Download as pdf or txt
Download as pdf or txt
You are on page 1of 45

BAJKI

TERAPEUTYCZNE
W stęp
Choć mówi się, że dzieciństwo to piękny, beztroski
czas, nie należy zapominać o tym, iż maluchy również
przeżywają swoje lęki, trudności i problemy, z którymi
muszą się zmierzyć.
My, jako rodzice i opiekunowie, powinniśmy zrobić
wszystko, co w naszej mocy, by pomóc dziecku uporać się
z uczuciami, z którymi się zmaga, z sytuacjami, które
napawają je lękiem czy niepokojem.
Wiemy, że jedną z najskuteczniejszych metod w
niwelowaniu lęków, w zrozumieniu przeżywanych przez
dziecko emocji i odnalezieniu sposobów poradzenia
sobie z nimi, jest bajkoterapia.
Bajki mają ogromną moc terapeutyczną, którą
powinniśmy wykorzystać!
Właśnie z tego powodu stworzyliśmy pakiet mini-
bajeczek dla najmłodszych, które opowiadają o
najczęstszych problemach, z którymi zmaga się dziecko
w wieku żłobkowym.
Właśnie z tego powodu stworzyliśmy pakiet mini-
bajeczek dla najmłodszych, które opowiadają o
najczęstszych problemach, z którymi zmaga się dziecko
w wieku żłobkowym. Seria ta ma na celu pomóc dziecku
w zrozumieniu nowych, nieznanych mu dotąd sytuacji i
ukazać, iż istnieją sposoby, dzięki którym trudności
można rozwiązać.
Pakiet składa się z dziesięciu bajeczek, a każda z nich
opowiada o innej sytuacji, z którymi najczęściej zmagają
się najmłodsi.

Przygotowaliśmy bajeczki o następujących tytułach:


1.      O biedronce Zosi i radzeniu sobie z chochlikami
złości
2.     O Małgosi i powrocie do żłobka po chorobie
3.     O przywiązaniu zajączka Eryka do Pani
4.     Nie chcę jeść!
5.     Nie chcę się dzielić ulubioną zabawką!
6.     Nie chcę spać!
7.   Nocniczek: krótka opowieść o znajomości
8.    Nowe dziecko w grupie
9.    Nie chcę rysować tego co inne dzieci!
10.    Gryzę!
O biedronce Zosi
i radzeniu sobie
z chochlikami złości
W lesie bardzo zielonym, bardzo dużym i pięknym
mieszkała razem z rodzicami Biedronka Zosia. Była
malutka, czerwona, a jej czarne kropki ładnie świeciły
w słońcu. Zosia najbardziej ze wszystkiego lubiła bawić
się ze swoim młodszym braciszkiem, Stasiem. Często
gonili się w wysokiej trawie lub grali w chowanego.
Biedronka Zosia znajdowała najfajniejsze kryjówki: na
dmuchawcach, pod szyszką czy za liściem. Ostatnio
jednak wszystkie zabawy rodzeństwa kończyły się
płaczem i krzykami. Zosia coraz częściej się
denerwowała na braciszka przez co nie mogli cieszyć
się zabawą.
Pewnego dnia kiedy słońce pięknie świeciło,
biedroneczki postanowiły poskakać na płatkach
kwiatów. Ale to była świetna zabawa! Biedronka Zosia
śmiała się głośno i chciała skoczyć wysoko - aż do
nieba! Zobaczyła śliczny niebieski kwiatek
i postanowiła, że to właśnie na nim teraz chce
poskakać. Ale Stasiu ją wyprzedził. Pierwszy znalazł się
na niebieskim kwiecie i skakał już radośnie.
- Hej, ja chciałam pobawić się na tym kwiatku! -
zezłościła się Zosia. Poczuła się bardzo, bardzo źle i z
całej siły popchnęła braciszka. Gdy Stasiu rozpłakał się,
Zosia kopnęła go! Tak bardzo była zła!
- Zosiu, zostaw swojego brata! Musisz przeprosić, nie
wolno tak się zachowywać! - powiedziała mama
biedronek, która wszystko widziała.
- Nie, nie chcę przepraszać! - krzyknęła Zosia.
Było jej smutno i źle. Nikt nie wiedział jak się czuła!
Pobiegła w las, by pobyć sama. I gdy tak chodziła i
popłakiwała cicho, ujrzała małe zajączki, które skakały
po miękkich poduszkach, kopały w nie i głośno
krzyczały.
- Co wy robicie? - zapytała.
- Wyrzucamy chochliki złości! - odpowiedział jeden
zajączek.
- Ale jak to?
- Gdy czujesz się bardzo zła musisz zrobić coś, by
poczuć się znów dobrze. Tylko pamiętaj, by nie
przenosić chochlików złości na inne osoby!
Możesz na przykład z całych sił podrzeć kartkę papieru!
Albo skakać i kopać specjalne poduszki. To naprawdę
pomaga! Spróbuj!
Zachęcona Biedroneczka Zosia wzięła kawałek kartki
i podarła go na małe kawałki.
I faktycznie... poczuła się dobrze. Nie była już zła! I co
najważniejsze... nikomu nie zrobiła tym przykrości.
-Dziękuje Wam zajączki! - krzyknęła po czym szybko
pobiegła do domu.
W domu czekała na nią mama i Stasiu. Byli bardzo
szczęśliwi, że zobaczyli Zosię.
- Przepraszam Stasiu, nie chciałam Cię popchnąć. To
chochliki złości do mnie przyszły. Ale już wiem co
zrobić gdy znów je spotkam... to co, pójdziemy pobawić
się w chowanego?
I poszli. Bawili się świetnie aż do czasu gdy mama
zawołała ich na pyszny obiad. Biedroneczka Zosia
nadal się złościła, ale wiedziała już, że może wyrzucić
swoje chochliki złości w inny sposób - nie sprawiała już
przykrości bratu i ich zabawy znów były udane!
O Małgosi
i powrocie
do żłobka
po chorobie
M ałgosia była wesołą dziewczynką. Bardzo lubiła
bawić się klockami i lalkami...zawsze wymyślała
wspaniałe historie! Niedawno poszła też do żłobka:
poznała tam koleżanki i kolegów, a także Ciocię, która
była jej opiekunką! Razem rysowali piękne obrazki
i bawili się w przeróżne zabawy: biegali, chodzili na
spacery, tańczyli i śpiewali. Pewnego ranka, gdy
Małgosia znów miała pójść do swoich kolegów
i koleżanek, do swojej Cioci, bardzo źle się poczuła.
- Apsik! - kichnęła.
- Oj, chyba ktoś się tutaj przeziębił. - stwierdziła mama
Małgosi.
Dziewczynka poszła do lekarza, który przepisał jej
syrop i krople do nosa. Małgosia nie mogła pójść do
żłobka: lekarz kazał jej zostać w domu przez kilka dni.
Oj, dziewczynka bardzo bała się, że będzie się nudziła!
Jednak - na szczęście - mama zapewniła jej mnóstwo
świetnej zabawy. Razem kolorowały ryż i tworzyły
z niego piękne obrazki, układały puzzle i domino! Było
naprawdę bardzo fajnie.
Małgosia cieszyła się na każdy kolejny dzień z mamą -
z nią czuła się szczęśliwa i bezpieczna. Mama była jej
najlepszą przyjaciółką. Raz wycięły nawet kółka
z papieru i udawały, że to kałuże! Skakały po nich`i
śmiały się głośno. Co to była za frajda! Pewnego
wieczoru gdy mama Małgosi skończyła czytać
dziewczynce bajkę powiedziała:
- Małgosiu, jesteś już zdrowa. Jutro idziesz do żłobka,
do swoich koleżanek i kolegów.
Małgosia jednak się nie ucieszyła. Serduszko ścisnęło
jej się mocno, a w oczach pojawiły się łzy. Jak to, do
żłobka? Nie chciała iść do żłobka! Chciała zostać
w domu, z mamą! Teraz już na dobre się rozpłakała.
- Małgosiu, ale co się dzieje?
- Nie chcę iść do żłobka! Chcę zostać z Tobą w domu!
- Ale Małgosiu, mama musi pójść już jutro do pracy.
A Ty jesteś zdrowa - możesz iść do żłobka. Wszyscy tam
na Ciebie czekają... i Ola i Ala i Ciocia! A wiesz co...
żłobek to taka zaczarowana kraina!
- Jak to? - Małgosia otarła łzy.
- Naprawdę! Żyje w niej mnóstwo zabawek.
Misie, autka, lalki. One tylko czekają na uśmiechnięte
dzieci: z nimi mogą się bawić, z nimi mogą się śmiać! Ta
magiczna kraina jest kolorowa i ciepła - daje
bezpieczeństwo i radość każdemu maluszkowi.
- Naprawdę?
- Tak! A wiesz... może zabierzesz jutro do magicznej
krainy swoją przytulankę, kotka Alberta? Gdy
zatęsknisz za mamą będziesz mogła przytulić go mocno
i pomyśleć, że już niedługo będziecie z kotkiem
w domu.
- Tak, wezmę go!
- I obiecuję Ci, że zabiorę Cię z tej krainy pełnej zabawy
od razu po obiadku. Czas upłynie Ci bardzo szybko!
- Dobrze mamo!
Mama pocałowała Małgosię w czółko i życzyła jej
kolorowych snów.
Następnego dnia dziewczynka poszła do żłobka,
ściskając w rączce swoją maskotkę: Misia Alberta.
Okazało się, że niepotrzebnie się martwiła... żłobek był
naprawdę jak zaczarowany! Wszystkie dzieci wspaniale
się bawiły.
Tańczyły, śpiewały, a nawet malowali farbami po
ogromnych kartkach papieru! Gdy Małgosia tęskniła za
mamą - wystarczyło, że spojrzała na swojego kotka
Alberta... od razu wtedy przypominała sobie, że po
obiadku mama wróci po nią. I naprawdę tak się stało!
- Jak tam dziś było w żłobku Małgosiu?
- To był dobry dzień! Było fajnie!
O przywiązaniu
Zajączka Eryka
do Pani
T o był bardzo ważny dzień dla zajączka Eryka. Oto
pierwszy raz szedł do żłobka! Mama założyła mu jego
ulubioną koszulkę z obrazkiem marchewki i ruszyli
w podróż! Po drodze obserwowali wspaniałe rzeczy:
zielone drzewa, kolorowe kwiaty, a nawet wesołe
motyle! Słońce świeciło jasno i świat wydawał się
Erykowi tak bardzo sympatyczny. Trzymał mamę Zając
za łapkę i czuł się bardzo szczęśliwy. Chciał, aby ta
chwila nigdy się nie skończyła!
I oto weszli do żłobka. Zajączek Eryk w szatni ujrzał
swoją półkę, ze znaczkiem czerwonego auta. Bardzo mu
się spodobała! Rozebrał się szybko i już był gotów, by
wejść na salę.
- To pa Eryku, mama wróci po Ciebie od razu po
obiadku! - krzyknęła mama Zając.
- Ale jak to? - nosek Eryka poruszył się szybciutko,
a z oczu polały się łzy. Jak to mama odchodzi? Myślał,
że zostanie z nim cały dzień!
  Poczuł się bardzo smutno, ale nagle znalazł się
w miękkich i pachnących ciasteczkami
ramionach innego Zająca.
To była Pani Iga, jego opiekunka! Nagle cały smutek
zniknął. Jak dobrze było mieć ją obok! Jak dobrze było
wtulić swój nosek w jej futerko!
  Gdy Pani Iga otarła jego łzy zachęciła Eryka do
zabawy z innymi zajączkami. Układali wieżę z klocków:
była naprawdę ogromna, aż do nieba! I nagle Zajączek
Eryk zobaczył, że Pani Iga - jego Pani Iga, przytula
Zajączka Elę. Dziewczynka płakała, a Pani Iga
pocieszała ją, tuląc czule i z troską.
        Erykowi zrobiło się bardzo przykro: przecież to była
jego Pani! Pani, która pachniała ciasteczkami! Łzy same
popłynęły z jego oczu.
        Pani natychmiast to zauważyła. Cudowny zapach
otulił go niczym miękki kocyk gdy objęła go
ramionami.
- Co się stało Eryku? Zasmuciłeś się, że przytulam Elę
tak? - zapytała Zając Pani Iga.
Eryk pokiwał swoją małą, zajęczą główką. Ale Eryku,
jestem Panią Opiekunką dla Was wszystkich.
Wszystkich bardzo Was lubię. Zawsze możesz
przyjść i przytulić się do mnie.
- Jeśli chcesz wezmę Cię na rączki i będziesz mógł
trochę odpocząć od zabawy. - powiedziała Pani Iga
i pogłaskała Zajączka Eryka po główce.
Od razu poczuł się lepiej. No tak, Pani Iga jest tutaj dla
wszystkich dzieci. I każde z nich może przyjść
w dowolnej chwili i przytulić się do niej, najmocniej na
świecie! Zamknął oczka i uśmiechnął się. Uwielbiał
Panią Igę i zapach jej futerka, który przypominał
ciasteczka. Bardzo się cieszył, że jest Opiekunką jego
grupy. Żłobek to naprawdę fajne miejsce!
Nie chcę
jeść
N
        ie! Nie chcę jeść! - wykrzyknęła Ania, tupiąc
nogą. Wyglądał tak jej każdy poranek w żłobku.
Dziewczynka nie miała ochoty ani na chlebek z masłem
ani na ciepłą kiełbaskę. Po prostu jej brzuszek... nie był
głodny. Ania bardzo denerwowała się porą jedzenia.
Wszystkie dzieci chętnie siadały przy kolorowych
stolikach, by zjeść śniadanko, obiadek, podwieczorek,
a ona wtedy robiła skwaszoną minę i obrażała się - na
cały świat!
        Tak naprawdę nie chciała zrobić przykrości Pani
Opiekunce, która była w jej oczach prawdziwą
czarodziejką; po prostu bała się, że będzie musiała
zjeść, a nie miała ochoty.
Ale Pani Opiekunka była naprawdę Dobrą Wróżką
wprost z magicznej krainy. Zawsze tylko uśmiechała się
ciepło i pozwalała Ani nie jeść, jeśli dziewczynka nie
miała ochoty. Ania była jej za to wdzięczna, przekonała
się, że wcale nie musi krzyczeć i być nieprzyjemną dla
wszystkich obok. Wystarczyło powiedzieć: nie chcę, nie
mam ochoty.
Pewnego dnia, gdy weszła do sali żłobkowej coś się
zmieniło. Nie wierzyła własnym oczom! Na ścianie
wisiał piękny kolorowy plakat, na którym było
narysowane jakieś śmieszne, zielone warzywo! Ania
zaczęła się śmiać.
              Pani Opiekunka wytłumaczyła dzieciom, że to
Superbohater BROKUŁ! Był cały zielony i miał
śmieszną fryzurę, a Pani zrobiła mu czerwoną pelerynę
z bibuły!
              Ania dowiedziała się, że Brokuł ma dużo Super
Mocy... na przykład zawiera dużo witamin, które
chronią oczy! Ania i inne dzieci naprawdę były
zachwycone tym zielonym, warzywnym kolegą. A co
więcej: Pani zapowiedziała im, że będą mogły go
posmakować na obiedzie!
Ania nie mogła doczekać się już godziny, w której
Pani zawoła: OBIAD! Tak bardzo chciała zobaczyć
Superbohatera na własne oczy. I w końcu się udało!
Dzieci były podekscytowane i z chęcią zajadały Pana
Brokuła. A i Ania była ciekawa smaku warzywa.
Skosztowała. I co się okazało? Był naprawdę dobry!
Zjadła całe warzywo z talerzyka! Pani Opiekunka była
z niej naprawdę bardzo dumna. Nie był taki zły ten
obiad... a i jej brzuszek poczuł się lepiej. Jutro będą
mówili o niesamowitej marchewce... ciekawe co ona
potrafi! Ania nie może już się doczekać!
Nie chcę
się dzielić
ulubioną
zabawką
O
              lu, przyszedł Franio! - usłyszała Ola. O tak,
w końcu! Dziewczynka długo czekała na wizytę
swojego kuzyna, którego tak dłuuugo nie widziała!
Zabawy z nim były najlepsze! Bawili się w samoloty,
wojsko, a nawet ciepło-zimno. Śmiechu i radości nie
było końca.
- Cześć Olu! - krzyknął uśmiechnięty Franio. Pobawimy
się w coś?
I pobiegli! W piaskownicy budowali wysokie zamki,
w których mieszkały małe laleczki, a gdy się huśtali na
huśtawkach w ogrodzie, wyobrażali sobie, że są
ptaszkami i latają! Wysoko - aż do nieba!
- Franiu, czerwona huśtawka jest tą, którą lubię
najbardziej!
- Ja też lubię czerwoną - powiedział Franio.

Ola myślała chwilkę. Była jeszcze niebieska huśtawka.


-  No dobrze, Franiu. Pohuśtam się na niebieskiej - też
jest fajna, ma kolor nieba! - i fruu... dzieci wróciły do
wesołej zabawy!
W końcu mama Oli zawołała ich na podwieczorek. Na
dzieci czekały naleśniki z bananami! Mniam - ślinka aż
ciekła.
- Franiu, proszę, dostaniesz talerzyk z króliczkami -
powiedziała mama Oli.
- Mamo! Ale to jest mój talerzyk! - krzyknęła Ola.
- Tak, kochanie, ale Franio jest naszym gościem. Możesz
pożyczyć mu swój talerzyk z króliczkami, ty przecież
najbardziej lubisz ten z kolorowymi serduszkami -
stwierdziła mama.
Ola pomyślała chwilkę. To prawda,  mama miała rację.
Dziewczynka najbardziej lubiła jeść z tego kolorowego
talerza, w serduszka. Czasami tylko korzystała z tego
z króliczkami.
- No dobrze, Franiu. Użyj mojego talerzyka
z króliczkami. Smacznego! - i dzieci zaczęły jeść.
Podwieczorek był bardzo smaczny!
Po całym dniu zabawy przyszła pora na sen. Mama
Frania miała przyjść po niego dopiero rano. Dzieci
szykowały się do snu, gdy mama Oli usłyszała
krzyki i płacz.
- Kochani, co się dzieje? - zapytała mama Oli.
- Mamo, Franek chce zabrać moją Podusię Milusię! -
krzyknęła Ola, a z jej policzków pociekły łzy.
- Franiu, Podusia Milusia to dla Oli bardzo wyjątkowa
rzecz. To jej ulubiona przytulanka, z którą się nie
rozstaje. Ola dzieliła się z Tobą swoimi rzeczami cały
dzień, ale Podusia Milusia to taka magiczna rzecz dla
Oli, z którą bardzo ciężko jej się rozstać. Czy ty też masz
taką rzecz, Franiu?
- Hmmm.,tak! Najbardziej lubię moją żółtą koparkę,
którą mam w plecaku. Nie lubię się nią dzielić! -
powiedział Franio.
- No widzisz, Franiu. Bardzo ciężko dzielić się swoimi
ulubionymi rzeczami. Czy w takim razie mogę dać Ci
inną poduszkę?
-  Tak, ciociu! - odparł Franio i oddał Oli jej ulubioną
Podusię Milusię.
Dzieci przytuliły się do siebie, uśmiechnięte. To był
dobry dzień. Ola bardzo cieszyła się z odwiedzin
kuzyna, a także z tego, że zrozumiał, iż nie chciała
podzielić się z nim swoją ulubioną
przytulanką: Podusią Milusią.
Nie chcę
spać!
Z a górami, za lasami, w przepięknej, drewnianej
chatce mieszkała mała świnka. Była cała różowa, miała
zakręcony ogonek, a na imię jej było Leon. Leon był
radosną świnką - wciąż chciał się bawić i poznawać to,
co nowe. Uwielbiał też swoje łóżeczko. Było miękkie,
cieplutkie, a poduszki miały kształt chmur. To było
najwspanialsze miejsce w pokoju Leona … jego łóżko.
Co wieczór mama Świnka siadała obok i czytała
Leosiowi bajki na dobranoc, a wtedy on zasypiał...i śnił
o pięknych rzeczach!
Pewnego dnia, gdy nadszedł poranek, a Leon budził
się leniwie ze snu, mama Świnka weszła do jego
pokoiku z gorącym mlekiem i powiedziała:
- Leosiu, wstawaj. Dziś wielki dzień: idziemy do żłobka,
zobaczyć jak dzieci się w nim cudownie bawią.
Zobaczysz jak to jest, poznasz nowych kolegów
i koleżanki świnki, poznasz Panią Opiekunkę Świnkę,
a także miejsce, w której je się śniadanko i obiad oraz
salę, w której można się bawić samochodami
i klockami!
Co to była za nowina! Leon bardzo się ucieszył. Już
niedługo miał iść do tego miejsca, które wszyscy
nazywali żłobek. Choć nie wiedział jak tam jest... już nie
mógł się doczekać!
    I poszli. W żłobku było naprawdę fajnie. Leon
obserwował inne małe świnki, które były uśmiechnięte
i szczęśliwe. Wszystkie wyglądały na zadowolone z tego,
że są w żłobku. Pani Opiekunka też okazała się miła.
Uśmiechała się do Leona i nawet zaprosiła do wspólnej
zabawy. Leoś obserwował jak inni jedzą zupkę,
a później uczą się sami myć rączki. Tak bardzo chciał
już sam chodzić do żłobka! Już miał powiedzieć to
mamie, gdy…
- Świnki, pora na leżakowanie! Trzeba chwilkę
odpocząć po obiadku! - powiedziała Pani Opiekunka
Świnka.
Wszystkie świnki położyły się na małych leżaczkach,
a Pani Opiekunka okryła je kocem. W tle leciała
spokojna, przyjemna muzyka i z czasem prawie
wszystkie świnki zamknęły swoje oczka
i zasnęły.
Leon bardzo się zasmucił i przestraszył. Nie! On nie
chce spać, nie i koniec! Przecież on ma swoje ulubione
miejsce w domu, swoje łóżko, to tylko w nim potrafi
zasnąć. To w łóżeczku ma ulubioną poduszkę
w kształcie chmury i lampkę, która świeci na kolorowo.
Z tej złości tupnął nóżką, a z oczu polały się łzy.
-  Leosiu, co się stało? - spytała zatroskana mama
świnka.
- Nie! Ja nie chcę! Nie chcę spać w żłobku! Nie, nie, nie!
- krzyczał Leon.
Nagle poczuł na swoim ramieniu ciepłą dłoń Pani
Opiekunki. Znów uśmiechała się do niego miło, a Leona
zaczął ogarniać spokój.
- Kochany, jeśli nie chcesz wcale nie musisz spać.
Oczywiście, że nie. Każda świnka ma swoje łóżeczko
w domu, w którym lubi spać najbardziej. W żłobku
mamy tyle zabaw i zajęć, że małe świnki potrzebują
odpoczynku. Nie musisz zasypiać - wystarczy, że
położysz się i posłuchasz z nami muzyki. Albo jeśli nie
będziesz czuł zmęczenia możesz porysować
cicho przy stoliku...
tak, by nie przeszkadzać innym świnkom. I wiesz co?
Możesz nawet zabrać swoją ulubioną poduszkę, jeśli
z nią będzie Ci się raźniej odpoczywać. Leon zastanowił
się chwilę.
- Naprawdę nie będę musiał spać w żłobku?
- Naprawdę, Leosiu. Jeśli nie będziesz chciał spać to nie
będziesz musiał spać. Posłuchasz muzyki albo
narysujesz coś dla mamy.
- No dobrze! A będę mógł zabrać swoją poduszkę
chmurkę? Bardzo ją lubię - z nią zawsze odpoczywam.
- Oczywiście, Leosiu! Mam nadzieję, że jest miękka?
-  O tak, mięciutka jak wata cukrowa! - krzyknął Leon
i roześmiał się.
Jego smutek i zmartwienie odleciały w siną dal. Nie
będzie musiał spać w żłobku! Po prostu poczeka aż
inne świnki odpoczną. I będzie mógł wyszeptać swojej
podusi to, co robił i w co bawił się wcześniej. O tak,
w żłobku będzie super!
Nocniczek:
krótka opowieść
o znajomości
M amo, chcę siku! - zawołała Alicja i pobiegła po
swój różowy nocniczek.
        Był naprawdę fajny: błyszczący, z królewną. Lubiła
na nim siedzieć i oglądać książeczki. Stał się teraz jej
najlepszym przyjacielem: dzięki niemu mogła
pożegnać się z pieluchami, które były bardzo
niewygodne!
Ale nie od zawsze Alicja lubiła nocniczek. Kiedyś
była jeszcze mniejsza niż teraz: i oczywiście nosiła
pieluszki. Myślała, że będzie tak już zawsze! Nie
przeszkadzały jej: mogła robić siku gdzie chciała, mogła
w tym czasie pić mleko albo bawić się zabawkami. To
było normalne dla Alicji, ale z czasem zauważyła, że jej
mamusia korzysta z toalety. I wtedy zrozumiała:
w domu tylko ona nosi pieluchy. Zastanawiała się nad
tym chwilę, ale uznała, że ona pieluchy lubi i nie chce
zamieniać ich na toaletę, która zresztą była bardzo
wysoko!
Aż pewnego dnia mama pokazała jej NOCNIK. Ale
był piękny! Alicja była nim zafascynowana! Mogła
położyć go w każdym miejscu, gdzie tylko chciała!
Miała ochotę udawać, że to prawdziwy tron królowej.
Ale...mama ściągnęła jej wtedy pieluchę! Alicja płakała,
krzyczała i tupała nogami. Była bardzo zła i bardzo
nieszczęśliwa! Tak naprawdę czuła się dziwnie z tym, że
bez pieluszki musi siedzieć na nocniku. I zrobić do
niego siku! To było uczucie, którego nie znała. Z całą
pewnością nie chciała tego robić! Na szczęście mama
nie zmuszała jej już więcej. Pozwoliła Alicji siadać na
nocniczku w pieluszce. To było ekscytujące!
Dziewczynka lubiła to robić.
Aż w końcu... nadeszła kolejna zmiana, kolejne
doświadczenie. Mama ściągnęła Alicji pieluszkę
i założyła... kolorowe majteczki. Na początku
dziewczynka dziwiła się... ponieważ majteczki były
podobne do pieluszki, ale tak naprawdę całkowicie
inne. Łatwiej się w nich chodziło i biegało! Były
leciutkie i dziewczynka czuła się w nich swobodnie.
Pokochała je! Nie chciała już zakładać pieluchy. Ale...
co z siku?
Mama wytłumaczyła jej, że skoro nie ma teraz
pieluchy to gdy będzie chciała zrobić siku musi pobiec
do nocniczka i ściągnąć majteczki.
Dziewczynka zastanawiała się nad tym i zgodziła się.
W końcu już nie lubiła pieluchy; wolała kolorową
bieliznę. Mama kupiła jej majteczki w różnych
kolorach!
Początkowo Alicja zapominała o tym, że nie ma
już pieluszki. Zdarzało się, że posiusiała majteczki. Było
jej przykro i czasami płakała z tego powodu, ale mama
tuliła ją i tłumaczyła jej, że to nic takiego. Że dopiero się
uczy korzystać z nocnika, a więc to normalne. Że ma się
nie przejmować bo to żaden wstyd. I z czasem
dziewczynka - gdy chciała zrobić siusiu - przypominała
sobie o nocniku i biegła na niego. W końcu stało się to
dla niej czymś normalnym - i już w ogóle nie
potrzebowała pieluszki - nawet w nocy.
Dzisiaj Alicja bardzo lubi swój nocniczek - gdy
jadą na wakacje mogą go zapakować i zabrać ze sobą -
tak, żeby dziewczynka nie musiała się z nim rozstawać.
Alicja zrozumiała, że to super sprawa - mieć swój
nocnik i umieć korzystać z niego. Była dumna z siebie
i zadowolona. A w jej ulubionej bajce jeden
z króliczków właśnie uczył się jak korzystać z nocnika.
Alicja trzymała kciuki za niego, by w końcu się nauczył.
Na pewno mu się uda - tak jak jej!
Nowe dziecko
w grupie
G rupa Promyczków była wspaniała! Był w niej
Antek, Staś, Karolinka, a nawet Maciuś. Wszystkie
dzieci uwielbiały się ze sobą bawić, rysować, a nawet
odpoczywać przy muzyce po obiadku. Wszyscy też
uwielbiali Panią Zosię - swoją opiekunkę. Była taka
miła i uśmiechnięta. Zawsze potrafiła każdego
pocieszyć i rozśmieszyć. Żłobek był dla dzieci
ulubionym miejscem, w którym zawsze świetnie się
bawili i spędzali miło czas. Aż pewnego dnia….
- Dzieci, poznajcie Zuzię. Waszą nową koleżankę! -
powiedziała Pani Zosia, obok której stała mała
dziewczynka z długimi warkoczami.
To się dzieciom w żłobku nie spodobało. Ani Antkowi,
ani Stasiowi, a nawet Karolince. Zawsze byli
uśmiechnięci i przyjaźni dla każdego, ale teraz
odwrócili się i nie chcieli pobawić z dziewczynką Zuzią,
która dołączyła do grupy Promyczków.
Zuzia cały dzień rysowała przy stoliku sama, a na
zajęciach siedziała tuż obok Pani. Nikt z nią nie
rozmawiał, nikt się nie bawił! Dziewczynka wyglądała
na smutną, a Pani Zosia próbowała ją rozśmieszyć.
Dzieci były złe i trochę wystraszone. Jak to, nowa
koleżanka w ich grupie? Przecież oni wszyscy już się
znali, było im dobrze w tym gronie. No i ta Zuzia... a co
jak zacznie zabierać im ich ulubione zabawki? A co jeśli
Pani Zosia polubi ją najbardziej?
- Kochani, zobaczcie. Zuzia narysowała obrazek dla
każdego z Was! - powiedziała radośnie Pani Zosia.
Razem z dziewczynką wręczyła Antkowi, Stasiowi,
Karolince i Maciusiowi obrazek. Były to naprawdę
piękne rysunki.
- Dziękujemy, Zuziu! - powiedziała Karolinka.
Zuzia po raz pierwszy tego dnia
uśmiechnęła się.
- Zuzia bardzo lubi kotki. Może też dla niej narysujecie
coś pięknego? A później zaprosicie do zabawy? Zuzia
jest trochę smutna bo nie zna tutaj nikogo. Pokażcie jej
swoje zabawki, pokażcie jak wysoką wieżę potraficie
zbudować. Pamiętacie jak pierwszy raz przyszliście do
żłobka? Też musieliście poznać całą salę.
Dzieci pamiętały ten dzień. Pani Zosia miała rację - one
też czuły się trochę smutne i niepewne.
Ale wszystko dobrze się potoczyło bo poznali nowych
kolegów, poznali salę i zabawki. Biedna Zuzia -
dlaczego nie chcieli się z nią bawić? Przecież to ich
nowa koleżanka w grupie, a więc też należy do Grupy
Promyczków. A Promyczki  trzymają się razem!
Dzieci przytuliły Zuzię i wzięły za rękę. Pokazali jej
kącik zabaw, miejsce na kolorowanki, miejsce
odpoczynku. A później zaczęli się radośnie bawić...
Zuzia okazała się naprawdę dobrą koleżanką!
Nie chcę
rysować
tego co
inne dzieci!
K aja i Lilka były najlepszymi koleżankami.
Bardzo lubiły razem bawić się w żłobku i siedzieć obok
siebie; czy to przy obiadku czy w kole, podczas zabaw z
Panią. Naprawdę wspaniale razem spędzały czas.
- Pociąg się zbliża! Ciuch ciuch ciuch! - krzyknęła Kaja.
- Panie Pociąg, Króliczek czeka już na swoją podróż! -
odpowiedziała Lilka, trzymając w rączce małego,
zabawkowego króliczka.
Radości nie było końca! Dziewczynki od zawsze dobrze
się dogadywały; nawet lubiły jeść te same owoce!
- Pora na jabłuszko! - powiedziała Lilka.
- Super, soczyste jabłko! - klasnęła w dłonie Kaja
i pobiegła za koleżanką.
Pewnego dnia jednak….
- Kaju, a może porysujemy? - zapytała Lilka.
Dziewczynki pobiegły do kącika pełnego kartek, kredek
i kolorowanek. Lilka chwyciła dwa obrazki
przedstawiające księżniczki i usiadła przy stoliku.
- Chodź, Kaju! - krzyknęła.
- Lilko, każdy może lubić coś innego.
- Ale my zawsze lubimy to samo!
- Tak, to prawda. Obie lubicie jabłuszka i bawić się
pociągami. Ale jednak troszkę się różnicie. I to dobrze
ponieważ każdy z nas, każda osoba na świecie tak
naprawdę jest inna. Każdy ma prawo kolorować to, co
mu się podoba. Zobacz, ty możesz kolorować ładną
księżniczkę, a Kaja ogromny wóz strażacki. Popatrz, też
jest bardzo fajny.
- No tak, jest całkiem fajny. Ale to dla chłopaków!
- Nie, Lilko. Kolorowanki są dla wszystkich dzieci
w naszej sali. Pamiętasz, jak wszyscy rysowali wiosnę -
łąkę, motylki, słońce. A Ty... tęskniłaś wtedy bardzo za
zimą. Narysowałaś bałwanka i śnieg - i obrazek wisiał
wśród innych, wiosennych.
- Tak, pamiętam
- No właśnie. Więc widzisz, że każdy ma ochotę na
kolorowanie i rysowanie czegoś innego? I należy mu na
to pozwolić.
- Tak, to prawda. Pójdę do Kai.
I Lilka poszła do swojej koleżanki.
Podała jej kolorowankę przedstawiającą wóz strażacki
i razem wróciły do stolika. Kolorowały, rozmawiając
przy tym i śmiejąc się radośnie. Lila pokolorowała
suknię księżniczki na różowo, a wóz strażacki Kai był
cały czerwony! Obie prace były bardzo ładne, a Pani
powiesiła je wysoko, by wszyscy mogli je oglądać!
Gryzę
Z a górami, za lasami, w wielkim zielonym lesie,
żyła rodzina zająców. Mama Zając uwielbiała gotować
obiady dla wszystkich zwierząt w lesie, tata Zając był
mistrzem w szybkim bieganiu, a Mały Zajączek lubił
przygody. Chciał być najlepszy we wszystkim! Szybko
się uczył i lubił bawić się z innymi zwierzątkami. Często
z kolegą grał w berka z biedronkami, z sarenkami
w chowanego, a z liskami lubił skakać: kto wyżej!
Od pewnego czasu jednak zachowanie Małego
Zajączka się zmieniło. Nie był już tak przyjazny
i sympatyczny jak wcześniej. Gdy ktoś nie chciał zrobić
czegoś po jego myśli... wściekał się! Gdy przegrywał
w jakiejś grze: pokazywał swoje zęby i gryzł ze złości.
Raz ugryzł w nóżkę Sarenkę Basię ponieważ nie umiał
znaleźć jej kryjówki w chowanego, przez co zajął
ostatnie miejsce. Nie spodobało mu się to! Basia
rozpłakała się i pobiegła do mamy. Inne sarenki także
się przestraszyły i Mały Zajączek został sam.
Zdarzało mu się to coraz częściej. Doszło do tego,
że zwierzątka zaczęły bać się Małego Zajączka. Gdy
coś mu nie wychodziło, krzyczał, gryzł i obrażał
się. Psuł przez to zabawę!
Zwierzątka postanowiły, że nie będą zapraszać
Zajączka do swych gier. Jego zachowanie sprawiało, że
wszyscy kończyli dzień w złym humorze.
              Od tego momentu Zajączek bawił się więc sam.
Początkowo było w porządku, bo robił to, na co miał
ochotę, ale słysząc wesołe śmiechy sarenek, innych
zajączków i biedronek, czuł smutek. Jednak spędzanie
czasu w pojedynkę nie było tak zabawne i fajne.
Brakowało mu kolegów i koleżanek, ich żartów
i rozmów z nimi. Usiadł na trawie, cicho pochlipując.
Wtedy dołączyła do niego Mama Zając.
- Mały Zajączku, widzę, że jesteś smutny. Twoi koledzy
też byli smutni gdy gryzłeś ich i krzyczałeś. Wiesz,
kiedyś też tak się zachowywałam, gdy byłam mała. Inne
zajączki przestały mnie lubić, a ja zostałam sama. Nikt
nie przyszedł na moje urodziny i wtedy zrozumiałam,
że nie mogę dłużej tak się zachowywać. Przestałam
gryźć i złościć się na innych. Gdy czuję  gniew, biorę
dużą marchewkę i to ją obgryzam. Jest pyszna!
- Tak, to prawda, też lubię gryźć marchewkę!
Masz rację mamo, przeproszę moich kolegów
i koleżanki. Brakuje mi ich!
I Mały Zajączek zrobił tak, jak powiedział. Starał się
bardzo, by zwierzątka znów go polubiły. Wiedział, że
aby zabawa była udana, musi szanować zdanie innych.
Czasem bawili się w to co chciał Zajączek, czasem w to,
co chcieli inni. I już nie gryzł; wiedział, że to sprawia ból
i wzbudza strach. Gdy się denerwował, biegł szybko do
domu po marchewkę; jadł ją, po czym wracał, pełen sił
i energii!

You might also like