoi, od m nichów.

Zob. SCh 261. 1978,31-45.


||l
Czy nasza opinia na ten temat została dobrze zroM
przez M. B ann IARI), Viua voce. Commumcation ecńte et ort
TV au IX n en Occideni lafin, Paryż 1992,116-124?
a . Ż Y C IE Z A K O N N E W D IA L O G A C H

Zaczynająca się od trzech mnichów z Fondi - opata


założyciela, Honorata, przeora, Libertyna i bezim ien­
nego ogrodnika - do których dołączyć m ożna w ielkie­
go opata Waleriana Ekwicjusza z W aleni, g a le n a cu­
dotwórców ma jako główną postać Benedykta z N ur-
sji, którego kompletna i szczegółowa biografia je s t
czymś wyjątkowym w czterech księgach D ialogów .
Ten portret świętego mnicha zasługuje w ięc n a w ni­
kliwe spojrzenie.

Życie Benedykta: próby z Subiaco

Na pierwszy rzut oka historia Benedykta d zieli się


na dwie nierówne części, z których pierw sza rozgryw a
się wokół Subiaco (1-8), a druga na M onte C assin o
(8-37). Ale różnice między nim i nie polegają je d y n ie
na długości. Zupełnie inna je st też ich stru k tu ra
i treść. Okres w Subiaco wyznaczają n astępu jące po
sobie próby, które prowadzą św iętego na szc z y t do­
skonałości, natomiast epoka M onte C assino to cza s
spokojnego promieniowania Bożego człow ieka: d w óch
nieprzerwanych serii cudów dokonanych po krótkiej
walce z diabłem, uwieńczonych licznym i w izjam i.
W pierwszej fazie mamy do czynienia z c zterem a
próbami. Dotykają one Benedykta kolejno w każdej
głównej władzy osoby ludzkiej. W edług sta ro ży tn y ch
myślicieli jej szczytem jest elem ent racjonalny, niżej
usytuowane są dwa elem enty zm ysłowe: p ożąd liw ość,
która sprawia, że pragnie się rozkoszy, i pop ęd liw ość,
przez którą przezwycięża się przeszkody. T e tr z y w ła ­
dze człowieka są u młodego B enedykta kolejno d o ­
świadczane, ale ostatnia - pożądliwość - pod dana zo-
staje dwóm pokusom zamiast jednej, co zwiększa cał­
kow itą liczbę epizodów do czterech.
Pierw szą pokusą Benedykta jest próżna chwała
i pycha. Bowiem zaraz po opuszczeniu Rzymu ten bar­
dzo młody jeszcze człowiek, który ma już „serce star­
ca”, dokonuje cudu: w miasteczku Effide (dzisiejsze Af-
file), gdzie przebywa ze swą piastunką, zostaje wysłu­
chana jego modlitwa o naprawę roztrzaskanego sita.
Sław a Bożego człowieka, która wzrasta po tym cudow­
nym wydarzeniu, wystawia na próbę jego pokorę. Dla­
tego ucieka stam tąd potajemnie, opuszczając piastun­
kę, i ukryw a się w sam otności kilka kilometrów dalej
na północ. W tym miejscu zwanym Sublacus (dzisiejsze
Subiaco), żyje w grocie, o czym wie tylko pewien mnich
z pobliskiego klasztoru, który dostarcza mu chleba,
aby m ógł przeżyć. Jego obecność zostaje odkryta dopie­
ro po trzech latach, najpierw przez pewnego kapłana,
potem przez pasterzy. Wówczas młody anachoreta
w ejdzie w nowy okres, kiedy to będzie wywierał dobro­
czynny wpływ na okoliczną ludność.
T a p ierw sza próba je st typowa. Odnajdujemy już
w niej trzyetap ow ą dialektykę, która powtarzać się
b ęd zie n ie u sta n n ie w kolejnych cyklach: najpierw po­
k u sa , p o tem heroiczna reakcja, a wreszcie promienio­
w a n ie n a b liźn iego. B enedykt, poddany pokusie próż­
nej ch w ały - która w edług starożytnych atakuje ele­
m e n t racjonalny - reaguje natychm iast i w sposób he­
ro iczn y , uciekając przed podziwiającym i go ludźmi.
T e n p ierw szy tr y u m f nad złem zaowocuje, kiedy Be­
n e d y k t z o sta n ie odkryty, pierw szym duchowym pro­
m ien io w an iem : lu d zie przynoszący m u żywność za­
b ierają ze sobą słow a pouczenia, które kieruje on do
sw y ch gości.
Jednak dłuższy okres wizyt prowadzi do nowej
próby. Tym razem uczuciem, jakie zostanie pobudzo­
ne jest Zubieżność, która wypływa ze zm ysłow ości.
Wśród odwiedzających go je st bowiem kobieta, która
wywarła na młodym świętym pew ne w rażenie. O ży­
wiając wspomnienie tej osoby, diabeł rozpętuje w nim
burzę zmysłowego pragnienia, która w strząsa n im do
tego stopnia, że zaczyna m yśleć o opuszczeniu p u ste l­
ni. Właśnie wtedy d otknięty łaską B enedykt w raca do
siebie, zrzuca odzienie i tarza się w cierniach. T en ko­
lejny bohaterski akt zostaje w ynagrodzony n o w y m
promieniowaniem, szerszym i głębszym od p o p rzed ­
niego. Za rezygnację z cielesnej płodności do B en ed y ­
kta, uwolnionego raz na zawsze od w szelkiej p o k u sy
tego rodzaju, zaczynają napływać praw dziw i u c z n io ­
wie, którzy podobnie ja k on opuszczają św ia t i s z u k a ­
ją jego duchowego ojcostwa.
Ale podobnie jak pierwsze p rom ien iow an ie p o cią ­
gnęło drugą pokusę, tak nowy w pływ w y w ie r a n y
przez Benedykta jest powodem trzeciej próby: pop ę-
dliwości. Sławie ojca duchowego zaw d zięcza o n w y b ó r
na opata sąsiedniego klasztoru. Ta funkcja p r z e ło ż o ­
nego, którą przyjął niechętnie - w sp ó ln o ta j e s t b o ­
wiem zła, o czym wie - rodzi ostry k o n flik t m ię d z y
nim a nie przestrzegającymi reguły zakonnej m n ic h a ­
mi. Posuną się oni aż do próby otru cia B e n e d y k ta .
Kiedy ten zbrodniczy zam ach w ychodzi n a ja w , B e n e ­
dykt staje wobec jednej z tych gróźb śm ie rc i, k tó r e
normalnie wzbudzają przerażenie i g n ie w , r ip o s tę
i represje. Ale zam iast tego n a tu ra ln eg o o d r u c h u
zgłębi jestestwa, odrzucony opat u k a zu je p o g o d n e
oblicze, odbicie czystego sum ienia. S p o k o jn ie ż e g n a
się z braćmi i odchodzi.
Skutkiem tego duchowego zwycięstwa, tak jak po­
przednich, jest rozszerzenie się promieniowania Boże­
go człowieka. Po jego powrocie do drogiej samotni do­
łączają do niego tłum y chętnych do podjęcia życia za­
konnego. W miejsce jednego klasztoru, który dopiero
co opuścił, założy w okolicach dwanaście innych.
W raz z tym trium fem nad przemocą kończy się
cykl wielkich pokus. Próżna sława, pożądliwość, gniew:
B enedykt został poddany próbom w trzech głównych
w ładzach swej moralnej istoty. Jednak ostatnia zo­
sta n ie ponow iona, jakby w ażne było upewnienie się,
że kontroluje on całkow icie swą popędliwość. Po za­
tru ty m w in ie przychodzi czas na sprawę z zatrutym
chlebem . T ym razem zbrodni dokonuje kapłan z są­
siedniej parafii Florencjusz, zazdrosny o wpływ, jaki
w y w iera w ielk i opat. P ośw ięcony chleb, który wysyła
B en ed y k to w i, zaw iera truciznę. Kiedy Święty zau­
w a ż a to, n ie tylk o n ie odczuw a żadnej urazy, lecz
w sp ółczu je błąd zącem u kapłanow i i kiedy nieszczęś­
n ik u m ier a w krótce potem w wypadku, opłakuje swe­
go p rzeciw n ik a jak przyjaciela.
P o k u s a , z w y c ię s tw o , p rom ien iow an ie: to ostatn ie
w ty m p r z y p a d k u p o le g a ć b ę d z ie n a niezrów nanej ak­
ty w n o ś c i B e n e d y k ta , k tórej to w a rzy szy ć będ zie zm ia­
n a m ie jsc a . P o z o s ta w ia ją c w S u b iaco d w an aście zało­
ż o n y c h p r z e z s ie b ie k la sz to r ó w , B en ed y k t w yru sza na
M o n te C a ss in o , g d z ie p r z y stą p i do n aw racan ia oko­
lic z n e j, n a p o ły p o g a ń sk iej lu d n o ści. P rzed przystąp ie­
n ie m d o a n a liz y te g o a p o sto la tu , k tó ry sta n o w i o sta t­
n i ro d za j w p ły w ó w Ś w ię te g o , w a ż n e j e s t przyjrzenie
s ię s e r ii c u d ó w d o k o n a n y c h p rzez n ie g o w Subiaco.
P o p ie r w sz e j p o k u s ie p o p ęd liw o ści B en ed y k t doko­
n a ł b o w ie m s z e ś c iu cu d ó w , z k tó ry ch d w a o sta tn ie
m ia ły m ie js c e p r z y o k a zji drugiej p róby - u siło w a n ia
otrucia chlebem . Z tych sześciu c u d o w n y c h e p iz o d ó w
jedynie pierwszy - h istoria d iab ełk a, k tó r y p r z e s z k a ­
dzał pew nem u m nichow i w m odJitw ie i od k tó r e g o B e ­
nedykt uw olnił ofiarę - nie n a w ią z u je do H is t o r ii
Świętej. Każdy z pięciu następnych p o z o s ta je w z w ią ­
zku z podobnym w yd arzen iem , o k tó r y m j e s t m o w a
w Piśmie Świętym: źródło, które w y tr y s k a z g ó r y ,
przypomina o Mojżeszu, żela zo , k tó r e w y d o b y w a z je ­
ziora, przywołuje na myśl E liz e u s z a , c h o d z e n ie jeg o
ucznia Maura po w od zie - A p o sto ła P io tr a , k r u k , k t ó ­
rem u rozkazuje zabrać z a tr u ty c h leb , k o ja r z y s i ę
z Eliaszem, a łzy w ylan e nad w r o g ie m u p o d o b n ia ją go
do Dawida.
Ten szereg odniesień do Biblii jest św ietnie prze­
myślany. Mojżesz, Elizeusz, Piotr, Eliasz, Dawid: w cen ­
trum jedna postać z Nowego Testam entu - A postoł
Piotr; po obydwu stronach dwaj wielcy w sp ółcześni
sobie prorocy Elizeusz i Eliasz; dalej w cześniejsze po­
staci Mojżesza i Dawida. Można odnieść w rażenie, że
stoi się przed jedną z absydalnych m ozaik VI w iek u ,
które Grzegorz podziwiał w Rzymie, na przykład
w kościele Kośmy i Damiana w Forum, gdzie A p osto­
łowie Piotr i Paweł, bracia męczennicy K osm a i D a­
mian, papież Feliks i inna współczesna postać stoją po
bokach uwielbionego Chrystusa, który zstępuje z n ieb a
na obłokach.
Jednak Grzegorz stworzył tę harm onijną kom po­
zycję jedynie w celu ukazania pewnej prawdy: o tó ż,
każąc Benedyktowi powtórzyć cuda pięciu biblijnych
postaci, Pan daje do zrozum ienia, że św ięty za k o n n ik
z Subiaco przepełniony je s t D uchem w szystk ich S p r a ­
wiedliwych. Ta pochwała w ygłoszona zostaje w odpo­
wiednim momencie: po trzeciej próbie, jak w id zieli­
śmy, Benedykt może być uznany za d osk on ałego
ś w ię te g o , k tó r eg o w s z y stk ie w ład ze m oralne są u św ię­
c o n e i p o d d a n e B o g u . W ted y w ła śn ie , zgod n ie z logiką,
u k a z u je p o p r z e z sz e r e g cu d ów , ż e zam ieszk u je w nim
D u c h Ś w ię ty , k tó r y n a p e łn ia ł w ielk ich lu d z i B oga
w S ta r y m i N o w y m T e sta m e n c ie . T rzy p ierw sze z tych
c u d ó w , o d d z ie la ją c e d w ie p rób y w ła d z y p op ęd liw ości -
u s iło w a n ie o tr u c ia w in e m i c h le b e m - n ie ty lk o zap o­
b ie g a ją u k a z a n iu w z b y t b lisk ie j o d le g ło śc i d w óch po­
d o b n y c h fa k tó w , a le ta k i r o z k w it c h a ry zm a ty czn y ch
c z y n ó w o z n a c z a p o n a d to u w ie ń c z e n ie a sc ez y Ś w ię te ­
g o , o g a r n ię t e g o te r a z c a łk o w ic ie D u c h e m B oga.

Promieniowanie z Monte Cassino


Ta duchowa pełnia rozleje się jeszcze obficiej w okre­
sie kasyńskim Benedykta. Zaczyna się on od otwartej
w alki z dem onem : niszcząc zamieszkane przez niego
pogańskie sanktuaria ” , Benedykt naraża się nie tyl­
ko na przejawy jego wrogiej obecności - wizje i glosy -
ale także na praktyczne trudności, które mają mu
przeszkodzić w osiedleniu się w tym miejscu. Przy­
pom ina to Ż yw ot Św iętego Antoniego i starcia tego
św iętego m nicha ze złym i duchami. Kiedy Benedykt
przezw yciężył m odlitw ą trzy przeszkody wzniesione
przez diabła - niem ożliw y do usunięcia kamień, uro­
jo n y pożar, osu n ięcie się m uru, który przywalił mło­
dego zak on n ik a - m oże ju ż spokojnie wykorzystywać
sw oje ch aryzm atyczn e dary jasnow idza i cudotwórcy.
G rzegorz każe m u teraz dokonać dwóch długich serii
cudów , jednej za drugą: dw anaście „proroctw” (wie­
d za nadprzyrodzona) i dw anaście cudów mocy.20

20 Pogańska świątynia na Monte Cassino, na miejscu której Be­


nedykt w zniesie kościół pod wezwaniem Świętego Marcina, mie­
rzyła prawdopodobnie 8 x 1 2 metrów, a nie 8 x 23, jak podąjemy
omyłkowo w przypisie do 11,6,11 (SCh 260,169, wiersz 2).
Ściślej m ówiąc, po d w u n a stu cu d a ch p r o r o c k ic h
następuje tylko jed en a ście cu d ó w m o cy , p o n ie w a ż
dw unasty i ostatn i cud w tej se r ii j e s t o w o c e m p r z e ­
ciwstawnej m u woli jeg o s io s tr y S c h o la s ty k i, k t ó r a
m odlitwą i Izam i w yjednała w n ie b ie u le w n y d e s z c z
uniem ożliw iający Ś w iętem u o p u s z c z e n ie jej. S c h o la ­
styka kładzie w ten sp osób k r e s p r z e ja w o m m o c y B e ­
nedykta, a w k rótce p o te m o fia ru je s ię j e g o w iz jo n e r ­
skiem u spojrzeniu: trzy d n i p o ic h o s t a t n im s p o t k a ­
niu B enedykt w id zi jej d u sz ę w stę p u ją c ą d o n ie b a p o d
postacią gołęb icy. P o tej p ie rw sze j w iz ji e s c h a t o lo g ic z ­
nej następują d w ie kolejn e: n a jp ier w B e n e d y k t w id z i
du szę biskupa G erm an a n ie s io n ą d o n ie b a w o g n is t e j
kuli, a później sa m w z n o si s ię ta m p o s w e j ś m i e r c i
i wielu z jeg o u c z n ió w z a u w a ż a ś w i e t l is t ą d r o g ę , p o
której się to odbyw a.
Święta zakonnica Scholastyka je st więc łą czn ik iem
między cudami Benedykta, które zatrzym uje, a w izja­
mi świata nadprzyrodzonego, które dotyczą w ydarzeń
sprzed i po śmierci wielkiego opata. Po m istyczn ym
szczycie, jaki stanowi kontemplacja św iata w B ożym
świetle, towarzysząca wizji duszy Germ ana, Ś w ię te ­
mu nie pozostaje już nic ponad oddanie B ogu swej
własnej duszy w modlitwie. N a końcu jego biografii
Grzegorz dorzuca jeszcze dwa krótkie fragm enty:
wspomnienie Reguły dla mnichów napisanej przez B e­
nedykta, która zwalnia hagiografa od k reślen ia jego
portretu moralnego, i opowiadanie o p o śm iertn y m
cudzie, jaki nastąpił w grocie w Subiaco. U zd ro w ien ie
zabłąkanej kobiety, owoc mocy cudotwórcy, dok onują­
ce się z dala od jego grobu, prowadzi G rzegorza do
medytacji nad powszechną obecnością P a n a i J eg o
świętych. Nie jest ona związana z rzeczam i m a te r ia l­
nymi, takimi jak relikwie. Przekraczanie w id zia ln y ch
znaków, po to, by kochać na sposób d u ch o w y to o s ta t­
nie przestanie tej wielkiej historii życia mnicha, która
stanowi drugą księgę Dialogów.
Wyjąwszy krótki powrót do Subiaco, historia Bene­
dykta dzieli się, powtórzmy to raz jeszcze, na dwie
wielkie części o nierównej długości i o różnej treści.
Krótsza, obejmująca okres w Subiaco, mówi o wewnę­
trznych zmaganiach i zwycięstwach nad grzechem.
Dłuższa, obejmująca okres na Monte Cassino, uka­
zuje rozkwit charyzmatów Świętego, uwieńczony jego
wizjami. Czas prób zakończył się. N ie ma już mowy
o żadnej walce. Te dwa etapy odpowiadają dwóm miej­
scom, w których mieszkał kolejno Benedykt: z wąskiej
doliny Anio, gdzie mieszkał nad jeziorem*1, nasz Świę­
ty przem ieszcza się na szczyt Cassino, skąd rozciąga
się w spaniały widok na wszystkie strony. To nowe
siedlisko, mające w sobie coś królewskiego, odpowiada
duszy, która dotarła na szczyt świętości, skąd promie­
niuje z m ocą i spokojem.
Z resztą dru ga k sięg a kończy się uzdrowieniem ko­
b ie ty w cale n ie przypadkow o. T en finał przypomina
b o w iem p oczątek: sw eg o p ierw szego cudu młody Be­
n e d y k t d ok on ał ró w n ież n a rzecz kobiety, swej pia­
s tu n k i. P o ty m p o czą tk u , który odw ołuje się do po­
c z ą tk u czw a rtej E w a n g e lii - gdzie M atka Jezu sa
w y jed n u je u sw e g o S y n a p ierw szy „znak” w Kanie
(J 2 ,1 - 1 1 ) - je s z c z e d w ie k ob iety pojawią się w decy­
d u jących m o m e n ta c h jeg o życia. Z przyczyny jednej -
p ięk n ej n iezn a jo m ej - o d n o si zw y cięstw o nad instynk-

Te dane są prawdziwe, nawet jeśli Benedykt mieszkał około


dziesięciu kilometrów powyżej Subiaco, jak utrzymuje P. D ’OTTAVI,
Iprim i monasteri e abałi benedełtini, SSpec 102 (1997), 14-21; 52-
58; 117-123; 142-148; 175-182; zob. także 85-89, artykuł uzupeł­
niający Manuale delle cause che impongono una rilełtura inłorno
alla storia del primo monastero benedettino.
tein seksualnym , które uczyni B e n e d y k ta d u c h o w y m
ojcem, zdolnym do zrodzen ia w ielu u c z n ió w . D r u g a -
jego własna siostra - która ok azu je s ię j e s z c z e b a r ­
dziej św ięta i p otężn a niż on, k ła d z ie k r e s j e g o c u ­
downym czynom i wpi-owadza g o w o s ta tn ią fa z ę je g o
istnienia - fazę wizji. Jak d w ie p ie r w s z e k o b ie ty w y ­
stępują w opow iadaniu blisko sie b ie , p o w o d u ją c d w ie
pierwsze próby, tak i d w ie o s ta tn ie n a s tę p u ją p o s o b ie
w niewielkiej odległości, d om in u jąc n ad d w ie m a k o ń ­
cowymi fazam i - z ie m sk ą i p o ś m ie r tn ą - k a r ie r y
Świętego.

Obraz m o n a s ty c z n e g o ż y c ia B e n e d y k ta
i je g o b lisk ic h

Grzegorz, pisząc tę biografię z tak wyraźnie i zara­


zem delikatnie zarysowaną strukturą, nie troszczy się
zbytnio o przedstawienie nam zwyczajów zakonnych
wielkiego opata i jego uczniów. Niem al przypadkiem
pozwala nam spojrzeć, przy okazji jednego czy drugie­
go cudu, na niektóre przepisy stosow ane w k laszto­
rach w Subiaco i Monte Cassino. Dowiadujem y się
w ten sposób, że mnisi nie mają prawa jeść poza klau­
zurą (12), przyjmować podarków (19), czy też spędzać
nocy poza klasztorem (33). Pochwalone zostaje p osłu ­
szeństwo Maura, potępione nieposłuszeństw o p ew n e­
go szafarza (28). Grzegorz nie rozwodzi się nad treś­
cią Reguły dla mnichów, ten tekst je st dla niego w aż­
ny jako zwierciadło duszy i zwalnia go od k reślen ia
portretu Świętego. Dwukrotnie (20 i 33) ukazuje B e­
nedykta przekraczającego rozporządzenia swej R eg u ­
ły, która nakazuje spożywanie wieczornego posiłku
przed zapadnięciem nocy.
Innym obejściem Reguły benedyktyńskiej je s t po­
stępowanie młodego Benedykta, który zaczyna życie
p u s te ln ik a , n ie p rzy g o to w a w szy się do tego w coeno-
bium . D o p iero po trz e c h la ta ch erem ity zm u - przeży­
ty ch z r e s z tą w sy m b io z ie z k la szto r e m A deodato - za­
c z y n a ją s ię p rób y ży cia w e w sp ó ln o cie, w której m iody
c h a r y z m a ty k sp ra w u je ju ż fu n k cję przełożonego.
D w a n a ś c ie m a ły c h d om ów za k o n n y ch , k tóre zak ład a
w S u b ia c o p r z y w o d z i n a m y śl te , k tó re organ izu je się
w e d łu g R eguły M istrza, n a to m ia s t jed n a w sp ó ln o ta
n a C a s s in o b a rd ziej p r z y p o m in a to , co przew iduje
w ła ś c iw a R eguła b e n e d y k ty ń sk a .
Zdaje się, że Benedykt lubi samotne życie, wybra­
ne najpierw ze szczególnych powodów - cudotwórca
z Afflle m usi zejść ludziom z oczu - dla niego samego
i po zamachu w Vicovaro wraca szybko do swej kocha­
nej sam otni, gdzie m ieszka sam ze sobą pod okiem Te­
go, który p a trzy z wysoka. N a Cassino modli się sam
w swej celi (11), opowiadanie o jego wielkiej kosmicz­
nej wizji ukazuje go czuwającego samotnie w nocy
przed oflcjum braci (35). Fakt, że mieszka wówczas
sam w w ieży, poza wspólnym dorm itorium braci, jest
bardzo znaczący. W przeciw ieństw ie do tego, co naka­
zyw ała R egu ła M istrza, to osobne mieszkanie każe
sądzić, że opat M onte Cassino nie zrezygnował cał­
kow icie z m łodzieńczych pragnień życia pustelniczego
i kontem placyjnego. Zresztą zdaje się on zachowywać
rodzaj n ieustan nej klauzury. Grzegorz nigdy nie uka­
zuje go w podróży. J eśli m u si interweniować w swej
fundacji w T erracynie, robi to nie opuszczając Monte
C assin o (22).
O statn ią różnicą m iędzy ustawodawstwem Benedy­
kta a historią jego życia je st to, że nie ma w niej nigdy
m ow y o ow ym opus D ei, które zajmuje tyle miejsca
w R egu le. T ylko jeden epizod z początków Subiaco
ukłizme wspólną modlitwę w jed n y m z k la sz to r ó w ,
gdzie eicJia modlitwa następ uje po p sa lm o d ii (4).
Nic odkladąjmy historii życia ś w ię te g o m n ic h a b e z
zwrócenia uwagi na w ielką liczb ę w y p a d k ó w , w k t ó ­
rych ścierń się on z m n ich am i. Ich p r z e s t ę p s tw a c z y
odstępstw a są dla niego okazją d o u k a z a n ia j e g o c n o t y
i zastosow ania sw ych n a d p rzy ro d zo n y ch u z d o ln ie ń .
Żh m nisi, którzy obrali go na o p a la , c h c ą go o t r u ć (3 ).
Biedny brat z Sub iaco w y p ro w a d z a n y j e s t z o r a to r iu m
przez diabla za każdym razem , kiedy u s iłu j e s i ę m o ­
dlić (4), inny zan ad to c ie sz y s ię śm ie r c ią w r o g a (8 ).
Na Monte C assin o p ew ien m n ic h w y s ła n y p o z a k la ­
sztor, korzysta z leg o , by c o ś z je ść (1 2 ), a lb o p r z y ją ć
podarunek (19).
Kiedy indziej B en ed y k t d o s tr z e g a p y sz n e m y ś li
(20), irytuje się z pow odu n ie p o s łu s z e ń s tw a i w y r z u c a
brak wiary (28). D w ie z a k o n n ic e s ą ta k n i e u p r z e j m e
dla u słu gu jącego im c z ło w ie k a , ż e o p a t C a s s in o g r o z i
im ek sk o m u n ik ą (23). W k ró tce p o te m m ło d y m n ic h
opuszcza k la szto r bez p o z w o le n ia (2 4 ), a i n n y o d c h o ­
dzi z niego na dobre, w y d a r łsz y u p r z e d n io p r z e ł o ż o ­
nem u zgodę na to w y stą p ie n ie (2 5 ).
Krótko mówiąc większość epizodów tej historii ży­
cia, w której występują mnisi, nie przedstaw ia cn o tli­
wych czynów, lecz przewinienia. To realistyczne spoj­
rzenie na braci otaczających Benedykta stan o w i prze­
ciwwagę dla pochwały życia zakonnego, w ynikającej
z przedstawienia Świętego. Wokół niego nie brakuje
wprawdzie budujących postaw, takich jak pok ora
mnicha Gota, który zgubił sierp (6), lub n aty ch m ia ­
stowe posłuszeństwo Maura (7). Św iat zak o n n ik ó w
stanowi jednak część grzesznej ludzkości, gd zie ła sk a
ChryBtuBa zmaga się, jak gdzie indziej, z m ocą S ta r e ­
go Wroga.
M n isi z k s ię g i p ie r w s z e j

M n isi k się g i 1, ch oć n ie są w yłączn ym i bohateram i


o p o w ia d a n ia , ja k w k się d z e II, zajm ują jed n ak poczyt­
n e m ie jsc e . S ą to trzej św ięci z F on d i, którzy otw iera­
ją d z ie ło - o p a t H o n o r a t, p rzeor L ib ertyn i b ezim ien ­
n y o g r o d n ik ( 1 -3 ) - po n ic h n a stęp u ją op at E k w icjusz
z W a lerii i A n a s ta z y z S u b p e n to m a (8), a ta k że p rze­
ło ż o n y k la s z to r u n a g ó rze S o r a k te N o n n o su s (7), do
n ic h m o ż n a d o łą c z y ć M a r ty r iu sz a z W ałerii, „słu gę
B o ż e g o ” , k tó r y te ż zd a je s ię b y ć m n ic h e m (11).
Dominującą cechą tych świętych mnichów, jak
i bliskich im kapłanów, jest pokora. Wspomniana już
w odniesieniu do Honorata, cnota ta powraca z mocą
w historii Libertyna, najpierw w związku ze wskrze­
szeniem , którego dokonuje za pomocą relikwii swego
św iętego m istrza Honorata (2,6-7), później w starciu
z następcą H onorata, gniewnym mnichem, który wy­
m ierza mu gw ałtow ny cios i oszpeca go (2,10). Także
N o n n o su s często łagodzi swą pokorą irytację własne­
go opata (7,1) i przeciw staw ia się jego niewłaściwemu
rozkazow i jedynie z najw iększą pokorą (7,5).
P oza znaczeniem m oralnym tych opowiadań, które
św iadczą o w ielkim szacunku tego środowiska dla
cnoty h u m ilita s, tak drogiej Kasjanowi, Mistrzowi
i B en ed yktow i, podkreślić trzeba napięcia między
opatam i a przeoram i, które występują zarówno w So­
rakte, jak i w Fondi. Również to przypomina Regułę
b en ed yk tyń sk ą Jednak podczas gdy Benedykt tra­
ktuje p ra e p o situ sa z nieufnością, w Dialogach odgry­
w a on piękną rolę. Opaci Fondi i Sorakty, których2

22
RegBen 65. Zob. nasze opracowanie La Communaute et l'abbe
dans la Rigle de Saint Benoit, Paris 1961, 404-437.
imiona Grzegorz łaskawie przem ilcza, o d z n a c z a ją się
złym charakterem i n ieostrożnością.
Inny opat, Ekwicjusz, zostaje o sk a r ż o n y p r z e d p a ­
pieżem o głoszenie niedozw olonych k a z a ń , a le ty m ra­
zem chodzi o autentycznego m istyk a, k tó r e g o ś w ię to ­
ści dowodzi szczególna in terw en cja P a n a ( 4 ,8 - 1 9 ) .
Tenże Ekwicjusz oddaje się zresztą in n ej r y z y k o w n e j
działalności: kierowaniu klasztoram i ż e ń sk im i. U z d o l­
niony do tej funkcji przez w yjątkow y c h a r y z m a t, d b a
o to, by zatrzym ać ją dla sieb ie, c z u w a ją c n a d ty m ,
aby jego m nisi nie zajm ow ali się s io s tr a m i, k t ó r y m i
on się opiekuje (4,1-7).
W związku ze sprawą budzących wątpliwości ka­
zań asystujemy spotkaniu wielkiego opata z urzędni­
kiem Kościoła Rzymskiego, wysłanym, aby go aresz­
tować i przywieźć do Rzymu. Tego dnia E kw icjusz
pracował ze swymi mnichami w polu. Papieski em isa­
riusz ujrzał go z sierpem na ramieniu, obutego w n ie­
zgrabne buciory. Od pierwszego wejrzenia odczuł do
niego pogardę. Ale dwie nadprzyrodzone ingerencje
nauczyły go szacunku dla Bożego człowieka, który
kryje się pod tym zgrzebnym habitem. W swej kon­
kluzji Grzegorz znowu ukazuje wartość zakonnej po­
kory: Zauważ więc, Piotrze, z ja k wielką troską B ó g
czuwa nad tymi, którzy umieją w zgardzić sobą w ty m
życiu. Ci, którzy nie wstydzą się tego, że d o zn a ją p o ­
gardy w życiu doczesnym, pod względem d u ch o w ym
należą do najgodniejszych ludzi (4,18).
Nie ukrywając, jak widzieliśmy, wad n iek tórych
opatów, można nawet powiedzieć ich b ru taln ości,
narrator odnotowuje pewien epizod, który p o zw a la
doBtrzec głęboką więź uczuciową między p rzełożon ym
a podwładnymi. Kiedy umiera Anastazy, opat Sub-
pentomy, jeden z braci chce podążyć za nim . D zięk i
w sta w ie n n ic tw u zm arłego, u m iera w n iesp ełn a ty­
d zień po n im (8,4).
N a k o n ie c za u w a żm y jeszcze, jakie powody po­
p c h n ę ły A n a sta z e g o do z o sta n ia m n ich em . B ędąc no­
ta r iu s z e m K o śc io ła R zy m sk ieg o , zrezygn ow ał z tego
sta n o w is k a , ab y w stą p ić do zak on u , pon iew aż prag­
nął należeć tylko do Boga (1 ,8 ). O w o so li Deo oacare
desiderans, k tó r e str e sz c z a jeg o p o w o ła n ie zak on n e,
j e s t z a p o w ie d z ią soli Deo placere desiderans, które
o k r e ś la p o w o ła n ie B e n e d y k ta (II, P r o l 1).

Mnisi i mniszki w dwóch ostatnich księgach


Najważniejszym faktem księgi III jest pojawienie
się na scenie licznych eremitów. Zycie pustelnicze,
nieobecne w księdze I, ukazano krótko w historii ży­
cia Benedykta, którego pobyt w grocie i powrót do
drogiej sam otni, musiał ustąpić wkrótce miejsca zada­
niom związanym z zarządzaniem. Pojawienie się w ko­
lejnej księdze dożywotnich pustelników stanowi więc
pew ną nowość. Podczas gdy Eutycjusz, podobnie jak
Benedykt, przechodzi z pustelni do kierowania wspól­
notą, jego towarzysz Florencjusz zostaje sam w ich
pustelni, gdzie jedynym jego towarzyszem jest niedź­
w iedź (1,5). Marcin, pustelnik żyjący na górze Mar-
sicum , będzie m iał uczniów, ale jak się zdaje, nigdy
nie będzie wiódł z nim i życia wspólnotowego (16). Na­
tom iast anonim z M onte Argentario (17), Benedykt
z K am panii (18) i M enas z Sam nium (26) są anachore-
tam i z krwi i kości.
Obok tych erem itów spotykamy w księdze III do­
brze już znany typ przełożonych cenobiów. Pięciu
opatów je s t mniej lub bardziej wysławianych z powo­
du sw ych cudów. Dwaj pierwsi, Izaak i Eutycjusz, za­
częli w sam otni (14-15), natom iast święty opat z Pre-
nesteijego święty m nich-kapłan zdają się być z w y k ły ­
mi cenobitami (23) i n ic n ie w sk a zu je n a to , ż e E le u -
teńusz ze Spoleto (33) i M ak sym ian z R z y m u 23 (3 6 )
mmi nie byłi.
Wiełu z tych świętych mnichów przejawia szczegól­
ne cechy, które rzucają światło na kształt m onasty-
cyzmu. Izaak jest Syryjczykiem, który nie wiadomo
w jaki sposób trafił do Spoleto, gdzie zadziwia ducho­
wieństwo swoją praktyką nieustającej modlitwy, mo­
dląc się w kościele dniem i nocą bez przerwy. J e st
oczywiste, że to wpływ messalianizmu, jaki w yniósł
z kraju swego pochodzenia. Izaak okazu je się ponadto
być bardzo radykalny w kwestii ubóstwa, odm awiając
wszelkiej własności ziemskiej dla siebie i sw oich m n i­
chów.
W historii Eutycjusza i Florencjusza, która przed­
stawiona jest w następnym rozdziale, zauw ażym y ro­
dzaj współzawodnictwa między cenobitami, u czn iam i
Eutycjusza, a eremitą Florencjuszem. Tego osta tn ieg o
cechuje „prostota”, przez którą należy rozum ieć zara­
zem brak wykształcenia i wyłączne n astaw ien ie n a
Boga. Ta ostatnia cecha wzbudza podziw i zazdrość
Grzegorza. Ten przykładny mnich, autor oczyw istego
cudu - sprawia, że jego owiec pilnuje n iedźw iedź -
wywołuje zazdrość synów Eutycjusza, którem u n ie
można przypisać żadnego cudownego aktu (dokona
ich dopiero po śmierci). Cenobici zabijają w ięc n ie d ź ­
wiedzia, co ściąga na nich przekleństwo F loren cju sza
i za co mebiosa karzą ich śmiercią. Św ięty erem ita b ę ­

11 Ściśle mówiąc, jest on jedynie przełożonym grupy mnichów


powracających z Konstantynopola, którzy wspólnie doznają owo­
ców cudu na morzu.
dzie sobie gorzko wyrzucał to zbyt skuteczne prze­
kleństwo.
Rywalizacja między tymi dwoma sposobami życia
posuwa się tak daleko, że prowadzi nawet do błędów
po obu stronach. Do uchybień tych mnichów dołą­
czyć należy nadmiar laetitia (wesołości) u Izaaka z są­
siedniego opowiadania, którą Grzegorz wyrzuca te­
mu św iętem u opatowi. Także opat Eleuteriusz ze
Spoleto z powodu dokonanego uzdrowienia popadnie
w przesadną euforię, którą Grzegorz również nazy­
wa la etitia, a z którą łączy się odrobina pychy.
Święci mnisi z Dialogów mają więc pewne ograni­
czenia, uczciwie uznane przez autora. Nawet Bene­
dykt okazał, co widzieliśmy, mniej miłości niż jego
siostra. W zamian za to następna księga ukaże go ja­
ko bardziej światłego od innego świętego, Marcina
P u steln ika, którem u każe zrezygnować z łańcucha
przykuwającego go do groty: Jeśli jesteś sługą Boga,
niech cię nie przytrzym u je łańcuch z żelaza, lecz łań­
cuch C hrystusa (111,16,9).
Chociaż historie mnichów w księdze III obfitują
w ciekaw e szczegóły, nie są one liczne. Przedstawiają
pięciu opatów i pięciu pustelników, do których doli­
czyć trzeba jedną zakonnicę (21): w sumie w tej ob­
szernej księdze, niem al trzy razy dłuższej od pierw­
szej, elem en t m onastyczny jest względnie ubogi. A to
dlatego, że, jak zobaczymy, sporo miejsca, prawie dwu­
k ro tn ie więcej niż m nichom poświęcono tu ducho­
w ień stw u , a zw łaszcza biskupom.
N atom iast w ostatniej księdze święci mnisi są o wiele
liczniejsi. T akże tutaj pięciu opatów dostępuje escha­
tologiczn ych wizji, których sam i są przedmiotem.
Po widzeniu Benedykta, który ujrzał biskupa Ger-
mana unoszonego do nieba (8), mam}' umierającego
Spesa, którego dusza przybiera postać gołębicy, podob­
nie jak dusza Scholastyki (11); dalej nadprzyrodzone
zjawiska towarzyszące śmierci Stefana z Rieti wskazują
na jego świętość (20), następnie umierąjący Soranus,
ofiara własnego miłosierdzia, unoszony przez Longo­
bardów (23) i wreszcie pewien nieznany mnich, który po
śmierci ukazuje się swym uczniom w białej szacie (48).
Pierwszemu z tych świętych opatów, Benedyktowi
z Nursji, poświęcona została już cała księga II, zaś w IV
księdze jeden z epizodów jego życia służy inauguracji
opowiadania. Nieco dalej opat Spes zwraca uwagę zało­
żeniem licznych zakonów w pobliżu Nursji. Ta wielość
domów zależnych od tego samego przełożonego przypo­
mina dwanaście klasztorów z Subiaco powołanych i za­
rządzanych przez Benedykta, a także liczne klasztory
w Waleni, któiych ojcem był Ekwicjusz.
Natomiast wielu spośród dwunastu mnichów, któ­
rzy towarzyszą tym opatom, nie zostało sportretowa-
nych, Grzegorz ograniczył się jedynie do przypisania
im po jednym cudownym wydarzeniu. Dotyczy to braci
Speciosusa i Grzegorza z Terracyny (IV,9), anonim a
żyjącego jako pustelnik w Samnium (IV, 10), R zym ia­
nina Geroncjusza (IV,27), mnichów Jana i U rsu sa
(IV,36). Chcielibyśmy wiedzieć więcej o tych św iętych
ludziach. Jednak i te nieliczne słowa, które wypowiada
o nich Grzegorz, mają swą wartość, zw łaszcza w w y­
padku Speciosusa i jego brata, mnichów szlachetnie
urodzonych, dobrze wykształconych, których B enedykt
umieścił w swym klasztorze nad Morzem Tyrreńskim .
W innych przypadkach na szczęście D ialogi k reślą
obszerniejsze portrety moralne. M łody je szc ze m n ich
Mellitus z Porto odznacza się już godn ą p o d ziw u p r o ­
stotą i pokorą (IV,27,6). Chociaż pustelnik z wyspy Li-
pari przedstawiony jest jedynie dość ogólnie jako mąż
„wielkiej cnoty” (IV,31,2), widzimy, że Piotr z Iberii
(Hiszpanii) z niezrównaną energią oddaje się postom
i czuwaniom, za co wynagradzany jest strasznymi wi­
zjami życia pozagrobowego (IV,37,3-4). Dwaj bracia
z klasztoru w Caelius odznaczają się darem lez: Anto­
ni, pełen skruchy, pragnie tylko nieba, a Merulus,
gorliwy w rozdawaniu jałmużny M, jest nieustannie
zajęty śpiewaniem psalmów (IV,49,2 i 4). W tej samej
wspólnocie żyje młodzieniec Jan, odznaczający się in­
teligencją, pokorą, łagodnością i powagą ponad swój
wiek (IV,49,6).
Pośród tych wszystkich mnichów, przedstawiono
pokrótce trzy m niszki rzymskie. Każda z nich wy­
chw alana jest z powodu ducha modlitwy, ale Galla łą­
czy z tym wspólnym rysem, jakim jest oratio, prostotę
serca i rozdawanie ja łm u żn y 23 (IV,14), Romula cier­
pliwość, posłuszeństw o i milczenie (IV,16), Tarsilla
powagę i wstrzem ięźliwość (IV, 17). Podkreślona zo­
stała szczególna sytuacja każdej z nich: Galla, szla­
ch etn ie urodzona wdowa, kończy swe życie w klaszto­
rze niedaleko bazyliki Św iętego Piotra; Romula jest
uczennicą Redem pty, która m ieszka blisko Santa Ma­
ria M aggiore, a nauki pobierała u świętej pustelnicy *

24
Ten mnich, który rozdaje jałmużnę, stanowi zagadkę. Ze
względu na ścisłe przestrzeganie zakazu posiadania własności, któ­
ry obowiązuje w Caelius, chodziłoby tu o pobieranie środków z dóbr
należących do klasztoru.
* Wedhig A. QUACQUARELLI, Altre Notę su Gregono Magno
(Dial. 4,14) e il monachesimo feminile a Roma, [w:] Gregono Ma­
gno, maestro della communicazione spińtuale e la tradizione grego-
riana in Sicilia, a cura di L. GlORDANO, Catania 1991,21-45 (patrz
28-35), Galla może wspierać ubogich jedynie owocami własnej pra­
cy, którą sama organizuje (?). Zob. także poprzedni przypis.
z Preneste, Herundy; z kolei gorliwość modJitewna
TarsiJJi, rodzonej ciotki Grzegorza, była tak wielka, że
skóra jej kolan i łokci wskutek klęczenia i leżenia
krzyzem stała się twarda jak u wielbłąda.
Obok tych świętych kobiet spotkamy inną mniej
przykładną. Ta mniszka z Porto, agresywna i gadatli­
wa zostaje po śmierci ukarana za swe w iny, chociaż
równocześnie zasłużyła sobie na pewną pobłażliw ość
dzięki swej nieskalanej czystości (IV,53). Dwaj grzesz­
ni mnisi zostali równie surowo potraktowani w godzi­
nie śmierci. Jeden z nich, mnich z Izaurii, który
utrzymywał, że pości, lecz jadł po kryjomu, oddając
ducha widzi pożerającego go smoka (IV,40). N a to ­
miast Justus, mnich z Caelius, któiy um iera, ukryw ­
szy potajemnie pieniądze, idzie do czyśćca, skąd w y­
ciągnie go dopiero trzydzieści m szy odpraw ionych
w jego intencji przez Grzegorza (IV,57).
Takie mniej budujące fakty przypom inają c z y te ln i­
kom ostatniej księgi to, na co ja sn o w sk a zy w a ła h is to ­
ria Benedykta: mimo że m nisi i m n iszk i p r o w a d z ą
święty tryb życia, pozostają grzeszn ikam i.

m . OBRAZY ŚRODOWISKA KAPŁAŃSKIEGO

Chociaż duchowni w ystępują w k sięd ze I m n iej


licznie od mnichów, doniosłość u w ag n a te m a t d w ó c h
spośród nich, biskupów Bonifacego (9) i F o rtu n a ta (1 0 ),
które mogą równać się jedyn ie z u w a g a m i o E k w i-
cjuszu, przywraca równowagę m iędzy ty m d w ie m a
grupami osób konsekrowanych. B onifacy z F e r e n tis
i Fortunat z Todi dokonują po sied em , o siem cu d ó w .
Duchowni w księdze I
P o k o r a B o n ifa c e g o , k tó ry za ta ja d o k o n a n ie przez
s ie b ie r o z m n o ż e n ia w in a (9 ,5 - 7 ) , p rzy p o m in a pokorę,
j a k ą z a o b s e r w o w a liś m y u m n ic h ó w . J eg o m iłosierd zie
w o b e c b ie d n y c h n ie p r z e ja w ia s ię ty lk o w c z a sie trw a­
n ia m is ji b is k u p ie j ( 9 ,1 0 - 1 3 ) . J u ż ja k o d zie ck o od ­
d a w a ł im w s z y s t k o , c o m ia ł ( 9 ,1 6 - 1 7 ) .
J e d e n z e p iz o d ó w o p o w ie d z ia n y c h p r z e z G rzegorza
u k a z u j e w p r a w d z ie je g o su r o w o ść : p e w ie n w ęd ro w n y
m u z y k u d e r z y ł w c y m b a ły , z a n im b is k u p zd ą ży ł od­
m ó w ić m o d lit w ę p r z e d p o s iłk ie m i z a s ią ś ć do sto łu .
B o n if a c y o b u r z y ł s ię z p o w o d u t e g o n ie w c z e sn e g o
h a ł a s u i p r z e p o w ie d z ia ł r y c h łą ś m ie r ć sp ra w c y , który
r z e c z y w iś c ie u m a r ł n a z a ju tr z w n a s tę p s t w ie w yp ad k u
( 9 ,8 - 9 ) . J e d n a k w z b u r z e n ie b is k u p a sp o w o d o w a n e
u d e r z e n i e m w c y m b a ły s ta je s ię z r o z u m ia łe , k ie d y pa­
m ię ta s ię o s u r o w y m s ą d z ie , w y d a n y m p rzez H ie ­
r o n im a n a t e m a t ś p ie w a k ó w i m u z y k ó w , k tó r z y u s i­
łu ją u m ila ć p o s iłk i: t e s e r e n a d y u z n a n e za „ szk o d li­
w e ” p r a w d o p o d o b n ie z p o w o d u ic h n ie m o r a ln y c h tre­
ś c i, n a z w a n e s ą p r z e z n ie g o „ c h ó r a m i d ia b e lsk im i”
i „ z a b ó j c z y m i ś p ie w a m i s y r e n ” 26.

I n n i ś w ię c i k a p ła n i z p ie r w sz e j k się g i, m n iejszeg o for­


m a t u , s ą a u to r a m i j e d n e g o lu b d w ó ch cu d ów . Zakry-
s t ia n in K o n s t a n t y z A n k o n y z a m ie n ia w od ę w oliw ę
i p o d o b n ie j a k B o n ifa c y daje d o w ó d n iezw y k łej pokory
(5 ). B is k u p M a r c e lin p o w s tr z y m u je p o ża r (6), k ap łan
S e w e r y n w s k r z e s z a n a k ilk a d n i z m a r łe g o , ab y m ó g ł on
o d b y ć p o k u t ę (1 2 ). Z r e s z tą n ie j e s t to je d y n e w sk rz eszę-

M
HIERONIM, Epist. 54, 13; por. Epist. 79, 9 i 117, 6. Zob. naszą
Histoire litteraire du mouuement monastiąue dans l'antiquite, 3,
Paris 1993, 98-100.
nie w tej księdze. Mnich Libertyn (2 ,5 -7 ) i b isk u p F or­
tunat (10,17-18) również tego dokonują. S z c z e g ó ły
wskrzeszenia dokonanego przez biskupa w d z ie ń W iel­
kanocy, przypominają w skrzeszenie Ł azarza p r z e d sta ­
wione w Czwartej Ewangelii (J 11,1-44).
Duchowni, tak jak i m n isi, n ie są w o ln i od s ła b o ś c i
i wad. Proces w szczęty p rzez sąd r z y m s k i p r z e c iw
świętem u opatowi E kw icjuszow i j e s t w y n ik ie m in t r y g
duchownych rzym skich, „p o ch leb có w ”, k tó r z y o s k a r ­
żają go przed papieżem “ (4 ,1 1 ), a w k o n k lu z ji t e g o
opowiadania G rzegorz sk arży się, ż e z b y t li c z n e o b o ­
wiązki uniem ożliw iają b isk u p ow i d o k ła d n e b a d a n ie
spraw i unikanie błędów (4,19). W F e r e n t is b r a t a n e k
św iętego biskupa B onifacego, k a p ła n K o n s t a n t y , g r o ­
madzi pieniądze, aby k u pić b isk u p stw o p o ś m ie r c i
swego wuja, w obec k tórego j e s t im p e r ty n e n c k i i p o p ę -
dliwy (9 ,1 0 -1 3 ).

D u ch o w n i w Żywocie B e n e d y k ta

R ów nież w k sięd ze drugiej d u c h o w ie ń s t w o p r z e d ­


staw ion e je s t w d w u zn a czn y m ś w ie tle . P o d o b r y m ,
anonim ow ym k ap łan ie, k tó reg o n a r o z k a z B o g a o d ­
w iedza m łody p u steln ik (1 1 ,1 ,6 -7 ), w y s t ę p u j e z ł y k a ­
płan F lorencjusz, k tóry u siłu je o tr u ć ś w i ę t e g o o p a t a
i skorum pow ać jeg o u czn ió w ( 8 ,1 - 6 ) . „ C z c ig o d n y ”
K on stan ty, bisk up A k w in u , p r z e d s ta w io n y w n a s t ę p ­
nej k sięd ze (III,8), j e s t raczej p o ż a ło w a n ia g o d n y m
k apłanem , p ogrążon ym w m o ra ln ej n ę d z y ( 1 1 ,1 6 ,1 - 2 ) .
O subd iak on ie A gap icie, k tó r y ż e b r z e o o d r o b in ę
oliw y w ok resie głodu (11,28,1), n ie w ie m y n ic . A le b is -

*' Na ten temat zob. nasz artykuł Le papę qui persecuta saint
Eguitius, ABol 100 (1982), 319-325.
k u p e m K a n o sy , którego Benedykt bardzo lubił za życie
pełne zasług (1 5 ,3 ) je s t n a p ew n o S a b in u s z k sięgi 111,
n ie w id o m y p r a ła t p o d d a n y próbie przez k róla T otilę,
k tó r y m u s ia ł u z n a ć jeg o ch aryzm atyczn y dar ja­
s n o w id z e n ia (111,5,2). S p o tk a n ie B en ed y k ta z tym
w s p a n ia ły m b is k u p e m j e s t zn a czą cy m fak tem . R oz­
m a w ia ją c o n ie d a w n y m p o w a żn y m w yd arzen iu -
w z ię c iu R z y m u p r z e z T o tilę - obydw aj form ułują
p r z e p o w ie d n ie n a te m a t p r z y sz ło śc i m ia sta . P rogn ozy
S a b in u s a o k a ż ą s ię fa łs z y w e , n a to m ia s t p rzep ow ied ­
n ia B e n e d y k ta s p e łn i się . W t e n sp o só b u k a z a n a zo­
sta je w y ż s z o ś ć ś w ię te g o o p a ta n a d ś w ię ty m b isk u p em .
N ie z o s ta w ia jm y h is to r ii ż y c ia B e n e d y k ta b ez
w s p o m n ie n ia d u c h o w n e g o t y t u łu je g o w ie lk ie g o p rzy ­
j a c ie la o p a ta -d ia k o n a n e a p o lita ń s k ie g o S e r w a n d u sa
(1 1 ,3 5 ,1 ). Z o k o ło d w u d z ie s tu p ię c iu o p a tó w w y stę p u ­
ją c y c h w D ialogach, t e n j e s t je d y n y m , o k tó r y m G rze­
g o r z m ó w i, ż e o t r z y m a ł ś w ię c e n ia . W p rzyp ad k u
E k w ic j u s z a z a u w a ż a w y r a ź n ie , ż e o p a t t e n n ie m ia ł
ś w i ę c e ń k a p ła ń s k ic h (1 ,4 ,8 ). N ie w n ik a ją c w ro zlicz n e
p y ta n ia , k tó r e w y w o łu je b r a k o p a tó w -k a p la n ó w w d zie le
G r z e g o r z a 28, tr z e b a p r z y n a jm n ie j stw ie r d z ić , że
m n ic h - p a p ie ż z r o b ił w s z y s t k o , a b y z a su g e r o w a ć ja k
n a jd a le j id ą c e r o z d z i e le n i e t y c h d w ó c h w ła d z , k a p ła ń ­
s k ie j i z a k o n n e j w e w s p ó łc z e s n e j Ita lii.

Biskupi i kapłani księgi III

G ł ó w n y m r y s e m k s ię g i III j e s t o tw ie r a ją c a ją im ­
p o n u j ą c a g a le r ia b is k u p ó w ( 1 - 1 3 ) . T y c h tr z y n a s tu d o ­
s t o j n i k ó w w y s t ę p u j e n a jp ie r w w p o r z ą d k u c h r o n o lo g i­
c z n y m . P i e r w s z y , P a u l i n z N o li, ż y ł o p r a w ie d w a w ie ­
k i w c z e ś n ie j o d p o z o s t a ły c h p o s ta c i D ialogów, trzej

Por. La Rigle de Saint Benoit, 7, Paris 1977, 410-413.


następni sa biskupa nu Rzym u łub M ed io la n u , k tó r z y
musieli udać się na Wschód w ep oce k r ó ló w g o c k ic h
iii—i- Wraz z Sabinusem z K anosy i K asju sem z N a m i
przechodzimy do „naszych czasów ”, czyli d o ep ok i k róla
Totili (5-6). Po długim, niedatow anym e p iz o d z ie A n ­
drzeja z Fondi (7), który zajmuje cen tru m g a lerii, s p o ty ­
kamy się znów z iongobardzkimi n ajeźd źcam i p od ko­
niec uwag o Konstantym z A kw inu i C erb o n iu szu z P o -
pulorui (8 i II), aie ten ostatni, jak i dwąj k olejn i b isk u p i
111-13) mjai do czynienia głów n ie z ToLilą. P r z e d ty m i
trzema prałatami, którzy stanęli tw arzą w tw a rz z g r o ź ­
nym wodzem Gotów, Grzegorz u k azał d w ó ch in n y c h ,
którzy używali swej mocy, rozkazując rzek o m ( 9 - 1 0 ) .
Trzynasta i ostatnia postać tej biskupiej se rii, K e r k u la n
z Peruzji (dzisiejsza Peruggia), je sł d a w n y m m n ic h e m
(13), który stanowi przejście od b isk u p ów d o n a s tę p u ją ­
cych po nich mnichów.
W w iększości przypadków G r z e g o r z o g r a n ic z a s i ę
do przypisania każdem u z d o sto jn ik ó w p o j e d n y m lu b
po dwa cudy, nie m ów iąc n ic o ich w y g lą d z ie i c n o ­
tach. Ta seria zaczyna się od h e r o ic z n e g o m ił o s i e r d z i a
P aulina (1 ,1 -9 ), zobaczym y w n iej t a k ż e C e r b o n iu s z a
ryzykującego życiem , by p rzec ią g n ą ć ż o ł n i e r z y g o c ­
kich na sw ą stron ę (11,1). Z najdująca s ię p o ś r o d k u te j
serii historia A ndrzeja z F on d i j e s t le k c ją c z y s t o ś c i
kapłańskiej, a jej jed yn ym c u d o w n y m w y d a r z e n ie m
jest nocna wizja Żyda, który się n a w r a c a ( 7 ,3 - 9 ) .

Poza tą liczną grupą św ię ty c h b is k u p ó w , o d p r z e d ­


staw ienia której zaczyna się k się g a III, p o d k o n i e c tej
części w spom niani są też d o sto jn icy a f r y k a ń s c y , k t ó ­
rym arianscy W andale od cięli ję z y k i (3 2 ). K s ię g a k o ń ­
czy się proroctw em in n eg o b isk u p a , R ed em p tu sa ,
ogłaszającego ten zm ierzch d a w n e g o ś w ia t a , j a k i m b y ł
najazd Longobardów (38). K się g a k o ń c z y s i ę t a k , j a k
s ię zaczęta: p o sta ci P a u lin a z N o \i odpow iada postać
R e d e m p tu sa z F e r en tis.
C z te r y h is to r ie k a p ła n ó w , k tórych czyn y przedsta­
w io n e s ą w ró żn y ch m iejscach k sięg i, n ie są w rów­
n y m s to p n iu b u d u ją ce. P o S te fa n ie , k tóry słu g ę zdej­
m u ją ceg o m u b u ty n a z y w a „d iab łem ” (20), w ystępuje
ś w ię ty k a p ła n w ie jsk i, o k tó ry m w iem y ty lk o , że pro­
w a d z ił rod zaj ż y c ia w sp ó ln o to w e g o ze sw o im i k ap ła­
n a m i (2 2 ). O d zn a cza jący s ię za ró w n o „prostotą” i zd ol­
n o ś c ia m i c u d o tw ó r c y k a p ła n A m a n cju sz z T ife m u m
z o s t a ł w e z w a n y do R z y m u p rzez G rzeg o rza , k tóry
c h c ia ł s tw ie r d z ić o s o b iś c ie u z d o ln ie n ia te g o m ę ż a B o­
ż e g o (3 5 ). A le n a jb a rd ziej z n a c z ą c ą k a p ła ń sk ą osob o­
w o ś c ią tej k s ię g i j e s t S a n c tu lu s , k tó r e m u p a p ież po­
ś w ię c a j e d e n z n a jd łu ż s z y c h i n a jciep lejsz y ch op isów
w D ialogach (3 7 ). T e n n ie w y k s z ta łc o n y k a p ła n , k tó ­
r e m u c z y t a n ie p r z y c h o d z i z n a jw ię k sz y m tru d em , da­
j e d o w ó d z a d z iw ia ją c e g o m iło sie r d z ia , g o d n eg o b isk u ­
p ó w P a u lin a i C e r b o n iu sa : a b y u r a to w a ć ż y c ie p e w n e ­
g o d ia k o n a , k tó r e g o L o n g o b a r d o w ie c h c ie li u śm iercić,
s a m n a r a ż a s ię n a ś m ie r ć z ic h r ę k i i ty lk o cu d em u n i­
k a e g z e k u c ji. G r z e g o r z lu b ił te g o k a p ła n a z N u rsji,
k tó r y o d w ie d z a ł g o co r o k u , a o k tó r e g o z g o n ie p ap ież
w ł a ś n i e s ię d o w ie d z ia ł.
W s p o m n ij m y j e s z c z e o d w ó c h s tr ó ż a c h b a zy lik i
Ś w i ę t e g o P io t r a w R z y m ie , T e o d o r z e i A k o n cju szu
( 2 4 - 2 5 ) , k t ó r z y z a m y k a ją t e n p r z e g lą d lu d z i K o ścio ła .
D u c h o w n i i ic h p r a c o w n ic y , od b is k u p ó w p r z e z k a­
p ła n ó w p o s k r o m n y c h z a k r y s tia n ó w , s ta n o w ią d o m i­
n u ją c ą g r u p ę III k s ię g i D ialogów.

Życie kapłańskie w księdze IV


W o b j a w ie n ia c h e s c h a t o lo g ic z n y c h k s ię g i IV sta n
k a p ła ń s k i o d g r y w a o w ie l e s k r o m n ie js z ą r o lę n iż za-
konnicy. Kilka wizerunków d u c h o w ie ń stw a n ie p r z e d ­
stawia tego samego znaczenia. W zię c ie d o n ie b a b is ­
kupa Germana z Kapui, k tóre b y ło p r z e d m io t e m
pierwszej wizji (8), jest tylko p r z y p o m n ie n ie m h is t o r ii
życia Benedykta. N atom iast c o d z ie n n e o d p r a w ia n ie
mszy świętej przez biskupa K a sju sza w y c h w a la n e p o d
koniec księgi, ma być przykładem p r a k ty k i, d o k tó r e j
Grzegorz przykłada w ielką w agę (5 8 ). M ię d z y ty m i
dwoma modelami św iętości b isk u p iej u k a z a n a j e s t
świętość Probusa, którego śm ierć z o sta je u ś w i e t n i o n a
ukazaniem się błogosław ionych m ę c z e n n ik ó w , p r z y ­
bywających, aby zabrać ze sobą d u sz ę k o n a ją c e g o .
Dwa bardzo podobne ep izod y - u w o l n ie n ie z m a r ­
łych skazanych z pow odu g rze ch ó w n a s łu ż b ę w ł a ź n i
- ukazują dwóch d u ch ow n ych . R z y m sk i d ia k o n P a s -
chazjusz je st jed n ą z tych d u sz s k a z a n y c h n a s w o i s t y
rodzaj czyśćca na ziem i, a sw e u w o ln ie n ie z a w d z i ę c z a
m odlitwie biskupa G erm an a z K a p u i (4 2 ). I n n ą c i e r ­
piącą duszą jest d u sza c z ło w ie k a ś w ie c k ie g o , k t ó r e g o
wybawcą staje się b e z im ie n n y ś w ię t y k a p ła n z C e n -
tum cellae (dzisiejsza C iv itta V e c c h ia ), o d p r a w ia j ą c y
w jego intencji siedem m szy ( 5 7 ,3 - 7 ) .
Do tych duch ow n ych d od ać n a le ż y j e s z c z e c u d z o ­
ziem skiego kapłana, k tóry b ez p r z e s z k ó d p r z e c h o d z i
przez m ost w iodący d u sz e b ło g o s ła w io n y c h d o r a j u
(37,12), oraz czcigod n ego d ia k o n a z k r a in y M a r s ó w ,
ściętego przez L ongobarda, k tó r e g o B ó g k a r z e n a ­
tychm iast, pozw alając d ia b łu p o r w a ć g o ( 2 4 ,1 ) .
Jednak ci św ięci, u k a za n i d o ść o g ó ln ie , w z b u d z a j ą
m niejsze zain teresow an ie n iż lep iej z a r y s o w a n a p o s t a ć
anonim owego k ap łan a z N u r sji (1 2 ). J e s t o n ż o n a t y ,
ale od czterdziestu la t żyje z ż o n ą w e w s t r z e m ię ź liw o ­
ści. N a łożu śm ierci po raz o s ta tn i o d s u w a z b y t p o u f a łą
żonę, co św ięci a p o sto ło w ie zd ają s ię p o c h w a la ć , g d y ż
przychodzą, aby przyjąć jeg o o s t a t n ie tc h n ie n ie .
T o o p o w ia d a n ie p rzyp om in a ep izod A ndrzeja z F o n -
d i, u m ie s z c z o n y p r z e z G r z e g o r z a w c e n tr u m w ielk iej
g a le r ii b is k u p ie j k s ię g i III. W o b u p rzy p a d k a ch u k a ­
z a n y j e s t je d e n z n e w r a lg ic z n y c h p u n k tó w ż y c ia k a ­
p ła ń s k ie g o : c ią g ła p o k u s a d ru g iej płci"®. D u c h o w n y
ż y ją c y w ś w ie c ie , c z y to b e z ż e n n y b is k u p , czy ż o n a ty
k a p ła n , n ie k o r z y s t a w ty m w z g lę d z ie z p o m o cy , k tó r ą
d a je ż y c ie z a k o n n e . J e g o s a m o tn o ś ć c z y n i z n ie g o is to ­
tę s ła b ą , p o d o b n ą d o B e n e d y k ta , p u s te ln ik a z S u b ia -
c o , c z y M a r c in a , p u s t e ln ik a z gó ry M a r sic u m , k tó r y m
k o b ie t y s k ła d a ły w iz y t y , k u s z ą c ic h .

IV. LUD CHRZEŚCIJAŃSKI

Nazywając „ludem chrześcijańskim” tych wszyst­


kich, którzy nie są ani zakonnikami, ani kapłanami,
używamy wyrażenia, które pojawia się w D ia lo g a c h
już w księdze pierwszej, w szczególnych okoliczno­
ściach: kiedy rzymski mag Bazyli, który przebrał się
za mnicha, zostaje wygnany z klasztoru Ekwicjusza,
wraca do Rzymu i wkrótce potem zostaje spalony
przez „lud chrześcijański” (1,1,6).

Postaci świeckich w księdze I

Na pierwszy rzut oka Grzegorz zdaje się nie potę­


piać tego aktu przemocy: wydarzenie spowodowane
zostało r o z p a l e n i e m s i ę g o r l i w o ś c i lu d u c h r z e ś c ija ń ­
s k i e g o (i n a r d e s c e n t e z e lo p o p u l i c h r is tia n i ) . Jednak
pod jego piórem pojawi się bardzo podobne wyrażenie,
gdy będzie mówił o smutnej sprawie, jaką była rywali-29

29
Prawdopodobnie z powodu tego rodzaju upadku Grzegorz
mówi o złym kapłanie rzymskim Tyburcjuszu, ze „opanowały go
cielesne pragnienia” GV,32,4).
zacja między Symmachem a W awrzyńcem, papieżem
i antypapieżem, którzy około roku 500 sp ierali się
o stolicę apostolską. Walka ta spowodow ana je s t roz­
paleniem się gorliwości wiernych linardescente zelo
fidelium) (rV,42,1J. Nie chodzi tu więc o „d o b ry ” z a ­
pal, o jakim mówi! święty Benedykt, lecz raczej o „zły
zapał goryczy”, jak ujmuje to len sam Św ięty l0. O to
do czego zdolny jest „lud chrześcijański”, inaczej
„wierni", czyłi wierzący.
Bardziej szczegółowa analiza każe p rzy zn ać, że
świeccy przedstawieni w Dialogach są częściej g rz e s z ­
nikami niż świętymi. Pod koniec księgi pierw szej wy­
raźnie ukazano wspaniałego człow ieka, z w a n e g o
Marcelem, który wraz z dwiema sio stram i tw o rz y trio
podobne do Łazarza, M arty i M arii, przyjaciół J e z u s a
(J 10,17-19). Ale nieco wcześniej w ystępow ały d w ie ,
0 wiele mniej przykładne postaci: m ężatk a, u k a r a n a
opętaniem diabelskim za niepow strzym anie się od a k ­
tu małżeńskiego przed pójściem do k ościoła ( 1 0 ,2 -5 ) ,
1 ojciec rodziny, który zbyt ch ętn ie słu ch a n iep rzy ja ­
znych słów pod adresem sw ego biskupa (1 0 ,6 ).

W związku z biskupem Bonifacym z F e r e n tis G r z e ­


gorz mówił, jak pamiętamy, o k om ed ian cie, k tó r y w ę­
druje z małpą i gra na cym bałach (9,8). C h o cia ż b i­
skup okazuje mu m iłosierdzie, dając m u j e ś ć i p ić,
wydąje na niego straszny wyrok, który p o z w a la doj­
rzeć poważne przewiny m oralne śp iew ak a. S c e n a ro z­
grywa się u człowieka szlachetnego p o ch o d zen ia im ie ­
niem Fortunat, któremu biskup okazuje „ ła sk ę ” s p o ­
żywania u niego posiłku, o co len czło w iek z n a k o m i­
tego rodu prosił go usilnie. Inny człow iek s z la c h e tn e -

" FtegRcn 72,1-2.


go pochodzenia, im ieniem F eliks, jest jednym z tych,
którzy dostarczyli G rzegorzow i wiadom ości na tem at
op a la E kw icjusza (4,8).

Ś w ie c c y w H isto rii Ż ycia B e n e d y k ta

P rzech o d zą c do księgi II spotykam y znow u świec­


kich god n ych sza cu n k u , takich jak owi honestiores ui-
n (m ę ż o w ie sz la c h e tn ie u rod zen i), którzy zapewniają
m ło d em u B en ed y k to w i i jeg o p iastu n ce utrzym anie
przy k o śc ie le w A ffile (11,1,1). N ie chodzi tu w cale, jak
w ie lo k ro tn ie p od k reślan o, o za lą żek w sp óln oty za­
k on n ej, k tó ra przyjm uje B en ed yk ta, ale jed yn ie o po­
b ożn ych i za m o żn y ch św ieck ich , w spom agających fi­
n a n so w o n o w eg o s łu g ę B ożego.
M ów iliśm y ju ż o p iastu nce Benedykta. Pam iętam y,
że rów nież dw ie in n e k ob iety niekonsekrow ane odegrają
w a żn ą rolę na początku i pod koniec jego biografii, nie
w spom inając o ow ych sied m iu nagich dziew czętach, któ­
re przychodzą tań czyć w ogrodzie m nichów i skłaniają
Ś w ięteg o do podjęcia decyzji o op u szczen iu Subiaco
( 8 ,4 -5 ). P ó źn iej sp o ty k a m y d ob rych p asterzy z doliny
A n io (1 ,8 ), a n a stę p n ie p ogań sk ą jeszcze ludność
z o k o lic M o n te C a ssin o (8 ,1 0 -1 1 ). W tym now ym m iej­
scu B e n e d y k t n ie ty lk o g ło si w iarę tłumowi nierozum­
nych niewiernych. P r z y j m i e te ż p ob ożn ych ch rześci­
ja n , ta k ic h ja k b ra t m n ic h a W a le n ty n ia n a , który k aż­
d e g o ro k u p r z y c h o d z i ta m p ie sz o i b ez je d z e n ia (13,1),
p rzy jm u je te ż o fia ry w y sy ła n e p rzez przyjaciół, jak
b u te lk a w in a p r z y n ie sio n a p rzez n iew olnika Ekshila-
ra tu sa (18). Vir fidelis (dobry chrześcijanin, m ąż poboż­
n y), o czy w iście b ogaty, ofiarow uje m u posiadłość w po­
b liżu T erra cy n y (2 2 ,1), a in n y, m niej zam ożn y, otrzy-
m iy e od n ieg o d w a n a ście m on et, aby sp łacić dług (27,1).
Epitet fidelis nie jest jedynym , który ch arak tery­
zuje, aczkolwiek mało wyraziście, tych „ w iern ych ” d o­
brej woli. Innym, częściej powracającym o k r e śle n ie m ,
o wiele bardziej wymownym je st religiosus. J u ż dwaj
aiystokraci rzymscy, Eutycjusz i T ertu llu s, k tó r zy
oddali swych synów opatowi z Subiaco, n a z w a n i zo­
stali zarazem szlachetnymi i pobożnymi (3 ,1 4 ). N ie ­
daleko Monte Cassino pewna religiosa fem ina (p o b o ż­
na kobieta) karmi któregoś dnia braci p rzech o d zą cy ch
nieopodal jej domostwa (12,1). K rótko p o tem G rze­
gorz określa brata W alentyniana, którego ju ż sp o tk a ­
liśmy, zdaniem: Był to człowiek świecki, a le poboż­
ny 31. Oznacza to, że nie w szyscy św ieccy c h r z e śc ija n ie
są, a nawet zazwyczaj nie są religiosi. T erm in t e n o d ­
nosi się do raczej rzadkiej cnoty d u ch ow ej. T u ta j
człowiek ów jest na tyle szlach etn y, ab y co ro k u o d ­
bywać długą pieszą wędrówkę, p oszcząc p o d c z a s d ro ­
gi, co przywodzi na myśl post zakonny.
Inny religiosus vir z sąsied ztw a p o zo sta je n a s łu ż ­
bie u dwóch szlachetnie urodzonych z a k o n n ic , k tó r e
nie wynagradzają mu jego oddania (23,2). C zy c h o d z i
tu o zwykłego „świeckiego”, jak w p rzy p a d k u b r a ta
Walentyniana, czy o człow ieka sp ecjaln ie p o ś w ię c o n e ­
go Bogu jakimś formalnym lub p ry w a tn y m ślu b e m ?
Można się nad tym zastanaw iać, p o n iew a ż n ie c o d a lej
Grzegorz stosuje to w yrażenie do d u ch o w n y ch i m n i­
chów: mówi, że ariański G ot Zalla płonął straszn ą
nienawiścią do wszystkich wiernych Kościoła K atolic­
kiego, tak, że jeśli tylko ja k iś duchowny lub m n ic h
wpadł mu w ręce, ju z z nich nie wychodził żyw y ( 3 1 ,1 ) .
Tutaj religiosi oiri odnosi się z całą p e w n o śc ią d o o s ó b
konsekrowanych i być m oże to sam o d o ty c z y w ie lu
spośród „pobożnych” m ężczyzn i k ob iet, z k tó r y m i s i ę 31

31Vir era t la ic u s, s e d r e lig io s u s (13,1).


ju ż sp o tk a liśm y . T erm in n ie obejmuje w yłącznie war­
to ści duchow ej człow iek a pobożnego, n aw et świec­
kiego i żo n a teg o , ale tak że sta tu s społeczny tego, k tó­
ry j e s t oficjaln ie p rzezn aczon y n a słu żb ę Bogu.
M ianem „człow ieka pobożnego” Dialogi określają też
T eopropusa, przyjaciela Benedykta, który m ieszka w są­
siedniej osadzie (35,4). T en szlachetny m ieszkaniec Cas­
sin o, posiadający służbę, je st z całą pew nością świeckim .
A le G rzegorz odnosi do niego rów nież inny, dwuznacz­
n y, term in: conuersus 32. T eopropus nawrócił się, jak
m ów i G rzegorz, „w sku tek próśb i nalegań” św iętego
O p ata (17,1), praw dopodobnie n a żarliw sze życie chrze­
ścijańskie. W in n y m zn aczen iu cała sąsiednia w ioska
d zięk i B en ed y k to w i „naw róciła się z k u ltu pogańskiego
n a w ia rę w B o g a ” (19,1). T rzecim takim „nawróce­
n ie m ” , tru d n iejszym do interpretacji, jest przypadek
E k sh ila r a tu sa (18). W ep oce odległej od cudow nego wy­
d a rzen ia o p o w ied zia n ego w Dialogach, był on zw ykłym
n iew o ln ik iem , słu g ą n iezb yt w iernym , teraz zaś
„n aw rócił s ię ” , ja k p isze G rzegorz w rok u 593. Papież
ch ce praw d op od ob n ie w sk a za ć tu n a coś więcej, niż
z w y k łe n a w ró cen ie m oralne: n a sta n życia zakonnego
p ro w a d zo n eg o w św ieeie. Isto tn ie, E k sh ilaratu s pojawi
się n ie b a w e m w je g o k oresp on d en cji jak o osoba, której
p rzy d zielo n o m isje k o ścieln e, a n a w et jako notariusz
K o ścio ła R zy m sk ieg o .

Świętość świeckich w księdze III


Najbardziej uderzającym faktem w księdze, która
następuje po biografii Benedykta, jest pojawienie się

32
Przypomina to określenie z Reguły Mistrza, gdzie tam eon-
uersus oznacza świeckiego, który prowadzi życie zakonne i od za­
konnika różni się tylko brakiem tonsury. (RM 61,16-17). Zob. także
RM 87T, 90T.
prawdziwych świętych świeckich, którym Bóg sprzyja,
co przejawia się w dokonywaniu przez nich cudów . P o ­
święcono im cały rozdział Dialogów. N ow ość tego zja­
wiska zasługuje na podkreślenie. Aż dotąd G rzegorz
wysławiał jedynie świętych mnichów lub św ię ty c h k a ­
płanów. Dopiero w księdze III, i to na samymi jej k o ń ­
cu, dochodzi do głosu prawdziwa św iętość św ieck ich .
Jednak ci pierwsi święci ludu c h r z e śc ija ń sk ie g o
należą do szczególnego rodzaju św ięty ch , k tó r y n ie
przywiązuje wagi do wartości życia c h r z e śc ija ń sk ie g o
w świecie. We wszystkich trzech p rzyp ad k ach c h o d z i
o ten sam typ świętości: m ęczeństw o. A w ię c lu d z ie ci
nie stali się autentycznym i św iętym i przez s w e ż y c ie ,
lecz przez śmierć.
Zresztą w dwóch wypadkach na trzy m ęc z e n n icy ci
występują jako grupa, co zmniejsza jeszcze o so b isty
blask tych świętych świeckich. Najpierw ch o d zi tu
o czterdziestu chłopów, którzy giną za w iarę z rąk L o n ­
gobardów (Dl,27), a następnie o prawie c ztery stu w ię ź ­
niów tych samych pogańskich barbarzyńców, z a b ity c h
przez nich za odmowę oddania czci koziej głow ie (2 8 ,1 ).
Tylko trzeci przykład dotyczy je d n o stk i, w iz y g o c -
kiego księcia H erm enegilda, d o m n iem a n eg o d z ie d z ic a
korony hiszpańskiej ia, u w ięzion ego i ś c ię te g o t o p o ­
rem za nawrócenie się z arianizm u n a k a to lic y z m 34
(31,1-5). Jego śmierć jest tym bardziej c h w a le b n a , ż e

Niesłusznie napisaliśmy, że jego wujem byt Leander z S ew illi


(SCh 260,385).
MŚwiadectwo Grzegorza, bardzo często podważane, zostało
niedawno uznane za możliwe do przyjęcia. Zob. P. CAZ1ER, laidore
de Seville et la namance de l'Espagne catholiąue, Pans 1994.
(Thśologie historiąue 96), 43-47.
p o cią g n ęła za sobą n aw rócen ie się całego narodu wi-
zy g o ck ieg o (3 1 ,6 -8 ).
T e trzy epizody zwracają naszą uwagę na rolę, jaką
odgryw ają w Dialogach pogańscy lub ariańscy barba­
rzyńcy, m im ow olni autorzy u św ięcen ia m nichów, kapła­
n ó w czy św ieck ich, którzy doznają od nich gwałtu. Już
p ocząw szy od księgi pierw szej m am y do czynienie z wie­
lo m a interw en cjam i G otów (2,2-3; 9,14; 10,12-15), a na­
w e t z in w azjam i F ran k ów **. W „H istorii Życia Benedyk­
ta ” , k ról T o tila i jego gierm ek Riggo, potwierdzają m i­
m o w o ln ie nadp rzyrodzony dar jasn ow idzen ia Św iętego,
n a to m ia st ok ru tn y Zalla zostaje sparaliżow any przez je­
d e n z jeg o cudów . N a to m ia st przew idziane spustoszenia
d o k o n a n e przez L ongobardów , którzy m ają przybyć do­
p iero po śm ierci B en ed yk ta, są pow odem całego dnia
p ła czu Ś w ię te g o (16).
Księga III zaczyna się od Wandalów (1), po których
następują Goci (5-6); 11-13; 18) i kończy się na Longo­
bardach (26,2; 28-29; 37-38), którzy występowali już
w poprzednim epizodzie (11,4-6). Wandalowie afry­
kańscy z początku księgi pojawiają się ponownie pod
koniec (32), ale tym razem Grzegorz, wbrew swemu
zwyczajowi, sytuuje ten epizod poza Italią, jak zrobił już
w przypadku Hermenegilda i hiszpańskich Wizygotów.

Świeccy w ostatniej księdze


W księdze IV ponownie spotykamy Longobardów
w roli katów, którzy mimowolnie przyczyniają się do
zrodzenia m ęczenników, (22-24), ale tym razem ich
ofiarami są m nisi i kapłani, o których już mówiliśmy,

J W przeciwieństwie do innych barbarzyńców byli oni prawdopo­


dobnie ochrzczonymi i katolikami, ale Grzegorz nie wspomina o tym.
a nie świeccy, jak w księdze III. N a to m ia s t G o ci r e ­
prezentowani są tu tylko przez jed n ą o so b isto ść , k ró la
Teodoiyka, którego śm ierć i w ejście w w ie c z n e p o t ę ­
pienie stanowią przedm iot jed nej z w izji ( 3 1 ,2 -4 ) .
Ta ostatnia księga Dialogów p o tw ie rd za i a k c e n ­
tuje innowację, którą stw ierd ziliśm y w p o p r z e d n ie j
księdze: pojawienie się św iętości św ieck iej. D o tr z e c h
stwierdzonych poprzednio p rzypadków d o łą c z a t e r a z
sześć postaci - pięciu m ężczyzn i d zieck o - k tó r z y n ie
będąc ani mnichami ani d u ch ow n ym i, z a jm u ją m ie j­
sce u boku świętych m nichów i k a p ła n ó w w w id z ia ln y
sposób błogosławionych przez Boga.
Pierwszym z tych św ieckich, p rzy jęty ch w c h w a le
do raju jest Serw ulus, paralityk, k tóry z m a tk ą i b r a ­
tem m ieszkał pod portykiem k o ścio ła Ś w ię t e g o K le ­
m ensa (15,2-5). Z cierpliw ością, z ja k ą z n o s ił c h o r o b ę ,
dziękując Bogu dniem i nocą, łą cz y n ie t y lk o s z la ­
chetność swej jałm użny, ale ta k że i p r z e d e w s z y s t k im
podziwu godną gorliw ość w słu c h a n iu i u c z e n iu s i ę n a
pamięć Pism a Świętego.
Ta niezapomniana postać k alek iego, u b o g ie g o i n i e ­
piśmiennego, ale jed nak m iłu jącego B ib lię , c z ło w ie k a
jest wspaniałym otw arciem k rótk iej s e r ii ś w i ę t y c h
świeckich, których św ięto ść n ie w y n ik a z m ę c z e ń ­
stwa, ale z ich codziennego p o stę p o w a n ia z a ż y c ia .
Po Serwulusie, A utor p r z e d sta w ia M u z ę , d z i e w ­
czynkę, którą D ziew ica M aryja p rzyjm u je n a s w ą s ł u ­
żbę w niebie, zaszczepiw szy jej u p r z e d n io p o w a g ę p o ­
nad w iek 39 (18,1-3); k o m esa T e o fa n e sa , k tó r y o d z n a ­
cza się dziełami m iłosierdzia, d ob rym i u c z y n k a m i, g o - 16*

16 Zob. nasz artykuł pt. Marie chez les merges du VT siecle: Ce-
saire d Arles et Gregoire le Grand, Benedictina 33 (1986), 79-91.
ścinnością (2 8 ,1 ); bezimiennego „pobożnego męża”,
podobnego do tych z poprzednich ksiąg, który po
„bardzo chwalebnym życiu” umiera w świętości w obec­
ności „innych pobożnych” 11 (35); ostatni to szewc
Deusdedit, również religiosus, który w soboty rozdaje
biednym pieniądze zarobione w ciągu tygodnia (38).
Wobec tych kilku świętych świeckich IV księga Dia­
logów ukazuje o wiele potężniejszy zastęp (prawie dwu­
krotnie) chrześcijan świeckich, których wieczny los jest
niepokojący, a często na pewno nieszczęśliwy. Po malej
świętej, jaką była Muza, spotykamy bluźniercze dziecko,
które demony wciągają do piekła (19). Wokół Armenta-
riusza i Teofanesa, którzy zdają się mieć zapewnione
miejsce w raju, spotkamy wątpliwą postać Cumąuode-
usa „pogrążonego w światowych zajęciach i łasego na
pieniądze” (27,3), złego króla Teodoryka, kata papieża
Jana i patrycjusza Symmacha (31,3-4), ważną osobi­
stość Reparatusa, który wraca na chwilę z piekła tylko
po to, by powrócić tam prawdopodobnie na zawsze
(32,2-4), i wreszcie pewnego bluźniercę, którego potę­
pienie jest bezsporne (33,1-4).
Ten sam żałosny los zdaje się grozić Eumorfiuszo-
wi i Stefanow i (36,7-9), złem u bogaczowi Chiysauriu-
sowi (40,6-9) i innem u bezimiennemu bogaczowi (51),
patrycjuszowi Walerianowi i defensorowi Walentemu,
którzy odznaczają się lekkimi obyczajami (54-55), oraz
rzymskiemu farbiarzowi, którego win nie znamy, a któ­
ry krzyczy z grobu: Płonę, płonę (56,1-2).
Po przeciwnej stronie tej znacznej większości złych
chrześcijan, którzy umierają w stanie grzechu, znaj­
dują się grzesznicy, którzy dokonali jednak jakichś 37

37 Ci „alii religiosi" nie oznaczają koniecznie „pobożnych” w dzi­


siejszym znaczeniu tego słowa. Patrz wyżej, przypis 31.
dobrych czynów, a naw et naw racają się n a d ob re
w godzinie śmierci. Czy czcigodny S te fa n z o s ta n ie p o­
tępiony z powodu swych n ieczystości, c z y z b a w io n y
dzięki udzielanym jałmużnom (3 7 ,5 -7 i 1 2 -1 4 )? W k a ż ­
dym razie młodemu Teodorowi, k tóry ży l w b re w s o ­
bie i w sposób mało przykładny w k la s z to r z e w C ae-
lius, chyba uda się ostateczn ie, d zięk i r z e c z y w is te m u
nawróceniu, wymknąć sm okow i, k tóry z a c z y n a ł g o
pożerać na łożu śmierci (40 ,2 -5 ).
Zycie chrześcijańskie w św iecie m a n ie ty lk o s w y c h
świętych i swych potępieńców . W Dialogach s p o t k a ­
my także zwykłych m ężczyzn i k ob iety, k tó r z y w a lc z ą
z przeciwnościami i których B óg w y r a ź n ie w s p ie r a .
Jedna z kobiet prosi o odpraw ianie m s z y w in te n c j i
swego przebywającego w n iew oli m ęż a , i j e n ie c z a
każdym razem odczuw a u lgę (59,1). S y c y lijsk i m a jt e k
Waraka, zmagający się z burzą, z o sta je u r a t o w a n y o d
śmierci w morzu dzięki m sz y sp ra w o w a n ej z a n ie g o .
Prawdopodobnie z pow odu n a d p rzy ro d zo n ej p o m o c y ,
którą otrzym ał tego dnia, o b ie rz e s ta n k a p ła ń s k i
w Palerm o (59,2-5).

V. KONKLUZJA; IDEAŁ MONASTYCZNY

Wizja chrześcijaństwa św ieck iego u k a z a n a p r z e z


Grzegorza nie jest bynajm niej ca łk o w icie n ie k o r z y s t n a .
Jednak dominującą n u tę Dialogów m o ż n a n a z w a ć m o ­
nastyczną. Autor spon tan iczn ie d arzy s z a c u n k ie m l u ­
dzi poświęconych Bogu, k ap łan ów i m n ic h ó w , z k t ó ­
rych pierwsi mniej lub bardziej d o sk o n a le u p o d o b n ia ją
się do wzorca, jaki ofiarują drudzy.
Grzegorz jest m nichem , który zo sta ł b isk u p e m i k t ó ­
ry żałuje, że nie m oże ju ż być z a k o n n ik ie m . T a o s o b i ­
sta hierarchia w artości znajduje o d b ic ie w D ia lo g a ch .
Jedną z najbardziej w y m o w n y ch p o d ty m w z g l ę d e m
stro n , k tó ra nadaje ton całem u dziełu, jest obok
przedm ow y, frag m en t księgi III, w której papież wy­
lew a sw e skargi p asterz a skazanego n a rozmowy ze
św ieckim i. O to ja k G rzegorz odmalowuje samego sie­
bie w opozycji do p u steln ik a Florencjusza, cudownie
czystego i prostego, którego Bóg w ynagradza, spełnia­
ją c jego n ajd ro b n iejsze n aw et p ra g n ie n ia 38:
M y zaś, w m ieszani w zgiełk świata , często wolimy
niepotrzebne rozmowy, nieraz nawet bardzo szkodliwe,
i nasze usta tym bardziej oddalone są od Boga wszech­
mogącego, im są bliższe tem u światu. Włączanie się
w ciągłe rozm ow y świeckich bardzo nas ściąga w dół.
A po zacytow aniu słów Izajasza: Biada mil... wszak
je stem m ężem o nieczystych wargach i mieszkam pośród
lu d u o nieczystych wargach, papież wyjaśnia:
Bardzo to trudne, żeby język ludzi świeckich me spla­
m ił um ysłu, którego dotyka. Często bowiem zniżamy się
do świeckiej rozmowy, dla nas niewłaściwej, a pod­
trzym ujem y j ą z przyjemnością, tak że w końcu z trudem
kończym y rozmowę, na którą przyszliśmy niechętnie.
I tak od rzeczy niepotrzebnych przechodzimy do szkodli­
wych, od lekkich słów do poważnych i Bóg wszechmocny
tym m niej słyszy m odlitw ę naszych ust, im bardziej są
one splam ione głupią rozmową.
T ę św iad o m o ść, że p ró ż n a g a d a n in a i ro zta rg n ie­
n ia k a la ją 39, tę tę s k n o tę za k la sz to rn y m m ilczeniem
i s k u p ie n ie m sp o ty k a m y w Dialogach pod różnym i
p o s ta c ia m i. K ied y n a p rz y k ła d M ary ja u k azu je się

111,15,14-16, komentując Iz 6,5.


Te skrupuły Grzegorza pozostąją w sprzeczności z łatwością,
z jaką nieliczni zakonnicy, którzy według K a s ja n a , Conl. 19,9,2,
osiągnęli doskonałość: łączą oni umiłowanie samotności z całkowi­
tą dyspozycyjnością względem ludzi.
malej Muzie, nakazuje jej aby nie czyniła nic w sposób
lekkomyślny i dziecinny, żeby się pow strzym yw ała od
śmiechu i żartów. I rzeczywiście, po tym śnie d ziew ­
czynka zmieniła swoje zachowanie i całą j e j dziecięcą
lekkość zajęła wielka powaga 4U
Na końcu przedmowy Grzegorz ska rży ł się, że
wspomnienia o świętych, którzy opuścili św iat, pogłę­
biają jego ból, jaki rodzi w nim zanurzenie w ś w ia to ­
wej burzy. Czy opowiadania o świętych, k tó r e ro zp o ­
czął, aby zaspokoić ciekawość Piotra, p r zy c zy n iły się
do pogłębienia tego bóJu? M ożna m ieć n a d z ie ję , że
nie. Czy podziwiając Florencjusza i M uzę, a ta k ż e ty lu
mnichów, kapłanów, a naw et św ieckich, k tó r z y p o ­
dobni byli do tych świętych dusz, p ap ież n ie o d n a la z ł
raczej czegoś z tego życia n astaw ionego w y łą c z n ie n a
Boga i na oczekiwanie wieczności, z k tó re g o c z e r p a ł
szczęście, będąc w zakonie *l?

P rzekład Dorota S ta n ic k a -A p o sto ł

Prol 1,3.
PODSTAWOWA BIBLIOGRAFIA

Bibliografia tu podana jest tylko zarysem bibliograficz­


nym ogromnej literatury o Grzegorzu. Ograniczamy się
w niej do podania głównych podstawowych narzędzi pracy
(jak np. bibliografie) żywotów Grzegorza, oiaz szerszej bi­
bliografii dotyczącej samych Dialogów. Ta ostatnia jest tak­
że zestawieniem dziel podstawowych, ponieważ w biblio­
grafii R. Godding (por. niżej) na tem at Dialogów mamy 45
stron (111-156); do niej odsyłamy wszystkich zaintereso­
wanych.

1. D zieła ogólne

a. Podstawowa bibliografia na temat Grzegorza


R. G o d d i n g , Bibliografia di Gregorio Magno (1890-1989),
O pere di S. G regorio Magno, Complementi 1, Roma 1990
(podajemy numery) oraz dodatki [w:] Gregorio Magno et il suo
tempo, 1, Roma 1961, 293-304 i ABol 110(1992) 142-157, dal­
sza bibliografia w kolejnych tomach Medioevo Latino.
Najnowsze miscellanea poświęcone Grzegorzowi: Gregoire
le Grand, P aris 1986 (akta sesji w Chantilly, 15-19, (IX,
1982); Gregorio Magno e il suo tempo, SEA 33-34, Roma
1991 (Akta konferencji w Rzymie 9-12, V, 1990); Gregorio
Magno. II maestro della communicazione spirituale e la tra-
dizione gregoriana in Sicilia, C atania 1991 (Konferencja
w V izzini, 10-11, 111,1991); J.C. C a v a D i n i (red.), Gregory
the Great, A Symposium, N otre Damę and London 1995
(N otre D amę S tudies in Theology, 2).
Podstaw ow e wydania dzieł wszystkich Grzegorza zestawio­
ne, w CPL 1708-1714, appendix i żywoty 1715-1723. Naj­
lepsze ze starych wydań J.B. G a l l ic c io l l i , Venetiis 1768-
1776 jest poprawionym wydaniem Maurynów. Wydanie nie-
poprawione Maujynów jest podstawą wydania w PL 75-78.
Wydanie w CCL w trakcie publikacji podobnie ja k wydanie
z przekładem włoskim w Rzymie (wydawnictwo Citta Nuova).
Indeks słów: Thesaurus S.Gregoni Magni, Series A, Form ae,
CETEDOC Turnhout 1986.

2. Żywoty św . G rzegorza

a. Starożytne i średniow ieczne: BHL 3 6 3 6-3651a;


BHG 720-721f
L ib er P o n tific a lis, ed. L. DuCHESNE, 3, Paris 1 9 5 7 , 9 3 . Por.
BHL 3636; G odding 2392.
około 713, być może wcześniej, BHL
A n o n im z W h itb y ,
3637; CPL 1722; GODDING 2394-2402. Wyd.: B. COLGRAVE,
T h e E a r lie s t L ife o f G r e g o r y t h e G r e a ł, b y a n A n o n y m o u s
M o n k o f W h itb y , Cambridge 1985.
P a w e ł D ia k o n (+799), BHL 3639, CPL 1723, G o d d in g 2403.
Wyd.: H. G risar, ZkTh 11(1887) 162-173; PL 75,41-59 (in­
terpolowana - BHL 3640); por. H. GRISAR, ZKTh 11(1887)
158-173.
w latach 872-882; BHL 3641-3643, GODDING
J a n D ia k o n ,
2404-2410. Wyd.: PL 75,59-242.
Ż y w o t k r ó tk i, przekład z greckiego, BHL 3645, GODDING
2411. Wyd.: F. H alkin, SeT 234, 1964, 3 7 9 -3 8 7 = S u b s H a g
51,1971,236-245.
Krótkie żywoty u Ps. Izydora z Sewilli {De viris illustribus
50, PL 83,1102n, por. C. CODOŃER MERINO, E l „De uiris
illustribus” de Isidoro de Seuilla, Salamanca 1964) i Ild e­
fonsa z Toledo (De uiris illustribus 1, PL 96, 198n, por.
C. Codońer Merino, Salamanca 1972,136).

Żywoty greckie
BHG 2417-2423, Godding 2417-2423. P or. H . D e l e h a y e
ABol 23(1904) 449-454 (Grzegorz w hagiografii greckiej);
F. H alkin , OCP 21(1955) 109-114=SH 51,1971, 106-111
(Grzegorz w hagiografii bizantyńskiej).

b. Ż y w o ty n o w o ż y tn e , p o d a je m y w a ż n iejsze , in n e
p o r. GODDING 29-216

W ażniejsze a rtyku ły encyklopedyczne


V. MONACH1NO, BS 7, 1966, 222-278; R. GlLLET, DSAM
6,1967, 872-910; Tenże, DHGE 21,1986, 1387-1420; SWP
170-172; R. M a m e l l i , RAC 12,1983, 930-951; V. R ecchla ,
DPAC 2,1984, 1698-1707; R.A. Marcus , TRE 14,1985, 135-
146.
S. R osik , J. M is iu r e k , M. R usecki, B. F ałczyk, EK 6.1993,
320-333; W.M. G e s e l , LThK 4.19953, 1010-1013.

Monografie
F.H . D u d d en , Gregory the Great. His Place in History and
Thought , 1-2, London 1905 (dzieło nieco przestarzałe, ale
ciągle podstawowe); C. D aGENS, S. Gregoire le Grand, cul-
ture et experience chretienne, Paris 1977; J. RICHARD, Con-
sul o f God, the Life and the Times o f Gregory the Great,
London 1980 (tł. niem.: Graz-Wien-Koln 1983; wL: Firenze
1984); R. M arkus , Gregory the Great and his World, Cam­
bridge 1997.
Popularne-. H. GRISAR, S. Gregorio Magno (590-604), Roma
1904,1908; P . Ba t iff o l , Saint Gregoire le Grand, Paris
19283 (tł. ang. London 1929); S.V. PARONETTO, Gregorio
Magno. Un maestro alle origini cristiane d ’Europa, Roma
1985; E. G and olfo , Gregorio Magno, papa in u n ’epoca
trauagliata di trasmissione, Roma 1994.
Po polsku -. S.M. R enata , Grzegorz I Wielki, papież, Poznań
1938 (bardzo popularne); J. CZUJ, Papież Grzegorz Wielki,
W arszaw a 1948.
Ikonografia
A. THOMASS, LCIk 6,1974, 432—441. Por. także artykuły
wBSiEK.

3. D ialogi

Bibliografia: G odding 111-156; R. W iś n ie w s k i , : Vade


w

mecum historyka starożytnej Grecji i Rzymu, W arszawa


1999, 323n.

Podstawowe wydania
PL 77, 149-430; U. MORICCA, Roma 1924 (por. A. DE VOGUE,
BoUetino delTIstituto Storico Italiano 86[1976-1977] 183-216);
wydanie podstawowe: A. DE VOGUE, P. A n TIN, SCh 251, 1978,
260, 1979, 265, 1980. Najlepszym wstępem do Dialogów jest
tom 251 Sources Chretiennes, 1978 pióra A . DE VÓGUE, zawie­
rający m.in. ważne do zrozumienia utworu mapy i bibliografię.
Przekład grecki pp. Zachariasza PL 78,146-432, por
I. H aVENER, The Greek Prologue to the „Dialogues o f Grego-
ry the Great. The Critical Text, RBen 99(1989) 103—117.
E. MALTESE, Appunti su Zacchana traduttore di Gregorio
Magm, Religione e cultura (Trento) 6(1994) 243-252.

Rękopisy i krytyka tekstu


Godding 1063-1074.

Przekłady
Godding 1000-1009; II ks. - 1010-1062. Polskie. F. K a r ­
czewski, Kraków 1884; W. SzOŁDRSKI, PSP 2, 1969; II k się ­
ga A. ŚwiDERKÓWNA, [w:] Św. Benedykt z N ursji, R eguła,
Sw. Grzegorz Wielki, Dialogi, Księga II, (z tek stem łaciń ­
skim), Kraków-Tyniec 1994.
Sprawa autentyczności Dialogów wybuchła po opublikow a­
niu dzieła F. CLARK, The Pseudo-Gregorian Dialogues, 1-2,
Leiden 1987. Tenże autor zabierał jeszcze kilkakrotnie głos
w tej sprawie: JEcclH ist 40(1989) 323-343; The Heythrop
Jo u rn a l 30(1989) 257-272; Aug 30 (1990),1, 75-105; StPatr
18,1990,4, 120-132, 33, 1997, 407-417; The Renoued Con-
trouersy about the Authorship o f the Dialogues, [w;] Grego­
rio M agno e il suo tempo, SEA 34, Roma 1991, 5-25.
W dość burzliwej dyskusji wzięli udział wybitni specjaliści,
m .in.: G. C r a c c o , Riuista di storia e letteratura religiosa
27(1991) 115-124; P. M i n a r d , RevMabill 61(1986-1988)
471-481; P. M e y v a e r t , JEcclHist 39(1988) 335-381; R. GOD-
DING, ABol 106(1988) 201-229; P.P. VERBRAKEN, RBen
98(1988) 272-279; P. ENG ELBERT, ErA 64(1988) 255-265;
Tenże, 65(1989) 370-393; A. d e VoGUE, RHE 83(1988) 281-
348; Tenże, Les Dialogues oeuore authentiąue et publie par
G regoire lui-m em e, [w:] Gregorio M agno e il suo tempo,
2, SEA 34, 1991, 27-40; P. Cremascoli, Benedictina
36(1989) 179-192; R. GlLLET, REA 36(1990) 309-314;
M. lADANZA, B en 42(1995), 2, 315-334. Wynikiem dyskusji
je s t jednogłośne u znanie autentyczności Dialogów.

Prace ogólne o Dialogach


V. RECCHIA, Gregorio Magno e la societa agricola, Roma
1978; A. DE V0GUE, Gregoire le Grand, lecteur de Gregoire
de Tours, ABol 94(1976) 225-233; TENŻE, Sur le tezte des
Dialogues de Gregoire le Grand. Lutilisation du manuscrit
de Milan par iediteur, [w:] Latinitat und Alte Kirche. FS
R. Hanslik, W ien 1977, 326-335; J M. P eterson , The Dia­
logues o f Gregory the Great in their Late Antiąue Cultural
Background, Toronto 1984.

Monastycyzm
Należy zwrócić uwagę na fakt, że ostatnio Komentarz do
Księgi Królów przypisyw any Grzegorzowi, został uznany za
dzieło P io tra z Cava (XII w.). Stąd też opracowania mona-
stycyzm u u Grzegorza, k tóre brały pod uwagę ten komen­
tarz, pow inny zostać zmodyfikowane.
G o d d in g 1134-1143; F. ANTONELLI, De re monastica in
Dialogis S. Gregorii Magni, A ntonianum 2(1927) 401-436;
O.M. PORCEL, L a doctrina monastica de San Gregorio Ma­
gna y la „Reguła monachorum ", Diss., Washington 1951;
A. S a p i n . L e moine d ’apres les Dialogues de S . Gregoire le
Grand, Diss., Grenoble 1958; T. Boral DJ, / Dialoghi di
S. Gregorio Magna: tipologia ascetico-religiosa dei persona-
ggi, Diss., BoJogna 1968; L. L ezza , LI monacato nełla Chiesa
secondo i Dialoghi di S . Gregorio Magno, Vita monastica
23il969i 96-123. E J. C ollam a ti , The Notion o f Charisma
in Early Itolian Monasticism, Especially as Reoealed in the
„Dialogues * of Gregory the Great, Diss. Notre Damę 1981,
B. Cala Tl. / / monachesimo benedettino e i „Dialogi ” d i Gre­
gorio Magno, [w.] Słona Europea. II monachesimo nel pri­
mo millenio, Roma 1969, 133-140; G. CREMACOLI, Tra cielo
e term; 11 monachesimo in Gregorio Magno, [w;] Insula
Sirmie, Brescia 1997, 27-34.

Biblia, teologia, ascetyka


M.G. SORGE, Aspetti spirituali dei Dialoghi di san Grego-
no Magno. Padova 1966; S. F rank , Actio u n d contempla-
łio bei Gregor dem Grossen, TrierThZ 78(1969) 283-295;
J, Leclercq, La Vita di S. Benedetto come fonte di gioia.
Studium 82(1986) 260-264; A. DE VOGUĆ, De la crise aux
resolutions: les Dialogues comme hisłoire d'une ame, [w:]
Gregoire le Grand, Paris 1986, 305-314; A. DE VOGUE, La
gesłe d Elisee chez les premiers moines d'Occident, C annel
71G994J 28-38; S. SOJKA, Przedchrześcijańskie „actio" a „con-
templatio" i „vita contemplatwa" u św. Grzegorza Wielkie­
go, VoxP 6(1986j 17-39; T e n że , Asceza w świetle p ism
św. Grzegorza Wielkiego, Tamże 7(1987) 337-343.

Hagiografia, mężowie Boży


A.J. FESTUG1ERE, Lieuz communs litłeraires et them es de
folklore dans Ihagiographie pnmitwe, Wiener S tudien
73(1%) 123-152; B. DE GAIFF1ER, Les heros des Dialogues
de Gregoire le Grand, ABol 83(1965) 53-73; G. PENCO, Le
figun bibliehe del Vir Del nelTagiografia monastica, Bene-
dictina 15(1968) 1-13; G. C racco , Uomini di Dio e uom ini
di Chiesa nell'alto medioeoo Per una reinterpretazione dei
„Dialoghi ” di Gregorio Magno, R ic e rc h e d i s to r ia so ciale
e re lig io s a 12 (1 9 7 7 ) 1 6 3 -2 0 2 ; T e n ż e , Ascesa e ruolo dei
„viri Dei" nell'Italia di Gregorio Magno. [w;] Hagiogra-
phie, culturee et societes IV-XJT 8., P a n a 1 9 8 1 , 2 8 3 -2 9 7 ;
S. BoECH G aj a n o , La proposta agiografica dei „Dialoghi”
di Gregorio Magno, S tu d i m e d io e v a li 2 1 (1 9 8 0 ) 6 2 3 -6 6 4 ;
M. P uzicha , Vita iusti (Dial. 2 2 ) Grundstrukturen altkir-
ehlicher Hagiographie bei Gregor dem Grossen, [w;] Pietas,
FS B. Kótting, JAC Ergbd. 8, 1 9 8 0 , 2 8 4 -3 1 2 ; A. de Vogue,
Marie chez les uierges du VT s.: Cesaire <fAries et Gregoire
le Grand, Ben 3 3 (1 9 8 6 ) 7 9 - 9 1 ; TENŻE, Le papę qui persecu-
ta Saint Eąuitius, ABol 1 0 0 (1 9 8 2 ) 3 1 9 -3 2 5 ; P MiQVJEL, Le
diable dans les „Vies" des saints moines. „Vie de S. Anto­
inę" par Atkanase. „Vie de S. M artin" par Sulpice Senere.
„Vie de S. Benoit”par Gregoire le Grand. CollCist 4 9 (1 9 8 7 )
2 4 6 - 2 5 9 ; S. B o e s c h G a j ANO, Agwgrafia e geografia nei
Dialoghi di Gregorio Magno, [w:] Stona della Sicilia e tra-
dizione agiografica nella tarda antichitd, Soveria Manelli
1 9 8 8 , 2 0 9 - 2 2 0 ; A . DE VOGUE, „Martyrium in occulto”. Le
martyre du temps du paix chez Gregoire le Grand, Isidore
de Seuille et Valertus du Bierzo, [w:] Fructus centesimus,
F S G.J.M. Bartelink, Steenbrugge 1 9 8 9 ,1 2 5 - 1 4 0 .
Dla zidentyfikowania poszczególnych postaci świętych
w Dialogach odsyłamy do poszczególnych tomów Biblio-
theca Sanctorum i do danych w Bibliotheca Hagiographica
Latina (BHL) i jej Nouum Supplementum.

Cuda, uii^je, demonologia


A.J. FESTUGIERE, Lieux com m uns litterraires et themes de
folklore dan s lagiograph ie prim itiue, Wiener Studien
73(1960) 123-152; P. BOGLIONI, Pour l ’etude du miracle au
moyen age: Gregoire le G rand et son nulieu, Montreal 1972;
T enże . M iracle et naturę chez Gregoire le Grand, [w:] Epo-
pees, legendes et miracles, Paris 1974, 11-102; D.L. WALZEL,
The Sources o f M edieual Demonology, Ann Arbor 1974;
P. M urhay, M iracles o f St. Benedict. M ay we doubt them?
Hallel 9 (1981) 46-52; B. WaRD, The M iracles o f S ain t
Benedict, Iw:] Studies in Honour o f St. Benedict o f Nursia.,
Kalamazoo 1981, 1-13; S. B oesch G a jano , Demoni e mira-
coli nei „Dia/oghi” di Gregorio Magno, fw:) Hagiographie,
cultures et societes. IV-XIT s., Paris 1 981, 2 6 3 - 2 8 1 ;
M. R useckj, Pedagogiczne funkcje cudu w edług św. Grze­
gorza Wielkiego, Roczniki teologiczno-kanoniczne, 3 0 ( 1 9 8 3 )
33-49; A. DE Vogue , Newman on miracles a n d the Life o f
St. Benedict by Gregory the Great, Halle] 1 1 (1 9 8 3 ) 64—68;
M.P. Ciccarese, Visioni deWaldila. Modelli e tesli, F irenze
1987, 115-147; G. Cracco , Gregorio e 1’oltretomba, [w .]
Gregoire le Grand, Paris 1986, 2 5 5 -2 6 6 ; W. M c C r e a d y ,
Signs o f Sanctity. Miracles in the Thought o f Gregory the
Great, Toronto 1989; M. GRACE, Who is the „Man o f G o d ”
in Gregory s Dialogues, CistStudQuart 3 0 ,2 (1 9 9 5 ) 2 0 5 - 2 1 6 .

Eschatologia
Dotyczy szczególnie księgi IV: A.C. RUSCH, An Echo o f C hris­
tian Antiąuity in St. Gregory the Great: Death a Sruggle w ith
the Deuil, Traditio, 3(1945) 369-379; R. M a n se l li ,
L ’escatologia di S. Gregorio Magno, Ricerche di s to ria re-
ligiosa 1954, 72-83; G. CREMASCOLI, „Nouissima h o m in is M
nei „Dialoghi” di Gregorio Magno, Bologna 1979; C. V oG EL ,
Deux conseąuences de l ’eschatologie gregorienne: la m u lti-
plication des messes prouees et les moines-prętres, [w:] G re­
goire le Grand, Paris 1986, 267-276; R.R. ATWELL, F ro m
Augustine to Gregory the Great: A Eualuation o f th e E vi-
dence of the Doctrine o f Purgatory, JourE cclH ist 38(1987)
173-186; M.P. Ciccarese, La genesi letteraria d ella uisione
deWaldila: Gregorio Magno e le sue fonti, A ug 29(1989)
435-449; K. Ntedika, La penitence m onastiąue et la re-
conciliation dans 1'autre vie. Lecture des D ialogues d e S a in t
Gregoire le Grand et de la Regle de S a in t B enoit, Re-
vAfrTheol 14(1990) 103-123; J. LE GOFF, N a ro d zin y czyść­
ca, tl. K Kocjan,Warszawa 1997.
S t r u k t u r a lite r a c k a
G o d d in g 1095-1128 E B e r t a u d , DS 3,1957.834-850 (dia­
log duchowy); M. PLEZ1A, L'hisloire dialoguee: procede
d ’origine patristiąue dans l"histonographie medieuale, St-
P a tr 4, 1961, 490—496; F. TATEO, La strultura dei Dialoghi
d i Gregorio Magna, VetChr 2(1965) 101-127; A. VlTALE-
B()VARONE, La form a narratwa dei Dialoghi de Gregono
M agno, Atti della Accademia della Scienze di Tarino, 11.
Classe delle scienze morali, storiche e filologiche 108(1974)
95-173, 109(1975) 117-185; S. BOESCH G aJANO, „Narratia"
e „Expositio” nei Dialoghi di Gregorio Magno, BoUetino
dell’Istitu to storici italiano per il medioevo et Archivio Mu-
rato rian o 88(1979) 1-33; G. PENCO, Sulla strułtura dialogi-
ca dei Dialoghi do S. Gregorio, Ben 33(1986) 329-335;
M. VAN U YTFAN GE, Scepticisme doctrinal au seuil du Moyen
Age? Le objection d u diacre Pierre dans les Dialogues de
Gregoire le G rand ; [w;] Gregoire le Grand, Paris 1986,
315-326; J . F oN T A IN E , Le genre litteraire du dialogue mo-
nastiąue, [w:] The Spirituality o f Ancient Monasticism, red.
M. S tarowieyski, Kraków-Tyniec 1995, 227-250; D. von
DER N ahmer , Die B edeutung der Fragen des Petrus fur die
Dialoge Gregors des Grossen, Florentissim ae Flores Eccle-
siae (T rento) 9(1996) 381-416; E. CONTRERAS, San Grego­
rio de los D ialogos, N ova e t V etera (Zam ora), 13(1998)
2 3 9 -2 5 0 ; R. GODDING, II „Liber Vitae P atrum " di Gre­
g o rio d i T o u rs e lo rig in e dei D ialoghi di Gregorio M a­
g n o , [w:] Scrivere dei sa n ti, a c u ra do G. LUONGO, Roma
1 9 9 8 ,107-128.

Język
L. WlESE, Die Sprache der Dialoge des Paptes Gregor, mit
ein em A n h a n g : Serm o de sapientia und M oralium in lob
fra g m e n ta , H alle 1899; V. STELLA, I Dialoghi d i s. Gregono
M a g n o nella storia del Latino. Saggio filologico, Cava dei
T irr e n i 1910; A .J. KlNIREY, The Late L atin Vocabulary o f
th e D ialogues o f St. Gregory the Great, W ashington 1935;
J . S e it z , D ie Yerw endungsw eise der Abstracta im Lateini-
schen untersucht an den Diałogen Gregors des Grossen,
Diss. Jena, Leipzig 1938; K. BRAZZEL, The clausulae irt Ihe
Works ofSt. Gregoiy the Great, Washington 1939; A. Bruz-
ZONE, Sulla lingua dei „Dialoghi " di Gregorio Magno, Stu -
di latini e itaiiani 5(1991) 195-280.

Różne
B. BORGHINI, Congełture topografiche sul libro II dei Dia-
loghi di san Gregorio. Benedictina 19(1972) 5 8 7 -5 9 3 ; G rze­
gorz i Longobardowie: C. AZZARA, Gregorio Magno, i Lon-
gobardi e l'Occidente barbańco, BoUetino delTIstitituto sto-
rico itaiiano p e r i) medioevo e Archmo M uratoriano,
97(1991) 1-74.
Dialogi wywarty wielki wpływ na kulturę, szczególnie
w średniowieczu i w świecie słowiańskim. Dawne przekłady
por. GODDING 1397-1451; wpływ, por. GODDING 1452-1475.
Monografie o wpływie tego dzieła G. D u f n e r , Die Dialoge
Gregors des Grossen in Wandel der Zeiten und Sprachert,
Padova 1968.
Szczególne znaczenie odegrały Dialogi w kulturze sło w ia ń ­
skiej-. przełożono je z j. greckiego na wiele języków słow iań­
skich; sprawę omawia ogólnie F.V. Mareś, De Gregorii Dia-
logorum oersione palaeoslauica, [w:] Gregoire le G rand, Pa-
ris 1985, 191-197. Tzw. Pateryk Rzym ski to D ialogi G rz e ­
gorza, por. G. BlRKFELLNER, Der rómische P aterik, W ien
1979 (i liczne wcześniejsze artykuły). Por także: C h . H a n -
N1CK, Die griechiesche Uberlieferung der „Dialogi” des Pap-
stes Gregorius der Grosse und ihre Verbreitung bei d en
Slaoen in Mittelalter, Slovo 24(1974) 41-57. W M enejach fi­
gurowały Homilie na Ewangelie i Dialogi G rzegorza pod
datą 11 marca, por. Die grossen Lesemenaen des M etropoli-
ten Makarij, 1-11 Mńrz, Freiburg Br. 1997.

Żywot św. Benedykta (ks. II)


Wszystkie najważniejsze wiadomości biograficzne o św.
Benedykcie czerpiemy z Dialogów. Stąd ogromna lite ra tu ra
na temat II księgi Dialogów.
P o d sta w o w e p ra c e o iw . Benedykcie
J. Chapman, Saint Benedict and the Sixth Century, London
1929, P. SCHMITZ, DHGE 8, 1934, 225-241; 1 SCHUSTER,
Sant Benoit et son temps, Paris 1950; H. EMONDS, RAC
2,1954, 139-136, A. L e n t in i , BS 2, 1962, 1104-1171;
A. MANCONE, DIP 1,1974, 1 3 5 1 -1 3 5 6 , P. SCZANIECKI,
M. W e g n e r , J. K owalczyk , R. Cyrklaff , K Ż urow ska , EK
2 ,1 9 7 6 , 2 2 8 -2 3 1 , 2 3 3 -2 3 7 , 2 4 2-245, 245-251, A DE V0GUE,
TRE 5 ,1 9 7 8 , 5 3 8 -5 4 1 = T e n ż e , Saint Benoit. Sa Vie et sa
Regle, Bellefontaine 1 9 8 1 ,1 5 -3 0 .
Postać św. Benedykta, dom Hebrard, Saint Benoit. Essai
psychologiąue dapres la Regle benedictine et les Dialogues
de S a in t Gregoire, Paris 1922; 1. R yelandt , Essai de phy-
sionomie morale de S. Benoit d'apres S. Gregoire le Grand,
RevLitMon 9(1924) 201-208, 256-265, O. ROUSSEAU, Saint
Benoit et le prophete Elisee, RevMon 144(1956) 103-114.
A. DE VOGUE, Benoit, modele de vie spirituelle d ‘apres U
deuxiem e livre des Dialogues de sam t Gregoire, CollCist
38(1976)147-157.
B. SENGER, Św ięty Benedykt, Warszawa 1981; P. S cza-
NIECKI, Św ięty Benedykt, Poznań 1983; Tenże, Święty Be­
nedykt, Kraków-Tyniec 1987.
Ikonografia: V. M ayr, LCIk 5, 1973 [1994], 351-364. oraz
artykuły w BS i EK.

Warunki historyczne
J. L a po r te , S. Benoit et le paganisme, S. WANDRILLE 1963
(m anuskrypt); B. BORGH1NI, Congetture topografiche sul li­
bro I I dei Dialoghi di S. Gregorio, Ben 19,2, FS don
T. L e c c iso tti , 1972, 582-593; G. BONAMENTE, Uambiente
socio-culturale di s. Benedetto. Roma allo scadere del V se-
colo, B en 28(1981) 23-45; C. DE LA S erna , Historicidad de
San Benito. Estado de la cuestion segun algunos de los mas
recientes estudios sobre il tema, Yenno 19(1981) 15-31;
V. R ecc h ia , San Benedetto e la politica religiosa deWOcci-
dente nella prim a meta del secolo VI dai Dialogi di Gregorio
Magno, Romanobarbarica 7(1982-1983) 201-252; A. B orłas ,
Saint Benoit et 1’Italie du V s. E ssai d ’a pproche sociolo-
giąuede la Regle Benedictine, CollCist 57(1995) 280 -3 0 7 .

Klasztory
Subiaco - G o d d i n g 1295-1302; S. Gregorio e d i monasleri
Sublacensi, Roma 1904; L. P a n E r m i n i , Subiaco a ll’epoca
di s. Benedetto, Notę di topografia, Ben 28(1981) 69-80.
Monte Cassino - G o d d i n g 1303-1315, A. P a n t o n i , Le vi-
cende delta Basilica di Montecassino attrauerso la docu-
mentazione archeologica, Montecassino 1973; T enże , M on­
tecassino, DIP 6,1980, 80-89; A. PANTONI, L ’A cropoli d i
Montecassino e il primo monastero d i san Benedetto, M o n ­
tecassino 1980; E. WlLKE, St. Benedikt, der Gesetzgeber von
Montecassino, nach den Dia/ogen Gregors des Grossen, E r A
56(1980) 377-398.

Inne
A DE VOGUE, Le monastere de Vabbe Seruandus ? Des lettres
de Gregoire le Grand a ses Dialogues, Aug 31(1991) 4 1 1 -
419; M. McCaNN, Abbots and Monks in the D ialogues o f
Gregory the Great. SM 40(1998) 11-21.

Komentarz do I I księgi

A. DE VoGt/E, P. Antin, Vie de saint Benoit, B ellefontaine


1982.

Interpretacja I I księgi

T. Lecissotti, Sulla ueridicita del Dialoghi del M agno


Gregorio, Benedictina 17(1970) 339-340; M. M a h l e r , E v o -
cations bibliques et hagiographiqu.es dans la Vie de S . B e ­
noit par Gregoire, RBen 83(1973) 398-429; B. C ala TI, S ag-
gio per una lettura dei Dialoghi di S. Gregorio M agno se-
condo la metodologia del senso spirituale dela Scrittura inteso
doi Padri medieuali, [w;] Lex Orandi, Lex Credendi, F S Ci-
priano Yagaggini, SA 79, Roma 1980, 109-130; J. L e GOFF,
„Vita” et „pre-exemplum" dans le deuxieme livre des „Dia-
logues" de Gregoire le Grand, Iw:) Hagiographie, culture et
sociełes. IV - XIV s., Paris 1981, 105-120; P. Cusack, Acci-
die in the „Second Dialogue” of St. Gregory [?, StPatr 23,
1993, 99-102; TENŻE, An Interpretation of the Second Dia-
logue of Gregory the Great. Hagiography and St. Benedict,
Lewiston 1993; J. BlaKE Morę, Post-Critical Approaches to
the Second Dialogue, AmBenRev 45(1994) 142-160;
M. Z e l z e r , Gregors Benediktoita und die Bibel, Regulae
Benedicti Studial8(1994) 221-232; T aZE, Vir Domini Bene-
dictus. La struttura interna de II libro dei Dialoghi di Gre-
gorio Magno, [w.] La narratiua cristiana antica, SEA 50,
Roma 1995, 635-643.

Grzegorz i św. B enedykt


G. CRACCO, Gregorio Magno interprete di S. Benedetto, [w.]
S. Benedetto e otto secoli (XII-XIX) di Vita monastrica in
Padouano, Padova 1980, 7 -3 6 ; R. GREGOIRE, II uolto agio-
grafico di S. Benedetto nel II libro bei Dialoghi di Gregorio
M agno, R avennatensia 9(1981) 1 -2 0 ; B. Steidle , Papst
Gregor der Grosse und der Gottesmann Benedikt. Zu Dial.
2, ErA 56(1980) 173-182; A. DE VOGUE, Saint Benoit et le
progres spirituel. L ’auteur de la Regle entre sa source et son
biographe, [w:] Spiritual Progress, cura J. DRISCOLL,
M. S heridan , SA 115, Roma 1994,127-155.

Dialog II oraz Reguły Mistrza i Benedykta


W ydanie R eg u ły Mistrza-. A. DE VOGUE, SCh 105-106, 1964;
konkordancje: J.M. CLEMENT, J. N eufville , R. D emesley,
SCh 107, 1965; przekład polski w przygotowaniu w Źró­
dłach M onastycznych; fragmenty w przekładzie K. O bryC-
KIEGO w PS P 26, 1980, 161-178.
W ydanie R e g u ły B enedykta, A. DE VOGUE, SCh 181-186,
1971-1972, 7 P aris 1977 (Komentarz). Polski przekład Re­
g u ły z kom entarzem : G. HOLZHERR, Reguła benedyktyńska
w życiu chrześcijańskim , tł. W. S zlenzak , Kraków-Tyniec
1988 oraz liczne wydania p r z e k ła d u Reguły z lu b b e z te k stu
łacińskiego .
A DE V0GUfi, La communaułe et / ‘abbe darts /a Regle de sa in t
Benoit, b.m.w., 1961; TENŻE, L a Regle d u M attre et les D ia-
logues de S. Gregoire, RHE 61(1966) 44-76; M .A . F eljz
Ca r b a j a l , Libro de las concordancias de la regla d e s a n
Benito y de los Didlogos de san Gregorio, V enta de B ań os
1980; A. L in a g e CONDE, La „Reguła B en e d ic li" y e l „D ia-
logo Segundo “de San Gregorio ", obras literarias, M iscella-
nea Cassinense 44. Montecassino 1981, 169-187.
Św. Grzegorz Wielki

CZTERY KSIĘGI
DIALOGÓW
O CUDACH OJCÓW
ITALSKICH
KSIĘGA PIER W SZA'

[P r o lo g ] 1*

1. P e w n eg o dnia przygnębiony zam ętem wyw oła­


n y m przez k ilk u św ieck ich , których sprawam i zbyt
c z ęsto m u sim y zajm ow ać się więcej niż p o w in n iśm y 3,
u d a łe m się w sa m o tn e m iejsce sprzyjające sm utkow i.
T am bow iem m ógłbym się zastanow ić nad tym, co
w m ojej pracy n ie podoba m i się i nad w szystk im , co
za zw y cza j sp ra w ia m i przykrość.
2 . G d y b ard zo p rzygn ęb ion y długo ta m sied ziałem
w m ilc z e n iu , p r z y sze d ł u k o ch a n y mój syn , diakon
P i o t r 4. O d w czesn ej m ło d o ści b ył on zw iązan y ze m ną
z a ż y łą p r z y ja ź n ią , a ta k ż e b y ł m i to w a rzy szem w stu ­
d ia ch n a d P is m e m Ś w ięty m . T e n w idząc, że jestem tak
p o g r ą ż o n y w s m u tk u , zapytał: Czy sta ło się coś no­
w e g o , ż e s m u te k o g arn ął cię w ięk szy n iż zazwyczaj?

1 B iblia w pierwszym Dialogu por. O. GARC1A DE LA FUENTE,


Reminescencias biblicas en el libro I de los Dialogos de Gregono
Magno, Excerpta Philologica 1(1991), 221-233.
' Prolog podaje dane autobiograficzne podobnie jak Epist. 1,5-7;
Komentarz do Ezechiela 1,11,5-6; Moralia in Hiob, SCh 32,114-116.
g
Częsta skarga, np. u Augustyna. Na ilość spraw świeckich,
które musiał załatwiać wskazują jego listy.
4 Piotr „mały ciałem, ale wielki mądrością” (Epist. 2,32). Był
przyjacielem Grzegorza i bliskim współpracownikiem, którego czę­
sto wspominał w Listach i któremu powierzał ważne zadania, jego
wikariusza na Sycylii (Epist. 1,1,3), rektora dóbr w Kampanii (Epist
2,32). Był człowiekiem o wielkiej kulturze, choć jego rola w Dialogach
jest marginesowa, a pytania czasami naiwne.
3. Odpowiedziałem. Smutek, który przeżyw am
dziennie, Piotrze, jest stary, gdyż przyzw yczaiłem się
do niego, ale zawsze nowy, gdy się wzm aga. A lbow iem
mój nieszczęśliwy duch, dotknięty ra n ą m ych obo­
wiązków, przypomina sobie, jaki był kiedyś w k la s z to ­
rze . jak wszystkie sprawy, które mogłyby go skalać,
był)’jakby poniżej, jak dalece przew yższał w szystko, co
mija; jak zwykł był myśleć tylko o spraw ach n ieb a; j a k
choć uwięziony w ciele, dzięki kontem placji p rz e n ik a ł
granice ciała; jak śmierć, która je st dla w szy stk ich k a ­
rą, miłował jako przejście do życia i nagrodę z a tr u d .
4. A teraz obowiązki pasterskie spraw iają, że cier
z powodu spraw ludzi świeckich. I po ta k p ię k n y m
spoczynku kala się kurzem ziemskiej d ziałaln o ści.
Gdy z powodu życzliwości dla ludzi zw raca się n a ze­
wnątrz, to nawet gdy dąży do dóbr w ew n ę trz n y c h ,
bez wątpienia powraca do nich mniejszy.
Rozważam więc, co muszę znosić, ro zw ażam , co
opuściłem; gdy zaś myślę o tym, co u tra c iłe m , to , co
znoszę, wydaje mi się jeszcze cięższe.
5 . 1 oto teraz wstrząsają m ną jak b y fale w ielk ieg o
morza*, a okręt mego umysłu rzucają n aw a łn ic e siln e j
burzy; a gdy wspominam me daw niejsze życie, w zd y ­
cham ciężko, tak jakbym oglądając się w stecz w id z ia ł
brzeg, któiy opuściłem. A co gorsze, rz u c a n y w ie lk im i
falami, z trudnością mogę ujrzeć p o rt, k tó ry p o z o s ta ­
wiłem. Taki jest bowiem upadek ducha: n a jp ie rw t r a ­
ci on dobro, jakie miał, lecz pam ięta, że je u tr a c ił;
a gdy dalej się cofnie, to już naw et w p am ięci n ie m a

' Klasztor św. Andrzeja w Rzymie, który założył Grzegorz.


8 Praca duszpasterska porównana do burzy często występuje
w dziełach Grzegorza (List 1,5; 1,7; R eg u ła p a sto r. 5,53; M o r a l i a in
Hiob, Pruef, itd.).
tego, co czynił. I tak dokonuje się to, o czym mówię-,
im dłużej żeglujemy, już naw et nie widzimy spokojne­
go p o rtu , któryśm y opuścili.
6. Mój ból zaś zwiększa się, gdy nachodzi mnie
w spom nienie tych, którzy całym sercem opuścili życie
świeckie. Gdy patrzę, na jakich są szczytach, zdaję so­
bie spraw ę, ja k nisko upadłem . Wielu z nich przez
swe życie u k ry te w klasztorze podobało się Bogu
w szechm ogącem u, który w obawie, aby nie utracili
świeżości serca w śród spraw ziemskich, nie chciał,
żeby się nim i zajmowali.
7. To, co wyłożyłem, przedstaw ię lepiej, jeśli podzie­
lę n a p y ta n ia i odpowiedzi, podając imię rozmówcy.
Piotr: N ie wiem , czy w Italii byli ludzie, których ży­
cie zasłynęło cudam i. N ie zn am więc tych, z którym i
p o ró w n an ie ciebie zasm uca. N ie w ątpię, oczywiście,
że żyli w ty m k ra ju m ężowie dobrzy, sądzę jednak, że
n ie dokonali żadnych znaków lub cudów. A może były
o ne d o tą d ta k p o k ry te m ilczeniem , że nie wiemy, czy
rzeczyw iście zostały spełnione.
8 . Grzegorz: J e śli ty lk o opow iem , P io trze, to, co ja,
n ędzny człowiek, usłyszałem o m ężach doskonałych i do­
św iadczonych od ludzi dobrych i w iernych, lub o czym
sam się dow iedziałem , prędzej dzień by się skończył niż
m oja opowieść.
9 . Piotr: C hciałb y m cię prosić, żebyś coś o nich
o po w ied ział. N ie m iej m i z a złe, że przeryw am ci wy­
k ła d o P iś m ie Ś w iętym , poniew aż niem n iejszą ko­
rz y ść p rz y n o si w sp o m n ien ie cudów . Z k o m e n tarzy do
P is m a d o w iad u jem y się, w ja k i sposób m ożna zdobyć
i zac h o w ać cnoty, z opow iadań o cudach ' dowiadujem y
się, w ja k i sposób ta zd o b y ta i u tw ie rd z o n a cn o ta się

Gra słów u ir tu te s (cuda) i v ir tu s (onota).


ujawnia. Niektórych zaś do um iłow ania o jc z y z n y n ie ­
bieskiej bardziej pobudzają przykłady niż k o m e n ta ­
rze. Często zaś słuchający opowiadań o O jcach o d n o si
z nich podwójną korzyść, ponieważ p o ró w n a n ie z n i­
mi rozpala w nim umiłowanie życia przyszłego, a je ś li
ma on o sobie dobre pojęcie, to doznaje u p o k o rz e n ia ,
gdy dowiaduje się, że inni postępowali lepiej.
10. Grzegorz: To, czego dowiedziałem się od czc
dnych mężów, bez wahania opowiem, idąc za p rz y k ła ­
dem Pisma. Dla mnie jaśniejsze niż św iatło d z ie n n e
jest to, że Marek i hukasz nie za pomocą w zro k u lecz
słuchu poznali Ewangelię, którą potem sp isali. Ż eby
jednak słuchaczom oszczędzić wątpliwości, w skażę a u to ­
rów poszczególnych moich opowiadań. C h ciałb y m , że­
byś wiedział, że czasem podam tylko sen s tego, co sły ­
szałem, czasem zaś sens i słowa, w ja k ich było to p o ­
wiedziane. Gdybym bowiem chciał zachow ać sło w a
wszystkich osób, to ze względu na ich p ro s ty sp o só b
mówienia, nie nadawałyby się one do sty lu p isan eg o .
Tego, co opowiem, dowiedziałem się od b a rd z o
czcigodnych dawnych mężów.

1. 0 Honoracie ", który był o p atem w F u n d is 8*

1. Patrycjusz Wenancjusz 101 był k ied y ś w ła ś c ic ie ­


lem posiadłości wiejskiej w S am nium ". J e g o k o lo n 12

' BHL 3980. Święto 16 I.


g
Dziś Fondi przy via Appia, pomiędzy Terracina a Gaeta. Rui­
ny klasztoru około 2 km od miasta
10Postać historyczna, wspominany przez Kasjodora (V d r ia e
3,36; 9,22n). Por. W. ENSSLIN, PW 15,1955, 675.
11 Kraina w Italii na wschód od Lukanii i Kampanii.
12
Chłop teoretycznie wolny, lecz przywiązany do roli. Kolon tu wy­
stępujący byt bogaty, skoro, jak wynika z tekstu, miał niewolnika.
miał syna, H onorata, który od najwcześniejszych lat
płonął miłością do niebieskiej ojczyzny i dążył do niej,
stale zachowując post. Odznaczał się tak wielką po­
bożnością, że powstrzymywał się naw et od beztroskiej
rozm ow y i, ja k ju ż powiedziałem, ciało swe ujarzmiał
postem . Pew nego dnia jego rodzice dla swych sąsia­
dów u rządzili przyjęcie, n a k tóre przygotowano prze­
ró żn e m ięsiwa. Gdy on przez swe umiłowanie postu
n ie ch ciał ich tk n ą ć , rodzice zaczęli się z niego wy­
śm iew ać, mówiąc: „Jedz. Czyż mam y ci tu w górach
przynieść rybę?” W miejscowości tej słyszano bowiem
o ry b ach , lecz nigdy ich nie widziano.
2 . Gdy oni ta k w yśm iew ali się z H onorata, nagle
zab ra k ło wody potrzebnej w czasie uczty. Niewolnik
poszedł w ięc do źródła z drew nianym w iadrem takim ,
ja k ic h u żyw ano w tej okolicy. Gdy czerpał wodę, do
w ia d ra w padła ryba. Pow róciw szy, w obecności ucztu­
jący ch , p rzelał w odę w raz z rybą, k tó ra starczyła n a
cało d zie n n e pożyw ienie d la H o n o rata. Wszyscy byli
z d u m ie n i, ż a rty u stały . Zaczęto szanow ać post H ono­
r a ta , choć p rz e d te m ta k go w yśm iew ano. I ta k ry b a
z g ó r u ra to w a ła człow ieka Bożego od obelg.
3. H o n o ra t w z ra sta ł w w ielkich cnotach, to też jego
p a n o b d arzy ł go w olnością. W ówczas w miejscowości
zw an ej F u n d is zbud o w ał on k la szto r i został ojcem
o ko ło d w u s tu m nich ó w 13. Jeg o życie było dla całej
okolicy p rz y k ła d e m nadzw yczajnej pobożności.
4. P ew n e g o d n ia z góry w znoszącej się b ardzo wy­
so k o n a d k la s z to re m u rw a ła się o g ro m n a skała, k tó ra
z su w a ją c się po zboczu za g ra ż a ła zb u rzen iem k laszto­
r u i ś m ie rc ią w sz y stk ich b raci. G dy Św ięty ją zoba­
czył, w ezw ał k ilk a k ro tn ie im ien ia C h ry stu sa, wycią-

O
Kolon m nichem , por. HIERONIM, Ż y w o t M a l c h u s a 3.
gnąl prawą rękę i przeciwstawiając skale znak krzyża
unieruchomił ją na zboczu. Opowiada o tym pobożny
mąż Wawrzyniec. W miejscu tym nie było nic, co mo­
głoby skalę zatrzymać. Widać to zresztą ta k ie i teraz;
gdy się spojrzy w górę, wydaje się, że ona zwisa i może
spaść
5. Piotr: Czy możemy sądzić, że tak wybitny mą
miał najpierw sam nauczyciela, żeby potem m ógł być
mistrzem dla innych?
6. Grzegorz: Nigdy nie słyszałem, żeby był czy
uczniem, lecz dar Ducha Świętego nie może podlegać
żadnemu prawu. Słuszna jest jednak zasada, że k to
sam nie nauczył się być podległym, nie ośm ieli się
rozkazywać innym; i że nie narzuci nikom u p o słu ­
szeństwa ten, kto go sam nie umiał okazywać sw oim
przełożonym. Niektórzy jednak są tak przez D u ch a
Świętego wewnętrznie pouczeni, że choć zew n ętrzn ie
brak im takiej nauki, to nie brak im w ew nętrznego
rozeznania od Ducha Świętego. W każdym razie z ta ­
kiej swobody nie powinni brać przykładu ludzie słabi,
a to dlatego, że jeśli ktoś uznałby że jest n ap e łn io n y
Duchem Świętym, zlekceważyłby n au k ę czło w iek a
i sam zostałby nauczycielem błędu. W duszy n a p e łn io ­
nej Bożym Duchem występują bardzo w y raźn e o z n a ­
ki; cuda i pokora. Jeśli oba te znaki w sposób d o sk o ­
nały ukażą się w duszy, wtedy jasne jest, że św iad czą
o obecności w niej Ducha Świętego.
7. Nigdzie też me czytamy, że J a n C hrzciciel m ia ł
nauczyciela. A i sama Prawda, która swoją cielesn ą
obecnością kształciła apostołów, nie zaliczyła go oficjal­
nie w poczet swoich uczniów, ale pouczała go w ew n ętrz- *

*Por. IU.16.7n.
nie, na zew nątrz pozostawiając m u jakby swobodę. I tak
Mojżesz pouczony na pustyni, misję, jaką Bóg mu zlecił,
poznał od anioła, a nie od człowieka. Lecz, jak powie­
dzieliśm y wyżej, ludzie słabi powinni to szanować, a nie
naśladować.
8. Piotr: Podoba mi się to, co mówisz, lecz powiedz,
proszę, czy ta k wielki ojciec pozostawił jakiegoś ucz­
nia, który by go naśladował?

2. O L ib e r ty n ie 11, p rz e o rz e k la s z to ru w F u n d is

1. Grzegorz: Czcigodny Libertyn był przeorem kla­


szto ru w F u n d is za czasów k róla T o tili16178. Zycie za­
konne rozpoczął pod kierunkiem H onorata i przez nie­
go został wychowany. Bardzo dużo osób w opowiada­
niach godnych wiary przekazało mi wiadomości o jego
licznych cudach. Świątobliwy W awrzyniec, który jesz­
cze żyje, a swego czasu był z nim bardzo związany, lu­
b ił go często wspom inać- Pow tórzę więc te nieliczne
jego w spom nienia, k tó re jeszcze pam iętam .
2. W tej sam ej prow incji S am nium , k tó rą wyżej
w spom niałem , m ąż te n podróżow ał kiedyś w spra­
w ach swego k la szto ru . Gdy D arida ‘7, kom es Gotów,
p rzech o d ził w łaśn ie ta m tęd y ze swym wojskiem, lu ­
dzie jego zrzu cili sługę Bożego z konia, n a którym sie­
d ział *1S. O n zaś znosząc pogodnie s tra tę konia, oddał

18 Por. E. O SBO RNE, Eariy Wall-Paiting in the Church of St.


Clemente, Romę: The Libertinus cycle and Its Datę, Journal of the
Warburg and Conrtauld Institute 45 (1982), 182-185.
8 Król Ostrogotów (541-552), por. KPW 5, 902n, często wspo­
minany przez Grzegorza w Dialogach (por. Indeks).
17
Skądinąd nieznany wódz Gotów. Wydarzenie miało miejsce
w 542 r.
18 Podróż konna była raczej luksusem.
im jeszcze b a t", który trzymał w ręku, mówiąc:
„Weźcie, abyście mogli nim kierować”. To pow iedzia­
wszy zaczął się modlić. Żołnierze w spom nianego ko­
mesa szybko dotarli do rzeki Vulturnum . T am zaczęli
swoje konie kłuć dzidami i ranić ostrogam i. P om im o
to konie poganiane biczami i pokrwawione o strogam i
dały się dręczyć, lecz nie dały się p o ru szy ć 1
920*. Bały się
wody jak jakiejś śmiertelnej otchłani.
3 .1 gdy żołnierze zmęczyli się już tak długim poga­
nianiem, jeden z nich wpadł na myśl, że to z pow odu
ich winy wobec sługi Bożego takie spotkały ich tru d n o ­
ści w drodze. Zawrócili natychmiast i znaleźli L iberty­
na, któiy modlił się leżąc na ziemi. Gdy m u powiedzieli:
„Wstań, weź swego konia”, odpowiedział: „Idźcie w po­
koju ja nie potrzebuję konia”. Wówczas zeszli n a ziem ię
i silą posadzili go na koniu, z którego byli go zrzucili,
i natychmiast odjechali. A wtedy ich konie, k tó re p rz e d ­
tem nie mogły przebyć rzeki, teraz przekroczyły j ą z ta ­
ką łatwością, jakby łożysko nagle wyschło. I sta ło się
tak, że gdy słudze Bożemu zwrócili jego jedynego k o n ia ,
odzyskali wszystkie swoje.
4. W tym samym czasie przybył w te okolice Kam-,
panii Bucelinus31 ze swymi Frankam i. O k la sz to rz e zaś
sługi Bożego chodziły słuchy, że ukryte są w n im o g ro ­
mne bogactwa. Rozwścieczeni Frankow ie w p ad li do
oratorium, szukając i wzywając Libertyna, a o n leżał
tam na ziemi i modlił się. Rzecz przedziwna! S zalejący
Frankowie wpadali na niego, a zobaczyć go n ie m ogli.

19Por. Mt5,29n.
20Konie, które nie chcą ruszyć - jeden z częstych toposów ha­
giografii. Podobny cud w Dialogu Sulpicjusza Sewera (2,3).
z>Wódz Franków. Wydarzenie miało miejsce w 554 r. Franko­
wie-katolicy rabowali klasztory podobnie jak i Ostrogoci-arianie.
1 ta k zawiedzeni w swej ślepocie, odeszli z klasztoru
z niczym .
5 . In n y m razem L ib erty n na polecenie Opata, który
byt n a stę p c ą H o n o ra ta , wyruszy! w spraw ach klaszto­
r u do R aw enny Z powodu miłości do czcigodnego
H o n o ra ta m iał on zwyczaj, dokądkolw iek się udaw ał,
b ra ć zaw sze ze sobą w z a n ad rz u swej su k n i jego san­
dał. W d ro d ze sp o tk a ł kobietę, k tó ra niosła ciało swe­
go z m a rłe g o synka. U jrzaw szy sługę Bożego, pełna
m iło ści do sw ego dziecka, chw yciła za uzdę konia i za­
w o ła ła , z a k lin a ją c L ib e rty n a: „N ie ru szy sz się stąd ,
je ś li n ie w sk rz e sisz m ego syna!”
6. L ib erty n nigdy z tak im cudem się nie spotkał,
p rz e ra z ił się jej prośby i zaklęcia. Chciał wyminąć ko­
b ietę, lecz n ie m iał ja k i stał w miejscu pełen wątpli­
wości. L ubię m yśleć o tym , ja k wielką walkę toczył
w sw oim sercu. Ś cierały się w nim pokora zakonna,
w spółczucie dla m a tk i, lęk przed podjęciem czegoś
niezw ykłego, ból, że nie pom oże m atce pozbawionej
sy n a. Lecz n a w iększą chw ałę Boga współczucie zwy­
ciężyło w ty m m ężnym sercu, k tó re tym było silne, że
zo stało p o k o n an e. N ie byłoby bow iem ono pełne mocy,
gdyby nie zwyciężyła w nim dobroć. Zsiadł więc z konia,
u k ląk ł, w zniósł ręce do nieba, wyjął sandał z zanadrza
i położył n a piersiach zm arłego chłopca. Gdy się modlił,
d u s z a w ró ciła do ciała dziecka M. L ib erty n wziął je za
rę k ę i od d ał płaczącej m atce, po czym ruszył w dalszą
d rogę.
7. Piotr: Co o ty m pow iesz? Czy to zasługi H o n o ra­
ta , czy L ib e rty n a w yw ołały te n cud? 2*

22 •
Ważne miasto nad Adriatykiem, stolica Cesarstwa w V w , na­
stępnie królestwa Ostrogotów, w końcu egzarchy bizantyńskiego
Podobny cud w Dialogu Sulpigusza Sewera (2,4).
Grzegorz: Dla dokonania tak zdum iew ającego cudu
potrzebna była wiara tej kobiety i m oc obu m ę żó w .
Według mnie Libertyn mógł tego dokonać, p o n ie w a ż
nauczył się bardziej ufać mocy swego m istrza n iż sw o ­
jej. Gdy położył sandał Honorata na piersi n ie ży w e g o
ciałka, uznał tym samym, że dusza tego Ś w ię te g o
otrzyma to, o co on prosi. Również g d y E liz e u s z , n io ­
sąc płaszcz swego mistrza stanął nad J o r d a n e m , u d e ­
rzył nim wody pierwszy raz, lecz ich n ie ro z d zie lił.
Dopiero gdy krzyknął: „Gdzie je s t teraz B ó g E lia sza ? ”
i uderzył wody płaszczem mistrza, zrobił p rzejście m ię­
dzy w o d a m i W i d z i s z , Piotrze, ja k ie z n a c ze n ie dla
spełnienia cudu ma pokora. E lizeusz dopiero w te d y
mógł dokonać cudu swego m istrza, gdy w s p o m n ia ł je g o
imię. Ponieważ upokorzył się zgodnie z n a u k ą sw ego
mistrza, dokonał tego, co i jego m istrz.
8. Piotr: Podoba m i się to, co m ów isz. L e c z p r o s z ę
cię, czy jest jeszcze coś, co mógłbyś m i o n im o p o w ie ­
dzieć dla naszego duchowego pożytku?
Grzegorz: Tak, oczywiście, iecz czy znajdzie się k to ś,
kto byłby w stanie go naśladować. Jeśli o m n ie chodzi,
uważam, że cnota cierpliwości jest czymś w iększym niż
znaki i cuda. Pewnego dnia ten, kto po śm ierci czci­
godnego Honorata zarządzał klasztorem * 25*, u n ió s ł się
gwałtownie przeciw czcigodnemu Libertynow i, i to ta k
dalece, że go uderzył28. A ponieważ nie było kija, chw y-

“ Por. 2 Kri 2,13n.


25 Grzegorz nie podaje jego imienia, zachowuje jego a n o n im o ­
wość, niemniej podaje rys charakterystyczny - opat n ie w sta t na
jutrznię! Pomiędzy przeorem a opatem zachodziły spory, k tóre
przewiduje R e g u ła św . B e n e d y k ta (65,7).
28 Również św. Benedykt używał kija (11,4,3). 0 tru d n ym opacie
jest również mowa w 1,7.
cii stołeczek i nim bil go po głowie i twarzy, ta k że obli­
cze L ib erty n a spuchło i zsiniało. Libertyn zaś mocno
zraniony u d a ł się w milczeniu n a spoczynek.
9. N astęp n eg o d n ia L ibertyn m iał załatw ić ważną
sp raw ę d la k lasz to ru . Po odm ów ieniu ju trz n i pod­
szedł do łó żk a o p ata, prosząc go pokornie o błogosła­
w ie ń s tw o ” . O p at, wiedząc, ja k bardzo L ibertyn był
p rze z w szy stk ich szanow any i kochany, uw ażał, że po
ty m , co m u u czynił, zechce odejść. Spytał go więc:
„D okąd chcesz iść?” P rzeor odpowiedział: „Klasztor m a
spraw ę, k tórej nie m ogę uniknąć. W czoraj przyrzekłem ,
że dziś ta m będę. I tam w łaśnie zam ierzałem się udać” .
10. W ówczas opat zastanowiwszy się zrozumiał,
ja k w ielka b y ła jego tw ardość i brutalność i jak wielka
p o k o ra i łagodność L ibertyna. Wyskoczył z łóżka, ob­
ją ł nogi L ib erty n a, w yznał swój grzech i winę, że ta ­
kiego m ęża ta k o k ru tn ie znieważył. N a to Libertyn
u p a d ł n a ziem ię, rzucił się do nóg opata, przypisując
to, co w ycierpiał swojej w inie, a nie jego surowości.
I ta k ojciec nauczył się łagodności, pokora ucznia stała
się m istrzy n ią dla nauczyciela.
11. G dy L ib erty n w yszedł, aby załatw ić sprawy
k la s z to ru , w ielu ludzi zn anych i szlachetnych, którzy
go zaw sze o taczali czcią, zdum ieni pytali go z troską,
ja k to się stało , że m iał tw arz ta k sp u ch n iętą i siną.
O dpow iedział im : „W czoraj w ieczorem - a grzechy
m oje p rzy czy n iły się do tego - uderzyłem głową
o s to łe k i ta k ie są tego sk u tk i". W te n sposób święty
człow iek zach o w ał w sw ym sercu szacu n ek dla praw ­
dy i d la sw ego m istrz a . N ie zd rad ził złego czynu o p ata
a n i n ie p o p e łn ił g rz e c h u kłam stw a.

27
Por. 11,7,2 i Reguła Mistrza (SCh 105, 82-84).
12. Piotr: Czy możliwe, żeby ten czcigodny Libertyn,
o którego znakach i cudach tyle opowiedziałeś, w tak
licznej wspólnocie nie miai naśladowców swej cnoty?
3. 0 ogrodniku, mnichu w tym sam ym k la sz to rz e
1. Grzegorz: Feliks zwany Curvns, którego d o b rze
znałeś, był niedawno przełożonym tego k łasz to ru . O n
to opowiedział mi o tamtejszych braciach w iele rzeczy
godnych podziwu. Wybiorę więc trochę z tych, k tó re
pamiętam, gdyż chcę szybko przejść do innych sp raw .
Jedną jednak historię opowiem, gdyż uważam , że w ż a d ­
nym razie nie można jej pominąć.
2. W tym klasztorze ogrodnikiem był pewien niezw
kly mnich. Jakiś złodziej zaś miał zwyczaj zakradać się
do ogrodu, przechodził przez płot i potajemnie wynosił
warzywa. Ogrodnik dużo warzyw sadził, mniej n ato ­
miast mógł ich zebrać, ponadto zauważył, że n iek tó re
były podeptane, a inne powyrywane. Obszedłszy cały
ogród odnalazł drogę, którą złodziej miał zwyczaj wcho­
dzić. Zauważył też tam węża i rozkazał mu: „Chodź za
mną!" Gdy zbliżyli się do miejsca, którędy wchodził zło­
dziej, polecił wężowi: „W imię Jezusa nakazuję ci, abyś
strzegł tego miejsca i nie pozwolił wedrzeć się złodziejo­
wi”. Wąż natychmiast całą swą długością rozciągnął się
na przejściu. Mnich wrócił do klasztoru.
3. Gdy wszyscy bracia odpoczywali w p o łu d n ie ,
złodziej zgodnie ze swym zwyczajem przyszedł, w sp ią ł
się na ogrodzenie i gdy już staw iał nogę w o g ro d zie,
nagle zauważył, że rozciągnięty wąż z a g ra d z a m u
drogę. Przerażony upadł do tyłu, a jego sto p a u w ię z ia ,
gdyż kolec żywopłotu wbił m u się w obuw ie. I t a k aż
do przyjścia ogrodnika wisiał głową n a dół.
4. T e n przyszedł o oznaczonej godzinie i znalazł
złodzieja w iszącego na ogrodzeniu. Powiedział więc
do w ęża: „Bogu niech będą dzięki. W ykonałeś, co ci
ro z k a z a łe m . O dejdź ju ż ” . Wąż odpełznął. Docho­
dząc zaś do złodzieja powiedział: „Cóż to bracie?
Bóg m i cię w ydał. Dlaczego m iałeś odwagę ta k czę­
sto o k ra d a ć p rac ę m nichów ?” Mówiąc to uwolnił
s to p ę z ło d zieja, a jego sam ego ostrożnie zdjął na
ziem ię. P o te m pow iedział m u. „Chodź ze m n ą ” .
P rz y p ro w a d z ił go do w ejścia do ogrodu i z w ielką
ła g o d n o ś c ią o fia ro w a ł m u w arzyw a, któ ry ch on
c h c ia ł, m ów iąc: „Idź i więcej nie k ra d n ij, a gdy bę­
d z ie sz ich p o trz e b o w a ł, przyjdź do m nie, a to, co
w g rz e c h u u siło w a łb y ś z a b ra ć , ja ci dam z m iłości
do B o g a 26.
5. Piotr: T eraz widzę, że nie miałem racji, sądząc,
że w Italii nie było mężów, którzy czynili cuda.
Grzegorz: Tego, co te ra z opowiem, dowiedziałem
się od czcigodnego F o r tu n a ta 2930, który był opatem kla­
s z to ru B aln eu m C iceronis ", i od innych osób.

29
Podobne epizody podaje Historia Monachorum in Aegypto
9,6; Grzegorz z Tours, Vitae Patrum 14,2; Rufin, HK 10,1 ,.^S o­
krates HK 1,12.
29
Byc może ten sam, co w Epist. 12,36.
30 *
Dokładnie „Łaźnia Cycerona", prawdopodobnie jest to jedna
z dawnych posiadłości Cycerona w okolicach Rzymu (kolo Anzio?),
Por. E.B. GaRRISON, On Locating the Monastery of the Balneum Cice­
ronis Mentioned by St. Gregory the Great, Rendiconti della Accademia
di Archeologia, Lettere e Belle Arti [Napoli] 53[1978] 143-197,
4. O Ekwicjuszu, opacie w prow incji W alerii 31

1 . Świątobliwy mąż imieniem Ekwicjusz był w o k o ­


licy Walerii ogromnie podziwiany ze w zględu n a sw e
pełne zasług życie. F ortunat był z nim b ard zo b lisk o
związany. Z powodu swej wielkiej św iętości E kw icjusz
został ojcem wielu klasztorów w tej prowincji. Z a m ło d u
męczyły go pragnienia jego gorącej krwi, lecz u d rę k i od­
czuwanej pokusy skłaniały go jeszcze bardziej do m odli­
twy. Gdy w nieustannej modlitwie szukał pom ocy u Bo­
ga wszechmocnego, pewnej nocy ujrzał anioła, k tó ry go
kastrował; w tej wizji pokazał mu się anioł i o d ciął m u
możliwość poruszenia jego męskiego członka O d tej
pory był uwolniony od pokusy tak, jak b y w ogóle był p o ­
zbawiony płci.
2. Umocniony tym cudem, dzięki pom ocy w szech
mocnego Boga zaczął kierować kobietami, ta k ja k do
tej pory mężczyznami. Nie przestaw ał jed n ak u p o m in ać
swych uczniów, żeby zbyt łatwo nie uważali, że m o g ą go
naśladować, gdyż przywłaszczając sobie dar, k tó reg o n ie
otrzymali, łatwo mogliby upaść.

BHL 2577, święto 7 III. Por. H. Ma ROT, La collegialite et le


wcabulaire episcopal du V au Vir s., [w:] La collegialite episcopale.
Histoire et theologie, Unam sanctam 52, Paris 1965,59-98; G. MA-
RINAGNELJ, Eęuizio amitemico e il suo mouimento monastico, Bol-
letino della deputazione abruzzese di storia patria, 64(1974) 281-
343, Tenże, Influssi „Eąuiziani” nel monastero gregoriano „ad cli-
vium Scauń"? Tamże 71(1981) 57-84; E.B. GARRISON, Sainłs Equi-
zto, Onorato and Libertino m the Eleuenth- and Twelfth-century Ita-
lian Litanies as Clues to the Attnbułion of Manuscripts, RBen
88(1978) 297-315; A. OE VOGUE, Le papę qui persecula S. Equitius.
Essai d'Identification, ABol 100(1982)319-325; C. DE LA SERNA,
Magisteria del Espiritu e Iglesia institucional (S. Gregorio, I Dial. 4),
Cistercium 37(1985) 27-47.
32
Podobne epizody por. PALLADIUSZ, Opowiadania dla Lausosa
29,2-5 (Eliasz); KASJAN, Conlationes 7,1,ln (Sevenus).
3. W czasie gdy w Rzym ie wyłapywano magów, Ba­
zyli , k tó ry był w śród nich jednym z ważniejszych,
u ciek ł w p rz e b ra n iu zakonnika i przybył do W alerii.
U da! się do czcigodnego K astora, biskupa Amiter-
n u m M, z prośbą, aby go polecił Opatowi Ekwicjuszowi
i um ieścił w klasztorze dla duchowego uleczenia. Bi­
sk u p przybył więc do klasztoru, prowadząc Bazylego
p rz e b ra n e g o za m nicha, i poprosił sługę Bożego, aby go
przy jął do zgrom adzenia. Święty natychm iast spojrzał
n a B azylego i pow iedział: „Widzę, że ten , którego mi, oj­
cze, polecasz, n ie je s t m nichem , lecz diabłem ” . Biskup
odpow iedział: „S zukasz przyczyny, żeby nie wykonać
tego, o co p ro sz ę ” . N a co słu g a Boży odparł. „Mówię
o n im to , co w idzę. A byś je d n a k nie m yślał, że nie chcę
cię p o słu c h a ć , uczynię, co rozkazujesz” . Bazyli został
w ięc p rz y ję ty do k la sz to ru .
4. P o k ilk u d n ia ch słu g a Boży u d ał się dość daleko
od k la s z to ru u m a cn iać w iernych w ich pragnieniu
n ie b a. P o d czas jego nieobecności zdarzyło się, że
w k la s z to rz e dziew ic, k tó ry m opiekow ał się te n Świę­
ty, je d n ą z nich, której ciało - tę m arność - ogarnęła go­
rą c z k a i niepokój; zaczęła o n a krzyczeć, a raczej wyć:
„U m rę, je śli m n ich Bazyli nie przyjdzie m nie uzdrowić
sw oim sposobem leczenia” . Żaden m nich jednak nie od­
w ażyłby się w ejść do zgrom adzenia dziewic podczas nie­
obecności ojca, a ty m bardziej nie wysiano by tam nowo
przybyłego, k tó ry dotychczas nie znal zwyczajów braci.
5 . Z w ie lk im p o śp iech em więc w ysłano wiadom ość
do s łu g i B ożego E kw icjusza, że ta m niszka m a silną

33
Sprawa znana Kasjodorowi (Variae 4,22n) miała miejsce
w 510-511.
14 Postać znana z listu 63 pap. Pelagiusza I. Ruiny miasta Ami-
ternum znąjdują się ok. 8 km od miasta l’Aquila.
gorączkę i gwałtownie domaga się w iz y ty m n ic h a Ba­
zylego. Usłyszawszy to, Św ięty u ś m ie c h n ą ł s ię p o g a r­
dliwie i rzekł: „Czyż nie m ów iłem , ż e o n j e s t d ia b łem
a nie mnichem? Idźcie i wypędźcie go. O s łu ż e b n ic ę Bo­
żą zaś, która ma gorączkę i bredzi, n ie t r o s z c z c ie się,
ponieważ od tej chwiJi ani n ie będzie m ia ła g o r ą c z k i, an i
nie będzie przyzywała Bazylego”.
6. Wysłany mnich powrócił i stwierdził, że pośw
cona Bogu dziewica odzyskała zdrowie w godzinie,
w której powiedział to z dala przebywający sługa Boży,
Ekwicjusz. Ten zaś szedł za przykładem M istrza, który
wezwany do syna dostojnika żydowskiego uzdrow ił go
samym słowem. Ojciec zaś powróciwszy do dom u do­
wiedział się, że syn odzyskał zdrowie w godzinie, w któ­
rej z ust Prawdy usłyszał, że on żyje 3a. Wszyscy mnisi
więc, spełniając rożkaz opata wypędziłi Bazylego z kla­
sztoru. Wygnany mówił, że dzięki sztukom magicznym
często unosił do góry cełę Ekwicjusza, lecz nigdy nie
mógł nikogo zranić b Po niedługim czasie, gdy wzrosła
gorliwość chrześcijan, Bazyli został spalony w Rzymie.
7. Któregoś dnia pewna służebnica Boża należąca
do klasztoru dziewic weszła do ogrodu. U jrz a ła tam
sałatę, która wzbudziła w niej taki apetyt, że naty ch ­
miast ją nadgryzła, zapomniawszy naw et uczynić zna­
ku krzyża, do czego była zobowiązana1. N a ty ch m ia st
porwana przez diabła upadła. Ponieważ d iab e ł j ą drę­
czył od razu zawiadomiono opata E kw icjusza, aby
szybko przybył i pokonał go m odlitwą. G dy opat 3567

35
Por. J 4,46-53. Typowe dJa Dialogów n aśladow an ie cudu
ewangelicznego.
36 Topos: mag unoszący się w powietrzu jak Szym on M ag (Acta
Petń cum Simone 32).
37
Por Reguła Mistrza 23,3,17-19. Potępienie grzechu łakomstwa.
wszedł do ogrodu, diabeł, który pochwycił mniszkę,
zaczął jakby tłumaczyć się i krzyczeć jej ustami: „Co
zrobiłem? Co zrobiłem? Siedziałem sobie na sałacie,
a ona przyszła i ugryzła mnie”. Mąż Boży z wielkim
oburzeniem rozkazał mu odejść i nie przebywać wię­
cej w służebnicy Boga wszechmogącego. Diabeł na­
tychm iast wyszedł i odtąd już nie miał mocy, aby ją
dotknąć.
8. Pewien arystokrata z prowincji Nursji3®, imie­
niem Feliks, ojciec tego Kastoriusza, który obecnie
m ieszka razem z nami w Rzymie, zauważył, że czci­
godny Ekwicjusz chodził do różnych miejscowości,
aby tam z gorliwością nauczać, a nie miał święceń ka­
płańskich. Pewnego dnia podszedł do niego i jakby był
w wielkiej z nim zażyłości, zapytał: „Jak masz odwagę
głosić nauki, skoro nie otrzymałeś święceń kapłań­
skich, ani pozwolenia od biskupa Rzymu, któremu
podlegasz?” 19 Przymuszony tym pytaniem, święty mąż
wyjaśnił, jak otrzym ał pozwolenie głoszenia nauk,
mówiąc: „Nad tym, co mi mówisz, sam się zastana­
wiam. Pewnej nocy miałem widzenie, że jakiś piękny
m łodzieniec stan ął przy mnie i położył mi na języku
przyrząd lekarski, lancet, mówiąc: «Oto włożyłem sło­
w a moje w twoje u s t a 40. Wyjdź i głoś naukę». Od tego
dnia, n aw et gdybym nie chciał, nie mógłbym nie mó­
wić o B ogu”.38940

38
Raczej m iasto Nursja, obecnie Norcia w Sabinum, na pn od
Rzymu, m iasto rodzinne św. Benedykta.
39
Papież Leon Wielki zarezerwował głoszenie słowa Bożego ka­
płanom (.Epist. 118,2; 119,6; 120,6). Ekwicjusz był opatem, ale czło­
wiekiem świeckim.
40 Por. Jr 1,9; Iz 51,16. Wydarzenie przypomina to opisane w 1,4,1.
9. Piotr: Chciałbym poznać dzieło tego opata, o kt
rym mówi się, że takie wielkie dary otrzymał.
Grzegorz: Dzieło, Piotrze, wynika z daru Bożego,
a nie dar Boży z dzieła. Inaczej łaska nie byłaby łaską.
Dary poprzedzają wszelkie dzieło, ale dzieło z nich
wynikające może przyczynić się do powiększenia da­
rów łI. Abyś jednak mógł poznać jego życie, to żyją
jeszcze ci, którzy mogą o nim zaświadczyć, ja k czci­
godny Albin, biskup kościoła w Rieti, który znał go
bardzo dobrze, a także wielu innych, którzy dobrze go
znali. Ale dlaczego pytasz o dzieła, gdy czystość jego
życia równa była jego gorliwości głoszenia nauki?
10. On zaś płonął tak wielkim zapałem zdobyw
nia dusz dla Boga, że nie wystarczała m u odp ow ie­
dzialność za klasztory, ale wędrował po k ościo ła ch ,
miastach, wsiach i nawet po domach p oszczeg ó ln y ch
wiernych, aby wszędzie pobudzać serca sw ych słu c h a ­
czy do umiłowania niebieskiej ojczyzny. T ak b y ł lich o
ubrany i wygląd miał tak godny pogardy, ż e k to b y go
nie znał, nie odpowiedziałby mu naw et na p o zd ro w ie­
nie. Gdy wyruszał w drogę, m iał zw yczaj w y b iera ć
najgorszego konia ze wszystkich, jakie były w k la s z to ­
rze. Używał też uzdy zamiast cugli i skóry b ara n iej ja ­
ko siodła. Z lewej i prawej jego strony z w isa ły s k ó r z a ­
ne worki pełne świętych k siąg4142. W szęd zie, d ok ąd
przybywał, otwierał źródło Pism a Ś w iętego i o ż y w ia ł
nim niwy dusz.
11. Wieść o tym głoszeniu nauki d otarła do R zy ­
mu, a ponieważ język pochlebców zabija d u sze słu c h a ­
czy, w owym czasie duchowni, starając się przypodob ać

41 Por. Rz 11,6.

“ Sławni mnisi w różny sposób starali się ukorzyć sw ą sław ę,


m in. niedbałym i ubogim ubiorem. Por. 1,5,4.
b isk u p o w i S to lic y A p o sto lsk iej43, zapytali go. „Kim jest
te n p r o sta k , k tó ry p rzyw łaszczy! sobie prawo nauczania
n ie m a ją c w y k sz ta łc e n ia i odw ażył się pełnić urząd apo*
s to ls k i n a s z e g o p an a? N ie c h w ięc, proszę, k toś pojedzie
i sp r o w a d z i go tu ta j, aby dow iedział się, czym jest gor­
liw o ś ć a p o s to ls k a ” . C z ę sto zdarza się, że w duszy zajętej
w ie lo m a s p r a w a m i p o ch leb stw o łatw y znajduje posłuch,
j e ś li o d r a z u n ie z o s ta n ie o d ep ch n ięte od bram y serca.
B is k u p w y r a z ił z g o d ę n a p od szep ty sw ych duchownych:
E k w ic j u s z a n a le ż y d o p row ad zić do R zym u , aby dowie­
d z ia ł s ię , j a k ie s ą je g o u p ra w n ien ia .
12. Wysyłając jednak Juliana, późniejszego bisku­
pa Sabinum , biskup polecił mu przyprowadzić Ekwi­
cjusza z wielkim szacunkiem, aby sługa Boży w tej sy­
tuacji nie doznał jakiejś obelgi. Julian, pragnąc jak
najszybciej spełnić życzenie duchownych, pobiegł z po­
śpiechem do klasztoru Ekwicjusza. Tam go nie zastał.
Spotkał n ato m iast piszących skrybów i zapytał ich,
gdzie je s t opat. Odpowiedzieli mu: „W dolinie, poniżej
klasztoru, kosi traw ę” 44.
13. Ju lia n zaś miał hardego i upartego sługę, któ­
rego z tru d e m mógł utrzym ać w ryzach. Jego to wy­
słał, aby n atychm iast sprowadził Ekwicjusza. Sługa
wybiegł i z właściwą sobie gwałtownością wpadł na łą­
kę; spojrzaw szy n a wszystkich tam koszących, spytał,
k tó ry to je s t Ekwicjusz. Gdy mu go wskazano, zauwa­
żył go jeszcze z daleka i poczuł, że ogarnia go wielkie
onieśm ielenie, lęk i słabość, i że z trudem idzie chwiej-

43
Grzegorz n ie podaje imienia papieża, stąd trudno dojść, o któ­
rego tu chodziło. Był to prawdopodobnie I (535-536). Por. A. DE
VOGUE, Le papę qui art. cyt. 319-325.
44
Praca na polu zakazana przez Regułę Mistrza 86,1 była do­
zw olona przez RegBen 48,7-9. Por. 1,7,5.
nym krokiem . D rżąc doszedł do m ęża B ożego i z w iel­
ką pokorą objął jeg o k olana i całując je p ow iedział, że
pan jeg o id zie m u naprzeciw . S łu ga B oży odw zajem nił
pozdrow ienie i rozkazał: „Zbierz św ieże siano i zan ieś
zw ierzętom , na których przyjechaliście. M nie zaś n ie­
w iele ju ż zo sta ło , gdy tylk o sk oń czę pracę, pójdę za
to b ą ”.
14. T ym czasem w ysłan y z m isją J u lia n zastan a­
wiaj się, co m gło opóźniać powrót jego sługi. N agle za­
uw ażył sługę, który wracał, dźwigając na plecach siano
zebrane na łące. Zagniewany zawołał: „Co to m a zna­
czyć? W ysłałem cię, abyś przyprowadził człow ieka, a n ie
żebyś przyniósł sian a z łąki!” S łu ga odparł: „Ten, które­
go szukasz, w łaśnie idzie za m ną”. I oto ukazał się mąż
Boży w podbitych gwoździam i butach i z sierpem n a ra­
m ieniu. Był jeszcze daleko, gdy słu ga pow iedział swem u
panu, że to ten, którego szukał. Gdy Julian spostrzegł
słu gę Bożego, poczuł dla niego pogardę na sam jego wi­
dok i szykował się zganić go ostro. Gdy jed nak sługa
Boży się zbliżył, duszę Julian a ogarnął n ie dający się
opanow ać lęk , ta k że d rżał i jąkając się, z tru d n ością
m ógł w yp ow ied zieć, po co p rzybył. U p ok orzon y
w d u ch u , p ob iegł do jeg o k o la n , p op rosił o m od litw ę,
w yjaśn ił, że jeg o ojciec, B isk u p A p o sto lsk i, chciałby
go zobaczyć.
15 . C zcigodny E kw icjusz zaczął d zięk i składać Bo­
gu, zapew niając, że za pośred n ictw em najw yższego
k a p ła n a 45 sp otyk a go łask a Boża. N a ty ch m ia st zawo­
łał braci, kazał zaraz przygotow ać k on ie i zaczął po­
naglać Juliana: trzeba w yruszyć natychm iast. Julian
odpowiedział: „N iem ożliw e, jestem zm ęczony podróżą,
dziś jechać n ie m ogę”. Św ięty odpowiedział: „Martwisz

Jedyny raz Grzegorz używa tu tytułu „suminus pontifex”.


m n ie, sy n u , p oniew aż jeśli dziś nie wyruszym y, jutro
ju ż n ie p ojed ziem y” . S łu ga B oży więc z powodu zmęcze­
n ia teg o , k tó ry po n iego przyjechał, pozostał na noc
w k la szto rze.
1 6 . N a z a ju tr z o św icie n a k o n iu spien ionym z po­
w o d u p o ś p ie c h u p rzyb ył do J u lia n a słu ga z listem za­
w ie r a ją c y m r o z k a z , ab y n ie ru szał słu gi B ożego, nie
p o z w o lił s o b ie n a w y p ro w a d zen ie go z k lasztoru . Ju ­
lia n s p y t a ł, d la c z e g o d ecyzja z o sta ła zm ien ion a. Do­
w ie d z ia ł s ię , ż e tej n o cy , k ied y z o sta ł w ystany po
E k w ic ju s z a , p a p ie ż m ia ł w id zen ie, z pow odu którego
p r z e ż y ł o g r o m n y strach: dlaczego posłał kogoś, aby
s p r o w a d z ił m ę ż a B o żeg o ? 46
17. Julian wstał, i polecając się modlitwom czci­
godnego męża powiedział: „Twój ojciec prosi, abyś się
nie fatygował”. Gdy sługa Boży to usłyszał, zasmucił
się i powiedział: „Czyż nie mówiłem ci wczoraj, że je­
śli nie wyruszymy od razu, już nie będziemy mogli
wyruszyć?” Po czym, chcąc okazać swą miłość temu,
kto po niego przyjechał, zatrzymał go na jakiś czas
u siebie i, choć on się temu sprzeciwiał, przymusił go
do przyjęcia podarunku jako nagrody za poniesione
trudy.
18. Zauważ więc, Piotrze, z jak wielką troską Bóg
czuwa nad tymi, którzy umieją wzgardzić sobą w tym
życiu. Ci, którzy nie wstydzą się tego, że doznają po­
gardy w życiu doczesnym, pod względem duchowym
należą do najgodniejszych ludzi. Natomiast bardzo ni­
sko w oczach Boga są ci, którzy w oczach swoich
i swoich bliskich pysznią się dążeniem do próżnej*

** Podobną historię o papieżu Agapicie podaje JAN MOSCHOS


(Pratum 150): zostaje ostrzeżony przez sen o fałszywym oskarżeniu
biskupa wezwanego na sąd.
nym krokiem Drżąc doszedł do m ęża B ożego i z w iel­
ką pokorą objął jego kolana i całując je p ow ied ział, że
pan jego idzie mu naprzeciw. Sługa Boży odw zajem nił
pozdrowienie i rozkazał. „Zbierz św ieże sian o i za n ieś
zwierzętom, na których przyjechaliście M nie z a ś n ie­
wiele juz zostało, gdy tylko skończę pracę, pójdę za
tobą“
14. Tymczasem wysłany z misją J u lia n z a sta n a ­
wiał się. co mgło opóźniać powrót jego sługi. N a g le za­
uważył sługę, który wracał, dźwigając na plecach sian o
zebrane na łące. Zagniewany zawołał. „Co to m a zna
czyc’ Wysłałem cię, abyś przyprowadził człow iek a, a n ie
żebyś przyniósł siana z łąki!" Sługa odparł: „T en , k tóre­
go szukasz, właśnie idzie za m ną”. I oto u k azał s ię m ąż
Boży w podbitych gwoździami butach i z sierp em n a ra­
mieniu Był jeszcze daleko, gdy sługa p ow ied ział sw em u
panu, że to ten. którego szukał. Gdy Ju lian sp o str z e g ł
sługę Bożego, poczuł dla niego pogardę na sa m je g o w i­
dok i szykowa) się zganić go ostro. Gdy jed n a k słu g a
Boży się zbliżył, duszę Juliana ogarnął n ie dający się
opanować lęk. tak że drżał i jąk ając się , z tr u d n o ś c ią
mógł wypowiedzieć, po co p rzybył. U p o k o r z o n y
w duchu, pobiegł do jego kolan, p op rosił o m o d litw ę ,
wyjaśnił, że jego ojciec, Biskup A p o sto lsk i, c h c ia łb y
go zobaczyć.
15. Czcigodny Ekwicjusz zaczął d zięk i s k ła d a ć B o ­
gu, zapewniając, że za p ośred n ictw em n a jw y ż s z e g o
kapłana' spotyka go łaska Boża. N a ty c h m ia s t z a w o ­
łał braci, kazał zaraz przygotow ać k o n ie i z a c z ą ł p o­
naglać Juliana, trzeba wyruszyć n a ty c h m ia st. J u lia n
odpowiedział: „Niemożliwe, jestem z m ę c z o n y p o d ró żą ,
dziś jechać nie mogę”. Św ięty odpow iedział: „ M a r tw isz

Jedyny raz Grzegorz używa tu tytułu „summus pontifex".


m n ie , s y n u , p o n ie w a ż je śli d ziś n ie w yru szym y, jutro
j u ż n ie p o je d z ie m y ” S łu g a B oży w ięc z pow odu zm ęcze­
n ia te g o . k tó r y po n ie g o p rzyjech ał, p ozostał na noc
w k la s z to r z e .
16. N azaju trz o św icie na koniu spienionym z po­
wodu p ośp iech u przybył do Juliana sługa z listem za­
w ierającym rozkaz, aby m e ruszał sługi Bożego, me
pozw olił so b ie na w yprow adzenie go z klasztoru Ju­
lian sp y ta ł, d la czeg o decyzja została zmieniona. Do­
w ied ział się , że tej nocy, kiedy został wysłany po
E k w icju sza , pap ież m iał widzenie, z powodu którego
przeżył ogrom n y strach: dlaczego postał kogoś, aby
sprow adził m ęża Bożego? **
17. J u lia n w sta ł, i polecając się m odlitwom czci­
g o d n eg o m ę ż a p ow iedział: „Twój ojciec prosi, abyś się
n ie fa ty g o w a ł”. G dy słu g a B oży to u słyszał, zasmucił
się i p o w ied zia ł: „C zyż n ie m ów iłem ci wczoraj, i e je­
śli n ie w y r u sz y m y od razu, ju z n ie będziem y mogli
w y r u sz y ć ? ” P o czy m , ch cąc okazać sw ą m iłość tem u,
k to p o n ie g o p rzy jech ał, zatrzym ał go na jakiś czas
u s ie b ie i, c h o ć o n s ię tem u sp rzeciw iał, przym usił go
do p r z y ję c ia p o d a ru n k u jak o nagrody za poniesione
tru d y .
1 8 . Z a u w a ż w ię c , P io tr z e , z jak w ielk ą troską Bóg
c z u w a n a d ty m i, k tó rzy u m ieją w zgardzić sobą w tym
ż y c iu . C i, k tó r z y n ie w sty d z ą s ię teg o , że doznąją po­
g a rd y w ż y c iu d o c z e sn y m , pod w zględem duchowym
n a le ż ą d o n ą jg o d n ie jsz y c h lu d zi. N atom iast bardzo ni­
sk o w o c z a c h B o g a s ą c i, k tórzy w oczach sw oich
i s w o ic h b lis k ic h p y sz n ią s ię d ążen iem do próżnej

Podobną h istorię o papieżu Agapicie podąjc JAN MOSCHOS


(Pratum 150): zostąje ostrzeżony przez sen o fałszywym oskarżeniu
biskupa wezwanego na sąd.
chwały. Dlatego to do niektórych Prawda mówi: „To
wy właśnie wobec ludzi udajecie sprawiedliwych, ale
Bóg zna wasze serca. To bowiem, co za w ielkie uchodzi
między ludźmi, obrzydliwością jest w oczach Boga” °.
19. Piotr: Dziwię się, jak można było tak w ysok
postawionego kapłana oszukać w sprawie takiego czło­
wieka.
Grzegorz: Dziwisz się, Piotrze, że my, lu d zie, błą­
dzimy? Czy zapomniałeś już, jak Dawid, m ający prze­
cież ducha proroczego, wysłuchaw szy k łam liw ego słu ­
gę wydał wyrok przeciwko niew innem u sy n o w i J o n a ­
tana? ** A ponieważ uczynił to Dawid, u w ażam y, że
według nieznanego nam sądu Bożego, je s t to słu sz n e .
A przecież według sądu ludzkiego n ie ro zu m iem y , ja k
to może być słuszne. N ic dziwnego, że b yw am y o sz u ­
kiwani przez kłamców my, którzy n ie je s te ś m y proro­
kami.' Prawdą jest, że nadm iar trosk n isz c z y d u sz ę
każdego przełożonego. Gdy um ysł m u si d z ie lić s ię n a
wiele spraw, staje się m niejszy dla każdej z n ic h i, gd y
zajmuje się wieloma rzeczam i, tym łatw iej m o ż n a go
oszukać co do jednej z nich.
Piotr: Prawdą jest to, co m ów isz.
20. Grzegorz: N ie m ogę pom in ąć m ilc z e n ie m tego
czego o tym świętym dowiedziałem się od m eg o d a w n e ­
go opata, czcigodnego W alencjona,s. O p ow ied ział m i, ż e
ciało Ekwicjusza zostało pochow ane w k ap licy św . W a­
wrzyńca M ę c z e n n ik a . P ew n ego razu ja k iś w ie ś n ia k 47

47Por Łk 16,15.
“ Por. 1 Sm 16,1-4; 19,24-30.
" Opat w klasztorze Grzegorza w Rzymie (111,22,1, IV,22,1;
IV,33,1).
MWobecnym Pizzoli, koło Amitemae, około 12 km od TAąuila.f
postawi! na jego grobie skrzynię pełną ziarna, nie zasta­
nawiając się nad tym, kto tam leży, i nie starając się go
uszanować. N agle wybuchła burza i wszystkie rzeczy
pozostaw iła na miejscu, porwała jedynie skrzynię posta­
wioną n a grobie, podniosła ją i odrzuciła daleko, aby
wszyscy m ogli się dowiedzieć, jak wielkich zasług był
człowiek, którego zwłoki tu spoczywały.
21. T o, co jeszcze dodam, wiem od czcigodnego
F ortu n a ta , k tó reg o bardzo cenię ze względu na jego
w iek, sp osób postęp ow an ia i prostotę. Gdy Longobar­
dow ie w k ro czy li do prowincji W alerii ', m nisi opuścili
k laszto r czcigod n ego Ekw icjusza i schronili się przy
jego g rob ie w kaplicy św . W awrzyńca. Dzicy Longo­
bard ow ie w p ad li do kaplicy i zaczęli wyciągać mni­
chów n a z ew n ą trz, aby ich mordować torturami lub
zabić m ie c ze m . J ed en z m nichów jęknął z bólu i zawo­
łał. „O, św ięty Ekw icjuszu, czy zgadzasz się, żeby nas
szarpano i n ie b ron isz nas?" N a ten krzyk rozwścieczo­
nych L on gobardów opanow ał duch nieczysty. Rzucił ich
na z ie m ię i ta k d łu go nękał, aż Longobardowie znajdu­
jący s ię n a zew n ą trz zrozum ieli, że nie wolno bezcześcić
św ię te g o m iejsca. I tak św ięty m ąż obronił swych ucz­
n iów , a p o n a d to u sta n o w ił n a przyszłość schronienie
dla w ielu .

5. O Konstancjuszu ”, zakrystianie kościoła


św. Stefana koło Ankony

1. Tego, co teraz opowiem, dowiedziałem się


jednego z mych braci w biskupstwie. Żył on wiele lat
w Ankonie jako mnich, a jego życie zakonne było nie-

1 Około roku 571-574.


" BHL 1933, święto 23 X.
przeciętne. Starsi od nas, którzy są tu z nam i, a pocho­
dzą z jego kraju, mogą potwierdzić to, co mówię.
2. Koto tego miasta znajduje się kościół św. Stefa­
na. w którym czcigodny K onstancjusz pełnił funkcję
zakrystiana Wieść o jego świętości rozn iosła się sze­
roko i dałeko, gdyż był on całkowicie od erw an y od
spraw ziemskich i całą siłą duszy pragnął je d y n ie n ie­
ba. Pewnego dnia w kościele zabrakło o liw y i słu g a
Boży nie mógł zapalić lamp. W szystkie w ięc n a p e łn ił
wodą i, jak zwykle, w środku każdej z n ic h u m ie śc ił
kawałek papirusa. Gdy je podpalił, w oda z a c z ę ła p ło­
nąć tak, jakby to była oliwa
Pomysł więc Piotrze, jak w ielkich z a s łu g b y ł ten
człowiek, który pod wpływem konieczności z m ie n i)
naturę jednego żywiołu.
3. Piotr: To, co słyszę, jest zd u m iew a ją ce. C h cia ł­
bym jednak wiedzieć, jak dalece w sw ym se r c u p o k o r­
ny był ten człowiek, tak doskon ały n a z e w n ą tr z .
4. Grzegorz: Ponieważ opinia o je g o ś w ię t o ś c i b ar­
dzo się szerzyła, wielu ludzi z różn ych p r o w in c ji k o ­
niecznie pragnęło go zobaczyć. P e w n e g o d n ia p r z y b y ł
z daleka jakiś wieśniak. Zdarzyło s ię p r z y p a d k ie m , że
w tym czasie św ięty m ąż, stojąc n a d r e w n ia n y m p od ­
nóżku zajmował się oporządzaniem lam p . B y ł o n bar­
dzo niski, szczupły i skrom nie w yglądający. G d y p rzy ­
były wieśniak pytał o K onstancjusza i u p o r c z y w ie do­
magał się, aby mu go pokazano, ci, k tó r z y g o z n a li,
wskazali na niego. Głupcy jednak osąd zają w a r to ś ć c z ło ­
wieka na podstawie jego zew n ętrzn ego w y g lą d u . T o te ż
wieśniak, widząc kogoś m ałego i sk r o m n e g o , n i e c h c ia ł

MCud nawiązujący do cudu w Kanie Galilejskiej (por. J 2,1-10).


Podobny cud I,6,5n; III,37,3n.
w żaden sposób uwierzyć, że to jest Konstancjusz. W je­
go prostym um yśle powstała bowiem jakby sprzeczność
m iędzy tym, co słyszał o nim, i tym, co widział. Uważał
za rzecz niem ożliwą, żeby ten mały człowiek, którego
miał przed sobą, miał opinię tak wielkiego. Wielu go za­
pew niało, że to naprawdę Konstancjusz. On jednak
wzgardził nim i wyśm iał go: „Wierzyłem, że to człowiek
wielki, lecz ten naw et nie ma nic z człowieka”**.
5 . G dy m ąż B oży to usłyszał, z radością zostawił
lam py, k tó re oporządzał, szybko zszedł, rzucił się na
szyję w ieśn ia k o w i, zaczął go obejmować z wielką m i­
ło śc ią i całow ać, dziękując m u, że tak go osądził: „Je­
dyn ie ty p atrzysz na m nie otwartym i oczami”.
6 . Z teg o widać, jaka była jego wewnętrzna pokora,
skoro w ieśn ia k a ukochał tym bardziej, że ten wyśmie­
w ał się z niego. Za jakiego bow iem każdy siebie skrycie
u w a ża , ok azu je się, gdy dozna zniewagi. Tak jak pyszni
radują się z zaszczytów , tak pokorni jeszcze bardziej
radują s ię z obelg. Gdy oczom bliźnich wydają się źli,
c ie sz ą się , p o n iew a ż uważają, że taki sąd potwierdza
o p in ię, ja k ą sa m i m ają o sobie.
Piotr: J a k w id z ę , te n m ąż był w ielk i n a zewnątrz
p r z e z s w e cu d a, lecz jeszcze w iększy wewnątrz przez
sw ą pokorę.

6. O M arcelinie, biskupie kościoła w Ankonie "

1. Grzegorz: Kościół w Ankonie miał biskupa, cz


godnego Marcelina. Niezwykle bolesna podagra unie­
możliwiała mu chodzenie, tak że w razie potrzeby jego
bliscy nosili go na rękach. Pewnego dnia na skutek czy-

14 Por 1,4,10
M BHL 5224n. Święto 9 VI.
jegos zaniedbania w Ankonie wybuchł pożar. Poniew aż
ogień wzrastał gwałtownie, wszyscy zbiegli się, aby go
zagasić. Pomimo jednak, że lałi wodę, płom ień tak się
nasilał, że całe miasto wydawało się zagrożone. Gdy
rozszerzający się ogień pochłonął już część m iasta, a nikt
nie mógł go opanować, przybył biskup niesiony na rę­
kach. Widząc groźbę niebezpieczeństwa, rozkazał nio­
sącym go: „Połóżcie mnie naprzeciw ognia".
2. Tak uczyniono i położono go w m iejscu, ku k tó
mu zwracała się cała siła ognia. W ówczas w cu d ow n y
sposób pożar zaczął zwracać się sam ku sob ie, jak b y
tym odwróceniem swego impetu daw ał do z r o zu m ie­
nia, że nie może przejść przez biskupa. I s ta ło się , że
ogień zatrzymany tą granicą, sam w so b ie z a c zą ł sty ­
gnąć i nie odważył się już dotknąć żad n ego b u d y n k u ' .
Zważ, Piotrze, jak wielka była to św iętość: ch o ry c z ło ­
wiek, siedząc, swoją modlitwą zgasił p ło m ien ie o g n ia .
Piotr: Rozważam to i zdum iew am się.

7. Nonnosus ", przeor k la szto ru na g ó r z e


zwanej Soracte 59

1. Grzegorz: Teraz opow iem ci coś o są sia d u ją c y m


z nami miejscu. Wiem to od M ak sym ian a t9, b is k u p a ,

Cudowne zatrzym anie ognia stan o w i je d e n z to p o s ó w h a g io ­


grafii, np. Sl/LPICJUSZ SEWER, Vita martmi 14,2, itd .
,7BHL 6247, święto 2 K Prawdopodobnie późniejszy opat
w Subpentoma [Epist. 3,51).
Wyrazista góra na pn od Rzymu (691 m n.p m.), sławiona przez
Wergiliusza i Horacego. Ważne centrum monastyczne we wczesnym
średniowieczu. Por. H. GR1SAR, II Soratte. Notę di słona ecclesiastica
edi archeologia, La Civiltś Cattolica 66(1915) 583-596
**Późniejszy bp Syrakuz, o którym często Grzegorz wspomina
w Lutach Por 111,36.
K slB C A PIKIW H/A, 7 łW»

i Lauriona, którego znasz jako starego doświadczone­


go m nicha. Obaj zaś jeszcze żyją. Laurion został wy­
chow any przez bardzo świętego Anastazego w klasz­
torze Sub pentom a w pobliżu Nepi. Czcigodny Anasta­
zy był bardzo blisko związany z Nonnosusem, przeo­
rem k lasztoru położonego na górze Soracte, tak z po­
w odu b lisk ieg o sąsiedztw a, jak i wzorowego ich obu
sposobu p ostęp ow ania i zapału do pełnienia cnót.
N o n n o su s był pod w ładzą bardzo trudnego opata, lecz
zn o sił jeg o obyczaje z podziwu godną równowagą du­
cha. B raćm i k ierow ał z łagodnością i często gniew
opata rozbrajał sw ą pokorą “ .
2. J eg o k la szto r położony był na samym szczycie
góry i n ie było tam żadnej płaszczyzny, na której mo­
żn a by za ło ży ć najm niejszy naw et ogródek. Jedyne ta­
kie m iejsce znajdow ało się n a zboczu góry, lecz zajmo­
w ał je o g ro m n y głaz. P ew n ego dnia czcigodny mąż
N o n n o s u s p o m y śla ł, że gdyby ten ogromny głaz nie
zajm o w a ł ty le m iejsca, m ożn a by tam utworzyć mały
o g ró d ek w a r z y w n y . S tw ierd ził jednak, że tak wielkie­
go c ię ż a r u n ie m o g ło b y poruszyć n aw et pięćdziesiąt
par w o łó w . W id zą c, ż e czło w iek nic tu nie m oże wy­
m y śli ć, N o n n o s u s u d a ł się po pom oc Bożą i zaczął się
m o d lić p o d c z a s n o cn ej ciszy. R ano, gdy bracia przyby­
li n a to m ie jsc e , zo b aczyli, że ogrom na skała przesu­
n ę ła s ię d alej i d z ięk i te m u p ozostaw iła sporą prze­
s tr z e ń d la b ra ci.
3. Innym razem gdy ten czcigodny mąż czyści
szklane lampy w oratorium, jedna wypadła mu z ręki
i rozbiła się na drobne kawałki. Ponieważ bardzo się
bał gw ałtownego wybuchu gniewu opata, szybko ze­
brał w szystkie kawałki, położył przed ołtarzem i za-*

* O stosunkach między opatem a przeorem, por. l,2,8nn.


cząi się modlić, głęboko wzdychając. Gdy po m odli­
twie uniósł głowę, zobaczył, że lampa, której drobne
kawałki w strachu pozbierał, jest cała. I tak przez te
dwa cudy naśladował cuda spełnione przez dw óch Oj­
ców: jeśli chodzi o skałę, powtórzył cud G rzegorza6162*,
który poruszył górę; jeśli zaś chodzi o lam pę — cud D o­
nata ”, który potłuczonemu kielichowi przyw rócił pier­
wotny stan.
4. Piotr: Mamy, jak widzę nowe cuda, sp e łn io n e na
wzór dawnych.
Grzegorz: Czy chciałbyś spośród d zieł N o n n o su sa
poznać takie, które zostało spełn ione rów n ież n a w zór
Elizeusza?*'
Piotr: Chcę, a nawet gorąco pragnę.
5. Grzegorz: Pewnego dnia zabrakło w k la sz to r
starej oliwy. Zbliżał się czas zbioru o liw ek , le c z n a
drzewach nie było owoców. O pat z a d ecy d o w a ł, ż e bra­
cia wyjdą pomóc okolicznym w ieśn ia k o m w ich zb io ­
rach i w ten sposób, jako zapłatę za sw ą p ra cę, p rzy ­
niosą trochę oliwy. Mąż Boży, N o n n o su s, z w ie lk ą po­
korą sprzeciwił się temu w obawie, aby b racia, o p u sz ­
czając klasztor dla zdobycia oliwy n ie p o n ie śli w ielk iej
szkody na duszy Ponieważ na d rzew ach n a le ż ą c y c h

Por. Rufin HK 7,28,2; Grzegorz Z NYSSY, Vita Gregorii


Thaumaturgi, PG 46,917.
62Wg P assio D o n a ti Donat,
bp Arezzo, spow odow ał c u d o w n e po­
łączenie się szczątków kielicha, k tóry w ypadł z rę k i d ia k o n a , por.
B. MOMBKJTIUS, Sanctuana swe vUae sanctorum 1, P a ris iis 1920, 418.
0 . RONSSEAN, S ain t B enoit e t le p ro p h e te E lis e e , R ev M o n
144 (1956) 103-114.
MZwyczaj znany wśród mnichów w Egipcie, któremu przeciw­
stawiał się św. Benedykt (RegBen 66,6), choć mnisi pracowali na
własnych polach (por. 1,4,12).
do klasztoru było kilka oliwek, Nonnosus kazał je ze­
brać, wycisnąć w prasie i przynieść tę uzyskaną małą
ilość oliwy.
6. T ak się stało i bracia przynieśli Nonnosusowi,
słu d ze B ożem u, oliw ę w małym naczyniu. Ten szybko
postaw ił ją przed ołtarzem , wszystkim kazał wyjść,
m odlił się , potem zaw ołał braci i kazał im tę oliwę
rozlać po odrobinie do w szystkich naczyń w klaszto­
rze, ta k aby w każdym z nich znalazło się choć parę
kropel tej pobłogosław ionej oliwy. Naczynia zamknął.
Gdy n a stęp n e g o dnia otworzono je, wszystkie były
p ełn e oliw y 65.
Piotr: C o d zien n ie dośw iadczam y, że spełniają się te
sło w a P raw d y: Ojciec mój działa aż do tej chwili i ja
działam b6.

8. O A n a sta z y m , o p a c ie k la szto r u
z w a n e g o S u b p e n to m a

1. Grzegorz: W ow ym czasie czcigodny Anastazy,


o k tó r y m ju ż m ó w iłe m , był archiw istą świętego Koś­
c io ła R z y m s k ie g o , k tórem u słu żę z w oli Bożej. Pra­
g n ą c s łu ż y ć B o g u sa m em u , opuścił archiwa, wybrał
k la s z to r w S u b p e n to m a , k tórą już w ym ieniłem , spę­
d z ił ta m w ie le la t i za rzą d za ł tym klasztorem jak czuj­
n y s tr a ż n ik .
2 . N a d ty m m ie jsc e m w zn o si się ogrom na skała,
a n a d o le o tw ie r a s ię b e z d e n n a przepaść. Pewnej no­
cy, g d y B ó g w s z e c h m o g ą c y p ostan ow ił już wynagro- *6

“ Por. 2 Kri 4,1-7.


66 J 5,17.
07 BHL 1, s. 69., święto 111. Subpentoma, dziś Castel S. Blia
pod górą Soracte, kolo Nepi.
dzić trudy czcigodnego Anastazego, ze szczy tu skaty
rozległ się głos. „Anastazy, chodź!” Po tym zaw ołan iu
siedmiu innych braci zostało im iennie w ezw an ych .
Głos na chwilę ucichł, po czym zaw ołał ósm ego brata.
Ponieważ głosy te całe zgrom adzenie w yraźn ie u sły ­
szało, nie było wątpliwości, że zbliżała się śm ie r ć w e­
zwanych
3. W kilka dni później najpierw u m arł czcig o d n
Anastazy, następni zaś bracia od eszli w p o rząd k u ,
w jakim byli wezwani ze szczytu sk ały. N a to m ia s t
brat wezwany po krótkiej przerw ie żył p a rę d n i d łu ­
żej, po czym życie zakończył, aby było ja s n e , ż e za­
milknięcie głosu oznaczało, iż m iał jesz c z e p r z e d so b ą
trochę czasu.
4. Stała się jednak rzecz dziw na. G d y c z c ig o d n
Anastazy opuścił sw e ciało, p ew ien b rat w k la s z to r z e
nie chciał przeżyć jego śm ierci. U padł m u d o n ó g i p r o ­
sił z płaczem: „W im ię T ego, do k tó reg o id z ie s z , n ie
pozwól, abym żył na tym św iecie sie d e m d n i d łu ż e j
niż ty”. Przed nadejściem sió d m eg o d n ia o n t a k ż e
umarł, chociaż owej nocy n ie z o sta ł w e z w a n y . B y ło
więc jasne, że śm ierć jeg o n a stą p iła n a s k u t e k w s t a ­
wiennictwa czcigodnego A n astazego.
5. Piotr: Skoro ten brat n ie był w ezw a n y r a z e m z i n
nymi, a jednak za w sta w ie n n ictw e m ś w ię t e g o m ę ż a
został zabrany z tego św iata, to czyż n ie n a le ż y r o z u ­
mieć, że ci, którzy m ają w ielk ie u P a n a z a s łu g i, m o g ą
czasem uzyskać coś, co n ie b yło n a m p r z e z n a c z o n e ?
Grzegorz: W żadnym r a zie n ie m o ż n a u z y s k a ć t e ­
go, co nie jest przeznaczone, lecz to, co ś w ię c i o t r z y m u ­
ją dzięki m odlitwie, m a w ed łu g p r z e z n a c z e n ia b y ć zdo-

“ Por. IV,27,4.7.
byte przez m odlitwę. Sam o nawet zdobycie wiecznego
królestwa zostało przez Boga wszechmocnego tak po­
m yślane, aby wybrani dochodzili tam z uudem i aby
m odlitw ą zasłu żyli na przyjęcie tego, co Bóg wszechmo­
gący przed w iek am i postanow ił im dać.
6 . Piotr: C h ciałb ym , żebyś m i lepiej wyjaśnił to, że
m od litw y m ogą w spom óc przeznaczenie.
Grzegorz: Moje twierdzenie, Piotrze, można łatwo
udowodnić. Z pewnością wiesz, co Pan powiedział do
Abrahama. Od Izaaka będzie nazwane twoje potom­
stwo "9. Obiecał mu także: Uczynię ciebie ojcem mnóstwa
narodów 10. I znowu mu obiecał: Będę ci błogosławił
i dam ci potomstwo tak liczne jak gwiazdy na niebie i jak
ziarnka piasku na wybrzeżu morza T1. Z tego jasno wyni­
ka, że Bóg wszechmogący postanowił rozmnożyć plemię
Abrahama przez Izaaka. A jednak napisane jest: Izaak
modlił się do Pana za swą żonę, gdyż była ona niepłod­
na. Pan wysłuchał go i Rebeka, żona Izaaka, słała się
brzemienna ” Jeśli więc przeznaczone było rozmnożenie
plemienia Abrahama przez Izaaka, dlaczego otrzymał
on żonę bezpłodną? Z tego widać jasno, że przeznaczenie
spełnia się dzięki modlitwie, skoro ten, przez którego
Bóg postanowił rozmnożyć plemię Abrahama, dzięki
modlitwie uzyskał to, że mógł mieć synów11.
Twoje rozumowanie wyjaśniło mi tę ta­
7 . Piotr:
jemnicę. Nie mam już żadnej wątpliwości.*70123

89 Rdz 21,12.
70 Rdz 17,5.
71 Rdz 22,17.
72 Rdz 25,21.
73
Modlitwa o przeznaczeniu, por. AUGUSTYN, De cwitote Dei
5.10
Grzegorz: Czy chcesz, żebym opow iedział ci coś
z okolic Etrurii, abyś dowiedział się, jacy tam byli lu­
dzie, jak dalece zaawansowani w p o z n a n iu Boga
wszechmogącego?
Piotr: Chcę i bardzo o to proszę.

9. O Bonifacym, b iskupie m ia sta F e r e n tis 74

1. Byl pewien człowiek czcigodny, im ie n ie m B on


facy, który w mieście zwanym F eren tis sp raw ow ał
urząd biskupa. Kapłan Gaudenty, który je sz c z e żyje,
opowiada o licznych jego cudach. Był on u n ieg o w ycho­
wany, a jego świadectwo jest tym p raw d ziw sze, ż e był
świadkiem tych cudów i brał w nich udział.
2. Kościół w F eren tis był bardzo u b o g i, c o w d
szach dobiych zwykle wspiera pokorę. J e d y n y m źró­
dłem dochodu była tam winnica, która p e w n eg o d n ia
została tak zniszczona przez grad, że na paru g a łą zk a ch
pozostały zaledwie m ałe i n ieliczne grona. G d y n ajczci­
godniejszy mąż, biskup Bonifacy, w szed ł do w in n ic y ,
złożył Bogu dziękczynienie za to, że je g o d o ty c h c z a so w e
ubóstwo jeszcze się powiększyło. P o n ie w a ż b y ł to o k r e s,
kiedy ocalone grona m ogły dojrzeć, B o n ifa cy z g o d n ie ze
zwyczajem um ieścił strażnika w in n icy i p o le c ił m u
strzec jej pilnie i troskliwie '.
3. Pewnego dnia Bonifacy polecił swemu siostrzeń­
cowi, kapłanowi Konstancjuszowi, przygotować wszy­
stkie butelki, jakie znajdowały się w domu biskupim 14

14BHL 1394n, święto 14 V. Ferentis - ok. 8 km na pn od dzisiej­


szego Viterbo. Jednym z jego następców był Redemptus (por.
111,38,1).
’ W Dialogach znajdują się ciekawe wiadomości o pracy ducho­
wnych: kapłan przycina winnicę (1,12,4), subdiakon pasie owce
(111,17,1), duchowni posiadają owczarnię (111,22,1), itd.
i w szy stk ie beczki pokryte sm olą, tak jak w latach po­
przednich. Gdy jego siostrzeniec, Konstancjusz, to
u słysza ł, zd ziw ił się tym niem al bezsensownym pole­
ceniem , żeb y przygotow ać butelki, gdy nie ma wina.
N ie odw ażył s ię jed n ak zapytać, dlaczego otrzymał tar
ki rozkaz. P o słu c h a ł i przygotował wszystko zgodnie
ze zw yczajem . W ów czas m ąż Boży wszedł do winnicy,
zebrał g ron a, z a n ió sł je do prasy, kazał wszystkim
w yjść i z o s ta ł sa m tylk o z jednym małym chłopcem.
P o sta w ił g o w p ra sie i kazał m u deptać te nieliczne
grona. G d y w y p ły n ę ła z n ich m aleńka ilość wina,
Ś w ię ty s a m p r z e la ł je do m ałego naczynia i rozlał je
z b ło g o s ła w ie ń s tw e m do w szystk ich przygotowanych
b u te le k i b e c z e k . T a ilo ść w in a wystarczyła zaledwie,
aby d o k a ż d e g o n a c z y n ia w lać parę kropel
4. G d y s k o ń c z y ł, z a w o ła ł kapłana i kazał sprowa­
d zić u b o g ic h . W ó w c z a s w in o w prasie zaczęło rosnąć
tak , że m ó g ł n im n a p e łn ić w szy stk ie naczynia przy­
n ie s io n e p r z e z u b o g ic h . G dy zobaczył, że byli już za­
d o w o le n i, k a z a ł c h ło p c u w yjść z prasy, zamknął piw­
n ic ę i o p ie c z ę to w a ł ją sw o ją w ła sn ą pieczęcią, po czym
WTÓcił do k o ś c io ła . P o trzech dniach wezwał wspo­
m n ia n e g o k a p ła n a K on stan cju sza, pomodlił się i otwo­
rzy ł p iw n ic ę . N a c z y n ia , do k tórych ponalew al po kro­
p elce p ły n u , n a p e łn io n e b y ły po brzegi tak, że wino
z a c z ę ło s ię z n ic h w y le w a ć i zalałoby podłogę, gdyby
b is k u p t r o c h ę s ię s p ó ź n i ł 77.
5. Wtedy ostro przykazał kapłanowi, aby póki on
żyje nikomu o tym cudzie nie wspomniał. Obawiał się,
aby pod wpływem uznania, jakie czyn ten wzbudziłby,
nie wzrosła w duszy jego próżność, ponieważ ludziom

Por. De miraculis S. Stephani, 2,3, PL 41,849,


Por. I,7,5n. Cud nawiązuje do cudu Elizeusza 2 Kri 4,1-7.
wydałby się wielkim. Naśladował tez przykład Mi­
strza, który chcąc nas nauczyć pokory rozkazał swym
uczniom, aby nikomu nie mówili o tym, co zobaczyli,
aż Syn Człowieczy zmartwychwstanie
6. Piotr: Przy okazji chciałbym się d ow ied zieć, dla­
czego, gdy nasz Zbawiciel przywrócił wzrok d w óm nie­
widomym, zakazał im mówić o tym kom ukolw iek, oni
jednak, skoro tylko wyszli, roznieśli wieść o N im po całej
tamtejszej okolicy Czy jednorodzony Syn, w spółw iecz-
ny z Ojcem i Duchem, chciał czegoś, czego sam n ie m ógł
sprawić, czyli nie mógł sprawić, żeby d ok on an y przez
Niego czyn pozostał w ukryciu?
f 7. Grzegorz: Cokolwiek nasz Z baw iciel u c z y n ił, bę­
dąc w ciele śmiertelnym, p ozostaw ił n a m jako przy­
kład postępowania, abyśmy naśladując Go - w e d łu g
naszych słabych sił - spełniali n a sze z ie m s k ie c z y n n o ­
ści i bez przeszkód postępow ali n a d rod ze ż y c ia . S p e ł­
niwszy cud zakazał o nim m ów ić, pom im o to w ieść się
rozeszła. A to dlatego, żeby Jego w y b ra n i, n a śla d u ją c
Jego naukę, mieli wolę ukrycia sw o ich w ie lk ic h czy ­
nów, lecz żeby wieść o n ich r o z esz ła s ię m im o to.
W ten sposób zachowuje się w ielk ą p o k o rę, p o n ie w a ż
oni dążą do tego, aby ich czy n y p o z o sta ły u k r y te , oraz
wielką korzyść, gdyż w ieść o tych c z y n a c h r o z c h o d z i
się. Nie było więc tak, że n asz P a n c z e g o ś c h c ia ł i n ie
mógł, tego dokonać. Dał tylko p rzy k ła d , a b y n a s n a u ­
czyć, czego my, Jego człon k i, p o w in n iś m y p r a g n ą ć ,
i co wbrew naszej woli m a się stać.
Piotr: Podoba m i się to, co m ó w isz. *79

" P o r. M t 17,9.
79 Mt 9,27-31.
8 . Jeszcze kilka wspom nień o biskupie Bonifacym.
Skoro go w spom inam y, przyjrzyjmy się im. Pewnego
razu zb liżała się uroczystość świętego Prokulusa“ ,
m ęczennika. W m iejscow ości tej mieszkał szlachetny
m ąż im ien iem F ortunat. Bardzo prosił on czcigodne­
go m ęża, aby po zakończeniu m szy uroczystej u błogo­
sław io n eg o m ęczen n ik a w stąpił do jego domu i udzie­
lił m u b ło g o sła w ień stw a. Mąż Boży nie mógł odmówić
tego, czego m iło ść dom agała się od niego. Toteż po od­
praw ieniu uroczystej m szy przybył do stołu Fortunata.
Zanim jed n ak odm ów ił hym n*81, w drzwiach pojawił się
jak iś człow iek z m ałpką i uderzył w cymbały. Był to je­
den z tych , k tórzy żartam i zarabiają na życie. Święty
m ąż ob u rzon y tym hałasem zawołał: „Ach, ach, ten nie­
szczęsn y n ie żyje, nie żyje ten nieszczęsny! Przyszedłem
tu do sto łu , żeb y jeść, i zanim otworzyłem usta, aby
ch w alić B oga, o n przybył ze sw ą m ałpą i uderza w cym­
b ały!” D o d a ł jednak: „Idźcie i przez miłość dajcie mu
jeść i p ić. W ied zcie jed n a k że on n ie żyje”.
9. G d y t e n n ie sz c z ę śliw y otrzym ał już od domow­
n ik ó w c h le b a i w in a , zm ierza ł k u wyjściu, nagłe
o g r o m n y k a m ie ń sp a d ł m u z d ach u n a głowę. On u-
padl p r z y g n iec io n y , podn iesion o go n a pół żywego. Na­
stę p n e g o d n ia , z g o d n ie z a słow am i m ęża Bożego, zakoń­
czy ł ż y c ie . P r z y tej sp raw ie, P iotrze, powinniśm y się za­
sta n o w ić , j a k w ie lk i sz a cu n e k w in n iśm y okazywać świę­
tym ; s ą o n i b o w ie m św ią ty n ią Boga. Jeśli pobudzamy
do g n ie w u ja k ie g o ś św ię te g o , to kogo właściw ie pobu­
d z a m y , j e ś l i n ie T e g o , k to tę św iątyn ię zamieszkuje?
G n ie w u s p r a w ie d liw y c h n a leży obawiać się tym bar-

ao Lokalny męczennik, albo męczennik z pobliskiego Temi


(BHL €955-6957), albo też Proklus z Bolonii (BHL 6954).
Czyli psalm.
dziej, im bardziej jesteśmy przekonani, że w ich sercu
obecny jest Ten, kto ma moc zesłać karę taką, jaką
chce.
10. Jnnvm razem wspomniany ju ż kapłan K
stancjusz, siostrzeniec Bonifacego, sprzedał sw ego ko­
nia za dwanaście złotych monet. P ieniąd ze schow ał
do swojej skrzyni i wyjechał w jakiejś spraw ie. N agle
do domu biskupa przyszli ubodzy, którzy n a trętn ie
domagali się, aby święty mąż Bonifacy w spom ógł ich
w ich biedzie. Święty mąż nie miał nic, co m ógłby im
dać. Zaczął więc niepokoić się, że biedni odejdą od niego
nie otrzymawszy pomocy. Nagłe przypom niał sob ie, że
kapłan Konstancjusz, jego siostrzeniec, sprzedał konia,
na którym zwykł był jeździć, i należność za n iego scho­
wał do skrzyni. Pod jego nieobecność w ięc p od szed ł do
skrzyni i - porywczy w swej szlachetności - siłą o tw o ­
rzył zamek, wziął dwanaście złotych m on et i w ed łu g
własnego uznania rozdał je ubogim.
11. Gdy kapłan K onstancjusz po z a ła tw ie n iu sw e
sprawy powrócił, zobaczył, że sk rzyn ia m a w y rw a n y
zamek, nie znalazł też pieniędzy, k tóre ta m b y ł s c h o ­
wał. Zaczął więc wielkim głosem k rzy czeć i n ie m a l
z wściekłością wrzeszczeć: „W szyscy tu żyją, ty lk o ja
w tym domu żyć nie m ogę”. N a ten h a ła s p r z y b y ł bi­
skup i wszyscy dom ownicy, M ąż B oży u s iło w a ł u s p o ­
koić siostrzeńca delikatnym i sło w a m i, lecz t e n od p o ­
wiedział kłótliwie: „W szyscy z tobą żyją, ty lk o j a n ie
mogę być z tobą. Oddaj mi moje p ie n ią d z e ” 8283.
12. Biskup poruszony tym i sło w a m i w s z e d ł d o k o ś ­
cioła Błogosławionej Maryi za w sze D z ie w ic y p od -

82 Podobnie: SULPICJUSZ SEWER, Pisma o św. M arcinie z Tours


3,15. Kapłan Brykcjusz wymyśla 6wojemu biskupowi.
83 Prawdopodobnie katedra w Ferentis.
n ió sł rę c e , w k tó r y c h u n ió s ł dół sw ego płaszcza i ta k
sto jąc z a c z ą ł J ą b ła g a ć , ab y m u d a ta coś, czym mógłby
u s p o k o ić s z a l w rz e s z c z ą c e g o k a p ła n a . N ag le gdy opu­
ścił oczy n a sw ó j p ła s z c z , k tó r y trz y m a ł rozciągnięty
d w ie m a r ę k a m i , w fa łd z ie m a te r ia łu zau w aży ł d w ana­
ście z ło ty c h m o n e t t a k b ły sz c z ą c y ch , jak b y przed
c h w ilą w y s z ły z p ie c a .
13. W ybiegi z k o ścioła, w rzucił m onety w zanadrze
szalejącego k a p ła n a , m ów iąc. „Oto m asz pieniądze,
których sz u k a łe ś. L ecz w iedz, że po mojej śmierci nie
będziesz b isk u p e m teg o k ościoła, a to z powodu twego
sk ąp stw a ” M. Z teg o zd an ia m ożna wywnioskować, że
kapłan p rzy g o to w y w a ł te pieniąd ze w cełu osiągnięcia
urzędu b is k u p a 8D. L ecz słow o m ęża Bożego zwyciężyło:
K onstancjusz zak oń czył życie jako zwykły kapłan.
14. In n y m r a z e m dwaj G oci w drodze do Rawenny
w stą p ili do B o n ifa c eg o p rosząc go o gościnę. Biskup
ofiarow ał im d r e w n ia n e n a czyn ie pełne wina, uważa­
jąc, że m o g lib y go p o trzeb ow ać n a śniadanie w dro­
dze. A ż do sa m ej R a w e n n y pili z niego, tak jak piją
Goci. K ilk a d n i sp ę d z ili w ty m m ieście i codziennie pili
w ino, k tó r e im b is k u p ofiarow ał. I tak wrócili do czci­
god n ego ojca w F e r e n tis, codzienn ie pijąc to wino,
a jed n a k n ig d y g o n ie zab rak ło tak, jakby w tym drew­
n ia n y m n a c z y n iu , d a rze b isk u p a, nie tylko chwilowo
p rzy b y w a ło w in a , a le c ią g łe się n a now o rodziło
15. O s t a t n io p r z y b y ł z tej ok olicy pew ien stary d
c h o w n y i o p o w ia d a ł o n im rzeczy , których nie można
p o m in ą ć. M ó w ił, ż e p e w n e g o d n ia B onifacy w szedł do*85

** Por. 111,5,3.
85
Symonia była plagą ówczesnego Kościoła.
"" Por. C yryl ZE S cy to po LIS, Żywot św. Saby 46.
ogrodu i zobaczył, że jest on pokryty m nóstw em gą­
sienic. Widząc, że wszystkie warzywa giną, zaw ołał do
gąsienic: „Zaklinam was w imię naszego P a n a Jezusa
Chrystusa, wyjdźcie stąd i nie zjadajcie tych warzyw!”
1 natychmiast na jego słowo wszystkie wyszły. Ani
jedna nie została w całym ogrodzie '
16. Cóż w tym dziwnego, że takie rzeczy o nim o
wiadamy z okresu jego biskupstwa, gdy ju ż u w szech ­
mocnego Boga wzrósł w swej godności i obyczajach.
Jeszcze bardziej godne podziwu jest to, co ten stary
duchowny opowiada o dzieciństwie B onifacego. M ówił
on, że gdy Bonifacy jako chłopiec m ieszkał je sz c z e ze
swą matką, nieraz wracał do domu bez k oszu li, często
nawet bez tuniki. Gdy tylko bowiem sp o tk a ł kogoś
nagiego, ubierał go w to, co m iał n a so b ie, aby
w oczach Boga sam został tą zasługą p rzyozd ob ion y.
Matka często gniewała się na niego m ów iąc, ż e n ie
jest słuszne, aby sam będąc biednym ro zd a w a ł sw e
ubranie innym biednym.
17. Pewnego dnia matka w eszła na stry ch i zob
czyła, że wszystko zboże, jakie zgrom ad ziła n a cały
rok, Bonifacy rozdał biednym. B onifacy, d z ie c k o B o­
że, nadszedł w chwili, gdy z rozpaczy, że str a c iła ca ło ­
roczne zapasy, sama się biła po twarzy. Z a czą ł ją po­
cieszać, jak tylko mógł. Ona jednak n ie p r z y jm o w a ła
słów pocieszęnia. Poprosił ją więc, aby z e s z ła z e str y ­
chu, na którym pozostała jeszcze garstk a z b o ż a . C h ło ­
piec Boży zaczął się modlić, po chw ili w y sz e d ł i za p ro ­
wadził matkę na strych napełniony tak ą ilo ś c ią z b o ż a ,
jakiej nie było tam nawet wtedy, gdy c ie s z y ła s ię za- 87

87 P ot. ATANAZY, Żywot św. Antoniego, 50; HIERONIM, Żywot Hi-


lariona 31; EUGIPIUSZ, Żywot św. Seweryna 12; Vita S. Caesarii 1,36.
pasem zgrom adzonym na cały rokM. Widząc ten cud,
poruszona wyrzutam i sum ienia, pozwoliła synowi roz­
dawać, skoro tak szybko mógł otrzymać to, o co prosił.
18. N a podwórzu przed domem hodowała kury,
lecz jakiś okoliczny lis je porywał. Pewnego dnia mło­
dy Bonifacy znąjdowal się właśnie na podwórzu, gdy
lis, zgodnie ze swym zwyczajem, przyszedł i porwał jed­
ną kurę. Bonifacy szybko pobiegł do kościoła, ukląkł
i modlił się głośno: „Czy zgadzasz się na to, Panie, że
nie m ogę jeść tego, co wyhodowała moja matka? Oto bo­
wiem lis zjada kury, które ona karmi” . Wstał i wyszedł
z kościoła. Za chw ilę lis wrócił, wypuścił kurę, którą
trzym ał w zębach i padł martwy przed Bonifacym.
19 . Piotr: T o w sp a n ia łe, że B óg raczy wysłuchiwać
m odłów ty ch , k tó rzy m u ufają, naw et w sprawach tak
m ało w a żn y ch .
Grzegorz: P io tr z e , to w yn ik a z głębokiego zrządze­
nia n a sz e g o S tw ó rcy . N a podstaw ie drobnych rzeczy,
jakie o trz y m u jem y , p ow in n iśm y spodziewać się rzeczy
w ielk ich . B o ży c h ło p ie c zo sta ł wysłuchamy w sprawie
m ałej w a g i, a b y p r zez te sk rom n e prośby nauczył się,
jak d a le ce p o w in ie n liczy ć n a Boga w sprawach po­
w a żn y ch .
Piotr: P o d o b a m i s ię to , co m ów isz.

Por. wyżej 3—4 i liczne cuda nawiązujące do cudu Elizeusza.


10. O F o rtu n a c ie , b isk u p ie m ia s ta T o d i "9

1. Innym człowiekiem czcigodnym w ty m kraju był


Fortunat, biskup kościoła w Todi. M iał ła sk ę ogrom ­
nej mocy wypędzania duchów. Czasem w yp ęd zał z op ę­
tanych całe legiony demonów, a przejęty gorliw ością
nieustannej modlitwy zwyciężał m asę d u ch ó w , które
mu się sprzeciwiały. Wielkim jego p rzyjacielem był
Julian, obrońca*90 naszego kościoła, k tó ry z m a r ł n ie ­
dawno w naszym mieście. Od niego w ła śn ie w ie m to,
o czym opowiem. Często brał on u d zia ł w c o d z ie n n y m
życiu Fortunata i miał dla n aszego p o u c z e n ia p ełn e
usta słodkich jak miód w spom nień o n im .
2. Pewna dama wysokiego rodu m ieszk a ją ca w o
licach Etrurii miała synową, która w k ró tc e po w yjściu
za mąż została razem ze sw ą św iek rą z a p r o s z o n a na
uroczystość poświęcenia kaplicy św . S e b a s t ia n a m ę­
czennika. W nocy poprzedzającej tę u r o c z y sto ś ć , z w y ­
ciężona żądzą cielesną, nie m ogła o p rzeć s ię sw e m u
mężowi. Rano ogarnęły ją w yrzuty s u m ie n ia z p o w o ­
du doznanej rozkoszy cielesnej. O byczaje je d n a k w y­
magały, aby poszła; toteż, obawiając się b ard ziej lu d zi
niż sądu Bożego, wraz ze świekrą u d ała się d o kap licy.
Z chwilą jednak gdy relikwie św. S e b a stia n a zo sta ły
wniesione do kaplicy, zły duch p o ch w y cił sy n o w ą
wspomnianej matrony i wobec w szy stk ich o b e c n y c h za­
czął ją dręczyć31.

Por E. Menesto , „Nec F o rtu n a ti T u d e r tin i a c ta s i/e n d a " .


Appunti tra storia e agw grafia, w: II tem p io d e l s a n to p a tr o n o . R i-
flessi stonco-artistici del culło di S a n F o rtu n a to a T o d i, Todi 1988,
7-34. BHL 3088n, święto 14 X. Todi - miasto w dzisiejszej Umbrii.
90
Łac. defensor. Adwokat, reprezentujący Kościół w sprawach
zewnętrznych. Najpierw był to świecki, potem otrzymywał tonsurę.
11 Por. IV,33,ln oraz św. Hieronim (E p is t , 48,15).
3. K apłan w idząc jej udrękę, chwycił obrus z ołta­
rza i przykrył m m ją. Lecz diabeł nagle opanował
także i jego: poniew aż chciał on osiągnąć coś, co prze­
chodziło jeg o m ożliw ości, przez tę udrękę musiał zro­
zum ieć, kim był. O becni w ynieśli m łodą kobietę z ka­
plicy i z a n ieśli ją do dom u.
4. S ta ry w róg jed n ak dręczył ją w dalszym ciągu.
R odzina, k tó ra k o ch a ła ją m iłością tylko przyrodzoną,
p rześla d o w a ła ją w im ię tej m iłości i chcąc uzyskać jej
u zd ro w ien ie o d d a ła ją w ręce m agów. Groziło to nie­
b e z p iec z e ń stw e m , ż e całk ow icie zabiją jej duszę pod
p r e te k ste m p o p ra w ien ia na jakiś czas jej zdrowia za
p om ocą s z tu k m a g iczn ych . Ci zaciągnęłi ją do rzeki,
z a n u r z y li w niej i d łu g im i śpiew am i usiłow ali dopro­
w ad zić do te g o , żeb y diabeł ją opuścił. Dziwnym jed­
n ak w y r o k ie m B o g a w szech m ogącego, gdy jeden dia­
b eł z o s ta ł z niej w y p ęd zo n y przew rotną sztuką, na­
ty c h m ia s t c a ły le g io n "a in n ych w n ią wchodził. Pod­
sk a k iw a ła w ię c , w y k o n u ją c tyle ruchów i wydawała
ty le g ło s ó w i k r z y k ó w , ile duchów ją opanowało.
5. Wtedy rodzina, zasięgnąwszy porady, uznała
swój błąd i zaprowadziła ją do czcigodnego biskupa
Fortunata i tam ją zostawiła. On ją przyjął i zaczął
modlić się przez wiele dni i nocy. Tym usilniej się
modlił, im większa była siła tego legionu. Po kilkuna­
stu dniach oddał ją zdrową i całą, jakby nigdy diabeł
nie użył był przeciw niej swej siły.
6. Innym razem święty sługa Boży z pewnego opę­
tanego wypędził złego ducha. Gdy o zapadającym
zmroku niewielu ludzi było na ulicy, ten duch nieczy­
sty, udając podróżnego chodził po mieście i krzyczał:

Por. Mk 5,9; Łk 8,30.


„O! święty biskup Fortunat! Oto co on zrobił: wyrzu­
cił od siebie pielgrzyma. Szukani miejsca, żeby odpocząć
i w jego mieście go nie znajduję”. Usłyszał to pewien
człowiek, klóiy w swoim domu razem z żoną i synkiem
siedział przy żarzących węglach. Chcąc się dowiedzieć,
co temu podróżnemu uczynił biskup, zaprosił go i posa­
dził obok siebie przy ogniu. W czasie rozmowy zły duch
opętał dziecko i rzucił je w żarzące węgle, tak że od razu
zmarło. Wówczas nieszczęśliwy ojciec zrozum iał, kogo
przyjął i kim był ten, kogo biskup wypędził.
7. Piotr: Co o tym można powiedzieć? Stary nieprz
jaciel pozwała sobie zabić dziecko w domu tego, kto
uważał go za pielgrzyma i przyjął w imię gościnności?
Grzegorz: Wiele czynów wydaje się dobrych, a nie
są takimi, ponieważ nie zostały spełnione w dobrej in­
tencji. Dlatego w Ewangelii Prawda mówi: Jeśli twoje
oko jest chore, cale twoje ciało będzie w ciemności M.
Jeśli bowiem intencja poprzedzająca czyn j e s t prze­
wrotna, wszystko, co z niej wynika, je st złe, ch oć m o­
że wydawać się dobre. Sądzę, że ten czło w iek , który
pozornie okazywał gościnność, został p o zb a w io n y sy ­
na, dlatego ze nie szukał radości w dobrym u czy n k u ,
lecz w krzywdzie biskupa. Kara, która go sp o tk a ła
wskazuje, że przyjęcie pielgrzyma nie było p o zb a w io ­
ne winy. Niektórzy starają się czynić dobro z u k ry tą
intencją ukazania w złym św ietle czyn ów b liź n ie g o .
Ci nie karmią się dobrem, które czynią, lecz c h w a łą
pozornego dobra, którym niszczą innych. W ty m p rzy­
padku uważam, że człowiek, który przyjął w g o ścin ę
złego ducha, myślał bardziej o pokazaniu sie b ie niż
o miłości: chciał wydać się lepszy niż biskup, p o n iew a ż
przyjął tego, kogo mąż Boży, Fortunat, w yrzucił.

Mt 6.23.
Piotr: J e s t tak, jak mówisz. Koniec tej sprawy
wskazuje, że nie było w niej dobrej intencji.
8. Grzegorz: Innym razem zdarzyło się, że pewien
człowiek stracił wzrok. Przyprowadzony do Fortuna­
ta, prosił go o pomoc i otrzymał ją. Rzeczywiście mąż
Boży pom odliw szy się, uczynił znak krzyża na jego
oczach i natych m iast wróciło do nich światło, noc śle­
poty ustąpiła.
9. A oto in n a historia: koń pewnego żołnierza osza­
lał, tak że kilku ludzi z trudem mogło go utrzymać.
Tym, których zdołał dopaść, rozszarpywał członki. Wre­
szcie zw iązanego doprowadzono do męża Bożego. Ten
uczynił znak krzyża nad głową konia i natychmiast całą
jego w ściekłość przem ienił w łagodność, tak że stał się
łagodniejszy niż był przedtem .
10. W ów czas żo łn ierz w idząc, że na cudowny jego
rozkaz k o ń z o sta ł ze sw ego szału uleczony, postano­
wił ofiarow ać go b isk u p o w i. B iskup odmówił, żołnierz
n alegał, ab y n ie ga rd ził jego darem . Święty wybrał
drogę p o śred n ią . W y słu ch a ł prośby żołnierza, odmó­
wił je d n a k p rzy jęcia w yn agrod zen ia za cud91. Zapro­
ponow ał o d p o w ie d n ią c e n ę , a p otem przyjął ofiarowa­
nego m u k o n ia . G d yb y go bow iem nie przyjął, mógłby
sp raw ić p r z y k r o ść żo łn ierzo w i. I ta k pod wpływem
m iło ści k u p ił k o n ia , k tó r eg o n ie potrzebował.
1 1 . N ie p o w in ie n e m rów n ież przem ilczeć tych jego
cudów , o k tó ry ch d o w ied zia łem się przed dwunastoma
dniam i. P r z y p r o w a d z o n o do m n ie pew nego biednego
starca, a ja z a w s z e lu b iłe m rozm aw iać ze starymi
lu d źm i. Z a p y ta łe m go, sk ąd pochodzi. Odpowiedział, że

Z a c u d a s ię n ie p ła c i (HIERONIM, Vita HUanonts 18,22.37, cy­


tu je 2 K ri 5,22-27; Dz 8,18-24, Mt 10,8).
z Todi. Zaprtalem go: „Proszę cię, ojcze, powiedz, czy
znałeś biskupa Fortunata?" Odpowiedział: „Znałem
i to dobrze”. Wtedy zapytałem dalej: „Powiedz, proszę,
czy wiesz o jakichś jego cudach. Powiedz m i, bo bardzo
pragnę wiedzieć, jakim był człowiekiem”.
12. Odpowiedział. „Ten człowiek daleko przew y
szał łudzi, któiych spotykamy. W szystko bow iem , o co
prosił Boga, otrzymywał natychm iast. O pow iem o jed­
nym jego cudzie, który teraz mi się p rzy p o m n iał.
Pewnego dnia Goci przybyli w p ob liże m ia sta Todi.
Zdążali w stronę Rawenny, a m ieli z e so b ą d w oje d zie­
ci, które uprowadzili z pewnej posiadłości n ależącej do
miasta Todi
13. Zawiadomiono o tym św iętego m ęż a F o r tu n
ta. Natychmiast wysłał kogoś, aby sp row ad ził Gotów.
Powitał ich uprzejmie, starając się najpierw ułagodzić
ich brutalność, po czym zaczął: „Zapłacę w a m , ile chce­
cie, lecz oddajcie dzieci, któreście u p row ad zili, niech
z waszej łaskawości otrzymani taki dar”. W ów czas ten,
który wydawał się ich przywódcą, rzekł: „ C ok olw iek in­
nego zażądasz, jesteśm y gotowi to sp ełn ić, a le tych
dzieci nie oddamy w żadnym razie”. C zcigod n y m ą ż za­
groził im w sposób uprzejmy: „Sprzeciw iasz m i s ię i n ie
słuchasz swego ojca; nie sprzeciwiaj m i się , a b y n ie spo­
tkało cię coś przykrego”. Lecz Got p o z o sta ł p r z y swojej
brutalnej decyzji i odmówił.
14. Następnego dnia, mając ju ż o s t a t e c z n ie odje­
chać, przyszedł do biskupa. F o r tu n a t ty m i s a m y m i
słowami wstawił się za dziećm i. G dy G o t w ż a d e n sp o ­
sób nie chciał ich oddać, biskup p o w ied zia ł: „ W ie m , że 95

95Jest to okres wojen gocko-bizantyńskich. Prokop z Cezarei


opisuje wzięcie przez Totilę 300 dzieci-zakładników (De bello Gothi-
co 4,34).
gdy odjedziesz zasm uciw szy mnie, nie powiedzie ci
się”. G ot zlekcew ażył te słowa, wrócił do swej kwate­
ry; dzieci, o które upom inał się Fortunat, umieścił na
koniach i ze sw oim i ludźm i wysłał przodem. Sam
w skoczył na siod ło i ruszył za nimi. Gdy przybył do
Todi, przed k ościołem błogosławionego Piotra Aposto­
ła jego koń p o ślizgn ął się i upadł razem z nim, tak że
jego kość b iodrow a złam ała się na dwie części. Pod­
n iesion o go i za n iesio n o do jego kwatery. Wtedy Got
kazał szyb k o z p ow rotem sprowadzić dzieci, które był
w ysłał, a czcig o d n em u Fortunatow i przekazał słowa:
„P roszę cię, ojcze, przyślij m i swego diakona”.
1 5 . D ia k o n przybył do rannego, a ten wezwał dzie­
ci, k tó ry ch o d d a n ia stan ow czo był odmówił, i powie­
rzył je d ia k o n o w i, m ów iąc: „Idź i powiedz panu moje­
m u, b isk u p o w i: « P o n iew aż m n ie przekląłeś, zostałem
ugodzony; przyjm ij dzieci, o które prosiłeś, i - proszę -
w sta w się za m n ą » ” . D iak on zabrał dzieci i zawiózł je do
biskupa. C zcig o d n y F o rtu n at dał m u natychmiast wody
św ięcon ej, m ów iąc: „Idź szybko i pokrop nią ciało leżą­
cego” . D ia k o n w ię c pojechał, w szedł do Gota i pokropił
jego c z ło n k i w o d ą św ięconą: R zecz dziwna i zdumiewa­
jąca! Z a led w ie w o d a św ięcon a dotknęła biodra Gota,
zła m a n a k o ść z łą c z y ła się, biodro wróciło do poprzed­
n iego sta n u . W tej sam ej chw ili Got wstał z łóżka
i w sia d łszy n a k o n ia podjął podróż, którą rozpoczął, jak­
by n ie b y ło ża d n e g o w yp adku. I stało się tak, że ten, któ­
ry n ie c h c ia ł p o słu c h a ć F ortu n ata i oddać mu dzieci za
w y n a g ro d ze n ie m , p od groźbą kary oddał je bez nagrody.
16. Starzec płonął chęcią opowiedzenia mi jeszcze
więcej o Fortunacie. Było jednak kilka osób, których
nauczaniem się zajmowałem i pora była już późna.
Nie mogłem dłużej słuchać o czynach, czcigodnego
Fortunata, o których zawsze chętnie słucham, gdy
tylko mogę.
17. Lecz następnego dnia ten sam s ta r z e c o p o
dział mi o nim coś jesz c z e bardziej g o d n e g o podziw u:
W tym samym m ieście Todi m ieszk a ł z e sw y m i dw ie­
ma siostrami pewien dobry czło w iek , M a r c e llu s " Za­
chorował on i um arł w sam św ię ty w ie c z ó r s o b o ty p as­
chalnej. Jego ciało n ależało za w ie źć d o ść d a le k o , nie
mógł więc być pochow any tego sa m e g o d n ia . P o n ie w a ż
pogrzeb się opóźniał, siostry zm artw ione jego śm iercią
przybiegły z płaczem do czcig o d n eg o F o r tu n a ta , krzy­
cząc. „Wiemy, że żyjesz ja k A p o sto ło w ie , o c z y sz c z a sz
trędowatych, przyw racasz św ia tło ś le p y m , przyjdź
i wskrześ naszego zm arłego!” G dy b is k u p d o w ie d z ia ł się
o śmierci ich brata, sam z a c z ą ł p ła k a ć i o d p o w ie d z ia ł
im: „Idźcie i nie m ów cie tak. T a k a j e s t w o la B o ż a i ża­
den człow iek n ie m o że się jej sp r z e c iw ia ć ” . O n e o d e sz ły ,
biskup pozostał sm u tn y z p o w o d u tej ś m ie r c i.
18. Następnego dnia, w niedzielę, przed świtem za­
wołał swych dwóch diakonów, udał się do dom u zmar­
łego, podszedł do miejsca, gdzie leżał zm arły, i zaczął
się modlić. Po skończonej modlitwie usiadł koło zmar­
łego i cichym głosem zawołał go, mówiąc: „Bracie
Marcelłusie”. A ten, jakby tylko lekkim spał snem,
obudził się na ten głos bliski lecz cichy, otw orzył oczy
i patrząc na biskupa rzekł: „O! coś ty zrobił? O, coś ty
zrobił!” Na co biskup odpowiedział: „Co zrobiłem ?”
Marcellus odparł. „Wczoraj dwaj przyszli, wyciągnęli
mnie z mego ciała i zaprowadzili do m iejsca, gdzie by­
ło dobrze. Dziś zaś przysłano jednego, k tó ry powie­
dział: «Odprowadźcie go, ponieważ b isk u p F o rtu n a t
przyszedł do niego do domu»”. Pow iedziaw szy to, na-

Opis wskrzeszenia Marcellusa jest wzorowany na opisie ewan­


gelicznym wskrzeszenia Łazarza (J 11,1-44).
ty c h m ia st w y zd ro w ia ł i długo jeszcze pozostał przy
życiu na ty m św iecie.
1 9 . N ie n a le ż y jed n ak sądzić, że utracił miejsce,
k tó re b y ł p o z y sk a ł. B ez w ątpienia ten, kto przed
śm ie r c ią s ta r a ł s ię B o g u podobać, dzięki modlitwom
sw e g o o r ę d o w n ik a m ógł po śm ierci zyć jeszcze lepiej.
D la c z e g o t y le m ó w im y o życiu Fortunata, gdy mamy
d ow o d y ty lu cu d ó w dok on an ych przy jego grobie?
U w a ln ia o p ę ta n y c h , u zd ra w ia chorych, kiedy tylko
p ro si s ię g o o to z w ia rą . Jak to robił za życia, tak czy­
n i w d a ls z y m c ią g u ta m , gd zie znajdują się jego kości.
20. C h c ia łb y m te r a z , P io tr z e , m oją opowieść zwró­
cić w o k o lic e p r o w in c ji W a lerii, gdyż z u st czcigodnego
F o r t u n a t a s ły s z a ł e m o w sp a n ia ły ch cudach, o których
w s p o m n ia łe m w y ż e j. O n c z ę sto do m nie przychodzi
i n a p e ł n i a m n ie r a d o ś c ią , gdy opow iada o czynach da­
w n y c h o jc ó w .

1 1 .0 M arty riu szu , m nichu z prowincji Waleria”

Żył w tej prowincji niejaki Martyriusz, bardzo od­


dany sługa Boga wszechmogącego, który takie dał
świadectwo swojej cnoty. Pewnego dnia jego bracia
piekli chleb w popiele i zapomnieli uczynić na nim
znaku krzyża. W tej prowincji bowiem jest zwyczaj, że
surowy chleb naznacza się znakiem krzyża za pomocą
kaw ałka drew na, tak że wygląda on jakby podzielony
na cztery części. Sługa Boży przyszedł i dowiedział się
od braci, że chleb nie został naznaczony. Gdy zapytał:
„Dlaczego nie naznaczyliście go?”, chleb byl już zasy­
pany żarzącym i węglami i popiołem. Powiedziawszy to,
uczynił palcam i znak krzyża w stronę żarzących się wę-

BHL 1, 833, święto 23 I. Był prawdopodobnie mnichem.


gli. Na ten znak dał się słyszeć g ło śn y trzask , jakby
wielkiego naczynia pękającego w ogniu. G dy go to w y już
chleb wyjęto z ognia, okazało się, że je s t n a n im znak
krzyża wykonany nie przez dotknięcie, lecz p rzez wiarę.

12. O Sewerze, kap łan ie z tej sa m e j p r o w i n c j i 989

1. W okolicy tej znajduje się dolina zwana Inte


rina (wieśniacy nazywają ją Interocrina) **. Zył tam,
w kościele Błogosławionej Matki Boga zawsze Dziewi­
cy pewien kapłan godny podziwu, imieniem Sewer.
Pewien ojciec rodziny, znalazłszy się w obliczu śmier­
ci, wysłał do niego posłańców i poprosił, aby jak naj­
szybciej do niego przybył i wstawił się za jego grzechy
tak, żeby on odbywszy pokutę za zło, które czynił,
wolny od winy zszedł z tego świata. Zdarzyło się, że
kapłan był właśnie zajęty przycinaniem winorośli
i przybyłym odpowiedział: „Jedźcie, ja za wami podą­
żę”. Widział, że jeszcze zostało mu trochę do zakoń­
czenia pracy. Gdy wszystko skończył, ruszył do chore­
go. W drodze spotkał tych, którzy właśnie byli u nie­
go. Wyszli mu na spotkanie, mówiąc: „Dlaczego zwle­
kałeś, ojcze? Nie spiesz się już, gdyż on nie żyje”.
Usłyszawszy to, kapłan zadrżał, i głośno krzycząc wo­
łał, że jest jego zabójcą.
2. Z płaczem przybiegł do ciała zmarłego i cały w
łzach upadł na ziemię przy jego łóżku. P łakał gwałto­
wnie, bił głową o ziemię, krzyczał, że jest winien jego
śmierci. Wówczas nagle umarły odzyskał życie. Gdy
obecni to zobaczyli, krzyknęli ze zdum ienia i zaczęli
jeszcze bardziej płakać, tym razem z radości. Gdy go
pytali, gdzie był, jak powrócił, powiedział: „Straszni

98 BHL 7685, święto 1 1 ,15 II, 1 X.


99
Obecnie Antrodoco w górach pomiędzy ł’Aquila i Rieti.
byli ci, k tó rzy m n ie prow adzili, z u st ich i nosa wydo­
byw a! s ię o g ie ń , k tó reg o n ie m ogłem wytrzymać. Pro­
w ad zili m n ie p rzez ciem n e korytarze. Nagle młodzie­
n iec o p ię k n y m w y g lą d zie zastąpi! drogę nam i innym
z n a m i id ą c y m . D o prow adzących m nie rzeki.
'•O dprow adźcie go, poniew aż kapłan Sewer plącze. Bóg
bow iem o d d ał go jeg o lzom »” 100.
3. S ew er zerw a ł się z ziem i, pomógł choremu w poku­
cie. P rzez sie d e m d n i chory przywrócony do żyda poku­
tow ał z a w in y , k tó r e pop ełn ił, ósmego dnia z radośdą
opuścił s w e ciało. Z au w aż, proszę, jak bardzo Bóg trosz­
czył się o u m iło w a n e g o Sew era, o którym mówiliśmy,
skoro n ie d o p u ścił, ab y n a w et przez krótki czas derpiał.
4. Piotr: Są to sprawy godne podziwu i - przyznaję
- dotychczas mi nieznane. Lecz dlaczego teraz takich
mężów nigdzie znaleźć nie można?
Grzegorz: Sądzę, Piotrze, że nie brak takich ludzi
w naszych czasach. A jeśli takich znaków nie czynią,
to nie znaczy, że takimi nie są. Prawdziwa bowiem
wartość życia polega na działaniu cnoty, a nie na
ujawnianiu cudów. Wielu jest takich, którzy choć nie
czynią cudów, nie są mniejsi od tych, którzy je czynią.
5. Piotr: Ja k więc, proszę cię, można wykazać, że
są tacy, którzy nie czynią cudów, a jednak nie różnią
się od tych, którzy je czynią?
G rzegorz: Czy nie wiesz, że apostoł Paweł, jeśli
chodzi o jego godność wśród apostołów, jest bratem
Piotra, pierw szego wśród nich?
Piotr: D obrze w iem , nie mam wątpliwości, bo cho­
ciaż je st spośród nich najmniejszy, to jednak pracował
więcej niż pozostali.

P or. SULPICJUSZ SEWER, Vita S . M artini 7,1-6.


Grzegorz: Pamiętasz — Piotr mógł chodzić po wo­
dzie \ a Paweł przeżył na morzu rozbicie okrętu
Wjednym i tym samym żywiole tam, gdzie Paweł nie
mógł iść razem z okrętem, Piotr mógł iść. Wynika z te­
go, że choć moc jednego i drugiego nie była jednakowa,
jeśli chodzi o cuda, to zasługa ich nie jest różna w niebie.
6. Przyznaję, że słuszne jest to, co m ó w isz. Zrozu­
miałem jasno, że badać trzeba życie, a nie cuda. Po­
nieważ cuda, które się dokonują, są świadectwem do­
brego życia, proszę cię, opowiedz mi je s z c z e i zasp ok ój
moją ciekawość, podając przykłady łudzi dobrych.
Grzegorz: Chciałbym na ch w alę O dkupiciela opo­
wiedzieć coś o cudach czcigodnego B enedykta. C z a su ,
jaki dziś mamy, nie starczy, abym mógł to s p e łn ić ,<a.
Swobodniej więc porozmawiamy o tym kiedy in d z ie j.

K O N IE C K SIĘ G I P IE R W S Z E J

INI B
Por M i M.2An
łf* n
Por 2 Kor 11.25, Oz
27,14-38
01P°r. Pro, |,8
P rolog

I. Byl mąż, z laski Bożej i z imienia „Błogosławio­


ny” (Benedictus), którego życie przepełniała świętość.
Od dzieciństwa miał serce dojrzałe i wyrastając dale­
ko ponad swój wiek, cnotami nie zaprzedał swojej du­
szy żadnej rozkoszy. A choć żyjąc jeszcze na ziemi
mógł przez czas pewien swobodnie korzystać ze świa­
ta, wzgardził nim i jego kwiatami, jakby już wszystkie
uwiędły.
Pochodził ze szlachetnego rodu, z prowincji Nur-
sji . Stąd został posłany do Rzymu, gdzie studiować
miał sztuki wyzwolone. Kiedy jednak spostrzegł, jak
wielu spośród jego towarzyszy studiów wpada w prze­
paść występków, cofnął nogę, którą już niejako posta­
wił na progu świata. Obawiał się bowiem, że gdyby
zakosztował coś niecoś z jego nauk, mógłby łatwo sto­
czyć się cały w otchłań bezdenną. Porzucił zatem stu­
dia, zostawił dom i m ajątek ojcowski, a pragnąc tylko
Bogu się podobać, wyruszył na poszukiwanie habitu,

Księga ta zawiera podstawowe wiadomości o św. Benedykcie.


Obok elementów typowo hagiograficznych, zawiera rdzeń faktów
historycznych. O jej kompozycji por. M. ZELZER, Vir Dei Benedictus
u m u s spiritum habuit. La struttura interna d e l libro fecondo dei

Dialoghi di S. Gregorio Magno, [w:] La narratioa cnstiana autica,


SRA 50, Roma 1995, 635-643. O Benedykcie por BHL 1102-1142.
Ogólne opracowania o lej księdze por. Bibliografie.
' Nurąja, dzisiejsza Norcia w Sabinum, ok. 100 km na pn od
Rzymu.
k tó ry by saim w sk az y w ał n a ś w ię ty s p o s ó b ż y c ia ' O d ­
sz e d ł z a te m p e łe n w ied z y , c h o ć b e z w y k s z t a ł c e n i a ,
n ie u c z o n y , Jęcz w ie d z io n y p rzez m ą d r o ś ć \
2. Nie z n a m ca łe j je g o h is t o r ii , a t ę s k r o m n ą c z e ś ć ,
k tó r ą z niej o p o w ia d a m , z a w d z ię c z a m c z t e r e m s p o ­
ś ró d je g o uczn ió w . S ą to : K o n s t a n t y n , m ą ż w ie lc e
czcigodny, po n im k ie r u ją c y k l a s z t o r e m W a l e n t y n i a n ,
sto ją c y p rz e z w iele l a t n a c z e le k l a s z t o r u n a L a t e r a -
n ie s, S y m p lic ju sz , tr z e c i z k o le i o p a t j e g o w s p ó l n o t y ,
w re sz c ie H o n o r a t ", k t ó r y d z is ia j j e s z c z e r z ą d z i t y m
d o m e m , w ja k im B e n e d y k t z a c z ą ł s w e ż y c ie z a k o n n e .

1. O napraw ie stłu czon ego p rzetak a

1. K ie d y zatem B enedykt p o rzu ciw szy j u ż s tu d ia


postanowił udać się na p u stk ow ie, to w a r z y sz y ła m u
tylko jego piastunka, która go najtkliwiej k och ała. P r z y ­
byli do miejscowości zwanej E f f id e ?, a s k o r o w ie lu 3*7

3 Por. C. D agens , La „corwersion “de saint Benoit selon S. Gregoire


le Grand, Rmsta di storia e letteratura religiosa 5(1969) 364-391.
'Sławny zwrot scienter nescius et sapienter indoctus. Por.
111,20: docta ignorantia. Por. B. Al.BERS, Scienter nescius, sapienter
indoctus. Eine Unłersuchung zur Lebensgeschichte St. Benedikts,
Studien und Mitteilungen zur G eschichte des B e n e d ik tin e r-O rd e n s
und seiner Zweige, 36(1915) 535-542.
* Por. A. Ca LANDa RPO, F u il monastero di S. Pancrazio al Late-
rano una fondazwne di Montecassino?, Ben 22(1975), 3 2 9 -3 3 3 .
" Konstantyn i Symplicjusz - opaci n a M onte C a ssin o . W Rzy­
mie istniał klasztor św. Pankracego n a L ateran ie , k tó ry zg ro m a d zi!
mnichów zbiegłych z Monte Cassino przed L o n g o b ard am i. H o n o ra t
- opat z Subiaco Por. M. GROSSO, S. Onorato, terzo abate d i S u ­
biaco, II sacro speco 87(1983) 94-96; A. PANTONI, Un quesito su
Onorato, discepolo e testimone di san Benedetto, B e n 17(1970),
327-338.
7 Dzisiejsze Aflile koło Subiaco.
czcigodnych m ężó w n am aw iało ich tam przyjaźnie do
p ozostan ia, z a tr z y m a li s ię przy kościele św. Piotra.
P iastu n k a B e n e d y k ta p ożyczyła w ów czas od sąsiadek
przetak do p r z e sie w a n ia pszen icy i nieostrożnie zo­
staw iła go n a s to le . N ie sz c z ę śliw y przypadek sprawił,
że stłu k ł s ię o n i r o z b ił n a d w a kaw ałki. W krótce wró­
ciła p ia stu n k a , a zo b a czy w szy co się stało, zaczęła
płakać p e łn a r o z p a c z y , że oto stłu k ło się naczynie,
które jej p o ż y c z o n o .

2. B e n e d y k t z a ś , m ło d y czło w iek i pobożny, i do­


bry, n ie m ó g ł p a tr z e ć sp o k o jn ie n a rozpacz swej pia­
stu n k i, ta k b a r d z o jej w sp ó łc z u ł. Zabrał w ięc oba ka­
w ałki p r z e ta k a i p o c z ą ł m o d lić się u siln ie, ze łzami.
K iedy z a ś p o w s ta ł p o m o d litw ie, zn alazł obok siebie
naczyn ie c a łe , t a k ż e n ie sp o só b b yło doszukać się na­
w et śla d u p ę k n ię c ia . C z y m prędzej w ięc pocieszył ser­
deczn ie p ia s tu n k ę , o d d a ją c jej nienaruszon y przetak,
który p o p r z e d n io z a b r a ł r o zb ity . W okolicy historia ta
ro zeszła s ię s z e r o k o i w z b u d z iła ta k w ielk i podziw, że
m ie sz k a ń c y w s i z a w ie s ili ó w p rzeta k przy wejściu do
k ościoła, a b y w s z y s c y w ó w c z a s, a ta k że i w przyszłych
p o k o le n ia c h w ie d z ie li, j a k w ie lk ą doskon atość osią­
gn ął m ło d y B e n e d y k t j u ż n a sa m y m progu życia mo­
n a s ty c z n e g o . I p r z e z w ie le la t m o ż n a było oglądać ten
p r z e ta k , k t ó r y w i s ia ł n a d d r z w ia m i k ościoła aż do
n a ja zd u L o n g o b a r d ó w .

3. B e n e d y k t p r a g n ą ł je d n a k za k o szto w a ć racze
c ie r p ie ń t e g o ś w i a t a n i ż j e g o p o c h w a l, w olał trudzić
się, p r a c u ją c d la B o g a n iż k o r z y s ta ć z przychyln ości
losu . U c i e k ł w i ę c p o t a je m n ie , p o zo sta w ia ją c swoją
p ia s tu n k ę i z n a l a z ł s o b ie n a p u s tk o w iu m iejscow ość
ustronną, którą nazywano S u b ia c o ", m n iej w ięcej c z te r ­
dzieści m il odległą od Rzym u, b og a tą w w o d y z im n e
i bardzo czyste. Wód jest tych taka o b fito ść , ż e g r o m a ­
dzą się najpierw w w ielk im je z io r z e , z k tó r e g o w y p ły ­
wają następnie jako rzeka.

4. Kiedy B enedykt tam w ła ś n ie w u c ie c z c e p o d


żał, spotkał go po drodze p e w ie n m n ic h i m ie n ie m Ro-
m anus i zapytał, dokąd id zie. A p o z n a w s z y j e g o p r a ­
gnienie, n ie tylko d o ch o w a ł ta je m n ic y , le c z u ż y c z y ł
ta k ie pom ocy. On to d a ł B e n e d y k to w i h a b it b ę d ą c y
sym bolem życia Ś w ię teg o , ja k r ó w n ie ż , n a i le m ó g ł,
słu ży ł m u zaw sze. M ąż z a ś B o ż y , s k o r o p r z y b y ł j u ż do
w ybranego m iejsca, z n a la z ł ta m s o b ie b a r d z o c ia s n ą
pieczarę 9, g d zie m ie sz k a ł p r z e z tr z y l a t a , a o p r ó c z
m nicha R o m a n u sa n ik t o n im n ie w ie d z ia ł.

5. R om an u s ten ży ł w n ie z b y t o d le g ły m k l a s z t o r z e
pod w ładzą 10 opata A d eod ata. B e z w ie d z y s w e g o o p a t a ,
kierow any m iło ścią , w y m y k a ł s ię w p e w n y c h d n i a c h
na god zin y, by z a n ie ś ć B e n e d y k to w i c h le b , k tó ry
zdołał z a o szc z ę d z ić z w ła s n e g o p o ż y w i e n i a Z k la s z ­
toru n ie było ża d n ej d ro g i d o p ie c z a r y B e n e d y k t a , p o ­
n iew aż w z n o s iła s ię n a d n ią b a r d z o w y s o k a s k a ł a .

g
Dawne Sublacus; nazwa pochodzi od sztucznego jeziora zbu­
dowanego tam przez Nerona; tama stała do 1305 r. Subiaco leży
nie 40 ale 50 mil od Rzymu (75 km).
g
W dzisiejszym klasztorze Sacro Speco.
10Łac. sub Adeodati patris reguła-, w tym jednak przypadku sub
reguła znaczy „pod władzą”. Fakt ten wskazuje na istn ien ie w tam­
tej okolicy monastycyzmu przedbenedyktyńskiego.
“ Nie wydaje się, by Roman ograniczał się tylko do chleba. Zna­
jomość literatury monastycznej przez Benedykta w Regułe w skazu­
je, że poznał dokładnie te pisma - być może w łaśnie w czasie poby­
tu w Subiaco
R o m a n u s z w y k ł z a t e m p r z y w ią zy w a ć chleb do długie­
go s z n u r a p r z y m o c o w a n e g o n a szczycie owej skały.
Do te g o ż s z n u r a p r z y c z e p ił ta k ż e m ały dzwoneczek,
by s ły s z ą c j e g o d ź w ię k m ą ż B o ż y w ied ział, kiedy mu
R o m a n u s c h le b p r z y n o s i, i w y sz e d ł go zabrać. W sze­
lak o o d w ie c z n y w r ó g p o z a z d r o śc ił jed n em u miłości,
d r u g ie m u z a ś p o k r z e p ie n ia i k ie d y pew n ego dnia spo­
s tr z e g ł c h le b s p u s z c z o n y z g ó r y , rzu cił kam ień i rozbił
d z w o n e c z e k , l e c z R o m a n u s w ó w cza s rów nież nie
p r z e s ta ł s ł u ż y ć B e n e d y k t o w i w ta k i sposób, jaki był
m u d o stęp n y .
6. Bóg w szech m ocny zechciał jednak dać w końcu
R om anusowi odpoczynek po jego trudzie i zarazem
ukazać życie B en ed yk ta ludziom jako przykład do na­
śladowania, aby św iatło rozbłysło na świeczniku i oświe­
ciło w szy stk ich przebywających w domu Bożym ”. Pe­
wien kapłan, który m ieszk ał nawet dość daleko, przy­
gotow yw ał sob ie w ła śn ie posiłek na święto Paschy,
kiedy P a n raczył m u się objawić i rzekł do niego: „Ty
dla sieb ie szy k u jesz ucztę, a tam oto mój sługa głód
cierpi”. K ap łan ów n atych m iast się zerwał i w sam
dzień św ię ta P a sc h y w yru szył we wskazanym kierun­
ku zabierając je d z e n ie , które dla siebie przygotował.
Szukał m ę ż a B o że g o w spinając się po skałach, scho­
dząc w d o lin y , zap u szczając się w rozpadliny ziemi, aż
znalazł go w r e sz c ie , u k rytego w pieczarze.
7. P o m o d lili się razem , po czym usiedli błogosła­
wiąc P a n a w szech m o g ą ceg o . A po krzepiącej rozmo­
wie o ży ciu d u ch o w y m ów kapłan, który przyszedł od­
w iedzić B e n e d y k ta , pow iedział: „Wstań, posilmy się,12

12
Por. M t 5,15n. Podwójne odkrycie Benedykta ma swoje ana­
logie w Ewangelii-. C hrystus objawia się magom (Mt 2,1-12) i pa­
sterzom (Łk 2 ,8 -2 0 ).
bo dzisiaj jest Pascha!” a m ąż B oży n a to: „ Isto tn ie ,
jest to Pascha, skoro dane m i było c ię z o b a c z y ć ”. Żył
bowiem na tak całkow itym od lu d ziu , iż n ie w ie d z ia ł
nawet, że dzień ten był św iętem P a sc h y . A c z c ig o d n y
przybysz potwierdził raz jeszcze: „ N a p r a w d ę d z isia j
jest dzień Paschy l3, u roczystość Z m a r tw y c h w s ta n ia
Pańskiego. Zgoła nie przystoi ci d zisia j p o ś c ić , g d y ż
i ja po to w łaśnie zostałem p r z y sła n y , b y ś m y r a z e m
mogli posilić się daram i B oga w s z e c h m o g ą c e g o ”. B ło ­
gosław iąc zatem P an a sp o ży li p r z y n ie s io n e j e d z e n ie .
A gdy ukończyli i p o siłek i r o zm o w ę, k a p ła n p o w r ó c ił
do swojego kościoła.
8. W tym sam ym c z a sie r ó w n ie ż p a s t e r z e s p o t k a li
ukrywającego się w p ie cz a r z e B e n e d y k ta . A u j r z a w s z y
go w zaroślach, o d zia n eg o w sk ó r y M, m y ś le li p o c z ą t ­
kowo, że widzą ja k ie g o ś z w ie rz a . A le g d y p o z n a l i s łu ­
gę Bożego, w ielu z n ich z m ie n iło sw ó j z w i e r z ę c y s p o ­
sób życia na życie w ła sce p o b o ż n o ś c i,s. Z a c z ę t o o n im
m ówić w całej ok olicy i tak s ię s ta ło , ż e o d t e g o c z a s u
odwiedzali go ciągle liczn i lu d z ie , k t ó r z y d o s t a r c z a l i
mu pożyw ienia dla ciała, sa m i z a ś z u s t j e g o o t r z y m y ­
wali i w sercach sw o ich u n o sili p o k a r m d u c h o w y .

13 Por. A. ROSENTHAL, „Ich wetss dass heute Ostem ist”. Eine


Betrachtung zum Osterfest nach dem zweiten Buch der Dialoge des
hi. Gregor des Grossen, ErA 62(1986) 5 -1 1 .
" Ja k J a n a Chrzciciela, por. M t 3,4, B e n e d y k t n a M o n te C a s s i­
no założy o ratorium pośw ięcone św . J a n o w i C h rz c ic ie lo w i, p o r.
11,8,11.
Praw dopodobnie chodzi o przyjęcie c h r z e ś c ija ń s tw a .
2. O p o k o n a n iu p o k u s y c ie l e s n e j 16

1. P e w n e g o je d n a k d n ia , k ied y B enedyk t byt sam,


p rzy szed ł k u s ic ie l. M a ty czarn y p taszek , zwany po­
w sz e c h n ie k o s e m , z a c z ą ł m u ła ta ć koło głowy tak na­
tr ę tn ie c z e p ia ją c s ię tw a r z y , że św ięty m ąż mógłby go
łatw o z ła p a ć r ę k ą , g d y b y ty lk o zech cia ł ją wyciągnąć.
S k oro z a ś z r o b ił z n a k k r z y ż a , p ta sze k od leciał" . Za­
raz po je g o z n ik n ię c iu d o z n a ł B e n e d y k t ta k silnej po­
k u sy c ie le s n e j , ja k ie j p o p r z e d n io n igd y n ie doświad­
czył. O n g iś w id z ia ł p e w n ą k o b ie tę , k tó rą zły duch po­
sta w ił m u t e r a z p r z e d o c z a m i d u sz y , a posłużyw szy
się jej p i ę k n o ś c ią r o z p a lił t a k i o g ie ń w sercu słu gi Bo­
żeg o , ż e n i e m o g ą c z d u s ić o w e g o p ło m ien ia m iłości
w sw o jej p ie r s i, j u ż z a c z ą ł r o z w a ż a ć , czyby nam iętno­
ści n ie u l e c i n i e p o r z u c ić p u stk o w ia .
2. N agle jednak spłynęła nań łaska Boża. Oprzyto­
mniał, a widząc gęsto rosnące tuż obok krzaki cierniowe
i pokrzywy, zdarł z siebie ubranie i nagi rzucił się
w ogień pokrzyw i na kolce cierni. Długo się w nich ta­
rzał, a gdy w sta ł, całe jego ciało było pokaleczone.
Przez rany zad an e ciału usun ął jednak chorobę zagra­
żającą duszy. N a m iętn o ść przemienił w ból, aprzyj-
mując słu sz n ie karę ognia zewnętrznego zagasił ów
zakazany ogień , który płonął w jego piersi. Zwyciężył
grzech, gdyż w yb rał m niej groźny pożar l6.*18

K' Por. P.A. CUSACK, The Temptation of St. Benedict: on Essay


at Interpretation tkrough the Litterary Sources, AmBenRev 27
(1976) 143-163; M. DOUCET, La łentation de Saint Benoit: relation
ou creation par S. Gregoire le Grand? CołlCist 37(1975) 63-71.
' Por. P. COURCELLE, Saint Benoit, le merle et le buison
d"epines, Journal des savants 1967, 154-161.
18 Por. 1,4,1.
3. Od tej chwili, jak później sam m ów ił sw o im
niom, pokusa cielesna została w nim tak ca łk o w icie
poskromiona, że nigdy już więcej nic p o d o b n e g o nie
odczuwał. Odtąd wiełu zaczęło ju ż św ia t p o rzu ca ć, by
powierzyć się jego kierownictwu. S am w o ln y od po­
kus, słusznie mógł innych uczyć cnoty P o d o b n ie i M oj­
żesz postanowił, że lewici w w iek u d w u d z ie s tu p ięciu
łat i starsi powinni tylko słu żyć, a d o p iero od l a t p ięć­
dziesięciu stają się strażnikam i św ię ty c h n a c z y ń
4. Piotr: Pojmuję coś n iecoś z e z n a c z e n ia p r z y to
czonego tekstu Pism a Ś w iętego, lecz, p r o s z ę , w y ja śn ij
mi to dokładniej.
Grzegorz: Wiadomo, P iotrze, że w m ło d o ś c i p o k u s y
cielesne są bardzo żywe, a po p ię ć d z ie s ią tc e c ia ło c h ło ­
dnie. Naczyniami św iętym i są d u s z e w ie r n y c h . T a k
więc wybrani, dopóki doznają j e s z c z e p o k u s , m u s z ą
podlegać władzy i, słu żyć, m u szą p o n o s ić w i e le tr u d ó w
i ciężko pracować. K iedy za ś dojdą d o w ie k u , k tó r y
przynosi spokój duszy, bo o g ień p o k u s y j u ż w y g a s a ,
wówczas dopiero stają się str a ż n ik a m i n a c z y ń ś w ię ­
tych, gdyż mogą uczyć d usze.
5. Piotr: Przyznaję, że m n ie p r z e k o n u je t o , c o m ó
wisz. A skoro już dałeś mi k lu cz d o z r o z u m i e n ia p r z y ­
toczonego tekstu, proszę, op ow iad aj d a le j ż y c ie o w e g o
św iętego męża.

3 . 0 szklanej c z a sz y , k tó r a p ę k ła n a z n a c z o n a
znakiem krzyża

1. Grzegorz: Kiedy znikła pokusa, serce m ęża Bo­


żego, niby ziemia oczyszczona z cierni a następnie
dobrze uprawiona, przynosiło coraz bogatsze plony

" Por Lb 8,24-25.


cnót. O pow iadano szeroko o świętym życiu Benedykta
i w ten sp o só b im ię jeg o staw ało się sław ne.
2 . N ie d a le k o z a ś znajdow ał się klasztor którego
opat w ła ś n ie u m a rł. W szyscy m n isi przyszli teraz do
czcig o d n eg o B e n e d y k ta , prosząc go usilnie, by ze­
chciał z o s ta ć ich p rzeło żo n y m . D łu go odm awiał i de­
cyzję o d k ła d a ł, z gó ry przew idując, że ich sposób życia
z je g o w ła s n y m n ie m o że się zgodzić, lecz wreszcie
u stą p ił, p o k o n a n y w y tr w a ły m nalegan iem .
3. S t a n ą w s z y n a c z e le k la szto r u przestrzegał suro­
w o, by w s z y s c y ż y li w e d łu g Reguły, i n ik t już nie mógł
ta k , ja k t o d z ia ło s ię p r z e d te m , sch od zić z drogi za­
k o n n e g o p o s t ę p o w a n ia n a p raw o czy n a lew o, popeł­
niając j a k ie ś c z y n y z a k a z a n e . Przyjęci przez niego
b r a c ia s tr a c ili g ło w ę . N a jp ie r w za częli sam i siebie na­
w z a je m o s k a r ż a ć , ż e ta k ie g o c z ło w ie k a chcieli uczynić
p r z e ło ż o n y m . I c h w ła s n e j b o w ie m przew rotności prze­
s z k a d z a ła n i e z ł o m n a p r a w o ść B en ed yk ta. Pojęli, że
n ig d y n ie p o z w o li im n a to , co n ied o zw o lo n e. Cierpie­
li, ż e m a ją p o r z u c ić d o ty c h c z a s o w e zw yczaje, a wycho­
w a n y m w s t a r y m d u c h u c ię ż k o b y ło przyjm ować no­
w y s p o s ó b m y ś l e n i a . P o n ie w a ż z a ś lu d z i złych zaw sze
r a z i ż y c ie s z l a c h e t n e , z a c z ę li z a sta n a w ia ć się , jakby go
z g ła d z ić .
4. Po naradzie domieszali trucizny do wina. Szkla
ną czarę z owym zabójczym napojem przyniesiono Oj­
cu, gdy zasiadł do stołu, aby ją pobłogosławił stosow­
nie do klasztornego zwyczaju. Benedykt wyciągnął rę­
kę i uczynił zn ak krzyża, a czara, choć znajdowała się
dość daleko, rozprysła się od tego znaku zupełnie tak,
jakby nie krzyż, lecz kamień spadł na to naczynie

1 Tradycyjnie uważa się, że był to klasztor w Vicovaro, 30 km


od Subiaco.
śmierci. Mąż Boży poznał od razu, że za w iera ło ono
napój śmiertelny, skoro nie mogło z n ieść zn a k u ży­
cia 11 Natychmiast wstał i z pogodną tw arzą, z zu p eł­
nym spokojem ducha, zw oław szy braci la k do nich
przemówił: „Niech się zm iłuje nad w am i, b racia, Bóg
wszechmogący. Dlaczego chcieliście m i to u czyn ić?
Czyż nie uprzedzałem was od początk u , że w a sz i mój
sposób postępowania nazbyt się różn ią? Id ź c ie i po­
szukajcie sobie podobnego do w as ojca, g d y ż m n ie ju ż
po tym, co się stało, na pewno nie z a tr z y m a c ie ” .
5. Wówczas powrócił do swojej u k o ch a n ej s a m o tn
i sam pod okiem najwyższego Ś w ia d k a m ie s z k a ł ze
sobą *
Piotr: Nie bardzo m ogę zrozu m ieć, c o to zn a czy :
„mieszkał ze sobą”.
Grzegorz: Gdyby św ięty m ąż p r z e z c z a s d łu ż s z y
starał się utrzymać siłą pod sw ą w ła d z ą t y c h m n i­
chów, którzy nie tylko żyli ca łk iem o d m ie n n ie o d n ie ­
go, lecz jeszcze przeciw niem u w szyscy sp isk o w a li, p r z e ­
kroczyłby m oże granicę w łasnej w y tr z y m a ło ś c i i m ia ­
rę konieczną dla zachow ania pokoju, a o k o j e g o d u c h a
odwróciłoby się w tedy od św ia tła k o n te m p la c ji. D r ę ­
czony codziennie ich brakiem d ą ż e n ia d o p o p r a w y ,
mniej sam by do niej dążył, a ta k m ó g łb y ł a t w o i s ie ­
bie zgubić i tam tych n ie p o zy sk a ć. I le k r o ć b o w ie m
wyciągają nas z nas sam ych n a z b y t p o c h ła n ia ją c e

21Sw.
'
Jan Ewangelista pokonał truciznę (Ps. Abdiasz 5,20).
22
Lac. kobita l i t secum - zwrot z Persjusza, por. P. COURCELLE,
Jiabtlare secum "selom Perse et selon G regoire le r G r a n d , RevEtAnc
69(1967), 266-279; Tenże, „ C onnais-toi to i- m e m e " d e S o c r a te
a S a in t B ernard, 1, Paris 1974, 204-229, J. WlCZANDY, „Habitavit
secum”, Collectanea Ordinis Cisterciensium Reformatorum 25
(1963), 343-354.
sprawy z e w n ę tr z n e , za w sze w ów czas choć jesteśmy
nadal sobą, n ie je s te ś m y jed n a k ze sobą, bo tracąc sa­
mych sie b ie z o czu b łą k a m y się po ziem i cudzej.
6. C zyż p o w ie m y , że b y ł ze sob ą ów syn marnotra­
wny, k tó ry u d a ł s ię w d a lek ą k rain ę, roztrwonił tam
część m a ją tk u , ja k ą o tr z y m a ł, a zw iązaw szy się z jed­
nym z ta m te js z y c h m ie sz k a ń c ó w p asał u niego świ­
nie? W id ząc, ja k n a ja d ają się strąk am i, podczas gdy
on był g ło d n y , z a c z ą ł ro z p a m ię ty w a ć utracone dobra
i jak m ó w i P is m o Ś w ię t e , przyszedł do siebie i powie­
dział: «Iluż to najem ników w dom u Ojca mego ma pod
dostatkiem chlebak» 23 J e ś lib y b y ł ze sobą, to skąd by
do sie b ie p r z y s z e d ł?
7. P o w ie d z ia łe m z a te m , ż e ów czcigodny mąż mie­
szkał z e s o b ą , g d y ż z a w s z e s ta l n a straży własnego
serca, z a w s z e ś w ia d o m y , ż e j e s t przed obliczem
S tw ó rcy , z a w s z e p iln ie b a d a ł sw o je postęp ow anie i nie
p o zw a la ł o k u s w e g o d u c h a b łą d z ić n a zew nątrz.
8. Piotr: Cóż więc znaczy to, co jest napisane
o Apostole Piotrze, gdy go Anioł wyprowadził z wię­
zienia? Kiedy P io tr przyszedł do siebie, powiedział:
Teraz wiem na pewno, że Pan posłał swego anioła i wy­
rwał mnie z ręki Heroda i z tego wszystkiego, czego
oczekiwali Żydzi 2\
9. Grzegorz: Dwa są sposoby, Piotrze, w jakie mo­
żemy być wyrw ani z samych siebie: albo błąd strąca
nas poniżej naszego własnego poziomu, albo ponad
nas samych wynosi nas łaska kontemplacji. Ten za­
tem, kto pasał świnie, spadł poniżej samego siebie, bo
duch jego był zabłąkany i nieczysty. Apostoł nato-23

23 Łk 15,17.
'* Dz 12,11.
miast, uwolniony przez anioła, który porwał jego du­
cha w ekstazę ", znalazł się wprawdzie na zewnątrz
siebie, ale ponad sobą sumym. Tak więc jeden jak
i drugi powróciI do siebie, tamten, gdy porzuciwszy
popełniane grzechy sam odnalazł się w swoim sercu,
len zaś, gdy zszedł ze szczytów kontemplacji do zwy­
kłego sposobu rozumowania, jaki był mu właściwy
i przedtem W owej samotni przeto czcigodny Bene­
dykt mieszkał ze sobą na tyle tylko, na ile nie pozwa­
lał swoim myślom przekraczać wyznaczonych im gra­
nic, ilekroć bowiem ognisty powiew kontemplacji
unosił go ku niebu, pozostawiał niew ątpliw ie siebie
samego daleko w dole pod sobą samym.
10. Piotr: Jasne jest to, co mówisz, lecz, proszę, od
powiedz jeszcze, czy powinien był opuścić braci, za
których już raz przyjął odpowiedzialność?
Grzegorz: Według mnie, Piotrze, należy ze spoko­
jem znosić współżycie z ludźmi złym i tam , gdzie nie
brak również i dobrych, którym godzi się pomóc. Jeśli
jednak nie ma żadnej nadziei na owoce przynoszone
przez pracę z dobrymi, nie zawsze warto p rzezw ycię­
żać trudności, jakich źli przysparzają, zw łaszcza gdy
nie trzeba daleko szukać, by znaleźć okazję pożytecz­
niejszej pracy dla Boga. W jakim że celu m iałby mąż
święty pozostać w owym klasztorze? Żeby strzec tych,
którzy, jak to dobrze widział, jednom yślnie w ystęp o­
wali przeciw niemu?
11. Często tak właśnie czynią św ięci (i p rzem ilczać
tego nie należy): gdy uważąją, że ich praca nie przy­
nosi owocu, udają się gdzie indziej, gdzie ob fitszych
owoców się spodziewąją. Wielki Apostoł P aw eł chce *

* Por I Kor 12,Inn.


odejść, a być z Chrystusem, żyć dla niego - to Chry­
stus, a umrzeć - to zysk . nie tylko sam dla Hiebie
pragnie zmagań męczeństwa, lecz także innych do
nich zachęca. A przecież to on właśnie, gdy go ścigali
w Damaszku, wybrał potajemną ucieczkę przez mur,
w koszu spuszczonym na sznurze” . Czyż powiemy,
że Paweł lękał się śmierci, skoro sam oświadcza, ze
pragnie jej dla miłości Chrystusa? Nie, lecz widząc, że
w Damaszku czekałby go wielki trud, mało przyno­
szący owocu, wolał zachować życie, by gdzie indziej
pracować, bardziej owocnie. Dzielny żołnierz Boga nie
chciał być więziony w zamknięciu, wolał powrócić na
pole walki.
12. Tak więc słuchaj pilnie dalej, a przekonasz się
wkrótce, że i czcigodny Benedykt opuścił tę garstkę
ludzi, których niczego nie mógł nauczyć, po to tylko,
aby gdzie indziej przywracać życie wielkim rzeszom
umartych śm iercią duchową.
Piotr: Za słu szn o ścią twoich wyjaśnień przemawia
zarówno zdrowy rozsądek, jak i świadectwo Apostoła.
Teraz zaś, proszę, powróćmy już do życia tego święte­
go Ojca, byś mi w szystk o opowiedział po kolei.
13. Grzegorz: Im dłużej przebywał Benedykt w swo­
jej sa m o tn i, tym wspanialej rozkwitała jego świętość
w różnych cudach i znakach. Przyciągała ona wielu,
którzy pragnęli tam słu żyć z nim razem Bogu wszech­
m ogącem u. Zbudow ał w ięc tam, z pomocą Pana Jezu­
sa C h ry stu sa , dw anaście klasztorów. Na czele każde­
go z nich p o sta w ił jed nego ojca, ojcom tym zaś przy­
dzielił po d w u n a stu m nichów. Przy sobie natomiast 26

26 Flp 1,21-23.
łł Por Dz 9,24n, 2 Kor ll,32n.
zatrzymał tylko kilku, la k ic h , k tó ry m , j a k s ą d z ił, p o ­
trzebna była jeszcze jego o b ecn o ść d o o s ią g n ię c ia peł­
niejszej dojrzałości
14. W tym też czasie zaczęli go o d w ie d z a ć m o
chrześcijanie z Rzym u. P rz y w o z ili m u o n i sw o ic h sy­
nów, by ich w ychow ał d la B oga w sz e c h m o g ą c e g o .
Wtedy rów nież E u ty c ju sz i p a tr y c ju s z T e r t u l l u s o fia ­
rowali mu sw oich, d o b rz e z a p o w ia d a ją c y c h s ię sy n ó w :
pierw szy - M au ra, d ru g i z a ś P la c y d a . Z n ic h d w ó ch ,
M aur, ju ż d o rasta ją cy , d z ię k i sw y m d o b r y m o b y c z a ­
jom został w k ró tce p o m o c n ik ie m s w o je g o M is tr z a ,
Piacyd n a to m ia st był je s z c z e m a ły m d z ie c k ie m ” ,

4. 0 u le c z e n iu n ie s ta łe g o m n ic h a

1. W je d n y m z ow ych k la s z to ró w , j a k i e B e n e d y
wokół p o b udow ał, był p e w ie n m n ic h , k t ó r y n ie m ó g ł
w ytrw ać sp o k o jn ie n a m o d litw ie . S k o r o ty lk o b r a c ia
pochylali się, p o g rą ż a ją c w m o d litw ie , w y c h o d z ił z a ­
raz n a z e w n ą trz , a m y ślą c o w s z y s tk im i o n ic z y m
zajm ow ał się ja k im iś s p r a w a m i z ie m s k im i i p r z e m i ­
jającym i. Je g o o p a l w ie lo k ro tn ie go u p o m in a ł, w r e s z ­
cie zaś p rz y p ro w a d z ił d o m ę ż a B o ż e g o , k t ó r y r ó w n ie ż *26

KlnszLory Ic w dolinie Anio były od siebie dość odległe: naw et


26 km kłuty ich pochodzą z XVI w. Por. P. Ca ROSI, I I p r i m o m o n a s te -
ru benedettino, Iloma 1956, TlCNŻK, /-e c u iese auccenaiue n e ł m o n a s le r o
di Subtaco, SSpcc 66(196.1), 114-41, A. Cakhucci, L o r a to r i o d i S . S i ­
lne utrą, tamże 72(1969), 17-20, 51 -63 (tu oratorium to dzisiejszy
klaazlor hw. Scholastyki). Plucyd, BHI, 6850-6864, święto 6 X, zm arł
jako męczennik BS 10,1968, 942-954. M uur, UHL 6772-5781, św ię­
to 15 I, BS 9,1967, 210-229 Z D ia lo g ó w wiemy o lakich u g ru p o w a­
niach klasztorów pod jednym przełożonym (1,4,1 - Ekwicjuaz;
1V,11,1-4 Spod).
' 1’lacyd, B ill. 6H59-6864, święto 5 X, zm arł ja k o m ęczennik;
BS 10, 1968, 942-954; M aur, BHI, 5772-6781, św ięto 16 I; BS 9,
1967,210-223.
zganił ostro jego głupotę. Powróciwszy do swego
klasztoru mnich ów zaledwie przez dwa dni prze­
strzega! zaleceń Benedykta, lecz już trzeciego powró­
cił do dawnych przyzwyczajeń i zaczął znowu włóczyć
się w czasie modlitwy.
2. A k ie d y o jc ie c le g o k la s z to ru , w yznaczony po­
p rz e d n io p r z e z B e n e d y k ta , d o n ió sł m u o ty m , sługa
Boży p o w ie d z ia ł: - P r z y jd ę i s a m go u le cz ę-. P rzybył
z a te m m ą ż B o ż y d o o w eg o k la s z to ru . A gdy w o zn a­
czonej g o d z in ie , p o z a k o ń c z e n iu p sa lm o d ii, b ra c ia od­
d ali się m o d litw ie , u jr z a ł, j a k te g o w ła ś n ie m n ic h a,
k tó ry n ie m ó g ł w y tr w a ć n a m o d litw ie , ja k iś czarny
c z ło w ie c z e k ,n w y c ią g a z a d rz w i, uchw y ciw szy go za
b rz e g h a b i t u . W ó w c z a s r z e k ł c ic h o d o P o m p e ja n a , oj­
ca te g o ż k l a s z t o r u , i d o s łu g i B ożego, M a u ra : „Czyż
n ie w id z ic ie , k t o to te g o m n ic h a w y cią g a z a drzw i?”
O n i m u o d p o w ie d z ie li: „ N ie " . N a to B e n e d y k t; „M ódl­
m y s ię , a b y ś c ie i w y z o b a c z y li, z a k im te n m n ic h
id z ie ” . M o d lili s ię p r z e z d w a d n i i w ó w cza s m n ic h M a­
u r z o b a c z y ł, P o m p e j a n z a ś , o jc ie c te g o ż k la s z to ru , n ic
n ie m ó g ł u jr z e ć .
3. N a stęp n eg o w ięc dnia, po zakończeniu modli
twy, kiedy m ąż B oży w yszedł z oratorium i znalazł
stojącego na zew n ą trz m nicha wychtostał go rózgą,
aby w yleczyć z za ślep ien ia serca. Od owego dnia czar­
ny człow ieczek n ie m ógł ju ż go do niczego nakłonić.
Mnich p o zostaw ał n iew zru szen ie pogrążony w modli­
twie. O d w ieczn y w róg n ie próbował już więcej wtar-

" S zatan w tradycji m onastycznej Wschodu i Zachodu je st przed­


stawiany ja k o człow iek czarn y , np. murzyn, etiopczyk, itd. Por.
R. STKIDPR, D e r s c h w a r t z e k l e i n e K n a b e , BenedM onatschrifl
34(1958) 339-350.
gnąc w jego m yśli, z u p e łn ie ta k , ja k b y to o n s a m do­
sta ł chłostę.

5.0 wodzie, która wytrysnęła ze skały


na szczycie góry
1. Z owych k la sz to ró w , k tó r e B e n e d y k t z b u d o
w tym m iejscu, trz y z n a jd o w a ły s ię w y s o k o n a g r z b ie ­
cie górskim , ta k ż e b ra c io m b y ło t r u d n o s c h o d z ić s ta le
po wodę do je z io ra , ty m b a rd z ie j, ż e b ie g n ą c a s tr o m o
droga p rzy p raw ia ła ich o n ie b e z p ie c z n y z a w r ó t głow y.
W reszcie ze b rali się b ra c ia z ty c h t r z e c h k la s z to r ó w ,
przyszli do sługi B ożego B e n e d y k ta i p o w ie d z ie li:
••Trudno je s t n a m c o d z ie n n ie s c h o d z ić p o w o d ę a ż do
je zio ra i d la teg o te ż tr z e b a p r z e n ie ś ć n a s z e k la s z t o r y
gdzie in d z iej».
2. O n za ś o d p ra w ił ich, d o d a ją c o t u c h y z w ie l k ą d o ­
brocią. A te jże s a m e j n o c y r a z e m z m a ły m c h ło p c z y ­
kiem, P lacydem (o k tó ry m w yżej w s p o m n ia łe m ), w s z e d ł
n a g rz b ie t ow ej g ó ry i d łu g o t a m s ię m o d lił. P o s k o ń ­
czonej m odlitw ie, by z a z n a c z y ć to m ie js c e u ło ż y ł w n im
trz y k am ien ie, po c z y m p r z e z n ik o g o n ie z a u w a ż o n y ,
pow rócił do sw ego k la s z to r u .

3 . N a z a ju trz , g d y p r z y s z li z n o w u d o n ie g o w s p r a ­
w ie w ody ci sa m i b r a c ia , p o w ie d z ia ł im : „ I d ź c ie , p o ­
sz u k ajcie sk a ły z tr z e m a u ło ż o n y m i n a n ie j k a m i e n i a ­
m i. W y d rążcie j ą n ie c o , a B ó g w s z e c h m o c n y , b y w a m
oszczędzić t r u d n e j d ro g i, m o ż e s p r a w ić , iż w o d a w y -
tr y ś n ie n a w e t n a sz c z y c ie g ó r y ” . P o s z li i r z e c z y w iś c ie
n a sk a le, o k tó r e j m ó w ił B e n e d y k t, z n a l e ź l i j u ż p i e r w ­
sze k ro p le w ilgoci. A g d y w y d r ą ż y li w n ie j o t w ó r , n a ­
ty c h m ia s t n a p e łn iła go w o d a , k t ó r a w y t r y s n ę ł a t a k
obficie, ż e i d z is ia j je s z c z e p ły n ie w a rtk im stru m ie ­
n iem , s p a d a ją c z e s z c z y tu a ż d o p o d n ó ż a góry 11.

6. O żelaznym ostrzu, które powróciło


do swojej rękojeści ”
1. I n n e g o r a z u p e w ie n G o t, u b o g i d u c h e m “ , prosił
o d o p u s z c z e n ie d o ż y c ia w sp ó ln e g o , a m ą ż Boży, Be­
n e d y k t p r z y ją ł g o b a r d z o s e rd e c z n ie . P ew n eg o d n ia
ro z k a z a ł m u d a ć n a r z ę d z i e ż e la z n e z w a n e falca-
strum 34 M ia ł n i m o c z y ś c ić z k rz e w ó w ciern io w y ch
m ie jsc e p r z e z n a c z o n e p o d o g ró d . M ie jsc e z a ś ow o le­
ż a ło t u ż n a d s a m y m b r z e g ie m je z io r a . K iedy G o t za­
b ra ł s ię z c a ły m r o z m a c h e m d o r o b o ty w g ąszc zu cier­
n i, o s t r z e w y s k o c z y ło m u z r ę k o je ś c i i w p a d ło do je ­
z io ra . A w o d a b y ł a t a m t a k g łę b o k ą , ż e n ie m ógł m ieć
ż a d n e j n a d z i e i o d z y s k a n i a te g o k a w a łk a że la za .
2. W idząc, że ostrze przepadło, pobiegł Got do
mnicha M aura i drżąc z przejęcia doniósł o szkodzie,
jaką w yrządził, a tak że zadośćuczynił za swą winę.
Mnich M aur z k olei zaw iadom ił o tym szybko sługę
Bożego, B en ed yk ta. B enedyk t zaś, dowiedziawszy się
o wszystkim , przyszedł na miejsce wypadku, wziął z ręki
Gota rękojeść i w rzu cił ją do jeziora, a wkrótce żelazo
wypłynęło z głęb i i sam o połączyło się z rękojeścią.

" Istn iejące do d ziś źródło S a n G iovanni dell'Acqua tryska dość


daleko od szczy tu góry. C ud te n pokazuje Benedykta jako nowego
Mojżesza (por. Wj 17,1-9).
' Por. P.A. CUSACK, The Story o f the Awkword Goth in the Se-
cund Dialogue o f St. Gregory I, w: S tP a tr 17,2,1982, 472-476.
P odkreślenie w ażne, ponieważ Goci przedstawiani są w Dia­
logach jak o ludzie pełni arogancji.
** Gdyż je s t podobne do sierpa, łac. falx.
Mąż Boży oddał zaraz narzędzie Gotowi. „Masz”, po­
wiedział, „pracuj i nie martw się dłużej” '

7. O uczniu [Benedykta], który chodził po wodzie


1. Pewnego dnia czcigodny Benedykt był w swojej
celi a mały Placyd, mnich świętego męża, poszedł przy­
nieść wody z jeziora. Zanurzył jednak tak nieostrożnie
trzymane w ręku naczynie, że wpadło ono do wody,
a za nim wpadł i sam chłopiec. Wnet porwała go faia
i uniosła od brzegu niemal tak daleko, jak m oże dole­
cieć strzała. Ale mąż Boży, choć zam knięty w swojej
celi, od razu o tym wiedział i czym prędzej zawołał na
Maura: „Bracie Maurze, biegnij! Chłopiec, posłany po
wodę, wpadł do jeziora. Fala porwała go już daleko”.
2. 0 cudzie, n ie w id z ia n y o d c z a s ó w A p o s t o ł a P io ­
tra! M a u r p o p ro sił o b ło g o s ła w ie ń s tw o , o t r z y m a ł j e
i n a ro zk a z sw ego O jca p o p ę d z ił j a k n a j s p ie s z n ie j.
M yśląc, że id z ie po z iem i, b ie g ł p o w o d z ie a ż d o te g o
m iejsca, d o k ą d fa la u n io s ła c h ło p c a , t a m s c h w y t a ł g o
za w łosy i ró w n ie ż sz y b k o p o w ró c i). G d y t y l k o z n a l a z ł
się n a ziem i, o p rz y to m n ia ł, s p o jr z a ł z a s ie b ie i z o b a ­
czył, że b ieg ł po w o d zie **. P o n ie w a ż z a ś n i g d y n ie
ośm ieliłb y się są d zić , ż e to s ta ć s ię m o ż e , b y ł b a r d z o
p rz e ję ty i p e łe n p o d z iw u , ż e w ła ś n ie s ię s ta ło .
3. P o sz e d ł z a te m d o O jca i rz e c z c a ł ą o p o w ie d z ia ł.
C zcigodny B e n e d y k t s t a r a ł s ię p r z y p is a ć ó w c u d n ie
sw oim z a słu g o m , lecz je d y n ie p o s ł u s z e ń s t w u u c z n i a .
M a u r n a to m ia s t u tr z y m y w a ł, ż e to r o z k a z O jc a d o k o ­
n a ł w sz y stk ie g o ; z d a je s o b ie b o w ie m d o b r z e s p r a w ę ,
że n ie m oże m ieć ż a d n e g o u d z ia łu w ty m c u d z ie , k t ó r y

35 Modelem opowiadania je s t epizod z życia E liasza, 2 K ri 6,4 -7 .


* Cud modelowany na M t 14,22-33; 16,16-21.
uczynił nic o nim nie wiedząc. W tym przyjacielskim
sporze obustronnej pokory rozjemcą stał się ocalony
chłopiec. „Kiedy wyciągano mnie z jeziora”, powiedział,
„widziałem nad moją głową płaszcz Opata i byłem pe­
wien, że to właśnie on mnie z wody wyciąga”.
4. Piotr: Opowiadasz mi rzeczy wspaniałe, które
mogą przynieść pożytek wielu. Co do mnie, to im wię­
cej o cudach tego św iętego męża słyszę, tym bardziej
o nich słuchać pragnę.

8. O zatrutym ch leb ie w yrzuconym daleko przez


k r u k a 37

1. Grzegorz: Św ięte to miejsce stało się jakby ogni­


skiem m iłości Boga naszego, Pana Jezusa Chrystusa,
a żar jego sięgał szeroko i daleko. Wielu porzucało ży­
cie świeckie, poddając kark serca swego pod lekkie ja­
rzmo naszego O dkupiciela. Źli jednak zwykli zazdro­
ścić innym dobra cnoty, choć sami go mieć nie pra­
gną. K apłan pobliskiego kościoła, imieniem Floren-
cjusz, dziadek n a szeg o subdiakona Florencjusza, uległ
złośliwym n am ow om odw iecznego wroga. Począł on
zazdrościć św iętem u m ężow i jego gorliwości, zniesła­
wiać jego sposób życia i powstrzym ywać od odwiedza­
nia go w szy stk ich , których zdołał przekonać.
2 . K iedy za ś sp o strzeg ł, że n ie m oże mu przeszko­
dzić iść naprzód i że sław a jego świętości nadal wzra­
stała a ro zg ło s ten przyciągał stale nowych kandyda­
tów do sta n u życia bardziej doskonałego, zżerała go
zawiść coraz w ięk sza , aż opanow any przez nią bez re­
szty sta ł s ię je s z c z e gorszy. P ragnął bowiem pochwał,

D. CiiEMER, Der Rabę des heiligen Benedikt, M ana Einsie-


deln 74(1969) 159-161.
jakie zdobywał Benedyktowi jego sposób życia, lecz
nie chciał prowadzić życia godnego pochwały. Zaśle­
piony mrokiem zawiści doszedł do tego, że słudze Bo­
ga wszechmogącego posłał chleb zatruty, jako chleb
poświęcony. Mąż Boży przyjął dar z podziękow aniem ,
lecz nie ukryła się przed nim ukryta w chleb ie zguba.
3. W godzinie posiłku przylatywał zazw yczaj kr
z pobliskiego lasu “ i dostawał chleb z ręki Benedyk­
ta. Gdy jak zwykle przyleciał, mąż B oży rzucił mu ów
chłeb przysłany przez kapłana Floren cjusza i polecił:
„W imię Pana naszego Jezusa C hrystusa zabierz ten
chłeb i rzuć go w takim miejscu, gd zie n ik t go nie
znajdzie!" Wówczas kruk otw orzył dziób, a rozpo­
starłszy skrzydła zaczął skakać wokół ch leb a kracząc,
jakby pragnął powiedzieć, że chce być p osłuszn y, a prze­
cież rozkazu wypełnić nie może. M ąż B oży pow tarzał
mu wielokrotnie: „Weź, weź, n ic ci s ię n ie stanie!
i rzuć go tam, gdzie nikt nie znajdzie” . W reszcie, po
długim wahaniu kruk się zdecydował, p o d n ió sł chleb
dziobem i odleciał. Po trzech zaś god zin ach pow rócił
już bez chleba i z ręki m ęża B ożego o trz y m a ł swój
zwykły pokarm.
4. A święty Ojciec, widząc, że ów k ap łan p ło n ie żą
dzą pozbawienia go życia, więcej o n ieg o s ię m artw ił
niż o siebie. N atom iast ówże F loren cjusz, za w ied zio ­
ny, że nie zdołał zabić ciała m istrza, sta r a ł się teraz
usilnie zgubić dusze jego uczniów. D o ogrod u n a le żą ­
cego do klasztoru Benedykta w prow adził sie d e m n a­
gich młodych d ziew cząta9, które w obec m n ic h ó w ują- 38

38 Por. 1 Kri 17,4-6; HIERONIM, Ż y w o t P a w i a 10; SULPICJUSZ


SEWER, D ia lo g i, 1,14 (wilczyca przychodzi po chleb).
BByć może je st to pogański taniec płodności.
wszy się za ręce długo przed ich oczami tańczyły, aby
rozpalić w ich sercach złe żądze.
5. Św ięty mąż widział to ze swojej celi, a lękając się
upadku swych niezbyt jeszcze dojrzałych uczniów i ro­
zumiejąc, że w tym w szystkim chodzi tylko o szkodze­
nie jem u sam em u, ustąpił miejsca zawistnikowi. Wszy­
stkie klasztory, które zbudował, zorganizował teraz
w ten sposób, że w każdym na czele wspólnoty braci
postawił jed n ego przeora, a zabrawszy ze sobą tylko
nielicznych m n ich ów przeniósł się gdzie indziej.
6. Z aledw ie jed n ak m ąż Boży pokornie ustąpił
przed n ien a w iścią , a ju ż wszechm ocny Bóg poraził
F lorencjusza str a sz n ą karą. Kiedy bowiem stojąc na
tarasie ro zk o szo w a ł się wiadom ością o odejściu Bene­
dykta, ta ra s ów , n a którym stał, zapadł się nagle,
choć cały dom p o za tym pozostał nienaruszony. I tak
nieprzyjaciel B en ed y k ta znalazł śmierć pod gruzami.
7. P o n iew a ż zaś czcigodny Ojciec nie zdążył jeszcze
ujść n a w et m il d ziesięciu , jeden z jego uczniów, rów­
nież zw a n y M au rem , u zn ał, że należy pobiec za nim
natychm iast. „Wracaj", zawołał, „bo zginął kapłan, któ­
ry cię p r z e śla d o w a ł”. A m ąż Boży Benedykt, słysząc
to, p ogrążył się w w ielk im żalu i dlatego, że umarł je­
go n iep rzy ja ciel, i d la tego, że z tej śm ierci cieszył się
jego w ła sn y u c z e ń 40. U czn io w i nałożył również poku­
tę za to, ż e p rzy ch o d zą c z tak ą wiadom ością śmiał ra­
dow ać s ię z a g ła d ą w roga.
8. Piotr: P r z e d z iw n e i praw dziw ie zdumiewające
rzeczy o p o w ia d a sz! W w o d zie bow iem , która wytry-

P o r. S y r 8,8 (W ulg.). F lo ren ęju sz cieszy się z odejścia Benedy­


kta, M a u r ze śm ie rc i F lo ren c ju sz a .
snęła ze skały, widzę dzieło M ojżesza", w żelazie wy­
pływającym z głębiny - Elizeusza **, w chodzącym po
wodzie rozpoznaję Piotra 41*3*, w tym, komu kruk jest po­
słuszny - Eliasza ", w tym zaś, kto płacze nad śmiercią
nieprzyjaciela - Dawida 1. Jak sądzę, mąż ów na­
pełniony był duchem wszystkich sprawiedliwych.
9. Grzegorz: Piotrze, ów sługa pański, Bened
miał w sobie Ducha Tego Jedynego, który udzielając
nam łaski zbawienia napełnia serca w szystkich wy­
branych. O Nim to mówi Jan: Była światłość praw­
dziwa, która oświeca każdego człowieka, gdy na świat
przychodzi. O Nim także dalej napisał: Z Jego pełno­
ści wszyscyśmy otrzymali46 Święci P ańscy od Boga
mieli moc czynienia cudów, lecz n ie m ogli przekazy­
wać jej komu innemu. Pan zaś wiernym dal znaki
swej potęgi, a swoim wrogom obiecał zn ak Jon asza *'
Raczył umrzeć wobec pysznych i zm artw ychw stać wo­
bec pokornych, aby i tamci poznali, czym wzgardzili,
i ci ujrzeli, jak godnym czci jest Ten, kogo kochają.
I tajemnica ta sprawiła, że tam, gdzie p yszn i w idzą
tylko poniżenie śmierci, pokorni znaleźli chw ałę, k tó­
ra śmierć zwycięża.
10. Piotr: Proszę, opowiedz mi teraz, dokąd ud
się mąż święty i czy zdziałał jeszcze in n e cuda.

41 Por. Lb 20,11.
43 Por. 2 Kri 6,7.
43 Por. Mt 14,29.
" Por. 1 Kri 17,6.
Por. 2 Sm 1,11; 18,13.
4* J 1,9.16.
' Por Mt 12,39; 16,4.
G r z e g o r z : Św ięty mąż, udając się w inne okolice,
zmienił jedynie miejsce pobytu, ale nie wroga. Musiał
nawet toczyć zmagania tym cięższe, że przeciw niemu
walczył teraz już otwarcie sam mistrz zła. Miasteczko
zwane Cassinum leży na stoku wysokiej góry, która
użyczyła m u w swoim zboczu wgłębienia, sama zaś
wznosi się jeszcze ponad nim na trzy tysiące kro­
ków 48, jakby godząc swoim szczytem w niebo Stała
tam bardzo stara świątynia, w której nieoświeceni
wieśniacy, zachowując pogańskie zwyczaje czcili na­
dal Apollona 19. Dookoła także pełno było gajów po­
święconych dem onom , gdzie mnóstwa szalonych po­
gan składało im obrażające Boga ofiary.
11. M ąż B oży, gdy tylko tam przybył, zaraz rozbił
posąg bożka, przew rócił ołtarz, podpalił gaje. W samej
świątyni A pollona urządził kaplicę pod wezwaniem
św. M arcina, tam zaś, gdzie stał ołtarz Apollona, zbu­
dował kaplicę pod w ezw aniem św. J a n a ” , a usta­
wicznie nauczając zachęcał okolicznych mieszkańców
do przyjęcia praw dziw ej wiary.
12. O dw ieczny w róg n ie zniósł tego w milczeniu
i już n ie p otajem n ie an i w e śn ie, lecz całkiem otwarcie
ukazał się oczom Ojca. K i zycząc głośno skarżył się, że

" O k o ło 4,5 k m . O przybyciu św. B enedykta n a Montecassino


por. T. LECISSOTTI, L a u e n u ta d i s a n B e n e d e tto a Montecassino,
w: A tti dcl 7" C on g resso in te m a z io n a le di studi su lfa lto medioevo,
Spoleto 1980, 6 8 5 -6 9 6 .
' ' In n e ź ró d ła m ów ią o św iąty n i Jow isza.
v J a n a C h rzciciela. Ś lad y obydw u oratoriów odnaleziono. Wy­
bór p a tro n ó w s ta n o w i p ro g ra m : działalność d uszpasterska i walka
z p o g ań stw em - św . M a rc in , p o k u ta i oddalenie n a sam otnię - św
Ja n C hrzciciel. P o r. A. P a n t o n i , L ’id e n tific a z io n e d e lta B a s d ic a d i
S . M a r t i n a a M o n t e c a s s i n o . T r a d i z i o n e s to r ic a e n s u l t a t n d i schli
re c e n ti, B en 7(1953) 3 4 7 -3 5 6 .
gwałt m u ej? dzieje, lak że głos jego naw et i bracia
słyszeli, chociaż nie widzieli nikogo. Czcigodny Ojciec
mówił swoim uczniom, że cielesnym jego oczom uka­
zywał się ów wróg odwieczny w postaci w ielce szka­
radnej, cały w ogniu, a płomienie wychodzące z jego
ust i oczu zdawały się godzić w niego. Co zaś krzyczał,
to juz słyszeli wszyscy. Najpierw wołał Benedykta po
imieniu, a kiedy mąz Boży nic mu nie odpow iadał, za­
raz obrzucał go obelgami. Zaczynał bowiem krzyczeć:
„Benedykcie.' Benedykcie.'”, a kiedy n ie dostaw ał od­
powiedzi, natychmiast wolał dalej: „P rzek lęty CAiałe-
dicte), a nie błogosławiony (Benedtcle), po co w trącasz
się do mnie? dlaczego mnie prześladujesz?
13. Nie na tym jednak koniec zm agań słu g i Bożeg
z odwiecznym wrogiem, który z własnej woli w ciąż na
nowo staczając walki z Benedyktem , w brew swej woli
dawał mu ciągle okazję do zwycięstwa.

9. O głazie ogromnym podniesionym


siłą modlitwy (Benedykta]

Pewnego dnia bracia pracujący przy b u d ow ie m ie­


szkań klasztornych, natrafili na głaz ogrom n y, który
postanowili podnieść i wmurować. G dy go dwaj ani
trzej nie mogli poruszyć, pospieszyło im na pom oc
wielu innych, lecz kam ień naw et n ie d rgn ął, jak b y
zapuścił korzenie w ziem i, aż stało się ca łk iem oczy­
wiste, że to odwieczny wróg we własnej o so b ie n a nim
siedzi i dlatego nie są w stan ie ruBzyć go z m iejsca po­
łączone wysiłki tylu mężów. Wobec takiej tru d n o ści
zawiadomiono męża Bożego, prosząc, by przyszedł
i modlitwą odpędził wroga, bo inaczej k a m ien ia nie
uniosą. Benedykt natychm iast przybył, p om od lił się,

wPor Iht s.4


pobłogosławił. I ogromny głaz został tak łatwo pod­
niesiony, jakby w ogóle nic nie ważył.

10. O rzekom ym p o ża rze w kuchni

1. Mąż Boży doszedł do wniosku, że trzeba, aby


w tym w łaśnie m iejscu zaczęli kopać w ziemi. A gdy
bracia dokopali się nieco głębiej, znaleźli tam spiżowy
posąg bożka. N ie zastanawiając się dłużej rzucili go
na razie do kuchni i nagle zdawało się, że rozgorzał
w niej ogień. W szyscy m nisi widzieli, że pożar trawi
cały budynek kuchenn y.
2. Kiedy z w ielk im hałasem zalewali ów ogień wo­
dą, przywołany zam ieszaniem nadszedł mąż Boży.
A gdy sp ostrzegł, że jego oczy nie widzą tego pożaru,
jaki straszy oczy b raci, skłoniw szy głowę od razu za­
czął się m odlić. I w szy stk im braciom zwiedzionym
rzekomym p ożarem , k azał odwołać się do świadectwa
ich w łasnych o czu , az zobaczyli, że budynek kuchen­
ny stoi nadal n ie tk n ię ty i przestali widzieć płomienie,
których zw od n iczy obraz w yw ołał wróg odwieczny.

11. O m ło d y m s łu d z e B ożym przygniecionym


w a lą cy m s ię m u r em i u zd row ion ym

1. K iedy indziej zn ow u bracia nadbudowywali mur,


wznosząc go sto so w n ie do potrzeby nieco wyżej, a mąż
Boży, z a m k n ię ty w swojej celi, pogrążony był w mo­
dlitwie. U k a za ł m u się w ted y wróg odwieczny i szy­
derczo o św ia d czy ł, że m a zam iar odwiedzić pracują­
cych braci. M ąż B o ży p osłał im więc czym prędzej
wiadom ość: „B racia, u w ażajcie dobrze, bo właśnie zły
duch do w as id z ie ”. Z aledw ie w ysłannik zdążył te
słowa p o w tó rzy ć, a ju ż zły duch zaw alił ów mur, który
w znoszono, m ia ż d ż ą c pod gruzam i młodziutkiego
mnicha, syna pewnego urzędnika. W szyscy bardzo za­
smuceni i pełni żalu nie dlatego, że ich trud poszedł na
marne, lecz że brat zginął, pobiegli pośpiesznie i z wiel­
kim płaczem zawiadomili o tym czcigodnego Ojca Be­
nedykta.
2. Wówczas on polecił przynieść do sieb ie zmia
dżonego chłopca. Nieść go m usieli n a rozpostartym
płaszczu, bo kamienie zawalonego m uru n ie tylko po­
raniły mu członki, lecz i połam ały kości. M ąż Boży
kazał położyć go w swojej celi, na plecionej z sitowia
macie, na której zawsze się m odlił, po czym odpra­
wiwszy braci zamknął drzwi i zaczął m odlić się jesz­
cze usilniej niż zazwyczaj. Rzecz przedziw na! N ie mi­
nęła nawet godzina, a chłopca zdrow ego i w p ełn i sił,
jak przedtem, posłał ponownie do tejże sam ej pracy “ .
I tak razem z braćmi skończył budow ać m u r ten
mnich młody, którego wróg odw ieczny p o sta n o w ił za­
bić na złość Benedyktowi.
3. W owym czasie mąż Boży zo sta ł ob d arzon y du
chem proroczym, zaczął przepowiadać przyszłość i mó­
wić znajdującym się przy nim ludziom o zachodzących
daleko wydarzeniach.

12. 0 Sługach B ożych, k tórzy ja d a li p o s iłk i w b re w


Regule

1. Stosownie do zwyczaju klasztornego bracia, któ


rzy wychodzili, by załatwić jakąś spraw ę, n ic p oza kla­
sztorem nie pili ani nie jedli T aka b y ła Reguła
i przestrzegano jej wiernie, lecz jed n ego d n ia jak aś

B Prawdopodobne nawiązanie do wskrzeszenia syna wdowy przez


Eliasza (1 Kr) 17,17-24).
a Por. RegBen 51.
sprawa, którą bracia wyszli załatwić, zatrzymała ich aż
do późnej godziny. A wiedząc, że w pobliżu mieszka
pewna pobożna kobieta, poszli do jej domu i tam coś
zjedli.
2. Pow róciwszy późno do klasztoru, poprosili, jak
to było w zwyczaju, Ojca o błogosławieństwo. On zaś
ich zapytał: „Gdzie jedliście?”, „Nigdzie”, odpowie­
dzieli bracia. A na to Benedykt: „Dlaczego tak kła­
miecie? Czyż nie poszliście do domu takiej to a takiej
kobiety? Czy n ie jed liście takich a takich potraw? Czy
nie w ypiliście tylu to a tylu pucharów?” A kiedy im
czcigodny Ojciec przypom niał i gościnność przyjmują­
cej ich kobiety, i rodzaje potraw, i ilość napoju, pojąw-
szy, że w ie w szy stk o , co uczynili, drżąc padli mu do
stóp i błąd swój w yzn ali. O n zaś im natychmiast wy­
baczył, mając n a d zieję, że n a przyszłość nie pozwolą
sobie na ta k ie w yk roczen ie w jego nieobecności, gdyż
będą w ied zieć, że je s t jed n ak obecny duchem - .

13. O b r a c ie m n ic h a W a len tyn ian a, który


p o s tę p o w a ł ja k w p o p r z e d n im opow iadaniu

1, W sp o m n ia n y ju ż p rzeze m nie m nich Walenty-


nian m iał b rata, k tó ry b ył człow iekiem świeckim, lecz
pobożnym 55. B ra t ów przychodził co roku, by prosić
o m od litw ę m ę ż a B o żeg o , a zarazem , by odwiedzić
W alen tyniana, p rzy ty m całą drogę od domu aż do
klasztoru z w y k ł od b yw ać poszcząc. Otóż pewnego
dnia, gdy w ła ś n ie ta m się ud aw ał, przyłączył się doń
inny p od różn y. T e n m ia ł ze sobą żywność, a kiedy
m inęło k ilk a g o d zin , pow iedział: „Chodź, bracie, po-

P or. 2 K ri 5,25 - E lize u sz z n a postępow anie Gieziego.


" C h a rak tery sty czn e dla G rzegorza określenie laicus sed reh-
giosus.
silmy się nieco, byśmy się nazbyt nie męczyli drogą”.
„O nie, bracie”, odparł tamten, „nie zrobię tego, bo idąc
do czcigodnego Ojca Benedykta zwykłem zawsze post
zachowywać”. Na te słowa jego towarzysz na razie za-
m ilk J .

2. Kiedy jednak uszłi później dałszy kaw ałek drogi,


zaczął znowu namawiać, by coś zjedłi. Pielgrzym , któ­
ry postanowił iść poszcząc, powtórnie odm ówił, a ten,
kto namawiał do jedzenia, raz jeszcze um ilkł i szedł
z nim dalej przez pewien czas nic n ie jedząc. A le i dro­
ga jednak się przedłużała, i godzina była coraz póź­
niejsza, a oni coraz bardziej zm ęczeni wędrówką. Na­
trafili wreszcie na łąkę i źródło. W szystko zdaw ało się
tu zachęcać do rozkosznego odpoczynku. W ówczas ów
obcy powiedział: „Oto woda i łąka, oto p ięk n e m iejsce,
gdzie możemy się pokrzepić i trochę odpocząć, by po­
tem spokojnie ukończyć naszą podróżw. S łow a te spra­
wiały przyjemność uszom, widok cieszył oczy, tak że
nasz pielgrzym, po raz trzeci do posiłku nam aw iany,
ustąpił i zgodził się pożywić.
3. Wieczorem zaś przybył do klasztoru. Ledw ie
stanął przed czcigodnym Ojcem B enedyk tem i popro­
sił go o modlitwę, gdy św ięty mąż skarcił go zaraz za
to, co zrobił w drodze: „Cóż to, bracie? Z łośliw y wróg,
który mówił do ciebie ustam i twego tow a rzy sza w ę­
drówki, nie zdołał cię nakłonić raz i drugi, ale za trze­
cim razem cię przekonał i to, czego chciał, w ym ógł na
tobie”. Człowiek ów zrozum iał w ów czas błąd swojej
słabości i rzuciwszy się do stóp Św iętem u zaczął opła­
kiwać swą winę, wstydząc się tym bardziej, iż poznał
teraz, że Ojciec Benedykt i na odległość jeg o upad ek
zobaczył.
4. Piotr: W idzę, że ów mąż święty miał w sercu du­
cha Elizeusza, który był obecny przy swoim uczniu,
nawet gdy ten bawił daleko od niego ‘
Grzegorz: Lepiej nic nie mów teraz, Piotrze, a po­
znasz jeszcze w iększe dziwy.

14. O w y k ry ciu p o d stęp u króla T o tili"

1. Było to w czasach Gotów. Ich król, Totila, posły­


szał, że św ięty m ąż obdarzony jest duchem proro­
czym. U dał się zatem do jego klasztoru, a zatrzymaw­
szy się w pobliżu kazał donieść o swoim przybyciu.
Wkrótce też zaproszon o go, by przyszedł do klasztoru.
Totila jed nak, będąc niedowiarkiem , postanowił wy­
próbować, czy rzeczyw iście mąż Boży ma ducha pro­
roczego. J ed n em u ze sw oich giermków, imieniem Rig-
go M, dał w ła sn e b u ty i polecił włożyć szaty królew­
skie, po czym kazał m u w ystąpić przed mężem Bożym
w roli króla. J ak o esk ortę dodał mu też trzech swoich
najbliższych to w a rzy szy , W ulteryka, Ruderyka i Bli-

Por. 2 Kri 5,26. Dwa powyższe opowiadania zbudowane są


w oparciu o tę scenę, jednak Elizeusz karze Gieziego, Benedykt zaś
przebacza.
" Wybitny król O strogotów (541-552), wielokrotnie wspomina­
ny przez G rzegorza. Zdobył pd Italię i Sycylię (550), oraz Rzym
1546, 559); pokonany przez wodza bizantyńskiego Narsesa ginie
w 552 r. Cud podobny III,5 ,ln . Podstawy biblijne być może 1 Kri
14,1-6. Por. H. EDMONDS, Gregors des Grossen Dial. 11,15 und das
Todesjahr des hl. Benedikt, SMBG 56(19367) 99-103; A. MUNDÓ,
Sur la datę de la uisite de Totila a saint Benoit, RBen 59(1949)
203-206; P.A. CUSAK, Some Literary Anlecedents of the Totila En-
counłer m the Second Dialog of Pope Gregory 1, S tP atr 12,1975, 87-
90; B. STEIDLE, Der Gottesmann Benedikt und der Ostgotenkónig To­
nią Zu Papst Gregor, Dial. 2,14-15, ErA 56(1980) 359-370.
Postać sk ą d in ąd nieznana.
dyna 59, którzy zazwyczaj wszędzie przy nim byli. Mie­
li oni kroczyć przy boku Riggona, by tym łatwiej
uszedł on w oczach Benedykta za sam ego Totilę. Do­
dano mu zresztą jeszcze liczniejszą świtę, sługi i gierm ­
ków, aby zarówno widok tylu ludzi jak i sza ty purpu­
rowe nie pozwoliły nikomu wątpić, że je s t to król we
własnej osobie.
2. Kiedy Riggo, we wspaniałych szatach , i w oto­
czeniu licznej świty wchodził do k lasztoru , m ąż Boży
siedział dość daleko. Widząc go nadchodzącego, gdy
znalazł się już w zasięgu głosu, zakrzyknął: „Zdejmij,
synu, zdejmij to, co nosisz! To n ie je s t tw oje”. Riggo
padł zaraz na ziemię, przerażony, ż e o śm ie lił się za­
drwić z takiego męża. I w szyscy, k tórzy z n im razem
przyszli, rzucili się na ziem ię. A w sta w szy , n ie o śm ie­
lili się do niego podejść, lecz pow rócili do sw eg o króla
i pełni lęku donieśli mu, jak szybko zo sta li w ykryci.

15. O przepow iedni u d zielon ej tem u ż


królowi Totili

1. Wówczas sam Totila przyszedł do m ęż a B ożego.


A ujrzawszy z daleka B enedykta sied zą ceg o , n ie od­
ważył się podejść, lecz od razu padł przed n im n a zie­
mię. Mąż Boży dwa i trzy razy rzek ł m u: „ W stań ”,
lecz Totila nie śm iał się podnieść, a w ted y B en ed y k t,
sługa Jezusa C h iystusa, sam raczył zb liżyć s ię do le­
żącego w prochu króla. P odn iósł go z z ie m i, z g a n ił je ­
go postępowanie i w n iew ielu słow ach p rzep o w ied zia ł
mu wszystko, co m iało go spotkać. „W iele z łe g o czy­
nisz”, rzekł mu: „wiele złego u czyn iłeś. S k o ń cz ju ż
wreszcie z niegodziwością! O w szem w ejd ziesz do Rzy-

M Postacie znane z historii.


mu, przeprawisz się przez morze, przez dziewięć lat
będziesz panow ać, a dziesiątego umrzesz” .
2. U sły sza w szy te słow a, król, napełniony wielką
bojażnią, poprosił B enedyk ta o modlitwę, po czym od­
szedł. I od tego czasu był już mniej okrutny. A wkrót­
ce potem w szed ł do R zym u i następnie przeprawił się
na Sycylię. W d ziesiątym zaś roku swego panowania
z wyroku w szech m ogącego Boga utracił królestwo ra­
zem z życiem .
3. B iskup k o ścio ła w K an u zju m 6(1 miał zwyczaj od­
wiedzać teg o ż m ęża B ożego, a Benedykt kochał go
bardzo, doceniając za słu g i jego życia. Pewnego dnia
rozm awiali ra zem o najeźd zie króla Totili i o upadku
Rzymu, a b isk u p pow iedział: „Król Totila zburzy to
miasto i n ig d y ju ż n ie b ęd zie zam ieszkane” 6I. Na co
mąż B oży m u odpow iedział: „To nie barbarzyńcy
przyniosą R zy m o w i zagład ę. B ędą w strząsać nim bu­
rze, h u ra g a n y , tr z ę s ie n ia ziem i, aż w końcu sam się
zawali”. T a ta je m n ic z a przepow iednia jest dziś dla
nas ja śn ie jsz a o d sło ń c a , gdy w idzim y zburzone mury
tego m ia sta , ro zp a d a jące się dom y, kościoły zniszczo­
ne przez b u r z e , b u d y n k i n ad w ątlon e w iekiem i rozsy­
pujące s ię w ru in y .
4. H o n o r a t62, je g o u c z e ń , który m i tę historię opo­
w iedział, m ó w ił w p ra w d zie, ż e n ie słyszał jej nigdy
z u st sa m e g o B e n e d y k ta , a p rzek azali m u ją tylko inni
bracia.*82

* Sabinus, por. 111,5. K anuzjum - dzisiejsza Canosa in Puglia.


*' Zdobycie Rzym u m iało miejsce 17 X II546 r.
82 Por II Prol.2
16. Jak pew ien d uchow ny zo sta ł u w o ln io n y
od szatana

1. W tym samym czasie pew ien, n ie m ający św ię


ceń duchowny kościoła w A kw inum ", był bardzo drę­
czony przez szatana. Jego biskup, czcigod n y m ąż,
Konstancjusz “, wyprawił go w p ielgrzym k ę do w ielu
grobów męczenników w nadziei, że o d z y sk a dzięki
nim zdrowie. Święci m ęczen n icy n ie w y słu c h a li jed­
nak jego modlitwy, aby tym bardziej s ta ło s ię ja sn e,
jak wielką łaską obdarzony je s t B en ed y k t. W reszcie
zaprowadzono go do słu gi w szech m o g ą ceg o B o g a , Be­
nedykta, który pom odlił się z głęb i seFca d o P a n a Je­
zusa Chrystusa i n atych m iast w y p ęd ził o d w ieczn eg o
wroga z opętanego. U zdrow ionem u za ś d ał ta k ie pole­
cenie: „Idź i odtąd n ie jed z w ięcej m ię sa . N ig d y ta k ż e
nie waż się przyjąć św ięceń k a p ła ń sk ic h . W d n iu zaś,
w którym byś się ośm ielił przyjąć św ięcen ia , zaraz
wpadniesz z pow rotem pod w ła d zę s z a ta n a ”.
2. Odszedł zatem ów d u ch ow n y u z d r o w io n y , a po­
nieważ niedaw ne cierp ien ie p o z o sta w ia z a z w y c z a j lęk
w duszy, przestrzegał przez cza s ja k iś p o le c e ń m ęż a
Bożego. Kiedy jed nak po d łu gich la ta c h w id z ia ł, ja k
wielu starszych od niego odchodzi ju ż z te g o św ia ta ,
a wyprzedzają go m łodsi, k tórzy o tr z y m a li św ię c e n ia ,
zlekceważył sobie słow a m ęża B ożego ta k , ja k b y ju ż
zdążył zapom nieć, i sam przyjął św ię c e n ia k a p ła ń s k ie .
A diabeł, który go o n g iś op u ścił, w k r ó tc e z n o w u op a­
nował i tak długo dręczył, aż w k o ń cu ż y c ia p o z b a w ił.
3. Piotr: W ydaje mi się, że ów m ąż B o ż y p r z e n ik n ą ł
naw et B oskie tajem nice, skoro pojął, że ó w d u c h o w n y *94

ł) Miasto niedaleko Cassino.


94 Por. 111,8.
dlatego z o sta ł d ia b łu w yd any1', by nie ośmielił się
przyjąć św ięceń .
Grzegorz: D laczegóż by n ie m iał znać tajemnic Bo­
żych, jeśli za ch o w y w a ł B oże przykazania? Napisane
jest przecież: Ten, kto się łączy z Panem, jest z Nim
jednym duchem
4 . Piotr: J e ś li j e s t z P an em jednym duchem ten,
kto z P a n e m s ię łą czy , co znaczy owe inne powiedze­
nie teg o sa m e g o w ielk ieg o Apostola: Kto poznał myśl
Pana, albo kto był Jego doradcą ? *91 Wygląda mi to
bow iem n a sp r z e c z n o ść , żeby m ożn a było nie znać
m yśli P a n a , a z a r a z e m być z N im jednym.
5. Grzegorz: Ś w ię c i, je ś li są rzeczyw iście zjednocze­
ni z B o g iem , zn a ją m y śli P a n a . T en że Apostoł mówi
rów nież: Kto zaś z ludzi zna to, co ludzkie, jeśli nie
duch który je st w człow ieku ? Podobnie i tego, co Bo­
skie, nie zna nikt, tylko Duch Boży. A chcąc pokazać,
że zn a to , co B o s k ie , zaraz dodaje: Otóż myśmy nie
otrzymali ducha świata, lecz Ducha, który jest z Boga.
I m ów i ta m je s z c z e : Czego ani oko nie widziało, ani
ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało po­
jąć, co przygotow ał Bóg tym, którzy Go miłują; nam
zaś objawił przez D ucha swojego M.
6. Piotr: Jeśli zatem Duch Boży objawił Apostołowi
tajemnice Boga, jak to się dzieje, że przed słowami,
które dopiero co przytoczyłem, mówi on także: 0 głę­
bokości bogactw, m ądrości i wiedzy Boga! Jakże nie­
zbadane Jego w yroki i nie do wyśledzenia Jego dro-

99 Por. 1 Kor 5,5; 1 Tm 1,20.


96 1 Kor 6,17.
91 Rz 11,34.
89 1 Kor 2,lln.&-10.
gi/ m. A gdy to mówię, nasuwa mi się jeszcze jedno py­
tanie: Prorok Dawid wola bowiem do Pana: Głosiłem
swoimi wargami wszystkie wyroki ust Twoich n. A po­
nieważ głosić to więcej niż znać, dlaczego Paweł
stwierdza, iż niezbadane są wyroki B oże, podczas gdy
Dawid oświadcza, że je nie tylko zn a, lecz n a w et war­
gami swymi głosi?
7. Grzegorz: Na oba te pytania już ci p rzed tem o
powiedziałem, mówiąc krótko, że św ięci, je śli są zjed­
noczeni z Bogiem, myśli Boże znają. W szyscy bow iem ,
którzy oddali się Panu i za N im idą, przez to oddanie
właśnie są rzeczywiście z Panem , lecz za ra zem obcią­
żeni brzemieniem zniszczaln ego ciała, je sz c z e z N im
nie są. Znają więc tajem ne w yroki B oże, bo są z N im
zjednoczeni; nie znają ich, bo są z dala. A p on iew aż
nie przeniknęli jeszcze tajem nic w sp o só b d osk on ały,
stwierdzają, że wyroki Jego są n iezb ad an e. A le jed n o ­
czą się z Nim duchem a przez to zjed n o czen ie pojm ują
słowa Pism a Św iętego i to sam P an m ó w i im w uk ry­
ciu, dlatego też i znają to i m ogą g ło sić. T a k w ię c n ie
znają spraw, o których B óg m ilczy, zn ają n a to m ia st
te, o których im mówi.
8. Toteż i prorok Dawid powiedział wprawdzie
Głosiłem swoimi wargami wszystkie wyroki, lecz za­
raz dodał: ust Twoich ”, jakby chciał, żeby wszyscy
zrozumieli: Te tylko wyroki mogłem i poznać i głosić,
któreś Ty mi wyjawił, te zaś, o których sam nic nie
mówisz, są całkiem niedostępne naszym myślom. Pro­
rok i Apostoł zgadzają się zatem ze sobą: niezbadane *70

M Rz 11,33.
70 P s i 18[119J.13.
77 Ps 1181119J.13.
są wyroki B oże, lecz wargi ludzkie mogą głosić to, co
wyjdzie z u st Jego, bo człow iek jest w stanie poznać
wszystko, co B óg m u objawi, nie przeniknie jednak
nic z tego, co O n ukryw a.
9. Piotr: W odpow iedzi na moją małą wątpliwość
w yjaśniłeś ca łą rzecz w sposób przekonywujący. Ale
jeśli m ożesz jesz c z e coś więcej powiedzieć o cudach te­
go m ęża, p roszę cię, m ów dalej.

17. O p r o r o c tw ie z b u r z e n ia k lasztoru n

1. Grzegorz: O jciec B en ed yk t nawrócił swoimi nau­


kami p ew n eg o m ę ż a szlach etn ego rodu, imieniem
T eo p ro p u s7273, k tó r e g o te ż obdarzał przyjaźnią i wiel­
kim z a u fa n ie m ze w z g lę d u n a zasługi jego życia. Ten­
że T eo p ro p u s w s z e d łsz y jed n ego dnia do celi Benedy­
kta, zn a la zł go gorzk o płaczącego. Czekał długo, a mąż
Boży n ie p r z e s ta w a ł p łak ać, przy tym wbrew swoim
zw yczajom n ie m o d lił się , lecz sm u cił się, płacząc.
G ość z a p y ta ł w r e s z c ie , co je s t przyczyną tak wielkiego
żalu. N a to m ą ż B o ż y . „C ały te n klasztor przeze mnie
zb u d o w a n y i w s z y s tk o , co braciom przygotowałem,
w yrok iem B o g a w sz e c h m o g ą c e g o zostało wydane na
łup p o g a n o m . Z a le d w ie m ty le osiągn ąć zdołał, że nikt
z m ie sz k a ją c y c h t u n ie u tr a c i życia”.
2. Przepowiednię tę usłyszał Teopropus, my zaś
patrzymy na jej spełnienie, gdyż klasztor Benedykta
właśnie zburzyli Longobardzi. Niedawno bowiem no-

72
W roku 577 przez Longobardów. Mnisi zbiegli do Rzymu i osie­
dli w klasztorze na Lateranie. Klasztor na Monte Cassino został
znowu zamieszkały po 717 r. Por. H.S. BRECHTER, Monte Cassino
erste Zerstorung. Kritischer Versucht einer zeitlichen Fmerung,
SMGB 56(1938) 109-150.
73 Por. 111,35,4.
cą, gdy bracia położyli się spać, weszli tam Longobar-
dzi i wszystko zlupiii, nie udało się im je d n a k nikogo
pojmać. Wszechmocny Bóg spełnił obietnicę, ja k ą dal
swemu wiernemu słudze Benedyktowi, i zachow ał ży­
cie ludzi, choć wszelkie dobra wydal poganom . Bene­
dykt, moim zdaniem, odegrał tu taj podobną rolę jak
Apostoł Paweł, który m usiał zgodzić się n a zatopienie
statku ze wszystkim, co na nim było, n a pociechę zaś
otrzymał od Pana życie swych tow arzyszy podróży \

18. O schowanej beczce w in a 745*

Pewnego razu nasz Ekshilaratus 6 (znałeś go póź­


niej jako zakonnika) został wysłany przez swego pana
z dwiema drewnianymi beczułkami wina, które miał
zanieść mężowi Bożemu do klasztoru. Jedną z nich
przyniósł, drugą zaś schował przy drodze. Czyn ten
wszakże, choć z dala od jego oczu popełniony, nie
uszedł uwagi Benedykta. Z podziękowaniem przyjął
jedną beczułkę, a gdy sługa odchodził, zawołał za
nim: „Uważaj, synu! Nie pij od razu z tej beczułki,
którą schowałeś, ale przechyl najpierw ją ostrożnie,
a zobaczysz, co jest w środku”. Wielce zawstydzony
pożegnał się Ekshilaratus z mężem Bożym. W drodze
powrotnej postanowił sprawdzić otrzymaną radę.
Przechylił beczułkę, a wnet wypełznął z niej wąż. To,
co znalazł w winie, pozwoliło mu zrozumieć zło, jakie
uczynił. I przejęła go bojaźń.

74 Dz 27,22-24
75Por. m ,14,9.
75 Postać znana z Listóu/ Grzegorza (4,47; 7,32; 14,4).
19. O p o d a ro w a n y c h ch u ste c zk a c h 11

1. W pobliżu klasztoru była wieś, której dość liczni


mieszkańcy pod w pływ em napom nień Benedykta po­
rzucili k u lt b ożków i przyjęli wiarę w Boga * Żyły
tam rów nież m n iszk i, a sługa Boży, Benedykt, pilno­
wał, by bracia odwiedzali je często i pouczali ich dusze.
Pewnego dnia posłał im jak zwykle jednego z mnichów.
Ten zaś, po kazaniu, n a prośbę m niszek przyjął od nich
kilka ch u steczek i schow ał je w zanadrzu dla siebie.
2. Gdy ty lk o w rócił, m ąż Boży zaczął mu czynić
gw ałtow ne i g o rzk ie w ym ów ki: „Jaką to niegodziwość
skrywasz w za n a d rzu ?” M nich był zaskoczony. Za­
pomniał ju ż , co zrob ił, i n ie pojmował, za co dostaje
naganę. A B e n e d y k t r zek ł do niego „Czyż nie byłem
tam obecny, gdy p rzyjąłeś od Bożych służebnic chus­
teczki i sc h o w a łe ś je d la sieb ie w zanadrzu?” Wówczas
mnich ru n ą ł m u do stó p , zadośćczyniąc za głupstwo,
jakie zrob ił, i c h u s te c z k i ow e rzucił.

20. O pysznych myślach sługi,


poznanych przez Benedykta11
1. Pewnego dnia czcigodny Ojciec spożywał posiłek
już pod wieczór, a jeden z jego mnichów, syn obroń­
cy 7*980, trzymał mu lampę przy stole81. Kiedy zaś mąż

77 Rozdział przypomina 11,12 i 11,13.


'' Zdanie wskazujące na działalność ewangelizacyjną św. Bene­
dykta i jego mnichów.
79 Por. P. ANTIN, Le chapitre 20 de la „Vie de saint Benoit", Or-
pheus 12(1965) 11-19.
BO
Łac. defensor. Może tu chodzić o „obrońcę miasta" (broniące­
go interesów miasta) lub „Obrońcę kościoła”, por. 1,10,1 (przypis).
81 Sprzeczne z RegBen 111,7-9.
Boży jadł, młodego człowieka pełniącego ową służbę,
ogarnął duch pychy. Zaczął on w sercu m ilcząco roz­
ważać, a potem mówić sobie w myśli: „Któż to taki
ten człowiek, przy którego stole stoję, lam pę mu trzy­
mam, jakbym był jego sługą? A k im że ja jestem , że­
bym mu służył?" Aż nagle mąż B oży odw rócił się do
niego i zgromił go surowo, mówiąc: „Przeżegnaj swoje
serce, bracie. Co ty tam m ówisz? Przeżegnaj swoje
serce!” Zaraz też zawołał m nichów, p olecił im zabrać
mu z ręki lampę, jemu zaś kazał zejść ze słu żb y i po­
siedzieć trochę w milczeniu.
2. Zapytywany następnie przez braci, co takiego
miał w sercu, wszystko im opow iedział: ja k w zburzył
go duch pychy i co sobie m ów ił w m yślach po cichu
przeciw Bożemu mężowi. W tedy stało się dla każdego
jasne, że przed czcigodnym B en ed yk tem n ic n ie m oże
się ukryć, bo do jego uszu dochodzą n a w et n ie wypo­
wiedziane na głos m yśli.

21.0 dwustu korcach mąki znalezionych w czasie


głodu przed klasztorem 62

1. Kiedy indziej znow u w całej k r a in ie K am p an ii


panował srogi głód i w szyscy cierp ieli z p ow od u braku
żywności. W klasztorze B enedyk ta n ie b yło ju ż p sz e ­
nicy, zjedzono też prawie w szystk ie ch leb y, ta k że gdy
przyszła godzina posiłku, bracia za le d w ie p ięć zd ołali
znaleźć8 Kiedy czcigodny O jciec zo b a czy ł, ja k są
przygnębieni, najpierw łagodnym n a p o m n ie n ie m sta ­
rał się wyleczyć ich z tej m a ło d u szn o ści, p o te m z a ś
pocieszył obietnicą: „Dlaczego brak ch leb a w a s tak

Występujący w Italii w tym czasie w ielokrotnie ze w zględu n a


wojny.
" Por. Mt 14,17; Mk 6,38; Łk 9,13; J 6,9.
przygnębia? Dziś je st go wprawdzie mało, ale jutro
będziecie mieć pod dostatkiem ” .
2 . I rzeczywiście, nazajutrz znaleziono przed bra­
mą k lasztoru w orki z dw ustu korcami mąki. Przystał
je Bóg w szechm ocny, a przez kogo to uczynił, do dzi­
siaj nie wiadom o. Gdy to bracia zobaczyli, złożyli
dzięki Bogu i zrozum ieli, że naw et w niedostatku nie
potrzebują obaw iać się o przyszłość.
3. Piotr: P ow ied z, proszę, czy należy sądzić, iż duch
proroczy za w sze w spom agał tego sługę Bożego, czy
też tylko od cza su do czasu napełniał jego serce?
Grzegorz: D u ch proroczy, Piotrze, nie zawsze
ośw ieca serca proroków , b o o Duchu Świętym napisa­
no: Wieje tam, gdzie chceM. Trzeba zatem pamiętać,
że i tam , g d zie chce, i w tedy, kiedy chce, wieje. Dlate­
go też gdy k ról z a p y ta ł N a ta n a , czy może zbudować
św iątyn ię, ten m u najpierw pozw olił, a potem zabro­
nił E liz e u s z z a ś, k ied y ujrzał płaczącą kobietę, a nie
znał p o w o d u jej p ła czu , pow iedział do sługi, który
chciał ją o d su n ą ć: Zostaw ją, ponieważ dusza jej
w sm utku je st pogrążona, a Pan ukrył przede mną i nie
objawił m i "B.
4. T ak zarząd za B óg wszechm ogący w swojej tro
skliw ości ojcowskiej: R az, dając a innym razem znowu,
zabierając d u ch a proroczego, podnosi serca proroków,
a jed n o cześn ie u trzy m u je je w pokorze. Obdarzeni du­
chem proroczym w ied zą, iż B óg sprawia, że są tym, kim
są, p o z b a w ie n i z a ś go, pojm ują, kim są sam i z siebie.

J 3,8.
Hfi 2Sm 7.
" 2 Kri 4,27.
5. Piotr: Całkowicie m nie p rzek on ałeś, że j e s t tak
jak mówisz. Proszę cię jednak, opow iadaj dałej, cokol­
wiek ci jeszcze przychodzi na m yśl o czcigodnym Ojcu
Benedykcie.

22. Jak budowano k lasztor w T e r r a c in a w e ś n ie


rozplanowany ”

1. Kiedy indziej znowu p ew ien p ob ożn y człow i


poprosił Benedykta, żeby przysłał sw oich u czn iów i zbu­
dował klasztor na terenie jego m ajątk u k o ło m iasta
Terracina. Benedykt zgodził się, w y z n a c z y ł braci,
mianował nad nimi p rzełożonego i teg o , k tó ry by zaj­
mował po nim drugie m iejsce. O d ch od zącym z a ś obie­
cał: „Idźcie, a tego i tego d n ia ja sa m p rzyjd ę i pokażę
wam, gdzie macie zbudow ać o ra to riu m , g d z ie refek ­
tarz dla braci, gdzie dom dla g o ści i w s z y s tk o in n e ” .
Otrzymawszy błogosławieństwo poszli od razu , a z w ie l­
kim przejęciem, w yczekując d n ia w y z n a c z o n e g o p rzy­
gotowywali w szystko, co w yd aw ało s ię im p o tr ze b n e
dla czcigodnego Ojca i tow arzyszących m u m n ic h ó w .
2. W nocy zaś poprzedzającej ów o c z e k iw a n y d zień
mąż Boży pojawił się w e śn ie o p a to w i, k tó r e g o p o sta ­
wił na czele w spólnoty, ja k ró w n ież je g o p r z e o ro w i.
We śnie tym pokazał im d o k ła d n ie g d z ie i co m a ją bu ­
dować. O budziw szy się o p o w ied zieli s o b ie w z ą je m n ie
co im się śm lo. N ie byli jed n a k w p e łn i p r z e k o n a n i
o wiarygodności teg o w id zen ia, c z ek a li w ię c n a m ę ż a
Bożego, bo przecież obiecał im , że p rzy jd zie.
3 . Ale B en ed yk t n ie przybył w d n iu o z n a c z o n y m ,
oni więc za w ied zen i, sa m i p o sz li w r e s z c ie d o n ie g o .
„O czekiwaliśm y, Ojcze", rzek li, „ że p r z y jd z ie s z ta k , 87

87Miasto nadmorskie na pd od Rzymu, por. IV,9,1.


jak obiecałeś i że pokażesz nam , gdzie mamy budo­
wać. A ty n ie p rzy szed łeś”. On zaś na to-. „Jak to, bra­
cia? D laczego ta k m ówicie? Czyż nie przyszedłem tak,
jak obiecałem ?” „K iedy to przyszedłeś?" zapytałi.
„Czyż n ie w id z ieliśc ie m n ie obaj w e śnie,” odrzekł,
„i czy n ie w sk a z a łe m w am m iejsc właściwych? Idźcie
i zbudujcie w s z y s tk ie p om ieszczenia klasztorne we­
dług tego, c o ście w w id zen iu usłyszeli” . Otrzymawszy
Laką o d p ow ied ź p e łn i podziw u powrócili do majątku
kolo T erra cin a i zb u d o w a li w szystk o zgodnie ze wska­
zów kam i, ja k ie d o sta li w e śn ie.
4. Piotr: C h cia łb y m zrozu m ieć, jak to się stać mo­
gło, że p o sz e d ł o n ta k d alek o i wydał rozporządzenia
ludziom w e ś n ie p o g rą żo n y m , a on i w widzeniu sen­
nym u s ły s z e li je i pojęli.
Grzegorz: D la c z e g o p y ta sz, jak to się stać mogło?
C zyżbyś w ą tp ił, P io tr z e ? W iadom o przecież, iż duch
jest ze sw ej n a tu r y m n iej zw ią za n y z miejscem niż cia­
ło. C zy ta m y ta k ż e i w P iś m ie Ś w iętym , że pewien pro­
rok p o rw a n y z J u d e i z o sta ł w m gn ien iu oka przeniesio­
ny razem z p r z y r zą d zo n y m przez siebie posiłkiem do
Chaldei, g d z ie p o s iłk ie m ty m pokrzepił drugiego pro­
roka, a s a m n a ty c h m ia s t zn a la zł się z powrotem w Ju­
dei J e ś li w ię c H a b a k u k zd ołał w jednej chwili zajść
ciałem ta k d a le k o i je s z c z e p osiłek zanieść, cóż w tym
d ziw n eg o , ż e O jc ie c B e n e d y k t otrzym ał łaskę udania
się d u c h e m d o ś p ią c y c h b r a c i, k tórych duchom udzie­
lił k o n ie c z n y c h w s k a z ó w e k ? P od ob n ie jak tam ten
przebył d r o g ę w c ie le , b y d o sta rc z y ć cielesnego pokar­
m u, ta k t e n p r z e n ió s ł s ię d u c h e m , by wytyczyć pod­
staw y ż y c ia d u c h o w e g o .

Por Dn 14,32-38.
5. Piotr: Słowem twym, jak palcem , ścierasz z m
go serca pyl wątpliwości. Chciałbym jed nak wiedzieć,
jakim był ów mąż w zwykłej rozm owie.

23. O służebnicach Bożych, k tóre p o śmierci dzięki


mszy powróciły do w sp óln oty

1. Grzegorz; Nawet w najprostszych jego słowach


Piotrze, nie mogło zabraknąć mocy Bożej. Skoro serce
Benedykta było w niebie, z ust jego nie mogły wychodzić
słowa próżne. Jeśli nawet wygłaszał jeszcze n ie sąd, lecz
tylko ostrzeżenie, tyle siły miało to, co m ówił, jakby wy­
powiadał już wyrok ostateczny i bezwarunkowy.
2. Dość daleko od jego klasztoru m ieszkały w e wł
snej posiadłości dwie mniszki pochodzące ze szlachetne­
go rodu, którymi służył pewien pobożny człow iek, za­
łatwiając ich sprawy zewnętrzne. C zęsto jed n ak szla­
chetne pochodzenie staje się przyczyną nieszlachetnego
postępowania, bo ci, którzy nie m ogą zapom nieć, że byli
czymś więcej od innych, nie chcą i później m niej liczyć
się w świecie. Wspomniane m niszki n ie potrafiły jeszcze,
jak to nakazywał ich habit, powściągać sw oich języków
w sposób doskonały i owego pobożnego człow ieka, który
służył im pomocą w sprawach zew nętrznych, nieroz­
ważnymi słowami często doprowadzały do gniew u.
3. On długo to znosił, aż w reszcie p o szed ł do B oże­
go męża i opowiedział, jak bardzo m u d ok u czają sw o­
im urąganiem. Mąż Boży zaś, sły szą c to, n a ty c h m ia st
polecił powiedzieć owym m niszkom : „O p an u jcie w asz
język, bo jeśli się nie popraw icie, w y łą cza m w a s ze
wspólnoty kościelnej”. N ie w ydaw ał je s z c z e w yroku ,
a jedynie groził e k sk o m u n ik ą 89.

*' Być może mniszki znąjdowaty się pod jego jurysdykcją. Eks- I
komunikę omawia RegBen 23-30.
4. Mniszki jednak nie zmieniły w niczym swego
sposobu postępowania. I oto po kilku dniach umarły,
po czym zostały pochowane w kościele. A kiedy w koś­
ciele tym odpraw iano m szę i diakon zgodnie ze zwy­
czajem zawołał: „Jeśli jest ktoś, kto nie należy do
wspólnoty, niechaj wyjdzie”, piastunka ich, która
zwykła przynosić za nie ofiarę Panu, zobaczyła, jak
obie w yszły z grobów i opuściły kościół. Widziała to
wiele razy: na głos diakona, zmarłe wychodziły, nie
mogąc p ozostać w kościele. Przypomniała sobie wtedy
napom nienie, ja k ieg o udzielił im mąż Boży, gdy jesz­
cze żyły. P o w ied ział przecież, iż wyłączy je ze wspól­
noty kościelnej, je śli n ie zm ienią swego sposobu po­
stępow ania i m ów ien ia.
5. Z w ielk im sm u tk iem doniesiono o tym słudze
Bożem u, k tóry n a ty ch m ia st w łasną ręką dał ofiarę
i pow iedział: „Idźcie i spraw cie, by złożono ofiarę Bo­
gu za ow e m n iszk i, a n ie będą już dłużej wyłączone”.
Po zło żen iu tej ofiary nigdy nie widziano więcej, żeby
w ychodziły z k o ścio ła , gdy diakon zgodnie ze zwycza­
jem w ołał, by o p u szcza li go w szyscy nie należący do
w spólnoty S ta ło się w ięc całkowicie jasne, że sługa
Boży w p ro w a d ził je z pow rotem do wspólnoty z Pa­
nem, gdyż n ie w y ch o d ziły ju ż razem z tymi, którzy
byli z tej w sp ó ln o ty w y łą czen i.
6. Piotr: C hoć m ąż ten był nadzwyczaj i święty,
i czcigodny, je s t jed n a k rzeczą zadziwiającą, że żyjąc
jeszcze w ty m zn isz c z ałn ym ciele miał władzę uwalniać
dusze, k tó re s ta n ę ły ju ż przed sądem niewidzialnym.
Grzegorz: A cz y ż n ie był w tym ciele również Apo­
stoł, k ied y u s ły sz a ł: Cokolwiek zwiążesz na ziemi, bę-

Nie m a tu m ow y o uw olnieniu od kary czyśćca, ale o ich przy­


wróceniu do w spólnoty Kościoła.
dzie związane i w niebie, a cokolwiek rozwiążesz na
ziemi, będzie rozwiązane i w niebie ”? Jego to rolę
w owym związywaniu i rozwiązyw aniu petnią ci, któ-
rym wiara i cnoty zapewniają w ładzę nad duszam i. Po
to jednak, by człowiek z ziem i p osiadł tak wielką po­
tęgę, Stwórca nieba i ziem i zstąp ił na ziem ię z nieba.
Jeśli ciało może dziś sądzić n aw et duchy, to godności
tej raczył mu użyczyć Bóg, który sta ł się dla ludzi
ciałem Nasza słabość dlatego tylko w zn io sła się tak
wysoko ponad siebie samą, że moc B oża zn iży ła się aż
do słabości.
7. Piotr: Rozumowanie to w p ełn i w yjaśn ia cud do­
konany.

24. 0 młodym mnichu, którego ziemia


wyrzuciła z grobu

1. Grzegorz: Pewnego dnia m ło d z iu tk i m nich,


przywiązany nadmiernie do sw oich rod ziców , tak
bardzo spieszył do ich dom u, iż w y sz e d ł z k lasztoru
nie poprosiwszy o b ło g o sła w ień stw o 8ł. A led w o do
nich przybył, w tym sam ym dniu je sz c z e u m a rł. Ro­
dzice go pochowali, nazajutrz jed n a k z n a le ź li jego
ciało leżące na zewnątrz na z ie m i91*94. Z łożyli go w ię c po
raz drugi do grobu, lecz n astęp n ego d n ia le ż a ł zn ow u
jak poprzednio na zew nątrz i n ie p o grzeb an y.

91 Mt 16,19. Podkreślenie kolejny raz związku Benedykta ze św.


Piotrem.
” Por. J 1,14.
"RegBen 67,7 zakazuje mnichom wychodzić z k la szto ru bez
pozwolenia opata.
94 Por. rV,65,2n; IY.56,2 oraz IY.33,3; IV,53,2.
2, W ówczas pobiegli czym prędzej rzucić się do
stóp Ojca B enedykta i prosili go z wielkim płaczem,
żeby raczył przywrócić zm arłem u swoją łaskę. A mąż
Boży dał im w łasną ręką Ciało Pana w hostii mó­
wiąc: „Idźcie i połóżcie to Ciało Pańskie na piersi
zmarłego, po czym w ten sposób go pochowajcie"
Tak też u czyn ili, a ziem ia tym razem przyjęta go i już
więcej nie w yrzucała. Zastanów się, Piotrze, jak miły
musiał być P an u J ezu sow i ów mąż, skoro ciała tego,
kto utracił ła sk ę B en ed yk ta, naw et ziemia nie chciała
przyjąć.
Piotr: Z a stan aw iam się w łaśnie i jestem pełen głę­
bokiego podziw u.

25. Jak pew ien m nich odchodząc z klasztoru


spotkał po drodze smoka

1. Grzegorz: J e d e n z jego m nichów uległ pokusie


niestałości i n ie c h cia ł p ozostać w klasztorze. A cho­
ciaż go m ąż B o ży cią g le o strzegał i często napominał,
on jed n a k za ż a d n ą ce n ę n ie zgadzał się żyć dłużej we
w spólnocie, ty lk o w cią ż u siln ie prosił, by go puszczo­
no. P ew n eg o w reszcie d n ia czcigodny Ojciec znużony je­
go n atarczyw ością i rozgn iew an y, rozkazał mu odejść.
2 . Z a led w ie ó w m n ic h z klasztoru wyszedł, ujrzał
na d rodze s m o k a , k tó ry groził m u szeroko otwartą
paszczą. W id zą c, ż e z a m ie rz a go pożreć, cały drżący,

Opat, naw et św iecki, udzielał komunii mnichom


Wiele synodów zakazyw ało udzielania komunii zmarłym (np.
Hippona 393, c. 4; A uxerre, 561-605, c. 12 itd.). Kładziono nato­
miast hostie na piersi. T en zwycząj znany z Zywotu św. Kutberta
4,13 i św. Bazylego (PL 73,301). Por. X. BaRBIER DE MONTAULT,
L'ho$tie dans les tombcaiuc, w: T enże, Oeiwres completes, Poitiers
1897,400-412.
zaczął wołać wielkim głosem: „Chodźcie szybko, bo
smok mnie pożre!” Przybiegli bracia, nie zobaczyli
jednak żadnego smoka, ale przerażonego i roztrzęsio­
nego mnicha przyprowadzili z pow rotem do klaszto­
ru Od razu też złożył przyrzeczenie, że nigdy klaszto­
ru nie opuści i od tej chwili pozostał sw em u przyrze­
czeniu wierny. Modlitwy św iętego m ęża pozw oliły mu
bowiem ujrzeć przed sobą tego sm oka, za którym , nie
widząc go, szedł poprzednio.

26. 0 uleczeniu trędow atego

Sądzę również, że nie należy p rzem ilczeć i tego, co


opowiedział mi dostojny A n ton iu sz. S łu g a jeg o ojca
został mianowicie dotknięty chorobą z w a n ą elefantia-
sis włosy mu wypadały, skóra b rzęk ła i n ie dawało
się już ukryć wyciekającej ropy. P o sła n y przez swego
pana do męża Bożego, n atych m iast o d zy sk a ł w pełni
zdrowie.

27. 0 cudownym spłaceniu długu

I. Nie pominę też tego, o czym c z ę sto opow iadał


uczeń Benedykta, Peregrinus. K ied yś p ew ien czło­
wiek pobożny znalazł się w sytuacji bez w yjścia, gdyż
nie mógł spłacić zaciągniętego d łu gu . D o sz e d ł wów ­
czas do wniosku, że pozostała m u ty lk o je d n a droga
ratunku: pójść do m ęża B ożego i p r z e d sta w ić m u całą
trudność. Udał się zatem do k la szto ru , o d n a la z ł słu g ę
wszechmogącego Boga i w yznał m u , że je g o w ierzy ciel
domaga się bezw zględnie zw rotu d w u n a stu solid ów
(złotych m onet). Czcigodny O jciec o d rzek ł, ż e n ie m a
niestety, owych dw unastu solid ów , lecz z a r a ze m sta-

Być może chodzi tu o trąd.


rai się dobrotliwie pocieszyć go w strapieniu: „Idź i po
dwóch dniach przyjdź znowu, bo dzisiąj brak mi tego,
czego ci potrzeba”.
2. A przez te dwa dni, jak zwykle, modlił się wy­
trwale. T rzeciego dnia wrócił udręczony dłużnik i oto
nagle na skrzyni klasztornej, która była pełna zboża,
znalazło się trzyn aście solidów. Mąż Boży kazał je
przynieść i w ręczyć szukającemu pomocy nieszczęśni­
kowi. Pow iedział przy tym , by zwrócił dwanaście, a je­
den zatrzym ał n a w łasne wydatki
3. P ow róćm y jed n ak teraz do tego, o czym dowie­
działem się od jeg o u czn iów wym ienionych na samym
początku tej k sięg i. P ew ien człow iek na przykład był
trawiony s tr a sz n ą zazdrością. T ak bardzo nienawidził
swego ryw ala, że uk rad k iem dom ieszał mu trucizny
do napoju. T e n w p raw d zie n ie um arł, lecz trucizna
zm ieniła kolor jeg o sk óry, tak że na całym ciele wy­
stąpiły plam y, k tó re przypom inały trąd swoim wyglą­
dem. C hory p rzy w ied zio n y do m ęża Bożego, szybko
odzyskał w p e łn i zd row ie, bo gdy tylko Benedykt go
dotknął, zaraz w s z y s tk ie plam y zn ik n ęły 89.

28. O w y r z u c o n e j fla s z c e szk la n ej, która n ie rozbiła


się na s k a ła c h ino

1. W c z a sie gd y w ielk i głód panował w Kampanii,


mąż B o ży ro zd a ł w s z y stk ie zapasy swego klasztoru
różnym p o trzeb u ją cy m , tak że w piwnicy nic już nie
zostało o p ró cz o d ro b in y oliw y w jednej flaszce. Wów-

Podobna sytuacja przy cudzie Elizeusza (2 Kri 4,7).


" Podobnie jak C hrystus (por. Mt 8,3 itd ).
K" Por. R. L E O T T A , Un motiuo narralologico nei „Dialogi “di Gre-
gono Magno, G iom ale italiano di Filologia 38(1986) 111-117.
czas to przybył pewien subdiakon, im ieniem Agapit,
któiy usilnie prosił choćby o kilka kropel oliw y Sługa
pański był zdecydowany w szystko rozdać na ziemi,
aby w niebie wszystko zachować. Polecił więc dać
proszącemu całą resztę oliwy. M nich zaś, który miał
pieczę nad piwnicą, polecenie w praw dzie usłyszał, nie
spieszył się jednak z jego w ypełnieniem .
2. A kiedy nieco później B enedykt zap ytał, czy dał
to, co dać rozkazał, mnich ów odpow iedział, że tego
nie uczynił, bo gdyby dal, nic by ju ż w ogóle n ie pozo­
stało dla braci. Wówczas rozgniew any O jciec polecił
innym wyrzucić przez okno ow ą sz k la n ą flaszkę,
w której widać było jeszcze resztk ę oliw y, by niepo­
słuszeństwo nie stało się przyczyną za trzy m a n ia ja­
kiejkolwiek rzeczy w klasztorze. F la szk ę wyrzucono.
Pod oknem tym zaś otw ierała się ogrom n a przepaść
najeżona wielkimi skałam i. F laszk a u p ad la n a skaty,
lecz pozostała nienaruszona, jakby w o g ó le jej nie
rzucono. Nie rozbiła się, ani oliw a s ię n ie wylała.
Wówczas mąż Boży kazał ją podn ieść i oddać w całości
temu, kto o oliwę prosił. A zw oław szy braci skarcił
wobec wszystkich nieposłusznego m nicha z a pychę i za
brak wiary Wl.

2 9 .0 pustej beczce, która n a p e łn iła s ię o liw ą l0!

1. Skarciwszy go w ten sposób razem z b ra ćm i po


grążył się w modlitwie. W ow ym zaś m iejscu , gd zie się
wspólnie modlili, stała p usta b eczk a po o liw ie , z po­
krywą. Podczas gdy mąż św ięty m od lił s ię w y trw a le,
pokrywę tę zaczęta unosić oliw a, której w b e c z c e cią- 10

101 Por. RegBen 70,3; 1 Tm 5,20.


w Cud nawiązujący do 2 Kri 4,1-7 (cud Elizeusza),
gle przybywało. W reszcie zrzuciła ją całkiem, a prze­
lewając się przez brzegi spływała na posadzkę w miej­
scu, gdzie się m odlili. Skoro tylko mąż Boży, Bene­
dykt, to spostrzegł, skończył zaraz modlitwę a oliwa
przestała spływ ać na posadzkę.
2. Wtedy ow em u bratu, któremu zabrakło ufności
i posłuszeństwa, udzielił raz jeszcze dłuższego napo­
mnienia, by go nauczyć wiary i pokory. On zaś, dla
własnego dobra skarcony, zarumienił się ze wstydu,
gdyż czcigodny Ojciec wsparty potęgą wszechmocnego
Boga, dowiódł cudem tego, czego nauczał w swoich na­
pomnieniach. N ik t n ie m ógł już dłużej wątpić w speł­
nienie jego o b ietn ic, skoro w jednej chwili w zamian za
niemal p u stą szk la n ą flaszkę dal beczkę pełną oliwy.

30. O m n ic h u w y z w o lo n y m o d szatana

1. P ew n eg o d n ia gdy B en ed yk t szedł do kaplicy św.


•Jana104, znajdującej s ię n a sam ym szczycie góry, spot­
kał po d rod ze o d w ieczn eg o wroga, który przybrawszy
postać w e te ry n a rz a , n ió sł róg i trójnóg. „Dokąd
idziesz?” z a p y ta ł go m ą ż B oży. „Idę do braci”, odpo­
wiedział d ia b e ł, „ab y dać im lek arstw o”. Czcigodny
Ojciec u d a ł s ię w te d y n a m od litw ę, a skończywszy ją
spiesznie p o w ró cił. T y m c z a se m zły duch natrafił na
starszego m n ic h a , k tó r y czerp ał w łaśnie wodę. Na­
tychm iast go o p ę ta ł, r z u c ił n a ziem ię i strasznie drę-

G. MATHIJSEN, Le Mulomedicus dans la vie de St. Benoit.


Une enigme dans 11 Dialogues ch 30, Coli. Cist 58(1996), 3-18. Wg
autora można epizod wyjaśnić w dwojaki sposób: Grzegorz nawią­
zce do kultu Apolłona, opiekuna zwierząt, którego świątynia znąj-
dowala się na M o n te Cassino (11,8,10) - byłby to symbol pogaństwa.
Może też być sym boliczne ujęcie: lekarz zwierząt - szatan; lekarz
dusz - Benedykt.
104 Por. 11,8,11.
czyi. Kiedy mąż Boży, wracając z m odlitwy zobaczył
go tak srodze męczonego, wymierzył mu po prostu
policzek. A policzek ten wypędził od razu złego ducha,
któiy też już nigdy więcej nie ośm ielił się napastować
owego mnicha.
2. Piotr: Chciałbym wiedzieć, czy te tak wielkie cu­
da upraszał zawsze w modlitwie, czy m oże niekiedy
wystarczał tyłko jakiś znak jego woli?
Grzegorz: Ludzie, którzy są Bogu całkowicie odda­
ni , zwykli czynić cuda zależnie od okoliczności, i w ten
i w tamten sposób, czasem przez m odlitwę, czasem zaś
daną im mocą. Skoro Jan mówi: Wszystkim tym, którzy
Go przyjęli, dal moc, aby stali się dziećmi Bożymi l“ , cóż
dziwnego, że ta sama moc, co czyni z nich dzieci Boże,
daje również władzę czynienia cudów?
3. Tak więc dokonują cudów i w jed en i w drug
sposób, jak świadczą o tym dzieje P iotra, k tóry zm a­
rłą Tabitę wskrzesił m odlitwą ,07, jed n ym za ś słow em
potępienia spowodował, że A n aniasz i S afira zapłacili
śmiercią za swoje kłamstwo ™. N ie czy ta m y bow iem
w Piśmie Świętym, że Piotr m odlił się o ich śm ierć,
a tylko, że zgromił ich za popełnioną w in ę. Ś w ięci
działają zatem czasem w łasną m ocą, cza sem za ś przez
modlitwę, skoro tych Apostoł przypraw ił o śm ierć na­
ganą, tamtej zaś, modląc się przyw rócił życie.
4. Opowiem teraz także o dwóch cudach, ja k ie uczy­
nił wiemy sługa Boży Benedykt, a z op ow iad an ia tego

105 Por. I Kor 6,17


lMJ 1 , 12 .
Por. Dz 9,36-40.
,ns Por. Dz 5,1-10. Kolejne porównania Benedykta do św. Piotra.
wyniknie ja sn o , że je d e n z n ic h zdziałał otrzym aną od
Boga m ocą, dru g ieg o z a ś d o konał przez modlitwę.

31. J a k sam ym swoim spojrzeniem uwolnił


z więzów w ieśn iak a
1. W czasach króla Totili pewien Got, imieniem
Zalla, w yznaw ca ariańskiej h e r e z j i p ł o n ą ł tak stra­
szną nienaw iścią do w szystkich wiernych Kościoła ka­
tolickiego, że je śli tylko jakiś duchowny łub mnich
wpadł m u w ręce, ju ż z nich nie wychodził żywy. Jed­
nego dnia, podniecony chciwością i spragniony łupu,
dręczył ok ru tn ym i m ęczarniam i jakiegoś wieśniaka
rozszarpując m u ciało w różnych torturach, aż ów, po­
konany bólem ośw iadczył, że cały swój majątek pozo­
stawił słu d ze B ożem u Benedyktow i. Miał bowiem na­
dzieję, że jeśli k a t u w ierzy i tortur na czas pewien za­
niecha, on zy sk a n a tym kilka godzin życia.
2. I rzeczyw iście Zalla przestał dręczyć torturami
wieśniaka, natom iast związał m u ręce mocnymi rzemie­
niami i zaczął pędzić go przed swoim koniem, żądąjąc,
by go zaprowadził do tego Benedykta, który skarb jego
przyjął. W ieśniak ze związanym i rękami szedł zatem
przodem, w skazując drogę do klasztoru świętego męża.
Benedykt siedział w łaśn ie sam otny przy bramie i czytał.
Wieśniak pow iedział w tedy do Zalli, który jechał za mm
ciągle m u grożąc: „Oto ten! O nim ci mówiłem. To jest
Ojciec B en ed y k t” . Zalla, pełen wściekłości, patrzał na
Benedykta ze zło śliw o ścią szaleńca, a sądząc, że podob­
nie jak w szy stk ich innych, jego także potrafi zastraszyć,

Totila por. 11,14,1. Ostrogoci byli arianami (nie uznawali


równości Ojca i Syna) i często prześladowali katolików, jak w tym
epizodzie i innych np. III,18,ln .
zakrzykną] na cały głos: „Wstawaj! Wstawaj! i oddaj te­
mu wieśniakowi skarb, który od niego wziąłeś!”
3. Na jego krzyk mąż Boży od razu podniósł
znad książki, spojrzał na Gota, potem zaś zwróci!
wzrok na związanego wieśniaka. A skoro tylko jego
oczy spoczęły na rękach wieśniaka, krępujące je rze­
mienie zaczęły w cudowny sposób rozwiązyw ać się
tak szybko, że żaden człowiek naw et w największym
pośpiechu nie zdążyłby tego zrobić. T en, który przy­
szedł w więzach, stał oto nagle całkow icie wolny. Wo­
bec przejawu takiej mocy drżący z przerażenia Zalla
runął na ziemię. Pochylił swój dum ny i ok ru tn y kark
do stóp męża Bożego, polecając się jego m odlitwom .
Benedykt i wówczas nie w stał ani czytan ia n ie porzu­
cił, lecz wezwał tylko braci, k tóiym p olecił wprowa­
dzić Gota do klasztoru i tam dać m u p ośw ięcon y po­
karm ll0. Kiedy go z powrotem do niego przyw iedzio­
no, napomniał jeszcze, by zaniechał sw oich bezrozu-
mnych okrucieństw. Zalla odszedł u jarzm iony i nie
ośmielił się już żądać czegokolw iek od teg o w ieśn iak a,
którego mąż Boży uw olnił z w ięzów , n ie dotykając ich
nawet, samym tylko spojrzeniem.
4. Widzisz, Piotrze, że w łaśnie tak, jak m ów iłem , ci,
co służąc Bogu wchodzą z N im w bliską zażyłość, mogą
niekiedy czynić cuda także po prostu dan ą sob ie mocą.
Ow święty mąż, który siedząc ujarzm ił straszn ego
w swej dzikości Gota, a spojrzeniem rozw iązał rzem ie­
nie i węzły krępujące ręce niewinnego w ieśniak a, otrzy­
mał niewątpliwie od Boga i m iał w sobie m oc czyn ien ia
tego, co uczynił. Świadczy o tym sam a szybkość, z jaką
ów cud został dokonany. Z kolei opow iem teraz o in­
nym wielkim cudzie, który wyprosił swoją m odlitw ą.

10Epizod przypomina spotkanie z Totiią (111,14) Chodzi o tzw. eu-


logium - jakikolwiek pokarm, np. chleb poświęcony, dawany jako dar.
32. O w skrzeszeniu zm arłego
1. Je d n e g o d n ia w y szed ł z b raćm i pracow ać na po­
lu 111 A p e w ie n w ie ś n ia k , n io sąc w ram ionach ciało
swego z m a rłe g o s y n a , z se rc e m p rzepełnionym rozpa­
czą, p rzy b y ł w ła ś n ie d o k la s z to r u i szu k ał Ojca Bene­
dykta. K ied y p o w ie d z ia n o m u , że je s t o n w polu ra­
zem z b ra ć m i, r z u c ił z a ra z p rz e d b ra m ą k laszto ru cia­
ło z m a rłe g o i, n ie p r z y to m n y z b ó lu , pobiegł ja k naj­
szybciej, b y le b y ty lk o z n a le ź ć czcigodnego Ojca.
2. A tejże godziny m ąż Boży wracał już razem z bra­
ćmi z pracy n a polu. Skoro tylko spostrzegł go nie­
szczęśliwy w ieśn ia k , zaraz zaczął krzyczeć: „Oddaj mi
mojego syna! Oddaj m i mojego syna!” 112 N a to mąż
Boży zatrzym ał się i zapytał: „Czy ja ci zabrałem two­
jego syna?” O n z a ś odrzekł: „Syn mój umarł. Chodź
i przywróć m u życie!” Gdy to sługa Boży usłyszał, za­
troskał się bardzo. „Odejdźcie, bracia, odejdźcie! To
nie do n as n a le ży , lecz do św iętych Apostołów. Dla­
czego ch cecie n a ło ży ć n a n asze barki ciężar, którego
nie zdołam y u n ie ś ć ? 11314” W ieśniak jednak, opanowany
nazbyt w ielk im b ólem , nadal uparcie błagał, zaklinając
się, że nie odejdzie, jeśli B enedykt nie wskrzesi mu syna.
Aż sługa B oży zapytał wreszcie: „Gdzie on jest?1'4" „Oto
jego ciało”, odparł ojciec, „leży przed bramą klasztoru”.
3. A gdy m ą ż B o ży p rzyszed ł tam razem z braćmi,
ukląkł i p o ło ż y ł s ię n a drobnym ciele dziecka l1\ po

111 Św. B e n e d y k t przy jm o w ał p racę n a własnych polach (RegBen


41,4; 48,7n).
112 T ego ro d z a ju w e z w a n ie c z ę ste w lite ra tu rz e hagiograflcznęj
np SULP1CJUSZ S e w e r , D i a l o g 2,4, itd .
1,3 Por. Dz 15,10.
114 Por. J 11,34.
'* Por. 2 Kri 4,34n, ja k Elizeusz.
czym, podnosząc się wyciągnął dłonie do nieba mó­
wiąc: „Panie, nie patrz na grzechy moje, lecz na wiarę
tego człowieka, który prosi o wskrzeszenie syna swe-
go! Ty zabrałeś duszę tego dziecka, spraw więc, żeby
powróciła/” Zaledwie skończył modlitwę, a dusza wró­
ciła i dreszcz wstrząsnął drobnym ciałem chłopca.
Wszyscy obecni widzieli, jak zadrżało całe, jakby znie­
nacka w sposób cudowny uderzone. Benedykt wziął
chłopca za rękę i oddał go ojcu żywego i zdrowego.
4. Jest rzeczą oczywistą, Piotrze, że nie miał on
sam mocy dokonania tego cudu, skoro nisko schylony
prosił, by mógł go uczynić.
Piotr: Widać najwyraźniej, że wszystko jest tak, jak
mówisz, bo słowa swoje potwierdzasz faktami. Powiedz
mi jednak jeszcze, proszę, czy święci m ogą wszystko
uczynić, co zechcą i czy wszystko otrzymują, o co proszą.

33. O cudzie Scholastyki, siostry B e n e d y k ta 1111

1. Grzegorz: Któż w życiu tym, Piotrze, przew yższył


Apostoła Pawła? Właśnie on jednak trzykrotnie prosił
Pana, by uwolnił ciało jego od ościenia, lecz n ie mógł*i

Na temat osoby św. Scholastyki istnieje obszerna literatura,


por. A. LENTINI, BS 11,1968, 742-749. O spotkaniu Benedykta
i Scholastyki, por. A. PaNTONI, Un uenerando santuario cassinese: la
chiesa di sanla Scolastica o del „colloąuio", Ben 1(1947) 25-41;
TENŻE, Sulla localita del conuegno annuale di s. Benedetto e s. Scola­
stica, e sul monastero di Piumarola, Ben 15(1968) 206-228;
J.H. WaNSBROUGH, St. Gregory’s Intention in the Stones o f St. Scho-
lastica and St. Benedict, RBen 75(1965) 145-151; A. DE VOGUE, La
rencontre de Bonoił et de Scholastiąue. Essai d'interpretation,
RevHistSpir 48( 1972) 257-273; G.M. COLOMBAS, El milagro de santa
Escoldstica Dos lecturas de san Gregorio Magno, Dialogos II, 33 y 34,
Nova et vetera (Zamora) 11(1981) 29-37; Maria P ax, Etude sur sam­
ie Scholastujuwe d apres la chapitre 33 (L II) des Dialogues de saint
Gregoire, Presence d’En Calcat, 74(1982) 8-10, 75, 25-29.
uzyskać tego, czego p rag n ął T rzeb a więc, żebym ci
opowiedział o ta k im w y d arzen iu w życiu Ojca Benedy­
kta, gdy i on teg o , czego chciał, nie zdołał uczynić.
2 . J e g o s io s t r a , S c h o la s ty k a , w szechm ogącem u
P an u p o ś w ię c o n a j u ż o d n ajw cześn iejszeg o dzieciń­
s tw a 111, z w y k ła r a z n a r o k b r a t a odw iedzać. Mąż
Boży s c h o d z ił d o n ie j i p rz y jm o w a ł ją n ie z b y t dale­
ko za b r a m ą b u d y n k u n a le ż ą c e g o do k laszto ru .
P ew n eg o r a z u p r z y b y ła , j a k za w sz e , a czcigodny jej
b ra t z s z e d ł d o n ie j r a z e m z e sw o im i u c z n ia m i. Cały
d zień s p ę d z ili, c h w a lą c B o g a , i ro z m a w ia ją c o Jego
s p ra w a c h , a k ie d y z m ie r z c h z a p a d ł, spożyli razem
p o siłek n*. S ie d z ie li je s z c z e p rz y sto le i ro b iło się co­
raz p ó ź n ie j, o n i z a ś c ią g le n ie m o g li skończyć roz­
m ow y o s p r a w a c h B o ż y c h . W ó w c z a s m n isz k a ta ,
s io s tra B e n e d y k t a , p o w ie d z ia ła d o n iego: „P roszę
cię, n ie p o r z u c a j m n i e te j n o cy ! R o z m a w ia jm y aż do
r a n a o r a d o ś c i a c h ż y c ia w ie c z n e g o " . „C óż ty ta k ie ­
go m ó w is z , s i o s t r o ? ” - o d p a r ł B e n e d y k t. - „Nie
m ogę s p ę d z ić n o c y p o z a k l a s z t o r e m ” ,5°.
3. A n ieb o b y ło ta k p ogod n e, że nigdzie nie było
widać n a jm n ie jsz e j n a w e t chm urki. Kiedy jednak
S ch o la sty k a u s ły s z a ła od m ow ę brata, splótłszy pał­
ce z ło ż y ła r ę ce n a s to le i sk ło n iła n a n ie głowę, mo­
dląc s ię d o P a n a w szech m o g ą ceg o . Skoro głowę
uniosła, z e r w a ła s ię ta k w ielk a burza z piorunami
i b ły sk a w ic a m i, lu n ę ła ta k a u lew a , że ani czcigodny
B en ed y k t, a n i to w a r z y sz ą c y m u bracia nie m ogli

" ł 2 Kor 12,7-9.


Fakt rozpowszechniony np. 11,3,14
)19
Sprzeczne z RegBen 41,7-9.
Por Reguły A ureliana (34) i Izydora (13,1).
jednym krokiem wyjść na dwór. M niszka bowiem,
skianiąjąc głowę na ręce w ylała p otok i łez, które
przemieniły pogodę w deszcz u lew n y. U lew a przy­
szła natychmiast po m odlitw ie i tak jed n o z drugim
się łączyło, że podnosiła głow ę ju ż w śród h uk u pio­
runów, zupełnie jakby to jej ruch w ła śn ie ów deszcz
wywołał.
4. Wówczas mąż Boży, w idząc, ż e w śród tych
błyskawic i gromów, w pow odzi d e sz cz u , n ie zdoła
powrócić do klasztoru, zm artw ion y, za c zą ł się
skarżyć: „Niech ci wybaczy B óg w sz ech m o g ą cy , sio­
stro. Co ty zrobiłaś?” Ona za ś od rzek ła: „P rosiłam
cię, a nie chciałeś m nie w ysłu ch ać. P o p r o siła m P a­
na mego i wysłuchał m nie. T eraz w ięc w yjd ź, je śli
zdołasz, zostaw m nie i wracaj do k la s z to r u ”. On
jednak nie mógł wyjść na dw ór i ch oć z o s ta ć s ię n ie
godził, pozostał przecież w brew sa m e m u s o b ie . Tak
doszło do tego, że całą noc c z u w a li w sp ó ln ie i roz­
mawiali o sprawach B ożych, zn ajd u jąc p o k r z e p ie n ie
we wzajemnej w ym ianie św ię ty c h m y śli.
5. 0 tym to w yd arzeniu m y śla łe m m ó w ią c , że
i Benedykt nie zaw sze w sz y stk o , co c h c ia ł, m ó g ł
uczynić. Biorąc bow iem pod u w a g ę je g o n a s ta w ie ­
nie, m usim y n iew ą tp liw ie stw ie r d z ić , iż p r a g n ą ł,
aby utrzym ała s ię ja k n ajdłużej ow a p ię k n a p o g o d a ,
jaka tow arzyszyła m u w d rod ze z k la s z to r u . W oli
jego przeciw staw ił się jed n a k cu d z d z ia ła n y p r z e z
serce kobiety, której B óg u ż y c z y ł sw ojej w s z e c h m o ­
cy. N ic dziw nego, że d łu g o tę s k n ią c d o b r a ta b y ła
ona owej godziny siln ie jsz a od n ie g o , b o w e d łu g
słów Jana Bóg jest miłością m. I j e s t w ty m g łę b o k a

121
U 4fi 16
s p r a w i e d l i w o ś ć , ż e w i ę c e j o s i ą g n ę ł a t a , k t ó r a w ię c e j
k o c h a ł a ,J
P io ir: W y z n a ję , z e b a r d z o m i się p o d o b a to , co
m ów isz.

34. J a k B e n e d y k t u jrz a ł duszę swojej siostry


o p u szcza ją cą c ia ło

1. Grzegorz: N a z a ju trz św ięta kobieta powróciła


do siebie'*3, m ą ż z a ś B oży poszedł do klasztoru.
A oto trzy d n i p ó ź n ie j, gdy znajdow ał się w swej ce­
li, p o d n ió sł o czy k u n ie b u i zobaczył, jak dusza jego
siostry o p u ś c iw s z y cia ło w p ostaci gołębicy114 ula­
tuje w g łę b in y n ie b ie s k ie . R adując się wraz z nią
tak w ie lk ą jej c h w a łą z ło ż y ł d zięk i Bogu, śpiewając
hym ny i p s a lm y p o c h w a ln e , po czym oznajmił bra­
ciom o jej ś m ie r c i.
2. P o słał ich te ż zaraz po ciało Scholastyki, by przy­
nieśli je do k la sz to r u i p ochow ali w grobowcu, który dla
siebie sa m eg o p r z y g o to w a ł125. Podobnie więc jak du­
chem b yli z a w s z e jed n y m w B ogu, tak i grób d a l ich
nie rozłączył.

m Por. Łk 7,47.
m K lasztor (cella) św. Scholastyki mia) się znąjdować u podnó­
ża góry.
“ Por. IV ,11,4.
Chociaż praw o J u s ty n ia n a nie pozwalało na pogrzeb kobie­
ty w klasztorze m ęskim (Nouella 133), to jednak zwyczaj ten był
praktykowany w środow iskach zakonnych (por. Vito Caesani
Arelat., 1,144).
35. Jak Benedykt zobaczył cały św ia t w jednym
promieniu światła

1. Kiedy indziej znowu diakon Serw and us m, opat


klasztoru zbudowanego ongiś w K am panii przez pa-

■' Por O. CaSEL, Zur Vtsitm des hl. Benedikts, SMGB 38(1917)
345-348, P. HORGER, ^Extra mundum fu U” Zur Vision des heihgen
Benedikt nach Gregor dem Grossen, iw:) Benedictus, der Vater des
Abmlandes, Munchen 1947,317-340; J.P. MULLER, ha uiston de saint
Benoit dans linlerpretation des theologiens scolastupies, [w:] Melanges
benedictias, Sant Wandrille 1947, 143-203; A. SchaUT, Die Visum des
heiltgen Benedikt Eme Untersuchung zum Bericht des hl. Gregor, (w:)
Vir Da Benedtctus, Munster 1947, 207-253; T. De LFORGE, Songe de
Scipion et uiston de S. Benoit, Rfien 69(1959) 351-354; E. lANNE,
Lintsrpretation de la uiswn de sami Benoit, [w:] he Millenaire du Mont
Athos 963-1963, Venezia-Chevetogne 1964, 21-47, P. COURCELLE, La
uision cosmique de samt Benoit, REA 13(1967; 97-117 (autor widzi pa­
ralele do tego tekstu w Somnium Scipionis ricerona [w.j De repubUca,
6,9nn; por MaCROBIUS, In somumum scionts 1,5,1, SENEKA, Quaest
natur.,praef%, HIERONIM, Epist 60,18; BOECJLSZ, De consolańonepki-
łosophiae 12,7); TENŻE, La Consolańon de Philosopkie dans la traditinn
litt&aire. Antecedents et postente de Boece, Paris 1967, 355-372; TENŻE,
Intempestata nocte, (w:] Melanges d'histotre ancienne offerts a W. Ses-
ton, Paris 1974. 127-134; B. STEIDLE, Die hosmische Viston des Got-
tesmannes Benedikt, ErA 4711971) 187-196; V, RECCHIA, La uisione di
s. Benedetto e la „composiho” del secondo libro dei Dialoght di Gregono
Magno, RBen 8211972) 140-155; A. PANTON1, Echi e nflessi modem i di
ima celebre uisione dt s. Benedetto, Ben 23(1976) 151-161; D.N. BELI.,
The Vuion of łhe World and tke Archetyps in Ihe Latm Spintuahty o f
the Middle Ages, Archwes dTiistoire doctnnale et litteraire du moyen
age 52(1977) 7-31(7-13]; M A CObTA DE BeaurregaRD, Saint Benoit
et la lumtere tncreee, Presence Orthodcnce 4511980) 24-31; P MlQUEL,
La lumtere dwine dans la Regle de saint Benoit et dans sa Lite par sam t
Gregotre le Grand, Irenikon 53(1980) 331-340; B. STEIDLE, „Intem­
pestata noctis hora" Die mittemachttiche „kosrmsche Vision" St. Bene-
dikts 'Tkał. 2,35j2l, ErA 57(1981) 191-201; F.R. AUMONT1, La uisione
di s. Benedetto in Gregono Magno, Bernarda di Clairuaia e Meister
Eckhart, Ben 37(1990) 277-283.
** Por. A. SCHMITT, Seniandus Diaconus und sein Klaster, ErA
4511969) 498-503; A DE VOGUE, Le monaslere de l ’abbe Seniaridus.
trycjusza Liberiusza przybył zgodnie z utartym już
zwyczajem odw iedzić m ęża Bożego. Często zresztą za­
chodził do klasztoru Benedykta, a ponieważ saun tak­
że pełen był laski i mądrości Bożej, obaj wymieniali ze
sobą słowa życia, i nie mogąc jeszcze cieszyć się w sposób
doskonały pokarmem niebieskiej ojczyzny, przynajmniej
smak jego odnajdywali we wspólnej tęsknocie.
2 . Gdy n a d ch o d ziła już godzina spoczynku, czci­
godny B en ed yk t zam yk ał się na górnym piętrze
swojej w ieży a d iak on Serw andus na piętrze dol­
nym. Oba p iętra p o łą czon e były schodami, przed
wieżą zaś zn ajd ow ało się obszerniejsze pomieszcze­
nie, w k tórym sp a li u czn io w ie obu Ojców. Gdy bra­
cia jeszcze sp a li, m ąż B oży B enedykt już czuwał,
wyprzedzając porę nocnej m odlitw y. Stojąc przy
oknie m od lił s ię do B o g a w szechm ogącego, gdy na­
gle, późną n o cą , u jr za ł św ia tło , które, rozlewając się
z góry, p r z e p ło sz y ło n o c n e m roki i takim blaskiem
jaśniało, że d z ie ń b y zb la d ł p rzy nim , choć ono lśniło
wśród c ie m n o śc i.
3. A gdy n a n ie patrzył, wydarzyło się coś bardzo
dziwnego: jak sam później opowiadał, cały świat ukazał
się jego oczom jakby skup iony w jednym promieniu słoń­
ca. U tkw iw szy oczy w ty m jaśniejącym świetle, zobaczył

Des lettres de Gregoire le Grand a ses Dialogues, Augustinianum


31(1991) 411-419. Jedyny raz w Dialogach spotykamy postać opata
mającego święcenia.
u Postać znana z historii: był gorliwym chrześcijaninem, budo­
wniczym bazyliki w Oranges (Vita Caesaru Arel. 9,2-12; AYITUS
Vien, Epist. 32; ENNODIUS, Epist. 9,23; KasJODOR, Varwe 11,1, itd.).
ton
Por. C. SCACCIA SCARAFONI, La „łorre" di s, BenedoUo e le
fabbncke medieuah di Montecassino, Bulletino dell 'Istituto storico
italiano per il medio evo e Archmo Muratoriano 39(1944) 137-183
czcigodny Ojciec duszę Germana1 , biskupa kapuańskie-
go, którą aniołowie nieśli do nieba w ognistej kuli.
4. A ponieważ chciał mieć jakiegoś świadka tego
du, az trzykrotnie zawołał bardzo głośno po imieniu
diakona Serwandusa. Gdy zaś ten, zaniepokojony tak
niezwykłym krzykiem świętego męża, w szedł na górę
i spojrzał, zobaczył jeszcze trochę tego światła. Zdumiał
się bardzo, patrząc na cud taki, a wówczas mąż Boży
opowiedział mu po kolei wszystko, co zaszło. Następnie
bez zwłoki polecił powiedzieć Teopropusowi131, człowie­
kowi wielce pobożnemu, który m ieszkał w miasteczku
Cassinum, aby jeszcze tej samej nocy posłał kogoś do
Kapui, wypytał, co słychać u biskupa G erm ana i zawia­
domił o tym klasztor. Polecenie zostało spełnione,
a posłaniec Teopropusa zastał wielebnego biskupa Ger­
mana już na marach. Pytając o szczegóły dowiedział się,
że umarł on w tej właśnie chwili, w której m ąż Boży wi­
dział go wstępującego do nieba
5. Piotr: Historia to przedziw na i n a p raw d ę zdu­
miewająca! Ale tego, coś powiedział, że oczom B enedy­
kta ukazał się cały świat jakby skupiony w jed n y m pro­
mieniu słońca, nie mogę sobie w ogóle wyobrazić, gdyż
niczego podobnego nigdy nie doświadczyłem . J a k to jest
możliwe, żeby jeden człowiek zobaczył św iat cały?
6. Grzegorz: Zapamiętaj, Piotrze, co m ów ię: d la du ­
szy, która widzi Stwórcę, ciasne je s t całe stw o rze­
nie J\ Choćby tylko niewiele dojrzał czło w iek z e św ia­
tła Stwórcy, wszystko, co stw orzon e staje s ię d la nie- *

* Biskup Kapui na początku VI w., zmarł przed 540 r., jego na­
stępca był konsekrowany 23II541 r.
m Por. 0,17,1.
"Por.Proll.
go małe, gdyż św iatło wewnętrznej kontemplacji po­
głębia pojemność duszy, która tak rozrasta się w Bo­
gu, że wyższa jest od świata. Dusza człowieka widzą­
cego Boga jest naw et sam a ponad sobą. A porwana
ponad siebie w św ietle Bożym , wewnętrznie się roz­
szerza, i patrząc n a sieb ie sam ą z wysoka pojmuje, jak
ograniczone je st to, czego na ziem i pojąć nie mogła.
Otóż ów m ąż św ięty n ie widziałby ani kuli ognistej,
ani aniołów w zn oszących się do nieba; gdyby nie
oglądał ich w św ietle Boga. Cóż w ięc dziwnego, że uj­
rzał cały św iat p rzed sobą, skoro w św ietle płonącym
w jego sercu w y n iesio n y b ył poza granice świata?
7. J eśli m ów im y, że św iat ukazał się jego oczom
w jednym p rom ien iu , n ie zn aczy to wcale, że się skur­
czyły niebo i zie m ia , lecz że rozszerzyła się dusza pa­
trzącego. P o rw a n y w B oga, m ógł bez trudności wi­
dzieć w szy stk o , co j e s t poniżej Boga. W owym więc
świetle, k tóre za b ły sło jego oczom cielesnym , serce za­
lało m u św ia tło w e w n ę tr z n e , które porwało jego du­
szę, gdy o g lą d a ł r z ec z y n ieb ia ń sk ie, pokazując mu za­
razem, ja k o g r a n icz o n e są rzeczy ziem skie.
8. Piotr: D ob rze dla m n ie się stało, że nie mogłem
zrozumieć teg o , co m ó w iłeś, bo wykład twój był tym jaśr
niejszy, im w ię k sz e m iałem trudności w pojmowaniu.
Teraz jed nak, gdy w szy stk o ju ż m i dokładnie wytłu­
maczyłeś, w róć, p ro szę, zn ow u do tw ego opowiadania.

36. Jak [Benedykt] napisał Regułę dla mnichów 183


Grzegorz: C h ę tn ie d łu g o je sz c z e opowiadałbym , Pio­
trze, o ty m c z cig o d n y m O jcu, lecz niektóre rzeczy

Por. A. DE VOGUE, La mention de la Reguła monachorum


ól af inde la Vie de Benoit (Gregoire. Dial II, 36). Sa fonction htte-
raire et spintuelle, Regulae Benedicti Studia 5(1976) 289-298.
umyślnie pomijam, bo pragnę ci jeszcze przedstawić
dzieje również i innych świętych mężów. M usisz wszak­
że wiedzieć, iż sługa Boży, Benedykt, wśród tylu cu­
dów, jakimi dał poznać się w świecie, zasłyną! również
swoją mądrością " Napisał bowiem Regułę dla mni­
chów wyróżniającą się jasnością sądów 13' i przejrzysto­
ścią sformułowań. Ktokolwiek zatem pragnie dokład­
niej poznać jego charakter i życie, odnajdzie bez trudu
w owej Regule całą osobowość m istrza, bo św ięty mąż
nie mógł inaczej postępować niż sam nauczał.

37. Jak {Benedykt! zap ow ied ział


swoją śmierć braciom

1. W rok u, w którym miał ten św ia t ju ż opuścić,


dzień świętej swojej śmierci p rzep ow ied ział i tym ucz­
niom, co z nim razem byli i tym, co m ie sz k a li daleko.
Znajdującym się przy nim nakazał m ilczen ie, nieobec­
nych zaś pouczył, po jakim znaku p oznają, ż e dusza
jego opuściła ciało.*135

111 Kontrast ze wstępem do ks. II B en ed y k t, d a w n ie j m d o c t u s


staje się sławnym mistrzem ze względu n a sw oją d o c t r i n a : d o c tn -
nae quoque uerho n on m e d io c r ite r f u l s i t
135
Por A. DE VOCLTE, „ D is c r e t i o n e p r a e c ip u a m " . A q u i G r e g o ir e
pensai-il?, Ben 22(1975) 325-327; E DEKKERS, D i s c r e t i o n e p r a e c i ­
p u a m . H et g e tu ig e m s l a n P a u s G r e g o n u s o v e r d e R e g e l u o n B e n e -
d ictu s, [w J P c s c u a M e d ia e c a lia , F S J M . D e S m e d t , L e u v e n 1983,
184-190 oraz GODDING 1887-1893.
Por. H F rank , D ie F ro g e n a c h d e m T o d e s j a h r d e s h l B e n e -
d ik t, SMGB 56(1938) 77-88; A. Davril, L a tr a d itio n c a s s in ie n n e ,
Studia monastica 21(1979) 377-408, B. Cai,a ti , I I „ t r a n s i t u s ” d i
S . B en ed etto , (w:l Parola, spirito e v ita 8,1983, 2 6 5 -2 7 0 ; K. GROSS,
Der T o d d es h l. B e n e d ic tu s , E in B e i n t r a g z u G r e g o r d . G r o s s e . D ia l.
2,37 , RBen 85(1975) 164-176; P.A. CUSACK, G r e g o r y t h e G r e a t a n d
the T r a n s itu s o f B e n e d ic t, C istS tu d 19(1984) 10 -3 0 .
2. Na sześć dni przed śmiercią poleci) otworzyć
swój grobowiec. W krótce też dostał silnej gorączki,
która bardzo go m ęczyła. Z dnia na dzień stan jego się
pogarszał, dnia zaś szóstego poprosił uczniów, by za­
nieśli go do oratorium , gdzie przyjął Ciało i Krew Pa­
na, umacniając się n a drogę do wieczności. Później
wstał, w spierając sw e osłab ione członki na ramionach
uczniów, p od n iósł ręce do nieba i wśród słów modli­
twy wydał o sta tn ie tch n ien ie.
3. Tegoż dnia, dwaj jego uczniow ie, jeden w swojej
celi, drugi zaś przebyw ający daleko, m ieli takie samo,
całkiem id en ty czn e w id zen ie. U jrzeli mianowicie dro­
gę usłaną k ob iercam i i jaśn iejącą niezliczonym i po­
chodniami, która, p ro sto ze w schodu, wiodła od celi
Benedykta aż do n ieb a . S ta ł nad nią mąż promienny
nakazujący cz eść sw oją p o sta w ą i ten ich zapytał, co
to jest za droga. A gd y u czn iow ie w yznali, że nie wie­
dzą, on sam im w yjaśn ił: „Jest to droga, którą umiło­
wany przez P a n a B e n e d y k t w stąp ił do nieba” . Jak za­
tem obecni p rzy n im u c z n io w ie patrzyli na śmierć
św iętego m ęż a , ta k i n ie o b e cn i zrozu m ieli, że umarł,
ujrzawszy z n a k z a p o w ie d z ia n y .
4. P o c h o w a n o go w k a p licy św . Jan a Chrzciciela,
którą sam z b u d o w a ł n a m iejscu obalonego ołtarza
Apollona 137.

38. O s z a lo n e j k o b ie c ie u z d r o w io n e j w św iętej grocie

1. J e s z c z e i d z isia j, j e ś li w ia ra proszących jest do­


stateczn ie s iln a , d z ie ją s ię cu d a w owej grocie w Sub-

137 Por. II sepolcro di san Benedetto, Montecassino 1951, T. LE-


CISSOTTI, Ancora deł sepolcro di S. Benedetto, Ben 7(1953) 295-346.
0 kaplicy św. Jana por 11,8, (przypis nr 50).
l»cus . gdzie na początku mieszkaj. N iedaw no w ła ­
śnie miało miejsce takie oto wydarzenie: Pew na ko­
bieta oszalała i tak całkowicie straciła rozum, ze
dzień i noc błądziła po górach i dolinach, po Jadach
i polach, zatrzymując się tylko wtedy, gdy ją znużenie
zmuszało do odpoczynku. W reszcie jed n ego dnia po
bardzo długiej wędrówce trafiła do groty św iętego mę­
ża Benedykta, nie wiedząc, co czyni, w eszła do niej
i tam noc przespała. Rano zaś wyszła tak zdrowa na
umyśle, jakby nigdy w ogóle n ie była szalona. I przez
całe swoje życie to zdrowie zachow ała.
2. Pw/rr Jak można wytłum aczyć, że rów n ież m ę­
czennicy mniej sprawiają cudów tam , gdzie leżą ich
dała niż przez same relikwie, n ajw ięk sze za ś tam,
gdzie mc z nich nie pozostało?
3. Grzegorz: Tam, gdzie spoczywają ciała męczen­
ników mogą oni, Piotrze, na pew n o czy n ić w ie le cu­
dów. Czynią je też, dla serc czystych d ziałają ich nie­
zliczone mnóstwo. Ponieważ jed n ak w iara n azbyt
słaba zwątpiłaby łatwo, czy m ogą ró w n ież w y słu ch i­
wać próśb zanoszonych w takich m iejscach , g d z ie nie
są obecni przez swoje ciała, d latego trzeb a, b y w ła śn ie
tam działy się cuda największe, gdzie ich o b e c n o ść nie
jest dla wszystkich oczywista. Ci jed n ak , co d u ch em
trwają w Bogu, więcej zasłu g zyskują sw oją w iarą, je ­
śli i tam, gdzie nie ma ciała m ęczen n ik a n ie w ątp ią,
że może on ich wysłuchać.
4. Dlatego też i T en, który sam j e s t P r a w d ą , po­
wiedział swoim uczniom , aby w zm ocn ić ich w iarę: -Je­
śli rue odejdę, Paroklet nie przyjdzie do was **. W iem y

'* Wklasztorze Sacro Speco w Subiaco.


m ł 16,17
przecież, że Duch ParakJet zawsze pochodzi od Ojca
i Syna, dlaczego w ięc Syn mówi, że musi odejść, aby
Duch przyszedł, jeśli Duch zaw sze jest z Synem? Otóż
uczniowie w idząc P an a w ciele pragnęliby Go stale
oglądać cielesn ym i oczam i, toteż słusznie im mówi:
Jeśli ja nie odejdę, nie przyjdzie Paraklet. To jest tak,
jakby pow iedział w yraźnie: Jeśli wam nie zabiorę me­
go ciała, n ie zdołam u kazać, czym jest miłość Ducha,
jeśli nie p rzesta n iecie oglądać m nie w ciele, nie na­
uczycie się n igd y k o ch a ć m n ie m iłością duchową “
5. Piotr: P o d o b a m i się to, co m ówisz.
Grzegorz: P rzerw ijm y teraz na chwilę rozmowę. Jeśli
chcemy opow iadać jeszcze o cudach innych świętych,
musimy najpierw m ilczen iem pokrzepić nasze siły.

KONIEC KSIĘGI DRUGIEJ*

>MPor M. JUCIE, Le passage des Dialogues de i aint Gregoire


'tlatif a La proceesion de Saint-Etpnt, Echos d’Orient 11(1908)
*21-331
P ro lo g

C ałą u w a g ę p o ś w ię c iłe m O jcom bliskim nam


w cza sie, a p o z o s ta w iłe m n a b ok u d zieła i czyny Oj­
ców s ta r s z y c h . P r z e z t o cu d P a u lin a biskupa N oli,
który pod w z g lę d e m c n o ty i c z a su w yprzedził wielu
przeze m n ie w s p o m n ia n y c h , w ydaje się zapom niany.
Lecz te r a z p o w r a c a m d o c z a só w daw niejszych i opo­
w iem o n ic h t a k k r ó tk o , ja k ty lk o zdołam . N a ogół
w ieść o c z y n a c h lu d z i d o b ry ch szyb k o rozchodzi się
w śród im p o d o b n y c h . D la n a sz y c h daw nych ojców,
którzy k r o c z y li ś la d a m i sp r a w ied liw y ch , im ię tego
czcig o d n eg o c z ło w ie k a s ta ło s ię sła w n e , a jego godne
p od ziw u c z y n y w z m o g ły je s z c z e ic h zap ał do pogłę­
b ian ia s w e g o ż y c ia d u c h o w e g o . W ier z ę w ięc ich po­
d e sz łe m u w ie k o w i z t a k ą p e w n o śc ią , ja k bym na
w ła sn e o c z y w id z ia ł t o , c o o p o w ia d a li.

Pierwsze cztery rozdziały księgi mówią o ludziach, którzy żyli


dawniej, od piątego natom iast Grzegorz przechodzi do ludzi współ­
czesnych.
1. O Paulinie, biskupie m iasta N oii *

1. W czasach, gdy srożyli się jesz c z e Wandalo


i Italia w okolicach Kampanii była sp u sto szo n a , a licz­
ni jej mieszkańcy uprowadzeni do A fryk i, m ąż Boży
Paulin ofiarował jeńcom i ubogim w szy stk o , co miał
na swój użytek jako biskup N ie m ia ł ju ż n ic do od­
dania, gdy pewnego dnia przyszła do niego wdow a i opo­
wiedziała, że jej syn został u p row ad zon y do niewoli
przez zięcia króla Wandali. Poprosiła męża Bożego o su ­
mę potrzebną na okup, gdyby pan jej sy n a zg o d ził się
przyjąć pieniądze i pozw olił m u wrócić do d om u .
2. Mąż Boży, choć szukał, co by m ó g ł dać kobiecie
proszącej go, nie znalazł nic i p o w ied zia ł: „K obieto,
nie mam nic, co m ógłbym ci dać, le c z w e ź m n ie,
oświadcz, że należę do ciebie ja k o n ie w o ln ik i, abyś
mogła odzyskać sw ego syna, m n ie z a m ia s t n ie g o od-

* Paulin z Noli (353-431), święto 22 VI, świetnie wykształcony


arystokrata galijski podjął życie a sc e ty c zn e w Noli (Kampania),
gdzie został biskupem. Był wybitnym poetą. Por. SWP 318. BHL
6558-6561. Opowiadanie tu zawarte jest legendarne. Najazdy Wan­
dalów na Italię rozpoczęły się ok. 440 r., kiedy Paulin już nie żył;
być może jednak chodzi tu o jednego z jego następców Paulina II
(t 442) lub Paulina III (ok. 507-535). Źródeł do tego opowiadania
można szukać w opowiadaniu o Serapiome (Palladiusz, O p o w ia d a ­
nia dla Lautosa 37), lub Janie Jałmużniku (Joannes Neap., Viia
Io a n n u E leem osynan 22, PL 73, 359). Por G. SANTANIELLO, L a
pn g ionia di Paolino. T radizw n e e s to ń a , w: A. RUGGIERO, H. CROU-
ZEL, G. SANTANIELLO, Paolino d i N o la m o m e n ti d e lta s u a v ita e d e lle
m e opere, Nola 1983, 251-256; D.J.M. PETERSEN, T h e G a r d e n o f
Felix: the Literary Connection B etw een G regory th e G re a t a n d P a u -
lin u t o f N ola, Studia monastica 26(1984) 215-230.
g
Biograf Paulina, UraniuB opisuje jego miłoBierdzie (De o b itu
P aulini 3.6).
daj w n iew o lę” **. Gdy kobieta u słyszała te słowa z ust
takiego m ęża, u zn a ła , że to raczej żart niż współczu­
cie. Lecz on , będąc m ężem wielkiej wymowy i wy­
kształconym ró w n ież w naukach świeckich, szybko
przekonał w ątp iącą, aby u w ierzyła w to, co słyszy,
i dla o d zy sk a n ia sy n a n ie w ah ała się oddać jego, bi­
skupa w n iew o lę.
3. P ojech ali w ięc oboje do Afryki. Gdy zięć króla
pokazał się, w d o w a p o d e sz ła do niego i poprosiła, że­
by oddał jej sy n a . B a rb arzyń ca, nadęty pychą i dumą
z powodu sw e g o c h w ilo w e g o pow odzenia, nie tylko
nie ch ciał te g o u c z y n ić , ale n a w et jej wysłuchać. Ko­
bieta jed n a k d od ała: „O to te g o człow iek a daję zamiast
syna, ty lk o m iej lito ś ć n a d e m n ą i oddaj mi mego je­
dynego s y n a ” . G d y z ię ć k r ó la zau w ażył, że P aulin m a
przyjem ny w y g lą d , z a p y ta ł go, ja k ie zn a rzem iosło.
Mąż B o ży o d p o w ie d z ia ł: „ R zem io sła n ie znam żadne­
go, u m ie m u p r a w ia ć o g ró d ” 6. P o g a n in u cieszył się,
słysząc, ż e u m ie o n h o d o w a ć w a rzy w a . Przyjął go jako
niew olnika, a m a tc e od d ał sy n a . W dow a w zięła go i wy­
jech a ła z A fr y k i.
4. Paulin rozpoczął więc uprawianie ogrodu. Zięć
króla często przychodził do ogrodu i pytał swego ogro­
dnika o różne rzeczy. Widząc, że jest to człowiek bar­
dzo mądry, zaczął mniej przebywać ze swymi bliski­
mi, a częściej rozm awiać z ogrodnikiem, gdyż spra­
wiało mu to przyjemność. Paulin codziennie przynosił
mu do stołu pachnące, św ieże warzywa, otrzymywał
porcję chleba i w racał uprawiać ogród.

1 Paulin nazywał się często niewolnikiem św. Feliksa (Carm.


21,345-364 itd.).
* Paulin wspomina o ogródku uprawianym na cześć św. Feliksa
lEpist. 5,15; 11,14 itd.).
198 Ks ie c a TRZECIA, 1

5. Trwało to dosyć długo, gdy pewnego dnia Pa


do królewskiego zięcia, który rozm aw iał z nim pouf­
nie, powiedział: „Zastanów się, co masz uczynić, i za­
dbaj o zarządzanie królestwem W andalów, ponieważ
niedługo, a nawet w krótkim czasie, król um rze” 6
Zięć, który był ulubieńcem króla, n ie ukrył przed nim
tej wiadomości, lecz wyjawił m u, co u sły sz a ł od swego
ogrodnika, niewątpliwie mędrca. G dy król to usłyszał,
powiedział mu: „Chciałbym zobaczyć tego człow ieka,
o którym mówisz”. Jego zięć, d oczesn y pan czcigod­
nego Paulina, odpowiedział: „C od ziennie p rzyn osi mi
do śniadania świeże warzywa. K ażę m u je przynieść
tutaj, abyś zobaczył co to za czło w iek ”.
6. Tak się stało. Gdy król za sia d ł do śniadania
przybył Paulin, aby podać w arzyw a i n ow alijk i. Król,
spojrzawszy na niego, zadrżał i p r z y w o ła w sz y jego
pana, z którym był spokrew niony przez córk ę, wyja­
wi! mu dotąd ukrywaną tajem nicę: „ P ra w d ą j e s t to,
co usłyszałeś. Tej nocy bow iem w e śn ie u jr za łe m sę­
dziów siedzących naprzeciw m nie. W śród n ic h znaj­
dował się także ten człowiek. Ich są d em z o s ta ł m i za­
brany bicz, który kiedyś otrzym ałem . D o w ie d z się,
kto to jest. Nie wydaje mi się, żeb y c z ło w ie k takiej
wartości pochodził z ludu, jak to p o zo rn ie w y g lą d a ”.
7. Wówczas zięć króla na osobności sp y ta ł P a u lin a ,
kim on jest. Mąż Boży odpowiedział: „ J e ste m tw o im
niewolnikiem, którego przyjąłeś na m iejsce s y n a w d o­
wy”. Gdy ten nalegał, aby m u p ow ied ział n ie to, kim
jest, lecz kim był w swoim kraju, i tej o d p o w ied zi do­
magał się usilnie, mąż Boży p rzym u szon y je g o za k lę­
ciami nie mógł ukrywać, kim jest, i w y zn a ł, ż e j e s t bi­
skupem. Słysząc to jego w łaściciel p rzeraził s ię i pokor-

6Opowiadanie przypomina dzieje Józefa (Rdz 40n).


nie zaproponował. „Proś o co chcesz, abyś do kraju
swego wrócił z wielkim darem ”. Mąż Boży, Paulin, po­
wiedział: „Jedno dobrodziejstwo możesz mi wyświad­
czyć, uwolnij w szystkich jeńców z mojego m iasta” ł.
8. N a ty ch m ia st od szu k an o ich w całej Afryce i zo­
stali u w oln ien i, aby m ogli towarzyszyć Paulinowi
wraz z ok rętam i n aład ow an ym i zbożem. Po niewielu
dniach król W andalów zm arł i utracił bicz, który na
własną zgubę o trzy m a ł za zrządzeniem Pana dla ka­
rania w iernych. I ta k P a u lin , słu ga Boga wszechmo­
gącego, p rzep o w ied zia ł praw dę, a gdy sam oddał się
w niewolę, p ow rócił n a w oln ość razem z wielu inny­
mi, naśladując w te n sp osób T ego, który przyjął po­
stać s łu g i 8, a b y śm y w sz y sc y n ie b yli już niewolnikami
grzechu 9. Idąc J e g o śla d a m i, P a u lin z własnej woli
został n a p e w ie n c z a s n iew o ln ik iem , aby odzyskać
wolność ra zem z w ie lu in n y m i.
9. Piotr: G d y z d a r z y s ię , że sły sz ę o czym ś, czego
nie jeste m w s ta n ie n a śla d o w a ć , to w olę raczej płakać,
niż coś p o w ie d z ieć .
Grzegorz: W j e g o k o ś c ie le ta k op isan o jego śmierć:
d otk n ięty b ó le m b o k u d o sz e d ł d o sta n u ostatecznego.
Podczas gd y c a ły je g o d o m s ta l spokojnie, pokój, w któ­
rym o n le ż a ł, z a d r ż a ł ja k b y od trz ę sie n ia ziem i, co
w szy stk ich o b e c n y c h n a p e łn iło p rzerażen iem . I tak ta
św ięta d u s z a z o s t a ła u w o ln io n a z cia ła , a tych , którzy
w idzieli ś m ie r ć P a u lin a , o p a n o w a ł w ielk i s tr a c h l0.

Por. 111,37,17.
' Por. Flp 2,7.
Por. Rz 6,17.20.
10Opis wzięty ze wspomnianego dziełka Uraniusa (4).
10. To, co wyżej opowiedziałem, było ściśle wewnę
trzną cnotą Paulina. Teraz, jeśli pozwolisz, przejdzie­
my do cudów zewnętrznych. Znane ju ż są one wieJu
ludziom, a co do tego, czego dowie działem się od po­
dobnych mężów, nie mogę mieć żadnych wątpliwości

2. O papieżu Janie 1112

1. Za czasów Gotów gdy błogosław ion y mąż Ja


najwyższy kapłan Kościoła Rzymskiego, jechał do ce­
sarza Justyna Starszego IJ, przybył w ok olice Koryn­
tu. Dla odbycia dalszej drogi p otrzeb n y m u był koń
pod siodło. Dowiedziawszy się o tym p ew ien m ąż szla­
chetny dal mu konia, którego ze w zględ u na jego ła­
godność dosiadała jego żona, zazn acząjąc, że jeśli
gdzie indziej znalazłby odpow iedniego w ierzchow ca,
tego odeśle dla żony. Tak się stało i Jan n a pożyczo­
nym koniu dojechał do pewnej m iejsco w o ści, a gdy
tylko znalazł innego konia, tego od esłał.
2. Gdy żona szlachetnego m ęża ch cia ła ja k zw yk le
dosiąść swego konia, nie m ogła, gdyż t e n od ch w ili,
gdy nosił w siodle w ielkiego k ap łan a, n ie c h c ia ł ju ż
nosić kobiety. Zaczął straszn ie p arskać, d rżeć i k ręcąc
całym ciałem, jakby z pogardą o k a zy w a ł, ż e p o tym ,
jak nosił kapłana, kobiety nosić n ie m o że. M ą ż k o b ie­
ty zrozumiał to i natychm iast o d esła ł k o n ia d o czci­
godnego kapłana, prosząc go u siln ie, ab y p rzyjął w ie r z ­
chowca, którego uśw ięcił przez to, że n a n im je c h a ł.

Papież Jan I (523-526) został wystany do Konstantynopola


przez arianina, króla Teodoryka, w celu odwołania praw przeciw
arianom. Po powrocie, nie uzyskawszy ich odwołania, został wtrą­
cony do więzienia i umarł IB V 526 r. Por. IV,31,4; BHL 1, 640
12Cesarz bizantyński w latach 516-527.
3. Nasi starcy ch ętn ie też opowiadają o innym cu­
dzie spełnionym przez Jana. Gdy przybył do bramy
K onstantynopola zwanej Złotą 3, w obecności tłumu,
który w yszedł m u na spotkanie, i na oczach wszyst­
kich przywrócił w zrok ślepem u, który go przyzywał
Położył na nim rękę i odegnal ciem ności z jego oczu.

3. O p a p ie ż u A g a p ic ie *14*

1. W krótce p o tem , ze w zględu na sprawę Gotów,


błogosławiony A gap it kap łan św iętego Kościoła Rzym­
skiego, k tó rem u z w oli Bożej słu żę, przybył do cesarza
Justyniana l6. P e w n e g o d nia, jeszcze w czasie podróży
na ziem i g reck iej, p rzyp row ad zon o do niego człowieka
ślepego i k u la w eg o , k tó ry n ie m ógł wypowiedzieć żad­
nego sło w a a n i p o d n ie ść się z ziem i - aby go uleczył.
Gdy krew ni k u la w e g o p rzyp row ad zili go, plącząc, mąż
Boży z n iep o k o jem z a p y ta ł, czy w ierzą w jego uzdro­
wienie.
2. O d p o w ie d z ie li, ż e w ierzą , iż zostan ie uzdrowio­
ny m ocą B o g a i p o w a g ą P io tra . M ąż Boży natych­
m iast p o g r ą ż y ł s ię w m o d litw ie , rozpoczął m szę świę­
tą i zło ży ł o fia r ę w o b e c n o śc i B oga w szechm ogącego “ .
Po jej z a k o ń c z e n iu , o d c h o d z ą c od ołtarza, w ziął za rę­
kę k u la w eg o i w o b e c o b e c n y c h tam lu d zi postawił go
na nogi ” . A g d y w ło ż y ł m u do u s t Ciało C hrystusa,

Brama miasta od strony północno-zachodniej.


14Agapit I (535-536) został wysłany w misji dyplomatycznej do
Konstantynopola przez Teodata, króla Ostrogotów i tam zmarł.
Por BHL 122-14, święto 20 IX. Zob. 1,4,11 (przypis nr 43).
" Cesarz bizantyński 527-565.
16Por Dz 3,1-10.
” Por Dz 3,1-10.
202 KSięCA TRZECIA, 4

język od dawna niemego rozwiązał się i zaczął on


mówić Wszyscy pełni podziwu zaczęli płakać z ra­
dości, a dusze ich ogarnął lęk i bojaźń, gdy zobaczyli,
co Agapit mógł uczynić mocą F a n a i za wstawien­
nictwem Piotra.

4. O D acjuszu, b isk u p ie m ia s ta M e d i o l a n u 111

1. Za czasów tego samego cesarza, D acjusz, bisk


Mediolanu, podążał w sprawach wiary do K onstanty­
nopola. Przybywszy do Koryntu, m iał tru dności ze
znalezieniem tam dużego domu, w którym m ógłby się
zatrzymać wraz z całą swoją św itą. G dy z dalek a zo­
baczył dom odpowiedniej wielkości, rozk azał, ab y mu
go przygotowano Okoliczni m ieszk ań cy ośw iadczyli
mu, że nie może zatrzymać się w tym dom u, poniew aż
od wielu lat mieszka tam diabeł i w łaśn ie d latego dom
jest pusty. Czcigodny Dacjusz odpow iedział. „Tym
bardziej powinniśmy się zatrzym ać w tym d om u , że zły
duch go opanował i nie pozwala ludziom w n im za­
mieszkać”. Polecił więc w szystko w n im p rzygotow ać
i wszedł tam spokojnie, gotów w y trzy m a ć w alk ę
z odwiecznym wrogiem.
2. Gdy mąż Boży odpoczywał, wśród ciszy w sam ym
środku nocy odwieczny wróg z ogrom nym i krzykam i
i wrzaskami zaczął naśladować ryk lwa, b eczen ie owiec, *1

"O skuteczności Eucharystii, por. 11,23,5 i 11,24,2. Por. Mk


7,32-37.
1' Na skutek interwencji Dacjusza Mediolan został odbity z rąk
Gotów, ale następnie przez nich odzyskany. W tej sytuacji Dacjusz
musiał opuścić stolicę i przebywać poza nią; kilkakrotnie odwiedzał
Konstantynopol. Por. BHL 2101 n, święto 14 VI.
rżenie osła, syk węża, chrząkanie św iń 111. Dacjusz zbu­
dzony nagle tylom a odgłosami, wstał rozgniewany i za­
czął na odwiecznego wroga krzyczeć wielkim głosem:
„Dobrze ci tak, nieszczęsny! Ty, który powiedziałeś.
wstąpię na krańce północy, podobny będę do Najwyższe­
go" '.A oto przez sw ą pychę jesteś podobny do wieprzy
i myszy. Ty, który niegodnie chciałeś naśladować Boga,
oto stałeś się godny naśladow ać zwierzęta".
3. Na te sło w a zły duch zaw stydził się, że się tak
wyrażę, z pow odu ta k iego odrzucenia go. Czyż nie
wstydził się, sk oro n ie w szed ł ju ż do tego domu, aby
pokazywać sw oje w str ę tn e czyny? I tak w domu tym
znów m ogli m ieszk a ć w iern i dzięki tem u, że wszedł do
niego jed en c z ło w ie k p raw d ziw ie wierzący i sprawił, że
duch k łam liw y i n ie w ie r n y n atych m iast go opuścił.
4. A le ju ż d o sy ć o c z a sa c h daw n ych , trzeba przejść
do w ydarzeń n a m w sp ó łc z e sn y c h " .

5. 0 Sabinusie, biskupie miasta Canosy13

1. L u dzie p o b o ż n i i z n a n i z prow incji Apulii po­


twierdzają p e w ie n fa k t, o k tó ry m w ieść rozeszła się
daleko, a d o ty c z ą c y S a b in u s a , b isk u p a Canosy. Gdy

Opis podobny do sławnych pokus św. Antoniego opisanych


wŻywocie św. Antoniego św. Atanazego (9,5.9).
Por. Iz 14,13n.
•)2
Piotr kilkakrotnie upomina się o wiadomości dotyczące cu­
dów świętych współczesnych, np. 1,12,4.
Przewodniczył delegacji na synod w Konstantynopolu po
śmierci Agapita (536 r ). Biskup Canosa w Pulii. Wydarzenie ma
miejsce między 542 a 547 r. Święto 9 II. Por. R. CESSI, Un uescouo
puglicse del sec. VI (S. Sabino di Canosa), Atti del Istituto Veneto
di scienze, lettere ed arti, 73(1913-1914) 1141-1157; święto 9 II.
mil, 7443-7445; Por. 11,15,3.
był on już bardzo stary, utracił wzrok, tak że zupełnie
nic nie widział. Król Gotów, Totila ”, dow iedziawszy
się, że ma on ducha proroczego, nie chciał w to wie­
rzyć i postanowił poddać próbie to, o czym słyszał.
2. Gdy przybył w te okołice, m ąż B oży zaprosił
na śniadanie. Przy stole Totila nie ch ciał zająć prze­
widzianego dla siebie miejsca, lecz u siad ł z prawej
strony czcigodnego Sabinusa. Gdy w ed łu g zwyczaju
służący podawał czarę wina tem u ojcu, T otila wycią­
gnął rękę, wziął czarę i sam podał ją z a m ia st słu żące­
go, chcąc dowiedzieć się, czy biskup o św ieco n y du­
chem pozna, kto mu podaje wino. M ąż B oży, biorąc
czaszę, choć nie widział, kto mu ją podaje, zaw ołał:
„Niech żyje ta ręka". Na te słow a król ro z w e selił się
i zawstydził, chociaż bowiem sam z o sta ł rozp ozn an y,
w mężu Bożym odnalazł to, czego szukał.
3. Ten czcigodny mąż dożył sęd ziw ej sta r o śc i, aby
jego życie mogło służyć jako p rzykład d la p óźn iej­
szych pokoleń. Jego archidiakon, k tó ry p ło n ą ł pra­
gnieniem otrzymania biskupstw a, p o sta n o w ił go
otruć. Przekupił podczaszego, aby m u p a d a ł c z a r ę za­
trutego wina “ . Gdy mąż Boży zajął sw e m ie jsc e w po­
rze posiłku, przekupiony służący p od ał m u c z a r ę w i­
na, którą otrzymał od archidiakona. C z c ig o d n y bi­
skup natychmiast rzekł: „Sam wypij to, co m n ie d o p i­
cia podajesz". Przerażony chłopiec, wadząc, że c z y n j e ­
go został wykryty, wolał wypić wdno i raczej u m r z e ć
niż znosić karę za zabójstwo. P od n iósł w ię c c z a r ę do
ust, lecz mąż Boży pow strzym ał go, mówuąc: „ N ie pij.
Daj mi, ja wypiję. Lecz idź i tem u , k to ci to d a ł, po-

n 0 Totili por. 11,14,1.


l' Por. 11,3,4. Por. PS ABD1ASZ, Historie Apostolskie 5,21n, Ojco­
wie Żywi 11, Kraków 1995,336-339.
wiedz: »Ja w praw dzie wypiję truciznę, ale ty nie bę­
dziesz biskupem »” 2B.
4. Uczyniwszy zn ak krzyża, biskup spokojnie wy­
pił truciznę i w tej sam ej chwili archidiakon, który byl
gdzie indziej, z m a rt, jak b y tru c iz n a przez u sta bisku­
pa przeniknęła w jego w nętrzności. Nie wypił on bo­
wiem tru c izn y w sen sie dosłow nym , lecz w obliczu
wiecznego sędziego z a b iła go tru c iz n a jego złości.
5. Piotr; G od n e p o d ziw u i zdum iew ające w naszych
czasach! Lecz ży cie teg o człow iek a - w edług tego, co
o nim m ów ią - je s t ta k ie , że k to zna sposób jego po­
stępowania, n ie p o w in ie n d ziw ić się jego mocy.

6. O K a sju szu , b is k u p ie m ia s ta N a r n i27

1. Grzegorz; N ie p o m in ę ró w n ież, Piotrze, m ilcze­


niem tego, o c z y m w ie lu lu d z i przyb yłych tu z m iasta
Narni św ia d czy b a r d z o c h ę tn ie . W ty m sam ym jeszcze
okresie G o tó w , g d y w s p o m n ia n y k ról T o tila 28 przybył
do N arni, c z c ig o d n y K a sju sz , b isk u p teg o m iasta, wy­
szedł m u n a s p o tk a n ie . B isk u p z n a tu ry m iał twarz
zaczerw ien ion ą. K ró l T o t ila u z n a ł, że to zaczerwie­
nienie n ie p o c h o d z i z n a tu r y , le c z je s t w yn ik iem pi­
jaństw a i p o tr a k to w a ł g o z w ie lk ą pogardą.
2. B ó g c h c ia ł j e d n a k p o k a z a ć , ja k im K asjusz był
człow iek iem . N a p o lu k o ło N a m i , d ok ąd k ról przybył,
zły d u ch o p ę ta ł ż o łn ie r z a , k tó r y z a k rólem n osił
m ie c z 29 i z a c z ą ł g o o k r u t n ie d r ę c zy ć w ob ecn ości całe-

86Por. 1,9,13; Mk 16,18.


0 Biskup Nam i, miasta w Waleni na pn od Rzymu, w latach
536-538, święto 29 VI. BHL 1638n.
0 Totili por. przyp. 57.
u % ć może Riggo, wspominany w 11,14,1.
go wojska. Za wiedzą k ró la zaprow adzono go do czci­
godnego Kasjusza. Mąż Boży pom odliw szy się uczynił
znak krzyża i wyrzucił złego d u ch a, k tó iy ju ż nie od­
ważył się powrócić do tego człowieka,. Od tego dnia
barbarzyński król z głębi se rc a sz a n o w a ł słu g ę Boże­
go, którym przedtem w zgardził, osądziwszy go na
podstawie jego wyglądu. Gdy je d n a k zobaczył, że jest
to człowiek wielkiej mocy, z jego d zik iej d u s z y opadła
pycha.

7. O Andrzeju, b isk u p ie m ia s ta F u n d is 30

1. W czasie tego opow iadania o czyn ach dzielnyc


mężów przypomniało mi się nagle, co m iło sierd zie Boże
uczyniło dla Andrzeja, biskupa F un dis. C h ciałb ym , żeby
przyniosło to taki pożytek czyteln ik om i, ab y ci, którzy
poświęcili swe ciało czystości, nie od w ażyli s ię m ieszk ać
razem z kobietami. M ogłoby to b ow iem s ta ć s ię pow o­
dem upadku ich duszy, upadku tym g w ałtow n iejszego,
że pożądane piękno znajdowałoby s ię ta k blisko. W yda­
rzenie, o któiym opowiadam, n ie b u d zi ż a d n y ch w ątp li­
wości, gdyż prawie tylu m a ono św iad k ów , ilu m ie sz k a ń ­
ców liczy ta miejscowość.
2. Ten czcigodny m ąż p ro w a d ził ż y c ie p e łn e c n ó t
i z kapłańską czujnością str z e g ł sw ej w s tr z e m ię ź liw o ­
ści. Nie chciał jednak pozb aw ić p o s łu g iw a n ia w d o m u
biskupim pewnej zakonnicy. B ęd ąc p e w n y m c z y s to ś c i
ich obojga, pozwolił jej m ieszk a ć r a z e m z so b ą . W y k o ­
rzystał to odwieczny w róg, ab y k u sz ą c g o w e jś ć d o j e ­
go duszy. Zaczął w ięc w jego o c z a ch p r z e d s ta w ia ć jej
piękność, aby wzbudzić w n im n ie g o d z iw e m y ś li.

30BHL1, s. 74, święto 6 XI. Fondi, miasto w Kampanii, na pd-


wsch od Rzymu.
Ksiec-.a TRZECIA, 7 207

3. Pewnego d n ia ja k iś Żyd szedł drogą Appijską


(Kampanii do R z y m u D o ta rłs z y do w zgórza Fondi,
spostrzegł, że noc z a p a d a , a o n n ie m a gdzie się za­
trzymać. P o n iew aż b y ł w p o b liż u św iąty n i Apollina,
wszedł do śro d k a , a b y ta m p rzen o co w ać. Chociaż nie
był chrześcijaninem , to o b a w ia ł się teg o bezbożnego
miejsca i p o stan o w ił z a b e z p ie c z y ć się z n ak iem krzyża.
4. O p ółn ocy d r ę c z o n y lę k ie m le ż a ł, jeszcze nie
śpiąc. Nagle z a u w a ż y ł g r u p ę z ły c h d u ch ó w , które po­
przedzały ja k b y k o g o ś w a ż n e g o , o k azu jąc m u w zglę­
dy. Ten, który n im i p r z e w o d z ił, za ją ł m iejsce w środ­
ku świątyni. Z a czą ł o m a w ia ć sp r a w y i czy n y poszcze­
gólnych o ta cza ją cy ch g o d u c h ó w , ab y d ow ied zieć się,
ile złego k a żd y z n ic h u c z y n ił.
5. Gdy o d p o w ia d a li k o le jn o n a p y ta n ie , co u czynili
przeciwko lu d z io m d o b r y m , j e d e n z n ic h w ysk oczył na
środek i w y ja w ił, j a k w y w o ła ł p o k u s ę c ie le s n ą w duszy
biskupa A n d rzeja p i ę k n o ś c ią z a k o n n ic y , k tó ra m iesz­
ka w dom u b is k u p im . Z ły d u c h , k tó r y s ta ł n a czele,
słuchał c h c iw ie , u w a ż a j ą c , ż e j e s t t o d la n ieg o zysk
tym w ięk szy, ż e p o k u s a t a m o g ła b y zg u b ić d u szę
świętego m ęż a . D u c h , k t ó r y t o o p o w ie d z ia ł, dodał, że
poprzedniego w ie c z o r u d o p r o w a d z ił do teg o , że bi­
skup po p r z y ja c ie ls k u p o k le p a ł z a k o n n ic ę p o plecach.
Wtedy zły d u c h , o d w ie c z n y w r ó g ro d za ju lu d zk iego,
zachęcił g o p o p r z y j a c ie ls k u , a b y d o k o ń c a doprow a­
dził to, co z a c z ą ł, p o n i e w a ż p r z e z d o p r o w a d z e n ie do
upadku b is k u p a o t r z y m a ł b y p a lm ę z w y c ię s tw a nad
wszystkimi in n y m i d u c h a m i .

6. T y m c z a se m o b e c n y t a m Ż y d n i e s p a ł i w y słu c h a ł
tego w s z y s tk ie g o , d r ż ą c z e s t r a c h u i w w ie lk im niepo- *

11 Opowiadanie wzorowane na Conlationes 18,16 JANA KASJANA.


Podobne opowiadania w literaturze monastycznej są dość częste.
koju. Duch zaś, który stał na czele, rozkazał pozosta­
łym duchom dowiedzieć się, kim był człowiek, który
ośmieli1 się leżeć w świątyni. Złe duchy zaczęły przy-
glądać się Żydowi z bliska i zauważyły, że był nazna­
czony krzyżem. Zdziwione zawołały: „B iada, biada,
naczynie puste i naznaczone!” N a tę w iadom ość cała
gromada duchów zniknęła.
7. Żyd, który to widział, n a ty c h m ia st w sta ł i z
śpiechem udał się do biskupa. Z nalazł go w kościele,
odprowadził go na bok i zapytał, ja k a d ręczy ła go po­
kusa. Biskup zawstydzony nie chciał w yznać m u swej
pokusy. Gdy Żyd wyjaśnił, że przecież oczam i złej m i­
łości spoglądał na tę służebnicę Bożą, a b isk u p w dal­
szym ciągu zaprzeczał, dodał: „D laczego przeczy sz te ­
mu, co ci się zarzuca, ty, k tó ry w czoraj w ieczorem po­
sunąłeś się tak daleko, że poklepałeś j ą po p lecach ?”
Na te słowa biskup, rozum iejąc, że z o s ta ł n a k ry ty ,
wyznał pokornie to, czem u p rze d tem z u p o re m p rz e ­
czył.
8. Żyd, biorąc pod uw agę jego u p ad ek i z a w sty d z e ­
nie, opowiedział m u, skąd o tym w ie i co o n im u sły ­
szał na zebraniu złych duchów . G dy b isk u p d o w ie ­
dział się o tym, natychm iast upad ł n a z ie m ię , m o d lą c
się i wkrótce usun ął ze sw ego d om u n ie ty lk o t ę s łu ­
żebnicę Bożą, ale i w szystk ie k ob iety, k tó r e m u u s łu ­
giwały^. W św iątyni A p ollin a n a ty c h m ia s t u r z ą d z ił
kaplicę błogosław ionego A ndrzeja A p o s t o ła 3233*i z o s ta ł
całkowicie uw olniony od p ok u sy cielesn ej.

32Por. Epist. 13,35.36.


33 Podobnie jak Benedykt (11,8,11). Wedle zaleceń Grzegorza,
misjonarze w Anglii nie powinni burzyć świątyń, ale je zamieniać
w kościoły (Epist. 11,76).
9. Żyda zaś, k tó ry go uratow ał przez swą wizję
i wyrzuty, ja k i m u czynił, doprowadził do zbawienia
wiecznego. Pouczył go bow iem o tajem nicach wiary,
obmył wodą c h rz tu i w prow adził n a łono Kościoła.
1 stało się, że te n Żyd p rzez to, iż dbał o zbawienie
bliźniego, sam doszedł do zbaw ienia. Bóg wszech­
mocny zaś do p ro w ad ził jed n eg o człow ieka do dobrego
życia, poniew aż u m o cn ił o n drugiego w dobrym życiu.
10. Piotr: H isto ria , k tó rą usłyszałem , i lęk we mnie
budzi, i nadzieję.
Grzegorz: S łu s z n ie , trz e b a zaw sze ufać m iłosier­
dziu B ożem u i lęk a ć się w łasn ej słabości. Słyszeliśmy
bowiem, że je d e n c e d r w ra ju z o sta ł powalony, ale nie
wyrwany, aby w n a s, lu d zia ch słabych, obudzić lęk z po­
wodu jego u p a d k u , a le i u fn o ść z pow odu jego trw ało­
ści.

8.0 Konstancjuszu, biskupie miasta Akwinum u


1. M ę że m c z c ig o d n y m b y l ta k ż e K onstancjusz, bi­
skup A k w in u m , k tó r y z m a r ł n ie d a w n o za czasów m e­
go p o p rzed n ik a , b ło g o s ła w io n e j p a m ięci papieża Ja­
na 3S. W ielu , k tó r z y m o g li go p o zn a ć bliżej, potwier­
dza, że m ia ł o n d u c h a p r o r o c ze g o . M ężow ie pobożni
i godni w ia r y t a k ą m ię d z y in n y m i opow iadają h isto­
rię, której b y li ś w ia d k a m i. W d n iu sw ej śm ierci oto­
czony b ył m ie s z k a ń c a m i A k w in u m , k tórzy gorzko
opłakiw ali j e g o o d e jś c ie i z e łz a m i pytali: „Kogo bę­
dziem y m ie li p o t o b ie , o jc z e ? ” O n w d u ch u proroczym
odpow iedział: „ P o K o n s ta n c j u s z u b ę d z ie poganiacz *36

Akwinum miasto niedaleko Cassinum. O Andrzeju: BHL 1934n,


święto 2 1 IX.
36Jan III, papież (561-574).
mułów, a po poganiaczu mułów folusznik. O, Akwinum,
i na tym koniec!"
2. Wypowiedziawszy to proroctwo, oddal ducha. Po
jego śmierci troskę pasterską o Kościół otrzym a! jego
diakon, Andrzej, który niegdyś zajm ował się w ym ianą
koni w przydrożnych stajniach. Gdy on z m arł, n a sta­
nowisko biskupa został powołany Jow in, k tó ry był
w' tym mieście folusznikiem. Za jego życia m ieszkańcy
tego miasta tak zostali wyniszczeni m ieczem b arb a­
rzyńców i zarazą, że po jego śm ierci n ie m o żn a ju ż
było znaleźć biskupa dła ludu an i ludu d la biskupa.
I tak spełniły się słowa m ęża B ożego, że po śm ierci
dwóch jego następców Kościół ten n ie b ęd zie ju ż m iał
pasterza “

9. O Frigidianie, biskupie m ia s ta L u k k i

1. Nie pominę również m ilczen iem teg o , o czym


dowiedziałem się przed dw om a dniam i: o p o w ied zia ł
mi to czcigodny W enanejusz, biskup L u n y ” , M ów ił,
że w Kościele w Lukce, n iedaleko od n ieg o , ż y ł m ąż
o cudownej mocy, im ieniem F rigidian M.
2. Poświadcza on pew ien bardzo sła w n y je g o cu d ,
który pozostał w pam ięci w szystk ich ta m te jsz y c h m ie- 36*

36
Andrzei i Jowin, postaci skądinąd nieznane Miasto zostało
zniszczone przez Longobardów w 577 r.
Informator Grzegorza (np. 111,10,1; 111,11,4), znany także
z Listów Grzegorza. Luna, miasto na wybrzeżu Morza Tyrreńskie­
go, na południe od Genui.
a Biskup pochodzenia irlandzkiego, święto 18 XI. BHL 3173-
3177. Lukka, miasto na zachód od Pizy. Por. A. PEDEMONTE,
S. FREDIANO, Notę cntiche, Bolletino stonco lucchese 9 (1937) 3-32.
K s ię c ia TRZECIA, 10 211

szkańców. M ianow icie — rzeka A nsarit która pły­


nęła kolo m urów otaczających tę miejscowość, często
wylewała i zw ykle ro zlew ała się na pola i niszczyła
wszystko, co było z a sia n e lub posadzone. Powtarzało
się to stale i doprow adzało m ieszkańców do ostatecz­
ności. U siłow ali n a w e t zm ienić bieg rzeki. Pomimo
jednak długiego w y siłk u i pracy nie mogli odwrócić jej
łożyska.
3. W ów czas m ą ż B oży, Frigidian, zrobił sobie małe
grabie, p odszedł d o ło ży sk a rzek i i zaczął się modlić
Potem rozkazał rzece, aby sz ła za nim , i szedł drogą,
która w yd aw ała m u s ię w łaściw a, ciągnąc za sobą po
ziemi grabie. W oda r zek i o p u ściła sw e łożysko i poszła
za nim. P o rzu ciła c a łk o w icie swój daw ny bieg i tam so­
bie zrobiła ło ży sk o , g d z ie m ą ż B oży sw oim i grabiami je
wyznaczył. O d tej p ory n ie n iszczy ła już tego, co dla
wyżywienia lu d u b y ło z a sia n e lu b posadzone.

10. 0 S a b in u s ie , b i s k u p i e m ia s t a P l a c e n c j i 10

1. Od c z c ig o d n e g o W e n a n c ju sz a dow iedziałem się


0 jeszcze je d n y m c u d z ie , k tó r y zd arzył się w mieście
Placencji. P e w ie n m ą ż , r ó w n ie ż najbardziej godny za­
ufania, J a n 39*41, z a s tę p c a p r e fe k ta w n a szy m m ieście
Rzymie, u r o d z o n y i w y c h o w a n y w P lacen cji, pam ięta
1 p o tw ierd za to , o c z y m o p o w ia d a b isk u p .

39
Dzisiejsza rzeka Serchio, która dziś wpada do morza, a daw­
niej do Arno.
Biskup dzisiejszego miasta Piacenza, w północnej Italii, świę­
to 17 I, 10 XII, BHL 2, s. 1079. Por. G.F. ROSS1, S. Savmo uescouo
di Piacenza campione d Occidente contro l Arianesimo celebrato fra
i piu grandi dottori delła Chiesa nei musaici palatim di Palermo,
|w:] Miscellanea Giulio Beliederi (Amici delle catacombe 23), Citta
del Vaticano 1954-1955, 529-556. Roma 1955.
" Por IV,54,1.
2. W mieście tym biskupem był Sabinus, mąż nie­
zwykłej cnoty. Pewnego dnia jego diakon zawiadomił go,
że Pad wystąpił z brzegów, zajął poła kościelne i wody
jego załały wszystkie ziemie, z których płony miały wy­
żywić ludność. Sabinus, mąz czcigodny, odpowiedział
mu: „Idź i powiedz rzece. "Biskup rozkazał ci, abyś się
opamiętała i powróciła do swego łożyska»”. Diakon
usłyszał te słowa, lecz je zlekceważył i wyśm iał.
3. Wówczas mąż Boży w ezw ał sw ego sekretar
i podyktował mu: „Sabinus, sługa Pana J e z u sa Chry­
stusa, przesyła upomnienie rzece Pad. R ozkazuję ci,
abyś w tej okolicy więcej nie w ychodziła ze sw ego łoży­
ska i me ośmieliła się zalewać pól kościelnych". A do
sekretarza dodał: „Idź, napisz to i w rzuć do rzek i”. Tak
się stało. Woda rzeki przyjęła rozkaz św ię te g o m ęża,
natychmiast odwróciła się od ziem i K ościoła i pow ró­
ciwszy do swego łożyska odtąd nie od w ażyła s ię ju ż za le­
wać tych miejsc.
4. Czy w związku z tym, P iotrze, n ie p r z y c h o d z i c
na myśl, jak uparci są n iep osłu szn i lu d z ie , p o d cza s
gdy nierozumny żywioł m ocą J ezu sa s ta ł się p o s łu s z ­
ny wobec rozkazu św iętego m ęża?

11. 0 Cerboniuszu, b isk u p ie m ia sta P o p u lo n iu m 42

1. Również Cerboniusz, m ąż czcigod n y, b isk u p P o


pulonium, dał w naszych czasach d ow ód w ie lk ie j 41

41 Święto 10 X. BHL 1728n. Populonium, miasto na wybrzeżu,


naprzeciw Elby. Por. E. LOMBARDI, S. Cerbone nella leggenda,
nel eulto e nell'arte, Piombino 1953; P. CONTE, Osseroazioni sulła
leggenda di S. Cerbonio uescouo di Populonia (t574), Aevum
52(1978} 235-260; F. SEGAJ.A, San Cerbonio: memorie ueronesi.
Problematica e studio della fonti, Bolletino della diocesi di Vero-
□a 66(1979) 214-224.
świętości. Miał szczególn y szacunek, dla cnoty gościn­
ności. P ew nego dnia przyjął w gościnę przechodzą­
cych żołnierzy. Gdy n a d eszli Goci, ukrył ich i przez to
uratował im życie. P ow iad om ion o o tym heretyckiego
króla G otów , T o t i lę , ł . T e n , ogarnięty szałem dzikiego
okrucieństwa, rozkazał przyprowadzić biskupa do miej­
scowości M erolis, o d ległej o osiem m il od Rzymu,
gdzie przebyw ał z e sw y m w ojskiem , aby podczas
igrzysk rzucić go n a p o ża rcie niedźw iedziow i.
2. N a ig rz y sk a te p rzy b y ł sam heretycki król, aby
im przew odniczyć. N a p ły n ę ła te ż w ielk a rzesza, która
chciała obejrzeć t ę śm ierć. B isk u p a wprowadzono na
środek areny i w y sz u k a n o szczególn ie dzikiego niedź­
wiedzia, k tóry ro zd zierąjąc lu d zk ie członki m iał zaspo­
koić okrutną d u s z ę k róla. W ypuszczono w ięc niedźwie­
dzia z klatk i. P o d n ie c o n y , w p ośp iech u rzucił się ku bi­
skupowi i n a g le , ja k b y zapom inając o swej dzikości,
zgiął kark, p o k o rn ie z w ie sił g ło w ę i zaczął lizać stopy
biskupa, dając w s z y s tk im w y ra źn ie do zrozum ienia, ze
jeśli serce c z ło w ie k a b y ło w o b ec teg o m ęża Bożego be­
stialskie, to s e r c e z w ie r z ę c ia o k a za ło się ludzkie.
3. W ted y lu d , k t ó r y p r z y b y ł n a w id ow isk o śmierci,
z w ielk im k r z y k ie m p r z e s z e d ł od żąd zy krw i do podzi­
wu i sz a c u n k u . N a w e t w sa m y m k rólu obudziło się
pragnienie o k a z a n ia c z c i b isk u p o w i. I ta k za sprawą
Bożego są d u s t a ło s ię , ż e t e n , k tó r y najpierw nie chciał
słuchać B o g a 4344 i o c a lić ż y c ia b isk u p a , teraz naśladował
łagodność z w ie r z ę c ia . N ie k t ó r z y sp ośród św iadków te­
go w y d a rzen ia j e s z c z e ż y ją i m o g ą pośw iad czyć, że oglą­
dali je ta m r a z e m z c a ły m lu d e m .

43
0 Totili, który był arianinem, por. 11,14,1 (przypis).
“ Deum sequi - częsty zwrot w Biblii, np. Pp 13,4 itd.
214 Ksif.ga TRZECIA. 11

4. Od Wenancjusza, biskupa L uny *6, dowiedzi


się o jeszcze jednym cudzie Cerboniusza. Przygotował
on sobie grób w kościele Populonii, którem u przewo­
dził. Gdy jednak plemię Longobardów w targnęło do
Italii, niszcząc wszystko, usunął się n a w yspę Elbę **.
Tam zachorował i, będąc bliski śm ierci, duchownym
swoim i tym, którzy przy nim byli, polecił: „Pochowaj­
cie mnie w moim grobie, który p rzygotow ałem sobie
wPopuionii”. Odpowiedzieli mu: „Jak m ożem y za­
wieźć tam twoje ciało, skoro wiem y, że ok olice te są za­
jęte przez Longobardów?” On odrzekł: „O dw ieźcie mnie
bezpiecznie. Nie bójcie się, lecz postarajcie się pochować
mnie prędko. Gdy tylko moje ciało z o sta n ie pogrze­
bane, z wielkim pośpiechem opuśćcie to m iejsce”.
5. Załadowano więc zw łoki n a sta te k . G d y zm ie­
rzali do Populonii, zgrom adziły się c h m u r y i spadła
ogromna ulewa. Aby jed nak p ok azać w s z y s tk im , ja ­
kiego męża ciało niósł ten sta tek , p rzez c a łą d rogę -
a od wyspy Elby do Populonii je s t d w a n a ście m il - po
obu stronach statku ulewa była g w a łto w n a , a n a sta te k
nie spadla ani jedna kropla.
6. Przybywszy na m iejsce, d u ch o w n i z ło ż y li do
grobu ciało swego biskupa i p o słu sz n i je g o p o le c e n iu
w pośpiechu wrócili na statek . Z aled w ie w e s z li n a po­
kład, gdy na miejsce, gdzie p och ow an y z o s ta ł m ą ż B o­
ży, przybył bardzo ok ru tn y w ódz L o n g o b a r d ó w , G u-
m a ri1 Widać więc, że m ąż B oży m iał d u c h a p ro ro ­
czego, gdy swoim duchow nym k a z a ł z p o ś p ie c h e m
opuścić miejsce pogrzebu.

“ Luna - ok 120 km na północ od Populonium.


w Prawdopodobnie w latach 571-674 (nąjazd Longobardów na
Toskanię)
Postać skądinąd nieznana.
12.0 F ulgencjuszu, b isk u p ie m iasta Utriculum "
1. Taki sa m cu d , d otyczący rozdzielenia się ulewy,
o którym o p o w ied zia łem , w ydarzył się także, aby wy­
kazać św ięto ść in n e g o b isk u p a.
2. P ew ien p o d e sz ły w la ta ch duchow ny, który jesz­
cze żyje, stw ie r d z a , ż e b y ł obecny przy tym wydarze­
niu. Z ad ek larow an ym w ro g iem bisk u p a Fulgencjusza,
który p rzew o d ził k o śc io ło w i w U tricu lu m , był bardzo
okrutny król T o tila *9. G dy zb liży ł się ze swym woj­
skiem do U tr ic u lu m , b isk u p w y sła ł m u przez swych
duchow nych g o ś c in n e p r e z e n ty , aby - o ile to możliwe
- u łagod zić je g o s z a lo n ą w śc iek ło ść " Gdy T otila je
zobaczył, o d r a z u j e o d r z u c ił i z gniew em rozkazał
swoim lu d z io m , ż e b y b is k u p a m ocn o zw iązali i strze­
gli, aż o n g o o s ą d z i. D z ic y G oci, będący n a usługach
jego o k r u c ie ń s tw a , p o jm a li F u lg en cju sza , kazali mu
stać w je d n y m m ie js c u , w o k ó ł n ie g o zakreślili kolo,
którego n ie w o ln o m u b y ło p rzek roczyć.
3. G dy m ą ż s t a ł t a k w sa m y m sło ń cu otoczony Go­
tami, z a m k n ię ty w z a k r e ślo n y m k o le , n agle w ystąpily
b łyskaw ice, g r z m o t y i u le w a o ta k w ielk iej sile, że ci,
którzy p o d ję li s ię s t r z e c g o , n ie m o g li zn ieść jej gwał­
tow ności. P o d c z a s t e g o s tr a s z n e g o p otop u w ew nątrz
za k reślo n eg o k o ła , w k tó r y m s ta l m ą ż B oży, Fulgen-
cjusz, n ie s p a d la n a w e t j e d n a k rop la. Gdy doniesiono
o tym o k r u t n e m u k r ó lo w i, w je g o d zik iej duszy doko­
nał s ię z w r o t i t e n , k t ó r y p rzed c h w ilą z nienasyconą
w ściek ło ścią p r a g n ą ł g o u k a r a ć , ter a z poczu ł dla niego
wielki s z a c u n e k .

’8Święto 22 V. BHL 1 , 480. Utriculum dzisiejsze Otricoli, koło


Nami.
Por. 11,14,1 (przypis).
Wydarzenia mąją miejsce w 542 lub 545 r.
4. I tak Bóg wszechmocny przeciwko wyniosły
umysłom ludzi cielesnych dokonuje za pośrednictwem
Judzi pogardzanych cudów swej potęgi, aby Prawda za
pośrednictwem pokornych uniżyła karki tych, którzy
w swej pysze unoszą się przeciw jej w skazaniom .

13. O HerkuJanusie, biskupie m iasta P eru zji "

1. Niedawno czcigodny biskup F lo r id u s *9293opowie­


dział mi o cudzie godnym zapam iętania: „Bardzo
święty mąż Herkuianus, który m n ie w ych ow ał, był
biskupem Peruzji. Był on najpierw m n ich em , potem
otrzymał łaskę życia w kapłaństw ie. Za cza só w wiaro­
łomnego króla Totili wojsko G otów ob legało to m iasto
przez siedem l a t u. Wielu m ieszk ań ców , n ie m ogąc
wytrzymać kłęski głodu, uciekło. Pod k o n ie c siód m e­
go roku wojsko Gotów w eszło do m iasta.
2. Wtedy komes, który tym w ojsk iem dow odził
wysłał do króla posłów z zapytaniem , ja k ie są jeg o roz­
kazy co do biskupa i całej ludności. K ról odpow iedział:
„Biskupowi najpierw od czubka głowy aż do p ię ty ze­
drzyj pas skóry, potem utnijcie m u głow ę. L udność,
która tam się znajduje, pozabijaj m ieczem ”. K o m es za­
prowadził czcigodnego męża, H erk u lan u sa, n a m ur
miasta, uciął mu głowę i już nieżyw em u n a cią ł sk órę
od głowy do stóp, tak że było widać o d cięty pas. P o
czym ciało jego zrzucił poza m u r M. L u d zie, przejęci

Miasto to dzisiejsza Peruggia w Umbrii. Święto św. Herkula­


nusa 1 Ul, 7 XI. BHL 3822-3825.
92Por. 111,35,1.
93Wedle źródeł trzy lata 545-548.
"Męczeństwo Herkulanusa mogło mieć miejsce w początku
549 r. Obdarcie ze skóry przypomina męczeństwo św. Bartłomieja
Apostola.
współczuciem i litością, pochowali je kolo m uru. Uciętą
głowę przyłożyli m u do szyi, a razem z nim pochowali
małe dziecko, k tóre ta m znaleźli nieżywe.
3. Około czterd ziestu dni po tej rzezi król Totila
wydal rozkaz, aby obyw atele m iasta, którzy je opuści­
li, powrócili bez żadnej obaw y. Ci, którzy przedtem
uciekli przed g łod em , otrzym aw szy zapewnienie bez­
pieczeństwa, pow rócili. Ci zaś, którzy pamiętali świę­
te życie sw ego b isk u p a , szu k ali m iejsca, gdzie pogrze­
bane było jego cia ło , aby z należn ym szacunkiem po­
chować je w k o śc ie le b łogosław ion ego Piotra Aposto­
ła. Gdy p rzyszli do grobu, rozkopali ziem ię i znaleźli
ciało dziecka p o c h o w a n eg o z biskupem przed czter­
dziestoma d n ia m i, ca łk o w icie rozłożone i pełne robac­
twa. Ciało za ś b isk u p a b y ło ta k ie, jakby tego samego
dnia zostało p o g r z e b a n e , a co jeszcze dziwniejsze -
głowa złą czo n a b y ła z c ia łe m ta k , jakby nigdy n ie była
odcięta i n ie b y ło n a w e t ża d n eg o ślad u tego cięcia,
a gdy je o d w ró co n o , a b y zob aczyć, czy są ślady drugie­
go nacięcia, z n a le z io n o c a łe cia ło zdrow e i nienaruszo­
ne, jakby n ie t k n ię t e m ie c z e m .
4. K tóż m o ż e n ie z d u m ie w a ć się w obec takich cu­
dów, k tó re d o k o n u ją s ię u zm a rły ch , aby pobudzić
wiarę żyw ych ?
14.0 słudze Bożym , Izaaku 85

1. N a s a m y m p o c z ą tk u p a n o w a n ia G otów m ieszkał
w p obliżu S p o le t u m c z c ig o d n y m ą ż im ien iem Izaak.

Święto 11 IV BHL 4475. Wydaje się, że jego nieustanna mo­


dlitwa oraz radykalne ubóstwo wskazują na jego związki z euchi-
tami (messalianami) Syrii, skąd pochodził. A HAGGERTY KRAPPE, S u r
Ze recit des Dialogues du papę Gregoire le Grand (III.41\), Le Moyen
Age, 47(1937) 272-275; G. GUALA-CAMPELLO, Isaac Sino, eremita
di Monteluco, Torino 1957.
Dożył on do końca ich panow ania. W ielu z n a s go zna­
ło, a zwłaszcza poświęcona B ogu d z iew ic a G regoria,
która teraz mieszka w R zym ie kolo k o śc io ła B łogosła­
wionej Maryi zaw sze D ziew icy G d y b yła m łoda,
wyznaczony już był dzień jej ślu b u , lecz o n a schroniła
się w kościele i prosiła o p rzyjęcie do g r o n a m n iszek .
Obronił ją Izaak i tak z pom ocą B ożą o tr z y m a ła upra­
gniony habit. I ta, która u ciek ła p rzed z ie m s k im m ał­
żonkiem, zasłużyła na O blubieńca n ie b ie sk ie g o . O Iza­
aku opowiedział mi czcigod n y E le u te r iu s z ‘ , k tó ry go
dobrze znał, a jego życie sta n o w i p o r ę c z e n ie p ra w d zi­
wości jego słów.
2. Izaak nie pochodził z Ita lii, le c z ja o p o w ia d a m
tylko o tych cudach, k tó iy ch d o k o n a ł, p r z e b y w a ją c tu ­
taj Gdy przybył z S yrii do S p o le tu m , o d razu
wszedł do kościoła i p op rosił z a k r y s tia n ó w , a b y po­
zwolili mu m odlić się, ile ty lk o b y c h c ia ł, i ż e b y n ie
kazali mu wychodzić na c z a s z a m k n ię c ia k o ś c io ła . P o
czym zaczął się m odlić sto ją c i c a ły d z ie ń s p ę d z ił n a
modlitwie, tak sam o p o stą p ił n a s tę p n e g o d n ia i n ocy.
Drugi dzień i noc ró w n ież n ie z m o r d o w a n y s p ę d z ił na
modlitwie i dołączył je sz c z e d z ie ń tr z e c i.
3. Gdy ujrzał to jed en z z a k r y s tia n ó w , n a d ę t y d u ­
chem pychy p op ełn ił błąd ta m , g d z ie p o w in ie n b y ł o d ­
nieść korzyść. U zn ał Izaak a za h ip o k r y tę i z a c z ą ł p o
prostacku krzyczeć, ż e to j e s t o s z u s t, k tó r y c h c e p o k a ­
zać się ludziom i d la tego m o d lił s ię tr z y d n i i t r z y n o c e .
Podbiegł n a w et i u d erzy ł go w tw a r z , a b y w t e n s p o s ó b *47

*S . Mana Maggiore, por. IV,16,1.


47 Por 111,21,1.
Znamy inne przykłady mnichów syryjskich, osiedlających się
w Europie. Modlitwa nieustanna może wskazywać na messalia-
mzm (euchityzm Izaaka), podobnie jak jego skrajne ubóstwo (nr 4).
K sitiO A TRZECIA, 14 219

znieważony o p u ści! k ościół jako oszu st, który udaje, że


jesl zak on n ik iem . N a ty c h m ia st duch zem sty opanował
zakrystiana i rzu cił go do n ó g Izaaka, krzycząc jego
ustami: „Izaak m n ie w ypędza! Izaak m nie wypędza!”
Izaak był p r z y b y sz em , im ię jego n ie było znane niko­
mu, lecz podał je te n d u ch , który krzyczał, że Izaak go
wypędza. G dy ty lk o m ą ż B o ży p ołożył się na ciele drę­
czonego, zły d u ch , k tó r y go o p ęta ł, ustąpił
4. N a ty c h m ia s t p o c a ły m m ie śc ie rozeszła się wieść
o tym, co z d a r z y ło s ię w k o śc ie le . M ężczyźn i i kobiety,
ludzie s z la c h e t n i i p r o śc i z a c z ę li się schodzić i jeden
przez d r u g ie g o u s iło w a li p o rw a ć go do sw ych domów.
Jedni c h c ie li m u o fia r o w a ć z ie m ię n a b u d ow ę klaszto­
ru, in n i p ie n ią d z e , in n i p o m o c , jakiej tylk o mogliby
udzielić. S łu g a B o g a w s z e c h m o g ą c e g o n ic n ie przyjął,
lecz w y s z e d ł z m ia s t a i n ie d a le k o z n a la zł m iejsce pu­
styn ne. T a m z b u d o w a ł s o b ie m ie sz k a n ie .
5. W ie lu lu d z i p r z y c h o d z iło d o n ie g o , w ielu za jego
p rzy k ła d em z a c z ę ło p r a g n ą ć ż y c ia w ie c z n e g o i pod je­
go k ie r o w n ic tw e m o d d a ło s ię n a s łu ż b ę B o g u w szech­
m o cn em u . C z ę s t o u c z n io w ie z p o k o rą n alegali, aby
przyjął n a u ż y t e k k la s z t o r u o fia r o w y w a n e m u posia­
dłości. O n j e d n a k , t r o s k liw y s t r a ż n ik u b ó stw a , m ocno
trw ał p r z y s w o i m z d a n iu : „ M n ic h , k tó r y szu k a posia­
dłości n a z i e m i, n i e j e s t m n ic h e m ” . T a k b a ł s ię utracić
sw ego u b ó s t w a , j a k s k ą p c y z w y k li b a ć s ię u tr a ty prze­
m ijających b o g a c t w .

6 . U w s z y s t k i c h m ie s z k a ń c ó w b lis k ic h i dalekich
stron z a s ł y n ą ł t e ż z p o w o d u d u c h a p ro ro czeg o i w iel­
kich c u d ó w . P e w n e g o d n i a k a z a ł w ie c z o r e m rzu cić na­
rzęd zia ż e l a z n e w o g r o d z i e k la s z t o r n y m , k tó r e m y na-

Por 2 Kri 4,34n; 11,32.3.


zywamy łopatami. Pow iedział uczniom : „Rzućcie te
łopaty w ogrodzie i szybko w racajcie” . Tej sam ej nocy,
gdy zgodnie ze zwyczajem w stał raz e m z braćm i, by
chwałić Pana, rozkazał: „Idźcie i przygotujcie potra­
wę z mięsa, aby rano była gotow a d la n aszy ch robot­
ników”. Rano kazał przynieść m ięso, k tó re polecił
przygotować, i wszedł z braćm i do ogro d u . Było tam
tylu pracujących, ile łopat k a z ał w rzucić. Do ogrodu
bowiem wdarli się złodzieje, lecz d u c h o d m ie n ił ich
serca; wzięli łopaty, które tam zn aleźli, i a ż do przyj­
ścia męża Bożego skopali cały te r e n d o ty ch c z a s nie
uprawiany.
7. Mąż Boży wszedłszy pow iedział do nich; „Cies
cie się, bracia, ciężko pracowaliście, te ra z odpocznij­
cie”. Zaraz też podał im jedzenie, k tó re przyniósł,
i posilił ich po tej pracy. Gdy ju ż się nasycili, powie­
dział: „Nie czyńcie tego, co je s t złe. Ilek ro ć chcecie
czegoś z ogrodu, przyjdźcie do b ram y , sp okojnie po­
proście, otrzymacie to z błogosław ieństw em , a p rze­
stańcie kraść” 60 Po czym obdarow ał ich w arzyw am i,
które bracia zerwali. I w ten sposób ci, k tó rz y przyszli
z zamiarem wyrządzenia szkody, odeszli z n a g ro d ą za
swą pracę, posileni i pozbawieni złych z a m ia r ó w 61.
8. Innym razem przyszło do niego k ilk u p odróż­
nych, prosząc o wsparcie. U b ran ia ich były p o d a rte ,
okrywały ich łachmany, ta k że w ydaw ali się p raw ie
nadzy. Gdy prosili go o u b rania, w y słu ch ał ic h w m il­
czeniu, ale po cichu zawołał jed n eg o ze sw y ch ucz­
niów i polecił mu: „Idź do lasu, w ty m a ty m m iejscu
poszukaj drzewa wydrążonego i p rz y n ie ś u b ra n ia ,
które tam znajdziesz”. Uczeń w yszedł, o d n a la z ł d rze-

“ Por. 1,3.4
*' Por. Historia monachorum in Aegypto, 8; RUFIN HK 10,1,5.
wo zgodnie z ro zk azem , znalazł u b ran ia i potajemnie
podał je m istrzow i. M ąż Boży wziął je, pokazał pro­
szącym i pow iedział; „Chodźcie, którzy nadzy jeste­
ście, weźcie i ubierzcie się". O ni poznali ubrania, które
ukryli, i og arn ął ich w ielki w styd. I ci, którzy podstęp­
nie chcieli zdobyć u b ra n ia innych, ze wstydem przyjęli
swoje w łasne Ki.
9. In n y m r a z e m k to ś , polecając się jego modli­
twom, p rz e sła ł m u p rz e z służącego dw a kosze pełne
żywności. C h ło p iec z a b ra ł sobie jed e n z nich i ukrył
go po d ro d ze. D ru g i k o sz oddal m ężow i Bożemu
i przekazał m u p ro ś b ę osoby, k tó r a ofiarując podarek
polecała się jeg o m o d litw o m . M ąż Boży uprzejmie
przyjął k o sz i p r z e s tr z e g ł ch ło p ca. „Bardzo dziękuję'.
Ale bądź uw ażn y d o ty k a jąc kosza, k tó ry zostawiłeś po
drodze, gdyż w szedł do n iego w ąz. U ważaj więc, jeśłi
dotkniesz kosz n ie o stro ż n ie , w ąż może cię ukąsić”
Na te słow a ch ło p iec zm ieszał się; cieszył się wpraw­
dzie, że u n ik n ą ł śm ie rci, lecz zasm ucił się z powodu
kary, k tó ra w p ra w d z ie u r a to w a ła m u życie, lecz nara­
ziła n a w sty d . P o w ró c ił do swego kosza z wielką
ostrożnością, le cz - t a k ja k przepow iedział m ąż Boży
- był ju ż z a ję ty p rz e z w ę ż a *3.
10. Iz a a k w sp o só b z u p e łn ie w yjątkow y obdarowa­
ny był c n o tą w strz e m ię ź liw o śc i, p o g ard ą rzeczy prze­
mijających, d u c h e m p ro ro c tw a , w ytrw ałością w modli­
twie. J e d n o ty lk o m o g ło s ię w n im w ydaw ać godne na­
gany: o g a rn ia ła go c z a s e m ta k a w esołość, że jeśliby

MPor. Joz 9,4nn, Historia monachorum in Aegypto 2.


Por. 11,18. Niesłuszna jest teza, że jest to opowiadanie pocho­
dzenia wschodniego.
222 KSISCA TRZECIA, 14

kłoś nie wiedział, iż jest on pełen tylu cnót, nie mógł­


by w to u wierzyć “
11. Piotr: Mam takie pytanie: co o ty m należy są­
dzić? Czy on dobrowolnie pozwalał sobie n a tę weso­
łość, czy też duszę pełną tak w ielkich c n ó t m im o jego
woli porywała radość doczesna?
12. Grzegorz: Wielkie jest, Piotrze, działanie O pa
ności Boga wszechmogącego. C zęsto zd a rza się, że
niektórych wyposaża ona w w ielkie d o b ra , lecz odma­
wia im mniejszych A to dlatego, żeby ich duch w swym
dążeniu do doskonałości, k tó rej n ie m oże osiągnąć,
zawsze miał sobie coś do zarzucenia. W ysila się w za­
kresie tego, czego nie o trzy m a ł, i pom im o wysiłków
nie osiąga rezultatów. N ie m oże więc p y s zn ić się tym,
co otrzymał, lecz uczy się, że sam z siebie n ic wielkiego
mieć nie może, ponieważ nie je s t w s ta n ie zwyciężyć
siebie w małych sprawach.
13. Z tego powodu Pan, w prow adziw szy swój lud
do Ziemi Obiecanej, wyniszczył w szystkich silnych
i potężnych jego wrogów, dłużej n a to m ia s t pozostaw ił
narody Filistynów i Kananejczyków, ab y - ja k jest
powiedziane - wystawić przez nie na próbę Izra ela 85.
Nieraz bowiem, jak powiedzieliśmy, Bóg tym , którym
udzielił wielkich darów, pozostawia pew ne wady, aby
zawsze mieli z czym walczyć i aby zwyciężywszy wiel­
kich wrogów nie unosili się pychą, skoro n a w e t drobni
wrogowie potrafią ich jeszcze dręczyć. I dziw nym sposo­
bem ta sama dusza zarazem silna je st cn o tą i dręczona
słabością. Z jednej strony widzi, że je s t budow ana,

Por IV,61,2
“ Sdz 3.1-4
z drugiej zaś - niszczona, aby przez to, że szuka dobra
1 nie może go posiąść, z pokorą zachowała to, co ma.
14. Lecz cóż dziw nego, gdy mówimy to o człowie­
ku, jeśli królestw o niebieskie przez swych mieszkań­
ców z jednej stro n y poniosło klęskę, z drugiej zaś
wzmocniło się. W y b ran e duchy aniołów widząc, że in­
ni upadli p rzez pychę, sam e trw ały z tym większą si­
lą, im w iększa b y ła ich pokora. S tra ty tego królestwa
obróciły się więc n a jego korzyść, ponieważ przez swe
częściowe zniszczen ie zo stało ono um ocnione na wie­
czne zbaw ienie. T a k je s t w każdej duszy: niewielka
szkoda chroni jej p o k o rę i przygotow uje ją do otrzy­
mania najw yższych d ó b r.
Piotr: Zgadzam się z tym , co mówisz.

15. O s łu g a c h B o ż y c h E u ty c ju s z u i F lo re n c ju sz u “

1. Grzegorz: N ie pom in ę rów nież milczeniem tego,


co wiem od czcigodnego S a n k tu lu s a " , kapłana z tej
samej okolicy. O praw dziw ości jego słów nie wątpisz,
ponieważ dobrze zn asz jego życie i wiarę.
2. W tym sam y m czasie w prowincji Nursji mieszka­
li dwaj m ężowie, k tó rz y nie tylko nosili habit, lecz wie­
dli praw dziw e życie z a k o n n e 6S. Je d e n nazywał się Eu-
tycjusz, d ru g i zaś F lo ren cju sz. Eutycjusz, pełen gorli­
wości d u ch a i cn ó t, s ta r a ł się doprow adzić wiele dusz
do Boga. F lo ren cju sz z a ś p ro w ad ził życie pełne prosto­
ty i oddane m o d litw ie. N ied alek o znajdował się klasz-

MŚwięto 23 V, 28 XII. BHL 2791. Por. G. FLORID1, La famigha


di S. Florenzio e di S. Florido, BHL 2791. SSpec. 79(1976) 58-61.
” Por. 111,37.
' Znamy z literatury monastycznej wiele przykładów mnichów-
pustelników żyjących razem.
tor w, którego przełożony właśnie zmarł, Zakonnicy pra-
gnęh, żeby jego miejsce zajął Eutycjusz. On przystał na
ich próśb}' i przez wiełe lat zarządzał klasztorem i ćwi­
czył dusze swych uczniów w gorliwości świętego ży­
cia 7
*07
1 Nie chciał jednak, żeby kaplica, w której przed­
tem mieszkał, została opuszczona, p o z o sta w ił więc
w niej czcigodnego F lorencjusza.
3. Ten mieszkał tam sam otnie. P ew nego dn
upadłszy na ziemię modlił się do w szechm ocnego Bo­
ga, aby raczył mu dać na pociechę jak ieg o ś w spółm ie­
szkańca. Po skończonej m odlitw ie w yszedł z kaplicy
i zobaczył niedźwiedzia stojącego p rz e d w ejściem
Niedźwiedź pochylił głowę ku ziem i, w sw ych ru ch ac h
nie okazywał żadnej dzikości i w y raźn ie d a w a ł do zro­
zumienia, że przyszedł ofiarow ać sw e u s łu g i m ężow i
Bożemu. Eutycjusz od ra z u to z ro z u m ia ł, a p o n iew aż
w jego obejściu było k ilk a ow iec, k tó ry c h n ie m iał
kto paść ani strzec, wydał n ied źw ied zio w i p o lecen ie:
„Wypędź te owce na pastw isko, ale w ró ć o g o d zin ie
szóstej”.
4 .1 tak było każdego dnia. N ied źw ied zio w i pow ie­
rzono obowiązki p asterza i to zw ierz ę n a czczo p a sło
owce, które dawniej zwykło było zjadać. G d y m ą ż Bo­
ży chciał pościć, kazał niedźw iedziow i w ra c a ć z ow ca­
mi o godzinie dziewiątej, gdy n ie c h c ia ł - o sz ó ste j. Z a
każdym razem niedźwiedź w y p ełn iał p o le c e n ie m ę ż a

Opactwo św. Eutycjusza w Val Cantonaria, na pn od Norcii.


70Klasztor na północ od Norcia. Por. P. PlRRl, Uabbazia di
Sani'Eutizio in Val Castorianapresso Norcia, SA. 45 Roma 1960.
71 Następąjące tu opowiadanie przypomina sławną historię lwa
Qjca Gerazyma (Jan MOSCHOS 107). Zwierzęta odgrywają wielką
rolę w życiu mnichów.
Bożego i gdy m ia ł w rócić o szóstej, nigdy nie wrócił
0 dziewiątej i o d w ro tn ie .
5. Poniew aż trw a ło to długo, wieść o tym cudzie
zaczęła rozchodzić się po całej okolicy. Odwieczny
wróg jednak, w idząc, że dobrzy zaczynają jaśnieć dła
chwały, przez zaz d ro ść po ry w a złych do u karania ich.
1 tak czterej u czn io w ie E u ty cju sza pod wpływem za­
zdrości, że ich n au cz y ciel n ie czyni cudów, podczas
gdy ten, k tó re g o p o zo staw ił sam ego, zyskuje sławę
przez tak w ielki cu d , z a s ta w ili zasadzkę n a niedźwie­
dzia i zabili go.
6. Gdy n ie d źw ied ź n ie w ró cił o oznaczonej porze,
mąż Boży F lo re n c ju s z zan ie p o k o ił się. C zekał do wie­
czora i zaczął m a rtw ić się, że niedźw iedź, którego
w swej w ielkiej p ro s to c ie n a z y w a ł swym bratem ,
wciąż n ie w ra c a . N a z a ju tr z p o szed ł szu k ać niedźwie­
dzia i owiec. Z n a la z ł go n ieży w eg o . W ypytując się do­
kładnie, d o w ie d z ia ł się, k to go zabił. W tedy zaczął
rozpaczać, o p ła k u ją c je s z c z e b a rd z ie j złość tych braci
niż śm ierć n ie d ź w ie d z ia .
7. Czcigodny m ąż E utycjusz sprowadził go do sie­
bie, aby go pocieszyć. L ecz ten mąż Boży, przejęty
wielkim bólem, w ypow iedział takie złe życzenie: „Mam
nadzieję w B ogu w szech m ogącym , że w tym życiu i na
oczach w szystk ich zabójcy m ego niedźwiedzia, który
nie wyrządził im żadnej krzyw dy, otrzymają karę za
swój zły czyn ”. P o tych słow ach natychm iast nastą­
piła kara B oża, gdyż czterej m nisi, którzy zabili
niedźwiedzia, zo sta li od razu dotknięci chorobą sło­
niowatą '2, ich c zło n k i za cz ę ły gnić i zmarli.

7*2
Elefantinus morbus CElephanthiasis), być może że chodzi tu
o trąd (por. 2 Kri 5,27).
8. Ten fakt wstrząsnął m ężem B o ż y m Florenc
szem, który przestraszył się, że p rze k lą ł braci. Przez
resztę swego życia rozpaczał, że z o sta ł wysłuchany.
Krzyczał, że był o kru tn y, poniew aż b racia zmarli,
uważał, że stal się ich zabójcą. W ierzym y, że Bóg
wszechmogący uczynił tak, aby m ą ż ta k w ielkiej pro­
stoty, choćby najw iększym bółem p o ru sz o n y , nie po­
zwolił ju ż sobie rzucić p rz e k le ń stw a .
9. Piotr: Czy ma m y uw ażać to za b a rd zo pow ażny
grzech, jeśli podnieceni g n iew e m p r z y p a d k ie m kom uś
ile życzymy?
Grzegorz: Dlaczego pytasz, czy je s t to ciężki grzech,
skoro św. Paweł mówi: A m ci, którzy źle życzą, nie
odziedziczą królestwa Bożego Pom yśl więc, ja k wielki
jest to grzech, jeśli odłącza od k rólestw a życia.
10. Piotr: A jeśli człowiek p rz y p a d k ie m - nie ze
złości, lecz z powodu m ew strzem iężliw ości ję z y k a -
rzuci przekleństwo na bliźniego?
Grzegorz: Jeśli surowy sędzia, P io trz e , g a n i m ow ę
niedbałą \ o ileż bardziej zgani szk o d liw ą? P om yśl
więc, jak bardzo godna p o tęp ien ia je s t m o w a n ie po­
zbawiona złości, jeśli na k arę zasłu g u je n a w e t m ow a,
w której brak dobroci.
Piotr: Zgadzam się z tym.
11. Grzegorz: Ten sam m ąż Boży u c z y n ił je sz c z e
coś, czego nie powinno się pom ijać m ilc z e n ie m . G dy
wieść o nim szerzyła się coraz dalej, p e w ie n d ia k o n
z odległej miejscowości przybył do nieg o , a b y polecić
się jego modlitwom. P rzy szed łszy do je g o celi, zoba-

" 1 Kor 6,10.


Por Mt 12,16.
czyi, że cały te re n wokół, pełen był niezliczonej ilości
węży. Głęboko w strząśnięty, zawołał: „Sługo Pana,
módl się” . Pogoda była wtedy piękna. Florencjusz wy­
szedł, podniósł oczy i ręce ku niebu, aby Pan oddalił
to nieszczęście w sposób, w jaki sam zechce. Na jego
glos niebo nagle zagrzm iało i piorun zabił wszystkie
znajdujące się ta m węże.
12. Gdy m ąż Boży Florencjusz to zobaczył, powie­
dział. „Oto zabiłeś je, P anie. A kto je stąd zabierze?”
po tych jego słow ach przyleciało tyle ptaków, ile było
zabitych węży. P odniosły je i daleko odrzuciły, tak że
miejsce to pozostaw iły zupełnie czyste .
13. Piotr: J a k ą on m iał cnotę, jakie zasługi, że na je­
go glos Bóg w szechm ogący sta ł się dla niego tak bliski?
Grzegorz: U Boga wszechmocnego sama czystość
i prostota ludzkiego serca wiele może. Słudzy Boży
przez sam fakt, że są oddzieleni od ziemskiego działa­
nia, że nie używają słów niepotrzebnych i unikają roz­
proszenia i splam ienia swej duszy, mogą być prędzej
niż inni wysłuchani przez swego Stwórcę. 0 ile to bo­
wiem możliwe, są z N im złączeni samą czystością i pro­
stotą myśli.
14. My zaś, zam ieszani w zgiełk świata, często wo­
limy niepotrzebne rozm owy, nieraz nawet bardzo
szkodliwe, i n asze u sta tym bardziej oddalone są od
Boga w szechm ocnego, im są bliższe temu światu.
Włączanie się w ciągle rozm owy ludzi świeckich, bar­
dzo nas ściąga w d ó l 76.
15. To w ła śn ie z żalem wyrzucał sobie Izajasz, gdy
ujrzał Pana Zastępów : B ia d a mi! Jestem zgubiony!

5f‘Jak kruk św. Benedykta, por. 11,8,3.


Powtarza się motyw I, Prologu,
Wszak jestem mężem o nieczystych w argach. I wyja­
śnia, dlaczego jego wargi są n ieczyste, dodając: M iesz­
kam pośród ludzi o nieczystych w argach
16. Bardzo to trudne, żeby język ludzi świeck
nie splamił umysłu, którego dotyka. Często bowiem
zniżamy się do świeckiej rozmowy, dla nas niewłaści­
wej, a podtrzymujemy ją z przyjemnością, tak że
w końcu z trudem kończymy rozmowę, na którą przy­
szliśmy niechętnie. I tak od rzeczy niepotrzebnych
przechodzimy do szkodliwych, od lekkich słów do po­
ważnych i Bóg wszechmocny tym mniej słyszy modli­
twę naszych ust, im bardziej są one splamione głupią
rozmową. Napisane jest bowiem: Kto ucho odwraca, by
Prawa nie słyszeć, tego nawet modlitwa je s t wstrętna
1 7. Cóż więc dziw nego, że gd y p r o s im y o c o ś B oga,
On późno nas w ysłuchuje, sk oro J e g o p o le c e ń s łu c h a ­
my opieszale lub wcale. I cóż d z iw n e g o , ż e m o d litw a
Florencjusza została szyb k o w y słu c h a n a , s k o r o on
sam szybko słuchał p oleceń P an a?
Piotr: N ic nie m ożna o d p o w ie d z ie ć n a to s łu s z n e
rozumowanie.
18. Grzegorz: E u tycju sz, k tó r y b y ł to w a r z y s z e m
Florencjusza w jego drodze do B o g a , d o p ie r o po
śmierci zasłynął w ielkim i cu d am i. C h o c ia ż m ie s z k a ń ­
cy jego m iasta zw ykli op ow iad ać o lic z n y c h j e g o c u ­
dach, jeden z nich je st szczególn y, k tó r y a ż d o c z a s ó w
Longobardów Bóg w szech m ocn y r a c z y ł p e łn ić z a p o ś r e ­
dnictwem jego tuniki. A lb ow iem ile k r o ć n ie b y ło d e s z ­
czu, a długotrw ała su sza p aliła z ie m ię z b y tn im u p a łe m ,
m ieszkańcy jego m iasta grom ad zili s ię , i n io s ą c je g o 78

77 Iz 6,5.
78Prz 28,9
tunikę z m odlitw ą, ofiarow yw ali ją przed obliczem Pa­
na Gdy ta k m odląc się nieśli ją przez pola, nagle
spadał deszcz, k tó ry m ógł całkowicie nasycić ziemię.
19. Z tego w idać, ja k a b y ła w ew n ętrzn a cnota i za­
sługa jego duszy, sk o ro z ew n ętrzn ie pokazana jego tu­
nika m ogła odw rócić gniew Stw órcy.

16. O M a rc in ie , m n ic h u z g ó ry M a rsic u m

1. Niedawno, też w Kampanii, pewien bardzo czci­


godny mąż, imieniem Marcin, prowadził samotne ży­
cie i przez wiele lat przebywał w bardzo wąskiej gro­
cie. Wielu spośród nas znało go i było świadkami jego
czynów. Ja sam dużo dowiedziałem się o nim od mego
poprzednika, błogosławionej pamięci papieża Pelagiu-
sza*801 i od innych bardzo pobożnych mężów.
2. J eg o p ie r w s z y c u d b y ł ta k i: za led w ie udał się do
groty w e w s p o m n ia n e j g ó r z e , a z tej sam ej skały, któ­
ra u tw o r z y ła w s o b ie w ą s k ie , w y d r ą żo n e w głębienie,
w yp ły n ęła w o d a w il o ś c i w y sta r c z a ją c e j n a codzienny
użytek, t a k ż e n i e b y ło je j a n i z a d u żo , a n i za mało.
w sz e c h m o g ą c y B ó g p o k a z a ł p r z e z to , ja k bardzo trosz­
czy s ię o s w e g o s ł u g ę , k t ó r e m u w c u d o w n y sposób po­
daje z tw a r d e j s k a ł y w o d ę d o p i c i a 82.
3 . L e c z o d w i e c z n y w r ó g r o d z a ju lu d z k ie g o , zazdro­
szcząc m u j e g o c n ó t , p o s t a n o w ił sw o im i sposobam i
w ypędzić g o z te j g r o t y . W s z e d ł w ię c w zap rzyjaźn ion e
z so b ą z w ie r z ę , w w ę ż a , i u s iło w a ł str a c h e m wypędzić

N Podobnie jak welon św. Agaty chronił Katanię od lawy Etny.


80Święto 24 X. BHL 5601-5603.
81 Papież Pelagiusz II (579-590), poprzednik Grzegorza.
82 Por. Lb 20,11.
Mewcina. Zaczął więc ukazyw ać m u się w grocie, kJaść
się przed nim podczas m odlitwy, d zielić z nim posłanie.
Mąż święty byl nieustraszony, rę kę lu b n og ę wyciąga!
do jego pyska, mówiąc: „Jeśli m asz p o zw o len ie, aby
ugryźć mnie, nie będę ci b ron ił”.
4. Trwało to bez przerw y trzy la ta “ aż pew neg
dnia odwieczny wróg zw yciężon y o d w agą Marcina
zniecierpliwił się i zsu n ąw szy się po zb o czu góry, rzucił
się w przepaść, a cała roślinność w tym m iejscu spłonę­
ła od ognia, który wydobywał się z n ieg o . G dy zw ycię­
żony odchodził, paląc całe zb ocze góry, z m u s z o n y przez
Boga wszechmocnego m u siał w ykazać, sk ą d p och od ziła
jego moc. Przyznaj, proszę, na ja k im sz c z y c ie du ch o­
wym przebywał ten m ąż B oży, k tó r y p r z e z tr z y lata
spokojnie sypiał z wężem.
Piotr: Drżę, gdy tego słu ch a m .
5. Grzegorz: Ten czcigod n y m ą ż n a p o c z ą tk u sw e g o
odosobnienia się postan ow ił, ż e n ie sp o jr z y w ięce j n a
kobietę. Nie dlatego, żeby p o g a rd za ł k o b ie ta m i, lecz
obawiał się, że patrząc n a ich p ię k n o d o z n a p o k u sy .
Dowiedziała się o tym p ew n a k o b ie ta . B e z c z e ln ie w e ­
szła na górę i bezw stydnie w d arła s ię d o j e g o g r o ty . O n
jednak, patrząc z daleka, za u w a ży ł, ż e o s o b a , k tó r a s ię
zbliża, ma szaty kobiece. Z aczął w ię c m o d lić s ię p o c h y ­
liwszy twarz do ziem i. I tak le ża ł, aż b e z w s t y d n a k o b ie ­
ta zm ęczona odeszła od w ejścia je g o celi. T e g o s a m e g o
dnia, zaledwie zdążyła zejść z góry, s k o ń c z y ła ż y c ie .
Ten wyrok jej śm ierci daje do z r o z u m ie n ia , ż e B o g u
w szechm ocnem u n ie podobało s ię to , ż e J e g o s ł u g ę z a ­
sm uciła swą n ieprzyzw oitą b ez c z e ln o śc ią .

MTrzy lata próby podobnie jak Benedykt w Subiaco, 11,1,4.


6. Innym razem gdy wielu ludzi powodowanych
pobożnością szło do niego wąską ścieżką, która po
stromym zboczu prowadziła do jego celi, mały chło­
piec, idąc nieuważnie spadł i stoczył się w przepaść, aż
do doliny położonej u stóp góry. W tym miejscu góra
jest tak wysoka, że duże drzewa w dolinie wyglądają
jak krzaki. Wszyscy pielgrzymi, wstrząśnięci, z wielką
troską usiłowali znaleźć ciało chłopca. Kto by przypu­
szczał, że chłopiec może żyć albo że ciało jego mogło
spaść nie zranione, gdyż zbocze najeżone było skałami,
które mogły je rozszarpać. Chłopca znaleziono jednak
w dolinie nie tylko żywego, lecz całkiem zdrowego.
Wtedy dla wszystkich stało się jasne, że chłopiec nie
mógł być poszkodowany, ponieważ - gdy spadał - uno­
siła go modlitwa Marcina.
7. W g r o c ie M a r c in a z w is a ła w ielk a skała, wąską
tylko c z ę ś c ią p r z y le g a ją c a d o góry. Z najdow ała się nad
jego celą i w k a ż d e j c h w ili m o g ła sp a ść i zabić go. Ma-
skator, s io s t r z e n ie c m ę ż a s z la c h e tn e g o Arm entariu-
sza M, p r z y s z e d ł z t łu m e m w ie śn ia k ó w i prosił m ęża
B ożego, ż e b y z e c h c ia ł w y jść z e sw ej groty. W tedy on
m ógłby o d e r w a ć z w is a j ą c ą s k a łę i słu g a B oży odtąd
m ie sz k a łb y w g r o c ie b e z p ie c z n ie . M ą z B oży stanow ­
czo o d m ó w ił, p o le c ił A r m e n t a r iu s z o w i robić, co może,
a sa m u s u n ą ł s i ę w n a j d a ls z y k ą t g ro ty . G dyby skała
ru n ęła , b e z w ą t p i e n i a z n is z c z y ła b y g rotę i zabiła
M arcina.
8. W ów czas p r zy b y ły tłu m u siłow ał, o ile to możli
we bez z a g r o ż e n ia ż y cia m ę ż a B ożego, unieść zwisają­
cą skałę. I w te d y n a o cza ch w szystk ich zdarzyło się
coś n iez w y k łe g o , g d y ż ca la sk ała, którą usiłowano
usunąć, w y r w a n a w y siłk ie m lu d zi - aby nie dotknąć

M
Osoby skądinąd nieznane.
((roty Marana wyskoczyła, ja k b y chw ata >jnik(l.v
zranienia nługi Hożego i -.padła datuj K i o wn-rry. /«-
wszystkim kieruje Hoża O p a t r z n o ś ć , z r o z u m ie ,
to lak na rozkaz linga za *pruw ą a n io łó w

ft. S a [Miczątku swego pobytu na tej górzo, zanim


jeszcze zamknąI się w grocie , M a rcin p rze w ią za ł szibr
nogę żelaznym łańcuchem , kt/iry d ru g im końcem
przykuł do skały, ahy n ie mój(ł odejść d a lej n iz na
długo-' łańcucha D ow iedział się o tym H enerlykt,
mąz czcigodny, o którym ju z w ajm m inałem . 'Aa pożre
dnictwem twego ucznia p olecił M a rcin o w i: „JekU je
steś sługa Hożym, nie pow inien cię k rę p o w a ć łańcuch
żelazny, lecz łańcuch C h ry s tu s a ”. U sły s z a w s z y to,
Marcin natychmumt odwiązał te ka jda ny. N ig d y jed n ak
nie [Minta wił uwolnionej nogi dalej, n iz p o zw a la ! na to
łańcuch. I bez łańcucha p o ru sza ł się na ta k ie j p rz e ­
strzeni, na jakie; przedtem pozostaw ał p rz y w ią z a n y **
10. (idy później zam knął sir; w grocie tej góry, za
c żęli także do niego p rzyb yw ać u c z n io w ie , k tó r z y m ie ­
szkali poza grotą Na codzienny u żyte k czerpali wride
■ze studni, lecz sznur, do którego p r z y w ią z a n e b y ło w ia ­
dro do czerpania wody, c z ę sto s ię p r z e r y w a ł. D la te g o
uczniowie poprosili m ęża Hożego o ła ń c u c h , k tó r y zd ją ł
ze swej nogi, połączyli go ze sz n u r e m i p r z y w ią z a li d o
wiadra Od Lej chw ili ten sam -iznur c o d z ie n n ie z a n u ­
rzany w wodzie nigdy się n ie p rz e r w a ł. A t o d la t e g o , ż e
gdy lylko fcznur d otk n ą ł ła ń c u c h a rn ęża Hożego, p r z e ją ł
na siebie całą siłę żela za, ab y d ź w ig a ć w o d ę .

11. Piotr. O tak ich c z y n a c h p r z y j e m n ie s ł y s z e ć , b o


■■ą n iezw y k le, a le z w ła sz c z a d la te g o , z e z d a r z y ł y s ię
niedaw no.

NoM/enie łańcuchów junt potępione przez kw Hieronima


1fynnl ’l l zHi i iui Ui ih Hinl/tnu Monoehorum m Aegypto <1)
|7. O m n ich u /. g ó ry Ar|{«nU iriuni, kt/iry
WHkrvyfeHił z m a rłe g o

1. G rzegorz. Za naszych cza*ów r-iejak: Cjoadrage-


limu* ** był .lubdiakonern kościoła w Hazentium
Zfc-yki on był p aść ow« Hlado o w iw w okolicy Aurelii.
Według o p o w ia d a n ia teg o godnego wiary meza zda­
rzyło się coś n iezw y k łeg o , a dokonało *ię w tajemnicy.
Jak już p o w ied ziałe m , p asł on swe blado w Aurelii.
V.’ tym nam ym c z a tie zył n a górze A rgentanurn ^ czci­
godny m ą ż, k tó r y n o sił h a b it zak o n n y , a życiem
twym w y p e łn ia ł to , co o n w y raża. M iał on zwyczaj
uchodzić co ro k z g ó ry A rg e n ta riu m do kościoła bło­
gosław ionego P io tr a , k się c ia apostołów , i zatrzymy­
wać się u w s p o m n ia n e g o su b d ia k o n a , k tóry to opo­
wiedział.
2. Pew nego dnia, gdy wszedł do jego mieszkania
niedaleko kościoła, w sąsiedztw ie właśnie zmarł mąz
pewnej biednej kobiety. Zgodnie ze zwyczajem umyto
go, u b ra n o i o w in ięto białym płótnem. Nie można go
było jednak pochow ać, poniew aż już wieczór zapadał.
Przy ciele zm arłego siadła jego żona. Całą noc bardzo
płakała i daw ała wyraz sw em u cierpieniu przez nie­
ustanne krzyki rozpaczy.
3. Gdy tak d łu ższ y czas nie przestawała płakać,
mąż Boży przebyw ający w gościnie, przejęty współ­
czuciem, rzekł do Q uadragesim usa: „Dusza moja
współczuje bólow i tej kobiety. Proszę cię, wstań i po­
módlmy się ”. P o sz li obaj do sąsiedniego kościoła i za-

w BHL 2, *. 1018.
D z i h w j h z c M onte A rgentario, półwysep-wyspa na pn od Rzy­
mu, h okolicy biegnie via Aurelia. Baxentium, miasto w okolicy,
bliżej mezidetyfikowane.
częli się modlić. Po dłuższej modlitwie mąż Boży po­
prosi! Quadragesimusa o jej zakończenie. Potem ze­
bra! pyl z podstawy ołtarza M i razem z Quadragesi-
musem udał się do zmarłego i tam zaczął się modlić.
4. Modlił się długo, lecz tym razem nie chciał, ta
jak przedtem, żeby subdiakon modlitwę zakończył,
ale sam udzielił błogosławieństwa, wstał, a ponieważ
w prawej ręce trzymał pył, lewą podniósł płótno, któ­
rym nakryta była twarz zmarłego. Gdy kobieta to za­
uważyła, zaczęła mu się gwałtownie sprzeciwiać, za­
stanawiając się, co on chce zrobić. On zaś odsunąwszy
płótno długo nacierał pyłem twarz zmarłego. Ten zaś
po dłuższym czasie odzyskał swą duszę, ziewnął, otwo­
rzył oczy, usiadł zdziwiony, co z nim się dzieje, jakby
zbudzony z głębokiego snu.
5. Gdy kobieta, wyczerpana swą rozpaczą, zoba
czyła to, zaczęła jeszcze bardziej płakać, tym razem
z radości, i jeszcze głośniej krzyczeć. Mąż Boży uspo­
koił ją delikatnie: „Zamilknij, zam ilknij. A jeśli ktoś
cię zapyta, jak to się stało, powiedz tylko, ż e Pan Je­
zus Chrystus sam dokonał swego d zieła”. Powiedział
to i wyszedł. Wkrótce też opuścił subd iakon a Quadra-
gesimusa i więcej nie pokazał się w tej miejscowości.
Chcąc bowiem uniknąć doczesnej chw ały, postąpił
tak, aby ci, którzy widzieli, że jest obdarzony taką mo­
cą, nigdy go już w tym życiu nie zobaczyli.
6. Piotr: Nie wiem, co inni o tym m yślą. J e śli cho
dzi o mnie, to za największy cud u w ażam tak i, dzięki
któremu zmarli wracają do życia i d u sz e ich zostają
przywołane z powrotem do ciała.

Czyli z grobu świętego, nad którym budowano ołtarz, i dlate­


go sprawia cud.
KsiB U A TRZECIA, n 235

7. Grzegorz: J e ś li zw ażam y n a to, co widzialne, to


możemy t a k m yśleć. J e ś li je d n a k zwracam y uwagę na
to, co n iew id zialn e, to w iększym cudem jest nawróce­
nie g rze sz n ik a p rz e z głoszenie n a u k i i modlitwę niż
w skrzeszenie z m a rłe g o . W sk rz e sza się bowiem ciało,
które jeszcze r a z u m rz e , a ta m - duszę, k tó ra wiecznie
żyć będzie.
8. Przypominam ci dwóch ludzi: w którym z nich
cud dokonany był z w iększą mocą? Łazarza, który jak
sądzimy był wierzący, Pan wskrzesił według ciała*9,
Szawła zaś - w edług d u ch a8990. Po wskrzeszeniu ciała
Łazarza już nie słyszy się o dokonanych przez niego
cudach! Lecz po w skrzeszeniu duszy Szawła nie jeste­
śmy w stanie pojąć tego, co Pism o Święte mówi o jego
cudach.
9. Jego okrutne zam ysły zostają przemienione w do­
broć i łagodność; sam pragnie umrzeć za braci91*,któ­
rych śm iercią przed tem się radow ał0J.
10. P ełen w iedzy zawartej w Piśm ie Świętym uwa­
ża, że nie zn a nic j a k tylko Jezusa Chrystusa, i to
ukrzyżowanego 93. D la C hrystusa znosi z radością bi­
czowanie94, choć przed tem prześladował Go z mie­
czem w ręku. J e st szczególn ie godny czci z powodu
swej działaln ości, a p o sto lsk ie j95, a przecież pośród
swych uczniów dob row oln ie staje się małym;

89Por. J 11,1-44.
90Por. Dz 9,1-17, 26,10-16.
91 Por. 1 Tes 2,8; 2 Kor 12,15; Flp 2,17.
' Por. Dz 9,1 i 22,19n.
931 Kor 2,2.
94Por. 2 Kor 11,25.
95 Por. 1 Tes 2,7.
11. Wprowadzony w taje m n ic e trz e cie g o n ieb a "
przez współczucie zniża w zrok sw ego u m y słu , aby za­
jąć się związkiem m ałżeńskim , m ów iąc: M ą ż niech od­
daje powinność żonie, p o d o b n ie też żo n a m ężow i w.
Dzięki kontem płacji d o p uszczony do c h ó ró w aniel­
skich, nie waha się m yśleć o k ie ro w a n iu s p ra w a m i lu­
dzi żyjących w ciele.
12. Raduje się ze swych słabości i ma upodobanie
w obelgach M; dla niego żyć - to Chrystus, a umrzeć -
to zysk , Jego życie, choć przeżywa je w ciele, jest po­
za ciałem.
13. Oto, jak żył ten, który z duchowego piekła po­
wrócił do życia miłością. Mniejszą rzeczą jest więc
wskrzeszenie kogoś w ciele, chyba że przez przywró­
cenie ciała do życia ożywi się duszę, tak że przez cud
zewnętrzny człowiek wewnętrzny ożyje i nawróci się.
14. Piotr; Byłem głęboko przekonany, że nawróce­
nie jest czymś niższym, teraz zrozum iałem , że jest
czymś nieporównanie wyższym.

18.0 mnichu Benedykcie 967*100

1. Grzegorz: Pewien brat, który razem ze m n ą żył


w klasztorze, wielki znawca Pism a Ś w iętego, starszy
ode mnie, zwykł był uczyć mnie w ielu rzeczy, o któ­
rych nic nie wiedziałem. Od niego to dow iedziałem

96Por. 2 Kor 12,2.

971 Kor 7,3.


* Por 2 Kor 12,10.
wFlp 1,21; Ga 2,20.
Święto 23 III BHL 1 , s. 165. Podobnie jak św. Benedykt jest
już w młodym wieku dojrzały (Prol 1,1).
się, że w Kampanii, około czterdziestu mii od Rzymu,
żył pewien mnich imieniem Benedykt, młody wiekiem
lecz sędziwy, jeśli chodzi o sposób życia, ściśle zacho­
wujący regułę świętego życia.
2. W czasach króla Totili Goci go pojmali i zamie­
rzali spalić go razem z jego celą. Podłożyli ogień, ale
choć wszystko dokoła płonęło, jego cela nie zapaliła
się. Widząc to, rozwścieczeni Goci wyciągnęli go z celi,
a ponieważ w pobliżu był rozpalony piec przygotowa­
ny do pieczenia chleba, wrzucili go do niego i zamknę­
li. Nazajutrz znaleziono go nie naruszonego, tak że
nie tylko jego ciało nie było poparzone, lecz nawet
brzeg habitu nie był nadpalony.
3. Piotr: Jak bym słyszał o starodawnym cudzie
trzech młodzieńców, którzy wrzuceni do rozpalonego
pieca, pozostali nietknięci.
Grzegorz: T en, jak m i się wydaje, jest pod pewnym
względem inny. W tedy bow iem trzej młodzieńcy zosta­
li wrzuceni do ognia ze związanym i rękami i nogami.
Następnego dnia król znalazł ich przechadzających się
w nienaruszonych ubraniach. Z tego wynika, że ogień,
w który zostali w rzuceni, nie dotknął ich ubrań, lecz
zniszczył ich w ięzy. O gień w służbie sprawiedliwych
miał jednocześnie m oc, aby przynieść im ulgę, lecz nie
miał jej, aby ich dręczyć 101.

19.0 kościele błogosławionego Zenona


w mieście Weronie

1. W n a szy ch cza sa ch zdarzył się cud podobny do


tamtego ta k d a w n eg o , a le dokonany w przeciwstaw­
nym żyw iole. O sta tn io tryb u n Jan powiedział mi, że

Por. Dn 3,13-92.
komes Pronulfus l|,: razem z królem Authari 10:1 byli
w tym samym czasie w miejscu, gdzie dokonał się ów
cud. Był więc przy nim i dał temu świadectwo.
2. Wspomniany trybun powiedział mi, że około
pięciu lat temu, gdy Tybr wylał w Rzymie i przybrał
tak bardzo, że wody jego przelały się przez mury mia­
sta i zalały najdalsze okolice *10304*,jednocześnie w Wero­
nie rzeka Atesis wylała i doszła aż do kościoła błogo­
sławionego Zenona, męczennika i biskupa ““L I cho­
ciaż otwarte były drzwi tego kościoła, woda nie wlała
się do wnętrza. Dotarła aż do okien kościoła, które
znajdowały się pod dachem. Zatrzymała się i zamknęła
drzwi kościoła tak, jakby ten żywioł płynny nagle za­
mienił się w twardą ścianę.
3. Wody otaczały kościół, w którym w ielu ludzi zo
stało zamkniętych, nie mogli w yjść i bali się, że umrą
z głodu i pragnienia. Podchodzili do drzw i, aby napić
się wody, która - jak powiedziałem podniosła się aż do
okien, do wnętrza jednak nie w lew ała się. Mogła być
wodą, którą się pije, ale nie wodą, która zalewa! Za­
trzymała się przy drzwiach, aby w szystkim zwrócić
uwagę na zasługi męczennika, była wodą przynoszącą
ratunek, a nie taką, która zalewa św ięte miejsca.

' Jan - przyjaciel Grzegorza, Pronulfus - postać skądinąd nie­


znana.
103
Król Longobardów (584-590), mąż Teodelindy, której Grze­
gorz przesłał Dialogi.
104
Było to w roku 589, stąd Dialog napisany w 594 r.
Zenon bp. Werony, autor licznych homilii, nie byl męczenni­
kiem. Święto 12 IV. BHL 9001-9013. Por. SWP 397; A. GRAZ10LI,
II culto di S. Zenone, La Scuola Cattolica 68(1940) 290-301;
G.P. MARCHI, Le antiche siorie di S. Zeno, w: G.P. MARCHI, A. ORLAN-
DI, M. Brenzoni, II culto di S. Zeno nel Veronese, Verona 1972,13-16.
Rzeka - dzisiejsza Adige.
4. T a k ja k p r z e d te m pow iedziałem , nie różnił się
ten cud od d a w n e g o c u d u o g nia, k tó ry nie dotknął
ubrań trz e c h m ło d z ie ń c ó w , a spalił ich więzy 1,11
5. Piotr: C z y n y ś w ię ty c h , o k tó ry c h opowiadasz, są
przedziwne i z d u m ie w a ją c e d la lu d zi obecnie tak
miernych. S k o ro w I ta lii b y ło ty lu ludzi obdarzonych
godną p o d z iw u m o c ą , c h c ia łb y m w iedzieć, czy zdarzy­
ło się im z n o sić p o d s tę p y od w ieczn eg o w roga i czy od­
nieśli z n ic h k o rz y ś ć ?
Grzegorz: N ie m a palmy zwycięstwa bez trudu wal­
ki *107. Skąd braliby się zwycięzcy, jeśli nie walczyliby
przeciw zasadzkom odwiecznego wroga? Zły duch bo­
wiem nieustannie śledzi nasze myśli, słowa i czyny,
czy przypadkiem nie znajdzie w nich czegoś, o co
mógłby nas oskarżyć na sądzie ostatecznymi Chcesz
wiedzieć, w jaki sposób jest zawsze obecny, aby nas
oszukać?

20. O Stefanie, kapłanie w prowincji Waleria


1. To, co teraz opow iem , potwierdza wielu spośród
przebywających z nam i. Czcigodny mąż imieniem Ste­
fan, kapłan w prow incji W aleria, był bliskim krewnym
naszego diakona B onifacego, zarządzającego Kościo­
łem 108. P ew nego d n ia w róciw szy z podróży do domu
rozkazał sw em u niew olnikow i, nie myśląc o tym, co
mówi: „Chodź, diable! Zdejmij m i buty!” N a te słowa
rzemyki u jego bu tów zaczęły się rozwiązywać z niezwy-

108 Por. Dn 3,13-92.


107 Por. 11,8,13.
106
Przyszły papież Bonifacy IV (608-615) lub diakon wspomi­
nany w Listach G rzegorza (1,52; 4,2; 6,61; 10 ,9 ).
240 KStfJOA TRZECIA, 21

kią szybkością. Było więc wyraźnie widać, że diabeł


imiennie wezwany, aby zdjąć mu buty, posłuchał go.
2. Widząc to, kapłan przeraził się. Zaczął wielkim
głosem krzyczeć: „Wynoś się, nieszczęsny, wynoś się!
Nie do ciebie mówiłem, tylko do niew olnika”. Na jego
głos diabeł natychmiast odszedł. Rzemyki butów zo­
stawił w znacznej części już rozwiązane. N a tej pod­
stawie możesz zobaczyć, jak dalece odw ieczny wróg -
tak już obecny w dziedzinie cielesnej - śledzi podstęp­
nie nasze myśli.
3. Piotr: To trudne i przerażające wciąż być nasta­
wionym przeciw podstępom wroga i sta le jakby stać
pod bronią.
Grzegorz: To nie będzie trudne, je śli straż nad na­
mi powierzymy nie sobie, lecz łasce z n ieb a, czuwając
jednak pod tą opieką, ile tylko m ożem y. I je śli zaczy­
namy wypędzać odwiecznego w roga z naszej duszy,
często zdarza się dzięki Bożej łask aw ości, ż e nie tylko
już nie musimy się go bać, lecz on sam boi się potęgi
dobra.

21.0 zakonnicy która jedynym rozkazem uwolniła


człowieka od diabła

1. Tego, co teraz opow iem , ś w ia d k ie m b y ł stary


o p a t10S, bardzo św ięty m ąż, E le u te r iu s z no, o którym
wcześniej wspominałem , a który p o s ta r a ł s ię p o w iad o­
mić mnie o tym. W m ieście S p o le tu m p e w n a m łoda
dziewczyna w w ieku o d p ow ied n im d o m a łż e ń s tw a ,
córka wyższego urzędnika p ło n ęła p r a g n ie n ie m życia
niebiańskiego. Ojciec u siło w a ł s p r z e c iw ić s ię obranej 109

109Łac senex pater.

‘“ Por.Dial. 3,14,1.
przez n ią dro d ze życia O n a jed n ak nie posłuchała
ojca i przyjęła h a b it zak o n n y . W obec tego ojciec ją wy­
dziedziczył. P rz y z n a ł jej ty lk o połowę niewielkiej po­
siadłości. P o d jej w p ły w em liczn e dziewczęta ze szla­
chetnych ro d ó w zaczęły g ro m ad zić się przy niej i słu­
żyć Bogu w sz e c h m o c n e m u , poświęcając M u swoje
dziewictwo.
2. Pew nego dn ia opat Ełeuteriusz, mąż czcigodny,
przyszedł, aby ją um ocnić i dodać jej odwagi. Gdy
usiadł, aby porozmawiać z nią o Słowie Bożym, nagle
pojawił się w ieśniak, mieszkaniec tego niewielkiego
skrawka ziem i przyznanego jej przez ojca, i przyniósł
dla niej dar. Gdy stan ął przed nimi, został opanowany
przez złego ducha, upadł na ziemię i dręczony przez
niego wydawał straszn e krzyki i beczenie.
3. W ów czas zak on n ica w stała i z zagniewanym ob­
liczem k rzyk n ęła głośno: „Wyjdź z niego, nieszczęsny.
Wyjdź z niego 112, n ieszczęsn y !” N a jej słowa diabeł od­
powiedział przez u s ta w ieśniaka: „Jeśli wyjdę z niego,
to w kogo w ejdę?” Przypadkow o w pobliżu pasł się
mały w ieprz. Z a k o n n ica rozkazała: „Wyjdź z niego
i wejdź w teg o w ie p r z a ” ll3. N atychm iast wyszedł, zgo­
dnie z ro zk a zem p o rw a ł w iep rza zabił go i odszedł.
4. Piotr: C h cia łb y m w ied zieć, czy zakonnica powin­
na była n a w e t te g o w ie p r za oddać nieczystemu du­
chowi.
G rzegorz: C z y n y P ra w d y stanow ią zasady postano­
wienia z a p r o p o n o w a n e n am . Do Pana naszego le-

HI t> ^
Por. Ps 15,10.
"'P o r. Łk 4,35; Mk 1,25.
"J Por. Mt 8,28-34, par.
gion fzłych duchów], który trzym ał człowieka po­
wiedział: Jeżeli nas wyrzucasz, to poślij nas w tę trzodę
świń On wyrzucił je z człowieka i pozwolił im wejść
w stado świń i zrzucić je w przepaść. S tąd m ożna wnio­
skować, że bez pozwolenia Boga wszechmocnego zły
duch nie ma żadnej mocy nad człowiekiem, skoro bez
zezwolenia nie może wejść w sta d o św iń. Trzeba
więc, żebyśmy dobrowolnie poddali się T em u, któ­
remu i siły przeciwne w brew swej woli s ą poddane,
abyśmy się stali wobec naszych w rogów tym potęż­
niejsi, im dzięki pokorze b ardziej je d n o czy m y się ze
Stwórcą wszystkiego.
5. Cóż zresztą dziwnego, że w y b ran i, jeszcze będą
w ciele, mogą wiele zdziałać w sposób cudow ny, skoro
nieraz w licznych cudach n aw et kości zm arły ch oży­
wają?

22. 0 kapłanie z prowincji Waleria, k tóry złodzieja


zatrzymał przy swym grobie 111

1. Fakt, o którym teraz opowiem, zdarzył si


w prowincji Waleria, a dowiedziałem się o nim od me­
go opata, błogosławionej pamięci Wałencjona. Był tam
pewien czcigodny kapłan, który wraz ze swym i ducho­
wnymi oddany chwaleniu Boga i pełnieniu dobrych
uczynków pędził święte życie zakonne. Gdy nadszedł
dzień, w którym Bóg go wezwał, zm arł i został po­
chowany przed kościołem. Do kościoła przylegały za­
grody dla owiec, a miejsce, gdzie go pochowano, leżało
na drodze do nich prowadzącej.*16

lu Por. Mk 5,9; Łk 8,30.


1,6 Mt 8,31.
116
Podobne opowiadanie u Rufina, HK 10,(1),5 o Spiridionie.
2. Pew nej nocy, gdy duchowni odmawiali psalmy
w kościele, złodziej w darł się do zagród, zabrał barana
i szybko wyszedł. Gdy doszedł do miejsca, gdzie po­
chowany był m ąż Boży, nagle zatrzym ał się i nie mógł
dać kroku. Zdjął z ram io n b a ra n a i chciał go uwolnić,
lecz nie mógł ruszyć ręką. S tał więc, nieszczęsny, ze
swym łupem , w inny i związany. Chciał uwolnić barana
i me mógł. C hciał wyjść z b aran em i też nie mógł. Tego
złodzieja, k tó ry b a ł się, że zobaczą go żywi, w przedzi­
wny sposób z a trzy m ał um arły, a ponieważ jego ręce
i nogi były ja k b y zw iązane, stał unieruchomiony.
3. Rano, gdy duchowni skończyli chwalić Boga i wy­
szli z kościoła, zobaczyli nieznanego im człowieka,
który trzymał barana. Zastanawiali się, czy barana
zabierał, czy przyniósł w darze. Winien tej kradzieży
sam jednak wyjaśnił, że taka była jego kara. Wszyscy
podziwiali, jak złodziej został zatrzymany przez za­
sługi męża Bożego. Zaczęli się zaraz modlić*i swoimi
prośbami osiągnęli, że ten, kto przyszedł ich okraść,
mógł odejść z próżnymi rękoma. I tak złodziej, który
długo stał uw ięziony ze swym łupem, wreszcie od­
szedł bez niego, ale wolny.
4. Piotr: W idać w tym wielką dla nas łaskawość
Boga w szechm ocnego, który czyni dla nas tak zabaw­
ne cuda.

23. O opacie z góry Preneste 111i jego kapłanie


1. N ad m iastem P reneste wznosi się góra, na któ
rej znajduje się k lasztor błogosławionego Piotra Apo­
stoła. Gdy jeszcze przebywałem w klasztorze, usły-

Ul
Dzisiejsze miasto Palestrina niedaleko Rzymu. W tych gó­
rach mieszkała pustelnica Herundo (por. IV, 16,1).
szalem od mężów Bożych o wielkim cudzie, o którym
opowiem. W tym klasztorze żyl pew ien ojciec czci­
godny, który wychował jednego m nicha tak, że pro­
wadził on życie godne szacunku. Gdy stw ierdził, że
wyrósł już w bojaźni Bożej, p o starał się o wyświęcenie
go na kapłana w swoim klasztorze.
2. Po swym wyświęceniu k ap ła n te n w objawien
dowiedział się, że śm ierć jego je s t bliska. P oprosił ojca
klasztoru o pozwolenie n a p rzygotow anie sobie grobu.
Ten mu odpowiedział: „U m rę p rzed tobą, lecz idź
i, jak chcesz, przygotuj sobie g ró b ” . O dszedł więc
i wszystko przygotował. Po kilku d n iach sędziw y ojciec
dostał gorączki i wkrótce zn alazł się w sta n ie agonii.
Kapłanowi, który był przy nim , ro zk azał: „Pochowaj
mnie w twoim grobie”. Gdy ten odpow iedział: „Wiesz,
że niedługo za tobą pójdę. W ty m g ro b ie n ie zmieszczą
się dwa d a ła ”, opat naty ch m iast o d p arł: „Z rób tak, jak
powiedziałem, gdyż twój grób p rzy jm ie n a s o b u ” .
3. Umarł i został złożony w grobie kapłana.
Wkrótce potem kapłan zasłabł, choroba się nasiliła
i szybko zakończył życie. Bracia zanieśli jego ciało do
grobu, który sobie przygotował. Gdy otw orzyli grób,
wszyscy obecni stwierdzili, że nie było w nim miejsca
dla niego, ciało bowiem opata zajmowało cały grób.
Bracia, którzy przynieśli ciało kapłana zobaczyli, że
mają trudności z pochowaniem go. W tedy jeden z nich
zawołał: „Ojcze, gdzie jest twoja zapowiedź, że grób
ten przyjmie was obu?”
4. Na ten głos nagle, na oczach w szystk ich , ciało
opata, który był niedawno pochow any i leża ł na
wznak, przewróciło się na bok, zostaw iając miejsce
na ciało k a p ła n a T o, że grób przyjmie ich obu,
opat obiecał za życia, słow a dotrzym ał po śmierci.
5. S tało się to w k lasz to rz e błogosławionego Piotra
Apostola w po b liżu P ra e n e s tu m . Czy chciałbyś też
usłyszeć o ty m , co zd arzyło się strzegącym jego ko­
ścioła w n a sz y m m ieście, w którym spoczywa jego
święte ciało? ""
Piotr: Chcę i b ard zo o to proszę.

24. O T eo d o rz e, z a k ry s tia n ie kościoła Piotra


A postola w R zy m ie *120

1 . Grzegorz: Jeszcze dotychczas żyją ci, którzy zna­


li Teodora, s tr a ż n ik a swego kościoła. Z opowiadania
o nim w iem y o p ew n y m zd arzen iu , które mu się przy­
trafiło. P ew nej nocy w sta ł wcześniej, aby uporządko­
wać lam py koło d rzw i. J a k zwykle stał n a drewnia­
nych s to p n ia c h u m ieszczo n y ch pod lam pą i czyścił
płomień, gdy n a g le błogosław iony Apostoł Piotr w bia­
łej szacie 121 s ta n ą ł pod n im n a posadzce i powiedział.
„Bracie, d laczego t a k w cześn ie w stałeś?”
2. To p o w ied ziaw sz y z n ik n ą ł sprzed oczu Teodora,
którego o g a rn ą ł w ielk i lęk. O puściły go siły i przez
wiele d n i n ie m ó g ł p o d n ie ść się ze swego posłania.
Tak b ło g o sła w io n y a p o s to ł chciał sługom swym oka­
zać sw ą o b ecn o ść i w dzięczność, ponieważ co dla
uczczenia go c z y n ią , o n to zaw sze widzi i bierze pod
uwagę d la ich w ieczn ej n ag ro d y .

Podobny cud opisany u Tertuliana, De anima 51.


i 19
Bazylika św. Piotra w Rzymie.
120 Święto 26 XII. Por. BHL 2, s. 1171.
121 '
Sw. Piotr i Paweł są przedstawiani na mozaikach rzymskich
w białych szatach
3. Piotr: Dla mnie nie to je s t dziwne, że stał się
widzialny, lecz to, że ten kto widząc go był zdrowy, po
widzeniu zachorował.
Grzegorz: Dlaczego dziwisz się, P iotrze? Czy zapo­
mniałeś o wielkiej i strasznej wizji p ro ro k a Daniela?
Był nią tak wstrząśnięty, że pow iedział: Wtedy mnie.
Daniela, ogarnęła niemoc i chorowałem przez wiele
dni Ciało bowiem nie może pojąć tego, co należy do
ducha *125 i dlatego nieraz, gdy d u sza lu d z k a doprowa­
dzona jest do widzenia czegoś, co ją p rzek racza, zda­
rza się, że to cielesne naczynie n ie m oże u n ieść talen­
tu m ciężaru i upada.
Piotr: Ten jasny arg u m en t u su n ą ł m oją trudność.

25. 0 Akoncjuszu, z a k ry stia n ie


tego samego kościoła 123

1. Grzegorz: Nie tak daw no, ja k m ó w ią n a si ojco


wie, byl tam inny zakrystian, im ien iem A koncjusz.
Był to mąż pełen pokory i pow agi, a ta k w ie rn ie służył
Bogu wszechmogącemu, że b ło g o sław iony P io tr apo­
stoł cudami ukazał, jak w ielkie m ia ł d la n ieg o u zn a­
nie. W jego kościele żyła sp a ra liż o w a n a dziew czyna,
która nie miała władzy w dolnej części k ręg o słu p a,
a poruszała się, opierając się rę k a m i i c ią g n ą c ciało po
ziemi. Długo prosiła błogosław ionego P io tr a A postoła,
aby uznał ją za godną uzdrow ienia. P e w n e j n o cy uka-

m Dn 8,27.
1Sa Por. 1 Kor 2,14; Rz 8,5-13.
i
Aluzja do Mt 25,14-30.
Święto 14 IV. Por. BHL, b. 4. Podobny epizod u Wiktora z Wi­
ty, Dzieje prześladowania Kościoła w Afryce przez Wandalów 2,17.
zał się jej w w idzeniu i powiedział'. „Idź do zakrystia­
na Akoncjusza, poproś go, on przywróci ci zdrowie” .
2 . D ziewczyna nie m iała wątpliwości co do swej
wizji, ale nie w iedziała, k to to jest Akoncjusz. Zaczęła
więc czołgać się po całym kościele i pytać o Akoncju­
sza. N agle naprzeciw niej ukazał się ten, którego szu­
kała; rzek ła do niego: „Proszę cię, ojcze, wskaż mi za­
krystiana A koncjusza” . Odpowiedział jej. „To ja”. Na
to ona: „N asz p a ste rz 126*28 i żywiciel, błogosławiony apo­
stoł P io tr przysłał m nie do ciebie, abyś mnie uwolnił od
tej choroby” . O n jej odparł: „Jeśli przez niego zostałaś
przysłana, w sta ń ” , w ziął ją z a rękę i podniósł do właś­
ciwej postaw y. I od tej chwili w ciele jej wszystkie ner­
wy i członki zostały um ocnione, ta k że nie było nawet
żadnego ślad u po jej chorobie w .
3. Lecz jeśli chcielibyśmy przedstawić wszystko,
o czym wiemy, że dokonało się w jego kościele, to nie
moglibyśmy mówić o niczym innym, a trzeba nam po­
wrócić do współczesnych ojców, których życie jaśniało
we wszystkich prowincjach Italii.

26. O M enasie, sam otnym mnichu

1. Niedawno w prowincji Samnium samotne życi


prowadził pewien czcigodny mąż, imieniem Menas.
Wielu z nas go znało. Umarł prawie dziesięć lat te­
mu 129. Mówiąc o jego czynach, nie cytuję żadnego
świadka, poniew aż świadkami jego życia są niemal
wszyscy, którzy znają prowincję Samnium.

126 Por. J 21,15-17.


ł27
Podobnie jak w uzdrowieniu przez Piotra, Dz 3,6n.
128 Święto 11 XI. Por. BHL 592S-5930.
129
To jest około 584 r.
2. Na swój własny użytek nie m ia ł nic, jedynie
ka roi pszczół. Jakiś Longobard chciał m u je zabrać.
Najpierw czcigodny mąż upom niał go, a za chwilę zły
duch rzucił Longobarda pod jego stopy. Dzięki temu
imię Menasa zasłynęło w całym kraju , n aw et wśród
tego barbarzyńskiego plemienia. O d tąd n ik t nie od­
ważył się wejść do jego celi inaczej, j a k ty lk o z pokorą.
3. Często z pobliskiego lasu przychodziły niedźwi
dzie i usiłowały zjeść jego pszczoły. G dy je zobaczył,
uderzał je rózgą, którą zawsze m iał w ręk u . P od tym
uderzeniem zawstydzone uciekały. T e d zik ie bestie,
które zaledwie mieczem m ożna było w y straszy ć, oba­
wiały się jego uderzenia rózgą.
4. Jego największym pragnieniem było nie posia
dać nic na tym świecie, o nic się nie upominać, a we
wszystkich, którzy przychodzili do niego, rozpalić
pragnienie życia wiecznego. Jeśli zdarzyło się, że znał
czyjeś winy, nigdy nie wahał się ich zganić, lecz płonąc
ogniem miłości, starał się być surowym w słowach.
Wśród mieszkańców sąsiednich okolic powstał zwyczaj,
że każdy w wyznaczonym dniu tygodnia przynosił mu
dary, aby miał co ofiarować odwiedzającym go.
5. Raz pewien właściciel majątku, K arteriusz, pod
wpływem nieczystej żądzy porwał zakonnicę i połą­
czył się z nią niedozwolonym m ałżeństw em . Gdy mąż
Boży dowiedział się o tym, przez posłańców przekazał
mu słowa, które powinien był usłyszeć. A ten, wie­
dząc, że źle postąpił, bał się i nie odw ażył się zbliżyć
do męża Bożego w obawie, że zgodnie ze sw ym zwy­
czajem mógłby go ostro skarcić. P rzygotow ał więc
swoje dary i posłał je z darami innych, aby jego ofiarę
przyjął nieświadomie.
6, Gdy dary wszystkich zostały w yłożone, m ąż Bo­
ży usiadł w milczeniu i pilnie im się przyglądał. Za-
trzymał w szy stk ie, ty lk o n a bok odłożył te przesłane
przez K a rte riu s z a , k tó re rozpoznał duchem. Wzgar­
dził nim i i o d rz u c ił je , m ówiąc: „Idźcie i powiedzcie
mu: «D ar o fia ro w a n y Bogu zabrałeś, a mnie dary
przesyłasz? N ie p rzy jm u ję tw ego d aru , ponieważ ode­
brałeś Bogu to , co b y ło M u dan e» ” Obecnych ogarnął
lęk, ze m ąż B oży w y k a z a ł ta k ą wiedzę o nieobec­
nych 1M
7. Piotr: Myślę, że wielu z tych świętych mogłoby
dostąpić męczeństwa, gdyby żyli w czasach prześla­
dowań.
Grzegorz: Istnieją, Piotrze, dwa rodzaje męczeń­
stwa: jedno tajemne, drugie jawne. Jeśli nawet nie ma
zewnętrznych prześladowań, jeśli dusza gotowa jest
cierpieć i płonie pragnieniem męczeństwa, ma tajem­
ną zasługę m ęczeństw a.
8. Można bowiem ponieść męczeństwo bez zewnę­
trznych cierpień. Poświadcza to Pan w Ewangelii, gdy
synom Zebedeusza, którzy przez swą małoduszność
proszą o w yższe m iejsce dla siebie, mówi: Czy możecie
pić kielich, który j a m am p ić ? Gdy odpowiedzieli: Może­
my, powiedział im: Kielich mój pić będziecie. Nie do
mnie jedn ak należy d a ć miejsce po mojej stronie prawej
i lewej 1S1. A cóż innego oznacza słowo kielich, jeśli nie
męczeństwo? A wiadomo, że Jakub zmarł po męce1W,
Jan zaś odszedł w czasach pokoju w Kościele. Z tego
bez wahania m ożna wywnioskować, że istnieje męczeń­
stwo bez zew nętrznej męki, skoro do Jana było po-*132

Wielokrotnie powtarzana troska, by nic nie przyjmować od


niegodziwych bogaczy.
131 Mt 20,20-23, par.
132 Por. Dz 12,2.
medziane, że będzie pił „kielich P a n a ”, a nie umarł on
podczas prześladowań.
9. Dlaczego o tych tak w ielkich m ężach, których
wyżej wspomniałem, po w ied zieliśm y, że gdyby żyli
wczasach prześladowania, m o g lib y być męczennika­
mi? Dlatego, że znosząc p o d stę p y u k r y te g o wroga, ko­
chając swych przeciw ników n a ty m św iecie, opierając
się wszystkim pożądaniom ciała, w sw oim sercu ofia-
rowali się Bogu i naw et w c za sa ch po k o ju byli mę­
czennikami. A także w naszych c za sa c h lu d z ie pozor­
nie mało wartościowi i ży ją c y w św iecie, k tó rz y wy­
dają się niezdatni do chw ały n ie b ie s k ie j, g d y zdarzyła
się po temu okazja, doszli do k o r o n y m ęc z e ń stw a .

27. 0 czterdziestu w ie ś n ia k a c h , z a b i t y c h p r z e z
Longobardów dlatego, ż e n i e c h c ie li j e ś ć
mięsa ofiarow anego b o żk o m 133

Około piętnastu lat temu, jak twierdzą ci, którzy


mogli być tego świadkami, Longobardowie pojmali
czterdziestu rolników i zmuszali ich do zjedzenia mię­
sa z ofiar złożonych bożkom. G dy ci m ężnie się sprze­
ciwiali i nie chcieli tknąć świętokradzkiego pożywie­
nia, Longobardowie zaczęli grozić im śmiercią. Lecz
oni woleli życie wieczne od ziem skiego i przemijąjące-
go, wiernie więc trwali przy swoim i w swej stałości
zostali zamordowani. Czyż nie byli męczennikami za
prawdę ci, którzy nie chcąc obrazić swego Stwórcy spo­
żywaniem zakazanych potraw, wybrali śmierć?

,MPodobnie 2 Mch 6,18nn. Epizod miał miejsce prawdopodob­


nie w 579 r.
28. O g ru p ie je ń c ó w z a b ity c h , dlatego że nie chcieli
uczcić koziej głow y 1M

1 . W tym sam y m czasie Longobardowie pojmali


prawie c z te ry stu in n y c h jeńców . Swoim zwyczajem
złożyli d iab łu w ofierze głowę kozy i biegając wokół
niej śpiew ali sp ro ś n e pieśni. N ajpierw sami ją uczcili,
schylając głow ę, p o tem zaczęli przym uszać pojma­
nych, aby p o s tą p ili ta k sam o. O grom na jednak więk­
szość jeń có w w o la ła p rze z śm ierć dążyć do życia nie­
śm iertelnego n iż zach o w ać życie doczesne za cenę
uczczenia kozy. N ie chcieli poddać się świętokradz-
kim ro zk a z o m a n i pochylić p rze d stw orzeniem głowy,
którą zaw sze s c h y la li p rz e d Stw órcą. Dlatego wrogo­
wie, k tó rz y ich s c h w y ta li, p ło n ąc wielkim gniewem,
zabili m ieczem ty c h w sz y stk ic h , których nie mogli
zmusić do u c z e s tn ic tw a w sw ym błędzie.
2. Oczywiste więc, że ci, którzy nawet w czasach
pokoju w Kościele stale umartwiając się kroczą wąską
drogą m ęczeństwa l35, w czasach prześladowań mogli­
by być m ęczennikam i, skoro ci zagrożeni chwilowym
prześladowaniem zasłużyli na otrzymanie palmy mę­
czeństwa chociaż wydawało się, że w okresie spokoju
w Kościele idą szeroką drogą tego świata.
3. Jednak nie uw ażam y, że to, co mówimy o tych
ludziach, dotyczy w szystkich. Gdy bowiem nadchodzi
czas otwartego prześladowania, męczeństwa mogą do­
stąpić ludzie, którzy w okresie spokoju w Kościele wy­
dawali się obojętni. N ieraz natomiast zdarza się, że
pod wpływem słabości i strachu załamują się ci, któ-*136

Widzimy tu pogańskie zwyczaje Longobardów. Nie wiemy


gdzie ani kiedy miało miejsce to wydarzenie.
136 Por. Mt 7,13n.
rzy w czasach spokoju uw ażani byii za odważnych
i stałych.
4. Ufamy jednak, że ci, o których mówiliśmy, mo­
gliby stać się męczennikami, ponieważ widać to ze spo­
sobu, w jaki zakończyli życie. Nie mogliby ulec słabości
nawet w okresie otwartych prześladow ań ci, o których
wiemy, że dzięki ukrytej sile ducha w ytrw ali do końca.
5. Piotr: Tak jest, jak mówisz. P o d ziw iam działa­
nie Bożego miłosierdzia wobec n a s niegodnych. Po­
wściąga ona okrucieństwo L o ngobardów ta k , że ich
świętokradzkim kapłanom uw ażający m się za zwy­
cięzców nad wiernymi, nie p ozw ala p rześla d o w ać ich
prawdziwej wiary.

29. O biskupie ariańskim, który stra cił w zrok

1. Grzegorz: Wiele razy, Piotrze, usiłow ali to robić


lecz cuda Boże przeciwstawiły się ich okrucieństwu.
Opowiem o jednym z nich. Dowiedziałem się o nim
przed kilkoma dniami od Bonifacego, m nicha z mego
klasztoru. Jeszcze cztery lata tem u przebywał on
wśród Longobardów.
2. Gdy do Spoletum przybył biskup Longobardów,
czyli biskup ariański, i nie m iał m iejsca, gdzie by
mógł odprawić swą liturgię, zaczął prosić biskupa te­
go miasta o kościół, który mógłby pośw ięcić swoim
błędom. Biskup odmówił stanowczo. W ów czas biskup
ariański oświadczył, że następnego dn ia siłą zajmie
znajdujący się w pobliżu kościół błogosław ionego
Pawła Apostoła. Usłyszawszy to, zak rystian tego ko­
ścioła szybko pobiegł, zamknął kościół, za su n ą ł rygle.
Wieczorem pogasił wszystkie lam py i sam uk rył się
wewnątrz.
KSllJC.A TRZECIA, 3 0 2 53

3. N a stęp n e g o d n ia o św icie b isk u p ariański z licz­


nym tłu m e m przy b y ł, gotów w yłam ać drzw i kościoła.
Nagle w szystkie drzw i w sposób cudowny wstrząśnię­
te, daleko odrzuciły sw e zam ki i otworzyły się. Wśród
wielkiego h u k u w szystkie zam knięte części kościoła
stanęły otw orem . Z góry spłynęło światło i wszystkie
przedtem zgaszone lam p y zapaliły się. Biskup ariański,
który przybył z siłą, zo stał nagle dotknięty ślepotą, tak
że do domu trz e b a go było prow adzić za rękę l3S.
4. Gdy L o n g o b ard o w ie z te j okolicy dowiedzieli się
0 tym, nie o dw ażyli się w ięcej zniew ażać miejsc kato­
lickich. Z adziw iające je s t to , że gdy z pow odu tego aria­
nina lampy w k o ściele błogosław ionego P aw ła Apostoła
zostały zgaszone w te j sam ej chw ili aria n in stracił
wzrok i św iatło w róciło d o kościoła.

30. Okościele ariańskim w Rzymie, który został


konsekrowany w wierze katolickiej
1. Nie pom inę rów nież m ilczeniem tego, co przed
dwoma latam i n ajw yższa dobroć uczyniła dla potępie­
nia herezji ariańskiej. O jed n ym z wydarzeń, o któ­
rych opowiem, w ie lu d , o in n ych świadczą kapłani
1zakrystianie, że je w id zieli lub o nich słyszeli.
2. Kościół aria ń sk i w dzieln icy naszego miasta
zwanej Subura p o zo sta w a ł zam k n ięty jeszcze dwa la­
ta temu. C hcieliśm y p o św ięcić go w w ierze katolickiej,
wprowadzając ta m r e lik w ie błogosław ion ego Sebastia-

13A
Biskup ariański zostąje oślepiony w kościele św. Piotra tak,
jak św. Paweł na drodze do Damaszku (Dz 9,3; 22,6; 26,13). Wyda­
rzenie to przypomina inny epizod z życia św. Pawła, oślepienie
Elymasa (Dz 13,11).
na i świętej Agaty, męczenników ,57. T ak uczyniliśmy
Przybyliśmy z wielkim tłum em i sław iąc śpiewem Bo­
ga wszechmogącego weszliśmy do kościoła.
3. Ponieważ odprawiana tam była m sza uroczysta
a miejsca było niewiele, panow ał wielki ścisk. Stojący
poza kaplicą poczuli nagle, że tu i ów dzie między ich
nogami przeciska się wieprz ,3®. Każdy, k to go zauwa­
żył, wskazywał go obok stojącym, w ieprz zaś podążył
do drzwi kościoła. U wszystkich, m iędzy którym i usi­
łował się prześlizgnąć, wywoływał zd u m ienie, lecz nikt
nie mógł go zobaczyć, choć m o żn a go było wyczuć.
W ten sposób najwyższa dobroć w y k azała wszystkim
wyraźnie, że z tego miejsca w yszedł d u ch nieczysty,
który je zamieszkiwał.
4. Po skończeniu mszy wyszliśmy. Tej samej nocy n
dachu kościoła był wielki hałas, jakby ktoś, błąkając się,
biegał w różne strony. Nocy następnej hałas był jeszcze
większy. Nagle rozległ się dźwięk przerażający, jakby
kościół cały od fundamentów został powalony. W jednej
chwili hałas ustal i od tej pory już nigdy odwieczny wróg
nie wywoływał żadnego niepokoju. Tym przerażającym
krzykiem dał on do zrozumienia, że został zmuszony do
wyjścia z miejsca, które długo zajmował.

Dziś kościół S. Agata dei Goti koło Kwirynału, a więc nie na


Suburze. Został on zbudowany przez arianina Rycymera w latach
459-472. Por. J. ZEILER, L e s e g li s e s a r i e n n e s d e R o m ę a l e p o q u e d e
la d o m in a tio n g o th iq u e , Melanges d'archeologie et d'histoire,
24(1904) 17-33; C. Cecchelli, N o t i z i e s t o r i c h e d e l l a b a s i l i c a , [w:]
S A g a ta d e i G oti (Monografie sulle chiese di Roma 1), Roma 1924,
11-94 [38-46]. Wydarzenie miało miejsce w 5 9 1 -5 9 2 .
W czasie mszy na wprowadzenie relikwi, kościół opuszcza
wieprz, symbol szatana (np. Mt 8,31; por. III,21,3n).
5- Kilka dni później, gdy niebo było całkowicie po­
godne, na o łtarz kościoła zstąpił obłok niebiański
i osłonił go, cały zaś kościół napełnił się atmosferą łę­
ku i cudownym zapachem , ta k że chociaż drzwi były
otwarte, n ik t nie ośm iełił się wejść. Kapłan i zakry­
stianie łub ci, k tó rz y przyszli n a mszę, widzieli to,
lecz wejść nie m ogli i oddychali słodyczą cudownego
zapachu.
6. N astępnego d n ia gdy lam py w kościele wisiały
zgaszone, nagle zajaśn iały pod wpływem światła nie­
biańskiego. K ilk a d n i później, gdy została zakończona
msza u ro czy sta i la m p y zgaszono, zakrystian wyszedł
z kościoła. P o ch w ili w ró cił i zastał płonące lampy
które byl zgasił. S ąd ząc , że b y ł niedokładny, zgasił je
starannie. P o czy m w y szed ł i zam knął kościół. Po
trzech g o d zin ach w ró c ił i znów zastał lampy palące
się u0. Z tego w id ać b y ło w y raźn ie, że miejsce to z ciem­
ności przeszło do św ia tła .
7. Piotr: C h o c ia ż ży jem y w śró d wielkich niepoko­
jów, je d n a k n ie je s te ś m y całkow icie opuszczeni pizez
naszego S tw ó rcę. D o w o d e m n a to s ą zadziwiające cu­
da, o k tó ry c h sły sz ę 139*141.
8. Grzegorz: M iałem zamiar opowiedzieć tylko to,
co działo się w Italii. Czy zechcesz jednak, żebyśmy
opowiadaniem p rzeszli do Hiszpanii, stamtąd do
Afryki i znów pow rócili do Italii? A to w tym celu, że­
by po-kazać p otęp ien ie herezji ariańskiej.

139
Obłok w Starym Testamencie jest znakiem Boga.
uo Cudowne zapalenie świec por. 1,5,2; 111,29,3; 111,31,5.
Jednym z celów Dialogów jest pokrzepienie udręczonej lud
ności Italii.
256 K k i e g a T R Z E C IA , 3 1

Piotr idźmy, dokąd chcesz. Cieszę się, gdy z tobą


idę i gdy z (obi} wracani.
SI. O królu H erm enegiidzie, s y n u L e o w ig ild a , króla
ftizygolów, skazanym p rze z o jca nu ś m ie rć
z powodu w ia ry k a to lic k ie j 143

1. Grzegorz: Od wielu przybyszów z H iszpanii do­


wiedzieliśmy się, że ostatnio król H erm enegild, syn
Leowigilda króla Wizygotów, nawróci! się z herezji
ariańskiej na wiarę katolicką. W iary uczył go godny
szacunku Leander, biskup Sewilli, z któ ry m od dawna
łączą mnie więzy przyjaźni >i3.
2. Jego ojciec, arianin, usiłował g ro źb am i i obietni
cami przekonać go, aby powrócił do w iaty ariańskiej.
Gdy ten stanowczo odpowiedział, że te ra z , gdy poznał
prawdziwą wiarę katolicką, nie m oże je j p orzucić, roz­
gniewany ojciec pozbawił go k ró lestw a i w szystkich
jego dóbr. A gdy i w ten sposób nie u d ało m u się zła­
mać siły jego ducha, zam knął go w ciasn y m lochu
z żelazem na szyi i rękach. M iody k ró l H erm en eg ild

Hermenegild stanął na czele buntu przeciw ojcu sprzymie­


rzywszy się z bizantyńczykami. Przyjął katolicyzm prawdopodob­
nie pod wpływem żony, księżniczki frankońskiej, Ingundy. Został
pojmany w Kordobie i zgładzony w Tarragonie w 585 r. Jego bunt
miał charakter raczej polityczny niż religijny - tak go przedstawia­
ją pisarze hiszpańscy, np Izydor z Sewilli. Opis Grzegorza nosi ce­
chy tworzącej się legendy hagiograficznej. Wizygoci przyjęli katoli­
cyzm na Iii ąynodzie w Toledo w 589 r. za sprawą biskupa Sewilli.
Leandra, przyjaciela Grzegorza. Święto 13 IV. BHL 3850.
Biskup Sewilli, starszy brat Izydora, wybitny biskup katolic­
ki. który stal w opozycji wobec arianina, króla Leowigilda, wygna­
ny, przebywał w Konstantynopolu, gdzie zaprzyjaźnił się z Grzego­
rzem, który mu dedykował swoje Moralia in Hiob. Leander przygo­
tował synod w Toledo 579r., na którym Wizygoci przyjęli katoli­
cyzm. Por, św. GRZEGORZ Luty 9,61 i 122. Por. SWP 260n.
giirdzil królestw em ziem skim i gorąco pragnął króle­
stwu niebieskiego. Leżąc sp ętan y n a Włosienicy modlił
się gorąco do Boga w szechm ocnego o silę. A tym bar­
dziej gardził c h w alą przem ijającego świata, że spętany
łańcuchem d o b rze p o z n a ł, iż nie m a nic, co by nie mo­
gło być człow iekow i odeb ran e.
3. Gdy nadeszła W ielkanoc, jego wiarołomny ojciec
w środku nocy przysłał m u biskupa ariańskiego, aby
z jego ręki przyjął św iętokradzko konsekrowaną komu­
nię. Mógłby w tedy powrócić do jego łask. Lecz ten mąż,
całkowicie oddany Bogu, ariańskiem u biskupowi po­
wiedział, co należało, i odrzucił go, ganiąc odpowiednio
jego w iarołom stw o. Choć bowiem jego ciało było skute,
sam w ierzchołek jego duszy pozostawał wolny.
4. Po pow rocie b isk u p a ojciec zatrząsł się ze złości
i wysłał sw e sługi, aby tego niezłomnego wyznawcę
Boga zabili ta m , gdzie leżał. T a k też uczynili. Gdy tyl­
ko weszli, w bili m u to p ó r w głowę, pozbawiając w ten
sposób życia jego ciało. Zdołali zniszczyć w nim to,
czym ten z m asa k ro w an y człowiek wyraźnie gardził.
5. Nie zabrakło jednak niebiańskich znaków, które
ukazały jego prawdziwą chwałę. W ciszy nocnej sły­
chać było śpiew psalmów przy ciele tego króla i mę­
czennika; a tym bardziej króla, że był męczennikiem.
Niektórzy mówią, że w nocy ukazywały się zapalone
lampy. Ciało jego, jako ciało męczennika, powinno
więc być czczone przez wszystkich wiernych.
6. Jego ojca, heretyka i synobójcę, ogarnęła skru­
cha, żałował swego czynu, ale nie do tego stopnia, żeby
móc otrzymać zbawienie. Uznał bowiem, że wiara ka­
tolicka jest prawdziwa, lecz bojąc się ludu nie przyjął
jej. Gdy zachorował i był już bliski śmierci, polecił bi­
skupowi Leandrowi, którego przedtem gwałtownie
prześladował, aby jego syna i następcę, Rekkareda, do-
prowadził do wiary tak jak H erm enegilda. Wydawszy
takie polecenie, zmarł
7. Rekkared nie poszedł w ślady swego zmarłeg
wiarołomnego ojca, lecz swego b ra ta m ęczennika. Na­
wrócił się z ariańskiej herezji i cały lud Wizygotów do­
prowadził do prawdziwej wiaiy. Nie pozw olił też słu­
żyć w swym królestwie nikom u, k to by się odważył
sprzeciwić Bogu przez heretyckie w iarołom stw o.
8. Nic dziwnego, że ten brat męczennika stał
głosicielem prawdziwej wiary. Brat bowiem przez swe
zasługi wspomagał Rekkareda w doprowadzeniu tak
wielu ludzi do Boga wszechmocnego. Musimy jednak
pamiętać, że tak nie mogłoby się stać, gdyby król Her-
menegild nie byl oddał życia za wiarę. Jak bowiem jest
napisane: Jeżeli ziarno pszenicy w padłszy w ziemią me
obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przy­
nosi plon obfity *14S*, tak widzimy, że w członkach doko­
nało się to, co - jak wiemy - dokonało się w głowie.
Wśród Wizygotów jeden umarł, aby wielu miało życie,
i gdy tylko jedno ziarno obumarło w swej wierności dla
zachowania wiary, powstało wielkie żniwo dusz.
Piotr: Przedziwne i zdumiewające w naszych cza­
sach.

IMTaką wersję podaje Grzegorz z Tours (Historia Francorum


2,34), nie znają jej jednak ani Izydor z Sewilli ani Jan z Biklar.
145Rekkared, syn Leowigilda panował w latach 586-601. Z po­
mocą biskupa Leandra doprowadził do przyjęcia przez Wizygotów
katolicyzmu na III synodzie w Toledo w 589 r. Grzegorz gratuluje
mu tego osiągnięcia w Ustach 9,61 i 122.
’48J 12,24.
K s ię g a t r z e c ia , 32 259
32.0 b is k u p a c h a fr y k a ń s k ic h , k tó ry m za obronę
w iary k a to lic k ie j W an d alo w ie -a ria n ie obcięli
języ k i a ż d o k o r z e n ia , a k tó rz y bez żadnej
p rze sz k o d y m o g li m ó w ić ja k d a w n ie j141

1. Grzegorz: W czasach cesarza Ju styniana'4*, gdy


w Afryce szalało zapoczątkow ane przez ariańskich
Wandali prześladow anie katolików , kilku biskupów ka­
tolickich, k tó rzy m ężnie trw ali w obronie swej wiary,
zostało doprow adzonych przed sąd. Król Wandalów nie
zdołał zm usić ich do w iarolom stw a ani groźbą, ani
obietnicami, u w ażał je d n ak , że może złamać ich tortu­
rami. K azał im m ilczeć zam iast bronić prawdy. Oni
jednak nie p rz e sta li w ystępow ać przeciw herezji, gdyż
gdyby m ilczeli, m ogłoby się wydawać, że są jej zwolen­
nikami. K ról u n ie sio n y wściekłością kazał im poobci­
nać języki aż do k o rzen ia. Rzecz przedziwna i dobrze
znana w ielu s ta rs z y m ojcom - oni w obronie prawdy,
nawet nie m ając ję zy k a, przem aw iali tak, jak dawniej,
gdy mieli język.
2. Piotr: Godne podziwu i zdumiewające.
Grzegorz: N ap isan e jest, Piotrze, o Jednorodzonym
Synu Ojca: N a początku było Słowo, a Słowo było u Bo­
ga i Bogiem było S łow o. A dalej o Jego mocy: Wszyst­
ko przez N ie się sta ło 149. Cóż więc dziwnego w tym, że
Słowo, które uczyn iło język, mogło wypowiadać słowa
bez języka? *1489

u< Opowiadanie wzięte ze wspomnianego dzieła Wiktora z Wity


(5,6) i powtarzane przez innych historyków (Wiktor z Tonnuny,
Prokop z Cezarei, Marcelin komes). Miało ono mieć miejsce za kró­
la Huneryka (477—484).
148Cesarz bizantyński w latach 527-565.
149J 1,1.3.
Piotr: Zgadzam się z ty m , co mówisz.
5. Grzegorz: Ci biskupi schronili się w Konsta
nopolu. Gdy zostałem wysłany do cesarza dla zała­
twienia spraw Kościoła, sp o tk a łe m pew nego starego
biskupa, który zapewniał, że w idział ich mówiących
bez języka. Szeroko o tw a rty m i u stam i wołali: „Oto
widzicie, że nie mamy języka, a m ów im y”. Było to -
jak twierdził - widoczne dla w szystkich, któ rzy się im
przyglądali, że z powodu obcięcia języ k a w ich gardle
otwierała się jakby przepaść bez dna, a je d n a k usta,
w których nic nie było, doskonale form ow ały słowa.
4. Jeden z nich popełnił g rzech ro z p u s ty i n
tychmiast został słusznym w yrokiem B oga wszech­
mocnego pozbawiony tego cudo w n eg o d a ru . Skoro
nie zachował cielesnej w strzem ięźliw o ści, n ie mógł
już wypowiadać cudownie słów bez cielesn eg o języ­
ka. Lecz dosyć już o p o tę p ien iu h e re z ji ariańskiej.
Teraz powróćmy do cudów d o k o n a n y c h w Ita lii.

33. O słudze Bożym, E łe u te riu s z u 150

1. Eleuteriusz, którego ju ż w yżej w spom niałem ,


był ojcem klasztoru błogosław ionego M a r k a E w ange­
listy, położonego na granicy m ia s ta S p o leto . Długi
czas razem ze m ną przebyw ał w R zy m ie w m o im kla­
sztorze i tam umarł. Jego uczn io w ie m ó w ili, że m odli­
twą wskrzesił zmarłego. Był to czło w iek t a k wielkiej
prostoty i skromności, że bez w ą tp ie n ia łz y p o chodzą­
ce z tak pokornego i prostego s e rc a w ie le m o g ły otrzy­
mać od Boga wszechmogącego. O p o w iem o je d n y m je-

M BHL 2454, święto 6 X. Eleuteriusz jest wielokrotnie wspomi­


nany w Dialogach (por. indeks).
go cudzie, o którym na moją prośbę sam mi z wielką
prostotą opowiedział.
2. Pewnego d n ia był w dTodze. A gdy zapadł wie­
czór, nie miał się gdzie zatrzymać. Przyszedł więc do
klasztoru dziewic, gdzie znajdowało się małe dziecko,
które każdej nocy dręczył zły duch. Zakonnice przyję­
ły męża Bożego i poprosiły go: „Niech ten chłopczyk,
ojcze, z tobą pozostanie tej nocy” . On zgodził się chęt­
nie i pozwolił, żeby chłopiec tej nocy spal razem z nim.
3. Rano zaś zakonnice zaczęły wypytywać tego oj­
ca, czy w nocy nic nie działo się z chłopcem, którego
mu zostawiły. Zdziwiony tym pytaniem, odpowiedział.
„Nic”. Wówczas one wyjaśniły sprawę chłopca, że zły
duch nie opuszczał go żadnej nocy. Prosiły go też usil­
nie, aby zabrał go ze sobą do klasztoru, ponieważ nie
mogły już znieść widoku jego udręki. Starzec zgodził
się i zabrał go do klasztoru.
4. Chłopiec długi czas spędził w klasztorze, a po­
nieważ odwieczny wróg nie odważył się w tym okresie
do niego zbliżyć, duszę starca ogarnęła nieumiarko-
wana radość z powodu jego dobrego stanu. Do zgro­
madzonych braci powiedział: „Bracia, diabeł żartował
sobie z tych sióstr. Ale gdy zwrócono się do sług Bo­
żych, nie odważył się przystąpić do chłopca”. W tej sa­
mej chwili diabeł zaatakował chłopca i zaczął go drę­
czyć wobec w szystkich braci.
5. Widząc to, starzec zaczął rozpaczać. Gdy bracia
chcieli pocieszyć płaczącego, powiedział: „Wierzcie
mi, żaden z w as nie w eźm ie dziś chleba do ust, dopóki
chłopiec nie zostan ie uw olniony od diabła”. Razem ze
wszystkimi braćm i upadł modląc się i modlił się tak
długo, aż chłopiec został uleczony. A uleczenie było
tak całkow ite, że zły duch już więcej nie miał odwagi
przystąpić do niego.
6. Piotr: Wydaje mi się, że E leu teriu sz ja k b y uleg
pysze i dlatego Bóg wszech mogący chciał, aby uwol­
nienie chłopca dokonało się z pom ocą jeg o uczniów.
Grzegorz: Tak jest. Nie mógł sam u n ieść ciężaru
tego cudu, podziel ił się z braćm i i w tedy go uniósł.
7. Jak wielką moc miała m odlitwa tego m ęża, sa
doświadczyłem. W pewnym okresie, gdy byłem w kla­
sztorze, chorowałem z powodu niew ydolności różnych
organów i z powodu uczucia niepokoju b lisk i byłem
śmierci - dolegliwość tę lekarze o k reślają g reck im sło­
wem „synkopa”. Gdyby bracia nie k a rm ili m n ie czę­
sto, aby mnie wzmocnić, p rzesta łb y m oddychać. Zbli­
żała się Wielkanoc, a ponieważ w W ielką S obotę, gdy
nawet dzieci poszczą, ja pościć n ie m o g łem , zacząłem
słabnąć bardziej ze zm artw ienia niż z p o w o d u choroby.
8. W tym smutku szybko znalazłem radę. Postano­
wiłem tego męża Bożego w tajemnicy sprowadzić do
kaplicy i poprosić, żeby swą m odlitwą wyjednał mi
u Boga wszechmogącego siłę do zachow ania postu te­
go dnia. Tak zrobiłem. Gdy tylko w eszliśm y do kapli­
cy, na moją pokorną prośbę zaczął się m odlić ze łza­
mi, a po chwili skończywszy m odlitw ę w yszedł. Lecz
na głos jego błogosławieństwa mój żołądek otrzymał
taką siłę, że sprawa choroby i jedzenia zup ełn ie wypa­
dła mi z pamięci.
9. Zacząłem zastanawiać się, kim je stem i kim by­
łem, ponieważ gdy przypominałem sobie o swojej do­
legliwości, nie widziałem w sobie nic z tego, co było
przedtem. Gdy myśl moja zajęta była spraw am i klasz­
toru, całkowicie zapominałem o chorobie. Gdy jednak
- jak wspomniałem - moja dolegliwość przychodziła mi
na myśl, czułem się tak silny, że zastanaw iałem się, czy
może przyjąłem posiłek. Wieczorem byłem tak silny, że
gdybym chciał, mógłbym wytrzymać post aż do dnia
następnego. S ta ło się ta k dlatego, żebym doświadczył
na sobie, że p raw d z iw e były też te cuda, których nie
byłem św iadkiem .
10. Piotr: P ow iedziałeś, że ten człowiek był pełen
skruchy. C hciałbym dow iedzieć się więcej o sile łez.
Powiedz m i, p ro szę, ile je s t rodzajów skruchy.

34. Ile je s t ro d z a jó w s k r u c h y

1. Grzegorz: J e s t w iele rodzajów skruchy, zależnie


od tego, ja k człow iek sk ru szo n y opłakuje swe poszcze­
gólne grzechy. D latego Jerem iasz mówi głosem skru­
szonym: Strum ienie lez płyną mi z oczu
2. Zasadniczo jednak są dwa rodzaje skruchy, po­
nieważ duszę spragnioną Boga najpierw ogarnia
strach, a potem miłość. Najpierw bowiem dręczy się we
łzach, albowiem wspominając swoje złe czyny, boi się,
że będzie za nie znosiła wieczne męki. Gdy długi nie­
pokój i sm utek usun ą lęk, powstaje poczucie bezpie­
czeństwa, zrodzone z oczekiwania łaski. Wówczas du­
sza zapala się m iłością niebiańskich radości. I ten, kto
najpierw płakał, że m oże być zaprowadzony na mękę,
potem zaczyna płakać gorzko, ponieważ jest daleki od
królestwa. D u sza rozw aża, czym są owe chóiy aniel­
skie, czym je s t w sp ólnota dusz błogosławionych, czym
wielkość w ew n ętrzn ego oglądania Boga. I więcej płacze
z powodu braku dóbr w iecznych, niż przedtem płakała
ze strachu przed w iecznym i cierpieniami. I tak skru­
cha w yw ołana strach em prowadzi duszę do skruchy
z miłości.
3. M ówi o ty m w yraźn ie św ięta i prawdziwa histo­
ria, że A ksa có rk a K aleba, w zdychała siedząc na ośle.

Lm 3,48.
Ojciec spytał: nCzego sobie ży c z y s z ?» W tedy odrzekła:
«Daj m i błogosławieństwo. D a łe ś m i z ie m ię p o łu d n io ­
wą i suchą, dodaj ziem ię n a w o d n io n ą ». I d a ł j e j ojciec
źródła na wyżynie i źródła n a n iz in ie ,M.
4. Aksa siedzi na osie to znaczy, że dusza ki
nierozumnymi poruszeniami swego ciała IM. Wzdycha­
jąc prosi swego ojca o ziemię nawodnioną, gdyż należy
z w ielkim jękiem błagać naszego Stwórcę o łaskę łez.
Są bowiem tacy, którzy już otrzymali dar przemawia­
nia swobodnie w obronie sprawiedliwości, strzeżenia
uciśnionych, rozdawania swych dóbr ubogim, ale
jeszcze nie mają łaski łez. Oni niew ątpliw ie posiadają
ziemię południową i suchą, lecz potrzebują jeszcze ziemi
nawodnionej, gdyż pełniąc dobre uczynki, w czym są
wielcy i żarliwi, powinni jeszcze - czy to z lęku przed ka­
rą, czy z miłości dla Królestwa N iebieskiego - opłakiwać
złe czyny, które dawniej pełnili.
5. Ponieważ, ja k powiedziałem , są dw a rodzaje
skruchy, ojciec dał jej źródła na w yżyn ie i źródła
w dolinie. Dusza otrzymuje źródła n a w yżyn ie, gdy
płacze z powodu umiłowania K rólestw a niebieskiego;
źródła zaś na nizinie, gdy płacze z e strach u przed mę­
kami piekielnymi. I najpierw dane są źród ła na nizi­
nie, a potem na wyżynie, poniew aż sk ru ch a z m iłości
ma wyższą godność, trzeba najpierw w sp o m n ieć źró­
dła na wyżynie, potem zaś - na nizin ie.
6. Piotr: Podoba mi się to, co op ow ia d a sz. Skoro
już powiedziałeś o zasługach czcigodn ego E leuteriu-
sza, chciałbym jeszcze wiedzieć, czy ob ecn ie są na
świecie ludzie jemu podobni.

Por. Joz 15,18-19; Sdz 1,14-15.


15,1 Przenośnia osła-ciała częsta u Ojców (HIERONIM, Vita Hi la-
rtoni 5; Epist. 107,10 itd.).
35. O A m a n c ju s z u , k a p t a n i e z p ro w in cji E tru ria IM

1. G rzegorz: T w o ja m iłość dobrze wie, jak dalece


sp raw iedliw ym i ś w ię ty m człow iekiem byt Fłoridus,
biskup w T if e r n u m T ib e rin u m ,ł!. O n to opowiadał
mi, że m ia ł u s ie b ie k a p ła n a im ieniem Amancjusz,
męża n ie z w y k łe j p r o s to ty . J e g o m oc, ja k twierdzą, by­
ła la k a , że n a w z ó r a p o s to łó w k ład ł ręce na chorych
i p rz y w ra c a ł im z d r o w ie I n a w e t najcięższa choro­
ba za je g o d o t k n ię c ie m u s tę p o w a ła .
2. Fłoridus dodał, że miał on jeszcze taki cudowny
dar, że gdziekolw iek spotkałby węża, nawet najbar­
dziej groźnego, gdy w ykonał nad nim znak krzyża, za­
bijał go ,57. M ocą krzyża nakreślonego ręką męża Bo­
żego wąż ginął z rozerwanym i wnętrznościami. Jeśli
wąż skrył się w norze, Amancjusz błogosławił zna­
kiem krzyża w ejście do niej i natychmiast można było
✓ ........................... • 158
wyciągnąć z niej ju z nieżyw ego węza .
3. C hciałem sam zobaczyć męża o takiej mocy.
Sprowadziłem go i prosiłem , żeby kilka dni mieszkał
w szpitalu. J e śli m iał łaskę uzdrawiania, mógłby to
natychm iast u d ow od n ić. Leżał tam pewien chory na
umyśle, czyli ja k to ok reśla grecka medycyna - frene-
tyk. Pew nej n ocy te n chory strasznie krzyczał i wszy­
stkich chorych d r ę cz y ł tym okropnym wrzaskiem, tak
że nikt n ie m ó g ł u sn ą ć . R zecz godna ubolewania, po-*16

1MŚwięto 26 IX. P or BHL 1, s. 58.


' Prawdopodobnie obecne Citta di Castello.
166 Por. Mt 16,18.
Por. M t 16,17.
“ Por. III,15,l i n ; Ill,16,3n.
nieważ gdy on jeden czuł się źle, wszyscy przez niego
poczuli się gorzej.
4. Jak dowiedziałem się najpierw od czcigodneg
biskupa Floridusa, który był wtedy w szpitalu razem
z kapłanem Amancjuszem, a potem od chłopca, który
owej nocy usługiwał chorym, ten czcigodny kapłan
wstał w nocy z łóżka, cicho podszedł do posłania owe­
go frenetyka i modląc się włożył na niego ręce 1 Cho­
ry od razu poczuł się lepiej. Amancjusz zaprowadził
go do kaplicy w górnej części budynku. Tam swobod­
niej oddał się modlitwie za niego i natychmiast uzdro­
wionego odprowadził do łóżka. Odtąd chory już nie
krzyczał, nie przeszkadzał wrzaskami, które wzmagały
cierpienia innych, gdyż całkowicie odzyskał zdrowie
umysłu.
5. Na podstawie tego jednego faktu widać, że mo­
żemy wierzyć we wszystko, cośm y o nim słyszeli.
6. Piotr: To wielkie um ocnienie dla n as żyjących,
gdy widzimy ludzi, którzy czynią cuda i podziwiamy
niebieską Jeruzalem fc obecną w m ieszk ańcach ziemi.

36, OMaksymianie, biskupie miasta Syrakuz *181

1. Grzegorz: Uważam, że nie n a leży pom inąć mil


czeniem cudu, jaki wszechmocny B óg raczył spełnić
przez Maksymiana, swego sługę, ob ecn ie biskupa Sy-

159Por. Dz 28,8.
1MPor. Hbr 12,22 i DI,37,22.
181 Święto 6 VI. Por. BHL 1, 850 Dial. 1,7. M aksym ian był naj­
pierw opatem w klasztorze św. Andrzeja w Rzymie, następnie bis­
kupem Syrakuz. Grzegorz zasięgał u niego wiadomości na temat
świętych ojców w Italii (List 3, 50, por. Wstęp). W ydanie miało miej­
sce w 584/585, gdy Maksymian, na żądanie pp. Pelagiusza II wracał
do Rzymu.
rakuz, a w ów czas ojca w m oim klasztorze. N a polece­
nie mego b isk u p a służyłem Kościołowi w pałacu w Kon­
stantynopolu ll'‘\ C zcigodny M aksym ian, powodowany
miłością, o d w ie d z ał m n ie w raz z braćm i.
2. G dy w ra c a ł do m ego k la sz to ru w Rzymie, na
A driatyku z a sk o c z y ła go w ielk a b u rza . Niezwykłe wy­
darzenie i n ie s ły c h a n y cu d u k a z a ł m u wówczas gniew
i łaskę w sz e c h m o c n e g o B oga w obec niego i jego towa­
rzyszy. A lb o w ie m , gdy g rożące im śm iercią fale sza­
lały w z n ie c o n e n ie z w y k ły m i w ichram i, gdy przepadły
stery, m a s z t z o s ta ł z ła m a n y , a żagle porwane przez
m orze, w s z y s tk ie s p o je n ia o k r ę tu w strząsanego fala­
mi ro z p a d ły s i ę .
3. Morze wdarło się przez powstałe szpary i napeł­
niło okręt aż do najwyższego pokładu, tak że wydawa­
ło się, iż nie tyle okręt znajdował się wśród fal, co fale
w okręcie. W ówczas pasażerowie przerażeni już nie bli­
skością śmierci, lecz wyraźną jej obecnością przekazali
sobie znak pokoju, przyjęli Ciało i krew Odkupiciela11'
i każdy z nich polecił się Bogu, aby łaskawie przyjął ich
dusze, skoro ciała ich wydal tak strasznej śmierci.
4. Lecz B óg w szechm ogący, który w tak cudowny
sposób przeraził ich serca, równie cudownie ocalił ich
życie. Przez o siem dni ten okręt, pełen wody aż do
najwyższego pok ład u , płynął we właściwym kierun­
ku. D ziew iątego d n ia dotarł do portu w Krotonie‘“ .*164

Ifc" Grzegorz był apokryzjariuszem (legatem papieskim) w Kon­


stantynopolu.
">a Ciekawa wiadomość o zwyczajach eucharystycznych: święte
postacie, chleb i wino, brano z sobą w podróż.
164
K rotona leży nie nad Adriatykiem, ale nad Morzem Jońskim
choć wtedy Morze Jońskie uważano za Adriatyk. (GRZEGORZ, Epist
7,76).
Wszyscy, którzy płynęli raz e m z czcigodnym Maksy-
mianem, wysiedli zdrow i i cali.
5. A gdy on wyszedł ja k o o s ta tn i, o k r ę t natyc
m iast zanurzył się w głębinę p o rtu , ja k b y po ich wyj­
ściu brak obciążenia uniem ożliw ił m u u trz y m a n ie się
na wodzie. Ten o k ręt pełen lu d zi i w ody żeglow ał, po
odejściu zaś M aksym iana i jeg o b ra c i n ie m ia ł ju ż siły,
żeby po dotarciu do p o rtu , u trz y m a ć w o d ę bez ludzi.
W ten sposób Bóg w szechm ocny p o k a z a ł, że sw oją ręką
podtrzymywał i o k ręt i jeg o ła d u n e k , o p u szczo n y bo­
wiem przez ludzi o k rę t n ie m ógł j u ż u trz y m a ć się na
powierzchni wody.

37. 0 Sanktulusie, kapłanie w prowincji Nursji103


1. Prawie czterdzieści dni tem u spotkałeś u m
tego czcigodnego kapłana, Sanktulusa, o którym już
wyżej wspomniałem. Zwykł on by! każdego roku przy­
jeżdżać z Nursji, aby mnie odw iedzić. Przed trzema
dniami z tej samej prowincji przybył pew ien mnich
z wiadomością, która m nie zasm uciła, że mąż ten
zmarł. Chociaż nie mogę bez łez w spom inać jego ła­
godności, to przynajmniej bez żadnych skrupułów
mogę opowiedzieć o cudach jego p ełn ych prawdy
i prostoty. Wiem zaś o nich od in n ych kapłanów i od
jego sąsiadów. I jak między kochającym i się ludźmi
zażyłość pozwala na pewną sw obodę, n ieraz po przy­
jacielsku wypytywałem go o to, co robił, a on zmuszo­
ny był opowiedzieć o niektórych sw ych czynach.
2. Pewnego razu Longobardowie w yciskali olej z ol
wek. Sanktulus, który był c zło w iek iem pogodnym

** Święto 15 XII. Por. BHL 2, 1085; 111,15,1. wielokrotnie wspom­


niany w Dialogach (por. indeks).
i z w yglądu, i z u sp o so b ien ia, przyniósł puste naczy­
nie, p racu jący ch L ongobardów pozdrowił wesoło i to­
nem tro c h ę ro z k a z u ją c y m poprosił, aby mu je napeł­
nili. Ci b a rb a rz y ń c y cały dzień pracowali, wyciskając
oliwki, ale n ie m ogli z n ich wydobyć oliwy. Toteż bar­
dzo źle p rzyjęli jego słow a i obrzucili go zniewagami.
Mąż Boży z jeszcze w iększą radością odpowiedział im.
„Tak, pomódlcie się za mnie. Napełnijcie to naczynie
dla Sanktulusa, a odejdzie od was”. Gdy oliwa wciąż
nie wydobywała się z oliwek, a mąż Boży stal niewzru­
szenie czekając, aż mu napełnią naczynie, rozzłoszcze­
ni zaczęli mu złorzeczyć coraz gorszymi słowami.
3. Mąż Boży zaś widząc, że z tłoczni nie wydoby­
wa się oliwa, poprosił, żeby mu podano wodę. Na
oczach w szystkich pobłogosławił ją i własnymi rę­
kami wlał do tłoczni. Pod wpływem tego błogosła­
wieństwa w ypłyn ęła tak wielka obfitość oliwy, że
Longobardowie, którzy dotąd pracowali bez skutku,
napełnili w sz y stk ie swoje naczynia i to, które przy­
niósł m ąż B oży. Podziękow ali mu, ponieważ ten,
który przyszed ł prosić ich o oliwę, udzielając błogo­
sław ieństw a dał im to , o co sam prosił1K.
4. In n ym razem straszny głód panował w kraju,
Longobardowie zaś spalili kościół błogosławionego
Wawrzyńca m ę c z e n n ik a lb'. Mąż Boży chciał go odbu­
dować. Z atrudnił w ięc wielu mistrzów i robotników.
Tym pracow nikom trzeba było codziennie zapewnić
utrzymanie, z pow odu zaś panującego głodu brakowało
chleba. R obotnicy stale dopominali się pożywienia, po­
nieważ z braku sił n ie mogliby pracować. Słysząc to,
mąż Boży pocieszał ich zew nętrznie dobrym słowem,

Por. cud Elizeusza 2 Kri 4,1-7 i 1,5,2; 1,7,5; 11,29,1.


Prawdopodobnie lokalny męczennik z Nursji.
obiecąjąc dostarczyć to, czego brakow ało, lecz wewnę­
trznie sam był bardzo zaniepokojony, sk ąd wziąć jedze­
nie, które im obiecywał.
5. Gdy pełen niepokoju chodził tu i ta m , dosze
pieca, w którym kobiety z są s ie d z tw a poprzedniego
dnia piekły chłeb. Pochylił się, żeb y zobaczyć, czy
przypadkiem nie zostaw iły ta m ja k ie g o ś bochenka
Nagle zauważył lam chłeb w y jątk o w o d u ż y i biały
Wziął go, lecz nie chciał z a n ie ść ro b o tn ik o m , bo mógł
to być chłeb czyjś i bał się, że pod p o z o re m m iłości po­
pełniłby grzech. Zaniósł go w ięc do s ą s ia d e k i pokazał
wszystkim, pytając, czy k tó ra ś z n ich go ta m n ie zosta­
wiła. Wszystkie, które p o p rzedniego d n ia p iek ły chłeb,
powiedziały, że to nie je s t ich b o c h e n e k i ż e cały swój
wypiek zabrały.
6. Wówczas rozradowany mąż B oży poszedł z tym
jedynym chłebem do licznych robotników. Polecił im
podziękować Bogu wszechmocnemu i zawiadomił, że
dostarczył im żywność. Zaprosił ich do jedzenia i po­
częstował znalezionym chłebem. JedJi do woli i wszy­
scy się nasycili. Po czym Sanktulus zebrał więcej
ułomków 189 niż było chJeba. N astępnego dnia przy­
niósł im je na posiłek. I znowu pozostałych kawałków
było więcej, niż im przyniósł.
7. I tak przez dziesięć dni m istrzowie i robotnicy
posilali się tym jedynym bochenkiem. Jedli go codzien­
nie i codziennie z tego co zjedli, pozostaw ało dosyć na
dzień następny, jakby te kawałki chleba przez samo
jedzenie mnożyły się i usta jedzących je odnaw iały.

Podobny cud w Historia monachorum m Aegypto 1 ,4 0 ld


Por J 6,12; 1,9,4
8. Piotr: Rzecz godna podziwu i zdumiewająco po­
dobna do cudu naszego P ana.
Grzegorz: P io trz e , jednym chlebem nakarm ił wielu
za p ośrednictw em sw ego sługi T en, który sam pięcio­
ma chlebam i nasycił pięć tysięcy lu d z il,#, Ten, który
kilka z ia ren n a s ie n ia ro zm n a ża w niezliczone lany
zbóż, kto s a m e n a s io n a w yprow adził z ziemi i wszyst­
ko stw orzył 1,1 z niczego.
9. Abyś się ju ż n ie dziw ił tem u , co czcigodny Sank-
tulus m ocą B ożą z d z ia ła ł zew nętrznie, posłuchaj, ja­
kim dzięki m ocy B ożej był on w ew nętrznie.
10. Któregoś dnia pewien diakon został pojmany
i związany przez Longobardów, którzy zamierzali go
zabić. Tego samego dnia pod wieczór mąż Boży Sank-
tulus poprosił Longobardów, aby go puścili i darowali
mu życie. Odpowiedzieli, że tak być nie może. Gdy
zrozumiał, że zdecydowali go zabić, poprosił Longo­
bardów, aby jem u pozwolili strzec więźnia. Odpowie­
dzieli: „Przekazujem y ci go do pilnowania pod jednym
warunkiem, że gdyby uciekł, ty sam za niego śmierć
poniesiesz”. Mąż Boży zgodził się chętnie i przyjął
diakona pod sw ą opiekę.
11. O koło północy, gdy spostrzegł, że Longobar­
dowie zasnęli głębokim snem , wstał i rzekł: „Wstawaj
i szybko uciekaj! N iech Bóg wszechmocny cię uwol­
ni”. Lecz diak on, pam iętając o obietnicy Sanktulusa,
odpowiedział: „U ciec, ojcze, nie mogę, ponieważ jeśli
ucieknę, ty bez w ątp ien ia um rzesz”. Mąż Boży Sank-
tulus zm usił go do ucieczki, mówiąc: „Wstań i idź,
niech Bóg w szechm ogący cię wyratuje. Ja jestem w Je-*17

1,0 Por. Mt 14,13-21, par.


171 Por. Rdz 1.1-31
go ręku; tyie mogą mi zrobić, ile O n im pozwoli". Dia­
kon więc uciekł, a S an k tu lu s zo stał ja k b y oszukany.
12. Rano przyszli L ongobardow ie, k tó rz y pow
rzyli mu diakona, aby go z a b ra ć . C zcigodny kapłan
powiedział, że diakon uciekł. N a to oni: „S am dobrze
znasz naszą um owę”. S łu g a B oży o d w a ż n ie powie­
dział: „Znam ”. Oni n a to: „ J e s te ś d o b ry m człowie­
kiem. Nie chcemy, żebyś u m a r ł w m ę k a c h . S am wy­
bierz sobie, ja k ą śm iercią ch cesz z g in ą ć ” . M ąż Boży
odparł: „Jestem w rę k u B oga. T a k ą ś m ie rć m i zada­
cie, na jak ą On pozw oli”. W ów czas w sz y sc y obecni
tam Longobardowie uzgodnili, ż e b y ś c ią ć m u głowę
W ten sposób zabiliby go szy b k o , b e z ż a d n e j m ęk i.
13. Longobardowie dowiedziawszy się, że stracony
ma być Sanktulus, którego bardzo czcili ze względu
na jego świętość, przybyli z całego kraju. Ponieważ
byli bardzo okrutni, przyszli z przyjemnością, aby to
zobaczyć. Otoczyli go kołem. Męża Bożego wyprowa­
dzono na środek i spośród najsilniejszych ludzi wy­
brano jednego, który z pewnością odciąłby mu głowę
jednym ciosem.
14. Czcigodny mąż wprowadzony m iędzy tych
uzbrojonych ludzi, uciekł się natychm iast do swojej
broni. Poprosił bowiem, aby pozwolono mu chw ilę się
pomodlić. Gdy uzyskał zgodę, upadł na ziem ię i zaczął
się modlić. Gdy modlitwa się przedłużała, wybrany
kat trącił go nogą, mówiąc: „W stań, uklęknij i nad­
staw szyję!” Mąż Boży wstał, ukląkł i nad staw ił szyję.
Wyciągnąwszy szyję i patrząc na w yciągn ięty miecz,
jak mówią, tylko to powiedział głośno: „Ś w ięty Janie,
przyjmij ją”

"* ZwTaca się do św. Jana Chrzciciela, ściętego przez Heroda


(por. Mt 14,3-12, par.),
15. W tedy w y b ra n y k a t, trzym ając obnażony miecz
podniósł ra m ię z w ysiłkiem , aby uderzyć, lecz nie mógł
w żaden sposób go opuścić. N agle bowiem ramię ze­
sztywniało i ze w zniesionym mieczem pozostało nieru­
chome ,ia. W tedy cały tłu m Longobardów, który przy­
szedł obejrzeć w idow isko śm ierci, stał się życzliwy, za­
czął podziw iać m ę ż a Bożego i okazywać mu szacunek
i lęk, gdyż w y ra ź n ie okazało się, jak wielka była jego
świętość, je śli u n ie ru c h o m iła w zniesione ramię kata.
16. P o p ro s z o n o go, aby w sta ł. Podniósł się. Popro­
szono go, a b y u le c z y ł ra m ię swego k a ta . O n odmówił:
„W żadnym razie nie będę się modlił za niego, chyba
że przysięgnie, że t ą ręką nie zabije już żadnego
chrześcijanina”. Longobard, który - jak można powie­
dzieć - stracił ram ię, gdy podniósł je przeciw Bogu,
zmuszony był za karę złożyć przysięgę, że nigdy nie
zabije chrześcijanina. Wtedy mąż Boży rozkazał mu:
„Opuść ramię!” N atychm iast je opuścił. Święty dodał.
„Włóż miecz do pochw y” . Natychmiast włożył.
17. W szyscy, zdając sobie sprawę z cudownej mocy
tego męża, prześcigali się w ofiarowywaniu mu wołów
i koni, które byli zagrabili. Mąż Boży jednak odmówił
przyjęcia takiego daru. Poprosił natomiast o dar, któ­
ry byłby w ięk szą nagrodą, mówiąc: „Jeśli chcecie mi
coś dać, przekażcie m i w szystkich jeńców, jakich macie,
abym m iał za co modlić się za was”. Tak uczynili
i wszyscy jeńcy zostali razem z nim zwolnieni,M. 1 tak
za działaniem łaski Bożej ten, który ofiarował się na
śmierć za jedn ego człow ieka, uwolnił od śmierci wielu.

1,1 Często spotykany w hagiografii motyw, mający swój wzó


w 1 Kr! 13,4.
Podobny motyw w 111,1 Paulin prosi o zwolnienie jeńców.
18. Piotr: N adzw yczajne! C hociaż ju ż słyszałem
o tym wydarzeniu m uszę p rz y z n a ć , ż e za każdym ra­
zem, gdy o tym słyszę, o d b iera m to j a k coś nowego.
Grzegorz: N ie podziw iaj sa m e g o S a n k tu Ju s a , lecz
pomyśl, jeśli m ożesz, ja k i du ch o p a n o w a ł jego proste
serce i wzniósł je na taki szczyt p o tęg i. G d zie była jego
dusza, gdy tak stanow czo zd e cy d o w a ł się um rzeć za
swego bliźniego i dla d o czesn eg o ż y c ia sw ego brata
wzgardził swoim życiem i p o d a ł sw o ją s z y ję pod miecz?
Jaka siła opanowała to serce, ż e n ie lę k a ło s ię umrzeć,
aby ocalić jednego człow ieka!
19. Dobrze wiemy, że czcigodny Sanktulus
znał nawet dobrze alfabetu. N ie zn ał te ż przepisów
prawa. Ponieważ jednak wypełnieniem p ra w a je s t mi­
łość zachował prawo w całości przez swą miłość do
Boga i do bliźnich. I czego zew n ętrznie nie umiał
w porządku poznania, tym ż y ł w ew nętrznie przez mi­
łość. I choć może nigdy nie przeczytał tego, co apostoł
Jan mówi o naszym Zbawicielu: On o d d a ł za nas życie
swoje, my także winniśmy o d dać życie z a braci I7®, to
wzniosłe polecenie Apostoła znał przede wszystkim
praktycznie.
20. Porównajmy, jeśli można, tę m ądrą niewiedzę
z naszą niedouczoną w ied zą 1"; gd zie n asza wiedza
jest jakby tylko płaszczyzną, tam jego m ądrość wznosi
się wysoko. My wewnętrznie próżni m ów im y o cno­
tach i jesteśmy jakby między drzew am i owocowymi,
czujemy zapach owoców, lecz n ie m o żem y ich spoży-1756*

175Rz 13,10.
1761 J 3,16.
177
Określenie Benedykta: scienter nescius et sapienter indoctus
oraz indocta scientia - docta ignorantia, Prol 11,1. O docta ignoran-
tia p o r. 1 Kor 1,17-2,16 i AUGUSTYN, Epist 130,28.
wać. On um iał zbierać owoce cnót, choć nie umiał
w słowach określać ich zapachu.
21. Piotr: Co sądzisz o tym, że ludzi dobrych jest
coraz mniej i tych, którzy mogliby swoim życiem budo­
wać innych, nie można spotkać lub tacy ludzie zdarzają
się coraz rzadziej?
Grzegorz: Z powodu złości tych, którzy pozostają,
jakby znikają nagle ci, którzy mogliby pomóc. A ponie­
waż zbliża się koniec świata, Bóg zabiera wybranych,
aby nie patrzyli na coraz większe zło. Mówi o tym
prorok: S praw iedliw y ginie, a nikt się tym nie przej­
muje. Bogobojni ludzie znikają, a na to nikt nie zwra-
• l7ft
ca uwagi
22. N apisane je st również: Otwórzcie, aby wyszli ci,
którzy będą j ą kamienować. Zbierajcie kamienie z dro
g i l79. A Salom on mówi: Jest czas rzucania kamieni
i czas ich zbierania 1B0. Ponieważ szybko nadchodzi ko­
niec świata, trzeba, żeby zebrane zostały żywe kamie­
nie 181 dla budow ania niebiańskiej Jeruzalem ' i żeby
nasza Jeruzalem w zrastała według przewidzianej dla
niej miary. N ie sądzim y jednak, że zabrani zostali
wszyscy wybrani, a tylko źli pozostali na świecie. Grze­
sznicy bowiem nigdy nie dojrzeliby do żalu za grzechy,
gdyby nie m ieli przykładu ludzi dobrych, które mogły­
by pociągnąć ich serca.
23. Piotr: P o co skarżyć się, że dobrzy znikają, sko­
ro widzę, że i źli gin ą masowo.

178
Iz 57,1.
179
J r 50,26.
18D
Koh 3,5.
181 Por. 1 P 2,5.
Por. Hbr 12,22; Ap 21,10nn; 111,35,6.
38. O w i d z e n i u , j a k i e m i a ł R e d e m p t u s ,
biskup m iasta F e r e n t i s '*3

1. Grzegorz: Nie dziw się tem u , P io trz e. Znałeś Re-


demptusa, biskupa F erentis, m ęża czcigodnego, któiy
zmarł siedem łat temu. Gdy jeszcze byłem w klaszto­
rze, żyliśmy w wielkiej przyjaźni. N a m oją prośbę sam
opowiedział mi, czego dowiedział się o k o ń cu św iata za
czasów mego poprzednika, papieża Jana m łodszego ,M.
Wieść o tym rozeszła się szeroko.
2. Mówił mi, że pewnego d n ia, gdy zg o d n ie ze zwy­
czajem robił obchód parafii, d o szed ł do kościoła błogo­
sławionego męczennika, E u ty cju sza ,9S. W ieczorem po­
prosił, żeby mu przygotow ano m iejsce dla odpoczynku
przy grobie męczennika i ta m położył się po pracy.
O północy - jak zapewniał - nie m ógł spać, ałe nie był
też całkowicie rozbudzony. Jego duch był obudzony,
Jęcz - jak to bywa - jakby przytłoczony jakim ś cięża­
rem. I wtedy stanął przed nim błogosław iony męczen­
nik Eutygusz, mówiąc: „Redemptusie, nie śpisz?” Od­
powiedział: „Nie”. Eutycjusz rzekł: „N adszedł kres
wszelkiego ciała. Nadszedł kres w szelkiego ciała”
Po trzykrotnym wypowiedzeniu tych słów wizja mę­
czennika, która mu się ukazała, zniknęła. Wówczas
mąż Boży wstał, aby modlić się wśród żałosnych skarg.
3. Wkrótce nastąpiły straszne znaki n a niebie: Od
strony północnej ukazały się jakby w łó czn ie i ogniste
wojska. Niedługo dziki lud Longobardów , wyprowa-*

Zmarł ok. 586/587. Święto 8 IV. Por. BHL 2, s. 1032. Feren­


tis - miasto koło Viterbo, por. Dial. 1,9,1.
IMPapież Jan III (561-574).
“ Święto 15 V. Por. BHL 2779-2781.
Wfl Por. Rdz 6,13.
dzony ze swych siedzib, rzucił się na nas i ludzie, któ­
rzy na tej ziem i byli liczni ja k gęste kłosy na polu, zo­
stali wycięci la'. M ia sta wyludniły się, obozy wojskowe
zostały zniszczone, kościoły spalone, klasztory męskie
i żeńskie zb u rzo n e , m ajątk i opuszczone, a ziemia,
której nie m a k to upraw iać, pusta. Nie mieszka tam
nikt. Z w ierzęta zajęły m iejsce, gdzie przedtem żyło
mnóstwo ludzi Co działo się gdzie indziej, nie wiem,
lecz na tej ziem i, gdzie m ieszkam y, świat już nie tylko
zapowiada swój k o n ie c, lecz go pokazuje.
4. Trzeba więc, abyśmy tym usilniej poszukiwali
tego, co wieczne, im bardziej zdajemy sobie sprawę,
z jaką szybkością ucieka to, co doczesne. Powinniśmy
byli gardzić tym św iatem , nawet jeśli nas nęcił i po­
wodzeniem pieścił nam duszę. Lecz teraz, gdy jest sie­
czony takim i biczam i, dręczony takimi przeciwno­
ściami, gdy codziennie pomnaża nasze cierpienia, to cóż
innego nam głosi, jak nie to, że nie trzeba go kochać.
5. Dużo jeszcze m ożna by opowiadać o ludziach
wybranych. Pom ijam to jednak milczeniem, gdyż spie­
szę do innych spraw.
Piotr: W ydaje m i się, że wielu ludzi, nawet należą­
cych do K ościoła św iętego, wątpi w życie duszy po
śm ierci187188. P roszę, abyś przytoczył racje rozumowe
lub przykłady 189, ja k ie ci przyjdą do głowy dla zbudo­
wania tych lu d zi, aby ci, którzy mają wątpliwości, do­
wiedzieli się, że d u sz a n ie um iera wraz z ciałem.

187 Inwazja Longobardów zaczęła się w 568 r.


188 Problem podnoszony w Kościele, nawet jeszcze za czasów
św. Augustyna (Epist . 169,3) i J a n a Kasjana (Rozmowy 1,14,4-10).
189 W tej kolejności Grzegorz rozwija w IV księdze racje ucznia
(IV,3-6) i exempla (IV,7-24).
Grzegorz: To bardzo trudne zadań
kogoś bardzo zajętego i zwróconego i f ' Zvvias*c
wom. Jeśli jednak są tacy, którym n io , .U ,r>ny,n ^ (Jją
p o ijte A bliźniego przedkładam nad m ° by l° Ó< Sp^-
mocą Bożą w czwartej księdze wykaż °J ą ^ o ię , 6e,
po śmierci ciała. 2 jPo ’

KONIEC KSIĘGI TRZECIEJ


1. 0 tym, że ludzie cieleśni nie wierzą w sprawy
wieczne i duchowe ponieważ nie znają
z doświadczenia tego, co się im o nich mówi
1. G rzegorz: Gdy pierwszy ojciec rodzaju ludzkiego
został z powodu swego grzechu wygnany z radości ra­
ju \ przybył do sm utku wygnania i ciemności, jakie
my tu znosimy. Przez grzech bowiem wyszedł jakby
poza siebie i nie m ógł już widzieć radości niebiańskiej
ojczyzny, które przedtem oglądał. Człowiek w raju na­
brał przyzwyczajenia rozkoszowania się słowami Bo­
ga i z powodu czystości serca przebywał wśród bło­
gosławionych aniołów i niebiańskiej wizji. Gdy spadł
tutaj, został pozbaw iony owego światła duchowego,
które go w ypełniało.
2. N arodzeni z jego ciała pośród ciemności tego
wygnania, sły szy m y w praw dzie, że jest ojczyzna nie­
bieska *, słyszym y, że jej mieszkańcami są aniołowie
Boży, słyszym y, ż e tow arzyszam i tych aniołów są du­
sze doskonałych spraw iedliw ych, lecz ludzie cieleśni,
ponieważ n ie m ogą dośw iadczyć tego, co niewidzialne,
wątpią, czy istn ie je to, czego cielesnymi oczami nie
widzą. W ątp liw ości tej n ie m ógł mieć nasz pierwszy

For. M. MCGATCH, The Fourth Dialogue of Gregory the Great.


Some Problems of Interpretation, StPatr 10,1970,77-83.
"Por. Rdz 3.
3Por. Rdz 2,16n.
4Por. Hbr 12,22n.
ojciec. Wygnany bowiem z radości raju p a m ię ta ł to, co
utracił, ponieważ to oglądał. Ludzie nie mogą pojąć ani
przypomnieć sobie tego, o czym słyszą, gdyż nie mąją
takiego jak on miał doświadczenia tego, co minęło.
3. Wyobraźmy sobie, że c iężarn a k o b ie ta zo
wtrącona do więzienia i tam u ro d ziła sy n a. Dziecko
zostało wychowane i wyrosło w w ięzieniu. Jeśli m atka
mówiłaby mu o słońcu, księżycu, g w iazd ach , o górach
i połach, o latających ptakach, p ęd zący ch koniach,
chłopiec, urodzony i w ychow any w w ięzien iu , znałby
tylko ciemności lochu i choć słyszałby o ty ch rzeczach,
wątpiłby w ich istnienie, poniew aż n ie p o z n a ł ich z do­
świadczenia. I tak ludzie u ro d zen i w śród ciemności
wygnania, gdy słyszą o sp raw ach n ajw y ższy ch i nie­
widzialnych, wątpią, czy is tn ie ją o n e n a p ra w d ę , po­
nieważ znają tylko te niższe, w id z ia ln e d o b ra , pośród
których się n aro d zili5.
4. Dlatego też S tw órca tego, co n ie w id z ia ln e , i te­
go, co widzialne 6, jedyny S yn O jca, p rz y s z e d ł, a b y od­
kupić rodzaj ludzki i zesłać do n a s z y c h s e r c D u ch a
Świętego, abyśmy ożyw ieni p rz e z N ie g o m o g li u w ie­
rzyć w to, czegośmy jeszcze n ie d o św ia d c z y li. W ta k ie j
mierze, w jakiej przyjęliśm y „ D u c h a , o b ie tn ic ę n a s z e ­
go dziedzictwa” \ p rzesta jem y w ą tp ić w rz e c z y w iste
istnienie bytów niew idzialnych. *

° Odmiana mitu platońskiego o jaskini Ułesp. 7,ln ) wielokrot­


nie podejmowanego i rozwijanego przez pisarzy pogańskich i chrze­
ścijańskich. Por. A. DE VOGUE, Un avatar du mythe de la caueme
dans les Dialogues de Gregoire łe Grand, w: Homenaje a rfray Jus to
Pirez de Urbel OSB, Studia Silensia 4,2, Silos 1977,19-24
* Wyznanie wiary konstantynopolskie
1Lut 1,13-14.
5. Kto więc nie je s t je szc ze m ocny w tej w ierze, po­
winien okazać w ięk szą w ia rę w słow a sta rsz y c h i ufać
im, ponieważ d zięk i D u ch o w i Ś w ię te m u m ają oni ju ż
pewne dośw iadczenie teg o , co n ie w id z ia ln e . N iem ądry
byłby chłopiec, gdyby u w a ż a ł, że m a tk a k ła m ie m ó­
wiąc o świetle, d la te g o że o n s a m z n a ty lk o ciem ność.
6. Piotr: Dobrze mówisz. Kto jednak nie wierzy
wistnienie tego, co niew idzialne, jest niewierzącym.
Aniewierzący w sprawach, co do których ma wątpli­
wości, nie szuka wiary, lecz uzasadnienia rozumowego.

2.0 tym, że naw et n iew ierzący nie może żyć bez


p ew n e g o r o d z a j u w i a r y

1. Grzegorz. O śm ielam się tw ierd zić, że naw et nie­


wierzący nie m oże żyć b ez w iary. J e śli zapytałbym
niewierzącego, kto je s t jeg o ojcem i kto m atką, odpo­
wiedziałby od razu: „ten i t a ” . Z apytałbym go w tedy,
czy wiedział kiedy był p o c z ęty lu b czy w id ział, jak się
rodził. O dpow iedziałby, ż e n ic z te g o n ie w ie ani nie
widział. A jedn ak w ie r z y w to , czeg o n ie w idział. Bez
żadnej w ątpliw ości tw ie r d z i, ż e to j e s t je g o ojciec, a to
jego matka.
2. Piotr: P rzy zn a ję, ż e d o ty c h c z a s n ie w ied zia łem ,
że niewierzący ta k ż e m a w ia r ę.
Grzegorz: N iew ierzący ta k ż e m a ją w iarę, lecz oby to
była wiara w Boga! G dyb y ją m ie li, n ie b ylib y niew ierzą­
cymi. I właśnie z tej s tr o n y n a le ż y a ta k o w a ć ich niew ia­
rę, z tej strony p rzyzyw ać ich do ła sk i w iary. J e śli bo­
wiem wierzą w to, czeg o n ie w id z ie li, a co dotyczy ich
ciała widzialnego, d la c z eg o n ie w ie r z ą w rzeczy n iew i­
dzialne, których n ie m o ż n a z o b a c zy ć o c z a m i ciała?

3. Dowód n a to , ż e d u s z a ż y je p o ś m ie r c i c ia ła , je s t
oczywisty, lecz n a le ż y p o łą c z y ć g o z w ia r ą .
3. O tym, że zostały stw o rzo n e tr z y ro d zą je
żyjących duchów

1. Bog wszechmogący rzeczywiście stworzył


rodzaje żyjących duchów. Jeden nie został osłonięty
ciałem, drugi jest osłonięty ciałem , ale nie umiera
wraz z ciałem, i trzeci rodzaj okryty ciałem i wraz
z nim umierający. Duch nie okryty ciałem to duch
aniołów. Duch okryty ciałem, ale n ie um ierający wraz
z nim to duch łudzi; duch okryty ciałem i wraz z nim
umierający to duch wszystkich zw ierząt domowych
i dzikich.
2. Człowiek więc znajduje się jak b y pośrodku, j
niższy od anioła, a wyższy od zw ierzęcia. Ma coś
wspólnego z najwyższym i z najniższym , mianowicie
z aniołami łączy go nieśm iertelność d u szy, ze zwie­
rzętami - śmiertelność ciała, aż sam ą śm iertelność
ciała pochłonie chwała zm artw ych w stan ia, a ciało
związane z duszą będzie zach ow ane na wieczność.
Sam duch zaś przylgnąwszy do B oga b ęd zie zachowa­
ny dla Niego Nawet ciała odrzuconych n ie giną cał­
kowicie wśród mąk, gdyż trwają u m ierając sta le, aby
ci. którzy zgrzeszyli duchem i ciałem , istn ie ją c zawsze
umierali bez końca pod w zględem cia ła i ducha.
3. Piotr: Wszystko, co m ów isz, od p ow ia d a rozumo­
waniu wierzących. Ale, proszę cię, je ś li ta k ą widzisz
różnicę między duchem ludzi i z w ier z ą t, dlaczego Sa­
lomon mówi; Powiedziałem sobie: Ze w zględu na sy­
nów ludzkich Bóg chce ich doświadczyć, żeby wiedzie­
li. ze sami przez się są tylko zwierzętam i. Los bowiem
synów ludzkich jest ten sam, co i los zw ierząt. I wyja­
śniając dokładnie to zdanie, dodaje: Jaka śm ierć je d ­
nego, taka śmierć drugiego, i oddech życia ten sam.
W niczym więc człowiek nie przew yższa zw ierząt. Po-
tem zaś w yciąga ogólny w niosek. Wszystko jest mar­
nością. W szystko idzie na jedno miejsce: powstało
wszystko z prochu i w szystko do prochu znów wraca ’.

4. Rozprawa o zdaniu Salomona: Los synów


ludzkich je st ten sam, co i los zwierząt *

1. Grzegorz: K sięga Salomona, w której jest to na­


pisane, ma tytuł E klesiastes, co znaczy „przemawiają­
cy na zebraniu” 10. W swoim przemówieniu autor wy­
głasza myśl. która uspokaja wzburzonych ludzi. Mają
oni różne poglądy, lecz tym przemówieniem zostają
doprowadzeni do jedności. Księga ta nazwana jest
„Przemawiający” dlatego, że Salomon jakby podejmu­
je w niej m yśl w zburzonych słuchaczy i w formie py­
tali wyjaśnia to, co niedośw iadczony umysł ludzki od­
czuwa jako pok usę. W sw ym dociekaniu porusza tyle
myśli, ilu różn ym osobom daje odpowiedź.
2. M ówca głoszący prawdę uspokaja jakby wycią­
gniętą ręką w zb u rzen ie w szystkich i doprowadza ich
do jedn om yślności, gdy na końcu mówi: Koniec mowy.
Wszyscy jednakowo tego słuchajmy: Boga się bój i przy­
kazań Jego przestrzegaj; to jest bowiem cały czło­
wiek '. Gdy w ięc na koń cu księgi mówi: Wszyscy jedna­
kowo tego słuchajmy , daje świadectwo, że jakby sam
przyjął m yśli w ielu osób, a nie mówi tylko od siebie.
3. D latego je d n e zagad n ien ia są w tej książce poru­
szane w fo rm ie p y ta ń , in n e zaś w formie rozumowa-

* Por. Koh 3,18-20.


' Por. Koh 3,19.
If Czyli Kohelet. T erm in consionator znajdujemy u św. Hieroni­
ma (Praefatio in Libros salom, PL 28,1242 A).
" Por. Koh 12,13.
nia. Jedne pochodzą od d u sz y n ę k a n e j p o k u s ą i odda­
nej przyjemnościom tego ś w ia ta , in n e z a ś w y ło ż o n e są
rozumowo i odciągają d u s z e od ty c h przyjem ności.
Jest tam bowiem p ow ied zian e: Oto, co j a uznałem za
dobre: że piękną rzeczą je s t je ś ć i pić, i szczęścia zaży­
wać przy pracy swojej. A n ie co d a lej d o d a je: Lepiej jest
iść do domu żałoby, niż do dom u weseła IZ.
4. Jeśli bow iem 'piękną r z e c z ą j e s t j e ś ć i p ić , to w
daje się, że lepiej iść do d o m u w e s e la n iż d o d o m u ża­
łoby. Widać stąd, że p ie r w sz a w y p o w ie d ź p o c h o d z i od
ludzi słabych, druga za ś d o d a n a j e s t j a k o s fo r m u ło w a ­
nie rozumowe. N a ty c h m ia st b o w ie m a u t o r w yjaśn ia
racje rozum u i pokazuje, j a k i p o ż y t e k p ł y n i e z dom u
żałoby: Bo w tamtym je s t koniec ka żd e g o człowieka
i człowiek żyjący myśli, czym się sta n ie *I3*.
5. A dalej mamy: Ciesz się, młodzieńcze, w młodo­
ści swojej i znowu: Młodość i pożądanie są marno­
ścią M. Kto jako marność potępia to, co ja k się wydaje,
pochwalał, wyraźnie wskazuje, że pierw szy pogląd
przedstawił jako pochodzący od żądzy ciała, a drugi
jako sąd oparty na prawdzie.
6. Wyrażając więc najpierw przyjem ność ludzi cie­
lesnych, oświadcza, że dobrze je st jeść i pić, później
jednak na podstawie sądu rozum u mówi, że lepiej iść
do domu żałoby niż do domu wesela. Również przyta­
czając zdanie ludzi cielesnych mówi, że młodzieniec
powinien cieszyć się w swojej młodości, zaraz jednak
zaprzecza temu, mówiąc, że młodość i pożądanie są
marnością. I jeszcze raz mówca w im ieniu słabych wy-

18Koh 5,17; 7,2.


13 Koh 7,2.
MKoh 11,9-10.
gtasza z d a n ie w y r a ż a ją c e lu d z k ie zw ątpien ie. Los bo­
wiem synów lu d zkich je st ten sam, co i los zwierząt;
i los ich. je st je d e n ; ja k a śmierć jednego, taka śmierć
drugiego i oddech życia ten sa m . W niczym więc czło­
wiek nie przew yższa z w ie r zą t 15167.
7. P ó ź n ie j j e d n a k w y g ła s z a sw oje zdanie oparte na
rozum ie: Bo czym góruje mędrzec n a d głupcem? Czym
biedny, je śli nie ty m , że idzie tam , gdzie jest życie '*.
Ten, k tó r y p o w ie d z ia ł: W n ic zy m więc człowiek nie
przewyższa z w ie r z ą t 11, w y ja ś n ia dalej, że mądry nie
tylko p r z e w y ż s z a z w i e r z ę , a le i g łu p c a , pon iew aż idzie
tam, gdzie je s t życie. T y m i s ło w a m i w sk azu je przede
w s z y s tk im , ż e ż y c ie c z ło w ie k a j e s t n ie tu , oświadcza,
ze je s t o n o g d z i e i n d z ie j . C z ło w ie k m a w ięc tę przewa­
gę nad z w i e r z ę t a m i , ż e o n e n ie ż y ją po śm ierci, on zaś
z a czy n a ż y c ie , g d y p r z e z ś m ie r ć c ia ła k o ń czy swój ży­
w ot z ie m s k i.
8. A dalej m ówi: K a żd e g o d zieła , które twa ręka
napotka, p o d e jm ij s ię w e d łu g tw ych sił! Bo nie ma
żadnej c z y n n o ś c i n i r o z u m ie n ia , a n i poznania, ani
m ądrości w S z e o lu , d o któ reg o ty z d ą ża s z 18. Jak
więc ta k a sa m a m o że być śm ierć człowieka i zwie­
rzęcia i ta k i sa m ich los, ja k człowiek mógłby nie
mieć żadnej p rz e w a g i n a d zwierzętam i, skoro one
po śm ierci c ia ła ju ż n ie żyją, podczas gdy dusze lu­
dzi po śm ierc i ich c ia ła , n a podstaw ie ich własnych
czynów, o d p ro w a d z a n e są do piekieł i przez samą
śmierć n ie u m ie ra ją ? Lecz z tych dwóch tak róż-

15 Koh 3,19.
16 Koh 6,8.
17 Koh 3,19.

18 Koh 9,10.
nych zdań widać, że p r a w d o m ó w n y m ó w c a pierw ­
sze w yp ow ied zią/ ja k o p o c h o d z ą c e z p o k u s y ciele­
snej, drugie zaś - z d u c h o w e j p r a w d y .
9. Piotr: Dobrze, że n ie w ie d z ia łe m te g o , o co za
tałem. Dzięki tem u b ow iem o ty m , c z e g o n ie w ied zia­
łem, dow iedziałem s ię b a rd zo d o k ła d n ie . L e c z proszę
cię, bądź cierpliw y, je ś li n a w z ó r n a s z e g o E k Jezjastesa
stanę po stron ie słab ych a b y m s t a w ia j ą c p ytan ia
jakby w ich im ien iu , m ó g ł b yć d la n ic h b a r d z iej uży­
teczny.
10. Grzegorz: D la c z eg o m ia łb y m s i ę n ie c ie r p liw
twoim w spółczuciem dla s ła b y c h , p r z e c i e ż P a w e ł m ó­
wi: Stałem się w szystkim dla w szy stk ic h , a b y urato­
wać wszystkich T y r ó w n ie ż d z i a ł a s z z m iło ści,
a tym bardziej z a słu g u je sz n a s z a c u n e k , ż e n a ś la d u ­
jesz w ybitnego m ów cę.

5. 0 tym, że dusza wychodzi z c iała w sposób


niewidzialny, czy więc istnieje, je ś li
nie można jej zobaczyć?

1. Piotr: Byłem kiedyś obecny przy śm ierci jednego


brata, któiy nagle, gdy jeszcze do m nie mówił, oddal
ducha. Przed chwilą widziałem go rozm aw iającego ze
mną i nagle ujrzałem nieżywego. Lecz n ie widziałem,
czy jego dusza wyszła, czy nie. I n a p ra w d ę wydaje mi
się, że trudno uwierzyć, że istnieje coś, czego nie moż­
na zobaczyć.
2. Grzegorz: Cóż dziwnego P iotrze, że n ie widziałeś
duszy wychodzącej z ciała, skoro nie w idzisz jej rów-1920

19 Por. G. CREMASCOLI, Infirmantium persona (Dialogi 4,4,9).


Sui dubbi del diacono Piętro, Invigilata lucernis 11(1989) 175-195.
20 Por. 1 Kor 9,22.
nież, gdy p o z o s ta je w c ie le . C zy gdy ze mną rozma­
wiasz i n ie m o ż e s z w id z ie ć m ojej duszy, to uważasz,
ze jej n ie m a m ? D u s z a b o w iem z natury jest niewi­
dzialna i w y c h o d z i z c ia ł w sp osób niewidzialny, tak
juk i w sp o s ó b n ie w id z ia ln y w m m pozostaje.
3. Piotr. L e c z t o , ż e d u s z a p ozostaje w ciele, mogę
poznać po ty m , ż e c ia ło s ię p o ru sza . Gdyby bowiem
duszy n ie b y ło w c ie l e , je g o c z ło n k i byłyby nierucho­
me. N a p o d s t a w ie j a k ic h r u c h ó w i jak ich aktów mógł­
bym s tw ie r d z ić , ż e d u s z a ży je p o śm ierci ciała, żebym
na p o d s ta w ie t e g o , c o w id z ę , m ó g ł są d zić o tym , czego
w idzieć n ie m o g ę ?
4. Grzegorz: W yjaśnię to nie przez podobieństwo,
lecz przez przeciwstawienie. Tak jak moc duszy oży­
wia i porusza c ia ło 212, ta k moc Boża napełnia wszyst­
ko, co stw orzyła; jed n e byty napełnia swym tchnie­
niem, innym daje życie, innym zaś po prostu istnie­
nie. Nie w ątpisz, że Bóg stw arza i rządzi, napełnia
i obejmuje, p rzek racza i podtrzymuje, jest nieokreślo­
ny i niew idzialny. M usisz też przyznać, że ma niewi­
dzialne sługi. Ci, k tó rzy służą, powinni dążyć do upo­
dobnienia się do tego, kom u służą, a ci, którzy służą
niewidzialnemu, są bez w ątpienia niewidzialni. A kim
oni są, jeśli - ja k w ierzym y - nie są to aniołowie i du­
sze spraw iedliw ych 2Z? J a k widząc ruch ciała - czyli na
podstawie e le m e n tu niższego - wnioskujesz, że dusza
pozostaje w ciele, ta k n a podstawie elementu wyższe­
go pow inieneś w yw nioskow ać, że dusza opuszczająca
ciało żyje. M oże żyć w sposób niewidzialny, ponieważ
pozostaje n a słu ż b ie niew idzialnego Stwórcy.

21 Por. Rdz 2,7.


22 Por. H br 12,22n .
2SS

5. Piotr: D ob rze m ó w isz . U m y s ł j e d n a k broni s


przed uw ierzen iem w to, czego nie m oże zobaczyć
oczami ciała.
Grzegorz: Gdy Paweł mówi: W iara j e s t substancją
tych dóbr, których się spodziew am y, dow odem tych,
których nie widzimy a, to w rze c zy w isto śc i oświadcza,
że tego, w co się wierzy, n ie można widzieć. Nie moż­
na bowiem wierzyć w to, co się jednocześnie widzi.
6. Wyjaśnię ci to w kilku słowach. Wszystko, co
dzialne, widzimy przez to, co n ie w id zia ln e . Oko twego
dala bowiem widzi w sz y stk ie przedm ioty cielesne,
lecz oko cielesne nie m ogłoby ich w id zieć , g d y b y byt
niecielesny nie uczynił go do tego zdolnym. Usuń du­
cha, którego nie widać, a oko, któ re widziało, staje się
bezużyteczne. Odbierz ciału duszę, a z pew nością oczy
w ciele pozostaną otwarte. Gdyby w idział sam e przez
się, to dlaczego mc nie widzą po odejściu duszy? Wy­
ciągnij z tego wniosek: r z e c z y w id z ia ln e m ożna wi­
dzieć tylko dzięki n iew id zia ln ym .
7. Przypuśćmy, że buduje się dom , podnosi się
ogromne ciężary, wielkie kolum ny w iszą n a dźwigach.
Kto, pytam się, wykonuje tę pracę? C iało widzialne,
które te ciężar}' unosi, czy niew idzialna dusza, która
ożywia ciało? Usuń bowiem to, co w ciele niewidzialne,
a natychmiast stanie wszystko, co widzieliśm y w ruchu.
8. Z tego należ}' wnioskować, że tak ż e w tym świecie
widzialnym nic nie może być dokonane inaczej, ja k tyl­
ko przez stworzenie niewidzialne. J a k Bóg wszechmo­
gący podtrzymuje i napełnia w szystkie b yty rozum ne,
ożywia i porusza duchy niewidzialne, ta k sam o te duchy

” Por. Hbr 11,1.


K slF .C A CZWAKTA, 6 2H9

niew idzialne n a p e łn ia ją , p oru szają i ożywiają ciała, któ­


re są w id z ia ln e .
9. Piotr: C h ę t n ie p r z y z n a ję , ż e tw oje rozumowanie
mnie p r z e k o n a ło . J e s t e m n ie m a l zm u szon y uznać za
nic to, co w id z ia ln e , ja , k tó r y n ajp ierw jako rzecznik
słabych w ą t p i łe m w t o , c o n ie w id z ia ln e . Zgadzam się
ze w s z y s tk im , c o m ó w i s z . L e c z ta k ja k poznaję życie
duszy p o z o s ta j ą c e j w c ie le n a p o d sta w ie ruchów tego
ciała, t a k s a m o c h c ia łb y m n a p o d sta w ie wyraźnych
d ow od ów p o z n a ć ż y c ie d u s z y p o śm ie r c i ciała.

6. To, że dusza żyje w ciele, poznajemy po ruchach


ciała; tak samo życie duszy po śmierci ciała
powinniśmy u świętych poznać
po mocy ich cudów

1. Grzegorz: Je śli w tej sprawie znajdę twoje serce


gotowe 2\ nie m am żadnych trudności, żeby ci to udo­
wodnić. Czy św ięci apostołow ie i męczennicy Chrystu­
sa wzgardziliby życiem doczesnym, ofiarowaliby się
na śmierć ciała, gdyby nie mieli pewności, że dla icb
dusz życie n ie u sta n ie ? Sam mówisz, że życie duszy
pozostającej w ciele poznajem y po tym, że ciało się po­
rusza. A oto ci, k tó rz y dusze swe rzucili 25 śmierci
i wierzyli w życie d u sz y po śmierci ciała, codziennie
jaśnieją cu d am i. Do ich um arły ch ciał przychodzą ży­
wi chorzy i z o s ta ją u zdrow ieni, przychodzą krzywo-
przysięzcy i s ą d rę c z e n i przez szatana, przychodzą
opętani i z o sta ją u w o ln ien i, przychodzą trędowaci
i zostają o czy szczen i, p rzy n o si się zmarłych, którzy
zostają w sk rz e sz e n i. 24

24 Zwrot b ib lijn y np. P s 56,8; 107,2.

Zwrot b ib lijn y np. J 10,15.17n n .


2. Pomyśl więc, jak żyją ich dusze tam, gdzie sa
jeśli tu na ziemi ciało ich. choć nieżywe, żyje poprzez
liczne cuda Jeśli po ruchach ciała poznajesz, ze pozo-
stąje h nim żywa dusza, dlaczego nie uznać życia duszy
oddzielonej od ciała, życia, które przez moc cudów iya-
wnia si? nawet poprzez martwa kości?
3. Piotr Wydaje mi się, że nic nie sprzeciwia się
twemu rozumowaniu. To, co widzialne, zmusza na*
do uwierzenia w to. co niewidzialne.

7. 0 odejściu dusz

Grzegorz. Skarżyłeś się nieco wyżej, że nie widzia­


łeś, jak dusza wychodzi z ciała zm arłego. AJe ju z samo
to było błędem, że chciałeś rzecz niew idzialną zoba­
czyć oczami ciała. Wielu bowiem spośród nas, którzy
oczyścili oko swej duszy przez czystą w iarę i długo­
trwałą modlitwę, często widziało d u sze wychodzące
z ciała. Teraz wrięc powinienem opow iedzieć, jak te
wychodzące dusze były w idziane lu b co o n e sam e wi­
działy opuszczając ciało. W te n sposób ta m , gdzie ro­
zumowanie me wystarczy, w ątpiącego będą mogły
przekonać przykłady.

& O odejściu duszy G erm an a, b is k u p a K a p u i "

W drugiej księdze tego dzieła w sp o m n iałem ju ż. że


czcigodny Benedykt - ja k d o w iedziałem się od jego
godnych wiary uczniów - p rzebyw ając z d a ła od Ka­
pui ujrzał w środku nocy, ja k d u szę G e rm a n a , bisku­
pa tego miasta, aniołowie u n o szą do n ie b a w ognistej
kuli. I gdy tak przyglądał się tej d u sz y u n o szącej się
ku niebu, wnętrze jego duszy ja k b y się rozszerzyło

*& rfa»30X Por BHI, 3465, II.3fi,2n


i ugrzal przed ocza m i caty wszechświat jakby w jed­
nym prom ieniu słońca.

9.0 odejściu duszy m nicha Specjosusa *’


1. Z tego sam ego źródła dowiedziałem się, że dwaj
szlachetni mężowie, którzy odbyli studia świeckie, ro­
dzeni bracia. Specjosus i Grzegorz, i w życiu zakon­
nym poddali się R eg u le Iżycial Benedykta. Czcigodny
ojciec um ieścił ich w klasztorze, który zbudował w po­
bliżu m iasta T e rra c in a *. W świecie mieli om wielkie
bogactwa, k tó re rozdali ubogim * za zbawienia swych
dusz i pozostali w klasztorze.
2. S pecjosus z o s ta ł w ysłany w okolice Kapui dla
załatw ienia s p ra w k la s z to ru . Pewnego dnia. gdy je­
go brat, G rz e g o rz , ra z e m z braćm i posilał się przy
stole, u n ie sio n y p rz e z d u ch a zobaczył, jak dusza
Specjosusa, k tó ry zn ajd o w ał się daleko, opuszcza
ciało. Z aw iad o m ił o ty m b raci i w pośpiechu poje­
chał B ra ta z n a la z ł ju ż pochow anego i dowiedział
się. że jeg o d u s z a o p u ś c iła ciało w godzinie, w któ­
rej m iał on to w id z e n ie .

10. O o d e jśc iu d u s z y p e w n e g o p u steln ik a

Bardzo pobożny i godny wiary mąż opowiedział mi,


gdy jeszcze byłem w klasztorze, że pewnego razu po­
dróżujący okrętem ujrzeli w połowie drogi między Sy­
cylią i Rzymem duszę sługi Bożego, który był reklu-

' Święto 15 III. Por BHl. 2. • 1132.


9 Miasto na południe od Rzymu. Por. 11.22.
* Por Mt 19,21.
" Por Dn 4.24.
zem 31324w Sam nium u, u n o sz o n ą do n ieb a . P o przybiciu
do brzegu zbadali d ok ład n ie to w y d a r z e n ie i stwier­
dzili, że sługa B oży zm arł teg o d n ia , w k tó ry m ujrzeli
jego duszę wstępującą do n ieb a.

11. 0 od ejściu d u sz y o p a ta S p e s 39

1. Tego, co teraz opow iem , d o w ie d z ia łe m się od b


dzo czcigodnego m ęża, gdy je s z c z e b y łe m w klasztorze.
Mówił mi on, że pew ien czcigod n y ojciec, im ie n ie m Spes,
zbudował klasztory w C am ple 3\ m ie jsc o w o śc i położonej
około sześciu mi] od starego m ia s ta N u rsji. W szechm o­
gący i m iłosierny Bóg b iczo w a n iem u c h r o n ił g o od kary
wiecznej. Jego O patrzność o k a za ła m u n a jw y ż sz ą suro­
wość i szczególną łaskę. B óg p o k a z a ł m u , j a k b ard zo go
miłował, gdy najpierw go b ic z o w a ł3536, a w k o ń c u całkow i­
cie uzdrowił. N a czterd zieści b o w ie m la t p o g rą ży ł go
w całkowitej ślepocie, tak że n ie p o z w a la ł j e g o oczom
otworzyć się na żadne św iatło, ż a d n ą w iz ję .

2. Nikt jednak nie m oże w ytrw ać pod ta


ciosami, jeśli zabraknie mu łaski Bożej. Gdyby ten
miłosierny Ojciec, który karę wyznaczył, nie dał cier­
pliwości, wkrótce z powodu jej braku nagana za grzechy
jeszcze wzmogłaby grzech. I na nieszczęście, gdy nale­
żałoby oczekiwać zmazania naszej winy, ona by jeszcze
się powiększyła. Toteż Bóg, widząc naszą słabość,
z umiarem stosuje kary i uderzając sw ych wybranych
w tym życiu, jest dla nich miłosiernie sprawiedliwy, aby

31
Mnich żyjący w całkowitym zamknięciu.
32
Prowincja na wschód od Lacjum i Kampanii.
33 Święto 28 III. Por. BHL 2,1133.
34
Obecnie Campi koło Nursji.
36 Por. Prz 3,12; Hbr 12,6.
później m ógł sp r a w ie d liw ie okazać im miłosierdzie. Dla­
tego też, sk a zu ją c czcig o d n eg o starca na zewnętrzne
ciemności, n igd y n ie p o zb a w ił go św iatła wewnętrzne­
go. I choć S p e s b y t u m ę c z o n y cierpieniem ciała, to dzię­
ki opiece D u c h a Ś w ię te g o m ia ł pociechę serca16.
3. P o c z t e r d z ie s t u la ta c h ślep o ty P an zwrócił mu
światło i o z n a jm ił m u b lis k i k o n ie c życia. Polecił mu
głosić sło w o ż y c ia w z a ło ż o n y c h przez niego okolicz­
nych k la s z to r a c h . O tr z y m a w s z y w ięc św iatło ciała
Spes m ia ł o d w ie d z a n y m p r z e z sie b ie braciom ukazy­
wać ś w ia tło d u c h a . N a t y c h m ia s t p osłu ch ał, obszedł
w spólnoty b r a c i, g ł o s i ł p r z y k a z a n ia życia, których na­
uczył się p r z e z ic h p r a k t y k o w a n ie .
4. P iętnastego dnia po ukończeniu nauczania po­
wrócił do sw ego klasztoru. Tam zwołał braci i stojąc
wśród nich przyjął sakram ent Ciała i Krwi Pana, potem
zaintonował z nim i m istyczny śpiew psalmów. Podczas
gdy oni śpiewali, oddał ducha pogrążony w modlitwie.
Wszyscy obecni bracia w idzieli gołąbkę wychodzącą z je­
go ust. U ciekła on a n a oczach braci przez otwór w da­
chu kaplicy i u leciała do n ie b a 31. Należy wierzyć, że du­
sza ta ukazała się pod postacią gołębicy, dlatego że Bóg
wszechmogący chciał zaznaczyć, z jak wielką prostotą
serca Spes M u służył. 367

36 Por. J 14,16.
37
Opis przypom ina odejście Benedykta (11,37,2) oraz Schola­
styki (II, 34,1).
12. O odejściu duszy k a p ła n a z N u rsji

1. Nie pominę również m ilczen iem tego, co według


słów czcigodnego opata S tefan a M - k tórego dobrze
znałeś - zmarłego niedawno w R zym ie, zdarzyło się
w tej samej prowincji Nursji.
2. Opowiadał on bowiem , że p ew ien k ap łan z w
ką bojaimą Bożą zarządzał tam p o w ierzo n y m sobie
kościołem. Od sw ego w yśw ięcen ia k o ch a ł sw ą żon ę "
jak siostrę, lecz unikał jej ja k w roga. N ie p ozw alał jej
nigdy podejść blisko do sieb ie an i z b liż y ć s ię pod żad­
nym pozorem i całkow icie p rzerw ał w s z e lk ą z n ią za­
żyłość. Święci mają taką cech ę, ż e ch c ą c b y ć ja k naj­
dalej od tego, co niedozw olone, c z ę s to p ow strzym u ją
się nawet od tego, co d ozw olon e. D la te g o te n m ąż nie
chcąc z jej powodu popełnić g r z ec h u , n ie p o z w a la ł na­
wet, by oddała mu niezb ęd n ą u słu g ę .
3. Ten czcigodny kapłan, o s ią g n ą w s z y w ie k pod
szły, w czterdzieści lat po sw y m w y ś w ię c e n iu , został
dotknięty wysoką gorączką i d o p r o w a d z o n y do stan u
ostatecznego. Gdy żona zo b a czy ła , ż e le ż y b e z w ła d n y
i sztyw ny jak nieżyw y, ch cia ła s tw ie r d z ić , c z y jesz c z e
oddycha, i przyłożyła ucho do je g o n o z d r z y . O n to w y­
czuł, a ponieważ jesz c z e o d d y ch a ł, z e b r a ł s w e o s ta tn ie
siły i w podnieceniu d ucha z a w o ła ł: „ O d s u ń s ię ode
mnie, kobieto: Iskra je s z c z e s ię tli, o d r z u ć p le w y ” .
4. Zona od su n ęła się , a o n n a b r a w s z y s ił za czą
krzyczeć z w ielką radością: „M ili g o ś c ie , m o i p a n o w ie ,
m ili goście m oi p an ow ie p r z y sz li. J a k t o s ię s t a ło , że
raczyliście przyjść do ta k n ę d z n e g o s łu g i? I d ę , idę, *

* Wobec popularności tego imienia, postać tru d n a do zidentyfi­


kowania.
Preabyteram suam.
dzięki, d zięk i” . P o w tó rzy ł te słow a kilka razy. Przyja­
ciele, którzy go o ta c z a li, ch cieli w iedzieć, do kogo
mówił. O dpow iedział im zd ziw ion y: „Czy nie widzicie,
ze przyszli św ięci A p o sto ło w ie? B łogosław ion ego Pio­
tra i Paw ła, p ie r w sz y c h A p o sto łó w , nie widzicie?”
1 znów zw rócił s ię do n ic h , m ó w ią c. „O to idę, oto idę”.
Wypowiadając te s ło w a o d d a ł d u ch a i idąc za nimi
udowodnił, że n a p r a w d ę ic h w id zia ł.
5. Zdarza s ię , ż e s p r a w ie d liw i w ch w ili śm ierci ma­
ją wizję ś w ię ty c h , k tó r z y ich w y p rz e d z ili w drodze do
nieba, aby n ie lę k a li s ię s w e g o w yrok u śm ierci.
W chwili, gdy u k a z u je s ię im w e w n ę tr z n e obcowanie
z m ieszkańcam i n ie b a , b e z b ó lu i b e z lę k u zostają
uwolnieni z w ię z ó w c ia ła .

13.0 d u szy P r o b u s a , b i s k u p a m ia s t a R ie ti *°

1. W z w ią z k u z t y m o p o w ie m je s z c z e to , co Probus,
sługa B oga w s z e c h m o g ą c e g o , p rzeb y w a ją cy obecnie
w tutejszym k la s z t o r z e z w a n y m R e n a tu s a *’, opow ia­
dał mi c h ę tn ie o s w o im w u ju P r o b u s ie , b isk u p ie R ieti.
Pod k o n iec ż y c ia c ię ż k o o n z a c h o r o w a ł. J e g o ojciec,
Maksym, w y s ia ł s w e s ł u g i , a b y s p r o w a d z ili do n iego
lekarzy, k tó r z y m o g lib y u l ż y ć j e g o c ie r p ie n iu . L ek arze
zjechali s ię z o k o l ic z n y c h m ie j s c o w o ś c i, z b a d a li m u
puls i o r z e k li, ż e w k r ó t c e u m r z e .
2. G dy n a d e s z ł a p o r a p o s i łk u i z a c z ę ło robić się
późno, c z cig o d n y b is k u p , z a tr o s k a n y b ard ziej o ich zd ro­
wie niż o s w o je , z a p r o s ił w s z y s t k i c h o b e c n y c h , aby ra­
zem z je g o s t a r y m o j c e m u d a l i s ię n a w y ż s z e p iętro

Postać i klasztor znane ze współczesnych dokumentów, m in.


i Listów Grzegorza. Zestaw miejsc w SCh 265, 53.
" Klasztor Renatusa albo św. Andrzeja i Łucji, por. św. GRZEGORZ,
List 11,15.
domu biskupiego i posilili się po pracy. Wszyscy więc
poszli. Został z nim tylko mały chłopiec, który według
Probusa jeszcze dotąd żyje.
3. Chłopiec znajdował się przy łóżku chorego, gdy
nagle zauważył, że do męża Bożego wchodzą jacyś
mężowie w białych szatach. Oblicze ich było jaśniejsze
niż biel ich szat " Uderzony ich blaskiem , chłopiec
zaczął krzyczeć i pytać, kim oni są. Na jego głos bi­
skup Probus poruszył się, zauważył wchodzących i za­
czął uspokajać płaczącego i krzyczącego chłopca: „Nie
bój się, święty Juwenałisz " i św ięty Ełeuteriu9z ",
męczennicy, przyszli do m nie”.
4. Lecz chłopiec nie mogąc zn ieść tak niezwykłej
wizji, szybko wybiegł, aby powiedzieć ojcu i lekarzom,
co widział. Wszyscy zbiegli w pośpiechu, lecz chorego,
którego zostawili, znaleźli już nieżywego. Zabrali go ze
sobą ci, któiych widoku chłopiec n ie m ógł znieść.

42Por. Mt 17,2.
11Pierwszy biskup Nami, IV w. Święto 3 V. Por. B H L 4614—4616.
" Męczennik pochowany w Rieti, B H L 2 4 5 0 n n .
14.0 zejściu Galii, służebnicy B ożej "

1. W tym opowiadaniu nie m ogę pom inąć tego, czego


dowiedziałem się od osób poważnych i godnych wiary.
Za czasów Gotów Galla, m łoda kobieta szlachetnego ro­
du z naszego miasta, córka Sym m acha konsula i patry-
cjosza, w latach m łodzieńczych została w ydana z a m ąż
iw ciągu roku została wdową. M iała on a w szystkiego
wbród 1 zarówno m łody jej w iek, jak i bogactw o m ogły ją
skłonić do powtórnego m ałżeń stw a. O n a jed n ak w olała
połączyć się z Bogiem m a łżeń stw em duchow ym , które
zaczyna się w sm utku, lecz dochodzi do w ieczn ych rado­
ści, niż poddać się m a łżeń stw u cielesn em u , k tóre zaw sze
rozpoczyna się radością i zm ierza do sm u tn eg o k ońca.
2. Ponieważ m ia ła s iln y te m p e r a m e n t, le k a r z e
orzekli, że jeśli n ie w y jd zie z a m ą ż p o r a z d r u g i, to
z powodu zbyt gorącej k r w i w b r e w n a tu r z e w y r o ś n ie
jej broda. Ta św ięta k o b ie ta n ie lę k a ła s ię z e w n ę t r z n e ­
go oszpecenia, k o ch a ła b o w ie m p ię k n o s w e g o d u c h o ­
wego Oblubieńca. N ie w s ty d z iła się, że z n ie k sz ta łc o n e
zostało w niej to, w czy m n ie m ia ł u p o d o b a n ia jej n ie­
bieski Oblubieniec.
3. Wkrótce po śm ierci m ę ż a p o r z u c iła w ię c strój
świecki i poświęciła się s łu ż b ie B o g u w s z e c h m o g ą c e m u

Postać znana z historii: jej ojcem był Symmach stracony


wprocesie Boecjusza, jej siostrą była Rusticiana, żona Boecjusza.
Fulgencjusz zadedykował jej trak tat o wdowieństwie (PL 65,311-
323! Por GB PROJA, Santa Galla, patrizia romana, nei Dialoghi
di S. Gregorio Magno, Rivista storica benedettina 23(1954) 94-109,
A QUACQUARELLI, S. Galla nei Dialoghi di Gregorio Magno, [w:]
Giomata di studi su Santa Galla, Roma 1991, 17-26. Tenże, Mtre
notesu S Gregorio Magno (Dial. 4,14) e il monachesimo o femmini-
UaRoma, [w:J Gregorio Magno. II maestro, della communicazione
małe e la tradizione gregoriana in Sicilia. red. L. GlORDANO, O s­
tania 1991,21-45. BHL 3234, święto 5 X.
w klasztorze kolo kościoła św. Piotra Apostola w. Prze­
żyła tam wiele lat w prostocie serca, oddana modlitwie,
ofiarując ubogim szczodre jałmużny. Gdy Bóg wszech­
mogący postanowił wynagrodzić ją trwale za jej trudy,
zachorowała na raka piersi. W nocy zawsze dwie świece
płonęły przy jej łóżku, kochała bowiem światło, a niena­
widziła ciemności duchowych, a nawet zewnętrznych.
4. Gdy pewnej nocy leżała wyczerpana chorobą,
rzała błogosławionego Piotra Apostoła stojącego przy
łóżku między świecami. Nie przestraszyła się, lecz
czerpiąc odwagę z miłości rozradowała się i odezwała
do niego: „Cóż to, panie mój? Czy moje grzechy zosta­
ły mi darowane?” On zaś z pełnym dobroci wyrazem
twarzy potwierdził to skinieniem głow y, mówiąc:
„Tak, darowane. Chodź!” Ponieważ w tym samym kla­
sztorze była zakonnica, którą Galla kochała bardziej niż
inne, dodała: „Proszę, aby siostra Benedykta poszła ze
mną”. Święty Piotr odpowiedział: „Nie. Inna pójdzie
z tobą. Ta, o którą prosisz pójdzie za tobą po trzydzie­
stu dniach”. Po tych słowach wizja A postoła, który stał
przy niej i z nią rozmawiał, zniknęła.
5. Wówczas Galla poprosiła m atkę zgrom adzenia
i opowiedziała jej, co w idziała i słyszała. P o trzech
dniach zmarła, a z nią razem siostra, o której m ówił
Apostoł. Ta, o którą ona prosiła, zm arła po trzydzie­
stu dniach. W klasztorze w spom ina się to w yd arzenie,
tak że młodsze siostry, które tam są ob ecn ie, w iedzą
o nim od dawnych m atek i przekazują je m łod szym ,
podając szczegóły, jakby sam e były przy n im obecne.

Klasztor pod wezwaniem św. Szczepana, nazwany w VIII w.


cała Galla Patńcia.
15.0 zejściu paralityka Serwulusa *'

1. Trzeba również wiedzieć, że gdy dusze wybra­


nych opuszczają ciało, często odczuwają słodycz chwa­
ły niebieskiej i gdy chętnie się w nią wpatrują, prawie
nie czują oderw ania ciała od duszy.
2. Przypominam sobie, iż w homiliach o Ewangelii
opowiedziałem, że w portyku prowadzącym do kościo­
ła błogosławionego K lem en sa 4" przebywał niejaki
Serwulus - na pew n o dobrze go pamiętasz - ubogi, je­
śli chodzi o dobra teg o św iata, lecz bogaty w zasługi
i zniszczony przez d łu g ą chorobę. Odkąd poznaliśmy
go, aż do końca życia leżał sparaliżowany. Nie mógł,
oczywiście stać, ale p on ad to n ie byt w stanie unieść
się na łóżku ani u sią ść. N igd y nie mógł podnieść ręki
do ust, ani przew rócić się n a bok.
3. Pielęgnowali go m atk a i brat. Cokolwiek otrzymał
jako jałm użnę, to ich rękam i rozdawał biednym. Nie
umiał czytać, lecz kup ił sobie kodeksy Pisma Świętego
i wszystkich ludzi pobożnych, którzy go odwiedzali, go­
rąco prosił, aby m u je czytali. I w ten sposób - w miarę
swoich m ożliw ości — p ozn ał całe Pism o Święte, chociaż,
jak powiedziałem, n ie zn a ł n aw et alfabetu. W cierpieniu
swoim zaw sze sk ła d a ł dziękczynienie, w dzień i w nocy
czas poświęcał B ogu , sła w iąc G o hym nam i.
4. Gdy n a d sz e d ł c z a s, k ied y jego cierpliwość miała
otrzymać nagrodę, b ó le jeg o członków dosięgły orga­
nów istotnych d la życia. Rozum iejąc, że bliski jest
śmierci, poprosił p ielg rzy m ó w i tych, których przyjął*1

47Święto 23 XII. Por. BHL 2, s. 1107. Tekst jest kopią opowia­


dania w Hom. in Euang. 15,5.
111Dzisiejszy kościół S. Clemente znajduje się niedaleko klaszto­
ru św. Andrzeja, w którym przebywał Grzegorz.
w gościnę, abv wstali i razem z nim śpiewab psalmy,
oczekując jego odejścia. Umierający śpiewa! razem z n>
mi i nagle zatrzymał ich śpiew okrzykiem przerażenia;
.Zamilknijcie, czy nie suszycie, jakie chwalby rozlegają
się w niebie?" I gdy uchem serca wsłuchiwał się w nie,
jego święta dusza została uwolniona z ciała.
5. Gdy ta dusza odchodziła, rozszedł się zapach
cudowny, że wszyscy obecni zostali napełnieni niewy­
powiedzianą słodyczą. Poznali przez to wyraźnie, że
wśród chwalb niebieskich Serwulus został przyjęty do
nieba Jeden z naszych mnichów, jeszcze żyjący, był
przy tym obecny i z wielkim w zruszeniem poświad­
cza że ta delikatna woń nie ustąpiła aż do samego po­
grzebu.

16. O zejściu służebnic; Bożej, R om uli "

1. Przypominam sobie, że w tych sam ych homi­


liach opowiedziałem o wydarzeniu, k tóre Specjosus,
mój brat w kapłaństwie, znał i potw ierd ził, gdy je opo­
wiadałem. Gdy wstępowałem do k lasztoru °®, w na­
szym mieście koło kościoła B łogosław ionej M aryi za­
wsze Dziewicy ” m ieszkała pew n a sta ra kobieta, Re-
dempta, która nosiła habit zakonny. B yła ona wycho­
wanką owej Herundo, n iew iasty bardzo cnotliwej,
która - jak mówią - prow adziła życie p u steln icze
w górach Preneste.
2. Redempta m iała dwie u czen n ice, za k o n n ice jak
i ona; jedna nazywała się Rom uła, a d ru ga żyje jeszcze

Święto 23 VII, 24 VII. Por. BHL 2, e. 1063. Tekst w Hom. in


Euong. 40,11.
**Wroku 574.
" Obecny kościół S. Maria Maggiore.
i mam ją z widzenia, lecz imienia jej nie pamiętam.
Te trzy kobiety, bogate w cnoty, a ubogie w dobra te­
go świata, m ieszkały razem. Rom ula miała większe
tastugi w swym życiu niż wspomniane przeze mnie jej
iowarzyszki. Odznaczała się bowiem godną podziwu
cierpliwością, sum iennym posłuszeństwem, umiała mil­
czeć i pilnie starała się trwać stale na modlitwie.
3. Często jednak ci, których ludzie uważają za do­
skonałych, w oczach najwyższego Stwórcy mają jeszcze
jakieś niedoskonałości. My, ludzie nieświadomi, podzi­
wiamy nie dokończone statuetki i chwalimy je jako do­
skonale. podczas gdy ich twórca przygląda się im i ulep­
sza je. Słyszy, że się je chwali, nie przestaje ich jednak
obrabiać i naprawiać. R om ula została dotknięta choro­
ba. którą lekarze nazyw ają greckim słowem, paraliż.
Przez wiele lat p ozostaw ała w łóżku, gdyż prawie zupeł­
nie nie m ogła się poruszać. Cierpienia te jednak nie
wzbudziły w niej niecierpliw ości. Słabość ciała spowodo­
wała u niej jeszcze w ięk szy w zrost cnót, ponieważ im
mniej mogła się oddaw ać różnym zajęciom, tym bar­
dziej rozwijało się jej życie m odlitwy.
4. Pewnej n o cy z a w o ła ła w sp om nianą przeze mnie
Redemptę, k tó ra b y ła m a tk ą dla sw ych dwóch uczen­
nic: „Matko, przyjdź! M atk o, przyjdź!” Redempta ze­
rwała się i p rzy b ieg ła r a zem z drugą uczennicą. Hi­
storię tę d zięk i ich p o d w ó jn em u św iadectw u poznało
wiele osób i ja ta k ż e w o w y m czasie o niej się dowie­
działem.
5. Gdy o północy stały przy łóżku chorej, nagle
światło niebiańskie napełniło jej celę. Jego blask był
tak olśniewający, że serca obecnych tam niewiast
przemknął lęk. Jak później opowiadały, ciało ich ze­
sztywniało, a przerażenie unieruchomiło je. Potem
rozległ się hałas, jakby nadchodził wielki tłum, drzwi
do celi zostały wyłamane jakby pod naporem masy lu­
dzi. Kobiety - jak opowiadały - czuły, że wchodzi tłum,
ale nic nie widziały z powodu blasku światła i przeraże­
nia, gdyż ze strachu zamykały oczy, a wielka jasność
i tak je oślepiała. Po ukazaniu się światła rozeszła się
cudowna won. której słodycz ożywiła ich serca przera­
żone światłem.
6. Ponieważ nie mogły znieść siły tego blasku, Ro-
mula zaczęła delikatnie pocieszać sw ą m istrzynię, Re-
demptę: „Nie bój się, matko, Jeszcze n ie um ieram ”.
Powtórzyła to i światło powoli ustąpiło, lecz woń po­
została i utrzymywała się nazajutrz i jeszcze dnia na­
stępnego.
7. Dopiero czwartej nocy R om ula p onow nie we­
zwała swą mistrzynię. Poprosiła ją o w iatyk i przyjęła
go. Redempta lub druga jej u czen n ica odchodziły wła­
śnie od łóżka chorej, gdy nagle na placu przed wej­
ściem do celi dały się słyszeć dw a ch óry śpiewające
psalmy. Chóry te - jak one m ów iły - ró żn iły się pod
względem płci. Mężczyźni śpiew ali p salm y, k ob iety im
odpowiadały. I w czasie gdy te n ie b ia ń sk ie egzekw ie
odprawiane były przed drzw iam i jej celi, d u sz a Św ię­
tej została wyzwolona z w ięzów ciała. R o m u la została
zaprowadzona do nieba, a w m iarę ja k śpiew ające
psalmy chóry unosiły się wyżej, śp iew ich sta w a ł się
coraz mniej wyraźny. W końcu g ło s p sa lm ó w i słodka
woń oddaliły się.
|j. Śmierć świętej d ziew icy Tarsiili "

1. Nieraz dla pocieszenia odchodzącej duszy uka-


;uje się jej Ten, który jest Stwórcą i nagrodą życia.
\Vzwiązku z tym pow tórzę to, co - jak sobie przypo­
minam - m ówiłem ju ż w m oich homiliach o Ewangelii
0 mojej ciotce, T arsiili Przez nieustanną modlitwę,
poważne życie i rzadko spotykaną wstrzemięźliwość
przewyższyła św ięto ścią swoje dwie siostry. W widze­
niu ukazał się jej mój przodek Feliks, biskup Rzy­
mu , i poprow adził ją do m ieszkania w wiecznej
światłości, m ówiąc: „Chodź, ponieważ przyjmuję cię
w tym m ieszkaniu w św ia tło ści”.
2. W krótce d o sta ła w ysokiej gorączki i była bliska
śmierci. I jak do szla ch etn y ch kobiet i mężczyzn
umierających przyb yw ają liczn i ludzie, aby pocieszyć
ich bliskich, w g o d zin ie jej śm ierci wielu mężczyzn
1kobiet otoczyło jej loże. Nagle Tarsilla podniosła
wzrok i ujrzała nadchodzącego Jezusa i z pewnym wy­
rzutem zaczęła wołać do otaczających ją: „Idźcie sobie,
Jezus nadchodzi”. I gdy tak całą sobą zwracała się do
Tego, którego widziała, święta jej dusza opuściła ciało.
Nagle rozeszła się tak cudowna woń, że sama jej słodycz
wskazała wszystkim, iż przybył tam Stwórca wszelkiej
słodyczy.
3. Gdy zgodnie ze zwyczajem obnażono ciało zma­
rłej do umycia, pokazało się, że na skutek długich mo­
dlitw skóra na łokciach i na kolanach była twarda jak

'Święto 24 XII. Por. BHL 2, s. 1156. Opowiadanie ze zmiana­


mi zawarte w Horn. in E vang. 38,15.
a Pp. Feliks III (483-492).
u wielbłąda 1 tak caiejej ciało było świadectwem le­
go, co przez całe życie robiła.

18. O o d ejściu d z ie w c z y n k i M u z y "

1. Nie pominę również m ilczeniem tego, co wspo­


mniany już Probus ", sługa Boży, ch ętn ie opowiadał
o swojej małej siostrze im ieniem M uza. Pew nej nocy
ukazała się jej we śnie M atka Boża, Maryja, zawsze
Dziewica i pokazała dziew czynki w jej w ieku, ubrane
na biało. Muza pragnęła przyłączyć się do nich, lecz
nie miała odwagi. B łogosław iona M aryja, zawsze
Dziewica, zapytała ją, czy chciałaby pójść razem z ni­
mi i żyć służąc Jej. Gdy dziewczynka odpowiedziała.
„Chcę”, otrzymała polecenie, ab y n ie czyn iła nic
w sposób lekkomyślny i dziecinny, żeb y s ię pow strzy­
mała od śmiechu i żartów , m ając w każdej chwili
świadomość, że w ciągu trzyd ziestu d n i przyjd zie do
Niej na służbę wśród tych dziew ic, k tó r e w idziała.
2. Po tym śnie dziewczynka zmieniła swoje zacho­
wanie i całą jej dziecięcą lekkość zajęła wielka powa­
ga. Rodzice zdumiewali się tą zmianą, a gdy ją o nią
spytali, opowiedziała, co poleciła jej błogosławiona Bo­
ża Rodzicielka, i określiła, którego dnia pójdzie na Jej
służbę.

*' Podobnie pisze Hegezyp, cytowany przez Euzebiusza w Hi­


storii Koicielnąj 11,23,6. Por. HIERONIM, Epist. 24,5.
Opowiadanie zawiera jeden z nielicznych opisów mariofanii
w starożytności chrześcijańskiej Por. A. DE VOGUE, M a n ę chez les
oterges du Vie s. S. Cesaire d 'Arles et Gregoire le Grand, Ben
33(1966) 79-91; V. RECCH1A, Una uisione m a n a n a nei „Dialoghi"
di Gregorio Magna, Dial. IV,18, [w:J Virgo fidelis. Miscellanea di
sludi Mariam in onore dt Don Domenico Bertetto, SDB, Bibliotheca
„Ephemerides liturgicae”, Subsidia, Roma 1988, 203-214.
" Por. IV,13,1.
3. Po dwudziestu pięciu dniach chw yciła ją gorącz­
ki Trzydziestego zaś d nia, gdy zb liżała się chw ila jej
śmierci, ujrzała nadchodzącą B ożą Rodzicielkę wraz
• dziewczynkami, które w idziała w e śnie. Gdy Maryja ją
wezwała, opuściła z szacu nkiem oczy i jasnym głosem
zaczęła wołać: „Oto idę, Pani. O to idę, P an i” . Mówiąc
lo. oddała ducha i opuściła sw e d ziew icze ciało, aby za­
mieszkać razem ze św ięty m i dziew icam i.
4. Piotr: P on iew aż lu d z ie u leg a ją liczn y m , a raczej
niezliczonym błędom , są d z ę , że n ie b ia ń sk ą J eru za ­
lem " w znacznej c z ęśc i z a m ie sz k u ją d zieci i n iem ow ­
lęta.

19.0 tym, że niektórym dzieciom ich rodzice przez


złe wychowanie zam y k ają d o stęp do królestw a
niebieskiego i o d zieck u , k tó re bluźn ilo

1. Grzegorz: N ależy w ierzyć, że w szy stk ie w cześnie


zmarłe ochrzczone n ie m o w lę ta w ch o d zą do k ró lestw a
niebieskiego69. Inaczej je s t je d n a k z dziećm i, k tó re ju ż
mówią, gdyż n ie k tó ry m z n ic h d o s tę p do n ie b a u n ie ­
możliwiają rodzice, je śli je źle w y ch o w u ją.
2. Pewien mąż, wszystkim znany w tym mieście,
miał syna chyba pięcioletniego. Kochał go miłością zbyt
cielesną i okazywał słabość w wychowywaniu go. Chło­
piec ten, o czym przykro mówić, miał zwyczaj bluźnić
majestatowi Boga, gdy tylko cokolwiek sprzeciwiło się
jego zachciankom. Został on trzy lata tem u dotknięty
zarazą i był bliski śm ierci69.

KPor. Hbr 12,22; Ap 21,10.


" Por. J 3,5.
U
Zaraza w 590-591. Pozwala datować napisanie Dialogu na 593 r.
3. Gdy ojciec trzymał go na rękach - według św
dectwa tych, którzy byli przy tym obecni - chłopiec
z przerażeniem w oczach ujrzał zbliżające się do niego
złe duchy. Zaczął krzyczeć: „Nie pozw ól im, ojcze! Nie
pozwól im, ojcze!” Krzycząc tak, odwracał twarz, aby
schronić się przed nimi na piersi ojca. Gdy ojciec spy­
tał trzęsącego się chłopca, co widzi, odrzekł: „Przyszli
Maurowie “ i chcą m nie zabrać”. P ow iedziaw szy to
zbłuźnił przeciw majestatowi B ożem u i oddał ducha.
4. Bóg wszechmogący chciał pokazać, za jak
grzech został on wydany katom . O jciec n ie chciał go
skarcić za życia, a um ierającem u B ó g p ozw olił powtó­
rzyć grzech. I ten, kto dzięki cierp liw ości Bożej długo
żył jako biuźnierca, w reszcie w yrok iem B ożym zbluź-
nił i umarł, aby przez to ojciec p o zn a ł sw ój błąd, gdyż
zaniedbując duszę małego syna, n ie m a łe g o grzesznika
wychował dla ognia piekielnego.
5. Porzućmy jednak ten przykry te m a t i powróćmy
do rozpoczętych już pogodniejszych o p ow ieści.

20. O odejściu sługi B ożego, S te fa n a 81

1. Dzięki w spom nianem u ju ż P r o b u so w i i innym


pobożnym osobom dow iedziałem się teg o , co starałem
się w moich homiliach o E w a n g elii p r z e k a z a ć o ojcu
Stefanie. Był to człowiek - w ed łu g P r o b u sa i w ielu in­
nych - który nie posiadał i n ie p ra g n ą ł n ic z e g o n a tym
świecie. Miłował tylko u b óstw o z B o g ie m , zaw sze
cierpliwy wśród przeciw ności, u n ik a ł z e b r a ń świato-

W tradycji monastycznej szatan przybiera postać czarną (Etiop­


czyk, Murzyn, Maur).
*' Był opatem w Rieti. Święto 13 II. Por. BHL 2, s. 1143. Część
opowiadania znajduje się w H om . in E v a n g . 35,8.
wych, pragnął zaw sze m ieć czas na modlitwę. Podam
tylko jeden przykład jego cnoty, aby na podstawie te­
gojednego m ożna było sądzić o innych,
2. Pewnego dnia gdy zaniósł do stodoły zboże, któ­
re byl zasiał w łasn ą ręką - a nic innego na cały rok
nie miał dla sieb ie i swych uczniów - jakiś zły czło­
wiek, pobudzony przez odw iecznego wroga, podłożył
ogień pod stod ołę i sp alił ją. Ktoś, kto to zauważył,
pobiegł zaw iadom ić słu g ę Bożego. Opowiedział mu, co
się stało i dodał: „Biada, biada, ojcze Stefanie, co cię
spotkało”. M ąż B o ży ze spokojnym obliczem i poko­
jem w duszy od p o w ied ział mu: „Biada tem u, kto to
zrobił. Mnie b o w iem cóż się stało?”
3. Słowa te w sk a zu ją n a w ysoki stopień jego cnoty.
Wszystkie zasoby, ja k ie m iał na tym świecie, tracił
z poczuciem b ezp ieczeń stw a . Bardziej ubolewał nad
tym, kto popełnił g rzech , n iż nad sobą, ofiarą tego grze­
chu. Nie m yślał o ty m , co sam stracił zewnętrznie, lecz
0 tym, co w inow ajca stra cił w ew nętrznie.
4. Gdy n a d s z e d ł d z ie ń jeg o śm ierci, wiele osób
przyszło, aby d u s z e sw o je p olecić tak świętej duszy,
która o p u szczała te n św ia t. Przybyli stanęli przy jego
łóżku, jed ni z n ic h w id z ieli wchodzących aniołów, lecz
nie byli w sta n ie p o w ie d z ieć słow a; inni nie widzieli nic.
Wszystkich o b ecn y ch jed n a k ogarnął tak straszny lęk,
że nikt n ie m ó g ł p o z o sta ć w chw ili, gdy ta dusza opusz­
czała ciało. I ci, k tó ry w id z ieli aniołów , i ci, którzy mc
nie w idzieli, w s z y s c y jed n a k o w o ogarnięci strachem
1przerażeniem u c iek li. Z teg o w idać wyraźnie, jak wiel­
ka moc p rzy jm o w a ła tę d u sz ę , skoro jej odejścia nikt ze
śmiertelnych n ie m ó g ł w ytrzym ać.
21. C zasem za słu g i d u s z y n ie u ja w n ia ją s ię przy jej
odejściu , le c z u k a zu ją s i ę d o p i e r o p ó ź n ie j

Trzeba wiedzieć, że nieraz zasługa duszy nie uka­


zuje się przy jej odejściu, lecz wyraźnie ujawnia się
dopiero po śmierci. Dlatego też św ięci męczennicy,
którzy wycierpieli okrutne męki od niew iernych, do­
piero -ja k powiedzieliśmy - poprzez sw e m artw e ko­
ści jaśnieją codziennie licznymi cudam i i znakami.

22. 0 dwóch m nichach op ata W aJencjona “J

1. Czcigodny WaJencjon, k tóry - ja k w iesz - póź­


niej był opatem tu w R zym ie i Opatem mego klaszto­
ru, najpierw zarządzał sw oim w ła sn y m klasztorem
w prowincji W aleni. Od niego w iem , ż e gdy przybyli
rozszalali Longobardowie, p ow iesili d w ó ch jego m ni­
chów na gałęziach jednego drzew a. P o w ie sz e n i zm arli
tego samego dnia. W ieczorem z a ś d u s z e ich zaczęły
śpiewać psalmy głośnym i w yraźn ym g ło se m , tak że
usłyszeli ich pełni przerażenia ta k ż e ic h zabójcy.
2. Głosy ich usłyszeli rów n ież w sz y sc y je ń c y tam
obecni i potem zaśw iadczyli o tym . B ó g w sz e c h m o g ą ­
cy pozwolił, aby te duchow e g lo sy d o ta r ły d o u s z u cie­
lesnych po to, żeby ludzie żyjący w c ie le n a u c z y li się,
że jeśli starają się słu żyć B ogu , b ęd ą n a p r a w d ę ż y li po
opuszczeniu ciała.

23. O odejściu opata S o r a n u sa

1. Gdy jeszcze byłem w k la sz to r z e , d o w ie d z ia łe m


się od kilku osób pobożnych, że za c z a só w L on gob ard ów

' Opat w prowincji Waleria, który zbiegi do Rzymu przed Lon­


gobardami i został opatem klasztoru św. Andrzeja. Por. 1,4,20;
IU.22,1.
>y| w prowincji Sura “ p ew ien czcigodny ojciec klaszto­
ru imieniem S o r a n u s6<. Przybywającym jeńcom oraz
tym, którzy uciekali przed Longobardami, rozdał wszy­
stko, co było w klasztorze. Gdy jako jałm użnę oddal
wszystkie, swoje i braci ubrania, a także zapasy z piw­
nicy, ofiarował też to, co b yło w ogrodzie.
2. Gdy już nic n ie m ia ł n a g le w p adli do niego Lon­
gobardowie, za trzy m a li go i z a częli dom agać się złota.
Powiedział im , ż e w o g ó le n ic n ie m a. Zaprowadzili go
wówczas na są sie d n ią g ó rę, p o r o śn iętą gęstym lasem .
Tam w jam ie d rzew a u k r y w a ł się ja k iś zbiegły jeniec.
Jeden z L on gob ard ów w y c ią g n ą ł m iecz i zabił nim
czcigodnego m ęża . G d y je g o cia ło p adało n a ziem ię,
cala góra i las z a tr z ę s ły się , ja k b y z ie m ia d aw ała znać,
że nie może u n ie ś ć c ię ż a r u je g o św ię to śc i.

24.0 odejściu diakona kościoła Marsów


1. Wprowincji Marsów8S żył również inny czcigo­
dny diakon, którego pojmali Longobardowie. Jeden
znich, wyciągnąwszy miecz uciął mu głowę. Gdy jego
ciało padało na ziemię, ten, który go ściął, opętany
przez złego ducha padł do stóp diakona. Wydając go
wrogowi **, Bóg okazał, że Longobard zabił Jego
przyjaciela.
2. P iotr: Dlaczego, proszę cię, wszechmogący Bóg
pozwala, żeby tak ginęli ludzie, a przecież nie chce,
żeby świętość ich po śmierci pozostała nieznana?68*

Na granicy Kampanii i Walerii.


MPostać skądinąd nieznana.
Region w prowincji Waleria.
86Por. 1 Kor 5,5.
Grzegorz. N apisane jest: Człowiek sprawiedliwy,
nawet jeśli zginie śmiercią niespodziewaną i przed­
wczesną, nie będzie pozbawiony swej sprawiedliwo­
ści 6. Co może przeszkadzać tym, k tórzy bez wątpienia
dążą do życia wiecznego, że przez krótką chwiJę zazna­
ją okrutnej śmierci? M oże przez taką śm ierć jakaś
choćby najmniejsza wina zostan ie im odpuszczona.
3. Dlatego też odrzuceni otrzym u ją n ieraz pewną
moc przeciw ludziom żyjącym. Po śm ierci ich zostają
jednak ciężej ukarani za to, że tę m oc wykorzystali
przeciw ludziom dobrym. T oteż k atow i d a n e było zabić
diakona, nie było mu jednak dane cieszy ć s ię jego śmier­
cią. Świadczą o tym św ięte słow a.

25. Ośmierci męża Bożego wysianego do Bethel


1. Pewien mąż B oży z o sta ł w y sła n y p r z e c iw Sam a
rii. W drodze posilił się, p o p ełn ia ją c n ie p o słu sz e ń ­
stwo. Na tej samej drodze z a b ił g o lew . W P iśm ie
Świętym napisane jest: Lew nie pożarł trupa “ Z tego
widać, że grzech n iep osłu szeń stw a z o s ta ł m ęż o w i Boże­
mu przez tę śmierć odpuszczony, p o n ie w a ż le w odw ażył
się go zabić, ale nie odw ażył się tk n ą ć z m a r łeg o . M iał
odwagę, aby go zabić, n ie o trzym ał je d n a k p ozw olen ia,
aby zjeść ciało zab itego. M ąż t e n p o p e łn ił g r z e c h za
życia, po p o n iesien iu je d n a k k a r y z a n ie p o s łu s z e ń ­
stw o przez śm ierć s ta ł się s p r a w ie d liw y . L e w zab rał
życie g rzeszn ik ow i, p o tem je d n a k s t r z e g ł c ia ła sp ra ­
w iedliw ego.
2. Piotr: Zgadzam się z ty m , co m ó w is z . C h cia łb y m
jednak dow iedzieć się, czy ter a z , p r z e d z m a r tw y c h - *

*7Mdr 4,7; Ez 18,20.


Opowiadanie wzięte z 1 Kri 13.
ostaniem, duBze sp ra w ied liw ych m ogą być przyjęte
do nieba.

26. Czy p rzed z m a r tw y c h w s ta n ie m c ia ł d u sze spra­


w iedliw ych m o g ą b y ć p r z y ję te d o nieba?

1. Grzegorz: T e g o w sto su n k u do w szystk ich dusz


nie możemy an i n a p e w n o p o tw ierd zić, ani tem u na
pewno zaprzeczyć. D u s z e b o w ie m n iek tórych sprawie­
dliwych są je s z c z e o k ilk a e ta p ó w od d alon e od Króle­
stwa n ieb iesk iego. A c z y s k a z a n ie ich n a pew n ą zwlo­
kę nie w sk azu je, ż e c z e g o ś im za b ra k ło do doskonałej
sprawiedliwości? J e s t n a t o m ia s t ca łk o w icie jasn e, że
dusze d o sk o n a ły ch s p r a w ie d liw y c h zo sta ją przyjęte do
ojczyzny n ie b ie sk ie j, g d y ty lk o o p u sz c z ą w ię z ie n ie cia­
ła. Sama P r a w d a t o p o tw ie r d z a , m ów iąc: Gdzie jest
ciało, tam się i sępy z g ro m a d zą 6*. P o n ie w a ż gdzie
nasz O dk u p iciel p r z e b y w a c ie le ś n ie , ta m b ez w ątpie­
nia grom adzą s ię d u s z e s p r a w ie d liw y c h .
2. A P a w e ł p ra g n ie odejść i być z Chrystusem*
Kto nie w ą tp i, ż e C h r y s t u s j e s t w n ie b ie , n ie m oże za­
przeczyć, że i d u s z a P a w ła ta m je s t. O n ta k że o zn isz­
czeniu sw ego c ia ła i z a m ie s z k a n iu w ojczyźnie niebie­
skiej mówi: W iem y bow iem , że kiedy zniszczeje nasz
przybytek doczesnego zam ieszkania, będziemy mieli mie­
szkanie od Boga, d o m nie ręką uczyniony, lecz wiecznie
trwały w niebie 11.
3. P io tr J e ż e l i d u s z e s p r a w ie d liw y c h od ra zu idą
do nieba, to j a k ą n a g r o d ę o t r z y m a ją w d n iu S ąd u
O statecznego?

611Mt 24,28.
MFlp 1,23.
2 Kor 5,1.
Grzegorz: Ich zyskiem na S ąd zie O statecznym bę­
dzie to, że teraz zaznają tylko szczęśliw o ści duszy,
a potem także szczęśliw ości ciała. B ęd ą doznaw ać ra­
dości w ciele, w którym zn ieśli dla B oga cierpienia
i udręki. O tej podwójnej chw ale j e s t napisane: W no-
u/e/ ziemi odziedziczą wszystko w dwójnasób ™.
4. Napisane je st rów nież o d u sza ch św iętych ; I da
no każdemu z nich białą szatę, i powiedziano im, by
jeszcze krótki czas odpoczęli, aż pełną liczbę osiągną
także ich wspólsłudzy i bracia ". Ś w ię c i, k tó r zy teraz
mają tylko jedną szatę, na S ą d z ie otrzym ają dwie.
Obecnie radują się tylko chw ałą d u szy, w te d y zaś będą
się radowali chwalą duszy i ciała.
5. Piotr: Zgadzam się. C h ciałbym je d n a k w iedzieć,
jak to się dzieje, że um ierający c z ę sto w ie le rzeczy
przepowiadają M.

27. Wjaki sposób umierąjący przepowiadają


oraz o śmierci adwokata Cumquodeusa.
Objawienie mnichów Geroncjusza i Mełlitusa
i o różnorodności języków
1. Grzegorz. C zasem d u s z a m o ż e c o ś p r z e w id z ie ć
d zięk i swej m ocy i p r z e n ik liw o ś c i, c z a s e m z a ś d u s z e
m ające o p u ścić cia ło p o zn a ją r z e c z y p r z y s z ł e p r z e z
objaw ienie. N iek ied y n a to m ia s t, g d y o d e j ś c ie ich
j e s t b lisk ie, pod w p ły w em b o s k ie g o n a t c h n i e n ia

" Iz 61,7.
’3 Por. Ap 6,11.
'* Por. TERTULIAN, De o m m a 53,5, (wyd. J.H. WASZ1NCK, Am­
sterdam 1947, 544: tam liczne odnośniki).
.□oglądają n a ta je m n ic e n ie b a ju ż n ie cielesn ym i
„czarni
2. To, że d u sz a m o cą sw ej p rzen ik liw ości poznaje
czasem p rzy szło ść, w id a ć z n astęp u jącego zdarzenia.
Adwokat C u m ą u o d e u s, k tó r y p rzed dw om a dniam i
zmarł w tym m ie ś c ie z p o w o d u b ó lu w b ok u , n a krót­
ko przed śm ie r cią z a w o ła ł słu ż ą c e g o i k a za ł m u przy­
gotować u b ra n ie w y jśc io w e . G d y te n u z n a ł to za sza­
leństwo i n ie p o s łu c h a ł p o le c e n ia , adw okat w stał,
ubrał się i p o w ie d z ia ł, ż e p ó jd zie D ro g ą Appijską do
kościoła b ło g o s ła w io n e g o S y k s tu s a .
3. W krótce s t a n j e g o s ię p o g o r sz y ł i chory zm arł.
Postanowiono, ż e c ia ło je g o z o s ta n ie p och ow an e u b ło ­
gosławionego J a n u a r e g o m ę c z e n n ik a p rzy V ia Prae-
neste. P o n ie w a ż t y m , k t ó r z y u r z ą d z a li p ogrzeb , w yda­
wało się to z a d a le k o , n a g le z m ie n ili d ecy zję i ru szy li
przez D rogę A p p ijs k ą . N i e w ie d z ą c , co o n m ó w ił, po­
chowali go w k o ś c ie le , j a k p r z e d te m p rzep o w ied zia ł.
Człowiek te n , j a k w i e m y , b y ł z a ję ty sp r a w a m i św iec­
kimi i ch ciw y z y s k ó w . M ó g ł w ię c t o p r z e p o w ie d z ie ć je­
dynie d la te g o , ż e m o c j e g o d u s z y i jej p rzen ik liw o ść
przewidziały, c o s t a n i e s i ę z j e g o c ia łe m .
4. U m ie r a ją c y c z ę s t o p o z n a j ą p r z y s z ło ś ć p r z e z ob­
jawienie. W y n ik a t o z t e g o , c o - j a k w ie m y - stado się
w naszym k l a s z t o r z e . D z i e s i ę ć l a t t e m u ” b y ł w m oim
klasztorze b r a t i m i e n i e m G e r o n c j u s z . G d y c ię ż k o za­
chorował, m ia ł s e n i z o b a c z y ł m ę ż ó w u b r a n y c h n a
biało ” , k t ó r z y z s t ę p o w a l i z n i e b a n a t e n k la szto r . *76

Rozdział objaśnia te trzy tezy: pierwszą - n 2-3; drugą - n 4-8;


trzecią - n 13-19.
76W latach 583-584, kiedy Grzegorz był w Konstantynopolu.
Kolor biały jest kolorem nieba.
Stanęli przy jego łóżku i jeden z nich powiedział.
„Przyszliśmy, aby w klasztorze Grzegorza zabrać kil­
ku braci do wojska”. Potem , zwracając się do drugie­
go, dodał: „Napisz. M arcellusa, W aleń tyn ian a, Agnel-
lusa” i innych, których teraz n ie p am iętam . P o czym
dodał: „Zapisz i tego, który na n a s p a tr zy ” '.
5. Upewniony tym snem G eroncjusz zawiadom
braci, którzy z tego klasztoru m ieli u m rzeć oraz po­
wiedział, że on również pójdzie za n im i. N astępnego
dnia wymienieni bracia zaczęli u m ie r a ć i w tym sa­
mym porządku schodzili, w jak im byli w y liczen i w spi­
sie. Na końcu zmarł i ten, k tó ry p r z e w id z ia ł, że oni
umrą.
6. W czasie zarazy, która g w a łto w n ie sp u sto szy ł
to miasto trzy lata tem u, w k la sz to r z e w P o r to ży ł pe­
wien mnich, M ellitus, je sz c z e m ło d y , le c z podziw u
godnej prostoty i pokory m ąż. G d y z b liż a ł s ię d z ie ń je ­
go odejścia, został d o tk n ięty tą z a r a z ą 79 i d op row a­
dzony do stanu o stateczn ego. C z c ig o d n y m ą ż, F elik s,
biskup tego m ia s ta 60 - od k tó r eg o m a m t e w iad om ości
- dowiedziawszy się o tym , p o s ta n o w ił go o d w ied zić
i umocnić, aby nie lęk ał się śm ie r ci. Z a c z ą ł m u n aw et
obiecywać dłuższe życie d zięk i B o ż e m u m iło sie r d z iu .
7. M ellitus odpow iedział, ż e c z a s j e g o s ię w y p ełn ił,
że ukazał m u się m łody c z ło w ie k , k tó r y p r z e k a z a ł m u
list, mówiąc: „Otwórz i czytaj” . O tw o r z y ł i d o w ie d z ia ł
się, że on sam i w szyscy o c h r z cz e n i r a z e m z n im przez
biskupa Feliksa w dzień W ielk a n o c y z o s t a li w ty m li-71

71 ClCERON, De dwtnotwne 1,64 opow iada o Rodyjczyku, który


przed śmiercią przewidział śmierć innych sześciu.
"W590 roku.
' Por IV 53.1 1 Luty 9.25; 12,48
jcie spisani zło ty m i litera m i. W yjaśnił, że najpierw
było jego im ię, p o tem ty ch , k tórzy ow ego dnia zostali
razem z nim o c h r z cz e n i. D la teg o b yl pew ny, że on
i oni wszyscy szy b k o o p u sz c z ą te n św iat.
8 .1 rzeczyw iście te g o d n ia o n sa m u m arł, a po nim
wszyscy ra zem z n im o c h r z cz e n i. W ciągu kilku dni
żaden z nich n ie p o z o s ta ł p rzy życiu . Z tego wynika
jasno, że słu g a B o ż y d la te g o w id z ia ł ich im ion a zapi­
sane złotym i lite r a m i, ż e w ie c z n a ch w a ła im ion a ich
zapisała u sieb ie.
9. Tak ja k ci m o g li p o z n a ć p r z y szło ść przez obja­
wienie, tak n ie k tó r e d u s z e b lis k ie śm ie r ci m ogą zako­
sztować ta je m n ic n ie b ia ń s k ic h n ie w e śn ie, lecz n a ja­
wie. Dobrze z n a łe ś A m m o n iu sz a , m n ic h a z m ego klasz­
toru. Gdy je sz c z e ż y ł w św ie c ie , p o ślu b ił n atu raln ą cór­
kę Waleriana, a d w o k a ta te g o m ia sta ; słu ż y ł m u pilnie,
tak że był o b e z n a n y z e w s z y s tk im , co d ziało się w jego
domu.
10. A m m o n iu s z j u ż b ę d ą c w k la s z to r z e opow ie­
dział m i, że w c z a s i e z a r a z y , k t ó r a p u s to s z y ła R zym
za czasów p a t r y c j u s z a N a r s e s a 8182, W a le r ia n m ia ł słu ­
żącego, A r m e n t a r iu s z a BZ. S łu ż ą c y t e n o d zn a cza ł się
szczególną p r o s t o t ą i p o k o r ą . G d y z a ś d o m adw okata
nawiedziła z a r a z a , s ł u g a z o s t a ł n ią z a a ta k o w a n y i był
bliski śm ie r ci.
11. Nagle doznał uniesienia, a powróciwszy do sie­
bie, kazał zawołać swego pana. Powiedział mu:
„Byłem w niebie i dowiedziałem się, kto z domowni­
ków umrze. Ten, ten i ten m ają umrzeć. Ty zaś nie

81 Wódz wojska bizantyńskiego (ok. 490-574). Zaraza szalała


w 371 r.
82
Mozę to być imię własne albo „armentarius” - pasterz.
bój się, ponieważ tym razem nie umrzesz. Abyś jed­
nak wiedział, że prawdę mówię, iż bytem w niebie,
otrzymałem tam dar mówienia wszystkimi językami.
Dobrze wiesz, że zupełnie nie znam języka greckiego.
A jednak będę mówił po grecku, abyś poznał, czy mó­
wię prawdę, że otrzymałem dar języków”.
12. Wówczas jego pan odezwał się do niego po g
cku, a on tak mu odpowiedział w tym języku, że, wszy­
scy obecni byli zdumieni. W tym samym domu mieszkał
Bułgar M,któiy nosił miecz za wymienionym Narsesem.
Szybko przyprowadzono go do chorego, aby mówił do
mego po bułgarska A chłopiec, urodzony i wychowany
w Italii, odpowiedział mu w tym barbarzyńskim języku,
jakby pochodził z Bułgarii. Zdumiewali się wszyscy,
którzy to słyszeli. I na tej podstawie, że chłopiec odpo­
wiedział w tych dwóch językach, o których wiedziano,
że ich nie zna, uwierzyli, że zna wszystkie, choć nie mo­
gli tego sprawdzić.
13. Żyl jeszcze dwa dni, lecz trzeciego dnia niezna­
nym sądem Bożym pogryzł zębami dłonie, ręce i ra­
miona i tak opuścił ciało. Po jego śmierci wszyscy,
o których przepowiedział, zostali z tego świata zabrani.
W czasie tej zarazy w domu tym nie umarł nikt poza
wymienionymi przez chłopca.
14. Piotr: To straszne: otrzymać taki dar, a potem
ponieść taką karę.
Grzegorz: Kto zna tajemnicze sądy Boże? Tego, cze­
go w sądzie Bożym nie rozumiemy, powinniśmy się bać,
a nie zastanawiać się nad tym.

** Bułgarzy wtargnęli do Italii razem z Longobardami.


28. 0 śmierci k o m e sa T e o fa n e s a “

1. Mówmy więc dalej, tak jak zaczęliśmy, o du­


szach, które opuszczając ciało mają przeczucie rzeczy
przyszłych. Nie należy też pominąć milczeniem tego,
czego dzięki licznym świadectwom zdobytym na miej­
scu, dowiedziałem się o Teofanesie, komesie miasta
Centumcellae. Byl to mąż oddany dziełom miłosierdzia,
pełniący z gorliwością dobre uczynki, szczególnie dbają­
cy o gościnność. Obowiązki jego stanowiska wymagały,
żeby zajmował się sprawami ziem skimi i doczesnymi.
Zjego o sta tn ich c h w il j e d n a k w y n ik a , ż e ro b ił to b ar­
dziej z k o n iecz n o ści n iż z u p o d o b a n ia .
2. Gdy tu ż p r z e d j e g o ś m ie r c ią w y b u c h ła s tr a s z n a
burza, k tó ra u n ie m o ż liw iła b y p r o w a d z e n ie p ogrzeb u ,
jego żona z w ie lk im p ła c z e m p y ta ła : „C o m a m zrobić?
Jak zaniosę cię d o g r o b u , s k o r o z p o w o d u tej w ielk iej
burzy nie m o g ę w y jś ć z d o m u ? ” O d p o w ie d z ia ł jej: „N ie
płacz, k obieto, p o n ie w a ż g d y t y lk o u m r ę , p o w r ó c i p ięk ­
na pogoda” . P o t y c h s ł o w a c h z m a r ł i n a t y c h m ia s t się
wypogodziło.

3. Oprócz te g o z n a k u b y ły ta k ż e in n e . Z pow odu


podagry m iał ręce i n o g i o p u c h n ię te , p o k ry te w rzoda­
mi i otwartymi r a n a m i, z k tó r y c h w y p ły w a ła w ydzieli­
na. Gdy zgod n ie z e z w y c z a je m r o ze b r a n o go do naga,
aby umyć ciało, s tw ie r d z o n o , ż e je g o r ęce i n o g i były
tak zdrowe, ja k b y n ig d y n ie b y ło n a n ic h ran.
4. W yniesiono g o w ię c i p o c h o w a n o . C zw artego
dnia “5 żona u z n a ła , ż e t r z e b a z m ie n ić m arm u ro w ą
płytę na grobie. G d y j ą p o d n ie s io n o , z je g o cia ła un io-

IM
Por. Hom. in Euang. 36,13.
Por. J 11,39 (Łazarz).
sla się cudowna woń, ja kb y ferm entujące zapachy za­
miast robaków oczyściły jego ciało.
5. Opowiadałem o tym w m o ic h H o m ilia ch
dzie słabego ducha m iełi jed n a k w ątp liw ości. Pewnego
dnia, gdy byłem na zgrom ad zen iu lu d zi szlachetnych,
przybyli z jakąś sprawą ci sam i rob otn icy, k tórzy zdej­
mowali marmurową płytę z jego grob u . W tedy w obec­
ności kapłanów, szlach etn ie u ro d zo n y ch i ludu spyta­
łem ich o ten cud. P ośw iadczyli, ż e w p r z e d z iw n y spo­
sób zostali nasyceni tym cu d ow n ym z a p a c h e m , i dodali
kilka szczegółów podnoszących je s z c z e wielkość tego cu­
du. Teraz jednak n ie chciałbym p r z e d łu ż a ć tej opow ie­
ści.
6. Piotr: Zaspokoiłeś moją ciekawość. Lecz jeszcz
jedno pytanie mnie gnębi. Wyżej zostało powiedziane,
że dusze świętych są w niebie. Z tego bez wątpienia
wynika, że należy wierzyć, iż dusze ludzi złych są
w piekle! Nie wiem, co o tym mówi Prawda. Ludzie
jednak sądzą, że dusze grzeszników nie mogą zazna­
wać udręki przed Sądem.

29. Trzeba wierzyć, że jak dusze doskonałych idą


do nieba, tak dusze grzeszników idą do piekła,
gdy tylko śmierć oddzieli je od ciała
1. Grzegorz: Jeśli, zgodnie ze św iadectw em Pism a
Świętego, uwierzyłeś, że dusze spraw iedliw ych są
w niebie, musisz bezwarunkowo wierzyć, że dusze
złych są w piekle. Wyrokiem wiecznej spraw iedliw ości
sprawiedliwi już cieszą się chwałą, kon ieczne więc
jest, aby niesprawiedliwi doznali udręki. N ależy wie-

m Por. przypis 517.


r 7yć, że ja k n ie b ia ń s k a szczęśliw ość raduje wybra­
nych, tak o g ie ń p a li z ły c h od ch w ili ich śmierci.

2. Piotr: W ja k i sp o só b m o żn a w ierzyć, że nad rze­


czą nie p o sia d a ją c ą c ia ła m o że zapanow ać ogień ma­
terialny?

30. Jak można uwierzyć, że ogień materialny może


zapanować nad duchami nie posiadającymi ciała?
1. Grzegorz: Jeżeli niematerialny duch może być
zawarty w ciele żyjącegp człowieka, to dlaczego nie
mógłby być zawarty w ogniu "?
Piotr: Za życia duch niematerialny zawarty jest
w ciele, ponieważ ożyw ia to ciało.
2. Grzegorz: Jeżeli niematerialny duch, Piotrze,
zawarty jest w tym , co ożywia, to dlaczego dla ponie­
sienia kary nie m iałby być zawarty w tym, co go drę­
czy? Mówimy, że duch zawarty jest w ogniu, aby zno­
sił mękę ognia i wzrokiem , i odczuwaniem. Cierpi on
z powodu ognia, poniew aż go widzi, i pali go to, że wi­
dzi, iż płonie. I tak rzecz cielesna spala to, co nieciełe-
sne, gdy z w idzialnego ognia wydobywa się żar i ból,
a przez ogień cielesn y dusza niecielesna doznaje udrę­
ki niecielesnego płom ienia.
3. A jed n ak za słów Ewangelii możemy wniosko­
wać, że du sza zn osi ogień nie tylko dlatego, że go wi­
dzi, ale go dośw iadcza. W edług słów Prawdy bogacz
został pochow any i znalazł się w Otchłani. Jego dusza
została pogrążona w ogniu, czego dowodzą słowa boga­
cza błagającego Abrahama: Poślij Łazarza, niech koniec
swego p a lca um oczy w w odzie i ochłodzi mój język, bo87

87 Por. Augustyn, De cwitate Dei 21,10,Inn.


strasznie cierpię w tym płomieniu M. Jeśli Prawda opisu­
je grzesznego bogacza potępionego w ogniu, jakiż mę­
drzec mógłby zaprzeczyć, że dusze grzeszników są drę­
czone w ogniu?
4. Piotr: I rozum, i Pismo Święte skłaniąją moją
duszę ku wierze, lecz ona znów się podnosi i wraca do
poprzedniej swej postawy W jaki sposób rzecz niema­
terialna może być zawarta w rzeczy materialnej i przez
nią dręczona?
Grzegorz: Powiedz, proszę, czy uważasz, że dusze
apostatów odrzucone od chwały niebieskiej są mate­
rialne, czy niematerialne?
Piotr: Jaki człowiek rozumny mógłby powiedzieć,
że duchy są materialne?
Grzegorz: A ogień Gehenny 69 jest według ciebie
niematerialny czy materialny?
Piotr: Ogień Gehenny bez wątpienia jest material­
ny i pewne jest, że zadaje on męki ciałom.
5. Grzegorz: Pewne jest, że na końcu Prawda po­
wie odrzuconym: Idźcie precz ode mnie w ogień wieczny
przygotowany diabłu i jego aniołom 90. Jeśli diabeł i jego
aniołowie, choć są niematerialni, mogą być dręczeni
przez ogień materialny, to cóż dziwnego, że dusze - za­
nim odzyskają ciała - mogą doznawać udręk fizycz­
nych?
Piotr: Słusznie, i nie powinno już być wątpliwości
w tej sprawie.*89

MPor. Łk 16,22n
89Por. Mt 5,22.
“ Por. Mt 25,41.
)l . O śm ierci k r ó la T e o d o r y k a , a r ia n in a w

1. Grzegorz: Ponieważ uwierzyłeś z trudem, uwa-


.ron, że warto, abym ci opowiedział to, co mi podali
ludzie godni wiary. Julian ” , drugi obrońca Kościoła
Rzymskiego, któremu z woli Bożej służę, zmarł sie­
dem lat temu. Często przychodził on do mnie, gdy
leszcze byłem w klasztorze, i zwykł był prowadzić ze
mną rozmowy pożyteczne dla duszy.
2 .1 tak pewnego dnia opowiedział mi: „Za czasów
króla Teodoryka ojciec m ego teścia wracał do ltałii po
pobraniu opłat celnych na Sycylii. Jego okręt przypły­
nął do wyspy Liparyjskiej. Żył tam pewien pustelnik
słynący z cnoty. Gdy żeglarze naprawiali żagle, ojcu
mego teścia przyszło na m yśl, żeby iść do tego męża
Bożego i polecić się jego modlitwom.
3. Gdy mąż Boży zobaczył przychodzących, powie­
dział im: «Czy w iecie, że król Teodoryk zmarł?» Od­
powiedzieli mu natychm iast: «Niemożliwe! Gdy odjeż­
dżaliśmy, żyl. Żadna tak a wiadom ość do nas nie dota-
rla». Sługa Boży dodał: «A jednak zmarł. Wczoraj o go­
dzinie dziewiątej prow adzono go bez pasa i bez bu­
tów, ze zw iązanym i ręk am i w otoczeniu papieża Jana
i patrycjusza Sym m ach a do sąsiedniego wulkanu
i tam go w rzucono .923

" Wybitny król Ostrogotów (474-30 VIII 526 r.), arianin.


92
Prawdopodobnie ten sam, co w 1,10,1.
93
Wspomniany już pp. J a n I (523-526), por. III,2, umarł w wię­
zieniu Teodoryka po powrocie z nieudanej misji w Konstantynopo­
lu, Symmach - wspom niany ojciec Galii (por. IV,14) i Rustycjany,
żony Boecjusza, z nim skazany n a śmierć przez Teodoryka. Podob­
ny obraz u Grzegorza z T ours (Hist.Franc 8,5 - skutego Chilperyka
wiedzie na potępienie trzech biskupów). Przepowiedzenie śmierci
władcy przez p u stelnika je s t toposem hagiograficznym (PAL-
4. Usłyszawszy to, sta r a n n ie z a p isa li tę datę
powrocie do Italii dowiedzieli się, że król Teodoryk
zmarł tego dnia, w którym jego m ęka i śmierć zostały
ukazane słudze Bożem u”. A p o n ie w a ż T eod oryk za­
mordował papieża Jan a w w ię z ie n iu , a patrycjusza
Symmacha zgładził mieczem, s łu s z n ie w ięc został
wrzucony w ogień przez tych , k tó r y ch w tym życiu
niesprawiedliwie osądził.

32. Śmierć R eparata

I. W czasach gdy dopiero zacząłem pragnąć życia


monastycznego, pewien szanowany starzec, imieniem
Deusdedita<, bardzo zaprzyjaźniony ze znakomitymi
rodami tego miasta, był również ze mną złączony wię­
zami' przyjaźni.
2. Oto, co on mi opowiedział: „Za czasów Gotów
pewien wspaniały mąż, imieniem Reparat, był bliski
śmierci. Od dłuższego czasu już nie m ówił, leżał szty­
wny i wydawało się, że życie z niego uszło i ciało pozo­
stało bez duszy. Gdy rodzina i ci, którzy się przy nim
zebrali, opłakiwali go jak zmarłego, nagle odzyskał
przytomność, a płacz wszystkich obecnych zam ienił
się w zdumienie.
3. A on powróciwszy do siebie, rzekł: «Wy ślijcie
szybko służącego do kościoła błogosławionego Waw­
rzyńca męczennika, który od śmierci sw ego fundatora
nazywa się kościołem Damazego. N iech zobaczy, co
robi kapłan Tyburcjusz, i z pośpiechem wróci, aby

LADJUSZ, Hist.Laus. 4,4; TEODORET, Hist.relig. 2 i t d ). Wyspy Lipa-


ryjskie, archipelag na pn od Sycylii są wyspami z czynnymi wul­
kanami. Podobnie w IV ,3 6 ,1 2 - o roli kraterów sycylijskich, przezna­
czonych dla potępionych.
Postać wspomniana w Listach Grzegorza.
nnm to pow ied zieć" 9S. M ó w io n o , że ten Tyburcjusz
ulegał p o żą d liw o ścio m c ie lesn y m . Florencjusz, obec­
nie prezbiter te g o k o ś c io ła , dobrze p am ięta jego życie
i obyczaje.
4. Gdy s łu ż ą c y w y r u s z y ł, R ep arat, który odzyskał
przytomność, o p o w ie d z ia ł, co zob aczył w sprawie Ty-
burcjusza ta m , d o k ą d b y ł zap row ad zon y: Przygotowa­
no ogrom ny s to s , p r z y p r o w a d z o n o Tyburcjusza. Poło­
żony zo sta ł n a s t o s ie , w ó w c z a s pod łożon o ogień i spa­
lono go. P r z y g o to w a n y b y ł ta k że inny stos, którego
szczyt w y d a w a ł s ię s ię g a ć n ieb a . J a k iś głos zawołał dla
kogo ten s to s ... T o p o w ie d z ia w sz y , R eparat zmarł. Słu­
żący w y sła n y d o T y b u r c ju s z a z a sta ł go już nie żywego.
5. Reparat został zaprowadzony na miejsce kary.
Zobaczył je i wrócił, opowiedział o nim i zmarł. Z tego
widać wyraźnie, że widział to nie ze względu na siebie,
lecz ze względu na nas, którym dane jest jeszcze żyć,
abyśmy się poprawili z naszych złych czynów. Reparat
widział ułożony stos nie dlatego, żeby w piekle trzeba
było palić drzewo, aby otrzymać ogień. Zobaczył to dla
pouczenia żyjących, że dla spalenia złych użyte było to,
czym żywi się ogień materialny, aby słysząc o rzeczach
zwykłych nauczyli się obawiać niezwykłych.

33.0 śmierci członka kurii9B, którego grób


został spalony
1. S tra szn e r ó w n ie ż w y d a r z e n ie m ia ło m iejsce
w p r o w in c ji W a le r ii. C z c ig o d n y M ak sym ian , biskup Sy-*96

" Obecna bazylika San Lorenzo in Damaso Podobny motyw


u Augustyna, De cura mort. 12,5; por. Apoflegmat, Nau 135.
96 Łac. cunalis.
rakuz 97, który długo zarządzał moim klasztorem, z w y ­
kły był o tym opowiadać. Pewien członek kurii w naj­
świętszą Wielką Sobotę został ojcem chrzestnym córki
pewnego człowieka. Gdy po skończeniu postu wrócił do
siebie, upił się winem, poprosił żeby tę córkę chrzestną
z mm zostawiono i tej samej nocy - o czym trudno mó­
wić - przyczynił się do jej zguby.
2. Gdy rano wstał z poczuciem winy, postanow
iść do łaźni, jakby woda kąpieli mogła zm yć zm azę jego
grzechu. Poszedł, wykąpał się i zaczął się wahać, czy
wejść do kościoła. Gdyby w takim dniu nie poszedł do
kościoła, wstydziłby się łudzi, gdyby zaś poszedł - bałby
się sądu Bożego. Zwyciężyła obawa przed ludźmi. Po­
szedł do kościoła, lecz stał tam drżący i pełen lęku. Bał
się, że w każdej chwili może być wydany złemu ducho­
wi, któiy będzie go dręczył wobec wszystkich. Był bar­
dzo zaniepokojony, lecz podczas odprawiania mszy nic
złego mu się nie stało.
3. Zadowolony w yszed ł, a n a s tę p n e g o d n ia w s z e d ł
do kościoła p ew n iejszy sieb ie. I ta k p o s t ę p o w a ł p r z e z
sześć dni s“ zad ow olon y i p e w n y s ie b ie , s ą d z ą c , ż e P a n
nie w idział jeg o zb rod n i lu b ż e m u j ą m iło s ie r n ie w y ­
baczył. Siódm ego d n ia n a g le zm a rł. G d y g o p o c h o w a ­
no, przez długi czas w sz y sc y w id z ie li w y c h o d z ą c y z j e ­
go grobu p łom ień , k t ó iy ta k d łu g o s p a la ł j e g o k o ś c i,
a i zn iszczy ł cały grób, a z ie m ia z g r o m a d z o n a n a m o ­
gile zapadła się.
4. P rzez to, że p ło m ie ń n a w e t je g o c ia ło z n is z c z y ł
n a oczach lu d zi, B ó g w sz e c h m o g ą c y p o k a z a ł, c o u k r y ­
w ała jeg o d u sza . W te n sp o só b B ó g t a k ż e i n a m , s łu -

97
Opat klasztoru św. Andrzeja, dostarczał Grzegorzowi m ate­
riału historycznego do Dialogów, por. 1,7,1; 111,36,1.
* W tygodniu wielkanocnym odprawiano mszę św. codziennie.
chajacym teg o , r a c z y ł d a ć p rzyk ład budzący lęk, aby­
śmy rozważając to , z r o z u m ie li, co d u sza żyjąca musia­
ła wycierpieć z a sw ój g r z e c h , je śli tak im w ielkim og­
niem zostały s p a lo n e n a w e t n ic n ie czujące jego kości.
5. Piotr: C h c ia łb y m w ie d z ie ć , czy dobrzy w niebie
rozpoznają in n y c h d o b r y c h , a ź li z ły c h w swej męce.

34. Czy dobrzy w Królestwie niebieskim, a źli


w swych mękach rozpoznają się wzajemnie
1. Grzegorz: R o z w ią z a n ie te g o p rob lem u znajduje
się w sło w a c h , k t ó r e p r z y to c z y liśm y w yżej, a jest ono
jaśniejsze o d s ło ń c a . P o w ie d z ia n e jest: Zył pewien czło­
wiek bogaty, który ubierał się w purpurę i bisior i dzień
w dzień świetnie się baw ił. U bramy jego leżał żebrak
okryty wrzodami, im ieniem Łazarz. Pragnął on nasycić
się odpadkami ze stołu bogacza, lecz nikt mu ich nie da­
wał; nadto p sy przych odziły i lizały jego wrzody. Dalej
dodane jest: U m arł żebrak i aniołowie zanieśli go na ło­
no Abrahama. U m arł także bogacz i pogrzebany został
w piekle.
2. Gdy w O tch ła n i, p o g rą żo n y w mękach, podniósł
oczy, ujrzał z d a le k a A b ra h a m a i Łazarza na jego ło­
nie. I zaw ołał: «O jcze A brah am ie, ulituj się nade mną
i poślij Ł azarza; niech koniec swego palca umoczy
w wodzie i o c h ło d zi m ó j język » . Abraham odpowie­
dział mu: « W spom n ij syn u , że za życia otrzymałeś swo­
je dobra, a Ł azarz, p rzeciw n ie, niedolę». B ogacz, nie
mając ju ż d la s i e b i e n a d z i e i z b a w ie n ia , p ra g n ie zap ew ­
nić je s w o im b lis k im : «Proszę cię więc, ojcze, poślij go do
domu mojego ojca. M a m bow iem pięciu braci; niech ich
przestrzeże, żeby i o n i n ie p r z y s z li n a to miejsce męki»”.
3 . Z t y c h s ł ó w w y n i k a j a s n o , ż e i d o b r z y dobrych
i źli z ły c h r o z p o z n a j ą . G d y b y b o w ie m A b r a h a m n ie roz-
poznaj Łazarza, nie mówiłby dręczon em u bogaczowi
o dawnych cierpieniach Łazarza, że za życia otrzymał
on niedolę. A gdyby źli n ie rozp ozn aw ali złych, dręczo­
ny bogacz nie w spom niałby sw oich nieob ecn ych braci.
Jak mógłby nie rozpoznać sw ych braci obecnych, jeśli
z troską modlił się za nieobecnych?
4. Ta historia naświetla nam jeszcze jeden pro­
blem, którego nie poruszyłeś. Mianowicie, że i dobrzy
złych i źli dobrych rozpoznają. Abraham bowiem roz­
poznaje bogacza, któremu mówi: Z a życia otrzymałeś
swoje dobra, a i wybranego Łazarza rozpoznaje zły
bogacz, gdy prosi o wysłanie go: P rzyślij Łazarza, aby
koniec swego palca umoczył w w odzie i ochłodził mój
język 99. To rozpoznanie jeszcze wyraźniej określa prze­
dział między dobrymi i złymi. Dobrzy radują się bar­
dziej widząc, że razem z nimi cieszą się ci, których ko­
chali; złych męczy własna udręka, a także cierpienia
tych, których na tym świecie kochali, nie zwracając
uwagi na Boga, a którzy znoszą udręki razem z nimi.
5. U wybranych jeszcze jedno jest godne podziwu.
Nie tylko rozpoznają tych, których znali na tym świe­
cie, lecz także jako widzianych i znanych rozpoznają
ludzi dobrych, których nigdy nie widzieli. Gdy w tym
wiecznym dziedzictwie ujrzą starożytnych Ojców, roz­
poznają ich na sam widok, choć znali ich tylko z ich
dziel. Tam bowiem wszyscy widzą Boga we wspólnej
światłości Czego mogliby nie wiedzieć, skoro znają
Boga wszystkowiedzącego?

99 Łk 16,19-28 - tekst nieco zmodyfikowany Komentuje go


Grzegorz również w Hom. evang. 40.
Ig o pewnym um ierającym zakonniku,
który ujrzał proroków
Pewien n a s z z a k o n n ik , m ąż bardzo czcigodny,
przed czterem a d n ia m i u m ie r a ł 10010. Jak potwierdzają
inni, obecni p rzy n im z a k o n n ic y , w chw ili swego odej­
ścia zobaczył o n p r o r o k ó w J o n a sz a , E zech iela i Danie­
la i w ezw ał ich p o im ie n iu jak o sw ych panów. Gdy
mówił, że p r z y s z li d o n ie g o , op u ścił w zrok n a znak
szacunku, po c z y m d u s z a je g o o d e sz ła z ciała. To wy­
darzenie p r z e z s a m fa k t, że m ą ż te n będąc jeszcze
w ciele z n is z c z a ln y m p o z n a ł p rorok ów , których nigdy
nie w id zia ł, d a je n a m do z r o z u m ie n ia , do jakiego po­
znania b ę d z ie m y z d o ln i w ż y c iu n iezn iszczaln ym .

36. Czasem dusze, które się nie znały, umierając


rozpoznają się w chwili, gdy otrzymują karę
za swe grzechy lub nagrodę za dobre czyny.
O śm ierci J a n a i U rsu sa Eumorfiusza i Stefana

1. Często zdarza się, że dusza mając opuścić ciało


poznaje tych, z którym i ze względu na jednakowe po­
pełnione w iny lub n a jednakową nagrodę otrzymuje
wspólne m ieszkanie. Czcigodny Eleuteriusz1D’, starzec,
o którym dużo m ów iłem w poprzedniej księdze, opowia­
dał mi, że w sw oim klasztorze miał rodzonego brata, Ja­
na, który przepow iedział braciom, że umrze za piętna­
ście d n il0Z.

100 W roku 593/594.


101 Opat klasztoru św. Marka w Spoleto. Por. 111,14,1,111,21,1;
n i,3 3 ,l-9 .
IDZPrzepowiedzenie daty śmierci jest jednym z toposów hagiogra-
ficznych występujących również w Dialogach, np, 11,37,1; IV, 18,1.
2. Bracia dokładnie od licza]i m ijające d n i. N a tr
dni przed jego odejściem o g a r n ę ła go go rączk a. Gdy
zbliżała się godzina śm ierci, przyjął ta je m n ic ę Ciała
i Krwi P ana i zwoławszy b raci, p o le c ił im śpiew ać
psalmy, sam też z a in to n o w a ł o d p o w ie d n ią an tyfon ę.
Otwórzcie m i bramy sprawiedliwości, w ejdę przez nie
i podziękuję Panu. Oto je s t bram a Pana, przez nią
wejdą sprawiedliwi
3. Gdy obecni przy nim bracia śpiewali, nagle prze
ciągającym głosem wykrzyknął: „U rsusie, przyjdź!”
Zawoławszy tak opuścił swe ciało i zakończył życie.
Bracia, byli zdziwieni, ponieważ nie rozum ieli tego, co
wykrzyknął umierający. Ta śmierć pogrążyła cały kla­
sztor w głębokim smutku.
4. Czwartego dnia bracia w ważnej sprawie udali się
do innego daleko położonego klasztoru. Zastali tamtej­
szych braci bardzo zasmuconych. Zapytali: „Co się sta­
ło, że pogrążeni jesteście w takim sm utku?” Odpowie­
dzieli: „Opłakujemy stratę, jaką poniosło to miejsce, po­
nieważ mija właśnie czwarty dzień, jak um arł brat, któ­
ry swoim życiem podtrzymywał nas w szystkich razem
w tym klasztorze”.
5. Gdy przybyli bracia z ciekawością zap ytali o jego
imię, tamci odpowiedzieli: „U rsus”. Z apytaw szy o do­
kładną godzinę, w której Bóg go w ezw ał, poznali, że
ciało swe opuścił w chwili, gdy zaw ołał go zm arły
u nich Jan.
6. Z tego widać, że zasługa ich była jedn akow a.
Dlatego dane im było żyć razem w jed n ym m ieszk a ­
niu 101, skoro zdarzyło się im razem opuścić sw e ciało. 1034

103 Por. P b 118,19n, tekat taki jak w Psałterzu Rzymskim.


104 Por. J 14,2.
7. Nie p o m in ę t e ż m ilc ze n ie m takiego faktu: Gdy
jeszcze b y łem c z ło w ie k ie m św ieck im i m ieszkałem
w tym m ieście w d o m u , k tó ry m ia łem po ojcu, zdarzyło
się, ze d o w ie d z ia łe m s ię p e w n y c h rzeczy o swoich sąsia­
dach. M ieszk a ją ca w p o b liż u w d o w a n azyw ała się Gal­
la. Miała o n a m ło d e g o s y n a , E u m o rfiu sza , a niedaleko
od nich m ie s z k a ł p e w ie n S t e fa n , p om ocn ik centuriona.
8. Eumorfiusz, będąc bliski śmierci, zawołał swego
sługę i polecił mu: „Idź szybko i powiedz Stefanowi,
pomocnikowi cen turiona, żeby prędko przyszedł, po­
nieważ gotowy je s t ju ż okręt, którym mamy udać się
na Sycylię”. Sługa, uważając, że Eumorfiusz zwario­
wał, odmówił m u. T en zaczął go gwałtownie nakła­
niać, mówiąc: „Idź i pow iedz mu to, co mówię, nie
zwariowałem p rzecież”.
9. Sługa w yszed ł do Stefana. W połowie drogi ktoś
idący naprzeciw zap ytał go: „Dokąd idziesz?” Odpo­
wiedział: „Do S tefa n a , pom ocnika centuriona, zosta­
łem posłany przez m ego pan a”. Tamten natychmiast
powiedział: „Idę w ła ś n ie od niego, lecz przy mnie
o tej godzinie z m a r ł” . S łu g a powróciwszy do swego
pana, E u m o rfiu sza , z a sta ł go już nieżywego. Ponie­
waż tam ten c z ło w ie k w y sz e d ł m u naprzeciw i sługa
zawrócił z p o ło w y d ro g i, m o żn a na podstawie czasu
potrzebnego do przeb ycia tej drogi wywnioskować, że
Eumorfiusz i S tefa n zo sta li w tej samej chwili wezwani
przez Boga lu5.
10. Piotr: S tr a s z n e je s t to , co m ówisz. Lecz, proszę
cię, dlaczego d u sz y opuszczającej ciało ukazał się
okręt, albo d la c z eg o u m iera ją cy przepowiedział, że ma
udać się na S y cy lię?

Opowiadanie zawiera podobne elementy jak to o Reparatusie,


rv,32.
11. Grzegorz: D u szy n ie p o tr z e b n y j e s t żad en po
jazd. N ic dziw nego jed n a k , ż e c z ło w ie k o w i będącem u
jeszcze w ciele u k azało s ię to, co z w y k ł b y ł w ciele
oglądać, aby dać m u do z r o z u m ie n ia , d o k ą d je g o du­
sza m oże być w sposób d u c h o w y z a p r o w a d z o n a .
12. Twierdził, że m a być z a w ie zio n y n a S ycylię. A
dlatego, że na w yspach w ty m r e jo n ie w ię c ej n iż gdzie
indziej je s t k raterów w y r zu ca ją cy ch z s ie b ie ogień
udręk Ci, k tó rzy je w id z ie li, m ó w ią , ż e k ażd ego
dnia poszerzają się o n e , a b y w o b e c z b liż a ją c e g o się
końca św ia ta im bardziej w z r a s ta lic z b a p o tę p io n y c h ,
tym bardziej p o w ię k sz a ły s ię m ie js c a ic h u d r ę k . B óg
w szech m ogący ch cia ł to p o k a z a ć d la p o p r a w y żyją­
cych na tym św iecie, ab y d u s z e n ie w ie r z ą c y c h w m ęk i
p iek ła u jrzały m iejsca ty c h u d r ę k , w k t ó r e p r z e d te m
n ie ch cia ły w ierzyć.
13. Na dowód tego, że wybrani lub potępieni, któ­
rzy podobnie postępowali, doprowadzani są do tych
samych miejsc, wystarczyłyby nam słow a Prawdy, na­
wet gdyby nie było na to przykładów. M ówi O na bo­
wiem w Ewangelii: W dom u Ojca m ego je s t m ieszkań
wiele 107. Gdyby bowiem nie było różnicy w nagrodzie
wiecznej szczęśliwości, nie byłoby w ielu, lecz jedno
mieszkanie. Jest jednak wiele m ieszk ań, w których
dobrzy podzieleni według porządku i za słu g w spólnie
się radują. A jednak wszyscy za sw ą pracę otrzymują
jednego denara lut, chociaż podzieleni są w różnych
mieszkaniach. Jedna jest bowiem szczęśliw ość, której
dostępują, choć różny jest rodzaj w ynagrodzenia, ja­
kie otrzymują za swe różne czyny.*10

106 Podobny motyw w rV,31,3 (Teodoryk wrzucony do krateru).


101J 14,2.
'w Por Mt 20,9n.
14. A o to co m ó w i Praw da, zapowiadając dzień swe­
go sądu: W czasie żniwa powiem żeńcom: Zbierzcie naj­
pierw chwast i powiążcie go u; snopki na spalenie
Żeńcy, c z y li a n io ło w ie w iążą chwast w snopki na spale­
nie, gdy p o d o b n y c h sobie łączą na takie same męki,
aby p y s z n i z p y s z n y m i, w yuzdani z wyuzdanymi, skąpi
ze sk ą p y m i, p o d s tę p n i z podstępnym i, zazdrośni z za­
zd ro sn y m i r a z e m p ło n ęli. Gdy więc tych, którzy po­
dobn ie z a w in ili, a n io ło w ie odprowadzają na podobne
m ęk i, m o ż n a p o w ie d z ie ć , że w iążą chwast w snopki na
sp a len ie.

37. O tych, którzy są jakby przez pomyłkę wezwani


do opuszczenia swego ciała. Owezwaniu
i odesłaniu mnicha Piotra, śmierci
i zmartwychwstaniu Stefana i o widzeniu,
jakie miał pewien żołnierz
1. P iotr: N a moje pytanie dałeś odpowiedź zadowa­
lającą, podając dowód rozumowy. Jak to jednak jest,
proszę cię, że niektórzy są jakby przez pomyłkę wzy­
wani do op u szczen ia ciała, tak że już pozbawieni życia
wracają i każdy z nich mówi, że słyszał, iż to nie on
miał być przyprowadzony
2 . G rzegorz: Gdy coś takiego się dzieje, Piotrze, je­
śli się nad tym dobrze zastanowić, to nie jest pomył­
ka, lecz nap om nienie. Najwyższa bowiem Dobroć
w sw ym m iłosierd ziu pozwala, aby niektórzy zaznaw­
szy śm ierci pow rócili do życia przestraszeni widokiem
mąk p iek ieln y ch , w które nie wierzyli, gdy o nich sły­
szeli. 109

109 Mt 13,30.
Podobny problem i opowiadanie u Augustyna, De cum mori
12.15.
3. Pew ien m nich z Ilirii, k tó ry w ty m m ie śc ie ra
zem ze m ną byl w k la szto rze, o p o w ia d a ł m i, że gdy
jeszcze przebyw ał w p u ste ln i, p r z y łą c z y ł s ię d o niego,
w tej głębokiej sa m o tn i zw a n ej E v a sa , in n y m nich,
Piotr, pochodzący z H isz p a n ii T e n o p o w ied zia ł
mu, że zanim udał s ię do p u s te ln i z a c h o r o w a ł ciężk o
i um arł, lecz szyb k o p o w ró cił d o s w e g o c ia ła . T w ier­
dził, że w idział m ęk i i n ie z lic z o n e p ło m ie n ie ognia.
M ówił także, że w id zia ł k ilk u w ie lk ic h te g o św ia ta
zaw ieszonych w ty ch p ło m ie n ia ch .
4. Już i on miał być zanurzony w ogniu, gdy - ja
mówił - nagle ukazał się anioł w błyszczącej szacie
i nie pozwolił na to. Powiedział mu: „Wyjdź i pilnie
uważaj, jak od tej pory masz żyć”. Po słow ach anioła
jego członki powoli się rozgrzały, obudził się ze snu
wiecznej śmierci i obecnym opowiedział w szystko, co
mu się zdarzyło. Od tego czasu tak się um artw iał róż­
nymi postami i czuwaniem, że gdyby naw et nic nie
mówił, jego sposób życia wskazywał, że w idział udręki
piekła i bał się ich. Bóg wszechm ogący w swej cudow­
nej szczodrobliwości zanurzył go w śm ierci, aby nie
musiał umrzeć.
5. Serce człowieka jest ciężkie i zatw ardziałe, a sam
widok kar nie jest dla w szystkich jednakow o pożyte­
czny. Znakomity mąż, Stefan, którego dobrze znałeś,
opowiadał mi, że będąc w K onstantynopolu dla jakiejś
ważnej sprawy, zachorował i zm arł. W ysłano po leka­
rza i handlarza olejkami, aby otw orzyć i zabalsam o­
wać jego ciało, lecz tego dnia ich nie zn alezion o. Ciało
więc niepochowane przeleżało całą n astęp n ą noc. *

1,1 W tekście Iberia - dawna nazwa Hiszpanii. Evasa, obecnie


Ivięa, wyspa na wschodnim wybrzeżu Hiszpanii.
6. S te fa n z o s ta ł zap row ad zon y do pieklą i tam zo­
baczył w ie le r z e c z y , o k tó ry ch słyszał uprzednio, lecz
w n ie n ie w ie r z y ł. G d y p rzed staw ion o go przewodni­
czącem u s ę d z ie m u , t e n go n ie przyjął, mówiąc. „Nie
tego k a z a łe m s p r o w a d z ić , lec z S tefan a kowala” . Po­
wrócił w ię c n a t y c h m ia s t do ciała, a Stefan kowal mie­
szkający o b o k n ie g o u m a r ł o tej sam ej godzinie. 1 tak
okazało s ię , ż e p r a w d z iw e b y ły słow a, które usłyszał.
P o tw ie r d z iła t o ś m ie r ć S te fa n a .
7. W c z a s ie g w a łto w n e j za ra zy , k tóra trzy lata te­
m u t a k s t r a s z n i e s p u s t o s z y ła n a sz e m ia sto m , gdy
ocza m i c ia ła w id a ć b y ło , ja k strza ły padały z nieba
i u d e r z a ły p o s z c z e g ó l n e o fia r y , zm arł - jak w iesz -
nasz S t e f a n . P e w i e n ż o łn ie r z , r ó w n ież dotknięty zara­
zą w n a s z y m m ie ś c ie , b y ł u m iera ją cy . O puścił swe cia­
ło i le ż a ł b e z ż y c ia . N a g l e je d n a k pow rócił i opowie­
d zia ł, c o s ię z n i m d z ia ło
8. M ówił bow iem - i wielu innych wówczas dowie­
działo się o tym - że tam był most, a pod nim płynęła
rzeka czarna, z której wydobywały się nieznośnie cuch­
nące wyziewy. Gdy się przeszło przez ten most, można
było zobaczyć urocze, zielone łąki, pełne pachnących
kwiatów, a na łąkach ludzi biało ubranych. Rozchodziła
się tam w oń tak słodka, że sam jej zapach wystarczył,
aby nasycić m ieszkających i przechadzających się tam
ludzi.123

112 W 590 r.
113 • r •
Opowieść o wędrówce po zaświatach przypomina opisy z licz­
nych wtedy apokalips, np. Apokalipsy Piotra czy Apokalipsy Paula,
por. Apokalipsy chrześcijańskie, Apokryfy Nowego Testamentu. 3, OŻ.
w druku.
9. Poszczególni lu d zie mieli tam m ie sz k a n ia 1,4
ne wspaniałego światła. W idać też tam było budowę
niezwykłej wielkości dom u, chyba z e złotej cegły. On
nie wiedział, dla kogo był ten dom . N a brzegu rzeki
znajdowało się kilka m ieszk ań . J e d n e z n ich były objęte
cuchnącym obłokiem , in n y ch z a ś z a d u c h b uchający
z rzeki nie dosięgał.
10. Był to m o st próby. G d y k to ś z ły c h c ia ł przej
przez niego, w padał do ciem n ej i c u c h n ą c e j r z e k i. D o­
brzy zaś, których w in y n ie s ta n o w iły p r z e sz k o d y , kro­
kiem spokojnym i sw o b o d n y m d o c ie r a li d o ta m ty c h
pięknych m iejsc.
11. Opowiedział też, że widział tam Piotra, zma
łego cztery lata temu zwierzchnika służby kościelnej,
leżącego w dole w miejscu najbardziej obrzydliwym,
związanego i przygniecionego ciężkim i łańcuchami.
Gdy zapytał, dlaczego tak się stało, u słyszał to, co
wiemy, ponieważ znaliśmy jego postępow anie w domu
kościelnym. Powiedziano mu: „Cierpi to dlatego, że
gdy miał rozkaz, aby wymierzyć kom uś karę, uderzał
nie przez posłuszeństwo, lecz raczej ogarnięty okru­
cieństwem”. Każdy, kto go znał, wie, że to prawda.
12. Żołnierz opowiedział również, że w idział tam
kapłana z innego kraju. Zbliżył się on do w ym ienione­
go mostu i przeszedł go z tym w iększą pew nością, że
na ziemi żył w czystości. Żołnierz tw ierdził, że rozpo­
znał na tym moście Stefana, o którym w cześniej mó­
wiłem. Gdy on chciał przejść przez m ost, poślizgnął się
i połową ciała zawisł. Jacyś straszni ludzie w yłonili się
z rzeki i ciągnęli go w dół. Jacyś inni bardzo piękni biało
odziani mężowie ciągnęli go za ram iona w górę. Pod-
czas tej w alk i, gdy dobre duchy ciągnęły go w górę, a złe
- w dół, ż o łn ie r z, k tóry to widział, powrócił do swego
ciała i n ie d o w ie d z ia ł się, jaki byt wynik tej walki.
13. J e śli ch o d zi o życie Stefana, wiadomo, że w nim
ządze c ie lesn e w a lc z y ły z hojnością jałmużny. Z tego, ze
byl cią g n io n y z a b iod ra w dół, a za ramiona w górę, wi­
dać, że lu b ił d a w a ć ja łm u ż n ę i że nie opierał się w sposób
doskonały g r z e c h o m cielesn y m . Lecz co w tym egzami­
nie u n ie w id z ia ln e g o S ęd zieg o zwyciężyło? Nie wiemy
ani m y, a n i t e n , k tó ry m iał to widzenie.
14. W iadomo jednak, że ten Stefan - jak wspom­
niałem - po swej wizji piekła i powrocie do ciała nie
poprawił się całkow icie, skoro opuściwszy swe ciało
po wielu latach m u siał przejść przez tę walkę życia
ze śm iercią. Z tego w ynika, że oglądanie mąk pie­
kielnych dla jedn ych je st pomocą, dla innych zaś ma
być św iadectw em , P ierw si oglądają zlo, którego mają
unikać, drudzy zaś będą tym surowiej karani, że
choć zobaczyli i p ozn ali męki piekielne, nie chcieli
ich uniknąć.
15. P iotr: Co to znaczy, proszę cię, że w tym pięk­
nym m iejscu w idać było budowę domu ze złotych ce­
gieł? Byłoby śm ie sz n e , gdybyśmy wierzyli, że w przy­
szłym życiu m oglib yśm y potrzebować takich metali.
16. G rzegorz: K to przy zdrowych zmysłach mógłby
to tak rozum ieć? K im kolw iek jednak jest ten, dla ko­
go dom te n b ył bu dow any, to, co było pokazane, mó­
wi, jak ie b yły czy n y teg o człowieka na ziemi. Ponie­
waż nagrodę w ie cz n e g o św iatła otrzyma za hojne jał­
m użny, d la te g o je g o dom buduje się ze złota. Zapom­
niałem b o w ie m w sp o m n ieć przedtem, że żołnierz,
który to w id z ia ł, m ó w ił, iż te złote cegiełki na budo­
wę dom u n ie ś li m ło d z i i starzy, dziewczęta i chłopcy.
Z tego w id a ć, ż e b u d ow n iczym i jego domu na tam-
tym świecie byli ci, którzy z jego d ob roci korzystali
na ziemi 115
*

38. O tym, że wid z ia n o d om d la D e u s d e d it a b u d o ­


w any tylko w so b o tę

1. Niedaleko nas mieszkał człowiek pobożny, D


u s d e d i t k t ó i y zajmował się wyrabianiem obuwia
Ktoś ujrzał w widzeniu budowę domu dla niego, ale
budowniczowie pracowali tylko w sobotę. Zasięgnąw­
szy wiadomości o życiu Deusdedita, dowiedział się, że
każdą nadwyżkę codziennego zarobku, po wydaniu na
jedzenie i ubranie, zanosił on w sobotę do Kościoła
św. Piotra dla ubogich. Widać więc, że słusznie dom
budowano mu w sobotę 11.
2. Piotr: Jeśli o to chodzi, to jestem zadowolony.
Mam jednak inne pytania: dlaczego niektóre mieszka­
nia były objęte cuchnącym oparem, a inn e nie. I co
oznacza ten most, dlaczego żołnierz w idział rzekę na?
3. Grzegorz: Piotrze, to są obrazy, które ukazują
nam istotę rzeczywistości. Żołnierz w idział, jak do­
brzy przechodzą przez m ost do uroczych miejsc, po­
nieważ wąska jest droga prowadząca do życia I,fl. Wi­
dział, jak płynie cuchnąca rzeka, poniew aż tutaj co­
dziennie spływa do przepaści zgnilizna grzechów ciele­
snych.

"* Por. opis budowy w niebiosach domu przez św. Tomasza


Apostoła dla Gundafora dzięki rozdawanym jałm użnom , Acta
Thomae 17nn.
n* Inna postać niż ten w IV,32.
Por. przypis 548.
1
Piotr wraca do wizji z III,38,8n.
1,9 Por. Mt 7,14.
4. J e d n e m ie sz k a n ia były objęte cuchnącym opa­
rem , in n e n ie , w ie lu bow iem pełni dużo dobrych czy­
nów, n ie u n ik a ją jed n a k grzechów cielesnych, rozko­
szując s ię n im i w m y śli. S łu szn e więc, że tam cuchną­
cy o p a r d o s ię g a ty ch , którzy tutaj rozkoszują się
sm ro d em c ia ła . D la te g o i błogosławiony Hiob, widząc
w ty m s m r o d z ie ro zk o szo w a n ie się ciałem, tak wyra­
ził s ię o c z ło w ie k u w y u zd an ym i układnym-. Jego sło­
dycz p ełn a robactwa ia>. N a to m ia st mieszkania tych,
k tórzy z s e r c a s w e g o całk ow icie wyrzucili wszelką roz­
k osz c ie le s n ą , n ie s ą s k a ż o n e cuchnącym oparem.
5. Zwróćmy uwagę, że był tam i smród, i opar. A to
dlatego, że rozkosz cielesna, zarażając duszę, zaciem­
nia ją tak, że dusza nie widzi jasności prawdziwego
światła 121, lecz im bardziej rozkoszuje się tym, co ni­
skie, tym ciem niejsze dla niej stają się sprawy wyższe.
6. Piotr: Czy m ożna więc na podstawie Pisma Świę­
tego wykazać, że grzechy cielesne karane są smrodem?

39. 0 karze Sodomitów


G rzegorz: Tak, gdyż potwierdza to Księga Rodzaju:
Na m ieszk ańców Sodomy bowiem Pan zesłał ogień
i siarkę IZ2, aby ogień ich palił, a zaduch siarki dręczył.
Ponieważ p łon ęli niedozwoloną miłością do ciała ule­
gającego z n iszczen iu , zginęli od ognia i smrodu. Przez
swą karę zrozum ieli, że zostali wydani wiecznej śmier­
ci, gdyż szu k a li przyjem ności we własnym smrodzie.
Piotr: P rzyzn aję, że nie mam już żadnych wątpli­
wości w tej spraw ie.

120
Hi 24,20.
Por. J 1,9.
338 KsiEC.A, CZWAKTA, 40

40. O tym, że n iek tó re d u sz e , j e s z c z e p r z e b y w a ją c


w ciele, widzą w d u ch u c o ś z k a r p r z y s z ły c h .
0 chłopcu T eo d orze i o ś m ie r c i C h r y s a u r iu s a
1 m nicha z Jzaurii

1. Grzegorz: Trzeba w ied zieć, ż e n ie r a z d u s z e j e s z ­


cze przebywające w ciele w id zą j a k ie ś k a r y p r z y sz łe .
Czasem słu ży to zb u d ow an iu w id z ą c y c h , c z a s e m z a ś -
zbudowaniu innych.
2. Przypominam sobie, że kiedyś w homilii wobec
du mówiłem o pewnym bardzo niespokojnym chłopcu,
Teodorze. Przyszedł on do mego klasztoru za swoim
bratem, bardziej z konieczności niż z własnej woli.
Z trudem słuchał, gdy mu się mówiło o zbawieniu jego
duszy. Nie tylko nie chciał czynić dobrze, lecz nawet nie
mógł o tym słuchać. Przeklinając, złoszcząc i drwiąc, za­
pewniał, że nigdy nie założy zakonnego habitu.
3. W czasie zarazy, która niedaw no pochłonęła
znaczną część mieszkańców Rzymu, d otk n ięty tą za­
razą w pachwinie, doprowadzony został do stanu osta­
tecznego. Gdy już umierał, bracia zgromadzili się, aby
modlitwą dopomóc mu w odejściu z tego świata. Koń­
czyny jego ciała były już prawie martwe, jedynie w pier­
si tkwiło jeszcze ciepło życia. Wszyscy bracia, widząc, że
tak szybko odchodzi, tym usilniej modlili się za niego.
4. Nagle zaczął krzyczeć, przeiyw ając m odlitw ę
braci: „Odejdźcie. Zostałem wydany na pożarcie sm o­
kowi, który nie może mnie pożreć z pow odu waszej
obecności. Głowa moja już jest w jego paszczy. O dejdź­
cie, aby mnie już nie męczył, niech zrobi, co m a zro­
bić. Jeśli zostałem wydany mu na pożarcie, dlaczego
z waszego powodu muszę cierpieć zw łok ę?” W tedy
bracia p o w ie d z ie li m u: „Co ty m ów isz, bracie? Zrób
znak k r z y ż a ” . O d p o w ie d z ia ł z w ielk im krzykiem:
„Chcę s ię p r z e ż e g n a ć , le c z n ie m ogę, bo uciskają m nie
łuski te g o s m o k a ” .
5. N a te s ło w a b r a c ia z e Izam i u p ad li na ziem ię,
m odląc s ię g o r ą c o o je g o u w o ln ie n ie . 1 oto nagle chory
zaczął z w ie lk im k r z y k ie m w ołać: „D zięki Bogu.
Sm ok, k tó r y m ia ł m n ie p o ż r e ć , u c iek ł. W ygnały go
w asze m o d lit w y , n i e m ó g ł ic h w y trzy m a ć. T eraz w sta­
w iajcie s ię z a m o je g r z e c h y , gd yż je s te m gotów naw ró­
cić s ię i c a łk o w ic ie p o r z u c ić ż y c ie św ie ck ie ” . C złow iek
ten , k tó r y - j a k p o w ie d z ia łe m - ju ż częściow o był
u m a rły , z o s t a ł z a c h o w a n y d la ż y c ia . N a w ró cił się ca­
łym s e r c e m d o B o g a . P ó ź n ie j, gd y ju ż jego duch od­
m ie n ił s ię , d ł u g o n ę k a ł y g o c ie r p ie n ia , a dopiero w te­
dy d u s z a j e g o z o s t a ł a u w o ln io n a z c ia ła .

6. N a to m ia st C hrysau rius - jak opowiadał jego


krewny, P ro b u s 12\ o którym już mówiłem - był
człow iekiem bard zo bogatym , lecz tak obfitującym
w grzechy, ja k i w e w szelk ie zasoby. Byl nadęty py­
chą, poddany p ożąd liw ościom ciała, rozpalony pło­
m ieniem sk ą p s tw a d la m n ożen ia swych dóbr. Pan
jednak p o sta n o w ił p ołożyć kres takiem u złu i do­
tknął go ch orob ą.
7. Gdy z b liża ł s ię jego koniec, w chwili gdy miał już
odejść, o tw o r zy w sz y oczy ujrzał stojące obok siebie
obrzydliw e c za rn e du ch y, które usiłow ały go porwać
do p iek ieln eg o w ię zie n ia . Zaczął drżeć, blednąc, pocić
się i z w ie lk im k rzy k iem błagał, by się zatrzymały.
Pełen n iep ok oju z a w o ła ł g łośn o sw ego syna Maksy­
ma, k tórego z n a łe m ja k o m nicha, gdy sam już byłem
mnichem. „M aksymie, p rzyb iegn ij. N ig d y n ic z łe g o ci
nie zrobiłem, weź m n ie w o p ie k ę ” .
8. Natychmiast przybył wzburzony Maksym. Ca
rodzina zebrała się z płaczem i wrzawą, ale nie mogli
widzieć tych duchów złośliwych, których ataki on znosił
z trudem, ale wiedzieli o ich obecności z jego słów, z bla­
dości, z drżenia, z lęku. Wobec ich strasznego obrazu on
kręcił się w łóżku na wszystkie strony. Leżał na lewym
boku - nie mógł znieść ich spojrzenia, obracał się ku
ścianie - one również tam były. Gdy był tak strasznie
uciśniony, że zwątpił, czy zdoła się wyswobodzić, zaczął
krzyczeć wielkim głosem: „Dajcie rozejm przynajmniej
do rana! Dajcie rozejm przynajmniej do rana!” A gdy on
tak wołał, wśród tego krzyku został wyrwany z miesz­
kania swego ciała.
9. Widać jasno, że jego wizja nie jem u, lecz nam
miała służyć, gdyż wytrzymałość Boża czeka jeszcze
na nas z wielką cierpliwością. Co bowiem jem u pom o­
gło, że widział przed śmiercią te obrzydliwe duchy i pro­
sił je o zwłokę, skoro tej zwłoki nie otrzym ał?
10. Jest jeszcze u nas Atanazy, kapłan z Izaurii
Opowiada on o strasznym wydarzeniu, które za jego
czasów miało miejsce w Ikonium lz*. T am bow iem
w klasztorze zwanym Klasztorem G alatów żył p ew ien
mnich bardzo szanowany. Wydawało się, że jego oby­
czaje są dobre i całe postępowanie w łaściw e. K oniec
jego wykazał jednak, że inny był w ew nątrz n iż n a ze­
wnątrz. Razem z braćmi jaw nie zachow yw ał p o st, po-1256

125
Kraina na pd Azji Mniejszej. Postać znana z Listów Grzego­
rza. Oskarżony o herezję został uwolniony z zarzutów przez Rzym.
Por. SCh 265,145.
126 Miasto w Azji Mniejszej, na granicy Likaonii i Galacji.
tajemnie zaś jadał. Bracia w ogóle o tym me wiedzieli.
Pewnego dnia zachorował i był bliski śmierci.
11. Gdy zbliżał się jego koniec, zebrał przy sobie
wszystkich braci z klasztoru. A oni uważali, że przy
śmierci takiego - jak sądzili - m ęża usłyszą od niego
jakieś w ielkie i pocieszające słowa. On zaś nieszczęśli­
wy i drżący m u siał w yznać im , do jakiego wroga zmu­
szony był iść. Pow iedział: „Gdy myśleliście, że posz­
czę razem z w am i, jadałem po kryjomu, a teraz zo­
stałem w ydany n a pożarcie smokowi, który ogonem
swym związał m i kolana. Swoją paszczę zagłębił w mo­
ich ustach i zabiera m i ducha, wysysając go”.
12. T o p o w ie d z ia w sz y u m a rł. Sm ok, którego wi­
dział, n ie d a ł m u c z a s u n a p o k u tę. W idać w ięc wyraź­
nie, że jego w iz ja s łu ż y ła ty lk o słuchającym go, skoro
poznał on w ro g a , k tó r e m u b y ł w ydany, lecz nie mógł
przed n im u ciec.
13. Piotr: C h c ia łb y m s ię dow iedzieć, czy należy
wierzyć, że po śm ie rc i istn ie je ogień oczyszczającym .

41. Czy po ś m ie r c i is tn ie je o g ie ń oczyszczający

1. Grzegorz: W E w a n g e lii P a n m ów i: Chodźcie, do­


póki macie światłość *128. P r z e z P ro ro k a zaś mówi: Gdy
nadejdzie czas mej łaski, wysłucham cię, w dniu zba­
wienia przyjdę ci z pomocą 129130. W yjaśniając to, Apostoł
Paweł m ów i: Oto teraz czas upragniony, oto teraz dzień
zbawienia 13°.

Purgatorius ignis, purgałoriae poenae AUGUSTYN, Euch


IV,69 i De cioitałe Dei 20,25; 21,13.16. Por. LE GOFF.
128J 12,35.
129 Por. Iz 49,8.
1302 Kor 6,2.
2. Salom on rów nież m ów i: Każdego dzieła, któ
twa ręka napotka, podejm ij się w edług twych sił! Bo
nie ma żadnej czynności ni rozum ienia, ani poznania,
ani mądrości w szeolu, do którego ty zdążasz I31. A D a ­
wid dodaje: Bo Jego łaska trwa na w ieki 132.
3. Z tych w yp ow ied zi w y n ik a , ż e j a k im k t o ś st
odejdzie, takim sta n ie n a są d z ie , N a le ż y j e d n a k w ie ­
rzyć, że istn ieje o g ień o c z y sz c z a ją c y z g r z e c h ó w le k ­
kich jeszcze przed są d em , p o n ie w a ż P r a w d a m ó w i: J e ­
śli ktoś zhluźni przeciw D uchowi Ś w ię tem u , n ie będzie
mu odpuszczone ani w tym w ieku, a n i w p rzy szły m l33.
Z tego zdania m o żem y zro zu m ieć, ż e n ie k tó r e w in y m o ­
gą być odpuszczone w ty m ży ciu , a n ie k tó r e w p rzy ­
szłym . Jasne, że za p rzeczen ie je d n e g o d o t y c z y r ó w n ie ż
drugiego.
4. N a leży jed n a k w ie r zy ć , ż e d o t y c z y t o d r o b n y c
p rzew in ień , ja k s ta łe n ie p o tr z e b n e r o z m o w y , n ie -
um iark ow an y śm ie c h , z b y tn ia t r o s k a o s p r a w y m a t e ­
rialn e - tej z tru d em ty lk o m o g ą u n i k n ą ć n a w e t c i,
którzy dobrze u m ieją w y s t r z e g a ć s ię g r z e c h u — lu b
grzech n ie św ia d o m o śc i w s p r a w a c h m a ło w a ż n y c h .
W szystkie one obciążają d u s z ę p o ś m ie r c i, j e ś l i w ty m
życiu n ie zo sta ły o d p u szczo n e.
5. G dy P a w eł m ó w i, ż e C h r y s t u s j e s t j e d y n y m f u n
d a m en tem , dodaje: I ja k ktoś na ty m fu n d a m e n c ie b u ­
duje: ze złota, ze srebra, z drogich k a m ie n i, z drzew a,
z trawy lub ze słomy, tak też ja w n e się sta n ie d zieło k a ż­
dego, okaże się bowiem w ogniu, który j e w ypróbuje.
Ten, którego budowla wzniesiona n a fu n d a m e n c ie prze-

m Koh 9,10.
132 Ps 117,1.
“ Mt 12,22; Mk 3,29.
trwa, otrzym a zapłatę ; ten zaś, którego dzieło spłonie,
poniesie szkodę: sam wprawdzie ocaleje, lecz tak jakby
przez ogień ". M ożna sądzić, że chodzi tu o ogień cier­
pień, jakim podlegamy w tym życiu. Jeśli jednak przyj­
miemy, że chodzi o ogień przyszłego oczyszczenia, trze­
ba dobrze się z c is tanowie, że według Pawia może być
zbawiony przez ogień nie ten, kto na fundamencie bu­
dował z żelaza, m iedzi lub ołowiu, czyli popełniał grze­
chy ciężkie, tw ardsze i nie podlegające odpuszczeniu,
lecz z drzewa, siana lub słomy, czyli popełniał grzechy
małe i bardzo lekkie, które ogień łatwo pochłonie.
6, Trzeba jed n a k w iedzieć, że na tamtym świecie
nie otrzym a on od p u szczen ia sw ych nawet najmniej­
szych grzechów , je ś li n ie za słu ży ł na to jeszcze w tym
życiu, pełniąc dobre czyn y.

42. O duszy diakona Paschazjusza 133

1. G dy b y łe m m ło d y i c h o d z iłe m jeszcze w ubraniu


świeckim , s ły s z a łe m o d d o b rze poinform owanych
starszych lu d z i, ż e P a s c h a z ju s z , d iak on Stolicy Apo­
stolskiej, a u to r n a jb a r d z ie j orto d o k sy jn y ch i przystęp­
nych k s ią ż e k o D u c h u Ś w ię ty m , b y l m ężem niezwy­
kłej ś w ię to ś c i o d d a n y m s z c z e g ó ln ie d zieło m m iłosier­
dzia, p r z y ja c ie le m u b o g ic h , p e łn y m w zgardy dla sie­
bie. J ed n a k p o d c z a s w a lk i m ię d z y S ym m ach em 1* i Wa­
w rzyńcem , k t ó r a r o z p a liła n a m ię tn o ś c i w ie rn y ch 131,
na p a p ież a w y b r a ł W a w r z y ń c a . P o k o n a n y potem jed- *13567

Por 1 Kor 3 ,1 1 -1 5 .
135
Postać bliżej n iezn a n a , d zieła nie zachowały się.
136
Papież w latach 4 9 8 -5 1 4 , W awrzyniec był antypapieżem.
137
Por. W stęp, s. 52, gd zie autor wykazuje, że jest to zwrot ne­
gatywny.
nom yśinie przez w sz y stk ic h , p o z o s ta ł p r z y sw o im
zdaniu az do śm ierci, k och ając i p r z e k ła d a ją c n a d in ­
nych tego, którem u osąd b isk u p ów o d m ó w ił n a jw y ż sz e ­
go stanowiska w K ościele.
2. Umarł, gdy Symmach był papieżem. Gdy pewien
człowiek opętany przez demona dotknął jego dalmatyki
położonej na trumnie, został natychmiast uzdrowiony.
3. Po upływie już dłuższego czasu lekarze polecili
Germanowi, biskupowi K apui13S, którego już wyżej
wspomniałem, kąpiele w ciepłych źródłach w Angu-
lus IS9. Gdy tam przybył, zobaczył diakona Paschazjusza
obsługującego łaźnię. Ujrzawszy go, przeraził się i zapy­
tał, co tak wielki człowiek tam robi. Paschazjusz m u od­
powiedział: „Dla żadnej innej przyczyny nie odbywam
tej kaiy, jak tylko dlatego, że stanąłem po stronie Waw­
rzyńca przeciwko Symmachowi. Lecz proszę cię, po­
módl się za mnie do Boga. A po tym poznasz, że zosta­
łeś wysłuchany, jeśli powróciwszy tu, ju ż m n ie n ie za­
staniesz”.
4. Mąż Boży German zaczął w ięc m odlić się u sil­
nie. Gdy po kilku dniach tam pow rócił, n ie sp o tk a ł ju ż
w tym miejscu wspomnianego P asch azju sza. P o n ie­
waż diakon zgrzeszył nie przez złośliw ość, lecz przez
nieświadomość 1,0, mógł po śm ierci zostać z te g o grze­
chu oczyszczony.
5. Trzeba jednak wierzyć, że jego h ojn ość w u d z ie ­
laniu jałmużny wyjednała mu to, ż e m ó g ł otrzy m a ć
łaskę przebaczenia wtedy, gdy ju ż sam n ic n ie m ógł
zdziałać.*13940

134 Por. 11,35; IV,8


139 Dziś Citta S. Angelo koło Pescara.
140 Por. 1 Tm 1,13; Łk 23,34.
43. D laczego w sp ra w a ch duszy ty le rzeczy dawnie)
ukrytych u ja w n ia s ię w czasach obecnych?

1. Piotr: D laczego, proszę cię, tyle rzeczy dawniej


ukrytych w spraw ie d u sz ujawnia się w ostatnich cza­
sach, tak że objaw ienia i wizje zdają się nam ukazy­
wać i otw ierać nadchodzący wiek?
2. G rzegorz: T a k je st, albow iem im bardziej obecny
wiek zbliża się do k o ń c a 141, tym bardziej wiek przy­
szły przez sw ą b lisk o ść staje się niemal dotykalny
i daje się p ozn ać p rzez coraz wyraźniejsze znaki. Na
tym św iecie b o w iem n ie znam y nawzajem swoich my­
śli, na ta m ty m za ś czytam y w sercach jeden drugiego.
Czyż ten ś w ia t n ie je s t n o cą , a ta m ten dniem? Lecz gdy
noc się k o ń czy , a d z ie ń za czy n a , przed wschodem słońca
w jakiś sp o só b c ie m n o ś c i m iesza ją się ze światłem, aż
pozostałości o d ch o d zą cej n o cy p rzem ien ią się doskonale
w jasność n a d c h o d z ą c e g o d n ia. T a k sam o koniec nasze­
go św iata ju ż te r a z łą c z y s ię z początkiem przyszłego
wieku i c ie n ie ty c h p o z o s ta ło ś c i rozjaśniają się już świa­
tłem sp ra w d u c h o w y c h . J u ż d u żo dow iedzieliśm y się
0 św iecie, k tó r y n a d c h o d z i, le c z n ie znam y go jeszcze
doskonale, g d y ż o g lą d a m y g o w p ew n y m m roku ducho­
wym, ja k b y p r z e d w s c h o d e m sło ń ca .

3. Piotr: Z g a d z a m s ię z ty m , co m ów isz. H istoria


tego w y b it n e g o m ę ż a , P a s c h a z ju s z a , n a su w a jednak
pew ne p y ta n ia : d la c z e g o p o śm ie r c i zo sta ł zaprowa­
dzony n a m ie j s c e k a r y , s k o r o d o tk n ię c ie jego szaty na
tru m n ie m o g ło u w o ln ić o p ę t a n e g o od złeg o ducha?

4. Grzegorz: W te j s p r a w ie n a le ż y u z n a ć w ielkość
1 r ó ż n o r o d n o ś ć u w z g lę d n ia j ą c y c h r ó ż n e asp ek ty za­
rząd zeń w s z e c h m o c n e g o B o g a . Z J e g o w yroku Pas-

Por. Rz 13,11; IH,38,3n.


chazjusz sam w ukryciu przecierpiał za to, czym
zgrzeszył. W oczach ludzi jednak ciałem swym po
śmierci czynił cuda, ponieważ jego dobre uczynki były
znane. W ten sposób ci, którzy widzieli jego dobre czy­
ny, nie mogli być wprowadzeni w błąd, co do wartości
jego licznych jałmużn. Jemu zaś wina nie została od­
puszczona bez kary, on sam bowiem nie w iedział, że
była to wina i dlatego nie zmył jej łzami.
5. Piotr: Zastanawia mnie to, co m ów isz. Pod wpły
wem tego rozumowania jestem zm uszony obaw iać się
nie tylko tych grzechów, które za tak ie uznaję, ale
i tych, z których nie zdaję sobie sprawy.
6. Lecz, proszę cię, skoro dopiero co m ów iliśm y
o karach piekielnych, to jak m am y w ierzyć, g d zie je st
piekło? Na ziemi, czy też pod ziem ią?

44. Jak należy w ierzyć, gd zie s ię zn a jd u je p ie k ło ?

1. Grzegorz. Tego nie odw ażyłbym się o k reślić bez


zastanowienia. Jedni m yśleli, że piekło znajduje się
w jakiejś części ziemi, inni uważają, że je s t pod zie­
mią. Nasuwa się jednak taka myśl: je śli d la teg o piekło
nazywa się „infemum”, że leży niżej niż ziem ia w obec
nieba, to z tego wynika, że to co niskie p ow in n o być na
ziemi. Dlatego może psalmista mówi: U w o ln iłe ś m o ją
duszę z niższego piekła M2, że w yższe piekło byłoby na
ziemi, a niższe pod ziemią.
2. Zgadzają się z tym słow a Jan a, k tó ry m ów i: I u j­
rzałem, księgę zapisaną w ew n ątrz i n ik t n ie z n a la z ł się
godny - na niebie ani na ziem i, an i p o d z ie m ią - o tw o ­
rzyć księgi i złam ać je j pieczęci, a dalej dodaje: A j a
bardzo p la k a te m . P o tem m ówi, że księgę otworzył
Lew z pokolen ia J u d y 143.
3. Cóż in n ego m oże oznaczać księga, jak nie Pismo
Święte, które jed y n ie n a sz Zbawiciel otworzył. Staw-
szy się człow iek iem , przez sw ą śmierć, zmartwych­
wstanie i w n ieb o w stą p ien ie ujaw nił wszystkie zawar­
te tam tajem n ice. I n ik t w niebie, czyli żaden anioł,
i nikt na z iem i, czy li żad en człow iek żyjący w ciele,
ani nikt pod z ie m ią , czyli żadna dusza wyzwolona
z ciała, n ie m ó g ł u ja w n ić tajem nic Pism a Świętego,
jedynie n a sz P a n . S k o ro n ik t pod ziem ią nie mógł
otworzyć k się g i, n ie w id z ę przeszkody, aby wierzyć,
że piekło je s t pod z ie m ią .

45. Czy w Gehennie jest jeden ogień,


czy też są tam różne ognie?

1. Piotr: P r o s z ę c ię , c z y n a le ż y w ierzy ć, że w Ge­


hennie j e s t j e d e n o g ie ń , c z y t y le j e s t ta m przygotow a­
nych r o d z a jó w o g n ia , ile b y ło b y ró żn y ch rodzajów
grzechów ?

2. Grzegorz: J e d e n j e s t o g ie ń w G e h e n n ie, lecz nie


jed n ak ow o p a li w s z y s t k i c h g r z e s z n ik ó w . K ażdy tam
tyle go o d c z u je , i l e w y m a g a j e g o w in a . J a k b ow iem na
tym św ie c ie t łu m y ż y ją p o d ty m s a m y m słońcem , a jed­
nak n ie o d c z u w a ją j e d n a k o w o je g o gorąca, gdyż jeden
poci s ię b a r d z ie j, in n y m n ie j. T a k i ta m o g ień je st jeden,
lecz n ie j e d e n s p o s ó b p a le n ia . T u ta j ró żn e są części cia­
ła, tam r ó ż n e g r z e c h y . J e s t t a m w ię c je d e n ogień , a jed­
nak p o s z c z e g ó ln y c h lu d z i p a li o n in a czej.

Por. Ap 5,1-5.
46. C z y c i, k t ó r z y z o s t a l i w y s i a n i w o g ie ń G e h e n n y ,
p ło n ą ta m w ie c z n ie ?

1. Piotr: Jeszcze, proszę cię, czy ci, k tó rzy zostali


zanurzeni w ogniu, zawsze będą w nim płonąć?
Grzegorz: Pewne jest i bezsprzecznie praw dziw e,
że jak nie ma końca radość dobrych, tak nie będzie
końca udręki złych. Skoro Prawda mówi: I p ó jd ą ci
na mękę wieczną, sprawiedliwi z a ś do życia wieczne­
go ", to jeśli prawdą je st to, co Bóg obiecuje, to bez
wątpienia nie będzie nieprawdą to, czym grozi.
2. Piotr: A jeśli ktoś by powiedział: „B óg dlatego
zagroził grzesznikom karą wieczną, a b y ich odstra­
szyć od popełniania grzechów? ,4S”
Grzegorz: Jeśłi nieprawdą jest to, czym B óg zagro­
ził, aby skarcić niesprawiedliwość, to rów nież niepra­
wdą jest to, co obiecał, aby zachęcić do spraw iedliw o­
ści. Lecz kto ośmieliłby się tak twierdzić, chyba ktoś
szalony. Jeśli Bóg groził czymś, czego nie m a zam iaru
spełnić, to chcąc uznać, że jest m iłosierny, jesteśm y
zmuszeni przyznać, że mówi nieprawdę, a to byłoby
grzechem.
3. Piotr: Chciałbym wiedzieć, jak m oże to być spra­
wiedliwe, że grzech, który jest czym ś skończonym ,
miałby być karany bez końca.
Grzegorz: Zarzut byłby słuszny, gdyby surow y sę­
dzia ważył czyny, a nie serca ludzkie. N iesp raw iedliw i
bowiem zgrzeszyli w sposób ograniczony, bo życie ich

M t 25,46.
1,5 Piotr wysuwa argumenty zwalczane w Moraliach (34,35-38)
jako zarzuty orygenistów. Grzegorz idzie za Augustynem (De ciui-
tate Dei 21,18n).
jest ograniczone. Gdyby to było możliwe, chcieliby żyć
bez końca, żeby grzeszyć bez końca. Pokazują, że chcą
zawsze żyć w grzechu, ponieważ nie przestają grzeszyć,
dopóki żyją. W ielka sprawiedliwość sędziego wymaga
więc, aby nigdy nie byli pozbawieni udręk ci, którzy za
życia nie chcieli być pozbaw ieni grzechu.
4. Piotr: L ecz żad en sprawiedliw y nie napawa się
okrucieństwem i w ystępny sługa dlatego z rozkazu
sprawiedliwego pan a został wychłostany, aby się popra­
wił. Jeśli otrzym uje razy, to dla swego dobra. Dlaczego
więc niesprawiedliwi w ydani na pastwę ognia Gehenny
mają płonąć w ieczn ie, jeśli nie mogą się poprawić?
5. Grzegorz: W szechm ogący Bóg jest dobry i nie syci
się męką nieszczęsnych. J e st jednak sprawiedliwy i nie
zaniecha w iecznej kary niesprawiedliwych. Wszyscy nie­
sprawiedliwi w ydani n a w ieczną m ękę ponoszą karę za
własną niespraw iedliw ość. B ędą jednak płonęli także
w innym celu, m ian ow icie aby wszyscy sprawiedliwi wi­
dzieli w Bogu radości, które otrzym ali, a w potępionych
męki, których u n ik n ęli, i w idząc, jak ukarane jest zło,
które za pom ocą B ożej łask i zwyciężyli, tym bardziej
uznali, że są n a w iek i jej dłużnikam i.
6. Piotr: A le ja k o n i m o g ą b yć św ięci, jeśli nie mo­
dlą się za sw y c h w r o g ó w , w id zą c ich płonących, skoro
jest p o w ied zian e: M ódlcie się za nieprzyjaciół wa­
szych MB?
7. Grzegorz: M o d lą s ię z a sw y ch nieprzyjaciół, kie­
dy mogą ich serca n a w ró cić n a ow ocną pokutę i zbawić
ich przez to n a w r ó c en ie. O co n a leży prosić w modlitwie
za nieprzyjaciół? T y lk o o to, o czym m ów i Apostoł: Aby
Bóg dał im nawrócenie d la poznania praw dy i aby wyr-
wali się z sideł diabła, przez którego schwytani zdani są
na jego wolę ,47. A jak modlić się za tych, k tó rzy już
w żaden sposób nie mogą przejść od niesprawiedliwości
do czynów dobrych?
8. Z tego powodu wtedy nie będzie modlitwy za lu­
dzi skazanych na ogień wieczny, tak jak teraz nie mo­
dlimy się za diabła i jego aniołów skazanych na ogień
wieczny. Dlatego też teraz ludzie święci nie modlą się
za niewiernych i bezbożnych zmarłych, o których wie­
dzą, że zostali skazani na mękę wieczną. N ie chcą bo­
wiem, żeby ich modlitwa została pozbawiona wartości
w oczach sprawiedliwego sędziego.
9. Jeśli sprawiedliwi za życia - gdy jeszcze sami
wiedzą, że będą podlegać sądowi w sprawie swego ciała
- nie mają współczucia dla niesprawiedliwych zmarłych
i skazanych, to o ileż surowiej spojrzą na ich udręki
wtedy, gdy uwolnieni od wszelkiej winy przylgną ściślej
do sprawiedliwości. Przez to, że przylgnęli do najspra­
wiedliwszego sędziego, siła surowości tak ogarnie ich
dusze, że nie będzie im się podobać nic, co w najmniej­
szym nawet stopniu nie zgadzałoby się z jej w ew nętrz­
ną zasadą.

47. Jak można mówić, że dusza jest nieśmiertelna,


jeśli wiadomo, że może być skazana
na karę śmierci

1. Piotr: Nie mogę nic odpowiedzieć na ta k oczyw i­


ste rozumowanie. Teraz jednak nasuw a m i s ię in n e
pytanie: jak można mówić, że dusza je st n ie śm ie rtel­
na, skoro wiemy, że umrze w ogniu w iecznym ?
2. Grzegorz: Zycie m a dw a aspekty, istnieją też
dwa rodzaje śm ierci. C zym ś innym bowiem jest życie
w Bogu, czym innym zaś to, że żyjemy, ponieważ zosta­
liśmy stworzeni. Czym innym jest życie błogosławione,
czym innym zaś życie sprowadzone do istnienia. Dusza
jest zarazem śm ierteln a i nieśmiertelna. Śmiertelna,
gdy traci życie błogosław ione, nieśmiertelna zaś, po­
nieważ nigdy nie przestanie istnieć ani nie straci życia
swej natury, n aw et gdy zostanie skazana na wieczną
śmierć. Tam traci życie błogosław ione, ale nie przestaje
istnieć. D latego m u si b ezu stan n ie znosić śmierć nie
umierając, upadanie bez upadku, koniec bez końca,
braku bez kresu, ta k że dla niej śm ierć jest nieśmiertel­
na, brak niew yczerpany i kon iec nieskończony.
3. Piotr: S ły sz ą c ta k n ie dający się wytłumaczyć
wyrok p otęp ien ia, k to , zb liżając się do śmierci nie
byłby p rzerażon y, ja k ie k o lw ie k byłoby jego życie.
Nawet jeślib y w ie d z ia ł, ja k ży ł, n ie w ie, z jaką suro­
wością będą są d z o n e je g o czyn y.

4 8 .0 p e w n y m ś w ię t y m m ę ż u , k tó r y p r z elą k ł się
w o b licz u ś m ie r c i

Grzegorz: J e s t ta k , ja k m ó w isz . N ajczęściej sam lęk


oczyszcza d u sz e o d c h o d z ą c e z ich drobnych przewi­
nień. C zęsto s ły s z a łe ś , ta k ja k i ja, opow ieść o pew­
nym św iętym m ę ż u , k tó r y w o b e c zbliżającej się śm ier­
ci odczuw ał w ie lk i lę k . P o śm ie rc i za ś ukazał się
swym u c z n io m w b ia łej s z a c ie i op ow ied ział im , jak
wspaniale z o s ta ł ta m p r z y ję ty .
49. Niektórzy w chwili śmierci zostają wzmocnieni
objawieniem, aby się nie bali i o mnichach
Antonim, Merulusie i Janie
1. Czasem zaś Bóg wszechmogący um acnia obja
wieniami dusze lękających się, aby jak najmniej bali
się w chwili śmierci.
2. Razem ze mną mieszka! w klasztorze pewie
brat imieniem Antoni, który codziennie w śród wiel­
kich łez wzdychał do radości niebiańskiej ojczyzny.
Igdy z wielką pilnością i gorącym pragnieniem roz­
ważał święte pisma, nie szukając w nich słó w i wie­
dzy, lecz łez skruchy, dusza jego tym pobudzona zapa­
lała się i porzucając sprawy ziem skie przez kon tem ­
plację unosiła się do niebiańskiej ojczyzny.
3. Pewnej nocy zostało mu we śn ie pow iedziane
„Bądź gotowy i gdy Bóg rozkaże, w yruszaj”. A gdy od­
rzekł, że nie ma pieniędzy na podróż, u sły sz a ł od razu
odpowiedź: „Jeśli chodzi o twoje grzechy, to z o sta ły ci
odpuszczone”. Gdy usłyszał to pierw szy raz, d rża ł ze
strachu. Następnej nocy usłyszał te sam e słow a. P o
pięciu dniach ogarnęła go gorączka i zm arł w śród pła­
czu i modlitw wszystkich braci.
4. Inny brat w tym klasztorze miał na im ię M erulus.
Z wielką gorliwością dbał on o skruchę serca i jałm użnę.
Miał zwyczaj nieustannie odmawiać psalm y z w yjątkiem
czasu, gdy posilał swe ciało lub udawał się na spoczynek.
Pewnej nocy we śnie ukazał mu się w ieniec białych
kwiatów spływający z nieba na jego głowę. W krótce za­
chorował i umarł z wielkim spokojem i radością ducha.
5. Po czternastu latach Piotr W8, który o b ecn ie z a ­
rządza klasztorem, chciał koło jego grobu p rzygoto- 148

148Opat klasztoru św. Andrzeja około roku 390.


wać grób dla siebie. Zapew niał, ze z jego grobu wydo­
bywała się cudow na w oń, jakby tam były zgromadzo­
ne zapachy w szystk ich kw iatów . Z tego widać jasno,
ze prawdziwe b yło to , co ujrzał we śnie.
6. W tym sam ym k lasztorze żył także młody czło­
wiek, Jan, o w ielk ich zdolnościach. Inteligencją, poko­
rą, delikatnością i p ow agą znacznie przewyższał swój
wiek. Gdy zach orow ał i był bliski śmierci, ukazał mu
się we śnie jak iś starzec. D otkn ął go gałązką i powie­
dział: „W stań, je szc ze n a tę chorobę nie umrzesz, ale
bądź gotow y, p on iew aż n ie będziesz tu już długo”. Le­
karze u zn ali jego przypadek za nieuleczalny, on jed­
nak nagle w yzd row iał i nabrał sil. Opowiedział swój
sen i przez d w a la ta słu ż y ł B ogu, okazując dojrzałość,
jak już p o w ied zia łem , pon ad swoje lata.
7. T rzy la ta te m u 149 jed en z braci zmarł i pochowa
liśm y go n a c m e n ta r z u n aszego klasztoru. Gdy ode­
szliśm y z c m e n ta r za , zo sta ł tam ten że Jan i - jak po­
tem blady i d rżący n a m opow iedział - ów zmarły brat
zaw ołał go z g łę b i grobu. Potw ierdzeniem tego był je­
go szyb k i zgon , b o w iem w d ziesięć dni później dostał
gorączki i z o sta ł w y zw o lo n y z ciała.

50. Czy należy zwracać uwagę na sny i jakie są


rodzaje snów 150

1. P io tr: C h ciałb ym , żeb yś m n ie pouczył, czy nale­


ży p o w a ż n ie tra k to w a ć n ocn e wizje?
2 . G rzeg o rz: T rzeb a w iedzieć, Piotrze, że obrazy
se n n e d o ty k a ją d u sz e n a sześć sposobów . Sny bowiem *190

149 W 590-591 r.
190 Omówienie starożytnych teorii snów por. J.H. WASZINCK
Tertulliani, Deanima, Amsterdam 1947, 500-503.
czasem powstają z powodu pełnego lub pustego żołąd­
ka, czasem ze złudzenia, czasem pod wpływem rozwa­
żania i złudzenia, czasem pod wpływem objawienia,
wszyscy znamy z doświadczenia dwa pierwsze rodzaje.
Dalsze cztery spotykamy w Piśmie Świętym.
3. Gdyby sny nie pochodziły najczęściej poprze
złudzenie od ukrytego wroga, mędrzec nie powiedział­
by: Marzenia senne bardzo wielu w b łąd w prow adziły,
którzy zawierzywszy im upadli ł5‘, lub: N ie będziecie
uprawiać wróżbiarstwa ani uw ażać na sn y I52*. Z tych
słów widać, że w nienawiści należy m ieć w szystko, co
wiąże się z wróżbami.
4. A także gdyby sny czasem nie pochodziły z ro
ważania zarazem i złudzenia, mędrzec nie pow iedział­
by: Z wielu trosk pochodzą sny 1M. Gdyby zaś czasem
sny nie pochodziły z tajemnicy objawienia, J ó zef nie
zobaczyłby we śnie, że jest wyniesiony ponad swych
bracil54, ani anioł nie wezwałby w e śn ie oblubieńca Ma­
ryi, aby zabrał Dziecię i uciekł do Egiptu '“5.
5. Gdyby zaś sny czasem nie pochodziły z rozw aża
nia i jednocześnie z objawienia, prorok D aniel, wyja­
śniając sen Nabuchodonozorowi, nie opierałby się na
rozważaniu, mówiąc: Ciebie, królu, n a tw y m łożu
ogarnęły myśli o tym, co m a p ó źn iej n a stąpić. T en zaś,
który odsłania tajemnice, w yja śn ił tobie, co się sta n ie -
i trochę dalej: Ty, królu, pa trzyłeś: O to p o s ą g b ardzo

,S1 Syr 34,7.


“ * Kpi 19,26.

163 Koh 5,2.

154Por. Rdz 37,5-10.


185 Por. Mt 2,13.
wielki, o nadzwyczajnym blasku stal przed tobą itd.
To, że Daniel z szacunkiem wyjaśnia spełnienie się
snu i wykazując, z jakich myśli on powstał, dowodzi
wyraźnie, że czasem sen powstaje jednocześnie z roz­
myślania i objawienia.
6. Skoro taka jest jakościowa różnorodność snów,
tym ostrożniejszym należy być w dawaniu im wiary,
im trudniej jest rozróżnić skąd pochodzą. Święci mę­
żowie jakim ś wewnętrznym wyczuciem rozpoznają
złudzenia i objawienia, glosy lub obrazy snów, tak że
w iedzą, czy otrzymują dar od dobrego ducha, czy też
są ofiaram i złudzenia. Jeśli dusza nie jest pod tym
w zględem ostrożna, zwodniczy duch może ją pogrążyć
w w iele próżnych dociekań. Często bowiem przepo­
w iada on w iele prawdy, aby w końcu jednym kłam­
stw em pochwycić duszę jak w sidła.

51. O pewnym człowieku, który we śnie miał


przyrzeczone długie życie, a umarł
bardzo szybko
Oto, co bez żadnej wątpliwości zdarzyło się jednemu
z naszych przyjaciół, który ogromną wagę przywiązywał
do snów . We śnie zostało mu przyrzeczone długie życie.
Gdy zebrał dużo pieniędzy na potrzeby długiego życia,
nagle zmarł. W szystkie zasoby pozostawił nietknięte
i nie zabrał ze sobą żadnego dobrego czynu*157

166 Dn 2,29-31.
157 Por. Łk 12,16-20.
52. Czy dusza ma jakiś pożytek z tego, że ciało jej
zostało pochowane w kościele?
I. Piotr: Przypominam sobie, kogo masz na myśli.
Proszę cię jednak, idźmy za tym, cośmy rozpoczęli.
Jeśli ciało zmarłego jest pochowane w kościele, czy
przynosi to jakiś pożytek jego duszy?
2. Grzegorz: Dla zmarłych, którzy nie m ieli cięż­
kich grzechów na sumieniu, pochówek w kościele jest
pożyteczny. Ich najbliżsi bowiem, ilekroć przychodzą
do świętego miejsca, widzą ich grób, m yślą o nich
i modlą się za nich. Dla tych jednak, którzy mają
grzechy ciężkie, pochowanie w kościele nie przyczynia
się do uwolnienia ich od przewinień, lecz raczej do po­
większenia kary. Chcąc to lepiej wyjaśnić, opow iem y
krótko, co zdarzyło się ostatnimi czasy.

53. O pewnej zakonnicy pochow anej w k o ś c ie le


św. Wawrzyńca M ęczennika, która u k a za ła s ię
na pól spalona

1. Czcigodny mąż Feliks, biskup Porto ,6B, urodzi!


się i wychował w prowincji Sabinum. O pow iedział m i,
że żyła tam pewna zakonnica, która zachow yw ała
wprawdzie wstrzemięźliwość ciała, nie un ikała jedn ak
niewstrzemięźliwości języka i próżnej rozm ow y. Gdy
zmarła, została pochowana w kościele.
2. Tej samej nocy zakrystian tego kościoła m iał w i­
dzenie, że została zaprowadzona przed ołtarz; rozcię­
ta była na pół, jedna część płonęła, druga była nie­
tknięta IS9. Rano opowiedział o tym braciom i chciał im 158*

158Por. IV,7,6.
tw Podobnie jak Stefan, na wpół pogrążony w rzece piekielnej.
IV,37,12n.
pokazać miejsce, w którym ona płonęła. Na marmurze
przed ołtarzem widać było ślady ognia, jakby w tym
miejscu ta kobieta została spalona.
3. Z tego widać jasno, że ci, którym grzechy nie zo­
stały odpuszczone, nie znajdą w świętych miejscach
pomocy dla uniknięcia sądu.

54. O grobie patrycjusza Waleriana


1. Jan l6°, mąż również wspaniały, zastępca prefek­
ta w naszym m ieście, znany z prawdomówności i po­
wagi, opow iedział mi, że w Brescji zmarł patrycjusz
Walerian. B iskup tego m iasta udostępnił mu za opła­
tą 181 m iejsce pochów ku w kościele. Walerian aż do
późnego w ieku byl lekkom yślny i niestały. Zlekcewa­
żył swoje w ystęp ki i nie starał się z nich poprawić.
2. W nocy po pogrzebie błogosławiony Faustyn mę­
czennik, w którego kościele zostało złożone ciało Wa­
leriana, u k azał się zakrystianow i, mówiąc: „Idź i po­
wiedz b isk u p ow i, żeby w yrzucił te cuchnące szczątki,
które tu złożył. J e śli tego n ie uczyni, za trzydzieści
dni u m rze”. Z akrystian bał się powtórzyć tego bisku­
pow i, p o n o w n ie przynaglany, znów odmówił. Trzy­
d ziestego d n ia b isk u p tego m iasta położył się wieczo­
rem całk ow icie zdrów i nagle zm arł.

55. Jak ciało zmarłego Walentyna zostało


wyrzucone z kościoła

1. Żyje je s z c z e czcigod n y brat W enancjusz, biskup


L uny IS2, oraz z n a k o m ity L iberiusz lBS, m ąż szlachetny 160*2

160 Por. 111,10,1.


ItiI
Grzegorz zwalczał ten zwycząj (Epist. 8,3; 9,3).
162 Por. 111,9,1.
i godny wiary. Obaj twierdzą, że w iedzą, co o statn io
zdarzyło się w Genui IM, a ich ludzie w idzieli to na
własne oczy.
2. Tam bowiem, jak mówią, zmarł Walentyn,
obrońca kościoła w Mediolanie, człowiek bardzo lek­
komyślny i oddany wszelkim występkom. Ciało jego
zostało pochowane w kościele błogosławionego Syrusa
wyznawcy. O północy dał się słyszeć w kościele hałas,
jakby kogoś gwałtownie wyganiano i wyciągano na ze­
wnątrz. Słysząc to, zakrystianie przybiegli i zobaczyli
dwa obrzydliwe duchy, które związały nogi W alenty­
na i wyciągały go z kościoła. On zaś wzywał pomocy,
głośno krzycząc. Przerażeni zakrystianie wrócili do
łóżka.
3. Rano zaś otworzyli grób, w którym złożono Wa­
lentyna, i nie znaleźli jego ciała. Szukali na zew nątrz
kościoła i znaleźli go w innym grobie, z nogam i jesz­
cze związanymi, tak jaki go wyciągnięto z kościoła.
4. Wyciągnij z tego wniosek, Piotrze, że ci, którzy
uginają się pod grzechami ciężkimi, jeśli chcą być po­
chowani w kościele, będą ponadto sądzeni za pychę.
Święte miejsce nie uwolni ich od grzechu, lecz będzie
powodem oskarżenia o zuchwalstwo.1634

163Postać bliżej nie znana.


164
Wielu spośród mieszkańców Mediolanu zbiegło do Genui po
zdobyciu Mediolanu przez Longobardów w 569 r. Do nich należał
defensor, urzędnik zajmujący się sprawami zewnętrznymi danego
Kościoła.
56. O ty m , j a k c ia ło p e w n e g o f a r b i a r z a z o s ta ło
p o c h o w a n e w k o ś c ie le , p o c z y m z n ik n ę ło

1. O ty m , co zd arz y ło się w n aszy m m ieście, opo­


w iadają liczni zam ie sz k a li tu farb ia rze. Gdy przew od­
niczący ich sto w a rz y s z e n ia z m arł, żo n a pochow ała go
w kościele błogosław ionego Jan u areg o M ęczennika przy
b ram ie św. W a w rz y ń c a . N a s tę p n e j nocy z a k ry stia n
u sły szał, że d u c h z m a rłe g o w ołał: „P ło n ę, p ło n ę” . G dy
k rzy k i te tr w a ły d łu g o , z a k ry s tia n p o w iedział o ty m
jego żonie.
2. Zona zaś w ysłała m ężów z jego stowarzyszenia
do kościoła, aby dokładnie rzecz zbadali. Chciała bo­
wiem w iedzieć, jak w ygląda jego ciało w grobie, z któ­
rego dochodziły te krzyki. Oni otworzyli grób i znale­
źli nienaruszone ubranie, które dotychczas przecho­
wywane je st w kościele na dowód tego, co się wyda­
rzyło. C iała jed n ak nie znaleźli, jakby w ogóle nie było
tam pochow ane.
3. Stąd m ożn a się dom yśleć, na jaką karę została
skazana jego d u sza, skoro i ciało jego zostało z kościo­
ła w yrzucone 16a. Cóż w ięc m ogą pom óc św ięte miejsca
w nich pochow an ym , je śli ci, którzy są ich niegodni,
zostają z n ich w yrzuceni?

57. Co p o ś m ie r c i m o ż e p o m ó c d u sz y w u w o ln ien iu
od g r z e c h ó w ? O k a p ła n ie z C en tu m cella e,
k tó r e g o d u c h p e w n e g o c z ło w ie k a p ro sił,
a b y m u p o m ó g ł p o ś m ie r c i, o fia ru ją c za n ieg o
ś w ię t ą H o s tię i o d u s z y m n ic h a J u s tu sa

1. Piotr: Cóż więc mogłoby pomóc duszom zm ar­


łych?
2. Grzegorz: Jeśli winy mogą być po śm ierci odpu­
szczone, to święta ofiara zbawczej H ostii m oże bardzo
pomóc, tak że nieraz dusze sam e wydają się o n ią do­
pominać
3. Wspomniany już biskup Feliks 167 mówi, że do­
wiedział się o tym od pewnego czcigodnego k ap łan a,
który zmarł dwa lata tem u. M ieszka! on w diecezji
CentumcelJae i przewodniczy! kościołowi błogosła­
wionego Jana, położonemu w T a u ria n a . T am ciepłe
źródła wydzielają obfitą p arę i k ap łan te n k ą p a ł się
w nich, ilekroć wymagało tego jego zdrow ie.
4. Pewnego dnia, gdy tam przyszedł, zo b aczy ł n ie ­
znanego męża, gotowego m u usłużyć. M ąż te n zd jął
mu buty, wziął jego ubranie, podał m u ręcznik, a w szy­
stko to spełniał z wielką staran n o ścią.
5. Ponieważ powtarzało się to często, kapłan ten
mając pewnego dnia iść do łaini, tak sobie pomyślał:
„Nie powinienem okazać się niewdzięcznym wobec te­
go męża, który zwykł mi tak starannie usługiw ać
przy kąpieli, trzeba, żebym mu coś zaniósł w prezen­
cie”. Wziął więc ze sobą dwie tak zwane korony ofiar lM.
Gdy przybył na miejsce, spotkał tego człowieka i jak
zwykłe skorzystał z jego usług. Wykąpał się i gdy już
ubrany chciał wyjść, podał temu mężowi jako błogosła­
wieństwo to, co ze sobą przyniósł, prosząc, aby łaskaw ie
przyjął to, co mu z miłości ofiarował.1689

168 Wiara w skuteczną pomoc ofiary m szy św. b y ła pow szechna


już w V w. (AUGUSTYN, De cura mon 22; E uchiridion 110, i td ) .
161 Por. IV,27,6; IV,53,1.
ISBCentumcellae, dzisiejsza Civitta Vecchia.
169 Łac. coronas oblationum - kom unikanty ofiaro w ane przez
wiernych, a nie konsekrowane, traktow ane jak o cen n e p o d ark i
(eulogia).
6. Ale on ze sm u tk ie m odpow iedział: „Po co m i to
dajesz, ojcze? T e n chleb je s t św ięty, ja n ie mogę go
spożyć. K iedyś b y łem p a n e m tego m iejsca, lecz za mo­
je grzechy z o sta łe m t u po śm ierci zesłany. Jeśli chcesz
mi pomóc, o fiaru j te n chleb za m n ie B ogu w szechm o­
gącem u i w sta w się z a m oje grzechy. A o ty m , że zo­
stałeś w y słu c h a n y , dow iesz się, gdy przyszedłszy do
kąpieli ju ż m n ie t u n ie z a s ta n ie s z ” . P o ty c h słow ach
zn iknął, p rz e z co u d o w o d n ił, że choć w yglądał n a
człow ieka, b y ł d u c h e m .
7. Kapłan przez cały tydzień we łzach umartwiał
się za niego i codziennie składał w ofierze zbawczą
Hostię 1T0. Gdy później przyszedł do łaźni, już go nie
zastał. Z tego w idać, jak bardzo pomaga duszom świę­
ta ofiara, skoro du sze zm arłych proszą o nią żyjących
i mówią, po czym będzie m ożna poznać, że dzięki niej
otrzymali odpuszczenie grzechów 170171.
8. N ie wydaje m i się, żeby należało pominąć mil­
czeniem to, co w ydarzyło się w m oim klasztorze, o ile
pamiętam, trzy la ta tem u . M nich im ieniem Justus,
biegły w sztu ce lekarskiej, u sługiw ał mi pilnie gdy by­
łem w k lasztorze, i pielęgnow ał m nie w moich nieu­
stannych chorobach 172. P ew nego dnia zachorował
i był blisk i śm ierci. P ielęgn ow ał go jego rodzony brat,
Kopiosus, który jeszcze teraz w tym m ieście zarabia
na życie, jako lekarz.

170
M sza w sió d m y d zień po śm ierci je s t potw ierdzona już w IV w.
(Św. AMBROŻY, De excessu Sat. 2,2; De obitu Theod. 3).
171 P o d o b n e o p o w ia d a n ie IV ,42,3n: G erm an o w i u sługuje w łaźni
zm arły d ia k o n P a s c h a z ju s z .
172
Opowiadanie to znąjdujemy w Ogrodzie duchowym JANA
MOSCHOSA (192).
9. Wspomniany Justus, widząc, że zbliża się je
koniec, zwierzy! się swemu bratu , K opiosusow i, że
mia! potajemnie schowane trzy złote m onety. N ie mo­
żna było tego ukryć przed braćm i, k tó rzy s ta ra n n ie
szukając przejrzeli wszystkie leki J u s tu s a i zn aleźli te
trzy monety ukryte w którym ś lekarstw ie.
10. Gdy mi o tym doniesiono, nie m ogłem spoko
nie znieść takiego zła u brata, k tó ry żył w spólnie
z nami. Reguła bowiem naszego k la sz to ru zaw sze
głosiła, że wszyscy bracia m ają żyć w spólnie i ż a d n e ­
mu nie pozwalała mieć nic n a w łasność I73. W w ielkim
smutku zacząłem się zastanaw iać, co m a m uczynić
dla oczyszczenia umierającego i ja k d ać p rz y k ła d żyją­
cym braciom.
11. Wezwałem Precjosa, przeora klasztoru, i p
wiedziałem mu: „Idź! Niech żaden z braci nie zbliża
się do umierającego, niech on nie usłyszy od żadnego
z nich słowa pociechy. Gdyby w chwili śm ierci doma­
gał się obecności braci, niech brat rodzony pow ie mu,
że z powodu monet, które schował w tajemnicy, w szy­
scy bracia są mu niechętni. A to po to, aby przy­
najmniej w chwili śmierci dusza jego zaznała gorzkiej
skruchy i została oczyszczona z popełnionego grze­
chu. Gdy już umrze, niech nie będzie pochow any na
cmentarzu braci. Wykopcie gdziekolwiek otwór w gno­
jowisku, wrzućcie go tam, a na niego rzućcie te trzy
monety złote, które zostawił. Wszyscy też zawołajcie:
"Pieniądze twoje niech idą z tobą na zatracenie» ,7\
Po czym przykryjcie go ziemią”.*174

m Por. RegBen 33.

174 Por. Ap 8.20,


12. Chciałem jednocześnie osiągnąć dwa cele: po­
móc umierającemu, i żyjącym braciom. Jemu - żeby
gorycz umierania ułatwiła mu odpuszczenie grze­
chów, im natom iast — żeby to surowe potępienie
uchroniło ich przed podobnym upadkiem.
13. Tak się stało. Gdy ten brat był bliski śmierci
i z niepokojem chciał się polecić braciom, nikt nie ra­
czył zbliżyć się do niego ani z nim rozmawiać. Jego
rodzony brat w ytłum aczył mu, dlaczego wszyscy mieli
go w nienawiści. Ju stu s zaczął gwałtownie rozpaczać
z powodu popełnionego grzechu i w tym smutku opu­
ścił ciało. Został tak pochowany, jak powiedziałem.
Wszyscy bracia zaniepokojeni tym wyrokiem, zaczęli
przynosić różne drobne i pozbawione jakiejkolwiek war­
tości przedmioty, których zgodnie z Regułą mogli uży­
wać. Bali się bowiem, że mogą mieć u siebie coś, za co
mogliby być skarceni.
14. Po upływie trzydziestu dni od jego śmierci zaczą­
łem współczuć zmarłemu bratu, z wielkim bólem my­
ślałem o jego udrękach i zastanawiałem się, jak mu po­
móc. Wezwałem Precjosa, przeora klasztoru, i ze smut­
kiem powiedziałem mu: „Długo już nasz zmarły brat
pozostaje w ogniu l7a. W inni m u jesteśmy okazać trochę
miłości i, o ile możemy, pomóc mu wyrwać się stamtąd.
Postaraj się, aby począwszy od dziś przez dni trzydzie­
ści składana była w jego intencji ofiara. Niech nie bę­
dzie dnia, w którym nie ofiarowano by zbawczej hostii
w intencji odpuszczenia jego win”. Precjosus odszedł
i zrobił, jak kazałem.
15. Zajęci różnym i spraw am i, nie liczyliśmy dni.
Lecz pewnej nocy ten zm arły b ra t ukazał się we śnie*

Por. rV.41.3-
swemu bratu, Kopiosusowi, k tóry go zapytał: „N o i jak,
bracie? Co z tobą?” Ju stu s odpowiedział: „Aż d otąd było
źle, ale teraz już je st dobrze, dziś bowiem zostałem do­
puszczony do wspólnoty".
16. Kopiosus szybko zawiadomił o tym braci w k
sztorze. Bracia zaś dokładnie przeliczyli dni; był to
właśnie dzień, w którym po raz trzydziesty została za
niego złożona ofiara. Kopiosus nie wiedział, co bracia
uczynili dla zmarłego, a oni nie w iedzieli, jak ie on
miał widzenie. Gdy Kopiosus dowiedział się, co bra­
cia zrobili, a oni dowiedzieli się o jego śnie, sam a
zgodność w czasie snu i ofiary wykazała w yraźnie, że
zmarły brat dzięki zbawczej H ostii u n ikn ął dalszej
m ęki1?*.
17. Piotr: Dziwne jest to, co słyszę, i bardzo pocie­
szające.

58. 0 życiu i śmierci biskupa Kasjusza


1. Grzegorz: Czyny żyjących potwierdzają nam sło­
wa zmarłych, abyśmy w nie nie wątpili. C zcigodny bi­
skup Narni, Kasjusz, codziennie zw ykł był składać
Bogu ofiarę i wśród łez siebie ofiarow yw ał razem
z tym misterium. Za pośrednictwem wizji jed n eg o ze 176

176
Taki jest początek tzw. „Mszy G re g o ria ń sk ic h ” o d p ra w ia ­
nych przez trzydzieści dni pod rząd. P odstaw a b ib lijn a sta n o w i P p
34,8 - Izraelici opłakują 30 dni Mojżesza. P or. AMBROŻY, De obitu
Theod. 3 oraz opracowania: J. BESSLER, Gregors d. Gr. Lekre dos
Suhnopfer der hl. Messe. Gregorianische Messen, R o tte n b u rg e r Mo-
natschrift, Okt. 1924, 16-21; M. Ma h tin s , Trintdrios, L u s ita n ia
sacra, 4(1959) 131-154; R.J. HESBERT, Les trentains gregoriens
sous formę des cycles liturgiąues, RBen 81(1971) 1 3 1 -1 5 4; K. EBER-
LE, Der Tricenańus des heiłigen Gregońus. Eine Abhandlung iiber
den kirchlichen Gebrauch der Gregoriusmessen, R e g e n s b u rg 1980;
GODDING 187n.
swych kapłanów otrzymał od Pana polecenie. „Czyń
to, co czynisz, w dalszym ciągu składaj Ofiarę. Niech
twoja noga ani twoja ręka nie zatrzyma się. "W dzień
święta Apostołów przyjdziesz do m nie, a ja cię wyna­
grodzę”.
2. Po siedm iu latach w samo święto Apostołów,
gdy odprawiał m szę św iętą i przyjął m isterium komu­
nii świętej, opuścił sw e ciało 117.

59. Ojeńcu wojennym, którego więzy rozrywały się


w godzinie składania Ofiary, i o marynarzu
imieniem Waraka, który w czasie rozbicia się
okrętu został uratowany dzięki zbawczej Hostii
1. S ły sz eliśm y rów n ież o k im ś, kto jako jeniec
u swych w rogów zw ią za n y b ył rzem ieniem . Jego żo­
na w o k reślon e d n i sk ła d a ła za niego Ofiarę. Po dłu­
gim czasie on do niej pow rócił i pow iedział, w jakie
dni jego p ę ta się rozw iązyw ały. Zona poznała, że
były to te d n i, k ied y sk ła d a ła za niego Ofiarę. Po­
twierdzają to r ó w n ież in n e fak ty, k tóre zdarzyły się
siedem la t tem u .
2. Gdy A g a to n , b isk u p P alerm o m - jak to po­
twierdzili i n ad al p otw ierdzają liczn i m ężow ie poboż­
ni i godni w iary - z o sta ł przez m ego św iętej pam ięci
poprzednika 179 w e z w a n y do R zym u, w drodze zasko­
czyła go str a sz n a b u rza, ta k że obaw iał się, czy zdoła
się w yratow ać z ta k w ielkiego niebezpieczeństw a. Pe­
wien m arynarz, im ien iem W araka, obecnie jeden z ka­
płanów teg o k o ścio ła , ste ro w a ł łod zią za okrętem .

Kasjusz zmarł 29 VI 558. Por. III,1,6. Hom. Evang. 37,9.


I,fl Zmarł pomiędzy 586/587-590.
«<70
Papieża Pelagiusza II (579-590), por. 111,16,1; 3,36,1.
Nagle zerwał się powróz i Waraka razem z łodzią
zniknął pod zwałami fal. O kręt zaś, którym kierował
biskup, po wielu niebezpieczeństwach uszkodzony
przez fale dotarł do wyspy Ustica.
3. Gdy przez trzy dni biskup nie zauważył nigdzie
na morzu marynarza, porwanego z łodzią, ogromnie
zasmucony sądził, że on ju ż nie żyje. R ozkazał więc
złożyć Bogu wszechmogącemu zbawczą Ofiarę za spo­
kój jego duszy, jako jedyny dar miłości, jaki można po­
darować zmarłemu. Po złożeniu tej Ofiary i naprawie­
niu okrętu wyruszył do Italii. Gdy przybył do portu
w Rzymie, spotkał tam marynarza, którego uważał za
zmarłego. Ogarnęła go niespodziewana radość. Zapytał
go, jak mógł tyle dni przeżyć na morzu w tak wielkim
niebezpieczeństwie.
4. Tamten mówił, ile razy wraz z łodzią przewra­
cał się pod falami tej burzy, ile razy płynął łodzią napeł­
nioną wodą, a ile razy łódź przewróciła się do góry
dnem, on zaś siedział na stępce. I trwało to dniem i no­
cą, a on był już zupełnie wyczerpany z powodu głodu
i nieustannego wysiłku. Opowiedział też, w jaki sposób
uratowało go Boże miłosierdzie.
5. Powiedział wówczas to, co jeszcze teraz potw ier­
dza. „Walcząc z falami opadłem z sił. Nagle głowa za­
częła mi ciążyć tak, że nie wiedziałem, czy śpię, czy też
czuwam. I oto gdy znajdowałem się na sam ym środku
morza, ukazał mi się ktoś, kto przyniósł mi chleba,
abym się posilił. Gdy go zjadłem, odzyskałem siły
Niedługo potem nadpłynął statek, który wyciągnął
mnie z niebezpiecznych fal i doprowadził do lądu”. Bi­
skup wysłuchawszy go, zapytał, w któiym dniu się to

180
J a k E liasz por. 1 K ri 19,5nn.
stało, i stw ierdził, że było to w tedy, gdy k ap łan składał
za niego w szechm ogącem u B ogu O fiarę zbawczej Ho-
181
stu.
6. Piotr: Ja tak że słyszałem o tym , będąc na Sy­
cylii
Grzegorz: W ierzę, że dzieje się tak, aby żyjącym,
którzy o tym nie wiedzą, pokazać wyraźnie, że jeśli nie
było grzechów, których nie m ożna odpuścić, to nawet
zmarłym może pomóc św ięta ofiara. Trzeba jednak w ie­
dzieć, że te św ięte Ofiary pomagają tylko tym zmarłym,
którzy za życia zasłużyli na to, by ich wspomogły do­
brze czyny, jakie inni tu spełniają dla nich.

60. O m ocy i ta jem n ic y zb aw czej O fiary

1. Trzeba jed n ak w ziąć pod uw agę, że dla każdego


jest o w iele p ew niejszą rzeczą, jeśli sam póki żyje peł­
ni dobre uczynki, niż m iałby po śm ierci oczekiw ać ich
od innych dla sieb ie. W iększym szczęściem je st wyjść
wolnym niż w w ięzach b łagać o w olność. P ow in niśm y
więc całym sercem gardzić czasem obecnym choćby
dlatego, że w id zim y je g o p rzem ijan ie, codzien nie sk ła­
dać Bogu ofiarę łe z i c o d zien n ie ofiarow yw ać H o stię
Jego C iała i K rw i.
2 . T a O fia ra b o w ie m , w s p o só b s z c z e g ó ln y z b a w ia
d u szę od w ie c z n e j ś m ie r c i, g d y ż o d n a w ia d la n a s m i­
steriu m ś m ie r c i S y n a J e d n o r o d z o n e g o , k tó r y c h o ć po­
wstawszy z martwych ju ż więcej nie umiera i śmierć 182

181
Podobny epizod opowiada Paulin z Noli. List 49 marynarz
Walgius pozostający na pokładzie opuszczonego na morzu statku
w czasie burzy jest przez dwadzieścia trzy dni wspomagany przez
Chrystusa.
182W latach 590-592.
nad Nim nie ma władzy IA1, to jednak żyjąc sam w so­
bie iv sposób nieśmiertelny i nie podlegający zepsuciu,
zostaje na nowo w tym misterium świętej Ofiary za nas
ofiarowany. Jego dało jest przyjmowane, Jego Ciało jest
rozdzielane dla zbawienia Judzi, Jego K rew zaś rozlana
nie na ręce niewiernych, lecz w ustach wiernych.
3. Pomyślmy więc, czym dla nas je st ta Ofiara, któ­
ra odtwarza zawsze mękę Jednorodzonego Syna ponie­
sioną dla naszego zbawienia. K to z wierzących mógłby
wątpić, że w chwili tej Ofiary na głos kapłana otwierają
się niebiosa, że w tym misterium są obecne chóry anio­
łów, to, co najwyższe łączy się z tym , co najniższe, zie­
mia jednoczy się z niebem, niewidzialne i widzialne sta­
ją się jednym.

61. 0 konieczności upokorzenia serca w czasie


świętych misteriów i czuwania nad swymi
umysłem po żalu za grzechy
*

1. Trzeba jednak, abyśmy składając najśw iętszą


Ofiarę sami siebie ze skruchą serca ofiarow ali B ogu,
ponieważ celebrując m isteria Męki Pańskiej p ow in n i­
śmy naśladować to, w czym bierzem y udział. W tedy
będzie to prawdziwa H ostia za nas dla B oga, gdy nas
samych uczyni ona Hostią.
2. Należy starać się, także po czasie przeznaczo­
nym na modlitwę, na ile za laską Bożą m ożem y u trzy ­
mać duszę w powadze i gorliwości, aby nie osłabiły nas
rozproszone myśli, nie ogarnęła nas próżna w esołość
i dusza przez roztargnienie nie straciła tego, co zyskała
dzięki skrusze. Dlatego Anna zasłużyła, aby otrzym ać
to, o co prosiła, że gdy przestała płakać trw ała w tej183

183 Rz 6,9.
samej gorliwości. To o niej jest napisane: Twarz jej nie
zmieniała ju ż w y ra zu ,M. Ponieważ nie zapomniała
o tym, że prosiła, nie została pozbawiona daru, o który
błagała.

62. O odpuszczeniu win bliźnim, aby i nasze


zostały wybaczone
1. Trzeba też w iedzieć, że tylko ten m a prawo
ubiegać się o przebaczenie sw ego grzechu, kto przed­
tem przebaczył sw em u winowajcy. Dar bow iem nie
może być przyjęty, jeśli z duszy nie została u su n ięta
niezgoda. M ówi to Prawda: J e śli w ięc p rzyn iesiesz d a r
swój p rze d o łta r z i ta m w sp o m n isz, że brat tw ój m a
cos' przeciw tobie, zo sta w ta m d a r sw ój p r ze d o łtarzem ,
a najpierw id ź i p o je d n a j się z b ratem sw o im lf*. Z tego
widać, że jeśli d zięk i O fierze k ażd a w in a m oże być wy­
baczona, to niezgoda je st w in ą tak ciężką, że dar za nią
nawet nie m oże być przyjęty. P ow in n iśm y w ięc w m yśli
iść do bliźniego, choćby był bardzo od n as daleko, w ser­
cu upaść przed nim , pokorą i życzliw ością go uspokoić.
Wówczas Stw órca n a sz, w idząc dobrą w olę naszej du­
szy, uw olni n a s od grzech u , p on iew aż przyjm ie n aszą za
niego Ofiarę.
2. P o tw ierd za to g ło s P ra w d y , m ó w ią c, że słu d ze,
który w in ie n b y ł d z ie się ć ty s ię c y ta le n tó w i o k azał
skruchę, P a n d a r o w a ł d łu g , p o n iew a ż te n słu g a n ie
darował d łu g u s w e m u w sp ó łs łu d z e , k tó ry b y ł m u w i­
nien sto d en a ró w , P a n k a z a ł od eb ra ć od n ie g o to , co

IMPor. 1 Sm 1,18.
185 Por. Mt 6,12.
188Mt 5,23n.
mu był darował u'. Z tych słów widać wyraźnie, że je­
śli z głębi serca nie przebaczymy naszemu winowajcy,
Bóg z powrotem zażąda od nas tego, co —ja k z rado­
ścią sądziliśmy - zostało nam odpuszczone dzięki po­
kucie.
3. Póki więc mamy czas, aby uzyskać przebac
nie, póki sędzia okazuje cierpliwość, póki ten, kto są­
dzi nasze grzechy, oczekuje naszego nawrócenia,
niech nasze łzy zmiękczą nasze twarde serce, kształ­
tujmy w sobie uczucia życzliwości i dobroci wobec
bliźnich. I śmiało mogę powiedzieć, że nie będziemy
potrzebowali po śmierci zbawczej Hostii, jeśli przed
śmiercią sami będziemy hostią dla Boga.

K O N IE C K S IĘ G I C Z W A R T E J

Por. Mt 18,23-35.
2 Sm

III 37,8 1,11 118,8


1,1-31 IV 5,4 7 II 21,3
2,7 IV 1,1 18,13 II 8,B
2 , 16” IV l,'l
3 III 38,2 1 K ri
6,13 18,6
17,5 13 IV 25,1
18,6 III 37,15
21,12 13,4
I 8,6 11 14,1
22,17 14,1-6
I 8,6 118,3
25,21 17,4-6
IV 50,4
37,5-10 17,6 118,8
III 1,5
40n 17,17-24 II 11,2
19,5nn IV 59,5
Wj
II 5,3 2 K ri
17,1-9
2,13n 12,7
Kpi 4 ,1 -7 1 7 ,6 ; 9,4;
19,26 IV 50,3 II 29,1; III 37,3
4,7 1127,2
4,27 II 21,3
Lb
4 ,34n II 32,3; III 14,3
8,24-25 II 2,3 5 ,2 2 -2 7 1 10,10
20,11 II 8,8; III 16,2 5,25 II 12,2
5,26 II 13,4
Jo z 5,27 III 15,7
I II 14,8 6 ,4 -7 1 16,2
9,4nn
15,18-19 III 34,3 6,7 118,8

Sdz 2 M ch

1,14-15 III 34,3 6 ,1 8 n n I II 27


3,1-4 111 14,13
Hi
1 Sm
2 4 ,2 0 IV 3 8 ,4
1,18 IV 61 ,2
ALUZJI biblijnych
INDEKS ODESŁAŃ 1
372 51,16 I 4,8
57,1 III 37,21
Pa
III 21.1 61,7 IV 26,3
15,10 IV 6,1
5 6,8 IV 44,1 Jr
85,13 r v 6 ,i
107,2 rV41,2 1.9 14,8
117,1 IV 36,2 50,26 III 37.22
118,19n II 16,6; 16,8
ll$ fl 191.13 Im

3,48 III 34,1


P rz
JV11,1
3,12 III 15,16 Ez
28,9
18,20 IV 24,2
Soh
III 37,22 Dn
3.5
3,18-20 IV 3,3 2,29-31 IV 50,5
3,19 IV4,1.6n 3,13-92 III 18,3; 19,4
5.2 IV 50,4 IV 9,1
4,24
5,17 IV 4,3 III 24,3
8,27
6,8 IV4,7 14,32-38 II 22,4
7.2 17,3; IV 4,3n
9,10 IV 4,8; 41,2
Mt
11,9-10 IV 4,5
12,13 IV4,2 2, 1-12 111,6
2.13 IV 50,4
Pnp 3,4 II 1,8
5,15n II 1,6
13,4 III 11,3
5.22 IV 30,4
34,8 IV 57,16
5,23n IV 62,1
5,29n 12,2
Mdr
5,44 IV 46,6
4,7 IV 24,2 6,12 IV 62,1
6.23 1 10,7
Syr 7,13n III 28,2
7.14 IV 38,3
8,8 II 8,7
8,3 II 27,3
34,7 IV 50,3
8,28-34 III 21,3
Iz 8,31 III 21,4; 30,3
9,27-31 19 ,6
6,5 III 15,15 10,8 I 10,10
14,13n III 4,2 12,22 IV 41,3
49,8 IV 41,1 12,36 III 15,10
12,39 II 8,9
IH O R K -SO D taiA N i ALUZJI BlBLUtfYCH

IV 36,14
13.30 111 37,14 1.13 III 32,2
l*.?'12 III 37.8 1,9
IV 38,5
,4,13-21 II 21,1 1,9.16 118,9
l4.>’ „ II 7,2 1.12 II 30,2
14,22-33 I 12,5 II 23,6
1.14
14,28" 118,8
3.5 IV 19,1
14.29 II 8,9 II 21,3
3.8
16,4 II 7,2 5,17 I 7,6
16, 16-21 III 35,2 6.9 II 21,1
16.17 III 35,1 6,12 III 37,6
16.18 II 23,6 IV 6,1
10,15.17nn
16.19 IV 1 3 ,3 1 10,17;
17,2 11,1-44
19,5 III 17,8
17,9 IV 62,2 1132,2
18,23-35 11.34
IV 9,1 IV 28,4
19,21 11,39
IV 36,13 III 31,8
20,9n 12,24
III 26,8 IV 41,1
20,20-23 12.35
IV 26,1 IV 36,6.13; 37,9
24,28 14,2
25,14-30 III 24,3 IV 11,2
14.16
IV 30,5 II 38,4
25,41 16.17
IV 46,1 I II 2 5,2
25,46 2 1 ,1 5 -1 7

Mb
1,25 III 21,3 HI 3.2
3.1- 10
IV 41,3
3,29 5 .1- 10 II 30,3
5,9 I 10,4; III 21,4 1 10,10
8,18-24
6,38 II 21,1 III 17,9
III 3,2 9,1
7,32-37 9,1-17 III 17,8
16,18 III 5,3 III 29,3
9.3
9.4 II 8,12
Lk 9,24n 113,11
,
2 8-20 II 1,6 9,36-40 II 30,3
III 26,8
4,35 III 21,3 12,2
7,47 II 33,5 12,11 II 3,8
8,30 110,4 13,11 III 29,3
9,13 II 21,1 15,10 II 32,2
12,16-20 IV 51 22,6 HI 29,3
15,17 II 3,6 22,19n III 17,9
16,15 14,18 26,10-16 III 17,8
16,19-28 IV 34,4 26,13 III 29,3
16,22n IV 30,3 27,14-38 112,5
23,34 IV 42,4 27,22-24 II 17,2
^ O D E S ^ Ń lA L U ^ B rB L U N Y C H

III 35,4 F lp
28,8 II 3,11; III 17.12
1,21
1,23 IV 26.2
Rz 2,7 HI 1,8
IV 60,2
6,9 III 1.8 2,17 III 17,9
6 , 17.20
III 24,3
8.5-13 14,9 1 T es
11,6 II 16,6
11.33 2,7 III 17,10
II 16,4 III 17,9
11.34 2,8
III 37,19
13.10
IV 43,2
13.11 1 Tm

1 Kor 1,13 rV42.4


1.20 II 16,3
1,17-2,16 III 37,20
5.20 II 28,2
2,2 III 17,10
2, lin II 16,5
2 Tm
2,14 III 24,3
3,11-15 IV 41,5 2,25-26 IV 46,7
5,5 II 16,3, IV 24,1
6,10 III 15,9 Hbr
6,17 II 16,3; 30,2
7,3 III 17,11 11,1 IV 5,5
IV 4,10 12,6 IV 11,1
9,22
9 -1 0 II 16,5 12,22 III 35,6, 37,22; IV 18.4
12,Inn II 3,9 12,22n IV 1,2; 5,4

2 K or 1P

5,1 IV 26,2 2,5 III 37,22


6,2 IV 41,1
11,25 1 12,5; III 17,10
ll,32n II 3,11
3,16 III 37,19
12,2 III 17,11
4,8.16 II 33,5
12,7-9 II 33,1
12,10 III 17,12
12,15
Ap
III 17,9
5,1-5 IV 44,2
6,11 TV26,4
2,20 8,20 IV 57,11
III 17,12
21,10 IV 18,4
21,10nn III 37,22
IV 34,2—4
£braham II 1,5
Adeodat, opat III 3,ln
Agapit. Pap,eZ II 28,1
Agap*1- subdiakon
III 30,2
Agata, św. IV 59,2
Agaton, bp Palermo
IV 27,4
Agnellus
Akoncjusz, zakrystian III 25,ln
Aksa, córka Kaleba III 34,3n
14,9
Albin, bp Rieti
Aniancjusz, kapłan III 35,1-4
Ammoniusz, mnich IV 27,9n
Ananiasz II 30,3
Anastazy, z Subpentom a I 7,1; 8,1—4
Andrzej Apostoł III 7,8
Andrzej, bp Fundis III 7,1.5, 8,2
Anna, matka Sam uela IV 61,2
Antoni, mnich z Celius IV 49,2
Antoniusz II 26
Apollo, bóstwo II 8,11; 30,1; 37,4; III 7,3; 7,8
Armentariusz III 16,7; IV 27,10
Atanazy, kaptan z Izaurii IV 40,10
Authari, król III 19,1

Bazyli Wielki I 4,3—4,6; II 24,2


Benedykt, mnich z K am panii III 18
Benedykt, z N ursji I 12,6-11 38,5; III 16,9; IV 8; 9,1
Benedykta, m niszka IV 14,4
Blidyna, towarzysz Totili 11,14,1
Bonifacy, bp F eren tis 1 9 ,1 -3 .8 .1 0 .1 4 -1 8 ; III 20,1; 29,].
Bucelinus, wódz Franków 1 2 ,4

Cerboniusz, bp Populonium III 11


1 hryBaurius, bogacz IV 40,1.6
376
IV 27, ln
Cnmąwdeus, adwokat
13.1
C u n a is (F elik s)
1114
D a g tis z , bp M e d io la n u
111 24,3, IV 35; 50,5
D an iel, p ro ro k
12,2
D a rid a , w ó d z G o tó w
1 4,19; II 8,8; 16,6.8
D a w id , k ró l
I V 32,1
D e u sd e d it, s ta r z e c
IV 38
Peusdedjt, szbwc
1 1,6; 9,6; II 8,9; 16,5n; 21,3; IV l,4n;
D u c h Ś w ię ty
11,2; 41,3; 42,1

P a r o k le t
II 38,4

E k J e s ia s te s
rV 4,1.9
E k s h ila r a tu s , m n ic h 1118
Ekwigusz, o p a t 14
EJeuteriusz, o p a t III 14,1; 21,ln; 33,1.6; 34,6; IV 13,3; 36,1
Eliasz, p ro r o k I 2,7; 4,1; II 6,2; 8,8; 11,2; IV 59,5
E lizeusz, p ro ro k 12,7; 9,4.17; II 8,8; 12,2; 13,4; 21,3; 27,2;
29,1; 32,3; III 37,3
E um o rfiiL S z IV 36,7n
Eutygusz, męczennik HI 38,2
Eutygusz, mnich III 15,1-7.18
Eutygusz, ojciec Maura 113,14
Ezechiel, prorok I Prol.l; IV,35

Faustyn, męczennik IV 54,2


Feliks, arystokrata 14,8
Feliks ICurvu£), opat 13,1
Feliks, bp Porto IV 27,6n; 53,1; 57,3
Feliks, papież IV 17,1;
Filistyni III 14,13
Florencjusz, mnich II 8,1—4.7; III 15; IV 32,3
Floridus,
bp Tifemtun Tiberinum III 13,1; 35,1-4
Fortunat, bp Todi 110
Fortunat, opat 13,5; 4,1.21
Fortunat, szlachcic 19,8
Frankowie 12,4
• HiBlł bp Lukkj III 9
III 12

G * \\9 mniszka
rv w
I 9 ,1
^„dcfty. kaP,An
^n.bpK apu, II 35,3n; IV,8; 42,3n
C roncjusz, m n.ch IV 27
III 14,1
c****<Wewica III 11,6
ru m a n , wódz L ongobardów

H eb eku k. p ro ro k II 22,4
uąrkuJanus, bp Peruzji III 13
Hi rmenegild, syn Leowjgiłdn
lirńla Wizygotów III 31
Herod II 3,8
H eru n d o , pustelnica IV 16,1
Hiob I P ro I,l; Pro),5; III 31,1; IV 38,4
Honorat, opat w Fundis 1 1; 2,1.5.7.8
Honorat, opat w Subiaco II Prol,2; 15,4

Izaak 18,6; III 14,1-3.10


Izajasz, prorok III 15,15

Jakub, Apostoł III 26,8


Jan I, papież III 2,1-3; IV 31,3n
Jan III, papież III 8,1; 38,1
Jan, Apostoł
II 33,5; III 26,8; 37,19; IV 44,2
Jan Chrzciciel
r 1,7; II 1,8; 8,9.11; 30,2; 37,4; III 37 14
Jan, mnich
IV 36,1.5; 49,6n
Jan, trybun
III 19,1
Jan, zastępca prefekta -Rzymu
HI 10,1; IV 54,1
January
IV 27,3; 56,1
Jeremiasz, prorok
11134,1
Jezus Chrystus

41,5; 59,5
Jednorodzony Syn
Odkupiciel W 32,2; IV 60,2n
1 12,6; II 8,1; III 36i3; j y 2g j
Syn Człowieczy
19,5
Indeks
378 I9,6n; 11137,19; łV 44,3
Zbawiciel II 8,9; IV,35
J o n a s z, p ro ro k
III 8.2
J o w in , fo lu s z n ik IV 50,4
Józef, egipski IV 50,4
J ó z e f św. 14,12-17
Julian. bpSabi n uto
110,1; IV 31,1
Julian, defensor
IV 57,1-8.9.13.15
Justus, mnich
III 2,1
Justyn Starszy
III 3,1; 32,1
Justynian, cesarz
Juwenalisz. bp, męczennik IV 13,3

III 34,3
Kaieb
Kananejczycy
m 14,13
Karteriusz III 26,5n

Kasjusz, bp Narni III 6, ln; IV 58,1


Kastor, bp Amitermun 14,3
Kastoriusz 14,8
Konstangusz, bp Akwin urn II 16,1; III 8,1
Konstangusz, kapłan 19,3.4.10.11
K onstangusz, zakrystian 15
K onstantyn,
uczeń św. Benedykta II Prol,2
Kopiosus, lekarz IV 57,9.15n

Laurion, mnich 17,1


Leander, bp III 31,1.6.7
Leowigiłd, król Wizygotów 11131,1.7
Liberiusz IV 55,1
Libenusz, patrycjusz 11 35,1
Libertyn, przeor w Fundis 12
Łazarz, przyjaciel Jezusa III 17,8
Łazarz, z przypowieści ewang. IV 30,3; 34,1-4
Łukasz, Apostoł IProl,10

Maksym, mnich IV 40,7n


Maksymian, bp Syrakuz
17,1; III 36,1; 36,5; IV 33,1
Marcelin, bp Ankona 16
I 10.17". IV 27.-*

f M»rf' l|u< . III 16


I P r o i.1 0 , U l 3 3 * 1
Mflr<k. AP°s*oł 1 U
M a rty n -’ — h IV 18,1-3; 5 0 ,4
H3.13n;4.2;6.2-7.2;8,7
Ir.’— B“^k“
< .rfellitus, mnich
IV 27
( ; t as.m m chanachoreta III 26
IV 49,1-4
M erulus, m nich
1,1; II 2,3; 8,8
Mojjcs*
IV 18,1
Muw. dziewczynka

Nabuchodonozor IV 50,5
IV 27,10.12
Nam >s. wódz bizantyjski
1121,3
Natan. prorok
Nonnosus. przeor I7

Paschazjusz, diakon IV 42; 43,3n

Paulin, bp Noli III P ro I-1 ,1 0


Paweł Apostoł I 12,5; II 3 ,1 1; 16,6; 17,2; 33,1; III 15,9;
17,8; 2 9 ,2 -4 ; !V 4,10; 5.5; 12,4; 26,2,
41,1.5
Pelagiusz II, papież III 16,1, IV 59,2
Peregrinus,
uczeń św. Benedykta II 27,1
Piotr Apostoł I 10,14; 12,5; II 3,8; 7,2; 8,8; 30,3; III
3,2; 13,3; 17,1; 23,1; 23,5; 24,1; 2 5 ,ln ,
IV 12,4; 14,3n
i Piotr, diakon I ProI,2n
Piotr, mnich IV 37
Placyd, uczeń św. Benedykta II 3,13n; 5,2; 7,1
Pompejan, przeor II 4,2
Precjosus, przeor IV 57,11.14
Probus, bp Rieti
IV 13; 18,1; 20,1; 40,6
Prokulus, męczennik 19,8
Pronulfus, komes
III 19,1
Quadragesimus, subdiakon
III 17,1.3.5
Rebeka
18,6
330 IV 16
R e d e m p t* . la k o o w c s
III 38
^p tu s.b p F eren tis
11131,6-S
Rekfcamd.krd! W lo tó w
IV 32,1-5
R e p a ra t. s z la c h e tn y
II 14,ln
Riggo. giermek Totdi
II 1,4-6
Romanus, mnich
IV 16
RomuJa, zakonnica
1114,1
Ruderyk, towarzysz Totili
II 15,3; III 5,ln
Sabinus, bp Canosy
III 10
Sabinus, bp Placencp
II 30,3
Safira
III 37,22; IV 3,3; 4 ,ln
Salomon
III 15,1; 37,ln .6 .1 1 .13.18.19
Sanktułus
Scholastyka,
siostra św. Benedykta II 33; 34,2
Sebastian, św. III 30,2
Serwandus, diakon, opat II 35,1-4
Serwulus, paralityk IV 15
Sewer, kapłan 1 12,1-3
Soranus, opat IV 23
Specjosus, kapłan IV 16,1
Specjosus, mnich IV 9
Spes, opat IV11
Stefan, kapłan III 20
Stefan, kowal IV 37,6
Stefan, pomocnik centuriona IV 36,6-9
Stefan, opat IV 12,1; 20
Stefan, znakomity mąż IV 37,1; 37,5-7.12-14
Symmach, konsul, patrycjusz IV 14,1; 31,3;
Symmach, papież IV 42,1-3
Symplicjusz,
opat Monte Cassino II Proł,2
Szaweł, zob. Paweł Apostoł III 17,8
Tabita II 30,3
Tarsilla, święta dziewica IV 17
Teodor, chłopiec
IV 40,2
T eo d o r, zakrystian III 24
f^ r y k .k r M .a ^ n IV 31
IV 28
Ttuf****' komeB
II 17,ln ; 35,4
^ 7 ^ ^ Bendykf“ II 3,14
Terful)u-S patrycjusz I 2.1; II 14,1-15,3; 31,1; III 5 ,ln ; 6,1;
Tn«ila. król 11,1;' 12,2 ,1 3 ,1 -3 ; 18,2
r v 32,3n
Tyburcjusz, kapłan
IV 36
Ursus, mnich

WaJengon, opat 14,20; III 22,1; IV 22,1


Walentyn, defensor IV 55
Walentyruan, opat II Prol,2; 13,1
WaJentynian IV 27,4
Walerian IV 27,9n; 54,1
Wandalowie III 1, 5.8; 32,1
Waraka, m arynarz IV 59, ln
Wawrzyniec 11,4; 2,1; 4,21; IV 42,1; 53,1; 56,1
Wenancjusz, bp Luny III 9,1; 10,1; 11,4, IV 55,1
Wenancjusz, patrycjusz 11,1
Wizygoci III 31,1; 31,7n
Wulteryk, towarzysz Totili II 14,1
ZalJa, Got, arianin
1131,1-3
synowie Zebedeusza,
zob. Jakub i Jan Apostoł III 26,8
Żyd, Żydzi
II 3,8; III 7,3 6-9
* _„T OG4
I 2 , 5 ; I » 36’4

^dr,8(Effide) 111,1 o a 25 l ; 32>1


H, 1.1-3-8’ *5, ’
A^le <E
n 16 . 1 ; 1 1 1 8-1
Afry118 IV 42,3
Ak>*'lnll^,
An^lus I 5 ,1 ;6 '1
Anko00 III 9,2
III 7,3; IV 27,2n

C'J*ka Dr°ga III 5,1


III 17,1
III 19.2
Au>.‘js, rteka
Ba)DeumC.ceroniS,
13,5
klasztor
III 17,1
Basentium
IV 25,1
Bethel
IV 54,1
Brescja
IV 27,12
B u łg a ria

IV 11,1
Caraple
Canosa
II 15,1; H I 5,1
Cassinum
II 8,10; 35,4; III 8,1
Centumcelłae IV 57,1.3
Chaldeia II 22,4

Damaszek III 29,3

Effide (Affile) II 1,1


Egipt I 7,5; IV 50,4
Elba III 11,1.4.5
Etruria 18,7; 10,2; III 35,1
Evasa, pustelnia IV 37,3
Ferentis 19,ln.l2.14; III 38,1
Fondi 11,1; 1117,1.3
Fundis
11,1.3; 2,1; III 7,1
Gehenna
IV 30,4; 45,1-46,1.4
JIJ 9 ,1 ; ss,l
Genua
nr 30.8:3 i,l; IV 37,3
Hiszpania
IV 40.10
lkonium
lliria IV37.3
Interorina (Interocrina)l 12,1
/ Prol 7, I 1.1: 3,5; II 21.1. III 10,1; 11,4; 14,2
Italia 19,5; 25.3; 30,7n; 32,4; 36,1; TV27,12; 31.2.4;
59,3
Izauria IV 40,10
Izrael III 14,13
Jeruzalem III 35,6; 37,22; IV 18,4
Jordan *2,7
Judea H 22,4
Kampania I Prol,2,1 1,1; II 21,1; 28,1; 35,1; III 1,1; 7,1.3-
16,1; 18,1; IV 10; 23,1
Kanuzjum U 15,3
Kapua 1135,4; IV8; 9,2; 42,3
Klasztor św. Andrzeja I Pro],3; III 36,1; IV 15,2; 22,1; 33,1; 49,5
Konstantynopol III 2,1; 3,1; 4,1; 5,1; 31,1; 32,3; IV 27,4; 37,5
Korynt III 2,1; 4,1
Krotona III 36,4

Liparyjskie wyspy IV 31,2; 31,3


Lukka 1119,1
Luna 1119,1; 11,4

Marsicum, góra III 16


Mediolan III 4.1; rV 55,ln
Merolis III 11,1
Nami IIl6,ln; 12,1; IV 13,3; 58,1
Nepi 17.1
Nola III Prol; 1
Nursja
I 4,8; II Prol.l; III 15,2; 37,1.4; IV 11,1; 12,1
Pad, rzeka III 10,2n
Palermo
III 10.1; IV 59,2
Peruzja Ul 13,1
Placencja III 10,1
1>UE*-S
III 11
P o p u lo n ,u n ‘ [V 2 7 .6 ; 5 3 ,1
ni 9 1 IV 16,1
. „ua.W i góra III 23,
prenHSie- 12.5; 9,14; 10,12
o^wcnna
M.^12.1. IV I3.13.20A n Prol.2;
Biet>
Kry"1

S jó T s i.i; 40.3 10; 59.2


I 4,12; IV 53,1
Sabinum, prowincja
Samaria IV25-1
11,1; 2,2; 111,26,1; IV, 10
Samnium. prowincja
III 31,1 6
S e w illa
S o r a c te , g ó r a
I7
III 33,1; IV 36,1
S p o le to
III H ,ln ; 21 ,1 ; 29,2
Spoletum
II Prol,2-H 1,5; 3,2.13; 38,1; III I M
Subiaco (Sublacus)
Subpentom 17,1; 8,1
Subura III 30,2
Sura IV 23,1
I Prol,2; II 14,1; 15,2; IV 31,2n; 36,8.10.12; 59,6
Sycylia
Syrakuzy III 36,1
Syria III 14,ln

Terracina I 1,1; II 22,1.3; IV 9,1


Tifemum Tiberinum III 35,1
Todi 1 10,1.l i n . 17
Tauriana IV 57,3
Tybr III 19,2

Ustica IV 59,2
Utriculum III 12,ln

Vu]turnum I 2,2

Walerie, prowincja I 4,1.3.21; 10,20; 11,1; III 20,1; 22,1; IV 33,1


Werona III 19,ln
DOTYCHCZAS W SERII UKAZAŁY SIĘ:
1. Ż yw oty O jców J u r a js k ic h
Przekł Zespól K o n se rw a to riu m P a tr y s ty c z n e g o I n s t y t u t u F ilo lo g ii
Klasycznej U n iw e rsy te tu W a rsz a w sk ie g o w s k ła d z ie : DOROTA
Gacka , M aria P g s z e p c z y ń s k a , A g n ie s z k a S t a c h o w ic z , K a
tarzyna T o m a szu k , I w o n a Ż ó ł t o w s k a p o d k ie r u n k ie m J e r z e g o
A ndrzeja W o jt c z a k a , w s tę p o M a c ie j B ie l a w s k i O S B , r e d . k s .
M arek S t a r o w ie y s k i , K ra k ó w 1993.

2. C e z a r y z A r l e s
P ism a m o n a s ty c z n e
PrzekL Ewa Czerny, S. M ałgorzata Borkowska OSB, Ks. J a ­
wstęp: Ks. J arosław P iłat ; oprać, i red.: Ks. M a r e k
rosław P iłat;
Starowieyski, Kraków 1994
N a k ła d w y czerp a n y .

3. Wczesne Reguły monastyczne z Galii


Przekł K rzysztof Biela w sk i ; wstęp: Ks. J a r o sł a w P ił a t ;
oprać, i red.. Ks. MAREK STAROWIEYSKI; Kraków 1994
Nakład wyczerpany.

4. Apoftegmaty ojców pustyni. Seria alfabetyczn a


Przekł. S. MAŁGORZATA BORKOWSKA OSB; wstęp: ELŻBIETA
Makowiecka , E wa W ipszycka , Ks . M a r e k S t a r o w ie y s k i ; o p ra ć .:
Ks. Marek S tarow ieyski ; K raków 1994
Nakład wyczerpany.

5. Bazyli Wielki
Pisma ascetyczne 1 .1
Przekł. i oprać.: Ks. JÓZEF NAUMOWICZ, Kraków 1994
N a k ła d w y c z e r p a n y .

6. Bazyli Wielki
Pisma ascetyczne t. 2
Przekł. i oprać.: Ks. JÓZEF NAUMOWICZ; Kraków 1994
Nakład wyczerpany.
7. T eodoret z Cyru
D zieje m iłości Bożąj
H istoria m n ich ów syry jsk ich
PrzeJd K a t a r z y n a A ugustyniak ; w stęp E wa W ipszy cka , K a­
tarzyna AUGUSTYNIAK; oprać KATARZYNA AUGUSTYNIAK, RYSZARD
TURZYŃSKI; Kraków 1994
Nakład wyczerpany.

8. S u lpicju sz S ew er
P ism a o Sw. M a rc in ie z T o u rs
Przekl O. P olikarp J an Nowak OFM; wstęp, kom. i oprać.: Ks.
Marek Starowieyski, posłowie: H anna Malewska; Kraków 1995
Nakład wyczerpany.

9. A p o fleg m a ty O jcó w P u s ty n i. S e r i a S y s t e m a t y c z n a
Przekl.: KS. MAREK KOZERA; wstęp: KS MAREK STAROWIEYSKI; bi­
bliografia: Ks Marek S tarowieyski, J an P ollok ; K raków 1995
N akład w yczerpany.

10. Św. Hieronim


Żywoty mnichów Pawia, Malchusa i Hilariona
Przekl., wstęp i oprać. o. Bazyli Degórski OSPPE, Kraków 1995.
N akład w yczerpany.

11. Pachomiana latina


Przekl. ks.
Andrzej Bober SJ, ks .Wojciech Miliszkiewicz ,
ks. Marek Starowieyski, wstęp o. Vincent D esprez OSB,
oprać. KS. MAREK STAROWIEYSKI, Kraków 1996.

12. PALLADIUSZ
Opowiadania dla Lausosa (Historia Lausiaca)
Przekl. Stanisław Kalinkowski, wstęp i oprać. ks . Marek
S tarowieyski, Kraków 1996.
13. EUG IP IU SZ
Żywot św. Seweryna. R eguła
Przekl. i o p ra ć . Ks. KAZIMIERZ OBRYCKI, K r a k ó w 1 9 9 6 .

14. J ean L e c l e r c q O SB
M iłość n a u k i a p r a g n ie n i e B o g a
opra cow ania

Przekl. s. Małgorzata Borkowska OSB, redakcja naukow a O. JAN


ANDRZEJ Spie Ż OP, Kraków 1997.
Wydana po raz pierwszy w 1957 roku k siążka, k tó ­
rą przedstawiamy, była owocem cyklu w ykładów, wy­
głoszonych przez autora w Instytucie M onastycznym
w opactwie San Anselmo w Rzymie. O bok ro zw aż ań
na temat kultury monastycznej średniow iecza, k tó ra
potrafiła syntetyzować gram atykę i eschatologię, do­
świadczenie i spekulację, znalazł s ię ro zd ział z a ty tu ­
łowany Teologia m onastyczna. O d tąd u trw a liło się
w nauce to określenie w prow adzone p rzez a u to ra .

15. Najstarsze pisma kartuzów


i ouaci ś r e d n i o w i e c z e i)
red. podserii o. JAN ANDRZEJ SPIEŻ OP
Przekł. Rafał Witkowski, E dward S k ib iń s k i , A n n a Ś w i -
DERKÓWNA, BENEDYKTYNI TYNIECCY, w stęp i oprać. RAFAŁ
Witkowski, Witold Lesner OCD, Kraków 1997.

Cartusia n u nąuam r efo rm a ta ą u o n ia m n u n ą u a m


deformata - taką opinię o z a k o n ie w y d a ł p a p ie ż I n n o ­
centy XI.
Najstarsze pism a k a rtu zó w o tw ie r a ją p o d s e r ię ś r e ­
dniowiecze. Tom zaw iera k ilk a n a j s ta r s z y c h p is m
związanych z k artu zam i, k o n te m p la c y jn y m z a k o n e m
w Polsce mało znanym , ch oć n ie g d y ś o b e c n y m , k t ó r y
do dziś zajmuje p oczesn e m ie jsc e w d u c h o w o ś c i K o ­
ścioła.
Podseria s t m r o ż y f n o i ć 14, re d a k to r p o d serii K s M a r e k
S tarowieyski
Przekl. S tanisław Kalinkowski, Ks Wojciech Ka n ia , Ks . J ózef
N.WMOWICZ, wstęp i oprać K s . JOZEF NAUMOWICZ, K ra k ó w 1997.

1 7. J u l ia n P o m e r iu s z
O ż y c iu k o n te m p la c y n y m
Podseria. starożytność 15, redaktor podserii Ks. MAREK
S tarowieyski
Przekl. wstęp i oprać. KS. ANTONI ŻUREK, Kraków 1998.

18. E w a g r iu s z z P o n t u
P ism a a s c e ty c z n e . 1 . 1.
Podseria starożytność 16, redaktor podserii Ks. M arek
S tarow ieyski
Przekl. Krzysztof Bielawski, Marek Grzelak, E m il u K ędziorek ,
o. Leon Nieścior 0M1, Arkadiusz Ziernicki, wstęp i oprać. o. Leon
NIEŚCIOR OMI, Kraków 1998
Z am ieszczon y w ty m to m ie p r z e k ła d o b e jm u je
trzynaście p ism E w a g riu sza o ra z j e g o ż y w o t, k tó r e g o
autorem je s t u czeń teo lo g a z P o n tu , P a lla d iu s z .
P u b lik ow an e p ism a w p rzew a ża ją cej m ie r z e tr a k ­
tują n a tem a t a scezy , lu d z k ieg o w s tę p o w a n ia k u B o ­
gu. D la teg o n a z w a liśm y j e a s c e ty c z n y m i. W p o ls k im
w yd aniu p rezen tu jem y je d y n ie ich c z ę ś ć . W g r u n c ie
rzeczy w sz y stk ie p ism a E w a g r iu sz a z a w ie r a ją w ie le
w ątk ó w a scety czn y ch .

19. G abriel B unge


- m is tr z ż y c ia d u c h o w e g o
E w a g r i u s z z P o n tu

Podseria: opracowania E]

Przekl. J erzy B ed n a re k , o . An d r z e j J a s t r z ę b s k i OMI, A r


redakcja naukow a o . L e o n N ie ś c io r OMI,
kadiusz Z ie r n ic k i ,
Kraków 1998.
W tym tomie oddajemy do rąk czytelnika trzy nie­
zależne publikacje G. Bungego: Modlitwa duchowa,
Acedia i Ojcostwo duchowe.
Omawiają one zasadnicze, a jednocześnie bardzo
aktualne dzisiaj wątki myśli Ewagriusza z P o n tu .
Prezentowane teksty G. Bungego są wydane w kilku
językach, a książka o acedii doczekała się w N iem ­
czech czterech wydań.

20. Św. G ertruda z H elfty


Ćwiczenia duchowe
Podseria iradniowieaze 2, redaktor podserii O. JAN ANDRZEJ
SPJEŻ OP
Przekl Beata C hądzyńska , S M I m e l d a R o s iń s k a OSBap, S M.
BLANnYNAMlCHNIEWICZ OSBap, wstęp S. MAŁGORZATA BORKOWSKA
OSB, redakcja DANUTA ZYDOREK, O. JAN SPIEŻ OP, Kraków 1999.

Ćwiczenia św. G ertrudy W ielkiej z H e lfty , je d n e j


z największych m istyczek c h r z e śc ija ń sk ic h , o t w ie ­
rają - mamy nadzieję - serię tłu m a c z e ń p is m m is t y ­
czek niemieckich.
Gertruda jest znakom itym te o lo g ie m , a le u p r a w ia
teologię nie jako in telek tu aln e r o zw a ż a n ia , le c z ja k o
metodę modlitwy i sposób n a w ią z y w a n ia ż y w e g o k o n ­
taktu z Bogiem. W sw oich d zieła ch d z ie li s ię z c z y t e l­
nikami osobistym dośw iad czen iem r e lig ijn y m i j e d n o ­
cześnie, za pomocą ćw iczeń, s ta r a s ię g o s a m e g o d o
takich doświadczeń doprow adzić. M ie jsc e m m is t y c z ­
nego przeżycia je st dla niej w ła śn ie litu r g ia .

21/22. VlNCENT DESPREZ O SB


Początki monastycyzmu. Dzieje monastycyzmu ch rze­
ścijańskiego do soboru efeskiego (431), 1 .1 i 2
Podseria: opracowania 3/4
Książka ta obejmuje wykłady z h isto rii sta r o ż y tn e g o
monastycyzmu wschodniego, w y g ła sz a n e od rok u 1975
dla nowicjatu w klasztorze b en ed y k ty ń sk im w L ig u g e
(Francja) oraz na innych k u rsach . A u to r sta r a się
wniknąć najgłębiej jak to możliwe w ew n ą trz św ia ta du­
chowego mnichów, toteż po p rezen tacji h isto ry czn ej za­
poznaje czytelników z tekstam i o m a w ia n y ch au torów .
Stara się ukazać to, co należałoby wiedzieć o osob ach
i wydarzeniach, o instytucjach i d o k try n a ch , o w p ływ ach
jakimi oni podlegali lub jakie sa m i w yw ierali.

W przygotowaniu:
Apofłegmaty t. 3
E w a g r iu sz z P o n t u
Pisma ascetyczne t. 2
Św. P a tr yk
Pisma i żywoty
Św . G e r t r u d a z H elfty
Posłaniec Bożej m iłości t. 1
J e a n Lec l e r c q OSB
Chrystus w oczach średniowiecznych m nichów

You might also like