Download as docx, pdf, or txt
Download as docx, pdf, or txt
You are on page 1of 4

Analiza książki Étienne’a Gilsona pt.

Bóg i ateizm

Ettiene Henry Gilson to postać szeroko znana w kręgach filozoficznych. Francuz


należał do najznamienitszych historyków filozofii średniowiecznej, był także historykiem
metafizyki. Ten mediewista i odnowiciel tradycji scholastycznych, nieustająco postulował
powrót do właściwej interpretacji myśli Tomasza z Akwinu. W tym celu tworzył dzieła
komentujące poglądy samego Akwinaty, ale także św. Bonawentury, bł. Dunsa Szkota oraz
Kartezjusza. Był też jednym z wiodących przedstawicieli tomizmu egzystencjalnego.
Gilson urodził się 13 czerwca 1884 roku w Paryżu. Ponieważ wzrastał i dojrzewał w
prawdziwie katolickich wartościach, wiązał swą przyszłość z życiem konsekrowanym.
Edukację rozpoczął od Małego Seminarium w Notre-Dame-des-Champes, gdzie z sukcesami
poznawał m.in. grekę, łacinę, matematykę i fizykę, a także spuściznę kulturalną Starego
Kontynentu. Finalnie zdecydował się jednak na życie w ramach powołania do małżeństwa
oraz karierę naukową. Studiował na Uniwersytecie Paryskim.
Po uzyskaniu dyplomu Gilson napisał doktorat pod kierunkiem słynnego Luciena
Lévy-Bruhla i przyjął pracę na uniwersytecie w Lille. Karierę początkującego naukowca
raptownie przerwał początek I wojny światowej, w której weźmie udział. Po jej zakończeniu
wrócił do Lille, ale już w 1919 roku zaakceptował posadę na Uniwersytecie w Strasburgu,
koncentrując się wówczas na dorobku Doktora Anielskiego.
Jako filozofowi przyświecały mu dwa cele. Chciał wykorzystywać skarby myśli
średniowiecznej na potrzeby współczesności, ale także stworzyć nowatorską interpretację
dzieła Akwinaty bez ideologizujących naleciałości. W efekcie swych działań opracował
dzieło zatytułowane Tomizm, które ukazało się w druku w roku 1919. Praca spotkała się z
szerokim uznaniem, a Gilson zaczął zyskiwać sławę. Wkrótce później objął katedrę historii
filozofii średniowiecznej na Sorbonie, wykładał także w Szkole Zaawansowanych Badań w
Naukach Społecznych w Paryżu. Zaczęto go zapraszać na wykłady i kongresy filozoficzne,
nie tylko w ojczyźnie.
Gilsonowi przyszło żyć w niesprzyjających dla niego czasach. Okres ten był
zdominowany przez myśl kartezjańską, będącą źródłem szerzenia się wśród europejskich elit
intelektualnych ateizmu w rozmaitych postaciach. Mimo wrogiej atmosfery Gilson bronił
realizmu filozoficznego. Jak łatwo się domyślić, poddawany był swoistej stygmatyzacji i za
tomistyczne poglądy, i za wyznawanie katolickich wartości.
Po rozpoczęciu współpracy z Uniwersytetem Harvarda w Stanach Zjednoczonych,
sporo czasu poświęcał na pisanie. W roku 1929 w Toronto powołał do życia i rozwinął jedno
z najpoważniejszych centrów badań tomistycznych na świecie – Pontyfikalny Instytut
Mediewistyki, którym sam kierował. Działalność naukowa nie była jednak wyłącznym
obszarem jego zainteresowań i działalności o profilu misyjnym. Dla przykładu, w roku 1945
uczestniczył w pracach nad Kartą ONZ w San Francisco oraz w konferencji założycielskiej
UNESCO w Londynie.
Jako filozof postawił sobie za cel uświadamianie Europejczyków co do ustanowionych
przez nich samych (lecz z czasem zapomnianych czy wręcz wypartych) wartości. Z uporem
prezentował poglądy przeciwne do rozpowszechnionej wówczas scholastyki analizowanej w
duchu kartezjańskim. Poprzez swój dorobek intelektualny katolicki myśliciel na nowo ukazał
rzeczywistą postać wiecznej, żywej i inspirującej filozofii wieków średnich.
Intensywne dekady wysiłków twórczych Gilsona zaowocowały ponad 60 książkami, a
także 800 esejami i artykułami naukowymi. Filozof otrzymał kilkanaście honorowych
doktoratów szacownych uczelni wyższych. Ponadto, za swój udział w działaniach militarnych
w I wojnie światowej odznaczony został Krzyżem Wojennym. W 90 rocznicę urodzin Gilsona
papież Paweł VI wyraził listownie uznanie Kościoła Rzymskiego dla jego dokonań na polu
filozoficznym. Naukowiec podkreślał jednak, że jego praca nie miała charakteru autorskiego,
lecz była próbą „wskrzeszenia” myśli Akwinaty.
Étienne Henry Gilson zmarł 19 września 1978 w Auxerre w ojczystej Francji,
dożywszy słusznego wieku 94 lat.

***

Na książkę pt. Bóg i ateizm, poddaną niniejszej analizie, składają się dwa utwory: Bóg
i filozofia oraz Trudny ateizm. Dzieli je 30 lat przerwy nacechowanej intelektualnym
wzrostem autora. Mimo to zasada obu tekstów jest jednakowa i obejmuje dwa główne
przekonania. Zgodnie z pierwszym z nich metafizyka (w szczególności tomistyczna) jest
jedynym źródłem interpretacji filozoficznej. Drugie głosi, że Bóg nie tyle jest tworem
filozoficznym, co religijnym. W konsekwencji filozofia nie może stać obojętnie wobec religii.
Jeżeli chodzi o pierwszy esej, Bóg i filozofia, to jest on zbiorem czterech wykładów
stanowiących przejaw niezwykle istotnego zagadnienia metafizycznego. Gilson pisze:
„Opierają się [te wykłady] na niewielkiej liczbie historycznych faktów, raczej
oczywistych niż ustalonych na drodze technicznych analiz. Problem ten dotyczy
metafizycznego zagadnienia Boga. W zagadnieniu tym interesuje nas aspekt szczególny, a
mianowicie relacja, jaka zachodzi pomiędzy pojęciem Boga a dowodzeniem Jego istnienia”.
Podejście to zasadza się na wydzieleniu ważnych elementów z historii filozofii, jakie
łączą się z właściwym określeniem danego zagadnienia filozoficznego, i na ustaleniu
rozwiązania w relacji do nich. Gilson przyznaje, że podejście to nie jest ani jedyne, ani nowe,
i przypomina on przy tej okazji filozofów starożytnej Grecji: Platona i Arystotelesa.
Bóg i filozofia – tomistyczne credo młodego autora – przedstawia historię filozofii
Boga oraz jej relacje z religią. Autor pisze o Bogu osobowym (a nawet o greckich bogach
jako o osobach), a zatem o relacjach osobowych człowieka z bytem wyższego rzędu. Tym
samym odżegnuje się Gilson od silnego wpływu myśli greckiej. Akcentuje też konieczność
odnalezienia (tudzież odnajdywania) przez teologię katolicką własnej koncepcji świata w
ujęciu metafizycznym, która odpowiadać będzie Bożemu objawieniu.
Francuski myśliciel wspominał również o dwóch filozofach, których doktryna cieszyła
się dużą popularnością w czasach, kiedy tworzył, mianowicie René Descartesa oraz
Immanuela Kanta. Twierdził, że metafizyczne wnioski autora słynnego Cogito ergo sum mają
sens wyłącznie w relacji do metafizyki św. Tomasza. Jednocześnie doszedł do wniosku, że
metafizyka kartezjańska jest tylko „niezgrabną rewizją metafizyki scholastycznej”.
Wielu współczesnych Gilsonowi filozofów było zdania, że „chrześcijaństwo nie ma do
powiedzenia nic, czego nie udowodniła nauka”, ani nie prezentuje wartości, o których nie
rozmyślaliby już Grecy. W efekcie autor postawił sobie za cel wykazanie tego, że
chrześcijanie doskonale rozwinęli myśl grecką, traktując o problemach nieznanych
starożytnym.
W drugiej części książki zatytułowanej Trudny ateizm dojrzalszy i lepiej
ukształtowany Gilson podejmuje rozważania na temat istoty ateizmu. Podnosi tam kilka
ważnych kwestii. Argumentuje, że wszystkie filozofie powstają w konkretnym uwikłaniu
historycznym, są czymś subiektywnym i indywidualistycznym, a ponadto – jak wszystko, co
ludzkie – także czymś skończonym. Ważką konsekwencją powyższego jest to, że inni
filozofowie mają prawo do ciągłego stawiania pytań i udzielania na nie własnych odpowiedzi.
Ponieważ umysł człowieka w każdej epoce będzie nosił w sobie pojęcie Boga, dowodzenie
jego istnienia nigdy nie zostanie zaniechane. Ten zaś, kto zgłębi prawdę tegoż pojęcia, dostąpi
pokoju i poczucia spełnienia, gdyż na płaszczyźnie intelektu uzasadni swą wewnętrzną
pewność. Warto przy okazji spojrzeć na to zagadnienie od drugiej strony: każdy, kto odrzuci
pojęcie Boga, winien się liczyć z tym, że w jego miejsce pojawi się pustka rodząca niepokój
lub poczucie niemożności zaspokojenia najgłębszych potrzeb serca.
Zdaniem Gilsona, każdy winien mieć prawo do przeprowadzenia osobistego dowodu
na istnienie Boga, jako że każdy z takich dowodów należy do sfery doświadczeń umysłu. Jest
to świadectwo „pluralizmu filozoficznego” i wiary w potencjał zdolności intelektualnych
człowieka. Gilson twierdzi, że wszystkie dowody, które potwierdzają Bożą egzystencję,
muszą wynikać z pierwotnej egzystencji pojęcia Boga w umyśle danego człowieka. Można
by zatem rzecz, że dowód poprzedzony jest jakąś „wrodzoną afirmacją Boga” w człowieku.
Gdyby to nie było prawdą, co innego miałoby być źródłem odwiecznych dociekań co do
nieistniejącego bytu?
To właśnie czyni ateizm… trudnym. Nie można powiedzieć, że każda zadeklarowana
forma ateizmu rzeczywiście nim jest. Odrzucenie dogmatów, nienawiść do religii czy jej
przedstawicieli, ignorancja lub błądzenie – to wszystko nie robi z człowieka ateisty, zdaniem
Gilsona. Podobnie nauka „nie zagraża” bytowi Boga, wbrew powszechnemu przekonaniu.
Nie ma się co dziwić, że nie znajduje ona argumentów na istnienie ani nieistnienie pierwszego
bytu. Nie ma wszak narzędzi, by cokolwiek stwierdzić, gdyż Bóg jest bytem niematerialnym,
niepodpadającym pod prawa nauk matematycznych czy przyrodniczych.
Idąc dalej, mamy ateizm nietzscheański wynikający ze słynnego stwierdzenia, które
niemiecki filozof włożył w usta Zaratustry: „(…) Bóg umarł. Ogłaszam wam Nadczłowieka”.
Gilson stawia pytanie o to, jaki Bóg umarł . Podaje jednocześnie trzy istotne dla filozofa
aspekty pojęcia tegoż. Są nimi: transcendentność, istnienie bez innej przyczyny oraz bycie
przyczyną dla innych bytów, a co za tym idzie, także nieśmiertelność (która już dla Greków
tożsama była z boskością). W związku z powyższym trudno jest u Nietzschego dostrzec
faktyczną negację Boga Stworzyciela, nie wspominając o Jego śmierci. Nieposłuszeństwo
filozofa uderza jedynie w etykę żydowsko-chrześcijańską. Obwiniał on bowiem teologię i
moralizowanie, a nie Boga i moralność.
Rzecz się ma podobnie w przypadku Jeana Paula Sartre’a, czemu słynny
egzystencjalista dał wyraz w III akcie „Much”. Hierarchia bytów w tym utworze pozostała
nietknięta. Sednem zagadnienia była raczej możliwość buntu stworzenia przeciwko jego
Stwórcy. Sartre, podobnie, jaki i Nietzsche, nie uważa, że ateizm jest łatwym rozwiązaniem,
lecz raczej gorzką prawdą, nierozerwalnie związaną z cierpieniem.
I w końcu dochodzimy do ateizmu Marksa. Jednak nawet ten rodzaj –
zdeterminowany i bezwzględny – paradoksalnie niemalże „świadczy” o istnieniu Boga,
którego obraz marksizm chce za wszelką ceną wyrugować. Jest on jednak jest chyba najmniej
przekonywujący, gdyż nie stawia nawet stosownych pytań. Ponadto, mieszają się w nim
założenia ideologiczne z nauką czy poglądy z faktami.
W związku z powyższym jedynym, co może prowadzić do „unicestwienia” Pana
Wszechrzeczy, jest według Gilsons… obojętność. Ateista, który myśli o Bogu, nie jest de
facto ateistą. Skoro zaprząta swój rozum tymi sprawami, to dlatego, że idea Boga cały czas w
nim nurtuje. Do rzadkości więc należy prawdziwy ateizm! Zmaganie domniemanego ateisty
trwa, gdyż nowe doświadczenia i okoliczności nie pozostają bez wpływu na jego chwiejny
umysł. Dlatego też, zdaniem katolickiego intelektualisty, ateizm jest tak trudny.
Czym innym jest kwestia istnienia Boga, a czym innym problem ateizmu. Problem
ateizmu rodzi się jako reakcja na fakt istnienia Boga. Próby unicestwienia Boga przez ateizm
są skazane na porażkę, przypominającą dziecinną igraszkę strzelania z łuku w niebo. Strzały
prędzej ugodzą w naiwnego łucznika, spadając po czasie, niż dolecą do niebiańskiego
adresata. Ateizm nie jest koncepcją naukową ani filozoficzną, wynikającą z rozległej wiedzy
nabytej przez ateistę. Jest raczej postawą psychologiczną (a często i ideologiczną), która
najczęściej jest formą frustracji z tytułu niemożności nawiązania kontaktu z Bogiem lub
nawet drugim człowiekiem.
Trudny ateizm to głos wytrawnego filozofa, który zachwyca się niepojętością Stwórcy
oraz skromną i pokorną funkcją, jaką metafizyka pełni przy jej opisie. Gilson jest przekonany
o rzeczywistości transcendentnej względem jego samego oraz świata. Poszukiwanie
dowodów jest w jego przypadku rzeczą wtórną, gdy ma on „spontaniczną pewność” co do
istnienia pierwszej przyczyny. Mimo to próbuje wykazać racje metafizyczne, które
przemawiają za istnieniem Boga.

***

„Gdzie panuje niedbałe myślenie, tam nie można uchwycić prawdy, w następstwie
czego wyprowadza się wniosek, że prawdy nie ma” – pisze Étienne Gilson.
Ta sentencja znajduje pokrycie w faktach dzisiaj jeszcze bardziej, niż za czasów
francuskiego filozofa. Kiedy tworzył (przez większą część XX wieku), wielu szło na potoczną
łatwiznę w kwestii odrzucenia Boga. Gottfried Leibniz, Simone de Beauvoir czy Claude Levi-
Strauss – uciekali z pola bitwy przed realnym końcem batalii. Niestety, owa beztroska,
minimalizm, nieuwaga, lenistwo, kto wie, może nawet konsumpcyjne podejście do filozofii?,
wydają się także rozpowszechnione wśród intelektualistów naszych czasów. Pochopne
odrzucenie Boga (lub jego idei) powoduje równie pochopny rozwój teorii, ideologii czy prądu
myślowego, w których dochodzi do zanegowania trwałych punktów odniesienia czy wartości
nierozerwalnie związanych z ideą człowieczeństwa, a co gorsza – także do możliwości
ciągłych, niczym nieskrępowanych rewizji. Gołym okiem widać, że jest to kierunek
niezwykle niebezpieczny. Potrzeba nam zatem dzisiaj ludzi światłych, odważnych i
wymownych jak Étienne Gilson, którzy pomogliby społeczeństwom odnajdywać wartości
katolickie. Jego wieloletnia postawa i konsekwencja, z jaką bronił prawd wiary i wartości
oraz przywracał myśli scholastycznej należne jej w filozofii i metafizyce miejsce, jest
prawdziwie imponująca.
Druga kwestia, do której warto się odnieść, to klarowność i sensowność, z jakimi
argumentował on istnienie Boga. Przedstawiane przez Gilsona dowody metafizyczne to:
„spontaniczna pewność” (prawdopodobnie wpływ genialnego Bergsona), objawienie się Boga
Jahwe w dziejach ludzkości, racjonalność samego założenia i „powszechne współwyczucie
ludzkie”. Niezwykle interesującym twierdzeniem tomisty jest także to, że ateizm zrodził się
wtórnie do Pana Boga – jako reakcja na fakt Jego istnienia, oraz to, iż jest on jedynie
niedojrzałym owocem niezrozumienia istoty, natury i godności… człowieka.
Skoro Bóg nie istnieje, dlaczego podejmuje się tyle wysiłków, żeby tego dowieść?
Żadna inna idea „nieistniejącego bytu” nie była w dziejach historii tak zaciekle negowana.
Owa „witalność ateizmu”, jak pisze Gilson, jest de facto największą bolączką ateistów. Czyż
nie jest tak, że o zmarłych szybko zapominamy? Bo choć ciężar dowodzenia jakiejś prawdy
spoczywa na osobie żywiącej dane przekonanie, dlaczego jednak przeciwnicy teizmu nie są w
stanie nijak udowodnić swych oczywistych racji? – pyta Étienne Gilson.

Konrad Czerski
Prezes fundacji Rosa Mystica, tłumacz, autor

You might also like