Globalizacja - Wielkie Przewartościowanie

You might also like

Download as docx, pdf, or txt
Download as docx, pdf, or txt
You are on page 1of 6

https://wpolityce.

pl/spoleczenstwo/377770-czym-dla-swiata-jest-globalizacja-wielkie-przewartosciowanie
Czym dla Świata jest globalizacja? Wielkie przewartościowanie
Gdy w 1989 roku upadł mur berliński, symbol podzielonego zimnowojennego świata, a „żelazna kurtyna”
przestała istnieć, wieńcząc zarazem zwycięstwo ideologii liberalnej nad socjalistyczną, amerykański filozof
i ekonomista, Francis Fukuyama, napisał: „koniec historii”. Wydaje się jednak, że o wiele trafniej sens
współczesnej rzeczywistości oddają słowa innego ekonomisty, Richarda O’Briena: „koniec geografii”. –
„A mury runą, runą, runą. I pogrzebią stary świat” – śpiewał przed laty Jacek Kaczmarski, podnosząc w ten
sposób na duchu środowiska opozycyjne, w czasie narodzin „Solidarności” w Stoczni Gdańskiej. Wcześniej
ta sama melodia i identyczny motyw towarzyszyły hiszpańskim demokratom zmagającym się w latach
70. XX wieku z dyktaturą gen. Francisco Franco. Pieśń, która pokonała dwa straszne reżimy – faszyzm oraz
komunizm – została w rzeczywistości napisana, w 1968 roku, przez katalońskiego kompozytora, Lluisa
Llacha i Grande, i stała się proroctwem, jak również metaforą wielkiej przemiany, która dokonała się
na przełomie drugiego i trzeciego tysiąclecia: mury rzeczywiście runęły.
Metafora globalnej rzeczywistości. Upadek muru berlińskiego posiada niebywały ładunek symboliczny.
Świetnie opisuje nie tylko koniec podzielonego politycznie świata, w którym po dwóch biegunach stały
dwie wrogie, antagonistyczne ideologie: liberalizm i socjalizm; nie tylko stanowi parabolę finału rywalizacji
dwóch konkurujących systemów ekonomicznych: wolnorynkowego oraz nakazowo-rozdzielczego (etatys-
tycznego); ale przede wszystkim mówi nam o dużo głębszym zjawisku: końcu starego świata, ograniczeniu
znaczenia geograficznych ograniczeń oraz w coraz większym stopniu panowaniu człowieka nad przestrze-
nią. Być może trafnie diagnozuje ten proces amerykański religioznawca i socjolog, Peter Berger, konstru-
ując idealno-typologiczną dychotomię dwóch biegunów ludzkiej ewolucji: społeczeństwa losu oraz społe-
czeństwa wyboru. Stary świat cechował się determinizmem przestrzennym, człowiek był zdeterminowany
przez przestrzeń, która tworzyła wobec niego nieprzekraczalne granice oraz ograniczenia; nowy świat w
coraz większym stopniu polega na determinacji człowieka w stosunku do przestrzeni i dynamicznym wzroś-
cie roli wolnego wyboru. Możemy decydować: gdzie chcemy mieszkać, gdzie się uczyć, gdzie pracować,
kształtując w ten sposób całe swoje życie. Słowo „mur” jest kluczowe. W ponowoczesnej rzeczywistości
znaczenia odczytuje się poprzez ich opozycję (to postulat strukturalizmu), dlatego aby dobrze zrozumieć
nowy świat, który zaczął się wyłaniać po 1989 roku, trzeba najpierw opowiedzieć trochę o starym. Jak pisał
Thomas L. Friedman w książce „Lexus i drzewo oliwne. Zrozumieć globalizację”: o ile symbolem starego
świata był mur, o tyle symbolem nowego jest sieć. Oznacza to brak barier oraz granic, a także powstawanie
różnego rodzaju złożonych, wielowymiarowych, trans-przestrzennych relacji. Pitirim Sorokin antycypował
ten nowy stan rzeczy poprzez zwiększoną pod każdym względem ruchliwość jednostek i obiektów społecz-
nych, czyli idei, informacji, wartości, tworząc znakomitą aparaturę pojęciową do opisu procesu globalizacji.
Jest jeszcze jednak drugi kluczowy termin znakomicie opisujący nowy świat w opozycji do starego: to sło-
wo prędkość. Trafnie wyartykułował tę kwestię prof. Grzegorz Kołodko, były wicepremier i minister finan-
sów w polskim rządzie, w książce „Wirujący świat”, pisząc: „rzeczy dzieją się tak jak się dzieją, ponieważ
wiele rzeczy dzieje się naraz”. Wiedzą o tym najlepiej dziennikarze, którzy próbując relacjonować jakieś
wydarzenia często mają do czynienia z sytuacją, iż informacja przestaje być aktualna zanim ktokolwiek
zdążył ją wyemitować. Rzeczy dzieją się naraz, szybko, i zachodzą w sprzężeniu zwrotnym. Nowy świat
jest niesłychanie mobilny: notowania podmiotów kapitałowych na giełdach papierów wartościowych lub
sondaże preferencji politycznych, dezaktualizują się w momencie ogłoszenia i kreują nową rzeczywistość.
Czy zatem faktycznie możemy mówić o końcu historii czy raczej o jej początku, a końcu geografii?
Świat wielu prędkości. W rzeczywistości nie mamy do czynienia ani z końcem historii ani też z końcem
geografii, tylko z ogromnym przewartościowaniem obydwu dziedzin aktywności ludzkiej; zresztą nie tylko
tych, bo również: ekonomii, polityki, a w końcu całej sfery szeroko rozumianej kultury. Gdy w 2008 roku
nad kulę ziemską nadciągnął potężny kryzys gospodarczy, ukuto pojęcie „Europy dwóch prędkości”, w ro-
zumieniu nierównej redystrybucji bogactwa pomiędzy północną a południową częścią Kontynentu, jak rów-
nież krajami nowej i starej Europy, a także dysproporcjami potencjału rozwojowego. To dobre określenie,
jednak formułowane nie na tyle wysokim poziomie abstrakcji, aby precyzyjnie oddać charakter procesu glo-
balizacji. Dużo bardziej trafnym definiensem byłoby sformułowanie: świat wielu prędkości, lecz nie tylko w
kontekście dysproporcji dobrobytu, ale przede wszystkim asymetrii poszczególnych wymiarów świata
(zwłaszcza trzech głównych: ekonomii, polityki, kultury), które współcześnie nie tworzą harmonii, i nie
pędzą z taką samą prędkością. Jak pisał Zygmunt Bauman, jeden z bardziej znanych naukowców postmoder-
nistycznych, jednak z nieciekawą polityczną biografią: prędkość, różna dla rozmaitych obszarów oraz społe-
czeństw, a także nierówny dostęp do niej, stała się źródłem nowych – być może jeszcze głębszych – polary-
zacji. O podobnym zjawisku wspomina amerykański antropolog i socjolog indyjskiego pochodzenia, Arjun
Appadurai, wybitny znawca procesów globalizacji. Globalizacja jego zdaniem wcale nie polega na tym, iż
świat staje się homogeniczny, lecz wręcz przeciwnie – wprowadza różnice w jednolite (lokalne) struktury
kulturowe i tworzy bardziej heterogeniczną rzeczywistość. Tym co zasadniczo różni stary świat od nowego,
to to, że poszczególne obszary lokalne uzyskały potencjał globalności; dawniej były skazane na lokalność
znajdowały się w stanie jak gdyby lokalnego uwięzienia (społeczeństwo losu), zaś teraz mogą transcendo-
wać przestrzenne granice i ograniczenia, a co za tym idzie oddziaływać globalnie. Widać to doskonale na
przykładzie rozgłośni radiowych. We współczesnym świecie nie ma już stacji typowo lokalnych, gdyż każ-
da posiada potencjał globalności; o tym zaś co lokalne a co globalne, nie decyduje zasięg, tylko treść. Z dru-
giej strony płynące z centrum globalne treści i komunikaty, adoptowane są do lokalnych warunków, i zysku-
ją lokalną postać. Diagnozując globalizację, Appadurai wymienia trzy fundamentalne i charakterystyczne
dla tego fenomenu cechy: 1) dysjunkcję, a więc rozczepienie się różnych wymiarów aktywności ludzkiej:
np. polityki, ekonomii, kultury, które amerykański antropolog nazywa krajobrazami; 2) indygenizację, czyli
proces w rezultacie którego lokalność nie ulega automatycznej destrukcji, a dzieje się dokładnie na odwrót,
emitowane z centrum globalne treści podlegają ulokalnieniu na poziomie, który Immanuel Wallerstein naz-
wałby peryferiami; 3) i wreszcie trzecia właściwość zjawiska globalizacji, to kreolizacja, a zatem mieszanie
oraz hybrydyzacja różnych systemów kulturowych. Rozczepienie spowodowało, iż układ ekonomiczno-
polityczny przestał być synchroniczny, mapy ekonomii i polityki we współczesnym świecie nie pokrywają
się, gospodarka nie jest już lokalna, zaś polityka nadal pozostała lokalna: mamy do czynienia z globalnymi
procesami (żywiołami) gospodarczymi i ograniczonymi, lokalnymi instrumentami politycznymi.
Rekonfiguracja geografii politycznej. Asymetria prędkości, prowadząca w konsekwencji do rozczepienia
(dyzjunkcji) aspektów ludzkiej aktywności, ujawnia się na kilku poziomach. Może to mieć opłakane kon-
sekwencje m.in. dla Starego Kontynentu, jak również stabilności Unii Europejskiej. Ponieważ ekonomia i
polityka nie pędzą z równą prędkością, porządek ekonomiczny nie pasuje do politycznego. W postnowo-
czesnym, konsumpcyjnym świecie miejsce dotychczasowych stabilizatorów globalnego systemu – państw
narodowych – chcą zająć transnarodowe korporacje, i tym samym zacząć dyktować warunki gry na global-
ną skalę. Niemiecki filozof i socjolog, Jürgen Habermas, szczerze ubolewa, iż do powstania europejskiego
państwa doszło jedynie na poziomie brukselskiej administracji, swego rodzaju kontynentalnego establish-
mentu, elit, korpusu urzędników, jednak mimo dynamicznych procesów globalizacyjnych oraz politycznych
dyrektyw płynących z Brukseli, nie udało się zbudować wspólnej europejskiej przestrzeni komunikacyjnej.
Państwa narodowe jeszcze się bronią, lecz raz po raz następują kolejne próby zdezawuowania europejskiego
porządku politycznego. Napięcia występują w kilku niezwykle istotnych punktach. Polityczno-geograficz-
nym. Gdy popatrzymy na Europę analitycznie możemy wyróżnić tam trzy wymiary: kontynentalny, na któ-
rym dokonała się już integracja ekonomiczna, a w ślad za nią postępuje integracja instytucjonalna; politycz-
ny, czyli porządek państw narodowych, który różnego rodzaju czynniki wpływu oraz ośrodki opiniotwórcze
usiłują dekomponować, i który został w ostatnim czasie mocno osłabiony; i wreszcie wymiar lokalny – re-
gionów – wrażliwy na parametry ekonomiczne oraz tożsamościowe. Niebezpieczeństwo polega na tym, iż w
jakiejś bliżej nieokreślonej perspektywie regiony mogą zacząć wędrować diagonalnie, w poprzek struktury
państw narodowych albo artykułować silne tendencje ku suwerenności. Początki tego procesu widzimy już
w przypadku Katalonii, Baskonii, Szkocji, Flandrii i Walonii. Drugie napięcie dotyczy aspektu społeczno-
demograficznego oraz migracyjnego, który jest inną – nie wprost polityczną – postacią rozpadu dotychczas-
sowej Europy oraz emanacją procesu wędrówki regionów. Dynamiczne procesy globalizacji, a w jej ramach
to co jest clue tego zjawiska, a więc spłaszczenie przestrzeni, relatywizacja granic oraz czasu, tworzy
wrażenie iż można kreować (błędną) koncepcję rozwoju społeczno-ekonomicznego, opartą na wzroście
gospodarczym w oderwaniu od demografii, zaś ściślej rzecz ujmując – od prokreacji, i przekonaniu,
iż brakującą tkankę społeczną da się uzupełnić zasobami sprowadzonymi z zewnątrz.
Gorszy pieniądz wypiera lepszy. Już Pitirim Sorokin, w „Social Mobility”, wskazywał na asymetrię po-
między ruchliwością poziomą a pionową, zwracając uwagę prawie sto lat temu, na fakt, iż rośnie mobilność
społeczna w układzie horyzontalnym, geograficznym, natomiast maleje w uszeregowaniu pokoleniowym.
Dotyczy to zwłaszcza elit, które nie chcą się rozmnażać, marnując w ten sposób kapitał społeczny i destru-
ując własne środowisko poprzez uzupełnianie brakujących zasobów demograficznych awansem ludzi z niż-
szych warstw. Egalitaryzm oprócz niekwestionowanych korzyści dla systemu społecznego ma również ne-
gatywne skutki. W konsekwencji tego procesu oraz źle zaprojektowanego systemu edukacji, nastawionego
na kształtowanie wyłącznie sprawności pragmatyczno-użytecznościowych, a nie wrażliwości moralnych,
kondycja establishmentu nieustannie się degeneruje. Jak pisał Sorokin w „Social Mobility”: (…) „wyższe
warstwy niejako zasysają i marnują najlepszy materiał”; (…) „społeczeństwo ruchliwe, niezależnie od tego,
jak błyskotliwa byłaby jego cywilizacja, najprawdopodobniej osiągnie fazę rozkładu i będzie musiało ustą-
pić barbarzyńcom”. Na marginesie można powiedzieć, że zadziała prawo sformułowane niegdyś przez Ko-
pernika-Greshama, a następnie konwertowane przez Feliksa Konecznego do jego taksonomii cywilizacji,
a mianowicie, iż „gorszy pieniądz wypiera lepszy”. Gdy w sąsiedztwie znajdą się dwie cywilizacje, konfron-
tację wygra ta ze słabszym kapitałem kulturowym. Inne jeszcze napięcie zauważa Bauman w książce „Glo-
balizacja. I co z tego dla ludzi wynika”. Nierówny dostęp do prędkości ekonomicznej (czyli do dobrobytu),
przy jednoczesnej egalitaryzacji możliwości korzystania z prędkości fizycznej (komunikacyjnej) doprowa-
dzi do nowej polaryzacji, w rezultacie której na świecie pojawią się dwie grupy podróżujących: „turyści”
oraz „włóczędzy”; pierwsi będą poszukiwać wrażeń estetycznych, czyli wartości postmaterialnych, zaś dru-
dzy chleba, a zatem wartości materialnych. W kontekście rekonfiguracji porządku politycznego w Europie,
migracja ludności spoza Kontynentu oraz napływ uchodźców, rozmywa tożsamość europejską. Również w
tym przypadku działa proces kreolizacji (hybrydyzacji), o którym wspomina Arjun Appadurai. Ludy przy-
bywające do Europy nie posiadają doświadczenia historycznego ani kulturowego związanego z państwami
narodowymi, są zatem czymś w rodzaju tabula rasa, modyfikując europejską tożsamość kulturową i orientu-
jąc się na dwa zasadnicze elementy: najogólniejszy, kontynentalny wymiar geografii politycznej, czyli Unię
Europejską; oraz na skalę mikro, a zatem regiony czy miasta w których żyją. Państwa narodowe nie są dla
nich ważne. Jednolite państwo europejskie, wg. koncepcji którą chciałyby narzucić lewicowe, materialis-
tyczne, konsumpcyjne elity, można będzie zbudować dopiero wówczas, gdy znikną tradycyjni Europejczycy
i zostanie zdezawuowany klasyczny (chrześcijańsko-antyczny) dorobek europejski, na skutek rozpuszczenia
go w pluralizmie napływających na Stary Kontynent kultur. Wystarczy przywołać wyrażoną za pomocą
pytania analogię: jakie konsekwencje dla Indian w ortodoksyjnym rozumieniu, miało odkrycie przez
Krzysztofa Kolumba w 1492 roku Ameryki?
Rozpad antropologiczny. Rekonstrukcja przestrzeni nie odnosi się tylko do zjawiska związanego z relaty-
wizacją odległości oraz względnością granic, zmianą doświadczenia odległości, a także jej percepcji, ale o-
bejmuje dużo głębszy fenomen. W przenikliwy sposób opisał to francuski socjolog i antropolog kulturowy
Marc Augé (ciekawostka: urodził się w tym samym mieście co Michel Foucault), zafascynowany operacją
połączenia badań historiograficznych z entologicznymi. Dostrzegł on we współczesnym świecie pewną ce-
chę konstytutywną, która znakomicie definiuje globalizację, jak również warunki egzystencji w epoce pono-
woczesnej, w społeczeństwie poprzemysłowym, i stworzył nawet specjalny neologizm, aby dosadnie to wy-
artykułować. Właściwością tą są „nie-miejsca”. W opinii Augé: dzisiejsza, globalna, ponowoczesna rzeczy-
wistość składa się z „nie-miejsc”, które stanowią mieszankę ludzi, wydarzeń, oraz informacji pochodzących
z odległych od siebie przestrzeni, a także środowisk. I nie chodzi tylko o strukturę tych miejsc, ale również o
ich fizyczne i wirtualne otoczenie, o wzajemne relacje osób znajdujących się tam, w stosunku do siebie, jak i
do punktów zajmowanych bezpośrednio lub też do innych, oddalonych o setki lub nawet tysiące kilometrów
przestrzeni. Można to zaobserwować na każdym kroku, w restauracji albo w autobusie czy pociągu, gdy lu-
dzie spędzający ze sobą czas lub podróżując razem, równocześnie wertują po Internecie tudzież prowadzą
konwersację elektroniczną za pomocą e-maili czy sms-ów. W Japonii powstał nawet specjalny zawód pole-
gający na prowadzaniu dorosłych osób ulicami, albowiem ich absorbcja wirtualna jest tak wielka, że tracą
doświadczenie fizycznej przestrzeni. Jednocześnie „nie miejsca” są definiowane w opozycji do tradycyjnych
miejsc antropologicznych, które utraciły swoje znaczenie historyczne wyrażające się w jedności określonego
punktu w przestrzeni oraz czasu, i stały się jedynie miejscami pamięci. Przestały istnieć w ortodoksyjnym
rozumieniu, gdyż nałożyła się na nie współczesna kultura społeczeństwa sieciowego, wraz z całym postę-
pem technicznym.
Odwrócony przekaz. Ważną cechę globalizacji pośrednio uwypukliła amerykańska antropolog, Margaret
Mead, zwracając uwagę na odwrócenie kierunku socjalizacji społecznej i wskazując na kolejne istotne na-
pięcie globalnego systemu. Wyodrębniła ona trzy rodzaje kultur: postfiguratywną, kofiguratywną, i prefigu-
ratywną. Pierwszy typ kultury (postfiguratywnej) jest oparty na autorytecie przodków, ich wiedzy oraz
doświadczeniu. Starsi są wzorem i punktem odniesienia dla młodych, których uczą roli dorosłego człowieka,
jak również przekazują informacje i doświadczenia niezbędne do życia. Dominuje pionowy kierunek socja-
lizacji społecznej oraz przebiegający w tę samą stronę transfer komunikatów i memów kulturowych. W kul-
turze kofiguratywnej inicjatywę przejmują rówieśnicy. Mentalności kulturowe osób starszych i młodszych
współistnieją ze sobą, jednak zmiany warunków egzystencji zachodzą tak szybko, iż starsze pokolenia nie
są w stanie przygotować do życia młodszych generacji, dlatego kluczowa staje się socjalizacja wtórna i wie-
dza pozyskana od tzw. odnalezionych rówieśników; rówieśnicy nawzajem się wychowują. W tym modelu
kulturowym wyraźnie zmienia się kierunek społecznej socjalizacji oraz transferu memów kulturowych z
pionowej na poziomą. Punktem odniesienia stają się warunki oraz jakość życia rówieśników, ich wiedza i
doświadczenia; z tym że należy pamiętać, iż globalizacja mocno rozszerzyła zasięg pojęcia rówieśnicy. W
kulturze prefiguratywnej dominują młode pokolenia. To one najlepiej i najszybciej dokonują adaptacji do
szybko zmieniających się warunków życia; starsze pokolenia nie nadążają za ewolucją oraz rozwojem tech-
nicznym. Świat staje się zrozumiały tylko dla młodych generacji, które muszą przekazywać starszym wiedzę
techniczną oraz wpajać w nich obowiązujące wzory kulturowe i objaśniać rzeczywistość. Dzieci wychowują
rodziców. Kierunek socjalizacji powraca z poziomej na pionową, ale przebiega jak gdyby w nienaturalną,
odwróconą stronę: od młodych do starszych. Osobliwością globalizacji oraz epoki ponowoczesnej jest przej-
ście od kultury postfiguratywnej do przejściowej, kofiguratywnej, aby ostatecznie zatrzymać się na modelu
prefiguratywnym. Dawniej, w społeczeństwach tradycyjnych, do życia wystarczyła wiedza przekazana
przez dziadków, później potrzebne były jeszcze informacje i doświadczenia rodziców, następnie starszego
rodzeństwa, potem rówieśników, by w końcu to starsze pokolenia potrzebowały do egzystencji wiedzy
pozyskanej od młodych generacji.
Społeczeństwo plemion. Globalizacja opiera się na trzech procesach technicznych, które stanowią jedno-
cześnie jej siłę napędową: automatyzacji, cyfryzacji, i miniaturyzacji. Można doliczyć jeszcze czwarty pro-
ces: rozwój środków transportu i komunikacji przestrzennej, co przekłada się na kurczenie się przestrzeni
fizycznej, relatywizację odleg-łości oraz względność granic, a także względność czasu i zmianę jego odczu-
wania. Manuel Castells używa nawet kategorii „bezczasowego czasu”, jako pojęcia charakterystycznego dla
ery Internetu oraz komputerów, oznaczającego dekompozycję linearnej ciągłości czasu, czego następstwem
jest subiektywne odczuwanie „wiecznej teraźniejszości”. Jak twierdził Niklas Luhmann, niemiecki socjolog-
funkcjonalista, zmiany form systemów społecznych wynikają z przeobrażeń w ramach technologii komuni-
kacji. I tak np. powstanie społeczeństw stratyfikacyjnych było determinowane przez pojawienie się pisma,
natomiast stworzenie systemów funkcjonalnie zróżnicowanych, z upowszechnieniem wynalazku druku. Naj-
ważniejszą historyczną cezurą okazała się rewolucja cyfrowa, zapoczątkowała ona erę postindustrialnego
społeczeństwa informatycznego (w terminologii Mauela Castellsa: sieciowego). To taki typ systemu spo-
łecznego, w którym informacja staje się równie ważna dla gospodarki co pieniądz, zaś komunikacja społecz-
na oparta jest na obrazie. Rewolucja cyfrowa dokonała ważnego historycznego przewartościowania, w od-
niesieniu do momentu wynalezienia druku: przestawiła komunikację społeczną z treści pisanych na obraz.
Można to zaobserwować poprzez analizę ewolucji aktu składania przez ludzi życzeń świątecznych, np. z o-
kazji Bożego Narodzenia: w coraz większym stopniu obraz dominuje nad treścią pisaną, czasami totalnie ją
eliminując. To samo spostrzeżenie będzie nam towarzyszyć, gdy popatrzymy na ewolucję prasy, nie mówiąc
już o pojawieniu się Internetu. Tradycyjne gazety zostały zastąpione przez tabloidy. Nastąpiła tabloidyzacja
komunikacji społecznej, która jest częścią i pochodną szerszego procesu makdonaldyzacji społeczeństwa,
zdiagnozowanego już w latach 50. XX wieku przez amerykańskiego socjologa Georga Ritzera: (…) „to pro-
ces – jak pisze autor we wstępie książki – na mocy którego zasady prowadzenia restauracji szybkiej obsługi
upowszechniają się, zagarniając coraz większe połacie życia społecznego w Stanach Zjednoczonych i na ca-
łym świecie”. W skrócie makdonaldyzacja to spłycenie, uproszczenie, nastawienie się na szybki efekt, afir-
mowanie ilości kosztem jakości. Pozornie trzy wymienione powyżej procesy związane z globalizacją: auto-
matyzacja, cyfryzacja, miniaturyzacja rozwijają człowieka; w rzeczywistości jednak prowadzą do czegoś w
rodzaju atawizmu, czyli regresji ewolucyjnej: ludzie niby rozwijają się, a tymczasem uwsteczniają, dochodzi
do degeneracji ich immanentnych narzędzi poznawczych oraz walorów intelektualnych. To co podlega pro-
gresji to infrastruktura, otoczenie techniczne, porządek akcydentalny, ale nie naturalne walory człowieka.
Mimo, iż minęło ponad 30 lat od zniknięcia czarno-białych telewizorów, powrócił czarno-biały sposób pos-
trzegania rzeczywistości. Analfabetyzm epoki cyfrowej polega na tym, iż ludzie czytają tylko tytuły kon-
kretnych publikacji, nie wnikając w ich głębszą treść. Pożądane jest tylko to, co napisane w krótki sposób i
w uproszczonej formie. Proste ma być dedykowane lepszemu zrozumieniu, ale jest właśnie przeciwnie: u-
proszczenia prowadzą do nieporozumień. Komunikacja oparta na obrazie wulgaryzuje dyskurs społeczny i
debatę publiczną, obfitując ostrymi społeczno-politycznymi podziałami albo pogłębiając podziały już istnie-
jące. Internet posiada dwie destruktywne cechy: po pierwsze wulgaryzuje, upraszcza, zubaża komunikację
społeczną; po drugie, ludzi o poglądach skrajnych, ekstremalnych, radykalnych, trudno marginalizować,
gdyż w pozaprzestrzennym świecie znajdą nisze skupiające osoby o tożsamych zapatrywaniach, i nie można
ich izolować na zasadzie znanego z psychologii dowodu społecznej słuszności, w ramach którego punktem
odniesienia dla postępowania człowieka są zachowania innych ludzi. Wzrostu nastrojów ekstremistycznych
i sympatii okazywanych wobec ruchów populistycznych – faszystowskich i komunistycznych – trzeba się
doszukiwać głębiej niż tylko w warstwie problemów społeczno-ekonomicznych i związanym z tym odrea-
gowaniem symbolicznym: przyczyną mogą być nowe warunki techniczne w postaci pozaprzestrzennych,
sieciowych instrumentów i kanałów mobilności. Również wysoka temperatura sporu politycznego oraz de-
wastacja debaty publicznej mogą mieć źródła w tym samym punkcie, a więc w nowych formach mobilności.
Internet jest jak rozgrzany kocioł, w którym wszystko się gotuje. Z tym wiąże się jeszcze inny niebezpiecz-
ny proces, na który zwrócił uwagę ekscentryczny, kontrowersyjny socjolog francuski, Michel Maffesoli:
społeczeństwo doby postnowoczesnej i ery globalizacji powraca do struktury plemiennej, ludzie zaczynają
się kojarzyć na zasadzie wspólnot plemiennych, w oparciu o takie same poglądy, zainteresowania, hobby,
pasje, ale również niechęć w stosunku do osób i grup reprezentujących odmienny sposób myślenia. Czło-
wiek jest tak skonstruowany, iż znaczenia oraz obiekty rozpoznaje w pierwszej kolejności nie poprzez ich
immanentną treść lecz poprzez opozycję i odniesienie do innych znaczeń i obiektów. Dlatego potrzebny jest
kontrast, kontekst, struktura i pozycja w jej układzie. To tworzy dwubiegunowy, czarno-biały, nasączony
gorącymi emocjami świat, a rewolucja cyfrowa jeszcze bardziej ten sposób postrzegania wzmocniła.
Czy mury powrócą? Nieżyjący już socjolog niemiecki, Ulrich Beck diagnozował powrót do politycznej
geografii opartej na strukturze państw narodowych oraz nieporozumień i konfliktów występujących między
nimi. W „Risikogesellschaft Auf dem Weg in eine andere Moderne” i w „Macht und Gegenmacht im globa-
len Zeitalter. Neue weltpolitische Ökonomie”, sformułował ważne dla współczesnych czasów pojęcia
społeczeństwa ryzyka oraz tzw. późnej nowoczesności. Antycypował zagrożenia wiążące się z procesem
globalizacji oraz zbyt intensywną ekspansją infrastruktury przemysłowej kosztem ekologii, jak również inne
niebezpieczeństwa epoki ponowoczesnej, takie jak m.in. zaburzenie stosunków między płciami, brak
zatrudnienia, szkolnictwo wyższe reprodukujące bezrobocie, alienację, wykluczenie, i indywidualizację oraz
osamotnienie. W podobnym duchy wypowiadał się Anthony Giddens, wskazując na ryzyka związane z
postępującą globalizacją w dziedzinie życia gospodarczego, politycznego, kulturowego, a także z niestabil-
nością, dużą fluktuacją, nieprzejrzystością, orz niepewnością procesów społecznych, jak również z nadmier-
nym zaufaniem do wyrafinowanych systemów technicznych oraz rozbudowanych i skomplikowanych struk-
tur organizacyjnych. Znaczna ilość tych obaw się potwierdziła. Europę dotknął potężny kryzys nie tylko
ekonomiczny, ale przede wszystkim aksjologiczny kryzys wartości; Unia Europejska nie rozstrzygnęła o
swoim charakterze i nie obrała wyraźnego kursu, Wspólnota nie posiada pomysłu na samą siebie. Również
świat pogrążył się w impasie. Nikt nie potrafi dać dobrej politycznej odpowiedzi na proces globalizacji.
Brak wizji jest totalny. Młode pokolenia Greków, Hiszpanów, Włochów, Portugalczyków dotknięte są przez
prekaryzację oraz brak zatrudnienia. Europa popadła w zapaść demograficzną. Mieszkańcy Starego
Kontynentu nie reprodukują się w sensie prokreacyjnym. Zachód traci na znaczeniu wobec pozostałych
cywilizacji. Fala migracji oraz uchodźców rozmywa tożsamość europejską oraz zmienia kompozycję
kapitału kulturowego. Świat rozregulował się, przestał być sterowny, rządy oraz organizacje międzynarodo-
we nie kontrolują biegu wydarzeń. Największe napięcie istnieje pomiędzy globalną ekonomią a lokalną
polityką: problem w tym, iż polityka nie nadąża za ekonomią, a – używając aparatu pojęciowego Arjuna
Appoduraia – krajobraz polityczny nie pasuje do ekonomicznego; nie istnieją polityczne narzędzia, które
pozwoliłyby okiełznać globalne żywioły ekonomiczne i kulturowe, zaś instytucje które dotychczas
stworzono wydają się być niedostateczne. Wszystko to skłania do wniosku, w ramach którego, nawiązując
do heglowskiej dialektycznej filozofii: teza – antyteza – synteza, można postawić diagnozę, że mury mogą
niebawem powrócić jako opozycja wobec świata bez granic i geografii. Podczas ostatnich wyborów
prezydenckich w Stanach Zjednoczonych, prezydent Donald Trump zapowiedział, dosłownie, wznoszenie
muru na granicy z Meksykiem. W innej części świata, w sercu Europy, nowy przywódca Francji, Emmanuel
Macron, buduje mury niematerialne uformowane z różnego rodzaju protekcjonistycznych barier, np. w
zakresie pracowników delegowanych. Węgry budowały mur na granicy z Serbią. Liderzy Unii Europejskiej
coraz częściej przebąkują o nowym podziale Starego Kontynentu, na Europę starą (karolińską) i wschodnią,
postkomunistyczną. Wielka Brytania wyszła z Unii Europejskiej To wszystko są efekty żywiołu którym jest
globalizacja. Jednak nie da się jej w pełni zatrzymać. Wyjścia są dwa (alternatywne): albo można nastawić
się na proces globalizacji, próbować zsynchronizować wszystkie porządki ludzkiej aktywności –
ekonomiczny, polityczny, kulturowy – i zbudować kilka globalnych super państw o zasięgu co najmniej
kontynentalnym; albo iść tropem tezy Ralfa Dahrendorfa, socjologa i byłego komisarza Europejskiej
Wspólnoty Gospodarczej, który postulował prowadzenie polityki gospodarczej w zależności od czasu i
miejscu, czyli od lokalnych uwarunkowań politycznych; oznaczałoby to zresetowanie globalnej ekonomii
do poziomu państw narodowych. Z drugiej strony ten sam Dahrendorf opowiadał się za stworzeniem rządu
światowego, którego zakamuflowanego istnienia zwolennicy teorii spiskowych dopatrują się w fakcie
działania Klubu Bilderberg, jako organizacji skupiającej najbardziej wpływowe osoby z dziedziny
politycznej oraz gospodarczej. Świat na pewno potrzebuje odnowy, przede wszystkim moralnej
i politycznej, być może nawet metapolitycznej. Trzeba go rozebrać niczym Kostkę Rubika i złożyć na nowo,
aby wyeliminować najpoważniejsze błędy oraz dysfunkcje, bo inaczej nie da się poskładać rozczepionych
fragmentów rzeczywistości. Stąd pożądane są innowacyjne wizje oraz idee, które dadzą skuteczną,
racjonalną odpowiedź na wyzwania związane z globalizacją. Konieczne jest myślenie systemowe, które
uporządkuje chaotyczny, globalny stan rzeczy.
Roman Mańka [Autor jest socjologiem, ekspertem Fundacji FIBRE ds. filozofii i socjologii polityki,
zajmuje się obserwacją uczestniczącą, funkcjonalizmem, jak również interakcjonizmem symbolicznym, pełni
funkcję redaktora naczelnego Czasopisma Eksperckiego Fundacji FIBRE oraz członka zarządu tej
organizacji. Autor książek z zakresu dziennikarstwa śledczego, a także popularnonaukowych.]

You might also like