Download as docx, pdf, or txt
Download as docx, pdf, or txt
You are on page 1of 2

Tekst Harawey when the spiecies meet traktuje w dość złożony sposób, taką nie w pełni

ustrukturyzowane stanowisko autorki na temat tego co się wydarza w przypadku spotkania


gatunków. Zastanawiając się kolejno że kiedy mówimy o spotkaniu dwóch gatunków ilu występuje
tam również aktorów, ile bakterii przykładowo znajduję się w naszym genomie, i jak to wpływa na to
spotkanie. Kolejno również zastanawia się nad tym na przykładzie psa Jimiego, formacji roślinnej
która obrosła ściętą pozostałość wypalonego drzewa przez leśników w przeszłości, którego zdjęcie
dostała od innego akademika za pomocą poczty, ile zmysłów i elementów musiało zadziałać aby
powołać psa Jimiego – tzn. współpracownik, który nigdy nie miał psów, musiał dostrzec psa w tej
roślinnej formacji, zrobić zdjęcie, a później za pomocą maila je wysłać. Pies Jimiego po sezonie
zniknął, stracił swój kształt, ale został uwieczniony w tym zdjęciu które pokonało tą cyberprzestrzeń,
a finalnie zostało wydrukowane. W ten sposób jakby każdy z nas może za pomocą wzroku spotykać
tego psiaka.

Kolejny fragment traktuje o tym w jaki badacze podobnych zagadnień dotykają tematu spotkania
między gatunkowego. Przywołuje fragment eseju Darridy, który przywołuje sytuacje porannego
spotkania z jego własnym kotem. Był nagi, zawstydził się, a później zawahał że kot przecież nie
dostrzega jego nagości ani nie rozumie zakłopotania. Harawey krytykuje, że w tym momencie badacz,
który świadomie spojrzał na swojego domowego towarzysza, nie próbował przeniknąć jego
spojrzenia ani się z nim porozumieć. Że pozostał na tym etapie w której on zaczął patrzeć na siebie i
na kotka, ale nie próbował przeniknąć kociego spojrzenia. (Na tym etapie krytyka Harawey dla mnie
staje się jakaś bardzo zawiła, wychodzi bowiem z jakiegoś zupełnie niezrozumiałego założenia, że
jesteśmy w stanie przeniknąć to kocie spojrzenie. Z mojej perspektywy jest to bardzo
antropocentryczne spojrzenie i bardzo egoistyczne założenie, że jesteśmy w stanie zrozumieć
perspektywę innego stworzenia z którym nie możemy się jednak w sposób do końca werbalny
porozumieć. Nie potrafię przyjąć założenia że jesteśmy w stanie zrozumieć albo przeniknąć tego
kociego spojrzenia bez wejścia w kocią skórę. Sądzę więc że Darrida w tym momencie zastanawiał się
co sobie kot pomyślał, próbował zrozumieć co jego współtowarzysz myśli, ale uznał za zbyt daleko
idące i posunięte dzielenie się tym w swoim eseju.)

Dalej rozprawia się z podziałem na domowe a dzikie, które odwołuje się do podziału na kulturę i
naturę. Krytykuje Deleuze and Guattari’ego którzy traktują domowe zwierzęta jako te zregresowane
w stosunku do dzikich, które stając się domowymi stały się pozbawione historii i podmiotowości, jako
jakby trybiki wyrwane ze swojego miejsca. Którzy traktują psy, jako gorszych potomków wilczych,
jako te pojedyncze zwierzęta wyrwane ze stada pozbawione jakoś swojego miejsca i historii. Harawey
krytykuje ich podejście jako zbyt upraszczające i w tym odwołaniu się na figurę naturalnych wilków
widzi możliwość nadużyć i pewnego rodzaju kolonializmu.

Harawey streszcza teorie Margulis and Sagan’s która zakłada, że każdy organizm pożera innego, ale
nie wchłania go do końca i w ten sposób zaczyna koegzystować z tym większym drapieżnikiem. Geny
mniej zaawansowanych, czy słabszych, jego cząstka cały czas od filozoficzno-biologicznej strony
stanowi część drugiego. Wprowadzają również w swojej teorii pojęcie autopoiesis samokształtowania
i samotworzenia, jakby to każdy organizm kształtował swoją formę.

Przywołuje również praktyki antropolożki Rowell która badając „swoje” stado owiec, mające 22 sztuki
które wypasa luzem, karmi rozstawiając 23 miski. Ta 23 miska jest pewnego rodzaju zapasem, jest
buforem dla owiec i pozwala na sytuacje w której jakaś owca odepchnięta od swojego miejsca może
zjeść z tej neutralnej miski, albo kiedy sama owca wybiera się przeniesienie do niej z różnorakich
powodów. To traktowanie owiec jako ucieleśnionych podmiotów, które mają szansę tworzenia i
pokazania nam swojego społecznego życia poprzez tą przestrzeń 23 samotnej miski, poprzez
pozostawiony 23 obszar gotowy do użytkowania 22 pozostałym owcom.
To wszystko i jeszcze wiele więcej przykładów prowadzi nas do wniosku aby patrzeć na całą złożoność
spraw, aby nie dzielić na naturę i kulturę, aby patrzeć i doceniać całą złożoność spotkania ale też
szukać w nim czegoś więcej. Aby dostrzegać całą złożoność i w jakiś sposób próbować ją przeniknąć,
ucząc się jak być „pokornym”, aby uczyć się jak rozpoznawać i dostrzegać drugą istotę, oraz
zastanowić się kogo my tak naprawdę spotykamy.

Rozmowa i dotknięcie tematu dużo bardziej od artystycznej strony również naświetliło mi kilka
dodatkowych ciekawych kwestii. Próba współtworzenia sztuki, wraz z żyjącymi aktorami, którzy mają
zostać czymś więcej, z którymi my mamy tworzyć sztukę, jest ciekawą perspektywą. Te otwarte
pytania na temat kolaboracji, na temat tego w jaki sposób można tworzyć i dostrzegać drugą istotę,
również w kontekście artystycznym, było ciekawe. Zastanowiło mnie z tego pierwszego wystąpienia
szczególnie, mi w pamięć utkwił ten fragment dotyczący mrówki. Kiedy mrówka w morderczym
labiryncie, wyrwana z własnego miejsca życia, mrówka jako ten gatunek który jest bardzo społeczny i
potrzebuje żyć w społeczeństwie zostaje wrzucona do labiryntu który zostaje miejscem jej śmierci dla
wszystkich jasny staje się przekaz – metafora samotności. Ale nikt nie myśli sobie nie zastanawia się
nad śmiercią ten jednej mrówki.

W drugim wystąpieniu szczególnie utkwiły mi dwa wątki, po pierwsze wątek tych badań które zawsze
miały być takie sterylne, naukowe i nieszkodliwe dla zwierząt a jednak za każdym razem wymagały
wyciągnięcia takiego zwierzaka ze środowiska, umieszczenia go w jakimś szklanym wytworzonym
sztucznie pojemniku. W ten sam sposób artysta zrobił zdjęcia zwierzętom, zamkniętym w małych
szklanych słojach. Kolejny projekt to próba stworzenia obrazu z wężem znalezionym przy drodze. W
założeniu kolaboracja, choć wąż został znaleziony przy drodze i zabrany do domu artysty, miał pomóc
malować jedynie w momentach które mu odpowiadały, i jeżeli chciał. Wąż nie chciał współpracować
jednak. W z tym nagrany został filmik ich „nie współpracy” w której wąż pokazywał swoje
niezainteresowanie i próbował zejść z płótna w trakcie gdy artysta delikatnie namawiał go do
pozowania. Finalnie nie powstał projekt, albo przynajmniej nie w planowanym kształcie.

Więc co to znaczy stawać się ze zwierzętami? Donna Harawey pokazuje że wymaga to głębokiego
spojrzenia refleksji i próby przeniknięcia spojrzenia innego, kategorii innego i gatunku, zastanowienia
się nad tym z kim wchodzimy i nawiązujemy kontakt w momencie interakcji. Wymaga to pokory,
zastanowienia, ale chyba, z tego co rozumiem, nie ma jednego jasnego sposobu na to, n ie ma jednej
drogi. Jest to trudne, ale warte zastanowienia. Zastanawia mnie tylko jedno, po co? To znaczy czy w
gruncie rzeczy „becoming with” jest dla nas, dla człowieka. Jest bardzo antropocentryczne, i dla mnie
w samym założeniu stawania się z innym już staje się problem. Koncepcja przeniknięcia i zrozumienia
jest trudna do przyjęcia bez wątpliwości i krytyki, jako że nie czuję jakbyśmy dysponowali narzędziami
odpowiednimi do tego. Natomiast należy szukać zdecydowanie porozumienia i oddawać
podmiotowość. Nie czuję, że konkretnie jest to dla mnie konieczne w koncepcjach Harawey.

You might also like