Download as pdf or txt
Download as pdf or txt
You are on page 1of 127

 

Mariusz Świder
 
 
 
 

Jak podbiliśmy

Rosję
 
 
 
 
 
 
Warszawa 2015
 
© Copyright Wydawnictwo Penelopa & Mariusz Świder
 
Skład:
Robert Lijka
 
Projekt graficzny okładki:
Dariusz Krupa
 
 
Redakcja:
Jan Piński i Andżelika Kościesza
 
ISBN: 978-83-62908-20-2
 
Wydawca:
Jerzy Moraś
Wydawnictwo „Penelopa” sp. z o.o
ul.Grażyny 13/lok.7
 
Druk:
TOTEM
ul. Jacewska 89
88-100 Inowrocław
 
Wydanie II – poprawione i rozszerzone
Warszawa 2015
 
 
Pamięci Mojej Najukochańszej Mamy Leokadii z d. Prokopowicz z
polskich Kresów, która lata 1940-1947 spędziła na zesłaniu syberyjskim
 
 
„Z Polską łączy nas wielowiekowa wspólna historia. Musimy wiele
zrobić, aby podnieść nasze stosunki na nowy poziom. Jestem przekonany, że
dowolny problem można rozwiązać, kierując się wzajemnym szacunkiem i
pragmatyzmem – mówił w listopadzie 2014 r. rosyjski prezydent przyjmując
listy uwierzytelniające od polskiej ambasador. Chyba nawet sam nie
przypuszczał jak bliskie są to relacje. Nikt z historyków ani publicystów do
tej pory nie pokazał jak wielu Polaków wzięło udział w budowaniu Rosji.
Mariusz Świder, który nie jest zawodowym publicystą, ale prywatnie ma
ogromną wiedzę na temat Rosji, napisał unikalną książkę. Wymienił w niej
znanych Rosjan i pokazał ich polskie korzenie. Któż z nasz wie o tym, że
wielki rosyjski pisarz Gogol, to tak naprawdę polski szlachcic o nazwisku
Chochoł? Jeszcze zabawniej robi się, gdy czytam, że faworyt carycy
Katarzyny II Potiomkin (ten od potiomkinowskich wiosek) tak naprawdę
nazywał się Potępski i nawet sam uważał się za Polaka.
Świder idzie dalej. Przypomina kroniki Nestora, które dla Rosjan są tym,
czym dla Polaków księga Galla Anonima. On wprost napisał, że plemię
Wiatyczów, które założyło Moskwę było… z rodu Lachów. Czyli, że
Moskwę, której tak się boimy i z którą walczymy, założyliśmy sami. To
oczywiście prowokacyjne uproszczenie. Pokazuje jednak, że Polaków i
Rosjan mimo, że dużo dzieli, to też bardzo dużo łączy. Warto szukać tego
drugiego.
Jan Piński
 
 
Moskwa. Miasto stworzone przez dzielne plemię Wiatyczów, którzy na
początku XII wieku przepędzili z tych okolic plemiona ugro-fińskie.
Wykopaliska na Kremlu potwierdziły, że najstarsze fortyfikacje na Kremlu
budowane były przez Wiatyczów właśnie – i oni uznawani są za twórców
tego miasta.
Czym dla Polaków są księgi Galla Anonima czy kroniki Jana Długosza –
tym dla Rosjan są Kroniki Nestora („Powieść lat minionych”, tzw. latopisy).
Ów kronikarz, mnich klasztoru (ławry) pieczerskiego w Kijowie wydał je
ok. 1113 roku – opisując szeroko dzieje Rusi.
Wspomina między innymi o wyżej wymienionym dzielnym plemieniu
Wiatyczów. Pozwolę sobie zacytować parę fragmentów: „Byli zaś
Radymicze i Wiatycze z rodu Lachów. (…) Było bowiem dwóch braci
Lachów: Radym, a drugi Wiatko. I przyszedłszy siedli: Radym nad rzeką
Sożą i od niego przezwali się Radymicze, a Wiatko siadł z rodem swoim nad
Oką i od niego przezwali się Wiatycze”. (Wiatko to zrusyfikowana forma
staropolskiego imienia: Więcek, czasem przybierającego formę: „Wiącek”).
Niektórzy rosyjscy historycy starają się bagatelizować powyższe
informacje pisząc, że Nestor pod słowem „Lachy” („Lechici”) rozumiał
Słowian z zachodniej Rusi. Tymczasem sam Nestor w innym fragmencie
swoich Kronik dokładnie mówi, kim są owi Lachowie: „Słowianie (…)
siedli nad Wisłą i przezwali się Lachami, a od tych Lachów przezwali się
jedni Polanami, drudzy Lachowie – Lutyczami, inni Mazowszanami, inni
Pomorzanami”. (Lutycze – czyli „Lędzianie”. Stąd Ostrów „Lednicki”,
Lednica… Polska po litewsku to „Lenkija”, po węgiersku to
„Lengyelorszag”, czyt. „Lendzierosag” czyli kraj Lędzian, a po persku i w
starotureckim to Lachistan – czyli kraj Lachów. Rusini też nazywali nas
„Lachami”… i każdy z nas zna powiedzenie: „Strachy na Lachy”).
Pierwotne fortyfikacje budowane przez Wiatyczów na terenie obecnego
Kremla mają charakter analogiczny do tych z Gniezna czy Poznania (tzw.
„konstrukcje hakowe”), zupełnie nieznane na Rusi Kijowskiej. Pierwotne
grodzisko zostało otoczone wałem z fosą, była też brama i most – zgodnie ze
zwyczajem Lachów/Lechitów.
O tym, że Wiatycze pochodzą z terenów wschodniego Mazowsza i
Podlasia pisze też słynny polski antropolog Jan Czekanowski. Porównał on
klaster M458 z haplogrupy R1a1 świadczący o spokrewnieniu dawnych
Moskwian z Mazowszanami.
Również Długosz o tym nadmienia, umiejscawiając Wiatyczów na
Mazowszu, a Radymiczów nad Sanem. Ich główną siedzibą było Radymno
pod Przemyślem.
To my założyliśmy Moskwę… Czy zatem nie powinna być nam bliższa?
 
*****
 
Do napisania niniejszej książeczki skłoniła mnie reakcja rosyjskich
czytelników na mój artykuł pt. „Mazurek Putina”, opublikowany w grudniu
2013 r. na łamach tygodnika „Uważam Rze”. Przetłumaczono go i
umieszczono na głównym rosyjskim portalu informacyjnym RIA Novosti
(„INOSMI ”) pod tytułem „Putinskaya mazurka”. Widnieje tam do dzisiaj.
 
Oto wspomniany artykuł:
 
„Przez całe 10 lat rosyjskim hymnem państwowym była stara polska pieśń
religijna. Ta szokująca informacja nie jest powszechnie znana, chociaż
można o niej przeczytać na stronach internetowej Wikipedii: „W latach
1990/1991 –2000 oficjalnym hymnem Rosji była tzw. Pieśń patriotyczna, za
której autora uchodzi Michał Glinka. Wykonywano tylko pompatyczną
melodię, urzędowego tekstu nie napisano. Jednakże według docenta K.
[onstantina] Nikitina z Konserwatorium Petersburgskiego utwór bazuje
ściśle na renesansowym polskim hymnie religijnym „Kryste, dniu naszej
światłości”. Z kolei, zdaniem historyka Sergieja Makina, kompozytor mógł
raczej rozważać użycie tej muzyki w operze „Iwan Susanin” do
instrumentalnej charakterystyki polskich interwentów. Stąd zapis znalazł się
w rękopisach kompozytora. Wkrótce po publikacji artykułów Nikitina i
Makina w Rosji zastąpiono „Pieśń patriotyczną” przywróconym starym
hymnem radzieckim Aleksandrowa z 1943 r., za to z całkiem odmiennym
tekstem.
  To tylko zarys pasjonującej historii, w jaki sposób stara polska pieśń
religijna stała się pierwszym hymnem niepodległej Federacji Rosyjskiej.
Gotowy materiał na scenariusz filmowy.
W październiku 1654 r. tchórzliwy i nieudolny wojewoda Filip
Obuchowicz poddał Smoleńsk Rosjanom. Smoleńszczyzna do
Rzeczypospolitej nigdy już nie wróciła. Pozostało tam jednak wielu Polaków,
którzy nie chcieli porzucać swojej ziemi i majątków. Aby zostać, musieli
jednak przyrzec lojalność carowi. Z takiej rodziny wywodził się np. wielki
podróżnik i odkrywca, carski generał Mikołaj hrabia Przewalski, który
regularnie i bezpłatnie przesyłał Uniwersytetowi Warszawskiemu rzadkie
eksponaty ze swoich wypraw. Katastrofa smoleńska miała miejsce w lesie
należącym przed rewolucją do polskiej rodziny Lenickich.
Z polskiej rodziny pochodził znany w Rosji i na świecie kompozytor
Michał Glinka. Prapradziadem Michała był polski szlachcic z rodu Glinków
herbu Trzaska (Glinki w Ziemi Łomżyńskiej), Wiktoryn Władysław Glinka.
Carskie władze zachowały mu przywileje szlacheckie, w tym herb Trzaska
oraz nadania królewskie.
Glinka był i jest w Rosji bardzo popularny. Nie zapominał o polskich
korzeniach, wielokrotnie odwiedzał Polskę, znał się z Adamem
Mickiewiczem. Jako że tematyka polsko-rosyjska była mu szczególnie bliska
– w latach 1834–1842 skomponował operę „Życie za cara (Iwan Susanin)”,
toczącą się wokół wydarzeń wojny polsko-rosyjskiej na początku XVII wieku
– zajęcia przez Polaków Kremla, a później przegnania ich z Moskwy.
Ponieważ w operze musiały, siłą rzeczy, zaistnieć muzyczne motywy
polskie, to Glinka szukał ich w kraju przodków. Po jego śmierci w
domowym archiwum znaleziono – przy rękopiśmiennych materiałach
wspomnianej opery – kartkę z nutami. Ręcznie podpisaną: „motif de chant
national”. Za oczywiste uznano, że jest to kompozycja Glinki. I nikogo
wówczas nie zdziwiła obca, typowo polska rytmika akompaniamentu, z
polskim akcentem (na przedostatniej sylabie) na końcu fraz melodycznych.
Co prawda później to wygładzono (kompozytor Michaił Bagrinowski
zmienił melodykę i rytm), ale zachował się oryginał owej kartki z rękopisem
i znajduje się w Petersburgu, w oddziale Biblioteki Narodowej, w tzw.
Archiwum Michała Glinki, gdzie można zobaczyć oryginalny zapis, przed
zmianami.
Konstantin Nikitin, docent Petersburskiego Państwowego
Konserwatorium, napisał we wspomnianym artykule pt. „Pieśń
patriotyczna”, że jeszcze w 1974 r. jego profesor Dmitriew pokazał mu spis
rękopisów muzycznych. W końcu lat 40. dostał je od przyjaciela,
ukraińskiego muzykologa Filipa Kozickiego, badającego jeszcze przed
wojną polską muzykę sakralną. Wspomniany rękopis został przez
Kozickiego przepisany w Polsce z archiwaliów muzycznych. Jeden z
gregoriańskich utworów „Kryste dniu naszei światłości” (pisownia
oryginalna) z końca XVI w. jest praktycznie identyczny z utworem
przypisywanym Glince! Kozicki dodał, że przepisał ten utwór w
krakowskiej Bibliotece Narodowej. To znana kompozycja (łac. „Christe, qui
lux es et dies”) autorstwa Wacława z Szamotuł (1526–1560), której możemy
posłuchać choćby dzięki internetowi w pięknym wykonaniu poznańskiego
chóru Stefana Stuligrosza. I porównać z identyczną „Pieśnią patriotyczną”, a
drobne różnice wynikają z modyfikacji Bagrionowskiego.
 Pewnie do dzisiaj kartka z kompozycją przypisaną Glince leżałaby sobie
spokojnie w petersburskim archiwum, gdyby w 1944 r. nie natknął się na nią
wspomniany wyżej kompozytor i wojskowy dyrygent Bagrinowski.
Spodobała mu się podniosłość i pompatyczność melodii (religijnej w
końcu!) w tak trudnym okresie wojny. Skopiował i stworzył aranżację na
orkiestrę, zlikwidował polskie muzyczne akcenty i melodykę, których nie
rozpoznawał i nie rozumiał. W 1947 r. nazwano ten utwór „Pieśnią
patriotyczną”, zresztą pod takim tytułem funkcjonuje do dziś.
Tak więc przez 10 lat Rosjanie na uroczystościach wojskowych, na
otwarciu posiedzenia Dumy czy gdy zdobywali złote medale olimpijskie,
mieli łzy wzruszenia w oczach, kiedy stali na baczność i słuchali z
nabożnością starej polskiej pieśni religijnej. Spisanej przez smoleńskiego
Polaka, kompozytora Michała Glinkę, którego rodzina pochodziła spod
Łomży.”
Rosjanie zaimponowali mi faktem umieszczenia na tak potężnej
platformie pełnej wersji tegoż artykułu. Przecież poruszany w nim główny
wątek nie jest dla nich szczególnie chlubny. Z ciekawości przejrzałem
umieszczone pod tekstem komentarze, i co się okazało? Że większość z nich
miała taki wydźwięk, iż Polacy lecząc kompleksy z powodu tego, że nie
mają swoich wielkich uczonych i artystów – chcą pretendować do bycia
cudzymi autorytetami i mistrzami. Uświadomiłem sobie wówczas, jak mało
obie nacje wiedzą o roli polskiego narodu w budowaniu współczesnej Rosji.
Jestem gotów bronić tezy, że nie byłoby współczesnej Rosji, jej nauki i
kultury również bez naszego udziału.
Oto przykłady:
 
Polką była caryca Katarzyna I, żona Piotra Wielkiego, która po jego
śmierci samowładnie rządziła krajem. Założyła słynną Rosyjską Akademię
Nauk. Marta Skowrońska – bo o niej mowa – urodziła się na Inflantach w
niezamożnej, wielodzietnej rodzinie. Rodzice wcześnie zmarli, a Martę
(wraz z rodzeństwem) pod opiekę wzięła ciotka Anna Wesołowska.
Wychowywała, karmiła, ale też edukowała, nauczyła dzieci czytać i pisać.
W 1721 roku w Rydze Krystyna Skowrońska napisała list do swej siostry
– carycy już wtedy, przebywającej tam z oficjalną wizytą – z prośbą o
spotkanie. List był po polsku…
( Bo caryca nie była analfabetką – jak się powszechnie w Rosji uważa, po
prostu potrafiła czytać i pisać tylko w ojczystym języku – a nie po rosyjsku.)
Caryca spotkała się z siostrą i sowicie ją obdarowała.
Spośród licznego rodzeństwa caryca regularne kontakty utrzymywała
tylko z ukochanym bratem Karolem. Ściągnęła go do Petersburga i szczerze
wspierała. Jego syn Marcin zrobił tu karierę, dosłużył w armii do stopnia
generała, został hrabią (ros. „graf”) i senatorem. Córka Karola Anna wyszła
za mąż za hrabiego Michaiła Woroncowa – przyszłego Wielkiego Kanclerza
państwa rosyjskiego.
 
Ciotka zmarła, gdy Marta miała 13 lat. Adoptował ją wtedy pastor,
Niemiec z pochodzenia, który po kilku latach przeprowadził się do Rosji.
Tam przyszła caryca rozpoczynała karierę od bycia praczką, by po
kilkunastu latach zostać żoną cara Piotra Wielkiego. Ale to już historia na
inną opowieść…
(Mała dygresja na temat kariery pani Skowrońskiej. Otóż z tych samych
terenów – niegdysiejszych Polskich Inflantów – czyli dzisiejszej Łotwy –
wywodzi się aktualny łotewski premier Valdis Dombrovskis czyli Waldemar
Dąbrowski. Polak zarówno po ojcu, jak i matce. Na Łotwie mieszka
kilkadziesiąt tysięcy Polaków. Szczególnie w okolicach Dźwińska, czyli
niem. Dyneburga, obecnie Daugavspils, które to miasto należało do Polski
przez prawie ćwierć tysiąca lat – od 1559 roku aż po trzeci rozbiór naszego
kraju. Polacy pozostali tam do dziś).
Przy Piotrze Wielkim i Katarzynie I karierę zrobił inny Polak – Paweł
Jagużyński, który dosłużył się wysokiego tytułu generała-adiutanta, a za
swoje oddanie otrzymał od cara we władanie wieczyste wyspę na rzece
Jauza pod Moskwą. W bibliografii Estreichera możemy o nim przeczytać:
„(Jagużyński Paweł). Genealogia zacnego Imieniem, dzielnego Męstwem
godnego Honorem, Jaśnie Wielmożnego Jego Mości Pana Pawła na
Jagodyniach Jagużyńskiego Generała Leytnanta Koniuszego, Pánstw
Rossyiskich Ministra Pełnomocnego, kawalera Świętego Jędrzeiá Apostoła,
Rodowitego z Amtenatów polaka dworskim stylem wywiedziona. Roku
1727.folio, kart nlb. 14.”. To on uratował swą rodaczkę Martę przed utratą
carskiej korony po śmierci Piotra I Wielkiego w styczniu 1725 roku.
Dowiedziawszy się o przygotowywanym zamachu stanu, szybko zawiadomił
o tym hrabiego Bassewicza i swojego teścia – kanclerza Gołowkina.
Zamachowcy czekali bowiem na śmierć schorowanego Piotra, by przejąć
władzę i oddać ją w ręce zbyt młodego wtedy na jej sprawowanie syna cara
– carewicza Piotra. Carycę zaś miano pozbawić władzy i odizolować od
świata, posyłając przymusowo do klasztoru.
Ostatecznie wspólnie z carycą zebrano wierne jej gwardyjskie pułki i
zaproszono najwyższych urzędników państwowych, przed którymi
Katarzyna I mogła przemówić. Oznajmiła, że carewicz Piotr jest następcą
tronu, ale jego młody wiek nie pozwala na to, by mógł rządzić państwem.
Dopóki więc nie osiągnie pełnoletniości, będzie to czynić sama,
wychowując syna na przyszłego władcę. I zapytała najwyższych urzędników
państwowych, czy się na to zgadzają, dając im kilkanaście minut czasu i
osobną salę do narady. A pułki gwardyjskie stały pod oknem… Odpowiedź
mogła być tylko jedna, i dzięki Polakowi, generałowi Pawłowi
Jagużyńskiemu Polka – Marta Skowrońska rządziła Rosją samowładnie aż
do swej śmierci.
 
Większość z nas uważa, że Maryna Mniszech była pierwszą Polką – żoną
władcy Rusi. Należy jednak pamiętać o Gertrudzie (1025 – 1108), córce
króla polskiego Mieszka II. Ze względów politycznych wydano ją za
wielkiego księcia kijowskiego Izjasława Jarosławowicza, syna Jarosława
Mądrego, a wnuka Włodzimierza Wielkiego. Całe życie była lojalna Polsce,
ale aż do jego końca pozostała na dworze kijowskim, co wpływało na
utrzymywanie dobrosąsiedzkich stosunków Rusi z Polską. Ich późniejszym
wyrazem było małżeństwo króla Bolesława Krzywoustego ze Zbysławą
Świętopełk (wnuczką Gertrudy) w 1103 roku. Te koligacje Piastów z
władcami ruskimi pozwoliły w połowie XIV wieku na odziedziczenie przez
króla Kazimierza Wielkiego Rusi Halickiej wraz ze Lwowem, które
pozostały w Polsce przez 600 lat – aż do wybuchu II wojny światowej.
Pierwszą kobietą, która została koronowana i oficjalnie nosiła tytuł carycy
– była Maryna Mniszech (1588 – 1615), córka wojewody sandomierskiego
Jerzego Mniszecha. Książę Konstanty Wiśniowiecki jadąc na początku 1604
roku na spotkanie z królem, zatrzymał się w Samborze u Mniszechów. W
jego świcie był Dymitr, którego Wiśniowiecki chciał uczynić carem. Po paru
miesiącach ogłoszono zaręczyny i spisano kontrakt zaręczynowy, w którym
Dymitr zobowiązał się, że jeśli zostanie carem, to Jerzy Mniszech otrzyma
księstwo siewierskie, a Maryna księstwa pskowskie oraz nowogrodzkie.
Dzięki pomocy polskich wojsk, 30 czerwca 1605 roku Dymitr zasiadł na
moskiewskim tronie. 27 listopada odbył się ślub, a 18 maja 1606 roku jako
pierwsza w dziejach Rosji kobieta została koronowana na carycę. Ceremonii
w soborze Uspienskim na Kremlu przewodniczył patriarcha moskiewski
Ignacy. Wkrótce jednak z inspiracji bojara Wasyla Szujskiego nastąpił bunt.
Dymitra zabito, a caryca wraz z ojcem zostali zesłani do Jarosławia jako
zakładnicy. W wyniku interwencji króla, w 1608 roku zwolniono ich, a
Maryna natychmiast przyłączyła się do oblegającej Moskwę Dymitriady.
Tam w jednym z oficerów „rozpoznała” cudownie ocalonego Dymitra – i
razem próbowali powrócić do władzy na moskiewskim tronie. Może by się
udało, bo Kreml był zajęty przez polskie wojska, jednak w 1610 roku
Dymitr zmarł w niewyjaśnionych okolicznościach. Maryna nie dała jednak
za wygraną. Związała się z atamanem kozaków dońskich Iwanem Zaruckim,
który zobowiązał się osadzić jej syna na moskiewskim tronie. Stworzyli
państwo kozackie ze stolicą w Astrachaniu. Ale w 1614 roku nowy car
Michał Romanow pojmał i zabił Iwana Zaruckiego oraz małego syna
Dymitra i Maryny. Samą zaś byłą carycę uwięził w jednej z baszt w
Kołomnie, gdzie w 1615 roku została otruta.
Równie smutno skończył Wasyl Szujski, bojar, który doprowadził do
śmierci Dymitra. Objął po nim władzę, na cara koronowano go 1 czerwca
1606 roku. Zaczął niebawem zwalczać propolskie sympatie oraz stanowiska,
i wszystko, co było związane z Dymitrem Samozwańcem. Wspierało go
duchowieństwo prawosławne – ale nie lud. Bojarzy byli podzieleni. 4 lipca
1610 roku wojska polskie dowodzone przez hetmana Stanisława
Żółkiewskiego pokonały pod Kłuszynem wojska carskie. Moskwa została
zajęta przez Polaków, a Szujskiego zdetronizowano. W sierpniu 1611 roku
przewieziono go do Polski, gdzie 29 października złożył na Zamku
Królewskim hołd królowi Zygmuntowi III Wazie. Osadzony na zamku w
Gostyninie był pod strażą, ale mógł się swobodnie poruszać, przyjmować
gości, wychodzić. On i jego rodzina zmarli tam we wrześniu 1612 roku od
morowego powietrza. Wszystkich pochowano w specjalnym mauzoleum w
Warszawie, ale w 1635 rosyjskie poselstwo wykupiło od króla szczątki cara i
jego bliskich, które zostały zawiezione do Moskwy i uroczyście
umieszczone w Soborze Archangielskim.
Polką nie była urodzona w Szczecinie Katarzyna II. Miała niemieckie
pochodzenie. Ale już drugą osobą w państwie rosyjskim po carycy okazał
się Polak – książę Grzegorz Potępski, znany w Rosji jako „kniaź Grigorij
Potiomkin” (tak, tak – to ten od „Pancernika Potiomkina”). Pochodzący ze
smoleńskiej szlachty mąż stanu uważał się za lojalnego obywatela Rosji, ale
przede wszystkim za Polaka. Chciał nawet wraz ze swoim szwagrem
księciem Branickim utworzyć polskie wojsko, które stanęłoby obok
rosyjskiego celem wspólnego uderzenia na Turcję. Planował stanąć na jego
czele. Pisał do carycy, że Polacy mu zaufają, bo „jestem takim samym
Polakiem, jak oni”. Zresztą miał w swoim sztabie innego Polaka, generała-
lejtnanta Eufemiusza Czaplica, z którym często ćwiczył mowę ojców.
Czaplic uczestniczył w wojnie z Turcją, brał udział w zdobywaniu
Oczakowa, Benderów, Izmaiłu, Baku, Derbentu. Uczestniczył w wojnach
1805 i 1807 roku, był komendantem Królewca (Konigsberg). Walczył
przeciwko Napoleonowi. To jeden z najwybitniejszych dowódców w historii
Rosji.
Po utracie przez Rzeczpospolitą Smoleńska w 1654 roku wiele rodzin
polskich, tak jak przodkowie Potiomkina – Potępscy (nie wiadomo czemu w
źródłach rosyjskich występują jako „Potępowscy”) zdecydowało się
pozostać na tych ziemiach. Musieli jednak przysiąc lojalność carowi. Do
Polaka Aleksandra Lenickiego należał las pod Smoleńskiem, gdzie
wydarzyła się katastrofa prezydenckiego Tupolewa 10 kwietnia 2010 roku.
Z polskiej szlachty wywodził się Michał Glinka herbu Trzaska, znany
rosyjski kompozytor. To o nim pisałem w cytowanym wyżej artykule pt.
„Mazurek Putina”.
 Inne polskie rodziny zamieszkujące Smoleńszczyznę i ziemię orłowską to
Muzalewscy, Podgóreccy, Trubeccy, Glińscy, Massalscy, Stankiewiczowie,
Tarnowscy, Curikowie, Kamieńscy, Brusiłowscy (ros.Brusiłow) czy
Tuchaczewscy. Protoplastą tego ostatniego rodu, z którego wywodził się
marszałek Michał Tuchaczewski, był przybyły na te ziemie jeszcze w XVI
wieku Zygmunt Tuchaczewski. Można w niektórych źródłach spotkać
informacje, że ród ten wywodził się od węgierskiego księcia Indrisa. Czy też
z głębi Rusi ze wsi Tuchaczewskoje ( lub Tuchaczewo), lecz informacje te
nie mają solidnego źródłowego potwierdzenia i nie można ich traktować
poważnie.
Z polskiej szlachty smoleńskiej wywodziła się caryca Agata (ros. Agafija)
z Gruszeckich herbu Lubicz. Nie tylko ojciec, bo i matka Maria Zaborowska
również była Polką. Caryca żyła króciutko od roku 1665 do 1681. Żoną cara
Fiodora III została w 1680 roku, a w 1681 zmarła w wyniku bardzo
ciężkiego porodu. Synek o imieniu Eliasz (ros. Ilja) przeżył tylko 10 dni.
Sam car zmarł bezdzietnie rok później, w wieku zaledwie 21 lat. Ten młody,
sympatyczny władca miał również polskie korzenie. A historia zaczyna się
ponad trzysta lat wcześniej.
W Wielkopolsce, na południe od Wrześni leży miejscowość Miłosław. Od
II połowy XIII wieku należała do rodu Miłosławskich herbu Doliwa. Po Unii
w Krewie w 1386 roku i uzależnieniu Wielkiego Księstwa Litewskiego od
Krakowa zaczęto Polakom nadawać wolne ziemie na Litwie, by jak
najbardziej związać nowe terytoria z Polską. Jednym z chętnych był
urodzony w 1350 roku Zygmunt Korsak Miłosławski, który osiedlił się w
Ziemi Połockiej (należącej wówczas do Litwy). Jego syn Wacław (ros.
Wiaczesław) poślubił w 1405 roku córkę księżnej Anastazji Riazańskiej,
potomkini Ruryka. Założyli razem wiele nowych miejscowości – między
innymi osadę Miłosławskoje (pomiędzy Riazaniem a Woroneżem). Syn
Wacława, Fiodor miał czterech synów, z których jeden pozostał przy
nazwisku Miłosławski, trzech zaś za swe nazwisko przyjęli nazwę herbu
rodowego Korsak i dali początek nowemu znamienitemu rodowi o nazwisku
Korsakow.
Rodzina Rymskich-Korsakowów przez siedem pokoleń żyła na Litwie i
nosiła nazwisko Korsak. Ich polskie pochodzenie nie budzi wątpliwości.
Siedem pokoleń nosiło nazwisko Korsak, zanim część z nich zrusyfikowała
się i zaczęła używać nazwiska Korsakow. Jeszcze w 1783 roku jeden z nich
mieszkający w majątku Suszcze w powiecie orszańskim, wymieniany jest w
dokumentach jako Jan Rymski-Korsak. Był generał-majorem, kawalerem
Orderu Orła Białego, który otrzymał od… Katarzyny II!
W Rosji rodzina Rimskij-Korsakow to jeden z najznamienitszych rodów.
Wydał on na świat wielu generałów i admirałów, polityków i uczonych,
poetów i muzyków.
Najbardziej znanym jego przedstawicielem był Mikołaj Rimskij-
Korsakow (1844 – 1908), znany kompozytor, pedagog, dyrygent i krytyk
muzyczny. Skomponował piętnaście oper, trzy symfonie, wiele koncertów i
kantat.
  Ale wróćmy do protoplastów tego rodu, czyli Miłosławskich. W XVII
wieku kniaź Daniel Miłosławski był wojewodą Kurska, a kniaź Jan (Iwan)
bronił Sybirska przed armią Razina. Eliasz (Ilja) Miłosławski tłumił
powstanie moskiewskie 1648 roku (tzw. bunt solny i miedziany). Carem był
wtedy od 1645 roku Aleksy Romanow, który w 1647 roku ożenił się z Marią
Miłosławską, córką Eliasza. Była bogobojna, spokojna, mądra. Jej życiorys
uznano za wzorzec do naśladowania dla wszystkich caryc.
Zamiejscową rezydencją cara był klasztor pod wezwaniem Sawy
Cudotwórcy Storożewskiego w Zwienigorodzie pod Moskwą. Aleksy
wybudował tam dwa pałace rezydencje: jeden dla siebie, drugi dla żony.
Dziś to muzeum można zwiedzać. I zobaczyć, że nad drzwiami do
pałacowych izb carycy na terenie klasztoru Sawy Storożewskiego znajdują
się obok siebie wielkie herby Polski i Rosji. Bo rodzina Miłosławskich o
swych polskich korzeniach nie zapominała nigdy. Maria urodziła carowi
trzynaścioro dzieci, zmarła w 1669 roku i została pochowana na Kremlu w
Klasztorze Wniebowstąpienia (Wozniesienskim). Aleksy zmarł w 1676 roku,
a na tron wstąpił wspominany wcześniej Fiodor III – syn Aleksego i Marii
Miłosławskiej, wywodzącej się z polskiego rodu. Car Fiodor nazywany był
polonofilem, wprowadzał bowiem polskie obyczaje, modę, a język polski
był obowiązującym na dworze (car władał nim biegle). Zwieńczeniem był
ślub ze smoleńską Polką – Agatą Gruszecką. Wielki żal, że tak przyjazny
Polsce, starannie wychowany, grający na wielu instrumentach młodzieniec o
szerokim umyśle i ambicjach naukowych (to on wyraził zgodę na
utworzenie Akademii Słowiańsko-Grecko-Łacińskiej) odszedł tak szybko.
Moda polska pozostała na Kremlu także później – za regencji carewny
Zofii. Na wzór polski golono brody i głowy, noszono szable, chadzano w
kontuszach, jak to czynił Wasyl Golicyn, który w imieniu Moskwy podpisał
z Polską słynny traktat Grzymułtowskiego (1686). Inny dyplomata, Borys
Szeremietiew, bawiąc w 1697 roku z misją dyplomatyczną w Wiedniu
porozumiewał się z Niemcami (dziś powiedzielibyśmy: Austriakami)
właśnie po polsku.
Ze szlachty smoleńskiej pochodził także wielki podróżnik Mikołaj
Przewalski (ten od konia Przewalskiego). Uniwersytet Warszawski był
jedyną instytucją naukową, do której wysyłał różne eksponaty flory i fauny
ze swych podróży bezpłatnie. Przez kilka lat, zresztą, mieszkał w
Warszawie. Był w Polsce podczas Powstania Styczniowego. Będąc
rosyjskim generałem poprosił jednak dowództwo, aby – jako Polak – nie
musiał brać udziału w działaniach bojowych. I tak się stało. Niemniej jednak
w swych wspomnieniach napisał, że został schwytany przez powstańców.
Przedstawił im się po polsku mówiąc, że jest Polakiem i nie uczestniczy w
działaniach bojowych. Został przez nich ugoszczony i wypuszczony na
wolność.
Z Przewalskim wiąże się też inna ciekawa historia. 18 października 1956
roku, gdy atmosfera w Polsce była gorąca, Chruszczow niespodziewanie
przyleciał do Warszawy. Wraz z nim delegacja Prezydium KC KPZR, w
której skład wchodzili też m.in. Wiaczesław Mołotow, Łazar Kaganowicz i
Anastas Mikojan. Wspólny wyjazd za granicę aż czterech członków ścisłego
kierownictwa to było wydarzenie wyjątkowe. Przybył także naczelny
dowódca Zjednoczonych Sił Zbrojnych Państw Stron Układu
Warszawskiego marszałek Iwan Koniew z grupą radzieckich wojskowych.
W nocy z 18 na 19 października oddziały Północnej Grupy Wojsk Armii
Radzieckiej które opuściły swoje garnizony na Dolnym Śląsku i Pomorzu,
rozpoczęły marsz w kierunku polskiej stolicy. To wtedy miała miejsce
słynna sytuacja pod Rawą Mazowiecką, gdy generał Komar polecił na szosie
namalować grubą białą linię – i gdy kolumna sowieckich wojsk zbliżyła się
– to polecił zawiadomić ich dowództwo, że w przypadku jej przekroczenia
choćby o centymetr wojsko polskie otworzy ogień. Do Zatoki Gdańskiej
usiłował wpłynąć krążownik „Żdanow” w asyście trzech niszczycieli i
flotylli mniejszych jednostek.
Hrabia Mikołaj Przewalski
 
W stan gotowości bojowej postawiono też jednostki radzieckie
stacjonujące w NRD.
Lot delegacji radzieckiej nie był jednak zgłoszony służbom lotniczym,
Chruszczow nie był zaproszony, leciał na własne ryzyko. Gomułka go
oczywiście przyjął, ale gdy zaczął później wraz z innymi polskimi
politykami i działaczami wypominać Związkowi Radzieckiemu Stalina –
Chruszczow przy wielu świadkach odpowiedział Gomułce: „Przecież on był
wasz”. Po jego wyjeździe dywagowano, co mógł mieć na myśli. Jedna z
teorii mówi, że Stalin był biologicznym synem hrabiego Mikołaja
Przewalskiego, który wraz z bratem bywał w Tyflisie i Gori, z Gruzji
bowiem często wyruszał na swoje wyprawy. Można wyszukać w
jakiejkolwiek wyszukiwarce zdjęcie Mikołaja Przewalskiego i Stalina, i
porównać ich ze sobą. Często się też zastanawiano, skąd młody Dżugaszwili
(późniejszy Stalin), pochodzący z niezwykle ubogiej rodziny, miał pieniądze
na drogą edukację? Zastanawiano się też, czemu w czasie swego
„panowania” na Kremlu spotkał się z matką tylko raz.
Sam Chruszczow zresztą odnosił się z sympatią do Polaków. Często
podkreślał, że jego żona Janina Kucharczuk, urodzona na Zamojszczyźnie,
jest Polką. Wspominał nie raz, że wychował się w tej części Ukrainy, gdzie
mieszkało wielu Polaków – i bawił się z nimi na „jednym podwórku”. Na
rosyjskich stronach Internetu można znaleźć wiele artykułów o tym, że
Chruszczow był biologicznym synem Polaka. W rodzinnej wsi Kalinówce
mówiono o nim i jego siostrze „Polacy”. Ich matka Ksenia służyła u
polskiego szlachcica Aleksandra Gaswickiego herbu Odrowąż, który
troskliwie opiekował się dwójką jej dzieci. Przodkowie Gaswickiego
pozostali na Ukrainie po zmianie granic (po buncie pułkownika
Chmielnickiego, pokój Grzymułtowskiego w połowie XVII wieku, w
wyniku którego wschodnia, lewobrzeżna Ukraina odeszła od Polski na rzecz
Rosji). Gaswicki wykupił w 1914 roku dwudziestoletniego Nikitę ze służby
wojskowej, dzięki czemu młody Chruszczow nie brał udziału w wojnie,
pomimo powołania do wojska. W czasie całej I wojny Gaswicki utrzymywał
Nikitę Chruszczowa, który potem twierdził, że zarabiał w tym czasie na
życie będąc górnikiem. Nikt nigdy nie znalazł jednak potwierdzenia tego
faktu, nie znaleziono też żadnej kopalni, gdzie tenże miałby wówczas
pracować. W 1938 roku Beria badał pochodzenie (społeczne i
narodowościowe) czołowych działaczy komunistycznych. O swym
„odkryciu” poinformował Malenkowa, a ten Stalina. Rosyjski historyk
Nikołaj Zienkowicz opisuje w swej książce „СССP. Самые знамените
побеги” („ZSRR. Najbardziej znane ucieczki”) sytuację, gdy Stalin popycha
palcem Chruszczowa i mówi: „A ty przecież jesteś Polakiem”. Autor
powołuje się na istniejącą taśmę magnetofonową, którą odsłuchał w
rosyjskich archiwach państwowych.
 
***
 
Wszyscy uczyliśmy się o podpisanym w lipcu 1941 roku układzie Majski-
Sikorski między Polską a ZSRR o wznowieniu stosunków
dyplomatycznych. Jak sama nazwa mówi, ze strony polskiej podpisał go
generał Władysław Sikorski, a z radzieckiej… no właśnie, kto? Otóż osobą
tą był ówczesny ambasador radziecki w Wielkiej Brytanii Jan Lachowiecki,
Polak urodzony w 1903 roku w Rosji w polskiej rodzinie lekarzy. Jako
polityk używał pseudonimu Iwan Majski. Od 1943 roku do 1946 sprawował
funkcje vice ministra spraw zagranicznych ZSRR. Od 1946 roku członek
Akademii Nauk. Aresztowany w 1953 i skazany na sześć lat więzienia za
szpiegostwo. W 1956 zwolniony, a w 1960 zrehabilitowany. Zmarł w 1975
roku w Moskwie.
 
Nie wszyscy Polacy byli dumni ze swego pochodzenia. Z Ukrainy
wywodził się znany pisarz Mikołaj Hohoł-Janowski (w języku rosyjskim nie
ma „ch”, a „h” wymawiane jest jako „g”, stąd Rosjanie na Hitlera mówią
Gitler, a na Heinego – Giejne). Tak, tak – to znany Nikołaj Gogol. W domu
jego rodziców w przedsionku wisiał polski herb Janowskich – „Jastrzębiec”.
Także jego matka, Maria Janowska przed zamążpójściem nosiła czysto
polskie nazwisko: Kosiarowska. Protoplastą rodu był Eustacjusz Chochoł-
Janowski, hetman prawobrzeżnej Ukrainy, który za wierną służbę Polsce
otrzymał od króla Sobieskiego osadę Olchowiec. Jednak po wojnach
napoleońskich bycie Polakiem nie było w Rosji „na topie”. Gdy Mikołaj
wyjechał do Petersburga na studia, zabronił rodzinie i znajomym adresować
do siebie listów na nazwisko Janowski. Pozostał tylko Gogol (Hohoł), bo w
języku rosyjskim słowo to się nie kojarzy z polskością. W ogóle z niczym
się nie kojarzy.
W pierwszej połowie XIX wieku Polacy mieli często dylematy, jak
wyrażać swój patriotyzm, wierność, polskość. Car przecież oficjalnie
mianował się polskim królem, mieliśmy polskie wojsko w polskich
mundurach, własną walutę – złoty polski z napisami w naszym języku.
Wielu polskich żołnierzy, oficerów, generałów przysięgało wierność
carowi – jako polskiemu królowi. W czasie Powstania Listopadowego wielu
kochających szczerze Polskę żołnierzy uważało powstańców za zdrajców i
buntowników, którzy podnieśli rękę na prawowitego polskiego króla,
któremu wierność przysięgali. W 1841 roku w Warszawie uroczyście
odsłonięto pomnik na cześć polskich oficerów, zabitych w walkach z
powstańcami: Stanisława Potockiego, generałów: Józefa Nowickiego,
Maurycego Hauke, Stanisława Trębackiego, Ignacego Blumera, Tomasza
Siemiątkowskiego oraz pułkownika Filipa Meciszewskiego. Napis głosił:
„Polakom, którzy zginęli w 1830 roku dochowując wierności swojemu
monarsze”.
 
Pomnik na cześć polskich oficerów wiernych carowi, którzy zginęli w
walkach z powstańcami listopadowymi. Pomnik został przez Polaków
zburzony w 1917 roku
 
Posąg został zaprojektowany przez włoskiego architekta Antoniego
Corazziego (artysta ma dzisiaj w Warszawie ulicę swego imienia, kilkaset
metrów od wykonanego dzieła) i usytuowany w centrum Placu Saskiego
(obecnie Plac Piłsudskiego). Ten potężny, 30 metrowy obelisk został przez
Polaków zburzony w 1917 roku.
 
***
 
  Wszyscy wiemy, że obok 500 tysięcznej armii francuskiej cesarza
Napoleona, w polskich mundurach szła na Rosję 100 tysięczna armia polska,
dowodzona przez księcia Józefa Poniatowskiego. Nie mówi się jednak o
tym, że polscy generałowie walczyli także po stronie rosyjskiej, a nawet
znajdowali się w sztabie generalnym, jak np. generał feldmarszałek Michał
Kamieński, generał Michał Kachowski, generał-lejtnant Ignacy
Przybyszewski, generałowie kawalerii Adam Ożarowski i Mikołaj Rajewski.
Ten ostatni stał się zresztą legendą, ponieważ szedł na czele tyraliery do
ataku na napoleońskie wojska prowadząc za ręce swoich kilkunastoletnich
synów.
Porucznik armii rosyjskiej – Polak Ksawery Biskupski utworzył z
ochotników ułanów polski pułk kawaleryjski, który nękał wojną podjazdową
wojska napoleońskie.
 
Polskie pochodzenie miał Arsen Zakrewski (Zakrzewski) – hrabia,
rosyjski generał i polityk, minister spraw wewnętrznych Imperium
Rosyjskiego od 19 kwietnia 1828 do 19 listopada 1831. Uczestnik wojen
napoleońskich. W latach 1823 – 1831 jako generał-gubernator rządził
Wielkim Księstwem Finlandii.
Inny Polak spod Witebska – Antoni Mańkowski, urodzony jeszcze w
wolnej Rzeczypospolitej i wychowany przez jezuitów, już w służbie
rosyjskiej doszedł do stanowiska wicegubernatora Witebska. Gdy Napoleon
wkroczył do Rosji, Antoni wziął swego 16-letniego syna Ignacego i zgłosili
się na ochotnika do armii rosyjskiej. W Rosji stał się znany przede
wszystkim z tego, że po powrocie z wojny w 1813 roku napisał
wspomnienia opisujące brutalne zachowanie wojsk francuskich wobec
ludności cywilnej. Opublikował je pt.”Listy z Witebska” w popularnym
wówczas wydawnictwie „Syn Otieczestwa” („Syn ojczyzny”). Kilkanaście
lat później wydawcą tego pisma został pan Bułharyn.
Niezwykle poplątany i ciekawy był los Jana Tadeusza Krzysztofa
Bułharyna (ros. Faddiej Bułgarin), pieczętującego się herbem własnym
„Bułharyn”. Był synem zesłańca syberyjskiego Benedykta. Urodził się i
wyrósł w Rosji, wstąpił do wojska – i za udział w walkach z Francuzami w
latach 1806 – 1807 został odznaczony orderem św. Anny. W 1808 roku brał
udział w kampanii szwedzkiej. Ale gdy Napoleon uderzył na Rosję,
Bułharyn… zgłosił się do armii polskiej walczącej u boku Napoleona, by
walczyć o wolną ojczyznę. Za męstwo został odznaczony medalem Legii
Honorowej i awansowany do stopnia kapitana. Po klęsce Napoleona i
ogłoszeniu amnestii pojechał do Warszawy, potem przeprowadził się do
Wilna. Zaczął publikować, początkowo anonimowo, w wileńskich pismach:
Dziennik Wileński, Tygodnik Wileński, Wiadomości Brukowe. Pisał także
wiersze, bajki, opowiadania, powieści. W 1819 roku przeprowadził się do
Petersburga i wydawał także po rosyjsku. Powieść „Iwan Wyżygin” stała się
pierwszym rosyjskim bestsellerem. Jego dzieła jeszcze za życia
przetłumaczono na kilkanaście języków. Bułharynowi poświęcili krytyczne
epigramy czołowi poeci Rosji – Aleksander Puszkin i Michaił Lermontow.
Równolegle pracował w kancelarii imperatora, był cenzorem i agentem
policji carskiej. Znajdował także czas na działalność wydawniczą. Założył
pierwszy w Rosji almanach teatralny „Russkaja talija” (1825). W latach
1822 – 1829 publikował gazetę „Siewiernyj archiw”, w latach 1825 – 1829
współredagował i wydawał pismo „Syn otecziestwa”. Był także wydawcą
pierwszej prywatnej rosyjskiej politycznej gazety Siewiernaja pczieła. Zmarł
w swym majątku pod Dorpatem w Kurlandii.
Bułharyn przyjaźnił się z innym literatem – poetą i dramatopisarzem
Aleksandrem Gribojedowem, który miał polskie korzenie. Protoplastą
rosyjskich losów tej rodziny był Jan Grzybowski, który na początku XVII
wieku przybył z Polski. Gribojedow był wybitną, wszechstronnie
wykształconą osobowością. Znał siedem języków, studiował wiele
kierunków, był także pianistą, kompozytorem, działaczem politycznym,
dyplomatą. Należał do wolnomularstwa. To na jego część nazwano „Pałac
Gribojedowa” (tak często występujący w „Mistrzu i Małgorzacie”)
znajdujący się również na ulicy jego imienia w Moskwie. Obecnie jest to
Urząd Stanu Cywilnego nr 1, w którym 21 września 1989 roku brałem ślub.
Gribojedow napisał wiele sztuk, lecz najbardziej znaną jest „Mądremu
biada” (ros. „Gorie ot uma”). Miał zaledwie 34 lata, gdy zginął tragicznie w
Teheranie w 1829 roku w czasie napadu tłumu na przedstawicielstwo
rosyjskie (wraz ze wszystkimi innymi dyplomatami tej placówki). Jako
przeprosiny szach Iranu przesłał carowi diament o masie 88,7 karata, który
nazwano „Szach”.
W tym okresie (początek XIX wieku) nie tylko Polacy – oficerowie
zajmowali eksponowane stanowiska w Rosji. W latach 1804-1806 ministrem
spraw zagranicznych tego państwa był książę Adam Jerzy Czartoryski.
Razem z Janem Potockim (autorem „Rękopisu znalezionego w Saragossie”)
utworzyli plan wzmocnienia wpływów Rosji na Azję – „od Gruzji po
Chiny”. Największym jego dziełem był jednak inny plan, a mianowicie
zamysł utworzenia tzw. „Trzeciej koalicji antyfrancuskiej” nazywanej także
„Alliance de Meditation”, do której chciał wciągnąć Anglię, Austrię,
Szwecję i Prusy. Jeszcze 2 grudnia 1805 roku w czasie bitwy pod Austerlitz
książę Czartoryski stał obok cara. Któż mógł wtedy przewidzieć, że ćwierć
wieku później polityk ten zostanie zaocznie skazany na karę śmierci za
uczestnictwo w Powstaniu Listopadowym (po upadku którego wyemigruje
do Paryża).
W Powstaniu tym nie uczestniczył aktywnie inny polski książę – Ksawery
Drucki-Lubecki. Ten wybitny przemysłowiec i finansista został w lutym
1832 roku wyznaczony przez cara do Rady Państwa – najwyższego organu
rządowego Imperium Rosyjskiego, gdzie aktywnie działał do swej śmierci w
1846 roku. Był jednym z głównych autorów reformy finansowej. Zmarł w
Petersburgu, a choć w jego katolickim pogrzebie nie uczestniczył car –
nieobecny wówczas w stolicy – uczestniczyli za to przyszły car Aleksander
II oraz brat cara, wielki książę Michał Pawłowicz. Po uroczystościach
pogrzebowych w Petersburgu ciało księcia Lubeckiego przewieziono do
ojczyzny, złożono do grobu rodzinnego w Szczuczynie (obecnie Białoruś).
Kolejnym Polakiem – członkiem Rady Państwa był hrabia Stefan
Grabowski. Początek jego kariery w Rosji był nietypowy, znalazł się tam
bowiem jako wzięty do niewoli w Powstaniu Kościuszkowskim. Zwolniony
po śmierci Katarzyny II wrócił na swą rodzinną Litwę. Po kilku latach
zgłosił się do polskiej armii tworzonej przez Napoleona, był w niej
generałem, uczestniczył w bitwie pod Lipskiem. Po upadku Napoleona,
Grabowski nie tylko nie został ukarany, ale dzięki wstawiennictwu księcia
Lubeckiego naznaczono go… generał-majorem armii Królestwa Polskiego!
A w 1822 wezwano do Petersburga, by objął stanowisko sekretarza Rady
Państwa ds. Królestwa Polskiego. W Rosji znany jest z sytuacji w grudniu
1825 roku, kiedy to dekabryści manifestowali przed pałacem, a doradcy
radzili młodemu carowi Mikołajowi atak siłowy na zbuntowanych żołnierzy.
Wtedy Grabowski poprosił cara, aby wyszedł do żołnierzy i zaproponował
ułaskawienie tych, którzy zaprzestaną buntu. Car tak uczynił, dzięki czemu
udało się uniknąć wielkiego rozlewu krwi. Za tę radę car był wdzięczny
Grabowskiemu do końca życia. Umieścił go w swojej świcie, m.in. podczas
wojny z Turcją w 1829 roku, Odznaczył najwyższymi rosyjskimi orderami.
Grabowski piastował także stanowisko rzeczywistego tajnego radcy dworu,
a w 1839 roku awansował na generała-lejtnanta. Zmarł w roku 1847.
Wielką karierę zrobiła w Rosji rodzina książąt Światopełk-Mirskich.
Założycielem tej gałęzi rodu był Tomasz Mirski, który urodził się w 1778
roku w Mogielnicy na Mazowszu, gdzie jego ojciec był burmistrzem.
Tomasz miał wielkie ambicje i był zamożny – kupił u książąt Światopełk-
Mirskich dokumenty mające świadczyć, że jest z ich rodu. Na tej podstawie
w 1821 roku senat Królestwa Polskiego potwierdził jego książęcy tytuł. W
1825 roku został posłem na Sejm. W Powstaniu Listopadowym aktywnego
udziału nie brał, niemniej jednak ponieważ zajmował się mobilizacją
powstańców, to musiał emigrować. Wyjechał do Paryża, gdzie nie mając do
tego prawa, paradował w polskim generalskim mundurze, często
przedstawiając się jako potomek Piastów i Rurykowiczów, zgłaszał nawet
roszczenia do tronu polskiego. Organizował polskie osady w Algierii –
będąc jednym z pionierów kolonizacji tego kraju. Jednak, gdy car ogłosił w
1831 roku amnestię, porzucił Afrykę i udał się do Petersburga, gdyż tam
mógł łatwiej zrobić karierę. W 1861 roku car Aleksander II potwierdził jego
rodzinie tytuł książęcy. Synowie Tomasza – Dymitr i Mikołaj – zrobili
karierę w wojsku, obaj byli generałami. Pierwszy z nich został bohaterem
wojny Krymskiej, a później członkiem Rady Państwa. Jego brat był
atamanem kozackiego Wojska Dońskiego i także wszedł do Rady Państwa.
Od Radziwiłłów odkupił w 1895 roku słynny zamek Mir, by podkreślić
pochodzenie nazwiska „Mirski”. W kolejnym pokoleniu najbardziej znanym
był Piotr, który w latach 1904-1905 piastował urząd ministra spraw
zagranicznych Rosji. Jego syn Dymitr (prawnuk Tomasza) został znanym
ekspertem literackim, autorem „Historii literatury rosyjskiej”. Na emigracji
w Wielkiej Brytanii wstąpił do Komunistycznej Partii, działał jako
marksista. Powrócił do ZSRR, gdzie umarł w gułagu.
W powyższym akapicie – i wielu innych wspominam o wojnie krymskiej.
Ta przegrana przez Rosję wojna (1853 – 1856) z Turcją, Anglią i Francją
spowodowała wielki odpływ kapitałów europejskich z Rosji. Tak jak dzisiaj
zresztą – gdy sytuacja związana z Krymem powoduje konflikt – w wyniku
którego z Rosji ucieka kapitał zachodni.
W Warszawie istniała wówczas należąca do Anglików Fabryka Machin
Braci Evans. Chcieli uczynić Polskę swym przyczółkiem do ekspansji
eksportowej na Rosję. Jednak plan spalił na panewce po rozpoczęciu wojny
krymskiej, gdzie Anglia wystąpiła po stronie Turcji, przeciwko Rosji.
Angielscy właściciele na gwałt zaczęli więc szukać nabywców swoich akcji.
Skorzystało z tego trzech przyjaciół: Polak, Niemiec i Żyd. Analogia do
„Ziemi Obiecanej” nasuwa się sama. Olbrychski, Seweryn i Pszoniak zagrali
ich w filmie Wajdy.
Utalentowany polski konstruktor maszyn rolniczych, Stanisław Lilpop,
zaczął namawiać swego przyjaciela, jednego z dyrektorów angielskiej
fabryki, spolszczonego Niemca Wilhelma Raua, do wykupienia udziałów.
Ale brakowało im finansów, zaprosili więc do spółki Seweryna Jakuba
Loewensteina, siostrzeńca Leopolda Kronenberga, najpotężniejszego
bankiera w Królestwie Polskim. Gwarantowało to im dostęp do tanich
kredytów. Zawarty z rozsądku związek Polaka z polskim Niemcem i
polskim Żydem przyniósł znakomite efekty. Sytuację tę opisał Andrzej
Krajewski w „Forbes”.
Wspólnicy kupili Fabrykę Machin i uruchomili wytwórnię wagonów i
szyn. Nauczyli się też zdobywać zamówienia rządowe, dając łapówki
odpowiednim urzędnikom. Stali się głównym dostawcą szyn i taboru dla
powstającej wówczas Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej. A w 1882 roku
stalownia LRL (Lilpop, Rau i Loewenstein), korzystając ze zgromadzonego
kapitału i wsparcia Kronenbergów, przejęła aż 14 największych rosyjskich
stalowni i stworzyła koncern metalurgiczny, który mógł obsługiwać znaczną
większość kontraktów kolejowych w Rosji.
Andrzej Chwalba w książce „Imperium korupcji” pisze, że wedle danych
rządowych w 1883 roku aż 90 procent nowych szyn zamawianych przez
spółki kolejowe w Rosji pochodziło ze stalowni LRL. W Petersburgu
poważnie tym zaniepokojony minister komunikacji K.N. Pusset donosił
carowi Aleksan-

drowi III w swym raporcie, że kartel warszawski „osiągnął możliwość


wyznaczania cen na szyny niezależnie od ich rzeczywistej wartości, ale
stosownie do osobistych korzyści fabrykantów”. W wyniku tej interwencji
podwyższono cła na wyroby stalowe (a w szczególności szyny) z Królestwa
Polskiego. Wówczas LRL przeniósł ich produkcję do Zagłębia Donieckiego.
I gdy kilka lat później zaczęto budować Kolej Transsyberyjską, to szyny
pochodziły właśnie z polskiej firmy.
 
Innym wielkim przemysłowcem budującym rosyjskie koleje był
pochodzący z Radomia Jan Gottlieb Bloch, polski Żyd. Założył w
Petersburgu w 1860 roku firmę Enterprise Bloch, która dostarczała podkłady
pod tory Kolei Warszawsko-Petersburskiej. Gdy zdobył pierwszy milion,
poślubił bratanicę wspomnianego wcześniej bankiera Leopolda Kronenberga
– Emilię. Żona była Polką, więc przeszedł na katolicyzm. Znajomości w
stolicy imperium oraz zdobyte doświadczenie sprawiały, że znakomicie
poruszał się w realiach systemu zamówień państwowych, zyskując wciąż
nowe kontrakty na budowę dróg żelaznych – i w końcu tytuł „króla kolei”.
 
Pod jego kierownictwem opracowano w języku rosyjskim obszerne
publikacje:
– „Wpływ dróg żelaznych na stan ekonomiczny Rosji” (1878), przełożone
następnie na język polski i francuski.
– „Finanse Rosji” (1882), przełożone na język polski, francuski i
niemiecki.
 W 1901 roku Jan Bloch był zgłoszony do pokojowej Nagrody Nobla. Za
– jak się okazało – proroczą książkę pt. „Przyszła wojna”. Książkę tę czytał
też ostatni car Rosji Mikołaj II i wywarła na nim tak duże wrażenie, że
przyczyniła się do zwołania w 1899 pierwszej Konferencji Haskiej, w której
na zaproszenie cara Jan Bloch brał osobisty udział.
Pod koniec życia propagował hasła pacyfistyczne. W Lucernie ufundował
Muzeum Wojny i Pokoju, otwarte w 1902, już po jego śmierci.
Zmarł w styczniu 1902 roku w Warszawie.
W 1858 roku swoją pierwszą firmę założył Konstanty Rudzki. Absolwent
paryskiej École Centrale des Arts et Manufacture (Centralnej Szkoły Sztuki i
Rzemiosła) uruchomił fabryczkę produkującą odlewy żelazne, a z czasem
także narzędzia i maszyny rolnicze. W 1873 r., Fabryka Machin i Odlewów
Żelaznych K. Rudzki i Spółka przekształciła się w przedsiębiorstwo akcyjne
o kapitale 2 mln. rubli, zatrudniające ponad tysiąc robotników. Zdobyto
kontrakty na budowę mostów kolejowych w głębi Rosji, m.in. na Wołdze,
Newie, Dźwinie, Amu-darii i wielu innych. Po przyjęciu do współpracy
kilku mniejszych rosyjskich firm przedsiębiorstwo nazywane w skrócie K.
Rudzki i S-ka wykonywało prawie 20 proc. robót mostowych na terenie
całego imperium. Ukoronowaniem jego działalności stało się m.in. zdobycie
w 1904 roku kontraktu na budowę mostu Poniatowskiego (wówczas
nazwanego Mikołajowskim) w Warszawie.
 
***
 
Wróćmy jednak do Polaków – rosyjskich oficerów i generałów. W latach
40. XIX wieku kozackimi oddziałami armii rosyjskiej tłumiącej powstania
kaukaskie dowodził generał Feliks Krukowski, który zginął w walce z
Czeczenami w 1848 roku. W sumie w latach 1834 – 1855 na Kaukazie
służbę pełniło ok. 20 tys. Polaków. Wierni Rosji, wielu z nich dosłużyło się
wysokich stopni, niektórzy zajmowali się działalnością badawczą dot. losów
polskiego kozactwa – przeniesionego częściowo przez carycę Katarzynę II
na południe Rosji. Np. Konstanty Rakowski był „ojcem” historiografii
Kubańskiego Wojska Kozackiego, inny Polak, Walenty Olszewski, w swoich
wspomnieniach bardzo dużo pisał o Kozakach. Z kolei Adam Pijanowski był
pierwszym badaczem Stawropolskiego Pułku Kozackiego, a Rzewuski
napisał pierwszą książkę o Kozakach Terskich. Oni to oraz inni autorzy byli
wielkimi znawcami Kozaków i odwołuje się do nich także dzisiejsza
literatura naukowa.
Wielkie zasługi w badaniu historii Polaków na Kaukazie ma polskie
centrum polonijne „Jedność” w Krasnodarze, którego przewodniczący
Aleksander Sielicki wydał już dwie monografie na ten temat.
W czasie wojen z Turcją w latach 1877 – 1878 wybitne role odegrali
generałowie: szef sztabu Artur Niepokójczycki, Kazimierz Lewicki i
Aleksander Kazimierski.
W rosyjsko-japońskiej wojnie 1904 – 1905 jednym z dowódców był Polak
– admirał Henryk Cywiński. W wojnie tej – w bitwie pod Cuszimą – zginął
jego syn. Drugi syn poległ w czasie I wojny światowej, walcząc w rosyjskim
wojsku.
Bohaterem tej wojny był także generał Michał Giedroyć. Urodzony w
1856 roku, w latach 1877 – 78 brał czynny udział w wojnie rosyjsko-
tureckiej. Odznaczony dwukrotnie orderem św. Anny – i dwukrotnie
orderem św. Stanisława. Za postawę w wojnie rosyjsko-japońskiej został
odznaczony orderem św. Jerzego. W czasie wojny domowej służył w armii
barona Wrangla.
Innym bohaterem wojny rosyjsko-japońskiej był miczman Jerzy
Wołkowicki. Podczas narady u admirała Niebogatowa sprzeciwił się
kapitulacji niedobitków Floty Rosyjskiej. Wypowiedział słowa: „Walczyć do
końca, a potem wysadzić okręt w powietrze i się ratować”. Za swoją
postawę został odznaczony orderem św. Jerzego i stał się bohaterem
narodowym Rosji. Gdy kilkadziesiąt lat później, już jako polski generał, był
więziony w Starobielsku, z samego Kremla przyszedł rozkaz uwolnienia go
– jako człowieka legendy. Uchroniło to generała przed niechybną śmiercią w
Katyniu. Zmarł w Walii w polskim domu starców w 1983 r. w wieku 100 lat.
Pozostawił wspomnienia.
Krym nigdy nie był zależny od Polski, nawet gdy nasze granice pół
tysiąca lat temu leżały zaledwie kilkadziesiąt kilometrów od niego. Ale
niewiele brakowało, by tak się stało i to nie setki lat temu w czasie wojen
polsko-tureckich prowadzonych często gdzieś na północnych obrzeżach
Krymu lecz… w XX wieku! A to dzięki pomysłowi pewnego polskiego
szlachcica Macieja Sulkiewicza, urodzonego w 1865 roku w majątku
Kiemiejsze pod Lidą. Jego ojciec miał bowiem pochodzenie tatarskie, gdyż
w XVI-XVIII wiekach polscy królowie zasłużonym polskim Tatarom
nadawali szlachectwo i/lub ziemię. Matką była Rozalia z Sobolewskich.
Urodził się pod zaborem rosyjskim w rok po upadku Powstania
Styczniowego. A marzyła mu się kariera wojskowa, więc realizował ją – jak
wielu Polaków – w armii rosyjskiej. Uczestniczył w wojnie rosyjsko-
japońskiej 1904 – 1905. Za odwagę odznaczony orderami Świętego
Włodzimierza i Świętego Stanisława. Od 1910 roku w sztabie generalnym
armii rosyjskiej, potem generał-kwatermistrz w Irkuckim Okręgu
Wojskowym. Od 1912 roku jest szefem korpusu jako generał-major. W 1915
roku w czasie I wojny awansował do stopnia generała-lejtnanta i dowodził
33 dywizją piechoty, a od 1917 roku 37 korpusem armijnym.
Potem wybuchła Rewolucja Październikowa, która doprowadziła do
rosyjskiej wojny domowej. Biali wycofują się na południe, w końcu ich
główną ostoją staje się Krym. A polscy Tatarzy w większości pochodzili z
Krymu. O pochodzeniu swoich dziadów przypomniał sobie pan Maciej!
Postanowił zaktywizować miejscowych tatarów do walki z bolszewikami.
Podjął działalność w kierunku budowy niezależnego państwa tatarów
krymskich. W czerwcu 1918 roku stanął na czele rządu niepodległej
Krymskiej Republiki Ludowej. Lawirował pomiędzy interesami Niemców,
bolszewików, białych. Niestety wojska krymskie były zbyt słabe, bolszewicy
niczym lawina zalewali półwysep. Wówczas w głowie Macieja Sulkiewicza
zrodził się pomysł, by oddać Krym pod protektorat odrodzonej jego
ojczyzny – Polski. Nie mógł jednak zgłosić tego sam – by nie być
oskarżonym o stronniczość, więc formalnie w listopadzie 1918 roku oddał
władzę swemu przyjacielowi Solomonowi Krymowi. W tym czasie
półwysep Krym został zajęty przez urodzonego w Łowiczu z matki
Wrzesińskiej generała Denikina. Po ojcach Tatar i Rosjanin, po matkach
Polacy szybko się dogadali, a mający ich poparcie marionetkowy nowy
premier Solomon za pośrednictwem ministra spraw zagranicznych Dżafara
Sejdameta przebywającego wówczas w szwajcarskiej Lozannie zażądał od
Ligi Narodów udzielenia Polsce mandatu nad Krymem. Niestety rząd
Solomona działał tylko do kwietnia 1919 roku, kiedy to Krym zajęła Armia
Czerwona proklamując Socjalistyczną Radziecką Republikę Krymską, której
komisarzem został Dymitr Uljanow – brat Lenina. Był to koniec Krymskiej
Ludowej Republiki.
Aha.. Pan Sulkiewicz wyjechał wówczas do Azerbejdżanu, gdzie został
szefem sztabu tworzącej się armii azerbejdżańskiej. W maju 1920 roku po
zajęciu Baku przez wojska bolszewickie został aresztowany i rozstrzelany
jako kontrrewolucjonista.
Podobnie jak Maciej Sulkiewicz, na polskich Kresach będących dziś
częścią Białorusi urodził się nieco wcześniej – w 1826 roku, Konstanty
Rakusa-Suszczewski – syn Waleriana i Florentyny z domu Sianożęckiej.
Ukończył Michałowską artyleryjska uczelnię w Sankt Petersburgu i został
oficerem. W 1866 roku wraz z innym Polakiem Pacewiczem skonstruowali
pierwszy w Rosji metalowy nabój do karabinu z centralnym, tylnym
zapłonem, na co dostali patent. W latach 1868-1873 sprawował – już jako
pułkownik – funkcję naczelnika „Ochtinskiej fabryki prochu” pod
Petersburgiem. Tworzył również artyleryjskie umocnienia w Rewlu (Tallin).
Za swoją działalność był odznaczony orderami św. Stanisława, św. Anny i
św. Włodzimierza oraz Wielkim Krzyżem Franciszka Józefa. Odszedł ze
służby wojskowej w 1892 roku w stopniu generała-majora, był członkiem
wielu rad nadzorczych i akcjonariuszem, piastował także funkcję dyrektora
petersburskiego Międzynarodowego Banku Handlowego. Mieszkał w
Petersburgu, miał trójkę dzieci. Zmarł w 1898 roku. Jego syn urodzony w
1863 roku – również Konstanty – był urzędnikiem do specjalnych zadań w
rosyjskim ministerstwie finansów. Sponsorował ekspedycje geograficzne i
został członkiem Carskiego Geograficznego Towarzystwa w Petersburgu. W
latach 1914-1917 pełnił funkcję dyrektora rosyjskiego przedsiębiorstwa
zaopatrzenia wojskowego i fabryki gilz i rur im. Włodzimierza
Baranowskiego oraz dyrektora rosyjsko-bałtyckiego akcjonariatu stoczni
newskiej. Założył w Petersburgu towarzystwo akcyjne produkcji optyczno-
mechanicznej i fabrykę, na która wyłożył 1,2 miliona rubli. Istnieje ona po
dziś dzień, jest bardzo znana i nosi nazwę „ŁOMO”. Fabryka ta produkuje
aparaty fotograficzne (ich produktem były tak popularne w Polsce
„Smieny”), lasery, urządzenia satelitarne, teleskopy i wiele innych urządzeń.
Przedsiębiorstwo to zatrudnia aktualnie 30 tysięcy pracowników.
Jak napisałem parę zdań wyżej – Suszczewski był dyrektorem fabryki im.
Włodzimierza Baranowskiego w Petersburgu. Kim był ów Baranowski? Ano
Polakiem oczywiście. Urodził się w Helsinkach w 1846 roku jako syn
Stefana Baranowskiego – polskiego językoznawcy, pisarza, wynalazcy i
geografa. Otrzymał wykształcenie domowe, nie podjął jednak studiów, poza
uczestnictwem jako wolny słuchacz w niektórych wykładach uczelni
Petersburga i Paryża. W latach 1867-75 opracował nowy model
kartaczownicy Gatlinga, ze zwiększoną szybkostrzelnością (z 300 do 600
strzałów na minutę). Broń ta została wprowadzona do uzbrojenia armii
rosyjskiej pod nazwą kartaczownicy Gatlinga-Baranowskiego.
W 1872 roku skonstruował 38 mm lekką armatę polową (armata
Baranowskiego) z oporopowrotnikiem i odrzutem lufy wzdłuż kołyski, o
szybkostrzelności 10 strzałów na minutę, przy zastosowaniu naboju
zespolonego. Armata została wprowadzona na uzbrojenie armii rosyjskiej
podczas wojny rosyjsko-tureckiej 1877 – 1878. Zginął podczas
eksperymentów z amunicją.
Jak wspomniałem, jego ojciec Stefan Baranowski, to urodzony w 1817
roku polski językoznawca, pisarz, wynalazca, geograf. Ukończył
Uniwersytet Petersburski, na którym studiował języki wschodnie. Oprócz
trzech języków wschodnich władał kilkoma językami europejskimi, w tym
skandynawskimi (przełożył m.in. poemat staroskandynawski Edda). W
latach 1842-1863 był profesorem języka rosyjskiego na Uniwersytecie w
Helsinkach. W roku 1867 wyjechał na Syberię, mianowany kuratorem i
inspektorem szkół w zachodniej Syberii. Przez szereg lat był wysokim
urzędnikiem w centralnych urzędach Rosji.
Położył duże zasługi dla rozwoju sieci kolejowej w azjatyckiej części
Rosji, składając projekty i uzasadniając konieczność budowy kolei, między
innymi z Orenburga przez Taszkent i Samarkandę do górnego biegu Amu-
darii oraz kolei transsyberyjskiej z Orenburga do Władywostoku. Jego praca
„O ekonomicznym znaczeniu kolei żelaznych przez Azję Środkową”
wydana w języku rosyjskim, miała według historyków Sapargalijewa i
Djakowa decydujące znaczenie dla zbudowania linii kolejowej, która i dziś
jeszcze odgrywa wielką rolę w rozwoju gospodarczym Kazachstanu.
Oprócz licznych dzieł z zakresu geografii Baranowski wydawał również
mapy, m.in. „Istoriczeskij atłas driewniego mira” (Petersburg 1843), „Kratkij
gieograficzeskij atłas” (Petersburg 1846) i „Klimatologische karte der Erde
(Helsingfors 1849). Przypisuje mu się też wynalezienie planimetru
(urządzenia do pomiaru pól płaskich). Baranowski przedstawił także, jeszcze
przed innym naszym rodakiem Ludwikiem Zamenhofem, twórcą esperanto,
projekt języka międzynarodowego w pracy pt. „L’idéographie d”une langue
pour toutes les nations (Charków 1884).
Ze szlachty guberni mińskiej pochodził znany podróżnik Andrzej
Wilkicki syn Hipolita. Urodzony w 1858 roku, ukończył Mikołajewską
Akademię Morską w St. Petersburgu ze specjalnością hydrografa geodety. W
latach 1882 – 85 Andrzej Wilkicki prowadził prace hydrograficzne na
Bałtyku, Morzu Białym i jeziorze Onega. Dwa lata później kierował
pierwszą rosyjską ekspedycją hydrograficzną do Arktyki i na Nową Ziemię.
Imperatorskie Rosyjskie Geograficzne Towarzystwo wysoko oceniło wyniki
jego prac, nagradzając dwoma złotymi medalami.
W latach 1894 – 96 Andrzej Wilkicki ponownie prowadził ekspedycję w
Arktyce, badając rejon wybrzeży od Peczory do ujścia Jeniseju. Wytyczył
nowe szlaki nawigacyjne i poprawił stare. Dwa lata później pracował na
Morzu Karskim, wykonując mapy batymetryczne, prowadząc obserwacje
oceanologiczne i meteorologiczne. Od roku 1907 był kierownikiem
hydrografii w Ministerstwie Morskim. Występował również z inicjatywą
budowy przez rosyjsko-bałtycki akcjonariat i newską stocznię w St.
Petersburgu dwóch statków lodołamaczy. Wiosną 1909 roku „Taimyr” i
Wajgacz” zostały zwodowane. Zasługi Andrzeja Wilkickiego upamiętniają
nazwy geograficzne jego imienia na morzach Barentsa, Białym i na Nowej
Ziemi. Zmarł w 1913 roku.
Borys, syn Andrzeja, urodził się 22 marca 1885 roku. Był wychowankiem
Mikołajewskiej Akademii Morskiej w Petersburgu, gdzie, idąc w ślady ojca,
studiował hydrografię. W 1905 roku walczył w obronie Port-Artur, był
ciężko ranny. W latach 1910 do 1914 Borys Wilkicki prowadził badania na
lodołamaczach rosyjskich „Tajmyr” i „Wajgacz” u północnych wybrzeży
Syberii i Jakucji – i pierwszy przepłynął z Morza Beringa, docierając do
Archangielska.
W swojej podróży odkrył wyspę na Morzu Arktycznym dwukrotnie
większą niż Ziemia Franciszka Józefa i nadał jej nazwę Ziemia Mikołaja II,
przemianowaną za władzy sowieckiej na Północną Ziemię („Siewierna
Ziemla”). Rosja włączyła ją w skład terytorium swojego imperium. Plon
wyprawy był imponujący, a materiały i zbiory z dziedziny hydrologii,
klimatologii, astronomii, geodezji, geologii i zoologii ogromne. Wiele z tego
dorobku przekazano do Cesarskiej Akademii Nauk w Sankt Petersburgu.
Borys Wilkicki otrzymał złoty medal Imperatorskiego Rosyjskiego
Geograficznego Towarzystwa. Jego działalność przerwała wojna, rewolucja
i zmiana władzy. Żona z dziećmi wyjechała na Ukrainę, a potem do
Niemiec. Małżeństwo rozpadło się.
Kontradmirał Borys Wilkicki był „białym oficerem” w armii Kołczaka.
Kiedy jej klęska stała się oczywista, emigrował na Zachód, do Wielkiej
Brytanii. W latach 1924-25 przebywał we Francji, później zaś pracował jako
hydrograf w Kongu Belgijskim. Umarł zapomniany około 1962 roku w
Brukseli, gdzie pochowano go na cmentarzu katolickim. Kiedy grobowiec w
1996 roku likwidowano, prochy Borysa Wilkickiego wróciły do Petersburga
i spoczęły obok ojca i młodszego brata.
Znanym geografem i podróżnikiem był Leon Hryniewiecki s.Franciszka
ur. w 1839 roku w Kijowie. A nie zamierzał nim być… Jako zwykły polski
kijowski lekarz ze względów finansowych w 1881 roku podjął pracę
medyczną na Nowej Ziemi w niedawno     otwartej międzynarodowej stacji
meteorologicznej.
Tak jednak zafascynowała go miejscowa przyroda oraz chęć przygód i
sukcesu, że już rok później dokonał pierwszego pieszego przejścia przez
Wyspę Nowej Ziemi, co wcześniej było uważane za niemożliwe. W 1886
roku udał się na Wyspy Komandorskie, a w maju 1889 roku wyznaczono go
naczelnikiem okręgu Anadyrskiego nad Morzem Beringa, na terytoriach
zamieszkanych przez Czukczów. W tym czasie prowadził badania
geologiczne, zoologiczne i etnograficzne wśród tamtejszej ludności.
Początkowo mieszkał w rejonie mierzei Limanu Anadyrskiego, tuż przy
ujściu rzeki, która później została nazwana jego imieniem. Na Półwyspie
Czukockim założył najbardziej na północ wysuniętą miejscowość Nowo-
Marińsk (Nowomaryjsk), gdzie zamieszkał. Zmarł z wycieńczenia z powodu
wyjątkowo ciężkich warunków bytowo-klimatycznych 26 czerwca 1891,
pozostawiając wiele niezwykle cennych materiałów. Był członkiem
Rosyjskiego Towarzystwa Geograficznego.
Wielu z pochodzenia Polaków, rosyjskich żołnierzy również niższych
stopniem, miało w carskiej Rosji duże zasługi i osiągnięcia w pracach i
odkryciach na rozległych terenach Syberii i Azji. Kolejnym był porucznik
Ryszard Zakrzewski, topograf prowadzący prace na Ałtaju i w Kazachstanie,
członek zachodniosyberyjskiego oddziału Imperatorskiego Rosyjskiego
Geograficznego Towarzystwa, czy inny nasz rodak Piotr Zaleski, również
geodeta, który za swoje prace w 1894 roku otrzymał złoty medal tegoż
Towarzystwa.
Wielu Polaków generałów było w armii rosyjskiej także podczas I wojny
światowej. Najbardziej znani to: Władysław Kłębowski, Anatol
Kiełczewski, Mikołaj Kasztaliński, Michał Kwieciński, Kazimierz Kietliński
i Piotr Kądzierowski. Cóż za dziwny zbieg okoliczności… Nazwiska
wszystkich wyżej wymienionych zaczynają się na „K” – a kończą na –ski.
No ale to w końcu nie rzadkość w naszym języku (Kaczyński,
Komorowski…).
Wymieniony wyżej generał Kłębowski był jednym z kilku
najwybitniejszych rosyjskich generałów w historii. Generałem był także jego
brat Artur Oskar, a drugi brat Napoleon – pułkownikiem.
Władysław Kłębowski sięgnął najwyższych zaszczytów wojskowych w
czasie I wojny światowej. Dowodził armiami: w 1915 roku 5. armią, a w
1916 roku 11. armią. W 1917 roku pełnił funkcję szefa sztabu
Głównodowodzącego Wojsk Rosyjskich. Następnie powierzono mu
dowództwo nad całym Frontem Północnym, w skład którego wchodziły trzy
armie rosyjskie: 1., 5. i 12. 9 września 1917 roku premier Kiereński wysłał
do sztabu telegram z zawiadomieniem, że dymisjonuje generała Korniłowa
ze stanowiska Głównodowodzącego Wojsk Rosyjskich i wyznacza generała
Kłębowskiego na jego miejsce! Wcześniej zdarzało się, że Polacy piastowali
stanowiska szefów sztabów czy nawet armii, ale oto po raz pierwszy Polak
został wyznaczony na stanowisko „Naczelnego Wodza” wojsk rosyjskich!
Kłębowski jednak nie wierzył już w powodzenie wojny, odmówił objęcia
tego stanowiska, przekazał obowiązki innemu Polakowi – generałowi
Bończa-Brujewiczowi i opuścił Armię. Schwytany przez bolszewików
początkowo współpracował z nimi, ale nie na froncie , tylko w pracy
dydaktycznej, w dziedzinie szkoleń wojskowych itp. Po wybuchu wojny
polsko-bolszewickiej wyraźnie sprzyjał rodakom, za co został w 1920 roku
uwięziony przez bolszewików w więzieniu Butyrskim w Moskwie, gdzie po
kilku miesiącach zmarł z głodu i wycieńczenia.
Premierowi Kiereńskiemu pozostał zaś wierny generał Anatol
Kiełczewski s. Cypriana, wywodzący się ze szlachty spod Mińska
Litewskiego (obecnie Mińsk Białoruski). W tym samym telegramie z 9
września 1917, w którym rosyjski premier mianował Kłębowskiego
Głównodowodzącym, awansował Kiełczewskiego na generała-lejtnanta i
powierzył mu dowództwo nad 9. armią. Wiosną 1918 roku Kiełczewski
wstąpił do Armii Ochotniczej, gdzie pełnił m.in. funkcję szefa sztabu Armii
Dońskiej, a następnie został ministrem wojny w tzw. Rządzie
Południoworosyjskim. Jednak w kwietniu 1920 naraził się swojemu
bezpośredniemu dowódcy generałowi Wranglowi za „poglądy
separatystyczne” i został zdymisjonowany oraz wysłany za granicę. Zmarł w
Berlinie w 1923 roku na tak serca w wieku 53 lat. Jego żona – również
Polka, Aleksandra Abramowska – zmarła tamże rok później, w wieku
zaledwie 46 lat.
Wspomniany parę akapitów wyżej Kazimierz Kietliński s. Filipa,
urodzony na Podolu, był kontradmirałem, a w czasie I wojny komendantem
Murmańska. Dowodził z pancernika „Askold”. Wcześniej jako oficer był
bohaterem wojny rosyjsko-japońskiej. Rodzina i nazwisko wywodzą się od
założyciela polskiej gałęzi tego rodu – Ketlinga of Elgin, który przybył do
Polski ze Szkocji w XVII wieku i był pierwowzorem sienkiewiczowskiej
postaci Ketlinga – przyjaciela pana Wołodyjowskiego. Z kolei w powieści
pt. „Iz tupika” znanego rosyjskiego pisarza historycznego Walentyna Pikula,
Kazimierz Kietliński występuje jako Cyryl Wietliński. Córka admirała
Kietlińskiego – Wiera to znana pisarka. W 1948 roku otrzymała Premię
Stalinowską za książkę pt. „W osadye” („W okrążeniu”). Wnukowie są
znanymi profesorami – jeden lekarzem, a drugi chemikiem.
 
***
 
Dziś historię próbuje się przedstawiać czarno-biało, że oto było jakieś
wrogie państwo rosyjskie z jego armią, a Polacy przeciwstawiali się mu w
powstaniach i wojnach. Tymczasem sprawa nie była tak prosta. Wielu
Polaków wiązało swój los – i los swego kraju – z Rosją. Wielu Polaków było
najwyższymi urzędnikami rosyjskimi, ministrami, oficerami… Jedni Polacy
stawali po stronie Napoleona, inni przeciw. Byli Polacy, którzy brali udział
w Powstaniach, byli i tacy, którzy zgłaszali się na ochotnika do uczestnictwa
w tłumieniu tychże powstań (jak np. gen. Adam Rzewuski), uważając je za
bunt i działanie na szkodę polskiej racji stanu.
Czasem w jednej rodzinie opowiadano się po różnych stronach. Jednym z
najbardziej zasłużonych rodów wojskowych w Polsce to rodzina Hauke-
Bosak. Przybyli z Flandrii w 1782 roku, i od tego czasu ród ten wydał dla
Polski siedmiu generałów (Aleksander, Maurycy, Józef, Maurycy Napoleon,
Władysław, Teodor, Karol) odznaczonych sześcioma krzyżami Virtuti
Militari, a Maurycy także medalem Orła Białego. Gdy wybuchło Powstanie
Listopadowe, Maurycy zdecydowanie opowiedział się po stronie cara. I
zginął z rąk powstańców.
Zaś jego bratanek Józef to jeden z przywódców Powstania. A wybór był
trudny. Józef Hauke-Bosak był bowiem spowinowacony z carem
Aleksandrem II, od 1855 roku został jego ordynansem. Brał aktywny udział
w walkach na Kaukazie, dosłużył się dwóch krzyży i złotej szabli za
męstwo, zyskał przydomek „Lwa Kaukazu”. Po wybuchu Powstania
Styczniowego, na prośbę Traugutta, uczyniono go wojennym komendantem
województw krakowskiego i sandomierskiego. Dowodził wojskami
powstańczymi w bitwach pod Opatowem i Ociesękami, taktyką długich
marszów wiązał siły rosyjskie. Po upadku Powstania zdążył wyemigrować.
Wyjechał do Francji, gdzie zdobył sławę bohatera walcząc w wojnie prusko-
francuskiej. Zginął w 1871 roku w bitwie pod Dijon. Trumnę okrytą biało-
czerwoną flagą złożono na cmentarzu w Genewie.
 
Bronisław Grąbczewski dosłużył się stopnia generalskiego i był
gubernatorem Astrachania, oddał wybitne zasługi w Wielkiej Grze, zażartej
rywalizacji wywiadów rosyjskiego i angielskiego o panowanie nad
Afganistanem i Persją.
Jego kariera wojskowa i osiągnięcia jako podróżnika i odkrywcy są
niezwykłe. Żył w latach 1855-1926 (posiadam rosyjską Wielką
Encyklopedię wydaną w 1901 roku w Petersburgu, gdzie w tomie VII
poświęca się mu niemalże pół strony), był topografem, etnografem,
podróżnikiem i odkrywcą w służbie rosyjskiej. To generał lejtnant armii
Imperium Rosyjskiego, badacz Azji Środkowej, kierował ekspedycjami
naukowymi w indukuszu, Kaszgarii, Tybecie, Afganistanie i Pamirze.
Urodził się w rodzinnym majątku pod Kownem. Jego ojciec Ludwik brał
aktywny udział w Powstaniu Styczniowym, za co zesłano go na Syberię,
pozbawiono szlachectwa i odebrano majątek. Z tego powodu mały
Bronisław wyjechał z matką do Warszawy, gdzie ukończył gimnazjum. W
1873 jako junkier wstąpił do Pułku Lejb-Gwardyjskiego, w 1875 zdał
egzamin oficerski. W 1876 został na własną prośbę przeniesiony do
Turkiestanu. Był oficerem ordynansowym gen. Skobielewa, później księcia
Wittensztejna. W 1876 brał udział w Kampanii Ałajskiej, a w 1878 w
Kampanii Samarkandzkiej. W 1885 jako starszy urzędnik ds. zadań
specjalnych generał-gubernatora Fergany został oddelegowany do Kaszmiru
i w Tienszan w celu kontroli granicy z Chinami. W tej podróży wykonał
plany prawie 1000 wiorst dróg. W 1886 badał Centralny Tienszan, górny
bieg Syr-darii, Narynu i Suusamyru, a także grzbiety górskie Fergański i
Aleksandrowski. Zapuścił się do Karakorum i do Tybetu. Badał Pamir i
część Hindukuszu, Afganistan, dopływy Indusu, górny bieg Tarymu,
księstwo Hunza i grzbiet Kaszgaru należący wtedy do Chin. Przeszedł 2800
wiorst po niezbadanych terenach, robiąc plany 1383 wiorst dróg, określił 14
punktów astronomicznych, 158 punktów barometrycznych oraz wykonał
150 zdjęć topograficznych, odkrył złoża ropy. Za tę wyprawę nagrodzono go
złotym medalem Rosyjskiego Towarzystwa Geograficznego. Jakby tego
było mało, pojechał do Petersburga na tamtejszy uniwersytet studiować
astronomię. Po ukończeniu nauki odbył praktykę w Pułkowskim
Obserwatorium i wrócił do Turkiestanu. W 1899 badał Karategin i Darwaz,
Pamir, Kafiristan, część Wachanu i Hindukuszu, północno-zachodni Tybet i
Kaszgarię. W tym czasie wykonano plany topograficzne 7200 wiorst terenu,
określono 78 punktów astronomicznych, 351 punktów barometrycznych. Za
tę ekspedycję został mianowany podpułkownikiem. W 1891 uczestniczył w
podróży Turkmeńskiego generał-gubernatora po Pamirze, a w 1892 w
objeździe Pamiru. Od roku 1892 był naczelnikiem obwodu oszyńskiego w
Kirgizji. Do końca XIX wieku badania i prace Grąbczewskiego wzbogaciły
dokumentację o zdjęcia topograficzne ok. 10 tys. km tras oraz opisy
geograficzne rozdziałów wodnych rzek Syr-darii, Tarymu i Indyszu.
Naukowiec brał udział w zajęciu Pamiru. Ze swych podróży zebrał materiały
etnograficzne, botaniczne i kolekcje zoologiczne. Odznaczony za powyższe
zasługi wieloma medalami. Znał biegle języki perski, uzbecki, tadżycki.
  W 1888 służąc w Ferganie brał udział w dywersji skierowanej przeciw
przeciwko Brytyjczykom – w tzw. Wielkiej Grze o panowanie w Azji
Środkowej.
W latach 1899-1903 był generalnym komisarzem Kwantungu z siedzibą
w Porcie Artur. W sierpniu 1903 został mianowany gubernatorem
astrachańskim i hetmanem polnym Astrachańskiego Wojska Kozackiego. W
1907 kierował zarządem kolei wschodniochińskiej w Harbinie. W 1910
zwolniony ze służby wojskowej, powrócił do Warszawy jako emerytowany
generał lejtnant.
Na początku I wojny światowej przeniósł się do Anapy nad Morzem
Czarnym. W czasie rewolucji bolszewickiej, z polecenia gen. Denikina, udał
się na Daleki Wschód z misją do admirała Kołczaka. Po upadku Kołczaka
ostatecznie w 1920 roku powrócił do Warszawy przez Japonię i Londyn . Po
powrocie współpracował z Państwowym Instytutem Meteorologicznym i
Polskim Towarzystwem Geograficznym. Wydał wspomnienia.
Tylko część jego prac została opublikowana. Większość opracowań
pozostała w brudnopisach i przechowywana jest pośród 60 tysięcy
dokumentów w archiwach Rosyjskiego Towarzystwa Geograficznego w
Petersburgu.
Bronisław Grąbczewski spoczywa na Cmentarzu Powązkowskim w
Warszawie.
 Jednym z bohaterów Wielkiej Gry był także por. Jan Prosper Witkiewicz,
wcielony karnie do armii Imperium Rosyjskiego. Jest to postać niezwykła,
pierwowzór wielu bohaterów książkowych oraz filmowych.
Urodził się 24 czerwca 1808 roku w dworku rodziców na Żmudzi. Z
rodziców – Wiktoryna, wicemarszałka powiatu rosieńskiego i Justyny z
Mikuckich. Był stryjem Stanisława Witkiewicza, ojca Witkacego. W 1817
roku rozpoczął naukę w gimnazjum w Krożach. A w 1823 roku, będąc
uczniem szóstej klasy, założył wraz z Cyprianem Janczewskim
stowarzyszenie „Czarni Bracia” – pisali antyrosyjskie wiersze i ulotki,
rozsyłali listy patriotyczne do działaczy państwowych. Komisja śledcza
oddelegowana z Wilna przez senatora Nikołaja Nowosilcowa wykryła
„spisek” i związek „Czarnych Braci” w Krożach. 15-letnich Witkiewicza i
Janczewskiego aresztowano i skazano na śmierć.
Wielki Książę Konstanty złagodził wyrok i karę śmierci zamieniono na
wieczną zsyłkę i pozbawienie szlachectwa. To o nich, zsyłanych „studentach
ze Żmudzi”, pisał Mickiewicz w III części „Dziadów”.
Do Moskwy wieziono ich kibitkami, a stamtąd do miejsca naznaczenia w
kozackim forcie Orsku szli przez 1500 km na piechotę, w kajdanach.
Za fortem znajdował się już tylko step, po którym wędrowali nomadowie.
Witkiewicz nawiązywał z nimi kontakty, a że miał niezwykłe zdolności,
opanował większość z ich języków. W sumie dziewiętnaście. Bez trudu
porozumiewał się z Kazachami, Mongołami, Pusztunami, Uzbekami,
Turkami, Persami, Turkmenami, Tadżykami. Znał na pamięć Koran w
j.arabskim. Był znakomitym jeźdźcem i myśliwym. Na zesłaniu zaprzyjaźnił
się z Tomaszem Zanem – filomatą, z którym często rozmawiali o polskiej
historii, religii, polityce, geografii.
Witkiewicz przygotowywał ucieczkę z zesłania, na którym przez 10
pierwszych lat był zwykłym szeregowym, mimo swych nadzwyczajnych
zdolności. No ale był przecież „polskim przestępcą”.
We wrześniu 1829 roku przyjechał do Orska słynny niemiecki podróżnik i
badacz – geolog, profesor Aleksander von Humboldt. Warte zauważenia jest
wcześniejsze poznanie przez Humboldta Adama Mickiewicza w
Petersburgu. W trakcie podróży po Imperium Rosyjskim Humboldt
przyjmowany był wszędzie jak głowa koronowana – wzbudzał sensację.
Humboldtowi niezwykle zaimponował Witkiewicz swą znajomością
okolicy, ludów i ich języków. Wstawił się więc za nim u samego cara, dzięki
czemu Witkiewicza przeniesiono do Orenburga i uczyniono
odpowiedzialnym za rosyjskie ekspedycje i kształtowanie relacji z
Kazachami, Kirgizami i innymi okolicznymi ludami.
Witkiewicz porzucił wtedy plany o ucieczce. Żyło mu się dobrze, został
doceniony, a poza tym (jak wspominają jego koledzy Polacy współzesłańcy)
chciał przyczynić się do rozpoczęcia wojny między Rosją a Anglią, aby
osłabić represyjną politykę rosyjską wobec Polski (jest to czas Powstania
Listopadowego).
Rosja dążyła do przejęcia pełnej kontroli nad krajami Azji Zachodniej i
Środkowej. Tego samego pragnęła Anglia – i zaczęła się tzw. Wielka Gra.
Witkiewicz prowadził w imieniu Rosji negocjacje z chanem Buchary, z
emirem w Kabulu i namówił go na wystąpienie po stronie Rosji.
Po stronie emira Kabulu stali także Persowie, którzy ciągle uważali
Afganistan za swe terytorium lenne. Ambasador carski w Persji, generał
Simonicz, przy pomocy Witkiewicza namówił szacha do zaatakowania
zachodnioafgańskiego miasta Herat, opanowanego przez Anglików. Szach
Iranu wysłał tam swoje wojsko dowodzone przez ówczesnego wezyra
perskiego generała Izydora Borowskiego (wcześniejszego uczestnika
Powstania Kościuszkowskiego oraz oficera Legionów Polskich).
Heratu nie udało się zdobyć, ale możliwość wyjścia wojsk rosyjskich na
granicę z brytyjską Indią stała się bardzo realna. Wtedy ambasador Wielkiej
Brytanii zagroził ministrowi spraw zagranicznych Rosji, że takie działania
doprowadzą do wojny. Car uznał wówczas, że ważniejsze dla niego są
interesy w Turcji i polecił odwołać Witkiewicza z Kabulu.
„Batyr” – bo tak Azjaci nazwali dzielnego Polaka – przybył do
Petersburga wiosną 1839 roku. Przywrócono mu szlachectwo, awansowano
na oficera. Spotkał się z ministrem spraw zagranicznych Karlem Robertem
Nesselrode, by omówić dotychczasowe działania w Azji i zdecydować o
następnych krokach. W uznaniu jego zasług car zaprosił go na osobistą
audiencję 9 maja 1839 roku.
Niestety w przeddzień tego spotkania znaleziono Jana Witkiewicza
martwego w petersburskim hotelu „Paris”. Był u progu świetnej, wielkiej
kariery. Do dziś nie wyjaśniono, jak zginął, czy to było samobójstwo czy
zabójstwo i kto się chciał go pozbyć. Rosjanie – bo za dużo wiedział ? A
może Anglicy – z zemsty, i by zlikwidować groźnego wroga? A może
zrozumiał, że oto on, który walczył z caratem i cierpiał katusze na zesłaniu i
pozostawił tam tylu przyjaciół – żywych i martwych… Nagle przez zaiste
dziwny przypadek i zbiegi okoliczności, stał się ważnym carskim i
rosyjskim urzędnikiem.. Polak skazany na karę śmierci za działalność
patriotyczną.. zamienioną na zesłanie bez prawa awansu i pozbawiony
szlachectwa.. pomiatany szeregowiec przez dziesięć lat, „polski buntownik”
– po kilkunastu latach spotyka się z ministrem spraw zagranicznych Rosji, a
następnego dnia ma się spotkać z carem, by omawiać strategię polityki
rosyjskiej i imperialne interesy Rosji! Może tego nie chciał? Może się
wystraszył? Może jakieś poczucie winy? Nie dowiemy się nigdy. Ale na
pewno możemy być pełni podziwu wobec jego dokonań.
  Wymieniłem wielu Polaków – rosyjskich generałów i oficerów.
Generałami w rosyjskiej armii byli jeszcze np. Edward Adamski, Kazimierz
Grabowski, Ryszard Bitner, Jan Bokszczanin, Tadeusz Gałecki, Józef
Kobyłecki, Józef Porzęcki, Ignacy Lipczyński. W XIX wieku ponad 20 %
rosyjskich generałów miało polskie pochodzenie. To między innymi te
nazwiska:
 
Leonid Adamowicz (1832-1911), awans 1898
Eugeniusz Bielski (1836-1900)
Paweł Bobrowski (1832-1905)
Maciej Chrapowicki (1783-1847)
Leonid Dembowski (1838-1907), awans 1907
Kazimierz Czekierski (1834-1903)
Ludwik Drakke (1842-1912)
Piotr Kapcewicz (1772-1843)
Kazimierz Elżanowski (1832-1904), awans 1893
Władysław Kłębowski (1860-1921), awans 1916
Jan Hanecki (1810-1887)
Mikołaj Hanecki (1815-1904)
Daniel Konarzewski (1831-1913), awans 1898
Edward Kowerski (1837-1916)
Teodor Janowski, awans 1898
Eugeniusz Korbut (1848-1930)
Antoni Karłowicz (1784-1869), awans 1861
Cyprian Kondratowicz (1858-1930, awans 1908
Aleksander Hurczyn (1833-1902), awans 1900
Atanazy Krasowski (1780-1849), awans 1829
Wincenty Kozłowski (1793-1873)
Stefan Lesowski (1817-1884), awans 1880 – admirał
Mikołaj Krzyżanowski (1818-1888), awans 1862
Paweł Krzyżanowski, (1831-?), awans 1900
Sylwin Łaski (1848-1930)
Andrzej Kucyński (1803-1875)
Mikołaj Liniewicz (1838-1908)
Ludwik Łątkiewicz (1838-1903)
Władysław Romiszewski (1818-1907)
Ludwik Sztyrmer (1809-1886), awans 1883
Andrzej Prószyński (1785-1856)
Arseniusz Zakrzewski (1788-1865), awans 1829
Konstanty Pelliski (?-1913)
Eugeniusz Żukowski (1814-1883)
Julian Lubowidzki (1836-1908), awans 1899
Aleksander Narbutt (1820-1897)
Piotr Mirski (1857-1914), awans 1906
Jakub Zacharzewski (1780-1860), awans 1843
Dymitr Mirski (1825-1899)
Edmund Świdziński (1848-1919), awans 1911
Mikołaj Majewski (1823-1892), awans 1890
Zygmunt Marchelewicz (1800-1872)
Hieronim Radziwiłł (1808-1885), awans 1869
Mikołaj Sulima (1777-1840)
Konstanty Rozwadowski (1814-1885)
Włodzimierz Ożarowski (1848-1911)
Jerzy Plater (1782-1861), admirał
Mikołaj Massalski (1812-1880), awans 1879
Hieronim Stebnicki (1832-1899)
Jan Witt (1781-1840), awans 1829
Adam Rzewuski (1801-1888), awans 1866
Aleksander Puzyrewski (1845-1904), awans 1904
Józef Sierzputowski (1828-1900), awans 1891
Adam Rzewuski (1847-1934)
Artur Niepokójczycki (1813-1881)
Jan Szabelski (1796-1874), awans 1850
Adam Sierzputowski (1789-1859)
Mikołaj Mirski (1833-1898), awans 1898
Adam Ożarowski (1766-1855), awans 1826
Andrzej Wojewódzki (1801-1879), awans 1879 – admirał
Filadelf Wieliczko (1833-1898),awans 1896
Michał Włodek (1780-1849), awans 1843
Andrzej Zajączkowski (1862-1926)
Karol Woyde (1834-1905)
Jakub Żyliński (1853-1918)
Józef Żyliński (1834-1921)
Walerian Żyrkiewicz-Furs (1848-1906)

Franciszek Ksawery Branicki (1730-1819) gen. kawalerii od 1795


Mikołaj Rajewski (1771-1829), awans 1814

 
 
Niektórzy rosyjscy generałowie rozpoczynali swą wojskową karierę od
działalności… antyrosyjskiej! Przykładem jest osoba generała Oktawiana
Augustynowicza, który jako student był członkiem spisku Szymona
Konarskiego, za co został skazany na więzienie, a następnie karnie
wcielony do armii rosyjskiej, w której dosłużył się stopnia generała-majora.
Albo Jan Heydatel (1801-1871) – związany z Towarzystwem Filaretów, w
1823 roku skazany na zesłanie do Rosji, potem zdał egzamin inżynierski i
służył w korpusie inżynierii armii rosyjskiej, w 1857 roku awansował na
generała-majora.
 
W 1918 roku, gdy kończyła się I wojna światowa, w armii rosyjskiej
służyło dwustu jeden polskich generałów, z których siedemdziesięciu trzech
zostało następnie przyjętych do Wojska Polskiego. Spośród nich
szczególnie bliski jest mi generał Wacław Iwaszkiewicz-Rudoszewski, gdyż
bezpośrednio pod jego rozkazami w korpusie gen. Dowbór-Muśnickiego
służył mój dziadek ułan Bronisław Świder.
Wojskowy los mojego dziadka też może służyć jako przykład splątanych
ze sobą rosyjsko-polskich relacji. Urodził się w patriotycznej rodzinie
chłopskiej we wsi Gozdów pod Kołem we wschodniej Wielkopolsce, a więc
w „Kongresówce”, pod zaborem rosyjskim. W 1913 roku powołany do
rosyjskiego wojska, rozpoczynał swą „służbę” w Kursku. Do 1917 roku
przebywał na frontach I wojny światowej w rosyjskiej kawalerii. W 1917
roku zgłosił się do tworzącego się w Rosji Polskiego Korpusu generała
Dowbór-Muśnickiego. W maju 1918 roku, po wielu bojach i przebiciu się
do Bobrujska, wojskowi skapitulowali przed armią niemiecką. Dziadek
wrócił na niecały rok do domu, aby w 1919 roku udać się na front
ukraiński. Tam był ranny, a potem w wojnie polsko-bolszewickiej służył
znów pod generałem Iwaszkiewiczem na froncie południowym.
Praktycznie spędził siedem lat na wojnie, z czego połowę w wojsku
rosyjskim, drugą zaś w polskim.
Mój drugi dziadek (ojciec mojej Mamy Leokadii, której poświęcam tę
pracę) Władysław Prokopowicz miał w 1920 roku zaledwie 19 lat. Urodził
się i mieszkał w Poleckiszkach (ok. 50 km na południe od Wilna) na
Nowogródczyźnie, gdzie nasza rodzina Prokopowiczów herbu Groty
mieszka od co najmniej XV wieku. Bardzo chciał zgłosić się do polskiego
wojska i walczyć o powrót Kresów do Macierzy. Ze względu jednak na
młody wiek rodzice kategorycznie zabraniali mu opuścić dom. Młody
Władek przygotował więc tobołek z najniezbędniejszymi rzeczami, i gdy
cała rodzina spała, wykradł nocą konia ze stajni i pojechał prosto do
polskiego wojska. Kraj był w potrzebie, więc przyjęto zarówno dziadka, jak
i konia. Niestety – oddzielnie. Konia do kawalerii, a dziadka do piechoty
(na kawalerzystę był za niski).
Nie wiem, jak się potoczyła dalsza kariera wojskowa naszego konika, ale
dziadek mężnie walczył o Polskę. Po miesiącach bojów skończył służbę w
stopniu kaprala, odznaczony kilkoma orderami. Po wojnie wdzięczna
Ojczyzna nadała dziesięciu tysiącom zasłużonych weteranów po
kilkadziesiąt hektarów ziemi (tzw. „osadnictwo wojskowe”) – i dziadek był
jednym z nich. W nagrodę w lutym 1940 roku wraz z całą rodziną (ze swą
matką, żoną i piątką dzieci, z których moja 11-letnia wówczas mama była
najstarsza) pojechał na siedmioletnią wycieczkę nad rzekę Czułym pod
Tomskiem na Syberii.
Los uwielbia płatać figle. W drugiej połowie lat 90. XX wieku
dostarczałem mrożoną żywność do Rosji, w tym na Syberię. Moja mama,
jako młoda dziewczyna, jechała z Polski do Omska przez dwa miesiące w
bydlęcym wagonie. Toaletą w wagonie była dziura w podłodze. Po drodze
zamarzł na śmierć jej brat Józef, którego potem ledwie zdążyli przysypać
śniegiem pod jakimś cedrem podczas krótkiego postoju, by jechać dalej. Do
tegoż samego Omska pół wieku później jej syn – autor niniejszych słów,
leciał biznesowo komfortowym samolotem gawędząc z prawosławnym
patriarchą Polski – Sawą o wyższości kawioru z jesiotra nad łososiowym.
Tam, gdzie moja mama przez lata głodowała (najpopularniejszym daniem
była kora z drzew), ja eksportowałem duże ilości polskiej żywności.
Moją rodzinę z Omska za Tomsk, nad rzekę Czułym, transportowano
przez dwa tygodnie statkiem. Dalej wieźli saniami konnymi przez sioła i
wioski. A gdy te się skończyły i konie nie mogły już ciągnąć przez wysokie
śniegi, zamieniono je na muły, sanie zaś zastąpiono zbitymi ze sobą
drągami. W końcu wyrzucono ludzi na dzikiej polanie, wskazano im deski
oraz gwoździe i kazano setce Polaków wybudować sobie barak z pryczami.
Tak mieszkała, w tzw. „Oddziale IV” daleko za wsią Pyszkino (obecnie:
Pierwomajskoje) pod Tomskiem, moja mama. Pół wieku później rosyjscy
klienci zafundowali mi pobyt w najlepszym hotelu w Tomsku, z basenem i
wodotryskami… Kpina losu.
 
No ale dość tych prywatnych dygresji. Wróćmy do losu generała
Wacława Iwaszkiewicza, który urodził się w 1871 roku w wyżej
wspomnianym Omsku na Syberii jako syn zesłańca styczniowego Witalisa i
matki Leokadii. Po ukończeniu szkół wojskowych w Petersburgu, rozpoczął
w 1891 służbę w armii rosyjskiej. W 1900 roku brał udział w tłumieniu
powstania bokserów w Chinach. W czasie wojny rosyjsko-japońskiej
uczestniczył w obronie twierdzy Port Artur. W czasie I wojny światowej w
randze pułkownika dowodził 54 pułkiem strzelców syberyjskich, potem
dywizją piechoty. Za udział w bitwie pod Łodzią 1914 awansowano go do
stopnia generała majora i nagrodzono złotą szablą. Po Rewolucji Lutowej
1917 roku aktywizuje swą działalność w Związku Wojskowym Polaków w
Rosji. Od 21 października 1917 dowodzi 3 Dywizją Strzelców Polskich w
składzie I Korpusu Polskiego gen. Józefa Dowbora-Muśnickiego. Od
października 1918 w Wojsku Polskim. W kwietniu 1920 roku, w czasie
wyprawy kijowskiej był dowódcą 6. Armii, a w sierpniu – w czasie bitwy
warszawskiej – dowódcą Frontu Południowego. Zmarł w Warszawie w
1922 roku, pochowany we Lwowie na Cmentarzu Obrońców Lwowa.
Nie był generałem, lecz tylko pułkownikiem – Zygmunt Lewoniewski.
Wraz z bratem Józefem urodzeni w Petersburgu, dokąd z Sokółki
wywędrowali za chlebem ich rodzice. Józef w 1919 roku przyjechał do
Polski, by walczyć o niepodległość ojczyzny. Dosłużył się stopnia kapitana,
zginął w katastrofie lotniczej w 1933 roku.
Zygmunt pozostał w Rosji, gdzie – podobnie jak brat – był wojskowym
lotnikiem. Od 1918 roku w Armii Czerwonej, w 1919 dowodził pułkiem.
Za przelot nad biegunem północnym uhonorowany w 1934 roku tytułem
Bohatera Związku Radzieckiego. Był odznaczony także orderami
Czerwonej Gwiazdy i Orderem Czerwonego Sztandaru Pracy. Podobnie jak
jego brat zginął w katastrofie lotniczej. Miało to miejsce w Arktyce, w roku
1937.
Z tymże Zygmuntem Lewoniewskim związana jest jeszcze inna
interesująca historia. Otóż w latach 1934-1935 na cześć owego przelotu
Lewoniewskiego nad biegunem drukowano w ZSRR znaczek pocztowy z
jego podobizną. Część edycji wydrukowano z odwróconym napisem i literą
„f” – i znaczek ten jest niezwykłą rzadkością światowej filatelistyki, znany
pod nazwą „Lewoniewski”. Zapalonym filatelistą był amerykański
prezydent Franklin Roosevelt . W czasie konferencji Wielkiej Trójki w
1943 roku w Teheranie Stalin osobiście przekazał mu – jako prezent
specjalny– egzemplarz tego rzadkiego znaczka.
Ironią historii jest więc, że gdy nasi „sojusznicy” kupczyli w Teheranie
losem Polski, dyskutowali zapewne także o lotniku – Polaku –
Lewoniewskim. Nawiasem mówiąc, gdy Stalin sprawdzał wówczas
godzinę, to spoglądał na swój ulubiony szwajcarski zegarek Patek.
wyprodukowany przez firmę założoną w Szwajcarii przez Antoniego Patka,
emigranta z Polski. Patek musiał emigrować – gdyż brał czynny udział w
walkach przeciw Rosjanom w Powstaniu Listopadowym. Dwukrotnie
ranny, dosłużył się stopnia podporucznika, odznaczony krzyżem Virtuti
Militari. Innym rosyjskim fanem zegarków Patek był kompozytor Piotr
Czajkowski, noszący polskie nazwisko, ponieważ jego przodkowie
wywodzili się z polskiej szlachty herbu Jastrzębiec. Pieczętowali się więc
tym samym herbem, co Janowscy – przodkowie Mikołaja Hohoł-
Janowskiego (Nikołaj Gogol). Inna rzecz, że obie te rodziny były dość
zrusyfikowane i słabo utożsamiały się z polskością.
Innym wielkim lotnikiem mieszkającym w Rosji był Jan Nagórski. Latał
na hydroplanach. Był pierwszym w świecie lotnikiem polarnym. Nikt przed
nim nie latał na północ od kręgu polarnego. Pierwszy w świecie wykonał
też tzw. „martwą pętlę” hydroplanem, po czym powtórzył swój wyczyn
jeszcze dwukrotnie. W latach 1914-1917 dowodził dywizjonem Floty
Bałtyckiej. Odznaczony pięcioma orderami wojennymi. Pod koniec wojny
jego samolot został zestrzelony – i uznano go za zaginionego. Jego
imieniem nazwano w 1936 roku stację polarną na Ziemi Franciszka Józefa.
On jednak przeżył i wrócił w 1919 roku do Polski. Nigdy więcej nie
pilotował samolotu. Podjął pracę jako inżynier i projektant urządzeń
chłodniczych. Zajmował się działalnością społeczną. Po II wojnie
światowej przeprowadził się do Warszawy. Gdy w 1955 roku znany pisarz,
podróżnik i polarnik Czesław Centkiewicz prowadził wieczór autorski,
opowiadał również o pionierze lotnictwa polarnego, który zginął w 1917
roku – Rosjaninie lotniku Iwanie Nagurskim (Rosjanie nie stosują „ó” –
więc zamieniają je na „u” – stąd np. gałąź znanej rodziny Prószyńskich pod
zaborem rosyjskim przekształciła się w Pruszyńskich). Wtedy starszy pan,
jeden z gości z sali wstał i powiedział, że nie jest Rosjaninem, że ma na
imię nie Iwan a Jan – i że nie czuje się martwy. Za namową Centkiewicza
opisał później swe przygody w dwóch książkach. Zajął się działalnością
popularyzacji lotnictwa, odbywał liczne spotkania. Zmarł w Warszawie 9
czerwca 1976 roku.
Wielkim konstruktorem lotniczym, który wymyślił m.in. helikopter i
samolot wielosilnikowy, był inny uczony mający po ojcu polskie
pochodzenie – Igor Sikorski. Wspomnę o nim krótko, mimo jego
ogromnych zasług, ponieważ była to rodzina bardzo zrusyfikowana. Od
razu po rozbiorach przeszli na prawosławie, dziad Igora był nawet
duchownym prawosławnym, a sam Igor bardziej utożsamiał się z
rosyjskością niż polskością, nawet już po emigracji do USA.
W czasach petersburskich jednym z najbliższych współpracowników
Igora Sikorskiego był inny Polak, wynalazca – Witold Jarkowski. Urodzony
w 1875 roku w Smoleńsku jako syn Jana (również wynalazcy). W 1893
roku rozpoczął studia w Krakowie, po czym przeniósł się do Warszawy,
gdzie związał się z PPS – był członkiem Warszawskiego Miejskiego
Komitetu tej partii. Za „działalność wywrotową” uwięziony w X pawilonie
Cytadeli Warszawskiej. Po amnestii udał się do stolicy Rosji. Absolwent
(1897) Instytutu Technologicznego w Sankt Petersburgu oraz – jako
pierwszy z terenów Rosji – dyplomowany inżynier lotnictwa (1911)
Wyższej Uczelni Lotniczo-Technicznej (Ecole Superieure Aeronautique et
Construction Mecanique) we Francji. Wniósł wielki wkład w rozwój
aerodynamiki stosowanej jako autor metod projektowania śmigłowców i
jako jeden z pierwszych badaczy w zakresie materiałów i technologii
lotniczych. Autor wielu patentów, popularyzator i pionier lotnictwa Rosji i
Polski. W 1909 roku opracował metodę obliczenia optymalnego kąta
ustawienia łopat śmigłowca. Po powrocie do Petersburga został
wykładowcą w Instytucie Technologicznym. Związany od 1913 roku z
przemysłem lotniczym, z zakładami Lebiediewa, Szczetinina i RBWZ
(Aviabałt), współpracownik Igora Sikorskiego, był jednym z twórców
rosyjskiego przemysłu lotniczego. Był głównym konstruktorem serii
samolotów Lebiedź (od 1914): samolot pionierski Lebiedź-4, potem
Lebiedź jednopłat, Lebiedź wodnopłat, Lebiedź-sport i Lebiedź-samolot
myśliwski. W 1915 roku został generalnym dyrektorem zakładów
produkcyjnych Szczetinina, a następnie całego Aviabałtu (in. Russo-Bałtu).
Stworzył z niego największą w Rosji fabrykę samolotów – pierwszy w
rosyjskim przemyśle lotniczym kompleks produkcyjno-wdrożeniowy.
Kierowany przez inż. Wasilewskiego (także Polaka) oddział dystrybucji
zajmował się statystyczną kontrolą i planowaniem całego procesu produkcji
samolotu.
Zakłady kierowane przez Jarkowskiego produkowały pierwszy seryjny
rosyjski bombowiec – Muromiec G-1 i pierwszy czterosilnikowy samolot
pasażerski „Russkij Witiaź”. Kres temu wszystkiemu położyła rewolucja.
Od 1917 roku Rosją wstrząsały strajki. W 1918 roku Jarkowski został
rozstrzelany przez bolszewików wraz z prezesem Russobałtu i twórcą
rosyjskiego lotnictwa wojskowego w czasie I wojny – generałem Michałem
Szydłowskim (podczas próby wyjazdu z Rosji).
Wspomniany wcześniej ojciec Witolda – Jan Jarkowski urodził się w
1844 roku w Oświei na Witebszczyźnie, dokąd jego ojciec Józef wyjechał z
Warszawy po klęsce Powstania Listopadowego, za udział w którym utracił
tytuł szlachecki. W roku 1868 Jan rozpoczął studia w Sankt Petersburskim
Instytucie Technologii Praktycznej, gdzie w roku 1872 uzyskał tytuł
inżyniera.
  W roku 1885 został członkiem, a w 1889 prezesem Rosyjskiego
Towarzystwa Technologicznego. W tym samym roku skonstruował i
przeprowadził pierwsze udane eksperymenty ze śmigłem nośnym
poziomym (prekursor śmigłowca). W 1894 roku został dyrektorem
generalnym Newskich Zakładów Mechanicznych. W 1901 roku z powodu
złego stanu zdrowia wyjechał do Badenweiler. Zmarł w roku 1902 w
Heidelbergu. Miał trzech synów, w tym wspomnianego wcześniej Witolda
(drugi był admirałem w Rydze, trzeci profesorem okulistyki w Paryżu). Jan
Jarkowski pozostawił na zawsze znaczący ślad w nauce m.in. swą hipotezą
z 1888 roku o istnieniu efektu termicznego zmieniającego orbity obiektów
krążących wokół Słońca, znanego jako efekt Jarkowskiego. W uznaniu jego
pracy jedną z planetoid nazwano (35334) Yarkovsky. Prawdziwość jego
teorii została udowodniona na przykładzie asteroidy (6489)Golevka w 2003
roku przez wybitnych amerykańskich astronomów, uczonych NASA
Stevena Chesley i Stevena Ostro – przy pomocy radioteleskopu Arecibo
znajdującego się w Puerto-Rico.
Jeszcze wyższego nieba sięgnął jeden z najwybitniejszych astronomów
XIX wieku – Marian Kowalski s. Wojciecha (ros. Marian Albertowicz
Kowalskij) ur. w 1821 roku w Dobrzyniu nad Wisłą. Skończył gimnazjum
w Płocku, potem studia inżynierskie w Warszawie, po czym w 1841 roku
rozpoczął studia na Uniwersytecie Petersburskim, kończąc je ze złotym
medalem w roku 1845. Od 1852 roku profesor Uniwersytetu w Kazaniu,
dyrektor obserwatorium. Autor wielu prac naukowych, nowych teorii i
obliczeń. Pierwszy wysunął teorię o wirowaniu naszego systemu
gwiezdnego, opracował metodę określania ruchu systemu słonecznego w
przestrzeni – wykorzystywaną i obecnie. Udowodnił, że gwiazdy tworzą
ruchome systemy bez potrzeby obecności ciała o gigantycznej masie
pośrodku tych systemów. Stworzył równanie matematyczne pozwalające
obliczyć środek obrotu galaktyki. Rozwinął teorię zaćmień słońca i
księżyca. W 1872 roku opracował metodę obliczania orbit gwiazd
podwójnych – stosowaną po dziś dzień. Opracował nową teorię refrakcji.
Stworzył katalog ponad 4200 gwiazd. Członek towarzystw
astronomicznych na całym świecie. Zmarł w Kazaniu w 1884 roku. Jego
imieniem nazwano kratery na Księżycu i Marsie.
 
****
 
Mało kto wie o polskim pochodzeniu generała Denikina. Admirał
Aleksandr Kołczak przed śmiercią przekazał mu pełnomocnictwa
najwyższej władzy w Rosji i dowództwo armią. Zresztą, obaj zastępcy
Denikina, generałowie Łukomski i Romanowski także mieli polskie
pochodzenie. Anton Denikin urodził się 16 grudnia 1872 roku w Łowiczu
jako syn Rosjanina, majora Iwana Denikina – i Polki Elżbiety Wrzesińskiej,
szwaczki pochodzącej ze zubożałej szlachty z Kujaw. W zbiorach
Archiwum Państwowego w Łowiczu zachowała się księga metrykalna
prawosławnej parafii św. Jana Chrzciciela, gdzie pod sygnaturą 29/35
znajduje się metryka przyszłego generała. W metryce widać wyraźnie, że
imię ma wpisane w polskim wariancie: Antoni, a nie rosyjskim „Anton” –
zapewne na życzenie matki. Denikin do końca życia biegle mówił po
polsku, cytował z pamięci całe rozdziały Pana Tadeusza. Jak czysta to była
polszczyzna może świadczyć fakt, że drogę z Mohylowa do
Nowoczerkasska, gdzie tworzyła się słynna Armia Ochotnicza, przebył (w
obawie przed bolszewikami) na polskim paszporcie, otrzymanym w sztabie
polskiej dywizji, wydanym na nazwisko „Aleksander Dąbrowski”. Udawał
Polaka z Warszawy, wysokiego urzędnika służby zdrowia. Napisała o tym
jego córka Marina Grey w swej książce „Mój ojciec generał Denikin”.
Wychował się i wyrósł we Włocławku, stąd niektóre źródła mylnie podają
Włocławek jako miejsce jego urodzenia. Tymczasem przeprowadził się on
tam (oczywiście z rodzicami) dopiero w wieku 3 lat, ale że tam się
wychował, to uznawał Włocławek, a nie Łowicz za swe miasto rodzinne.
Innym „białym” generałem polskiego pochodzenia był Sergiusz
Wojciechowski – znany z tego, że przedsięwziął szeroko zakrojoną
ofensywę przeciw bolszewikom na Syberii, zwaną „Wielkim lodowym
marszem syberyjskim” zakończonym rozbiciem wojsk czerwonych w
styczniu 1920 roku pod Irkuckiem. Jego ojciec Mikołaj był również
carskim oficerem, a dziad Karol Wojciechowski, powstańcem styczniowym
i zesłańcem.
Bohaterem tej wojny był inny generał – Włodzimierz Kappel. Nazwisko
nosił po swym szwedzkim ojcu Oskarze. Matka jego była polską
szlachcianką, nazywała się Helena Postolska, pochodziła spod Kowna.
Białym oficerem był kolejny Polak – generał-major Aleksander
Kujawski syn Alfonsa (1880-1968), uczestnik I wojny światowej, potem
jeden z głównych dowódców generała Wrangla, dowodził u niego
Taganrogskim pułkiem piechoty.
Po drugiej stronie frontu, co wymienieni wyżej generałowie, stał inny,
„czerwony” generał Michał Lewandowski. Jego ojciec Karol pochodził z
chłopskiej rodziny z Królestwa Polskiego, wezwano go do wojska, służył w
Tyflisie (obecnie Tbilisi), tam też urodził mu się syn. Gdy Michał dorósł też
został żołnierzem, walczył w latach 1914-1918 na frontach I wojny.
Związał się z komunistami i piął po szczeblach kariery od dowódcy dywizji
aż do dowódcy w latach 1919-1921 w 11. Armii, a potem 9. Armii. Walczył
z Korniłowem, a jego armia zajęła Azerbejdżan. Po wojnie m.in. szef Biura
Politycznego Czerwonej Armii, delegat do Rady Najwyższej ZSRR. W
1938 roku został skazany w ramach represji stalinowskich na karę śmierci,
zrehabilitowany w 1956 roku.
Ze starego polskiego arystokratycznego rodu pochodził inny wojaka
bolszewicki – Grzegorz (Grigorij) Kotowski, ur. w 1885 roku. Jego
polskiemu dziadowi carskie władze zabrały majątek za pomoc uczestnikom
Powstania Styczniowego. Ojciec Grzegorza wyjechał do Mołdawii, gdzie
pracował jako inżynier mechanik. Matka zmarła, gdy nasz bohater miał
dwa lata, a ojciec – gdy szesnaście. Wychowywała go ulica, stał się
kryminalistą, wielokrotnie trafiał do aresztu, czy więzienia. W 1904 roku
wezwany na pobór na wojnę z Japonią, uciekł i ukrywał się. W 1905 roku
aresztowany i karnie wcielony do wojska. Już po paru miesiącach ulatnia
się i organizuje ze współtowarzyszami oddział rozbójniczki. Napada na
bogatych, na banki, ludność chłopska popiera go. Aresztowany w 1906
roku, ucieka z więzienia po paru miesiącach. W końcu 1907 roku znów
schwytany, tym razem zostaje skazany na 12 lat katorgi na Syberii. Zbiegł
w 1913 roku i wrócił do Mołdawii, gdzie znowu zorganizował grupę
przestępczą. Po ograbieniu Banku w Benderach znów go schwytano, tym
razem skazany został na krę śmierci. Udaje mu się jednak zbałamucić żonę
generała Brusiłowa (z polskiej rodziny Brusiłowskich ze Smoleńszczyzny)
licznymi listami, która prosi męża o wstawiennictwo. Kara zostaje
odroczona. W międzyczasie upada carat, a Kotowski opowiada się po
stronie Rewolucji Lutowej. Rząd Tymczasowy wysyła go na front
rumuński, gdzie Kotowski przejawia wielka odwagę i zostaje odznaczony
krzyżem św. Jerzego. Po zwycięstwie bolszewików przystaje do nich,
kieruje brygadą, walczy przeciwko Denikinowi. W 1921 roku staje
przeciwko Machno i Petlurze. W 1925 roku minister Frunze powołuje go na
swojego następcę, ale Kotowski zostaje w tajemniczych okolicznościach
zamordowany. Na pogrzeb przyjeżdża sowiecka elita z kawalerzystą
Budionnym na czele. Z Moskwy zaś balsamiści. Kotowskiemu zbudowano
mauzoleum w mieście Birzula – którego nazwę zmieniono na Kotowsk.
Mauzoleum znajduje się na Placu Kotowskiego…
 
Jednym z najważniejszych bolszewickich dowódców był inny Polak,
urodzony na Litwie, Hieronim Leonard Gubarewicz, znany w Rosji jako
Jeronim Uborewicz. Od 1913 roku w armii carskiej. W 1917 roku ukończył
oficerską Szkołę Artylerii, zostając podporucznikiem. Dowodził Brygadą
Dźwińską na Froncie Północnym, a od grudnia 1918 dowodził 18. Dywizją
Strzelecką w 6. Armii. Od października 1919 do lutego 1920 dowódca 14.
Armii w walkach z gen. Denikinem, a w marcu – kwietniu 1920 dowódca
9. Armii na Północnym Kaukazie. W maju – czerwcu i listopadzie- grudniu
1920 dowódca 14. Armii w wojnie polsko-bolszewickiej i przeciw Petlurze.
W lipcu – październiku 1920 dowódca 13. Armii w walkach przeciwko gen.
Wranglowi. W 1921 zastępca dowódcy wojsk Ukrainy i Krymu, zastępca
dowódcy Guberni Tambowskiej, dowódca wojsk Guberni Mińskiej. Od
1925 dowódca Północno Kaukaskiego, od 1928 Moskiewskiego, od 1931
Białoruskiego Okręgów Wojskowych. W tym okresie wysłany do Berlina,
gdzie ukończył Wyższą Akademię Sztabu Generalnego. Członek
Rewolucyjnych Rad Wojennych i Wojskowych (RRW) ZSRR od 1926. W
latach 1930 – 1931 zastępca przewodniczącego RRW ZSRR i szef
uzbrojenia Armii Czerwonej. Od 1934 członek Rady Wojskowej
Narodowego Komitetu Obrony. Wprowadzał w wojskach nowe
rozwiązania i myśl wojskową, z którą zetknął się w Niemczech. Członek
KC WKPb (Komitet Centralny partii bolszewików) w latach 1930 – 1937,
członek Ogólnorosyjskiego Komitetu Wykonawczego od grudnia 1922.
Odznaczony: Orderem Czerwonego Sztandaru trzykrotnie i bronią
honorową. Aresztowany 29 maja 1937 pod zarzutem wojskowo
faszystowskiego spisku, sądzony i stracony w okresie wielkiej czystki w
ZSRR razem z Michaiłem Tuchaczewskim. Gubarewicz vel Uborewicz był
niewątpliwie jednym z kilku najważniejszych dowódców bolszewickich.
O dziwnym „polskim” patriotyźmie Uborewicza (pod tym nazwiskiem
jest znany powszechnie) walczącego przecież w wojnie polsko-
bolszewickiej po stronie czerwonych wspomniał generał Józef Kuropieska.
W swej książce pt. „Z powrotem w służbie” pisze m.in. o swej znajomości
z generałem Bolesławem Zarako-Zarakowskim, oficerem radzieckim i
polskim.
Zarakowski powiedział Kuropiesce, że gdy był zastępcą Uborewicza w
Białoruskim Okręgu Wojskowym na początku lat 30., ten wezwał go i
polecił, by czasem, będąc sam na sam, rozmawiali po polsku, bo „inaczej
obaj zapomnimy ojczystego języka”. Tak też robili.
Sam Bolesław Zarakowski to postać równie niezwykła. Szlachcic, syn
Franciszka, urodzony w 1894 roku w Połocku (zm. 1963 w Moskwie). W
czasie I wojny kapitan carski, szef sztabu pułku piechoty. Od 1918 roku w
Armii Czerwonej, dowódca brygady, szef sztabu dywizji. W latach 1937-
1941 represjonowany za polskie pochodzenie. Po wybuchu II wojny
dowodził 160. Dywizją Strzelecką w stopniu generała-lejtnanta i generała-
majora jako szef sztabu frontu. Po utworzeniu Ludowego Wojska Polskiego
na terenie ZSRR został szefem sztabu głównego Naczelnego Dowództwa
WP. Po wojnie dowódca okręgu wojskowego, od 1947 pełnił funkcje
komendanta Akademii Sztabu Generalnego Wojska Polskiego. Po
odwołaniu w 1948 roku został wezwany na służbę z powrotem do wojska
radzieckiego.
Nie był Polakiem marszałek Rodion Malinowski. Jego czysto polskie
nazwisko wynika z tego, że nosiła je jego matka, a było to jej nazwisko
panieńskie. Pochodziła z Ukrainy, wielce więc prawdopodobne są jej
polskie korzenie z takim czysto polskim nazwiskiem. Kim był ojciec
marszałka – nie wiadomo. Są różne teorie, a to że Karaimem, a to że sługą,
który uciekł z Ukrainy od polskiego hrabiego…
Natomiast ogólnie wiadomym jest, nawet w Rosji, że marszałek Polski i
Związku Radzieckiego Konstanty Rokossowski był Polakiem. Wywodził
się ze starej wielkopolskiej rodziny Rokossowskich herbu Glaubicz. Jako
jeden z dwóch marszałków radzieckich przyjmował Defiladę Zwycięstwa w
1945 roku w Moskwie na Placu Czerwonym, obok marszałka Żukowa. W
defiladzie tej brały także udział oddziały Wojska Polskiego.
Nie doczekał oficjalnego mianowania na marszałka inny radziecki
bohater polskiego pochodzenia – generał armii Jan (Iwan) Czernichowski.
Zginął na froncie w 1945 roku na pięć dni przed planowana uroczystością
wręczenia mu marszałkowskiej buławy. Dwukrotnie otrzymał najwyższe
odznaczenie – tytuł Bohatera Związku Radzieckiego. W miejscu, gdzie
zginął, stoi na Mazurach jego pomnik. W ostatnim czasie jakiś miejscowy
kacyk – pewnie dla zdobycia rozgłosu – zaczął domagać się usunięcia
pomnika tego wybitnego generała, Polaka z pochodzenia. Żałosne i smutne.
Nawiasem mówiąc – jedyną cudzoziemką w historii, która otrzymała ten
niezwykle zaszczytny wojenny tytuł Bohatera Związku Radzieckiego była
Polka – Aniela Krzywoń, żołnierka I Dywizji im. Tadeusza Kościuszki.
Zginęła w wieku 18 lat w 1943 roku wynosząc podczas bombardowania
cenne sztabowe dokumenty z płonącej ciężarówki.
Bardziej niż Czernichowskiemu poszczęściło się innemu radzieckiemu
marszałkowi polskiego pochodzenia – Janowi Jakubowskiemu s. Ignacego
(ros. Iwan Ignatiewicz Jakubowskij). Wielokrotnie ranny w czasie wojny.
Palił się w czołgu, przeżył, dożył nawet sędziwego wieku otoczony
powszechnym szacunkiem.
Urodzony w 1912 roku pod Mohylowem w polskiej szlacheckiej rodzinie
herbu Topór. Szlachectwo nie było bardzo stare, gdyż przyznał je 24
grudnia 1764 roku król Stanisław August Poniatowski. Od razu trzem
rodzonym braciom: Kazimierzowi, Michałowi i Felicjanowi Jakubowskim,
synom Franciszka. Oczywiście pan Jan Jakubowski musiał ukrywać swoje
pochodzenie – i podobnie jak pan/towarzysz Andrej Gromyko – głośno
twierdził, że jest z pochodzenia białoruskim chłopem. Inaczej kariery by nie
zrobił, a może nawet nie przeżyłby stalinowskich czystek.
Marszałek Jakubowski za swe bohaterstwo w czasie II wojny światowej i
zasługi był odznaczony: dwukrotnie tytułem Bohatera Związku
Radzieckiego, czterokrotnie Orderem Lenina, czterokrotnie Orderem
Czerwonego Sztandaru, dwukrotnie orderem Suworowa oraz Orderem
Czerwonej Gwiazdy. Zmarł w roku 1976.
 
***
 
Wielu Polaków w Rosji było wiernymi poddanymi tego państwa, widząc
przyszłość Polski w powiązaniu z Rosją. Inni zaś uważali Rosję za
okupanta i walczyli z nią w powstaniach, wojnach itp. W XIX wieku miały
miejsce dwa groźne zamachy na carów. I w obu Polacy odegrali kluczowe
role. Syn Joachima Hryniewieckiego herbu Przeginia – Ignacy, studiował
matematykę w Petersburgu, działał w wielu polskich organizacjach,
zarówno jawnych, jak i tajnych. W 1880 roku przystąpił także do rosyjskiej
organizacji Narodnaja Wolia („Wola Ludu”). Powiedział wtedy do swych
rodaków Polaków: „Gdy pójdziecie do lasu, będę wówczas z wami, a teraz,
póki nic nie robicie, będę pracował dla sprawy swobody Rosji”. 13 marca
1881 roku rzucił bombę w powóz cara Aleksandra II. W wyniku zamachu
zginął car… i sam zamachowiec.
Na tym samym wydziale, co Ignacy Hryniewiecki, studiował w
Petersburgu inny Polak – pochodzący z Wilna Józef Łukaszewicz. Jego
dwaj stryjowie zginęli w Powstaniu Styczniowym, wuj był na syberyjskim
zesłaniu. Łukaszewicz założył w 1886 roku tajną organizację. Chcąc
nawiązać do poprzedniczki, nazwał ją „Frakcja Rewolucyjna Narodnoj
Woli”. Do organizacji należeli zarówno Polacy, jak i Rosjanie. Rosjanie to:
Piotr Szewyriow, Siergiej Nikonow, Orest Goworuchin, Pachomij
Andriejuszkin, Wasilij Generałow, Aleksander Uljanow i Wasilij Osipanow.
Polacy to: Józef Łukaszewicz, Michał Kanczer, Konstanty Hamolecki,
Kazimierz Bukowski, Bronisław Piłsudski i Józef Piłsudski. Program
założonej przez spiskowców Frakcji Rewolucyjnej Narodnej Woli napisany
został przez Aleksandra Uljanowa – brata Włodzimierza Uljanowa
(Lenina). Druk tego programu odbywał się w mieszkaniu Bronisława
Piłsudskiego – brata Józefa Piłsudskiego. Dwóch przyjaciół i wspólników,
których rodzeni bracia za 30 lat będą stać na czele dwóch wrogich państw,
walczących ze sobą w śmiertelnej wojnie 1919/1920. Jakaż smutna ironia
losu!
Materiały wybuchowe do zamachu na życie cara Aleksandra III
przygotował w Wilnie inny Polak – Tytus Paszkowski. Przywiózł do
Petersburga Michał Kenczer. Zamach zaplanowano na 1 marca 1888 roku,
jednak zbieg okoliczności sprawił, że car wyjechał w zwykłą trasę później,
niż zwykle. Zamachowcy weszli do kawiarni, by się ogrzać i omówić
dalsze działania, i zostali wtedy zatrzymani przez agentów ochrany.
Zamachowcy stanęli przed sądem. Proces trwał 5 dni. W większości
zostali skazani na kary śmierci. Stracono m.in. Aleksandra Uljanowa.
Braciom Piłsudskim zamieniono karę śmierci na katorgę syberyjską.
Dalsza historia życia Józefa Piłsudskiego jest powszechnie znana,
dlatego więcej uwagi chcę teraz udzielić losowi jego brata Bronisława,
gdyż jego życie potoczyło się również niezwykle. Zesłano go na Sachalin.
A że był etnografem, zaczął badać historię i kulturę miejscowych ludów na
Sachalinie i Hokkaido. Często współpracował z innym zesłańcem, pisarzem
Wacławem Sieroszewskim. Szczególnie interesował się kulturą Ajnów,
fotografował, filmował, tworzył słowniki, a nawet dokonał jedynych
zapisów ich mowy na specjalnych stu wałkach woskowych, które obecnie
znajdują się w Centrum Nauki i Techniki „Manggha” w Krakowie.
Spuścizna rękopiśmienna i fotograficzna Bronisława Piłsudskiego znajduje
się w Zbiorach Specjalnych Biblioteki Naukowej PAU i PAN w Krakowie.
Bronisław Piłsudski ożenił się w 1896 roku z córką wodza Ajnów.
Wnuki i prawnuki polskiego etnografa mieszkają obecnie w Japonii. Sam
Bronisław po rozpoczęciu wojny rosyjsko-japońskiej nie wrócił z Hokkaido
do Rosji, tylko wyjechał do Polski przez Stany Zjednoczone. Oczywiście
pod zaborem rosyjskim zamieszkać nie mógł – wybrał więc Kraków i
Zakopane. Zmarł w Paryżu w 1918 roku.
19 października 2013 roku na Hokkaido w miejscowości Shiraoi,
zamieszkanej przez Ajnów, uroczyście odsłonięto jego pomnik. Podobny
stoi także w Rosji, na Sachalinie. W Polsce stawiamy pomniki jego bratu.
 
Wielu innych jeszcze Polaków badało rosyjski Daleki Wschód. Za
uczestnictwo w Powstaniu Styczniowym zesłano na Syberię Jana
Czerskiego, syna Dominika. Ten paleontolog i geograf jako pierwszy
stworzył mapę geologiczną Bajkału, a także pierwszą mapę tektoniczną
Syberii. W wyprawach towarzyszył mu często kolejny badacz Polak,
Mikołaj Witkowski. Na cześć Czerskiego nazwano w Rosji wiele punktów
geograficznych, góry, szczyty, doliny.
Innym wielkim badaczem był Leon Barszczewski. Jego starsi bracia
zginęli w Powstaniu Styczniowym. Archeolog i topograf, badał, opisywał i
fotografował Uzbekistan i chanaty „Dachu Świata”. Był członkiem
Rosyjskiego Towarzystwa Geograficznego w Petersburgu oraz Rosyjskiego
Towarzystwa Aklimatyzacji Geograficznej i Botanicznej w Moskwie.
Otrzymał liczne odznaczenia m.in. Złotą Gwiazdę Emira Buchary.
Otrzymał także Order św. Włodzimierza, Order św. Anny. Na jego cześć
nazwano jeden z lodowców w Górach Hisarskich, które również badał.
Wielkie zasługi w badaniu Syberii położył inny Polak, Benedykt
Dybowski. Uczestniczył w Powstaniu Styczniowym (brał czynny udział w
organizacji powstania jako komisarz Rządu Narodowego na Litwę i
Białoruś), skazano go na karę śmierci – zamienioną na zesłanie. Badał
faunę Bajkału, zbadał kraj Amurski, Usuryjski i Nadmorski, docierając do
wschodnich wybrzeży Azji. dotarł do Władywostoku, przebywając na
badaniach dłuższy czas w kraju Nadmorskim, w zatoce Striełok i na wyspie
Askold. Jednym z cenniejszych rezultatów tej podróży było znalezienie
przez Dybowskiego nowego gatunku jelenia, zwanego dziś jeleniem
Dybowskiego. Po półrocznej podróży przez Syberię przybył w czerwcu
1879 na Kamczatkę. Przez dłuższy czas badał Wyspy Komandorskie, a
szczególnie największą z nich Wyspę Beringa. Opisał setki nowych
gatunków fauny i ryb. Najwyższy szczyt na Wyspie Beringa nazwany został
Górą Dybowskiego. W wyprawach towarzyszyli mu inni wielcy badacze
polskiego pochodzenia: Wiktor Godlewski, Michał Jankowski czy geolog
Aleksander Czekanowski, z którym badali Mongolię.
Czekanowskiego zesłano na Syberię również za Powstanie Styczniowe.
Prowadził tam wiele badań geograficznych, paleontologicznych i
geologicznych. Za swoje badania otrzymał m.in. złoty medal Rosyjskiego
Towarzystwa Geograficznego (1870). Jego imieniem nazwano pasmo
górskie na Syberii między rzekami Leną i Oleniok – Góry
Czekanowskiego. Jego imieniem nazwano także kilkadziesiąt roślin, ryb,
owadów, skorupiaków.
Mniej w Polsce pamiętany dzisiaj jest inny wielki pionier Dalekiego
Wschodu – wspomniany wyżej Michał Jankowski, s. Jana herbu Nowina.
Urodził się w 1842 roku pod Tykocinem na Podlasiu. Studiował w
Akademii Rolniczej w Mohylowie. Gdy wybuchło Powstanie Styczniowe
wraz z wieloma kolegami zgłosił się do wojsk powstańczych dowodzonych
przez Ludwika Zwierzdowskiego.
We wrześniu 1863 roku schwytany do niewoli, skonfiskowano mu
majątek i zesłano na Syberię. Drogę ze Smoleńska do Czyty musiał
pokonać pieszo. Od listopada 1868 pracował w kopalni złota pod
Irkuckiem.
Po odbyciu kary bezwzględnego zesłania zwolniono go pod warunkiem,
że nigdy nie zamieszka na terenach przedrozbiorowej Rzeczypospolitej. W
latach 1872–74 wraz z Wiktorem Godlewskim wziął udział w ekspedycji
naukowej kierowanej przez Benedykta Dybowskiego. Wiosną 1874 Michał
Jankowski zakończył udział w ekspedycji. Zaakceptował otrzymaną
propozycję pracy i udał się do Władywostoku, gdzie objął funkcję zarządcy
kopalni złota na wyspie Askold. W 1877 założył na wyspie stację
meteorologiczną, a wyniki badań przesłał do Głównego Obserwatorium
Astronomicznego w Pułkowie.
Na zakupionych terenach Jankowski założył sad, pasiekę oraz
gospodarstwo hodowlane jeleni sika i koni. Równolegle prowadził
eksplorację przyrodniczą, dostarczał liczne okazy fauny i flory do muzeów
rosyjskich i europejskich. Prowadził też badania archeologiczne. Na
początku lat 90. założył we Władywostoku firmę „Jankowski, Żułkiewicz
& Co”, która wybudowała w 1893 fabrykę wyrobów skórzanych, a w 1902
otworzył tam księgarnię. W okresie wojny rosyjsko-japońskiej dowodził
oddziałem samoobrony granic.
Zasługi jego i jego potomków są tak znaczące, że we Władywostoku w
muzeum Arseniewa odbywają się coroczne konferencje tzw. „Jankowskie
czytania”, gdzie wymieniane są jego zasługi oraz jego potomków. Półwysep
Sidemi, na którym mieszkał przemianowano, nazywa się obecnie
Półwyspem Jankowskiego. W rejonie Chasańskim jest szczyt jego imienia.
W całym obwodzie władywostockim w wielu miastach również ulice noszą
jego imię.
Wymienię niektóre zasługi Michała Jankowskiego:
Stworzył wielką hodowlę jeleni. Nowatorska metoda hodowli pozwalała
uzyskiwać poroża bez konieczności zabijania zwierząt. Ten sam osobnik
mógł dostarczać poroże kilkakrotnie i zachowywał zdolność do rozrodu.
Jego stado liczyło 2000 sztuk.
Stworzył wielką hodowlę koni, rasa angielska, odmiana „Jankowskiego”
– sprzedawał ich setki rocznie.
Założył największą w historii świata plantację żeń-szenia. Nikomu
przedtem ani nikomu potem nie udało się powtórzyć sukcesu na taką skalę
(dziesiątki tysięcy korzeni).
Przez całe życie zbierał, preparował, opisywał i dostarczał okazy fauny i
flory dla muzeów rosyjskich i europejskich: do Petersburga, Berlina i
Paryża. Ale oczywiście nie zapominał także o muzeach w Polsce. Wysyłał
eksponaty do Lwowa i Warszawy (muzeum Branickich – obecnie Muzeum
i Instytut Zoologii PAN). Opisał też około 100 gatunków motyli, a także
nieznane dotąd chrabąszcze i rośliny. Przekazał też pasję i umiejętności
swoim dzieciom (Jerzy i Aleksander kontynuowali badania ojca w Rosji,
Chinach i Korei). W dowód uznania tych osiągnięć Jankowskiego i jego
synów wielu gatunkom nadano nazwy na ich cześć:
 
Ptaki: trznadel Jankowskiego (Emberiza jankowskii), łabędź
czarnodzioby – podgatunek dalekowschodni (Cygnus columbianus
jankowskyi), podgatunek sroki (Pica pica jankowskii).
Motyle: Xanthocosmia jankowskii, Spilosoma jankowskii, Agonum
jankowskii, Lemyra jankowskii, Rhodinia jankowskii,Marumba jankowskii,
Cifuna jankowskii, Spilarctia jankowskii, Acronycta jankowskii, Cucullia
jankowskii,Amphipyra jankowskii, Parastichtis jankowskii, Calymnia
jankowskii, Steneloba jankowskii, Calotaenia jankowskii, Capnodes
jankowskii, Euchloris jankowskii, Triphaena jankowskii, Thetidia
jankowskiaria, Notodonta jankowskii, Zephyrus jankowskii.
Chrząszcze: Carabus jankowskii 
Rośliny: Carex jankowskii, Alpinia jankowskii. 
 
Od 1880 r. Michał Jankowski przeprowadzał prace wykopaliskowe u
ujścia rzeki Sidemi. Wykopane przedmioty pochodziły od ludności
zamieszkującej Kraj Ussuryjski w okresie VIII–III p.n.e. Od 1972 roku
opisana przez niego kultura nosi nazwę „kultury Jankowskiego” (ros.
„Jankowskaya kultura”). Jej ustalony zasięg geograficzny to wybrzeże
Morza Japońskiego od zatoki Ungi w Korei po zatokę Preobrażenje w
Rosji.
W 1909 po przejściu ciężkiego zapalenia płuc wyjechał na kurację do
Semipałatyńska, a następnie do Soczi, gdzie przebywał aż do śmierci w
1912.
W Sidemi, na noszącym obecnie jego imię Półwyspie wystawiono mu
pomnik. Napis po rosyjsku głosi: „Był szlachcicem w Polsce, zesłańcem na
Syberii, dom i sławę znalazł w Kraju Ussuryjskim. To, co zebrał, niech
będzie przykładem dla przyszłych włodarzy tej ziemi”.
 
Kartograf Aleksander Leśniewski, syn zesłańca syberyjskiego Adolfa,
stworzył pierwsze dokładne mapy Kraju Ałtajskiego. Działał także
społecznie i politycznie, w latach 1912-1916 był burmistrzem miasta
Barnauł (stolica tego autonomicznego syberyjskiego Kraju).
Geograf Edward Piekarski opisał kulturę Jakutów. Opublikował pierwszy
słownik języka jakuckiego.
„Ojcem geologii Syberii” nazwano Karola Bohdanowicza. Był synem
Jana Pawła Bohdanowicza, sędziego i Zofii z Kononowiczow. Urodził się
w 1864 roku w leżącym na obszarze Inflant Polskich powiatowym mieście
Lucyn guberni witebskiej, w polskiej rodzinie szlacheckiej wyznania
rzymsko-katolickiego. Ukończył Instytut Górniczy w Petersburgu. Był
jednym z najwybitniejszych geologów w historii, napisał setki prac
naukowych, kierował wyprawami badawczymi na Ural, Syberię, Tybet,
Kamczatkę, Czukotkę, Kaukaz, wyspę Jawa w Indonezji, zawędrował do
Kalifornii.. Działał też w Persji, Uzbekistanie, Turkmenistanie,
Kazachstanie. 28 stycznia 1915 roku car Mikołaj II podpisał nominację
Bohdanowicza na dyrektora Rosyjskiego Komitetu Geologicznego. Po
rewolucji przeniósł się w 1919 roku do ojczystej Polski, gdzie kontynuował
naukową działalność geologiczną. 14 kwietnia 1938 roku został powołany
na stanowisko dyrektora Państwowego Instytutu Geologicznego i pozostał
nim do śmierci. Zmarł w Warszawie w dniu 5 czerwca 1947 roku.
Maria Antonina Czaplicka prowadziła pierwsze badania antropologiczne
ludów syberyjskich. Antropolog Stanisław Poniatowski pisał rozprawy o
Nanajach i Oroczonach, aby wykazać, że plemiona te poprzez cieśninę
Beringa dotarły na kontynent amerykański dając zalążek Indianom.
W badaniu fauny syberyjskiej wielkie zasługi położył Ferdynand Karo.
Ten polski aptekarz i zielarz zebrał i opisał ponad 400 gatunków traw
syberyjskich. Zebrał 18000 okazów roślinnych, należących do 400
gatunków. Za swe zielniki otrzymał na wystawach naukowych medale, np.
w 1892 roku w Moskwie i w 1899 roku w Chabarowsku. Zasługi jego
zostały upamiętnione kilkoma nazwami botanicznymi, w tym: Linum karoi,
Euphorbia karoi, Pedicularis karoi, Saussurea karoi i Galium karoi.
Wielką wyprawą mającą na celu znalezienie złota na Syberii kierował
specjalny wysłannik cara, polski geolog Henryk Czeczott.
Z kolei unowocześnieniem rolnictwa na Syberii zajmował się Nicefor
Jaksa-Czernichowski. Tak propagował zmiany, że do dziś w tym dalekim
rejonie Rosji używa się pojęć „polska pszenica” czy „polska kosa”. Był
człowiekiem niezwykłym. Zesłany na Syberię wraz z rodzicami w 1632
roku, uwolniony pod warunkiem służenia carowi w wojsku. Został
setnikiem kozackim. W 1660 roku miejscowy wojewoda Obuchow zgwałcił
jego żonę (niektóre źródła podają, że córkę), za co Czernichowski go zabił.
Musiał uciekać przed carskim gniewem – i zrobił to, zabierając ze sobą
swoich 84 kozaków. Na spornym terenie pomiędzy Rosją, a Chinami
zbudował twierdzę na miejscu zburzonego przez Chińczyków rosyjskiego
fortu Ałbazin. Umiejętnie rozgrywając politykę miedzy Rosją i Chinami, a
także zjednując okoliczne ludy, utworzył niewielkie państewko nazywane
przez Chińczyków „Jaksa”. Można je znaleźć na niektórych mapach z
tamtego okresu, np. na mapie francuskiego kartografa d`Anville.
Korespondencje dyplomatyczną z Chinami i Rosją prowadził w języku…
polskim! Coraz trudniej było mu odpierać kolejne rosyjskie wyprawy
wojenne przeciw niemu i w 1669 roku porozumiał się z carem, że zostanie
jego poddanym, zaś sam Czernichowski ze swymi kozakami zostanie nie
tylko ułaskawiony, lecz także nagrodzony finansowo. Władzę nad Jaksą
oficjalnie przekazał w 1672 roku i został miejscowym wicewojewodą.
Kontynuował kolonizację wzdłuż Amuru. W 1675 Czernichowski stanął na
czele wyprawy rosyjskiej przeciwko Chinom w północnej Mandżurii.
Zmarł tuż po tej wyprawie. Ostatni dokument po polsku władze chińskie
skierowały do ludności osady w 1685 roku, już po śmierci
Czernichowskiego. Były to warunki proponowanego pokoju.
 
***
 
Po wynalezieniu druku przez Jana Gutenberga Polska stała się jednym z
kilku pierwszych (po Niemczech) krajów świata, gdzie stosowano druk. W
1473 roku w Krakowie wydrukowano tzw. „Kalendarz Straubego” na rok
1474.
Będąc w radziwiłłowskim Nieświeżu trafiłem pod jakiś kościół,
naprzeciw którego stoi mały budyneczek (plebania?) A na nim tablica, że tu
wydrukowano pierwszą książkę na terytorium dzisiejszej Białorusi (rok
bodajże 1526).
Rosja nie miała doświadczeń drukarskich, a najbliższym krajem z
drukarniami na zachodzie była Polska.
Pierwszą książkę w Rosji, która została wydrukowana, opublikował 1
marca 1564 roku Jan Fedorowicz herbu Szreniawa (Rosjanie nazywają go
Iwan Fiodorow). Urodzony w naszym kraju w 1520 roku, zmarł również w
Polsce, we Lwowie w 1583 roku. Studiował na Uniwersytecie
Krakowskim, zafascynowany drukiem udał się do Rosji na zaproszenie cara
Ioanna (Iwana) IV, który utworzył w 1553 roku pierwszą rosyjską
typografię (drukarnię). W wyniku intensywnej pracy i działań Jana
Fedorowicza udało się w 1564 wydrukować pierwszą rosyjską książkę pt.
„Apostoł”. Po tym sukcesie Rosjanom wydawało się, że mogą dalej działać
bez Polaka, został więc zmuszony do powrotu do Polski. Poza tym
tradycyjni skrybowie przepisujący książki podpalili i zniszczyli drukarnię.
Fedorowicz wrócił więc do ojczyzny i został przyjęty (i przejęty) przez
hetmana Chodkiewicza. I stworzył dla niego drukarnię w Zabłudowie. W
latach 1569–1570 drukowano tam Psałterz i Ewangelię Pouczającą.
Drukarnia zaprzestała swej działalności w 1572 roku, kiedy to Fedorowicz
opuścił miasto i przeniósł się do Lwowa.

W Rosji drukarskie dzieło kontynuował od 1568 roku uczeń Fedorowicza –


Andronik Niewieża. Sam Fedorowicz założył nową drukarnię we Lwowie,
gdzie w 1574 roku powtórnie wydał „Apostoła” (dziś nazwalibyśmy to
„wydaniem drugim rozszerzonym”). Książka ta jest dziś uważana przez
Ukraińców (i słusznie) za pierwszą książkę wydrukowaną na terenie
obecnego państwa ukraińskiego.
Tym sposobem niezbyt znany w swej ojczystej Polsce Jan Fedorowicz
herbu Szreniawa wszedł na zawsze do historii dwóch wielkich
(terytorialnie) krajów Europy jako pierwszy „ich” wydawca i drukarz.
 
****
 
Wielką rolę w unowocześnianiu rosyjskiego rolnictwa odegrał Konstanty
Giedroyć s. Kajetana. Ten wybitny profesor, członek rosyjskiej Akademii
Nauk, zajmował się badaniem gleby, agrochemią. Stworzył nową dziedzinę
chemii zwaną „chemią koloidów”. Żył w latach 1872-1922.
Józef Żyliński to generał, podróżnik, członek Rosyjskiego Towarzystwa
Geograficznego; kierował pracami geodezyjnymi i melioracyjnymi m.in. na
Syberii, Zakaukaziu, w Kazachstanie i Uzbekistanie. Wybitną rolę w
eksploracji terenu środkowoazjatyckiego odegrał także jego brat Stanisław.
Wielki wkład w rozwój rosyjskiej nauki włożył inny generał polskiego
pochodzenia, Alfons Szaniawski, założyciel pierwszego wolnego
uniwersytetu w Rosji. Istniejącego zresztą do dzisiaj pod nazwą Rosyjski
Państwowy Uniwersytet Humanistyczny (Rossijskij Gosudarstwennyj
Gumanitarnyj Uniwersytet).
Alfons Fortunat Szaniawski, herbu Junosza, urodził się 17 lutego 1837
roku w rodowym majątku Szaniawy w województwie siedleckim. Pierwsze
lata nauki Alfons odbył w szkole pijarów, w Łukowie. W wieku 9 lat został
sierotą bez bliskiej rodziny, a dalecy kuzyni spowodowali, że zaczął się
kształcić w rosyjskim korpusie kadetów w Tule.
Wikipedia mówi, że wybitne zdolności i pracowitość młodego Alfonsa
umożliwiły mu nadzwyczaj szybką karierę. Po ukończeniu korpusów
kadeckich w Tule i w Orle z wyróżnieniami, skierowany został do
oficerskiej Szkoły Konstantynowskiej w Petersburgu. W budynku tej szkoły
zachowała się do dziś marmurowa tablica z jego nazwiskiem, jako
najlepszego ucznia kończącego naukę w 1855 roku. W nagrodę skierowany
został do uprzywilejowanego pułku lejbgwardii, czyli cesarskiej gwardii
przybocznej. W 1860 roku rozpoczął studia w Nikołajewskiej Akademii
Sztabu Generalnego, będąc jednocześnie słuchaczem wykładów na
Uniwersytecie Petersburskim. Służbę wojskową odbył we wschodniej
Syberii, a ostatnie lata w Sztabie Generalnym w Petersburgu. Nadzwyczaj
szybko awansował, otrzymał też wiele odznaczeń wojskowych. Jednak już
w wieku 38 lat, będąc w stopniu generała majora, z powodu słabego
zdrowia przeniesiony został w stan spoczynku.
Po przejściu na emeryturę Alfons Szaniawski rozpoczął zupełnie
odmienny etap życia. Wyjechał ponownie na Syberię i przystąpił do spółki
zajmującej się poszukiwaniem i eksploatacją złota. Dzięki jego pozycji
społecznej, wybitnym zdolnościom i kontaktom, wkrótce stali się z
małżonką jednymi z największych udziałowców licznych kopalń złota.
Generał w tym okresie wiele podróżował – prawie rok spędził w Japonii i
Mongolii. Bezdzietne małżeństwo Szaniawskich, dorobiwszy się szybko
znacznej fortuny, zaczęło poświęcać swe dochody na cele dobroczynne.
Małżeństwo przeznaczyło też znaczną kwotę na działalność Żeńskiego
Instytutu Medycznego w Petersburgu.
Kształcenie zawodowe kobiet było w tym czasie w Rosji czymś zupełnie
nowym. W latach późniejszych Szaniawscy zamieszkali w Moskwie, gdzie
kupili posiadłość na Arbacie. Głównym celem, któremu poświęcił się tu bez
reszty generał, stało się organizowanie wolnego uniwersytetu. Utworzenie
takiego uniwersytetu stanowić miało bowiem wielki przełom w dostępie do
wyższego wykształcenia w Rosji. Możliwość zdobycia wykształcenia
ograniczona była wówczas nie tylko z powodu wysokich kosztów, lecz
także z powodu „niewłaściwego” pochodzenia społecznego. 25
października 1905 roku Moskiewska Duma postanowiła przyjąć propozycję
generała „z wdzięcznością”. 7 listopada generał podpisał testament, a
wieczorem tego samego dnia zmarł.
Po dwóch i pół latach od decyzji Dumy Moskiewskiej, po niezwykle
burzliwej dyskusji, projekt postanowiono przyjąć. Decyzję tę zatwierdziła
Rada Państwa, a podpisał ostatecznie sam car Mikołaj II. W prasie pojawiło
się natychmiast wiele artykułów krytycznych, a niektóre z nich pod
znamiennymi dla nas tytułami, jak np. „Gniazdo polskich buntowników w
Moskwie, sercu Rosji” (Sznol 2004).
Pierwszego października 1908 roku uniwersytet o formalnej nazwie
„Moskowskij Gorodskoj Narodnij Uniwersitiet imieni A.L. Szaniawskogo”
otwarto. Wśród studentów było wiele osób, które uzyskały później znaczną
sławę, między innymi poeta Siergiej Jesienin czy wybitny uczony, genetyk,
Timofiejew-Riesowski.
Szaniawski większość życia spędził w Rosji, ale nie zapominał, że jest
Polakiem. Udzielał się w polskich organizacjach, pomagał materialnie.
Dowodzą tego jego darowizny na rzecz towarzystw polonijnych oraz
szerokie kontakty z Polakami. Generał, przebywając jeszcze na Syberii,
wspierał finansowo towarzystwa polonijne. W ostatnim okresie życia, w
Moskwie, utrzymywał bliskie kontakty z księdzem Antonim Wasilewskim,
proboszczem parafii katolickiej św. Piotra i św. Pawła. Znamienne są jego
kontakty z adwokatem, Aleksandrem Lednickim, przewodniczącym
polonijnego Towarzystwa Pomocy Dobroczynnej i znanym później
politykiem, liderem Koła Polskiego w Rosyjskiej Dumie Państwowej. Na
rzecz wymienionego Towarzystwa zapisał generał w testamencie 40 tysięcy
rubli w złocie, przeznaczając je na utworzenie Biblioteki „Domu
Polskiego” w Moskwie.
Wielkie zasługi dla geologii rosyjskiej wniósł Aleksander Karpiński.
Jego dziad przybył w XVIII wieku z Polski na Ural. Karpiński był
wybitnym profesorem, od 1917 roku pełnił funkcję Prezesa Rosyjskiej
Akademii Nauk i był nim aż do śmierci w 1936 roku. Zmarł w Moskwie,
został jako jeden z pierwszych pochowany bezpośrednio za Mauzoleum
Lenina, w murach Kremla. Zawsze podkreślał swoje polskie pochodzenie.
Za życia prowadził szerokie badania tektoniczne, stratygraficzne i
paleontologiczne (ryby, amonity) Uralu i platformy wschodnioeuropejskiej.
Jako pierwszy opisał m.in. rekina Helicoprion (karbon, perm). Ustanowiono
poptem złoty medal im. A. P. Karpińskiego, przyznawany za wybitne prace
geologiczne.
Badaniami geologicznymi ziem położonych na wschód od Uralu
zajmowali się także: wspomniany wcześniej Karol Bohdanowicz, Józef
Mrozewicz, Antoni Giedroyć, Leonard Jaczewski, Kazimierz Grochowski i
Stanisław Doktorowicz-Hrebnicki. Na Kaukazie prowadzili prace
topografowie Józef Chodźko i Hieronim Stebnicki.
Polacy odegrali wielką rolę w badaniach Alaski. Stan ten należy do USA
od 1867 roku – wcześniej stanowił część Rosji. Pierwszą oficjalną
ekspedycję na Alaskę Rosjanie wysłali w 1741 roku, na dwóch statkach:
„Św. Piotr” i „św. Paweł”. W kierownictwie ekspedycji było trzech
Polaków: Andrzej Wielkopolski, Andrzej Koźmian i Wilhelm Buczowski.
Ale rosyjskimi pionierami na Alasce byli kozacy, który przybyli tam
jeszcze w 1713 roku. W ich grupie znajdował się polski ksiądz, zesłaniec
Ignacy Kosarzewski. Był pierwszym zawodowym „badaczem” Alaski, robił
opisy, mapy, przesyłał materiały do Europy. Na jego cześć nazwano
miejscowość Kosarewski, jest także rzeka Kosarefski river. Wiecej jest
„polskich” nazw na Alasce: Wojewódzki island, Romer glacier, Piłsudski
lake, Mount Krzyzanowski, Zaremba island. Ta ostatnia nazwa to na cześć
Dionizego Zaręby, Polaka dowodzącego rosyjskim statkiem, który w 1827
roku wyruszył w rejsy badawcze wzdłuż Alaski i Kanady, odkrywcy wielu
nieznanych wcześniej rzek i wysp. Dwóch Polaków było rosyjskimi
gubernatorami Alaski: w latach 1818-1820 Szymon Janowicz, a w latach
1854-1859 Stefan Wojewódzki.
Ciekawostką jest, że rozmowy pomiędzy Rosjanami a Amerykanami w
sprawie sprzedaży Alaski toczyły się w większości po... polsku. Car
Aleksander II potrzebował pieniędzy, bo skarb państwa był pusty po
wielkich wydatkach związanych z wojnami tureckimi i Powstaniem
Styczniowym. Wyznaczył wiec siedmioosobową komisję ds. sprzedaży
Alaski na czele z Edwardem de Stoeckl, a czterech jej członków było
Polakami. Amerykanie też wyznaczyli przewodniczącego swojej komisji.
Okazał się nim bohater wojny secesyjnej, generał Włodzimierz
Krzyżanowski. Ten twórca słynnego „Polskiego Legionu” w armii
amerykańskiej, cioteczny brat Fryderyka Chopina został też pierwszym
amerykańskim namiestnikiem Alaski. W przygotowaniu dokumentacji
transakcyjnej i oficjalnym tłumaczeniu dokumentów z języka rosyjskiego
pomagał mu Henryk Korwin-Kałussowski, który jako oficer brał udział w
Powstaniu Listopadowym, po upadku którego emigrował do Ameryki.
Na Alasce był też nasz słynny Maurycy Beniowski. Ten konfederata
barski został w 1770 roku zesłany przez Rosjan na Kamczatkę, gdzie w
1771 roku zorganizował bunt zesłańców i na opanowanym przez nich statku
popłynął najpierw na Alaskę, skąd jednak zdecydował się wyjechać. To z
jego wyprawy pochodzą pierwsze informacje o Aleutach – pierwotnych
mieszkańcach Alaski, Archipelagu Aleutów i Wysp Komandorskich.
Beniowski popłynął dalej do portugalskiego Makau, a w końcu wylądował
na Madagaskarze, którego został królem. No ale to już inna historia, z Rosją
nie związana.
Badaniami geodezyjnymi zajmował się w Rosji jeszcze inny Polak – Jan
Łobaczewski, s. Maksymiliana. Rodzina wywodziła się z Ukrainy. Jan
urodził się w rodzinie polskiej i katolickiej – ale przeszedł na prawosławie i
nie afiszował się zbytnio z polskością, zamiennie używał polskiej i
rosyjskiej formy swego imienia, czyli „Iwan”. Jego syn Mikołaj został
wybitnym matematykiem światowej sławy.
Znanym matematykiem, fizykiem i działaczem społecznym był Bolesław
Maliszewski. Ten profesor Petersburskiego Instytutu Politechnicznego,
gdzie wykładał teorię prawdopodobieństwa i wyliczenia finansowe, założył
pierwsze w Rosji kasy chorych i fundusze emerytalne. Wykorzystał do tego
swą znajomość teorii podobieństwa. Piastował stanowisko tajnego radcy.
Wybitnym matematykiem i uczonym był urodzony w Warszawie w 1842
roku Julian Sochocki. Docent na Uniwersytecie Petersburskim, profesor
doktor habilitowany, autor dziesiątek prac, stworzył znaną teorię (formułę
matematyczną) tzw. prawo Sochockiego.
O wspomnianym dwa akapity wyżej matematyku Mikołaju
Łobaczewskim słyszeli wszyscy. Jednak w tym samym czasie w Rosji
działała jeszcze inna matematyczka – Zofia Kowalewska z Krukowskich
(herbu Korwin). To jedna z pierwszych w świecie kobiet noszących tytuł
profesora, który został jej nadany w 1884 roku przez Uniwersytet
Sztokholmski.
Jej mężem był także uczony, paleontolog Włodzimierz Kowalewski (syn
Onufrego). W 1861 roku ukończył prawo na Uniwersytecie Petersburskim.
Na wieść o wybuchu Powstania Styczniowego wyjechał do Polski, brał w
nim udział. Po Powstaniu musiał emigrować. Wrócił do Rosji po amnestii,
w 1875 roku. Od 1881 roku docent geologii Uniwersytetu Moskiewskiego.
Jego brat Aleksander był embriologiem. Od 1868 roku profesor
Uniwersytetu w Kazaniu, członek Carskiej Akademii Nauk. Od 1890 roku
kierował katedrą zoologii na Uniwersytecie Petersburskim. Na jego cześć
do dzisiaj nadawany jest w Rosji medal w dziedzinie embriologii.
W zupełnie innej dziedzinie odnalazł się Michał Doliwo-Dobrowolski.
Ten urodzony w 1862 roku pod Petersburgiem Polak był pionierem badań
prądu trójfazowego. Od 1878 roku studiował na wydziale chemicznym
Instytutu Politechnicznego w Rydze. W wieku 19 lat został relegowany z
uczelni w ramach antypolskich represji po zamachu na cara Aleksandra II.
Był wówczas wolnym słuchaczem uniwersytetów w Petersburgu, Odessie i
Noworosyjsku. Ze względu na represje w 1883 roku wyjechał z rodzicami
do Niemiec. W 1888 roku wybudował pierwszą w świecie prądnicę
trójfazowego prądu zmiennego, zrobił to na kilka miesięcy przed Nikola
Teslą. W 1889 roku skonstruował trójfazowy silnik indukcyjny z wirnikiem
klatkowym. Opracował pierwszą prądnicę prądu zmiennego 3-fazowego z
wirującym polem magnetycznym. Uzyskał także kilka patentów na
transformatory trójfazowe, przyrządy pomiarowe (np. fazomierz) i komory
gasikowe w wyłącznikach wysokonapięciowych. Opracował założenia
techniczne pierwszej na świecie trójfazowej elektrowni wodnej na Renie w
Rheinfelden, zbudowanej w 1895 roku. Współpracował przy projektowaniu
elektrowni trójfazowych w Zabrzu i Chorzowie (1897). W 1908 roku został
mianowany dyrektorem berlińskiej fabryki aparatury elektrotechnicznej
koncernu AEG.
Ostatnie dni życia Doliwo-Dobrowolski spędził w Klinice
Uniwersyteckiej w Heidelbergu, gdzie jego starszy syn był lekarzem. Zmarł
15 listopada 1919 r. i pochowany został na cmentarzu w Darmstadt.
 
Polakiem był jeden z najwybitniejszych filozofów rosyjskich, Mikołaj
Łosski, syn Onufrego Łosskiego i Adelajdy Przyłęckiej. Przedstawiciel
filozofii religijnej, twórca kierunku filozoficznego zwanego „intuicyjnym”.
Kolejnym zesłańcem spod herbu Jastrzębiec był Edward Ciołkowski.
Żołnierz i patriota, człowiek mądry, dumny i nieprzystępny, z silnym, ale
ciężkim charakterem. W ciągu swego życia na zesłaniu zmienił wiele
miejsc pobytu, pracował jako leśniczy, jako nauczyciel w gimnazjum, a
także jako urzędnik w administracji gubernialnej. W 1857 roku pod
Riazaniem urodził mu się syn, któremu dano imię Konstanty. Gdy dorósł,
stał się pionierem kosmonautyki, twórcą modelu teorii ruchu i budowy
rakiety kosmicznej. Idee techniczne wysunięte przez tego matematyka i
fizyka stanowią podstawę działania wszystkich, historycznych i
współczesnych, silników rakietowych, rakiet i statków kosmicznych.
Nazwiskiem Ciołkowskiego został nazwany jeden z większych kraterów
księżycowych, Ciołkowski o średnicy 185 km oraz planetoida (1590)
Tsiolkovskaja.
Konstanty Ciołkowski całe życie zmagał się ze swoją głuchotą. W swej
Kałudze, gdzie mieszkał znaczną część swojego życia, uważany był za
dziwaka i samotnika. Jego osiągnięcia zapewne pozostałyby nieznane
światu, gdyby nie propagował ich jego uczeń, także Polak z pochodzenia,
Aleksander Czyżewski. Ten urodzony w Ciechanowcu młody uczony
publikował prace Ciołkowskiego, rozsyłał je po uniwersytetach, ośrodkach
naukowych całego świata, propagował wszędzie gdzie można. Później
Czyżewski wyrósł na samodzielnego wielkiego uczonego. Był twórcą
biologii kosmicznej heliobiologii – nauki zajmującej się między innymi
wpływem burz słonecznych na pole magnetyczne Ziemi, które z kolei nie
jest obojętne dla człowieka. Faktem jest bowiem, że maksymalne nasilenie
aktywności słonecznej pokrywa się w czasie z kataklizmami społecznymi
(powstania, rewolucje, bunty, epidemie). To właśnie A. Czyżewski jest
autorem pierwszych wykresów porównujących aktywność słoneczną i
ludzką. W 1914 roku wydaje „Czynniki fizyczne procesu historycznego”
stosując opis fizykomatematyczny do wyjaśniania wpływu plam
słonecznych na konkretnego człowieka i całe społeczeństwo. Aleksander
Czyżewski pieczętował się herbem Drya (Dryja).
Mogą się Państwo zdziwić, że często powołuję się na polskie herby.
Często tylko dzięki nim można dojść do polskiego pochodzenia
określonych rodów. Niektóre bowiem rodziny pozostawały przy polskich
nazwiskach, inne zaś je rusyfikowały (Potępski na Potiomkin, Brusiłowski
na Brusiłow itp.). Wymienię dla przykładu inne takie rodziny, które
pieczętowały się polskimi herbami: Majkow i Myszkow pieczętowały się
herbem Starykoń, Polikarpow – herbem Janina, Gierasimow i Uljanow –
kilka razy wymienionym wcześniej Jastrzębiec, Korsakow i Lutowinow –
herbem Szeliga (ten herb nosili np. książę Biełozierski czy hrabia Morkow),
Turgieniew – herbem Bończa, Bunin – herbem Brodzic, Rumiancow –
herbem Dąbrowa, Gordiejew i Woroncow-Wielianinow – herbem Jelita,
Suchariew – herbem Zaręba, Bakunin – herbem Trzy Zęby, Wałujew –
herbem Kietlicz, Rimski-Korsakow – herbem Korsak, Ławrow – herbem
Lubicz, Pozniakow – herbem Późniak, Niemcow – herbem Radwan, hrabia
Zotow pieczętował się herbem Kasak, Bułhakow – herbem Ślepowron,
Sałtykow czy Kuźmin-Korowajew pieczętowali się herbem Sołtyk. Długo
by można wymieniać, gdyż aż 271 rodów w Rosji pieczętuje się polskimi
herbami. Wiele z nich oczywiście nie zmieniało nazwisk – np. rodziny
bohaterów „Wojny i pokoju” Lwa Tołstoja – pozostali przy polskich
nazwiskach Wroński i Obłoński (czasem pisane jako „Obołoński”, jest to to
samo nazwisko). Bardzo pomocny w ustalaniu herbów był dla mnie XIX-
wieczny państwowy oficjalny Herbarz rosyjski „Obszczij gierbowik
dworianskich rodow wsierossijskoj Imperii” (reprint Moskwa 1990,
wydawnictwo „Kniga”) – gdzie np. o polskim pochodzeniu Wrońskich,
których protoplastą był Jan Wroński spokrewniony z królem Władysławem
IV mówi się w części szóstej na str. 142, a o polskim pochodzeniu rodziny
Obołońskich w części siódmej str, 167 (zob. także na http://gerbovnik.ru
).
Wielokrotnie piszę w tym tekście o zesłanych powstańcach. W 1833 roku
w Omsku grupa polskich zesłańców zawiązała spisek, rozpoczął się bunt.
Po jego zdławieniu przywódcę, Jana Henryka Sierocińskiego, skazano na
6000 kijów. Oczywiście nie przeżył tak straszliwej kary. Wspomniany
powyżej wielki pisarz rosyjski Lew Tołstoj napisał opowiadanie o tych
powstańcach i buncie pt. „Za szto?” („Za co?”). Piękny, bardzo wzruszający
utwór. Zacytuję fragment, który szczególnie mnie poruszył: „Znowu bez
sensu potulne dziesiątki tysięcy Rosjan zostały sprowadzone do Polski i
pod dowództwem, a to Dybicza, a to Paskiewicza – i najwyższego wodza
Mikołaja I, nie wiedząc po co to robią, rosili ziemię krwią swoją i swych
braci Polaków, zgnietli ich i oddali ponownie pod panowanie słabych i
miernych ludzi nie pragnących ani wolności, ani zdławienia Polaków, lecz
tylko jednego: zaspokojenia swej pazerności i szczeniackiej próżności „.
(tłum. moje)
Wracając do herbów… Natykałem się na dziwne historie, zabawne
czasem – badając nazwiska i herby Polaków w Rosji. Otóż napiszę później
o dwóch działaczach politycznych polskiego pochodzenia, braciach, którzy
w rosyjskich źródłach występują jako Boncz-Brujewicz. O ile nie dziwiło
mnie czysto polskie kresowe nazwisko Brujewicz, to długo zastanawiałem
się, czym jest Boncz? Może to jakiś Bącz? Ale czym jest Bącz? Wielkim
bączkiem? Z niczym polskim się nie kojarzy, po naszemu nie brzmi.
Dopiero badając herby okazało się, że Brujewicze pieczętowali się starym
polskim herbem „Bończa”, co po „przerobieniu” na rosyjski dało „Boncz.
Ale do niezbyt chlubnej historii tych panów wrócę później, opisując
Polaków działaczy bolszewickich. Pamięta się najczęściej tylko o
Dzierżyńskim, tymczasem było wielu, wielu innych… Ale o tym potem.
Wielkie osiągnięcia w dziedzinie budownictwa i inżynierii miał w Rosji
inny Polak – Stanisław Kierbedź, herbu Ślepowron (ten sam herb nosi
rodzina Mitkiewicz-Żółtek, przodkowie aktualnego rosyjskiego vice
premiera – Mikołaja Rogozina). Urodzony na Żmudzi generał-major armii
rosyjskiej, rzeczywisty radca tajny, pionier budowy żelaznych mostów
kratownicowych. Wykładał mechanikę na Uniwersytecie Petersburskim.
Pod jego kierownictwem zbudowano katolicki kościół św. Stanisława w
Petersburgu. Jednak największą sławę przyniosły mu mosty. Miasto
potrzebowało mostu na Newie. Decyzja o budowie i powierzeniu jej
Stanisławowi Kierbedziowi została podjęta bezpośrednio przez cara
Mikołaja I. Budowa trwała 8 lat. Petersburg zyskał most o długości 342
metrów i szerokości 20 metrów. W dniu otwarcia mostu (18 listopada 1850)
car udekorował inżyniera Kierbedzia specjalnie wybitym medalem.
W 1859 rozpoczęto budowę stałego mostu żelaznego na Wiśle w
Warszawie (budowa stałego mostu została uchwalona jeszcze przez Sejm
Czteroletni). Stroną techniczną budowy kierował Kierbedź. Miedzy innymi
dlatego ów słynny warszawski most nazywany był – aż do jego zniszczenia
w czasie II wojny światowej – mostem Kierbedzia.
Jego dom w Petersburgu był ośrodkiem Polonii, a w pracy zawodowej
starał się otaczać współpracownikami pochodzenia polskiego. W 1881
został mianowany na rzeczywistego tajnego radcę, co umożliwiło mu
zastępowanie wielokrotnie ministra komunikacji. Sześćdziesięciolecie
pracy (1889) zaowocowało honorowym członkostwem w:
– Instytucie Inżynierów Komunikacji w Petersburgu, który ufundował
także 3 stypendia jego imienia.
– Stowarzyszenie Inżynierów Komunikacji, które ustanowiło również
nagrodę imienia Stanisława Kierbedzia, nadawaną co 3 lata za najlepsze
artykuły techniczne.
8 sierpnia 1891 Stanisław Kierbedź podał się do dymisji i zamieszkał na
stałe w Warszawie.
Po zakończeniu kariery zawodowej został prezesem warszawskiego
Towarzystwa Homeopatycznego, któremu pozostawił swoją cenną
bibliotekę. Księgozbiór techniczny jeszcze za życia podarował bibliotece
Politechniki Lwowskiej.
Pogrzeb Stanisława Kierbedzia odbył się 24 kwietnia 1899 roku i
wyruszył z kościoła Św. Krzyża na Cmentarz Powązkowski.
W Rosji pozostał bratanek konstruktora, jego imiennik – Stanisław
Kierbedź s. Hipolita (1844-1906). To jemu minister finansów Siergiej Witte
powierzył budowę ważnego
odgałęzienia Kolei Transsyberyjskiej,
nazwanego Koleją Wschodniochińską. Kierbedź spisał się znakomicie, przy
okazji dbając o to, żeby na budowie Kolei Wschodniochińskiej zatrudnienie
znalazło ponad 7 tys. rodaków.
Potem zaś, wedle danych przytoczonych przez Mariana Kałuskiego w
jego monografii, spośród 65 urzędników pełniących funkcje kierownicze na
Kolei Wschodniochińskiej aż 21 pochodziło z Królestwa. Polacy swój
sukces zawdzięczali przede wszystkim poczuciu narodowej solidarności.
Rosyjski minister spraw wewnętrznych Iwan Goriemykin na początku
1897 roku musiał stawić się u Mikołaja II osobiście, aby złożyć wyjaśnienia
w sprawie informacji podanych przez dziennik „Nowoje Wremia”. Gazeta
donosiła, że 20 proc. budowniczych Kolei Transsyberyjskiej to Polacy.
 
Polacy bowiem w owych czasach wzajemnie się wspierali. Było to
szczególnie widoczne w Petersburgu – stolicy Imperium. Przemysłowcy,
handlowcy, uczeni, artyści, arystokraci – solidaryzowali się. Do grupy tej
należał m.in. Andrzej Wierzbicki, późniejszy pierwszy minister przemysłu
w rządzie II Rzeczypospolitej. Trzonem grupy – wedle jego słów – byli :
Stanisław Glezmer, Ignacy Jasiukowicz, Władysław Żukowski i Adolf
Wolski. Znały ich rosyjskie elity, których byli częścią, znali ministrowie i
członkowie rodziny carskiej, rosyjscy finansiści i przemysłowcy. Ci ostatni
wybrali Stanisława Glezmera najpierw na prezesa Rosyjskiego Carskiego
Towarzystwa Technicznego, a potem prezesa Związku Fabrykantów i
Przemysłowców Petersburskich. Ignacy Jasiukowicz zaś po objęciu
prezesury zakładów dnieprowskich uczynił je po 1900 roku jednym z
najpotężniejszych koncernów metalurgicznych w Rosji. Andrzej Krajewski
pisał w „Forbes”, że to właśnie Jasiukowicz wypromował inżyniera Adolfa
Wolskiego. Wspólnie stworzyli Radę Zjazdów Przedstawicieli Przemysłu i
Handlu, skupiającą prezesów największych spółek akcyjnych w imperium.
Po czym Wolski został szefem całej organizacji. Natomiast Władysław
Żukowski, po odniesieniu sukcesu na stanowisku dyrektora Briańskich
Zakładów Metalurgicznych, wrócił do Królestwa i wziął na siebie rolę
łącznika między środowiskami przemysłowymi w ojczyźnie a polską
„mafią” w stolicy imperium. Poza tym był posłem do drugiej i trzeciej
Dumy (Parlamentu).
 
Nie mniej w Rosji znanym od wcześniej wspomnianych Kierbedziów
architektem był urodzony w 1874 roku pod Witebskiem Włodzimierz
Sokołowski. W rodzinnym domu mówiono tylko po polsku. Po studiach
inżynieryjnych skierowano go do pracy do Krasnojarska. W mieście tym –
obecnej stolicy autonomicznego „Kraju Krasnojarskiego” spędził wiele lat
– i do dziś znane jest tam powiedzenie: „Krasnojarsk został zbudowany
przez Sokołowskiego”. Był naczelnym architektem guberni Jenisejskiej, w
ciągu swego życia zaprojektował i wybudował na całej Syberii 275
obiektów: budynków, mostów, wież, dworców kolejowych. Zaprojektował
w Krasnojarsku w stylu gotyckim (!) kościół katolicki, który wybudowała
za swoje składki społeczność polska. Kościół ten, w którym miałem okazję
być kilka lat temu, nadal służy syberyjskim Polakom. Gdy nastał Związek
Radziecki, nakazano wpisywać narodowość do dowodów osobistych.
Można ją było sobie wybrać, a przez władze najlepiej widziana była
narodowość rosyjska. Sokołowski wpisał: „Polak”, bo jak mawiał – kim się
urodził, tym chce i umrzeć. Zmarł w roku 1959.
W nieco inny sposób swój wkład dla gospodarki rosyjskiej wniósł Witold
Zglenicki herbu Prus – znany jako „ojciec nafty bakijskiej”. Ten urodzony
pod Kutnem Polak ukończył Instytut Górniczy w Petersburgu. W 1893 roku
skierowano go do pracy do Baku. Pasjonował się geologią, wolny czas i
fundusze inwestował w tę działalność. Opracował i podarował nafciarzom
przyrząd do pomiarów prostopadłości wiercenia otworów górniczych.
Zaprojektował też urządzenie do podmorskich wierceń i wydobycia ropy
naftowej, stając się w tej dziedzinie absolutnym światowym pionierem.
Wyznaczył podmorskie działki naftowe, określając ich zasobność oraz
ustalił złoża naturalne na tym terenie. Świetnie oceniła jego dokonania
jedna z gazet: „Człowiek, który uczynił z Baku naftowe Eldorado”. Szach
Persji Muzaffar ad-Din za odkrycia geologiczne na terenie tego kraju
wyróżnił go w 1900 roku Orderem Lwa i Słońca. Dzięki inżynierowi
Zglenickiemu powstały w Baku wodociągi.
Dowiedziawszy się niespodziewanie o swojej śmiertelnej chorobie –
cukrzycy, która w tamtym czasie była nieuleczalna, sporządził testament,
zapisując na naukę polską (utworzenie specjalnego funduszu dla jej
wsparcia) i inne cele charytatywne dochody ze swoich pól naftowych.
Zmarł w Baku, pochowany w Woli Kiełpińskiej koło Zegrza pod
Warszawą. Niestety, testament został wykonany tylko po części z wolą
zmarłego. Po przewrocie bolszewickim w Rosji pola naftowe należące do
fundacji Zglenickiego zostały przez bolszewików wywłaszczone bez
odszkodowania. W ten sposób przestał istnieć kapitał „Polskiego Nobla”.
Z pobytem Zglenickiego w Baku powiązana jest inna ciekawa historia.
Otóż współfinansował on wraz z rodziną Rylskich budowę kościoła
rzymskokatolickiego (pod wezwaniem Najświętszej Marii Panny). Kościół
ten stał się silnym ośrodkiem polskości. Bakijską „Polonią” kierował
przybyły z Kijowa aptekarz – January Wyszyński, nota bene spokrewniony
z naszym kardynałem Stefanem. Kilkadziesiąt lat później jego syn Andrzej
Wyszyński zostanie generalnym prokuratorem Związku Radzieckiego,
głównym narzędziem Stalina do oskarżania „wrogów ludu”.
Godnym następcą Zglenickiego w Baku był inżynier Paweł Potocki,
specjalista przemysłu naftowego, szczególnie wydobycia ropy naftowej.
Urodził się w polskiej rodzinie z Sankt-Petersburga. Ojciec, Mikołaj
Potocki, był generałem infanterii i wykładał w Akademii Wojskowej w
Petersburgu. Do Baku przybył Paweł w 1910 roku, by podjąć prace nad
osuszeniem zatoki Bibi-Ejbat, kontynuując dzieło już nie żyjącego Witolda
Zglenickiego (zmarł w 1904), który – jak wcześniej pisałem – badał złoża
naftowe w Azerbejdżanie i wskazał najbardziej perspektywiczne działki
roponośne na lądzie i na Morzu Kaspijskim. W 1922 stworzył śmiały
projekt osuszenia 27 hektarów morza, za który na konkursie w Moskwie
otrzymał nagrodę. Wkrótce Potocki stworzył nowy projekt, na 79 hektarów,
który również z powodzeniem był zrealizowany. Potocki był także
wynalazcą pompy piaskowej do gaszenia płonącej ropy naftowej. Za swoje
osiągnięcia Paweł Potocki został odznaczony najwyższą nagrodą w
Związku Radzieckim – Orderem Lenina.
Pochodzący z Wilna Józef Bazyli Noyszewski był powstańcem
styczniowym, za co zesłano go wraz z rodziną do Tuły. Jego syn Kazimierz
Noiszewski ukończył w 1877 roku liceum w Orle, a w 1883 medycynę w
Moskwie. Pogłębiał swoją okulistyczną wiedzę w klinikach Wiednia,
Krakowa i Paryża. Po odbyciu zagranicznych studiów wraca w 1887 roku
do Rosji, gdzie zakłada słynną klinikę okulistyczną. Zyskuje rozgłos także
dzięki licznym publikacjom medycznym. Doktoryzował się w 1900 roku, a
w 1908 roku został docentem w Wojskowej Akademii Medycznej w
Petersburgu. Za pracę pt. „O jaskrze prostej i jej zależności od różnicy
ciśnienia między gałką a czaszką” otrzymał prestiżową nagrodę J.
Moczutkowskiego.
W latach 1908-1918 wykładał fizjologię i patologię wzroku. Po
odzyskaniu niepodległości przez Polskę wrócił do kraju, gdzie najpierw w
Wilnie odtwarzał polski uniwersytet, i jako profesor prowadził katedrę
okulistyki, a w 1921 roku przeniósł się do Warszawy, został m.in. prezesem
Polskiego Towarzystwa Okulistycznego, którą to funkcję pełnił do śmierci
w 1930 roku. Pochowany na Powązkach.
Noiszewski wszedł do światowej nauki jako wynalazca
trychestozjometru (do badania czuciowej wrażliwości oka) oraz innych
przyrządów stosowanych w okulistyce. Napisał prawie dwieście prac
naukowych w językach polskim, rosyjskim, niemieckim i francuskim.
Opracował także zasady działania elektroftalmu, tj. sztucznego oka (1889).
Jak wspomniałem wcześniej, w Rosji uhonorowano go nagrodą im.
Moczutkowskiego – najwybitniejszego rosyjskiego okulisty w XIX w. Kim
był ów słynny uczony nazywany przez Rosjan Osip Moczutkowskij? Ano
Polakiem, synem zesłańca listopadowego. Jego prawdziwe imię to Józef
Bronisław Moczutkowski ur. w 1845 roku w guberni chersońskiej. W 1869
roku ukończył Uniwersytet Kijowski, w 1870 roku osiadł w Odessie, gdzie
w 1877 roku obronił dysertację na stopień doktora medycyny. W latach
1892-1894 redagował czasopismo „Jużno-russkaja medicinskaja gazeta”. W
1896 roku otrzymał nominację na profesora zwyczajnego neurologii w
Instytucie Klinicznym w sanki Petersburgu. Od 1883 roku był członkiem-
korespondentem Towarzystwa Lekarskiego Warszawskiego. Zmarł
dwadzieścia lat później.
 
****
 
Polacy w Rosji wiele osiągnęli także w dziedzinie kultury i sztuki. Znani
byli polscy tancerze. Pierwszy z nich to Feliks Adam Walezy Krzesiński-
Nieczuj, urodzony w 1823 roku w Warszawie. Występował w wielu
polskich teatrach, w 1853 roku przeniósł się do Sankt Petersburga.
Wszystkie jego dzieci (balerina Julia, balerina Matylda – żona wielkiego
księcia Andreja Władymirowicza (brata cara) i syn Józef zakończyły tam
Wyższą Szkołę Teatralną i tańczyły w słynnym Teatrze Maryjskim.
Matylda, jako druga osoba w historii baletu otrzymała tytuł Primaballerina
abssoluta Teatru Maryjskiego w Petersburgu. W 2008 roku powstał
czteroodcinkowy, osnuty na wątkach z jej życia melodramat pt. „Gwiazda
Imperium” („Звезда империи”) w reż. Jewgienija Sokołowa.
Do dziś w Rosji trwa sława wielkiego tancerza Wacława Niżyńskiego.
Urodził się w Kijowie w 1889 roku. Rodzice – Tomasz Niżyński i Eleonora
(Bereda) Niżyńska byli absolwentami Warszawskiej Szkoły Baletowej, a w
młodości występowali w Operze Warszawskiej, jednak zdecydowali się na
występy w wędrownej trupie tanecznej. Rodzice ochrzcili Wacława w
Warszawie w kościele Świętego Krzyża. W listach do śpiewaka Jerzego
Reszke Wacław napisał „Moja matka dała mleko i polski język, i dlatego
jestem Polakiem.” Tańczył m.in. z Matyldą Krzesińską w Teatrze
Maryjskim, ale też ze swoją siostrą Bronisławą. 11 czerwca 2011 roku, w
przerwie premierowego przedstawienia Święta wiosny, w foyer Teatru
Wielkiego w Warszawie została odsłonięta pierwsza w Polsce rzeźba
legendarnych polskich tancerzy choreografów: Wacława Niżyńskiego i jego
siostry Bronisławy w rolach Fauna i Nimfy z baletu Popołudnie fauna.
Niżyński był największym tancerzem swojej epoki, o doskonałej technice i
niespotykanej ekspresyjności. Zmarł w Paryżu w 1950 r.
Inną Polką, która zrobiła wielką karierę w Rosji jako tancerka była Olga
Lepieszyńska. Urodziła się w 1916 roku w polskiej szlacheckiej rodzinie w
Kijowie, zmarła w 2008 roku w Moskwie. Była tancerką Teatru „Bolszoj”.
Debiutowała w 1925 roku jako dziecko, a pierwszy sukces odniosła w 1935
roku występując w balecie „Troje grubasów” stworzonym na podstawie
powieści innego Polaka – Jerzego Oleszy. Stała się „ulubioną baletnicą
Stalina”, który często bywał na jej występach. Gdy ustanowiono Nagrodę
Stalinowską, Olga Lepieszynska została w 1941 roku jej pierwszą laureatką
za rolę w Don Kiszocie. Podczas II wojny światowej była członkinią
„brygady frontowej” Teatru Wielkiego, występując dla radzieckich
żołnierzy. Jej mężem był generał Aleksiej Antonow, szef sztabu Armii
Czerwonej.
 
Równie znaną artystyczną rodziną byli Wojnarowscy herbu Strzemię.
Wywodzą się z Krakowskiego, skąd w pierwszej połowie XVII wieku jeden
z nich – Jan Wojnarowski przeprowadził się na polską wówczas Ukrainę.
Po stopniowym zajęciu Ukrainy przez Rosję Wojnarowscy pozostali tam na
zawsze. Z tego rodu wywodzi się wielu znanych rosyjskich artystów,
przede wszystkim śpiewaków.
Polką była znana po wojnie pieśniarka Helena Wielikanowa (ros.
Gieliena Marceliewna Wielikanowa). Do dziś pamiętany jest jej wielki
przebój „Landyszy” („Konwalie”). Ojciec – Marceli Welikanis – był
Polakiem. Współcześnie najbardziej znanymi polskimi piosenkarzami
polskiego pochodzenia są Edyta Piecha i jej syn Stanisław.
Najbardziej popularnym rosyjskim kompozytorem polskiego
pochodzenia, obok Glinki, jest Dymitr Szostakowicz (1906-1975). Jego
dziadek Bolesław był rodem z Wilna. Walczył przeciw Rosjanom w
Powstaniu Styczniowym, za co w 1866 roku został zesłany na Syberię w
okolice Tomska. Dymitr Szostakowicz uważany jest za najwybitniejszego
symfonika XX wieku. Autor sześciu koncertów, piętnastu kwartetów
smyczkowych i piętnastu symfonii.
Przypominam sobie inną historię z nim związaną. Otóż, gdy światowej
sławy rosyjski wiolonczelista Mścisław Rostropowicz odwiedził w 1997
roku Skotniki pod Sochaczewem (do dziś stoi tam dworek
Rostropowiczów, a na miejscowym cmentarzu w Mikołajewie znajdują się
rodzinne groby, w tym Hannibala Rostropowicza – przyjaciela Henryka
Sienkiewicza), to opowiedział historię związaną z Szostakowiczem. Gdy
jako młodzian przybył Mścisław na studia do Petersburga, to bardzo
wspierał go Szostakowicz, powtarzając często: „My Polacy powinniśmy
sobie pomagać”. W stolicy Azerbejdżanu (Baku) znajduje się muzeum
Mścisława Rostropowicza i jego ojca – wybitnego polskiego także
wiolonczelisty – Leopolda. Ojciec Leopolda (dziad Mścisława, a syn
wspomnianego Hannibala) Witold Wojciech Rostropowicz urodził się w
Skotnikach w 1858 roku, i również był muzykiem. To on wyjechał za pracą
do Rosji, gdzie zmarł w 1913 roku w Woroneżu.
Leopold Rostropowicz uczył się gry na wiolonczeli w Konserwatorium
Petersburskim, a jego mistrzem i wykładowcą był kolejny Polak, profesor
Aleksander Wierzbiłowicz s. Waleriana. Urodził się w Petersburgu w
polskiej rodzinie w 1850 roku, zmarł tamże w 1911 roku. Od 1877 roku –
pierwsza wiolonczela w Teatrze Włoskim w Petersburgu, a w 1882-1885 w
orkiestrze Teatru Maryjskiego. Stworzył słynne trio z dwoma innymi
Polakami: Aleksandrem Michałowskim i Stanisławem Barcewiczem. Jego
uczniem był m.in. Stefan Wilkoński.
 
Gdy piszę o muzykach rosyjskich polskiego pochodzenia, to przypomina
mi się historia Stanisława Strawińskiego, zwanego „królobójcą”, ponieważ
razem z innym konfederatem barskim – Kazimierzem Pułaskim – chcieli
porwać króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. Porwanie się nie udało,
a Kazimierz Pułaski musiał emigrować. Wybrał Stany Zjednoczone, tam
został bohaterem narodowym. Stanisław był synem Franciszka
Strawińskiego, wnukiem Leona Bazylego – miecznika trockiego,
prawnukiem Jana – strażnika województwa trockiego. Stanisław Strawiński
był prapradziadem światowej sławy kompozytora Igora. Igor Strawiński
pamiętał o swym pochodzeniu. Jeszcze przed wojną spotkał się w
Warszawie ze swym dalekim kuzynem Janem Strawińskim, który
podarował mu pieczęć z ich rodowym herbem Sulima. Gdy wiele lat
później, w 1965 roku, znowu odwiedził Polskę, to na lotnisku w Warszawie
wypowiedział na powitanie do czekających na niego oficjeli i dziennikarzy
następujące słowa: „Jestem szczęśliwy, że po tylu latach zawitałem znów
do Polski – kraju, z którego przecież pochodzę”.
Innym znanym muzykiem mającym korzenie polskie był Henryk
Neuhaus. Oprócz polskiej krwi (Szymanowscy) posiadał także niemiecką i
holenderską. Wychowywał się jednak w środowisku polskim na Ukrainie,
razem ze swoim kuzynostwem: kompozytorem Karolem Szymanowskim,
jego siostrą Stanisławą i bratem Feliksem oraz przyszłym pisarzem (także
kuzynem) Jarosławem Iwaszkiewiczem i Pawłem Kochańskim. Przez całe
życie utożsamiał się z polskością, a swojemu synowi nada w przyszłości
imię Stanisław. Nauczycielami muzyki Henryka byli jego rodzice
(wykładowcy muzyki), a później Aleksander Michałowski. Na studia
muzyczne Henryk Neuhaus udał się do Wiednia, do słynnej szkoły
mistrzowskiej Leopolda Godowskiego (także Polaka). Po studiach wykładał
w uczelniach w Tyflisie i Kijowie, a w latach 1922-1964 w
Konserwatorium Moskiewskim im. Czajkowskiego. Był Neuhaus
wielbicielem poezji Mickiewicza, propagatorem twórczości
Szymanowskiego, bezbłędnie mówił po polsku. Profesor Drzewiecki
wspomina o wieczorze towarzyskim, spędzonym wspólnie z Neuhausem w
Warszawie w 1937 roku, kiedy to Neuhaus, juror III Konkursu im. F.
Chopina recytował ex tempore Koncert Jankiela z „Pana Tadeusza”. Był też
świetnym pianistą, dużo koncertował. Podczas jednego wieczoru grywał
wszystkie Sonaty Skriabina, a jego interpretacja 24 Preludiów Debussy’ego
stała się wydarzeniem artystycznym. Znamienne, że na kilka godzin przed
śmiercią Neuhausa odwiedził go inny wielki pianista pochodzący z Polski –
Artur Rubinstein.
Syn Henryka, Stanisław Neuhaus, także został znanym muzykiem i
pedagogiem, a wnuk – światowej sławy pianista Stanisław Bunin –
zwyciężył w 1985 roku w konkursie Chopinowskim w Warszawie.
W Rosji żyło wielu malarzy polskiego pochodzenia, m.in. Kazimierz
Malewicz. Urodził się w 1879 roku w Kijowie, gdzie mieszkało wówczas
kilkadziesiąt tysięcy Polaków. Jego rodzice Seweryn i Ludwika byli
Polakami. Ojciec pracował jako zarządca w fabryce cukru. Pierwsza
europejska wystawa Kazimierza Malewicza odbyła się w marcu 1927 roku
w warszawskim Hotelu Polonia.
Był również przedstawicielem awangardy artystycznej, twórcą
suprematyzmu. Do jego najsłynniejszych dzieł zalicza się Czarny kwadrat
na białym tle, pokazany po raz pierwszy w 1915 w Piotrogrodzie. Jesienią
1930 został aresztowany przez NKWD pod zarzutem szpiegostwa.
W więzieniu przebywał do grudnia 1930. Zmarł 15 maja 1935 w
Leningradzie.
Innym znanym malarzem był wspomniany przez Adama Mickiewicza w
„Panu Tadeuszu” Aleksander Orłowski. Również Puszkin wspomniał
Orłowskiego w poemacie „Rusłan i Ludmiła”. Urodzony w 1777 roku w
Warszawie, w 1802 roku przeprowadził się do Petersburga, gdzie zmarł w
1832. Malował obrazy olejne, najwięcej jednak akwarel i gwaszów, rysował
również wiele piórem, kredą, ołówkiem, sepią itp. Wspaniałe są liczne
karykatury, konie, typy polskie, czerkieskie i kozackie itp., dalej portrety,
sceny rodzajowe i bitwy. Obrazy olejne znajdują się przeważnie w Anglii
(dokąd też powędrowały liczne szkice i rysunki) oraz w Rosji. Jego
akwarele, gwasze i rysunki posiadają też zbiory polskie.
Polskiego pochodzenia był znany w Rosji (i nie tylko) malarz Michał
Wróbel. Ojciec Aleksander był Polakiem, matka zaś Dunką. Urodził się w
1856 roku w Omsku, zmarł w 1910 w Petersburgu. Jego obrazy znajdują się
w najlepszych galeriach rosyjskich, także w Trietiakowskiej.
Nie był Polakiem znany działacz teatralny Konstantin Stanisławski. To
czysto polskie nazwisko jest tylko jego pseudonimem artystycznym. Jego
prawdziwe nazwisko brzmiało Aleksiejew. Natomiast Polakiem o tym
samym nazwisku okazał się czołowy prawnik rosyjski XIX wieku –
profesor Antoni Stanisławski (1817-1870), autor dziesiątek wybitnych
publikacji prawniczych i filozoficznych.
Wybitnym rosyjskim i polskim teoretykiem prawa, filozofem,
socjologiem, etykiem i logikiem był Leon Petrażycki (ros. Lew
Petrażyckij). Urodził się w 1867 roku w Kołłątajowie pod Witebskiem jako
syn powstańca styczniowego. Ukończył w Witebsku gimnazjum, potem
prawo na Uniwersytecie Kijowskim. Był niezwykle zdolny – już jako
student publikował prace naukowe – dlatego otrzymał stypendia rządowe i
kontynuował nauki w Berlinie, Paryżu i Londynie. Pisał kolejne wybitne
prace naukowe, po niemiecku i rosyjsku, brał udział w ogólnoeuropejskich
polemikach prawnych. Powrócił do Rosji w 1890 roku, był pomysłodawcą i
współzałożycielem dwóch czasopism prawniczych. Doktoryzował się w
1897 roku, docentem został na Uniwersytecie Petersburskim. Od 1898 roku
profesor.
Jego publikacje wpisywały się w program stronnictw postulujących
modernizację Rosji, reformy demokratyczne i rozwój gospodarki
kapitalistycznej. Także prace teoretyczne miały charakter polityczny, jako
że prawo było w nich głównym instrumentem postępu społecznego.
Poglądy Petrażyckiego można określić jako charakterystyczne dla
rosyjskiego liberalizmu legalistycznego.
W 1906 roku został wybrany do pierwszej rosyjskiej Dumy. Zajmował
się tam przyznaniem praw wyborczych kobietom, brał udział w
posiedzeniach komisji agrarnej, praw obywatelskich i nietykalności
osobistej i innej.
W 1917 roku był członkiem Sądu Najwyższego Rosji. Po Rewolucji
został również mianowany senatorem, ale nie brał czynnego udziału w
polityce.
W 1919 roku Petrażycki wyjechał do ojczyzny przodków – Polski. Objął
tu utworzoną specjalnie dla niego, pierwszą w Polsce katedrę socjologii na
Wydziale Prawa Uniwersytetu Warszawskiego. Zmarł w 1931 roku,
pochowany na Powązkach.
Jak wspomniałem parę akapitów wyżej – nie był Polakiem wielki
reformator teatru Konstanty Stanisławski. Ale z polskiego rodu pochodził
jego najbliższy współpracownik i przyjaciel, współtwórca moskiewskiego
teatru MCHAT, wielki reżyser teatralny i dramatopisarz Włodzimierz
Niemirowicz-Danczenko. Nawet rosyjska wikipedia mówi, że ród ten
pochodzi z Polski i pieczętuje się herbem Gozdawa. Wymienia też przodka
kompozytora Daniela Niemirowicza, polskiego szlachcica, który posiadał
na Czernichowszczyźnie osadę Dankowskie. Stąd przybrana, druga część
nazwiska tej gałęzi rodziny.
Ich trzecim współpracownikiem był pierwszy dyrektor 1. studia teatru
MCHAT – Polak z matki i ojca – Leopold Sulerzycki (ros. Leopold
Sulerżyckij) ur. w 1872 roku w Żytomierzu. To wybitny reżyser teatralny,
artysta malarz i pedagog. Jego uczniem był słynny aktor i reżyser
Wachtangow. Sulerzycki przyjaźnił się z rodziną Lwa Tołstoja, z
Maksymem Gorkim, z Antonem Czechowem.
W młodości uczęszczał do szkół plastycznych w Kijowie i Moskwie. W
1900 roku pomagał Michałowi Wróblowi ozdabiać malarstwem Sobór
Włodzimierzowski w Kijowie. W szkole poznał się z Tatianą Tołstoj, córką
pisarza Lwa Tołstoja, z którą się blisko zaprzyjaźnił. Bywał często w domu
wielkiego pisarza, zyskał sympatię, propagował jego twórczość – w tym
nielegalną, przejął od niego pacyfistyczne poglądy. Gdy wezwano go do
wojska – odmówił. Chcąc złamać artystę, zamknięto go w domu wariatów,
po czym zmuszono do służby wojskowej. Służył w marynarce, pływał m.in.
do Japonii, Chin, Indii. Historia ta posłużyła za kanwę do napisania przez
Lwa Tołstoja sztuki pt. „«И свет во тьме светит» („I światło w ciemności
świeci”) – której autor nie dokończył.
Od 1906 roku Sulerzycki działa w teatrze MCHAT, reżyseruje wiele
sztuk, niektóre sam, a inne wespół z mistrzem Stanisławskim (np. Hamlet w
roku 1910). W czasie swych zajęć wnosi do metody Stanisławskiego nowe
techniki w postaci medytacji, jogi, oddychania praną, które znał ze swych
podróży. W 1912 roku Stanisławski poprosił Sulerzyckiego, by
poprowadził pierwsze studio MCHAT. Sulerzycki zadania się podjął i w
ciągu kilku lat wystawiono wiele spektakli na najwyższym poziomie.
W 1916 roku zmarł nagle w sile wieku i kariery na ostre zapalenie nerek.
Został pochowany na Cmentarzu Nowodziewiczym w Moskwie.
Czołowym przedstawicielem kultury rosyjskiej doby baroku był poeta,
pisarz i filozof Jan Białobłocki – znany w Rosji jako Andriej Biełobockij.
Był on szlachcicem spod Przemyśla, synem Krzysztofa – pułkownika
rajtarów królewskich. Jan przybył w 1681 roku do Moskwy w wieku 26 lat,
zmienił wyznanie z kalwińskiego na prawosławie, przyjmując na chrzcie
imię „Andriej”. Twierdził, że wyjechał z Polski w wieku 17 lat na studia, że
studiował we Francji, Włoszech, Hiszpanii, Flandrii, skąd pojechał do Rygi,
a stamtąd do Moskwy. Ten światły człowiek został przedstawiony carowi,
wpisano go w poczet szlachty i zatrudniono jako tłumacza języka
łacińskiego w tak zwanym poselskim prikazie. Brał m.in. udział w
poselstwie do Chin.
Co prawda po kilku latach znalazł się w Moskwie inny Polak – Paweł
Nehrebecki, który napisał donos do władz, że Biełobockij żadnych studiów
zagranicznych nie kończył, po Europie nie podróżował. Pisał, że zna
Białobockiego od dzieciństwa, że był ministrantem w zborze kalwińskim w
Słucku, potem nauczycielem kalwińskiej religii w Toruniu, skąd wyjechał
do Mohylowa, a stamtąd do Smoleńska i ze Smoleńska przybył do
Moskwy.
Jak było – nie wiadomo. Dywagacje trwają do dzisiaj, znany poeta
rosyjski Lew Łosiew napisał o tym wiersz pt. „Andriej Biełobockij”. W
każdym razie Białobłocki stworzył wiele dzieł literackich, filozoficznych, a
jego poemat „Pentateugum” poświęcony rzeczom ostatecznym odegrał
wybitną rolę w rozwoju poezji rosyjskiej.
Znaną w Związku Radzieckim, a tak nie lubianą w Polsce, była pisarka i
działaczka komunistyczna Wanda Wasilewska. Urodzona w Krakowie,
córka działacza PPS Leona Wasilewskiego, współpracownika Piłsudskiego.
Po podziale Polski w 1939 roku pomiędzy Niemcy a ZSRR znalazła się we
Lwowie, gdzie założyła pismo „Czerwony Sztandar”. Korespondentka
wojenna, współorganizatorka Związku Patriotów Polskich i dywizji im.
Tadeusza Kościuszki. Od lipca do września 1944 wiceprzewodnicząca
PKWN, pułkownik Głównego Zarządu Politycznego Armii Czerwonej w
1943 roku. Po wojnie osiadła w Kijowie, kontynuując działalność
polityczną w Radzie Najwyższej i tzw. ruchach pokojowych. Zmarła i
została pochowana w 1964 roku w Kijowie. Za swą twórczość literacką
została w ZSRR trzykrotnie nagrodzona Premią Stalina, a w 1960 roku
Orderem Lenina.
Polskie pochodzenie miał popularny poeta radziecki Aleksander
Twardowski – zarówno po ojcu, jak i po matce – Marii Pleskaczewskiej,
pochodzącej ze smoleńskiej szlachty.
Znanym w Rosji pisarzem był także Polak Aleksander Hryniewski, autor
m.in. „Szkarłatnych żagli”. Pisał pod pseudonimem Aleksandr Grin. Jego
ojca zesłano za uczestnictwo w Powstaniu Styczniowym na Syberię
dożywotnio, ale po czterech latach zezwolono osiedlić się w europejskiej
części Rosji. Zamieszkał pod Wiatką, gdzie na świat przyszedł jego
pierworodny syn Aleksander. Był to chuligan od dzieciństwa, wyrzucany z
kolejnych szkół, wielokrotnie uciekał z domu. Jako 16-latek wyjechał do
Odessy, by spełnić swe dziecięce marzenia i zostać marynarzem. Pływał,
ale bywał też tragarzem czy ślusarzem w stoczni. W końcu wstąpił do
wojska, tam zaczął propagować hasła rewolucyjne. Aresztowano go i
skazano na zesłanie, ale uciekł i zdezerterował. Schronił się w 1906 roku u
swojej ciotki w Petersburgu, pochodzącej z Grodna Izabeli Hryniewskiej,
która była poetką, dramatopisarką (pisała po polsku i po rosyjsku) oraz
tłumaczką. To ona odkryła w nim talent pisarski, umożliwiła publikacje w
pismach, dla których pracowała. Ponieważ szukała go policja, nie mógł
używać prawdziwego nazwiska, publikował więc pod różnymi
pseudonimami. Jeden z nich brzmiał Grin.
Jednak w 1910 roku wpadł w ręce policji i zesłano go pod Archangielsk.
Cały tam czas pisze i publikuje. Po kilku latach zezwolono mu na powrót
do europejskiej części kraju. Po wybuchu I wojny pisze antywojenne,
pacyfistyczne teksty, musi emigrować, wyjeżdża do Finlandii. Wraca
dopiero po obaleniu caratu. Jednak porewolucyjna bolszewicka
rzeczywistość nie podoba mu się, krytykuje ją, przez co jest coraz rzadziej
publikowany, a od połowy lat 30. praktycznie wcale. Umiera w biedzie
1932 roku. Cenzura nie pozwala wydawać jego dzieł. I dopiero po odwilży
w 1956 roku staraniem dwóch jego przyjaciół, również Polaków z
pochodzenia – Jerzego Oleszy i Konstantego Faustowskiego, jego dzieła
powróciły do literatury. A książki drukowano w milionach egzemplarzy.
Jeden z najbardziej znanych radzieckich krytyków literackich wymyślił
nazwę dla bajkowego kraju, o którym tak często pisał Grin – Grinlandia.
Krytyk ten nazywał się Kornelij Zielinskij (1896-1970), czyli Korneliusz
Zieliński, syn Lucjana, wnuk Teofila. Stworzył wraz z Aleksandrem
Kwiatkowskim (autorem popularnego w Rosji „Słownika terminów
poetyckich”) grupę literatów, którą nazwano konstruktywistami. 26
października 1932 roku zorganizowali w mieszkaniu Maksyma Gorkiego
spotkanie z politykami radzieckimi, na które przybyli między innymi Stalin,
Mołotow, Kaganowicz i Woroszyłow, aby omówić rolę literatury w
budowaniu socjalizmu i kwestię powołania Związku Pisarzy Radzieckich.
Nie muszę chyba dodawać, że wymienieni wyżej wybitni krytycy
literatury Zieliński i Kwiatkowski byli Polakami.
Znanym autorem bajek dla dzieci, m.in. „Trzech tłuściochów” (1928), ale
też i wielu powieści – był wspomniany wyżej Jerzy Olesza. Wychowywał
się w Odessie, jednak ojciec Karol Olesza pilnował, by pierwszym
językiem małego Jurka był polski.
  Twórczość Oleszy odzwierciedlała przeżycia i konflikty inteligencji w
obliczu rewolucji, np. w jego głośnej powieści „Zawiść”. Nazwał siebie
„inżynierem dusz ludzkich”, a Stalin wykorzystał i rozciągnął to pojęcie na
wszystkich radzieckich pisarzy.
 
Polakiem był także znany pisarz i dramaturg, filozof i historyk Zygmunt
Krzyżanowski, syn Dominika (1887 Kijów – 1950 Moskwa). W latach
2001-2012 rosyjskie wydawnictwo „Simpozium” wydało jego Dzieła
Wszystkie. Tłumaczył także literaturę polską.
  Olesza i Krzyżanowski byli Polakami z ojca i matki. Wielu jednak
pochodziło z mieszanych małżeństw, np. inny znany pisarz Konstanty
Paustowski. Prawosławny, oprócz polskiej, posiadał także krew turecką,
żydowską i rusińską. Sam mawiał, że jest potomkiem hetmana
Sahajdacznego.
Po swej polskiej matce polskie pochodzenie miał urodzony w 1821 roku
w Niemirowie wybitny rosyjski pisarz, dziennikarz i wydawca Nikołaj
Niekrasow. To on był wydawcą najbardziej postępowego w XIX wieku
czasopisma w Rosji „Sowriemiennik”. Jego matką była Helena
Zakrzewska.
Polką była także matka pisarza – pioniera ekspresjonizmu w Rosji
Leonida Andriejewa, urodzonego w 1871 roku. Nazywała się Anastazja
Packowska i pochodziła ze zubożałej szlachty spod Orła.
Niezwykle ciekawym życiem może się poszczycić jeden z pięciu
najbardziej poczytnych pisarzy świata okresu między I a II wojną –
Ferdynand Ossendowski. Ukazało się 77 książek pisarza, które wydano
również w 150 przekładach na 20 języków. W latach międzywojennych
łączny nakład książek „polskiego Karola Maya” sięgnął 80 mln
egzemplarzy. Gdy chodzi o przekłady z polskiego na języki obce,
Ossendowski zajął drugie miejsce po Henryku Sienkiewiczu. Do dziś
nikomu nie udało się go w tej kategorii pobić.
Ossendowski urodził się w 1876 roku w Lucynie w Inflantach Polskich
(obecnie Łotwa) w polskiej rodzinie po ojcu i matce z d. Bortkiewicz.
Wkrótce przeprowadzili się do Pskowa, a potem na Ukrainę do Kamieńca
Podolskiego. Gimnazjum Ferdynand ukończył – po kolejnej przeprowadzce
– w Petersburgu, gdzie później studiował nauki matematyczno-
przyrodnicze. Został tam asystentem znanego przyrodnika, prof. Szczepana
Zalewskiego, Polaka oczywiście. Brał wtedy udział w wyprawach
naukowych na Kaukaz, nad Dniestr, nad Jenisej i w okolice jeziora Bajkał.
Dotarł również do Chin, Japonii, na Sumatrę i do Indii. Wrażenia z Indii
były podłożem dla jego pierwszej powieści pt. Chmury nad Gangesem.
W 1899 roku, ze względu na udział w antycarskich zamieszkach
studenckich, musiał opuścić Rosję. Wyjechał do Paryża, gdzie studiował
fizykę i chemię u prof. Marcellina Berthelota na Sorbonie – poznając tam
swą (naszą) rodaczkę Marię Skłodowską-Curie.
Po trzech latach wrócił do Rosji i został docentem Uniwersytetu
Technicznego w Tomsku. W Wikipedii czytamy: „W 1905 roku, po
wybuchu wojny rosyjsko-japońskiej, został wysłany do Mandżurii, gdzie
prowadził badania geologiczne w poszukiwaniu surowców niezbędnych dla
armii. Za organizowanie w Harbinie protestów przeciw rosyjskim
represjom w Polsce został aresztowany i skazany na karę śmierci. Dzięki
wyjątkowemu szczęściu uniknął wykonania wyroku i uzyskał jego
nadzwyczajne złagodzenie. Wkrótce potem został wybrany
przewodniczącym Rewolucyjnego Komitetu Naczelnego, który przez
pewien czas sprawował władzę w Mandżurii. W wyniku procesu
wytoczonego potem jego członkom, Ossendowski został skazany na półtora
roku twierdzy. Odzyskał wolność w 1908 roku. Wydana w 1911 roku
książka pt. W Ludskoj Pyli („W ludzkim pyle”), poświęcona więziennym
doświadczeniom Ossendowskiego, zyskała przychylną ocenę m.in. Lwa
Tołstoja. W tym czasie nawiązał współpracę z wieloma rosyjskimi
gazetami. Gdy w 1909 roku zaczął wychodzić w Petersburgu
polskojęzyczny „Dziennik Petersburski”, został jego korespondentem, a
następnie redaktorem.
W 1918 roku opuścił zrewolucjonizowany Petersburg i wyjechał do
Omska. W czasie wojny domowej w Rosji czynnie współpracował z
dowództwem Białych; był m.in. doradcą admirała Kołczaka. To
Ossendowski przekazał na Zachód tzw. dokumenty Sissona, które
wykazywały, że Lenin był agentem wywiadu niemieckiego, a działalność
partii bolszewickiej finansowana była za niemieckie pieniądze. Dzięki
niezwykłym zdolnościom przystosowawczym (m.in. znał biegle 7 języków
obcych, w tym chiński i mongolski), udało mu się przedostać z
kontrolowanej przez bolszewików Rosji do Mongolii. W jej stolicy Urdze
został doradcą barona Ungerna walczącego na czele zorganizowanej przez
siebie Azjatyckiej Dywizji Konnej z bolszewikami. I był nim do 1921 roku.
Dane na temat roli, jaką Ossendowski odegrał w Mongolii są okryte
tajemnicą. Była ona niewątpliwie dość istotna, sam jednak mówił na ten
temat niechętnie. Istnieje teza, jakoby Ossendowski stał się
depozytariuszem wiedzy o ogromnym skarbie, ukrytym przez „Krwawego
Barona” Ungerna gdzieś w mongolskich stepach, a który miałby posłużyć
do sfinansowania kolejnej wojny z komunistami.
Ossendowskiemu światową sławę przyniosła książka „Zwierzęta, ludzie,
bogowie”, która na przełomie 1920 i 1921 roku ukazała się w Nowym
Jorku, w 1922 w Londynie, a w 1923 w Warszawie. Łącznie osiągnęła ona
rekordową liczbę dziewiętnastu tłumaczeń na języki obce. Ossendowski
opisał w niej wspomnienia z ucieczki z Rosji ogarniętej chaosem rewolucji.
Opis obejmuje ucieczkę z Krasnojarska opanowanego przez bolszewików,
zimę w tajdze, przeprawę do Mongolii i pobyt w niej u boku barona
Ungerna.
W 1921 roku przybył do nowego Jorku, gdzie nawiązał kontakt z polską
ambasadą, z którą współpracował jako polski szpieg.
W 1922 roku sprowadził się do kraju swych przodków – Polski. Tu
działał przede wszystkim jako pisarz o niezwykłej popularności i
jasnowidz. Był uznanym sowietologiem. W czasie II wojny działał w
podziemnych konspiracyjnych strukturach Stronnictwa Narodowego.
Zmarł w Żółwinie pod Grodziskiem Mazowieckim w 1945 roku, tuż
przed wkroczeniem Armii Czerwonej, pochowany na cmentarzu w
Milanówku. Nigdy nie ujawnił żadnych szczegółów swojej działalności
polityczno-wywiadowczej. Archiwum zostało skrupulatnie zniszczone
przed jego śmiercią.
Ze względu na treść jego książki Lenin, fabularyzowanej biografii
przywódcy rewolucji październikowej, niezwykle ostrej krytyki rewolucji i
komunizmu, po zajęciu Polski przez Rosjan grób Ossendowskiego był
pilnie poszukiwany. Po jego znalezieniu ekshumowano zwłoki, gdyż
NKWD chciało się upewnić, czy osobisty wróg Lenina na pewno nie żyje.
Inna interpretacja tego faktu zakłada, że NKWDziści szukali przy zwłokach
pisarza jakiejś informacji lub wskazówki co do miejsca ukrycia skarbu
barona Ungerna. 
Może dziwić, że mimo tak wielkich osiągnięć jego nazwisko nie jest w
Polsce powszechnie znane. A jest to związane z tym, że był antykomunistą
i wrogiem Związku Radzieckiego i powojenna polska cenzura
kategorycznie zabraniała wszelkich publikacji jego dzieł. Zmieniło się to
dopiero w 1989 roku. Lecz pół wieku zrobiło swoje – i Ferdynand Antoni
Ossendowski nie jest tak popularny, jak niegdyś.
Wspomniałem powyżej, że Ossendwoskiemu przypisywano bycie
depozytariuszem wiedzy o skarbie barona von Ungerna.
Robert Max Baron von Ungern-Sternberg był postacią niezwykłą.
Urodzony w 1886 roku pochodził ze starej niemieckiej kurlandzkiej rodziny
zamieszkałej na Inflantach. Awanturnik i zabijaka od dzieciństwa –
wyrzucano go ze szkół podstawowych i średnich. Dzięki koneksjom ojca
przyjęty do szkoły oficerskiej, z której jednak wyleciał. Ochotnik na
wszystkich możliwych wojnach Rosji, odznaczony wieloma orderami baron
Ungern nosił zatem zaszczytny stopień… szeregowca. Walczył na
Kaukazie, w Persji, a w czasie wojny domowej – w brygadzie konnej w
składzie wojsk admirała Kołczaka. Gdy na początku 1920 roku Kołczak
zginął w walkach na Syberii (Zabajkale), Ungern zorganizował z części
brygady tzw. Dywizję Azjatycką i objął nad nią dowództwo. Przez prawie
rok walczył przeciwko bolszewikom, nękał ich na całym Dalekim
Wschodzie. W międzyczasie wyrzucił Chińczyków z Mongolii, utworzył z
niej niepodległe państwo i mianował nowego mongolskiego chana.
Przeszedł na buddyzm i wiódł niezwykle ascetyczne życie.
21 maja wydał rozkaz zredagowany – jak mówi rosyjska wikipedia –
przez Ferdynanda Ossendowskiego „do wszystkich oddziałów rosyjskich na
Syberii zajętej przez Sowietów”, w którym ogłosił potrzebę wyprawy
krzyżowej przeciwko bolszewikom. Zorganizował tzw. „pochód północny”
białych wojsk. Po początkowych sukcesach został w końcu zdradzony
przez własnych żołnierzy, schwytano go i w sierpniu 1921 roku przekazano
bolszewikom. 15 września został przez nich rozstrzelany.
Istnieje legenda o ukrytym skarbie barona Ungerna. I ma ona swoje
podstawy. Ungern przejął po śmierci admirała Kołczaka dwa wagony ze
złotem z tzw. „złotego zapasu Rosji” (Kołczak pełnił po śmierci cara
funkcję głowy państwa rosyjskiego). Było tego złota 17,5 tony. A gdy
Ungern wyrzucał Chińczyków z ówczesnej stolicy Mongolii Ugri, zajął tam
dwa banki, łącznie z ich skarbcami.
Dlatego legenda o skarbie Ungerna jest bardzo żywa. W części jej
lakonicznie wspomina się, że baron przekazał informację o miejscu skrycia
skarbu „Polakowi”. Czy był nim jego doradca Ferdynand Ossendowski?
Możliwe. Ale niekoniecznie. Równie dobrze mógł nim być osobisty
adiutant Ungerna – podróżnik i pisarz Kamil Giżycki, o czym pisał Witold
Michałowski w swej książce pt. „Testament barona”. Urodził się w 1893
roku w Grybowie w Małopolsce, studiował w Monachium, inżynier. W
czasie I wojny światowej w wojsku austriackim, wzięty przez Rosjan pod
Częstochową do niewoli i zesłany na Syberię. Po wybuchu rewolucji
lutowej w 1917 wstąpił do korpusu czechosłowackiego i w jego szeregach
walczył w trakcie ofensywy admirała Kołczaka z bolszewikami. W styczniu
1919 roku wstąpił w Nowosybirsku do polskiej dywizji syberyjskiej jako
podporucznik i dalej walczył przeciwko bolszewikom na Syberii. Był
zastępcą komendanta polskiego pociągu pancernego i służył w batalionie
inżynieryjnym. Aresztowany przez bolszewików i torturowany, spędził dwa
miesiące w więzieniu. Po ucieczce ukrywał się w tajdze, a po dwóch
miesiącach zorganizował oddział partyzancki i walczył jako jeden z
głównych dowódców ruchu oporu przeciw bolszewikom na Syberii. Po
klęsce oddziałów białych i złamaniu nogi w trakcie walk, na przełomie
1920/1921 zbiegł do Mongolii, gdzie wstąpił do dywizji barona Ungerna – i
został wkrótce jego adiutantem. Uczestniczył w działaniach bojowych, ale
także kierował zorganizowaną przez siebie fabryką produkującą granaty,
miny i gazy bojowe. Po upadku Ungerna wraz z pozostałościami 2. brygady
przedarł się przez pustynię Gobi do Mandżurii, dokąd dotarł we wrześniu
1921.
Tak więc każdy z nich, bliscy Ungernowi – doradca i adiutant – mogli
posiadać wiedzę na temat skarbu Ungerna. Przyjaźnili się, a nawet
współpracowali, i to nawet po powrocie do Polski.
W 1923 roku Giżycki wrócił do ojczyzny, w okolice Lwowa, ale w 1926
wyjechał jako preparator zwierząt z wyprawą Ossendowskiego do
zachodniej Afryki. Na bazie tej wyprawy napisał książkę podróżniczą,
wydał też wtedy wspomnienia z walk w Mongolii i podróży do Polski. W
1934 kupił dużą plantację w Liberii i zamieszkał tam, ale w 1939 wrócił do
kraju, by uczestniczyć w jego obronie. Działał w Komendzie Głównej
Armii Krajowej. Po wojnie mieszkał we Wrocławiu i utrzymywał się z
pisania książek przygodowych dla młodzieży. W 1956 roku nagrodzony
Złotym Krzyżem Zasługi. Zmarł 19 kwietnia 1968 roku we Wrocławiu.
 
****
 
Ciągle swe polskie pochodzenie podkreślał jeden z największych
rosyjskich poetów przełomu XIX i XX ww. – Iwan Bunin. Ani nasze
nazwisko, ani imię… Nigdy nie wpadłbym na jego polskie pochodzenie,
gdyby nie rosyjskie źródła. Prawie każda jego biografia mówi, że często
wspominał, iż pochodzi ze starego polskiego rodu herbu Brodzic, który dał
Rosji także innych znanych poetów: Annę Bunin i Wasyla Żukowskiego.
Żukowscy zresztą bardzo zasłużyli się w Rosji, nie tylko w dziedzinie
kultury, ale także nauki czy polityki. Na przełomie XIX i XX wieku znany
w Rosji był poeta i historyk literatury Władysław Chodasiewicz. Jego
ojciec Felicjan, syn zesłańca listopadowego, artysta malarz, był znanym
fotografem, fotografował m.in. Lwa Tołstoja. Był także pierwszym
przedstawicielem firmy Kodak w Rosji. Matka była Żydówką z
pochodzenia, córką znanego pisarza Jakowa Brafmana, ale wychowywała
się w polskiej rodzinie i przeszła na katolicyzm. W Rosji nazywano
Władysława Chodasiewicza „najlepszym poetą rosyjskiego srebrnego
wieku”. Chodasiewiczowie byli daleko spokrewnieni z Mickiewiczami.
Tłumaczył na rosyjski wiersze Mickiewicza i Słowackiego, analizował ich
twórczość. Przełożył na język rosyjski „Chłopów” Reymonta, „Irydiona”
Krasińskiego, „Janosika Nędzę Limanowskiego” Tetmajera i „Adama
Drzazgę” Stanisława Przybyszewskiego.
W latach 1822 – 1884 żył Bolesław Markiewicz, znany w Rosji aktor,
krytyk teatralny, powieściopisarz. Urodził się i zmarł w Petersburgu,
pochodził z polskiej drobnej szlachty.
 
Polakiem z pochodzenia był sławny poeta rosyjski Robert
Rożdiestwieński. Jego prawdziwe imię i nazwisko, to Robert Pietkiewicz.
Ojciec to Stanisław Pietkiewicz, a dziad – Nikodem. Co ciekawe, do wielu
jego wierszy napisano muzykę. Najwięcej kompozycji dokonał przyjaciel
Roberta, znany radziecki kompozytor (skomponował ponad 300 utworów:
rozrywkowych, filmowych, dziecięcych, romansów, na chór itp.),
Aleksander Flarkowski. A jakże, Polak! Jego ojciec miał na imię Grzegorz,
a dziadek Edward. W 1980 roku Aleksander Flarkowski otrzymał w
Warszawie medal „Zasłużonego dla kultury polskiej”.
Polakiem z pochodzenia był znany poeta Arsen Tarkowski. Jego syn
Andrzej Tarkowski jest jednym z najbardziej znanych rosyjskich aktorów i
reżyserów filmowych. Autor takich filmów jak „Andrej Rublow”,
„Solaris”, „Nostalgia”, laureat festiwali w Cannes, Wenecji i wielu innych.
O polskim pochodzeniu rodziny napisała w opublikowanych
wspomnieniach jego siostra Marina.
W filmach Tarkowskiego grywał jeden z największych radzieckich
aktorów Oleg Jankowski. Jego ojciec Jan urodził się w polskiej rodzinie
zesłańców w Kazachstanie. W czasie I wojny oficer armii rosyjskiej,
sztabs-kapitan, nagrodzony krzyżem św. Jerzego. W czasie prześladowań
stalinowskich zmienił imię „Jan” na „Iwan”.
Niektórzy Polacy przechodzili właśnie takie metamorfozy – z Jana na
Iwan, z Wacława na Wiaczesława (Mężyński). Rokossowski zmienił „w
papierach” w czasie czystek stalinowskich imię ojca z „Ksawery” na
„Konstantin”. Wielki aktor rosyjski Innocenty Smoktunowski (właściwie:
Smoktunowicz) przez większą część życia miał w dowodzie osobistym
wpisaną narodowość „Polak”, i chwalił się swym dziadem – powstańcem
styczniowym. W połowie lat 70. XX wieku zmienił dokumenty, wpisał
narodowość „Białorusin”, a o dziadku zaczął mówić, że go zesłano, bo
nielegalnie zabił żubra w Puszczy Białowieskiej. Żona Smoktunowskiego
nosząca imię Salomona była Żydówką, a dzieci – Maria i Filip –
wychowane zostały w kulturze rosyjskiej.
 
Polskimi Żydami byli z pochodzenia: bard i pieśniarz Włodzimierz
Wysocki, v-ce przewodniczący Dumy Władimir Żyrinowski, znany
dziennikarz i szef propagandy sowieckiej Karol Radek, urodzony w
Warszawie poeta i eseista Osip Mandelstam, pierwszy wydawca prasy
żydowskiej w Rosji Aleksander Zederbaum (urodzony w Zamościu),
sławny jasnowidz stalinowski urodzony w Górze Kalwarii Wolf Messing,
urodzony w Lublinie znany malarz Feliks Lemberski czy bolszewicki szef
bezpieczeństwa narodowego Henryk Jagoda (urodzony w Rosji, ale biegle
mówiący po polsku, gdyż jego rodzina pochodziła z Kresów, z okolic
Bobrujska).
Parę słów o niektórych wyżej wspomnianych polskich Żydach:
Karol Radek urodził się jako Karol Sobelsohn w 1885 roku we Lwowie,
skąd pochodził jego ojciec. Matka była z Tarnowa, tam też ukończył
gimnazjum, a następnie studia historyczne w Krakowie na Uniwersytecie
Jagiellońskim. Pisał później w swych wspomnieniach: „Z pochodzenia Żyd,
nie odebrałem wychowania żydowskiego. Od czasu przeczytania
pierwszych książek od I klasy (nie przesadzam), od czasów uczenia się
historii polskiej, uczenia się samodzielnego, tj. od II klasy normalnej,
uważałem się za Polaka”
W 1897 roku wstąpił do patriotycznej organizacji gimnazjalistów
tarnowskich, w 1902 wystąpił z publiczną przemową w Dąbrowie
Tarnowskiej na obchodach rocznicy grunwaldzkiego zwycięstwa, za co
został usunięty ze szkoły. Wśród gimnazjalnych kolegów założył polską
patriotyczną organizację o nazwie „Promień” – należeli do niej m.in.
wybitny po latach aktor Stefan Jaracz oraz późniejszy generał WP Marian
Kukiel.
W 1903 roku po raz pierwszy użył pseudonimu „Radek” – który przyjął
na cześć bohatera „Syzyfowych prac” Żeromskiego. W 1904 roku wstąpił
do SDKPiL, gdzie był bliskim współpracownikiem Róży Luksemburg. W
czasie Rewolucji 1905 roku działał w Warszawie. W 1908 osiadł w
Niemczech, aby w Lipsku studiować historię Chin i zagadnienia polityki.
W czasie I wojny światowej w Szwajcarii organizował ruch pacyfistyczny,
poznał się z Leninem. Pośredniczył w kontaktach bolszewików z
niemieckim Sztabem Generalnym. Po Rewolucji Październikowej przybył
do Rosji i tam wraz z innymi Polakami: Wacławem Worowskim i
Aleksandrą Domątowicz-Kołłątaj organizował dyplomację sowiecką.
Członek rosyjskiej delegacji podpisującej w Brześciu Litewskim pokojowy
pakt z Niemcami. Pracował w Kominternie (Międzynarodówce), był
jednym z założycieli Komunistycznej Partii Niemiec. Jako zaufany
człowiek Lenina angażował się w podpisanie w Rapallo (16 kwietnia 1922
roku) porozumienia pomiędzy Rosją a Niemcami. Był wybitnym
sowieckim dziennikarzem i propagandystą, pisał w „Prawdzie” i „Izwiestii”
– stał się tam najważniejszym komentatorem spraw zagranicznych.
Uważany jest za najwybitniejszego komunistycznego dziennikarza.
Równolegle pełnił funkcję członka Komitetu Centralnego bolszewickiej
partii. Jego panegiryk z 1934 r. pt. „Architekt społeczeństwa
socjalistycznego” uważany jest za cezurę wyznaczającą początek kultu
Stalina w ZSRR. W tym samym roku odwiedził Warszawę, gdzie spotkał
się z najbliższą rodziną, m.in. matką i siostrą. Aresztowany w czasie
czystek stalinowskich w 1936 roku, zmarł w więzieniu w 1939 roku. W
czasie tortur – wbrew prawdzie – musiał przyznać się do tego, że był
agentem wywiadów: niemieckiego, polskiego, japońskiego. Że
przygotowywał zamach na Stalina. Że obiecał oddać Niemcom Ukrainę, i
że chciał powrotu kapitalizmu. Przyznałby się pewnie i do bycia kosmitą –
gdyby tego zażądano. Uczciwie trzeba powiedzieć, że załamał się dopiero
po dwóch miesiącach tortur.
Niezwykle oryginalną postacią rosyjskiej sceny politycznej jest v-ce
przewodniczący Parlamentu Rosji („Dumy”) Władimir Żyrinowski,
założyciel i prezes Liberalno-Demokratycznej Partii Rosji. Jest znany ze
swej niechęci do Polski. Czym jest spowodowana? Ano jego
doświadczeniami rodzinnymi.
  Ojciec Władimira Żyrinowskiego Wolf Eidelsztein był obywatelem
polskim, pochodził z Kostopola k/Równego. W czasie wojny po zajęciu
tych terenów przez Sowietów został z bratem Aronem deportowany do
Kazachstanu. Tam poznał Aleksandrę Makarową i w wyniku tej znajomości
w kwietniu 1946 roku na świecie pojawił się mały Władimir Eidelsztein
(nazwisko na „Żyrinowski” po ojczymie zmienił dopiero w 1964 roku).
Jednak po wojnie papa Wolf szybciutko wrócił do Polski, porzucając
małego Wołodię z matką i pięciorgiem jej wcześniejszych dzieci. Podobno
napisał z Polski ze dwa listy. Potem przestał się odzywać, a na starość
wyemigrował z Polski do Izraela.
Do Polski Wolf Eidelsztein wrócił z bratem Aronem. Żyrinowski chwali
się, że ten właśnie stryj Aron kolegował się i studiował przed wojną na
Uniwersytecie Warszawskim (wydział prawa) w jednej grupie akademickiej
z urodzonym w 1913 roku w Brześciu n. Bugiem Mieczysławem
Biegunem, laureatem pokojowej Nagrody Nobla (1978). Biegun to także
postać warta wspomnienia. Po agresji Niemiec na Polskę w 1939 roku
ewakuował się do ZSRR. Tam wstąpił w 1942 roku do Armii Polskiej
(generała Andersa). Gdy w wyniku przedziwnych, nielogicznych i
niezrozumiałych peregrynacji armia ta – zamiast wyzwalania Polski –
znalazła się w Palestynie (pięknie im tam śpiewała Hanka Ordonówna przy
oklaskach misia Wojtka) – Mieczysław Biegun zwrócił się do polskiego
dowództwa z prośbą o zwolnienie z przysięgi wojskowej, gdyż jako żyd
chciał pozostać na Ziemi Obiecanej. Zwolnienie takowe uzyskał, był potem
jednym z najwybitniejszych polityków Izraela i pierwszym prawicowym
premierem tego państwa (1977-1983). W szerokim świecie pan Mieczysław
Biegun jest bardziej rozpoznawalny pod swym politycznym pseudonimem
Menachem Begin.
Imiennik Żyrinowskiego – pieśniarz i bard Władimir Wysockij – czyli
Włodzimierz Wysocki – był synem Szymona, wnukiem Wolfa (imię takie
jak ojca Żyrinowskiego), prawnukiem Szlomo Wysockiego. Polscy Żydzi z
polskim nazwiskiem.
Józef Mandelsztam s. Emila (ros. Osip Mandelstam) urodził się w 1891
roku w Warszawie, i jest uważany za jednego z największych literatów
rosyjskich (poeta i prozaik) XX wieku. Był też krytykiem literackim,
eseistą i tłumaczem. Jego matka – Flora Werbłowska – to wybitna
warszawska skrzypaczka. W 1908 roku Józef wyjeżdża na studia do
Sorbony, kontynuuje je w Niemczech w Heidelbergu. W 1911 roku
rozpoczyna studia filologiczne i historyczne na Uniwersytecie
Petersburskim, zaprzyjaźnia się ze znanymi poetami rosyjskimi:
Aleksandrem Błokiem, Borysem Pasternakiem, Mariną Cwietajewą i Anną
Achmatową. Od 1913 roku publikuje swoje wiersze i prozę. Był i jest
bardzo znany w Rosji.
W czasach radzieckich Władimir Nabokow („Lolita”) nazwał go
„jedynym poetą w stalinowskiej Rosji”. Mandelsztam krytykował Stalina,
został więc w 1938 roku aresztowany, i w grudniu tego samego roku zmarł
na tyfus na zesłaniu we Władywostoku.
Ojciec Żyrinowskiego nosił popularne niegdyś pośród żydów imię Wolf.
Jak dziadek Włodzimierza Wysockiego. To samo imię nosił urodzony w
Górze Kalwarii pod Warszawą Wolf Messing – znany jasnowidz i
iluzjonista. Znał się z Einsteinem i Freudem, przeprowadzał z nimi seanse
jasnowidzenia. W 1937 roku w Berlinie powiedział, że jeśli Niemcy uderzą
na Rosję, to przegrają wojnę. W 1939 roku uciekł z Polski przed Niemcami
i zaczął występować w Związku Radzieckim jako „czytający myśli”. W
czasie wojny cała jego rodzina zginęła w Majdanku i w getcie
warszawskim. Messing robił przepowiednie Stalinowi, m.in. przewidział
klęskę wojsk niemieckich. Stalin się z nim często spotykał, a Hitler uważał
Messinga za jednego ze swych największych wrogów. Pan Wolf był sławny,
zarabiał jak na owe czasy i jak na ZSRR ogromne pieniądze. Sfinansował
budowę dwóch samolotów myśliwskich. Pierwszy z nich podarował w
1944 roku Bohaterowi Związku Radzieckiego, pilotowi Konstantinowi
Kowaliowowi. Drugi zaś – polskiemu pułkowi lotniczemu „Warszawa” –
no bo spod Warszawy przecież nasz jasnowidz pochodził.
Sława Messinga jako jasnowidza i hipnotyzera trwa w Rosji do dziś.
Nakręcane były filmy o nim, np. „Wolf Messing – pierwszy radziecki
uzdrowiciel” (2005r.), „Ja – Wolf Messing” (2009), serial „Wolf Messing –
widzący ponad czasem” (2009) czy „Syn ojca narodów” (2013) – gdzie
główną rolę zagrał znany rosyjski aktor Jewgienij Kniazjew.
Nigdy polskości nie wypierał się znany aktor – Wacław Dworzecki.
Urodzony w 1910 roku w Kijowie w zubożałej szlacheckiej rodzinie,
rozpoczął tam karierę w Kijowskim Polskim Teatrze Dramatycznym.
Zagrał w swym życiu setki ról teatralnych, grał w ponad siedemdziesięciu
filmach. Najbardziej zapamiętany z roli tytułowej „Kapitan Nemo”.
Gwiazda kina radzieckiego. Rodzina Dworzeckich była utalentowana
aktorsko. W teatrach i filmach występowali także Jan i Władysław
Dworzeccy, ale po Wacławie najbardziej znanym okazał się Eugeniusz –
aktor, który w ciągu swego krótkiego 39-letniego życia zdążył zagrać w 26.
radzieckich i rosyjskich filmach. Polscy widzowie znają go choćby z
„Cyrulika sybirskiego”.
 
Ponad trzydzieści ról filmowych w latach 1925-1955 zagrała Janina
Żejmo. Najbardziej znaną kreacją tej urodzonej w Wołkowysku Polki, to
Kopciuszek w filmie pod tym samym tytułem.
Jednym z najbardziej popularnych krytyków filmowych i muzycznych w
Rosji był Światosław Bełza (muzykolog, autor książki o Chopinie) – wnuk
Władysława Bełzy, twórcy znanego nam wszystkim wiersza: „Kto ty
jesteś? Polak mały”.
Słabo pamiętanym w Polsce faktem jest to, że pionierem filmu
animowanego i twórcą pierwszego filmu lalkowego był Polak – Władysław
Starewicz. To o nim Walt Disney powiedział: „Ten człowiek wyprzedził
wszystkich animatorów świata – i to o kilkadziesiąt lat”. Pochodzący spod
Kiejdan ojciec Władysława, Aleksander był powstańcem styczniowym,
prowadził działalność konspiracyjną, ukrywał się, by uniknąć zesłania.
Matka Antonina Legęcka pochodziła z Kowna. Władysław urodził się w
1882 roku, jego ale matka zmarła, gdy miał cztery lata, a ukrywający się
ojciec nie mógł się nim opiekować. Wzięły go do siebie babka i ciotka do
Kowna, gdzie Władek rósł i zaczął uczęszczać do szkół. Od wczesnego
dzieciństwa przejawiał talenty plastyczne i fotograficzne. Pierwszy krótki
filmik pt. „Nad Niemnem” nakręcił w 1908 roku. Pierwsze efekty
animacyjno-lalkowe wykorzystał w 1909 roku w filmie „Życie ważek” –
który został zauważony w Moskwie. Starewicz pojechał tam, pozyskał
sponsorów – i został. Ściągnął z Kowna żonę i córkę oraz swą montażystkę
Marię Wodzińską. W 1912 roku stworzył pierwszy w świecie film lalkowy
pt. ”Piękna Lukanida”, który przyniósł mu rozgłos i pieniądze. Następny to
„Konik polny i mrówka”, pierwsza adaptacja utworu literackiego,
transpozycja znanej bajki Jean de La Fontaine. Wykonano rekordową ilość
jego kopii – 140. Obejrzało go setki tysięcy widzów w Ameryce i Europie.
Gdy wybuchła I wojna, Starewicz spróbował sił w filmie fabularnym.
Tworzył zarówno na podstawie literatury rosyjskiej (Puszkin, Gogol), jak i
polskiej (Jerzy Żuławski, Ignacy Kraszewski). W jego filmach grywali
znani aktorzy zarówno rosyjscy, np. Jewgienij Wachtangow, Władimir
Gajdarow – ale także Polacy: Stefan Jaracz, Olga Gzowska, Zofia
Gosławska, Halina Starska, Krystyna Niewiarowska, Antoni Fertner czy
Jan Wiszniewski.
Po zwycięstwie bolszewików emigrował z rodziną do Francji, gdzie z
powodzeniem kontynuował karierę filmową. Najbardziej znanym jego
filmem z tego okresu jest „Fetiche mascotte” (1934). W sumie stworzył
ponad 60 produkcji. My zapamiętamy go jako Polaka – twórcę filmu
lalkowego, pioniera animacji.
Tak się złożyło, że dwóch naszych rodaków było też największymi
znawcami kultury klasycznej w Rosji. Pierwszy z nich to Tadeusz Zieliński
s. Franciszka (ros. Faddiej Francewicz Zielinskij), urodzony w 1859 roku
pod Kijowem, profesor, doktor filozofii, filolog-klasyk, historyk kultury,
poeta i tłumacz. Pozostawił ogromną spuściznę dotyczącą kultury antycznej
i setki tłumaczeń z literatury klasycznej. W 1920 roku wyjechał do Polski,
gdzie mimo niemłodego już wieku podjął pracę naukową na Uniwersytecie
Warszawskim.
Godnym następcą był jego nieślubny syn, Adrian Piotrowski, urodzony
w 1898 roku w Wilnie. Szeroko wykształcony, dramaturg i filolog, również
tłumacz literatury klasycznej, przełożył na rosyjski m.in. „Cara Edypa”
Sofoklesa, „Hipolita” Eurypidesa, a z łaciny przetłumaczył „Satyrykon”
Petroniusza. W latach 1928 – 1937 pracował jako dyrektor artystyczny
znanej wytwórni filmowej „Lenfilm”. Był współautorem libretta do baletu
„Swietłyj ruczaj”, stworzonego zresztą przez innego Polaka – Dymitra
Szostakowicza. W ramach represji stalinowskich Piotrowski został w 1937
roku aresztowany za „szpiegostwo na rzecz Polski i dywersję”, a 21
listopada tego samego roku rozstrzelano go.
Znanym poetą w Rosji, a właściwie na Białorusi (która wówczas do
Rosji należała), był Jan Łucewicz, syn Dominika, zubożałego szlachcica.
Debiutował w 1903 roku w czasopiśmie „Ziarno” wierszami pisanymi po
polsku – lecz bez większego powodzenia. Zaczął potem tworzyć także po
białorusku – przyjął pseudonim Janko (czyli po staropolsku Janek) Kupała.
Dziś zapamiętany jest jako „białoruski poeta” Janko Kupała. Mam
przyjemność znać jego prawnuka Olega, noszącego to samo nazwisko
Łucewicz, repatrianta, który mieszka obecnie w Warszawie.
Twórcami białoruskiego języka literackiego było właściwie dwóch
Polaków. Pierwszy to Wincenty Dunin-Marcinkiewicz – syn Jakuba
Marcinkiewicza i Martyny Niedźwiedzkiej. Żona także Polka – Józefa
Baranowska. Dzieci: Kamila, Cezaryna, Mirosław. Wnuczka Barbara
Czarnowieska, urodzona w Krakowie, to polska poetka, tłumaczka poezji
ukraińskiej. Poeta w swych utworach często opisywał lud wiejski, jego
kulturę, zwyczaje i obrzędy. Wiele wierszy stworzył w języku białoruskim,
spod jego pióra wyszły m.in. poematy oraz sztuki teatralne. Pierwszy utwór
drukowany, wydany w 1846 roku to „Sielanka”, wystawiony po raz
pierwszy w Mińsku w 1852 roku. Pierwsze utwory poety mają charakter
sielankowy i pisane są po polsku, np. zbiór Dudarz białoruski(1857).
Wincenty Dunin-Marcinkiewicz zajmował się również tłumaczeniem
utworów polskich poetów. W 1859 roku. podjął się przekładu Pana
Tadeusza – Mickiewicza, którego rękopis po wydaniu dwóch ksiąg
skonfiskowała carska cenzura. Przekład ten został wydany dopiero po
śmierci tłumacza w 1907 roku.
  Drugim współtwórcą białoruskiego języka literackiego był etniczny
Polak spod Wilna – Jan Barszczewski, który w czasie buntu młodzieńczego,
mając aż 16 lat oświadczył, że przestaje być Polakiem, a zaczyna
Białorusinem. Jeździł po wsiach rusińskich, spisywał dialekty, zaczął
tworzyć i formować język literacki, słowniki itp. Nie boję się napisać, że
Marcinkiewicz i Barszczewski to ojcowie współczesnego literackiego
języka białoruskiego. Pierwszą gramatykę tego języka opublikował w 1918
roku Bronisław Taraszkiewicz, podobnie jak Barszczewski, urodzony na
Wileńszczyźnie w polskiej rodzinie. Działacz polskiego ruchu
narodowowyzwoleńczego, który poczuł nagle zew ludu białoruskiego
(podobno jego babka była Rusinką) oraz zew komunizmu. Mieszkał w
Gdańsku, w 1933 roku emigrował do ZSRR. Aresztowany w roku 1937,
rozstrzelany w Komunarce pod Moskwą w 1938.
Ale mam dla Państwa niespodziankę! – Otóż Polakiem nie był
Włodzimierz Uljanow Lenin. Wódz Rewolucji miał pochodzenie
kałmucko-niemiecko-rosyjsko-szwedzko-żydowskie. Ale za to jego
towarzyszka życia Nadieżda Krupska była z pochodzenia Polką. Pradziad
Kalikst Krupski wywodził się spod Wilna. Jego syn Ignacy – mimo że był
rosyjskim oficerem – opowiedział się po stronie powstańców
listopadowych w 1830 roku. Syn Ignacego Konstanty – oficer rosyjski –
szpiegował na rzecz powstańców styczniowych. I to jemu w 1869 roku
urodziła się córka Nadieżda – przyszła żona Lenina.
Osobistym kierowcą i ochroniarzem Lenina był Polak Mieczysław Gil.
Najbliższy przyjaciel Lenina to Polak – Gleb Krzyżanowski. Jego ojciec
Maksymilian, będąc jeszcze studentem, został zesłany z Polski w głąb Rosji
za działalność wywrotową. Ożenił się z Niemką. Owocem ich związku był
Gleb, a że nie miał ani kropli krwi rosyjskiej, więc by związać go z krajem
zamieszkania, nadano mu imię czysto rosyjskie. Gleb Krzyżanowski to
wybitny ekonomista, geograf, literat, parlamentarzysta. Odpowiadał za
elektryfikację ZSRR (plan GOERLO), był pierwszym Prezesem Urzędu
Planowania ZSRR („Gospłan”).
Niektórzy mówili, że Lenin za swego przyjaciela uznawał jeszcze jedną
osobę (prócz Krzyżanowskiego), a mianowicie ministra zdrowia Mikołaja
Siemaszko, który – jak samo nazwisko mówi – miał również polskie
korzenie, choć bardzo rozmyte (jego przodkami była polska szlachta spod
Orła).
Pierwszym wybitnym bolszewickim dyplomatą był Polak Wacław
Worowski. W kwietniu 1918 roku wraz z Jakubem Haneckim i Karolem
Radkiem utworzyli biuro zagraniczne Komitetu Centralnego partii
bolszewickiej RSDRP w Sztokholmie, pośrednicząc w pobieraniu
pieniędzy od strony niemieckiej na rosyjski ruch rewolucyjny (operacja
„Parwus”). Inicjatywa utworzenia tego biura wyszła ze strony tych trzech
Polaków (Karol Radek był Polakiem pochodzenia żydowskiego), ale
została oczywiście zatwierdzona przez Komitet Centralny. Po zdobyciu
przez bolszewików władzy, Worowski pozostał w Szwecji na stanowisku
posła. Tworzył politykę zagraniczną bolszewickiej Rosji, był narkomem
(komisarzem ludowym, czyli ministrem) spraw zagranicznych. Zginął w
zamachu w 1923 roku, pochowano go w murach Kremla. Przez parę lat
główna ulica Kijowa Chreszacztik nosiła jego imię. Ustanowiono nawet
nagrodę dziennikarską im. W. Worowskiego.
Mnie kojarzy się on jeszcze z czymś innym... a mianowicie z najbardziej
dziwnym pomnikiem radzieckiego działacza państwowego, jaki
kiedykolwiek widziałem. Proszę obejrzeć np. poprzez wyszukiwarki
internetowe. Pomnik Wacława Worowskiego znajduje się w Moskwie.
 
Pomnik Wacława Worowskiego w Moskwie
 
Innym wybitnym radzieckim dyplomatą była Aleksandra Kołłątaj z d.
Domątowicz. Jak Worowski, była ambasadorem w krajach
skandynawskich, ale najbardziej pamiętamy ją dlatego, że była pierwszą w
świecie kobietą w rządzie. W 1917 roku Lenin naznaczył ją na ministra
(„narkoma”) pracy i rozwoju socjalnego. Przeprowadziła wiele reform,
zmieniała normy obyczajowe. Zarówno jej ojciec, jak i mąż (stąd to znane
polskie nazwisko) mieli polskie pochodzenie.
Ministrem zaopatrzenia żywnościowego („ narkom po delam
prodowolstwija”) został w tym samym 1917 roku, mianowany Jan
Teodorowicz, syn Adolfa. Polak. Szefem Banku Centralnego bolszewickiej
Rosji był w latach 1918 -1920 wspomniany wcześniej, urodzony w
Warszawie Jakub Hanecki, syn Stanisława. To on latem 1912 roku
zaaranżował przeprowadzkę Lenina z Francji do Polski. I mieszkał z nim w
Krakowie, a potem Poroninie. A gdy po rozpoczęciu I wojny światowej
Lenin został – jako obywatel rosyjski – aresztowany przez austriacką
policję i osadzony w areszcie w Nowym Targu, to Hanecki wyciągnął go
stamtąd udowadniając urzędnikom austriackim, że aresztant jest
największym wrogiem caratu i organizatorem strajków w Rosji. Lenina
wypuszczono, a Hanecki zaaranżował mu wyjazd i pobyt w Szwajcarii, w
czym pomógł mu przyjaciel, austriacki socjaldemokrata Wiktor Adler.
Oprócz kierowania Bankiem Centralnym Hanecki pełnił bardzo różne
funkcje polityczne I nie tylko. Był członkiem delegacji do rozmów z
Niemcami w Brześciu Litewskim, uczestniczył w negocjacjach pokojowych
z Polską w trakcie wojny polsko-sowieckiej. Był przedstawicielem
handlowym Rosji na Łotwie, przewodniczył też kolegium w Ministerstwie
(„Narkomacie”) Handlu Zagranicznego. W latach 30. piastował funkcje
prewodniczącego Państwowego Zrzeszenia Muzyki, Estrady i Cyrku, a
następnie prezesa Zjednoczenia Cyrków oraz Parków Kultury i
Wypoczynku. Stał się pierwowzorem dla niejakiego obywatela Rimskiego
w „Mistrzu i Małgorzacie” Bułhakowa. Od 1935 roku piastował wielce
zaszczytne stanowisko dyrektora Muzeum Rewolucji znajdującego się przy
Placu Czerwonym.
Niestety, Jakub Hanecki skończył tragicznie w czasie czystek
stalinowskich. W 1937 roku zostali wraz z żoną aresztowani i rozstrzelani.
Rok później w Kommunarce ten sam los spotkał ich syna Stanisława. Córka
Hanka Hanecka spędziła w łagrach 18 lat – do 1956 roku.
 
Z tzw. Polskich Inflantów (obecna Łotwa) pochodził Karol Juliusz
Daniszewski, urodzony w 1884 roku. Aktywny działacz rewolucyjny przed
i w trakcie I wojny światowej, działał w Rydze, Warszawie, Moskwie,
Petersburgu, Baku i Tyflisie. Po zwycięstwie Rewolucji Październikowej
członek komitetu centralnego partii bolszewickiej, następnie pełnił funkcję
przewodniczącego Rewolucyjnego Trybunału Wojennego Rosji Sowieckiej.
Pod koniec lat dwudziestych został prezesem największego państwowego
banku specjalizującego się w operacjach zagranicznych „Vneshtorgbank”, a
w latach trzydziestych objął prezesurę „Exportles” – państwowej firmy
posiadającej monopol na eksport drewna. Aresztowany w czasach represji
stalinowskich w 1937 roku, rozstrzelany w styczniu 1938.
Mieczysław Broński-Warszawski urodził się w 1882 roku w Łodzi jako
syn bogatego fabrykanta Henryka. Studiował w Monachium. Nie poszedł
śladami ojca. Od 1902 roku był w Socjal-Demokracji Królestwa Polskiego i
Litwy (SDKPiL), a od 1906 roku członkiem Rosyjskiej Socjal-
Demokratycznej Partii Robotniczej (RSDRP).
Aktywnie uczestniczył w Rewolucji 1905 roku – będąc wtedy w
Warszawie. W 1917 roku przeniósł się do Rosji, by tam, u źródeł, walczyć
o wymarzony komunizm. Kierował biurem propagandy w Komitecie
Centralnym RSDRP, a w 1918 roku pełnił obowiązki narkoma, czyli
ministra handlu i przemysłu Rosji (bo „narkom” – wbrew pozorom nie jest
skrótem od narkoman – lecz zlepkiem słów „NARrodnyj KOMissar” –
czyli „komisarz ludowy”). W 1922 roku objął dyplomatyczne i gospodarcze
przedstawicielstwo Rosji w Austrii, a w latach 30. zasiadał w kolegiach
ministerstw finansów i handlu zagranicznego. Profesor Uniwersytetu
Moskiewskiego (MGU). Aresztowany i rozstrzelany w roku 1937.
Zbliżam się jednak w ten sposób coraz bardziej do mocno bolesnego dla
naszego narodu wkładu Polaków nie tylko w budowanie Rosji Radzieckiej,
ale przede wszystkim w budowanie organów bezpieczeństwa tego kraju.
Tutaj prym wiedli przede wszystkim Polacy – przy wsparciu Rosjan i
Żydów. Pamiętam moją dyskusję i spór sprzed ponad 20 lat z moim
przyjacielem z Moskwy, Rosjaninem, Aleksandrem. Dysputa – przy
szachownicy i po kilku wspólnie wypitych butelkach wody mineralnej –
była coraz gorętsza. Ja – członek Związku Sybiraków (moja mama była
zesłana 10 lutego 1940 roku na Syberię, gdzie spędziła 7 lat) mówiłem… „a
wy Rosjanie… Ribbentrop-Mołotow… a zesłania… itp.”. On patrząc
wielkimi oczami na mnie powiedział: „Mariusz.. największą ofiarą
prześladowań bolszewickich, w tym stalinowskich – był naród rosyjski. To
Rosjanie stanowili większość ofiar. A twórcami sowieckiego systemu
terroru byli Polacy”.
Żart? Sprawdziłem. Głównym aparatem terroru bolszewickiego była
Czeka (skrót od Czrezwyczajnyj Komitet – Komisja Nadzwyczajna,
przemianowana później w WCzK, potem NKWD). Jej twórcą był
wszystkim nam znany Feliks Dzierżyński, syn Edmunda, polski szlachcic.
Instytucja ta w momencie powstania w 1918 roku liczyła sobie 23 osoby, w
1920 roku 27.000 osób, a w 1921 roku – 310.000 osób. Tak rozrastał się
aparat terroru.
Cała ta struktura opierała się na Polakach – Dzierżyńskim i jego zastępcy
Wacławie Mężyńskim, synu Rudolfa (ros. Wiaczesław Mienżynskij). Rok
później departamentem łączności Czeka zaczął kierować Stanisław
Świderski, syn Hieronima, a departamentem sanitarnym – Artur
Staszewski, syn Karola. W 1923 roku zastępcą Dzierżyńskiego został Józef
Unszlicht, syn Stanisława – także Polak (jego brat Julian Unszlicht był dla
odmiany księdzem katolickim, odznaczonym za wybitną działalność
patriotyczną pośród polskiej diaspory we Francji Krzyżem Niepodległości).
Dzierżyński przez ten cały czas miał przy sobie najbardziej zaufanego
człowieka – swojego osobistego sekretarza. Był nim – jak się nietrudno
domyślić – Polak. Nazywał się Stanisław Redens, syn Franciszka – i był
szwagrem Stalina – mężem Anny Allilujewej, starszej siostry żony
sowieckiego wodza. Jego kariera rozwijała się również po śmierci
Dzierżyńskiego – awansował stopniowo aż do stanowiska generała armii
(komisarz bezpieczeństwa publicznego I rangi), następnie został
parlamentarzystą. W 1932 roku wraz z innym Polakiem Stanisławem
Kosiorem (urodzonym w Węgrowie niedaleko od Warszawy) rozpoczęli na
rozkaz Stalina akcję walki z kułakami. Kosior był wtedy I sekretarzem
Komunistycznej Partii Ukrainy (poprzednik Chruszczowa na tym
stanowisku). W 1938 roku Redens został aresztowany pod zarzutem
szpiegowania na rzecz Polski – i stracony. Kosior zaś został rozstrzelany w
roku 1939. W czasie czystki zostali zgładzeni także jego czterej bracia:
Michał, Kazimierz, Władysław i Józef.
Jest stare polskie powiedzenie: Niósł wilk razy kilka – ponieśli i wilka.
Gdy w 1924 roku zmarł Lenin, na jego pogrzebie wielkiego zaszczytu
niesienia trumny dostąpił Feliks Dzierżyński. Gdy zaś w 1926 roku zmarł
Dzierżyński – z wielką dumą jego trumnę nieśli na swych barkach Józef
Stalin wraz z Lwem Trockim.
Żona Feliksa – Zofia z domu Muszkat, urodzona w Warszawie, z którą
ślub brał w 1910 roku w kościele św. Mikołaja w Krakowie – do końca
życia była działaczką komunistyczną. Mieli syna. Trzykrotnie odznaczona
orderem Lenina. Zmarła w Moskwie w 1968 roku.
Jakże inny los był udziałem jego brata – Władysława Dzierżyńskiego.
Wybitny uczony, lekarz, profesor Uniwersytetu w Jekaterynosławiu, autor
dziesiątek publikacji naukowych. W 1922 roku wrócił do Polski. Autor
(1925 roku) pierwszego polskiego podręcznika akademickiego z zakresu
neurologii zamieszkał w Łodzi, gdzie poświęcił się pracy naukowej i
szpitalnej. W 1928 roku odznaczony Złotym Krzyżem Zasługi. W 1931
roku mianowany na pułkownika Wojska Polskiego. W czasie II wojny
działacz konspiracji, aresztowany przez Niemców i rozstrzelany 20 marca
1942 roku. Tak więc niech nazwisko Dzierżyński nie kojarzy nam się tylko
źle.
Wróćmy jednak do twórców bolszewickiego terroru. Pisałem wcześniej o
pochodzącym z Kijowa aptekarzu Januarym Wyszyńskim (synu Feliksa),
który w Baku przewodniczył polskiej społeczności. Był spokrewniony z
naszym kardynałem Stefanem Wyszyńskim. Jego syn Andrzej został ni
mniej ni więcej, tylko… generalnym prokuratorem Związku Radzieckiego!
Wcześniej – od 1903 roku mienszewik, od 1920 roku – bolszewik.
W latach 1925 – 1928 rektor Uniwersytetu Moskiewskiego, autor tzw.
Teorii fizycznego oddziaływania na wrogów. W 1936 roku opublikował
pracę „Sądownictwo ZSRR”, gdzie napisał, że „prawo musi podlegać
praktyce politycznej”. Od 1935 roku prokurator generalny ZSRR. Podczas
gdy w 1917 roku żądał aresztowania Lenina – jako niemieckiego szpiega i
zdrajcy, teraz oskarżał innych o zdradzanie Lenina i szpiegostwo.
Oskarżyciel w głównych procesach politycznych w ZSRR, na jego wniosek
setki osób (w tym komunistów) zostało skazanych na śmierć. W swej
mowie z 22 sierpnia 1936 głosił: „Żądam, by tych wściekłych psów
rozstrzelano, wszystkich co do jednego!” Prawo – wyjaśniał – „musi
odzwierciedlać wolę klasy panującej, popartej siłą”. Wyszyński był też
współautorem masowej czystki 1937 roku. W latach 1939 –1944
wiceprzewodniczący Rady Komisarzy Ludowych (vice premier). W 1940
autor zmiany rządu na Łotwie (na komunistyczny). W latach 1949 – 1953
minister spraw zagranicznych. Po śmierci Stalina objął stanowisko szefa
delegacji ZSRR przy ONZ, na którym pozostał do śmierci. Zmarł w
Nowym Jorku w roku 1954. Pochowany na Placu Czerwonym przy murze
kremlowskim, obok wielu innych sowieckich Polaków.
Kilkanaście stron wyżej wspomniałem o braciach Bończa-Brujewiczach.
Są w Rosji znani, ich imionami nazywano place i ulice. Pierwszy z nich to
Włodzimierz – historyk, etnograf, pisarz, a przede wszystkim komunista,
członek partii Lenina od 1895 roku. Był sekretarzem Lenina, a jednocześnie
kierował komitetem wykonawczym Rady Komisarzy Ludowych (rządem
Rosji bolszewickiej). W czasie Rewolucji Październikowej był
komendantem głównego ośrodka sterowania rewolucją – pałacu „Smolnyj”.
Zwolennik terroru przy zaprowadzaniu porządku komunistycznego. Jedna z
czołowych osobistości Rewolucji Październikowej.
Mniejszą karierą, ale ciekawszym życiorysem, mógłby się pochwalić
jego brat Michał. Urodzony w tym samym roku, co Lenin (1870), geodeta i
wojskowy teoretyk, wybitny strateg. Już w 1914 roku został generał-
majorem carskiej armii, a w 1915 roku, szefem sztabu kluczowego
wówczas frontu północno-zachodniego. Co prawda na prośbę carycy (nie
awansował jej faworyta) zdymisjonowany przez Mikołaja II w 1916 roku,
ale po Rewolucji Lutowej 1917 roku został przez premiera Kiereńskiego
wrócony do łask i naznaczony na głównodowodzącego Frontem Północnym
(zastąpił na tym stanowisku innego Polaka – generała Kłębowskiego). Po
upadku Kiereńskiego zapewne zakończyłaby się jego kariera, gdyby jego
brat nie był jednym z najbliższych przyjaciół i doradców Lenina! Generał
Michał Bończa-Brujewicz to pierwszy carski generał, który przeszedł na
stronę bolszewików. Po Rewolucji zaoferowano mu stanowisko
Głównodowodzącego Wojsk (Sowieckich), ale odmówił. Być może dzięki
temu przeżył czystki późnych lat 30. i oskarżenia prokuratora
Wyszyńskiego (który zapewne nie zlitowałby się nad swym polskim
ziomkiem). Choć sam oskarżony wybronił się. Zmarł w 1956 roku w
Moskwie.
Gdy Michał Brujewicz odchodził, to na arenę wielkiej polityki
radzieckiej i światowej wszedł potomek polskiej drobnej szlachty z tych
samych okolic – spod Homla – Andrzej Gromyko herbu Abdank. Rodzina
ta w wyniku rozbiorów Rzeczypospolitej i działań patriotycznych
spauperyzowała się – i pan… o, przepraszam – towarzysz Gromyko pisał w
swoich życiorysach, że z pochodzenia jest chłopem i Białorusinem! Gdy
pokończył studia, to i bycie Białorusinem przestało mu odpowiadać.
Zmienił papiery – i stał się Rosjaninem.
Andriej Gromyko był jednym z najwybitniejszych polityków radzieckich
lat powojennych, w latach 1957 – 1985 sprawował bez przerwy funkcję
ministra spraw zagranicznych, a w latach 1985 – 1988 piastował
stanowisko Przewodniczącego Prezydium Rady Najwyższej Związku
Radzieckiego – czyli formalnie był głową państwa! A na ścianie jego biura
wisiał nie rodzinny polski herb Abdank, lecz sierp z gwiazdą i młotem.
W jego rodzinnych okolicach, na Homelszczyźnie panował zwyczaj, że
drobna szlachta chodaczkowa mieszkała często razem w jednej
miejscowości, od której przybierali potem nazwisko. Czasem na odwrót –
nadawano nazwę miejscowości od nazwiska właścicieli/mieszkańców danej
osady. Andriej Gromyko pochodził ze wsi o nazwie Gromyki. A zupełnie
niedaleko leży inna wieś – Januki. To stąd wywodzą się przodkowie byłego
już prezydenta Ukrainy Wiktora Janukowicza. Nadal mieszkają tam jego
krewni. (W Internecie można obejrzeć groby jego przodków… katolickie, z
napisami w języku polskim.) O swym polskim pochodzeniu mówił w
trakcie swej wizyty w Polsce zarówno sam Wiktor Janukowicz, jak i jego
rzeczniczka, która śmiechem zareagowała na pytanie: „ Jak prezydent
Janukowicz odnosi się do Polski?” – „Jak może się on do tego kraju
odnosić, jeśli sam z pochodzenia jest Polakiem?” Słowa Janukowicza o
polskim pochodzeniu zacytowała w 2011 roku Gazeta Wyborcza – i zostało
to przedrukowane na Ukrainie przez periodyk „Istoriczeskaja prawda”
(„Prawda historyczna”). Oto parę fragmentów tego artykułu: „Janukowycz
potwierdził także, że ma polskie korzenie. – Mój dziadek i pradziadkowie
byli litewskimi Polakami, katolikami – wyjaśnił prezydent (…) – Dopiero
mój ojciec urodził się w Donbasie, gdzie poślubił kobietę z Rosji. Wszyscy
inni przodkowie pochodzili z Polski. Babcia opowiadała mi, że urodziła się
w Warszawie. Jej matka zmarła, a ojciec powtórnie ożenił się z litewską
Polką mieszkającą w Wilnie. Po rewolucji październikowej rodzina trafiła
pod Witebsk na Białorusi, gdzie babcia wyszła za dziadka, który mieszkał w
Dokrzycach koło wsi Januki. Dopiero z Białorusi rodzina przeprowadziła
się na ukraiński Donbas, gdzie się urodziłem.” 
I nie zmieni tego faktu przekręcanie nazwiska Janukowicz na
Janukowycz. A wyjazdy polskich polityków na Majdan, wykrzykiwanie
tam banderowskich haseł i prowokowanie, by legalnie urzędującego
prezydenta Ukrainy mającego polskie pochodzenie pozbawić urzędu –
wydatnie przyczyniły się do destabilizacji tego kraju.
Z takim narodowościowym odwracaniem kota ogonem na Ukrainie
mamy do czynienia nie po raz pierwszy. Czy oglądając film „Ogniem i
mieczem”, czy propagandowe filmy radzieckie czy polskie, natykamy się
na bezlitosnego Polaka księcia Jeremiego Wiśniowieckiego. Ten ze swymi
rodakami ciemięży lud ukraiński, co prowokuje wybuch powstania
Kozaków – czyli swego rodzaju armii ukraińskiej, którą dowodzi dzielny
Ukrainiec Bohdan Stupka vel Chmielnicki.
Tyle że prawda jest odwrotna. Przypomnę, że pojęcie „Ukraina”
stworzono i zastosowano po raz pierwszy w Polsce i na świecie w 1569
roku dla oznaczenia terenów części Rusi odłączonej przez króla polskiego
od Litwy i przyłączonej bezpośrednio do Polski. Z grubsza województwa
kijowskie, bracławskie i czernichowskie. Słowo kozak oznaczało nie
przynależność narodowościową, lecz profesję, zajęcie. Z tureckiego
„kazak” oznacza „rozbójnik”. Kozacy byli mieszanką wielu narodowości
zamieszkujących naszą Rzeczpospolitą, byli to wszelkiego rodzaju
zbiegowie. Ukraińców jako narodu ani języka ukraińskiego wtedy jeszcze
nie było (za okres powstania języka ukraińskiego uznaje się ostatnią dekadę
XVIII wieku – encyklopedia PWN). Jeremi Wiśniowiecki etnicznie był
Rusinem, zaś Bohdan Chmielnicki – Polakiem! Czyli dokładnie na odwrót
niż to się często przedstawia. Ojciec Bohdana Michał Chmielnicki herbu
Abdank był podstarościm czehryńskim i przewodniczącym sądu
grodzkiego. Bohdan, będąc dzieckiem, uczył się w kolegium jezuickim we
Lwowie. Michał i Bohdan Chmielniccy jako polscy żołnierze dzielnie
stawali w 1620 roku w bitwie pod Cecorą, gdzie Michał zginął bohaterską
śmiercią polskiego żołnierza, a jego syn Bohdan dostał się do dwuletniej
niewoli, gdzie nauczył się języków tatarskiego i tureckiego. Po powrocie z
niewoli przystał do kozaków, gdyż nie dał rady rozwiązać – powstałych w
czasie jego nieobecności -problemów rodzinnych i materialnych legalnymi
metodami, a spotykał się nawet z królem. Ten – niby żartem – poradził mu
użyć szabelki. Przystał więc Chmielnicki do kozaków rejestrowych
(otrzymujących żołd od polskiego króla), którzy potrzebowali wtedy osoby
wykształconej na stanowisko „pisarza”, a Chmielnicki czytał i pisał po
polsku i łacinie. 
 A gdy oglądamy filmy w których przemawia do nich już jako ataman po
ukraińsku, czyli w języku, który powstał 150 lat później, to się nieco
dziwimy. Ktoś powie, że istniał już wówczas język ruski (rusiński), który
(obok polskiego i rosyjskiego) będzie w przyszłości jednym z fundamentów
powstania języka ukraińskiego. I oczywiście, zgodzę się z tym. Na przykład
książę Jeremi Wiśniowiecki (Jarema) znał zarówno swój język wyniesiony
z domu – rusiński, jak i państwowy – polski. Szkopuł w tym, że rusińskiego
nie znał Chmielnicki. Posługiwał się na co dzień rodzimym językiem
polskim, znał łacinę (z kolegium jezuickiego), a także turecki i tatarski (z
niewoli). Możemy domniemywać, że mógł rozumieć język rusiński (ruski),
ponieważ był wyznania prawosławnego, gdzie obrzędy prowadzone są
często w tym języku. A poza tym wielu kozaków miało rusińskie
pochodzenie. Lecz są to tylko domysły. Nie zachowały się – a przynajmniej
takowych ja nie znalazłem – źródła, które by potwierdzały znajomość
języka ruskiego przez pułkownika Chmielnickiego. Swoje mowy i pisma
redagował w języku polskim, czasem tylko używając popularnej wtedy w
całej Polsce (i Europie zachodniej) łaciny.
Tak a propos Rusi, wspaniałe danie kuchni polskiej – ruskie pierogi – nie
mają nic wspólnego z Rosją, lecz z Rusią Kijowską, czyli pochodzą z
terenów dzisiejszej Ukrainy. Rosjanie też mają swoje pierogi „pielmieni”,
małe i z surowym mięsem do gotowania, pyszne. Uwielbiam z octem lub
śmietaną. Pamiętam te koszulki z czasów socjalizmu, na których z przodu
widniał napis: „Nie lubię ruskich”, a na plecach dokończenie: „…
pierogów”. Niektórzy nie lubili też przesympatycznego podwarszawskiego
miasteczka Raszyna i chodzili z koszulkami z angielskim napisem: „I DO
NOT LIKE RASZYN!” To były czasy…
No tak, pisałem o Janukowiczu i Gromyce, a skończyło się na pierogach.
 
Z bardziej współczesnych polityków rosyjskich o polskich korzeniach
należy wymienić Anatolija Sobczaka (1937 – 2000). Nosił to czysto polskie
„ludowe” nazwisko po swoim ojcu Polaku, Aleksandrze – synu Antoniego,
który pracował na kolei jako pomocnik maszynisty. Anatolij Sobczak znany
był jako naukowiec – profesor doktor habilitowany, docent fakultetu
prawnego Uniwersytetu Leningradzkiego, promotor pracy doktorskiej
Dmitrija Miedwiediewa. W latach 1991 – 1996 był burmistrzem
Petersburga. Jak pisze niejaki Swanidze w swej książce, a potem pan
Miedwiediew potwierdził to w audycji telewizyjnej na kanale Rossija-1, że
w 1989 roku przyszły prezydent Rosji roznosił po Petersburgu ulotki
reklamujące Anatolija Sobczaka w wyborach parlamentarnych. Sobczak w
przyszłości odwdzięczył się mu – zapraszając do Rady Miejskiej
Leningradu/Petersburga. W 1990 roku do sztabu wyborczego wszedł także
mało wówczas znany podpułkownik KGB (już w stanie spoczynku), jeden z
pomocników rektora Uniwersytetu Leningradzkiego – Władimir Putin. Po
upływie kadencji i przegraniu kolejnych wyborów w 1996 roku na
burmistrza Petersburga (szefem jego sztabu wyborczego był wówczas
wspomniany już Władimir Putin, obecnie prezydent Rosji) pan Sobczak
wycofał się z polityki, a cztery lata później zmarł na atak serca pod
Królewcem (obecnie: Kaliningrad).
Innym współczesny znanym politykiem rosyjskim polskiego
pochodzenia jest Sergiusz (ros. Sergiej) Jastrzębski. Często podkreślał, że
jest potomkiem polskiej szlacheckiej rodziny herbu Ślepowron. Doktor
historii, działacz polityczny, dyplomata, były pomocnik (rzecznik)
prezydenta Rosji. Absolwent 1976 roku uniwersytetu MGIMO
(Moskiewski Państwowy Instytut Stosunków Międzynarodowych).
Dyrektor departamentu w rosyjskim Ministerstwie Spraw Zagranicznych,
ambasador Rosji na Słowacji. W latach 1996 – 1998 był rzecznikiem
prasowym prezydenta Rosji. W latach 2000 – 2008 pomocnik prezydenta
Rosji. W 2009 roku (po zwolnieniu go ze stanowiska przez prezydenta
Miedwiediewa) założył studio telewizyjne, zajął się produkcją filmów
dokumentalnych. Prowadzi programy telewizyjne, a na początku 2014 roku
został nagrodzony nagrodą filmową „Złoty Orzeł” za najlepszy film
dokumentalny 2013 roku pt. „Afryka: krew i piękno”.
Z aktywnie działających współcześnie polityków rosyjskich z polskimi
korzeniami należy wymienić v-ce premiera rządu Rosji (od 2011 roku) –
Dymitra Rogozina, urodzonego w 1963. Przed objęciem tej funkcji był
ambasadorem Rosji przy NATO (w Brukseli) w latach 2008 – 2011, a
przedtem – przewodniczącym wielu rządowych i parlamentarnych komisji.
Jeszcze wcześniej był liderem partii „Rodina” („Ojczyzna”) i zastępcą
przewodniczącego parlamentu Rosji (Dumy). Jego ojciec był profesorem
doktorem habilitowanym nauk technicznych, wysokim urzędnikiem
Ministerstwa Obrony. Jego prapradziad generał-major Mikołaj Mitkiewicz-
Żółtek był szefem moskiewskiej policji, a potem naczelnikiem Straży
Państwowej Rosji. Rogozin dumny jest z tego, że ród jego przodków
wywodzi się ze starego polskiego rycerstwa Mitkiewiczów. Według
rodzinnej legendy, to jego przodek zabił mistrza zakonu krzyżackiego
Ulryka von Jungingen w bitwie pod Grunwaldem. Według tejże legendy –
„Żółtkiem” nazwał tego przodka król Jagiełło, który w trakcie bitwy widząc
ze wzgórza poczynania rycerza w żółtej (złotej) zbroi – a nie znając jego
nazwiska – zapytał, kim jest ten „żółtek”. Wicepremier Rogozin jest
odpowiedzialny w rządzie za obronę, sprawy wojskowe, zamówienia
sprzętu wojennego, za politykę morską, kosmos, rakietową. W 2012 roku
założył ochotniczą narodową Obronę Cywilną, którą kieruje. Zna pięć
języków.
W obecnym rządzie rosyjskim spotkamy i inne swojsko nam brzmiące
nazwiska: Łukaszewicz, Nowak, Dworkowicz…
Tak wielu Polaków miało swój los związany z Rosją, że mógłbym o tym
pisać następnych kilkanaście czy kilkadziesiąt stron. Ale powyższych
przykładów wystarczy, by pokazać, jak wielki wkład miał nasz naród w
budowanie współczesnej Rosji. I nie chodziło mi w mej pracy o
wprowadzanie w kompleksy – czy też na odwrót – leczenie kompleksów
któregoś z naszych dwóch wielkich słowiańskich narodów. Chciałem
pokazać, jak bardzo ich losy (także krajów) były ze sobą powiązane. Polska
i Rosja są sobie potrzebne. Rosja to wielkie mocarstwo militarne i
surowcowe. Nie rości pretensji do ani kawałka polskiej ziemi (co wzięli –
tego nie utrzymali). Importujemy z Rosji surowce, wysyłamy ogromne
ilości towarów spożywczych i przemysłowych. Od marca 2014 po
Moskwie jeżdżą nowoczesne polskie tramwaje.
Umiejmy wykorzystać to, co nas łączy. Rosja jest ścianą, która chroni
Europę przed zalewem Wschodu, przed fundamentalistycznymi Państwami
Islamskimi. Przyrost naturalny Rosjan jest ujemny: Rosja i Moskwa
zalewane są morzem imigrantów z Azji. Polska jest jednym z kilku
najważniejszych krajów Unii Europejskiej. Dobre relacje między Polską a
Rosją leżą w interesie obu krajów i narodów. A kto może odnieść korzyści
ze złych relacji? Kto jątrzy? Nie wiem. Zapewne ten, kto ma w tym interes.
 

You might also like