Download as pdf or txt
Download as pdf or txt
You are on page 1of 59

o 0^0

ANNA LEGEŻYŃSKA
EB
Dotychczas ukazały się

Janina Abramowska
Jan Kochanowski

Przemysław Czapliński
Tadeusz Konwicki

Piotr Śliwiński
Tadeusz Dołęga-Mostowicz
Wisława Szymborska
Józef Tomasz Pokrzywniak
Ignacy Krasicki

Antoni Smuszkiewicz
Stanisław Lem

Józef Ratajczak
Julian Tuwim

Bogumiła Kaniewska
Wiesław Myśliwski

Dariusz Śnieżko
Mikołaj Sęp-Szarzyński

Jan Galant
Marek Hłasko

W przygotowaniu

KrzysztofTrybuś REBiS
Cyprian Kamil Norwid
DOM WYDAWNICZY REBIS
POZNAŃ 1996
WSTĘP

WOLNOŚĆ I CZUŁOŚĆ

Maj 1995 roku. Ogromna aula poznańskiego uni­


wersytetu jest po brzegi wypełniona ludźmi. Na
podium drobna, uśmiechnięta pani w obszernej, do­
stojnej todze i akademickim birecie, która najwyra­
źniej czuje się zakłopotana. Obserwuje jątłum, jarzą
się światła, przemawiają uczeni - i jest w tej gali po­
uczenie rytuału z autentycznym wzruszeniem. Wi-
sława Szymborska otrzymuje tytuł doktora honoris
causa UAM, z inicjatywy tutejszych polonistów. Wi-
izę poetkę na tle postaci w gronostajach i zastana­
wiam się, co w niej teraz przeważa: napięcie czy wro­
dzone poczucie humoru? A może powtarza w my-
; ach fragment własnego wiersza: „I co tu robię?”
Zdumienie).
Wtem do podwyższenia podbiega dziewczynka,
7 Tzdąc właściwie, i podaje Szymborskiej pęk konwa-
Nagła zmiana uśmiechu na inny, najcieplejszy z moż­
nych, spontaniczne wyciągnięcie rąk do dziecka...

-7-
Teraz jest już sobą, nie Czcigodną Doktorantką, któ­ Mówiąc o wolności, mam na myśli niezależność
rej przyszło zmagać się z własną niechęcią do cele­ od mądrości apriorycznej, „gotowej” - tę Szymbor­
bry i reżyserowanej powagi. ska różnymi sposobami poddaje rewizji. Także nie­
Dziewczynka, choć zapewne wydelegowana przez zależność od artystycznych koniunktur - po doświad­
kogoś z dorosłych, naturalnie i bez poszanowania re­ czeniach młodości konsekwentnie trzyma się od nich
guł stosownych dla takiej chwili, zamiast laudacji prze­ poetka z daleka. I jeszcze suwerenność wobec różno­
kazała poetce radość ludzkiego spotkania - poza rakich przymusów rywalizacji, jaką podejmują
przestrzenią gry i konwencji, w której my, dorośli, współcześni pisarze - o czym najwymowniej świad­
tam zebrani, na wpół gombrowiczowsko trwaliśmy. czy zupełnie sporadyczna obecność Szymborskiej
Bo czyż można Szymborską serio odziać w togę? w mediach. W żartobliwym Nagrobku nazwała sie­
Unieruchomić w dostojeństwie, umieścić na podium bie kiedyś „staroświecką jak przecinek autorką paru
jak na Parnasie? Nie. Jednak życie zrobiło ten zaska­ wierszy”. Myślę, że przekornie zdefiniowała tym zda­
kujący kolaż; taki, jakie sama lubi wyklejać i posyłać niem swą niezależność.
znajomym. Mówiąc o czułości, mam na uwadze wrażliwość,
Zrozumiałam wówczas, że Szymborska nie jest - ezwyczajnie podatną na sygnały płynące „ze wszy­
tylko poetką intelektu. Ironia, chroniąca ją przed stkich stron świata” (jak pisze poetka w wierszu Uro-
wszelkimi zewnętrznymi próbami ograniczenia nie­ iy) i od różnych form bytu. Jej czułość objawia
zależności, okazuje się - mam pewność - rodzajem się w uważnej i wieloaspektowej obserwacji wszyst-
osłony, pod którą pulsuje czułość dla świata. Korzy­ • ego, co dotyczy człowieka. Człowiek w poezji
stając z licencji eseju (ale też zachowując w nawiasie Szymborskiej jest tajemnicą; wybrykiem natury, jej
pamięci odczytania już istniejące), chciałabym dalej ■ emancypowanym tworem, któremu zachciało się
śledzić takie właśnie cechy w opisie twórczości kra­ zczęścia, prawdy i wieczności (Stopociech). Pozna-
kowskiej poetki: wolności czułość. Zdąję sobie spra­ - ł tej tajemnicy prawdziwie fascynuje poetkę, która
wę z ograniczenia i skutków wyboru; pominę prze­ : -terpretując antyczno-renesansową definicję hu-
cież różne ważne wątki (np. wiersze o miłości czy ■anizmu, powiada: „Tylko co ludzkie potrafi być
godne osobnej analizy Lektury nadobowiązkowe). 7-2 . dziwie obce. / Reszta to lasy mieszane, krecia
Cóż; jak powiedziałaby sama Szymborska: „Wybie­ ->bota i wiatr” (Psalm).
ram odrzucając, bo nie ma innego sposobu, / ale to, '.t twórczość wyrasta z ciekawości poznania i po-
co odrzucam, liczebniejsze jest” (Wielka liczba). —eby ponownego nazwania spraw pozornie oczy­
-8- -9-
wistych. Bo Szymborska uprawia kunszt trudnych
oczywistości; zadaje pytanie: „I co tu robię?” Ale tak­
I
że: kim jestem, kim jesteśmy, my, ludzie? „Najwyż­
szą formą materii” - jak pisała w tomie debiutan­
ckim, czy też może - zastanawia się dziś - „pokole­
niem próbnym”, wyhodowanym w laboratorium
Wielkiego Eksperymentatora?
SZUKANIE SŁOWA
Poetycka antropologia Szymborskiej jest wiedzą
gromadzoną przez wiele lat. Początkiem tej wiedzy
EWOLUCJA POETYKI I ŚWIATOPOGLĄDU
była, jak dla niejednego z rówieśnych, fatalna -
i owocna - pomyłka. Pomyłka socrealizmu. Krót­
kotrwałe złudzenie, że idea wspólnego dobra musi Punkt wyjścia:
być wyrażona wspólnym językiem. Z tej pomyłki zro­ poezja - sztuka dla wszystkich
dziła się jednak wielka poezja. Pomówmy o jej gene­
zie i znakach szczególnych. Wielkopolskie korzenie, krakowska biografia; po-
. rodku - traumatyczne, bolesne doświadczenie woj-
Tak w skrócie można by ująć życie Wisławy
Szymborskiej, córki Wincentego Szymborskiego i An-
-y z domu Rottermund. Urodzona 2 lipca 1923 roku
Bninie (leżącym w pobliżu Kórnika, koło Pozna­
na), już od ósmego roku życia do dziś mieszka w Kra-
owie. Tam też ukończyła Gimnazjum ss. Urszula-
-ek. Podczas wojny przyszło jej zdawać maturę na
_nych kompletach; pracowała - jak wielu innych
-łodych w tym czasie - dorywczo i zapewne nie tam,
gdzie chciałaby (m.in. była urzędniczką na kolei).
• latach 1945-1948 studiowała socjologię i poloni-
~ kę na Uniwersytecie Jagiellońskim. „Nieformal­
ne”, jako czytelnik-amator zgłębiła też tajniki filo­

-11-
zofii, nauk przyrodniczych, historii sztuki i kilku in­
szczenia, i topikę budowania. W wierszu Krucjata
nych dziedzin (łącznie z pewną znajomościąjęzyka...
dzieci pisała: „Tam - w najżarliwszym z naszych
łowieckiego), o czym świadczą zarówno jej wiersze,
miast, / grzęzną twarzami w ciepłą krew / trupy dzie­
jak i systematyczne zapiski z Lektur nadobowiązko­
cięce”. Natomiast w wierszu Pokój powiadamiała:
wych. Od 1953 do 1981 roku pracowała w redakcji
Wyprzedzi komunikaty radosny serca alarm./ Szyb­
„Życia Literackiego”. Tam właśnie drukowane były
sza od światła jest wieść, / szybsza od wieści wiara”.
w stałej rubryce Lektury nadobowiązkowe, w formie
W 1945 roku Szymborska miała 22 lata, jej dia­
książkowej wydane w latach 1973 oraz 1981 i 1992. gnoza rzeczywistości wspierała się na psychologicz­
Dziś poetka kontynuuje je w „Gazecie Wyborczej”. nie oczywistych fundamentach: przepojonej grozą
Najpierw Szymborska podobno miała zdecydowa­
ramięci wojennej i głębokiej potrzebie przywrócenia
ny gust do prozy (napisała kilka opowiadań, których idu świata. „Mam w rękach siłę nienawiści, / Mam
nie opublikowała). Zadebiutowała w „Walce”, do­ gniew zwęźlony w krtani”, pisała rówieśniczka Róże-
datku do „Dziennika Polskiego”, gdzie 14 marca icza, który także z trudem dobywał z siebie głos
1945 roku ukazał się jej wiersz Szukam słowa. Pisała ? ?ety porażonego okrucieństwem wojennego kośzma-
w nim: „Chcę, niech jedno słowo / krwią będzie na­ i na podobieństwo obu twórczości zwraca uwagę
sycone, / niechaj jak mury kaźni / pomieści w sobie
acek Łukasiewicz w szkicu Wiersz wewnątrz gazety,
każdą mogiłę zbiorową”. (Wedle świadectwa Adama
Teksty Drugie” 1991, nr 4, któremu zawdzięczam
Włodka, utwór został zmontowany przez redaktorów
ez wyżej przytaczane cytaty). I jak Różewicz, szu-
z różnych fragmentów tekstu.) Próżno dziś w juwe-
i a Szymborska Słowa, właściwej dykcji, która wy­
niliach Szymborskiej poszukiwać śladów artyzmu zna­
dałaby ów gniew i nadzieję.
miennego dla jej dojrzałej twórczości. Warto jed­
Dla wiadomości młodych czytelników trzeba po-
nak o nich pamiętać dlatego, że wyrażały (zaimkami
sk, że nie od razu dykcją tą okazał się styl propono-
w liczbie mnogiej) doświadczenie generacji wojen­
any przez socjalistyczny realizm. Właśnie w tuż
nej, pokolenia-jak je wcześniej określił okupacyjny
7 i 7<ojennych wierszach pokolenia Szymborskiej do-
poeta i publicysta, Andrzej Trzebiński - „dramatycz­
nze widać, że najważniejszą tradycją było dziedzi-
nego”. Zarazem w utworach tych utrwalona została
. ~ o awangardy (szczególnie model liryki Przybo-
sytuacja powojennej, społeczno-ideologicznej inicja­
i Rychło pojawił się problem: jak pogodzić nie-
cji: Szymborska dzieli czas na ciemne „wczoraj” i peł­
: znoznaczną awangardową formę (wiersz, metafo-
ne nadziei „dziś”, uruchamia topikę wojny, czyli ni­
: z j ednoznacznie określonym światopoglądem? Po
-12-
-13-
zjeździe szczecińskim (1949), w okresie stalinizmu, uszczęśliwiania ludzi na siłę. No i wreszcie jeszcze jeden
tego po prostu nie dało się pogodzić, pozostawało wniosek: że można z tego zaślepienia jakoś się otrząsnąć,
że jednak można wyzdrowieć... (W. Ligęza, Przepusto­
zatem pisanie wedle zupełnie innej receptury lub też...
wość owiec. Rozmowa z Wisławą Szymborską, „Teksty
milczenie. Drugie” 1991, nr 4.)
Milczeli nieliczni (Herbert), którym się dziś to pa­
mięta jako jedną z ważniejszych zasług moralnych. Przytaczam tak obszerny fragment wywiadu z po-
Większość pisała; Szymborska również. Jej debiut e±ą nie tylko dlatego, że wypowiada się ona na te­
książkowy ukazał się w 1952 (miała wówczas 29 lat) mat swojej twórczości niezwykle rzadko i niechęt­
i nosił tytuł Dlatego żyjemy. Drugie wydanie ukazało nie, tym pilniej więc należy słuchać jej komentarzy.
się już w dwa lata później. W 1954 roku poetka opu­ Chodzi też o celność ogólnej diagnozy tamtych cza-
blikowała Pytania zadawane sobie. : ów, nieco innej niż np. rozpoznanie Czesława Miło-
Zbiorki te na ogół nie bywają komentowane w pra­ 5za ze Zniewolonego umysłu. Szymborska mówi tu
cach o Szymborskiej i zapewne nie byłoby warto wra­ 7 ? prostu o naiwności - z gatunku szlachetnych
cać do nich, gdybyśmy poprzestali na autoocenie sa­ prawdzie, niemniej w jej przekonaniu niewybaczal-
mej poetki: - e . którą można nawet usprawiedliwić w wymiarze
7 rywatnym, jednostkowym - ale nie publicznym,
Poezja dużo lepiej niż proza nadawała się do wygłasza­
nia, agitowania szybciej i skuteczniej. Myślowo nieskom­ zbiorowym. Oto więc pierwsza konkluzja, jaką moż-
plikowana, językowo też, przeznaczona była do budze­ • 2 uczynić na marginesie socrealistycznego epizodu
nia raczej emocji niż refleksji. Takie były i moje wiersze córy dla Szymborskiej wciąż przecież „epizodem”
z dwóch pierwszych tomików. Byłam wówczas głęboko me jest): szukając wówczas Słowa, poetka wiązała
przekonana o słuszności tego, co piszę - ale stwierdzenie
: mm funkcję perswazyjną; przypisywała mu moc for-
to nie zdejmuje ze mnie winy wobec tych czytelników, na
których moje wiersze może jakoś oddziaływały. (...) gdy­
- mania postaw wobec rzeczywistości. Dziś w zasa-
by nie ten smutek, to poczucie winy, to może nawet nie : - e z tego samego powodu nie udziela sobie rozgrze-
żałowałabym doświadczeń tamtych lat. Bez nich nigdy -z ni a, trwając w przekonaniu, iż „zawiniła” wobec
bym nie wiedziała, co to takiego jest wiara w jakąś jedy­ rzesnych czytelników. I jak gdyby nie dopuszcza
ną słuszność. I jak łatwo jest wtedy nie wiedzieć tego, -2 możliwości, że ów czytelnik w socrealistycznej
czego wiedzieć się nie chce. I do jakich akrobacji umy­
- : ■ ie mógł słyszeć co najwyżej nowomowę, nie sło-
słowych można się posunąć przy konfrontacji z cudzymi
racjami. Zrozumiałam też, że miłość ludzkości jest uczu­ : prawdziwe. Wydaje się zatem, że choć dzisiaj nie
ciem bardzo niebezpiecznym, bo najczęściej prowadzi do r i ona najmniejszych złudzeń, by poezja miała
-14- -15-
stać się artykułem powszechnego użytku (tylko „Nie­ Słomka porywu krótko płonie.
którzy lubią poezję” pisze w zbiorku Koniec i począ­ Pierwszy krok łatwy. Cięższy drugi.
Nie dość swą klasę rzucić. Trudniej
tek), to jednak nadal - a może jeszcze bardziej nii
jest żyć potrzebnie pośród ludzi.
dawniej ma poczucie odpowiedzialności za słowo Ciężki krok trzeci, czwarty, siódmy.
wydrukowane. Niech lekkość wiersza was nie złudzi.
W tomiku Dlatego żyjemy nie wszystkie
mieszczą się w schematach liryki agitacyjnej czy pa- Trudno upierać się przy obronie artyzmu tego te­
negirycznej, które chętnie łowi oko kiytyka-ideologa. kstu, choć i nie ma powodu, by na tle całej „produk­
Oko filologa odkryje tu zalążki późniejszej poetyki cji” poetyckiej socrealizmu jakoś go szczególnie de­
Szymborskiej: cechy struktury rytmicznej czy osobli­ precjonować. Interesujące jest tu wszakże wahanie,
wości stylu, które uległy utrwaleniu i udoskonaleniu, nieoczekiwane poczucie przymusu, jakiemu się ule­
przy redukcji innych. Po pierwsze zatem, obok wyra­ ga, wybierając „służbę ludziom”. Nie wystarczy en­
zistych współbrzmień pojawiają się rymy nieregular­ tuzjazm - słyszymy - wybór postawy nie jest aktem
ne, przybliżone czy trudne brzmienia (np. „zakuty w ulic ednorazowym, lecz procesem; wymaga wyrzeczeń.
granit / czołg uwiązł...”). Jest tutaj liryka roli i jakże Kto tak mówi? Ktoś, kto jest „obcy klasowo” (swoją
typowy dla późniejszej Szymborskiej chwyt enumera- <lasę bowiem porzuca), musi więc przyjąć nie swo-
cji, wyliczenia. Są rozmaite powtórzenia i nieregular- e wartości. Tak oto zaczynały działać wewnętrzne
ność strofy. Jeśliby szukać w tomie Dlatego żyjemy mechanizmy autokompromitacji poezji (i postawy)
socrealistycznej typowości, to przede wszystkim w sfe­ ; jcrealistycznej, zanim nawet sami twórcy wyekspli-
rze lirycznych tematów (praca, pokój, słuszne wybo­ owali wszystkie wątpliwości. Szymborska czuła za-
ry ideologiczne), choć i tu zdarzają się niespodzianki: em, że używa cudzego słowa. Rzadkie, lecz tym bar­
Zwierzęta cyrkowe (wiersz o tresurze, który można czy­ dziej wyraziste spięcia między porządkiem mowy
tać alegorycznie), W banalnych rymach (gdzie poja­ deologizowanej a rytmem mowy własnej w jej wcze-
wia się typ intymności niemożliwej w miłosnym mo­ snych tomikach były przygotowaniem, by tak rzec,
nologu jakiejkolwiek przodownicy pracy), Nie dość - 7'watnego przełomu, zanim jeszcze doszło do
wypowiedź dokumentująca niejednoznaczność kondy­ zwilży powszechnej. Oto jeden z przykładów ambi-
cji ideologicznej podmiotu: alencji, jakie dojrzewały w tej poezji: „Najwyższą
Nie dość, że serce po lewej stronie. : ~ną materii / jest człowiek, ziemi mieszkaniec”,
Uczę się myśleć, działać, mówić. . r-iamy w wierszu zatytułowanym - jakżeby ina­
-16- -17-
czej? - Z elementarza. I parę stron dalej znajdujemy ja tarsjusz
siedzę żywy na palcu człowieka.
tekst Zwierzęta cyrkowe:
Dzień dobry, wielki panie,
Przytupują do taktu niedźwiedzie, co mi za to dasz,
skacze lew przez płonące obręcze, że mi niczego nie musisz odbierać?
małpa w żółtej tunice na rowerze jedzie, Swoją wspaniałomyślność czym mi wynagrodzisz?
trzaska bat i muzyczka brzęczy, Jaką mi, bezcennemu, przyznasz cenę
trzaska bat i kołysze oczy zwierząt, za pozowanie do twoich uśmiechów?
słoń obnosi karafkę na głowie,
tańczą psy i ostrożnie kroki mierzą. Wielki pan dobry -
wielki pan łaskawy -
Wstydzę się bardzo, ja - człowiek. któż by mógł o tym świadczyć, gdyby brakło
zwierząt niewartych śmierci?
Źle się bawiono tego dnia: Wy sami może?
nie szczędzono hucznych oklasków, Ależ to, co już o sobie wiecie,
chociaż ręka dłuższa o bat starczy na noc bezsenną od gwiazdy do gwiazdy.
cień rzucała ostry na piasku.
Widać tutaj, w jakim kierunku zmierzała ewolucja
Chyba przesadą byłoby szukanie tutaj sygnałów ryki Szymborskiej: subtelność, wyrafinowanie i lek-
ideologicznego rewizjonizmu, ale na pewno uzasa­ ość formy (Słowa) stają się jak gdyby odwrotnie
dnione jest przypisanie Szymborskiej już w tym mo­ --oporcjonalne do wagi oskarżenia kierowanego pod
mencie wrażliwości - nazwijmy to - ekologicznej, i dresem człowieka, tej „najwyższej formy materii”.
która w następnych latach rozwinie się w zespół fun­ Pakt poetycki, jaki na pewien czas i z ograniczoną
damentalnych pytań o zależności między człowie­ :-sekwencjązawarła Szymborska z socrealizmem,
kiem a innymi postaciami bytu. Wystarczy przytoczo­ -izwałam wcześniej owocną pomyłką, próbując do-
ny utwór skonfrontować z wierszem Tarsjusz (z tomu . enić wjej wierszach to, co docenienia godne: auten-
Sto pociech, 1967), w którym Słowo poetyckie opali­ zm uwrażliwień. Oprócz przed chwilą wskazanej
zuje nieporównanie bardziej bogatą semantyką, ale rażliwości „ekologicznej”, dostrzec można jeszcze
dwuznaczność człowieczej roli wobec „braci mniej­ mą, która pozwala poetce dawniej i dziś pisać po
szych” jest nadal przedmiotem refleksji. Przeczytaj­ rrostu o tym, komu zadano cierpienie. Wrażliwość
my jeden z fragmentów: _ Krzywdę i ból, w jakiejkolwiek postaci zostanie

-18- -19-
uosobiona, przesądza o humanizmie całej twórczo­ listycznego patosu. Sól ironii, którą z każdym następnym
tomikiem coraz trudniej przełknąć, wytrąciła się z morza
ści Szymborskiej. W wierszach wczesnych pisała ona
dogmatycznej naiwności. (Klasapoezji, „Poznańskie Stu­
o chłopcu z Korei, któremu wykłuto oczy. W znacz­ dia Polonistyczne” 1995, z. 2.)
nie późniejszym wierszu Wietnam zajęła się tym sa­
mym: wojną i krzywdą pojedynczego człowieka
(matki i jej dzieci), bezbronnego wobec wykonaw­
„Niezliczone odmiany koloru szarego”
ców wyroków Historii. W najnowszym tomiku Ko­
niec i początek poszerza się zakres ogólności tematu
Wróćmy do chronologicznego porządku, w jakim
cierpienia, wojny i nienawiści, ale istnieje on nadal
r? zwijała się poezja Wisławy Szymborskiej. W 1957
i jest dla Szymborskiej równie aktualny. Paradoksal­
roku ukazał się tomik Wołanie do Yeti, w którym zna-
nie więc, bo jak gdyby wbrew cytowanej autocharak­
lazły się wiersze przepełnione nadal powojennym „gnie-
terystyce, to, co było dla poetki ważne u progu jej
em” (Jeszcze), ale już zmienił się repertuar py-
twórczości, przetrwało. Czułość na problem społecz­
■_3ń zadawanych przez poetkę sobie (i nam) jako isto-
ny, w najszerszym i najlepszym tego określenia zna­
: .e zwanej homo sapiens. Inaczej mówiąc, w Woła-
czeniu. Czujność wobec wszelkich przejawów ogra­
■-:< do Yeti dominuje perspektywa antropologicz­
niczenia wolności, czyli autonomii istnienia człowie­
na. człowiek jest tu usytuowany już nie tyle w struk-
czego i nie-człowieczego. Bez wątpienia dawno znik­
rjTze społecznej, co w wymiarze historii natural-
nął z wierszy Szymborskiej horyzont polityczny. Ist­
- e; Słynnym przykładem stał się wiersz Dwie małpy
nieje wszakże nadal horyzont społeczny. (Rację ma
Bruegła:
zatem Edward Balcerzan, wskazujący jej związek
ztradycjąmyśli pozytywistycznej; zob. W szkole świa­
Tak wygląda mój wielki maturalny sen:
ta, „Teksty Drugie” 1991, nr 4.) siedzą w oknie dwie małpy przykute łańcuchem,
Owocność socrealistycznej pomyłki polegała w przy­ za oknem fruwa niebo
padku Szymborskiej na tym, iż poetka nauczyła się i kąpie się morze.
sztuki dystansu i nieufności zarówno wobec nazbyt
Zdaję z historii ludzi.
prostej etyki, jak i ułatwionej estetyki. Słusznie więc
Jąkam się i brnę.
Piotr Łuszczykiewicz pisze:
Szpilki ironii w jej dojrzałych utworach, które bezlitośnie Małpa, wpatrzona we mnie, ironicznie słucha,
kłują czytelnika, wyciągnięte zostały z koturnów socrea­ druga niby to drzemie -

-20- -21-
a kiedy po pytaniu nastaje milczenie, wartości”, deklaruje poetka w Lekturach nadobo-
podpowiada mi . iązkowych. W poezji współczesnej rzadko spotyka­
cichym brząkaniem łańcucha.
ny jest tak wielopostaciowy dowcip, jak w jej utwo­
Zatarła się już regularność budowy wersów i stro­ rach. Najczęściej wynika on z obserwacji kontra­
fy, stosunkowo częsta we wczesnych utworach Szym­ stów między małym a dużym, ogólnym a jednostko­
borskiej. Wypowiedź liryczna jest tu ukształtowana wym, abstrakcyjnym a konkretnym. Oto w wierszu
wedle wzoru kolokwialnego, sytuacja szkolnego Czwarta nad ranem pisze Szymborska o bezsenności
„przepytywania” staje się charakterystycznym dla jdzi - jak ona wówczas - trzydziestoletnich, trapio­
Szymborskiej trybem refleksji egzystencjalnej (zob. nych niepokojem egzystencjalnym. Wszak o czym
E. Balcerzan, W szkole świata). Najistotniejszy jed­ można myśleć, gdy jest czwarta nad ranem; godzina
nak jest koncept odwrócenia ról: to nie człowiek przy­ kiedy wieje od wygasłych gwiazd / Godzina a-czy-
gląda się naturze, lecz odwrotnie, natura „sprawdza” -po-nas-nic-nie-pozostanie”. I oto puenta, dowcipna,
jego człowieczeństwo. Sytuacja jest o tyle dwuznacz­ :noć i nasycona głębszą refleksją o bezsenności jako
na, że wszak małpy zostały przezeń pozbawione wol­ przypadłości wyłącznie ludzkiej:
ności, a jednak słuchają człowieka „ironicznie”, więc
Nikomu nie jest dobrze o czwartej nad ranem.
z wyższością. Ironia jest funkcją rozwiniętej świado­ Jeśli mrówkom jest dobrze o czwartej nad ranem
mości, łatwo zatem odgadnąć, że to niekoniecznie - pogratulujmy mrówkom. I niech przyjdzie piąta,
człowiek jest „najwyższą formą materii”. W innym o ile mamy dalej żyć.
utworze z tego tomu, zatytułowanym Z nie odbytej
wyprawy w Himalaje, homo sapiens zostaje do pew­ Dowcip może u Szymborskiej łączyć się z kon-
nego stopnia zrehabilitowany („Yeti, nie tylko zbro­ . eptem konstrukcyjnym, opartym na grach logicz-
dnie / są u nas możliwe. / Yeti, nie wszystkie słowa / - r-słownych, np. w Atlantydzie polega on na upra-
skazują na śmierć”, pisze poetka). .mocnieniu alternatywności bytu jako rzeczywisto-
Do kwestii związków człowieka z naturą wypadnie :: jednorodnej: co było, i co mogło być, choć
nam jeszcze powrócić, tymczasem - szkicując zarys -rzeczne, jest tak samo wiarygodne. To tak, jak
ewolucji twórczości Szymborskiej - zwróćmy tylko .2-by znaki plus i minus neutralizowały się wza-
uwagę na obecność w omawianym zbiorku nowej emnie: „Istnieli albo nie istnieli. / Na wyspie albo
wartości: humoru. „Humor to młodszy braciszek po­ - e na wyspie. / Ocean albo nie ocean / połknął ich
wagi. (...) Uważam powagę i humor za równe sobie .. r o nie”. Nie trzeba dowodzić, iż relatywizm Szym­

-22 — -23-
borskiej także można objaśnić jako konsekwencję się w Soli (a następnie zyskuje na znaczeniu) nowy
odrzucenia jednoznacznego obrazu świata lansowa­ :emat: natura wobec kultury, biologia wobec sztu­
nego przez literaturę socrealistyczną. Zamiast jego ki. Kwintesencję tej problematyki znaleźć można
czarno-białych barw, poetka wybiera „niezliczone od­ ■ wierszu Kobiety Rubensa, którego analiza wyma­
miany koloru szarego” (Do arki, z tomu Koniec i po­ ca znajomości tyleż konwencji sztuki (średniowiecza,
czątek). raroku), co i reguł poetyckiej ironii. W następnych
Wołanie do Yeti różni się od wcześniejszej twór­ zbiorkach odwołania do sztuki będą pojawiać się
czości także tym, że patos pisania został tu zastąpio­ zadał (co także przyjdzie nam skomentować), zara­
ny „radością pisania”, to znaczy świadomością iż zem też ironia stanie się niezwykle nośnym chwy-
można wybierać pośród różnorodnych form lite­ :em artystycznym.
rackiego repertuaru, nie ograniczając się do „słu­
sznych” tematów i siermiężnej polszczyzny. Teraz
już nieomal każdy wiersz Szymborskiej staje się wy- Między ironią a elegijnością
cyzelowanąminiaturą wielkich problemów, zamknię­
tą i konsekwentnie uporządkowaną całością każdy W tomie Sto pociech (1967) wyrazisty staje się
wiersz naprawdę - jak chciał Przyboś - jest - i ntekst współczesności: osobliwości, dewiacji i mi-
w jej przypadku odkryciem nowej sytuacji lirycznej. XX-wiecznej kultury (m.in. Pieta, Film - lata
Trudno więc te teksty porównywać, trudno grupować :ć dziesiąte, Spis ludności), ale także temat histo-
w bloki inne niż problemowe - bo w kształcie języ­ ii Wietnam, Pisane w hotelu, Ścięcie, Monolog dla
kowym każdy z nich jest zjawiskiem „poszczegól­ •.zsandry), miłości i intymnego wyznania (Urodzo-
nym” i taki jest właśnie cel poetki: „chciałabym, aby Żywy), wreszcie upływu czasu (Śmiech, Album,
każdy mój wiersz był inny”, mówi ona w rozmowie ' :-nięć nareszcie). Szczególnie interesujący jest
z Krystyną Nastulanką (Sami o sobie, Warszawa rym zbiorze wiersz Radość pisania, który dotyczy
1975, s. 307). : zcji między sztuką a życiem; uważniej przeczyta-
Wydany w 1962 roku zbiorek Sól okazał się już - go w innym miejscu.
rewelacją krytyka jednoznacznie pisała o Szymbor­ Każdy kolejny tomik Szymborskiej staje się z bie-
skiej jako arcypoetce. Obok wyżej wymienionych z em lat coraz ważniejszym wydarzeniem w polskim
właściwości (refleksja antropologiczna, koncept, z . _ literackim.JTśze/fa' wypadek z 1972 roku jest
dowcip, relatywizm, idiom konwersacyjny) pojawia : rem utrwalającym opinię o Szymborskiej jako

-24- -25-
autorce poezji filozofującej; oto na jej liście pytań - Wierzę w wielkie odkrycie.
Wierzę w człowieka, który dokona odkrycia.
jak pisze w wierszu Schyłek wieku (KiP) - naiwnych,
Wierzę w przestrach człowieka, który dokona odkrycia.
od których jednak nie ma pilniejszych, pojawia się
następne, dotyczące motoru zdarzeń? Czym jest ko­ Wierzę w bladość twarzy,
nieczność, a czym przypadek, co kieruje ludzkim w mdłości, w zimny pot na wardze.
losem, jaki mamy wpływ na bieg rzeczy - zastana­ Wierzę w spalenie notatek,
wia się poetka, ponawiając to pytanie także w następ­ w spalenie ich na popiół,
nych latach (zob. zbiór Koniec i początek). Kwestią w spalenie co do jednej.
w pewnym sensie nową, a przynajmniej na nowo
sproblematyzowanąjest komunikacja międzyludz­ Autopolemiczny charakter Odkrycia przejawia się
ka: do jakiego stopnia możemy się porozumieć? Czy nie tylko w ostentacyjnie stylizowanej formie wier­
można być sobą czy też skazani jesteśmy na nieau- sza (takie litanijne powtórzenia, umacniające perswa-
tentyczność? Pojawia się zatem topos życia-teatru, - ność tekstu, lubiła liryka socrealistyczna, w tomie
który Szymborska uruchamia po to, by nadal zgłę­ y.atego żyjemy są tego przykłady; można je także
biać tajniki natury ludzkiej (zob. Wrażenia z teatru). cnaleźć w głośnym poemacie rozrachunkowym Ada­
I jeszcze jeden motyw jest w tym tomie stosunkowo ma Wbżyka, Poemat dla dorosłych, 1955). Ważne jest
nowy w jej twórczości: refleksja o śmierci {Spacer 7 rzede wszystkim zakwestionowanie kultu nauki, któ-
wskrzeszonego). -a nie chce pytać o etyczne konsekwencje swoich zdo-
Gdyby zaś utrzymać dalej intertekstualny tryb lek­ - czy. Uczony nie jest już jednoznacznie pozytyw-
tury, porównując dawne i kolejne utwory poetki, to rym bohaterem w poezji Szymborskiej, może bo-
okaże się, że są w nich nie tylko „pytania zadawane em ingerować w naturę, „korygować” jej prawa,
sobie”, ale i odpowiedzi sobie dawnej przeczące. Oto _ nawet bezwiednie służyć swoimi odkryciami spra-
bowiem w Odkryciu wyczytać można polemikę z mło­ e niszczenia życia. W dalszej części cytowanego
dzieńczym wierszem (małym poematem?) Miłość ersza uczony niweczy swoje odkrycie, ale to tylko
Marii i Piotra Curie (z tomu Dłatego żyjemy). Tam * motetyczny obraz, wyrażający wiarę poetki w „nie-
bohater mówił: „Mario, nasz trud nienadaremny”, za­ 7 -zy łożoną rękę”. Wiarę, która jest-jak pisze Szym-
tem po jego śmierci uczona kontynuuje badania („Ry­ x 7ska - „silna, ślepa i bez podstaw”.
suje twardą linię prostą. / Ta linia w górę będzie ro­ W ten oto sposób i czytelnik dokonuje pewnego
sła”). Tutaj zaś czytamy: zxrycia, tego mianowicie, że w poezji Szymborskiej

-26 — -27-
istnieje nieprzerwanie wymiar moralny. Chodzi jed­ -ego dałoby się wydestylować główne myśli zaprzą-
nak nie o etykę imperatywną (jak np. w twórczości ające uwagę poetki w całej jej twórczości:
Herberta), lecz - by tak powiedzieć - względnie po-
stulatywną. Na marginesie trzeba dodać, iż szczegól­ Autorkę gnębi myśl o życiu trwonionym tak lekko,
ne uwrażliwienie na problematykę moralną jest chy­ jakby go było w zapasie bez dna.
ba w równym stopniu związane z gorzkim doświad­ O wojnach, które - jej przekornym zdaniem -
przegrywane są zawsze po obydwu stronach.
czeniem epizodu socrealistycznego, co i pokoleniową
O „państwieniu się” (sic!) ludzi nad ludźmi.
tożsamością poetów, którzy przeżyli wojnę (wskaż- Przez utwór prześwituje intencja moralna.
my przykład Różewicza). Pod mniej naiwnym piórem rozbłysłaby może.
W 1976 roku ukazał się tom Wielka liczba stabili­
Niestety, cóż. Ta z gruntu ryzykowna teza
zujący poetykę Szymborskiej, jednak dość trudno
(czy aby jednak nie jesteśmy sami
przychodzi wyróżnić nam artystyczno-tematyczne pod słońcem, pod wszystkimi na świecie słońcami)
dominanty, bo skala możliwości jest rozległa: od te­ i rozwinięcie jej w niefrasobliwym stylu
matu egzystencjalnego (tytułowa Wielka liczba} do (mieszanina wzniosłości z mową pospolitą)
społecznego (Terrorysta, on patrzy), od formy styli­ sprawiają, że któż temu wiarę da?
Z pewnością nikt. No właśnie.
zowanej (Miniatura średniowieczna, Recenzja z nie
napisanego wiersza) do stylu potocznego (Ostrzeże­
Za to z pewnością każdy da wiarę, że wielkiego
nie), od liryki bezpośredniej (Podziękowanie, Po­
-zęba talentu, by tak fortunnie skojarzyć powagę
chwala siostry) do liryki roli (Żona Lota).
z -iepowagą, filozofię z humorem. W kolejnym to-
Najogólniej można rzec, iż są to wiersze o „życiu
~;e, zatytułowanym Ludzie na moście (1986), humo-
nie do pojęcia”(Utopia), których autorka trwa w nie­
est jakby mniej („Głupota nie jest śmieszna. / Mą-
ustannym zdumieniu nad dysproporcją między ogro­
irość nie jest wesoła”, czytamy w wierszu Schyłek
mem świata a ograniczeniem możliwości poznaw­
■: ku), ale pozostaje dowcip językowy i koncept (przy-
czych człowieka, uparcie pragnącego „zobaczyć do­
cadem znakomity Głos w sprawie pornografii).
kładnie cały ten nieład naraz” (Psalm). Niemniej swe
:omie tym pojawia się i nasila refleksja elegijna:
bardzo zasadnicze refleksje filozoficzne Szymborska
mowanie rozczarowań, bilans nie zrealizowanych
wyraża lekko, dowcipnie, nawet autoironicznie. Oto
• i zziei (Pisanie życiorysu), która wszakże nie osiąga
fragment wystylizowanej na krytycznoliteracki żar­
-acji tragicznej. Poetka, zgłębiając prawa przyro-
gon Recenzji z nie napisanego wiersza, utworu, z któ-
; doskonale opanowała też sztukę godnej akcepta­
-28- -29-
cji upływu czasu. Uroda świata jest tematem zadumy j-ze logiczno-formalnej. Stosunkowo często prze-
bardziej, niż dotąd u Szymborskiej, osobistej (Jar­ : nodzi teraz poetka od liryki roli (ułatwiającej zacho-
mark cudów, Do arki). anie dystansu wobec świata) do liryki bezpośre­
W najnowszym zbiorku Koniec i początek, który dniego wyznania (np. Pożegnanie widoku, Może być
ukazał się w 1993 roku, elegijność, pojęta jako spe­ - ez tytułu), która to forma pomaga odbiorcy utożsa­
cyficzny typ nastroju towarzyszący refleksji egzy- • mić podmiot wiersza z autorem. Można by rzec, iż
stencjalno-obrachunkowej, współistnieje z problema­ dzisiejsza Szymborska wchodzi w bliższą komitywę
tyką znaną już z wierszy wcześniejszych (jej główne ze swym czytelnikiem niż dawniej, pozwala mu -
hasła wywoławcze: przyczyna i skutek, przypadek :opniowo rezygnując z osłony ironicznej - zajrzeć
: konieczność, ogólność i poszczególność, przemija­ świat intymny i wypełniony łagodną melancholią.
nie człowieka i niezmienność praw przyrody). Ale Dzieje się tak być może również dlatego, że poetka
dodatkowo jeszcze można w zebranych tu wierszach _; wiadamia sobie, iż światu temu nie grozi wtargnię-
usłyszeć akcenty metafizyczne (wp. Rzeczywistość wy­ e przypadkowego intruza: poezję lubiądziś jużtyl-
maga, Może być bez tytułu), wkomponowane : .niektórzy” („będzie tych osób chyba dwie na ty-
w poetykę paradoksu: oto ludzkie życie, zdefinio­ ąc”). Ta refleksja, dotycząca procesu systematycz-
wane jako przerwa w nicości, „pobyt poza wieczno­ ■ ego ograniczania roli poezji w multimedialnej kul-
ścią”, ma wszelkie cechy eksperymentu (Wersja wy­ erze współczesnej, także należy do elementów stylu
darzeń, Może to wszystko), niezwykłej przygody, : egijnego, niemniej Szymborska dalekajest od wizji
która wszakże musi zakończyć się powrotem do Jed­ - astroficznej, w której słowo liryczne miałoby znik-
nostajnej” wieczności. W ten sposób dotyka Szym- | -ąć zupełnie:
borska, nie pierwszy raz, stosunkowo powszechnego
w sztuce tematu śmierci, ale znajduje dlań niezwykły (...) poezja nie odwołująca się do uczuć stadnych, poezja,
kształt artystyczny. Na przykład ukazuje pustkę po której racj?t bytu jest obcowanie sam na sam z czytelni­
kiem, musi pozostać sobą odporna na wszelkie technicz­
odejściu człowieka z perspektywy zwierzęcia:
ne mutacje. I mam nadzieję, że w sumie nie wyjdzie na
„Umrzeć - tego nie robi się kotu. / Bo co ma począć tym źle. Przynajmniej dopóki rodzić się będą ludzie
kot / w pustym mieszkaniu”. z nie zatraconą jeszcze zdolnością czytania. Nie do­
Koniec ipoczątek\esX tomikiem, w którym nie znaj- puszczam myśli, żeby ich rasa miała wyginąć wkrótce
dziemy tak wiele, jak w dawnych tekstach Szymbor- * do szczętu. (Fragment z Doctoris lectio, UAM Poznań
skiej, wierszy misternych i skomplikowanych wstruk- 1995.)

-30- -31-
Punkt dojścia: : -etacja gubi lub w znacznym stopniu zaciera wielo­
poezja - sztuka dla niektórych okie sensy tej liryki”, stwierdza Marta Wyka. „Moż-
-a oczywiście opisywać jej poetykę - ale sensy, które
Taką oto drogę przebyła Wisława Szymborska, ikrywa, można tylko przytoczyć”, dodaje Ewa Wie-
która w debiutanckim tomie pisała, iż pragnie wier­ pndt (zob. recenzje w materiałach z przewodu dok-
sze swe z uśmiechem „nieść do wsi i fabryk” {Osobi­ rskiego, Poznań 1995). „Wobec poezji tak olśnie-
ste), dziś natomiast wyznacza poezji rolę dialogu eli­ jącej każda analiza i każdy komentarz wydadzą
tarnego: „masowy odbiorca poezji to mit, który mi­ ę. niestety, stękaniem i gadaniną zaledwie”, uprze-
tem pozostanie” (Doctoris...). Zauważmy przy oka­ 120 Adam Zagajewski (Drugi oddech, Kraków 1978,
zji, że jest to droga ukierunkowana według dokładnie . 08). Nie zrażając się jednak tymi ostrzeżeniami,
przeciwnego wektora niż awangardowy projekt sztu­ roóbujmy dalej - choćby metodą stękania i gadani-
ki „dla dwunastu”, sformułowany w międzywojniu - rozpoznać, do jakiego stopnia poetycki szyfr
przez Tadeusza Peipera. O ile marzeniem awangardy erszy Szymborskiej można złamać.
było czytelnictwo masowe jako docelowy etap arty­
stycznej rewolucji, to zdobyczą pokolenia debiutują­
cego w zaczadzonej aurze socrealizmu stała się wie­
dza o konieczności ochrony poezji przed umasowie-
niem. Słowo, którego u początków poetyckiej bio­
grafii szukała Szymborska, okazało się słowem ta­
jemnym.
W tym może leży przyczyna, iż cytowana w pod­
ręcznikach, opisana przez badaczy, recytowana przez
amatorów - poezja ta, zamknięta w zaledwie dzie­
więciu szczupłych tomikach, „wymyka się tradycyj­
nym kryteriom interpretacyjnym”, powiada Leszek
Szaruga (Walka o godność, Wrocław 1993, s. 171).
„Twórczość Wisławy Szymborskiej nie poddaje się
łatwo presji krytycznych analiz. Pożyteczniej jest czy­
tać ją niż analizować, wydaj e się bowiem, że inter-

-32-
II lozofię „wielkiej liczby”. Mieści się w niej swoista,
poetycka antropologia i poetycka teoria ewolucji, nad
córą zamyśliłby się nawet sam Darwin.

FILOZOFIA WIELKIEJ LICZBY Istnienie ogólne i poszczególne

NATURA, CZŁOWIEK I CZAS Natura, człowiek i czas. Cóż w poezji bardziej oczy-
stego, niż te trzy hasła porządkujące treść dawnych
• spółczesnych wynurzeń lirycznych? W dziejach
. ~uki słowa naturze przeciwstawia się kulturę, czło­
W poetyckim świecie Szymborskiej orientować się nkowi - zwierzę, upływowi czasu - wieczność
trzeba podług współrzędnych zapożyczonych z dzie­ ■__,.anie. Tak zbudowane opozycje w wierszach
jów myśli filozoficznej. Nie będzie to jednak okre­ : r mborskiej przekształcają się w związki wzajem­
ślony i konsekwentny system, choć krytycy najchęt­ no dopełnienia: kultura jest przekształconą posta-
niej wskazywali związki tej twórczości z monadolo- . natury, człowiek - ewolucyjną podobizną swych
giąLeibniza, nurtami egzystencjalizmu, ewolucjoni- ici mniejszych”, czas - kategorią obejmującą
zmu, a także z metafizyką. Sama poetka zachowała nocześnie stałość i zmienność.
zdrowy dystans wobec takich rozpoznań, mówiąc: Ciągłość i płynność bytu egzemplifikuje poetka
ynnym wierszu W rzece Heraklita (S). Tytuł tego
Nie uprawiam wielkiej filozofii, tylko skromną poezję.
Egzystencjaliści są monumentalnie i jednostajnie poważ­
oru od razu proj ektuj e niepotoczną wiedzę o egzy-
ni, żartować nie lubią. Naprawdę nie czuję, żebym do tego . - : i, a jego konstrukcja ma „algebraiczny posmak”
typu myślenia szczelnie przylegała. W zbytniej powadze .ii to określił Jerzy Kwiatkowski; zob. Błazen i Hiob,
widzę zawsze coś odrobinę rozśmieszającego. (K. Nastu- ‘Zucze do wyobraźni, Kraków 1973, s. 341):
lanka, Sami o sobie, s. 305.)
W rzece Heraklita
Wolno zatem mówić - prawem myślowego skrótu - ry ba łowi ryby,
o synkretycznym złączeniu różnych teorii bytu, które ry ba ćwiartuje rybę ostrą rybą,
ryba buduje rybę, ryba mieszka w rybie,
składająsię na właściwą dla twórczości Szymborskiej
ryba ucieka z oblężonej ryby.
-34-
-35-
W rzece Heraklita syntezą: ogólność wyraża się w istnieniu poszczególnym,
ryba kocha rybę, :< edyncze - jest funkcją ogólnego. I zapewne byłby to
twoje oczy - powiada - lśnią jak ryby w niebie, sersz, jak sądził Kwiatkowski, o monotonii świata („ma­
chcę płynąć razem z tobą do wspólnego morza,
szyny z rybą”), gdyby nie zagadkowa puenta.
o najpiękniejsza z ławicy.
W zakończeniu wiersza monotonia nagle ulega za­
W rzece Heraklita poceniu. Jeśli bowiem eksperymentalnie oddzielimy
ryba wymyśliła rybę nad rybami, bie” powtórzenia od reszty, to sens strofy będzie
ryba klęka przed rybą, ryba śpiewa rybie, ustępujący:ja ryba (człowiek) pisuję małe rybytyAzr-
prosi rybę o lżejsze pływanie. ze i tak krótko, /że może to ciemność w zakłopotaniu
-iga? Ponieważ pisanie jest w tym wypadku także
W rzece Heraklita
ja ryba pojedyncza, ja ryba odrębna - oem istnienia, „zakłopotanie ciemności” (nicości?)
(choćby od ryby drzewa i ryby kamienia) :: wodzi, że dzieje się coś jawnie absurdalnego i nie-
pisuję w poszczególnych chwilach małe ryby ~-pwiedliwe go! Absurdem i niesprawiedliwością ze
w łusce srebrnej tak krótko, : ny potężnej natuiy jest wyznaczenie człowiekowi
że może to ciemność w zakłopotaniu mruga? r ania zbyt krótkiego, epizodycznego.
- rzeciwstawić temu można jedynie względną (z po-
Heraklit pov/iedział:panta rhei (gr. wszystko pły­
: z niemożności pełnego porozumienia) między-
nie), myśląc o zmienności bytu. Szymborska wycią­
. zzkąsolidarność, którąod najdawniejszych czasów
ga konsekwencje z myśli filozofa, akcentując „wszy­
iza - jak w Gilgameszu - sztuka. Szymborska
stko”, czyli jednorodność istnienia. Wszystko jest
- ze o tym z niepoważną powagą:
więc jednym, jakkolwiek to nazwiemy: organizmem
żyjącym, człowiekiem czy rybą. W wierszu został}’ Pojedynczy człowiek podnosi lament nad żałosnym lo­
uruchomione jak gdyby dwa punkty widzenia: ze­ sem innego pojedynczego człowieka. Dla poety jest to
wnętrzny i odśrodkowy. Z perspektywy pierwszego fakt historyczny wagi tak doniosłej, że nawet w najbar­
(który może być punktem widzenia jakiejś Nadświa­ dziej skróconej syntezie dziejów nie powinien być przeo­
czony. Ale, jak powiadam, poeta nie nadąża, poeta wle­
domości), nie ma różnicy między pojedynczą „rybą” cze się w ogonie. Na jego obronę można rzec tylko tyle,
a wszystkimi pozostałymi. W perspektywie drugiej ze przecież ktoś w ogonie wlec się musi. Już choćby dla-
(„rybiej”) byt składa się z istnień odrębnych, nietoż- tego, żeby zbierać rzeczy podeptane w tryumfalnym po­
samych. Paradoks powstaje nie wskutek tego, że oba chodzie praw obiektywnych. (Lektury nadobowiązkowe,
punkty widzenia się wykluczają, lecz właśnie jest ich Kraków 1992, s. 216.)

-36- -37-
Homo sapiens w wielkiej liczbie istnień wszelkich : ląga się Heraklitowa rzeka: „księga zdarzeń / zawsze
wydaje się drobiną- a jednak jego stosunek do natu­ rrwarta w połowie”, czytamy w wierszu Miłość od
ry jest pokorny i buntowniczy zarazem, bo określony pierwszego wejrzenia (KiP).
przez przemożną wolę istnienia poszczególnego (por. Mit Początku należy do porządku religii i kultury,
Zdumienie, Pod jedną gwiazdką). Pokora bierze się zrodziła go człowiecza ciekawość własnej genealo-
stąd, że człowiek dostrzega swe podobieństwo do i. Może więc towarzyszyć mu topika Raju, Arka-
organizmów innych: „Nic darowane, wszystko poży­ Złotego Wieku. W poezji Szymborskiej dzieje
czone. / Tonę w długach po uszy”, pisze Szymborska imo sapiens więcej mają wspólnego z historią natu-
w tomie Koniec i początek, zajmując się dowcipnym ralną, niż z historią sztuki, która owe mity i toposy
księgowaniem cielesnych, więc przemijalnych „dóbr”. y kreowała. Poetkę fascynuje nie tyle biblijna histo-
I zarazem w innym wierszu oświadcza: „mam ciało - a stworzenia, co ziemska prehistoria, w której mro-
pojedyncze, nieprzemienne w nic, / jestem jedno­ <ach dokonał się proces uczłowieczenia materii. Z jej ża­
razowa aż do szpiku kości” {Próba, WdY, podkr. łowanych okruchów można - metodą porównania -
A.L.) Ta sprzeczność między - rzekłby biolog - ge­ -sulić etapy tego procesu:
notypem a fenotypem jest w utworach Szymborskiej
fundamentem poetyckiej filozofii przyrody. Człowie­ W pierwszej gablocie
leży kamień.
ka determinuje przynależność do świata materii. Za­
Widzimy na nim
tem jego podległość prawom instynktu, fizjologii, niewyraźną rysę.
śmierci - jest rodzajem zniewolenia. Ale zarazem Dzieło przypadku,
świadomość tych praw kształtuje duchowość czło­ jak mówią niektórzy.
wieka - i to jest symptomem uwolnienia się rodzaju
W drugiej gablocie
ludzkiego od bezrozumnej natury. część kości czołowej.
Trudno ustalić -
zwierzęcej czy ludzkiej.
„Marny wyrodek kryształu” Kość jak kość.
Idźmy dalej.
(z wiersza Notatka, S)
Zmienia się wciąż postać świata, powiada poetka,
ale nie ma on ani wyraźnego Początku, ani wyrazi­ -^ki opis muzealnej obserwacji wykopalin mógłby
stego Końca; nie wiadomo, jak daleko i szeroko roz- . ej prowadzić banalnych zwiedzaczy do banalnej
-38- -39-
konkluzji, iż Natura stworzyła człowieka przez am- obec natury. Poetka bynajmniej nie wyraża tej kwe-
plifikację, komplikację i specjalizację „pomysłowe­ ni w tonacji tragicznej czy patetycznej. Przeciwnie;
go białka” (Tarsjusź). Słowem, homo sapiens powstał : ?niosłość filozoficznej refleksji o ewolucji, postrze-
w drodze ewolucji. W wierszu Szymborskiej konklu­ zanej jako redukcja-od-natury, kamufluje w wierszu-
zja jest mniej jednoznaczna: - dowcipie, który zaczyna się od wizji kosmicznej,
i kończy epizodem komicznym:
W pierwszej gablocie
leży kamień. Straciłam kilka bogiń w drodze z południa na północ,
W drugiej gablocie a także wielu bogów w drodze ze wschodu na zachód.
część kości czołowej. Zgasło mi raz na zawsze parę gwiazd, rozstąpiło się niebo.
Ubyliśmy zwierzętom. Zapadła mi się w morze wyspa jedna, druga.
Kto ubędzie nam. Nie wiem nawet dokładnie, gdzie zostawiłam pazury,
Przez jakie podobieństwo. kto chodzi w moim futrze, kto mieszka w mojej skorupie.
Czego z czym porównanie. Pomarło mi rodzeństwo, kiedy wypełzłam na ląd,
i tylko któraś kostka świętuje we mnie rocznicę.
Człowiek powstał więc przez odłączenie od ca­ Wyskakiwałam ze skóry, trwoniłam kręgi i nogi,
łości, przez redukcję jakiegoś praorganizmu; „ubył” odchodziłam od zmysłów bardzo dużo razy.
Dawno przymknęłam na to wszystko trzecie oko,
zwierzętom, kamieniom, żywiołom. Odłączył się, wy-
machnęłam na to płetwą wzruszyłam gałęziami.
rodził i... popadł w megalomanię. Chociaż jego ręka
jest „z płetwy rodem”, chociaż „oczami tylko widzi, / Podziało się, przepadło, na cztery wiatry rozwiało.
Sama się sobie dziwię, jak mało ze mnie zostało:
uszami tylko słyszy” (Sto pociech) i chociaż brak mu
pojedyncza osoba w ludzkim chwilowo rodzaju,
„zmysłu udziału” (Rozmowa z kamieniem) - czło­ która tylko parasol zgubiła wczoraj w tramwaju.
wiek ma się za coś wyjątkowego wśród innych stwo­ (Przemówienie w biurze znalezionych rzeczy, WW)
rzeń: Jesteśmy w dużo lepszej formie, / życie jest
piękne i ziemia jest nasza” (Szkieletjaszczura). ersz ten nazwałam dowcipem dlatego, że zawie-
^Człowiek -stopociech, pisze Szymborska w wier­ - „anegdotę”, oparty jest na zasadzie kontrastu
szu o takimże tytule, kpiąc z megalomanii naszego era nieoczekiwaną puentę. Sytuacja potoczna
gatunku, ale i współczując ludzkiemu stworzeniu. Bo . żzka: powiadomienie o zgubie w biurze rzeczy
jest ono wprawdzie „marnym wyrodkiem kryszta­ ~ . ezionych, została skojarzona z doniosłym wykła-
łu” (SP), lecz zachowało pamięć swojej genezy, ta - przemówieniem) o przebiegu ewolucji (reduk-
zaś staje się źródłem cierpienia: poczucia samotności 2-natury); ba, mowa tu nawet o wielkich prze­

-40- -41-
mianach europejskiej kultury („utrata bogów” w dro-1 Bo przecież chyba jest,
naprawdę się wydarzył
dze z południa na północ i ze wschodu na zachód).
pod jedną z gwiazd prowincjonalnych.
Istnienie poszczególne zostało pokazane jako konse- j Na swój sposób żywotny i wcale ruchliwy.
kwencja procesów ogólnych, historia świata—przed­ Jak na marnego wyrodka kryształu -
stawiona jak historyjka o rozpaczy roztargnionej dość poważnie zdziwiony.
podróżniczki, wędrówka przez ery - jak wędrówka Jak na trudne dzieciństwo w koniecznościach stada -
przez życie pełne strat. (Rejestr takich zgub zawiera nieźle już poszczególny.
(z wiersza Sto pociech, SP)
też wcześniej napisana Martwa natura z balonikiem).
Złączenie dwóch odmiennych porządków seman­ Konfrontacja gatunkowej poszczególności czło­
tycznych możliwe stało się poprzez udosłownienie nka z wielością tworów przyrody służy kompro-
zleksykalizowanych metafor (np. wyskakiwać ze rrritacji przekonania, iż człowiek jest panem stworze­
skóry, odchodzić od zmysłów, rozwiać się na cztery ni ale i wyrażeniu współczucia dla jego samotności
wiatry). śród natury. Szymborska ironizuje na temat ludz­
Ewolucja powoduje zatem izolację gatunku ludz­ ie) megalomanii, zarazem akceptuje też ludzką
kiego od jego praprzodków, z czego następnie rodzi Jomność. Dobrze widać to w żartobliwym wierszu
się tęsknota powrotu: nie do raju, lecz raczej do... ja­ ~-:bula, która jest „bytem niesprzecznym”, pozba-
skini. Barbarzyńca, ów człowiek pierwotny (lecz nie onym wnętrzności i, by tak rzec, tautologicznym.
prymitywny!), który „wygłowił się z pustki” (Jaski­ - rostota cebulowej struktury oznacza brak tajemnicy
nia, SP), to - zdaje się mówić Szymborska - wciąż ensu, człowiek natomiast zdaje się samą tajemnicą
nasze alter ego. Ono to właśnie sprawia, że podejmu­ ? elogiczną), ledwie „skórą przykrytą”. Co zatem
jemy próby powrotu do natury, co okazuje się, jak :r. lepsze: anatomia „gwałtowna” człowieka czy
czytamy w Rozmowie z kamieniem, niemożliwe; brak .stornia doskonała cebuli? Szymborska odpowiada:
nam „zmysłu udziału”. Cebula, to ja rozumiem:
Wyłączenie pojedynczej liczby gatunku ludzkiego najnadobniejszy brzuch świata.
z wielkiej liczby form natury rozważa poetka jako Sam się aureolami
fakt ambiwalentny; jest to rodzaj klęski, ale i rodzaj na własną chwałę oplata.
W nas - tłuszcze, nerwy, żyły,
heroizmu, zważywszy na dysproporcje między kiep­
śluzy i sekretności.
skim wyposażeniem genetycznym człowieka a osią­ I jest nam odmówiony
gniętą niezależnością: idiotyzm doskonałości.

-42- -43-
Wszystko i Nic Tyle naraz świata ze wszystkich stron świata:
moreny, mureny i morza i zorze,
Natura potrafi kreować byty doskonale proste, po­ i ogień i ogon i orzeł i orzech -
trafi też być hojna i rozrzutna, nawet „dopuszcza do jak ja to ustawię, gdzie ja to położę?
Te chaszcze i paszcze i leszcze i deszcze,
scen tak zbytkownych, / jak dziobak mlekiem kar­
bodziszki, modliszki — gdzie ja to pomieszczę?
miący pisklęta” (Tomasz Mann). Z perspektywy motyle, goryle, beryle i trele -
przyrody człowiek jest pewną anomalią: ssakiem, ale dziękuję, to chyba o wiele za wiele.
„z cudownie upierzoną watermanem ręką”. Jeśliby Do dzbanka jakiego ten łopian i łopot
jednak przyjąć antropocentryczny punkt widzenia i łubin i popłoch i przepych i kłopot?
i zobaczyć świat jako przestrzeń stworzonąd 1 a czło­ Gdzie zabrać kolibra, gdzie ukryć to srebro,
co zrobić na serio z tym żubrem i zebrą?
wieka, to właściwie zdumieć by się należało jego roz­
ległością, różnorodnością i nadmiarem form ma­ Jak widać, hojność przyrody jest nadmierna i nie-
terii. -: kłopotliwa, wszystkich darów nie da się spożytko-
W świecie jest wszystkiego stanowczo za dużo jak ać, ani nawet dokładnie im przyjrzeć; można je co
na możliwości „konsumpcji” istnienia poszczególne­ "A wyżej pogrupować według podobieństwa nazw
go. Zakresy poznania są ze strony człowieka ograni­ ' -zmień). W zakłopotanie wprawia osobę przyjmu-
czone, nie dysponuje on wszakże tak wyczulonymi s: ą myśl, iż dary są zbyt kosztowne:
zmysłami jak inne stworzenia, jego percepcja musi
Już taki dwutlenek rzecz ważna i droga,
z konieczności pozostać oglądem powierzchownym, a tu ośmiornica i jeszcze stonoga!
choć nie pozbawionym zachwytu. W wierszu Uro­ Domyślam się ceny, choć cena z gwiazd zdarta -
dziny (WW) Szymborska powtarza koncept konstruk­ dziękuję, doprawdy nie czuję się warta.
cyjny, jaki analizowaliśmy już wcześniej: zasadę in­ Nie szkoda to dla mnie zachodu i słońca?
terferencji wymiaru kosmicznego i jednostkowo-po- Jak ma się w to bawić osoba żyjąca?

tocznego. Prywatna i towarzyska sytuacja świętowa­ Skąd ten niepokój? Czyżby prezenty nie mogły
nia urodzin oraz przyjmowania powinszowań i pre­ - eżeć, poczekać „na później”, czyżby nie miały się
zentów, wyrażona przez idiom konwersacyjny, zosta­ - — dać? Tak właśnie; nie może wszakże nadmiaru
ła tu utożsamiona z biologiczną sytuacją narodzin, —ów gromadzić ktoś, kto jest w drodze: „na chwi-
przyjścia na świat. I oto Człowiek, główna postać tej -j jestem i tylko na chwilę (...) Pogubię te bratki
sytuacji, przyjmuje dary natury: :ośpiechu podróżnym”, czytamy dalej.
-44-
-45-
Zapytajmy więc, dokąd zmierza Człowiek w swej Nicość zatem ma swojądrugąstronę: „wszystkość”,
podróży? Z wierszy Szymborskiej (takich jak np. wielość, materialną konkretność. I to jest cud natu­
Jaskinia) wiemy już, skąd się zjawił: „wygłowił się” ralny, cud Początku. Szymborska próbuje jednak też
z pustki nieistnienia, powstał z kombinacji białka, dociec reszty; pyta o Koniec.
wygenerował z mutacji praorganizmów. Przedtem Zacytujmy raz jeszcze fragment z Urodzin-, oto po
na jego miejscu wyznaczonym przez naturę było Nic. wyliczeniu obfitości darów natury, pojawia się nie
To miejsce jednak zostało - prawem ewolucji - za­ rylko pytanie: „Jak ma się w to bawić osoba żyją-
pełnione, człowiek musiał się pojawić, powstać ca?”, ale i jeszcze ważniejsze powiadomienie:
z nieistnienia, przybyć z nieskończoności i nieprze-
Na chwilę tu jestem i tylko na chwilę:
strzeni. „Nieźle już poszczególny” (Stopociech) i kon­ co dalsze przeoczę, a resztę pomylę.
kretny, wyłonił się z ogólnej i nieokreślonej nicości. Jego Nie zdążę wszystkiego odróżnić od próżni.
życie jest jakby negatywem nie-życia.
Leśmian pisał o światach i za-światach; Szymbor­ Za nadmiarem form wykreowanych przez naturę
ska pisze o świecie, ale dużo wie o nie-świecie (jak to kryje się próżnia, pustka, nicość - taką konkluzję
ujmuje J. Kwiatkowski,Remont Pegazów, Warszawa ~ ożna wyczytać z dawnych i nowych wierszy Szym-
1969). Rzeczywistość negatywna w jej wierszach ? orskiej. W tomiku Koniec i początek została ona
(zob. Dworzec) zostaje skonfrontowana z rzeczywi­ •: vnież wyeksplikowana: „Tak wiele jest Wszystkie-
stością obiektywną, jedna wobec drugiej jest syme­ ./ że Nic jest całkiem nieźle zasłonięte” (Rzeczy-
tryczna. „Nicość przenicowała się także i dla mnie”, tość wymaga). Życie człowieka jest więc tylko
pisze poetka, dowodząc, że każdy element istnienia ? rzerwą w nicości, pobytem na ziemi „w ludzkim
posiada swój duplikat w nieistnieniu: . - vilowo rodzaju” {Przemówienie w biurze...), ale
- rnieważ „przywiało” go z nieskończoności, do tej­
O mój tutaj spotkany, tutaj pokochany,
już tylko się domyślam z ręką na twoim ramieniu, że niewiadomej nieskończoności powrócić musi.
ile po tamtej stronie pustki na nas przypada, W dawnych wierszach Szymborską fascynował
ile tam ciszy na jednego tu świerszcza, ; : wnie sam fenomen życia, które obserwowała pod
ile tam braku łąki na jeden tu listeczek szczawiu, ’;*m poetyckim mikroskopem, ze szczególnym upo-
a słońce po ciemnościach jak odszkodowanie
: oaniem analizując okazy nieregularne i nietypowe,
w kropli rosy — za jakie głębokie tam susze!
(z wiersza *** (Nicośćprzenicowała się
strzykwa, dziobak, tarsjusz (malajska małpiatka),
także i dla mnie...), WW) ~ wreszcie... człowiek.

-46- -47-
Następnie w jej wierszach pojawiło się pytanie o si­ nice możliwości człowieka, opisywać - relatywnie -
łę sprawczą bytu. Przywiało człowieka z nieskończo­ próby ich pokonywania: wzloty ponad grudkę Ziemi,
ności, ale komu ta siła podlega? ale także umiejętność przyszywania guzika do ręka­
Hipoteza dotycząca energii, która uruchamia i wy­ wa. W obu przypadkach człowiecza aktywność jest
łącza życie, stała się tematem żartobliwie ironiczne­ przekroczeniem jakiejś indywidualnej normy, wyda­
go wiersza Może to wszystko (KiP). Metaforą wszech­ rzeniem w laboratorium życia: „Ktoś woła w unie­
świata jest w nim laboratorium, gdzie ludzkość ist­ sieniu: / Zawiadomić Szefa, / niech przyjdzie i sam
nieje jako materiał eksperymentalny: popatrzy!”
Podobny w pomyśle jest wiersz Wersja wydarzeń,
Może jesteśmy pokolenia próbne? z tego samego tomu: Ziemia ukazana tu została jako
Przesypywani z naczynia w naczynie, cel poznawczej podróży. Z jednostajnej wieczności
potrząsani w retortach, przybywający na nią „ryzykanci” muszą godzić się
obserwowani czymś więcej niż okiem,
na cierpienie ciała, ideologiczne szaleństwa i wojny,
każdy z osobna
brany na koniec w szczypczyki?
_łomną miłość, nietrwałą sztukę. „Świat, co miał nas
ptaczać, / był w bezustannym rozpadzie”. W ko­
Może inaczej: smicznej perspektywie ziemskie życie nie wydaje się
żadnych interwencji? zodne wyboru, lepiej może byłoby trwać w nie zna­
Zmiany zachodzą same
nej upływu wieczności. Okazuje się jednak, że nie
zgodnie z planem?
Igła wykresu rysuje pomału
czystko tutaj jest takie, na jakie wygląda: słaba ro­
przewidziane zygzaki? sną mocno czepia się skały, niewielkie zwierzę
z dużą wytrwałością wydobywa się z nory. Mozół eg­
Hipoteza jest dwuwariantowa: rozwój życia doko­ zystencji jest czymś tajemniczym: iście „ziemskim”
nuje się według planu Konieczności lub mocą Przy­ z ezprzykładnym. Pobyt na Ziemi w ostatecznym ra-
padku, niemniej zawsze jest obserwowane („czymś . ■ unku okazuje się czasem nie straconym, przerwa
więcej niż okiem”), dzięki czemu nie wymyka się nie-życiu jest szansą poznania wszystkiego, co
spod kontroli. Należy zatem tę hipotezę pojmować -dzkie i we wszechświecie jedyne: „Kilkoro / wyru­
jako założenie istnienia teleologii, celowości bytu. szało już nawet z powrotem. / Ale nie w naszą stronę.
Ku czemu miałby on zmierzać? W wierszu Szym­ akby coś pozyskanego? niosąc?”
borskiej eksperyment z egzystencją ma określać gra­ Ziemska przestrzeń jest w wierszach Szymborskiej

-48- -49-
ukazywana jako zdumiewające arcydzieło natury, za­ Między paleolitem a czasem gwiezdnym
wiły i gęsty „haft” {Może być bez tytułu, KiP), w któ­
rym trudno pojedynczej istocie dojrzeć sens global­ Relatywizm Szymborskiej wynika z jej poetyckiej
ny - nie może ona ani osiągnąć właściwej do tego filozofii przyrody, dotyczy postrzegania praw bytu,
perspektywy, ani ustalić hierarchii elementów. Da­ dmian i przemian materii. Wiążąsię one nieodłącz­
remne próby ogarnięcia całości (Wszystkiego) lepiej nie z czasem.
więc zastąpić kontemplacją elementu Poszczególne­ Temporalne motywy są w wierszach autorki Wiel­
go, bytu autonomicznego, który w innym wymiarze kiej liczby rozsiane gęsto, ilekroć poetka podejmuje
także jest całością: rozważania na temat związków człowieka z naturą
- lekroć czas staje się głównym „sprawcą” zdarzeń.
Tak się złożyło, że jestem i patrzę.
- ierwszązatem odmianąjestczas ewolucji, dotyczą-
Nade mną biały motyl trzepoce w powietrzu
skrzydełkami, co tylko do niego należą dziej ów przyrody.
i przelatuje mi przez ręce cień, Obejmuje on ogromne interwały: zamierzchłe epo-
nie inny, nie czyjkolwiek, tylko jego własny. bezmiaiy działania żywiołów, fantastyczne domy-
y obrazów prażycia. Szymborska z niejakim upodo-
Na taki widok zawsze opuszcza mnie pewność,
- iniem ekspediuje swą wyobraźnię w najodleglejszą
że to co ważne
ważniejsze jest od nieważnego. rrzeszłość, by rozwiązać zagadki „jurajskiego par-
{Może być bez tytułu) .": jakie stworzenia zamieszkiwały ziemię, kiedy
■ e było jeszcze człowieka? Jakie moce sprawiły, że
Pisząc o względności odczucia form bytu jako waż- ę pojawił? Jakim sposobem zdołał on, „mamy wy­
nych i nieważnych, dochodzi Szymborska do relaty­ rek kryształu”, zawładnąć ziemią?
wizmu. Ten zaś jest nie tylko zaprzeczeniem wszel­ Czas ewolucji jest progresywny, wraz z jego
kich postaw dogmatycznych, ograniczających wol­ .r-ywem przybywa wielości świata, choć sens te-
ność wyboru tego, „co ważne”, ale nadto wymaga , rozrostu człowiekowi nie wydaje się czytelny,
postawy akceptującej: czułości na urodę świata i czu­ . sama natura, Wielka Matka - powiada Szymbor-
łości dla mieszkańców świata. • w wierszu płodności z paleolitu (SP) -jest
e na, bezrozumna, zajęta stwarzaniem życia, lecz nie
. r rjąca o proporcje między ogólnym a poszczegól-
- -m bytem:
-50- -51-
wydeptana w krzakach.
Jest świat? No to i dobrze.
Wiatr, żeby rozwiać chmury,
Obfity? Tym lepiej.
musiał je wcześniej tu przywiać.
Mają się dokąd porozbiegać dziatki,
I choć w pobliżu nic się wielkiego nie dzieje,
mają ku czemu wznosić głowy? Pięknie.
świat nie jest przez to uboższy w szczegóły,
Tyle go, że istnieje, nawet kiedy śpią
gorzej uzasadniony, słabiej określony,
aż do przesady cały i prawdziwy?
niż kiedy zagarniały go wędrówki ludów.
I zawsze, nawet za plecami, jest?
To dużo, bardzo dużo z jego strony.
Konfrontując wielki czas dziejów natury z historią
Człowiecza wiedza o przeszłości ziemi, gromadzo­ r corzoną przez człowieka, poetka odsłania relatyw-
na przez archeologię i muzea, jest rozdrobniona i nie­ ność „nieważnego” i „ważnego”.
spójna, przez co tworzony na jej podstawie obraz Człowiekowi ważny zdaje się jego własny czas
dziejów nie wydaje się wiarygodny. Z nauką może egzystencji. Ma on w odniesieniu do całego gatunku
konkurować wyobraźnia, która potrafi złączyć po­ snarakter niewzruszenie cykliczny, kolejni ludzie
szczególne z ogólnym, kroplę deszczu - z niezmien­ rodzą się, dorastają i umierają, a ich poszczególna
nym żywiołem wody, i w ten oto sposób wielki czas ■ ożsamość zaciera się w bezimiennej ogólności (por.
ewolucji zostaje objęty klamrą. W teraźniejszości ist­ Fotografia tłumu, Ałbum). W perspektywie jedno­
nieje cała przeszłość: „Było to dawno i było to wczo- oko wej czas egzystencji różnicuje się jednak dzięki
raj”(...) „Cokolwiek kiedykolwiek gdziekolwiek się śmieniu selektywnej pamięci, która miesza epizo-
działo / spisane jest na wodzie bąbel” (Woda, S). prawdziwe z domyślanymi (Pamięć nareszcie),
Sama natura jest archaicznym i wielogłosowym s ę ze snem, prawdę z fikcją. „Pamiętam kilka zda­
tekstem, powiadamiającym o przeszłości: tworzą go rzeń”, pisze Szymborska o przeszłości (dzieciństwie)
żywioły, flora i fauna. Zapisana w nich historia ma wierszu Śmiech (SP). „Wszystko moje, nic wła­
rytm inny niż dzieje cywilizacji. Przewroty, bitwy ipa- snością, / nic własnością dla pamięci”, mówi w Ele-
kty - pisze Szymborska w wierszu Może być bez ty­ ; podróżnej (S).
tułu (KiP) - wypełniają ludzką pamięć, która pozo- Pamięć ludzka jest mitotwórcza i kreacyjna (zob.
staje obojętna na „zdarzenia błahe” w przyrodzie: :mięć nareszcie), a zarazem redukcyjna i uboga:
r-ześłepia ciągłość bytu. Wystarczy „zapytać” ją
To drzewo to topola zakorzeniona od lat. : oś zwykłego, na przykład o jeden dzień z prze-
Rzeka to Raba nie od dziś płynąca. o ości - i nie potrafi go w swych zakamarkach od­
Ścieżka nie od przedwczoraj
-53-
-52-
szukać. Co działo się dnia 16 maja 1973 roku? - py­ się dzieje. Przeszłość natomiast istnieje jako hipote­
ta Szymborska w wierszu tak właśnie zatytułowanym za, podobnie też przyszłość (por. Rachunek elegijny).
(KiP): Konsekwencją upływu czasu ewolucji jest przyby­
Jedna z tych wielu dat,
wanie tworów natury, efektem działania czasu egzy­
które nie mówią mi już nic. stencji - „brzydkie niszczenie się ciała” (Wersja wy­
darzeń), ale i konstytuowanie się czegoś, co nie mie­
Dokąd w tym dniu chodziłam,
ści się w genetycznym kodzie przyrody. W wierszu
co robiłam - nie wiem.
Nic darowane (KiP) Szymborska dowcipnie reinter-
(.... )
Lżej by mi było myśleć, cretuje wiedzę o tym, że w naturze nic nie ginie:
że umarłam na krótko,
niż że nic nie pamiętam, Nic darowane, wszystko pożyczone.
choć żyłam bez przerwy. Tonę w długach po uszy.
(.... ) Będę zmuszona sobą
Wypełniały mnie uczucia i wrażenia. zapłacić za siebie,
Teraz to wszystko za życie oddać życie.
jak kropki w nawiasie.
Tak to już urządzone,
Przeszłość rekonstruowana z pamięci jest zatem że serce do zwrotu
ułudą i niczym innym być nie może, skoro działa pra­ i wątroba do zwrotu
wo zmienności i płynności bytu. W Heraklitowej rze­ i każdy palec z osobna.
/......./
ce „nic dwa razy się nie zdarza”, czasu nie można
Spis jest dokładny
wstrzymać ani odwrócić. Liczy się więc teraz: chwi­ i na to wygląda,
la, która minie; minie, „a więc to jest piękne” (Nic że mamy zostać z niczym.
dwa razy, WdY).
Czas egzystencji jest czasem teraźniejszym (jako Zdawałoby się, że egzystencja człowieka kończy
forma gramatyczna taki też dominuje w poezji Szym­ : cilansem zerowym, materia krąży, „pożyczone”
borskiej). Nie pozostaje on w kolizji z czasem prze­ cło wraca do natury. Wsłuchajmy się jednak w os-
szłym (czasem ewolucji), gdyż „ma bujnąprzeszłość mi wers: mamy pozostać z niczym. Kryjąsię w nim
chwila nawet ulotna” (Może być...), ale ma tę nad nim : ednoznaczne konotacje słowa „zostać”, które oz-
przewagę, iż jest bezaltematywny. Dzieje się to, co s sza tu zarówno pozostanie w czymś (materii w na­
-54- -55-
turze), jak i pozostanie z czymś, co od natury już nie zeutn (S), „z braku wieczności zgromadzono / dzie­
pochodzi: sięć tysięcy starych rzeczy”. Przedmioty, które dalej
wymienia, to drobiazgi codziennego użytku: talerze,
Nie mogę sobie przypomnieć wachlarz, szpilka, rękawica, but. Ale bynajmniej nie
gdzie, kiedy i po co
są to - jak mógłby przeciętny zwiedzacz sądzić - rze­
pozwoliłam otworzyć sobie
ten rachunek. czy martwe. W poetyckim świecie Szymborskiej
przedmioty „cichutko triumfują w czasie”, szpilka
Protest przeciwko niemu shichocze, but zwyciężył nad nogą. Między rzeczą
nazywamy duszą.
- człowiekiem, jej twórcąi użytkownikiem, toczy się
I to jest to jedyne,
czego nie ma w spisie. • alka. Stawkąwniej jest przetrwanie, przekrocze-
zie bariery dopuszczalnego w świecie materii czasu
Cytowany wiersz znalazł się w tomie Koniec i po­ śmienia.
czątek, który tym różni się od wcześniejszych zbio­ Rzecz, służąc człowiekowi, pozostaje z nim w zwią-
rów Szymborskiej, iż poszerza się w nim zakres opi­ metonimicznym: jest częścią całości (korona -
su ludzkiej egzystencji. Poetka eksponuje nie tylko zęścią koronowanej głowy, but - częścią obutej
cykliczność obrotów „koła życia” (por. implikacje : gi, suknia - częścią odzianego ciała).
głównego tytułu), ale i dopełnia ewolucjonistyczną Poezja Szymborskiej jest liryką czułości na wszy­
definicję egzystencji o sens metafizyczny. W wier­ to, co poszczególne (jej wyobraźnia, czytamy, „źle
szu Jawa pisze: „Bez nas snów by nie było. / Ten, i aie radzi z wielkimi liczbami”). Rzecz odłączona
bez którego nie byłoby jawy / jest nieznany”. trwalsza od człowieka zyskuje, by tak rzec, poszcze-
Trzeciąpłaszczyznę temporalnąw liryce Szymbor­ -: mość negatywną; jest naruszeniem przez kulturę
skiej określmy jako czas kultury; rozgrywają się ■zadku natury. Kłóci się to jednak z porządkiem
w nim dzieje cywilizacji i sztuki. Konsekwencją ! lata, w którym natura ma wyraźną hegemonię
upływu tego czasu staje się oddzielenie podmiotu od rrzypomnijmy Urodziny). Dlatego w zakończeniu
przedmiotu, którego autonomia jest w poezji Szym­ -■sza Muzeum poetka zapewnia: „Co do mnie,
borskiej składnikiem ironicznego modelu świata. r ę. proszę wierzyć. / Mój wyścig z suknią nadal
Z wiedzy potocznej o tym, iż przedmioty zwykle r a". Jest w tym oświadczeniu niezgoda na przewa-
trwają dłużej niż ludzie, wyprowadza Szymborska I .: materii nieożywionej nad egzystencją.
wnioski filozoficzne. Oto, powiada w wierszu Mu- Dzieje kultury są dziejami twórczej myśli człowie­

-56- - 57-
tamy - maj został „delikatnie, ale stanowczo wstrzy­
ka; rozwijająsię kumulatywnie i przejawiająpoprzez
many”. W wierszu Radość pisania „Okamgnienie
rzeczy. Ale świadectw jest więcej niż możliwości
□wać będzie tak długo, jak zechcę, / pozwoli się
przełożenia ich znaczeń na doświadczenie współ­
podzielić na małe wieczności / pełne wstrzymanych
czesne:
w locie kul”. Tutaj pytanie o to, dokąd biegnie „napi­
Na wzgórzu, gdzie stała Troja, sana sama”, jest pytaniem retorycznym i przewrot­
odkopano siedem miast. nym: sama nie biegnie, ruch jest pozorny. Radością
Siedem miast. O sześć za dużo artysty jest możność wstrzymania elementarnego pra­
jak na jedną epopeję. sa natury, czyli upływu czasu.
Co z nimi zrobić, co zrobić?
Subtelną, przy użyciu ironii przeprowadzoną ana-
- pyta Szymborska w wierszu Spis ludności (SP). :zę tego samego problemu zawarła Szymborska
Wobec tego rekonstrukcja minionych kultur może wierszu Ludzie na moście. W pierwszych wersach
przebiegać wedle scenariuszy dowolnych (jak domy­ pojawia się „fałszywa” teza: „Dziwna planeta i dziw-
ślanie Atlantydy), prawda mitu nie jest analogiczna na niej ci ludzie. / Ulegajączasowi, ale nie chcągo
wobec prawdy współczesności (Streszczenie, Żona _znać”. Artysta-buntownik (tutaj twórca obrazu, Hi-
■ ?shige Utagawa) spowodował, iż czas „potknął się
Lota), percepcja kulturowej przeszłości możliwa wy-
daje się jedynie jako percepcja fragmentu (Elegia upadł”, sztuka triumfuje nad życiem, patrzący na
?raz ludzie odnajdują w namalowanej rzeczywisto-
podróżna, Pogoń).
„Przybywa nam dawności, / robi się w niej tłoczno”, : także siebie. Sztuka zatem jest „zemstą ręki śmier-
ale jedynym pożytkiem, jaki z tego można uczynić, e.nej” (Radośćpisania) nad naturą. KomentującLu-
jest rozpoznanie tego co zewnętrzne; dawnej formy, żzi na moście, Stanisław Barańczak tak objaśnia sens
a nie treści. Mówiąc bardziej precyzyjnie: rozpo­ ■tersza:
znanie stylu, wjakim się dawność utrwaliła. W twór­
czości Szymborskiej pojawiają się obnażenia anato­ artysta jest właśnie po to, aby „zatrzymywać czas” i w ten
sposób demonstrować, iż nawet „ulegając” czemuś - cza­
mii dawnej sztuki; pastisze i parodie (Kobiety Ruben-
sowi, śmierci, przemocy, niewoli - mamy prawo „nie
sa, Mozaika bizantyjska, Miniatura średniowieczna, chcieć uznać” swojej podległości, mamy możność wyra­
Streszczenie, Pejzaż). zić „swój sprzeciw”. (Przed i po. Szkice o poezji krajowej
W przeciwieństwie do natuiy, atrybutem czasu kul­ przełomu lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, Lon­
tury jest bezruch. W pejzażu starego mistrza - czy­ dyn 1988, s. 116.)

-59-
-58-
Wydaje się jednak, że można sens utworu odczy­ sji życia Baczyńskiego (który - być może - wypo­
tać jeszcze inaczej, poszerzając zakres obecnej w nim czywałby w pensjonacie, jak inni literaci zimą), nie
ironii. Ludzie spoglądający na obraz „wierząw swo­ ma hipotezy poetyckiej twórczości, jest tylko hipote­
im zuchwalstwie, / że tak jest rzeczywiście”. Tak za niszczejącego ciała:
mówi podmiot 'wiersza, ale tak nie myśli Szymbor­
ska, świadoma umowności i bezradności sztuki wo­ Z bródką przyciętą w szpic,
bec przemijania. Ironia w tym wypadku polega na łysawy, siwiejący, w okularach,
sprzeczności między znaczeniem wyrażonym a im­ o pogrubiałych i znużonych rysach twarzy,
- z brodawką na policzku i fałdzistym czołem,
plikowanym. jakby anielski marmur oblepiła glina -
Ars longa, vita brevis (łac. sztuka jest wieczno­ (z wiersza W biały dzień, LnM)
trwała, życie krótkie) - z tej oczywistej prawdy snuje
poetka nieoczywiste konkluzje. Skoro sztuka chce Upływ czasu oddziela twórcę od dzieła, życie - od
imitować wieczność, przesądza to o jej ogranicze­ ruki. Powtórzmy: Szymborska jest po stronie ży-
niach i słabości: wieczność jest bądź co bądź jedno­ : :a. Nie tyle jednak po stronie ogólnych praw trium-
stajna (Wersja wydarzeń), a życie (jawa) ma jednak \ ącej natury, co po stronie życia poszczególnego,
niezliczone odmiany szarości. Szymborska jest, jak -dzkiego. Skupia na nim czułą uwagę, dzięki czemu
sądzę, po stronie życia. my odkrywamy w jej wierszach, że najważniejszy
ż-s: czas egzystencji. Wielki i ogólny czas ewolucji
Trwałość kultury okazuje się w poetyckim świecie
- irury) zdaje się tu równie abstrakcyjny (Nadmiar),
autorki Ludzi na moście złudzeniem, prawdziwie trwa­
-< i „czarno-białe” prawa rządzące światem dzieła
łe są moce natury i wynikłe z nich cierpienie ciała:
ruki (Radośćpisania). Ani czas gwiezdny, ani czas
Nic się nie żmieniło.
Ciało jest bolesne, sztuki - z perspektywy ludzkiej - nie płynie. „To, co
/.... / naprawdę płynie, to krew szybko schnąca” - powia-
Nic się nie zmieniło. n Szymborska (Rzeczywistość wymaga, KiP).
Chyba tylko maniery, ceremonie, tańce.
Ruch rąk osłaniających głowę
pozostał jednak ten sam.

- pisze poetka w wierszu Tortury (LnM). W „apo­


kryficznym” wierszu o możliwej, nie tragicznej wer­

-60-
ten odzwierciedla model umysłowości (wiedzy, świa­
III topoglądu) nie jakiejś abstrakcyjnej kategorii socjo­
logicznej, lecz całkiem konkretnej formacji pokole­
niowej: urodzonej przed wojną, uczącej się poetyc­
kiego Słowa po wojnie.
Zjawiskiem specyficznym w biografii tego poko­
lenia było hasilenie historycznych opresji (wojna,
powstanie warszawskie, niemieckie i sowieckie ła­
RADOŚĆ PISANIA gry, stalinizm i jego późniejsze konsekwencje). Ale
rakże stało się to pokolenie świadkiem co najmniej
■jzykrotnej mutacji kultury: wychowane w awangar­
Niezmiernie trudno jest przekładać filozoficzne dowym dwudziestoleciu międzywojennym, zetknęło
znaczenia liryki Wisławy Szymborskiej na język opi­ się następnie z peerelowskąnowomowąi cenzurą, by
sowy, lecz równie (jeśli nie bardziej) karkołomnym ••••■ latach ostatnich móc obserwować proces wchodze­
zadaniem wydaje się próba wyjaśnienia reguł poety­ nia sztuki w „ponowoczesność”.
ki dla niej swoistej. Skomplikowana prostota, wyra­ Niejednakowo owocowały te doświadczenia w twór-
finowana lekkość, jedność w wielości środków - . zości rozmaitych poetów. W przypadku Szymborskiej
można byłoby mnożyć dalej przeciwstawne określe­ szkoła historii” stała się przepustką do „szkoły świa-
nia, z których wynika tyle, iż poezja Szymborskiej a". Problemy w pewnym fragmencie dziejów - by tak
ma osobliwą, wewnętrzną dynamikę. rzec - lokalne, przełożyły się na problemy globalne. Jak
Dynamika jest konsekwencją działania sił, które cześniej pisałam, przy wszystkich różnicach artyzmu,
mogą być różnie ukierunkowane. W twórczości : ementame uwrażliwienia z wczesnej i dojrzałej twór-
Szymborskiej pasują się ze sobą powaga i niepowa­ . zości są podobne. Albowiem w centrum tej poezji Za­
ga; fundamentalnym pytaniom filozoficznym towa­ sze znajduje się człowiek, któremu-jak pisze Szym-
rzyszy styl, który przez Magnusa Kryńskiego i Ro­ rska w wierszu Sto pociech - zachciało się szczęścia,
berta Maguire’a (tłumaczy) trafnie został nazwany ję­ s Ady i wieczności. I to jest trwały elementjej poetyc-
zykiem dostrojonym do „poziomu języka potoczne­ ego świata. Zmienne natomiast są moce, które poetka
kskazuje jako główne siły sprawcze w egzystencji czło-
go ludzi wykształconych” (zob. Posłowie do: W. Szym­
borska, Poezje. Poems, Kraków 1989, s. 228). Język eka: najpierw jest to ideologia, potem przyroda.

-63-
-62-
Wyobraźnia ekologiczna czek w świecie zwierząt - o czym Szymborska pisze
w Lekturach nadobowiązkowych, s. 24). Stworzeniem
Wszechobecność natury w poetyckim świecie pod tym względem nieobliczalnym jest człowiek.
Szymborskiej sprawia, że mimo upływu lat powraca- Człowiek może bowiem siać w przyrodzie bez­
jąw jej utworach „wielkie pytania”, do których two­ przykładne, niczym nie umotywowane zniszczenie.
rzy ona wcale nie małe i nie proste odpowiedzi. Wła­ I dziś sam dobrze o tym wie; z tej samoświadomości
ściwością poetyckich analiz jest potrzeba - by użyć powstająruchy obrony zwierząt i ochrony ziemi, idee
słów samej poetki - „oglądania rzeczy z sześciu wegetarianizmu i „sprzątanie świata”. Słowem - wiel­
stron” {Do arki, LriM). Zatem i problem ludzkiej kon­ ki ruch ekologiczny.
dycji nie jest tu pozbawiony komplikacji. Poetycka wyobraźnia Szymborskiej nie podlega tej
Autorka Wielkiej liczby sytuuje „poszczególne” is­ koniunkturze, jej ekologia ma większy wymiar. Moż­
tnienie człowieka, co wcześniej rozważaliśmy, w świe­ na powiedzieć, iż jest to „ekofilozofia”, szukająca
cie dominującej „ogólności” natury. Nie wynika z tego głębokich uzasadnień dla idei poszanowania autono­
wcale jednoznaczna konkluzja, by człowiek miał być mii wszelkiego bytu. Ekologiczna wrażliwość Szym­
jej ofiarą. Jest on przecież częścią przyrody (choć do borskiej, szczególnie wyraźna w jej „bestiariach” (jak
końca w biologicznych kategoriach zdefiniować się nie to określa G. Borkowska, Szymborska eks-centrycz-
da), która mechanizmy swego działania rozciąga na ra, „Teksty Drugie” 1991, nr 4) wydaje się właśnie
wszystko, co istnieje. Zatem: mechanizmy narodzin Konsekwencją przełożenia prawd lokalnych i tymcza­
i śmierci, wałki o przetrwanie i uległości instynktom, sowych na globalne i ponadczasowe: z niechęci do
selekcji organizmów i przystosowania funkcji życio­ teologii wyrasta jej postawa tolerancji, która obej­
wych. W tym wszystkim działa wszakże mechanizm muje nie tylko świat człowieka, ale świat jako taki.
bodaj najważniejszy, bo zapewniający naturze wielką - ojęcie wolności jest podstawą tej tolerancji.
harmonię: jest to prawo koegzystencji gatunków. Cóż jednak ono znaczy? W poezji Szymborskiej
Przyroda „działa” harmonijnie dlatego, że bez jej olność przejawia się w tym, że można jedno „wo-
ewolucyjnego przyzwolenia żaden gatunek nie ginie rć” od innego, można wybierać. W wierszu Możli­
i żaden nie narusza autonomii istnienia innego. Tyl­ wości (LnM) pojawia się cała lista wyborów, zakoń­
ko głód i śmiertelne zagrożenie może rodzić agre­ czona zdaniem: „Wolę brać pod uwagę nawet tę moż-
sję- (W innych wypadkach działa „instynkt hamo­ <ość, / że byt ma swoją rację”. Tolerancja oznacza
wania ciosów”, gwarantujący bezkrwawy finał utar­ ■*zekonanie, że każdy byt ma swojąrację istnienia.

-64- -65-
To przekonanie ujawniło się już w pierwszym tomi­ Ironiczna jak brylant w fałszywej oprawie.
ku Szymborskiej, w którym wiersz opisujący tresurę Podobno ma subtelny smak
(Zwierzęta cyrkowe) zawierał wyznanie: „wstydzę się jej mózg, któremu czegoś brak,
bardzo, ja - człowiek”. Jeśli poprzestaniemy na do­ jeżeli prochu nie wymyślił.
słownej, nie alegorycznej, interpretacji owego utworu, W bajkach osamotniona i niepewna
to powiemy, że przyczyną wstydu jest przemoc. Czło­ wypełnia wnętrza luster grymasami,
wiek batem zmusza zwierzęta, by ku uciesze widzów kpi z siebie, czyli daje dobry przykład
czyniły to, co nie leży w ich naturze: tańczyły czy jeź­ nam, o których wie wszystko jak uboga krewna,
chociaż się sobie nie kłaniamy.
dziły na rowerze. Zwierzęta oczywiście nie czyniłyby
tego, gdyby były wolne. Dominacja ludzka objawia
W cytowanym fragmencie wiersza Małpa (S) znie­
się tu w dziwacznym „uczłowieczeniu” zwierząt, które
wolenie istoty żyjącej przez człowieka okazuje się
musząprzekroczyć granice możliwości gatunkowych;
procederem, nie wyjątkiem. W naturze ludzkiej, zda-
nieporadnie imitując umiejętności człowieka-dająmu
e się mówić Szymborska, tkwi potrzeba poniżenia
poczucie przewagi i władania naturą.
zwierzęcia, które tak udatnie naśladuje jego samego,
Kolejny i bardziej drastyczny obraz zniewolenia
lałpa - czytamy na początku - jeszcze przed nim
pojawił się w wierszu Dwie małpy Bruegla (które sie­
została wypędzona z raju. Czyżby wcześniej posia-
dzą skute łańcuchem, w ogóle pozbawione możliwo­
żła świadomość Dobra i Zła? Jeśli tak, to byłaby isto-
ści ruchu). Ale proporcjonalnie do stopnia drastycz­
■ąco najmniej człowiekowi równą, nie gorszą. Poni­
ności tego i innych przykładów ograniczenia wolno­
żenie jej wynika zatem z konkurencji, rywalizacji,
ści, wzrasta jak gdyby stopień świadomości ofiary.
której stawką jest... rozum.
W tym wierszu małpa z ironią przysłuchuje się czło­
Małpa wie o nas wszystko, jak uboga, choć znacz-
wiekowi. W następnym - ironia ma podkład tragiczny:
• e starsza krewna. Zwróćmy uwagę na liczbowe pro-
Ciepłąjak noworodek, drżącąjak staruszek • reje: człowiek występuje tu jako większość, mał-
przywoziły okręty na królewskie dwory. i -jako istnienie jednostkowe. Cóż takiego wie ona
Skowytała wzlatując na złotym łańcuchu człowieku? Wie, że jego przewaga jest funkcją tej
w swoim fraczku markizim w papuzie kolory.
Kasandra. Z czego tu się śmiać.
porcji, bo to tylko liczebność rodzaju ludzkiego
upewnia mu siłę. Mózg małpy nie wymyślił pro-
Jadalna w Chinach, stroi na półmisku - _i. co w potocznej frazeologii oznacza małą lot-
miny pieczone albo gotowane. -: z c umysłu. W wierszu Szymborskiej sens frazeo-
-66-
-67-
logizmu został odwrócony. Proch służy temu, kto sie­ Szymborska kontrastuje dwa tryby istnienia: ludzkiego
je zniszczenie. Wyższość zwierzęcia przejawia się (którego znamiennym dążeniem jest „odgraniczanie”
w tym, że prochu - na nasze szczęście - nie wynajduje. bytów) i naturalnego (opartego na pojęciu całości
W analizowanym utworze dużąrolę gra ironia (wię­ i wolności). Granice ustalane przez człowieka okazu­
cej uwagi poświęcimy jej dalej), która pozwala uka­ ją się w Psalmie metaforą: linią obcości między pań­
zać trzy punkty widzenia: perspektywę ofiary, czło­ stwem a państwem oraz linią obcości między świa­
wieka „w ogóle” i podmiotu autorskiego. Perspekty­ tem człowieka a światem innych stworzeń. Rzecz
wą dominującą jest ta ostatnia. Wyróżniają próba w tym, że złudny „porządek” graniczny utrzymuje
empatii.(Pisze o tym A. Stankowska, Poeta - cud nie­ człowiek, natura - jest nań obojętna:
naturalny, „Poznańskie Studia Polonistyczne”.)
Z nieprzeliczonych owadów poprzestanę na mrówce,
Współodczuwanie losu zwierzęcego, jako losu ist­
która pomiędzy lewym a prawym butem strażnika
nienia zagrożonego w swej wolności, na poziomie na pytanie: skąd dokąd - nie poczuwa się do odpowiedzi.
poetyki wyraża Szymborska przez antropomorfiza- /......./
cję - chwyt znany m.in. w bajce. Jej „bajki” nie służą Czy można w ogóle mówić o jakim takim porządku,
wszakże wyjaśnianiu bytu ludzkiego (jak wiemy, jeżeli nawet gwiazd nie da się porozsuwać,
żeby było wiadomo, która komu świeci?
w literackiej tradycji alegoryczne znaczenia bajko­
wych postaci zwierzęcych odnoszą się do człowie­ Ani mrówka, ani gwiazdy; ani małe, ani duże two-
ka). Odwrotnie - zostaje w nich podkreślona odręb­ '■ przyrody nie poddają się zabiegom uporządkowa­
ność świata flory (zob. Próba) i fauny. W Rozmowie nia, czyli - mówiąc sposobem Szymborskiej - idio-
z kamieniem objawia się nawet wyższość i herme­ zmowi jednoznaczności. Panuje w świecie przeci­
tyczność świata nieczłowieczego. wieństwo człowieczego porządku; nieporządek nazy-
Całkowita empatia jest niemożliwa; człowiekowi amy chaosem. Człowiek pragnie Jakiego takiego
brak „zmysłu udziału”. Kamień mówi: „masz zale­ idu” (poetka powtarza ów frazeologizm w kilku róż-
dwie zamysł tego zmysłu”. Jest nim wyobraźnia. Wy­ ■ ych tekstach), porządkuje chaos, choć z punktu „wi­
obraźnia Szymborskiej podejmuje próbę przekrocze­ dzenia” natury nie ma do tego prawa.
nia granic człowieczego światoodczucia, w którym Czytając wiersze autorki Tarsjusza, gromadzimy
istnieje wyraźny podział na strefę „naszą” i „obcą". adectwa i dowody, z których coraz wyraźniej
W Psalmie (WL), rozpoczynającym się apostrofą: ; łania się teza, iż człowiek w świecie natury działa
„O, jakże są nieszczelne granice ludzkich państw!" łk intruz, agresor: anektuje przestrzenie, ustala hie­
-68- -69-
rarchie (Sen starego żółwia), odbiera wolność. Na­ kreacji. Sztuka zatem okazuje się metodą stwarzania
wet jego śmierć „wymuszonym cieszy się pierwszeń­ innej, „poprawionej” wersji świata. Jej konwencje
stwem” (Widziane z góry, WL). „Cała ludzka kultura pozwalają wprowadzić ład w chaos natury, który jed­
wyrasta na hekatombach zwierząt”, twierdzi nie bez nak tłumaczy się i sprawdza tylko w porządku sztuki,
racji Wisława Szymborska (LN, s. 153). poza niąnie może być brany serio. W wierszu Obmy­
ślam świat (WdY) poetycka korekta bytu czyniona
jest „idiotom na śmiech, / melancholikom na płacz, /
Napisany świat łysym na grzebień, / psom na buty”; jest to więc czyn­
ność kuriozalną bezinteresowna i niekonieczna. W tym­
„Istny człowiek” - tak nazywa poetka głównego że wierszu natura daje się „zrymować” z kulturą po­
bohatera swej twórczości, w której najważniejszy jest nieważ świat jest Księgą:
motyw antropologiczny i walor humanistyczny. „Ist­
ny” znaczy tyle, co prawdziwy, rzeczywisty; przed­ Oto rozdział:
Mowa Zwierząt i Roślin,
stawiony w swej prawdziwej istocie. Megalomania
gdzie przy każdym gatunku
i agresja to tylko jeden z aspektów człowieczeństwa. masz słownik odnośny.
Szymborska poszukuje też innych. Nawet proste dzień dobry
Homo sapiens w ewolucji przez poetkę rekonstru­ wymienione z rybą
owanej najpierw „ubył zwierzętom”, a więc odłączył ciebie, rybę i wszystkich
się od całości natury, by następnie odkryć, że jest przy życiu umocni.
pośród świata osamotniony. Zaczął przeto tworzyć
Ta, dawno przeczuwana,
swój własny świat, oparty na innych regułach - świat nagle w jawie słów
kultury. improwizacja lasu!
W naturze, jak dowodziliśmy za Szymborską, ist­ Ta epika sów!
nieje niezwykła różnorodność form, bujność, plen­ Te aforyzmy jeża
ność, bezcelowy nadmiar. Czynnikiem porządkują­ układane, gdy
jesteśmy przekonani,
cym entropię bytu jest słowo. Nie słowo Demiurgą
że nic, tylko śpi!
lecz człowieka.
Człowiek bowiem ujawnia swą „poszczególność” Druga, poetycka wersja świata poprawionego jest
dzięki umiejętności konkurowania z naturą w dziele vizją idealną, natura opisana poprzez kategorie kul­
-70- -71-
tury wydaje się krainą szczęśliwości: w życiu czło­ na powiedzieć: naiwne. Można też powiedzieć: poe­
wieka nie ma bólu, starości i grozy śmierci. Jednak tyckie.
ów raj jest tworem sztuki słowa. Rajem sztucznym. Oko poety jest w stanie zobaczyć to, czego nie ma.
(Niczym oświeceniowe plenery w poezji czy teatrze.) Choćby wnętrze kamienia, imaginowane jako „wiel­
Oto więc kolejny paradoks w poezji Szymborskiej: kie puste sale” (Rozmowa z kamieniem). Albo nigdy
kultura wzbogaca nasz obraz natury, nasyca go nad- nie widziane Himalaje, „góry w biegu na księżyc”
danymi znaczeniami, „umacnia przy życiu” samo ży­ (Z nie odbytej wyprawy w Himalaje). Oko poety po­
cie - i zarazem okazuje się ten obraz iluzją, fanto­ trafi nawet zrekonstruować domyślną rzeczywistość
mem wyprodukowanym przez człowieczy umysł. Cze­ obrazu (Kobiety Rubensa, Pejzaż) lub prehistorię ży­
mu więc służy? Ukojeniu lęków i złagodzeniu dotkli­ cia na Ziemi (Szkieletjaszczura). „Tak się złożyło, że
wości egzystencji prawdziwej. A także - zdaje się jestem i patrzę” - pisze Szymborska w wierszu Może
twierdzić poetka - staje się kultura strefą pośrednią być bez tytułu.
między bytem naturalnym a idealnym, między prze- Być i patrzeć; reguła oczywiście nie nowa, znana
mijalnościąa trwaniem: poetom od Mickiewicza do Przybosia i dalej. Widzia­
ne trzeba opisać słowem; tu rodzi się odmienność
Świat tylko taki. Tylko tak
poetyckich stylów.
żyć. I umierać tylko tyle.
A wszystko inne - jest jak Bach Szymborska rozumie, że prosta rekonstrukcja
chwilowo grany obrazu świata w słowie nie jest możliwa:
na pile.
W Paryżu, w dzień poranny aż do zmierzchu,
Bohater Szymborskiej, będąc częścią natury, jest w Paryżu jak
zarazem podmiotem postrzegającym. Świat jawi w Paryżu, który
mu się jako przestrzeń darwinowskiej walki o byt, (o święta naiwności opisu, wspomóż mnie!)
gdzie „ryba ćwiartuje rybę” (JT rzece Heraklita, S).
lecz również jako przestrzeń chaosu, domagającego - tak brulionowo pisze poetka w wierszu Clochard
się uporządkowania. Tworzenie sztuki okazuje się S . próbując „sprawdzić” językowe formuły otwie-
procesem ponownej syntezy świata w nowym, przez ące zazwyczaj typowe zdania opisujące. „Naiw-
wyobraźnię narzuconym porządku. sć”, czyli wiara w możliwość dokonania opisu ade-
Pierwszym warunkiem i pierwszą fazą twórczość itnego wobec rzeczywistości możliwa jest wów-
jest inne, niepotoczne widzenie rzeczywistości. Moz- gdy poeta i czytelnik akceptująkonwencję, tym­

-72- -73-
czasem Szymborska ma zbyt silną świadomość zje doznań wizualnych. Nie należy jednak z tego wnio­
„sztuczności” zasad lirycznego opisu, by go z dobrą skować, że Szymborska operuje tylko konstrukcjami
wiarąpowtórzyć. W konsekwencji stajemy się świad­ pojęciowymi. Nie; poetka „widzi”, lecz jej widzenie
kami osobliwego eksperymentu przełożenia for­ nie jest sprawozdawczym opisem oglądu, ponieważ
my widzianej (kamienne rzeźby) na materię brzmie­ zamiast próby obiektywizacji postrzeganego przed­
niową słowa. W tym szczególnym przypadku „prze­ miotu, pojawia się filozoficzna refleksja na temat je­
kładu intersemiotycznego”, tzn. dokonywanego po­ go formy i sposobu istnienia (jak choćby w cytowa­
między odmiennymi rodzajami sztuk, ocalone zosta- nym już wierszu Cebula, zabawnym wykładzie o se­
ją znaczenia dla nich swoiste. Powstają językowe dnie „cebuliczności”, który jest zarazem filozoficz­
ekwiwalenty tego, co widzi oko poety: nym minitraktatem o idei i rzeczy).
Poetyckie widzenie ewokuje poetycki opis, które­
Odkamieniająsię szare chimery
go podstawąjest porównanie.
(fruwale, niżły, małpierze i ćmięta,
grzaby, znienacki, głowy samonogie, Zestawianie różnorodnych bytów, konfrontowanie
wieloractwo, gotyckie allegro vivace). ich cech, odkrywanie podobieństwa w rzeczach nie­
podobnych - to nic innego jak tworzenie metafor. Meta-
Zasada hybrydyczności, na podstawie której ufor­ foiyzacja, możliwa dzięki wyobraźni, którąposiada tyl­
mowane zostały chimery z katedry Notre-Dame, naj­ ko człowiek, jest zatem swoistąmiarączłowieczeństwa:
pierw się „odkamienia”, czyli opuszcza porządek
wielowymiarowej sztuki rzeźbiarskiej, by następnie Rozsunięta od wieków
przestrzeń porównania
pojawić się w linearnym porządku sztuki słowa, gdzie
zachowała się dobrze.
formuje byty nowe: neologizmy. Opis stał się zatem To ona
interpretacją świata widzianego, która nie jest moż­ wywabiła nas z wnętrza gatunku,
liwa bez rozumienia. Postrzeganie „rozumiejące” jest wywiodła z kręgu snu
dla Szymborskiej niezmiernie charakterystyczne. W jej sprzed słowa sen,
wierszach nie ma opisów literackich budowanych we­ w którym, co żywe,
rodzi się na zawsze
dle horacjańskiej idei utpicturapoesis („poemat ni­
i umiera bez śmierci.
czym obraz”), to znaczy nie ma w ogóle - lub prawie
wcale - mickiewiczowskiego „malowania piórem”, To ona
bezpośredniej obrazowości, która tworzy słowne ilu­ obróciła naszą głowę w ludzką

-74- -75-
%

od iskry do gwiazdy, analizą domniemanej struktury przedmiotu (zwierzę­


od jednej do wielu,
cego organizmu, rośliny, człowieka). Co ciekawe, ów
od każdej do wszystkich,
od skroni do skroni
opis powstaje z leksyki wewnętrznie niejednorodnej.
i to, co nie ma powiek, Na przykład z pomieszania języka anatomii i historii
otworzyła w nas. sztuki: „anioł z prawdziwego białka”, „latawiec o gru­
(z wiersza Notatka, S) czołach z pieśni nad pieśniami”, to w wierszu Przylot
ptak, złożony z „arcypazurków / rzetelnych chrząstek
Co nie ma powiek? Co jest instrumentem niezwy- i sumiennych błon”, „nawy żeber i kręgów w świet­
kłego widzenia? Oko poety, artysty; wyobraźnia. nej amfiladzie”. Natura i sztuka mają tu wspólny in­
Sztuka zatem, której sednem jest metaforyzacja, sta­ teres: stworzenie arcydzieła, bytu doskonałego, a tej
je się sposobem poznania. Poezja - okazuje się sio­ wspólnocie odpowiada upodobnienie języka opisu.
strą filozofii. Obie dziedziny: filozofia i poezja har­ Z kolei w wierszu Film - lata sześćdziesiąte (SP) le­
monijnie współistnieją w twórczości Szymborskiej ksykalny kontrast dotyczy cech ilościowych: „Ten
dlatego, iż są oparte na wspólnej podstawie „wiedzy dorosły mężczyzna. Ten człowiek na ziemi. / Dzie­
o człowieku”, mają wspólny antropologiczny funda­ sięć miliardów komórek nerwowych. / Pięć litrów
ment. krwi na trzysta gramów serca. / Taki przedmiot po­
Kultura (której częściąjest sztuka) kształtuje czło­ wstawał trzy miliardy lat”. W słynnym utworze Ko­
wieczą świadomość bycia-w-naturze, ale i ponad na­ biety Rubensa (S) Szymborska miesza sztukę i kuli­
turą. Pozwala mu pozostać „barbarzyńcą” (człowie­ naria (namalowane niewiasty określa jako „tłuste da­
kiem odnajdującym w przyrodzie ślady swej gene­ nia miłosne”). Dowcip językowy w opisach nie tylko
zy), lecz stwarza też szansę rozumienia ogólnych re­ pozwala kojarzyć naturę z kulturą ale też podkreśla
guł bytu. „Istny człowiek” Szymborskiej okazuje się spójność światą w którym nie istnieją sztuczne, przez
człowiekiem świadomym, barbarzyńcą oświeco­ człowieka wyznaczone granice między „ogólnym”
nym. Barbarzyńcą w ogrodzie sztuki. W jego spoj­ a Jednostkowym” bytem, między sferą sacrum i pro-
rzeniu na świat akumulują się jednocześnie dwa po­ fanum, górą i dołem, duchem i ciałem.
rządki: pamięć natury i pamięć kultury. Świat, niczym wielobarwny gobelinowy haft, jest
W poetyce Szymborskiej ma to określone konse­ ..podszyty” sensem; jego elementy łączą się niewi­
kwencje stylistyczne. Poetyckie widzenie ewokuje dzialną dla naszego oka siecią nitek, które utrzymują
poetycki (zmetaforyzowany) opis, który jest od razu całość. Postrzegamy jedynie szczegół, fragment,
-76- -77-
przedmiot - mogąc z nich odgadywać nadrzędny po­ W tej stylizowanej na balladę opowieści o toku li-
rządek (zwany Koniecznością). tanijnym, w której sygnały nawiązania do tradycyj­
Upodobanie do szczegółu i konkretu materialnego nej konwencji pojawiają się nieustannie (rekwizyty
łączy się w liryce Szymborskiej z pewną niezwykło­ leśne i rzeczne, refren, paralelizmy, proste rymy),
ścią opisywanych bytów, które zyskują autonomię właściwie wcale nie chodzi o wypróbowanie możli­
przedmiotu poetyckiego. Opisy niesłychanie rzadko wości tej konwencji, gdyż od razu wiadomo, że ule­
informują o scenerii lirycznych zdarzeń według re­ gły one wyczerpaniu. Atrakcją dla czytelnika może
guły życiowego prawdopodobieństwa. Jeśli nawet stać się autorska inwencja językowa, demonstrowa­
tak się dzieje, to zazwyczaj „realistyczny” opis po­ na w „opisie” ptaka. W płynącym potoku skojarzeń,
trzebny jest jako, prolog do właściwej refleksji lub w których peryfraza współistnieje z oksymoronem,
relacji, która następnie rozwija się w trybie metafo­ obraz jaskółki nie urealnia się ani na jotę, przeciw­
rycznym. Oto w wierszu Upamiętnienie (WdY) pier­ nie, ulega odrealnieniu i z porządku natury przemie­
wsza strofa przypomina scenerię sielanki: „Kochali szcza do porządku kultury. Jaskółka istniała tam co
się w leszczynie / pod słońcami rosy, / suchych liści prawda i wcześniej - jako symbol (m.in. wiosny,
i ziemi / nabrali we włosy”. Dalej w tym pejzażu po­ nadziei, zmartwychwstania, szczęścia domowego),
jawia się jaskółka, i to ona staje się tematem enume- niemniej Szymborska wyposaża jąw nową aurę me­
racyjnego szeregu opisów: taforyczną i sytuuje pomiędzy materią a sztuką, na­
zywając „cierniem chmury”, ale i „wczesno-ptasim
Jaskółko, cierniu chmury,
gotykiem” czy „wniebowziętym frakiem”.
kotwico powietrza,
ulepszony Ikarze, Jaskółki ani niczego, co od rzeczywistości pochod­
wniebowzięty fraku, ne jest, opisać się nie da - konstatuje poetka. Sztu­
ka nie imituje życia, lecz pozwala wprowadzić ład
jaskółko, kaligrafio,
w chaos, jakim nam się to życie zdaje. Jego reguł
wskazówko bez minut,
wczesno-ptasi gotyku, : tajemnic nie znamy, zaś nad regułami sztuki spra­
zezie na niebiosach, wujemy pełną władzę. Dlatego „napisana” sama,
która w wierszu Radość pisania (SP) biegnie przez
jaskółko, ciszo ostra,
napisany las”, by z „napisanej wody pić”, bytująca
żałobo wesoła,
aureolo kochanków, w świecie, w którym panują prawa inne, uproszczo­
zmiłuj się nad nimi. ne „czarno na białym”, jest znacznie bardziej bez­

-78- -79-
pieczna niż w prawdziwym lesie. A więc radość pisa­ stencji. Sztuka, „zemsta ręki śmiertelnej”, jest chwi­
nia rozumie Wisława Szymborska jako możliwość lowym zwycięstwem nad naturą, ponieważ - jak jej
kreowania świata słownego, którego porządek - zda­ się zdaje - utrwala to, co w przyrodzie nieuchronnie
wałoby się - góruje nad nie uładzonąnaturą, a upływ musi przeminąć.
czasu może zostać wstrzymany. Jednak już w tym Kultura uruchamia pojęcie „gry”, którego natura
samym utworze poetka dekonspiruje uproszczenia nie zna. Homo ludens, jako szczególna odmiana ho­
sztuki, opatrując jej sztuczne twory pytaniem, które mo sapiens, dzięki zdolności do metaforyzacji, od­
ma charakter absolutnie retoryczny: Jest więc taki krywa analogie: pomiędzy życiem a dramatem (Buf­
świat, / nad którym los sprawuję niezależny?” fo, Cień, Reszta, Koloratura), wielością form natu­
Szymborska odsłania przewagę życia nad sztuką ry a wielością brzmień językowych (Urodziny), czy
w wymiarze estetycznym, ale również i wymiarze wreszcie symetrię między absurdem śmierci i absur­
etycznym. Uproszczona prawda świata dawnej sztu­ dem mowy (Pogrzeb), między stworzeniem świata
ki jest pół-prawdą, niby-prawdą. Oto w wierszu Pej­ i istnieniem wiersza. (Marian Stała trafnie pisze o grze
zaż (SP) namalowana rzeczywistość ma charakter sta­ indywidualnej świadomości i wyobraźni Szymbor­
bilny i niekontrowersyjny: skiej ze światem; zob. Chwile pewności, Kraków
1991, s. 140.) Wszystkie te i inne analogie możliwe
W pejzażu starego mistrza sądzięki znajomości reguł gry, która oznacza zabawę
drzewa mają korzenie pod olejną farbą, (spontanicznąprzyjemność) i sztuczność (czyli przy­
ścieżka na pewno prowadzi do celu, jemność estetyczną). Może jej towarzyszyć pojęcie
sygnaturę z powagą zastępuje źdźbło,
wielofunkcyjnego „śmiechu”, w wierszach Szymbor­
jest wiarygodna piąta po południu,
maj delikatnie, ale stanowczo wstrzymany.
skiej objawionego przez żart i ironię. Śmiech, obok
samoświadomości, jest drugim atrybutem człowie­
Tymczasem w przedłużeniu malowanego świata: czeństwa.
w egzystencji prawdziwej porządek wcale nie jest tak Gra zmusza do wyboru i eliminacji tego, co alter­
wyrazisty, a życie to „pokreślony, zawiły brudnopis”. natywne. Zatem sztuka kreuje świat uboższy od ży­
Zatem odkrywamy rzecz ważną: alternatywność cia. Jej reguły - artystyczne konwencje - służą do­
życia przeciwstawiona j ednoznaczności sztuki in­ znaniu przyjemności estetycznej, ale nie odsłaniają
tryguje Szymborską jako nierozwiązywalna sprzecz­ tajemnicy bytu: „Nic jest całkiem nieźle zasłonięte”.
ność, której nie da się wyeliminować z ludzkiej egzy­ Każda konwencja jest umową w sprawie uproszcze­

-80- -81-
nia tego, co niejasne, chaotyczne, niepewne. Różno­ zumie sensu świata - ten zacznie się go domyślać.
rodność form poetyckich może być próbą rekompen­ Kto rozkoszuje się słownym brzmieniem - będzie
saty wyeliminowanej ze sztuki różnorodności bytu. miał współbrzmień bez liku. Przeczyta wiersz Szym­
Może dlatego wiersze Szymborskiej, przy całej po­ borskiej wielbiciel prostej mowy i zagłębi się w lek­
zornej prostocie, są kunsztownie skomplikowane. turze miłośnik figur retorycznych.
Obecny w nich koncept wydaje się „modelem” autor­ Tajemnica tej twórczości polega na tym, że retoryka
skiego światopoglądu: bawi, zaskakuje, kojarzy byty wspomaga jej poetykę. (Model komunikacji retorycz­
odległe, wiąże tradycję z nowatorstwem. nej odkrywają w tych wierszach także Edward Balce-
rzan i Wojciech Ligęza.) Jest to rzadki dziś rodzaj liryki
perswazyjnie zorientowanej na czytelnika, przy czym
Wiersz wolność ubezpieczający chodzi o perswazję w najlepszym znaczeniu. W polskiej
kulturze powojennej perswazyjność towarzyszyła pre­
Jedną z przyczyn popularności liryki Wisławy sji ideologicznej. Szymborska, jak wcześniej pisałam,
Szymborskiej są warunki lektury, jakie stwarza ona skutecznie uodporniła się na ideologię, ale w jej do­
swemu czytelnikowi. Określiłabym je jako komfort świadczeniu poetyckim przetrwało, m.in. dzięki znajo­
poczucia partnerstwa. mości tradycji oświeceniowej (a zwłaszcza literatury
Poetka daje szansę dialogu każdemu, kto zechce francuskiej), pojmowanie literatury jako mowy eduku­
po jej wiersze sięgnąć: amatorowi, znawcy, profesjo­ jącej - zarówno czytelnika, jak i autora. Mowy ozdob­
naliście. Tworzy tekst - jak powiedziałby Umberto nej, ale służącej przekazaniu myśli, refleksji, pytania.
Eco - „otwarty” na wiele sposobów interpretacji, szy­ Być może dlatego w dorobku Szymborskiej niewiele
fruje w nim znaczenia o różnym stopniu trudności. znajdziemy wynurzeń konfesyjnych.
Najchętniej posługując się idiomem konwersacyjnym Poetka w rozmowie z KrystynąNastulankąpowiada:
(językiem rozmowy), traktuje swych czytelników jak
Na początku poezja była wszystkim, mową wiązaną wy­
człowiek dobrze wychowany: cierpliwie powtarza rażano zarówno uczucia, jak i elementarne informacje,
własną myśl w wielu wariantach, by każdy ze słu­ począwszy od modlitwy poprzez kodeksy savoir vivre’u
chaczy miał szansę pojąć, o co chodzi i by każdy zo­ i kroniki historyczne po zasady sztuki pisarskiej.
stał zgodnie ze swymi oczekiwaniami usatysfakcjo­ (op. cit., s. 301)
nowany. Kto lubi żart - ten go odnajdzie. Kto szuka W dalszych dziejach poezja, podobnie jak filozo­
w poezji kunsztu — ten się nie zawiedzie. Kto nie ro­ fia - z której wydzieliły się poszczególne nauki - „za­
-82- -83-
częła kurczyć się coraz bardziej, a w najdalszej kon­ kich” jest wynikiem perswazyjnej strategii lirycznej,
sekwencji tego procesu pozostaje tylko pisanie wier­ której celem okazuje się propedeutyka myślenia kry­
szy o pisaniu wierszy”. tycznego i zarazem analitycznego. Oświeceniowe
Liryka Szymborskiej daleka jest od narcyzmu, nie kategorie: rozum, kultura, społeczeństwo, pojawiają
wyrasta z idei „sztuki dla sztuki”. Jej główne powin­ się tu nie tyle jako sygnały bezpośredniej kontynua­
ności określa antyczna formuła: docere, movere, de- cji tradycji, co jako główne i uniwersalne determi­
lectare. Uczyć, bawić, wzruszać - oto harmonijnie nanty egzystencji każdego współczesnego człowie­
wyważony cel poetyckich wysiłków, doskonale zna­ ka. W gruncie rzeczy zatem twórczość Szymborskiej -
ny literaturze dawnej, współcześnie często lekcewa­ choć filozoficzna-nie jest elitarna. Filozofia istnieje
żony w imię dominacji jednej z tych funkcji (zwła­ w niej immanentnie, jak czerwone ciałka krwi; bez
szcza bawić nas dziś poeci nie umieją). niej wiersze te byłyby jedynie popisem retorycznego
Czytelnik wierszy Szymborskiej jest edukowany kunsztu: tekstem martwym.
subtelnie i nienatrętnie. (Edukacyjność tę E. Balce- Ale i odwrotnie - znużyłyby nas ontologiczne trakta­
rzan opisuje jako „retorykę eksplikacji”; op. cit.) Po­ ty przybrane poetyckim ornamentem, gdyby nie znać
etka nakłania go, by przyjrzał się swemu odbiciu w nich było troski o czytelnika, mistrzowskiej techniki
i rozważył, czy aby na pewno ma powody do pielę­ sterowania jego myślą i uczuciem. Trzeba wyraźnie to
gnowania wmówionej mu myśli, iż „człowiek to powiedzieć: głównym sposobem perswazji stosowa­
brzmi dumnie”. Lekcja kończy się sukcesem: współ­ nym przez Szymborskąjest dialog, rozumiany jako for­
czesny barbarzyńca, przekonywany niegdyś przez ma podawcza, ale i jako model struktury wiersza. Sytu­
darwinowsko-marksistowską teorię, iż jest najdosko­ acja dialogu gwarantuje czytelnikowi niezależność
nalszym tworem przyrody, zyskuje zdolność do ra­ sądu, możliwość wyboru wartości. W ten sposób każdy
cjonalnej autorefleksji; zostaje oświecony. W takim nieomal utwór Szymborskiej staje się wierszem wolność
ujęciu istoty perswazyjności Szymborskiej zrozumiała „ubezpieczającym”, perswazją przekonującą, która
wydaje się dominacja i powtarzalność swoistych dla niej jest zaprzeczeniem propagandy - tak w aspekcie este­
chwytów artystycznych: ironii (wraz z dowcipem), dia­ tycznym, jak i etycznym. Co ciekawe, spotykamy się
logu, odwołań do potocznych form językowych, aneg- wtej twórczości ztzw. perswazją„odwróconą”, wktórej
doty-przykładu, filozoficznej argumentacji, puenty. podmiot mówiący przekonuje najpierw sam siebie, co
Obecność wierszy krakowskiej poetki w kanonie wzmaga jego wiarygodność oraz kształtuje wspólnotę
szkolnym, możliwość czytania ich „przez wszyst­ świata między autorem a czytelnikiem.

-84- -85-
Poezja Szymborskiej okazuje się mocno zakotwi­ więcej wspólnego, niż się zdaje); w jej wierszach
czona w technice retorycznej, także ze względu na współistnieją więc bezpośrednie liryczne wyznania
obecność dominującej w niej problematyki filozo­ z miniaturową nowelą. Wynajduje też okazy użytko­
ficznej i etosu „mówcy” (w tym przypadku: poety). we, takie jak np. reportaż, drobne ogłoszenie, list,
Przedmiotem dyskursu jest wiedza i prawda (o czło­ notatka. Język poetycki tej liryki kształtuje się w prze­
wieku). Z tej przyczyny pisałam, iż najważniejszą strzeni wielostylowej, która rozpościera się od bie­
wartością liryki Szymborskiej wydaj e się wymiar guna mowy poetyckiej do bieguna mowy potocznej,
etyczny. „Twórcza symbioza etyki i retoryki jest nadmiernie jednak nie zbliżając się do żadnego z nich.
niezbędnym warunkiem perswazji humanistycznej” (Mi­ Jest to, rzec można, współczesny „styl średni”, naj­
rosław Korolko, Sztuka retoryki, Warszawa 1990, wyżej przez dawną retorykę ceniony.
s. 57). Niewątpliwie Wisława Szymborska uprawia Gatunki obecne w tej poezji można byłoby najpro­
taki właśnie rodzaj perswazji. ściej uporządkować według podziału nagenera scri-
bendi (formy tekstów pisanych) \genera dicendi (for­
my tekstów mówionych). Podział taki łączy się rów­
Gatunki powszechne, ginące i klony nież z odmiennością komunikacji literackiej i potocz­
nej. (Wnikliwie zajął się tą problematyką Jerzy Zio­
„Dobrze by było chyba odbić trochę tych terenów, mek w rozprawie Genera scribendi, zob. Prace ostat­
z których poezja ustąpiła czy też została wyparta” - nie, Warszawa 1994. Tutaj okazjonalnie i tylko na
mówi Szymborska, komentując różnorodność tema­ użytek eseju poszerzam zakres wprowadzonego
tyczną i gatunkową swych utworów. Temat, powia- przez autora terminu.)
da, nie jest najważniejszy; rzeczywistość roi się od Zwrócono już uwagę na konwersacyjny charakter
najrozmaitszych tematów, wystarczy więc „wydrzeć” liryki Szymborskiej (m.in. J. Prokop, A. Zagajewski).
kawałek realności dla sztuki. Problemem jest opraco­ Poetka lubi posługiwać się sytuacjąrozmowy, zapew­
wanie tematu, znalezienie właściwego dlań kształtu ne dlatego, że jest to sytuacja dochodzenia do praw­
artystycznego, dobranie skutecznych środków eks­ dy: metodą pytań, odpowiedzi, stawiania hipotez
presji. i eliminacji argumentów. Grecką nazwą rozmowy,
Szymborska korzysta z bogactwa genologicznego sporu był przecież dialog (stąd: dialektyka, sztuka
inwentarza, wyszukując w nim powszechnie znane prowadzenia sporów). Pytania zadawane sobie, Roz­
formy prozy i poezji (które - twierdzi - mają ze sobą mowa z kamieniem, Monolog dla Kasandry, Rozpo­

-86- -87-
częta opowieść, Przemówienie w biurze znalezionych nych), bawi (grą semantyczną), porusza myśli i emo­
rzeczy, Pochwała złego o sobie mniemania, Głos cje.
w sprawie pornografii, Drobne ogłoszenia, Wieczór W utworach Szymborskiej mogą pojawiać się roz­
autorski, Wywiadz dzieckiem, Głosy, Pochwała snów— maici współcześni „retorzy”: skonwencjonalizowane
niezależnie od zawartości tematycznej wymienionych i wyraziste role mówiącego podmiotu, usytuowanego
utworów, w ich tytułach zawarte są nazwy gatunków w łatwo domyślnej sytuacji komunikacyjnej. Może
lub sposobów komunikacji słownej, które okazują się to być przewodnik w muzeum, wykładowca, prezen­
retorycznie zorganizowane. W każdym z nich działa­ ter, sprawozdawca, nauczyciel. Retoryczne schema­
ją mechanizmy porządkowania tematu i zasady do­ ty zwrotu do pozorowanego adresata (słuchacza) ule-
boru stosownych środków stylistycznych. Korzysta­ gąjąjednak dekonwencjonalizacji poprzez zderzenie
jąc z terminologii retorycznej, można byłoby je z tematem wypowiedzi. Oto w Szkielecie jaszczura
szczegółowo scharakteryzować, podzielić na grupy, wyliczenie możliwych wariantów apelu mówcy do
ponazywać. Zaniecham podobnej analizy; zwłaszcza słuchaczy (Kochani Bracia, Drodzy Przyjaciele, Sza­
że byłaby ona w pewnym sensie mechaniczna, więc nowni Towarzysze, Łaskawi Obywatele, Panie, Pa­
bezcelowa. Ważniejsza wydaj e się funkcja zabiegów nowie, Czcigodni Zgromadzeni, Dostojni Goście,
retorycznych niż ich typologia. Wyborni Delegaci, Prześwietna Komisjo, Naczelna
Rzecz bowiem w tym, iż retoryka Szymborskiej Rado, Najwyższa Instancjo) kontrastuje z archaicz­
jest „przekorna”; nie respektuje elementarnej zasa­ nością komentowanego obiektu, a efektem tego ze­
dy stosowności tematu i środków. Spójrzmy bo­ stawienia jest ironiczna kompromitacja nie tylko ste­
wiem: pytania — zadaje poetka nie komuś, lecz sobie; reotypów mowy, lecz i megalomanii gatunku ludz­
rozmowę - prowadzi nie z człowiekiem, lecz z ka­ kiego. W wierszu Tomasz Mann poufała rozmowa
mieniem; pochwałę - wygłasza na cześć snów, a nie toczy się między „pocieszycielem” a istotami „po­
osoby; głos - zabiera w kwestii nie obywatelskiej, szkodowanymi” przez przyrodę: „Drogie syreny, tak
lecz pornograficznej. Wszystko inaczej niż w Ary­ musiało być, / kochane fauny, wielmożne anioły, /
stoteles©wskiej księdze! Mogłoby się zdawać, że to ewolucja stanowczo wyparła się was”. Tym razem
jakaś „kamawalizacja”, odwrócenie ról i propor­ jest inaczej, człowiek okazuje się tworem natury uda­
cji, burzenie tradycyjnych reguł perswazji. Niezu­ nym, choć jak gdyby przypadkowym. W wierszu Ter­
pełnie. rorysta, on patrzy mówiący jest „sprawozdawcą”,
Retoryczne gatunki mowy służą poetce jak najle- obserwującym ludzi na wpół obojętnie (choć w je­

-88- -91-
ł

go sprawozdaniu brzmią nadto głosy innych osób). nem). Gatunkiem ginącym jest również filozoficzny
W utworze zatytułowanym Tarsjusz zastosowana zosta­ traktat, który Szymborska przekłada na język liryki
ła liryka roli: monolog oskarżycielski pod adresem czło­ (Woda, Przylot, Cebula).
wieka wygłasza „ofiara”, pozornie uległa i pogodzona W rozważaniach o genologicznym aspekcie utwo­
z okrucieństwem, w istocie rzeczy bardziej od człowie­ rów autorki Soli warto przeprowadzić obserwację sta­
ka świadoma. Tarsjuszdotyczy - jak to uprzednio okre­ tystyczną! sprawdzić, jak często poetka sama wpro­
śliłam - ekofilozofii Szymborskiej i zarazem jest przy­ wadza nazwy gatunkowe do tytułów wierszy. Zdu­
kładem precyzyjnej kompozycji retorycznej (w szcze­ miewa ich różnorodność. Część nazw odnosi się do
gółowej analizie należałoby zwrócić uwagę na stopnio­ tradycji dawnej literatury: Elegia podróżna, Nagro­
wanie emocji, paralelizmy, kompozycję klamrowąetc.). bek, Przypowieść, Ballada, Psalm. Niektóre dotyczą
Oprócz powszechnie znanych gatunków literac­ morfologii utworów literackich lub procedur anali­
kich i użytkowych, pojawiają się w twórczości Szym­ tycznych: Prolog komedii, Streszczenie, Monolog
borskiej gatunki, by tak rzec, ginące z pola uwagi pi­ dla Kasandry, Wiersz ku czci, Notatka, Recenzja
sarzy współczesnych. Należą do nich liryczne formy z nie napisanego wiersza. Często nazwy gatunkowe,
„niemodne”, np. piosenka (Zakocham, Klucz, Sen jak wspominałam, przenosi Szymborska z dziedzin
nocy letniej, Nic dwa razy, Cień) czy ballada (Upa­ komunikacji pozaliterackiej, mniej lub bardziej od
miętnienie). Nie zawsze ich nazwy gatunkowe są sztuki słowa odległych: Listy umarłych, Rozmowa
wskazane przez samą autorkę, niemniej w strukturze z kamieniem, Prospekt, Relacja ze szpitala. Jeszcze
tekstu można rozpoznać cechy charakterystyczne, inną grupę mogłyby utworzyć wiersze w tytule zwią­
przypominające rodowód: zabiegi rytmizacyjne, pa­ zane ze sztukami wizualnymi: Film - lata sześćdzie­
ralelizmy, regularność rymów i budowy stroficznej siąte, Pejzaż, Mozaika bizantyjska, Miniatura śre­
(w „piosence”) lub też synkretyzm rodzajowy, fabu- dniowieczna, Fotografia tłumu, Portret kobiecy. Na­
lamość, dramatyzację wypowiedzi (w „balladzie”). zwy gatunkowe w tytułach wierszy nie przekładają
Upodobanie do paralelizmów i powtórzeń wspoma­ się bezpośrednio na ich zawartość (w ostatniej grupie
ga efekt perswazyjny w lirykach Szymborskiej, zara­ byłoby to wręcz niemożliwe). Szymborska rewalo­
zem sankcjonuje nawiązania do gatunków stosunko­ ryzuje ich tradycyjne znaczenia przez „nieodpowie­
wo rzadkich. Należy do nich lament (Jeszcze), litania dnie” wypełnienie tematyczne (listy-umarłych, roz­
(Upamiętnienie), ale i lansowany niegdyś przez Ta- mowa - z kamieniem) lub traktuje pretekstowo, jako
dusza Peipera „układ rozkwitający” (Czwarta nadra- możliwość nawiązania do wyznaczników struktural­

-92- -93-
nych nieliterackiej formy, której reguły „przekłada” klonowanie - odtwarza specyficzny dla sposobu my­
na powiadomienie poetyckie (komentuje w ten spo­ ślenia i pisania Szymborskiej porządek.
sób np. styl malarstwa średniowiecznego czy buduje Ustanawia go klasyczny układ kompozycyjny:
portret złożony z cech niewizualnych). Tak realizo­ wstęp, rozwinięcie i zakończenie. Wstęp jest tezą,
wana intertekstualność (przez którą rozumiemy na­ wyrażoną przez zdanie twierdzące lub pytanie. Teza
wiązanie do innego tekstu, gatunku, motywu czy tra­ może zawierać informację pozornie oczywistą i nie-
dycji) potrzebna jest Szymborskiej nie tyle dla pod­ kontrowersyjną: „W niebezpieczeństwie strzykwa
kreślenia związku z dziedzictwem kulturowym, co dzieli się na dwoje” (Autotomia), „Na wzgórzu, gdzie
raczej dla osiągnięcia efektu - jak to określa poetka stała Troja, / odkopano siedem miast”. (Spis ludno­
w rozmowach z Nastulanką— światłocienia: ści), „O, jakże są nieszczelne granice ludzkich
państw!” (Psalm), „Dekolt pochodzi od decollo, /
chciałabym, aby każdy mój wiersz był inny. A jeślibym decollo znaczy ścinam szyję”. (Ścięcie). Częściej
o czymś marzyła, to żeby tę różnorodność doprowadzić
w każdym poszczególnym wierszu do zupełnej jednorod­ tezy-wprowadzenia Szymborskiej są zaskakujące lub
ności stylu i materii i żeby to właśnie, a nie jakiś taki czy paradoksalne: „Muzo, nie być bokserem to jest nie
inny wątek uczuciowy łączył wszystkie moje wiersze. być wcale” (Wieczórautorski), „Wielkie to szczęście
(op. cit., s. 307) / nie wiedzieć dokładnie, / na jakim świecie się żyje”
Poetka ma zatem swój idealny model wiersza, w któ­ (KiP), „Jeśli są aniołowie, / nie czytają chyba / na­
rym - powiada - ważna byłaby jedność tematu z for­ szych powieści / o zawiedzionych nadziejach” (Ko­
mą, a zarazem niepowtarzalność tego związku wo­ medyjki), „Umrzeć - tego nie robi się kotu” (Kot
bec wierszy innych. Każdy utwór miałby być arty­ w pustym mieszkaniu), „Na urodziny dziecka / świat
stycznym bytem „poszczególnym”, odzwierciedlając nigdy nie jest gotowy” (Rozpoczęta opowieść), „To
zarazem „ogólność” nadrzędnej poetyki. ballada o zabitej, / która nagle z krzesła wstała” (Bal­
Czy udało się Szymborskiej zrealizować pragnie­ lada). Znawcy retoryki podkreślają psychologiczne
nie osiągnięcia Jednorodności stylu i materii”? Z pew­ znaczenie wstępu, który winien koncentrować uwa­
nością. Istnieje bowiem w jej twórczości wywiedzio­ gę odbiorcy; „pierwsze wrażenie jest decydujące dla
ny z tradycji retoryczno-literackiej „inwariant” (nie efektów perswazji” (przypomina Mirosław Korolko,
schemat!) wiersza-dyskursu lub wiersza-noweli. op. cit.). Szymborska doskonale to rozumie i wyko­
Oczywiście nie wszystkie utwory („warianty”) są rzystuje w poezji (jak również w felietonach-recen-
jego realizacją, ale wiele z nich - jak gdyby przez zjach z cyklu Lektur nadobowiązkowych).

-94- -95-
Pytania, stosowane (rzadziej) w roli wstępu, mogą ono swoją skomplikowaną genezę i sens w ogólnych
być proste i wyrażone językiem potocznym: „W ja­ dziejach przyrody. W każdej części wiersza „przyby­
kich okolicznościach śniąci się umarli?” (Konszach­ wa” argumentów i problemów: „I skoro tutaj jestem,
ty z umarłymi), „Co trzeba?” (Pisanie życiorysu), / musiałam skądś przyjść”, „Ma bujną przeszłość
„Któż to jest ten dzidziuś w kaftaniku?” (Pierwsza chwila nawet ulotna”, „Zawiły jest i gęsty haft oko­
fotografia Hitlera). Mogą być też nieoczekiwane: liczności” etc. Każde z tych zdań jest tezą „pomocni­
„Dokąd biegnie ta napisana sama przez napisany czą” i każde staje się semantycznym jądrem strofy,
las?” (Radość pisania). mogącej stanowić autonomiczny obraz:
Najobszerniejszą i najbardziej zróżnicowaną czę­
ścią omawianego typu wierszy Szymborskiej jest roz­ Tak się złożyło, że jestem i patrzę.
Nade mną biały motyl trzepoce w powietrzu
winięcie, które może mieć charakter retorycznej ar­ skrzydełkami, co tylko do niego należą
gumentacji (w wierszu-dyskursie) lub sfabularyzo- i przelatuje mi przez ręce cień,
wanej narracji (w wierszu-noweli). Parafrazując kla­ nie inny, nie czyjkolwiek, tylko jego własny.
syczną zasadę: semper augeatur et crescat oportet
oratio („mowa winna zawsze wznosić się i rosnąć”), Zakończenie wiersza jest konkluzją rozszerzającą
można powiedzieć, iż tekst Szymborskiej „wznosi się tezę, chociaż nie jej powtórzeniem:
i rośnie” wskutek zagęszczenia przykładów (argu­
mentów) obudowujących główną tezę. Doskonale Na taki widok zawsze opuszcza mnie pewność,
że to co ważne
ilustruje to kompozycja wiersza Może być bez tytułu ważniejsze jest od nieważnego.
(KiP). Rozpoczyna go zdanie powiadamiające o sy­
tuacji potocznej i oczywistej: W tym zdaniu zakwestionowana została oczywi­

Doszło do tego, że siedzę pod drzewem, stość „nieważnego”; zarazem ma ono charakter uo­
na brzegu rzeki, gólnienia w stosunku do wstępu, prezentującego szcze­
w słoneczny poranek. gół egzystencji, drobne zdarzenie. Zdanie to należało­
Jest to zdarzenie błahe by nazwać sentencją; jest zwarte i nasycone refleksją
i do historii nie wejdzie. filozoficzną, przygotowaną przez wcześniejszy wy­
Następnie w kolejnych strofach-argumentach po­ wód poetycki.
etka dowodzi, że nie jest to wcale zdarzenie błahe Ulubionym przez poetkę sposobem rozwijania
w perspektywie historii naturalnej, przeciwnie, ma wiersza-dyskursu jest enumeracja (wyliczenie) i po­
-96- -97-
wtórzenie. Rozmaite odmiany paralelizmu retory­ cechę niezgodną z zaleceniami dawnej sztuki kraso­
cznego wspomagająwielostronne naświetlenie „tezy”. mówczej.
Paralelizm bywa uważany za najważniejszą figurę Według teoretyków typowym błędem oratorskim
perswazyjną- może organizować wszystkie sfery te­ było mieszanie tonacji uczuciowych, np. wprowadze­
kstu, od brzmieniowej do przedmiotowej i „myślo­ nie do kwestii poważnej dowcipu (lub odwrotnie).
wej”. Przykładem są chociażby Urodziny, Podjedną Szymborska czyni to - chciałoby się rzec - nagmin­
gwiazdką, Odkrycie, Wszelki wypadek, Zdumienie. nie. Zmierzając do efektu „światłocienia”, niweluje
Typowym chwytem w liryce Szymborskiej wyda- doniosłość poruszanych problemów lekkością wyra­
je się też zamykanie wiersza zaskakuj ącą puentą (Ce­ zu. Ta lekkość jest - jak czytamy - wynikiem „tru­
bula, Utopia, Portret kobiecy, Psalm, Zdumienie, Pi­ du”, a więc precyzyjnej, przemyślanej i celowej syn­
sanie życiorysu, Krótkie życie naszych przodków chronizacji wszystkich elementów wypowiedzi.
i in.). W puencie może kryć się dowcip językowy, Trzeba jednak sporego wysiłku, by rozpruć szwy po­
paradoks, aforyzm. etyckiego arcydzieła Szymborskiej i zobaczyć, z cze­
Trójdzielny porządek wiersza, uzyskanego przez po­ go zostało zrobione.
etkę metodą „klonowania” (niechaj prześwietna gene­ Robione jest zazwyczaj z epizodu potocznego,
tyka daruje mi to nadużycie terminu) wyżej opisanego wynikłego z obserwacji życia. W życiu bywa tak, że
modelu, sam w sobie byłby banalny i schematyczny, jedni płaczą, inni się bawią. Gorzej, gdy taka sytu­
gdyby nie spoiwo, łączące wszystkie jego cząstki. Jest acja zdarzy się, powiedzmy, w czasie balu. W wierszu
nim ironia i dowcip, występujące razem lub rozłącznie. Ruch (SP) zaszyfrowane zostały obie te możliwości:

Ty tu plączesz, a tam tańczą.


Jak powstają lekkie słowa? A tam tańczą w twojej łzie.
Tam się bawią, tam wesoło,
tam nie wiedzą nic a nic.
„Nie miej mi za złe, mowo, że pożyczam patetycz­ Omal że migoty luster.
nych słów, / a potem trudu dokładam, żeby wydały Omal że płomyki świec.
się lekkie” - tak kończy się wiersz Podjedną gwiaz­ Prawie schodki i krużganki.
dką, którego konstrukcja w całości opiera się na za­ Jakby mankiet, jakby gest.
sadzie paralelizmu retorycznego, aliści ma on - po­ Jeśli ktoś czyta ten utwór po raz pierwszy, musi
dobnie jak wiele innych utworów autorki - pewną odczuć niepokój: wypowiedź poetycka jest zgoła ab­
-98- -99-
surdalna! Krystyna Pisarkowa, analizując inny przy­ istniejąrównolegle. Pierwszy to przestrzeń w znacze­
kład, wykazała, iż wiersz Szymborskiej w świetle niu fizycznym, wypełniona lotnym (stąd miano lek-
weryfikacji semantycznej może roić się od nonsen­ koduchów) wodorem, tlenem, azotem, także sodem
sów. Znawczyni gramatyki wyjaśnia również, że wła­ i trującym „gagatkiem” chlorem - pierwiastkami,
ściwością języka naturalnego jest to, iż każdy jego które mogą krążyć w przyrodzie, przekształcać się,
użytkownik może nonsensom nadać sens „co naj­ być gazem lub cieczą. Drugi świat to przestrzeń balu
mniej na czas trwania tekstu”. To samo da się powie­ maskowego, wypełniona wirującymi postaciami bez­
dzieć o czytelniku przytoczonego utworu. troskich tancerzy i muzyką. Jaką muzyką? Mozar-
Nonsensem jest przecież taniec w czyjejś łzie. Nie­ towską, osiemnastowieczną, która swą harmonią
wielka łza, będąca kombinacjąpierwiastków chemicz­ może koić lęki („Eine kleine Nachtmusik” to w do­
nych, niczego oprócz nich nie pomieści. Niemniej słownym tłumaczeniu „mała muzyka nocna”): Tań­
istnieje w tekście wyraźna sugestia kulturowa, rodzaj czącym postaciom ktoś na balu gra. Tutaj pojawia się
tańca określająca: pojawiają się lustra, świece, scho­ jakby przejęzyczenie: „w to im grasz”. W co gra ad­
dy i krużganki. To zapewne jakaś przestrzeń dawna, resat monologu, człowiek? W życie, pojęte najdo­
może rokokowa. Jednak słowa „omal” i „jakby” po­ słowniej, jako krążenie chemicznych gazów, pierwia­
zwalają na razie wziąć tę hipotezę w nawias. W dal­ stków. Sytuacja kulturowa splotła się z sytuacją eg­
szej części wiersza metaforyczna przestrzeń wzboga­ zystencjalną. Topos życia-balu został przez Szymbor­
ca się o nowe elementy, które umacniają i zarazem ską przekształcony w niespotykany obraz życia-krąże-
komplikują jej kulturową genezę: nia materii. Najbardziej intrygujące w tym wszystkim
wydaj e się ostatnie pytanie, wyróżnione też odmien­
Ten lekkoduch wodór z tlenem.
ną od całego wiersza rytmiką: „Kim jesteś piękna
Te gagatki chlor i sód.
Fircyk azot w korowodach maseczko?” Jest to pytanie człowieka o tajemnicę
spadających, wzlatujących, człowieczeństwa; o to, czy determinuje jąnatura, czy
wirujących pod kopułą. też kultura.
Ty tu plączesz, w to im grasz. Jak widać, poezję Szymborskiej wyróżnia kon­
Eine kleine Nachtmusik.
cept, pomysł na misterną konstrukcję semantyczną
Kim jesteś, piękna maseczko.
tekstu. Lekkość słowa poetyckiego osiąga autorka
Przestrzenne opozycje „tu” i „tam” zostały teraz przez uwolnienie go z rygorów potocznego znacze­
zatarte, połączone tematem „ruchu”. Oba światy współ- nia. Najczęściej też uwalnia je z rygorów regulame-
-100- -101-
go wiersza. Stosowany przez nią zazwyczaj porzą­ Właśnie na ziemi? Przy małej gwieździe?
dek wiersza wolnego, oparty zwykle na ekwiwalen­ Po tylu erach nieobecności?
cji składniowej, bywa oryginalnie i dobitnie rytmizo- Za wszystkie czasy i wszystkie glony?
Za jamochłony i nieboskłony?
wany - jak już dowodziłam - przez różnego typu pa-
Akurat teraz? Do krwi i kości?
ralelizmy. Sama u siebie z sobą? Czemu
Paralelizm retoryczny niczym magnes „przyciąga” nie obok ani sto mil stąd,
zjawiska takie jak enumeracja, ciąg peryfrastyczny, nie wczoraj ani sto lat temu
antyteza, anafora, aliteracja. Wierszem w całości zbu­ siedzę i patrzę w ciemny kąt
dowanym z powtórzeń jest Parada wojskowa (WL), - tak jak z wzniesionym nagle łbem
patrzy warczące zwane psem?
w której poetka operuje tylko trzema słowami (woda,
ziemia, powietrze), w różnych konfiguracjach wyko­ Zastosowany tu zabieg kompozycyjny można by­
rzystując ich znaczenie zleksykalizowane i właściwe. łoby nazwać - w ślad za Joanną Grądziel - chwytem
Dociekania filozoficzne Szymborskiej polegająna „niepotrzebne skreślić”. W wierszu tym dobrze też
poszukiwaniu sensu, który scalałby różnorodne ele­ widać, że uprzywilejowanym układem składniowym
menty bytu. Jedną z elementarnych figur stylistycz- jest parataksa, współrzędność. Warto również posłu­
no-retorycznych jest więc w tej twórczości pytanie. chać współbrzmień, różnorodnie rymujących kolej­
Nie tylko drugi tomik składał się z Pytań zadawa­ ne wersy (pojawił się nawet rym wewnętrzny). Mimo
nych sobie. Także w następnych pojawiają się one ogólnego wrażenia jednorodności rytmu, utwór jest
wielokrotnie, jako jeden ze sposobów prowadzenia dwudzielny; ma jak gdyby ponadzdaniową antyka-
perswazji „odwróconej”. dencję (wzrastanie) i po dziesiątym wersie kadencję
Charakterystycznym przykładem jest wiersz Zdu­
(opadanie) tonacji patetyczno-żartobliwej. Koncept
mienie (WW), złożony nieomal z samych pytań. Moż­ tym razem oparty jest na gwałtownej „degradacji”
na powiedzieć, że utwór ten jest modelem poetyckie­ podmiotu mówiącego.
go świata Szymborskiej: Oto najpierw autorka zadaje proste, acz eliptycz­
ne, bo pozbawione orzeczenia, pytanie: „Czemu za­
Czemu w zanadto jednej osobie?
Tej a nie innej? I co tu robię? nadto (jestem, istnieję) w jednej osobie?” Pytanie jest
W dzień co jest wtorkiem? W domu nie gnieździe? gramatycznie nie bardzo poprawne; można w pol-
W skórze nie łusce? Z twarzą nie liściem? szczyźnie powiedzieć, że jest się zanadto jakimś (do­
Dlaczego tylko raz osobiście? brym, mądrym etc.) oraz że jest się w czymś, a nie
-102- -103-
w kimś. Brakujące orzeczenie pojawia się dopiero Zdarza się, że poetka stosuje zabiegi intertekstual-
w drugiej części wiersza, otwartej powtórzeniem sło­ ne. („Lubię cytaty. Lubię też wszelkie odnośniki, bi­
wa „Czemu” - „siedzę i patrzę”. Przypomnijmy po­ bliografie i indeksy, a moja perwersja jest już tak da­
dobny wers z analizowanego tekstu Może być bez ty­ leko posunięta, że czasem od nich zaczynam lektu­
tułu-, siedzieć i patrzeć to rzecz zwyczajna, niezwy­ rę”, żartobliwie wyznaj e w Lekturach nadobowiąz­
czajne natomiast jest snucie refleksji o wymiarze ko­ kowych, s. 224.) W teksty własne wplata przysłowia,
smicznym. Wiersz kończy się nieoczekiwaną puentą, literackie aluzje, filozoficzno-przyrodnicze definicje,
zrównującą świadome istnienie ludzkie z nieświado­ łacińskie sentencje, cytaty z folkloru; stylizuje lub
mym istnieniem „warczącym”. parodiuje „cudzą mowę” (gatunki, konwencje). Nig­
Dowcip rodzi się z kontrastu między filozoficzną dy takie nawiązania nie są bierną recepcją tradycji,
perorą a realistyczną obserwacją. Człowieka niepo­ Szymborska tworzy dla nich — poprzez kontekst ca­
koi tajemnicza ciemność tak, jak niepokoi zwierzę. łego wiersza - nowe możliwości znaczeniowe.
Ciemny kąt jest tyleż kątem pokoju, co ciemnąprze- Najczęściej jednak przekształca i nowatorsko wy­
strzenią braku wiedzy o czymś, co chciałoby się roz­ korzystuje reguły istniejące w języku ogólnym. Na
poznać, nazwać. Nazwy są umowne, więc język być przykład potęguje możliwości semantyczne spójnika
może niczego nie rozjaśnia (dom mógłby być nazwa­ i przysłówka. Tworzy wiersze, których temat odbija
ny gniazdem, skóra — łuską etc.). Paralelnie do tego się w strukturze składniowej tekstu (Akrobata, Pieta,
ciągu rozumowania, sugerowanego ostatnim zdaniem Elegia podróżna, Terrorysta...). Potrafi przekształcić
wiersza, rozwija się drugi: pytania dotyczą nie przy­ zaimek w „gest wskazujący”; jego obecność wzmac­
padkowości słów (nazw), lecz przypadkowości ist­ nia wówczas ideę „poszczególności”, wyjątku („Ten
nienia, są poszukiwaniem przyczyny i sensu egzy­ dorosły mężczyzna. Ten człowiek na ziemi”). Doko­
stencji. nuje kontaminacji związków frazeologicznych („ży­
„Wielość jest estetyczną normą tej poezji”, zauwa­ cie nie do pojęcia”), bądź przeprowadza zabieg udo-
ża trafnie Adam Zagajewski. Różnorodność budowy słownienia frazeologizmu („orzeszki ziemne”). Uży­
wiersza, a także różnorodność środków retoryczno- wa nazw własnych w funkcji pospolitych („woda bą­
-poetyckich trudno tu dokładnie przedstawić; trzeba bel”, „ciężkie norwidy”). Lubi antytezy, paradoksy,
byłoby je opisać w osobnej rozprawie. Zwróćmy uwa­ tautologie. Z wielką wprawą operuje paronomazją
gę na sposoby poetyzowania najbardziej dla Szym­ i kalamburem. Umie wywieść głębokie konsekwen­
borskiej typowe. cje znaczeniowe z metonimii i synekdochy.
-104- -105-
Krystyna Pisarkowa powiada, że Szymborska
■„uprawia rozpustę semantyczną”. Istotnie; pamięta­ IV
jąc o etymologii tego słowa, trzeba stwierdzić, że sens
językowych działań poetki mieści się w jej syndro­
mie wolności, który oznacza też artystyczną swobo­
dę i niezależność. Szymborska - na naszych oczach -
uwalnia poetyckie słowo z rygorów skonwencjonali­
zowanej mowy literackiej i mowy potocznej. Jej liry­ RYGORDRAMATU
ka, mimo niechęci do ideologii i polityki, dowodzi (Uogólnienia)
niezwyczajnego słuchu; okazuje się rezonatorem
współczesności. „Bo także jest ta poezja niezmiernie
czuła na wszelkie sąsiedztwa, słyszy się w niej wraż­ Polifonie, ironie
liwość na wszystkie inne głosy, rozbrzmiewające dzi­
siaj” (A. Zagajewski, Drugi oddech, s. 115). Różnorodność gatunkowa liryki Wisławy Szym­
borskiej wynika z jej niechęci do schematycznych od-
graniczeń poezji i prozy, także z niechęci do kon-
fesyjności. I z przekonania, iż każdą rzecz trzeba
obejrzeć „z sześciu stron”. Liryka wyznania jest wi­
dzeniem jednopunktowym. Większe możliwości stwa­
rza powieściowa narracja, w której między autorem,
narratorem i bohaterem zależności mogą się kompli­
kować, a sądy — różnić. Jednak szczególne warunki
dla obiektywizacji wartości i ich wyboru stwarza dra­
mat, unaoczniający zdarzenia, zrównujący szanse
uczestników w dialogu, którzy mogą wypowiadać się
bezpośrednio.
Dialog pojawia się w poezji Szymborskiej jako for­
ma podawcza {Mozaika bizantyjska), jako problem
komunikacji (Na wieży Babel), wreszcie jako struk-

-107-
4

tura utajona w monologu (Hania), za pomocą której śli uwzględnimy cechy językowe, powiemy, iżpierw-
poetka osiąga efekt polifoniczności tekstu. szy_^l£Lu.ęudzy” głos aforysty (zdanie antytetyczne,
Bywa, że cały wiersz Szymborskiej jest mikrosko­ zwięzłe, uogólniające). Drugie zdanie nazwiemy „cu­
pijnym dramatem. Przykładem: Rozmowa z kamie­ dzym” głosem moralisty czy kaznodziei (ma ono inną
niem, w której unaocznienie zdarzeń przez czas tera­ rytmikę, objaśnia zawiłą przyczynę grzesznych wi­
źniejszy, dialog, rozwój akcji (z prologiem i zakoń­ zji). Trzeci - jest głosem „własnym” bohaterki wier­
czeniem) tworzą zespół czynników dynamizujących sza (zaskakujące porównanie różni tę wypowiedź od
przedstawioną sytuację liryczną. Strukturę dialogu poprzednich). Jednak po dłuższym namyśle dojdzie­
w całości powtarza porządek wiersza Wietnam; w wie­ my do wniosku, że ostatnie zdanie także jest wewnę­
lu utworach monolog jest adresowany do wskazane­ trznie zróżnicowane. W kontekście całego utworu
go przez zwroty retoryczne słuchacza „pozornego” widać, że nie można dokonać identyfikacji mówiące­
(teoria literatury nazywa go adresatem narracji; zob. go podmiotu i postaci z obrazu:
Tomasz Mann, Szkielet jaszczura, Nagrobek, Obóz Przyjrzyj się, jak daleko odeszłam od ciebie,
głodowy pod Jasłem). Zatem pierwszym sposobem jaki mam biały czepek i żółtą spódnicę,
uobecnienia dramatu w poezji Szymborskiej jest jak mocno trzymam koszyk, żeby nie wypaść z obrazu,
swoisty „rńimetyzm formalny” (termin Michała Gło­ jak paraduję sobie w cudzym losie
wińskiego, użyty tu dość swobodnie); adaptacja i odpoczywam od żywych tajemnic.
strukturalnych właściwości dramatu dla potrzeb wy­ To kobieta z pejzażu starego mistrza ma „oczywi­
powiedzi lirycznej. stą duszę”, między nią a pełną „żywych tajemnic”
Drugim i częściej stosowanym okazuje się utaje- osobąmówiącąistnieje przepaść czasu. Dlatego w zda­
■ 2) nie wielości głosów („ról”) w pozornie jednolitym niu „Mam oczywistą duszę jak śliwka ma pestkę”
monologu. Oto fragment z wiersza Pejzaż (SP): kryje się ironiczny dystans, podkreślony stylistyką
wypowiedzi: zestawienie duszy i śliwki zdawałoby
Wojna jest karą, a pokój nagrodą.
się deprecjonujące; może ma ono demaskować naiw­
Zawstydzające sny pochodzą od szatana.
Mam oczywistą duszę jak śliwka ma pestkę. ność świata namalowanego? Ale wszakże pestka jest
śliwce nieodzowna, jest sednem, sensem - i sensem
W trzech zdaniach zawarte zostały trzy odmienne jest też „dusza”. Zatem cytowane zdanie można zro­
style, ewokującę różne „osoby” [światopoglądy, Je­ zumieć jako wyraz tęsknoty do życia opartego na re­
gułach i wartościach.
-108- -109-
Jak widzimy, nie należy w wierszach Szymbor­ ironii, pojętej jako środek ekspresji. Przewaga łagod­
skiej pochopnie przypisywać monologowym zda­ nych odmian ekspresji ironicznej dowodzi, że au­
niom prostych znaczeń. Mogą one „symulować” róż­ torka Ludzi na moście ma dla nas sporo wyrozumia­
ne punkty widzenia, skutkiem czego wiersz staje się łości. Jej tolerancja jest zapewne pochodną „umiar­
polifoniczny. kowanego optymizmu” (jak to określają M. Kryński
Formę monologu lirycznego zastosowaną w Pej­ i R. Maguire w posłowiu do swego zbioru tłuma­
zażu można nazwać osobliwym przypadkiem liryki czeń).
maski (autor „wyręcza się” podmiotem). Pełni ona Wielość głosów i wielość punktów widzenia mie­
podobną funkcję, co i liryka roli (w której autor jest ści się w poetyckiej filozofii Szymborskiej (jej hasło
od podmiotu różny): buduje dystans między mówią­ główne nazwaliśmy „wielkąliczbą”). Gwarantuje też
cą postacią i twórcą. Obie odmiany monologu scha­ niezależność - autorce (która jest przeciwna deklara­
rakteryzował Stanisław Barańczak (w książce o poe­ cjom jednoznacznym, dogmatom, prawdom ustałym)
zji Herberta, Uciekinier z Utopii, Londyn 1984), łą­ i czytelnikowi (może on akceptować bądź odrzucać
cząc je z trybami ironii. Bywa, że w wierszach Szym­ proponowane wartości).
borskiej trudno jest oddzielić lirykę maski od liryki Dialogowość pojmowana w kategoriach poetyki
roli; przykładem arcyświetny Kot w pustym miesz­ oraz polifoniczność (w sensie określonym przez Mi­
kaniu. chała Bachtina) to strukturalne cechy utworów Szym­
Jeśli przeanalizujemy relacje osobowe w tej poe­ borskiej, która pojęcie dramatu przenosi także w sfe­
zji, to okaże się, że może w niej pojawiać się (zgo­ rę światopoglądu. Wystarczy wymienić tytuły za­
dnie z typologią przywołaną przez Barańczaka) iro­ mknięte w tym samym polu semantycznym: Buffo,
nia bezosobowa (Kobiety Rubensa), ironia prostacz­ Komedyjki, Koloratura, Wrażenia z teatru, Seans,
ka (Szkielet jaszczura) lub ironia udramatyzowana Trema, Jarmark cudów. Łączy je podobna sytuacja:
(Na wieży Babel). Natomiast ironia rozumiana jako publiczny popis, przedstawienie, gra. Życie pojęte
trop retoryczny przybiera najczęściej kształt „uprzej­ jako teatr.
mego szyderstwa” (charientyzmu; przykłademSto^o- Ten antyczny topos („świat jest sceną”), odno­
ciech), wyrafinowanego dowcipu (czyli asteizmu, jak wiony w renesansie (por. J. Kochanowski, O żywocie
w Utopii), rzadziej pojawia się sarkazm. Jednąz czę­ ludzkim), wplata poetka do swego dyskursu filozo­
ściej stosowanych przez poetkę form jest litota (prze­ ficznego. Teatr, w którym wszystko dzieje się na niby
ciwieństwo hiperboli), która zmniejsza „bolesność i wielokrotnie, interesuje ją jako przeciwieństwo

-110- -111-
życia, w którym „Nic dwa razy się nie zdarza (WdY) kryć komplikacje i wieloznaczności ludzkiej egzy­
stencji. Ofelia (w wierszuTteszta, S), po odśpiewaniu
i nic nie jest poprzedzone próbą:
szalonej piosenki wybiega ze sceny i rozsądnie
Życie na poczekaniu. sprawdza ład fryzury. W tragedii po ostatnim akcie
Przedstawienie bez próby. następuje „poprawianie peruk, szatek, / wyrywanie
Ciało bez przymiarki. noża z piersi, / zdejmowanie pętli z szyi” (Wrażenia
Głowa bez namysłu. z teatru, WW). Jednak antynomia teatru i życia zaj­
muje Szymborską nie jako konflikt fikcji i prawdy,
Nie znam roli, którą gram.
Wiem tylko, że jest moja, niewymienna. lecz jako relacja między wzorem (scenariuszem)
a mozołem pokonywania ograniczeń ludzkiej natury
O czym jest sztuka, (grą). Problemem głównym jest zatem granica mię­
zgadywać muszę wprost na scenie. dzy życiem a dramatem:
Kiepsko przygotowana do zaszczytu życia,
Ale naprawdę podniosłe jest opadanie kurtyny
narzucone mi tempo akcji znoszę z trudem.
i to, co widać jeszcze w niskiej szparze:
Improwizuję, choć brzydzę się improwizacją.
tu oto jedna ręka po kwiat spiesznie sięga,
Potykam się co krok o nieznajomość rzeczy. tam druga chwyta upuszczony miecz.
Mój sposób bycia zatrąca zaściankiem.
Dopiero wtedy trzecia, niewidzialna,
Moje instynkty to amatorszczyzna. spełnia swoją powinność:
Trema, tłumacząc mnie, tym bardziej upokarza.
ściska mnie za gardło.
Okoliczności łagodzące odczuwam jako okrutne.

W cytowanym fragmencie Życia na poczekaniu To, co „ściska za gardło”, oznacza śmiertelność


(WL) lepiej byłoby nie akceptować, bo jest ono nie­ postaci dramatu-życia. To, co ściska „w gardle” i od­
wprawne i przymusowe. Dramat przewyższa życie biera mowę, to wzruszenie widza, obserwującego grę
człowieka. Grażyna Borkowska zwróciła uwagę na
ładem formy, ale - paradoksalnie - tylko życie ma
charakter kreacyjny, nieodwołalny, więc wieczny. „obrzeżne usytuowanie” poetki wobec opisywanych
zjawisk. Podobna jest sytuacja widza.
„I cokolwiek uczynię, / zamieni się na zawsze w to,
Człowiek w poezji Szymborskiej pragnie pokonać
co uczyniłam”, czytamy w ostatnim wersie.
Zarazem dramat tę ma przewagę nad życiem, iz swe ograniczenia biologiczne: „spiskuje od głowy do
tworząc sztuczny świat, przez kontrast pozwala od­ stóp / przeciw takiemu, jakim jest” (Akrobata, SP).

-113-
-112-
Sztuka (dramat, teatr) jako różnorodnie pojęta umie­ cia nicości, lecz jedno jest wspólne: pytanie o wybór
jętność semiotyzowania natury, pomaga mu w tym postawy wobec Nic. A także pytanie o wybór języka,
dziele. jakim należy o nicości mówić.
Zmodyfikowany przez poetkę topos życia-teatru W wierszu Komedyjki (KiP) powiada Szymborska,
pozwala wysnuć jeszcze jednąkonkluzję. Otóż buduje iż życie to „rozhuśtana na grozie wesołość”. Poczu­
on sytuację obustronnej demaskacji: rzeczywistości cie kontrastu między grozą ontyczną a „wesołością”
przez mimesis (wzniosłość dramatu Ofelii trwa tylko formy sprzeciwu wobec niej oznacza postawę iro­
na scenie, za kurtynąjest już ona banalną dziewczyną) niczną.
i mimesis przez rzeczywistość („niepoprawna goto­ Metafora teatru pozwala autorce tomuKoniec i po­
wość” scenicznych zdarzeń przegrywa w zestawieniu czątek mówić o trudzie ludzkiej egzystencji. Utajona
z „cierpliwym czekaniem” za kulisami). w myślowym porządku całego zbiorku figura koła
Dramatem rządzi rygor odmienny od praw życia, może sprzyjać interpretacji życia jako absurdu, tak
w którym porządek może być zaledwie „jaki taki”. jak je definiuje W. Hilsbecher:
Ponieważ Szymborska jest po stronie życia, zdawa­
łoby się, iż rygor (norma, reguła, zasada) w jakiejkol­ To koło nie jest skostniałe, ożywia je wewnętrzne napię­
wiek postaci jest jej obcy. Niezupełnie. cie. Człowiek, który je przemierza, rośnie, starzeje się,
więdnie. /.../ Teraz, na szczycie bytu, w apogeum orbity
kołowej, odarty z bezpieczeństwa, oddalony od począt­
ku, zaczyna domyślać się symetrii swego życia: oddale­
„Rozhuśtana na grozie wesołość” nie od początku, powrót do początku. (Tragizm, absurd,
paradoks, przeł. S. Błaut, 1972; podkr. A.L.)
Dramat przenosi dziedzictwo tragizmu. Współcze­
sne definicje tragizmu oddalająsię od antycznej; dziś W podkreślonym zdaniu widzę pewien wątek po­
jest to nazwanie kondycji „człowieka absurdalnego”, mocny w opisie tragizmu absurdalnego; dostrzegając
uwikłanego już nie w sytuację niemożliwych wybo­ przemijalność życia, człowiek może pogodzić się
rów (jak „człowiek tragiczny”), lecz porzuconego z nią, traktując to jako stałe prawo i szukając zgody
w pustce istnienia, w nicości. stoickiej. Być może tak właśnie rozumuje Wisława
Nicość absorbuje wyobraźnię poetów: Różewicza, Szymborska, choć - swoim zwyczajem - zaczyna nie
Herberta, także Szymborskiej. W każdym z tych od życia człowieka, lecz... pantofelka. Doprawdy, nie
przypadków inne są semantyczne wypełnienia poję­ mogę sobie i Czytelnikom odmówić przyjemności

-114- -115-
zacytowania tej refleksji, jakże innej w stylu niż po­ Szymborska prezentując w swej poezji dramat ży­
przedni wyimek: cia i dramat samotności, unika skrajnych postaw i to­
nacji. Pisze o jednym z wierszy Kwiatkowski, iż po­
Pantofelek dopiero po dłuższym czasie upomniał się o na­
leżne mu miejsce w mojej wyobraźni. Cóż za pomysły etka „przeprowadza tu dowód na tragiczną koncepcję
miała pierwotnie natura! Stwarzała coś, co żyje, ale ani ludzkiego istnienia” (Klucze do wyobraźni, s. 343).
się porządnie nie urodzi, ani obowiązkowo nie umiera. Jednak rygor dramatu, a więc rygor sztuki nakazuje
A jeśli nawet umrze, to śmierć przychodzi z zewnątrz, ujarzmienie emocji: patosu, rozpaczy czy lęku, które
jako nieszczęśliwy wypadek, nie jest natomiast nieodwo­ nigdy nie są przez Szymborską wysłowione bezpo­
łalnie zaprogramowaną, wewnętrzną koniecznością orga­
nizmu. Jakby wykonywała tylko dorywcze prace zleco­
średnio. Powściągliwość w demonstrowaniu uczuć
ne, przed późniejszym przejściem na etat stały. Można by jest niewątpliwie cechą osobowości, ale i dziedzic­
sądzić, że pantofelek oraz jemu podobne żyjątka dość je­ twem kulturowym: może konsekwencją edukacji czy
szcze poufale ocierają się o nieśmiertelność. Z sobie tyl­ domowego wychowania; może też wyborem zapisa­
ko znanych powodów ewolucja istot żywych zaczęła od­ nej w literaturze (którą Szymborska tak odkrywczo
dalać się od swojego pierwotnego konceptu i przeszła na
czyta) tradycji. „Jej pole leży na styku osiemnasto­
produkcję śmiertelników, których życie rozpada się na
wyraźne i zawsze w tej samej kolejności występujące wiecznego klasycyzmu i poematu ironicznego typu
fazy: narodziny, dzieciństwo, dojrzałość, starość i śmierć. Oniegina. W tym kręgu kulturowym le bon usage
Dlaczego tak a nie inaczej być musiało, nie wiem, a ci, co nakazywał wstydliwość uczuć” - podpowiada Jan Pro­
wiedzą, też w gruncie rzeczy nie wiedzą. (LN, s. 194.) kop (Lekcja rzeczy, s. 178).
Tymczasem przypomnijmy, że o absurdzie istnie- Ekspresja ironiczna dobrze służy dyscyplinie emo­
nia mówią też egzystencj aliści (w dwóch różnych cji. Ale też ironia (w konsekwencji zaś polifonia)
oświetleniach: Camus i Sartre). Krytycy piszący na wynika w twórczości Szymborskiej z niezgody na
absurd i Nicość. Sądzę, że poetka, która „domyśla
początku lat 70. chętnie podjęli hipotezę o egzysten­
cj alistycznym rodowodzie światopoglądu Szymbor­ się symetrii życia”, zwłaszcza w tomie Koniec i po­
skiej (Kwiatkowski, Prokop), którą następnie młodsi czątek wpisuje w kolisty porządek czasoprzestrzeń
zakwestionowali (Zagajewski, Stała). Sama poetka większą niż ta, która przynależy pojedynczemu ist­
także dość wyraźnie wyrzekła się tych koneksji. nieniu.
Trudno jednak zaprzeczyć, że w jej wierszach para­ Przemija nieodwołalnie los jednostkowy, ale trwa­
doks gra wielką rolę, zaś postrzeganie paradoksu jest ją prawa przyrody, które powodują powtarzalność
bytu w wymiarze ogólnym. Zatem w rzece Heraklita
udziałem „człowieka absurdalnego”.
-116- -117-
wprawdzie ryba ćwiartuje rybę, która przestaje ist­ komunikacji językowej. Wyzwala dowcip z rozbra­
nieć, ale trwa prawo „pożerania”. W Pożegnaniu wi­ janych schematów frazeologicznych.
doku wiosna znowu nastała i jakichś ludzi znów po­ Konwersacja - to rozmowa. Dialog w różnych
łączyła miłość, choć umarł ktoś wcześniej kochany. odmianach i funkcjach. Konwersacja to także umie­
Świadomość tej cykliczności wcale nie niweluje żalu, jętność przekazywania myśli i uczuć. Szczególną rolę
lecz w tomie Koniec i początek przekłada się on na w rozmowie odgrywa dowcip, którym zwykliśmy
tonację nie tyle tragiczną, co elegijną. wykluczać powagę, chociaż-jak powtarza Szymbor­
Powtórzmy: ironia oznacza w tej twórczości nie­ ska - Jedno drugiemu nie wadzi”(Lty). Sztuka roz­
zgodę na nicość, a objawia się jako dystans i poczu­ mowy dowcipnej nie jest łatwa ani powszechna,
cie wyższości („obrzeżne usytuowanie” podmiotu) wymaga znajomości reguł, talentu i taktu.
nad kreowaną w sztuce iluzją świata. Bohater wier­ Takt objawia się w dyscyplinie emocji. Postawa iro­
szy Szymborskiej, ów barbarzyńca oświecony, oka­ niczna, łącząc się z idiomem konwersacyjnym, kształ­
zuje się w końcu powściągliwym „salonowcem”, tuje w poezji Szymborskiej - jak to Ujął Prokop -
który wie, jak i dlaczego nie należy o swoich spra­ „rolę damy”.
wach mówić wielkim głosem. Trybem jego mowy Wielką Damą polskiej poezji nazwali też Wisławę
staje się ekspresja ironiczna. Ironista to arystokrata Szymborską inni krytycy. W literaturze jest to rzadki
ducha i myśli - pisał Piotr Laguna (Ironiajako posta­ komplement: mieliśmy w niej bogdanki, bohaterskie
wa i jako wyraz (z zagadnień teoretycznych ironii), dziewice, Maryle, siłaczki,yemmes fatales, słowiań­
Wrocław 1984), wymieniając „ironiczny gest salo­ skie Safony, matki-Polki i aktywistki; poetki „ete­
nowca” jako wyróżnik postawy outsidera, który ryczne” i „somatyczne”. Dowcipna mądrość, ironicz­
podejmując reguły intelektualnej gry „salonu” (skon­ ny dystans i językowa maestria zazwyczaj nie leżały
wencjonalizowanej przestrzeni społecznej), zarazem w ich naturze. „Stąd pewnie niezwykłość Szymbor­
czynił z tych reguł instrument obrony przed schema­ skiej, wyspiarski status jej wierszy w naszej republi­
tyzmem istnienia. ce poetyckiej” (J. Prokop, op. cit., s. 185).
Mówiłam już o znaczeniu idiomu konwersacyjne-
go w liryce Szymborskiej: sprzyja on umacnianiu ***
związku tej twórczości z rzeczywistością (dlatego Kończąc moje dzisiejsze czytanie Szymborskiej,
krytyka podkreśla tu aspekt mimetyczny, realistycz­ muszę dołączyć adresowane do Poetki przeprosiny,
ny). Demokratyzuje obecne w niej style społecznej iż próbowałam własnymi słowami wyjaśnić tajemni-
-118- -119-
ce Jej twórczości - niepomna przestrogi, że „Niejed­
na chwiejna odpowiedź / na to pytanie już padła”
(Niektórzy lubiąpoezję, KiP). Może istotnie nie nale­
ży odpowiadać na pytanie, czym jest poezja. Jeśli tak
czynię, to z nadzieją, że zdołam jeszcze bardziej po­
szerzyć krąg licznych czytelników wierszy, pisanych
przez Wisławę Szymborską.

Obrzycko - Poznań, lipiec 1996


INFORMACJE BIBLIOGRAFICZNE

Tomiki poetyckie Wisławy Szymborskiej


Skróty tytułów tomików:
1. Dlatego żyjemy, Warszawa 1952.
- Wyd. 2 Warszawa 1954.
DŹ- Dlatego żyjemy, 2. Pytania zadawane sobie, Kraków 1954.
PZS - Pytania zadawane sobie, 3. Wołanie do Yeti, Kraków 1957.
4. Sól, Warszawa 1962.
WdY - Wolanie do Yeti, 5. Sto pociech, Warszawa 1967.
S- Sól, 6. Wszelki wypadek, Warszawa 1972.
SP - Sto pociech, - Wyd. 2 Warszawa 1975.
7. Wielka liczba, Warszawa 1976.
WW- Wszelki wypadek, - Wyd. 2 Warszawa 1977.
WL — Wielka liczba, 8. Ludzie na moście, Warszawa 1986.
LnM - Ludzie na moście, -Wyd. 2 Warszawa 1988.
KiP - Koniec i początek, 9. Koniec i początek, Poznań 1993.
LN- Lektury nadobowiązkowe (\992).

Wybory poezji

1. Wiersze wybrane, Warszawa 1964.


2. Poezje wybrane, wybór i wstęp autorki, Warszawa 1967.
- Wyd. 2, wyboru dokonała autorka, Warszawa 1983.
3. Wybór poezji, Warszawa 1970.

-121-
V. Informacje bibliograficzne........................................... J21

VI. Wybrane opracowania twórczości Wisławy Szym­


borskiej .................................................. 123

SPIS TREŚCI

Wstęp: Wolność i czułość..................................................... 7

I. Szukanie słowa. Ewolucja poetyki i światopoglądu 11


Punkt wyjścia: poezja - sztuka dla wszystkich ... 11
„Niezliczone odmiany koloru szarego”....................... 21
Między ironią a elegijnością......................................... 25
Punkt dojścia: poezja-sztuka dla niektórych ... 32

II. Filozofia wielkiej liczby. Natura, człowiek i czas . . 34


Istnienie ogólne i poszczególne.................................... 35
„Marny wyrodek kryształu” .......... 38
Wszystko i Nic.................................... 44
Między paleolitem a czasem gwiezdnym.................. 51

III. Radość pisania........................................................... 62


Wyobraźnia ekologiczna............................................. 64
Napisany świat................................................................ 70
Wiersz wolność ubezpieczający................................ 82
Gatunki powszechne, ginące i klony........................... 86
Jak powstają lekkie słowa?......................................... 98

IV. Rygor dramatu (Uogólnienia)............................. 107


Polifonie, ironie........................................................... 107
„Rozhuśtana na grozie wesołość”................................ 114
-126-

You might also like