Professional Documents
Culture Documents
Hobbit Streszczenie Plan Wydarzen
Hobbit Streszczenie Plan Wydarzen
Streszczenie
Pewnego dnia, gdy Bilbo zjadł śniadanie i stojąc przed domem, ćmił ogromną fajkę, w Bag End
pojawił się staruzszek z ogromną szpiczastą czapką. Był to Gandalf, a gdzie pojawiał się
Gandalf, tam wkrótce następowały dziwne rzeczy, a opowieści i przygody wyrastały dookoła
jakby cudem.
Palący fajkę Bilbo zaproponował przechodniowi, aby ten się do niego przyłączył. Gandalf
oznajmił jednak, że nie ma czasu na puszczanie kółek z dymu, gdyż poszukuje kogoś, kto
wyruszyłby z nim na przygodę. Słowo „przygoda” zadziałało na Bilba w taki sposób, że zupełnie
zamilknął i zaczął czytać poranną pocztę. Widząc uporczywie wpatrującego się weń Gandalfa,
wysilił się nawet na nieuprzejmość i doradził gościowi, aby chętnych na przygody szukał po
drugiej stronie Pagórka, po czym wycofał się do swojej spiżarni, rzucając jeszcze króciutkie
zaproszenie na przyszły wieczór. Ale Gandalf nie oddalił się. Stał chwilę przed domem Bilba, a
następnie podszedł do drzwi wejściowych i nakreślił na nich jakiś tajemniczy znak.
Kiedy następnego dnia Bilbo usłyszał stukanie do drzwi, był absolutnie pewien, że to Gandalf
przyszedł na herbatę. Jakże się zdziwił, gdy jego oczom ukazał się krasnolud. Nieproszony
gość miał na imię Dwalin i wcale nie zamierzał czekać na pozwolenie na wejście do środka. Już
po chwili w norze hobbita pojawili się kolejni towarzysze Dwalina. Byli to: Balin, Kili i Fili, Dori,
Ori, Oin, Nori oraz Gloin. Wszyscy goście poprosili o ciemne piwo. Po chwili pojawił się także
Gandalf, który przyprowadził Bifura, Bofora, Bombura oraz Thorina Dębową Tarczę, przywódcę
całej grupy.
Gospodarz nie doczekał się żadnych wyjaśnień. Krasnoludy przystąpiły do jedzenia i picia, a
czas umilały sobie śpiewaniem pieśni opowiadających o wielkich przygodach. Bilbo ze
zdziwieniem zauważył, że budzi się w nim pragnienie przeżycia czegoś niezwykłego.
O skarbach zgromadzonych przez krasnoludy dowiedział się Smaug. Smok napadł na Górę i
wymordował wielu jej mieszkańców oraz ludzi żyjących w okolicznych wioskach. Wkrótce stał
się niepodzielnym panem skarbów i okolicznych ziem. Dziadek Torina przekazał wtedy klucz do
wejścia do Góry oraz mapę Gandalfowi. Poprosił, aby czarodziej wręczył je Torinowi, gdy ten
będzie gotów wziąć udział w wyprawie.
Po porannej pobudce Bilbo z radością stwierdził, że krasnoludy opuściły jego norę. Jedynym
śladem ich obecności były naczynia pozostawione po wieczornej uczcie, które ceniący
porządek hobbit postanowił uprzątnąć.
Porządki wykonywane przez Bagginsa przerwane zostały przez pojawienie się Gandalfa.
Czarodziej pokazał hobbitowi kartkę, którą zostawiła krasnoludzka kompania. Wymienione była
w niej kwota, jaką otrzyma Bilbo za wykonanie zadania, oraz miejsce spotkania, czyli gospoda
„Pod Zielonym Smokiem”.
Hobbit nie miał już zbyt wiele czasu, dlatego niezwłocznie wybiegł z domu. Do karczmy udało
mu się dotrzeć w samą porę - krasnoludy właśnie szykowały się do wyruszenia w drogę. Bilbo -
podobnie jak jego towarzysze - dosiadł więc kuca i cała brygada opuściła gospodę pod
przewodnictwem jadącego na pięknym wierzchowcu Gandalfa.
Kolumna posuwała się całkiem szybko, a krasnoludy cwałowały do przodu, niemal zupełnie nie
zwracając uwagi na hobbita.
Padający deszcz uniemożliwiał rozpalenie ogniska, a na domiar złego wiozący zapasy kuc
gdzieś zaginął. Sytuacja nie była więc łatwa, ale nieco optymizmu w serca podróżnych wlało
dostrzeżone w oddali ognisko. To właśnie Bilbo - jako złodziej i łowca skarbów - miał udać się
na zwiady, by dowiedzieć się, co czai się w oddali.
Baggins umiał poruszać się bezszelestnie, toteż z łatwością zbliżył się do siedzących wokół
ogniska postaci. Okazało się, że były to trzy trolle - William, Bert i Tom. W tej chwili prowadziły
akurat ożywioną dyskusję na temat baraniej pieczeni, którą jadły codziennie i którą były już
zmęczone. Bilbo, pragnąć wykorzystać tę sytuację, postanowił dowieść swego złodziejskiego
talentu i sięgnął po sakiewkę Williama. Miał jednak pecha, troll po prostu nie mógł tego nie
zauważyć.
Po chwili trolle zmieniły temat swojej rozmowy. Teraz zastanawiały się nad tym, jak bardzo
smakowita będzie potrawka z małego złodzieja. William był jednak zdania, że Bilbo nie będzie
wystarczającą porcją dla 3 trolli. Akurat wtedy jeden z olbrzymów dostrzegł skradających się
towarzyszy Bilba. Już wkrótce wszyscy oni leżeli związani przez trolle. Na szczęście hobbit
skorzystał z okazji i wymknął się niedoszłym oprawcom.
Pojmane krasnoludy miały wkrótce zostać upieczone na ognisku. Ale William, Bert i Tom wciąż
nie mogli dojść do porozumienia, od kogo zacząć i co robić dalej. Jakiś tajemniczy głos wciąż
podszeptywał im nowe pomysły, a gwałtowne trolle omal nie wyrządziły sobie krzywdy w czasie
rozmowy wzbogaconej rękoczynami.
W końcu nastał dzień. Wschodzące słońce przemieniło trolle w kamienie. Tajemniczym głosem,
który nieustannie prowokował olbrzymów do kłótni, okazał się być Gandalf.
Chociaż pogoda się poprawiła, podróżnicy nie śpiewali pieśni ani nie opowiadali sobie żadnych
historii. Czuli bowiem bliskość niebezpieczeństwa czającego się ze wszystkich stron.
Po przekroczeniu strumienia wędrowcy dostrzegli Góry Mgliste, przez które musieli przeprawić
się w drodze do Góry. Ale zanim mieli to uczynić, Gandalf oznajmił im, że zatrzymają się na
jakiś czas w dolinie Rivendell, ostatnim przyjaznym miejscu na szlaku ich wędrówki.
Bilbo był zachwycony obrazem Rivendell. Miejsce to podobało mu się tak bardzo, że chciałby
zostać tam na dłużej. Jednakże krasnoludy, które nie przepadały za elfami (z wzajemnością),
planowały jak najszybciej wyruszyć w drogę.
Ostatecznie bohaterowie zabawili u Elronda, władcy elfów i pana Rivendell, przez dwa tygodnie.
Dowiedzieli się wówczas m. in., że znalezione w jaskini trolli miecze (poza Bagginsem wzięli je
jeszcze Thorin i Gandalf) zostały wykonane w Gondolinie (jednej z siedzib elfów) do walki z
goblinami. Elrond odczytał także umieszczoną na krasnoludzkiej mapie runę, która mówiła: Stań
na szarym głazie, kiedy drozd dziobem zastuka, a zachodzące słońce ostatnim promieniem
dnia Durina wskaże ci dziurkę od klucza. Dzień Durina był dla krasnoludów pierwszym dniem
nowego roku, a wypadał w pierwszy dzień ostatniej kwadry jesieni.
Gandalf prowadził drużynę Thorina krętymi i stromymi ścieżkami. Pewnego dnia wędrowców
zastała tak potężna burza, że musieli jak najprędzej znaleźć jakieś schronienie. Wybór padł na
okoliczną jaskinię, w której krasnoludy postanowiły się zatrzymać, chociaż ostrzegał ich przed
tym Gandalf.
Gdy wszyscy znaleźli się w środku, zarządzono odpoczynek. Bilbo nie mógł jednak spać
spokojnie, ponieważ dręczyły go koszmary. Śniło mu się, że towarzysze wyprawy giną w
rozstępującej się ziemi. Kiedy otworzył oczy, zobaczył, że ktoś prowadzi kuce do niewielkiej,
ledwo widocznej w ścianie szczeliny.
Już po chwili bohaterowie zostali okrążeni przez gobliny. Wyrwane ze snu krasnoludy nie miały
żadnych szans na skuteczną obronę. Uciec udało się jedynie Gandalfowi. Zwycięskie
stworzenia zaprowadziły Thorina i jego ludzi w głąb jaskini.
Przywódca goblinów, Wielki Goblin, doskonale pamiętał o tym, jak wielu jego braci
pomordowanych zostało przez krasnoludy i elfy. Nie chciał on wierzyć Thorinowi w to, że jego
oddział po prostu szukał schronienia przed burzą. A kiedy przyjrzał się mieczowi dzierżonemu
przez Dębową Tarczę (był to Orkistr, czyli „Pogromca goblinów”), nabrał przekonania, że
nieproszeni goście nie byli przyjaźnie nastawieni.
Doszło do walki, którą przerwał nagły wybuch płomieni. Na Wielkiego Goblina spadł śmiertelny
cios, a jakiś głos wezwał krasnoludy i hobbita. Był to Gandalf, który uśmiercił nieprzyjaciela
Glamdringiem (zwanym też „Młotem na wroga”). W czasie ucieczki bohaterowie byli nieustannie
atakowani przez gobliny. W pewnym momencie jeden z napastników natarł na Doriego, który
niósł na plecach Bilba. Hobbit stoczył się w czarną otchłań.
Gdy Bilbo otworzył oczy, musiał przez chwilę zastanowić się nad tym, czy naprawdę to zrobił;
otaczała go nieprzenikniona ciemność. Poruszając się po omacku, hobbit wymacał dłońmi jakiś
metalowy przedmiot. Był to pierścień, który od razu wsunął do swej kieszeni.
W końcu Baggins dotarł do podziemnego jeziorka. Na środku zbiornika znajdowała się wyspa.
Jak się okazało, ten niewielki fragmencik stałego lądu zamieszkany był przez Golluma. To
dziwne stworzenie dojrzało swoimi wyłupiastymi oczyma hobbita i podpłynęło do niego łódką.
Gollum zapytał swojego „gościa”, czy lubi on zagadki. Chciał bowiem urządzić konkurs w
zadawaniu sobie pytań. Bilbo przystał na jego propozycję, w której stawką było zostanie
zjedzonym lub znalezienie wyjścia z mrocznego korytarza.
Bilbo z łatwością rozwiązywał kolejne zagadki Golluma, ale i przeciwnik nie pozostawał mu
dłużny. W końcu hobbit zapytał o to, co ma w kieszeni. Gollum trzykrotnie nie udzielił
prawidłowej odpowiedzi i musiał zaprowadzić Bagginsa do wyjścia. Mieszkaniec wysepki chciał
jednak wrócić jeszcze do swojego legowiska, aby zabrać ze sobą pierścień, który czynił go
niewidzialnym (używał go w czasie polowań na gobliny). Lecz ku swojej rozpaczy nie mógł go
znaleźć.
Gollum szybko uświadomił sobie, że magiczny przedmiot spoczywa w kieszeni Bilba. Chciał go
nawet zaatakować, lecz hobbit zręcznie wsunął pierścień na palec i stał się niewidzialny.
Świadomy przewagi Bagginsa Golum zaczął uciekać. Hobbit wytrwale podążał jego krokami, aż
obaj znaleźli się tuż przy wyjściu.
Baggins minął rozpaczającego nad swoją stratą Golluma, a po chwili natknął się na niewielki
oddział goblinów. I niechybnie zostałby przez nie zabity, gdyby pierścień sam nie wsunął się na
jego palec. To umożliwiło mu zręczne manewrowanie między nieprzyjaciółmi i dostanie się do
prowadzących na zewnątrz wrót.
Bilbo wiedział, że znalazł się po drugiej stronie Gór Mglistych, ale zupełnie nie wiedział, dokąd
powinien się udać. Na szczęście usłyszał jakieś głos i wciąż mając na palcu pierścień, zaczął
się do nich zbliżać. Z ulgą uświadomił sobie, że byli to Gandalf, Thorin i cała reszta. Hobbit
stanął między nimi akurat wtedy, gdy robili sobie wymówki, szukając odpowiedzialnego za
zgubienie włamywacza. Co ważne, Bilbo nie powiedział nikomu o swym pierścieniu, a jego
pojawienie się ściągnęło na Balina, pełniącego akurat wartę, kilka niezbyt przyjemnych uwag.
Wędrowcy wyruszyli na północ. Po jakimś czasie dotarli na polanę, która nie wzbudziła ich
zaufania. I rzeczywiście - po chwili wszyscy usłyszeli wycie wilków. W obliczu zagrożenia
Gandalf nakazał swoim towarzyszom wspiąć się na drzewa (Bilbo miał z tym problem, ale
pomógł mu Dori), a sam przepędzał stworzenia, rzucając w nie płonącymi szyszkami.
Wargów było jednak zbyt dużo. Otoczyły drzewa, a ich przywódca oznajmił Gandalfowi, że
poczekają na umiejące wspinać się gobliny. Sytuacja krasnoludów, czarodzieja i hobbitów nie
była więc godna pozazdroszczenia.
Nazajutrz orły spełniły swoją tajemnicę, przenosząc wędrowców pod Samotną Skałę. Gandalf
wyjawił swym towarzyszom, że wkrótce się z nimi rozstanie. Wcześniej zabrał ich jednak do
Beorna, człowieka, który potrafił przemieniać się w niedźwiedzia.
Na teren gospodarstwa Beorna wędrowcy mieli wchodzić parami. Obok Gandalfa szedł Bilbo.
Usłyszawszy, że Gandalf zna Radagasta, Beorn, zaciekawiony opowieściami o przygodach
krasnoludów, zaprosił gości na ucztę. Historiami i pieśniami raczono się do późnej nocy, a
usługujące bohaterom zwierzęta wciąż przynosiły nowe potrawy. Gdy wszyscy kładli się spać,
Beorn powiedział, że pod groźbą śmierci żaden z gości nie może opuścić domu przed
wschodem słońca. W pewnym momencie Bilbo usłyszał przeraźliwie głośny trzask. Ceniący
sobie bezpieczeństwo hobbit wolał się jednak nie wychylać.
Następnego dnia Beorn nie pojawił się w swym gospodarstwie. Gandalf z kolei wrócił późnym
wieczorem. Czarodziej wiedział o tym, że w pobliżu odbywał się niedźwiedzi wiec.
Gdy w końcu Beorn powrócił, a było to kolejnego dnia, oznajmił wędrowcom, że w czasie swej
wędrówki natrafił na warga, który potwierdził ich słowa. Dowiedział się również, że gobliny i wilki
planowały zemstę na krasnoludach, gdyż chciały pomścić śmierć Wielkiego Goblina. W takiej
sytuacji Beorn zaoferował swoim gościom pomoc. Dał im kuce oraz konia (dla Gandalfa) i
wyposażył ich w niezbędny prowiant. Bardzo cenne były również rady, jakich im udzielił. Przede
wszystkim przestrzegał ich przed zbaczaniem ze ścieżki w czasie dalszej wędrówki oraz przed
czarnym strumieniem, w którym płynęła woda zabierająca pamięć.
Bohaterowie wędrowali przez kilka dni, aż w końcu dotarli do strumienia. Po drugiej stronie
wody dostrzegli łódkę, którą udało im się niemałym wysiłkiem przyciągnąć na swój brzeg.
Brakowało im jednak wioseł, dlatego musieli płynąć, korzystając ze sznura.
Gdy niemal wszyscy znaleźli się na drugim brzegu, nad strumieniem pojawił się pędzący jeleń,
który przeskoczył wodę jednym susem, wprowadzając niemałe zamieszanie w szeregi
krasnoludów. Thorin od razu napiął łuk i wystrzelił w kierunku zwierzęcia. Jego strzał był celny.
W tym momencie uwagę krasnoludów zwrócił Bilbo, który głośno informował, że najgrubszy z
nich, czyli Bombur, wpadł do wody.
Wędrowcom udało się wyciągnąć Bombura na brzeg, ale stracili przez to łódkę (nie mieli więc
jak wrócić po jelenia, a ich prowiant był na wyczerpaniu). Uratowany towarzysz spał kamiennym
snem i zdawał się być zupełnie nieświadomym tego, co dzieje się wokół niego. W takiej sytuacji
czterech krasnoludów musiało transportować go na swoich barkach.
Po kilku dniach wędrówki bohaterowie znaleźli się w lesie brzozowym. Zmienił się nie tylko
otaczający ich krajobraz, ale także nastrój. Wędrowcy wciąż słyszeli jakieś dziwne odgłosy i
otaczające ich śmiechy.
W pewnym momencie Bilbo wspiął się na drzewo, aby rozejrzeć się po okolicy. Nie dostrzegł
jednak niczego nadzwyczajnego - jedynie morze zielonych liści oraz wielkie stado motyli.
Wkrótce zaczął padać deszcz, ale miało to akurat pozytywne efekt w postaci przebudzenia się
Bombura (krasnolud miał drobne problemy z pamięcią).
Gdy zapadł zmierzch, jeden z krasnoludów dostrzegł światełka migające wśród drzew. Uznano,
że należy to sprawdzić. Okazało się, że były to ucztujące elfy, które znikły od razu wtedy, kiedy
krasnoludy się do nich zbliżyły. Taka sytuacja powtarzała się kilkukrotnie.
Krasnoludy rozbiegły się po lesie w poszukiwaniu uczty, a Bilbo został sam na jednej z leżących
w pobliżu ścieżki polanek. Hobbit rozmarzył się o swej norce w Hobittonie i zapadł w sen. Po
chwili obudziło go coś dziwnego - czuł jakiś uścisk w biodrach. Prędko zorientował się, że jakiś
pająk upatrzył go sobie jako ofiarę. Oswobodził się z pajęczyny, używając miecza, a później
zgładził atakującą go bestię. Był dumny, ponieważ samodzielnie, zupełnie bez niczyjej pomocy
pokonał ogromną kreaturę. Właśnie wtedy Bilbo nazwał swój miecz Żądłem.
Nadszedł czas na to, aby poszukać towarzyszy. Hobbit wsunął pierścień na palec i przemierzał
las, wypatrując krasnoludów. W końcu dostrzegł ich, lecz wcale nie był zadowolony. Wisieli oni
na ogromnych pajęczynach, a tuż obok przechadzały się wielkie pająki. Bilbo wziął kilka kamieni
i odwrócił uwagę paskudnych bestii. Jako że był niewidzialny z łatwością uwolnił przyjaciół,
mordując przy tym kilku ośmionogich przeciwników. Wkrótce rozgorzała zażarta walka, w
wyniku której krasnoludy odparły dziesiątki przerażających pająków. Nie udałoby się to, gdyby
Bilbo nie wyjaśnił im tajemnicy swego pierścienia i nie odwracał uwagi bestii.
Bohaterowie oddalili się w bezpieczne miejsce, by opatrzyć rany i nieco odpocząć. Wtedy
zauważyli, że nie ma z nimi Thorina Dębowej Tarczy. Co mogło stać się z przywódcą grupy?
Thorin został pojmany przez leśne elfy, a następnie zaprowadzony przed oblicze ich króla,
przebywającego w wielkiej grocie. Wkrótce zamknięto go w lochu, ale na szczęście podano mu i
jedzenie, i picie.
Rozdział IX - Beczki
Następnego dnia reszta krasnoludów także została pojmana przez elfy. Niewoli uniknął tylko
Bilbo, który założył magiczny pierścień. Podążając za oddziałem, hobbit dotarł do wielkiej groty
będącej pałacem króla elfów.
Bagginsowi, który przez kilka dni przemierzał korytarze siedziby elfów, udało się zlokalizować
celę Thorina. Powiedział on Dębowej Tarczy, że postara się uratować towarzyszy, i zalecił im
ostrożność.
Któregoś dnia Baggins zorientował się, że elfy spławiają puste beczki po winie do Długiego
Jeziora, skąd przewożono je do Miasta na Jeziorze (zwanego też Esgaroth), aby zostały
ponownie napełnione. Sprytny hobbit podsłuchał strażników i kiedy tylko udało mu się poznać
termin następnego transportu, rozpoczął przygotowania.
Hobbit wykradł klucze i uwolnił swoich przyjaciół. Następnie kazał im ukryć się w beczkach. Już
wkrótce cała drużyna opuściła jaskinię króla elfów i wypłynęła w otwartą przestrzeń. Tylko Bilbo
nie zdołał dostać się do żadnego z pojemników, przez co musiał dryfować na nich lub obok
nich.
Koryto rzeki robiło się coraz szersze. Dryfując, Bilbo nasłuchiwał tego, co mówiły elfy. Ich
zdaniem od momentu przybycia smoka wszystko zmieniło się na gorsze.
Wieczorem sporządzona z beczek tratwa dotarła do Długiego Jeziora. Elfy zostawiły beczki i
poszły do pobliskiego miasta. Hobbit poczekał na zapadnięcie ciemności i wtedy oswobodził
towarzyszy.
Thorin podzielił swój oddział na grupki i zarządził wyprawę do miasta. Wkrótce sam został
zaprowadzony przed oblicze jego zarządcy, któremu wyjawił cel swojej wyprawy. Słuchający go
ludzie byli zadowoleni. Wciąż pamiętali przecież legendy o Samotnej Górze, smoku i
zgromadzonych przez niego skarbach.
Krasnoludy i Biblo zostali w mieście przez dwa tygodnie, ciesząc się gościną i korzystając z
dostępnych zapasów. Wkrótce nadszedł jednak dzień ponownego wyruszenia w drogę.
Rozdział XI - U progu
Nastała jesień. Zaopatrzeni w niezbędny prowiant wędrowcy wyruszyli w drogę trzema łodziami.
Pierwszy etap wyprawy zakończyło dotarcie do stóp Samotnej Góry.
Następnie rozpoczęła się mozolna i trudna wspinaczka. W końcu krasnoludy rozbiły obóz na
bezpiecznym występie skalnym, a później zlokalizowały drzwi prowadzące do wnętrza szczytu.
Nie miały one jednak żadnego otworu na klucz, a próby ich rozbicia spełzły na niczym.
Czas mijał, lecz nikomu nie udało się odnaleźć rozwiązania zagadki zapisanej na mapie.
Dopiero w ostatnim tygodniu jesieni Bilbo doznał olśnienia na widok drozda. Hobbit obserwował
zachodzące słońce i dostrzegł, jak jeden z jego promieni odsłania dziurkę od klucza. Po chwili
Thorin otwarł drzwi.
Jako pierwszy w tunel zapuścił się Bilbo, któremu towarzyszył Balin. Po chwili rozstali się jednak
i w stronę ognistej łuny maszerował sam Baggins. Idąc przed siebie, hobbit coraz wyraźniej
słyszał chrapanie. W końcu dotarł do wielkiej komnaty zawierającej w środku ogromną ilość
złota i kosztowności. Na wszystkim spał ogromny smok. Bilbo wziął ze sobą jeden z pucharów i
wrócił do krasnoludów. Thorin i reszta przywitali go z ogromną radością.
Jednakże zniknięcie pucharu nie umknęło uwadze Smauga, który od razu wyleciał z wnętrza
góry, by odnaleźć złodziei. Hobbit i krasnoludy schronili się w tunelu dosłownie w ostatniej
chwili.
Nie znalazłszy nikogo podejrzanego, Smaug wrócił do swego legowiska. Wtedy Bilbo jeszcze
raz zapuścił się w głąb góry, aby dokładnie przyjrzeć się ogromnej bestii. Nadzwyczajnie czuły
węch pozwolił smokowi ustalić, że ktoś obcy właśnie znalazł się w jego legowisku. Bilbo
rozpoczął rozmowę od komplementów, czym na chwilę obłaskawił bestię. Przyglądając się
smokowi, zlokalizował jego czuły punkt (fragment ciała pod lewą piersią, który nie był osłonięty
łuską). Już po chwili hobbit musiał uciekać, gdyż smok zionął w jego stronę ogniem.
Dotarłszy do krasnoludów, Bilbo oznajmił, że Smaug zamierza spalić Esgaroth. Należało więc
zamknąć wejście do tunelu, aby opuszczający grotę Smaug nie zauważył wędrowców.
Już wkrótce Bilbo i towarzysze zostali sami we wnętrzu góry. Smaug opuścił swe legowisko i
poleciał w stronę Miasta na Jeziorze (rozmawiając z Bilbem, czuł zapach krasnoludów).
Jako że wylot smoka spowodował lawinę, która zablokowała drzwi, Bilbo i jego przyjaciele
musieli udać się w głąb góry. Najpierw dotarli do skarbca, gdzie Baggins znalazł Arcyklejnot,
który schował do kieszeni, a następnie przywdział elfią kolczugę. W tym czasie krasnoludy
gromadziły cenne przedmioty, czując wyraźną radość i pokrzepienie.
W pewnym momencie Thorin, który przypomniał sobie plan Samotnej Góry, zawezwał
wszystkich i oznajmił im, że zabierze ich do wielkiej Sali Thora. Osiągnąwszy cel, krasnoludy i
hobbit długo podziwiali dolinę Dal, a później zapadli w sen.
Mieszkańcy Miasta na Jeziorze regularnie obserwowali Samotną Górę. Dwa dni wcześniej
dostrzegli niepokojące rozbłyski, dlatego rozpoczęli przygotowania do odparcia smoczego
ataku.
Obroną dowodził Bard, potomek Giriona (władca miasta Dal). Rozwścieczona bestia natarła z
ogromną siłą i dokonała wielu zniszczeń. Bard szykował się do wystrzelenia ostatniej strzały,
gdy na jego ramieniu usiadł drozd (ten sam, który podsłuchiwał Bilba i krasnoludów). Ptak
wyjawił człowiekowi, w które miejsce powinien celować (jako potomek władcy miasta Dal Bard
mógł porozumiewać się z Drozdami). Strzała pofrunęła dokładnie w osłonięty fragment ciała
Smauga, a smok runął do wód Długiego Jeziora, pociągając za sobą Barda.
Choć miasto było zupełnie zniszczone, większość ludzi przeżyła atak smoka. Jakże wielkie było
ich zdziwienie, gdy spod niespokojnej tafli Jeziora Długiego wyłonił się Bard. Mężczyzna
okrzyknięty został królem. Władca Esgaroth oznajmił mieszkańcom swojego miasta, że mogą
wyruszyć wraz z Bardem do Dale, by pomóc mu w odbudowie miasta.
Największą pokusę stanowiły smocze skarby, o których wszyscy teraz mówili. Do ich zdobycia
szykowały się zarówno ludzkie, jak i elfie oddziały. Także gobliny radowały się faktem, że
groźny mieszkaniec Samotnej Góry na zawsze opuścił swe legowisko.
Bilbo i krasnoludy przebywali w strażnicy, gdy odwiedził ich drozd. Ptak pragnął przekazać im
jakiś komunikat, ale nikt nie rozumiał jego mowy. Wtedy Balin przypomniał sobie, że jeden z
kruczych rodów (a kruków w okolicy góry, jako że nadciągała wojna, było naprawdę wiele)
przyjaźnił się z krasnoludami. Ptak odleciał, a po chwili wrócił wraz z Roakiem, potomkiem
Wodza Wielkich Kruków z Góry Throra (o imieniu Kark). Na wieść o śmierci Smauga krasnoludy
poczuły wyraźną ulgę. Ich radość nie trwała jednak długo, ponieważ Roak poinformował ich o
zbliżającej się armii elfów oraz o ludziach, którzy pragnęli rekompensaty za zniszczenia, jakich
dokonała bestia.
Thorin nie zamierzał dzielić się swoimi bogactwami. Dlatego polecił krukowi, aby ten rozesłał
braci do innych krasnoludów, w pierwszej kolejności powiadamiając o wszystkim Daina z
Żelaznych Wzgórz. Po wszystkim drużyna Thorina przystąpiła do umacniania Głównej Bramy.
Już wkrótce wojska elfów i ludzie dotarli do miasta Dal. U zbocza Samotnej Góry zaczął
powstawać obóz. Bard chciał paktować z Thorinem, ale przywódca krasnoludów był zbyt dumny
i nie zamierzał oddać nawet dwunastej części skarbów. Na nic zdawały się argumenty, że wiele
z bogactw należało kiedyś do ludzi.
Rozpoczęło się oblężenie Samotnej Góry.
Krasnoludy zdążyły przeczesać całą Samotną Górę, ale żaden z nich nie zdołał odnaleźć
Klejnotu Thraina. Thorin był wściekły, ponieważ kamień ten traktował jako własny. Był gotów
srogo ukarać każdego, kto ukryłby go przed nim.
Bilbo nie zamierzał oddać kamienia krasnoludom. Miał w głowie całkiem inny plan. W środku
nocy założył pierścień i wykradł się do obozu prowadzących oblężenie. Tam wręczył klejnot
Bardowi i powiedział mu o zbliżających się oddziałach Daina (były 2 dni drogi od góry). Władca
elfów i przywódca ludzi byli pod wrażeniem uczynku Bilba i zaproponowali mu nawet, aby został
w ich obozie. Hobbit jednakże odmówił i skierował się w powrotną drogę do przyjaciół.
Tuż pod wrotami prowadzącymi do Samotnej Góry Baggins spotkał dziwnego starca, który
powiedział mu, że dobrze uczynił, oraz przestrzegł go przed niebezpieczeństwem. Dopiero po
chwili rozpoznał w nim Gandalfa.
Bilbo przyznał się do tego, że to on zaniósł kosztowność Bardowi. Hobbit dodał też, że uczynił
to w zgodzie z umową (mógł wybrać ze skarbca to, czego chciał). Jednakże Thorin go nie
słuchał. Gdyby nie pomoc Gandalfa, który przybył z posłami w przebraniu zakapturzonego
starca, hobbit zostałby najpewniej roztrzaskany o skały.
W końcu Thorin zgodził się oddać Bardowi czternastą część skarbów, ale i tak planował, że po
przybyciu wojsk Daina rozpędzi oblegających Samotną Górę.
Następnego dnia pod Samotną Górą stanął Dain wraz ze swoim oddziałem. Elfy i ludzie
odmówili przepuszczenia jego niewielkiej armii i pozwolenia jej na dołączenie do grupki
zamkniętej w Samotnej Górze. W obliczu takiej decyzji Barda Dain rozpoczął przygotowania do
ataku.
Topory i miecze już miały się skrzyżować w głośnym szczęku, gdy między obiema stronami
stanął Gandalf. Czarodziej wyjaśnił zwaśnionym, że z północy nadciąga ogromne
niebezpieczeństwo. Śmierć Wielkiego Gobilina ściągnęła na krasnoludy gniew Bolga, który
zebrał potężną armię goblinów i wargów. Nagle zaprzestano więc sporów i zwołano naradę.
Bitwa pięciu armii rozpoczęła się rankiem i trwała aż do zmierzchu. Ludzie, elfy i krasnoludy
walczyli ramię w ramię przeciwko goblinom i wargom. Do walki włączyli się także Thorin i jego
żołnierze. W pewnym momencie zostali oni otoczeni przez nieprzyjaciół i Bilbo, który
obserwował całe starcie z bezpiecznego miejsca, był pewien, że zginą. Wtedy z pomocą
nadleciały orły, które rzucały kamienie w nieprzyjaciół. Jeden z nich trafił w Bilba, odbierając mu
przytomność.
Kiedy Bilbo się ocknął, czuł przeraźliwy chłód. Hobbit miał na palcu magiczny pierścień, toteż
nikt nie przeniósł go w jakieś zadaszone miejsce. Kiedy w końcu go zdjął, jacyś dwaj mężczyźni
zanieśli go do czekającego w Dal Gandalfa.
Baggins udał się z czarodziejem do Thorina. Dębowa Tarcza umierał, ale przed opuszczeniem
tego świata chciał poprosić hobbita o wybaczenie, nazwał go nawet przyjacielem.
Jak dowiedział się Bilbo, bitwa została rozstrzygnięta na koniec ludzi, elfów i krasnoludów, gdy
Beorn zabił Bolga, syna Wielkiego Goblina. W czasie starcia śmierć ponieśli Kili i Fili, którzy do
końca bronili Thorina. Wkrótce Dain wyprawił wszystkim przepiękny pogrzeb.
Bard otrzymał czternastą część skarbów, a król elfów zdobył wiele wspaniałych szmaragdów.
Również Bilbo miał dostać od Daina ogromną porcję kosztowności, ale skromny hobbit
zadowolił się niewielką skrzyneczką złota oraz taką samą wypełnioną srebrem.
Wkrótce Bilbo wyruszył w drogę powrotną wraz z Gandalfem. Najpierw obaj zatrzymali się u
króla leśnych elfów, a później przezimowali u Beorna. Hobbit zauważył, że okolica stała się
znacznie bezpieczniejsza, widział nawet osiedlających się tutaj ludzi.
Po tygodniu Gandalf i Bilbo wyruszyli do Hobbitonu. Kiedy w końcu tam dotarli, Baggins
zauważył, że przed jego domem zebrał się tłum krewnych. Okazało się, że wszyscy wzięli Bilba
za zmarłego i rozpoczęli licytację jego dóbr. Na szczęście hobbitowi udało się odzyskać większą
część swego dobytku.
Pozostali hobbici odnosili się do Bilba z niechęcią. Jednak on zupełnie tym się nie przejmował.
Po roku nieobecności miał przecież wiele pracy. Zaczął nawet spisywać swoje wspomnienia,
którym nadał tytuł „Tam i z powrotem - wakacje pewnego hobbita”. Większość swoich skarbów
przeznaczył zaś na podarunki dla krewnych.
Po paru latach Bilbo został odwiedzony przez Gandalfa i Balina. Dowiedział się od nich, że Bard
odbudował miasto Dal, a pozostali ludzie wznieśli jeszcze piękniejsze Miasto na Jeziorze. A co
najważniejsze - między wszystkimi mieszkańcami tych krain panował pokój.
Plan wydarzeń