Professional Documents
Culture Documents
Hinc Emilia - Bawidamek
Hinc Emilia - Bawidamek
Hinc Emilia - Bawidamek
BAWIDAMEK
Cokolwiek jest zrobione w miłości,
zawsze przekracza ramy dobra i zła.
Friedrich Nietzsche
Moim przyjaciołom
Emilia Hinc
– A jak całuje?
– Romantyczka.
– Dlaczego?
– Mam zajęcia od siódmej. Zmienili nam plan zajęć, bo trochę
ludzi odpadło po ostatnim semestrze i potrzebne były przetasowania w
grupach. To dobranoc, romantyczko.
– Dlaczego?
– I co?
– Nie, to jest moja myśl na dziś. Nie wiem, czy jutro będę miał
podobne zdanie – przerwał jej, a ona pomyślała, że ich rozmowa
zaczyna zmierzać donikąd.
– Ideałów nie ma, ale i tak masz większe szanse niż ja. Czasem
wydaje mi się, że wszyscy faceci są homo.
– Stęskniłem się.
Zrobiło się już dość ciemno, więc wstali i poszli na stację SKM.
Jagoda mieszkała w starej kamienicy na granicy Sopotu i Gdyni, ale
Dawidek nie odwiózł jej do domu. Powiadomił dziewczynę, że ma
pilną sprawę w Gdańsku Głównym i pojechał w przeciwną niż ona
stronę. Kiedy wysiadł, zbiegł truchtem w podziemny tunel. Poszedł
wzdłuż Podwala Grodzkiego. Potem skręcił w kierunku centrum i w
kilka minut znalazł się w klubie „Absynt”. Jak zawsze lokal był pełen
rozbawionych ludzi. Dawidek zamówił duże piwo i poczuł silne
klepnięcie w plecy. Odwrócił się i zobaczył swojego starego kumpla,
Bizona.
– Tak, mówiłaś.
Zaśmiał się.
Poczochrała go po głowie.
– Niestety, tak.
– Ach, dziękuję...
– Tak bardzo pragnę się z tobą kochać, moja mała. Ty nie lubisz
już seksu ze mną? Nie chcesz, żebym zdjął z ciebie ubranie? Żebym
objął dłońmi twoje piersi i drażnił palcami sutki?
– Mówisz poważnie?
Usiedli na murku.
– Chcesz wejść do mnie? – zapytała.
Zuzanna właściwie nie słyszała dalszych słów. Chciało jej się tak
bardzo płakać, że z ledwością powstrzymywała łzy. Skupiała się tylko
na tym, żeby się przy nim nie rozryczeć.
– A ty?
– Jak ci się nie podoba, to nie czytaj. Przecież cię nie zmuszam –
obruszyła się Zuzanna. – Poza tym mówiłam ci, że to nie jest nic
wielkiego – dodała już spokojniej.
– Niby czemu?
– Skąd wiesz?
– Nie odzywaj się do mnie. Niech nikt się dziś do mnie nie
odzywa.
– Masz fajki?
– Nie byłaś?
– Co u ciebie, Placuszku?
– Wszystko gra.
– To wskakuj na byka!
– Tak, oczywiście.
– Tak, oczywiście.
– Słucham?
– Serio? To fajnie.
– No nie wiem, moje życie jest takie puste. Chciałabym już mieć
dziecko, ale oczywiście Gabriel nie chce. I tak się pewnie zestarzejemy
we dwójkę, uschnę w środku i nie będę miała szans na ciążę – Alicja
ciężko westchnęła.
– Otwórz, Placuszku.
– Dawidek, co ty tu robisz?
– No otwórz, kotku.
– Przyjdziesz do mnie?
– Nic nie mówiłaś, że nie może być żółta – zaczął się bronić.
Goście bawili się już dobre dwie godziny, gdy Ala przybiegła do
Zuzi z informacją, że zjawił się wilk. Serce jubilatki żywiej zabiło.
Podeszła do niego i przywitała się. Złożył jej standardowe życzenia i
wręczył zapakowany w ozdobny papier prezent. Zuzanna odwinęła
niecierpliwie podarunek i ujrzała komplet obustronnie ostrzonych noży.
Alicja, która stała za przyjaciółką i zajadała makowca, prychnęła jej
ciastem na szyję i uciekła na parkiet.
– O co ci chodzi?
– Nie udawaj głupiego. Słuchaj, nie obchodzi mnie, z kim jeszcze
sypiasz, ale nie życzę sobie, żebyś dymał laski, które ze mną pracują! –
Zuzanna czuła zbliżającą się falę gniewu, która miała ją niechybnie
ogarnąć.
– No, Placuszku, ona nawet mi się nie podoba. Nie jesteś przez
nią zagrożona.
– To zatańcz ze mną.
Jagoda nie miała pojęcia, o którą koleżankę może chodzić, ale nie
zmieniało to faktu, że pora, jaką wybrała na odwiedziny, była
nieodpowiednia.
Jagoda była skołowana. Wiedziała, jak ważną sprawą jest dla jej
przyjaciółki bywanie, ale nie potrafiła wczuć się w jej sytuację.
– I co?
– Wiem, masz rację, ale na razie jest jak jest i dzisiaj właśnie ja
nie zostałam wpuszczona do tej zasranej Pomarańczy! – Agata nie dała
się wciągnąć w ideologiczną polemikę.
– Celina – usłyszał.
Mimo to nie pamiętał tej odpowiedzi, gdy niedzielnego poranka
zastanawiał się, jak spławić tę brązowowłosą kobietę ze swojego łóżka.
Nie miał tego jeszcze opracowanego. Co innego, gdy sypiał z kimś w
obcym domu. Wtedy po prostu wstawał, ubierał się, mówił, że było
cudownie i wracał do babci. Jednak, gdy nieopatrznie zapraszał
niewiastę do siebie, miał problem.
– O tak, bardzo.
Zuzanna była skonana po całym dniu pracy, ale jej facet od seksu
nie odzywał się całe wieki, więc nie umiała mu odmówić wizyty. Po
kilku minutach był już u niej w mieszkaniu, co oznaczało, że dzwoniąc
do niej, pałętał się między blokami Żabianki.
– Zrobisz mi kawy?
– Zmieniłem pracę.
– Tak, wiem.
– No a Jagoda?
– Ja jeszcze nie...
Dawid zsunął się niżej i wsadził jej dwa palce w pochwę, a jego
język zajął się łechtaczką. Po chwili Zuza jęknęła głośno, a jej ciałem
wstrząsnęły silne drgania.
– A ty co porabiasz w życiu?
– O co ci chodzi? Co ja zrobiłem?
– O czym ty mówisz?
„Nie jestem taka jak ty” – słowa Ady ścisnęły Zuzę za gardło, a
potem chwyciły za płuca, tak że dziewczyna nie mogła oddychać.
Odkręciła kran i opłukała twarz zimną wodą. Postała chwilę i ciężko
wzdychając, spojrzała na swoje odbicie, jednak widziała tylko ciemne,
wściekłe źrenice.
– Akurat dzisiaj?
– Nie wiem, skąd oni ich biorą – zgodziła się z nim Adriana. – A
kasowniki w tramwajach ciągle są popsute.
– A ślub cywilny?
– A ma kogoś?
– Nie wiem. Dlatego pytam. Ja już nic nie wiem i im dłużej żyję,
tym mniej rozumiem mężczyzn.
– Boże, jak się cieszę. Nawet nie wie pan, jaka ulga. Już
myślałem, że nigdy tego nie zdam – Dawidek o mało nie podskoczył na
siedzeniu kierowcy, gdy usłyszał wymarzone słowa. – Dziś jest moje
ósme podejście – wyjaśnił przyczynę euforii.
– Dawid Klon.
– Nawet pierwszy raz nie był tak zajebisty, jak zdanie prawka –
wyznał ze śmiechem Dawidek. – Teraz kupię tylko jakieś autko i już
nie będę zapierdalał śmierdzącymi tramwajami.
– Czyli ma kasę?
– Wiesz, mój aniele, Gdańsk dał nam jako ludowi coś pięknego.
„Solidarność” była wspaniałym zrywem narodowym. Jednakże ten
zryw przyniósł nam również potworny ustrój, jakim jest demokracja.
– Antoni... – zaczęła.
– Nie zrobię niczego, czego nie chcesz – uspokoił ją. Legł na niej
całym ciężarem ciała i wdarł się z impetem w jej pochwę. Zaczął
ciężko oddychać, potem oddech przeobraził się w rzężenie.
– Nie przejmuj się tym – rzucił i położył się obok niej. – Wielu
miałaś mężczyzn w życiu?
– W zasadzie to jednego. Tak, takiego poważnego to jednego –
wyznała speszona. – A ty dużo miałeś kobiet? – czuła, że i ona powinna
o to zapytać.
– To ten z wesela, tak? Ten cały Marek? Łaził za tobą cały czas.
Powinienem się domyślić, że czegoś chce ten wszarz – wkurzył się
Dawidek.
– Nie gniewaj się, mała. Takie jest życie. Jesteś cudowna, ale ja
nie szukam niczego stałego.
– Co tu robisz?
– Nie, wolę stać. Dawid... Ciągle myślę o nas. To był błąd, że tak
łatwo z nas zrezygnowałam. Marek jest fajny, ale nie kocham go tak,
jak ciebie.
– Jestem w czytelni.
Zuzannę zatkało to żądanie, ale nagle poczuła się, jakby nie brała
udziału w zdarzeniu, tylko stała z boku, obserwując komizm sytuacji.
– Twoja kuzynka chyba cię nie lubi, skoro umówiła cię z takim
oblechem – stwierdziła Alicja. – Masz coś do jedzenia? Przekąsiłabym
coś.
– Mam jabłka.
– Niby tak, ale pewnie trochę z tym roboty. Czyj mózg chcesz
programować, Gabriela?
– Z wilkiem tym bardziej daj sobie spokój. On nie jest dla ciebie.
– Co?
– Niby coś tu jest, ale moim zdaniem za mało, jak na ciążę. Miała
być czerwona krecha, a nie taka słaba wić.
– Dzisiaj?
– Nie.
– Okej.
– Nie, nie potrafię. To się już więcej nie powtórzy, bo już w ogóle
nie będziemy się spotykać.
– Co powiedziałeś?
– Co zrobił?
Dziewczyna zbaraniała.
– Nie oceniaj mnie tak surowo. Będę dobry dla ciebie i naszego
dziecka, a ty będziesz mieć możliwość ułożenia sobie życia z kimś
innym.
– A po porodzie też jest, kurde, super. Dupa boli, bo wie pani, jest
rozharatana, cycki pieką, jest się zmęczoną, nie można dojść do
siebie... Ja to ciągle płaczę. No i mi gorąco. Naprawdę nie wiem, kto
wymyślił, że macierzyństwo to błogostan.
Z gabinetu wyszła lekarka. Rozejrzała się po poczekalni i widząc
Jagodę, otworzyła szerzej drzwi.
– Nie.
Więcej Jagoda już nie słyszała. Nie wiedziała, ile czasu jej nie
było. Nie wiedziała też, gdzie była, gdy jej nie było. Na pewno nie
spała. Nie śniła. Po prostu na pewien czas przestała istnieć. Gdy
otworzyła oczy, ujrzała ukochane oblicze matki. Kobiecie nie
pozwolono czuwać w nocy przy córce, więc następnego dnia wróciła
najprędzej, jak mogła do szpitala. Głaskała czule dłoń swojego dziecka,
które w ciągu ostatniego roku wycierpiało tak wiele. Bała się
ponownego załamania psychicznego córki. Wiedziała, że jest
nadwrażliwa i wyrzucała sobie, że nie przygotowała ją na bezeceństwa
świata. Jako jedynaczkę trzymała ją pod kloszem i teraz, gdy Jagoda
wchodziła w dorosłe życie, zaczynało się to mścić na dziewczynie.
Dlatego nie winiła o nic córki, całą winę brała na siebie.
– Oj, na pewno!
– Mówisz poważnie?
– No, ciągle robię w Bałtyckiej. Fajna robota. Duży ruch, ale jest
też czas na kawkę. Fajni ludzie ze mną pracują. A ty dalej bawisz się w
dziennikarkę – stwierdził. – Może się zdziwisz, ale czasem słucham
twoich reportaży.
Dawid oparł się jedną ręką o poręcz krzesła i zsunął się lekko,
nadając swojej sylwetce wyluzowany wygląd.
– Nie obchodzi mnie, co sobie myślą te laski, skoro już z nimi nie
jestem – odparł szczerze.
Dawid zarechotał.
– Odejdź stąd.
– A jaka jestem?
– Nie mów w ten sposób do mnie. Nie ten rok i nie ta relacja.
– Nie bądź cienias. Na pewno nic się nie stanie. Ale ja już cię nie
namawiam, to musi być twoja decyzja. Sam wiesz najlepiej, czy jesteś
na tyle dobrym kierowcą, żeby bezpiecznie zajechać do domu –
dziewczyna wjechała na jego męską ambicję, wiedząc, że to
najskuteczniejsza metoda manipulacji.
– I co mu powiedziałaś?
– Powiedziałam mu, że nadal go kocham, ale to niewiele znaczy.
Że teraz jest inaczej, że mam Gabriela, swoje życie, ale on stwierdził,
że jemu wystarczy moja miłość i o resztę sam zadba.
– Wszystko się ułoży. Nie wiem jak, ale jakoś się ułoży –
powiedziała uspokajająco Zuzia.
Koniec:)
eh.