„Jak poprawić bezpieczeństwo w zakładzie medycznym?
Zarządzanie ryzykiem w placówce medycznej to bardzo złożony system składający się
z wielu procesów, przede wszystkim na poziomie medycznym, ale również zarządczym, czy też pomocniczym. Podstawowym zadaniem jednostki medycznej jest zapewnienie bezpieczeństwa pacjentom, zarówno fizycznego, zdrowotnego, jak również bezpieczeństwa jego danych, jego dóbr osobistych, a często i finansowych. Kolejnym ważnym aspektem jest ochrona interesów personelu medycznego, zarządu oraz wszystkich pracowników. Firma, w której pracuję, dba o bezpieczeństwo w sposób integrowany, wieloprocesowo, starając się radzić sobie nie tylko z niezwykle złożoną i dynamiczną rzeczywistością ekonomiczną, ale i z wewnętrznymi i zewnętrznymi zagrożeniami. Istnieje jednakże wiele obszarów, które należałoby wzmocnić, ryzyko zaktualizować, aby zapewnić bezpieczeństwo na wszystkich wspomnianych wyżej poziomach. Postaram się przybliżyć te, które według mnie są najważniejsze i stanowią o bezpieczeństwie całej jednostki i ludzi w niej znajdujących się. Głównym ryzykiem, które identyfikuję z moim zakładem pracy jest ryzyko związane z działalnością leczniczą. Działalność ta stanowi źródło zagrożeń związane z potencjalnymi roszczeniami pacjentów, a w większej mierze, ich rodzin. Tu także należy wymienić ryzyko reputacji. Na dobrą opinię zakładu leczniczego, zwłaszcza komercyjnego, jakim jest moje miejsce pracy, zapracowuje się latami. Setki pacjentów, setki przypadków, setki zadowolonych rodzin i personel medyczny, który ma największy wpływ na tę opinię. Niestety, tak łatwo tę dobrą reputację utracić. Coraz częściej zdarzają się rodziny konfliktowe, żądne pieniędzy, których celem jest zdobycie zadośćuczynienia za według nich źle przeprowadzone leczenie, bądź złe warunki pobytu, które próbują udowodnić. Czasami to chęć „zemsty” za utracone życie, a czasami zwyczajna okazja do wyciągnięcia środków pieniężnych z ubezpieczenia, które zakład leczniczy posiada, a świadomość ludzka jest w tym zakresie coraz większa. Bywają pacjenci „trudni” od pierwszej chwili przybycia. Rodziny umieszczają swoich podopiecznych w stanie ciężkim nie uprzedzając nas o tym, przewożą wprost z oddziałów szpitalnych, zatajając na wstępie bardzo ważne informacje dotyczące stanu zdrowia, tylko po to, aby nie usłyszeć odmowy przyjęcia, gdyż nie mają alternatywnego rozwiązania. Po kilku dniach, kiedy załóżmy stan pacjenta się pogarsza, bądź dochodzi do zgonu, zakład leczniczy staje się odpowiedzialny za ten stan rzeczy, pomimo, iż zrobił wszystko co w jego mocy, aby do tego nie dopuścić. Ocenie zostaje poddany personel medyczny, pomocniczy, warunki panujące w jednostce. Następują kontrole organów nadzorujących. Na portalach opiniotwórczych pojawiają się wpisy niezadowolonej rodziny przestrzegające przez miejscem, które pomogło i nadal pomaga tak wielu chorym. W końcu do jednostki wpływa wniosek o ukaranie złożony do Wojewódzkiej Komisji ds. Orzekania o Zdarzeniach Medycznych, bądź powództwo cywilne. Jak się tego ustrzec? Jak zminimalizować ryzyko takich przypadków? Najprościej byłoby nie przyjmować tzw. „ciężkich” pacjentów i nie podejmować współpracy z tzw. „roszczeniowymi” rodzinami. Jako jednostka prywatna – możemy, jako zakład leczniczy realizujący kontrakt z NFZ – niestety nie. Firma, w której pracuję jest prywatną spółką realizującą kilka kontaktów z Narodowym Funduszem Zdrowia, ale również realizującą pobyty czysto komercyjne. Klientami są pacjenci przeważnie starsi, zależni, po udarach, zawałach, wypadkach, bądź innych poważnych zachorowaniach. Stan przyjmowanego pacjenta można ocenić na podstawie otrzymanych dokumentów medycznych. I tu ogromną rolę odgrywa pracownik. Na początek rejestratorka medyczna, która powinna na tyle umiejętnie przeprowadzić rozmowę telefoniczną, aby wyczuć ewentualne „nieczyste” intencje rodziny, jak też wypytać o wszystkie szczegóły dotyczące obecnego stanu pacjenta, gdyż karty informacyjne z wcześniejszych pobytów szpitalnych nie zawsze są aktualne. Drugą osobą odpowiedzialną za eliminowanie ryzyka jest lekarz przyjmujący, który właściwie zbada i prawidłowo opisze stan przyjmowanego pacjenta, nie pomijając żadnych szczegółów i nie odkładając na później zlecenia odpowiednich badań. Badania winny być przeprowadzone na początku, aby dokumentacyjnie pokazywały stan zdrowia pacjenta, którego ośrodek bierze pod swoją opiekę. Trzecią w kolejności osobą jest koordynator oddziału, który dopilnuje prawidłowości pracy oddziału, aby opieka i leczenie pacjenta nie pozostawiały niczego do życzenia, aby nie można było zarzucić żadnych zaniedbań, błędów, czy zagrożeń. Dopiero współdziałanie poprzez właściwe postępowanie wszystkich osób biorących udział w takim procesie medycznym może zminimalizować ryzyko zaskarżeń lekarzy o błędy medyczne, a jednostki o zaniedbanie. Narzędziem do poprawy bezpieczeństwa w tym obszarze będzie szkolenie oraz uwrażliwianie personelu na możliwość występowania tego typu zdarzeń oraz podniesienie świadomości, iż prawidłowe wykonywanie i nierutynowe podejście zapewni im bezpieczeństwo w zawodzie, który wykonują. Dobrą praktyką jest dokonywanie na forum, gdy obecni są przedstawiciele wszystkich oddziałów, rzetelnej analizy zgonów w szpitalu. Przeanalizowanie incydentów, które nie były typowymi następstwami schorzenia, przyjrzenie się możliwym błędom własnym lub cudzym, zastanowienie się, co mogliśmy zrobić, aby im zapobiec. I w końcu, bezdyskusyjnie niezbędne jest posiadanie polisy ubezpieczeniowej OC działalności leczniczej. Jej koszt, choć wysoki, ma wpływ na bezpieczeństwo i funkcjonowanie jednostki. Drugim najważniejszym ryzykiem w zakresie działalności podmiotu leczniczego jest prawidłowe zarządzanie umowami z Narodowym Funduszem Zdrowia. Tu nie wystarczy świadomość zarządu i działu ekonomiczno-finansowego, który zadba o prawidłowość rozliczeń oraz spełnianie wszystkich wymogów, którymi kontrakty są obwarowane. Jeżeli chodzi o zarządzenia Prezesa NFZ czy rozporządzenia Ministra Zdrowia, nieprzestrzeganie których może powodować niezgodność z przepisami obowiązującymi placówki, które świadczą usługi finansowane ze środków publicznych, to potrzebne są szersze działa, głównie edukacyjne dla lekarzy i pielęgniarek. Powinni oni mieć świadomość, że prawidłowo prowadzona dokumentacja medyczna musi towarzyszyć świadczeniom, które wykonują. Zarząd nie jest w stanie sprawdzić prawidłowości zapisów w dokumentacji medycznej każdego pojedynczego pacjenta. Dlatego tak ważne jest utworzenie stanowiska ds. kontraktowania, które będzie pełniło funkcję zarówno sprawozdawczą, analityczną, jak i edukacyjną oraz kontrolującą. Zminimalizuje to ryzyko kar finansowych z tytułu nieprawidłowości, nieterminowości, błędów, czy też zerwania kontraktu w ogóle. Stanowisko to pośredniczyłoby pomiędzy zarządem a pracownikami medycznymi. Ponadto, elektronizacja dokumentacji medycznej ma tu również pozytywne oddziaływanie, gdyż programy do obsługi działalności leczniczej są bardzo intuicyjne, podpowiadają o konieczności prowadzenia danych dokumentów, wymuszają identyfikację z tworzącym dany dokument poprzez logowanie oraz podpis elektroniczny. Należy również wspomnieć o ryzyku niewykonania rocznego kontraktu (brak pacjentów na dany zakres świadczeń), a co za tym idzie zmniejszenia wartości kontraktu na kolejny rok. W tym przypadku, należałoby wykonywać nadwykonania przy każdej pojawiającej się okazji, które pomimo braku odpłatności ze strony NFZ w bieżącym cyklu rozliczeniowym, zapewnią wykonanie w okresie tzw. „suchym” oraz wykonanie kontraktu w ujęciu rocznym / półrocznym. Kolejnym, już ostatnim ryzykiem, które zauważam w swojej jednostce medycznej jest prawidłowa realizacja projektów unijnych. Moment podpisania umowy na realizację projektu unijnego, a następnie moment wpływu zaliczki na konto przedsiębiorstwa powoduje zobowiązanie zarządu do spełnienia ściśle określonych wymogów, do podjęcia działań i ich całkowitego zrealizowania, do osiągnięcia założonych wskaźników, a to wszystko zgodnie z dużą ilością dokumentów, przepisów, rozporządzeń, wytycznych. Ich niespełnienie może skutkować poniesieniem konsekwencji w postaci zwrotu nawet całego uzyskanego dofinansowania, które zostało już wydatkowane. Świadomość zarządu ma tu kluczowe znaczenie. Zrozumienie istoty celowości projektu. Fundusze unijne nie służą wzbogaceniu, nie służą osiągnięciu zysku. Fundusze unijne to szansa inwestycyjna, przy dużym wkładzie własnym, częściowo w postaci finansowej, ale głównie intelektualnej, pracy ludzkiej, czasu, zasobów lokalowych i właśnie ryzyka. I ten wkład własny w postaci ryzyka należy przez podpisaniem umowy o dofinansowanie projektu najbardziej wnikliwie przeanalizować. Prawidłowa realizacja projektu nie zależy tylko od zarządu, czy od kierownika projektu, lecz od tzw. beneficjentów ostatecznych, od wskaźników, które należy osiągnąć. Wśród głównych ryzyk związanych z realizacją projektów unijnych możemy wyróżnić: ryzyko nieosiągnięcia wskaźników pomimo wydatkowania całej kwoty (brak wystarczającej liczby beneficjentów ostatecznych, ich niechęć, obawa), nieprawidłowości przetargowe / zasady konkurencyjności wynikłe w trakcie kontroli odpowiednich organów i nałożenie korekty finansowej, uznanie wydatków kwalifikowalnych za niekwalifikowalne, nieutrzymanie produktu projektowego w okresie trwałości, a z doświadczeń ostatnich dwóch lat – pandemia, która uniemożliwiła realizację wielu działań, pomimo zluzowania przepisów i próby dostosowania tychże działań do panujących warunków. W moim uznaniu, tylko wnikliwa analiza realności zrealizowania wszystkich działań, w najtrudniejszych dotychczas znanych warunkach oraz szacowanie przydatności inwestycyjnej projektu dla firmy, uwzględniając wkład własny i możliwe ryzyko, powinna decydować o podjęciu projektu do realizacji, bądź zrezygnowaniu przez podpisaniem umowy. Gdy podmiot ma zbyt niską świadomość ryzyka, to zarządzanie tym ryzykiem odbywa się poprzez zarządzanie kryzysami, zaistniałymi już zdarzeniami. Dlatego też lepiej jest przeprowadzać identyfikację obszarów ryzykownych wcześniej, zapobiegać. To, jak zarządzamy ryzykiem, świadczy o kulturze organizacji, o osobistej odpowiedzialności kierownictwa za prowadzoną placówkę. Ryzykiem trzeba zarządzać świadomie, analitycznie, pierwszoplanowo. To pozwoli na uniknięcie kryzysów, strat finansowych, a co za tym idzie utraty płynności finansowej, a nawet upadłości.
(MM2015-1-17) Jan Tatoń: Jak Umiejętność Komunikacji Między Lekarzem A Pacjentem Zwiększa Skuteczność Działań Terapeutycznych I Siłę Życiową" Pacjentów.