Professional Documents
Culture Documents
Jak Podbilismy Rosje - Wyd-II - Mariusz Swider
Jak Podbilismy Rosje - Wyd-II - Mariusz Swider
Mariusz Świder
Jak podbiliśmy
Rosję
Warszawa 2015
© Copyright Wydawnictwo Penelopa & Mariusz Świder
Skład:
Robert Lijka
Projekt graficzny okładki:
Dariusz Krupa
Redakcja:
Jan Piński i Andżelika Kościesza
ISBN: 978-83-62908-20-2
Wydawca:
Jerzy Moraś
Wydawnictwo „Penelopa” sp. z o.o
ul.Grażyny 13/lok.7
Druk:
TOTEM
ul. Jacewska 89
88-100 Inowrocław
Wydanie II – poprawione i rozszerzone
Warszawa 2015
Pamięci Mojej Najukochańszej Mamy Leokadii z d. Prokopowicz z
polskich Kresów, która lata 1940-1947 spędziła na zesłaniu syberyjskim
„Z Polską łączy nas wielowiekowa wspólna historia. Musimy wiele
zrobić, aby podnieść nasze stosunki na nowy poziom. Jestem przekonany, że
dowolny problem można rozwiązać, kierując się wzajemnym szacunkiem i
pragmatyzmem – mówił w listopadzie 2014 r. rosyjski prezydent przyjmując
listy uwierzytelniające od polskiej ambasador. Chyba nawet sam nie
przypuszczał jak bliskie są to relacje. Nikt z historyków ani publicystów do
tej pory nie pokazał jak wielu Polaków wzięło udział w budowaniu Rosji.
Mariusz Świder, który nie jest zawodowym publicystą, ale prywatnie ma
ogromną wiedzę na temat Rosji, napisał unikalną książkę. Wymienił w niej
znanych Rosjan i pokazał ich polskie korzenie. Któż z nasz wie o tym, że
wielki rosyjski pisarz Gogol, to tak naprawdę polski szlachcic o nazwisku
Chochoł? Jeszcze zabawniej robi się, gdy czytam, że faworyt carycy
Katarzyny II Potiomkin (ten od potiomkinowskich wiosek) tak naprawdę
nazywał się Potępski i nawet sam uważał się za Polaka.
Świder idzie dalej. Przypomina kroniki Nestora, które dla Rosjan są tym,
czym dla Polaków księga Galla Anonima. On wprost napisał, że plemię
Wiatyczów, które założyło Moskwę było… z rodu Lachów. Czyli, że
Moskwę, której tak się boimy i z którą walczymy, założyliśmy sami. To
oczywiście prowokacyjne uproszczenie. Pokazuje jednak, że Polaków i
Rosjan mimo, że dużo dzieli, to też bardzo dużo łączy. Warto szukać tego
drugiego.
Jan Piński
Moskwa. Miasto stworzone przez dzielne plemię Wiatyczów, którzy na
początku XII wieku przepędzili z tych okolic plemiona ugro-fińskie.
Wykopaliska na Kremlu potwierdziły, że najstarsze fortyfikacje na Kremlu
budowane były przez Wiatyczów właśnie – i oni uznawani są za twórców
tego miasta.
Czym dla Polaków są księgi Galla Anonima czy kroniki Jana Długosza –
tym dla Rosjan są Kroniki Nestora („Powieść lat minionych”, tzw. latopisy).
Ów kronikarz, mnich klasztoru (ławry) pieczerskiego w Kijowie wydał je
ok. 1113 roku – opisując szeroko dzieje Rusi.
Wspomina między innymi o wyżej wymienionym dzielnym plemieniu
Wiatyczów. Pozwolę sobie zacytować parę fragmentów: „Byli zaś
Radymicze i Wiatycze z rodu Lachów. (…) Było bowiem dwóch braci
Lachów: Radym, a drugi Wiatko. I przyszedłszy siedli: Radym nad rzeką
Sożą i od niego przezwali się Radymicze, a Wiatko siadł z rodem swoim nad
Oką i od niego przezwali się Wiatycze”. (Wiatko to zrusyfikowana forma
staropolskiego imienia: Więcek, czasem przybierającego formę: „Wiącek”).
Niektórzy rosyjscy historycy starają się bagatelizować powyższe
informacje pisząc, że Nestor pod słowem „Lachy” („Lechici”) rozumiał
Słowian z zachodniej Rusi. Tymczasem sam Nestor w innym fragmencie
swoich Kronik dokładnie mówi, kim są owi Lachowie: „Słowianie (…)
siedli nad Wisłą i przezwali się Lachami, a od tych Lachów przezwali się
jedni Polanami, drudzy Lachowie – Lutyczami, inni Mazowszanami, inni
Pomorzanami”. (Lutycze – czyli „Lędzianie”. Stąd Ostrów „Lednicki”,
Lednica… Polska po litewsku to „Lenkija”, po węgiersku to
„Lengyelorszag”, czyt. „Lendzierosag” czyli kraj Lędzian, a po persku i w
starotureckim to Lachistan – czyli kraj Lachów. Rusini też nazywali nas
„Lachami”… i każdy z nas zna powiedzenie: „Strachy na Lachy”).
Pierwotne fortyfikacje budowane przez Wiatyczów na terenie obecnego
Kremla mają charakter analogiczny do tych z Gniezna czy Poznania (tzw.
„konstrukcje hakowe”), zupełnie nieznane na Rusi Kijowskiej. Pierwotne
grodzisko zostało otoczone wałem z fosą, była też brama i most – zgodnie ze
zwyczajem Lachów/Lechitów.
O tym, że Wiatycze pochodzą z terenów wschodniego Mazowsza i
Podlasia pisze też słynny polski antropolog Jan Czekanowski. Porównał on
klaster M458 z haplogrupy R1a1 świadczący o spokrewnieniu dawnych
Moskwian z Mazowszanami.
Również Długosz o tym nadmienia, umiejscawiając Wiatyczów na
Mazowszu, a Radymiczów nad Sanem. Ich główną siedzibą było Radymno
pod Przemyślem.
To my założyliśmy Moskwę… Czy zatem nie powinna być nam bliższa?
*****
Do napisania niniejszej książeczki skłoniła mnie reakcja rosyjskich
czytelników na mój artykuł pt. „Mazurek Putina”, opublikowany w grudniu
2013 r. na łamach tygodnika „Uważam Rze”. Przetłumaczono go i
umieszczono na głównym rosyjskim portalu informacyjnym RIA Novosti
(„INOSMI ”) pod tytułem „Putinskaya mazurka”. Widnieje tam do dzisiaj.
Oto wspomniany artykuł:
„Przez całe 10 lat rosyjskim hymnem państwowym była stara polska pieśń
religijna. Ta szokująca informacja nie jest powszechnie znana, chociaż
można o niej przeczytać na stronach internetowej Wikipedii: „W latach
1990/1991 –2000 oficjalnym hymnem Rosji była tzw. Pieśń patriotyczna, za
której autora uchodzi Michał Glinka. Wykonywano tylko pompatyczną
melodię, urzędowego tekstu nie napisano. Jednakże według docenta K.
[onstantina] Nikitina z Konserwatorium Petersburgskiego utwór bazuje
ściśle na renesansowym polskim hymnie religijnym „Kryste, dniu naszej
światłości”. Z kolei, zdaniem historyka Sergieja Makina, kompozytor mógł
raczej rozważać użycie tej muzyki w operze „Iwan Susanin” do
instrumentalnej charakterystyki polskich interwentów. Stąd zapis znalazł się
w rękopisach kompozytora. Wkrótce po publikacji artykułów Nikitina i
Makina w Rosji zastąpiono „Pieśń patriotyczną” przywróconym starym
hymnem radzieckim Aleksandrowa z 1943 r., za to z całkiem odmiennym
tekstem.
To tylko zarys pasjonującej historii, w jaki sposób stara polska pieśń
religijna stała się pierwszym hymnem niepodległej Federacji Rosyjskiej.
Gotowy materiał na scenariusz filmowy.
W październiku 1654 r. tchórzliwy i nieudolny wojewoda Filip
Obuchowicz poddał Smoleńsk Rosjanom. Smoleńszczyzna do
Rzeczypospolitej nigdy już nie wróciła. Pozostało tam jednak wielu Polaków,
którzy nie chcieli porzucać swojej ziemi i majątków. Aby zostać, musieli
jednak przyrzec lojalność carowi. Z takiej rodziny wywodził się np. wielki
podróżnik i odkrywca, carski generał Mikołaj hrabia Przewalski, który
regularnie i bezpłatnie przesyłał Uniwersytetowi Warszawskiemu rzadkie
eksponaty ze swoich wypraw. Katastrofa smoleńska miała miejsce w lesie
należącym przed rewolucją do polskiej rodziny Lenickich.
Z polskiej rodziny pochodził znany w Rosji i na świecie kompozytor
Michał Glinka. Prapradziadem Michała był polski szlachcic z rodu Glinków
herbu Trzaska (Glinki w Ziemi Łomżyńskiej), Wiktoryn Władysław Glinka.
Carskie władze zachowały mu przywileje szlacheckie, w tym herb Trzaska
oraz nadania królewskie.
Glinka był i jest w Rosji bardzo popularny. Nie zapominał o polskich
korzeniach, wielokrotnie odwiedzał Polskę, znał się z Adamem
Mickiewiczem. Jako że tematyka polsko-rosyjska była mu szczególnie bliska
– w latach 1834–1842 skomponował operę „Życie za cara (Iwan Susanin)”,
toczącą się wokół wydarzeń wojny polsko-rosyjskiej na początku XVII wieku
– zajęcia przez Polaków Kremla, a później przegnania ich z Moskwy.
Ponieważ w operze musiały, siłą rzeczy, zaistnieć muzyczne motywy
polskie, to Glinka szukał ich w kraju przodków. Po jego śmierci w
domowym archiwum znaleziono – przy rękopiśmiennych materiałach
wspomnianej opery – kartkę z nutami. Ręcznie podpisaną: „motif de chant
national”. Za oczywiste uznano, że jest to kompozycja Glinki. I nikogo
wówczas nie zdziwiła obca, typowo polska rytmika akompaniamentu, z
polskim akcentem (na przedostatniej sylabie) na końcu fraz melodycznych.
Co prawda później to wygładzono (kompozytor Michaił Bagrinowski
zmienił melodykę i rytm), ale zachował się oryginał owej kartki z rękopisem
i znajduje się w Petersburgu, w oddziale Biblioteki Narodowej, w tzw.
Archiwum Michała Glinki, gdzie można zobaczyć oryginalny zapis, przed
zmianami.
Konstantin Nikitin, docent Petersburskiego Państwowego
Konserwatorium, napisał we wspomnianym artykule pt. „Pieśń
patriotyczna”, że jeszcze w 1974 r. jego profesor Dmitriew pokazał mu spis
rękopisów muzycznych. W końcu lat 40. dostał je od przyjaciela,
ukraińskiego muzykologa Filipa Kozickiego, badającego jeszcze przed
wojną polską muzykę sakralną. Wspomniany rękopis został przez
Kozickiego przepisany w Polsce z archiwaliów muzycznych. Jeden z
gregoriańskich utworów „Kryste dniu naszei światłości” (pisownia
oryginalna) z końca XVI w. jest praktycznie identyczny z utworem
przypisywanym Glince! Kozicki dodał, że przepisał ten utwór w
krakowskiej Bibliotece Narodowej. To znana kompozycja (łac. „Christe, qui
lux es et dies”) autorstwa Wacława z Szamotuł (1526–1560), której możemy
posłuchać choćby dzięki internetowi w pięknym wykonaniu poznańskiego
chóru Stefana Stuligrosza. I porównać z identyczną „Pieśnią patriotyczną”, a
drobne różnice wynikają z modyfikacji Bagrionowskiego.
Pewnie do dzisiaj kartka z kompozycją przypisaną Glince leżałaby sobie
spokojnie w petersburskim archiwum, gdyby w 1944 r. nie natknął się na nią
wspomniany wyżej kompozytor i wojskowy dyrygent Bagrinowski.
Spodobała mu się podniosłość i pompatyczność melodii (religijnej w
końcu!) w tak trudnym okresie wojny. Skopiował i stworzył aranżację na
orkiestrę, zlikwidował polskie muzyczne akcenty i melodykę, których nie
rozpoznawał i nie rozumiał. W 1947 r. nazwano ten utwór „Pieśnią
patriotyczną”, zresztą pod takim tytułem funkcjonuje do dziś.
Tak więc przez 10 lat Rosjanie na uroczystościach wojskowych, na
otwarciu posiedzenia Dumy czy gdy zdobywali złote medale olimpijskie,
mieli łzy wzruszenia w oczach, kiedy stali na baczność i słuchali z
nabożnością starej polskiej pieśni religijnej. Spisanej przez smoleńskiego
Polaka, kompozytora Michała Glinkę, którego rodzina pochodziła spod
Łomży.”
Rosjanie zaimponowali mi faktem umieszczenia na tak potężnej
platformie pełnej wersji tegoż artykułu. Przecież poruszany w nim główny
wątek nie jest dla nich szczególnie chlubny. Z ciekawości przejrzałem
umieszczone pod tekstem komentarze, i co się okazało? Że większość z nich
miała taki wydźwięk, iż Polacy lecząc kompleksy z powodu tego, że nie
mają swoich wielkich uczonych i artystów – chcą pretendować do bycia
cudzymi autorytetami i mistrzami. Uświadomiłem sobie wówczas, jak mało
obie nacje wiedzą o roli polskiego narodu w budowaniu współczesnej Rosji.
Jestem gotów bronić tezy, że nie byłoby współczesnej Rosji, jej nauki i
kultury również bez naszego udziału.
Oto przykłady:
Polką była caryca Katarzyna I, żona Piotra Wielkiego, która po jego
śmierci samowładnie rządziła krajem. Założyła słynną Rosyjską Akademię
Nauk. Marta Skowrońska – bo o niej mowa – urodziła się na Inflantach w
niezamożnej, wielodzietnej rodzinie. Rodzice wcześnie zmarli, a Martę
(wraz z rodzeństwem) pod opiekę wzięła ciotka Anna Wesołowska.
Wychowywała, karmiła, ale też edukowała, nauczyła dzieci czytać i pisać.
W 1721 roku w Rydze Krystyna Skowrońska napisała list do swej siostry
– carycy już wtedy, przebywającej tam z oficjalną wizytą – z prośbą o
spotkanie. List był po polsku…
( Bo caryca nie była analfabetką – jak się powszechnie w Rosji uważa, po
prostu potrafiła czytać i pisać tylko w ojczystym języku – a nie po rosyjsku.)
Caryca spotkała się z siostrą i sowicie ją obdarowała.
Spośród licznego rodzeństwa caryca regularne kontakty utrzymywała
tylko z ukochanym bratem Karolem. Ściągnęła go do Petersburga i szczerze
wspierała. Jego syn Marcin zrobił tu karierę, dosłużył w armii do stopnia
generała, został hrabią (ros. „graf”) i senatorem. Córka Karola Anna wyszła
za mąż za hrabiego Michaiła Woroncowa – przyszłego Wielkiego Kanclerza
państwa rosyjskiego.
Ciotka zmarła, gdy Marta miała 13 lat. Adoptował ją wtedy pastor,
Niemiec z pochodzenia, który po kilku latach przeprowadził się do Rosji.
Tam przyszła caryca rozpoczynała karierę od bycia praczką, by po
kilkunastu latach zostać żoną cara Piotra Wielkiego. Ale to już historia na
inną opowieść…
(Mała dygresja na temat kariery pani Skowrońskiej. Otóż z tych samych
terenów – niegdysiejszych Polskich Inflantów – czyli dzisiejszej Łotwy –
wywodzi się aktualny łotewski premier Valdis Dombrovskis czyli Waldemar
Dąbrowski. Polak zarówno po ojcu, jak i matce. Na Łotwie mieszka
kilkadziesiąt tysięcy Polaków. Szczególnie w okolicach Dźwińska, czyli
niem. Dyneburga, obecnie Daugavspils, które to miasto należało do Polski
przez prawie ćwierć tysiąca lat – od 1559 roku aż po trzeci rozbiór naszego
kraju. Polacy pozostali tam do dziś).
Przy Piotrze Wielkim i Katarzynie I karierę zrobił inny Polak – Paweł
Jagużyński, który dosłużył się wysokiego tytułu generała-adiutanta, a za
swoje oddanie otrzymał od cara we władanie wieczyste wyspę na rzece
Jauza pod Moskwą. W bibliografii Estreichera możemy o nim przeczytać:
„(Jagużyński Paweł). Genealogia zacnego Imieniem, dzielnego Męstwem
godnego Honorem, Jaśnie Wielmożnego Jego Mości Pana Pawła na
Jagodyniach Jagużyńskiego Generała Leytnanta Koniuszego, Pánstw
Rossyiskich Ministra Pełnomocnego, kawalera Świętego Jędrzeiá Apostoła,
Rodowitego z Amtenatów polaka dworskim stylem wywiedziona. Roku
1727.folio, kart nlb. 14.”. To on uratował swą rodaczkę Martę przed utratą
carskiej korony po śmierci Piotra I Wielkiego w styczniu 1725 roku.
Dowiedziawszy się o przygotowywanym zamachu stanu, szybko zawiadomił
o tym hrabiego Bassewicza i swojego teścia – kanclerza Gołowkina.
Zamachowcy czekali bowiem na śmierć schorowanego Piotra, by przejąć
władzę i oddać ją w ręce zbyt młodego wtedy na jej sprawowanie syna cara
– carewicza Piotra. Carycę zaś miano pozbawić władzy i odizolować od
świata, posyłając przymusowo do klasztoru.
Ostatecznie wspólnie z carycą zebrano wierne jej gwardyjskie pułki i
zaproszono najwyższych urzędników państwowych, przed którymi
Katarzyna I mogła przemówić. Oznajmiła, że carewicz Piotr jest następcą
tronu, ale jego młody wiek nie pozwala na to, by mógł rządzić państwem.
Dopóki więc nie osiągnie pełnoletniości, będzie to czynić sama,
wychowując syna na przyszłego władcę. I zapytała najwyższych urzędników
państwowych, czy się na to zgadzają, dając im kilkanaście minut czasu i
osobną salę do narady. A pułki gwardyjskie stały pod oknem… Odpowiedź
mogła być tylko jedna, i dzięki Polakowi, generałowi Pawłowi
Jagużyńskiemu Polka – Marta Skowrońska rządziła Rosją samowładnie aż
do swej śmierci.
Większość z nas uważa, że Maryna Mniszech była pierwszą Polką – żoną
władcy Rusi. Należy jednak pamiętać o Gertrudzie (1025 – 1108), córce
króla polskiego Mieszka II. Ze względów politycznych wydano ją za
wielkiego księcia kijowskiego Izjasława Jarosławowicza, syna Jarosława
Mądrego, a wnuka Włodzimierza Wielkiego. Całe życie była lojalna Polsce,
ale aż do jego końca pozostała na dworze kijowskim, co wpływało na
utrzymywanie dobrosąsiedzkich stosunków Rusi z Polską. Ich późniejszym
wyrazem było małżeństwo króla Bolesława Krzywoustego ze Zbysławą
Świętopełk (wnuczką Gertrudy) w 1103 roku. Te koligacje Piastów z
władcami ruskimi pozwoliły w połowie XIV wieku na odziedziczenie przez
króla Kazimierza Wielkiego Rusi Halickiej wraz ze Lwowem, które
pozostały w Polsce przez 600 lat – aż do wybuchu II wojny światowej.
Pierwszą kobietą, która została koronowana i oficjalnie nosiła tytuł carycy
– była Maryna Mniszech (1588 – 1615), córka wojewody sandomierskiego
Jerzego Mniszecha. Książę Konstanty Wiśniowiecki jadąc na początku 1604
roku na spotkanie z królem, zatrzymał się w Samborze u Mniszechów. W
jego świcie był Dymitr, którego Wiśniowiecki chciał uczynić carem. Po paru
miesiącach ogłoszono zaręczyny i spisano kontrakt zaręczynowy, w którym
Dymitr zobowiązał się, że jeśli zostanie carem, to Jerzy Mniszech otrzyma
księstwo siewierskie, a Maryna księstwa pskowskie oraz nowogrodzkie.
Dzięki pomocy polskich wojsk, 30 czerwca 1605 roku Dymitr zasiadł na
moskiewskim tronie. 27 listopada odbył się ślub, a 18 maja 1606 roku jako
pierwsza w dziejach Rosji kobieta została koronowana na carycę. Ceremonii
w soborze Uspienskim na Kremlu przewodniczył patriarcha moskiewski
Ignacy. Wkrótce jednak z inspiracji bojara Wasyla Szujskiego nastąpił bunt.
Dymitra zabito, a caryca wraz z ojcem zostali zesłani do Jarosławia jako
zakładnicy. W wyniku interwencji króla, w 1608 roku zwolniono ich, a
Maryna natychmiast przyłączyła się do oblegającej Moskwę Dymitriady.
Tam w jednym z oficerów „rozpoznała” cudownie ocalonego Dymitra – i
razem próbowali powrócić do władzy na moskiewskim tronie. Może by się
udało, bo Kreml był zajęty przez polskie wojska, jednak w 1610 roku
Dymitr zmarł w niewyjaśnionych okolicznościach. Maryna nie dała jednak
za wygraną. Związała się z atamanem kozaków dońskich Iwanem Zaruckim,
który zobowiązał się osadzić jej syna na moskiewskim tronie. Stworzyli
państwo kozackie ze stolicą w Astrachaniu. Ale w 1614 roku nowy car
Michał Romanow pojmał i zabił Iwana Zaruckiego oraz małego syna
Dymitra i Maryny. Samą zaś byłą carycę uwięził w jednej z baszt w
Kołomnie, gdzie w 1615 roku została otruta.
Równie smutno skończył Wasyl Szujski, bojar, który doprowadził do
śmierci Dymitra. Objął po nim władzę, na cara koronowano go 1 czerwca
1606 roku. Zaczął niebawem zwalczać propolskie sympatie oraz stanowiska,
i wszystko, co było związane z Dymitrem Samozwańcem. Wspierało go
duchowieństwo prawosławne – ale nie lud. Bojarzy byli podzieleni. 4 lipca
1610 roku wojska polskie dowodzone przez hetmana Stanisława
Żółkiewskiego pokonały pod Kłuszynem wojska carskie. Moskwa została
zajęta przez Polaków, a Szujskiego zdetronizowano. W sierpniu 1611 roku
przewieziono go do Polski, gdzie 29 października złożył na Zamku
Królewskim hołd królowi Zygmuntowi III Wazie. Osadzony na zamku w
Gostyninie był pod strażą, ale mógł się swobodnie poruszać, przyjmować
gości, wychodzić. On i jego rodzina zmarli tam we wrześniu 1612 roku od
morowego powietrza. Wszystkich pochowano w specjalnym mauzoleum w
Warszawie, ale w 1635 rosyjskie poselstwo wykupiło od króla szczątki cara i
jego bliskich, które zostały zawiezione do Moskwy i uroczyście
umieszczone w Soborze Archangielskim.
Polką nie była urodzona w Szczecinie Katarzyna II. Miała niemieckie
pochodzenie. Ale już drugą osobą w państwie rosyjskim po carycy okazał
się Polak – książę Grzegorz Potępski, znany w Rosji jako „kniaź Grigorij
Potiomkin” (tak, tak – to ten od „Pancernika Potiomkina”). Pochodzący ze
smoleńskiej szlachty mąż stanu uważał się za lojalnego obywatela Rosji, ale
przede wszystkim za Polaka. Chciał nawet wraz ze swoim szwagrem
księciem Branickim utworzyć polskie wojsko, które stanęłoby obok
rosyjskiego celem wspólnego uderzenia na Turcję. Planował stanąć na jego
czele. Pisał do carycy, że Polacy mu zaufają, bo „jestem takim samym
Polakiem, jak oni”. Zresztą miał w swoim sztabie innego Polaka, generała-
lejtnanta Eufemiusza Czaplica, z którym często ćwiczył mowę ojców.
Czaplic uczestniczył w wojnie z Turcją, brał udział w zdobywaniu
Oczakowa, Benderów, Izmaiłu, Baku, Derbentu. Uczestniczył w wojnach
1805 i 1807 roku, był komendantem Królewca (Konigsberg). Walczył
przeciwko Napoleonowi. To jeden z najwybitniejszych dowódców w historii
Rosji.
Po utracie przez Rzeczpospolitą Smoleńska w 1654 roku wiele rodzin
polskich, tak jak przodkowie Potiomkina – Potępscy (nie wiadomo czemu w
źródłach rosyjskich występują jako „Potępowscy”) zdecydowało się
pozostać na tych ziemiach. Musieli jednak przysiąc lojalność carowi. Do
Polaka Aleksandra Lenickiego należał las pod Smoleńskiem, gdzie
wydarzyła się katastrofa prezydenckiego Tupolewa 10 kwietnia 2010 roku.
Z polskiej szlachty wywodził się Michał Glinka herbu Trzaska, znany
rosyjski kompozytor. To o nim pisałem w cytowanym wyżej artykule pt.
„Mazurek Putina”.
Inne polskie rodziny zamieszkujące Smoleńszczyznę i ziemię orłowską to
Muzalewscy, Podgóreccy, Trubeccy, Glińscy, Massalscy, Stankiewiczowie,
Tarnowscy, Curikowie, Kamieńscy, Brusiłowscy (ros.Brusiłow) czy
Tuchaczewscy. Protoplastą tego ostatniego rodu, z którego wywodził się
marszałek Michał Tuchaczewski, był przybyły na te ziemie jeszcze w XVI
wieku Zygmunt Tuchaczewski. Można w niektórych źródłach spotkać
informacje, że ród ten wywodził się od węgierskiego księcia Indrisa. Czy też
z głębi Rusi ze wsi Tuchaczewskoje ( lub Tuchaczewo), lecz informacje te
nie mają solidnego źródłowego potwierdzenia i nie można ich traktować
poważnie.
Z polskiej szlachty smoleńskiej wywodziła się caryca Agata (ros. Agafija)
z Gruszeckich herbu Lubicz. Nie tylko ojciec, bo i matka Maria Zaborowska
również była Polką. Caryca żyła króciutko od roku 1665 do 1681. Żoną cara
Fiodora III została w 1680 roku, a w 1681 zmarła w wyniku bardzo
ciężkiego porodu. Synek o imieniu Eliasz (ros. Ilja) przeżył tylko 10 dni.
Sam car zmarł bezdzietnie rok później, w wieku zaledwie 21 lat. Ten młody,
sympatyczny władca miał również polskie korzenie. A historia zaczyna się
ponad trzysta lat wcześniej.
W Wielkopolsce, na południe od Wrześni leży miejscowość Miłosław. Od
II połowy XIII wieku należała do rodu Miłosławskich herbu Doliwa. Po Unii
w Krewie w 1386 roku i uzależnieniu Wielkiego Księstwa Litewskiego od
Krakowa zaczęto Polakom nadawać wolne ziemie na Litwie, by jak
najbardziej związać nowe terytoria z Polską. Jednym z chętnych był
urodzony w 1350 roku Zygmunt Korsak Miłosławski, który osiedlił się w
Ziemi Połockiej (należącej wówczas do Litwy). Jego syn Wacław (ros.
Wiaczesław) poślubił w 1405 roku córkę księżnej Anastazji Riazańskiej,
potomkini Ruryka. Założyli razem wiele nowych miejscowości – między
innymi osadę Miłosławskoje (pomiędzy Riazaniem a Woroneżem). Syn
Wacława, Fiodor miał czterech synów, z których jeden pozostał przy
nazwisku Miłosławski, trzech zaś za swe nazwisko przyjęli nazwę herbu
rodowego Korsak i dali początek nowemu znamienitemu rodowi o nazwisku
Korsakow.
Rodzina Rymskich-Korsakowów przez siedem pokoleń żyła na Litwie i
nosiła nazwisko Korsak. Ich polskie pochodzenie nie budzi wątpliwości.
Siedem pokoleń nosiło nazwisko Korsak, zanim część z nich zrusyfikowała
się i zaczęła używać nazwiska Korsakow. Jeszcze w 1783 roku jeden z nich
mieszkający w majątku Suszcze w powiecie orszańskim, wymieniany jest w
dokumentach jako Jan Rymski-Korsak. Był generał-majorem, kawalerem
Orderu Orła Białego, który otrzymał od… Katarzyny II!
W Rosji rodzina Rimskij-Korsakow to jeden z najznamienitszych rodów.
Wydał on na świat wielu generałów i admirałów, polityków i uczonych,
poetów i muzyków.
Najbardziej znanym jego przedstawicielem był Mikołaj Rimskij-
Korsakow (1844 – 1908), znany kompozytor, pedagog, dyrygent i krytyk
muzyczny. Skomponował piętnaście oper, trzy symfonie, wiele koncertów i
kantat.
Ale wróćmy do protoplastów tego rodu, czyli Miłosławskich. W XVII
wieku kniaź Daniel Miłosławski był wojewodą Kurska, a kniaź Jan (Iwan)
bronił Sybirska przed armią Razina. Eliasz (Ilja) Miłosławski tłumił
powstanie moskiewskie 1648 roku (tzw. bunt solny i miedziany). Carem był
wtedy od 1645 roku Aleksy Romanow, który w 1647 roku ożenił się z Marią
Miłosławską, córką Eliasza. Była bogobojna, spokojna, mądra. Jej życiorys
uznano za wzorzec do naśladowania dla wszystkich caryc.
Zamiejscową rezydencją cara był klasztor pod wezwaniem Sawy
Cudotwórcy Storożewskiego w Zwienigorodzie pod Moskwą. Aleksy
wybudował tam dwa pałace rezydencje: jeden dla siebie, drugi dla żony.
Dziś to muzeum można zwiedzać. I zobaczyć, że nad drzwiami do
pałacowych izb carycy na terenie klasztoru Sawy Storożewskiego znajdują
się obok siebie wielkie herby Polski i Rosji. Bo rodzina Miłosławskich o
swych polskich korzeniach nie zapominała nigdy. Maria urodziła carowi
trzynaścioro dzieci, zmarła w 1669 roku i została pochowana na Kremlu w
Klasztorze Wniebowstąpienia (Wozniesienskim). Aleksy zmarł w 1676 roku,
a na tron wstąpił wspominany wcześniej Fiodor III – syn Aleksego i Marii
Miłosławskiej, wywodzącej się z polskiego rodu. Car Fiodor nazywany był
polonofilem, wprowadzał bowiem polskie obyczaje, modę, a język polski
był obowiązującym na dworze (car władał nim biegle). Zwieńczeniem był
ślub ze smoleńską Polką – Agatą Gruszecką. Wielki żal, że tak przyjazny
Polsce, starannie wychowany, grający na wielu instrumentach młodzieniec o
szerokim umyśle i ambicjach naukowych (to on wyraził zgodę na
utworzenie Akademii Słowiańsko-Grecko-Łacińskiej) odszedł tak szybko.
Moda polska pozostała na Kremlu także później – za regencji carewny
Zofii. Na wzór polski golono brody i głowy, noszono szable, chadzano w
kontuszach, jak to czynił Wasyl Golicyn, który w imieniu Moskwy podpisał
z Polską słynny traktat Grzymułtowskiego (1686). Inny dyplomata, Borys
Szeremietiew, bawiąc w 1697 roku z misją dyplomatyczną w Wiedniu
porozumiewał się z Niemcami (dziś powiedzielibyśmy: Austriakami)
właśnie po polsku.
Ze szlachty smoleńskiej pochodził także wielki podróżnik Mikołaj
Przewalski (ten od konia Przewalskiego). Uniwersytet Warszawski był
jedyną instytucją naukową, do której wysyłał różne eksponaty flory i fauny
ze swych podróży bezpłatnie. Przez kilka lat, zresztą, mieszkał w
Warszawie. Był w Polsce podczas Powstania Styczniowego. Będąc
rosyjskim generałem poprosił jednak dowództwo, aby – jako Polak – nie
musiał brać udziału w działaniach bojowych. I tak się stało. Niemniej jednak
w swych wspomnieniach napisał, że został schwytany przez powstańców.
Przedstawił im się po polsku mówiąc, że jest Polakiem i nie uczestniczy w
działaniach bojowych. Został przez nich ugoszczony i wypuszczony na
wolność.
Z Przewalskim wiąże się też inna ciekawa historia. 18 października 1956
roku, gdy atmosfera w Polsce była gorąca, Chruszczow niespodziewanie
przyleciał do Warszawy. Wraz z nim delegacja Prezydium KC KPZR, w
której skład wchodzili też m.in. Wiaczesław Mołotow, Łazar Kaganowicz i
Anastas Mikojan. Wspólny wyjazd za granicę aż czterech członków ścisłego
kierownictwa to było wydarzenie wyjątkowe. Przybył także naczelny
dowódca Zjednoczonych Sił Zbrojnych Państw Stron Układu
Warszawskiego marszałek Iwan Koniew z grupą radzieckich wojskowych.
W nocy z 18 na 19 października oddziały Północnej Grupy Wojsk Armii
Radzieckiej które opuściły swoje garnizony na Dolnym Śląsku i Pomorzu,
rozpoczęły marsz w kierunku polskiej stolicy. To wtedy miała miejsce
słynna sytuacja pod Rawą Mazowiecką, gdy generał Komar polecił na szosie
namalować grubą białą linię – i gdy kolumna sowieckich wojsk zbliżyła się
– to polecił zawiadomić ich dowództwo, że w przypadku jej przekroczenia
choćby o centymetr wojsko polskie otworzy ogień. Do Zatoki Gdańskiej
usiłował wpłynąć krążownik „Żdanow” w asyście trzech niszczycieli i
flotylli mniejszych jednostek.
Hrabia Mikołaj Przewalski
W stan gotowości bojowej postawiono też jednostki radzieckie
stacjonujące w NRD.
Lot delegacji radzieckiej nie był jednak zgłoszony służbom lotniczym,
Chruszczow nie był zaproszony, leciał na własne ryzyko. Gomułka go
oczywiście przyjął, ale gdy zaczął później wraz z innymi polskimi
politykami i działaczami wypominać Związkowi Radzieckiemu Stalina –
Chruszczow przy wielu świadkach odpowiedział Gomułce: „Przecież on był
wasz”. Po jego wyjeździe dywagowano, co mógł mieć na myśli. Jedna z
teorii mówi, że Stalin był biologicznym synem hrabiego Mikołaja
Przewalskiego, który wraz z bratem bywał w Tyflisie i Gori, z Gruzji
bowiem często wyruszał na swoje wyprawy. Można wyszukać w
jakiejkolwiek wyszukiwarce zdjęcie Mikołaja Przewalskiego i Stalina, i
porównać ich ze sobą. Często się też zastanawiano, skąd młody Dżugaszwili
(późniejszy Stalin), pochodzący z niezwykle ubogiej rodziny, miał pieniądze
na drogą edukację? Zastanawiano się też, czemu w czasie swego
„panowania” na Kremlu spotkał się z matką tylko raz.
Sam Chruszczow zresztą odnosił się z sympatią do Polaków. Często
podkreślał, że jego żona Janina Kucharczuk, urodzona na Zamojszczyźnie,
jest Polką. Wspominał nie raz, że wychował się w tej części Ukrainy, gdzie
mieszkało wielu Polaków – i bawił się z nimi na „jednym podwórku”. Na
rosyjskich stronach Internetu można znaleźć wiele artykułów o tym, że
Chruszczow był biologicznym synem Polaka. W rodzinnej wsi Kalinówce
mówiono o nim i jego siostrze „Polacy”. Ich matka Ksenia służyła u
polskiego szlachcica Aleksandra Gaswickiego herbu Odrowąż, który
troskliwie opiekował się dwójką jej dzieci. Przodkowie Gaswickiego
pozostali na Ukrainie po zmianie granic (po buncie pułkownika
Chmielnickiego, pokój Grzymułtowskiego w połowie XVII wieku, w
wyniku którego wschodnia, lewobrzeżna Ukraina odeszła od Polski na rzecz
Rosji). Gaswicki wykupił w 1914 roku dwudziestoletniego Nikitę ze służby
wojskowej, dzięki czemu młody Chruszczow nie brał udziału w wojnie,
pomimo powołania do wojska. W czasie całej I wojny Gaswicki utrzymywał
Nikitę Chruszczowa, który potem twierdził, że zarabiał w tym czasie na
życie będąc górnikiem. Nikt nigdy nie znalazł jednak potwierdzenia tego
faktu, nie znaleziono też żadnej kopalni, gdzie tenże miałby wówczas
pracować. W 1938 roku Beria badał pochodzenie (społeczne i
narodowościowe) czołowych działaczy komunistycznych. O swym
„odkryciu” poinformował Malenkowa, a ten Stalina. Rosyjski historyk
Nikołaj Zienkowicz opisuje w swej książce „СССP. Самые знамените
побеги” („ZSRR. Najbardziej znane ucieczki”) sytuację, gdy Stalin popycha
palcem Chruszczowa i mówi: „A ty przecież jesteś Polakiem”. Autor
powołuje się na istniejącą taśmę magnetofonową, którą odsłuchał w
rosyjskich archiwach państwowych.
***
Wszyscy uczyliśmy się o podpisanym w lipcu 1941 roku układzie Majski-
Sikorski między Polską a ZSRR o wznowieniu stosunków
dyplomatycznych. Jak sama nazwa mówi, ze strony polskiej podpisał go
generał Władysław Sikorski, a z radzieckiej… no właśnie, kto? Otóż osobą
tą był ówczesny ambasador radziecki w Wielkiej Brytanii Jan Lachowiecki,
Polak urodzony w 1903 roku w Rosji w polskiej rodzinie lekarzy. Jako
polityk używał pseudonimu Iwan Majski. Od 1943 roku do 1946 sprawował
funkcje vice ministra spraw zagranicznych ZSRR. Od 1946 roku członek
Akademii Nauk. Aresztowany w 1953 i skazany na sześć lat więzienia za
szpiegostwo. W 1956 zwolniony, a w 1960 zrehabilitowany. Zmarł w 1975
roku w Moskwie.
Nie wszyscy Polacy byli dumni ze swego pochodzenia. Z Ukrainy
wywodził się znany pisarz Mikołaj Hohoł-Janowski (w języku rosyjskim nie
ma „ch”, a „h” wymawiane jest jako „g”, stąd Rosjanie na Hitlera mówią
Gitler, a na Heinego – Giejne). Tak, tak – to znany Nikołaj Gogol. W domu
jego rodziców w przedsionku wisiał polski herb Janowskich – „Jastrzębiec”.
Także jego matka, Maria Janowska przed zamążpójściem nosiła czysto
polskie nazwisko: Kosiarowska. Protoplastą rodu był Eustacjusz Chochoł-
Janowski, hetman prawobrzeżnej Ukrainy, który za wierną służbę Polsce
otrzymał od króla Sobieskiego osadę Olchowiec. Jednak po wojnach
napoleońskich bycie Polakiem nie było w Rosji „na topie”. Gdy Mikołaj
wyjechał do Petersburga na studia, zabronił rodzinie i znajomym adresować
do siebie listów na nazwisko Janowski. Pozostał tylko Gogol (Hohoł), bo w
języku rosyjskim słowo to się nie kojarzy z polskością. W ogóle z niczym
się nie kojarzy.
W pierwszej połowie XIX wieku Polacy mieli często dylematy, jak
wyrażać swój patriotyzm, wierność, polskość. Car przecież oficjalnie
mianował się polskim królem, mieliśmy polskie wojsko w polskich
mundurach, własną walutę – złoty polski z napisami w naszym języku.
Wielu polskich żołnierzy, oficerów, generałów przysięgało wierność
carowi – jako polskiemu królowi. W czasie Powstania Listopadowego wielu
kochających szczerze Polskę żołnierzy uważało powstańców za zdrajców i
buntowników, którzy podnieśli rękę na prawowitego polskiego króla,
któremu wierność przysięgali. W 1841 roku w Warszawie uroczyście
odsłonięto pomnik na cześć polskich oficerów, zabitych w walkach z
powstańcami: Stanisława Potockiego, generałów: Józefa Nowickiego,
Maurycego Hauke, Stanisława Trębackiego, Ignacego Blumera, Tomasza
Siemiątkowskiego oraz pułkownika Filipa Meciszewskiego. Napis głosił:
„Polakom, którzy zginęli w 1830 roku dochowując wierności swojemu
monarsze”.
Pomnik na cześć polskich oficerów wiernych carowi, którzy zginęli w
walkach z powstańcami listopadowymi. Pomnik został przez Polaków
zburzony w 1917 roku
Posąg został zaprojektowany przez włoskiego architekta Antoniego
Corazziego (artysta ma dzisiaj w Warszawie ulicę swego imienia, kilkaset
metrów od wykonanego dzieła) i usytuowany w centrum Placu Saskiego
(obecnie Plac Piłsudskiego). Ten potężny, 30 metrowy obelisk został przez
Polaków zburzony w 1917 roku.
***
Wszyscy wiemy, że obok 500 tysięcznej armii francuskiej cesarza
Napoleona, w polskich mundurach szła na Rosję 100 tysięczna armia polska,
dowodzona przez księcia Józefa Poniatowskiego. Nie mówi się jednak o
tym, że polscy generałowie walczyli także po stronie rosyjskiej, a nawet
znajdowali się w sztabie generalnym, jak np. generał feldmarszałek Michał
Kamieński, generał Michał Kachowski, generał-lejtnant Ignacy
Przybyszewski, generałowie kawalerii Adam Ożarowski i Mikołaj Rajewski.
Ten ostatni stał się zresztą legendą, ponieważ szedł na czele tyraliery do
ataku na napoleońskie wojska prowadząc za ręce swoich kilkunastoletnich
synów.
Porucznik armii rosyjskiej – Polak Ksawery Biskupski utworzył z
ochotników ułanów polski pułk kawaleryjski, który nękał wojną podjazdową
wojska napoleońskie.
Polskie pochodzenie miał Arsen Zakrewski (Zakrzewski) – hrabia,
rosyjski generał i polityk, minister spraw wewnętrznych Imperium
Rosyjskiego od 19 kwietnia 1828 do 19 listopada 1831. Uczestnik wojen
napoleońskich. W latach 1823 – 1831 jako generał-gubernator rządził
Wielkim Księstwem Finlandii.
Inny Polak spod Witebska – Antoni Mańkowski, urodzony jeszcze w
wolnej Rzeczypospolitej i wychowany przez jezuitów, już w służbie
rosyjskiej doszedł do stanowiska wicegubernatora Witebska. Gdy Napoleon
wkroczył do Rosji, Antoni wziął swego 16-letniego syna Ignacego i zgłosili
się na ochotnika do armii rosyjskiej. W Rosji stał się znany przede
wszystkim z tego, że po powrocie z wojny w 1813 roku napisał
wspomnienia opisujące brutalne zachowanie wojsk francuskich wobec
ludności cywilnej. Opublikował je pt.”Listy z Witebska” w popularnym
wówczas wydawnictwie „Syn Otieczestwa” („Syn ojczyzny”). Kilkanaście
lat później wydawcą tego pisma został pan Bułharyn.
Niezwykle poplątany i ciekawy był los Jana Tadeusza Krzysztofa
Bułharyna (ros. Faddiej Bułgarin), pieczętującego się herbem własnym
„Bułharyn”. Był synem zesłańca syberyjskiego Benedykta. Urodził się i
wyrósł w Rosji, wstąpił do wojska – i za udział w walkach z Francuzami w
latach 1806 – 1807 został odznaczony orderem św. Anny. W 1808 roku brał
udział w kampanii szwedzkiej. Ale gdy Napoleon uderzył na Rosję,
Bułharyn… zgłosił się do armii polskiej walczącej u boku Napoleona, by
walczyć o wolną ojczyznę. Za męstwo został odznaczony medalem Legii
Honorowej i awansowany do stopnia kapitana. Po klęsce Napoleona i
ogłoszeniu amnestii pojechał do Warszawy, potem przeprowadził się do
Wilna. Zaczął publikować, początkowo anonimowo, w wileńskich pismach:
Dziennik Wileński, Tygodnik Wileński, Wiadomości Brukowe. Pisał także
wiersze, bajki, opowiadania, powieści. W 1819 roku przeprowadził się do
Petersburga i wydawał także po rosyjsku. Powieść „Iwan Wyżygin” stała się
pierwszym rosyjskim bestsellerem. Jego dzieła jeszcze za życia
przetłumaczono na kilkanaście języków. Bułharynowi poświęcili krytyczne
epigramy czołowi poeci Rosji – Aleksander Puszkin i Michaił Lermontow.
Równolegle pracował w kancelarii imperatora, był cenzorem i agentem
policji carskiej. Znajdował także czas na działalność wydawniczą. Założył
pierwszy w Rosji almanach teatralny „Russkaja talija” (1825). W latach
1822 – 1829 publikował gazetę „Siewiernyj archiw”, w latach 1825 – 1829
współredagował i wydawał pismo „Syn otecziestwa”. Był także wydawcą
pierwszej prywatnej rosyjskiej politycznej gazety Siewiernaja pczieła. Zmarł
w swym majątku pod Dorpatem w Kurlandii.
Bułharyn przyjaźnił się z innym literatem – poetą i dramatopisarzem
Aleksandrem Gribojedowem, który miał polskie korzenie. Protoplastą
rosyjskich losów tej rodziny był Jan Grzybowski, który na początku XVII
wieku przybył z Polski. Gribojedow był wybitną, wszechstronnie
wykształconą osobowością. Znał siedem języków, studiował wiele
kierunków, był także pianistą, kompozytorem, działaczem politycznym,
dyplomatą. Należał do wolnomularstwa. To na jego część nazwano „Pałac
Gribojedowa” (tak często występujący w „Mistrzu i Małgorzacie”)
znajdujący się również na ulicy jego imienia w Moskwie. Obecnie jest to
Urząd Stanu Cywilnego nr 1, w którym 21 września 1989 roku brałem ślub.
Gribojedow napisał wiele sztuk, lecz najbardziej znaną jest „Mądremu
biada” (ros. „Gorie ot uma”). Miał zaledwie 34 lata, gdy zginął tragicznie w
Teheranie w 1829 roku w czasie napadu tłumu na przedstawicielstwo
rosyjskie (wraz ze wszystkimi innymi dyplomatami tej placówki). Jako
przeprosiny szach Iranu przesłał carowi diament o masie 88,7 karata, który
nazwano „Szach”.
W tym okresie (początek XIX wieku) nie tylko Polacy – oficerowie
zajmowali eksponowane stanowiska w Rosji. W latach 1804-1806 ministrem
spraw zagranicznych tego państwa był książę Adam Jerzy Czartoryski.
Razem z Janem Potockim (autorem „Rękopisu znalezionego w Saragossie”)
utworzyli plan wzmocnienia wpływów Rosji na Azję – „od Gruzji po
Chiny”. Największym jego dziełem był jednak inny plan, a mianowicie
zamysł utworzenia tzw. „Trzeciej koalicji antyfrancuskiej” nazywanej także
„Alliance de Meditation”, do której chciał wciągnąć Anglię, Austrię,
Szwecję i Prusy. Jeszcze 2 grudnia 1805 roku w czasie bitwy pod Austerlitz
książę Czartoryski stał obok cara. Któż mógł wtedy przewidzieć, że ćwierć
wieku później polityk ten zostanie zaocznie skazany na karę śmierci za
uczestnictwo w Powstaniu Listopadowym (po upadku którego wyemigruje
do Paryża).
W Powstaniu tym nie uczestniczył aktywnie inny polski książę – Ksawery
Drucki-Lubecki. Ten wybitny przemysłowiec i finansista został w lutym
1832 roku wyznaczony przez cara do Rady Państwa – najwyższego organu
rządowego Imperium Rosyjskiego, gdzie aktywnie działał do swej śmierci w
1846 roku. Był jednym z głównych autorów reformy finansowej. Zmarł w
Petersburgu, a choć w jego katolickim pogrzebie nie uczestniczył car –
nieobecny wówczas w stolicy – uczestniczyli za to przyszły car Aleksander
II oraz brat cara, wielki książę Michał Pawłowicz. Po uroczystościach
pogrzebowych w Petersburgu ciało księcia Lubeckiego przewieziono do
ojczyzny, złożono do grobu rodzinnego w Szczuczynie (obecnie Białoruś).
Kolejnym Polakiem – członkiem Rady Państwa był hrabia Stefan
Grabowski. Początek jego kariery w Rosji był nietypowy, znalazł się tam
bowiem jako wzięty do niewoli w Powstaniu Kościuszkowskim. Zwolniony
po śmierci Katarzyny II wrócił na swą rodzinną Litwę. Po kilku latach
zgłosił się do polskiej armii tworzonej przez Napoleona, był w niej
generałem, uczestniczył w bitwie pod Lipskiem. Po upadku Napoleona,
Grabowski nie tylko nie został ukarany, ale dzięki wstawiennictwu księcia
Lubeckiego naznaczono go… generał-majorem armii Królestwa Polskiego!
A w 1822 wezwano do Petersburga, by objął stanowisko sekretarza Rady
Państwa ds. Królestwa Polskiego. W Rosji znany jest z sytuacji w grudniu
1825 roku, kiedy to dekabryści manifestowali przed pałacem, a doradcy
radzili młodemu carowi Mikołajowi atak siłowy na zbuntowanych żołnierzy.
Wtedy Grabowski poprosił cara, aby wyszedł do żołnierzy i zaproponował
ułaskawienie tych, którzy zaprzestaną buntu. Car tak uczynił, dzięki czemu
udało się uniknąć wielkiego rozlewu krwi. Za tę radę car był wdzięczny
Grabowskiemu do końca życia. Umieścił go w swojej świcie, m.in. podczas
wojny z Turcją w 1829 roku, Odznaczył najwyższymi rosyjskimi orderami.
Grabowski piastował także stanowisko rzeczywistego tajnego radcy dworu,
a w 1839 roku awansował na generała-lejtnanta. Zmarł w roku 1847.
Wielką karierę zrobiła w Rosji rodzina książąt Światopełk-Mirskich.
Założycielem tej gałęzi rodu był Tomasz Mirski, który urodził się w 1778
roku w Mogielnicy na Mazowszu, gdzie jego ojciec był burmistrzem.
Tomasz miał wielkie ambicje i był zamożny – kupił u książąt Światopełk-
Mirskich dokumenty mające świadczyć, że jest z ich rodu. Na tej podstawie
w 1821 roku senat Królestwa Polskiego potwierdził jego książęcy tytuł. W
1825 roku został posłem na Sejm. W Powstaniu Listopadowym aktywnego
udziału nie brał, niemniej jednak ponieważ zajmował się mobilizacją
powstańców, to musiał emigrować. Wyjechał do Paryża, gdzie nie mając do
tego prawa, paradował w polskim generalskim mundurze, często
przedstawiając się jako potomek Piastów i Rurykowiczów, zgłaszał nawet
roszczenia do tronu polskiego. Organizował polskie osady w Algierii –
będąc jednym z pionierów kolonizacji tego kraju. Jednak, gdy car ogłosił w
1831 roku amnestię, porzucił Afrykę i udał się do Petersburga, gdyż tam
mógł łatwiej zrobić karierę. W 1861 roku car Aleksander II potwierdził jego
rodzinie tytuł książęcy. Synowie Tomasza – Dymitr i Mikołaj – zrobili
karierę w wojsku, obaj byli generałami. Pierwszy z nich został bohaterem
wojny Krymskiej, a później członkiem Rady Państwa. Jego brat był
atamanem kozackiego Wojska Dońskiego i także wszedł do Rady Państwa.
Od Radziwiłłów odkupił w 1895 roku słynny zamek Mir, by podkreślić
pochodzenie nazwiska „Mirski”. W kolejnym pokoleniu najbardziej znanym
był Piotr, który w latach 1904-1905 piastował urząd ministra spraw
zagranicznych Rosji. Jego syn Dymitr (prawnuk Tomasza) został znanym
ekspertem literackim, autorem „Historii literatury rosyjskiej”. Na emigracji
w Wielkiej Brytanii wstąpił do Komunistycznej Partii, działał jako
marksista. Powrócił do ZSRR, gdzie umarł w gułagu.
W powyższym akapicie – i wielu innych wspominam o wojnie krymskiej.
Ta przegrana przez Rosję wojna (1853 – 1856) z Turcją, Anglią i Francją
spowodowała wielki odpływ kapitałów europejskich z Rosji. Tak jak dzisiaj
zresztą – gdy sytuacja związana z Krymem powoduje konflikt – w wyniku
którego z Rosji ucieka kapitał zachodni.
W Warszawie istniała wówczas należąca do Anglików Fabryka Machin
Braci Evans. Chcieli uczynić Polskę swym przyczółkiem do ekspansji
eksportowej na Rosję. Jednak plan spalił na panewce po rozpoczęciu wojny
krymskiej, gdzie Anglia wystąpiła po stronie Turcji, przeciwko Rosji.
Angielscy właściciele na gwałt zaczęli więc szukać nabywców swoich akcji.
Skorzystało z tego trzech przyjaciół: Polak, Niemiec i Żyd. Analogia do
„Ziemi Obiecanej” nasuwa się sama. Olbrychski, Seweryn i Pszoniak zagrali
ich w filmie Wajdy.
Utalentowany polski konstruktor maszyn rolniczych, Stanisław Lilpop,
zaczął namawiać swego przyjaciela, jednego z dyrektorów angielskiej
fabryki, spolszczonego Niemca Wilhelma Raua, do wykupienia udziałów.
Ale brakowało im finansów, zaprosili więc do spółki Seweryna Jakuba
Loewensteina, siostrzeńca Leopolda Kronenberga, najpotężniejszego
bankiera w Królestwie Polskim. Gwarantowało to im dostęp do tanich
kredytów. Zawarty z rozsądku związek Polaka z polskim Niemcem i
polskim Żydem przyniósł znakomite efekty. Sytuację tę opisał Andrzej
Krajewski w „Forbes”.
Wspólnicy kupili Fabrykę Machin i uruchomili wytwórnię wagonów i
szyn. Nauczyli się też zdobywać zamówienia rządowe, dając łapówki
odpowiednim urzędnikom. Stali się głównym dostawcą szyn i taboru dla
powstającej wówczas Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej. A w 1882 roku
stalownia LRL (Lilpop, Rau i Loewenstein), korzystając ze zgromadzonego
kapitału i wsparcia Kronenbergów, przejęła aż 14 największych rosyjskich
stalowni i stworzyła koncern metalurgiczny, który mógł obsługiwać znaczną
większość kontraktów kolejowych w Rosji.
Andrzej Chwalba w książce „Imperium korupcji” pisze, że wedle danych
rządowych w 1883 roku aż 90 procent nowych szyn zamawianych przez
spółki kolejowe w Rosji pochodziło ze stalowni LRL. W Petersburgu
poważnie tym zaniepokojony minister komunikacji K.N. Pusset donosił
carowi Aleksan-
Niektórzy rosyjscy generałowie rozpoczynali swą wojskową karierę od
działalności… antyrosyjskiej! Przykładem jest osoba generała Oktawiana
Augustynowicza, który jako student był członkiem spisku Szymona
Konarskiego, za co został skazany na więzienie, a następnie karnie
wcielony do armii rosyjskiej, w której dosłużył się stopnia generała-majora.
Albo Jan Heydatel (1801-1871) – związany z Towarzystwem Filaretów, w
1823 roku skazany na zesłanie do Rosji, potem zdał egzamin inżynierski i
służył w korpusie inżynierii armii rosyjskiej, w 1857 roku awansował na
generała-majora.
W 1918 roku, gdy kończyła się I wojna światowa, w armii rosyjskiej
służyło dwustu jeden polskich generałów, z których siedemdziesięciu trzech
zostało następnie przyjętych do Wojska Polskiego. Spośród nich
szczególnie bliski jest mi generał Wacław Iwaszkiewicz-Rudoszewski, gdyż
bezpośrednio pod jego rozkazami w korpusie gen. Dowbór-Muśnickiego
służył mój dziadek ułan Bronisław Świder.
Wojskowy los mojego dziadka też może służyć jako przykład splątanych
ze sobą rosyjsko-polskich relacji. Urodził się w patriotycznej rodzinie
chłopskiej we wsi Gozdów pod Kołem we wschodniej Wielkopolsce, a więc
w „Kongresówce”, pod zaborem rosyjskim. W 1913 roku powołany do
rosyjskiego wojska, rozpoczynał swą „służbę” w Kursku. Do 1917 roku
przebywał na frontach I wojny światowej w rosyjskiej kawalerii. W 1917
roku zgłosił się do tworzącego się w Rosji Polskiego Korpusu generała
Dowbór-Muśnickiego. W maju 1918 roku, po wielu bojach i przebiciu się
do Bobrujska, wojskowi skapitulowali przed armią niemiecką. Dziadek
wrócił na niecały rok do domu, aby w 1919 roku udać się na front
ukraiński. Tam był ranny, a potem w wojnie polsko-bolszewickiej służył
znów pod generałem Iwaszkiewiczem na froncie południowym.
Praktycznie spędził siedem lat na wojnie, z czego połowę w wojsku
rosyjskim, drugą zaś w polskim.
Mój drugi dziadek (ojciec mojej Mamy Leokadii, której poświęcam tę
pracę) Władysław Prokopowicz miał w 1920 roku zaledwie 19 lat. Urodził
się i mieszkał w Poleckiszkach (ok. 50 km na południe od Wilna) na
Nowogródczyźnie, gdzie nasza rodzina Prokopowiczów herbu Groty
mieszka od co najmniej XV wieku. Bardzo chciał zgłosić się do polskiego
wojska i walczyć o powrót Kresów do Macierzy. Ze względu jednak na
młody wiek rodzice kategorycznie zabraniali mu opuścić dom. Młody
Władek przygotował więc tobołek z najniezbędniejszymi rzeczami, i gdy
cała rodzina spała, wykradł nocą konia ze stajni i pojechał prosto do
polskiego wojska. Kraj był w potrzebie, więc przyjęto zarówno dziadka, jak
i konia. Niestety – oddzielnie. Konia do kawalerii, a dziadka do piechoty
(na kawalerzystę był za niski).
Nie wiem, jak się potoczyła dalsza kariera wojskowa naszego konika, ale
dziadek mężnie walczył o Polskę. Po miesiącach bojów skończył służbę w
stopniu kaprala, odznaczony kilkoma orderami. Po wojnie wdzięczna
Ojczyzna nadała dziesięciu tysiącom zasłużonych weteranów po
kilkadziesiąt hektarów ziemi (tzw. „osadnictwo wojskowe”) – i dziadek był
jednym z nich. W nagrodę w lutym 1940 roku wraz z całą rodziną (ze swą
matką, żoną i piątką dzieci, z których moja 11-letnia wówczas mama była
najstarsza) pojechał na siedmioletnią wycieczkę nad rzekę Czułym pod
Tomskiem na Syberii.
Los uwielbia płatać figle. W drugiej połowie lat 90. XX wieku
dostarczałem mrożoną żywność do Rosji, w tym na Syberię. Moja mama,
jako młoda dziewczyna, jechała z Polski do Omska przez dwa miesiące w
bydlęcym wagonie. Toaletą w wagonie była dziura w podłodze. Po drodze
zamarzł na śmierć jej brat Józef, którego potem ledwie zdążyli przysypać
śniegiem pod jakimś cedrem podczas krótkiego postoju, by jechać dalej. Do
tegoż samego Omska pół wieku później jej syn – autor niniejszych słów,
leciał biznesowo komfortowym samolotem gawędząc z prawosławnym
patriarchą Polski – Sawą o wyższości kawioru z jesiotra nad łososiowym.
Tam, gdzie moja mama przez lata głodowała (najpopularniejszym daniem
była kora z drzew), ja eksportowałem duże ilości polskiej żywności.
Moją rodzinę z Omska za Tomsk, nad rzekę Czułym, transportowano
przez dwa tygodnie statkiem. Dalej wieźli saniami konnymi przez sioła i
wioski. A gdy te się skończyły i konie nie mogły już ciągnąć przez wysokie
śniegi, zamieniono je na muły, sanie zaś zastąpiono zbitymi ze sobą
drągami. W końcu wyrzucono ludzi na dzikiej polanie, wskazano im deski
oraz gwoździe i kazano setce Polaków wybudować sobie barak z pryczami.
Tak mieszkała, w tzw. „Oddziale IV” daleko za wsią Pyszkino (obecnie:
Pierwomajskoje) pod Tomskiem, moja mama. Pół wieku później rosyjscy
klienci zafundowali mi pobyt w najlepszym hotelu w Tomsku, z basenem i
wodotryskami… Kpina losu.
No ale dość tych prywatnych dygresji. Wróćmy do losu generała
Wacława Iwaszkiewicza, który urodził się w 1871 roku w wyżej
wspomnianym Omsku na Syberii jako syn zesłańca styczniowego Witalisa i
matki Leokadii. Po ukończeniu szkół wojskowych w Petersburgu, rozpoczął
w 1891 służbę w armii rosyjskiej. W 1900 roku brał udział w tłumieniu
powstania bokserów w Chinach. W czasie wojny rosyjsko-japońskiej
uczestniczył w obronie twierdzy Port Artur. W czasie I wojny światowej w
randze pułkownika dowodził 54 pułkiem strzelców syberyjskich, potem
dywizją piechoty. Za udział w bitwie pod Łodzią 1914 awansowano go do
stopnia generała majora i nagrodzono złotą szablą. Po Rewolucji Lutowej
1917 roku aktywizuje swą działalność w Związku Wojskowym Polaków w
Rosji. Od 21 października 1917 dowodzi 3 Dywizją Strzelców Polskich w
składzie I Korpusu Polskiego gen. Józefa Dowbora-Muśnickiego. Od
października 1918 w Wojsku Polskim. W kwietniu 1920 roku, w czasie
wyprawy kijowskiej był dowódcą 6. Armii, a w sierpniu – w czasie bitwy
warszawskiej – dowódcą Frontu Południowego. Zmarł w Warszawie w
1922 roku, pochowany we Lwowie na Cmentarzu Obrońców Lwowa.
Nie był generałem, lecz tylko pułkownikiem – Zygmunt Lewoniewski.
Wraz z bratem Józefem urodzeni w Petersburgu, dokąd z Sokółki
wywędrowali za chlebem ich rodzice. Józef w 1919 roku przyjechał do
Polski, by walczyć o niepodległość ojczyzny. Dosłużył się stopnia kapitana,
zginął w katastrofie lotniczej w 1933 roku.
Zygmunt pozostał w Rosji, gdzie – podobnie jak brat – był wojskowym
lotnikiem. Od 1918 roku w Armii Czerwonej, w 1919 dowodził pułkiem.
Za przelot nad biegunem północnym uhonorowany w 1934 roku tytułem
Bohatera Związku Radzieckiego. Był odznaczony także orderami
Czerwonej Gwiazdy i Orderem Czerwonego Sztandaru Pracy. Podobnie jak
jego brat zginął w katastrofie lotniczej. Miało to miejsce w Arktyce, w roku
1937.
Z tymże Zygmuntem Lewoniewskim związana jest jeszcze inna
interesująca historia. Otóż w latach 1934-1935 na cześć owego przelotu
Lewoniewskiego nad biegunem drukowano w ZSRR znaczek pocztowy z
jego podobizną. Część edycji wydrukowano z odwróconym napisem i literą
„f” – i znaczek ten jest niezwykłą rzadkością światowej filatelistyki, znany
pod nazwą „Lewoniewski”. Zapalonym filatelistą był amerykański
prezydent Franklin Roosevelt . W czasie konferencji Wielkiej Trójki w
1943 roku w Teheranie Stalin osobiście przekazał mu – jako prezent
specjalny– egzemplarz tego rzadkiego znaczka.
Ironią historii jest więc, że gdy nasi „sojusznicy” kupczyli w Teheranie
losem Polski, dyskutowali zapewne także o lotniku – Polaku –
Lewoniewskim. Nawiasem mówiąc, gdy Stalin sprawdzał wówczas
godzinę, to spoglądał na swój ulubiony szwajcarski zegarek Patek.
wyprodukowany przez firmę założoną w Szwajcarii przez Antoniego Patka,
emigranta z Polski. Patek musiał emigrować – gdyż brał czynny udział w
walkach przeciw Rosjanom w Powstaniu Listopadowym. Dwukrotnie
ranny, dosłużył się stopnia podporucznika, odznaczony krzyżem Virtuti
Militari. Innym rosyjskim fanem zegarków Patek był kompozytor Piotr
Czajkowski, noszący polskie nazwisko, ponieważ jego przodkowie
wywodzili się z polskiej szlachty herbu Jastrzębiec. Pieczętowali się więc
tym samym herbem, co Janowscy – przodkowie Mikołaja Hohoł-
Janowskiego (Nikołaj Gogol). Inna rzecz, że obie te rodziny były dość
zrusyfikowane i słabo utożsamiały się z polskością.
Innym wielkim lotnikiem mieszkającym w Rosji był Jan Nagórski. Latał
na hydroplanach. Był pierwszym w świecie lotnikiem polarnym. Nikt przed
nim nie latał na północ od kręgu polarnego. Pierwszy w świecie wykonał
też tzw. „martwą pętlę” hydroplanem, po czym powtórzył swój wyczyn
jeszcze dwukrotnie. W latach 1914-1917 dowodził dywizjonem Floty
Bałtyckiej. Odznaczony pięcioma orderami wojennymi. Pod koniec wojny
jego samolot został zestrzelony – i uznano go za zaginionego. Jego
imieniem nazwano w 1936 roku stację polarną na Ziemi Franciszka Józefa.
On jednak przeżył i wrócił w 1919 roku do Polski. Nigdy więcej nie
pilotował samolotu. Podjął pracę jako inżynier i projektant urządzeń
chłodniczych. Zajmował się działalnością społeczną. Po II wojnie
światowej przeprowadził się do Warszawy. Gdy w 1955 roku znany pisarz,
podróżnik i polarnik Czesław Centkiewicz prowadził wieczór autorski,
opowiadał również o pionierze lotnictwa polarnego, który zginął w 1917
roku – Rosjaninie lotniku Iwanie Nagurskim (Rosjanie nie stosują „ó” –
więc zamieniają je na „u” – stąd np. gałąź znanej rodziny Prószyńskich pod
zaborem rosyjskim przekształciła się w Pruszyńskich). Wtedy starszy pan,
jeden z gości z sali wstał i powiedział, że nie jest Rosjaninem, że ma na
imię nie Iwan a Jan – i że nie czuje się martwy. Za namową Centkiewicza
opisał później swe przygody w dwóch książkach. Zajął się działalnością
popularyzacji lotnictwa, odbywał liczne spotkania. Zmarł w Warszawie 9
czerwca 1976 roku.
Wielkim konstruktorem lotniczym, który wymyślił m.in. helikopter i
samolot wielosilnikowy, był inny uczony mający po ojcu polskie
pochodzenie – Igor Sikorski. Wspomnę o nim krótko, mimo jego
ogromnych zasług, ponieważ była to rodzina bardzo zrusyfikowana. Od
razu po rozbiorach przeszli na prawosławie, dziad Igora był nawet
duchownym prawosławnym, a sam Igor bardziej utożsamiał się z
rosyjskością niż polskością, nawet już po emigracji do USA.
W czasach petersburskich jednym z najbliższych współpracowników
Igora Sikorskiego był inny Polak, wynalazca – Witold Jarkowski. Urodzony
w 1875 roku w Smoleńsku jako syn Jana (również wynalazcy). W 1893
roku rozpoczął studia w Krakowie, po czym przeniósł się do Warszawy,
gdzie związał się z PPS – był członkiem Warszawskiego Miejskiego
Komitetu tej partii. Za „działalność wywrotową” uwięziony w X pawilonie
Cytadeli Warszawskiej. Po amnestii udał się do stolicy Rosji. Absolwent
(1897) Instytutu Technologicznego w Sankt Petersburgu oraz – jako
pierwszy z terenów Rosji – dyplomowany inżynier lotnictwa (1911)
Wyższej Uczelni Lotniczo-Technicznej (Ecole Superieure Aeronautique et
Construction Mecanique) we Francji. Wniósł wielki wkład w rozwój
aerodynamiki stosowanej jako autor metod projektowania śmigłowców i
jako jeden z pierwszych badaczy w zakresie materiałów i technologii
lotniczych. Autor wielu patentów, popularyzator i pionier lotnictwa Rosji i
Polski. W 1909 roku opracował metodę obliczenia optymalnego kąta
ustawienia łopat śmigłowca. Po powrocie do Petersburga został
wykładowcą w Instytucie Technologicznym. Związany od 1913 roku z
przemysłem lotniczym, z zakładami Lebiediewa, Szczetinina i RBWZ
(Aviabałt), współpracownik Igora Sikorskiego, był jednym z twórców
rosyjskiego przemysłu lotniczego. Był głównym konstruktorem serii
samolotów Lebiedź (od 1914): samolot pionierski Lebiedź-4, potem
Lebiedź jednopłat, Lebiedź wodnopłat, Lebiedź-sport i Lebiedź-samolot
myśliwski. W 1915 roku został generalnym dyrektorem zakładów
produkcyjnych Szczetinina, a następnie całego Aviabałtu (in. Russo-Bałtu).
Stworzył z niego największą w Rosji fabrykę samolotów – pierwszy w
rosyjskim przemyśle lotniczym kompleks produkcyjno-wdrożeniowy.
Kierowany przez inż. Wasilewskiego (także Polaka) oddział dystrybucji
zajmował się statystyczną kontrolą i planowaniem całego procesu produkcji
samolotu.
Zakłady kierowane przez Jarkowskiego produkowały pierwszy seryjny
rosyjski bombowiec – Muromiec G-1 i pierwszy czterosilnikowy samolot
pasażerski „Russkij Witiaź”. Kres temu wszystkiemu położyła rewolucja.
Od 1917 roku Rosją wstrząsały strajki. W 1918 roku Jarkowski został
rozstrzelany przez bolszewików wraz z prezesem Russobałtu i twórcą
rosyjskiego lotnictwa wojskowego w czasie I wojny – generałem Michałem
Szydłowskim (podczas próby wyjazdu z Rosji).
Wspomniany wcześniej ojciec Witolda – Jan Jarkowski urodził się w
1844 roku w Oświei na Witebszczyźnie, dokąd jego ojciec Józef wyjechał z
Warszawy po klęsce Powstania Listopadowego, za udział w którym utracił
tytuł szlachecki. W roku 1868 Jan rozpoczął studia w Sankt Petersburskim
Instytucie Technologii Praktycznej, gdzie w roku 1872 uzyskał tytuł
inżyniera.
W roku 1885 został członkiem, a w 1889 prezesem Rosyjskiego
Towarzystwa Technologicznego. W tym samym roku skonstruował i
przeprowadził pierwsze udane eksperymenty ze śmigłem nośnym
poziomym (prekursor śmigłowca). W 1894 roku został dyrektorem
generalnym Newskich Zakładów Mechanicznych. W 1901 roku z powodu
złego stanu zdrowia wyjechał do Badenweiler. Zmarł w roku 1902 w
Heidelbergu. Miał trzech synów, w tym wspomnianego wcześniej Witolda
(drugi był admirałem w Rydze, trzeci profesorem okulistyki w Paryżu). Jan
Jarkowski pozostawił na zawsze znaczący ślad w nauce m.in. swą hipotezą
z 1888 roku o istnieniu efektu termicznego zmieniającego orbity obiektów
krążących wokół Słońca, znanego jako efekt Jarkowskiego. W uznaniu jego
pracy jedną z planetoid nazwano (35334) Yarkovsky. Prawdziwość jego
teorii została udowodniona na przykładzie asteroidy (6489)Golevka w 2003
roku przez wybitnych amerykańskich astronomów, uczonych NASA
Stevena Chesley i Stevena Ostro – przy pomocy radioteleskopu Arecibo
znajdującego się w Puerto-Rico.
Jeszcze wyższego nieba sięgnął jeden z najwybitniejszych astronomów
XIX wieku – Marian Kowalski s. Wojciecha (ros. Marian Albertowicz
Kowalskij) ur. w 1821 roku w Dobrzyniu nad Wisłą. Skończył gimnazjum
w Płocku, potem studia inżynierskie w Warszawie, po czym w 1841 roku
rozpoczął studia na Uniwersytecie Petersburskim, kończąc je ze złotym
medalem w roku 1845. Od 1852 roku profesor Uniwersytetu w Kazaniu,
dyrektor obserwatorium. Autor wielu prac naukowych, nowych teorii i
obliczeń. Pierwszy wysunął teorię o wirowaniu naszego systemu
gwiezdnego, opracował metodę określania ruchu systemu słonecznego w
przestrzeni – wykorzystywaną i obecnie. Udowodnił, że gwiazdy tworzą
ruchome systemy bez potrzeby obecności ciała o gigantycznej masie
pośrodku tych systemów. Stworzył równanie matematyczne pozwalające
obliczyć środek obrotu galaktyki. Rozwinął teorię zaćmień słońca i
księżyca. W 1872 roku opracował metodę obliczania orbit gwiazd
podwójnych – stosowaną po dziś dzień. Opracował nową teorię refrakcji.
Stworzył katalog ponad 4200 gwiazd. Członek towarzystw
astronomicznych na całym świecie. Zmarł w Kazaniu w 1884 roku. Jego
imieniem nazwano kratery na Księżycu i Marsie.
****
Mało kto wie o polskim pochodzeniu generała Denikina. Admirał
Aleksandr Kołczak przed śmiercią przekazał mu pełnomocnictwa
najwyższej władzy w Rosji i dowództwo armią. Zresztą, obaj zastępcy
Denikina, generałowie Łukomski i Romanowski także mieli polskie
pochodzenie. Anton Denikin urodził się 16 grudnia 1872 roku w Łowiczu
jako syn Rosjanina, majora Iwana Denikina – i Polki Elżbiety Wrzesińskiej,
szwaczki pochodzącej ze zubożałej szlachty z Kujaw. W zbiorach
Archiwum Państwowego w Łowiczu zachowała się księga metrykalna
prawosławnej parafii św. Jana Chrzciciela, gdzie pod sygnaturą 29/35
znajduje się metryka przyszłego generała. W metryce widać wyraźnie, że
imię ma wpisane w polskim wariancie: Antoni, a nie rosyjskim „Anton” –
zapewne na życzenie matki. Denikin do końca życia biegle mówił po
polsku, cytował z pamięci całe rozdziały Pana Tadeusza. Jak czysta to była
polszczyzna może świadczyć fakt, że drogę z Mohylowa do
Nowoczerkasska, gdzie tworzyła się słynna Armia Ochotnicza, przebył (w
obawie przed bolszewikami) na polskim paszporcie, otrzymanym w sztabie
polskiej dywizji, wydanym na nazwisko „Aleksander Dąbrowski”. Udawał
Polaka z Warszawy, wysokiego urzędnika służby zdrowia. Napisała o tym
jego córka Marina Grey w swej książce „Mój ojciec generał Denikin”.
Wychował się i wyrósł we Włocławku, stąd niektóre źródła mylnie podają
Włocławek jako miejsce jego urodzenia. Tymczasem przeprowadził się on
tam (oczywiście z rodzicami) dopiero w wieku 3 lat, ale że tam się
wychował, to uznawał Włocławek, a nie Łowicz za swe miasto rodzinne.
Innym „białym” generałem polskiego pochodzenia był Sergiusz
Wojciechowski – znany z tego, że przedsięwziął szeroko zakrojoną
ofensywę przeciw bolszewikom na Syberii, zwaną „Wielkim lodowym
marszem syberyjskim” zakończonym rozbiciem wojsk czerwonych w
styczniu 1920 roku pod Irkuckiem. Jego ojciec Mikołaj był również
carskim oficerem, a dziad Karol Wojciechowski, powstańcem styczniowym
i zesłańcem.
Bohaterem tej wojny był inny generał – Włodzimierz Kappel. Nazwisko
nosił po swym szwedzkim ojcu Oskarze. Matka jego była polską
szlachcianką, nazywała się Helena Postolska, pochodziła spod Kowna.
Białym oficerem był kolejny Polak – generał-major Aleksander
Kujawski syn Alfonsa (1880-1968), uczestnik I wojny światowej, potem
jeden z głównych dowódców generała Wrangla, dowodził u niego
Taganrogskim pułkiem piechoty.
Po drugiej stronie frontu, co wymienieni wyżej generałowie, stał inny,
„czerwony” generał Michał Lewandowski. Jego ojciec Karol pochodził z
chłopskiej rodziny z Królestwa Polskiego, wezwano go do wojska, służył w
Tyflisie (obecnie Tbilisi), tam też urodził mu się syn. Gdy Michał dorósł też
został żołnierzem, walczył w latach 1914-1918 na frontach I wojny.
Związał się z komunistami i piął po szczeblach kariery od dowódcy dywizji
aż do dowódcy w latach 1919-1921 w 11. Armii, a potem 9. Armii. Walczył
z Korniłowem, a jego armia zajęła Azerbejdżan. Po wojnie m.in. szef Biura
Politycznego Czerwonej Armii, delegat do Rady Najwyższej ZSRR. W
1938 roku został skazany w ramach represji stalinowskich na karę śmierci,
zrehabilitowany w 1956 roku.
Ze starego polskiego arystokratycznego rodu pochodził inny wojaka
bolszewicki – Grzegorz (Grigorij) Kotowski, ur. w 1885 roku. Jego
polskiemu dziadowi carskie władze zabrały majątek za pomoc uczestnikom
Powstania Styczniowego. Ojciec Grzegorza wyjechał do Mołdawii, gdzie
pracował jako inżynier mechanik. Matka zmarła, gdy nasz bohater miał
dwa lata, a ojciec – gdy szesnaście. Wychowywała go ulica, stał się
kryminalistą, wielokrotnie trafiał do aresztu, czy więzienia. W 1904 roku
wezwany na pobór na wojnę z Japonią, uciekł i ukrywał się. W 1905 roku
aresztowany i karnie wcielony do wojska. Już po paru miesiącach ulatnia
się i organizuje ze współtowarzyszami oddział rozbójniczki. Napada na
bogatych, na banki, ludność chłopska popiera go. Aresztowany w 1906
roku, ucieka z więzienia po paru miesiącach. W końcu 1907 roku znów
schwytany, tym razem zostaje skazany na 12 lat katorgi na Syberii. Zbiegł
w 1913 roku i wrócił do Mołdawii, gdzie znowu zorganizował grupę
przestępczą. Po ograbieniu Banku w Benderach znów go schwytano, tym
razem skazany został na krę śmierci. Udaje mu się jednak zbałamucić żonę
generała Brusiłowa (z polskiej rodziny Brusiłowskich ze Smoleńszczyzny)
licznymi listami, która prosi męża o wstawiennictwo. Kara zostaje
odroczona. W międzyczasie upada carat, a Kotowski opowiada się po
stronie Rewolucji Lutowej. Rząd Tymczasowy wysyła go na front
rumuński, gdzie Kotowski przejawia wielka odwagę i zostaje odznaczony
krzyżem św. Jerzego. Po zwycięstwie bolszewików przystaje do nich,
kieruje brygadą, walczy przeciwko Denikinowi. W 1921 roku staje
przeciwko Machno i Petlurze. W 1925 roku minister Frunze powołuje go na
swojego następcę, ale Kotowski zostaje w tajemniczych okolicznościach
zamordowany. Na pogrzeb przyjeżdża sowiecka elita z kawalerzystą
Budionnym na czele. Z Moskwy zaś balsamiści. Kotowskiemu zbudowano
mauzoleum w mieście Birzula – którego nazwę zmieniono na Kotowsk.
Mauzoleum znajduje się na Placu Kotowskiego…
Jednym z najważniejszych bolszewickich dowódców był inny Polak,
urodzony na Litwie, Hieronim Leonard Gubarewicz, znany w Rosji jako
Jeronim Uborewicz. Od 1913 roku w armii carskiej. W 1917 roku ukończył
oficerską Szkołę Artylerii, zostając podporucznikiem. Dowodził Brygadą
Dźwińską na Froncie Północnym, a od grudnia 1918 dowodził 18. Dywizją
Strzelecką w 6. Armii. Od października 1919 do lutego 1920 dowódca 14.
Armii w walkach z gen. Denikinem, a w marcu – kwietniu 1920 dowódca
9. Armii na Północnym Kaukazie. W maju – czerwcu i listopadzie- grudniu
1920 dowódca 14. Armii w wojnie polsko-bolszewickiej i przeciw Petlurze.
W lipcu – październiku 1920 dowódca 13. Armii w walkach przeciwko gen.
Wranglowi. W 1921 zastępca dowódcy wojsk Ukrainy i Krymu, zastępca
dowódcy Guberni Tambowskiej, dowódca wojsk Guberni Mińskiej. Od
1925 dowódca Północno Kaukaskiego, od 1928 Moskiewskiego, od 1931
Białoruskiego Okręgów Wojskowych. W tym okresie wysłany do Berlina,
gdzie ukończył Wyższą Akademię Sztabu Generalnego. Członek
Rewolucyjnych Rad Wojennych i Wojskowych (RRW) ZSRR od 1926. W
latach 1930 – 1931 zastępca przewodniczącego RRW ZSRR i szef
uzbrojenia Armii Czerwonej. Od 1934 członek Rady Wojskowej
Narodowego Komitetu Obrony. Wprowadzał w wojskach nowe
rozwiązania i myśl wojskową, z którą zetknął się w Niemczech. Członek
KC WKPb (Komitet Centralny partii bolszewików) w latach 1930 – 1937,
członek Ogólnorosyjskiego Komitetu Wykonawczego od grudnia 1922.
Odznaczony: Orderem Czerwonego Sztandaru trzykrotnie i bronią
honorową. Aresztowany 29 maja 1937 pod zarzutem wojskowo
faszystowskiego spisku, sądzony i stracony w okresie wielkiej czystki w
ZSRR razem z Michaiłem Tuchaczewskim. Gubarewicz vel Uborewicz był
niewątpliwie jednym z kilku najważniejszych dowódców bolszewickich.
O dziwnym „polskim” patriotyźmie Uborewicza (pod tym nazwiskiem
jest znany powszechnie) walczącego przecież w wojnie polsko-
bolszewickiej po stronie czerwonych wspomniał generał Józef Kuropieska.
W swej książce pt. „Z powrotem w służbie” pisze m.in. o swej znajomości
z generałem Bolesławem Zarako-Zarakowskim, oficerem radzieckim i
polskim.
Zarakowski powiedział Kuropiesce, że gdy był zastępcą Uborewicza w
Białoruskim Okręgu Wojskowym na początku lat 30., ten wezwał go i
polecił, by czasem, będąc sam na sam, rozmawiali po polsku, bo „inaczej
obaj zapomnimy ojczystego języka”. Tak też robili.
Sam Bolesław Zarakowski to postać równie niezwykła. Szlachcic, syn
Franciszka, urodzony w 1894 roku w Połocku (zm. 1963 w Moskwie). W
czasie I wojny kapitan carski, szef sztabu pułku piechoty. Od 1918 roku w
Armii Czerwonej, dowódca brygady, szef sztabu dywizji. W latach 1937-
1941 represjonowany za polskie pochodzenie. Po wybuchu II wojny
dowodził 160. Dywizją Strzelecką w stopniu generała-lejtnanta i generała-
majora jako szef sztabu frontu. Po utworzeniu Ludowego Wojska Polskiego
na terenie ZSRR został szefem sztabu głównego Naczelnego Dowództwa
WP. Po wojnie dowódca okręgu wojskowego, od 1947 pełnił funkcje
komendanta Akademii Sztabu Generalnego Wojska Polskiego. Po
odwołaniu w 1948 roku został wezwany na służbę z powrotem do wojska
radzieckiego.
Nie był Polakiem marszałek Rodion Malinowski. Jego czysto polskie
nazwisko wynika z tego, że nosiła je jego matka, a było to jej nazwisko
panieńskie. Pochodziła z Ukrainy, wielce więc prawdopodobne są jej
polskie korzenie z takim czysto polskim nazwiskiem. Kim był ojciec
marszałka – nie wiadomo. Są różne teorie, a to że Karaimem, a to że sługą,
który uciekł z Ukrainy od polskiego hrabiego…
Natomiast ogólnie wiadomym jest, nawet w Rosji, że marszałek Polski i
Związku Radzieckiego Konstanty Rokossowski był Polakiem. Wywodził
się ze starej wielkopolskiej rodziny Rokossowskich herbu Glaubicz. Jako
jeden z dwóch marszałków radzieckich przyjmował Defiladę Zwycięstwa w
1945 roku w Moskwie na Placu Czerwonym, obok marszałka Żukowa. W
defiladzie tej brały także udział oddziały Wojska Polskiego.
Nie doczekał oficjalnego mianowania na marszałka inny radziecki
bohater polskiego pochodzenia – generał armii Jan (Iwan) Czernichowski.
Zginął na froncie w 1945 roku na pięć dni przed planowana uroczystością
wręczenia mu marszałkowskiej buławy. Dwukrotnie otrzymał najwyższe
odznaczenie – tytuł Bohatera Związku Radzieckiego. W miejscu, gdzie
zginął, stoi na Mazurach jego pomnik. W ostatnim czasie jakiś miejscowy
kacyk – pewnie dla zdobycia rozgłosu – zaczął domagać się usunięcia
pomnika tego wybitnego generała, Polaka z pochodzenia. Żałosne i smutne.
Nawiasem mówiąc – jedyną cudzoziemką w historii, która otrzymała ten
niezwykle zaszczytny wojenny tytuł Bohatera Związku Radzieckiego była
Polka – Aniela Krzywoń, żołnierka I Dywizji im. Tadeusza Kościuszki.
Zginęła w wieku 18 lat w 1943 roku wynosząc podczas bombardowania
cenne sztabowe dokumenty z płonącej ciężarówki.
Bardziej niż Czernichowskiemu poszczęściło się innemu radzieckiemu
marszałkowi polskiego pochodzenia – Janowi Jakubowskiemu s. Ignacego
(ros. Iwan Ignatiewicz Jakubowskij). Wielokrotnie ranny w czasie wojny.
Palił się w czołgu, przeżył, dożył nawet sędziwego wieku otoczony
powszechnym szacunkiem.
Urodzony w 1912 roku pod Mohylowem w polskiej szlacheckiej rodzinie
herbu Topór. Szlachectwo nie było bardzo stare, gdyż przyznał je 24
grudnia 1764 roku król Stanisław August Poniatowski. Od razu trzem
rodzonym braciom: Kazimierzowi, Michałowi i Felicjanowi Jakubowskim,
synom Franciszka. Oczywiście pan Jan Jakubowski musiał ukrywać swoje
pochodzenie – i podobnie jak pan/towarzysz Andrej Gromyko – głośno
twierdził, że jest z pochodzenia białoruskim chłopem. Inaczej kariery by nie
zrobił, a może nawet nie przeżyłby stalinowskich czystek.
Marszałek Jakubowski za swe bohaterstwo w czasie II wojny światowej i
zasługi był odznaczony: dwukrotnie tytułem Bohatera Związku
Radzieckiego, czterokrotnie Orderem Lenina, czterokrotnie Orderem
Czerwonego Sztandaru, dwukrotnie orderem Suworowa oraz Orderem
Czerwonej Gwiazdy. Zmarł w roku 1976.
***
Wielu Polaków w Rosji było wiernymi poddanymi tego państwa, widząc
przyszłość Polski w powiązaniu z Rosją. Inni zaś uważali Rosję za
okupanta i walczyli z nią w powstaniach, wojnach itp. W XIX wieku miały
miejsce dwa groźne zamachy na carów. I w obu Polacy odegrali kluczowe
role. Syn Joachima Hryniewieckiego herbu Przeginia – Ignacy, studiował
matematykę w Petersburgu, działał w wielu polskich organizacjach,
zarówno jawnych, jak i tajnych. W 1880 roku przystąpił także do rosyjskiej
organizacji Narodnaja Wolia („Wola Ludu”). Powiedział wtedy do swych
rodaków Polaków: „Gdy pójdziecie do lasu, będę wówczas z wami, a teraz,
póki nic nie robicie, będę pracował dla sprawy swobody Rosji”. 13 marca
1881 roku rzucił bombę w powóz cara Aleksandra II. W wyniku zamachu
zginął car… i sam zamachowiec.
Na tym samym wydziale, co Ignacy Hryniewiecki, studiował w
Petersburgu inny Polak – pochodzący z Wilna Józef Łukaszewicz. Jego
dwaj stryjowie zginęli w Powstaniu Styczniowym, wuj był na syberyjskim
zesłaniu. Łukaszewicz założył w 1886 roku tajną organizację. Chcąc
nawiązać do poprzedniczki, nazwał ją „Frakcja Rewolucyjna Narodnoj
Woli”. Do organizacji należeli zarówno Polacy, jak i Rosjanie. Rosjanie to:
Piotr Szewyriow, Siergiej Nikonow, Orest Goworuchin, Pachomij
Andriejuszkin, Wasilij Generałow, Aleksander Uljanow i Wasilij Osipanow.
Polacy to: Józef Łukaszewicz, Michał Kanczer, Konstanty Hamolecki,
Kazimierz Bukowski, Bronisław Piłsudski i Józef Piłsudski. Program
założonej przez spiskowców Frakcji Rewolucyjnej Narodnej Woli napisany
został przez Aleksandra Uljanowa – brata Włodzimierza Uljanowa
(Lenina). Druk tego programu odbywał się w mieszkaniu Bronisława
Piłsudskiego – brata Józefa Piłsudskiego. Dwóch przyjaciół i wspólników,
których rodzeni bracia za 30 lat będą stać na czele dwóch wrogich państw,
walczących ze sobą w śmiertelnej wojnie 1919/1920. Jakaż smutna ironia
losu!
Materiały wybuchowe do zamachu na życie cara Aleksandra III
przygotował w Wilnie inny Polak – Tytus Paszkowski. Przywiózł do
Petersburga Michał Kenczer. Zamach zaplanowano na 1 marca 1888 roku,
jednak zbieg okoliczności sprawił, że car wyjechał w zwykłą trasę później,
niż zwykle. Zamachowcy weszli do kawiarni, by się ogrzać i omówić
dalsze działania, i zostali wtedy zatrzymani przez agentów ochrany.
Zamachowcy stanęli przed sądem. Proces trwał 5 dni. W większości
zostali skazani na kary śmierci. Stracono m.in. Aleksandra Uljanowa.
Braciom Piłsudskim zamieniono karę śmierci na katorgę syberyjską.
Dalsza historia życia Józefa Piłsudskiego jest powszechnie znana,
dlatego więcej uwagi chcę teraz udzielić losowi jego brata Bronisława,
gdyż jego życie potoczyło się również niezwykle. Zesłano go na Sachalin.
A że był etnografem, zaczął badać historię i kulturę miejscowych ludów na
Sachalinie i Hokkaido. Często współpracował z innym zesłańcem, pisarzem
Wacławem Sieroszewskim. Szczególnie interesował się kulturą Ajnów,
fotografował, filmował, tworzył słowniki, a nawet dokonał jedynych
zapisów ich mowy na specjalnych stu wałkach woskowych, które obecnie
znajdują się w Centrum Nauki i Techniki „Manggha” w Krakowie.
Spuścizna rękopiśmienna i fotograficzna Bronisława Piłsudskiego znajduje
się w Zbiorach Specjalnych Biblioteki Naukowej PAU i PAN w Krakowie.
Bronisław Piłsudski ożenił się w 1896 roku z córką wodza Ajnów.
Wnuki i prawnuki polskiego etnografa mieszkają obecnie w Japonii. Sam
Bronisław po rozpoczęciu wojny rosyjsko-japońskiej nie wrócił z Hokkaido
do Rosji, tylko wyjechał do Polski przez Stany Zjednoczone. Oczywiście
pod zaborem rosyjskim zamieszkać nie mógł – wybrał więc Kraków i
Zakopane. Zmarł w Paryżu w 1918 roku.
19 października 2013 roku na Hokkaido w miejscowości Shiraoi,
zamieszkanej przez Ajnów, uroczyście odsłonięto jego pomnik. Podobny
stoi także w Rosji, na Sachalinie. W Polsce stawiamy pomniki jego bratu.
Wielu innych jeszcze Polaków badało rosyjski Daleki Wschód. Za
uczestnictwo w Powstaniu Styczniowym zesłano na Syberię Jana
Czerskiego, syna Dominika. Ten paleontolog i geograf jako pierwszy
stworzył mapę geologiczną Bajkału, a także pierwszą mapę tektoniczną
Syberii. W wyprawach towarzyszył mu często kolejny badacz Polak,
Mikołaj Witkowski. Na cześć Czerskiego nazwano w Rosji wiele punktów
geograficznych, góry, szczyty, doliny.
Innym wielkim badaczem był Leon Barszczewski. Jego starsi bracia
zginęli w Powstaniu Styczniowym. Archeolog i topograf, badał, opisywał i
fotografował Uzbekistan i chanaty „Dachu Świata”. Był członkiem
Rosyjskiego Towarzystwa Geograficznego w Petersburgu oraz Rosyjskiego
Towarzystwa Aklimatyzacji Geograficznej i Botanicznej w Moskwie.
Otrzymał liczne odznaczenia m.in. Złotą Gwiazdę Emira Buchary.
Otrzymał także Order św. Włodzimierza, Order św. Anny. Na jego cześć
nazwano jeden z lodowców w Górach Hisarskich, które również badał.
Wielkie zasługi w badaniu Syberii położył inny Polak, Benedykt
Dybowski. Uczestniczył w Powstaniu Styczniowym (brał czynny udział w
organizacji powstania jako komisarz Rządu Narodowego na Litwę i
Białoruś), skazano go na karę śmierci – zamienioną na zesłanie. Badał
faunę Bajkału, zbadał kraj Amurski, Usuryjski i Nadmorski, docierając do
wschodnich wybrzeży Azji. dotarł do Władywostoku, przebywając na
badaniach dłuższy czas w kraju Nadmorskim, w zatoce Striełok i na wyspie
Askold. Jednym z cenniejszych rezultatów tej podróży było znalezienie
przez Dybowskiego nowego gatunku jelenia, zwanego dziś jeleniem
Dybowskiego. Po półrocznej podróży przez Syberię przybył w czerwcu
1879 na Kamczatkę. Przez dłuższy czas badał Wyspy Komandorskie, a
szczególnie największą z nich Wyspę Beringa. Opisał setki nowych
gatunków fauny i ryb. Najwyższy szczyt na Wyspie Beringa nazwany został
Górą Dybowskiego. W wyprawach towarzyszyli mu inni wielcy badacze
polskiego pochodzenia: Wiktor Godlewski, Michał Jankowski czy geolog
Aleksander Czekanowski, z którym badali Mongolię.
Czekanowskiego zesłano na Syberię również za Powstanie Styczniowe.
Prowadził tam wiele badań geograficznych, paleontologicznych i
geologicznych. Za swoje badania otrzymał m.in. złoty medal Rosyjskiego
Towarzystwa Geograficznego (1870). Jego imieniem nazwano pasmo
górskie na Syberii między rzekami Leną i Oleniok – Góry
Czekanowskiego. Jego imieniem nazwano także kilkadziesiąt roślin, ryb,
owadów, skorupiaków.
Mniej w Polsce pamiętany dzisiaj jest inny wielki pionier Dalekiego
Wschodu – wspomniany wyżej Michał Jankowski, s. Jana herbu Nowina.
Urodził się w 1842 roku pod Tykocinem na Podlasiu. Studiował w
Akademii Rolniczej w Mohylowie. Gdy wybuchło Powstanie Styczniowe
wraz z wieloma kolegami zgłosił się do wojsk powstańczych dowodzonych
przez Ludwika Zwierzdowskiego.
We wrześniu 1863 roku schwytany do niewoli, skonfiskowano mu
majątek i zesłano na Syberię. Drogę ze Smoleńska do Czyty musiał
pokonać pieszo. Od listopada 1868 pracował w kopalni złota pod
Irkuckiem.
Po odbyciu kary bezwzględnego zesłania zwolniono go pod warunkiem,
że nigdy nie zamieszka na terenach przedrozbiorowej Rzeczypospolitej. W
latach 1872–74 wraz z Wiktorem Godlewskim wziął udział w ekspedycji
naukowej kierowanej przez Benedykta Dybowskiego. Wiosną 1874 Michał
Jankowski zakończył udział w ekspedycji. Zaakceptował otrzymaną
propozycję pracy i udał się do Władywostoku, gdzie objął funkcję zarządcy
kopalni złota na wyspie Askold. W 1877 założył na wyspie stację
meteorologiczną, a wyniki badań przesłał do Głównego Obserwatorium
Astronomicznego w Pułkowie.
Na zakupionych terenach Jankowski założył sad, pasiekę oraz
gospodarstwo hodowlane jeleni sika i koni. Równolegle prowadził
eksplorację przyrodniczą, dostarczał liczne okazy fauny i flory do muzeów
rosyjskich i europejskich. Prowadził też badania archeologiczne. Na
początku lat 90. założył we Władywostoku firmę „Jankowski, Żułkiewicz
& Co”, która wybudowała w 1893 fabrykę wyrobów skórzanych, a w 1902
otworzył tam księgarnię. W okresie wojny rosyjsko-japońskiej dowodził
oddziałem samoobrony granic.
Zasługi jego i jego potomków są tak znaczące, że we Władywostoku w
muzeum Arseniewa odbywają się coroczne konferencje tzw. „Jankowskie
czytania”, gdzie wymieniane są jego zasługi oraz jego potomków. Półwysep
Sidemi, na którym mieszkał przemianowano, nazywa się obecnie
Półwyspem Jankowskiego. W rejonie Chasańskim jest szczyt jego imienia.
W całym obwodzie władywostockim w wielu miastach również ulice noszą
jego imię.
Wymienię niektóre zasługi Michała Jankowskiego:
Stworzył wielką hodowlę jeleni. Nowatorska metoda hodowli pozwalała
uzyskiwać poroża bez konieczności zabijania zwierząt. Ten sam osobnik
mógł dostarczać poroże kilkakrotnie i zachowywał zdolność do rozrodu.
Jego stado liczyło 2000 sztuk.
Stworzył wielką hodowlę koni, rasa angielska, odmiana „Jankowskiego”
– sprzedawał ich setki rocznie.
Założył największą w historii świata plantację żeń-szenia. Nikomu
przedtem ani nikomu potem nie udało się powtórzyć sukcesu na taką skalę
(dziesiątki tysięcy korzeni).
Przez całe życie zbierał, preparował, opisywał i dostarczał okazy fauny i
flory dla muzeów rosyjskich i europejskich: do Petersburga, Berlina i
Paryża. Ale oczywiście nie zapominał także o muzeach w Polsce. Wysyłał
eksponaty do Lwowa i Warszawy (muzeum Branickich – obecnie Muzeum
i Instytut Zoologii PAN). Opisał też około 100 gatunków motyli, a także
nieznane dotąd chrabąszcze i rośliny. Przekazał też pasję i umiejętności
swoim dzieciom (Jerzy i Aleksander kontynuowali badania ojca w Rosji,
Chinach i Korei). W dowód uznania tych osiągnięć Jankowskiego i jego
synów wielu gatunkom nadano nazwy na ich cześć:
Ptaki: trznadel Jankowskiego (Emberiza jankowskii), łabędź
czarnodzioby – podgatunek dalekowschodni (Cygnus columbianus
jankowskyi), podgatunek sroki (Pica pica jankowskii).
Motyle: Xanthocosmia jankowskii, Spilosoma jankowskii, Agonum
jankowskii, Lemyra jankowskii, Rhodinia jankowskii,Marumba jankowskii,
Cifuna jankowskii, Spilarctia jankowskii, Acronycta jankowskii, Cucullia
jankowskii,Amphipyra jankowskii, Parastichtis jankowskii, Calymnia
jankowskii, Steneloba jankowskii, Calotaenia jankowskii, Capnodes
jankowskii, Euchloris jankowskii, Triphaena jankowskii, Thetidia
jankowskiaria, Notodonta jankowskii, Zephyrus jankowskii.
Chrząszcze: Carabus jankowskii
Rośliny: Carex jankowskii, Alpinia jankowskii.
Od 1880 r. Michał Jankowski przeprowadzał prace wykopaliskowe u
ujścia rzeki Sidemi. Wykopane przedmioty pochodziły od ludności
zamieszkującej Kraj Ussuryjski w okresie VIII–III p.n.e. Od 1972 roku
opisana przez niego kultura nosi nazwę „kultury Jankowskiego” (ros.
„Jankowskaya kultura”). Jej ustalony zasięg geograficzny to wybrzeże
Morza Japońskiego od zatoki Ungi w Korei po zatokę Preobrażenje w
Rosji.
W 1909 po przejściu ciężkiego zapalenia płuc wyjechał na kurację do
Semipałatyńska, a następnie do Soczi, gdzie przebywał aż do śmierci w
1912.
W Sidemi, na noszącym obecnie jego imię Półwyspie wystawiono mu
pomnik. Napis po rosyjsku głosi: „Był szlachcicem w Polsce, zesłańcem na
Syberii, dom i sławę znalazł w Kraju Ussuryjskim. To, co zebrał, niech
będzie przykładem dla przyszłych włodarzy tej ziemi”.
Kartograf Aleksander Leśniewski, syn zesłańca syberyjskiego Adolfa,
stworzył pierwsze dokładne mapy Kraju Ałtajskiego. Działał także
społecznie i politycznie, w latach 1912-1916 był burmistrzem miasta
Barnauł (stolica tego autonomicznego syberyjskiego Kraju).
Geograf Edward Piekarski opisał kulturę Jakutów. Opublikował pierwszy
słownik języka jakuckiego.
„Ojcem geologii Syberii” nazwano Karola Bohdanowicza. Był synem
Jana Pawła Bohdanowicza, sędziego i Zofii z Kononowiczow. Urodził się
w 1864 roku w leżącym na obszarze Inflant Polskich powiatowym mieście
Lucyn guberni witebskiej, w polskiej rodzinie szlacheckiej wyznania
rzymsko-katolickiego. Ukończył Instytut Górniczy w Petersburgu. Był
jednym z najwybitniejszych geologów w historii, napisał setki prac
naukowych, kierował wyprawami badawczymi na Ural, Syberię, Tybet,
Kamczatkę, Czukotkę, Kaukaz, wyspę Jawa w Indonezji, zawędrował do
Kalifornii.. Działał też w Persji, Uzbekistanie, Turkmenistanie,
Kazachstanie. 28 stycznia 1915 roku car Mikołaj II podpisał nominację
Bohdanowicza na dyrektora Rosyjskiego Komitetu Geologicznego. Po
rewolucji przeniósł się w 1919 roku do ojczystej Polski, gdzie kontynuował
naukową działalność geologiczną. 14 kwietnia 1938 roku został powołany
na stanowisko dyrektora Państwowego Instytutu Geologicznego i pozostał
nim do śmierci. Zmarł w Warszawie w dniu 5 czerwca 1947 roku.
Maria Antonina Czaplicka prowadziła pierwsze badania antropologiczne
ludów syberyjskich. Antropolog Stanisław Poniatowski pisał rozprawy o
Nanajach i Oroczonach, aby wykazać, że plemiona te poprzez cieśninę
Beringa dotarły na kontynent amerykański dając zalążek Indianom.
W badaniu fauny syberyjskiej wielkie zasługi położył Ferdynand Karo.
Ten polski aptekarz i zielarz zebrał i opisał ponad 400 gatunków traw
syberyjskich. Zebrał 18000 okazów roślinnych, należących do 400
gatunków. Za swe zielniki otrzymał na wystawach naukowych medale, np.
w 1892 roku w Moskwie i w 1899 roku w Chabarowsku. Zasługi jego
zostały upamiętnione kilkoma nazwami botanicznymi, w tym: Linum karoi,
Euphorbia karoi, Pedicularis karoi, Saussurea karoi i Galium karoi.
Wielką wyprawą mającą na celu znalezienie złota na Syberii kierował
specjalny wysłannik cara, polski geolog Henryk Czeczott.
Z kolei unowocześnieniem rolnictwa na Syberii zajmował się Nicefor
Jaksa-Czernichowski. Tak propagował zmiany, że do dziś w tym dalekim
rejonie Rosji używa się pojęć „polska pszenica” czy „polska kosa”. Był
człowiekiem niezwykłym. Zesłany na Syberię wraz z rodzicami w 1632
roku, uwolniony pod warunkiem służenia carowi w wojsku. Został
setnikiem kozackim. W 1660 roku miejscowy wojewoda Obuchow zgwałcił
jego żonę (niektóre źródła podają, że córkę), za co Czernichowski go zabił.
Musiał uciekać przed carskim gniewem – i zrobił to, zabierając ze sobą
swoich 84 kozaków. Na spornym terenie pomiędzy Rosją, a Chinami
zbudował twierdzę na miejscu zburzonego przez Chińczyków rosyjskiego
fortu Ałbazin. Umiejętnie rozgrywając politykę miedzy Rosją i Chinami, a
także zjednując okoliczne ludy, utworzył niewielkie państewko nazywane
przez Chińczyków „Jaksa”. Można je znaleźć na niektórych mapach z
tamtego okresu, np. na mapie francuskiego kartografa d`Anville.
Korespondencje dyplomatyczną z Chinami i Rosją prowadził w języku…
polskim! Coraz trudniej było mu odpierać kolejne rosyjskie wyprawy
wojenne przeciw niemu i w 1669 roku porozumiał się z carem, że zostanie
jego poddanym, zaś sam Czernichowski ze swymi kozakami zostanie nie
tylko ułaskawiony, lecz także nagrodzony finansowo. Władzę nad Jaksą
oficjalnie przekazał w 1672 roku i został miejscowym wicewojewodą.
Kontynuował kolonizację wzdłuż Amuru. W 1675 Czernichowski stanął na
czele wyprawy rosyjskiej przeciwko Chinom w północnej Mandżurii.
Zmarł tuż po tej wyprawie. Ostatni dokument po polsku władze chińskie
skierowały do ludności osady w 1685 roku, już po śmierci
Czernichowskiego. Były to warunki proponowanego pokoju.
***
Po wynalezieniu druku przez Jana Gutenberga Polska stała się jednym z
kilku pierwszych (po Niemczech) krajów świata, gdzie stosowano druk. W
1473 roku w Krakowie wydrukowano tzw. „Kalendarz Straubego” na rok
1474.
Będąc w radziwiłłowskim Nieświeżu trafiłem pod jakiś kościół,
naprzeciw którego stoi mały budyneczek (plebania?) A na nim tablica, że tu
wydrukowano pierwszą książkę na terytorium dzisiejszej Białorusi (rok
bodajże 1526).
Rosja nie miała doświadczeń drukarskich, a najbliższym krajem z
drukarniami na zachodzie była Polska.
Pierwszą książkę w Rosji, która została wydrukowana, opublikował 1
marca 1564 roku Jan Fedorowicz herbu Szreniawa (Rosjanie nazywają go
Iwan Fiodorow). Urodzony w naszym kraju w 1520 roku, zmarł również w
Polsce, we Lwowie w 1583 roku. Studiował na Uniwersytecie
Krakowskim, zafascynowany drukiem udał się do Rosji na zaproszenie cara
Ioanna (Iwana) IV, który utworzył w 1553 roku pierwszą rosyjską
typografię (drukarnię). W wyniku intensywnej pracy i działań Jana
Fedorowicza udało się w 1564 wydrukować pierwszą rosyjską książkę pt.
„Apostoł”. Po tym sukcesie Rosjanom wydawało się, że mogą dalej działać
bez Polaka, został więc zmuszony do powrotu do Polski. Poza tym
tradycyjni skrybowie przepisujący książki podpalili i zniszczyli drukarnię.
Fedorowicz wrócił więc do ojczyzny i został przyjęty (i przejęty) przez
hetmana Chodkiewicza. I stworzył dla niego drukarnię w Zabłudowie. W
latach 1569–1570 drukowano tam Psałterz i Ewangelię Pouczającą.
Drukarnia zaprzestała swej działalności w 1572 roku, kiedy to Fedorowicz
opuścił miasto i przeniósł się do Lwowa.