Professional Documents
Culture Documents
JesienLudow TP45
JesienLudow TP45
1989
8 listopada 2009 nr 45 | Kraków
Dodatek SPECJALNY
„Tygodnika Powszechnego”
Redakcja: Wojciech Pięciak,
Patrycja Bukalska, Łukasz Kamiński
Prof. ANDRZEJ PACZKOWSKI: eePatrycja Bukalska: Co stało się jesienią 1989 r.? eeJednak ta „refolucja” miała inny przebieg w Polsce i na
Rewolucja? Pokojowa rewolucja? „Wielka Zmiana”, Węgrzech, a inny w Czechosłowacji i NRD, gdzie jesienią
Gdyby nie runął mur berliński, jak można tłumaczyć niemieckie słowo „Wende”? 1989 r. nastąpiło nagłe „przyspieszenie”.
w Europie Środkowej nastąpiłoby Prof. Andrzej Paczkowski: Rewolucja jest zmianą, ale Różne było tempo, kraje Europy Środkowej były w różny spo-
zmiana nie musi być rewolucją, bo zmiany mogą występo- sób przygotowane do zmiany ustrojowej, różne były też jej bez-
wyhamowanie reform. wać też w ramach ustroju, wtedy wypada określić je mianem pośrednie czynniki sprawcze. Polska i Węgry odbiegały od resz-
reform. Dopiero gdy zmienia się ustrój, mamy albo rewolu- ty, gdyż proces zmian zaczął się tu wcześniej i bardziej ewolu-
cję, albo tzw. deep systemic change – zmianę ustrojową, syste- cyjnie. Inne kraje dołączyły później, jakby pod wrażeniem tego,
mową. 20 lat temu mieliśmy w Polsce do czynienia ze zmia- co już działo się w tych dwóch. Dlatego można uznać, że u nich
Dodatek powstał ną ustrojową, a nie z rewolucją. zmiana miała charakter wtórny. Z tym że przebieg był inny:
przy współpracy Zresztą w ogóle we wszystkich krajach komunistycznych inaczej niż w Polsce i na Węgrzech, w NRD i Czechosłowa-
z Instytutem Europy Środkowej w 1989 r. dokonała się nie rewolucja, lecz cji odbyła się pod naciskiem ulicy. Jesienią 1989 r. ludzie zaczę-
Pamięci Narodowej zmiana ustrojowa. Tylko w Rumunii były elementy rewolu- li masowo demonstrować i domagać się zmian. W NRD wiel-
cji: lała się krew, przywódca ancien regime został rozstrzelany. kie manifestacje z udziałem kilkudziesięciu tysięcy ludzi ruszyły
Ale, paradoksalnie, skutki polityczno-ustrojowe były w Ru- na początku października w Lipsku. Odbywały się one również
Dziękujemy za wsparcie munii mniej rewolucyjne. pod wrażeniem tego, co działo się na Węgrzech, czyli otwar-
Fundacji Być może należy sięgnąć po określenie ukute kiedyś przez cia granicy z Austrią i ucieczek dziesiątków tysięcy Niemców
Konrada Adenauera Timothy’ego Garton Asha: że w 1989 r. w Europie Środ- z NRD na Zachód, zresztą nie tylko przez Węgry. Tysiące oby-
kowej dokonała się „refolucja”: coś pomiędzy rewolucją wateli NRD szukały wtedy azylu w ambasadach
a reformą. > str. VIII
II20 jesień ludów 1989 Ludzie tamtej jesieni
Tygodnik powszechny 45 | 8 listopada 2009
Kamerzysta
rewolucji
J ego nagrania obiegły świat. Jako
jedyny sfilmował – z ukrycia,
urwawszy się wcześniej inwigilu-
jącym go agentom Stasi – to, co
9 października stało się w Lipsku:
70 tysięcy ludzi na ulicach i bezradne wła-
dze, które nie odważyły się użyć siły. Jeśli
ktoś wątpi w tezę, że jednostka wpływa na
historię, Siegbert Schefke jest jej potwier-
20 lat temu Siegbert
Schefke ruszył z posad
bryłę świata.
Joachim Trenkner z berlina
Schefke, uzbrojony w kamerę wideo,
zainstalował się na wieży kościoła. Stąd
miał doskonały widok na planty, czyli tzw.
Ring, obiegający Stare Miasto: tędy mie-
li iść demonstranci, tradycyjną już tra-
są wzdłuż Ringu. I stąd Schefke sfilmował
przebieg demonstracji: 70 tys. ludzi, krą-
żących przez kilka godzin wokół Starówki
i powtarzających hasło, które przejdzie do
zwykłego. Jako jedyni robiliśmy wtedy na-
grania dla telewizji. Oczywiście, NRD-ow-
ska telewizja miała lepszy sprzęt i kamerzy-
stów, ale oni nic nie nagrywali.
Wtedy, 20 lat temu, Schefke szybko do-
szedł do przekonania, że państwo NRD-
-owskie nie przetrzyma „Jesieni Ludów”.
– Właściwie to już wtedy nasunęła mi się ta-
ka myśl – wspomina. – Bo jeśli w tamten
dzeniem: gdy jego film przeszmuglowano na legendy: „Wir sind das Volk!”. „To my jeste- poniedziałek, 9 października, demonstruje
Zachód i gdy wyemitowała go zachodnio- dergroundowej dzielnicy Prenzlauer Berg śmy narodem!”. 70 tys. ludzi, a w tydzień później już trzy razy
niemiecka telewizja, kolejni obywatele NRD przez okno. Wiedział, że jest pod stałą obser- Kilka godzin później Schefke spotkał się tyle, to widać, że system długo nie pociągnie.
– wiedzę o wydarzeniach w kraju czerpią- wacją Stasi. Wiedział też, że tego dnia musi w umówionym uprzednio miejscu (był to Rewolucjonistą, a wcześniej opozycjo-
cy nie z partyjnych mediów, ale z zachodniej dotrzeć do Lipska: czuł, że to, co się tam zda- jeden z lipskich hoteli) z dziennikarzem za- nistą, Schefke nie został od razu. Życie te-
TV – postanowili wziąć przykład z miesz- rzy wieczorem, będzie ważne. Od począt- chodnioniemieckiego tygodnika „Der Spie- go wyrośniętego syna murarza z Eberswal-
kańców Lipska. Wkrótce na ulicach miast ku września, w każdy poniedziałek, po na- gel” i przekazał mu kasetę. Reporter natych- de pod Berlinem zaczęło się typowo, we-
NRD demonstrowały setki tysięcy, a może bożeństwie o pokój w kościele św. Mikoła- miast ruszył w drogę, przekroczył granicę dle NRD-owskiego schematu: matura, pra-
nawet, w skali kraju – miliony ludzi. W sa- ja, na lipskie ulice wychodziły demonstracje: Berlina Zachodniego i przekazał nagranie ca (jako robotnik budowlany), potem stu-
mym tylko Lipsku – ćwierć miliona. najpierw kilkuset, potem kilka tysięcy ludzi. odbiorcom: zachodnioberlińskiej telewizji dia (w Cottbus, budownictwo). Około ro-
Dziś historycy są przekonani, że lipski Z każdym poniedziałkiem więcej. publicznej. Następnego dnia w wieczornych ku 1986 trafił do środowiska alternatywne-
9 października był rozstrzygającym dniem Schefke musiał dotrzeć do Lipska. Dlate- wiadomościach ARD – do dziś najważ- go, skupionego wokół Zionskirche (ewan-
dla dalszego przebiegu „pokojowej rewolu- go opuściwszy mieszkanie przez okno, wdra- niejszym programie informacyjnym w nie- gelickiego Kościoła Syjonu) w Berlinie
cji” w NRD. Nie tylko jako przykład do na- pał się na dach swej kamienicy, aby skacząc mieckiej TV – miliony widzów w obu pań- Wschodnim, które zajmowało się ekologią
śladowania. Także dlatego, że był to chyba po kolejnych dachach urwać się szpiclom. stwach niemieckich mogły obejrzeć począ- i krytykowało NRD-owski militaryzm (wy-
ostatni moment na siłowe zduszenie prote- Dotarł do samochodu przyjaciela i współ- tek końca komunistycznego reżimu. stępujący pod płaszczykiem „walki o po-
stów. Władze były przygotowane – jednost- pracownika Arama Radomskiego. Ruszyli Bo teraz ruszyła lawina. W kolejnych mia- kój”). Środowisko przekształcało się w gru-
kom milicji i wojska wydano już ostrą amu- do Lipska tak szybko, jak tylko pozwalał tra- stach, miasteczkach, a nawet na wsi demon- pę już stricte opozycyjną, a Schefke angażo-
nicję – ale się nie zdecydowały. Później, gdy bant. Jadąc wyboistą, betonową autostradą strowali obywatele NRD. A ton ciągle nada- wał się coraz bardziej – dokumentując, naj-
demonstracje rozlały się na całą NRD, na – pamiętającą czasy III Rzeszy – mijali ko- wał Lipsk, gdzie kilka tygodni później – już pierw aparatem fotograficznym, a potem ka-
skuteczne rozwiązanie siłowe było za późno. lumny wojskowych ciężarówek. Także Lipsk po tym, jak 9 listopada władze NRD otwarły merą wideo, prawdziwe oblicze NRD.
przypominał twierdzę: w uliczkach biegną- granicę, a mur w Berlinie przestał być śmier- Skąd wzięli kamerę? Aby to wyjaśnić,
„To my jesteśmy narodem!” cych do centrum rozlokowały się potężne si- cionośnym narzędziem – ćwierć miliona de- trzeba do tej opowieści wprowadzić postać
Rankiem w poniedziałek, 9 października ły milicji; widać było też liczne grupy krzep- monstrantów zaczęło skandować nowe ha- Rolanda Jahna [reportaż o nim ukazał się
1989 r., 30-letni Siegbert Schefke opuścił kich mężczyzn trzymających się razem: sło: „Wir sind ein Volk!”. „Jesteśmy jednym w „TP” nr 34/2005 – red.]. Ten legendarny
swe niewielkie mieszkanie w berlińskiej un- esbeków po cywilnemu. narodem!”. A Siegbert Schefke, który już nie opozycjonista rodem z Jeny, znienawidzo-
musiał uciekać przed Stasi (esbecy mieli te- ny przez władze, został siłą wydalony z NRD
raz inne problemy: jednym z głównych żą- i osiadł w Berlinie Zachodnim. Tu został
dań demonstrantów stała się także likwida- współpracownikiem, a potem redaktorem
ogłoszenie cja tajnej policji), co poniedziałek wdrapy- telewizyjnego magazynu „Kontrasty”, który
wał się na swój posterunek na kościelnej wie- dla kanału ARD przygotowywał reportaże
ży, aby zachodniej telewizji dostarczyć świe- z NRD i innych krajów komunistycznych;
Placki
na Zachód drogą nieco okrężną, bo przez Polskę (kolejne tysiące opowiadają Polacy: kobieta, która z ulicy wzięła do domu rodzi-
uciekały wtedy przez Węgry i Czechosłowację). Ich losy opowia- nę z trójką dzieci i usmażyła im placków z jabłkami; mężczyzna,
da film „Żegnaj DDR! Przez Warszawę ku wolności”. który przez okno swego domu nad granicą widział, jak rodzice
Wtedy, latem i jesienią 1989 r., granicy między NRD i PRL – z maleńkim dzieckiem brną przez zimną Nysę, i dziś opowiada,
w Warszawie
mimo że były to dwa państwa „bloku” sowieckiego – nie moż- jak żelazkiem suszył im ubrania. Ale są i inne historie, np. Tho-
na było przekroczyć tak sobie. Niektórzy Niemcy jechali więc masa Przybylskiego, złapanego przez WOP i odesłanego w rę-
do Polski legalnie, za zaproszeniami. Inni przedzierali się przez ce Stasi. Bo dopiero po tym, jak praktyki stosowane przez resort
„zieloną granicę”, czyli przez Odrę i Nysę (poziom wody zwłasz- Kiszczaka opisała w Polsce coraz bardziej wolna prasa, WOP-iści
cza w Nysie był wtedy bardzo niski). Nie zawsze się udawało – dostali nieoficjalne przykazanie, by uciekinierów nie łapać.
H
co najmniej do połowy października ci, których po polskiej stro- W sumie paru tysiącom ludzi, którzy różnymi sposobami do-
ej, jesteś już wolny! Nie musisz się więcej bać!” – usły- nie ujęli funkcjonariusze Wojsk Ochrony Pogranicza, podległych stali się do ambasady RFN w Warszawie, udało się spełnić swój
szał Thorsten Heinhold, gdy pociąg z NRD minął gra- szefowi MSW Czesławowi Kiszczakowi, byli odstawiani do cel: byli wolni. Dziś opowiadają, ciągle z przejęciem, jak dosta-
nicę z Polską. Gratulowali mu Polacy, jadący z nim NRD i tu trafiali do aresztu (na wolność wyszli po upadku mu- wali upragniony dokument, pozbawiający ich obywatelstwa
w przedziale. Potem było tylko lepiej: nie miał biletu, ale polski ru). Ale ci, którym udało się dotrzeć do ambasady RFN, nie byli NRD.
konduktor spytał tylko, czy jedzie do ambasady RFN w Warsza- ścigani ani przez WOP, ani przez SB czy milicję – ambiwalencja „Ciekawe, co teraz robią ci wszyscy ludzie?” – zastanawia się
wie – po czym wystawił mu darmowy bilet. Po dotarciu do am- ówczesnej Polski, gdy premierem był już Tadeusz Mazowiecki, Polka, która wtedy pomagała niemieckim uchodźcom. To pyta-
basady Heinhold, wraz z innymi uciekinierami z NRD, zamiesz- ale MSW rządził ciągle Kiszczak. W końcu ich historia skończyła nie, na które chciałoby się także poznać odpowiedź. Ale to już te-
kał w ośrodku wczasowym w Serocku. Spacerując nad brzegiem się happy endem: rząd Mazowieckiego wynegocjował z rządem mat na inny film.
jeziora i czekając, aż politycy wynegocjują wyjazd kilku tysięcy NRD zgodę na ich wyjazd do RFN. Patrycja Bukalska
takich jak on z (jeszcze) PRL-u do Niemiec Zachodnich, mógł Uciekinierzy mogli liczyć na pomoc zwykłych Polaków, któ-
planować nowe życie. rzy nie byli obojętni na dramat ludzi szukających schronienia, ale iiFilm „Żegnaj DDR! Przez Warszawę ku wolności”
Heinhold był jednym z tych Niemców z NRD, którzy latem chętnie przyjmowali ich np. u siebie w mieszkaniach. To chyba wyprodukowała Fundacja Współpracy Polsko-Niemieckiej,
i jesienią 1989 r. – zanim upadł mur berliński – postanowili uciec najbardziej wzruszające momenty filmu, gdy o tamtych dniach przy wsparciu Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej.
IV22 jesień ludów 1989 Ludzie tamtej jesieni
Tygodnik powszechny 45 | 8 listopada 2009
Biskup z podziemia
P ierwszy raz usłyszałem o nim
przy okazji jakiegoś „we-
wnętrznego” konfliktu mię-
dzy praskim arcybiskupem
a tutejszymi dominikana-
mi. Różnica zdań narastała od tygodni i nikt
nie miał już pomysłu, jak uciąć spór. – Na
szczęście został jeszcze Duka – relacjonował
mi konflikt pewien młody zakonnik. – A czy
Dominik Duka
przyznaje, że
jemu łatwiej
było przebaczyć
komunistom,
bo śledczy, który go wsadził do
prawdę chciało być totalitarne i kontrolować
wszystko. Ksiądz, który tracił „licencję”, nie
miał prawa wykonywać kapłańskich czynno-
ści: odprawiać mszy, spowiadać, chrzcić.
Bezpieka sprawdzała takich ludzi, a do hi-
storii przeszło kilka większych akcji. Jed-
na z nich trwała w latach 1980-81, gdy pra-
scy komuniści umierali z przerażenia przed
„kontrrewolucyjną zarazą” z Polski. Wybór
granicznych Czechosłowacji, a drugi – Vác-
lav Havel – jej prezydentem.
hhh
Do 1998 r. Duka był prowincjałem czeskich
dominikanów, potem został biskupem die-
cezji Hradec Kralove. Jest jedną z najbardziej
charakterystycznych postaci czeskiego epi-
jak przyjdzie do decydującej rozmowy, to więzienia, po Aksamitnej Rewolucji kard. Wojtyły na papieża i rewolucja Solidar- skopatu. Tamtejsi księża całe życie przeżyli,
on się nie wystraszy arcybiskupa Vlka, z jego ności rozbudziły wielkie nadzieje w kręgach albo próbując zachować godność w ramach
autorytetem? – spytałem. Zakonnik spojrzał przyszedł do niego, poprosił czechosłowackich nonkonformistów – tak- reżimowych „posad”, albo na skraju mę-
na mnie z mieszanką rozbawienia i zdziwie- o chwilę rozmowy – i przeprosił. że wśród katolików. Te nastroje pacyfikowa- czeństwa w podziemiu. Biografia Duki łączy
nia, i pokręcił głową. – Duka? Nieee... Jego no jeszcze brutalniejszymi niż wcześniej re- obie postawy, a on swych przeżyć nie dra-
już nikt nie jest w stanie wystraszyć! presjami. W 1981 r. aresztowano też Dukę. matyzuje. Prostota i spokój, z jaką podcho-
Biografia Dominika Duki wyjaśnia tę ce- Tomasz Maćkowiak Pracował jako robotnik w zakładach Škody dził do prześladowań, przydały mu się w no-
chę charakteru. W komunistycznej Czecho- w Pilźnie i właśnie tam wpadł przy odpra- wych warunkach, gdy po początkowej eu-
słowacji wybrał drogę kapłaństwa. Działał wianiu mszy. W sądzie dołożono mu jeszcze forii czeski Kościół zderzył się z mieszanką
przy tym tak, że jego postępowanie nie mo- był zawód ślusarza, dwa lata odsłużył w woj- takie zbrodnie, jak tajna działalność zakon- współczesnego materializmu i tradycyjnego
gło podobać się władzy. Konsekwentnie, mi- sku. W końcu, po biurokratycznej szarpa- na, gromadzenie nielegalnych wydawnictw dla tej kultury antyklerykalizmu. Czescy bi-
mo prześladowań, trwał przy swym wybo- ninie, korzystając z zaczynającej się odwil- i współpracę z zagranicą. Dostał 15 miesię- skupi szybko zdali sobie sprawę, że za zasługi
rze. A przecież, podejmując tak dramatyczne ży, został w 1965 r. przyjęty do seminarium cy, które w całości odsiedział w więzieniu sprzed 1989 r. może i dostaną medale, ale nie
decyzje, nie mógł się spodziewać, że dożyje w Litomierzycach. Święcenia kapłańskie Pilzno-Bory. dostaną automatycznie uznania społeczne-
czasów, gdy za zasługi dla kraju odznaczy go przyjął w czasie sowieckiej okupacji, nie- Część odsiadki spędził w celi z eksdzien- go. „Zauważyliśmy, że zwracanie się do spo-
prezydent, a Kościół doceni jego talent sa- mal w ostatniej chwili, w 1970 r. A dwa lata nikarzem, wywalonym w 1969 r. z radia, łeczeństwa w sposób autorytatywny przy-
krą biskupią. wcześniej wstąpił do – w Czechosłowacji i z prześladowanym pisarzem. „Często roz- nosi efekt odwrotny od zamierzonego – mó-
działającego w podziemiu – zakonu domi- mawialiśmy o odpuszczeniu i o tym, jak się wił Duka o strategii, jaką przyjął czeski epi-
hhh nikanów. Śluby wieczyste złożył, także taj-
nie, w 1972 r.
wyzbyć nienawiści. – wspominał po latach.
– Doszliśmy do wniosku, że jak nie nabierze-
skopat. – Aborcja czy eutanazja to problemy,
o których i tak musi decydować parlament,
Duka urodził się w 1943 r. w Hradcu Kralo- W komunistycznej Czechosłowacji Koś- my dystansu do tych prześladowań, to bę- dlatego często są one obiektem partyjne-
ve. Jedno z pierwszych wspomnień z dzie- ciół i księża byli zdani na łaskę i niełaskę pań- dziemy się tylko zatruwać własną goryczą go współzawodnictwa, lawirowania. Uzna-
ciństwa to więzienie: ojciec, lotnik z Bitwy stwa. Duchowni mogli obejmować parafie i tracić energię. Odpuszczenie jest dobre tak- liśmy zatem, że w środowisku czeskim wal-
o Anglię, z patriotycznych pobudek wrócił i pracować tylko za zgodą władz, a przy tym że z powodów praktycznych: aby człowiek ka o te kwestie musi polegać na delikatnym
po wojnie do kraju i jak wielu emigrantów cały czas nękani i inwigilowani przez tajną miał siłę żyć dalej”. ukazywaniu tych spraw jako kluczowych dla
z Zachodu wylądował za kratami. Rodzi- policję. Duka pięć lat po święceniach prze- Przyznaje, że jemu łatwiej było przeba- społeczeństwa, a końcowego konsensu nale-
na była katolicka, Jaroslav (Dominik to imię pracował w parafiach diecezji praskiej, czując, czyć, bo śledczy, który go wsadził do wię- ży szukać rozmaitymi sposobami, w rozmo-
zakonne) myślał o kapłaństwie, ale w Cze- że jest ledwie tolerowany – i w 1975 r. stała zienia, krótko po Aksamitnej Rewolucji (li- wach osobistych, spotkaniach itd.”.
chosłowacji nie było to łatwe: po fali maso- się rzecz częsta: odebrano mu tzw. państwo- stopad–grudzień 1989) przyszedł, poprosił Dziś, 20 lat po Aksamitnej Rewolucji, już
wych i brutalnych prześladowań w kraju zo- wą licencję, co oznaczało nie tylko stratę pa- o chwilę rozmowy i prawie nie patrząc mu w zupełnie innych warunkach, Duka pozo-
stało jedno seminarium. Dostać się tam nie rafii (i nędznej państwowej pensji), ale prze- ze wstydu w oczy – przeprosił. Było to już staje wielkim autorytetem nie tylko dla kato-
było łatwo, a już na pewno nie synowi „wro- de wszystkim postawienie poza prawem całej w czasie, gdy jeden ze współwięźniów Duki lików. Ma swoją biografię, przekonania i za-
ga ludu”. Pracował więc w fabrykach, zdo- jego działalności jako księdza. Państwo to na- – Jiří Dienstbier – został ministrem spraw za- dania – bez względu na czasy – te same. h
Solidarność W
Aksamitna Rewolucja zaczęła się w drugiej połowie listopada
pewnej chwili, gdy jakoś latem 1990 r. za- 1989 r. Pod koniec miesiąca i w grudniu na ulice wyszły setki
częły coraz częściej rozbrzmiewać apele tysięcy ludzi. Na zdjęciu: Praga, listopad 1989 r.
o „dokończenie rewolucji”, gdyż ta listo-
David Turnley / CORBIS
wstrząśniętych
padowa była podobno „zdradzona”, „ukra-
dziona” studentom [którzy zaczęli demon-
stracje jesienią 1989 – red.], odpowiadałem hasłem: „Dość już
było rewolucji!”.
Odpowiadałem wtedy w tym samym duchu, w jakim działała
nieprzygotowana wprawdzie politycznie, a może i niepolitycz-
na czy świadomie wręcz antypolityczna opozycja, gdy listopa-
Petr Pithart dowym przewrotem i tym, co zaraz po nim nastąpiło, nie roz-
poczęła celowo żadnego dalszego rewolucyjnego cyklu. I to za
cenę niektórych porażek. Z pokonanymi obchodziła się w zasa-
>>PETR PITHART (rocznik 1941), polityk i publicysta, jest obecnie dzie łaskawie, co ciągle się jej wypomina.
wiceprzewodniczącym Senatu (izby wyższej czeskiego parlamentu). Kiedy zapanuje przekonanie, że to, co się dzieje, to rewolu-
Za młodu komunista, zerwał z ideologią po inwazji Układu cja, i że tak właśnie ma wyglądać, to nie będzie to rewolucja
Warszawskiego i zdławieniu Praskiej Wiosny. Po 1968 r. angażował się
w działalność dysydencką, był represjonowany. Jako jeden z pierwszych ostatnia. Ta naprawdę ostatnia musi świadomie zrezygnować
podpisał Kartę 77 – manifest czechosłowackiej opozycji. Po Aksamitnej z radykalnych gestów, rewolucyjnej retoryki, zbyt wielu emo-
Rewolucji został posłem; w latach 1990-92 był premierem Czech cji, choć to wszystko ma do dyspozycji. Musi się sama hamo-
( jeszcze w ramach federacji czechosłowackiej). Jest dziś ostatnim wać, ograniczać. Dlaczego zatem nie używać prostego terminu:
z pokolenia dawnych opozycjonistów, zajmującym eksponowane „przewrót”?
stanowisko w polityce.
Ważne są w końcu nie słowa, ale fakt, że Republika Czeska
Publikowany przez nas tekst jest fragmentem jego książki jak dotąd omija bezpiecznym łukiem wszystkie pokusy zwro-
„Osiemdziesiąty dziewiąty”, która ukazała się w tym roku nakładem tów ku reżimom autorytarnym. To argument wspierający nasz
praskiego wydawnictwa Academia (dziękujemy za pomoc Václavowi niegdysiejszy wybór, że – mimo wszelkich pokus – uniknęliśmy
Burianowi, w którego czasopiśmie „Listy” z Ołomuńca ukazał się rewolucyjnych metod.
pierwotnie ten tekst).
Odwołując się do podstaw Karty 77 – szerszych niż tra-
dycyjnie polityczne i wychodzących z idei „solidarności za-
grożonych” – jest czymś niedorzecznym nieustannie wyli-
czać, ilu w niej było „tych” (np. byłych komunistów czy ka-
jesień ludów 1989 V
Tygodnik powszechny 45 | 8 listopada 2009 23
Dysydent optymista
W 1989 r., zanim jeszcze lozofem, humanistą, dalekim od typu poli- – Przez pierwsze dni ojciec siedział w do- Havel wprowadzał się już jako prezydent na
tycznego działacza. mu i musiałem go namawiać, żeby do nas, Hrad. Ironia historii...
wybuchła Aksamitna Rewolucja, Ale historia raz po raz wprowadzała w je- do VPN, przyszedł, bo go potrzebujemy –
Milan Šimečka powiedział go życie zamęt. Najpierw po klęsce Praskiej
Wiosny 1968, gdy podobnie jak wielu z je-
mówi „Tygodnikowi” syn, Martin Šimečka,
dziennikarz i pisarz. – On jednak mówił, że
hhh
Václavowi Havlowi: go pokolenia został usunięty z uniwersyte- rewolucję powinni robić inni, a on takich Świat polityki zagarnął nie tylko Havla, tak-
„Niedługo pójdziesz tu i z partii komunistycznej, do której wcześ-
niej należał.
ambicji nie ma. Jego interesowały szersze hi-
storyczne zależności, nie chciał być aktywny
że Šimečkę: w wolnych wyborach w czerw-
cu 1990 r. został posłem słowackiego par-
po czerwonym Odtąd na życie zarabia jako robotnik, ale w polityce. Jednak jego wpływ na wydarze- lamentu (słowacka część kraju w federacji
dywanie na praski nie przestaje pisać. Jego prace publikowa-
ne są na Zachodzie, zdobywają tam uznanie
nia był duży.
Podobnie wspomina tamten czas Miro-
czechosłowackiej miała własny parlament).
W niektórych wydarzeniach odegrał klu-
Hrad”. (np. „Przywrócenie porządku” czy „Wiel- slav Kusý: – Wprawdzie przed rokiem 1989 czową rolę, np. on przekonał komunistycz-
ki brat i wielka siostra”, wspólnie z Kusým). Šimečka nie podpisał Karty 77, miał do tego nego (jeszcze) premiera Słowacji, Milana
Zarazem sprowadzają na Šimečkę kłopoty: powody rodzinne, ale przez to, co faktycznie Čiča, aby w lutym 1990 r. wystąpił z par-
Patrycja Bukalska w 1981 r. za wywiezienie swych manuskryp- robił, był w istocie ważnym „kartystą”. Jego tii komunistycznej. Przyczynił się też do
tów za granicę zostaje skazany na więzienie, artykuły były wielkim wkładem w przygoto- tego, że w wolnych wyborach w barwach
gdzie spędza kilkanaście miesięcy. wanie Aksamitnej Rewolucji. VPN-u wystartował reformator z czasów
Z celi pisze dziesiątki listów do ukochanej Wśród czeskich i słowackich dysyden- Praskiej Wiosny, niezwykle popularny w
żony. Podobnie jak Havlove „Listy do Ol- tów cieszył się autorytetem; wielu uwa- społeczeństwie Alexander Dubček, co dało
gi”, także „Listy z więzienia” Šimečki są świa- żało go za wizjonera. Martin Šimečka: – organizacji zwycięstwo.
dectwem uczucia, ale także samotności za Jeszcze w czasach opozycji antykomuni- Šimečka został też szefem doradców pre-
kratami, wynikającej nie tylko z rozłąki z bli- stycznej wszyscy chcieli znać jego pogląd zydenta Havla. Najpierw nie chciał się zgo-
skimi, ale też z wielkiego poczucia osamot- na przyszły rozwój wydarzeń. Na regular- dzić: miał nadzieję, że teraz, gdy jest wolny,
nienia w czechosłowackim społeczeństwie, nych spotkaniach czeskich i słowackich za- będzie podróżować po świecie i pisać. Ale
w swoim sprzeciwie wobec reżimu. kazanych pisarzy – od 1980 r. regularnie w końcu miał stwierdzić, że Havel to jedyny
spędzali oni ze sobą co trzy miesiące cały człowiek, któremu nie może odmówić.
hhh weekend, do tej grupy należał Václav Ha-
vel, Ludvík Vaculík, Ivan Klíma i wielu in-
Przeprowadził się więc z rodziną do Pragi,
wpadł w wir politycznych negocjacji, narad.
B
Aksamitna Rewolucja – to dla Polaków nych, ja też tam przychodziłem – zawsze Ale nie czerpał z tego satysfakcji. Niepokoi-
przede wszystkim obraz tłumów na Václa- miał jakieś wystąpienie, „raport o stanie ły go tendencje, które potem doprowadziły
ył optymistą. Zawsze w do- vskim Námesti w Pradze [na zdjęciu poni- kraju”, i powtarzał, że komunistyczny re- do rozpadu Czechosłowacji, bo, jak mówił,
brym nastroju, mimo kłopo- żej – red.]. żim już długo się nie utrzyma. jedną komorę serca ma czeską, a drugą sło-
tów i problemów. Nadzwy- A przecież lawina wydarzeń ogarnęła nie – Gdzieś w roku 1989 – wspomina syn – wacką. Obawiał się też nacjonalizmu na Sło-
czajny człowiek – tak o Mi- tylko Czechy, ale też Słowację. W Czechach ojciec powiedział Havlowi dosłownie: „Już wacji. Czuł rozczarowanie, że idee wolno-
lanie Šimečce opowiada powołano Forum Obywatelskie, ruch ma- niedługo pójdziesz po czerwonym dywa- ści ustępują coraz częściej rozmowom o pie-
dziś „Tygodnikowi” Miroslav Kusý, pisarz jący przypominać polską Solidarność, zaś nie na praski Hrad i zostaniesz prezyden- niądzach. Stopniowo znikał jego wrodzony
i publicysta, a przed rokiem 1989 słowacki na Słowacji zaczęło działać Społeczeństwo tem”. Pamiętam, że Havel bardzo zaprotesto- optymizm...
dysydent. Przeciw Przemocy (VPN). wał i mówił, że ojciec się głęboko myli my- We wrześniową noc 1990 r. karetka
Urodzony w 1930 r. w Czechach, w No- Jednym z przedstawicieli tej organizacji śląc, że komunizm niedługo upadnie, a po- przewiozła go z Hradu do szpitala. Ale le-
wym Bohuminie, na Słowację przeniósł się został właśnie Milan Šimečka. Choć począt- za tym on, Havel, nie chce być politykiem karze nic już nie mogli zrobić: Milan Ši-
dopiero w latach 50. Zamieszkał w Bratysła- kowo wcale „w politykę” angażować się nie i nawet jeśli ktoś by mu zaproponował, to on mečka zmarł na zawał, mając zaledwie
wie, gdzie wykładał na uniwersytecie. Był fi- chciał. prezydentem nie będzie. A w grudniu 1989 r. 60 lat. h
tolików), a ilu „tamtych” (konserwatystów czy liberałów, po- Myślę, że to właśnie to – dla niektórych tak niezrozumiałe –
litycznych więźniów itd.). Nie o to chodziło, choć trudno to fascynowało w Václavie Havlu zachodnich polityków: nie ja-
wytłumaczyć komuś, kto tego nie doświadczył. Brak poli- kieś nowe wspaniałe wizje, ale jego przyciszony sokratesow-
tycznej wizji jakiegoś z gruntu nowego Dobra, a nawet brak ski „daimonion”, ostrzegawczy wewnętrzny głos, słowa wydo-
całościowego programu politycznego czy też programów po- byte z doświadczenia patočkowskiej „solidarności wstrząśnię-
litycznych można postrzegać nie tylko jako niezrozumiałe, tych” [filozof Jan Patočka był jednym z rzeczników Karty 77,
nie mające usprawiedliwienia manko czeskiej opozycji, ale autorem jej programu; zmarł na udar mózgu po 11-godzinnym
też, raczej, jako odpowiednią reakcję na globalne problemy przesłuchaniu przez bezpiekę – red.]. A jednak tylko słowa do-
naszego świata. póty, dopóki nie było za nimi osobistej gwarancji. A u Hav-
Jeśli zejdziemy z filozoficznych cokołów na ziemię, stanie się la była. Mógł sobie pozwolić na wypowiadanie z akceptowal-
oczywiste, że w tej części Europy na początku lat 90. w pełni za- ną przesadą (i z umiarkowaną ironią, którą nie każdy wychwy-
dośćuczyniono Francisowi Fukuyamie. W połowie roku 1989 cił) słów „prawda” i „miłość”, choć u innych i w innych oko-
twierdził on (w sławnym eseju dla „Foreign Affairs”; książka licznościach brzmią kiczowato i nie do przyjęcia. I tego jednak
wyszła nieco później), że nadchodzi „koniec historii” w tym mu niektórzy do dziś nie wybaczyli. Przeszkadza im to do te-
sensie, że liberalna demokracja jest końcowym etapem ludzko- go stopnia, że wydaje się, iż jeśli już, to woleliby „kłamstwo”
ści i nic więcej, nic lepszego już za nią nie ma, przestrzeń na uto- i „nienawiść”.
pię jest opróżniona. Pozornie w sensie fukuyamowskim propagował u nas sło-
Liberalna demokracja z wolnym rynkiem jako fundamentem wo „standardowy” Václav Klaus [premier, obecnie prezydent –
(spory były i są tylko o przymiotniki do tego rynku, np. „spo- red.]. Był to jego sposób krytyki „społecznej inżynierii”, którą
łeczna gospodarka rynkowa”) jest rzeczywiście jak dotąd ostat- przypisuje lewicowym intelektualistom. „Standardowy” ozna-
nim etapem rozwoju. Gdzie indziej oczywiście historia się nie czało dla niego nakaz porzucenia wszelkiej ingerencji do tyleż
skończyła, w wielu miejscach przyjmuje nawet nieoczekiwanie wolnej, co nieregulowanej gry sił rynkowych.
tragiczny wymiar. Václava Havla, dysydentów i w ogóle intelektualistów przy-
Ale Fukuyama miał rację, jeśli rozważał szanse pojawienia miotnik „standardowy” raczej irytował, dlatego że oni doszli do
się całościowych wizji ustroju w cywilizacji atlantyckiej. Jasne, nieideologicznych poglądów, opłaconych życiowym doświad-
że nie zajmował się recydywami nacjonalizmu, a tym bardziej czeniem. Natomiast neoliberalizm Klausa ze swym programo-
„zderzeniami cywilizacji” w skali globalnej. wym separowaniem się od społecznej rzeczywistości (wtedy
W tym sensie Karta 77 była bardziej przygotowana (miała za panowała u nas „normalizacja”, teraz „światowy kryzys gospo-
sobą męczące dyskusje o ciemnych stronach naszej historii, np. darczy”) stawał się ideologią, opierającą się na abstrakcyjnych
wypędzeniu Niemców), a z pewnością nie cierpiała na żaden dogmatach. h
nadmierny optymizm jak Fukuyama. Przełożyła Patrycja Bukalska
VI24 jesień ludów 1989 berlin, 20 lat temu
9 listopada
Tygodnik powszechny 45 | 8 listopada 2009