Professional Documents
Culture Documents
4 Kroki Do Przewlekłego Zdrowia - 2021
4 Kroki Do Przewlekłego Zdrowia - 2021
4 Kroki Do Przewlekłego Zdrowia - 2021
wstępu
Witam Cię serdecznie w gronie czytelników Akademii Witalności! Najpierw pozwól,
że się przedstawię i podzielę się z Tobą krótko moją bardzo pouczającą historią.
Nazywam się Marlena Bhandari, jestem naturoterapeutką i pedagogiem.
Czym jest choroba przewlekła chyba każdy z nas wie. Każdy z nas zna kogoś, lub
ma w rodzinie kogoś, kto cierpi na jedną z przewlekłych chorób: cukrzyca (lub co
najmniej insulinooporność), nowotwory, choroby serca i układu krążenia
(nadciśnienie, miażdżyca), choroby autoimmunologiczne czy inne mało przyjemne i
drogie w utrzymaniu choroby - nie bez powodu nazywane cywilizacyjnymi, a więc
wynikającymi ze stylu życia.
Zanim jednak tego cudu doświadczyłam byłam (na własne życzenie, niestety)
ofiarą licznych cierpień i niedomagań. Był czas, kiedy przez wiele lat pracowałam
bardzo intensywnie, notorycznie nie dosypiałam, a co najgorsze - bardzo kiepsko się
odżywiałam (choć wydawało mi się, że jem raczej nienajgorzej, skoro nie żywię się
codziennie w fast foodach!).
Rano koniecznie kawa (bez niej trudno mi było funkcjonować), w biegu jakaś
kanapka (czyli białe pieczywo z wędliną czy serem oraz udającym masło produktem,
który jest miękki od razu po wyjęciu z lodówki, bo przecież każda minuta jest cenna).
Potem w pracy w ciągu dnia - to co wszyscy czyli jakiś produkt jedzeniopodobny typu
„gorący kubek” zagryzany kolejną białą bułką i paczką kabanosów, z deserem w postaci
batona, czekolady lub ciastek (a czasem za posiłek starczała mi właśnie taka paczka
ciastek!).
Byłam niezmiernie uzależniona nie tylko od codziennej dawki kofeiny (jedna kawa
rano na rozbudzenie i druga obowiązkowo po południu, ponieważ zwyczajnie, jak
to się mówi, padałam na twarz), ale i od cukru. Nie wyobrażałam sobie
praktycznie nawet jednego dnia bez „czegoś słodkiego”. Piłam też niezliczone szklanki
bardzo mocnej czarnej herbaty, każda obowiązkowo z dwiema łyżeczkami cukru.
Moje ciało nadużywane było przeze mnie do granic możliwości i uważam, że i tak
bardzo łaskawie ze mną wytrzymywało przez ponad 4 dekady życia. Dopóki człowiek
jest młody, to ma zresztą od natury w prezencie dane spore zapasy sił witalnych i wiele
„grzeszków” uchodzi nam na sucho. Taka jest prawda.
Mnie też się wydawało, że będę wiecznie młoda i zdrowa oraz że ludzkie ciało ma
„zdolności przystosowawcze”, jednak czas niebawem zweryfikował moje mrzonki
bardzo boleśnie.
Już nie wspomnę o tym jak wyglądałam (w złym stanie były także moje włosy, zęby,
paznokcie oraz skóra z trądzikiem i cellulitem), ale najgorsze było to, jak się czułam. A
czułam się fatalnie. Cierpiałam na nieustający brak energii, mgłę mózgową, złe
trawienie, częste bóle głowy, nieuregulowane i bolesne cykle menstruacyjne,
częste wahania nastroju, notoryczne infekcje, pogłębiające się problemy ze
snem, bóle stawowo-mięśniowe, zadyszkę, bardzo niską odporność i wiele innych,
drobniejszych przypadłości. Jakość mojego życia była ogólnie pod psem!
Nie miałam pojęcia co mi jest, lekarze też rozkładali bezradnie ręce kładąc
wszystko na upływ czasu, bo badania były ogólnie raczej w porządku.
Jednak sęk w tym, że ja wcale nie byłam stara! W sumie nie wiadomo od kiedy można
powiedzieć, że zaczyna się starość, ale przekroczona czterdziestka to było moim
zdaniem ciut za wcześnie bym mogła myśleć o starości jako przyczynie moich cierpień.
W momencie gdy lekarze nie byli w stanie mi pomóc aby cofnąć niemiłe procesy,
zaczęłam sama szukać odpowiedzi na pytanie: co mogę dla siebie zrobić, czy i jaki
jest sposób aby moje cierpienia nareszcie się skończyły, a jakość mojego życia
powróciła do stanu, jakim cieszyłam się do niedawna.
Okazało się, że owszem, jest to możliwe i da się zrobić (choć nikt nie mówi, że było
łatwo, prosto i szybko). Uratowały mnie warzywa i owoce! Kluczem do
odzyskania dawnej witalności i zdrowia stało się dokonanie odpowiednio głębokich
zmian w stylu życia i diecie oraz powrót do natury. Tak narodził się blog
Akademia Witalności. Dziś jako naturoterapeutka dzielę się moją wiedzą i
doświadczeniem z tymi, którzy tego potrzebują.
Czuję się lepiej i jestem zdrowsza niż nawet 2-3 dekady temu, kiedy prowadziłam
styl życia zupełnie niesprzyjający zdrowiu.
W tym e-booku dam Ci wiedzę na temat zdrowej kuchni, ale zdrowie w szerokim
ujęciu to nie tylko zdrowe jedzenie! To również radość życia, pełnia witalności,
energia przez cały dzień, doskonały sen w nocy, lekkość porannego wstawania,
jasność umysłowa do późnych lat czy w końcu poczucie więzi, i to zarówno
społecznych jak i więzi z Siłą Wyższą (jakkolwiek ją pojmujesz czy nazywasz).
Odpowiedz sobie teraz uczciwie na pytanie: na ile uważasz się za człowieka zdrowego
w poszczególnych siedmiu obszarach życia? Oceń uczciwie te 7 obszarów w
skali od 1 do 10. Pozwoli ci to zobaczyć w jakim miejscu obecnie jesteś i której z tych
dziedzin trzeba będzie poświęcić więcej uwagi lub nad którymi warto więcej
popracować.
I oto teraz oddaję w Twoje ręce tego e-booka: „4 kroki do przewlekłego zdrowia”.
Mam nadzieję, że będzie on początkiem Twojej własnej podróży ku przewlekłemu
zdrowiu! A może już ta podróż się zaczęła lub właśnie trwa i potrzebujesz tylko
dodatkowego wsparcia i potwierdzenia, że zmierzasz w dobrym kierunku?
Mamy przy okazji każdego posiłku, czyli aż trzy razy dziennie każdego dnia przez 365
dni w roku (1095 razy rocznie!) doskonałą okazję by nasze zdrowie budować lub...
by je podkopywać. Dlatego pierwsze kroki skierujmy do naszej kuchni i spiżarni.
KROK 1
1. CO JEŚĆ?
1. 1 ŻYWNOŚĆ NATURALNA I PRZETWORZONA
A więc co jeść aby być przewlekle zdrowym? Odpowiedź jest prosta, choć diet mamy
tysiące: jeść jak najwięcej naturalnej żywności, unikając produktów
przetworzonych.
Jednej diety dobrej dla każdego po prostu nie ma, natomiast na pewno można przyjąć,
że do przewlekłego zdrowia potrzebujemy trzymać się jednej podstawowej zasady
jeśli chodzi o odżywianie: jedzmy to co produkuje natura, unikając tego,
co wyprodukował przemysł spożywczy.
Im prościej jemy tym zdrowiej jemy jednym słowem. Im pożywienie bliższe stanu
naturalnego tym zdrowsze - bo mniej przetworzone. Jak odróżnić żywność naturalną
od przetworzonej? Bardzo łatwo: tę pierwszą produkuje natura, a tę drugą
człowiek.
Wszyscy zgodzimy się co do tego, że świeża truskawka jest mimo wszystko dużo
zdrowsza niż dżem truskawkowy, prawda?
A czy nawet gotowanie (obróbka termiczna) to też jest przetwarzanie żywności? Tak.
Jak wiadomo są produkty takie jak ziarna zbóż czy suszone nasiona roślin
strączkowych, których nie jada się na surowo i trzeba je ugotować przed spożyciem.
Gotowanie warzyw czy ziaren jest jednak niskim stopniem przetworzenia.
Poza tym tak czy inaczej zawsze lepiej jest osobiście przetwarzać żywność w domu (np.
upiec chleb czy zrobić przetwory na zimę) niż kupować gotową żywność przetworzoną,
którą za nas przetworzył ktoś inny. Gdy gotujemy sami - wtedy wiemy co jemy i
mamy kontrolę nad całym procesem oraz nad ilością (a często też i jakością) dodatków,
szczególnie w postaci tłuszczu, soli czy cukru.
Musimy popatrzeć zawsze przede wszystkim na drogę jaką dany surowiec przebył od
momentu zebrania z pola, aż do chwili gdy trafi na nasz talerz oraz jakim procesom
podlegał. Zwracajmy zawsze uwagę na stopień przetworzenia! Jest duża różnica
zdrowotna między żywnością nisko przetworzoną, a wysoko przetworzoną.
Widzisz te „frykasy” na zdjęciu powyżej? Trzy magiczne składniki czyli cukier, sól i
tłuszcz (oprócz tony konserwantów oraz wzmacniaczy smaku, koloru czy zapachu)
królują w tej przetworzonej „żywności”, która nie wiedzieć czemu została nazwana
żywnością, choć niczego wielce pożywnego w niej raczej nie znajdziemy.
Jeśli chcemy być przewlekle zdrowi, to tego typu przetworzonego jedzenia należy
zwyczajnie unikać jak ognia! A jeśli już musimy coś dodać do koszyka, to koniecznie
czytajmy najpierw etykiety.
Nie kupujemy też przetworzonego czerwonego mięsa (wędlin itp.), oficjalnie już
uznanego przez WHO za rakotwórcze, na równi z papierosami i azbestem.
Olej palmowy jest bardzo tani, stąd też jest ulubieńcem producentów wszelkiej
maści przetworzonej sklepowej jedzeniopodobnej karmy i występuje jako składnik
różnych produktów przemysłu spożywczego.
Jakich? Długo by wymieniać! Ale zobaczmy gdzie możemy się na niego natknąć.
Jest on częstym składnikiem takich produktów jak: słodycze (batoniki, lody, czekolady
nadziewane, wypieki, ciasteczka), kremy do pieczywa jak np. Nutella, majonezy i
gotowe sosy majonezowe, dania gotowe (np. frytki, paluszki rybne, nugetsy itp.), kostki
rosołowe, zupki w proszku (zupki „chińskie” i różne inne „gorące kubki”, barszczyki
w proszku itp.), niektóre musli śniadaniowe, gotowe placki typu tortilla, gotowe
ciasta oraz gotowe mieszanki do wypieku ciast w domu, chipsy, pop corn, tańsze
gatunki masła orzechowego, kawy typu „3 w 1”, sproszkowane śmietanki do kawy, a
nawet... cukierki mentosy!
Jak by tego było mało, olej palmowy można znaleźć czasem nawet w droższych
produktach z wyższej półki - na przykład luksusowych duńskich ciasteczkach w
puszce! Niestety prawda jest okrutna i w takich czasach żyjemy: jeśli decydujemy się na
zakup przemysłowo przetworzonego produktu, to - powtórzę to raz jeszcze: musimy
czytać zawsze etykiety. Po prostu musimy! Nie ma odwołania.
Innym bardzo tanim rafinowanym olejem ukochanym przez przemysł spożywczy jest
olej rzepakowy, usilnie reklamowany jako super zdrowy, chociaż badania
naukowe mówią coś wręcz przeciwnego. Powszechnie występuje on w tanich
przetworach opisanych jako „w oleju roślinnym” (np. przetwory warzywne i rybne,
pomidory suszone), a także w majonezach, sosach majonezowych, słodyczach i
wszelkiego typu innych produktach, w których znajdziemy też olej palmowy (często
zresztą występują one w składzie razem).
Rafinowany olej rzepakowy jest chętnie polecany jako „idealny do smażenia” (np.
Kujawski, Bartek itd.), pomimo, iż smażenie jest zdecydowanie najmniej zdrowym
sposobem obróbki termicznej!
10
Pamiętajmy poza tym, że zwierzęta (ryby, ptaki i ssaki) hodowane przemysłowo dostają
często antybiotyki i hormony, zaś do ich karmienia wykorzystuje się
importowane z Ameryki Południowej pasze genetycznie modyfikowane (głównie śrutę
sojową, bo jest tania). Obecnie w Polsce obowiązuje ustawa zezwalająca na
karmienie zwierząt paszami zawierającymi genetycznie zmodyfikowane organizmy
aż do roku 2021 (choć były plany wprowadzenia od 1 stycznia 2019 r. zakazu
karmienia zwierząt paszami genetycznie modyfikowanymi, jednak rozgoryczeni
producenci drobiu i trzody skarżyli się, że... nie poradzą sobie bez importowanej z
Argentyny i Brazylii paszy genetycznie modyfikowanej!).
Dlaczego pasza z soją GMO stosowana jest tak chętnie w wielkich fermach
przemysłowych (głównie świń i drobiu)? Ano dlatego, iż powoduje ona nienaturalnie
szybki przyrost wagi ciała tych zwierząt. Potrzeba tylko 3 kg białka sojowego by
„wyprodukować” pół kilo białka drobiowego!
Tak drogi jest koszt taniego mięsa, bez którego przeciętny obywatel nie wyobraża sobie
żadnego ze swoich trzech posiłków dziennie. Mięso (w takiej czy innej postaci)
jest jedzone na śniadanie, obiad i kolację. Bezmyślnie i bezrefleksyjnie.
Jest tanie, powszechnie dostępne i niestety uzależniające - równie mocno jak cukier,
kofeina i nikotyna (a wiem coś o tym: uwolniłam się od wszystkich tych nałogów).
11
Kiedyś mięso jadało się w Polsce od święta, jak to się mówi „na niedzielę”. Tak
właśnie jadają mięso długowieczni stulatkowie w Niebieskich Strefach: tam nikt nie
raczy się mięsem zwierząt po 3 razy dziennie każdego dnia! Mamy nawet jedną
Niebieską Strefę (Adwentyści Dnia Siódmego z Loma Linda w USA), w której część
mieszkańców w ogóle nie jada żadnych produktów odzwierzęcych (czyli są weganami).
Jak widać można dożyć setki nawet i nie jedząc ani pikograma pokarmów
odzwierzęcych, mięsa, jaj czy nabiału. Nie ma z kolei ani jednej Niebieskiej Strefy na
planecie Ziemia, w której mięso by było codziennym składnikiem menu.
12
Wniosek zatem jest tylko jeden i odtąd jest to moja mantra: lepsze
konwencjonalnie uprawiane warzywa i owoce niż żadne. Unikając warzyw i
owoców pod pozorem ich rzekomego obciążenia pestycydami nie ruszysz zdrowotnie z
miejsca: zostaniesz tam gdzie jesteś. Wybór jest więc oczywisty!
Dzisiaj zresztą na polskim rynku warzyw i owoców zaszły w przeciągu ostatnich kilku
lat naprawdę spore zmiany: dostęp do ekologicznych warzyw i owoców jest dużo
łatwiejszy niż nawet te kilka lat temu. Dzisiaj można je dostać nie tylko w
specjalistycznych sklepach ze zdrową żywnością, ale nawet w popularnych marketach
(Stokrotka, Kaufland, Biedronka, Lidl, Carrefour itd.).
O tym jakiej jakości mamy w Polsce warzywa i owoce (tak, naukowcy to zbadali!)
pisałam obszernie tutaj: https://akademiawitalnosci.pl/dlaczego-warto-jesc-warzywa-
nawet-z-marketu-zamiast-zadnych/
13
14
I tutaj wchodzi w grę gęstość odżywcza: jest ona wyznacznikiem jakości pokarmu
i oznacza koncentrację składników odżywczych niezbędnych nam do życia choć
nie posiadających kalorii czyli mikroskładników odżywczych. A są to witaminy,
składniki mineralne (makroelementy, mikroelementy), rozmaite ochronnie działające
fitozwiązki (np. polifenole, sterole, karotenoidy, żywność probiotyczna zawiera
bakterie kwasu mlekowego) oraz bardzo ważny dla zdrowia jelit i prawidłowej
mikroflory jelitowej błonnik.
15
Przed wojną popularyzowany był slogan CUKIER KRZEPI. Jak widać dzisiaj
możemy go zamienić na WARZYWA KRZEPIĄ - szczególnie te w kolorze zielonym.
Różnica między tamtym sloganem a dzisiejszym jest taka, że tamten był ukuty na
życzenie odpowiedniego przemysłu (cukrowniczego) i miał wymiar jedynie
komercyjny, a za dzisiejszym sloganem o warzywach stoją bardzo solidne dowody
naukowe.
Nie jest to nawet żadna określona dieta, jest to bardziej filozofia odżywiania.
Planując nasze menu kierujemy się właśnie gęstością odżywczą pokarmu. Dzięki temu
nie spożywamy na codzień pustych kalorii, a to właśnie głównie te puste kalorie
(np. cukier, olej, biała mąka) odpowiedzialne są za dzisiejszą epidemię otyłości i wiele
chorób cywilizacyjnych.
16
Wszystko co jest poniżej 15 punktów jest dla ludzi przewlekle zdrowych co najwyżej
dodatkiem smakowym (przyprawą) na talerzu, a to co powyżej 15 - podstawą
każdego posiłku. Niezmiernie ważny dla zdrowia jelit (a więc i zdrowia w ogóle) jest
błonnik, a tylko rośliny go zawierają, nie ma go w produktach odzwierzęcych czy
przemysłowo oczyszczonych!
17
Doprawdy w takiej sytuacji absolutnie nie można się dziwić, że szpitale i hospicja
pękają w szwach, NFZ nie nadąża, a na wizytę u specjalisty są długie kolejki, nie
mówiąc o operacjach zaćmy czy wymiany zwyrodniałych stawów. A to wszystko efekt
długich lat złego żywienia. Znakomita polska lekarka, dr Ewa Dąbrowska, świetnie to
ujęła: „Jeśli jesz zwyrodniałe jedzenie, to będziesz mieć zwyrodniałe ciało”.
Złe jedzenie odbiera zdrowie powoli lecz skutecznie! Ale pocieszające jest to, że
jedzenie prawidłowe potrafi je przywrócić.
18
Przy czym nie ma konieczności zjadania warzyw w postaci akurat sałatki - to jedynie
skrót myślowy. Równie dobrze możemy spożyć ją w postaci płynnej jako zielony
koktajl (tzw. smoothie) lub wrzucić warzywa do wyciskarki i spożyć jako świeżo
wyciskany sok warzywno-owocowy.
A na kolację możemy z kolei nasze warzywa ugotować na parze lub zrobić z nich zupę.
Ważne jest aby je jeść, bo to one powinny być gwiazdą każdego naszego posiłku. Nie
musisz mieć doktoratu z biochemii ani dietetyki, po prostu zapamiętaj jedno:
warzywa i owoce są na pierwszym miejscu, wszystko inne jako dodatek.
19
20
potrawom nadają nie cukier, sól czy tłuszcz, ale rozmaite naturalne przyprawy i
zioła - obficie używane także w kuchniach Niebieskich Stref.
21
Tłuszcz izolowany w formie oleju czy masła jest mimo wszystko produktem
przetworzonym, dlatego nie należy go nadużywać. Najlepiej go traktować jako
swojego rodzaju przyprawę, a więc stosować w niewielkich ilościach, np. oliwę z
oliwek extra vergine - wzorem Niebieskich Stref. Na oliwie można też np. przeszklić
cebulkę na małym ogniu. Niezbędnymi narzędziami kuchennymi są więc silikonowy
pędzel i spryskiwacz do oliwy. Dzięki temu izolaty tłuszczowe będziemy stosować jako
przyprawę zamiast lać je łyżkami do potraw.
Tłuszcz nasycony poza tym do najzdrowszych wcale nie należy i póki co nie ma
dowodów naukowych na wybitną zdrowotność tłuszczów nasyconych
(cokolwiek na ten temat nie usłyszycie od internetowych „guru zdrowia”).
22
3. Nie za dużo! Nie można się przejadać: trzeba jeść by żyć, a nie
odwrotnie. Jedzmy zawsze w spokoju, dobrze żując i mieszając pokarm ze śliną
(trawienie zaczyna się już w jamie ustnej!), nigdy w pośpiechu czy zdenerwowaniu
albo przed ekranem telewizora czy komputera.
23
KROK 2
2. CO PIĆ?
2.1 WODA: GDZIE I JAKA?
Przejdźmy teraz do punktu drugiego czyli co pić? Na pewno warto wiedzieć czego nie
pić: cukru stołowego w płynie czyli wszelkich dosładzanych napojów. Obojętnie zresztą
czy dosładzanych cukrem, syropem glukozowo-fruktozowym czy sztucznym
słodzikiem (prawdę mówiąc nawet już stary poczciwy cukier jest od sztucznych
słodzików zdecydowanie zdrowszy).
24
Babskie czasopisma i cały internet pełen jest nawoływań: pijcie wodę, tyle i tyle
szklanek dziennie musisz pić wody. A ja powiem tak: ja mojej wody jako wody piję
stosunkowo niewiele, ale za to większość z mojej wody ja po prostu... zjadam.
Tak, zjadam! Mam w nosie nawoływania ekspertów do PICIA wody. Nikt nie mówi o
tym by ją przede wszystkim ZJADAĆ. Oto skrzętnie skrywana tajemnica
przewlekłego zdrowia: najpierw swoją wodę zjedz, a dopiero jak będzie za
mało to jeszcze dopij.
A dla kogo jest dobra rada o musowym piciu dwóch litrów wody
dziennie? Dla kogoś, kto żywi się głównie kanapkami, serem, mięsem i słodyczami.
Tak, tam faktycznie jest mało wody.
Często dostaję zapytania jaką wodę najlepiej pić, czy z jakiegoś filtra, osmozy itd.,
bo wiadomo, że woda wodzie równa nie jest. A bez wody życia nie ma, więc woda musi
być. Tylko jaka, pytano mnie? Z kranu? Butelkowana? A może zamrażać wodę i pić
po odmrożeniu (ktoś wyczytał, że to zdrowo) albo czy warto kupić taki magiczny
„strukturyzator wody” u znanego „guru zdrowotnego” (nie będę wymieniać nazwiska,
ale jest bardzo znany) w jego sklepiku internetowym za jedyne... (olaboga!) 2500 zł?
Cóż, picie wody jako takiej niekoniecznie nawodni, odmłodzi i uzdrowi nasze
tkanki w taki sposób, jaki byśmy sobie to wyobrażali. Woda pita niekoniecznie trafia
bowiem tam, gdzie jest najbardziej potrzebna, czyli do głębi naszych tkanek, aby je
nawodnić. Natomiast jedzenie wody (tej naturalnie zawartej w jarzynach i owocach)
robi to wyśmienicie i niezawodnie: woda wraz z innymi substancjami odżywczymi
szybko trafia dokładnie tam gdzie ma trafić.
25
Bo jeść przecież i tak trzeba, więc czemu nie jeść od razu tego, co przy okazji
również nas nawodni? Wyprodukowano u Matki Natury – towar pierwszego
sortu, tu nie ma lipy! 🙂
Oto gdzie znaleźć najwięcej wody do picio-jedzenia. Bierzcie więc i pijcie z tego
wszyscy – oto prawdziwa krynica przewlekłego zdrowia!
26
W zasadzie wszystkie świeże warzywa i owoce posiadają tej najlepszej dla nas wody
całe mnóstwo. Serio! Taki nawet pozornie “suchy” banan ma aż 74% wody!
A co powiesz na soczyste truskawki (91% wody), arbuzy (96% wody), marchewkę
(92% wody), cukinie (95% wody), kapustę (93% wody), brokuły (91% wody),
kalafiora (92% wody), paprykę (91% wody), a oprócz tego mamy przecież bogactwo
soczystych owców jak np. malin, czereśni, porzeczek, brzoskwiń i jagód (wszystko ok.
87-90% wody), że nie wspomnę o roślinach strączkowych jak np. zielonym słodkim
groszku, fasolce szparagowej i bobie (wszystko powyżej 80% wody).
Widzisz teraz gdzie jest twoja woda? Natura ją tam umieściła specjalnie dla
nas i jest to woda najlepszego rodzaju jaki możemy sobie wymarzyć.
A jeśli chodzi o wodę do picia, parzenia ziółek czy gotowania posiłków, to wcale nie
trzeba kupować wody butelkowanej: jak wskazują badania większość
butelkowanych wód nie ma wcale lepszej jakości niż woda z kranu (oczywiście
pewnym wyjątkiem będą tutaj butelkowane wody zdrojowe - wysokozmineralizowane,
mogące wręcz mieć działanie lecznicze jak np. woda „Zuber”, „Słotwinka”, „Jan” itp.).
Ja akurat tutaj gdzie mieszkam (Elbląg) mam w kranie wodę naprawdę całkiem
przyzwoitej jakości. Oprócz tego mam w domu zainstalowany taki ogólny filtr wody (w
piwnicy, przy liczniku), a potem jeszcze dodatkowo dla ostatecznej poprawy jej jakości
filtruję ją filtrem dzbankowym. Czasem gdy dostanę, to kupuję magnezowe filtry
dzbankowe, które jeszcze wzbogacają filtrowaną wodę w jony magnezu. Woda jest
smaczna i nie mam jej nic do zarzucenia.
Oprócz tego w szklanym baniaku trzymam zawsze pod ręką wodę krzemową, która
jest bardzo dobra zarówno do gotowania posiłków jak i do kwiatów ciętych czy też
pielęgnacji roślin pokojowych, lubią ją także moje koty (mam dwa przygarnięte ze
schroniska cudowne kocurki!). Na baniak pięciolitrowy daję ok. 100 g kamyczków
czarnego krzemienia i zalewam filtrowaną wodą (kupiłam krzemień na Allegro, ale jest
do dostania również w sklepach ze zdrową żywnością) - takiego czystego, bez wapienia.
Kamyki te są wielokrotnego użytku, oczywiście.
27
Teraz gdy już wiesz gdzie znajduje się najlepsza do picia woda, nie będzie chyba
dziwne gdy powiem, że zamiast jeść, czyli używać własnej szczęki (do miażdżenia
warzywnej lub owocowej tkanki i wyciskania w ten sposób zawartej w przestrzeniach
międzykomórkowych wody) możemy skorzystać z dobrodziejstw nowoczesności i
posłużyć się w tym celu urządzeniami elektrycznymi jak blender i wyciskarka.
Nie. Nie musimy wcale dodawać żadnego tłuszczu, żadnego oleju. Każde
warzywo czy owoc, które posiada w sobie witaminy rozpuszczalne w tłuszczach zostało
przez Matkę Naturę równocześnie wyposażone w pewną ilość kwasów tłuszczowych
(tak, nawet szpinak czy sałata!), w których te witaminy siedzą sobie rozpuszczone i
niczego dodatkowego (w sensie oleju dodawanego ludzką ręką) nie potrzebują aby
zostać przyswojone. Serio, nie poprawiajmy natury, ona naprawdę wie co robi!
Nie. Soki wyciskane też mają błonnik. Ten rozpuszczalny przechodzi do soku,
jedynie zostaje odrzucona część włóknista zawierająca błonnik nierozpuszczalny,
dzięki czemu cała zawartość soku może zostać przyswojona przez nasz ustrój bardzo
szybko (trafia do krwiobiegu w ciągu kwadransa po wypiciu). Błonnik rozpuszczalny
jest znakomitym prebiotykiem odżywiającym nasze bakterie jelitowe. Jeśli jednak z
jakiegokolwiek powodu zależy Ci na błonniku również nierozpuszczalnym - rób
koktajle, gdzie wrzucamy warzywa i owoce w całości do blendera i miażdżymy na
nadającą się picia papkę.
Jest mnóstwo powodów dla których warto pić codziennie świeżo wyciskane w domu
soki warzywno-owocowe. Napisałam nawet na ten temat obszerny, napakowany
poradami i wiedzą artykuł.
Zarówno świeżo wyciskane soki jak i koktajle mają swoich fanów jak i
przeciwników. Jak się okazuje i jedno drugie ma niezwykłe zalety zdrowotne!
29
Jeszcze jedno: jak mówią naturopaci - pij swoje jedzenie i żuj swoje soki. W ślinie
mamy enzym, amylazę, wstępnie trawiącą węglowodany. Gryząc pokarmy mamy czas
by zmieszać kęs ze śliną. Ale soki i koktajle często wypijamy jednym haustem, a to
błąd! Soki i koktajle też należy „przeżuć”, czyli wymieszać dobrze ze śliną.
Powiem jedno: jeśli chcesz bardzo szybko odczuć poprawę zdrowia, to zrób to co ja
zrobiłam i w pierwszej kolejności zacznij pić świeżo wyciskane soki i
koktajle (nie te sklepowe!), to najlepsza multiwitamina bo w naturalnej formie, nie
znajdziesz takiej w żadnej aptece. Inwestycja w wyciskarkę bardzo szybko Ci się zwróci.
30
Kawa i herbata to nie są niewinne napoje, lecz używki i o tym pamiętajmy. Ponadto
myśląc o kawie i herbacie momentalnie przychodzi nam na myśl ich towarzysz
cukier.
31
Oprócz herbaty (zielonej, czarnej, czerwonej czy białej) już od pokoleń wiadomo, że
korzystne dla zdrowia jest picie herbatek ziołowych, a najpopularniejsze z nich to
mięta, rumianek, lipa, skrzyp, pokrzywa, szałwia, melisa, koper włoski, dziurawiec,
czystek, hibiscus, roiboos (herbatka z czerwonokrzewu), a także rozmaite mieszanki
np. z owocami (owoc róży, jarzębina itp.).
Kofeina potężnie uzależnia! Odwyk od kawy kosztował mnie sporo cierpienia, ale
było warto: odzyskałam wolność od nieszczęsnej kofeiny i dopiero wtedy byłam w
stanie rozpocząć budowanie mojej prawdziwej, naturalnej witalności.
32
Prawda jest taka, że trzeba wiedzieć jak pić kawę z głową! W przeciwnym razie
możemy sobie kawą wyrządzić więcej szkody niż pożytku.
33
KROK 3
W CZYM GOTOWAĆ?
3.1 NACZYNIA KUCHENNE
Możemy wybierać najzdrowsze pokarmy, ale jeśli je będziemy źle gotować albo
używać złych naczyń, to korzyści ze zdrowego jedzenia nie będą takie, jakich byśmy
się mogli spodziewać. Przyjrzyjmy się bliżej teraz wyposażeniu naszej kuchni.
34
Naczyń, misek czy sztućców wykonanych z tych materiałów warto więc unikać,
podobnie jak np. folii aluminiowej, aluminiowych puszek, plastikowych butelek itd.
Skieruj więc teraz natychmiast swoje kroki do kuchni i przejrzyj swoje kuchenne
szafki. Wyrzuć wszystkie naczynia, które są uszkodzone i porysowane (szczególnie te z
powłokami nieprzywieralnymi jak Teflon), poobijane, z odpryskami (jak np. naczynia
emaliowane) albo stare aluminiowe naczynia, które możemy mieć odziedziczone
jeszcze po rodzicach czy dziadkach (obecnie naczyń z czystego aluminium już się nie
produkuje, nowoczesne naczynia aluminiowe zawsze są powlekane - stalą, ceramiką,
teflonem, powłoką imitującą kamień itp.).
Uwierz mi - nie ma czegoś żałować! Niech nie będzie Ci ani trochę szkoda
wyrzucić tych naczyń: szkoda to tylko nas, bo za krótko żyjemy. 😉
35
Warto jednak zainwestować w droższe naczynia, które pod spodem, pod powłoką
ceramiczną mają stal nierdzewną. Nawet jeśli zarysujemy powłokę, to do
pożywienia nie będzie dostawać się aluminium, które jest metalem toksycznym.
Producent co prawda zapewnia, że są one bezpieczne i nie sposób sobie zrobić nimi
krzywdy w warunkach domowych (smażenie w domu nie osiągnie nigdy
krytycznych temperatur), ale nie oszukujmy się: on te produkty po prostu musi komuś
sprzedać, a ludzie pod wpływem reklamy kupują je. A jak kupują to używają, a jak
używają to i zużywają.
36
Zdrowej kuchni nie sposób prowadzić bez odpowiednich narzędzi. Ważne jest przy
tym, aby w miarę możliwości narzędzia w miejscu stykania się z żywnością były
wykonane z materiałów innych niż najtańszy, niewiadomego pochodzenia plastik.
Ogólnie trzymajmy się w kuchni takich materiałów jak drewno, szkło, bambus,
wysokiej jakości silikon, wysokiej jakości stal nierdzewna oraz ceramika - to są
materiały bezpieczne.
37
Szacunek do natury nie oznacza zamieszkania w jaskini tak jak i nie wyklucza
jednoczesnego korzystania z nowoczesnych urządzeń elektrycznych w kuchni. Możemy
zaobserwować, że technologia nawet w dziedzinie gotowania potraw idzie cały czas do
przodu dzięki czemu nasze kuchenne urządzenia pozwalają nam odżywiać się dużo
zdrowiej niż kiedyś.
Z kolei trzy ostatnie sugestie są opcjonalne: suszarka oraz toster mogą być
zastąpione po prostu przez piekarnik, a elektryczne urządzenie do gotowania na parze
może być zastąpione dziurkowaną stalową wkładką do garnka, a nawet stalowym
durszlakiem. Wszystko zależy od naszego budżetu oraz miejsca w kuchni.
Jeśli chodzi o mikser (robot), to ja osobiście mam wielofunkcyjny robot marki Braun
Multiquick z różnymi końcówkami oraz dwoma pojemnikami (dużym ogólnego
zastosowania i małym do siekania ziół, orzechów itd.). Robot tego typu zajmuje mało
miejsca w szafce, a jest bardzo praktyczny.
38
Jak wszyscy wiemy smażenie na tłuszczu jest najmniej zdrowym sposobem obróbki
termicznej, a szczególnie smażenie na głębokim tłuszczu.
Wadą smażalnicy powietrznej może być to, że jej kosz jest zazwyczaj pokryty
teflonem, co przy nieostrożnym użytkowaniu może być z biegiem czasu niebezpieczne
(gdy powłoka zostanie uszkodzona kosz nie nadaje się do użytku, podobnie jak to się
dzieje w przypadku patelni).
I jeszcze jedna ważna uwaga odnośnie szkła i ceramiki: nie używajmy naczyń szklanych
lub szkliwionych jeśli mają przez producenta wskazane przeznaczenie jedynie
dekoracyjne, ozdobne. Takie szkło może zawierać ołów.
39
KROK 4
JAK GOTOWAĆ?
4.1 OBRÓBKA SUCHA I MOKRA
40
Obróbka termiczna mokra zachodzi wtedy gdy używamy wody (czyli jest to gotowanie
w wodzie, duszenie w sosie własnym oraz gotowanie na parze). Jest to najzdrowszy
rodzaj obróbki termicznej pożywienia: nie tworzą się substancje potencjalnie
szkodliwe, zaś wszelkie składniki odżywcze zostają w wodzie, którą zjadamy razem
z potrawą. Oczywiście o ile nie wylejemy jej do zlewu, dlatego zamiast gotowania
warzyw w wodzie warto gotować je tylko i wyłącznie na parze - zawsze tam gdzie to
możliwe.
Drugi rodzaj obróbki termicznej czyli obróbka sucha jest to obróbka odbywająca się
bez udziału wody lub z minimalnym jej udziałem (czyli jest to smażenie, pieczenie,
wędzenie, prażenie, grillowanie). Ten sposób obróbki powiązany jest z tworzeniem się
związków chemicznych, które nie są obojętne dla naszego zdrowia jak na przykład
akrylamidy czy wielopierścieniowe węglowodory aromatyczne (WWA) -
grupa ok. 300 związków chemicznych powstających podczas suchej obróbki
(szczególnie podczas grillowania).
41
Warto zwrócić uwagę, że do tej pory ludzie gotując posiłki korzystali tylko z ognia. W
zasadzie jest to jedyny sposób gotowania jaki został przetestowany przez wiele pokoleń
naszych przodków. Wiemy, że ogień jest bezpieczny.
42
Teoretycznie nic się nie dzieje, po prostu jedzenie zostaje podgrzane (aczkolwiek
nierównomiernie). Oprócz jednak efektów termicznych zachodzą także procesy
nietermiczne (mechaniczne), które powodować mogą deformację struktury
molekularnej podgrzewanej żywności i degradację DNA, przez co tak podgrzany
pokarm nasze ciało odczytuje jako coś obcego.
Najwięcej badań na ten temat wykonali jak się wydaje naukowcy rosyjscy, co
skutkowało zakazem sprzedaży kuchenek mikrofalowych na terenie byłego ZSRR aż do
roku 1992, kiedy to w ramach pierestrojki i zbliżenia do Zachodu zakaz ten przestał
obowiązywać.
43
Jest jednak ono o tyle bezpieczniejsze od mikrofalówek, że nie mamy tutaj do czynienia
z oddziaływaniem fal pola magnetycznego bezpośrednio na nasze pożywienie.
Strumień pola magnetycznego oddziałuje tutaj tylko na podstawę garnka
ustawionego na polu grzewczym, dzięki czemu dno garnka ogrzewa się, a od tego ciepła
ogrzewa się dalej już sama potrawa. Dlatego aby to zadziałało, dno garnka musi być
wykonane z metalu ferromagnetycznego (czyli nie każdy garnek się nadaje).
Natomiast kuchenki mikrofalowej pozbyłam się już kilka dobrych lat temu i wcale
mi jej nie brakuje. Serio! Zupełnie za nią nie tęsknię. Jeśli chcę czasami odgrzać
cokolwiek, to korzystam z piekarnika albo z płyty indukcyjnej nastawionej na
najmniejszą moc.
44
Kiedyś nie mieściło mi się w głowie, że w ramach posiłku można zjeść żywy pokarm
roślinny. Czyli zjeść cały swój posiłek na surowo. Posiłek dla mnie kojarzył się z
czymś przetworzonym termicznie: zupa, kotlet, ryż, bułka z wędliną... Surówka czy
sałatka była OK, ale jako dodatek, a nie danie główne. Koktajl kojarzył mi się raczej z
deserem. Soki kupowałam w sklepie, takie pakowane w kartonik.
Pokarm żywy jest więc idealny nie tylko pod kątem zdrowotności, ale i pod kątem
szybkości przygotowania, bo w zasadzie wystarczy tylko umyć. Często nawet nie myję,
tylko wychodzę do ogródka i zrywam czereśnie prosto z drzewa i hops, do buzi. Albo
maliny. Albo borówki, groszek zielony czy bób, który uwielbiam. To jest dopiero szybki
posiłek, fast food nad fast foodami, szybciej się już po prostu nie da! Ogródek to
mój prywatny bar serwujący fast food i to w dodatku jaki zdrowy! 🙂
Surowe pokarmy można jeść na dwa sposoby: w formie stałej (jako sałatka,
surówka) lub w formie płynnej (jako zmiksowany koktajl albo jako wyciskany na
świeżo sok). Forma płynna ma tę przewagę, że za jednym posiedzeniem jesteśmy w
stanie zjeść naszych warzyw i owoców dużo więcej niż w formie stałej.
Gdy głębiej poszukasz, to zarówno w książkach (np. „Wylecz się sam” A. Saul’a) jak i w
internecie znajdziesz wiele świadectw od ludzi, którzy za pomocą surowej
żywności powrócili do zdrowia. W tym momencie może powiesz: „Ale mnie to na
pewno nie dotyczy, moja choroba jest mega poważna, ma bardzo mądrze brzmiącą
nazwę i lekarz zapisał mi na nią stertę lekarstw, a na dodatek powiedział, że to co
jem nie ma znaczenia, bo mój stan i tak jest nieuleczalny”.
45
Otóż wyjaśnić tutaj należy jedną rzecz: nie jest ważne co to za choroba nas dręczy i jak
przerażająco brzmi jej nazwa, bowiem nasz fenomenalnie skonstruowany organizm
ma to całkowicie w nosie! Organizm sam wie jak się uzdrawiać i gdy tylko
stworzymy mu ku temu odpowiednie warunki on uzdrawia się „po całości”, a nie
na wyrywki (aczkolwiek ma swoją hierarchię ważności i bardzo inteligentnie
uzdrawia w takiej kolejności, jaka JEGO ZDANIEM jest konieczna do zachowania
integralności CAŁEGO systemu, mając w nosie nasze widzimisię na ten temat).
Do dzisiaj zresztą pozostał mi ten zwyczaj, iż każdego roku latem robię sobie sesje diety
witariańskiej (100% surowej) i takie wstawki bardzo dobrze mi robią. A ponieważ nie
składamy się jedynie z przewodu pokarmowego, to dodam w tym miejscu także
kontakt ze słońcem, bo bez witaminy D nie ma zdrowego życia! Samo jedzenie
(nawet najzdrowsze) to nie wszystko (przypomnij sobie piramidę zdrowia na str. 4)
W internecie można obecnie spotkać wiele osób, które będą nas namawiały do
pozostania na surowym jedzeniu przez całe życie, używając w tym celu
najrozmaitszych argumentów. A to że gotując jedzenie „zabijamy” je, a to że tracimy
wtedy witaminy, a to że w przyrodzie tylko człowiek je gotowane i dlatego choruje...
Ach, różne jeszcze argumenty usłyszymy od różnych „guru” odżywiania na surowo, a co
jeden to lepszy!
Jednak spójrzmy prawdzie w oczy: nie ma na tej planecie ani jednej społeczności
zdrowych stulatków odżywiającej się tylko i wyłącznie surową żywnością przez
całe życie. No po prostu nie ma!
46
Mamy pięć Niebieskich Stref długowieczności na Ziemi i w żadnej z nich nie mamy do
czynienia ze stuprocentowym witarianizmem przez cały czas. Czy to nie daje do
myślenia? Nie wspomnę już o tym, że zamiast słuchać różnych „guru” z Youtuba, to
warto słuchać NAJPIERW swojego organizmu, a mój mi mówi, że zimą chce gorącej,
gęstej zupy z soczewicą i ziemniakami. I co teraz? 😉
Niech więc zapali Ci się czerwona lampka, gdy będziesz mieć do czynienia z
kolejnym internetowym zjawiskiem próbującym robić z diety religię, prać
ludziom mózgi i zalecać odżywianie się przez całe życie surowymi roślinami tłumacząc,
że przecież najbliższe nam genetycznie małpy (szympansy) tak właśnie robią.
Bardziej zresztą niedorzecznego argumentu niż ten o małpach nie można sobie
wyobrazić. Weźmy bowiem w tym miejscu pod uwagę naukowe fakty, a mianowicie
np. to, że inne naczelne żyją zdecydowanie krócej niż my, ludzie, bo ok. 50 lat.
Najstarsze osobniki szympansów dożywają raptem sześćdziesiątki.
Dlatego muszę posiadać wiedzę na temat tego co jedzą i jak się odżywiają
długowieczni ludzie w różnych zakątkach naszego globu, a nie co jedzą szympansy,
choćby nawet te najbardziej długowieczne i przewlekle zdrowe do końca swojego
sześćdziesięcioletniego życia. Rozumiemy się? 😉
I Ty też musisz tę wiedzę posiadać, a temu między innymi służy niniejszy krótki
poradnik. Niewiedza kosztować może upadek zdrowia w dosyć wczesnym wieku,
ewentualnie jakoś się „doturlamy” do wieku podeszłego, najczęściej kończąc z rosnącą
listą przewlekłych dolegliwości, pękającą w szwach torbą zaordynowanych produktów
farmakologicznych i kursowaniem po lekarzach różnych specjalności.
Rolą naturoterapeuty jest właśnie pomagać ludziom w uniknięciu takiego losu, ucząc
ich właściwych strategii zdrowotnych. To jest moja misja. I w tym zamierzam
pomóc także Tobie.
Warto wiedzieć, że oprócz bardzo dużej ilości rozmaitych warzyw i owoców jest także
miejsce w diecie stulatków na zboża (także glutenowe: pszenica, jęczmień),
kukurydzę, strączki, jajka, sery (fakt: kozie i owcze, domowego wyrobu), ryby i owoce
morza, a nawet od święta mięso.
Z drugiej strony patrząc mamy też jedną Niebieską Strefę wegańską (wegetariańską) w
Loma Linda, więc produkty odzwierzęce niezbędne w celu dożycia setki jak widzimy
nie są, ale też i nie uśmiercą nas przedwcześnie, o ile tylko są one najwyższej
jakości, nieprzetworzone przemysłowo oraz spożywane w rozsądnych, niewielkich
ilościach. Czy wybrać weganizm lub wegetarianizm? To zależy tylko od ciebie.
Reasumując: diety typu detoks to jedna para kaloszy, ale nie mieszajmy ich ze
zdrowym sposobem odżywiania zapewniającym długowieczność i przewlekłe
zdrowie.
Kiedy jest potrzebny detoks, to jest potrzebny – owszem. W każdej z Niebieskich Stref
staruszkowie na przykład regularnie poszczą: post (czyli czas ograniczeń
kalorycznych) to dla nich właśnie czas detoksu. Oni nie mają wyciskarek czy drogich
suplementów, a przede wszystkim internetów głoszących im “prawdę” na temat tego
jak się odżywiać.
W takiej np. Ikarii dni postnych jest razem licząc ok. 180 dni w roku, czyli prawie
połowę roku mają postną, a drugą połowę normalne odżywianie, taka przeplatanka.
Podobną przeplatankę proponuje polska lekarka, dr Ewa Dąbrowska, która
opracowała własną metodę leczenia żywieniem czyli naśladującą naturalne rytmy
warzywno-owocową postną dietę przeplataną z okresami normalnego zdrowego
odżywiania (z wykluczeniem produktów nietolerowanych).
Jednak nie można non stop “się odtruwać” na surowo 365 dni w roku przez wiele
kolejnych lat, a może i do końca życia, bo ktoś w internetach nam wmawia taką
konieczność. To jest zwyczajnie nieprawda i od razu zapala mi się czerwona
lampka.
48
Kiedy bowiem popatrzymy na rytmy natury to zobaczymy jak ważną rolę gra
cykliczność. Wszystko w naturze odbywa się w cyklach. Nie mamy przecież cały rok lata
ani cały rok zimy. Mamy porę roku ciepłą gdy Ziemia rodzi i zimną gdy Ziemia
odpoczywa, mamy dzień do robienia swoich rzeczy oraz noc do spania itd. Czyli
wszystko odbywa się w cyklach.
Ile zatem zjadać na surowo, a ile gotowanego? Jeśli chcemy oczyścić i uzdrowić
organizm to 100% na surowo. A tak normalnie, poza okresami oczyszczania?
Mało tego: w związku z tym, że miękną włókna, to uwalniają się wtedy spomiędzy tych
włókien bardzo cenne fitozwiązki. Na przykład: pomidory gotowane (przecier, sos)
mają dużo więcej chroniącego nas przed nowotworami likopenu niż pomidory
surowe. Całe dwie Niebieskie Strefy stoją gotowanym pomidorem: Ikaria i Sardynia.
Owszem, zjadają pomidory również na surowo, ale nie stronią bynajmniej od
pomidora przetworzonego termicznie. Nie tracą na tym, lecz przeciwnie - zyskują!
49
Możesz w tym miejscu zapytać dlaczego ja tak z uporem maniaka powołuję się na
staruszków w Niebieskich Strefach? Ano dlatego, że pomimo, iż ludzie ci nie mają
swojego kanału na Youtube, nikomu nie piorą mózgów, nie piszą książek na temat
swojej diety i nie mają konta na Facebooku czy Instagramie - to właśnie oni są
zwycięzcami w wyścigu o długie życie spędzone w przewlekłym zdrowiu.
W każdej Niebieskiej Strefie z kiszonkami się spotkamy, w takiej czy innej formie
(kimchi, miso, jogurty, kiszone warzywa itp.). O domowych kiszonkach przeczytasz na
blogu: https://akademiawitalnosci.pl/tag/domowe-kiszonki/
Jedna z czytelniczek napisała w komentarzu, że pozbyła się wszelkich niedomagań
układu pokarmowego (helicobacter, dysbioza) kiedy wdrożyła w życie zasadę
„codziennie zielone, codziennie kiszone”. Polecam tę zasadę również moim pacjentom.
Podsumowanie tego rozdziału brzmi: prawdziwe jedzenie nie tylko uzdrawia, ale
i w zdrowiu nasze ciało utrzymuje!
Mam nadzieję, że lektura tego opracowania była dla Ciebie przydatna i pozwoliła Ci
nauczyć się czegoś nowego. Zdrowa kuchnia to jeden z fundamentów w budowaniu
zdrowia (zajrzyj proszę ponownie na str. 4 i przeanalizuj piramidę naturalnego
zdrowia). Ale… to tylko jeden z elementów w układance zdrowia, to zaledwie
początek, to mały wycinek wiedzy, którą dla Ciebie przygotowałam.
Moją misją jest przeprowadzić Cię dalej przez kolejne stopnie wtajemniczenia w drodze
do prawdziwego zdrowia, zbudowanego siłami natury. Póki żyjemy i oddychamy,
te siły są zawsze do naszej dyspozycji.
50
Nota prawna:
Niniejsze opracowanie ma wyłącznie charakter informacyjny i edukacyjny, w
związku z czym nie może być substytutem porady lekarskiej. Autorka nie ponosi
odpowiedzialności za wykorzystanie przez czytelnika zawartych w niniejszym
opracowaniu informacji. W razie wątpliwości niezbędny jest kontakt z lekarzem lub
innym przedstawicielem służby zdrowia.
51
O AUTORCE:
Marlena Bhandari
52