Download as docx, pdf, or txt
Download as docx, pdf, or txt
You are on page 1of 8

Nastassia Minko

Czy możliwa jest moralność niezależna od religii?

Aby odpowiedzieć na pytanie, czy moralność jest możliwa bez religii, należy zdefiniować znaczenie samego
terminu "moralność". Istnieje wiele definicji. Niektórzy ludzie sprowadzają moralność do etyki i moralności,
inni do czysto indywidualnych, wewnętrznych postaw.

Pozwolę sobie stwierdzić, że odpowiedź znajduje się na powierzchni. Nie trzeba sięgać daleko, wystarczy
pomyśleć o samym słowie, którego definicja tkwi w korzeniu, czyli podstawie, rdzeniu słowa. W przypadku
moralności jest to morał, charakter. Moralność jest więc wewnętrzną postawą jednostki.

Jeśli moralność, a wraz z nią prawo, określają pewne normy egzystencji w społeczeństwie ludzkim, to ludzie
przestrzegają ich raczej z obawy przed karą lub wykluczeniem z danego społeczeństwa. Prawo mówi: "Nie
kradnij", człowiek przestrzega go, gdy istnieje niebezpieczeństwo kary, a gdy takiego niebezpieczeństwa nie
ma, po cichu łamie przepis. Jeśli jednak reguła jest wewnętrzną zasadą danej osoby, nie będzie ona w
żadnym wypadku kradła, ponieważ jest wierna głosowi sumienia, który określa jej moralność. Sumienie z
kolei jest zdolnością człowieka do samokontroli moralnej, do samodzielnego formułowania obowiązków
moralnych, do domagania się ich wypełnienia i do dokonywania samooceny swoich czynów. Etyka
idealistyczna interpretuje sumienie jako głos "wewnętrznego ja", przejaw rodzącego się w człowieku
poczucia moralnego itp. Dlatego moralność jako samo zachowanie człowieka charakteryzuje przede
wszystkim jego wewnętrzną czystość, określając jego czyny przez sumienie, zgodnie z jego wolną wolą.

Czy można zatem uzależnić moralność od religii? Nie spieszę się z odpowiedzią. Przejdę do sedna tego,
czym jest religia w prostym znaczeniu tego słowa. Sensowne jest rozważenie pochodzenia słowa "religia" w
kilku częściach. Po pierwsze, od łacińskiego religio, które oznacza sumienność, pobożność, cześć, świętość,
kult itd., co odnosi się bardziej do wewnętrznych założeń przestrzegania prawa. Z drugiej strony, termin
"religia" można podzielić na dwa składniki: "re", czyli "urzeczywistnienie czegoś na nowo", oraz "liga",
innymi słowy "połączenie". Tak więc religia jest przywróceniem utraconej więzi z czymś lub kimś (w
potocznym użyciu tego słowa - z Bogiem). Na potwierdzenie tego faktu warto przytoczyć opinię słynnego
rzymskiego oratora, pisarza i polityka Cycerona, który uważał, że słowo "religia" pochodzi od łacińskiego
czasownika relegere ("ponownie wybierać, przestrzegać").

Tak więc religia ma dwie strony: wewnętrzną, niezależną od zewnętrznego przymusu, tradycji i dogmatów,
związaną z samym człowiekiem, z jego sumieniem i duchem moralnym, oraz zewnętrzną, która staje się
konieczna, gdy ta wewnętrzna duchowość zostaje utracona, gdy głos sumienia nie jest już słyszalny wśród
ogłuszającego krzyku pokus i namiętności, gdy Bóg nie może dotrzeć do serca człowieka. To właśnie wtedy
oświecone umysły zaczynają budować most przez ocean niewiedzy do wyższych wartości ludzkości, w taki
czy inny sposób dążąc do szczęścia, dobrobytu i pomyślności.
Kiedy celem stają się wyższe zasady duchowe, takie jak niestosowanie przemocy i rozum, każda religia jest
dobra, ponieważ wskazuje drogę do odrodzenia ducha i dobrobytu społeczeństwa. W tym kontekście taka
religia rozumie, że jej istota nie polega na określonych dogmatach, regułach, rytuałach i bogach; jej celem
jest bycie światłem, przewodnikiem do lepszego społeczeństwa. Dlatego też, gdy jej czas dobiega końca, gdy
pojawia się potrzeba przyjęcia innej, bardziej złożonej lub, odwrotnie, prostszej formy, ustępuje ona bez
zazdrości czy złośliwości swojej następczyni.

Kiedy człowiek mówi: moją religią jest chrześcijaństwo, islam, buddyzm, oznacza to, że w pełni akceptuje
wszystkie zalecenia tej tradycji, podąża drogą wskazaną przez założycieli tych religii, a dokładniej tych,
którzy przybliżyli tę religię masom, tych, którzy są "u steru" tej tradycji. Odpowiedzialność spoczywa
właśnie na nich. Kiedy człowiek mówi: "Moją religią jest Chrystus, Mahomet, Budda", oznacza to, że w
pełni akceptuje drogi i cele tych osobistości. W ten sposób odpowiedzialność spada również na tych
świętych. Ale kiedy mówi: "Moją religią jest Prawda, Rozum, Serce, Miłość", bierze odpowiedzialność na
siebie, jest ponad konkretnymi drogami i egoistycznymi celami; tu właśnie zawiera się wewnętrzna strona
religii, moralna strona życia, głos sumienia.

Dlaczego więc, idąc za myślą niemieckiego pisarza Novalisa, spopularyzowaną przez Karola Marksa, który
przekonywał, że "tak zwana religia działa jak opium: kusi i otępia bóle, zamiast dawać siłę ", wciąż cytujemy
to aktualne zdanie? Odpowiedź leży ponownie w zrozumieniu istoty religii i w wewnętrznym z nią
zetknięciu.

Kiedy religia jest tożsama z duchowością wewnętrzną, kiedy wywodzi się z moralności i jednocześnie ją
tworzy, człowiek polega na sobie, w pełni ufa Prawdzie, w którą wierzy, przyjmując wszystko, co go
spotyka, jako sprawdzian swojej wiary i duchowości. W tym przypadku szczęście jest darem od Boga za
wierność, znakiem właściwej drogi, nieszczęście zaś wskazuje, że człowiek popełnił lub popełnia jakieś
błędy, że jego sumienie nie jest czyste, że jego działania są nieprzemyślane, co spowodowało szereg
przykrych konsekwencji. Podejście to zachęca człowieka do myślenia, analizowania, poszukiwania,
tworzenia, bycia płynnym, by móc przyjmować z radością wszystkie nowe rzeczy, które życie stawia przed
nami każdego dnia. Jeśli widzisz i rozumiesz swoje błędy, nie masz na kogo narzekać. Prawo wyboru zawsze
pozostaje po stronie jednostki.

Kiedy religia staje się zewnętrznym barometrem moralności, cała odpowiedzialność zostaje zrzucona na nią.
Są tu trafne wątpliwości typu: "Przestrzegałem wszystkich przykazań, a ciągle choruję", "Wierzę w Boga, o
którym mówi religia, a jestem nieszczęśliwy" itp. Człowiek mechanicznie wypełnia nakazy religii, aby coś
uzyskać, albo trzyma się jej z obawy przed karą. Nie do końca wierzy w to, co mówi religia, w przeciwnym
razie postępowałby zgodnie z zasadami religijnymi bez względu na nagrody i kary. Nie dlatego, że jest
fanatykiem, który po prostu boi się strasznego sądu, albo próbuje wywyższyć się kosztem służby „ogólnie
przyjętej sekcie”, ale dlatego, że tak mówi Prawda, w którą wierzy. Bo to właśnie Prawda jest ostatecznym
celem podróży.

Wrócę jeszcze raz do pytania, czy moralność jest możliwa bez religii? W tej interpretacji - jednoznacznie tak.
Moralność nie ma przecież nic wspólnego z religią, jeśli tę ostatnią rozumiemy jako tzw. zbiór zasad
komunikowania się z Bogiem i życia w ludzkiej społeczności. W tym przekroju sama religia boi się
zapomnienia, boi się zrzucenia z piedestału. W ten sposób zapomina o celu, jakim jest budzenie sumienia i
podnoszenie moralności, aby jak najdłużej utrzymać się na koniu. Staje się albo groźnym katem, straszącym
piekłem wszystkich niewierzących, albo słodką pigułką, karmiącą swoich wyznawców niewiarygodnymi
obietnicami szczęśliwego życia w przyszłości, które jest możliwe tylko z nią, uśpić umysł i czujność słodką
gadaniną, stając się tym opium lub pigułką, która tylko znieczula ból, usuwa objawy, nie docierając do źródła
choroby. To tak jak w przypowieści o ślepcu prowadzącym ślepca.

Tylko religia moralna może odrodzić moralność, tautologicznie rzecz ujmując, jeśli jej intencje są czyste i
jeśli nie waha się ona poświęcić swojej supremacji dla dobra całego społeczeństwa. Gdy zarówno religia, jak
i człowiek trzymają się kurczowo swojego miejsca, oddają się egoistycznym pragnieniom, dla których
realizacji pójdą na kompromis z wcześniej ustalonymi zasadami. Dla nich prawdziwe jest stwierdzenie:
"Prawo zostało stworzone po to, aby je łamać". Z kolei ci, którzy kierują się wyższym celem, których myśli
skierowane są ku przebudzeniu społeczeństwa, ziemi i ludzkości, bo tylko w takim społeczeństwie możliwe
jest szczęście każdego człowieka, pozostają wierni swoim zasadom do końca, bo to właśnie wiara
doprowadzi ich do wyznaczonego celu. Z drugiej strony, nawet najbardziej moralna religia nie jest w stanie
obudzić moralności w samym człowieku, jeśli on jej nie chce, jeśli jego świadomość nie jest w stanie wyjść
poza egoistyczne pragnienia. O takiej osobie mówi się: "Nic na to nie poradzę". Dostojewski starał się
pokazać na kartach swojej powieści do czego może doprowadzić fanatyczna wręcz wiara w prymat rozumu w
życiu człowieka. Wiara w materializm i racjonalizm może spowodować odrzucenie przez człowieka
powszechnie obowiązujących norm moralnych, a w konsekwencji zbuduje on swoje własne. Z tą postawą
idealnie koresponduje teoria niemieckiego filozofa Nietzsche`go, tłumacząca istotę tzw. ,,nadczłowieka".
Owa nieprzeciętna indywidualność każdy popełniony przez siebie czyn, nawet zbrodnię jest w stanie
usprawiedliwić, sięgając po rozumowe argumenty. Przykładem takiej wybitnej jednostki jest
bohater ,,Zbrodni i kary" Rodion Raskolnikow, który po popełnionym morderstwie pogrążył się w
wewnętrznym chaosie. Raskolnikow twierdził, iż Bóg jest wytworem ludzi słabych, którzy potrzebowali w
coś wierzyć. Jego światem zarządzał materializm i egoizm. Poprzez kreację postaci Raskolnikowa pisarz
pragnął uzmysłowić nam, jak wielką rolę w życiu człowieka odgrywa wiara w Boga.

Każdy etap ludzkości jako całości i jednostki odpowiada własnej religii, która jest pomostem do Najwyższej
Prawdy. A na każdym etapie jest inaczej, to, co jest potrzebne dziecku, będzie bezużyteczne dla dorosłego,
to, co będzie istotne na północy, przyniesie tylko dyskomfort na południu. Wie o tym religia moralna. Co
więcej, jest ona jedna, ponieważ jest służbą Prawdzie, objawiającej się w takich czy innych aspektach
różnym ludom i pokoleniom.

Gdy tylko to oblicze ogłosi swoją wyższość, swoją wyłączność, natychmiast zniekształca Prawdę, stając się,
jak mówili mądrzy starożytni, Krzywizną (od słowa "krzywy", "zgięty"), i prowadzi na złą drogę. To tak,
jakby rok po roku uczyć się tabliczki mnożenia jako jedynej prawdy matematycznej.

Religia, która jest w stanie obudzić moralność, umożliwia poszerzenie świadomości - im więcej wiem, tym
bardziej nie wiem, albo, używając słów Sokratesa, "wiem tylko tyle, że nic nie wiem". Samo w sobie
prowadzi do nowych horyzontów, do zdobywania nowych szczytów. Dopóki jednak istnieje ego i rządzi
życiem społecznym, każda religia będzie przeszkodą na drodze do Boga, do Prawdy, ponieważ ten, kto
zasiada na tronie, nie chce go dać drugiemu.

Ale "nawet woda szlifuje kamień". Dlatego właśnie idealnym celem religii jest właśnie budzenie moralności
w czasach, gdy głos sumienia nie jest słyszalny, przypominanie ludziom każdego dnia o Bogu, który jest
Prawdą, który jest Miłością. A kiedy religia sama ulega pokusie pochlebnych przemówień nieśpiącego diabła
- ego i próżności - zasłania sobie oczy i spada w przepaść razem ze ślepcami, przekonując ich jednocześnie,
że leci do nieba.

Co zatem należy zrobić? Jak obudzić moralność i usłyszeć głos sumienia? Trzeba po prostu zrozumieć, że
dobrobyt jednostki nie jest możliwy w dysfunkcyjnym społeczeństwie, że każde działanie ma swoją
konsekwencję. Kiedy myślisz o Ziemi i jej dobroci, ona odwzajemnia się tym samym. Gdy myślisz tylko o
sobie i o własnych korzyściach, nikt nie odwzajemni tego uczucia.

Idealnego społeczeństwa nie da się zbudować jedynie na właściwych zasadach. Bez względu na to, jak
doskonała może się wydawać zalecana teoria, zawsze pozostaną luki i niuanse, które mogą zakłócić działanie
idealnego systemu. Idealne społeczeństwo jest zbudowane na moralności, na podążaniu za głosem sumienia,
kiedy wszyscy rozumieją, jak ważne jest przestrzeganie prawa, nie ze strachu przed systemem, ale ze
zrozumienia, że to właśnie te cegły tworzą społeczeństwo, w którym wszyscy będą się dobrze czuli, a jeśli
usunie się choćby jedną cegłę, cały system się zawali.

Dlatego nie można być uprzejmym tylko publicznie, ważne jest, aby pozostać szczerym wobec siebie.
Uczciwość jest moralnością, ponieważ jest jedyną drogą do odkrycia prawdy, nie dlatego, że jest jedyną
możliwą drogą, ale dlatego, że jest prosta i nie pozwala zawrócić ani się zatrzymać.

Uczciwy, a więc moralny, może być tylko człowiek wolny, niezależny od wszelkich nakazów i dogmatów,
niezależny od zewnętrznej formy religii, który ma odwagę pozostać uczciwym w każdej sytuacji i nie
zamykać oczu, gdy jego religia daje błędną odpowiedź, nie milczeć, gdy jego religia ma wadę, ponieważ jest
ponad zewnętrzną formą religii, żyje zgodnie z głosem sumienia, który jest przesłaniem od Boga.
sumienie rodzi moralność wewnętrzną, która określa duchowość człowieka, czyli religię wewnętrzną, a z
kolei religię zewnętrzną jako zbiór określonych reguł, rytuałów, przykazań, które są odbiciem życia
wewnętrznego. Kiedy człowiek nie słyszy głosu swojego sumienia, zwraca się do zewnętrznych źródeł,
szukając w nich wsparcia. Wtedy po jednej stronie skali są własne pragnienia, po drugiej głos sumienia, co
jest ważniejsze, zależy od człowieka, a następnie od jego zdolności przekonywania walczących o niego
przeciwników, którzy ważą jego lęki i obiecują mu spełnienie pragnień. Jeśli własne pragnienia okażą się
cięższe, nie pomoże żadna religia. Jeśli głos sumienia się przebije, wtedy przez naśladowanie religii
zewnętrznej można dojść do religii wewnętrznej i w ten sposób osiągnąć Boga, Prawdę. Jeśli religia
zewnętrzna stanie się przeszkodą w poszukiwaniach, to tym bardziej nie rozbudzi moralności, zastępując ją
sztucznymi nadbudowami w umyśle.

"Człowiek jest podobieństwem Boga" - mówią pisma święte wszystkich narodów i tradycji. Jest on
mikrokosmosem, zgodnie z rozumieniem filozofii starożytnej (Platon, szkoła perypatetycka, stoicyzm), a
zatem posiada wszystko, co jest konieczne do jego istnienia na wszystkich możliwych poziomach bytu. On
sam musi chcieć się rozwijać, poznawać granice swoich możliwości i wychodzić poza nie. Religia
zewnętrzna jest impulsem do rozwoju i środkiem realizacji tego rozwoju. Religia wewnętrzna jest odbiciem
głosu Boga w człowieku. Decyduje ona o moralności, tak jak talent rzemieślnika decyduje o kształcie
wykonanego naczynia, melodii i złożoności utworu czy też kolorystyce i fabule obrazu.

Z drugiej strony, religia zewnętrzna, będąc w początkowej fazie bodźcem i wzorcem, jak obraz mistrza dla
ucznia, jest w stanie rozbudzić w człowieku talent i moralność, ale staje się wczorajsza, gdy uczeń
przewyższa swego nauczyciela. Co więcej, religia nie powinna stać na przeszkodzie takiemu uczniowi,
ponieważ najwyższym osiągnięciem nauczyciela jest, gdy uczeń go przewyższa, a tym samym nauczyciel
przewyższa samego siebie.

Żadne pismo święte nie może zastąpić głosu sumienia. Nie dlatego, że jest błędne, wręcz przeciwnie, jest
kwintesencją zrozumienia Boga przez Tego, który przelał ją na papier, który przekazał ludzkości orędzie
Ducha Świętego. Ale jednocześnie jest to czyjaś opinia, czyjeś rozumienie, nawet jeśli doskonałe jak na
swoją epokę, ale jednak czyjeś. Kiedy wiedza rodzi się z wnętrza, kiedy jest odkrywana w człowieku,
przeżywana przez niego, dopiero wtedy staje się dla niego prawdziwa.

Nie wystarczy powiedzieć, że trzeba wstać o wschodzie słońca i odmówić poranną modlitwę. Kiedy człowiek
nie rozumie, dlaczego to robi, cały święty rytuał komunikacji z Bogiem zamienia się w mechaniczne
powtarzanie zapamiętanych słów. Ważne jest, aby zrozumieć, co stoi za tym czy innym działaniem, aby
uświadomić sobie, że budząc się wraz ze wschodem słońca, człowiek dostraja się do rytmów Ziemi, która jest
jego domem i schronieniem w tym życiu.
Modląc się, sławi tę ziemię i jej Stwórcę, wykracza poza swoje osobiste pragnienia, poza ego, rozszerzając
się na wszystkie rzeczy. Gdy modlimy się z takim zrozumieniem, efekt będzie zupełnie inny niż w przypadku
monotonnego powtarzania bezsensownych frazesów. I to jest właśnie religia wewnętrzna, duchowość samego
człowieka, która tworzy swoją zewnętrzną formę.

Kiedy zewnętrzna forma religii staje się definiująca, dochodzi do sytuacji najlepiej opisanej w starożytnym
indyjskim eposie Mahabharata, gdzie ludzie o wysokiej moralności znaleźli się związani dogmatami i
regułami swojej religii, kiedy wbrew głosowi sumienia postępowali wbrew swoim wewnętrznym
predyspozycjom, kończąc po stronie zła na polu bitwy pod Kurukshetrą, polu walki dobra ze złem. Ich ślepe
przywiązanie do religii sprawiło, że nie tylko w milczeniu patrzyli na niesprawiedliwość, którą obejmowało
prawo, ale sami stali się jego obrońcami. Pułapka zła została zatrzaśnięta i nie trzeba było długo czekać na
rachunek sumienia.

Nie da się zbudować idealnego społeczeństwa, polegając jedynie na zewnętrznym zbiorze praw. Doskonałe
społeczeństwo zależy przede wszystkim od moralności każdego z jego członków, kiedy każdy wypełnia swój
obowiązek nie dlatego, że jest gdzieś zapisany, nie dlatego, że boi się kary czy wygnania, ale dlatego, że jest
to zgodne z jego wewnętrznym rozumieniem prawdy i pragnieniem życia według praw prawdy.

Taką moralność może mieć tylko człowiek wolny. Jeśli człowiek jest w niewoli swoich pragnień i lęków,
jeśli jest zależny, zobowiązany lub zadłużony, nie może żyć zgodnie z prawami sumienia, ponieważ to, od
czego jest zależny, czy to od własnych słabości, emocji, czy od innych ludzi, sprowadzi go na manowce,
nagnie go na swoją stronę lub zmusi do zatrzymania się.

Droga moralności jest bezpośrednia, nazywa rzeczy po imieniu, kieruje się jedynie głosem sumienia
(przesłaniem Boga, Prawdy). Taka droga jest możliwa dla osoby wystarczająco odważnej, która nie boi się
mówić prawdy, a więc nie jest zależna od zewnętrznych okoliczności, które zmuszają do jej przemilczenia.
Co robić, gdy człowiek nie słyszy głosu sumienia? Co robić, gdy człowiek ma wątpliwości, nie wie, czego
chce, nie widzi drogi? Odpowiedź jest prosta -jeśli nie możesz chodzić, używaj kul. Religia to taka kula u
nogi. Pomaga iść, wspiera i wskazuje drogę. Jednocześnie jednak, aby nie być odurzającym opium, religia
powinna nie tylko wspierać, ale także uczyć, jak chodzić, na wszelkie sposoby promując stawianie
samodzielnych kroków. A kiedy człowiek uczy się chodzić, trzeba odrzucić kule, odłożyć na bok religię
zewnętrzną, aby mogła zakiełkować duchowość wewnętrzną. To właśnie od religii wewnętrznej zaczyna się
budowanie idealnego społeczeństwa.

Jeśli tak nie jest, to dlaczego chrześcijaństwo, głosząc zasady niestosowania przemocy i miłości braterskiej,
pozwalało na inkwizycję i masową eksterminację wszystkich innowierców i odmiennych? Czy Bóg stworzył
i kocha tylko chrześcijan? Odpowiedź jest prosta: kiedy używa się tylko zewnętrznej strony religii, pozostaje
ona tylko płaszczem, ukrywając pod nim cielesne niedoskonałości, które, kiedy zostaną wytknięte lub lekko
odsłonięte, wybuchają nienawiścią i gniewem wobec sprawcy, sprawiając, że albo stanie się taki sam, albo
zginie, aby nie przypominać o istniejącej niedoskonałości.

Gdyby zasady Chrystusa pochodziły z wnętrza każdego człowieka, były zgodne z jego własną naturą,
rozumiane i pojmowane, nie mogłoby dojść do masowej eksterminacji niewierzących. Sumienie nie
pozwoliłoby na to. W końcu wszelkie rozmowy o tym, czyj Bóg jest lepszy, obrażają samego Boga, który jest
Jeden w swoich licznych przejawach. Należy szanować każdy przejaw i uczyć się od niego, ponieważ
właśnie dlatego są one różnymi aspektami, mającymi swoje własne, niepowtarzalne cechy, a jednocześnie
każdy z nich stanowi Jedną Boską Naturę.

Kiedy ludzkość znajduje się w zaślepieniu, kiedy jest rozdarta przez instynkty, kiedy jest zdana na łaskę
pożądania i lęków, potrzebuje czegoś, co pomoże jej zmienić się z niewolnika swojej natury w pana w
królestwie "człowieka". Wtedy ważna staje się nie tyle religia, ile etyka jako zbiór zasad egzystencji w
społeczności ludzkiej, których przestrzeganie przyczynia się do harmonii w społeczeństwie.

Religia pojawia się później, ponieważ jest to religia, która dąży do Boga, do tego, co transcendentne, co jest
poza światem materialnym, a jednocześnie tworzy tę rzeczywistość.

Jeśli religia jest przed etyką, jeśli chcemy wznieść się w sferę duchową, omijając podstawy materialne,
omijając rozum, to zamienia się ona w ślepą wiarę, w fanatyczne trzymanie się tego, co mówią księża i
kapłani, którzy z powodu niedoskonałości ludzkiej natury nie omieszkają wykorzystać niewiedzy tłumu,
pogłębiając ją na wszelkie sposoby, aby dłużej utrzymać się przy władzy.

Etyka i religia wspólnie wskazują drogę do harmonizacji społeczeństwa ludzkiego i indywidualnego rozwoju
każdego człowieka. Podkreślam, że są one jedynie wskazówkami, a to, czy się nimi kierować, zależy od
decyzji danej osoby. Można przekonywać, można zmuszać, ale dopóki człowiek nie doświadczy
konsekwencji wszystkich swoich wyborów, dopóki nie uwierzy w prawdę, o której mówią religia i etyka, nie
będzie jej w pełni przestrzegał, znajdując wszelkie możliwe sposoby obejścia prawa. Bez względu na to, jak
bardzo powtarzasz dziecku, żeby nie dotykało ognia, nie zrozumie, dopóki się nie sparzy. A jeśli jest
posłuszny i nie pójdzie, to czego może nauczyć, skoro sam nie wie, czym są płomienie?

Podsumowując powyższe rozważania, należy stwierdzić, że moralność jest wewnętrzną przesłanką


człowieka, o której decyduje to, na ile słyszy on głos swojego sumienia i postępuje zgodnie z nim. Religia
tylko na to wskazuje. Odwołuje się do sumienia, głosząc jednolite dla wszystkich prawa prawdy. Ale to do
człowieka należy decyzja, czy będzie przestrzegał tych praw, czy nie.

Z drugiej strony religia jest nieelastyczna i dogmatyczna, opiera się na tym, co zostało kiedyś powiedziane,
często w sposób niespójny z czasem, miejscem i ludźmi. Dlatego, gdy religia nie może już pomóc ludzkości
usłyszeć głosu sumienia, gdy nie znajduje kluczy do serca i umysłu współczesnych ludzi, zastępuje się ją
inną, bardziej odpowiednią do czasu, miejsca i okoliczności. Religia moralna ustępuje, ponieważ jej intencja
jest wyższa niż egoistyczne cele jednostki.

Chociaż religia została zapoczątkowana przez oświeconą duszę, to jest ona propagowana i wzbogacana przez
zwykłych ludzi, którym nie są obce ludzkie słabości. Uzbroiwszy się w zasady tej właśnie religii, zaczynają
tworzyć własną historię, tworząc podwójne prawodawstwo, manipulując faktami według własnego uznania,
zaspokajając swoje pragnienia, których są niewolnikami.

Im czystszy jest człowiek, im bardziej jest wolny od egoistycznych pragnień, im czystsze i prawdziwsze są
jego nauki, tym więcej wolności daje tym, którzy go otaczają, ponieważ nie boi się utraty wpływu, ponieważ
kieruje nim najwyższy cel, jakim jest uchwycenie Prawdy i niesienie jej światła światu.

Dlatego moralność jest możliwa tylko w społeczeństwie wolnym od strachu i od pragnień każdego z jego
członków. Wtedy religia zewnętrzna spełni swoją rolę przypominania o prawdzie i mobilizowania
społeczeństwa. Wtedy nie będą potrzebne żadne zewnętrzne bodźce, aby skłonić kogoś do wyznawania tej
religii, ponieważ stanie się ona naturalnym wyrazem wewnętrznej moralności zarówno społeczeństwa, jak i
każdego człowieka.

Kiedy jednak ludzkość jest w niewoli swoich namiętności, nie wie, dokąd iść, nie potrafi odróżnić dobra od
zła, potrzebny jest zewnętrzny wskaźnik, którym staje się religia. A wtedy, gdy nie tylko łagodzi ból, ale
także leczy, zmienia człowieka, gdy naprawdę uczy i nie boi się pozostać w przeszłości, gdy ludzkość
przekracza swoje ograniczenia, jest w stanie obudzić moralność.

W każdym razie każdy człowiek jest odpowiedzialny za swoje życie. W kwestii moralności nie można
polegać wyłącznie na religii ani na niczym innym. Doskonałe społeczeństwo zależy od doskonałości każdego
człowieka. Jeśli każdy z nas zacznie krok po kroku, w najdrobniejszych sprawach, czy to życzliwości dla
innych, szacunku dla przyrody itp., podążać za głosem sumienia, zamiast narzekać na niedoskonały rząd,
dogmatyzm religijny i zazdrość sąsiadów, świat zmieni się na lepsze. I każdy stanie się jego prawdziwym
twórcą, realizując podstawową funkcję człowieka - współtworzenie z Bogiem, odkrywanie swojej
prawdziwej boskiej istoty, tworzenie swojego Mikrokosmosu i ulepszanie społeczeństwa, w którym żyje.

You might also like