Download as docx, pdf, or txt
Download as docx, pdf, or txt
You are on page 1of 3

Najpiękniejsza wizja przyszłości to społeczeństwo, w którym wszyscy

szanujemy nasze własne, czasem może nawet odrobinę nietypowe wybory. Z


Katarzyną Misiołek o “Już cię kiedyś kochałam”

ONA CZYTA: „Już cię kiedyś kochałam”, twoja najnowsza powieść, to na pierwszy rzut
oka lekka i romantyczna historia, a tak naprawdę to manifest kobiecości. Przeciwstawiasz
się stereotypom, oczekiwaniom wobec kobiet, odbieraniu im praw o decydowaniu o sobie.

Katarzyna Misołek: W Polsce, podobnie zresztą jak w wielu innych miejscach na świecie,
młode dziewczyny i kobiety usiłuje się ukierunkowywać w stronę konserwatywnie pojętej
rodziny, czy tradycyjnego małżeństwa, w pewien sposób narzucając im sztywną
jednotorową narrację, ustaloną gdzieś tam, wieki temu… Presja jest często wywierana
przez bliskich, (zwłaszcza niektóre matki i babcie), ale bywa też, że przez sąsiadów i
znajomych. W naszym kraju stygmatyzuje się kobiety silne i niezależne, zbyt długo
pozostające wolne i te, którym niekoniecznie po drodze z macierzyństwem. Robi się to
na różne sposoby – czasem w białych rękawiczkach, a bywa, że bardzo dosadnie i
uważam, że jest to szkodliwe. Powinniśmy zrozumieć, że tolerancja dotyczy również
naszego prawa wyboru własnej życiowej drogi i pamiętać, że nie wszyscy mają ochotę
na ślub kościelny, małżeństwo w ogóle, czy posiadanie dzieci.

Chciałoby się krzyczeć „dlaczego?!” Jak to jest możliwe w XXI wieku? Mnie zawsze boli,
że za tym stoją też kobiety…

No właśnie… Najczęściej za tym stoją kobiety i owszem, chciałoby się krzyczeć:


„dlaczego”?! Mamy dwudziesty pierwszy wiek, a – przykładowo - w niektórych
środowiskach kobiety samotne wciąż są uważane za gorsze, wybrakowane, czy…
egoistyczne. I zarzucają im to bynajmniej nie mężczyźni – to zazwyczaj wychodzi z ust
innych kobiet! W Chinach staropanieństwo nadal jest wielką hańbą, o czym tam mówi
się głośno. W Polsce określenie „stara panna” to niemal epitet i też niejedna wolna
kobieta usłyszała go pewnie od tak zwanych „życzliwych”, najczęściej matek, ciotek, czy
sióstr (nie zapominajmy również o „przyjaciółkach”) – wszystko oczywiście rzucane
prosto między oczy, w ramach „troski” i źle pojętej życzliwości. Często bagatelizuje się
nasze świetne wykształcenie, osiągnięcia zawodowe, plany na przyszłość, czy marzenia,
a wmawia się nam, że bez faceta u boku jesteśmy gorsze, czy niekompletne. Nigdy nie
rozumiałam takiej mentalności, uważam, że to przerażające i bardzo dyskryminujące
naszą płeć. Każdy człowiek powinien mieć prawo żyć tak, jak chce. Zarówno mężczyźni,
jak i kobiety. To samo dotyczy presji w temacie macierzyństwa – to zazwyczaj inne
kobiety wywierają ją na córkach, czy wnuczkach, nie mężczyźni. W kwestiach
równouprawnienia, czy wyswobodzenia się z przyciasnego gorsetu skrajnie
konserwatywnych norm społecznych też bardzo często najgłośniej krzyczą i
sprzeciwiają się zmianom niektóre kobiety. I tak, to boli… Mnie, jako kobietę, bardzo.

Mam 33 lata, dziecko i nie mam męża. Nie pracuję na etacie i jeszcze walczę z
kilogramami. Może powinnam zacząć słuchać, co mówią o mnie inni?

Ach, ci inni… Zawsze sporo tych „innych” dookoła i zawsze mają wiele do powiedzenia, a
co gorsza, rzadko przemawiają jednym głosem i robi się lekki chaos… ;) Innych trzeba,
mówiąc brzydko, olać. Inni nie mają własnego pomysłu na życie, więc ładują się z
butami w cudze. Trzydzieści trzy lata, dziecko, brak męża i dodatkowe kilogramy? I co? I
do przodu, Kobieto! Każdy z nas idzie przez życie własną ścieżką, każdemu przytrafiają
się odmienne historie. Gdybyśmy wszyscy byli na tym samym etapie kariery, czy
związków, świat byłby śmiertelnie nudny… Dla mnie najpiękniejsza wizja przyszłości to
społeczeństwo, w którym wszyscy szanujemy nasze własne, czasem może nawet
odrobinę nietypowe wybory, wspieramy się i otaczamy życzliwością. To rozmowy bez
wścibskich wtrętów w stylu: „A kiedy ty, Joasiu, w końcu sobie kogoś znajdziesz?”, czy
złośliwości komentujących nasze niedoskonałe figury, sposoby na życie, czy brak
partnera, bądź – według głosu niektórych „innych” - bycie z kimś „nieodpowiednim”. Bo
przecież inni zawsze muszą się do czegoś przyczepić.

Ale wróćmy do powieści, twoje bohaterki Dominika i Paulina zderzają się z


oczekiwaniami. Opowiesz nam o nich?

Dominika i Paulina to dość blisko ze sobą zżyte kuzynki. Dominika niedawno wróciła ze
Szkocji, gdzie rozstała się z wieloletnim partnerem i niczym polska Bridget Jones
spędza trzydzieste szóste urodziny w rodzinnym domu na Kaszubach, wysłuchując
lamentów matki w temacie swojego staropanieństwa. Kilka lat od niej młodsza Paulina
szuka odpowiedniego kandydata na męża, jednocześnie nie bardzo się jeszcze widząc w
roli żony i matki... Tymczasem bliscy chcą na siłę układać moim bohaterkom życia,
wywierając na obie młode kobiety coraz większą presję – rodzice Dominiki kupili działkę
pod budowę domu dla niej i są zdruzgotani ciągłym brakiem zięcia, a wciąż
niezabudowana ziemia tuż za ich płotem, niczym niemy wyrzut sumienia, wymownie
zarasta chwastami. Tymczasem matka Pauliny również widziałaby córkę na ślubnym
kobiercu i obie kuzynki powoli mają dość całej sytuacji. Dominika ucieka do Gdyni, gdzie
spełnia się zawodowo jako fotograf i stara się po prostu żyć chwilą. Paulina również ma
ciekawą pracę w jednym z największych kaszubskich hoteli, jednak obie, mimo własnych
planów i aspiracji, czują się przyparte do muru przez najbliższych im ludzi. Ale każda z
nich ma własny plan na życie i w końcu mówią: „nie!” naciskom ze strony rodziny.

Piszesz o kobietach poszukujących szczęścia, a nie miłości. Celowo nie ma tu znaku


równości? Choć zaznaczmy miłość jest piękna!

Jasne, że miłość jest piękna! Uskrzydla, uszczęśliwia, dodaje nam energii. Chciałabym
jednak podkreślić, że żyjąc w pojedynkę też można się czuć szczęśliwą, czy życiowo
spełnioną. Moje bohaterki również szukają i pragną miłości, bo przecież wszyscy się za
nią rozglądamy niemal na każdym etapie życia. Ale nie chcą na siłę spełniać cudzych
oczekiwań, czy żyć pod dyktando innych, nawet jeśli są to najbliższe im osoby.
Pamiętajmy też, że miłość ma wiele twarzy i wiele odcieni. Jedni latami marzą o
wzruszającym ślubie w cichym wiejskim kościołku i zabawie weselnej do białego rana,
inni chcą żyć na kocią łapę, w wolnych związkach, bądź w pojedynkę. I wszyscy oni mają
zarówno prawo do szczęścia, jak i do czucia się spełnionymi. Nie stygmatyzujmy tych,
którzy idąc przez życie, chcą wydeptać rzadziej uczęszczane ścieżki. Moje bohaterki
szukają szczęścia i zadowolenia z własnego życia, bo zazwyczaj dzięki temu można
później uszczęśliwić inną osobę, o ile chce się akurat wejść w nowy związek. Warto
robić coś dla bliskich, ale warto też czasem pomyśleć o sobie. To nasze życie i nikt inny
go za nas nie przeżyje. Dlatego reżyserujmy je starannie, według własnego scenariusza,
nie słuchając natrętnych cudzych podszeptów.

Dziękuję serdecznie za ciekawą rozmowę. Mam wielką nadzieję, że sięgną Państwo po


moją najnowszą powieść, żeby poznać moje bohaterki Dominikę i Paulinę, wyskoczyć z
nimi nad nasze piękne morze i dowiedzieć się, co wybrały – podszepty rodziny, czy
może życie według własnych planów?

Miłej lektury, Katarzyna Misiołek

You might also like