Download as pdf or txt
Download as pdf or txt
You are on page 1of 291

Rollo Tomassi

Mężczyzna racjonalny

Czerwona Pigułka
Warszawa 2018
Spis treści 68 Teza V Kobieca gra
72 Teza VI Rzadkość i obfitość

75
Podłączony
76 Typowy sfrustrowany głupek
78 Udając przyjaciół
82 Pozwól odejść swoim niewidzial-
nym przyjaciołom
84 Wejście białego rycerza
86 Za punkt honoru
89 Syndrom wybawcy
91 Przyjaźń międzypłciowa

95
Odłączanie
5 87 Tłumacząc magiczne sztuczki
Wstęp do wydania polskiego 98 Kryzys tożsamości
102 Dziewczyny ze snów i dzieci z
7 dynamitem
Wstęp 104 Zabij w sobie betę
110 Wdzięczność
11 113 Zabójczynie marzeń
Podstawy 116 Wygląd
12 Mit tej jedynej (nie ma takiej) 118 Pięć etapów odłączania
18 Kardynalna zasada związków 119 Gorzki smak czerwonej pigułki
20 Z prawdą ku sile
23 Dynamika pożądania 122
24 Wyobraźnia Gra
26 Proces doboru seksualnego 123 Ewolucja gry
31 Bufory 129 Pisząc zasady na nowo
35 Rekompensata 133 Ostatni egzamin – rynek seksu-
37 Samiec alfa alny
41 Definiowanie męskości 138 Poprostu bądź sobą
43 Zdrój męskości 141 Granica
48 Męskość zależy od kontekstu 145 Gra bety
148 Feromony bety
52 152 Igrzyska strachu
Teoria talerzy 156 Metagra
53 Teza I Dostatek i niedobór
56 Teza II Niezależność 160
61 Teza III Przemiana Komunikacja
66 Teza IV Cel – monogamia 161 Medium jest przekazem
165 Po prostu to zrozum 260 Mit żeńskiej wartości (SMV)
168 Dijo Sin Hablar 263 O miłości i wojnie
169 Z pierwszej ręki
172 Cechy księcia z bajki 268
Żeński imperatyw
178 269 Żeńska rzeczywistość
Normy społeczne 273 Kobieca tajemniczość
179 Obowiązujące normy społeczne 276 Ściana
184 Głupkowate normy społeczne 279 Zagrożenie
188 Paradoks poświęcenia 281 Pozytywna męskość kontra rów-
190 Zgorzkniały mizogin nouprawnienie

194 286
Hipergamia Posłowie
195 Zużywalni
197 Wojenne żony 288
199 Pani Hyde Glosariusz
204 Hipergamia o nic się nie trosz-
czy
205 Słuszność
208 Spisek hipergamii
211 Kobiecy żal
213 Pupil

217
Żelazne zasady Tomassiego
218 Żelazna zasada I
221 Żelazna zasada II
222 Żelazna zasada III
228 Żelazna zasada IV
230 Żelazna zasada V
233 Żelazna zasada VI
237 Żelazna zasada VII
238 Żelazna zasada VIII
242 Żelazna zasada IX

245
Mitologia
246 Mit starego kawalera
248 Mit kobiecej seksualności
251 Mit grzecznej dziewczyny
254 Mit zegara biologicznego
256 Mit męskiego wyglądu
Wstęp do wydania polskiego

Książka, którą trzymasz w ręce, jest wyrazem buntu wobec fałszywych ide-
ałów naszej współczesnej rzeczywistości. Niezależnie od przyczyn, dla któ-
rych zdecydowałeś się po nią sięgnąć, cieszymy się, że podjąłeś wyzwanie i
rzuciłeś rękawicę ciemiężącym mężczyzn fałszom. Jeśli jesteś świadomy ist-
nienia wygodnych kłamstw, to masz moralny obowiązek, aby kontestować
rzeczywistość. Dzięki lekturze zrozumiesz pewne zjawiska i będziesz mógł
stawić im opór, zarówno dla korzyści własnej, jak i całej ludzkości. Zanim jed-
nak dasz się porwać nurtowi niniejszej rozprawy, zapraszamy do zapoznania
się z krótkim wprowadzeniem.
Narodzinom pierwszej polskiej edycji towarzyszyła kręta droga, wio-
dąca przez meandry prób i błędów. Jest to efekt inicjatywy oddolnej, która
ziściła się dzięki niestrudzonej, wytrwałej pracy zaledwie kilku osób. Należy
w tym miejscu wspomnieć dobre słowo o autorze, Rollo Tomassim, który, jak
się okazuje, jest nie tylko uważnym, wyprowadzającym celne wnioski obser-
watorem rzeczywistości, lecz także prawdziwie słownym mężczyzną, którego
credo z całą pewnością brzmi pacta sunt servanda. Zdecydował się on bo-
wiem postawić swoją kartę na, jak mogłoby się wydawać, młode osoby, które
postanowiły wnieść swój wkład w rozwój idei pozytywnej męskości na Starym
Kontynencie. Najlepszym dowodem tego, że zasada dotrzymywania słowa,
która cechowała niegdysiejszych mężczyzn, jest wciąż żywa, niech będzie
fakt, że lektura, którą trzymasz teraz w dłoniach, ujrzała światło dzienne.

Cel

Książka powstała, aby przypomnieć dzisiejszym facetom o ich tożsamości w


doczesnym świecie, który po brzegi przepełniony jest banałem i jednakowo-
ścią. Wydaje się, że żyjemy w kulturze klonów wyznających te same „popraw-
ne” poglądy, ubierających się w te same ciuchy i oglądających wieczorami te
same seriale, zupełnie jakby ludzkość stanowiła monolit.
Otóż mężczyzna, jako przedstawiciel płci silniejszej i bardziej dominu-
jącej, powinien stać się panem swojego losu. Co więcej, facet ma obowiązek,
aby w pewnym momencie przejąć ster i wyznaczyć zdecydowany kurs swo-
jemu życiu, zwłaszcza gdy miotały nim przez długi czas nieprzewidywalne
wichry. W tym sfeminizowanym świecie każdy reprezentant płci męskiej
winien jest przypomnieć sobie, że samczy pociąg, który nieustannie pcha go
zarówno do złych, jak i dobrych przedsięwzięć stanowi motor napędowy tego
świata. Tak jak powiedział Abraham Maslow: Kim człowiek może być, on
musi tym zostać.
Jeśli chcesz dać odpór nieprzychylnej rzeczywistości, to dobrze trafi-
łeś. Bunt wobec wrogich nam kłamstw jest męskim prawem i w tym miejscu

5
usłyszysz jego nutę przewodnią. Powinno być oczywiste, że każdy mężczyzna
pragnie mieć posłuch, pragnie podbijać serca kobiet, pragnie zdobywać i być
kimś, kogo szczerze i dobrowolnie podziwiają inni. Problem w tym, że nie
jest. Dzisiejszym facetom próbuje się wmówić, że ich ambicją jest wirtualne
tysiąc polubień pod zdjęciem ostatniego posiłku na portalu społecznościo-
wym. My natomiast uważamy, że męską aspiracją powinno być sięgnięcie
gwiazd i zapisanie nowych kart w podręcznikach historii własnymi czynami.
Kolejnym celem lektury jest ukazanie, jak bardzo godnym pożałowania
głupcem jest mężczyzna, który ulegając swoim chwiejnym emocjom i prze-
świadczeniu o predestynacji, wiedzie swoje życie na manowce. Nieważne czy
przybiera to formę strachliwego podporządkowywania się zmiennej woli za-
borczej żony, czy zalewania własnego ciała miękką, leniwą warstwą tłuszczu.
Mężczyzna racjonalny nie może być ani leniwy, ani strachliwy, ani chwiejny.
W końcu książka ukazała się, aby zostać szlakiem prowadzącym do zro-
zumienia, czym jest prawdziwa pozytywna męskość, której natura objawia
się podczas lektury treści. Droga do prawdy może być kręta, ale wiedz, że im
prędzej wyruszysz w drogę, tym szybciej osiągniesz szczyt. Na koniec zapa-
miętaj, jeśli połkniesz czerwoną pigułkę, nie da się jej wypluć. Dostrzeżesz
prawdę wszędzie, nawet jeśli nie chciałbyś jej widzieć.

Redakcja Czerwonej Pigułki

6
Wstęp

W styczniu 2001 roku rozpocząłem swoje pierwsze studia na stanowym uni-


wersytecie w dojrzałym wieku 32 lat. Moje stosunkowo późne podjęcie wyż-
szej edukacji było konsekwencją, jak mi się wtedy wydawało, źle spożytkowa-
nej młodości w stylu gwiazdy rocka, za którą musiałem odpokutować.
Miałem do nadrobienia wiele zaległości wynikających z decyzji podję-
tych w latach poprzedzających trzecią dekadę mojego życia oraz w związku
z poczuciem niekompletności, które towarzyszyło mi w tym okresie. Z perspek-
tywy czasu cieszę się, że wróciłem na uczelnię – lepiej późno niż wcale – po-
nieważ poznałem prawdziwą wartość edukacji. Do dziś pamiętam zrzędzenie
facetów z mojej grupy, młodszych o 10 lat: Dlaczego do cholery muszę uczyć
się tego szajsu? To wcale nie pomoże mi w pracy, dla której studiuję. Przypusz-
czam, że mógłbym mieć te same odczucia w wieku 22 lat, gdyby nie fakt, że
byłem bardziej zainteresowany zagraniem kolejnego koncertu ze swoim no-
wym zespołem w Hollywood. Gdyby nie uniwersytet, prawdopodobnie nigdy
nie doceniłbym wartości bycia wykształconą osobą. Wprawdzie, jeśli zdoby-
cie dobrej pracy jest zdecydowanie właściwym powodem do samodoskona-
lenia się, to bycie wszechstronnie wykształconym oraz uczenie się, jak się
uczyć, jest nagrodą samą w sobie.
Pomimo że nie byłem studentem nauk humanistycznych per se, to
uzyskałem tytuł naukowy ze sztuk pięknych. Podczas praktyki zawodowej
w branży designerskiej, reklamowej i marketingowej dowiedziałem się, że
moim dodatkowym kierunkiem studiów powinna być także psychologia.
Moje początkowe zainteresowanie tą dziedziną wynikało z braku pełnego
zrozumienia wielu niejednoznacznych zachowań, które napotkałem u ludzi
w trakcie swojej kariery. Z tego powodu badania osobowości i behawioryzm
okazały się dla mnie oczywistym wyborem. Duża część tego, co zostało ze-
brane w tej książce, jest bezpośrednim wynikiem ponad dziesięciu lat stoso-
wania przeze mnie psychologii w kontekście doświadczeń z dynamiką płci,
których doznałem zarówno ja, jak i miliony ludzi na całym świecie.

Łączenie kropek

Podczas studiów psychologicznych poczułem naturalne zainteresowanie be-


hawioryzmem. Jak większość ludzi byłem pobieżnie zaznajomiony z gałęzia-
mi psychologii dotykającymi emocji, jak psychoanaliza albo metoda pod ty-
tułem: Usiądź na kanapie i porozmawiamy o uczuciach, którą większość ludzi
kojarzy z psychologią. Behawioryzm jest o wiele konkretniejszym podejściem
do sprawy, bazującym na przejawach ludzkiego zachowania i motywacji za
nim stojącej.

7
Jednym z fundamentów gry1 jest ocena intencji kobiety poprzez jej
działania i uzewnętrznione zachowanie, a nie przez jej słowa lub domniema-
ne zamiary. W zasadzie pryncypium to opiera się na kardynalnej regule be-
hawioryzmu – zachowanie jest jedynym wiarygodnym dowodem motywacji.
Nieświadome intencje danej osoby mogą również wpływać na zachowanie,
niezależnie od świadomego, racjonalnego motywu. Innymi słowy, czasem nie
zdajemy sobie sprawy, dlaczego wychodzimy na hipokrytów lub ludzi świę-
tych, w zależności od przypadku.
Zaakceptowanie tej zasady behawioralnej było pierwszą połączoną
kropką pomiędzy psychologią a dynamiką płci. Przez około rok lub dwa,
zanim zapisałem się na studia, zamieszczałem posty na kilku forach inter-
netowych, próbując pomóc niektórym młodym mężczyznom rozwiązać ich
problemy z kobietami.
Początkowo wspomniane fora nie były w żaden sposób powiązane
z tym, co później stało się społecznością2 lub grą. Słyszałem o pierwszych mi-
strzach podrywu (PUA3), takich jak Mystery i kilku innych, jednak nie odkryli
oni niczego, co byłoby dla mnie niezrozumiałe po tym, czego doświadczyłem,
będąc dwudziestolatkiem. Bardziej interesowało mnie pomaganie facetom,
żeby nie powielili moich błędów z kobietami.
Jednak nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że istnieje wyraźny związek
między tym, co ci młodzi faceci przeżywali, tym, co mistrzowie podrywu pro-
pagowali w tym czasie a psychologią behawioralną, którą coraz mocniej prze-
siąkałem. Przeciętni samce beta, których dręczą problemy z dziewczynami,
a także behawioralne zasady leżące u podstaw technik mistrzów podrywu
mają wspólne korzenie w psychologii.
W tym czasie dołączyłem do społeczności online SoSuave. To forum stało
się moim poligonem do łączenia kropek, których obecności miałem coraz więk-
szą świadomość. Muszę przyznać, że na początku nie udawało mi się przeko-
nać nauczycieli i kolegów do poglądu, że stosunki międzypłciowe oparte są na
behawioryzmie, który bywa czasem bardzo brutalny. Co ciekawe, nauczyciele,
którzy promowali psychologię behawioralną jako naukę ścisłą, byli jednocze-
śnie najbardziej zatwardziałymi krytykami idei, które im przedstawiałem.
Nie mogłem pojąć, co innym stało na przeszkodzie przed połączeniem
kropek i wyprowadzeniem tych samych, niewygodnych wniosków, do których
sam doszedłem. Nie rozumiałem wtedy skali wpływu, jaki żeński imperatyw4
i romantyczny idealizm wywierały na ich osoby, utrudniając przyjęcie moich
tez, nawet pomimo ich rzekomej przynależności do zwolenników twardego be-
hawioryzmu. Teraz wiem i ty też będziesz wiedział, gdy przeczytasz tę książkę.

1 Ang. Game – zob. glosariusz.


2 Manosfera (ang. Manosphere) – zob. glosariusz
3 Ang. Pick-Up Artists – zob. glosariusz.
4 Ang. Feminine imperative – zob. glosariusz.

8
Moje wątpliwości oraz rozstrzygające je teorie i pomysły umieszczałem
na forum, które było jedynym miejscem, gdzie mogłem dać im ujście. Społecz-
ność umożliwiła mi również poznanie koncepcji innych mężczyzn, których
wcześniej nie brałem pod uwagę. Zatem forum SoSuave było dla mnie miejscem
spotkań podobnych pomysłów przez ponad dwanaście lat. Większość koncep-
cji, które zawarłem w niniejszej publikacji, jest wynikiem ponad dziesięciu lat
debaty, krytycznych dociekań i ciągłych ulepszeń. Mimo to zachęcam do ich
kwestionowania, ponieważ każda teza może podlegać dalszemu doskonaleniu.
To, co tutaj przeczytasz, jest udoskonaleniem podstawowych idei i po-
jęć, jakie sformalizowałem na moim blogu – The Rational Male. Zacząłem go
pisać w 2011 roku na prośbę moich czytelników z różnych męskich forów
oraz w odpowiedzi na liczne komentarze zamieszczane na łamach manosfe-
ry. Po roku działalności, kiedy popularność bloga eksplodowała, stało się dla
mnie jasne, że książka zawierająca podstawowe zasady jest czymś niezbęd-
nym dla nowych czytelników, ponieważ kolejne teorie budowałem właśnie
na podstawie opisanych w tym miejscu koncepcji.
W przeważającej części lektura składa się z odpowiednio zredagowa-
nych wpisów, które zamieściłem na blogu w ciągu pierwszego roku mojej
aktywności. Większość charakterystycznych dla tego typu wypowiedzi dżin-
goizmów i akronimów (np. SMV5) została już opisana. Co prawda są one po-
wszechnie stosowane w manosferze, jednakże podjąłem próbę ich określenia,
o czym przekonasz się w trakcie czytania książki.
Ponadto wiele zjawisk, które badam w niniejszej publikacji, stanowi od-
powiedź na pytania, które otrzymałem od moich czytelników. Anonimowość
większości komentujących jest zagwarantowana przez fakt, że korzystają
z pseudonimów. Zresztą tożsamości tych osób nie ma większego znaczenia –
najważniejsze są idee i koncepcje, które reprezentują.

Zanim zaczniesz czytać

Głównym bodźcem, który pchnął mnie do skodyfikowania Mężczyzny Racjonal-


nego w postaci tomu, okazała się czytelniczka o pseudonimie Jaquie. Była ona
starszą mężatką, która autentycznie zainteresowała się kwestiami zamieszcza-
nymi przeze mnie na blogu. Jaquie nie była typowym odbiorcą moich tekstów.
Poprosiła mnie, żebym pomógł jej lepiej zrozumieć pewne idee – przynajmniej
na tyle, żeby była w stanie pomóc swojemu synowi, który, według niej, miał
zamiar poślubić szkodliwą kobietę. Napisała: Chciałabym, żebyś miał książkę
z tymi wszystkimi teoriami, mogłabym wtedy ją dać synowi. Jest bardzo spolegli-
wy, więc gdybym miała fizyczny tekst, to wsadziłabym mu go w ręce, a on by go
przeczytał.
Lektura jest więc adresowana do wszystkich synów Jaquie, jakich nosi

5 Ang. Sexual Market Value; seksualna wartość rynkowa– zob. glosariusz.

9
Ziemia. Tym samym proszę cię, abyś oczyścił głowę z kilku rzeczy, zanim za-
czniesz trawić zawarte w niej treści.
The Rational Male ma miliony czytelników z całego świata. Istnieje więc
duże prawdopodobieństwo, że kupiłeś tę publikację, aby położyć ją na półkę
lub pożyczać swoim znajomym, bo jesteś już zaznajomiony z zawartymi w niej
koncepcjami. Istnieje pewna moc i wymowność, którą ma słowo drukowane,
a którego brakuje artykułom publikowanym w internecie. Jeżeli już jesteś czy-
telnikiem bloga, pożyczaj tę książkę i zachęcaj do dyskusji na jej temat.
Jeśli sięgasz po nią pierwszy raz albo dostałeś ją od przyjaciela lub uko-
chanej i nigdy nie słyszałeś o The Rational Male lub o manosferze, albo nigdy
nie natknąłeś się na idee, które tutaj zawarłem, pokornie proszę, abyś prze-
czytał ją z otwartą głową. To brzmi jak tania gadka – otwórz swój umysł –
wstawka, którą mógłby zaczynać się tekst religijny. Wszyscy lubimy myśleć,
że nasze umysły są otwarte, oraz że jesteśmy doskonale racjonalni i zdolni do
krytycznego myślenia.
Proszę raz jeszcze, abyś wyczyścił swoje myśli z wszelkich koncepcji
na temat płci, ponieważ treści zawarte w książce są bardzo radykalne. Teorie
te zmienią twój sposób postrzegania kobiet, mężczyzn, ich wzajemnych rela-
cji oraz zmodyfikują spojrzenie na stosunki społeczne. Z niektórymi ideami
będziesz się gruntownie nie zgadzał, inne zaś uświadomią ci wiele cennych
rzeczy. Niektóre z koncepcji będą drażnić twoje ego, podczas gdy inne po-
twierdzą osobiste doświadczenia odnośnie do relacji damsko-męskich.
Niektóre wnioski wydadzą ci się paskudne. Na pierwszy rzut oka po-
myślisz, że jestem wrogiem kobiet, bo moje poglądy nie idą w parze ze spo-
sobem, w jaki nauczony jesteś reagować. Dzięki innym ideom możesz poczuć
się usprawiedliwiony, jak również zrozumieć powody, dla których rzuciła cię
kobieta. Zdaję sobie sprawę, że to trudne zadanie, ale postaraj się nie pozwo-
lić swoim osobistym uprzedzeniom wpłynąć na odbiór treści, jakie znajdziesz
w niniejszym tekście.
Będziesz mnie kochał i nienawidził. Pomyślisz: Cóż, nie w moim przy-
padku, bo… albo Wow, to przełomowe informacje! Nie jestem psychologiem,
mistrzem podrywu, aktywistą na rzecz praw mężczyzn ani mówcą motywa-
cyjnym. Jestem gościem, który połączył kropki.

10
Rollo Tomassi
Mężczyzna Racjonalny

1
/11
PODSTAWY
Dlaczego bolą mnie oczy?
Nigdy przed tem ich nie używałeś

11
Mit tej jedynej (nie ma takiej)

Ta jedyna1 – niezdrowa, romantyczna obsesja na punkcie jednej osoby, za-


zwyczaj powiązana z nieodwzajemnionym uczuciem i kompletnie nierealnym
wyidealizowaniem tej jednostki.

Ta jedyna to paraliż. Przestajesz dojrzewać, stajesz w miejscu. Nie ma tej je-


dynej, jest tylko mit bratniej duszy. Są osoby lepsze lub gorsze, ale nie ma tej
jedynej. Jeżeli ktoś mówi ci coś innego, to po prostu sprzedaje ci kit.
Pełno jest takich „specjalnych osób” wokół ciebie. Wystarczy, że zapytasz
rozwiedzioną lub owdowiałą osobę, która z powodu śmierci swojego partnera
zawarła związek małżeński po raz wtóry. Patrząc z szerszej perspektywy, jak
myślisz, ile jest osób, które zostały wystawione dla innej bratniej duszy?
Tym, co płata ludziom figle, jest fantazja i idealizacja, których wszyscy
w jakiś sposób padamy ofiarą. Wierzymy, że istnieje jedna, perfekcyjnie do-
pasowana osoba dla każdego z nas i gdy tylko planety ułożą się w szyku, a los
pokieruje nami w dany sposób, to w końcu trafimy na tę osobę. Wprawdzie
brzmi to, jak atrakcyjna fabuła komedii romantycznej, jednak jest to mało
realny plan na życie, wręcz paraliżujący w swej istocie.
Niezwykle fascynuje mnie powszechność idei (szczególnie wśród męż-
czyzn) według której pryzmatem, przez który powinniśmy postrzegać rela-
cje międzypłciowe, jest fantazja o tej jedynej. Mężczyźni rozumiejący wartość
psychologii, biologii, socjologii, ewolucji, biznesu, inżynierii itd., mężczyźni
zdający sobie sprawę ze wzajemnego oddziaływania tych aspektów na nasze
życie, będą pierwszymi, którzy stanowczo sprzeciwią się idei, według której
każdemu przeznaczona jest jakaś osoba.
Myślę, że wielu facetów zarzuciłoby takiemu stwierdzeniu nihilizm
i napędzanie strachu, gdyż mogłoby okazać się, że ich ego-inwestycja2 spowo-
dowana tym błędnym przekonaniem jest chybiona – to tak, jakby powiedzieć
Bóg jest martwy do kogoś mocno wierzącego. Strasznie jest rozważać, że być
może ta jedyna nie istnieje albo że istnieje kilka takich osób, z którymi można
spędzić całe życie. Ta zachodnia, uromantyczniona mitologia opiera się na
założeniu, że istnieje tylko jeden idealny partner dla każdego pojedynczego
osobnika oraz że można, a nawet powinno się spędzić całe życie na ciągłym
poszukiwaniu bratniej duszy. Ten mit jest tak silny i wszechobecny w naszej
zbiorowej świadomości, że stał się podobny do dogmatu religijnego, i w rze-
czy samej został wprowadzony do wielu religijnych doktryn wraz z postępu-
jącym zniewieścieniem świata zachodniego.
Uważam, że syndrom tej jedynej jest źle interpretowany. Niezbędne jest

1 Ang. ONEitis – zob. glosariusz.


2 Ang. Ego-investment – zob. glosariusz.

12
odróżnienie zdrowej relacji, bazującej na wzajemnej bliskości i respekcie, od
niesprawiedliwego związku typu ta jedyna. Wielu mężczyzn pytało mnie o radę
w tej kwestii, chcąc tak naprawdę podważyć moją opinię. Prosili mnie o uzna-
nie ich związków opartych na omawianym micie za prawowitą monogamię.

Ależ Rollo, to powinno być OK, że facet ma tą jedyną za swoją żonę albo dziew-
czynę. Koniec końców ona przecież jest dla niego tą jedyną, prawda?

W mojej ocenie mit tej jedynej jest niezdrową psychologiczną zależnością, któ-
ra jest bezpośrednim rezultatem nieustannej socjalizacji mitu bratniej duszy
w naszej społecznej świadomości. Najbardziej przerażające jest to, że iluzja
ta stała się postrzegana jako zdrowy zalążek stałego związku lub małżeństwa.
Doszedłem do wniosku, że mit tej jedynej ma swoje korzenie w socjolo-
gii, nie tylko z powodu osobistego przeświadczenia, ale ze względu na stopień,
w jakim ta ideologia jest rozpowszechniona i masowo sprzedawana w popkul-
turze przez media, muzykę, literaturę, filmy itd. Serwisy randkowe, takie jak
eHarmony, bezwstydnie korzystają z niepewności występującej u ludzi despe-
racko szukających tej jedynej, przeznaczonej im osoby. Wprawdzie mężczyźni
mają naturalną skłonność do ochrony, opieki oraz półmonogamii, co oczywi-
ście ma swoje zalety, zarówno z socjologicznego, jak i biopsychologicznego
punktu widzenia, ale psychoza tej jedynej nie jest tego produktem ubocznym.
Moim zdaniem należy oddzielić omawiane zjawisko od dynamiki obrońcy
i żywiciela rodziny, ponieważ mechanizmy tej jedynej w swej istocie sabotują
to, z czym męska naturalna zaradność poradziłaby sobie w innym przypadku.
Mit tej jedynej wprowadza singli w napędzany niepewnością amok
i przeradza się w paraliż, gdy taka osoba wchodzi w stały związek3 z tą jedy-
ną. Ta sama neurotyczna desperacja, która zmusza nas do zadowolenia się
wyłącznie jedną osobą, jest związana z tą samą niepewnością, która paraliżu-
je daną jednostkę przed opuszczeniem wyniszczającego związku – to jest ta
j e d y na osoba i jak w ogóle można bez niej żyć?
Życie podsuwa wątpliwość: Możliwe, że ona jest faktycznie tą jedyną.
Gdy coś się zepsuje, muszę tylko naprawić siebie albo drugą połówkę, aby ocalić
swój wyidealizowany związek.
Idealizowanie związku leży u podstaw omawianego mitu. Rodzi się py-
tanie: jak przy takim ograniczeniu, binarnym podejściu wszystko albo nic,
szukając tej jedynej jak igły w stogu siana, oraz inwestując w ten proces wszel-
kie emocje na przestrzeni całego życia, jesteśmy w stanie dojrzeć do zrozu-
mienia, jak powinien wyglądać zdrowy związek? Niepoprawny optymizm,
naiwna wizja relacji, snucie scenariuszy kończących się na „żyli długo i szczę-
śliwie” sprawiają, że wiara w tę jedyną osobę wynoszona jest do godności naj-
wyższego celu. Niestety upragniony finał zawsze wydaje się coraz odleglejszy

3 Ang. Long-Term Relationship (LTR) – zob. glosariusz.

13
i ostatecznie okazuje się daremnym wysiłkiem, zmiecionym w konfrontacji
z ceną ciągłego pościgu za tą jedyną. Będąc pochłoniętym tą ideologią w mło-
dości, jest nam o wiele trudniej dojść do zrozumienia, że dana osoba nie jest
tą jedyną. Czy zadałeś sobie kiedyś pytanie, jak daleko może posunąć się czło-
wiek w obronie własnej ego-inwestycji?
Na pewnym etapie związku z tą jedyną jeden z partnerów staje się stroną
dominującą ze względu na bezsilność, która zostaje wymuszona przez samą
istotę omawianego mitu. Nic nie dodaje tylu sił kobiecie, jak pełna świadomość,
że jest jedynym źródłem zaspokojenia potrzeb seksualnych mężczyzny. Ślepe
zapatrywanie się w jedną osobę tylko umacnia obie strony w tym przekonaniu.
Nie ma nic bardziej paraliżującego dla faceta niż trwanie w wierze, że
emocjonalnie i psychologicznie wyniszczająca relacja okaże się tym, czego
zawsze szukał. Oczywiście to samo dotyczy kobiet i jest to powód, dla które-
go kręcimy głową, gdy widzimy, jak niezwykle piękna dziewczyna ugania się
za znieważającym i obojętnym dupkiem. Zazwyczaj dzieje się tak, ponieważ
kobieta tkwi w przeświadczeniu, że znalazła księcia z bajki, swoją upragnio-
ną gwarancję bezpieczeństwa. Wprawdzie hipergamia4 może być dla niej
również przesłanką trwania w takiej relacji, ale to mit bratniej duszy, strach
przed utratą wybranka stanowi główne źródło jej emocjonalnego i niemalże
duchowego wysiłku.
Pojęcie władzy definiuję nie jako sukces finansowy, status społeczny
albo kontrolę nad innymi ludźmi, lecz jako poziom, do którego kontrolujemy
własne życie. Wyznawanie mitu bratniej duszy wymaga uznania osobistej
bezsilności na niezwykle istotnej płaszczyźnie egzystencji. Moim zdaniem le-
piej przyjąć zdrowe rozumowanie, że ta jedyna osoba nie istnieje. Występują
osoby pasujące do nas lepiej i gorzej, ale nie ma tej jedynej.

Religia bratniej duszy

Powyższy fragment jest jednym z moich pierwszych felietonów zamieszczo-


nych na forum SoSuave w latach 2003-2004, kończyłem wtedy swoje późne
studia. W trakcie jednych z ostatnich zajęć niemal objawiło mi się fałszerstwo
ideologii tej jednej. Siedziałem w klasie otoczony studentami, w większości
młodszymi ode mnie. Wszyscy byli bardzo bystrzy i błyskotliwi, jak to mają
do siebie dwudziestokilkulatkowie. W pewnym momencie dyskusja została
sprowadzona na temat religii. Większość studentów zadeklarowała agno-
stycyzm, ateizm lub że jest uduchowiona, ale niepraktykująca. Argumentacja
była oczywiście taka, że religia i wiara mogą być wytłumaczone jako psycho-
logiczne konstrukcje, które zostały przeniesione na grunt społeczeństwa.
W trakcie dyskusji pojawiła się idea bratniej duszy. Właściwie profe-
sor nie użył słowa „dusza”, ale przemycił je w poleceniu, aby rękę w górę

4 Ang. Hypergamy – zob. glosariusz.

14
podniosły osoby, które wierzą, że istnieje ktoś specjalnie im pisany albo jeżeli
bali się, że ta jedyna osoba od nich odejdzie. Prawie cała sala podniosła ręce.
Pomimo deklarowanego przez studentów racjonalnego empiryzmu oraz
rozsądku w kwestiach duchowych, prawie jednomyślnie wyrazili oni wiarę
w quasi­-karmę przypisującą im jedną osobę na całe życie. Nawet hipsterzy
i puszczalskie dziewczyny, co do których miałem pewność, że nie szukają ni-
czego na stałe, prawie wszyscy podnieśli ręce, potwierdzając, że wierzą w mit
tej jedynej. Niektórzy wyjaśnili później, co ta jedyna osoba dla nich znaczy, ich
definicje bardzo się od siebie różniły – niektórzy wręcz przyznawali w trakcie
dyskusji, że ta koncepcja to idealizacja – ale mimo to prawie wszyscy z nich
ciągle tkwili w irracjonalnym przeświadczeniu o predestynacji. Ci bardziej
uduchowieni twierdzili, że to po prostu część życia, żeby się z kimś zejść oraz
że każdemu jest ktoś pisany. Powyższa dyskusja była katalizatorem dla jed-
nego z moich przełomowych odkryć – pomimo różnic, ludzie przejawiają sil-
ne przeświadczenie tudzież pragnienie, żeby posiąść najprawdziwszą miłość
swojego życia.
Z pragmatycznego i statystycznego punktu widzenia brzmi to absurdal-
nie i dokładnie takie jest. Sfeminizowana, disnejowska fikcja została wszcze-
piona i skomercjalizowana, osiągnęła poziom religii, w którą wierzą nawet
osoby niereligijne. Szekspirowska tęsknota za miłością życia, poszukiwanie
pisanej nam bratniej duszy wyrosły poza granice zdrowego rozsądku. Co gor-
sza, o czym piszę w dalszej części, mężczyźni idą przez życie w złudnym prze-
konaniu, że przychodząc na ten świat, utracili gdzieś swoją bratnią duszę.

Męska bratnia dusza

Perwersję mitu bratniej duszy można przypisać większości sfeminizowanych


konwencji społecznych5, z którymi mamy dziś do czynienia. Strach przed izo-
lacją od wyimaginowanej bratniej duszy tudzież strach przed nieodwracal-
ną utratą tej jedynej, perfekcyjnej osoby bardzo mocno napędzają osobistą
i społeczną psychozę, która jest integralną częścią Matrixu6 współczesnego
społeczeństwa. Dla przykładu – większość strachu związanego z mitem sa-
motnego starszego kawalera traci na znaczeniu w przypadku braku funda-
mentalnej wiary w mit bratniej duszy. Strach przed utratą oraz mylne prze-
konanie o istnieniu słuszności w związkach7 mają rozdźwięk jedynie wtedy,
gdy mężczyźni wierzą, że osoba, której to przekonanie ma dotyczyć, jest tą
jedyną, im przeznaczoną.
Kobiecy imperatyw wykorzystuje ogromny potencjał drzemiący w mi-
cie bratniej duszy, oddziałując zarówno na mężczyzn, jak i na kobiety, od

5 Kobieca norma społeczna – zob. glosariusz.


6 Zob. glosariusz.
7 Kwestii poświęcony jest podrozdział pt. Słuszność.

15
momentu ich narodzin aż do śmierci. Stał się przez to podstawową społeczną
zasadą definiującą relacje międzypłciowe. Wszelkie wypaczenia fundamen-
tów dynamiki bratniej duszy ewoluowały, finalnie doprowadzając mężczyzn
do zniewolenia. Jeżeli najważniejszą nagrodą dla łaknącego bratniej duszy
faceta jest dziewczyna, stwarza to wiele okazji do konsolidacji tych dwóch
konwencji. Dla jasności – nie myśl, że wypracowałem jakąś tanią teorię kon-
spiracyjną o feministycznej sitwie czy imperatywie aplikującym strach brat-
niej duszy do głów mężczyzn za pomocą wyrafinowanej inżynierii społecznej.
Widać na gołe oko, jak pokolenia facetów, wychowanych bez świadomości
istnienia pewnych mechanizmów, chętnie i aktywnie pomagają utrwalać opi-
sywane zjawisko.

Damska bratnia dusza

Hipergamia odgrywa ważną rolę w kreowaniu wizji bratniej duszy w kobie-


cej wyobraźni, aczkolwiek nieopatrznie wzbudza w niej pewien strach. Lęk
ten stanowi raczej niefortunny produkt uboczny aniżeli zaplanowaną mani-
pulację. Chodzi o to, że w pewnym sensie hipergamia intensyfikuje zbiorową
psychozę. Wdowa po alfie doskonale zna druzgocące uczucie, gdy odejdzie od
niej prawdziwy facet – w szczególności, gdy później łączy się z posłusznym
betą, a jej SMV8 spada.
Wizja bratniej duszy dla kobiet to nieosiągalna kombinacja stymulują-
cej dominacji alfy połączonej z lojalnym zabezpieczeniem bety. Oczywiście
dziewczyna może się tylko łudzić, że tak pojmowane bezpieczeństwo uda się
jej od alfy wyzyskać.
Najzagorzalszym wrogiem hipergamii jest zasada bratniej duszy, po-
nieważ rości sobie ona miano definicji absolutnej, podczas gdy hipergamia
wszystko poddaje pod wątpliwość. Hipergamia pyta: Czy on jest tym jedynym?,
natomiast mit bratniej duszy odpowiada: On musi być tym jedynym, przecież
jest twoją bratnią duszą.

Budowanie tajemnicy

Mając na względzie tę fundamentalną koncepcję oraz mit bratniej duszy, na-


leży przyznać, że obie płcie zawsze będą starały się naginać wyidealizowaną
wizję drugiej połówki pod siebie – nawet w najgorszej postaci i w najniższym
standardzie. Ludzie pragną urzeczywistnienia idei bratniej duszy w swoich
intymnych relacjach do tego stopnia, żeby zmniejszyć niepokój i rozwiać ży-
ciowe wątpliwości. W większości przypadków działamy z taką determinacją,
że jesteśmy głusi na ostrzeżenia, nadużycia oraz konsekwencje związane z ta-
kim postępowaniem. W przypadku kobiety to samiec alfa wpływa na to, co

8 Ang. Sexual Market Value – (seksualna) wartość rynkowa – zob. glosariusz.

16
w jej oczach staje się wizją bratniej duszy. Dla mężczyzny może być to pierw-
sza dziewczyna, z którą miał kontakt seksualny albo ta, która najlepiej wpisu-
je się w jego (błędne) wyobrażenie o miłości. Są to jednak tylko punkty wyj-
ściowe, zarysowujące obraz bratniej duszy, na które następnie nawarstwiają
się kolejne emocjonalne inwestycje dokonywane w nadziei, że dana osoba
może być w rzeczywistości im przeznaczona. Z czasem dochodzi do sytuacji,
w której wszelkie inicjatywy emocjonalne, osobiste, finansowe, a nawet ży-
ciowe decyzje i poświęcenia są ukierunkowane na urzeczywistnienie swojej
wizji bratniej duszy. Należy dodać, że w przypadku braku ideału musi być on
stworzony z dostępnych środków.
Powyższy proces jest powodem, dla którego twierdzę, że mit bratniej
duszy jest absurdalny – z punktu widzenia psychologii o wiele rozsądniej by-
łoby „skonstruować” inną osobę, pasującą do tego ideału, aniżeli czekać na
to, co przyniesie los. Zatem osoby popierające mit są skłonne do budowania
swojej bratniej duszy bez względu na konsekwencje. Kobiety będą podejmo-
wały próby skonstruowania lepszej wersji beta lub utemperowania alfy, na-
tomiast mężczyźni będą próbowali zmienić dziwkę w gospodynię domową
i na odwrót.
Jednym z najbardziej gorzkich posmaków czerwonej pigułki9 jest zastą-
pienie starych schematów nowymi. Porównałbym tę czynność do zabicia sta-
rego przyjaciela, którym jest omawiana mitologia. Wyjście z błędnych prze-
konań jest niezbędne, aby całkowicie odłączyć się od starego paradygmatu,
od którego zależna jest ogromna część sfeminizowanego społeczeństwa.
Porzucenie mitu bratniej duszy nie jest nihilizmem, jak mogłoby się
to wydawać. Ma na celu umożliwienie nawiązania lepszego, zdrowszego
związku w przyszłości z kimś, kto rzeczywiście stanowi wartość dodaną –
takiego, który jest zbudowany na autentycznym pożądaniu, wzajemnym re-
spekcie, zrozumieniu oraz miłości, a nie na wyniszczającym strachu przed
utratą tej jedynej, czyli uosobienia wyłącznej „radości” płynącej z życia.
W każdej relacji najsilniejszą osobą jest ta, której druga potrzebuje mocniej.
Tak maluje się podstawa każdego stosunku, nie tylko międzypłciowe-
go, ale także rodzinnego, biznesowego czy jakiejkolwiek innego. Ta dynami-
ka znajdzie zastosowanie wszędzie. Dbając o osobisty oraz rodzinny dobro-
byt, potrzebuję swojego pracodawcy bardziej niż on mnie, więc wstaję rano
i idę dla niego pracować. Pomimo tego, że wciąż jestem ważną częścią jego
firmy, szef po prostu nie potrzebuje mnie tak, jak ja potrzebuję jego. Z dnia
na dzień mogę wygrać na loterii lub zdobyć wyższe kwalifikacje, przez co
sytuacja może obrócić się o 180 stopni. W tym momencie to pracodawca bę-
dzie zmuszony zdecydować, jak ważny jestem dla niego i albo rozstanie się
ze mną, albo przystąpi do negocjacji warunków zatrudnienia.
Ten sam mechanizm znajduje zastosowanie w przypadku stosunków

9 Ang. The Red Pill – zob. glosariusz.

17
międzypłciowych. Niezależnie od tego, czy chcesz oprzeć swój związek na
sile, czy nie, mechanizm ten działa od pierwszych porywów miłosnych.
Spełniasz jej kryteria, ona spełnia twoje. Jeżeli byłoby inaczej, to po prostu
nie rozpoczęlibyście znajomości.

Kardynalna zasada związków

W każdym związku najsilniejszą osobą jest ta, której druga potrzebuje mocniej.

To jest podstawa każdego związku, nie tylko międzypłciowego, ale również


rodzinnego czy też zawodowego. Przytoczona dynamika znajdzie zastoso-
wanie po prostu wszędzie.
Pierwszy sprawdzian, któremu poddajemy drugą osobę, przybiera
formę potocznie zwaną „obczajaniem”. Jest to wewnętrzna i całościowa
ocena rozmówcy, co w przypadku zauroczenia pomaga zdecydować, czy
osoba kwalifikuje się do wstąpienia w sferę naszej intymności. Dokonujemy
jej wszyscy, bardzo często podświadomie.
Dla cytowanej na początku fragmentu zasady największe znaczenie
ma kontrola, nie zaś moc sama w sobie. Może wyglądać to na jakąś tanią se-
mantykę, ale to naprawdę ma znaczenie. Bardzo łatwo przyjąć zero-jedyn-
kową postawę i dojść do wniosku, że głosząc kardynalną zasadę związku,
uważam, iż jedna ze stron musi absolutnie rządzić drugą – apodyktyczny
dominator nad niewolnikiem do deptania. Problemem naszej dzisiejszej
interpretacji mocy jest postrzeganie jej w całkowicie ekstremalnych, bez-
względnych znaczeniach.
Kontrola w zdrowym związku przechodzi tam i z powrotem, tak jak
pożądanie, więc potrzebuje przyzwolenia każdego z partnerów. W niezdro-
wym stosunku tylko jedna strona rozdaje wszystkie karty, a kontrola nigdy
nie jest w perfekcyjnej równowadze. Z tego powodu dochodzi do manipu-
lacji i szantażu emocjonalnego na jednym partnerze, do czego nie doszłoby
na uczciwych zasadach.
Sytuacja może pojawić się z wielu powodów, lecz zawsze przybiera
jedną z dwóch następujących form: uległy partner podporządkowuje się
manipulacji albo dominujący partner inicjuje wybieg. W obu przypadkach
reguła znajduje swoje potwierdzenie – osoba, która ma większą kontro-
lę, mniej potrzebuje drugiej połówki. Zjawisko jest najbardziej widoczne
w utrwalonych związkach.
Zbyt wielu moich czytelników podejrzewa, że po cichu wspieram
utrzymywanie dominującej pozycji w relacji kosztem interesu jednego
z partnerów. W rzeczywistości nie mógłbym być dalej od tego twierdze-
nia. Uważam natomiast, że ludzie, a w szczególności młodzi mężczyźni,
powinni rozwijać poczucie własnej wartości oraz uczyć się, w jaki sposób

18
funkcjonują zarówno te zdrowe, jak i niezdrowe związki, jeśli takowy fak-
tycznie chcą stworzyć.
Nie zrozum mnie źle, obie płcie są winne manipulacjom – poturbowana
kobieta wraca do swojego znieważającego męża czy chłopaka, a żałosny facet
składa na stos ofiarny swoją krwawicę i wszystkie ambicje, żeby uśmierzyć
niepokoje swojej „księżniczki”. Promuję tę zasadę po to, żeby otworzyć oczy
młodym mężczyznom, którzy są predysponowani do obniżania swojej warto-
ści poprzez wystawienie kobiety na piedestał i stawiania związku za główny
cel swojego życia. Powinni natomiast traktować siebie jak Złotego Graala, któ-
ry może wpaść w ręce tylko najwytrwalszego poszukiwacza. Ustępstwo jest
nieodłączną częścią każdego związku, ale kluczowe jest zrozumienie, kiedy
kompromis jest rezultatem manipulacji, a kiedy nie. Właśnie dlatego dogłęb-
ne poznanie kardynalnej zasady związków jest tak istotne.
Niech pierwszy rzuci kamieniem, który nigdy nie wycofał się z kłótni
ze swoją dziewczyną. Nie ma w tym nic złego, lecz patologiczna staje się
sytuacja, w której facet ciągle idzie na kompromis w złudnej nadziei, że
w ten sposób podtrzyma namiętność w relacji. Tak naprawdę gość ulega ko-
biecemu rozwiązaniu siłowemu, znanemu jako shit test10. Gdy dziewczyna
inicjuje taki test, staje się stroną kontrolującą. Żadna zażyłość czy intym-
ność w postaci gratyfikacji seksualnej nie powinna wymagać kompromisu,
ponieważ jest to najprostszy sposób na zdewaluowanie swojej wartości
w damskich oczach.
Gdy pozwolisz kobiecie na taki precedens, zacznie szanować cię coraz
mniej – nastąpi dokładna odwrotność popularnego i urojonego scenariusz ja-
koby dziewczyna miała docenić kompromisowe podejście faceta i wynagro-
dzić go za to. Mężczyzno! Co chcesz osiągnąć, idąc na ustępstwa? De facto
występujesz do kobiety z wnioskiem o przystąpienie do jej strefy bliskości.
Nie wzbudzasz prawdziwego pożądania i zainteresowania, tylko oblewasz
subtelny psychologiczny test mający na celu wykazanie, która strona bar-
dziej potrzebuje drugiej. Nie ma bardziej pewnego siebie, męskiego faceta
nad tego, który rozumie, że nie warto iść na kompromisy ani obawiać się roz-
stania, ponieważ wie, że tak jak w przeszłości, tak i w przyszłości będzie mieć
lepsze perspektywy niż jego partnerka. To jest mężczyzna, który zdaje shit
test. To się nazywa oświecona korzyść własna i tę zasadę całkowicie aprobuję.

Z prawdą ku sile

Zaprzeczanie użyteczności siły jest samym w sobie jej używaniem.

Prawdziwa zmiana dokonuje się od środka na zewnątrz. Jeżeli nie zweryfikujesz

10 Zob. glosariusz.

19
przekonania na własny temat, nie zmienisz czegokolwiek innego. Kobiety
mogą przebierać w kolorach włosów, ubraniach, zmienić makijaż, rozmiar
piersi (jeśli tylko je na to stać), ale ich ciągłe niezadowolenie i niezdecydo-
wanie jest zakorzenione w sposobie postrzegania samych siebie, które często
rozmija się obrazem widzianym przez innych.
W ten sposób rysuje się destruktywna mentalność, która przejawia się
złudną nadzieją, że czynniki zewnętrzne zmienią wewnętrzne. Jest to sposób
rozumowania, który rzadziej występuje u mężczyzn – w takim przypadku
nieznacznie się różni.
Typowy głupek (AFC11) ma ten sam problem co próżna kobieta (ok,
właściwie każda kobieta) – brak uczciwego podejścia do swojego problemu.
Szczególnie trudno jest mu przeprowadzić autoanalizę oraz poddać się sa-
mokrytyce, gdy chodzi o kwestionowanie własnych przekonań, które skła-
dają się na jego osobowość. To jest tak, jakby ktoś ci powiedział, że nie żyjesz
w sposób właściwy albo że źle wychowujesz swoje dzieci. Dużo trudniej przy-
chodzi nam zaakceptowanie prawdy, gdy analizujemy samych siebie.
Weryfikacja własnych poczynań nigdy nie dokonuje się spontanicznie,
zawsze musi wystąpić kryzys, który ją sprowokuje. Niepokój, trauma i załama-
nie są niezbędne, żeby pobudzić samoświadomość. Koniec związku, śmierć,
zdrada – to w takich momentach potrafimy dokonać najlepszej introspekcji.
Wtedy właśnie nadchodzą momenty oświecenia, dzięki którym odkrywamy,
jak potwornymi, mizdrzącymi matołkami staliśmy się na przestrzeni czasu.

Wypieranie się

Pierwszym krokiem, żeby naprawdę odłączyć się12 od naszych poprzednich


uwarunkowań13 (tj. od feministycznego Matrixu), jest uświadomienie sobie,
że to w istocie fikcja stoi za przekonaniami, które uznaliśmy za integralną
część naszych osobowości. W psychologicznej nomenklaturze nazywa się to
„ego-inwestycją”. Gdy dany człowiek dogłębnie przyjmuje schemat poznaw-
czy, a później posługuje się nim przez długi czas, staje się on integralną czę-
ścią jego osobowości. Zatem atak na takie przekonanie jest tak naprawdę na-
paścią na wyznającą je osobę. Doskonałą ilustracją są agresywne reakcje na
poglądy polityczne, religijne, międzypłciowe innych osób – krytyka postrze-
gana jest jako osobisty atak, nawet jeśli argumentacja poparta jest niezbitymi,
empirycznymi dowodami, podważającymi wiarygodność czyichś przekonań.
Mężczyźni świadomi gry odczuwają frustrację, gdy uświadamiają so-
bie, jak trudno jest otworzyć oczy typowemu głupkowi na prawdziwe powody,
dla których nie potrafi podrywać dziewczyn, nie chodzi na randki (albo na

11 Ang. Average Frustrated Chump – zob. glosariusz.


12 Ang. Unplugging – zob. glosariusz.
13 Feministyczne uwarunkowanie (Ang. Feminine Conditioning) – zob. glosariusz.

20
drugie randki, jeśli dochodzi do pierwszych), ciągle dostaje kosze w stylu zo-
stańmy przyjaciółmi14 i skąd biorą się wszystkie inne problemy wynikające
z jego ego-inwestycji. Jak zwykłem mawiać, odrywanie typowych kolesi od
Matrixu to brudna robota, a całość jest jeszcze trudniejsza, gdy dana osoba
jest zacietrzewiona w swoim światopoglądzie.
Ludzie uciekają się do komfortowych kłamstw, gdy uświadamiają sobie,
że prawda niszczy to, co jest im bliskie. W przypadku zdradzanego partnera
wypieranie się faktów pozwala oddalić od siebie świadomość własnego upo-
korzenia. Dla przykładu, w okoliczności przyłapania w łóżku swojej współ-
małżonki z twoim najlepszym przyjacielem możesz w sposób dwuznaczny
zakrzywić postrzeganie faktów. Wynika to ze sceptycyzmu. Zawsze jesteśmy
bardziej krytycznymi wobec rzeczy, w które nie chcemy uwierzyć, dlatego
domagamy się większej ilości dowodów. Odmowa jest nieświadoma, w innym
przypadku nie mogłaby zadziałać; jeżeli wiesz, że przymykasz oczy na praw-
dę, w głębi duszy zdajesz sobie sprawę z rzeczywistości, tym samym wyparcie
się faktów nie będzie zdolne spełnić swojej ochronnej funkcji.
Jedną z rzeczy, jaką staramy się chronić, jest pozytywny obraz na-
szej osoby. Im ważniejszy aspekt wizji samych siebie jest podważany przez
prawdę, tym bardziej prawdopodobne jest to, że zareagujemy wyparciem się
faktów. Jeżeli masz silne poczucie własnej wartości, twoja samoocena może
przyjmować ciosy, ale w dalszym ciągu pozostanie nietknięta. Jeżeli natomiast
nękają cię wątpliwości co do własnego charakteru, co jest znamienne dla za-
dufanych w sobie typowych głupków, przyjęcie do świadomości pierwszej
z brzegu porażki może mieć dewastujący efekt, a jakiekolwiek przyznanie się
do błędu może być straszliwie bolesne. Samousprawiedliwianie się oraz wy-
pieranie faktów wyrastają z dysonansu pomiędzy przekonaniem o słuszności
własnego postępowania a popełnianiem błędów, które rujnują ten obraz.
Najprostsze „rozwiązanie” nasuwa się przecież samo – zaprzecz, że po-
pełniłeś błąd. Przypisz go elementowi zewnętrznemu (kobiety nie grają zgod-
nie z zasadami) i nie uciekaj się do introspekcji (może to ja mam błędne prze-
konanie co do zasad?). Na tym przykładzie widzimy, jak głupcy uporczywie
trzymają się moralistycznego poczucia celu w swoim postępowaniu, które
jest wspierane m.in. przez popkulturę, media, muzykę i religię.

Konstytucja władzy

Pojęcie władzy ma wiele nietrafnych konotacji. Gdy myślimy o potężnych lu-


dziach, przychodzą nam do głowy następujące pojęcia: wpływy, bogactwo,
prestiż, status. Jakkolwiek nie nazwalibyśmy źródła ich siły, to wciąż nie
będzie to prawdziwą władzą. Przyjęcie, że kobiety są przyciągane przez tak

14 Ang. Let’s Just Be Friends (LJBF) – zob. glosariusz.

21
rozumianą władzę, jest fałszywe. To, co wcześniej opisałem jako aspekty wła-
dzy, tutaj staje się jej manifestacją.
Teraz wyjawię ci niezwykle istotny sekret: Prawdziwa władza to po-
ziom, do którego dana osoba jest panem swojego losu. Prawdziwa władza to
stopień, do którego faktycznie panujemy nad własnym życiem.
Kiedy pozwalamy, aby uprzedzenia, zaburzenia osobowości oraz sche-
maty poznawcze połączone z towarzyszącym im działaniem determinowały
kierunek naszych decyzji, zrzekamy się prawdziwej władzy. Mężczyzna, któ-
ry poddaje się obowiązkom narzuconym przez społeczeństwo, małżeństwo,
zobowiązanie, rodzinę, karierę czy też wojsko zostaje z bardzo małym wpły-
wem na kierunek swojego życia.
Paul Gauguin, malarz, jest jednym z najsilniejszych mężczyzn w histo-
rii. W średnim wieku był bankierem odnoszącym sukcesy, miał żonę, dzieci,
więc sprawiał wrażenie osoby zamożnej i ustatkowanej. Pewnego dnia Paul
uznał, że ma tego dość i postanowił, że zacznie malować. Zostawił żonę, dzie-
ci, pracę i postanowił zostać malarzem. Porzucił swoje poprzednie życie, aby
postępować tak, jak chciał, sprawując pełną kontrolę. Ostatecznie zmarł na
Tahiti, miał jedną z najbardziej interesujących historii życia i został artystą
rozpoznawalnym na całym świecie. Pewnie pomyślisz, że był okropnym fa-
cetem, bo porzucił swoje zobowiązania, żeby samolubnie podążać za swoimi
pragnieniami. Pozostaje jednak faktem, że Paul miał w sobie odwagę, której
nigdy nie doświadczy większość facetów. Jesteśmy tak uwikłani we własne
oczekiwania i narzucone ograniczenia, że nie dostrzegamy, kto tak naprawdę
trzyma klucze do naszych prywatnych więzień. Dlaczego drżysz na myśl, że
mógłbyś kiedyś zerwać okowy?
Władza nad życiem jest kamieniem węgielnym pod pewność siebie
i powinno się ją pielęgnować w każdym młodzieńcu. Zdolność do podejmo-
wania własnych decyzji, dobrych lub złych, oraz kontrolowanie ich skutków
jest właśnie tym, co odróżnia mężczyzn od chłopców. To jest samonaprowa-
dzająca moc, która rozbudza pozornie irracjonalną pewność siebie, która po-
zwala obracać talerze15, bronić swoich przekonań i nie bać się traktowania
siebie jako nagrody dla innej osoby. To jest właśnie ta magnetyczna władza,
która przyciąga kobiety.
Brak władzy jest czynnikiem, który sprawia, że mistrzowie podrywu (PUA)
uciekają się do żałosnych głupkowatych metod, gdy wchodzą w stały związek.
Sprzedają kobietom kit, że to oni dzierżą władzę tylko po to, żeby następnie
przywrócić w sobie niepewność typowego głupka, którą dotychczas przykry-
wali sprytnymi sztuczkami. Nie zamierzam dewaluować umiejętności PUA,
moim celem jest ukazanie zachowań, które powinny być motorem prawdzi-
wej osobistej przemiany. Konsekwencją zaadaptowania pozytywnej męsko-

15 Ang. Plate Spinning – kwestii poświęcony jest rozdział pt. Teoria talerzy – zob. glosariusz.

22
ści16 powinna być umiejętność pozyskiwania kobiet. Zamiast tego mamy wóz
przed koniem w szalonej gonitwie za pożądaną „księżniczką”, której pragnie-
my tylko dlatego, że nie mieliśmy jej od tak dawna. Maskując deficyt naszej
prawdziwej władzy, mamy nadzieję, że praktykowane technik podrywania
przerodzi się w naturalną grę, aż pewnego dnia dojrzejemy na tyle, żeby roz-
począć trwałą zmianę naszych osobowości. Wrócimy do tego jeszcze.

Dynamika pożądania

Nie możesz negocjować z prawdziwym pożądaniem.

To jest bardzo prosta zasada, która jest świadomie ignorowana przez wielu
mężczyzn i znakomitą większość kobiet. Jednym z najbardziej pospolitych
problemów w sferze osobistej, z którym przychodzili do mnie faceci przez
ostatnie 10 lat, jest różna odmiana zagwozdki: Jak mam zdobyć ją z powro-
tem? Przeważnie sprowadza się to do mężczyzn poszukujących metody,
dzięki której mogliby przywrócić swój związek do wcześniejszego etapu, gdy
pełna pasji kobieta nie mogła oderwać od nich swych gorących dłoni. Sześć
miesięcy w komfortowym fotelu przyzwyczajenia i dreszczyk emocji ginie,
a prawdziwe pożądanie umiera.
Z reguły jest to moment, w którym mężczyźni uciekają się do negocja-
cji. Czasami przybiera to subtelną postać progresywnego i systematycznego
robienia rzeczy dla wybranki w nadziei, że „kwiatuszek” odpłaci im się za to
seksualnie, tak jak miałoby to miejsce kiedyś. W innych przypadkach małżeń-
stwo lub para, która jest już ze sobą dość długo, wybierze się na konsultacje
w celu rozwiązania problemów z seksem i wynegocjowania warunków uda-
wanego seksualnego zainteresowania. Facet może obiecać, że pozmywa tale-
rze, zrobi o wiele więcej prania niż do tej pory. Nieważne jednak jakie warun-
ki zostaną uzgodnione i jak dużo wysiłku zostanie w to włożone, prawdziwe
pożądanie u jego partnerki nie zostanie w ten sposób rozbudzone. Właściwie
pogorszy to tylko kobiece samopoczucie, ponieważ facet stanie się spolegliwy
i będzie starał się do niej dostosować, czego w głębi duszy nie chce. Jej pożą-
danie zamieni się wtedy w obowiązek.
Wynegocjowane pożądanie prowadzi w efekcie do zobowiązujące-
go podporządkowania się. To z tego względu kobiece zachowanie po nego-
cjacjach jest najczęściej obojętne i wzbudza jeszcze większe fale frustracji
w mężczyźnie. Partnerka może być dostępniejsza seksualnie, ale doświad-
czenie nigdy nie będzie takie samo jak kiedyś, przed negocjacjami, gdy parę
łączyła wyłącznie spontaniczna i wzajemna pasja.
Z męskiej perspektywy, szczególnie z punktu widzenia nieświadomego

16 Ang. Positive Masculinity – zob. glosariusz.

23
bety, negocjacje wydają się racjonalnym rozwiązaniem problemu. Mężczyźni
mają naturalną tendencję do polegania na dedukcji. Chodzi mianowicie o łań-
cuch przyczynowo skutkowy, schemat logiczny „jeśli-to”. Równanie wygląda
najczęściej następująco:

Potrzebuje seksu ∧ kobieta ma seks, którego chce ⇒ spytam kobietę o warun-


ki, na jakich da mi seks ⇒ spełnię przedstawione warunki ⇒ dostanę seks,
którego potrzebuję

Ma sens, prawda? To jest czysty, dedukcyjny pragmatyzm, ale oparty na przeko-


naniu, że kobiety polegają na trafnych ocenach własnych. Prawdziwe pożąda-
nie, które kiedyś odczuwali, bazowało na zupełnie innym zestawie zmiennych.
Jawne komunikowanie wzajemnego pożądania tworzy zobowiązanie,
a czasem nawet ultimatum. Prawdziwa żądza jest czymś, do czego dana oso-
ba musi dojść sama – albo do czego ma być doprowadzona – zgodnie ze swoją
wolą. Możesz zmusić kobietę siłą, żeby zachowywała się w dany sposób, ale
nie możesz sprawić, żeby chciała się tak zachowywać. Prostytutka może się
z tobą pieprzyć za pieniądze, ale to nie znaczy, że zrobiłaby to za darmo. Za-
równo w przypadku małżeństwa, jak i stałego związku czy szybkiego numer-
ka zawsze staraj się o prawdziwe pożądanie.
Połowa sukcesu polega na uświadomieniu sobie, że każdy mężczyzna
chce być z dziewczyną, która potrafi i szczerze chce go zaspokoić. Nigdy nie
wzniecisz w kobiecie pożądania, wykładając wszystkie karty na stół, ale mo-
żesz skrycie ją do niego doprowadzić. Cała sztuczka skutecznego wzniecania
namiętności polega na trzymaniu przed dziewczyną w ukryciu swojej inten-
cji. Prawdziwe pożądanie powstaje, gdy panienka myśli, że „tego” chce, a nie
w przypadku, kiedy jest do tego zobowiązana.

Wyobraźnia

Wyobraźnia kobiety jest najbardziej użytecznym narzędziem w twoim arse-


nale gracza. Każda technika, każda odpowiedź, każdy gest, każdy znak polega
na stymulacji kobiecej wyobraźni. Obawa przed konkurencją17, prezentowanie
wyższej wartości18, budowanie napięcia seksualnego również angażują dam-
ską fantazję. Można to nazwać pobudzaniem chomika. Stymulowanie kobie-
cych wyobrażeń jest największym talentem, jaki możesz rozwijać w jakimkol-
wiek aspekcie swojego związku.
Tragedia typowych kolesi polega na podawaniu wybrance wszystkich,

17 Ang. Competition Anxiety – kwestii poświęcony jest podrozdział pt. Igrzyska stra-
chu; niepewność rywalizacyjna – zob. glosariusz.
18 Ang. Demonstrating Higher Value (DHV) – zob. glosariusz.

24
ujawniających całą prawdę informacji na tacy w mylnym przekonaniu, że
stanowią one podstawę do zbudowania intymnych relacji. Naucz się raz a do-
brze – kobiety n i g d y nie chcą wyjawienia wszystkich danych. Nic nie spra-
wia dziewczynie większej satysfakcji niż poczucie, że rozszyfrowała faceta,
posługując się wyłącznie swoją kobiecą intuicją (tj. wyobraźnią).
Kiedy mężczyzna wyjawia swój charakter, swoją historię i wyznawane
wartości tajemnica znika, a biochemiczny pościg wywołany jej wyobrażenia-
mi i podejrzeniami zamiera. Większość samców beta popełnia ten kardynal-
ny błąd na pierwszej randce i potem zastanawia się, dlaczego dostaje kosza
w stylu zostańmy przyjaciółmi – oto dokładna przyczyna. Przejrzystość jest
antyuwodzicielska. Nic tak nie zabija gry, organicznej pasji oraz libido, jak
wygodnickie obeznanie. Pomimo swojej obstrukcyjnej taktyki, kobiety po
prostu nie chcą czuć się komfortowo z potencjalnym partnerem seksualnym,
potrzebują, aby ich wyobraźnia była pobudzona i niespokojna, żeby miały
ochotę na seks.
W stałym związku istnieje jeszcze większa potrzeba napędzania wy-
obraźni. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że jest to niezbędny element zdro-
wej relacji. Mógłbyś teraz pomyśleć, jak to możliwe, skoro żona albo stała
partnerka wie już o tobie wszystko? Odpowiedź jest łatwa – nigdy nie pozwól,
aby do tego doszło. Zdrowie jakiegokolwiek poważnego związku zależy i opie-
ra się na ramie19, z jaką w niego wstępujesz. Fundamenty mądrej i stałej rela-
cji powstają, gdy jesteś singlem i spotykasz się z wieloma kobietami.
Jeszcze nie poznałem gościa, który powiedziałby mi, że dostępuje bar-
dziej intensywnego i częstszego seksu po tym, jak jego związek się ustabili-
zował. Dzieje się tak głównie dlatego, że niepokój związany z konkurencją,
który wcześniej przyciągał kobietę do sypialni, uchodzi. Na tym polega sedno
sprawy. To jest chwila, gdy wielu mężczyzn przegrywa – poddają ramę przed
wejściem w stały związek, wierząc, że zobowiązanie wymaga, i jest synoni-
mem, wywieszenia białej flagi. Dodaj do tego antyuwodzicielskie obeznanie
i rosnącą świadomość kobiety na temat rzeczywistej wartości20 mężczyzny,
wtedy zobaczysz, dlaczego seksualne zainteresowanie opada.
Co można zrobić, żeby temu zapobiec? Po pierwsze, zrozum, że rama,
z którą wchodzisz w stały związek, stanowi jego podstawę. Jeżeli zorientujesz
się, że wchodzisz w taką relację z nastawieniem, że to kobiecy świat, w któ-
rym sobie żyjemy, gdzie ugięcie kolana oznacza damskie zwycięstwo, przegry-
wasz, tak po prostu. Nawet nie rozważaj angażowania się w taki związek. To
ona ma wejść w twój świat, nie odwrotnie.
Po drugie, musisz podtrzymywać element nieprzewidywalności przed
wejściem i w trakcie stałej relacji. Zawsze pamiętaj – perfekcyjność jest nud-
na. Kobieta będzie płakać, że chce pana zależnego, a potem pójdzie się pie-

19 Ang. Frame – zob. glosariusz.


20 Ang. Sexual Market Value (SMV)– zob. glosariusz.

25
przyć z panem ekscytującym. W trwałym związku ważne jest, żeby spełniać
obie te role. Zbyt wielu mężów boi się wzburzyć wody stabilności, ponieważ
ich życie seksualne tkwi w zawieszeniu pomiędzy udobruchaniem partnerki
a jej aktualną ramą. Kobiecie trzeba codziennie przypominać, dlaczego jesteś
zabawny, nieprzewidywalny i ekscytujący – nie tylko dla niej, ale również dla
innych kobiet. Związek wymaga, aby ukradkiem, taktownie, w mało oczywi-
sty sposób pokazywać jej, że inne dziewczyny patrzą na ciebie z pożądaniem.
Kobiety bardzo pragną napływu intensywnych uczuć pochodzących z podej-
rzeń i wzburzenia. Jeśli im tego nie zapewnisz, będą czerpać to z tabloidów,
romansów, seriali czy też mediów społecznościowych.
Poprzez swawolne pozostawanie źródłem burzliwych uczuć, to ty
stymulujesz kobiecą wyobraźnię. Mężowie, którzy polegli w walce jeszcze
przed powstaniem zobowiązania, drżąc ze strachu przed zachwianiem ra-
mami swoich wybranek, będą zaprzeczali, jakoby gra miała zastosowanie
do małżeństwa, podczas gdy różne techniki gry sprawdzają się cudownie.
Nawet żartobliwy klaps w tyłek wystarczy, żeby pokazać, że nie boisz się jej
reakcji. Możesz złamać kobiecą ramę poprzez pewność siebie, która dosko-
nale pobudza jej wyobraźnię.
Wyłamując się z powszechnych i przewidywalnych przyzwyczajeń,
możemy w świetny sposób rozpalić damską ciekawość. Mężowie będą za-
skoczeni, gdy ich żony zaczną emanować seksualnością, kiedy osiągną status
regularnych bywalców na siłowni. Łatwo wysnuć przypuszczenie, że lepszy
wygląd pobudza kobiety (co jest prawdą), ale wiąże się z tym przełamanie
pewnych schematów. Jesteś kontrolowany i przewidywalny tak długo, jak je-
steś tłusty i apatyczny – jaka inna kobieta chciałaby cię takiego? W przypad-
ku, gdy zaczniesz podążać innymi ścieżkami, zaczniesz łapać formę, zara-
biać więcej pieniędzy, dostaniesz awans, zwiększysz i będziesz prezentował
swoją wyższą wartość w wyraźny sposób, wyobraźnia i niepokój związany
z konkurencją powrócą.

Proces doboru seksualnego

Kobiety pod wpływem odwiecznej presji biologicznej oraz potrzeby poczucia


bezpieczeństwa wykształciły pewne metody i normy społeczne ułatwiające
dobór seksualny, zgodnie z własnymi umiejętnościami. Proces selekcji zde-
terminowany był koniecznością pozyskania mężczyzny z możliwie najlepszą
pulą genetyczną oraz ze zdolnościami zapewniającymi przetrwanie. W ideal-
nej konfiguracji mężczyzna spełniał obydwa kryteria, co niestety było rzadko
spotykane (i jest, szczególnie w naszych czasach). Metody doboru zmieniają
się wraz ze środowiskiem, w którym kobiety przebywają, i uwarunkowane
są różnymi zmiennymi osobistymi. Mężczyźni muszą mierzyć się nie tylko
ze wpisanym w naturę kobiecą imperatywem, ale także ze starymi jak świat

26
normami społecznymi, stworzonymi i zaadaptowanymi na długo, zanim wy-
jaśniono ich genetyczne przyczyny.
Wielokrotnie podnosiłem na swoim blogu, mimo to powtórzę jeszcze
raz – dobór seksualny jest psychologiczno-biologicznym mechanizmem napi-
sanym przez ewolucję, który na trwałe wrósł w naszą naturę. Proces ten jest
do tego stopnia uspołeczniony i wpisany w zbiorową podświadomość, że nie
dostrzegamy, jak krążymy w wichrze powtarzalnych zachowań. Doskonałym
tego przykładem jest kobieta poczynająca drugie dziecko z „chamskim i nie-
miłym” samcem alfa.
Na logikę, gatunek, żeby przetrwać, musi zapewnić swojemu potom-
stwu możliwie najlepsze warunki i rozmnożyć się w ilości pozwalającej
utrzymać ciągłość. O ile cel jest zgodny w przypadku każdej z płci, o tyle
metodologia jest różna. Kobiety mają biologiczne, psychologiczne i socjolo-
giczne predyspozycje do dokonywania skutecznej selekcji, przez co są o wie-
le ostrożniejsze. Mężczyźni, jakkolwiek trywialnie to zabrzmi, napędzani są
koniecznością przekazania jak największej ilości materiału genetycznego
wśród jak największej ilości dostępnych samic. Nie oznacza to przecież, że
faceci dobierają partnerki bezwiednie. Sami wiemy, że spektrum męskich
upodobań seksualnych jest bardzo szerokie, jednak motory namiętności
obojga płci pozostają tożsame.
Kolejnym wyróżnikiem facetów jest to, że w procesie doboru bywają
wyrozumialsi wobec kobiet niż one wobec nich, więc dyskryminacja selekcyj-
na nie jest tak drastyczna. Zdarza się przecież, że po drugiej w nocy wszystkie
dziewczyny w klubie wyglądają pięknie, prawda?
Za dowód powyższych tendencji niech posłuży gospodarka hormo-
nalna obu płci. Zdrowy mężczyzna posiada od 12 do 17 razy więcej testo-
steronu niż przeciętna dziewczyna. Przypomnę, że jest to główny związek
organiczny, który odpowiada za pobudzenie seksualne, co sprawia, że face-
ci są „łatwiejsi”. Organizmy kobiet natomiast produkują więcej estrogenu,
skutkującego przezornością seksualną, oraz oksytocyny, która wzmacnia
potrzeby opiekuńczości i bezpieczeństwa.
Mając na uwadze powyższe, dochodzimy do wniosku, że metody stoso-
wane przez obie płci kłócą się w praktyce. Kobiety w swoisty sposób narzuca-
ją mężczyznom dostosowanie się do własnych uwarunkowań selekcyjnych,
przez co faceci zostają zmuszeni do porzucenia swoich technik prokreacyj-
nych. Samiec musi więc poświęcić swoją chuć dla kobiety, z którą planuje
przyszłość – do tego stopnia, aby zapewnić przetrwanie jej potomstwu. Staw-
ka jest wysoka, mężczyzna, ryzykując tak duży potencjał prokreacyjny, musi
upewnić się, że jego wybór będzie trafny. W kalkulacji powinien uwzględnić
nie tylko możliwości rozrodu teraz, jak i w przyszłości, ale i kobiecy kapi-
tał rodzicielski. Na marginesie – ciekawą konsekwencją tego biologicznego-
-psychologicznego zjawiska jest męska zdolność do szybszego i dokładniej-
szego rozpoznania własnego dziecka w tłumie innych pociech niż ich matki.

27
Naukowcy wykazali, że mężczyźni potrafią z większą precyzją wskazać swo-
jego potomka w grupie dzieciaków w tym samym ubraniu. Są to kolejne przy-
kłady, które potwierdzają, jak ważnym w podświadomości samców jest ich
własny materiał genetyczny.
Tak rysują się podstawy ludzkiego doboru seksualnego oraz reproduk-
cji. Oczywiście na tej podstawie wyrasta więcej społecznych, emocjonalnych
i psychologicznych reperkusji, ale właśnie tak prezentują się fundamentalne
motywy i schematy, które przy akompaniamencie podświadomości wpływają
na proces doboru seksualnego.

Normy społecznie

Kobiety, aby przekuć głos własnej podświadomości w przynoszący „zyski”


genetyczne mechanizm, ustanowiły normy społeczne, które odpowiednio
dopasowały się do żeńskich metod rozrodczych. Tym sposobem kobiety za-
wsze mają prawo do zmiany zdania, a wszelkie kapryśne zachowania są roz-
grzeszane za aprobatą społeczeństwa, podczas gdy mężczyzna musi dorastać
do „wyższego poziomu”, zachowywać się „odpowiedzialnie” i postępować
„słusznie”, co zawsze oznacza – zgodnie z wolą kobiety i jej strategią. Dlate-
go wszyscy podrywacze, jak też ojcowie, którzy porzucają kobiety i podążają
ścieżką naturalnej strategii rozrodczej, są postrzegani jako złoczyńcy, a face-
ci, którzy bezinteresownie poświęcają się finansowo, emocjonalnie, marnują
swoje życie, a nawet wychowują dzieci, których nie spłodzili, są malowani na
bohaterów za stosowanie się do żeńskich genetycznych nakazów.
Normy społeczne stanowią podwalinę pod typowo kobiece zachowa-
nia. Za przykład niech posłuży odrzucenie w formie propozycji przyjaźni lub
żeńska skłonność do robienia z siebie ofiary, która wzbudza w mężczyznach
odruchy obrończe bywające tak silne, że w ostateczności mogą skłonić na-
wet do małżeństwa.

Dobry ojciec kontra dobre geny

Kobiety mają zasadnicze problemy, które utrudniają im odnalezienie się we


własnej strategii seksualnej. Po pierwsze, okres, w którym dziewczyna osią-
ga szczyt21 swojej atrakcyjności seksualnej, jest stosunkowo krótki i przypa-
da przeważnie na kilka lat po dwudziestce. Po drugie, cechy, które powinien
posiadać partner odpowiedni do długiego pożycia (dobry ojciec) oraz mają-
cy należyte właściwości rozrodcze (dobre geny), bardzo rzadko skupiają się
w osobie tego samego mężczyzny. Zapewnienie bytu i bezpieczeństwa są fan-
tastycznymi zaletami, które kuszą do związania się z dobrym ojcem. Paradok-
salnie te same cechy działają równocześnie na niekorzyść faceta, gdy kobieta

21 Lata szczytowego okresu (ang. The Peak Span Years) – zob. glosariusz.

28
dokonuje porównania z okazem lepiej uosabiającym genetyczną i fizyczną
atrakcyjność. Kobiety rozważają, czyje geny mogą pomóc jej potomstwu le-
piej dopasować się do otoczenia i tym samym przenieść dobre cechy gene-
tyczne na dalsze pokolenia. Są to np. lepsza postura, większa siła, szybkość.
Na tym właśnie polega paradoks dupka i dobrego gościa22, który zapisał się
złotymi zgłoskami w procesie ewolucji człowieka.
Ludzie w sposób naturalny, lecz nieświadomy, rozumieją powyższy me-
chanizm. Tak więc kobiety, aby skorzystać na cechach dobrego ojca i jedno-
cześnie czerpać pełnymi garściami z dobrych genów, musiały wynaleźć i udo-
skonalić własne normy społeczne. W ten sposób płeć żeńska nabyła zdolność
skutecznego zaspokajania swoich potrzeb biologicznych, zgodnie z plurali-
styczną strategią seksualną.

Kolej rzeczy

Natura wytworzyła pewien paradoks, który wymaga od kobiet, i tym samym


od mężczyzn, przystosowania się zarówno do krótkofalowych, jak i długo-
falowych form pożycia jednocześnie. Co do zasady dobre geny mają zawsze
pierwszeństwo, a dobry ojciec ma swoje pięć minut w drugiej sytuacji. Stano-
wi to pewną normę, która wraz ze wszystkimi psychologiczno-społecznymi
implikacjami wpisuje się w schemat, zgodnie z którym dziewczyna poślubi
miłego, lojalnego, przewidywalnego chłopaka, najlepiej lekarza, a na szybki
numerek skoczy z umięśnionym ratownikiem lub surferem, którego poznała
na plaży podczas szalonego wypadu na weekend majowy. Nasze umysły no-
szą zapis pamięci genetycznej pochodzący z czasów, w których samiec z do-
brymi genami był utożsamiany ze zdolnością do zapewnienia przetrwania.
Obecny świat wygląda zupełnie inaczej, dlatego więc należało wykreować
nowe społeczne i mentalne schematy postępowania.

Zdrada

Zdrada jest zjawiskiem, które występuje ze względów czysto praktycznych.


Kobieta, która chce czerpać zarówno z dobrych genów, jak i z wygód bez-
piecznego życia, niemalże musi zdradzać. Proces ten może zachodzić reak-
tywnie lub proaktywnie. W pierwszym przypadku żony lub dziewczyny, czyli
osoby zaangażowane w stały związek z jednym mężczyzną, odbywają stosu-
nek płciowy z innym, tymczasowym partnerem. Nie próbuję przez to powie-
dzieć, że wyklucza to sytuację, w której taka „okazja” mogłaby przekształcić
się w drugą stałą relację. Meritum leży w fakcie, że sam akt zdrady jest doko-
nywany wyłącznie w celu zabezpieczenia lepszych genów, niż potrafi dostar-
czyć mężczyzna będący w związku.

22 Kwestii poświęcony jest podrozdział pt. Granica.

29
Model proaktywny wiąże się z dylematem samotnej matki. Ta forma
zdrady polega na tym, że kobieta współżyje z nosicielem dobrych genów, po-
czyna dziecko, a następnie porzuca lub zmusza dawcę do podjęcia takiej de-
cyzji. Czyni to, żeby znaleźć dobrego ojca, który zapewni jej oraz jej dzieciom
bezpieczne życie.
Chciałbym ponownie podkreślić, że większość kobiet nie ma określo-
nego, świadomego planu działania, według którego miałyby zapędzać męż-
czyzn w pułapkę. Polega to raczej na tym, że motywy omawianych działań
oraz normy społeczne, które owe akcje usprawiedliwiają, są procesem in-
stynktownym. W przeważającej większości przypadków dziewczyny są nie-
świadome tych zjawisk, pomimo że są ich nieodłączną częścią. Dla samicy
dowolnego gatunku pozyskanie metody na współżycie z partnerem o najlep-
szych genach oraz jednoczesne zapewnienie bezpieczeństwa swojemu po-
tomstwu jest ewolucyjnym strzałem w dziesiątkę.

Niewierna żona

Na pewnym poziomie świadomości mężczyzna przeczuwa, że coś jest nie


w porządku, gdy partnerka go zdradza. Facet może nie być w stanie dokład-
nie zdefiniować tego uczucia, zwłaszcza w świetle wszystkich wymówek,
którymi kobiety usprawiedliwiają swoje zachowanie. Mężczyzna może też
czuć się sfrustrowany presją nałożoną przez społeczeństwo. Oczekuje się, że
będzie postępował „właściwie”, wymusza się na nim męczeństwo i zobowią-
zuje do zachowania zgodnego ze „standardami”. Niemniej jednak niektórzy
zawrócili z tego kursu pomimo gęstej mgły dezinformacji i trzymają się z da-
leka od samotnych matek. Wnioski mogą płynąć z osobistego doświadczenia
lub obserwacji innych samców, uwikłanych w wychowywanie i łożenie na
„efekt” udanych starań reprodukcyjnych innego mężczyzny.
Niezależnie od tego, w jaki sposób facet stał się rogaczem, nigdy nie
będzie cieszył się w równym stopniu korzyściami, z jakich korzystał partner
od szybkiego numerka, zwłaszcza w aspekcie bezpośredniego pożądania
seksualnego. Jest natomiast zobowiązany przez naciski społeczne do łoże-
nia na potomstwo ojca od dobrych genów. Niejeden podniesie, że przecież
taki mężczyzna może zaangażować się w sposób minimalny. Pozwolę sobie
zaznaczyć, że wciąż, na pewnym poziomie emocjonalnym, fizycznym, finan-
sowym, a nawet edukacyjnym, będzie czynił swój wkład w „produkt” popę-
dliwości innego faceta. Wszystko to w zamian za marny ekwiwalent kobiecej
seksualności. Do pewnego stopnia, nawet jeśli miałoby się to wiązać wyłącznie
z jego obecnością, mężczyzna czyni swój wkład w wychowanie dziecka, któ-
ry powinien zostać poniesiony przez ojca. Poświęca czas, który mógłby zostać
wykorzystany lepiej, na przykład na poszukiwaniu partnerki zgodnie z wła-
snym imperatywem i metodami, wyznaczonymi zgodnie z własną wolą. Jed-
nakże nie brakuje facetów, którzy są na tyle wyzuci z seksualności, że starają

30
się nie zauważać długofalowych wad takiego pożycia. Wynagradzają, a nawet
wspierają złe decyzje samotnych matek w kwestii doboru partnera w zamian
za krótkotrwałą gratyfikację cielesną. Co więcej, poprzez wspieranie takiego
zachowania przyczyniają się do umacniania norm społecznych, szkodliwych
dla obojga płci.
Należy mieć zawsze na uwadze, że współczesne kobiety są ostatecznie
i wyłącznie odpowiedzialne za dobór partnera, z którym sypiają i którego dzie-
ci noszą. Mężczyźni bez wątpienia ponoszą winę za swoje czyny, ale w ogólnym
rozrachunku to właśnie kobieta decyduje zarówno o losie swoim, jak i dziecka.

Bufory

Smak odrzucenia jest lepszy niż smak rozżalenia.

Gdy przejrzałem niektóre stare treści, które opublikowałem na forum SoSuave,


nagle doznałem olśnienia. Ponad 90% moich wpisów można zredukować do
kwestii przełamywania strachu przed odrzuceniem. Zdecydowana większość
dylematów dotyczących płci przeciwnej, z którymi mierzą się typowi głupcy,
a także mężczyźni w swojej ogólności, dotyczy kwestii zredukowania ryzyka
odrzucenia ze strony kobiet. Właśnie taką funkcję pełnią bufory – redukują po-
tencjalne przykrości towarzyszące odtrąceniu.
Oczywiście dziewczyny równie często, jak faceci korzystają z buforów.
Wydaje mi się jednak, że to właśnie mężczyźni powinni poświęcić im większą
uwagę, ponieważ męskość w swej istocie wymaga pełnej świadomości odno-
śnie do własnych skłonności oraz metod ucieczki przed odrzuceniem.
Praktycznie każdy powszechny problem dotyczący spraw omawianych
w książce ma swoje źródło w wyszczególnionych dalej buforach.

 Związki na odległość
Faceci podtrzymują relacje tego typu, ponieważ mają one swoje podstawy
we wcześniejszej wzajemności fizycznej, pomimo że sytuacja, ze względu na
dystans, nie jest już dogodna. Związek tego rodzaju stanowi bufor przed po-
tencjalnym odtrąceniem ze strony nowej kobiety. W tym wypadku należałoby
w sposób dojrzały zakończyć sprawę i wypłynąć z powrotem na oceany rand-
kowania. Dziewczynę w takim związku postrzega się za pewniaka, chociaż bar-
dzo rzadko znajduje to odzwierciedlenie w rzeczywistej satysfakcji.

 Przyjaciel
Sytuacja ma najczęściej miejsce na skutek niewinnego pytania: Może zostań-
my przyjaciółmi? Mężczyźnie wydaje się, że potencjalne zainteresowanie może
stać się prawdziwą relacją, oczywiście po włożeniu wzmożonego wysiłku. Czas
i starania poświęcone udowadnianiu, że byłby „idealnym chłopakiem”, są bufo-

31
rami przed kolejnymi przykrościami ze strony innych potencjalnych partnerek.
Sytuację pogarsza jeszcze moralistyczne poczucie obowiązku, które skłania
faceta do tego, żeby faktycznie być przyjacielem dla niedoszłej dziewczyny.
W gruncie rzeczy jego bufor ma swoje źródło w zgubnej lojalności wobec
„przyjaciółki”. Drugą stroną tego samego medalu jest paradoks frajera na kasę23.

 Wiadomości e-mail, komunikatory internetowe i SMS-y


Właściwie powinienem jeszcze dodać do listy długie rozmowy telefoniczne, ale
w gruncie rzeczy chodzi o jakąkolwiek technologię, która na pierwszy rzut oka
polepsza komunikację, a tak naprawdę stanowi bufor (dla obojga płci), który
jest tym większy, im bardziej ogranicza relacje interpersonalne. Dla mężczyzn
racjonalizacją tego zachowania jest ciągły kontakt z partnerką seksualną, co
samo w sobie jest błędem. Owa łączność służy tylko jako bufor przed odrzu-
ceniem z jej strony. Mam na myśli fakt, że łatwiej jest przeczytać lub usłyszeć
przez telefon przykre słowa, niż przyjąć je wypowiedziane prosto w twarz.
Wielu facetów kontrargumentuje tę tezę twierdzeniem, że SMS-y i ko-
munikatory stanowią po prostu narzędzia ich gry. Przyjmuję jednak za fakt,
że w momencie, w którym komunikacja elektroniczna staje się dla mężczyzny
preferowaną formą interakcji z kobietą, to jest niczym innym, jak buforem.

 Facebook i portale randkowe


Obydwa punkty powinny być właściwie oczywiste w świetle tego, co zostało
napisane powyżej. Dodam tylko, że portale randkowe są prawdopodobnie naj-
lepszym buforem, jaki sobie można wyobrazić, zwłaszcza dla mało atrakcyj-
nych kobiet. Ów fakt potwierdza skala przedsięwzięć, jakie zostały zbudowane
na powszechnym braku pewności siebie oraz wokół strachu przed odrzuce-
niem, które nie odstępują ludzi na krok.

 Uprzedmiotowienie płci
Ta kwestia może wydawać się mniej oczywista, lecz zarówno kobiety, jak i męż-
czyźni uprzedmiotawiają siebie nawzajem. Naturalnie, gdy przywołujemy ter-
min uprzedmiotowienia, zazwyczaj mamy na myśli mężczyzn, którzy trak-
tują kobiety w kategoriach narzędzi seksualnych. Płeć piękna ma natomiast
tendencję do odnoszenia się do facetów jak do obiektów sukcesu – dokładnie
w ten sam sposób. Mianowicie dużo łatwiej zostać odrzuconym przez rzecz lub
obiekt niż przez żywą, oddychającą osobę ludzką. Z tego powodu relacje mię-
dzypłciowe często określamy mianem rozgrywki. Możemy zaliczyć lub dostać
kosza, a nie zostać osobiście lub emocjonalnie odrzuceni. Bufor przejawia się
w słowach oraz podejściu.

23 Ang. Cap’n-Save-A-Ho – zob. glosariusz.

32
 Idealizowanie płci
Odzwierciedla się to w micie kobiety idealnej. Bufor ten polega na przyjmo-
waniu pewnych kryteriów, które mają umożliwić znalezienie idealnego part-
nera. Stąd powszechna tendencja do koncentrowania się na jednej kobiecie
(tej jedynej) lub na określonym typie kobiet (archetypie danej płci). Poprzez
redukcję do jednej sympatii lub grona dziewczyn szansa na potencjalne od-
trącenie maleje, tym samym zyskujemy pewność, że każda następna dezapro-
bata może nastąpić wyłącznie ze strony „nieodpowiedniej” kobiety. Odrzuce-
nie? Chyba masz na myśli, że mamy do czynienia z kobietą o niskiej wartości,
która powinna być z góry zdyskwalifikowana. Mechanizm jest bardzo podob-
ny jak w przypadku uprzedmiotowienia, w którym odtrącająca dziewczyna
zostaje zredukowana do poziomu obiektu.

 Mentalność zaniżonych upodobań


Biorę, co mogę i jestem wdzięczny, że to mam. Taka mentalność działa zupełnie
odwrotnie od bufora idealizacji. W tym przypadku niedobór jest motywacją.
Poprzez kurczowe trzymanie się pewniaka, a właściwie jedynej kandydatki,
szansa na potencjalne odrzucenie zostaje wyeliminowana.

 Starsze i młodsze kobiety


Można do tego również dodać określone rodzaje sylwetek. Bufor polega na
tym, że niektóre rodzaje kobiet będą mniej skłonne dać kosza mężczyźnie,
ze względu na sytuację osobistą. Zjawisko MILF-a zostało już wnikliwie omó-
wione w innych miejscach, starsze kobiety, działając odpowiednio do warun-
ków, będą skłonniejsze do wykorzystania zalet młodego chłopaka. Tak samo
próżne, naiwne i bardzo młode dziewczyny będą chętniejsze do czerpania
z przymiotów starszego mężczyzny, a grube kobiety szybciej przejdą do rze-
czy, z uwagi na niedobór partnerów seksualnych. Wspomniane preferencje
same z siebie nie są buforami, lecz wewnętrznymi upodobaniami mężczyzny
wobec określonego rodzaju kobiet, służącymi zminimalizowaniu ryzyka na
potencjalne odrzucenie.

 Stopniowanie atrakcyjności (ligi)


Ten bufor stoi po przeciwnym biegunie od zasłony wysokimi standardami,
którą zresztą można wrzucić do jednego worka z mentalnością niskich upodo-
bań. Istnieją kobiety, wobec których część mężczyzn czuje strach, ponieważ
postrzega je za dużo wartościowsze od nich samych. Wyobraź sobie atrakcyj-
ną panią dyrektor w korporacji, o niemalże posągowej sylwetce, która biega
maratony, dużo podróżuje, ma samych znanych znajomych i dobrze się ubie-
ra. Typowy koleś powie sobie: Szlag, ona jest zupełnie poza moim zasięgiem.
Musiałbym najpierw posiadać x, y, z oraz dosięgnąć jej statusu społecznego i fi-
zycznego, żeby mnie w ogóle zauważyła. A więc uwewnętrznione stopniowa-
nie na ligi jest użytecznym buforem przed dyskomfortem odrzucenia.

33
 Pornografia
Zdaję sobie sprawę, że wywołuję wilka z lasu, lecz pornografia, jak wynika
to z obserwacji męskich zachowań, jest w rzeczywistości buforem. Porno nie
musi odpowiadać na zadane pytanie, nie potrzebuje kilku drinków, żeby się
rozluźnić, nie wymaga od faceta żadnej kurtuazji, a mimo to dostarcza gra-
tyfikacji. Pornografia oferuje wygodną, natychmiastową ekspozycję na sek-
sualność, do której potrzebny jest tylko komputer z podłączeniem do sieci
(może to być również staroświecki magazyn). Nie będę wchodził w dyskusję
o kompulsywności i obsesyjności, które towarzyszą pornografii lub polemizo-
wał z gadaniem: Ja i moja dziewczyna lubimy się razem zabawiać, oglądając
porno. Nie ulega wątpliwości, że dla samotnego mężczyzny jest to po pro-
stu bufor. Dodam jeszcze, że pornografia, ze względu na swoją funkcję, jest
w większości znienawidzona przez kobiety, ponieważ daje za darmo to, co
powinny móc dostarczać wyłącznie one. Największy żeński sprzymierzeniec,
czyli seksualność, nie stanowi żadnej wartości, gdy facet może dać upust swo-
im nawet najbardziej wybujałym fantazjom i uzyskać dostęp do bezgranicz-
nej ilości doświadczeń seksualnych za pomocą myszy od komputera. Porno to
nielimitowany dostęp do nieskończonej dyspozycyjności seksualnej, bez do-
świadczania stresu związanego z nauką sposobów, które pozwalają osiągnąć
te korzyści od prawdziwej kobiety.

Tak przedstawiają się warte odnotowania przykłady buforów. Z czasem zaczniesz


dostrzegać, jak i kiedy się uzewnętrzniają, tym samym zauważysz, jak dogodnym
narzędziem są w walce przeciwko odrzuceniu. Bufory nie dotyczą upodobań
seksualnych, a raczej awersji do poczucia bycia odrzuconym oraz są, z reguły,
ostatnią deską ratunku dla naszego ego, nazywaną często mianem preferencji.
Doszedłszy do tego miejsca, mógłbyś pomyśleć: Mimo wszystko nie chcę
czuć gorzkiego smaku odrzucenia, więc dlaczego nie miałbym się bronić przed
tym uczuciem? Główny powód, dla którego nie powinieneś tego robić, zawiera
się w zdaniu: Smak odrzucenia jest lepszy, niż smak rozżalenia. Spójrz jeszcze
raz na wymienione bufory. Jak wiele z nich stanowiłoby dla ciebie bardziej
długotrwały i brzemienny w skutkach problem, niż mogłoby stanowić bole-
sne, lecz przelotnie uczucie odrzucenia? Bufory mają również tendencję do
pogarszania się oraz do przekształcania się z jednego w drugi lub w kilka in-
nych, dlatego kluczowe jest, żeby zdać sobie sprawę, że w rzeczywistości jest to
tymczasowe działanie prewencyjne mające zapobiec odtrąceniu. Po dłuższym
czasie bufor staje się po prostu tym, kim jesteś, częścią twojej osobowości.
Na koniec wspomnę, że doświadczenie jest surowym nauczycielem,
ale najlepszym. Odrzucenie – prawdziwe, gorzkie, wypowiedziane prosto
w twarz – boli jak cholera. Jest czymś tak powszechnie nietolerowanym, że
ludzkość opracowała niezliczone społeczne i psychologiczne mechanizmy,
aby uniknąć tego uczucia. Jednakże nie istnieje lepsza nauka niż poprzez
poparzenie się o rozgrzany piec. Jako mężczyzna zmierzysz się z wieloma

34
gorzkimi słowami wypowiedzianymi bez ogródek, nie tylko ze strony ko-
biet. Bufory, za którymi być może się kryjesz, staną się tak samo obciążające
jak problemy, od których próbowałeś uciec, kiedy przekształcą się w część
twojej osobowości. Wszystkie wymienione wcześniej osłony oraz wiele in-
nych są symptomami tego, jak niepewny stajesz się w obliczu przeciwności
losu. Niektóre bufory mogą malować cię na obraz tchórzliwego samca beta,
inne mogą być mniej istotnymi, lecz dręczącymi elementami twojej zdefor-
mowanej osobowości. Twoja zależność od tych mechanizmów przekuwa się
w charakter dostrzegany przez kobietę.
Czy jesteś wystarczająco pewny siebie, żeby jak prawdziwy mężczyzna
przyjąć odtrącenie na klatę, uśmiechnąć się nonszalancko i wrócić po więcej?
Czy może uciekniesz, odcinając się od reszty świata za wygodnym buforem?

Rekompensata

Jednym z ważniejszych wymagań, które kobiety stawiają wobec mężczyzn,


jest wzrost. Temat na manosferze poruszany był niezliczoną ilość razy, ale
myślę, że w gruncie rzeczy każdy miał okazję do zaobserwowania tego zja-
wiska na własną rękę. Dodam również, że omawiany aspekt fizyczności
jest jednym z najbardziej charakterystycznych elementów teorii doboru
społecznego, według której ludzie przykładają dużą uwagę do wzajemnych
dysproporcji i nierówności.
W tym momencie, zanim podniosą się zewsząd głosy, że teoria nie
ma zastosowania w każdym przypadku lub tłumaczenia, że nie wszystkie
dziewczyny takie są, pozwolę sobie nadmienić, że ten fragment nie ma na
celu prowadzenia polemiki z podnoszonymi zarzutami. Nie zamierzam de-
batować na temat szczegółów, które decydują o tym, że kobiety preferują
wyższych mężczyzn lub tendencyjności w tej sprawie. Rozwinę natomiast
kwestię owianej złą sławą przypadłości małego mężczyzny. Tak, dokładnie
wiecie, o co chodzi – o najgorszą „chorobę” i przyczynę wszelkiej niespra-
wiedliwości – niski wzrost.
Na pewno znasz tego gościa. 1,67 m, tłucze ciężarami o podłogę po
serii na siłowni, ma wyraz twarzy, jakby chciał zabić wzrokiem i zadaje się
z wyższymi kolesiami. Swoim zachowaniem próbuje pokazać, kto tutaj rzą-
dzi. Skończony kretyn, prawda?
Można byłoby pomyśleć, że zachowanie takie dotyczy wyłącznie ni-
skich mężczyzn, ale jest to twierdzenie dalekie od prawdy. Widzisz, właści-
wie każdy próbuje zrekompensować sobie własne wady. Kiedyś natknąłem
się na wątek poruszony na forum niezwiązanym z manosferą, w którym
autor domagał się odpowiedzi na pytanie, dlaczego mężczyźni kłamią.
Pójdźmy dalej, dlaczego ktokolwiek miałby kłamać, bez względu na jego
płeć? Sytuacja miała miejsce w okresie, w którym aktywnie broniłem wielu

35
oczywistych kwestii poruszanych w nieskończoność na łamach manosfe-
ry. Jedną z tych oczywistości była teoria, według której natura osobowości
może ulec zmianie przez działanie osoby bądź przez przypadek albo oba te
czynniki na raz. Myślę, że opłakanym w skutkach błędem jest postrzeganie
osobowości za stałą oraz kwestionowanie możliwości jej zmiany. Jeszcze tra-
giczniejsze jest jednak powątpiewanie we własną zdolność do przemiany.
Jest to właściwie truizm, ale wielu ludzi kocha uciekać się do zdania
Po prostu bądź sobą. Przybiera to oczywiście postać rady, którą wypowiada
się, gdy nie ma się już nic do powiedzenia. Mając to na uwadze, zastanów-
my się, co tak naprawdę sprawia, że osobowość człowieka radykalnie zmie-
nia tory? Prawdopodobnie każdy zna osobę, która zaczęła zachowywać się
w inny sposób w pewnym momencie swojego życia. Mogło być to spowo-
dowane przeżytą tragedią lub traumą (np. zespół stresu pourazowego) lub
indywidualną decyzją, spowodowaną wewnętrzną potrzebą fundamental-
nej zmiany swojego zachowania. Zazwyczaj uważamy takie osoby za poze-
rów, którzy próbują być kimś, kim naprawdę nie są. Zmianę można dostrzec
w wyglądzie, podejmowanych działaniach, przyjaciołach i ludziach, z któ-
rymi dana osoba się obraca, a także w podejściu do życia i zachowaniach.
Właśnie to razi osoby, które znały poprzedni charakter przeistaczającego
się człowieka.
Problemem nie jest jednak zmiana osobowości, a nasze powątpiewa-
nie w jej prawdziwość. Jeśli przemiana jednostki jest zgodna z naszymi po-
glądami lub ogólnie postrzegamy ją za coś pozytywnego, to w mniejszym
stopniu powątpiewamy w jej autentyczność. Kiedy natomiast zmiana wcho-
dzi w konflikt z naszym osobistym interesem, gdy ściera się z naszymi ocze-
kiwaniami odnośnie do określonego człowieka, dopiero wtedy rodzą się
w nas wątpliwości. Mówimy: Gościu, przestań udawać kogoś, kim nie jesteś.
Zacietrzewieni w truizmie bycia sobą staramy się zdyskredytować działa-
nie kłócące się z naszym wyobrażeniem. Poddając czyjeś posunięcia pod
wątpliwości, próbujemy odkryć powód, dla którego nasz adwersarz w ogóle
stara się zmienić własną osobowość, co próbuje sobie zrekompensować. Za-
bawnym może wydać się określenie, że facet prowadzący monster trucka
po autostradzie próbuje sobie wynagrodzić małe przyrodzenie, ale właśnie
to stwierdzenie powinno wprawić nas w zakłopotanie, zwłaszcza w świetle
własnych prób rekompensowania wad.
Dla jednostki trudnym zadaniem jest krytyczna ocena własnej oso-
bowości, jeszcze trudniejszym okazuje się wdrożenie zmian, ale ostateczną
próbą jest przezwyciężenie szemrania niedowiarków, którzy kwestionują
autentyczność przemiany. Ludzie zdają się nie zauważać faktu, że każda
osoba w pewnym stopniu próbuje zrekompensować sobie niezadowolenie
wynikające z różnic poprzez działanie w kierunku samorozwoju i osiągnię-
cia dojrzałości. Z pewnością są to niełatwe do ominięcia przeszkody dla
większości mężczyzn, którzy chcą zmienić się na lepsze. Lubię posługiwać

36
się terminem pozytywnej męskości, którego sedno leży w samej, rzeczywi-
stej przemianie. Zastanówmy się, dlaczego dokonujemy zmian?
Funkcjonuje powiedzenie, że typowi kolesie są jak sterta krabów
w beczce. Kiedy jeden próbuje się wydostać, to zawsze znajdzie się pół tuzina
innych, które wciągną go z powrotem w odmęty ciemności. Dodajmy do tego
zwątpienie wynikające ze społecznego uwarunkowania, które radzi, aby żyć
bez zmian, nie wychylać głowy, wmawia, że żyje nam się dobrze. Dlatego zu-
pełnie niesamowite jest, że trafiają się głupcy zdolni zrobić krok w kierunku
rozwoju. Zjawisko zostało nazwane w Stanach Zjednoczonych terminem So-
cietal Cockblock. Polega na wmawianiu kandydatowi do zmiany, że próbuje
sobie odbić własne wady, co w pewnym stopniu jest prawdą, ale zupełnie
z innego powodu. Umiejętności podrywania (PUA), psychologia, pozytywna
męskość, wszystko to i inne koncepcje kompensują pewne deficyty. Mówiąc
w dużym skrócie – wykraczają poza zmianę zachowania. Techniki mistrzów
podrywu uczą całego zestawu zachowań i posługiwania się schematami,
w celu zamaskowania osobistych braków. Są to smakowite kąski dla akolitów
bycia sobą, ponieważ stanowią zachowania jaskrawo sprzeczne z poprzednią
osobowością faceta stosującego przytoczone techniki.

Skoro tak, to na pewno jest pozerem albo gorzej – został nabrany przez chy-
trych gości oferujących uwodzicielskie sztuczki!

To, czego się nie dostrzega, to autentyczne pragnienie zmiany i towarzyszą-


ce mu powody. Zazwyczaj improwizujemy, gdy próbujemy rekompensować
wady, „udajemy” i staramy się tak długo, aż osiągniemy sukces. Istnieje tylko
jedna osoba na świecie, która ma moralne prawo do tego, żeby ocenić, jak
długo „udajesz”, a kiedy przestajesz to czynić. Jesteś nią ty sam. Przeczytałem
wiele różnych artykułów, które stawiały pod wątpliwość zdolność inkorporo-
wania gry w część osobowości. Prawda jest jednak taka, że na skutek praktyki
w końcu przychodzi przełomowy moment, w którym domyślną męską reak-
cją staje się utrwalone zachowanie. Od tej chwili zmiana stanowi integralną
część twojej osobowości.

Samiec alfa

To, co przeczytasz, nie przysporzyło mi nowych przyjaciół. Wcale się temu nie
dziwię. Właściwie każda dyskusja sprowadzająca się do cech definiujących
samca alfa zostaje naciągnięta pod własne wyobrażenia na tyle, aby można
było się z nimi utożsamić. Manosfera wykreowała nowe spojrzenie na relacje
międzypłciowe. W konsekwencji wytworzyła własną nomenklaturę w celu
ujęcia swoich abstrakcyjnych koncepcji. Mimo to problem stanowi fakt, że
brak jest jednoznacznych, uniwersalnych definicji stosowanych pojęć.

37
Na potrzeby zilustrowania idei terminy używane są zamiennie. Każdy
z nas z reguły rozumie, kogo mamy na myśli, słysząc deskryptory typu „sa-
miec beta”, „palant” lub „pantofel”. Określenie „samiec alfa” również stanowi
wygodne narzędzie służące zilustrowaniu określonej sylwetki ludzkiej, kiedy
temat nie dotyczy bezpośrednio męskości. Zgrzyt pojawia się w momencie,
gdy próbujemy wprowadzić uniwersalną definicję tego terminu.
Zanim przejdziesz do dalszej lektury, oderwij wzrok od książki i zasta-
nów się, jakie cechy, twoim zdaniem, składają się na prawdziwego mężczyznę.
Ułożyłeś sobie je w głowie? Świetnie, teraz odrzuć wszystkie myśli i przejdź
do lektury następnych akapitów, tak jakbyś nic nie wiedział na ten temat.

Objawiony Alfa

Pierwszy raz natknąłem się na Coreya Worthingtona – Objawionego Alfę –


podczas lektury wpisu pt. Umm, przepraszam? użytkownika Roissy. Zamiast
grzebać w archiwach Internetu, polecam wyszukać podane nazwisko na por-
talu YouTube.
Corey Worthington był Australijskim nastolatkiem z Melbourne, który
okrył się internetową niesławą dzięki zorganizowaniu hałaśliwej imprezy
pod nieobecność rodziców. Następstwem były szkody w wysokości 20.000
dolarów. Lokalna atrakcyjna reporterka, wietrząc okazję na sensację, próbo-
wała wpędzić chłopaka w wyrzuty sumienia i zmusić do przeprosin. Efekt?
Najlepiej, jeśli zobaczycie sami, link dostępny jest również u mnie na blogu.
Nazwałem Coreya mianem Objawionego Alfy, ale nie w nadziei, że męż-
czyźni przyjmą jego sposób bycia, lecz żeby przedstawić samca alfa w jego
najczystszej postaci, w formie niezmąconej pozorami, refleksjami oraz z pew-
nością, że nie istnieje na świecie żaden rodzaj wpływu, który wywoła w nim
moment zadumy.
Paradoksalnie Corey Worthington jest beznadziejnym przykładem
osobnika gatunku ludzkiego, jednocześnie stanowiąc podręcznikowy wzór
samca alfa. Mógłbym w tym miejscu użyć wielu przymiotników do opisa-
nia tego chłopaka, ale za całą pewnością określenie „beta” nie byłoby jed-
nym z nich. Trochę zabawny i tym samym ironiczny jest fakt, że ten chłopak
prawdopodobnie nigdy nie natknął się na metody PUA ani nawet nie słyszał
terminu stroszenie się24 i naturalnie przychodzi mu to, co miliony facetów
próbuje osiągnąć przez całe życie, czasem płacąc niezłe sumki za udział w se-
minariach na ten temat. Zachowanie Coreya było poniżej krytyki, ale ude-
rzające jest to, jak naturalna jest jego wewnętrzna brawura, o której marzą
całe zastępy głupków. Gdyby ktoś potrafił wydestylować esencję jego maniery
i sprzedawać jako eliksir męskości, stałby się niewyobrażalnie bogaty.
No ale Rollo, jak w ogóle możesz rzucać stwierdzeniem, że ten arogancki

24 Ang. Peacocking – kwestii poświęcony jest podrozdział pt. Wygląd.

38
gówniarz mógłby być przykładem samca alfa?! – tak mogłyby krzyczeć wszyst-
kie twoje autoafirmujące zmysły. Myślę, że odetchniesz z ulgą po tym, co za
chwilę przeczytasz. W pełni podzielam twoje oburzenie. Ciężko pracujesz na
to, żeby być lepszym mężczyzną, wnikasz w głąb siebie i ponosisz nieprzy-
jemności związane z odłączeniem się od starego myślenia. Jesteś chodzącym
przykładem sukcesu, a Corey jest wstrętnym gówniarzem. Opisywany chło-
pak nie jest lepszym facetem niż ty, aczkolwiek rozumie, jak być alfą lepiej
niż ty.

Bycie alfą polega na przyjęciu odpowiedniego nastawienia

Mężczyźni alfa Przywódcy ludzkości

Wyrzutkowie społeczni

Bycie alfą nie zawsze idzie w parze z tym, czego po takiej osobie oczekujemy.
Istnieją szlachetni, cnotliwi mężczyźni i łajdacy, których łączy jedno nasta-
wienie do rzeczywistości.
Panuje powszechne przekonanie, że w definicji męskości zawierają się
cechy, które najlepiej wpisują się w osobowość prezentowaną przez samca
alfa. Skoro facet zdobył miano alfy, grał według określonych zasad, a kobiety
go za to szanowały, to widocznie na to zasłużył. Jednak smutnym wnioskiem,
który możemy wysnuć, jest fakt, że więzienia są wypełnione takimi samcami,
którzy skierowali swoją werwę w kierunku destrukcyjnych, antyspołecznych
przedsięwzięć. Można mnożyć przykłady obojętnych dupków, którzy z całą
pewnością nie są prawymi autorytetami moralnymi, a mimo wszystko ko-

39
biety dosłownie zabijają się, konkurując o ich względy. Po prostu bije od nich
naturalna męskość – dokładnie tak, jak od Coreya.
Istnieją dilerzy narkotyków, przywódcy gangów, mężowie, ojcowie
i szefowie korporacji, których łączy ta sama cecha – odpowiednie nastawie-
nie. Czyngis-chan był męski jak cholera, miał pod sobą rzesze ludzi, a mimo to
jest w czołówce listy największych dupków tamtych czasów.
Problem rysuje się w ten sposób – faceci pokroju Coreya doprowadzają
do szału mężczyzn, którzy włożyli ogromny wysiłek w przedsięwzięcia, któ-
re, jak myśleli, powinny były zostać docenione i wynagrodzone przez ogół.
W momencie, w którym konfrontujemy takiego faceta z naturalnym alfą,
który odnosi niezasłużone korzyści dzięki bezczelnemu zachowaniu i życiu
według własnych zasad, to czara goryczy zaczyna się przelewać.
Naturalnym zachowaniem w obliczu takiej rozbieżności jest przede-
finiowanie pojęcia męskości w taki sposób, żeby dopasować je do siebie
i uwznioślić swe „prawdziwie męskie” zachowania oraz pozbyć się ich prze-
ciwieństw. Problem pojawia się wtedy, gdy facet zauważa, że jego nowa de-
finicja męskości nie jest wynagradzana w takim stopniu, jak w przypadku
naturalnego alfy, tym samym cykl zatacza koło. Zasłużony szacunek nie ma
nic wspólnego z tym, czy faktycznie przyjąłeś nastawienie alfy. Facet, który
spał z setką kobiet i zakończył trzecie nieudane małżeństwo, wcale nie mu-
siał być prawdziwie męski. Po globie stąpa wielu powszechnie szanowanych
samców beta, którzy nigdy nie musieli doświadczać niewierności lub mieli
okazję spać z ponad trzystoma kobietami, nieważne czy była to zasługa ich
ramy, czy też może dobrego wyglądu – istnieje wiele cech, które przyciągają
płeć piękną.
Przesłaniem do zapamiętania jest fakt, że mężczyzna nie staje się alfą
dzięki swoim osiągnięciom. Osiąga coś dlatego, że jest alfą. Odpowiedni cha-
rakter można nabyć lub dostać w prezencie od natury. W swojej praktyce
ciągle mierzę się z problemami podnoszonymi przez młodych chłopaków,
którzy pytają, czy ich zachowanie było w stosunku do kobiety wystarczająco
męskie. Prawdziwa odpowiedź brzmi: męskie zachowania są manifestacjami
męskiego charakteru. Corey, Objawiony Alfa, w ogóle nie pokusiłby się o wni-
kliwą analizę własnego postępowania czy zadawanie takich pytań. Musisz
rozumować niemalże w dziecinny sposób, żeby naprawdę docenić, czym tak
naprawdę charakteryzuje się alfa. Zresztą dzieci bywają alfami. Nawet chłop-
cy, którym dokuczano i przepychani introwertycy mają lepsze zrozumienie
cech charakteryzujących samca alfa niż większość dorosłych mężczyzn. Mło-
de osoby nie posiadają bowiem zdolności do abstrakcyjnego myślenia, które
jest niezbędne do znalezienia logicznej definicji męskości. Większość facetów,
dzięki procesowi socjalizacji, w różnym stopniu traci wrodzone rozumienie
męskości na przestrzeni czasu. Mężczyźni naturalnie manifestujący cechy
alfy, Coreyowie naszego świata, mają lepsze pojęcie o użyteczności męskiego
charakteru i wykorzystują go na własną korzyść lub zgubę.

40
Definiowanie męskości

Rozumiem, dlaczego faceci, zarówno podłączeni, jak i odłączeni od Matrixu,


napotykają problemy z poprawnym używaniem terminów „alfa” lub „beta”.
W zależności od perspektywy pojęcia ostateczne mogą wzbudzać w nas pe-
wien dyskomfort. Dużo wygodniej jest ująć omawiane terminy w bardziej
subiektywne ramy, ponieważ określenia obiektywne mogą nasuwać wątpli-
wości, czy rzeczywiście wpisujemy się w podaną definicję. Granica pomiędzy
kategoriami obiektywnymi a pojęciami absolutnymi jest bardzo płynna, co
daje swobodę interpretacji, w zależności od tego, kto o nich mówi.
Zasadniczo odnoszę wrażenie, że terminy „alfa” i „beta” są dobrymi
punktami odniesienia przy określaniu męskich cech, które kobiety postrzega-
ją za podniecające i atrakcyjne, zarówno w perspektywie długich, jak i krót-
kich związków. Nie bacząc jednak na te wygodne określenia, mężczyźni po-
winni być bardziej realistyczni w kwestii własnych osobowości i zrozumieć,
w jaki sposób ich zachowania interpretuje płeć przeciwna.
Gwoli anegdoty, były okresy w moim życiu, w których sam dotkną-
łem dna, ale także poznałem smak bycia „gwiazdą rocka” oraz zostałem do-
minującym mężem i ojcem. Proszę zatem, abyś miał przykład na uwadze,
zanim pozwolisz sobie uwierzyć, że kości zostały rzucone, przyszłość napi-
sana i nigdy nie spełnisz postawionych wymagań, żeby zasmakować bycia
prawdziwym mężczyzną.

Spełnianie wymagań

Powodem, dla którego tak wielu facetów przejmuje się kryteriami, jakie po-
winien spełniać samiec alfa, jest fakt, że nie wpisują się oni zbyt dobrze w po-
wszechną, nieprecyzyjną definicję męskości. W następstwie konfrontacji jego
osobowości z publiczną idealizacją, ego mężczyzny podejmuje obronę i stara
się przedefiniować pojęcia tak, żeby lepiej wpisywały się w jego charakter.
Dokładnie to samo zjawisko obserwujemy, debatując nad wyższością gry lub
wyglądu. Głos w obronie gry zabierają osoby, które mają braki w wyglądzie
i vice versa. Subiektywną definicją męskości staje się dokładnie to, co wpisuje
się w zalety danego faceta, a dziewczyny, które nie potrafią tych przymio-
tów docenić, określane są mianem „mniej wartościowych”. Prawda jest taka,
że każdy z nas chce być ucieleśnieniem atrakcyjności w oczach zarówno ko-
biet, jak i mężczyzn. Jest wielce prawdopodobne, że najgorszy beta-łamaga,
jakiego znasz, myśli, że jest samcem alfa, ponieważ każda dziewczyna, jaką
spotkał na ścieżce swojego życia, pielęgnowała w nim niemęskie cechy, po-
wtarzając, że są one tym, czego pragną kobiety.

41
Etyka samca alfa

Niezwykle ciężko jest określić obiektywną definicję męskości. Tak samo trud-
no jest spojrzeć na siebie, nie starając się zrównać swoich cech z ideałem.
W przypadku, gdy nasz charakter nie dorównuje definicji, rodzą się pierwsze
wątpliwości odnośnie do całej idei bycia samcem alfa, tak jakby miał to być
jakiś konkurs zalet, w którym uczestniczą niedojrzali mężczyźni.
Czyżby tak było? Istnieje cała m a sa dowodów na to, że określone mę-
skie cechy rzeczywiście wywołują bardzo przewidywalne, pożądane i ko-
rzystne zachowania u kobiet (zazwyczaj seksualne). Z perspektywy naszej
ewolucji, męskość oddziałuje równie bezwzględnie, bez skrupułów i trosk,
jak czyni to jej żeński odpowiednik, czyli hipergamia.
Zadajmy więc pytanie – czy etycznym jest być lub zachowywać się
tak, jak samiec alfa? Określenie „samiec alfa” implikuje, że osoba nosząca
te znamiona wybija się ponad powszechną przeciętność. Niezależnie czy sy-
tuacja dotyczy dupka, czy dostojnego, znającego swój honor dżentelmena,
to każdy z nich umieszcza siebie ponad innymi mężczyznami. Do pewnego
stopnia jest to egoistyczne i może zakładać wysokie mniemanie o sobie, któ-
re kłóci się z niektórymi dogmatami moralności.
W tym miejscu należy wspomnieć, że kobiety nigdy nie wątpią w swo-
je podstawy moralne, kiedy starają się przyćmić konkurencję na rynku sek-
sualnym25. Po prostu czynią to skrycie, z uprzejmym uśmiechem i wyrazem
twarzy niezmąconym dylematami etycznymi. W końcu to hipergamia wy-
stawia im usprawiedliwienie.

Wybiórczość samca alfa

Doszliśmy do końca rozważań na temat subiektywnych podstaw definiowa-


nia męskości. Każdy rywal seksualny ma na celu zdyskwalifikowanie swo-
ich oponentów w wyścigu do odbycia stosunku. Większość zwierząt walczy
o terytorium lub prawo do posiadania swojego haremu. W zasadzie ludzie
toczą tę samą walkę na polu psychologicznym. Próbujemy zdyskredytować
konkurentów poprzez podważanie ich umiejętności rozrodczych. Mężczyzna
powie: Taa, może i wygląda dobrze, ale zachowuje się jak pedał, a kobieta:
Serio myślisz, że ta blondyna z dużymi cyckami jest ładna? Przecież ubiera się
jak zwykła szmata.
To samo dotyczy mężczyzn odnoszących sukcesy na polu łóżkowym,
którzy jawnie manifestują swoją wysoką wartość seksualną wobec dwóch lub
większej liczby konkurujących ze sobą kobiet. Pewnie musi mieć parszywy
charakter, żeby z taką łatwością manipulować wieloma dziewczynami, praw-
da? Jego zauważalny sukces seksualny jest drzazgą w oku dla samca beta,

25 Ang. Sexual marketplace (SMP) – zob. glosariusz.

42
który postrzega swoją postawę za wyłącznie męską. Z tego powodu należy
zdyskwalifikować wszystkich poligamistów, bazując na własnych, subiektyw-
nych przekonaniach lub przedefiniować swoje pojęcie męskości i nie pozwo-
lić tym samym na uszczerbek własnej samoocenie.
Każdy facet prowadzi swoją grę. Każdy facet uważa, że jest samcem
alfa na swój sposób. Nawet najgorsze popychadło, żyjące pod butem kobiety
przez całe życie, myśli, że jego podejście pozwala w najoptymalniejszy spo-
sób osiągnąć satysfakcję seksualną. Większość takich mężczyzn uważa, że są
wyjątkowi i mają szczególne zrozumienie praw, jakimi rządzą się relacje mię-
dzypłciowe. Tak więc męskość stanowi ruchomy cel, który głupek może sobie
dopasować do własnych, osobistych warunków.
W moim przekonaniu męskość może i ma konkretną, obiektywną defi-
nicję. Jednak problem pojawia się w przypadku, gdy ktoś rości sobie prawo do
ostatecznego ukonstytuowania prawdziwie męskich cech, które godzą w cu-
dzą ego-inwestycję i przyswojone poglądy. W rezultacie otrzymujemy szerokie
spektrum przymiotów, które czynią mężczyznę samcem alfa. Okazuje się, że
jest to zarówno facet o wysokich standardach moralnych, książęcej ambicji
oraz godności, jak i zadufany w sobie drań, pukający swoją żonę i jej przyja-
ciółkę. Obydwoje są alfami. Dlatego ustalmy w tym miejscu, że obiektywna
męskość nie jest związana ani ze statusem społecznym, ani ze spójnością oso-
bowości, a raczej z otwarcie manifestowanymi cechami charakteru. Emanacje
te mogą być wrodzone lub nabyte, a w definicję nie wpisują się kwestie moral-
ne, które im towarzyszą. Zarówno szubrawiec, jak i ulubieniec tłumów mogą
być w równym stopniu męscy lub niemęscy, każdy na własny sposób.

Zdrój męskości

Bezpieczny seks, bezpieczny ubiór, bezpieczny spray do włosów, bezpieczna po-


włoka ozonowa... Za późno! Wszystko, co zostało osiągnięte przez ludzkość na
przestrzeni dziejów, zostało osiągnięte dzięki niebaczeniu na bezpieczeństwo.

Lemmy Kilmister

Czytelnik bloga The Rational Male, Jeremiah, zadał mi następujące, przewał-


kowane pytanie:

Moje pytanie, panie Tomassi, brzmi: czy myśli pan, że cechy alfa są najczęściej
nabyte, czy odziedziczone w genach? Jaki procent dzisiejszych mężczyzn „łapie”
tę sprawę, ilu z nich zawsze „ją łapało”, a ilu nauczyło się „ją łapać”. Ciężko mi
uwierzyć, że po ulicach chodzą osoby o naturalnie ukształtowanym charakte-
rze, skoro feminizm jest wpychany w głowę każdego mężczyzny, zanim zdąży
wyjść pierwszy ząbek.

43
Osobiście nie wydaje mi się, żeby destylowanie esencji męskości polegało na
enumeratywnym wymienieniu cech mężczyzny, nad którymi można byłoby
lamentować. W mojej ocenie męskość występuje wtedy, kiedy mamy do czy-
nienia z odpowiednim nastawieniem do świata, bez względu na położenie da-
nej osoby. Mężczyźni manosfery mogą w nieskończoność prowadzić dyskusje
na temat cech samca alfa, ale moim zdaniem sposób myślenia, który cechuje
taką jednostkę, jest mniej więcej ustalony.
Jednakże, mając to na względzie, uważam, że warto zadać sobie pytanie
o to, czy męskość jest nabyta, czy naturalna. Kwalifikuje się ono w klasyczną,
psychologiczną debatę – natura kontra wychowanie – na której kanwie po-
wstały różnie szkoły i teorie. Czy manifestacje osobowości są spowodowane
wrodzonymi, biologicznymi i środowiskowymi zdarzeniami, czy może są wy-
nikiem nabytego, związanego z procesami socjalizacji i akulturacji działania
ludzkiego? Konflikt narasta, gdy ktoś próbuje opisywać różne zjawiska, na-
dając im znamiona kategoryczne, a przecież zdarza się, że granica pomiędzy
cechami wrodzonymi i nabytymi jest płynna.
Teoria, którą zbudowałem, ma swoje źródła w psychologii behawio-
ralnej, mimo to należy mieć również na uwadze, że czynniki zewnętrzne
bardzo często są w stanie zmodyfikować wewnętrzne, wrodzone skłonności,
a nawet instynkty samozachowawcze. Uważam bowiem, że męskość u swo-
jej genezy determinowana jest cechami wrodzonymi, a to, co dzieje się z jej
znamionami w przyszłości, zależy od czynników środowiskowych. Męska
energia jest przyrodzona i może emanować w różnym stopniu, a jej nasile-
nie jest uwarunkowane przez naturę i cechy otrzymywane w „biologicznym
pakiecie startowym”. Od tego momentu, poprzez relacje społeczne, męskość
może być rozwijana w procesie wychowywania, akulturacji i cieszyć się
powszechnym wsparciem lub może być tłumiona, ograniczana i łagodzona
przez społeczeństwo.
Kiedy uczęszczałem do szkoły sztuk pięknych, jeden z najbardziej ce-
nionych nauczycieli rzekł do mnie: Są dwa rodzaje artystów: ci, którzy się
nimi urodzili, mający odziedziczony dar oraz ci, którzy tego daru nie otrzymali,
ale posiadają takie zamiłowanie do sztuki, które pomaga im się wspiąć na wy-
żyny. Prawdziwymi mistrzami są jednak ci, którzy potrafią połączyć naturalny
talent z niesamowitą pasją.
Zawsze wracałem do powyższej nauki podczas moich poczynań arty-
stycznych, lecz myślę, że można ją rozszerzyć również na kwestie omawiane
w niniejszej publikacji.

Nabyta męskość

Ojciec chrzestny manosfery, użytkownik RooshV, umiejętnie przełamał mit,


wedle którego samcem alfa może być tylko osoba posiadająca odpowied-
nie wrodzone cechy. W swoim trafnym ujęciu założył, że bycie alfą polega

44
na odpowiednim postępowaniu i konsekwentnym podejściu do kobiet, co
skupia się na stosowaniu zestawu modelowych zachowań nabytych metodą
prób i błędów.

Jeśli byłbym zmuszony do przyznania, że samcem alfa można zostać wyłącznie


poprzez urodzenie, to byłby on demonem seksu – osobą, która zalicza panienki
bez żadnych nauk o technikach podrywania. To znaczy, że nie musiał oglądać
żadnego zestawu 12 płyt DVD pt. „Jak być pewnym siebie” i nie brał udziału
w żadnym seminarium z kilkudziesięcioma innymi facetami. Patrzysz na niego
i myślisz: „Wow, ten gość z automatu ma wszystkie panienki. Chyba urodził się
tylko po to, żeby zaliczać!”.

Nie mogło być tak zawsze. Fakt, że facet nie przeczytał żadnego podręcznika,
nie oznacza, że nie nabył zdolności metodą prób i błędów, ćwicząc swoją grę
na dużej ilości kobiet, zupełnie tak, jak ty. Nie świadczy to również o tym, że
nie był świadomy celowości swojego zachowania, stopniowo udoskonalając
swoje ruchy i zagrywki na przestrzeni czasu. Eksperymentował, zupełnie tak,
jak ty, i również łączył działania z ich efektami, żeby poznać, co odnosi skutek,
a co nie.

Być może nie miał nigdy potrzeby zapisywania swoich postępów w zeszycie,
ale wciąż pozostawał świadomy swoich działań. Rozumie mechanizm, który
skrywa jego urok i potrafi go „włączyć” lub „wyłączyć”, w zależności od swo-
jej woli. Nauczył się posługiwać odpowiednim humorem i opowiadać historie
w ten sposób, że wywołuje uśmiech na twarzach kobiet. Zatem ostatnią rzeczą,
jaką możesz mu przyznać, to automatyczna zdolność do zaciągania dziewczyn
do łóżka.

W gruncie rzeczy Roosh zgłębia w swoim tekście bardzo podstawową zasa-


dę psychologii behawioralnej, która polega na tym, że schematy makro i mi-
kropsychologiczne są zdarzeniami wytworzonymi w sposób świadomy lub
podświadomy poprzez postępowanie wedle metody prób i błędów. Nieważne
czy sobie z tego zdajesz sprawę, czy nie, wszyscy w pewnym stopniu prowa-
dzimy grę. Każdy mężczyzna, którego znasz, ma własną koncepcję dotyczącą
zachowań, które, jak mniema, będą najskuteczniejsze do osiągnięcia intym-
nej relacji z kobietą. Nawet najżałośniejszy samiec beta sądzi, że ma jakieś
pojęcie na temat relacji z płcią przeciwną.
Gra jest bowiem wynikiem nieustającego procesu prób i błędów, który
rozpoczął się podczas twojego pierwszego kontaktu z kobietami, np. w przed-
szkolu, i trwa aż do dzisiaj, do momentu, w którym odkryłeś czerwoną pigułkę
i zacząłeś czytać treści zamieszczane w manosferze. W ostateczności postano-
wiłeś, że będziesz dążył do zmiany swojego starego zachowania i schematów
myślenia, bazując na nowo zdobytych informacjach.

45
Środowisko PUA, manosfera i wszystkie jej pochodne, w surowym zna-
czeniu, są wynikiem wspólnej wymiany informacji opartej na doświadczeniu
ich współautorów. Niektórym nauka przychodzi szybciej niż innym.
Ciąg dalszy przemyśleń Roosha:

Powód, dla którego (samiec alfa) robi na tobie wrażenie, nie wynika wprost
z jego genów, ale z faktu, że tak szybko zaczął naukę. Wyjątkowy splot oko-
liczności wrzucił go do realiów gry na lata przed tobą. Już w szkole otaczał się
rozchichotanymi koleżankami. Do czasu, w którym postawiłeś swój pierwszy
krok, on już miał doświadczenie z setkami kobiet.

O ile zgadzam się z tym stanowiskiem z behawioralnego punktu widzenia, to


nie jestem w stanie całkowicie zgodzić się z teorią Roosha. Istnieje zbyt wie-
le biologicznych i środowiskowych czynników związanych z dojrzewaniem
męskości, żeby przypisać status samca alfa wyłącznie wyuczonym zachowa-
niom. Mężczyzna przystojniejszy i lepiej zbudowany dzięki swoim genom
będzie miał statystycznie więcej okazji do eksperymentowania i rozwijania
swojej gry niż mniej atrakcyjny samiec, jest to prosty, zauważalny fakt. W teo-
rii mężczyzna wyróżniający się większą ilością zalet fizycznych wcześniej
rozpocznie proces dedukcyjnej ewaluacji swoich zachowań, gdyż doświadczy
on więcej zachęt ze strony kobiet, które w sposób naturalny będą zaintereso-
wanie jego fizycznością.
Niestety wszystko to zakłada, że rozwój określonych schematów beha-
wioralnych występuje w próżni. Mamy do czynienia z całym światem uwa-
runkowań środowiskowych i różnych zmiennych, które mogą determinować
mężczyznę do rozwoju w kierunku samca alfa lub, tak jak to bywa częściej,
ograniczać jego doskonalenie w tym kierunku.
Roosh dotyka tej kwestii w następującym fragmencie:

W tym miejscu mógłbyś pomyśleć: „Cóż, przecież muszą istnieć faceci, którzy
mają wrodzone cechy, spójrz na Mozarta!”.

Nikt nie odważy się kwestionować dokonań Mozarta, które były czymś wyjąt-
kowym na miarę zarówno tamtych, jak i naszych czasów. Często zapomina
się jednak o tym, że jego ścieżka była szczególnie wyjątkowa. Jego muzycz-
na przygoda rozpoczęła się, zanim osiągnął czwarty rok życia, ponieważ jego
ojciec, również utalentowany kompozytor, był znanym nauczycielem muzyki,
który napisał jeden z pierwszych podręczników dotyczących gry na skrzyp-
cach. Mozart, tak samo jak inni znani i wybitni kompozytorzy, nie urodził się
ekspertem, a dopiero nim się stał.

Myślę, że przytoczony fragment nie wyklucza możliwości posiadania natu-


ralnego, wrodzonego talentu. Służy tylko za pomocną ilustrację obrazującą

46
rolę środowiska na kształtowanie jednostki poprzez ograniczanie lub zachę-
canie do określonego zachowania, które w konsekwencji przekształca się
w jej osobowość. Na przykładzie Mozarta widzimy historię sukcesu, który
został osiągnięty dzięki zewnętrznemu wspieraniu talentu oraz dogodnym
warunkom środowiskowym. Osoba Mozarta przedstawia doskonały przykład
naturalnych predyspozycji, a na dodatek była osadzona w perfekcyjnym oto-
czeniu służącym ich rozwojowi. Tym samym kompozytor dostąpił możliwo-
ści wczesnego startu na ścieżce behawioralnej wędrówki poprzez meandry
prób i błędów.
Czytelnik mojego bloga, Jeremiah, lamentował:

[...] Ciężko mi uwierzyć, że po ulicach chodzą osoby o naturalnie ukształtowa-


nym charakterze, skoro feminizm jest wpychany do głowy każdego mężczyzny,
zanim zdąży wyjść pierwszy ząbek.

Stanowi to oczywiście negatywny przykład środowiska, które celowo znie-


chęca do typowo męskich zachowań. Feminizacja, z punktu widzenia psycho-
logii behawioralnej, nie stanowi nic innego, jak uspołecznioną, celową próbę
modyfikacji męskich zachowań i dążeń, aby lepiej dostosować je do potrzeb
żeńskiego imperatywu.
Wraz z przystosowaniem się mężczyzn do wszechogarniającej femino-
centrycznej rzeczywistości, zaczęliśmy postrzegać naturalnych samców alfa
za outsiderów, ponieważ w jakiś sposób dzięki połączeniu wrodzonych talen-
tów i procesowi rozwoju, ci mężczyźni potrafili wykreować w sobie prawdzi-
wie męskie podejście pomimo środowiska, w którym przyszło im żyć.

Naturalny samiec alfa

Wiele osób zaczyna podważać moją wiarygodność po przeczytaniu stwier-


dzenia, że Corey Worthington stanowi podręcznikowy przykład samca alfa.
Faceci, którzy wierzą, że męskość można przypisać wyłącznie prawym mę-
żom stanu, są w sposób zrozumiały urażeni przez obojętną i szczeniacką po-
stawę Coreya. Nic nie wskazuje na to, aby dyskusje na temat cech samca alfa
miały przejść w niepamięć. Myślę jednak, że panuje pewien konsensus w ma-
nosferze oraz wśród psychologów dotyczący istnienia pewnych wrodzonych
męskich zachowań, najprawdopodobniej napędzanych testosteronem. Nikt
nie musi mówić przeciętnemu, zdrowemu pięciolatkowi, jak być samcem alfa
– rozumie to sam z siebie. W różnych sytuacjach nasz mały facet dokonu-
je eksploracji swojego otoczenia, podejmuje ryzyko i zaczyna działać w celu
poznania zasad funkcjonowania świata, nawet jeśli w konsekwencji może
narazić siebie lub badaną rzecz na szwank. Takie postępowanie może uoso-
bić chłopak próbujący jazdy na tylnym kole od roweru lub majstrujący przy
komputerze swojego ojca. Takie nieokrzesane, nieracjonalnie, zdecydowane

47
zachowanie jest, w różnym stopniu jego nasilenia, wrodzonym elementem
męskiej osobowości.
Kiedy chłopiec nie jest obciążony zdolnością myślenia abstrakcyjnego
osoby dorosłej, która rozwija się mniej więcej między 3 a 21 rokiem życia, to
jest tak męski, jak tylko to możliwe. Jest samcem alfa bez żadnego poczucia
winy. Potrzeba więc wysiłków całego świata feministycznych oddziaływań
społecznych, żeby przyćmić lub zgnieść jego męski wigor i wpędzić go w śle-
py zaułek uległości, w którym tak bardzo potrzebuje go kobiecy imperatyw.
Dokładnie z tego powodu surowa, nieodpowiedzialna, niepohamowana, tak
otwarcie lekceważąca energia samca alfa, uosabiana przez Coreyów Wor-
thingtonów naszego świata, jest prztyczkiem w nos dla naszej wrażliwości.
Całe tomy teorii, gra, techniki podrywania, a nawet służące kobiecej
sprawie nawoływania do „zmężnienia” oraz każdy inny wysiłek mający na
celu pomóc mężczyznom lepiej naśladować lub wcielać w życie męskie za-
chowania – wszystko to istnieje, aby przywrócić w facecie pierwotne, samcze
instynkty, które były dla niego zupełnie naturalne w wieku pięciu lat.

Męskość zależy od kontekstu

W marcu 2012 r. James Hooker, 41-letni mąż i ojciec, opuścił swoją żonę oraz
dzieci. Zrezygnował z pracy w Enchos High School w kalifornijskim Modesto
na skutek skandalu obyczajowego, który wstrząsnął lokalną społecznością.
Mama uczestniczki skandalu podjęła walkę, w celu uratowania córki przed,
jak go określiła, „Mistrzem manipulacji”.
Dziewczyna o imieniu Jordan poznała opisywanego nauczyciela
w pierwszej klasie, chociaż obydwoje utrzymują, że do niczego nie doszło
przed dniem osiemnastych urodzin licealistki. Hooker twierdzi, że trakto-
wał Jordan jak zwykłą uczennicę i nie miał wobec niej żadnych zamiarów,
przynajmniej na początku. Kiedy licealistka osiągnęła pełnoletniość, sprawy
uległy zmianie.
Przełom był tak duży, że Hooker opuścił żonę i trójkę dzieci (jedno
z nich nawet uczyło się w Enchos High School), żeby zamieszkać z młodą
sympatią. Cóż, tak jak to bywa w męskiej społeczności, jeden z jej ojców
chrzestnych, Roissy (teraz Heartiste), nominował Jamesa Hookera na łamach
swojego bloga – Chateau – do miana Samca Alfa Miesiąca.
Tak jak można było się spodziewać, dyskusja w komentarzach rozgo-
rzała, ale to nie wszystko. Na forum SoSuave została zapoczątkowana inna
debata, którą wszczęli żarliwi (czasem do przesady) użytkownicy i która ude-
rzyła w samo sedno sprawy: Jak męsko jest postrzegany pan Hooker przez
opinię społeczną?; Jak męsko wygląda on w oczach znajomych swojej osiemna-
stoletniej sympatii (jeśli jeszcze jacyś pozostali)?; A co z nową pracą dla owia-
nego złą sławą pana Hookera? Czy zamierza on obsadzić swoją bratnią duszę

48
na intratnym stanowisku?; Przecież oni, będąc taką parą, znajdą się w środku
całej masy dziwnych sytuacji. A może zostaną wyrzutkami społecznymi?; Tylko
pomyśl. Ten gość nie jest żadnym samcem alfa, tylko żałosnym gówniarzem.
Zanim przejdę do mojej opinii na ten temat, czuję się zobowiązany za-
znaczyć, że nie podzielam w najmniejszym stopniu działań pana Hookera.
W momencie, w którym to piszę, moja córka skończy w kwietniu piętnaście
lat. Nie potrafię wyobrazić sobie sytuacji, w której miałaby stać się przykła-
dem tego, jak bardzo potrzebna jest silna, męska ręka w procesie wychowy-
wania dziecka. Najmłodsi potrzebują władczego, opiekuńczego ojca, którego
znaczenie stara się podważyć zbyt wiele Silnych, niezależnych kobiet® – tyl-
ko po to, aby następnie obwinić mężczyznę za brak obecności, kiedy dojdzie
do niepożądanego zdarzenia.
Mając na uwadze powyższe, zgadzam się z oceną Chateau, Hooker jest
samcem alfa, ale tylko w pewnym kontekście.
Z 16 Przykazań Roissiego:

XII Maksymalizuj zalety i minimalizuj słabości


W procesie samodoskonalenia jako mężczyzna wciągasz kobiety na swoją or-
bitę. Aby w pełni zrealizować tę grawitacyjną wędrówkę na tyle bezboleśnie
i efektywnie, w jakim stopniu jest to możliwe, należy zidentyfikować swoje wro-
dzone talenty i wady, a następnie poświęcić swoje wysiłki odpowiednio do oko-
liczności. Jeśli jesteś utalentowanym żartownisiem, nie trać czasu i energii, żeby
polepszyć swój status w debacie filozoficznej. Jeśli piszesz dobrze, a tańczysz
kiepsko, nie morduj się próbami zrobienia z siebie Patricka Swayze. Twoim za-
daniem jest przyciąganie kobiet bez najmniejszego wysiłku, więc graj swoimi
mocnymi kartami, bez względu na to, czym one są. Znajdzie się fanka każdego
męskiego przedsięwzięcia. Nie mówię o World of Warcraft.

Jako nauczyciel James Hooker posiadał implicite status autorytetu, dzierżył


władzę i wyłączne prawo do posiadania ostatecznego słowa w ramach spra-
wowania powierzonej przez społeczeństwo funkcji. W tych okolicznościach
i w tym specyficznym środowisku nauczyciel jest samcem alfa. Policjant no-
szący mundur i odbywający służbę jest również postrzegany za przykład mę-
skości, nawet jeśli jest zupełnym popychadłem w życiu osobistym.
Tak jak przedstawił to Roissy, Hooker odwoływał się wyłącznie do swo-
ich mocnych stron. W każdych innych możliwych okolicznościach byłby po-
strzegany za betę. Użytkownicy forum SoSuave, ba, prawie każdy cholerny
postronny obserwator traktuje tego gościa, jak zwykłego frajera, którym bez
wątpienia jest. Natomiast to, kim jest w oczach czternastolatki powoli osiąga-
jącej dojrzałość, to zupełnie inna historia. Dla niej Hooker jest samcem alfa,
prawdopodobnie jedynym, jakiego było jej dane doświadczyć.

49
 Jak męsko jest postrzegany pan Hooker przez opinię społeczną?
Najprawdopodobniej zostanie publicznie napiętnowany – tak, jak pospoli-
ci przestępcy seksualni. Ogół społeczeństwa dyrygowany przez popkulturę
nie potrafi w wystarczającym stopniu rozpoznać sensu i siły wpływu męsko-
ści. Dla ludzi omawiane zachowanie stanowi psychologiczną manipulację i,
w pewnym ograniczonym stopniu, rzeczywiście tak jest. Główną kwestią, któ-
ra dręczy masy, jest jednak odpowiedź na pytanie, dlaczego ta manipulacja
okazała się skuteczna. Zaczną winić naiwność dziewczyny poszukującej oj-
cowskiej ręki oraz lubieżność Hookera, ale prawdziwie niewygodne okazują
się powody, dla których męskość samca alfa działa.

 A co z nową pracą dla owianego złą sławą pana Hookera? Czy zamierza
on obsadzić swoją bratnią duszę na intratnym stanowisku?
Właśnie to ciche poparcie Hookera wobec mitu bratniej duszy najbardziej
cuchnie samcem beta. Nie mam wątpliwości, że nasz belfer gładko przypi-
sał sobie szlachetny cel, który wymagał „uratowania” jego pełnej uwielbienia
„księżniczki”. Biali rycerze26 bardzo chętnie odwołują się do iluzorycznych
rycerskich wartości, żeby znaleźć usprawiedliwienie do zachowań, które za-
zwyczaj potępiają u innych ludzi. Gdybym miał strzelać, to powiedziałbym,
że Hooker wierzy we własny fałsz i właśnie on leży u podstaw nieprzemyśla-
nego zachowania, które wpłynęło na jego karierę, relacje z rodziną, dziećmi
i dowolnym przyszłym kręgiem społecznym.
Na dodatek, razem ze swą pracą nauczyciela Hooker stracił również
kontekst, w którym prezentował się jako samiec alfa. Wraz z dorastaniem
jego mała faworyta zacznie dostrzegać, jak jego męski status ulega erozji z każ-
dym shit testem, który obleje. Usunięty ze swej dominującej pozycji, polegnie.

Męskość określa się zachowaniem

W pewnym sensie James Hooker przedstawiał w sobie tyle męskości, że wy-


lądował sam na sam z osiemnastolatką. Zabrało mu to cztery następujące po
sobie lata. Szczerze wątpię, że mógł on zdawać sobie sprawę, że w danej sy-
tuacji odznaczał się wyjątkowym statusem, dzięki któremu mógł świadomie
manipulować dziewczyną.
Istnieje przepaść pomiędzy wynikającą z kontekstu męskością Hooke-
ra a podświadomą, mistrzowską samczością Coreya Worthingtona. Obydwaj
faceci są zniewagą dla naszych wyobrażeń o samcu alfa, który zazwyczaj jest
uosobieniem cnót. Istotne jest jedno, a mianowicie, że wpisują się oni dosko-
nale w definicję męskiej energii, która naturalnie przyciąga kobiety.
Niewygodny jest fakt, że dzielny Marines walczący w Mogadiszu, które-
mu oddaje się w pełni zasłużony szacunek, wpisuje się w tę samą męską moc,

26 Ang. White Knight – zob. glosariusz.

50
której doświadcza James Hooker. Jeden alfa, dwa różne konteksty. Hiperga-
mia jest doprawdy brutalną kochanką.
Jerry Seinfeld poznał i poślubił swoją żonę, kiedy miała osiemnaście
lat. Wywołało to tylko chwilowe zmieszanie w prasie, gdyż niepodważalny,
męski autorytet Jerrego szybko zdjął sprawę z nagłówków gazet. Elvis Presley
oraz Jerry Lee Lewis pukali i wychodzili za niepełnoletnie panienki, co ze
względu na ich status było im zapominane. Tak jak napisałem wcześniej – nie
podzielam tego i właściwie uważam, że jest to godne pożałowania, ale należy
zrozumieć, dlaczego takie zjawisko w ogóle zachodzi.

51
Rollo Tomassi
Mężczyzna Racjonalny

2
/11
TEORIA TALERZY
W każdym związku najwięcej władzy ma ten,
kto mniej potrzebuje drugiej osoby.

52
Teza I Dostatek i niedobór

Obracaj więcej talerzy – tak brzmi główne założenie teorii.

Wyobraź sobie na chwilę osobę, która wykonuje sztuczkę, utrzymując kręcą-


cy się talerz na długim, cienkim patyczku. Nasi teoretyczni obracający są jak
żonglerzy, którzy muszą wykazać się prawdziwą finezją i zręcznością.
Tak jak nasz obracający, mężczyzna musi być zdolny do podjęcia kil-
ku możliwych działań w każdym momencie. Pomyśl o talerzu, jak o każdej,
oddzielnej kobiecie, o której względy aktualnie zabiegasz. Niektóre talerze
mogą spaść i z łoskotem roztrzaskać się o posadzkę, innym możesz pozwolić
wytracić tempo, a jeszcze innych nie będziesz w stanie rozkręcić do satysfak-
cjonującej prędkości. Sedno sprawy polega na tym, że mężczyzna jest na tyle
pewny siebie i do tego stopnia wartościowy, jak przedstawiają się jego zdolno-
ści. Na tym właśnie polega tytułowy dostatek – pewność siebie jest pochodną
własnych możliwości.
Ta reguła jest kluczem do rozwiązania wielu problemów, z którymi
zmagają się głupcy i odbudowujący swą męskość samce beta. Właściwie po-
kuszę się o stwierdzenie, że zaadaptowanie tej ideologii jest kamieniem mi-
lowym w drodze do sukcesu mężczyzny, który służy osiąganiu większej ilości
celów, nie tylko przyciąganiu i utrzymywaniu kobiet. Facet z możliwościami
ma moc. Z tych opcji i z tego poczucia siły czerpie naturalną pewność siebie,
którą swobodnie manifestuje swoim zachowaniem. Mężczyzna bez alterna-
tyw staje się osobą w potrzebie, na czym znacząco cierpi jego samoocena,
powodując poczucie niedoboru. Facet w potrzebie nigdy nie będzie wolny.

Kardynalna zasada związków – w każdym związku najwięcej władzy ma ten,


kto mniej potrzebuje drugiej osoby.

Gdy mężczyzna obraca dużą ilością talerzy, kiedy kuje żelazo, póki gorące,
gdy utrzymuje relacje z kilkoma kobietami jednocześnie i posiada szereg
opcji, z których każda jest warta zgłębienia, wtedy posiada naturalne, pod-
świadome przeczucie, że jeśli jedna perspektywa nie wypali, to do skutku
mogą dojść inne. Nic skuteczniej nie otwiera drzwi do kobiecego serca niż
umiejętna manifestacja męskości. Mężczyzna z opcjami ma pewną manierę,
sposób zachowania, który podświadomie komunikuje potencjalnej wybran-
ce, że warto o niego konkurować.
Na moim blogu oraz wśród społeczności PUA mężczyźni są uczeni
naśladowania odpowiedniego podejścia, ponieważ to właśnie ono jest klu-
czowym elementem w procesie budowania zainteresowania i przyciągania

53
kobiet. Poprzez bycie uszczypliwym i zabawnym1, emanując pewnością sie-
bie, można skutecznie przykryć braki w dostępnych alternatywach. Inny-
mi słowy, takie nastawienie jest naturalne dla facetów z opcjami i trzeba je
nadrobić, jeśli się go nie ma. Z tego powodu naturalni samcy alfa dosłownie
promieniują stanowczym zachowaniem, podczas gdy goście nieposiadający
możliwości obracania większej ilości talerzy mają problem z czynnościami
tak prostymi, jak kontakt wzrokowy lub zapoczątkowanie znajomości. Na
tym bazuje również fundamentalna zasada podejścia „mam to gdzieś”. Zde-
cydowanie łatwiej jest się nie przejmować utratą dziewczyny, skoro można
z łatwością podjąć inną znajomość.

Logika faceta ze strzelbą

Jedną z bardzo ważnych zalet teorii talerzy, którą można zaobserwować


u stosujących ją mężczyzn, jest znaczne zahamowanie tendencji do popada-
nia w ramiona tej jedynej, zarówno w, jak i na zewnątrz stałego związku.
Poza długotrwałą relacją większość facetów odwołuje się do tak zwanej
mentalności snajpera. Polega ona na tym, że głupek poświęca cały swój czas,
wysiłek i środki cierpliwie wyczekując swojego celu, wypatrując tej jednej,
idealnej szansy, żeby zebrać całą siłę woli i w ściśle precyzyjnych warunkach
oddać strzał do obiektu swoich łowów – dziewczyny, która od razu jest po-
strzegana za tą jedyną.
Ten proces może trwać dowolną ilość czasu, od kilku tygodni, do kilku
lat w przypadkach ekstremalnych, podczas którego facet dobrowolnie mar-
nuje wszystkie potencjalne szanse. Mężczyzna, który stosuje teorię talerzy,
może dużo łatwiej uniknąć takiej sytuacji, biorąc na polowanie strzelbę. Pod-
czas gdy głupek używa do połowu wędki z haczykiem, znawca naszej teorii
rozrzuca sieć i wybiera ryby, które warto zostawić oraz wyrzuca te, które nie
prezentują odpowiedniej wartości.
Wewnątrz stałego związku teoria talerzy staje się bardziej specyficz-
na, gdyż sytuacja zaczyna zmieniać równowagę na korzyść kobiety. Panna
zaczyna z czasem rozumieć, że jest jedynym źródłem zaspokojenia dla ty-
powego głupka – jej bezpieczeństwo rośnie, a obawy o przyszłość maleją.
Nie znam lepszego przepisu na pogrążenie się przy tej jedynej niż w wyżej
opisanej sytuacji.
Mężczyzna, który podtrzymuje przynajmniej wrażenie posiadanych
alternatyw oraz cieszy się statusem społecznym potwierdzającym zaintereso-
wanie kobiet, utrzyma swoją wyjściową władzę w normie. Większość odno-
szących sukces mężczyzn podświadomie zdaje sobie sprawę z tych faktów, co
tłumaczy ich opory przed wiązaniem się na stałe. W stałym związku reoria ta-
lerzy staje się subtelnym tańcem wyobrażeń oraz ciągłym rozpoznawaniem,

1 Ang. Cocky & Funny – technika PUA.

54
jak partnerka interpretuje poszczególne męskie alternatywy. Bez względu na
powyższe, teoria redukuje tendencję mężczyzn do wynoszenia na piedestał
jednej kobiety oraz do wiązania się na stałe.

Naturalna selekcja

Obracanie kilku talerzy umożliwia wybór spośród szerszego spektrum po-


tencjalnych kobiet oraz do randkowania lub odrzucania innych możliwości,
zgodnie z własną oceną. Ma to dwie zasadnicze zalety. Po pierwsze, można
bez ciążących zobowiązań rozwinąć doświadczenie i nabyć wiedzę, czego
mężczyzna potrzebuje dla własnej satysfakcji. Tak jak napisałem wcześniej,
doświadczenie jest nauczycielem surowym, lecz najlepszym – im więcej wpra-
wy, tym lepiej. Czyje spojrzenie na świat jest szersze, żeglarza, który opłynął
cały glob czy pyszałka, który nigdy nie przepłynął jeziora? Po drugie, okazje
i alternatywy czynią z mężczyzny nagrodę w oczach kobiety. Gwiazdy rocka,
zawodowi sportowcy i znani aktorzy nie są pociągający dla kobiet ze względu
na swoją sławę, a ze względu na przymioty, które jej towarzyszą. Osoby o wy-
sokiej reputacji są jaskrawym, potwierdzonym społecznie uosobieniem pew-
ności siebie i dlatego, że mają możliwość wyboru, są przedmiotem zawistnej
rywalizacji ze strony kobiet.

Czym nie jest teoria talerzy

Krytycy teorii talerzy często w swoich argumentach podchodzą zero-jedyn-


kowo do sprawy. Rzucają następujące stwierdzenia: Nigdy nie mógłbym być
z więcej niż jedną kobietą na raz, zachowajmy trochę szacunku!; Więc to ozna-
cza, że powinienem kłamać i spotykać się na boku z innymi dziewczynami?
Mógłbym udowodnić, że podane przykłady są po prostu kolejnymi kobiecymi
normami społecznymi, które mają za zadanie ograniczyć mężczyźnie wybór
i utrzymać płeć żeńską na pozycji ostatecznego selektora seksualnego.
Jeśli można sprawić, aby chłopak czuł się źle z powodu widywania wię-
cej niż jednej dziewczyny na raz lub nie dopuszczał możliwości bycia nie-
zależnym od jednej kobiety, to tylko polepsza pozycję płci pięknej w proce-
sie wyboru. Kobiety dla pewności powinny pozostać naturalnymi „filtrami”
własnej seksualności, ale to głównie mężczyźni winni sprawować funkcję
głównego selektora. Powszechne powiedzenie, według którego dziewczyny
dokonują wyboru partnera seksualnego, jest fałszywe – po prostu męska
część równania selekcyjnego jest szkodliwa dla celów żeńskiej supremacji.
Ukryty cel norm społecznych, które ograniczają męskie możliwości wyboru,
leży w zamierzonym uzależnieniu przebiegu tego procesu od woli płci żeń-
skiej. Tak długo, jak mężczyźni będą uznawali te teorie za fakt, kobietom będą
przyznawane podstawy moralne usprawiedliwiające takie zachowanie.
Sposób na obejście tego zjawiska polega na brutalnej szczerości oraz

55
na rzeczywistym przyjęciu postawy niezależności w stosunku do grona zain-
teresowanych dziewczyn. Jeśli nie kryjesz się ze swoimi alternatywami oraz
jesteś uczciwy z każdą kobietą z osobna na temat powziętej niezależności,
nie tylko nie zaprzeczasz omawianej teorii, ale także wzmacniasz swój wize-
runek osoby z opcjami. Co więcej, krytycy często krzyczą: Cóż, cholera, jeśli
miałbym postępować tak z każdą kobietą, to pewnie zostałbym odtrącony i po-
rzucony. Na ten zarzut odpowiem – nie, pod warunkiem, że uczciwie ustalisz
zasady na początku relacji.
Większość facetów, którym wepchnięto do głowy iluzję żeńskiej siły, jest
zbyt przestraszona, żeby w ogóle rozważać możliwość widzenia się z innymi
kobietami. Uświadomienie dziewczynie, nawet nie wprost, że nie zamierzasz
spotykać się z nią na wyłączność, podnosi twoją wartość o poziom wyżej oraz
implikuje, że masz wybór i cieszysz się powodzeniem. Udowadniasz, że trze-
ba konkurować o twoje względy.
Teoria talerzy z całą pewnością nie jest licencją na bezmyślne postępo-
wanie z kobietami. To, że możesz jakiś talerz obracać, niekoniecznie ozna-
cza, że powinieneś to robić. Niektóre z nich nie są warte zachodu i męż-
czyzna z alternatywami nie powinien czynić sobie wyrzutów z powodu
strącenia jednego czy dwóch krążków na rzecz innego, lepszego. Właściwie
facet powinien być bardzo dyskryminujący w kwestiach wyboru, w końcu
tylko w taki sposób będzie mógł dokonać selekcji z jak najszerszego spek-
trum dostępnych możliwości.

Teza II Niezależność

Kobiety wolą być kolejną partnerką wartościowego mężczyzny, niż związać się
z wierną ofiarą losu.

Poniższy tekst stanowi fragment wpisu czytelnika bloga The Rational Male:

Właśnie zacząłem wdrażać teorię talerzy i powiem z pełnym przekonaniem,


że jest to chyba najlepsza idea, jaką zaaplikowałem w swoim życiu. Uczucie
posiadania alternatyw dosłownie uzależnia, a założenie, że nie trzeba robić
z siebie spolegliwej ofiary losu, jest po prostu genialne. W zasadzie im więcej
masz alternatyw, tym bardziej atrakcyjny stajesz się dla kobiet (poprzez nie-
świadomą zmianę zachowania). Jak raz spróbujesz smaku teorii, ciężko ją od-
stawić. Ostatnimi czasy obracałem kilka talerzy i odnosiłem pewne sukcesy do
momentu, aż nastąpiło ryzyko, że jedna dziewczyna dowie się o drugiej. Jak
mam sobie z tym poradzić, jednocześnie nie ponosząc ryzyka utraty dziewczy-
ny? Czy powinienem w ogóle zawracać sobie głowę obracaniem talerzy, które
nie są tak wartościowe, jak inne?

56
Prawdziwe alternatywy są kamieniem węgielnym pod pewność siebie, więc
nie należy rozważać ich w kategoriach ryzyka, tak jak czyni się to w obliczu
groźby utraty „wspaniałej dziewczyny”. Większość facetów dociera do mo-
mentu, w którym gra i teoria pozwalają poznać smak posiadania wyboru,
ale nie bywa tak w każdym przypadku. Problem pojawia się w momencie,
w którym facet obraca taką ilością talerzy, że myśli, że osiągnął pełnię swo-
ich możliwości, zabezpieczył najlepszą opcję, więc z powrotem odwołuje się
do starego, głupkowatego charakteru i mentalności niedoboru2. W większo-
ści przypadków adepci gry i teorii wykorzystują pierwszą nadarzającą się
szansę, żeby zabezpieczyć monogamiczny związek, którego brakowało im
od tak dawna. Przez to nigdy tak naprawdę nie odnoszą korzyści z posiada-
nia potencjalnych alternatyw.
Obracanie talerzy niekoniecznie oznacza, że facet musi iść do łóżka
z każdą kobietą. Sztuczka polega na poszerzaniu spektrum możliwości. Nie-
które z nich odpłacą za włożony trud, inne tego nie uczynią lub okażą się
niegodne poświęconej im uwagi. Okaże się to łatwiejsze, jeśli mężczyzna po-
weźmie sobie, że będzie w pełni niezależny.
W pewnym momencie kobieta podejmie próbę zapędzenia partnera
w róg wyłączności – to jest moment, w którym testowana jest jego deter-
minacja. Kobiety uwielbiają mówić o posiadanych przez siebie zasadach.
Cóż, sam musisz mieć swoje, niezależne reguły. To oznacza, że nie należy
żyć z dziewczyną na kocią łapę ani popadać w żadną rutynę, nie przystoi
dzwonić więcej razy, niż jest to niezbędne do ustalenia sporadycznej rand-
ki. Weekendy powinny być zachowane dla kobiet, które potwierdziły swo-
je zainteresowanie, np. poprzez cielesność, a inne dziewczyny odstawić na
przykładowe wtorki i środy.
Może wydawać się, że proces ten wymaga dużej ilości zaangażowania.
Jeśli jednak postanowisz wdrożyć teorię w życie, tak rozsądnie, jak to możli-
we, zorientujesz się, że decyzje o powzięciu lub zrzuceniu indywidualnego
talerza zachodzą niemalże automatycznie.
Jeśli czujesz, że mógłbyś stracić coś wyjątkowego ze strony poszczegól-
nej dziewczyny, to nie można mówić w tej sytuacji o obracaniu talerzy – jest
to myślenie w kategoriach wyłączności. Jakiś czas temu, na łamach forum
SoSuave, jeden z najbardziej enigmatycznych użytkowników, POOK, zamie-
ścił bardzo dobry cytat: Kobiety wolą być kolejną partnerką wartościowego
mężczyzny, niż związać się z wierną ofiarą losu.
Wielu facetów ma problem z przyjęciem powyższego, gdyż traktują to
zbyt dosłownie. POOK nie sugerował, że należy otwarcie deklarować moż-
liwość wyboru pomiędzy różnymi alternatywami oraz oczekiwać, że kobie-
ty będą świadomie godzić się na to. Każda reprezentantka płci pięknej poj-
muje przytoczony fragment w sposób negatywny i nic dziwnego, w końcu

2 Ang. Scarcity Mentality – zob. glosariusz.

57
dziewczyny lubią grać kartą trudnej do zdobycia. Kiedy całkowicie odsło-
nisz się ze swoimi zamiarami, stanowią one policzek dla kobiecej dumy i po-
czucia wartości. Zasady należy implikować, nie deklarować. Stąd tyle praw-
dy w deklaracji POOKa, doświadczenie potwierdza to dobitnie. Wyobraźnia
i niepewność3 w połączeniu męską niezależnością są podstawą efektywnego
obracania talerzy.

Uosabiaj wartości, których szuka kobieta

Mężczyzna o wysokiej wartości potrafi obracać kobietami, które czasem


podejrzewają lub po prostu są świadome, że stanowią jedną z alternatyw.
Dziewczyna będzie tolerowała sytuację tak długo, jak facet będzie przed-
stawiał odpowiednio wysoką wartość lub efektywnie ją manifestował. Jeśli
notowania mężczyzny spadną, hipergamia przesunie kobietę w kierunku
innego, lepiej prosperującego samca.
Tak jak napisałem w rozdziale dotyczącym poprzedniej tezy, niektó-
re krążki spadają, aby zwolnić miejsce nowym. Musisz być chętny i na tyle
pewny siebie, żeby pozwolić niektórym roztrzaskać się o posadzkę. Jest to
trudny do zaakceptowania fakt, który należy zaakceptować, będąc powsta-
jącym z kolan głupkiem. Pozbawieni męskości faceci zostali wytresowani
do kurczowego trzymania się pewniaka, więc wdrożenie w życie nowych
idei bywa trudne, zwłaszcza gdy upadającym talerzem jest pierwsza kobie-
ta, wobec której zastosowano grę lub w przypadkach, kiedy dziewczyna jest
bardzo ładna.
Wspominałem wcześniej, że nie musisz wchodzić w interakcję seksu-
alną z każdą kobietą. Kiedyś, zanim seryjna monogamia stała się standar-
dem, takie zjawisko nazywaliśmy mianem randkowania. Świadomość, że
twoją uwagą mogłyby cieszyć się inne dziewczyny, sprawia, że kobiety czują
oddech konkurencji na karku, a to napędza je do działania.
Jeśli mężczyzna nawiązuje relacje seksualne z jednym ze swoich ta-
lerzy, tym samym dobitnie potwierdza, że stanowi wartościowy towar i ma
wewnętrzną świadomość, że jeśli sytuacja mu nie służy, może swobodnie
dokonać zmiany.

Monogamia powinna być skutkiem ubocznym

Największym problemem występującym u facetów próbujących zastosować


teorię jest wyłamanie się ze schematu dążenia do długotrwałego związku.
Oczywiście nie jestem przeciwny monogamii, jednakże uważam, że nie po-
winna ona nigdy stanowić głównego celu, a być skutkiem ubocznym stoso-
wania teorii talerzy – tylko wtedy, gdy mężczyzna poznał wpływ alternatyw

3 Niepewność rywalizacyjna (ang. Competition Anxiety) – zob. glosariusz.

58
na pewność siebie i ustanawianie ramy. To, czyj wpływ będzie decydujący
w związku, jest źródłem spokojnego pożycia.
Jeżeli kobieta nie życzy sobie męskiej niezależności (to znaczy zamie-
rza odejść, jak zobaczy faceta z inną), to nie jest warta wkładanej energii.
Fakt ten jest zupełnie sprzeczny z logiką dla gościa, który postawił sobie za
główny cel życia połączenie się z jedną kobietą, tymczasem rzeczywistości
nie da się oszukać.
Należy jednak pamiętać, że tylko ten facet, który bez strachu i z uczci-
wością mnicha zachowa swoje intencje, będzie dzierżył wyłączny przywilej
randkowania z większą ilością kobiet na swoich zasadach. Gros mężczyzn,
zwłaszcza głupków, czuje wszechogarniający strach na myśl o utracie tej jedy-
nej, wspaniałej i niepowtarzalnej „księżniczki”. W następstwie facet nigdy nie
podejmuje próby obracania większej ilości talerzy, a nawet nie zauważa w in-
nych dziewczynach cech, które mogłyby zagrozić jego „chodzącej perfekcji”.
Widywałem nawet mistrzów podrywu, którzy powielali to zachowanie. Byli
do tego stopnia wstrząśnięci skutecznością swoich nowo nabytych technik,
że zaczęli osiadać z tą jedyną. W następstwie przekonywali się, że ich zaloty
są bezwartościowe w momencie, w którym wybranka orientuje się, że jest
jedynym źródłem ich zaspokojenia – schemat ulegał obróceniu i odtąd byli
marginalizowani. To nie technika zawiodła, a raczej podejście.
Co należy więc czynić, aby wdrożyć teorię i osiągnąć pełną niezależność
w stosunkach z kobietami? Na początek sugeruję, żeby zacząć postępować do-
kładnie tak, jak czynią to kobiety przez większą część swojego życia – zacznij
być tajemniczy i niejednoznaczny w relacjach międzypłciowych. Panny mają
to do siebie, że uprawiają teorię talerzy domyślnie, na przykład grając kartą
ciężkiej do zdobycia kokietki. Kobiety doskonale wiedzą, jak utrzymać tajem-
niczość, gwarantującą im dostęp do różnych opcji, i jednocześnie nie spło-
szyć faceta. Zdają sobie sprawę z faktu, że gonić można wyłącznie uciekającą
zwierzynę. Kobieta nigdy nie zaangażuje się w pełni, ale utrzyma przysłowio-
wą marchewkę przed głową osiołka.
Kobiety porozumiewają się skrycie, używając gestów, spojrzeń i dwu-
znaczności. W ten sam sposób musisz zakomunikować intencję bycia nieza-
leżnym. Nigdy nie próbuj otwarcie powiedzieć dziewczynie, że masz inne
możliwości na boku, pozwól jej wyprowadzić wnioski z twoich zasad, zacho-
wań i odczuwalnej niedostępności.
Można zbudować swoją wartość w oczach kobiety, będąc niedostęp-
nym, pozwalając tylko na tyle uwagi, ile jest to niezbędne do utrzymania jej
zainteresowania. Pozwól jej domniemywać, że masz inne możliwości, nawet
jeśli tak nie jest. Wzniecanie takiej niepewności jest bardzo przydatnym na-
rzędziem, kiedy pojawi się więcej adoratorek w męskim otoczeniu. Nawet naj-
spokojniejsza pewność siebie, płynąca ze świadomej, potwierdzonej doświad-
czeniem zdolności do generowania alternatyw seksualnych, da o sobie znać,
emanując w męskiej osobowości, powodując nasilenie uczucia niepewności.

59
W pewnym momencie kobieta odwoła się od otwartej komunikacji.
Stanie się tak, gdy wyczerpią się możliwości skrytego przekazywania swoich
intencji. Dokładnie wtedy niepewność staje się na tyle poważnym uczuciem,
że odzywa się w dziewczynie wewnętrzny głos odpowiadający za poczucie
bezpieczeństwa. Na tym etapie kobieta zada bezpośrednie pytanie typu: Do
czego to wszystko ma prowadzić? lub Czy jestem twoją dziewczyną? Może
nawet postawić ultimatum, jednak nie należy doszukiwać się drugiego dna.
W tej sytuacji kobieta czuje się na tyle bezsilna, że próbuje zmusić do zajęcia
odpowiedniego stanowiska. W tym momencie możesz skończyć jako oszust
lub kontynuować swoją praktykę obracania talerzy.
Tak naprawdę w tej sytuacji masz bardzo dużo możliwości. Właściwie
nie można mieć ich więcej w relacji z pojedynczą dziewczyną. Oczywiście
możesz obrać szlak tchórzostwa, zgodzić się na wyłączność i tym samym
stracić wszystkie alternatywy na tak długo, jak zamierzasz trwać w związku.
Kobieta w tym przypadku staje się brokerem twoich możliwości seksualnych
i w konsekwencji tracisz władzę, którą miałeś wcześniej.
Można również zachować status quo, ale należy mieć na uwadze, że
dziewczyna już raz odwołała się do otwartej komunikacji i z całą pewnością
wystąpią ponowne próby podjęcia tego tematu. W zależności od stażu można
równie dobrze pozwolić jej odejść lub utrzymać relację, pozwalając panien-
ce uprzednio ochłonąć przez kilka tygodni. Co więcej, może wydawać się to
sprzeczne z logiką, ale zainteresowanie w tym przypadku znacząco wzrośnie
lub dojdzie do sytuacji, w której kobieta sama się oddali. W drugim przypad-
ku nie warto było poświęcać na jej rzecz czasu i energii, skoro nie była prze-
konana w zupełności od samego początku.

Pewność siebie jest wynikiem posiadanych alternatyw

Głównym założeniem teorii nie jest pełnienie funkcji swoistego filtra ko-
biecego zainteresowania, a jest nim wzmocnienie pewności siebie w męż-
czyźnie. Jeśli miałbyś rzucić rękawice profesjonalnemu zawodnikowi MMA
w tym momencie, prawdopodobnie byłby to akt samobójstwa. Jednakże
gdybyś trenował przez kilka lat, po drodze zmierzył się z innymi zawodni-
kami, wygrał parę potyczek, mógłbyś być na tyle pewny i zaawansowany,
żeby stworzyć zagrożenie dla rywala. Na tym polega całe założenie, pew-
ność siebie bierze się z możliwości i niezależności wobec kobiet, które nale-
żało wytworzyć w przeszłości.
Teoria nie jest grą liczbową, tylko batalią o niezależność. Celem nie
jest podrywanie tylu kobiet, ile jest to możliwe tylko po to, żeby znaleźć tego
jednego, jedynego złotego kwiatuszka. W zasadzie tak wygląda gwóźdź do
trumny męskości. Kobieta idealna nie istnieje, to tylko męska idealizacja.
Oczywiście, niektóre bywają lepsze, niektóre gorsze, ale nie da się odszu-
kać dziewczyny idealnej. Nie znajdziesz igły w stogu siana, nawet jeśli tak

60
podpowiada ci złudzenie o tej jedynej. Należy wtopić każdą kobietę, z którą
masz do czynienia, w obręby męskiej ramy. Proces ten powinien zajść przed
związaniem się na wyłączność, a nie po tej czynności. Świat nosi całą masę
facetów, którzy przez całe życie próbują nadgonić, opanować ramę i być męż-
czyzną, jakim powinni byli stać się, zanim ustanowili stały związek. Spędza-
ją większość życia, udowadniając, że zasługują na szacunek ze strony swojej
żony czy dziewczyny, podczas gdy powinni sami pozwolić dojść kobiecie do
właściwych wniosków, wpuszczając lekką dawkę niepewności.

Teza III Przemiana

Nikomu pomożesz, jeśli nie pomożesz najpierw sobie.

Następujący fragment został opublikowany po uprzedniej konsultacji.

Cześć Rollo, na imię mam Akash i jestem wielkim fanem twoich wpisów. Są
zawsze przejrzyste, logiczne i odpowiednio zgłębiają sprawę. Odkryłem mę-
ską społeczność około pięć miesięcy temu w następstwie kolejnego rozstania
z kobietą, które spowodowane było „miękkim” zachowaniem z mojej strony.
Skończyło się na głębokim poczuciu winy, ponieważ czułem, że powinienem był
sprawić, żeby związek przetrwał, nawet pomimo braku miłości do byłej dziew-
czyny. Mam 27 lat.

Z uwagi na tematykę, którą porusza pan w swoich wpisach, byłbym bardzo


wdzięczny za radę w następujących kwestiach:

Jak najlepiej wykorzystać nieuchronnie zbliżający się powrót na uczelnię?


Jak przełamać dysonans poznawczy, który występuje w momencie, w którym
wiem, że powinienem nawiązywać relacje z kobietami, zachowując swą nieza-
leżność, a jednocześnie mam wrażenie, że czyniąc w ten sposób, będę postępo-
wał niemoralnie i krzywdził niewinne osoby?

Jeśli chciałby pan opublikować odpowiedź na forum, zamiast napisać do mnie


osobiście, nie widzę w tym najmniejszego problemu. Skierowałem do pana te
wątpliwości, gdyż jestem głęboko przekonany, że mogę liczyć na pańską roz-
ważną, przemyślaną opinię.

Pozdrawiam
Akash

Na początku chciałbym położyć nacisk na fakt, że twoja znajomość idei gło-


szonych przez społeczność ogranicza się tylko okresu do pięciu miesięcy.

61
Oduczenie się starych nawyków, które z wielką pieczołowitością były wpycha-
ne w twoją osobowość od najmłodszych lat, wymaga czasu. Jedną z najwięk-
szych przeszkód, którą faceci napotykają na drodze do osiągnięcia pozytyw-
nej męskości, stanowi błędne przekonanie, według którego ludzka osobowość
jest niezmienna.
Tłumaczenie rodzaju po prostu jestem sobą, wywodzi się z powyższego
uwarunkowania, którym trzeba się zająć w pierwszej kolejności. Najczęściej
stanowi ono wymówkę dla ego mężczyzny, który najprawdopodobniej jest
psychicznie wykończony, zdezorientowany i sfrustrowany.
Należy przyjąć raz na zawsze, że osobowość jest ostatecznie tym, czym
TY pozwolisz jej być. Nie próbuję przez to powiedzieć, że czynniki zewnętrz-
ne nie mają żadnego wpływu na charakter człowieka, wręcz przeciwnie, to
właśnie one odpowiadają za zjawiska, które skłaniają coraz większą ilość
mężczyzn do poszukiwania społeczności. Jednak wyłącznie jednostka określa
to, co jest dla niej właściwe i wyznacza granice dla własnego sumienia. Nie
jesteś z całą pewnością niezapisaną księgą, ale masz możliwość wykreślenia
fragmentów, które nie sprawiają ci satysfakcji, oraz napisania nowego, wła-
snego i lepszego rozdziału.

 Kwestia pierwsza. Jak najlepiej wykorzystać nieuchronnie zbliżający się


powrót na uczelnię?

Wszystko zależy od postawionych sobie celów. W twoim najlepszym interesie


będzie całkowite poświęcenie się własnej sprawie i osiągnięcie wszystkiego,
co skłoniło cię do powrotu na uczelnię. Przypuszczam, że wznowienie nauki
wiąże się z postawionym sobie zadaniem, jednak czy jesteś pewny, że chcesz
tego naprawdę? Pytam, ponieważ znam przykłady zdecydowanie zbyt wielu
facetów, którzy zmienili kurs swojego życia, żeby lepiej dopasować się do ko-
biety lub aby ulżyć dręczącemu strachowi przed odrzuceniem.
Takie historie miały już precedens. Znam mężczyzn, którzy zmienili
uniwersytet lub ścieżkę zawodową, aby lepiej dopasować się do dziewczyny.
Dzieje się tak zazwyczaj, gdy facet trwa w przekonaniu, że taki zabieg pomoże
mu utrzymać relację, którą boi się stracić albo gdy czuje „męską odpowie-
dzialność” do wspierania damskich ambicji, nawet jeśli miałyby grzebać jego
własne. Efektem w miażdżącej ilości przypadków jest zgorzknienie i złość na
swe przeszłe decyzje, które doprowadziły do sytuacji, w której kobieta odcho-
dzi do innego mężczyzny, niezważającego na jej ambicje.
Nie wiem, w jakim stopniu wpisujesz się w powyższy scenariusz. Celem
było zilustrowanie, dlaczego powinieneś koniecznie zmienić swoje nastawie-
nie. Tylko ty masz możliwość wyciągania konsekwencji z własnych błędów.
Proszę tylko o jedno – bądź brutalnie krytyczny wobec własnych motywacji.
Może nastał czas, żeby przemyśleć sprawę powrotu na uczelnię?

62
 Kwestia druga. Jak przełamać dysonans poznawczy, który występuje w mo-
mencie, w którym wiem, że powinienem nawiązywać relację z kobietami, za-
chowując swą niezależność, a jednocześnie mam wrażenie, że czyniąc w ten
sposób, będę postępował niemoralnie i krzywdził niewinne osoby?

Każda w miarę atrakcyjna kobieta wie, że chciałbyś pójść z nią do łóżka. To


pierwotny, biologiczny instynkt i, szczerze mówiąc, nie ma tym nic złego. Nie-
którzy wyznawcy Islamu mogą nawet wziąć na określony czas tymczasową
żonę, jako dodatek do swojej normalnej współmałżonki, tak długo, jak potra-
fią zapewnić tej drugiej utrzymanie. Niektórzy Mormoni otwarcie praktykują
poligamię w podobny sposób. Istnieją mężczyźni, którzy żenią się i rozwodzą
kilka razy – nazywam to miękką poligamią.
Wszystkie te praktyki są uważane, w różnym stopniu, za moralne. Dy-
sonans poznawczy pojawia się wtedy, gdy motyw działania jest sprzeczny
z przyjętą postawą noszącą stygmaty psychologiczno-społeczne. Wybacz mi
słowa „za milion dolarów”, ale twoje poczucie winy i opór przed radością pły-
nącą z randkowania są wynikiem bardzo efektywnego oddziaływania norm
społecznych, których ukrytym celem jest powściągnięcie wszelkich męskich,
naturalnych odruchów.
Rozpoznanie tego faktu stanowi pierwszy krok do postępu. Jako męż-
czyźni posiadamy naturalne pragnienie dostępu do niczym nieograniczonej
seksualności z kobietami posiadającymi jak najlepsze atrybuty fizyczne. Czy
zastanawiałeś się kiedyś, dlaczego pornografia stanowi jeden z elementów
historii cywilizacji? To właśnie ona symuluje ten dostęp. Na tym polega ele-
mentarna zasada naszej seksualności. Podświadomie rozumieją to zarówno
mężczyźni, jak i kobiety. Żadna siła czy oddziaływanie społecznie nie przy-
ćmi bodźców, które zaszczepił w nas Bóg i które potwierdziła ewolucja. Co
prawda normy społeczne zrobiły „dobrą robotę” i ograniczyły znacząco mę-
ską żądzę, ale nigdy nie będą w stanie zadeptać jej w całości, gdyż to właśnie
pożądanie jest kluczowe, aby zapewnić ciągłość gatunku.
Nie zamierzam podważać słuszności celów stojących za ideą absolutnej
monogamii. Nie istnieje metoda, która lepiej sprawdza się przy zakładaniu
rodziny i wychowywaniu chłopców na prawdziwych mężczyzn oraz dziew-
czynek na szczęśliwe, tryskające witalnością kobiety. Tylko małżeństwo oboj-
ga płci, składające się z dwóch osób, gwarantuje szczęśliwą rodzinę.
Czuję się zobowiązany, żeby poddać pod wątpliwość teorię, według
której na tożsamość płciową składają się wyłącznie nabyte zachowania, co
próbują wmówić nam media głównego nurtu. Istnieje zbyt wiele dowodów
biologicznych i różnic psychicznych, objawiających się różnym zachowaniem
obu płci, żeby przyjąć ten fałsz za fakt. Bardzo ważne jest więc, aby uczyć
dzieci, które przecież kiedyś dojrzeją, doceniania i pielęgnowania własnych
męskich i kobiecych cech.
Różnice płciowe miały w swoim założeniu dopełniać się, a nie wchodzić

63
ze sobą w konflikt. Nigdy natomiast nie poparłbym niewierności bazującej
wyłącznie na zasadzie, że stanowi ona korzyść dla osoby, która się jej dopusz-
cza. Problem zaczyna narastać, gdy zdrowy monogamiczny związek zaczyna
obrastać mgłą infantylności, emocjonalności i płytkiego romantyzmu, która
skutkuje tylko niespełnionymi oczekiwaniami. Niezbędne jest, aby mężczy-
zna kultywował w sobie podejście, według którego to on stanowi nagrodę.
Przyjmując to założenie facet, zgodnie z własnym interesem, posze-
rza opcje wyboru partnerki, zanim przyjmie monogamiczne zobowiązanie.
Innymi słowy, jeśli mężczyzna decyduje się zrezygnować z możliwości po-
dążania za głosem własnego imperatywu biologicznego, którym jest pra-
gnienie posiadania nieograniczonego dostępu do kobiecej seksualności, to,
z logicznego punktu widzenia, powinien wybrać najlepszego partnera spo-
śród jak największego grona kobiet. Istnieją jednak dwie negatywne strony
tego rozwiązania.
Po pierwsze, zdolność mężczyzny do stworzenia odpowiednio dużego
wachlarza opcji jest ograniczona przez warunki osobiste. W wieku 37 lat fa-
cet zazwyczaj będzie lepiej ustawiony i dojrzalszy niż w wieku 27 lat. Teore-
tycznie w perspektywie długoterminowej będziesz atrakcyjniejszy.
Po drugie, wartość kobiet spada wraz z ich wiekiem, co oznacza, że
nie masz gwarancji, że piękna łania, która wychodzi za mąż w latach swojej
młodości, pozostanie taką w wieku 37 lat. Właściwie szansa na to jest bar-
dzo mała. Wszystko to składa się na wniosek, że odpowiedni wybór partnera
do stałego pożycia jest krytycznie ważny i dlatego wymaga jak najszerszego
spektrum dostępnych opcji.
Dla mężczyzn odpowiedni wybór partnerki na stałe jest dosłownie
kwestią życia i śmierci. Oczywiste jest więc, że facet powinien skorzystać
z dłuższego okresu poszukiwania i odkrywania, aby uzyskać dostęp do jak
największej ilości alternatyw. Czas ten powinien również służyć wzmożone-
mu rozwojowi własnej osoby, zanim podejmie się tak ważne zobowiązanie.
Dokładnie na tej skale rozbija swój statek większość mężczyzn. Wdra-
żają oni w życie schemat tej jedynej z jego wszystkimi implikacjami, co sta-
nowi, eufemistycznie mówiąc, kiepską realizację postulatu bycia odpowie-
dzialnym. Nie zważa się bowiem na takie aspekty jak poziom dojrzałości
czy sukcesu osobistego, nie tylko w ujęciu finansowym. Najsmutniejsi faceci,
godni pożałowania głupcy dają się nabrać na wczesne małżeństwo i starze-
ją się, zupełnie nie rozumiejąc, że mieli większy potencjał, który kompletnie
zmarnowali. Takiej niegospodarności można uniknąć jedynie poprzez zbie-
ranie doświadczenia, które niesie ze sobą odpowiednią naukę. Prawdziwie
silny mężczyzna strzeże jak oczka w głowie swoich najcenniejszych zasobów,
czyli niezależności i manewrowości. Innymi słowy, pilnuje swoich alternatyw
i możliwości do swobodnego z nich korzystania.
Realna władza nie polega na kontrolowaniu innych, a na możliwości
kierowania torami własnego życia. Zobowiązanie się wobec czegokolwiek

64
z a w s z e ogranicza tę moc. Kiedy przejdziesz przez jedne drzwi, setki in-
nych zamyka się za twoimi plecami. Możesz robić, co chcesz, no nie? Prze-
cież wystarczy jedno słowo, aby rzucić pracę, rozwieść się, zmienić szkołę.
Można wymieniać w nieskończoność. Jak wielu znasz mężczyzn, którzy są
tymi, kim chcieli zostać – niezależnie od trosk o wpływ własnego postępo-
wania na dziewczynę, żonę, dzieci czy rodziców? Dla porównania zadaj so-
bie pytanie – ilu znasz facetów z rodziną, którzy wiernie wykonują zawód
bez perspektyw, wysysający z nich siły witalne, ponieważ wciąż wydaje im
się to lepszą perspektywą niż konsekwencje jego utraty? Czy taki gość może
swobodnie odejść? Jasne, ale nie bez wpływu na swoją rodzinę czy zwią-
zek. Zatem w jakim miejscu stawia to twoją osobę? Masz możliwość obrania
dwóch szlaków.
Możesz zbadać swoje możliwości poprzez umawianie się z dziewczy-
nami, wchodząc w relacje seksualne wyłącznie wtedy, gdy będziesz miał
możliwość utrzymania niezależności. Odstaw na bok wszelkie oczekiwania,
które zostały ci narzucone przez konwencje społeczne i, poznając perspekty-
wy, jednocześnie polepszaj własne warunki bytowe. Dojrzały związek z jedną
kobietą i tak pojawi się w pewnym momencie twojego życia.
Druga droga umożliwia pozostanie przy wyznawanej doktrynie mo-
ralnej, decyzja taka nie niesie ze sobą żadnego wstydu. Masz wtedy prawo
randkować, poznawać własne możliwości i dążyć do osiągnięcia perfekcji.
Miej jednak na względzie, że w pewien sposób spłycasz swoje doświadczenie.
Nie potępiam takiego wyboru, aczkolwiek wiem, że zdecydowana mniejszość
religijnych mężczyzn ma umiejętność do obiektywnego przeanalizowania
swojej decyzji dotyczącej związania się z kobietą. Faceci tacy mają skłonność
do ignorowania nawet najbardziej rażących wad charakteru, gorączkowo
próbując sfinalizować sprawy i przejść do konkretów. Lepiej zastanowić się
dwa razy, zanim podejmie się pochopną decyzję, która może mieć negatywny
wpływ na resztę życia.
Nie wiem, czy twoje wątpliwości wynikały z kwestii religijnych, czy
utartych społecznie schematów, ale czyż to nie interesujące, że obydwa aspek-
ty są tak blisko ze sobą powiązane? Znam wielu „pobożnych ateistów”, którzy
ciągle tkwią w błędnym przekonaniu na temat tej jedynej kobiety, bratniej du-
szyczki. Kiedy tłumaczę, że zasilane portalami randkowymi fantazje na temat
bratniej duszy stanowią kompletną bzdurę, której niszczący wpływ zalewa
całe społeczeństwa, ludzie na mnie patrzą, jakbym zaprzeczał istnieniu Boga.
Mimo wszystko, jakiekolwiek masz pobudki, płeć piękna powinna sta-
nowić miły dodatek do męskiego życia, nigdy jego główny cel. Kiedy zaczniesz
żyć dla kobiety, stajesz się kobietą. Nigdy nie próbuj już poświęcać własnej
tożsamości, żeby otrzymać w zamian stale zmieniającą się akceptację. To ty
musisz być nagrodą – zawsze – nie tylko wtedy, gdy jesteś sam. Właściwie
diabelnie ważne jest, abyś utrzymał swój status w stałej relacji. Sugeruję, abyś
nawet nie rozważał możliwości wejścia w monogamiczny związek, zanim

65
nie ustabilizujesz swojej kariery i przynajmniej na dwa lata po ukończeniu
uczelni. Spotykaj się z dziewczynami, postępuj dowolnie, ale nie zobowiązuj
się wobec jednej z nich. Ślubuj natomiast własnej osobie. Zdecyduj, że nie
pozwolisz sobie, aby emocje lub postawione oczekiwania dyktowały twoją
przyszłość i sposób osiągania celów. Nazywam to mianem oświeconego dzia-
łania zgodnego z własnym interesem.

Teza IV Cel – monogamia

Za każdym razem, gdy facet niezaznajomiony z teorią talerzy czyta ją po raz


pierwszy, jego typową reakcją jest odrzucenie jej założeń, gdyż kłócą się one
z jego głównym celem, czyli monogamią. Należy zrozumieć, że teoria za-
wsze pozostanie twardym orzechem do zgryzienia, nie tylko dla faceta wciąż
podłączonego do kobiecego Matrixu, ale też dla gościa, który nie ma proble-
mu z kobietami. Typowe u mężczyzn podejście, które zakłada monogamię
za główny cel, jest na służbie żeńskiego imperatywu oraz ma swoje źródło
w naszym naturalnym pragnieniu poczucia bezpieczeństwa. Z tego względu
czynność nawet w najmniejszym stopniu przypominająca obracanie talerzy
wydaje się sprzeczna ze zdrowym rozsądkiem.
Żeński imperatyw dosłownie tłucze do męskich głów, że związek z jedną
kobietą jest lekarstwem na samotność, kreuje odpowiedzialność oraz gwa-
rantuje ciągły dostęp do seksu. Oprócz tego zewsząd słychać zapewnienia,
według których takie postępowanie jest słuszne i leży w najlepszym intere-
sie mężczyzn. W następstwie dochodzi do sytuacji, w której facet myśli, że
powinien rozwijać i pielęgnować głupkowate postawy, które zgodnie z tym,
co zostało mu wmówione, doprowadzą go do upragnionej monogamii (czyli
szczytu ambicji).
Dlatego, kiedy mężczyzna czyta zasadę, która polega na byciu niezależ-
nym od kobiety, odczuwa sprzeczność ze swoim dotychczasowym wyobraże-
niem o szczęściu, nawet jeśli reguła zostanie przedstawiona w sposób racjonal-
ny, a nie emocjonalny, tak jak czyni to żeński imperatyw. Sam pomysł, że facet
mógłby czuć się lepiej w okolicznościach, w których miałby dostęp do szersze-
go spektrum możliwości i mógł jednocześnie rozgrywać je w sposób logistycz-
ny, wydaje się nie z tego świata. Jako kontrargument gość podaje wymówki,
które rzekomo uzasadniają niemożność zastosowania teorii w praktyce.

66
Logistyka

Nie mogę obracać talerzami, ponieważ mam zbyt mało czasu, jedna dziewczy-
na może szybko dowiedzieć się o drugiej etc.

Jeśli naprawdę obracasz talerzami w sposób zdrowy, uczciwy, niezależny po-


wyższe nie powinno stanowić problemu. Istnieją mężczyźni, którzy mają bar-
dzo mało czasu, a mimo to dają sobie radę z czterema czy pięcioma różnymi
kobietami na raz, bez poświęcania czasu na pracę i odpoczynek. Nie sugeruję,
że powinieneś obrać tę trasę ot tak, gdyż mistrzowie podrywu w większości
polegają na nieuczciwości w kwestii własnej niezależności. Jednak przyczyna,
która leży u podstaw ich umiejętnego zarządzania, wynika z perfekcyjnego
opanowania techniki obracania talerzami, które po jakimś czasie zaczynają
same inicjować ruch. Większość niewtajemniczonych samców beta popełnia
błąd, chcąc za wszelką cenę w pełni zaangażować się w relację z każdą dziew-
czyną, żeby zminimalizować ryzyko jej utraty.
Ponadto właśnie na tym polega myślenie w kategoriach tej jedynej.
Występuje strach przed upuszczeniem talerza z powodu bycia nieprzyzwy-
czajonym do możliwości jego posiadania. Patrząc z innej perspektywy, jest
to również dowód na przyjęcie mentalności niedoboru, którą wywołało po-
stawienie sobie za główny cel monogamii. Teoria wymaga od aplikantów
bycia nieustraszonymi i beztroskimi. Kiedy mężczyzna praktykuje teorię,
kobiety powinny same go wzywać. Ty jesteś n a g r o d ą , księciem z bajki, któ-
rego czas ma swoją wartość i o który trzeba zabiegać. Ty musisz być obiek-
tem kobiecego pożądania.
To powiedziawszy, musisz pamiętać, że należy podejmować ciągłe wy-
siłki, spotykać kobiety i utrzymywać ich zainteresowanie, obierając przy tym
podejście, że jeśli jeden talerz spadnie, to możesz bez trudu podjąć inną opcję.

Typ osobowości

Po prostu jestem inny. Nie chcę być postrzegany za gracza, nigdy nie zrobiłbym
czegoś takiego żadnej kobiecie. Jak można kimś takim być?

Ta wymówka jest powszechna i nie ogranicza się wyłącznie do głupków. Ist-


nieje pełno pewnych siebie, pozytywnie męskich facetów, którym wydaje się,
że są winni kobiecie możliwość ustanowienia własnej ramy w związku i zre-
zygnowania z niepewności rywalizacyjnej.
Gracze są osobami nieszczerymi, nie kręcą talerzy, ponieważ starają
się obracać każdy z osobna. W sposób oczywisty nie można pisać osobnej
historii z każdą osobną kobietą, żyjąc w strachu, że wszystkie dowiedzą się
o sobie nawzajem. Jest to bezcelowe. Mężczyzna obracający talerze nie musi
kombinować, bo nigdy nie przewiduje wyłączności z kobietą, która albo to

67
zaakceptuje, albo nie jest brana pod uwagę. Jeśli postąpisz w sposób szcze-
ry, jednak niebezpośredni, nie zostaniesz odebrany jako gracz, a jako osoba
wartościowa, o której względy należy zabiegać. Cytat: Kobiety wolą być ko-
lejną partnerką wartościowego mężczyzny, niż związać się z wierną ofiarą
losu, pięknie podsumowuje relację teorii talerzy do monogamii stanowiącej
cel nadrzędny.
Mężczyźni zupełnie nie doceniają siły oddziaływania niepewności rywa-
lizacyjnej na płeć żeńską. A przecież, tak jak zaraz to przedstawię, kobiety są
z natury wyznawcami teorii – uczy się je od najmłodszych lat, jak radzić so-
bie z płynącym z różnych źródeł zainteresowaniem seksualnym. Dziewczyny
dowiadują się po prostu, jak balansować pomiędzy komunikacją pośrednią
a niepewnością przy obracaniu własnych talerzy.
Niepewność w kobietach jest dobra dla mężczyzn. Nawet kiedy facet
nie czyni najmniejszego wysiłku, żeby z tej karty skorzystać, lub nawet nie
rozważa jej przydatności, to niepokój w kobietach zawsze jest obecny. Każda
codzienna czynność, której dokonuje dziewczyna, ubarwiona jest kolorami
niepewności rywalizacyjnej. Makijaż, ubiór, buty, pośrednia komunikacja,
konwenanse społeczne, porównywanie i ocenianie pretendentów oraz upew-
nianie się, że tego przystojniaczka nie zdobędzie koleżanka. Wszystko to,
i wiele więcej, wywodzi się z potrzeby osiągnięcia bezpieczeństwa, które ma
zapewnić najlepszy możliwy facet.
Kobieca niepewność jest analogiczna do znamiennego męskiego stra-
chu przed odrzuceniem oraz niezliczonych wymówek i buforów. Zapamię-
taj, że monogamia jest podyktowana względami kobiecego imperatywu. Jest
to umowa społeczna, której kobiety tak bardzo potrzebują, żeby zdławić
ciągłe pragnienie bezpieczeństwa na tym przepełnionym chaosem świecie.
Nieważne czy jesteś przysporzony do postrzegana hipergamii za główny cel,
czy próbujesz wyłamać się z tego schematu – zrozum, że jest to po prostu
narzędzie imperatywu.
Podkreślam raz jeszcze, nie zamierzam umniejszać ogólnym zaletom
monogamii. Pragnę tylko uświadomić mężczyzn, jaką drogę przeszła ta idea,
aby stać się naszym nadrzędnym celem. Faceci, którzy toczą wewnętrzną po-
tyczkę, tak naprawdę stają twarzą w twarz wobec fundamentalnej zmiany,
która może położyć kres ich dotychczasowemu żeńskiemu uwarunkowaniu.

Teza V Kobieca gra

Czyli w co grają kobiety.

Często wspominałem, że kobiety w sposób naturalny korzystają z teorii tale-


rzy, jednak nie rozwinąłem tej myśli w sposób dostateczny. Oczywiste jest to,
że nie podzielam poglądu, według którego kobieta będzie sypiała lub chciała

68
utrzymywać relację seksualną wyłącznie z jednym facetem w danym czasie.
Mógłbym mnożyć przykłady, jednak wydaje mi się, że własna obserwacja
żeńskich zachowań potwierdzi to zjawisko. Zgadzam się z przekonaniem,
zgodnie z którym płeć piękna jest predestynowana i społecznie zachęcana do
zawiązywania związków monogamicznych, lecz kobiece słowa rzadko mają
pokrycie w ich zachowaniu. Seksualność jest pierwszym i najlepszym atutem
w rękach kobiet, o którym wiedzą nawet najmniej atrakcyjne dziewczyny,
zarzucające swoim siostrom nadużywanie kobiecych wdzięków.
Zasadniczo podstawowym celem kobiet jest odnalezienie bezpieczeń-
stwa. Należy mieć to na względzie, rozważając damską dwulicowość i plura-
listyczne metody seksualne. W tym miejscu wyjaśnię i zakwestionuję metody,
którymi posługuje się płeć piękna.
Pośród facetów występuje wyraźne niezrozumienie. Z jednej strony ko-
bieta unika jak ognia opinii zdziry, gdyż wpływa to na jej własną samoocenę
i szacunek otoczenia, a z drugiej strony pieprzy się z kilkoma facetami naraz.
Jednak nie bierze się to znikąd, dziewczyna czuje zarówno biologiczną, jak
i psychologiczną żądzę doświadczenia jak najszerszego spektrum mężczyzn,
aby móc wybrać najlepiej zapewniającego bezpieczeństwo i utrzymanie. Z ra-
cji tego, aby kobieta mogła przełożyć swe pragnienia na rzeczywistość, musi
uprawiać obliczoną na rezultat hipokryzję, która dodatkowo jest wzmocniona
przez społeczeństwo. Co ciekawe, takie podwójne standardy są także akcepto-
wane przez niektórych mężczyzn, zazwyczaj tych pozbawionych alternatyw
seksualnych, którzy chcą utrzymać partnerkę, lub facetów uwarunkowanych
do postrzegania dwulicowości za coś normalnego.

Swobodne obracanie talerzami przez kobiety jest społecznie akceptowalne.

Czyż nie brzmi to skandalicznie? Co prawda kobieta ryzykuje swoją opinią,


gdy zbyt otwarcie demonstruje swoje praktyki seksualne (co i tak można pod-
dać pod wątpliwość w dzisiejszych czasach), lecz względnie atrakcyjne dziew-
czyny mają do swojej dyspozycji cały wachlarz mężczyzn, z którego mogą
zamawiać w dowolnym czasie – pozycjami w karcie są tak zwani orbiterzy.
Orbiterzy zapewniają kobiecie ciągłą uwagę, a ich wzajemną relację
można skwitować następującym zdaniem: Może kiedyś... Nie ma znaczenia,
który facet zostanie wybrany z menu w danym czasie, istotny jest fakt, że
kobieta ma pięciu lub sześciu zabiegających o nią mężczyzn, co skutecznie
zasila jej ego i zapewnia status społeczny. Dzięki temu dziewczyna nie czuje
strachu przed upuszczeniem jednego krążka pod byle pretekstem, gdy dwóch
lub trzech (albo dwudziestu na Facebooku) facetów stoi na baczność, oczeku-
jąc swojej szansy w kolejce, mając gotowe usprawiedliwienia dla jej postępo-
wania.
Co więcej, omawiane zjawisko jest umacniane przez postępujące
w ten sam sposób kobiety oraz normy społeczne, które usprawiedliwiają

69
te zachowania. Niewypowiedziany żeński przywilej brzmi: Kobieta zawsze
może zmienić zdanie. Ta prerogatywa stanowi potężne narzędzie w rękach
płci żeńskiej. Jeśli dziewczyna postanowi, że nie ma zamiaru nawiązywać
relacji seksualnych, to znaczy, że została do tego zmuszona, nawet jeśli doj-
dzie do takiego wniosku po stosunku. Zatem albo jakiś palant przymusił ją
fizycznie lub emocjonalnie, albo wydawało jej się, że chciała, ale później się
rozmyśliła. Bez względu na rodzaj sytuacji, społeczeństwo z reguły bierze
stronę „poszkodowanej, słabszej płci” ze względu na sympatię lub empatię,
a mężczyzna? Cóż, po prostu ślepo szedł za czystym pożądaniem.
W każdym razie żeńska prerogatywa jest wspierana społecznie. Bardzo
istotne, żeby zrozumieć to w tym miejscu, ponieważ nawet moje, męskie mo-
tywy stają się lekko podejrzane. Zjawisko jest osadzone w naszej świadomości
do tego stopnia, że poddając je krytyce, ryzykuje się ostracyzmem. Jednak
należy również mieć na względzie, że dla większości dziewczyn obracanie
talerzy jest zachowaniem nieświadomym. W zasadzie pokuszę się o stwier-
dzenie, że ze względu na powszechność tego zjawiska kobiety podświadomie
skłaniają się do określonych zachowań. Jest to doskonały przykład I Prawa
władzy: Kiedy masz władzę, zawsze udawaj, że jej nie masz.

Wolna ręka

Mając na uwadze, że powyższe dwulicowe zachowania będą kobietom zwy-


kle puszczane płazem pod auspicjami poparcia społecznego, płeć żeńska do-
staje wolną rękę w kwestii praktykowania damskiej odmiany teorii talerzy.
Ten rodzaj teorii wykracza jednak poza sprawy cielesne.
Zapamiętaj – atencja jest walutą w krainie żeńskiego półświatka. Zdol-
ność skupiania uwagi determinuje samoocenę, status, selektywność seksu-
alną i wiele innych aspektów kobiecego życia. Obracanie talerzy wykracza
więc poza perspektywy jednego wieczoru. Nawet jeśli dziewczyna w ogóle
nie planuje zwieńczenia relacji z mężczyzną, to jego starania ciągle mają dla
niej znaczenie. W ten sposób zostaje zaspokojona potrzeba poczucia długo-
falowego bezpieczeństwa, którą tłoczy się w kobiece umysły. Tak wyglądają
podstawy psychologiczne hipergamii.
W tym miejscu należy zebrać wszystkie informacje i połączyć je z na-
turalnym żeńskim językiem, czyli skrytą komunikacją, żeby dojść do wnio-
sku, że kobieta będzie chciała nawiązywać relacje seksualne tylko z jednym
facetem na raz. Takie wnioski trzymają faceta w pewien sposób na wodzy.
Skoro gość wierzy, że dziewczyna odda mu się wyłącznie w komfortowych
warunkach animowanych przez związek, to tym samym wolno jej swobodnie
obracać talerze, czyli w zasadzie rozważać możliwości i do woli kosztować
tego, co podpowiada jej hipergamia w danym czasie.
Jeśli marchewka jest wystarczająco smakowita, nasz „osiołek” będzie
cierpliwie ciągnął wóz, dopóki nie pojawi się inny, lepszy model. W każdym

70
razie facet trwa w letargu. Jeśli mógłby ujrzeć prawdziwą twarz społecznych
i psychologicznych krętactw, to nigdy nie podjąłby się ciągnięcia za sobą fur-
manki. Z tego względu najlepszą sytuacją dla kobiet jest ta, w której męż-
czyzna jest przekonany, że związek jest wymagany, aby skonsumować re-
lację, nawet jeśli zachowanie płci pięknej jawnie się z tym poglądem kłóci.

Wojny talerzy

Na koniec dodam, że omawiane zjawisko stanowi bardzo efektywną społecz-


nie broń w siostrobójczej walce. Niepewność wynikająca z rywalizacji jest
atutem w rękach mężczyzn dlatego, że panny tak ochoczo wykorzystują ją
przeciwko sobie. Stąd oplucie innej określeniem „dziwka” jest odpowiedzią
na jawne pogwałcenie konwenansu. Można to wytłumaczyć w ten sposób:
Zgodnie z regułami kobieta potrzebuje związku przed seksem, a oto proszę –
buntowniczka! Nigdy nie będzie zasługiwać na relację z żadnym facetem, ponie-
waż nie potrafi grać zgodnie z zasadami. Taka kobieta jest zdyskwalifikowana
w męskich oczach, a przynajmniej w głowie oskarżającej rywalki. Redukuje
to zagrożenie na polu żeńskich zmagań, pozbawiając dziewczynę uwagi ze
strony mężczyzn, co przekłada się na jej status i samoocenę.
Faceci myślą, że takie potyczki są nieistotne, lecz jest to prawdziwa woj-
na domowa w obrębie jednej płci. Pomyśl, ile razy znalazłeś się w sytuacji,
w której nieznana, bardzo atrakcyjna kobieta została obrzucona epitetami
w twoim towarzystwie tylko i wyłącznie ze względu na wygląd?

Musi być strasznie puszczalska, skoro tak wygląda.

Tak, mówią to te same kobiety, które strofują mężczyzn za ocenianie na pod-


stawie kryteriów wyglądu. Tak manifestuje się żeńska niepewność rywaliza-
cyjna. Poproś dziewczynę, aby wymieniła najbardziej atrakcyjną aktorkę.
Stawiam, że będzie to artystka, która przedstawia najmniejsze zagrożenie
i o której zdrowy facet w ogóle by nie pomyślał.
Panowie, z przyjemnością oznajmiam, że kobiety będą się pieprzyć. Być
może nie z tobą, nie ze mną, ale z kimś na pewno. Dziewczyna oddająca się
przystojniakowi pięć minut po zawiązaniu znajomości na festiwalu kolorów
podczas długiego wiosennego weekendu chce, żebyś uwierzył, że jest w stanie
sypiać tylko z jednym mężczyzną i wyłącznie po ustanowieniu relacji. Każda
kobieta potrafi być zmysłowa, musisz być po prostu właściwym facetem, we
właściwym czasie.

Teza VI Rzadkość i obfitość

Teoria talerzy powinna służyć twojej, a nie kobiecej sprawie. Być może brzmi

71
to brutalnie, ale ta metoda ma zwiększyć twoją wartość rynkową na dwóch
poziomach. Pierwszy, zewnętrzny – będąc niezależny i szczery w swoim dzia-
łaniu, komunikujesz obracanym dziewczynom, że to ty trzymasz wodze. Po-
szedłem na tyle daleko, że doradzam mężczyznom wzniecać to wrażenie i nie
odbierać niezapowiedzianych telefonów od piątku do niedzielnego popołu-
dnia, nawet jeśli nie mają zaplanowanego czasu.
Wrażenie, że o twoją uwagę należy zabiegać, rośnie z czasem. Męż-
czyźni mają tendencję do zbyt zapalczywego umawiania się z dziewczy-
nami, a tym samym ich zaloty stają się bezwartościowe i poziom zainte-
resowania spada. Nic nie służy facetowi lepiej niż trzy lub cztery kobiety
zabiegające o jego względy, działające pod subtelnym wpływem niepewno-
ści rywalizacyjnej. Nie zrozum mnie źle, to prawdziwa sztuka, z którą dziew-
czyny są świetnie zaznajomione w ramach własnych, wewnętrznych poty-
czek. Kobiety są urodzonymi teoretykami, po prostu korzystają ze swoich
wdzięków, żeby ułożyć swe talerze w szeregu.
Na kolejnym, wewnętrznym poziomie teoria talerzy ma służyć tylko
i wyłącznie męskiej indywidualnej korzyści. Dużo łatwiej mieć coś gdzieś,
jeśli naprawdę tak jest. O wiele lżej zadawać się z dziewczynami, kiedy przy-
bierzesz postawę obojętności płynącą z podświadomej wiedzy, że co naj-
mniej trzy inne docenią twoje zainteresowanie, gdy jedna z nich zacznie
z tobą pogrywać.
Faceci oblewają większość shit testów rzucanych im pod nogi przez
kobiety, ponieważ podświadomie wykazują zdecydowanie zbyt duże zain-
teresowanie jedną z nich. Zasadniczo dziewczyna testuje, żeby ustalić jeden
lub kilka następujących czynników:

 Pewność siebie – przede wszystkim.


 Posiadane alternatywy – czy gość leci na mnie, ponieważ jestem wyjątko-
wa, czy dlatego, że jestem jedyną alternatywą?
 Bezpieczeństwo – czy facet jest w stanie zapewnić mi oraz mojemu po-
tomstwu długotrwałe i bezpieczne pożycie?

Stosując teorię talerzy, twoje nastawienie będzie takie, a przynajmniej po-


winno być, że zaliczysz większość shit testów skierowanych w twoją stronę.
Oczywiście skuteczność wzrasta wraz z praktyką.
Myślenie w kategoriach obfitości jest kamieniem węgielnym teorii
talerzy. Dużo zostało napisane na temat podejścia do kobiet, ale również
i życia z perspektywy obfitości. Ludzie często popełniają błąd, zakładając,
że posiadanie szerokiej gamy możliwości obniża notowania osoby. Choć do
pewnego stopnia jest to prawdą, to spektrum alternatyw umożliwia lepsze
zrozumienie, która kobieta jest pospolita, a która przedstawia wyższą wartość.
Słuchaj Rollo. Jestem na tyle zajęty, że nie mam wyboru, muszę dziewczy-
ny ignorować i przekładać spotkania. Kobiety w jakiś sposób wyczuwają moje

72
podejście i próbują się ze mną umówić, a weekendy mam zapchane. Boje się, że
stworzę wariatki. W którym momencie należy przestać? To chyba najlepszy
„problem”, jaki może mieć facet. Udało ci się skutecznie zmienić scenariusz
i znajdujesz się w momencie, w którym postępujesz instynktownie i to dziew-
czyny zabiegają o twoją uwagę. Podświadomie wytwarzasz wartość, wznieca-
jąc wrażenie rzadkości.
W którym momencie masz przestać? Ile masz lat? Jeżeli poniżej trzy-
dziestu, piłka jest ciągle w grze. Jeśli powyżej – graj dalej, ale daj sobie ochło-
nąć co jakiś czas – mężczyzna powinien rozważać monogamię dopiero po
doświadczeniu okresu obfitości. Jeżeli kobiety zasypują twoje weekendy,
rozważ poświęcenie czwartkowego wieczoru sprawdzonej dziewczynie, a ko-
niec tygodnia zarezerwuj na inne okazje.
Ponadto nie bój się wyczyścić swojego terminarza, żeby spotkać się ze
znajomymi lub rozwijać własne zainteresowania. Zapamiętaj – rzadkość, któ-
rą prezentujesz, podnosi twoją wartość. Zbyt wielu facetów trwa w przekona-
niu, że obracanie talerzami jest czymś wymagającym ciągłego wysiłku, a tak
nie jest. W rzeczywistości równomierne poświęcanie uwagi różnym talerzom
przybliża do poprzestania na jednym lub dwóch.
Nie musisz ciągle obracać swoich talerzy. Jeżeli postępujesz właściwie,
same będą się kręcić, bez twojego udziału. Niepokój płynie ze świadomości,
że jeśli nie poświęcisz wystarczającej uwagi jednej dziewczynie, to straci
ona zainteresowanie. Faktycznie, czasami ma to miejsce, wtedy będziesz
musiał być na to gotowy. Zaakceptuj fakt, że niektóre talerze muszą się roz-
bić, żeby można było obracać inne, nie ma w tym nic złego. Przecież rzad-
kość, jaką reprezentujesz, wytworzy wartość i tajemniczość, a są to cechy,
które pociągają kobiety.
Teoria talerzy może oczywiście prowadzić do długotrwałego związku,
ale bardzo istotne jest, by stosować ją na tyle długo i efektywnie, żeby mężczy-
zna mógł określić, kim jest dla niego wartościowa kobieta i jak ją rozpoznać.
Wielu niewtajemniczonych facetów będzie korzystało z gry do momentu, aż
znajdą swoją „księżniczkę”, z którą stworzą wyniszczający związek. Wszystko
dlatego, że taka dziewczyna zazwyczaj bywa archetypem młodzieńczej fanta-
zji, a związek nie ma swoich podstaw w dojrzałym zrozumieniu cech warto-
ściowej kobiety. Wszystko przez brak gruntownego doświadczenia.
Obracaj talerze tak długo, jak to możliwe, ponieważ z momentem,
w którym nawiążesz długotrwałą relację, nawet w przypadku bezbłędnej gry,
utracisz korzyści płynące z niepewności rywalizacyjnej, które czyniły twoją
uwagę czymś wartościowym. W związku wszystkie twoje talerze roztrzasku-
ją się o posadzkę, więc twoja wybranka może rozsiąść się wygodnie. Z tego
powodu większość mężczyzn rozczarowuje się, gdy ich słodka dziewczyna,
która dawała im niezapomniane noce, staje się wycofana seksualnie po paru
miesiącach od utrwalenia relacji. Niepewność znika, więc częstotliwość i ja-
kość seksu nie muszą dłużej być orężem. Nie wykluczam, że istnieją metody,

73
które wzniecają niepewność w stałym związku, ale, w porównaniu do sytuacji
poza relacją, rama nie będzie kwestionowana, skoro zarówno ty, jak i two-
ja wybranka wiecie, że to ona jest jedynym źródłem zaspokojenia. Będąc
w związku, po prostu nie da się obracać talerzy.

74
Rollo Tomassi
Mężczyzna racjonalny

3
PODŁĄCZONY
/11
Kobiety mają kolegów i koleżanki.
Jeśli z nią nie sypiasz, jesteś jej koleżanką.

75
Typowy sfrustrowany głupek

W społeczności zrodziła się konieczność wypracowania lepszej terminolo-


gii. Jedną z głównych przeszkód uniemożliwiających przeciętnemu facetowi
odcięcie się od swoich uwarunkowań interpretacyjnych w relacjach mię-
dzypłciowych jest zaakceptowanie prawdziwego znaczenia pojęć, których
używamy potocznie. Gdzieś w sieci na pewno istnieje słowniczek wspól-
nych akronimów stosowanych w manosferze. Co ciekawe, część z tych pojęć
przedostała się do mainstreamu i widzę, że nawet „rzetelni” dziennikarze
internetowi dość regularnie posługują się takimi terminami jak stały związek
(LTR) czy przelotna przygoda (ONS1), co oznacza, że w pewnym stopniu są
powszechnie rozumiane.
Powodem, dla którego ta nowomowa stanowi przeszkodę w oderwaniu
się od Matrixu dla wielu podłączonych facetów, jest przekonanie, że tworzy
ona przejaw młodzieńczości niczym domek na drzewie dla małych chłopców.
Z mojego punktu widzenia porównanie zasymilowanego kulturowo, kobie-
cego paradygmatu społecznego do centralnej fabuły filmów Matrix w rzeczy
samej wydaje się trochę głupie. Jest to jednak trafna analogia i użyteczna ale-
goria, jeśli rozumiesz pojęcia, które się za tym kryją. Dla faceta, który dopiero
zaczyna je rozumieć, który całe życie był uwikłany w zasady narzucone przez
społeczeństwo matriarchalne, nie wydaje się to być tak oczywiste. Tak jak
można się było tego spodziewać, kobiety zaangażowane w te same procesy
socjalizacji traktują tę terminologię podobnie jak mali chłopcy, którzy zaszyli
się w swoim domku na drzewie, rzucając kamieniami w znajdujące się na
dole dziewczęta. Jednakże tak samo jak w przypadku każdej nowej rozwija-
jącej się nauki, sztuki czy technologii zawsze istnieje konieczność ponownego
skodyfikowania pojęć abstrakcyjnych. Ponieważ brakuje nam lepszych termi-
nów, zmuszeni jesteśmy do tworzenia nowych, które umożliwią definiowanie
kolejnych koncepcji.
Termin „AFC” – dosłownie „typowy sfrustrowany głupek” – został stwo-
rzony prawie dziesięć lat temu piórem użytkownika Mystery. Przez wiele lat
podlegał licznym modyfikacjom, stając się niemal synonimem terminu „beta”.
W rzeczywistości, choć często go stosuję, rzadko spotykam się z terminem „AFC”
na blogach PUA czy forach lub portalach męskiej społeczności. Niezależnie od
terminologii pojęcie to dobitnie oddaje swoją istotę. Większość zwykłych kolesi
oraz innych facetów spoza manosfery z łatwością może zrozumieć, kim jest typo-
wy sfrustrowany głupek – wynika to z faktu, że zwykle mogą się z nim utożsamić.
Kiedy gość podejmuje decyzję o odłączeniu się, idea AFC zarysowuje się coraz
wyraźniej w jego głowie i dość szybko, odczuwając nieunikniony dyskomfort,
zaczyna zdawać sobie sprawę z tego, w jakim stopniu postępuje głupio.

1 Ang. One Night Stand.

76
Przymioty typowego głupka:

 Wierzy w tą jedyną – najbardziej znamienna cecha.


 Jest wyznawcą kobiecych przekonań co do istoty męskości, a dokładnie
tego, co wmówiły mu kobiety (idealizacja).
 Błaga o wsparcie. Żeby dostosować się do warunków równouprawnienia
płci, idzie na ustępstwa wobec kobiety. Rzekoma równość w związku2 jest dla
niego podstawą zrównoważonej relacji.
 Wpisuje się w syndrom wybawcy – pomagając, liczy na gratyfikację seksu-
alną ze strony kobiety.
 Wpisuje się w syndrom męczennika – swym „bohaterskim” poświęceniem
okazuje dozgonne oddanie.
 Jest dozgonnym przyjacielem – tkwi we friendzonie; utrzymuje pseudoprzy-
jaźń z nadzieją na bardziej zażyłą relację w przyszłości.
 Polega na swoich umiejętnościach towarzyskich i obyciu, które nabył
w okresie dojrzewania i we wczesnej dorosłości.
 Śledząc historię jego zachowań, moglibyśmy zauważyć tendencję do „kom-
pulsywnej monogamii” i, co z niej wynika, strachu przed byciem samotnym
do końca życia.
 Jest przekonany, że kobiety są w stanie nieomylnie i świadomie stwierdzić,
czego chcą, i szczerze mu o tym powiedzieć, pomimo zachowań, które tym pra-
gnieniom przeczą. Używa dedukcyjnej metody do ustalania kobiecych intencji
i podstaw motywów ich działania, sugerując się tym, co dziewczyny mówią,
aniżeli obserwując ich zachowanie. Wierzy, że naturalne kobiece skłonności są
umotywowane racjonalnie, nie emocjonalnie.
 Nadmierne polega na buforach.
 Wierzy w mit jednakowości. Myśli, że im bardziej staje się podobny do swo-
jej wyidealizowanej kobiety, tym bardziej będzie ją pociągać i tym lepiej za-
bezpieczy sobie jej bliskość. Uważa, że wspólne zainteresowania są jedynym
kluczem do atrakcyjności i udanego współżycia.
 Nie jest taki jak ci inni kolesie – jest przeświadczony o swojej wyjątkowości,
choćby i skrycie.
 Uważa związki na odległość za opłacalną metodę na utrzymanie bliskości.
 Podtrzymuje i pogłębia przekonanie, że pewne kategorie kobiet są mu
z góry predestynowane. Wmawia sobie, że część z nich gra poza jego ligą lub
też usprawiedliwia swoje niedołęstwo, nazywając niedostępne dziewczyny
„zwykłymi szmatami”.
 Żywi irracjonalny (często społecznie wymuszony) strach przed długotrwa-
łą samotnością i zmienia swój sposób myślenia, w celu przystosowania się
lub wejścia w mało opłacalny, krótkotrwały związek, który najczęściej skut-
kuje dotkliwymi konsekwencjami życiowymi.

2 Kwestii poświęcony jest podrozdział pt. Słuszność.

77
W efekcie typowi głupcy będą zapierać się w przekonaniu o równości między
płciami, bez rozważenia różnic między nimi. Dlatego mężczyźni coraz czę-
ściej wcielają się w role kobiece, kobiety zaś w męskie. Tacy faceci podświa-
domie akceptują androgynię jako swój stan ostateczny, co ochoczo wzmacnia
presja społeczna.
Nie jest to całkowite zestawienie. Tych cech jest znacznie więcej, jednak
wyczerpanie listy kryteriów nie jest moim zadaniem. Nie chodzi mi o to, żeby
stworzyć szablon, który pozwoli zakwalifikować kogoś do kategorii AFC (Je-
steś typowym głupkiem, jeśli masz...), pragnę raczej umożliwić ci ogólne zro-
zumienie terminu oraz przybliżyć ideę tego, kim jest typowy głupek.
Nie trzeba dodawać, że pewne konwencje myślowe stanowią utrudnie-
nie w procesie odłączania się i nie pomagają facetom w odcięciu się od swojego
dotychczasowego sposobu myślenia. Ostrzegam cię jeszcze raz, odłączanie tego
rodzaju gości-frustratów od Matrixu stanowi brudną robotę. Możesz być pew-
ny, że napotkasz spory opór, jednak dzięki temu zrozumiesz, za jakiego typu
wymówkami ty lub twój przyjaciel możecie starać się schronić. W rezultacie
będzie ci łatwiej zostawić za sobą całe lata społecznej indoktrynacji. To nie-
wdzięczna praca i często będziesz musiał stawiać czoło nieustającemu bom-
bardowaniu w postaci shit testów, zarówno ze strony kobiet, jak i sfeminizowa-
nych mężczyzn, możesz także być wyśmiewany w swoich wysiłkach. Bądź na to
przygotowany. Odłączanie typowych głupków przebiega metodą selekcji – ocal
tych, których da się ocalić oraz udziel ostatniego namaszczenia umierającym.
W kilku następnych rozdziałach będę szczegółowiej wyjaśniał niektóre
z typowych dla podłączonych facetów zachowań.

Udając przyjaciół

Kobiety mają kolegów i koleżanki. Jeśli z nią nie sypiasz, jesteś jej koleżanką.

Rollo, jak wydostać się z friendzone? Po pierwsze nigdy nie pozwól się w niej
umieścić. Propozycja przyjaźni jest jedną z najwygodniejszych metod odrzu-
cenia, którą płeć żeńska stosuje z powodzeniem od setek lat. Pełni funkcję
samozachowawczą. Kobiety w mniejszym lub większym stopniu wymagają
zainteresowania, a im więcej go dostają, tym więcej mają posłuchu, zarów-
no towarzysko, jak i w perspektywie społecznej. Propozycja przyjaźni sta-
nowi konwencję społeczną, która nadała płci pięknej przywilej odrzucania
mężczyzn przy jednoczesnym utrzymaniu ich względów. W konsekwencji
na faceta zostaje przerzucona cała odpowiedzialność, ponieważ jeśli biedak
odważy się odrzucić propozycję przyjaźni, tylko na niego spadnie wina za
zbrukanie relacji.
Kobiety odnoszą w tej sytuacji same korzyści. W dzisiejszych czasach do-
myślnym zachowaniem typowego głupka jest przystąpienie do zaproponowanej

78
przyjaźni w złudnej nadziei udowodnienia „cukiereczkowi”, że jest wart
uczestniczenia w jego intymnym życiu. Taki koleś stara się dowieść, że jest
idealnym chłopakiem, okazując pełne zainteresowanie i pozostając lojalnym,
a co najlepsze – nie spodziewając się gratyfikacji w postaci zbliżenia.
Nie trzeba dodawać, że to tylko pozycjonuje nowego przyjaciela jako
emocjonalnie wspierającego samca beta, stającego się substytutem obojętne-
go samca alfa, z którym dziewczyna regularnie sypia i na którego ustawicz-
nie się uskarża. Nie pozostaje nic innego, jak stwierdzić fakt, że nasz dzielny
zastępca staje się zwykłym tamponem emocjonalnym. Powinienem również
zwrócić uwagę, że opisywana sytuacja jest analogiczna do zjawiska tzw. fuck
buddies – polega ono na tym, że mężczyźni wykorzystują dziewczyny oferują-
ce wysoką dostępność seksualną, jednocześnie nie dając nic w zamian.
Odrzucenie typu zostańmy przyjaciółmi chroni kobiece ego w tym sen-
sie, że ofiarując facetowi fałszywą gałązkę oliwną przyjaźni, kobieta może
spać spokojnie z poczuciem, że ani ona sama, ani żaden z jej frajerów, nie
będzie myślał o niej źle. W końcu zaproponowała, że będą przyjaciółmi, praw-
da? Jest zatem zwolniona z jakiegokolwiek poczucia osobistej winy lub odpo-
wiedzialności za złamanie któregokolwiek z męskich uczuć, jeśli nadal pozo-
staje z facetem w kontakcie.
Mężczyźni zostają odrzuceni na przyjaciela na skutek długofalowego
procesu. Zjawisko dotyczy gości zorientowanych mentalnie na zasadę: przy-
jaciele na pierwszym miejscu, facetów, którzy zbyt bardzo koncentrują się na
samotnej, niezależnej kobiecie, wyczekując idealnego momentu, aby podjąć
próbę dostania się w sferę jej intymności. Trwa to zwykle do chwili, w której
dziewczyna będzie mogła w najbardziej komfortowy dla siebie sposób za-
proponować przyjaźń zalotnikowi. Odmowa jest wygodna, ponieważ proces
odrzucenia, który zainicjował mężczyzna, zaczął się o wiele wcześniej, a nie
w momencie, gdy padła fałszywa propozycja.

Mentalność snajpera

Praktycznie wszyscy faceci, którzy stają się ofiarami przyjaźni, wpisują się
w pewien wzorzec zachowania – pewną wariację czegoś, co nazywam men-
talnością snajpera. Owo usposobienie polega na tym, że mężczyźni cierpli-
wie namierzają cel, odrzucając wszelkie inne alternatywy w przekonaniu,
że w ten sposób udowodnią swoją wartość – oznacza to, że kładą nacisk na
poczucie komfortu potencjalnej partnerki i starają się być przede wszystkim
przyjaciółmi, a dopiero potem kochankami.
W gruncie rzeczy snajperzy zakładają, że deseksualizując samych sie-
bie, zyskają na atrakcyjności (nie są tacy jak inni faceci). Trwają w błędnym
przekonaniu, że kobieta musi czuć się komfortowo w ich towarzystwie, za-
nim zainicjują życie intymne. Gdy typowy głupek dotrze do punktu, w którym
ma już tyle odwagi, aby podjąć rękawice, odnosi wrażenie, że dziewczyna

79
powinna czuć się już wystarczająco swobodnie, aby zauważyć w nim mate-
riał na chłopaka. Snajper oddaje strzał.
Problem leży u samych założeń. Polega on na pominięciu istotnych eta-
pów przyciągania i niezbędnego elementu dyskomfortu oraz napięcia seksu-
alnego, które stanowią warunki konieczne do zainicjowania intymnej relacji.
Błędem jest bezpośrednie przystępowanie do ciepłej, oswojonej, komfortowej
i ostatecznie antyuwodzicielskiej relacji, stanowiącej dokładne przeciwień-
stwo stanu podniecenia. Jeśli posłużyć się kategoriami stosunku cielesnego,
można powiedzieć, że jest to etap następujący zaraz po kulminacji aktu sek-
sualnego, kiedy dziewczyna chce być przytulana, gdy pragnie rozpuścić się
w swoim miłym, bezpiecznym, wywołanym oksytocyną poczuciu komfortu.
To zupełna odwrotność napędzanego testosteronem, spoconego, nie-
spokojnego i niewygodnego etapu pobudzenia i stosunku seksualnego, który
występuje, z an i m nastąpi rozluźnienie, o którym mowa w akapicie powyżej.
Jeśli więc chodzi o przyjaźń i mentalność snajpera, facet popełnia błąd, pomi-
jając etap pobudzenia seksualnego i przechodząc prosto do etapu rozluźnie-
nia. Jest postrzegany za wypchane zwierzę, które można przytulić, a następ-
nie odstawić bez wyrzutów sumienia. Zatem, kiedy to platoniczne wypchane
zwierzę nieoczekiwanie dostaje wzwodu, mówiąc: Myślę, że powinniśmy zbli-
żyć się do siebie, kobieta reaguje gwałtownie, zarzucając, że wszystko, co zro-
biłeś dla niej do tej pory, było jednym wielkim podstępem: Mój Boże, to seks
był wszystkim, czego przez cały ten czas oczekiwałeś? Najbardziej oczywistą
odpowiedzią kobiety jest wówczas propozycja przyjaźni.
„Teren” waszej relacji został już przez ciebie zagospodarowany, a je-
dynym, najprostszym pytaniem, pozwalającym jej pozostać w stanie pier-
wotnego komfortu, jest: Czy nie możemy po prostu zostać przyjaciółmi? Na-
stępnie cykl ulega powtórzeniu. Typowy koleś wierzy w to, że LJBF stanowi
autentyczną propozycję (a nie odrzucenie), a następnie znowu powraca do
mentalności snajpera.
Wniosek nasuwa się jeden – nie był wystarczająco przekonujący, gdy
starał się udowodnić własną wartość. Tym samym będzie konsekwentnie
upierał się w przeświadczeniu, że jest idealnym przyjacielem do chwili,
zanim zacznie znów wywierać presję w celu nawiązania intymnej relacji.
Błędne koło toczy się do momentu, gdy dziewczyna zbliża się seksualnie
z innym, prawdziwym chłopakiem lub gdy głupek sam obierze sobie nowy
cel, uświadomiwszy sobie, że jego starania wobec przyjaciółki nie przyniosą
spodziewanych rezultatów.

Friendzone

Problem z licznymi kobiecymi poradami na temat friendzone polega na tym,


że negują one fakt, iż propozycja przyjaźni stanowi autentyczne odrzucenie.
Paradoksalnie dzieje się tak mimo tego, że jest to najpospolitsza konsekwencja

80
friendzone. Nie wróżę temu szybkiego końca, ponieważ schemat jest konse-
kwentnie powielany, zarówno przez kobiety, jak i mężczyzn.
Zachowanie jest jedynym wyznacznikiem kobiecych intencji. Jeśli
więc propozycja przyjaźni spotyka się wciąż z tego samego typu rezultatem,
poprzedzonym określonym typem zachowań (o czym świadczą miliony
identycznych historii opowiadanych przez facetów), roztropnym posunię-
ciem byłoby wyciągnięcie z tego wniosków. Domyślną reakcją mężczyzny
powinno być zawsze uwolnienie się od sztucznych przyjaźni tego rodzaju.
Leży to w najlepszym interesie faceta, niezależnie od tego, czy dziewczyna
poddaje go testom, czy faktycznie go odrzuca. Co więcej, jeśli jest on na tyle
pewny, aby opuścić napięte seksualnie relacje, to daje wyraźny znak, że nie
można z nim pogrywać w ten sposób. Pozostawia kobietę w poczuciu, że to
on stanowi dla niej nagrodę, tj. prawdopodobnie ma kontakty z potencjalnie
atrakcyjniejszymi partnerkami i jest wystarczająco pewny siebie, aby wyco-
fać swoje zainteresowanie i nie dawać się wciągać w żadne nieczyste gierki,
którym mogłaby go poddawać. Mężczyzna postępujący w ten sposób prze-
nosi odpowiedzialność za wznowienie relacji na kobietę (czyli tam, gdzie
jest jej właściwe miejsce).
Jeżeli faktycznie damskie nastawienie ulegnie zmianie (jej przywilej,
pamiętasz?) i propozycja przyjaźni okaże się faktycznym narzędziem odrzu-
cenia, to mężczyzna nadal będzie mógł korzystać ze wszystkich atutów, za-
siewając w niej ziarno wątpliwości co do słuszności oceny jego atrakcyjności.
Nawet jeśli kobieta nie jest zainteresowana mężczyzną, on będzie mógł odejść
dumnie z podniesioną głową, nie zaś na kolanach, grając przyjaciela i tracąc
coraz więcej czasu, który mógłby wykorzystać znacznie produktywniej.
Jest to jedna z niewielu sytuacji w grze, w której nie ma przegranych.
Mężczyzna zostaje usprawiedliwiony, jeśli zdecyduje się zerwać relacje.
Kobiety dobrze wiedzą, w jaki sposób propozycja przyjaźni wywiera presję
społeczną na facetów, zmuszając ich do zaakceptowania czegoś, co w za-
sadzie stanowi najlepszy przykład negatywnego dowodu społecznej słusz-
ności. Propozycja przyjaźni jest nieuczciwa, bez względu na szlachetność
zamiarów dziewczyny.
Ze społecznego punktu widzenia, facet odrzucający propozycję przyjaź-
ni wychodzi na dupka. Jednak niepodważalny jest fakt, że mężczyzna zdolny
do działania zgodnie ze zdrowym rozsądkiem i z tym, co podpowiada mu
wewnętrzny instynkt, może odnieść sukces wobec konkretnej kobiety, innych
kobiet oraz, przede wszystkim, samego siebie.

Konfrontacja

Ludzie odznaczają się naturalną skłonnością do unikania konfrontacji. Kie-


dy mężczyzna próbuje podbić kobiecą sypialnię, dochodzi do pewnej kolizji.
Jeżeli dziewczyna jest niepewna, czy ubiegający się facet spełnia kryteria, to

81
musi odwołać się do wyuczonych, psychospołecznych zachowań w celu roz-
ładowania napiętej sytuacji. Najlepiej, jeśli sposoby na zdemontowanie takiej
konfrontacji byłyby uprzednio sprawdzone. Stąd wykręcanie się propozycją
przyjaźni jest tak popularne. Dowiodły tego całe pokolenia kobiet wielu kul-
tur. Ta metoda po prostu działa.
Omawiana kwestia wpisuje się również w zjawisko uprzedzania
o posiadanym partnerze3. Polega to na tym, że kobieta całkiem nonszalancko
wplata w rozmowę informację, że ma chłopaka. Jest to poprzedzająca fakty
reakcja na dostrzeżone zainteresowanie ze strony mężczyzny, aby rozbroić
jego niecne dążenia.
Facet, który nie oprze się wymówkom, wywołuje w kobiecie nieodparte
poczucie pewności siebie, pomimo że zachowanie takie kłóci się z tym, co
dyktuje nam dorobek ludzkości: Unikaj konfliktu, nie burz wody, zostań jej
przyjacielem. Nie zgadzając się na przyjaźń, dajesz do zrozumienia, że dobrze
znosisz konfrontacje, rozumiesz motywy kobiecego działania i jesteś na tyle
pewny siebie, żeby stawiać własne warunki. W ten sposób roztaczasz wraże-
nie, że będziesz w stanie zapewnić utrzymanie i bezpieczeństwo w przyszło-
ści. Problemem dla większości facetów jest przyswojenie takiej postawy jako
domyślnego zachowania, gdy natura podpowiada, żeby uciec od konfliktu
i tym samym umocnić zjawisko społeczne, które powoli ich wykańcza.

Pozwól odejść swoim niewidzialnym przyjaciołom

Związek na odległość nie jest prawdziwym związkiem.

Przykro mi, ale muszę oświadczyć, że nie ma czegoś takiego jak związek na
odległość (LDR4). Przeczytałeś poprawnie, nie ma takiego związku. Taka więź
po prostu nie spełnia przesłanek prawidłowej relacji. Nie jest ona niczym
więcej poza słowami przekazywanymi przez telefon lub linijkami tekstu
w komunikatorze.
Zrozum, nie ma takiego związku. Istnieje jedynie urojone poczucie od-
powiedzialności oraz obowiązku bycia lojalnym wobec drugiej osoby, które
tkwi w męskiej głowie. Będąc w takiej relacji oraz ignorując zarzuty darem-
ności swoich działań przytaczane przez osoby postronne, kultywujesz jedy-
nie wierność zmyślonej idealizacji.
Związki na odległość są pozornie niewinną formą popadania w sche-
mat tej jedynej. Co więcej, związki na odległość są najłatwiej rozpoznawalną
formą popadania w schemat tej jedynej. Byłyby czymś zabawnym, gdyby nie
fakt, że tak bardzo wyniszczają faceta w okresie dorastania. Tacy mężczyźni

3 Ang. Boyfriend Disclaimer – rodzaj shit testu.


4 Ang. Long Distance Relationship – zob. glosariusz.

82
poświęcają zwykle cenne lata swojego życia dla żałosnego trudu podążania za
swą bratnią duszą. Zdarza się, że pokonują w tym celu nawet setki kilometrów.
Sama próba obalenia teorii związku na odległość jest tożsama z pod-
ważeniem wiary w tą jedyną, „księżniczkę z bajki”, którą facet jest karmiony
przez większość lat swojego życia. Łatwo krytykować relację na dystans, pod-
ważając uczciwość chęci do prowadzenia takiego stylu życia, więc są to naj-
częściej przytaczane argumenty w tej kwestii. To prawda, co najmniej jeden
z partnerów zacznie oszukiwać na przestrzeni czasu, lecz trwanie w związ-
ku na odległość wpływa na charakter danej osoby. Mianowicie determinuje
mentalność, która skutkuje bardzo doniosłymi i negatywnymi konsekwencja-
mi wynikającymi z głęboko zakorzenionych oczekiwań i obaw.
Nie umiem doliczyć się znanych mi, skądinąd inteligentnych i ambit-
nych mężczyzn, którzy drastycznie zmienili kurs swojego życia, aby podążać
za tą jedyną. Widziałem facetów, którzy przemienili swe priorytety na stu-
diach lub zmienili uczelnię, mężczyzn, którzy podjęli się pracy w rejonach,
których nigdy nie wzięliby pod uwagę lub którzy zaakceptowali stanowiska
poniżej własnych ambicji i kwalifikacji, gości, którzy zrzekli się wyznawa-
nej religii, a także takich, którzy przeprowadzili się na drugi koniec świata.
Wszystkie te wysiłki miały na celu jedno – lepiej dostosować się do wyide-
alizowanej kobiety w konkretnym pseudozwiązku. Najczęściej okazuje się,
że król, a właściwie królowa jest naga, rzeczywistość daleka od oczekiwań,
a facet popada w depresję, będąc świadomy doniosłości podjętych decyzji.
Związek na odległość jest spokrewniony z przyjaźnią (LJBF), lecz jed-
nocześnie jest bardziej klarowny i mocniej jątrzy męskie życie. Godząc się
na taką relację, stajesz się surogatem chłopaka, dobrowolnie akceptujesz
zobowiązanie bycia wyłącznym, monogamicznym partnerem, nie oczekując
odwzajemnienia w postaci zaspokojenia w najbliższej przyszłości. Relacja na
dystans jest gorsza od sytuacji bycia przyjacielem, gdyż całkowicie zamyka
mężczyznę w schemacie sukcesu i porażki. W końcu dziewczyna zgodziła się
pozostać w relacji pomimo dzielących kilometrów, więc jeśli zapał słabnie,
to na pewno z powodu braku wytrwałości po jego stronie. W momencie, kie-
dy związek na odległość dotrze do nieubłaganego końca, tylko facet zostaje
z wyrzutami sumienia, bije się w pierś na myśl o straconym czasie, pienią-
dzach i włożonym trudzie. Mężczyzna czuje się winny niezależnie od tego,
kto w ogólnym rozrachunku dopuścił się zdrady.

Niewidzialni przyjaciele

Związek na odległość przypomina posiadanie niewidzialnych przyjaciół,


z którymi ciągle musisz się liczyć. Zastanów się nad różnorakimi okazjami
osobistymi, romantycznymi, rodzinnymi, edukacyjnymi, związanymi z karie-
rą i rozwojem, które zostały ograniczone lub zaprzepaszczone przez twojego
niewidzialnego przyjaciela. Kiedy w końcu weźmiesz rozwód z wymysłem

83
twojej wyobraźni, zrób bilans, czy naprawdę było warto. Faceci kurczowo
trzymają się relacji na dystans, bo nie rozumieją, że smak odrzucenia jest
lepszy niż smak rozżalenia.
Typowi kolesie będą pielęgnować związek na odległość, ponieważ wy-
daje im się lepszą alternatywą w porównaniu do konieczności umówienia się
z inną kobietą, co niesie ze sobą ryzyko odrzucenia. Wydaje im się, że lepiej
trwać przy pewniaku, co jednak nie uchroni ich w żaden sposób przed gory-
czą będącą nieuchronną konsekwencją relacji tego typu.
Nic nie cuchnie mocniej desperacją i brakiem pewności siebie niż gość,
który z własnej woli trwa w związku na odległość. Kobiety wyczuwają ten
smród z kilometra. Taki facet jest bez opcji, przylega jak glonojad do jedynej
dziewczyny, która w ostateczności zgodziła się go przygarnąć. Właściwie je-
dynym powodem, dla którego mężczyzna może dobrze czuć się w relacji na
dystans, jest faktyczny brak alternatyw. Jeśli miałby więcej talerzy, to relacja
na odległość nigdy nie wpadłaby mu do głowy.
Na koniec dodam, że nierzadko można usłyszeć replikę w stylu: Nie
w moim przypadku od gościa, który faktycznie widuje się ze swoją „księżnicz-
ką” raz na cztery lub sześć miesięcy. Dlatego też ponowię moje pytania. Jakich
możliwości odmawiasz sobie, bawiąc się w dom na odległość z dziewczyną,
którą widujesz tak rzadko? Czy naprawdę wydaje ci się, że jesteś wyjątkiem
od reguły? Prawda jest taka, że próbujesz dopasować swoje obecne życie do
iluzorycznej wizji związku w przyszłości – tak się nie da żyć.

Wejście białego rycerza

Jeden z użytkowników forum SoSuave, pomimo swojego młodego wieku, za-


dał bardzo mądre pytanie:

Czy mógłbyś mi powiedzieć, do kogo właściwie kierujesz swoje rady odnośnie do


gry na łamach witryny? Mam na myśli grę w najszerszym znaczeniu tego słowa,
więc w definicję wpisują się m.in. techniki podrywania, samoocena, sposoby na
utrzymywanie zdrowego związku, role mężczyzn i kobiet w społeczeństwie.

Z mojego doświadczenia wynika, że publiczne przytaczanie poglądów głoszo-


nych w kręgach manosfery prawie zawsze spotyka się z negatywną reakcją. Mam
trzech lub czterech dobrych kumpli, których interesują treści poruszane na fo-
rum, lecz stanowią oni wyjątek od reguły. Moi rodzice myślą, że moje podejście
do kobiet jest seksistowskie, a stosunek do jednorazowych numerków obrzydli-
wy (tata siedzi pod silnym uściskiem pantofla mamy). Prawie każda znana mi
jednostka żyje według disnejowskiej fantazji dotyczącej związków, znam nawet
rówieśnika (21 lat), który zamierza się ożenić i wypuścić korzenie. Boże, miej nad
nimi opiekę.

84
Rozmawianie z dziewczynami w łóżku na temat ulubionych męskich cech jest
bardzo interesującym doznaniem. Można gołym okiem zaobserwować kłam-
stwa, jakimi się mamią, wyglądając swego księcia z bajki. W ogólnym rozra-
chunku rozmowy na ten temat są bezproduktywne, gdyż kobiety i tak oczekują,
że facet sam będzie w stanie zamanifestować własną męskość.

Czy według ciebie powinniśmy rozprawiać o kwestiach poruszanych na łamach


forum publicznie? Jakie masz doświadczenia z tym związane?

Zanim przejdę do odpowiedzi, pozwolę sobie zaznaczyć, jak niezwykle po-


krzepiająca jest świadomość, że tak wnikliwe pytanie wypłynęło z głowy tak
młodego mężczyzny.

Z filmu Matrix:

Matrix jest systemem, Neo. Ten system to nasz wróg. Kiedy jesteś wewnątrz,
rozejrzyj się, co widzisz? Biznesmenów, nauczycieli, prawników, stolarzy. Umy-
sły tych ludzi, których próbujemy ocalić. Zanim to jednak nastąpi, ludzie ci po-
zostają częścią systemu, a to czyni ich naszymi wrogami. Musisz zrozumieć,
większość z nich nie jest jeszcze gotowa, by ujrzeć prawdę. Wielu z nich jest tak
przyzwyczajonych, tak rozpaczliwie potrzebujących systemu, że stoczą walkę
w jego obronie.

Przeciętny głupek chętnie wdaje się w burzliwą dyskusję na tematy gry, po-
nieważ lubi komentować czyjeś odszczepieńcze podejście do relacji między-
płciowych i podważać nawet najbardziej obiektywne, krytyczne obserwacje
na temat kobiet. W tym miejscu należy zrozumieć, że taki gość tylko czeka na
szansę poprawienia cię, najlepiej w sytuacji publicznej, gdy ma widownię.
Taki głupek od najmłodszych lat jest karmiony bzdurami o szlachet-
nych intencjach, więc dąży do podbicia kobiecego serca, uprawiając wyjątko-
wą formę rycerstwa. Podłączony facet czuje podniosłą muzykę w sercu, widzi
swoja smagłą twarz na tle gwiazd i lśniące odbicie księżyca na swej zbroi na
myśl o sytuacji, w której będzie mógł dowieść własnej wartości, publicznie
pokonując łotra mającego za oręż jedynie szowinistyczne zarzuty. Z podobną
sytuacją mamy do czynienia nawet w warunkach relatywnej anonimowości
(np. w Internecie), gdy koleś ciągle próbuje udowodnić swoją wyjątkowości,
podpierając się marzeniem, w którym księżniczka przeczyta obronną tyradę
i nieuchronnie wpadnie w jego „silne” ramiona. Tak wygląda chleb powsze-
dni białego rycerza, samca beta.
Najlepiej z góry założyć, że większość facetów nabijających się z gry,
nawet gdy nie czyni tego otwarcie, domyślnie weźmie stronę żeńskiego impe-
ratywu. Dla wyznawców spolegliwego stylu życia, czyli właściwe dla ok. 90%
facetów, wymarzona jest sytuacja, w której będą mogli pochwalić się swoim

85
„bohaterstwem” przed kobietą, przy okazji angażując się w zjawisko ośmie-
szania5 mężczyzn za samo jestestwo.
Tak wygląda wierzchołek góry lodowej. Dla białego rycerza, zaangażo-
wanego w służbę kobiecemu sercu, potrzebny jest system, który wesprze jego
starania. Nasz rycerzyk jest zależny od ciągłego utwierdzania go w przekona-
niu, że postępuje w taki sposób, który umożliwi mu przekroczenie podwojów
kobiecej sypialni. W tym celu musi przywdziać białą szatę przy każdej okazji,
w której będzie mógł stanąć w obronie „cnót” kobiecego imperatywu. Jego ego
jest na bezwzględnej łasce systemu, w którym funkcjonuje, więc nasz bohater
będzie go bronił do ostatniej kropli swojej błękitnej krwi.
Sam widzisz, kiedy głupek odwołuje się do wyuczonych, spolegliwych
zachowań, to okazuje się, że potrzebuje ciągłych zapewnień o ich słuszności.
Łaknie krzepiących słów, zwłaszcza w świetle bijącego po oczach braku suk-
cesu w relacjach z kobietami.
Głupcy są jak psy ogrodnika. Jeśli jeden zaczyna rozumieć, drugi wpę-
dza go w stare schematy. Oni potrzebują siebie nawzajem, żeby podtrzymy-
wać swój fałsz słowami: Nie martw się, po prostu bądź sobą lub Widocznie jest
bezwartościowa, skoro nie dostrzega takiego skarbu jak ty!
W momencie, w którym głupkowi w jakiś sposób uda się umówić na
drugą randkę i zaliczyć panienkę, fakt ten staje się ostatecznym potwierdze-
niem prawidłowości jego działań. Widzisz, po prostu musisz być cierpliwym,
miłym gościem i w końcu znajdziesz swoją księżniczkę. W takiej chwili roz-
poczyna się etap samoafirmacji, podczas którego koleś zaczyna chwalić się
swoim kolegom podrywaczom, że jego techniki też działają, że wie, o czym
mowa, bez zbędnego gadania o pozytywnej męskości. W rzeczywistości głu-
pek wypacza wszystkie czynniki, które umożliwiają zdobycie dziewczyny
i usprawiedliwia fakt, że wiąże się z jedyną kobietą, która raczyła rzucić na
niego okiem. Nie przeszkadza mu to w głoszeniu moralizatorskich twier-
dzeń, ponieważ jego długa wędrówka w białej zbroi dobiegła końca i zakoń-
czyła się „sukcesem”.

Za punkt honoru

Koncepcja honoru, którą zapoczątkowali mężczyźni, została zdegradowana


do roli podnóżka kobiecej sprawy. Nie mam wątpliwości, że zjawisko hono-
ru towarzyszy ludzkości od zamierzchłych czasów, jednak tak jak to bywa
z wieloma konstruktami społecznymi wytworzonymi przez mężczyzn, płeć
żeńska zaczęła wykorzystywać męską dumę dla własnych korzyści.
We wstępie do Sztuki uwodzenia autor Robert Greene wyjaśnia, dla-
czego należało wynieść umiejętność uwodzenia do majestatu sztuki. Aby to

5 Ang. Shaming – zob. glosariusz.

86
zrozumieć, musimy cofnąć się pamięcią do starożytnych cywilizacji, w któ-
rych kobieta była zwykle traktowana jak towar. Panie nie miały wówczas bez-
pośredniego wpływu na przebieg własnego życia, dlatego zostały zmuszone
do wykształcenia skrytego, wewnętrznego, psychologicznego oddziaływania
(wykorzystują je do dzisiaj), które objawia się różnicami w sposobie przeka-
zywania informacji pomiędzy obojgiem płci. Głównym sojusznikiem kobiet
od zawsze był ich wdzięk, dzięki któremu skutecznie zyskują liczne względy.
Sposób komunikacji wpływa zasadniczo na relacje pomiędzy osobni-
kami tej samej płci. Jako mężczyźni jesteśmy szanowani za dotrzymywanie
słowa, poświęcanie się słusznej sprawie (nawet kosztem własnego życia),
zdolność do racjonalnego rozwiązywania problemów oraz za masę innych,
pozytywnych cech budujących męski respekt i integralność. Z zasady musi-
my być k l a r o w n i , dlatego mając do czynienia z facetem niesłownym, na-
zywamy go „śliskim”, „podejrzanym” i „niegodnym zaufania”. Facet mający
na względzie nawet najszlachetniejsze zamiary nigdy nie zyska społecznego
uznania, będąc dwulicowym.
Honor jest naturalną emanacją męskości, którą zbyt chętnie wyko-
rzystuje płeć piękna. Kobiety przy pomocy swojego wdzięku czynią użytek
z męskich przekonań, co w rezultacie umożliwia im pośrednie sprawowa-
nie władzy. Kleopatra jest doskonałym przykładem omawianego zjawiska –
wysyłała całe armie na wojny, apelując do męskiej dumy i poczucia hono-
ru, a w zamian wynagradzała swych podwładnych smakiem własnej urody.
Praktycznie każda sfeminizowana konwencja społeczna ma swoje źródło we
wspieraniu męskich cech lub ich krytyce. Apelowanie do wyidealizowanego
poczucia honoru jest koronną metodą kobiecej manipulacji.
Jako oczywiste przykłady nasuwają się zjawiska ośmieszania oraz wy-
muszania „właściwego” postępowania na samcach. W zasadzie, aby być „praw-
dziwym mężczyzną”, należy sprostać wymaganiom żeńskiego imperatywu,
który sprytnie przywdziewa szatę męskiego honoru. Zdaję sobie sprawę, że
kobiety nie stworzyły tej konstrukcji, a raczej dostosowały ją do swoich po-
trzeb. W biblijnych dziesięciu przykazaniach nakazuje się nie cudzołożyć, czyli
nie sypiać z żoną innego mężczyzny. Domyślam się, że nietrudno było owego
zakazu przestrzegać w czasach, gdy poligamia była normą. Co więcej, w tamtej
epoce posiadanie wielu żon było synonimem bogactwa i posiadanego wpływu.
Dlaczego więc poligamia jest stygmatyzowana w dzisiejszych czasach?
Jakich zmian doświadczyła nasza cywilizacja? Wraz z rozwojem języka i kul-
tury, warunki, w jakich funkcjonuje społeczeństwo, ulegają ciągłej zmianie.
To, co dziś postrzegamy za honorowe, zostało ukształtowane na przestrzeni
wieków. Najwygodniej jest idealizować zamierzchłe czasy, w których poczu-
cie honoru królowało wśród mężczyzn, równocześnie narzekając na stan dzi-
siejszego społeczeństwa. Honor sam w sobie jest, oraz powinien być, orężem
w rękach mężczyzny, jednak pod warunkiem, że idzie w parze z pełną świado-
mością tego, w jaki sposób może zostać wykorzystany przeciwko niemu.

87
Bądź mężczyzną albo się zamknij! Czyli męskie błędne koło

Kobiety oportunistycznie wykorzystują męskie poczucie honoru. Przywołują


go, gdy chcą skorzystać z tradycyjnie utrwalonych, „należnych im” męskich za-
chowań, jednocześnie oczekując żeńskiego, egalitarnego wyemancypowania.
Przez ostatnie sześćdziesiąt lat postępująca feminizacja wpędziła nasze
społeczeństwa w błędne koło, które spowiło mgłą wszystko, co męskie. Z jed-
nej strony wobec facetów oczekuje się podejmowania zobowiązań (bądź męż-
czyzną!), z drugiej tłamsi się typowo samcze cechy (zamknij się!). Wszelkie
aspekty męskich zachowań służące kobiecej sprawie stały się naszym obo-
wiązkiem, natomiast wszelkim pozostałym, które nie zgadzają się z kobiecym
imperatywem, zostały przypięte łatki „patriarchalnych”, „mizoginistycznych”
czy sankcjonujących „męskie uprzywilejowanie”.
W ostateczności opisywana konwencja utrzymuje betę w stanie ciągłej
pogoni za własnym ogonem. Głupcy są uczeni przez całe życie, że męskość
płynąca w ich żyłach jest klątwą (zob. patriarchat) i paradoksalnie nakazuje
się im dorosnąć do standardów sprzyjających imperatywowi. Nie dziwi więc
fakt, że połowa mężczyzn zachodniego kręgu cywilizacji wierzy, że kobiety
rządzą światem (męska bezsilność). W tym samym czasie możemy zaobser-
wować plucie jadem, którym próbuje się zgasić „pełzający patriarchat” oraz
objawy sentymentu do niego, co implikuje kobiecą bezsilność.
Tak właśnie wygląda błędne koło. Facet, który faktycznie zmężnieje,
staje się szowinistą, mizoginem, wyznawcą patriarchatu, jednak ciągle nie
dorasta do standardów służących żeńskiej sprawie.
W dzisiejszym społeczeństwie kwestię honoru rozumiemy w zupeł-
nie odmienny sposób, niż to było u jej pierwotnych założeń. W zachowaniu
większości przeciętnych głupków dostrzegam odruch zasłaniania się aktual-
ną, bardzo zniekształconą wersją męskiego honoru. Polega ona na tym, że
domyślnie przypisuje się kobietom szacunek. Zasadniczo facet oddaje swoją
cnotę, czyli honor, osobie, której jedyną pewną cechą jest posiadanie innych
narządów rozrodczych. Mężczyzn uczy się takiego „szacunku” od wczesnej
młodości słowami reprymendy: Nigdy nie bij dziewczyn! Oczywiście, kobiety
prężnie rozwijały powyższe credo od czasów wiktoriańskich, gdyż świetnie
służyło ich sprawie, aż do momentu pojawienia się antykoncepcji na żądanie
(wyłącznie kobiecej) i wybuchu rewolucji seksualnej.
Dziś wciąż możemy dostrzec kobiety posługujące się anachronicznym
męskim honorem, zgodnie ze swoimi interesami i w oportunistycznych kate-
goriach własnej seksualności. Mężczyzna powinien honorować swoją „księż-
niczkę”, reprezentantkę „płci pięknej”, jednocześnie uznając jej niezależność.
Typowy głupek łyka te bzdury jak pelikan, myśląc, że tym sposobem zdoła
lepiej dostosować się do kobiecych wyobrażeń oraz udowodnić swoją wyjąt-
kowość na tle innych facetów.

88
Syndrom wybawcy

Za każdym razem, gdy facet jest dla ciebie miły, oferuje ci własnego kutasa. To
wszystko. „Uch, może pomogę ci to zdjąć? A może szybki numerek?”, „Mogę ci
w tym pomóc? Mój penis chętnie służy pomocą”.

Chris Rock

Syndrom wybawcy – czyli przypadłość samca beta liczącego, że w zamian za


rozwiązanie damskich problemów beneficjentka odwdzięczy się, uchylając
rąbka własnej spódnicy.
Jest to wyuczone zachowanie, które związane jest z naturalną męską
skłonnością do dedukcyjnego wyszukiwania najbardziej racjonalnego roz-
wiązania określonego problemu. Ten liniowy schemat wygląda następująco:

Potrzebuję seksu ∧ kobieta jest niezbędna do uprawiania seksu ⇒ muszę od-


kryć sposób, jak uzyskać seks od kobiety ⇒ będę stosował, uosabiał, identy-
fikował się z usłyszanymi wymaganiami ⇒ kobieta odwzajemnia się seksem

Nie trzeba dodawać, że jest to schemat bardzo uproszczony, jednakże dobrze


ukazuje, co stanowi główną przyczynę męskich frustracji związanych z ko-
bietami. Faceci mają naturalną skłonność do przyjmowania, że dziewczyny
postępują równie racjonalnie, jak oni, więc gdy otwarcie słyszą o wymaga-
niach, starają się do nich dostosować. Manosfera jest pełna gości, którzy mogą
potwierdzić obłudę powyższego stwierdzenia na wiele różnych sposobów.
Niestety większość z nich twierdzi również, że kobieta powinna rozumieć
i szanować dorozumianą umowę między partnerami.
Największym fałszem syndromu wybawcy (lub frajera na kasę) jest
założenie, że pożądanie da się wynegocjować. Możesz wymienić koło w sa-
mochodzie, pomóc wybrnąć ze ślepej uliczki finansowej, przyrządzić roman-
tyczną kolację, dać oparcie w trudnych chwilach, pomóc w wychowaniu
dzieci, uczestniczyć w godzinnych rozmowach telefonicznych, a dziewczyna
wciąż będzie chciała, kierowana nieodpartą i dobrowolną żądzą, bzykać się
z wyjętym spod prawa motocyklistą. Ona chce z nim to zrobić, nie czuje się
do tego zobligowana.
Typowi głupcy nie rozumieją, że każde finansowe, emocjonalne i życio-
we wsparcie, jakie mogliby zaoferować, nie stanowi dla kobiety substytutu
całkowicie czystego, chemicznego pożądania. Nawet niektórzy najbardziej
nieodpowiedzialni, niegodni zaufania żule doznają większego zaspokojenia
niż lojalni i poukładani głupcy popadający w syndrom wybawcy.

89
Odwzajemnienie

W naturze zasada wzajemności i sprawiedliwej wymiany stanowi niemalże


prawo. Większość gatunków zwierząt wyższego rzędu okazuje podświadome
zrozumienie reguł związanych z wymianą. W zasadzie można byłoby pod-
nieść, że procesy dobierania się w pary, zakładania rodzin i różnych wspól-
not są rezultatem stosowania omawianej zasady. Z tej perspektywy doskonale
zrozumiałe jest, że wraz z ewolucją mężczyzna wykreował psychologiczne
schematy, które rodzą oczekiwanie, że spełnienie damskich wymagań jest
najkrótszą drogą do zaspokojenia własnych żądz.
Problemy pojawiły się w momencie, w którym kobiety, prawdopo-
dobnie dzięki sprytowi, nauczyły się, jak skrycie korzystać z opisywanych
schematów psychologicznych. Wytworzyły strukturę społeczną umożliwia-
jącą częściowe lub całkowite uniknięcie obowiązku wymiany. Tym samym
płeć żeńska ukształtowała normy społeczne czerpiące pełnymi garściami
z naturalnej, męskiej skłonności do poświęceń. W zamian zaoferowały swoją
cielesność, która okazuje się tak wartościowa, że żaden mężczyzna nie jest
w stanie jej dostąpić na drodze bezpośrednich starań. Wspomniana konwen-
cja społeczna jest powodem, dla którego dziewczyna tupie nogą nawet na
najlżejszą sugestię o ciążącym na niej obowiązku wynagrodzenia faceta za
wypad do kina i kolację w restauracji.

Dynamika obrońcy

Mężczyźni, motywowani potrzebą zapewnienia ochrony swojej partnerce,


wpisują się w zjawisko, które jest drugą stroną tej samej monety. Nazywam je
„dynamiką obrońcy”.
Na przestrzeni ludzkiej ewolucji niektóre psychologiczno-biologiczne
zachowania okazały się korzystne dla podtrzymania naszego gatunku. Or-
ganizm, reagując na środowisko, wydziela hormony regulujące różne stany
emocjonalne oraz motywujące określone działania. W konsekwencji organi-
zmy kobiet produkują większe ilości oksytocyny i estrogenu, co wzmacnia
w nich potrzebę poczucia bezpieczeństwa oraz instynkt macierzyński (hor-
mony te, co ciekawe, są też wydzielane podczas kobiecego orgazmu). Nato-
miast faceci posiadają silniejszą budowę ciała, w którą pompowane jest od 12
do 17 razy więcej testosteronu, wchłaniają inną mieszankę hormonów, która
wzbudza w nich instynkty obrończe.
Do oczywistej kolizji dochodzi w momencie, w którym typowy głupek
myli dynamikę obrońcy ze schematem wybawcy. Naturalne, biochemiczne
instynkty tylko wzmacniają jego „wybawicielską” postawę, cementując na
dobre głupkowatą osobowość. Nawet gdy powtarzalne kobiece zachowania
bezpośrednio kłócą się z jego poglądem, który mówi, że pomoc (lub obrona)
zostanie wynagrodzona damską intymnością, schemat wybawcy podsuwa

90
wytłumaczenie, sugerując, że jest to wyjątek od reguły. Dlatego tak łatwo mo-
żemy zaobserwować zjawiska białorycerstwa i oczekiwania seksu w ramach
zapłaty za „szlachetne usługi”. Powtórzę raz jeszcze – kobiety bardzo cwanie,
niemal podświadomie wykorzystują tę dynamikę, doprowadzając do przy-
chylnej im sytuacji nierównej wymiany dóbr.

Przyjaźń międzypłciowa

Od momentu wydania filmu Kiedy Harry poznał Sally do dyskursu społeczne-


go ciągle wraca temat możliwości nawiązania stosunku przyjaźni między re-
prezentantami obojga płci. Wystarczy tylko zasugerować, że nie istnieje czy-
sto platoniczna, dojrzała przyjaźń damsko-męska, żeby wywołać oburzenie
w społeczeństwie przesiąkniętym doktryną równouprawnienia. Skoro męż-
czyźni i kobiety są praktycznie tacy sami, to nie powinno być żadnych prze-
ciwwskazań do rozwijania i utrzymywania mieszanych relacji, tak jak ma to
miejsce w przypadku jednopłciowych znajomości. Wprawdzie nierozsądnie
jest myśleć, że serdeczność międzypłciowa jest niemożliwa, lecz ważne by
zrozumieć, że kobiety i mężczyźni nie są w stanie nawiązywać między sobą
przyjaźni w ten sam sposób i do tego stopnia, jak większość ludzi chciałaby
to widzieć.
Teraz oczywiście podniosą się głosy: Mam całe mnóstwo koleżanek lub
Czyżbyś sugerował, że nie mogę mieć kumpelek i ze wszystkimi dziewczyna-
mi muszę walczyć? Jest to oczywiście standardowa, zero-jedynkowa ripo-
sta (czarne lub białe, wszystko albo nic), która jest znamienna dla głupków.
Tkwią oni w przekonaniu, że każda osoba poddająca krytyce możliwość ist-
nienia sprawiedliwej i dającej satysfakcję przyjaźni między mężczyzną i ko-
bietą jest po prostu szowinistycznym neandertalczykiem. Są jednak w błędzie
– nie dlatego, że ktoś mógłby nie chcieć koleżeństwa z kobietą, a dlatego, że
istnieją fundamentalne różnice pomiędzy płciami w sposobach postrzegania
przyjaźni, które przekładają się na wzajemne relacje.
Rozwijając tę kwestię, zaznaczę, że istnieją po prostu pewne limity
ograniczające rozwój przyjaźni damsko-męskiej. Prostym przykładem jest
sytuacja, w której twoja przyjaciółka wchodzi w intymną relację z innym fa-
cetem. W tym momencie jakość tego, co postrzegałeś za pełnoprawną rela-
cję przyjaźni, znacząco osłabnie. Musi to nastąpić, ponieważ wymaga tego
dojrzewający związek. Przykład z życia? W momencie pisania tych słów je-
stem żonaty od 17 lat. Jeśli zacząłbym przyjaźnić się z inną kobietą, szcze-
gólnie atrakcyjną, moje zainteresowanie jej osobą automatycznie spotkałoby
się z zarzutami niewierności. Oczywiście to samo dotyczy żon i ich kolegów.
To zjawisko nie ma prawa istnieć w sytuacjach przyjaźni tej samej płci, gdyż
aspekt seksualny nie ma w nich żadnego znaczenia.
Zdaję sobie sprawę, że przytaczam truizmy, ale pamiętaj, że określamy

91
cechy przyjaźni międzypłciowej w świetle prądu społecznego, który próbuje
nas przekonać, że mężczyźni i kobiety są dokładnie tacy sami. Zgodnie z zasa-
dą panowie powinni być w stanie oprzeć się swoim seksualnym impulsom aż
do tego stopnia, żeby nie wpływały one na racjonalną decyzję o zaangażowa-
niu się w relację platonicznej przyjaźni. Podobnie panie powinny być ponad
własną hipergamiczną naturę i dążyć do nawiązywania wyzutych z seksu-
alności związków przyjacielskich. Mogłoby się wydawać, że przedstawicie-
le obojga płci powinni kolegować się ze sobą wyłącznie w celu wzajemnego
ubogacania się, jednakże rzeczywistość pisze zupełnie inne scenariusze.

Dziewczyna – przyjaciel

Powyższy fragment nie powstał w przeświadczeniu, że mężczyzna nie powinien


mieć żeńskich znajomych albo że należy koniecznie być niemiłym lub ignoro-
wać z pogardą wszystkie kobiety (znowu, podejście zero-jedynkowe). Chciałem
tylko zaznaczyć, że poziom i jakość przyjaźni z kobietą (z perspektywy mężczy-
zny) będą zawsze ograniczone różnicami wynikającymi z seksualności.
Większość facetów zaangażuje się w przyjaźń z dziewczyną tylko wte-
dy, gdy uosabia ona atrakcyjność fizyczną. Zazwyczaj relacja będzie pod-
trzymywana wyłącznie jego staraniami. Jestem pewny, że niejeden w tym
miejscu zacznie bronić się kartą pt. Nie w moim przypadku, próbując zrobić
z siebie jedno wielkie odstępstwo od zasady. Na to odpowiem, że nawet jeśli
stanowisz wyjątek, nie ma to żadnego znaczenia, ponieważ przyjaźń mię-
dzy obojgiem płci, ze swojej natury, zawsze będzie ograniczona względami
seksualności. Jeśli kolegujesz się z kobietą bez cienia faktycznego zaintere-
sowania seksualnego, to przyszły intymny związek z inną dziewczyną wpły-
nie na głębię tej relacji.
Nawet najlepsze, najbardziej aseksualne, platoniczne przyjaźnie dam-
sko-męskie podlegają ciągłym ograniczeniom ze względu na płeć. Założę
się, że byłbyś zazdrosny i węszyłbyś podstęp, gdyby twoja partnerka dobrze
spędzała czas ze swoim kolegą. Jest to po prostu przykład, w którym kobie-
ta poświęca chwile innemu samcowi, który przecież nie jest tobą. W takich
okolicznościach zawsze będziesz zastanawiał się, dlaczego twoja dziewczyna
czuje chęć spędzania czasu z innym facetem, zamiast poświęcać go tobie.
Miej zawsze na uwadze, że kobiety traktują przyjaźń w obrębie własnej
płci jako szablon do nawiązywania podobnych relacji z mężczyznami. Co wię-
cej, taki model stosują również mężczyźni. Tylko nieliczni faceci mają na tyle
cierpliwości, żeby ogarnąć charakter więzi między dziewczynami, dlatego więk-
szość obiera najłatwiejszą drogę, zgodną z narracją równości płci: Skoro wszy-
scy jesteśmy tacy sami, to moi kumple w zasadzie nie różnią się od koleżanek.
Powyższemu zaprzeczy każdy facet, który doświadczył istnie piekielnego
przywileju bycia „przyjacielem na telefon” z kobietą. Płeć żeńska ma zupełnie
inne spojrzenie na zażyłość relacji niż mężczyźni. Ze względu na wrodzony

92
solipsyzm6, panie spodziewają się, że ich przyjaźń z płcią przeciwną będzie
wpisywała się w podobny schemat, jak ich relacje z przyjaciółkami.
A z jakiego powodu kobiety miałyby nie oczekiwać szablonowego za-
chowania po mężczyznach? W obecnym feminocentrycznym świecie panie
mają wszelkie podstawy, żeby spodziewać się zmiany nastawienia pod ich
ramę przez facetów. Mężczyźni bardzo chętnie i cierpliwie znoszą kobiece ka-
rygodne zachowania, które w przypadku ich kolegów skończyłyby się „farbą
z nosa”. Skoro przesłanki utrzymania znajomości są z reguły stawiane przez
żeńską ramę, kobiety nawet nie rozważyłyby porzucenia własnych wyobra-
żeń o przyjaźni, żeby lepiej dopasować się do męskiej perspektywy.
Wyrzuć z głowy wszystkie iluzje, szczególnie te, w których wydaje ci
się, że jesteś kobiecym przyjacielem. Jest tylko próżnia między oszustwem,
że twoje relacje z dziewczyną są na tej samej stopie, co z kumplami a faktem,
że kobieta, nawiązując bliską relację z innym mężczyzną, potraktuje cię, jak
niechciane zobowiązanie. W chwili wejścia do związku kobieta odstawi cię
na bok. Zrobiłbyś to samo na jej miejscu.

Kobieta – skrzydłowy

Wielu gości kurczowo trzyma się błędnego przekonania, że mogą wykorzystać


przyjaźń z kobietą do zdobycia jej atrakcyjnej koleżanki. Prawdopodobnie mo-
głeś doświadczyć tego zjawiska na własną rękę, ale gwarantuję, że w każdym
z tych przypadków potrafiłbym wskazać dziewczynę, która poszłaby z tobą
do łóżka niezależnie od tego, czy wasza koleżanka była twoją skrzydłową. Być
może przyjaźń stanowi sprytny sposób na nawiązanie relacji z dobrą laską,
ale to nie dzięki niej uda ci się zaliczyć. Zaliczysz, gdy dziewczyna uzna cię za
wystarczająco atrakcyjnego, żeby się z tobą kochać. To wszystko.
Nie zamierzam negować użyteczności gry w towarzystwie7 ani podwa-
żać faktu, że widoczne zainteresowanie ze strony atrakcyjnych kobiet stano-
wi dobre narzędzie w twoim arsenale, gdyż nie o to chodzi w sposobie na
przyjaciela. Sedno sprawy tkwi w przekonaniu, że przyjaciółka reklamuje
faceta jako potencjalnego partnera seksualnego.
Mógłbyś pomyśleć, że sytuacją najlepiej potwierdzającą twoją wartość
jest fakt posiadania kilku atrakcyjnych przyjaciółek, które następnie przeka-
żą „dobrą wieść” swoim koleżankom. Problem w tym, że dziewczyny gadają.
Właściwie robią to na okrągło. Tym samym twój status przyjaciela zostaje
automatycznie przeniesiony na jej znajome. Dlaczego?
Po pierwsze, jeśli najpierw ostrzyłeś sobie zęby na konkretną dziewczy-
nę, a ona przemieniła cię w przyjaciela, to automatycznie dostajesz taką łatkę

6 Pogląd, według którego istnieje wyłącznie jeden podmiot poznający, a cała


rzeczywistość jest jedynie zespołem jego wrażeń.
7 Ang. Social Circle Game – jedna z odmian gry.

93
wśród jej koleżanek. Każda znajoma, z którą możesz się umówić, będzie mia-
ła z tyłu głowy, że wpierw interesowałeś się inną. Po drugie, zakładając, że
mógłbyś nawiązać zupełnie niewinną, aseksualną, platoniczną przyjaźń z ko-
bietą, pojawi się niepewność rywalizacyjna wobec innych koleżanek. Skutko-
wać ona będzie tendencją przyjaciółki do ograniczania twoich kontaktów do
grona najmniej zagrażających kumpelek. Musisz zastanowić się, ile znaczysz
dla dziewczyny jako kolejny kolega-orbiter oraz jaką wartość stanowi taka
„reklama” wobec jej koleżanek. To, że masz przyjaciółkę obracającą się w to-
warzystwie atrakcyjnych panienek, nie oznacza, że kobieta, z którą faktycz-
nie chciałbyś nawiązać relację, spojrzy na ciebie przychylnym okiem.
Koło zatoczyło krąg. Doszliśmy do wniosku, że twoja koleżanka nigdy
nie będzie jednym z twoich męskich przyjaciół. To dziecinne podejście wyni-
ka z przekonania, że dziewczyny będą przejawiały podobne zainteresowania
oraz będą reagowały podobnie jak twoi kumple. Kobieta nigdy nie zostanie
twoim skrzydłowym. Jednym z objawów upadku moralnego dzisiejszych
mężczyzn jest zbyt duży, niemal piętnujący wpływ płci żeńskiej na ich życia.
Strzeż się gości posiadających zbyt wiele koleżanek. Chociaż taki wątek prze-
wija się przez gros głupkowatych filmów, to większość kobiet wystrzega się
takich facetów, ponieważ rodzi to wątpliwości co do ich zdolności do zadawa-
nia się z innymi samcami i bycia prawdziwym mężczyzną. Bycie alfą polega
również na łatwości w obcowaniu z facetami, więc jeśli wszystkimi twoimi
znajomymi są kobiety, stawia to twoją męskość pod znak zapytania.

94
Rollo Tomassi
Mężczyzna Racjonalny

4
ODŁĄCZANIE
/11
Nie tak podłym grzechem jest miłość własna,
jak umniejszanie własnej wartości.

95
Tłumacząc magiczne sztuczki

Kobiety zdobywają takiego mężczyznę, na jakiego zasługują.

W swoich wywodach na temat relacji międzypłciowych staram się kłaść


szczególny nacisk na przedstawienie różnych punktów widzenia. Kiedy mam
czas, chętnie poluję na artykuły, z którymi się nie zgadzam. Wydaje mi się, że
zbyt łatwo wpaść w pułapkę próżności, szukając wyłącznie blogów, tekstów
i statystyk, które potwierdzają nasz światopogląd. Nawet w kręgach osób zga-
dzających się co do meritum występują konflikty – za przykład niech posłu-
żą ostatnie spory na łamach manosfery toczone przez męskich aktywistów1
przeciwko mistrzom podrywania albo zwolenników gry przeciw popleczni-
kom podążania własną drogą2.
Założyłem własnego bloga, żeby pochylić się nad przyczynami stopnio-
wych zmian zachodzących w relacjach międzypłciowych. Chcę analizować
określone zjawiska psychologiczne, ich funkcje, a pozyskane informacje wy-
korzystać do polepszenia męskiego życia – to jest właśnie rdzeń gry. Bolesnym
skutkiem ubocznym, towarzyszącym szczeremu odłączaniu się i zrozumieniu
własnych uwarunkowań, jest zdrowa dawka rozczarowania.
W momencie, w którym usuniesz wszystkie uderzające do głowy fan-
tazje na temat bratnich dusz, wymażesz oczekiwania typu Żyli długo i szczę-
śliwie oraz zastąpisz je pragmatycznym podejściem, opartym na sensownych,
empirycznych podstawach, może towarzyszyć ci uczucie, które wyda ci się
nihilistyczne. Nawet wśród najwierniejszych zasadom realistów społeczno-
ści ciągle występuje lekkie, fantazyjne pragnienie, żeby jakaś magiczna siła
towarzyszyła im w procesie łączenia się z drugą połówką. Dla innych męż-
czyzn może przybrać to formę ezoterycznego pragnienia, żeby przekuć swoje
poczucie honoru, spójności lub szacunku w kobietę, ucieleśnienie idealizacji
i predestynacji.
Nie próbuję przez to powiedzieć, że nadawanie określonym zjawi-
skom cech uduchowionych jest zupełnie bez sensu, ale nie można przeoczyć
konfliktu pomiędzy owym zachowaniem a racjonalizmem, który wspólnie
głosimy. W ciągu zaledwie trzydziestu ostatnich lat poznaliśmy biochemicz-
ną i hormonalną naturę naszych emocji. Zidentyfikowaliśmy, że oksytocyna
wyzwala uczucia zaufania i wzmacnia instynkty macierzyńskie. Zrozumie-
liśmy, że endorfiny oraz dopamina są związane z uczuciem zauroczenia,
a pożądanie i miłość wyzwalają podobne reakcje chemiczne jak heroina.
Puf! I oto cała magia.
Rozumiemy zjawisko żeńskich cykli owulacyjnych oraz wynikające

1 Ang. Men Rights Activists (MRA).


2 Ang. Men Go Their Own Way (MGTOW).

96
z nich zachowania i przyzwyczajenia seksualne. Dopiero pokolenia późnego
wieku XX oraz XXI zostały wtajemniczone w to novum. Psychologia ewolucyj-
na urosła do poziomu nauki dopiero piętnaście lat temu.

Dyskomfort i rozczarowanie

Powyższe informacje doprowadzają nas do bardzo niewygodnych wniosków.


Są one ością w gardle mężczyzny, który zaczyna zdawać sobie sprawę z trzy-
mających go w ryzach feminocentrycznych schematów społecznych. Gra jest
po prostu środkiem zaradczym, wykreowanym przez płeć męską, który ma
za zadanie dopomóc w wyrwaniu się ze szponów żeńskiej supremacji. Nie
było tak zawsze, lekarstwo pojawiło się dzięki rozwojowi technologii komu-
nikacyjnych, dostępowi do sieci globalnych informacji oraz powstaniu nowej
teorii socjopsychologicznej.
Przed nastąpieniem dynamicznego rozwoju komunikacyjnego, w okre-
sie rozkwitu feminizmu w latach 60-90. ubiegłego wieku, mężczyźni komplet-
nie nie zdawali sobie sprawy z powstającego zagrożenia społecznego. Od cza-
su wybuchu kobiecej rewolucji, aż do początku obecnego milenium, męskość
w zachodniej cywilizacji (kobiecość również) przeżyła największą, umyślną
rekonstrukcję socjalną i psychologiczną, jakiej doświadczyła ludzkość. Wła-
ściwie nie powinienem ograniczać skutków owej rewolucji wyłącznie do cy-
wilizacji Zachodu, gdyż określone symptomy możemy obserwować w Azji,
zwłaszcza w Japonii, a nawet w tradycyjnej kulturze latynoskiej. Wraz z sze-
rzeniem kultury Zachodu, rozprzestrzenia się również feminizm.
Co pozostało mężczyznom? Z pewnością fałszywe poczucie winy, które
rzekomo czujemy z powodu naszej patriarchalnej przeszłości oraz, co gorsza,
pewien magiczny sposób myślenia. Mężczyźni, w obliczu jeszcze niezdefinio-
wanej hipergamii, uwierzyli w iluzję „słodkiej księżniczki”, wypełniając ko-
biece zachcianki oraz dążąc do głównego celu, czyli małżeństwa. Wszystkie te
pragnienia były (i są) aktywnie wspierane przez żeński imperatyw, który wy-
czuł odpowiedni moment na dokonanie zmiany w przeświadczeniu, że faceci
są zbyt pochłonięci złudnym romantyzmem, żeby zorientować się w porę.
Tak było do czasu, aż pojawiła się gra.
Maska wielkiego, potężnego Czarnoksiężnika Oz, którą była feminiza-
cja, w końcu została zerwana. W erze globalnej komunikacji mężczyźni z ca-
łego świata mogą wymieniać się spostrzeżeniami i dochodzić do własnych
wniosków, a feministyczne środowiska tym głośniej piszczą ze strachu, im
bliżsi jesteśmy prawdy.
Dzięki relatywnej anonimowości poruszanie tematów dotyczących ob-
chodzenia się z kobietami nie jest już dłużej napiętnowane obawą o reak-
cję społeczeństwa. Wielki kobiecy lament, który dochodzi nas zewsząd, nie
dotyczy obecnych implikacji społecznych w takim stopniu, co faktu obnaże-
nia prawdy o postępującej przez ostatnie trzydzieści lat feminizacji. Jednak

97
mężczyźni, nawet w obliczu wiedzy, że królowa jest naga, ciągle oddają się
swojej przyuczonej romantycznej duszy, do której zawsze lgnęli. Ulegali jej
jeszcze na długo, zanim usłyszeli prawdę o postępującej feminizacji, która
skutecznie przetarła drogę dla rozpasanej hipergamii. Czytamy wypisywane
w spazmatycznym tonie apele, aby zmężnieć i wziąć na siebie odpowiedzial-
ność małżeńską i przywódczą, jednocześnie nie tłumiąc żeńskiego ducha.
W tle majaczy jednak nowe pokolenie kobiet. Współczesne 22-latki głośno
domagają się imprezy w przerwie od udostępniania świeżutkich, zupełnie
nagich (i półnagich) zdjęć, cykniętych telefonem w łazienkowym lustrze.
Kobiety zdobywają takiego mężczyznę, na jakiego zasługują. Pomimo
głośnego, wszechobecnego triumfalizmu płci żeńskiej, ciągle dziwi fakt, że
faceci dokonują stopniowego odwrotu od obecnych, skrojonych pod kobie-
cą rzeczywistość, zasad gry. Mężczyznom niezwykle trudno jest wyzbyć się
własnego romantyzmu, ale to kobietom przyjdzie zmierzyć się z jeszcze więk-
szym wyzwaniem – stoją w obliczu rozliczenia się z własną naturą wykre-
owaną w cieniu eksperymentu z feminizmem, który przyniósł nam wiek XX.
Płci żeńskiej przychodzi wypić piwo, które nawarzyła idea matriarchatu oraz
rewolucja seksualna. Wszystko wydaje się tym bardziej ironiczne, im częściej
widujemy przypadki dojrzałych kobiet – które przecież stworzyły obecne
pokolenie mężczyzn – lamentujących, że ich córki są bezdzietne i nieżonate
w wieku trzydziestu pięciu lat.

Kryzys tożsamości

Poniżej znajduje się odpowiedź, którą napisałem do gościa proszącego mnie


o radę. Pomyślałem, że jest wystarczająco wnikliwa, aby opublikować ją na
blogu i tym samym odnieść się do powszechnie poruszanej kwestii.

Rollo, czy możliwe jest utożsamianie się z kobietami, nie poświęcając przy tym
własnej osobowości?

Jeśli owo utożsamianie się jest związane ze świadomym, wyłącznym męskim


wysiłkiem, to nie ma takiej możliwości. Podniosłeś jednak ciekawy temat,
ponieważ warto rozwinąć kwestię utożsamiania się z kobietą. Co dokładnie
masz przez to na myśli? Z tym pojęciem ściśle związany jest inny termin –
tożsamość – który definiuje to, kim jesteśmy, jakie są nasze cechy i zaintereso-
wania, konstytuujemy nim naszą indywidualną osobowość. Tożsamość w pe-
wien sposób jest dosyć subiektywnym i niejasnym pojęciem – zupełnie tak,
jak sztuka może być różnie odbierana oczami każdego indywiduum. Można
podnieść, że tożsamość jest tym, czym myślisz, że jest.
Gdy chodziłem na uczelnię moim obszarem specjalizacji w dziedzi-
nie psychologii behawioralnej były badania osobowości. Zapewniam cię, że

98
istnieje mnóstwo teorii oraz interpretacji tego, czym tak naprawdę jest ludz-
ka tożsamość. Jednakże punktem, z którym zgadzają się niemalże wszyscy,
jest fakt jej zmienności. Osobowość przekształca się pod wpływem różnych
czynników oraz uwarunkowań. Najpospolitszą ilustracją tego zjawiska są
weterani, którzy po przebytych walkach cierpią na zespół stresu pourazo-
wego – łatwo rozpoznawalną i częstą formę psychozy. Tożsamość tych męż-
czyzn uległa zmianie od czasu, gdy zostali poddani surowej, psychologicznej
rzeczywistości walki. Niektórzy mają umiejętność dostosowywania swojej
osobowości z powrotem do normalnego stanu, niestety nie wszyscy ludzie są
tak wytrzymali. W każdym razie każda zmiana dokonuje się pod wpływem
oddziaływania konkretnych warunków i środowiska.
Większość młodych mężczyzn jest również poddawana wpływom spe-
cyficznych, indywidualnych warunków oraz środowiska, co odciska i uwy-
datnia się na ich osobowościach oraz tożsamościach. Gość, który od zawsze
miał łatwo z kobietami, młody mężczyzna nieotrzymujący regularnej uwagi
ze strony dziewczyn, a także facet skupiający się na osiąganiu własnych ce-
lów – właściwe im uwarunkowania pozostawią znak na ich indywidualnej
tożsamości. Dotyczy to wszystkich, bez wyjątku. Jeśli warunki będą skutkowa-
ły poczuciem dyskomfortu, spowodowanym niedoborem pewnych doświad-
czeń, na skutek dyferencji pomiędzy poprzednią tożsamością a jej nowym
odpowiednikiem nastąpi zmiana, która wypełni braki doświadczeń. Połącz to
z naturalnym, napędzanym hormonami pociągiem do osiągania satysfakcji
seksualnej, a zrozumiesz, jak dotkliwe piętno odciskają na mężczyźnie braki
w tym aspekcie jego życia.
Zbyt wielu młodzieńców trwa w przekonaniu, że aby uzyskać upra-
gnione względy u kobiet, powinni się upodobnić do celu swoich zalotów.
W skrócie chcieliby przetopić własną tożsamość, żeby lepiej dopasować się do
domniemanych potrzeb ich wybranki. Widujemy więc przykłady mężczyzn
poświęcających własny interes, żeby zadowolić obiekt własnej chuci w da-
remnym oczekiwaniu gratyfikacji seksualnej.
Wszyscy znamy banał, który często pada z ust kobiet: Faceci zrobią
wszystko, żeby zaliczyć. Powiem więcej, żeby osiągnąć ten cel, posuną się
nawet do zmiany własnej osobowości. Bardzo powszechne wśród młodych
mężczyzn jest wybieranie uczelni, patrząc przez pryzmat dostępności dziew-
czyn, a nie własnego interesu, jak być powinno. Co więcej, spotykamy się
również z przykładami, w których chłopak wybiera określony uniwersytet,
żeby utrzymać relację. Dziewczyna każe – młody mężczyzna słucha. W celu
usprawiedliwienia tych decyzji młodzieniec zmieni swoją tożsamość i oso-
bowość, tym samym wytwarzając nowy schemat poznawczy, potwierdzający
słuszność podjętych decyzji. Jest to mechanizm samozachowawczy, chociaż
na pewnym poziomie świadomości chłopak rozumie, że decyzja została pod-
jęta za niego.
Jest to jeden z najbardziej jaskrawych przykładów, lecz istnieje tysiące

99
mniejszych, których mężczyźni (i kobiety) nie zauważają, przebiegle ukry-
tych w usankcjonowanych społecznie zwyczajach. Gość tkwiący we friendzo-
ne, chcąc wkupić się w dziewczęce łaski, chętnie wysłucha trwającego godzi-
nami zrzędzenia przez telefon, żeby lepiej dostosować się do jej wymagań.
Głupek ochoczo zmieni nawet najbardziej osobiste przekonania, jeśli w ten
sposób lepiej dopasuje się do wydumanych kryteriów jego „księżniczki”. Tak
wygląda wyniszczające poświęcenie własnej tożsamości – fundamentalna
i dobrowolna zmiana osobowości, aby zyskać przychylność kobiety.
W momencie, w którym ktoś otwarcie podważa nasze wartości, natu-
ralną reakcją umysłu jest odrzucenie twierdzeń oponenta – masz swój ro-
zum, więc oprzesz się, gdy twój szef lub rodzic o ciężkim charakterze powie
ci, jak zagłosować w najbliższych wyborach. Jednak gdy nadarza się oka-
zja do odniesienia korzyści seksualnej, zaskakująca jest skala zmian, jakich
mężczyźni zdolni są dokonać w swoich osobowościach (do pewnego stopnia
również kobiety).
Faceci mają tendencję do trwania w przekonaniu, że związek na odle-
głość jest czymś pożądanym, nawet jeśli nigdy nie doszło do intymnego zbli-
żenia. Dzieje się tak, ponieważ w ich głowach ciągle istnieje nadzieja. Głupcy
łykają każdą wymówkę potwierdzającą „wyjątkowość” ich więzi oraz noszą
przekonanie, które brzmi: amor omnia vincit3. Koło zatoczy krąg, gdy dojdzie
do zdrady lub jeden z partnerów wykruszy się z relacji. Wtedy mężczyzna
wróci na stare tory myślenia, gdy związek na odległość nie wydawał mu się
dobrą perspektywą.
Nie chodzi jednak o to, że facet z naszego przykładu nigdy nie dokonał
prawdziwej zmiany albo że nie wyznawał żadnych wartości. Gdyby poddać
go testowi poligraficznemu w czasie trwania relacji i zapytać o prawdziwość
jego przekonań, z pewnością zaliczyłby go. Mężczyzna zrobi to, co wydaje
mu się najbardziej dedukcyjnym rozwiązaniem problemu, działając zgodnie
z instrukcją napisaną przez jego pragmatyczną naturę.

Potrzebuję seksu ∧ kobieta ma seks, który potrzebuję ⇒ muszę odkryć prze-


słanki, które umożliwiają zdobycie seksu ⇒ zapytam kobietę o te przesłanki
 kobieta chce X ⇒ Zrobię X, żeby dostać seks. Jeśli X wymaga zmiany osobo-
wości, zrobię to.

To takie łatwe, prawda? Szkoda, że tak rzadko się sprawdza. Kobiety tylko
niekiedy zdają sobie sprawę, czym tak naprawdę jest „X” lub po tysiąckroć
zmieniają „X”, w zależności od osobistych warunków i nakazów hipergamii.
Resztę dopisz sobie sam.
W tym miejscu, w świetle powyższego tekstu, czy naprawdę jest możli-
we, żeby mężczyzna i kobieta mieli wspólne zainteresowania? Oczywiście, że

3 Łac. Miłość zwycięża wszystko.

100
tak. Możesz znaleźć piękną kobietę, która pasjonuje się wyścigami NASCAR
lub hokejem, tak jak ty. Istnieją również dziewczyny, które podzielają twoją
pasję do rybołówstwa dalekomorskiego. Nie jest błędem posiadanie wspól-
nych zainteresowań. Godne pożałowania jest za to zmienianie własnych pa-
sji pod dyktando związku. Mimo wszystko determinowanie różnic pomię-
dzy szczerą pasją a wykreowanym zainteresowaniem jest dzieleniem włosa
na czworo.
Miałem osobistą styczność z facetami, którzy autentycznie zmieniali
swoje posady, przeprowadzali się tysiące mil, żeby lepiej dostosować się do
swojej „fantastycznej” dziewczyny, która nigdy nie odwzajemniła ich uczuć.
Mimo to ciągle próbowali się z nią utożsamiać. Znam mężczyzn w wieku
sześćdziesięciu pięciu lat, z czterdziestoletnim stażem małżeńskim, którzy,
pomimo faktu, że intymność w ich związkach już dawno przeminęła, ciągle
próbują identyfikować się ze swoimi żonami. Posunęli się nawet do tego, że
na stałe wdrożyli ustępstwa we własną tożsamość, na skutek czego oczekiwa-
nia żon stały się częścią ich osobowości. Po sześćdziesięciu pięciu latach wy-
pracowany schemat został dokapitalizowany przez ich ego do tego stopnia, że
żadna ilość światła rzucającego prawdę na ich przypadłość nie przekona ich
do zmiany zdania.
Najbardziej ironicznym aspektem tego „kryzysu tożsamości” jest fakt,
że dla kobiet najmniej atrakcyjni są właśnie ci faceci, którzy są zdolni do po-
rzucenia części, a nawet całości swojej osobowości, żeby lepiej się do nich do-
pasować. Płeć piękną jest przyciągana przez naturalną, męską niezależność,
gdyż jest to silna cecha, zwiastująca możliwość zapewnienia bezpieczeństwa
kobiecie i jej ewentualnemu potomstwu.
Dziewczyna nie chce gościa, który zrobi wszystko, co mu powie, ponie-
waż takie zachowanie implikuje, że można go przekupić nawet najmarniejszą
perspektywą seksualną. Dlaczego więc miałoby to wyzwalać myśli odmienne
od poczucia zagubienia i braku pewności siebie? Kobieta chce, żeby mówić
jej „nie”. Dlatego też ciągle testuje mężczyznę, nawet na etapie małżeństwa
(zjawisko shit testów), aby upewnić się, że dokonała właściwego wyboru i fa-
cet będzie w stanie powściągnąć swoją chuć, żeby postępować zgodnie z wła-
snym interesem, wartościami i ambicjami.
Umiejętność powiedzenia „nie” jest komunikatem, że facet nie żyje pod
butem głównego źródła kobiecej siły, jaką jest seksualność. Taki mężczyzna
jest na g r o d ą , grubą rybą, facetem, o którego względy warto zabiegać.

101
Dziewczyny ze snów i dzieci z dynamitem

Nie tak podłym grzechem jest miłość własna, jak umniejszanie własnej wartości.

Henryk V

Duma jest jedną z tych rzeczy, która wpędza ludzi w zakłopotanie. Dobrze
jest być dumnym z siebie, własnych osiągnięć. Jest to fundament poczucia
osobistej wartości.
Skromność jest również godną podziwu cechą i, nie zrozum mnie źle,
może być szczera wyłącznie wtedy, gdy osoba jest pewna własnych możli-
wości. Skromny jest mężczyzna, który unika walki, wiedząc, że mógłby ją
wygrać. Zasadniczo owa cnota daje korzyści wyłącznie osobie, która z niej
korzysta, ponieważ bardzo rzadko dostrzegają ją inne osoby. Postronni, poza
jednostkami znającymi twoje możliwości, będą postrzegać takie zachowanie
za tchórzliwe, albo przynajmniej wynikające z braku pewności siebie.
Natomiast duma jest często postrzegana za arogancję, gdyż ludzie
o mniejszych osiągnięciach czują zazdrość, a jednostki o większych doko-
naniach próbują umniejszyć naszym poczynaniom. Należy pamiętać, żeby
nie wyglądać na osobę zbyt idealną, ale równie ważne jest, aby nie sprawiać
wrażenia flegmatyka.
Czym innym jest chęć poczucia dumy, a czym innym noszenie jej praw-
dziwych znamion. W tym miejscu możemy dostrzec te silne pragnienie, które
przejawia wielu głupków, szczególnie tych, których ego zależne jest od takich
cech, jak: moralność, szlachetność, honor etc. Mój stary wewnętrzny głupek
również borykał się z tym problemem. Każdy AFC myśli, że uwzniośla wła-
sną osobę, a tak naprawdę umniejsza jej, trwając w mylnym przekonaniu, że
jego sposób bycia oddzieli go od tłumu i stanie się inny niż wszyscy faceci. Jest
w błędzie, gdy wierzy w swoją unikalność, ponieważ tak naprawdę obiera
powszechny sposób myślenia. Dlaczego? Za odpowiedź mogą posłużyć naj-
częstsze komentarze nowych użytkowników manosfery.
Pewnie istnieją gdzieś kolesie, którzy przebyli drogę od zera do mistrza
podrywania i przenieśli swoje doświadczenia do swoistego „bractwa podry-
waczy”. Jestem przekonany, że są to odosobnione przypadki.
Faceci nie poszukują społeczności, w tym blogów, jak mój, ponieważ
mają zbyt dobrze z kobietami. Googlują dlatego, że ich dotychczasowe działa-
nia nie dawały oczekiwanych rezultatów. Tacy goście robili dokładnie to, za
co głupcy krytykują grę – działali według określonego schematu.
Typowi głupcy chętnie doszukują się wad w technikach podrywania,
indywidualnie wpisując się tym samym w pospolitą linię zachowania. Na do-
brą sprawę komunikują, że powinieneś być społecznym robotem, nie sobą.
Patrząc na sprawę z innej perspektywy, to co robisz teraz, lub robiłeś do tej

102
pory jako głupek, jest również schematyczne. Podstęp polega na tym, że głup-
cy wpisują się w skrypt, który narzuciło im społeczeństwo i który daje swój
oddźwięk w osobistych zobowiązaniach, zaciąganych przez całe życie.
Jak myślisz, co się stanie, gdy przełamiesz schemat i zaczniesz służyć
wyłącznie własnemu interesowi? Prawdopodobnie odczujesz pozytywne
rezultaty. Zaczniesz spotykać się z dziewczynami, które uprzednio były
poza twoim zasięgiem. Wystarczy jedynie zmienić nastawienie i zacząć sta-
wiać siebie na pierwszym miejscu. Być może poczujesz się jak dupek, a lu-
dzie zaczną mówić, że nie jesteś sobą, że uległeś zmianie, a nawet oskarżą
cię o rozgoryczenie. Nie da się jednak polemizować z faktami i korzyściami,
które odniosłeś.
Jedną z najważniejszych, pomijanych przez adeptów PUA kwestii jest
problem głupkowatego nastawienia. Głupek nie chce przestać być głupkiem.
On po prostu pragnie dobrać się do tej jedynej, dziewczyny z marzeń, żeby
następnie osiąść na laurach i wrócić do swojego starego jestestwa. Odwołu-
jąc się do książki pt. Gra autorstwa Neila Straussa, nawet tajemniczy mistrz
podrywania, dzierżący władzę, ulegnie degeneracji, zamieniając się w żało-
snego frajera z zaburzeniami osobowości, gdy zorientuje się, że jego skrypty
podrywacza są bezużyteczne w monogamicznym związku ze swoją kobietą
(tą jedyną). Nawet najbardziej uznany mistrz podrywu dzisiejszych czasów
trwał w swojej głupocie, ponieważ nie zdławił w sobie tej głęboko zakorzenio-
nej mentalności – nie zabił swojego wewnętrznego głupka.
Często występującym zjawiskiem jest „zreformowany głupek”, który
po przyswojeniu zasad gry zdobywa dziewczynę swoich snów, aby stracić ją
zaraz po wpadnięciu w stare beta-schematy w stałym związku. Nie jestem
zagorzałym fanem Rossa Jefferiesa, twórcy koncepcji PUA, ale wypowiedział
on kiedyś kilka znamiennych słów: Przekazywanie technik podrywania fraje-
rom jest jak rozdzielanie dynamitu dzieciom. Zdanie to niesie ze sobą praw-
dopodobnie więcej prawdy, niż domniemywał jego autor, ponieważ ryzyko
katastrofy jest dużo większe. Większość facetów pragnie złotego środka, ma-
gicznej formuły, która umożliwi im zdobycie dziewczyny, co jednak w żaden
sposób nie przygotowuje ich na doświadczenia związane ze związkową idy-
llą, o której ich wewnętrzny beta marzył tak długo.
Głupek, który opanuje techniki gry, nie staje się prawdziwym mężczy-
zną, a dzieckiem z laską dynamitu w ręce. Czy dziwi więc fakt, że facet stosu-
jąc techniki, w końcu zdobywa dziewczynę swoich snów, a po jakimś czasie
zapada w depresję, gdy okazuje się, że „najlepsza rzecz” w jego życiu odwraca
się do niego plecami? Czy to takie zaskakujące, gdy „księżniczka” okazuje się
mieć zaburzenia osobowości, a męskie życiowe ambicje spalają się na panew-
ce dlatego, że facet nie był gotowy do przejścia w stały związek?
Problem z technikami podrywania jest taki, że czasem faktycznie dzia-
łają. Nie istnieje żaden okres przejściowy, etap wtajemniczania i nauczania.
Na głupcach nowo nabyte techniki robią takie wrażenie, że przestają baczyć

103
na to, z kim tak naprawdę powinni się trzymać. W końcu ich nowa pewność
siebie pozwala im sięgnąć po bardziej atrakcyjne kobiety, wychodzić z frien-
dzone, stać się pożądanymi. Nie są przygotowani na kobietę-manipulantkę,
zwłaszcza kiedy jest atrakcyjniejsza niż jakakolwiek dziewczyna, z którą ob-
cowali. Zdobywają tą jedyną, często jednak przypłacając swoim zdrowiem,
a nawet myślami samobójczymi, ze strachu przed utratą wybranki. Popadają
w obsesję.
Zapamiętaj raz na zawsze, techniki podrywania są jednymi z najwar-
tościowszych narzędzi, lecz dopiero przybranie pozytywnie męskiego nasta-
wienia przygotuje cię na więcej. Po pierwsze, głupek musi porzucić cały ze-
staw psychologicznych schematów zaszczepionych przez społeczeństwo. Po
drugie, jest zobowiązany wyzbyć się własnych urojeń, które przez całe życie
były wtłaczane w jego osobowość. Utarte szlaki, którymi dotychczas podążał,
mogą doprowadzić go jedynie do rozczarowania i rozpaczy w stałym związ-
ku. Morał z tego jest taki, że należy pozbyć się wewnętrznego bety, jednocze-
śnie pamiętając o narzędziach i technikach, które można zaaplikować dopie-
ro po swojej pozytywnie męskiej przemianie.

Zabij w sobie betę

Czytelnik bloga The Rational Male, Paul, ubiegając się o moją radę, zadał jed-
no z najczęściej spotykanych pytań. Brzmi ono następująco:

Przeczytałem treści zamieszczone na blogu od deski do deski. Mam jednak pro-


blem z jedną kwestią. Mianowicie jak zabić wewnętrznego betę? Każda dziew-
czyna, z którą sypiam, a nawet takie, z którymi po prostu się wygłupiam, powo-
duje u mnie powstawanie uczuć. Mam tak nawet po jednorazowym numerku
lub gdy dziewczyna zdradza ze mną swojego chłopaka. Zupełnie jakbym nie
miał nad tym kontroli, jakbym był panienką, która zadręcza się każdym face-
tem, z którym poszła do łóżka.

Chciałbym mieć na tę kwestię jednoznaczną odpowiedź, Paul. Jeśli mógłbym


stworzyć plan krok po kroku, uniwersalną instrukcję, za którą mężczyźni
mogliby podążać, żeby zabić w sobie wewnętrznego betę, byłbym bogatszy
ponad najśmielsze wyobrażenia. Tak jak mówiłem o Objawionym Alfa, jeśli
mógłbym zabutelkować esencję męskości, byłbym ustawiony na całe życie.
Tak naprawdę nie ma prostej odpowiedzi na to pytanie, ponieważ każ-
dy mężczyzna funkcjonuje w innych, unikalnych warunkach. Oczywiście nie-
które problemy wyrastają ze wspólnych korzeni, jedno jest też nastawienie,
które odpowiada za zachowania samców beta w kobiecym Matrixie. Całko-
wicie indywidualny jest natomiast proces zmieniania starych schematów na
nowe, bardziej funkcjonalne.

104
Myślę, że powyższe stanowi główny powód, dla którego gra nie jest
traktowana tak poważnie, jak być powinna – proces zmiany wymaga duże-
go nakładu własnej pracy, dokonania autoanalizy i przekształcenia pozyska-
nych danych do polepszenia własnej osoby.
Czy zastanawiałeś się kiedyś, dlaczego nauki głoszone przez ostat-
nią dekadę ustami mistrzów podrywu i półbogów gry wydają się tanie jak
barszcz? Otóż jest to spowodowane tym, że nie biorą oni pod uwagę skali
zmian osobowości potrzebnych do zdławienia wewnętrznego bety. Prędzej
czy później przyjdzie się z tym zmierzyć każdemu głupkowi. Tym faktem
wolą nie zajmować się faceci organizujący seminaria z podrywania, ponie-
waż twój poziom sukcesu, a szczególnie sposób jego postrzegania, zależy
wyłącznie od ciebie. Możliwość sypiania z niedostępnymi wcześniej dziew-
czynami może podbić sprzedaż filmów DVD, ale zmiana wewnętrznych
przyzwyczajeń jest bardziej złożoną kwestią. Czy kiedykolwiek zajrzałeś na
półkę poświęconą rozwojowi w księgarni i zastanawiałeś się, dlaczego leży
tam tak dużo książek o podrywaniu? Wynika to z omawianego zjawiska –
dokonywanie fundamentalnej zmiany w życiu jednostki wymaga wysiłku,
którego niewiele osób jest skłonnych podjąć.
Uprzedzam cię, że nie mam gotowej mapy – każdy, kto twierdzi inaczej,
sprzedaje ci bubel. Jednak podejmę próbę wskazania właściwego kierunku.
Nie mogę zapewnić, że będzie on odpowiedni – o tym przekonasz się, gdy
wyruszysz w drogę – ale bądź cierpliwy, ponieważ zmiana wymaga czasu.
Nawet facet, który z łatwością przechodzi przez proces utrwalania wła-
ściwych zachowań, ciągle wędruje po naszym metaforycznym szlaku. Chciał-
bym uważać siebie, przynajmniej w małym stopniu, za samca alfa, chociaż
mi również zdarzają się potknięcia. To mam na myśli, gdy mówię o procesie,
metaforycznym szlaku. Nigdy nie będziesz całkowicie odporny na rzucane
pod nogi shit testy. Niech pokrzepi cię jednak świadomość, że dzięki nowej
mentalności będziesz w stanie uczyć się na własnych błędach. Nie czeka na
ciebie żaden łuk triumfalny i marsz chwały, gdy zorientujesz się, że wszystkie
techniki masz w małym palcu, że stałeś się alfą lub, jeśli nie lubisz tego sfor-
mułowania, nie istnieje kategoryczny punkt, w którym możesz stwierdzić, że
w pełni opanowałeś grę. Nie dostaniesz dyplomu jak na obozie w podstawów-
ce. Możesz jednak na stałe zmienić swoje podejście – piłka zawsze jest w grze.

Świadomość jest połową bitwy

Jeśli faktycznie istnieje pierwszy krok w drodze do prawdy, to jest nim samo-
edukacja. Jest to jednak jedno z najtrudniejszych zadań, które można przed
sobą postawić. Jeśli jesteś czytelnikiem mojego bloga lub przynajmniej wy-
biórczo znasz koncepcje związane z grą, następujący fragment może być dla
ciebie oczywisty. Miej jednak na względzie, że po naszym globie stąpa cała
rzesza mężczyzn ciągle podłączonych, zamkniętych w więzieniach starych

105
schematów narzucanych im przez feminizm od czasu ich narodzin. Tylko
nieznaczna część facetów będzie miała na tyle otwarty umysł, aby faktycznie
zastanowić się nad grą i pozytywną męskością, a jeszcze mniej liczni dostrze-
gą drzemiącą w nich wartość.
Z naszej perspektywy wydaje się to zrozumiałe. Tylko pomyśl, prze-
glądamy blogi, czytamy książki, zapoznajemy się z koncepcjami, tworzymy
siatki pojęciowe, pieczołowicie wybieramy odpowiednie zachowania, ekspe-
rymentujemy i dokonujemy ewaluacji. Jednak w oczach podłączonego faceta
działania te zakrawają na bluźnierstwo.
Twoja ścieżka edukacyjna nie kończy się w momencie odłączenia. W za-
sadzie nie ulega wątpliwości, że jeszcze żywotniejszą kwestią jest zamiana
słów na czyny. Facetom, którzy zakrztusili się czerwoną pigułką, przypomi-
nam jedno – nie ma drogi odwrotu. Wielu frustratów nie potrafi zaaplikować
zasad gry z powodu nieobycia w towarzystwie albo na skutek zacietrzewienia.
Nie można pokładać wyłącznej nadziei w technikach podrywania, których
zastosowanie kończy się na zdobyciu partnerki. Głupcy, po udanym podboju,
udadzą się na „zasłużony odpoczynek” w ramionach wybranki. W warun-
kach pozornego odprężenia zamkną się w skorupie własnej ignorancji. Czy
warto? Po jakimś czasie facet i tak zorientuje się, że wróg zaszedł go od flanki.
Dostrzeże prawdę, na którą był ślepy przez tak długi czas. Nieważne gdzie
skieruje swój wzrok – czy to na mechanizmy społeczne, feminizm, czy apo-
dyktyczność kobiet, którą traktował za coś normalnego – wszystkie te zjawi-
ska będą po cichu szeptać mu prawdę, co może doprowadzić go do szaleń-
stwa. Prawda stanie się wrogiem.
Powyższe informacje są przestrogą przed bardzo brzemiennym w skut-
ki zagrożeniem dla facetów próbujących wyjść z letargu i wdrożyć w swoje
życia ideę pozytywnej męskości. Mam nadzieję, że w tym momencie sam sta-
łeś się bardziej wyczulony na opisywane zjawiska, przesiąkające twoją rze-
czywistość. Niech będzie to pewien punkt zwrotny, w którym to, co wydawało
się normą, zostanie poddane próbie wewnątrz twojego umysłu. Najoczywist-
szym, pierwszym celem mogą być kwestie dotyczące obojga płci poruszane
w mediach. Usłyszysz piosenkę, włączysz sitcom, podsłuchasz rozmowy na
przerwie w pracy i nagle zorientujesz się, jak wszechobecne są podstawowe
założenia żeńskiej supremacji. Zrozumienie własnego położenia jest szczegól-
nie istotne w procesie odłączania, pozwoli ci to uniknąć popadnięcia w ramę
starych schematów.

Dokonywanie zmiany

Powinno już być dla ciebie oczywiste, że zastosowanie zmian, zgodnie z no-
wym, prawdziwym światopoglądem, jest niezbędne. Musisz odłożyć książ-
kę, wyłączyć Internet, wyjść do ludzi i przełożyć teorię na praktykę. Możesz
zacząć gdziekolwiek, podbijając do dziewczyn w klubie, przybierając nowe

106
podejście wobec swojej żony lub badając teren w rozmowach ze swoją kole-
żanką z pracy. Wszystko zależy od ciebie.
Najtrudniejszy etap w procesie dokonywania przemiany polega na
zmierzeniu się z początkowym powątpiewaniem wygłaszanym ustami osób,
które znały twoje wcześniejsze „ja”. Gdybyś mógł wyrwać się do innego mia-
sta, zupełnie zmienić towarzystwo, w którym grałbyś rolę pewnego siebie
dupka, nikt nie byłby taki mądry, żeby to zakwestionować. Jednak spróbuj
dokonać gwałtownej zmiany swojej osobowości, a wieloletni znajomi przy-
kleją ci łatkę pozera, próbującego być kimś, kim tak naprawdę nie jest.
Ludzie potrzebują przewidywalności – daje im to poczucie kontroli
nad innymi. Kiedy sam dokonujesz wewnętrznej zmiany lub owa zmiana
spowodowana jest zewnętrznym czynnikiem, jest to jawne zagrożenie dla tej
przewidywalności. Tym samym każdy będzie próbował zawrócić cię na sta-
rą, znaną wszystkim ścieżkę. Ośmieszanie jest zupełnie naturalnym, damskim
fortelem, który ma za zadanie zapędzić cię z powrotem w granice jej ramy.
Nowy „ty” to zagrożenie, próbujesz przejąć kontrolę, przełamujesz obecny
schemat. Jak spróbujesz dokonać od razu radykalnej zmiany, znajomi oskarżą
cię w najlepszym przypadku o nieszczerość. Spróbuj być subtelny i wytrwały,
a z czasem ludzie coraz bardziej zaczną wierzyć w szczerość przemiany. Za-
wsze kładź nacisk na zmianę, lecz nigdy zbyt gwałtownie.
Pamiętaj, aby mieć na uwadze powyższe, ponieważ przyjaciele będą
źródłem twoich największych wątpliwości w trakcie transformacji. Być może
chcą dobrze, ale zrozum, że ich intencje mają źródło w pragnieniu normal-
ności i nie leżą w twoim najlepszym interesie. W momencie, w którym twoja
dziewczyna nazwie cię dupkiem, nastąpi załamanie starego systemu. Zawsze
istnieje leniwa pokusa powrotu na stare śmieci, ułożenia spraw jak dotych-
czas. Musisz więc zdecydowanie trwać na swoim stanowisku i nie brać ura-
zy do siebie. Słowa więzną w gardle, gdy przychodzi stwierdzić: Tak, jestem
dupkiem, jakby było się z tego dumnym. Wszystko to w obliczu wałkowanych
w kółko zasad, żeby nikogo nie obrażać, a w szczególności dziewczyn, które
chcesz przelecieć. Takie zachowanie jest sprzeczne z logiką bety, który ciągle
majaczy w twojej głowie. Jakkolwiek brutalnie to zabrzmi – zdarzy się, że
otrzymasz nagrodę, jeśli będziesz w stanie obrażać między słowami kobiety,
z którymi się zadajesz. Tworzy to jednak psychiczny konflikt pomiędzy we-
wnętrznym betą a kiełkującym alfą, który jest bardzo trudny do złagodzenia.
W tym miejscu większość mężczyzn przegrywa swoją bitwę o nowego „ja”.
Najczęściej jest to spowodowane faktem, że nie potrafią utrzymać swoich
emocji na wodzy.

Esteci kontra roboty

Następujący fragment będzie sprzeczny ze wszystkim, w czym utwierdzi-


ło cię żeńskie uwarunkowanie. Mężczyźni są prawdziwymi romantykami,

107
a kobiety są po prostu narzędziami tego, jakże rzadko docenianego, romanty-
zmu. Jeden z najczęściej podnoszonych zarzutów przez feminizm po okresie
rewolucji seksualnej polegał na stwierdzeniu, że mężczyźni nie odwołują się
do swoich kobiecych cech.
My, mężczyźni, wyzbyliśmy się własnych emocji. Niech szlag trafi zgni-
ły szkielet Carla Junga za to, że zdołał utrwalić w popkulturze swoje fałsze,
według których każda płeć posiada po równo uśpionych cech męskich i żeń-
skich. Zachodnia kultura nasiąknęła do tego stopnia teorią Junga, że nie zda-
jemy sobie sprawy z jej funkcjonowania. Pod jej presją zupełnie normalne
stało się twierdzenie, że celem naszej cywilizacji jest pozbawione tożsamości,
bezpłciowe społeczeństwo.
Odkładając tyradę na bok, jeszcze pięćdziesiąt lat temu mężczyźni
w rzeczy samej byli płcią najlepiej kontrolującą swoje emocje. Właśnie takie
męskie opanowanie robiło wrażenie na kobietach. Enigmatyczni poeci i ar-
tyści, naturalni stoicy, których każdy wyraz emocji stanowił precedens, ale
także zwykli, klasycznie wycofani mężczyźni potrafili swoim zachowaniem
przyciągnąć płeć piękną.
W dzisiejszym społeczeństwie faceci są zachęcani do wyrażania swoich
uczuć, co rzekomo jest najkrótszą drogą do kobiecej sypialni. Najprostszymi
słowy – wmawia się gościom, że należy zabić dreszczyk niepewności i zastą-
pić go nudnym obeznaniem.
Odkładając czynniki biologiczne i różnice płci na bok, uważam, że męż-
czyźni na przestrzeni ewolucji społecznej zachowali większe wycofanie emo-
cjonalne nie z powodów jakieś dziecinnej niepewności, a dlatego, że to dosko-
nale przyciąga uwagę płci żeńskiej. Na każdym etapie chłopcy i mężczyźni są
przysposabiani do myślenia, że okazując emocje, mogą rozwiązać problem.
Myślę jednak, że bon mot „chłopaki nie płaczą” zyskał sławę nie bez powodu.
Bezmyślnie okazywanie emocji jest rozwiniętym rysem kobiecego cha-
rakteru. Nie chodzi o to, aby mężczyźni zostali robotami, tłumiącymi w so-
bie wszystkie oprócz najsilniejszych emocji. Problem w tym, że okazywanie
uczuć stało się tak powszechne, tak nadużywane, że wartość tego aktu zma-
lała niemal do zera. Ekspresje męskich emocji powinny być bardzo rzadkimi,
cudownymi darami dla kobiet, które potrafią ów gest docenić.

Porzuć stare nauki

Samcowi beta, który został wytresowany do swobodnego okazywania emocji,


bardzo trudno porzucić stare nawyki. Przynoszę jednak dobrą wiadomość –
wcale nie sugeruję, że należy wyzbyć się uczuć. Radzę natomiast, abyś zmie-
nił nastawienie do kwestii, które łatwo wzbudzają w tobie emocje. Nietrudno
stać się zimnym po tym, jak doznasz poparzenia. Prawdziwym wyzwaniem
jest dokonanie zmiany, gdy rzeczywistość nie wydaje się parzyć. Otóż emocje
są ludzkie i czynią z nas ludzi. Bardzo ważne jest więc, aby uczynić z nich

108
swego towarzysza, polepszającego jakość życia. Zachowaj jednak świado-
mość, że twój kompan może być ukierunkowany przeciwko tobie. Warto odu-
czyć się zachowań, które z łatwością odsłaniają męskie uczucia. Być może
mają one związek z pierwszym prawdziwym rozstaniem, a może z warun-
kami, w których dorastałeś, mniejsza o to. Pierwszą ważną czynnością jest
rozpoznanie wywołujących silne emocje czynników.
Pamiętasz czasy licealne, gdy podczas kursu na prawo jazdy uczono
cię, żeby podczas poślizgu skręcić koła w jego kierunku? Kiedy prowadzimy
nasze życie i wpadamy w poślizg, naszym naturalnym impulsem jest wci-
śnięcie hamulca – lub gorzej – skręcenie kół w drugą stronę. Wszystkie nasze
instynkty samozachowawcze każą nam to uczynić, lecz pogorszy to tylko nie-
bezpieczną sytuację. Jednak gdy nauczymy się wyzbywać naturalnych impul-
sów, powstrzymywać chęć hamowania i wyrobimy sobie domyślną reakcję
skrętu w odpowiednim kierunku, unikniemy katastrofy, by móc spokojnie
prowadzić dalej ten wspaniały samochód, zwany życiem.
Musisz więc oduczyć się starych nawyków i zastąpić je nowymi, żeby
potrafić wrócić na właściwe tory. Nauka poprawnych odruchów wymaga cią-
głej praktyki – nawet w obliczu sytuacji, w których pragnąłbyś postąpić ina-
czej. Nie masz wyjścia, musisz być wytrwały.
Zmiana nastawienia odnośnie do własnej osoby jest pierwszym, lecz
zdecydowanie najtrudniejszym krokiem dla większości facetów. Większość
nie chce wierzyć, że musi zmienić sposób postrzegania własnej osoby. Stąd
apatia jest główną reakcją mężczyzn niechcących zmiany. Dużo łatwiej wy-
myślić sobie wymówki i oszukiwać się, że jest się szczęśliwym, zachowując
status quo, zamiast dokonać krytycznej refleksji własnej osoby i zapoczątko-
wać prawdziwą zmianę.
Niestety nie mogę przekazać ci standardowej instrukcji, która magicz-
nie sprawi, że staniesz się tym mężczyzną, którym chciałbyś być. Tylko ty
możesz wyznaczyć kurs swojemu życiu, ale pozwolę sobie przypomnieć,
że aby to uczynić, potrzebne jest realne działanie. Cele, które stawia twoja
męska ambicja, zawsze będą oddalać się od ciebie, wymagając coraz więk-
szego zaangażowania, co nie jest niczym złym. W ten sposób zyskujesz chęć
do rozwoju, wzrastania, dojrzewania i nauki, żeby skutecznie mierzyć się
z nadchodzącymi wyzwaniami.
Jednak wszystko wymaga działania z twojej strony. Możesz przelecieć
przez wszystkie strony tej książki, wyciągnąć mądrość w niej zawartą, prze-
czytać wszystkie blogi społeczności, ale nie osiągniesz nic, jeśli nie podejmiesz
odpowiednich starań we własnym życiu. Nie jestem w stanie policzyć, ile razy
doradzałem młodym mężczyznom, sugerując im przeniesienie teorii na prak-
tykę, aby potem usłyszeć, że nie mają do tego wystarczającej motywacji. Za-
zwyczaj potrzebne jest traumatyczne przeżycie, które sprawi, że facet, nie
mając nic do stracenia, podejmuje kroki ku zmianie.
Nie uważam siebie za mówcę motywacyjnego, ale wiedz, że w pewnym

109
momencie będziesz musiał wyjść z otchłani własnych urojeń i zmierzyć się
z własną osobowością. Musisz zabić wewnętrznego betę, stać się kimś więcej.
Jak mądrze zauważył Albert Einstein: Szaleństwem jest postępować ciągle tak
samo i spodziewać się innych rezultatów.

Wdzięczność

Jestem częścią fantastycznego związku małżeńskiego już od przeszło siedem-


nastu lat, ale nie zamierzam słodzić faktu, że utrwalenie relacji niesie ze sobą
życiowe zmiany dla mężczyzny, których kobieta nigdy w pełni nie zrozumie
ani nie doceni. Przeczytawszy cztery rozdziały książki, mógłbyś stwierdzić,
że jestem przeciwnikiem instytucji małżeństwa. Zdaję sobie z tego sprawę,
ponieważ wielokrotnie zarzucano mi tę kwestę na łamach bloga oraz w obrę-
bach forów dyskusyjnych. Tak więc chciałbym zaznaczyć raz a dobrze, że nie
jestem wrogiem instytucji małżeństwa. Jestem natomiast zagorzałym prze-
ciwnikiem niedoinformowania, a przede wszystkim związków opartych na
niepoprawnym optymizmie, skutkujących sytuacjami rodzaju: Cholera, czego
ja się spodziewałem?, zasilanych fałszem o tej jedynej, wyzwalających poczu-
cie winy, nieuchronnie zmierzających na skały, odciskających piętno na dzie-
ciach, niszczących życie.
Kobieta cię kocha, kiedy jest ciebie pewna. Wiem, że brzmi to dziwnie.
Miłość występuje właśnie wtedy, gdy żona po dziesięciu latach małżeństwa
nie przymila się usilnie, kiedy wyznania stają się zwykłym elementem co-
dziennych rozmów. Zdanie Ok, kocham cię, pa kończy praktycznie każdą roz-
mowę telefoniczną. Nie myślisz o tym zbyt wiele, bo nie masz takiej potrzeby.
Jeśli zadajesz sobie pytanie: Jak mam rozpoznać, czy kobieta mnie ko-
cha?, to uderzasz w złą strunę. Wyznania pojawiają się wtedy, gdy usunie
się zażyłość i codzienny komfort na tyle, żeby kobieta mogła docenić swoją
dotychczasową sytuację. W momencie, w którym miłość stanie się czymś po-
spolitym, płeć piękna bardzo rzadko daje otwarty wyraz swoim uczuciom –
w zasadzie będzie tego oczekiwać od ciebie. Aby dojrzeć, musisz nauczyć się
czytać między słowami.
Cały ten stek bzdur o bukiecie z perfumowanym liścikiem na walentyn-
ki lub kolejną rocznicę został ustanowiony przez kogoś innego. Pomimo że
miło od czasu do czasu zrobić gest, dużo ważniejsze jest, aby dostrzec szersze
spektrum. W związku nie chodzi o indywidualne akty sympatii i uznania, lecz
o to, jak zachowujecie się na co dzień. Ważne jest, jak patrzycie na siebie po
trzysetnej miseczce płatków owsianych, siedząc razem przy stole w sobotni
poranek, gdy w tle wasze dzieciaki biją się o pilot od telewizora. Tak można
zdefiniować miłość i pożycie małżeńskie.
Tak, chodzi dokładnie o te małe rzeczy, o których nawet byś nie po-
myślał podczas rozważania przyszłości dziewczyny w procesie obracania

110
talerzy. Na tym polega małżeństwo. Nie musi być jednak nudne (chociaż tak
bywa najczęściej), ale zawsze jest lub staje się zwyczajne. Pomyśl sobie, jak
wielu ludzi żyło, żeniło się i umierało, postępując dokładnie w ten sam spo-
sób co ty? Na tym polega prawdziwy sprawdzian małżeństwa, którego trzeba
doświadczyć na własnej skórze.
Skomercjalizowana, szczęśliwa wizja, według której trzeba utrzymy-
wać „świeżość związku”, jest fikcją. Nawet gdy odwiedzicie dział z bielizną
w Walmarcie i spędzicie całą noc na „odświeżaniu” waszego małżeństwa,
rano musisz odebrać dzieciaki od babci i wrócić do swojego codziennego ży-
cia. Tak jest w kółko.
Tak wygląda brzydka prawda, o której nikt nie mówi, sprzedając kit
o nadrzędnym celu – małżeństwie. Co teraz? – myślisz bezpośrednio po tym,
jak znalazłeś tą jedyną, która rzekomo stanowi kres twojej wędrówki. Czy na-
prawdę postąpiłeś właściwie, żeniąc się z dziewczyną, która po trzech miesią-
cach maratonu łóżkowego „przypadkowo” zaszła w ciążę?

Wdzięczność

Myślę, że kwestia, wokół której błądzą mężczyźni, polega na oczekiwaniu,


że kobieta w ostateczności będzie wdzięczna za ich poświęcenia. Naucz się
raz na zawsze – nie doświadczysz wdzięczności. Nie ma takiej możliwości,
ponieważ kobiety nie są w stanie zrozumieć ani docenić poświęceń, jakich
dokonuje mężczyzna, dopasowując się do żeńskiej rzeczywistości. Nawet
najbardziej oświecona, wdzięczna dziewczyna ciągle operuje wewnątrz
własnych uwarunkowań.
Zachowania mężczyzn polegające na osobistych poświęceniach, odwo-
łujące się do honoru, szacunku i miłości, są powszechne. Od mężczyzny ocze-
k u j e się poświęceń. Porzuciłeś swoje ambicje i zmarnowałeś potencjał, żeby
dziewczyna wiodła lepsze życie? Bez znaczenia, to był twój obowiązek! Opar-
łeś się pożądaniu i nie zdradziłeś żony z seksowną sekretarką, która chciała
niezobowiązującego numerka? Co z tego, przecież jesteś żonaty! Obowiązki
utrzymania małżeństwa, domostwa, rodziny etc. są powszechne i oczekiwa-
ne od mężczyzn. Korzyści stają się cenne i doceniane wyłącznie w przypadku
ich utraty.
Tak przedstawia się całokształt żeńskiej rzeczywistości. Mężczyźni ist-
nieją wyłącznie dlatego, żeby ułatwić spełnienie kobiecych postulatów, a fa-
cet, który zaczyna podważać damskie żądania (lub nawet podejmuje próby
ich analizy), staje się z definicji niemęski. Tak wyglądają fakty. Nawet najbar-
dziej egoistyczny indywidualista spośród mężczyzn jest, w pewnym stopniu,
ciągle zależny od imperatywu, gdyż ten rzuca mu kłody pod nogi, nazywając
„odszczepieńcem”. Jak na ironię to właśnie samolubstwo jest bardziej doce-
niane przez dziewczyny od wiernego oddawania się kobiecej służbie.
Pojęcie wdzięczności sprowadza się do znacznie większej ilości aspektów

111
relacji międzypłciowych, więc miej to na uwadze podczas kontynuowania
lektury. Dla przykładu przyjmijmy na chwilę, że masz czterdzieści lat i cały
wachlarz młodszych alternatyw. Dojrzawszy do tego wieku, decydujesz się
jednak postąpić „właściwie”, więc znajdujesz kobietę mającą tyle samo lat
i bierzesz ją za żonę. Czy wydaje ci się, że zostaniesz odpowiednio doceniony
za takie wypisanie polisy na życie dla wygasającej kobiecości? A może postę-
pujesz zgodnie z czyimiś oczekiwaniami?
Czy mężczyzna, który poślubia samotną matkę, i czyni nakłady na wy-
chowywanie czyjegoś dziecka, zaskarbi sobie kobiecą dozgonną wdzięcz-
ność? Czy jest to w ogóle czynnik, który będzie wzięty pod uwagę, czy po
prostu kolejne działanie zgodnie z oczekiwaniami? Kwestia wdzięczności jest
twardym orzechem do zgryzienia dla białych rycerzy, którym zwykle nie jest
dane jej doświadczyć.

Związek nie wiąże się z ciągłą pracą

Obeznanie w rzeczy samej rodzi przeciętność, rutynę, banalność i pospoli-


tość, dlatego większość małżeństw ląduje w ślepym zaułku. Mężczyźni i ko-
biety załamują nad sobą ręce.
Internetowy mem: Związek to ciągła praca – jest tak naprawdę twarzą
żeńskiej normy społecznej. Jak często słyszysz mężczyzn wypowiadających
powyższe słowa? Ta konwencja wdarła się szturmem do naszej męskiej zbio-
rowej świadomości. Założę się, że faceci w stałych związkach, wpisujący się
w tenże konwenans, są tą stroną, która „wykonuje pracę”, kobieta zaś doko-
nuje oceny. Prawdopodobnie każdy samotny gość, który wierzy w ten frazes,
spodziewa się, że jest to nieodłączna część długofalowego pożycia. Błędny po-
gląd w męskich umysłach bierze się z równie fałszywej nadziei, że ich działa-
nia zostaną docenione w pięknych, damskich oczach.
Jak zatem wygląda najlepsza droga do tego, aby zostać mężczyzną do-
rastającym do miana partnera idealnego (jakkolwiek pokrętnie nie wygląda
to w żeńskich głowach)? Kobiety lubują się w „przodownikach pracy”. Byłby
wspaniałym gościem, gdyby… lub Mój facet? Pracuję nad nim. W tym miejscu
następuje przełom, gdyż od momentu pracuję nad nim, przechodzimy do sy-
tuacji, gdzie (my) pracujemy nad naszym związkiem, kiedy to kobieta bierze
ramę w swoje ręce.
Stąd bierze się mit, według którego związek wymaga ciągłej pracy. Za-
stanów się, jak często kobieta musi „pracować” w związku? Na tym etapie
dochodzi do zmiany pewnych pojęć w konkretnej relacji. Przez „pracę” rozu-
miemy obowiązek mężczyzny do lepszego dopasowania swojej osobowości
do kobiecego wyobrażenia idealnego związku, służącego żeńskiej sprawie.
Czy jest bowiem lepszy sposób, żeby wymusić na facecie konkretne zacho-
wanie, niż poprzez wmówienie mu, że tego pragnie już przed rozpoczęciem
samej relacji?

112
Zabójczynie marzeń

Kobieta powinna być wyłącznie wisienką na torcie męskiego życia, nigdy jego
głównym celem.

Jakże powszechne jest dzisiaj zjawisko brania ślubu przed uświadomieniem


sobie własnego potencjału. Jakże daleko rozmijają się z moim osobistym do-
świadczeniem wszystkie artykuły, zarzucające obecnej generacji mężczyzn
dziecinność i apatyczność. To, czego naprawdę chcą faceci, sprowadza się
do połączenia z wymarzoną dziewczyną, aby następnie osiąść w wygodnym
beta-kokonie, jakim jest monogamia. Faceci chcą stałych związków. Co więcej,
pielęgnowane przez całe życie głupkowate uwarunkowanie sprawia, że zaan-
gażowanie się w relację stało się czymś niezbędnym.
Nigdy nie przestanie zaskakiwać zjawisko, kiedy młodzieńcy próbują
zaimponować mi swoją niezależnością w każdym aspekcie swojego życia,
jednocześnie tak chętnie oddając swoją wolność w zamian za dostęp do ko-
biecej intymności. Młodzi mężczyźni zdecydowanie zbyt ochoczo nakładają
na siebie kajdanki monogamii, zamiast skupiać się na własnym rozwoju, re-
alizowaniu ambicji i pasji, do których naturalnie lgną kobiety.
Prawda natomiast jest taka, że im dłużej pozostaniesz niezależny, tym
więcej szans zacznie wyrastać na twojej drodze. Mądry człowiek powiedział
kiedyś, że kobiety są zabójczyniami marzeń. O ile zgadzam się z tym stwier-
dzeniem, to dodałbym również, że do zbrodni przykładają rękę także męż-
czyźni poprzez swoje zaangażowanie i apatię. Przygasanie marzeń nie wyni-
ka z celowego zachowania po stronie płci żeńskiej.
W zasadzie w najlepszym kobiecym interesie leży, aby nie wiązać się
z nią na stałe. Dzieje się tak z różnych powodów. Zdaję sobie sprawę, że po-
przednie zdanie sprawia wrażenie sprzecznego ze zdrowym rozsądkiem,
lecz poprzez tak ochocze zawiązywanie relacji, facet obniża swoją wartość
w damskich oczach. Warto pamiętać, że niedostępność podbija męską „cenę”.
Mężczyźni po dwudziestym roku życia, aspirujący do roli prawników,
a także rezydenci spędzający długie godziny w szpitalu, aby zostać lekarza-
mi, często bywają powstrzymywani i obciążani komplikacjami związanymi
z utrzymywaniem monogamicznego związku. Czas i wysiłek są niezbędne,
aby osiągnąć cele i stać się wartościowym mężczyzną – mam na myśli nie
tylko aspekty finansowe, ale także te związane z edukacją i budowaniem
pewności siebie. Nie muszę chyba dodawać, że ograniczenia i obowiązki, któ-
rych wymaga utrzymywanie stałego związku, czyli zarówno czas, jak i wkład
emocjonalny, sprawiają, że osiągnięcie własnych ambicji staje się trudniejsze.
Przez długi okres zajmowałem stanowisko, że mężczyźni powinni
być seksualnie i emocjonalnie niezależni do osiągnięcia wieku trzydziestu
lat, lecz teraz zrozumiałem, że jest to zupełne minimum. Na chwilę obecną

113
uważam, że wiek trzydziestu pięciu lat nawet lepiej służyłby męskiej sprawie.
Cały szkopuł tkwi w fakcie, że facet wraz z upływem lat rozwija swoją karie-
rę, wypełnia ambicje i spełnia pasje, a także dojrzewa jego osobowość oraz
zdolność do oceny charakteru i ogólne zrozumienie zachowań, wraz z kryją-
cymi się za nimi motywami. Mężczyzna z czasem staje się wartościowszy dla
najlepszych kobiet i dzięki temu przebywa w ich towarzystwie.
Kobieca wartość seksualna spada z wiekiem, dlatego równowaga prze-
chyla się na korzyść dojrzewającego mężczyzny. Facet, który wcześnie zain-
westuje czas we własną osobę, jednocześnie ucząc się i korzystając z nada-
rzających okazji wynikających z jego niezależności, stanie się mężczyzną,
o którego względy będą zabiegać kobiety w przyszłości.
Będąc w wieku dwudziestu kilku lat, znajdujesz się w kluczowym mo-
mencie dla swojego życia. W tym punkcie jesteś wyłącznym kapitanem swoje-
go okrętu i możesz skierować statek w dowolnym kierunku. Głupców najbar-
dziej pogrąża niepowetowany żal, który występuje po wyznaczeniu kursu na
rafę koralową, jaką jest monogamia. Wystarczyło wcześniej narysować mapę,
zbadać własny potencjał, a następnie wyruszyć na niebezpieczne wody.
Jeśli jesteś samotny w wieku trzydziestu pięciu lat i osiągnąłeś prze-
ciętny sukces zawodowy, jesteś solą w oku każdego mężczyzny, ponieważ po-
siadasz dwa najbardziej wartościowe przymioty, których statystycznie brak
twoim rówieśnikom, mianowicie czas i swobodę manewru. Sam ci zazdrosz-
czę. Wyzwoliłeś się spod wszelkich zobowiązań, z którymi muszą radzić so-
bie faceci w twoim wieku, utrzymując małżeństwo, związek, dzieci, a nawet
radząc sobie z następstwami rozwodu. Znajdujesz się w takiej pozycji, że mo-
żesz pójść jakąkolwiek drogą bez poczucia, że będzie miało to istotny wpływ
na życie innych osób. Wielu mężczyzn będących w utrwalonym związku nie
może pozwolić sobie na ten luksus.
Jeśli potrafisz wymienić wszelkie zobowiązania, których oczekuje się
od większości mężczyzn (również kobiet) w dzisiejszym świecie, to wygrałeś
loterię! Kiedyś zapytano mnie, co kupiłbym, gdyby to było możliwe. Odpo-
wiedziałem – czas. Władza nie polega na posiadaniu bogactwa, statusu czy
kontroli nad innymi. Władzę określa się jako stopień, do którego potrafisz
kierować własnym życiem. Ty, jako samotny trzydziestopięciolatek, wpisu-
jesz się doskonale w powyższą definicję, masz moc. Zaufaj mi, lepiej być nie
mogło, ponieważ jesteś na tyle dojrzały, że rozumiesz i potrafisz docenić za-
lety męskiego życia.
Kobiety są dla ciebie niewarte zachodu? I co z tego? Przecież i tak masz
możliwość kosztowania do woli, w każdej chwili, zgodnie z własnym uzna-
niem. Nie możesz znaleźć dobrej partnerki do stałego związku? A niby po co?!
Pozwól jej znaleźć ciebie! Boisz się, że skończysz jako stary kawaler? Raczej
bałbym się skończenia jako sparaliżowany strachem przed samotnością, god-
ny pożałowania głupiec, udający szczęśliwego w pozbawionym pasji małżeń-
stwie. Jestem zwolennikiem szkoły: bądź kimś, a kandydatka sama się pojawi.

114
Kobieta powinna być wyłącznie wisienką na torcie męskiego życia, nigdy jego
głównym celem.
Zastanów się, czy lepiej podążać po linii najmniejszego oporu i od razu
brać się za wyidealizowaną, prefabrykowaną seksualność? Czy może warto
najpierw spełnić swoje ambicje, aby następnie osiągnąć to samo? To prawda,
w obu przypadkach dziewczyna stawiana jest jako jeden z celów męskiego
życia, jednak pierwsza sytuacja jest dla niej dużo korzystniejsza niż druga.
Kobieta łaknie poczucia żądzy wobec swojego mężczyzny. Pragnie, aby
facet był inspiracją dla innych, żeby zerkały na niego postronne dziewczyny.
Nie chce mieć niewolnika błagającego o dostęp do jej intymności. Zamiast
tego marzy o decyzyjnym, dojrzałym mężczyźnie, który ma na tyle pewności
siebie, żeby ją odsunąć, powiedzieć „nie” i realizować własne ambicje i pa-
sje. Służy to dwóm kwestiom. Po pierwsze, w ten sposób zarysowuje się jego
rama, wynosząc mężczyznę do pozycji autorytetu. Jego rozwój i idący za nim
sukces jest kwestią kluczową, ponieważ skorzysta z niego kobieta i jej ewen-
tualne potomstwo. Po drugie, stawia to dziewczynę w sytuacji, w której musi
starać się o męskie względy. Pasje i ambicje faceta są po prostu inną kobietą,
z którą trzeba rywalizować o uwagę.
Zaznaczam, że chodzi mi w tym miejscu o poważne ambicje. Kobieta
związana ze studentem prawa lub medycyny liczy się z tym, że jej wybra-
nek niesie ze sobą całkiem niezły potencjał na przyszłość. Artysta lub mu-
zyk, nieważne jak utalentowany lub zaangażowany we własną pasję, będzie
postrzegany za wartość wyłącznie wtedy, gdy będzie umiał ją praktycznie
wykorzystać. Jednak można ów fakt przekuć na własną korzyść. Posiadając
niszową pasję, będziemy zdolni wyłowić kobiety, które faktycznie potrafią
ją docenić. Mając to na względzie, pomyśl o gościu, który zdecydował się na
fach złotej rączki na telefon. Nawet najlepszy hydraulik na świecie ciągle
pozostaje zwykłym hydraulikiem, dopóki nie podejmie decyzji o rozwinię-
ciu własnego interesu.
Wszystkie te ograniczenia wynikają z nastawienia mężczyzn wobec
płci przeciwnej. Kobiety są zabójcami marzeń nie dlatego, że mają do tego
wyjątkowe predyspozycje, ale dlatego, że faceci zbyt chętnie poświęcają swo-
je ambicje, aby zapewnić sobie ciągły dopływ seksu, nawet pomimo zobowią-
zań, które temu towarzyszą.
Więc tak, najlepiej skupić się na sobie, zamiast iść po linii najmniejsze-
go oporu. Nie sugeruję, że powinieneś unikać kobiet do końca studiów lub do
momentu ustabilizowania kariery w wieku trzydziestu lat. Radzę natomiast,
abyś nie rozważał monogamii aż do czasu, w którym dojrzejesz i zrozumiesz
jej ograniczający wpływ oraz zrealizujesz w odpowiednim stopniu swoje pa-
sje i ambicje. Warto przypomnieć, że kobiety powinny być wyłącznie kom-
plementem i wsparciem twoich planów na życie. Wielkim zagrożeniem nie
jest sytuacja, w której mierzymy zbyt wysoko i upadamy, lecz taka, w której
mierzymy zbyt nisko i odnosimy sukces.

115
Wygląd

Jedną z trudniejszych kwestii dla świeżo odłączonego faceta jest wyzbycie


się tendencji do traktowania wszystkich zasad, tak jakby były imperatywami
kategorycznymi. Czy jednak można go za to winić? Skoro gość był wyprany
z intymności od tak dawna, to chce dostać gotową instrukcję, która rozwiąże
jego naglący problem.

Ok, więc co mam robić, żeby zdobywać dziewczyny? Ubrać to? Powiedzieć tamto?
Zachowywać się tak?

Dokładnie taka dosłowność, binarne myślenie sprawiają, że większość głup-


ców staje się sceptyczna wobec założeń gry, a tym samym podważa jej wiary-
godność. Rozpoznanie różnicy pomiędzy stroszeniem się a posiadaniem stylu
jest jedną z tych, powodujących wątpliwości, kwestii.

Mam włożyć ten pedalski kapelusz? Pomalować paznokcie na czarno? A, spier-


dalaj!

Większość gości, dla których gra stanowi novum, ma tendencję do utożsa-


miania ekstremalnych aspektów stroszenia się z posiadaniem gustu lub, jak
to ujmuje Adam Carola, posiadaniem Wyglądu. Ten etap wprawia zwykłych
facetów w zakłopotanie, ponieważ od zawsze mówiono im, że mają po prostu
być sobą. Znajdują pocieszenie w słowach: Nie chcę być z kobietą, która nie
docenia mnie takiego, jakim jestem – jednocześnie dziwiąc się, dlaczego są sa-
motnymi prawiczkami, którzy nie pocałowali nigdy dziewczyny do dwudzie-
stego dziewiątego roku życia.

Wygląd

Bardzo ważne, żeby dobrze wyglądać. Znamiona atrakcyjności fizycznej będą


indywidualne dla każdej osobnej dziewczyny. Zawsze miej jednak na uwadze,
że wygląd zależy od kontekstu. Archetyp dupka z tatuażami i miną zawodni-
ka MMA jest Wyglądem. Gość z pomalowanymi oczami, czarnym lakierem do
paznokci i obcisłymi dżinsami też ma Wygląd. Facet w trzyczęściowym garni-
turze od Armaniego ma Wygląd, mógłbym wymieniać tak w nieskończoność.
Sęk jednak w tym, że kobiety prowadzą swój indywidualny casting na aktora,
który najlepiej sprawdzi się w filmie zwanym życie.
Co zatem implikuje ów Wygląd? Niektórzy mężczyźni wyglądają tak
dziwnie, że ciężko jest sobie wyobrazić ich w roli chłopaków dla określonej
grupy kobiet. Czy zatem dziwaczność może być silnym atutem w procesie
przyciągania kobiet?

116
Dziwaczność jest kojarzona z czymś nieciekawym. Każdy z nas gra
określoną rolę, każdego dnia, w każdych okolicznościach. Tam, gdzie pracu-
ję, mogę nosić jeansy i koszulkę, jeśli mam taką ochotę, mimo to wybieram
bardziej zdecydowany wygląd. Dlaczego? Ponieważ wzbudza on szacunek,
nawet jeśli nie jest on wymagany w danych okolicznościach. Kiedy jestem na
imprezie lub, powiedzmy, przedstawiam nowy produkt w gronie klientów,
moja osoba zmienia się wraz z otoczeniem.
Krzykliwi podrywacze, jak Mystery, nie noszą buciorów i kapeluszy, gdy
podjeżdżają do fast fooda kupić przekąskę. Ciągle się stroszą, ale wymaga to
od nich znacznie mniejszego wysiłku. Faceci, tacy jak on, wykreowali w sobie
zdolność skupiania uwagi w określonych sytuacjach. Wychodzenie do klubu
w ubraniu na modłę Gene Simmonsa nikogo już nie dziwi, ale właśnie to lu-
bią wytykać faceci bez Wyglądu – patrzą na skrajności. Krańcowy dupek, emo
czy gość stylizujący się na członka gangu motocyklowego są łatwymi celami
kpin, ale nie na tym polega Wygląd.

Stroszenie

Stroszenie się nie jest związane ze stylem, a raczej z techniką PUA. Oczywiście
trzeba mieć odpowiedni gust, żeby dobrze zastosować tę metodę, lecz więk-
szy nacisk położony jest na odpowiednie zachowanie niż na wygląd.
Kiedy nauki PUA jeszcze raczkowały, idea stroszenia się była już oczy-
wista. W zasadzie ta koncepcja była znana wszystkim rozpustnikom w hi-
storii ludzkości. Nietrudno było na to wpaść, gdyż większość inteligentnych
osób, a nawet zwierząt niższego rzędu, przejawia chęć odróżnienia się od
reszty. Każdy to robi do pewnego stopnia. Nawet takie niewinne czynności,
jak wybór krawata lub butów na określoną okazję są tak naprawdę spowodo-
wane podświadomymi decyzjami, które mają polepszyć wygląd i tym samym
skupić uwagę otoczenia na sobie.
Stroszenie się, zgodnie z założeniem, polega na przedstawianiu drobnej
różnicy w wyglądzie lub mowie, która skutecznie wciągnie kobietę w twoją
ramę. Co dziwne (lub nie), doświadczenie podpowiada mi, że ładne, drogie
buty powodują naturalny pociąg u niektórych dziewczyn. Nie wydaje się to
jednak tak zaskakujące w świetle damskiej obsesji na temat obuwia. Warto
również pamiętać o kobiecej wrażliwości na niedopowiedzenia, mowę cia-
ła, wygląd etc. Kobieta, oplótłszy faceta przelotnym spojrzeniem, potrafi wy-
wnioskować pozycję jego dziewczyny w damskiej hierarchii.
Świeżo zapoznani z grą mężczyźni, którzy mają na tyle pewności siebie,
żeby stroszyć się bez cienia oporu, nie zdają sobie sprawy, że czasem mniej
znaczy więcej. Ich gra nie jest stroszeniem się, a zakładaniem błyszczącej
przynęty, na którą czasem łapią się ryby. Prawdziwym sprawdzianem jest to,
jak poradzą sobie ze złapaną zdobyczą.

117
Pięć etapów odłączania

Pewnego razu przeczytałem artykuł na temat pięciu etapów żałoby po zmar-


łym, które opisywały proces przejścia z faktami do porządku dziennego. Tak,
wiem, praktycznie nie ma końca wszystkim niedorzecznym opracowaniom
w kwestii tego, jakże wyświechtanego tematu. Byłem jednak ciekaw, jak wy-
gląda ten proces w przypadku głupka odłączającego się od Matrixu. Na ła-
mach bloga przeprowadziłem własne badania, których rezultaty znajdują się
poniżej. Proces przebiega następująco:

1. Wypieranie się prawdy – ciągle podłączony:


To środowisko to banda klaunów, nie ma szans, żeby ich techniki zadziałały na
kobiety. One nie są głupie. Pieprzeni mizogini.
2. Złość – po przełknięciu czerwonej pigułki:
To przecież niedorzeczne! Dlaczego miałbym się tak męczyć dla kobiet? Chcę
po prostu być sobą. Dlaczego nie mogłem urodzić się samcem alfa? To pew-
nie wina moich rodziców, krewnych, nauczycieli, Boga, liberałów, feministek,
mediów, społeczeństwa. Może ci wszyscy seryjni zabójcy-gwałciciele nie byli
wcale tacy zwariowani?
3. Negocjowanie – po odłączeniu:
Cóż, może gość faktycznie stawia dobre argumenty… Mogę jednak zapomnieć
o najlepszych dziewczynach, grają nie w tej lidze. Na początek spróbuję swoich
sił z jakąś brzydulą. Czy naprawdę muszę nosić pedalskie kapelusze i malować
paznokcie na czarno?
4. Przygnębienie – gorzki smak czerwonej pigułki:
Wow, kobiety serio reagują na takie nadymane zachowania? Faceci inwestu-
jący w siebie kupę forsy naprawdę lądują z panienkami co weekend w łóżku?
Jestem teraz częścią tego półświatka? To naprawdę smutne…
5. Akceptacja – świadomość gry:
Może rzeczywiście rzeczy działają w ten sposób. Podejrzewam, że powinienem
porzucić stare uwarunkowania dotyczące relacji międzypłciowych.
6. Znużenie – różne odmiany podążania swoją ścieżką4:
Pieprzę wszystkie zasady. Seks nie jest tego wart, a kobiety nie są i tak zbyt
ciekawe. Ostatnią rzeczą, na jaką mam ochotę, jest nauka „Pięciu elementów
podrywania”. Istnieje zbyt dużo stron internetowych, zbyt dużo informacji,
nie mogę ich wszystkich zapamiętać. Kto w ogóle ma czas na podbijanie do
wszystkich dziewczyn? I tak nie widuje żadnych kobiet poniżej czterdziestki
w mojej profesji inżyniera. Gry komputerowe i porno sprawiają dużo więcej

4 Ang. Men Going Their Own Way (MGTOW). Autor: Jest to punkt, który dodałem później
do listy, mało oryginalny i średnio istotny. Zamieściłem go jednak w celach zapobie-
gawczych, gdyż już wiadomo, że podążanie własną ścieżką jest dosyć powszechnym
zjawiskiem dla mężczyzn po odłączeniu.

118
przyjemności i są bardziej dostępne. Muszę po prostu wyglądać dobrze, a ko-
biety same przyjdą.

Dostaję setki prywatnych wiadomości, a także czytam niezliczoną ilość wąt-


ków, w których facet opisuje historię swojego przyjaciela lub osoby bliskiej
uwikłanej w sidła tragicznego związku. Wszystkie próby odłączenia napoty-
kają na silny opór. Gdy spojrzymy na etapy, które poprzedzają przekreślenie
starych schematów, możemy dojść do prostych konkluzji.

Gorzki smak czerwonej pigułki

Zakończę ten rozdział jednym z najważniejszych esejów, jaki kiedykolwiek


napisałem dla czytelników The Rational Male. Zachowałem go na koniec, bo
informacje w nim zawarte stanowią najlepsze remedium na sytuację po prze-
budzeniu, gdy ty lub twoi bliscy martwicie się obserwowaną przemianą.
Wiele z tych obaw wynika z Mrocznej Triady5 lub Mrocznej Strony Gry,
po której utalentowani gracze mogą sadystycznie wykorzystywać nowo na-
byte „supermoce” do złych celów, zamiast w służbie własnej osobie i tym
samym całej ludzkości. Kobiety zaznajomione z grą – te, które pozbawiono
wszelkich pozorów – będą oczekiwały, że mężczyzna użyje gry wyłącznie
dla damskiej korzyści. Dziewczyna do ostatniego tchnienia będzie kurczowo
trwać przy naukach żeńskiej akulturacji.
Tak, ok, macie nas. Gra jest rzeczywiście tym, czego chcą kobiety, a hi-
pergamia stanowi nasze niepisane prawo. Teraz waszym psim obowiązkiem
jest użycie gry na korzyść społeczeństwa, wytworzenie nowego gatunku sam-
ców beta obeznanych z jej zasadami, aby owe reguły mogli pogodzić z femi-
nocentryczną monogamią. Jesteście nam winni zapewnienie bezpieczeństwa,
odkąd przyznałyśmy się do kłamstwa, które od tak dawna pozwalało nam trzy-
mać nad wami władzę.
Tak wygląda odpowiedź na akt oskarżenia świadomej kobiety oraz
współczującego samca, który czuje potrzebę wyznaczenia granicy pomiędzy
dobrymi aspektami gry (prokobieca, stojąca w obronie żeńskiej monogamii)
a złymi cechami (manipulująca, poligamiczna, skupiona wyłącznie na męż-
czyznach). Nawet przyznając, że gra wprowadziła oświecenie do męskich
umysłów, żeński imperatyw ciągle stara się dostosować do nowej sytuacji.
Mężczyźni mogą faktycznie chcieć przeforsować własną strategię seksualną,
która stanowi zbyt duże zagrożenie. Zatem musi zostać określona dobra, ale
też i zła gra, skoro uderza tak silnie w fasady żeńskiego społeczeństwa, zależ-
nego od męskiej bezsilności.
Tak jak to zwykle bywa, poprawność polityczna i szlachetne zamiary

5 Ang. The Dark Triad – zob. glosariusz.

119
dały o sobie znać pełną gębą. Wraz z rosnącą trudnością zaprzeczenia praw-
dziwości zasad gry, naturalnym krokiem płci żeńskiej jest zaakceptowanie
określonych założeń pod pewnymi warunkami. Hipergamia jest w pewnym
stopniu niechcianym prezentem od ewolucji, ujawnia brzydką prawdę na te-
mat kobiet. Umniejsza się jej implikacjom, które to zwykle ujmowane są w la-
konicznym sformułowaniu: kobiety po prostu takie są. Mężczyzn zaś karmi
się bezwzględnymi opisami gry w jej najsurowszej formie (schematy hiper-
gamii) i przedstawia się ją jako „ciemną stronę mocy”. Czynią to ci, w których
interesie leży utrzymanie żeńskiej supremacji.

Mit ciemnej strony mocy

Nawiązując do znanej definicji, Mroczna Triada składa się z trzech cech oso-
bowości, są nimi: narcyzm, makiawelizm i psychopatia. Każda z nich budzi
powszechną awersję.
W zależności od kontekstu tymi słowy można wygodnie opisać osobo-
wość socjopaty, jednak gdy mówimy o grze, porównanie to nie mogłoby być
dalsze od prawdy. Żeński imperatyw, w swojej desperackiej próbie opanowa-
nia rosnącej popularności gry, musiał w jakiś sposób odwieść przeciętnego
faceta (czyli betę) od możliwości odłączenia się od Matrixu. Powiązanie gry
z Mroczną Triadą cech osobowości znacząco ułatwia zadanie, w końcu to im-
peratyw ma wyłączny przywilej do pisania definicji i uznawania ich za dobre
bądź złe dla społeczeństwa.
Problem pojawia się w miejscu, gdy przychodzi do określenia, które
z aspektów gry są społecznie wskazane i niewskazane. Tak jak się można
było spodziewać, kobieta akceptująca zasady gry będzie chciała dopasować je
do własnej korzyści, zgodnie z obecnymi priorytetami w jej życiu. Jednakże,
z powodu tak zróżnicowanych uwarunkowań ludzkiego życia, trwa gorącz-
kowa przepychanka pomiędzy świadomymi kobietami na temat tego, co po-
winno być określane mianem „poprawnego” zachowania, a co nie.
Dla uwarunkowanego mężczyzny taka debata jest kłopotliwa. Wystar-
czająco trudny do przełknięcia jest fakt, że kobiety kochają się w chamach
(pomimo tego, że co innego słyszymy przez całe życie), lecz jeszcze bardziej
gorzkie wydaje się poczucie, iż świadome kobiety żywią nadzieję, że stanowią
wyróżniającą się wartość. Dyskutują na temat „rozkosznych” aspektów uko-
chanego chama, które zupełnie mijają się z ich dotychczasowymi uwarunko-
waniami i priorytetami. Zarówno podłączonemu, jak i świeżo odłączonemu
facetowi bardzo ciężko jest pogodzić się z omawianą sprzecznością, gdyż ra-
żąco godzi ona w moralizatorskie idee, do których bez skrupułów przekony-
wało go feminocentryczne społeczeństwo.
Pomimo że szersze spojrzenie na kwestie hipergamii oraz gry jest ko-
rzystne dla pojedynczego mężczyzny, wtajemniczony beta będzie ciągle wi-
dział w zdobytych narzędziach sposoby na zadowolenie żeńskiego imperatywu,

120
które dążą do ustanowienia długofalowego, monogamicznego związku. Każdy
odchył od tej narracji, każdy facet próbujący korzystać z gry dla własnej, wy-
łącznej korzyści jest winny zbrodni dokonanej przeciwko społeczeństwu. Od-
kąd „wyższe dobro” zostało zdefiniowane przez imperatyw, wszystko, co się
mu sprzeciwia, jest z zasady złe, antyspołeczne i socjopatyczne.

Gorzki smak czerwonej pigułki

Prawda cię wyzwoli, ale nie sprawi, że będzie bolała mniej, albo że uczyni
sprawy piękniejszymi, a na pewno nie zwolni cię z odpowiedzialności, której
wymaga słuszność. Jedną z największych przeszkód, z którą muszą zmierzyć
się faceci podczas odłączania, polega na przyjmowaniu ciężkich ciosów praw-
dy, które zupełnie zmieniają definicję relacji międzypłciowych. Jedna z nich
nakłada na mężczyznę brzemię świadomości o własnych przekonaniach do-
tyczących miłości i przyszłych zobowiązań. Możesz nazwać je kłamstwami,
lecz często na ich miejsce wchodzi poczucie beznadziei i pustki po odłączeniu
od systemu. Nie chodzi o to, że jesteś w sytuacji bez wyjścia, a o to, że nie masz
wystarczającego wejrzenia w tym momencie, aby dostrzec, że możesz nary-
sować swoją przyszłość w nowym ustroju – w takim, w którym masz więcej
kontroli nad swoim życiem.
Nie istnieje żadna „ciemna strona mocy”, a jedynie desperackie próby
żeńskiego imperatywu próbujące wciągnąć cię z powrotem w otchłań. Istnieje
natomiast gra i to od ciebie zależy, do jakiego stopnia ją zaakceptujesz i wdro-
żysz, pisząc scenariusz własnemu życiu.
Jeśli zdecydujesz się zawrzeć obopólnie korzystne, pełne miłości i sza-
cunku monogamiczne małżeństwo, które wybrałeś sam, wiedz, że źródło
jego sukcesu lub porażki leży w zrozumieniu fundamentalnych zasad gry.
Jeśli postanowisz obracać talerzami, cieszyć się względami czyjejś kobiety,
czerpać radość z życia na miarę własnych możliwości, to zawsze miej z tyłu
głowy, że wszystko opiera się na twoim zrozumieniu reguł gry.
Tak jak samiec alfa nie może być z definicji szlachetny czy godny po-
żałowania, tak gra nie może być ani dobra, ani zła – diabeł kryje się w szcze-
gółach. We wstępie do 48 Praw władzy autor, Robert Greene, mówi to samo
o władzy. Władza jest obojętna na sądy wartościujące, po prostu jest. Twoja
zdolność do posługiwania się nią, pewność w jej używaniu, nie ujmuje obo-
wiązywaniu jej zasad. Podobnie twój dyskomfort lub niezdolność do zaakcep-
towania jej mechaniki nie zwalnia cię z konsekwencji jej sprawowania.
Niepisanym 49 Prawem władzy jest zaprzeczanie jej przydatności i
oczernianie jej, rzekomo bacząc na względy moralne i społeczne. Wraz z roz-
powszechnieniem się idei gry, powyższa zasada znalazła zastosowanie rów-
nież dla żeńskiego imperatywu. Ci, którzy zmieniają zasady gry, apelując do
głęboko zakorzenionej etyki, honoru, wyższych ideałów czy solidnie wpojo-
nych obowiązków, zawsze dokonują tego dla realizacji własnych celów.

121
Rollo Tomassi
Mężczyzna racjonalny

5
GRA
/11
Jesteśmy tym, kim mówimy, że jesteśmy.

122
Ewolucja gry

Jeśli kiedykolwiek odczujesz potrzebę zrozumienia, w jaki sposób doszedłeś


do pewnych przekonań, czy nawet całego ich systemu, to najłatwiej jest napi-
sać książkę na ten temat. Lektura, którą trzymasz teraz w swoich rękach, jest
swoistym podsumowaniem mojego dwunastoletniego zaangażowania w tak
zwaną manosferę, czyli dzisiejszą czerwoną pigułkę.
Wydaje mi się, że dla tych, którzy mieli okazję śledzić moje przemy-
ślenia już od momentu powstania forum SoSuave, ten rozdział objawi się
jako swoiste remedium – jako powrót do klasyki, którą już dawno przyswoili
i przyjęli za najoczywistszą prawdę. Jeśli odniósłbym się do hipergamii czy
do żeńskiego imperatywu, to większość członków manosfery byłaby w stanie
skojarzyć pewne elementy dotyczące każdej z opisanych poniżej koncepcji.
Nie jest łatwo sprzedać czerwoną pigułkę niezaznajomionym w tema-
cie, mimo to członkowie The Red Pill na Reddit wykonuje dobrą robotę w tej
kwestii. Dla mnie i mojego edytora podczas powtórnej rewizji książki stało
się oczywiste, że „zaznajamianie niezaznajomionych” z prawdziwym znacze-
niem pojęć powszechnie używanych jest główną przeszkodą w docieraniu do
mężczyzn, którzy odnieśliby największe korzyści z odłączenia się.

Obeznanie

W ciągu dziesięciu lat większość próśb, które otrzymałem, dotyczyła zebra-


nia całej ideologii Mężczyzny racjonalnego i ujęcia jej w ramy wyczerpującej
książki. Był to wyraz pragnienia wielu czytelników, którzy chcieli w skon-
densowanej formie przekazać wiedzę swojej rodzinie i przyjaciołom, głów-
nie mężczyznom. Książka miała umożliwić im lepsze zrozumienie potrzeby
emancypacji z własnych, zorientowanych na kobiety mentalnych uwarunko-
wań. Nie ulega wątpliwości, że był to cel numer jeden od samego początku
mojej aktywności, ale u jego założeń leżała pewna przeszkoda. Mianowicie
duża część tekstu i zawartych w nim sformułowań mogłaby okazać się nie-
zrozumiała dla niewtajemniczonych czytelników.
Kolejnym problemem, który ciągle dostrzegam, jest nieobeznanie od-
biorców bloga i komentujących na stronach manosfery ze znaczeniem używa-
nych przeze mnie pojęć. Bardzo często odsyłam czytelników do napisanych
przeze mnie artykułów, które wyjaśniają poszczególne zagadnienia lub z któ-
rymi krytyk czy dociekliwy czytelnik mógłby chcieć się zmierzyć. W dużej
mierze czynię to, żeby nie powtarzać tego, o czym już wspominałem, a to
tylko jeden z uroków blogowania.
Trudno jest zaproponować facetowi odłączenie się od rzeczywistości

123
niebieskiej pigułki1, a zwłaszcza poprowadzić go ścieżką prawdy, wobec któ-
rej stawia psychiczny opór. Na przykład mój edytor jest jedynie częściowo
zaznajomiony z zasadami czerwonej pigułki, co jest jednocześnie błogosła-
wieństwem i przekleństwem. Jednym słowem jestem zmuszony do przearan-
żowania moich starych wpisów i koncepcji na tyle, żeby były przystępne dla
żółtodziobów, co stanowi nie lada wyzwanie. Dlatego dokonuję retrospekcji
i analizuję ewolucję poszczególnych pomysłów na przestrzeni lat, biorąc pod
uwagę to, w jaki sposób rozumieją je ci, którzy przełknęli czerwoną pigułkę.
Mógłbym pozwolić sobie na ciężką, rzeczową debatę nad koncepcją żeńskiego
imperatywu, tak jak zostało to zaprezentowane na blogu Darlocka, i podjąć
próbę jej ujednolicenia. Problem w tym, że jej treść mogłaby okazać się mało
przystępna dla niezaznajomionych w sprawie. Musiałbym wtedy spędzić
wraz z moim edytorem co najmniej godzinę na redefiniowaniu skonstruowa-
nych przez mnie idei. Wrócę do tego później.

Gra

Jednym z tych pojęć, do których powracam najczęściej, jest idea gry. Czym jest
gra? – pytają mnie czytelnicy.
Na większości blogów manosfery, w tym także moim, panuje przeko-
nanie, że wszyscy czytelnicy rozumieją pryncypia gry, jeśli nawiąże się do
nich w odpowiednim kontekście. Gra osiągnęła niemal status panaceum, tak
jak niektóre z tych „leków na wszystko”, do których uciekają się desperaci
żebrzący o kobiecą uwagę i bliskość. Sprawy zaszły tak daleko, że biegła zna-
jomość zasad gry stała się impertynenckim obliczem blogerów manosfery.
Rozróżniamy wiele rodzajów gry, mamy grę uwewnętrznioną, mamy grę na-
turalną, grę bezpośrednią, beta grę etc., ale zdefiniowanie ogólnego terminu
komuś, kto nie jest zaznajomiony ze wszystkimi jej zawiłościami, jest niezwy-
kle trudnym zadaniem.
Dla osoby niezapoznanej słowo „gra” może kojarzyć się z oszustwem
lub manipulacją. Powszechnie uważa się, że człowiek nie jest sobą, kiedy gra,
dlatego na wstępie możesz odnieść nieprzychylne wrażenie wobec tego za-
gadnienia. Sprawa komplikuje się, gdy próbujemy wytłumaczyć podstawy
gry kolesiowi, który został już przystosowany do tego, żeby w stosunku do ko-
biet po prostu być sobą, a co więcej wmówiono mu, że płeć żeńska nienawidzi
kolesi, którzy prowadzą gierki. Jakkolwiek źle to zabrzmi, sens i definicja gry
odkrywają się w dyskusji napędzającej zainteresowanie czytelnika. To wła-
śnie w jej trakcie dochodzimy do zrozumienia, czym ona w swej istocie jest.

U swych podstaw gra jest serią zmian behawioralnych, które bazując na psycho-
logicznych i socjologicznych podstawach, mają polepszyć relacje międzypłciowe.

1 Ang. The Blue Pill – zob. glosariusz.

124
Wczesna gra

U swoich skromnych początków gra była siatką wyuczonych, zaadoptowa-


nych i zmodyfikowanych zachowań, powstałych w naglącej potrzebie polep-
szenia męskich perspektyw na odniesienie sukcesu w relacjach z kobietami.
Gra została zdefiniowana jako seria umiejętności i technik zachowawczych,
z którymi eksperymentowano na zasadzie empirycznej obserwacji. Zostały
one udoskonalone przez rozwijającą się społeczność PUA, która powstała na
początku XXI w. Problem w tym, że niecierpliwi praktycy przedmiotowej serii
zachowań doszukiwali się rozwiązań w zamierzonych skutkach, nie poświę-
cając dostatecznej uwagi środkom, będącym prawdziwym kluczem do gry. To
psychologia behawioralna, która była wówczas w powijakach, sprawiła, że
gra stała się skuteczna.
Manosfera stanowiła dla wielu mężczyzn pierwszy kontakt ze sforma-
lizowaną grą. Ilość mistrzostwa w mistrzostwie podrywu była (i wciąż jest)
zależna od możliwości zrozumienia podstaw damskich zachowań. Zdobyta
wiedza powinna zostać wykorzystana do skutecznego reagowania na zmie-
niające się sygnały behawioralne u upatrzonej przez faceta zdobyczy (z ca-
łym szacunkiem dla kobiet), w danym środowisku i okolicznościach.
Ograniczenie gry tylko do aspektu zdobywania kobiet byłoby krótko-
wzrocznym i mocno ograniczającym zabiegiem. Na początku gra przydawała
się w dużej mierze mężczyznom, którym brakowało obycia w towarzystwie,
pozwalając na rozwinięcie bliskiej relacji z dziewczynami. Problem w tym,
że faceci, osiągając kamień milowy, jakim było zdobycie kobiety, pozostawa-
li bezbronni wobec prawdziwej motywacji psychologicznej kierującej płcią
żeńską. Ta damska metapsychologia prowadziła mężczyzn nieprzywykłych
do zyskiwania, a następnie tracenia zainteresowania atrakcyjnych kobiet do
depresji, a nawet samobójstw. Gra była wówczas niezwykłym zbiorem umie-
jętności, który przez krótkowzroczność i lekkomyślność mógł stać się niebez-
piecznym narzędziem, tak jak laska dynamitu w rękach dziecka.

Ewolucja gry

Od swoich początków gra była definiowana jako logiczna, społeczna od-


powiedź na trwający od ponad 60 lat eksperyment z feminizmem, którym
nasiąknęły społeczeństwa. W świetle dobrodziejstw współczesnych środ-
ków komunikacji ewolucja gry, wraz z jej wszelkimi odmianami, była tylko
kwestią czasu. Pomijając społeczne piętno, wyśmiewanie i wręcz otwartą
wrogość, z jaką spotykają się faceci próbujący zrozumieć kobiecą psychikę,
to właśnie Internet stworzył warunki do powstania globalnej społeczności
mężczyzn, która umożliwiła wymianę doświadczeń czy obserwacji oraz
sprawdzenie teorii.
Psychologia behawioralna, która doprowadziła grę do celu, jakim jest

125
wzbudzanie pożądanych przez płeć męską reakcji u pań, zaczęła odgrywać
coraz ważniejszą rolę. Oczywiste jest, że klasyczne już techniki gry okazały
się bardzo efektywne. Jest tak tylko i wyłącznie dlatego, że kryje się za nimi
nieoczywista, lecz jak najbardziej prawdziwa psychologia.
Psychologiczne aspekty efektywnej (i nieefektywnej) gry zaczęły zyski-
wać na znaczeniu. Podczas szerokich badań nad ich rolą, biologiczne i so-
cjologiczne czynniki wpływające na grę doprowadziły do wytworzenia się
nowych pomysłów i modeli eksperymentalnych, które to pozwoliły na wy-
kształcenie nowych siatek zachowań, zastępujących stare i mniej efektywne.
Wraz z nasilaniem się powiązań między wspomnianymi czynnikami,
rosło zainteresowanie społecznością. Gra nie była już dłużej ekskluzywnym
towarem dla pionierów PUA. Zaczęła się dostosowywać do zainteresowań
szerszego grona mężczyzn, którzy nigdy nie słyszeli o wcześniejszej wersji
gry lub którzy odrzucali ją na wstępie, ze względu na swoje uwarunkowanie.
Żonaci mężczyźni zastanawiali się, czy gra pozwoli im rozpalić na nowo
pożądanie w ich oziębłych i apodyktycznych żonach. Rozwodnicy salwowa-
li się grą, którą wyszydzali, gdy byli żonaci, aby zwiększyć szansę na nową
relację, tym samym wzbogacając bazę wiedzy na jej temat. Zainteresowanie
zaczęło rosnąć. Faceci z całego świata zaczęli odkrywać nie tylko to, w jaki
sposób panie kierują swoim postępowaniem, ale dlaczego zachowują się
w określony sposób. Gra uczyniła nieprzewidywalne kobiety przewidywal-
nymi. Aura żeńskiej tajemniczości opada wraz z każdą cegiełką doświadczeń,
którą dobudowujemy do powszechnej bazy wiedzy.
Gra stała się czymś więcej. My, mężczyźni, zaczęliśmy zauważać skryp-
ty Matrixu, zrozumieliśmy, że medium jest przekazem2, dostrzegliśmy, że ko-
biece konwencje społeczne nas krępują, pojęliśmy, jak szerokie są wpływy
żeńskiego imperatywu i feminocentryzmu, zaczęliśmy rozumieć zdradliwe,
ale naturalne wpływy hipergamii wryte w charaktery obojga płci. Gra po-
pchnęła facetów ku obaleniu żelaznej zasłony żeńskiego prymatu.
Zgodnie z oczekiwaniami, feminocentryczne społeczeństwo próbowało
przyćmić rozwój i upowszechnianie się gry, porównując jej wyznawców do
stereotypowych archetypów macho z lat 50. i 70. Zagrożenie rosło wraz z po-
stępującą przemianą gry w bardziej wyrafinowaną intelektualnie koncepcję.
W związku z tym gra musiała zostać ostatecznie wyśmiana i zbagateli-
zowana, wraz z całą ideą męskości, a do tego celu świetnie nadawali się nie-
sławni prekursorzy PUA. Typowym zagraniem, którego chwytały się kobiety,
było wpędzanie mężczyzn w błędne koło3 – każdy mężczyzna, który choćby
zapragnął zgłębić tajniki gry, był mało męski, natomiast każdy, który już ją

2 Ang. Medium is the message – charakter środka komunikacji ma większy wpływ na


odbiorcę niż sama przekazywana wiadomość, innymi słowy, kontekst wypowiedzi jest
jej prawdziwą treścią.
3 Ang. [Masculine] Catch 22 – sformułowanie odnosi się do amerykańskiej powieść z po-
czątku lat 60. i potocznie używane jest jako synonim błędnego koła.

126
zgłębił, tracił swą męskość w zupełności. Jakikolwiek facet, którego obchodzi-
ła gra, charakteryzowany był jako Leisure Suit Larry4 z lat 70.

Tymczasowa gra

Był środek lat 90. Wszelkie wysiłki, które podjęto, żeby zepchnąć grę w odmęty
kiczu, ku zaskoczeniu żeńskiego imperatywu spaliły na panewce. Imperatyw
dokonał taktycznego odwrotu na bardziej zaufane wody konwencji społecz-
nych, które popychały męskość z powrotem pod żeński pantofel. U szczytu
swej chwały w latach 90. feminocentryczne konstrukty społeczne oddziały-
wały bardzo skutecznie na odizolowany, ośmieszony i ogłupiały męski im-
peratyw. Wraz z upowszechnieniem się Internetu z końcem zeszłej dekady,
gra nabrała takiego rozpędu, że stała się zagrożeniem, które wymagało wy-
kształcenia nowych, skuteczniejszych żeńskich konwencji społecznych. Gra
wyewoluowała daleko poza formę schematów zachowań oraz poza psycholo-
giczne i socjologiczne mechanizmy, uwydatniając kobiece procesy psychiczne
i powszechne mechanizmy społeczne.
Podsumowując cały wspomniany proces ewolucji, gra stawała się coraz
to bardziej świadoma istnienia większej konwencji funkcjonującej w społe-
czeństwie, wykraczającej daleko poza to, co rozumiano jako żeński impera-
tyw. Gra posunęła się poza ramy pytania, dlaczego kobiety zachowują się tak,
a nie inaczej, a następnie uporządkowała układankę, analizując, z jakiego po-
wodu inkulturacja międzypłciowa, przez którą współcześnie przechodzimy,
jest tym, czym jest. Gra zadała pytanie: w jaki sposób do tego doszło?
Gra wydzieliła specjalne przestrzenie zainteresowania, których celem
było znalezienie odpowiedzi na szersze pytania i rozwiązanie cięższych pro-
blemów. Podczas gdy wciąż trwamy w rozumieniu gry zgodnie z jej pierwot-
nymi założeniami, gra wypracowała różne formy.
Korzystanie ze wszystkich wspomnianych, wyspecjalizowanych form
gry wciąż wymaga przyswojenia i nabrania odpowiednich życiowych po-
staw. Gra jest ścieżką ku odnowie męskości. Odnowie, której potrzebują
również kobiety.
Na pewnym etapie gra wymusiła przedefiniowanie męskości ku cze-
muś, co nadałoby jej pozytywny, korzystny i odpowiedzialny wydźwięk – cze-
muś, co w zupełności odbiegałoby od negatywnych archetypów sześćdziesię-
ciu lat feminizacji. Możesz nazywać to byciem alfa, ja nazywam to pozytywną
męskością, jednak bezsporny jest fakt, że to gra spowodowała tę zmianę kur-
su, która okazała się konieczna dla męskiego imperatywu. Gra wymaga od
mężczyzn zmiany myślenia, zmiany w postrzeganiu samych siebie.

4 Seria gier przygodowych, w której głównym bohaterem jest Larry Laffer – ok. 40-let-
ni, łysiejący nieudacznik, który większą część swego życia spędza na, zwykle niesku-
tecznym, uwodzeniu kobiet.

127
Chyba nie muszę dodawać, że nawet w swoim najbardziej pozytywnym
brzmieniu odnowa męskości, ku której prowadzi gra, stanowiła zbyt wielkie
zagrożenie, na które feministyczny imperatyw nie mógł sobie pozwolić. Impe-
ratyw opiera się na męskiej niepewności, której nieodłącznymi towarzyszami
są ignorancja i zaniżone poczucie własnej wartości. Utrzymanie tego niezde-
cydowania w mocy jest koniecznością dla kobiet. Gra stała się prawdziwym
źródłem wiedzy i świadomości, dlatego próbowano ją zatruć.
Konwencje społeczne, na których od dekad opierał się żeński impe-
ratyw, przestały być tak efektywne, jak w czasach przed Internetem. Nie-
ustanne poszerzanie się gry o nowe dziedziny socjologiczne, psychologiczne,
ewolucyjne i biologiczne było dowodem na to, że stare konwencje zawiodły,
dlatego imperatyw wykształcił nowe i zmodyfikował stare metody.
Ośmieszanie było (i jest) główną taktyką, na którą mniej intelektualny
żeński imperatyw mógł sobie pozwolić. Mimo to postęp i skuteczność gry wy-
musiły wytworzenie o wiele bardziej wyrafinowanych metod walki. Zwolen-
nicy kobiecego imperatywu doszli do porozumienia co do pewnych uniwersal-
nych kwestii, które gra utrzymywała na temat kobiecej natury (i które bardzo
długo były negowane przez żeński imperatyw), aby dokooptować je do swojej
strategii społecznej.
Poplecznicy „kobiecej sprawy” nie byli w stanie zbić wyczerpujących
i wiarygodnych argumentów, jakie wysuwała gra, dlatego rozpoczęli poszu-
kiwania, które wciąż kontynuują, w celu przekształcenia gry od wewnątrz
dla własnych celów. Kobiecy imperatyw pragnie męskiej mocarności, ale tylko
na tyle, żeby być w stanie wrzucić ją do ulepszonych, lecz w rzeczywistości
starych ram bezsilności. W powietrzu czuć strach przed męską emancypacją.
Imperatyw przez dostosowywanie się do mniej „groźnych” zasad gry pragnie
zbudować nowy gatunek samców beta, którzy uwierzą, że zostali wyzwoleni,
wciąż trzymając się kurczowo zasad pisanych piórem żeńskiego imperatywu.
Prawdziwa emancypacja zagraża damskiej supremacji, dlatego męż-
czyźni zdolni do zrozumienia psychologicznych implikacji kobiecego charak-
teru zostają zaszufladkowani jako zacofani, socjopatyczni i zboczeni. Impe-
ratywowi nie wystarczyło zinfiltrowanie gry i złagodzenie jej dla własnych
korzyści, należało ułożyć ją pod siebie i samodzielnie zdefiniować antago-
nizm – zła gra kontra dobra gra.
Dobra gra, jak wielkanocna babka, została nadziana rodzynkami, czyli
wszelkimi zasadami, które wspierają imperatyw. Zła gra utożsamia „egocen-
tryzm i samolubstwo” jako mające swe źródło w męskości. Dla zwolenników
imperatywu nie było różnicy między różnymi rodzajami gry, znaczenie miały
jedynie te kategorie, które mogły być zniekształcone na ich korzyść.
Cała ta historia doprowadza nas do punktu, w którym jesteśmy dziś.
Gra wciąż ewoluuje i jeśli miałbym wyobrazić sobie jej przyszłość, to powie-
działbym, że doprowadzi ona do prawdziwej emancypacji facetów spod jarz-
ma żeńskiego imperatywu. Nie chodzi o wyzwolenie się od płci pięknej, ale od

128
uwarunkowań ich imperatywu i manipulacji. Nie na zasadzie: Mężczyźni idą
swoją drogą, radźcie sobie same (MGTOW), co mogłoby wiązać się z zaniedba-
niem kobiet, w celu wymuszenia konkretnego zachowania. Chodzi o prawdzi-
wą emancypację, poprowadzoną przez grę przeciwko uciskowi feminocen-
tryzmu, który trwa już zbyt długo.
Nie łudź się, żeński imperatyw potrzebuje uzależnionych od niego męż-
czyzn i zawsze będzie wrogo odnosił się do facetów próbujących wyzwolić
swoich współbraci spod jego jarzma. Mając to na uwadze, jakakolwiek gra,
nawet ta dokooptowana na potrzeby imperatywu, jest z definicji seksistowska.
Jakakolwiek rzecz, która może wesprzeć mężczyzn, nawet jeśli równocześnie
wspiera kobiety, będzie seksistowska. Wydobywanie facetów z Matrixu, prze-
łamywanie ich uwarunkowań i wspieranie ich w odkrywaniu samych siebie
będzie, zgodnie z żeńską definicją, seksistowskie. W świecie dziewczyn prze-
konywanie głupców, żeby stali się lepszymi mężczyznami, jest seksistowskie.

Pisząc zasady na nowo

Kobieta mająca wybór między niewiernym, ale zdolnym facetem a wiernym


przegrywem, zawsze wybierze tego pierwszego.

Pook

Jedno z najczęściej zadawanych mi pytań na forum SoSuave brzmi nastę-


pująco: Rollo, w jaki sposób podtrzymujesz zainteresowanie w małżeństwie?
Moja odpowiedź, w przeciwieństwie do tych proponowanych przez Oprah,
jest taka, że dobra relacja małżeńska nie powinna opierać się na wysiłku. Cała
ta gadka o tym, że małżeństwo jest ciągłą pracą to gówno prawda. Wciska
się ją mężczyznom tylko po to, aby zachować ich w stanie permanentnych
zmagań o dostąpienie „zaszczytu” kobiecej bliskości. Cały ten zabieg ma na
celu utrzymanie faceta w ramach długoterminowej relacji. Kobiety w stałych
związkach chcą odsunąć od siebie nękającą obawę przed konkurencją. Płeć
piękna pragnie bezpieczeństwa, nie tylko finansowego, lecz także emocjonal-
nego, które ma swoje podstawy w zobowiązaniu małżeńskim i świadomości,
że jest jedynym źródłem męskiego zaspokojenia seksualnego.

Okres przed i po wejściu w związek

Jednym z powodów sprawiających, że zainteresowanie seksualne u kobiet


spada po wejściu w stałe pożycie, jest to, że paląca potrzeba cielesna zostaje
zastąpiona przez koncepcję, że seks jest nagrodą lub wyróżnieniem, na które
trzeba sobie zasłużyć. W samotnym, niezobowiązującym życiu seks, chociaż
wciąż jest przyjemny, staje się dla kobiety papierkiem lakmusowym. Mówiąc

129
najprościej – seks jest wykorzystywany jako próbka przed „zakupieniem to-
waru”, a jego potrzeba nie jest podyktowana wyłącznie przez prawdziwe po-
żądanie i zauroczenie, ale także przez podświadome uczucie oddechu konku-
rencji na plecach (i bardzo dobrze). Jest to jedna z niewielu sytuacji w życiu,
kiedy dziewczyna musi dostosować się do męskich oczekiwań. Prawdą jest,
że większość mężczyzn jest zupełnie nieobyta seksualnie, zdarzają się nawet
jednostki, które w ogóle nie doświadczyły płci pięknej w młodości. Nie powin-
no więc dziwić, że faceci w swojej ogólności zbyt łatwo ulegają damskiej per-
swazji. Mimo to na pewnym poziomie świadomości, nawet gdy to pewne, że
mężczyzna ulegnie, kobieta zdaje sobie sprawę, że mogłaby zostać zastąpiona
przez lepszą konkurentkę. Hipergamia zmusza płeć żeńską do utrzymywania
męskiego zainteresowania nie tylko doraźnie, lecz także w przyszłości.
Gdy pożądanie opadnie, można dostrzec kontrast między wcześniejszą
a obecną relacją seksualną, opartą na poczuciu zobowiązania. Różnica kry-
je się w dynamice związku – jakość seksu ustępuje jego przydatności. Nim
ktokolwiek przystąpi do wysnuwania pochopnych wniosków, zapewniam, że
seks małżeński wciąż potrafi być przyjemny i pełen pasji, pomimo opadającej
z czasem namiętności, ale to kobieta, a nie mężczyzna, musi go potrzebować.
Seks jest narzędziem w życiu kobiety, który w okresie przed zobowią-
zaniem stanowi instrument oceny. Przystępując do współżycia w stałym
związku, cielesność staje się żeńskim aparatem władzy, jest to jasne jak słoń-
ce. Zjawisko może być mniej lub bardziej drastyczne w zależności od posta-
wy kobiety, albo tego, jak ważny jest dla niej cel, który chce osiągnąć. Nie
łudź się, nie ma dziewczyny na tej planecie, która nie brałaby pod uwagę
swojej atrakcyjności seksualnej w relacji ze swoim mężem lub stałym part-
nerem. Ta atrakcyjność może mieć różne znaczenie, w zależności od kobiecej
aparycji i dostępności seksualnej, w stosunku do wartości mężczyzny, z któ-
rym jest związana.
W tym miejscu objawia się kardynalna zasada związków, oparta na od-
wiecznej rywalizacji, zawierająca się w dylemacie: Kto kogo potrzebuje mniej.
Kobiety w przeciągu ostatnich 50 lat, wykorzystując odpowiednie normy
społeczne oraz swoją seksualność, wyznaczyły granice męskiej sile. Wagina
= władza. W tym przekonaniu trwa zdecydowanie zbyt wielu facetów, którzy
dodatkowo utwierdzają się w nim dla własnego poczucia komfortu.
Zmień się, zrób to, stań się idealny, w przeciwnym razie możesz zapo-
mnieć o seksie dziś wieczorem! Dla większości mężczyzn rozwiązanie takie-
go problemu wydaje się intuicyjne – należy zachować spokój i dokończyć
wszystkie rzeczy na damskiej liście zadań do wykonania. Wszystko w złudnej
nadziei, że kobieta zechce, chociaż w minimalnym stopniu, wrócić do starych
dobrych czasów – gdy byłeś singlem, nie miałeś dzieci, a ona dotykała cię go-
rączkowo na tylnym siedzeniu w aucie, nie mogąc się doczekać, aż wrócicie
do domu.

130
W lepszej pozycji

Zwracam się do panów zaangażowanych w stałe związki. Chcę wam powie-


dzieć, że zawsze jesteście w lepszej pozycji od waszej kobiety, gdy nie czujecie
obaw i nie boicie się demonstrować własnej siły. To, co scharakteryzowałam
w ostatnim akapicie, jest po prostu męską przypadłością do dedukcyjnego
rozwiązywania problemów, która jest przydatna w różnych innych sytu-
acjach życiowych. W omawianych okolicznościach najbardziej intuicyjnym
postępowaniem wydaje się: Rób to, co ona mówi, a otrzymasz seks.
Nie powinno was jednak dziwić, że naiwniak podążający za damskimi
słowami zwykle obchodzi się ze smakiem. Musisz znaleźć subtelny sposób,
żeby przywrócić w kobiecie obawę przed konkurencją, której oddech czuła
na plecach, gdy zaczynaliście się spotykać. Zaznaczam – subtelnie, ponieważ,
tak jak ze wszystkimi działaniami wobec płci pięknej, jeśli zrobisz to zbyt
otwarcie, spotkasz się z wrogością, gniewem i w rezultacie wymuszonym
podporządkowaniem się.
W celu ożywienia życia seksualnego, utrzymania kobiety w ramie czy
wzbudzenia w niej szacunku musisz dać sobie z nią spokój. Nie oznacza to
zachowywania aroganckiej powściągliwości, dąsania się jak dziecko lub po-
stępowania jak dupek. Tego typu metody i znaki rozumiane są jako otwarta
konfrontacja. Konieczne jest ciągłe zapewnianie, że to ty jesteś najważniejszy
oraz że jej atrakcyjność seksualna, chociaż wciąż pozostaje istotna, nie deter-
minuje w najmniejszym stopniu twoich decyzji.
Z przyjemnością mogę powiedzieć, że żadna cipka nie jest warta lat
wyrzeczeń. Mimo to większość mężczyzn przegrywa w tej kwestii, ponieważ
nie mają ani woli, ani zdolności do skruszenia tej cielesnej przeszkody. Nie
są w stanie zrozumieć, że kobieca wyobraźnia jest najpotężniejszym narzę-
dziem w przyborniku Don Juana.
Oczywistym oraz dedukcyjnym sposobem na pobudzanie damskiej wy-
obraźni powinna być szybka deklaracja: Kobieto, zrozum! Twoja cipka nie jest
zrobiona ze złota, a dookoła jest w bród dziewczyn pragnących dobrać się do
mojego rozporka za ciebie, zrozumiano? Nietrudno się jednak się domyślić, że
spotkałoby się to ze stanowczym sprzeciwem lub zawstydzeniem, a przede
wszystkim zażenowaniem. Tym, co wyjdzie mężczyźnie na dobre, będzie do-
konywanie stopniowych zmian w swojej osobowości, które sprawią, że part-
nerka sama zacznie postrzegać faceta za atrakcyjnego dla innych kobiet.

Dziewczyna chce być z mężczyzną, którego pragną inne kobiety i któremu po-
stronni faceci chcą dorastać.

To działa w dwie strony. Im głębszej odnowie ulega facet, im lepsza staje się
jego kondycja fizyczna, im więcej odnosi sukcesów tym większy staje się jego
status społeczny. Wraz ze wzrostem swojej samooceny mężczyzna skupia na

131
sobie coraz więcej uwagi – tu pojawia się stara i dobrze znana obawa przed
konkurencją, z którą kobieta nie jest w stanie polemizować.
Jedną z pierwszych rzeczy, którą doradzam mężczyznom uwięzionym
w związkach opartych na damskiej ramie, jest to, aby poszli na siłownię, ćwi-
czyli ciężko i zaczęli wyglądać lepiej. Niesie to za sobą dwie konsekwencje. Po
pierwsze, żeńskie zainteresowanie seksualne wzrasta. Po drugie, kobieca wy-
obraźnia zostaje pobudzona. Po co on to robi? Wygląda zdecydowanie lepiej,
inne kobiety też muszą to widzieć. Może sama powinnam zacząć ćwiczyć? Boże,
te dziewczyny na siłowni wyglądają naprawdę nieźle.
Kobieta nie jest w stanie kłócić się z naturalnym pragnieniem, by wy-
glądać lepiej, czuć się krzepko i być zdrową. Poprawienie swojej tężyzny fi-
zycznej jest najprostszą i najszybszą zmianą, której możesz dokonać. Możesz
mieć niewielki wpływ na możliwość awansu w pracy, ale stan swojego ciała
możesz zmienić już teraz.
Kobiety lubią kalkulować, dlatego dziewczyna dobrze wie, że przed
rzuceniem chłopaka dobrze jest poćwiczyć kilka miesięcy na siłowni – nie dla
obecnego faceta, ale dla następnego, z którym pójdzie do łóżka. One wszyst-
kie to wiedzą, dlatego zachowując się podobnie, pobudzasz chomika5, trafiasz
w czuły punkt.

Seksualność nie jest narzędziem władzy

Nie możesz pozwolić na to, żeby damska seksualność rządziła waszym związ-
kiem. Im lepszy się stajesz, tym więcej autorytetu zyskujesz. Analogicznie, im
bardziej jej ulegasz, tym mniej autorytetu i szacunku otrzymujesz.
Kobiety chcą, żeby mówić im „nie”, więc powinieneś tak czynić, szcze-
gólnie ze względu na fakt, że jej atrakcyjność seksualna jest jak agresywny,
400-kilogramowy goryl, który nie odstępuje jej na krok. Jeżeli pozwolisz swo-
jej partnerce na kontrolowanie ramy w relacji przy pomocy seksualności, to
wiedz, że odbije się to echem na wszelkie wasze sprawy. Stanie się to wiszącą
jak miecz Damoklesa zasadą, że jeśli dziewczyna zagra kartą seksualności, to
postąpisz wedle jej woli. Takie zachowanie ukontentuje ją tylko tymczasowo,
więc pamiętaj, że stracisz na tym szacunek w dłużej perspektywie czasu.
Kobieta potrzebuje, żeby mówić jej „nie”, nawet jeśli w ogólnym rozra-
chunku postąpi zgodnie z własnym przekonaniem. W ten sposób mężczyzna
demonstruję swą niezależność.

Jeśli on mówi „nie”, wiedząc, że nie otrzyma seksu, to znaczy, że moja perswa-
zja seksualna jest na nic.

Gdy mówisz „sprawdzam”, siła karty jej atrakcyjności seksualnej zostaje

5 Ang. Caffeinating the hamster.

132
zakwestionowana, a metaforyczny goryl opuszcza pomieszczenie i uchyla
drzwi na tyle, by do pokoju mogła wkraść się obawa przed konkurencją.
Tak jak wspomniałem przedtem, małżeństwo nie jest zaporą przed
wpływami konkurencyjnego rynku seksualnego i nikt nie wie tego lepiej od
kobiet, które są dodatkowo wynagradzane przez społeczeństwo za znajomość
tego faktu. Wykorzystaj tę świadomość dla własnej korzyści.
Nic tak nie pociąga i jednocześnie nie napawa kobiet obawą, jak męż-
czyzna, który zna swoją wartość. Właśnie dlatego sfeminizowana kultura
musi wprawiać faceta w ciągłe zakłopotanie, nieustannie wzbudzać w nim
wątpliwości, i poniżać go. Feminizacja nie może pozwolić mężczyznom, żeby
poznali swoją prawdziwą wartość.
W ostateczności czy umniejszy to twojej męskości, jeśli nie znajdziesz
sobie kobiety w tym tygodniu? Jest to cena, którą należy zapłacić za zbudo-
wanie szacunku, zwiększenie autorytetu i pokazanie, że stanowisz obiekt za-
interesowania innych dziewczyn. Jeżeli chcesz podtrzymać niepewność rywa-
lizacyjną, musisz nieustannie prezentować się jako towar, o który konkurują
inne kobiety, szczególnie wtedy, gdy ogranicza cię monogamiczna rama wy-
nikająca ze zobowiązania.

Ostatni egzamin – rynek seksualny

Skala SMV

Nic nie jest w stanie zastąpić dobrych tabel, diagramów i wykresów. Ludzie,
jako istoty poznające rzeczywistość za pomocą zmysłów, w szczególności
wzroku, z dumą spoglądają na wykresy, które pozwalają oglądać świat nie-
mal boskim okiem, tak jakby objawiały najwyższą prawdę. Możesz nie lubić
planowania budżetu domowego, ale pozostaje faktem, że pokazując człowie-
kowi wykres przedstawiający jego miesięczne wydatki, spowodujesz, że zaci-
śnie pasa i chociaż na pewien czas przestanie rozrzutnie wydawać pieniądze.

133
Mając powyższe na uwadze, postanowiłem, że wezmę na siebie ciężar
ujęcia chronologii rozwoju mało znanej i kompletnie niedocenianej koncep-
cji rynku seksualnego, która zaczęła upowszechniać się od czasów rewolucji
seksualnej. Blogerzy manosfery często używają terminu „SMP”, zakładając,
że czytelnicy doskonale rozumieją jego znaczenie, wraz ze wszystkimi pro-
cesami, które się za nim kryją. Osobiście uważam, że to domniemanie obar-
czone jest indywidualną, często zamierzoną stronniczością. Tak dla jasno-
ści – zamierzam opisać rynek seksualny (SMP) i seksualną wartość rynkową
(SMV) z własnego punktu widzenia, w pełni rozumiejąc potrzebę wyjaśnie-
nia tych terminów w jasnej, zrozumiałej formie, dlatego proszę czytelników
o wyrozumiałość.

Zaliczenie

Pisanie niniejszego rozdziału przypadało na okres, gdy wielu maturzystów


kończyło szkołę średnią. Zgodnie ze zwyczajem osoby starsze stażem nie-
mal kaznodziejskim tonem starały się przekazać słowa mądrości następ-
nym pokoleniom wkraczającym na nową drogę życia, u której początku leży
kredyt studencki lub niskie perspektywy na zatrudnienie. Jest to wyjątkowy
czas dla rodziców, jak również dla pozostałych dorosłych, do refleksji nad
życiem. Ludzie zadają sobie pytanie: Co bym powiedział mojemu młodszemu
sobie, żeby powiodło mu się lepiej? Mam nadzieję, że refleksja nie skończy-
łaby się na próbie powstrzymania się od spożycia zbyt dużej ilości alkoholu
w studniówkową noc.
Zatem proszę, abyście podeszli wyrozumiale do mojego nauczycielskie-
go tonu, którym posługuję się w następnych akapitach.
Nie tak dawno jeden z komentatorów mojego bloga napisał: Rollo,
chciałem tylko wspomnieć, że zamieszczane przez ciebie treści są dla mnie na-
prawdę przełomowe. Znajomość tego materiału powinna być jednym z warun-
ków promocji dla wszystkich uczniów.
Cóż, doktorowi Rollo J. Tomassiemu, profesorowi emerytowanemu, da-
leko jest od zaniedbywania swojego świętego obowiązku nauczania nowego
pokolenia o zagrożeniach rynku seksualnego, które w przeciwnym wypadku
mogłoby ślepo w nie wpaść. Przyjmuję wyzwanie. Dlatego proszę, zgromadź-
cie się wokół auli, włączcie szare komórki (o ile nie uszkodził ich studniówko-
wy alkohol), weźcie notes i przygotujcie się do robienia notatek.

Poruszając się po rynku seksualnym

Teraz klaso, proszę zwrócić uwagę na informacje, które reprezentuje powyż-


szy wykres. Przystąpmy do wyjaśniania jego parametrów. Oś wertykalna
przedstawia seksualną wartość rynkową w formie klasycznej 10-punktowej
skali. Lata temu profesor emeritus Roissy na The Chateau Heartiste wykonał

134
świetną pracę, rozwodząc nad indywidualną wartością na rynku seksualnym,
dotyczącą zarówno kobiet, jak i mężczyzn. W każdym razie kluczowe jest za-
pamiętanie, że przedstawiona skala ma na celu naprowadzić nas na przybli-
żoną i abstrakcyjną wartość seksualną, która uwzględnia m.in. długi i krótki
okres rozrodczy, pożądanie w związku, męską zdolność do zapewnienia bytu,
kobiecą płodność, atrakcyjność seksualną etc. Wasza ocena może być różna,
jednak 10-punktowa skala jest wystarczająca, gdyż jej zamysłem jest przed-
stawienie generalnej wartości, wyodrębnionej przez jedna płeć dla drugiej.
Skrajne wartości zawsze będą przedmiotem badań, jednak w naszym przy-
padku celem jest wyłącznie oszacowanie średniej.
Oś horyzontalna reprezentuje zakres czasu, który uwzględnia wiek od-
powiedni ze względu na płeć. Podzieliłem ją na etapy reprezentowane przez
pięcioletnie segmenty, jednak warte uwagi przedziały wiekowe, zobrazo-
wane przez poszczególne okresy w życiu dla każdej płci, zostaną omówione
w dalszej części naszego wykładu. W ramach ciekawostki – możecie zauwa-
żyć, że oś zatytułowana Wiek obejmuje okres od 15 roku życia. Jest to celowe,
gdyż średnio właśnie w tym czasie kobieta staje się atrakcyjna seksualnie dla
przeciętnego rówieśnika. Wartym zauważenia będzie również okres między
23 a 36 rokiem życia, który reprezentuje szczytowy moment dla obojga płci,
co również zostanie omówione w dalszej części wykładu.

Kobiece SMV

Kobieca wartość jest bez cienia wątpliwości najczęściej poruszanym tematem


na łamach manosfery. Spróbuj, tak jak my próbujemy, przekonać dziewczynę,
że szczyt jej atrakcyjności seksualnej przypada właśnie między 18 a 25 ro-
kiem życia. Gwarantuję ci, że spotkasz się z zaprzeczeniem. Pomimo wszyst-
kich prób, które podejmowano w celu zaburzenia męskiego sposobu dokony-
wania oceny seksualnej, kobieca wartość pozostanie wyznaczana przez płeć
silną. Stąd więc ta paraboliczna krzywa ma docelowo reprezentować żeńską
wartość seksualną na podstawie oceny mężczyzn, a nie kobiet, które nie-
ustannie próbują ich w tym zastąpić za pomocą inżynierii społecznej6.
Brnąc przez wykres, możemy zauważyć, że damskie SMV osiąga szczyt
około 23 roku życia. Płodność, atrakcyjność, dostępność seksualna oraz cał-
kowity potencjał na zauroczenie mężczyzny i zdobycie jego uwagi osiągają
szczyt pomiędzy 22 i 24 rokiem życia. Zapamiętaj, wspomniane zaokrąglenia
nie dotyczą wartości osobistej, wierności, intelektu, charakteru oraz jakich-
kolwiek przymiotów indywidualnych.
Drogie panie, stosunkowo jest to dla was najlepszy czas i nie uważam,
żeby było to wiekopomne odkrycie. Na żadnym innym etapie damskiego ży-
cia kobieta nie będzie doznawała tak szczerego uznania i autentycznej uwagi

6 Patrz amerykańskie ruchy body acceptance.

135
ze strony facetów. Wraz z przekroczeniem szczytowego okresu każdy wysi-
łek, każda próba oczarowania mężczyzny będą spowodowane pragnieniem
powrotu do doświadczeń okresu największej atrakcyjności. Każda spalona
kaloria w okresie poszczytowym, a przed zderzeniem ze ścianą7 (tj. między
24 a 30 rokiem życia) będzie motywowana wspomnieniami szczytowej formy.
Wraz z osiągnięciem 27 roku życia damskie SMV zacznie poważnie spa-
dać. Nie oznacza to, że kobiety nie są w stanie pozostać oszałamiająco atrak-
cyjne i energiczne w okresie poszczytowym, jednak w porównaniu z każdym
następującym pokoleniem 22/23-latek spadek ten będzie coraz bardziej od-
czuwalny. Konkurencja o względy odpowiednich partnerów intensyfikuje
się z każdym upływającym rokiem. Wiek pomiędzy 27 i 30 rokiem życia jest
wbrew pozorom najbardziej stresującym okresem w życiu kobiety, ze wzglę-
du na świadomość, że musi zmienić swoje krótkoterminowe podejście do
związków z „lat zabawy” na „coś poważnego”. Na tym etapie życia zaczynają
formować się koncepcje racjonalizacyjne w stylu „rozpoczęcie nowego życia”
czy „zebranie się do kupy”. Nie wynika to z poczucia winy per se, lecz raczej
z potrzeby uśmierzenia obaw związanych z nową rzeczywistością, w której
obliczu dziewczyna nie będzie w stanie efektywnie konkurować na rynku.
Napisy na ścianie, jak babilońskie proroctwa, wymuszają podjęcie decyzji.
Albo kobieta zapewni sobie sama bezpieczeństwo i bytowanie, albo przysta-
nie do możliwie najbardziej akceptowalnego partnera, na jakiego może sobie
pozwolić ze swoim aktualnym wyglądem, ponętnością czy atrakcyjnością.

Mężczyźni

Może wydać się to skrajnie pesymistyczne, ale mężczyźni przejawiają naj-


niższą wartość w punkcie wyjścia – tj. w wieku 15 lat. Miej jednak na uwa-
dze, że mówimy o średniej. 15-letnia dziewczyna o wiele bardziej pragnie
akceptacji seksualnej ze strony 18/20-letniego chłopaka aniżeli swoich ró-
wieśników. Nie chodzi tu o to, że uwaga równolatków będzie bezwartościo-
wa, lecz o to, że są o wiele mniej ciekawi dla nastolatki, dlatego też ich po-
czątkowa wartość jest niska.
Możecie zauważyć, że wartość mężczyzn, wraz ich dojrzewaniem, za-
czyna stabilizować się po dwudziestce i stopniowo rośnie do 30 roku życia. To
obrazuje, jak faceci stopniowo budują SMV, gdy wzrasta ich tężyzna fizyczna,
pozycja społeczna, dojrzałość, dobrobyt, wpływy i (miejmy nadzieję) domi-
nacja. Jest to powolny proces. Niestety okres wzrostu męskiej wartości rozpo-
czyna się najczęściej wraz z chwilą, gdy kobiety osiągają wartość szczytową.
W wieku 23 lat, kiedy kobieta korzysta z dobrodziejstw wieku, mężczyzna
dopiero rozwija swoje skrzydła. Wraz z wiekiem 36 lat przeciętny gość osiąga
stosunkowo najwyższy stopień SMV. Jest to okres, w którym jego seksualne,

7 Ang. The Wall – zob. glosariusz.

136
społeczne i zawodowe możliwości osiągają szczyt. Zakładając, że wykorzystał
swój potencjał do maksimum, jest to etap, na którym kobiety ze względu na
swe hipergamiczne uwarunkowanie uznają go za najbardziej atrakcyjnego
w perspektywie długoterminowej inwestycji życiowej. Jest on wówczas wy-
starczająco młody, żeby zachować fizyczną sprawność, ale również odpo-
wiednio doświadczony, żeby cieszyć się społecznym i zawodowym prestiżem.

Porównywalna SMV i lata szczytowego okresu

Zjawiskiem wartym uwagi jest spadek męskiego i kobiecego SMV. Damska


wartość, mająca biologiczno-fizyczne podstawy, ulega znacznie szybszemu
spadkowi niż męska, której to obniżenie zależy od zdolności do utrzymania
statusu społecznego, jak również zdrowia i wyglądu. Tak długo, jak męskie
SMV zakorzenione jest w osobistych osiągnięciach, jego spadku będzie łatwiej
uniknąć. Kobieca wartość rozbrzmiewa gwałtownie i trwa krótko, podczas
gdy męska dojrzewa powoli i utrzymuje się długo.
Klaso, proszę zwrócić uwagę na ogromną przepaść wynoszącą 15-
16 lat między szczytami kobiecego i męskiego SMV. Nie powinno wzbudzać
zaskoczenia, że to właśnie ten okres jest najbardziej burzliwy w relacjach
między obojgiem płci. Większość małżeństw jest zawieranych właśnie w tym
czasie, oprócz tego mają miejsce m.in. przypadki samotnego macierzyństwa,
zdobywanie wyższych stopni naukowych i osiągnięć zawodowych, dobijanie
do ściany, jak również wiele innych doniosłych wydarzeń. Dlatego więc na-
leży położyć szczególny nacisk na zrozumienie koncepcji wartości seksualnej
i wpływu rynku na doświadczenia obojga płci w tym okresie.
W wieku 30 lat w mężczyznach zaczyna budzić się świadomość ich
wrodzonej wartości seksualnej, podczas gdy kobiety stają się boleśnie świa-
dome wyraźniej utraty zdolności do konkurowania z młodszymi dziewczy-
nami. Jest to okres porównywalnego SMV, kiedy obydwie płci usytuowane
są na zbliżonym poziomie wartości. Konflikt ma miejsce wtedy, gdy faceci
zaczynają zdawać sobie sprawę z własnego potencjału (SMV), podczas gdy
panie muszą zmagać się ze spadkiem własnego.
Zasadniczo jest to etap, podczas którego kobieta musi usidlić swoją
zwierzynę, licząc, że mężczyzna, w którego zainwestowała swoje hiperga-
miczne wysiłki, nie będzie świadomy swojego wewnętrznego potencjału, któ-
ry mógłby skłonić go do pogoni za młodszą konkurentką. Piszę o tym później
w podrozdziale pt. Zagrożenie. Powtórzę raz jeszcze – nic tak nie pociąga i jed-
nocześnie nie napawa kobiet obawą, jak mężczyzna, który zna swoją wartość.
Okres zbieżność między wartościami obojga płci jest prawdopodobnie
najbardziej krytycznym etapem w damskim życiu. Kobieta musi być zdolna
do utrzymania mężczyzny w stanie niewiedzy o potencjale jego SMV na tak
długo, żeby zaspokoić potrzeby swojej hipergamii. Właściwie można poku-
sić się o stwierdzenie, że damska władza ogranicza się do dostosowywania

137
potrzeb hipergamii do obecnych warunków – tak długo, jak pozwala na to
kobieca atrakcyjność.
W przypadku mężczyzny jego celem powinno być uświadomienie so-
bie własnej wartości, zanim dokona ważnych decyzji, bazując na błędnym
zrozumieniu swojego potencjału i daleko posuniętej nieostrożności wobec
kobiecych pluralistycznych strategii seksualnych. Prawdziwy facet powinien
zachować rozwagę i podjąć decyzję zgodnie ze swoim najlepszym interesem.
Wielu znanych mi mężczyzn czuje niepowetowany żal z tego powodu,
że nie miało okazji poznać manosfery lub przeczytać moich artykułów wcze-
śniej, zanim zdecydowało się zawrzeć związek małżeński lub „przypadkowo”
wpaść ze swoją dziewczyną. Ich błędy mają swoje źródło w braku zrozumie-
nia własnej wartości.
Cóż, obawiam się, że nasz dzisiejszy wykład dobiegł końca. Mam na-
dzieję, że ta krótka prelekcja skłoni was do przemyśleń, zanim wejdziecie
w sfeminizowany świat, prawnie i społecznie dedykowany hipergamii. Za
każdym razem, gdy zobaczycie waszych wspaniałych instruktorów manos-
fery, spoglądających na was ze zdjęciowych gablot w swoich profesorskich
biretach i togach, pomnijcie, że gram zapobiegliwości jest wart kilogramowi
lekarstwa. Zanim się rozejdziecie, zapamiętajcie jeszcze jedno – jesteśmy tym,
kim mówimy, że jesteśmy.

Po prostu bądź sobą

Jesteśmy tym, kim mówimy, że jesteśmy.

Czy dziewczyna, która codziennie nakłada makijaż, jest sobą? Co z kobieta-


mi posiadającymi implanty? Czy one są sobą? Co z panienkami chodzącymi
w 10-centymetrowych szpilkach? Czy skąpo ubrana znajoma, którą widzisz
na zdjęciach z imprezy na Facebooku, jest sobą? Spójrzmy na to inaczej. Co
powiemy o kobiecie, która, nosząc strój biznesowy, podkreśla ramiona mary-
narką, czy ona jest sobą? Czy jeśli dziewczyna farbuje włosy, to czy przez to
jest mniej prawdziwa?
Skoro bycie sobą8 jest stanem idealnym, to idąc tą logiką, mogę oczeki-
wać, że zgrabna modelka o podobnych poglądach jak moje, okaże mi zain-
teresowanie, gdy podejdę do niej w podkoszulku z wywalonym brzuchem.
No cóż, moją największą pasją jest siedzenie w fotelu, jedzenie dużej pizzy
i zalewanie jej 6-pakiem piwa podczas oglądania poniedziałkowej nocy fut-
bolowej. To chyba żadna przeszkoda, przecież mamy podobne poglądy i jeste-
śmy sobą, zgadza się? Nie powinno być w tym nic złego, skoro żyję w zgodzie
z własnym sumieniem.

8 Ang. Just Be Yourself (JBY) – zob. glosariusz.

138
Uwierz, a takim się staniesz

Największym problemem, z którym muszą zmierzyć się niewtajemniczeni,


wynikającym z dynamiki bycia sobą, jest fakt, że osobowość jest plastyczna
i ulega ciągłym zmianom. Nie jesteś tą samą osobą, którą byłeś dwa lata temu,
ale także nie jesteś tym, kim staniesz się za dwa lata. Każdy ma pewne cechy
i właściwości, które będzie w sobie nosić przez całe życie, ale nawet one mogą
ulec zmianie we właściwych okolicznościach. Gdy ktoś zapyta cię o zdefinio-
wanie tego, co należy rozumieć przez „bycie sobą”, określisz to na podstawie
warunków i środowiska, w którym obecnie funkcjonujesz.
Zatem gdzie należy postawić linię? Kiedy zachodzi prawdziwa zmiana
charakteru, a kiedy jest ona płytka i powierzchowna lub fałszywa. Innymi
słowy, kiedy nie jesteś sobą? Wspomniane sformułowania są zwykłymi fra-
zesami, które kobiety, a także typowi głupcy skutecznie wykorzystują do pięt-
nowania męskich „niepożądanych” cech. Mężczyźni, posłusznie i z przekona-
niem, akceptują ten fortel. Paradoksalnie nikt dotąd nie sprecyzował, czym
dokładnie jest to „udawanie” i „niebycie sobą”. Terminy te raczej celowo po-
zostają niejednoznaczne, będąc zwykle dostosowywane do konkretnych, in-
dywidualnych damskich potrzeb. Kobiety deklarują różne intencje, lecz jedy-
nie przez obserwację ich zachowań można odczytać prawdziwą motywację.

Jesteś tym, kim wierzysz, że jesteś i jesteś tym, kim jej wyda-
je się, że jesteś

Każdemu ciężko przełknąć urazę, gdy ktoś ośmieli się zasugerować, że należy
zmienić prowadzony styl życia. Taka deklaracja implikuje, że bycie sobą danej
osoby jest w dużym stopniu przyczyną jej utrapień. Innymi słowy, jest to ana-
logiczne do powiedzenia komuś, że nie żyje poprawnie lub że nie wychowuje
należycie dzieci.
Jeżeli miałbym przyjaciela ćpuna, któremu aktywnie pomagałbym ze-
rwać z nałogiem, nakłaniając do pozbierania się, społeczeństwo nazwałoby
mnie bohaterem i zbawicielem. Gdybym przekonał kumpla do rzucenia pale-
nia, zanim zdążyłoby mu to zaszkodzić, zostałbym uznany za wzór dobrego
przyjaciela, który prawdziwie pomaga swojemu bliźniemu zadbać o zdro-
wie. Jednak jeśli starałbym się nakłonić kolegę do zmiany swojego podejścia
w stosunku do kobiet, sugerując, że obecne zachowanie jest przyczyną jego
nieszczęść oraz przekonać go do zadbania o siebie, poprawienia wyglądu,
aby poczuł się korzystniej, wtedy stałbym się płytkim dupkiem, nieczułym na
jego „problemy”. Jeszcze gorzej wyglądają próby przeprowadzenia konstruk-
tywnej krytyki, dokonanej nawet w możliwie jak najprzystępniejszy sposób,
która ma przekonać do stanowiska, że człowiek jest w stanie zmienić się na
lepsze, weryfikując swoje poglądy i doskonaląc swoje zachowanie.
Co prawda osobowość nie zawsze utrzymuje dokonane w niej zmiany,

139
ale zdarza się też, że charakter ulega drastycznej metamorfozie na skutek ze-
wnętrznych okoliczności, na które nie mamy wpływu. Najprostszym przykła-
dem są weterani cierpiący na zespół stresu pourazowego. Ci mężczyźni zosta-
li wystawieni na działanie traumatycznego środowiska, które w zupełności
zmieniło ich osobowość. Mimo tego, że jest to jaskrawy i skrajny przykład, to
jednak doskonale ukazuje, że zmiana osobowości jest kwestią okoliczności.
Skoro pozwalam sobie na zjedzenie całej pizzy i zapicie jej 6-pakiem piwa,
oglądając anime w każdy piątkowy wieczór, to czy mogę oczekiwać, że gorą-
ca instruktorka fitness umówi się ze mną na randkę? Dlaczego nie? W końcu
przecież jestem sobą i powinienem być kochany wyłącznie za tę wspania-
łą cechę, prawda? W rzeczywistości okazuje się, że właściwości definiujące
moją osobowość są niewystarczające, żeby zainteresować inną osobę o od-
miennym uwarunkowaniu życiowym.

Bycie sobą jest normą społeczną, która wspiera hipergamię

Bycie sobą jest zbyt wygodną konwencją społeczną, żeby podejmować jakie-
kolwiek próby poddania jej logicznej analizie. Ten frazes po prostu brzmi jak
coś, co wypada mówić.
Nie ulega wątpliwości, że każdy chciałby być sobą, prawda? Jeśli
wszystko to, co się liczy, znajduje się we wnętrzu człowieka, to każdy, kto
ci powie, że musisz się zmienić, jest zwykłym manipulantem kierującym
się własnymi, egocentrycznymi pobudkami. Omawiane zjawisko świetnie
obrazują ruchy rodzaju fat acceptance i self acceptance, za którymi kobie-
ty próbują się schronić, gdy zaczyna im się kończyć „data przydatności”.
Ściana staje się odczuwalna, kiedy panie zapragną być kochane za to kim są
aniżeli za to, jak zwykły wyglądać.
Mężczyźni podtrzymujący konwencję bycia sobą podświadomie wspie-
rają seksualno-selekcyjny mechanizm filtrujący mężczyzn. Jego działanie
polega na społecznym legitymizowaniu tego, czym jest prawdziwość u męż-
czyzn. Dzięki temu mechanizmowi kobiety są o wiele bezpieczniejsze przy
dokonywaniu selekcji seksualnej. Jeżeli wszyscy faceci są zdeterminowani do
bycia sobą, to w konsekwencji ułatwiają płci żeńskiej wybór osobnika, który
najlepiej zaspokoi potrzeby hipergamii.
Tak jak wspominałem wcześniej, panie deklarują, że pragną szczerości
ze strony mężczyzn, lecz tak naprawdę żadna z nich nie chce pełnego wta-
jemniczenia. Facet nie powinien grać w otwarte karty, żeby zachować aurę
tajemniczości, która powinna być stopniowo odsłaniana przed dziewczynami
wykazującymi się odpowiednim poziomem zainteresowania i czułości. Kolej-
nym powodem, dla którego warto zachować własną aurę tajemniczości, jest
walka z narzuconym przez kobiety, nudnym i przewidywalnym schematem
bycia sobą.
W interesie kobiecego imperatywu leży utrzymanie płci żeńskiej na

140
pozycji głównego selektora seksualnego. Oznacza to, że dziewczyna, postępu-
jąc zgodnie z własną strategią seksualną, zapewnia sobie optymalne warunki
do wyboru najlepszego z potencjalnych partnerów.
Bycie sobą jest narzędziem służącym do utrzymywania żeńskiego impe-
ratywu w ramach obowiązujących norm społecznych. Jak na ironię dynamika
JBY ulega odwróceniu wraz z wejściem w monogamiczny związek. W miejsce
bycia sobą wchodzi klasyczny schemat „pracy nad charakterem mężczyzny”,
za pomocą którego partnerka usiłuje zmienić swojego faceta w mężczyznę
idealnego, który sprosta hipergamicznym wymaganiom. Tym samym obja-
wia się nonsens kryjący się za wyrachowaną koncepcją bycia sobą, za którą
chowają się prawdziwe intencje kobiecego imperatywu.

Jesteśmy tym, kim mówimy, że jesteśmy

Zmiana naszych osobowości może nastąpić na skutek własnego działania lub


wpływu środowiska. Możemy również zmienić się przez kombinację tych
okoliczności. Sugestia, że osobowość jest stała to wierutne kłamstwo.
Błędne jest myślenie, że zmiana osobowości jest w każdym przypad-
ku nieszczera. Co prawda istnieją okropni aktorzy i pozerzy, od których aż
czuć, że próbują sprzedać nam opakowanie, w którym sami do końca nie
czują się komfortowo. Często właśnie taka jest cena za osiągnięcie obranego
przez nich celu. Naszymi oczami dostrzegamy tylko to, co wydaje się nam
fałszywe, powierzchowne lub próbą bycia kimś innym, kiedy mamy świa-
domość tego, jak wyglądał poprzedni schemat zachowań zmieniającej się
osoby. Jeśli spotykasz uszczypliwego i zabawnego faceta w klubie, to czy mo-
żesz poddawać pod wątpliwość szczerość jego manier, skoro nie znasz jego
„autentycznej” osobowości?

Z 48 Praw władzy9:
Prawo 25: Stwórz siebie na nowo
Nie akceptuj ról, do których namawia cię społeczeństwo. Stwórz siebie na
nowo, kreując nową tożsamość – taką, która pozyskuje uwagę i nigdy nie nudzi
publiczności. Bądź mistrzem swojego wizerunku, nie pozwól, żeby inni definio-
wali go za ciebie. Nadaj dramatyzmu swoim wypowiedziom i posunięciom –
twoja siła ulegnie wzmocnieniu, a twój charakter będzie wydawał się silniejszy.

Granica

Temat Dobry gość kontra dupek był już mnóstwo razy omawiany na łamach
manosfery. Myślę, że najoczywistszym celem krytyki wymierzonej w grę jest

9 Robert Greene, The 48 Laws of Power.

141
jej terminologia. Zbyt łatwo przychodzi krytykowanie definicji o tak oczywi-
stej wymowie, jak dobry gość i dupek. Najczęstszą, zupełnie szablonową od-
powiedzią jest zwykle: Zatem cały czas muszę być zupełnym dupkiem, żeby
dziewczyny okazywały mi zainteresowanie? Pieprzyć to koleś, ta gra nie jest
warta świeczki.
Możesz przejrzeć dowolną ilość wpisów z moimi poradami dla męż-
czyzn pragnących zdobyć kobietę i zobaczysz, że wielokrotnie namawiałem
czytelników do „dogadania się” ze swoim wewnętrznym dupkiem. Mimo to
w żadnym ze swoich postów nie wspomniałem o tym, żeby faktycznie stać się
dupkiem z krwi i kości.
Dwoma najczęściej zadawanymi pytaniami zawierającymi prośbę
o poradę są: Dlaczego kobiety tak bardzo lubią dupków? i Jak opuścić frien-
dzone? Obydwa zagadnienia przedstawiają dwa końce tego samego kija.
Spróbuj pomyśleć o tym w ten sposób: na jednym końcu naszego metafo-
rycznego kija jest wytrawny dupek – wstrętny, ostentacyjny, totalny palant
na pograniczu chamstwa. Mimo to kobiety lgną do niego chmarami. Drugi
koniec skali zajmuje najwspanialszy dobry gość, który spełni wszystko, o co
poprosi go jakakolwiek kobieta, chcąc dostąpić „zaszczytu” damskiej bli-
skości. W skrócie – wyznawca mentalności popychadła. To jest koleś, który
spędza niezliczone godziny na telefonie z dziewczyną, starając się zostać jej
przyjacielem. Głupiec przeznaczy fortunę na prezenty, żeby tylko wkupić
się w jej łaski.
Niezwykle istotne jest, żeby dostrzec genezę terminów „dupek” i „dobry
gość”. Pamiętajmy, że te określenia istnieją, ponieważ to kobiety nadały im
nazwy i określiły ich desygnaty zgodnie z własnym mniemaniem. Płeć żeń-
ska sformułowała definicje – mężczyźni się z nimi utożsamili. Współcześnie
widzimy te określania w zupełnych ekstremach, vide znieważający i bijący
żonę dupek lub dobry gość, popychadło. Są to dwa zupełnie skrajne przypad-
ki i w momencie, gdy poddamy je ocenie, problem wpada najczęściej w zero-
-jedynkową oś – wszystko albo nic.
Czy w takim razie sugerujesz, że muszę zachowywać się, jak kompletny
dupek? Cóż, ja po prostu taki nie jestem – powie głupek, powielając tym samym
słowa kobiet. W rzeczywistości nie mógł być dalej od prawdy.
Gdyby zastanowić się nad centralnym punktem na osi między dupkiem
i dobrym gościem, to większość facetów przechyli się w stronę dobrego go-
ścia. Co najmniej połowa mężczyzn przybiera postawę w stylu: Zejdź się ze
swoją damską stroną, uwierz w kobiece słowa, nie działania. Postawa uległości
wobec żeńskiego imperatywu stała się tak powszechna, że kobiety całkowicie
przywykły do pochlebnego zachowania facetów. Prawdziwy dupek jest o wie-
le rzadszym zjawiskiem niż pospolity dobry gość, dlatego należy zastanowić
się nad omawianym zjawiskiem właśnie pod tym kątem.
Większość facetów to samce beta lub mężczyźni nadmiernie starający
się wpisać w niemęskie standardy. Optują za miłą, kompromisową, błagalną

142
stroną kija. Są więc ofiarami losu, uwarunkowanymi do powściągania jakikol-
wiek męskich impulsów, uległymi frajerami utożsamiającymi się z kobiecym
imperatywem, aby dostąpić damskiej bliskości. Problem jest o tyle bardziej
skomplikowany, że część mężczyzn została przekonana, że postępując w ten
sposób działa zgodnie z własnym interesem. Dokładnie tak wygląda mental-
ność, którą samce beta przypisują dobrej stronie osi i z którą utożsamia się
zdecydowana większość facetów. Ta dysproporcja między ilością dobrych go-
ści oraz dupków sprawia, że gość, który zbliża się w stronę „złej strony mocy”,
staje się atrakcyjny.
Owszem, pewność siebie i obojętność są cechami samca alfa, jednak
w świecie przesiąkniętym dobrymi gośćmi, gotowymi kupić każdej ładniej-
szej dziewczynie drinka, to koleś, który ma ją gdzieś, jest tym, którego kobieta
wskaże jako mającego potencjał seksualny. Funkcjonujące od ponad 50 lat
przekonanie o powszechności dupków sprawia, że za pożądaną osobowość
uważamy mentalność dobrego gościa. Nie oznacza to jednak, że wszyscy do-
brzy goście są żałosnymi popychadłami bez kręgosłupa, uginającymi się do
stóp jakiejkolwiek dziewczyny, którą napotkają na swojej drodze. Należy po-
wiedzieć, że mimo przytłaczającej tendencji, by standardowo wypaść dobrze,
gość, który w minimalnym stopniu odchyla się w stronę dupka, zostaje co
najmniej zauważony, a nawet uznany za atrakcyjnego przez zwyczajne wy-
różnianie się z tłumu.
Dupek jest atrakcyjny na dwa sposoby. Po pierwsze, zasadniczo dla-
tego, że jest alfą oraz że sprawia wrażenie zdecydowanego, pewnego siebie
i poświęcającego mniejszą uwagę kobietom. Jego wartość wzrośnie w chwili,
gdy zacznie postrzegać siebie jako potencjalny przedmiot damskiej konku-
rencji (przynajmniej do pewnego stopnia). Po drugie, koleś jest jak fioletowa
krowa na pastwisku pełnym nijakiego, bezbarwnego bydła. Jest zauważalny
i to również czyni go wartym żeńskiego zainteresowania, co w konsekwencji
wzmacnia poczucie jego decyzyjności. Nie jest manipulatorem w dosłownym
tego słowa znaczeniu. Po prostu stawia siebie nad kobietami (czasem niewin-
nie, czasem z premedytacją), stając się tym samym obiektem pożądania.
Najbardziej ironiczny jest fakt, że typowemu głupkowi rzeczywistość
wydaje się zupełnie odwrotna. Wierzy, że dobrzy goście są anomalią w mo-
rzu dupków. Przecież wszystkie jego przyjaciółki ciągle narzekają na swoich
chłopaków, więc musi być to bardzo miłe z jego strony, że jest takim dobrym
słuchaczem. Wydaje mu się, że jest unikatowy i wartościowy, ponieważ nie
jest taki jak inni kolesie. Wierzy, że jego cierpliwość w połączeniu z wrażliwo-
ścią w ostateczności popłacą – musi tylko poczekać, aż obiekt jego pożądania
rozejdzie się ze swoim draniem.

Nowy porządek świata dupków

Kolejne pokłady szlamu wylewanego na grę wynikają ze strachu, że tak zwani

143
dobrzy goście wezmą sobie naukę do serca i staną się początkiem nowej spo-
łecznej fali dupków nie do zniesienia. Ta obawa związana jest z narodzinami
nowego pokoleniem arogantów niebędących sobą tylko po to, żeby w końcu
zaliczyć dziewczynę. Rozumiem ten strach. Wyobraź sobie te masy mężczyzn,
które radykalnie zwracają swoje osobowości w stronę dupków, do czego do-
datkowo zachęcają społeczności PUA i MRA.
Pozwólcie, że jako pierwszy powiem, że ów strach jest nieuzasadnio-
ny. Faceci nie szukają społeczności, blogów lub forów dlatego, że uprawiają
zbyt dużo seksu dzięki archetypicznemu byciu sobą. Faktem jest, że egocen-
trycznym mężczyznom jest łatwiej zdobyć kobietę, czemu poświęcona jest
cała sekcja na stronie głównej portalu SoSuave. Zaczynam wierzyć, że nagła
zmiana społecznego paradygmatu w stronę mentalności dupka nie stanowi
w najmniejszym stopniu zagrożenia, którego każdy powinien się obawiać,
ponieważ dobrym gościom z reguły jest niezwykle trudno radykalnie zmienić
swój charakter, szczególnie na ten dupkowaty.
Większość mężczyzn skłoniłaby się w stronę dupkowatego końca osi,
gdyby cudownie zrozumiała, że rzeczy mają się zupełnie inaczej, niż im się
wydaje. Próżna jest nadzieja, którą żywi większość samców beta, że kobiety
w ostateczności docenią ich uległą i przymilną postawę, którą wpajały im od
najmłodszych lat nawet ich własne matki. O wiele łatwiej jest uwierzyć, że
świat powinien dostosować się do ciebie, niż zaakceptować konieczność pra-
cy nad sobą, aby osiągnąć wyznaczone cele. Jest znamienne, że leniwi męż-
czyźni dyskwalifikują lub zaniżają wartość rzeczy, których desperacko pra-
gną, jeśli brakuje im motywacji, żeby dokonać zmiany i osiągnąć upragniony
cel. Dlatego więc niezła laska, której łaknie głupek, staje się gównianą klubo-
wą dziwką, gdy odrzuci jego zaloty. Prawdziwa „wartościowa” dziewczyna
powinna go kochać i pożądać za to, kim jest. Przecież nie powinien zmuszać
się do osobistej zmiany, która w takiej sytuacji oznacza, że musi zostać ste-
reotypową karykaturą dupka, do którego nienawiść wyssał z mlekiem matki.
Większość ludzi opiera się przed zmianą w obiekt swoich uprzedzeń, nawet
jeśli jest to zmiana na lepsze.
W moim przekonaniu ludzie niepotrzebnie obawiają się społecznych
konsekwencji zmiany dobrych gości w dupków. Zastraszeni doznają maka-
brycznych wizji uciskanych kobiet, nad którymi emocjonalnie i fizycznie znę-
cają się barbarzyńscy mężczyźni. Stereotypowe uprzedzenia są tak mocno
wryte w ludzką świadomość, że trud walki o cudzy interes wydaje się nie tyle
stratny, ile płonny. Tu już nie chodzi o altruizm, lecz o kolektywny ucisk, który
dosięga każdego indywidualnego mężczyzny. Dlatego też uważam, że walka
o każdego dupka jest wysiłkiem koniecznym – tym, który warto podjąć.

144
Gra bety

Zanim przejdę do omawiania zagadnienia, muszę zdefiniować kilka termi-


nów. Wraz ze wzrostem popularności manosfery, w tym kilku wartych uwagi
blogów, doszło do widocznego przełomu w kwestii używania terminów „alfa”
i „beta” (a czasem nawet „omega”) przy opisywaniu pewnych kategorii męż-
czyzn kultury nowoczesnej.
Warto zwrócić uwagę na sposób postrzegania niektórych koncepcji,
szczególnie takich jak AFC lub alfa, które przechodzą w faktyczne stany świa-
domości. Dla przykładu wspomniany alfa może być królem swojego zawodo-
wego świata i wciąż być głupkiem w stosunku do kobiet. Natomiast beta może
być tak bogaty i przebiegły, jak dalece pozwoliły mu jego uwarunkowania
i fortuna (zwykle przez przypadek).
Niektóre stany bytowe wymuszają określone schematy myślowe – po-
zytywna męskość wymaga schematu alfy – pozostałe go nie potrzebują. Gwo-
li ścisłości, nie myl sukcesu osobistego i kariery ze schematem alfy. Można
spotkać wielu samców alfa na portalach typu gorącelaskisązdupkami.com,
co zdecydowanie nie świadczy o tym, że są udanymi jednostkami. Zwykłem
myśleć, że koncepcje alfy i bety są podświadomymi stanami lub postawami,
które objawiają się w naszych myślach, wierzeniach i działaniach.

Gra bety

Mając powyższe na uwadze, chciałbym zaproponować koncepcję gry bety.


Korzystając z pojęć „alfa” i „beta”, ważne jest, żeby zrozumieć, skąd wzięły
się te terminy. Każdy, kto ma chociaż mgliste pojęcie o hierarchiach społecz-
nych rozumie, jaką rolę odgrywają samce alfa i beta w ramach kolektywu,
jakim jest społeczeństwo. Alfa zwykli być mężczyznami przedstawiającymi
najlepsze cechy genetyczne i umiejętności zapewniające przetrwanie, które
wyróżniają ich w grupie potencjalnych partnerów kobiety. Beta są rzadko
przedstawiani w badaniach naukowych, zwykle mówi się, że są alfa i reszta
paczki czy kolektywu. Określenie „beta” w nomenklaturze PUA jest czymś zu-
pełnie nowym. Odnosząc te pojęcia do ludzkich interakcji społecznych, będąc
jednocześnie delikatnie stronniczym, nie jest trudno zrozumieć podstawowe
i fundamentalne koncepcje.
Faktem jest, że długo i krótkoterminowe strategie rozrodcze świata
zwierząt w dużej mierze odzwierciedlają nasze własne. W przyrodzie osob-
niki beta wykształciły własną strategię, która ułatwia im rozród w trudnych
warunkach konkurencji z alfami. Zasadniczo, co znajduje potwierdzenie
w naturze, samce beta mają lepiej rozwinięte metody, którymi próbują pod-
kraść potencjalną partnerkę z haremu alfy.

145
Identyfikacja

Gra bety polega głównie na utożsamianiu i dostosowywaniu się do wybranej


kobiety, jednak skutek zwykle mija się z upragnionym celem. Metodologia
gry bety nakazuje, by zaprezentować się jako osobnik unikatowy, lub przynaj-
mniej wyróżniający się pośród tych wszystkich „pospolitych” samców alfa, fa-
woryzowanych przez reprezentantki płci pięknej. Proszę państwa, oto men-
talność pt. Nie taki jak ci inni kolesie, do której samiec beta stara się przekonać
swoją wyidealizowaną kobietę.
Z powodu braku możliwości rywalizowania z „licznymi” alfami
w aspekcie fizycznym, głupek musi podjąć walkę psychologiczną na jego wła-
snych warunkach. Aby to uczynić, należy „tylko” przekonać upatrzony obiekt
pożądania, że to właśnie nasz głupek jest najlepszą inwestycją małżeńską, ja-
kiej można dokonać (beta spełni każdą prośbę, którą postawi dziewczyna).
Przekonanie wzmocni się na tyle, w jakim stopniu nieszczęśnik wypełni kry-
teria dotyczące stałej relacji. Zatem beta stara się upodobnić do kobiety i prze-
kształcić swoją osobowość zgodnie z żeńskim imperatywem.
Proces utożsamiania się nabiera tempa, gdy mężczyzna coraz bar-
dziej przekonuje się do damskich konwencji społecznych. Sfeminizowane
społeczeństwo (zarówno samce, jak i samice beta) pośrednio wynagradza
każdego, kto zbliża się do podstawionego ideału – bądź bliższy archetypowi
kobiety: czuły, empatyczny, emocjonalny, poszukujący bezpieczeństwa etc.
Zauważ gwałtowność reakcji, z którą spotkasz się, gdy spróbujesz przeciw-
stawić się żeńskiej wizji świata. Twoje credo powinno pobrzmiewać: Pod-
noś kobiety na duchu, wypruwaj sobie dla nich żyły, pozwól im wzrastać na
sile, a otrzymasz swą zapłatę w sypialni. Tak brzmi reguła, niekoniecznie
rzeczywistość. W pewnym stopniu jest to przykład mentalności frajera na
hajs, która została zaadaptowana w skali globalnej. Z fizyki wiemy, że dwa
takie same bieguny nie przyciągają się nawzajem. Pomimo to mężczyźni
beta trwają w przekonaniu, że jest zupełnie odwrotnie. Pomijając oczywiste
wyjątki, większość kobiet nie chce poślubić drugiej baby, a w szczególności
jej przerysowanej kopii.

Dyskwalifikacja

W przypadku konfrontacji z rywalem o lepszej pozycji podświadomą, wro-


dzoną reakcją każdej osoby będzie zdyskwalifikowanie swojego konkurenta
w możliwie jak najpewniejszy sposób. Wśród zwierząt najczęściej przybiera
to formę tańca zalotnego lub otwartej wrogości. Wprawdzie to samo można
powiedzieć o istotach ludzkich, jednak nasz naturalny instynkt społeczny wy-
maga, żeby dokonać tego, zachowując takt.
Zdania: Patrz na tę laskę, musi być dziwką, żeby tak się ubierać i zacho-
wywać oraz Racja, ten koleś świetnie wygląda, ale najprawdopodobniej jest

146
pedałem są przykładami typowych społecznych mechanizmów obronnych,
z których ludzie korzystają, żeby zdyskredytować konkurencję. Jak zdyskwa-
lifikować rywala w najprostszy sposób? Zakwestionuj jego seksualność. Mó-
wiąc dosadniej – podważ jego zdolność do reprodukcji.
Większość mężczyzn (zarówno alfa, jak i beta) stosuje podobną strate-
gię w celu zdyskredytowania przeciwnika, jednak różnica w sposobie dzia-
łania samców beta leży u podstaw ich metodologii, która wynika z potrzeby
dostosowania się do kobiecych standardów. W gruncie rzeczy słabe męskie
jednostki stosują damskie sposoby dyskwalifikacji. Faceci powołujący się na
swoje podobieństwo do płci żeńskiej mają nadzieję, że zwiększą swoje szanse,
gdy kobiety będą mogły się z nimi utożsamić. Rywal nie musi być gejem, ale
musi wydawać się gorszy od bety pod kątem zdolności do utożsamienia się
z dziewczyną, której każdy z nich pożąda.
Rywale alfy mają o tyle łatwiej, że grunt pod ich działanie został przy-
gotowany przez żeńskie konwencje społeczne – wystarczy, że zasieją ziar-
no. Co więcej, alfy mają w zwyczaju zachowywać się w sztampowy, męski
sposób, co pozycjonuje ich jako zupełne przeciwieństwo bety. Ten fakt jest
wodą na młyn dla fałszu, w którym żyje głupek. Beta wierzy, że typ twardego
macho wcale nie pociąga kobiet, że pragną one miłych i troskliwych osobni-
ków, a w szczególności dobrych słuchaczy. Naturalnie więc będzie starał się
wzmocnić swoją odmienność.

Alfa z lat 50. to zwykły neandertalczyk, nieprzyjemny mizogin, jest jak dziecko
w ciele mężczyzny, a jego wątłe ego skupia się tylko i wyłącznie na zaliczaniu
kobiet i skakaniu z kwiatka na kwiatek.

Tak więc głupek próbuje udowodnić, że konkurent w żaden sposób nie kore-
sponduje z powszechnie uznaną, kolektywną kobiecą listą akceptowalnych
charakterów mężczyzn. Prawdziwy facet musi być wyśmiany – tak jak rze-
komo naigrywają się z niego wszystkie kobiety – za jego egoistyczną, otwartą
hipermaskulinię. Co więcej, beta pragnie udowodnić, że wszędzie aż roi się
od samców alfa, podczas gdy on stanowi najprawdziwszy unikat. Żeby sku-
tecznie zdyskwalifikować alfę, beta musi okazać empatię wobec dziewczy-
ny oraz docenić jej kobiecość, w przeciwnym wypadku wszystko pójdzie na
marne, tak jak to przecież zwykle bywa. Takie zachowanie nie jest wyłącznie
mechanizmem zachowawczym własnego ego, bywa także narzędziem służą-
cym do osiągnięcia seksualnego odwzajemnienia i cielesnej akceptacji, której
beta tak bardzo pragnie.

Interpretacja

Wszystko, o czym wspomniałem, to zaledwie namiastka całego procesu ewo-


lucji gry bety. Omawiane metody ostatecznie i tak okazują się skuteczne –

147
umożliwiają typowym głupcom rozród w warunkach ciężkiej konkurencji na
rynku seksualnym.
Nie dotarłbym do punktu, w którym jestem teraz, gdybym sam nie
przeszedł przez próby asymilacji z kobiecą zbiorową tożsamością oraz przez
usilne próby jej uwewnętrznienia. Ja kiedyś również dokonywałem ego-inwe-
stycji. Nie tylko w moim, ale w większości przypadków dochodzi do sytuacji,
w której beta, w realiach względnej anonimowość (np. w Internecie), będzie
musiał bronić swojego modelu psychicznego, możliwie najbardziej racjonal-
nymi, empirycznymi dowodami, które udowodnią efektywność jego gry. Taki
gość będzie toczył pisemne tyrady w nadziei, że potencjalna partnerka prze-
czyta wywód i wpadnie w jego ramiona. Jego gra wydaje się mu niezawodna,
nawet w świetle udowodnionych błędów.
Beta, uprawiający swoją grę, przypomina chłopca, który postanowił
grać w drużynie dziewczyn w odwiecznym meczu kobiety kontra mężczyźni.
Żywi złudną nadzieję, że w ten sposób wejdzie w damskie łaski, jednak staje
się de facto kolejną koleżanką, z którą można co najwyżej poplotkować.
W pewnym sensie każdy z nas ma swoją grę, która może być mniej
lub bardziej efektywna. Jednak z czasem każdy mężczyzna przyjmuje wła-
sną metodologię uwodzenia, dostosowaną do warunków i otoczenia. Wbrew
pozorom nawet mistrzowie podrywania korygują grę na potrzeby różnych
okoliczności – nowe kluby, typy dziewczyn, uwarunkowania ekonomiczno-
-społeczne, państwa itd. – oprócz dostosowania się do nowego środowiska,
potrzebna jest również improwizacja.
Zmienność środowiska towarzyskiego wymaga modyfikacji gry, sęk
w tym, że głupiec wierzy, iż jeden sposób sprawdzi się w każdych okoliczno-
ściach. Wobec społeczności gry kierowane są zarzuty, że stara się stworzyć
zaprogramowane społecznie roboty. Nic bardziej mylnego. Okazuje się, że to
właśnie głupcy obierają o wiele bardziej szablonowe zachowania, od których
nie ma zbyt wielu odstępstw. Beta trzymają się kurczowo empirycznych za-
chowań, które chociaż raz sprawdziły się w ich konkretnym i partykularnym
przypadku. Są w nich zabetonowani. Najsmutniejsze jest to, że sami siebie
okłamują, iż jest im w nich wygodnie.

Feromony bety

Mam nadzieję, że trzepiesz kapucyna przed ważną randką?

Każdy, kto widział film pt. Sposób na blondynkę, doskonale pamięta klasyczną
już wpadkę z żelem do włosów.

Don: Mam nadzieję, że trzepiesz kapucyna przed ważną randką? Nie mów mi,
że nie zwalasz gruszki przed ważną randką. Boże, facet nie męczy ptaka przed

148
ważną randką. Oszalałeś?! Chcesz tam iść z naładowaną bronią?! Nic dziwne-
go, że jesteś w nerwach. Drogi przyjacielu, usiądź, proszę. Słuchaj, czy kiedy za-
liczysz z dziewczyną numerek i leżysz przy niej w łóżku, jesteś zdenerwowany?
Nie. No właśnie, dlaczego?

Ted: Bo jestem zmęczony...

Don: Błędna odpowiedź! Bo sperma już nie uwiera i nie robi ci wody z mózgu!
Słuchaj, chwila największej szczerości faceta przypada tuż po wyładowaniu
cysterny – to dowiedzione naukowo. A dlaczego? Bo nie szukasz pretekstu, by
pociupciać. Przez chwilę myślisz tak, jak kobieta, a baby to kochają.

Nawet jeśli nigdy nie doświadczyłeś „przyjemności” oglądania tego filmu, to


musisz być choćby w minimalnym stopniu świadomy podstaw beta gry, które
zostały tu przedstawione. Czy jesteś w stanie dostrzec pewną niespójność?
[...]Przez chwilę myślisz tak, jak kobieta, a baby to kochają. Nie, wcale
tak nie jest. Przykro mi Don, kobiety chcą naładowanej broni. Deseksualizacja
gry jest jednym z największych błędów, jaki może popełnić beta. Nazwijmy to
efektem sposobu na blondynkę, który opiera się na założeniu, że męski impuls
biologiczny w postaci potrzeb seksualnych jest autentyczną przeszkodą na
drodze do odbycia stosunku płciowego. Już na pierwszy rzut oka przytoczone
twierdzenie wydaje się absurdalne. Mimo to umysły głupców zostały całko-
wicie pochłonięte przez tę koncepcję, ponieważ idealnie wpisuje się w błęd-
ne założenie, że podobieństwa przyciągają się nawzajem. Dlaczego samiec
beta stara się utożsamić z kobietami? Ponieważ chce wydawać się atrakcyjny
w oczach swojej wybranki. Recenzowanie tego filmu jest jak próba rozłożenia
na czynniki pierwsze wszystkich dogmatów beta gry z ostatnich 40 lat.
Swojego czasu przygotowując się do napisania pracy zaliczeniowej na
uniwersytecie, przeczytałem artykuł o biologiczno-chemicznym wpływie
stosunku seksualnego na psychikę człowieka napisany piórem dr Martie
Haselton. Dotyczył on stężeń endorfin i hormonów obecnych we krwi zdro-
wych dorosłych ludzi podczas różnych faz zauroczenia, podniecenia oraz
przed i po stosunkowych interakcji między partnerami. Zaskakujące dane
dotyczyły podobieństw w chemicznych właściwościach dopaminy i hero-
iny wśród ludzi doświadczających uczuć miłości lub zauroczenia. Jeszcze
bardziej fascynujące okazało się oddziaływanie hormonów na poszczegól-
ne części męskiego mózgu podczas odczytywania sygnałów seksualnych po-
tencjalnych partnerów. Zdrowy poziom testosteronu sprawia, że mężczyźni
dosłownie postrzegają kobiety za obiekty seksualne. Hormony stymulują te
same części mózgu, które odpowiedzialne są za rozumne rozwiązywanie
problemów i posługiwanie się narzędziami.
Jednakże testosteron jest neutralizowany przez oksytocynę – hor-
mon, który wydzielany jest po osiągnięciu orgazmu. Podczas gdy testosteron

149
odpowiada za pociąg seksualny i agresywne impulsy (nie wspominając
o wpływie na rozwój męskiej muskulatury, pogłębianie głosu i intensywność
owłosienia), oksytocyna wpływa na uczucia opiekuńczości, zaufania i kom-
fortu. Uważa się, że oksytocyna jest odpowiedzialna za pierwsze emocje, jakie
odczuwamy po seksie, a także podczas kobiecej ciąży, co tłumaczy, dlaczego
damskie przywiązanie emocjonalne do dziecka jest tak silne. Płeć piękna wy-
twarza więcej oksytocyny niż mężczyźni.
Spekuluje się, że depresja poporodowa spowodowana jest przez spa-
dek oksytocyny i progesteronu. Oksytocyna działa na mężczyzn podobnie,
jak na kobiety, jednakże w przypadku samców służy jako czynnik buforowy
w stosunku do zwiększonego poziomu dopaminy i testosteronu. Oprócz tego
oksytocyna odgrywa szczególną rolę w regulowaniu poziomu testosteronu
u mężczyzn. Chwilę po orgazmie ludzkie ciało wydziela oksytocynę do ukła-
du krwionośnego, w celu wyrównania poziomu endorfin i dopaminy, który
drastycznie wzrasta podczas podniecenia seksualnego. Hormon ten wzmac-
nia uczucie zaufania i komfortu u mężczyzn i jest antytestosteronową zaporą,
która sprawia, że męskie libido spada po odbyciu stosunku. Z perspektywy
ewolucyjnej wydaje się to o tyle sensowne, że zgromadzona w pochwie sper-
ma nie zostanie wydobyta przez penisa we wzwodzie, co zwiększa szanse na
rozród. Oksytocyna służy również jako substancja „wiążąca w pary”, wzmac-
niając kobiecą potrzebę poczucia bezpieczeństwa. Spadek stężenia hormonu
może zostać spowodowany czynnikami feromonalnymi i okolicznościowymi,
np. dotyk lub kino (PUA).
Mając to wszystko na uwadze, warto zauważyć, że feromony również
odgrywają pewną rolę w zauroczeniu i odczuwaniu podniecenia. Możesz
sprawdzić na własną rękę. Badania wykazują, że mężczyźni wydzielają-
cy woń różniącą się odpowiednio od woni wydzielanej przez kobiety mają
większą szansę na ich zauroczenie. Z perspektywy ewolucji wyłania się jedna
konkluzja – ludzie o podobnych genach i genotypach (np. powiązani krwią
członkowie rodziny) będą dla siebie mniej atrakcyjni seksualnie. Taka wymu-
szona „różnorodność krwi” stanowi naturalny mechanizm obronny przed ka-
zirodztwem. Co ciekawe, w badaniach przeprowadzonych przy użyciu prze-
poconych podkoszulków okazało się, że pot mężczyzn o wyższym stężeniu
testosteronu jest o wiele przyjemniejszy i bardziej podniecający dla kobiet niż
ten wydzielany przez mężczyzn o niższym stężeniu tego hormonu – szczegól-
nie dla dziewczyn w fazie rozrodczej cyklu menstruacyjnego.
Można różnie oceniać wiarygodność przedstawionych badań, wszystko
jednak wskazuje na to, że poziom testosteronu istotnie wpływa na intensyw-
ność zainteresowania seksualnego. Pamiętaj również, że feromony oddzia-
łują na kobiety żyjące w małej odległości od siebie, co pozwala na zsynchro-
nizowanie cykli menstruacyjnych – kolejny mechanizm ewolucyjny, który
pomaga zabezpieczyć rozród i przetrwanie w obrębie ludzkiej społeczności.

150
Feromonalny beta

Patrząc z biomechanicznej perspektywy, nasuwają się następujące wnioski –


mężczyźni, którzy notorycznie się onanizują, zasadniczo wysyłają sygnał fero-
monalnego bety, a kobiece biomechaniczne zespoły podświadomie rejestrują
tę informację. Wyższy testosteron u mężczyzn sygnalizuje ich gotowość seksu-
alną w postaci wydzielanej przez samców woni.
Jeśli chronicznie wyzbywasz się testosteronu i jesteś poddany uspoka-
jającym efektom oksytocyny, twoja zdolność seksualna opada. W rzeczywi-
stości, z ewolucyjnego punktu widzenia, samce beta już od naszych dzikich,
koczowniczych początków uciekali się do masturbacji w celu zaspokojenia
seksualnego. Doprowadziło to do wykształcenia się podświadomych mecha-
nizmów polegających na kobiecej zdolności do rozpoznawania pewnych be-
hawioralnych i chemicznych sygnałów, które nakierowują ich rodzicielską
decyzję w stronę najlepszego partnera.
Nieważne jak bardzo wszyscy głupcy chcieliby, żebyś wstąpił w ich
szeregi i uwierzył, że masturbacja przed randką pomaga dobrnąć do „szczę-
śliwego zakończenia”, zapewniam cię, że jest to strzał w stopę. To głupie
przeświadczenie jest zakorzenione w micie sposobu na blondynkę, z którego
wynika pogląd, że kobiety nie chcą zbyt męskich mężczyzn, co dalece mija się
z prawdą. Zasadniczo chce się nas przekonać, że panie potrzebują poczucia
komfortu, żeby pójść z facetem do łóżka. Wielu mężczyzn łapie tę przynętę
i zaczyna aktywnie uczestniczyć w procesie własnej deseksualizacji, pogar-
szając drastycznie swoją sytuację. Wszystkie beta-przesłanki doprowadzają
nas do wniosku, że obawa przed konkurencją oraz pełne podniecenia na-
pięcie, podszyte nerwowością i spontanicznością, nie prowadzą do odbycia
stosunku. Otóż komfort i zaufanie są stanem poorgazmowym, a niepewność,
podniecenie i potrzeba seksualna są stanami przedorgazmowym – obydwie
emocje mają swoje wyjątkowe, hormonalne oznaczenia.

Disclaimer

Nadszedł czas na pewien disclaimer. Nie jestem endokrynologiem, bioche-


mikiem ani fizykiem. Przyznam, że ten fragment opiera się w dużej mierze
na przypuszczeniach, które uznaję za bardzo prawdopodobne. Nie próbuję
zająć kategorycznego stanowiska na temat siły oddziaływania feromonów,
pragnę jedynie zwrócić uwagę na obniżoną ilość feromonalnych sygnałów
seksualnych, co ma swoje źródło w określonych zachowaniach. Wydaje się
oczywiste, że kobiety są o wiele bardziej zainteresowane mężczyznami zmo-
tywowanymi do odbycia z nimi stosunku, którzy manifestują to chemicznie
i behawioralnie, aniżeli aseksualnymi metroseksualistami, którzy okazują
brak zainteresowania płciowością.
Zwykłem myśleć, że podstawowym problemem z masturbacją jest

151
podwójny standard – kobieca onanizacja jest seksowną, podniecającą oznaką
emancypacji, natomiast u płci męskiej jest zboczeniem. Onanista przejawia
niezdolność do bycia „prawdziwym mężczyzną”, który potrafiłby odbyć sto-
sunek z kobietą. Samozaspokojenie jest klęską faceta i oznaką siły kobiety.
Dlaczego to społeczne uwarunkowanie istnieje oraz co jest jego ukrytą
funkcją? Co prawda ciężko jest nie zwracać uwagi na ów podwójny standard,
ale konwencja społeczna, która się za nim kryje, jest z gruntu prawdziwa.
Zygmunt Freud powiedział pewnego razu, że cała energia jest seksualna, co
oznacza, że człowiek skrycie przekierowuje swoją energię z niezaspokojo-
nych impulsów seksualnych w stronę innych przedsięwzięć. Właśnie dlatego
faceci, jako przedstawiciele płci z największym poziomem libido wywołują-
cym przypływ testosteronu, są tymi, którzy potrzebują większej ilości sposo-
bów na przeniesienie swojej mocy seksualnej niż kobiety. Czy dziwi zatem
fakt, że to mężczyźni, którzy historycznie byli budowniczymi imperiów, zdo-
bywcami, wynalazcami i niszczycielami, są tymi, którzy najbardziej popchnę-
li ludzkość do przodu?
Masturbacja rozładowuje naturalną, męską energię. Zabija żywotny
popęd, a w najlepszym przypadku łagodzi go. Toteż nie sposób do końca po-
tępiać rozpowszechnionej globalnie konwencji społecznej, która ośmiesza
męską masturbację, ponieważ jest ona korzystna dla rozwoju cywilizacji.
Dlatego znany stał się internetowy mem stanowiący, że mężczyźni walący
gruchę są przegrywami. Zatem prawdziwy jest wniosek, że faceci, którzy
udowadniają swoją wartość seksualną, są zdolni do tego, żeby przekierować
ten impuls w stronę doskonalenia samych siebie i w konsekwencji całego
ludzkiego społeczeństwa.

Igrzyska strachu

Prawdziwe oburzenie wśród kobiet wzbudził mój wpis, opublikowany na ła-


mach manosfery, dotyczący konieczności zaaplikowania płci żeńskiej pewnej
dozy strachu, w celu podtrzymania spójnej ramy służącej do kontrolowania
związku. Naturalną, nieuwarunkowaną kobiecą reakcją na to prostolinijne
domaganie się kontroli było zdemonizowanie całej koncepcji strachu. Zasad-
niczo strach, zgodnie z tym, co zostało zaproponowane, jest faktycznie pewną
próbą ujęcia potencjalnych konsekwencji wynikających z utraty partnera,
zwłaszcza negatywnych skutków z tym związanych (emocjonalnych, finanso-
wych, rodzinnych, osobistych itp.). Otwarta deklaracja roszcząca sobie kobie-
cy strach wywołuje melodramatyczne wizje potwornych mężczyzn szanta-
żujących i wpędzających kobiety w niewolę swoich chwiejnych i zaborczych
kaprysów.
W moim przekonaniu największą sensację wzbudza nazwa, której ne-
gatywny wydźwięk przesłania istotę koncepcji. Strach może być stosowany

152
(również przez kobiety) w znacznie szerszym aspekcie niż ten wynikający
z przesadnie dramatycznych insynuacji na jego temat, gdy mężczyźni otwar-
cie o nim dyskutują.

Twarze strachu

Mam bardzo dobrego przyjaciela – Johna – w dojrzałym wieku 37 lat. Jest


dobrym kumplem, chociaż nie wygląda jak ktoś, na kogo mógłbyś zwrócić
uwagę. Będąc w wieku około 30 lat, John zasadniczo dokonał kapitulacji,
żeniąc się. Jak się okazało, zrobił to zbyt pochopnie. Chciał postąpić właści-
wie, gdy „przypadkowo” wpadł z dziewczyną. To był koniec jakichkolwiek
perspektyw na skorzystanie z szans, które mogły się przed nim pojawić.
Jego żona zupełnie zrezygnowała z dbania o siebie po drugiej ciąży, zrobiła
się okrągła jak piłka plażowa, a on podążył jej tropem. Aktualnie niewiele
zajęłaby mu wspinaczka z powrotem na szczyt swojej formy, jednak nie od-
czuwa takiej potrzeby.
Teraz, po krótkim przedstawieniu sytuacji osobistej Johna, mógłbyś so-
bie pomyśleć, że powinien być ostatnim kandydatem uosabiającym kogoś, kto
byłby w stanie wzniecić strach lub niepokój w związku. Mógłbyś mieć rację,
gdyby nie fakt, że tacy faceci są zwykle mimowolnymi zawodnikami „igrzysk
strachu”, które fundują im kobiety.
John z pozoru jest szarakiem – nie jest w stanie ad hoc zauroczyć dziew-
czyny swoim wyglądem, czego nie ułatwia mu też całkowita nieznajomość
zasad gry. Mimo to ciężko pracuje jako programista, a będąc jedynym żywi-
cielem rodziny, samodzielnie finansuje szkołę swojej żony. Na dodatek jest
bardzo troskliwym ojcem, mężem i jedyną złotą rączką w domu. Jego małżon-
ka okazała się natomiast straszną jędzą, której chlebem powszednim są różne
gierki i zastraszanie. Zachowaniem matki nasiąknęły jego nastoletnie córki,
które również angażują się w podobne wybiegi.
Jednak abstrahując od całej tej pasywnej agresji, żona Johna jest naj-
bardziej zaborczą kobietą, jaką kiedykolwiek poznałem. Gość żyje w stanie
nieustannej inwigilacji. Dostaje telefony tylko po to, żeby zameldować się,
czy jest tam, gdzie powinien. Jest ciągle podejrzewany o odwiedzanie klubów
striptizerskich (jak dotąd nie przypominam sobie, żeby kiedykolwiek to zro-
bił) lub o podrywanie innych babek. Cała sytuacja przybrała taką skalę, że
nawet sama myśl o tym, że żona mogłaby obawiać się zdrady ze strony Johna,
wydaje się absurdalna. W tym miejscu ukazuje się straszliwa i w pełni zasłu-
żona obawa przed konkurencją wynikająca z niskiej samooceny tej kobiety.

Nie jestem w stanie z tym rywalizować...

Część z najbardziej zaborczych kobiet, jakie do tej pory poznałem, była part-
nerkami amatorskich bywalców siłowni. Większość z nich, nawet uczestniczki

153
zawodów fitness, musiała być albo bardzo pewna siebie, albo uciekać się do
różnych strategii kontrolowania swoich mężczyzn ze względu na świado-
mość, jak bardzo ich chłopcy byli pożądani przez inne dziewczyny. Jeśli tego
było mało całą obawę potęgowało poczucie własnej namiętności, wzniecając
w nich zaborcze impulsy. Pomimo że omawiane dziewczyny czerpały miłość
i pożądanie od fizycznie elitarnych mężczyzn, to wciąż nie było to wystarcza-
jącym czynnikiem, żeby spacyfikować wrodzone poczucie strachu.
Bloger manosfery, Darlock, w nieskończoność opowiada o sfeminizo-
wanym poglądzie, że mężczyźni korzystający z pornografii są postrzegani
przez kobiety jako cudzołożnicy. Pomijając usilne próby patologizowania mę-
skiej responsywności seksualnej, jest to najwygodniejszy pretekst dla udu-
chowionych żon, żyjących w trybie „jedz, módl się, kochaj”, na opuszczenie
małżeństwa z „kasą i przywilejami”. Jednakże najistotniejszym punktem tej
koncepcji jest kobieca, zwykle zbyt daleko idąca niezdolność do rywalizacji
z cielesnym ideałem gwiazd porno i seksualnymi akrobacjami, którym żadna
„normalna” kobieta nie jest w stanie sprostać. Zakładając dużą różnorodność
męskich apetytów seksualnych, tylko z wierzchu wydaje się to absurdalne.
W rzeczywistości żeński stosunek do porno rzuca światło na to, jak silną rolę
odgrywa strach w damskiej psychice – każda kobieta czuje się niezdolna do
uczestnictwa w rywalizacji na dłuższą metę i obawia się utraty wpływów.

Igrzyska strachu

Spotkałem się z dużą wrogością ze strony kobiecego środowiska za zwykłą


sugestię, że mężczyźni powinni celowo wspierać obawę przed konkurencją
w stałych związkach. Ukrytym źródłem tego jadu jest pierwotny kobiecy
strach, który jest ledwie tolerowany, nawet gdy wynika z czynników pośred-
nich. Obawa wywołana bezpośrednio spotyka się z zapalczywą wrogością.
Kobiecy strach w swojej istocie jest wrodzoną obawą przed utratą
bezpieczeństwa, a jego obecność nasila się wraz ze zbliżaniem się do ścia-
ny i zanikającą zdolnością do odbudowania wcześniejszego stanu bytowania
i bezpieczeństwa z nowym partnerem. W rzeczywistości to właśnie strach
jest przyczyną feministycznych praw, które zapewniają rozwódkom „kasę
i przywileje”. Ten lęk jest tak potężny, że potrzeba było regulacji prawnych,
żeby zrównoważyć braki w kobiecej zdolności do zabezpieczenia długotermi-
nowych warunków bytowych po nieudanym małżeństwie, a także po dotar-
ciu do ściany, po odbytej ciąży itd.
Strach, z powodu braku lepszego określenia, jest naturalnym stanem
kobiety. Mimo tego, że zwyczajnie sugerowałem flirt z innymi kobietami
jako środek na ponowne wzniecenie kobiecego pożądania i przedstawienie
społecznych dowodów słuszności, to ciężko jest go nazwać jedynym lub też
najlepszym środkiem na wzmocnienie obawy przed konkurencją. Otwarte
zaloty są najbardziej bezpośrednią metodą stymulowania żeńskiego strachu,

154
jednak bardzo często wystarcza jedynie zmiana w przewidywalnej i rutyno-
wej codzienności, żeby zadziałać na wyobraźnię. Ten pomysł nie ma na celu
utrzymania kobiety w stanie notorycznego sterroryzowania lękiem przed
odrzuceniem, lecz raczej skryte i subtelnie zademonstrowanie wyższej warto-
ści (DHV) – szczególnie gdy damska uwaga jest zaabsorbowana komfortową
i rutynową stagnacją oraz zaczyna szukać wzburzenia i dramatów u innych
źródeł. Czasami, żeby uruchomić tę wyobraźnię, wystarczy tylko udać się na
siłownię, ubierać się lepiej, zdobyć podwyżkę, podwieźć do pracy, zabić ruty-
nę, przyswoić grę, trzymać się z nowymi (lub starymi) przyjaciółmi, być dla
niej zabawnym i uszczypliwym – zaryzykuj nawet urażeniem jej wrażliwości.
Większość kobiet wierzy, że ich cielesność wystarczy, żeby utrzymać
swoich mężczyzn w niewoli do końca życia. Wraz ze spadkiem kobiecej war-
tości i wzrostem męskiej pewności siebie, spada intensywność wywieranego
nacisku, zmuszając płeć żeńską do przyswajania nowych schematów, obni-
żających strach przed samotnością. Jeśli wybierasz się do Las Vegas na targi
biznesowe, a twoja żona przed wyjazdem urządzi ci taką noc, jakbyście robili
to po raz pierwszy w życiu, doświadczasz nowego schematu. Nie potrzeba
tu wiele, czasem wystarczy najdelikatniejszy dotyk. Dobrze przeprowadzo-
na gra strachu nie musi być nawet rozpoczęta przez ciebie. Kobiety często
inicjują ją same, gdy odkryją źródła społecznego dowodu słuszności, które
potwierdzają męską atrakcyjność.
Oczywiście strach nie jest niczym przyjemnym. Istnieje jednak pewien
sposób, który pozwala na złagodzenie kobiecych obaw. Ciężko nazwać go
wartym wspomnienia, skoro jest to zachowanie, z którego większość męż-
czyzn w stałych związkach korzysta niemal podświadomie. Jest nim stałe za-
pewnianie o miłości i oddaniu. Faceci, tacy jak mój przyjaciel John, notorycz-
nie korzystają ze strategii appeasementu10, mimo tego, że sami nie znajdują
się w najlepszej sytuacji.
Dla jasności – znaczna większość kobiet jest na tyle zabezpieczona, że
nie należy obawiać się o to, że lekka dawka niepewności okaże się przytła-
czająca – tylko w ekstremalnych przypadkach, o których wspomniałem wy-
żej, nerwowość może się nasilić. W przeciwieństwie do części manosfery nie
zamierzam bronić Mrocznej Triady Gry. Nie chodzi tu o to, że uważam ją za
nieskuteczną, ale raczej dlatego, że wraz z udoskonaleniem gry przestaje być
potrzebna. Tylko w skrajnych przypadkach mroczne rzemiosło znajdzie za-
stosowanie, i tylko jeśli sytuacja tego wymaga.
Dlatego powinieneś starać się zapewniać kobietę w swoim związku
o tym, że ją kochasz i jesteś jej oddany. Pamiętaj jednak, że z powodu wrodzo-
nego żeńskiego strachu przed utratą bezpieczeństwa i obawą przed konku-
rencją, które wloką się za spadającą zdolnością do rywalizacji z pozostałymi
kobietami, nigdy nie osiągniesz stanu idealnego zadowolenia, a na pewno nie

10 Ang. Appeasement – uspokajanie, łagodzenie.

155
za pomocą komfortu i gry w otwarte karty. Każda dziewczyna pragnie emo-
cjonalnego rollercoastera – dzięki temu czuje, że żyje.

Metagra

Kiedy zaczynałem pisać swój blog, kontemplowałem nad ponad dziesięcio-


ma laty spędzonymi na forum SoSuave. Za każdym razem, gdy zastanawiam
się nad nowym tekstem, który chcę napisać dla społeczności, zawsze odczu-
wam potrzebę ujęcia go w perspektywie tego, skąd pochodzę i czego nauczy-
ło mnie doświadczenie. Przed stworzeniem niniejszego fragmentu przypo-
mniałem sobie historię pewnej samotnej mamuśki, którą znalazłem dawno
temu na forum.
Muszę wyznać, że często zdarza mi się zastanawiać nad tym, jak miały
się różne sprawy przed wynalezieniem Internetu. Myślę, że młodym mężczy-
znom niezwykle ciężko jest docenić postęp, jakiego dokonali faceci po trzy-
dziestce, czterdziestce, a nawet pięćdziesiątce, gdy byli w ich wieku. Młodzie-
ży ciężko jest odnieść się do życia w czasach, gdy środki komunikacji nie były
tak rozwinięte, jak dziś. Nie było terminów „AFC” lub „beta” w 1995 r., nie
posiadałem telefonu do 2002 r. i nie pisałem z nikim regularnych wiadomości
aż do 2005 r.
Kiedy faceci w wieku 30 i 40 lat odrabiali swoją lekcję, o której opo-
wiadam w tej książce i na moim blogu, nie było forów, nie było PUA (przy-
najmniej formalnie), a fenomen, który nazywamy feminizacją i Matrixem,
był u szczytu swej chwały – nikt nie kwestionował jego wpływów. Brakowało
nam społecznej komunikacji, szczególnie globalnej, na poziomie mężczyzna-
-mężczyzna, żeby zebrać nasze wspólne doświadczenia i razem wyprowadzić
z nich wnioski. Przez długi czas prawda przysłonięta była gęstą mgłą. Nie
było Internetu, jedynie poradniki o tym, jak podrywać dziewczyny, zamawia-
ne przez miękkich facetów pocztą, o ile zareklamowano je na ostatniej stro-
nie Hustlera. Pornografia dostępna była tylko w wypożyczalniach kaset VHS,
oczywiście wydawana na zapleczu, jak również w czasopismach lub w pa-
smach podkradanego sygnału Spice Channel. Stare, dobre czasy.
Powróćmy jednak z powrotem do współczesności. Nie ma dnia, żebym
nie dostawał na swoją skrzynkę mailową reklam Viagry lub w innego środka
na potencję. Porno jest współczesną formą używki, wszechobecną jak woda
z kranu, co więcej jest tak pospolite, jak doświadczenia rodzaju męskiego, któ-
ry dręczą wciąż te same pytania. Dzięki zglobalizowanej i natychmiastowej
komunikacji nowe pokolenie mężczyzn ma możliwość kolektywnego rozwa-
żenia doświadczeń i obserwacji, które do tej pory pozostawały nierozwiąza-
ne. Faceci, których wyszydzano za zadawanie pytań i szukanie konkretnych
porad na temat kobiet, zostali przygarnięci przez społeczność.

156
Internet jest dla mężczyzn tym, czym rewolucja seksualna
jest dla kobiet

Kości zostały rzucone, przepływ informacji został uwolniony. To jest tzw. me-
tagra. Zastanówmy się nad tym chwilę. W ostatnim czasie wtrąciłem swoje
trzy grosze do głosu mężczyzn z całego świata, którzy pomagali pewnemu
chłopakowi rozprawić się z jego głupkowatą osobowością. Dołączyłem do fa-
cetów z Wielkiej Brytanii, Australii, Hiszpanii, Kanady, Nowego Jorku, Los An-
geles i wielu innych miejsc. Jednym zdaniem – globalny kolektyw mężczyzn
doradzał młodzieńcowi. To niesamowicie potężne narzędzie. To jest męski
świat, który odważył się sprzeciwić podporządkowaniu feministycznym inte-
resom wyrastającym od ponad pięciu dekad.
Oto metamęskość, która odpiera metakobiecość. Jesteśmy teraz wszy-
scy świadomi wszechobecnego kobiecego Matrixu i myślę, że możemy do-
strzec, jak daleko rozpościera on swoje macki. Wiem, że Jezebel.com’y11 ca-
łego świata są zaprzeczeniem metamęskości, ale nie twierdzę, że rzuciłem
się z motyką na słońce, gdyż kolektyw naszej globalnej społeczności daje mi
nadzieję. Za każdym razem, gdy odłączam faceta od Matrixu, składa się na to
wysiłek grupowy. Ośmielę się powiedzieć, że jesteśmy kolektywnymi ojcami
internetowych synów.
Owszem, spotykamy się z różnicą zdań. Społecznościowi adwokaci,
mistrzowie gry oraz wszyscy teoretycy świata będą kruszyć kopie, zarówno
nad fundamentalnymi kwestiami, jak i błahostkami. Patrząc na to z szerszej
perspektywy, rozumiem, że mężczyźni stają się coraz bardziej świadomi.
Z letargu wybudzają ich jednostki przynależące do globalnego kolektywu, co
stanowi niewymierną korzyść. Odłączanie facetów to brudna robota i jest to
dopiero początek.
Jeśli miałbym wskazać kwestię, wobec której jestem całkowitym opty-
mistą, to na pewno spodziewam się, że następne pokolenie mężczyzn będzie
miało przynajmniej szansę zrozumienia, że są częścią kodu składającego się
na Matrix – dziś istnieją środki, o których mogłem tylko marzyć, gdy sam
przechodziłem proces odłączania. Rozumiem przez to, że młodsze pokolenie
mężczyzn będzie w stanie przynajmniej wykształcić zdolność lub poczucie,
że pewne kobiece konwencje społeczne istnieją i uniemożliwiają przywróce-
nie ról społecznych do ich naturalnego porządku.
Zawsze czułem, że zrobienie dobrych porównań jest pierwszym kro-
kiem na drodze do zrozumienia, czym właściwie jest Matrix. Jestem o wie-
le bardziej wyczulony na skryty, legitymizowany społecznie żeński seksizm,
z którym w naszej kulturze spotykamy się codziennie, ponieważ zrozumia-
łem, jakim celom służą żeńskie konwencje społeczne w rzeczywistości. Tak
jak mówił G.I. Joe: Wiedza jest połową zwycięstwa.

11 Portal głoszący hasła: „Celebryci, Sex, Moda dla Kobiet. Bez lania wody”.

157
Główną przeszkodą dla większości podłączonych mężczyzn czy sam-
ców beta na drodze do osiągnięcia pozytywnej męskości i poprowadzenia sku-
tecznej gry, jest często zawiniona nieświadomość wpływów żeńskiej metagry.
Uważam, że nie powinno nazywać się tych mężczyzn sługusami kobiecego
imperatywu. Doszedłem do tego, ponieważ w proces warunkowania młodych
facetów zaangażowane jest całe sfeminizowane społeczeństwo, co ostatecz-
nie ma ich psychologicznie przymusić do zainwestowania własnych ego
w kobiecą metagrę w przekonaniu, że wszystko dzieje się w ich najlepszym
interesie. Faceci muszą zostać wytresowani, zanim ich oczy zdąży otworzyć
jakieś traumatyczne wydarzenie.
Powszechnym zjawiskiem w męskiej społeczności są RAFC12 lub poszu-
kujący młodzi mężczyźni, pytający się kolektywu o poradę. Niemal wszystkie
problemy, które faceci chcieliby rozwiązać, są bardzo powtarzalne i zostały
już wielokrotnie przerobione przez społeczność. Dlatego nowi użytkownicy
są najczęściej odsyłani do znanych porad lub starych postów dotyczących
ważkich kwestii. Sam robię to odruchowo, lecz ciągle głowię się nad głębią
zadawanych pytań. Regularnie pojawiają się faceci borykający się z proble-
mem, przez który sam przechodziłem ponad 20 lat temu, dotyczy to również
forumowych seniorów, którzy mieli podobne dylematy 30 lub nawet 40 lat
temu. Okoliczności nie zmieniły się diametralnie w ciągu 60 lat. Wydaje mi
się, że najczęstszym powodem, dla którego faceci szukają porad na forum,
jest chęć znalezienia środka na skuteczniejsze zdobywanie dziewczyn czy też
odkrycie sposobu na zdobycie wymarzonej dziewczyny. Trochę rzadziej spo-
tykam się z problemami dotyczącymi związków, które tak jak istnieją teraz,
istniały również i pół wieku temu.
W jaki sposób mam ją odzyskać? Dlaczego ciągle dostaję kosza? Dlacze-
go pieprzy się z tym dupkiem, a mi opowiada, jakim to wspaniałym kolesiem
jestem? Czy wygląd ma znaczenie? Jak mam sprawić, żebyśmy w moim LTR
zaczęli uprawiać seks tak często, jak przedtem, gdy nie mieszkaliśmy razem?
Są jeszcze inne niezliczone pytania. Społeczność wyrządza krzywdę „poszu-
kującym”, gdy spławia ich tak, jak zwykłych kolesi, którzy po prostu chcieliby
„zaliczyć”. Moim zdaniem seks jest tylko powierzchowną motywacją, jednak
to, czego mężczyźni tak naprawdę szukają i czego nie są do końca świadomi,
to prawdziwa, pozytywna wiara w męskość, która zdolna jest wznieść się po-
nad trajkot inwektyw kobiecej metagry.
Czuję zadowolenie, kiedy widzę pięć stron porad na forum SoSuave,
które wyjaśniają żółtodziobom powody, przez które znaleźli się w takiej, a nie
innej sytuacji, oraz słowa zachęty kierujące głupców „na barykady” – w stro-
nę najlepszego rozwiązania, opartego na kolektywnym doświadczeniu. Przed
facetem szukającym prawdy otwierają się nowe sposoby rozwiązania proble-
mu. Oto ruch oporu, męska metagra.

12 Ang. Recovering Average Frustrated Chump – odradzający się typowy głupek.

158
Zwróćmy uwagę na następujący przypadek – biedny, odizolowany chło-
pak jest zatroskany tym, jakie obrać podejście, żeby poradzić sobie z koszem
na przyjaciela, jak zmężnieć itd. Wchodzi więc pod skrzydła globalnego sto-
warzyszenia męskich doświadczeń, zjednoczonych przeciwko zachowaniom
i mechanizmom myślowym pewnej dziewczyny, która została wychowana
i ukierunkowana przez kobiecy imperatyw. Na tym polega metagra.

159
Rollo Tomassi
Mężczyzna racjonalny

6
KOMUNIKACJA
/11
Jeśli mężczyźnie trzeba tłumaczyć, czym jest męskość,
to nie jest to wartościowy facet.

160
Medium jest przekazem

Nienawidzę pojęcia „sprzeczne sygnały” lub „sprzeczne wiadomości”. W więk-


szości przypadków nie ma nic sprzecznego w komunikacji międzyludzkiej.
Problem wynika raczej z braku zrozumienia (celowego lub nie), co kobieta
komunikuje mężczyźnie. Przeciętny facet ma skłonność do brania kobiecych
słów zbyt dosłownie. W rzeczywistości niemałych umiejętności wymaga zdol-
ność poprawnego odczytywania damskiego zachowania, a jeszcze większych
jego poprawnej interpretacji.
Gdy kobieta drastycznie zmienia nastrój – ta zmiana jest wiadomością.
Ma wyrzuty sumienia? Nie jesteś jej priorytetem? Waha się pomiędzy tobą
a innym potencjalnym mężczyzną? Mówi, że bardziej się jej podobałeś, gdy
była pijana? Treść słów nie jest tutaj istotna, przekaz skrywa jej wahanie i spo-
sób wyrażania go. Dziesięć randek przed pójściem do łóżka? Odwoływanie
spotkań? Przejawianie silnego i słabego zainteresowania? To jest wiadomość.

Kobiety, które okazują ci faktyczne zainteresowanie, nie zmylą cię swoim za-
chowaniem.

Kiedy kobieta chce się z tobą przespać, znajdzie na to sposób. Jeżeli natomiast
rozważa zainteresowanie, waha się – oddal ją na jakiś czas i zacznij kręcić
inne talerze. Jeśli zorientuje się i zacznie za tobą gonić, wtedy zachowasz swo-
ją ramę i, jeśli będziesz chciał, będziesz mógł podtrzymać jej zainteresowanie.
Gdy cierpliwie czekasz i zastanawiasz się, czy istnieje sposób, któ-
ry sprawi, że dziewczyna się tobą zainteresuje, wtedy wpadasz w jej ramę.
W tym momencie to ty potrzebujesz jej bardziej niż ona ciebie, więc to ona
będzie dyktowała warunki, na których będziesz mógł zabiegać o jej względy.
To, co większość facetów postrzega jako sprzeczne sygnały lub niejasne
zachowania serwowane przez kobiety, jest po prostu wynikiem niewłaściwej
interpretacji ich zachowania. Zwykle wygląda to w ten sposób – gość jest tak
bardzo przywiązany do tej jedynej, że woli usprawiedliwiać jej zachowanie,
niż dostrzegać to, co tak naprawdę za sobą niesie. Innymi słowy, łatwo przy-
chodzi nazwanie takiego postępowania „sprzecznymi informacjami” lub żar-
towanie z kobiecej chwiejności, kiedy tak naprawdę jest to próba racjonaliza-
cji irracjonalnego zachowania, w celu ukrycia braku realnych szans u innych
kobiet w danej chwili.
Dziewczyna mocno zainteresowana facetem nie widzi najmniejszej
potrzeby i nie ma wystarczająco dużo motywacji, żeby angażować się w za-
chowania, które w jakikolwiek sposób mogłyby obniżyć jej wartość w mę-
skich oczach. Co prawda wszystkie kobiety, niezależnie od stopnia ich zain-
teresowania, będą poddawać nieświadomych mężczyzn shit testom, którzy
w mniejszym lub większym stopniu będą je zaliczać lub oblewać. Co ciekawe,

161
taki test można rozpoznać, jeśli weźmiemy pod uwagę kontekst, w którym
jest przeprowadzany.
Kobiety najczęściej przekazują szczerą prawdę swoimi zachowaniami –
po prostu komunikują informację w sposób, którego mężczyźni nie potrafią
zrozumieć. Jako behawiorysta jestem zadeklarowanym zwolennikiem dok-
tryny psychologii, która mówi, że jedynym sposobem na zweryfikowanie
prawdziwej motywacji lub zamiaru jednostki jest obserwacja jej zachowania.
Wszystko, co trzeba zrobić, to porównać zachowanie i jego rezultaty, a na-
stępnie skonfrontować wynik z intencją.
Damskie zachowanie to kopalnia informacji i prawd dla mężczyzny.
Stanowi ono mianownik tego, o co tak naprawdę jej chodzi. Facet musi jed-
nak pamiętać, że prawda zdradzana niektórymi zachowaniami nie zawsze
jest tym, czego oczekuje.
Frustrujemy się, bo kobiety korzystają z innej formy komunikacji niż
my. Panie porozumiewają się skrycie, panowie porozumiewają się otwarcie.
Mężczyźni przekazują informacje, kobiety wyrażają emocje. W stosunku do
przekazywanych informacji faceci nadają znaczenie treści, a dziewczyny
hołubią kon t e k s t .
Jednym z większych kłamstw pielęgnowanych przez feminizację w ostat-
nim ćwierćwieczu jest przekonanie, że kobiety są równie racjonalne i uzdol-
nione do rozwiązywania analitycznych problemów, co mężczyźni. Jest to
wypadkowa propagandy równouprawnienia, która wiedzie płeć silną ku
przekonaniu, że kobiety porozumiewają się tak samo jak faceci. Nie piszę
tego, żeby dyskryminować płeć żeńską jako biegłą w rozwiązywaniu proble-
mów wedle własnego uznania, po prostu uderzający jest sposób, w jaki kobie-
ty postrzegają ściśle damski sposób komunikacji.
Większość badań naukowych dowodzących, że panie mają natural-
ną zdolność do komunikowania się poprzez szczególnie złożone formy (do
tego stopnia, że dowodzą one innego systemu neurotycznego) jest dumnie
wynoszona na sztandary przez feministyczne media, kiedy to po nas, męż-
czyznach, oczekuje się, że będziemy na serio brali wyrażenie: ma na myśli,
co mówi i mówi, co ma na myśli. Co z tego, że dużo kobiet lubi traktować to
zdanie jak swoje motto, skoro nie znaczy to a priori, że treść wiadomości jest
ważniejsza albo sposób jej przekazywania jest bardziej efektywny – po prostu
służy to wywyższeniu zdolności płci żeńskiej do wychwytywania wszystkich
niuansów w komunikacji, do czego nie są zdolni mężczyźni.
Wyrazistym przykładem ilustrującym pokoleniową zmianę ról płcio-
wych jest sposób komunikacji prezentowany przez „silne kobiety”, które są
tak ochoczo ukazywane w kulturze popularnej. Jak rozpoznać, że przedsta-
wiona postać jest „silną kobietą”? Pierwszą poszlaką jest właśnie sposób ko-
munikacji, można mu nadać następujące cechy: otwarty, zorientowany na
treść, prezentowany w sposób dobitnie męski. Jednym zdaniem – porozumie-
wa się jak facet.

162
Nie musisz być psychiatrą, żeby zrozumieć skrytą kobiecą komuni-
kację, po prostu musisz być spostrzegawczy. Często wymaga to cierpliwości
mnicha, której brakuje większości mężczyznom, dlatego też opisują oni ko-
biety jako dwulicowe, kapryśne, a w niektórych przypadkach jako przebie-
głe. Nawet dla faceta, który jest wystarczająco spostrzegawczy i odnotowuje
konkretne zachowania, przypisując im właściwy charakter, jest to wyjątkowo
niepotrzebne i bezzasadne.
Nasuwa się pytanie – co w tym złego? Jesteśmy mężczyznami. Nasza
komunikacja jest przeważnie zorientowana na informację, dedukcyjna i ra-
cjonalna. Tak po prostu wygląda konkretna, męska gadka. Ogranicza się do
rozwiązania poszczególnego problemu i przystąpienia do kolejnego. Komu-
nikacja pomiędzy kobietami wydaje się z tego punktu widzenia szalona,
przybiera formy dysfunkcyjne. Mówiąc dosadniej – jest jak dziecinna forma
komunikacji. Tak, to jest właśnie to, co robią dzieci! Mówią jedno, a robią
drugie, wpadają w histerię i reagują na wszystko emocjonalnie. Wiesz, że to
prawda. Paradoksalnie służy im to dobrze. Poprzez takie zachowanie osiąga-
ją swój cel, czyli cenną uwagę.
Kobiety są szalone w bardzo wyrachowany sposób. Skryta forma ko-
munikacji frustruje nas tak bardzo, jak otwarta forma frustruje je. Dla dziew-
czyn nasz język nie ma w sobie piękna, dlatego wydajemy się głupi lub prości
w najlepszym przypadku. W naszych słowach próbujemy rozwijać konkretną
informację, a nie „śliczne” szczegóły i detale, które czynią rozmowę atrakcyj-
ną dla płci przeciwnej. Z tego samego powodu uważamy żeńską komunikację
za zamaskowaną, dezorientującą, o losowym przebiegu, nawet jeśli sprawia
wrażenie bezpośredniej. Cały problem w tym, że nasza dezorientacja i fru-
stracja są wykorzystywane do konkretnych damskich potrzeb. Dopóki kobiety
pozostają uważane za niezrozumiałe, chwiejne czy irracjonalne stworzenia,
dopóty mężczyźni nie mogą łudzić się, że je zrozumieją, a one mogą podążać
praktycznie bezkarnie ku zamierzonym celom.
Chłopie! Nigdy nie zrozumiesz kobiet, po prostu daj spokój – klasyk. Jeśli
akceptujesz fakt zawarty w cytowanym zdaniu, dajesz kobiecie dożywotnie
przyzwolenie na wszystko, którym będzie mogła machać jak chorągiewką.
Cały mit kobiecej tajemniczości i przywilej zmienności zdania jest w całości
zależny od tego, jak biegle kobieta korzysta ze skrytej komunikacji.
Teraz jako mężczyźni powiemy: Zła, niemoralna, manipulująca kobieto!
Ogarnij się i zacznij postępować właściwie, mówienie jednego i robienie czegoś
innego wpędza cię w hipokryzję. Oczywiście przemawia tutaj nasza racjonalna
natura, która otwarcie daje upust złości, demaskując damską skrytą komuni-
kację. Apel do moralności – to powinno do niej dotrzeć, ale nie dociera. Dzie-
je się tak, ponieważ panie instynktownie wiedzą, że ich seksualność jest ich
pierwszym i najlepszym atutem, a skryta komunikacja służy najlepiej, żeby
wprawić go w ruch. Apele do moralności tylko działają na ich korzyść, ponie-
waż jedyne, co kobieta musi zrobić, to zgodzić się z męską otwartą oceną jej

163
zachowania. W konsekwencji facet myśli, że zaczyna do niej docierać. Jako
mężczyźni zostaliśmy tak uwarunkowani przez kobiecą tajemniczość, że spo-
dziewamy się nieszczerości, a kiedy kobieta nagle zaczyna przychylać się do
męskiej formy i ratuje się naszą własną, otwartą komunikacją, zgadzając się
z nami, odnosimy wrażenie, że doznała objawienia albo przejrzała na oczy.
Wow, ona jest naprawdę wyjątkowa, wydaje się w końcu to wszystko pojmować.
Ma to miejsce tak długo, jak służy jej korzyściom. Kiedy przestaje – kobieca
tajemniczość wchodzi na to miejsce i pozbawia nas wszelkich wątpliwości.
Czy znalazłeś się kiedyś w sytuacji, gdy byłeś na imprezie ze swoją
dziewczyną, lub nawet potencjalną partnerką, która nagle zadała ci dyskret-
nie pytanie: Widziałeś, jak na mnie spojrzała ta suka? Stałeś tam w jej obec-
ności, widziałeś tę dziewczynę, którą przed chwilą została obgadana, ale nie
zauważyłeś niczego. Kobieca naturalna zdolność do skrytego porozumiewa-
nia się jest już dostrzegalna we wczesnych latach życia, tj. od ukończenia pię-
ciu lat. Dziewczyny wolą walczyć ze sobą na polu psychologicznym, chłopcy
mierzą się ze sobą fizycznie. W swoim rówieśniczym gronie małe dziewczyn-
ki rywalizują o dominację, będąc zagrożone wykluczeniem z grupy. Wyra-
żenie Nie będę się z tobą przyjaźniła, jeśli… jest takim samym zagrożeniem
dla dziewczynki jak zdanie Przywalę ci w mordę, jeśli… dla chłopca. Zjawisko
staje się dużo bardziej złożone wraz z wchodzeniem dziewczynek w wiek doj-
rzewania, a potem dorosłości, jednak schemat zachowań pozostaje ten sam.
Skryty kobiecy sposób komunikowania się, biorący pełnymi garściami
z intuicji, mowy ciała, wyglądu, symboli, gestów itp., niesie ze sobą dużo więk-
szą dawkę informacji niż nasz, otwarty jak księga. Może męska metoda wyda-
je się nam efektywniejsza, lecz co z tego, skoro nie spełnia tej samej funkcji.
Kobiety czerpią dużo większą przyjemność z samej komunikacji niż
z przekazywanych informacji. Podstawą jest sam proces, a na margines spy-
chany jest problem. Kiedy typowy głupek zaopatruje dziewczynę we wszyst-
kie informacje naraz, myślimy: No tak, cała tajemniczość zniknęła, gość nie
jest już dla niej wyzwaniem, dlaczego więc miałaby się ciągle nim interesować?
To wszystko prawda. Jednak powód, dla którego ta tajemniczość zniknęła,
leży w braku potencjału do stymulowania damskiej potrzeby komunikacji
lub wyobraźni.
Na koniec dodam, że kobiety nie są ponad otwartą formę komunikacji,
musi tylko zaistnieć ku niej odpowiedni powód. Kiedy dziewczyna wychodzi
i mówi w sposób niepozostawiający wątpliwości, pola do błędnej interpreta-
cji – możesz być pewny, że została do tego popchnięta, zarówno przez strach,
jak i czystą irytację, kiedy wszystkie skryte sposoby zawiodły.
Nie możemy po prostu zostać przyjaciółmi? jest równoznaczne ze zda-
niem: Spadaj ode mnie, oblechu! – co jest otwartym odrzuceniem. Kiedy ko-
bieta obiera otwarte formy, możesz być pewny, że zabrakło jej amunicji w po-
staci skrytych form. Co prawda jest to łatwy przykład, ale jeśli dziewczyna
płacze u twojego ramienia, krzyczy na ciebie lub przedstawia ultimatum, to

164
świadczy to o tym, że jest bezsilna do tego punktu, że przechodzi na otwarty
sposób komunikowania frustracji.
Mężczyźni również mogą opanować sztukę skrytej komunikacji. Z całą
pewnością posiedli ją wielcy politycy, wojskowi, przywódcy, biznesmeni,
sprzedawcy, do tego grona wchodzą również mistrzowie podrywu. Skryta ko-
munikacja jest narzędziem osiągania ich celów. Błędem jest rozpatrywanie
jej w kategoriach uczciwości i moralności. Skryta komunikacja jest środkiem
do celu, tak jak otwarta komunikacja jest środkiem do celu, i tylko ten cel
może przesądzać o etyczności danego czynu.

Po prostu to zrozum

Z całą pewnością gra w związku (lub gra małżeńska) różni się znacząco w swo-
im przebiegu od gry prowadzonej w przypadku życia seksualnego singla, lecz
jej podstawy z gruntu są takie same (dotyczy to również wszelkich zagrożeń).
Różnica polega na tym, że w przypadku gry w związku ryzyko jest większe,
a korzyści nieistotne w porównaniu do tych w samotnym życiu.
Mając za sobą wszystkie wzloty i upadki w życiu seksualnym, zarów-
no jako singiel, jak i żonaty mężczyzna, mogę z całym przekonaniem powie-
dzieć, że gra nigdy nie miała większego znaczenia i nie była tak niezbędna,
jak w kontekście małżeństwa.
Zapisałem całą masę stron na temat ryzyka, jakie niesie za sobą mał-
żeństwo, oraz o totalnej niemożności kobiet do docenienia ogromu poświęceń
mężczyzny, który decyduje się wejść w taki związek. Powinno być oczywiste,
że jeśli facet pod konkretnymi warunkami zdecyduje się na utrwalenie rela-
cji, to te kryteria muszą być wyznaczone na jego zasadach i opierać się na jego
ramie. Poza tym od tego szanownego dżentelmena wymaga się nie tylko cał-
kowitego zaangażowania w grę, lecz także zrozumienia i zastosowania dużo
trudniejszych zasad niż te, które były wymagane w jego samodzielnym życiu.

Większe ryzyko oznacza mniejszy margines błędu

Jako singiel w swojej grze masz zupełną swobodę w procesie obracania ta-
lerzy, możesz upuścić te, z których nie wynosisz korzyści i czerpać niezobo-
wiązującą przyjemność z tych, które owe profity przynoszą. Może boleć cię,
gdy stracisz zainteresowanie u konkretnej dziewczyny albo kiedy umknie ci
szansa z powodu nieudolnej gry lub utrwalenia relacji. Wszystko to jednak
wypada blado w obliczu ryzyka nieodłącznie związanego z grą służącą do
złagodzenia kobiecej hipergamii w małżeństwie.
Rozstanie z dziewczyną może być emocjonalną gehenną dla niektórych
facetów, jednak rozkład małżeństwa i wszystkie konsekwencje z tym zwią-
zane, m.in. finansowe, rodzinne i emocjonalne, wynikające z prowadzenia

165
nieskutecznej gry we wspólnym pożyciu są karą, przy której łzy rozstania
młodego faceta wydają się błahostką. Gra przy tak bliskiej więzi wymaga
dużo więcej niż uzyskanie częstszego seksu po upłynięciu miesiąca miodo-
wego.
Wielu gości mówi, że małżeństwo nie jest warte tego całego rozpatry-
wania w kontekście gry, i mają oni rację. Jest to ogromne ryzyko z niewielkimi
zyskami i z bardzo wygórowanymi zobowiązaniami. Co więcej, znajdzie się
cały kontyngent mężczyzn, którzy powiedzą, że niemożliwe jest kontynuowa-
nie solidnej gry, która jest wymagana do zaspokajania kobiecej hipergamii
i związanej z nią niewierności – oni też mieliby rację, jeśli gra miałby pozo-
stać niezmienną na zawsze.
Niektórzy faceci wybuchają gniewem na samą sugestię, że potrzebna
jest jakakolwiek gra wobec ich potencjalnych żon: Powinna mnie kochać za
to, kim jestem! Oczekują, że będą w stanie porzucić grę, zrelaksować się i po
prostu być sobą. W efekcie ich żony powoli zmieniają ich w swój „wymarzony
ideał”, który jednak nie jest tym, przed czym chętnie rozkładają nogi. Orien-
tują się, że żony kochały ich za to, kim byli.

Krzyżówka

Kiedy linie komunikacji pomiędzy tobą a twoją żoną lub dziewczyną zostaną
zerwane, nie dostaniesz żadnego powiadomienia. Na tym właśnie polega ze-
rwanie linii. Kiedy dziewczyna wypisuje się ze związku, nie mówi ci o tym
otwarcie. Właśnie to oznacza wypisanie się.
Zazwyczaj muszę gryźć się ze śmiechu w policzek, kiedy słyszę typo-
wego głupka, który jak pies ogrodnika powtarza słowo w słowo matrixową
gadkę o tym, jak dobry związek polega głównie na dobrej komunikacji ze swoją
partnerką. Kiedy przytoczone słowa padają z ust singla, mogę przynajmniej
częściowo go usprawiedliwić z uwagi na jego brak praktycznego doświad-
czenia, ale jeśli wychodzi to od żonatego faceta, to tylko dowodzi, jak bardzo
jest on uwarunkowany. Większość mężczyzn, którzy tak twierdzą, po prostu
powtarza odwieczne słowa swoich dziewczyn wyrażające to, co rzekomo jest
kluczowe dla związku. Jednak za wszystkim, co mówią kobiety, jest ukryty
sens, w tym przypadku maskowany i sprzedawany pod postacią aforyzmu.
Byłem raz na wódce. Na imprezie bawiły typowe koleżanki od picia.
Podczas naszych rozmów jedna powiedziała mi o problemach ze swoim face-
tem, który strasznie się jej uczepił, oczywiście związane to było z jej spadającą
pozycją na rynku.
To jest takie wkurzające Rollo, czemu wy faceci nie możecie po prostu
tego pojąć? Powiedziała to moja koleżanka z wyćwiczoną, lecz śliczną małą
zmarszczką przy nosie i bijącymi po oczach cyckami za 5.000$. Tym samym
wyjawiła pośrednio jedną z najbardziej irytujących złożoności w relacjach
międzypłciowych – kobiety chcą, żeby mężczyźni po prostu to pojęli.

166
Po prostu to pojmij

Facet, który ma umiejętność nazwania kobiecego fałszu po imieniu i potrafi


zdobyć się na zuchwałą sugestię, że to ona powinna starać się o niego, jest
właśnie tym mężczyzną, o którego względy warto zabiegać.
W gruncie rzeczy fenomen kobiecej gadki lub kobiecej rady jest shit
testem rozpowszechnionym w skali całego społeczeństwa. Nawet twoja wła-
sna matka i siostra biorą w nim udział, oczekując, że po prostu to pojmiesz,
innymi słowy zrozumiesz wiadomość i uświadomisz sobie jej przesłanie bez
otwartego mówienia, o co chodzi.
Ona chce, żebyś to pojął na własną rękę, bez mówienia, jak to zrobić.
Taka umiejętność i doświadczenie, które zdobyłeś, żeby ją posiąść, czynią
cię mężczyzną, o którego warto się starać. Kobiety gardzą facetem, któremu
trzeba mówić, żeby był dominujący, pewny siebie, wymieniać w punktach, co
ma zrobić, żeby rozpalić kobiece ciało. Otwarte wypominanie o tych rzeczach
grzebie zdolność faceta do bycia prawdziwie władczym samcem. Kobieta
chce być zerżnięta przez mężczyznę, który jest dominujący, bo po prostu taki
ma sposób bycia i któremu nie trzeba tego mówić. Faceta można poznać po-
przez obserwację – tak brzmi podstawowa zasada jakiegokolwiek shit testu
opracowanego przez kobiety.

Zapamiętaj, jeśli mężczyźnie trzeba tłumaczyć, czym jest męskość, to nie jest to
prawdziwy facet.

W przypadku mojej koleżanki od wódki widzimy paradoks pojmowania tego


z perspektywy nieżonatego gościa, jednak, ze względu na wszystkie nieod-
łączne ryzyka i nieprzyjemności związane z małżeństwem, jeszcze ważniej-
sze jest spojrzenie na sprawę z perspektywy faceta w stałym związku lub
w małżeństwie. Wielu mężczyzn skarży się, że nienawidzi samego przypusz-
czenia, że muszą czytać w kobiecych umysłach i lepiej by było, gdyby dziew-
czyny porozumiewały się otwarcie i bezpośrednio, tak jak robi to facet. Pro-
blem w tym, że gdy tak się dzieje, proces hipergamii ulega zmianie.
Jak już wielokrotnie pisałem, kobiety mówią, że chcą prawdy, lecz
tak naprawdę n i g d y nie chcą pełnego wtajemniczenia. Hipergamii się nie
ulega ani się z nią nie dyskutuje. Właśnie dlatego internetowy mem Com-
munication is everything był odpowiedzialny za rozpad o wiele większej
ilości związków, niż komukolwiek się wydaje. W relacji z kobietą sam fakt
porozumiewania się nie ma większego znaczenia, liczy się głównie to, co
i jak komunikujesz. Doradzałem to większej ilości mężczyzn, niż potrafię
zliczyć. Płacz z wnętrza ich duszy przemawiał: Gdyby tylko powiedziała mi,
co mam uczynić, żeby znowu mnie pokochała, zrobiłbym to! Nie zdają sobie
sprawy, że doprowadzenie siebie do stanu takiej żałosnej desperacji i wia-
ry w otwartą, racjonalną komunikację jest dokładnie tym, co zabija lub już

167
zabiło pożądanie w kobiecie. Kardynalna zasada wszechświata brzmi: Po-
żądanie nie podlega negocjacjom.
W momencie, w którym mówisz swojej żonie lub dziewczynie, że w za-
mian za zachowanie, podejście, wiarę lub za jakiekolwiek inne wyrzeczenie
chcesz otrzymać jej pożądanie, zamieniasz naturalny proces jej organizmu
w obligację. To, czego ona chce, czego hipergamia chce, nie podlega wyja-
śnieniom i może być tylko demonstrowane. Jeśli jej pożądanie wymaga, że-
byś był bardziej dominujący, jej słowa o tym ustanawiają twoją niezdolność
do osiągnięcia tego stanu. Powtórzę znowu, faceta można określić poprzez
obserwację. Na poziomie świadomości damskiego układu limbicznego jej
wewnętrzna hipergamia jest świadoma tej prawdy. Kobieta chce mężczyzny,
który wie, że musi być wobec niej władczy. To upewnia jej hipergamię, że
dokonała właściwego wyboru.

Dijo sin hablar

Dijo sin hablar, co znaczy – powiedział bez wypowiadania słów.

Porozumiewaj się swoim zachowaniem. Nigdy nie mów kobiecie niczego


w sposób otwarty. Pozwól jej dedukować swoje intencje. Jej wyobraźnia jest
twoim najlepszym narzędziem w grze. Naucz się z niej korzystać.
To jest jedna z najczęstszych przyczyn klęsk typowego głupka – wyrzy-
gują wszystko na swój temat, ujawniając całkowitą prawdę o sobie kobiecie,
będąc w błędnym przekonaniu, że ona potrzebuje tych informacji jako kryte-
rium dopuszczalności do swojej intymności lub trwałego pożycia. Naucz się
wreszcie – Kobiety n ig d y nie chcą pełnego wtajemniczenia.
Nie ma nic bardziej satysfakcjonującego dla kobiety niż myśl, że roz-
gryzła faceta, bazując jedynie na swej mitycznej kobiecej intuicji (czyli wy-
obraźni). Kiedy wypalisz ze swoimi uczuciami lub otwarcie przyznasz, że je-
steś w sytuacji bez wyjścia, to, bez względu na kontekst i szlachetność twoich
intencji, jedyne co uczynisz, to odmówisz jej tej satysfakcji. Następnie ona, jak
kompletny dzieciak, olewa cię na rzecz innej, bardziej zajmującej zabawki,
która jest dla niej jak nowe zagadkowe pudełko puzzli.
Zawsze miej na uwadze, że kobiety mniej interesują się zawartością da-
nego komunikatu, a ich uwagę przyciąga kontekst (sposób) przekazywanej
informacji. Nigdy nie daj sobie sprzedać kłamstwa, że dobra komunikacja jest
kluczem do szczęśliwego związku bez względu na to, jak i co przekazujesz.
Kobiety są ze swej natury samolubne. Twoje uczucia nie są dla niej istotne,
dopóki nie sprawisz, żeby były dla niej ważne.
Wbrew temu, co dzisiejsi „psychologowie” próbują w tobie zakorzenić,
komunikacja nie jest kluczem do sukcesu w stałym związku. Istota rzeczy
leży w tym, co i jak jest komunikowane. Celowe ukrywanie informacji, która

168
może rozwiązać trapiący cię problem, wydaje się sprzeczne z intuicją. Od
czasu, kiedy feminizacja zapuściła korzenie w naszym społeczeństwie, każdy
delikatny terapeuta powie ci, żebyś otworzył się i jasno wyrażał swoje myśli,
jednak to wszystko doprowadzi do negocjacji z pożądaniem oraz do nieszcze-
rych obietnic i stawiania warunków.
Nie możesz czegokolwiek powiedzieć kobiecie, ona sama musi wypro-
wadzić odpowiednie wnioski i myśleć, że doszła do nich samodzielnie – naj-
lepiej dzięki swojej wydumanej kobiecej intuicji. Jak do tego doprowadzić?
Zależy to od sytuacji w twoim związku lub od relacji z twoją potencjalną wy-
branką, ale wiedz jedno – pierwszym krokiem do prawdziwej komunikacji
jest zdanie sobie sprawy z faktu, że tylko w sposób okrężny można sprawić,
żeby dziewczyna zobaczyła świat z twojej perspektywy.
Pośrednia komunikacja jest podstawą efektywnej gry. Chcesz być face-
tem, który po prostu to pojmuje? Mów bez wypowiadania słów, kobiety wolą
być uprzedmiotawiane niż idealizowane.

Z pierwszej ręki

Papierkiem lakmusowym, który wskaże, jak bardzo odrealniony jest facet, są


słowa na temat jego wyidealizowanej kobiety. Pokrótce ująłem to w przemy-
śleniach dotyczących przemądrzałego głupka:

Wygląda to tak – kiedy głupek (AFC) uczepi się pewnego schematu myślowego,
który usprawiedliwia jego głupkowatą mentalność, potrzebne jest ciągłe umac-
nianie i wspieranie tego zachowania, szczególnie w świetle bijącego po oczach
braku sukcesu na polu z kobietami, i pomimo jego ciągłego przywiązania do
wyniszczającego światopoglądu.

Głupcy zachowują się jak psy ogrodnika – kiedy jeden zaczyna rozumieć, inny
od razu wpędza go w stare myślenie: „Jak ja nie mogę, to nie może nikt!”. Jeden
głupek potrzebuje drugiego, żeby usłyszeć słowa jak plastry miodu: „Nic się nie
martw, po prostu bądź sobą” lub „Musi być suką, jeśli nie dostrzega, jak świet-
nym facetem jesteś”.

Więc kiedy głupek w końcu umawia się na drugą randkę i udaje mu się przespać
z kobietą, ten fakt staje się dla niego niepodważalnym potwierdzeniem słuszno-
ści wyznawanego światopoglądu. „Widzisz, wystarczy, że będziesz miłym fa-
cetem i ta jedyna w końcu ci się trafi”. To jest moment, w którym dokonuje się
samousprawiedliwienie i taki facet może w końcu powiedzieć swoim kolegom
zaangażowanym w grę, i mistrzom podrywania (PUA), że sypia z dziewczyną
bez tego całego pieprzenia na temat pozytywnej męskości. W rzeczywistości
wyrzeka się on wszystkich niezbędnych przesłanek, które sprawiły, że znalazł

169
dziewczynę, oraz wpuszcza między siebie i kobietę, która „chciała go pieprzyć”,
skazę. Mimo to tkwi w nieomylnej pewności siebie. Jego czas oczekiwania
w końcu dobił do końca.

Potrzeba potwierdzenia słuszności tej beta gry jest bardzo silna wśród face-
tów – szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że całe ich życie przebie-
gało pod kobiecym reżimem. Kiedy dorastasz w „dziewczęcym świecie”, to
chcesz wierzyć, że wyidealizowany obraz kobiety jest osiągalny. To właśnie
czyni czerwoną pigułkę tak trudną do przełknięcia. Mężczyźni naprawdę pra-
gną fantazyjnej, romantycznej miłości, więc „dziewczęcy świat” wałkuje ją
dopóki, dopóty faceci nie uwierzą w jego istnienie. To jest właśnie przyczy-
na, za którą stoi wiara w subiektywne słowa kobiety, a nie jej obiektywne
zachowanie, i jest ona tak kusząca, że ulegają jej nawet mężczyźni świadomi
istnienia kobiecego Matrixu.

Z pierwszej ręki

Kiedy kobieta (lub mężczyzna w jej imieniu) umieszcza w Internecie chwa-


lebny opis swojego charakteru lub osobiste przemyślenia dotyczące prze-
strzegania wyidealizowanych zasad, porównując standardy z tymi gorzkimi
mizoginami, uruchamia się wewnętrzny konflikt w męskiej głowie. Facet chce
wierzyć, że istnieje przeznaczony mu wyjątek od reguły, jeśli zgadza się to
z założeniami niektórych norm społecznych. Jednak gdy stanie się wyuczony
i odłączony, pewne elementy układanki zaczną ustawiać się w całość, a on
sam będzie dostrzegał absurdy, chociaż powierzchowne kobiece zachowania
będą temu mocno przeczyć.
Uświadomienie sobie faktu, że gra istnieje, uczy mężczyzn, że medium
jest przekazem, lecz tylko do pewnego stopnia. Faceci ciągle chcą wierzyć w to,
że kobiety są całkowite szczere, racjonalne i świadome swych wewnętrznych
motywacji. W końcu odpowiednie zachowanie wyprowadzi prawdę i unaocz-
ni fałsz, jednak pragnienie uznania wygodniejszego rozwiązania za prawdzi-
we może okazać się bardzo kuszące.
Mężczyźni przez lata życia, w których trwają podłączeni do systemu,
polegają na tym samym dedukcyjnym pragmatyzmie wobec kobiet, którym
posługują się do rozwiązywania każdego innego problemu. Natura skłania
nas do zidentyfikowania elementów danego problemu, żeby wyprowadzić
możliwe rozwiązanie. Nawet nasze zwoje mózgowe są skonstruowane tak,
żeby osiągnąć przytoczony rezultat. Jesteśmy dosłownie zaprogramowani
w ten sposób, że chcemy wiarygodnych, racjonalnych danych, na których
podstawie opracujemy plan służący rozwiązaniu problemu – w tym przy-
padku dobrania się do majtek dziewczyny. Tak więc rodzi się nasze następ-
ne pytanie – czego chcą kobiety?

170
To, czego chcą kobiety

Pamiętam, że zadawałem sobie to pytanie nieskończoną ilość razy podczas


moich młodzieńczych, zaślepionych lat. Patrząc na to z perspektywy czasu,
mogę się tylko śmiać, kiedy widzę, że chłopcy ciągle głowią się nad tym pyta-
niem cztery dekady później. Wydaje się to takie intuicyjne i taktowne w ob-
liczu delikatności dziewczyny. Faceci myślą, że daje im to przyzwolenie do
stworzenia z siebie, jeśli ich to dostatecznie obchodzi, ideału w jej oczach.
Zarówno prawdziwe kobiety, jak i szalone dziewczyny z natury lubią
odpowiadać na tytułowe pytanie. Przyznaje im ono autorytet i w tym samym
czasie zaspokaja ich potrzeby skupiania na sobie uwagi. Jest to tak popularny
temat, że nawet komedie romantyczne czerpią z niego pełnymi garściami,
przedstawiając zabawne nieporozumienia wynikające z absurdalnych mę-
skich prób zrozumienia niepojętej i tajemniczej natury kobiecych pragnień.
Oj, jacy głupi ci faceci.
Prawda jest dużo prostsza. Kobietom brakuje zarówno świadomości,
jak i szczerości wobec siebie samych, żeby potrafić przyznać, czego tak na-
prawdę chcą od mężczyzn. Celowo wprowadzają facetów w błąd i ignorują
ich starania, żeby uczynić swe motywy ciężkimi do pojęcia, a to tylko dlatego,
że w głębi duszy chcą gościa, który po prostu to pojmuje, bez potrzeby mówie-
nia mu o tym.
W każdym razie nieważne czy kobieta posługuje się ignorancją, czy fał-
szem, to hipergamia wyznacza priorytet, żeby uchronić i ukryć swą naturę.
Właśnie na tym polega brzydka i brutalna prawda na jej temat. Sprawa utrzy-
mania żeńskiej natury w sekrecie jest tak ważna, że kobiecy imperatyw mu-
siał zagnieździć się w kolektywnej damskiej psychice. Jednym z największych
zagrożeń, które gra wysuwa przeciwko żeńskiej supremacji, jest wyjawienie
prawdy i wszystkich okropności związanych z kobiecą hipergamią.
Czego chcą kobiety? Rozpasanej hipergamii i błogo nieświadomego
mężczyzny o jej istnieniu. Idealnego połączenia więzi emocjonalnej, rodzi-
cielskiej oraz zapewnienia warunków bytowych w zgodzie z hipergamicz-
ną naturą. Mimo to mężczyźni wciąż chcą wierzyć, że kobiety szczerze chcą
komunikować swe żądze i pragnienia dla lepszego obycia z płcią silną. Jako
faceci wierzymy, że dziewczyna – stworzenie emocjonalne, nieobliczalne, ta-
jemnicze, romantyczne i skłonne do dramatyzowania – jest spójnym, stąpają-
cym twardo po ziemi pragmatykiem, czekającym na wystarczająco wyjątko-
wego mężczyznę, który w końcu go wysłucha. Im bardziej charakter kobiety
zgadza się z naszym mentalnym wyobrażeniem tego, czego powinna chcieć
dziewczyna, tym bardziej chcemy wierzyć, że ideał naprawdę istnieje. Wy-
starczy, że kobieta jest przekonana do męskich racji, a dla faceta staje się to
najlepszym potwierdzeniem istnienia baśni.

171
Cechy księcia z bajki

Wiesz co? Nie wiem, czy jesteś tego świadomy, ale to ja jestem księciem z bajki.

Naprawdę jestem księciem (nie śmiej się) albo przynajmniej tak powinienem
wyglądać w oczach niektórych osób po tym, jak przesiałem kobiece profile
randkowe, korzystając z takich wspaniałych środków jak portale typu „pełno
tu wielorybów1”. Nie myśl, że jestem rzadkim okazem, bo właśnie czytasz tę
książkę, więc prawdopodobnie też jesteś księciem! Pewnie nawet sobie z tego
nie zdawałeś sprawy, co?
Zobacz, praktycznie wszystkie kobiety, które napotyka się na stronach
randkowych, są po prostu nieodkrytymi, nieoszlifowanymi diamentami. Są
księżniczkami i niech to szlag, zasługują na to, żeby je tak traktować. Prze-
glądanie pojedynczych profili przypomina wycieczkę na safari, obcowanie
z rzadkimi, egzotycznymi zwierzętami (trochę jak zoo), każde jest drobiazgo-
wo opisane, a wszelkie detale przedstawione są z encyklopedyczną szczegó-
łowością, świadcząc o rzadkości i wyjątkowości znaleziska. Czy istnieje jaki-
kolwiek zwykły, śmiertelny facet, który mógłby skalać swym dotykiem żywy
kobiecy ideał?
Kilka lat temu czytelnicy forum SoSuave przeprowadzili jeden z naj-
dowcipniejszych eksperymentów społecznych z jakim miałem do czynienia.
Użytkownik kryjący się pod nazwą Bonhomme był stałym użytkownikiem
portalu randkowego PlentyOfFish i zwrócił uwagę na ciekawy trend wśród
kobiecych profili.
Pomimo że większość kobiet korzystających z usług portali randko-
wych układa się w wachlarz od beznadziejnie grubych do takich, które moż-
na przelecieć po dwóch drinkach, to łączy je jedno – całkowicie rozdmuchane
poczucie własnej wartości i przeszacowanie własnej pozycji na rynku seksu-
alnym. Nie ma w tym nic dziwnego dla świadomego mężczyzny. Społeczność
od dłuższego czasu utrzymuje, że media społecznościowe i portale randkowe
działają w tandemie, przyznając kobiecie jeden, dwa punkty więcej w rankin-
gu rynku seksualnego.
Przeprowadzono eksperyment, którego przedmiotem były deskrypto-
ry i oczekiwania wypisywane przez kobiety w sekcjach oceny własnej oraz
wymagań (lub jak kto woli – broszury ze szczególnymi, wyjątkowymi dodat-
kami), które powinien spełnić facet, zanim zostanie uznany za prawdziwego
mężczyznę przez tak wspaniały okaz kobiecości. Poniższy cytat wyciągnięty
jest z typowego profilu randkowego.

Przedstawię tutaj dobrze przemyślany opis faceta, którym jestem zainteresowana…

1 Autor nawiązuje do znanego portalu randkowego PlentyOfFish.

172
1,80 lub wyższy, mieszka w okolicy, czuły, inteligentny, hojny, BARDZO atrakcyjny
(ale nie według swojej mamy lub siostry, lol) i w dobrej formie, możliwie samoza-
trudniony, zorientowany na RODZINĘ, otwarty na nowe, spontaniczne doświad-
czenia lub wypady pod namiot czy grę w golfa, chce dzieci, będzie dobrym ojcem
i wiernym mężem, szarmancki, daje mi wolną przestrzeń, kiedy tego potrzebuję,
nie jest kujonem ani osobą zbyt przemądrzałą, potrafi przyznać się do błędu, jest
towarzyski, dzwoni bez powodu, pamięta o pisaniu listów, robi niespodzianki, jest
romantyczny i koniecznie pełny szacunku, ma poczucie humoru i jestem dla niego
oczkiem w głowie.

Nie jestem zainteresowana nikim, kto ma powyżej 41 lat i zarabia mniej pie-
niędzy niż ja, gdyż nie planuję zmieniać swoich przyzwyczajeń i pragnę kiedyś
poświęcić swoje życie domowi i dzieciom. Powinieneś także kochać zwierzęta.
Nie jestem w ogóle zainteresowana rudzielcami, sorry.

Wow! Rzadki okaz w rzeczy samej. Dzięki Bogu za Internet i za to, że umoż-
liwia on mężczyznom dostęp do tak wartościowego źródła chodzących ide-
ałów. Dzięki niemu mogliśmy napotkać tak racjonalną i silną kobietę. Jak
się okazuje, powyższy opis nie jest unikatowy, a stanowi tylko jeden z wielu
pospolitych przykładów. Co więcej, ulubionym określeniem kobiet na temat
ich własnej osoby jest słowo „księżniczka”: Jestem księżniczką, która czeka na
swojego księcia lub Przyznam, że jestem księżniczką, po prostu muszę znaleźć
mężczyznę, który to doceni i będzie mnie dobrze traktował. Cóż, kim ja jestem,
żeby zadawać kłam tym wszystkim wspaniałościom?
Przebiegle zacząłem tworzyć własny profil – taki, który na pewno do-
strzeże jedna z tych nadętych „księżniczek” i rozpozna we mnie prawdziwe
królewskie dziecię. Wykorzystując typowy kobiecy profil za wzór, stworzy-
łem wyidealizowaną osobę, dokładnie taką, wobec której żadna spośród tych
kobiet nie mogłaby się oprzeć...

Przedstawię tutaj dobrze przemyślany opis dziewczyny, która zwraca moją


uwagę… 1,65 lub wyższa, ale nie więcej niż 1,82 (nie mam nic przeciwko pa-
trzeniu ci w oczy, ale nigdy nie będę spoglądał na ciebie z dołu), mieszka na tyle
blisko, żeby być u mnie w domu w ciągu 10 min od mojego telefonu, autentycz-
nie namiętna, na tyle inteligentna, żeby być dobrym towarzystwem, dostępna
seksualnie (najlepiej nienasycona) i BARDZO atrakcyjna – mówimy tu o pozio-
mie Jessiki Alby, Keyry Augustiny. Kobiety z poziomem tłuszczu ciała przekra-
czającym 8% nie wchodzą w rachubę. Musi mieć zatrudnienie, które nie będzie
kolidowało z naszymi czynnościami seksualnymi, zorientowana na RODZINĘ,
ale tylko po osiągnięciu 30-33 lat, otwarta na spontaniczny seks (wiesz, chodzi
o sprawy na dworze lub niespodziewany trójkąt z jedną z twoich ładnych kole-
żanek po drugim martini), lubi spać pod namiotem (najlepiej bez ubrań), wie, że
nie może narzekać, kiedy chodzę na golfa z klientami.

173
Musi chcieć dzieci dopiero po osiągnięciu wieku 33 lat, jeśli w ogóle, i tylko
wtedy, gdy udowodni, że jest dobrą matką i wierną żoną, musi być kobietą z kla-
są i wiedzieć, kiedy się odzywać, a kiedy nie, nie zakonnica ani dziwka, potra-
fi przyznać się do błędu, jest towarzyska, niespodziewanie wysyła mi zdjęcia,
w których nosi nową seksowną bieliznę, rozumie, że najlepszym prezentem,
jaki może mi dać, jest wyraz jej pragnienia, że chce się ze mną pieprzyć jak dzi-
kie zwierze oraz rozumie, że prezenty dla niej to nagroda za dobre zachowanie.

Musi szanować moje decyzje i traktować je jako ostateczne, musi mieć do siebie
dystans i traktować mnie jak swoje oczko w głowie. Nie jestem zainteresowany
nikim powyżej 31 lat (z reguły wtedy kończy się okres przydatności kobiety), nie
może mieć w zwyczaju przepuszczania pieniędzy lub karty kredytowej z dłu-
giem powyżej $1.000, gdyż nie planuję zmieniać swoich przyzwyczajeń i chcę
wysłać swoje dzieci na studia pewnego dnia (a nie spłacać twój kredyt studenc-
ki), co więcej… Moje dzieci będą nauczone rozsądku i ciężkiej pracy na swe
osiągnięcia oraz będą szanować decyzje swojego ojca i matki (nie pozwolę, żeby
stały się rozpieszczonymi bachorami). Pociągają mnie rude, blondynki, brunet-
ki, dziewczyny urody kaukaskiej, latynoskiej, azjatyckiej, czarnoskóre, wyspiar-
ki etc., praktycznie dopuszczalna każda kobieta, która będzie w stanie sprostać
wymaganiom fizycznym. Nie nęcą mnie w najmniejszym stopniu kobiety nawet
odrobinę grube, bez znaczenia ile mają w sobie „ukrytego piękna”.

Do zobaczenia wkrótce, Twój książę z bajki.

O tak! Która kobieta mogłaby nie docenić tych wszystkich zalet cechujących na-
szego księcia, zwłaszcza że opiera się on o ten sam schemat co one same? Spryt-
ny, mądry, bystry. Wszystko, co trzeba było potem uczynić, to czekać na szturm
pięknych niewiast dobijających się do mojej skrzynki odbiorczej. Czekając,
rozmyślałem, jak taktownie odmówić tym biednym dziewczynom, które nie
spełnią moich skromnych wymagań. Nagle pojawiła się pierwsza odpowiedź:

Przeczytałam twój profil, ty tak na serio?????

Trochę zmieszany pytam: Dlaczego myślisz, że to wszystko żart? Czy nie mam
prawa być trochę specyficzny?

Odpowiedź: Sorry, nie będę traciła czasu na takie pieprzenie..

Bardzo dziwne. Można z tego wyprowadzić wnioski, że pewność siebie


i asertywność to cechy, które kobiety lubią przypisywać tylko sobie, ach to
równouprawnienie... Być może nasza księżniczka była znudzona brakiem
prawdziwego księcia w jej otoczeniu? Poczekałem jeszcze trochę i zosta-
łem zaszczycony przez księżniczkę o słodkim imieniu Lil Sweet Heart, która

174
przypadkowo wpadła na mój niemal świecący opis.

Wgle co to za profil?

Widzisz ja jestem bardzo silną osobą!!

Mówię kiedy chcę i co chcę kiedykolwiek mam na to ochotę i wydaje mi się że


twój profil mówi że nie będziemy parą ta część na temat wychowania rozpiesz-
czonych bachorów jest trudna do przejścia wszystko zależy od tego co przez
to rozumiesz widzisz moi chłopcy są rozpieszczeni bardzo ale ja też tak byłam
wychowana i jak widać wszystko ze mną w porządku dzieci wiedzą że mają
pracować na swoje zachcianki i nagrody ale nie ma powodu dla którego rodzic
nie chce kupić czegoś bo tak może twój profil źle to opisuje ale mam wrażenie
że jesteś inny może się spotkamy hmmmmm

Na Boga! Odpisuję:

Szczerze, naprawdę próbowałem zrozumieć coś z Twojej wiadomości, ale cały ten
żałosny styl i pisanie jednym zdaniem sprawiły, że okazało się to zupełnie daremne.

Muszę przyznać, że kimkolwiek by nie było to królewskie dziecię, to i tak


zasługuje na publiczną chłostę! Taki kompletny brak przygotowania i obycia
całkowicie dyskwalifikuje księżniczkę w oczach jej niedoszłego króla. Olać ją,
trzeba wypatrywać kolejnej…

No chyba nie. Całkiem możliwe, że twój profil jest żartem (co uczyniłoby sprawę
nieco mniej smutną), ale w ogóle mi to nie imponuje, mam inne poczucie humo-
ru. Sam fakt, że zdobyłam się na wysiłek, żeby odpowiedzieć „nie”, zamiast po
prostu cię ignorować, świadczy o tym, jak beznadziejne jest to wszystko. Udane-
go polowania (pewnie miałbyś więcej szczęścia 100 lat wcześniej, powodzenia
w szukaniu takiej dziewczyny teraz).

Po przeczytaniu Twojego profilu stwierdziłam, że jesteś jedną z najbardziej


chamskich postaci, którą napotkałam w swoim życiu. Chyba śnisz…

Hmm, zacząłem dostrzegać pewną wadę w opisie mojego profilu. Widzisz, po


prostu skopiowałem oryginalny profil jednej z księżniczek, zmieniając tylko
cechy żeńskie na męskie i dodając przy tym odrobinę własnych wymagań
wobec mojej idealnej kobiety. No w końcu i tak wszystkie chcą być trakto-
wane, jak księżniczki, więc ja też zasługuję na szacunek godny księcia. Być
może zaniedbałem swoje obowiązki, czekając aż się do mnie odezwie. Jakież
to nietaktowne z mojej strony! Sam powinienem znaleźć i wykopać to żywe
złoto. Pewien profil zwrócił moją uwagę:

175
Jestem przyjacielska, otwarta, szczera, lojalna i żądna przygód. Pracuję w szpi-
talu. Mam również prawo jazdy i własny samochód. Uwielbiam dbać o siebie,
chodzę na paznokcie co dwa tygodnie. Kocham modę i styl. Przejmują mnie
sprawy społeczne i interesuje kultura. Poziom mojego IQ oscyluje w granicach
146 punktów. Jestem bardzo inteligentna i dobrze wykształcona.

Pierwsza randka – nie spotykam się z kłamcami, graczami, hejterami, faceta-


mi, którzy chcą mieć mnie na telefon lub poszukują przygodnego partnera do
seksu. Wszyscy możecie pocałować klamkę. Wydaje mi się, że szukam mężczy-
zny w podobnym wieku, który jest ode mnie wyższy, najlepiej biały, atrakcyjny
i który lubi treningi, mieszka w ciekawej okolicy i ma sarkastyczne poczucie
humoru – tak, jak ja.

No cóż, nie jest to ideał, którego szukałem, ale pewnie jest to kolejny nieoszli-
fowany diament, który tylko czeka na dobrego jubilera. Powinienem być od-
powiednim materiałem dla jej aroganckiej, asertywnej natury. Po przeczyta-
niu mojego profilu odpowiada:

robię własny hajs i mogę sobie pozwolić na co chcę… mając takie wysokie wy-
magania przypatrz się dobrze w lustro bo na pewno taka dupa jak Jessica Alba
jest poza twoim zasięgiem… Jeśli chcesz dobrą laskę, sam musisz być jak ciacho!

Trochę zdziwiła mnie ta odpowiedź, bo nie miałem jeszcze wstawionego zdję-


cia profilowego. Musiałbym to wyjaśnić, ale zdziwiło mnie samo przypusz-
czenie, że moja postura fizyczna mogłaby być nieodpowiednia dla Jej Królew-
skiej Mości. Odpowiedziałem:

Droga kobieto, jak na osobę, która ma tak wysokie mniemanie o sobie, sposób,
w jaki piszesz, jest bardzo daleki od potwierdzenia Twojej inteligencji. Gów-
niarz w podstawówce robi to lepiej.

Najbardziej bawił mnie w tej całej zabawie fakt, że kobiety czuły się z niewia-
domych przyczyn zobowiązane, żeby odpowiedzieć na zaczepkę, którą był
mój profil. Tak, jakby wstawiony opis był osobistym afrontem wobec ich nie-
skalanych osób, który wymaga osobistego zaangażowania zamiast prostego
zignorowania. Oceniając na chłopski rozum i biorąc pod uwagę częstotliwość
i intensywność otrzymywanych odpowiedzi, jak myślisz, ilu facetów odpo-
wiedziałoby w tym samym tonie na podobny kobiecy profil?
Najlepszym sposobem ukazania jak żarłoczna jest postępująca femini-
zacja, jest proste odwrócenie schematów w przypadku konkretnych ról płcio-
wych. Cała sprawa, choć śmieszna, dobrze pokazuje, jak kobiety myślą i w jaki
sposób korzystają ze stereotypów, traktując je, jak standardowe wymagania
wobec mężczyzn. Jeżeli facet publicznie domaga się spełnienia warunków,

176
które przysłużą się jego własnej osobie, i pomimo tego, że są po prostu ko-
pią wymagań kobiet, to od razu zostanie oskarżony w najlepszym przypadku
o kiepskie poczucie humoru, w najgorszym o mizoginię.
Istnieje dużo więcej przykładów ukazujących widoczne wyżej myśle-
nie. Moi krytycy dostają histerii, kiedy punktuję zakorzenione w kulturze,
ukryte feministyczne konwencje funkcjonujące w społeczeństwie. Dziew-
częca rzeczywistość jest jedynym światem, jaki znają, dlatego wyrwanie ich
z tego Matrixu jest zwykle bardzo traumatycznym przeżyciem. Na ironię, to
właśnie uszczypliwość bijącą z odpowiedzi na mój profil potwierdza ten fakt.

177
Rollo Tomassi
Mężczyzna Racjonalny

7
/11
NORMY SPOŁECZNE
W każdym przypadku, w którym nie możesz powiedzieć „nie”,
słowo to staje się twoim panem, a ty jego niewolnikiem.

178
Obowiązujące normy społeczne

Często ulegam pewnego rodzaju rozdarciu socjopsychologicznemu, kiedy


poruszając dany temat, gram własnego adwokata diabła i wchodzę w ślepą
uliczkę. Piszę, a następnie poddaję swoje argumenty krytyce, co w konse-
kwencji zmusza mnie do zmiany akapitów, misternie konstruowanych przez
ostatnie dwie godziny. Dzieje się tak, gdy napisawszy artykuł, orientuję się, że
nie uwzględniłem sposobu, w jaki czytelnicy odbiorą mój tekst. Kiedy indziej
zdarza mi się przeoczyć pewne kwestie, więc muszę cofnąć się, żeby je wziąć
pod uwagę i tym samym zapobiec łatwemu obaleniu postawionych tez. Jest
to, rzecz jasna, bardzo żmudny proces, jednak zważanie na to, jak zostanie
odczytana moja intencja, okazuje się kwestią kluczową. Dlatego, mając to na
uwadze, prezentuję kolejny fragment mojej pracy, który unaoczni panujące
powszechnie opinie, nazywane przeze mnie „obowiązującymi normami spo-
łecznymi”. Oryginalnie zatytułowałem tę część Kobiece obowiązujące normy
społeczne i mógłbym do tej nazwy wrócić, ale po lekturze tego rozdziału zo-
baczysz, jak bardzo normy te potrzebują wsparcia mężczyzn, żeby w ogóle
miały prawo istnieć.

Świadomość

W naszej społeczności staliśmy się wystarczająco świadomi kręgu standardo-


wych problemów, które powszechnie trapią ludzi: Czy powinienem umawiać
się z młodszą lub starszą kobietą, która posiada czy nie posiada dzieci?; Co
mam myśleć na temat kobiety z pieniędzmi, robiącej karierę? i tak dalej. Pyta-
nia stały się tak częste, że wyrobiliśmy sobie nawyk pewnych standardowych
odpowiedzi. Siebie również zaliczam do grona odpowiadających odruchowo.
Często doszukuję się jednego złotego klucza, pasującego do każdej dziurki,
a zapytany o radę, zwykle wypalam z jedną ze swoich standardowych odpo-
wiedzi typu: Obracaj więcej talerzy lub Bierz się za następną. Co prawda część
z tych wyjaśnień wciąż stanowi swoiste novum dla osób niezaznajomionych
w sprawie (miejmy nadzieję, że są dla nich przełomowe), mimo to z czasem
zrozumiałem, że jestem winny niedostrzeżenia pewnych problemów doty-
czących aspirującego bety-AFC do tytułu gracza.
Wprawdzie teoria talerzy porusza większość grzeszków typowego AFC,
jednak przedmiotem mojej dociekliwości był problem, który polegał na zro-
zumieniu, d l a c z e g o niektóre dylematy wypływają tak często i jakie jest ich
prawdziwe źródło. Żeby osiągnąć efekt, podjąłem próbę przesiania sympto-
mów, czyli często poruszanych problemów, przez sito motywów, które się za
nimi kryją (należy leczyć chorobę, a nie jej symptomy). Wynikiem jest nowa
teoria obowiązujących norm społecznych.
Pisałem zarówno na blogu, jak i na forach internetowych niezliczoną

179
ilość razy na temat norm, ale nigdy nie rozwinąłem tego tematu wystarcza-
jąco dogłębnie. Zasadniczo wszystkie symptomy konwencji społecznych ema-
nują w pospolitych problemach, o które potykają się faceci. Żeby dotrzeć do
źródła męskich cierpień, należy rozważyć fundamenty, na których omawiane
normy znajdują swoje oparcie. Dla każdego faceta pytającego, czy dobrym
pomysłem jest umawianie się z samotną matką lub starszą kobietą, istnie-
je samotna matka lub starsza kobieta utrwalająca iluzję zalet tej konwencji,
działając we własnym interesie, żeby „zabezpieczyć” jak najlepszego mężczy-
znę, będącego w stanie ją utrzymać. Nie będę grzebać w biologiczno-psycho-
logicznych przyczynach, ze względu na które jest to tak istotna sprawa dla
kobiet (lub dla mężczyzn w szczególnych wypadkach). Chciałbym natomiast
skupić się na konkretnych normach, sposobie ich funkcjonowania oraz ich
ukrytych funkcjach.

Ośmieszanie

Prawdopodobnie najwygodniejszą i najbardziej rozpoznawalną normą spo-


łeczną jest ośmieszanie. Omawiana konwencja jest swobodnie wykorzystywa-
na, a na dodatek spotyka się z szerokim poparciem – nie tylko kobiet każdego
wieku, ale także mediów i kultury masowej.

Przykłady:

 Mężczyźni powinni umawiać się z kobietami w ich wieku.


 Mężczyzna nie powinien w sposób „płytki” odrzucać samotnych matek jako
potencjalnych życiowych partnerów.
 Mężczyźni mają bardzo kruche ego, które potrzebuje ciągłego wsparcia i pra-
wie infantylnego szacunku.
 Mężczyźni czują się zagrożeni przez „kobietę sukcesu”.

Te popularne mity są zazwyczaj mniej lub bardziej subtelnymi wariacjami


ośmieszania. Każdy z tych zabobonów aktywnie oddziałuje na społeczeń-
stwo, stawiając mężczyznę w pozycji, w której musi pogodzić się z pewnym
wyidealizowanym standardem, umieszczającym kobietę w lepszej pozycji
w procesie doboru seksualnego. W niektórych przypadkach mechanizm ten
obniża poziom rozgrywki, korygując dynamikę kobiecej konkurencji (to zna-
czy samotne matki, starsze profesjonalistki powinny być tak samo dobrym
wyborem na rynku seksualnym jak kobiety młodsze, które z reguły preferują
mężczyźni).

Efekt płytkości

Jest to bardzo przydatny mit biorący pełnymi garściami z powierzchowności.

180
Wspominam o nim za każdym razem, gdy tłumaczę istotę ośmieszania, po-
nieważ to właśnie efekt płytkości jest głównym źródłem tej normy społecznej.
Obie konwencje polegają na pewnego rodzaju założeniu, że mężczyzna powi-
nien żyć w ciągłej obawie przed byciem posądzonym o płytkość lub powierz-
chowność. Innymi słowy – facet, który ośmieli się zadać pytanie, czy powinien
umawiać się z samotną matką, ryzykuje tym, że zostanie obrzucony błotem
przez tę kobietę i społeczeństwo. Zagrożenie płynące z efektu płytkości jest
tak przekonujące dla wielu typowych głupków, że konwencja stała się główną
i domyślną linią obrony. Dopiero w przypadku internetowej anonimowości
widać, jak głęboko ów efekt zatopiony jest w osobowość jednostki, gdy nawet
samo prawdopodobieństwo bycia odebranym jako powierzchowny jest pod-
świadomie unikane.
W tym tkwi główna przeszkoda w przemianie z typowego głupka
w prawdziwie męskiego faceta. AFC z reguły wyśmiewają techniki PUA, po-
nieważ boją się, że stosując je, zostaną oskarżeni o płytkość. Prawda w tej
kwestii jest taka, że jesteśmy na tyle powierzchowni, na ile pozwala nam na
to własny umysł. Efekt płytkości jest bardzo przydatną normą tak długo, jak
pozwala mężczyznom wątpić we własną prostoduszność i niezależność, które
rzekomo uniemożliwiają wstęp do kobiecej alkowy.

Zabezpieczona pozycja w doborze seksualnym

Przykłady:

 Kobiety mają prawo rozumieć mężczyzn, jak również pozostawać dla nich
zagadką.
 Wyrażenie „poszczęściło się z kobietą” w kwestii pójścia z nią do łóżka.

Zabezpieczona pozycja w doborze seksualnym skupia się na wzniecaniu po-


czucia niedoboru1 wśród mężczyzn. Skoro wartość może być zawyżona, to
równie dobrze może być zmodyfikowana w ramach odpowiednio kontrolo-
wanej formy. Omawiana norma związana jest z mitem kobiecej tajemniczości
i intuicji. Tak długo, jak kobiety będą uważane za niezrozumiałe, mężczyźni
nie będą podejmować prób ich faktycznego zrozumienia. Konwencja skutecz-
nie spełnia postawione przed nią zadanie, ba, została wdrożona do tego stop-
nia, że faceci akceptują jej hasła niemal podświadomie.
Z tego dokładnie powodu głupcy kpią z mężczyzn starających się zro-
zumieć zachowania płci pięknej, poszukujących odpowiedzi w Internecie,
kupujących książki etc. Jest to również powód, dla którego osoby twierdzą-
ce, że zrozumiały kobiety, są wyśmiewane. To doskonały paradoks – pró-
ba zrozumienia pań, a także wygłoszenie stanowiska, że się faktycznie je

1 Kwestii poświęcony jest podrozdział pt. Teza I Dostatek i niedobór.

181
rozumie, są działaniami, które zostają nie tylko wykpione, ale równocze-
śnie szufladkują mężczyzn, przyszywając im łatkę płytkich (efekt płytkości).

Możliwość ucieczki (kobiecy przywilej)

Przykłady:

 Kobieta ma zawsze przywilej zmiany zdania. Mężczyzna musi być słowny.


 Czynne lub bierne pseudoprzyjacielskie odrzucenie (LJBF): „Mam już chłopa-
ka” lub „Nie jestem w tym momencie zainteresowana związkami”.
 Domyślne traktowanie kobiety jako ofiary.

Normy dotyczące ucieczki odnoszą się wyłącznie do kobiet i rozgrzeszają je


lub drastycznie obniżają ich odpowiedzialność za własne działania, a na do-
datek są wspierane społecznie. Striptizerka może się skarżyć, że została zde-
gradowana przez mężczyzn, pozostając zupełnie niewinną wobec własnych
decyzji – fakt, że rozbiera się za pieniądze, jest wynikiem życia w „opresyj-
nym” społeczeństwie kierowanym przez mężczyzn.
Uprzywilejowanie kobiet jest społecznie akceptowalną normą od cza-
sów wczesnego renesansu i dworskiej miłości. Tak samo jak konwenans do-
tyczący zabezpieczonej pozycji, norma ma za zadanie potwierdzić, że tajemni-
cza kobieta jest utwierdzona w swoim niezdecydowaniu przy aplauzie reszty
społeczeństwa. Z drugiej strony, konwencję wspierają również mężczyźni,
którzy muszą być wyrozumiali i akceptujący fakt, że kobieta zawsze ma pra-
wo zmienić zdanie.
Zarówno powyższe, jak i opinia, wedle której dostęp do kobiecej intym-
ności jest nagrodą, stanowi przyczynę, dla której społecznie akceptowalna
jest sytuacja, gdy mężczyzna czeka nawet parę godzin, zanim kobieta pojawi
się na randce, a sam dostaje srogie baty, jeśli spóźni się 5-10 minut. On ma być
punktualny, ona zasługuje na pobłażliwość.
Nie wydaje mi się, że muszę znowu wchodzić w szczegóły, jeśli chodzi
o kobiecą ucieczkę przed związkiem rodzaju zostańmy przyjaciółmi. Dodam
tylko, że zerwanie poprzez zaproponowanie przyjaźni jest jedną z najprzy-
datniejszych, wynalezionych przez kobiety norm społecznych. LJBF zapew-
nia dziewczynie możliwość odrzucenia mężczyzny przy ciągłym zachowaniu
jego względów. Ponadto odpowiedzialność za odrzucenie zostaje przerzu-
cona na mężczyznę, ponieważ to on musi podjąć decyzję o przystąpieniu
do przyjacielskich relacji. Oczywiście sytuacja może obrócić się przeciwko
dziewczynie, gdy typowy głupek zaakceptuje taką „propozycję”, żywiąc złud-
ną nadzieję, że będzie w stanie udowodnić swoją wartość, zostając surogatem
chłopaka. Jego rola zostanie ograniczona do zaspokajania wszystkich potrzeb
dotyczących atencji i lojalności wobec niedoszłej wybranki, bez możliwości
roszczenia sobie jakichkolwiek kontaktów intymnych.

182
Sabotaż konkurencji seksualnej

Przykłady:

 „Wygląda jak dziwka/jak pedał” i wszystkie powiązane z tą terminologią.


 Uszczypliwe uwagi, plotki, sposoby porozumiewania się przez kobiety.

Niniejsza norma ma na celu zniszczenie reputacji i można ją z łatwością za-


obserwować we własnym otoczeniu. Oprócz tego zaspokaja atencyjne potrze-
by kobiety dokonującej krytyki, stąd jest aktywnie wspierana i akceptowana
przez społeczeństwo. Właśnie dlatego, że omawiana konwencja jest bardzo
powszechna, należy ją rozważyć i zrozumieć.
Kiedy kobieta wciela w życie plotkę, czyni to w sposób naturalny, ponie-
waż jest to emocjonalna forma komunikacji (mężczyźni dużo rzadziej plotku-
ją). Jednak rzeczywistym powodem, dla którego tak czyni, jest dyskwalifika-
cja potencjalnego konkurenta seksualnego.
Tak więc plotki pomiędzy kobietami zaspokajają ich atencyjne potrzeby,
a kiedy w ich sieć wplątywani są mężczyźni, ma to zwykle wymowę dyskwa-
lifikującą. Gdy kobieta powie, że druga jest dziwką, należy przez to rozumieć:
Ona sypia z wieloma mężczyznami i nie powinna być brana pod uwagę jako
kandydatka zasługująca na męskie zainteresowanie, ponieważ nie jest w stanie
pozostać wierna jednemu, konkretnemu facetowi. To staje się ostateczną bro-
nią, mającą wpływ na wybór partnera przez mężczyzn.
Dodam, że ten sabotaż nie jest stosowany wyłącznie przez kobiety. Jaka
jest pierwsza rzecz, którą większość facetów powie na temat innego, niezna-
jomego, bardzo atrakcyjnego mężczyzny? Pewnie jest pedałem.
Mężczyźni nauczyli się używać tej normy dzięki kobietom, żeby zdyskwa-
lifikować konkurenta w najdosadniejszy sposób: Może i jest przystojny jak model
GQ, ale nigdy nie będzie współżył z kobietą, więc nie stanowi dla mnie konkurencji.

Redefinicja ról płciowych

Przykłady:

 Męskość w swej istocie jest niedorzeczna i organizuje przestrzeń dla troglo-


dyckich nieokrzesańców.
 Mężczyźni powinni pielęgnować w sobie delikatność.
 Dotyczy również wszystkich sformułowań promujących fałszywie męskie ce-
chy, które w rzeczywistości nie przyciągają kobiet.

Co prawda wartych wspomnienia jest o wiele więcej norm społecznych, ale


zakończę na tej, najbardziej oczywistej i najczęściej poruszanej w dyskusjach.
Zostało napisanych wiele artykułów dotyczących redefinicji ról płciowych,

183
więc nie będę powielał tego, co zostało ustalone. Zwrócę natomiast uwagę
na ukryty cel kryjący się za masową, kulturową akceptacją tej najbardziej
niszczycielskiej normy.
Konwencja ta ma za zadanie wypromowanie androgynii2 jako docelo-
wego stanu mężczyzn oraz stworzenie trudności w rozpoznawaniu męskich
i żeńskich atrybutów, a nawet zapewnienie kobietom dominującej pozycji
w wyborze partnera. Dowolne cechy mogą być poddane krytyce, a także
uznane za prawdziwe, zwłaszcza w świetle skłonności dzisiejszych męż-
czyzn do akceptowania i powielania powszechnych zachowań. Moim zda-
niem spiritus movens tego zjawiska leży w kwestiach uregulowania procesu
doboru seksualnego.
Ten mężczyzna, który pozostaje lojalny swojej męskiej tożsamości, któ-
ry pomimo oczerniania i ośmieszania jego płci przez kulturę masową czyni
z niej niezbędną i pozytywną siłę ludzkości, będzie tym, który niezłomnie
oprze się wpływom chcącym zamienić go w kogoś, kim nigdy nie miał być.
Taki jest właśnie mężczyzna i jego pewność siebie, której nie oprze się żad-
na dziewczyna na świecie. To on utożsamia męską ponętność, której kobiety
zawsze szukały i która pozostaje dla nich zagadką. Oto ostateczny shit test
w doborze seksualnym. Należy odkryć i nauczyć się tego, czym jest pozytyw-
na męskość i w niej wytrwać, nawet gdy cały świat będzie opluwał silną płeć,
mówił mężczyźnie, że jest zatruty przez testosteron, jednocześnie utrzymu-
jąc, że wszelkie męskie atrybuty przynależą kobietom.
Ten facet, który zrozumie, że istnieją różnice płciowe, a nie androgynicz-
ne podobieństwa, stanie się silny. Ten facet, który dostrzeże, że płci mają się
uzupełniać, nie zaś wchodzić ze sobą w sprzeczności, będzie tym, który zali-
czy shit test. Redefinicja ról płciowych jest tak naprawdę zawoalowaną normą
społeczną, będącą filtrem do odsiewania prawdziwych mężczyzn od głupców.

Głupkowate normy społeczne

Po wyróżnieniu cech opisujących typowego głupka czuję, że konieczne jest


pewne wyjaśnienie. Otóż normy społeczne nie są wyłącznym poletkiem ko-
biecego imperatywu. Głupcy także mają swój zestaw norm społecznych – taki,
który jest powszechnie uznany i wspiera kręgosłup moralny bety. Zdaje so-
bie sprawę, że potępiając przedstawione przeze mnie normy, mogę skrzyw-
dzić niektórych czytelników, lecz skoro czytasz tę książkę, postaraj się po-
dejść do tematu obiektywnie. Potraktuj to jako dociekliwą obserwację, a nie
personalną wycieczkę.
Normy społeczne głupka można by nazwać jako swoiste racjonalizowanie

2 Androgynia – występowanie u jednostki cech psychicznych zarówno męskich, jak i


żeńskich.

184
rzeczy nieracjonalnych, ale myślę, że w ten sposób zignorowalibyśmy istot-
ny aspekt, który dotyczy społecznego wspierania tych konwencji. Kiedy pi-
sałem o cechach typowego głupka, wymieniłem charakterystyczne zachowa-
nia i wyjaśniłem sedno rozumowania kryjącego się za tym, co powszechnie
uważane jest za przymioty AFC. Przedstawiłem zwięzłą listę podsumowującą
kilka kluczowych elementów identyfikujących i opisujących sposób myśle-
nia samca beta oraz wyjaśniłem, w jaki sposób wyprowadzić głupka z błędu.
Konwencje są inne, bo wspierane przez społeczeństwo, a tym samym przed-
stawicieli obydwu płci.
Technicznie rzecz biorąc, część cech AFC, które wymieniłem wcześniej,
można streścić do definicji norm społecznych, jednak podchodząc do sprawy
w ten sposób, opisywałem symptomy, a nie chorobę. Poniżej zdefiniowanych
zostało kilka dalszych przykładów tego, co z reguły opisuję jako „wspierany
społecznie schemat mentalny AFC”. Społeczna aprobata sprawia, że wzma-
ga się interioryzacja3, a skutek tego zjawiska objawia się tym, że uzewnętrz-
nione konwencje są niepodważalne (albo ich podważenie dawałoby zniko-
me korzyści). Innymi słowy, próba ich zakwestionowania skutkowałaby ich
wzmocnieniem aniżeli obaleniem, a tym samym doprowadziłaby do jeszcze
gwałtowniejszej interioryzacji.

Wartościowe kobiety

Mam nieodparte wrażenie, że wszystkie kwestie wypisywane w naszej mę-


skiej społeczności koncentrują się na nieustającej próbie zdobycia „warto-
ściowej kobiety”. Jest pełno artykułów i komentarzy poruszających kwestie
definicji i poszczególnych przymiotów, które opisują „wartościową kobietę”.
Od zawsze dzielono dziewczyny na dwa obozy – te wartościowe i dziw-
ki, tak jakby nie istniało nic pośrodku. Bardzo łatwo jest zakwalifikować ko-
bietę do jednej z tych kategorii, bazując wyłącznie na stereotypach, które
z reguły są domniemane. Powtórzę znowu – tak wygląda zero-jedynkowe my-
ślenie – czarny albo biały, wartościowa dziewczyna lub dziwka.
Moim zdaniem określenie „wartościowa kobieta” jest mylne. Faceci
z lenistwa określają dziewczyny jako niewartościowe, zamiast dokładnie wy-
tknąć, co im się nie podoba. Wyznaczanie nierzeczywistych standardów jest
raczej sposobem samca beta na wykluczenie kandydatki, u której de facto nie
miałby szans, lub wobec której włożył zbyt dużo energii i zaangażowania,
żeby zostać tak po prostu odrzuconym. Nie próbuję powiedzieć, że nie ma ko-
biet, które są złe i które nie powinny być z tego powodu wykluczone. Próbuję
przekazać, że większość głupców ma zamiłowanie do ustawiania płci żeńskiej
bardzo wysokiej poprzeczki, więc gdy koleś nie jest w stanie ani przewidzieć,

3 Uwewnętrznianie – przyswajanie przez jednostkę wartości, wzorów kulturowych


oraz norm społecznych własnej grupy w celu obrony przed czynnikami zewnętrznymi.

185
ani kontrolować zachowań danej dziewczyny, ma w rękawie cały wachlarz
wygodnych wymówek w postaci standardów, do których kandydatka prze-
cież nie dorasta.
Problem idący w parze z owym głupkowatym światopoglądem polega
na potężnym ograniczeniu, które pozwala takiemu „oświeconemu faceto-
wi” startować tylko do „wartościowej kobiety”. Prędzej czy później głupiec
i tak ląduje z taką „księżniczką”, która jako jedyna dopuściła go do podwo-
jów swojej sypialni. Staje się to spełnieniem marzeń, które umożliwił „ge-
nialny” proces eliminacji. Logicznie rzecz ujmując, wygląda to tak – głupek
wystrzeliwuje strzałę w powietrze, kiedy spadnie, maluje wokół niej cel
i trafienie nazywa strzałem w dziesiątkę. W końcu może poczuć się dobrze
jako wyśmienity strzelec!
Dlaczego taki absurd stał się normą społeczną? Ponieważ jest to społecz-
nie niepodważalne. Odkąd ta zasada ma swoje źródło w zero-jedynkowym
założeniu, nikt nie kwapi się, żeby ją podważyć. Jakże głupio brzmi rada: Tak
Panie Głupek! Myślę, że powinien Pan unikać kobiety, którą postrzega Pan za
wartościową. Co więcej, wszyscy zdajemy się zadowoleni, gdy inni mężczyźni
potwierdzają nasze arbitralne zdanie na temat przynależności dziewczyny
do danej kategorii. Niech posłuży to za dowód aprobaty społecznej. Nie oszu-
kuj się, „wartościowa kobieta” nie stanie się personifikacją mitu tej jedynej.

Unikanie postrzału

W ciągu mojego życia spałem z ponad czterdziestoma kobietami i nigdy nie


złapałem choroby wenerycznej ani nikogo „przypadkiem” nie zapłodniłem.
Potrafię również wymienić mężczyzn, którzy złapali opryszczkę od jedynej
kobiety, którą udało im się zaciągnąć do łóżka. Morał z tego taki, że możesz
równie dobrze być gwiazdą rocka i zaliczyć setki dziewczyn bez żadnych
konsekwencji, a bycie świętoszkiem i tak nie uchroni cię od choroby złapa-
nej w noc poślubną.
Unikanie postrzału jest normą społeczną wyrastającą na założeniu, że
monogamia pozwoli uniknąć chorób przenoszonych drogą płciową. Kobie-
ty i mężczyźni z uboższą historią partnerów są bardziej pożądani, ponieważ
wiąże się z nimi mniejsze ryzyko zarażenia infekcją. W ujęciu statystycznym
wydaje się to logiczne, jednak to tylko pozory.
Rzeczywiście, czynnik w postaci mniejszej ilości odbytych stosunków
seksualnych mógłby obniżyć ryzyko zachorowania, jednak takie podejście
nie uwzględnia kilku innych aspektów. Należy uwzględnić liczbę partnerów
nie tylko danej dwójki osób, ale również ilość partnerów poprzednich part-
nerów i tak dalej. Pomimo to szansa, że umrzesz na raka, chorobę serca,
palenie lub otyłość, a nawet przez alkohol lub w następstwie nieszczęśliwe-
go wypadku, jest dużo prawdopodobniejsza niż śmierć z powodu choroby
wenerycznej. Statystyki śmiertelności dotyczące takich przypadłości jak:

186
rzeżączka, syfilis, chlamydia, opryszczka lub nawet HIV wypadają blado
w stosunku do wielu często łatwiejszych do uniknięcia chorób.
Myślę, że gdyby poruszana kwestia nie była w rzeczywistości normą
społeczną, to nie zostałbym okropnie skrytykowany za samą sugestię, że po-
dzielam stanowisko, według którego facet powinien przebrać w dostępnych
opcjach i zdobyć doświadczenie z wieloma dziewczynami. Powtórzę raz jesz-
cze – ta konwencja społeczna jest niepodważalna.
Chłopie, jestem dumny z faktu, że ożeniłem się z jedyną kobietą, którą
miałem. Ominąłem w ten sposób wiele potencjalnych zagrożeń! Brzmi prze-
konująco? Być może, ale jest to jednak tylko usprawiedliwienie braku rze-
czywistych opcji wśród innych pań lub kamuflowanie strachu przed od-
rzuceniem ze strony wielu dziewczyn. Znowu, bezradność staje się cnotą.

Miejsce, miejsce i jeszcze raz miejsce

Kolejnym, często spotykanym schematem myślowym jest przypuszczenie,


że poślednie kobiety muszą koniecznie znajdować się w barach, klubach lub
innych miejscach o słabej reputacji. Tak więc głupek będzie gorliwie omijał
takich lokacji. To jest, powtórzę, przykład zero-jedynkowej logiki typowego
głupka, który zupełnie nie zauważa, że:

1) kobiety, do których mógłby rzeczywiście się zbliżyć, uczęszczają do klubów;


2) mało wartościowe kobiety bywają również w innych miejscach – kawiar-
niach, akademikach, bibliotekach i innego tego typu „bezpiecznych” lokacjach.

Zaczepianie kobiet w klubach jest trudne dla niedoświadczonego gracza i ty-


powego głupka. Znajduje się tam dużo konkurencji i pełno okazji do rzeczy-
wistego odrzucenia. Maskując swoje braki w grze, poprzez potępianie takich
miejsc, typowy głupek tak naprawdę łapie dwie ryby na jeden haczyk – chroni
swoje ego przed prawdziwym odrzuceniem i jest chwalony przez „popraw-
nych” ludzi (takich, co i tak chodzą do klubów) za bycie dojrzałą jednostką.

Inni faceci

Jest to prawdopodobnie najniebezpieczniejsza norma społeczna, którą for-


sują typowi głupcy. Wszyscy chcielibyśmy myśleć, że jesteśmy wyjątkowymi,
specjalnymi jednostkami. Być może jest to bardzo pocieszająca myśl, ale jed-
nocześnie nie oznacza nic, dopóki nie zostanie doceniona przez innych ludzi.
Wszyscy chcielibyśmy być piękni, utalentowani, inteligentni i nadzwyczajni
w sposób, który będzie się wyróżniał.
Właśnie tak zarysowuje się grunt pod normę inny niż wszyscy faceci.
Polega ona na fałszywym mniemaniu, że typowy głupek zostanie doceniony
za swoje przekonania, które dumnie stawiają czoła warunkom wyznaczanym

187
przez kobiety. Ich „wyjątkowość” bazuje na zestawianiu siebie z zamgloną
wizją innych facetów, którzy rzekomo nie potrafią sprostać warunkom po-
stawionym przez dziewczynę. Intencją jest, z grubsza, wytworzenie pozorów
swojej atrakcyjności, zastępując rzeczywisty element społeczny samym spo-
łecznym dowodem słuszności.
Błędne rozumowanie w tym schemacie polega na tym, że zawsze wy-
godniej jest coś demonstrować niż to wyjaśniać. Właśnie na tym polega pro-
blem typowych głupków wyznających tę normę. Kiedy AFC chce przyćmić
niemal mitycznych innych facetów, otrzymuje wsparcie od pozostałych gości
i większości społeczeństwa, a to tylko pogarsza sytuację. Jest klepany po ple-
cach i szanowany, zarówno przez mężczyzn, jak i kobiety, za to, że z własnej
woli stara się dopasować swoją osobowość do kobiecych ideałów. Przybiera
to postać zwrotu: Och, jestem taka szczęśliwa, że nie jesteś taki jak inni faceci.
Nie możesz winić gościa. On naprawdę wierzy, że jego miła i pokorna posta-
wa jest odpowiednia, i dodatkowo wszyscy mu jej gratulują.
Mogę się założyć, że całkowita większość mężczyzn nie jest w najmniej-
szym stopniu świadoma, że sama wspiera lub powiela tę normę. Owa kon-
wencja została tak głęboko osadzona w naszej machinie społecznej, że jest
uważana za coś normalnego. No tak, przecież najskuteczniejsze normy spo-
łeczne to takie, które są postrzegane za zgodne z interesem odbiorców, które
nie sposób poddać krytyce i które są wspierane przez resztę społeczeństwa.
Na tym właśnie polega cały Matrix – z czasem wszystko może stać się normą.
Na swojej drodze napotykam mentalność typowego głupka praktycznie
na każdym kroku, nie tylko w osobie mężczyzn. Będąc w jakimkolwiek śro-
dowisku, pracowniczym czy towarzyskim, często dostrzegam kobiety, które
aktywnie wspierają mentalność AFC, a także facetów, którzy żartobliwie sta-
rają się z tymi beta-wartościami utożsamić, żeby zakwalifikować się do kobie-
cej sypialni. Czynnik przyzwolenia społecznego wyniósł tę normę do grona
niekwestionowanych zasad. Społeczeństwo skoncentrowanie na kobiecie po-
winno być faktem i biada temu, kto zacznie to kwestionować.
Obecne stosunki społeczne stwarzają świetną okazję dla pozytywnie
męskiego faceta na oddzielenie się od reszty i zasadzenie nasion krytycznego
myślenia. Myślę, że większość mężczyzn po prostu nie ma jaj, żeby zostać tym
pierwszym i zaryzykować byciem postrzeganym jako „jaskiniowiec”.

Paradoks poświęcenia

Koncepcja poświęcenia jednej osobie jest wspaniałym narzędziem w rękach


kobiet. Mężczyzna może być piętnowany za niedotrzymywanie zobowiązania,
które ma być dla niego opłacalne, i w tym samym momencie chwalony za
kurczowe przyleganie do związku, z którego nie wywodzi żadnych korzyści.
Na podstawie tej normy powstał termin „związkofob”.

188
Intryguje mnie przesłanie płynące z tej konwencji – idea poświęcenia
została wtopiona w filozofię feminocentryzmu. Polega ono na tym, że po-
święcenie powinno być dokonywane wyłącznie na rzecz kobiecego intere-
su. Jak na ironię, to właśnie mężczyźni podejmują znacznie chętniej nowe
zobowiązania wobec swoich ideałów, m.in. rodziny, kraju, wojska, wspól-
ników czy przedsięwzięć biznesowych. Jest tego więcej, niż kobieta może
docenić, bo przecież nie służy to jej celom. Innymi słowy – zobowiązanie
wobec czegoś, co nie dogadza bezpośrednio kobiecie, nie jest w ogóle zobo-
wiązaniem. Rozwiązanie? Zmień swoje priorytety na takie, które będą od-
zwierciedlać jej pragnienia.
Kiedy toczę dyskusję na temat niewierności (co prawda głównie z mę-
skiego punktu widzenia), zadaję sobie zawsze pytanie, co jest bardziej moral-
ne – pozostać wiernym swojemu zobowiązaniu wobec partnera, z którego nie
bije ani miłość, ani pasja, ani seks? Czy może wypełnienie zobowiązania wo-
bec siebie, ponadprzeciętnego faceta, który zasługuje na coś lepszego? Co po-
winno wziąć górę, obowiązek i szacunek do samego siebie, czy zobowiązanie
małżeńskie? Widzisz, łatwo jest nosić tarczę nieomylności, gdy problemem
jest konflikt pomiędzy prawdą a fałszem. Poziom trudności wzrasta, gdy wy-
stawisz prawdę do walki z prawdą. Nie mam żadnych złudzeń, że odpowie-
dzi na te pytania będą całkowicie zależne, a ich zasadność będzie zmieniana
przez wiatr. Może to właśnie przypadek zdecydował za ciebie? W całym tym
wichrze niepewności pomyśl przez chwilę, jak wiele jedna osoba musi po-
święcić na rzecz drugiej?
W każdym przypadku, w którym nie możesz powiedzieć „nie”, słowo to
staje się twoim panem, a ty jego niewolnikiem. Zdanie to przedstawia jedną
z ulubionych przenośni, której używa się w przypadkach spraw czarno-bia-
łych, jednakże, czy ta definicja nie czyni każdego zobowiązania twoim pa-
nem? Jeżeli w danej okoliczności nie możesz odmówić podjęcia zobowiązania,
lub gdy doznajesz ze względu na nie ograniczeń, czy nie jesteś niewolnikiem?
Możemy nawet pominąć sprawy małżeńskie. Wyobraź sobie sytuację – je-
stem w stałym związku z dziewczyną i z czasem orientuję się, że ona nie jest
tą, której szukam (przyczyny są nieistotne), lecz ona jest mi zupełnie oddana.
Czy w takim wypadku powinienem zerwać związek? Jeśli tak, to czy jest to
postępowanie nieetycznie, bez względu na przyczyny i sposób zakończenia
relacji? Czy mój obowiązek do podążania za własnym szczęściem i miłością
do życia powinien być poświęcony na rzecz innego zobowiązania? Czy na-
prawdę jestem zobligowany do zaniedbywania siebie na rzecz złego związku
lub samej idei wierności?
Moim zdaniem związek powinien być oparty na wzajemnym pożąda-
niu. Jeszcze lepiej – relacja powinna być czymś tak pasjonującym i wspania-
łym, że ograniczenia, jakie ze sobą niesie, stają się tak naprawdę fraszką. Na
nieszczęście jest to bardzo rzadko występujący przypadek, ponieważ okolicz-
ności, warunki i szanse, które niesie ze sobą życie, podlegają nieustannym

189
zmianom. Początkowo sprawiedliwy związek z czasem może ulec degenera-
cji, wszystko w zależności od przypadku.
Więc jak daleko powinieneś wyznaczyć granice? Niektórzy ludzie do-
znają szaleństwa, gdy doradzam im porzucenie dziewczyny, która według
mnie wyczerpuje wszystkie znamiona zachowań destrukcyjnych dla faceta.
To rola mężczyzny, żeby odejść w takim momencie. Jeśli mam jedno, jedyne,
piękne życie, to co jest ważniejsze – zobowiązanie wobec siebie, żeby w pro-
cesie ciągłej nauki zabezpieczyć sobie w sposób najlepszy przyszłość, czy po-
święcenie swej osobowości i zaprzedanie swej duszy pustemu zobowiązaniu?
Nasza społeczność od dłuższego czasu bez ogródek tłumaczy wszystkim
świeżakom, żeby skupili się na sobie, na własnym rozwoju. Radzi, żeby od-
naleźli swój cel i wypełnili go. Innymi słowy, aby bezkompromisowo oddali
się własnej sprawie. Gwarantuję wam, że to jest właśnie wstępniak do bycia
naprawdę atrakcyjnym.
Czy zatem nie czynimy głupcom krzywdy, skoro panuje pośród nich głę-
bokie przekonanie o tym, że ich prawdziwym obowiązkiem jest idea poświę-
cenia dla szkodliwego związku? Co jest ważniejsze – bycie męczennikiem,
kurczowo trzymającym się wyniszczającego związku, czy nieprzerwane od-
dawanie się własnej osobie? Być może powinniśmy czołobitnie oddawać hołd
głupcom i wszystkim białym rycerzom za niestrudzone poświęcanie własnej
przyszłości dla tej jedynej, „księżniczki”, której śliczne oczęta pozostają śle-
pe na ich wysiłki? Nazwałbym ich matołkami, ale co jeśli to oni mają rację?
Historia przecież dobitnie pokazuje, że nie można wątpić w poświęcenie dla
idei, nieważne jak mylnej.

Zgorzkniały mizogin

Gdy mężczyzna da się przekonać do uczestnictwa w świecie kobiecych norm


społecznych, połowa roboty już jest zrobiona.

Jednym z najjaskrawszych objawów głupoty jest automatyczne przypuszcze-


nie, że nawet najdrobniejsza krytyka płci żeńskiej lub kobiecości jest tożsama
z mizoginią. Wystarczy, że facet otworzy swe usta i powie coś krytycznego
na temat kobiet, nawet w najbardziej obiektywny sposób, w jaki potrafi, a od
razu jest podejrzewany o zawiść. Musiał się przecież wypalić lub zgorzknieć
i być skrajnie zdesperowany, żeby podejrzewać płeć piękną o nieuczciwe in-
tencje i zachowania.
Cóż za wspaniale opracowana konwencja, czyż nie? Mężczyzna sam bę-
dzie gryzł się w język. Powtórzę, najlepszymi normami są te, które wydają się
zgodne z interesem odbiorcy, zniechęcają go do ich kwestionowania i zachę-
cają do współuczestniczenia w ich fałszu.
Jesteś zgorzkniały, bo kiedyś pozwoliłeś wypalić się jakiejś dziwce i próbujesz

190
uprawiać swoją mizoginistyczną filozofię, żeby to wszystko usprawiedliwić.
Słyszę to bardzo często, zarówno z ust kobiet, jak i mężczyzn. To bardzo wy-
godna i użyteczna forma odpowiedzi. Znosi ona obowiązek stawienia czo-
ła krytycznym argumentom i jednocześnie obrzuca gównem oponenta za
przedstawianie myśli, z którymi nie zgadza się duża część innych osób, tak-
że płci męskiej. Tak wygląda odpowiedź pokroju po prostu bądź sobą (JBY) –
brzmi dobrze, jest powtarzana jak frazes i ma na celu rozmycie argumentów
i zniechęcenie do dalszej dyskusji.
Tak naprawdę jest to kolejna żeńska norma społeczna, która ma swe
źródło w tym samym zdroju co piętnowanie. Każdy facet, który argumentuje
przeciwko kobietom, nieważne jak celnie, z góry jest oskarżany o bycie nie-
obiektywnym, bo przecież jest mężczyzną. Na pewno jest sfrustrowany tym,
że nie sypia z dziewczynami i w ten sposób daje upust swoim emocjom. Kiedy
facet da się przekonać do brania udziału w tej konwencji, połowa pracy zo-
stała już wykonana. Przez przypuszczenie, że mizoginia jest domyślną męską
postawą, z góry przekreśla to słuszność zajmowanych stanowisk na temat ko-
biet. Innymi słowy, jesteś winny bycia mężczyzną i musisz udowodnić swoją
niewinność „należytym” postępowaniem.

Zasada opiekuna

Zasada opiekuna wrosła w metodę wychowywania samców beta. Nawet naj-


drobniejsze krytyczne słowo na temat kobiet, bez względu na okoliczności,
powoduje zachowanie: Widzisz, od razu staję w obronie płci pięknej! Jestem
wyjątkowy. Nie taki jak ci inni, zgorzkniali faceci, więc w twoim najlepszym
interesie życiowym jest zostanie ze mną. Oczywiście nie tak wygląda ich do-
kładna reakcja, a sposób, w jaki działa ich podświadomości. Kiedy ten mecha-
nizm zostanie zaszczepiony w procesie wychowania, staje się drugą naturą
głupka. Impuls jest tak silny, że jeśli nadarzy się choćby najdrobniejsza okazja
na skorzystanie z tej maniery (nawet w warunkach anonimowości), to gość
wykorzysta ją z łapczywością obżartucha. Jest to tak naprawdę żałosna próba
bety, mająca na celu wykazanie wyższej wartości (DHV) i nie byłoby może
w tym nic złego, gdyby nie służyło umacnianiu kobiecych norm społecznych.

Wygrani i przegrani

Blogi dotyczące gry, praktyki PUA, aktywiści walczący o prawa mężczyzn


(MRA) – wszystko to sprowadza się do grupy mięczaków, którzy wolą biadolić
na temat feminizmu i jego prawdziwych lub wydumanych zagrożeń, zamiast po
prostu się ogarnąć i żyć po swojemu.

Myślę, że główny zarzut kierowany wobec idei gry polega na tym, że jest ona
tak naprawdę męską odpowiedzią na rozwój feminizmu. Mogę zgodzić się

191
z opinią, że na niektórych blogach gra przybiera całkiem żałosny ton, zwłasz-
cza na tych prowadzonych przez aktywistów na rzecz praw mężczyzn (MRA).
Konsekwencją tego stanu rzeczy jest fakt, że współczesna gra jest tak napraw-
dę odpowiedzią na dynamiczny rozwój feministycznej ideologii, który miał
miejsce przez ostatnich pięćdziesiąt lat. „Postęp” zaszedł tak daleko, że samo
stwierdzenie tego faktu rzuca na mnie cień podejrzeń o uskarżanie się i bycie
gorzkim. Sam widzisz, jak to działa. Wyznaję motto: Nie trać czasu na ma-
rzenia o łatwiejszych przeszkodach, myśl o tym, jak je pokonać. Na nasze nie-
szczęście feminizm wykreował sytuację, w której próba krytycznej analizy
damskich zachowań czyni cię „mięczakiem”.

Nie ma powrotu

Jednym z częstych zachowań, które spotkałem u facetów odwiedzających


manosferę, jest pragnienie powrotu do poprzedniej, błogiej ignorancji. Rze-
czywistość, która stanęła przed nimi otworem, okazała się zbyt trudna do
przełknięcia, więc niektórzy starają się wypluć prawdę zawartą w czerwonej
pigułce. Chcą żyć z powrotem w podstawionym świecie.
Nie ma drugiej osoby, która obrzydza mnie bardziej niż ta, która zna
i rozumie prawdę, a mimo to z własnej woli próbuje ją odrzucić. Nie chodzi
mi tu o samo pragnienie, gdyż to potrafię zrozumieć, ale o usiłowanie uciecz-
ki ze świadomością, że nie ma odwrotu. Nawet jeżeli już nigdy nie przeczy-
tasz żadnego bloga lub artykułu i wrócisz do swoich starych przyzwyczajeń,
to będziesz wciąż łączył kropki i widział poszlaki w zachowaniu kobiet i spo-
łeczeństwa, a twoja podświadomość upomni się o prawdę. Jeśli nie zmienisz
swojego podejścia, to na zawsze pozostaniesz w punkcie wyjścia. Teraz już
nie ma powrotu. Nie trać czasu na marzenia o łatwiejszych przeszkodach,
myśl jak je pokonać.
Kiedy facet odłączy się od Matrixu, nastaje moment pewnego konflik-
tu wewnętrznego, w którym pojawiają się wątpliwości, czy to, co obserwuje
wokół siebie, jest rzeczywiste. Schematyczne zaczną wydawać się wszystkie
zachowania, zarówno te jawne, jak i dyskretne, oraz objawi się gra pomiędzy
płciami, która dotąd była owiana tajemnicą. Techniki PUA, o których nigdy
wcześniej nie śnił w swoich latach typowego głupka i inne aspekty – to wszyst-
ko staje się tak prawdziwe, że aż wprowadza w przygnębienie. Dwuznaczny
komplement nie powinien działać – tak przynajmniej słyszał od kobiet – lecz
kiedy w końcu zbierze odwagę, żeby go zastosować, okazuje się, że działa i to
bardzo dobrze.
To, co najbardziej dręczy głupka, nie wiąże się z faktem, że dobrze za-
stosowana technika rzeczywiście wzbudza zainteresowanie seksualne ko-
biet, a z zasadą, która się za tym kryje, czyli hipergamią. Doprowadza to do
wewnętrznego konfliktu.
Zatem beta zadaje sobie pytanie – czy kobiety z reguły są na to podatne,

192
czy nie? Tak więc gość eksperymentuje trochę więcej, sprawdza inne teo-
rie i odkrywa, że z drobnymi wyjątkami wszystkie zasady są poprawne. To
dopiero okazuje się twardym orzechem do zgryzienia, zwłaszcza gdy weź-
miemy pod uwagę bezwzględność kobiecej hipergamii. Prawda jest bardzo
przygnębiająca, wydaje się nawet nihilistyczna dla mężczyzny karmionego
miękkimi i puszystymi kłamstwami, serwowanymi przez feminizm od naj-
młodszych lat jego życia. Bardzo ciężko jest dokonać szczerej ewaluacji wła-
snej osoby i wdrożyć nowe formy rozumowania na temat zachowania i spo-
sobu myślenia kobiet. W konsekwencji głupek nie może dłużej łykać oszustw,
którymi był karmiony wcześniej (mit bratniej duszy, ta jedyna, po prostu bądź
sobą etc.). Albo nauczy się żyć z nowym spojrzeniem na świat, zacznie z niego
czerpać i dorastać do swej nowej, lepszej roli, albo odrzuci wszystko w całości
i będzie żył w obłudzie.
Kobiety naprawdę nie są takie złe, jak widzą to ci gorzcy, wypaleni, mizo-
ginistyczni mężczyźni. To bardzo płytkie i bezduszne myślenie, według którego
dziewczyna chce się tylko do nich dobrać. Będą dokonywać nadinterpretacji
w sytuacjach, gdy po prostu powinni być sobą i połączyć się ze swoją bratnią
duszą z pomocą losu lub przeznaczenia. Naprawdę im współczuję. Słyszałem
tego typu uwstecznione frazesy z ust chłopców tak młodych, jak czternaście
lat, i mężczyzn tak starych, jak siedemdziesiąt pięć lat. Jakież to wygodne
myśleć, że sprawy dzieją się poza sferami ludzkiej kontroli i wysiłku. Szereg
powikłań niesie za sobą fakt istnienia całej palety norm społecznych, goto-
wych do wsparcia i potwierdzenia wymienionych wyżej argumentów. Two-
rzą one system wpędzający powątpiewających z powrotem do świata ciepłej
rzeczywistości, utwierdzający głupków w przekonaniu o swojej wyjątkowości
i niepowtarzalności (są inni niż wszyscy faceci), za co przecież pewnego dnia
zostaną docenieni przez „wspaniałomyślne” kobiety.

193
Rollo Tomassi
Mężczyzna racjonalny

8
HIPERGAMIA
/11
Nie oczekuj, że będzie łatwiej,
oczekuj, że będziesz lepszy.

194
Zużywalni

Męczeństwo jest ostatecznym społecznym dowodem słuszności.

Po tym, jak skończyłem post opisujący walkę rycerskości z altruizmem, mu-


siałem wstrzymać się na moment, żeby zastanowić się nad wpływem kon-
wencji najpierw kobieta i dzieci jako obowiązującej normy społecznej. Nawet
przed wyraźnym ukształtowaniem się żeńskich zasad, ta jedna, dotycząca
obrony kobiet i rodziny, funkcjonowała od czasów naszej prymitywnej prze-
szłości. Nie wydaje się to dziwne, zważywszy, że większość zwierząt wyższe-
go rzędu wykreowała w sobie ten instynkt. Jednakże biorąc pod uwagę, że
ludzkość jest dużo bardziej złożonym gatunkiem, myślę, że omawiana norma
społeczna dotyczy głębszej kwestii niż prostego protekcjonizmu. Co więcej,
potrafiłbym wskazać, że protekcjonizm rodzinny jest dogodniejszy dla ko-
biet (i współczujących im mężczyzn), które wolą widzieć męskie poświęcenie
przyobleczone w szaty honoru aniżeli dużo brzydszą prawdę.

Coś za coś

W swej najsurowszej formie rynek seksualny naszych najdawniejszych przod-


ków funkcjonował w warunkach wzajemnego równoważenia się żeńskiej
hipergamii i dominacji samców alfa. Sprawą oczywistą jest, że mężczyźni,
będący silniejszą płcią, sprowadzili kobiety do słabszej pozycji u początków
istnienia rynku, ale należy również pamiętać, że płeć silna walczyła i ginęła
w nieustającej bitwie o dostęp do prokreacji. Jednym zdaniem – mężczyźni
byli wymienialni.
Kiedy gatunek ludzki rozpoczynał drogę socjalizacji, kolektywizacji
i współpracy, wczesne normy społeczne rozwijały się pod rygorem czynni-
ków środowiskowych i biologicznych, koniecznych do przetrwania naszych
dzikich przodków. Początkowe zalążki gry podlegały zasadom seksualnej wy-
miany. Nie wiesz, jak uwieść tę seksowną laskę z plemienia? Uratuj ją przed
szponami tygrysa szablozębnego, a z wdzięczności rozchyli przed tobą nogi.
Innymi słowy – zaryzykuj dla niej życie, a w zamian dostaniesz to, czego pra-
gniesz. Być może nie stosuje się tej reguły wprost w odniesieniu do aktualnych
standardów, lecz mimo to dokładnie w ten sam sposób przebiega rozumo-
wanie dzisiejszych doktryn społecznych. Ta pierwotna, dedukcyjna i męska
zasada działa skutecznie już od tak dawna, że społeczeństwo nauczyło się ją
sprawnie wykorzystywać. Nie wierzysz? Spróbuj obiecać młodej dziewczynie
z bliskiego wschodu 70 prawiczków w niebie za przyłożenie sobie ładunków
wybuchowych do piersi. Czy dostrzegasz już podwójny standard?
To wszystko doprowadziło mnie do rozmyślań na temat psycholo-
gicznego mechanizmu, który wrósł w nasz gatunek jako wynik adaptacji

195
środowiskowych z przeszłości. W kolejnym podrozdziale zatytułowanym Wo-
jenne żony wchodzę w szczegóły dotyczące syndromu sztokholmskiego, do
którego kobiety mają wrodzoną skłonność, i dzięki któremu łatwiej przycho-
dzi im porzucanie swych inwestycji emocjonalnych na rzecz nowych. Biorąc
pod uwagę brutalność naszych pierwotnych czasów oraz rozwój zdolności do
łatwego rezygnowania z wkładów emocjonalnych i szybkiego angażowania
się w nowe, dochodzimy do wniosku, że była to bardzo wartościowa cecha
kobiet, która zagwarantowała przetrwanie gatunku. Dziś jednak służy kom-
plikowaniu społecznych relacji, w szczególności dotyczących rodzicielstwa
i etyki.
W konsekwencji utrwalenia się powyższego mechanizmu, mężczyź-
ni stali się zużywalną płcią. W dzisiejszych czasach facetom bardzo łatwo
przychodzi kwestionowanie etyczności filozofii, która promuje ich zuży-
walność. Należy jednak pamiętać, że owo stanowisko nie jest bezpośrednim
skutkiem oddziaływania współczesnego społeczeństwa. Myślę, że dzisiejsi
ludzie z całą pewnością wpłynęli na obecny stan rzeczy, lecz przyczyna mę-
skiej dewaluacji (w odróżnieniu od wzrastającej wartości kobiet) leży w na-
szej ewolucyjno-biologicznej przeszłości. Proces doprowadził nas do mo-
mentu, w którym kobiety wytworzyły psychiczną zdolność (wojenne żony)
do współżycia z tą zużywalnością.
Z procesem socjalizacji i kulturyzacji rozwinęły się także społeczne
przesłanki męskiej zużywalności. Honorowe stało się ostentacyjne poświęca-
nie własnej osoby dla słusznej sprawy, więc paradoksalnie proces ten zabu-
rzył możliwość łatwego rozpoznania omawianej dynamiki. Męczeństwo stało
się ostatecznym wyrazem dowodu społecznego.

Docenianie poświęcenia

Niestety, nawet jeśli mężczyzna poświęci swoje życie dla kobiety, to ona, zgod-
nie ze swoją naturą, znajdzie odpowiedniego zamiennika w mniej niż tydzień.

Po dwóch latach od opublikowania tej informacji na swoim blogu wciąż do-


staję wiele, głównie negatywnych, odpowiedzi. Krytyka skupia się na założe-
niu, że moją intencją było przedstawienie kobiet jako niezdolnych do doce-
nienia poświęceń, które na dobrą sprawę ułatwiają im przetrwanie.
Fakt niezdolności płci żeńskiej do uszanowania ofiary składanej przez
mężczyzn nie jest kwestią, którą należy rozpatrywać w kategoriach dobra
i zła, jest to jedynie obserwacja faktów i wyciąganie z niej odpowiednich
wniosków. Myślę, że moi krytycy nie zrozumieli, iż po prostu odnoszę się
tylko do konkretnych zachowań, a nie feruję wyroki. Ich wypowiedzi na-
tomiast bazują wyłącznie na własnych, nieobiektywnych przekonaniach
i uprzedzeniach.

196
Jasne Rollo, kobiety mają pstryczek w głowie, który wyłącza emocje względem
jednego faceta, żeby uganiać się za innym gościem z wyższym SMV…

Warto zauważyć, że równie dwulicowe i nieszczere, jak zachowanie w po-


wyższym opisie, jest planowanie nowej inwestycji emocjonalnej za plecami
obecnej kobiety. Wszystkie te zachowania wpisują się w ten sam pierwotny
mechanizm.
Absurdalny jest fakt, że życie mężczyzny ma w gruncie rzeczy mniej-
szą wartość niż byt kobiety. Przywołać tu możemy zasady honoru, poczucie
obowiązku i odwagę, w których imię płeć silna wyrzyna swoje szeregi, podpi-
sując się pod dogmatem męskiej zużywalności. Możemy również przywołać
tchórzostwo, zdradę i inne negatywne cechy przypisywane facetom, którzy
odmawiają składania siebie w ofierze, bacząc na własne bezpieczeństwo. Są
to zasady, które wzrastały wraz z rozwojem kultury naszej cywilizacji.
Prawda leży, tam gdzie leży. To są fakty, a nie kwestia sporna. Nie cho-
dzi o to, że kobiety nie mają umysłowej zdolności do rozpoznawania męskie-
go poświęcenia, a o to, że nie są po prostu do tego predysponowane. Normy
społeczne, które przekonują kobiety, że powinny oczekiwać ofiar ze strony
mężczyzn, normalizują to poświęcenie. Zasady te rozwinęły się po to, aby
lepiej dopasować damską inwestycję emocjonalną do żeńskich uwarunko-
wań genetycznych wynikających z hipergamii. Należy przez to rozumieć,
że ewolucja przygotowała kobiety, zarówno socjalnie, jak i psychicznie, do
otrzymywania męskich ofiar oraz do ewentualnej zmiany na lepszą „okazję”
do ich inkasowania. Z drugiej strony, natura predysponowała mężczyzn do
podejmowania rywalizacji, która ma swoje korzenie w walce o zasoby, w tym
przypadku – prawa do prokreacji.
Wygłodniałe wilki rozrywające ciepły brzuch upolowanej zwierzyny
nie są złe, po prostu czynią to, do czego przystosowała je natura w celu prze-
życia. Nie chcę w tym miejscu nikogo usprawiedliwiać za złe zachowanie,
pragnę jedynie rzucić jasny snop światła na zjawiska, z którymi mierzymy
się dzisiaj.

Wojenne żony

Czytelnik o pseudonimie Nas zadał interesujące pytanie dotyczące dwulico-


wości kobiet:

Ewolucja stworzyła pewien mechanizm w umyśle kobiet, który polega na zdol-


ności do wykreowania pewnego schematu mającego zadanie chronić ego płci
pięknej. Gdyby ów schemat nie istniał, świadomość niespójności własnych za-
chowań musiałby spowodować destrukcyjną niepewność, poczucie winy oraz
ciągły stres. Wniosek z tego taki, że ewolucja dobiera sobie samolubne kobiety,

197
które zupełnie nieświadome istnienia świata poza czubkiem własnego nosa.
Możesz rozwinąć tę myśl Rollo? Jest naprawdę fascynująca.

Ok, przygotujcie się, bo wkraczamy na niebezpieczne wody. Poruszana kwe-


stia opiera się na sugestii, że kobiece skłonności solipsystyczne wpisują się
w psychologicznie uwarunkowany mechanizm. Innymi słowy – zdolność ta
pomagała kobietom mierzyć się z ciężką rzeczywistością przeszłości, jedno-
cześnie umożliwiając im skupienie się na zabezpieczaniu własnego interesu.
Żeby odnieść się do tematu, należy najpierw zrozumieć, jak działa ko-
biecy mózg i chemia w jej organizmie. Postaram się nie wchodzić zbyt mocno
w szczegóły.
Nie owijając w bawełnę – wiele badań pokazuje, że kobiecy mózg jest
dostosowany do emocjonalnego reagowania i porozumiewania się na dużo
bardziej skomplikowanym poziomie niż jego męski odpowiednik. Myślę,
że jest to oczywista oczywistość dla moich czytelników, jeśli natomiast nie
zgadzasz się z przedstawionym stanowiskiem – cóż, zrozumienie przyjdzie
z czasem.
Biorąc pod uwagę brutalną rzeczywistość, której kobiety musiały spro-
stać już u początków istnienia naszego gatunku, najlepiej służył im rozwój
psychiczny ukierunkowany na coraz lepsze radzenie sobie z wyzwaniami
ówczesnego świata. Jako przykład możemy podać emocjonalne przywiązanie
kobiety do dziecka, które mogło być zabite lub odebrane w każdej chwili.
Niepewność, strach, poczucie winy – są to bardzo wyniszczające emo-
cje, dlatego kobieca wrodzona psychika musiała sprostać ich wymaganiom
i uczyniła płeć piękną odporniejszą na stresogenne czynniki. Mężczyźni sta-
tystycznie dużo gorzej radzą sobie z traumami od kobiet (np. zespół stresu
pourazowego). Jaki jest tego powód? Mógłbyś pomyśleć, że facet, mający ra-
cjonalną zdolność trzymania emocji na wodzy, jest lepiej predysponowany
do radzenia sobie z różnymi psychicznymi traumami, lecz w rzeczywistości
dzieje się odwrotnie. Wydaje się, że panie mają lepszą zdolność do akcep-
towania przeciwności losu – po prostu przechodzą z niektórymi faktami do
porządku dziennego i ignorują bądź blokują troski, odcinając im dostęp do
własnej świadomości.
Kobiety mają dużo większą zdolność do empatii, która bez wątpienia
służyła naszemu gatunkowi na jego wczesnych etapach rozwoju. Karmienie
młodych i przysposabianie ich do życia w społeczności od zawsze było dam-
skim obowiązkiem, zwłaszcza mając na względzie czyhające na nie zagro-
żenia. Syndrom sztokholmski jest o wiele donośniejszym zjawiskiem wśród
damskich więźniów. Dobrym tego przykładem jest historia Jacee Duguard1.
Dlaczego tak jest? Dlatego, że świat zewnętrzny wymusił na płci żeńskiej

1 Amerykanka, którą porwano w wieku 11 lat i trzymano 18 lat w niewoli. Nigdy nie
próbowała uciec.

198
skonstruowanie mechanizmu psychicznego, który najlepiej gwarantował jej
przetrwanie. Kobieta musiała być zdolna do emocjonalnego odłączenia się,
kiedy warunki plemienne wymagały przedłużenia gatunku. To zjawisko zna-
ne jest jako „wojenne żony” – kobiety wytwarzały więź z pogromcami swoje-
go plemienia z czystej potrzeby przeżycia.
Mężczyźni są płcią jednorazową, kobiety natomiast płcią zabezpiecza-
ną. Gdy wojownik padał pod mieczem silniejszego najeźdźcy, kobiety z pod-
bitego terenu były zachowywane do celów rozrodczych. Wszystko to miało
wpływ na wykształcenie się zdolności do odcinania więzów emocjonalnych
na rzecz nowego zdobywcy, czyli, w tym przypadku, skupiania się na zabez-
pieczaniu własnego bytu – rozwijaniu egocentryzmu.
Wiem, że brzmi to ostro, ale założę się, że to, co mężczyźni biorą za nie-
czułą obojętność, gdy dziewczyna z nimi zrywa, lub kiedy oblewają brutalny
shit test wymierzony w ich stronę, jest po prostu emanacją wrodzonego, sa-
mozachowawczego solipsyzmu. Dodaj do tego uwarunkowane kulturowo po-
czucie wyjątkowości, normy społeczne, które usprawiedliwiają obłudę, noto-
ryczną zmienność zdania i „kręcenie noskiem”, a okaże się, że dokładnie tak
wygląda dzisiejszy świat. Jeśli tego mało, dorzuć element hipergamii i szybko
przemijającą płodność oraz potrzebę zabezpieczenia długofalowej przyszło-
ści, zanim czas przekreśli wszystkie możliwości, i w ten sposób otrzymasz
najpełniejszy obraz tego, z czym musi zmierzyć się samolubna natura kobiety.
Będąc po lekturze powyższego tekstu, możesz stwierdzić, że moje wnio-
ski są bardzo nihilistyczne. Pozwól mi doprecyzować. Ten proces zachodzi
w różnym stopniu i w zależności od indywidualnego przypadku. Może się
zdarzyć, że kobieta nigdy nie odczuje potrzeby poszukiwania zamiennika
swojego chłopaka.
Dotarliśmy do momentu, w którym analizujemy podświadome elemen-
ty żeńskiej osobowości, dlatego też nie powinien dziwić fakt, że kobiecy ego-
centryzm nie będzie taki sam w różnych przypadkach, chociaż zdarza się też
i tak. Nie wymagam od nikogo, żeby zaakceptował tę ideę w ciemno. Pragnę
jedynie, żeby mężczyźni mieli z tyłu głowy, że problem istnieje, choć czasem
daje o sobie znać w mało oczywisty sposób.

Pani Hyde

Kobiecy pluralizm seksualny

W pracy dr Martie Haselton, którą zamieściłem na stronie, znajduje się bar-


dzo istotna myśl, często pomijana w publikacjach z uwagi na jej poboczny
charakter w stosunku do głównego tematu badań, jakim jest zmienna stopa
preferencji kobiet przy wyborze samca. Myśl ta ukazywała różne strategie
seksualne podejmowane przez kobiety – począwszy od krótkoterminowych,

199
stosowanych na etapie najwyższej atrakcyjności seksualnej, kończąc na dłu-
goterminowych, występujących w momencie, w którym wartość ulega obni-
żeniu w stosunku do coraz trudniejszych realiów rynku seksualnego.

Zgodnie z teorią strategicznego pluralizmu (Gangestad & Simpson, 2000), męż-


czyźni poszukują szansy na reprodukcję zgodnie z własną pozycją na rynku
seksualnym. Atrakcyjniejsi mężczyźni starają się zwiększyć korzyści płynące
z reprodukcji, spędzając więcej czasu na poszukiwaniu kolejnych partnerek,
z którymi mogliby spłodzić potomstwo, i relatywnie mniej czasu poświęcają
jego wychowaniu. Z drugiej strony, starania mniej atrakcyjnych mężczyzn, któ-
rzy nie mają tak wielu okazji do spłodzenia potomstwa, skupiają się bardziej na
inwestowaniu w ich wychowanie oraz zachowaniu kontaktów z matką niż na
poszukiwaniu innych okazji do reprodukcji.

Z kobiecej perspektywy idealna sytuacja zachodzi wtedy, kiedy partner przeja-


wia cechy obu tych mężczyzn – posiada dobry materiał genetyczny oraz zapew-
nia jej długie, spokojne życie. Jednak nie wszystkie kobiety będą umieć zainte-
resować partnerów długofalowych, którzy także mają różne wrodzone cechy.
W konsekwencji kobiety muszą iść na kompromisy przy doborze swoich partne-
rów, niekiedy zmuszone są wybierać pomiędzy partnerem posiadającym dobre
geny oraz tym, który będzie w stanie pomóc przy wychowywaniu potomstwa
i pozostanie z nią na dłuższy czas (Gangestad & Simpson, 2000). Najbardziej
dosadnym wnioskiem, który z tego płynie, jest fakt, że kobiety wolą poszukiwać
krótkoterminowych partnerów, nawet jeśli ich jedynym wkładem w potomstwo
są geny.

Wraz z upływem życia kobiety lista priorytetów i kryteriów, które muszą ce-
chować odpowiedniego mężczyznę, ulega zmianie, w zależności od warunków,
w których dziewczyna obecnie się znajduje. W okresie największej płodności
standardy te są dalekie od tych, których wymagałaby przy doborze partne-
ra długofalowego. Powierzchowne cechy samca odpowiedniego do „szybkiej”
seksualnej strategii (seksowny, dominujący, jednym zdaniem – odpowiedni na
szybki numerek) zupełnie przysłaniają obraz cech mężczyzny właściwego do
długotrwałego pożycia. Atrybuty odpowiednie do stałego związku są ignoro-
wane tak długo, jak kobieta jest w stanie bez problemu przyciągać samców.
Z tego wynika, że kobiety dopiero po utracie najlepszej pozycji na rynku
seksualnym zmieniają podejście, szukając innych, wewnętrznych cech męż-
czyzny. Dla krótkoterminowych relacji odpowiednie są kompulsywność i na-
miętność, dla długoterminowych zaś: rozwaga, zażyłość, poczucie komfortu
i bezpieczeństwa na dłuższy czas.
Brzydki sekret polega na tym, że kobiety mogą zmieniać podejście w za-
leżności od sytuacji – natura zadbała o to, żeby zawsze uchodziło im to na
sucho. Na niespokojnych wodach życia „księżniczka” może w każdej chwili

200
dokonać zwrotu statkiem o wdzięcznej nazwie Kobieta zmienną jest, w celu
osiągnięcia balansu pomiędzy tymi dwiema żywotnymi strategiami seksual-
nymi. Jest to bardzo niekomfortowa prawda dla współczesnych pań, ponie-
waż naszym oczom ukazują się fundamenty, na których powstała ogromna
liczba norm społecznych, mydlących spojrzenie dzisiejszym facetom, aby za-
chować dominującą pozycję płci żeńskiej w procesie selekcji seksualnej. Męż-
czyźni stają się coraz bardziej świadomi pluralistycznej natury hipergamii
i jest to największe zagrożenie dla kobiecego imperatywu.

Nic nie jest równocześnie tak groźnie i bardzo pociągające dla kobiety, jak męż-
czyzna, który potrafi zademonstrować własną wartość.

Biomechanika

Bardzo trudnym faktem do przełknięcia jest to, że pluralistyczna strategia


seksualna jest zapisana w genach kobiety. W okresie szczytowej płodności,
pod wpływem cykli owulacyjnych, dziewczyna ma tendencję do ulegania
samcom alfa z wysokim poziomem testosteronu, żeby zaspokoić swoją krót-
koterminową strategię seksualną. Natomiast w okresie menstruacyjnym jej
preferencje ulegają zmianie, wtedy poszukuje oparcia u potulnego, wspiera-
jącego samca beta. Skupiam się na aspekcie genetycznym, ponieważ uważam,
że dla mężczyzn bardzo istotne jest, aby w pełni zrozumieć różne biologiczne
zjawiska, które kierują kobietami.
Jakoś zniosę strumień ciągle płynącej krytyki za opinię, że kobiety są
wybrednymi sukami. Oczywiście płeć żeńska w swojej ogólności jest w sta-
nie oprzeć się swoim wrodzonym impulsom, które nakazują jej puszczanie
się. Jest to jednak walka z naturalnymi skłonnościami, mając za oręż jedynie
własne przekonania, rozum lub czasem tylko sentyment wobec partnera albo
niską pozycję na rynku seksualnym.
Tak jak pisałem wcześniej, każda kobieta jest zdolna do tego, żeby olać
cały świat i podążać za swoją krótkoterminową strategią seksualną. Właści-
we miejsce, właściwy facet, właściwa faza owulacyjna i mamy do czynienia
z sytuacją: Upiłam się, on był przystojny i jakoś samo wyszło... Selekcja natural-
na służyła kobietom, które potrafiły w sposób najlepszy wprowadzić w życie
swoją potajemną pluralistyczną strategię seksualną.
Mając na względzie cykle żeńskiej seksualności, niewłaściwe byłoby
trwanie w przekonaniu, że kobiety są tak samo aktywne seksualne jak męż-
czyźni, jednakże jeśli chodzi o sprawy wyboru odpowiedniego, dominującego
partnera, płeć piękna jest w tych kwestiach dużo bardziej seksualna, niż wy-
daje się to facetom.
Kluczowe jest zrozumienie faktu, że kobiety pragną być seksualne na
własnych warunkach i zgodnie z dyktatem własnego cyklu owulacyjnego.
Tak naprawdę płeć żeńska posługuje dwóm panom, chcąc mieć zarówno

201
wolność do pogoni za swą krótkoterminową żądzą (zawiera się w tym rów-
nież wolność w wyborze efektów swoich działań) oraz zachować „mądrość”
w wyborze partnera, który zapewni jej długoterminowe bezpieczeństwo
i utrzymanie.

NAWALT2

Fragment dyskusji na forum:

Mam dla was ciekawą myśl. Popatrzcie na inteligentne dziewczyny, które mó-
wią, że nie chcą sztucznych cycków, chociaż mają miseczkę A. Również na te,
które nie spieszą się z pójściem do łóżka. One NIE potrzebują natychmiasto-
wych profitów, bo wiedzą, że na dobre rzeczy warto czekać. Zrozumcie, kobiety
myślą, że faceci są głupi, i mają rację – większość jest głupia! Dlatego grają w te
gierki, chcą odsiać wszystkich graczy.

Napisał to facet. Kiedyś w to wierzyłem, dopóki nie poznałem fundamental-


nych założeń kobiecej hipergamii. Zbyt wielu mężczyzn żyje w błogim prze-
świadczeniu, że wszystkie atrakcyjne kobiety są na tyle inteligentnie i zrów-
noważone, żeby świadomie odsiewać graczy w celu dokonania najbardziej
racjonalnego wyboru. To wygodna, lecz fałszywa wymówka. Zarówno ich
zauważalne, jak i przewidywalne zachowania oraz wybory zdają się tego nie
potwierdzać. Ba, jest zupełnie na odwrót, damskie zachowania poświadczają
prawdziwość założeń hipergamii, również wśród kobiet uważanych za naj-
bardziej cnotliwe.
Nawet najbystrzejsze, najinteligentniejsze dobre dziewczyny stwarzają
podłoże seksualne dla najlepszego z dostępnych samców alfa, jakiego tylko
zdołają przyciągnąć swoją atrakcyjnością, oraz jednocześnie nawiązują bli-
skie relacje z mężczyznami, którzy zapewnią im długotrwałe pożycie. Czynią
to dziewczyny, których nawet o to nie podejrzewasz. Kiedy obnażymy wszyst-
kie społeczne bariery i eufemistyczne określenia, kobiety mają świadomość,
że mężczyzn interesuje głównie seks – wszystko inne tak naprawdę jest temu
zainteresowaniu podporządkowane. Trudnością, jaką napotyka płeć żeńska
w doprowadzaniu do perfekcji strategii długoterminowej, jest męska pier-
wotna strategia, która polega na ignorowaniu innych zalet kobiety, dopóki
nie zostaną spełnione wymagania seksualne.

Prawda istnieje

Prawie rok temu użytkownik Ferd napisał (co prawda w złej wierze) bardzo
ważny, otwierający oczy post dotyczący szerzącej się w Internecie mody na

2 Ang. Not All Women Are Like That – nie wszystkie kobiety takie są.

202
selfshoty. Polega ona na tym, że miliony niczym nieprzymuszonych młodych
dziewczyn strzelają sobie za pomocą smartfona nagie fotki i następnie pu-
blikują je w sieci. Wystarczy, że wyszukasz w przeglądarce frazę „selfshots”,
to zrozumiesz, o czym mowa. Co ciekawe, kwestia nie dotyczy wyłącznie prze-
lotnych flirtów nastolatek z łazienkowym lustrem. Wraz z rozwojem techno-
logii możemy poznać wyraźniejszy obraz prawdziwej kobiecej seksualności.
Rzuć okiem na prawdziwy rozmiar i częstotliwość przypadków, w któ-
rych przeciętna kobieta dobrowolnie postawi się w pozycji przedmiotu seksu-
alnego. Czy one wszystkie są dziwkami? Jak wiele z nich z pełnym przekona-
niem wypowiedziało słowa: Chcę poczekać, żeby nabrać pewności, że bardziej
interesujesz się mną niż seksem? Które spośród nich zostaną dobrymi żonami
za 5-10 lat? Jak dużo z nich postrzeganych jest jako słodkie, cnotliwe, dobre
dziewczyny? Jak wielu facetów uważało je za „wartościowe kobiety”? Może-
my patrzeć na ich ciała pozbawione ubrań i nazywać je dziwkami, ale czy tak
naprawdę moglibyśmy je odróżnić od dziewczyn, które spotykamy kościele?
Od tego samego krytyka:

Większość dziewczyn przejdzie przez fazę eksperymentowania ze swoją sek-


sualnością. Niekoniecznie musi to czynić je dziwkami. Wszystko zależy od
skali działania.

Zgadzam się z tym połowicznie. Z całą pewnością można powiedzieć, że ist-


nieje faza w życiu kobiety, w której ochoczo korzysta ze swojej seksualności.
Zwykle okres ten rozpoczyna się w późnym wieku nastoletnim i kończy się
pod koniec dwudziestki. Należy jednak wziąć pod uwagę fakt, że taka atencja
seksualna jest dla dziewczyn bardzo istotna oraz dająca poczucie spełnienia
w tym okresie życia. Hipergamia i szybko zamykające się drzwi atrakcyjności
seksualnej stanowią bardzo skuteczną zachętę do takich działań.
Zachowanie pań w wieku 30, 40, a nawet 50 lat tylko przekonuje mnie
w powyższym twierdzeniu. Kobiety, osiągając ten wiek, często decydują się
iść na całość i przystępują do poszukiwania zainteresowania seksualnego,
jeśli tylko warunki, w których się znajdują, tak nakazują. Po raz wtóry odwo-
łajmy się do fenomenu selfshotów, przecież nie wszystkie te dziewczyny są
osiemnastolatkami eksperymentującymi ze swoimi ciałami po raz pierwszy.
Znaczny procent stanowią panie grubo po trzydziestce, a co lepsze, zdarzają
się nawet starsze kobiety, które chełpią się swoimi „nowymi”, porozwodowy-
mi ciałami, czyli efektami trzymiesięcznej przygody z siłownią. Ciekawe, czy
one ciągle ze sobą eksperymentują, czy po prostu czują starą, dobrze znaną
potrzebę zwrócenia na siebie męskiej uwagi, ze względu na zmiany w życiu?
Próbuję przez to powiedzieć, że przekonanie o „wartościowej kobie-
cie” jest w pełni uwarunkowane sytuacją w życiu dziewczyny i obecnie sto-
sowaną przez nią strategią seksualną. Faceci, jak zwykle, traktują tę sprawę
wybiórczo, dlatego starają się nadać swoim popędom znamiona słuszności

203
i nazywają sytuację, która w danej chwili działa na ich korzyść, sytuacją ide-
alną, bez brania pod uwagę czynników, które wpłynęłyby na ich zdanie w od-
miennych okolicznościach. Kiedy poznajesz swoją oddaną, troskliwą żonę,
gdy ma dwadzieścia lat, to w swoich pierwszych myślach nie zastanawiasz
się, czy jest „wartościową kobietą”, a raczej czy robi dobrego loda. Wtedy wa-
runki w jej życiu były inne, a jej osobowość stanowiła ich odbicie.

Co teraz?

Co w takim wypadku ma czynić mężczyzna? Myślę, że powinno to być uza-


leżnione od momentu w życiu faceta i jego oczekiwań co do przyszłości. Je-
śli jesteś młody i dopiero zaczynasz budować swoją wartość, to moja rada
brzmi w ten sposób: skup się na obracaniu talerzy i baw się przy tym dobrze,
jednak nie zapominaj, że ciągle uczysz się na podstawie własnych doświad-
czeń. Może doszedłeś do świadomego punktu, w którym chcesz zostać, albo
spodobała ci się perspektywa posiadania przy swoim boku osoby bliskiej
w pewnym etapie życia? Zazwyczaj nie poleciłbym nawet eksperymento-
wania z monogamią facetowi poniżej trzydziestki, ale załóżmy, że masz do-
świadczenie i zrozumiałeś, w jaki sposób działa rynek seksualny i hipergamia.
Prawdopodobnie najważniejszą myślą, jaką możesz wnieść do świadomego,
kierowanego przez ciebie monogamicznego związku jest zrozumienie plura-
listycznej natury kobiety. Zaakceptuj hipergamię jako nieodłączną część cha-
rakteru swojej partnerki.
Najczęstsze zdanie wypowiadane przez świeżo rozwiedzionych męż-
czyzn brzmi mniej więcej w ten sposób: Nie spodziewałem się tego nawet
w swoich najgorszych snach, byliśmy małżeństwem przez dwadzieścia lat,
mamy czwórkę zdrowych dzieci, jak ona mogła tak łatwo wyprzeć mnie ze swo-
jej pamięci? Brak zrozumienia podstaw hipergamii jest bezpośrednią przy-
czyną ślepoty mężczyzn w tych sprawach.

Hipergamia o nic się nie troszczy

 Hipergamia nie troszczy się o to, w jaki sposób zmieniłeś swoje plany edu-
kacyjne lub karierę, żeby lepiej dopasować się do jej potrzeb.
 Hipergamia nie troszczy się o to, jak dobrze spełniałeś się w roli ojca, zosta-
jąc w domu i wychowując dziecko.
 Hipergamia nie troszczy się o to, że podróżowałeś przez cztery stany, żeby
utrzymać związek na odległość.
 Hipergamia nie troszczy się o to, jak bardzo wspierałeś jej decyzje lub czy
określałeś się mianem feministy.
 Hipergamia nie troszczy się o to, jakie słowa powiedziałeś w dniu ślubu.
 Hipergamia nie troszczy się o to, że uważasz się za dobrego faceta.

204
 Hipergamia nie troszczy się o to, jak głębokie są twoje przekonania religijne
i wyższe wartości, którymi się kierowałeś.
 Hipergamia nie troszczy się o to, że zafundowałeś jej powrót na studia, żeby
mogła znaleźć swoją ścieżkę zawodową.
 Hipergamia nie troszczy się o to, że wziąłeś pod swoje skrzydła jej dzieci
z poprzedniego związku.
 Hipergamia nie troszczy się o to, że przebaczyłeś jej wybryki młodości.
 Hipergamia nie troszczy się o to, że zatroszczyłeś się o jej długi na karcie
kredytowej po ślubie.
 Hipergamia nie troszczy się o to, że żona doprawia ci rogi z twoim najlep-
szym kumplem z pracy.
 Hipergamia nie troszczy się o to, że przynosisz jej kawę do łóżka i że jesteś
wspaniałym kucharzem.
 Hipergamia nie troszczy się o to, ile wieczorów spędziłeś na oglądaniu md-
łych romansideł i mówieniu, że ci się podobało.
 Hipergamia nie troszczy się o to, jak skrupulatnie wypełniasz swoją część
obowiązków domowych.
 Hipergamia nie troszczy się o to, jak bardzo lubi cię jej rodzina i znajomi.
 Hipergamia nie troszczy się o to, czy dzieci są biologicznie twoje.
 Hipergamia nie troszczy się o to, że ona była pijana, on przystojny i… jakoś
samo tak wyszło.
 Hipergamia nie troszczy się o to, jak słodki, zabawny czy inteligentny jesteś.
 Hipergamia nie troszczy się o to, że w ogóle nie spodziewałeś się takiego
zwrotu akcji.
 Hipergamia nie troszczy się o to, że jest ci przykro.

Słuszność

Kiedy zacząłem pisać tekst o bezwzględności hipergamii, wiedziałem, że zo-


stanie uznany za deterministyczną tyradę na temat wszystkich wad kobiet.
Wpis ten jest dzieckiem wszystkich historii o daremnych związkach i nie-
spodziewanych rozstaniach, o których pisali faceci. Mężczyźni myślą, że za-
angażowanie emocjonalne, fizyczne, finansowe, rodzinne etc. powinno być,
z racjonalnego punktu widzenia, wystarczającą ochroną przed hipergamią.
Wszelkie zaskoczenia i rozczarowania serwowane facetowi przez kobietę
wynikają z traktowania jej jak perfekcyjnej, racjonalnej istoty, która powin-
na świadomie uwzględnić wszystkie wysiłki i starania obecnego mężczyzny,
zanim pójdzie do łóżka z lepiej prosperującym samcem. Panuje powszech-
ne przekonanie, że suma zalet, jeśli jest wystarczająca, powinna być osłoną
przed kobiecymi zapędami hipergamiczynymi.
Dla mężczyzn jest to logiczne. Całe zaangażowanie tworzy w ich głowie
pojęcie sprawiedliwego wkładu w związek. Szczególnie dotkliwy okazuje się
fakt, że cały ten słuszny wkład staje się zupełnie bezużyteczny dla kobiety,

205
która staje w obliczu lepszej perspektywy, zgodnej z dyktatem swojej hiper-
gamicznej natury. Nie próbuję przez to powiedzieć, że panie nie biorą pod
uwagę sprawiedliwego wkładu podczas decydowania, czy opłaca im się zmia-
na faceta. Chodzi o to, że hipergamia jest zawsze punktem wyjścia dla tych
wszystkich rozważań.
Oczywiście, kobiety potrafią panować nad swoimi impulsami na rzecz
wierności, tak samo jak faceci potrafią trzymać swe żądze na wodzy, ale za-
wsze miej z tyłu głowy, że równość wkładów w związku nie jest czynnikiem,
który dziewczyna bierze racjonalnie pod uwagę w momencie decydowania.
To zjawisko jest dokładną przyczyną, dla której surogat chłopaka, czyli
idealny, miły facet na smyczy, który tak bardzo zaangażował się w utrzyma-
nie relacji z dziewczyną swoich marzeń, dostaje furii, gdy jego ideał zaczyna
uganiać się za jakimś przystojnym, niemiłym dupkiem. Przecież taki arogant
nie stanowi dla niej żadnej wartości dodanej poza seksem. Największym błę-
dem naszego dobrego gościa jest niezrozumienie prawdopodobnie najistot-
niejszego faktu – hipergamia nie troszczy się o zaangażowanie w związek.
Jest to naprawdę gorzka prawda dla facetów, ponieważ zrozumienie
istoty działania hipergamii przekreśla ideę racjonalnego wkładu w związek
z kobietą. Męska logiczna idea równych wkładów wynika z nastawienia, któ-
re dopuszcza wynegocjowanie pożądania w zamian za należne poczucie bez-
pieczeństwa – to z kolei bierze się ze złego założenia, że prawdziwe pożąda-
nie, mające swe podstawy w hipergamii, może w ogóle podlegać negocjacjom.

Racjonalna kobieta

W naszym świecie funkcjonuje wiele miękkich, kłamliwych felietonów wy-


wyższających cechy samców beta lub przedstawiających głupców jako praw-
dziwych samców alfa. Zwykle starają się przekonać takich biedaków, że to
właśnie oni są prawdziwymi mężczyznami, tylko „bez pazurków”. Co z tego,
że sikają na siedząco i mówią tylko dobre rzeczy na temat dziewczyn. Ironia
na bok, autorzy tych frazesów forsują dwa błędne przekonania, którym nale-
ży postawić kres.
Pierwsze z nich zostało omówione wyżej. Jest to nadzieja lub nawet cał-
kiem realne oczekiwanie, że wrodzona kobieca hipergamia może zostać wy-
ciszona przez racjonalną, spójną decyzję dotyczącą trwałego pożycia. Należy
jednak pamiętać, że hipergamia ma podświadomy wpływ na decyzje kobiety
i towarzyszy jej przez całe życie. Krótka odpowiedź na ten powszechny błąd
zawiera się w słowach: Źródłem zdrowego związku nie może być wynegocjo-
wane pożądanie (można je również nazwać „pożądaniem z obowiązku”).
Pierwsze błędne przekonanie prowadzi do drugiego, które zakłada, że
istnieje coś takiego jak równość w związku. Nawet odrobina takiej „równo-
ści” uczyni związek na całe życie nie do zniesienia, zwłaszcza w momencie
tłumienia wrodzonej hipergamii, która przecież się o nią nie troszczy. Jeśli

206
kobieta w ogóle bierze omawiany aspekt pod uwagę w procesie podejmo-
wania decyzji, jest to tylko cecha porównawcza, pomagająca w oszacowa-
niu ryzyka, które niesie za sobą poddanie się bodźcom nakazanym przez
hipergamię. Ten proces zachodzi w dziewczynie zarówno przy rozważaniu
zaakceptowania oświadczyn, jak i przy oddawaniu się innemu mężczyźnie
niżeli ten, któremu obiecała wierność. W każdym wypadku punktem wyjścia
pozostaje hipergamia.
Poprzedni akapit może brzmieć, jakbym wykluczał wpływ mężczyzn
na procesy hipergamii, lecz możesz być pewny, że tego nie czynię. Wraz ze
wzrostem dokonań faceta, staje się on coraz lepiej poinformowany o swo-
jej pozycji na rynku seksualnym, co konsekwentnie polepsza jego zdolność
do utrzymania długotrwałego pożycia z kobietą. Problem wynika z faktu, że
mężczyźni stają się świadomi swojej wartości w oczach kobiet dopiero wtedy,
gdy płeć przeciwna jest bliska dojścia do ściany i usiłuje wplątać nieświado-
mego faceta w długotrwałe pożycie połączone z utrzymaniem.
Jeśliby spojrzeć na mężczyzn, to okazałoby się, że większość z nich spę-
dza swoje młodzieńcze lata, goniąc za dziewczynami, podążając za swoimi
impulsami biologicznymi oraz, w zależności od swojej skuteczności, ucząc się
na swoich błędach. Zatem młodzi faceci w swoich zachowaniach przypomi-
nają trochę kobiety. Dla przeciętnego 29-latka (czyli bety) spotkanie dziew-
czyny, która, jak mu się wydaje, jest przyziemna, zainteresowana utrzyma-
niem ogniska domowego i stworzeniem rodziny, jest jak oddech świeżego
powietrza. Jej przeszły charakter i prawdziwa natura, a nawet złe wzorce,
mogą być niedostrzeżone lub przemilczane, ponieważ gość myśli, że trafił mu
się prawdziwy diament.
W manosferze panoszy się ostatnimi czasy nowa grupa białych ryce-
rzy, którzy bardzo entuzjastycznie promują ideę rygorystycznego wycho-
wywania kobiet na potencjalne żony. Ich intencje wydają się dobre. Dla
seryjnych monogamistów granie kartą dobrego gościa jest bardzo satysfak-
cjonujące. Zakłada to bowiem przedstawianie siebie jako kogoś z wystarcza-
jącym doświadczeniem i spójnością, aby być dobrym sędzią lub autoryte-
tem do oceny, czy związek spełnia, czy nie spełnia szczegółowych wymagań.
Tak naprawdę jest to nowa forma gry bety: Zobaczcie moje panie, widziałem
w swoim życiu wiele, więc jeśli nie jesteś „prawie dziewicą” lub nie wiesz, jak
upiec porządny, chrupiący bochenek chleba, to szukam dalej [...] i dalej, i da-
lej, i dalej. Tak naprawdę jest to tylko lepsza forma gry rozpoznawczej3, po-
nieważ w rezultacie ten „dobry facet” próbuje uczynić dokładnie to, czego,
jak myśli, będzie oczekiwała jego wyidealizowana kobieta. Stawia się w ka-
tegorii sędziego jej charakteru.
Zapamiętaj, że żaden mężczyzna (również ja sam) w historii ludzkości
nigdy nie wychował w pełni żadnej kobiety, którą poślubił. A jeśli nawet, to

3 Ang. Identification Game.

207
z całą pewnością nie był to facet, który ożenił się przed trzydziestką lub miał
mniej niż jeden stały związek w przeszłości. Nie chodzi o to, że licealne miło-
ści trwające całe życie nie istnieją. Chodzi o to, że żaden mężczyzna nie może
być pewny, w jakim kierunku rozwiną się jego sprawy miłosne na przestrzeni
jego życia.
Po tym, co napisałem, już słyszę teksty rodzaju: Wow, to naprawdę nie-
zły bełkot panie Tomassi. Pewnie bym się z tym zgodził, ale zapytajcie gościa
rozwiedzionego po raz wtóry, jak bardzo był pewny, że należycie przyłożył się
do związku z drugą żoną, mając na względzie wcześniejsze doświadczenia.
Trzymaj zawsze z tyłu głowy, że nie da się wkupić w dobre małżeństwo lub
długotrwały związek, musisz je stworzyć, to znaczy zbudować od podstaw.
Twoja mała, dobra dziewczynka, która wychowała się na wartościach
katolickich, ma taką samą hipergamiczną naturę jak ta suka, którą zaliczyłeś
zeszłej nocy w klubie. Różne dziewczyny, różne sytuacje, ta sama hipergamia.
Możesz mieć w bród doświadczeń umożliwiających rozpoznanie kobiety,
która stwarza dobre podstawy do długofalowego pożycia, jednak ostatecznie
i tak musisz zbudować małżeństwo lub związek na fundamentach swojej de-
terminacji albo pozwolić rozpłynąć mu się w mgłach naturalnych skaz. Nie
ma szczęśliwych małżeństw zbudowanych ze sklejki.

Spisek hipergamii

Rollo Tomassi:
Hipergamia jest mechanizmem przetrwania gatunku ludzkiego.

Ciocia Sue:
Hipergamia zakłada, że kobieta poszukuje do małżeństwa mężczyzny o wyż-
szym statusie niż jej własny. Nic dodać, nic ująć.

Escoffier:
Myślę, że to nie do końca prawda.

Zgodnie z tym, co przeczytałem, teoria ma następujące założenia – hiperga-


mia jest naturalną tendencją kobiety (to znaczy uwarunkowaną genetycznie)
do wyboru lepiej sytuowanego mężczyzny niż ona sama, jak również najlepiej
postawionego mężczyzny w jej zasięgu i przypuszczalnie lepszego aniżeli jej po-
przedni wybranek, a w ekstremalnych przypadkach nawet o wyższym statusie
niż osoba, z którą relacje mogłaby sobie wyobrazić. Dotyczy to różnego rodzaju
relacji, od szybkiego numerka, na małżeństwie kończąc. W każdym razie kobie-
ty naturalnie lgną do mężczyzn o najwyższym statusie w ich zasięgu. Czasem
pozycja faceta jest tak istotna, że kobieta nie poprzestanie na pierwszym lep-
szym.

208
Pojęcie statusu ma wielorakie znaczenie, na jego istotę wpływają takie rzeczy,
jak: pieniądze, prestiż czy pozycja społeczna. Jednakże mężczyzna posiadający
wszystkie te przymioty może ciągle mieć niski status, np. ze względu na swoje
mało męskie zachowanie. Mężczyzna o najwyższym statusie powinien być: bo-
gaty, dobrze wyglądający, w dobrej formie, szanowany społecznie, wykonujący
prestiżową pracę (najlepiej dotyczącą ryzyka fizycznego, a nie finansowego),
jak również ekstrawertyczny, dominujący, przywódczy wśród swoich przyja-
ciół, gotowy przejąć inicjatywę w każdym momencie i tak dalej. Zdaje się jed-
nak, że kobiety intensywniej reagują na drugorzędne cechy zachowania niż na
pierwszorzędne, merytoryczne cechy charakteru.

Więc jeśli masz wybierać, czy chcesz zostać dominującym społecznie zdobywcą
kobiecych serc i jednocześnie finansowym biedakiem albo bogatym, nieprzysto-
sowanym do towarzystwa facetem, to wiedz, że warto zostać jednym i drugim.

Jeśli chodzi o sprawy małżeńskie, to wiadomo, że kobiety chcą wyjść za mąż, ale
w żaden sposób nie wyłącza to efektów hipergamii.

Kobieta może wejść w związek małżeński z wewnętrznym przekonaniem słusz-


ności swojego wyboru i jednocześnie „złapać okazję”, gdy ktoś „lepszy” nawinie
się na jej palec. Tak działa hipergamia.

Również wtedy, gdy kobiety podążają za krótko i średnioterminową strategią


seksualną, hipergamia nie zmniejsza swojej siły oddziaływania. Panie zawsze
będą wolały najbardziej dominującego faceta, do którego w konkretnej sytuacji
mają dostęp. Czasem przybiera to formę zachowania: „A i B są trochę niezdar-
ni, ale A jest trochę bardziej dominujący niż B, więc z uwagi na to, że potrzebuję
kogoś teraz, wybieram A”. Sytuacja może wyglądać odwrotnie: „A i B są trochę
niezdarni, ale pomimo tego, że A jest trochę bardziej dominujący, to nie potrze-
buję kogoś teraz i wolę poczekać, bo B prosperuje lepiej”.

Jak widać, wybór nie musi dotyczyć wcale spraw małżeńskich, a ogólnego do-
boru partnera w zależności od sytuacji.

W każdym razie wydaje mi się, że w ten sposób męska społeczność rozumie


pojęcie hipergamii.

Użytkownik o pseudonimie Escoffier dokonał wnikliwej analizy hipergamii,


znacznie rozszerzając żeński punkt widzenia reprezentowany przez Sue. Cio-
cia od niechcenia odrzuca szersze znaczenie hipergamii jako wymysłu zwią-
zanego z grą i z tego powodu w ogóle niewartego brania pod uwagę. Tak jak
pisałem we wcześniejszych tekstach, hipergamia jest terminem, który powi-
nien być brany pod uwagę w szerszym kontekście, kiedy dotykamy kwestii

209
kobiecego imperatywu i łatwo zauważalnych żeńskich zachowań, które dają
wyraz ich prawdziwej naturze.
O tym, że termin hipergamii powinien być bez skrupułów ograniczony
w swojej definicji, pisane są tomy. Chodzi o celowe utrudnianie lepszego zro-
zumienia ewolucyjnych impulsów, które kierują kobietami, przy jednocze-
snym utrzymaniu stanu nieświadomości, na co liczy żeński imperatyw.
To niemal ironiczne, że kolektywna kobieca świadomość nie musi na-
wet starać się rozpoznawać, czym jest hipergamia. Doskonale daje temu wy-
raz odpowiedź Sue: Hipergamia zakłada, że kobieta poszukuje do małżeństwa
mężczyzny o wyższym statusie niż jej własny. Nic dodać, nic ująć. Należy jednak
wspomnieć, że sformułowana teoria przymusza kobiety, wprawdzie bardzo
niechętne, do zaakceptowania faktu, że dobór partnera w swej istocie skupia
się na jego statusie, a nie na kwestiach ulotnego braterstwa dusz.
Boże, miej w opiece mężczyznę, zwłaszcza naukowca, który ma czel-
ność szacować dalsze implikacje społeczne, psychologiczne lub ewolucyjne
wynikające z natury hipergamii. Nie zamierzam podważać kompetencji ba-
daczy – często dochodziłem do tych samych wniosków w swoich postach i ko-
mentarzach, ale pozwolę sobie zauważyć, że żeńska interpretacja jest zwykle
bardzo stronnicza. W tym wypadku stronniczość pomaga kobiecemu impera-
tywowi skutecznie ukrywać istotę hipergamii.
W procesie poznawania motywów, które mają wpływ na relacje mię-
dzypłciowe, powstały terminy opisujące zjawiska, takie jak np. „typowy głu-
pek”, „alfa”, „beta” czy „hipergamia”.
Hipergamia może być rozpatrywana w szerokim kontekście, ale jeśli
tylko ten „szerszy kontekst” zagraża celom żeńskiego imperatywu, to jest on
od razu oddalany jako niemający racji bytu. Zatem dlaczego omawiana kwe-
stia stanowi zagrożenie dla imperatywu? Przecież można usiłować podwa-
żać teorię, ale nie ma to żadnego wpływu na rzeczywiste zjawisko. Dlaczego
zatem rozpatrywanie hipergamii w szerszym aspekcie jest tak dotkliwe dla
sfeminizowanego społeczeństwa?

Udawany spisek

Jedną z kwestii podejmowanych przez wielu moich krytyków jest problem,


wedle którego poprzez ujawnianie niespójności norm społecznych i ich ukry-
tego celu, moje publikacje, jak również duża część materiałów w manosferze,
brzmią trochę jak jakieś teorie konspiracyjne. Być może zaszokuję niektórych
moich czytelników, ale odrzucam znaczną część spopularyzowanych argu-
mentów serwowanych przez aktywistów na rzecz praw mężczyzn. Staram się
natomiast przychylić do racjonalnych analiz i czynię to w ten sposób, żeby nie
wchodzić na grząskie grunty konspiracji i tajemniczych teorii spiskowych.
Właśnie dlatego to, co piszę, jest takie przekonujące.
Nie musi istnieć żadna zjednoczona grupa antymężczyzn, która dąży

210
do jakiegoś melodramatycznego celu podbicia świata, ponieważ ten żeński
schemat jest już osadzony w procesie socjalizacji. Feminocentryzm należy do
naszej zbiorowej świadomości. Niepotrzebny jest centralny zarząd, ponie-
waż idea jest już zapisana i utrwalona, stała się czymś normalnym, pewnym
i powielanym przez kolejne zastępy typowych głupków. Obecne pokolenie nie
zdaje sobie sprawy z własnej skrzywionej pozycji, bo stała się ona standar-
dem, wspieranym i kultywowanym przez ich rodziców i dziadków.
Postawione zarzuty są niesprawiedliwe, ponieważ nazywanie żeńskie-
go imperatywu po imieniu nie powinno prowadzić do kpin i ostracyzmu. Od-
powiadając na kwestię dotyczącą teorii konspiracyjnej – nie, żaden spisek nie
istnieje i właśnie dlatego feminizacja została przeoczona i tak dobrze przyjęła
się na gruncie społeczeństwa.

Kobiecy żal

Zabawne, że jeśli chodzi o żal, to lepiej jest żałować rzeczy, które zrobiłeś niż
tego, że nie spróbowałeś.

Użytkownik Paradox zadał ciekawe pytanie po przeczytaniu Wojennych żon:

Zauważyłem, że wspomniałeś o tym mimochodem, ale chciałbym się dowie-


dzieć, w jaki sposób kobiety znoszą żal. Jak radzą sobie z decyzjami, które mogą
wpłynąć na ich przeznaczenie? Chodzi mi o takie momenty, jak: spotkanie ko-
goś w pociągu, autobusie, kawiarni, sklepie, ale niepowiedzenie we właściwym
momencie słowa „cześć”, spotkanie świetnej osoby na imprezie, ale bez wymie-
nienia się numerami. Nieoddzwonienie do faceta.

Doświadczyłem sytuacji, w której niski poziom zainteresowania zmieniał się


w wysoki, ale ciekawi mnie to, czy kobiety wahają się w tych kwestiach cały czas?

Każda z możliwych odpowiedzi, jakiej mogę udzielić, będzie brała pod uwa-
gę wrodzoną kobiecą tendencję do solipsyzmu – wszystko musi dotyczyć jej
osoby i potwierdzać jej punkt widzenia u samego założenia. Pod uwagę trze-
ba również wziąć fakt, że żal u kobiety zazwyczaj zaczyna się w momencie
zdania sobie sprawy, że minęła ją okazja, która lepiej rokowała na przyszłość.
Przyczyną powyższego stanu rzeczy jest damska naturalna potrzeba
poczucia bezpieczeństwa. Hipergamia z założenia czyni samolubne kobiety
lepiej przystosowanymi do zachowania i przedłużenia gatunku. Nie chodzi
o to, że naturalne bodźce nie mogą zostać przez płeć piękną stłumione, po-
dobnie jak czynią to mężczyźni ze swoimi impulsami, a o to, że kobiety zaczę-
ły w pewnym momencie łagodzić nieodłączne im skrępowanie.

211
Wina i żal

Musimy spojrzeć na hipergamię, jak na kobiecy punkt wyjścia, ponieważ ma


to decydujący wpływ na odczuwanie żalu u pań. W tym miejscu chciałbym
zaznaczyć, że wina i żal nie pochodzą z tego samego źródła. Możesz czuć się
winny z powodu czegoś, co uczyniłeś lub nie, tak samo w przypadku żalu, ale
terminy te są jednak różne. Chciałbym od razu uniknąć nieporozumień, po-
nieważ wina związana jest z utrzymującym się sceptycyzmem, podczas gdy
żal wyrasta z innych przyczyn. Jeśli coś zrobiłeś i z tego powodu czujesz się
winny, prawdopodobnie tego żałujesz, ale możesz również żałować czegoś,
w stosunku do czego nie masz poczucia winy.
Gdy skończysz czytać tę część, sprawdź sekcję Nietrafionych Kontaktów
z Craig’s List4. Zobacz różnicę w tonie wypowiedzi i intencje zarówno kobiet,
jak i mężczyzn, którzy lamentują na temat straconej szansy na poznanie kogoś
nowego lub na pogłębienie upragnionego związku. W tonie tych wypowiedzi
nie usłyszymy poczucia winy, tylko żalu z powodu niepodjęcia działania.

Kobiecy żal

Natężenie poczucia żalu u kobiety ma ścisły związek z intensywnością dane-


go doświadczenia i warunkami, w których zaistniało. Wiem, że brzmi to jak
pseudonaukowy bełkot, ale pozwól mi wyjaśnić. To, czy i w jakim stopniu
kobieta doświadcza uczucia żalu, w przypadku opisanym przez użytkownika
Paradox, jest wprost proporcjonalne do jej własnego poczucia wartości w po-
równaniu do rangi danego zjawiska. Gruba dziewczyna, która spaliła spo-
tkanie z Bradem Pittem, będzie żałowała tego bardziej niż atrakcyjna laska
9/10, której zdarzyło się zgubić numer przeciętnego gościa. Z całą pewnością
zbiorę baty, ale uważam, że jest to tak naprawdę domyślne zachowanie osoby
ludzkiej, która czyni podświadome porównania, żeby ratować własne ego.
Pomimo tego, że żal pomaga nam w nauce na własnych doświadczeniach,
to jest uczuciem bardzo bolesnym, więc w naturalny sposób go unikamy. Za-
zwyczaj żałujemy, że nie zaangażowaliśmy się w sytuacji, gdy spodziewana
nagroda była wysoka. Wtedy daje o sobie znać psychologiczna osłona, która
racjonalizuje nasze podejście, obniżając wartość nagrody lub minimalizując
negatywny wpływ podjętej próby.
Tak więc, czy debata naprawdę dotyczy kwestii tego, jak działa kobiecy
proces szacowania wartości mężczyzn? Przypomnę, że wszystko sprowadza
się do podświadomej oceny własnej wartości, zwłaszcza na podstawie opinii
społecznej i porównywania jej z domniemaną doniosłością zdarzenia. Jeśli
średnio atrakcyjna dziewczyna 6-7/10 jest ciągle łechtana zainteresowaniem

4 Amerykański internetowy serwis ogłoszeń drobnych, służy często w celach


matrymonialnych.

212
facetów poprzez ciągłe zapraszanie na randki, zaczepianie w mediach spo-
łecznościowych etc., wyjątkowość jednostkowego spotkania porównywana
jest z częstotliwością zalecania się do niej przez innych mężczyzn. Tak wła-
śnie wygląda kobieca teoria obracania talerzy. Jeśli zdarzy się, że będziesz
jednym z wielu, to wtopisz się chmarę adoratorów i dziewczyna prawdopo-
dobnie nie odczuje żalu, gdy nie nawiąże z tobą bliższej relacji. Ma ona bo-
wiem na względzie innego gościa, wyjątkowego alfę, który, jak zakłada, ma
większą wartość niż osoby, z którymi zwykle ma do czynienia.

Pupil

Jednym z wymagań, które stawiam większości kobiet i mężczyzn, z którymi


prowadzę konsultacje, jest przeczytanie 48 Praw władzy, czasem również Sztu-
ki Uwodzenia. We wprowadzeniu autor, Robert Greene, dokonuje przeglądu
etycznych konsekwencji zrozumienia i zastosowania poszczególnych praw.
Jeśli spojrzysz, nawet wybiórczo, na niektóre z przedstawianych Praw,
zrozumiesz, w jak niekomfortowej sytuacji stawiają one pewną kategorię
osób. Wiele z tych zasad dotyka delikatnych, pomijanych w procesie edukacji
kwestii, gdyż te skupiają się głównie na rozwoju społecznie akceptowalnych
manier i wynoszeniu ducha kooperacji ponad własny interes.
Większość ludzi myśli w ten sposób, że celowe użycie władzy jest z na-
tury manipulacyjne, służące osobie, która go dokonuje, a czasem nawet złe.
W zależności od kontekstu może się to okazać prawdą lub nie, lecz dzięki zro-
zumieniu nabywamy nie tylko lepsze, krytyczne spojrzenie na istotę władzy,
ale także sprawiamy, że osoby niewtajemniczone są bardziej na nią podatne.
Prawo 49 mówi: Nigdy nikomu nie tłumacz zasad władzy, co tak naprawdę jest
formą jej używania. Nigdy nikomu nie mów o Fight Clubie.
Podniosłem tę kwestię, ponieważ tak jak w przypadku Praw władzy,
istnieją artykuły dotyczące zasad gry, a także komunikacji międzypłciowej,
które sprawiają, że ludzie zaczynają mieć trudności w głębokim i pełnym za-
angażowaniu się w relację. Pozwól mi pierwszemu rzucić kamieniem i stwier-
dzić, że dyskomfort jest nieodłącznym aspektem zrozumienia istoty sprawy.
Prawda wywołuje uczucie niewygody, co ma zachęcić cię do działania.
Nadmienię również, że nawet w przypadku niechęci do stosowania
konkretnej taktyki, to ciągle bardzo ważne jest, abyś poznał zasady, metody
i techniki, które kryją się za Prawami władzy, oraz przyswoił reguły ich dzia-
łania. Możesz mieć osobiste powody do niestosowania niektórych zasad gry,
ale niezbędne jest pełne zrozumienie mechanizmów sterujących, zanim po-
dejmiesz odpowiednią decyzję. Odmowa posługiwania się niektórymi pryn-
cypiami gry nie czyni cię odpornym na konsekwencje ich stosowania przez
inne osoby, które wykorzystują je zgodnie ze swoim interesem, potencjalnie
sprzecznym z twoim.

213
Połowa bitwy

Głównymi celami, które przyświecały mi, gdy zakładałem bloga, było przed-
stawienie krytycznej analizy mechanizmów kierujących relacjami między
płciami, przybliżenie gry, zarówno w aspekcie psychologicznym, jak i teore-
tycznym, oraz opisanie ewolucji psychologii społecznej. Dostrzegłem potrze-
bę podania wskazówek umożliwiających praktyczne zastosowanie opisywa-
nych teorii. Na swojej drodze zawodowej było mi dane wdrożyć większość
opisywanych metod w życie. Zastosowania te powinny sprawdzić się dla
większości moich czytelników, a to niewątpliwie dobra wiadomość.
Rollo, wszystko super, ale w jaki sposób mam użyć tych informacji, żeby
życie z kolejną dziewczyną było lepsze? Jest to przykład bardzo często wystę-
pującego u moich czytelników pragnienia, żebym podał gotową receptę na
wszystko. Jednak to, co mogę odpowiedzieć, zawiera się w zdaniu: Wiedzą
wygrałeś już połowę bitwy.
Nie można każdego mierzyć tą samą miarą, zwłaszcza jeśli mówimy
o grze czy o relacjach międzypłciowych. Każdy, kto próbuje wcisnąć ci książ-
kę z gotową instrukcją, jak mieć wspaniałe małżeństwo lub podrywać laski,
jest wciąż ograniczony własnym, indywidualnym doświadczeniem. Innymi
słowy – nie jest tobą. Głównie z tego powodu poświęcam więcej uwagi fun-
damentom i funkcjom obranych norm społecznych aniżeli sprawom podry-
wania. Każdy, kto mnie porównuje z manipulującymi, makiawelistycznymi
mistrzami gry, rzuca tylko światło na swoją ignorancję i objawia brak zrozu-
mienia tego, co opisuję. Gra związana jest z psychologią, socjologią, ekono-
mią, biomechanizmami, ewolucją, a nawet polityką.
Gra jest czymś więcej niż paroma prostymi trikami czy technikami.
Właśnie dlatego osoby, które wniknęły głęboko idee sfeminizowanego świa-
ta, wolą marginalizować sprawę i traktować ją jak błahostkę w obawie przed
tym, że domek z kart ułożony przez ich ego ulegnie zawaleniu.

Głowa w piach

Słodzenie trucizny nie czyni jej mniej trującą.

Pamiętam, jak w okolicach dwudziestego roku życia pracowałem w ekipie


obsługującej sprawy techniczne przy występach kabaretu w kasynie. Magicz-
ny numer, który przygotowywałem każdej nocy, uwzględniał obecność ben-
galskiego tygrysa i czarnej pantery. Zwierzęta te były doglądane przez trese-
rów i wydawały się potulne jak baranki. Wiedziałem jednak, że w przypadku
złych okoliczności mogłyby rozszarpać mnie bez najmniejszego trudu.
Treserzy trzymali je zawsze z dala od reszty obsady i ekipy. Tylko ja
i jeden facet mogliśmy zbliżyć się do bestii z uwagi na to, że to właśnie my

214
zajmowaliśmy się dostarczaniem ich na scenę w konkretnym momencie
przedstawienia. Jeden z trenerów powiedział mi: Moment, w którym pomy-
ślisz o tym zwierzęciu jak o swoim pupilu, jest momentem, w którym się na
ciebie rzuci. Treserzy potrafili bawić się z tymi zwierzętami, zupełnie jak z do-
mowymi kotkami. Wydawało się, że istnieje między nimi specjalna więź, ale
wystarczyło spojrzeć na te bestie podczas posiłku, żeby uświadomić sobie, do
czego są zdolne.
O prawdziwości treserskiej rady przekonałem się pewnego razu, kiedy
wyjeżdżałem z panterą na scenę. Znajdowała się ona w czymś przypomina-
jącym akwarium wykonanym z akrylu, całość była nakryta płachtą. Wyda-
wało mi się, że zasłona osunęła się lekko z jednej strony, więc podniosłem ją
w celu wyrównania. Wtedy stanąłem oko w oko z tym „pupilkiem”. Pantera
popatrzyła na mnie swoimi żółto-zielonymi ślepiami i wydała cichy, głęboki
skowyt, szczerząc przy tym zęby. Wystarczyło, żeby utwierdzić mnie w prze-
konaniu, że nie jest żadnym kotkiem domowym.
Błędem jest, czasem nawet śmiertelnym, ignorowanie tego, o czym wie-
my, że kryje się pod powierzchnią. Bardzo uspokajająca jest wiara w to, że
łączy cię z kobietą specjalna więź czy bliskość. Kiedy warunki są sprzyjające,
zachowasz swój związek, bazując na wzajemnym zaufaniu i zażyłości. Pro-
blem w tym, że wiara w tę więź jest bezwarunkowa, dlatego przeczące jej
bodźce są stłumione do tego stopnia, że wydają się błahe. Może zdarzyć się,
że wiąże was specjalna relacja wykraczająca poza bodźce fizyczne, ale należy
w dalszym ciągu pamiętać, że związek został zbudowany na podstawie reguł
seksualności, które nieprzerwanie oddziałują na jednostkę.
Doskonale zdajesz sobie z tego sprawę z podstaw, na których powstał
twój związek, ale pragnienie posiadania platonicznej więzi jest na tyle silne,
że zaczynasz marginalizować naturalne ostrzeżenia na rzecz pozytywnych
emocji. Każdy rozwiedziony gość wypowiada słowa rodzaju: Nigdy nie pomy-
ślałbym, że może mi to zrobić, zastanawiając się nad przyczynami takiego ob-
rotu spraw. Nie powinno było do tego dojść, skoro grał zgodnie z zasadami od
tak długiego czasu. Być może nie wiedział o hipergamii, a być może uczynił
z kobiety swego „pupilka”, lecz w pewnym momencie jego piękna pantera
przypomniała sobie o swych pierwotnych instynktach.

Zagraj w moją grę

Znacznie zdrowszym podejściem jest zaakceptowanie i zrozumienie zasad


władzy, gry i hipergamii niż wmawianie sobie, że jest się wyjątkiem od reguły.
Są tacy, którzy poszukują władzy poprzez zmianę zasad gry, niejako zwięk-
szając rozmiary bramki, żeby łatwiej było im strzelić gola. Czyniąc to, mody-
fikują tylko naturę rywalizacji, dopasowując ją bardziej pod siebie, jednak
nie ulepszając w żadnym stopniu swojej gry oraz własnej osoby. Chwilowa
odmiana zasad służy tylko zamaskowaniu prawdziwych braków.

215
Są również i tacy, którzy akceptują grę taką, jaka jest, starają się ją zro-
zumieć i opanować. Pojmują korzyści płynące z wyjścia ze swojej niedoli
i opanowania technik oraz osiągnięcia pewności siebie.

Nie oczekuj, że będzie łatwiej, oczekuj, że będziesz lepszy.

Aberracją jest usprawiedliwianie oszustw w grze poprzez wyznaczanie no-


wych zasad. Wystrzel strzałę, namaluj wokół niej cel i w ten sposób zawsze
trafisz w dziesiątkę.

216
Rollo Tomassi
Mężczyzna racjonalny

9
/11
ŻELAZNE ZASADY TOMASSIEGO
Przepraszanie za braki w grze, grą nie jest.

217
Żelazna zasada I

Rama jest podstawą. Zawsze bądź świadomy, w czyjej ramie obecnie się po-
ruszasz. Zawsze kontroluj ramę, ale staraj się nie sprawiać wrażenia, że tak
właśnie jest.

Koncepcja ramy jest kolejnym efemerycznym zjawiskiem, które musiało zostać


ujęte odpowiednim terminem już u samego początku męskiego przebudzenia.
Jeśli pamięć mnie nie myli, termin ten został po raz pierwszy użyty przez ojca
chrzestnego PUA – użytkownika Mystery, który zwrócił uwagę na to, że rama
jest podstawowym i dobrze ugruntowanym psychicznie zjawiskiem.
W znaczeniu psychologicznym rama jest często podświadomą, po-
wszechnie zrozumiałą, osobistą narracją, zgodnie z którą postępują inne
osoby. Zdolność do podejmowania decyzji dotyczących ścieżki zawodowej,
inwestycji emocjonalnych, wyznawanej religii i poglądów politycznych jest
ściśle zależna od naszej utartej psychologicznej narracji, którą większość z
nas bezrefleksyjnie akceptuje.
Koncepcja ramy pokrywa się z wieloma aspektami naszego codzienne-
go życia, których możemy być zarówno boleśnie świadomi, jak i błogo nie
zdawać sobie z nich sprawy, pomimo ich biernego wpływu na nasze życia. W
kontekście stosunków międzypłciowych interesuje nas sposób, w jaki rama
oddziałuje na naszą świadomość w relacjach z kobietami, które interesują
nas zarówno krótko, jak i długoterminowo.
Zanim przejdę do omawiania szczegółów, ważny do zapamiętania jest
fakt, że rama nie jest narzędziem ucisku. Kontrola ramy może być częścią
roztoczonej władzy, a sama rama odnosi się do tego, w czyjej rzeczywistości
funkcjonujemy. Na ramę mają wpływ czynniki kulturowe, społeczne, psycho-
logiczne, związane z wychowaniem, edukacją itd. Jedno jest pewne – zawsze
operujesz w obrębie czyjejś ramy, w swojej lub twojej partnerki.
Miej również na uwadze, że równowaga ramy ulega zmianom. Jest ona
czymś płynnym i o ustalonym poziomie, jednak jakikolwiek brak w ramie
jednej osoby zawsze zostanie wyrównany wolą drugiego partnera. Czynniki,
które powodują jej brak, są na razie nieistotne, pamiętaj jedynie, że rama nie
zna pojęcia ziemi niczyjej.

Rama przed LTR

Często widzę wpisy na forum lub komentarze na blogu, w których faceci la-
mentują z powodu upadku swojej ramy. Wielu facetów myśli, że skoro kobieta
okazała wobec nich zainteresowanie lub – mówiąc prościej – leciała na nich,
to na początku musieli mieć wyraźną ramę. Jest to jednak błędne przekonanie
i częściowo winię za to kulturę PUA. Otóż rama nie jest tożsama z poziomem

218
sympatii, ponieważ nawet jeśli dziewczyna jest zainteresowana facetem, to
nie znaczy, że jest gotowa wstąpić w jego rzeczywistość. „Wejście” w ramę
może być produktem ubocznym zainteresowania, ale nie jest jego skutkiem
koniecznym. Tak naprawdę w dzisiejszym świecie raczej spodziewałbym się
stanowczego oporu kobiety przed przyjęciem ramy mężczyzny.
Większość nieporozumień związanych z grą spowodowana jest bra-
kiem umiejętności wykreowania ramy przez faceta, który mimowolnie opada
w rzeczywistość dziewczyny. Jak na ironię, z reguły podświadomie rozumie-
my dysproporcje związane z ramą. Jeżeli czujesz, że jesteś prowadzony przez
życie lub zmuszany do czekania na seks, operujesz w jej ramie. Jeżeli jesteś w
kobiecym friendzone lub przyjąłeś kosza na przyjaciela, to również funkcjo-
nujesz w obrębie żeńskiej narracji.
W sytuacji idealnej chcemy, aby to kobieta weszła do męskiej rzeczy-
wistości. Zgodnie ze swoim naturalnym pożądaniem (niepodlegającym nego-
cjacjom) dziewczyna oczekuje, że facet będzie skrycie pisał narrację jej życia.
Sławni mężczyźni, z rzucającym się w oczy wysokim statusem i nieposiada-
jący trudności w relacjach społecznych, nie mają w ogóle problemu z ustano-
wieniem swojej ramy – czynią to w sposób otwarty, naturalny. Kobieta sama
wie, że chce wkroczyć w jego świat. Chce być powiązana z człowiekiem, który
niepodważalnie udowodnił swoją wartość i oferuje spełnienie oczekiwań wy-
suwanych przez hipergamię. Związek ten utwierdza dziewczynę w przeko-
naniu o własnej wartości poprzez fakt bycia wybraną spośród wielu kobiet
przez mężczyznę dużego kalibru. Niestety ani ty, ani ja nie jesteśmy „tym”
mężczyzną, jest nim kobieca idealizacja.
W tym miejscu należy wspomnieć o roli hipergamii w procesie wyzna-
czania ramy. Mężczyzna, który jest stoicko świadomy kobiecej hipergamicz-
nej natury, z o wiele większą łatwością ustanowi własną ramę. Ty i ja może
nie jesteśmy tym słynnym gościem, który intuicyjnie ustanawia ramę, ale
możemy nim być w różnym stopniu, w zależności od uwarunkowań własnej
osobowości i kobiety, z którą chcemy się związać.
Domyślne ustawianie panienki na piedestale, do czego skłonni są faceci,
jest bezpośrednim rezultatem przyjęcia kłamstwa, jakoby żeńska rama była je-
dyną słuszną. Wielu podłączonym do Matrixu mężczyznom z trudem przycho-
dzi zrozumienie, że nie tyle mogą, ile powinni kłaść nacisk na kontrolę ramy,
w celu stworzenia przyszłego, zdrowego związku. Nie powinno nas to dziwić,
zważywszy na fakt, że pojmowanie ramy jest ukierunkowane na służenie ko-
bietom. Bez znaczenia czy zostało to spowodowane działalnością mediów, czy
zachowaniem głupkowatych ojców, dla większości facetów zachodniej cywili-
zacji kobieca rzeczywistość jest standardem, do którego należy dążyć.
W celu ustanowienia zdrowej, męskiej ramy należy wymazać ze świa-
domości koncepcję, wedle której płeć żeńska domyślnie kontroluje narrację
w związku. Tak nie jest i, tak naprawdę, żadna kobieta tego w głębi duszy
nie pragnie.

219
Rama w LTR

W większości dzisiejszych małżeństw i stałych związków (LTR) autorytetem


jest kobieta. Mężczyźni poszukują aprobaty lub zgody do wykonania nawet
najbardziej trywialnych czynności, które podjęliby bez wahania, gdyby byli
sami. Mam żonatych kumpli, którzy opowiadają, jakimi są szczęściarzami,
mając tak wyrozumiałą żonusię, która pozwala im oglądać mecz hokeja w
drugiej sypialni… Czasami.
Jest to rażący przykład mężczyzny, który wszedł w związek małżeński
bez pełnej kontroli nad ramą. Żyje w damskiej rzeczywistości, ponieważ z
czasem wszystko może stać się normalne. Tacy faceci nie rozumieją, że rama,
podobnie jak władza, nie znosi próżni. W przypadku braku poczucia pew-
ności związanego z męską narracją, kobieta naturalnie rozpocznie poszuki-
wania lepiej predysponowanego osobnika, będącego w stanie zapewnić jej
upragnione bezpieczeństwo. Jako rezultat zachodnia cywilizacja dosłownie
opływa przypadkami niewiernych żon i uległych mężczyzn. Kobiety płacą
rachunki, zarabiają pieniądze, podejmują decyzję, nadzorują czynności męż-
czyzn oraz wymierzają kary i nagrody. To właśnie te usamodzielnione dziew-
czyny szukają poczucia bezpieczeństwa, którego partner czy małżonek nie
jest w stanie im dostarczyć.
Podstawą każdego trwałego związku powinna być rama ustanowiona,
wraz z jej granicami, przez faceta, zanim dojdzie do jakiegokolwiek sformali-
zowania relacji. Tak jak pisałem wcześniej, rama będzie podatna na wahania
w zależności od warunków, ale istotne jest to, aby motyw przewodni w związ-
ku był grany przez męskie skrzypce.
Każda kobieta, nawet bardzo wpływowa, profesjonalna i intelektual-
na, ciągle lgnie do właściwego mężczyzny, który wyznaczy kierunek jej życiu.
Może podjąć z tym pragnieniem walkę, ale w ogólnym rozrachunku jest to
zdrowy balans, którego pragnie. Jako dowód można podać rosnącą grupę pań
w średnim wieku, które żałują swoich decyzji za młodu, przez które zostały
starymi pannami. Pomimo upływu lat, kobiety te w procesie racjonalizowa-
nia swoich wcześniejszych zachowań odrzucają fakt, że zażarta niezależność,
do której wcześniej lgnęły, jest dokładnie tym, na co nie pozwala rama silnego
mężczyzny, którego pragną.
Panowie! Waszym świętym obowiązkiem jest wyznaczenie ramy w każ-
dym monogamicznym związku, w którym weźmiecie udział. Musicie to zro-
bić, w przeciwnym razie to wy wejdziecie w kobiecą rzeczywistość.

220
Żelazna zasada II

Nigdy, niezależnie od okoliczności, szczerze lub nieszczerze, nie zdradzaj liczby


kobiet, z którymi spałeś, ani nie wyjaśniaj szczegółów swych doświadczeń sek-
sualnych swojej obecnej kochance.

Z iloma kobietami spałeś?!!

Czytelnik bloga o nazwie Poker poprosił o wyjaśnienie następującej kwestii:

Od jakiegoś czasu spotykam się z dziewczyną, spaliśmy ze sobą parę razy… Dziś
w łóżku zadała mi pytanie o to, z iloma dziewczynami spałem i dlaczego nie
chcę zostać jej znajomym na Facebooku.

Pytanie o ilość dziewczyn… Oto jak sobie poradziłem. Z miłą chęcią dowiem się,
czy twoim zdaniem poprawnie (posługując się metodą cocky & funny).

Ja: Nie mówię o takich rzeczach.


Ona: Więcej czy mniej niż 20?
Ja: W samochodzie mam formularz zgłoszeniowy – wypełnij go i może dosta-
niesz odpowiedź za 20 lat.
Ona: A ty nie chciałbyś wiedzieć, z iloma facetami poszłam do łóżka?
Ja: Nie.

Jednym z najgorszych ruchów, jakiego może dokonać facet, jest otwarte opisa-
nie swoich przeszłych doświadczeń seksualnych lub wymienienie (dokładne
lub nie) ilości wcześniejszych partnerów. Tak prosta informacja, bez znacze-
nia czy wypowiedziana z własnej woli, czy wyciągnięta siłą, zawsze kończy się
pretensjonalnością i często jest katalizatorem lawiny gniewu, który spływa na
faceta, a nawet bywa przyczyną natychmiastowego szantażu emocjonalnego.
To jest błąd nowicjusza, którego oduczysz się już po pierwszym razie.
Jeśli kobieta otwarcie zada ci takie pytanie, zawsze ukradkiem unik-
nij odpowiedzi. Żart może w tej sytuacji zadziałać cuda (cocky & funny), a po
takiej odpowiedzi zachowana jest tajemniczość i poczucie wyzwania.

Ona: Z iloma dziewczynami spałeś?


Ty: Wiesz co? Tak w zasadzie jesteś moją pierwszą.
Ona: No bez żartów, ile ich było?
Ty: Chodzi ci o dzisiejszy wieczór?
Ona: No weź, z iloma dziewczynami spałeś?
Ty: No dobra, straciłem rachubę po pięćdziesiątej.

221
Kobieta, zadając ci to pytanie, szuka potwierdzenia tego, czego aktualnie się
domyśla – nigdy nie dawaj jej satysfakcji poznania prawdy. Zapamiętaj, kie-
dy dziewczyna odwołuje się do otwartej komunikacji (skryta komunikacja
leży w jej naturze), oznacza to, że po prostu wyczerpała swoją cierpliwość
potrzebną do skrytego uzyskania informacji. Jest to desperacki chwyt wyni-
kający z jej niepewności.
Przedstawiona sytuacja może skończyć się katastrofą, ale jest też szan-
są na rozbudzenie jej wyobraźni i dostarczenie odrobiny potrzebnego bodźca
w postaci obawy przed konkurencją.

Ona: Z iloma dziewczynami byłeś w łóżku?


Ty: Nie mam pojęcia. Prześpijmy się, a potem powiesz mi, z iloma myślisz, że
mogłem spać, dobra?

Wielu początkujących graczy myśli, że skoro byli tylko z jedną lub dwiema
kobietami w swoim życiu, to nie może zaszkodzić im pełna otwartość. Tak
jak większość samców beta kupili kłamstwo, według którego otwarta komu-
nikacja jest sekretem dobrego związku, więc szczerość jest ich domyślnym za-
chowaniem. Nie dostrzegają korzyści płynących z zachowania informacji dla
siebie lub bycia niejednoznacznym, a przecież można w ten sposób zasiać
ziarno niepewności i rozbudzić żeńską wyobraźnię. Kiedy mówisz jej, że jest
twoją pierwszą kobietą, dobrowolnie rezygnujesz ze swojej ramy.
Poza tym, jeśli jest twoją dziewiątą dziewczyną, to każda poprzednia, do
ósmej włącznie, stanowi argument przy okazji pierwszej poważnej sprzeczki.
Każda randka, na którą ją zabierzesz, będzie związana odtąd z myślą w jej
głowie: Czy on zabrał tu tę poprzednią lafiryndę? Zupełnie jakbyś ją zdradził z
każdą byłą dziewczyną.
Na deser dodam, że jest to jedno z pierwszych pytań, które zadaje dziew-
czyna z zaburzeniami typu borderline (BPD1), żeby sprawdzić, czy może czuć
się beznadziejnie z powodu niedorastania do „męskich standardów”, po czym
zaczyna wciągać nieświadomego faceta do swojego piekiełka emocjonalnego.

Żelazna zasada III

Jeśli kobieta każe ci czekać na seks lub sugeruje to swoim zachowaniem, taki
seks ni g d y nie jest wart oczekiwania.

Kiedy kobieta z premedytacją każe ci czekać na seks, nie jesteś jej najwyż-
szym priorytetem. Seksualność jest spontaniczną, biochemiczną reakcją po-
między dwoma osobnikami, a nie procesem podlegającym negocjacjom.

1 Ang. Borderline Personality Disorder.

222
Najpierw seks, potem związek, nie na odwrót. Jeśli kobieta chce się z
tobą przespać, znajdzie na to sposób. Złapie samolot na drugi koniec kraju,
przeczołga się pod drutem kolczastym, wejdzie przez okno, odda ci się dziko i
będzie czekać jak mysz pod miotłą w szafie, gdy niespodziewanie wróci twoja
żona. Dziewczyna, która chce się kochać, znajdzie na to sposób. Kobieta, któ-
ra mówi, że musi poczuć się pewnie, która twierdzi, że potrzebuje najpierw
związku, jest tą samą osobą, która zrobiła dobrze temu przystojniakowi po-
znanemu pół godziny wcześniej na letnim festiwalu muzycznym.
Jeśli kobieta na ciebie leci, to będzie chciała się z tobą przespać pomi-
mo możliwości bycia postrzeganą za łatwą, nie bacząc na opinię znajomych.
Każda kobieta może być łatwa, musisz być tylko właściwym facetem, który to
z niej wydobędzie – dzieje się to, zanim dotrzesz do jej mieszkania. Jeżeli mu-
sisz wybłagać swoją należność, pieszcząc ją godzinami, to powinieneś wrócić
do punktu wyjścia i spróbować od nowa.
Pewnie rozdrażnię paru ojców założycieli PUA, ale nigdy nie byłem
zwolennikiem przełamywania ostatniego oporu2 u kobiety. Może wynika to
z burzliwych lat młodości, ale w pewnym momencie stwierdziłem, że seks z
kobietą jest dużo lepszy w momencie, w którym uprzednio nie muszę „sprze-
dawać” pomysłu przejścia do działania przed dokonaniem samego aktu.
Nie wynoszę tego do poziomu zasady, ale przyjąłem, że autentycznie
dobrego seksu można doświadczyć podczas pierwszej nocy z laską, która nie
potrafiła utrzymać swych nóg razem. Chodzi o to, że jeśli ciągle próbujesz
rozgryźć magiczną formułę, która przekona dziewczynę do łóżka po kilku
randkach, to bezsensownie tracisz czas i ograniczasz swoje możliwości z le-
piej prosperującą na przyszłość kobietą. Na seks nigdy nie warto czekać.
Prostytutka byłaby już lepszą alternatywą.

Pożądanie nie jest przedmiotem negocjacji

W niektórych przypadkach to, co kiedyś miało szansę zostać organicznym,


seksualnym aktem, zostaje sprowadzone do subtelnej negocjacji nad czyn-
nością fizyczną. Sam fakt aranżowania odpowiedniej sytuacji do odbycia sto-
sunku, nawet podświadomie, jest dowodem na to, że występują pewne czyn-
niki uniemożliwiające kobiecie wejście z tobą w relację seksualną.
Tak jak pisałem wcześniej, powściągliwość seksualna jest prawie za-
wsze spowodowana pewnym ukrytym celem po jej stronie. Ostrożność może
być wrodzona, ale też wynikać z faktu zadawania się z konkurencyjnym chło-
pakiem, komunikowania na „falach beta” z twojej strony lub oczekiwania na
potencjalnie lepszy cel. Należy jednak pamiętać, że żadna przeszkoda nie jest
niemożliwa do pokonania, jeśli dziewczyna prawdziwie cię pożąda. Więk-
szość zdradzających kobiet wie, że to prawda.

2 Ang. Last Minute Resistance (LMR).

223
Odmowa zbliżenia jest znakiem, że seks z tobą nie jest dla niej kwestią
priorytetową. Jeżeli stanowisz dla niej odpowiednią wartość, nie będzie cze-
kała dłużej niż kilka randek, żeby pójść z tobą do łóżka i z całą pewnością nie
powie otwarcie, że musisz czekać. Hipergamii nie stać na cierpliwość.
Bardzo frustrują mnie sytuacje, gdy facet zostaje otwarcie poinfor-
mowany, że musi spełnić odpowiednie warunki czy kryteria, zanim będzie
mógł odbyć stosunek seksualny. Standardową wymówką w tym wypadku jest
potrzeba poczucia się komfortowo, zanim przejdzie się do konkretów. Jesz-
cze bardziej przygnębiające są przypadki, gdy facet na początku znajomości
przeżywał namiętne chwile ze swoją dziewczyną tylko po to, żeby później
usłyszeć z jej ust te same słowa.
Jeśli znajdujesz się w jednej z wymienionych sytuacji, musisz mieć na
względzie parę faktów. Po pierwsze i najważniejsze, seks ze swej natury ma
być niekomfortowy. Zbliżenie jest wynikiem wzajemnego pożądania i na-
pięcia napędzanego testosteronem, pragnieniem i nagłością. Kiedy kobieta
i mężczyzna tańczą ze sobą po raz pierwszy (prekursor kopulacji), jest to z
rzadka intymna, powolna czynność. To salsa, to lepkie od potu przyklejanie
się do siebie, to coś, co nie jest ani komfortowe, ani często doświadczane. To
na pewno nie jest przyjemny, ciepły szlafrok, przywdziany po gorącej i pach-
nącej kąpieli. Nie zrozum tego na opak, ale seks jest czymś groźnym i musi tak
być, a ty powinieneś być odpowiednim graczem, żeby zbliżyć się do dziew-
czyny. Otwarte przyzwolenie na czekanie jest antyuwodzicielskie. To tylko
potwierdza fakt, że nie jesteś dla niej odpowiednim graczem seksualnym. Sa-
miec alfa nie czekałby na seks i każda kobieta o tym wie. Co gorsza, osłabia to
poczucie wartości dziewczyny, która myśli, że nie jest na tyle cenna, żeby być
największym skarbem prawdziwego mężczyzny.
Po drugie, zawsze pamiętaj, w jakich sytuacjach kobiety odwołują się
do otwartej, męskiej komunikacji – chcą, żeby nie było żadnego pola na nie-
zrozumienie. Kiedy dziewczyna wykłada ci jasno, że nie będzie z tobą sypiać,
dopóki warunek X, Y lub Z nie zostanie spełniony, to co stara się przekazać tak
naprawdę? Otóż mówi, że jest pewien aspekt dla niej ważniejszy niż nagłe,
impulsywne pieprzenie się z tobą w uczuciu niekontrolowanej pasji.
Pragniesz sytuacji, w której kobieta jest w tobie tak bardzo zabujana, że
złamie wszystkie zasady. Byłoby idealnie, gdyby zapomniała o swojej religii
i rzuciła na wiatr własne przekonania oślepiona nagłym pożądaniem. To, co
piszę, może wydać się lekko dramatyczne, ale tylko w ten sposób zrozumiesz
istotę sprawy. Dobra wiadomość brzmi, że kobieta, grając w otwarte karty,
wyczerpała swe utajone możliwości i zakładając, że nie jesteś tak zdespero-
wany, żeby się okłamywać, możesz rzucić ją i iść swoją drogą.

Bliskie relacje ≠ komfort

Dla większości mężczyzn oczekiwanie na zbliżenie jest trudne do zdzierżenia,

224
jednak decydują się na to, bo myślą, że sprawy nabiorą spodziewanego, lep-
szego wyglądu. Wydaje im się, że porzucenie dziewczyny jest wylewaniem
dziecka z kąpielą, zwłaszcza wziąwszy pod uwagę czas, który poświęcili na
wykreowanie takiej „bliskości”. Taki sposób myślenia bierze się zazwyczaj
z tego, że facet nie kręci wystarczającą ilością talerzy, więc nie widzi innych
okazji. Jedno musisz zapamiętać na pewno – cierpliwe czekanie na seks nie
buduje zażyłości.
W środowisku panuje spore niezrozumienie dotyczące pojęcia blisko-
ści, ponieważ często utożsamia się je z poczuciem bezpieczeństwa. Być może
zabrzmi to trochę mistycznie, ale bliskość jest pewnym rodzajem połączenia;
jest to podświadome zaufanie do siebie dwóch istot, które nie spotkały się ni-
gdy wcześniej lub mają ograniczoną wiedzę na swój temat. Możesz doświad-
czyć bliskości ze zwierzęciem, ale takie połączenie będzie czysto instynktowne.
Poczucie bezpieczeństwa bierze się z zażyłości i przewidywalności, któ-
re są zdecydowanie wrogie atrakcyjności. Komfort ma swoje zalety w kwestii
relacji międzyludzkich, ale nie jest dobry fundamentem dla szczerego, peł-
nego pasji pociągu seksualnego. Dla ludzi będących w stałych związkach lub
małżeństwach, czyli również mnie, najlepiej byłoby uwierzyć, że seks z part-
nerem jest lepszy, kiedy czujemy wzajemny komfort, jednakże rzeczywistość
jest znacznie inna.
Pozwól mi to zilustrować. Postaw się w pozycji zarówno mężczyzny,
jak i kobiety. Jak myślisz, która z poniższych sytuacji zbliżenia była zapamię-
tana lepiej? Sytuacja, w której para planuje i aranżuje romantyczną kolację,
żeby wrócić na stare tory, czy może będzie to sytuacja seksu na zgodę po pa-
skudnym rozstaniu lub długiej wzajemnej obojętności, kiedy wszystkie długo
uśpione zmysły poczucia niepewności wróciły na nowo? Jeśli odpowiedzia-
łeś, że była to sytuacja z rozstaniem, miałeś rację! Pierwszy scenariusz wyni-
ka z poczucia bezpieczeństwa, drugi z braku tego poczucia. Pierwszy zawiera
w sobie element przewidywalności graniczącej z pewnością, drugi jest cha-
otyczny i niepewny. Obydwie sytuacje mają jednak jedną rzecz wspólną – jest
nią bliskość między dwiema osobami.

Trzy uderzenia

Pewną przeszkodą dla mężczyzn we wdrażaniu w życie zasad gry jest to, że
będą one zawsze budziły pewne zastrzeżenia w stosunku do kobiety, która
stanowi ich obecny punkt zainteresowania. Faceci zwykle widzą coś wyjątko-
wego w swojej dziewczynie, nawet jeśli to coś w ogóle nie istnieje. Jednym z
dowodów na to, że teoria talerzy stanowi istotną część gry, jest konieczność
wyprowadzania mężczyzn z błędnego przekonania, że kobieta, na którą się
natknęli, jest kimś wyjątkowym. Typowy desperat widzi w kobiecie, która

225
okazała mu tylko namiastkę zainteresowania3, osobę zesłaną przez los, prze-
znaczoną mu na całe życie. Kiedy głodujesz na pustyni, słone krakersy wyda-
ją się manną z nieba.

Ryzyko i nagroda

W grze występuje cienka czerwona linia pomiędzy ryzykiem przeinwesto-


wania w konkretną kobietę a wylaniem dziecka z kąpielą i zmarnowaniem
potencjalnie satysfakcjonującej okazji. Biorąc pod uwagę własną grę kobiet,
będą one podsycały niepewność odnośnie do swojej potencjalnej wartości w
oczach mężczyzny, uwzględniając perspektywy długo i krótkoterminowe. Te
domniemane wątpliwości są tak naprawdę wbudowaną konwencją społecz-
ną, pozwalającą kobietom wyjść zwycięsko z każdej sytuacji: Gdybyś był bar-
dziej cierpliwy, gdybyś poświęcił się jeszcze trochę, to mogłabym zostać wspa-
niałą matką twoich dzieci i najgorętszą kobietą, z którą spałeś. A teraz spadaj!
W skrócie – kobiety nie chcą, żeby mężczyzna dysponował kilkoma
dostępnymi opcjami seksualnymi, a jednocześnie wymagają, żeby je miał,
pośrednio lub bezpośrednio. Z tego powodu żeńska strategia seksualna jest
bardzo schizofreniczna – kobiety pragną mężczyzny, którego inne rywalki
też chciałyby przelecieć, lecz wyłącznie w celu oszacowania jego rynkowej
wartości względem pozostałych pań. Zatem mężczyzna musi mieć wiele per-
spektyw lub przynajmniej sprawiać takie wrażenie na zasadzie pośredniego
dowodu społecznej słuszności. Tym samym kobieta stara się ograniczyć mę-
skie alternatywy, jednocześnie upewniając się, że wciąż istnieją.
Facet musi ograniczyć swoje opcje i jednocześnie sprawiać pozory, że
je ma. Teraz do tego dodaj płynącą z hipergamii potrzebę utrzymywania roz-
sądnej ilości potencjalnych partnerów, gotowych zaspokoić krótko i długo-
terminowe potrzeby, związane z poczuciem bezpieczeństwa i seksualnością.

Pragmatyzm

W świetle kobiecych strategii seksualnych bardzo ważne jest, aby mężczy-


zna wykreował pewien pragmatyczny schemat myślenia, wedle którego, w
ogólnym rozrachunku, jest tylko kolejnym towarem na rynku seksualnym.
Rozumiem, że duża ilość facetów, zwłaszcza tych młodych, ma problem z my-
śleniem o sobie w ten sposób. Pozwól mi zaznaczyć, że nie sugeruję, iż masz
zabić w sobie swoją romantyczną, artystyczną duszę i zastąpić ją wyłącznie
chłodnymi kalkulacjami. W rzeczywistości bardzo ważne jest, abyś zachował
tę część osobowości nietkniętą, zwłaszcza dla jakiejkolwiek przyszłej relacji i
dla ciekawszego życia.
Teoria talerzy oraz gra mogą wydawać się nieludzkie, ale to, czego

3 Ang. Indicator Of Interest (IOI) – patrz glosariusz.

226
sceptycy gry nie zauważają, wiąże się z faktem, że sami operują w patologicz-
nej rzeczywistości, której integralną częścią są normy społeczne kobiecego
imperatywu. Nakazują one mężczyznom przyjąć, że gra jest niemoralna, a ko-
biecy imperatyw ludzki.
Hipergamia nie troszczy się o to, czy masz wielką, poetycką duszę. Hi-
pergamia nie troszczy się o to, jak głębokie są twoje przekonania religijne.
Hipergamia nie troszczy się o to, czy jesteś dobrym ojcem dla swoich dzie-
ci. Hipergamia posługuje się własną moralnością, chce dostać najlepszego
mężczyznę, jakiego kobieta jest w stanie przyciągnąć i przy sobie utrzymać.
Hipergamia jest ponad wszystkim, tak więc mężczyźni, prawdziwi roman-
tycy, muszą bardzo rozważnie i pragmatycznie wprowadzać swe strategie
seksualne w życie.
Zostałem obrzucony błotem w momencie, w którym zaproponowałem
trzecią Żelazną zasadę. Był to wyraz doktryny wątpliwości, którą próbowano
na mnie wpłynąć od samego początku. Będąc szczerym, spodziewałem się
tego. Aby odpowiedzieć na problem w sposób najbardziej dosadny, musiałem
wykazać się pragmatyzmem.
Ujmę to w ten sposób – średnio po trzech randkach powinieneś być w
stanie określić, czy pożądanie dziewczyny jest na tyle silne, żeby poszła z tobą
do łóżka. Po trzech wyjściach dowiesz się, czy jej pragnienie jest faktyczne i
rzeczywiste, czy ograniczone czynnikami zewnętrznymi, np. innym, rotacyj-
nym chłopakiem, kompleksami lub cyklem menstruacyjnym. Przez trzy rand-
ki zdążysz wylądować z nią w łóżku albo usłyszeć wymówki rodzaju: Chcę z
tym poczekać, aż będę czuła się komfortowo.
Jeśli prześpicie się na pierwszej randce, najprawdopodobniej pociągają
ją same cechy fizyczne twojej osoby. Jeśli prześpicie się na drugiej lub trze-
ciej randce, pociągasz ją fizycznie oraz prawdopodobnie chce wejść z tobą w
związek i w tym celu posłużyła się kartą trudnej do zdobycia. Jeśli prześpicie
się po czwartej randce, jesteś najprawdopodobniej jedną z alternatyw. Jeśli
nie przespałeś się z nią po pięciu, sześciu randkach, to świadczy o tym, że
zawracasz sobie nią głowę od przeszło sześciu tygodni. Kolejna!

Odrzucenie

Ta zasada okazała się jedną z najbardziej kontrowersyjnych spośród opubli-


kowanych na mojej stronie – The Rational Male. Napisane przeze mnie eseje
na temat natury samca alfa tylko zaogniły sytuację.
Mając na względzie hipergamię, moja argumentacja przedstawiała za-
interesowanie seksualne jako zalążek szczerego pożądania ze strony kobiety,
co nigdy do końca nie pasowało płci pięknej. Co więcej, nawet wielu męż-
czyzn naszej społeczności twierdzi, że bezpośrednie zainteresowanie seksu-
alne kobiety stanowi sygnał, że mamy do czynienia z dziwką.
W odpowiedzi na ich opinię przytaczam przykłady zauważalnych,

227
organicznych reakcji płci żeńskiej. Być może szlachetnie jest twierdzić, że
kobieta stara się być ostrożna, z kim idzie do łóżka, ale biologia jej organi-
zmu i hipergamiczna natura skutecznie weryfikują to przekonanie. Podobnie
twierdzą ukierunkowani monogamicznie faceci, którzy dostrzegają naturę
charakteru rozwiązłej kobiety i robią z siebie hipokrytów, kiedy napatoczy
się odpowiednia okazja. Sytuacja przybiera postać ciągłego paradoksu, co jed-
nak nie czyni jej w żadnym stopniu mniej doniosłą. Nawet dla bardziej religij-
nych mężczyzn, którzy ze względu na przekonania żyją w czystości, omawia-
na Żelazna zasada przybliża kryteria, którymi rządzi się szczere pożądanie.
Tak jak pisałem w rozdziale poświęconym teorii talerzy, nie musisz przespać
się z każdą dziewczyną, która znalazła się w twoim polu rażenia, chodzi o to,
że kobiety powinny tego chcieć. Jeśli znajdujesz się w takiej sytuacji, to trzecia
zasada powinna być zmodyfikowana o zdolność do odróżnienia prawdziwe-
go od wynegocjowanego pożądania.

Żelazna zasada IV

Nigdy, pod żadnym pozorem, nie zamieszkuj pod jednym dachem z kobietą, któ-
rej nie poślubiłeś lub nie zamierzasz poślubić w perspektywie sześciu miesięcy.

W takiej sytuacji jesteś zupełnie bezsilny. Nigdy nie kupuj ani nie podpisuj
umowy najmu wraz z dziewczyną. Nigdy nie zgadzaj się na to, żeby przepro-
wadzić się do jej domu i nigdy, pod żadnym pozorem, nie pozwalaj kobiecie
wprowadzić się do swojego mieszkania.
Stanowczo sprzeciwiam się zwyczajowi życia na kocią łapę, to pułapka,
w którą łapie się zdecydowanie zbyt wielu mężczyzn. Moja gorliwość w wal-
ce przeciwko tej zasadzie nie wynika z rzekomych wątpliwości moralnych,
lecz z czystego pragmatyzmu. Jeśli mieszkasz z kobietą, równie dobrze moż-
na powiedzieć, że jesteś żonaty, ponieważ każde zobowiązanie jest wspólne,
zupełnie tak samo jak w małżeństwie. Nie tylko tracisz intymność samotnego
życia, lecz również jesteś prawnie odpowiedzialny za kontynuowanie zobo-
wiązań umownych – bez względu na to, jak potoczą się losy waszego związku.
Warto również wspomnieć, że jeśli zgodzisz się na wspólne pożycie ze swoją
dziewczyną, włączając w to swoje finanse, to zauważysz znaczny spadek w
dostępności i pożądaniu seksualnym z jej strony.
Jednym z najczęściej poruszanych tematów na łamach manosfery jest
pytanie, jak rozpalić z powrotem pożądanie w kobiecie, które zgasło wskutek
przeprowadzenia się do wspólnego domu. Wszystkie czynniki, które wznie-
cały między wami pożądanie seksualne, takie jak: niepewność, potrzeba
rywalizacji i wiele innych, zostały zrzucone z jej barków, więc dziewczyna
pozwala sobie na odprężenie. W końcu jest twoim jedynym źródłem doznań
seksualnych. Twój odręczny podpis obok jej nazwiska w umowie najmu jest

228
tożsamy z jej polisą na życie: Ja, niżej podpisany, uroczyście zobowiązuje się nie
posuwać żadnej innej kobiety na czas obowiązywania niniejszej umowy.
Dziewczyna myśli w ten sposób: Jeśli nie myślałby na serio o związku ze
mną, to nie podpisałby umowy najmu. Cała energia i pożądanie, które sprawia-
ły, że urządzaliście sobie maratony łóżkowe, po prostu ustępuje. Teraz to ona
kontroluję ramę i ma na to twoją pisemną zgodę.
Po prostu tego nie rób. Związek trwa najdłużej, kiedy obracasz talerze
lub gdy jesteście, chociaż w minimalnym stopniu, niezależni.
Był już czas, w którym hipisowska kontrkultura wyniosła na piedestał
życie na kocią łapę. W barwnych latach siedemdziesiątych, już po dokonaniu
rewolucji seksualnej, społeczność feministyczna ochoczo promowała tę ideę,
aż w końcu wyszło to bokiem mężczyznom, którzy za wszystko ponosili od-
powiedzialność finansową. Pomimo to w głowach wielu facetów włóczy się
idea, wedle której wspólne mieszkanie jest dobrym pomysłem na dzisiejsze
czasy. Ze wszystkich wymówek, jakie czynią kolesie decydujący się na ten
ruch, jedną z najpopularniejszych jest kwestia finansowa. Facet lub dziew-
czyna potrzebuje współlokatora? Dlaczego więc gość miałby nie czerpać przy
tej okazji przyjemności z seksu? Powyższy wykręt jest tak naprawdę przy-
krywką. Pod spodem kryje się półświadome zrozumienie, że całkiem wygod-
nie byłoby mieć ciągły dopływ seksu, nieprzerywany koniecznością wyjścia
na randkę lub pojechania gdzieś, żeby go dostać. Nie mogę powiedzieć, że
takie rozumowanie nie ma sensu – z pozoru ma. Facet, jak to facet, wybierze
najbardziej dedukcyjne rozwiązanie swojego problemu. Zapomina przy tym,
że gdy mamy do czynienia z kobietami, nawet najlogiczniejsze wnioski mogą
okazać się sprytnie zastawioną pułapką.
Wspólne życie, zupełnie jak w małżeństwie, pozwala kobiecie na sporą
dawkę rozluźnienia. Związek na kocią łapę jest dla dziewczyny co najmniej
marginalną osłoną przed niepewnością rywalizacyjną, która towarzyszy jej
tak długo, jak chłopak ma szansę na nieoczekiwane posunięcie. Takie quasi-
-małżeństwo daje jej kontrolę. Samo poczucie przewidywalności pozwala jej
wykreować poufałość, a w konsekwencji dyktować własne warunki seksu-
alne. Innymi słowy, kobieta staje w obliczu idealnej sytuacji, w której może
racjonować seks i negocjować warunki własnego pożądania.
Przedstawionymi wcześniej argumentami posługują się też typowi głup-
cy, którzy postrzegają życie na kocią łapę jako rozwiązanie idealne. Nieduża
liczba z nich posiada prawdziwą alternatywę, jak też chęć na eksperymenty,
w obliczu czego wspólne zamieszkiwanie z dziewczyną wydaje się wspaniałe.
Ogranicza to szansę na potencjalne odrzucenie i teoretycznie zapewnia stały
dopływ seksu.
Mężczyźni, którzy obracają talerzami, którzy mają wybór i ambicje,
bardzo rzadko utożsamiają życie na kocią łapę z czymś dobrym. Ba! Zazwy-
czaj postrzegają taki układ za przeszkodę w ich życiu. Kobiety w pewien pod-
świadomy sposób rozumieją to zjawisko. Faceci z wyborem, czyli samce alfa,

229
których pożądają, nie pozwoliliby sobie żyć na kocią łapę. W momencie, w
którym mężczyzna zgadza się lub sugeruje życie pod wspólnym dachem, prze-
kazuje jedną z dwóch informacji – albo jest samcem alfa, którego udało się
zdobyć kobiecie i rozważa on przyszłe małżeństwo, albo jest beta-frajerem,
który nie ma lepszej perspektywy niż osiąść z kimś, kogo uważa za pewniaka.
Panie wchodzące do wspólnego życia z takim samczykiem z początku
są przekonane, że znalazły swojego nieuchwytnego, dominującego samca
alfa. Po jakimś czasie przekonują się, że mieszkają tak naprawdę ze sprytnym
betą, który wraca do swego dawnego, wygodnickiego „ja” zaraz po podpisa-
niu umowy najmu.
Po przeczytaniu tego wszystkiego, co wydaje ci się bardziej sensowne?
Nieskrępowane życie i czerpanie radości płynącej ze swobody wyboru czy
egzystencja pod jednym dachem z kobietą, którą musisz widywać każdego
poranka? Wspólne mieszkanie rodzi zobowiązanie, więc jeśli zdecydujesz się
na taki ruch, to stracisz dwa najbardziej wartościowe zasoby – niezależność
oraz swobodę wyboru.

Żelazna zasada V

Nigdy nie pozwól, żeby to kobieta mogła decydować o zajściu w ciążę.

Na chwilę obecną występuje aż 41 rodzajów antykoncepcji dostępnych dla


kobiet, a jedynie 2 dla mężczyzn – wazektomia i prezerwatywa. Twoją jedyną
linią obrony przed jej „wyborem” jest cienka warstwa lateksu, która oddziela
cię od dożywotnich relacji z drugą osobą.
Zawsze się zabezpieczaj. Znam zbyt wiele historii, w których facet ufał
bezgranicznie swojej dziewczynie, myślał, że jest na pigułce i nie chce mieć
dzieci, po czym został zaskoczonym, nieprzygotowanym ojcem dziewięć mie-
sięcy po „wpadce”. Jedyną wpadką, którą zaliczył, było lekceważenie ryzyka.
Co więcej – potrafię dowieść, że faceci w długich związkach powinni szczegól-
nie mieć się na baczności.
Nieoczekiwana ciąża w dzisiejszych czasach stała się naprawdę nie-
złym interesem. Zarówno dla wykształconych, jak i niewykształconych
dziewczyn bez perspektyw „nieplanowana” ciąża może okazać się strzałem
w dziesiątkę, zwłaszcza gdy prawo i zasady współżycia społecznego stoją po
jej stronie. Takie kobiety określam mianem „zawodowych matek”. Kiedy ba-
wiłem w Reno, poznałem gościa, który poślubił matkę trójki dzieci z historią
dwóch rozpadłych małżeństw i ostatecznie został ojcem czwartego. Jego żona
była zawodową matką.

230
Spuść z wodą

W 2002 r. NBA wydało kontrowersyjną publiczną radę dla profesjonalnych


graczy koszykówki, żeby po odbyciu przelotnego stosunku spuszczali prezer-
watywę w toalecie, aby pozbyć się nasienia. Ostrzeżenie to było spowodowane
kilkoma przypadkami, w których przygodne kobiety koszykarzy odzyskiwały
prezerwatywę ze śmieci i następnie zapładniały się przy użyciu jej zawarto-
ści. Sprawa była na tyle doniosła, że władze NBA postanowiły zaalarmować
resztę zawodowych graczy. Oczywiście pechowi koszykarze są teraz zobowią-
zani do łożenia na wychowanie swojego dziecka i utrzymywanie kobiety, po-
nieważ nie istnieje prawo, które chroni mężczyzn przed „nieuczciwą ciążą”.
Jak daleko posuwa się ochrona prawna dziecka i matki? Jeśli mężczy-
zna uczyni wszystko, co w jego mocy, żeby uniknąć ciąży, włączając w to abs-
tynencję i wazektomię, oraz potrafi tego dowieść, a mimo to kobieta zajdzie
w ciążę, to choćby uciekła się do oszustwa, mężczyzna wciąż pozostaje od-
powiedzialny za ten incydent. Płci żeńskiej zapewniona jest pełna ochrona,
płeć męska nie jest chroniona w ogóle. Posunęło się to tak daleko, że znam
przypadki facetów, którzy poślubili, a następnie rozwiedli się z kobietą posia-
dającą dziecko i po rozwodzie byli zobowiązani do łożenia na czyjąś latorośl,
nawet bez oficjalnej adopcji.
Wielu mężczyzn chciałoby uczynić z tego kwestię moralności, ale to nie
jest wybór między prawdą czy fałszem, to jest problem odnalezienia się w
otaczającej nas rzeczywistości. Sednem sprawy jest fakt, że jeśli facet zrze-
ka się kontroli nad zapłodnieniem, to jednocześnie staje się zupełnie bezsil-
ny. Masz przynieść własne gumki i spuścić je w kiblu, nawet w długoletnim
związku lub małżeństwie. Masz oprzeć się, kiedy dziewczyna szepcze ci: Zdej-
mij to coś, jestem na pigułkach i chcę cię poczuć…
Matki chcą nimi być, w przeciwnym razie zdecydowałyby się nimi nie
być. Samotne mamuśki są zbyt częstym zjawiskiem, żebyś stawiał na szali
resztę swojego życia.
Rewolucja seksualna miała zdecydowanie więcej do czynienia z roz-
wojem antykoncepcji hormonalnej niż z optowaniem na rzecz legalizacji
aborcji. Prezerwatywy istnieją w powszechnym obrocie od czasów przed II
Wojną Światową, ale nawet okres baby boom nie przyniósł tylu niechcianych
ciąż czy samotnych matek, jak czasy po spopularyzowaniu „pigułki”. Środki
hormonalne przenoszą decyzję o zajściu w ciążę na barki kobiet. Wcześniej
powinnością mężczyzny było nałożenie zabezpieczenia, i to porządnie, żeby
uniknąć powstania małych wersji siebie, które za jakiś czas zaczną biegać
wokół domu.

Wybór profesjonalistów

Przypadki aborcji znacząco wystrzeliły w górę w dekadach po wprowadzeniu

231
antykoncepcji hormonalnej, tworząc pilną potrzebę uregulowania prawnego
i klinicznego usuwania ciąży, jak również zreformowania prawa ojcowskiego
w latach siedemdziesiątych. Na pewno miały miejsce przypadki, kiedy doko-
nywano aborcji przed wprowadzeniem pigułki, zarówno w postaci klinicz-
nej, jak i za kulisami, ale jeśli spojrzymy na statystyczną ilość przypadków
usuwania ciąży po wprowadzeniu hormonów, to widać znaczny przyrost.
Nawet w czasach, w których istnieje wiele sposobów na kontrolę zajścia
w ciążę, ciągle notujemy przyrost zabiegów aborcji i fenomenu samotnych
matek. Można by było pomyśleć, że statystyki te ulegną obniżeniu w świe-
tle dokonanego postępu medycznego oraz przeskoku kulturowego kobiet, ale
niestety nie. W zasadzie liczba samotnych matek urosła (w stosunku do liczeb-
ności populacji) od okresu stabilności w latach osiemdziesiątych, a usuwanie
ciąży jest popularne jak nigdy – nawet w obliczu faktu, że do obrotu weszły
pigułki dzień po. Dziwnym trafem wszystkie społeczne krzywdy zostały prze-
niesione, w całym swym ciężarze, na „wyplutych” tatusiów, a nie na repre-
zentantki płci żeńskiej, które same podjęły decyzję o posiadaniu potomstwa.
To nie problem naukowy, a problem kulturowy. Matki chcą nimi być.
Mężczyźni stają się ojcami wtedy, kiedy kobieta o tym zdecyduje, nawet w
najszczęśliwszych małżeństwach. Myślę, a raczej mam nadzieję, że wkrótce
nadejdzie druga rewolucja seksualna, tym razem w formie męskiej, poprzez
wprowadzenie hormonalnej antykoncepcji. Dam sobie rękę uciąć, że każda
zainteresowana strona, zwłaszcza feministki, będzie publicznie zwalczać tę
metodę, posługując się każdą dostępną argumentacją, która będzie w odpo-
wiedni sposób demonizować nowy środek. Środowiska te nie mogą pozwolić
sobie na przekazanie władzy rozrodczej z powrotem w ręce mężczyzn. Szcze-
rze wątpię, żeby facet był w stanie „zapomnieć” wziąć pigułki i doprowadzić
do „wpadki” na taką skalę, jak czyni to kobieta.

Kontrolowanie urodzeń

Zupełnie inną czynnością jest nałożenie prezerwatywy w odpowiednim mo-


mencie uniesienia (czynność reaktywna) niż połknięcie pigułki każdego ran-
ka (czynność proaktywna). Kwestią sporną jest, która z tych czynności jest
trudniejsza – zapamiętanie i wzięcie pigułki czy założenie prezerwatywy w
odpowiednim momencie. W przypadku drugiej sytuacji co najmniej dwie
osoby są świadome tego, że zabezpieczenie powinno zostać zaaplikowane
przed odbyciem stosunku. Czy kobieta jest w równym stopniu winna ciąży,
jeśli zgodziła się na zbliżenie bez prezerwatywy? Dwie strony znały ryzyko.
Jednak w przypadku niezażycia pigułki nie utożsamia się dziewczyny z idiot-
ką, błoto zbiera facet, który przecież „nie nałożył”.
Wzięcie pigułki leży w gestii kobiety i bardzo rzadko zdarza się, że facet
jest pewny tego, czy jego partnerka tak naprawdę przyjmuje tabletki. Właści-
wie samo pytanie o to, czy bierze antykoncepcje, w najlepszym przypadku

232
byłoby odczytane jako podejrzliwość. Kiedy mężczyzna i kobieta zdecydują
nie zakładać prezerwatywy, są tego oboje świadomi. Kiedy dziewczyna za-
pomni wziąć pigułkę, nieważne czy z przypadku, czy celowo, jest ona jedyną
osobą odpowiedzialną za zajście w ciążę. Jednakże zarówno w pierwszym,
jak i w drugim przypadku los mężczyzny zostaje określony.
Oczywistym wnioskiem jest przywrócenie kontroli w ręce mężczyzny –
sam zadbaj o zabezpieczenie. Należy jednak pamiętać, że męska forma anty-
koncepcji jest reaktywna, więc nawet jeśli facet ma prezerwatywę w kieszeni,
to ciągle może być przekonany słowami: Nie martw się, jestem na tabletkach.
Kontrola ulega odwróceniu, ale odpowiedzialność za wychowanie nigdy.
Wybacz mi dokładanie do pieca, ale uważam, że nie ma przypadko-
wych matek. Weź pod uwagę okresy płodności oraz fakt, że wymagałoby to
naprawdę dużej niedbałości ze strony kobiety, żeby przypadkowo pominąć
kilka pigułek z rzędu i „niechcący” zajść w ciążę. Można powiedzieć, że para
uprawiająca miłość bez zabezpieczeń jest do pewnego stopnia pewna, że ko-
bieta nie pocznie dziecka, jeśli pominie kilka tabletek. Podkreślam raz jeszcze,
moim zdaniem zajście w ciążę wymaga sporego wysiłku, nawet bez żadnych
zabezpieczeń. Moja córka poczęła się dopiero po czterech miesiącach starań.
Właśnie dlatego wyśmiewam wymówki o rzekomej „wpadce”, które co-
raz częściej słyszy się w dzisiejszych czasach. Jeżeli kobieta chce zajść w ciążę,
może uczynić to bezkarnie i wykręcić się wymówką o „wpadce”. To właśnie fa-
cet jest idiotą, który nie złożył zabezpieczenia i nie wziął odpowiedzialności w
swoje ręce, nawet jeśli wierzył, że jego partnerka była pod wpływem środków
hormonalnych. Niezależnie od przyczyn, to mężczyzna jest skazany, zarówno
finansowo, jak i społecznie, niezależnie od tego, czy „wpadka” była celowa.

Żelazna zasada VI

Kobiety, co do zasady, są niezdolne do pokochania mężczyzny w taki sposób, w


jaki oczekują tego panowie.

Mężczyźni wierzą, że miłość jest swoistą sztuką dla sztuki. Kobiety kochają
oportunistycznie. Jest to zdanie wyjęte żywcem z bloga Xpat Rantings. Zawie-
ra ono bardzo zwięzłą, lecz wnikliwą myśl.

Mam bardzo, ale to bardzo dużą nadzieję, że mit przedstawiający dziewczy-


ny jako rozpaczliwe romantyczki, zostanie wykorzeniony, i to jak najszybciej.
Każdy musi zdać sobie sprawę, że to mężczyźni są tak naprawdę romantykami,
którzy udają realistów, a kobiety dokładnie na odwrót.

Ta myśl wydała mi się szczególnie prowokująca – mężczyźni są roman-


tykami zmuszonymi do bycia realistami, podczas gdy kobiety stąpają twardo

233
po ziemi, posługując się romantyzmem, żeby zaspokoić swój imperatyw, czyli
hipergamię. Jest to łyżka dziegciu podana przez brutalną rzeczywistość, która
ładnie łączy się z moją szóstą Żelazną zasadą.
Kobiety nie są w stanie pokochać mężczyzny w taki sposób, w jaki ocze-
kuje tego facet. Pomimo swej prostoty, to zdanie mówi bardzo wiele na temat
współczesnych facetów. Daje wyraz niezwykle przekonującemu nihilizmowi,
któremu mężczyźni muszą stawić czoło albo odrzucić go i pogrążyć się w sza-
leństwie nieprzytomnego rozczarowania przez resztę swoich dni.
Kobiety nie są zdolne do pokochania w taki sposób, w jaki facetowi wy-
daje się, że powinny potrafić. Dokładnie z tego samego względu płeć piękna nie
jest w stanie docenić wyrzeczeń podejmowanych przez mężczyzn, przekształca-
jąc je niejako się w wymagania, w celu lepszego ich dostosowania do żeńskiego
imperatywu. Kobieta nie jest w stanie urzeczywistnić miłości, której chciałby
doświadczyć osobnik płci męskiej. W momencie, w którym facet próbuje nakre-
ślić swojej partnerce ideał miłości, obraz ten staje się postawionym wymogiem.
Nasze dziewczyny, żony, córki i nawet matki – wszystkie są niezdolne
do urzeczywistnienia ideału miłości. Wygodnie byłoby otworzyć się, zako-
pać topór wojenny i spojrzeć ufnie w oczy swojej dziewczyny, ale byłoby to
niczym spozieranie w otchłań, ponieważ kobieta nie jest w stanie pokochać
cię w takich okolicznościach. Dla wypranego z własnych myśli samca beta
ten aspekt przebudzenia jest bardzo trudny do przełknięcia. Nawet w obliczu
dysonansu poznawczego pomiędzy wymaganiami kobiety a swym życiem
seksualnym, głupiec będzie ciągle trzymał się disnejowskiego ideału. Bardzo
ważne jest zrozumienie, że taki archetyp miłości jest artefaktem pochodzą-
cym z wczesnych okresów feminizacji. Dużo rozsądniej jest zaakceptować
fakty takimi, jakimi są i żyć w realnej, a nie podstawionej rzeczywistości.
Jeżeli dziewczyna jest obok, to jest obok, jeśli nie, to trudno. To takie
proste. Kobieta nie jest niezdolna do miłości na własny sposób – jest nato-
miast niezdolna do miłości zgodnie z twoim, męskim ideałem. Nie chodzi
również o to, że dziewczyna nie jest w stanie nawiązać silnej więzi emocjo-
nalnej. Chodzi o to, że nigdy nie uczyni tego po twojemu.
Szczęśliwe, długotrwałe pożycie jest rezultatem zrozumienia omawia-
nej prawidłowości i uświadomienia sobie tego, czego tak naprawdę oczekują
od miłości kobiety. Mężczyźni zawsze byli, i wciąż powinni być, bardziej do-
minującą płcią. Nie dlatego, że mamy większą zdolność fizyczną, ale dlate-
go, że na pewnym podstawowym poziomie psychiki zdajemy sobie sprawę
z faktu, że kobiece uczucie jest oparte o naszą zdolność do zachowania go w
obliczu hipergamii. Z wielu powodów żeńska natura determinuje, kogo poko-
cha dziewczyna, a kogo nie, w zależności od potencjalnych okazji i szans na
przyciągnięcie mężczyzn.

234
Zakochany facet

Pewnego razu otrzymałem pytanie zadane przez kobietę w sekcji komenta-


rzy, brzmiało ono tak: Czy faceci naprawdę nie potrafią określić, kiedy kobieta
przestaje ich kochać?
Tak jak można było się spodziewać, męskie odpowiedzi rozciągały się
od wyrazów poirytowania jej naiwnością, aż do powątpiewania w szczerość
pytania. Jakkolwiek by nie było, pytanie użytkowniczki o świadomość męż-
czyzny dotyka głębszego tematu. Poniżej przytaczam dyskusję i najciekawsze
komentarze.

Pytanie: Czy mężczyźni naprawdę nie potrafią określić, kiedy kobieta przestaje
ich kochać?
Odpowiedź: Nie, nie potrafią. Dlaczego? Ponieważ faceci chcą wierzyć, że
mogą być szczęśliwi, zaspokojeni seksualnie, docenieni, kochani i respektowani
przez kobietę za to, kim są. To mężczyźni są prawdziwymi romantykami, nie
dziewczyny, i właśnie to kłamstwo jest jednym z głównych założeń hipergamii.

Hipergamia, ze swej natury, definiuje miłość na kobiecych, oportunistycz-


nych zasadach, mając gdzieś, co faceci przez nią rozumieją. Sytuacja wygląda
tak – mężczyźni nie potrafią określić, kiedy dziewczyny nie darzą wobec nich
uczuć, ponieważ chcą wierzyć, że kobiety potrafią ich pokochać wedle mę-
skich standardów.

Odpowiedź: Więc dobrze, mam nadzieję, że zasada VI jest błędna, ale nic na
to nie wskazuje. Być może kłamstwo nie polega na tym, że kobiety nie potrafią
czegoś dostarczyć, ale na tym, że nie inwestujemy więcej energii w kontakty ze
swoimi braćmi? Nie znajdujemy mężczyzn, przed którymi możemy być bezbron-
ni, żeby emocjonalnie przygotować się na doznania serwowane przez kobiety w
naszych domach. Może właśnie dlatego tak wiele kobiet izoluje swoich wybran-
ków przed ich kolegami na wczesnych etapach małżeństwa lub randkowania?

Zakładając, że autorka pytania, które zostało zadane na początku dyskusji,


była szczerze zmieszana (sam jestem tego niemal pewny), to powyższy ko-
mentarz dokładnie ilustruje przyczynę tego uczucia. Wyszło szydło z worka.
Żeńskie samolubstwo zapobiega dopuszczaniu nawet najmniejszej myśli, we-
dle której mężczyzna może mieć inne pojęcie miłości niż ona sama. Właśnie
dlatego myślę, że pytanie o to, czy naprawdę nie potrafimy określić, kiedy
kobieta kocha, było szczere i wynika z różnicy w koncepcjach. Jeżeli odpo-
wiedź na to pytanie jest twierdząca, to musi być kłamstwem – takim, w które
chcieliby uwierzyć mężczyźni.

235
Most nad przepaścią

W późniejszej dyskusji Jacquie, będąca jedną z dwóch autorek, których teksty


udostępniam na swoim blogu, podniosła inny interesujący wątek dotyczący
łączenia braku wzajemności pomiędzy koncepcjami miłości obojga płci:

Jeżeli „to” jest naprawdę ponad zdolności kobiety, to jeśli dziewczyna rozpozna
w sobie tę wadę, czy nie jest w stanie jej jakoś zadośćuczynić? Co, jeśli kobieta
pragnie być ponad to? Czy powinna uznać sprawę za beznadziejną i nie uczynić
zupełnie nic? Może powinna ciągle szukać wyidealizowanej miłości w nadziei,
że kiedyś ją znajdzie? Czy nie jest to więcej, niż kobieta potrafi znieść?

Odpowiedziałem w ten sam sposób co wcześniej – twierdzeniem, że rozchodzi


się raczej o różne spojrzenie na koncepcję miłości według dwóch płci. Główny
wątek dotyczący kwestii, czy mężczyzna jest w stanie rozpoznać uczucie u
swojej kobiety, porusza dużo głębszą kwestię, niż zdaje sobie z tego sprawę
autorka powyższego komentarza.
Myślę, że faceci w swoich gorszych dniach na niebieskiej pigułce prze-
chodzą przez stany frustracji, złości, zwątpienia, utraty zmysłów, mają poczu-
cie, że wciśnięto im fantazję miłości. Wszystko to wywodzi się z fundamen-
talnej wiary w to, że wszystkie kobiety, lub przynajmniej ich większość, po
prostu wiedzą, że mężczyzna chce być kochany. Zatem wszystko, co biedak
musi uczynić, to ucieleśnić oczekiwania wmówione mu przez urocze repre-
zentantki płci żeńskiej.
Tak więc głupiec znajduje sobie kobietę, która wyznaje i okazuje mu
miłość, ale nie w tym znaczeniu, które zakodował sobie w głowie. Jej uczucie
oparte jest na hipergamicznych podstawach i umotywowane jest większą ilo-
ścią warunków, niż byłby w stanie uwierzyć. Miłość kobiety wydaje się fałszy-
wa, niejednoznaczna i pozornie zbyt krucha w stosunku do jego wyobrażeń
o tym stanie.
Facet poświęca więc swe siły, budując związek zgodnie ze swoją kon-
cepcją, co jednak nigdy nie może się udać. Jest to niekończąca się gonitwa,
która ma na celu podtrzymanie uczucia kobiety przy jednoczesnym opero-
waniu w obrębach jej wyobrażeń o miłości, tylko okazjonalnie czyniąc próby
zakreślenia ram własnej koncepcji. Należy dodać, że ciągłe zalecanie się do
dziewczyny w celu utrzymania jej uczucia, połączone z przedstawianiem sie-
bie jako osoby potrzebującej miłości, jest gotowym przepisem na katastrofę.
Zatem kiedy kobieta odkochuje się, facet nie jest w stanie określić, dlaczego
jego oczko w głowie przestało żywić do niego uczucie. Facet, zgodnie z za-
sadami logicznego rozumowania, zacznie przywracać stare warunki, które
towarzyszyły relacji w momencie poznania. To jednak nie zda egzaminu, po-
nieważ związek nie będzie już oparty na naturalnym pożądaniu. Zarówno
miłość, jak i pożądanie nie są przedmiotem negocjacji.

236
Ustalenie faktu, że koncepcja miłości nie jest uniwersalna pomiędzy
obojgiem płci, zajęło mi sporo czasu. Rzeczywistość wylała na mnie parę ku-
błów zimnej wody, więc myślę, że obecnie mam zdrowsze podejście do tema-
tu. Prawda bywa czasami trudna do przełknięcia, ale zaakceptowana zmieniła
moje podejście do relacji z żoną, córką, matką i poprzednimi dziewczynami.

Jeżeli „to” jest naprawdę ponad zdolności kobiety, to jeśli dziewczyna rozpozna
w sobie tę wadę, czy nie jest w stanie jej jakoś zadośćuczynić? Co, jeśli kobieta
pragnie być ponad to? Czy powinna uznać sprawę za beznadziejną i nie uczynić
zupełnie nic?

Myślę, że to nieprawda, że kobieta nie jest w stanie nic zrobić, ale musi naj-
pierw w sposób dostateczny zrozumieć, że ideał miłości różni się w zależno-
ści od płci, co jest mało prawdopodobne. Największy problem leży w tym,
że to mężczyźni, a nie kobiety, nie rozpoznają różnicy w koncepcjach. Więc
czysto hipotetycznie – tak – dziewczyna mogłaby coś zrobić, ale wtedy rodzą
się wątpliwości co szczerości do jej pożądania.
Zarówno uczucie, jak i pożądanie mają legitymację tylko wtedy, gdy
są niekwestionowane i nie wynikają ze zobowiązania. Mężczyźni wierzą w
miłość samą w sobie, kobiety w sposób oportunistyczny. Chodzi tylko i wy-
łącznie o to, że miłość jest warunkowana zupełnie innymi przesłankami w
przypadku obu płci.

Żelazna zasada VII

Zawsze jest lepiej poświęcić czas i wysiłek na rozwój nowego związku ze świe-
żą, dobrze prosperującą kobietą niż na próby przebudowy starej, upadłej relacji.

Rollo, pomocy! Spieprzyłem po całości i nie wiem, jak ją odzyskać! Co mam


zrobić? Jest to bardzo powszechne pytanie, z którym regularnie spotykałem
się na forum SoSuave w ciągu ostatnich siedmiu lat. Padało oczywiście w róż-
nych formach i kombinacjach. Jest ono tak pospolite nie bez powodu, miano-
wicie wielu mężczyzn na pewnym etapie życia wierzy, że smak odrzucenia
jest gorszy niż smak rozżalenia. Bóg jeden mi świadkiem, że próbowałem od-
zyskać parę kochanek w przeszłości. Nieistotne czy z powodu niewierności,
czy też z powodu powrotu do mentalności samca beta. Jest to Żelazna zasada,
do której zawsze powinieneś się odwoływać.
Nigdy nie próbuj przekopywać starych śmieci, gdy kubeł został wysta-
wiony przed dom. Tylko się ubrudzisz, zobaczą to twoi sąsiedzi, a to, do czego
próbowałeś się dokopać, nigdy nie będzie tym, czego oczekiwałeś.
Nawet jeśli mógłbyś przywrócić wszystko do stanu poprzedniego, zwią-
zek taki będzie opiewał w problemy, które doprowadziły do jego zakończenia.

237
Innymi słowy, dokładnie zdajesz sobie sprawę, do czego prowadzą nierozwią-
zane kłopoty między wami. To jest tak, jakby wnosić do związku 200-kilo-
gramowego goryla, który może rozszarpać was w każdej chwili. Tak jak ela-
borowałem wcześniej w podrozdziale Dynamika pożądania, zdrowy związek
buduje się na podstawie naturalnego, wzajemnego pożądania, a nie posiłku-
jąc się listą warunków czy obowiązków, na których z założenia bazuje każda
powtórna relacja.
Możesz obiecać lub wymusić obietnicę, że nigdy czegoś nie zrobisz,
możesz przyrzec, że odbudujesz zaufanie, że będziesz kimś innym, ale nie
możesz obiecać jednego, a mianowicie tego, że problemy, które doprowadziły
do poprzedniego rozstania, z całą pewnością nie wrócą. Ziarno niepewności
zostało zasiane, możesz być żonaty przez trzydzieści lat, ale już zawsze bę-
dzie towarzyszyła wam chwila, w której rozstaliście się lub żona przelecia-
ła innego faceta. Wszystko, co zbudujecie od tego momentu wprzód, będzie
oprószone wątpliwościami w stosunku do intencji drugiej osoby.
Nigdy nie uciekniesz od konsekwencji własnych działań, kobieta już za-
wsze będzie myślała, że gdybyś nie był tak beznadziejnie pozbawiony innych
opcji, to nie musiałbyś błagać o powrót do jej łask. Ten niesamowity wysiłek,
który musisz przeznaczyć na to, żeby ją odzyskać, może być lepiej spożytko-
wany, jeśli poświęcisz go na dobrze prosperującą kobietę bez wspólnej historii.

Żelazna zasada VIII

Daj kobiecie poczucie, że to ona nie może przelecieć ciebie, a nie ty jej.

Rollo, jestem facetem „neofitą” i zacząłem odnosić znaczne zwycięstwa na polu


randkowania od czasów połknięcia czerwonej pigułki. Nie mogę sobie jednak
poradzić z poczuciem, że są pewne naprawdę dobre laski, które znajdują się
zupełnie poza moim zasięgiem. Jakieś sugestie?

Fundamentem, który podtrzymuje żeński imperatyw w jego społecznej for-


mie, jest przyznanie kobietom przywileju bycia głównym selektorem seksu-
alnym. Tak jak kreśliłem w moich wcześniejszych tekstach, kobieca strate-
gia seksualna wymaga optymalizacji, w zależności od warunków i zdolności
dziewczyny (jej atrakcyjności) do przyciągnięcia najlepszego samca, który
może dać jej satysfakcję. Tak brzmi prawdziwa definicja hipergamii i na po-
ziomie jednostki, jak podejrzewam, tylko faceci najbardziej wkręceni w sys-
tem nie zdają sobie z tego sprawy. Jednak to, co umyka wielu mężczyznom, to
złożoność natury hipergamii i jej wpływu na społeczeństwo.
Hipergamia, aby utrzymać swą dominującą pozycję strategii sek-
sualnej, musi zachować żeński imperatyw w mocy, więc ustanawia nowe i
normalizuje starsze normy społeczne, które mu służą. Zakres wpływu tych

238
konwencji waha się wraz z rozwojem człowieka, począwszy od wychowania
psychicznego we wczesnej młodości, do idei inżynierii społecznych, które od-
działują w latach późniejszych, są to np. feminizm, religie, agendy rządowe.
Jedną z norm społecznych, która operuje zarówno w procesie wycho-
wania, jak i sferze społecznej, jest koncepcja istnienia pewnych kategorii, tzw.
lig. Chodzi o to, że zgodnie z wykładnią teorii społecznego doboru partnerów,
w warunkach równości jednostka będzie wolała dobrać się z osobą, która jest
tak samo lub podobnie atrakcyjna jak ona sama. Ukrytą funkcją istnienia lig
jest zachęcenie mężczyzn do samowolnego odsiewania się od kobiet, od któ-
rych rzekomo nie mogą spodziewać się aprobaty.
Wraz z rozwojem społeczeństwa omawiana norma stała się bardziej
skomplikowana, więc skrzywiła zdolność mężczyzn, nawet samców alfa, do
przedstawiania atrybutów, takich jak opiekuńczość czy zdolność do zapew-
nienia bezpieczeństwa. Innymi słowy, coraz mniej facetów jest na tyle by-
strych, aby być w stanie ominąć żeński filtr i pokrzyżować plany zawoalowa-
nej strategii seksualnej. Złożoność problemu sprawiła, że kobietom niełatwo
jest wyłowić prawdziwego mężczyznę z ławicy pozerów. Trudno bowiem wy-
magać od reprezentantek płci pięknej, żeby prowadziły dochodzenia na te-
mat płci męskiej z każdym następnym pokoleniem. W związku z tym powstał
opisywany mechanizm odsiewania, który jest tak naprawdę konwencją, do
której facet musi się dopasować.
Zrozum, koncepcja lig jest tylko jedną z norm społecznych. Twoje zwąt-
pienie we własną wartość jest w oczach dziewczyny sygnałem, że nie grasz w
jej lidze. Założenie: jeśli myślisz, że nie potrafisz czegoś zrobić, to masz rację,
jest prawdziwe. Co prawda nieograniczony entuzjazm może pomóc w poko-
naniu pewnych przeszkód, ale najważniejsze jest zrozumienie, dlaczego
myślisz, że czegoś nie potrafisz.
Duża doza niepewności wynika z opinii na własny temat: Czy jestem
wystarczająco spokojny, przystojny, wpływowy, zabawny, pewny siebie, intere-
sujący, zdecydowany, dobrze ubrany, żeby przykuć uwagę tej „dziewiątki”? A
jak wygląda to z „szóstkami”? Naszym problemem nie jest to, że mierzymy
zbyt wysoko i upadamy, lecz to, że mierzymy zbyt nisko i odnosimy sukces.
Nie kwestionuję tu prawdziwości standardów wykreowanych przez
rynek seksualny – to ciężka i czasem brutalna rzeczywistość. Próbuję jedy-
nie zwrócić twoją uwagę na to, d l a c zego uważasz, że twoim maksimum
jest „siódemka”. Wygląd ma duże znaczenie, ale nie mniejsze niż gra, obycie
towarzyskie, osobowość, talent etc. Zadaj więc sobie pytanie, czy twoja wła-
sna ewaluacja jest trafna, czy może dobrowolnie partycypujesz w procesie
własnej dewaluacji, zachowując kurtuazję wobec żeńskiego imperatywu oraz
teorii lig?

239
Aspekt ekonomiczny teorii lig

Tak jak pisałem wyżej, polaryzowanie kobiet na kategorie atrakcyjności słu-


ży do zmniejszenia grona kandydatów o mniej wartościowe jednostki. Ma to
również za zadanie podwyższyć wartość kobiety przy jej „wycenie”.
Żeński imperatyw, jak każdy podmiot ekonomiczny, żyje i umiera w za-
leżności od zdolności do określenia własnej wartości na rynku. W rzeczywi-
stości imperatyw jest pewnym rodzajem sprzedawcy. Ironiczne, lecz smutne,
że podczas obecnego i minionego stulecia czyniono próby ustanowienia wy-
górowanej, zbiorowej kobiecej wyceny na rynku seksualnym, nie przykłada-
jąc uwagi do indywidualnej wartości poszczególnych kobiet. W przypadku
mężczyzn jest podobnie, lecz biegun tych opinii został zmieniony – zaniżano
ich kolektywną wartość.
Chodzi o to, że kobiety, jako ogół, nie mogą być postrzegane za mniej
wartościowe. Jeśli wszystkie laski a priori zostaną uznane za złoto, to domyśl-
na wartość faceta musi być niższa. Zgodnie z tą definicją mężczyźni są w ogó-
le poza ligą kobiet.
Dla dalszych rozważań przyjmijmy, że przeciętny facet, będący w
zmiennych proporcjach samcem beta, jest obdarzony cudownym „prezen-
tem”, jakim jest skupianie uwagi przeciętnej dziewczyny. Schemat został już
zarysowany przez żeńską ramę, więc nie będzie zadziwiające, że przykłado-
wy gość będzie skłonny do porzucenia prób znalezienia kogoś innego, nawet
w obliczu faktu, że jest związany z obiektywnie przeciętną kobietą.
Myślę, że wyczuwasz już intencję kryjąca się za schematem lig – należy nie-
obiektywnie predysponować mężczyzn do wchodzenia w związki z kobietami,
które w obiektywnych okolicznościach nie mogłyby liczyć na podobną okazję.
Podnosi się, że dla zachowania zdrowej relacji mężczyzna musi być jeden-dwa
punkty wyżej w skali atrakcyjności. Zauważ, że to całkiem korzystne dla żeńskiego
imperatywu, kobiety bowiem, w tym przypadku, mają domyślnie wyższą wycenę.
Warto przy tej okazji wspomnieć o damskim nadętym poczuciu własnej warto-
ści, które zawdzięczają ciągłej afirmacji płynącej z mediów społecznościowych.

Grając w lidze

Całe moje powyższe rozważania nie próbują zaprzeczyć prawdziwości ist-


nienia lig, to nie jest sedno problemu, który wiedzie mężczyzn na manowce.
Kwestią, którą dotykam, jest fakt, że żeński imperatyw zwalnia kobiety z obo-
wiązku grania w ich rzeczywistych ligach, oceniając ich wartość kolektywnie.
Należy jednak pamiętać, że faceci mają własny system wyceny, zazwy-
czaj w skali 1-10. Wspomnę jeszcze o doskonale znanym ci fakcie, że każda
metoda szacująca wartość kobiety musi zostać wyśmiana, demonizowana i
opluta w żeńskiej rzeczywistości.

240
Niczym nieograniczona pewność siebie jest dobrym początkiem na dro-
dze do oduczania się teorii lig i jej założeń społecznych. Świadomy mężczy-
zna może nawet używać tej koncepcji na swoją korzyść. Kiedy podejdziesz
do dziewczyny, wyzbywszy się mentalności lig lub zupełnie nie przykładając
do niej uwagi, wysyłasz sygnał, tak jak Objawiony Alfa, że jesteś kimś więcej
w tej sfeminizowanej rzeczywistości. Brak przykładania uwagi do zasad żeń-
skiego imperatywu, lub świadome ich ignorowanie, definiuje prawdziwego
mężczyznę i czyni go atrakcyjnym.
Sama próba poderwania dziewczyny, która rzekomo jest poza twoją
ligą, wpisuje się w żeński skrypt, dzięki któremu kiełkuje w tobie ziarno nie-
pewności, wpływając przy tym intensywnie na wyobrażenie o własnej warto-
ści. Zwątpienie jest potężnym narzędziem, na którym wyrasta całą koncepcja
lig. Przekuj go więc na własną korzyść, nie przykładając wagi do utartych
scenariuszy społecznych.

Żelazna zasada IX

Nigdy poważnie nie zaniżaj własnej wartości wobec kobiety, z którą chcesz być.

Przepraszanie za braki w grze, grą nie jest. Według mnie wielu mężczyzn nie
przywiązuje wagi do problemu postawy zaniżania własnej wartości. Polega
ona na tym, że facet odwołuje się do współczucia, w celu zbudowania zainte-
resowania u konkretnej kobiety. Przykładowa sytuacja:

Temat: Moje przeprosiny za bycie kompletnym dupkiem.


Treść: Tak naprawdę, to chciałem do ciebie dzisiaj zadzwonić i pogadać, ale
właśnie wprowadziłem się do nowego mieszkania, straciłem poczucie czasu i
jest już północ. W każdym razie zachowywałem się jak skończony kretyn pod-
czas naszej ostatniej rozmowy. Myślałem na temat tego, co mi powiedziałaś.
Miałaś rację, byłem ostatnio wobec ciebie niemiły. Kiedy wracam myślami do
naszych pierwszych randek, to rozumiem, że byłem strasznym nudziarzem. Nie
zachowywałem się jak osoba dojrzała, nie starałem się o ciebie, zupełnie jak nie
ja (wiem, że nie brzmi to dobrze, ale sam nie wiem, co wtedy sobie myślałem).
Teraz zdałem sobie sprawę, że muszę wyjąć tego kija z własnej dupy i znowu za-
cząć czerpać przyjemność z życia. Właśnie dlatego byłem pijany w sztok przez
ostatnie dwa weekendy.

Mam nadzieję, że może znów zaczniemy się spotykać, ponieważ naprawdę lu-
bię twoje towarzystwo. Obiecuję, że jeśli wrócimy do siebie, to wypiję drinka,
wyluzuję się i nie będę już więcej podpierał ścian na imprezach. Oprócz tego nie
będę więcej pisał bezsensownych wiadomości. Sam nienawidzę, jak ludzie mi to
robią, więc mogę się tylko domyślać, jak słabo wyglądam, kiedy sam to czynię.

241
Powyższy tekst jest prawdziwy. Przesłała go do mnie młoda dziewczyna, któ-
rej udzielałem porady po tym, jak spławiła autora powyższej wypowiedzi po
trzech randkach. Była to tylko jedna z wielu wiadomości tego typu, które na-
potkałem na przestrzeni czasu. Powyższa jest książkowym przykładem na to,
jak wielu mężczyzn jest gotowych upodlić się, żeby sprowokować odpowiedź
rodzaju: Ok, rozumiem, nic się nie stało, odwołując się tym samym do współ-
czucia i uwypuklając własne niedoskonałości, żeby zostać „obdarowanym”
drugą, trzecią, czwartą lub którąkolwiek szansą.
Zacytowany tekst stanowi sztandarowy dowód na to, że faceci zosta-
li społecznie przysposobieni do rozpoznawania i przyznawania się do wła-
snych wad. Oczekują, że dzięki szczerości przywary staną się zaletami, więc
tym samym czymś pożądanym. Bierze się to z błędnego przekonania, że uzna-
wanie własnych słabości czyni z mężczyzny kogoś wyjątkowego, innego od
reszty. Widzisz? Naprawdę jestem wrażliwym, uczuciowym gościem, który jest
w stanie pracować nad wadami charakteru. Pokochasz mnie? Proszę?

Żelazna zasada IX w pełnym brzmieniu: Nigdy, pod żadnym pozorem, nie zani-
żaj własnej wartości.

Zaniżanie własnej wartości jest pocałunkiem śmierci, który sam dobrowolnie


inicjujesz, i stanowi kompletną antytezę systemu nagrody. Jeżeli przyznałeś
się do bycia kompletnym dupkiem, choćby raz, to od tego momentu nie ma
powrotu do dawnej pewności siebie z obecną kobietą.
Nigdy nie odwołuj się do damskiego współczucia, gdyż jest ono udzie-
lane wyłącznie z kobiecej woli, a nie w momencie, w którym się o nie bła-
ga. Kobiety tym pogardzają. Nic nie zabija podniecenia tak skutecznie, jak
ogarniające współczucie. Nawet jeśli tak naprawdę nie uważasz się za osobę
żałosną, to przedstawianie siebie w ten sposób nigdy nie leży w twoim inte-
resie. Zaniżanie własnej wartości jest wiodącym na manowce narzędziem dla
głupków i nawet nie przyszłoby do głowy samcowi alfa.
Zdaje się, że ludzie wpadają w konsternację, gdy odkrywają, jak na-
prawdę działa mechanizm zaniżania własnej wartości. Nie sugeruję, że męż-
czyzna powinien podchodzić do siebie na tyle poważnie, żeby było mu trudno
śmiać się z własnej osoby. W zasadzie świetną taktyką jest okazanie surowej,
nieprzyćmionej powagi, żeby następnie zażartować z siebie, co odcina od po-
pełnionej głupoty. Nic bardziej nie zjednuje kobiety niż poczucie, że to wła-
śnie ona potrafi przebić skorupę męskiej dumy i wyzwolić poczucie humoru.
Jednakże prawdziwe zaniżenie własnej wartości, tak jak w wiadomości napi-
sanej przez Allena, jest jednostronnie zainicjowane. Nie przybiera to zabaw-
nej formy: Haha, zobacz, poślizgnąłem się na skórce banana, tylko pokorne:
Może i jestem kompletnym dupkiem, ale myślę, że zasługuję na twoją uwagę.
Jest znaczna różnica pomiędzy byciem żałosnym a umiejętnością zdystanso-
wania się do własnej osoby.

242
Nie próbuję przekazać, że faceci nigdy nie powinni poczuwać się do
własnych błędów, bo tak nie jest. Powinieneś, zachowując zdrowy rozsądek,
przeprosić w niektórych sytuacjach, w zależności od okoliczności. Zaniżanie
własnej wartości jest zupełnie innych schematem.
Skromność jest do pewnego stopnia cnotą, ale nie na tyle istotną, żeby
została doceniona przez kobietę, którą się interesujesz. W zasadzie często
przynosi odwrotny rezultat, ponieważ nie jest substytutem pewności siebie.
Jeśli zaangażowałeś się w związek z dziewczyną, to być może wykreowała ona
sobie społecznie akceptowalny rodzaj doceniania skromności, lecz znowu,
działa to tak długo, jak nie wykorzystujesz tej cechy jako substytutu pewności
siebie. Jeśli kobieta powie „sprawdzam” i przeprowadzi shit test rewidujący,
jak pewnie facet stoi stopami na gruncie, a on odwoła się do zaniżania wła-
snej wartości, to powstanie szkoda, którą niełatwo naprawić. Przyznawanie
się do błędów nie jest zaletą, która inspiruje kobiety – przecież kwestia ciągle
dotyczy złych poczynań. Zachowanie takie może wydawać się honorowe, nie-
zbędne, szczere, ale nawet przez moment nie łudź się, że kobieta doceni cię
po takim wyznaniu.
Tak czy inaczej, szczere zaniżenie własnej wartości jest bardzo prze-
konujące. Dzisiejsi mężczyźni, nie bez pomocy popularnych mediów, stali
się tak daleko uwikłani w ten proces, że wydaje się to normalnym sposobem
przyciągania kobiet.
Przesłanie brzmi: Kobiety kochają mężczyzn, którzy śmieją się z innych
mężczyzn. Tak więc musisz być na tę wiadomość wyczulony i oduczyć się sto-
sowania jej raz na zawsze. Tak naprawdę musisz znaleźć drogę pośrodku. Ko-
biety porozumiewają się w dużym stopniu niewerbalnie, więc jeśli otwarcie
przyznasz się do braku pewności siebie lub będziesz demonizował własną
płeć, to tak jakbyś sam proponował relację przyjaźni. Jeżeli roztoczyłeś takie
wrażenie, to będzie ci bardzo ciężko z niego wyjść, o ile w ogóle to możliwe.
Kobiety z założenia chcą kompetentnego, pewnego siebie, decyzyjnego
mężczyzny, a nie takiego, który uważa siebie za „kompletnego dupka” lub
nawet „częściowego dupka”. Taki stereotyp zakręconego, lecz kochanego fa-
ceta, który niezdarnie wkrada się do kobiecego serca, może sprawdza się w
komediach romantycznych, ale nie w prawdziwym życiu. Dodam jeszcze, że
kiedy staniesz się świadomy tego przesłania, to możesz przekuć je we wła-
sną korzyść, gdy konkurujesz o kobietę z innym, wyniszczającym się facetem.
Bardzo łatwo jest też wesprzeć negatywne wrażenie na temat drugiego męż-
czyzny, skrycie potwierdzając przypuszczenia kobiety, tym samym budując w
jej oczach własną wartość i pewność siebie.
Nie próbuję przez to wszystko powiedzieć, że złym zachowaniem jest
rozpoznawanie własnych słabości i momentów, w których nie ma się racji.
Sednem sprawy jest to, jak wykorzystujesz tę wiedzę. Pełno jest sposobów
na wzięcie odpowiedzialności za własne błędy, które nie polegają na zaniża-
niu własnej wartości. Najlepiej jest przyjąć postawę, wedle której z każdym

243
doświadczeniem stajesz się bogatszy i lepszy. Taka mentalność służy pewno-
ści siebie i wznieca ambicje, podczas gdy obniżanie własnej wartości smaru-
je cię gównem, niosąc ze sobą żałosne pytanie: Czy mimo wszystko możesz
mnie pokochać?

244
Rollo Tomassi
Mężczyzna racjonalny

10
MITOLOGIA
/11
Żeńska koncepcja miłości nie jest tym,
w co pragną wierzyć mężczyźni

245
Mit starego kawalera

Czy samotność jest chorobą, która wymaga leczenia? Tylko pomyśl! Gdyby
przekonać mężczyzn do przyjęcia twierdzącego stanowiska, to aż ciężko wy-
obrazić sobie skalę korzyści, które można by było od płci męskiej wyzyskać.
Prawdziwym sprawdzianem dla mężczyzny jest to, jak żyje sam ze
sobą. Istnieją nieliczni cenni faceci, którzy autentycznie pozwalają sobie na
samotną egzystencję, hołdując prawdziwej, jednostkowej niezależności i po-
leganiu wyłącznie na sobie. Zdecydowana większość samców (czyt. beta),
szczególnie w kulturze zachodniej, zamienia matkę na żonę z bardzo krót-
kim lub żadnym okresem przejściowym. Przez większość swoich dni poddają
się żeńskiemu imperatywowi, stając się niejako „seryjnymi monogamistami”,
którzy przechodzą z jednego długiego związku do drugiego. Trwa to aż do
chwili, gdy zapuszczą korzenie, bez wcześniejszego pobrania nauki o tym, jak
powinna zachowywać się osoba dorosła.
W realiach współczesnego zachodniego romantyzmu lęk przed sa-
motnością jest zdecydowanie przejaskrawiony. Spopularyzowany mit stra-
chu przed zostaniem starym kawalerem, który nigdy nie zaznał miłości, jest
nową wersją mitu starej panny, którego okres popularności przypadał na
czas, w którym wartość kobiety była mierzona jej zamożnością. Obie teorie są
w swoich założeniach błędne. W naszej nowej, wspaniałej erze głupków męż-
czyźni stali się de facto kobietami. Są ustawicznie nagabywani do uwierzenia
w tytułową brednię, co jest częścią zamierzonej przez feminizm zmiany ról
płciowych. Z tego względu powstały portale do szybkiego randkowania i inne
„udogodnienia”, które pacyfikują poczucie zagubienia, jakie dostajemy w pa-
kiecie ze wspomnianą zmianą ról.
Posunę się nawet do sugestii, że większość głupków i innych sfemini-
zowanych samców wspiera mit starego, samotnego mężczyzny, ponieważ
wykorzystuje go jako bufor przed potencjalnym odrzuceniem. Brzmi naciąga-
nie? Nie powinno. Kiedy spojrzymy na mit z punktu widzenia feminizmu, to
służy on za narzędzie do ośmieszania z ukrytą funkcją wpędzania mężczyzn
do życia w obrębie kobiecej ramy.
Lepiej zmień swoje postępowanie, bo przepuścisz przez palce miłość
swojego życia i umrzesz jako stary, samotny, wynędzniały pryk! Tak wygląda
przykład posługiwania się mitem. Jak pisałem wcześniej – jest on również
używany przez głupków jako bufor i racjonalna podstawa do podejmowanych
decyzji w związku z małżeństwem lub stałym związkiem, które są poniżej
oczekiwań – lepiej poślubić jędzę, niż cierpieć samotność.
To tak naprawdę potrójny cios. Pierwszym jest wspierany przez impe-
ratyw strach przed samotnością, drugim oczekiwania wobec dorosłości oraz
wymóg „właściwego” postępowania, trzecim z kolei jest fakt wykorzystywa-
nia mitu przez głupków jako wygodnego bufora przed odrzuceniem.

246
Przedstawię przykład obrazujący istotę sprawy. Mam przyjaciela, który
jest wplątany w pozbawione pasji małżeństwo z kobietą, która ustanowiła
ramę już pierwszego dnia. Wśród swoich kumpli chciałby być postrzegany
jako osoba dominująca, ale dla większości oczywiste jest, że to właśnie żona
nosi w domu spodnie. Zanim spotkał swoją wybrankę, był seryjnym monoga-
mistą. We wcześniejszym związku jego dziewczyna w podobny sposób usta-
wiała go jak lalkę przez pięć lat. Kiedy w końcu uwolnił się od niej (z odrobiną
mojej pomocy), to zaczął dostrzegać zalety bycia singlem i począł randkować
bez zobowiązań przez okres trzech miesięcy. Po spotkaniu obecnej żony wła-
ściwie chciał znaleźć dogodny sposób na zapuszczenie korzeni. Wiedząc, jak
wyglądałaby moja reakcja na taką decyzję podjętą w tak krótkim czasie, za-
czął wynajdywać wymówki dla swojego zachowania, aż w końcu został wy-
znawcą omawianego mitu.
Jego historia jest klasycznym przypadkiem, w którym facet otrząsa się
ze starych pojęć na temat kobiet i randkowania, a mimo to nie udaje mu się
w pełni odłączyć z Matrixu. Pozostał w nim wewnętrzny głupek, przez co po-
woli wracał do mentalności bety, co tylko przypieczętowała decyzja o zwią-
zaniu się z kolejną bratnią duszą. To był gość, który spędził ponad połowę
swoich lat dwudziestych w żałosnym związku i po tym, jak udało mu się wy-
rwać na trzy miesiące, zatrzasnął się w kolejnej pułapce. Jego argumentacja
brzmiała w ten sposób: Jestem zmęczony randkowaniem, chcę trochę odpo-
cząć. Poza tym nie chcę być samotny, gdy dobiję do sześćdziesiątki. Wyobraź
sobie, że padło to z ust faceta, który był singlem tylko przez trzy miesiące
swojego dorosłego życia. To był jego bufor. Jak się można spodziewać, gość
obecnie jest w kiepskim stanie i ma pełno wątpliwości w stosunku do swojego
małżeństwa. Mimo tego, że doznaje wytchnienia wyłącznie dzięki kolegom,
to wciąż potrafi się mądrzyć i łajać ich za to, że ciągle są singlami.
Mit starego kawalera jest kolejną osłoną przed odrzuceniem. Ma on
swoje źródło w związkach, w których, jak powszechnie twierdzą głupcy, trze-
ba się ciągle starać i je udoskonalać, żeby uniknąć potencjalnego odrzucenia.
Tkwią oni w tym przekonaniu nawet przed nawiązaniem relacji – postrzegają
mit za poprawny argument i pożądany cel – ożeń się szybko, zanim będzie
zbyt późno. Co gorsza, argument ten jest dla nich niepodważalny.
Podstawy mitu związane są z dojrzałością osoby. Nikt tak ochoczo jak
kobieta nie powie ci, żebyś stał się dojrzalszy. Stąd właśnie wywodzi się nor-
ma społeczna „dorosłego dziecka”, którą lubi wymachiwać płeć żeńska: On ni-
gdy nie dorośnie!
Problem tkwi w tym, że brak dojrzałości w tym przypadku dotyczy wy-
łącznie nieistnienia woli mężczyzny do wejścia w związek, aby zabezpieczyć
kobiecie długofalowe bezpieczeństwo. W rozumieniu żeńskiego imperatywu
dorosłość osiąga się wyłącznie z momentem zawarcia małżeństwa.
Nie daj się zwieść błędnemu przekonaniu, że jeśli nie znajdziesz mitycz-
nej bratniej duszy lub tej jedynej do osiągnięcia trzydziestego roku życia (a im

247
wcześniej, tym lepiej), to przeżyjesz ciche, pełne frustracji, samotne życie. Ten
podstęp służy tylko i wyłącznie interesowi kobiet, którym imperatyw nakazu-
je zabawiać się w młodości z tyloma samcami alfa, ilu zdołają przyciągnąć,
tylko po to, żeby potem wylądować ze stabilnym miłym gościem, który drży
przed możliwością spędzenia samotnego, pełnego frustracji życia i gotowy
jest zabezpieczyć przyszłość dziewczynie. Po prostu nie kupuj tego kłamstwa.
Facet, który czuje się dobrze sam ze sobą i jest pewny swojej prawdzi-
wej niezależności, jest tym, z którym kobiety będą chciały mieć styczność. To,
jak radzisz sobie z samotnością i jak wykorzystujesz okazje, które stwarza
ci niezależność, jest prawdziwą miarą twojej męskości. Jeśli jesteś singlem
w wieku pięćdziesięciu lat, to ciągle masz możliwości, jeśli tylko wystarczy
ci odwagi, żeby po nie sięgnąć. Znam rozwiedzionego faceta w tym wieku,
który spotyka się z kobietą po trzydziestce, jak również mam styczność z go-
ściem po sześćdziesiątce, który trzydzieści lat był więziony i emocjonalnie
szantażowany przez swoją żonę. Małżeństwo nie jest izolacją przed wpływa-
mi rynku seksualnego.

Mit kobiecej seksualności

Chuć u mężczyzn jest tak silna, że niektórzy gotowi są wysadzić się w powietrze
w zamian za wysoce nieprawdopodobną możliwość zaspokojenia jej w innym
wymiarze. Nie ma na świecie laski, która jest gotowa przypiąć do swojej piersi
materiały wybuchowe w zamian za penisa.

Joe Rogan

Jednym z najbardziej denerwujących stwierdzeń, które czytam lub słyszę


z ust mężczyzn (nawet częściej niż z ust kobiet), brzmi: Kobiety są tak samo
lub bardziej seksualne od mężczyzn. Nie ma słów z ust faceta, które mogłyby
bardziej wyprowadzić mnie z równowagi. Zupełnie jakbym słyszał zacietrze-
wionego białego rycerza starającego się uwierzyć mimo wszystko. To bardzo
efektywna konwencja społeczna, która została przyswojona i nawet jest po-
wtarzana przez niektórych mistrzów podrywu (PUA). W tych podłych słowach
zawiera się fantazja wpisująca się w grupę wyższego rzędu norm społecz-
nych, takich jak mit szczytowej wartości seksualnej. Wystarczy podstawowa
wiedza na temat żeńskiej biologii, żeby obalić tę tezę.
Kobiety są bardziej seksualne niż mężczyźni, ale są ograniczane przez
społeczeństwo lub brak zaufania wobec faceta. Wyraźny fałsz. Zdrowy samiec
produkuje od dwunastu do siedemnastu razy więcej testosteronu niż kobieta.
Biologicznym nieprawdopodobieństwem jest, aby dziewczyna potrzebowała
seksu w takiej samej ilości lub częstotliwości, jak mężczyzna. Kiedy kobieta
wypowiada zdanie, że nie rozumie, dlaczego seks jest taki istotny dla facetów,

248
to mówi szczerą prawdę. Żadna reprezentantka płci żeńskiej nie jest w stanie
doświadczyć testosteronu w natężeniu siedemnastokrotnie większym ponad
swój naturalny stan (wyjąwszy nienaturalne źródła). Pośród wielu innych
czynników, testosteron jest podstawowym hormonem stymulującym ludz-
kie libido. Powinienem jeszcze dodać, że z reguły męski hormon obniża się
o jeden procent rocznie po osiągnięciu wieku czterdziestu lat, więc nawet
w wieku sześćdziesięciu lat przeciętny, zdrowy facet ma tylko o 20% mniej
testosteronu niż u szczytu formy.
Krytycy tej obserwacji argumentują, że kobieca popędliwość seksual-
na i podniecenie nie są wyzwalane wyłącznie przez testosteron, więc należy
wziąć też pod uwagę inne czynniki. Co do zasady się z tym zgadzam, jednakże
należy pamiętać, że to męski hormon jest podstawowym czynnikiem odpo-
wiadającym za seksualność. Kobieta nie jest w stanie zrozumieć, co wywołuje
taka potężna dawka testosteronu bez przyjmowania środków hormonalnych.
Żeby nie być gołosłownym – jednym z pierwszych efektów zażywania stery-
dów anabolicznych przez płeć żeńską jest znaczny wzrost zainteresowania
seksualnego. Tak więc, w odniesieniu do naturalnego stanu hormonalnego
kobiety, można bezpiecznie stwierdzić, że panie nie są w stanie w najmniej-
szym stopniu dokonać celnego porównania swojego libido z męskim.
Co więcej, kobiece pożądanie seksualne jest okresowe. Nawet u szczytu
cyklu owulacyjnego, wtedy, gdy dziewczyna jest najbardziej pobudzona, ni-
gdy nie doświadczy tego, co czują faceci niemal nieprzerwanie. W tym źródle
leży problem omawianego mitu i rdzeń konwencji społecznej.
U kobiet, tak samo jak u mężczyzn, testosteron reguluje libido, gęstość
kości i masę mięśniową przez całe życie. Estrogen obniża stężenie testostero-
nu, masę mięśni, blokuje wzrost u nastolatków, powoduje ginekomastię, uwy-
pukla kobiece cechy i obniża ryzyko zachorowania na raka prostaty. Pożąda-
nie seksualne jest raczej zależne od poziomów androgenów niż estrogenu.
Sprawą oczywistą jest, że kobieca seksualność działa w inny sposób niż
męska, ale to tylko umacnia moje twierdzenie. Żeńska seksualność jest cyklicz-
na, nie tylko w skali miesiąca, ale również w skali życia (np. menopauza lub
okres rozkwitu). Zdrowy mężczyzna nie zmienia się w zasadzie od okresu doj-
rzewania, do osiągnięcia czterdziestki. U kobiet wolniej przebiega proces pod-
niecenia, ponieważ wymagają one czegoś więcej aniżeli stymulacji wizualnej
– z całą pewnością niezbędny jest jeszcze element psychologiczny (fantazja).
Mężczyźni potrzebują właściwie tylko bodźców wzrokowych (np. pornografia).
Nie powinien dziwić fakt, że postmenstruacyjne terapie hormonalne
korzystają z testosteronu, żeby podwyższyć kobiece libido. Kiedy dziewczyna
jest w okresie szczytu owulacyjnego, doświadcza skoku poziomu testostero-
nu, co ułatwia jej zajście w ciążę, a kończy się to wraz z menstruacją.
Teraz prawdziwe pytanie brzmi: dlaczego ten popularny mit jest taką
użyteczną konwencją społeczną? Pomyślmy. Ten absurd seksualizuje kobiety,
nie czyniąc ich jednocześnie lafiryndami. Mogą uniknąć stygmatyzowania za

249
bycie rozwiązłymi poprzez prezentowanie fantazji, wedle której są bardziej
seksualne niż im wolno – potrzeba jedynie utalentowanego faceta, który po-
trafi tę lubieżność wyzwolić. Tak przedstawia się konwencja wyboru seksual-
nego. W tej bajce to panie są wilkami w owczej skórze dla właściwego faceta.
W pewnej mierze jest to prawdą. Badania pokazują, że dziewczyny w okresie
swej największej płodności agresywnie poszukują samca alfa dla zaspokoje-
nia swojego pożądania. Jednak powtórzę znowu, meritum tej konwencji leży
w przypuszczeniu, że kobiety są tak samo seksualne jak mężczyźni, co jest po
prostu wierutną bzdurą, biorąc pod uwagę ilość warunków, od których zależy
damska popędliwość seksualna.
Żaden roztropny mężczyzna nigdy nie zostanie przekonany do tezy, we-
dle której kobieta jest w równym stopniu pochłonięta, podniecona, pożądliwa
seksu co płeć przeciwna. Upodobaliśmy sobie fantazję, wedle której dziew-
czyny skrycie pragną zbliżeń seksualnych. Gdyby tylko społeczeństwo było
dla nich bardziej wyrozumiałe... Paradoksalnie z tej samej strony słyszymy
o rosnącej agresji i puszczalstwie wśród kobiet w zachodnim społeczeństwie.
Może to ironiczne, ale daje facetowi złudną nadzieję, że jeśli znajdzie sekret-
ny sposób na wyzwolenie w kobiecie seksualnej bestii, to w końcu oswoi
swoją diablicę, z którą będzie mógł wygodnie osiąść. Jeśli płeć żeńska byłaby
tak samo seksualna jak męska, to dlaczego dziewczyny nie mają tych samych
ciągot do monogamii? Wyobraź sobie świat, w którym kobiety byłyby tak po-
żądliwe, jak faceci. Mogłoby to wyglądać mniej więcej tak, jak klub dla gejów.
Kobiety oczywiście lubią powtarzać i wzmacniać tę konwencję, ponie-
waż brzmi ona wyzywająco dla „patriarchalnych ciemiężców seksualnych:
Tak, byłybyśmy bardziej seksualne, gdybyście nam pozwolili, wy źli mężczyźni!,
co pośrednio zmienia facetów w białych rycerzy, obrońców sprawy (czyt. ko-
biecego uprzywilejowania i supremacji).
Punktem wyjścia nie jest kwestia, czy płeć piękna jest seksualna, czy
też nie – w sposób oczywisty jest. Chciałem zwrócić uwagę na to, że kobiety
i ich męskie podnóżki chcieliby, aby każdy uwierzył, że płeć żeńska jest tak
samo lub bardziej seksualna od facetów. Żadna kobieta nie może kategorycz-
nie tego stwierdzić, dopóki nie będzie miała od dwunastu do siedemnastu
razy więcej testosteronu w swoim organizmie. Już na pierwszy rzut oka takie
założenie jest niedorzeczne, ale jak powiedziałem, dla kobiet jest to iście wy-
zwalające stwierdzenie. Wszyscy identyfikujący się z płcią piękną mężczyźni
są przeszczęśliwi, że mogą podzielać ten pogląd, bo oferuje im nadzieję na
przygodny seks z jedną z tych „stłamszonych” seksualnie dziewczyn.

250
Mit grzecznej dziewczyny

Nie ma na grzecznych dziewczyn, są tylko takie, które nigdy nie dały się złapać.

Pozwól mi przytoczyć przypadek mojego dobrego współpracownika i przy-


jaciela, któremu osobiście doradzałem przed około sześcioma laty. Nazywa
się Rick. Pomimo że na początku łączyły nas wyłącznie relacje pracownicze,
to stał się on jednym z moich najlepszych przyjaciół, dlatego cieszę się, że
miałem przyjemność osobiście wyprowadzić go z Matrixu. Był bardzo pil-
nym uczniem i skutecznie przechodził przez proces transformacji, ale tak jak
większość facetów karmionych przez całe życie feministyczną wizją świata,
protekcjonalnie podchodził do moich nauk. Niestety notorycznie zdarzało
mu się wpadać z powrotem w schematy głupka. Działo się tak, aż nastąpił
punkt zwrotny.
Bez mojej wiedzy Rick utrzymywał bałamutną przyjaźń ze średnio
atrakcyjną koleżanką z działu PR, z którą pracowaliśmy jakiś czas. W tym cza-
sie już wiedział, jak wyglądałaby moja reakcja na tego typu przyjacielską rela-
cję, więc trzymał mnie z dala od całej sprawy. Randkował z nią kilka razy, ale
nie otrzymał w zamian nic poza niezobowiązującym pocałunkiem po pijaku.
Dziewczyna ciągle zachowywała dystans, stosując standardowe teksty, takie
jak: Nie jestem gotowa na związek; Nie szukam teraz chłopaka; Jesteśmy dobry-
mi przyjaciółmi etc. Wrzuciła go do worka z atencjuszami, którym w zamian
wystarczy znikome uczucie sympatii. Trwało to trzy lub cztery miesiące.
Miej na uwadze to, że Rick nigdy nie był głupkiem. Przeleciał peł-
no dziewczyn, ale ugrzązł na tej jedynej, słodkiej dobrej dziewczynie, która
w najlepszym przypadku była zwykłą 7/10.
Wszystko stanęło na głowie, kiedy pewnej nocy jego sympatia musiała
załatwić pewną sprawę zawodową z Aaronem Lewisem (tak, tym ze Stained)
podczas jego występu muzycznego w naszym kasynie. Mówiąc wprost – słod-
ka dziewczyna z PR skończyła podchmielona w łóżku menadżera Aarona
Lewisa w klasycznej sytuacji: właściwy mężczyzna, właściwe okoliczności.
Jej problem polegał na tym, że postanowiła wyznać swe działania Rickowi,
który poczuł się zdradzony z uwagi na cały trud, który włożył we, jak mu się
wydawało, właściwą relację. Po prostu pewnego wieczoru przeleciała faceta
w przypływie impulsu, ponieważ on był przystojny, ona pijana i jakoś „samo
wyszło”, nie zważając na trzy lub czteromiesięczne zaangażowanie z innym
mężczyzną (tu unaocznia się błędne przekonanie o sprawiedliwym wkładzie
w związek1).
Działo się to oczywiście wtedy, kiedy doradzałem już Rickowi, więc po-
informował mnie o wszystkim, co doprowadziło go do tej przykrej sytuacji.

1 Kwestii poświęcony jest podrozdział pt. Słuszność.

251
Co gorsza, okazało się, że dziewczyna solennie go przeprosiła, a ten przyjął
(raz jeszcze) gorzki owoc bycia przyjacielem. Zapytał mnie, co powinien uczy-
nić, więc doradziłem mu, żeby od tego momentu przejął inicjatywę i powie-
dział: Nie, nie możemy być po prostu przyjaciółmi. Zrobił, co do niego należało
i odszedł od kobiety po raz pierwszy w życiu. To właśnie wtedy rozpętało
się zamieszanie. Dziewczyna jeszcze nigdy nie spotkała się z taką reakcją,
więc odtąd Rick zaczął rozdawać karty. Od tego momentu notorycznie zda-
rzało się, że „wpadała” na niego w pubach podczas spotkań towarzyskich,
żeby z nim chwilę „pogadać”. Dosłownie zmieniła nastawienie o 180 stopni,
wszystko bez żadnych starań mojego przyjaciela.
Jestem szczególnie dumny z Ricka, ponieważ, inaczej niż większość fa-
cetów odkrywających moc związaną z odrzuceniem, utrzymał swoją nieza-
leżność i nie zadowolił się tym, że dziewczyna za nim goni i chce zostać jego
najlepszym przyjacielem. Odrobił bardzo wartościową lekcję – nauczył się,
jaką siłę daje odejście. Dodatkowo zrozumiał, jak odczytywać intencje kobiet,
czyli nie przez to, co mówią, a przez to, co czynią (medium jest przekazem).
Oczywiście pół roku później dziewczynie z PR przestało zależeć na przyjaźni.
Rick rozmawiał z nią jeszcze kilka razy na przestrzeni lat, ale rama w ich
spotkaniach uległa zmianie. Darzyła go respektem, którego nigdy nie czułaby,
gdyby za nią gonił i zgodził się zostać jej przyjacielem.

Grzeczne dziewczynki

Opisywana wyżej kobieta była osobą, która na każdym kroku uwielbiała


pokazywać swoją cnotliwość, a pytana o mężczyznę zawsze odpowiada-
ła, że chce faceta z dobrym sercem. Była również bardzo towarzyska, jak
przystało na osobę z PR. Za każdym razem okazywała, że jest świadoma
swojej reputacji i wizerunku wobec innych osób. Była typowym przypad-
kiem dziewczyny, której zachowania trzeba mierzyć ponad słowa. Biologia
burzy przekonania – seksualność, pomimo tego, co o niej sądzimy, zawsze
wyjdzie na wierzch. Księża objęci celibatem, konserwatywni moralizatorzy,
kobiety czyste jak świeżo spadły śnieg – jeśli pojawi się szansa na zaspoko-
jenie, postąpią wbrew swoim oficjalnym przekonaniom. Według Facebooka
opisywana kobieta mieszka teraz gdzieś w Montanie, ma męża, bezspornie
betę, który nie ma zielonego pojęcia, że jego oczko w głowie ma zapędy do
surowej, dzikiej hipergamii.
Jedną z oznak, że facet traktuje kobietę jak grzeczną dziewczynkę, jest
tendencja do jej idealizacji z samego założenia. Biali rycerze są tego dosko-
nałym przykładem, ale czynią to także nawet najbardziej wykwintni podry-
wacze, którzy pragną widzieć coś więcej w osobowości pierwszej lepszej
dobrej dziewczynki. Śliczna i grzeczna „ósemka” jest gotowym przepisem
na tą jedyną, ponieważ wydaje się odporna na wszystkie zaloty ze strony
innych mężczyzn.

252
Słowa: Po prostu chcę faceta z dobrym sercem, brzmią tak bajecznie, tak
idealnie, że wystarczy tylko odrobina naiwności i dziewczyna uchodzi za bo-
haterkę wyjętą z bajki Disneya. Dla graczy taka kobieta jest nieoszlifowanym
diamentem pośród wulgarnych dziwek nadających się wyłącznie na szybkie
numerki. Dla głupkowatych białych rycerzy jest archetypem księżniczki – nie-
winna damulka, która musi być uratowana przed światem, zanim dokona
się zniszczenie jej duszy. Jedni i drudzy są wyjątkowo zszokowani, kiedy ich
oczko w głowie pieprzy się spontanicznie z przypadkowym samcem alfa.
Jeżeli jeszcze nie przeczytałeś, to raz jeszcze polecam lekturę Sztuki
Uwodzenia autorstwa Roberta Greene. Swoją owocną pracę rozpoczyna on od
wymieniania sylwetek uwodzicielek. Pośród nich znajdujemy naszą grzecz-
ną dziewczynkę, której dziecięca niewinność wpisuje się w jej atrakcyjność.
Być może zdarzało ci się o niej myśleć jak o świętoszku, ale często mija się to
z prawdą. Grzeczna dziewczynka powinna być na tyle uwodzicielsko słodka,
na ile wymaga tego od niej hipergamia. Każdy skrajny przypadek pruderyj-
ności jest zarezerwowany na okoliczność „zawieszenia” pretendenta w celu
oceny lepszych kandydatów lub, tak jak w przypadku dziewczyny z PR, na-
tychmiastowego wykorzystania okazji z samcem alfa.
Grzeczna dziewczynka wyrasta z tego samego drzewa co mit wartościo-
wej kobiety, na który zbyt łatwo łapią się mężczyźni. Faceci po prostu chcą
wierzyć, że istnieje oaza na pustyni zapatrzonych w siebie dziwek szukają-
cych łatwych pieniędzy, zanim dobiją do ściany.
Należy pamiętać, że nasza grzeczna dziewczynka nie jest pruderyjną
damą ani dziwką Babilonu, jest po prostu miłą, dobrą kobietką gdzieś po-
między. Zazwyczaj jest tylko „siódemką” lub „ósemką”, a nie boską „dziewiąt-
ką”, więc emanuje zwodniczą dostępnością. Wszystko to składa się na bardzo
wyidealizowaną, spójną wizję tej jedynej, która trwa do momentu, aż obraz
nie zostanie zamazany jej zachowaniem.
Tak jak wszyscy mężczyźni stosują jakiś rodzaj gry, tak samo kobiety
mają swoje sposoby. Odkąd żyjemy w sfeminizowanej rzeczywistości, kobieca
gra nie jest postrzegana jako fortel, tylko jako część kobiecości. To, co czyni
grzeczną dziewczynkę inną w porównaniu do reszty dziewczyn, jest ciągle
częścią składową sfeminizowanej rzeczywistości.
Rozsądny gracz wie, co jest dla niego najlepsze, ale musi być również
świadomy, że istnieje gra działająca przeciwko jego interesom. Aby osiągając
mistrzostwo, należy wdrożyć elementy zachowania rozbawionego autorytetu2.
Mówiąc w skrócie – powinieneś zachować dystans do kobiecych słów i potrafić
się z nich śmiać. Może to brzmieć enigmatyczne, ale chodzi o to, żeby zdobyć
tyle doświadczenia, aby wiedzieć, czego spodziewać się od żeńskiej gry oraz
przyswoić jej zasady i potrafić ripostować je ze śmiechem na ustach. Dla przy-
kładu – głównym celem żeńskiej gry jest maksymalizacja hipergamii – to stano-

2 Ang. Amused Mastery – technika PUA.

253
wi podstawę. Mając tę wiedzę, możesz stworzyć zabawną odpowiedź na każdą
próbę kokieterii, której użyją na tobie kobiety. Każda dziewczyna szuka alfy
i gotowa jest zapomnieć o swych przekonaniach oraz pójść z nim do łóżka, kie-
dy tylko nadarzy się okazja. Kiedy masz do czynienia z grzeczną dziewczynką,
zastanów się, do czego w ostateczności prowadzi jej zachowanie.

Mit zegara biologicznego

Popkultura lubi pouczać kobiety, a przy okazji również nieświadomych męż-


czyzn, że istnieje zegar biologiczny we wnętrzu każdej dziewczyny, który
odlicza czas do magicznego okresu, podczas którego instynkt macierzyński
w końcu przysposobi pannę do chęci posiadania dziecka. Pewnie nie będzie
zaskoczeniem, że sprawa dotyczy szczytowego okresu kobiecego SMV, który
zostaje wygodnie przesunięty do momentu, w którym dojrzała kobieta jest
bliska dobicia do ściany, lub już w nią uderzyła.
Mit zegara biologicznego wydaje się bardzo wiarygodny na pierwszy
rzut oka, w końcu jest związany z biologią, czyli aspektem, który najmocniej
przekonuje kobiety. Dotyczy on bowiem żeńskich ciał w ich własnej osobie.
Wedle kobiecego rozumowania wpływ biologii na niektóre zachowania męż-
czyzn jest przynajmniej podejrzany. Jeśli natomiast nauka ma zastosowanie
do żeńskiego organizmu, wtedy staje się „matką naturą”, z którą przecież nie
można polemizować!
Niestety, czy tego chcemy, czy nie, brutalne badania biologiczne odcina-
ją głowę opisywanej normie jednym pociągnięciem miecza. Patrzcie i podzi-
wiajcie, jak wiele kobiet wciąż ignoruje głośne tykanie zegara własnej płod-
ności. W 2011 NPR3 wydało artykuł o tym samym tytule, co niniejszy rozdział.
Chłodne wyniki badań ukazują rzeczywisty okres rozkwitania, który nie po-
krywa się z twierdzeniami głoszonymi przez feminizm.

Najnowsze badanie potwierdza, że kobiety nie mają należytej wiedzy w kwestii


własnej płodności. Wiek, w którym kobiety myślą, że mogą począć dziecko, jest
daleki od rzeczywistej zdolności ich organizmów. Stanowi to rosnący problem,
gdyż wiele kobiet czeka zbyt długo z zajściem w ciążę. Na pytanie, jaka jest
szansa, że trzydziestolatka zajdzie w ciążę podczas pierwszej próby, większość
była zdania, że ok. 80%, kiedy w rzeczywistości szansa wynosi jedynie 30%.
W stosunku do czterdziestolatki większość zakładała, że będzie to 40%, a rze-
czywiste prawdopodobieństwo wynosi mniej niż 10%. Badanie ukazuje rów-
nież, że kobietom wydaje się, że są zdolne do poczęcia dziecka szybciej, niż jest
to możliwe, a także że bagatelizują problem własnej płodności.

3 Ang. National Public Radio – amerykańska stacja radiowa.

254
Mit zegara biologicznego jest nie tylko niedokładny, jeśli chodzi o czas, w któ-
rym kobieta powinna zajść w ciąże, ale wprowadza on również w błąd odno-
śnie do szansy zajścia w ciążę. „Dlaczego nikt mi o tym nie powiedział?” – Tak
brzmią pierwsze słowa, które wypowiada kobieta po poznaniu brutalnej praw-
dy – mówi Barbara Collura, współautor powyższego badania, głowa organiza-
cji Resolve, Narodowego Stowarzyszenia Zwalczania Bezpłodności4. Barbara
zauważa, że problem nie jest podejmowany przez żadną rządową organiza-
cję, a kobiety i lekarze również nabrali wody w usta. Mimo to Collura przy-
znaje, że prawda o gasnącej płodności stanowi bardzo niewdzięczny temat.

Bądźmy szczerzy, kobiety nie chcą słyszeć, że nie mogą mieć wszystkiego. Może-
my mieć wspaniałą pracę, dyplomy wyższych uczelni, więc nie musimy martwić
się o macierzyństwo, skoro jest tym „czymś”, co samo nadejdzie. A kiedy nic nie
nadchodzi, kobieta wpada w gniew.

Nie będę polemizował z opinią, według której kobiety posiadają instynkt ma-
cierzyński. Moim punktem wyjścia jest fakt, że zrozumienie okresu płodności
zostało zaburzone przez wtopiony w naszą kulturę feminizm. Jeśli panie są
złe na własną niezdolność lub trudność poczęcia, która nieodłącznie towarzy-
szy przekwitaniu, to ich złość wymierzona jest w zły cel. Zamiast zadać kłam
żeńskiej supremacji, winią mężczyzn za bycie niewłaściwymi lub karcą face-
tów za postępowanie niezgodne z zasadami imperatywu, gdy marnują czas na
pornografię i gry wideo.
Czuję, że coś zostało wpojone kobietom, nad czym nie mamy już żadnej
kontroli – mówi producent filmowy Monic Mingo, która opisuje swoje dziesię-
cioletnie zmagania z zajściem w ciążę. Tłumaczy, że problemem jest w głów-
nej mierze społeczeństwo, które wymusza zwłokę, przekonując, że dopiero
dojrzalsi się ludzie mogą się ustatkować i spłodzić potomstwo. Mingo poznała
swojego męża dopiero w wieku 32 lat.

Mówisz, że lata płodne szybko kończą się po przekroczeniu 24 roku życia? Cóż,
nie randkuję już więcej i chcę wypuścić korzenie oraz założyć rodzinę. Zatem
jak ta informacja przełoży się na moją przyszłość?

Cóż, musisz sobie uświadomić, że trzeba było wcześniej wyznaczyć kurs swo-
jego życia, zamiast głosić pretensje w stosunku do mężczyzn, określając ich
mianem „dorosłych dzieci”. Nie chcę przekreślać twoich imprezowych lat
w szkole filmowej, Monico, lecz przykro mi – czas, kiedy mogłaś wziąć sprawy
w swoje ręce, upłynął wraz z dotarciem do ściany. Wszystkie nędzne duchy
feminizmu rechoczą radośnie, brukując piekło twoimi dobrymi intencjami.
W tym przypadku obserwujemy kolizję hipergamii oraz idei żeńskiej

4 Ang. National Infertility Association.

255
supremacji z brutalną rzeczywistością biologiczną. Imperatyw musiał stwo-
rzyć nową normę, żeby dopasować rzeczywistość do swej „nieomylnej” dok-
tryny. Struktura została zbudowana poprzez zmianę definicji seksualności,
która została określona mianem „płynnej”. Mężczyzn należy winić za niedo-
rastanie do postanowień ideologii oraz za problemy, do których doprowadził
sam imperatyw.
Jeśli naprawdę istniałby wspomniany zegar biologiczny, to tykałby naj-
głośniej w czasie największej płodności u kobiet, czyli w okresie 22-24 lat,
a nie wtedy, kiedy panie najmocniej potrzebują zabezpieczenia w związku
z przekwitającą urodą.

Mit męskiego wyglądu

Bezbłędna gra i czarująca osobowość nie sprawią, że będziesz wyglądał lepiej


w pomiętej koszuli.

☑ Wygląd
☑ Zalety
☑ Gra

Posiadaj dwa. Najlepiej jest mieć trzy, ale jeśli masz do dyspozycji tylko jeden
atut, gra jest najważniejsza.
Zdaję sobie sprawę, że wkraczam na niebezpieczne wody, ale podtrzy-
muję opinię, że wygląd jest integralną częścią atrakcyjności. Sorry, takie są
fakty. Jednakże nigdy nie stwierdziłem, że zły wygląd przekreśla grę. Tak na-
prawdę wyznaję pogląd, że nauka gry jest równie ważna, jak utrzymywanie
dobrej kondycji fizycznej.
Problem leży w ludziach, którzy potrafią myśleć jedynie pojęciami kate-
gorycznymi. Według nich zawsze mamy do czynienia z czarnym lub białym;
gra przeważa nad posturą lub postura przeważa nad grą – gówno prawda.
Obydwa aspekty są ważne i żyją we wzajemnej symbiozie. Jest pełno facetów
o przeciętnym wyglądzie, którzy dają sobie radę, pomimo średniej aparycji.
Na świecie jest też mnóstwo gości o świetnym wyglądzie, którzy czerpią z ży-
cia bez żadnego pojęcia, czym jest gra. Czy nie wolałbyś być facetem posiada-
jącym dwie cechy? Facetem, który zdobywa kobiety bez potrzeby zasłaniania
własnych wad?
Miejmy na względzie, że ponad 66% populacji zachodu posiada nadwa-
gę, z czego 33% jest otyła. Więc wygląda na to, że 2/3 facetów naszej społecz-
ności chcących zmienić swoje życie, będzie musiało w pierwszej kolejności
zmierzyć się ze swoją marną posturą. Miej również na uwadze preferowany
przez facetów pogląd, według którego wygląd jest rzekomo mniej istotny niż
osobowość, gra etc. w oczach kobiet. Nie dzieje się tak bez przyczyny. Dla

256
tych mężczyzn dużo trudniej jest zapanować nad swoimi sylwetkami niż nad
swoimi umysłami.

Wygląd nie jest dla kobiet istotny.

Pierwszą rzeczą, którą usłyszysz od osób nabierających formy, jest potwier-


dzenie wzrostu zainteresowania kobiet, odkąd przeszli zmianę. Jest to praw-
dopodobnie najłatwiejszy sposób na zadanie kłamu omawianej teorii. Na-
wiasem mówiąc, nieważne jak mocno kobiety próbują przekonać do tego, iż
wielkość męskości jest bez znaczenia. Gdy pragną upokorzyć mężczyznę, za-
rzucają mu właśnie ten deficyt w prostych słowach: Założę się, że ma małego.
Sam połącz kropki.
Facet, który wdraża w życie pogląd, że wygląd nie jest istotny, ma ten-
dencję do niezauważania kilku dodatkowych kilogramów wagi, jeśli jest
bystry, dowcipny lub można mu przypisać jeszcze jeden przymiotnik z listy
pobożnych życzeń na jego profilu randkowym. Tak wygląda męska wersja
normy akceptowania mnie taką, jaka jestem, którą kobiety wywalczyły sobie
w ciągu ostatnich 50 lat. Nie przejmuj się swoją posturą. Pieniądze, humor
i pewność siebie przyciągną każdą dziewczynę. Jeśli to byłoby prawdą, to
wszyscy Louie Andersonowie i Danny Devitowie tego świata opływaliby naj-
lepszymi laskami. Nie mam wątpliwości, że są to bardzo bogaci, lecz pozba-
wieni postury mężczyźni, którym relatywnie łatwo przychodzi przyciąganie
płci przeciwnej. Nie mogą jednak sprawić jednego, a mianowicie tego, aby
kobieta szczerze pożądała ich seksualnie. W tym przypadku jest to po prostu
bardzo komercyjna wersja wynegocjowanego pożądania.
Mogłoby się wydawać, że tym razem mamy do czynienia z normą spo-
łeczną stworzoną przez facetów, ale nic bardziej mylnego. Jest to bardzo do-
brze skalkulowana żeńska konwencja. Patrząc na sprawę z punktu widzenia
kobiecej strategii rozrodczej, dużo korzystniej jest zaangażować się w szybką
relację z samcem alfa w okresie szczytu dostępności seksualnej, gdy można
liczyć na zabezpieczenie ze strony innego mężczyzny. Innymi słowy, zachęca
się facetów do uwierzenia w to, że wygląd nie jest istotny, żeby bardziej wyro-
zumiale utrzymywali kobiety w przyszłości – po tym, jak zaspokoją swą żądzę
z żywym wcieleniem swojego ideału fizycznego. Właśnie z tego powodu feno-
men „dorosłych dzieci” jest taki dokuczliwy dla dzisiejszych pań – po prostu
zagraża ich długofalowym strategiom.

Priorytety

Biorąc pod uwagę mnogość żeńskich strategii seksualnych, kobiety kładą róż-
ny nacisk na wygląd, w zależności od etapu w życiu. To znaczy, że wymaga-
nia, którymi kieruje się dziewczyna przed dopuszczeniem do sfery intymno-
ści, zmieniają się z czasem. Poniżej znajduje się ilustracja tego zjawiska.

257
Wiek od 14 do 24 lat – wygląd ponad wszystko. Pewnie, trochę roman-
tyzmu może dopomóc w wypełnieniu fantazji, prawdopodobnie gra rów-
nież może się przydać, ale podstawa podniecenia jest ściśle darwinistyczna.
W tym wieku dziewczyny gładko przełkną wady charakteru czy brak więk-
szych zalet. Zrobią wszystko, by przelecieć dobrze zbudowanego samca alfa
wtedy, gdy same docierają do swego naturalnego szczytu. Doskonałe badanie
na ten temat przedstawiła Dr Martie Haselton w pracy pod tytułem Dlaczego
muskularność jest sexy?, którą udostępniłem na swoim blogu.
Wiek od 25 do 30 lat – wygląd wciąż jest głównym czynnikiem, ale
zaczynają być dostrzegalne również inne priorytety, które stają się tym do-
nioślejsze, im bliżej dobicia do ściany przez kobietę. Kiedy panna jest wciąż
na tyle atrakcyjna, że może domagać się uwagi od samców, wynikające z jej
hipergamii priorytety skłaniają się ku znalezieniu mężczyzny, który potrafi
zapewnić utrzymanie i rodzicielstwo. Wraz ze zbliżaniem się do trzydziest-
ki dziewczyna wie, że musi rozważnie dobierać karty, żeby wyjść z sytuacji
zwycięsko, dopóki wciąż może konkurować z innymi kobietami. Ambicja,
charakter, zalety, humor, osobowość etc. zaczynają być ważniejsze w świetle
potrzeby złączenia się na całe życie.
Wiek od 31 do 35 lat – większość samotnych kobiet w tym wieku stara
się wyprzeć fakt, który czuje podskórnie (na pomoc przychodzą konwencje
społeczne). Sprawa dotyczy świadomości, że skończyła im się data przydat-
ności, więc zabezpieczenie przyszłości jest, wraz z upływem lat, coraz trud-
niejszym zadaniem. Wygląd traci na znaczeniu na korzyść zalet charakteru
i statusu materialnego.
Gra i osobowość zaczynają być bardziej doniosłe, ale głównym celem
kobiety jest dorośnięcie do decyzji, którą powinna była podjąć w wieku około
28 lat. Zabezpieczenie inwestycji – mężczyzny, który osiągnął sukces przynaj-
mniej w rozsądnym wymiarze i ma względnie wysoki status społeczny – to
staje się priorytetem. Celem już nie jest facet z potencjałem na odniesienie
powodzenia. O ile postura fizyczna jest wciąż ważna, to kobieta chętnie zre-
zygnuje ze standardów młodego wieku, jeśli mężczyzna potrafi sporo zaofe-
rować w innym aspekcie.
Wiek od 36 do 45 lat – kobieta sporo przekroczyła swoją datę przydat-
ności, dobiła do ściany i niezależnie czy tego chce, czy nie, jest już zużytym
towarem. Każda myśl o liście wymagań lub priorytetów jest jedynie ulotnym
złudzeniem. Może grać kartą starszej babki wyrywającej młodych gości, żeby
ochronić własne ego. Może nawet jej się wydawać, że wróciła na stare tory, ale
na pewnym poziomie świadomości wie, że młodzi mężczyźni, sypiając z nią,
udzielają jej tak naprawdę jałmużny i nie oczekują niczego więcej poza fizycz-
nością. Wciąż jednak istnieje nadzieja, że z udziałem niebios uda jej się zabez-
pieczyć jakiegoś starzejącego się głupka po rozwodzie, który posiada przynaj-
mniej kilka zalet. Status? Brzmi dobrze. Wygląd? Byłby wisienką na torcie.
Zabezpieczenie bierze jednak górę ponad wszystko, nawet grę i inteligencję.

258
Dokonywanie zmiany

Zmiana własnej osoby wymaga wysiłku. Największymi przeszkodami okazu-


ją się pierwsze z nich, a mianowicie uznanie własnej słabości i zaakceptowa-
nie faktu, że należy dokonać odnowy. W tym momencie głupcy i samce beta
zaczynają tupać nogami, bo przecież mówiono im przez większość życia, że
mają po prostu być sobą i wszystko powinno pójść zgodnie z planem ich prze-
znaczenia. Następnie, bez względu na przyczyny, odłączają się od Matrixu na
tyle, żeby zorientować się, że wprowadzono ich w błąd i zmiana podejścia do
życia jest niezbędna. Muszą zweryfikować swoje nawyki, zachowania, styl
życia, poglądy, stosunek do własnej osoby i oczywiście – własną sylwetkę.
Zmiana jednak wymaga pracy, a większość osób jest leniwa. Chcą
wszystkiego na chybcika, magicznej pigułki, która uczyni ich szczęśliwymi,
odnoszącymi sukcesy i nieziemsko przystojnymi. Lgną więc do sprzedawców
oferujących gotowy plan obiecujący wszystko jak najmniejszym nakładem
pracy. Nauka gry potrzebuje praktyki, ale to ciągle mniej wysiłku niż zbudo-
wanie ciała, zwłaszcza dla mężczyzn nieprzywykłych do aktywności fizycz-
nej. Wyrzeźbienie muskułów wymaga energii i poświęcenia.
W Stanach Zjednoczonych istnieje pełno stron internetowych skiero-
wanych do facetów, które są poświęcone puszystym dziewczynom. Co cieka-
we, nie istnieje ani jedna analogiczna witryna skierowana do kobiet. Mam
przez to na myśli, że jest pewien procent mężczyzn we względnej formie, któ-
rzy poszukują otyłych dziewczyn, podczas gdy standard idealnego faceta jest
mniej więcej stały i nie ma szczególnego „parcia” na mężczyzn posiadających
dodatkowe wałki tłuszczu. Społeczeństwo w pewien sposób wymaga, żeby
faceci szukali grubych kobiet, ale co ciekawe, nie wysuwa takiego żądania
wobec dobrze wyglądających dziewczyn (przynajmniej nie istnieje nic war-
tego odnotowania).
Jak myślisz, z czego to wynika? W historii świata nigdy nie istniał okres
rubensowskiego piękna w wydaniu męskim, kiedy to otyły facet byłby kobiecym
ideałem. Muskularna, atletyczna sylwetka zawsze była męskim standardem.
Mężczyźni definiują, co jest kobiece i seksowne oraz na odwrót, kobiety
określają, co jest męskie i godne zainteresowania przez płeć piękną. Powód,
dla którego niektóre cechy męskiej fizjologii są dla kobiet podniecające, leży
w tym, że faceci, którzy w przeszłości i uosabiali pewne standardy, byli sto-
sunkowo często wynagradzani za nie zbliżeniem seksualnym, więc zostało to
na trwałe zapisane w kobiecych genach.
Tak, gra jest żywotnie istotna, tak samo jak głęboka i zdecydowana
zmiana własnej osobowości. Myślę, że nie muszę tłumaczyć szczegółowo, dla-
czego jest to takie istotne. Pamiętaj jednak, że wygląd ma znaczenie.
To skrajnie ironiczne, że wygląd własnego ciała jest jednym z tych
aspektów zmiany, nad którym mężczyzna ma bezpośrednią kontrolę, a mimo
to nie dokonuje jej. Wyjąwszy niepełnosprawność fizyczną, nie masz żadnej

259
wymówki przed osiągnięciem lepszej formy. Dlaczego miałbyś nie chcieć ca-
łego zestawu zalet? Przestań być do jasnej cholery taki leniwy i zaakceptuj
fakt, że musisz poświęcić więcej niż kilka kropel własnego potu, żeby stać się
bardziej atrakcyjnym dla kobiet. Co prawda gra i pozytywna męskość są klu-
czowymi elementami twojej atrakcyjności i życia zgodnego z własną osobą,
ale nie sprawią, że będziesz lepiej wyglądał w pomiętej koszuli.

Mit żeńskiej wartości (SMV)

Manosfera jest dosłownie zalana artykułami, w tym moimi, które poświęco-


ne są rynkowi seksualnemu oraz oddziaływaniu kobiecej krótko i długoter-
minowej strategii seksualnej. Teksty zawierają analizę feminizmu i wpływu
konwencji społecznych na nieświadomych niczego ludzi, zarówno w aspek-
cie biologicznym, jak i społecznym. Ostatnimi czasy bardzo doniosłym spo-
łecznie zjawiskiem stała się próba wywarcia nacisku na facetów, aby dorośli.
Koncepcja jest forsowana w dużej mierze przez media głównego nurtu.
Wiem, opisywałem ten temat już nie raz, ale wymaga on powtórzenia.
Feminizm, równouprawnienie i kobiecy imperatyw działają w celu przewar-
tościowania kobiet na rynku seksualnym.

Wartość na rynku seksualnym (SMV)

Skala SMV

Przedstawiam opracowany przeze mnie elementarny wykres, który obrazuje,


jak wartość rynkowa obojga płci rozciąga się na przestrzeni życia. Dołożyłem
starań, aby graficznie przedstawić, jak zmieniają się wskaźniki wraz z upły-
wem lat przeciętnej osoby. Należy jednak pamiętać, że nie jest to spojrzenie
boskim okiem, wykres może różnić się w stosunku do poszczególnych osób.
Myślę, że grafika przybliża prawdę, nawet jeśli wydaje się trochę

260
surowa. Wykres został stworzony z męskiej perspektywy, aby faceci mogli
z łatwością ujrzeć swój potencjał na przestrzeni lat i zacząć planować zgodnie
z tym, co będzie, a nie w tej chwili jest.
Na wykresie nie ująłem wpływu feminizacji na kobiece kolektywne ro-
zumienie własnej oraz męskiej wartości. Biorąc pod uwagę ilość opracowań
poświęconych żeńskim złudzeniom odnośnie do wyceny własnej, stwierdzi-
łem, że temat przerobiony jest już w głąb i wszerz. Myśl zawarta w akapitach
poniżej jest wynikiem intensywnych przemyśleń dotyczących istoty problemu.

Kobiety jak mężczyźni

Jak na zawołanie użytkownik Team Red daje upust swoim frustracjom, rozpo-
czynając dyskusję w ten sposób:

Dlaczego pieniądze miałyby mieć jakiekolwiek znaczenie dla kobiet w dłuższej


perspektywie? Wydaje się, że większość z nich i tak postawiła wszystko na ka-
rierę, a dzieci i małżeństwo przesunęły na dalszy plan. Mam wrażenie, że świat
randkowania jest zanieczyszczony kobietami po trzydziestce, z karierą i dzie-
sięcioma-piętnastoma latami zabawy na karku, które dopiero co zdecydowały
się wypuścić korzenie i urodzić dwójkę-trójkę dzieci, nim stuknie im czterdziest-
ka. Chyba zapomniały, że decydowanie się na tak późne macierzyństwo obar-
czone jest sporym ryzykiem.

Ten komentarz jest bardzo adekwatnym podsumowaniem moich myśli na


temat mitu zegara biologicznego – kobiety po prostu chcą być mężczyznami.
Tak wygląda dziedzictwo zgniłego feminizmu. Właśnie to próbuje się wpoić
pokoleniom następującym po Glorii Steinem5. Kobiety mają stać się mężczy-
znami jutra. Mam wrażenie, że mogłem dojść do tych wniosków szybciej, bo,
pomimo że feminizm mocno oscyluje wokół zmiany ról płciowych, jest w tym
coś więcej.
Skoro facet może czekać z małżeństwem do momentu pełnego roz-
kwitu, w którym dokonania są najbardziej doniosłe i wartość jest w najwyż-
szym punkcie (ok. 38-40 lat), to trucizna równouprawnienia nakazuje „ba-
bochłopom” czynić tak samo. Nieważne czy chodzi o sprawy łóżkowe, czy
sprawy społeczne, kobiety chcą być mężczyznami. Właśnie tego od przeszło
sześćdziesięciu lat uczy postępująca feminizacja, a faceci mają się temu pod-
porządkować. Właściwie to nie można określać się mianem prawdziwego
mężczyzny, jeśli nie wspiera się płci żeńskiej w jej dążeniu do osiągnięcia
męskości. Feminizacja w tym znaczeniu jest szczególnym rodzajem zazdrości
o penisa, ponieważ przyzwyczaja następujące po sobie pokolenia obojga płci
do wynoszenia na piedestał samczych cech u kobiet.

5 Amerykańska feministyczna aktywistka i publicystka.

261
Hipergamia i kobieca psychika w sposób oczywisty kłócą się z dąże-
niami feministycznej machiny społecznej. Dlatego właśnie istnieją przedsta-
wicielki damskiej płci, które domagają się równouprawnienia oraz roszczą
sobie tradycyjnie męskiej kurtuazji. Właśnie to kryje się pod żądaniem posia-
da wszystkiego, co mają mężczyźni. Oportunizm żeńskiego imperatywu widać
jak na dłoni – jeśli coś ci się należy, korzystaj.
Nie powinien więc dziwić fakt, że feminizm, wcielając w życie żeńskie
pragnienie bycia facetem, zakrzywił wykres z szacunkową wartością, wszcze-
piając kłamstwo do kolektywnej świadomości. W sensie dosłownym – sko-
ro mężczyźni mogą czerpać korzyści dzięki dłużej dojrzewającemu SMV, to,
zgodnie z doktryną równouprawnienia, „nowa” kobieta powinna móc czynić
dokładnie tak samo.

Sfeminizowana wartość na rynku seksualnym (SMV)

Skala SMV według kobiecego imperatywu

Feminizm i żeńska supremacja wspólnym wysiłkiem przeszczepiły do kultu-


ry teorię, według której żeńska wartość jest zbliżona do jej męskiego odpo-
wiednika. Odkąd kobiety są w zasadzie facetami, równouprawnienie (czyli
religia feminizmu) przekonuje płeć piękną, że jej wykres SMV powinien być
co najmniej taki sam jak w przypadku mężczyzn.
Aby to przedstawić, mógłbym po prostu przerysować wykres męski,
który znajduje się na początku rozdziału, ale okazałoby się to niedokładne.
Nie obejmowałoby to bowiem oczywistych korzyści, których spodziewają się
kobiety w kwiecie swojego rozwoju seksualnego (22-24 lata), co należy dodać
do wykresu męskiego.
Jest jeszcze jeden aspekt, który musiałem wziąć pod uwagę. Jest nim
mit szczytowej wartości seksualnej, który, tak jak zauważył użytkownik Team
Red, ma miejsce, gdy wskazówka na mitycznym zegarze biologicznym niebez-

262
piecznie dobija do godziny uderzenia w ścianę. Skoro męska wartość osiąga
szczytowe notowania około 38 roku życia, kobiety potrzebują konwencji spo-
łecznej, która wyrówna te statystyki. Dlatego czytamy tak wiele artykułów,
w których starszym kobietom przypisuje się najwyższą atrakcyjność aniżeli
22-letnim „dziewczynkom”, które zwykle preferują mężczyźni. Równoupraw-
nienie podsyca złudzenie, że jeśli mężczyźni są najbardziej pożądani w póź-
niejszych etapach życia, to musi tak być również w przypadku kobiet.

Pęknięcia w murze

Pomimo wszelkich wysiłków, które mają przekonać kobiety do feministycz-


nej definicji SMV, powstają wyraźne pęknięcia w tym szklanym murze, który
ma zapewnić trwanie żeńskiej supremacji. Pomimo że ostatnia fala femini-
zmu została wylana przez pokolenie baby boom, dopiero teraz płeć żeńska
zaczyna zdawać sobie sprawę z zakłamania, w którym trwała.
Ustanowienie żeńskiej supremacji pod płaszczykiem równouprawnie-
nia stoi w sprzeczności z prawdziwą kobiecą wyceną na rynku i jej progresją.
Żeński imperatyw, nieważne jak bardzo by się nie starał, nigdy nie miał rzeczy-
wistego wpływu na męskie, biologicznie motywowane decyzje. Wraz ze starze-
niem się kobiety, żeńska supremacja staje się ofiarą hipergamii. Właśnie dlate-
go priorytetem musi być ciągłe redefiniowanie przesłania i tworzenie nowych
konwencji społecznych, obarczających winą facetów za niedostosowanie.
Kobiety zdają sobie sprawę, że ich prawdziwa wartość nie jest taka, jak
ukazują to kolorowe feministyczne pisma – oto pierwsze pęknięcie w murze.
Kolejnym wyłomem jest fakt piętnowania mężczyzn, którzy nie chcą wziąć
udziału w wycenie zgodnie z dyktatem imperatywu. Dorośnijcie w końcu wy
wieczne dzieciaki! – kolejna rysa w murze.
Pomimo to wielu feministycznych pisarzy zbudowało na tej niespój-
ności niezłą karierę i popularność. Wszystko przez to, że społeczeństwo nie
mogło pogodzić się z prawdziwą wartością kobiet, a to wspaniała okazja na
zbicie kapitału na modelu zaproponowanym przez feminizm, który wtopił
się zarówno w umysły kobiet, jak i naszą kulturę.

O miłości i wojnie

Z reguły ani mężczyźni, ani kobiety nie lubią, gdy definiuje się za nich miłość,
ponieważ uczucie to przeładowane jest subiektywizmem. Tym samym z ła-
twością można kogoś obrazić, ujmując ją w sztywny schemat. To tłumaczy,
dlaczego zakochanie się jest tak ludzką i wspaniałą koncepcją. Jednocześnie
miłość jest też głównym powodem wielu ludzkich tragedii i cierpień, których
każdy z nas doświadczył na własnej skórze.
Zakochanie możemy postrzegać przez pryzmat osobistych poglądów,

263
religii, filozofii, zjawisk biologicznych i wielu innych, więc nietrudno jest zro-
zumieć, jak bardzo pokrętnym, manipulującym, ale też wiążącym i pasjonu-
jącym uczuciem może się okazać. Wszystko zależy od tego, jak nasza wizja
kochania „dogaduje się” z koncepcjami innych osób.
Ogólnie rzecz biorąc męski pogląd na miłość stoi w opozycji do kobiece-
go, więc niezbędne jest, aby zrozumieć, w jaki sposób mężczyźni odczuwają
tę namiętność na przestrzeni życia. Wielu komentatorów mojego bloga stara-
ło się powiązać koncepcję miłości z relacją łączącą mężczyzn z ich matkami.
Jak freudowsko by to nie brzmiało – uważam, że to dobry początek.
Faceci w rzeczy samej nabierają pierwszych odruchów związanych
z intymnością, fizycznością i opiekuńczą miłością od swoich matek. Do-
świadczenie to w pewien sposób kreuje oczekiwania w stosunku do swoich
potencjalnych żon lub kochanek. Nawet u dziecka nieumiejącego myśleć abs-
trakcyjnie występuje wrodzone zrozumienie warunków, które muszą być
spełnione w celu podtrzymania matczynej miłości. Użytkownik Yohami po-
dzielił się świetną ilustracją tego zjawiska:

Proces rozpoczyna swój bieg, zanim nauczymy się mówić, czyli w czasie, w któ-
rym jeszcze nie potrafimy kreować abstrakcyjnych myśli. Jest to prosty, cztero-
częściowy, emocjonalno-zachowawczy cykl.

Jest wiele sposobów na to, żeby odbić piętno na człowieku. Jednym z nich jest
wyładowywanie frustracji przez matkę (lub ojca) na dziecku, innym pozwalanie
na utrzymywanie ramy przez malca, kolejnym reagowanie na dziecko dopiero
wtedy, gdy zacznie broić. Wkrótce dzieciak zaczyna rozumieć reguły i na ich
podstawie rozpoczyna grę. To jest początek wszystkiego.

Z pewnością doświadczenia z lat młodzieńczych (12-21 lat) pomogły uformo-


wać twoją osobowość, lecz gdy dobijesz do 35 lat, to zrozumiesz, że twój cha-
rakter jest sumą wszelkich innych doświadczeń, których doznałeś nie tylko
w młodości. Tak naprawdę to, co działo się z tobą w latach młodzieńczych, jest
dokładnie tym samym, co działo się wcześniej, należy tylko uwzględnić wpływ
świata zewnętrznego, pociąg seksualny i inne namiętności.

Po prostu staram się namierzyć źródło cierpienia. Proces przypomina mi kom-


pas lub kształt geometryczny, który próbuje znaleźć punkt równowagi – tak
samo jak cierpienie dąży do ukojenia. Ulga może być znaleziona tylko w jeden
sposób – poprzez niebezpieczne balansowanie pomiędzy tym, co dobre, a tym,
co złe. W poszukiwaniu harmonii przechodzimy etapy furii, a jeśli i to nie daje
ulgi, potrafimy targnąć się na samych siebie, odcinamy niechciane części wła-
snej osobowości, przeszłości, wyrzucamy emocje, ludzi, kończymy związki lub
blokujemy się przed światem.

264
W tym fragmencie została zaznaczona nieuchwytna gonitwa za ukojeniem.
Yohami kontynuuje:

Skoro nie byłeś pewny swoich potrzeb i zachcianek, ponieważ ciągle uzależnia-
łeś od woli kobiety nawet tak prostą sprawę, jak własne samopoczucie i bez-
pieczeństwo, to tak naprawdę nigdy nie rozumiałeś, czym jest gra i związek.
Po prostu dodałeś element relacji do swojej dawnej, nieukształtowanej osobo-
wości w pogoni za ukojeniem. Tak po prostu, jak w przypadku matczynej czy
ojcowskiej miłości, wobec której byłeś bezbronny. Takie uczucie podałeś na tacy
kobiecie, dodając jedynie agresywny pociąg seksualny.

Od najmłodszych lat zdajemy sobie sprawę, że miłość jest podyktowana


pewnymi wymaganiami, choć paradoksalnie sami chcemy, żeby była bez-
warunkowa. Jest naszą idealizacją. Być mężczyzną znaczy działać, górować,
być tym, kogo dokonania są dobrowolnie podziwiane. Wychodząc od pod-
staw – bycie mężczyzną oznacza ciągłe dążenie do osiągnięcia tego wyide-
alizowanego stanu, do wyrośnięcia na kogoś więcej. Życie samo stawia nam
warunki, którym musimy sprostać. Dlaczego zatem ulegamy złudnemu prze-
konaniu, że kobieta jest w stanie obdarzyć nas bezwarunkowym uczuciem?

Miejsce odpoczynku

Użytkownik Peregrine John podsumował kwestię w ten sposób:

Chcemy odpocząć. Chcemy być otwarci i szczerzy. Chcemy mieć własne niebo,
gdzie nie będziemy musieli walczyć, gdzie będziemy mogli nabrać sił i odprężyć
się, zamiast ciągle o to zabiegać. Nie chcemy cały czas na stać straży. Chcemy
mieć szansę na poznanie kogoś, kto zrozumie naszą prostolinijność bez zazdro-
ści. Chcemy przestać gonić, przestać grać w gierki, tylko na chwilę.

Chcemy tego, mocno. Im mocniej, tym krócej to trwa. Mężczyzna nie uświado-
mi sobie tego, dopóki nie przeżyje „miłosnego związku” z kobietą. Dla faceta
jest to szansa (przynajmniej powinna być), swoisty katalizator do dojrzenia
ponad własne pragnienie wyidealizowanej, bezwarunkowej miłości. W pew-
nym momencie mężczyzna zatacza koło i uświadamia sobie, że matczyna
miłość, do której chciał wrócić, nie istnieje pomiędzy nim a „miłością jego
życia”, i tak naprawdę nigdy nie istniała.
Nie ma odpoczynku, nie ma ulgi ani wytchnienia, choć pragnienie zła-
pania oddechu w ramionach takiej „miłości” jest na tyle silne, że nasi przod-
kowie zapisali je w tradycyjnych przysięgach małżeńskich: Na dobre i złe cza-
sy, w zdrowiu i chorobie, przysięgam cię kochać i dochować przysięgi, aż śmierć
nas nie rozłączy. Innymi słowy, jest to ślubowanie na dochowanie bezwarun-
kowej miłości, bez względu na okoliczności. Jak się okazuje – taka przysięga

265
jest jedynym zabezpieczeniem przeciwko nieskrępowanej kobiecej hiperga-
mii, tym bardziej doniosłym, że zawieranym przed obliczem Boga.
W poprzednich tekstach wspomniałem o 65-latku, któremu doradza-
łem przez jakiś czas. Żona szantażowała go emocjonalnie przez ponad 20 lat.
Wcześniej pozostawał w jednym związku małżeńskim, który zakończył się
rozwodem po 12 latach z powodu niedorastania do jej oczekiwań finanso-
wych. Nigdy nie wspomniał o tym, że kobieta, która była jego „miłością”, mia-
ła inną koncepcję zakochania się niż on sam. Wolał dopasować swoje uczucie
do niej, ponieważ był zabujany i wydawało mu się, że idea miłości jest cią-
głym wyzwaniem i próbą spełnienia potrzeb drugiej osoby.
Gość w pierwszym roku swojego drugiego małżeństwa stracił pracę
i został bezrobotnym na około pół roku, przez co zdany był na łaskę żony.
Po upływie czwartego miesiąca, po powrocie z kolejnej rozmowy o pracę,
zastał zmienione zamki w drzwiach i dwie torby ze swoimi rzeczami w pro-
gu. Na bagażach leżał lakoniczny list, który głosił: Nie wracaj, dopóki nie
znajdziesz roboty.
Pamiętam, jak dumnie przywoływał tę historię, ponieważ, jak twierdził,
w głębi duszy był wdzięczny za to, że żona kopnęła go w tyłek i kazała być
lepszym mężczyzną. W owym czasie jego pogląd na miłość był zupełnym od-
zwierciedleniem doświadczeń z poprzednią żoną, której uczucie było w peł-
ni uzależnione od jego zdolności do spełnienia określonych wymagań. Ideał
bezwarunkowości odsunął się w cień na rzecz taktycznej, oportunistycznej
koncepcji żeńskiej miłości reprezentowanej przez jego nową żonę – umarł
król, niech żyje król! Jeszcze był za to wdzięczny.
Po dwudziestu latach, w wieku sześćdziesięciu pięciu lat, w stadium
pogarszającego się zdrowia, zdał sobie sprawę, że starania, które podejmo-
wał, żeby sprostać wymaganiom „miłości”, nigdy nie były docenione, a raczej
oczekiwane. Zatem obudził się i stanął twarzą w twarz z brutalną rzeczy-
wistością. Tracił zdrowie, więc również zdolność do podtrzymania nieustan-
nych wymagań niezbędnych do zaspokojenia kobiecego uczucia.

Pogodzenie się

Otrzymuję wiele wiadomości, które poruszają, jak mniemam, kwestię bez-


względności moich poglądów zawartych w eseju pod tytułem Żony wojny. Dla
facetów łyżką dziegciu jest fakt, jak niemoralne potrafią być wrodzone odru-
chy kobiet. Dziewczyny gotowe są łatwo oddać się zdobywcom, zapominając
o swoich starych mężczyznach, co wraz z rozwojem cywilizacji doprowadziło
do sytuacji, że dziś potrafią pogodzić się ze stratą kochanka szybciej, niż nam
się wydaje.
Kobiety nie lubią, gdy przytaczam im ten fenomen z oczywistego powo-
du, ale myślę, że faceci także czują dyskomfort, gdy wspominam o ich łatwej
wymienialności. Wynika to z dwóch rozbieżnych pojęć miłości. W żałobie

266
i momencie śmierci – męska bezwarunkowa idea miłości jest poddawana
próbie przez kobiece płynne, utylitarystyczne podejście do tego uczucia.
Pogodzenie się z tym faktem jest jednym z najtrudniejszych aspektów
połykania czerwonej pigułki. Rozumiem, że brzmi to nad wyraz nihilistycznie,
ale właśnie w tym rzecz. Wszystkie bardzo pozytywne i korzystne aspekty
przyswajania czerwonej pigułki następują kosztem wyplucia jej niebieskiego
odpowiednika, którego idee są bliskie sercu większości mężczyzn. Zostawia-
jąc daleko za sobą ten złudny niebieski sen, możesz poczuć się, jakbyś porzu-
cał dobrego przyjaciela, jednak właśnie zerwanie ze starymi paradygmatami
pozwoli ci „zaprzyjaźnić się” z nowymi, lepiej prosperującymi ideami.
Nie rozprawiam o prawdziwości czy zdolności kobiet do kochania. Chodzi
o to, że żeńska koncepcja miłości nie jest tym, w co pragną wierzyć mężczyźni.

267
Rollo Tomassi
Mężczyzna racjonalny

11
/11
Żeński imperatyw
Kobiety nie chcą mężczyzny, który zdradza,
ale kochają tego, który mógłby to uczynić.

268
Żeńska rzeczywistość

Myślę, że podstawowe założenie mojej pracy nie jest do końca jasne, na-
wet wśród tych bardziej oświeconych członków naszej społeczności. Chodzi
o koncepcję, że istnieje żeńska rzeczywistość. Czasem nazywam ją mianem
żeńskiego imperatywu, innym razem, gdy mówię potocznie, nadaję jej nazwę
Matrix, żeby ułatwić zrozumienie terminu. Jednak zawsze zakładam, że moi
czytelnicy, jak również komentatorzy na blogach i forach, mają ogólne poję-
cie na temat tych terminów. Myślę, że tym razem mogę się odrobinę mylić.
Wszystko, czego doświadcza mężczyzna, każde społeczne warunko-
wanie jego zachowania od najmłodszych lat, każda zaakceptowana norma
społeczna i postawione oczekiwanie, że stanie się „przykładnym, dorosłym
mężczyzną” – wszystkie te aspekty są zaprojektowane w taki sposób, żeby
służyć żeńskiemu imperatywowi. Moraliści tarzają się w nim, absolutyści i bia-
li rycerze dozgonnie na nim polegają, nawet znaczna część relatywistów cią-
gle służy jego sprawie (często niechętnie). Właściwie kobieca rzeczywistość
okala wszystko do tego stopnia, że definiujemy męskość przez pryzmat tego,
jak dobrze potrafimy dopasować się jej standardów.
Nasze media hołdują żeńskiej rzeczywistości bez cienia sprzeciwu. Tak
naprawdę nawet drobna dawka sceptycyzmu tworzy silną reakcję. Czujesz
się samotny, ponieważ nie potrafisz zrozumieć wpływu imperatywu? Wa-
runkowanie, któremu zostałeś poddany, podaje na tacy gotowe lekarstwo
neutralizujące to jakże przenikające uczucie. W rezultacie twoje najważniej-
sze decyzje dotyczące przyszłości, edukacji, kariery, religii, a nawet miejsca
zamieszkania mają podporządkować się kobiecym interesom – teraz albo
w przyszłości.
Żenisz się w trwodze, że nie jesteś godzien tego zaszczytu lub czując
wstyd, że tak późno wchodzisz w społecznie pożądaną rolę męża. Nawet two-
je własne dzieci są składane na ołtarzu ofiarnym, kiedy nieświadomie wpro-
wadzasz je w meandry tej paskudnej rzeczywistości. Co więcej, składasz hołd
w postaci alimentów, spraw rozwodowych, poświęceń, których wymaga od
ciebie w dużej mierze społeczeństwo.

Mężczyźni istnieją, żeby utrzymywać żeńską rzeczywistość.

Możemy tworzyć moralistyczne wymówki, słodzić wszystko poczuciem ho-


noru i niestrudzenia, możemy nawet przekonać samych siebie do tego, że
kobiecy imperatyw jest tak naprawdę naszym własnym. Bez względu na jakie-
kolwiek wymówki, mężczyźni ciągle mu służą.

269
Strategie seksualne

Jedna z płci, żeby ustanowić własny imperatyw nadrzędnym, musi pokonać


drugi, konkurencyjny odpowiednik. Przewaga żeńskiego imperatywu tkwi
w tym, że ustanowił on swój światopogląd jako domyślny. Z jego punktu
widzenia zasady dotyczące związków, randkowania, konwencje społeczne,
które utrzymują jego kognitywną dominację, prawo, które łączy społeczeń-
stwo – wszystko musi być ustanowione w taki sposób, żeby służyć imperaty-
wowi. Właśnie tu leży przyczyna polaryzacji „łatwo zużywalnych” mężczyzn
i ochrona „ciemiężonych” kobiet. Z tego korzenia wyrastają wymówki, któ-
re bez skrupułów usprawiedliwiają nawet najbardziej rażące niespójności
i okropieństwa dokonywane przez płeć żeńską.
Monogamia i wierność są przydatne tylko wtedy, gdy służą optymali-
zacji zjawiska hipergamii. W przeciwnym razie cechy te są dla imperatywu
tylko niewygodnymi zobowiązaniami. Żeby kobieca sprawa miała decydują-
cy wpływ na okalającą nas rzeczywistość, mężczyźni muszą być przekonani,
że posiadają więcej władzy niż w rzeczywistości. Muszą wierzyć, że to oni są
panami świata, wciąż pozostając zależnymi od systemu. Mówi im się, że są
królami, brutalami, okrutnikami, patrycjuszami, intelektualistami, że tworzą
elity – liczy się wszystko, co może przekonać facetów, że warunki, w których
funkcjonują, są przywilejem i służą ich samolubnym interesom. Samo mó-
wienie o „słabszej płci” zachęca do wysnuwania założenia, że kobiety są w ja-
kiś sposób pokrzywdzone.
Chyba najbardziej perfidna ironia forsowana w żeńskiej rzeczywisto-
ści polega na tym, że mężczyznom zarzuca się podtrzymywanie patriarchatu
w świecie funkcjonującym na bazie kobiecego imperatywu. Żeńska strategia
seksualna zwycięża, ponieważ, nawet pod naciąganymi auspicjami męskiej
„opresji”, ciągle stanowi pożądany stan, na który godzi się większość społe-
czeństwa. Zadowalanie żeńskiego imperatywu oraz wypełnianie pluralistycz-
nej kobiecej strategii wciąż stanowi standard. Dążenia facetów są aberracją,
dążenia kobiet świętością.
Wybacz mi, jeśli zabrzmiało to zbyt poetycko, ale czynię to, żeby ukazać
Matrix tak, jak wygląda naprawdę. Przy następnej okazji, w której wdasz się
w kłótnię z kobietą (lub sfeminizowanym facetem) na temat życia, związków,
małżeństwa, posiadania dzieci, religii etc., nawet jeśli rozmówczyni pełna jest
dobrych chęci, zrozum, że jej postrzeganie jest zbudowane wyłącznie na fun-
damentach żeńskiej rzeczywistości. Musi mieć rację, skoro jej przekonania
są popierane przez środowisko. Każdy inny obraz świata jest w najlepszym
wypadku bardzo obcy, a w najgorszym – perwersyjny i zły.

Feminocentryzm

Moim celem jest zilustrowanie, jak rzeczywistość, którą postrzegamy za

270
normalną, rysowana jest przez feminocentryczny wpływ. Poprzez normy
etyczne i wszelkie różnice społeczne, żeńskie oddziaływanie wrasta w kultu-
rę, prawo, media, rozrywkę, przepływa od naszej kolektywnej powszechnej
świadomości do głów jednostek. Widziane obrazy postrzegamy jako domyśl-
ny szkielet społeczny. Zdaję sobie sprawę, że jest to trudny kęs do przełknię-
cia, bo męski imperatyw kompletnie przekreśla jego żeński odpowiednik we
wszystkich sprzecznych aspektach. Kluczowe jest zrozumienie, że filar, który
podtrzymuje naszą rzeczywistość, jest kreowany głównie przez kobiety.
Pamiętam moment, w którym dopiero zaczynałem być świadomy i po
raz pierwszy obejrzałem popularny sitcom krytycznym okiem. Zasadniczo
w serialu nie było żadnych pozytywnie męskich aktorów, tak samo jak w po-
zostałych programach telewizyjnych tego rodzaju. Co więcej, mężczyźni byli
raczej wyśmiewani za przejawy męskości. Ten fenomen dotyczył również
innych medialnych i społecznych aspektów, i dopiero wtedy zacząłem sobie
z tego zdawać sprawę.
Alegoria połykania czerwonej pigułki wiąże się z przebudzeniem.
W moim przypadku feminizacja dosięgała mnie zewsząd, więc samo podej-
rzenie, że istnieje jakiś spisek, powodowało we mnie poczucie wstydu, które
powstrzymywało mnie przed zaakceptowaniem całej prawdy.
Pamiętam, jak na początku czułem się jednocześnie winny i obrażony,
że mogłem dostrzec pewne zjawiska. Czułem się zawstydzony tym, że myśla-
łem w sposób postrzegany przez kobiety za „nienormalny”. Nie rozumiałem
faktu, że to była część mojego uwarunkowania – poczucie wstydu za samo
kwestionowanie tej „normalności”. Wielu mężczyzn nigdy nie zrozumie isto-
ty własnego zaprogramowania i nie dostrzeże prawdy. Uwarunkowanie jest
po prostu zbyt głęboko wtopione w ich osobowość i inicjuje psychiczny kon-
flikt, który może się uzewnętrznić poprzez atakowanie innych osób, jawnie
kontestujących ich rzeczywistość.
Kiedy w końcu pokonałem barierę wstydu, zacząłem dostrzegać inne
poszlaki oraz całe szkielety konwencji społecznych promujących feminocen-
tryzm. Dostrzegłem całe spektrum, od aspektów makro, związanych z pra-
wem rozwodowym, legalną definicją gwałtu, aż do kwestii werbunku wojsko-
wego (na wojnach giną głównie mężczyźni) i innych, pomniejszych kwestii,
poruszanych nawet podczas przerwy na papierosa w pracy. Obudziła się we
mnie świadomość, jak potężny jest wpływ tej ideologii na nasze istnienia.

Obserwacja mechanizmu

Ostatnimi czasy usłyszałem historię wygłoszoną przez pewną rozemocjono-


waną kobietę, która zatelefonowała do radia podczas audycji. Była oburzona
działaniami swojego męża. Żebyś mógł nabrać szerszego spojrzenia, przyto-
czę całą historię. Otóż wspomniana słuchaczka chodziła ze swoim obecnym
mężem przez rok lub dwa przed uświęceniem związku. Uzgodnili, że nie chcą

271
dziecka od razu. Żona po upływie około roku małżeństwa sekretnie odstawiła
pigułki antykoncepcyjne i poczyniła celowe starania mające na celu zajście
w ciąże. Problem w tym, że w nie udało jej się osiągnąć tego stanu, pomimo
usilnych prób. Po jakimś czasie mąż wyznał, że kilka dobrych lat przed za-
wiązaniem małżeństwa poddał się operacji wazektomii, żeby nie ryzykować
ciąży z niezaufaną osobą.
Wracamy do audycji. Wyobraź sobie, że całe oburzenie zaistniałą sytu-
acją nie było skierowane w stronę kobiety, która potwierdziła swoją obłudę,
usiłując wpędzić męża w „przypadkową ciążę”. Wręcz przeciwnie, wszystkie
gromy spadły na jej męża, którego oskarżano o rzekome oszustwo.
Powyżej mamy wspaniały przykład tego, jak żeńska rzeczywistość
określa ramy i kierunki naszego życia. Ani jedna myśl, ani jeden argument,
dosłownie ani jedna chwila nie została poświęcona desperackim motywom
działania kobiety, które, jak wiemy, miały na celu wypełnienie żądz hiperga-
mii. W końcu żeński imperatyw został znormalizowany, więc, kierując się jego
zasadami, znajdziemy dobre wyjście z każdej trudnej sytuacji.
Kobiece szczęście, zadowolenie, poczucie bezpieczeństwa, utrzymanie,
wyemancypowanie, dosłownie wszystko, co jej służy, jest nie tylko wspierane
społecznie, lecz często uregulowane przez prawo. Na ironię, większość leka-
rzy wymaga pisemnego potwierdzenia żony, żeby przeprowadzić operację
wazektomii na mężczyźnie. Nie dlatego, że tak nakazuje prawo, ale dlatego,
że lekarze chcą uniknąć nieprzyjemnych konsekwencji ze strony kobiety.
W końcu i tak jej imperatyw jest tym „właściwym”.
Niektórzy powiedzą, że przecież nie zawsze tak było, że w niektórych
okresach wpływ kobiet został ograniczony do minimum. Ma to co prawda
trochę sensu, ale jestem w stanie obronić stanowisko, że utrwalenie tego
poglądu służy nowej kobiecej rzeczywistości, aby promować status ofiary,
której w końcu należy się rekompensata. Prawda jest taka, że nawet najbar-
dziej gorliwi zwolennicy pogodzenia się z „patriarchalną przeszłością” ciągle
muszą to czynić w dzisiejszych, feministycznych realiach. W rzeczywistości,
poza kilkoma sułtanami i władcami, bardzo niewielu mężczyzn urodzonych
w czasach starodawnych faktycznie posiadało kobietę.

Rewolucja seksualna

Pewnego razu wdałem się w czysto hipotetyczną dyskusję z kolegą pozna-


nym online. Dotyczyła ona wpływu zmiany pewnej koncepcji na postrzega-
nie ludzkości, zwłaszcza jej męskiej części. Debata dotyczyła wprowadzenia
nowego rodzaju antykoncepcji, który pozwalałby kontrolować mężczyznom
poczęcie w takim samym stopniu, jak kobietom, które dostały w darze od losu
pigułkę hormonalną w latach sześćdziesiątych. Naprawdę fascynuje mnie,
że ludzkość potrafiła skonstruować tego rodzaju antykoncepcję, opracować
mapę ludzkiego genomu, a mimo to nie wykoncypowała żadnego podobnego

272
mechanizmu kontroli nad ciążą dla mężczyzn. Wydaje mi się, że po prostu
nie pozwala na to żeński imperatyw.
Wyobraź sobie rozmiar społecznych i ekonomicznych szkód, które zo-
stałyby wyrządzone w kobiecych szeregach, gdyby znalazł się Prometeusz
i podarował mężczyznom ogień. Wyobraź sobie, jak środek ciężkości powoli
zacząłby podążać ku facetom, od których to wyłącznie zależałoby, czy podda-
dzą się żeńskiej strategii.
Rozmowa rozgorzała. Mężczyznom nigdy nie można ufać z tak silnym
narzędziem w rękach! Ludzkość na pewno uległaby marnej zagładzie, jeśli
kobieca strategia została wyparta przez tak niebezpieczny środek. Społeczeń-
stwa uległyby rozszczepieniu, populacja poleciałaby na łeb na szyję, a nukle-
arna rodzina zostałaby zastąpiona przez neoplemiona, w których mężczyź-
ni prowadziliby dyktat. Mógłbyś pomyśleć, że stworzenie bomby atomowej
blednie przy tak potężnym wynalazku.
Ta absurdalna, żałosna, endemicznie zdziecinniała i perwersyjna mę-
skość, która została stworzona dzięki pięćdziesięciu latom systematycznej fe-
minizacji, nie może być dłużej darzona zaufaniem w dążeniu do zaspokojenia
własnych, wrodzonych popędów. Mimo to dokładnie taka siła została przeka-
zana w ręce kobiet w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku i zachowała się
do dziś. Zagrożenie, które niesie ze sobą męska antykoncepcja, determinuje,
w czyjej rzeczywistości seksualnej będziemy żyli.
Przed adwentem jednostronnej, wyłącznie kobiecej antykoncepcji hor-
monalnej oraz przed rewolucją seksualną, która była spowodowana między
innymi przez ten niepopularny środek, równowaga na boisku płci była mniej
więcej zachowana. Być może odchylała się lekko w męską stronę, gdyż to płeć
silna utrzymywała domy, więc wpisanie się w ten schemat stanowiło główny
cel żeńskiego imperatywu. Lateks został spopularyzowany w latach czterdzie-
stych, to mogło dać mężczyznom lekką przewagę, jednak wciąż obie strony
dobrze wiedziały i zgadzały się na warunki zbliżenia seksualnego.
Z momentem wynalezienia i spopularyzowania jednostronnych pigu-
łek, cała kontrola została poddana żeńskiej supremacji. Jej imperatyw został
podstawowym, znormalizowanym stanem. Męski imperatyw został tylko
środkiem do celu – osiągnięcia kobiecych korzyści. Wszystkie karty zaczęła
rozdawać hipergamia. Zarówno w krajach rozwijających się, jak i rozwinię-
tych ciężar odpowiedzialności za rozwój ludzkości spadł na kobiece barki,
więc rzeczywistość wyewoluowała do tego, co widzimy dziś.

Kobieca tajemniczość

Jednym z najbardziej użytecznych narzędzi posiadanych od wieków przez


kobiety jest tajemniczość ich natury. Płeć żeńska od setek lat kultywuje ta-
kie cechy swojego charakteru jak zmienność, niezrozumiałość, a w gorszych

273
przypadkach nawet chwiejność czy dwulicowość. Na tym polega kobieca ta-
jemniczość. Idzie ona ramię w ramię z żeńskim imperatywem – kobieta za-
wsze ma prawo do zmiany zdania lub podejmowania decyzji zgodnie ze swo-
ją (mityczną) intuicją. Ona po prostu to wie.
Podczas gdy miarą prawdziwego mężczyzny jest wykazanie się szcze-
rością i niezłomnością: mów to, co czynisz, czyń to, co mówisz, u kobiet społe-
czeństwo wspiera zmienność, pustosłowność, a nawet irracjonalność. W za-
sadzie, jeśli kunszt damskich działań będzie wystarczająco wyrafinowany, to
właśnie owa chwiejność może uczynić z dziewczyny zarówno obiekt pożąda-
nia, jak i niedającej pardonu frustracji. Żeby jednak móc to uczynić, kobieta
musi być tajemnicza (lub sprawiać takie wrażenie), a aprobata dla tej skryto-
ści musi być wyrażona przez większość facetów.
Kobieca tajemniczość ma związek z żeńską psychiką z tych samych
powodów, dla których granie na emocjach1 działa tak dobrze w technikach
podrywania. Tajemniczość odwołuje się do tych samych „sekretnych sił”, któ-
re sprawiają, że niektóre metafizyczne kwestie, takie jak: religia, przesądy, in-
tuicja etc., są tak atrakcyjne. Wystarczy spojrzeć na kobiece zamiłowanie do
plotkowania, żeby zgłębić istotę sprawy. Dla płci pięknej tajemnice niosą ze
sobą moc. Nie powinno więc być niespodzianką, że kwestie związane z czara-
mi i magią były przez tak długo ściśle związane z kobietami. W historycznej,
„zdominowanej przez mężczyzn” kulturze tajemnicze siły mistycyzmu mu-
siały być sterowane właśnie przez płeć żeńską, aby móc wpłynąć na włodarzy
ówczesnego świata. Czasami taka panna trafiała na płonący stos, a czasami
potrafiła zostać doradcą, nawet króla – w zależności od tego, na jakiego męż-
czyznę była w stanie „rzucić urok”.
Połącz mistycyzm z seksualnością, a otrzymasz kobiecą tajemniczość
w najczystszej postaci, czyli najbardziej użyteczne narzędzie w rękach żeń-
skiego imperatywu, używane do optymalizacji hipergamii.
Tajemniczość przenika do komunikacji między obojgiem płci. W każdej
odpowiedzi na forum, w każdym komentarzu na blogu, w każdym Facebo-
okowym poście, w każdym artykule napisanym z osobistym zaangażowa-
niem przez kobietę da się dostrzec osad kobiecej tajemniczości. Kiedy panna
powołuje się na istotę zachowania, które zdradza żeńską sprawę, jej argu-
mentacja jest zawsze nasycona niepoznawalnością, nieprzewidywalnością,
kapryśnością – jednym zdaniem – kobiecą tajemniczością.
Pierwszą i zarazem drugą zasadą Fight Clubu, czyli żeńskiego impera-
tywu, jest ochrona tajemniczości kobiet. Siostry nie znają litości wobec tych,
które tę zasadę zdradzają. A ty, mężczyzno, im bliżej jesteś prawdy, tym gło-
śniejsze zgrzytanie kobiecych zębów usłyszysz.
Przez lata próbowałem opanować zamęt, który często towarzyszy dam-
skim zachowaniom. Kobiety są pełnoprawnymi istotami ludzkimi, posiadają

1 Ang. Chick Crack – technika PUA.

274
te same podstawowe motywy działania, co mężczyźni, których nacisk waha
się od małego, do wielkiego, w zależności od mechaniki rozumowania i meto-
dyki. Kluczową sprawą jest, że kobiety mają takie same warunki na to, żeby
być tak wspaniałe lub tak przeciętne, jak faceci. Zasadnicza różnica polega na
tym, że mężczyźni nigdy nie uprawiali, ba, nawet nie chcieli uprawiać kultu
męskiej tajemniczości.
Z bardzo małymi wyjątkami można powiedzieć, że wspieranie męskiej
wersji tej teorii na ogół nie opłaca się facetom, gdyż nigdy nie wynagradzano
ich za tego typu zachowania, tak jak kobiety. Będąc zupełnie szczerym – ni-
gdy tego nie potrzebowaliśmy. Dla płci żeńskiej to zupełnie inna bajka, skoro
poprzez podsycanie swojej tajemniczości można pozyskać uwagę jakiegoś
„szczęściarza”. Bądź pewny, że jeśli wydaje ci się, że kobieta jest szalona, to
prawdopodobnie jest jeszcze gorzej. W tym szaleństwie jest jednak metoda.
Dziewczyny kalkulują tak samo przemyślnie jak faceci, a czasami nawet le-
piej, w końcu za tarczą tajemniczości można schować wiele grzeszków. One
nie są nieracjonalne, są rozmyślne – musisz tylko nauczyć się, jak czytać ich
działania i zachowania, żeby dostrzec ukryty za nimi sens.
W dzisiejszych czasach mężczyźni nazbyt chętnie przypisują łatkę ir-
racjonalności kobietom. Nawet Freud został zmylony histerią bijącą z dam-
skich zachowań, opisał je w swoich pracach jako, w dużej mierze, nieudolne,
losowe, dwulicowe, nawet sprzeczne z własnym interesem. Bardzo frustruje
mnie sytuacja, w której słyszę starszego mężczyznę wygłaszającego nerwowo
zdanie: Kobiety? Heh, chyba nigdy ich do końca nie zrozumiemy.
Ile razy kumpel zadał ci pytanie rodzaju: Więc jak, poszczęściło ci się
z nią zeszłej nocy? Nie przywiązujemy do tego zbyt dużej wagi, ale zauważ,
że zostało ono zadane w taki sposób, że pytający mężczyzna dobrowolnie
wspiera mit kobiecej tajemniczości. To nie szczęście decyduje o sukcesie two-
ich podbojów. Zdaję sobie sprawę, że często przypadek oraz bycie właściwym
gościem we właściwym czasie na pewno odgrywają pewną rolę, ale nie tego
dotyczy problem. Zostaliśmy zaprogramowani w ten sposób, że w przypad-
ku zbliżenia myślimy, że nam się „poszczęściło”, że wygraliśmy na loterii lub
otrzymaliśmy rzadką i wartościową nagrodę. W pewnych okolicznościach
poznawanie i zgłębianie pozytywnych aspektów naszych zachowań wydaje
nam się nie na miejscu. Utrwalamy w ten sposób obraz kobiet widzianych
jako tajemnicze obiekty, pożądane nagrody, których boimy się stracić. Miałeś
szczęście obcować seksualnie z tą tajemniczą dziewczyną? W rzeczy samej
musi być czymś rzadkim i wartościowym.
Kobieca tajemniczość zniechęca do kwestionowania procesów oraz
motywów wiążących się z relacjami międzypłciowymi. Mężczyznom wy-
starczy, że mają szansę doświadczać damskich zachowań, o których prawie
w ogóle nie mają pojęcia. Kiedy weźmiemy pod lupę ograniczony dostęp sek-
sualny, element szczęścia lub przeznaczenia, okazuje się, że osiągnięcie cie-
lesności jest dużo bardziej absorbujące. Podsycanie przez kobiety wrażenie

275
„poszczęszczenia się” prowadzi w prostej linii do żebraczej mentalności, jak
również do gloryfikowania tej jedynej ze strony mężczyzn. Imperatyw doznaje
ogromnych korzyści, gdy facet dobrowolnie przyjmuje ideę damskiej tajem-
niczości, żeby zaspokoić swoje pożądanie. Seksualność jest pierwszym i naj-
lepszym kobiecym agentem, który zawsze zawyża wartość swoich środków.

Ściana

W trakcie lektury tej książki na pewno natrafiłeś na liczne fragmenty, w któ-


rych odwołuję się do ściany, czyli momentu, w którym kobieta traci pozy-
cję na rynku seksualnym na rzecz młodszych rywalek. Przytoczę komentarz
napisany przez użytkowniczkę na moim blogu, który uświadomił mi, że nie
wyjaśniłem dostatecznie socjopsychologicznych aspektów dobicia do ściany
przez kobietę.

Jasne, słyszałam ten termin, zanim trafiłam na ten blog, ale nigdy nie dostrze-
gałam go w rzeczywistym świecie. Zawsze kojarzyłam go z kobietą, która traci
swój powab, ale wyznaczanie granicy trzydziestu lat nie wydaje się dokładną
kalkulacją. Przecież musimy wziąć pod uwagę wiele czynników, przychodzą mi
do głowy na przykład: imprezowiczki, solary, palaczki, które prawdopodobnie
stracą swój wygląd na długo przed osiągnięciem trzydziestki, podczas gdy dba-
jące o siebie dziewczyny mogą odkryć swój potencjał dopiero kilka lat przed
ścianą. Obserwowałam dziewczyny ze szkoły, te najpopularniejsze, chadzające
z chłopakami zmieniały się zdecydowanie na gorsze, podczas gdy kujonki sta-
wały się atrakcyjniejsze z każdym rokiem. To cholernie dziwne.

Technicznie rzecz biorąc, „ściana” była terminem używanym przez spor-


towców, którzy osiągnęli wiek, w którym tracili możliwość konkurowania
z młodszymi rywalami. Niepopularna ściana oznaczająca dotarcie (lub w nie-
których przypadkach dobicie) do pewnego etapu, była tak naprawdę rozpo-
wszechniona przez uszczypliwe kobiety na długo przed tym, zanim zaczęto
rozmawiać o pozytywnej męskości. Służyło to jako sposób dyskwalifikacji po-
tencjalnego konkurenta seksualnego. Powiedzenie, że kobieta dobiła do ścia-
ny, było tylko trochę grzeczniejsze, niż nazwanie jej mianem „starej szmaty”,
ale ukryty cel pozostawał taki sam – zdyskredytować rywalkę i wykluczyć ją
z pola męskich rozważań.

Strach przed rozpadem

Ściana, będąc bardzo dobrym epitetem, niesie ze sobą bolesną prawdę, która
dotyczy nieuniknionego rozkładu kobiecego wyglądu, czyli pierwszej i naj-
ważniejszej damskiej cechy pozwalającej na urzeczywistnienie i zapewnienie
sobie długotrwałego utrzymania.

276
Podczas okresu rozkwitu drugiej fali feminizmu, przesłaniem sióstr
była kolektywna emancypacja i solidarność, jednak pod spodem kryła się
nieodłączna, hipergamiczna potrzeba zdobycia najlepszego samca w polu ra-
żenia konkretnej dziewczyny. Tak jak pisałem wcześniej, kobiety wolą toczyć
bój na polu psychiki, więc w ich głowach nie ma drugiej tak przerażającej
myśli, jak rzeczywista utrata wpływu seksualnego na mężczyznę. Wiedzą, że
ściana nieuchronnie na nie czeka, ale nie lubią, gdy się im o tym przypomina.
Kobieca wewnętrzna walka i strach przed ścianą nie umkną uwadze
mężczyzn. Dlatego właśnie imperatyw stworzył, zindywidualizował i zsubiek-
tywizował to pojęcie do granic możliwości. Tak jak z większością niewygod-
nych dla płci żeńskiej prawd, imperatyw tworzy konwencje społeczne i zawiło-
ści, które mają przyćmić widok na to, że w gruncie rzeczy kobiety nie mają nad
facetami żadnej władzy (w konsekwencji progresywnej utraty własnego powa-
bu). Zagrożenie przychodzące wraz z męską świadomością o kobiecej pięcie
achillesowej, które dokonuje się przed utrwaleniem związku, jest zbyt potęż-
ne, żeby porzucić ochronę składającą się z odpowiednich norm społecznych.

Konsekwencje dotarcia do ściany

W kontekście żeńskiej rzeczywistości ściana stała się kryterium czysto zin-


dywidualizowanym oraz subiektywnym, i to od konkretnej dziewczyny za-
leży, w którym momencie się znajduje. Zdanie: Nie wszystkie kobiety takie
są (NAWALT) jest damską mantrą, bezpośrednim rezultatem subiektywizacji
pojęcia ściany. W zasadzie praktycznie każda konwencja społeczna, od której
zależy kobiece poczucie własnej wartości lub żeńska supremacja, znajduje
swoje źródło w unikaniu strasznej prawdy o ścianie. Mity szczytowej warto-
ści seksualnej i zegara biologicznego, norma, według której dziewczyny są
tak samo popędliwe jak mężczyźni oraz inne złożone przesłanki mają tak na-
prawdę udowodnić, że kobieta po dobiciu do ściany jest równie efektywna
seksualnie, jak jej młodsze rywalki w kwiecie wieku.
Zawsze miej z tyłu głowy, że wszystkie te złożone konwencje społeczne
mają swoje źródło w strachu przed ścianą. Powtarzam to w kółko, żeby nadać
temu odpowiedniej emfazy i aby pokazać, jak istotną rolę odgrywa ta idea
w sfeminizowanym społeczeństwie, uznającym hipergamię za stan pożądany.
Kiedy wystarczająca ilość kobiet, dzięki siłom kulturalnego oddziały-
wania, nie będzie w stanie określić, który mężczyzna najlepiej optymalizuje
jej hipergamiczne zapędy, to społeczeństwo będzie musiało wyznawać myśl,
według której dziewczyna, nawet po dobiciu do ściany, powinna być zawsze
pożądana, jak w najlepszym okresie życia. Pomyśl o tym jak o retroaktyw-
nym, społecznym ruchu feministycznym. Zastanów się, jak strach przed do-
biciem do ściany jest wielki, skoro całe społeczeństwo jest skonstruowane
w taki sposób, żeby go unikać.

277
Definiowane ściany

Kiedy napisałem podrozdział pt. Poruszanie się po rynku seksualnym, użyłem


cezury trzydziestu lat jako wieku, w którym kobiety zazwyczaj dobijają do
ściany (jest tak z wielu powodów). Najważniejszą kwestią jest to, że właśnie
w tym okresie dziewczyny zdają sobie sprawę, że ich powab słabnie i będzie
im coraz trudniej konkurować z kolejnym pokoleniem kobiet, znajdującym
się w okresie rozkwitu (22-24 lata).
Jednak istnieje jeszcze pewna cecha mężczyzn, która musi zostać
zgłębiona, żeby dopełnić całe to równanie. Wiek trzydziestu lat jest rów-
nież okresem, w którym mężczyzna powinien zdać sobie sprawę z własnej,
długotrwałej wartości i potencjału. Ma to pewien wpływ na kobiece inter-
pretowanie ściany. W momencie, w którym facet staje się świadomy, że po-
trafi przyciągnąć uwagę młodszych dziewczyn, do których wcześniej miał
ograniczony dostęp, oraz zaczyna rozumieć motywy, które nim kierowały,
sam kreśli definicję ściany dla kobiet, które niechybnie zbliżają się do tego
okresu. To właśnie w tym wieku panie zaczynają głosić pretensje, oskarżając
o infantylizm, problemy z własnym ego – za to, że mężczyźni wciąż pragną
młodszych kobiet.
Podczas gdy kojarzymy ścianę wyłącznie z degradacją kobiecej atrak-
cyjności fizycznej (jest to w pewnym stopniu dla nich korzystne), nie dostrze-
gamy pełnego obrazu sprawy. Otóż okres ten wiąże się ze zmianą psychiki
dokładnie w takim samym stopniu jak z utratą wyglądu. Świetnym i często
zabawnym eksperymentem jest porównanie zdjęć ładnych dziewczyn ze
szkoły z dotychczasowymi profilówkami na Facebooku, w szczególności, gdy
mają obecnie ponad czterdzieści lat. Można się uśmiać po pachy, widząc nie-
gdyś ładne dziewczyny po dobiciu do ściany. Nietrudno jest też znaleźć dobrą
czterdziestkę z trzema dzieciakami, konkurującą do miana Miss Fitness USA.
To daje kobietom pewną nadzieję na uniknięcie konsekwencji przekwitania.
Ściana wykracza daleko ponad fizyczność, jednak są pewne aspekty,
które mogą zdecydowanie przyspieszać osiągnięcie tego stanu.

• Samotna matka? Przyspieszenie.


• Niezmienione złe nawyki? Przyspieszenie.
• Obsesja na punkcie kariery? Przyspieszenie.
• Otyłość? Przyspieszenie.

Czy istnieją jakieś wyjątki od reguły? Jasne, ale one tylko potwierdzają zasa-
dę, która odbija się bladym strachem na obliczach kobiet. Strachem, który
kładzie się cieniem na całym społeczeństwie. Czterdziestoletnia karierowicz-
ka, matka trójki dzieci, rywalizująca figurą z gwiazdkami kolorowych maga-
zynów jest tylko produktem strachu przed dobiciem do ściany.

278
Zagrożenia

Dla kobiety nic nie stanowi zarazem większego zagrożenia, jak i obiektu pożą-
dania, niż facet, który zna własną wartość.

Użyłem słowa „zagrożenie”, nie sugerując złych zamiarów. Zdaję sobie spra-
wę, że tytułowe słowo kojarzy się raczej z przemocą i konfliktem, ale w tym
sensie chodzi o wyzwanie – to, w jaki sposób ktoś radzi sobie z daną sytuacją.
Tak jak pisałem we fragmencie pt. Ryzyko i nagroda:

[...] żeńska strategia seksualna jest bardzo schizofreniczna – kobiety pragną


mężczyzny, którego inne rywalki też chciałyby przelecieć, lecz wyłącznie w celu
oszacowania jego rynkowej wartości względem pozostałych pań. Zatem męż-
czyzna musi mieć wiele perspektyw lub przynajmniej sprawiać takie wrażenie
na zasadzie pośredniego dowodu społecznej słuszności. Tym samym kobieta
stara się ograniczyć męskie alternatywy, jednocześnie upewniając się, że wciąż
istnieją.

Wewnętrzny konflikt między pragnieniem bezpieczeństwa i utrzymania oraz


potrzebą przeżywania wzburzenia i doświadczeń, które może zapewnić tylko
dominujący samiec alfa, jest podstawą istnienia kobiecych shit testów. Z roz-
działu Teoria talerzy, Teza VI Rzadkość i obfitość:

Faceci oblewają większość shit testów rzucanych im pod nogi przez kobiety,
ponieważ podświadomie wykazują zbyt duże zainteresowanie jedną z nich. Za-
sadniczo, kobieta testuje, żeby ustalić jeden lub kilka następujących czynników:

• Pewność siebie – przede wszystkim.


• Posiadane alternatywy – czy gość leci na mnie, ponieważ jestem wyjątko-
wa, czy dlatego, że jestem jedyną alternatywą?
• Bezpieczeństwo – czy facet jest w stanie zapewnić mi oraz mojemu potom-
stwu długotrwałe i bezpieczne pożycie?

Kobiece testowanie psychologicznie wyewoluowało, stając się nieodłącznym


mechanizmem przeżycia. Kobiety będą testować mężczyzn automatycznie
i podświadomie, tak jak faceci będą gapić się w duże kobiece piersi. Zresztą
nie możemy nic na to poradzić. Niezależnie czy dziewczyny są tego świado-
me, będą to robić tak długo, jak faceci będą oglądać się za dobrym tyłkiem,
czyli zawsze. Mężczyzna chce potwierdzić dostępność seksualną w takim sa-
mym stopniu, w jakim kobieta chce upewnić się, czy facet jest wystarczająco
dominujący i pewny siebie.
Dla dziewczyny spotkanie chłopaka, który uosabia zdrowe poczucie

279
własnej wartości stanowi zagrożenie. To jest właśnie ten mężczyzna, o które-
go uwagę będą demonstracyjnie zabiegać kobiety i on o tym dobrze wie. To
policzek wymierzony żeńskiemu imperatywowi – być świadomym wysokiej
wartości seksualnej i czerpać z tej świadomości pewność siebie.
Zatem, żeby dostroić swoją strategię seksualną, kobieta musi rzucić
wyzwanie tej pewności siebie, doprowadzić do chwili zwątpienia, ponieważ
jeśli taki facet używałby tej siły na własną korzyść, to mógłby nie wybrać
właśnie jej spośród wszystkich, lepiej prosperujących opcji. Dlatego kobieta,
posługując się różnymi sposobami, świadomie i nieświadomie, musi zadać
pytanie: Czy naprawdę jesteś taki pewny własnej osoby?; Myślisz, że jesteś taki
wspaniały?; Może jesteś zwykłym egoistą?; Nie kuś losu. W przedstawionej
sytuacji widać sprzeczność w kobiecej strategii seksualnej. Dziewczyna pra-
gnie prawdziwego, dominującego samca alfa, ale jednocześnie nie na tyle
pewnego, żeby był w stanie realnie wycenić jej wartość seksualną. Wielo-
znaczność przy określaniu prawdziwej wartości kobiety jest jednym z narzę-
dzi żeńskiego imperatywu.
Te same cechy, które dodają mężczyźnie pewności siebie i poczucia
wartości są właśnie tymi, z którymi chcą obcować dziewczyny. Nawet najbar-
dziej kontrolujące, dominujące żony ciągle pragną powiedzieć swoim przyja-
ciółkom, że ich głupek jest prawdziwym mężczyzną, więc nawet jeśli prywat-
nie tak nie jest, publicznie będą broniły go jak lwice, ponieważ mężczyzna
stanowi o wartości kobiety. Każda dziewczyna chce być z osobą, która stano-
wi model dla innych facetów, którą rywalki chcą zaciągnąć do łóżka. Właśnie
to powiązanie z dominującym samcem potwierdza wysoką wartość kobiety.
Kobiety nie chcą mężczyzny, który zdradza, ale kochają tego, który mógł-
by to uczynić. Z tego zdania wypływa źródło omawianego zagrożenia, ale też
atrakcyjności. Kobiety chcą męża, który ma wiarę we własną wartość. To
pociągające, lecz im bardziej jest tego świadomy, tym większa niepewność
ogarnia kandydatkę. Tak więc niezbędne okazało się stworzenie konwencji
społecznych, które utrudniają mężczyznom rozpoznanie swojej prawdziwej
wartości. Z tego bierze się piętnowanie pożądanych cech i przedstawianie fa-
cetów jako niewolników własnej seksualności. W ten sposób zaczyna się po-
wątpiewanie w męskość u jej samych założeń.
W znaczeniu globalnym żeński imperatyw polega dokładnie na tym sa-
mym rozmywaniu pojęć, z jakiego kobiety korzystają indywidualnie. Poprzez
normy społeczne imperatyw zmusza psychicznie faceta do poddania pod wąt-
pliwość własnej wartości, której arbitrem i teoretykiem może być wyłącznie
płeć żeńska, dopasowująca wszystko do własnej strategii seksualnej.

W drodze do świadomości

Ponieważ kobiece okienko witalności seksualnej jest relatywnie wąskie, za-


daniem imperatywu jest dezorientowanie mężczyzn co do własnej, powolnej,

280
lecz progresywnie rosnącej wartości. Błogi stan nieświadomości ma trwać tak
długo, aż damska hipergamia zrealizuje swoje cele, czyli zabezpieczy najlep-
szą pulę genetyczną i utrzymanie podczas krótkiego okresu bycia w szczyto-
wym okresie. Jeżeli facet uświadomi sobie własną wartość przed dokonaniem
monogamicznego zobowiązania, jej strategia odniesie porażkę.
Błędem jest założenie, że wszystkie opisywane w książce podstępy zo-
stały przygotowane w ramach jednego, wielkiego spisku wszystkich sióstr
świata. To tylko potwierdzałoby ignorancję tych wszystkich społecznych kon-
strukcji. Dla przykładu, żeby konwencja społeczna zaczęła obowiązywać, po-
trzebne są lata wałkowania jej przez społeczeństwo, bez formalizowania idei.
To znaczy, zasady uczymy się wtedy, gdy widzimy ją, przyswajamy i powta-
rzamy sami, bez cienia wątpliwości na temat jej słuszności.
Najlepsze inwencje społeczne nie rzucają się w oczy i bardzo rzadko są
kwestionowane, ponieważ zostały utrwalone bez formalnego udziału nauki.
Właśnie dlatego myślę, że wmawianie facetom, żeby w ogóle nie próbowali
zrozumieć kobiet, jest w istocie normą społeczną. Czarnoksiężnik Oz prze-
mawia: Nie próbuj szukać w sobie kogoś, kim nie jesteś. Po prostu bądź sobą,
zaakceptuj sprawy takimi, jakimi są, tak będzie najlepiej.
Właśnie na tym polega zagrożenie, które reprezentuje gra dla żeńskiego
imperatywu. Rozpowszechnione, zobiektywizowane pojęcie na temat męskiej
wartości stanowi antytezę dla kobiecej strategii seksualnej. Płeć żeńska boi
się tego, że może zostać zepchnięta do roli wybieranych, a nie wybierających.

Pozytywna męskość kontra równouprawnienie

Co ciekawe, kiedy wpiszesz w edytorze tekstu angielskie słowo „equalism”


(dot. równouprawnienia), jest ono podkreślane czerwoną linią jako błąd. In-
nymi słowy, język angielski oficjalnie nie rozpoznaje tego słowa w żadnym
ze swoich słowników (jeszcze). Myślę, że rozpieszczany przez pięćdziesiąt
ostatnich lat feminizm zawsze używał słowa „equalism” w pojęciach abstrak-
cyjnych, jako coś wtopionego w tło swoich haseł. Pojęcie to nie ma swojej
oficjalnej definicji, ponieważ ludzkość kolektywnie powinna wziąć je za pew-
nik – za coś związanego ze zdrowym rozsądkiem. Z całą pewnością hasła fe-
minizmu zawsze odwoływały się do pojęcia „równości”, które brzmi bardzo
pokrzepiająco, nawet jeśli intencja jest zgoła inna.
Problem nie leży w fakcie, że mój komputer nie rozpoznaje słowa „equ-
alism”. Czasami widzę, jak słowo to wypełza z blogów potępiających „obśli-
zgły neoliberalizm”, innymi razy widzę je jako zdyskredytowany element,
który powstrzymuje konserwatyzm przed poznaniem swojego prawdziwego
potencjału. To, czego nie dostrzegam, to dobra definicja tego terminu. Słowo
„equalism” musi zostać wyciągnięte z cienia, żebym przynajmniej następnym
razem nie musiał oglądać tej cholernej czerwonej linii pod tym słowem.

281
Nowe definicje płci

Męskość została przedefiniowania przez mężczyzn i kobiety, którzy nie mieli


pojęcia na temat tego, co znaczyła oryginalnie. Zachowania i cechy charak-
terystyczne, które były wyłącznie męskie, nie podlegają kwestionowaniu.
W pewnym czasie została zmieniona ich definicja, aby lepiej wpisywać się
w obecną propagandę. Na początku XX w. nikt nie pisał artykułów o tym, jak
być mężczyzną ani nie zadawał sobie trudu, żeby rozbijać na części niektóre
pojęcia. Panowie byli wychowywani w ten sposób, że wiedzieli, czym jest mę-
skość, a płci pięknej to odpowiadało.
W naszej tradycji kobiety definiują to, co męskie, a mężczyźni definiują
to, co kobiece. Cechy, które czyniły mężczyznę wartym uwagi, były zupełnym
przeciwieństwem tego, co postrzegano za dziewczęce. To panowie w bardzo
podstawowy, biologiczny sposób określają, co jest kobiece, podniecające, a do
tych zachowań dopasowują się kobiety (świadomie lub nie).
Podstawa endemicznych kłamstw połykanych przez głupków leży
w fakcie, że nie dalej niż przed pięćdziesięcioma laty podjęto wzmożony wy-
siłek, żeby pozbawić społeczeństwo męskich cech. Rażono nie tylko popular-
ne media, ale także sposób edukacji młodzieży poprzez kwestionowanie mę-
skich i żeńskich ról. Podważono zdolność mężczyzn, żyjących w dominującej
kulturze zachodniej, do rozpoznawania, czym w ogóle jest męskość. Surowa,
stoicka, bohaterska definicja straciła rację bytu, ale czy to dobrze? Na pewno
wydaje się tak zwolennikom równouprawnienia.
Kiedy mężczyźni ulegną feminizacji, zawieszą rękawice na kołku i za-
czną podążać w kierunku androgynii i homogenizacji płci, zwolennicy rów-
nouprawnienia będą salutowali na wspomnienie tego momentu, który będzie
ich triumfem, powstaniem nowego modelu. Dlaczego męski rys charakteru
ceni się niżej niż jego damski odpowiednik?
Te same cechy, które definiują tradycyjnego mężczyznę, czyli: niezależ-
ność, pewność siebie, surowy indywidualizm, siła fizyczna, skłonność do po-
dejmowania ryzyka, zaradność, pomysłowość, są postrzegane (przynajmniej
powinny być) za aspiracje kobiet. Od pań oczekuje się, że będą tak samo mę-
skie jak mężczyźni, jednocześnie wymagając, żeby uosabiały kobiecy ideał.
W konsekwencji na płeć piękną nakładane są nierealne wymagania, które
umniejszają wartościom samej kobiecości.
Nie znaczy to jednak, biorąc pod uwagę nowy model płci, że panie są
zniechęcane do okazywania swej kobiecość jako dodatku do swojej męskości.
Powiem więcej, są zachęcane do ogarniania wszystkich aspektów życia, jak to
robią mężczyźni, i jednocześnie bycia pięknymi, zwiewnymi, pełnymi życia
rusałkami, których pożąda każdy facet.
Mimo to, w opozycji do tego postmodernistycznego zjawiska płciowego,
mężczyźni nie są zachęcani do wzmacniania własnych, wrodzonych cech. Ja-
sne, mówi nam się, żebyśmy dorośli, podczas gdy nasza prawdziwa męskość

282
jest postrzegana za skazę, jakbyśmy byli zatruci testosteronem. Nasze wyso-
kie aspiracje powinny być bardziej kobiece, delikatne, wyrozumiałe, emocjo-
nalne etc. Powinniśmy przyzwyczajać się do golenia nóg, przecież owłosienie
jest objawem zatrucia testosteronem. Co ciekawe, nie słyszy się zbyt wielu ko-
biet ubolewających nad potrzebą golenia włosów na nogach i pod pachami.
Jednakże „męskość”, o którą każe nam walczyć żeński imperatyw, nie
zachęca do postaw przypominających męskie tradycje. Świat stanął na głowie
do tego stopnia, że obrazki widywane w popularnych mediach i opinie gło-
szone przez większość łudząco przypominają stan chorobowy. Podczas gdy
kobietom gratuluje się za uosobienie cech męskich w zgodzie z własnym, ko-
biecym charakterem, mężczyźni są zaprogramowani do wierzenia, że pożą-
dany u nich rys jest tak naprawdę rysem damskim, a każde tradycyjnie sam-
cze wyróżniki są tak naprawdę niechcianym półproduktem skażonej biologii.
Prawdziwą zbrodnią dokonaną przez zmianę definicji płci jest fakt
ustanowienia podwójnych standardów. Mężczyźni powinni być na tyle sfemi-
nizowani, żeby czuć wstręt do własnej wrodzonej męskości, ale jednocześnie
wypełniać kawalerskie, tradycyjne obowiązki i zobowiązania. I znowu mamy
sytuację bez wyjścia – znienawidź swoją męskość, ale weź odpowiedzialność
za to, że nie jesteś należycie męski.
Tak wygląda ten cykl. Tak przedstawia się utrwalona w dzisiejszych
czasach negatywna męskość, na której wyrosły pokolenia głupków. Chyba nie
muszę dodawać, że właśnie o to chodziło.
Zanim zaczniesz planować, jak żyć według zasad tego, co nazwałem
pozytywną męskością, najpierw musisz zastanowić się, dlaczego stanowi ona
tak wielką wartość i w jakim celu powinna być pielęgnowana i kultywowana
w sercu twoim, twoich synów i całego społeczeństwa. Jestem zwolennikiem
rozbijania przedefiniowanych znaczeń na kawałeczki, z których to składam
krok po kroku podstawowe, pierwotne znaczenia. Jest to niezbędne, aby
przywrócić męskość w jej pozytywnej postaci.
Gdzie zacząć? Zacznij od siebie. Musisz wyzwolić swój umysł i zacząć
myśleć o sobie jako o Mężczyźnie pisanym wielką literą. Po pierwsze, należy
oduczyć się kobiecego sposobu myślenia, które jest zakorzenione w nas do
tego stopnia, że stało się podpórką naszego ego.
Musisz stać się obojętny na epitety oskarżające cię o mizoginię, bycie
staroświeckim jaskiniowcem i wiele innych. Prawdziwie pozytywnie męski fa-
cet decyduje się porzucić iluzję Matrixu, nawet jeśli cały świat miałby stanąć
przeciwko niemu. Właśnie to sprawi, że będziesz pożądany w towarzystwie
kobiet i facetów, którzy przypiszą ci cechy żywego, odpowiedzialnego, pew-
nego siebie mężczyzny.
Twoje życie ma być świadectwem dla innych. Nie zrozum mnie źle,
nikt nie oczekuje, że staniesz się nieczułym, zaślepionym robotem, który
tkwi w swoim zacietrzewieniu. Chodzi o to, żebyś był jak skała, nawet je-
śli cały świat nazwie cię egoistą, jaskiniowcem, infantylnym dzieciakiem,

283
dupkiem, mizoginem. Jako prawdziwy mężczyzna musisz stać się rycerzem
swojej męskości.

284
Posłowie

Przeczytałeś właśnie I tom z cyklu Mężczyzny racjonalnego, który wysiłkami


zaledwie kilku osób ujrzał prasę drukarską po upływie blisko dwóch lat od
postawienia pierwszego polskiego zdania w edytorze tekstu.
W tym miejscu chcielibyśmy wyrazić nadzieję, że treści zamieszczone
w niniejszej publikacji będą bodźcem, który ułatwi ci zbudowanie imperium,
którym zawsze miało stać się twoje życie. Zresztą, przełknąwszy czerwoną pi-
gułkę, nie masz odwrotu, możesz albo wnieść swój pozytywnie męski wkład w
dzieje ludzkości, albo pogrążyć się w hipokryzji, umacniając zjawiska, które
powoli, niczym pijawki, wysysają krew społeczeństwa Zachodu.
Korzystając ze sposobności, pragniemy zaprosić cię do odwiedzenia, a
może nawet zabrania głosu w naszej internetowej społeczności, która kon-
centruje się na stronie internetowej pod adresem czerwonapigulka.pl. Znaj-
dziesz tam nie tylko sklep zawierający m.in. pozostałe pozycje Rolla Tomas-
siego, ale także blog poruszający bieżące tematy i dotykający problemów,
które jątrzą duszę dzisiejszego mężczyzny.

Redakcja Czerwonej Pigułki

286
Glosariusz

AFC; typowy głupek; głupek; typowy gość; typowy koleś (ang. Average Fru-
strated Chump) – uosobienie dzisiejszego przeciętnego mężczyzny. Facet, któ-
ry poddaje się żeńskiemu imperatywowi i wspiera jego konwencje społeczne;
samiec beta.

Biały rycerz (ang. White Knight) – mężczyzna ratujący kobietę z nieistniejącej


opresji, który liczy na gratyfikację w zamian za akt „bohaterstwa”; staje po
stronie żeńskiego imperatywu.

Bufor; osłona (ang. Buffer) – wygodne kłamstwo samców beta i AFC przybie-
rające postać wymówek, które mają na celu zabezpieczenie przed sytuacją
bolesnego odrzucenia lub uniknięcie innego traumatycznego doświadczenia.

Czerwona pigułka (ang. The Red Pill) – symbol przebudzenia męskości; na-
wiązuje do filmu pt. Matrix, w którym przełknięcie czerwonej pigułki ozna-
czało poznanie prawdziwego obrazu świata.

DHV; prezentowanie wyższej wartości (ang. Displaying Higher Value) – tech-


nika polegająca na demonstracyjnym ukazywaniu pewności siebie, która im-
plikuje wysoką wartość danej osoby.

Długoterminowe strategie rozrodcze (ang. Long Term Strategies) – różne


damskie strategie mające na celu długofalowe zabezpieczenie mężczyzny
przejawiającego najlepsze cechy umożliwiające kobiecie i jej przyszłemu po-
tomstwu bezpieczne pożycie.

Ego-inwestycja (ang. Ego-investment) – zachodzi wtedy, gdy zaangażowanie


emocjonalne konkretnej osoby w daną rzecz lub zjawisko (nawet destrukcyj-
ne) jest tak daleko posunięte, że nie sposób wyprowadzić jej z błędu. Mecha-
nizm ma za zadanie ochronić ego stosującej go osoby.

Feministyczne, kobiece, żeńskie warunkowanie (ang. Feminine Conditio-


ning) – proces, który zachodzi wraz z socjalizacją jednostki. Ma za zadanie
ustanowić żeński imperatyw jako domyślny stan świadomości i utrzymać go
w mocy.

Frajer na kasę (ang. Cap’n-Save-A-Ho) – facet, który zrobi wszystko dla kobie-
ty, żeby zaciągnąć ją do łóżka. Postawi jej obiad i kupi kwiaty w nadziei, że
dziewczyna odwzajemni się swoją cielesnością, co prawie nigdy nie następuje.

Gra (ang. Game) – techniki zachowawcze opierające się na obserwacjach psy-


chologicznych, socjologicznych i behawioralnych mających polepszyć relacje
międzypłciowe. Terminowi został poświęcony rozdział o tym samym tytule.

Hipergamia (ang. Hypergamy) – kobieca podświadoma strategia seksualna;


hipergamia jest naturalną tendencją kobiety (uwarunkowaną genetycznie)

288
do wyboru lepiej sytuowanego mężczyzny niż ona sama, jak również najle-
piej postawionego mężczyzny w jej zasięgu, i przypuszczalnie lepszego niż
jej poprzedni wybranek, a w ekstremalnych przypadkach nawet o wyższym
statusie niż osoba, z którą spotkanie może sobie wyobrazić. Terminowi został
poświęcony rozdział o tym samym tytule.

Imperatyw; żeński, kobiecy imperatyw (ang. Feminine Imperative) – kobie-


cy wrodzony mechanizm mający na celu zagwarantować bezpieczeństwo i
utrzymanie ze strony mężczyzny, przy jednoczesnym zapewnieniu dobrych
genów potomstwu.

IOI (ang. Indicator Of Interest) – sygnały wysyłane podświadomie przez ko-


bietę, które potwierdzają jej zainteresowanie danym mężczyzną.

JBY; po prostu bądź sobą (ang. Just Be Yourself) – postawa społeczna zniechę-
cająca mężczyznę do dokonywania korzystnych dla niego zmian oraz wpę-
dzająca go w stare schematy.

Krótkoterminowe strategie rozrodcze (ang. Short Term Strategies) – róż-


ne damskie strategie mające na celu krótkotrwałe przyciągnięcie mężczyzny
przejawiającego najlepsze cechy genetyczne i fizyczne, w celu przekazania
ich przyszłemu potomstwu.

Lata szczytowego okresu (ang. The Peak Span Years) – Okres w życiu osoby,
w którym wartość na rynku seksualnym jest stosunkowo najwyższa; różni
się w zależności od płci. Terminowi został poświęcony podrozdział pt. Ostatni
egzamin – rynek seksualny.

LDR (ang. Long Distance Relationship) – związek na odległość, który nie roku-
je na przyszłość i wiąże się z nadmierną inwestycją życiową i emocjonalną.

LJBF (ang. Let’s Just Be Friends) – odrzucenie zalotów poprzez zaproponowa-


nie przyjaźni; bardzo dogodna dla kobiet konwencja społeczna, zdejmująca z
nich odpowiedzialność za rozstanie.

LMR; ostateczny opór (ang. Last Minute Resistance) – opór seksualny stawia-
ny przez kobietę w ostatnim momencie zbliżenia.

LTR; stały związek; długotrwałe pożycie (ang. Long Term Relationship) –


małżeństwo lub konkubinat. LTR jest powszechnie używanym sformułowa-
niem w amerykańskiej manosferze.

Manosfera; społeczność (ang. Manosphere) – męska społeczność w interne-


cie, koncentrująca się na różnych, poświęconych mężczyznom stronach i fo-
rach internetowych.

Matrix – nawiązanie do filmu braci Wachowskich; oznacza świat podporząd-


kowany zasadom żeńskiego imperatywu; rzeczywistość niebieskiej pigułki.

Mentalność niedoboru (ang. Scarcity Mentality) – nastawienie, które u

289
kobiety powoduje rosnące zainteresowanie mężczyzną, a u faceta wywołuje
dokonywanie nieprzemyślanych ruchów w stosunku do zawiązania relacji;
wynika z braku zainteresowania seksualnego ze strony płci przeciwnej.

Męski imperatyw – męska wersja strategii rozrodczej; dąży do jak najszer-


szego rozprzestrzeniania materiału genetycznego przez mężczyznę.

MGTOW; podążanie własną ścieżką lub drogą (ang. Men Going Their Own
Way) – przenośnia przedstawiająca mężczyznę, który nie baczy na opinię
społeczeństwa i postępuje w zgodzie z własną osobą. Za przykład można po-
dać faceta, który wbrew rodzinie i oczekiwaniom zrywa zaręczyny i zaczyna
żyć własnym życiem.
MRA (ang. Men’s Rights Activists) – aktywista na rzecz praw mężczyzn.

Mroczna Triada Gry (ang. The Dark Triad) – nieczysta gra, manipulacja; w jej
skład wchodzą: narcyzm, makiawelizm, psychopatia.

Niebieska pigułka (ang. The Blue Pill) – symbol oznaczający osobę wspiera-
jącą obłudę kobiecej rzeczywistości; nawiązuje do filmu pt. Matrix, w którym
przełknięcie niebieskiej pigułki oznaczało całkowite zamknięcie się na praw-
dziwy obraz świata.

Niepewność rywalizacyjna; obawa przed konkurencją (ang. Competition


Anxiety) – uczucie niepewności doznawane przez kobietę powodowane po-
trzebą konkurowania o względy mężczyzny z innymi potencjalnymi kandy-
datkami. Pojawia się również w stałym związku.

Norma społeczna; konwencja społeczna – zjawisko stanowiące akceptowal-


ną społecznie normę, która służy do osiągnięcia pryncypiów żeńskiego im-
peratywu i hipergamii, na przykład: utrzymywanie kobiety z cudzym dziec-
kiem. Terminowi został poświęcony rozdział pt. Normy Społeczne.

Obracanie talerzy (ang. Plate Spinning) – swobodne nawiązywanie niezobo-


wiązujących relacji z kobietami; w jego definicje wpisują się wszelkie relacje
z płcią przeciwną. Terminowi został poświęcony rozdział pt. Teoria talerzy.

Odłączanie (ang. Unplugging) – termin nawiązujący do filmu pt. Matrix;


zmiana myślenia związana z połknięciem czerwonej pigułki i ujrzeniem
prawdziwego obrazu otaczającej rzeczywistości.

ONS (ang. One Night Stand) – przelotna przygoda, szybki numerek.

Orbiter – facet, który zapewnia kobiecie ciągłą uwagę, licząc na gratyfikację


seksualną w bliżej nieokreślonej przyszłości, co prawie nigdy nie następuje.

Ośmieszanie; piętnowanie (ang. Shaming) – działanie mające na celu wy-


wołanie w mężczyźnie wyrzutów sumienia i poczucia winy za postępowanie
zgodne z własnym imperatywem.

290
Podłączony (ang. Plugged In) – termin nawiązujący do filmu pt. Matrix; sy-
nonim osoby, która funkcjonuje zgodnie z dyktatem kobiecej rzeczywistości;
mężczyzna, który wspiera żeński imperatyw.

Pozytywna męskość (ang. Positive Masculinity) – synonim mężczyzny racjo-


nalnego żyjącego własnym życiem, zgodnie z własnym interesem; termin,
który opisuje faceta przyjmującego postawy zawarte w książce.

PUA; mistrzowie podrywania (ang. Pickup Artists) – osoby, które opanowały


do perfekcji techniki gry.

Rama (ang. Frame) – inaczej posiadanie kontroli; może być ustanowiona wy-
łącznie przez jedną osobę w związku; narracja życiowa, którą roztacza osoba
o największej kontroli w danym otoczeniu.

Ściana (ang. The Wall) – okres w życiu kobiety, w którym jej wartość na rynku
seksualnym drastycznie spada; przekwitanie kobiecości.

Shit Test; test – kobiece zachowanie mające na celu sprawdzenie poziomu


męskości danego mężczyzny, jego statusu samca alfa; oblany znacząco obniża
status faceta w kobiecych oczach.

SMP; rynek seksualny; rynek (ang. Sexual Marketplace) – hipotetyczna kon-


cepcja, w ramach której mężczyźni i kobiety rywalizują ze sobą o najlepszego
partnera zgodnie ze swoją wartością rynkową (SMV); wartość na rynku okre-
śla atrakcyjność danej osoby.

SMV; seksualna wartość rynkowa; wartość rynkowa (ang. Sexual Market


Value) – metafora odnosząca się do konkurencyjnej atrakcyjności osoby, w
stosunku do innych osób na rynku seksualnym; wyznacznik atrakcyjności
danej jednostki.

SoSuave – strona internetowa oraz forum zawierające treści związane z grą;


anglojęzyczne środowisko manosfery.

Ta jedyna (ang. ONEitis) – schemat, w który wpadają mężczyźni, wynosząc


na piedestał wyłącznie jedną kobietę, najczęściej ich jedyną alternatywę sek-
sualną; doprowadza do degeneracji męskości.

Talerz (ang. Plate) – synonim kobiety w zasięgu męskich zainteresowań; me-


taforyczny termin związany z obracaniem talerzy.

291

You might also like