Hawking Stephen - Wszechświat W Skorupce Orzecha

You might also like

Download as pdf or txt
Download as pdf or txt
You are on page 1of 340

Stephen Hawking

Wszechświat w skorupce orzecha


Tytuł oryginału
THE UNIVERSE IN A NUTSHELL
ISBN 978-83-8116-149-7
Copyright © 2001 by Stephen Hawking
Original illustration © 2001 by Moonrunner Design Ltd. UK and The Book Laboratory TM Inc.
Copyright © for the Polish translation by the Estate of Piotr Amsterdamski, 2014
Redaktor
Zofia Domańska
Wydanie 2
Zysk i S-ka Wydawnictwo
ul. Wielka 10, 61-774 Poznań
tel. 61 853 27 51, 61 853 27 67
faks 61 852 63 26
dział handlowy, tel./faks 61 855 06 90
sklep@zysk.com.pl
www.zysk.com.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone. Niniejszy plik jest objęty ochroną prawa autorskiego i zabezpieczony
znakiem wodnym (watermark).
Uzyskany dostęp upoważnia wyłącznie do prywatnego użytku. Rozpowszechnianie całości lub
fragmentu niniejszej publikacji w jakiejkolwiek postaci bez zgody właściciela praw jest zabronione.
Konwersję do wersji elektronicznej wykonano w Zysk i S-ka Wydawnictwo.
Spis treści
Przedmowa . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 5
Rozdział 1. Krótka historia teorii względności. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 9
Rozdział 2. Kształt czasu . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 44
Rozdział 3. Wszechświat w skorupce orzecha . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 103
Rozdział 4. Przewidywanie przyszłości . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 158
Rozdział 5. Ochrona przeszłości. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 209
Rozdział 6. Przyszłość? Czy będziemy podróżować w przestrzeni? . . . . . . . . . 248
Rozdział 7. Nowy świat bran . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 274
Dodatki . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 314
Słowniczek . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 314
Proponowane lektury . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 327
Lektury bardziej specjalistyczne. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 327
Źródła fotografii i rysunków. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 328
Indeks . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 329
Przedmowa

© Stewart Cohen

Stephen Hawking, rok 2001


N ie przypuszczałem, że moja wcześniejsza książka Krótka historia czasu
odniesie taki sukces. Krótka historia czasu była przez ponad cztery lata na
liście bestsellerów pisma „Sunday Times”, dłużej niż którakolwiek inna, co jest
wyjątkowym sukcesem jak na niełatwą książkę popularyzującą fizykę. Potem
wielu ludzi pytało mnie, czy napiszę kolejną część. Opierałem się, ponieważ nie
miałem ochoty pisać Syna krótkiej historii czasu, czy też Nieco dłuższej historii
czasu, a również dlatego, że byłem zajęty pracą naukową. Później jednak zdałem
sobie sprawę, że mogłaby się przydać nieco inna, łatwiejsza książka. Krótka
historia czasu ma strukturę liniową, kolejne rozdziały są związane logicznie
z poprzednimi. To podobało się wielu czytelnikom, ale inni utknęli na początku
i nigdy nie dotarli do ciekawszego materiału w dalszych rozdziałach. Niniejsza
książka przypomina drzewo: pierwszy i drugi rozdział tworzą pień, od którego
odgałęziają się wszystkie następne.
Gałęzie te są niezależne od siebie i można je czytać w dowolnym porządku
po zapoznaniu się z pierwszymi dwoma. Omawiam w nich zagadnienia, którymi
zajmowałem się od opublikowania Krótkiej historii czasu, a zatem można w nich
znaleźć opis niektórych spośród najbardziej aktualnych dziedzin badań
naukowych. Również w ramach poszczególnych rozdziałów starałem się unikać
porządku liniowego. Podobnie jak w Ilustrowanej krótkiej historii czasu, zamiast
na głównym tekście, można skupić uwagę na rysunkach i podpisach, a w ramkach
omawiam pewne problemy bardziej szczegółowo niż w zasadniczym tekście
książki.
W 1988 roku, gdy ukazało się pierwsze wydanie Krótkiej historii czasu,
wydawało się, że już niewiele brakuje do odkrycia ostatecznej teorii wszystkiego.
Jak zmieniła się sytuacja w ciągu ostatnich trzynastu lat? Czy zbliżyliśmy się
do naszego celu? Jak to opisuję w książce, wykonaliśmy ogromny krok naprzód,
ale wciąż jesteśmy w drodze i nie widzimy ostatecznego celu. Zgodnie ze starym
powiedzeniem lepiej jest iść naprzód z nadzieją w sercu, niż dotrzeć na miejsce.
Dążenie do dokonania odkryć podsyca ludzką twórczość we wszystkich
dziedzinach, nie tylko w nauce. Gdybyśmy dotarli do końca, oznaczałoby to uwiąd
ludzkiego ducha. Nie sądzę jednak, byśmy kiedykolwiek musieli się zatrzymać:
jeśli nawet przestaniemy rozwijać się w głąb, to wzrośnie nasza złożoność i tak
zawsze będziemy w środku rozszerzającego się horyzontu możliwości.
Chciałbym podzielić się z czytelnikami podnieceniem wywołanym
dokonywanymi odkryciami i przedstawić obraz, jaki się z nich wyłania.
Skoncentrowałem się tu na dziedzinach, którymi sam się zajmuję, ponieważ są mi
najbliższe. Szczegóły prowadzonych prac są bardzo trudne i mają matematyczny
charakter, ale sądzę, że można przekazać zasadnicze idee bez nadmiernego
matematycznego bagażu. Mam nadzieję, że to mi się udało.
Wiele osób pomogło mi w pracy nad tą książką. Chciałbym wymienić zwłaszcza
Thomasa Hertoga i Neela Shearera, którzy pomogli mi przygotować rysunki,
podpisy i ramki, Ann Harris i Kitty Ferguson, które zredagowały maszynopis (a
raczej plik komputerowy, gdyż wszystko, co piszę, istnieje w wersji
elektronicznej), Philipowi Dunnowi z Book Laboratory i Moonrunner Design,
który wykonał ilustracje. Przede wszystkim jednak chciałbym podziękować tym,
dzięki którym mogę w miarę normalnie żyć i prowadzić badania naukowe. Bez
nich nie byłoby tej książki.
Stephen Hawking
Cambridge, 2 maja 2001 r.
Rozdział 1
Krótka historia teorii względności
O tym, jak Einstein stworzył podstawy dwóch fundamentalnych teorii XX wieku: ogólnej
teorii względności i teorii kwantów
A lbert Einstein, twórca obu teorii względności, szczególnej i ogólnej, urodził
się w 1879 roku w Ulm w Niemczech. Rok później rodzina przeprowadziła
się do Monachium, gdzie jego ojciec i wuj Jakob założyli niewielkie
przedsiębiorstwo elektrotechniczne, lecz nie odnieśli większych sukcesów. Albert
nie był genialnym dzieckiem, ale twierdzenie, jakoby był słabym uczniem, wydaje
się przesadne. W 1894 roku firma ojca została zamknięta i rodzina przeprowadziła
się do Mediolanu. Rodzice postanowili, że Albert zostanie w Monachium, by
skończyć szkołę średnią. Ten jednak z trudem znosił autorytarną atmosferę
panującą w liceum i po kilku miesiącach dołączył do rodziny. W 1900 roku
ukończył edukację w Zurychu, gdzie studiował w cieszącej się wielkim prestiżem
wyższej szkole technicznej, znanej jako ETH (Eidgenössische Technische
Hochschule). Z powodu sceptycznej natury i niechęci do wszelkich autorytetów
Einstein naraził się profesorom i nikt nie zaproponował mu stanowiska asystenta
na uczelni, co stanowiło tradycyjny początek naukowej kariery. Dwa lata później
udało mu się zdobyć posadę młodszego urzędnika w biurze patentowym w Bernie.
W 1905 roku, gdy nadal pracował jako ekspert techniczny, napisał trzy prace,
dzięki którym natychmiast znalazł się w gronie najlepszych uczonych świata.
Prace te dały początek dwóm pojęciowym rewolucjom w fizyce i zmieniły nasze
rozumienie czasu, przestrzeni i samej rzeczywistości.
Pod koniec XIX wieku naukowcy wierzyli, że są już bliscy sformułowania
kompletnego opisu wszechświata. Wyobrażali sobie, że przestrzeń wypełnia ciągły
ośrodek, tak zwany eter, a światło i sygnały radiowe to fale rozchodzące się
w eterze, podobnie jak dźwięk to fala rozchodząca się w powietrzu. Do nadania
ostatecznej postaci tej teorii należało tylko przeprowadzić dokładne pomiary
sprężystych właściwości eteru. Biorąc to pod uwagę, nowe Jefferson Laboratory
Uniwersytetu Harvarda wykonano bez użycia żelaznych gwoździ, które mogłyby
zaburzyć subtelne pomiary magnetyczne. Niestety, konstruktorzy zapomnieli, że
czerwonobrązowe cegły, z których zbudowano laboratorium, podobnie jak
większość budynków uniwersytetu, zawierają bardzo dużo żelaza. Obiekt jest
nadal używany, choć władze Harvardu nie są pewne, jaki ciężar może unieść
podłoga biblioteki wykonana bez gwoździ.
Albert Einstein™

Albert Einstein, rok 1920


Pod koniec XIX wieku ujawniły się sprzeczności między obserwacjami i ideą
przenikającego wszystko eteru. Fizycy sądzili, że światło rozchodzi się w eterze
ze stałą prędkością, a zatem gdy obserwator porusza się w tym samym kierunku
co promień światła, powinien zmierzyć mniejszą prędkość światła niż wtedy, gdy
porusza się w kierunku przeciwnym do kierunku rozchodzenia się wiązki światła
(rys. 1.1).
Wyniki kolejnych eksperymentów nie potwierdziły tych przewidywań.
Najdokładniejsze pomiary przeprowadzili Albert Michelson i Edward Morley
z Case School of Applied Science w Clevelandzie w stanie Ohio w 1887 roku,
którzy porównali prędkość światła w dwóch wiązkach rozchodzących się
prostopadle do siebie. Ponieważ Ziemia wiruje wokół swej osi i jednocześnie
krąży wokół Słońca, aparatura pomiarowa porusza się względem eteru, przy czym
wartość i kierunek prędkości stale się zmieniają (rys. 1.2). Michelson i Morley nie
wykryli jednak żadnych różnic między dwiema wiązkami, które zmieniałyby się
w skali dnia lub roku. Tak byłoby, gdyby światło zawsze rozchodziło się z taką
samą prędkością względem obserwatora, niezależnie od tego, jak szybko i w jakim
kierunku on się porusza (rys. 1.3).

Rys. 1.1
TEORIA SPOCZYWAJĄCEGO ETERU
Gdyby światło było falą rozchodzącą się w sprężystym ośrodku zwanym eterem, obserwator
poruszający się statkiem kosmicznym powinien stwierdzić, że: (a) prędkość światła jest
większa, gdy statek leci w kierunku przeciwnym niż światło, (b) prędkość światła jest
mniejsza, gdy leci w tym samym kierunku.
Dwaj fizycy, Irlandczyk George FitzGerald i Holender Hendrik Lorentz,
zwrócili uwagę, że wyniki doświadczenia Michelsona i Morleya można wyjaśnić,
zakładając, że ciała poruszające się względem eteru kurczą się w kierunku ruchu,
a poruszające się zegary chodzą wolniej. Kontrakcja ciał i spowolnienie zegarów
spowodowałyby, że wszyscy obserwatorzy mierzyliby taką samą prędkość światła,
niezależnie od swojej prędkości względem eteru. (FitzGerald i Lorentz nadal
uważali, że eter jest rzeczywistą substancją). W pracy napisanej w czerwcu 1905
roku Einstein wskazał jednak, że jeśli nie ma sposobu na stwierdzenie, czy ktoś
się porusza w przestrzeni, to pojęcie eteru jest zbędne. Einstein przyjął, że prawa
fizyczne powinny być takie same dla wszystkich obserwatorów poruszających się
ze stałą prędkością. W szczególności, że każdy obserwator powinien zmierzyć taką
samą prędkość światła, niezależnie od własnej prędkości. Prędkość światła nie
zależy od prędkości obserwatora i jest taka sama w każdym kierunku.
Rys. 1.2
Z pomiarów wynika, że prędkość światła jest taka sama w kierunku ruchu Ziemi po orbicie
jak w kierunku do niego prostopadłym.

To wymagało odrzucenia idei absolutnego, uniwersalnego czasu, który miałyby


odmierzać wszystkie zegary. Każdy obserwator ma swój własny czas. Dwie osoby
mierzą taki sam upływ czasu, gdy pozostają w spoczynku względem siebie,
natomiast gdy się poruszają, wskazania ich zegarów są różne.
Rys. 1.3
W interferometrze Michelsona-Morleya światło ze źródła pada na półprzepuszczalne lustro i
jest rozdzielane na dwie wiązki. Dwie wiązki rozchodzą się w kierunkach wzajemnie
prostopadłych, po czym są ponownie łączone za pomocą lustra półprzepuszczalnego. Gdyby
światło rozchodziło się z inną prędkością w każdym kierunku, grzbiet fali z jednej wiązki
mógłby się spotkać z doliną fali z wiązki drugiej, co spowodowałoby całkowite wykasowanie
światła.
Z prawej: Schemat eksperymentu zrekonstruowany na podstawie rysunku z „Scientific
American” z 1887 roku.

Rys. 1.4
Jedna z wersji paradoksu bliźniąt (rys. 1.5), która została przetestowana eksperymentalnie
za pomocą dwóch bardzo dokładnych zegarów umieszczonych w samolotach, które okrążyły
świat w przeciwnych kierunkach. Gdy po spotkaniu porównano wskazania zegarów, ten,
który leciał na wschód, wskazywał nieco krótszy odcinek czasu.

Wniosek ten został sprawdzony w wielu eksperymentach. Na przykład


porównano wskazania dwóch bardzo dokładnych zegarów umieszczonych
w samolotach — jeden leciał dookoła świata na wschód, drugi na zachód (rys. 1.4).
Z tego wynika, że jeśli ktoś chce przedłużyć swoje życie, powinien stale lecieć
na wschód tak, by prędkość ruchu obrotowego Ziemi dodawała się do prędkości
samolotu. W ten sposób mógłby jednak zyskać tylko ułamek sekundy, co nie
zrekompensowałoby utraty zdrowia spowodowanej stałym jedzeniem posiłków
serwowanych przez linie lotnicze.
Rys. 1.5
Zgodnie z teorią względności każdy obserwator mierzy swój własny czas. To może
doprowadzić do tak zwanego paradoksu bliźniąt.
Jeden z dwóch bliźniaków (a) wyrusza w podróż kosmiczną i leci z prędkością bliską
prędkości światła (c), natomiast jego brat (b) pozostaje na Ziemi. Z powodu dużej prędkości
czas w statku kosmicznym płynie wolniej niż na Ziemi. Wobec tego po powrocie podróżnik
(a2) stwierdza, że jego brat (b2) postarzał się bardziej od niego. Choć to wydaje się
sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem, wiele doświadczeń potwierdziło tezę, że bliźniak, który
wyruszył w podróż kosmiczną, rzeczywiście będzie młodszy.

Rys. 1.6
Statek kosmiczny mija Ziemię, lecąc z lewa na prawo z prędkością równą czterem piątym
prędkości światła. Z jednego końca kabiny zostaje wyemitowany impuls światła, który
następnie odbija się od przeciwległej ściany (a).
Zjawisko to obserwują ludzie na Ziemi oraz na pokładzie statku. Z uwagi na ruch statku
obserwatorzy na Ziemi i na statku stwierdzają, że światło pokonało inną odległość (b).
Wobec tego obserwatorzy ci nie zgadzają się również co do tego, jak długo leciało światło od
ściany do ściany, gdyż zgodnie z postulatem Einsteina prędkość światła jest taka sama dla
wszystkich obserwatorów poruszających się względem siebie ze stałą prędkością.

Postulat Einsteina, że prawa fizyczne mają taką samą postać dla wszystkich
obserwatorów poruszających się względem siebie ze stałą prędkością, jest
podstawą teorii względności, ponieważ oznacza, że znaczenie ma tylko ruch
względny. Jego piękno i prostota przekonały wielu uczonych, ale teoria
względności miała również przeciwników. Einstein obalił dwa absoluty
dziewiętnastowiecznej nauki: absolutny spoczynek — zdefiniowany względem
eteru — i absolutny czas — mierzony przez wszystkie zegary. Dla wielu ludzi
było to za trudne do przyjęcia. Czy z tego wynika — pytali — że w s z y s t k o
jest względne, że nie ma żadnych absolutnych standardów moralnych? Takie
głosy pojawiały się często w latach dwudziestych i trzydziestych. Gdy w 1921
roku Einstein otrzymał Nagrodę Nobla, przyznano mu ją za ważną, lecz —
w porównaniu z teorią względności — drugorzędną pracę opublikowaną również
w 1905 roku. Komitet Nagrody Nobla nie wspomniał w uzasadnieniu o teorii
względności, gdyż ta wciąż była uważana za kontrowersyjną. (Dostaję dwa lub
trzy listy tygodniowo, których autorzy przekonują mnie, że Einstein się mylił).
Dziś teoria względności jest w pełni zaakceptowana przez naukowców, a jej
przewidywania zostały zweryfikowane w niezliczonych doświadczeniach.
Rys. 1.7

Z teorii względności wynika również bardzo ważna


zależność między masą i energią. Z postulatu stałości
prędkości światła dla wszystkich obserwatorów
wynika, że nic nie może poruszać się szybciej od
światła. Gdy ktoś wykorzystuje energię, by zwiększyć
prędkość ciała, na przykład cząstki lub statku
kosmicznego, powoduje to wzrost jego masy, co
utrudnia dalsze zwiększenie prędkości. Nadanie
cząstce prędkości światła jest niemożliwe, gdyż
wymagałoby nieskończonej energii. Masa i energia są
równoważne, co wyraża słynny wzór Einsteina E =
mc 2 (rys. 1.7). To zapewne jedyne równanie fizyczne,
które zna każdy. Z równania tego wynika między innymi, że gdy jądro uranu
rozpada się na dwa jądra, których całkowita masa jest nieco mniejsza od masy
jądra uranu, zostaje uwolniona ogromna energia, równoważna różnicy mas (rys.
1.8).
W 1939 roku, gdy zbliżała się już następna wojna, grupa uczonych, którzy zdali
sobie sprawę z implikacji rozszczepienia uranu, przekonała Einsteina, by odrzucił
swoje pacyfistyczne skrupuły i podpisał się pod listem do prezydenta Roosevelta
z apelem o podjęcie programu badań jądrowych.
To doprowadziło do realizacji programu „Manhattan” i zrzucenia bomb na
Hiroszimę i Nagasaki. Niektórzy czynią za to odpowiedzialnym Einsteina,
ponieważ to on odkrył zależność między masą i energią, ale przypomina to
obwinianie Newtona o spowodowanie katastrof lotniczych, ponieważ odkrył
prawo powszechnego ciążenia. Sam Einstein nie brał udziału w programie
„Manhattan” i był przerażony użyciem bomb atomowych.
Z PROROCZEGO LISTU EINSTEINA DO PREZYDENTA ROOSEVELTA W
1939 ROKU:
„W ciągu ostatnich czterech miesięcy stało się prawdopodobne — dzięki
badaniom Joliota we Francji, a także Fermiego i Szilarda w Ameryce — że
uda się zainicjować reakcję łańcuchową w dużej masie uranu, a tym samym
wytworzyć ogromną energię i wyprodukować nowe pierwiastki podobne do
radu. Obecnie wydaje się niemal pewne, że jest to możliwe w najbliższej
przyszłości. To nowe zjawisko może doprowadzić do skonstruowania bomb
i łatwo sobie wyobrazić — choć jest to znacznie mniej pewne — że zostaną
skonstruowane niezwykle potężne bomby nowego typu”.

Po opublikowaniu w 1905 roku przełomowych prac Einstein stał się sławnym


uczonym, ale dopiero w 1909 roku otrzymał propozycję pracy na uniwersytecie
w Zurychu, dzięki czemu mógł porzucić biuro patentowe. Dwa lata później
przeniósł się do Pragi, ale już w 1912 roku powrócił do Zurychu, tym razem na
ETH. Mimo rozpowszechnionego w Europie antysemityzmu, widocznego również
w środowisku uniwersyteckim, Einstein mógł teraz przebierać w propozycjach ze
strony wielu uniwersytetów. Otrzymał oferty między innymi z Wiednia i Utrechtu,
ale ostatecznie postanowił przyjąć stanowisko profesora Pruskiej Akademii Nauk
w Berlinie, gdyż w ten sposób mógł się uwolnić od obowiązków dydaktycznych.
W kwietniu 1914 roku przeprowadził się do Berlina, a wkrótce dołączyła do niego
żona z dwoma synami. Niestety, jego małżeństwo już od pewnego czasu było
w stanie kryzysu i żona z dziećmi wkrótce wróciła do Zurychu. Einstein odwiedzał
ich od czasu do czasu, ale niebawem nastąpił rozwód. Einstein później ożenił się
ze swą kuzynką Elsą, która mieszkała w Berlinie. Wojnę spędził w Berlinie jak
kawaler, bez żadnych obowiązków rodzinnych; być może dzięki temu był w tym
okresie bardzo płodny naukowo.
Rys. 1.8
Jądra atomowe są zbudowane z protonów i neutronów, które utrzymują razem silne
oddziaływania. Masa jądra jest zawsze mniejsza od sumy mas protonów i neutronów.
Różnica jest miarą energii wiązania jądra. Energię wiązania można obliczyć, korzystając ze
wzoru Einsteina: energia wiązania = ∆ mc 2, gdzie ∆ m to różnica masy jądra i sumy mas
wszystkich protonów i neutronów, z których jest zbudowane. Uwolnienie energii wiązania jest
źródłem niszczycielskiej siły bomb jądrowych.

Choć teoria względności doskonale zgadzała się z prawami elektryczności


i magnetyzmu, nie można jej było pogodzić z prawem powszechnego ciążenia
Newtona. Z prawa tego wynika, że gdy zmienia się rozkład materii w pewnym
regionie, w całym wszechświecie następuje natychmiastowa zmiana pola
grawitacyjnego. To nie tylko oznaczałoby, że można wysyłać sygnały rozchodzące
się z prędkością nadświetlną (co wyklucza teoria względności), ale również
wymagałoby istnienia uniwersalnego czasu, by można było mówić
o natychmiastowych zmianach pola, a teoria względności zastąpiła czas
uniwersalny czasem własnym każdego obserwatora.
Einstein zdawał sobie sprawę z tego problemu już w 1907 roku, gdy jeszcze
pracował w biurze patentowym w Bernie, ale dopiero po przyjeździe do Pragi
w 1911 roku zaczął się nad tym poważnie zastanawiać. Zwrócił wówczas uwagę
na ścisły związek między przyspieszeniem i polem grawitacyjnym. Obserwator
zamknięty w pudle, na przykład w windzie, nie mógłby stwierdzić, czy pudło
spoczywa w ziemskim polu grawitacyjnym, czy też porusza się ze stałym
przyspieszeniem w przestrzeni kosmicznej. (Oczywiście, w tych czasach nikt
jeszcze nie słyszał o filmie Star Trek, dlatego Einstein myślał raczej o ludziach
w windach, a nie na pokładach statków kosmicznych). Jednak swobodny spadek
windy trwa krótko i kończy się katastrofą (rys. 1.9).
Rys. 1.9
Obserwator zamknięty w pudle nie może stwierdzić, czy jest w windzie, która znajduje się w
polu grawitacyjnym Ziemi (a), czy też porusza się z przyspieszeniem w przestrzeni
kosmicznej, ponieważ został włączony silnik rakietowy (b). Po zgaszeniu silnika (c)
obserwator czuje się tak, jakby był w windzie swobodnie spadającej na dno szybu (d).

Gdyby Ziemia była płaska, można byłoby równie dobrze twierdzić, że jabłko
uderzyło Newtona w głowę, bo spadało pod wpływem ciążenia, lub dlatego, że
Newton, wraz z całą Ziemią, poruszał się z przyspieszeniem skierowanym do góry
(rys. 1.10). Równoważność ta zawodzi w wypadku rzeczywistej, kulistej Ziemi,
gdyż ludzie po przeciwnej stronie musieliby się poruszać z przyspieszeniem
w przeciwnych kierunkach, jednocześnie pozostając w stałej odległości (rys. 1.11).
Rys. 1.10
Gdyby Ziemia była płaska (rys. 1.10), moglibyśmy równie dobrze twierdzić, że jabłko
uderzyło Newtona w głowę, bo spadało pod wpływem ciążenia lub dlatego, że Newton, wraz
z całą Ziemią, poruszał się z przyspieszeniem skierowanym do góry. Ta równoważność
załamuje się w wypadku kulistej Ziemi (rys. 1.11), ponieważ ludzie po przeciwnych stronach
Ziemi musieliby się oddalać od siebie. Einstein pokonał tę trudność, wprowadzając pojęcie
zakrzywionej czasoprzestrzeni.

Po powrocie do Zurychu w 1912 roku Einstein miał przypływ natchnienia


i zrozumiał, że równoważność grawitacji i przyspieszenia można utrzymać,
przyjmując, że czasoprzestrzeń jest zakrzywiona, a nie płaska, jak dotychczas
zakładano. To materia i energia powodują zakrzywienie czasoprzestrzeni
w sposób, który należało jeszcze ustalić. Ciała takie jak jabłka i planety poruszają
się po liniach prostych w czasoprzestrzeni, ale z uwagi na krzywiznę
czasoprzestrzeni ich trajektorie wyglądają tak, jakby były zakrzywione przez pole
grawitacyjne.

Rys. 1.12
KRZYWIZNA CZASOPRZESTRZENI
Przyspieszenie i grawitacja są równoważne tylko wtedy, gdy masywne ciała zakrzywiają
czasoprzestrzeń, tym samym powodując zakrzywienie tra-jektorii ciał w swoim otoczeniu.
Z pomocą swego przyjaciela, matematyka Marcela
Grossmanna, Einstein zapoznał się z teorią
zakrzywionych przestrzeni i powierzchni, którą
wcześniej stworzył Georg Friedrich Bernhard Riemann
jako abstrakcyjną teorię matematyczną, nie
przypuszczając nawet, że może ona opisywać
rzeczywisty świat. W 1913 roku Einstein i Grossmann
opublikowali wspólną pracę, w której wysunęli hipotezę, że to, co uważamy za siły
grawitacyjne, jest w istocie przejawem krzywizny czasoprzestrzeni. Jednak,
wskutek błędu Einsteina (który był omylnym człowiekiem), nie udało im się
znaleźć poprawnego równania opisującego związek między krzywizną
czasoprzestrzeni a rozkładem materii i energii w tej czasoprzestrzeni. Einstein
nadal pracował nad tym zagadnieniem w Berlinie, wolny od problemów
rodzinnych. Również wojna nie zaburzyła zbytnio jego życia. Wreszcie,
w listopadzie 1915 roku, wyprowadził poprawne równanie. Latem 1915 roku,
podczas wizyty na uniwersytecie w Getyndze, Einstein omawiał swoje koncepcje
w rozmowach z matematykiem Davidem Hilbertem, który niezależnie od
Einsteina kilka dni wcześniej wyprowadził identyczne równanie. Jednak, jak
przyznał sam Hilbert, odkrycie nowej teorii należy przypisać Einsteinowi. To
Einstein wpadł na pomysł, by powiązać grawitację z zakrzywieniem
czasoprzestrzeni. Fakt, że takie dyskusje naukowe mogły się odbywać bez żadnych
zakłóceń nawet w czasie wojny, świadczy o tym, jak ucywilizowanym państwem
były wówczas Niemcy. Dwadzieścia lat później, po przejęciu władzy przez
hitlerowców, sytuacja radykalnie się zmieniła.
Teoria zakrzywionej czasoprzestrzeni została nazwana ogólną teorią
względności, by odróżnić ją od pierwotnej teorii nieobejmującej grawitacji, teraz
zwanej szczególną teorią względności. Przewidywania teorii doczekały się
efektownego potwierdzenia w 1919 roku, gdy brytyjscy astronomowie, biorący
udział w ekspedycji do Afryki Zachodniej, zaobserwowali w trakcie zaćmienia
Słońca lekkie ugięcie promieni światła odległej gwiazdy, które przelatywały
w pobliżu Słońca (rys. 1.13). Ten bezpośredni dowód zakrzywienia przestrzeni
i czasu wywołał największą zmianę naszych wyobrażeń o wszechświecie, od
czasów gdy Euklides napisał swój traktat Elementy około trzystu lat p.n.e.

Rys. 1.13
ZAKRZYWIENIE PROMIENI ŚWIATŁA
Gdy promienie światła gwiazdy przelatują w pobliżu Słońca, ulegają ugięciu, ponieważ masa
Słońca zakrzywia czasoprzestrzeń (a). To powoduje niewielkie przesunięcie obserwowanego
położenia gwiazdy na niebie (b). Przesunięcie można zaobserwować podczas zaćmienia
Słońca.

Zgodnie z ogólną teorią względności Einsteina przestrzeń i czas, które przedtem


uważano za pasywną scenę zdarzeń fizycznych, w rzeczywistości tworzą
czasoprzestrzeń będącą dynamicznym uczestnikiem wszystkich procesów. Pojawił
się wówczas wielki problem, który nadal stanowi przedmiot badań fizyki w XXI
wieku. Wszechświat wypełnia materia, która zakrzywia czasoprzestrzeń w taki
sposób, że ciała spadają na siebie. Einstein stwierdził, że równanie nie ma
rozwiązania opisującego statyczny wszechświat, czyli taki, który nie zmienia się
z biegiem czasu. Zamiast odrzucić ideę wiecznego wszechświata, w który Einstein
wówczas wierzył podobnie jak większość ludzi, zmienił on swoje równanie,
dodając wyraz zwany stałą kosmologiczną. Stała kosmologiczna zakrzywia
przestrzeń odwrotnie niż materia — powoduje, że ciała oddalają się od siebie. Siła
odpychająca, związana ze stałą kosmologiczną, może zrównoważyć przyciąganie
materii, dzięki czemu pojawia się rozwiązanie opisujące statyczny wszechświat.
To była jedna z największych straconych okazji fizyki teoretycznej. Gdyby
Einstein trzymał się swych równań, mógłby dojść do wniosku, że wszechświat
musi się rozszerzać lub kurczyć. W rzeczywistości jednak nikt nie potraktował
poważnie możliwości, że wszechświat zmienia się z biegiem czasu. Było tak aż do
połowy lat dwudziestych, kiedy Edwin Hubble ogłosił wyniki obserwacji galaktyk,
które prowadził za pomocą stucalowego teleskopu na Mount Wilson.
Z obserwacji tych wynikało, że galaktyki oddalają się od nas, przy czym ich
prędkość jest tym większa, im większa jest ich odległość od Ziemi. Wszechświat
się rozszerza, a odległość między dwiema dowolnymi galaktykami stale rośnie
(rys. 1.14). To odkrycie sprawiło, że stała kosmologiczna, wprowadzona w celu
znalezienia statycznego rozwiązania, straciła rację bytu. Einstein później
powiedział, że stała kosmologiczna była największym błędem jego życia. Teraz
wydaje się jednak, że być może nie był to błąd: najnowsze obserwacje, opisane
w rozdziale trzecim, sugerują, że rzeczywiście istnieje niewielka stała
kosmologiczna.
Rys. 1.14
Z obserwacji galaktyk wynika, że wszechświat się rozszerza: odległość między niemal każdą
parą galaktyk stale rośnie.

Ogólna teoria względności całkowicie przekształciła dyskusję na temat


powstania i przyszłości wszechświata. Statyczny wszechświat mógłby istnieć
wiecznie lub mógłby zostać stworzony w obecnym stanie w pewnej chwili
w przeszłości. Jeśli jednak galaktyki oddalają się od siebie, to w przeszłości
odległości między nimi musiały być znacznie mniejsze. Mniej więcej piętnaście
miliardów lat temu galaktyki wypełniały jeden, niewielki obszar, a materia miała
ogromną gęstość. Katolicki ksiądz Georges Lemaître, który pierwszy rozważał
możliwość powstania wszechświata na skutek wielkiego wybuchu, nazwał taki
stan pierwotnym atomem.
Wydaje się, że Einstein nigdy nie potraktował poważnie koncepcji wielkiego
wybuchu. Najwyraźniej sądził, że prosty model jednorodnie rozszerzającego się
wszechświata musi się załamać, gdy prześledzimy ruchy galaktyk dostatecznie
daleko wstecz: niewielkie zaburzenia prędkości sprawią, że galaktyki przelecą
obok siebie i nie dojdzie do zderzenia. Einstein zapewne sądził, że w poprzednim
cyklu wszechświat się kurczył, osiągnął minimalny rozmiar, po czym nastąpiło
„odbicie” i wszechświat zaczął się znów rozszerzać, przy czym gęstość materii
w chwili odbicia była mała. Dziś wiemy jednak, że lekkie pierwiastki mogły
powstać tylko w wyniku reakcji jądrowych w bardzo wczesnym wszechświecie,
a materia w tym czasie miała gęstość co najmniej dwóch ton na centymetr
sześcienny i temperaturę dziesięciu miliardów stopni. Z obserwacji
promieniowania reliktowego tła wynika, że gęstość materii kiedyś była równa
aż kwadrylion kwadrylionów kwadrylionów (1 z 72 zerami) ton na centymetr
sześcienny. Wiemy również, że ogólna teoria względności nie pozwala, by
nastąpiło „odbicie” — gładkie przejście od fazy kontrakcji wszechświata do fazy
ekspansji. Jak to opisuję w rozdziale drugim, Roger Penrose i ja dowiedliśmy,
że zgodnie z ogólną teorią względności wszechświat musiał się rozpocząć od
wielkiego wybuchu. Z teorii Einsteina wynika, że czas miał początek, choć on sam
nigdy nie mógł się z tym pogodzić.
Stucalowy teleskop Hookera w Mount Wilson Observatory.

Einstein odnosił się z jeszcze większą niechęcią do idei, że dla gwiazdy o dużej
masie czas się kończy, gdy wyczerpie ona zapas paliwa jądrowego i nie może już
przeciwstawić się sile własnej grawitacji, która powoduje zapadanie się gwiazdy.
Einstein sądził, że taka gwiazda osiągnie stan równowagi, ale obecnie wiemy, że
jeśli masa gwiazdy jest dwa razy większa od masy Słońca, to nie istnieje żaden
końcowy stan ewolucji. Takie gwiazdy zapadają się i zmieniają w czarne dziury.
Czarna dziura to obszar czasoprzestrzeni o tak dużej krzywiźnie, że nawet światło
nie może się z niego wydostać (rys. 1.15).
Penrose i ja wykazaliśmy, że wewnątrz czarnej dziury kończy się czas dla
gwiazdy, a także dla każdego nieszczęsnego astronauty, który przypadkiem
wpadnie do środka. Zarówno początek, jak i kres czasu są jednak zdarzeniami, dla
których równania ogólnej teorii względności tracą sens. Wobec tego na podstawie
tej teorii nie można przewidzieć konsekwencji wielkiego wybuchu. Niektórzy
widzą w tym dowód, że Bóg mógł stworzyć wszechświat zgodnie ze swoją wolną
wolą, inni (w tym i ja!) uważają, że początek wszechświata musi podlegać tym
samym prawom fizycznym, które obowiązują w innych chwilach. Posunęliśmy się
nieco w kierunku znalezienia takich równań — opisuję to w trzecim rozdziale —
ale nie rozumiemy jeszcze w pełni początku wszechświata.
Ogólna teoria względności nie opisuje wielkiego wybuchu, ponieważ jest to
teoria klasyczna, a nie kwantowa. Odkrycie teorii kwantów było drugą wielką
rewolucją w fizyce na początku XX wieku. Pierwszy krok w tym kierunku uczynił
Max Planck w 1900 roku, gdy wskazał, że można wyjaśnić widmo
promieniowania gorącego ciała, zakładając, iż światło jest emitowane
i absorbowane w postaci dyskretnych pakietów, czyli tak zwanych kwantów.
W jednym ze swych przełomowych artykułów napisanych w 1905 roku w biurze
patentowym Einstein wykorzystał hipotezę kwantową Plancka, by wyjaśnić
zjawisko fotoelektryczne, czyli emisję elektronów z powierzchni metalowej
elektrody, na którą pada światło. Efekt ten stanowi podstawę działania
współczesnych detektorów światła i kamer telewizyjnych. To właśnie za tę pracę
Einstein otrzymał Nagrodę Nobla.
Rys. 1.15
Gdy gwiazda o dużej masie zużyje cały swój zapas paliwa jądrowego, ciśnienie nie może już
zrównoważyć jej własnego ciężaru i gwiazda się zapada. Powstaje czarna dziura, czyli
obszar czasoprzestrzeni o tak dużej krzywiźnie, że nawet światło nie może się z niego
wydostać. Wewnątrz czarnej dziury następuje koniec czasu.

Einstein zajmował się fizyką kwantową jeszcze w latach dwudziestych, ale był
bardzo zaniepokojony pracami Wernera Heisenberga z Kopenhagi, Paula Diraca
z Cambridge i Erwina Schrödingera z Zurychu, którzy stworzyli zupełnie nowy
obraz fizycznej rzeczywistości — mechanikę kwantową. Zgodnie z nową teorią
małe cząstki nie mają dobrze określonego położenia i prędkości. Przeciwnie, im
dokładniej mierzymy położenie cząstki, tym mniej dokładnie znamy jej prędkość,
i na odwrót. Einstein nie mógł się pogodzić z tym, że w podstawowych prawach
fizyki może tkwić przypadkowy, nieprzewidywalny element i nigdy w pełni nie
zaakceptował mechaniki kwantowej. Swoje odczucia wyraził w słynnym
powiedzeniu „Bóg nie gra w kości”. Większość uczonych przyjęła jednak nowe
prawa kwantowe, ponieważ pozwoliły one wyjaśnić bardzo wiele zjawisk, które
wcześniej wydawały się całkowicie niezrozumiałe, a kwantowe przewidywania
znakomicie zgadzały się z wynikami eksperymentów. Mechanika kwantowa
stanowi fundament współczesnej chemii, biologii molekularnej i elektroniki, czyli
całej techniki, która przemieniła świat w ciągu ostatnich pięćdziesięciu lat.
Albert Einstein™

Albert Einstein z lalką przedstawiającą jego samego wkrótce po przybyciu do Stanów.


W grudniu 1932 roku zdając sobie sprawę z tego, że Hitler wkrótce przejmie
władzę, Einstein wyjechał z Niemiec. Cztery miesiące później zrezygnował
z niemieckiego obywatelstwa i ostatnie dwadzieścia lat życia spędził w Instytucie
Studiów Zaawansowanych w Princeton w stanie New Jersey.
W Niemczech hitlerowcy rozpoczęli
kampanię przeciw „żydowskiej nauce”,
zmuszając do emigracji wielu uczonych,
którzy byli Żydami; między innymi z tego
powodu Niemcom nie udało się zbudować
bomby atomowej. Głównym celem tych
ataków był Einstein i teoria względności. Gdy
Einstein usłyszał o wydaniu książki Stu
autorów przeciw Einsteinowi, odpowiedział
spokojnie: „Dlaczego stu? Gdybym nie miał
racji, wystarczyłby jeden”. Po drugiej wojnie
światowej przekonywał sojuszników, by
stworzyli światowy rząd, który kontrolowałby broń atomową. W 1948 roku
izraelscy politycy zaproponowali mu, by został prezydentem nowego państwa —
Izraela, ale Einstein się nie zgodził. „Polityka ma znaczenie chwilowe, a równania
są wieczne” — powiedział kiedyś. Równania ogólnej teorii względności są
najlepszym pomnikiem Einsteina. Będą trwały tak długo jak sam wszechświat.
W ciągu ostatnich stu lat świat zmienił się znacznie bardziej niż w ubiegłych
wiekach. Przyczyną tego nie były nowe doktryny polityczne i ekonomiczne, ale
błyskawiczny postęp techniki, możliwy dzięki rozwojowi nauk podstawowych.
Któż lepiej symbolizuje osiągnięcia uczonych niż Albert Einstein?
Albert Einstein™
Rozdział 2
Kształt czasu
Zgodnie z ogólną teorią względności czas ma określony kształt.
Jak można to pogodzić z teorią kwantów?
Rys. 2.1
MODEL CZASU JAKO TORU KOLEJOWEGO
Czy układ torów dopuszcza ruch tylko w jednym kierunku — ku przyszłości — czy też tory
mogą zawrócić i dołączyć się do głównej magistrali na jednej z wcześniejszych stacji?

C zym jest czas? Czy to wiecznie toczący się strumień, który unosi wszystkie
nasze marzenia? Czy czas jest podobny do torów kolejowych? Być może ma
odgałęzienia i pętle, tak że można wciąż jechać naprzód, a mimo to cofnąć się do
wcześniejszej stacji (rys. 2.1)?
W XIX wieku Charles Lamb pisał: „Nic nie jest dla mnie większą zagadką niż
czas i przestrzeń. A jednak nic nie jest dla mnie mniejszym problemem niż czas
i przestrzeń, gdyż nigdy o nich nie myślę”. Większość z nas na ogół nie myśli
o czasie ani o przestrzeni, niezależnie od ich natury, choć nieraz się zastanawiamy,
czym jest czas, jak się rozpoczął i dokąd nas prowadzi.
Moim zdaniem dowolna poprawna teoria fizyczna czasu czy każdego innego
zjawiska powinna się opierać na najbardziej efektywnej filozofii nauki: na
pozytywistycznym podejściu Karla Poppera i innych filozofów. Zgodnie z tym
sposobem myślenia teoria naukowa jest matematycznym modelem, który opisuje
i kodyfikuje obserwacje. Dobra teoria opisuje duży zbiór zjawisk na podstawie
kilku prostych postulatów i pozwala na dobrze określone przewidywania nadające
się do sprawdzenia. Jeśli przewidywania okażą się zgodne z obserwacjami, to
teoria zaliczyła test, ale nigdy nie można dowieść, że jest poprawna. Jeśli jednak
obserwacje nie potwierdzają przewidywań, to teoria musi być odrzucona lub
zmodyfikowana. (W każdym razie tak być powinno. W praktyce ludzie często
kwestionują dokładność pomiarów lub rzetelność i uczciwość tych, którzy
wykonali obserwacje). Jeśli ktoś, tak jak ja, przyjmuje pozytywistyczne
stanowisko, to nie może twierdzić, czym rzeczywiście jest czas. Można wówczas
jedynie opisać matematyczny model czasu i wyjaśnić wynikające z niego
przewidywania.
Rys. 2.1
Czas Newtona był niezależny od przestrzeni, niczym tor kolejowy ciągnący się do
nieskończoności w przeszłość i w przyszłość.

Isaac Newton przedstawił pierwszy


matematyczny model czasu i przestrzeni
w swym traktacie Principia Mathematica,
opublikowanym w 1687 roku. Newton,
podobnie jak ja, był profesorem Katedry
Lucasa w Cambridge, ale jego profesorski fotel
nie był zasilany elektrycznie. Zgodnie
z modelem Newtona czas i przestrzeń tworzą
scenę, na której zachodzą fizyczne zdarzenia,
ale same są od tych zdarzeń niezależne. Czas
jest oddzielony od przestrzeni; można go sobie
wyobrażać jako linię prostą, nieskończoną
w obu kierunkach (rys. 2.2). Newton uważał, że czas jest wieczny, to znaczy istniał
zawsze i zawsze będzie istniał. Jednak większość ludzi tamtej epoki sądziła, że
fizyczny wszechświat został stworzony mniej więcej w obecnym stanie zaledwie
kilka tysięcy lat wcześniej. To niepokoiło filozofów takich jak niemiecki myśliciel
Immanuel Kant. Jeśli wszechświat rzeczywiście został stworzony, to dlaczego
trzeba było na to czekać nieskończenie długo? Gdyby jednak wszechświat istniał
wiecznie, dlaczego wszystko, co miało się zdarzyć, jeszcze się nie zdarzyło?
Dlaczego nie nastąpił koniec historii? W szczególności, dlaczego wszechświat
nie jest w stanie równowagi termodynamicznej, dlaczego występują różnice
temperatur?
Rys. 2.3
KSZTAŁT I KIERUNEK CZASU
Zgodnie z teorią względności Einsteina, którą potwierdziły liczne eksperymenty, czas i
przestrzeń są ze sobą nierozerwalnie związane. Nie można zakrzywić przestrzeni, nie
wpływając na czas. Czas ma określony kształt. Wydaje się jednak, że czas ma również
określony kierunek, jak wskazują lokomotywy na rysunku.

Kant nazwał ten problem antynomią czystego rozumu, ponieważ sądził, że nie
istnieje rozwiązanie owej logicznej sprzeczności. Była to jednak sprzeczność tylko
w kontekście Newtonowskiego matematycznego modelu czasu, zgodnie z którym
czas stanowi nieskończoną linię prostą, niezależną od zdarzeń dziejących się we
wszechświecie. Jak wiemy z rozdziału pierwszego, w 1915 roku Einstein
przedstawił zupełnie nowy matematyczny model: ogólną teorię względności. Od
tego czasu dodaliśmy nieco upiększeń, ale w dalszym ciągu korzystamy z modelu
czasoprzestrzeni Einsteina.

Rys. 2.4
ANALOGIA Z GUMOWĄ PŁACHTĄ
Kula pośrodku reprezentuje ciało o dużej masie, takie jak gwiazda. Ciężar dużej kuli
powoduje zniekształcenie płachty. Zakrzywienie płachty sprawia, że toczące się po niej
kuleczki zmieniają kierunek i krążą wokół dużej kuli, podobnie jak planety w polu
grawitacyjnym gwiazdy.

W tym i w następnych rozdziałach opiszę, jak nasze wyobrażenia na temat czasu


i przestrzeni ewoluowały od publikacji rewolucyjnej pracy Einsteina. Sukces był
wynikiem pracy wielu ludzi i jestem bardzo dumny, że i ja wniosłem tu swój
skromny wkład.
Zgodnie z ogólną teorią względności czas i trzy wymiary przestrzenne tworzą
tak zwaną czasoprzestrzeń (rys. 2.3). Rozkład materii i energii we wszechświecie
określa krzywiznę czasoprzestrzeni: czasoprzestrzeń nie jest płaska. Ciała
poruszają się w czasoprzestrzeni po liniach prostych, ale z uwagi na zakrzywienie
czasoprzestrzeni trajektorie ciał również wydają się krzywe. Ciała poruszają się
tak, jakby działało na nie pole grawitacyjne.
W charakterze przybliżonej analogii, której nie należy jednak brać zbyt
dosłownie, możemy sobie wyobrazić zakrzywienie czasoprzestrzeni za pomocą
gumowej płachty. Wyobraźmy sobie, że kładziemy na naciągniętej płachcie dużą
kulę, która reprezentuje Słońce. Ciężar kuli powoduje ugięcie płachty: w otoczeniu
Słońca płachta jest zdeformowana. Jeśli teraz rzucimy na płachtę małe kuleczki, to
nie potoczą się prosto na drugą stronę, lecz skręcą ku ciężkiej kuli, a niektóre mogą
nawet zacząć krążyć wokół niej, niczym planety wokół Słońca (rys. 2.4).
Święty Augustyn, myśliciel z V wieku, twierdził, że czas nie istniał przed powstaniem świata.
Strona z De Civitate Dei z XII wieku. Biblioteca Laurenziana, Florencja.

Analogia ta jest ułomna, ponieważ zakrzywiony jest tylko dwuwymiarowy


przekrój przestrzeni (płachta), natomiast masa kuli nie wpływa na czas, tak jak
w teorii Newtona. Jednak zgodnie z teorią względności, która zgadza się z bardzo
wieloma doświadczeniami, czas i przestrzeń są ze sobą nierozerwalnie związane.
Nie można zakrzywić przestrzeni, nie wpływając na czas. Czas ma zatem
właściwości geometryczne. Ponieważ krzywizna czasoprzestrzeni zależy od
rozkładu materii i energii, więc zgodnie z ogólną teorią względności
czasoprzestrzeń nie jest już niezmienną sceną zdarzeń, lecz dynamicznym
współuczestnikiem wszystkich fizycznych procesów. Przyjmując teorię Newtona,
zgodnie z którą czas istniał niezależnie od wszystkiego, można zapytać: Co robił
Bóg przed stworzeniem świata? Jak powiedział św. Augustyn, nie należy żartować
z tego pytania, jak uczynił to pewien człowiek, który powiedział, że Bóg „stworzył
piekło dla tych, którzy zadają takie pytania”. To poważne pytanie, nad którym
przez wieki zastanawiało się wielu ludzi. Według św. Augustyna przed
stworzeniem nieba i ziemi Bóg niczego nie robił. W istocie, ten pogląd jest bardzo
bliski współczesnym koncepcjom fizycznym.
Natomiast według ogólnej teorii względności przestrzeń i czas są ze sobą
połączone i nie istnieją niezależnie od wszechświata. Przestrzeń i czas są
zdefiniowane przez pomiary wykonywane we wszechświecie, takie jak liczba
drgań kwarcu w zegarku i długość linijki. Można sobie wyobrazić, że tak
określony czas fizyczny ma wartość minimalną i maksymalną, czyli początek
i koniec. Zatem nie ma sensu pytać, co się zdarzyło przed początkiem czasu lub co
się zdarzy po końcu czasu, ponieważ czas nie jest wtedy określony.
Niewątpliwie było rzeczą ważną stwierdzenie, czy z matematycznego modelu,
jakim jest ogólna teoria względności, wynika, że wszechświat i czas mają początek
lub koniec. Einstein, podobnie jak większość fizyków teoretyków, uważał, że
czas jest nieskończony w obu kierunkach. Inna odpowiedź prowadziła do trudnych
pytań na temat stworzenia wszechświata, które wydawały się wykraczać poza
domenę nauki. Znane były rozwiązania równania Einsteina, z których wynikało,
że czas ma początek lub koniec, ale wszystkie te rozwiązania dotyczyły bardzo
szczególnych, wyidealizowanych przypadków, odznaczających się wysoką
symetrią. Fizycy przypuszczali, że gdy zapada się rzeczywiste ciało, ciśnienie
i składowe prędkości prostopadłe do promienia uniemożliwiają materii skupienie
się w jednym punkcie, w którym gęstość stałaby się nieskończona. Podobnie,
gdyby można było prześledzić ekspansję wszechświata wstecz w czasie, okazałoby
się, że materia nie wyłoniła się z pojedynczego punktu o nieskończonej gęstości.
Taki punkt, zwany osobliwością, byłby początkiem czasu. Jeśli czas się kończy,
jego kresem jest także osobliwość.
Rys. 2.5
NASZ STOŻEK ŚWIATŁA PRZESZŁOŚCI
Gdy obserwujemy odległe galaktyki, oglądamy wszechświat we wcześniejszej epoce,
ponieważ światło rozchodzi się ze skończoną prędkością. Jeśli przedstawimy czas za
pomocą osi pionowej, a dwa z trzech wymiarów przestrzennych za pomocą osi poziomych,
to promienie światła, które obecnie odbieramy, tworzą boczną powierzchnię stożka.

W 1963 roku dwaj rosyjscy uczeni, J. Lifszyc i I. Chałatnikow, ogłosili, że


udało im się dowieść, iż wszystkie rozwiązania równania Einsteina z osobliwością
wyróżniają się szczególnym uporządkowaniem materii i prędkości.
Prawdopodobieństwo, że równanie opisujące rzeczywisty wszechświat
odznaczałoby się takim właśnie uporządkowaniem, było ich zdaniem w zasadzie
równe zeru. Niemal wszystkie rozwiązania, które mogłyby opisywać
rzeczywistość, byłyby wolne od osobliwości o nieskończonej gęstości.
W poprzednim cyklu ewolucji wszechświat zapadał się, ale w chwili największego
skupienia cząstki materii przeleciały obok siebie bez zderzeń, po czym
wszechświat zaczął się ponownie rozszerzać. Gdyby tak było, czas ciągnąłby się
od nieskończoności w przeszłości do nieskończoności w przyszłości.
Argumenty Lifszyca i Chałatnikowa nie przekonały wszystkich fizyków. Roger
Penrose i ja przyjęliśmy inne podejście, oparte na badaniu globalnej struktury
czasoprzestrzeni, nie zaś na szczegółowej analizie rozwiązań. Zgodnie z teorią
względności przyczyną zakrzywienia czasoprzestrzeni jest nie tylko materia, ale
również energia. Energia jest zawsze dodatnia, dlatego krzywizna czasoprzestrzeni
powoduje ogniskowanie promieni światła.
Rys. 2.6
POMIARY WIDMA MIKROFALOWEGO PROMIENIOWANIA TŁA
Widmo — rozkład natężenia promieniowania w zależności od częstości — kosmicznego
mikrofalowego promieniowania tła jest takie samo jak gorącego ciała. Aby promieniowanie
było w równowadze termodynamicznej, musi wielokrotnie oddziaływać z materią. To
oznacza, że wewnątrz naszego stożka światła przeszłości znajduje się dostatecznie dużo
materii, by ugiąć promienie światła.

Rozważmy teraz nasz stożek światła przeszłości (rys. 2.5), czyli trajektorie
promieni światła z odległych galaktyk, które docierają do nas w tej chwili. Jeśli
sporządzimy wykres, na którym oś pionowa reprezentuje czas, a dwie osie
poziome dwa wymiary przestrzenne, to promienie światła tworzą stożek, my zaś
znajdujemy się w wierzchołku tego stożka. Gdy cofamy się w przeszłość, wzdłuż
powierzchni bocznej stożka, widzimy galaktyki w coraz wcześniejszych epokach.
Wszechświat się rozszerza, gdy zatem cofamy się w czasie, widzimy regiony,
w których materia ma większą gęstość. Rejestrujemy słabe mikrofalowe
promieniowanie tła, które dociera do nas wzdłuż stożka światła z czasów, gdy
materia miała znacznie większą gęstość i temperaturę niż obecnie.
Rys. 2.7
ZAKRZYWIENIE CZASOPRZESTRZENI
Ponieważ grawitacja jest siłą przyciągającą, więc materia zawsze zakrzywia czasoprzestrzeń
w taki sposób, że powoduje to ogniskowanie promieni światła.

Nastrajając detektor na różne częstości, możemy zmierzyć widmo


promieniowania (rozkład energii w zależności od częstości). Okazuje się, że
widmo promieniowania tła jest dokładnie takie samo jak widmo promieniowania
emitowanego przez ciało doskonale czarne w temperaturze 2,7 stopnia powyżej
zera bezwzględnego. Mikrofalowe promieniowanie nie nadaje się zatem do
rozmrażania pizzy, ale skoro jego widmo jest takie samo jak promieniowania ciała
doskonale czarnego, to wiadomo, że promieniowanie to pochodzi z regionu, który
był nieprzezroczysty dla promieniowania (rys. 2.6).
Z tego wynika, że nasz stożek światła przeszłości przecina region, w którym
znajdowała się pewna ilość materii. Było jej dostatecznie dużo, by zakrzywić
czasoprzestrzeń, tak że promienie światła naszego stożka przeszłości zbliżają się
do siebie (rys. 2.7).

Rys. 2.8
CZAS MA KSZTAŁT GRUSZKI
Gdy śledzimy, jak zmienia się stożek światła w miarę, gdy cofamy się w czasie, widzimy, że
materia powoduje ugięcie promieni światła do wewnątrz. Cała obserwowana część
wszechświata była zamknięta w obszarze, którego brzeg kurczy się do zera w chwili
wielkiego wybuchu. Wielki wybuch jest zatem osobliwością — miejscem, w którym gęstość
materii staje się nieskończona, a klasyczna ogólna teoria względności załamuje się.

Gdy cofamy się w czasie, stwierdzamy, że przekrój naszego stożka światła


przeszłości osiąga maksymalną wielkość i zaczyna się kurczyć. Nasza przeszłość
ma kształt gruszki (rys. 2.8).
W bardziej odległej przeszłości gęstość energii materii była jeszcze większa,
więc powodowała jeszcze silniejsze ogniskowanie promieni światła. Przekrój
stożka światła przeszłości kurczy się do zera, gdy cofamy się w przeszłość
o skończony przedział czasu. To oznacza, że cała materia wewnątrz naszego stożka
światła znajduje się w obszarze, którego brzeg kurczy się do zera. Nic zatem
dziwnego, że Penrose i ja zdołaliśmy dowieść, iż zgodnie z matematycznym
modelem ogólnej teorii względności czas musiał mieć początek, który nazywamy
wielkim wybuchem. Podobnie można wykazać, że gdy gwiazdy lub galaktyki
zapadną się pod wpływem własnego pola grawitacyjnego i zmienią się w czarne
dziury, nastąpi tam koniec czasu. Uniknęliśmy zatem Kantowskiej antynomii
czystego rozumu, odrzucając niejawne założenie, że czas ma sens niezależny
od stanu wszechświata. Nasza praca, zawierająca dowód, że czas miał początek,
przyniosła nam drugą nagrodę w konkursie sponsorowanym przez Gravity
Research Foundation w 1968 roku. Roger i ja otrzymaliśmy wówczas do podziału
iście książęcą kwotę w wysokości 300 dolarów. Nie sądzę, by inne nagrodzone
wtedy eseje miały trwałą wartość.
Ważnym krokiem w odkryciu teorii kwantów była hipoteza Maksa Plancka z roku 1900, że
światło jest emitowane i pochłaniane w postaci niewielkich pakietów, którym nadał nazwę
kwantów. Hipoteza kwantowa Plancka pozwoliła wyjaśnić widmo promieniowania gorących
ciał, ale fizycy zrozumieli jej wszystkie implikacje dopiero w latach dwudziestych XX wieku,
gdy niemiecki fizyk Werner Heisenberg sformułował swoją słynną zasadę nieoznaczoności. Z
hipotezy kwantowej Plancka wynika — jak zauważył Heisenberg — że im dokładniej
usiłujemy wyznaczyć położenie cząstki, tym mniej dokładnie znamy jej prędkość, i na odwrót.
Ściślej mówiąc, Heisenberg dowiódł, iż iloczyn nieoznaczoności położenia cząstki i
nieoznaczoności jej pędu musi być większy od stałej Plancka — wielkości ściśle związanej z
energią jednego kwantu światła.
POLE MAXWELLA
W 1865 roku brytyjski fizyk James Clerk Maxwell przedstawił syntezę
wszystkich znanych praw elektryczności i magnetyzmu. Teoria Maxwella
opiera się na pojęciu pola, które przenosi oddziaływania w przestrzeni.
Maxwell zrozumiał, że pola, które przenoszą zaburzenia elektryczne i
magnetyczne, są wielkościami dynamicznymi: mogą oscylować i rozchodzić
się w przestrzeni.
Teorię Maxwella można przedstawić w postaci dwóch równań, które rządzą
dynamiką tych pól. Maxwell sam wyprowadził pierwszy ważny wniosek,
jaki wynika z jego równań: fale elektromagnetyczne o dowolnej częstości
rozchodzą się w pustej przestrzeni z taką samą prędkością, równą prędkości
światła.

Praca ta wywołała różne reakcje. Zmartwiła wielu fizyków i uradowała


przywódców religijnych, którzy wierzyli, że to Bóg stworzył świat, gdyż według
nich dostarczyliśmy naukowego dowodu na tę tezę. Lifszyc i Chałatnikow znaleźli
się w niezręcznej sytuacji. Nie mogli zaprzeczyć matematycznemu twierdzeniu,
ale jednak zgodnie z radzieckimi regułami nie mogli przyznać, że się pomylili,
a rację miała nauka zachodnia. Wybrnęli z tej sytuacji, znajdując bardziej ogólną
rodzinę rozwiązań z osobliwościami, które nie były tak szczególne, jak wcześniej
sądzili. To pozwoliło im twierdzić, że osobliwości i związany z nimi początek oraz
koniec czasu są odkryciem radzieckiej nauki.
Większość fizyków nadal odnosiła się do idei początku i końca czasu z wielką
niechęcią. Wskazywali oni, że matematyczny model ogólnej teorii względności
nie może stanowić dobrego opisu czasoprzestrzeni w otoczeniu osobliwości. Jest
tak dlatego, że ogólna teoria względności, która opisuje grawitację, jest teorią
klasyczną, a zatem nie uwzględnia kwantowej nieoznaczoności rządzącej
wszystkimi innymi znanymi nam oddziaływaniami. Ta sprzeczność nie ma
znaczenia dla niemal wszystkich zjawisk we wszechświecie, ponieważ skala,
w której krzywizna czasoprzestrzeni staje się istotna, jest bez porównania większa
niż skala, w której zachodzą zjawiska kwantowe. Natomiast w pobliżu osobliwości
te dwie skale są porównywalne, więc kwantowe efekty grawitacyjne powinny być
bardzo ważne. Udowodnione przez nas twierdzenia o osobliwościach oznaczają,
że obszar czasoprzestrzeni, w którym obowiązują klasyczne prawa, jest
ograniczony w przeszłości, a może również w przyszłości — docieramy do
regionów, w których należy uwzględnić kwantowe efekty grawitacyjne. By
zrozumieć początek i ostateczny los wszechświata, trzeba znać kwantową teorię
grawitacji, która stanowi główny temat tej książki.
W latach dwudziestych Heisenberg, Schrödinger i Dirac sformułowali
kwantową teorię takich układów jak atomy, złożonych ze skończonej liczby
cząstek. (Dirac również był profesorem Katedry Lucasa, ale i jego profesorski fotel
też jeszcze nie był zmotoryzowany). Gdy jednak fizycy spróbowali rozszerzyć
kwantową teorię, tak by opisać pole elektromagnetyczne Maxwella, napotkali
poważne trudności.
Rys. 2.9
FALA ELEKTROMAGNETYCZNA
Promieniowanie elektromagnetyczne rozchodzi się w przestrzeni w postaci fali: pole
elektryczne i pole magnetyczne oscylują jak wahadło w kierunku prostopadłym do kierunku
rozchodzenia się fali. Promieniowanie zwykle składa się z fal o różnych częstościach.

Pole elektromagnetyczne Maxwella zwykle składa się z fal o różnej długości


(długość fali to odległość między kolejnymi grzbietami). Wartość pola tworzącego
falę zmienia się podobnie do wychylenia wahadła (rys. 2.9).
Zgodnie z teorią kwantów w stanie podstawowym, czyli w stanie o najniższej
energii, wahadło nie pozostaje w spoczynku w najniższym położeniu. W takim
stanie wahadło miałoby dobrze określone położenie i prędkość równą zeru. Byłoby
to sprzeczne z zasadą nieoznaczoności, która wyklucza możliwość jednoczesnego
ścisłego określenia położenia i prędkości. Nieoznaczoność położenia pomnożona
przez nieoznaczoność pędu musi być większa od stałej Plancka — liczby zbyt
długiej, by ją za każdym razem wypisywać, dlatego będziemy ją oznaczać
symbolem h.
Rys. 2.10
WAHADŁO: ROZKŁAD PRAWDOPODOBIEŃSTWA
Zgodnie z zasadą nieoznaczoności Heisenberga wahadło nie może nieruchomo zwisać
prosto w dół. Z teorii kwantów wynika, że w stanie o najniższej energii wahadło musi
wykonywać tak zwane drgania zerowe.
To oznacza, że położenie wahadła jest określone przez rozkład prawdopodobieństwa. W
stanie podstawowym maksimum prawdopodobieństwa odpowiada zerowemu odchyleniu od
pionu, ale istnieje również niezerowe prawdopodobieństwo zaobserwowania niewielkiego
odchylenia.

Wobec tego — wbrew oczekiwaniom — w stanie podstawowym, czyli w stanie


o najniższej energii energia wahadła nie jest równa zeru. Wahadło, podobnie jak
każdy inny układ oscylujący, w stanie podstawowym wykonuje tak zwane drgania
zerowe. To oznacza, że wahadło nie musi wisieć idealnie pionowo —
prawdopodobieństwo, że wahadło jest nieco odchylone od pionu, jest większe od
zera (rys. 2.10). Podobnie, nawet w próżni, czyli w stanie o najniższej energii, pole
elektromagnetyczne nie jest dokładnie równe zeru, lecz oscyluje wokół zera. Im
większa częstość (liczba drgań na jednostkę czasu) drgań wahadła lub fali, tym
większa energia stanu podstawowego.
Wbrew wynikom obserwacji, gdy próbujemy obliczyć masę lub ładunek
elektronu w stanie podstawowym, otrzymujemy nieskończoność. W latach
czterdziestych Richard Feynman, Julian Schwinger i Shin’ichiro Tomonaga
opracowali spójny sposób usuwania takich nieskończoności, tak aby pozostały
tylko skończone obserwowalne wartości ładunku i masy. Drgania zerowe
powodują niewielkie zmiany różnych wielkości fizycznych, które można obliczyć
i zmierzyć; wyniki eksperymentów doskonale zgadzają się z przewidywaniami.
Podobne metody usuwania nieskończoności dają dobre wyniki w bardziej
skomplikowanych teoriach sformułowanych przez Chen Ninga Yanga i Roberta
Millsa. Teorie Yanga-Millsa stanowią rozwinięcie teorii Maxwella; teorie tego
typu dobrze opisują słabe i silne oddziaływania jądrowe. Drgania zerowe mają
jednak znacznie poważniejsze konsekwencje w kwantowej teorii grawitacji. I w
tym przypadku wszystkie fale o dowolnej długości wnoszą wkład do energii stanu
podstawowego. Ponieważ fale elektromagnetyczne mogą mieć dowolnie małą
długość fali, więc w dowolnym obszarze czasoprzestrzeni istnieje nieskończenie
wiele fal o różnych długościach, a zatem energia stanu podstawowego jest
nieskończona. Energia, podobnie jak materia, jest źródłem pola grawitacyjnego,
a zatem, gdy gęstość energii jest nieskończona, nieskończona musi być również
krzywizna czasoprzestrzeni, a tak z pewnością nie jest.
Ktoś mógłby spróbować usunąć tę jawną sprzeczność między obserwacjami
i teorią, przyjmując, że drgania zerowe nie są źródłem pola grawitacyjnego, ale
to rozwiązanie nie jest zadowalające. Energię drgań zerowych można wykryć,
obserwując efekt Casimira. Jeśli umieścimy dwie płaskie płytki metalowe
równolegle do siebie tak, by odległość między nimi była bardzo mała, to ich
obecność powoduje zmianę liczby możliwych drgań zerowych między płytkami
w porównaniu z otoczeniem. To oznacza, że gęstość energii drgań zerowych
między płytkami, choć nieskończona, różni się o skończoną wielkość od energii
drgań zerowych w pustej przestrzeni (rys. 2.11). Różnica energii powoduje
wystąpienie siły przyciągającej między płytkami, którą można wykryć
eksperymentalnie. Energia związana z działaniem sił jest źródłem pola
grawitacyjnego, podobnie jak materia, a zatem nie można po prostu zignorować
efektów grawitacyjnych powodowanych przez drgania zerowe.
Rys. 2.11
EFEKT CASIMIRA
Istnienie drgań zerowych zostało potwierdzone eksperymentalnie dzięki wykryciu efektu
Casimira — słabej siły działającej między dwiema metalowymi płytkami.

Inne rozwiązanie tego problemu polega na przyjęciu, że istnieje stała


kosmologiczna, którą Einstein wprowadził, usiłując skonstruować statyczny model
wszechświata. Jeśli stała kosmologiczna ma nieskończoną wartość ujemną, to
może dokładnie skasować nieskończoną dodatnią energię stanu podstawowego
pustej przestrzeni, ale to rozwiązanie wydaje się bardzo ad hoc, a wartość
pierwotnej stałej kosmologicznej musiałaby być wybrana z niezwykłą
dokładnością.
Rys. 2.12
SPIN
Wszystkie cząstki mają właściwość, którą nazywamy spinem. Właściwość ta ma związek z
tym, jak wygląda cząstka, gdy obserwujemy ją z różnych stron. Można to zilustrować za
pomocą kart do gry. Zacznijmy od asa pik. Gdy go obracamy, wygląda tak samo dopiero po
obrocie o 360 stopni, a zatem można powiedzieć, że ma spin 1. Natomiast królowa kier ma
dwie głowy i wygląda tak samo, gdy obrócimy ją o 180 stopni, dlatego mówimy, że ma spin 2.
Można sobie wyobrazić obiekty o spinie 3 lub wyższym, które wyglądają tak samo, gdy
obrócimy je o kąt 120 stopni lub jeszcze mniejszy.
Im większy spin, tym mniejszy jest kąt, o jaki trzeba obrócić cząstkę, by wyglądała tak samo
jak przed obrotem. Jest nadzwyczaj godne uwagi, że istnieją cząstki, które trzeba obrócić o
dwa pełne obroty, by wyglądały tak samo jak przed obrotem. Takie cząstki mają spin 1/2.
Na szczęście w latach siedemdziesiątych fizycy odkryli nowy typ symetrii, która
może w naturalny sposób wyjaśnić kasowanie się nieskończonych energii drgań
zerowych różnych pól. Supersymetrię można opisać na wiele różnych sposobów.
Można na przykład przyjąć, że czasoprzestrzeń ma dodatkowe wymiary, a nie
tylko te, które bezpośrednio obserwujemy. Są to tak zwane wymiary
grassmannowskie, ponieważ mierzymy je, używając liczb Grassmanna, nie zaś
zwykłych liczb rzeczywistych. Mnożenie zwyczajnych liczb jest przemienne, to
znaczy wynik mnożenia nie zależy od kolejności czynników: 6 razy 4 to tyle samo
co 4 razy 6. Natomiast liczby Grassmanna antykomutują: x razy y to tyle samo co
– y razy x.

ZWYCZAJNE LICZBY
AxB=BxA
LICZBY GRASSMANNA
A x B = –B x A

Supersymetria została wprowadzona najpierw w celu usunięcia nieskończoności


w teorii pól materii i pól Yanga-Millsa w płaskiej czasoprzestrzeni, w której
wszystkie wymiary — zwykłe i grassmannowskie — są płaskie. Taką teorię można
w naturalny sposób rozszerzyć na przypadek czasoprzestrzeni z niezerową
krzywizną. W ten sposób skonstruowano liczne teorie tak zwanej supergrawitacji.
Z supersymetrii wynika między innymi, że każde pole lub cząstka ma swego
superpartnera o spinie mniejszym lub większym o 1/2 (rys. 2.12).
Energia stanu podstawowego bozonów, cząstek i pól o spinie całkowitym (0,
1, 2,...) jest dodatnia, natomiast energia stanu podstawowego fermionów, cząstek
i pól o spinie połówkowym (1/2, 3/2,...) jest ujemna. Ponieważ fermionów jest tyle
samo co bozonów, więc w teoriach supergrawitacji najbardziej rozbieżne wyrazy
znoszą się nawzajem (rys. 2.13).
Rys. 2.13
Wszystkie znane cząstki we wszechświecie należą do jednej z dwóch grup — fermionów lub
bozonów. Fermiony to cząstki o spinie połówkowym (na przykład 1/2, 3/2). Z takich cząstek
jest zbudowana zwykła materia. Energia fermionów w stanie podstawowym jest ujemna.
Bozony to cząstki o spinie całkowitym (na przykład 0, 1, 2). Siły działające między
fermionami, na przykład grawitacyjne i elektromagnetyczne, polegają na wymianie bozonów.
Energia bozonów w stanie podstawowym jest zawsze dodatnia.
Zgodnie z teoriami supergrawitacji każdy fermion i każdy bozon ma swego superpartnera o
spinie większym lub mniejszym o 1/2. Na przykład foton (bozon) ma spin 1, a energia stanu
podstawowego fotonu jest dodatnia. Superpartnerem fotonu jest fotino o spinie 1/2, a zatem
fotino jest fermionem. Energia stanu podstawowego fotina jest ujemna.
W teoriach supergrawitacji mamy zatem tyle samo fermionów co bozonów. Energia stanu
podstawowego fermionów kompensuje energię stanu podstawowego bozonów, co pozwala
wyeliminować największe rozbieżności.
Możliwe jednak, że w teorii supergrawitacji nie wszystkie wielkości
nieskończone nawzajem się znoszą. Jak dotychczas nikt nie miał dość cierpliwości,
by sprawdzić, czy te teorie rzeczywiście dają skończone wyniki. Można
oszacować, że wykonanie rachunków zajęłoby dobremu studentowi około dwustu
lat, a jak sprawdzić, czy się nie pomylił już na drugiej stronie? Mimo to do
1985 roku większość specjalistów sądziła, że teorie supergrawitacji są wolne od
nieskończoności.
W 1985 roku nagle nastąpiła zmiany mody. Fizycy zaczęli twierdzić, że nie ma
powodu sądzić, by teorie supergrawitacji były skończone, co miało oznaczać, że są
całkowicie błędne. Zamiast tego przyjęto, że właściwym sposobem na połączenie
grawitacji z teorią kwantów jest tak zwana supersymetryczna teoria strun.
Elementarne struny, podobnie jak zwykłe, to jednowymiarowe rozciągłe obiekty.
Elementarne struny mają określoną długość, natomiast są nieskończenie cienkie.
Struny poruszają się w czasoprzestrzeni. Oscylacje strun interpretujemy jako
cząstki (rys. 2.14).
Jeśli struna ma wymiary grassmannowskie, a nie tylko zwyczajne, to jej
oscylacje mogą odpowiadać bozonom lub fermionom. Energia stanu
podstawowego struny jest dokładnie równa zeru, ponieważ dodatnie i ujemne
wkłady ściśle się kompensują. Teoria superstrun — twierdzili fizycy — to
prawdziwa teoria wszystkiego.
Przyszli historycy nauki z pewnością będą z zainteresowaniem śledzić zmiany
opinii wśród fizyków teoretyków. Przez kilka lat niepodzielnie panowały struny,
a supergrawitację uważano za teorię przybliżoną, słuszną w granicy niskich
energii. Ograniczenie ważności teorii do niskich energii było szczególnie
znaczące, choć w rzeczywistości mowa tu o cząstkach o energii miliard miliardów
razy większej niż energia cząstek biorących udział w wybuchu TNT. Gdyby
supergrawitacja była tylko teorią słuszną w granicy niskich energii, nie można
byłoby jej uznać za fundamentalną teorię wszechświata. Taką teorią miała być
jedna z pięciu znanych teorii superstrun. Należało jednak odpowiedzieć na wiele
pytań. Którą z tych pięciu teorii wybrać? Jak należy sformułować teorię strun,
wychodząc poza przybliżenie, w którym struny to dwuwymiarowe powierzchnie
(jeden wymiar przestrzenny i jeden czasowy) w płaskiej czasoprzestrzeni? Czy
struny powodują zakrzywienie czasoprzestrzeni, w której się poruszają?

Rys. 2.14
OSCYLACJE STRUN
W teorii strun podstawowymi wielkościami nie są punktowe cząstki, lecz jednowymiarowe
struny. Struny mogą mieć wolne końce lub mogą tworzyć pętle.
Podobnie jak struny skrzypiec elementarne struny mogą oscylować z pewnymi
charakterystycznymi częstościami rezonansowymi, tak aby między końcami struny mieściła
się całkowita wielokrotność długości fali.
Różnym częstościom rezonansowym struny skrzypiec odpowiadają dźwięki różniące się
wysokością, natomiast z różnymi oscylacjami strun elementarnych związane są stany o
różnych masach i ładunkach, które interpretujemy jako cząstki elementarne. W przybliżeniu,
im mniejsza długość fali oscylacji struny, tym większa masa cząstki.

W następnych latach stopniowo się wyjaśniło, że teoria superstrun nie stanowi


pełnego obrazu rzeczywistości. Przede wszystkim okazało się, że struny to tylko
najprostsze z szerszej klasy rozciągłych obiektów, które mogą mieć więcej
wymiarów. Paul Townsend z Wydziału Matematyki Stosowanej i Fizyki
Teoretycznej w Cambridge, gdzie i ja pracuję, nadał im nazwę „p-brany”*.
P-brana ma p wymiarów, zatem brana p = 1 to struna, a p = 2 to membrana i tak
dalej (rys. 2.15). Wydaje się, że nie ma powodu, aby wartość p = 1 (struny) była
szczególnie wyróżniona. Zamiast tego powinniśmy przyjąć zasadę demokracji
p-bran: wszystkie p-brany są równe. (* Nieprzetłumaczalna gra słów: „p-brane” wymawia
się tak samo jak „pea-brain”, co oznacza mózg wielkości groszku — przyp. tłum.)
Wszystkie p-brany są rozwiązaniami równań teorii supergrawitacji w dziesięciu
lub jedenastu wymiarach. Wydaje się, że czasoprzestrzeń dziesięcio- lub
jedenastowymiarowa jest bardzo odległa od naszych postrzeżeń, ale fizycy
zakładali, że dodatkowe wymiary — 6 lub 7 — są tak ciasno zwinięte, że nie
możemy ich dostrzec; postrzegamy tylko cztery wymiary, w których
czasoprzestrzeń ma dużą rozciągłość i jest niemal płaska.
Muszę przyznać, że z trudem mogłem uwierzyć w dodatkowe wymiary
czasoprzestrzeni. Jednak dla mnie — jako dla pozytywisty — pytanie „Czy
dodatkowe wymiary naprawdę istnieją?” nie ma żadnego znaczenia. Można tylko
pytać, czy matematyczny model z dodatkowymi wymiarami stanowi dobry opis
wszechświata. Nie dysponujemy jeszcze żadnymi obserwacjami, których
wyjaśnienie wymagałoby wprowadzenia dodatkowych wymiarów. Jest jednak
możliwe, że zaobserwujemy te wymiary za pomocą Dużego Akceleratora
Hadronów, który jest obecnie budowany w CERN pod Genewą. Wielu fizyków,
w tym również ja, potraktowało te modele z dodatkowymi wymiarami poważnie,
ponieważ istnieje między nimi sieć zależności, tak zwanych dualności. Dualność
oznacza, że modele te są w istocie równoważne, to znaczy stanowią różne aspekty
jednej teorii, którą nazwano teorią M. Zlekceważenie tych dualności jako sygnału,
że idziemy właściwą drogą, byłoby podobne do sugestii, że to Bóg umieścił
skamieniałości w skałach, by skłonić Darwina do przyjęcia niewłaściwej teorii
ewolucji życia.
Rys. 2.15
P-BRANY
P-brany to rozciągłe p-wymiarowe obiekty. Szczególnym przypadkiem p-brany są struny, dla
których p = 1, oraz membrany, dla których p = 2. W dziesięcio- lub jedenastowymiarowej
czasoprzestrzeni mogą istnieć p-brany z większą wartością p. Często niektóre lub wszystkie
p-wymiary są zwinięte, podobnie jak wymiary torusa.
Uważamy następującą prawdę za oczywistą: wszystkie p-brany stworzone są równe!
Dualność wskazuje, że pięć znanych teorii superstrun ma taki sam sens fizyczny
i są one równoważne supergrawitacji (rys. 2.16). Nie można powiedzieć, że
superstruny są bardziej fundamentalne niż supergrawitacja, i na odwrót. Są one
raczej innymi sformułowaniami tej samej teorii, przydatnymi do wykonywania
obliczeń w różnych sytuacjach. W teorii superstrun nie występują rozbieżności,
dlatego są one przydatne, gdy chcemy obliczyć przebieg rozpraszania kilku cząstek
o bardzo dużej energii, natomiast są raczej bezużyteczne, gdy chcemy obliczyć, jak
energia wielkiej liczby cząstek zakrzywia czasoprzestrzeń lub jak cząstki tworzą
czarną dziurę. W takich sytuacjach konieczna jest supergrawitacja, która w istocie
stanowi Einsteinowską teorię zakrzywionej czasoprzestrzeni, do której dodano
kilka nowych rodzajów materii. Poniżej będę korzystał głównie z tego modelu.
Rys. 2.16
JEDNOLITY SCHEMAT?

W celu wyjaśnienia, jak teoria kwantów opisuje czas i przestrzeń, wygodnie


jest wprowadzić pojęcie czasu urojonego. Termin ten brzmi jak z powieści
fantastycznonaukowej, ale ma bardzo dokładnie określone znaczenie
matematyczne: jest to czas mierzony za pomocą tak zwanych liczb urojonych.
Zwyczajne liczby rzeczywiste można przedstawić jako punkty na osi liczbowej
biegnącej od lewej do prawej: zero w środku, dodatnie liczby rzeczywiste z prawej
strony, ujemne liczby rzeczywiste z lewej strony (rys. 2.17).
Liczbom urojonym odpowiadają punkty na osi pionowej: zero w środku,
dodatnie liczby urojone powyżej zera, ujemne liczby urojone poniżej zera. Liczby
urojone należy uważać za nowy rodzaj liczb, które wymyślili matematycy i które
nie mają żadnej fizycznej realizacji: nie można mieć urojonej liczby pomarańcz ani
karty kredytowej o urojonym numerze.
Rys. 2.17
Można skonstruować matematyczny model, w którym istnieje oś czasu urojonego,
skierowana prostopadle do osi czasu rzeczywistego. Odpowiednie reguły pozwalają
porównać historię w czasie rzeczywistym z historią w czasie urojonym.
Rys. 2.18
Liczby urojone zostały skonstruowane przez matematyków. Karta kredytowa nie może mieć
urojonego numeru.

Ktoś mógłby zatem pomyśleć, że liczby urojone to tylko matematyczna


sztuczka, która nie ma żadnego związku z rzeczywistością. Jednak zgodnie
z pozytywistyczną filozofią nie można powiedzieć, co jest rzeczywiste. Można
tylko formułować matematyczne modele wszechświata, w którym żyjemy.
Okazuje się, że matematyczny model, w którym wykorzystujemy czas urojony,
pozwala przewidzieć nie tylko zjawiska, które już znamy z obserwacji, ale również
takie, których nie udało się nam jeszcze zaobserwować, ale które uważamy za
prawdopodobne z innych powodów. Co zatem jest rzeczywiste, a co urojone? Czy
to rozróżnienie ma obiektywne znaczenie?
W klasycznej (to znaczy niekwantowej) ogólnej teorii względności Einsteina
czas rzeczywisty i trzy wymiary przestrzenne tworzą czterowymiarową
czasoprzestrzeń. Jednak wymiar czasowy nadal jest wyróżniony, ponieważ zawsze
rośnie wzdłuż linii świata, czyli historii obserwatora (czas zawsze płynie od
przeszłości ku przyszłości), natomiast współrzędne przestrzenne mogą rosnąć lub
maleć. Inaczej mówiąc, można zmienić kierunek ruchu w przestrzeni, ale nie
w czasie (rys. 2.19).
Natomiast oś czasu urojonego jest prostopadła do osi czasu rzeczywistego,
więc czas urojony zachowuje się tak jak czwarty wymiar przestrzenny. Czas
urojony może mieć zatem znacznie bogatszą strukturę niż kolejowy tor czasu
rzeczywistego, który może mieć tylko początek i koniec lub może się zmieniać
cyklicznie. To czas urojony może mieć pewien kształt.

Rys. 2.19
W czasoprzestrzeni z czasem rzeczywistym — znanej z ogólnej teorii względności — wymiar
czasowy różni się od wymiarów przestrzennych, ponieważ zawsze rośnie wzdłuż linii świata
(historii) obserwatora, natomiast wymiary przestrzenne mogą rosnąć lub maleć. Czas urojony
z kwantowej teorii jest analogiczny do wymiarów przestrzennych, może rosnąć lub maleć.

W celu zapoznania się z kilkoma możliwościami rozważmy czasoprzestrzeń


z urojonym czasem, która ma kształt kuli, czyli podobną do powierzchni Ziemi.
Przypuśćmy, że czas urojony mierzy szerokość geograficzną (rys. 2.20).
Historia wszechświata w czasie urojonym zaczyna się zatem od bieguna
południowego. Nie ma sensu pytać, co się zdarzyło przed początkiem
wszechświata. Czas przed początkiem nie jest zdefiniowany, podobnie jak punkty
położone na południe od bieguna południowego. Biegun południowy jest w pełni
regularnym punktem na powierzchni kuli i obowiązują tam takie same prawa jak
w każdym innym punkcie. To sugeruje, że początek wszechświata również może
być regularnym punktem czasoprzestrzeni, w którym obowiązują takie same prawa
fizyczne jak w innych punktach wszechświata. (W następnym rozdziale omówię
kwantową teorię pochodzenia i ewolucji wszechświata).
Rys. 2.20
CZAS UROJONY
W zespolonej czasoprzestrzeni w kształcie kuli czas urojony może reprezentować odległość
od bieguna południowego. Gdy przesuwamy się na północ, równoleżniki — czyli linie
położone w stałej odległości od bieguna południowego — stają się coraz większe, a zatem
wszechświat rozszerza się w czasie urojonym. Po przekroczeniu równika wszechświat
zaczyna się kurczyć, w miarę jak rośnie czas urojony, aż wreszcie zapada się do punktu, gdy
docieramy do bieguna północnego. Choć na biegunach wszechświat ma zerowe rozmiary,
punkty te nie są osobliwościami, podobnie jak biegun południowy i biegun północny na Ziemi
są punktami całkowicie regularnymi. To sugeruje, że początek wszechświata w urojonym
czasie może być regularnym punktem czasoprzestrzeni.
Rys. 2.21
Czas urojony można również wykorzystać jako miarę długości, a nie szerokości
geograficznej na sferze. Ponieważ wszystkie południki przecinają się na biegunach, więc
czas stoi tam w miejscu; w miarę jak rośnie czas urojony, osoba stojąca na biegunie
pozostaje nieruchoma; podobnie idąc na zachód z bieguna północnego, pozostaje wciąż na
biegunie.
Inną możliwością jest przyjęcie, że czas urojony mierzy długość geograficzną.
Wszystkie południki przecinają się na biegunach (rys. 2.21). Wobec tego na
biegunach czas urojony stoi w miejscu: w miarę wzrostu czasu urojonego
obserwator na biegunie pozostaje w tym samym miejscu. Podobnie zwykły czas
rzeczywisty zatrzymuje się na horyzoncie zdarzeń czarnej dziury. Wiemy dziś,
że zatrzymanie się czasu rzeczywistego i urojonego (zawsze razem) oznacza, iż
czasoprzestrzeń ma niezerową temperaturę, co udowodniłem w odniesieniu do
czarnych dziur. Czarna dziura nie tylko ma temperaturę, ale również zachowuje
się tak, jakby można jej było przypisać entropię. Entropia jest miarą liczby stanów
wewnętrznych (liczby możliwych konfiguracji wewnętrznych) czarnej dziury,
które z punktu widzenia obserwatora zewnętrznego są nieodróżnialne —
obserwator zewnętrzny może wyznaczyć tylko masę, prędkość rotacji (moment
pędu) i ładunek czarnej dziury. Entropia czarnej dziury jest określona bardzo
prostym wzorem, który odkryłem w 1974 roku. Entropia jest równa jednej czwartej
powierzchni horyzontu zdarzeń czarnej dziury: każdej elementarnej jednostce
powierzchni horyzontu odpowiada jeden bit informacji o stanie wewnętrznym
czarnej dziury. Wskazuje to na istnienie głębokiego związku między kwantową
grawitacją i termodynamiką, czyli nauką o cieple (która obejmuje badanie
entropii). Fakt ten sugeruje również, że kwantowa grawitacja może być zgodna
z tak zwaną zasadą holograficzną (rys. 2.22).
ZASADA HOLOGRAFICZNA
Stwierdzenie, że powierzchnia horyzontu zdarzeń otaczającego czarną
dziurę jest miarą jej entropii, skłoniło pewnych uczonych do wysunięcia
hipotezy, iż maksymalna entropia dowolnego obszaru czasoprzestrzeni jest
zawsze mniejsza od jednej czwartej powierzchni ograniczającej ten obszar.
Ponieważ entropia jest miarą całkowitej informacji zawartej w układzie, więc
hipoteza ta sugeruje, że informację o dowolnym zjawisku zachodzącym
w trójwymiarowym świecie można zapisać na dwuwymiarowym brzegu
odpowiedniego obszaru, niczym holograficzny obraz tego procesu.
W takim przypadku można byłoby powiedzieć, że wszechświat jest w
pewnym sensie dwuwymiarowy.
Informację o stanie kwantowym regionu czasoprzestrzeni można zakodować
na brzegu obszaru, który ma dwa wymiary mniej. W podobny sposób holografia
pozwala zapisać trójwymiarowy obraz na dwuwymiarowej płycie.
Jeśli kwantowa grawitacja jest zgodna z zasadą holograficzną, to może to
oznaczać, że jesteśmy w stanie rejestrować, co znajduje się wewnątrz czarnej
dziury. Ma to zasadnicze znaczenie, gdyż bez spełnienia tego warunku nie można
przewidzieć właściwości promieniowania emitowanego przez czarną dziurę, a bez
tego nie możemy przewidywać przyszłości tak dokładnie, jak sądziliśmy. Ten
problem omawiam w rozdziale czwartym, a do zasady holograficznej wracam
w rozdziale siódmym. Być może żyjemy na 3-branie — czterowymiarowej
powierzchni (trzy wymiary przestrzenne plus czas), która jest granicą
pięciowymiarowego regionu, a pozostałe wymiary są ciasno zwinięte. Stan
wszechświata na branie stanowiłby zatem zakodowany zapis tego, co się dzieje
w tym pięciowymiarowym obszarze.
Rys. 2.22
Holografia polega na interferencji układów fal. W celu sporządzenia hologramu należy
rozdzielić wiązkę światła lasera na dwie oddzielne wiązki (a) i (b).
Wiązka (b) odbija się od przedmiotu (c) i pada na płytę światłoczułą (d). Wiązka (a)
przechodzi przez soczewkę (e) i łączy się z wiązką odbitą od przedmiotu, dzięki czemu na
płycie jest rejestrowany obraz interferencyjny.
Gdy następnie przepuścimy przez hologram wiązkę światła lasera, pojawia się
trójwymiarowy obraz przedmiotu. Obserwator może krążyć wokół holograficznego obrazu, by
na przykład zobaczyć ukrytą twarz, niewidoczną na zwykłym zdjęciu.
Dwuwymiarowa powierzchnia płyty z lewej strony, w przeciwieństwie do normalnego zdjęcia,
ma niezwykłą właściwość: dowolny, niewielki kawałek płyty zawiera dostatecznie dużo
informacji, by zrekonstruować cały obraz.
Rozdział 3
Wszechświat w skorupce orzecha
Wszechświat ma wiele historii, a każdą określa maleńki orzeszek

Zamknięty w skorupce orzecha, jeszcze czułbym się władcą


nieskończonych przestrzeni.
Szekspir, Hamlet, akt 2, scena 2, przekład S. Barańczak
Astronauci z kosmicznego promu reperują Kosmiczny Teleskop Hubble’a. Poniżej widać
Australię.
B yć może Hamlet chciał powiedzieć, że choć ludzie są fizycznie bardzo
ograniczeni, w myślach mogą śmiało wędrować tam, gdzie boją się udać
nawet bohaterowie z filmu Star Trek — jeśli tylko pozwolą na to złe sny.

Prometeusz. Malowidło z etruskiej wazy, około VI wieku p.n.e.

Czy wszechświat jest nieskończony czy tylko bardzo duży? Czy jest wieczny
czy tylko istnieje bardzo długo? W jaki sposób skończony umysł mógłby pojąć
nieskończony wszechświat? Czy takie próby nie świadczą o naszej pysze? Czy
nie narażamy się na los Prometeusza, który zgodnie z klasyczną mitologią ukradł
Zeusowi ogień, by mogli z niego korzystać ludzie, po czym za karę został przykuty
do skały, a orzeł wydziobywał mu wciąż odrastającą wątrobę?
Mimo tego ostrzeżenia wierzę, że możemy i powinniśmy próbować zrozumieć
wszechświat. Odnieśliśmy już znaczne sukcesy w tych próbach, zwłaszcza
w ostatnich latach, a choć nie znamy jeszcze pełnego obrazu, wydaje się, że
jesteśmy już blisko.
Najbardziej oczywistą właściwością kosmosu jest jego ogromna rozciągłość.
Potwierdzają to nowoczesne instrumenty, takie jak Kosmiczny Teleskop Hubble’a,
który pozwala badać odległe regiony kosmicznej przestrzeni. Widzimy miliardy
galaktyk różniących się kształtem i wielkością (rys. 3.1). Każda galaktyka liczy
miliardy gwiazd, a wiele z nich ma systemy planetarne. Żyjemy na planecie
krążącej wokół przeciętnej gwiazdy w jednym z ramion galaktyki spiralnej —
Drogi Mlecznej. Pył w ramieniu spirali zasłania widok wszechświata
w płaszczyźnie galaktyki, ale możemy obserwować wszechświat po obu stronach
galaktycznego dysku i badać rozkład galaktyk na niebie (rys. 3.2). Okazuje się,
że galaktyki są rozłożone w przestrzeni w przybliżeniu równomiernie, choć
występują lokalne skupiska i pustki. Wydaje się, że gęstość galaktyk maleje
w bardzo dużej odległości, ale prawdopodobnie jest to efekt obserwacyjny — po
prostu są tak słabe, że nie możemy ich dostrzec. Na ile możemy to stwierdzić,
wszechświat wydaje się nieskończony (rys. 3.3).
Galaktyka spiralna NGC 4414
Galaktyka spiralna z poprzeczką NGC 4314
Galaktyka eliptyczna NGC 147
Rys. 3.1
Gdy badamy odległe regiony kosmosu, widzimy miliardy galaktyk. Galaktyki różnią się
budową i wielkością. Istnieją galaktyki eliptyczne i spiralne — takie jak Droga Mleczna.
Rys. 3.2
Ziemia (E) krąży wokół Słońca, które znajduje się w zewnętrznej części dysku galaktyki
spiralnej — Drogi Mlecznej. Pył w przestrzeni międzygwiazdowej zasłania widok
wszechświata w płaszczyźnie galaktyki, ale możemy bez przeszkód obserwować
wszechświat po obu stronach galaktycznego dysku.

Choć wydaje się, że wszechświat jest wszędzie jednakowy, z całą pewnością


zmienia się w czasie. Fakt ten został stwierdzony dopiero w pierwszych latach
XX wieku. Wcześniej sądzono, że wszechświat jest statyczny, czyli nie ulega
żadnym zmianom. Jednak założenie, że wszechświat istniał wiecznie, prowadzi do
absurdalnych wniosków. Gdyby gwiazdy świeciły nieskończenie długo, ogrzałyby
cały wszechświat do takiej temperatury, jaką mają gwiazdy. Nawet nocą niebo
byłoby tak jasne jak tarcza Słońca, ponieważ niezależnie od wyboru kierunku
obserwacji zawsze widzielibyśmy jakąś gwiazdę lub obłok pyłu rozgrzany do
takiej samej temperatury jak temperatura powierzchni gwiazdy (rys. 3.4).
Rys. 3.3
Jeśli pominiemy lokalne zaburzenia, to możemy przyjąć, że rozkład galaktyk jest w
przybliżeniu jednorodny.

Proste stwierdzenie, że nocą niebo jest ciemne, ma bardzo duże znaczenie.


Wynika z niego, że wszechświat nie mógł istnieć wiecznie w obecnym stanie.
Jakieś zdarzenie musiało spowodować „zapalenie” gwiazd w określonej chwili
w przeszłości, co oznacza, że światło bardzo odległych gwiazd nie miało dość
czasu, by do nas dotrzeć. To wyjaśnia, dlaczego nocne niebo nie jest całe tak jasne
jak tarcza Słońca.
Jeśli gwiazdy istniały wiecznie, to dlaczego nagle zapaliły się kilka miliardów
lat temu? Jaki zegar powiedział im, że czas zacząć świecić? Jak wiemy, to pytanie
męczyło filozofów, takich jak Immanuel Kant, którzy wierzyli, że wszechświat
istniał od zawsze. Dla większości ludzi fakt ten był jednak zgodny z przekonaniem,
że wszechświat został stworzony w obecnym stanie zaledwie kilka tysięcy lat
temu.
Rys. 3.4
Gdyby wszechświat był statyczny i nieskończony, wówczas każda linia obserwacji
kończyłaby się na jakiejś gwieździe, a zatem nocne niebo byłoby tak jasne jak Słońce.

W latach dwudziestych XX wieku pojawiały się sprzeczności między


obserwacjami i przekonaniem, że wszechświat jest wieczny i niezmienny.
Odpowiednie obserwacje wykonali Vesto Slipher i Edwin Hubble. W 1923 roku
Hubble stwierdził, że liczne rozmyte plamki światła na niebie, czyli tak zwane
mgławice, to w rzeczywistości niezależne galaktyki — wielkie skupiska gwiazd
podobnych do Słońca, położone w ogromnej odległości od nas. Skoro te galaktyki
wydają się tak małe i ciemne, to musi je dzielić od nas tak duża odległość, że na
jej pokonanie światło potrzebuje milionów, a nawet miliardów lat. To dowodzi, że
wszechświat nie mógł powstać zaledwie kilka tysięcy lat wcześniej.
ZJAWISKO DOPPLERA
Zjawisko Dopplera polega na zmianie długości fali wskutek ruchu źródła lub odbiornika;
zjawisko to jest dobrze znane z codziennej praktyki.
Gdy nad naszymi głowami przelatuje samolot, słyszymy zmianę wysokości odgłosów
silników. Gdy samolot się zbliża, dźwięk jest wyższy, niż gdy się oddala.
Wyższy ton odpowiada mniejszej długości fali dźwiękowej (odległości między kolejnymi
grzbietami) i większej częstości (liczbie fal rejestrowanych na jednostkę czasu). Gdy samolot
się zbliża, w chwili emisji następnego grzbietu fali jest bliżej obserwatora, co powoduje
zmniejszenie odległości między grzbietami.
Podobnie, gdy samolot się oddala, zwiększa się długość fali dźwiękowej, co rejestrujemy
jako obniżenie wysokości dźwięku.

Jeszcze ważniejsze było drugie odkrycie Hubble’a. Astronomowie już wcześniej


stwierdzili, że analizując widmo światła galaktyki, można zmierzyć, czy galaktyka
przybliża się do nas, czy oddala, i z jaką prędkością (rys. 3.5). Ku ich wielkiemu
zdumieniu okazało się, że niemal wszystkie galaktyki oddalają się od Drogi
Mlecznej, przy czym im większa odległość od galaktyki, tym większa prędkość,
z jaką się ona oddala. To Hubble pierwszy zrozumiał, jakie dramatyczne
konsekwencje ma to odkrycie: w dużej skali wszystkie galaktyki oddalają się od
wszystkich pozostałych. Wszechświat się rozszerza (rys. 3.6).
Rys. 3.5
Zjawisko Dopplera występuje również w przypadku fal świetlnych. Gdyby odległość między
Ziemią i daną galaktyką była stała, charakterystyczne linie w widmach pierwiastków
znajdowałyby się tam, gdzie je obserwujemy, badając widma w laboratorium. Jeśli natomiast
galaktyka się oddala, to jej ruch powoduje wydłużenie fal, a zatem charakterystyczne linie
ulegają przesunięciu ku czerwonemu skrajowi widma (z prawej). Jeśli galaktyka się zbliża, to
fale wydają się ściśnięte, a linie zostają przesunięte ku fioletowi (z lewej).

Hubble i Slipher obserwowali Wielką Mgławicę w Andromedzie, która jest bliską sąsiadką
Drogi Mlecznej.

CHRONOLOGIA ODKRYĆ SLIPHERA I HUBBLE’A W LATACH 1910-1930


1912 — Slipher zmierzył widmo światła czterech mgławic i stwierdził, że
trzy mają widmo przesunięte ku czerwieni, a widmo Wielkiej Mgławicy w
Andromedzie jest przesunięte ku fioletowi. Slipher przyjął, że trzy galaktyki
oddalają się od nas, a Wielka Mgławica się zbliża.
1912-1914 — Slipher zmierzył widma jeszcze dwunastu mgławic.
Wszystkie, z wyjątkiem jednej, mają widmo przesunięte ku czerwieni.
1914 — Slipher przedstawił swoje wyniki na spotkaniu American
Astronomical Society, w którym brał udział Hubble.
1918 — Hubble rozpoczął obserwacje mgławic.
1923 — Hubble stwierdził, że mgławice spiralne (w tym Wielka Mgławica w
Andromedzie) to niezależne galaktyki.
1914-1925 — Slipher i inni astronomowie mierzyli widma kolejnych galaktyk.
W 1925 roku znane były czterdzieści trzy galaktyki z przesunięciem ku
czerwieni i dwie z przesunięciem ku fioletowi.
1929 — Hubble i Milton Humason zmierzyli przesunięcie dopplerowskie
widma kolejnych galaktyk i stwierdzili, że w dużej skali każda galaktyka
oddala się od wszystkich pozostałych, co uznali za konsekwencję ekspansji
wszechświata.

Odkrycie ekspansji wszechświata było jedną z wielkich intelektualnych


rewolucji XX wieku. Była to ogromna niespodzianka, która całkowicie zmieniła
dyskusję na temat pochodzenia wszechświata. Jeśli galaktyki oddalają się od
siebie, to w przeszłości odległości między nimi były znacznie mniejsze. Na
podstawie pomiarów obecnego tempa ekspansji możemy stwierdzić, że od
dziesięciu do piętnastu miliardów lat temu wszystkie widoczne dziś galaktyki
były skupione w obszarze przestrzeni o bardzo małej objętości. Jak wyjaśniłem
w poprzednim rozdziale, wspólnie z Rogerem Penrose’em dowiedliśmy, że
z ogólnej teorii względności wynika, iż wszechświat i czas musiały się rozpocząć
od ogromnej eksplozji. To wyjaśnia, dlaczego w nocy niebo jest ciemne: żadna
gwiazda nie mogła świecić dłużej niż dziesięć do piętnastu miliardów lat, gdyż tyle
czasu upłynęło od wielkiego wybuchu.

Edwin Hubble przy stucalowym teleskopie na Mount Wilson, rok 1930.


Rys. 3.6
PRAWO HUBBLE’A
Analizując widmo światła galaktyk, Edwin Hubble odkrył w latach dwudziestych, że niemal
wszystkie galaktyki oddalają się od nas, przy czym prędkość galaktyki V jest proporcjonalna
do odległości od Ziemi R, czyli V = H x R.
Ta bardzo ważna obserwacja — znana jako prawo Hubble’a — oznacza, że wszechświat się
rozszerza, a stała Hubble’a H określa szybkość ekspansji.
Poniższy wykres przedstawia nowe obserwacje przesunięcia ku czerwieni galaktyk, które
potwierdzają słuszność prawa Hubble’a dla bardzo dużych odległości.
Lekkie wygięcie wykresu ku górze dla bardzo dużych odległości wskazuje, że wszechświat
rozszerza się coraz szybciej, czego przyczyną może być gęstość energii próżni.
GORĄCY WIELKI WYBUCH
Jeśli przyjmiemy, że ogólna teoria względności jest poprawna, to wszechświat rozpoczął się
od osobliwości — wielkiego wybuchu, czyli od stanu o nieskończonej gęstości i
temperaturze. W miarę jak wszechświat się rozszerzał, malała temperatura promieniowania.
Mniej więcej po jednej setnej sekundy od wielkiego wybuchu temperatura opadła do stu
miliardów stopni, a wszechświat wypełniały głównie fotony, elektrony, neutrina (słabo
oddziałujące cząstki o bardzo małej masie) i ich antycząstki, z niewielką domieszką protonów
i neutronów. W ciągu następnych trzech minut wszechświat ostygł do temperatury miliarda
stopni, a w wyniku reakcji między protonami i neutronami powstały jądra deuteru, helu i
innych lekkich pierwiastków.
Sto tysięcy lat później, gdy temperatura opadła do kilku tysięcy stopni, elektrony zwolniły na
tyle, że mogły się połączyć z lekkimi jądrami, tworząc atomy. Natomiast ciężkie pierwiastki, z
których jesteśmy zbudowani, takie jak węgiel i tlen, powstały miliard lat później w wyniku
„spalania” helu wewnątrz gwiazd.
Taki obraz gęstego i gorącego początku wszechświata przedstawił George Gamow w 1948
roku, w pracy napisanej wspólnie z Ralphem Alpherem. W pracy tej doszli oni również do
wniosku, że promieniowanie, pochodzące z wczesnej, gorącej fazy ewolucji wszechświata,
powinno nadal wypełniać przestrzeń. Ich przewidywania zostały potwierdzone w 1965 roku,
gdy Arno Penzias i Robert Wilson odkryli mikrofalowe promieniowanie tła.

Jesteśmy przyzwyczajeni, że przyczyną zdarzeń są wcześniejsze zdarzenia,


które z kolei są spowodowane przez jeszcze wcześniejsze zdarzenia. Taki łańcuch
przyczynowo-skutkowy ciągnie się w przeszłość. Przypuśćmy jednak, że ma on
początek. Przypuśćmy, że było pierwsze zdarzenie. Co było jego przyczyną?
Niewielu uczonych chce się zająć tym problemem. Naukowcy starają się go
uniknąć, twierdząc — jak na przykład Rosjanie — że wszechświat nie miał
początku lub że problem początku wszechświata nie należy do dziedziny nauki,
lecz do metafizyki lub teologii. Moim zdaniem prawdziwy uczony nie powinien
przyjmować takiego stanowiska. Skoro dopuszczamy zawieszenie praw fizyki
w chwili początkowej, to dlaczego nie miałyby one zawieść w dowolnej innej
chwili? Prawo, które nie obowiązuje zawsze, nie jest prawem. Musimy postarać się
zrozumieć początek wszechświata w ramach nauki. Być może przekracza to nasze
możliwości poznawcze, ale musimy spróbować.
Penrose i ja udowodniliśmy twierdzenia, z których wynika, że wszechświat miał
początek, ale twierdzenia te niewiele mówią, jak ten początek wyglądał.
Wszechświat rozpoczął się od wielkiego wybuchu. W tym momencie cały
wszechświat był ściśnięty w jednym punkcie o nieskończonej gęstości. W takich
warunkach ogólna teoria względności załamuje się, a zatem nie można jej
wykorzystać, by stwierdzić, jak powstał wszechświat. Wydaje się, że powstanie
wszechświata jest zagadnieniem wykraczającym poza granice nauki.
Nie jest to wniosek, z którego uczeni mogą być zadowoleni. Jak wiemy
z pierwszych dwóch rozdziałów, ogólna teoria względności nie opisuje poprawnie
otoczenia osobliwości, ponieważ nie uwzględnia zasady nieoznaczoności
i przypadkowego elementu tkwiącego w teorii kwantów, który Einstein odrzucał,
gdyż twierdził, że Bóg nie gra w kości. Jednak wszystkie dowody wskazują, że
Bóg jest hazardzistą. Można sobie wyobrażać, że wszechświat jest ogromnym
kasynem i przy każdej okazji Bóg rzuca kośćmi lub uruchamia koło ruletki (rys.
3.7). Ktoś może pomyśleć, że prowadzenie kasyna jest bardzo ryzykownym
zajęciem, ponieważ podczas gry w kości lub w ruletkę w każdej chwili można
ponieść straty. Jednak po wielu kolejkach zyski i straty uśredniają się w sposób,
który można przewidzieć, choć wynik każdej kolejki jest nieprzewidywalny (rys.
3.8). Właściciele kasyna tak ustawiają grę, by uśredniony wynik był dla nich
korzystny — dzięki temu są bogaci. By wygrać, trzeba wysoko stawiać w kilku
zagraniach i liczyć na szczęście.
Rys. 3.7
Rys. 3.8
Jeżeli gracz ciągle stawia na czerwone w długiej serii prób, to można dość dokładnie
przewidzieć jego zysk, ponieważ wyniki pojedynczych prób uśredniają się zgodnie z
wartością prawdopodobieństwa. Jednakże wynik jednej próby jest nieprzewidywalny.

Podobnie jest w przypadku wszechświata. Gdy wszechświat jest duży — jak


obecnie — każde zjawisko zależy od bardzo wielu rzutów kośćmi, więc można je
przewidzieć. Dlatego duże układy zachowują się zgodnie z klasycznymi prawami
fizyki. Gdy jednak wszechświat był bardzo mały — zaraz po wielkim wybuchu
— było dość czasu tylko na kilka rzutów kośćmi i dlatego zasada nieoznaczoności
była tak ważna.
Skoro wszechświat wciąż rzuca kośćmi, by stwierdzić, co się zdarzy, to nie
istnieje jedna historia wszechświata. Wszechświatowi musimy przypisać
wszystkie możliwe historie, z których każda ma pewne prawdopodobieństwo.
W pewnej historii wszechświata Belize zdobyło wszystkie złote medale na
olimpiadzie, ale prawdopodobieństwo tej historii jest bardzo małe.
Pomysł wielu historii wszechświata wydaje się pochodzić z literatury
fantastycznonaukowej, ale obecnie jest akceptowany jako fakt naukowy.
Koncepcję tę wprowadził do fizyki Richard Feynman, wielki fizyk i niezwykły
człowiek.
Obecnie pracujemy nad połączeniem ogólnej teorii względności Einsteina z ideą
Feynmana wielu możliwych historii wszechświata, by otrzymać jednolitą teorię
opisującą wszystkie zdarzenia we wszechświecie. Taka jednolita teoria
pozwoliłaby obliczyć ewolucję wszechświata, jeśli wiedzielibyśmy, jak wyglądał
początek możliwych historii. Jednak taka jednolita teoria nie wyjaśniłaby, jak
powstał wszechświat i jaki był jego stan początkowy. Do tego potrzebujemy tak
zwanych warunków brzegowych, czyli reguł, które określają, co się dzieje na
granicy wszechświata — na brzegach przestrzeni i czasu.
Gdyby brzeg wszechświata składał się z regularnych punktów czasoprzestrzeni,
moglibyśmy go minąć i włączyć do wszechświata obszar leżący za brzegiem.
Gdyby jednak brzeg wszechświata był osobliwy, gdyby krzywizna
czasoprzestrzeni i gęstość materii na brzegu były nieskończone, bardzo trudno
byłoby podać sensowne warunki brzegowe.
Mój kolega Jim Hartle i ja zrozumieliśmy, że jest jeszcze trzecia możliwość.
Być może wszechświat nie ma brzegu w przestrzeni i czasie. Na pierwszy rzut oka
wydaje się to sprzeczne z twierdzeniami o osobliwościach, udowodnionymi przeze
mnie wspólnie z Penrose’em, z których wynika, że wszechświat ma początek,
czyli brzeg w czasie. Jednak, jak wyjaśniłem w rozdziale drugim, istnieje również
czas urojony, którego oś jest prostopadła do osi zwyczajnego czasu rzeczywistego,
znanego nam z percepcji. Historia wszechświata w czasie rzeczywistym określa
historię w czasie urojonym i na odwrót, ale te dwie historie mogą się bardzo różnić.
W szczególności w czasie urojonym wszechświat nie musi mieć ani początku,
ani końca. Czas urojony nie różni się od zwykłych wymiarów przestrzennych.
Historie wszechświata w czasie urojonym można sobie wyobrażać jako pewne
powierzchnie — sfery, płaszczyzny czy siodła — ale mające cztery wymiary
zamiast dwóch (rys. 3.9).
Gdyby brzeg wszechświata składał się z regularnych punktów czasoprzestrzeni, moglibyśmy
zawsze przesuwać brzeg jeszcze dalej.
Richard Feynman

Tablica w Caltechu po śmierci Feynmana w 1988 roku.

HISTORIE FEYNMANA
Richard Feynman urodził się w Brooklynie w stanie Nowy Jork w 1918
roku. W 1942 roku otrzymał tytuł doktora na uniwersytecie w Princeton;
jego promotorem był John A. Wheeler. Niedługo potem został zwerbowany
do programu „Manhattan”. W Los Alamos zasłynął z ekspansywnej
osobowości, zamiłowania do żartów — z radością włamywał się do
najtajniejszych sejfów — oraz z niezwykłego talentu fizycznego: Feynman
był jednym z głównych twórców teorii bomb atomowych. Najistotniejszą
jego cechą była nienasycona ciekawość, która skłaniała go nie tylko do
badań naukowych, ale również do wielu innych przedsięwzięć, takich jak
odczytanie hieroglifów Majów.
W latach po drugiej wojnie światowej Feynman podał nowe sformułowanie
mechaniki kwantowej, które zastosował do opisu oddziaływań
elektromagnetycznych, co przyniosło mu Nagrodę Nobla w 1965 roku.
Feynman odrzucił klasyczne założenie, że każda cząstka ma tylko jedną
określoną historię, a zamiast tego przyjął, że cząstki przelatują z jednego
miejsca w drugie wzdłuż wszystkich możliwych dróg w czasoprzestrzeni.
Każdą drogę można scharakteryzować za pomocą dwóch liczb — jedna
określa amplitudę fali, druga jej fazę. W celu znalezienia
prawdopodobieństwa przejścia cząstki z punktu A do B należy dodać do
siebie fale związane ze wszystkimi możliwymi drogami przechodzącymi
przez te dwa punkty.
Z codziennych doświadczeń wiemy jednak, że ciała poruszają się tylko po
jednej trajektorii od startu do mety. To się zgadza z koncepcją wielu historii,
ponieważ fale związane z różnymi trajektoriami ciał makroskopowych
wzajemnie się kasują dla wszystkich możliwych trajektorii z wyjątkiem jednej
trajektorii klasycznej.
Z nieskończenie wielu możliwych dróg ciała makroskopowego znaczenie
ma tylko jedna, określona przez klasyczne równania ruchu Newtona.

Gdyby historie wszechświata rozciągały się do nieskończoności, tak jak


powierzchnia siodła lub płaszczyzna, musielibyśmy określić warunki brzegowe
w nieskończoności. Można uniknąć konieczności specyfikacji warunków
brzegowych, zakładając, że wszystkie możliwe historie wszechświata w czasie
urojonym mają postać zamkniętych powierzchni, takich jak powierzchnia kuli.
Powierzchnia Ziemi nie ma brzegu — nie są znane żadne wiarygodne relacje
o ludziach, którzy spadli z takiego brzegu.
Jeśli historie wszechświata w czasie urojonym rzeczywiście tworzą zamknięte
powierzchnie — zgodnie z hipotezą Hartle’a i moją — to miałoby to podstawowe
znaczenie dla filozofii i naszych koncepcji powstania wszechświata. Wszechświat
byłby całkowicie samowystarczalny, nie potrzebowałby żadnego czynnika
zewnętrznego, który nakręciłby i uruchomił jego mechanizm. Wszystkie zdarzenia
byłyby określone przez prawa fizyki i rzuty kością. Być może zakrawa to na pychę,
ale ja i wielu innych uczonych wierzymy w taki właśnie obraz wszechświata.
Rys. 3.9
HISTORIE WSZECHŚWIATA
Gdyby historie wszechświata rozciągały się do nieskończoności, tak jak powierzchnia siodła
lub płaszczyzna, musielibyśmy określić warunki brzegowe w nieskończoności.
Można uniknąć konieczności specyfikacji warunków brzegowych, zakładając, że wszystkie
możliwe historie wszechświata w czasie urojonym mają postać zamkniętych powierzchni,
takich jak powierzchnia kuli.

PRAWA EWOLUCJI I WARUNKI POCZĄTKOWE


Prawa fizyki określają, jak dany stan początkowy ewoluuje w czasie. Na
przykład, jeśli rzucamy kamieniem, to zasady dynamiki i prawo
powszechnego ciążenia dokładnie określają trajektorię ruchu kamienia.
Na podstawie tych praw nie możemy jednak przewidzieć, gdzie wyląduje
kamień. Musimy jeszcze znać jego dokładne położenie i prędkość w chwili,
gdy wypuściliśmy go z ręki. Inaczej mówiąc, musimy znać warunki
początkowe — szczególny rodzaj warunków brzegowych.
Kosmologia usiłuje wyjaśnić ewolucję wszechświata na podstawie
znajomości praw fizyki. Wobec tego musimy zapytać, jakie są warunki
początkowe określające stan, który ewoluuje zgodnie z tymi prawami. Stan
początkowy może mieć zasadnicze znaczenie dla podstawowych cech
wszechświata, może nawet określać cechy cząstek i oddziaływań
elementarnych, które zadecydowały o powstaniu żywych organizmów.
Jedna propozycja to tak zwana hipoteza braku brzegu. Zgodnie z tą
hipotezą wszystkie możliwe czasoprzestrzenie są skończone, tworzą
zamknięte powierzchnie bez brzegu, podobnie jak powierzchnia Ziemi jest
skończona, lecz nie ma brzegu. Hipoteza braku brzegu opiera się na
koncepcji wielu możliwych historii, ale zamiast historii pojedynczej cząstki
rozważamy kompletne czasoprzestrzenie reprezentujące możliwe historie
całego wszechświata. Hipoteza ta ogranicza zbiór możliwych historii do
takich, dla których czasoprzestrzeń nie ma brzegu w czasie urojonym.
Inaczej mówiąc, warunek brzegowy dla wszechświata stwierdza, że
wszechświat nie ma brzegu.
Kosmolodzy badają obecnie, czy jest prawdopodobne, by obserwowany
wszechświat powstał z warunków początkowych zgodnych z hipotezą braku
brzegu, być może w połączeniu ze słabą zasadą antropiczną.

Nawet jeśli zgodnie z naszym warunkiem brzegowym wszechświat nie ma


brzegu w czasie urojonym, to nie oznacza to, że ma tylko jedną historię. Taki
wszechświat — zgodnie z koncepcją Feynmana — miałby wiele możliwych
historii. Każdej możliwej zamkniętej powierzchni odpowiadałaby pewna historia
w czasie urojonym, która z kolei determinuje historię w czasie rzeczywistym.
Mamy więc wielką obfitość możliwych wszechświatów. Co zatem decyduje
o wyborze takiego akurat wszechświata, w którym żyjemy, spośród zbioru
wszystkich możliwych wszechświatów? Należy zwrócić uwagę, że w wielu
możliwych wszechświatach nie mogłyby powstać galaktyki i gwiazdy, bez których
nie moglibyśmy powstać my sami. Niewykluczone, że pewne istoty inteligentne
mogłyby powstać nawet bez galaktyk i gwiazd, ale to wydaje się mało
prawdopodobne. Zatem samo to, że my, istoty zdolne do zadania pytania
„Dlaczego wszechświat jest taki, jaki jest?”, istniejemy, stanowi ograniczenie
historii wszechświata, w którym żyjemy.
Powierzchnia Ziemi nie ma brzegu. Doniesienia o ludziach, którzy spadli z brzegu, są
przesadne.

Ten warunek oznacza, że historia ta należy do niewielkiego zbioru historii,


w których we wszechświecie powstały galaktyki i gwiazdy. Takie rozumowanie
jest przykładem zastosowania tak zwanej zasady antropicznej. Zasada ta stwierdza,
że wszechświat musi być mniej więcej taki, jaki jest, bo gdyby był inny, nie
byłoby nikogo, kto mógłby go obserwować (rys. 3.10). Wielu naukowców nie
lubi zasady antropicznej, gdyż sądzi, że nie jest dość precyzyjna i nie pozwala na
zbyt wiele przewidywań. Jednak zasadę antropiczną można sformułować w ścisły
sposób, a gdy rozważamy powstanie wszechświata, ma ona istotne znaczenie.
Teoria M, opisana w następnym rozdziale, dopuszcza bardzo wiele możliwych
historii wszechświata. W ogromnej większości takich wszechświatów nie mogłoby
powstać inteligentne życie: albo są one puste, albo istnieją zbyt krótko, albo mają
zbyt dużą krzywiznę, albo... Jednak zgodnie z ideą wielu możliwych historii te
historie bez inteligentnych istot mogą być prawdopodobne.
Rys. 3.10
Z lewej strony rysunku mamy wszechświaty zamknięte (a), które się zapadają, a z prawej
wszechświaty otwarte (b), które będą się wiecznie rozszerzać.
We wszechświatach bardzo bliskich stanu krytycznego, między wszechświatami
zamkniętymi i otwartymi, takich jak (c 1) lub (c 2) może istnieć inteligentne życie. Nasz
wszechświat (d) będzie się rozszerzał jeszcze długo, może nawet zawsze.

We wszechświecie z dwiema fazami inflacji może istnieć inteligentne życie (z lewej).


Nasz wszechświat nadal się rozszerza (z prawej).

ZASADA ANTROPICZNA
Mówiąc w uproszczeniu, zasada antropiczna stwierdza, iż obserwujemy
taki, a nie inny wszechświat, przynajmniej po części dlatego, że istniejemy.
Ten sposób patrzenia jest całkowicie odmienny od ideału jednolitej teorii
pozwalającej wszystko przewidzieć, obejmującej kompletny zbiór praw
fizycznych, z których wynika, że wszechświat jest taki, jaki jest, gdyż nie
mógłby być inny. Istnieje wiele wersji zasady antropicznej — od słabych
i banalnych do silnych i absurdalnych. Większość uczonych odrzuca silne
sformułowania zasady antropicznej, ale tylko nieliczni kwestionują
użyteczność pewnych argumentów wynikających ze słabej wersji tej zasady.
Słaba zasada antropiczna sprowadza się do wyjaśnienia, w jakich
możliwych epokach i regionach wszechświata moglibyśmy żyć. Na przykład
wielki wybuch nastąpił około dziesięciu miliardów lat temu, ponieważ z
jednej strony wszechświat musi być dostatecznie stary, by zakończył się
cykl ewolucyjny najstarszych gwiazd, w których jądrach powstały takie
pierwiastki jak węgiel i tlen, z których jesteśmy zbudowani, a z drugiej
strony musi być na tyle młody, by jeszcze istniały gwiazdy dostarczające
koniecznej do życia energii.
Po przyjęciu hipotezy braku brzegu możemy użyć reguły Feynmana, by
przypisać każdej historii wszechświata amplitudę i fazę, a następnie
obliczyć, jakie są najbardziej prawdopodobne cechy wszechświata. W tym
kontekście odwołujemy się do zasady antropicznej, wymagając, by historie
obejmowały powstanie inteligentnych istot. Oczywiście, status zasady
antropicznej byłby lepszy, gdyby można było wykazać, że wszechświat, jaki
obserwujemy, mógł powstać z bardzo wielu różnych stanów początkowych.
To oznaczałoby, że stan początkowy tej części wszechświata, w której
żyjemy, nie musiał być wybrany ze szczególną uwagą.

W istocie nie ma większego znaczenia, ile jest historii, w których nie powstały
inteligentne istoty. Interesuje nas tylko ten podzbiór historii, w których takie istoty
powstały. Nie muszą być podobne do ludzi, równie dobrze mogą to być mali,
zieloni kosmici. Niewykluczone, że to oni byliby lepsi, gdyż rasa ludzka nie może
się pochwalić wieloma dowodami inteligentnego zachowania.
By przybliżyć zasadę antropiczną,
zastanówmy się nad kwestią liczby wymiarów
przestrzeni. Jak wiadomo z praktyki, żyjemy
w trójwymiarowej przestrzeni. To oznacza, że
możemy określić położenie punktu
w przestrzeni za pomocą trzech
współrzędnych, na przykład szerokości
i długości geograficznej oraz wysokości nad
poziomem morza. Dlaczego jednak przestrzeń
ma trzy wymiary, a nie dwa, cztery czy więcej,
jak w niektórych powieściach fantastycznonaukowych? Zgodnie z teorią M
przestrzeń ma dziewięć lub dziesięć wymiarów, ale sześć lub siedem to wymiary
ciasno zwinięte, a my obserwujemy tylko trzy wymiary, w których przestrzeń ma
dużą rozciągłość i jest niemal płaska (rys. 3.11).
Rys. 3.11
Z dużej odległości słomka do picia wygląda jak jednowymiarowa linia.

Dlaczego nie pojawiliśmy się w takiej historii, w której przestrzeń ma osiem


zwiniętych wymiarów, a obserwowalna przestrzeń jest dwuwymiarowa?
Dwuwymiarowe zwierzę miałoby duże trudności z trawieniem pożywienia. Gdyby
miało przewód pokarmowy z dwoma otworami, przewód podzieliłby je na dwie
części i biedne stworzenie rozpadłoby się na dwa kawałki. Wobec tego dwa
wymiary to za mało, by mogły powstać inteligentne istoty. Gdyby jednak
przestrzeń miała cztery lub więcej niemal płaskich wymiarów, wraz ze
zmniejszaniem się odległości między ciałami przyciąganie grawitacyjne rosłoby
szybciej niż w przestrzeni trójwymiarowej. To oznaczałoby, że nie istniałyby
stabilne orbity, po których planety mogłyby krążyć wokół Słońca. Planety albo
spadłyby na Słońce (rys. 3.12A), albo uciekły w zimne mroki kosmosu (rys.
3.12B).
Rys. 3.13
Najprostsza historia w czasie urojonym bez brzegu to sfera. W czasie rzeczywistym
odpowiada jej wszechświat, który rozszerza się w sposób wykładniczy.

Z tego samego powodu nie byłyby stabilne orbity elektronów w atomach,


a zatem nie istniałaby znana nam materia. Choć zatem koncepcja wielu możliwych
historii dopuszcza istnienie przestrzeni o dowolnej liczbie rozciągłych, niemal
płaskich wymiarów, tylko w historiach z trzema takimi wymiarami mogłyby
powstać inteligentne istoty. Tylko w takich historiach ktoś może zadać pytanie,
dlaczego przestrzeń ma trzy wymiary.
Najprostszą historią w urojonym czasie jest sfera podobna do powierzchni
Ziemi, ale z dwoma dodatkowymi wymiarami (rys. 3.13). W czasie rzeczywistym,
który postrzegamy, odpowiada jej historia wszechświata, który jest taki sam
w każdym punkcie przestrzeni i stale się rozszerza. Pod tym względem
przypomina wszechświat, w którym żyjemy. Jednak prędkość ekspansji jest
bardzo duża i stale wzrasta. Taką coraz szybszą ekspansję nazywamy inflacją,
ponieważ w podobny sposób coraz szybciej rosną ceny.
Inflacja cen jest powszechnie uważana za zjawisko niepożądane, ale
w przypadku wszechświata inflacja jest bardzo użyteczna. Szybka ekspansja
powoduje wyrównanie wszystkich niewielkich zaburzeń jednorodności, które
mogły istnieć we wczesnym wszechświecie. Gdy wszechświat się rozszerza, cały
czas powstaje materia kosztem energii grawitacyjnej. Dodatnia energia materii
dokładnie równoważy ujemną energię grawitacyjną, tak że całkowita energia jest
stale równa zeru. Gdy skala wszechświata się podwaja, rośnie dwukrotnie energia
materii oraz energia grawitacyjna, dzięki czemu nadal dokładnie się kasują.
Byłoby dobrze, gdyby tak prosto działały banki (rys. 3.14).
Rys. 3.14

Gdyby historia wszechświata w czasie urojonym była idealną sferą, w czasie


rzeczywistym wszechświat rozszerzałby się wiecznie w sposób inflacyjny. Gdy
wszechświat się rozszerza tak szybko, materia nie może zacząć się skupiać, by
utworzyć galaktyki i gwiazdy, a zatem nie może powstać życie, nie mówiąc już
o istotach inteligentnych. Choć zatem możliwe są historie wszechświata w czasie
urojonym, które wyglądają jak idealne sfery, nie są one szczególnie interesujące.
Znacznie ciekawsze są historie w czasie urojonym, które wyglądają jak sfera nieco
spłaszczona w okolicy bieguna południowego (rys. 3.15).

Rys. 3.15
WSZECHŚWIAT INFLACYJNY
Zgodnie z modelem gorącego wielkiego wybuchu w bardzo wczesnej fazie ekspansji było
zbyt mało czasu, aby ciepło mogło przepływać między różnymi regionami wszechświata.
Mimo to — niezależnie od wyboru kierunku obserwacji — mikrofalowe promieniowanie tła ma
taką samą temperaturę. To oznacza, że w stanie początkowym w całym wszechświecie
panowała dokładnie taka sama temperatura.
Kosmolodzy usiłowali znaleźć taki model, w którym obecnie obserwowany wszechświat mógł
powstać w wyniku ewolucji z wielu różnych stanów początkowych. W tym celu
zasugerowano, że w bardzo wczesnej fazie ewolucji wszechświat rozszerzał się bardzo
szybko. Gdy prędkość ekspansji narasta wykładniczo, a nie maleje, tak jak obecnie, to
mówimy o inflacji wszechświata. Inflacja może wyjaśnić, dlaczego wszechświat wygląda tak
samo we wszystkich kierunkach: obserwowany wszechświat powstał z tak małego obszaru
przed inflacją, że światło miało dość czasu, by pokonać odległość równą jego średnicy.
Gdyby w czasie rzeczywistym wszechświat rozszerzał się wiecznie w sposób inflacyjny, to w
czasie urojonym odpowiadałaby temu idealna sfera.
Jednak w rzeczywistości faza inflacyjna zakończyła się po drobnym ułamku sekundy,
szybkość ekspansji zmalała i mogły powstać galaktyki. To oznacza, że w czasie urojonym
naszemu wszechświatowi odpowiada sfera nieco spłaszczona przy biegunie południowym.

W tym przypadku w czasie rzeczywistym wszechświat początkowo rozszerza


się w sposób inflacyjny, z coraz większą szybkością. Później ekspansja zwalnia
i mogą powstać galaktyki. By mogły się pojawić inteligentne istoty, spłaszczenie
w okolicach bieguna południowego musi być bardzo niewielkie. To oznacza, że
w początkowej fazie wszechświat ogromnie się powiększa. Rekordowa inflacja
pieniędzy nastąpiła w Niemczech tuż po pierwszej wojnie światowej, kiedy to
ceny wzrosły miliardy razy, ale inflacja wszechświata była co najmniej tysiąc
kwadrylionów razy większa (rys. 3.16).
Rys. 3.16
INFLACJA MOŻE BYĆ PRAWEM NATURY
Po zakończeniu pierwszej wojny światowej w Niemczech doszło do gwałtownej inflacji.
W lutym 1920 roku ceny były pięć razy wyższe niż w roku 1918. W lipcu 1922 roku
rozpoczęła się faza hiperinflacji. Ludzie całkowicie utracili zaufanie do pieniędzy i wskaźnik
cen przez piętnaście miesięcy rósł z coraz większą szybkością, wyprzedzając moce maszyn
drukarskich, które nie nadążały z produkcją banknotów. Pod koniec 1923 roku trzysta
papierni i sto pięćdziesiąt drukarni dysponujących dwoma tysiącami maszyn drukarskich
pracowało dzień i noc, drukując pieniądze.

Zasada nieoznaczoności powoduje, że istnieje więcej niż jedna historia, w której


mogą powstać inteligentne istoty. W czasie urojonym historie te tworzą całą
rodzinę nieco zdeformowanych sfer; każdej z nich odpowiada w czasie
rzeczywistym wszechświat, który przechodzi przez długą, lecz skończoną fazę
inflacyjnej ekspansji. Możemy zapytać, która z tych dopuszczalnych historii jest
najbardziej prawdopodobna. Okazuje się, że najbardziej prawdopodobne są
historie z niewielkimi zaburzeniami (rys. 3.17). Te zaburzenia gładkich historii
są naprawdę bardzo małe, rzędu jednej stutysięcznej. Mimo to udało się nam
je zaobserwować jako niewielkie zmiany temperatury promieniowania
mikrofalowego, które dociera do nas z różnych kierunków. Widać je na
mikrofalowej mapie nieba, którą w 1989 roku wykonał satelita COBE.

Rys. 3.16
HISTORIE PRAWDOPODOBNE I NIEPRAWDOPODOBNE
Najbardziej prawdopodobne są gładkie historie, takie jak (a), ale jest ich stosunkowo
niewiele. Każda z nieco nieregularnych historii (b) i (c) jest mniej prawdopodobna, jednak jest
ich tak wiele, że w rzeczywistym wszechświecie powinny występować pewne zaburzenia
jednorodności.

Różne kolory wskazują obszary na niebie różniące się temperaturą, ale cały
zakres zmian — od czerwieni do błękitu — odpowiada zaledwie jednej
dziesięciotysięcznej stopnia. Różnice te są jednak dostatecznie duże, by dodatkowe
przyciąganie grawitacyjne w obszarach o większej gęstości spowodowało
wyhamowanie ekspansji takich obszarów, a następnie zapadnięcie się materii oraz
powstanie galaktyk i gwiazd. Tak więc mapa COBE stanowi plan powstania
struktur we wszechświecie.

Mapa temperatury mikrofalowego promieniowania tła na całym niebie — sporządzona za


pomocą radiometru różnicowego umieszczonego na pokładzie satelity COBE — dowodzi
istnienia niewielkich zaburzeń krzywizny czasoprzestrzeni.

Jak wyglądają najbardziej prawdopodobne historie wszechświata, które


dopuszczają pojawienie się inteligentnych istot? Istnieje wiele możliwości, które
zależą od ilości materii we wszechświecie. Jeśli gęstość materii przekracza pewną
wartość krytyczną, to przyciąganie grawitacyjne między galaktykami w końcu
wyhamuje ekspansję wszechświata. Galaktyki zatrzymają się, po czym zaczną
się zbliżać, aż wreszcie połączą się w wielkiej implozji, która będzie końcem
wszechświata w czasie rzeczywistym (rys. 3.18).
Jeśli gęstość materii jest mniejsza od gęstości krytycznej, to przyciąganie
grawitacyjne jest zbyt słabe, by wyhamować ucieczkę galaktyk. W końcu
wszystkie gwiazdy zużyją swoje paliwo jądrowe, a gęstość i temperatura materii
we wszechświecie będą stopniowo malały. I w tym przypadku nastąpi koniec
świata, ale w znacznie mniej efektowny sposób. Tak czy inaczej, wszechświat
będzie jeszcze istniał co najmniej kilkanaście miliardów lat (rys. 3.19).
Oprócz zwykłej materii i promieniowania we wszechświecie może istnieć
również tak zwana energia próżni, obecna nawet w pozornie pustej przestrzeni.
Zgodnie z wzorem Einsteina E = mc2 energii próżni odpowiada pewna masa,
a zatem jest ona źródłem pola grawitacyjnego, które wpływa na ekspansję
wszechświata. Niespodzianką jest natomiast to, że energia próżni powoduje
przeciwny efekt niż zwykła materia. Materia spowalnia ekspansję, a w przyszłości
może doprowadzić do zapadnięcia się wszechświata, natomiast energia próżni
powoduje wzrost szybkości ekspansji, tak jak w przypadku inflacji. W istocie
energia próżni działa dokładnie tak jak stała kosmologiczna, o której wspomniałem
w rozdziale pierwszym. Einstein dodał do swego równania stałą kosmologiczną
w 1917 roku, gdy zrozumiał, że pierwotne równanie nie ma rozwiązania
opisującego statyczny wszechświat. Po odkryciu ekspansji wszechświata to
uzasadnienie straciło znaczenie i Einstein uznał stałą kosmologiczną za swój błąd.
Rys. 3.18
Koniec wszechświata może mieć postać wielkiej implozji — cała materia istniejąca we
wszechświecie zostanie wciągnięta do ogromnej studni grawitacyjnej.
Rys. 3.19
Inna możliwość to wieczna, mroźna pustka —wszystkie gwiazdy zużyją swoje paliwo i
zgasną, będzie coraz ciemniej i zimniej.

Być może jednak nie był to błąd. Jak wiemy z rozdziału drugiego, z teorii
kwantów wynika, że czasoprzestrzeń wypełniają kwantowe fluktuacje. W teoriach
supersymetrycznych nieskończona dodatnia energia takich fluktuacji bozonowych
w stanie podstawowym kompensuje nieskończoną ujemną energię fluktuacji
fermionowych. Nie należy jednak oczekiwać, by to kasowanie się energii
dodatnich i ujemnych było absolutnie ścisłe, ponieważ wszechświat nie jest
w stanie supersymetrycznym. Zaskakujące jest tylko to, że niewielka energia
próżni, jaka pozostała, jest tak mała, że trudno ją dostrzec. Być może to jeszcze
jeden przykład działania zasady antropicznej. Gdyby energia próżni była duża,
nie mogłyby powstać galaktyki, a zatem we wszechświecie nie byłoby istot, które
mogłyby zadać pytanie, dlaczego energia próżni jest taka mała.
CZY
STAŁA
KOSMOLOGICZNA
BYŁA
MOIM NAJWIĘKSZYM
BŁĘDEM?

Albert Einstein

Gęstość materii oraz energię próżni można wyznaczyć na podstawie różnych


obserwacji. Wyniki tych obserwacji najwygodniej przedstawić na wykresie, na
którym na osi poziomej jest odłożona gęstość materii, a na osi pionowej energia
próżni. Przerywana linia wyznacza granicę obszaru wartości, które dopuszczają
powstanie inteligentnego życia (rys. 3.20).
Rys. 3.20
Energię próżni i gęstość materii we wszechświecie można dość dokładnie wyznaczyć na
podstawie obserwacji odległych supernowych, mikrofalowego promieniowania tła oraz
rozkładu materii we wszechświecie.

Obserwacje supernowych, promieniowania reliktowego i rozkładu galaktyk we


wszechświecie określają pewne obszary na wykresie zgodne z wynikami
pomiarów. Na szczęście te trzy regiony mają część wspólną. Jeśli gęstość materii
i energia próżni rzeczywiście mają wartości z tej części wspólnej, oznacza to,
że szybkość ekspansji wszechświata zaczęła znów rosnąć, po długim okresie
spowalniania. Być może inflacja jest prawem natury.

W tym rozdziale przekonaliśmy się, jak można zrozumieć zachowanie


wszechświata na podstawie analizy jego historii w czasie urojonym,
przypominającej małą, nieco spłaszczoną sferę. Historia ta jest podobna do
skorupki orzecha Hamleta, a jednak jest w niej zakodowana cała historia
wszechświata w czasie rzeczywistym. Hamlet miał rację. Nawet jeśli jesteśmy
zamknięci w skorupce orzecha, możemy się czuć królami nieskończonej
przestrzeni.
Rozdział 4
Przewidywanie przyszłości
O tym, jak utrata informacji w czarnej dziurze może ograniczyć nasze możliwości
przewidywania
L udzie zawsze pragnęli kontrolować przyszłość, a przynajmniej przewidywać
przyszłe zdarzenia. Właśnie dlatego astrologia jest tak popularna. Astrologia
głosi, że wydarzenia na Ziemi są związane z ruchami planet na niebie. Jest to
hipoteza sprawdzalna, a przynajmniej byłaby sprawdzalna, gdyby astrolodzy
zaryzykowali i sformułowali jednoznaczne przepowiednie. Astrolodzy są jednak
rozsądni i swoje prognostyki formułują na tyle niejasno, by można je było
dopasować do dowolnych zdarzeń. Nie sposób dowieść, że stwierdzenia w rodzaju
„osobiste związki mogą stać się napięte” lub „zdarzy ci się finansowa okazja” są
błędne.

Rys. 4.1
Obserwator na Ziemi (niebieska) krążącej wokół Słońca śledzi ruch Marsa (czerwony) na tle
odległych gwiazd. Skomplikowany pozorny ruch planet na niebie można wyjaśnić na
podstawie praw Newtona i nie ma on żadnego wpływu na czyjeś osobiste losy.

Większość naukowców nie wierzy w astrologię nie z powodu braku


empirycznych dowodów, lecz dlatego, że nie można jej pogodzić z innymi
teoriami, które zostały zweryfikowane doświadczalnie. Gdy Kopernik i Galileusz
stwierdzili, że planety krążą wokół Słońca, a nie Ziemi, a Newton odkrył prawa
rządzące ich ruchem, astrologia stała się niewiarygodna. Dlaczego położenie
planet na niebie, widziane z Ziemi, miałoby być w jakikolwiek sposób
skorelowane z losami makromolekuł na niewielkiej planecie, które uważają się
za istoty inteligentne (rys. 4.1)? Astrologia wymaga uwierzenia, że takie związki
istnieją. Dowody empiryczne potwierdzające pewne teorie, które przedstawiam
w tej książce, są równie wątłe jak dowody na rzecz astrologii, ale w te teorie można
uwierzyć, bo są zgodne z teoriami, które zostały wielokrotnie zmodyfikowane.

W tym miesiącu Mars znajduje się w gwiazdozbiorze Strzelca. Dla ciebie jest to czas
szukania samowiedzy. Mars chce, byś żył tak, jak ty uważasz za słuszne, a nie jak myślą
inni. I tak będzie.
Dwudziestego Saturn wchodzi w twój obszar słoneczny związany ze zobowiązaniami i z
karierą. Nauczysz się podejmować odpowiedzialność i radzić sobie w trudnych sytuacjach.
W okresie pełni doświadczysz wspaniałej wizji i przyjrzysz się swemu całemu życiu, co
spowoduje w tobie głęboką przemianę.

Sukces praw Newtona i innych teorii fizycznych doprowadził do sformułowania


koncepcji naukowego determinizmu, którą najdobitniej wyraził na początku XIX
wieku francuski uczony, markiz de Laplace. Wysunął on tezę, że gdybyśmy znali
położenia i prędkości wszystkich cząstek we wszechświecie w jednej chwili,
prawa fizyki pozwoliłyby przewidzieć stan wszechświata w dowolnej chwili
w przeszłości lub przyszłości (rys. 4.2).
Rys. 4.2
Jeśli znamy położenie i prędkość piłki w chwili rzutu, to możemy przewidzieć, gdzie poleci.

Inaczej mówiąc, gdyby zasada naukowego determinizmu była słuszna,


w zasadzie moglibyśmy przewidywać przyszłość i nie trzeba by było odwoływać
się do astrologii. Oczywiście w praktyce nawet tak prosta teoria jak prawo
powszechnego ciążenia Newtona prowadzi do równań matematycznych, które
potrafimy ściśle rozwiązać tylko dla dwóch cząstek. Ponadto równania
dynamiczne często prowadzą do dynamicznego chaosu: oznacza to, że niewielka
zmiana położenia lub prędkości w pewnej chwili może spowodować ogromną
zmianę zachowania układu w przyszłości. Jak wiedzą widzowie, którzy obejrzeli
film Park Jurajski, małe zaburzenie w jednym miejscu może spowodować wielki
wstrząs gdzieś indziej. Trzepot skrzydeł motyla w Tokio może spowodować
deszcz w nowojorskim Central Parku (rys. 4.3). Problem polega na tym, że dana
sekwencja zdarzeń jest niepowtarzalna. Gdy motyl ponownie zatrzepocze
skrzydłami, rozmaite zmienne będą miały inne wartości, a one również wpływają
na pogodę. Dlatego prognozy pogody bywają tak niedokładne.
Rys. 4.3

Podobnie, choć prawa elektrodynamiki kwantowej powinny umożliwić


obliczenie przebiegu wszystkich procesów chemicznych i biologicznych, nie
odnieśliśmy większych sukcesów w próbach przewidywania ludzkiego
zachowania na podstawie matematycznych równań. Mimo tych praktycznych
trudności wielu uczonych pocieszało się myślą, że przyszłość — przynajmniej
teoretycznie — jest przewidywalna.
Na pierwszy rzut oka wydaje się, że zasada nieoznaczoności podważa również
determinizm, gdyż stwierdza, że nie możemy jednocześnie dokładnie zmierzyć
położenia i prędkości cząstki. Im dokładniej mierzymy położenie, tym mniej
dokładnie możemy określić jej prędkość i na odwrót. Laplace głosił, że gdybyśmy
znali położenia i prędkości wszystkich cząstek w jednej chwili, moglibyśmy
obliczyć te wielkości w dowolnej chwili w przeszłości i przyszłości. Jak jednak
możemy zacząć obliczenia, skoro zasada nieoznaczoności uniemożliwia
jednoczesne określenie położenia i prędkości cząstki? Niezależnie od tego, jak
sprawny jest nasz komputer, jeśli podamy mu złe dane, to otrzymamy złe wyniki.
Jednak nowa teoria — tak zwana mechanika kwantowa — przywróciła
determinizm, choć w zmodyfikowanej postaci. Mówiąc w dużym uproszczeniu,
mechanika kwantowa pozwala dokładnie przewidzieć połowę wielkości, które
powinny być określone zgodnie z klasycznym determinizmem Laplace’a. Zgodnie
z mechaniką kwantową cząstka nie ma określonego położenia ani prędkości, ale jej
stan można przedstawić za pomocą funkcji falowej (rys. 4.4).
Rys. 4.4
Funkcja falowa określa rozkład prawdopodobieństwa położenia i prędkości cząstki w taki
sposób, że ∆x i ∆v spełniają zasadę nieoznaczoności.

Wartość funkcji falowej w danym punkcie przestrzeni określa


prawdopodobieństwo znalezienia cząstki w otoczeniu tego punktu. Szybkość,
z jaką zmienia się funkcja falowa w przestrzeni, mówi nam, jaki jest rozkład
prawdopodobieństwa prędkości cząstki. Funkcja falowa może mieć ostre
maksimum w pewnym punkcie przestrzeni. W takich przypadkach położenie
cząstki jest bardzo dobrze określone, ale jak widać z wykresu, funkcja falowa
zmienia się wówczas bardzo gwałtownie blisko tego punktu, a to oznacza, że
rozkład prawdopodobieństwa prędkości jest bardzo szeroki. Inaczej mówiąc,
nieoznaczoność prędkości jest bardzo duża. Jednakże funkcja falowa może mieć
postać fali płaskiej. Teraz mamy bardzo dużą nieoznaczoność położenia, natomiast
prędkość jest określona bardzo dokładnie. Obie możliwości są zgodne z zasadą
nieoznaczoności. Nie wolno nam nawet zakładać, że cząstka ma określone
położenie i prędkość znane Bogu, lecz nieznane nam. Takie teorie „zmiennych
ukrytych” prowadzą do wniosków sprzecznych z obserwacjami. Nawet Bóg jest
ograniczony przez zasadę nieoznaczoności i nie może znać położenia i prędkości
cząstki. On również może poznać tylko funkcję falową.
Ewolucja funkcji falowej jest określona przez tak zwane równanie Schrödingera
(rys. 4.5). Jeśli znamy funkcję falową w pewnej chwili, to korzystając z równania
Schrödingera, możemy obliczyć jej wartość w dowolnej chwili w przeszłości
i przyszłości. Wobec tego mechanika kwantowa jest teorią deterministyczną, choć
w skromniejszym sensie niż fizyka klasyczna. Nie możemy przewidzieć położenia
i prędkości cząstki, lecz jedynie jej funkcję falową. To pozwala przewidzieć albo
położenie, albo prędkość cząstki, ale nie można równocześnie określić dokładnie
wartości i położenia, i prędkości. Wobec tego w porównaniu z klasyczną
koncepcją Laplace’a nasze zdolności przewidywania zostały zredukowane
o połowę, ale w tym ograniczonym sensie możemy nadal twierdzić, że obowiązuje
determinizm.
Rys. 4.5
RÓWNANIE SCHRÖDINGERA
Ewolucja funkcji falowej ψ jest określona przez hamiltonian H, którego postać jest związana z
wyrażeniem na energię rozważanego układu fizycznego.

Jeśli wykorzystujemy równanie Schrödingera, by obliczyć funkcję falową


w przyszłości, to niejawnie zakładamy, że czas zawsze biegnie gładko naprzód.
Tak jest niewątpliwie w fizyce newtonowskiej. Newton założył, że czas ma
charakter absolutny, każdemu zdarzeniu można jednoznacznie przypisać pewną
liczbę, która wyraża czas tego zdarzenia, przy czym współrzędna czasowa zmienia
się płynnie od nieskończonej przeszłości do nieskończonej przyszłości. Taką
zdroworozsądkową koncepcję czasu przyjmuje automatycznie większość ludzi;
nawet większość fizyków tak intuicyjnie rozumie czas. Jednak, jak wiemy, w 1905
roku Einstein odrzucił pojęcie czasu absolutnego. Zgodnie ze szczególną teorią
względności czas nie jest wielkością niezależną, ale jednym z wymiarów
czterowymiarowej czasoprzestrzeni. Obserwatorzy, którzy poruszają się
względem siebie ze stałą prędkością, rejestrują czas własny, inny dla każdego
obserwatora. Czas między dwoma zdarzeniami zależy od ruchu obserwatora.
Rys. 4.6
W płaskiej czasoprzestrzeni szczególnej teorii względności obserwatorzy poruszający się
względem siebie inaczej mierzą upływ czasu, ale możemy wykorzystać czas własny
dowolnego obserwatora, by obliczyć funkcję falową w przyszłości.

Wobec tego zgodnie ze szczególną teorią względności nie ma jednego,


absolutnego czasu, który można byłoby wykorzystać do oznaczania zdarzeń, ale
czasoprzestrzeń jest płaska. To oznacza, że czas własny dowolnego obserwatora
poruszającego się ze stałą prędkością zmienia się w sposób ciągły od minus
nieskończoności w nieskończenie odległej przeszłości do plus nieskończoności
w nieskończenie odległej przyszłości. Możemy wykorzystać czas własny
dowolnego obserwatora, by za pomocą równania Schrödingera obliczyć funkcję
falową. Wobec tego w szczególnej teorii względności obowiązuje kwantowy
determinizm.
Rys. 4.7
CZAS STOI W MIEJSCU
Miara upływu czasu ma punkty stacjonarne tam, gdzie rączka łączy się z cylindrem. W tych
punktach czas nie rośnie w żadnym kierunku, a zatem nie można przewidzieć ewolucji
funkcji falowej na podstawie równania Schrödingera.

Sytuacja zmienia się w ogólnej teorii względności, gdyż teraz obecność energii
i materii wywołuje zakrzywienie czasoprzestrzeni. W Układzie Słonecznym
krzywizna czasoprzestrzeni — przynajmniej w dużej skali — jest tak mała, że nie
ma to znaczenia dla naszego zwykłego pojęcia czasu. Możemy użyć w równaniu
Schrödingera czasu własnego dowolnego obserwatora i obliczyć ewolucję funkcji
falowej. Jednak gdy już przyjmiemy, że czasoprzestrzeń może mieć krzywiznę,
pojawia się możliwość, że jej struktura nie dopuszcza, by czas rósł monotonicznie
dla każdego obserwatora, czego należałoby oczekiwać od każdej rozsądnej miary
czasu. Na przykład załóżmy, że czasoprzestrzeń przypomina pionowy cylinder
(rys. 4.7).
Wysokość cylindra jest miarą czasu, która rośnie dla każdego obserwatora
i zmienia się od minus do plus nieskończoności. Wyobraźmy sobie jednak, że
czasoprzestrzeń przypomina cylinder z rączką („tunelem”), która odłącza się od
niego, po czym znów przyłącza. Wtedy dowolna miara czasu musi mieć punkty
stacjonarne w miejscach, gdzie rączka odłącza się i przyłącza. W tych punktach
czas nie zmienia się dla dowolnego obserwatora. W takiej czasoprzestrzeni nie
możemy użyć równania Schrödingera, by wyznaczyć ewolucję funkcji falowej.
Należy uważać na tunele: nigdy nie wiadomo, co się z nich wyłoni.
Rys. 4.8

Istnienie czarnych dziur dowodzi, że są obserwatorzy, dla których czas staje.


Zagadnienie czarnych dziur pierwszy rozważał w 1783 roku profesor z Cambridge
John Michell. Rozumował on następująco. Jeśli wystrzelimy ciało — na przykład
pocisk armatni — pionowo do góry, to będzie ono zwalniać pod wpływem siły
ciążenia, zatrzyma się i spadnie (rys. 4.8). Jeśli jednak prędkość początkowa ciała
jest większa od pewnej wartości krytycznej, tak zwanej prędkości ucieczki lub
prędkości kosmicznej, to siła ciążenia nie zdoła zatrzymać ciała, które ucieknie
w przestrzeń kosmiczną. Prędkość ucieczki z Ziemi jest równa w przybliżeniu
dwanaście kilometrów na sekundę, a ze Słońca sześćset osiemnaście kilometrów
na sekundę.

Rys. 4.9

Prędkość ucieczki z Ziemi i ze Słońca jest znacznie większa od prędkości


rzeczywistych pocisków armatnich, ale dużo mniejsza od prędkości światła,
wynoszącej trzysta tysięcy kilometrów na sekundę. Wobec tego światło może bez
trudu uciec z Ziemi i ze Słońca. Michell dowodził jednak, że mogą istnieć gwiazdy
o masie znacznie większej od masy Słońca, dla których prędkość ucieczki jest
większa od prędkości światła (rys. 4.9). Takich gwiazd nie moglibyśmy zobaczyć,
ponieważ wyemitowane przez nie światło nie mogłoby pokonać grawitacji
i zostałoby ściągnięte na gwiazdę. Byłyby to zatem — jak pisał Michell — ciemne
gwiazdy. My nazywamy je czarnymi dziurami.

CZARNA DZIURA SCHWARZSCHILDA


W 1916 roku niemiecki astronom Karl Schwarzschild znalazł rozwiązanie
równania Einsteina, które opisuje sferyczną czarną dziurę. Praca
Schwarzschilda wydobyła na jaw zaskakujące konsekwencje ogólnej teorii
względności. Z jego rozwiązania wynika, że jeśli masa gwiazdy jest
skupiona w dostatecznie małym obszarze, to pole grawitacyjne na jej
powierzchni jest tak silne, że nawet światło nie może uciec w przestrzeń
kosmiczną. Region czasoprzestrzeni, z którego nic — nawet światło — nie
może dotrzeć do odległego obserwatora, nazywamy czarną dziurą. Granicą
tego obszaru czasoprzestrzeni jest tak zwany horyzont zdarzeń.
Bardzo długo wielu fizyków — między innymi Einstein — sceptycznie
oceniało możliwość istnienia takich ekstremalnych obiektów w rzeczywistym
wszechświecie. Dziś wiadomo, że dowolna dostatecznie masywna gwiazda,
która nie wiruje, niezależnie od kształtu i wewnętrznej budowy, po
wyczerpaniu zapasu paliwa jądrowego zapada się i tworzy doskonale
sferyczną czarną dziurę Schwarzschilda. Promień czarnej dziury, czyli
promień horyzontu zdarzeń, zależy tylko od jej masy i można go obliczyć
według następującego wzoru:

R = 2GM/c 2
gdzie c to prędkość światła, G — stała grawitacji, a M — masa czarnej
dziury. Czarna dziura o takiej samej masie jak Słońce miałaby promień
zaledwie trzech kilometrów.

Michell opierał się w swych rozważaniach na fizyce Newtona, w której czas ma


charakter absolutny i biegnie niezależnie od zdarzeń fizycznych. Dlatego ciemne
gwiazdy nie wpływają na przewidywanie przyszłości w fizyce klasycznej,
natomiast w ogólnej teorii względności sytuacja wygląda zupełnie inaczej, gdyż
ciała o dużej masie powodują zakrzywienie czasoprzestrzeni.
W 1916 roku — wkrótce po tym, jak Einstein
opublikował swą pracę o ogólnej teorii względności —
Karl Schwarzschild (który niedługo potem zmarł
z powodu choroby, którą zaraził się na froncie
rosyjskim w czasie pierwszej wojny światowej) znalazł
rozwiązanie równania pola reprezentującego czarną
dziurę. Rozwiązanie Schwarzschilda przez wiele lat
było błędnie rozumiane i niedoceniane. Sam Einstein
nigdy nie uwierzył, że czarne dziury istnieją, a jego
nastawienie podzielali liczni przedstawiciele starej
gwardii znawców ogólnej teorii względności.
Pamiętam, jak pojechałem do Paryża, by wygłosić tam
seminarium na temat mojego odkrycia, że czarne
dziury nie są idealnie czarne. Mój wykład spotkał się z obojętnym przyjęciem,
ponieważ w tym czasie niemal nikt we Francji nie wierzył w czarne dziury.
Francuzi uważali, że nazwa „czarna dziura”, w przekładzie trou noir, budzi
podejrzane skojarzenia seksualne i powinna zostać zastąpiona przez astre occlu —
„gwiazda ukryta”. Jednak ani ta, ani inne proponowane nazwy nie zyskały takiej
popularności jak nazwa „czarna dziura”, zaproponowana przez amerykańskiego
fizyka Johna Archibalda Wheelera, który był inspiratorem współczesnego
renesansu badań w tej dziedzinie.
Rys. 4.10
Kwazar 3C273 — pierwsze poznane radioźródło — ma niewielkie rozmiary, ale emituje
promieniowanie o ogromnej energii. Wydaje się, że jedynym mechanizmem, który może
wyjaśnić tak dużą jasność, jest spadek materii na czarną dziurę.

JOHN A. WHEELER
John Archibald Wheeler urodził się w 1911 roku w Jacksonville w stanie
Floryda. W 1933 roku uzyskał tytuł doktora na Johns Hopkins University
za pracę na temat rozpraszania światła na atomach helu. W 1938 roku
wraz z duńskim fizykiem, Nielsem Bohrem, opracował teorię rozszczepienia
jądra uranu. Następnie przez pewien okres Wheeler wspólnie ze swym
doktorantem, Richardem Feynmanem, zajmował się elektrodynamiką
kwantową, ale wkrótce po przystąpieniu Stanów Zjednoczonych do drugiej
wojny światowej obaj wzięli udział w realizacji programu „Manhattan”.
Na początku lat pięćdziesiątych, zainspirowany pracą Roberta
Oppenheimera z 1939 roku o grawitacyjnym zapadaniu się masywnej
gwiazdy, Wheeler zainteresował się ogólną teorią względności. W tym
okresie większość fizyków zajmowała się fizyką jądrową i fizyką cząstek
elementarnych, a teoria względności znalazła się na peryferiach
zainteresowań aktywnych uczonych. Wheeler niemal samodzielnie
przekształcił całą dziedzinę, prowadząc własne badania i wykładając ogólną
teorię względności na Princeton University.
Znacznie później, bo w 1969 roku, Wheeler ukuł termin „czarna dziura” na
określenie zapadniętej konfiguracji materii, ale nadal tylko nieliczni wierzyli,
że takie obiekty istnieją naprawdę. Pod wpływem prac Wernera Israela
Wheeler wysunął hipotezę, że czarne dziury nie mają włosów, co miało
oznaczać, że dowolną czarną dziurę, która nie wiruje, opisuje rozwiązanie
Schwarzschilda.

Odkrycie kwazarów w 1963 roku spowodowało nagły wzrost aktywności


w dziedzinie teoretycznych badań czarnych dziur; podjęto również usilne starania
zaobserwowania takich obiektów (rys. 4.10). Do czego to doprowadziło?
Rozważmy historię gwiazdy o masie dwadzieścia razy większej od masy Słońca.
Takie gwiazdy powstają z obłoków gazu i pyłu, podobnych do tych, które znajdują
się w Mgławicy Oriona (rys. 4.11). Gdy obłok zapada się pod własnym ciężarem,
gaz rozgrzewa się i wreszcie jego temperatura jest tak wysoka, że mogą się
rozpocząć reakcje jądrowe, w których następuje przemiana wodoru w hel. Ciepło
wytwarzane w tych reakcjach powoduje wzrost ciśnienia, które równoważy ciężar
warstw zewnętrznych i hamuje proces grawitacyjnego zapadania się gwiazdy.
Gwiazda istnieje w tym stanie bardzo długo, powoli spalając wodór i emitując
promieniowanie.
Pole grawitacyjne gwiazdy wpływa na trajektorie emitowanych promieni
światła. Można sporządzić wykres ewolucji gwiazdy, w którym na osi pionowej
jest odłożony czas, a na osi poziomej odległość od środka gwiazdy (rys. 4.12).
Na tym wykresie powierzchnię gwiazdy reprezentują dwie pionowe linie, po obu
stronach osi czasu. Wygodnie jest mierzyć czas w sekundach, a odległość
w sekundach świetlnych. W tych jednostkach prędkość światła jest równa 1, czyli
1 sekunda świetlna na sekundę. To oznacza, że w dużej odległości od gwiazdy
— poza obszarem działania silnego pola grawitacyjnego — droga promienia
świetlnego na diagramie to linia prosta nachylona pod kątem 45 stopni do pionu.
Natomiast w pobliżu gwiazdy krzywizna czasoprzestrzeni generowana przez jej
masę powoduje, że promienie światła są nachylone do pionu pod mniejszym
kątem.
Rys. 4.11
Gwiazdy powstają w obłokach gazu i pyłu, takich jak Mgławica Oriona.

Gwiazdy o dużej masie przetwarzają wodór w hel znacznie szybciej niż Słońce.
To oznacza, że wyczerpują swój zapas wodoru już po zaledwie kilkuset milionach
lat. Dochodzi do kryzysu. Gwiazda się kurczy, wzrasta temperatura jej wnętrza
i rozpoczyna się proces przekształcania helu w węgiel i tlen. Jednak w tych
reakcjach jest wyzwalana znacznie mniejsza energia niż w reakcjach syntezy helu,
dlatego gwiazdy wkrótce znów się kurczą. Jeśli masa gwiazdy jest w przybliżeniu
dwa razy większa od masy Słońca, to ciśnienie nie może zrównoważyć grawitacji
i powstrzymać procesu zapadania się gwiazdy. Promień gwiazdy maleje do zera,
a gęstość materii rośnie do nieskończoności — powstaje tak zwana osobliwość
(rys. 4.13).
Rys. 4.12
Czasoprzestrzeń wokół zapadającej się gwiazdy. Promienie światła mogą uciec z
powierzchni gwiazdy (czerwone linie pionowe). W dużej odległości od gwiazdy promienie są
nachylone pod kątem 45 stopni do pionu, natomiast blisko powierzchni duża krzywizna
czasoprzestrzeni powoduje, że promienie są nachylone do pionu pod mniejszym kątem.
Rys. 4.13
Jeśli gwiazda się zapada (czerwone linie spotykają się w jednym punkcie), to krzywizna
czasoprzestrzeni jest tak duża, że promienie światła blisko powierzchni są skierowane do
wnętrza gwiazdy. Powstaje czarna dziura, czyli obszar czasoprzestrzeni, z którego nie może
uciec światło.

Na naszym wykresie czasoprzestrzennym stanu gwiazdy promienie światła


z powierzchni gwiazdy są skierowane pod coraz mniejszym kątem do pionu. Gdy
promień gwiazdy jest równy pewnej wielkości krytycznej, promienie światła są
skierowane pionowo, co oznacza, że światło lewituje w stałej odległości od środka
gwiazdy. Te promienie tworzą powierzchnię zwaną horyzontem zdarzeń,
oddzielającą region czasoprzestrzeni, z którego światło nie może uciec od reszty
czasoprzestrzeni. Promienie światła wyemitowanego z powierzchni gwiazdy po
tym, jak zapadła się ona pod horyzont, są tak silnie ugięte, że dążą do wnętrza
gwiazdy. Gwiazda zmienia się w ciemną gwiazdę Michella, czyli — jak obecnie
mówimy — w czarną dziurę.
Jak można wykryć czarną dziurę, skoro nie emituje ona światła? Czarna dziura
wytwarza w swoim otoczeniu takie samo pole grawitacyjne jak ciało, które się
zapadło. Gdyby Słońce zmieniło się w czarną dziurę, nie tracąc przy tym masy,
planety poruszałyby się po takich samych orbitach jak obecnie.
Horyzont zdarzeń, czyli zewnętrzną granicę czarnej dziury tworzą promienie światła, które
lewitują w stałej odległości od środka gwiazdy.

Właściwości czarnych dziur, o jakich dotychczas była mowa, nie prowadzą


do większych problemów z determinizmem. Dla astronauty, który przekroczy
horyzont zdarzeń i spadnie na osobliwość, czas się kończy. Zgodnie z ogólną
teorią względności możemy mierzyć czas na różne sposoby w różnych miejscach.
Możemy zatem tak przyspieszyć zegar astronauty zbliżającego się do osobliwości,
by spadek na osobliwość trwał nieskończenie długo. Na wykresie
czasoprzestrzennym powierzchnie stałego czasu są stłoczone w środku — poniżej
punktu, gdzie pojawia się osobliwość, ale w dużej odległości od gwiazdy
pokrywają się z powierzchniami zwykłego stałego czasu w niemal płaskiej
czasoprzestrzeni daleko od czarnej dziury (rys. 4.14).
Rys. 4.14

Ten czas można wykorzystać w równaniu Schrödingera i obliczyć funkcję


falową w przyszłości, jeśli jest ona znana w pewnej chwili początkowej. Należy
jednak zwrócić uwagę, że jeśli poczekać dostatecznie długo, to część funkcji
falowej znajduje się wewnątrz czarnej dziury, gdzie nikt nie może jej obserwować.
Zatem obserwator, który jest na tyle rozsądny, by nie spaść na czarną dziurę,
nie może obliczyć funkcji falowej w przyszłości, korzystając z równania
Schrödingera. W tym celu musiałby bowiem znać część funkcji falowej, która jest
ukryta w czarnej dziurze. Ta część funkcji falowej zawiera informację o ciałach,
które wpadły do czarnej dziury. Potencjalnie może to być bardzo duża ilość
informacji, ponieważ czarną dziurę o danej masie i prędkości obrotowej można
utworzyć z ogromnej liczby różnych konfiguracji cząstek; stan czarnej dziury nie
zależy od natury ciała, które zapadło się grawitacyjnie. John Wheeler określił ten
wynik zwrotem „czarna dziura nie ma włosów”, co tylko potwierdziło podejrzenia
Francuzów.
Rys. 4.15
Z lewej: Galaktyka NGC 4151 widziana przez szerokokątną kamerę.
W środku: Horyzontalną linię przechodzącą przez obraz tworzy światło wyemitowane w
otoczeniu czarnej dziury w jądrze NGC 4151.
Z prawej: Obraz przedstawia prędkość źródeł linii emisyjnych tlenu. Wszystkie dane
wskazują, że w jądrze NGC 4151 znajduje się czarna dziura o masie sto milionów razy
większej od masy Słońca.

Kłopoty z determinizmem pojawiły się dopiero wtedy, gdy odkryłem, że czarne


dziury nie są idealnie czarne. Jak wiemy z rozdziału drugiego, zgodnie z teorią
kwantów pola fizyczne nie mogą być dokładnie równe zeru nawet w tak zwanej
próżni. Gdyby pole znikało, miałoby jednocześnie stałą wartość (położenie)
i prędkość (szybkość zmian). To byłoby sprzeczne z zasadą nieoznaczoności, która
głosi, że wielkości takie jak położenie i prędkość nie mogą mieć równocześnie
dobrze określonych wartości. Wobec tego w próżni występują fluktuacje
wszystkich pól kwantowych analogiczne do drgań zerowych wahadła, o którym
była mowa w rozdziale drugim. Fluktuacje próżni można interpretować na kilka
sposobów, które wydają się sprzeczne, ale są matematycznie równoważne.
Z pozytywistycznego punktu widzenia możemy zatem przyjąć dowolną
interpretację, najwygodniejszą w danej sytuacji. W tym przypadku wygodnie jest
wyobrażać sobie fluktuacje próżni jako pary cząstek wirtualnych, które pojawiają
się w pewnym punkcie, rozdzielają, po czym ponownie się spotykają i ulegają
anihilacji. Określenie „wirtualne” oznacza, że cząstek tych nie można
bezpośrednio obserwować, ale można zmierzyć powodowane przez nie zjawiska,
a wyniki zgadzają się z przewidywaniami teoretycznymi z niezwykłą dokładnością
(rys. 4.16).
Rysunek przedstawia los astronauty, który wylądował na zapadającej się gwieździe o
godzinie 11.59.57 i pozostaje na jej powierzchni, gdy promień gwiazdy przekracza wartość
krytyczną, a grawitacja staje się tak silna, że nic nie może już uciec. Astronauta w równych
odstępach czasu wysyła sygnały do kolegów na pokładzie statku krążącego po orbicie,
kierując się wskazaniami swojego zegarka.
Obserwator śledzący los gwiazdy z dużej odległości nigdy nie zobaczy, jak gwiazda zapada
się pod horyzont i zmienia w czarną dziurę. Gwiazda zachowuje się tak, jakby cały czas
miała promień minimalnie większy od promienia krytycznego, a zegar na jej powierzchni
szedł coraz wolniej, tak jakby stawał.
Twierdzenie o braku włosów

TEMPERATURA CZARNEJ DZIURY


Czarna dziura emituje promieniowanie o takim samym widmie jak gorące
ciało o temperaturze T. Temperatura czarnej dziury zależy tylko od jej masy;
dokładniej mówiąc, temperatura jest określona następującym wzorem:

T = hc 3/8πkGM
gdzie c oznacza prędkość światła, h — stałą Plancka, G — stałą grawitacji,
k — stałą Boltzmanna.
M oznacza masę czarnej dziury, a zatem im mniejsza jest czarna dziura,
tym wyższa jej temperatura. Z powyższego wzoru wynika, że temperatura
czarnej dziury o masie rzędu kilku mas Słońca jest równa w przybliżeniu
jednej milionowej stopnia powyżej zera bezwzględnego.

Gdy w pobliżu znajduje się czarna dziura, jedna z cząstek należących do


wirtualnej pary może spaść pod horyzont, a wtedy druga może uciec do
nieskończoności (rys. 4.17). Z punktu widzenia obserwatora w dużej odległości
proces ten wygląda jak emisja cząstek przez czarną dziurę. Widmo
promieniowania czarnej dziury jest dokładnie takie jak ciała o temperaturze
proporcjonalnej do pola grawitacyjnego na horyzoncie — czyli brzegu — czarnej
dziury. Inaczej mówiąc, temperatura czarnej dziury jest odwrotnie proporcjonalna
do jej masy.

Rys. 4.16
W pustej przestrzeni pojawiają się pary wirtualnych cząstek, istnieją przez krótką chwilę, a
następnie ulegają anihilacji.
Rys. 4.17
Kreacja i anihilacja par cząstek wirtualnych w pobliżu horyzontu zdarzeń czarnej dziury.
Gdy jedna cząstka wpada pod horyzont zdarzeń, druga może uciec do nieskończoności. Z
punktu widzenia obserwatora zewnętrznego proces ten wygląda tak, jakby to czarna dziura
emitowała cząstki.

Temperatura czarnej dziury o masie rzędu kilku mas Słońca jest równa
w przybliżeniu jednej milionowej stopnia powyżej zera bezwzględnego. Im
większa masa, tym niższa temperatura. Dlatego promieniowanie takich czarnych
dziur jest całkowicie zdominowane przez promieniowanie mikrofalowe tła
o temperaturze 2,7 K, które pozostało po wielkim wybuchu. Można byłoby
zarejestrować promieniowanie z czarnej dziury o znacznie mniejszej masie, która
ma większą temperaturę, ale wydaje się, że takie czarne dziury nie istnieją. Wielka
szkoda, gdyby bowiem istniały, dostałbym Nagrodę Nobla. Mamy jednak
pośrednie dowody obserwacyjne na istnienie tego promieniowania, pochodzące
z wczesnej fazy ewolucji wszechświata. Jak wiemy z rozdziału trzeciego, można
przypuszczać, że wkrótce po wielkim wybuchu wszechświat przez pewien czas
rozszerzał się w sposób inflacyjny — z coraz większą szybkością. Szybkość
ekspansji w tej fazie była tak duża, że światło obiektów położonych w zbyt dużej
odległości nie mogło do nas dotrzeć — ekspansja powodowała „odsuwanie”
światła skierowanego w naszą stronę. Wobec tego istniał wówczas horyzont —
analogiczny do horyzontu zdarzeń czarnej dziury — który oddzielał część
czasoprzestrzeni, z której światło mogło do nas dotrzeć, od części, z której żaden
sygnał nie mógł do nas dolecieć (rys. 4.18).
Rys. 4.18
Rozwiązanie de Sittera równania Einsteina opisuje wszechświat, który rozszerza się w
sposób inflacyjny. Oś pionowa reprezentuje czas, a odległość przestrzeni jest odłożona w
poziomie. Odległości przestrzenne rosną tak szybko, że światło odległych galaktyk nigdy nie
może do nas dotrzeć. Istnieje zatem horyzont zdarzeń — granica regionu czasoprzestrzeni
— którego nie możemy obserwować, podobnie jak w przypadku czarnej dziury.

Z kosmicznego horyzontu zdarzeń jest również emitowane promieniowanie,


czego można dowieść w bardzo podobny sposób jak w przypadku horyzontu
zdarzeń wokół czarnej dziury. W promieniowaniu cieplnym występują
charakterystyczne fluktuacje gęstości. Takie zaburzenia narastały wraz z ekspansją
wszechświata. Gdy skala takiej fluktuacji przekracza horyzont zdarzeń, zaburzenie
zostaje „zamrożone”, a zatem obserwujemy je dziś jako fluktuacje temperatury
mikrofalowego promieniowania tła. Pomiary zaburzeń temperatury
promieniowania zgadzają się z założeniem, że są to fluktuacje termiczne z godną
uwagi dokładnością.
Choć dowody empiryczne na istnienie promieniowania czarnych dziur są raczej
pośrednie, wszyscy, którzy studiowali to zagadnienie, zgadzają się, że
promieniowanie to musi istnieć, gdyż inaczej pojawiłyby się sprzeczności między
obserwacyjnie sprawdzonymi teoriami. Ma to ważne konsekwencje dla
determinizmu. Promieniowanie czarnej dziury niesie energię, a zatem czarna
dziura traci masę i staje się coraz mniejsza. Wobec tego rośnie jej temperatura
i wzrasta natężenie emitowanego promieniowania, aż wreszcie masa czarnej
dziury zbliża się do zera. Nie wiemy, jak obliczyć, co się dzieje w tym momencie,
ale jedyne naturalne i rozsądne założenie nakazuje przyjąć, że czarna dziura
całkowicie znika. Co wtedy się dzieje z częścią funkcji falowej wewnątrz czarnej
dziury i zakodowaną w niej informacją o materii, która wpadła do czarnej dziury?
Nasuwa się myśl, że ta część funkcji falowej staje się dostępna po zniknięciu
czarnej dziury, ale informacja nie może być przenoszona za darmo, o czym
przekonujemy się, dostając rachunek za telefon.
Informacja wymaga energii, która ją przenosi, a w końcowej fazie ewolucji
czarnej dziury ma ona bardzo małą energię. Jest tylko jedna możliwość, by
wydostać informację z czarnej dziury: gdy jest w sposób ciągły wynoszona przez
promieniowanie, a nie czeka do ostatniej chwili. Jeśli jednak promieniowanie jest
emitowane, jak opisano wyżej — to znaczy jedna cząstka z wirtualnej pary spada
do czarnej dziury, a druga ucieka w przestrzeń — to cząstki promieniowania nie
niosą informacji o cząstkach, które wpadły do środka. Wobec tego pozostaje tylko
przyjąć, że informacja zakodowana w części funkcji falowej wewnątrz czarnej
dziury jest tracona (rys. 4.19).
Taka utrata informacji miałaby istotne
konsekwencje dla determinizmu. Jak już
zauważyliśmy, nawet gdybyśmy znali funkcję
falową po zniknięciu czarnej dziury, nie
moglibyśmy użyć równania Schrödingera, by
obliczyć funkcję falową przed powstaniem czarnej dziury, gdyż wynik zależy od
części funkcji falowej, która została stracona. Przywykliśmy sądzić, że możemy
dokładnie poznać przeszłość, ale jeśli informacja ginie w czarnych dziurach, to jest
to niemożliwe. Wszystko mogło się zdarzyć.
Jednak na ogół astrolodzy i ich klienci są zainteresowani poznaniem przyszłości,
a nie odtworzeniem przeszłości. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że utrata
informacji wewnątrz czarnej dziury nie przeszkadza nam w przewidywaniu funkcji
falowej na zewnątrz czarnej dziury. W rzeczywistości jednak taka utrata informacji
uniemożliwia przewidywanie, o czym można się przekonać, rozważając
eksperyment myślowy opisany w latach trzydziestych przez Einsteina,
Podolsky’ego i Rosena.
Rys. 4.19
Promieniowanie czarnej dziury niesie dodatnią energię, a zatem czarna dziura traci masę. W
miarę jak maleje masa czarnej dziury, rośnie jej temperatura i wzrasta natężenie
promieniowania, a zatem czarna dziura coraz szybciej traci masę. Nie wiemy, co się dzieje,
gdy masa jest już bardzo mała, ale najprawdopodobniej czarna dziura całkowicie znika.

Wyobraźmy sobie, że w wyniku rozpadu promieniotwórczego atomu są


emitowane w przeciwnych kierunkach dwie cząstki, które mają przeciwnie
skierowany spin. Obserwator, który bada jedną cząstkę, nie może z góry
przewidzieć, czy spin cząstki jest skierowany do góry czy w dół. Jeśli jednak
obserwator stwierdzi, że cząstka ma spin skierowany do góry, to wie z całą
pewnością, że spin drugiej cząstki jest skierowany w dół, i na odwrót (rys. 4.20).
Einstein sądził, że to świadczy o absurdalności mechaniki kwantowej: przecież
druga cząstka może się znajdować po przeciwnej stronie galaktyki, a jednak
obserwator natychmiast wie, jaki ma spin. Większość uczonych twierdzi, że
Einstein popełnił błąd w rozumowaniu, a mechanika kwantowa jest w porządku.
Eksperyment Einsteina-Podolsky’ego-Rosena nie dowodzi, że można przesyłać
informacje z prędkością nadświetlną. Byłby to rzeczywiście absurd. Nie można
z góry postanowić, że mierzona lokalnie cząstka ma spin skierowany do góry,
a zatem nie można sprawić, że cząstka odległego obserwatora będzie miała spin
zwrócony w dół.

Rys. 4.20
W doświadczeniu myślowym Einsteina-Podolsky’ego-Rosena obserwator, który zmierzył spin
jednej cząstki, zna również spin drugiej cząstki.

Dokładnie to samo dzieje się w przypadku promieniowania czarnej dziury. Para


cząstek wirtualnych ma funkcję falową, z której wynika, że ich spiny są zwrócone
w przeciwnych kierunkach (rys. 4.21). Chcielibyśmy przewidzieć funkcję falową
oraz spin cząstki promieniowania. Moglibyśmy to zrobić, gdyby można było
zmierzyć spin cząstki, która wpadła do czarnej dziury. To jest jednak niemożliwe,
ponieważ cząstka znikła za horyzontem zdarzeń, a zatem nie możemy przewidzieć
spinu ani funkcji falowej cząstki promieniowania. Cząstka może mieć różne
wartości spinu i różne funkcje falowe, a różnym możliwościom możemy tylko
przypisać pewne prawdopodobieństwo. Zarówno jej spin, jak i funkcja falowa
nie są jednoznacznie określone. To oznacza, że nasze możliwości przewidywania
przyszłości są skromniejsze, niż sądziliśmy. Zgodnie z klasyczną ideą Laplace’a
można przewidzieć położenie oraz prędkość cząstki. Zasada nieoznaczoności
zmusza nas do zmodyfikowania tej tezy, gdyż niemożliwe jest jednoczesne
dokładne określenie położenia oraz prędkości ciała. Można jednak zmierzyć
funkcję falową w danej chwili i, korzystając z równania Schrödingera, obliczyć
funkcję falową w przyszłości, co pozwala dokładnie przewidzieć jedną kombinację
położenia i prędkości — a zatem nasze możliwości przewidywania są dwa razy
mniejsze, niż sądził Laplace. Sytuacja zmienia się w obecności czarnych dziur.
Możemy z całą pewnością przewidzieć, że cząstki mają przeciwnie skierowane
spiny, ale jeśli jedna cząstka wpadnie do czarnej dziury, to nie możemy powiedzieć
nic pewnego o drugiej cząstce. Nie można przeprowadzić żadnego eksperymentu
na zewnątrz czarnej dziury, którego wynik można byłoby przewidzieć z całą
pewnością — nasza zdolność przewidywania jest zredukowana do zera. Może
zatem, gdy chodzi o przewidywanie przyszłości, astrologia nie jest gorsza od
nauki.
Rys. 4.21
Para cząstek wirtualnych ma funkcję falową, z której wynika, że spiny cząstek są zwrócone w
przeciwnych kierunkach. Jeśli jednak jedna cząstka wpada do czarnej dziury, to nie można
jednoznacznie przewidzieć spinu drugiej cząstki.

To ograniczenie determinizmu nie podobało się wielu fizykom, którzy


twierdzili, że informacja o wnętrzu czarnej dziury może się jednak wydostać na
zewnątrz. Przez wiele lat można było tylko żywić nadzieję, że uda się znaleźć
sposób na wydobycie tej informacji. W 1996 roku Andrew Strominger i Cumrun
Vafa uczynili jednak ważny krok naprzód, przyjmując, że czarna dziura jest
zbudowana z wielu p-bran.
Rys. 4.22
Czarne dziury można uważać za przecięcie p-bran w dodatkowych wymiarach
czasoprzestrzeni. Informacja o stanie wewnętrznym czarnej dziury jest przechowywana w
postaci fal na p-branach.

Jak pamiętamy, p-brany można sobie wyobrażać jako powierzchnie poruszające


się przez trójwymiarową przestrzeń znaną nam z obserwacji oraz przez siedem
dodatkowych wymiarów, których nie dostrzegamy (rys. 4.22). W pewnych
przypadkach można dowieść, że liczba fal na p-branach jest taka sama jak ilość
informacji, która powinna być zmagazynowana w czarnej dziurze. Gdy cząstki
uderzają w p-brany, wzbudzają dodatkowe fale. Podobnie, jeśli fale poruszające
się w przeciwnych kierunkach na p-branach spotkają się w jednym punkcie, to
mogą utworzyć tak silne maksimum, że kawałek p-brany odłamuje się i ulatuje
jako cząstka. Wobec tego p-brany mogą absorbować i emitować cząstki jak czarne
dziury (rys. 4.23).
Rys. 4.23
Cząstkę wpadającą do czarnej dziury możemy sobie wyobrażać jako zamkniętą pętlę, która
zderza się z p-braną (1). Powoduje to wzbudzenie fal w p-branie (2). Fale łączą się i
powodują oderwanie się fragmentu p-brany, który tworzy zamkniętą strunę (3), czyli cząstkę
emitowaną przez czarną dziurę.

Koncepcję p-bran można uważać za teorię


efektywną, to znaczy nie musimy wierzyć, że
rzeczywiście istnieją małe płachty poruszające
się w płaskiej czasoprzestrzeni, ale czarne
dziury mogą się zachowywać tak, jakby były
zbudowane z takich płacht. Woda składa się
z bilionów bilionów molekuł H2O, które
oddziałują ze sobą w bardzo złożony sposób,
ale pojęcie ciągłej cieczy stanowi bardzo
dobry, efektywny model. Matematyczny model czarnych dziur jako obiektów
zbudowanych z p-bran daje wyniki podobne do teorii wirtualnych par, którą
opisałem powyżej. Z pozytywistycznego punktu widzenia jest to bardzo dobry
model, przynajmniej dla pewnych typów czarnych dziur. Dla takich czarnych dziur
model ten przewiduje dokładnie takie samo natężenie promieniowania jak model
par cząstek wirtualnych. Jest wszakże jedna ważna różnica: w modelu p-bran
informacja o cząstkach, które wpadły do czarnej dziury, jest przechowywana
w postaci fal na p-branach. P-brany uważamy za powłoki w płaskiej
czasoprzestrzeni, a zatem czas płynie jednostajnie naprzód, promienie światła nie
są ogniskowane i informacja zakodowana w falach nie jest tracona. Informacja
ta ostatecznie pojawia się na zewnątrz czarnej dziury w postaci promieniowania
z p-bran. Wobec tego możemy skorzystać z równania Schrödingera, by obliczyć
funkcję falową w przyszłości. Nic nie jest tracone i czas gładko biegnie naprzód.
Mamy zatem kompletny kwantowy determinizm.
Który z tych dwóch obrazów jest zatem poprawny? Czy część funkcji falowej
jest tracona w czarnej dziurze, czy też cała informacja wydostaje się na zewnątrz,
jak wynika z modelu p-bran? Jest to jedno z najważniejszych pytań stojących
przed fizyką teoretyczną. Zdaniem wielu uczonych najnowsze wyniki wskazują,
że nie następuje utrata informacji. Świat jest bezpieczny, przewidywalny, nie
stanie się nic niespodziewanego. Sprawa nie jest jednak jasna. Jeśli poważnie
traktujemy ogólną teorię względności Einsteina, to musimy dopuścić możliwość,
że czasoprzestrzeń tworzy tak ciasny węzeł, że w jego splotach ginie informacja.
Gdy statek kosmiczny „Enterprise” przelatywał przez tunel, stało się coś
niespodziewanego. Wiem, bo byłem na pokładzie i grałem w pokera z Newtonem,
Einsteinem i Datą. Przeżyłem wielką niespodziankę. Proszę spojrzeć, co mi się
zdarzyło.

STAR TREK: THE NEXT GENERATION


Copyright © 2001 by Paramount Pictures.
All Rights Reserved
Rozdział 5
Ochrona przeszłości
Czy możliwe są podróże w czasie?

Czy cywilizacja o odpowiednim poziomie rozwoju może zmieniać przeszłość?


M ój przyjaciel i kolega Kip Thorne, z którym wiele razy się zakładałem, nie
akceptuje żadnych poglądów fizycznych tylko dlatego, że wszyscy je
uznają. Zapewne z tego powodu jako pierwszy poważny uczony rozważył
praktyczną możliwość podróży w czasie.
Kip Thorne

Spekulacje na temat podróży w czasie są ryzykowne. Uczony naraża się na


oburzenie z powodu marnowania publicznych środków na takie bzdury lub na
żądanie utajnienia wyników z uwagi na ich militarne znaczenie. Jak moglibyśmy
bronić się przed nieprzyjacielem, który posiada wehikuł czasu? Mógłby on
swobodnie zmienić historię i opanować świat. Tylko nieliczni fizycy są na tyle
lekkomyślni, by zajmować się problemem tak politycznie niepoprawnym.
Maskujemy się, używając terminów naukowych, które stanowią kodowe
określenia podróży w czasie.
Rys. 5.1

Podstawą wszystkich współczesnych dyskusji na temat podróży w czasie jest


ogólna teoria względności. Jak się przekonaliśmy w poprzednich rozdziałach,
w teorii Einsteina czasoprzestrzeń jest wielkością dynamiczną, której zachowanie
jest określone przez rozkład materii i energii we wszechświecie. Czas własny
dowolnego obserwatora — mierzony jego zegarkiem — zawsze rośnie, podobnie
jak w teorii Newtona i w szczególnej teorii względności. Teraz jednak można sobie
wyobrazić czasoprzestrzeń o tak dużej krzywiźnie, by statek kosmiczny mógł
powrócić z podróży jeszcze przed startem (rys. 5.1).

Coś takiego mogłoby się zdarzyć, gdyby na


przykład istniały czasoprzestrzenne tunele
łączące różne regiony czasoprzestrzeni,
o których wspomniałem w poprzednim
rozdziale. Pomysł polega na tym, by wlecieć
do takiego tunelu i pojawić się nagle
w zupełnie innym miejscu i czasie (rys. 5.2).
Tunele — jeśli istnieją — pozwoliłyby rozwiązać problem ograniczenia
prędkości w kosmosie. Zgodnie z teorią względności podróż na drugą stronę
galaktyki statkiem lecącym z prędkością mniejszą od prędkości światła trwałaby
dziesiątki tysięcy lat. Zamiast tego można byłoby przedostać się tam tunelem
i wrócić do domu na kolację. Możemy jednak wykazać, że jeśli tunele istnieją, to
można byłoby je wykorzystać, by powrócić jeszcze przed startem. Można byłoby
zatem powrócić i wysadzić rakietę na platformie startowej, uniemożliwiając w ten
sposób lot, który już się odbył. To wariant paradoksu dziadka: co się zdarzy, jeśli
wrócisz w przeszłość i zamordujesz dziadka, nim ten spłodzi twojego ojca (rys.
5.3, patrz s. 138)?
Rys. 5.2
DRUGI WARIANT PARADOKSU BLIŹNIĄT
(1)
Gdyby istniał tunel, którego końce są blisko siebie, można byłoby przejść przez tunel i wyjść
o tej samej godzinie.
(2)
Można sobie wyobrazić, że statek kosmiczny zabiera wylot z tunelu w długą podróż,
natomiast wlot pozostaje na Ziemi.
(3)
Z uwagi na paradoks bliźniąt, gdy statek powraca, mniej czasu minęło dla wylotu z tunelu,
który brał udział w podróży, niż dla wlotu, który pozostał na Ziemi. To oznaczałoby, że można
byłoby wejść do tunelu przez wlot „ziemski” i wyjść z niego wcześniej wylotem na statku.

Oczywiście jest to paradoks tylko wtedy, gdy przyjmiemy, że mamy wolną


wolę i pełną swobodę wyboru, co uczynić po powrocie. Nie będę się zagłębiać
w filozoficzne dyskusje na temat wolnej woli. Zamiast tego skupię się na kwestii,
czy prawa fizyczne dopuszczają istnienie tak zakrzywionej czasoprzestrzeni, że
makroskopowe ciało — na przykład statek kosmiczny — mógłby powrócić do
swojej przeszłości. Zgodnie z teorią Einsteina statek zawsze leci z prędkością
mniejszą od lokalnej prędkości światła, a zatem porusza się po tak zwanej krzywej
czasopodobnej. Wobec tego możemy sformułować nasz problem w sposób
matematyczny: Czy w czasoprzestrzeni istnieją krzywe czasopodobne, które są
zamknięte — to znaczy wielokrotnie powracają do tego samego punktu? Takie
krzywe będę tu nazywał pętlami czasowymi.

Rys. 5.3
Czy pocisk lecący przez tunel może powrócić wcześniej i trafić strzelca?
KOSMICZNE STRUNY
Kosmiczne struny to długie, ciężkie obiekty o bardzo małym przekroju
poprzecznym, które mogły powstać we wczesnej fazie ewolucji
wszechświata. Ekspansja wszechświata powoduje rozciągnięcie strun, a
zatem obecnie pojedyncza kosmiczna struna może przecinać całą
obserwowalną część wszechświata.
Istnienie kosmicznych strun wynika z niektórych rozważanych teorii cząstek
elementarnych. Teorie te prowadzą do wniosku, że we wczesnym, bardzo
gorącym wszechświecie materia znajdowała się w fazie symetrycznej,
podobnej do ciekłej wody, której właściwości nie zależą od kierunku, w
przeciwieństwie do lodu, który ma strukturę krystaliczną.
Gdy temperatura opadła, symetria została złamana, ale w odległych
regionach proces ten mógł przebiegać w inny sposób, a zatem w tych
obszarach kosmiczna materia znalazła się w różnych stanach
podstawowych. Kosmiczne struny tworzą się na granicach takich obszarów.
Ich powstanie było zatem nieuchronną konsekwencją wyboru różnych
stanów podstawowych w odległych od siebie obszarach.

To pytanie można rozważać na trzech poziomach. Pierwszym poziomem jest


ogólna teoria względności, która zakłada, że wszechświat ma dobrze określoną
historię bez żadnej nieoznaczoności. Dla takiej klasycznej teorii problem jest
właściwie rozwiązany. Wiemy jednak, że ta teoria nie może być w pełni poprawna,
ponieważ wiemy, iż materia zachowuje się zgodnie z zasadą nieoznaczoności
i istnieją kwantowe fluktuacje.
Możemy zatem rozważyć problem pętli czasowych w teorii semiklasycznej.
Oznacza to, że bierzemy pod uwagę kwantowe właściwości materii, natomiast
czasoprzestrzeń pozostaje dobrze określonym, klasycznym obiektem. Teraz obraz
jest mniej kompletny, ale przynajmniej z grubsza wiemy, jak postępować.
Wreszcie możemy wykorzystać pełną kwantową teorię grawitacji. Gdy nie tylko
materia, ale również czasoprzestrzeń podlega zasadzie nieoznaczoności i fluktuuje
w sposób kwantowy, nie jest jasne, jak sformułować pytanie o możliwość podróży
w czasie. Być może najlepsze, co możemy zrobić, to rozważyć, w jaki sposób
obserwatorzy w niemal płaskich i klasycznych regionach czasoprzestrzeni
interpretują swoje pomiary. Czy tacy obserwatorzy doszliby do wniosku, że
w obszarach, gdzie jest silne pole grawitacyjne i występują duże fluktuacje
kwantowe, zdarzyły się podróże w czasie?
Zacznijmy od teorii klasycznej. Płaska czasoprzestrzeń ze szczególnej teorii
względności (nie uwzględniającej grawitacji) nie dopuszcza podróży w czasie,
podobnie jak pierwsze poznane przykłady czasoprzestrzeni z krzywizną. W 1949
roku Einstein przeżył wstrząs, gdy Kurt Gödel — ten od twierdzenia Gödla (patrz
ramka) — odkrył rozwiązanie opisujące wszechświat wypełniony wirującą
materią, w którym przez każdy punkt przechodzi pętla czasowa (rys. 5.4).

Rys. 5.4
Czy czasoprzestrzeń dopuszcza istnienie zamkniętych krzywych czasopodobnych, które
wielokrotnie wracają do punktu wyjścia?

TWIERDZENIE GÖDLA O NIEZUPEŁNOŚCI


W 1931 roku matematyk Kurt Gödel udowodnił swoje słynne twierdzenie
o niezupełności systemów matematycznych. Twierdzenie to głosi, że w
ramach dowolnego systemu aksjomatycznego — takiego jak współczesna
matematyka — można zawsze sformułować zdania, których nie można
ani dowieść, ani obalić na podstawie aksjomatów tego systemu. Inaczej
mówiąc, Gödel udowodnił, że istnieją problemy, których nie można
rozwiązać w ramach przyjętego zbioru reguł.
Twierdzenie Gödla stanowi fundamentalne ograniczenie możliwości
matematyki. Było ono wielkim wstrząsem dla całej społeczności uczonych,
gdyż położyło kres rozpowszechnionej wierze, iż matematyka jest
niesprzecznym i kompletnym systemem opartym na podstawach
logicznych. Twierdzenie Gödla, zasada nieoznaczoności Heisenberga oraz
praktyczna niemożliwość śledzenia ewolucji deterministycznego układu,
który zachowuje się chaotycznie, to podstawowe ograniczenia wiedzy
naukowej, które odkryto w XX wieku.

Rozwiązanie Gödla wymaga stałej kosmologicznej, która może istnieć lub nie,
ale później znaleziono inne rozwiązania z pętlami czasowymi, bez stałej
kosmologicznej. Szczególnie interesujący jest przypadek dwóch strun
kosmicznych, które przelatują obok siebie.
Strun kosmicznych nie należy mylić z elementarnymi strunami z teorii strun,
choć jest między nimi pewien związek. Są to bardzo długie obiekty o bardzo
małym przekroju poprzecznym. Istnienie takich strun wynika z niektórych
rozważanych teorii cząstek elementarnych. Czasoprzestrzeń w otoczeniu prostej
struny kosmicznej jest płaska, ale jest to czasoprzestrzeń, z której wycięto klin,
a struna leży wzdłuż ostrej krawędzi. Czasoprzestrzeń przypomina stożek. Weź
duże koło z papieru i wytnij z niego segment w kształcie kawałka pizzy, z ostrym
wierzchołkiem w środku koła, po czym sklej krawędzie, a otrzymasz stożek.
Stożek taki jest dwuwymiarowym obrazem czasoprzestrzeni wokół struny (rys.
5.5).
Rys. 5.5

Zwróćmy uwagę, że powierzchnia boczna stożka powstała z płaskiego arkusza


papieru, a zatem jest płaska — z wyjątkiem wierzchołka. Można stwierdzić, że
krzywizna jest skoncentrowana w wierzchołku, ponieważ okrąg narysowany
wokół wierzchołka ma mniejszy obwód niż okrąg o tym samym promieniu
narysowany na kartce papieru przed wycięciem klina. Inaczej mówiąc, obwód koła
otaczającego wierzchołek jest mniejszy niż obwód koła o tym samym promieniu
w płaskiej czasoprzestrzeni, ponieważ brakuje wyciętego kawałka (rys. 5.6).
Rys. 5.6

Podobnie jest w przypadku czasoprzestrzeni wokół kosmicznej struny.


Usunięcie klina powoduje zmniejszenie obwodu okręgów zakreślonych wokół
struny, natomiast nie wpływa na czas i nie zmienia długości mierzonych
równolegle do struny. To oznacza, że w czasoprzestrzeni wokół pojedynczej
kosmicznej struny nie ma pętli czasowych, a zatem nie można podróżować
w przeszłość. Jeśli jednak druga kosmiczna struna porusza się względem
pierwszej, to dla niej kierunek czasu jest kombinacją czasu i przestrzeni pierwszej
struny. Wobec tego wycięcie drugiego klina skraca zarówno odległości, jak
i przedziały czasu obserwowane przez obserwatora związanego z pierwszą struną
(rys. 5.7). Jeśli struny poruszają się względem siebie z prędkością bliską prędkości
światła, to okrążając obie struny, można zaoszczędzić tyle czasu, by wrócić jeszcze
przed wyruszeniem w drogę. W takiej sytuacji istnieją zatem pętle czasowe, które
pozwalają cofnąć się w przeszłość.
Rys. 5.7

Czasoprzestrzeń wokół kosmicznej struny powstaje wskutek działania materii


o dodatniej energii, której właściwości są zgodne ze znanymi prawami fizyki.
Jednak krzywizna, która powoduje powstanie pętli czasowych, ciągnie się aż
do nieskończoności w przestrzeni i do nieskończenie odległej przeszłości. Wobec
tego taka czasoprzestrzeń z pętlami czasowymi istniała już w chwili początkowej.
Nie mamy żadnego powodu sądzić, że wszechświat powstał w takim dziwnym
stanie i nie dysponujemy żadnymi wiarygodnymi dowodami na odwiedziny gości
z przyszłości. (Odrzucam teorie spisku, których zwolennicy głoszą, że UFO to
przybysze z przyszłości, a rząd o tym wie i stara się to zataić. Rezultaty wszystkich
dotychczasowych prób zatajenia czegokolwiek przez rząd nie są na tyle dobre, by
teoria ta zasługiwała na uwagę). Wobec tego zakładam, że w odległej przeszłości
nie istniały pętle czasowe, a mówiąc dokładniej, nie było ich w przeszłości od
pewnej powierzchni przecinającej czasoprzestrzeń, którą będę oznaczał literą S.
Czy jakaś zaawansowana technicznie cywilizacja mogła zbudować wehikuł czasu?
To znaczy, czy mogła zmodyfikować czasoprzestrzeń w przyszłości powierzchni
S (ponad tą powierzchnią na rysunku), tak aby w skończonym obszarze powstały
pętle czasowe? Przyjmuję, że obszar jest skończony, ponieważ niezależnie od
stopnia zaawansowania cywilizacji może ona kontrolować tylko skończoną część
wszechświata.
W nauce kluczem do rozwiązania problemu jest często jego właściwe
sformułowanie. Dobrym przykładem może być problem podróży w czasie. Aby
zdefiniować, czym jest skończony wehikuł czasu, wróciłem do swoich dawnych
prac. Podróż w czasie jest możliwa w obszarze, gdzie istnieją pętle czasowe, czyli
trajektorie ciała, które porusza się z prędkością mniejszą od prędkości światła,
a jednak wraca do miejsca i chwili startu z powodu zakrzywienia czasoprzestrzeni.
Ponieważ założyłem, że w odległej przeszłości nie było pętli czasowych, więc
musi istnieć „horyzont podróży w czasie”, czyli granica oddzielająca obszar
czasoprzestrzeni z pętlami czasowymi od czasoprzestrzeni bez takich pętli (rys.
5.8).
Rys. 5.8

Horyzont obszaru podróży w czasie przypomina horyzont czarnej dziury.


Horyzont zdarzeń czarnej dziury tworzą promienie światła, które lewitują w stałej
odległości od jej środka, natomiast horyzont obszaru podróży w czasie tworzą
promienie, które niemal się przecinają. Wobec tego za kryterium istnienia
wehikułu czasu przyjmuję istnienie horyzontu obszaru podróży w czasie,
generowanego przez promieniowanie wyemitowane z ograniczonego obszaru
czasoprzestrzeni. Inaczej mówiąc, promienie te nie mogą pochodzić
z nieskończoności lub z osobliwości, lecz z ograniczonego obszaru, w którym
istnieją pętle czasowe — takiego obszaru, jaki miałaby rzekomo utworzyć
hipotetyczna zaawansowana cywilizacja.

Oto pytanie: Czy jakaś zaawansowana technicznie cywilizacja może zbudować wehikuł
czasu?

Jeśli przyjmiemy takie kryterium istnienia wehikułu czasu, to możemy


wykorzystać całą maszynerię, jaką Roger Penrose i ja stworzyliśmy w celu
zbadania osobliwości i czarnych dziur. Nawet nie odwołując się do równania
Einsteina, mogę udowodnić, że horyzont obszaru podróży w czasie — generowany
przez promienie z ograniczonego obszaru — zawiera promień, który przecina sam
siebie, to znaczy promień światła, który wielokrotnie powraca do tego samego
punktu czasoprzestrzeni. Za każdym nawrotem światło jest coraz bardziej
przesunięte ku fioletowi, a zatem obrazy są coraz bardziej niebieskie. Grzbiety fali
impulsu świetlnego zbliżają się do siebie, a każdy kolejny cykl trwa coraz krócej.
Foton, czyli cząstka światła, ma skończoną historię zdefiniowaną przez jego czas
własny, mimo że krąży w ograniczonym obszarze i nie zderza się z osobliwością.
Ktoś mógłby się nie przejmować tym, że historia fotonu kończy się po pewnym
czasie, ale mogę również dowieść, że istnieją trajektorie ciała poruszającego się
z prędkością mniejszą od prędkości światła, które kończą się po pewnym czasie.
Są to historie obserwatorów, którzy zostali uwięzieni w skończonym obszarze
ograniczonym horyzontem i coraz szybciej krążą, aż wreszcie po skończonym
czasie ich prędkość staje się równa prędkości światła. Jeśli zatem piękna kosmitka
zaprosi cię do swego latającego spodka, to miej się na baczności. Możesz
wylądować na jednej z tych powtarzających się historii o skończonym czasie
trwania (rys. 5.9).

Rys. 5.9

Wyniki te nie są konsekwencją równania Einsteina, lecz jedynie właściwości,


jakie musi mieć czasoprzestrzeń, by w ograniczonym obszarze mogły powstać
pętle czasowe. Teraz możemy rozważyć pytanie, jakiej materii musiałaby użyć
zaawansowana technicznie cywilizacja, by zbudować machinę czasu
o skończonych rozmiarach. Czy gęstość materii może być wszędzie dodatnia, jak
w przypadku strun kosmicznych, co opisałem powyżej? Czasoprzestrzeń wokół
struny kosmicznej nie spełnia mojego warunku, który stwierdza, że pętle czasowe
mogą istnieć tylko w ograniczonym obszarze czasoprzestrzeni. Wolno jednak
przypuszczać, iż jest tak tylko dlatego, że rozważaliśmy przypadek nieskończenie
długiej prostej struny. Być może udałoby się zbudować wehikuł czasu
o skończonych rozmiarach, używając skończonych pętli ze strun kosmicznych,
które mają dodatnią gęstość energii. Przykro mi rozczarować takich ludzi jak Kip,
którzy chcieliby wrócić do przeszłości, ale jest to niemożliwe, jeśli gęstość energii
jest wszędzie większa od zera. Mogę udowodnić, że budowa skończonej machiny
czasu wymaga ujemnej energii.
W teorii klasycznej energia jest zawsze dodatnia, zatem na tym poziomie
możemy wykluczyć istnienie skończonych machin czasu. Sytuacja wygląda
inaczej na poziomie semiklasycznym, gdy zakładamy, że materia zachowuje się
zgodnie z teorią kwantów, natomiast czasoprzestrzeń pozostaje dobrze określonym
klasycznym obiektem. Jak wiemy, z zasady nieoznaczoności wynika, że pola
fizyczne zawsze fluktuują nawet w pozornie pustej przestrzeni, a ich gęstość
energii jest nieskończona. Wobec tego licząc gęstość energii, musimy odjąć
nieskończoną gęstość energii próżni, by otrzymać skończoną wartość, jaką
obserwujemy. Ta operacja może spowodować, że przynajmniej lokalnie gęstość
energii będzie ujemna. Nawet w płaskiej czasoprzestrzeni można znaleźć stany
kwantowe, w których lokalna gęstość energii jest ujemna, choć energia całkowita
jest dodatnia. Nasuwa się pytanie, czy ujemna gęstość energii powoduje akurat
takie zakrzywienie czasoprzestrzeni, by można było zbudować skończoną machinę
czasu. Wydaje się, że tak być musi. Jak wiemy z rozdziału czwartego, kwantowe
fluktuacje sprawiają, że nawet pozornie pusta przestrzeń jest wypełniona
wirtualnymi parami cząstek, które pojawiają się i po chwili znikają (rys. 5.10).
Jedna cząstka takiej pary ma energię dodatnią, a druga ujemną. Gdy w pobliżu
znajduje się czarna dziura, cząstka o energii ujemnej może wpaść pod horyzont
zdarzeń, natomiast cząstka o energii dodatniej może uciec do nieskończoności,
gdzie jest rejestrowana jako cząstka promieniowania czarnej dziury. Cząstki
o ujemnej energii, które wpadają pod horyzont, powodują, że czarna dziura powoli
traci masę i paruje, a jej horyzont się kurczy (rys. 5.11).

Rys. 5.10
Rys. 5.11
Skoro czarne dziury emitują promieniowanie i tracą masę, to zgodnie z teorią kwantów przez
horyzont zdarzeń przepływa do czarnej dziury strumień ujemnej energii. Aby czarna dziura
mogła się skurczyć, gęstość energii na horyzoncie musi być ujemna, co jest konieczne do
zbudowania wehikułu czasu.

Zwyczajna materia o dodatniej gęstości energii jest źródłem przyciągającego


pola grawitacyjnego i zakrzywia czasoprzestrzeń w taki sposób, że powoduje to
ogniskowanie promieni światła — tak jak ciężka kula na gumowej płachcie
z rozdziału drugiego zawsze sprawia, że małe kulki toczą się ku niej, a nie oddalają
się od niej.
Z tego wynika, że powierzchnia horyzontu czarnej dziury zawsze rośnie. Aby
powierzchnia horyzontu mogła zmaleć, gęstość energii na horyzoncie musi być
ujemna, gdyż wówczas krzywizna czasoprzestrzeni spowodowałaby rozchodzenie
się promieni światła w różne strony. Zdałem sobie z tego sprawę pewnego
wieczoru, kładąc się do łóżka, niedługo po tym, jak na świat przyszła moja córka.
Nie powiem, ile to lat minęło, ale dziś mam już wnuka.

Mój wnuk, William Mackenzie Smith

Parowanie czarnych dziur dowodzi, że na poziomie kwantowym gęstość energii


czasami jest ujemna i może spowodować takie zakrzywienie czasoprzestrzeni,
jakie jest konieczne do budowy machiny czasu. Możemy sobie zatem wyobrazić,
że jakaś zaawansowana technicznie cywilizacja zdoła przygotować taki układ
materii, by gęstość energii była dostatecznie ujemna i powstał wehikuł czasu
nadający się do przenoszenia obiektów makroskopowych, na przykład statków
kosmicznych. Jest jednak ważna różnica między horyzontem zdarzeń czarnej
dziury — złożonym z lewitujących promieni — a horyzontem wehikułu czasu,
który zawiera promienie krążące wkoło. Cząstka wirtualna krążąca po takiej
zamkniętej trajektorii dostarczałaby wielokrotnie w to samo miejsce swoją energię
stanu podstawowego, a zatem gęstość energii na horyzoncie obszaru podróży
w czasie powinna być nieskończona. Potwierdzają to szczegółowe rachunki dla
kilku dostatecznie prostych przypadków, by można było przeprowadzić obliczenia.
To oznacza, że astronauta lub statek kosmiczny, który spróbowałby przekroczyć
horyzont i dotrzeć do wehikułu czasu, zostałby zniszczony przez potężny piorun
(rys. 5.12). A zatem perspektywy podróży w czasie wyglądają raczej ponuro — lub
może raczej należałoby powiedzieć, że wyglądają oślepiająco jasno?

Rys. 5.12
Przekraczając horyzont obszaru podróży w czasie, astronauta naraża się na uderzenie
pioruna.

Gęstość energii materii zależy od jej stanu, więc nie można wykluczyć, że
zaawansowana technicznie cywilizacja mogłaby się postarać, by energia na
horyzoncie była skończona, „zamrażając” lub usuwając wirtualne cząstki krążące
po pętlach. Nie jest jednak jasne, czy taka machina czasu byłaby stabilna:
najmniejsze zaburzenie — na przykład wywołane przez osobę przekraczającą
horyzont, by dostać się do wehikułu — mogłoby spowodować pojawienie się
cząstek wirtualnych i uderzenie pioruna. Fizycy powinni móc zastanawiać się nad
tym pytaniem, nie narażając się na szyderstwa. Nawet jeśli się okaże, że podróż
w czasie jest niemożliwa, to warto zrozumieć, dlaczego jest niemożliwa.
By definitywnie rozstrzygnąć ten problem, musimy wziąć pod uwagę nie tylko
kwantowe fluktuacje pól materii, ale również czasoprzestrzeni. Można
przypuszczać, że takie fluktuacje powodują rozmycie promieni świetlnych
i uporządkowania w czasie. W istocie można uważać, że promieniowanie
wydostaje się z czarnej dziury, ponieważ kwantowe fluktuacje czasoprzestrzeni
powodują, że horyzont zdarzeń nie jest dokładnie zdefiniowany. Ponieważ nie
znamy jeszcze pełnej teorii kwantowej grawitacji, więc trudno powiedzieć, jakie
konsekwencje powodują fluktuacje czasoprzestrzeni. Można jednak sądzić, że
pewnych wskazówek dostarcza wprowadzona przez Feynmana metoda sumowania
po historiach, którą omówiliśmy w rozdziale trzecim.
Każda historia to pewna zakrzywiona czasoprzestrzeń z istniejącymi w niej
polami materii. Ponieważ musimy sumować po wszystkich możliwych historiach,
a nie tylko po tych, które spełniają pewne równania, więc suma musi obejmować
czasoprzestrzenie o tak dużej krzywiźnie, że możliwa jest podróż w przeszłość
(rys. 5.13). Nasuwa się zatem pytanie: Dlaczego podróż w czasie nie jest
rozpowszechnionym zjawiskiem? Otóż podróże w czasie rzeczywiście zachodzą
w mikroskopowej skali, ale ich nie widzimy. Gdy stosujemy metodę sumowania
po możliwych historiach do opisu cząstki, musimy wziąć pod uwagę również
takie historie, w których cząstka porusza się szybciej niż światło, a nawet wstecz
w czasie. W istocie występują również historie, w których cząstka krąży po pętli
w czasie i przestrzeni. Przypomina to film Dzień świstaka, w którym reporter
wielokrotnie przeżywa ten sam dzień (rys. 5.14).
Rys. 5.13
W Feynmanowskiej sumie po historiach należy uwzględnić historie, w których cząstki
poruszają się w tę i z powrotem w czasie, a nawet historie, które tworzą zamknięte pętle w
czasie i przestrzeni.

Rys. 5.14

Cząstek poruszających się po takich pętlach nie można wykryć za pomocą


detektora, ale powodują one zjawiska, które wielokrotnie obserwowano, na
przykład niewielkie zmiany częstości promieniowania atomów wodoru
powodowane przez elektrony krążące po pętlach. Innym przykładem jest niewielka
siła występująca między równoległymi płytkami metalowymi, która pojawia się
dlatego, że liczba możliwych pętli między płytkami jest nieco mniejsza niż
w pustej przestrzeni — tak można interpretować efekt Casimira. Istnienie
zamkniętych pętli zostało zatem potwierdzone eksperymentalnie.

Rys. 5.15

Można twierdzić, że historie cząstek tworzące zamknięte pętle nie mają nic
wspólnego z krzywizną czasoprzestrzeni, ponieważ występują także w przypadku
czasoprzestrzeni o ustalonej geometrii, w tym również w płaskiej czasoprzestrzeni.
W ostatnich latach przekonaliśmy się jednak, że różne zjawiska można często
opisywać na wiele dualnych, równie zasadnych sposobów. Można równie dobrze
powiedzieć, że cząstka porusza się po zamkniętej pętli w niezmiennej
czasoprzestrzeni lub że cząstka spoczywa, a czas i przestrzeń w jej otoczeniu
gwałtownie fluktuują. Sprowadza się to do kwestii, czy najpierw wykonujemy
sumę po możliwych trajektoriach cząstki, a później po możliwych zakrzywionych
czasoprzestrzeniach, czy też postępujemy odwrotnie.
Wydaje się zatem, że teoria kwantów pozwala na podróże w czasie
w mikroskopowej skali. To jednak jest zupełnie bezużyteczne dla celów literatury
fantastycznej, gdyż nie pozwala cofnąć się w czasie, by zamordować dziadka.
Musimy zatem odpowiedzieć na pytanie: Czy suma po możliwych historiach może
mieć maksimum dla czasoprzestrzeni z makroskopowymi pętlami czasowymi?
W celu zbadania tego problemu można przeanalizować sumę po historiach pól
materii dla całej serii czasoprzestrzeni, które dążą do czasoprzestrzeni
z zamkniętymi pętlami czasowymi. Można oczekiwać, że coś dramatycznego
stanie się w momencie pojawienia się takiej pętli, co potwierdza prosty przykład,
który zbadałem wspólnie z moim studentem, Michaelem Cassidym.
Czasoprzestrzenie, które analizowaliśmy, są blisko związane z tak zwanym
wszechświatem Einsteina. Einstein podał rozwiązanie opisujące tę
czasoprzestrzeń, gdy jeszcze wierzył, że wszechświat jest statyczny, a zatem ani
się nie rozszerza, ani nie kurczy (patrz rozdział pierwszy). We wszechświecie
Einsteina czas biegnie od nieskończoności w przeszłości do nieskończoności
w przyszłości. Natomiast przestrzeń jest zamknięta w sobie, podobna do
powierzchni Ziemi, ale z jednym dodatkowym wymiarem. Można sobie
wyobrażać czasoprzestrzeń Einsteina jako nieskończenie długi cylinder, w którym
oś reprezentuje wymiar czasowy, a przekrój zamkniętą trójwymiarową przestrzeń
(rys. 5.16).
Rys. 5.16
Wszechświat Einsteina przypomina cylinder: jest statyczny i ograniczony w przestrzeni. Z
uwagi na skończone rozmiary wszechświat może wirować w taki sposób, aby prędkość
nigdzie nie przekroczyła prędkości światła.

Wszechświat Einsteina nie opisuje wszechświata, w którym żyjemy, ponieważ


się nie rozszerza. Mimo to stanowi on wygodny przykład pozwalający analizować
zagadnienie podróży w czasie, ponieważ jest na tyle prosty, by można było
obliczyć sumę po historiach pól materii. Zapomnijmy na chwilę o podróżach
w czasie i rozważmy stan materii we wszechświecie Einsteina, który wiruje wokół
pewnej osi. Gdyby ktoś stał na tej osi, pozostawałby w tym samym miejscu
przestrzeni, podobnie jak stojąc w środku dziecinnej karuzeli. Gdyby natomiast
ktoś stał w pewnej odległości od osi, wirowałby wokół, poruszając się tym
szybciej, im większa jest odległość od osi (rys. 5.17). Gdyby zatem wszechświat
był przestrzennie nieskończony, punkty położone dostatecznie daleko od osi
musiałyby się poruszać z prędkością większą od prędkości światła. Ponieważ
jednak wszechświat Einsteina jest skończony w przestrzeni, więc istnieje
maksymalna prędkość rotacji — taka, by żaden punkt nie poruszał się z prędkością
nadświetlną.
Rys. 5.17
W płaskiej przestrzeni sztywna rotacja powoduje, że punkty położone dostatecznie daleko od
osi poruszają się z prędkością większą od prędkości światła.

Rozważmy teraz sumę po historiach w obracającym się wszechświecie


Einsteina. Jeśli prędkość rotacji jest niewielka, to cząstka o danej energii może
wybrać wiele możliwych dróg. Wobec tego suma po wszystkich drogach cząstki
w takiej czasoprzestrzeni daje duży wkład do amplitudy. To oznacza, że wśród
wszystkich możliwych historii zakrzywionej czasoprzestrzeni takiej
czasoprzestrzeni odpowiada duże prawdopodobieństwo. W miarę jak prędkość
rotacji zbliża się do wartości krytycznej, dla której punkty odległe od osi poruszają
się z prędkością bliską prędkości światła, cząstka ma do dyspozycji tylko jedną
klasycznie dopuszczalną drogę, po której porusza się z prędkością światła. To
oznacza, że suma po możliwych historiach cząstki daje niewielki wkład do
amplitudy, a zatem w sumie po wszystkich historiach czasoprzestrzeni takiej
czasoprzestrzeni odpowiada małe prawdopodobieństwo.
Co wspólnego ma obracający się wszechświat Einsteina z podróżami w czasie
i pętlami czasowymi? Otóż jest on matematycznie równoważny innym
czasoprzestrzeniom, w których istnieją pętle czasowe. Są to czasoprzestrzenie,
które rozszerzają się w dwóch kierunkach przestrzennych, natomiast w trzecim
są okresowe. To znaczy, jeśli przejdziemy w tym kierunku pewną odległość, to
wrócimy do punktu wyjścia, ale przy każdym okrążeniu wzrasta prędkość
w pozostałych dwóch kierunkach (rys. 5.18).
Rys. 5.18
TŁO – CZASOPRZESTRZEŃ Z ZAMKNIĘTYMI KRZYWYMI CZASOPODOBNYMI

Jeśli wzrost prędkości jest niewielki, to nie


ma pętli czasowych. Rozważmy jednak
sekwencję czasoprzestrzeni, w których wzrost
prędkości jest coraz większy. Dla pewnej
krytycznej wartości wzrostu prędkości
pojawiają się pętle czasowe. Jak można się
było spodziewać, ta krytyczna wartość wzrostu
prędkości odpowiada krytycznej prędkości
rotacji wszechświata Einsteina. Ponieważ z punktu widzenia sumy po historiach te
czasoprzestrzenie są matematycznie równoważne, więc możemy wyciągnąć
wniosek, że prawdopodobieństwo takich czasoprzestrzeni dąży do zera, w miarę
jak krzywizna dąży do wartości pozwalającej na powstanie pętli czasowych.
Inaczej mówiąc, prawdopodobieństwo istnienia krzywizny umożliwiającej
działanie wehikułu czasu jest równe zeru. To potwierdza wprowadzoną przeze
mnie hipotezę ochrony chronologii, o której wspomniałem w rozdziale drugim:
prawa fizyki działają tak, by uniemożliwić makroskopowym ciałom podróże
w czasie.
Wprawdzie pętle czasowe mogą się pojawiać w sumie po historiach, ale
odpowiada im bardzo małe prawdopodobieństwo. Opierając się na koncepcji
dualności, o której wspomniałem powyżej, oceniam prawdopodobieństwo tego,
że Kip mógłby cofnąć się w przeszłość i zabić swego dziadka, na 1 do 10
z decylionem zer.
To bardzo małe prawdopodobieństwo, ale jeśli przyjrzymy się dokładnie zdjęciu
Kipa, to możemy dostrzec lekkie rozmycie linii. To odpowiada mało
prawdopodobnemu zdarzeniu, że jakiś łajdak wrócił z przyszłości i zabił jego
dziadka, a zatem Kipa w rzeczywistości nie ma.
Jako hazardziści — Kip i ja — moglibyśmy się założyć o to, czy tak się stało.
Problem polega na tym, że nie możemy się założyć, ponieważ teraz jesteśmy po
tej samej stronie. Natomiast nie byłbym skłonny zakładać się o to z kimś innym.
Mogłoby się okazać, że osoba ta wróciła z przyszłości i wie, że podróż w czasie
jest możliwa.
Ktoś może podejrzewać, że ten rozdział jest częścią rządowego spisku mającego
na celu ukrycie możliwości podróży w czasie. Niewykluczone, że te podejrzenia są
zasadne.
60
Prawdopodobieństwo, że Kip zdoła cofnąć się w czasie i zabić dziadka wynosi 1 do 1010 .
Inaczej mówiąc, jest mniejsze niż 1 do 10 z decylionem zer.
Rozdział 6
Przyszłość? Czy będziemy podróżować
w przestrzeni?
O tym, jak coraz szybciej będzie rosła złożoność układów biologicznych i elektronicznych
Rys. 6.1
WZROST LICZBY LUDNOŚCI

S tar Trek jest tak popularny, ponieważ stanowi bezpieczną i pocieszającą wizję
przyszłości. Sam jestem fanem tego filmu, dlatego łatwo dałem się namówić,
by wystąpić w epizodzie, w którym grałem w pokera z Newtonem, Einsteinem
i komandorem Datą. Ograłem ich, ale niestety akurat ogłoszono czerwony alarm
i nie zebrałem wygranej.
Newton, Einstein, komandor Data i ja gramy w pokera. Scena ze Star Trek.
STAR TREK: THE NEXT GENERATION
Copyright © 2001 by Paramount Pictures.
All Rights Reserved

Star Trek przedstawia społeczeństwo, które znacznie wyprzedza nas


w dziedzinie nauki, techniki i organizacji politycznej. (To ostatnie nie jest chyba
szczególnie trudne). W okresie przejściowym niewątpliwie musiały nastąpić
wielkie zmiany, którym towarzyszyło napięcie, ale w czasach, które oglądamy,
nauka, technika i organizacja społeczeństwa osiągnęły już stan bliski doskonałości.
Wątpię w poprawność tego obrazu i chciałbym tu zastanowić się nad pytaniem,
czy kiedykolwiek osiągniemy ostateczny, końcowy stan rozwoju nauki i techniki.
W ciągu dziesięciu tysięcy lat, które minęły od epoki lodowcowej, w historii
ludzkości nie było okresu, w którym nie rozwijałaby się nauka i technika. Zdarzały
się epoki zastoju, takie jak ciemne wieki po upadku cesarstwa rzymskiego, ale
liczba ludności, która stanowi miarę naszych umiejętności technicznych
zachowania życia i wykarmienia społeczeństwa, stale rosła, z nielicznymi
załamaniami spowodowanymi takimi klęskami jak „czarna śmierć” (rys. 6.1).
Rys. 6.2
Z lewej: Całkowite światowe zużycie energii w miliardach ton BCU (1 tona Bituminous Coal
Unit (energia równoważna jednej tonie węgla kamiennego) = 8,13 MWh).
Z prawej: Liczba prac naukowych opublikowanych w ciągu roku. Oś pionowa podaje liczbę
prac w tysiącach. W 1900 roku opublikowano 9000 prac, w 1950 — 90 000, a w 2000 — 900
000.

W ciągu ostatnich dwustu lat liczba ludności wzrastała w sposób wykładniczy,


w przybliżeniu o tyle samo procent każdego roku. Obecnie tempo wzrostu wynosi
około 1,9% rocznie. To pozornie niewiele, ale takie tempo oznacza, że liczba
ludności podwaja się w ciągu czterdziestu lat (rys. 6.2).
Inne możliwe miary rozwoju techniki w ostatnich czasach to zużycie energii
elektrycznej i liczba publikowanych prac naukowych. Te zmienne również rosną
wykładniczo — podwajają się w czasie krótszym od czterdziestu lat. Żadne oznaki
nie wskazują, by w najbliższej przyszłości rozwój nauki i techniki miał ulec
spowolnieniu — z pewnością nie przed wyruszeniem w kosmiczną podróż jak
w filmie Star Trek, która ma nastąpić w niezbyt odległej przyszłości. Jeśli jednak
liczba ludności oraz zużycie energii elektrycznej będą rosnąć w obecnym tempie,
to około 2600 roku ludzie będą się tłoczyć ramię przy ramieniu, a zużycie energii
spowoduje rozgrzanie Ziemi do czerwoności (patrz ilustracja na s. 159).
Około 2600 roku ludzie będą się tłoczyć ramię przy ramieniu, a zużycie energii spowoduje
rozgrzanie Ziemi do czerwoności.

Gdyby ktoś ustawiał wszystkie nowe książki w jedną linię, musiałby pędzić
z prędkością stu pięćdziesięciu kilometrów na godzinę, by nadążyć za wydłużającą
się linią. Oczywiście, w 2600 roku prace artystyczne i artykuły naukowe będą
miały postać elektroniczną, nie zaś książek i pism. Jeśli jednak liczba prac będzie
nadal rosnąć w wykładniczym tempie, to w mojej dziedzinie fizyki teoretycznej
będzie się ukazywać dziesięć artykułów na sekundę i nikt nie będzie miał czasu,
by je przeczytać.
Jest oczywiste, że rozwój wykładniczy nie może trwać dowolnie długo. Co się
stanie? Nie można wykluczyć, że ulegniemy całkowitej samozagładzie w wyniku
jakiejś katastrofy, na przykład wojny atomowej. Zgodnie z pewnym ponurym
żartem nie nawiązaliśmy kontaktu z żadną cywilizacją pozaziemską, gdyż każda
cywilizacja, która osiąga nasz poziom technicznego rozwoju, staje się niestabilna
i ulega samozniszczeniu. Jestem jednak optymistą. Nie wierzę, by rasa ludzka
przebyła taki szmat drogi tylko po to, by się zniszczyć, gdy zaczyna się dziać coś
interesującego.
Wizja przyszłości ze Star Trek — statycznej, wysoko rozwiniętej cywilizacji
— może być prawdziwa, jeśli chodzi o poznanie podstawowych praw rządzących
wszechświatem. Jak wyjaśniam w następnym rozdziale, zapewne istnieje teoria
ostateczna, którą poznamy w niezbyt odległej przyszłości. Ta teoria ostateczna
rozstrzygnie, czy można podróżować, wykorzystując zakrzywienie
czasoprzestrzeni, o czym marzą autorzy Star Trek. Zgodnie z naszą obecną wiedzą
będziemy musieli eksplorować Galaktykę w powolny i żmudny sposób,
korzystając ze statków kosmicznych, które poruszają się wolniej od światła, ale nie
znamy jeszcze kompletnej i zunifikowanej teorii, a zatem nie możemy wykluczyć
możliwości podróży z wykorzystaniem krzywizny czasoprzestrzeni (rys. 6.3).
Akcja Star Trek opiera się na założeniu, że statek „Enterprise” jest w stanie podróżować —
wykorzystując krzywiznę czasoprzestrzeni — z prędkością znacznie większą od prędkości
światła. Jeśli jednak hipoteza ochrony chronologii jest poprawna, to będziemy musieli
eksplorować Galaktykę, używając zwykłych rakietowych statków kosmicznych, które
poruszają się wolniej niż światło.
Znamy obecnie prawa, które obowiązują zawsze,
z wyjątkiem zupełnie ekstremalnych warunków: nawet
jeśli nie rządzą one działaniem statku „Enterprise”, to
z pewnością podlegają im członkowie załogi. Wydaje
się jednak, że nigdy nie dojdziemy do fazy stacjonarnej
w wykorzystaniu tych praw i maksymalnej złożoności
układów, które możemy budować, opierając się na tych
prawach. W tym rozdziale będę się zajmował właśnie
kwestią złożoności.
Zdecydowanie najbardziej złożone układy, jakie
znamy, to nasze organizmy. Jak sądzimy, życie
powstało w pierwotnym oceanie pokrywającym Ziemię
cztery miliardy lat temu. Nie wiemy, jak to się stało.
Być może wskutek przypadkowych zderzeń atomów
powstały makromolekuły zdolne do reprodukcji
i tworzenia bardziej złożonych struktur. Wiemy tylko,
że trzy i pół miliarda lat temu pojawiły się bardzo
złożone molekuły DNA.
Wszystkie żywe organizmy na Ziemi istnieją dzięki DNA. W 1953 roku Francis
Crick i James Watson z Cavendish Laboratory w Cambridge stwierdzili, że
molekuła DNA ma strukturę podwójnej helisy, czyli jest podobna do spiralnych
schodów. Dwie nici podwójnej helisy są połączone parami zasad azotowych
tworzącymi „stopnie schodów”. W molekule DNA występują cztery zasady:
cytozyna, guanina, tymina i adenina. W sekwencji zasad w DNA jest zakodowana
informacja genetyczna konieczna do reprodukcji i powstania organizmu. W trakcie
replikacji DNA zdarzają się błędy w uporządkowaniu zasad. W większości
przypadków takie błędy uniemożliwiają reprodukcję lub zmniejszają jej
prawdopodobieństwo, a zatem takie mutacje są stopniowo eliminowane
z populacji organizmów. W nielicznych przypadkach mutacja powoduje wzrost
prawdopodobieństwa przetrwania i reprodukcji; takie zmiany w kodzie
genetycznym są zatem zachowywane. W ten sposób następuje ewolucja informacji
zakodowanej w sekwencji zasad i wzrost złożoności organizmu (rys. 6.4).

Rys. 6.4
DZIAŁANIE EWOLUCJI
Rysunek z prawej przedstawia komputerowe biomorfy, które powstały w wyniku ewolucji
zgodnie z programem napisanym przez biologa Richarda Dawkinsa.
Przetrwanie danej linii zależało od takich prostych cech jak to, czy są „interesujące”,
„odmienne” lub „podobne do owada”. Zaczynając od pojedynczego piksela, pierwsze czysto
losowe generacje ewoluowały w sposób przypominający dobór naturalny. Dawkins
wyhodował formę przypominającą owada już po dwudziestu dziewięciu generacjach (z
kilkoma ewolucyjnymi ślepymi uliczkami).
Rys. 6.5

Biologiczna ewolucja polega w istocie na przypadkowym błądzeniu


w przestrzeni genetycznych możliwości, dlatego zachodzi bardzo wolno.
Złożoność łańcucha DNA, czyli liczba bitów informacji, jest w przybliżeniu równa
liczbie zasad w molekule. Przez pierwsze dwa miliardy lat szybkość wzrostu
złożoności wynosiła w przybliżeniu jeden bit na sto lat. W ciągu ostatnich kilku
milionów lat prędkość wzrostu złożoności DNA zwiększyła się do mniej więcej
jednego bitu na rok. Około sześciu lub ośmiu tysięcy lat temu nastąpiło jednak
niezwykłe wydarzenie: ludzkość wynalazła pismo. To oznaczało, że pojawiła się
możliwość przekazywania informacji następnemu pokoleniu bez czekania na to,
by została ona zakodowana w molekule DNA w wyniku niezwykle powolnego
procesu przypadkowych mutacji i doboru naturalnego. Nastąpił ogromny wzrost
złożoności. Zwykły romans zawiera w przybliżeniu tyle informacji, ile wynosi
różnica informacji zakodowanej w DNA małp i ludzi. Całą sekwencję ludzkiego
DNA można zapisać w trzydziestotomowej encyklopedii (rys. 6.5).
Jeszcze większe znacznie ma to, że informację zawartą w książkach można
szybko aktualizować. Obecnie ewolucja biologiczna powoduje aktualizację
ludzkiego DNA w tempie jednego bitu na rok, natomiast każdego roku ukazuje się
dwieście tysięcy nowych książek, a nowa informacja jest wytwarzana z szybkością
miliona bitów na sekundę. Oczywiście, ogromna większość tej informacji jest
bezużyteczna, ale nawet jeśli przydatny jest jeden bit na milion, to i tak tempo to
jest sto tysięcy razy większe od tempa ewolucji biologicznej.
Hodowla embrionów poza ludzkim organizmem pozwoli na powstanie osobników o większym
mózgu i wyższej inteligencji.

Przekaz danych kanałami zewnętrznymi sprawił, że rasa ludzka zdominowała


świat, oraz doprowadził do wykładniczego wzrostu populacji. Dziś stoimy jednak
na progu nowej ery, w której będziemy w stanie kontrolować wzrost złożoności
naszego DNA bez czekania na wynik powolnej ewolucji biologicznej. W ciągu
ostatnich dziesięciu tysięcy lat nie nastąpiła żadna znacząca zmiana w ludzkim
DNA, ale jest prawdopodobne, że w ciągu tysiąca lat będziemy mogli całkowicie
zmienić jego strukturę. Oczywiście wielu ludzi twierdzi, że należy zakazać
prowadzenia genetycznych manipulacji na człowieku, ale wydaje się wątpliwe,
byśmy zdołali temu zapobiec. Inżynieria genetyczna w zastosowaniu do roślin
i zwierząt zostanie zalegalizowana z powodów ekonomicznych i wcześniej lub
później ktoś z pewnością spróbuje ją zastosować i do człowieka. Jeśli nie
wprowadzimy totalitarnego rządu światowego, to ktoś gdzieś zaprojektuje
udoskonalonych ludzi.

Współczesne komputery pod względem mocy obliczeniowej nie dorównują mózgowi


dżdżownicy.

Pojawienie się udoskonalonych ludzi niewątpliwie będzie poważnym


problemem społecznym i politycznym dla pozostałych „zwykłych” ludzi. Nie
bronię zastosowania inżynierii genetycznej do człowieka jako działania
pozytywnego, lecz tylko twierdzę, że to nastąpi, niezależnie od tego, czy się nam
to podoba. Z tego powodu nie wierzę w takie dzieła fantastycznona-ukowe jak Star
Trek, w których mimo upływu czterystu lat ludzie w zasadzie nie różnią się od nas.
Złożoność rasy ludzkiej i naszego DNA będzie szybko rosnąć. Powinniśmy zdać
sobie sprawę, że najprawdopodobniej to nastąpi, oraz się zastanowić, jak sobie
z tym poradzić.
Jeśli ludzkość ma sobie poradzić z coraz większą złożonością otoczenia i podjąć
wyzwanie, jakim są podróże kosmiczne, to musi poprawić swoje możliwości
umysłowe i fizyczne. Ludzie muszą również zwiększyć własną złożoność, jeśli
chcą utrzymać przewagę nad układami elektronicznymi. Obecnie komputery mają
przewagę, jeśli chodzi o szybkość działania, ale nie zdradzają żadnych oznak
inteligencji. Nie ma w tym nic dziwnego, gdyż pod względem złożoności nie
dorównują mózgowi dżdżownicy — gatunku, który nie słynie z intelektualnych
osiągnięć.
Komputery zmieniają się zgodnie z prawem Moore’a: ich szybkość i złożoność
wzrasta dwukrotnie co półtora roku (rys. 6.6). Oczywiście, taki wykładniczy
wzrost nie może trwać wiecznie, ale prawdopodobnie zatrzyma się dopiero wtedy,
gdy komputery osiągną złożoność ludzkiego mózgu. Zdaniem niektórych
komputery nigdy nie będą wykazywać prawdziwej inteligencji, niezależnie od
tego, czym ona jest. Wydaje mi się jednak, że jeśli działanie złożonych molekuł
chemicznych sprawia, że ludzie wykazują inteligencję, to odpowiednio złożone
obwody elektroniczne mogą sprawić, że komputery również będą zachowywały
się inteligentnie. A jeśli tak, to prawdopodobnie będą w stanie zaprojektować
komputery o jeszcze większej inteligencji i złożoności.
Rys. 6.6

Czy istnieje jakaś naturalna granica wzrostu złożoności układów biologicznych


i elektronicznych? Wzrost ludzkiej inteligencji jest ograniczony rozmiarami
mózgu, który musi przejść przez kanał porodowy. Obserwowałem narodziny trojga
moich dzieci, dlatego wiem, z jakim trudem wyłania się główka. Myślę jednak, że
za sto lat ludzkie embriony będą się rozwijały poza organizmem kobiety, dlatego
to ograniczenie zniknie. W końcu jednak wzrost rozmiarów ludzkiego mózgu
wskutek manipulacji genetycznych napotka barierę, jaką jest niewielka szybkość
działania chemicznych sygnałów, które są odpowiedzialne za naszą aktywność
umysłową. To oznacza, że dalszy wzrost złożoności mózgu odbywałby się
kosztem szybkości działania. Możemy osiągnąć dużą szybkość reakcji lub
inteligencję, ale nie jedno i drugie. Mimo to sądzę, że możemy stać się znacznie
bardziej inteligentni niż większość ludzi ze Star Trek, ale to chyba niezbyt trudne.

Implanty neuronowe zapewnią rozszerzenie pamięci i będą dostarczać całych nowych


pakietów informacji, takich jak nowy język lub treść całej książki. Tacy udoskonaleni ludzie
będą zupełnie inni niż my.
Rozwój układów elektronicznych prowadzi do tej samej bariery co w przypadku
ludzkiego mózgu: trudno pogodzić wzrost złożoności ze wzrostem szybkości.
W tym przypadku wykorzystuje się sygnały elektryczne, a nie chemiczne, które
rozchodzą się z prędkością światła. Mimo to prędkość rozchodzenia się sygnałów
już dziś jest praktycznym ograniczeniem, z którym muszą się liczyć konstruktorzy
szybkich komputerów. Można jeszcze zmniejszyć wielkość obwodów, ale
w końcu napotkamy granicę wynikającą z atomowej struktury materii, do czego
jednak nam jeszcze dużo brakuje.
Rys. 6.7
Rasa ludzka istnieje przez drobny ułamek historii wszechświata. (Gdyby ten wykres został
wykonany z zachowaniem skali, a odcinek reprezentujący czas istnienia ludzkości miałby
siedem centymetrów, to cała historia wszechświata miałaby długość ponad kilometra). Jeśli
kiedyś zetkniemy się z życiem w kosmosie, to jest bardzo prawdopodobne, że będzie albo
znacznie bardziej prymitywne, albo bez porównania bardziej rozwinięte niż nasza cywilizacja.

Złożoność układów elektronicznych może jeszcze wzrosnąć bez utraty


szybkości, jeśli konstruktorzy zaczną naśladować budowę ludzkiego mózgu. Mózg
nie ma centralnego procesora, który przetwarza kolejno wszystkie instrukcje.
Składa się z milionów procesorów, które działają jednocześnie. Przyszłe
inteligentne układy elektroniczne będą miały podobną architekturę równoległą.
Zakładając, że nie zniszczymy się sami
w ciągu najbliższych stu lat, można
przypuszczać, że skolonizujemy najbliższe
planety, a następnie gwiazdy. Nie będzie to
jednak przypominać zdarzeń ze Star Trek, czy
też Babylon 5, gdzie niemal na każdej
gwieździe żyje inna rasa istot bardzo
podobnych do ludzi. Ludzkość istnieje
w obecnej postaci przez zaledwie dwa miliony lat, natomiast od wielkiego
wybuchu upłynęło już piętnaście miliardów lat (rys. 6.7).
Zatem jeśli nawet życie istnieje w innych układach słonecznych, to szanse na
spotkanie cywilizacji podobnej do ludzkiej są bardzo niewielkie. Jeśli odkryjemy
jakieś żywe organizmy, to najprawdopodobniej będą albo znacznie bardziej
prymitywne, albo bez porównania bardziej rozwinięte niż my. Jeśli jednak istnieje
w kosmosie znacznie bardziej zaawansowana cywilizacja, to dlaczego kosmici nie
opanowali Galaktyki i nie odwiedzili Ziemi? Gdyby to uczynili, prawdopodobnie
nietrudno byłoby to zauważyć: inwazja przypominałaby zapewne bardziej sceny
z filmu Dzień niepodległości niż z filmu E.T.
Jak zatem wyjaśnić brak odwiedzin kosmitów? Nie można wykluczyć, że
istnieje w kosmosie zaawansowana cywilizacja istot, które wiedzą o naszym
istnieniu, ale wolą, byśmy się sami dusili w swym prymitywnym sosie. Można
jednak wątpić, czy wykazywałyby one taką tolerancję dla niższych istot: Czy
wielu z nas myśli o rozdeptywanych owadach i robakach? Rozsądniej jest chyba
przyjąć, że prawdopodobieństwo życia na innych planetach jest bardzo małe,
nie mówiąc już o istnieniu istot inteligentnych. Ponieważ twierdzimy, zapewne
bez głębszego uzasadnienia, że jesteśmy istotami inteligentnymi, więc na ogół
uważamy inteligencję za nieuchronny wynik ewolucji biologicznej. Można jednak
w to wątpić. Nie jest bynajmniej oczywiste, że inteligencja zwiększa szanse
przetrwania. Bakterie doskonale sobie radzą bez inteligencji i z pewnością
przeżyją dłużej niż my, jeśli tak zwana inteligencja sprawi, że doprowadzimy do
wybuchu wojny atomowej. Gdy zatem zaczniemy penetrować Galaktykę, możemy
znaleźć prymitywne formy życia, ale jest mało prawdopodobne, byśmy spotkali
istoty podobne do nas.
Przyszłość nie zapowiada realizacji pocieszającej wizji wszechświata Star Trek,
zamieszkanego przez liczne rasy istot podobnych do człowieka, tworzących
zaawansowaną, lecz statyczną cywilizację. Myślę, że będziemy sami, ale za to
będzie szybko rosnąć nasza złożoność biologiczna oraz złożoność naszych
układów elektronicznych. W ciągu najbliższych stu lat procesy te będą jeszcze
słabo widoczne, ale jeśli dożyjemy końca następnego tysiąclecia, to nasza
cywilizacja będzie zupełnie inna niż ta ze Star Trek.
Czy inteligencja zwiększa szanse przetrwania w długiej skali czasowej?
Rozdział 7
Nowy świat bran
Czy żyjemy na branie, czy jesteśmy tylko hologramem?
Rys. 7.1
Teoria M przypomina układankę. Łatwo wybrać i dopasować do siebie kawałki wzdłuż
brzegu, ale nie wiemy, co się dzieje w środku, gdzie nie możemy przyjąć, że ta czy inna
wielkość jest mała.

J ak się będzie rozwijać nauka w przyszłości? Czy zdołamy odkryć kompletną,


jednolitą teorię, która rządzi wszechświatem i wszystkim, co się w nim
znajduje? W istocie, jak pisałem w rozdziale drugim, być może taką teorią
wszystkiego jest teoria M. Nie znamy jeszcze pełnego sformułowania tej teorii.
Dotychczas odkryliśmy tylko kilka teorii, które — jak sądzimy — stanowią różne
przybliżone sformułowania teorii M ważne w różnych granicach, tak jak teoria
Newtona jest dobrym przybliżeniem dla ogólnej teorii względności w granicy
słabych pól grawitacyjnych. Teoria M przypomina układankę: najłatwiej jest
wybrać i dopasować do siebie kawałki tworzące brzeg, czyli przybliżenia, które są
poprawne, gdy jakaś wielkość staje się mała. Dziś stosunkowo dobrze rozumiemy
te brzegi, natomiast w środku układanki zieje ogromna dziura (rys. 7.1). Nie
możemy twierdzić, że znamy teorię wszystkiego, aż nie wypełnimy tej dziury.

Co się znajduje w środku teorii M? Czy odkryjemy tam smoki (lub coś równie
dziwnego) jak na starych mapach nieznanych lądów? Historia uczy, że gdy
rozszerzamy zakres obserwacji, chcąc poznać zjawiska zachodzące w mniejszej
skali, zawsze odkrywamy coś nowego. Na początku XX wieku rozumieliśmy
prawa fizyczne obowiązujące w skali makroskopowej — od typowych odległości
między gwiazdami do mniej więcej jednej setnej milimetra. Fizyka klasyczna
zakładała, że materia stanowi ciągły ośrodek, któremu można przypisać takie
cechy jak lepkość i sprężystość, ale nowe dane wskazywały wyraźnie, że materia
ma budowę ziarnistą: składa się z elementarnych cegiełek, czyli tak zwanych
atomów. Słowo „atom” oznacza po grecku „niepodzielny”, ale wkrótce się
okazało, że atomy są zbudowane z elektronów krążących wokół maleńkiego jądra
złożonego z protonów i neutronów (rys. 7.2).

Rys. 7.2
Z lewej: Klasyczny, niepodzielny atom.
Z prawej: Atom składa się z elektronów krążących wokół jądra złożonego z protonów i
neutronów.

Rozwój fizyki atomowej w ciągu pierwszych trzydziestu lat XX wieku pozwolił


przesunąć granicę naszej wiedzy do jednej milionowej milimetra. Później
stwierdziliśmy, że protony i neutrony są zbudowane z jeszcze mniejszych cząstek,
tak zwanych kwarków (rys. 7.3).
Rys. 7.3
Z lewej: Proton składa się z dwóch kwarków górnych, z ładunkiem +2/3 każdy, oraz z
jednego kwarka dolnego, z ładunkiem –1/3 (w jednostkach, w których elektron ma ładunek
–1).
Z prawej: Neutron jest zbudowany z dwóch kwarków dolnych, z ładunkiem –1/3 każdy, oraz z
jednego kwarka górnego, z ładunkiem +2/3.

Dalszy rozwój fizyki cząstek elementarnych sprawił, że poznaliśmy zjawiska


zachodzące w skali miliard razy mniejszej niż rozmiary atomu. Można odnieść
wrażenie, że ten proces może się ciągnąć w nieskończoność, prowadząc do
odkrycia kolejnych struktur w coraz mniejszej skali odległości, ale
w rzeczywistości ciąg ten się kończy, podobnie jak w przypadku rosyjskich
matrioszek (rys. 7.4).
Rys. 7.4
Lalki reprezentują teoretyczne rozumienie natury aż do pewnej minimalnej skali odległości.
W każdej lalce znajduje się mniejsza lalka, która symbolizuje teorię opisującą naturę w
mniejszej skali. Istnieje jednak w fizyce odległość elementarna, tak zwana długość Plancka.
Określa ona skalę zjawisk, które zapewne opisuje teoria M.
W końcu docieramy do najmniejszej lalki, której już nie można rozłożyć.
W fizyce taka najmniejsza lalka ma długość równą długości Plancka. Badanie
struktury o jeszcze mniejszych rozmiarach wymagałoby zastosowania cząstek
o tak dużej energii, że natychmiast zmieniłyby się one w czarne dziury. Nie wiemy
dokładnie, ile wynosi długość Plancka według teorii M, ale może być mniej więcej
sto kwintylionów razy krótsza od jednego milimetra. Nie zbudujemy akceleratora
cząstek, który pozwoliłby badać tak małe odległości. Taka maszyna miałaby
rozmiary całego Układu Słonecznego i nie wydaje się, by ktokolwiek zaaprobował
jej budowę w obecnym klimacie finansowym.

Rys. 7.5
Akcelerator potrzebny do badania odległości tak małych jak długość Plancka byłby większy
od całego Układu Słonecznego.

Ostatnio pojawiły się jednak fascynujące koncepcje teoretyczne, które rokują


nadzieje, że uda się nam poznać przynajmniej niektóre smoki teorii M znacznie
mniejszym kosztem. Jak wyjaśniłem w rozdziałach drugim i trzecim,
w matematycznych modelach, które stanowią różne sformułowania teorii M,
czasoprzestrzeń ma dziesięć lub jedenaście wymiarów. Jeszcze niedawno
zakładano, że dodatkowe wymiary przestrzenne — jest ich sześć lub siedem — są
ciasno zwinięte, a zatem struktura czasoprzestrzeni przypomina ludzki włos (rys.
7.6).

Rys. 7.6
Włos oglądany gołym okiem wygląda jak linia mająca tylko jeden wymiar — długość.
Podobnie, choć nam się wydaje, że czasoprzestrzeń ma tylko cztery wymiary, gdybyśmy ją
zbadali za pomocą cząstek o bardzo dużej energii, mogłoby się okazać, że ma dziesięć lub
jedenaście wymiarów.

Gdy oglądamy włos przez szkło powiększające, dostrzegamy jego grubość, ale
gołym okiem widzimy tylko linię mającą długość i zerową grubość. Podobnie
może być w przypadku czasoprzestrzeni: w skali ludzkiej, atomowej, a nawet
jądrowej, wydaje się czterowymiarowa i niemal płaska. Gdybyśmy natomiast
zbadali ją w bardzo małej skali, używając cząstek o bardzo dużej energii,
dostrzeglibyśmy, że ma dziesięć lub jedenaście wymiarów.
Gdyby wszystkie dodatkowe wymiary miały małą rozciągłość, byłoby bardzo
trudno je wykryć. Ostatnio pojawiła się koncepcja, że w jednym lub w kilku z tych
wymiarów przestrzeń jest bardzo duża, a może nawet nieskończona. Koncepcja
ta ma tę wielką zaletę — przynajmniej z punktu widzenia pozytywisty, którym
jestem — że zapewne można ją będzie sprawdzić za pomocą akceleratorów cząstek
kolejnej generacji lub na podstawie bardzo dokładnych pomiarów przyciągania
grawitacyjnego dla niewielkich odległości. Takie obserwacje mogą albo
sfalsyfikować tę teorię, albo potwierdzić istnienie dodatkowych wymiarów.
Koncepcja dodatkowych wymiarów o dużej rozciągłości stanowi nowy,
fascynujący pomysł w poszukiwaniach ostatecznej teorii. Oznacza ona, że żyjemy
na branie — czterowymiarowej powierzchni zanurzonej w czasoprzestrzeni
o większej liczbie wymiarów.
Materia i oddziaływania niegrawitacyjne — takie jak siły elektryczne — są
ograniczone do brany. Wobec tego wszystkie zjawiska, w których nie odgrywa
roli grawitacja, przebiegają tak samo jak w czasoprzestrzeni czterowymiarowej.
W szczególności przyciąganie elektryczne między elektronem i jądrem maleje
wraz ze wzrostem odległości w taki sposób, że istnieją stabilne orbity elektronowe
— nie ma niebezpieczeństwa, że elektron spadnie na jądro (rys. 7.7).
Rys. 7.7
ŚWIAT NA BRANIE
Pole elektryczne jest ograniczone do brany i maleje w takim tempie wraz ze wzrostem
odległości, by istniały stabilne orbity elektronów wokół jąder atomowych.

Takie zachowanie oddziaływań byłoby zgodne z zasadą antropiczną, która głosi,


że wszechświat musi sprzyjać powstaniu inteligentnych istot: gdyby atomy nie
były stabilne, nie byłoby nas tutaj, nie moglibyśmy obserwować wszechświata
i pytać, dlaczego czasoprzestrzeń wydaje się czterowymiarowa.
Natomiast grawitacja — w postaci krzywizny czasoprzestrzeni — przenikałaby
całą wielowymiarową czasoprzestrzeń, a zatem różniłaby się od pozostałych
oddziaływań, które znamy z doświadczenia. Wobec tego grawitacja musiałaby
maleć ze wzrostem odległości szybciej, niż tego oczekujemy (rys. 7.8).

Rys. 7.8
Grawitacja rozchodzi się w całej czasoprzestrzeni — zarówno w branie, jak i w dodatkowych
wymiarach — a zatem musi maleć wraz ze wzrostem odległości szybciej niż w
czterowymiarowej czasoprzestrzeni.
Gdyby taka zmiana zależności siły ciążenia od odległości obowiązywała
również w skali astronomicznej, już dawno zauważylibyśmy ten efekt na
podstawie obserwacji ruchu planet. Jak wspomniałem w rozdziale trzecim, orbity
planet byłyby niestabilne: planety albo spadłyby na Słońce, albo uciekły w ciemną
i zimną przestrzeń międzygwiazdową (rys. 7.9).

Rys. 7.9
Gdyby siła ciążenia malała wraz ze wzrostem odległości szybciej niż w czasoprzestrzeni
czterowymiarowej, orbity planet byłyby niestabilne. Planety albo spadłyby na Słońce (a), albo
uciekłyby z Układu Słonecznego (b).

Jednak tak by się nie stało, gdyby dodatkowe wymiary kończyły się na innej
branie, w niewielkiej odległości od brany, na której żyjemy. Wtedy dla odległości
większych niż odległość między branami grawitacja nie mogłaby się swobodnie
rozchodzić, lecz byłaby ograniczona do brany — podobnie jak siły elektryczne —
i malałaby wraz ze wzrostem odległości tak, by istniały stabilne orbity (rys. 7.10).
Rys. 7.10
Druga brana, położona blisko naszej, uniemożliwiłaby rozchodzenie się grawitacji w
dodatkowych wymiarach, a zatem dla odległości większych niż dystans między branami
grawitacja malałaby wraz ze wzrostem odległości tak, jak tego oczekujemy w
czasoprzestrzeni czterowymiarowej.

Dla odległości mniejszych od dystansu między branami grawitacja malałaby


wraz ze wzrostem odległości szybciej, niż to wynika z prawa powszechnego
ciążenia. Bardzo słaba siła grawitacyjna między ciałami o dużej masie została
dokładnie zmierzona w laboratorium, ale przeprowadzone eksperymenty nie
pozwoliłyby wykryć brany w odległości mniejszej niż kilka milimetrów. Obecnie
są prowadzone pomiary przyciągania między ciałami oddalonymi o mniejszą
odległość (rys. 7.11).

Rys. 7.11
EKSPERYMENT CAVENDISHA
Wiązka laserowa (e) odbija się od małego lustra (c) i pada na wykalibrowany ekran (f), co
pozwala wykryć skręt wagi torsyjnej złożonej z dwóch małych ołowianych kulek (a) na
końcach pręta (b) zawieszonego na nici (d).
Dwie duże kule ołowiane (g), zamontowane na obrotowej belce, zbliżamy do małych kulek.
Gdy teraz obracamy belkę, zmieniając położenie dużych kul, poprzeczka wagi zaczyna
oscylować, po czym nieruchomieje w nowym położeniu.

Zgodnie z tą koncepcją żyjemy na jednej branie, a w pobliżu znajduje się druga


brana będąca „cieniem” naszej. Światło — jako fala elektromagnetyczna —
rozchodzi się tylko w branie, a zatem nie możemy zobaczyć naszego „cienia”, ale
odczuwalibyśmy przyciąganie grawitacyjne materii na drugiej branie. Na naszej
branie wyglądałoby to tak, jakby istniały naprawdę ciemne źródła grawitacji,
których nie można odkryć inaczej jak tylko na podstawie generowanego przez nie
pola grawitacyjnego (rys. 7.12). W rzeczywistości w celu wyjaśnienia prędkości,
z jaką poruszają się gwiazdy wokół środka Galaktyki, musimy przyjąć, że jest tam
więcej materii, niż to wynika z obserwacji.
Rys. 7.12
W świecie na branie planety mogą krążyć wokół ciemnej materii na sąsiedniej branie,
ponieważ siły grawitacyjne rozchodzą się w dodatkowych wymiarach.
DOWODY NA ISTNIENIE CIEMNEJ MATERII
Różne obserwacje kosmologiczne zdecydowanie sugerują, że w Drodze
Mlecznej i w innych galaktykach jest znacznie więcej materii, niż to widać.
Najbardziej przekonujące są obserwacje gwiazd na obrzeżach galaktyk
spiralnych, takich jak nasza. Gwiazdy te krążą z tak dużą prędkością, że
przyciąganie grawitacyjne wszystkich widocznych gwiazd wewnątrz orbity
nie mogłoby utrzymać ich na orbicie (patrz wykres).
Od lat siedemdziesiątych XX wieku wiadomo, że istnieje sprzeczność
między obserwowanymi prędkościami orbitalnymi gwiazd w zewnętrznych
regionach galaktyk spiralnych (punkty na wykresie) a prędkościami
orbitalnymi, wyliczonymi na podstawie praw Newtona i obserwowanego
rozkładu widocznych gwiazd w galaktyce (ciągła linia). Sprzeczność
wskazuje, że w zewnętrznych regionach galaktyki musi kryć się bardzo dużo
ciemnej materii.
CIEMNA MATERIA
Obecnie kosmolodzy są przekonani, że materia w centralnych obszarach
galaktyk spiralnych ma postać głównie widocznych gwiazd, natomiast
obrzeża są zdominowane przez ciemną materię, której nie możemy
bezpośrednio obserwować. Jednym z podstawowych problemów kosmologii
jest poznanie natury ciemnej materii. W latach siedemdziesiątych XX wieku
powszechnie zakładano, że jest to zwykła materia, zbudowana z protonów,
neutronów i elektronów, tyle że ma postać, w której niełatwo ją wykryć —
na przykład chmur gazu lub obiektów typu MACHO (massive compact halo
objects — masywnych, zwartych obiektów z galaktycznego halo), takich jak
białe karły, gwiazdy neutronowe, czy nawet czarne dziury.
Późniejsze badania procesu powstawania galaktyk skłoniły jednak
kosmologów do uznania, że przynajmniej znaczna część ciemnej materii to
materia innego rodzaju.
Być może ciemna materia składa się z bardzo lekkich cząstek
elementarnych, takich jak aksjony lub neutrina. Może są to bardziej
egzotyczne cząstki, tak zwane WIMP-y (weakly interacting massive particles
— słabo oddziałujące masywne cząstki (Nieprzetłumaczalna gra słów:
„wimp” to po angielsku mięczak, słabeusz, przeciwieństwo macho — przyp.
tłum.), dotychczas niezaobserwowane cząstki, których istnienie wynika ze
współczesnych teorii cząstek elementarnych.

Ciemna materia może mieć postać jakichś egzotycznych cząstek należących


do naszego świata, takich jak WIMP-y (słabo oddziałujące cząstki o niezerowej
masie spoczynkowej) lub aksjony (bardzo lekkie cząstki elementarne), ale może to
być również dowód na istnienie świata, cienia naszego świata, w którym istnieje
materia. Być może na sąsiedniej branie również żyją istoty, które zastanawiają się,
gdzie jest masa, której ewidentnie brakuje, by wyjaśnić orbity gwiazd krążących
wokół centrum galaktyki-cienia (rys. 7.13).
Rys. 7.13
Nie możemy zobaczyć galaktyki na sąsiedniej branie, ponieważ w przeciwieństwie do
grawitacji światło nie rozchodzi się przez dodatkowe wymiary. Przyciąganie grawitacyjne tej
galaktyki wpływa jednak na prędkości orbitalne gwiazd w naszej Galaktyce.

Istnieje jeszcze jedna możliwość: dodatkowe wymiary nie muszą się kończyć na
sąsiedniej branie, lecz mogą być silnie zakrzywione jak powierzchnia siodła (rys.
7.14). Lisa Randall i Raman Sundrum wykazali, że taka krzywizna działa jak druga
brana: grawitacyjne pole ciał na branie działa tylko w bezpośrednim otoczeniu
brany, a nie rozchodzi się do nieskończoności w dodatkowych wymiarach.
Podobnie jak w modelu brany-cienia pole grawitacyjne malałoby wówczas wraz
ze wzrostem odległości w sposób zgodny z istnieniem stabilnych orbit planet i z
wynikami pomiarów laboratoryjnych, natomiast dla bardzo małych odległości siła
grawitacyjna malałaby szybciej.

Rys. 7.14
Zgodnie z modelem Randall-Sundruma istnieje tylko jedna brana (narysowana tu tylko w
jednym wymiarze). Dodatkowe wymiary mają nieskończoną rozciągłość, ale ich krzywizna
przypomina siodło. Krzywizna nie pozwala, by pole grawitacyjne materii na branie sięgało
daleko w dodatkowych wymiarach.

Jest jednak ważna różnica między modelami Randall-Sundruma i brany-cienia.


Ciała poruszające się z przyspieszeniem emitują fale grawitacyjne, czyli drobne
zaburzenia krzywizny czasoprzestrzeni, które rozchodzą się z prędkością światła.
Podobnie jak fale elektromagnetyczne, czyli na przykład światło, fale grawitacyjne
przenoszą energię, co potwierdziły obserwacje podwójnego pulsara PSR 1913+16.
PODWÓJNY PULSAR
Zgodnie z ogólną teorią względności ciężkie ciała poruszające się pod
wpływem siły ciążenia emitują fale grawitacyjne. Podobnie jak fale światła
fale grawitacyjne unoszą energię ciała, które je emituje. Szybkość zmiany
energii jest zazwyczaj tak mała, że bardzo trudno ją zmierzyć. Na przykład
emisja fal grawitacyjnych powoduje, że Ziemia spada na Słońce ruchem

spiralnym, ale do zderzenia pozostało jeszcze 10 27 lat!


W 1975 roku Russell Hulse i Joseph Taylor odkryli jednak podwójny pulsar
PSR 1913+16. Jest to układ dwóch gwiazd neutronowych, które krążą jedna
wokół drugiej w odległości zaledwie jednego promienia Słońca. Zgodnie z
przewidywaniami ogólnej teorii względności układ ten jest bardzo silnym
źródłem fal grawitacyjnych, a zatem jego okres orbitalny powinien się
zmieniać w stosunkowo krótkiej skali czasowej. Przewidywania teoretyczne
zgadzają się doskonale z wynikami bardzo dokładnych pomiarów
parametrów orbity, z których wynika, że od 1975 roku okres orbitalny
zmniejszył się o ponad dziesięć sekund. W 1993 roku Hulse i Taylor
otrzymali Nagrodę Nobla za odkrycie podwójnego pulsara i
przeprowadzenie pomiarów, które potwierdziły słuszność ogólnej teorii
względności.

Jeśli rzeczywiście żyjemy na branie w wielowymiarowej czasoprzestrzeni, to


fale grawitacyjne emitowane przez ciała na branie rozchodzą się również
w dodatkowych wymiarach. Jeśli istnieje brana sąsiadująca z naszą, to fale
grawitacyjne odbijają się od niej i są uwięzione między branami. Jeśli natomiast
istnieje tylko jedna brana, a czasoprzestrzeń w dodatkowych wymiarach ma
nieskończoną rozciągłość — jak w modelu Randall-Sundruma — to fale
grawitacyjne mogą uciec i wynieść energię z naszej brany (rys. 7.15).
Rys. 7.15
Zgodnie z modelem Randall-Sundruma fale grawitacyjne o małej długości fali mogą wynieść
energię źródeł na branie, powodując pozorne naruszenie zasady zachowania energii.

To spowodowałoby pozorne naruszenie jednego z podstawowych praw fizyki:


zasady zachowania energii. Całkowita energia się nie zmienia, ale ponieważ my
możemy obserwować tylko to, co się dzieje na branie, więc wydaje się nam,
że zasada zachowania energii została złamana. Anioł, który mógłby obserwować
również zdarzenia w dodatkowych wymiarach, wiedziałby, że całkowita energia
się nie zmieniła, tylko rozeszła w czasoprzestrzeni.
Fale grawitacyjne emitowane przez układ dwóch gwiazd mają długość znacznie
większą od promienia krzywizny przestrzeni w dodatkowych wymiarach. To
oznacza, że fale te pozostałyby w niewielkim otoczeniu brany — tak samo jak
siły grawitacyjne — i nie rozchodziłyby się w dodatkowych wymiarach, unosząc
energię z brany. Natomiast fale o długości mniejszej od promienia krzywizny
w dodatkowych wymiarach mogłyby bez trudu uciec z otoczenia brany.
Jedyne znaczące źródła krótkich fal grawitacyjnych to czarne dziury. Czarna
dziura na branie jest również czarną dziurą w wielowymiarowej czasoprzestrzeni.
Jeśli czarna dziura ma niewielkie rozmiary, to jest niemal idealnie sferyczna,
a zatem rozciąga się w dodatkowych wymiarach na taką samą odległość jak
w branie. Natomiast duża czarna dziura na branie tworzy „czarny placek”
mieszczący się w otoczeniu brany, o znacznie mniejszej grubości w dodatkowych
wymiarach niż jego promień w branie (rys. 7.16).
Rys. 7.16
Czarna dziura w naszym świecie na branie rozciąga się również w dodatkowych wymiarach.
Mała czarna dziura jest niemal idealnie sferyczna, natomiast duża czarna dziura na branie
tworzy podobną do placka czarną dziurę w dodatkowych wymiarach.

Jak wyjaśniłem w rozdziale czwartym, z teorii kwantów wynika, że czarna


dziura nie jest całkowicie czarna — emituje cząstki i promieniowanie jak każde
ciało o niezerowej temperaturze. Cząstki i promieniowanie są emitowane w branie,
ponieważ materia i pola niegrawitacyjne, takie jak elektryczne, są ograniczone do
brany. Jednak czarne dziury emitują również fale grawitacyjne, które rozchodzą się
także w dodatkowych wymiarach. W przypadku dużej czarnej dziury — podobnej
do placka — fale grawitacyjne pozostają w otoczeniu brany. Czarna dziura
traciłaby zatem energię (a tym samym masę, z uwagi na E=mc2) w takim tempie
jak czarna dziura w czterowymiarowej czasoprzestrzeni. Czarna dziura stopniowo
kurczyłaby się, aż wreszcie jej promień stałby się mniejszy od promienia
krzywizny czasoprzestrzeni w dodatkowych wymiarach. W tym momencie
emitowane przez czarną dziurę fale grawitacyjne mogłyby już swobodnie
rozchodzić się w dodatkowych wymiarach. Z punktu widzenia obserwatora
należącego do brany czarna dziura — czy ciemna gwiazda, jak nazywał ją Michell
(patrz rozdział czwarty) — zachowywałaby się tak, jakby emitowała ciemne
promieniowanie, którego nie można bezpośrednio obserwować na branie, ale
wiadomo, że istnieje, albowiem czarna dziura traci masę.
Końcowy, potężny impuls promieniowania czarnej dziury wydawałby się
wówczas słabszy niż w rzeczywistości, ponieważ część energii zostałaby
wypromieniowana poza branę. Być może dlatego nie zaobserwowaliśmy
impulsów promieniowania gamma emitowanych przez umierające czarne dziury,
ale oczywiście możliwe jest również bardziej prozaiczne wyjaśnienie — być może
istnieje bardzo mało czarnych dziur o tak małej masie, by zdążyły już wyparować.
Promieniowanie z czarnych dziur na branie jest emitowane wskutek
kwantowych fluktuacji pól cząstek elementarnych, ale same brany — jak wszystko
we wszechświecie — również podlegają takim fluktuacjom. Fluktuacje kwantowe
mogą spowodować spontaniczne powstawanie i ginięcie bran. Kwantowa kreacja
brany przypominałaby powstanie pęcherzyka pary we wrzątku. Woda w stanie
ciekłym składa się z miliardów miliardów molekuł H2O połączonych wiązaniami
między najbliższymi sąsiadami.
W miarę wzrostu temperatury molekuły poruszają się z coraz większą
prędkością i odbijają się od siebie. Od czasu do czasu w wyniku zderzeń grupa
molekuł zyskuje tak dużą prędkość, że dochodzi do zerwania wiązań i powstaje
niewielki pęcherzyk pary otoczony wodą. Pęcherzyk następnie rośnie lub maleje
w losowy sposób, w zależności od tego, czy więcej molekuł przechodzi z cieczy
do pary czy odwrotnie. Większość małych pęcherzyków po chwili znika, ale kilka
rośnie i przekracza krytyczną wielkość, po czym ich dalszy wzrost jest w zasadzie
pewny. Gdy woda wrze, widać właśnie takie duże, rosnące bąble pary (rys. 7.17).
Rys. 7.17
Powstanie świata na branie może przypominać powstawanie bąbli pary we wrzątku.
Brany zachowują się podobnie. Zasada
nieoznaczoności sprawia, że brany pojawiają
się z nicości jako pęcherze, przy czym brana
tworzy powierzchnię bąbla, a jego wnętrze
należy do wielowymiarowej czasoprzestrzeni.
Małe pęcherze zapadają się i nikną, natomiast
pęcherze, które dzięki kwantowym
fluktuacjom przekroczyły pewną krytyczną wielkość, mają dużą szansę, by dalej
rosnąć. Istoty takie jak my — żyjące na branie, czyli na powierzchni bąbla —
uważają, że ich wszechświat się rozszerza niczym powierzchnia balonu, na której
plamki reprezentują galaktyki. Odległości między galaktykami rosną, ale żadna
z galaktyk nie jest wyróżniona jako środek ekspansji. Miejmy nadzieję, że nikt nie
może przebić kosmiczną szpilką tego balonu.
Zgodnie z hipotezą braku brzegu, opisaną w rozdziale trzecim, spontanicznej
kreacji brany odpowiada historia w urojonym czasie przypominająca skorupkę
orzecha: jest to czterowymiarowa sfera, czyli powierzchnia podobna do
powierzchni Ziemi, ale z dwoma dodatkowymi wymiarami. Jest jednak ważna
różnica: skorupka orzecha opisana w rozdziale trzecim była pusta w środku, jego
czterowymiarowa powierzchnia nie stanowiła brzegu czegokolwiek, a sześć lub
siedem dodatkowych wymiarów czasoprzestrzeni teorii M jest ciasno zwiniętych,
jeszcze ciaśniej niż sam orzech. Natomiast zgodnie z nową koncepcją świata na
branie skorupka orzecha jest pełna: w czasie urojonym historia brany, na której
żyjemy, miałaby postać czterowymiarowej sfery będącej brzegiem
pięciowymiarowego bąbla, a ciasno zwiniętych jest tylko pięć lub sześć wymiarów
(rys. 7.18).
Rys. 7.18
Powstanie wszechświata zgodnie z koncepcją bran różni się od modelu opisanego w
rozdziale trzecim, ponieważ spłaszczona czterowymiarowa sfera, czyli skorupka orzecha, nie
jest pusta — wypełnia ją czasoprzestrzeń (piąty wymiar).

HOLOGRAFIA
Holografia polega na zakodowaniu informacji o tym, co się dzieje w pewnym
obszarze przestrzeni, na powierzchni mającej jeden wymiar mniej. Wydaje
się, że zasada holograficzna obowiązuje w przypadku grawitacji, na co
wskazuje fakt, że powierzchnia horyzontu zdarzeń jest miarą liczby stanów
wewnętrznych czarnej dziury. W modelu bran holografia polegałaby na
wzajemnie jednoznacznym związku między stanami czterowymiarowego
świata i stanami w przestrzeni o większej liczbie wymiarów. Z
pozytywistycznego punktu widzenia nie można rozstrzygnąć, który opis jest
bardziej fundamentalny.

Historia brany w czasie rzeczywistym określa jej historię w czasie urojonym.


W czasie rzeczywistym taka brana rozszerza się w inflacyjny sposób opisany
w rozdziale trzecim. Najbardziej prawdopodobna historia brany w czasie
urojonym ma postać idealnie gładkiej i okrągłej skorupki orzecha. Ta historia
odpowiada branie, która wiecznie rozszerza się inflacyjnie w czasie rzeczywistym.
Na takiej branie nie mogłyby powstać galaktyki, a zatem nie doszłoby do
powstania inteligentnych istot. Natomiast historie w czasie urojonym, które nie
są idealnie gładkie i sferyczne, mają nieco mniejsze prawdopodobieństwo, ale
mogą odpowiadać rzeczywistemu zachowaniu wszechświata — brana początkowo
rozszerza się inflacyjnie, ale później zwalnia. W okresie coraz wolniejszej
ekspansji mogły powstać galaktyki oraz istoty inteligentne. Wobec tego — zgodnie
z zasadą antropiczną opisaną w trzecim rozdziale — inteligentne istoty zadające
pytanie, dlaczego wszechświat nie jest idealnie jednorodny, mogły powstać tylko
w takim wszechświecie, któremu w czasie urojonym odpowiada nieco
pofałdowana skorupka orzecha.
W miarę ekspansji brany rośnie objętość wielowymiarowej przestrzeni
wewnątrz, aż wreszcie powstaje gigantyczny bąbel otoczony braną, na której
żyjemy. Czy jednak rzeczywiście żyjemy na branie? Zgodnie z zasadą
holograficzną — wyjaśnioną w rozdziale drugim — informacja o tym, co się dzieje
w pewnym regionie czasoprzestrzeni, może zostać zakodowana na jego brzegu.
Być może zatem myślimy, że żyjemy w czterowymiarowym świecie, ponieważ
jesteśmy cieniami rzucanymi na branę przez obiekty we wnętrzu bąbla?
Z pozytywistycznego punktu widzenia nie ma sensu pytać, co istnieje naprawdę:
brana czy bąbel. Są to dwa matematyczne modele, które opisują obserwacje.
Można używać tego modelu, który jest wygodniejszy. A co jest na zewnątrz brany?
Istnieje kilka możliwości (rys. 7.19):
Rys. 7.19

1. Być może na zewnątrz nie ma nic. Wprawdzie bąbel pary jest otoczony wodą,
ale to tylko analogia, która miała ułatwić wyobrażenie powstania wszechświata.
Można sobie wyobrazić matematyczny model, w którym istnieje tylko brana
i wielowymiarowa przestrzeń wewnątrz, natomiast na zewnątrz nie ma nic, nie
ma nawet pustej przestrzeni. Można wyprowadzić wnioski wynikające z tego
matematycznego modelu, nie odwołując się do tego, co jest na zewnątrz brany.
2. Można również przyjąć model matematyczny, w którym obszar zewnętrzny
jednego bąbla jest utożsamiony z obszarem zewnętrznym podobnego bąbla. Model
ten jest matematycznie równoważny rozważanej powyżej możliwości, że na
zewnątrz nie ma nic, ale różnica ma znaczenie psychologiczne: ludzie wolą
myśleć, że znajdują się w środku czasoprzestrzeni niż na obrzeżach, ale dla
pozytywisty te dwie możliwości niczym się nie różnią.
3. Bąbel może się rozszerzać w przestrzeni, która nie jest zwierciadlanym
obrazem jego wnętrza. Ta możliwość różni się od dwóch poprzednich i bardziej
przypomina przypadek pęcherza pary w gotującej się wodzie. Inne bąble mogą
powstawać i rozszerzać się. Gdyby doszło do zderzenia innego bąbla z tym, na
którym żyjemy, miałoby to katastrofalne konsekwencje. Zdaniem niektórych
wielki wybuch był skutkiem zderzenia dwóch bran.
Brany są obecnie modnym tematem badań. Jest to bardzo spekulatywna
koncepcja, która jednak prowadzi do wniosków nadających się do obserwacyjnej
weryfikacji. Brany mogą wyjaśnić, dlaczego grawitacja wydaje się tak słaba.
Grawitacja może być całkiem silna jako oddziaływanie elementarne, ale
rozchodzenie się grawitacji w dodatkowych wymiarach sprawia, że dla dużych
odległości na branie — w naszym świecie — jest bardzo słaba.
Z tego wynika, że długość Plancka — najmniejsza odległość, jaką można badać,
nie wytwarzając czarnych dziur — powinna być znacznie większa, niż się to
wydaje na podstawie obserwowanej słabości grawitacji na naszej
czterowymiarowej branie. Najmniejsza laleczka nie jest tak mała, jak się
wydawało, i być może w przyszłości znajdzie się w zasięgu akceleratorów cząstek.
Być może już dotarlibyśmy do fundamentalnej długości Plancka, gdyby w 1994
roku Stany Zjednoczone nie poczuły się nędzarzem i nie zarzuciły prac nad
budową nadprzewodzącego superakceleratora, i to po zrealizowaniu połowy
projektu. Obecnie trwają prace nad budową innych akceleratorów, na przykład
LHC (Large Hadron Collider — Duży Akcelerator Hadronów) w Genewie (rys.
7.20). Badania cząstek elementarnych i kosmicznego promieniowania tła mogą
rozstrzygnąć, czy żyjemy na branie. Jeśli tak, to zapewne dlatego, że zasada
antropiczna faworyzuje modele bran spośród ogromnego zoo możliwości
zgodnych z teorią M. Moglibyśmy zatem sparafrazować Mirandę z Burzy
Szekspira:
Rys. 7.20
Schemat tunelu akceleratora przeciwbieżnych wiązek pozytonów i elektronów
przedstawiający istniejące urządzenia i budowany obecnie Duży Akcelerator Hadronów
(LHC) w Genewie.

O, Brane new world.


That has such creatures in’t*.
(* O, nowy, wspaniały świat, w którym żyją tacy ludzie! — Burza, akt V, scena 1, przekład
S. Barańczak. Nieprzetłumaczalna gra słów — w oryginale Szekspira: „O, brave new world!”.)

To właśnie wszechświat w skorupce orzecha.


Dodatki
Słowniczek
Akcelerator cząstek
Maszyna do przyspieszania cząstek z ładunkiem elektrycznym w celu nadania im dużej
energii.

Amplituda
Maksymalna wysokość grzbietu fali lub największe zagłębienie doliny fali.

Antycząstka
Każdej cząstce odpowiada jej antycząstka. Zderzenie cząstki z antycząstką powoduje ich
anihilację i emisję promieniowania.

Atom
Podstawowa „cegiełka” zwykłej materii. Atom jest zbudowany z maleńkiego, lecz
bardzo masywnego jądra (złożonego z protonów i neutronów), wokół którego krążą
lekkie elektrony.

Bozon
Cząstka lub stan wzbudzenia struny o całkowitym spinie.

Brana
Dowolny rozciągły obiekt w teorii strun. 1-brana to struna, 2-brana to membrana.
3-brana ma trzy wymiary. Ogólnie mówiąc, p-brana to rozciągły obiekt
p-wymiarowy.

Ciemna materia
Materia w galaktykach i gromadach galaktyk, a być może również w przestrzeni między
gromadami, której nie można obserwować bezpośrednio; jej istnienie zdradza tylko
wytwarzane pole grawitacyjne. Ciemna materia stanowi 90% materii we
wszechświecie.

Ciężar
Siła, jaka działa na ciało umieszczone w polu grawitacyjnym. Ciężar jest proporcjonalny
do masy ciała.

Czarna dziura
Obszar czasoprzestrzeni, z którego nic, nawet światło, nie może się wydostać z powodu
bardzo silnego przyciągania grawitacyjnego.

Czas absolutny
Według Newtona istnieje jeden wspólny czas absolutny, który płynie wszędzie
jednakowo i jest mierzony przez uniwersalny zegar. Zgodnie z teorią względności
Einsteina czas absolutny nie istnieje.

Czas Plancka
10–43 s. Czas, jakiego potrzebuje światło na pokonanie odległości równej długości
Plancka.

Czas urojony
Czas mierzony za pomocą liczb urojonych.

Czasoprzestrzeń
Czterowymiarowa przestrzeń stanowiąca połączenie zwykłej trójwymiarowej przestrzeni
i czasu; punktami czasoprzestrzeni są zdarzenia.

Cząstka wirtualna
Zgodnie z mechaniką kwantową jest to cząstka, której nie można bezpośrednio
zaobserwować, ale powoduje ona mierzalne efekty. Patrz efekt Casimira.

Częstość
Liczba pełnych cykli danego procesu (fali) na sekundę.

Długość fali
Odległość między sąsiednimi grzbietami lub dolinami fali.

Długość Plancka
10–35 cm. Typowa skala w teorii strun.

DNA
Kwas dezoksyrybonukleinowy. Dwie nici molekuły DNA tworzą podwójną helisę; nici
są połączone parami zasad, dzięki czemu molekuła wygląda jak spiralne schody.
W DNA jest zakodowana cała informacja genetyczna, konieczna do reprodukcji.

Druga zasada termodynamiki


Zasada, która stwierdza, że entropia układu zamkniętego nigdy nie maleje.

Dualizm falowo-korpuskularny
Zasada mechaniki kwantowej, zgodnie z którą fale mogą się zachowywać jak cząstki,
a cząstki jak fale.

Dualność
Związek między dwiema pozornie odmiennymi teoriami, które prowadzą do takich
samych wyników fizycznych.

Dylatacja czasu
Spowolnienie upływu czasu na skutek ruchu obserwatora lub działania pola
grawitacyjnego.

Efekt Casimira
Przyciągająca siła między dwiema płaskimi równoległymi płytkami metalowymi,
umieszczonymi bardzo blisko siebie w próżni. Siła powstaje z powodu zmniejszenia
liczby możliwych stanów cząstek wirtualnych w przestrzeni między płytkami.

Elektron
Cząstka o ujemnym ładunku i połówkowym spinie, która krąży wokół jądra atomu.

Elementarna cząstka
Cząstka uważana za niepodzielną.

Energia próżni
Energia zawarta w pozornie pustej przestrzeni. Energia próżni ma niezwykłą
właściwość: w przeciwieństwie do gęstości zwykłej materii powoduje przyspieszenie
ekspansji wszechświata.

Entropia
Miara nieuporządkowania układu fizycznego: logarytm liczby możliwych konfiguracji
elementów tego układu, które nie zmieniają jego stanu.

Eter
Hipotetyczny, niematerialny ośrodek, który miał wypełniać całą przestrzeń. Kiedyś
uważano, że eter jest niezbędny jako ośrodek, w którym rozchodzą się fale
elektromagnetyczne.

Fala elektromagnetyczna
Falowe zaburzenie pola elektromagnetycznego. Wszystkie rodzaje fal
elektromagnetycznych, czyli na przykład światło, promieniowanie rentgenowskie
i podczerwone, mikrofale, rozchodzą się w próżni z taką samą prędkością równą
prędkości światła.

Fale grawitacyjne
Falowe zaburzenie pola grawitacyjnego.

Fermion
Cząstka lub wzbudzenie struny ze spinem połówkowym; z reguły jest to cząstka materii.

Foton
Kwant światła, najmniejszy możliwy pakiet promieniowania elektromagnetycznego.

Funkcja falowa
Funkcja określająca prawdopodobieństwo; fundamentalne pojęcie mechaniki
kwantowej.

Grassmanna liczby
Liczby, dla których mnożenie nie jest przemienne. Na przykład, jeśli a x b = c, to b x a =
– c.

Grawitacja
Najsłabsze z czterech oddziaływań elementarnych.

Hipoteza ochrony chronologii


Twierdzenie, że prawa fizyki działają w taki sposób, by uniemożliwić obiektom
makroskopowym podróże w czasie.

Horyzont zdarzeń
Brzeg czarnej dziury; granica obszaru, z którego nic nie może wydostać się do
nieskończoności.

Inflacja
Krótki okres coraz szybszej ekspansji wszechświata wkrótce po wielkim wybuchu; w tej
fazie rozmiary wszechświata ogromnie się powiększyły.

Jądro
Centralny element atomu, w którym skoncentrowana jest jego masa. Jądra są zbudowane
z protonów i neutronów, utrzymywanych razem przez silne oddziaływania.

Jednolita teoria
Dowolna teoria, która opisuje w ramach jednego schematu wszystkie oddziaływania
elementarne.
Klasyczna teoria
Teorie fizyczne z okresu przed odkryciem mechaniki kwantowej. W klasycznej teorii
przyjmuje się, że dowolne ciało ma dobrze określone położenie i prędkość. Z zasady
nieoznaczoności Heisenberga wynika, że jest to nieprawda, przynajmniej
w przypadku małych ciał.

Kosmiczna struna
Długi, bardzo ciężki obiekt o bardzo małym przekroju poprzecznym, który mógł
powstać w bardzo wczesnej fazie ewolucji wszechświata. Obecnie pojedyncza struna
kosmiczna może przecinać cały obserwowalny wszechświat.

Kosmologia
Nauka o wszechświecie jako całości.

Kosmologiczna stała
Stała proporcjonalności nowego wyrazu, jaki dodał Einstein do równania pola
grawitacyjnego, by istniały rozwiązania opisujące statyczny wszechświat. Dodatnia
stała kosmologiczna sprawia, że wszechświat wykazuje naturalną tendencję do
ekspansji, która równoważy grawitację.

Kwant
Niepodzielna część różnych wielkości fizycznych; najmniejsza porcja fali, jaka może
być wyemitowana lub pochłonięta.

Kwantowa grawitacja
Teoria, która łączy mechanikę kwantową z ogólną teorią względności. Przykładem takiej
teorii jest teoria strun.

Kwantowa zasada Plancka


Hipoteza, że promieniowanie elektromagnetyczne może być emitowane i pochłaniane
tylko w postaci dyskretnych kwantów.

Kwark
Elementarna cząstka z ładunkiem elektrycznym, która oddziałuje silnie i słabo. Istnieje
sześć typów kwarków (górny, dolny, dziwny, powabny, szczytowy, denny), każdy
występuje w trzech „kolorach” (czerwony, zielony, niebieski).

Liczba urojona
Abstrakcyjna konstrukcja matematyczna. Można przyjąć, że liczby rzeczywiste
oznaczają punkty na osi liczbowej, liczby urojone — punkty na osi do niej
prostopadłej, a liczby zespolone będące sumą liczby rzeczywistej i liczby urojonej —
punkty na płaszczyźnie.

Ładunek elektryczny
Właściwość cząstki, która sprawia, że jest ona przyciągana lub odpychana przez inne
cząstki z ładunkiem (przeciwnym lub takim samym).

Makroskopowy
Tak określamy wielkości nie mniejsze niż te, z jakimi mamy do czynienia
w codziennych doświadczeniach, czyli większe od 0,01 mm. Mniejsze skale określa
się jako mikroskopowe.

Masa
Miara ilości materii w danym ciele i jego bezwładności, czyli oporu, jaki stawia, gdy
próbujemy nadać mu przyspieszenie.

Mechanika kwantowa
Teoria, która opiera się na zasadzie kwantowej Plancka i zasadzie nieoznaczoności
Heisenberga.

Mikrofalowe promieniowanie tła


Promieniowanie, jakie pozostało z epoki, kiedy wszechświat był bardzo gorący; wskutek
przesunięcia ku czerwieni maksimum energii promieniowania tła przypada dziś na
zakres mikrofal (fale o długości kilku centymetrów).

Model Randall-Sundruma
Teoria, zgodnie z którą żyjemy na branie w pięciowymiarowej nieskończonej
czasoprzestrzeni o ujemnej krzywiźnie (takiej jak powierzchnia siodła).

Naga osobliwość
Osobliwość czasoprzestrzeni, która nie jest skryta w czarnej dziurze, a zatem może ją
zobaczyć odległy obserwator.

Naukowy determinizm
Koncepcja wszechświata działającego jak mechanizm zegarowy, w którym pełna
znajomość stanu w danej chwili pozwala dokładnie obliczyć stan wszechświata
w dowolnej chwili w przeszłości lub przyszłości; sformułowana przez Laplace’a.

Neutrino
Neutralna cząstka, która bierze udział tylko w słabych oddziaływaniach.

Neutron
Neutralna cząstka, bardzo podobna do protonu, złożona z dwóch kwarków dolnych
i jednego kwarka górnego. Neutrony stanowią w przybliżeniu połowę cząstek
w jądrach atomowych.

Nieskończoność
Wielkość lub liczba większa od wszystkich skończonych wielkości lub liczb.

Obraz interferencyjny
Obraz, który powstaje w wyniku nałożenia się wielu fal, pochodzących z różnych
źródeł.

Obserwator
Osoba lub aparat, który mierzy fizyczne parametry układu.

Ogólna teoria względności


Teoria Einsteina, która opiera się na założeniu, że wszystkie prawa fizyki powinny mieć
taką samą postać dla wszystkich obserwatorów, niezależnie od tego, jak się poruszają.
Zgodnie z ogólną teorią względności grawitacja jest wynikiem zakrzywienia
czterowymiarowej czasoprzestrzeni.

Osobliwość
Punkt czasoprzestrzeni, w którym krzywizna jest nieskończona.

P-brana
Brana mająca p wymiarów. Patrz również brana.

Pętla czasowa
Inna nazwa zamkniętej krzywej czasopodobnej.

Pierwotna czarna dziura


Czarna dziura, która powstała wkrótce po wielkim wybuchu.

Pole
Wielkość fizyczna, która istnieje w pewnym obszarze czasoprzestrzeni,
w przeciwieństwie do cząstki, która istnieje tylko w pewnym punkcie.

Pole grawitacyjne
Pole, które przenosi oddziaływania grawitacyjne.
Pole magnetyczne
Pole odpowiedzialne za występowanie sił magnetycznych.

Pole Maxwella
Pole odpowiedzialne za oddziaływania elektromagnetyczne, spełniające matematyczne
prawa sformułowane przez Maxwella, które stanowią syntezę praw Gaussa, Faradaya
i Ampère’a.

Pole sił
Pole, które przenosi oddziaływania między ciałami.

Pozyton
Antycząstka elektronu.

Pozytywistyczne stanowisko
Zgodnie z tym stanowiskiem teoria naukowa stanowi matematyczny model, który
opisuje i kodyfikuje obserwacje.

Prawo Moore’a
Prawo, które głosi, że moc obliczeniowa komputerów podwaja się co osiemnaście
miesięcy. Rzecz jasna, ten proces nie może trwać w nieskończoność.

Prawo powszechnego ciążenia Newtona


Prawo, które stwierdza, że przyciąganie grawitacyjne między dwoma ciałami jest
proporcjonalne do iloczynu ich mas i odwrotnie proporcjonalne do kwadratu
odległości między nimi. Prawo to zostało zastąpione przez ogólną teorię względności.

Prędkość
Wielkość wyrażająca kierunek i szybkość ruchu ciała.

Promieniotwórczość
Spontaniczna transformacja jądra w inne jądro, której towarzyszy emisja
promieniowania.

Promieniowanie
Energia unoszona przez fale lub cząstki.

Proton
Cząstka z dodatnim ładunkiem elektrycznym, bardzo podobna do neutronu, zbudowana
z dwóch kwarków górnych i jednego kwarka dolnego. Protony stanowią
w przybliżeniu połowę cząstek w jądrach atomowych.
Przesunięcie ku czerwieni
Zwiększenie długości fali emitowanego promieniowania z powodu oddalania się źródła
od obserwatora; patrz zjawisko Dopplera.

Przesunięcie ku fioletowi
Skrócenie długości fali emitowanego promieniowania z powodu ruchu źródła ku
obserwatorowi; patrz zjawisko Dopplera.

Przyspieszenie
Zmiana prędkości ciała na jednostkę czasu; może polegać na zmianie wartości lub
kierunku prędkości. Patrz również prędkość.

Rok świetlny
Odległość, jaką pokonuje światło w ciągu roku.

Rozszczepienie jądra
Proces podziału jądra na dwa lub więcej mniejszych jąder o porównywalnej masie,
któremu towarzyszy uwolnienie dużej energii.

Równanie Schrödingera
Równanie rządzące ewolucją funkcji falowej w teorii kwantów.

Sekunda świetlna
Odległość, jaką pokonuje światło w czasie jednej sekundy.

Silne oddziaływania
Najsilniejsze z czterech oddziaływań elementarnych i mające najmniejszy zasięg.
Oddziaływania silne utrzymują razem kwarki w protonach i neutronach oraz protony
i neutrony w jądrach atomowych.

Siła elektromagnetyczna
Siła występująca między cząstkami z ładunkiem elektrycznym.

Skala Kelvina
Skala używana do pomiaru temperatury w stopniach powyżej zera bezwzględnego.

Skrócenie Lorentza
Skrócenie danego ciała w kierunku ruchu; jest to konsekwencja szczególnej teorii
względności.

Słabe oddziaływania
Bardzo słabe (ale silniejsze od grawitacji) oddziaływania elementarne o krótkim zasięgu.
Wszystkie cząstki materii biorą udział w oddziaływaniach słabych.

Spin
Wewnętrzna właściwość cząstek elementarnych, ściśle związana z klasycznym
momentem pędu.

Stała Plancka
Podstawowa stała teorii kwantów. Iloczyn nieoznaczoności położenia i pędu cząstki
musi być większy od stałej Plancka; oznaczana zwykle symbolem h.

Stan podstawowy
Stan układu fizycznego o najmniejszej energii.

Stan stacjonarny
Stan, który nie zmienia się z biegiem czasu.

Standardowy model cząstek elementarnych


Teoria trzech oddziaływań elementarnych między cząstkami; składa się
z chromodynamiki, opisującej oddziaływania silne, oraz teorii oddziaływań
elektrosłabych Weinberga-Salama.

Standardowy model kosmologiczny


Teoria wielkiego wybuchu w połączeniu ze standardowym modelem cząstek
elementarnych.

Stożek światła
Powierzchnia w czasoprzestrzeni utworzona przez wszystkie możliwe kierunki promieni
światła przechodzących przez dany punkt (wierzchołek stożka).

Struna
Elementarny obiekt jednowymiarowy, opisywany przez teorię strun.

Supergrawitacja
Klasa teorii stanowiących syntezę supersymetrii i ogólnej teorii względności.

Supersymetria
Zasada symetrii wiążąca ze sobą cząstki o różnym spinie.

Synteza jądrowa
Proces łączenia się dwóch lekkich jąder, które tworzą jedno jądro o większej masie.
Szczególna teoria względności
Teoria Einsteina oparta na postulacie, że prawa fizyczne powinny mieć taką samą postać
dla wszystkich obserwatorów poruszających się względem siebie ze stałą prędkością.
Teoria ta nie obejmuje grawitacji.

Świat na branie
Czterowymiarowa powierzchnia, czyli 4-brana w wielowymiarowej czasoprzestrzeni.

Tachion
Hipotetyczna cząstka, której masa podniesiona do kwadratu jest ujemna; tachiony
zawsze poruszają się z prędkością większą od światła.

Teoria M
Teoria stanowiąca połączenie wszystkich teorii superstrun. W teorii M przyjmuje się, że
czasoprzestrzeń ma jedenaście wymiarów, ale wiele aspektów tej teorii wymaga
jeszcze wyjaśnienia.

Teoria strun
Teoria łącząca mechanikę kwantową z ogólną teorią względności, zgodnie z którą
elementarnymi obiektami są jednowymiarowe struny. Cząstkom odpowiadają różne
typy oscylacji strun. Znana również jako teoria superstrun.

Teoria Yanga-Millsa
Rozszerzenie teorii pola Maxwella. Teorie typu Yanga-Millsa opisują oddziaływania
słabe i silne.

Teoria wielkiej unifikacji (GUT — Grand Unification Theory)


Klasa teorii, które opisują w jednolity sposób oddziaływania elektromagnetyczne, słabe
i silne.

Termodynamika
Dział fizyki dotyczący ciepła, pracy i entropii oraz ich zmian w układach fizycznych.

Tunel czasoprzestrzenny
Cienka rurka czasoprzestrzeni łącząca odległe regiony wszechświata. Tunele mogą
również łączyć wszechświaty równoległe i niemowlęce, a także umożliwić podróże
w czasie.

Twierdzenie o osobliwościach
Twierdzenie, które głosi, że w pewnych określonych warunkach — zwłaszcza w chwili
powstania wszechświata — musi istnieć osobliwość.

Warunek braku brzegu


Warunek ten stwierdza, że wszechświat jest skończony, ale nie ma brzegu w czasie
urojonym.

Warunki brzegowe
Stan początkowy układu fizycznego lub — mówiąc ogólniej — stan układu na brzegu
w czasie i przestrzeni.

Warunki początkowe
Dane opisujące stan początkowy układu fizycznego.

Widmo
Rozkład energii fali na poszczególne częstości. Widmo promieniowania optycznego
tworzy tęczę.

Wielka implozja
Osobliwość końcowa, w chwili gdy wszechświat ponownie zapadnie się do punktu,
zgodnie z jedną z kilku możliwych wersji przyszłości wszechświata.

Wielki wybuch
Osobliwość początkowa, w chwili powstania wszechświata, około piętnastu miliardów
lat temu.

Wymiar przestrzenny
Dowolny z trzech przestrzennopodobnych wymiarów czasoprzestrzeni.

Zaćmienie Słońca
Zaćmienie Słońca zdarza się wtedy, gdy Księżyc zasłania Słońce. Typowe zaćmienie
trwa kilka minut. Obserwacje ugięcia promieni światła odległych gwiazd podczas
zaćmienia Słońca widzianego w Afryce Zachodniej potwierdziły słuszność ogólnej
teorii względności Einsteina.

Zamknięta struna
Struna, która tworzy zamkniętą pętlę.

Zasada antropiczna
Zasada głosząca, że widzimy taki, a nie inny wszechświat, gdyby bowiem wszechświat
był inny, nie byłoby nas i nie moglibyśmy go obserwować.
Zasada holograficzna
Teza, że stan kwantowy pewnego obszaru czasoprzestrzeni można zakodować na brzegu
tego obszaru.

Zasada nieoznaczoności
Zasada sformułowana przez Heisenberga, zgodnie z którą cząstka nie może mieć
równocześnie dobrze określonego położenia i pędu. Im dokładniej znamy jedną
wielkość, tym mniej dokładnie znamy drugą.

Zasada wykluczania
Zasada wprowadzona przez Pauliego, zgodnie z którą dwie cząstki o spinie
połówkowym nie mogą znajdować się w tym samym stanie kwantowym.

Zasada zachowania energii


Prawo fizyki, które głosi, że energia (lub równoważna jej masa) nigdy nie ginie i nie
powstaje z niczego.

Zasady dynamiki Newtona


Prawa opisujące ruch ciał, które opierają się na koncepcji absolutnej przestrzeni
i absolutnego czasu; obowiązywały do odkrycia szczególnej teorii względności.

Zdarzenie
Punkt w czasoprzestrzeni określony przez współrzędne przestrzenne i czas.

Zero bezwzględne
Najniższa możliwa temperatura, w której materia jest całkowicie pozbawiona energii
cieplnej; 0 w skali Kelvina i –273 stopnie w skali Celsjusza.

Zjawisko Dopplera
Zmiana rejestrowanej długości fal spowodowana ruchem względnym obserwatora
i źródła.

Zjawisko fotoelektryczne
Emisja elektronów z powierzchni metalu pod wpływem padającego światła.

Zwinięte wymiary
Przestrzenny wymiar, który jest zwinięty lub ściśnięty tak bardzo, że z uwagi na małą
rozciągłość nie można go zaobserwować.
Proponowane lektury
Istnieje wiele popularnych książek, od bardzo dobrych, takich jak Piękno
wszechświata, do słabych, których nie wymienię. Ograniczyłem się tu do prac
uczonych, którzy sami wnieśli znaczący wkład, gdyż dzięki temu mogą się
podzielić osobistymi doświadczeniami. Przepraszam tych, których pominąłem
z powodu własnej ignorancji.

Albert Einstein, Istota teorii względności, przekład A. Trautman, Prószyński


i S-ka, Warszawa 1997.
Richard Feynman, Charakter praw fizycznych, przekład P. Amsterdamski,
Prószyński i S-ka, Warszawa 2000.
Brian Green, Piękno wszechświata, przekład E. Łokas, B. Bieniok, Prószyński
i S-ka, Warszawa 2001.
Alan Guth, Wszechświat inflacyjny, przekład E. Łokas i B. Bieniok, Prószyński
i S-ka, Warszawa 2000.
Martin Rees, Our cosmic habitat, Princeton University Press, Princeton 2001.
Martin Rees, Tylko sześć liczb, przekład P. Amsterdamski, CiS, Warszawa 2000.
Kip Thorne, Black Holes and Time Warps, Norton, New York 1994.
Steven Weinberg, Pierwsze trzy minuty, przekład A. Blum, Prószyński i S-ka,
Warszawa 1998.

Lektury bardziej specjalistyczne


James Hartle, Gravity: An Introduction to Einstein’s General Relativity,
Addison-Wesley Longman, Reading, Mass., 2002.
Andrei D. Linde, Particle Physics and Inflationary Cosmology, Harwood
Academic Publishers, Chur, Switzerland 1990.
Charles W. Misner, Kip S. Thorne, John A. Wheeler, Gravitation, W.H.
Freeman and Company, San Francisco 1973.
P.J. Peebles, Principles of Physical Cosmology, Princeton University Press,
Princeton, New Jersey, 1993.
Joseph Polchinski, String Theory: An Introduction to the Bosonic String,
Cambridge University Press, Cambridge 1998.
Robert M. Wald, General Relativity, University of Chicago Press, Chicago,
1984.

Źródła fotografii i rysunków


s. 3, 19: Courtesy of the Archives, California Institute of Technology. Albert
Einstein™ Licensed by The Hebrew University of Jerusalem, Represented by the
Roger Richman Agency Inc., www.albert-einstein.net;
s. 5: AKG Photo, London; Albert Einstein™ Licensed by The Hebrew University
of Jerusalem, Represented by the Roger Richman Agency Inc.,
www.albert-einstein.net;
s. 13: Courtesy Los Alamos National Laboratory;
s. 23: Courtesy Science Photo Library;
s. 26: Albert Einstein™ Licensed by The Hebrew University of Jerusalem,
Represented by the Roger Richman Agency Inc., www.albert-einstein.net;
s. 27: Photo by Harry Burnett/courtesy of the Archives, California Institute of
Technology. Albert Einstein™ Licensed by The Hebrew University of Jerusalem,
Represented by the Roger Richman Agency Inc., www.albert-einstein.net;
s. 55: Courtesy Neel Shearer;
s. 68: Courtesy Space Telescope Science Institute (STScI)/NASA;
s. 69: Prometheus bound with an eagle picking out his liver, black-figure vase
painting, Etruscan. Vatican Museums and Galleries, Vatican City, Italy/Bridgeman
Art Library;
s. 70: Spiral galaxy NGC 4414 photo courtesy Hubble Heritage Team, STScI/
NASA; Spiral bar galaxy NGC 4314 photo courtesy University of Texas et al.,
STScI/NASA; Elliptical galaxy NGC 147 photo courtesy STScI/NASA; Milky
Way photo courtesy S.J. Maddox, G. Efstathiou, W. Sutherland, J. Loveday,
Department of Astrophysics, Oxford University;
s. 76: Courtesy Jason Ware, galaxyphoto.com;
s. 77: Courtesy of The Observatories of the Carnegie Institution of Washington;
s. 83: Photo by Floyd Clark/courtesy of the Archives, California Institute of
Technology;
s. 107: Courtesy Neel Shearer;
s. 112: Courtesy NASA/Chandra X-Ray Center/Smithsonian Astrophysical
Observatory/H. Marshall et al.;
s. 113: Courtesy STScI/NASA;
s. 116: Courtesy STScI/NASA;
s. 133, 153: Copyright California Institute of Technology;
s. 147: Courtesy Neel Shearer;
s. 162: From The Blind Watchmaker by Richard Dawkins, New York: W.W.
Norton & Company, 1986;
s. 168: Hubble Deep Field courtesy R. Williams, STScI/NASA;
s. 169: „INDEPENDENCE DAY” ©1996 Twentieth Century Fox Film
Corporation. All rights reserved.; E.T. still: Copyright © 2001 by Universal
Studios Publishing Rights, a Division of Universal Studios Licensing, Inc. All
rights reserved.;
s. 195: Courtesy Neel Shearer.

Wszystkie pozostałe rysunki do tej książki przygotował


Malcolm Godwin/Moonrunner Design Ltd., UK.

Indeks
Absolutny spoczynek
absolutny (uniwersalny) czas
adenina
akceleratory cząstek
aksjony (bardzo lekkie cząstki elementarne)
Alpher, Ralph
American Astronomical Society (Amerykańskie Towarzystwo Astronomiczne)
analogia z gumową płachtą
Andromeda
antykwarki
antynomie czystego rozumu
antysemityzm
astrologia
atomowe bomby
atomy
Augustyn, święty

Badania jądrowe
bariony
białe karły
biologia
biologiczna ewolucja
Bohr, Niels
bozony

Case School of Applied Science, Cleveland, Ohio Casimira efekt


Cassidy, Michael
Cavendisha eksperyment
Chałatnikow, Izaak
chemia
ciemna materia
dowody na istnienie
natura
ciemne gwiazdy
patrz również czarne dziury
ciemne wieki
Cosmic Background Explorer (COBE), mapa tła
Crick, Francis
cytozyna
„czarna śmierć”
czarne dziury
a Einstein
fale grawitacyjne
horyzont
p-brany
pierwsze rozważania na temat
powstawanie
promieniowanie
Schwarzschild
temperatura
wprowadzenie nazwy
czas
absolutny (uniwersalny)
geometria czasu
horyzont obszaru podróży w czasie
pętle czasowe
podróż w czasie
rzeczywisty
urojony
własny
czasopodobna krzywa
czasoprzestrzeń
cząstki elementarne
bozony i fermiony
modele zachowania
położenie i prędkość
wirtualne
ze spinem

Dawkins, Richard
De Civitate Dei (św. Augustyn)
determinizm
deuter
Dirac, Paul
długość fali
długość Plancka
DNA (kwas dezoksyrybonukleinowy)
dobór naturalny
drgania zerowe
Droga Mleczna
dualność
Einstein, Albert
bomba atomowa
czarne dziury
edukacja eksperyment myślowy
list do Roosevelta
małżeństwa
Nagroda Nobla
ogólna teoria względności
stała kosmologiczna
szczególna teoria względności
teoria kwantów
teoria wielkiego wybuchu
eksperyment Michelsona-Morleya elektromagnetyczne pole
elektrony
energia
cząstek
gęstość
zasada zachowania
związek z masą
energia próżni
entropia
era hadronów
era leptonów
eter Euklides

Fale dźwiękowe
fale świetlne
fermiony
Feynman, Richard
FitzGerald, George fluktuacje próżni
fluktuacje w stanie podstawowym
fotino
fotony
funkcja falowa

Galaktyki
budowa i wielkość
ciemna materia
odległości między galaktykami
rozkład
ruch
zapadanie się
Galileusz
Gamow, George
genetyczna inżynieria
genetyczny kod
gęstość
energii
materii
nieskończona
Gödel, Kurt
Gravity Research Foundation
grawitacja
ogólna teoria względności
prawo powszechnego ciążenia Newtona
grawitacyjna energia
grawitacyjne fale
Grossmann, Marcel
guanina
gwiazdy
cykl ewolucyjny
zapadanie się

Hartle, Jim
Heisenberg, Werner
hel
Hilbert, David
hipoteza braku brzegu
hipoteza ochrony chronologii
Hiroszima
historie tworzące zamknięte pętle
hitlerowskie Niemcy
holografia
horyzont generowany przez skończony obszar
horyzont zdarzeń
Hubble, Edwin
Hulse, Russell
Humason, Milton

Inflacja pieniędzy
inflacyjna ekspansja
Instytut Studiów Zaawansowanych, Princeton
inteligentne istoty, powstanie
Israel, Werner

Jądrowa energia wiązania


jądrowa reakcja syntezy
Jefferson Laboratory, Uniwersytet Harvarda

Kant, Immanuel
komputery
Kopernik
kosmiczne struny
Kosmiczny Teleskop Hubble’a
kosmologiczna stała
Krótka historia czasu (S. Hawking)
krytyczna masa
kwantowa elektrodynamika
kwantowa mechanika
powstanie
kwanty
kwarki
kwazary
odkrycie

Lamb, Charles
Laplace, markiz de
Large Hadron Collider (Duży Akcelerator Hadronów)
Lemaître, Georges
Lifszyc, Jewgienij
lit
Lorentz, Hendrik

MACHO (massive compact halo object)


masa
czarnych dziur
związek z energią
materia
energia
gęstość
patrz również ciemna materia
Maxwell, James Clerk
mezony
Mgławica Oriona
mgławice
mgławice spiralne
Michell, John
Michelson, Albert mikrofalowe promieniowanie tła
Mills, Robert
model brany-cienia
model Randall-Sundruma
modele świata na branie
molekularna biologia
Morley, Edward Mount Wilson Observatory
mózg ludzki

Nadprzewodzący superakcelerator
Nagasaki
naukowe artykuły, liczba publikowanych
neutrina
neuronowe implanty
neutronowe gwiazdy
neutrony
Newton, Isaac
Newtonowska teoria
NGC (galaktyka)
NGC (galaktyka)
nieskończona gęstość

Ogólna teoria względności


Oppenheimer, Robert
orbity planet
osobliwość

Paradoks bliźniąt
p-brany
Penrose, Roger
Penzias, Arno
pierwotny atom
Planck, Max
Podolsky, Boris
podróż z wykorzystaniem krzywizny
czasoprzestrzeni
podwójna helisa
podwójny pulsar
pole Maxwella
pole Yanga-Millsa
Popper, Karl
pozytony
pozytywistyczna filozofia
prawo Hubble’a
prawo Moore’a
prędkość ucieczki (prędkość kosmiczna)
Principia Mathematica (Newton)
program „Manhattan”
Prometeusz
promieniowanie
cieplne
czarnych dziur
elektromagnetyczne
mikrofalowe tła
protogalaktyki
protony
Pruska Akademia Nauk w Berlinie
przesunięcie ku czerwieni
przewidywanie pogody
przewidywanie przyszłości
przyspieszenie, równoważność z grawitacją
PSR +
pył w przestrzeni międzygwiazdowej

Radiowe sygnały Randall, Lisa


reakcja łańcuchowa
Riemann, Georg Friedrich Bernhard
Roosevelt, Franklin D.
Rosen, Nathan
rozszerzający się wszechświat
rozwiązanie de Sittera
równoległa architektura komputera
równowaga termodynamiczna
rzeczywiste liczby
rzeczywisty czas

Schrödinger, Erwin
Schrödingera równanie
Schwarzschild, Karl
Schwinger, Julian
silne oddziaływania jądrowe
Slipher, Vesto
słabe oddziaływania jądrowe
Słońce
spin
stała Plancka
Star Trek
statyczny wszechświat
stożek światła
Strominger, Andrew
Sundrum, Raman
supergrawitacja
supernowe
superpartnerzy
supersymetria
supersymetryczna teoria strun

Światło prędkość

Taylor, Joseph
teleskop Hookera
teoria chaosu
teoria kwantów
teoria M
teoria wielu historii
teoria względności
ogólna
szczególna
teorie spoczywającego eteru
teorie strun
teorie „ukrytych zmiennych”
teoria wielkiej unifikacji (GUT)
termodynamika
Thorne, Kip
tlen
Tomonaga, Sin’ichiro
Townsend, Paul
C (kwazar)
tunele czasoprzestrzenne
twierdzenie o niezupełności
tymina

U235
UFO
urojone liczby
urojony czas

Vafa, Cumrun

Warunki brzegowe
Watson, James
węgiel
Wheeler, John Archibald
widmo
wielka implozja
wielki wybuch
Wilson, Robert
WIMP (weakly interacting massive particle)
wodór
wszechświat
Einsteina
energia próżni we wszechświecie
hipoteza braku brzegu
inflacyjna ekspansja
krótka historia
modele świata na branie
nieskończony i statyczny
rozszerzający się
statyczny
w czasie urojonym
warunki brzegowe
wielki wybuch
zapadający się
wymiary
wymiary grassmannowskie
wzrost liczby ludności

Yang, Chen Ning

Zakrzywienie czasoprzestrzeni
zakrzywiona czasoprzestrzeń, teoria
patrz również ogólna teoria względności
zasada antropiczna
zasada nieoznaczoności
zasada zachowania energii
Ziemia
orbita
ruch obrotowy zjawisko Dopplera
zjawisko fotoelektryczne
złożoność układów elektronicznych
zużycie energii elektrycznej

You might also like