Strategie Geniuszy. Myśl Jak Albert Einstein - Robert B. Dilts

You might also like

Download as pdf or txt
Download as pdf or txt
You are on page 1of 207

MYŚL JAK

Albert Einstein
charyzm a
Spis treści

Podziękowania 7

Przedmowa 9
W prowadzenie 11

1. Epistem ologia E insteina 19

2. M akrostrategia m odelowania Einsteina 41

3. Podstawowa struktura strategii m yślenia E insteina 55

4. Poglądy E insteina na język 65


5. M ikroanaliza procesu m yślenia twórczego Einsteina 75

6. T eoria względności 87
7. Psychologiczne im plikacje teorii względności 127

8. Zastosowania strategii Einsteina 145

9. Podsum ow anie procesu myślowego E insteina 165


10. Podsum ow anie 169

Posłowie 183
A. Podstawy i założenia N L P 185

B. Presupozycje N L P 199
C. Słowniczek pojęć N L P 203

Bibliografia 211
Podzi ękowania

C hciałbym podziękow ać:


Mojej żonie Anicie i m oim dzieciom : A ndrew i Julii, których zro zu ­
m ienie, cierpliwość i wsparcie um ożliw iły m i znalezienie dodatkowej
energii niezbędnej do ukończenia tej książki.
T oddow i Epsteinow i, który pom ógł m i rozw inąć „laboratorium ” dla
m oich „eksperym entów m yślow ych”.
M ichaelowi Pollardowi i Ami Sattinger, którzy „przeszli samych siebie”,
aby razem ze m n ą ukończyć pracę nad tym tom em .
O raz wszystkim , którzy sprawili, że duch A lberta E insteina wciąż
jest tu z nam i.
Przedmowa

W przedm ow ie do pierw szego tom u Strategii geniuszu napisałem , że seria


ta jest spełnieniem m ojej wizji, która narodziła się praw ie dw adzieścia lat
tem u. Kiedy uczęszczałem na zajęcia pod nazw ą „pragmatyka komunikacji
m iędzyludzkiej” n a U niw ersytecie K alifornijskim w S anta C ru z, m iałem
okazję porozmawiać z Johnem G rinderem o możliwości prześledzenia se­
kwencji, w jakich wyjątkowi ludzie nieświadomie korzystają z własnych
zmysłów w czasie przetw arzania myśli. W tam tym czasie byłem n a pierw ­
szym roku studiów, a John G rinder w ykładał językoznaw stw o.
W sp o m n iana rozm ow a sprawiła, że zaczęła kiełkować we m nie myśl
o zakrojonym n a szeroką skalę bad an iu w zorców m yślenia typowych dla
powszechnie znanych genialnych ludzi, które to badanie z jednej strony od­
dawałoby sprawiedliwość ich w yjątkowym w alorom um ysłowym , a jed n o ­
cześnie rozwiewało otoczkę tajem nicy spowijającą ich geniusz i pozwalało
wykorzystać je w sposób praktyczny. C elem tego badania m iało być m .in.
o p racow anie prostych i skutecznych strategii fu n k cjo n o w an ia, których
m ogłyby się nauczyć naw et dzieci. Pom ysł n a takie badanie zaowocował
po latach serią książek, z których jed n ą w łaśnie trzym asz w dłoniach.
W tom ie I opisywałem tw órcze procesy zachodzące w um ysłach Ary­
stotelesa, detektywa Sherlocka H olm esa opisanego przez A rthura C onan
D oyle’a, W alta D isneya i W olfganga A m adeusza M ozarta. W następnych
tom ach za m ie rza m opisać przy p ad k i L eo n ard a da V inci, S igm unda
F reuda, Johna Stew arta M illa, N ikoli T esli i w spółczesnych „geniuszy”,
jakim i są m.in. Gregory Bateson, M oshe Feldenkreis i dr M ilton E. Erikson.
Niniejszy tom poświęcony jest w całości Albertowi Einsteinowi, zaś jego
celem jest p rz ean a liz o w an ie procesów m yślow ych leżących u podstaw
w yjątkow ej osobow ości i osiągnięć tego w ybitnego fizyka. K orzystając
z technik m odelowania typowych dla program owania neurolingwistycznego,
10 Strategie geniuszy. Myśl jak Albert Einstein

postaram się zgłębić przynajmniej część strategii myślowych oraz poglądów


E in stein a i sprawić, aby stały się one nieco bardziej „przyjazne dla u ży t­
k ow nika”.
C elem tego badania jest spojrzenie na myśli E insteina z szerszej per­
spektywy, nieograniczającej się w yłącznie do kwestii naukow ych i obej­
m ującej także poznaw cze „strategie g en iu szu ”, dzięki którym owe myśli
m ogły powstać. N L P zapew nia strukturę i język opisu um ożliw iające
przełożenie procesów myślowych Einsteina na „fragmenty” czy też „etapy”,
które każdy z nas m ógłby w ykorzystać w sw oim codziennym życiu.
A nalizując liczne cytaty, anegdoty i wyjątki z pism E in stein a, pragnę
przedstaw ić bogaty obraz procesów myślowych tego człow ieka oraz za­
dem onstrow ać sposób, w jaki jego strategie m ogą zostać w ykorzystane do
w zbogacenia kreatywności i um iejętności rozw iązyw ania problem ów.
W iele z „eksperym entów m yślowych” E insteina oraz opisów jego
strategii myślowych cechuje się p ro sto tą i poczuciem hum oru. N iektóre
rozdziały m ogą jednak okazać się trudniejsze od pozostałych, gdyż część
idei E insteina odznacza się złożonością. C o praw da nic nie stoi na prze­
szkodzie, aby pom inąć co trudniejsze fragm enty i wrócić do nich później,
ale chciałbym zaznaczyć, że poświęcenie czasu i energii na zrozum ienie
tych bardziej skomplikowanych fragmentów m oże być niezwykle korzystne.
Osobiście sugeruję przeczytanie takich rozdziałów (zwłaszcza tego poświę­
conego teorii w zględności) dw ukrotnie, aby uzyskać względne rozeznanie
w poruszanych tam tem atach.
N a koniec chciałbym też p rzypom nieć, że n in iejsza książka nie jest
i nigdy nie m iała być „biografią”. W pew n y m sensie jest o n a bardziej
„podręcznikiem ”, gdyż m o im g łó w n y m celem było p o k az an ie sam ego
um ysłu E insteina, aby czytelnicy m ogli zacząć myśleć tak, jak m yślał on
sam. Pozostaje m i m ieć nadzieję, że dalsza lektura okaże się zajm ującym
i przyjem nym dośw iadczeniem .
Wprowadzenie

[ ...] kwintesencją bycia człowiekiem takim ja k ja jest to, co się myśli


i ja k się myśli, nie zaś to, co się robi i co się przeżywa1 —A lbert E instein

A lbert E instein (1879 — 1955) nie tylko uw ażany jest n a całym świecie za
geniusza, ale stanow i także symbol geniuszu X X wieku. W swojej pracy
zajm ow ał się kw estiam i nie tylko naukow ym i i nam acalnym i, ale także
duchow ym i i społecznym i. Jest rów nież autorem całkowicie nowego p a ­
radygm atu m yślenia, który w płynął n a to, jak patrzym y dziś n a wiele co­
dziennych zjawisk.
Jego odkrycia w dziedzinie fizyki teoretycznej pozw oliły n a rozwój
„ery atom ow ej”, przejaw iany przez niego h u m an itary zm m oże być w zo ­
rem do naśladow ania dla wszystkich przedstaw icieli świata nauki, zaś je­
go teoria względności zm ien iła n asze po jm o w an ie w szechśw iata i tak
podstaw ow ych aspektów otaczającej nas rzeczywistości jak czas, p rze­
strzeń, m ateria i energia. Specyficzny sposób myślenia pom ógł Einsteinowi
stworzyć now e m odele rzeczyw istości oraz tw órczo zm ien ić schem aty
pojęciowe, n a których opierało się m yślenie typowe dla jego czasów.
Jak zatem m o żn a zrozum ieć takiego człow ieka jak E instein? Czego
m ożem y się od niego nauczyć? C zy jego geniusz był w ynikiem u w a ru n ­
kowania genetycznego? Boskiej inspiracji? Szczęśliwego zbiegu okoliczno­
ści? A m oże w ynikał ze specyficznego procesu m yślenia, którego m ożna
nauczyć innych ludzi? Sam E instein zadaw ał sobie podobne pytania do­
tyczące Isaaca N ew tona (twórcy rachunku różniczkowego, praw a grawitacji
i dynam iki, a także ojca współczesnej fizyki), pisząc:

1 Albert Einstein, Autobiographical Notes, w: Paul Arthur Schlipp, Albert Einstein,


Philosopher-Scientist, Northwestern University Press, Evanston 1949, s. 32.
12 Strategie geniuszy. Myśl jak Albert Einstein

N ew ton był pierwszym człowiekiem, któremu udało się w jasny


sposób sform ułow ać podstawy umożliwiające wydedukowanie sze­
rokiego zakresu zjawisk, korzystając z metod dowodzenia m atem a­
tycznego oraz robiąc to w sposób logiczny, ilościowy i zgodny z naszym
dos'wiadczeniem [...].
Jak jednak doszło do pojawienia się tych cudownych myśli w jego
m ózgu? Jeżeli bowiem za pomocą racjonalnego rozumowania bę­
dziemy w stanie odpowiedzieć na pytanie, ja k to się stało, wówczas bez
wątpienia można m ów ić o cudzie w dosłownym znaczeniu tego słowa.
Celem każdego działania umysłowego jest bow iem przekształcenie
czegoś' co nazywamy cudem, w coś, co może zostać zrozumiane. Jeżeli
zatem w tym konkretnym przypadku ów cud dałby się zrozumieć, w ów ­
czas nasze uwielbienie dla Newtona mogłoby wyłącznie wzrosnąć2.

D okładnie taka sam a myśl przyświecała m i podczas pisania tej książki,


w której próbuję zadać pytanie: „Jak to się stało?” w odniesieniu do samego
Einsteina. W jaki sposób jego niezwykłe idee „pojawiły się w jego m ó zg u ”?
Co m ożem y zrobić, aby odsłonić „cudowne” zdolności um ysłow e E in stein a
i przekształcić je w coś, co m oże zostać „ z ro z u m ia n e ” p rz ez nas sam ych
w taki sposób, abyśmy patrzy li n a w ielkiego fizyka z jeszcze w iększym
szacunkiem .

Programowanie neurolingwistyczne (N L P ) zapew nia n a m zestaw n o ­


wych narzędzi, które m ożem y wykorzystać do uzyskania odpow iedzi na
p rzed staw io n e wyżej pytania. C elem tw órców N L P było zdefiniow anie
i rozszerzenie zakresu ludzkiej wiedzy, zw łaszcza dotyczącej nas samych.
N in iejsza książka, pośw ięcona Einsteinow i i stanow iąca drugi tom cyklu
Strategie geniuszu, w pisuje się w n u rt zapoczątkow any przez N L P . M oim
pryw atnym celem jest stw orzenie m odelu strategii m yślenia ludzi, którzy
n ie tylko rozw inęli n asz ą naukę, ale także m ieli wielki w kład w rozwój
w iedzy o nas samych. M am nadzieję, że w spólnie b ędziem y w stanie od­
kryć, jak opisane przeze m nie strategie m ogą pom óc w rozw ijaniu naszego
g atu n k u i życia n a całej naszej planecie.

2 Albert Einstein, Isaac Newton, w: Out of My Later Years, The Citadel Press,
Secaucus 1956, s. 219 —220.
Wprowadzenie 13

Jednym z najbardziej przydatnych narzędzi, jakie daje n am N L P ,


jest możliwość analizowania nie tylko zachowań ludzkich, ale także leżących
u ich podłoża niewidzialnych sił. W tym przypadku siłami tymi są struktury
um ysłowe, które pozw oliły geniuszom osiągnąć wszystko to, co osiągnęli.
N L P daje n am strukturę i język opisu, które um ożliw iają podzielenie na
etapy wszystkich procesów um ysłowych M ozarta, L eonarda da Vinci lub
E insteina i zastosow anie tychże procesów przez każdego z nas.
In n y m niezw ykle cennym n a rz ę d z ie m daw anym n a m p rz ez N L P
jest m ożliw ość p rz y jrzen ia się głębszym w arstw om każdego działania,
dzięki czem u m ożliw e jest dostrzeżenie jego abstrakcyjnej form y i p rze­
niesienie procesu myślowego objawiającego się n a jednym polu ludzkiej
aktywności na zupełnie inne działania. Dzięki tem u będziemy mogli odkryć
sposób, w jaki Einstein myślał o fizyce, i zastosować tenże sposób myślenia
do analizowania systemów społecznych, skutecznych prak ty k biznesow ych,
kwestii zarząd zan ia oraz m etod rozw iązyw ania problem ów osobistych.

Poziomy modelowania
P rzy m odelow aniu jednostki należy w ziąć pod uw agę wiele różnych
aspektów czy też poziom ów i podpoziom ów działania tejże jednostki.
Przykładow o, m ożem y przyjrzeć się historycznem u i geograficznem u śro­
dowisku, w jakim E instein żył, analizując to, kiedy i gdzie m ógł działać.
M o żem y też w ziąć pod uw agę specyficzne dla danej osoby zachow ania
i działania, czyli to, co E instein m ógł robić w swoim otoczeniu. Jesteśmy
po nadto w stanie przeanalizow ać rów nież poznaw cze strategie i m ożli­
wości, dzięki którym E instein m ógł wybierać swoje działania, czyli to, ja k
przejawiał pewne zachowania w danym kontekście. Idąc dalej, m ożem y też
opisać poglądy i wartości m otyw ujące i kształtu jące w sp o m n ian e strategie
p o zn aw cze i zdolności um ysłow e, odpow iadając n a pytanie, dlaczego
E instein zachow yw ał się tak, jak się zachowywał. N a koniec m ożem y
przejść n a jeszcze głębszy poziom funkcjonow ania, badając percepcję
w łasnego „ja”, czyli tożsam ości wyrażanej przez określony zbiór przeko­
n ań , m ożliw ości oraz działań podejm ow anych w określonym środowisku.
T o pozw oli n am udzielić odpow iedzi n a pytanie kto, która u zu p e łn ia od­
pow iedzi n a pytania dlaczego, ja k, co, gdzie i kiedy.
14 Strategie geniuszy. Myśl jak Albert Einstein

M ożem y też chcieć spraw dzić sposób, w jaki w spom niana tożsam ość
manifestuje się w odniesieniu do rodziny, kolegów (bądź innych osób żyją­
cych w tych sam ych czasach) całego zachodniego społeczeństw a, kultury
świata zachodniego, planety bądź Boga, dow iadując się, z kim E instein
w chodził w relacje. W szystko to um ożliw i n a m zro z u m ie n ie tego, jak
zachowania, zdolności, przekonania, wartości oraz sama tożsamość Einste­
ina wpływały n a sposób, w jaki kontaktował się on z in n y m i osobam i, oraz
jak w szystkie w ym ienione elem enty w ch o d ziły w interakcje osobiste,
społeczne i duchow e z innym i elem entam i większych systemów. P odsu­
m ow ując, m odelow anie procesu g e n iu sz u m o że zaw ierać w sobie anali­
zow anie interakcji n a w ielu różnych poziom ach dośw iadczenia, m .in.:

Poziom duchow y W izja i cel

A. K im jestem — tożsam ość m isja

B. M ój system przekonań wartości, m etaprogram y,


przyzw olenie i motywacje
C. Moje możliwości i umiejętności stany, strategie, kierunek
D . Co robię konkretne zachow ania, działania
E. Moje otoczenie kontekst zew nętrzny, reakcje

■ Środowisko określa zew nętrzne m ożliw ości lub ograniczenia, na


jakie m usi reagować każda osoba. W iąże się z pytaniam i o to, gdzie
i kjedy objawia się geniusz.
■ Z achow ania są specyficznym i działaniam i lub reakcjam i dokony­
w anym i przez osobę w swoim środowisku. O d n o szą się do tego, co
oznacza geniusz.
■ U m iejętności kierują zachow aniam i dzięki zapew nieniu im um y­
słowej m apy d ziała n ia , p la n u b ąd ź strategii. O d p o w ia d ają n a
pytanie co?
■ P rzek o n ania i wartości zapew niają wsparcie (motywację i przy­
zw olenie) w zm acniające lub osłabiające um iejętności. O d n o szą się
do pytania dlaczego?
■ T ożsam ość w iąże się z rolą jednostki oraz jej m isją lub poczuciem
w łasnego „ja”. O dpow iada n a pytanie kto?
Wprowadzenie 15

■ Duchowość zakłada istnienie większego systemu, którego jednostka


jest częścią, oraz wpływ tego system u n a procesy lecznicze. O dnosi
się do kwestii tego, z kim i z czym geniusz w chodzi w relacje.

Strategie
N L P koncentruje się n a strukturze program ow ania umysłowego leżącego
u podstaw procesów myślowych danej osoby, nie zaś n a w ynikach takiego
p ro g ram o w an ia. D u ż a część podejścia N L P opiera się n a postrzeganiu
m ó zg u jako tw oru, którego działanie przypom ina pod pew nym i w zglę­
dam i działanie kom putera. Praw dę m ówiąc, spora część term inologii sto­
sowanej w N L P (a także sam a jego nazw a) w ykorzystuje term inologię ty­
p ow ą dla inform atyki.
„Strategia” jest czymś w rodzaju program u kom puterow ego. M ówi
ona, co należy zrobić z u zy sk a n ą inform acją. P o dobnie jak program ,
m ożna wykorzystywać ją do przetw arzania wielu różnych informacji. P rzy­
kładow o, program m oże pow iedzieć, aby k o m p u te r „w ziął jed en elem ent
ze zbioru danych, n astęp n ie w ziął drugi, dodał je do siebie i zapisał wy­
nik w określonym miejscu w pam ięci”. Programy są niezależne od danych,
które przetw arzają, i w ża d en sposób nie są p rz ez nie m odyfikowane.
N iektóre program y są skuteczniejsze od innych, m ogą pozw alać n a b ar­
dzo zró żn ico w an e operacje n a danych, p o trafią sprow adzać ogrom ne
zbiory danych do silnie skom presow anej postaci albo też wykorzystywać
dane do tw orzenia analiz, w yszukiw ania w zorców albo konkretnych ele­
m entów w dużych zbiorach.
W szystko, co napisałem powyżej, daje się odnieść do strategii lu d z ­
kiego um ysłu, które przypom inają um ysłow e oprogram ow anie biokom -
putera, jakim jest m ózg. W pew nym sensie m o żn a pow iedzieć, że każdy
człow iek tu ż pod swoją czaszką posiada najbardziej złożony kom puter n a
świecie. P roblem polega n a tym, że n a ogół nie posiadam y do niego in ­
strukcji, a jego oprogramowanie bywa czasami niezbyt przyjazne dla użyt­
kownika. Celem psychologii, w szczególności zaś celem N L P jest zatem od­
krycie tajem nic „języka program ow ania” ludzkiego system u nerwowego,
który um ożliw iłby n a m d ziała n ie w sposób bardziej elegancki, skutecz­
niejszy i bardziej ekologiczny. Jednym z celów Strategii geniuszu jest właśnie
16 Strategie geniuszy. Myśl jak Albert Einstein

przyjrzenie się bliżej niektórym „program om ” stw orzonym przez takich


lu d zi jak A lbert E instein, którzy nauczyli się b ard zo spraw nie korzystać
z kom putera, jakim jest ludzki m ózg.

Mikro-, makro- i metastrategie


Strategie pojaw iają się n a różnych poziom ach — istnieją m ikrostrategie,
m akrostrategie i m etastrategie.
M ikrostrategie koncentrują się n a tym , w jaki sposób dana osoba m y­
śli w konkretnym m om encie, próbując w ykonać ściśle określone zadania.
Przykładow o, jeżeli ktoś chce sobie przy p o m n ieć jakąś inform ację, np.
n u m e r telefonu, wówczas n a poziom ie m ikro interesuje nas, jak duży jest
w izeru n ek tego n u m e ru w um yśle tej osoby, jakiego jest on koloru, czy
osoba ta czyta ów num er w pamięci albo czy wiąże n u m e r z jakim ś u c z u ­
ciem. T a k w łaśnie w yglądają m ikrostrategie.
M akrostrategie przypom inają bardziej m odelow anie „sukcesu” albo
„przyw ództw a”. O gólna strategia pozw alająca n a zwycięstwo nie przy­
biera form y pojedynczej instrukcji, ale wymaga raczej większego, bardziej
ogólnego „program u”, n a który będzie się składać wiele m ikrostrategii.
M oże to być proces w ym agający w iększej ilości czasu albo też proces
składający się z bardziej ogólnych „etapów ” pozw alających osiągnąć wy­
znaczony cel poprzez przechodzenie od p u n k tu A do B i następnie do
punktu C, niezależnie od stosowanych przy tym mikrostrategii. Podsum o­
wując, makrostrategie są bardziej zw iązane z ogólnymi działaniam i i etapa­
m i procesu myślowego.
M etastrategie bądź m etam odele są, ogólnie rzecz biorąc, m etodam i
tw orzenia m etod, strategiam i w ynajdyw ania strategii lub m odelam i p ro ­
cesu m odelow ania. W pew nym sensie większość tego, czego nauczysz się
w czasie lektury tej książki, jest m etam odelem i zbiorem m etastrategii,
czyli strategii i m odeli pozwalających n a odkrywanie strategii stosowanych
przez szczególnie utalentowane jednostki i tworzenie z nich praktycznych
m odeli zachow ania.
W niniejszej książce, która została poświęcona Albertowi Einsteinowi,
przyjrzym y się w szystkim trzem poziom om procesów myślowych w iel­
kiego fizyka: makro, mikro i meta. A oto m ój p ro p o n o w an y plan działania:
Wprowadzenie 17

1. Rozpoczęcie od ogólnego nakreślenia podstawowej m etastrategii


E insteina, czyli „epistem ologii”.
2. Z badanie pew nych podstaw ow ych m ak ro zasad jego w łasnego
procesu tw orzenia teorii i m odeli naukow ych.
3. P rzeanalizow anie ogólnej struktury procesu myślowego oraz jego
poglądów n a m yślenie i rolę języka.
4. P rzeprow adzenie m ikroanalizy pew nych specyficznych elem en­
tów reprezentatyw nych dla procesu myślowego Einsteina.
5. Przyjrzenie się procesom poznaw czym leżącym u podstaw słynnej
teorii w zględności.
6. Om ówienie części konsekwencji teorii względności oraz stworzonej
p rzez E insteina strategii relatywistycznego m yślenia.
7. P rzed staw ien ie kilku pom ysłów n a zastosow anie jego strategii
i p rz e k o n a ń w naszym codziennym życiu.

Postępując w nakreślony powyżej sposób, m am nadzieję odpow ie­


dzieć n a pytanie „jak?” i sprawić, że przynajm niej część „cudu”, którego
tw órcą był E instein, zm ieni się w „coś, co m oże zostać z ro zu m ian e” i wy­
korzystane w celu w zbogacenia naszego życia.
Rozdział 1

Epistemologia Einsteina

Epistem ologia” jest system em leżącym u podstaw wiedzy, z którego wy­


nikają wszystkie rodzaje tej ostatniej. Innym i słowy, „epistemologia” danej
osoby stanow i system podstaw ow ych założeń i p rz ek o n ań , stanow iących
podstaw ę jej działania. Jest zatem „m etastrateg ią”, p rz e z którą człow iek
tw orzy wszystkie swoje strategie. System przekonań zarów no kształtuje
ludzkie doświadczenia oraz procesy umysłowe, jak i jest przez nie kształto­
wany. M ożna zatem pow iedzieć, że epistem ologia jest opisem najbardziej
podstawowych motywów i celów wpływających n a ludzkie działania i kieru­
jących nim i. Badanie epistemologii Einsteina p o zw ala n a m za te m n a uzy­
skanie w glądu w strukturę i rozwój jego geniuszu.
E instein został kiedyś zapytany o to, dlaczego zdecydował się zająć
fizyką. Z am iast stwierdzić, że chciał uzyskać N agrodę N obla albo że był
szczególnie zainteresow any prędkościam i atom ów lub fotonów bądź od­
ległością gw iazd od Ziem i, odparł on, co następuje:

Chcę się dowiedzieć, ja k Bóg stworzył ten świat. N ie jestem zainte­


resowany pojedynczymi zjawiskami bądź spektrum, w ja ^im m ani­
festuje się ten czy tamten element. Chcę znaćjego myśli. Cała reszta
to szczegóły1.

Stw ierdzenie E insteina zakłada, że „myśli Boga” są najbardziej fu n ­


d am en ta ln y m i, p raktycznym i i eleganckimi „formami” lub „w zorcam i”
w otaczającym nas wszechświecie. Podobnie jak Arystoteles, Einstein po­
czuwał się do ciągłego poszukiwania coraz to bardziej podstawowych i dale­
kosiężnych relacji występujących we wszechświecie, a więc „podstawowych

1 Albert Einstein, A Portrait, Pomegranate Calendars &Books, Corte Madera 1984, s. 3.


20 Strategie geniuszy. Myśl jak Albert Einstein

w aru n k ó w ” i pierw szych zasad. O statn ie dw adzieścia lat swojego życia


poświęcił n a zgłębianie teorii, którą sam n az w ał „zunifikow aną teorią pola”
i która m iała opisać podstaw ow e praw a rząd zą ce w szechśw iatem , wyja­
śniając uniw ersalne właściwości m aterii i energii poprzez jedno rów nanie
bądź wzór. Niestety, Einsteinowi nigdy nie udało się zakończyć tego ostat­
niego zadania, jakie w yznaczył sobie w życiu.
Einstein wierzył, że wszystkie zjawiska we wszechświecie są ze sobą
połączone i tw orzą jednolity układ, którym to przekonaniom często dawał
wyraz. Pow iedział kiedyś, że „Bóg objawia się nam poprzez harmonię
wszystkiego, co istnieje”, i pośw ięcił swoje życie p o k a z a n iu in n y m owej
harm onii. F akt bycia naukow cem nie przeszkadzał przy tym Einsteinowi
pozostać osobą głęboko duchow ą, chociaż jego koncepcja „Boga” była
znacznie szersza niż koncepcje funkcjonujące w większości zorganizowa­
nych religii. E instein pisał:

Dla człowieka prostego Bóg jest istotą, na czyjej troskę należy liczyć
i czyjej gniew u należy się obawiać, które to poczucie jest sublimacją
wrażenia, ja kie ma dziecko postrzegające swojego ojca, będącego dla
niego istotą pozostającą z nim w osobistej relacji, niezależnie od tego,
jaką czcią m oże ją darzyć.
N aukow iec jednak nie m oże patrzeć na świat inaczej niż poprzez
pryzm at zależności przyczynowo-skutkowej. Przyszłość jest dla niego
tak samo niezbędna i tak samo określona ja k przeszłość [...]Jego re­
ligijne odczucie przybiera fo rm ę duchowego zadziwienia harmonią
praw natury, które ja w ią m u się jako przejaw intelektu na tyle za­
awansowanego, że w porównaniu z nim wszelkie myślenie i działanie
istot ludzkich jest jedynie nieistotnym ich odbiciem. Poczucie to stanowi
główną zasadę porządkującą życie i pracę naukowca, o ile ten będzie
tylko w stanie w yzw olić się z oków samolubnej żądzy. N ie ulega
wątpliwości, że poczucie to jest bliskie wrażeniu dominującym w um y­
słach geniuszy religijnych, jakich zna historia2.

Kom entarze Einsteina wskazują, że jego postrzeganie Boga było bar­


dziej duchow e niż „religijne”. Z am iast wspierać lub narzucać konkretne
poglądy religijne lub naukow e, strategie um ysłow e E in stein a skłaniały się

2 Albert Einstein, The Religiousness of Science, The Citadel Press, Secaucus 1934, s. 29.
Epistemologia Einsteina 21

w stronę odsłonięcia „harm onii życia n aturalnego”. Jak niedługo zoba­


czymy sami, wiązało się to ze zdolnością do zintegrowania pozornie prze­
ciwstawnych punktów odniesienia. Podejście to z n a la zło swoje zw ień­
czenie w słynnej teorii względności, ale jednocześnie przejawiało się ono
w całym życiu E insteina, który starał się w ykorzystać sw oją w iedzę do
rozw iązania pew nych starych problem ów i konfliktów:

W ostatnim stuleciu i w części stulecia je poprzedzającego powszechnie


uznawano, że pomiędzy wiedzą a wiarą istnieje konflikt, którego żadną
miarą nie da się rozwiązać. Wśród lu d zi o rozw iniętych umysłach
przeważała przy tym opinia, że w najbliższym czasie wiedza powinna
całkowicie zastąpić wiarę, zaś wiara we wszystko, co nie miało potwier­
dzenia naukowego, jest przesądem i ja ko taka p ow inna być zw a l­
czana [ ...]
Prawdą jest, że przekonania najlepiej jest wspierać za pomocą do­
świadczenia i jasnego rozumowania [...], jednakże przekonań nam
niezbędnych i dominujących w naszych działaniach i sądach nie
m ożna uzyskać wyłącznie w sposób naukowy.
Metoda naukowa nie może nauczyć nas niczego poza tym, w jaki sposób
fakty są ze sobą związane i w jaki sposób wypływają jedne z drugich3.

Pisząc te słowa, E instein przedstaw ia pozornie podstaw ow ą opozycję


„p rzekonań” lub „wiary” i „wiedzy naukow ej”. T e dwa sposoby m yślenia
są tradycyjnie traktow ane jako niekom patybilne ze sobą, a naw et w prost
sprzeczne. Naukowcy uważali wiarę za przesądną, idealistyczną, nieprak­
tyczną i „zbyt nieokreśloną, aby wyciągać z niej konkretne zasady, którym i
jednostki mogłyby kierować się w swoich działaniach”4. N auka z kolei postrze­
gana była przez laików jako m echanistyczna, sucha, nieludzka, a naw et
działająca w yłącznie dla w łasnego dobra.
Chociaż sam był naukowcem , Einstein uznał, że sama m etoda naukow a
nie wystarczy do tego, aby działać skutecznie i odpowiednio. W edług niego
najw iększym niedociągnięciem nau k i było to, że:

3 Albert Einstein, Science and Religion, The Citadel Press, Secaucus 1956, s. 21.
4 Albert Einstein, Morals and Emotions, The Citadel Press, Secaucus 1956, s. 17.
22 Strategie geniuszy. Myśl jak Albert Einstein

N auka szuka relacji, które uważa się za niezależne od osoby je p o ­


szukującej. Jest tak również w przypadku, w którym tematem poszu­
kiw ań jest sam człowiek [•••] Koncepcje wykorzystywane do stwo­
rzenia spójnych systemów nie wyrażają emocji. Dla naukowca
istnieje tylko „istota", ale nie chęci, wartościowanie, dobro czy zło.
Naukow iec nie w idzi celów [ ...] trzyma się z daleka od wszystkiego,
co woluntarystyczne lub emocjonalne. Cecha ta jest w ynikiem p o ­
wolnego rozwoju, typowego dla współczesnej myśli zachodniej5.

Przed E insteinem naukow cy przyglądali się otaczającem u ich światu,


m ierzyli go i opisywali, ignorując w szelki wpływ, jaki oni sam i mogli
m ieć n a w łasne otoczenie. N aw et badacze procesów psychologicznych
wydaw ali się ignorow ać wpływ, jaki ich w łasna obecność m ogła m ieć na
badane istoty. P rzykładow o, Iw an P aw łow nigdy się nie zastanaw iał, czy
jego relacje z badanym i psam i m iały jakikolw iek wpływ n a ich zachow a­
nie. K ontrolow ał takie zm ienne jak światło, dźw ięk i wibracje w pom iesz­
czeniu, ale sam siebie traktował wyłącznie jako źródło bodźca dla zwierząt,
jakby chciał przez to powiedzieć: „M oje n astaw ienie i m oje o dnoszenie
się do psa nie odgryw ają najm niejszej roli”.
N ajw iększym problem em takiego podejścia jest to, że chociaż m oże
ono pozw olić n a osiągnięcie za k ład an y ch celów n ieza leżn y c h od ob­
serw atora lub „jednostki poszukującej”, to jednocześnie nie zaw sze daje
n am inform acje niezbędne do określenia ekologicznych zm ian w systemie,
do którego należy zarów no obserwujący, jak i obiekt obserwowany. Jak
pisał sam Einstein:

Wiedza o tym, co jest, nie otwiera nam automatycznie drzwi wiodących


do tego, co pow inno być. Człowiek m oże m ieć pełną i jasną wiedzę
odnośnie tego, co jest, a jednocześnie nie być w stanie z tego wydedu-
kować, co pow inno być celem naszych ludzkich dążeń [. ]. Nasza
egzystencja i nasze działania nabierają znaczenia wyłącznie poprzez
ustalanie celów i odpowiadających im wartości6.

5 Albert Einstein, The Laws of Science and the Laws of Ethics, The Citadel Press,
Secaucus 1956, s. 114.
6 Albert Einstein, Science and Religion, s. 22.
Epistemologia Einsteina 23

E instein wydaje się tu pow tarzać tw ierdzenie Arystotelesa o przyczy­


n ach ostatecznych, które m ów ią, że w systemie żyjącym to cel kieruje
działaniem, a nie n a odwrót. Zdolność do m anipulow ania sym bolam i, do­
konyw ania obserwacji i pom iarów oraz tw orzenia narzędzi nie czyni ani
geniusza, ani dobrego człowieka. Do ustalenia podstawowych celów ko­
nieczne są natom iast przekonania, etyka i m ądrość. E in ste in w sp o m in ał
rów nież o tym , że:

Doskonałość środków i niejasność w kwestii celów wydają m i się cechą


typową dla naszych czasów7.

Jak to u jął w ybitny am erykański psycholog, W illiam James:

Osiąganie przyszłych celów i wybór koniecznych do tego środków są


zatem cechą i kryterium istnienia umysłowości w danym z ja w is k /.

W N L P tworzymy podobne ciągi procesów poznawczych i sensorycz­


nych definiujących konkretne m entalne strategie zorganizowane w podsta­
w ow ą pętlę sprzężenia zw rotnego, nazyw an ą T O T E (M iller et al., 1960).
Skrót ten oznacza w yrażenie Test-O perate-Test-Exit (T est-D ziałanie-
Test-Wyjście). Koncepcja ta zakłada, że wszystkie programy m entalne i b e­
hawioralne opierają się na posiadaniu ustalonego celu i zmiennych środków p o ­
zwalających osiągnąć ten cel. Z tego też pow odu podstaw ow ym i procesam i
zw iązanym i z m yśleniem są: testowanie inform acji pochodzących z n arzą­
dów zm ysłów w celu sp raw d zen ia postępów , d ziała n ie m ające n a celu
zm ianę części obecnego doświadczenia w taki sposób, aby spełnić wyniki
kolejnego testu, oraz wyjście do kolejnej części program u.

7 Albert Einstein, The Common Language o f Science, The Citadel Press,


Secaucus 1956, s. 111.
8 William James, Principles o f Psychology, Encyclopedia Britannica Inc.,
Chicago 1979, s. 5.
24 Strategie geniuszy. Myśl jak Albert Einstein

Analizując działania wielu ludzi zajmujących się różnym i zawodami,


N L P zgodnie ze stw ierdzeniem Jam esa określiło trzy cechy charaktery­
zujące osoby tw órcze i odnoszące sukcesy:

1. Posiadają one ustalony cel kierujący ich działaniam i.


2. Posiadają pętlę sprzężenia zw rotnego, dzięki której m ogą w yko­
rzystywać doświadczenia zmysłowe w celu oceny swoich postępów
w drodze do celu.
3. W ykazują elastyczność zachowania pozwalającą im na dostosowy­
w anie zachowań, tak aby osiągać cele w sposób najłatwiejszy i zara­
zem najbardziej skuteczny.

E instein sugeruje, że m etoda nau k o w a m a skłonności, aby usztyw ­


niać zakres środków i procedur, dając zm ien n y cel, chociaż pow inno być
na odwrót. O pisy naukowe zwykle koncentrują się na określaniu ciągów
przyczynowo-skutkowych, które m ożna odnieść do zdarzeń przyczynowych,
n azyw anych p rz e z A rystotelesa przy czy n am i „m echanicznym i” lub
„ u p rz e d n im i”. Idea „przyczyn ostatecznych”, zgodnie z którą w ydarzenia
są inicjow ane przez przyszłe cele, nie jest traktow ana jako zgodna z m y­
śleniem naukowym. M imo to etyka oraz inteligencja stanowią funkcję celów
i „skończoności”. Jak pisał bow iem W illiam James:
Epistemologia Einsteina 25

Ludzie, których działania są modyfikowane przez odniesienia do


najbardziej odległych celów, od zaw sze cechowali się dużo wyższą
inteligencją n iż pozostali9.

W m odelu T O T E nasze przekonania i w artości pow inny stanowić


fazę „T estu ” program ów naszego życia, zaś nasza w iedza i m etody jej sto­
sow ania pow inny kształtow ać fazę „D ziałań”, które w ykorzystujem y do
osiągania celów w yższego poziom u.

Test

( W ejście ) * Wyniki: W yjście )


Duchowe - (+)
wartości i poglądy

D ziałanie

Środki:
Nauka -
wiedza i technologia

Prawdę mówiąc, gdy Einstein rozpoczynał unifikację i harmonizację re­


lacji pomiędzy wiedzą a poglądami, stosował dokładnie tę samą perspektywę:

N auka jest starym przedsięwzięciem mającym na celu pow iązanie


postrzegalnych zjawisk w tak szeroką i dokładną sieć zależności, ja k
to tylko m ożliw e [ ...]
Religia jest starym przedsięwzięciem ludzkości mającym na celu na­
danie je j jasnej i pełnej świadomości [fundamentalnych — przyp.
red.] wartości i celów oraz ciągłego um acniania i rozszerzania ich
skutków [ ...]
Jeżeli człow iek postrzega naukę i religię przez pryzm at powyższych
definicji, wówczas ko n flikt m iędzy n im i wydaje się niemożliwy,
gdyż nauka m oże opisyw ać w yłącznie to, co istnieje, a nie to, co

9 William James, Principles o f Psychology, s. 15.


26 Strategie geniuszy. Myśl jak Albert Einstein

pow inno być. Religia z kolei zajmuje się w yłącznie oceną ludzkiej
myśli i działań, nie mogąc oddawać sprawiedliwości faktom i zależno­
ściom pom iędzy n im i10.

E instein m ów i zatem , że funkcje religii (przekonań i wartości) oraz


nau k i (wiedzy i zdolności technicznych) odnoszą się do dw óch całkow i­
cie odrębnych poziom ów działania i z tego pow odu nie są w stanie zn aj­
dować się w konflikcie, o ile przez pom yłkę nie dokonam y skrzyżow ania
bądź pom ylenia tychże dw óch poziom ów (co w historii zdarzało się już
niejeden raz). Jeżeli człowiek jest w stanie sprawnie rozpoznać te dwa różne
poziom y, wówczas m ogą się one w zajem n ie w spierać, za m ia st w chodzić
w konflikt.

Obecnie, nawet chociaż dom eny religii i nauki są od siebie jedno­


znacznie odgrodzone, istnieją pom iędzy n im i silne w zajemne relacje
i zależności. Co prawda cel m oże być ustalany przez religię, ale ona
sama mogła się dowiedzieć od nauki, ja kie środki będą potrzebne do
osiągnięcia tego celu. Z kolei nauka m oże być uprawiana wyłącznie
przez ludzi aktyw nie dążących do prawdy i zrozumienia. Źródło
czucia wypływa za ś ze sfery religii11.

W edług Einsteina duchowe poczucie misji i celu (nie odnoszące się do


m echaniki „tego, co jest”) stanowi źródło i motywację dla dalszego rozwoju
naukowego, który z kolei w raz z odpowiadającymi m u narzędziam i powi­
n ie n być w ykorzystyw any w celu za sp o k ajan ia głębszych celów i m isji,
które zainspirow ały w spom niany rozwój.
E in ste in elegancko p o d su m o w u je w z ajem n e relacje n a u k i i religii,
pisząc:

N auka bez religii jest ślepa, religia bez nauki jest kulaw a11.

10Albert Einstein, Science and Religion, s. 24 —25.


11Ibidem, s. 26.
12Ibidem, s. 26.
Epistemologia Einsteina 27

W iążąc ze sobą wzajem nie zależności pom iędzy materią, energią, fala­
mi, cząsteczkami oraz stacjonarnym i poruszającym się obserw atorem , E in­
stein dokonał syntezy procesu naukow ego i etycznego:

N aukow e stwierdzenia dotyczące fa któ w i relacji nie są w stanie


tw orzyć dyrektyw natury etycznej. Te ostatnie mogą być jednak
uczynione racjonalnymi i spójnymi za sprawą logicznego myślenia
i wiedzy empirycznej. Jeżeli m ożem y dojść do porozum ienia co do
pewnych podstawowych propozycji etycznych, wówczas można z nich
wyciągnąć inne propozycje etyczne, o ile tylko pierwotne założenia
poczynione zostaną z należytą precyzją. Z ałożenia takie odgrywają
w etyce podobną rolę co aksjomaty w matematyce'1.

E instein utrzym yw ał, że chociaż treści nauki i etyki są odm ienne, to


ich fo rm a jest taka sama. Fakty i w iedza em piryczna zajm u ją się m echa­
niką naszego zachowania i otoczenia. Etyczne założenia i dyrektywy odno­
szą się zaś do naszych przekonań, wartości i tożsamości. Chociaż wszystkie
wym ienione elementy z a jm u ją ró ż n e poziom y, to procesy um ysłow e p o ­
zw alające określić n a s z ą zdolność do ich w ykorzystania z a jm u ją jeden
i ten sam poziom . Sposób, w jaki człow iek odkrywa i stosuje relacje natury
etycznej, m oże p rz y p o m in a ć sposób, w jaki m o ż n a odkryw ać i stosować
relacje naukow e. E instein ilustruje to następującym przykładem :

W przypadku kłamstwa mogłoby to wyglądać następująco: kłamstwo


zaburza wiarę w dalsze stwierdzenia kłamcy. Bez takiej wiary dalsza
społeczna współpraca jest niem ożliw a lub przynajm niej utrudniona.
Współpraca taka jest jednak niezbędna do tego, aby uczynić życie
ludzkie możliwym i znośnym. To z kolei oznacza, że zasada „nie kłam ”
w yw odzi się z zasady mówiącej, że „ludzkie życie należy szanować”
oraz że „ból i sm utek należy łagodzić, o ile to tylko m ożliw e”1.

P odobnie jak w przypadku Arystotelesa, strategia E insteina zakładała


pow iązania pom iędzy k o n k retn y m i zach o w an iam i i zjaw iskam i a głęb­
szym i pierw szym i zasadam i, zaś sam E in stein p o w tarzał zało żen ie

13Albert Einstein, The Laws of Science and the Laws of Ethics, s. 114 —115.
14Ibidem, s. 115.
28 Strategie geniuszy. Myśl jak Albert Einstein

Arystotelesa o tym, że pierw szych zasad nauki i etyki nie da się wyciągnąć
z naszych dośw iadczeń i m o żn a je odkryć w yłącznie poprzez w yobraźnię
oraz intuicję. T ylko w tedy m o żn a je bow iem ocenić zgodnie z ich w arto­
ścią pragm atyczną.

Dla czystej logiki wszystkie aksjomaty, w tym także aksjomaty etyczne,


mają charakter arbitralny. Jednakże z p u n k tu w idzenia psychologii
i genetyki nie są one ani trochę arbitralne, ale wynikają z naszych wro­
dzonych skłonności do unikania bólu i anihilacji, a także z nagro­
madzonych reakcji emocjonalnych na zachowanie naszych bliskich15.

Podobnie jak w przypadku wiedzy naukowej, przekonania etyczne m u ­


szą zachowywać stałe sprzężenie zw rotne z doświadczeniam i zmysłowymi.
Poglądów czasam i nie da się w yprow adzić z dośw iadczeń, ale m u szą być
z n im i zgodne.

Aksjomaty etyczne są odkrywane i testowane podobnie ja k aksjomaty


naukowe. Prawdą jest to, co przechodzi próbę doświadczenia16.

Einstein podkreślał konieczność stałego sp rz ęże n ia zw rotnego z do­


św iadczeniem . S pójna organizacja zachowań i doświadczeń zm ysłow ych
stanow i cel etyki oraz nauki, a zatem jest również ostateczną próbą sukcesu.
Zachowanie m oralne było według Einsteina funkcją ciągłego sprzężenia
zwrotnego pom iędzy przekonaniam i etycznymi, rozum ow aniem naukow ym
a doświadczeniem zmysłowym. Stanowiło ono przy tym nie dogmatyczny
system zasad i ograniczeń, ale żywy, organiczny proces podlegający ciągłem u
o d naw ianiu (rysunek n a następnej stronie).

Moralność w sensie, jaki został tu nakreślony, nie jest systemem sztyw­


nym i niezmiennym. Stanowi raczej pewien punkt widzenia, z którego
wszystkie pytania dotyczące życia mogą i powinny być oceniane. Jest to
zadanie, które nigdy nie może zostać zakończone i które zawsze może
kierować naszym osądem oraz inspirować nasze działanie11.

15Ibidem, s. 115.
16Ibidem, s. 115.
17Albert Einstein, Morals and Emotions, s. 19.
Epistemologia Einsteina 29

Dyrektywy
etyczne

Rozumowanie
naukowe

Doświadczenie
zmysłowe

W teorii systemów istnieje aksjomat różnorodności Ashby’ego (1956)


m ający istotny wpływ zarów no n a naukę, jak i etykę. Z asada ta głosi, że
m usim y ciągle analizow ać różnorodności działań i procesów w ykorzy­
stywanych przez nas do osiągnięcia naszych celów w ram ach określonego
kontekstu. Procesy skuteczne w przeszłości, m ogą bow iem okazać się n ie­
skuteczne w m om encie, w którym otoczenie ulegnie zm ianie. O w szem ,
często się nam wydaje, że skuteczna wcześniej strategia okaże się taką
także w przyszłości, ale jeżeli zm ianie uległ cały system, w którym stosu­
jem y tę strategię, m oże się okazać, że nasze działania przestały przynosić
p o żą d an e efekty.
A ksjom at ró ż n o ro d n o ści m ów i, że „aby skutecznie zaadaptow ać się
i przetrw ać, jednostka należąca do systemu p o tr z e b ie określonego m in im u m
elastyczności, za ś taka elastyczność m usi b yć proporcjonalna do potencjalnej
zmienności lub niepewności pozostałej części systemu”. Innym i słowy, jeżeli
ktoś faktycznie jest zaangażow any w osiągnięcie danego celu, to taka oso­
ba m usi mieć kilka m ożliw ych sposobów dokonania tego. Liczba różnych
m etod osiągnięcia celu zależy od ilości zm ian, jakie m ogą zajść w system ie,
w ram ach którego próbuje się osiągnąć dany cel.
Kluczową kwestią w nauce i etyce jest um iejętność równow ażenia takich
procesów jak zm iana, ró żn o ro d n o ść i niepew ność z tak im i w artościam i
jak „stałość” i „spójność” zach o w an ia. W szystko zależy bowiem od tego,
w jakim miejscu położymy nacisk na elastyczność. Jeżeli ktoś stale (wytrwa­
le) dąży do w ybranego celu, wówczas m usi okazywać elastyczność w kw e­
stii w yboru sposobów jego osiągnięcia. In n y m i słowy, każdy z nas m usi
się zastanow ić, n a jakim poziom ie m usi okazywać elastyczność, poniew aż
30 Strategie geniuszy. Myśl jak Albert Einstein

decydując się n a elastyczne działanie w jednej kwestii, autom atycznie de­


cydujemy się n a to, że w innych kwestiach zachowamy sztywność. Przykła­
dowo, jeżeli ktoś chce być kom petentny w zakresie, dajmy na to, kierowania
lu d źm i lub m otyw ow ania ich do d ziała n ia , w ów czas będzie to dla niego
wartością stałą, zaś elastyczną będzie kwestia uw zględnienia różnych czyn­
ników m otyw ujących poszczególnych lu d z i bądź też ró ż n e środow iska,
w których przyjdzie m u pracować.
In n y m przykładem m oże być sytuacja m uzyka, który chce wydobywać
z in stru m en tu pew ien rodzaj dźw ięków o ustalonej jakości. O soba taka
m usi zatem um ieć dopasow ać się do w arunków akustycznych różnych sal
koncertowych, właściwości poszczególnych instrum entów itp. Aby być kom ­
petentnym w jakiejś dziedzinie, każdy z nas m usi być elastyczny w jednych
kw estiach i niew zruszony w innych.
Z godnie z aksjom atem ró żn o ro d n o ści m ądrość, etyka i ekologia nie
w yw odzą się z faktu posiadania jednego „słusznego” lub „praw dziw ego”
p lan u otaczającego nas świata, poniew aż człow iek nie jest w stanie stwo­
rzyć takiego planu. Jedyne, co m ożem y zrobić, to starać się stworzyć jak
najbardziej szczegółow ą m apę życia, dobrze odzw ierciedlającą n aturę
otaczającego nas świata i zależności pom iędzy n im a nam i.
W N L P term in „ekologia” u w a żan y jest za jeszcze w ażn iejszy n iż
„etyka”, gdyż to, co dla jednej osoby jest „etyczne”, m oże być szkodliwe
lub nieetyczne dla kogoś innego lub jakiejś części większego system u, do
którego należy ta osoba. T ru d n o ść z d ziała n ie m „ekologicznym ” polega
na tym, że wymaga ono prześledzenia odpowiedniej liczby elementów i dy­
nam icznych relacji wewnątrz danego systemu, a to m ożliwe jest tylko wtedy,
gdy posiada się jego szczegółow ą i dokładną m apę.
Podejście E insteina do nau k i i etyki jest bardziej przystosow ane do
sposobu, w jaki działa nasz układ nerwowy, niż do jakiegokolwiek systemu
dogm atów bądź teorii m echanistycznej. A rchitektura układu nerwowego
przypom ina nieco urządzenie naprowadzające, gdyż uzyskawszy pewien cel,
uk ład w chodzi w pętlę sprzężenia zw rotnego, dzięki której jest w stanie
popraw iać swoje działanie, tak aby optym alnie pom agało w osiągnięciu
tegoż celu. Kiedy wstajem y, podpisujem y się albo m ówim y, nie skupiam y
się n a w szystkich drobnych ruchach m ięśni, zm ianach położenia ciała czy
punkcie skupienia naszego w zroku. K oncentrujem y się po prostu n a tym,
czego chcemy dokonać (czyli n a „ostatecznej p rzy czy n ie”), a n asz układ
Epistemologia Einsteina 31

nerwowy autom atycznie dokonuje wszystkich potrzebnych zm ian. K ażdy


system statyczny, niezależnie od tego, czy wywodzi się ze sfery nauki, czy
religii, zaw sze działa przeciw ko podstaw ow ym zasadom funkcjonow ania
ludzkiego u k ła d u nerw ow ego, a także — zd a n ie m E in ste in a — jest
sprzeczny z podstaw ow ym i zasadam i działania ludzkiego ducha.

Starożytni wiedzieli coś, o czym m y najprawdopodobniej zapomnieli­


śmy. Wszystkie środki są niczym więcejja k tępym, nieporęcznym narzę­
dziem, jeżeli nie są ożywione przez ducha. Jednakże kiedy pragnienie
osiągnięcia celu żyje w nas, to nie zabraknie nam siły do tego, aby zna­
leźć środki pozwalające osiągnąć cele i przekształcić te środki w czynyls.
Jeżeli szczerze i z pasją pożądamy bezpieczeństwa, dobrobytu i swobod­
nego rozwoju talentów wszystkich ludzi, nie zabraknie nam środków do
osiągnięcia takiego stanu. N aw et jeżeli drobna część ludzkości będzie
starała się osiągnąć takie cele, to ich zdolności pozw olą j e osiągnąć,
tyle że po dłuższym czasie19.

Stw ierdzenie E insteina o „bezpieczeństwie, dobrobycie i swobodnym


rozwoju talentów wszystkich lu d zi” pokazuje n am kolejny elem ent episte­
m ologii E insteina, który był znany jako człow iek niezw ykle hum anitarny,
skrom ny i pokorny względem własnych osiągnięć. P o m im o swojej sławy
i reputacji geniusza nigdy nie okazywał egoizm u ani poczucia wyższości.
E instein po trafił p atrzeć n a siebie z perspektyw y in n y ch lu d zi, a także
spraw nie obserwować ich w swoim otoczeniu. Jak to kiedyś sam ujął:

K ażdy człowiek posiada swoją własną kosmologię; któż z nas m oże


powiedzieć, że jego własna teoria jest słuszna?20.

Jedną z podstaw ow ych zasad program ow ania neurolingw istycznego


jest to, że każdy człow iek posiada własny, u nikalny m odel świata i żaden
z tych m odeli nie jest w żaden sposób lepszy ani dokładniejszy od m odeli
stworzonych przez innych ludzi. Wszystkie te modele są bowiem naszymi

18Albert Einstein, Science and Religion, s. 24.


19Albert Einstein, The Common Language o f Science, s. 113.
20Albert Einstein: A Man for All Seasons, Pomegranate Calendars & Books,
Corte Madera 1987, s. 14.
32 Strategie geniuszy. Myśl jak Albert Einstein

w ewnętrznym i „m apam i” zewnętrznego „terytorium”. Ponieważ nie od­


działujemy bezpośrednio n a otaczający nas świat, ale raczej działamy poprzez
jego reprezentacje, które o trzym ujem y za p o m o cą zm ysłów , nigdy nie
m ożem y poznać obiektywnej rzeczywistości, m ając wgląd wyłącznie w nasze
pryw atne m apy. Jak pow iedział Einstein:

Prawdziwa natura rzeczy nie zostanie nigdy przez nas poznana21.

C elem stworzenia m odelu świata jest nie znalezienie jego „prawdziwej”


czy „rzeczywistej” mapy, ale raczej skonstruow anie m odelu pozwalającego
n a największe bogactwo, zakres wyboru i koordynację z innym i m odelam i
świata używ anym i przez ludzi z naszego otoczenia.

Obserwowane z perspektywy prostego człowieka zachowania moralne


nie oznaczają wyłącznie twardego wymogu odrzucenia pewnych p o ­
żądanych przyjemności, ale raczej zainteresowanie zwiększeniem po­
ziomu szczęścia wszystkich ludzi.
Ta koncepcja wymaga jednej podstawowej rzeczy, a mianowicie tego,
że każda jednostka powinna m ieć m ożliwość rozwijania darów, które
mogą być w niej ukryte [ ...] P oniew aż wszystko, co jest naprawdę
wielkie i inspirujące, tw orzone jest przez jednostkę zdolną do swo­
bodnej pracy. Ograniczenia są usprawiedliwione w yłącznie na tyle,
na ile są one potrzebne do zabezpieczenia bytu.
Z powyższej koncepcji wynika jeszcze jedna kwestia. M usim y bo­
wiem nie tylko tolerować różnice pom iędzy jednostkam i i grupami,
ale także pow inniśm y postrzegać je jako możliwości rozwijania na­
szej własnej egzystencji22.

W pow yższym k o m entarzu E in stein stosuje zasadę ró żn o ro d n o ści


w odniesieniu do „moralności”. Einstein utrzym uje, że ostateczną przyczyną
„m oralności” jest nie sztywny system m ech a n iczn y c h zasad opisujących
„w łaściwy sposób za c h o w a n ia ”, ale „m ożliw ość zw ięk szan ia szczęścia
w szystkich lu d z i w okół”. Zgodnie z zasadą różnorodności osiągnięcie tego

21Ibidem, s. 16.
22Albert Einstein, Morals and Emotions, s. 19.
Epistemologia Einsteina 33

celu w ym aga nie tylko tolerancji, ale także zachęty skierowanej pod adre­
sem jednostki i różnorodności kulturow ej, dzięki którym m ożliw e będzie
zaadaptow anie się do różnorodności oraz zm ienności ludzi i środowisk.
W swojej teorii w zględności E instein stw ierdził, że żaden sposób p o ­
strzegania w szechśw iata nie jest bardziej „praw dziw y” niż pozostałe. Sto­
sował ów pogląd także w swoim pryw atnym życiu.

Jeżeli inni nie zachowują się w sposób nacechowany przemocą, nie


m am nic przeciwko, aby mówili, co tylko przyjdzie im na myśl, ponie­
waż ja zawsze m ów iłem to, na co miałem w danej chw ili ochotę23.

M im o to E instein szanow ał i akceptow ał wszystkie punkty w idzenia


jako rów norzędne jego w łasnym poglądom , ale nie oznaczało to, że m iał
on anarchistyczne czy też apatyczne podejście do życia. N igdy nie tw ier­
dził, że „nie należy się niczym przejmować, bo wszystko i tak jest względne”.
T o , że spostrzeżenia zm ieniają się zależnie od położenia obserwatora, nie
oznacza, iż obserwacje takie są fałszywe lub arbitralne. Z asada ró żn o ro d ­
ności m ówi, że zm ian a n a jednym poziom ie oznacza stabilność n a in ­
nym . Przykładow o, N L P w ierzy w to, że każdy posiada inny m odel
świata, ale uw aża także, iż w um yśle każdego człow ieka istnieje pew na
struktura w olna od konkretnych w yobrażeń, która określa sposób, w jaki
człowiek tworzy i organizuje wspom niane modele świata. N asze spostrzeże­
nia stanow ią m ieszankę różnych doświadczeń zmysłowych, konstruktów
w yobrażeniow ych i m etafor, które m o g ą być p o d d an e zn iek ształcen io m ,
istnieją też inne, głębsze m ech a n izm y n ieulegające zm ian ie. Posiadanie
różnorodnych m ap, perspektyw i zdolności um ożliw ia zaś zgłębianie w ła­
snych wartości i celów.
Poglądy społeczne E insteina odzw ierciedlały tę zasadę, gdyż starał
się on zaw sze integrow ać różne relacje jednostki ze społeczeństw em .

Jednostka pozostawiona od urodzenia sama sobie pozostanie pod wzglę­


dem umysłowym i uczuciowym p rym ityw na i zw ierzęca w stopniu,
który trudno nam sobie wyobrazić. Jednostka jest tym, kim jest, i posia­
da znaczenie, które wynika nie tyle z je j indywidualności, co z faktu

23Albert Einstein: A Man for A ll Seasons, s. 6.


34 Strategie geniuszy. Myśl jak Albert Einstein

bycia członkiem większej społeczności, i które wpływa na je^j m ate­


rialną oraz duchową egzystencję od kołyski aż po grób.
Wartość, jaką człowiek przedstawia dla społeczności, zależy w pierw­
szym rzędzie od tego, ja k bardzo jego uczucia, myśli i działania są na­
kierowane na propagowanie dobra jego bliskich. To, ja k zachowuje
się p o d tym kątem, określa, czy będziemy go nazyw ać osobą dobrą,
czy złą. N a pierw szy rzu t oka wydaje się, że ludzi oceniamy przede
wszystkim pod kątem ich cech społecznych.
Takie podejście m oże być jednak błędne. Jasnym jest, że wszystkie
wartościowe rzeczy, zarówno materialne, duchowe, ja k i moralne,
które otrzym ujem y od społeczeństwa, mają swój początek w p ew ­
nych twórczych jednostkach żyjących wiele pokoleń temu. Korzysta­
nie z ognia, uprawa jadalnych roślin, silnik parowy — wszystko było
kiedyś wynalezione przez jednego człowieka.
Tylko jednostka m oże myśleć, a przez to — tw orzyć now e wartości
dla społeczeństwa, a naw et określać now e m oralne standardy, do
których społeczeństwo będzie się dostosowywać. B ez kreatywnych,
niezależnie myślących i zdolnych do osądu jednostek rozwój społeczeń­
stwa byłby nie do pomyślenia, podobnie ja k niem ożliw y byłby rozwój
jednostki bez wsparcia społeczeństwa24.

24Albert Einstein, Society and Personality, The Citadel Press, Secaucus 1934, s. 8 —9.
Epistemologia Einsteina 35

A zatem , podobnie jak przekonanie i w iedza albo religia i w iara,


społeczeństwo oraz jednostka m uszą funkcjonować n a różnych poziom ach
w celu wytworzenia pętli dodatniego sprzężenia zwrotnego. Społeczeństwo
pełni w tym układzie funkcję fazy „testu”, zaś jednostka wykonuje twórcze
„o p eracje” w celu osiągnięcia celów zn ajd u jący ch się n a w yższych p o ­
ziomach.
D la Einsteina indywidualna wyobraźnia, ciekawość i twórczość (w połą­
czeniu ze sprzężeniem zw rotnym z doświadczeń zmysłowych) stanowiły
podstaw ow e środki rozw oju i osiągania celów. T w ó rczo ść i w yobraźnia
są prawdopodobnie pierwszymi i najważniejszym i cechami geniuszu. W y­
obraźnia pozwala n a m dosięgnąć tego, co pozostaje p o za zasięgiem n a ­
szych zmysłów. G dy ten proces był wykorzystywany n a potrzeby społe­
czeństw a, wykorzystujący go ludzie osiągali swoje najw yższe cele.

Najwyższe zasady, na których opierają się nasze aspiracje i osądy,


otrzymujem y dzięki naszej judeochrześcijańskiej tradycji religijnej
[ ...] Gdyby ktoś' chciał wyciągnąć taki cel spoza jego religijnej form y
i spojrzeć nań wyłącznie z ludzkiej perspektywy, mógłby stwierdzić,
że celem tym jest swobodny i odpowiedzialny rozwój jednostki, p o ­
zwalający je j na dowolne wykorzystywanie umiejętności na pożytek
wszystkich ludzi.
N ie ma w tym miejsca na ubóstwienie narodu, klasy ani jednostki.
Czy nie jesteśmy bowiem, że posłużę się tu językiem religii, dziećmi
jednego ojca?25

W ten sposób E instein cenił i szanow ał poglądy innych ludzi, cho­


ciaż były one w ynikiem funkcjonow ania pew nych m odeli, których nie był
w stanie wyjaśnić z żadnej perspektywy postrzegania zmysłowego. P rze­
m oc i w ojna były dla Einsteina przykładem środków, których nie był w stanie
uspraw iedliw ić ani zintegrow ać. Jego celem było bow iem odkrycie proce­
sów porządkow ania, harm onizow ania i tw orzenia, nie zaś niszczenia. Jak
bow iem m ówił:

25Albert Einstein, Science and Religion, s. 23.


36 Strategie geniuszy. Myśl jak Albert Einstein

Wojna nie m oże być nigdy uczyniona bardziej humanitarną. Jedyne,


co m ożna zrobić, to pozbyć się je j116.

Energia atomowa stworzyła nowy świat, w którym polityką św ia­


towa polegająca na równowadze sił straciła jakiekolw iek znaczenie.
W dobie atom u ludzkość musi skończyć z wojnami, gdyż w grę
wchodzi przetrwanie bądź anihilacja ludzkości jako takiej.

Jak n a ironię, odkrycia i kreatywność E insteina doprow adziły do po­


w stania jednej z najpotężniejszych i najgroźniejszych broni, jakie kiedy­
kolw iek istniały — bom by atom owej.
Oczywiście m ożna zapytać: „Jak zatem człowiek m a działać w świecie,
w którym nic nie jest pew ne i który m a oddaw ać harm onię boskich myśli,
ale w którym istnieją choroby, przestępstwa i tortury oraz w którym doszło do
zniszczenia Hiroszim y? Jeżeli nasza rzeczywistość jest względna, jak m o­
żem y zachow ać zdrow ie, poczytalność i kontrolę nad naszym życiem ?”.
Aby odpow iedzieć n a to pytanie, pozw olę sobie przytoczyć pew ną
anegdotę o Einsteinie. Pew nego razu udzielał on w yw iadu dzien n ik a­
rzow i, który zapytał: Doktorze Einstein, jest pan uznawany na całym świecie
za jednego z najbardziej bezinteresownych geniuszy naszych czasów, a m o ­
że i w całej historii ludzkości. W swoich pracach bierze pan pod uwagę wszystkie
poziom y funkcjonow ania wszechświata, od pojedynczych atom ów do całego
kosmosu. W idział pan, ja k pańskie odkrycia pomagają rozwijać i wzbogacać
ludzkie życie, potrafią je jednak również niszczyć. Jakie jest zatem, pańskim zda­
niem, najważniejsze pytanie, na które musi odpowiedzieć współczesna ludzkość?
Jak zwykle w takich przypadkach E instein p o p atrzy ł p rz ez m om ent
w przestrzeń, a następnie w bił w zrok w ziem ię. C hw ilę później spojrzał
n a d zien n ik arza i odpow iedział: Sądzę, że najważniejszym dla nas dziś'py­
taniem jest pytanie o to, czy wszechś'wiat jest przyjaznym miejscem. Jest to
pierwsze i najważniejsze pytanie, na które m usi odpowiedzieć każdy z nas.

Jeżeli zdecydujemy, że wszechświat jest miejscem nieprzyjaznym ,


wówczas będziemy wykorzystywać naszą technologię, odkrycia nauko­
we i zasoby naturalne do rozw ijania poczucia bezpieczeństwa i siły
poprzez w znoszenie m urów mających ochronić nas przed ow ym

26Albert Einstein: A Man for A ll Seasons, s. 10.


Epistemologia Einsteina 37

nieprzyjaznym otoczeniem, a także poprzez budowanie coraz to sil­


niejszych broni służących do niszczenia wszystkiego, co nieprzyjazne.
Sądzę, że doszliśmy do takiego m om entu w historii, w którym dys­
p onujem y j u ż technologią pozw alającą się nam całkowicie odizo­
low ać albo też doszczętnie wyniszczyć.
Jeżeli uznamy, że wszechświat nie jest ani przyjazny, ani nieprzyja­
zny, a Bóg po prostu rzuca kośćmi i losowo kształtuje całą rzeczywi­
stość, wówczas będziemy musieli uznać się za ofiary wydarzeń loso­
wych, przez co nasze życie straci jakikolw iek sens czy cel.
Jeżeli jednak dojdziemy do wniosku, że wszechświat jest miejscem
przyjaznym, wówczas będziemy m ogli wykorzystywać naszą tech­
nologię, odkrycia naukowe i zasoby naturalne do budowania modeli
ś'wiata i narzędzi pozwalających nam lepiej owe modele poznać. Po­
znając z a ś otaczający nas wszechświat, będziemy w zm acniali własne
poczucie siły i bezpieczeństwa.

E instein też zwykł mawiać:

„Bóg jest subtelny, ale nie jest złośliw y”11.

K om entarz E insteina dotyczący tego, czy w szechśw iat jest przyja­


znym m iejscem , czy w ręcz przeciw nie, odzw ierciedla jed n ą z podstaw o­
wych zasad N L P , w myśl której n a pew nym poziom ie wszystkie zacho­
w ania są adaptacyjne lub „posiadają pozytyw ną intencję”. O znacza to, że
wszystkie zachow ania są lub były postrzegane jako właściwe lub koniecz­
ne z perspektywy „aktora” w kontekście stw orzonego p rz ez niego m odelu
świata. Ludzie podejm ują najlepsze decyzje, posiadając możliwości i zdolno­
ści, które ich zdaniem są dla nich dostępne w ich m o d elu św iata. K ażde
zachow anie, niezależnie od tego, jak m oże być złe, szalone czy dziw aczne,
jest postrzegane przez taką osobę jako najlepsze w danej chwili. W swojej
pierwszej książce, S tru ktu ra m agii. K szta łto w a n ie lu d z k ie j p syc h ik i,
czyli więcej n i ż N L P . C zęść 1, Richard B an d ler i John G rin d e r (twórcy
N L P ) napisali:

27Donald Clarke, Great Inventors & Discoveries, Marshall Cavendish Books Limited,
London 1978, s. 64.
38 Strategie geniuszy. Myśl jak Albert Einstein

L u d zie podchodzący kreatywnie do sytuacji stresowych i potrafiący


sobie skutecznie z n im i radzić są osobami mającymi bogate wyobra­
żenia lub modele swojego życiowego położenia. To pozwala im do­
strzec szeroki zakres możliwości działania. Natomiast ludzie należący
do drugiej grupy odczuwają wyraźny brak sensownych opcji i żadna
z nich nie wydaje się im dobra — jest to postawa „urodzonej ofiary
losu”. Pozostaje nam pytanie: Jak to możliwe, że różni ludzie w ob­
liczu tej samej sytuacji zachodzącej w rzeczywistym świecie doświad­
czają tak różnych przeżyć?28.

T a k więc ludzie postępują źle nie dlatego, że są źli z u ro d z e n ia , ale


dlatego, iż posiadają w ąski b ąd ź o graniczony m odel św iata. Z n a n e jest
powiedzenie, że „nie należy przypisywać złej woli tem u, co m ożna wyjaśnić
zw yczajną g łu p o tą”. Sam E instein często z uśm iechem zauw ażał, że:
„Tylko dw ie rzeczy są nieskończone: wszechświat i ludzka głupota, chociaż co
do tego pierwszego nie m am pewności”. Jeżeli człow iek posiada pozytyw ną
intencję względem poprawienia sytuacji wokół siebie, ale uw aża przy tym, że
jedynym dostępnym dla niego środkiem jest przem oc, wówczas będzie się
on starać w prow adzić pozytywne zm iany przy użyciu przem ocy.
Jednym z celów N L P jest potwierdzenie pozytywnych intencji i pod­
trzymywanie prób poszerzania i w zb o g acan ia m odeli św iata w um ysłach
innych ludzi, aby byli oni w stanie dostrzegać w iększy zakres m ożliwości
w yboru środków, za pom ocą których będą m ogli starać się osiągać w łasne
cele. D okładnie tem u m iało też służyć modelowanie um ysłu Einsteina i pi­
sanie niniejszej książki. E instein bow iem pom ógł n am popatrzeć n a nasz
świat, a n aw et cały w szechśw iat z szerszej perspektywy i zrobił to praw ­
dopodobnie lepiej niż ktokolw iek inny w tym wieku.
Być m oże najlepszym sposobem podsum ow ania epistem ologii E in ­
steina jest poniższy cytat, który świetnie przedstaw ia jego pogląd n a świat:

Istota ludzka jest częścią całości, nazywanej przez nas „wszechświa­


te m ” [ ...] częścią ograniczoną czasem i przestrzenią. Doś'wiadcza
ona swoich myśli i u czu ć w taki sposób, ja kb y były oddzielone od
reszty, co da się porów nać ze złudzeniem optycznym, tyle że zacho­

28Robert Bandler, John Grinder, Struktura magii. Kształtowanie ludzkiej psychiki, czyli
więcej niż NLP. Część 1, Onepress, Gliwice 2008.
Epistemologia Einsteina 39

dzącym w je j świadomości. Złudzenie to stanowi dla nas swego ro­


dzaju więzienie, gdyż ogranicza nas do naszych osobistych pragnień
i uczuć względem kilku najbliższych nam ludzi. Naszym zadaniem
jest zatem wyrwanie się z tego więzienia, co m ożna osiągnąć poprzez
rozwijanie naszego współczucia i obejmowanie nim całego piękna
otaczającej nas natury.

Podobnie jak zasady N L P , także E instein utrzym uje, że naszym ce­


lem jest „wyzwolenie się” z „w ięzień” stw orzonych przez ograniczenia
naszych własnych modeli świata. M ożem y to osiągnąć dzięki rozszerzaniu
naszych „m ap”, przez pryzm at których postrzegam y nasz świat. E instein
sugerował, że w szechśw iat jest swego rodzaju hologram em , czyli trójwy­
m iarow ym obrazem , którego pełny k sz ta łt zostaje zachow any w każdej
jego części. In nym i słowy, gdybyśmy rozcięli taki hologram n a pół, w ów ­
czas n a pierw szy rz u t oka jawiłby się on n am w yłącznie jako połow a ob­
razu, ale po zm ianie perspektywy okazałoby się, że m im o wszystko wciąż
przedstaw ia on cały obraz. Po ponow nym podzieleniu go n a połowy sytu­
acja by się powtórzyła. Jeśli nie zm ienim y kąta patrzenia, będziem y m ieć
wrażenie, że część obrazu znikła, ale zmieniając naszą perspektywę, będzie­
my w stanie w idzieć kom pletny obraz przez cały czas.
E instein chciał przez to pow iedzieć, że lu d zie (a w zasadzie także
wszystkie żywe stw orzenia, a naw et wszystkie istoty oraz aspekty natury)
stanow ią jakby drobne cząstki hologram u. Jeżeli będziem y n a nie patrzeć
z jednej, ograniczonej perspektywy, wówczas dostrzeżem y jedynie poje­
dyncze ich elementy. Jeżeli jednak przyjrzymy się im dokładnie z wielu róż­
nych stron, wówczas będziem y w stanie dostrzec, że w każdej takiej czą­
stce znajduje się obraz całości.
Einstein utrzym ywał również, że jednostka jest częścią większej całości
i że „życie” oraz „um ysł” są procesam i systemowymi. Innym i słowy, p ro ­
cesy zach o d zące w samej jednostce oraz pom iędzy poszczególnymi jed­
nostkam i, a także m iędzy n im i a św iatem składają się n a pew ien system.
N asze ciała, społeczności oraz cały w szechśw iat tw orzą układ złożonych
systemów i podsystemów, które wzajem nie na siebie wpływają. O dizolowa­
nie jednej części takiego system u od innych jest niem ożliw e.
Z jednej strony takie systemy oparte są n a pewnych zasadach „samoor­
ganizacji” i w sposób naturalny d ążą do rów now agi bądź hom eostazy.
40 Strategie geniuszy. Myśl jak Albert Einstein

U trzym yw anie ogólnego system u jest w najlepszym interesie wszystkich


jednostek działających w jego obrębie. N ależy jednak pamiętać, że jednostki
nie zawsze identyfikują się z systemem, który tw orzą, i czasam i podejm ują
działan ia sprzeczne z w łasnym in teresem lub z interesem sam ego syste­
m u. Ojciec, który stosuje przem oc w zględem żony lub dzieci, ta k aby
uzyskać „szacunek”, m a pozytywną intencję, ale identyfikuje się wyłącznie
ze sobą i patrzy n a system rodzinny przez pryzm at swojej własnej osoby.
P odobnie w ygląda to w sytuacji, w której jakaś grupa etniczna popeł­
n ia ludobójstw o n a innej grupie w im ię pozytywnej intencji zapew nienia
sobie przetrw ania i zachow ania poczucia tożsam ości. G ru p a taka rów nież
patrzy n a swoją sytuację z silnie zaw ężonej i ograniczonej perspektywy.
W obu w ym ienionych przypadkach m ożliw e jest, że podjęte działanie jest
w istocie sprzeczne z intencjami. Popędliwy ojciec m oże zyskać nie szacu­
nek, a nienaw iść i pogardę, zaś nietolerancyjna społeczność m oże zostać
odrzucona bądź też zaburzyć swoje skądinąd zdrow e poczucie tożsam o­
ści, uznając, że celem jej istnienia jest brutalność wobec innych. W szelkie
sukcesy, jakie tacy ludzie bądź społeczności odnoszą, są widoczne wyłącznie
n a poziom ie zachow ań i zwykle nie trw ają długo.
E instein utrzym uje, że naszym zadaniem m usi być poszerzenie „na­
szego zakresu w spółczucia”, dzięki czem u b ędziem y w stanie w yzw olić
się z w ięzienia, jakie sam i sobie stworzyliśm y n a skutek własnej ig n o ran ­
cji. Rzecz jasna, dużo łatwiej jest pow iedzieć, niż zrobić. Aby skutecznie
wykonać to zadanie, potrzebujem y nowych narzędzi i technologii, gdyż sa­
m e chęci oraz intencje z pewnością nie wystarczą. Aby rozszerzyć nasz „krąg
w spółczucia”, m usim y rozszerzyć nasze postrzeganie otoczenia oraz m o ­
dele świata, które być m oże budujem y n a bazie nieśw iadom ych założeń
u zn aw anych przez nas za „rzeczyw istość”. A lbert E in stein dysponow ał
wyjątkowo skuteczną strategią identyfikowania i podw ażania podstawowych
założeń dotyczących naszego sposobu p o strze g an ia św iata. M odelując tę
strategię i stosując ją w odniesieniu do innych kontekstów i sytuacji, m am
nadzieję przyczynić się do rozw ijania tych cech, o których tak pozytywnie
się w ypow iadał i które przejaw iał w swoim działaniu sam Einstein.
Rozdział 2

Makrostrategia modelowania
Einsteina

Einstein był kimś więcej niż tylko naukowcem , był również swego rodzaju
„m odelarzem ”. M odelow anie różni się od innych rodzajów tw orzenia
teorii tym , że interesuje się nie „obiektyw ną praw dą”, „rzeczywistością”
ani „potw ierdzaniem statystycznym ”, lecz raczej „praktycznością”, „pro­
stotą” i „w yborem ”. E instein pisał:

N auka jest próbą sprawienia, aby chaotyczna różnorodność naszych


doświadczeń zmysłowych odpowiadała logicznemu, jednolitemu syste­
m ow i myśli, w którym pojedyncze doświadczenia są skorelowane w taki
sposób, że tworzą wyjątkowe i przekonujące schematy1.
Celem nauki jest, z jednej strony, ja k najpełniejsze zrozum ienie połą­
czenia pom iędzy wszystkimi doświadczeniami zmysłowymi, z dru­
giej zaś'strony — osiągnięcie tego celu przy użyciu ja k najmniejszej
liczby podstawowych koncepcji i relacji2.

Einstein uważa, że postęp oraz inteligencja w procesie tworzenia modeli


wynika ze zdolności łączenia tworzonego m odelu z coraz to większym zakre­
sem doświadczeń zmysłowych, a także ze zwiększonej elegancji oraz prostoty
samego modelu. Jak napisał wcześniej w jednej ze swoich książek:

1 Albert Einstein, The Fundaments of Theoretical Physics, w: Out of My Later Years,


The Citadel Press, Secaucus 1956, s. 98.
2 Albert Einstein, Physics and Reality, w: Ideas and Opinions, Crown Books,
New York 1954, s. 293.
42 Strategie geniuszy. Myśl jak Albert Einstein

Teoria jest tym bardziej zaskakująca, im prostsze są zasady, na których


się ona opiera, im większa jest liczba rzeczy, do których nawiązuje,
i im większy jest zakres je j możliwych zastosowań3.

Jednym z problem ów m odelow ania jest jed n ak zagrożenie n ad m ier­


n ą abstrakcją bądź przesadnym „redukcjonizm em ” polegającym n a zbyt
silnym uw ikłaniu w m odel (bądź teorię, n a którym się on opiera), w wy­
niku czego traci się kontakt z doświadczeniem zmysłowym oraz nie jest się
w stanie wejść z nim w relację sprzężenia zwrotnego. Einstein twierdził, że:

Wszystko powinno być tak proste, ja k tylko to możliwe, ale nie prostsze4.

Jeżeli bow iem coś stanie się zbyt proste, m am y wówczas do czynienia
z uproszczeniem.
Z drugiej strony, jeżeli w tworzeniu modeli ograniczymy się wyłącznie
do tego, co m oże być bezpośrednio odczuwane i m ierzone, wówczas m oże­
my nadm iernie uwikłać się w opracowywanie drobnych szczegółów, w wy­
niku czego nasze m odele będą bardziej opisowe niż generatyw ne.

Podważanie podstawowych założeń


Aby rozw iązyw ać problem y pojawiające się w naszym codziennym życiu,
m usim y n ieustannie rozw ijać nasze m odele dośw iadczeń. M usim y jed­
n a k być świadom i tego, kiedy należy te modele upraszczać, a kiedy są już
zbytnio uproszczone. Einstein nie ustawał w wyszukiwaniu ograniczających
jego myślenie założeń, które spraw iały, że sposób jego m yślenia był zbyt
skomplikowany bądź nadm iernie uproszczony. Często przy tym mawiał:

Nasze myślenie tworzy problemy, których nie da się rozwiązać, myśląc


w ten identyczny sposób.

E instein utrzym yw ał, że podczas m yślenia często dokonujem y m il­


czących założeń w kw estiach, które w ydają się n am całkowicie oczywiste.

3 Albert Einstein, Autobiographical Notes, w: Paul Arthur Schilpp, Albert Einstein,


Philosopher-Scientist, Northwestern University Press, Evanston 1949, s. 33.
Makrostrategia modelowania Einsteina 43

Co praw da założenia takie pozw alają myśleć szybciej i ułatw iają anali­
zow anie faktów, jednak czasam i łatwo jest n am zapom nieć, że stosujem y
taki filtr, i używ am y go także wtedy, gdy nie jest to pożądane. Przyjrzyjm y
się poniższej sytuacji:

Chłopiec i jego ojciec zostali poszkodow ani w w ypadku samochodo­


wym. Ojciec doznał jedynie lekkich stłuczeń, ale chłopiec został cięż­
ko ranny i m usiał zostać zabrany na operację. Gdy jego ojciec cze­
ka ł na szpitalnym korytarzu, podbiegł do niego doktor i powiedział:
„N ie jestem w stanie operować tego chłopca, bo to m ój syn ”. K im
był doktor?

W ielu przedstaw icieli naszej kultury wciąż żywi ukryte przekonanie,


że lekarze są w przew ażającej m ierze m ężczyznam i. Z tego też pow odu
ludzie słyszący powyższe pytanie zwykle w ahają się przez jakiś czas przed
udzieleniem oczywistej odpowiedzi, że doktorem m usiała być m atka chłop­
ca. Niektórzy m ogą mieć naw et trudności z odpowiedzią albo sugerują, że
chłopiec m usiał m ieć przybranego ojca.
Einstein wierzył, że takie właśnie odgórne założenia są dla nas źródłem
problem ów znacznie pow ażniejszym niż otaczająca nas rzeczywistość.
D avid B ohm , fizyk teoretyczny, zauw ażył, że jeden z problem ów ze
w sp ó łczesn ą fizyką (lub też z tw o rz en iem m odeli naukow ych w ogóle)
polega n a tym, że stał się on w yłącznie sposobem opisyw ania tego, co są
w stanie zm ierzyć nasze narzędzia.

[ ...] najczęściej patrzymy na równania i obliczamy, co nasze narzędzia


będą robić i w ja k i sposób będą dostarczać nam danych zgodnych
z tym i równaniami.
[. ] za rzeczywiste uznaje się wyłącznie to, co da się zm ierzyć za
pomocą narzędzi, poniew aż w fizyce rzeczywistość definiowana jest
przez w yniki pom iarów 5.

4 Albert Einstein: A Portrait, Pomegranate Calendars & Books, Corte Madera 1984.
5 Renee Weber, The Enfolding-Unfolding Universe: A conversation with David Bohm,
w: Re-Vision, lato/jesień 1978, s. 30.
44 Strategie geniuszy. Myśl jak Albert Einstein

W ed łu g B ohm a z powyższego stanu rzeczy wynika, że proces m ie­


rzen ia często nadpisuje lub „odejmuje” w ażne i podstaw ow e inform acje
kontekstow e, gdyż:

Narzędzia nie wiążą się z kontekstem, poniew aż są w nim swobod­


nie zawieszone. Przypomina to sytuację ryby nie mającej świado­
mości tego, że pływ a w oceanie6.

Einstein w spom inał o tych zależnościach, pisząc o teorii względności,


za pom ocą której w ykazał, że punkty odniesienia stosowane przez d an ą
jednostkę w chwili dokonywania pom iaru wpływają n a wyniki tego pom iaru.
Z auw ażył też, że „fakt pom iaru wprowadza nieznane zm ienne”. Z n a n a z a ­
sada nieoznaczoności H e ise n b e rg a m ów i, że fakt p o m iaru m odyfikuje
obiekty, które chcem y poznać. D latego też, kiedy m ierzym y je d n ą z jego
cech, autom atycznie pozbaw iam y się m ożliw ości zm ierzenia innej jego
cechy. Przykładowo, m ożem y zmierzyć prędkość cząsteczki atomowej, ale
nie m ożem y w tedy określić jej dokładnego położenia, gdy zaś spróbujem y
określić jej położenie, nie będziem y w stanie jed n o cześn ie zm ierzyć jej
prędkości.
O dpow iedzią współczesnej fizyki n a powyższy problem było stwierdze­
nie, że skoro nie m ożem y posiadać żadnych konkretnych informacji o rze­
czywistości, m usim y pozostać przy określaniu tego, co się stanie „średnio”,
za pom ocą danych statystycznych.
D la osoby starającej się odkryć „boskie m yśli”, a więc podobnej w tym
aspekcie do Einsteina, takie rozwiązanie z pewnością nie wystarcza. Mówiąc,
że „Bóg nie gra w kości ze w szechśw iatem ”, E in ste in tw ierd ził, iż staty­
styczne m odele są p o trzeb n e w yłącznie w chw ili, gdy ktoś nie rozum ie
gen eratyw nych zasad, w zorców i reguł leżących u podstaw w szystkich
systemów:

Statystyczny charakter współczesnej teorii m usi być zatem wynikiem


niekompletności opisu systemów w mechanice kw antow ej7.

6 Ibidem, s. 30.
7 Albert Einstein, Autobiographical Notes, s. 87.
Makrostrategia modelowania Einsteina 45

D la E insteina niekom pletność statystycznego sposobu m yślenia wy­


n ikała z braku uśw iadom ienia sobie, że „teoria w rzeczywistości nie działa
z pojedynczym systemem, ale z całością systemów”%. Ponieważ niektóre z syste­
m ów składających się n a ow ą „całość” zostały w yłączone z opisu używ a­
nego m odelu, ich działania w pływ ają n a systemy składające się n a m odel
w sposób, który wydaje się losowy bądź w yłącznie statystyczny. Z a analo­
gię do tego problem u niech posłuży n a m następujące zag ad n ien ie: która
z poniższych trzech liczb najbardziej różni się od dw óch pozostałych:

1. Jeden
2. T rzynaście
3. T rzydzieści jeden

C hociaż powyższe pytanie nie m a „praw idłow ej” odpow iedzi, to je­
żeli weźm iem y pod uwagę wyłącznie system, na który składają się liczby za­
pisane słownie, wówczas będziemy zm uszeni do samodzielnego wymyślania
odpowiedzi w celu arbitralnego stwierdzenia, dlaczego któraś z powyższych
liczb jest w jakiś sposób u n ik aln a bądź wyjątkowa. Jeżeli jednak zo rien tu ­
jem y się, że 1, 2 i 3 to rów nież liczby, wówczas oczywistą odpow iedzią
będzie „2”, ponieważ w odróżnieniu od pozostałych dwóch liczb zapisanych
cyfrowo i wszystkich liczb zapisanych słownie jest ona jedyną liczbą parzystą.
E instein czuł, że pozornie losowa n atu ra naszych obserwacji rzeczy­
wistości w ynika nie z tego, że sam a rzeczywistość m a charakter losowy,
ale dlatego, iż pom ijam y jakąś część całego system u, ta k ja k w pow yż­
szym zadaniu, w którym pojaw iły się dw a system y liczb. D la E insteina
statystyka była potrzebna w yłącznie wtedy, gdy w m odelow anym systemie
zabrakło jakiegoś istotnego elem entu.

Celem nauki jest ustalanie ogólnych zasad określających wzajemne


połączenie przedm iotów i wydarzeń w czasie i przestrzeni. Zasady
te, czyli prawa rządzące naturą, muszą posiadać ogólną słuszność,
która nie jest w żaden sposób potwierdzona. Zasady te stanowią w y­
łącznie program, zaś' wiara w m ożliw ość ich skutecznego zastosowa­
nia oparta jest jedynie na sukcesach częściowych.

8 Albert Einstein, Physics and Reality, s. 318.


46 Strategie geniuszy. Myśl jak Albert Einstein

Gdy liczba czynników uwzględnianych w kompleksie fenom enolo­


gicznym jest zbyt duża, metoda naukowa całkowicie traci swoją
przydatność. Wystarczy pomyśleć o pogodzie, której dokładne przewi­
dywanie na kilka dni naprzód jest wciąż niemożliwe. Pomimo to nikt
nie ma wątpliwości, że pogoda jest systemem zjawisk połączonych
w ięzam i przyczynowo-skutkowymi, które to zjawiska są w większości
dobrze nam znane. Jednakże wydarzenia zachodzące w obrębie
systemu pogody wykraczają poza granice naszego przewidywania nie
dlatego, że w naturze brakuje ładu, ale poniew aż czynników skła­
dających się na ów system jest stanowczo zbyt dużo i są one zbyt
zróżnicowane.
Zasady rządzące życiem istot żywych są przez nas poznane jeszcze
słabiej niż zjawiska pogodowe, ale wiemy o nich wystarczająco dużo,
aby przynajm niej w yczuć istnienie zasady stałej konieczności. Wy­
starczy, że pom yślim y o porządku system atycznym w dziedziczeniu
bądź w mechanizm ie w pływ u trucizn (np. alkoholu) na zachowanie
się istot żywych. Brakuje nam jednak zrozumienia ogólnych w ięzi
pom iędzy tym i elementami, chociaż istnienia samego porządku j e ­
steśmy p ew ni9.

E instein chciał pokazać, że sam fakt braku zasad opisujących k o n ­


kretne zjawisko nie o zn a cza jeszcze tego, iż zjaw isko to nie jest w rze­
czyw istości u p o rząd k o w an e. C o w ięcej, fakt, że nie jesteśm y w stanie

9 Albert Einstein, Science and Religion, w: Out o f My Later Years, The Citadel Press,
Secaucus 1956, s. 28.
Makrostrategia modelowania Einsteina 47

dokładnie przew idyw ać pogody, nie oznacza, iż znane n a m praw a fizyki


są niewłaściwe albo że pogoda jest zjaw iskiem chaotycznym . Po prostu
wciąż nie posiadam y pełnej w iedzy o w szystkich system ach zw iązanych
z system em pogodowym .
E instein przeczuw ał, że zasady leżące u podstaw działania w szech­
świata nie są losowe ani statystyczne, w ięc nie p o w in n o się rezygnow ać
z prób poszukiwania prostych, acz szerokich zasad definiujących podstawo­
we relacje pom iędzy zjawiskami. Aby lepiej wyjaśnić swój p u n k t widzenia,
E instein odwoływał się do następującej analogii:

Stoję przed kuchenką gazową, na której stoją dwa bliźniaczo podob­


ne do siebie garnki do połow y wypełnione wodą. Widzę, że z jednego
garnka unosi się para. Zaskakuje m nie to, chociaż wcześniej nie w i­
działem kuchenki ani tego garnka. Gdy jednak zobaczę błękitną
pos'wiatę pod garnkiem, z którego unosi się para, wówczas natych­
miast przestanę się dziwić, nawet jeżeli wcześniej nie widziałem pło­
mienia gazowego. Mogę bowiem stwierdzić, że to zjawisko związane
z emisją błękitnawego światła powoduje parowanie wody bądź przy­
najmniej j e ułatwia. Jeżeli jednak nie zobaczę czegoś' błękitnego pod
żadnym z garnków i zorientuję się, że woda w jed n ym z nich cały
czas paruje, w drugim zaś'nie, to będę nadal zdziwiony i niezadowolo­
ny z moich odkryć, dopóki nie uda m i się zrozum ieć, dlaczego woda
w każdym z tych dwóch garnków zachowuje się inaczej10.

E instein chciał przez to pow iedzieć, że zarów no podstaw ow e zasady,


jakich używ am y do działania w świecie, jak i zasady, które wykorzystuje
do d ziałania sam świat, nie zawsze są obserwowalne poprzez nasze w ła­
sne dośw iadczenia. T o, że nie jesteśm y w stanie bezpośrednio w yczuć ani
zm ierzyć tych zasad lub też w ięzi przyczynow o-skutkow ych, nie oznacza
jednak, że one nie istnieją. D latego też w edług E insteina, zam iast ograni­
czać się do stw orzenia statystycznego opisu praw dopodobieństw a poja­
w ienia się pary nad jednym z dwóch garnków , lepiej jest odkrywać zasady
leżące u podstaw zjaw isk i dośw iadczeń, które n a pierw szy rz u t oka wy­
dają się niew yjaśnione.

10Albert Einstein, Relativity , Crown Publishers, Inc., New York 1961, s. 72.
48 Strategie geniuszy. Myśl jak Albert Einstein

E instein wykazał, że m odele statystyczne oparte są zwykle n a zasa­


dach liniow ych, którym i starają się wyjaśnić nakreślane zjawiska, przez co
„nie zawierają żadnych zapewnień odnośnie in te ra k c ji ciał podstawowych.
Prawdziwe zasady nie mogą być liniowymi ani też nie mogą być wyprowadzane
z liniowych zasad”11. Posługując się językiem A rystotelesa, m o ż n a powie­
dzieć, że zdaniem Einsteina istnieją przyczyny „ograniczające” i „uprzed­
nie” stanow iące w a żn e elem enty system ów , które b ędziem y próbow ali
m odelow ać.
Co więcej, jednym z najw iększych problem ów z m odelam i opartym i
przede w szystkim n a pom iarach i statystyce jest to, że są one opisowe, nie
zaś generatywne. D avid B ohm zauw aża, że „.statystyka mechaniki kw anto­
wej jest niczym więcej ja k algorytmem pozwalającym zrozum ieć działanie
naszych narzędzi” 12, a przez to nie jest w stanie doprow adzić nas do głęb­
szych odkryć. Podobnie jak E in stein , bał się on, że „to, co ma większy
w pływ i znaczenie, często jest porzucane dla rzeczy, które jest łatwiej zm ie­
r z y ć ’. Jest to stw ierdzenie praw dziw e dla w ielu innych dziedzin, nie tylko
fizyki. T ak że N L P w ykorzystuje w ten sposób różne zasady i reguły psy­
chologii. M odel pow inien być n arzęd ziem używ anym w procesie, którego
zad an iem jest skuteczne zdobyw anie inform acji o szerokim zakresie n a ­
szych dośw iadczeń. P ow inien on nie tylko daw ać n am różnorakie opisy,
ale także prow adzić nas w jakim ś określonym kierunku.
M odele opisowe są przeciw staw iane m odelom generatywnym , które
opierają się n a bardzo małej liczbie podstawowych zasad wpływających na
siebie w zajem nie, tw orząc niesk o ń czo n y zb ió r ko m b in acji i m ożliw ych
wyników. W taki sposób działa każdy żywy język, który składa się z niewiel­
kiej, ściśle określonej liczby zasad gramatycznych pozwalających nam jednak
n a tw orzenie nieskończonej liczby zdań i pomysłów.
C ybernetyka jest d zied zin ą za jm u jąc ą się in terak cjam i pom iędzy
system am i oraz pom iędzy poszczególnym i elem entam i jednego systemu.
W artykule The Second Cybernetics M aguroh M aruyam a elegancko defi­
niuje dylem at regularnie poruszany przez E insteina przy okazji om aw ia­
nia m echaniki kwantow ej. W dyskusji o rozw oju systemów biologicznych
M aruyam a tw ierdzi następująco:

"Albert Einstein, Autobiographical Notes, s. 89.


12Renee Weber, The Enfolding-Unfolding Universe, s. 32.
Makrostrategia modelowania Einsteina 49

Ilość informacji opisujących wzorce uzyskane w w yniku operacji jest


znacznie większa niż ilość informacji opisujących zasady generowa­
nia tych w yników oraz wszystkie pozycje wyjściowe tkanek. Wzorzec
jest generowany za pomocą pewnych zasad oraz interakcji pomiędzy
tkankam i. W tym przypadku informacja używ ana jest zatem do
opisywania osobnika dorosłego, którego nie da się sprowadzić do tkanek
pierwotnych, ale który został wygenerowany na sku te\ oddziaływań
między tkankam i^.

P osługując się term inologią M aruyam y, m o żn a pow iedzieć, że z d a ­


n iem E insteina m odele statystyczne bardziej koncentrują się n a opisywa­
n iu „tw orzonych w zorców ” n iż w ynajdyw aniu „zasad tw orzenia”, które
n a drodze w zajem nej interakcji pozw alają n a tw orzenie w spom nianych
wzorców. D latego też E instein, podobnie jak B ohm , w ierzył w to, że m o ­
dele takie „nie dają właściwego p u n ktu wyjścia dla dalszego rozw oju”1“4. M iał
przy tym w rażenie, że zaakceptow anie opisowego, statystycznego m odelu
oznacza zaprzestanie prób znalezienia podstawowych, jednolitych praw
wyjaśniających to, ja k funkcjonuje wszechświat.

13M. Maruyama, The Second Cybernetics: Deviation-Amplyfying Mutual Casual Processes, w:


„American Scientist”, t. 51, 1963, s. 174.
14Albert Einstein, Autobiographical Notes, s. 87.
50 Strategie geniuszy. Myśl jak Albert Einstein

E instein w ierzył w to, że aby odkryć „reguły generatyw ne” zjaw isk
fizycznych, należy użyć w tym celu procesu innego niż pom iar lub obli­
czenia statystyczne. Jak pisze M aruyam a:

[ ...] w większości przypadków niemożliwe jest odkrycie prostej zasady


generatywnejpo skompletowaniu wzorca, o ile nie sprawdzi się przy
tym wszystkich możliwych kombinacji reguł. Gdy zasady są nieznane,
wówczas iloś'ć informacji potrzebnych do ich odkrycia jest większa
n iż ilość informacji potrzebnych do ich opisania. Oznacza to, że dużo
więcej informacji traci się przy analizow aniu procesu wstecz niż
przy analizow aniu go w przód. Przykładowo, genetyk traci więcej
czasu i energii, starając się ocenić cechy zarodka poprzez analizę cech
osobnika dorosłego15.

P roblem ze śledzeniem procesu „w p rz ó d ” polega n a tym , że im b ar­


dziej zbliżam y się do w zorców tw orzących strukturę w szechśw iata, tym
bardziej oddalam y się od w szystkiego, czego faktycznie dośw iadczam y.
N ie jesteśmy bowiem w stanie bezpośrednio zobaczyć, usłyszeć ani poczuć
cząstek elementarnych, ani też nie w idzim y oddziaływań ,grawitacyjnych”
ani „elektromagnetycznych”. M ożem y postrzegać i m ierzyć w yłącznie wy­
niki tych oddziaływ ań, postulując istnienie w yobrażeniow ego konstruktu,
jakim jest „grawitacja”. Einstein wierzył, że takie koncepcje jak „grawitacja”,
„siła elektromagnetyczna ’, „atomy'”, „przyczynowość”, „energia”, a n aw et
„czas” i „przestrzeń” były w znacznej m ierze arbitralnymi konstruktam i naszej
w yobraźni, tw o rzo n y m i w celu u p o rz ąd k o w an ia naszych dośw iadczeń
zm ysłowych. E instein pisał:

H u m e dostrzegł, że pew ne koncepcje, ja k na przykład przyczyno-


wość, nie mogą być wydedukowane z materiału doświadczeniowego
za pomocą rozumowania logicznego [. ] Wszystkie koncepcje, na­
wet te najbliższe doświadczeniom, są z punktu widzenia logiki czysto
arbitralną konwencją16.

15M. Maruyama, The Second Cybernetics, s. 174.


16Albert Einstein, Autobiographical Notes, s. 13.
Makrostrategia modelowania Einsteina 51

Innym i słowy, w edług E insteina nasze zm ysły nie postrzegają pew ­


nych rzeczy jako „przyczyn”, gdyż są w stanie dostrzegać w yłącznie to, że
jakieś zjaw isko pojaw iło się jako pierw sze, a inne zjawisko nastąpiło po
nim . Przykładow o, m ożem y dostrzec, że „mężczyzna uderza w drzewo sie­
kierą” i że „drzewo upada na ziem ię” albo że „kobieta m ów i coś do dziecka”
i „dziecko zaczyna p ła k a ć ’ bądź że „jednego dnia doszło do zaćmienia słońca,
a następnego dnia zdarzyło się trzęsienie ziem i”. E instein tw ierdzi, że m o ­
żem y powiedzieć, iż „m ężczyzna spraw ił, że drzew o się przew róciło”,
„kobieta w yw ołała płacz u d ziec k a” i że „zaćm ienie było przyczyną trz ę ­
sienia ziem i”, ale dostrzegać m ożem y w yłącznie sekw encję zjawisk, zaś
ich zw iązek przyczynowy stanowi swobodnie ustalany konstrukt myślowy,
który następnie przypisujem y p o strzeg an y m zjaw iskom . P rzykładow o,
równie dobrze m ożna powiedzieć: „grawitacja sprawiła, że drzewo upadło”,
„niespełnione oczekiw ania dziecka wywołały u niego płacz” albo że „siły
w ystępujące w środku ziem i wywołały trzęsienie”, zależnie od tego, jakie
ram y odniesienia przyjm iem y.
C elem E insteina było w ykazanie, że podstaw ow e zasady, jakich
używ am y do d ziałania w świecie, oraz rządzące tym św iatem zasady nie
są możliwe do zaobserwowania przez pryzm at n aszego w łasnego doświad­
czenia. Podsum ow ując ten tem at, napisał on:

Teoria m oże być przetestowana poprzez doświadczenie, ale niem oż­


liw e jest, aby doświadczenie stworzyło teorię11.

T e n sam dylem at dotyczy także psychologii, neurologii i praw dopo­


dobnie także każdej innej d zied z in y ludzkiej d ziałalności. Im bardziej
zbliżam y się do prawdziwych pierwotnych relacji i zasad rządzących naszym
doświadczeniem, tym bardziej oddalamy się od wszystkiego, co jest obserwo-
walne bezpośrednio. N ie m ożem y fizycznie odczuw ać fundam entalnych
zasad i reguł leżących u podstaw naszych zachow ań i dośw iadczeń, a je­
dynie ich skutki. Przykładow o, gdy m ózg stara się postrzegać sam siebie,
wówczas w p o zn a n iu takim z pew nością będą luki.
Po raz kolejny w idzim y, że zasad podstawowych nie m ożna wywieść
z sam ego dośw iadczenia, opisu statystycznego i pom iaru. M usim y zatem
skorzystać z innych procesów. E instein sugerował, że skoro i tak jesteśm y

11Ibidem, s. 89.
52 Strategie geniuszy. Myśl jak Albert Einstein

niezd o ln i do bezpośredniego p o zn an ia m ierzonych zjawisk, to zam iast


opierać się n a pom iarow o-statystycznym m odelu m echaniki kwantow ej,
du żo lepiej byłoby kreow ać now e m odele p o p rz ez sw obodne tw orzenie
„m ap św iata” za pom ocą w yobraźni i „swobodnego m y ślen ia”, a następ­
nie testować popraw ność takich konstruktów poprzez obserwację.

Fizyka jest logicznym systemem myśli znajdującym się w stanie roz­


woju. Podstaw tego systemu nie da się wyekstrahować metodą in­
dukcyjną z doświadczenia, ale można do nich dojść w drodze swobodnej
inwencji. Potwierdzenie prawdziwości systemu polega na weryfika­
cji propozycji poprzez doświadczenia zmysłowe, choć relacje propo­
zycji i doś'wiadczeń m ożna zrozum ieć wyłącznie za pomocą intuicji.
Ewolucja polega na dążeniu w stronę uproszczeń logicznych pod­
staw systemu. A by to osiągnąć, m usim y pogodzić się z fa ktem , że
zasady logiczne coraz bardziej będą się oddalać od naszych codzien­
nych doś'wiadczeń, zaś'tok naszych myśli (od podstawowych zasad do
wyciągniętych z nich propozycji korelujących z naszymi doświadcze­
niam i zm ysłowym i) staje się coraz dłuższy i trudniejszy18.

D latego w łaśnie E instein pisał, że w yobraźnia i „sw obodna zabaw a


pom ysłam i” jest tak istotna. T akie procesy m ogą bow iem udostępniać
n am możliwości, których statystyka i pomiary nie są w stanie naw et postrze­
gać. W pew ien sposób w y o b raźn ia zb liża nas do praw dziw ej m ech an ik i
i struktury naszego postrzegania. N ależy też zauw ażyć, że wyw odzi się
ona bardziej ze struktur naszego m ózgu niż doświadczeń zew nętrznych.
P oniew aż m odele otaczającego nas św iata są tw o rzo n e poprzez nasze
struktury m ózgow e, najskuteczniejszym i m odelam i są te, które najlepiej
odpow iadają fu n k c jo n o w an iu naszego m ó zg u , a skoro w spom nieliśm y,
że w yobraźnia wywodzi się przede wszystkim z naszej struktury neu ro lo ­
gicznej, to w łaśnie ona m oże zapew nić najlepsze „dopasow anie” m odelu
do otaczającej nas rzeczywistości.
E instein posunął się naw et do następującego stw ierdzenia:

[ ...] całe nasze myślenie ma charakter swobodnej zabawy koncep­


cjami. Usprawiedliwienie takiej zabaw y w ynika zaś' z miary tego,
ja k dobrze jesteśmy w stanie poznać nasze doświadczenia zm ysłowe

18Albert Einstein, Physics and Reality, s. 322.


Makrostrategia modelowania Einsteina 53

za je j pomocą. Do takiej struktury nie da się jednak zastosować kon­


cepcji „prawdziwości"19.
Przy tw orzeniu takich porządków doś'wiadczeń zmysłowych sukces
jest jedynym kryterium pozwalającym ocenić nasze postępy20.

W arto przy tym zwrócić uwagę n a to, że E instein popiera tezę o do­
pasow yw aniu teorii do naszych dośw iadczeń zm ysłow ych (nie zaś sa­
m ych pom iarów i statystyk). Z byt często byw a bow iem tak, że teoretycy
działają w sposób d o k ład n ie odw rotny i z m ie n ia ją swoje dośw iadczenia,
pom iary i statystyki, tak aby odpow iadały stworzonej przez nich teorii.
E in ste in p o d su m o w u je cały proces m o d elo w an ia następującym i
s łow am i:

Z jednej strony w idzę całość doś'wiadczeń zmysłowych, z drugiej zaś'


dostrzegam całość wyłożonych w książkach koncepcji i propozycji.
Relacje pomiędzy koncepcjami a propozycjami mają charakter logiczny,
zaś' cel logicznego myślenia ogranicza się do osiągnięcia pow iązań
pomiędzy koncepcjami a propozycjami zgodnie z jasno i wyraźnie zde­
finiow anym i zasadami, które znajdują się w polu zainteresowania
logiki.
Koncepcje i propozycje otrzym ują „znaczenie", to jest „treść” w y­
łącznie poprzez pow iązanie ich z doś'wiadczeniami zmysłowymi.
Powiązanie jednych z drugimi ma charakter czysto intuicyjny, nie
za ś logiczny. Stopień pewności, z ja kim m ożna dokonać takiego p o ­
łączenia, czyli kombinacji intuicyjnej, jest jedynym czynnikiem róż­
nicującym pustą fantazję od naukowej „prawdy”.
System koncepcji jest w ytw orem człowieka, podobnie ja k zasady
składni, która stanowi strukturę systemów myślowych.
Chociaż z pu n ktu widzenia logiki systemy koncepcyjne mają cha­
rakter czysto arbitralny, są one ograniczane celem polegającym na
um ożliw ieniu niemalże całkowicie pew nej (intuicyjnej) i kom plet­
nej koordynacji z całością doś'wiadczeń zmysłowych. Drugim celem

19Albert Einstein, Autobiographical Notes, s. 7.


20Albert Einstein, Physics and Reality, s. 292.
54 Strategie geniuszy. Myśl jak Albert Einstein

systemów koncepcyjnych jest zaś'jak największe oddalenie od siebie


poszczególnych elementów niezależnych (podstawowych idei oraz
aksjomatów) i propozycji postulowanych (a więc tych, które nie są
propozycjami pochodnymi)21.

21Albert Einstein, Autobiographical Notes, s. 13.


Rozdział 3

Podstawowa struktura strategii


myślenia Einsteina

C hociaż polem działania E insteina była fizyka, to zadania, które przyszło


m u rozwiązywać w pracy naukowej, przypom inają do złudzenia problemy,
przed jakim i stajemy każdego dnia. Często bowiem nasze problemy przy­
bierają postać pew nego objaw u, którego przyczyny nie są postrzegalne
bezpośrednio czy to z po w o d u złożoności system u, czy też dlatego, że nie
zdajem y sobie sprawy ze wszystkich elem entów składających się n a problem.
P oniżej przedstaw iam przykład procesu, o którym pisał E instein w kon­
tekście zjaw isk fizycznych, ale który rów nie dobrze m o że zostać p rz ed ­
stawiony w perspektywie pracy m enedżera:

Zarządzasz fabryką „ B ”. K ierow nik działu napraw zarządza sze­


ścioma ośm ioosobowymi zespołami, które nadzoruje sześciu bryga­
dzistów. M artwi cięjednak, że zespoły te nie pracują szczególnie wydaj­
nie, gdyż pracownicy robią tylko to, co ich zdaniem jest absolutnie
niezbędne, a to spowalnia pracę całego działu. Jedynym wyjątkiem od
tej reguły są sytuacje awaryjne, wymagające natychmiastowego rozwią­
zania problemów. Ty wiesz jednak, że pracow nicy są dużo bardziej
kompetentni, niż się wydaje, i są w stanie pracować dużo efektywniej.

N iezależn ie od tego, czy jesteś m enedżerem , czy też nie, zastanów


się, jak m o żn a rozw iązać powyższy problem . Z an im jednak przejdziesz
dalej, zanotuj swoje pom ysły ju ż teraz. W rócim y bowiem do nich później
i spraw dzim y, czy Tw oje podejście do tego zagadnienia zm ieniło się na
skutek lektury niniejszego rozdziału.
56 Strategie geniuszy. Myśl jak Albert Einstein

Być m oże przez myśl przeszło Ci pytanie: „A jak do tego problem u


podszedłby taki geniusz jak E in stein ?”. D o niedaw na takie pytanie po zo ­
stawałoby bez odpow iedzi, gdyż przeciętny człow iek m ógłby uznać, że
nie da się na nie odpowiedzieć, albo że wymagałoby to wzięcia pod uwagę
zbyt dużej liczby czynników. Jednakże dzięki technikom psychologicznego
m odelowania N L P m ożem y uzyskać wgląd w schematy myślowe i procesy
leżące u podstaw geniuszu Einsteina, dzięki czem u będziem y je wykorzy­
stywać sami. Odkrywając takie drobne fragmenty strategii myślenia, m ożem y
lepiej zrozum ieć i lepiej zastosow ać n a w łasny u ży tek tw órcze zdolności
Einsteina.
Osobiście uw ażam , że najlepiej będzie zacząć od przyjrzenia się tem u,
jak sam Einstein rozum iał „myślenie”, „po strzeg an ie” i „um ysł”. Chociaż
był on fizykiem, a nie psychologiem , z pew nością m o ż n a go nazw ać do­
skonałym u ży tk o w n ik iem procesów psychologicznych. Co więcej, wielki
fizyk nie był też całkowitym laikiem w dziedzinie psychologii, gdyż często
był wypytywany o swoje odkrycia teoretyczne i w ielokrotnie spotykał się
z najwybitniejszym i psychologami swojej epoki. O prócz tego, że udzielał
wywiadów Maksowi W ertheim erowi, twórcy teorii Gestalt, który wypytywał
go o „drobne szczegóły konkretnych zjawisk składających się na jego proces
myślenia”1, E in ste in często k o respondow ał też z S ig m u n d em F reudem ,
w ym ieniając się z n im uw agam i n a tem at podstaw ow ych elem entów psy­
chiki w skali indywidualnej i społecznej, a także ich w pływ u n a m ożliw ość
w prow adzenia pokoju n a świecie.
P oza tym, że um ożliw iają n am uzyskanie w glądu w poglądy E insteina
n a świat, jego „myśli o m yśleniu” m ogą także ułatw ić n a m zro zu m ien ie
procesów psychicznych leżących u podstaw jego geniuszu.
G dy m yślim y o E in stein ie , w pierw szej kolejności k o ja rz ą się n a m
z n im sko m p likow ane w zory m atem aty czn e, zro z u m ia łe w yłącznie dla
wąskiej grupy wtajem niczonych fizyków i n ied o stęp n e dla wszystkich po­
zostałych. M im o to sam Einstein twierdził, że jego proces myślenia twórcze­
go nie m a nic w spólnego z m atem atyką.

Żaden produktyw ny człowiek nie wierzy w tak papierowy sposób.


Sposób, w ja k i dwa potrójne zespoły aksjomatów zostały sobie prze­
ciwstawione w książce Einsteina i Infelda [poświęconej względności

1 Max Wertheimer, Productive Thinking, Greenwood Press, Westpoint 1959, s. 228.


Podstawowa struktura strategii myślenia Einsteina 57

— RD], nie ma nic wspólnego z procesami myślowymi. Jest on bo­


wiem wyłącznie wynikiem późniejszego sformułowania tematu i próbą
zapisu stworzonych idei. Aksjomaty wyrażają pewne podstawowe zasa­
dy w postaci skondensowanej. Kiedy j u ż dojdziemy do tak ważnych
wniosków, ich zapisywanie staje się przyjemne, ale w om awianym
procesie [opracowywaniu teorii względności — R D ] wnioski takie
nie wyrastają z m anipulowania aksjomatami1.

Z am iast gloryfikować swoje dokonania um ysłow e lub też ukrywać je


pod postacią zawiłych w zorów m atem atycznych, E instein utrzym yw ał, że
„cała nauka jest niczym więcejja k sublimacją codziennego myślenia""1.

Podobnie jak m a to m iejsce w N L P , E instein odnosił podstawowy


proces codziennego myślenia do stym ulacji i reaktyw acji doświadczenia
zmysłowego.

Nasze psychiczne doświadczenia zawierają barwne sekwencje doświad­


czeń zmysłowych, ich wyobrażeń pam ięciow ych, obrazów i uczuć.
W odróżnieniu od psychologii fiz y k a odnosi się bezpośrednio w y­
łącznie do wspomnianych doświadczeń zmysłowych i „rozumienia”
pow iązań pom iędzy nim i. Jednakże koncepcja „prawdziwego świata
zewnętrznego” opartego na potocznym rozum ow aniu zależy w y­
łącznie od wrażeń zmysłowych".

E instein odróżniał następujące rzeczy:

a) „dośw iadczenia zm ysłowe" stanowiące dane wejściowe


przychodzące z otoczenia;

b) „w yobrażenia pam ięciow e", czyli w rażenia pozostaw ione


przez otrzym ane dośw iadczenia zmysłowe;

2 Ibidem, s. 228.
3 Albert Einstein, Physics and Reality, w: Ideas and Opinions, Crown Books, New
York 1954, s. 290.
4 Ibidem, s. 290.
58 Strategie geniuszy. Myśl jak Albert Einstein

c) „obrazy” (najpraw dopodobniej pochodzenia w ew nętrznego


w o d różnieniu od „dośw iadczeń zm ysłow ych” pochodzących
ze „świata zew nętrznego”);

d) „uczucia” (które m ogą być naszym i subiektyw nym i reakcjam i


n a dośw iadczenia zm ysłowe, w spom nienia i obrazy).

D la E in steina te cztery kategorie tworzyły łączną kom pletną grupę


dośw iadczeń, której elem enty w ybieram y i łączym y w celu stw orzenia
m yślowych m odeli otaczającego nas świata.
Z perspektywy N L P w arto zauw ażyć, że pow yższa definicja m a
charakter silnie wzrokowy („barwne sekwencje”, „wyobrażeniapam ięciow e’,
„obraz ’). E instein w spom ina też o uczuciach, ale całkow icie pom ija przy
tym dźw iękowy i słowny system reprezentacji.
Pow yższe obserwacje są zgodne z uw agam i sam ego E insteina, który
wspom inał, że w jego pracy nad najważniejszym i odkryciami język (słowny
i m atem atyczny) grał b ard zo niew ielk ą rolę. W w yw iadzie udzielonym
M aksow i W e rth eim ero w i i pośw ięconym rozw ojow i teorii w zględności
E instein utrzym yw ał, że:

„Takie myśli nie przychodziły do m nie w postaci słownej. Bardzo


rzadko myślę bowiem słowami. N a ogół w mojej głow ie pojawia się
ja ka ś myśl, którą ja następnie staram się ubrać w słowa". Kiedy wspo­
mniałem, że wiele osób stwierdza, iż myśli przede wszystkim słowami,
Einstein tylko się zaśmiał5.

E instein m yślał nie słow am i lub fo rm u łam i m atem atycznym i, ale


przede wszystkim obrazam i i uczuciam i. W liście do Jacques’a H adam arda,
psychologa poznaw czego, wyjaśniał:

Słowa lub język, napisane bądź wypowiedziane, nie wydają się od­
gryw ać żadnej roli w m oim mechanizmie myślenia. Wrażenia psy­
chiczne, służące jako elementy myśli, wydają się pew nym i znakam i
oraz mniej lub bardziej wyraźnymi obrazami, które mogą być „św ia­
dom ie" odtwarzane i łączone.

5 Max Wertheimer, Productive Thinking, s. 228.


Podstawowa struktura strategii myślenia Einsteina 59

Oczywiście istnieje pew na w ięź pom iędzy tym i elem entami a odno­
szącymi się do nich koncepcjami logicznymi. Jest także jasne, że pra­
gnienie uzyskania powiązanych ze sobą logicznie koncepcji stanowi
emocjonalną podstawę dość słabo zdefiniowanej zabawy wspomnia­
nym i wcześniej elementami. Jednakże z perspektywy psychologicznej
ta gra w połączenia wydaje się jedną z podstawowych cech myśli
twórczej, która się przejawia, zanim jeszcze dowolne logiczne połą­
czenie słów lub innych znaków m oże być przekazane innym.
W m oim przypadku wspomniane elementy mają charakter przede
wszystkim wzrokowy i w niektórych sytuacjach także mięśniowy.
Konwencjonalne słowa i inne znaki pojawiają się w żm udnym pro­
cesie wtórnym, kiedy mechanizm wspomnianej zabawy w połączenia
jest j u ż ustalony i m oże być odtwarzany wtedy, gdy będzie to p o ­
trzebne... [M ójstandardowy styl myślenia] ma charakter wzrokowy
i motoryczny. N a etapie, na którym pojawiają się słowa, pojawia się
też kontrastujący z poprzednim i stylami styl dźwiękowy, ale ja k j u ż
wspomniałem wcześniej, styl ten występuje wyłącznie w późniejszym
etapie procesu myślenia 6 .

W powyższej w ypow iedzi E instein wyjaśnia, że słowne lub m ate­


m atyczne reprezentacje jego myśli pojaw iają się po zakończeniu procesu
m yślenia twórczego, które w jego przypadku w ykorzystuje obrazy w zro­
kowe (oznaczane w N L P jako W w, od słowa W zrokow y, w ew nętrzny)
oraz „m otoryczne" lub „m ięśniowe" w rażenia kinestetyczne (oznaczane
w N L P jako K, od Kinestetyczny).
Po zakończeniu kształtow ania obrazów są one tłum aczone n a w yra­
żenia słowne lub m atem atyczne (oznaczane w N L P jako Sc— Słuchowy,
cyfrowy). N a uwagę zasługuje fakt, że E instein używ a słowa „kontrastu­
jący", podkreślając obcość tego stylu dla swoich typowych procesów m y­
ślowych.
M o żn a zatem pow iedzieć, że w strategii E insteina organizacja i po­
szukiw anie inform acji zachodzą poprzez „zabawę w połączenia" obra­
zów w zrokow ych i w rażeń cielesnych. System dźwiękowo-cyfrowy (tzn.

6 Albert Einstein, List do Jacques’a Hadamarda, w: Brewster Ghiselin (red.), The Creative
Process, Mentor Books, New American Library, New York 1952, s. 43.
60 Strategie geniuszy. Myśl jak Albert Einstein

słowny) jest wykorzystywany przede w szystkim do oceny w yników tejże


„zabaw y” pod kątem „logicznych” zasad łączenia elem entów , a następnie
do w yrażenia ich za pom ocą pętli W zrokow o — > K inestetycznej.
U czucia i emocje w ytw arzane w um yśle (oznaczane jako K w , czyli
K inestetyczne, w ew nętrzne) w ydają się pełnić w strategii rolę m otywacyj­
nego źródła dostępu i system u prow adzącego m yślenie, o czym E instein
wyraził się następująco: „pragnienie uzyskania powiązanych ze sobą logicznie
koncepcji stanowi em ocjonalną podstawę dość słabo zdefiniowanej zabaw y”.
U czu cia takie w ydają się też dostarczać inform acji o w zględnej „w ięzi”
(a tak że o jej braku) pom iędzy w zrokow ą i kinestetyczną „zabaw ą” a po­
siadającym i bardziej logiczny charakter m odelam i słow nym i i m atem a­
tycznym i.

(Ww—> K) „zabawa w połączenia"

(K) uczucia wewnętrzne

(Sc) „koncepcje logiczne"

Einstein wyjaśniał rolę tych wewnętrznych uczuć w sposób nieco bar­


dziej szczegółowy, pisząc:

Przez wszystkie te lata miałem poczucie podążania w kierunku czegoś'


konkretnego. Oczywiście uczucie takie bardzo trudno jest wyrazić sło­
wami, ale jestem pewien, że właśnie tak było, i stan ten różnił się dia­
metralnie od racjonalnego kształtu rozw iązań, do których doszedł
w procesie myślenia. N ie mam przy tym wątpliwości, że za takim po­
czuciem ukierunkowania musi kryć się ja kiś logiczny mechanizm, ale
sam postrzegam go w sposób wzrokowy, niczym szkic albo plan 7 .

Einstein wyjaśnia w ten sposób, że jego „poczucie podążania w określo­


nym k ieru n k u ” było zgodne z pew nego rodzaju „obrazem całości” (który
sam określał m ianem „szkicu”). Proces dający się opisać jako przejście od

7 Max Wertheimer, Productive Thinking, s. 228.


Podstawowa struktura strategii myślenia Einsteina 61

„„szkicu” do „poczucia podążania w określkierunku” nie


się pom iędzy procesam i „zabawy w połączenia” i „koncepcji ”,
ale stoi także p o n ad „zabawą w połączenia” i w pewnym sensie wpływ a na
n ią na w yższym poziom ie, podobnie jak lalkarz wpływa na ruchy m ario­
netki. N iższy poziom zabawy elem entam i wzrokowymi oraz „mięśniowymi”
lub „m otorycznym i” są zaw iadow ane p o p rz ez w yższy i szerszy w swoim
spektrum wzrokowy „szkic” oraz odczuwane w całym ciele poczucie ukie­
runkowania. W ertheim er podsum ow ał to następująco:

W grę wchodzą tu dwa kierunki: uzyskiwanie spójnego obrazu całości


oraz postrzeganie tego, czego cała struktura wymaga od swoich części8 .

Poniższy wykres przedstaw ia w syntetycznej formie wszystko to, co do


tej pory pow iedzieliśm y o strategii Einsteina:

Etap 1 Etap 2
„Myślenie" „Komunikacja"
Struktura głęboka Struktura powierzchniowa

„Szkic" lub obraz całości, czyli „Słowa lub inne znaki,


„więź pomiędzy tymi elementami które mogą być
a odnoszącymi się do nich przekazane innym"
koncepcjami logicznymi" dającymi
Ww— > Kw
„poczucie ukierunkowania"
Ww— > K
k

>
„Zabawa w połączenia"
z elementami „wzrokowymi"
i „mięśniowymi"
Wworaz S c

R ysunek pokazujący podstawową strategię myślenia Einsteina

E instein daje nam dość bezpośredni opis tego, jak „zabaw a w połą­
czenia” wykorzystuje obrazy w celu stw orzenia obrazu całości:

8 Ibidem, s. 212.
62 Strategie geniuszy. Myśl jak Albert Einstein

Co dokładnie oznacza myślenie? Etap przyjm ow ania wrażeń zm y ­


słowych, na którym w myśli pojawiają się obrazy, nie jest jeszcze
myśleniem. Podobnie etap, na którym takie obrazy tworzą ciągi i ich
kolejne elementy przywoływane są przez elementy j u ż istniejące —
też jeszcze nie jest do końca myśleniem. Kiedy jednak w ta \ utworzo­
nych ciągach zacznie się pojawiaćjeden obraz, wówczas — dokładnie
poprzez takie powtórzenia — staje się on porządkującym elementem
tychże ciągów, które bez niego nie są w żaden sposób połączone. Taki
element staje się zatem pew nym narzędziem, koncepcją 9 .

E instein zgadza się z Arystotelesem, m ów iąc, że ani dane zm ysłowe,


ani w ew nętrzna replikacja tych danych przyjm ujących postać „w yobrażeń
pam ięciow ych", ani naw et łączenie w rażeń zm ysłowych w procesie aso­
cjacji nie w ystarczają do wyczerpującego opisania procesu myślenia. D la
Einsteina elem entem decydującym o istnieniu „myślenia" była „koncepcja",
czyli „elem ent porządkujący" pojawiający się dzięki z a u w a ż e n iu czegoś,
co pow tarza się w w ielu różnych doświadczeniach. Proces ten Arystoteles
nazyw ał „indukcją". W N L P taki elem ent porządkujący, który łączy serię
dośw iadczeń w jed n ą całość, określam y m ianem „wzorca”.

Wzorzec
„koncepcji"

Ciągi „wyobrażeń pamięciowych"

„K oncepcja” jest „elem entem porządkującym ”


łączącym serie dośw iadczeń

W tej chw ili m ożem y więc pow iedzieć, że m am y ogólną w izję tego,
jak E instein wykorzystywał podstaw ow e procesy psychiczne, które sam
uw ażał za niezbędne dla codziennego myślenia (tj. „doświadczenia zm y­
słowe", „w yobrażenia pam ięciow e", „obrazy", „uczucia" i „język").

9 Albert Einstein, Physics and Reality, s. 291.


Podstawowa struktura strategii myślenia Einsteina 63

1. D ośw iadczenia zm ysłow e są dla strategii d anym i w ejściow ym i


(W 2 , Sz , K z ).
2. D o św iad czen ia zm ysłow e zo staw iają w y o b rażen ia pam ięciow e
(W r ), które w procesie „zabawy w połączenia” wykorzystują stwo­
rzone w jej w yniku obrazy (W k ) w procesie asocjacji stym ulow a­
nej d ziałaniem m otorycznym i m ięśniow ym (K e ).
3. Liczne ciągi obrazów, będące wynikiem „zabawy”, łączą się w więk­
szy „w zrokow y szkic” (W 1) p o p rz ez „koncepcje”, które były od­
kryte w sposób intuicyjny poprzez dostrzeganie powtarzających się
obrazów stanowiących „elem enty p orządkujące” lub w zorzec łą­
czący wcześniej całkowicie od siebie niezależne obrazy.
4. U czu cie (K w ) w skazujące stopień „kom pletności” lub „w ięzi”
pom iędzy elem entam i zapew nia inform ację zw rotną i w zm oc­
nienie, które służą rów nież ukierunkow aniu i kształtow aniu „za­
bawy w połączenia”.
5. Koncepcje wzrokowe wynikające z interakcji „zabawa w połączenia”
— > koncepcja — > uczucie są n astęp n ie w iąz an e z logicznym i
(m atem atycznym i lub słownym i) koncepcjam i, które są oceniane
i w yrażane poprzez logiczne m odele języka (Sc ).
Rozdział 4

Pogl ądy Einsteina na język

C hociaż E instein jasno oddzielał proces twórczego m yślenia od języka, to


nie odm aw iał językowi istotności, tw ierdząc przy tym , że w istotny sposób
w pływ a on n a ogólny proces m yślenia i kom unikacji. Swoje poglądy na
tem at relacji pom iędzy językiem i m yślą definiow ał zaś następująco:

Sądzę, że przejście od swobodnych skojarzeń lub „marzenia” do myśle­


nia cechuje się mniej lub bardziej dominującą rolą, jaką odgrywa „kon­
cepcja”. Związek pomiędzy tą koncepcją a rozpoznawalnym i odtwa­
rzalnym znakiem (np. słowem) z całą pewnością nie jest niezbędny,
ale pozw ala sprawić, że m yślenie staje się m o żliw e do zakom uni­
kow ania'.

W przytoczonym wyżej cytacie E instein rozróżnia słowa i koncepcje,


sugerując przy tym , że są one w istotny sposób o d m ien n e, tj. słowa nie
stan o w ią sam e w sobie koncepcji, ale m o g ą łączyć się z tym i ostatnim i.
K oncepcje nie potrzebują słów do istnienia, ale słowa są konieczne, jeżeli
chcem y zakom unikow ać innym nasze koncepcje i dośw iadczenia.

1 Albert Einstein, Autobiographical Notes, w: Paul Arthur Schlipp, Albert Einstein,


Philosopher-Scientist, Northwester University Press, Evanston 1949, s. 7.
66 Strategie geniuszy. Myśl jak Albert Einstein

„Myślenie" - „Komunikacja" -
struktura głęboka struktura powierzchniowa

W zorzec „Znak"
„koncepcji" „Słowo"

W rażenia
zm ysłow e

#1 #2 #3

Słowa są „strukturam i powierzchniowymi” pozwalającymi


kom unikow ać doświadczeniowe „struktury głębokie”

Prezentowane przez Einsteina podejście do języka jest bardzo podobne


do podejścia widocznego w N L P , które traktuje język jako czteroelementową
krotkę. Innym i słowy, słowa, czy też „truktury powierzchniowe” (Sc ), są akty­
watoram i dla grupy reprezentacji znajdujących się w naszym umyśle, a więc
„struktury głębokiej” wykorzystującej cztery podstawowe kanały zmysłowe
(W zrokowy, Słuchowy, tonalny, Kin estetyczny i Powonieniowy). Podsta­
wowe relacje języka w stosunku do doświadczenia reprezentowane są zatem
jako Sc (St , W , K, P ), gdzie słowne struktury powierzchniowe (Sc ) zarówno
w zbudzają zmysłowe struktury głębokie reprezentowane przez (St , W , K, P ),
jak i są ich pochodnym i.

Słowne „struktury powierzchniowe” zarówno w zbudzają


doświadczenia zmysłowe oraz wzorce, jak i są ich pochodnymi
Poglądy Einsteina na język 67

E instein zgadza się z tym stw ierdzeniem , gdy pisze:

Pierwszym krokiem w stronę języka jest połączenie znaków kom uni-


kowalnych w sposób akustyczny bądź inny z wrażeniami zmysłowymi.
Najprawdopodobniej wszystkie zwierzęta stadne wypracowały tę pod­
stawową fo rm ę komunikacji, przynajm niej do pewnego stopnia2.

T a podstawowa relacja pom iędzy językiem a w rażeniam i zmysłowymi


stanowi esencję „neurolingwistyk}”. Rzecz jasna, to proste połączenie sta­
now i tylko pierw szy krok. E instein rozw ija nakreśloną wyżej ideę, pisząc:

Wyższy poziom rozwoju zostaje osiągnięty w chwili, gdy dochodzi


do wprowadzenia i zrozumienia kolejnych znaków, co tworzy relacje
pomiędzy znakami określającymi wrażenia zm ysłow e. N a tym etapie
m ożliw e jest relacjonowanie bardziej złożonych ciągów wrażeń, na
skutek czego m ożna ju ż m ó w ić o pojawieniu się języka 3 .

T o, o czym pisze Einstein, m ożna nazwać „metajęzykiem”, czyli języ­


kiem opisującym język. Będzie to również język dotyczący nie tylko konkret­
nych g ru p w rażeń zm ysłowych, ale także relacji, w zorców lub elem entów
porządkujących, pozw alających n a łączenie różnych w rażeń zm ysłowych
w jed n ą całość.

Słowa stają się relacjami pomiędzy doświadczeniami a innymi słowami

2 Albert Einstein, The Common Language of Science, w: Out of My Later Years,


The Citadel Press, Secaucus, New Jersey 1956, s. 111.
3 Ibidem, s. 111.
68 Strategie geniuszy. Myśl jak Albert Einstein

Po raz kolejny jednak w idzim y, że skłonność do abstrahow ania pod­


kreśla potrzebę posiadania inform acji zw rotnych przy w ykorzystaniu ze­
w nętrznych danych zmysłowych:

Jeżeli ję zy k ma w ogóle prow adzić do zrozumienia, z jednej strony


m usi on zawierać zasady odnoszące się do relacji pom iędzy znakami,
z drugiej za ś — musi istnieć stała relacja pom iędzy znakam i a wra-
•4
żem a m i 4 .

O prócz , , p o le j relacji" pom iędzy językiem i dośw iadczeniam i zm y­


słowymi Einstein pisze także o „zasadach odnoszących się do relacji pomiędzy
znakami"", to jest do swego rodzaju odrębnej, wewnętrznej spójności w sys­
tem ie bardziej abstrakcyjnych koncepcji. Takie zasady określają m.in. to, czy
zdanie jest „właściwie złożone", a więc potrafi wyjaśnić różnicę pomiędzy
zdaniam i: „Człowiek jechał na koniu" i kpniu człowiek jechał"". Tego ro­
dzaju zasady stanowią przedm iot zainteresowania „programowania"" w N LP.

Struktura głęboka

doświadczenie i wzorce

Struktury powierzchniowe

Różne języki posiadają różne „zasady przekształceń”


pomiędzy stru k tu rą głęboką i strukturam i powierzchniowymi

E instein pisze dalej:

W dzieciństwie ludzkie jednostki należące dojednej grupy językow ej


pojm ują takie zasady i relacje głów nie za sprawą intuicji. Kiedy
człow iek staje się świadomy zasad opisujących relacje pom iędzy zna­
kami, można m ó w ić o ustaleniu się tak zw anej g ra m a tyk języka5.

4 Ibidem, s. 111.
5 Ibidem, s. 111.
Poglądy Einsteina na język 69

Zasady gram atyki są n iezb ę d n e do stw o rzen ia m odelu, ale E instein


wyjaśnia, że sam e zasady nie m ają nic w spólnego z rzeczywistością po­
strzeganą za pom ocą zmysłów. R óżne języki posiadają bow iem różne za­
sady, chociaż wszystkie opisują jed n ą i tę sam ą rzeczywistość. E instein
porów nuje jasność zasad ze stopniem oddalenia ich od rzeczywistości do­
świadczanej za pom ocą zm ysłów:

We wczesnej fa zie słowa mogą odpowiadać naszym wrażeniom.


Później jednak ta bezpośrednia relacja zanika, w miarę ja k pew ne
słowa wiążą się ze spostrzeżeniam i w yłącznie wtedy, gdy zostaną
w połączeniu z innymi słowami (mówię o wyrazach takich ja k „jest”,
„lub” czy „rzecz”). Spostrzeżenia opisywane są bowiem nie tyle jako
słowa, co jako grupy słów. K iedy ję z y k staje się zatem częściowo nie­
zależny od tła tworzonego przez wrażenia, staje się tym samym
znacznie spójniejszy.
Język staje się narzędziem rozumowania w praw dziw ym znaczeniu
tego słowa dopiero na późniejszym etapie jego rozwoju, kiedy coraz
częściej wykorzystuje się w nim tak zw ane koncepcje abstrakcyjne6.

W powyższym cytacie Einstein utrzym uje, że język m oże stać się narzę­
dziem m yślenia tw órczego, a nie jedynie n a rz ę d z ie m opisu w yłącznie
wtedy, gdy będzie odpowiednio dobrze oddzielony od doświadczeń zmysło­
wych, które m iały z początku reprezentow ać to słowo. Jeżeli m am y wyjść
poza ograniczenia naszego otoczenia dostępnego nam za pom ocą zmysłów,
m usim y w pierw szej kolejności w yrw ać się p o za ram y n aszy ch zm ysłów
i stworzyć rzeczy, których nigdy wcześniej nie dośw iadczaliśm y osobiście.
Przykładow o, zdanie „Człowiek jechał na k o n iu ’ jest zgodne z zasadam i
języka polskiego i w zbudza stosowne „wyobrażenia pamięciowe” u większo­
ści lu d zi posługujących się tym językiem. Z kolei z d a n ia takie jak „Koń
jechał na człowieku” albo „Człowiek jechał na promieniu świetlnym” również
są zgodne z zasad am i gram atyki, ale aby m iały sens, w ym agają sam o­
dzielnego stw orzenia „obrazów w ew nętrznych”.

6 Ibidem, s. 111 - 112.


70 Strategie geniuszy. Myśl jak Albert Einstein

M im o to Einstein szybko stwierdza, że dążenie do wewnętrznej spójno­


ści i tw órczości m u si być zró w n o w ażo n e in fo rm ac ją zw ro tn ą p łynącą
w stronę dośw iadczeń zmysłowych.

Jednakże ten sam rozwój zmienia język w niebezpieczne źródło błędów


i oszustw. Wszystko zależy od tego, w ja k im stopniu słowa i ich
połączenia odpowiadają s'wiatu wrażeń1.

W ten sposób język i abstrakcja są niczym m iecz obosieczny — z jednej


strony pom agają tworzyć nowe modele, niezależne od danych zmysłowych
i doświadczeń życiowych, oraz w prow adzać w ięk szą spójność do naszych
d o św iadczeń, zaś z drugiej w ytyczają o strą granicę p o m ięd zy naszym i
m ap am i konceptualnym i a dośw iadczeniam i zm ysłow ym i, które m apy te
m ają organizow ać (przykładem takiej granicy m oże być linia oddzielająca
logikę i rzeczywistość, m apę i terytorium , ciało i um ysł).
W swojej książce S tru ktu ra m agii. C zęść 1 R ichard B andler i John
G rin d er (współtwórcy N L P ) p o d ziela ją nastaw ien ie E in ste in a oraz jego
stosunek do wykorzystyw ania języka:

Najbardziej zdumiewającym paradoksem dotyczącym stanu czło­


wieka jest to, że procesy pozwalające nam przeżyć, rozwijać się, zm ie­
niać i doświadczać radości są tożsame z tymi, które każą nam utrzy­
m yw ać zubożony model świata. Jest to nasza zdolność do operowania
symbolami, czyli do tworzenia modeli. Tym samym procesy pozwalają­
ce nam realizować najniezwyklejsze czyny jednocześnie blokują nasz
dalszy rozwój, jeśli popełnim y błąd i pom ylim y m odel z rzeczywi­
stością. Rozróżniamy trzy podstawowe mechanizmy popełniania tego
błędu: uogólnienie, pominięcie i zniekształcenie.
U ogólnienie to proces, w którym elementy lub fragm enty modelu
s'wiata danej osoby odrywają się od pierwotnego doświadczenia i za­
czynają reprezentować całą kategorię zjawisk, a to doświadczenie
staje się tylko przykładem . Z dolność do uogólniania ma duże zna­
czenie w radzeniu sobie ze światem [ ...] Ten sam proces uogólniania
m oże doprowadzić człowieka do sformułowania takiej reguły jak:
„N ie wyrażaj swoich u c zu ć ’.

7 Ibidem, s. 112.
Poglądy Einsteina na język 71

P o m in ięcie to proces, w którym selektywnie zwracamy uwagę na


pewne aspekty doświadczenia, a inne rugujemy ze świadomości. Weźmy
na przykład zdolność do prow adzenia rozm ow y w pom ieszczeniu
pełnym rozgadanych osób — człow iek jest w stanie wychwycić głos
jednej konkretnej osoby [ ...] Pominięcie redukuje świat do proporcji,
które w naszym odczuciu jesteśmy w stanie ogarnąć. Taka redukcja
m oże okazać się użyteczna w pewnych kontekstach, ale m oże też stać
się źródłem cierpienia.
Z n ie k szta łc e n ie um ożliw ia zm ianę odbioru danych sensorycznych.
Fantazja na przykład pozw ala przygotować się do czekających nas
doświadczeń [ ...] To właśnie ten proces pozwala na wszelką twórczość
artystyczną [ ...] Podobnie wszystkie wielkie powieści i epokowe od­
krycia naukowe wymagają zdolności zniekształcania i odmiennej inter­
pretacji rzeczywistości8 .

Chociaż nasza zdolność do korzy stan ia z języka i „m an ip u lo w a n ia


sym bolam i" jest z pew nością jed n ą z wyjątkowych um iejętności naszego
gatu n k u , to potencjalne problem y stw orzone p rz ez procesy generalizacji,
usuw ania i zniekształcania są n a tyle poważne, że Einstein zaczął kwestio­
nować potrzebę wykorzystyw ania języka w procesach m yślenia:

Co warunkuje tak bliski zw iązek pom iędzy językiem a myśleniem?


Czy m ożliw e jest myślenie bez pomocy języka, wyłącznie przy użyciu
koncepcji i kom binacji, z którym i nie m uszą się w iązać konkretne
słowa? Czy nie bywa często tak, że m am y kłopoty ze znalezieniem
właściwych słów, chociaż zw iązek między „rzeczami”, które chcemy
opisać, jest całkowicie jasny?9

E instein p o su n ął się n aw et do stw ierd zen ia, że „nasze myślenie przez


większość czasu obywa się b e z wykorzystania znaków (słów), a do tego jest pro­
cesem w dużym stopniu nieświadomym'"1 0 . Patrząc n a to stwierdzenie z punktu

8 Richard Bandler, John Grinder, Struktura magii. Kształtowanie ludzkiej psychiki,


czyli więcej niż NLP. Część 1, Onepress, Gliwice 2008.
9 Albert Einstein, The Common Language o f Science, s. 112.
10 Albert Einstein, Autobiographical Notes, s. 9.
72 Strategie geniuszy. Myśl jak Albert Einstein

w idzenia N L P , widzimy, że Einstein rozróżnia dwa systemy reprezentacji:


dźw iękowy cyfrowy i w zrokow y (kłopoty ze znalezieniem „słów ”, chociaż
zw iązek jest całkowicie „jasny”). Sugeruje przez to, że reprezentacje słowne
nie są niezbędne dla procesu myślenia, a być m oże pełnią w nim rolę d ru ­
gorzędną. Co więcej, w skazuje on ró w n ież n a fakt, że m yślenie działa
niezależnie od świadom ości, więc człow iek nie m usi świadom ie w erbali­
zow ać swoich myśli, aby myśleć.
E instein broni jednak języka, pisząc:

M ożem y przypisywać myśleniu całkowitą niezależność od języka,


gdy ludzie tworzą lub choćby są zdolni do tworzenia jego koncepcji
bez płynących z otoczenia w skazów ek werbalnych. M im o to um ysł
jednostki wzrastającej w takich warunkach byłby ukształtow any
w sposób bardzo ubogi. Z tego też powodu możemy wywnioskować, że
rozwój umysłowy jednostki oraz je j zdolność do form ow ania koncepcji
w dużej mierze zależy od języka. W ten sposób dochodzimy do kon­
kluzji, że ten sam język oznacza tę samą mentalność. W tym sensie
myślenie i język są ze sobą połączoneu.

Z d an iem E insteina w artością języka jest zatem wpływ n a kształto­


w anie naszych naw yków form ułow ania koncepcji, nie zaś daw anie m o ż ­
liwości etykietow ania idei. G rin d er i B andler napisali:

System nerwowy odpowiedzialny za wytworzenie systemu fig u ra ­


tywnego, ja kim jest język, to ten sam system nerwowy, za pomocą
którego ludzie tworzą wszystkie inne modele ś'wiata — myślowy, w izu­
alny, kinestetyczny itd. Te same zasady strukturalne obow iązują
w każdym systemie12.

P atrząc z tej perspektywy, m ożem y postrzegać strukturę naszego ję­


zyka jako rów noległą do struktury innych systemów percepcyjnych. Z tego
też powodu struktura i zasady organizujące język w pew ien sposób odzwier­
ciedlają strukturę i zasady percepcji. Strategie „form ułow ania koncepcji”

11 Albert Einstein, The Common Language o f Science, s. 112.


12 Richard Bandler, John Grinder, Struktura magii. Kształtowanie ludzkiej psychiki,
czyli więcej niż NLP. Część 1 Onepress, Gliwice 2008.
Poglądy Einsteina na język 73

w yw odzą się je d n a k bardziej z „zasad stru k tu ro w a n ia ” języka (czyli np.


składni bądź gram atyki) niż z konkretnych znaczeń naszego słownika.
D la E insteina język m atem aty czn y także posiadał gram atykę i słow­
nik, aczkolwiek stanowił on nieco bardziej uniw ersalną formę kom unikacji
niż języki naturalne. Język matematyki odróżnia się bowiem od języków
naturalnych całkow itym oderw aniem od świata dośw iadczeń zmysłowych.

Matematycy zajmują się wyłącznie wzajem nym i relacjami koncepcji,


nie interesując się ich relacjami z doświadczeniem1.

Powyższa cecha sprawia, że m atem atyka jest prostsza i bardziej spójna


w ew nętrznie niż świat dośw iadczeń zm ysłowych czy choćby naw et języki
natu raln e, poniew aż jej kształt jest w m niejszym stopniu definiow any bo­
gactwem i zróżnicow aniem świata zmysłowego. Aby język m atem atyki mógł
m ieć znaczenie praktyczne, m usi być jednak w jakiś sposób pow iązany ze
św iatem dośw iadczeń. A lbert E instein wyjaśniał to następująco:

Fizyka również korzysta z koncepcji matematycznych, chociaż koncep­


cje te nabierają fizycznej treści wyłącznie za sprawą jasnego określenia
ich relacji w stosunku do przedm iotu doś'wiadczeniaM.

D latego też skuteczność języka m atem atycznego, podobnie jak k aż­


dego języka, zależy od pętli sprzężenia zwrotnego z doświadczeniem zm y­
słowym. D la Einsteina skuteczną form ą nauki było zrównoważenie pożyt­
ków z języka wynikających p rzed e w szystkim z jego stru k tu ry i korzyści
z dośw iadczenia zmysłowego, nadającego tej strukturze życie.

Celem nauki jest osiągnięcie najwyższego stopnia ostrości i jasności


widzenia koncepcji przy braniu pod uwagę ich wzajemnych relacji
oraz ich zw iązku z danym i zmysłowym i. Za przykład niech posłuży
język geometrii euklidesowej i algebry. W obu przypadkach język ten
operuje niewielką liczbą niezależnych od siebie podstawowych kon­
cepcji, a raczej symboli, takich ja k np. liczba rzeczywista, linia prosta

13Albert Einstein, The Theory o f Relativity , w: Out o f My Later Years, The Citadel
Press, Secaucus, New Jersey 1956, s. 41.
14Ibidem, s. 41.
74 Strategie geniuszy. Myśl jak Albert Einstein

albo punkt, a także znaków określających podstawowe operacje na


tych elementach, które to znaki pełnią rolę połączeń i relacji pomiędzy
wspomnianymi wyżej podstawowymi elementami. Na tych dwóch
składnikach opiera się cała konstrukcja innych stwierdzeń i koncepcji.
Połączenie pom iędzy koncepcjami i stw ierdzeniam i a danym i po­
chodzącymi ze zmysłów jest m ożliwe dzięki należycie zdefiniowanym
działaniom polegającym na liczeniu i m ierzeniu15.

W kontekście metody naukowej matem atyka jest pow iązana ze światem


doświadczenia poprzez proces obliczeń i pom iarów, który E instein uznaje
za „należycie zdefiniow any”. M im o to naw et najpow szechniejsze m etody
takiego pom iaru w iążą się z generalizacją, usuw aniem i zniekształcaniem .
W iele z najsłynniejszych odkryć E insteina m iało swój p o cz ątek w próbie
pokonania podstaw ow ych założeń przyjm ow anych apriorycznie podczas
standardow ych pom iarów czasu i przestrzeni.

15Albert Einstein, The Common Language o f Science, s. 112 —113.


Rozdział 5

Mikroanaliza procesu myślenia


twórczego Einsteina

T eraz, gdy m am y już ogólne pojęcie n a tem at podejścia Einsteina do myśle­


nia i używ ania podstaw ow ych procesów m yślow ych, które jego zdaniem
leżały u podstaw codziennego m yślenia (tj. „dośw iadczeń zm ysłow ych”,
„w yobrażeń p am ięciow ych”, „obrazów ”, „u c zu ć” i „języka”), m ożem y
przyjrzeć się bliżej tem u, w jaki sposób E in stein w ykorzystyw ał część tych
procesów w swojej strategii myślenia. Poniew aż utrzym ywał on, że „»zabawa
w połączenia« wydaje się kluczowym elementem procesu produktywnego myśle­
nia”, zaczniem y od p rz e a n a liz o w a n ia tego, w jaki sposób E instein łączył
„w yobrażenia pam ięciow e” i tw orzył „obrazy” w trakcie myślenia.
„Produktywne” obrazy Einsteina były nie tyle dwuwymiarowymi wykre­
sami wypełnionymi symbolami, ile raczej trójwymiarowymi, metaforycznymi
w izualizacjam i, które twórca teorii względności nazyw ał „eksperym entam i
myślowymi”. W jednym z poprzednich rozdziałów przedstawiliśmy w izuali­
zację na przykładzie dwóch garnków z w odą stojących n a kuchence. Przed­
stawiając taką scenę, Einstein wyjaśniał ogólną zasadę działania na przykła­
dzie przenośni w izualnej.
N aw iasem m ówiąc, E instein bardzo często korzystał z w zorca pole­
gającego n a tw orzeniu sym bolicznej m etafory w izu aln ej opisującej jakieś
zjaw isko z otaczającego nas świata i kw estionow aniu pow szechnych za­
łożeń i skojarzeń zw iązanych z takim obrazem .
Chciałbym teraz przedstawić C i pewien „eksperyment myślowy” bardzo
zbliżony do m arzen ia n a jawie. E ksperym ent ten został wym yślony przez
E insteina, który chciał w ten sposób zidentyfikow ać i opisać pow szechne
76 Strategie geniuszy. Myśl jak Albert Einstein

zjaw isko fizyczne, n a które często nie zw racam y uw agi, a m ianow icie na
grawitację. Z ad a ł on pytanie: „Jeżeli w eźm iem y kam ień i upuścimy go, to
dlaczego spada on na ziemię?”. Najczęściej udzielana odpowiedź to: „ponie­
w aż jest przyciągany przez Z iem ię”. E instein jed n ak sugeruje porzucenie
tego założenia, proponując przy tym całkowicie fantastyczną wizję.

Wyobraźmy sobie wielką, pustą przestrzeń [ ...] z dala od gw iazd i in­


nych ciał posiadających istotną masę [ ...] Jako punkt odniesienia niech
posłuży nam wielka skrzynia przypominająca pokój (albo kabinę w in­
dy), w której znajduje się obserwator wyposażony w pewne urządzenie.
W takim układzie grawitacja dla obserwatora nie istnieje. M usi on
przym ocować stopy do podłogi, gdyż w przeciw nym razie najlżejsze
oddziaływanie siły od spodu sprawi, że poszybuje on ku sufitowi.
N a środku sufitu skrzyni przymocowany jest od zewnątrz hak z przy­
wiązaną liną, za którą pew na istota (jej charakter jest dla nas nie­
istotny) zaczyna ciągnąć ze stałą siłą. Skrzynia wraz z obserwatorem
zaczyna się poruszać „w górę” ruchem jednostajnie przyspieszonym.
Po pew nym czasie skrzynia osiągnie niewiarygodną prędkość, pod
warunkiem że wszystko to obserwujemy z obiektu, który nie jest cią­
gnięty za pomocą liny.
Jak jednak postrzega ów proces człowiek znajdujący się w skrzyni?
Przyspieszenie skrzyni będzie przekazywane m u jako oddziaływanie
podłogi, którem u musi przeciw działać za pomocą mięśni nóg, jeżeli
nie chce rozpłaszczyć się na podłodze. W ten sposób stoi on w rze­
czonej skrzyni dokładnie tak samo, ja k stoi w dom u na Ziem i. Jeżeli
człowiek ten upuści trzym any w ręce przedm iot, wówczas przy­
spieszenie skrzyni przestanie działać na ów przedm iot za pośred­
nictwem ciała człowieka, na skutek czego przedm iot ten zacznie się
zbliżać do podłogi ruchem jednostajnie przyspieszonym proporcjonal­
nym do przyspieszenia skrzyni. Obserwator będzie twierdzić, że przy­
spieszenie przedmiotu w kierunku podłogi jest zaw sze takie samo
niezależnie od tego, ja k i przedm iot zostanie użyty.
Opierając się na swojej wiedzy o polu grawitacyjnym, człowiek w skrzyni
dochodzi do wniosku, że on i skrzynia znajdują się w polu grawita­
cyjnym, które jest stałe względem czasu. Rzecz jasna, człowiek ten
będzie się przez ja k iś czas zastanawiać, dlaczego sama skrzynia nie
spada w dół, skoro znajduje się w tym że polu grawitacyjnym. W tym
momencie zauw aży jed n a k hak i linę, dzięki czem u dojdzie do
wniosku, że skrzynia zawieszona jest w stanie spoczynku w polu gra­
witacyjnym.
Czy m ożem y jednak uznać, że człowiek ten jest w błędzie? Osobiście
uważam, że nie jesteśmy w stanie zrobić tego, jeżeli chce on zacho­
w ać spójność swojego w izerunku świata. Musimy zatem przyznać, że
jego sposób postrzegania sytuacji nie jest sprzeczny ani z zasadami
rozumowania, ani ze znanym i praw am i mechaniki

1 Albert Einstein, Relativity, Crown Publishers Inc., New York 1961, s. 66 —68.
78 Strategie geniuszy. Myśl jak Albert Einstein

Z powyższego „konstruktu wyobrażeniowego” Einstein wywnioskował,


że „masa grawitacyjna” obiektu (określana poprzez przyciąganie się materii)
oraz „m asa b ezw ład n o ścio w a” p rz e d m io tu (określana p rz ez w zajem ny
ru ch przedm iotów ) są jed n y m i tym sam ym . W ten sposób połączył on
dwie, dotychczas odrębne koncepcje dotyczące rzeczywistości. Z m ian a ta
w płynęła n a sposób, w jaki fizycy postrzegają „konkretną rzeczyw istość”,
chociaż E in ste in doszedł do tych w niosków , w yobrażając sobie p odróż
w w indzie ciągniętej przez fantastyczną „istotę” (co jest d ziała n ie m dużo
bardziej interesującym niż analizow anie linii, w ektorów i rów nań).
N ależy przy tym zauważyć, że doświadczenie stworzone przez Einste­
ina jest całkowicie fantastyczne, ale jednak zostało opisane bardzo szcze­
gółowo — od w iązań m ocujących człow ieka do podłogi po h ak znajduj ą-
cy się n a dachu windy. Czytając zam ieszczony wyżej przykład, m ożem y
niem alże poczuć „m ięśniowe” i „m otoryczne” w rażenia, jakich m oże do­
świadczać opisany człowiek.
Innym fascynującym konstruktem wyobrażeniowym stworzonym przez
Einsteina był wynik próby podw ażenia założeń o strukturze wszechświata.
W iększość lu d zi uw aża, że w szechśw iat jest n iesk o ń cz o n ą przestrzenią
kartezjańską (trójwym iarową) rozciągającą się w zd łu ż linii prostych. O d ­
chodząc od koncepcji prostych skrzyń, E instein zaczął w yobrażać sobie
wszechświat jako formę organiczną, którą nazw ał „m ięczakiem ”. Stworzył
on rów nież kilka „eksperym entów myślowych” podw ażających zało żen ie
o tym, że w szechśw iat jest nieskończony i płaski.

Wyobraź sobie dw uwym iarową przestrzeń, na której żyją płaskie


istoty posługujące się dw uw ym iarow ym i narzędziam i i mogące p o ­
ruszać się swobodnie w swoich dwóch wymiarach. Z pu n ktu w idze­
nia tych istot poza ich płaszczyzną nic nie istnieje. Ich świat zamyka się
na tym, co postrzegają w odniesieniu do swojej płaszczyzny. Konstrukcja
płaszczyzny euklidesowej m oże zostać w ykonana za pośrednictwem
prostych narzędzi [ ...] Św iat tych istot, w odróżnieniu od naszej rze­
czywistości, ma tylko dwa wymiary, ale podobnie ja k w przypadku
naszego świata, dąży on do nieskończoności. Pow ierzchnia świata
tych płaskich istot nie ma końca.
Mikroanaliza procesu myślenia twórczego Einsteina 79

A teraz wyobraźmy sobie drugą dwuwymiarową rzeczywistość, ale tym


razem będzie ona znajdować się na powierzchni kuli. Płaskie istoty
ze sw oim i narzędziami doskonale pasują do tej pow ierzchni i nie są
w stanie je j opuścić. Ich możliwości obserwacyjne obejmują całą kulę,
ale nic poza tym. Czy są jed n a k zdolne dostrzec geom etrię swojego
wszechświata jako geometrię płaską i czy ich dwuwymiarowe narzędzia
mogą wyrażać „odległość”? Niestety, nie. Jeżeli bowiem spróbują wyty­
czyć linię prostą, otrzymają krzywą, która dla nas, istot trójwymiaro­
wych, będzie wielkim kołem, tj. linią zamkniętą o określonej długości.
Wszechświat jest za ś określonym obszarem, który da się porów nać
z kwadratem wymierzonym prostymi narzędziami. Najciekawszą rze­
czą związaną z powyższą wizją jest to, że wszechświat takich płaskich
istot jest skończony, ale nie ma końca2.

2 Ibidem, s. 108 —109.


80 Strategie geniuszy. Myśl jak Albert Einstein

Podobnie jak inne „specjalne konstrukcje wyobrażeniowe”, także i po­


wyższe zaproponowane przez Einsteina ćwiczenie m a charakter metafo­
ryczny. E instein stara się skłonić nas do przyjęcia pozycji „istot dw uw y­
m iaro w y ch ” poruszających się w sferycznym w szechśw iecie. Z am iast
opisywać to zjawisko w sposób an ality czn y b ąd ź logiczny, p rzed staw ił
on całkowicie abstrakcyjne zasady, korzystając z naszych „w rażeń” i do­
św iadczeń. Sym boliczne przedstaw ienie p ro b lem u przyciąga nas tak jak
każdy inny obraz, gdyż an a liz u ją c go, m o żem y pracować z „istotam i
zam ieszkującym i inne światy”, nie zaś z oderw anym i od dośw iadczeń
zm ysłowych liczbam i i faktam i.
W innym przykładzie „w szechśw iata kulistego” E instein proponuje
w yobrazić sobie ślepego żu k a pełzającego po pow ierzchni dużej kuli (np.
piłki do koszykówki) zawieszonej swobodnie w przestrzeni. Sfera jest tak
d u ża w porów naniu z rozm iaram i żuka, że ten ostatni postrzega ją jako
płaską pow ierzchnię. Będąc ślepym, ż u k nie w id zi też pozostaw ianych
przez siebie śladów. Z tego też pow odu m oże on iść cały czas do przodu,
nie w iedząc, że w istocie krąży w kółko.

Pow yższa w izualizacja jest z pew nością bardziej zajm ująca i prostsza
niż suche rów nania m atem atyczne. T akie w yobrażane sytuacje były dla
E in stein a najw ażniejszym elem entem jego strategii myślenia. Zapew niały
one bowiem połączenie m iędzy abstrakcyjnymi symbolami i słowami a „cha­
otyczną różnorodnością doś'wiadczeń zm ysłow ych”.
Mikroanaliza procesu myślenia twórczego Einsteina 81

Gdy zapoznam y się już z tak prostymi wyobrażeniami, m ożem y zacząć


analizow ać nieco bardziej złożone wym iary problem u.

Taki dw uw ym iarow y kulisty wszechświat posiada swój trójwym ia­


rowy odpowiednik, którym j e s t . trójwymiarowa przestrzeń kulista 3 .

Proces myślowy E insteina polegający n a rozpoczynaniu od czegoś


bardzo konkretnego i następnie stopniow e ro z szerz an ie tego p rzy k ład u
o kolejne elem enty (np. przechodzenie od przestrzeni dwuwymiarowej do
kulistej bryły, a n astęp n ie do p rz estrze n i trójw ym iarow ej) w N L P nosi
nazw ę „prowadzenia i odmierzania kroków ”. „O d m ierzan ie kroków ” to
naw iązanie k ontaktu z d an ą osobą za pom ocą p rz ed staw ien ia jej infor­
macji odpowiednich dla dostępnych dla niej możliwości i używanego przez
nią m odelu świata, zaś „prow adzenie” oznacza rozszerzanie i wzbogacanie
inform acji m ałym i krokam i, z których każdy jest nieco bardziej złożony
niż poprzedni, ale żaden nie jest n a tyle skomplikowany, aby przekraczały
one zdolności poznaw cze drugiej osoby.
Zw róć uw agę n a sposób, w jaki E instein rozszerza podaw ane infor­
macje, rozw ijając obraz przestrzeni:

Czy m ożliw e jest wyobrażenie sobie przestrzeni kulistej? [ ...] Z a ­


łóżmy, że od pewnego pu n ktu narysujemy linie lub rozciągniemy nitki
[ ...] Początkowo będą one rozchodzić się coraz dalej od siebie, sięgając
w przestrzeń, ale później zaczną się zbliżać do m om entu ponownego
połączenia w jednym punkcie, będącym swego rodzaju „kontrapunk­
tem ” dla p u n k tu początkowego. W takiej sytuacji m ożna pow ie­
dzieć, że linie te przecięły całą przestrzeń kulistą. Łatw o przy tym
zobaczyć, że trójwymiarowa przestrzeń kulista jest dość dobrą analogią
przestrzeni dwuwymiarowej. Jest skończona (tzn. mieści się w skoń­
czonej objętości) i nie posiada granic4.

3 Ibidem, s. 111.
4 Ibidem, s. 111 - 112.
82 Strategie geniuszy. Myśl jak Albert Einstein

K olejnym krokiem będzie rozszerzenie w izji linii biegnących od jed ­


nego p u n k tu o jeszcze bardziej złożoną wizję przestrzeni. Przyjrzyjm y się
„m ięczakow i” Einsteina.

Kolejny przykład „prow adzenia i odm ierzania kroków ” m o żn a z n a ­


leźć w w ykładzie E insteina zatytułow anym „G eom etria i dośw iadczenie”.
W e w prow adzeniu E instein zadaje dość prowokacyjne pytanie:

Czy m ożem y wyobrazić sobie trójwymiarowy wszechświat, który jest


skończony, ale nie ma granic?
Najczęściej na takie pytanie udziela się odpowiedzi przeczącej, choć
nie jest ona właściwa. Celem następujących uwag jest pokazanie, że
da się na nie odpowiedzieć twierdząco. Chcę przy tym udowodnić, że
bez żadnej większej trudnoś'ci możemy zilustrować teorię skończonego
wszechświata za pomocą wyobrażenia, do którego przy pew nej dozie
ćwiczenia m ożem y się dość szybko przyzw yczaić.

5 Albert Einstein, Geometry and Experience, w: A. P. French (red.), EINSTEIN:


A Centenary Volume, Harvard University Press, Cambridge 1979, s. 294.
Mikroanaliza procesu myślenia twórczego Einsteina 83

N astępnie Einstein przedstawił swoim słuchaczom interesujące i dość


specyficzne ćw iczenie w izualizacyjne. Jego treść nie jest dla nas istotna,
a podstawowa strategia, na której opierało się to ćwiczenie, wiąże się z wy­
obrażeniem sobie prostej trójwymiarowej konstrukcji: szklanej kuli spoczy­
wającej na płaskiej pow ierzchni.

N astępnie Einstein prosił o wyobrażenie sobie cienia rzucanego na po­


wierzchnię przez płaski, dwuwymiarowy dysk znajdujący się wewnątrz kuli.
Podkreślał przy tym, że dysk posiada ograniczone możliwości przem ieszcza­
nia się, gdyż znajduje się w środku. Jego cień nie jest jednak tak ograniczony,
gdyż m oże rozciągać się do nieskończoności, zależnie od położenia źró­
dła światła.

K olejnym etapem ćw iczenia było w yobrażenie sobie, że dysk zostaje


zastąpiony trójwym iarową kulką, zaś szklana, trójwym iarowa kula — kulą
czterowymiarową. Innym i słowy, prosił swoich studentów o wyobrażenie so­
bie trójwymiarowego cienia rzucanego przez kulkę znajdującą się w cztero-
wymiarowej sferze. Ćwiczenie takie jest niebanalne i wymaga poważnego
w ygim nastykow ania um ysłu.
84 Strategie geniuszy. Myśl jak Albert Einstein

C ztero w ym iarow a przestrzeń

E instein kończy ćw iczenia następującym podsum ow aniem :

W ten oto sposób, podpierając się myśleniem i wizualizacjami dawany­


m i nam przez geometrię euklidesową, stw orzyliśm y wyobrażenie
geometrii sferycznej. M ożem y też bez trudu tchnąć w te idee więcej
życia, tw orząc kolejne \o n stru \c je wyobrażeniowe. N ie będzie też
sprawiało trudności przedstaw ienie koncepcji, ja ką jest geometria
eliptyczna. Dzisiaj m oim celem było jedynie wykazanie, że ludzka
zdolność tworzenia obrazów w umyśle wcale nie m usi kapitulować
przed geometrią nieeuklidesową 6 .

Jak w idzim y na pow yższym przykładzie, E instein „odm ierzył”, a n a ­


stępnie „p o p ro w ad ził” swój proces um ysłow y, korzystając z „wyobrażeń
pam ięciow ych” prostych przedm iotów , aby pom óc w stw orzeniu niezw y­
kłego „obrazu” poprzez dość specyficzną „zabaw ę w połączenia”.
W w yniku takich eksperym entów myślowych E instein przypadkow o
doszedł do w niosku, że nasz własny wszechświat m oże być w łaśnie w ten
sposób zakrzyw iony, co jest sp rzeczn e z typow ą k o n cepcją p rz estrze n i

6 Ibidem, s. 297.
Mikroanaliza procesu myślenia twórczego Einsteina 85

liniowej. Sami nie jesteśmy w stanie dostrzec takiej krzywizny wszechświata,


gdyż — podobnie jak ślepy ż u k z jednego z p o p rz e d n ic h przykładów —
nie w idzim y zostaw ianych przez nas śladów.
„Specjalne konstrukcje wyobrażeniowe” E in stein a są swego ro d z aju
w izualizacją, która nie jest ani zbiorem p rz ed m io tó w konk retn y ch i po-
strzegalnych za pom ocą zm ysłów , ani k o ncepcją całkow icie abstrakcyjną
bądź językową, lecz stanow i konstrukcję pośrednią. T akie „fantazje” m ają
n a celu nie w ierne naśladow anie naszych dośw iadczeń, ale raczej u p ra sz­
czanie i nadaw anie „życia” oraz m ożliw ości twórczych m yśleniu abstrak­
cyjnem u dokonyw ane w sposób, który zaw ierałby m niej usunięć i zn ie­
kształceń niż proces w erbalny lub m atem atyczny. T eg o typu wyobrażenia
pozw alają n am tworzyć m apy m yślow e, dzięki którym jesteśm y w stanie
w ykraczać daleko p o za n asze d o św iad czen ia zm ysłow e. Jak pisał sam
E instein:

Teoria atomowa m oże być postrzegana bardziej jako symboliczna


wizualizacja niż faktyczna wiedza na temat praw dziw ej konstrukcji
. .7
m a te m 1.

Um ysłowe w yobrażenie atom u służy jako pom ost pom iędzy naszym i
bogatym i, lecz płynnym i dośw iadczeniam i zm ysłowym i a precyzyjnym i,
lecz abstrakcyjnymi aksjomatami matematycznym i. M anipulacja „symbola­
m i w izu alizo w ania” jest łatw iejsza pod w zględem um ysłow ym , poniew aż
upraszczają one złożoność naszych dośw iadczeń zm ysłowych i m ogą zo ­
stać z łatw ością przełożone n a opis m atem atyczny. Z drugiej zaś strony
przy p o m in ają one także pew ne aspekty dośw iadczeń zm ysłowych, które
sam e są sym bolam i, dzięki czem u m ożem y w iązać je z dośw iadczeniem
zm ysłow ym w sposób bardziej intuicyjny, niż m a to m iejsce w przypadku
ró w n ań m atem atycznych.

7 Albert Einstein, Autobiographical Notes, w: Paul Arthur Schlipp, Albert Einstein,


Philosopher-Scientist, Northwestern University Press, Evanston 1949, s. 19.
86 Strategie geniuszy. Myśl jak Albert Einstein

Być m oże najw ażniejszym aspektem konstrukcji wyobrażeniow ych


E insteina, nazw anych wyżej „sym bolam i w iz u a liz o w a n ia ”, jest to, że są
one nie złożonym i abstrakcyjnymi wykresami, a m etaforycznym i obrazam i,
które sam i potrafim y złożyć w naszym umyśle. Potrafim y zobaczyć siebie
p rzed kuchenką, w „w indzie” ciągniętej w przestrzeni przez bliżej n iezi­
dentyfikow aną istotę, jako dw uw ym iarow e istoty n a p łaszczy źn ie i jako
żu k a n a pow ierzchni piłki.
Celem tych „specjalnych konstrukcji w yobrażeniow ych” jest „nada­
w anie życia” naszem u postrzeganiu rzeczywistości, a ostatecznie także
rozwijanie i wyjaśnianie tego, co Arystoteles nazw ał „przyczynami formal­
nym i”. W jego teorii „przyczyny form alne” zjawiska są tym, co nadaje jego
definicji konkretny charakter. Przyczyny form alne oddają nasze podstaw o­
we definicje i spostrzeżenia dotyczące dowolnego przedm iotu.
E instein doszedł do sform ułow ania swojej słynnej teorii względności
właśnie w w yniku takich w yobrażeń i zadaw ania pytań kwestionujących
tradycyjne sposoby m yślenia. M ówił też, że w szesnastym roku życia za­
czął się zastanaw iać, „jak dokładnie wyglądałby świat oglądany z zewnątrz
przez człowieka podróżującego na świetlnym promieniu z prędkością światła”.
Przyjrzyjm y się zatem , w jaki sposób ow a koncepcja w zględności „naro­
dziła się” w m ózgu Einsteina.
Rozdział 6

Teoria wzgl ędności

Jak wspom niałem już wcześniej, naukowcy przed Einsteinem dokonywali


opisu i pom iarów świata, nie biorąc pod uw agę w pływ u, jaki sam i m ieli
n a obserwowane przez siebie zjawiska. Einstein stw ierdził jed n ak , że nie­
możliwe jest wyeliminowanie wpływów obserwatora naw et w układzie m a­
jącym charakter czysto fizyczny, ja k dzieje się to w p rz y p ad k u cząsteczek
i planet. U trzym yw ał również, że proces obserwacji zm ienia obserwowany
system.
Przykładow o, fizycy odkryli, że gdy obserwuje się m ierzone światło,
zachow uje się ono tak, jakby było utw orzone z cząsteczek, a zatem posiada
właściwości m aterii. G dy jednak pom iar nie jest połączony z obserwacją,
wówczas światło zachow uje się jak fala, a w ięc m a cechy energii. T ak a
zm iana charakteru światła sprawiła, że naukowcy nie potrafili jednoznacznie
stwierdzić, czy jest ono falą, czy też składa się z cząsteczek.
Powyższa kwestia była jedną z wielu, jakie Einsteinowi udało się roz­
wiązać dzięki podw ażaniu apriorycznych za ło ż eń w zględem naszego po­
strzegania czasu i przestrzeni, które — jak n ap isałe m wcześniej — do­
prow adziło go do stw orzenia teorii względności.
L egenda głosi, że wszystko zaczęło się od rozkojarzenia n a lekcji
m atem atyki. M łody Einstein nudził się n a lekcjach i skończył z trójką, ale
kiedy tak patrzył w zam yśleniu przez okno, nagle w jego głowie zaśw itała
myśl: „Jak by w yglądał św iat, gdybym patrzy ł n a niego z poruszającego
się p rom ienia św ietlnego?”. Z pozoru wydaje się to n iedorzeczną i b ez­
p ro duktyw ną ciekawostką zro d zo n ą w um yśle nastolatka. E instein jednak
poszedł dalej i w yobraził sobie, jak podróżuje n a prom ieniu świetlnym .
W jednej z takich wizji trzym ał w ręce lusterko i zastanawiał się, czy w czasie
88 Strategie geniuszy. Myśl jak Albert Einstein

takiej podróży m ógłby zobaczyć swoje odbicie. S próbuj pow tórzyć ten
eksperyment myślowy. W yobraź sobie, że przem ieszczasz się w p rz estrze n i
z szybkością światła, patrząc w trzym ane lusterko.
— Jaka jest T w oja odpow iedź?
— Sądzisz, że zobaczysz swoje odbicie czy nie zobaczysz?

Część ludzi, którym zadałem takie pytanie, odpowiedziała, że widziała­


by swoje odbicie, część u zn a w ała, że byłoby to niem ożliw e (pozostali byli
zbyt zm ieszani, by udzielić odpow iedzi).
I w tym w łaśnie znajduje się sedno problem u! W zależności od n a ­
szego poglądu n a tę sytuację m ożem y dać ró ż n e odpow iedzi albo wręcz
nie udzielić żadnej. Problem w ynika zatem z naszego sposobu m yślenia.
Stąd wzięły się bow iem w zajem nie sprzeczne odpow iedzi.
A jak n a to pytanie odpow iedział sam Einstein?
Z p o cz ątk u p rz ean a liz o w ał on tę sytuację następująco: „Z pozycji
zewnętrznego obserwatora, n a przykład kogoś, kto stoi na planetoidzie m ija­
nej przez człowieka podróżującego n a p ro m ien iu św ietlnym , uznałbym ,
że człow iek ten nie w id zi sw ojego odbicia, gdyż poruszając się z prędko­
ścią światła, n ad ą ża za św iatłem odbitym od w łasnej tw arzy, zan im ono
dotarłoby do lusterka, więc nie jest w stanie w idzieć swojego odbicia”.
P otem jed nak zastanow ił się i dodał: „Jeżeli jed n ak to ja bym w ten
sposób podróżow ał, to nie m ógłbym stwierdzić, czy osoba n a planetoidzie
rów nież p o rusza się z prędkością światła, tyle że w przeciw nym kierunku.
Teoria względności 89

N iby dlaczego punkt odniesienia tego człowieka miałby być bardziej realny
od mojego? C zy nie mogę założyć, że punktem od n iesien ia jestem ja sam
i to w łaśnie ta druga osoba p o ru sz a się z prędkością św iatła w stosunku
do m nie, podczas gdy ja z n a jd u ję się w b e z ru ch u ? G dyby tak faktycznie
było, to m ógłbym zobaczyć swoje odbicie dokładnie tak samo, jak m ógł­
bym zobaczyć je w dow olnym innym układzie odniesienia”.
S tąd w łaśnie rodzi się pytanie o to, czyj p u n k t w idzenia jest bardziej
prawdziwy.
Jednakże człow iek znajdujący się n a planetoidzie m oże powiedzieć:
„To jest rzeczywisty p u n k t odniesienia. Ja stoję nieruchom o, a wszystko
po rusza się w zględem m n ie”.
C złow iek poruszający się n a prom ieniu św ietlnym m oże jednak od­
powiedzieć: „Chw ileczkę! D laczego niby ta planetoida m iałaby być w ięk­
szym źródłem rzeczywistości niż mój prom ień św iatła?”.
Jak zatem m ożna rozwiązać taki problem, jeżeli wydaje się on praw dzi­
wy z obu perspektyw? Jak napraw dę będzie wyglądać sytuacja z lusterkiem
i prom ieniem świetlnym ?
E instein zaczął studiow ać fizykę, aby odpow iedzieć n a pytanie, jakie
postaw ił sobie w chwili m arzenia, ale natk n ął się n a te sam e sprzeczności,
które nakreśliłem wyżej. Zgodnie z tradycyjnymi praw am i fizyki prędkość
ro z c h o d z e n ia się fal z a le żn a jest w yłącznie od ośrodka, a nie od źródła
(n p . fale dźw iękowe w w odzie poruszają się z prędkością in n ą niż w p o ­
w ietrzu, i to niezależnie od tego, skąd ów dźw ięk p o ch o d zi). N a to m ia st
w tym sam ym ośrodku zaw sze p o ru sz a ją się z tak ą sam ą prędkością.
Przykładowo, z teorii propagacji fal wynika, że fale dźwiękowe pochodzące
z przejeżdżającego pociągu niezależnie od jego prędkości docierają do ob­
serw atora zaw sze z tą sam ą prędkością. P o n iew aż św iatło m iało składać
się z fal, powyższe zasady pow inny odnosić się także do niego. Stacjonarny
obserw ator n a planetoidzie patrzący n a E insteina i jego lusterko pow inien
dostrzegać, że światło odbijające się od jego tw arzy p o ru sz a się zawsze z tą
sam ą prędkością, i to niezależnie od prędkości, z jaką poruszałby się sam
Einstein. T o zaś oznaczałoby, że faktycznie ten ostatni byłby w stanie cały
czas „doganiać” światło, przez co jego obraz nie pojawiłby się w lustrze.
E instein czuł instynktow nie, że jego odbicie nie pow inno znikać, tak
jak nie znika głos osoby podróżującej w samolocie poruszającym się z pręd­
kością naddźw iękow ą. Dlaczego zatem zaburzenie postrzegania rzeczywi­
stości m iałoby dotyczyć w yłącznie poruszającego się obserwatora?
90 Strategie geniuszy. Myśl jak Albert Einstein

Z drugiej strony, jeżeli obraz poruszającego się obserwatora nie znikłby


z lusterka, wówczas obserw ator n a p lan eto id zie m usiałby zauw ażyć, że
światło n a dystansie od twarzy do lustra porusza się z prędkością dw ukrotnie
większą niż norm alna, co z kolei nie zgad zało się z w iedzą i przypuszcze­
niam i E insteina.
K lasyczna fizyka zawsze postrzegała świat z perspektywy obserwatora
statycznego. N ik t poza Einsteinem nie podróżował na prom ieniach świetl­
nych, a i ten robił to tylko w swojej w yobraźni.
T o, że stworzone w umyśle E insteina obrazy korzystały z jego systemu
kinestetycznego, sprawiło, że problem ten nabrał dlań specjalnego znaczenia
em ocjonalnego. D w ie perspektyw y w zrokow e (jedna z pam ięci, druga
z wyobraźni) wydawały m u się n a p o zio m ie o dczucia ta k sam o realne.
Einstein nigdy nie traktował takich rozw ażań jako „ćwiczenia umysłowego”,
ale uw ażał, że stanow ią one pytanie o „boskie m yśli”. W ierzy ł przy tym,
że żaden p u n k t odniesienia nie jest bardziej realny od innego i że światło
pow inno w obu p rzy p ad k ach zachow yw ać się ta k sam o. P róbow ał też
spraw dzić, czy prędkość św iatła faktycznie będzie taka sam a dla osoby
trzym ającej lusterko i dla obserwatora n a asteroidzie.
Eksperym entatorzy M ichelson i M orley wykazali, że prędkość światła
pozostaje taka sam a niezależnie od tego, czy jest o n a m ie rz o n a p rzez
obserwatora w układzie stałym, czy też przez obserwatora w układzie poru­
szającym się z d a n ą prędkością w zględem prędkości światła. M odel fizyki
obow iązujący w czasach E insteina nie pozw alał jed n ak n a zrozum ienie
lub wyjaśnienie tego zjawiska.
Rozwiązanie tego dylematu zaczęło się pojawiać w chwili, gdy Einstein
zdał sobie sprawę z tego, że idee takie jak „prędkość”, „przestrzeń” i „czas”
zawsze były traktowane jako fundam entalne cechy rzeczyw istości, niebę-
dące przy tym zależne od m aterii oraz od obserwatora, co by m ogło spo­
wodować, że:

Gdyby materia miała zniknąć, czas i przestrzeń zostałyby na swoim


miejscu (niczym miejsce przygotowane do przeprowadzenia ekspe­
rymentu fizycznego)1.

1 Albert Einstein, Relativity , Crown Publishers, Inc., New York 1961, s. 144.
Teoria względności 91

E instein zrozum iał, że było to tylko założenie, a nie potw ierdzony


fakt, poniew aż nasze dośw iadczenia „czasu ” i „ p rz e strz e n i” poch o d ziły
z wzorców będących pochodną zmysłowego postrzegania obiektów m ate­
rialnych przez „obserwatorów”. T o z kolei doprow adziło go do podw ażenia
kilku naszych n ajb ard ziej podstaw ow ych za ło ż eń dotyczących kształtu
rzeczywistości.

Podważenie podstawowych założeń


dotyczących „przestrzeni”
Z d an iem Einsteina:

Celem mechaniki (w fizyce) jest opisanie tego, w ja k i sposób ciała


zmieniają swoje położenie w przestrzeni w miarę upływ u czasu2.

W iększość z nas przyjęłaby takie założenie bezrefleksyjnie, traktując


je jako proste stw ierdzenie stanu faktycznego. E instein jednak, wciąż m y­
śląc o swoim problemie podróży n a prom ieniu świetlnym, zorientował się, że
„nie wiadomo, co dokładnie oznaczają słowa »położenie« i »przestrzeń«’2'.
Aby uprościć swój dylem at prom ienia światła, E instein zaw arł go w innej
konstrukcji w y obrażeniow ej, k tóra jest bliższa naszym codziennym do­
św iadczeniom .

Stoję w oknie wagonu kolejowego poruszającego się ruchem jedno­


stajnym i swobodnie upuszczam za okno trzymany w wyciągniętej
ręce kam ień. N astępnie widzę, ja k — pomijając w pływ oporu p o ­
wietrza — kam ień spada pionowo w dół. Przechodzień, który ob­
serwuje m ój wybryk ze ścieżki, w idzi jednak, że kam ień spada na
ziem ię po krzywej parabolicznej. I teraz pytanie: czy poszczególne
„pozycje”, ja kie przyjm uje w sw oim ruchu kam ień, tworzą „w rze­
czywistości” linię prostą, czy też parabolę ? 4

2 Albert Einstein, Relativity, Crown Publishers, Inc., New York 1961, s. 9.


3 Ibidem, s. 9.
4 Ibidem, s. 9.
92 Strategie geniuszy. Myśl jak Albert Einstein

Przechodzień widzi ruch Pasażer widzi linię prostą


po paraboli względem ziemi względem wagonu

Zastanów się przez chwilę — w jaki sposób kam ień faktycznie spada? Po
prostej czy po paraboli? Jak wygląda jego trajektoria „w rzeczyw istości” ?
Podobnie jak człow iek na planetoidzie, z początku m ożem y przyjąć,
że perspektyw a p rz ech o d n ia jest „rzeczyw ista”, po n iew aż ziem ia jest
„w iększa” n iż pociąg. Z tej perspektyw y kam ień „n a p raw d ę” spada po
paraboli, gdyż tak w idzi to przechodzień, a prosta linia w idziana przez
podróżującego jest iluzją.
Jeżeli sobie wyobrazimy, że wagon m a rozmiary Ziem i i m ija ją w prze­
strzeni kosmicznej, zaobserwujemy podobne różnice i problem znów zosta­
nie sprowadzony do większej prawdziwości lub oczyw istości jednej z per­
spektyw. P rzy w odzi to n a m yśl sytuację, gdy E in ste in spytał kiedyś
k o n d u k to ra: „O której Z urich przyjeżdża do tego pociągu?”.
E instein zorientow ał się, że nie jest w stanie rozw iązać problem u,
stosując rozum ow anie, które przyczyniło się do pow stania tego ostatniego.
N a razie przyglądał się bowiem światu ze w n ę trz n e m u i zadaw ał pytania
0 tenże świat. E in ste in zdecydow ał zatem , że zaczn ie szukać w ew n ątrz
1 zadaw ać pytania o „form alne przyczyny” czasu i przestrzeni. T akie zja­
wiska jak „prędkość”, „przestrzeń” i „czas” są „koncepcjam i” lub w zorcam i
pochodzącym i z naszych narządów zm ysłu oraz psychicznych spostrzeżeń.
E instein pisał:

Nauka przyjęła przednaukowe koncepcje czasu, przestrzeni i obiektów


materialnych [ ...] Wszystkie te przestrzenne koncepcje należą jednak
do myśli przednaukowej, podobnie ja k koncepcje bólu, celu i fu n kcji
w psychologii [ ...] Fizyk próbuje zredukow ać kolory i tony do w i­
bracji, zaśfizjolog sprowadza ból i mysi do procesów neurologicznych,
tak aby element psychiczny został wyeliminowany ze zbioru przyczyn,
Teoria względności 93

a więc nigdzie się nie pojaw iał jako niezależne ogniwo w łańcuchu
skojarzeń przyczynowo-skutkowych5.

E instein zorientow ał się, że niezbędne było przyw rócenie owego bra­


kującego „ogniw a” w łańcuchu „skojarzeń przyczynow o-skutkow ych”.
Zastanawiał się między innymi, „co w tym przypadku oznacza ruch w prze­
strzeni?”, i stwierdził, że „ruch” m oże być postrzegany wyłącznie „w odnie­
sieniu” do czegoś innego. W nioskow ał z tego, że niem ożliw e jest istnienie
ruchu, który nie byłby określany względem jakiegoś „punktu odniesienia”.
Jeżeli zatem zabierzem y pociąg, nasyp i drogę, po której szedł nasz p rz e­
chodzień, to w jaki sposób upadnie kam ień „w rzeczywistości”? I względem
czego będzie spadał? W iększość ludzi zapew ne powie, że będzie on spadać
w zględem „przestrzeni”, ale E instein zastanaw iał się, czym właściwie jest
przestrzeń. Aby odpow iedzieć na to ostatnie pytanie, m usiał przyjrzeć się
bliżej swoim własnym przekonaniom dotyczącym natury „przestrzeni”.

Psychologiczne pochodzenie idei przestrzeni czy też je j potrzeba


jest znacznie m niej oczywiste, niż wydaje się to w codziennych rozwa­
żaniach, do których jesteśmy przyzwyczajeni [ ...] idea ta sugerowana
jest bow iem przez pew ne pierw otne doświadczenie. Załóżm y, że
mam y pudełko, które m ożna w ypełnić ułożonym i w pew ien sposób
przedm iotam i.

Możliwość takiego ułożenia jest cechą materialnego przedmiotu, jakim


jest „pudełko”, a więc czymś, co otrzym ujem y z tym że pudełkiem
i przestrzenią znajdującą się w jego w nętrzu. Jest to elem ent różny
w przypadku różnych pudełek, coś, co postrzegamy jako rzecz nieza­
leżną od tego, czy pudełko jest puste, czy też znajdują się w nim jakieś
przedmioty.

5 Ibidem, s. 141 —142.


94 Strategie geniuszy. Myśl jak Albert Einstein

7\

/ V
Jak na razie koncepcja przestrzeni była ściśle zw iązana z pudełkiem.
W ychodzi jed n a k na to, że m ożliw ość składow ania przedm iotów
w przestrzeni czyni ją niezależną od grubości ścianek pudełka. Czy
możem y zatem zredukować tę grubość do zera, nie tracąc przy tym
przestrzeni? Naturalność tak ograniczającego procesu jest oczywista
i m ożem y wyobrazić sobie przestrzeń bez pudełka, która rozum ie się
sama przez się, ale jednocześnie wydaje się nam bardzo nienaturalna,
jeżeli zapom nim y o eksperymencie m yślow ym , który przed chwilą
przeprowadziliśmy6.

Einstein stara się powiedzieć, że zakładana przez nas „pusta przestrzeń”


jest „m ożliw ością składow ania” p rz ed m io tó w w p u d ełk u , tyle że „bez
p u d ełk a”. Stąd też m ożna wyprowadzić nasze nieśw iadom e założenie, że
„przestrzeń” składająca się n a nasz „wszechświat” jest wielkim, nierucho­
m ym pudełkiem , w zględem którego p o ru sz a ją się w szystkie przedm ioty.
Jeżeli zatem usunęlibyśm y pociąg i ziem ię, kam ień spadałby w odniesie­
n iu do tego wielkiego, nieruchom ego pudełka.
O dkryw ając te „pierw otne” dośw iadczenia oraz założenie dotyczące
przestrzeni, E instein był w stanie zakw estionow ać część tych podstaw o­
wych założeń.

Gdy mniejsze pudełko s umieszczone jest w stanie spoczynku w e­


w nątrz pustej przestrzeni we w nętrzu większego pudełka S, wówczas
pusta przestrzeń s jest częścią pustej przestrzeni S zaś'przestrzeń
znajdująca się w obu tych pudełkach należy do każdego z nich osobno.
Gdy s porusza się względem S problem staje się bardziej złożony.
Można założyć, że s zawsze obejmuje tę samą przestrzeń, ale jednocze­

6 Ibidem, s. 136 - 137.


Teoria względności 95

śnie w każdym położeniu obejmuje inną część przestrzeni S Konieczne


staje się zatem wydzielenie każdem u z tych pudełek osobnej prze­
strzeni [ ...] i założenie, że każda z tych dwóch przestrzeni porusza
się względem drugiej.

Zanim staniemy się świadomi opisanej wyżej kwestii, przestrzeń wydaje


się nam pozbawionym granic ośrodkiem lub pojemnikiem, w którym
zanurzone są różne obiekty. Jednakże musimy pamiętać, że istnieje
nieskończona liczba przestrzeni, które poruszają się względem siebie1.

Z d an iem E insteina postrzegam y nasz wszechświat jako „pozbawiony


granic ośrodek lub pojem nik, w którym z a n u rz o n e są różne obiekty” —
jak gdyby Bóg um ieścił wszystkie rzeczyw iste obiekty w jakim ś w ielkim
pojem niku stanowiącym nasz w szechśw iat. G dyby jednak zastanow ić się
n ad tą w izją nieco głębiej, m o żn a by zauw ażyć, że takie za ło ż en ie jest
„zbyt proste”. Kiedy uśw iadom im y sobie, że istnieje wiele potencjalnych
pudełek, zrozum iem y, iż nie m a jednej, dużej przestrzeni S, w której z a ­
w ieszone są m niejsze przestrzenie s. P rzestrzeń S stanowi raczej system
relacji pom iędzy w szystkim i m ałym i przestrzeniam i s.

W szechświat nie jest „pojem nikiem bez ścian”, ale systemem relacji
pomiędzy nieskończoną ilością przestrzeni

7 Ibidem, s. 138 —139.


96 Strategie geniuszy. Myśl jak Albert Einstein

W ed łu g E insteina: „Unikamy niedookreślonego słowa, ja kim jest »prze­


strzeń«, którego tak naprawdę nie jesteśmy w stanie w żaden sposób pojąć, a na­
stępnie zastępujemy j e stwierdzeniem : »ruch w zględem sztywnego ciała od-
niesienia«”.

Z tego więc pow odu nasz człow iek poruszający się n a prom ieniu
świetlnym i obserwator n a planetoidzie są nie dwom a obiektami „pływają­
cymi” w „boskim pudełku”, czyli wielkim, nieruchom ym , pustym pojem ni­
ku, ale raczej dw om a niew ielkim i przestrzeniam i s w nieskończonej ilości
takich przestrzeni, które poruszają się względem siebie. Podobnie też dzieje
się w przypadku pasażera pociągu i przechodnia, którzy rów nież stano­
w ią dwie przestrzenie s poruszające się w zględem siebie (które z kolei
sk ład ają się z w ielu m n iejszych p rz e strz e n i s, także poru szający ch się
w odniesieniu do innych). W szechśw iat, w którym wszystko to zachodzi,
przechodzień i pasażer składają się z „nieskończonej liczby przestrzeni,
które się w zajem nie przem ieszczają”.
C hociaż taka zm ian a założeń dotycząca podstawowej natury „prze­
strzen i” nie w ydaje się szczególnie radykalna, pociąga ona za sobą bardzo
daleko idące n astępstw a. D zięki niej E in ste in był w stanie przyjrzeć się
innym podstawowym koncepcjom wszechświata i odkryć inne nieświadom ie
dokonyw ane założenia odnoszące się do jego natury.

Podważanie podstawowych założeń


o „jednoczesności”
Klasyczny pom iar „przestrzeni” zależy od obserwatora, który patrzy n a to,
gdzie dana rzecz się zaczyna, a gdzie kończy względem pewnego przyrządu
pomiarowego, np. linijki. Einstein stwierdził, że podstawowym założeniem ,
jakiego dokonujem y przy pom iarze, jest jednoczesność odczytu wszystkich
danych. Innym i słowy, zakładam y, że np. odczyt początkow ego i końco­
wego położenia obiektu n a linijce zachodzi w tej sam ej chw ili. C hociaż
założenie to spraw dza się dobrze w naszych codziennych (acz ograniczo­
nych) obserwacjach świata, nie jest skuteczne podczas obserwacji bardzo
oddalonych obiektów (np. gw iazd i planet), przy p o m iarach odległości
bardzo małych (np. przestrzeni m iędzy cząsteczkami elementarnymi), przy
Teoria względności 97

bardzo wysokich prędkościach (np. prędkości św iatła) albo w sytuacjach,


w których dwie „przestrzenie” poruszają się w zględem siebie.
E in ste in zaczął zdaw ać sobie spraw ę z tego, że w iększa część fizyki
i większość sposobów postrzegania przez nas świata oparta była na pewnych
up rzed n ich założeniach dotyczących pom iarów . W jaki sposób m ożem y
na przykład ocenić szybkość, z jak ą p o ru sz a się człow iek n a prom ieniu
świetlnym? Jak robimy to na ziemi? Cóż, na ziem i zwykle bierzem y m iarkę
i zaznaczam y początek i koniec interesującej nas drogi.
Co byśmy jednak zrobili, gdyby mierzony przez nas przedm iot poruszał
się bardzo, bardzo szybko? Z ałó żm y , że w czasie t1 w idzę lewy koniec
przedm iotu znajdujący się przy p o czątk u m ojej m iarki, ale w czasie gdy
przesuw am w zrok, aby zobaczyć, w którym m iejscu m iarki znajduje się
przeciwległy kraniec, cały przedm iot zdąży się już przesunąć. Innym i słowy,
gdybym m ierzył w ten sposób jakiś przedm iot poruszający się tak szybko,
że w czasie potrzebnym n a odczytanie p o m iaru z m iarki przebyłby on
znaczącą drogę, to mój odczyt m ógłby doprow adzić m nie do w niosku, że
p rzed m io t ten jest znacznie m niejszy niż w rzeczywistości.

W yobraź sobie, że znajdujesz się na planetoidzie i starasz się za po­


m ocą składanej m iarki zm ierzyć coś, co porusza się z prędkością światła
(300 000 kilom etrów na sekundę). W chw ili potrzebnej na przeniesienie
w zroku z jednego końca m iarki na drugi m ierzony w ten sposób przed ­
m iot zdążyłby się przesunąć o znaczącą odległość.
K ontynuując tę strategię myślenia, E instein stworzył sym boliczny
obraz i zaczął symulować pewne interakcje, tak aby uzyskać „czysty obraz”
koncepcji oraz odkryć, których za ło ż eń dok o n u jem y w sposób nieupraw ­
niony.
98 Strategie geniuszy. Myśl jak Albert Einstein

Piorun uderzył w tory kolejowe w znacznie od siebie oddalonych


miejscach A i B. Zakładam dodatkowo, że te dwa błyski zdarzyły się
jednocześnie. Jeżeli zadam Ci pytanie, czy pow yższe stwierdzenie ma
sens, z pewnością odpowiesz stanowczo, że ma. Jeżeli jednak poproszę
Cię o dokładniejsze wyjaśnienie jego sensu, wówczas możesz dojść do
wniosku, że sprawa wcale nie jest tak prosta, na jaką wygląda.

Po pewnym czasie być może dojdziesz do wniosku, że znaczenie tego


stwierdzenia jest jasne samo w sobie i nie wymaga dalszych wyja­
śnień, chociaż należałoby się nieco zastanowić, gdyby faktycznie poja­
wiła się konieczność empirycznego stwierdzenia jednoczesności wystą­
pienia tych dwóch zdarzeń.

Niestety, powyższa odpowiedź mnie nie zadowala. Zakładając nawet


bowiem, że ja kiś zmyślny meteorolog byłby w stanie odkryć, iż piorun
uderzający w miejsca A i B musi zawsze zrobić to w tej samej chwili,
to i tak musielibyśmy sprawdzić, czy teoria ta jest zgodna z rzeczywi­
stością także w naszym przypadku. T a fi sam problem pojaw ia się
w każdej obserwacjifizycznej, w której pod uwagę należy w ziąć kwestię
jednoczesności8 .

Form ułując ten całkowicie fikcyjny, lecz symbolicznie znaczący scena­


riusz ,zmyślnego meteorologa' zdolnego do określenia, że „piorun uderzający
w miejsca A i B m usi zrobić to jednocześnie”, E instein podw aża założenie,
iż „znaczenie stwierdzenia (mówiącego o jednoczesnych błyskach) jest samo
w sobie jasne i nie wymaga wyjaśnienia”. Aby odkryć założenia leżące u pod­
staw „jednoczesności”, Einstein stworzył specyficzny scenariusz wewnątrz
konstrukcji wyobrażeniow ej stanowiącej praktyczny przykład problem u.

Przypuśćmy, że po przemyśleniu tej kw estii sugerujesz, iż m ożna


przetestować jednoczesność w następujący sposób: należałoby w yty­
czyć biegnący w zd łu ż torów odcinek A B łączący oba punkty, a na­
stępnie ustawić obserwatora w punkcie M, znajdującym się dokładnie
w połow ie odcinka AB. Obserwator p ow inien m ieć do dyspozycji
specjalny przyrząd (np. dwa lustra ustawione w zględem siebie pod

8 Ibidem, s. 21 —22.
Teoria względności 99

kątem 90 °, dzięki któremu byłby w stanie obserwować miejsce A i B


jednocześnie. Jeżeli dostrzeże on oba błyski w tym samym czasie,
m ożna uznać, że nastąpiły one jednocześnie.

Powyższa sugestia m i się podoba, ale wciąż nie mogę uznać problemu
za rozwiązany, ponieważ muszę zgłosić jeszcze jeden sprzeciw. Zgo­
dziłbym się bowiem z powyższą sugestią wyłącznie wtedy, gdybym m iał
pewność, że światło, za pośrednictwem którego obserwator w punkcie
M obserwuje błyskawice, pokonuje odcinek A M z taką samą pręd­
kością ja k odcinek BM. To założenie byłoby m ożliw e do przeanali­
zow ania w yłącznie wtedy, gdybyśmy m ieli do dyspozycji środki
pomiaru czasu. Jeżeli ich nie mamy, to dowodzenie utknęłoby w mar­
tw ym punkcie.
Po dalszych rozważaniach (i zapewne po słusznym obrzuceniu m nie
niechętnym spojrzeniem) możesz jednak stwierdzić, że podtrzym u­
jesz swoją poprzednią definicję, poniew aż w rzeczywistości nie m ów i
ona absolutnie nic o samym świetle. Definicja jednoczesności musi
zaś' spełniać wyłącznie jeden warunek, a mianowicie musi w każdym
rzeczywistym przypadku dostarczać nam empirycznych podstaw do
stwierdzenia, czy definiowana koncepcja istnieje, czy też nie. Mówiąc
to, podkreślasz, że twoja definicja spełnia ten warunek w sposób nieule-
gający wątpliwości. To, że ś'wiatło pokonuje odcinek A M i odcinek
B M w ta fim sam ym czasie, nie jest ani założeniem, ani hipotezą
dotyczącą fizycznej natury światła, lecz wnioskiem, do którego m o­
żesz dojś'ć z własnej woli, tak aby stworzyć definicję jednoczesności9.

9 Ibidem, s. 22 —23.
100 Strategie geniuszy. Myśl jak Albert Einstein

Oczyw istym jest, że E in stein tw orzy ja sn ą k o n stru k cję w iz u a ln ą


zw iązan ą z om aw ianą koncepcją oraz identyfikuje każde zw iązane z n ią
założenie, w tym także założenie mówiące o tym, iż światło poruszające się
w jednym k ierunku robi to z taką sam ą prędkością co światło poruszające
się w kierunku przeciwnym. Dzięki tem u procesowi dociera on do założenia
pozwalającego n am wyrwać się z zam kniętego kręgu logicznego dow odze­
nia, które głosi, że „aby zademonstrować jednoczesność zjawisk, konieczne
jest założenie, iż istnieje sposób m ierzenia czasu, ale aby założyć istnienie
sposobów pom iaru czasu, należy założyć istnienie zjawisk jednoczesnych”.
M usim y zatem w nioskować, że „jednoczesność” oznacza dostrzeżenie
p rzez obserw atora zajścia obu zjaw isk jednocześnie w zględem p u n k tu M.
Einstein kontynuuje swoją „zabawę w połączenia”, dodając do swojego
konstruktu w yobrażeniowego kwestię ruchu oraz dodatkowe perspektywy,
z których m o żn a patrzeć n a problem .

Dotychczas nasze rozważania odnosiły się do pewnego ciała stanowią­


cego p u n kt odniesienia, które nazwałem „torami”. Załóżm y, że po
torach porusza się bardzo długi pociąg z prędkością stałą v i w kierunku
pokazanym na poniższym rysunku. Pasażerowie pociągu korzystają
z niego jako z pu n ktu odniesienia będącego ciałem sztyw nym i p o ­
strzegają wszelkie zjawiska względem niego. K ażde zjawisko zacho­
dzące na drodze pociągu zachodzi jednocześnie w konkretnym miejscu
pociągu. Definicja jednoczesności m oże być zastosowana w przypadku
pociągu dokładnie tak samo ja k w przypadku torów. W naturalny
sposób m ożem y zatem postawić sobie następujące pytanie:

Czy dwa zjawiska (np. uderzenia pioruna A i pioruna B) jednoczesne


względem torów będą również jednoczesne względem pociągu? Poniżej
wykażę, że odpowiedź na to pytanie nie m oże nie być przecząca.

Gdy m ów im y, że uderzenia A i B zachodzą jednocześnie względem


torów, m am y na myśli to, że światło wyem itowane w miejscu ude­
rzenia A i Bspotyka się w miejscu M znajdującym się w połow ie od­
cinka AB. Jednakże wydarzenia A i Bodnoszą się do punktów A i B
w pociągu. N iech zatem p u n k t M ’ w yznacza środek odcinka A B
w jadącym pociągu. W chw ili pojaw ienia się błysków (w idzianych
z torów) p u n kt M b ę d zie pokryw ał się z punktem M ’, ale będzie też
Teoria względności 101

przesuwać się w prawą stronę rysunku z prędkością v. Jeżeli obser­


wator siedzący w miejscu M ’pociągu nie poruszałby się z tą prędko­
ścią, wówczas przez cały czas pozostaw ałby w miejscu M zaś'świa­
tło wyem itowane w punkcie A i B dotarłoby do niego jednocześnie
(tj. spotkałoby się w miejscu, w którym znajdowałby się obserwator).
W rzeczywistości (względem torów) obserwator w pociągu porusza
się jednak naprzeciw światłu biegnącemu z punktu B i ucieka od świa­
tła biegnącego z punktu A. Stąd też obserwator będzie widział promień
światła biegnący z punktu B wcześniej niż promień światła z punktu A.
Obserwatorzy traktujący pociąg w charakterze p u n ktu odniesienia
muszą zatem uznać, że błysk Bzaszedł wcześniej niż błysk A 10.

P o d o b n ie jak w p rz y p ad k u p rz estrze n i, E in ste in zn a la z ł m iejsce,


w którym stare założenia straciły rację bytu. Zależnie bowiem od definicji
„jednoczesności” te sam e w ydarzenia nie m ogłyby być trak to w an e jako
jednoczesne zarów no przez obserw atora stojącego przy torach, jak i ob­
serw atora jadącego w pociągu. Jak widać, koncepcja jednoczesności jest
faktycznie trudniejsza, niż m ogłoby się to wydawać.
Początkow o m ożem y zakładać, że taka różnica w postrzeganiu czasu
jest wyłącznie „iluzją optyczną”, której ulega obserwator znajdujący się w ru ­
chu. Jednak to stw ierdzenie w ynika z założenia, że położenie obserwatora
stojącego przy torach jest w jakiś sposób w yjątkow e i w ażniejsze od poło­
żenia obserwatora z pociągu. Jeżeli zatem obaj obserwatorzy znajdowaliby
się na równej wielkości planetoidach i obserwowali zjaw iska zachodzące

10 Ibidem, s. 25 —26.
102 Strategie geniuszy. Myśl jak Albert Einstein

w okół nich, różnica w obserwacjach wciąż byłaby taka sam a, a jedynie


d u żo jaśn iejsze byłoby to, że ż a d en z n ich nie z n a jd u je się w m iejscu
„bardziej rzeczywistym” i stanowiącym „lepszy” punkt odniesienia. Einstein
podsum ow uje to następującym i słowy:

W ten oto sposób dochodzimy do ważnej konkluzji:


Zjawiska jednoczesne względem torów nie są jednoczesne względem
pociągu i vice versa (względność jednoczesności). K ażde ciało będące
punktem odniesienia posiada swój własny czas. Jeżeli nie posiadamy
inform acji o tym, do którego p u n k tu odnosi się dane stw ierdzenie
dotyczące czasu wystąpienia zjawiska, wówczas stwierdzenie to nie
posiada znaczenia.
Przed pojawieniem się teorii względności fizycy milcząco zakładali,
że czas jest wartością absolutną, czyli jest niezależny od ruchu ciała
stanowiącego p u n kt odniesienia. Jak jednak sami zobaczyliśmy przed
chwilą, założenie to jest niezgodne z najbardziej naturalną definicją
jednoczesności 1 1 .

E in stein chciał w ten sposób u d o w o d n ić, że dotychczas m ilcząco


(a naw et podświadomie) zakładano, iż wszystkie wydarzenia we wszech-
świecie zach o d zą w ew nątrz wielkiego, stabilnego „pudełka” definiującego
„rzeczyw istą” przestrzeń i „rzeczywisty” czas. „E ksperym enty m yślow e”
E insteina doprow adziły go jed n ak do podw ażenia tych założeń. E instein
doszedł do w niosku, że Bóg nie stworzył jednego, wielkiego pudełka, lecz
nieskończoną liczbę m ałych pudełek poruszających się w zględem siebie
„w odpow iednim dla siebie czasie”.

Podważanie podstawowych założeń


na temat „czasu”
P ytania E insteina o nieśw iadom e założenia kryjące się za koncepcją „jed­
noczesności” oraz wniosek o tym, że ,każde ciało będące punktem odniesienia
posiada swój własny czas”, doprowadziły go do zadania innych podstawowych
pytań o naturę tego, co nazywam y „czasem” i „rzeczywistością obiektywną”.

11Ibidem, s. 26 - 27.
Teoria względności 103

Co m am y na myśli, gdy m ów im y o zobiektywizow aniu koncepcji


czasu? Oto przykład. Osoba A (ja) przeżyw a doświadczenie, które
określa m ianem „to jest błyskawica”. W tym samym czasie osoba A
doświadcza także zachowania osoby B i wiąże to zachowanie z do­
świadczeniem „to jest błyskawica”. To ostatnie doświadczenie nie
jest j u ż przeżywane jako doświadczenie wyłącznie osobiste, lecz jako
doświadczenie innej osoby (albo wyłącznie jako „doświadczenie p o ­
tencjalne”). W ten sposób pojawia się interpretacja mówiąca, że „to
jest błyskawica”jest obecnie (obiektywnym) „wydarzeniem”, chociaż
początkowo pojawiło się w świadomości jako „doświadczenie”. To,
co rozum iem y pod pojęciem „rzeczywisty świat zew nętrzny”, jest
właśnie sumą takich wydarzeń.
Początkowo dość oczywistą wydaje się taka organizacja czasowa w y­
darzeń, która jest zgodna z czasową organizacją doświadczeń. Takie
nieświadome założenie było bardzo powszechne do chwili, w której
sceptyczne umysły dały znać o sobie (przykładowo, czasowy porządek
doświadczeń uzyskanych za pośrednictwem słuchu m oże różnić się
od porządku czasowego doświadczeń otrzymanych w sposób wzrokowy,
przez co nie m ożna identyfikow ać kolejności zdarzeń z kolejnością
doświadczeń12.

E instein sugeruje, że koncepcja „czasu obiektywnego jest w zasadzie


funkcją »rzeczywistości konsensualnej«”. Kiedy dwie osoby dzielą pew ne
podobne dośw iadczenie, są w ów czas skłonne w ierzyć w istnienie obiek­
tywnego zd arzen ia”, nie zaś w to, że jedynie „dzielą w spólną perspektywę
i w spólny pu n kt odniesienia”. Jak w skazuje E instein, „to, co rozum iem y
pod pojęciem »rzeczywisty świat zewnętrzny«, jest właśnie sum ą takich wy­
darzeń” [zaś „sum a w y d arzeń jest rów nież po d staw ą naszych systemów
społecznych, politycznych, religijnych i naukow ych”].
Chociaż ideę „rzeczywistości konsensualnej” oraz istnienie w ielu „su­
biektyw nych” rzeczywistości m ożem y zaakceptow ać w sposób rozum ow y,
zwykle milcząco zakładamy, że istnieje jedna „prawdziwa, obiektywna rze­
czywistość”, zaś rzeczywistości subiektyw ne są jedynie jej przybliżeniem .
Einstein zakładał natom iast, że istnieje wiele zew nętrznych subiektywnych
rzeczywistości.

12Ibidem, s. 139 - 140.


104 Strategie geniuszy. Myśl jak Albert Einstein

W edług niego ludzie zwykle przyjm ują z góry, że kolejność naszych do­
świadczeń zmysłowych jest zgodna z czasową kolejnością zdarzeń w „rze­
czywistości”, chociaż tak napraw dę istnieją rozbieżności pom iędzy naszym i
dośw iadczeniam i kolejności w ydarzeń, tak im i jak zo b aczen ie błysku
pioruna i usłyszenie grzm otu po kilku sekundach, wynikającymi z różnicy
pom iędzy prędkością światła a prędkością dźw ięku.
T ak ie w nioskow anie skłoniło E insteina do tego, by zw rócić się po raz
kolejny w stronę „przyczyn form alnych” czasu.

Co jednak z psychologicznym źródłem koncepcji czasu? Jest ona


niew ątpliw ie zw iązana z fa ktem „przychodzenia na m yśl”, a także
zróżnicowaniem pomiędzy doświadczeniami zmysłowymi a ich przy­
pom nieniem . Swoją drogą, wątpliwości budzi j u ż samo założenie, że
zróżnicowania pomiędzy doświadczeniami zmysłowymi a ich przypo­
mnieniem (czy też prostą re-prezentacją) są naszą cechą psycholo­
giczną. K ażdy z nas doś'wiadczył wątpliwości dotyczących tego, czy
jakieś' wspomnienie jest przywołaniem faktycznego doświadczenia, czy
też zw ykłym marzeniem. B y ć m oże zdolność do rozróżniania tych
dwóch alternatyw jest pierwszym skutkiem porządku umysłowego.
Doś'wiadczenie jest skojarzone z „przypom nieniem ” i jest traktowane
jako „wcześniejsze” niż „doś'wiadczenia obecne”. Tak wygląda kon­
ceptualna zasada porządkowania przypominanych sobie doświadczeń,
a m ożliwość je j działania pozwala pojaw ić się subiektywnej koncepcji
czasu, a więc koncepcji odnoszącej się do uporządkowania doświadczeń
konkretn ej jednostki 1 3 .

D la E insteina nasze subiektywne dośw iadczenie czasu jest funkcją


u p o rządkow ania lub też kolejności naszych w ew nętrznych reprezentacji.
Gdy łączymy lub kojarzymy doświadczenia ze sobą, zakładamy, że doświad­
czenia znajdujące się w naszej um ysłow ej „kolejce” w cześniej niż inne
zdarzyły się faktycznie wcześniej n iż w y d arzen ia, których w sp o m n ien ia
zajm u ją dalsze miejsca we wspom nianej kolejce. Z rów nanie „czasu” i li­
niow ego kolejkow ania naszych w spom nień jest praw dopodobnie jednym
z najbardziej podstawowych i nieświadomych założeń względem rzeczywi­
stości, jakie czynim y n a co dzień. C hociaż zw ią zek p o m ięd zy naszym i

13Ibidem, s. 139.
Teoria względności 105

doświadczeniami kolejnych zdarzeń a „czasem” wydaje się nam doskonale


rozsądny i naturalny, Einstein zastanawiał się, czy nie m ówi on więcej o nas
sam ych niż o faktycznej n atu rze czasu oraz o tym, czy m ożliw y jest jakiś
inny sposób konceptualizacji czasu rozum ianego jako sekwencja liniowa.
N a gruncie N L P przeprow adzono wiele zakrojonych na szeroką skalę
badań nad różnym i sposobami subiektywnego reprezentow ania czasu oraz
tym, jak owe sposoby w pływ ają n a po strzeg an ie św iata i n ad aw an ie z n a ­
czenia zd a rz e n io m (James & W oodsm all 1987; A ndreas & A ndreas 1987;
Dilts 1987, 1990, B andler 1988, 1993). Sposób, w jaki lu d zie w yobrażają
sobie przyszłość i przeszłość oraz w jaki porządkują zdarzenia w „czasie”,
często w pływa bow iem na ich myśli, em ocje i plany.
Poświęć chwilę na przyjrzenie się tem u, jak postrzegasz „czas” osobiście.
Pom yśl o czymś, co stało się a) w czoraj, b) w o statn im tygodniu, c) rok
tem u. Skąd wiesz, że jedno z tych zdarzeń m iało miejsce wczoraj, a inne
— rok tem u? W jaki sposób odzw ierciedlasz „odległość” pom iędzy ró ż­
nym i w ydarzeniam i?
Spójrz teraz na zegarek i sprawdź, która jest godzina. N astępnie zajmij
się czymś innym i ponow nie popatrz na zegarek po upływie dw óch i pół
m inuty. Skąd wiesz, że upłynęło w łaśnie tyle czasu? Czy zastanawiając się
nad tym, czujesz coś innego, niż gdy odpowiadasz na poprzednie pytania?
W podstawowym modelu N L P istnieją dwie fundam entalne perspekty­
wy, z których m o żn a spoglądać na w y d arzen ia w zględem czasu. Jest to
patrzenie „w czasie” i patrzenie „przez czas”.

T e r a ź n ie js z o ś ć
„Teraz"

Linia czasu „przez czas” — perspektywa obserwatora nieruchom ego


stojącego na planetoidzie lub przy torach
106 Strategie geniuszy. Myśl jak Albert Einstein

G dy d ana osoba postrzega zjawisko „przez czas”, wówczas przyjm uje


pozycję n a zew nątrz sekw encji z d a rz e ń i czuje się o d rę b n ą w zględem
wszystkiego, co obserw uje lub m ierzy, po d o b n ie jak opisyw any przez
E insteina obserwator n a planetoidzie, który obserwuje człowieka jadącego
n a p rom ieniu światła, lub przechodzień stojący przy to rach i patrzący n a
pociąg. Z tej perspektyw y „linia c z a su ” jest postrzegana tak, że „prze­
szłość” i „przyszłość” rozciąga się odpow iednio w lewo i w praw o, zaś te­
raźniejszość zn ajduje się gdzieś pośrodku.
Postrzeganie zjawisk „w czasie” oznacza przyjęcie perspektywy zw iąza­
nej z rozw ijającym się w ydarzeniem , k tó rą m o ż n a porów nać do pozycji
człow ieka jadącego n a prom ieniu światła lub pasażera pociągu. Z tej p er­
spektywy „teraz” jest rów noznaczne z fizycznym położeniem danej osoby,
przyszłość znajduje się gdzieś przed nią, zaś przeszłość — gdzieś za nią.
W ygląda to tak, jakby dana osoba szła w kierunku przyszłości, zostawiając
za plecam i przeszłość.

Przeszłość Teraźniejszość Przyszłość


„Po" „Teraz" „Przed"

L inia czasu „w czasie” — perspektywa obserwatora na prom ieniu


światła lub pasażera pociągu

D w ie perspektyw y (które m o ż n a przedstaw ić w izu a ln ie albo przy


użyciu faktycznej przestrzeni) pozw alają różnie postrzegać to samo w yda­
rzenie. E instein był zainteresow any tym , co m o g ą odsłonić przed nam i
różne m etody postrzegania czasu uzależnione od naszych „m ap” otaczają­
cego nas św iata. W ychodząc od w niosku, że w szystkie ciała stanow iące
Teoria względności 107

p u n k t odniesienia posiadają w łasny czas, pytał on, skąd wiemy, czym jest
czas, i w jaki sposób go m ierzym y. O dpow iadając na to pytanie, m ów im y
zwykle, że patrzym y na zegarek, co jest odpow iedzią u dzieloną z per­
spektywy „przez czas” zakładającej, że ani my, ani zegarek nie zn ajd u je­
my się w ruchu. Co je d n a k m oże się stać, jeżeli przyjm iem y o dm ienną
perspektywę ?

Obserwator
nieruchomy

Po raz kolejny E in ste in stw orzył sym boliczny obraz procesu, wy­
obrażając sobie sam ego siebie w tram w aju, którym codziennie jeździł do
pracy w urzędzie patentow ym . T ra m w aj p rz e je ż d ż a ł w p o b liżu zegara
um ieszczonego na wieży. Z powyższego rysunku w ynika, że „obraz” tar­
czy zegara jest niesiony przez światło, które przepływ a przez obserwatora
niczym woda spływająca w dół rzeki. Gdy obraz zegara sprzed jednej sekun­
dy dotrze do oczu obserwatora, obraz zegara sprzed dwóch sekund będzie
się znajdow ać trzysta tysięcy kilom etrów za nim .
E in stein zastanaw iał się, co się m oże stać, jeżeli jego tram w aj zacznie
się poruszać „w czasie” z prędkością światła. W jaki sposób m ożna będzie
w tedy postrzegać czas, zakładając, że w ciąż p atrz y się na zegar? E instein
uw ażał, że w takiej sytuacji pow inien on cały czas „dotrzym ywać kroku”
św iatłu niosącem u obraz tarczy zegara z pierw szej sekundy obserwacji.
In n y m i słowy, z perspektywy obserw atora czas stałby w m iejscu (pierwszy
rysunek na następnej stronie).
Co się jed nak stanie, gdy tram w aj zacznie się poruszać szybciej niż
światło? W takiej sytuacji zaczn ie on „d o ganiać” św iatło, które zostało
odbite od tarczy zegara dwie, a następnie trzy sekundy tem u. O bserw ator
będzie m iał zatem w rażenie, że czas się cofa! C zy jednak w takiej sytuacji
obserwator jedynie postrzegałby odw rotny ru ch w skazów ek zegara, czy
faktycznie cofałby się w czasie? (drugi rysunek na następnej stronie).
108 Strategie geniuszy. Myśl jak Albert Einstein

Obserwator poruszający
się z prędkością światła

Obserwator poruszający
się szybciej niż światło

M oże to być podchw ytliwe pytanie dla kogoś, kto tw orzy konstrukcje
w yobrażeniow e. E instein pisał o tym następująco:

M uszę przyznać, że na sam ym początku, kiedy konkretna teoria


względności dopiero kiełkowała w m oim umyśle, przeżyw ałem wiele
konfliktów natury nerwowej. W młodości często przez całe tygodnie nie
mogłem zebrać myśli, gdyż w tamtym okresie musiałem przezwyciężyć
niezdolność do logicznego myślenia będącą w ynikiem natknięcia się
na tego rodzaju pytania 1 4 .

Jak widać, rozw ażania takie nie były dla E insteina w yłącznie teore­
ty czną zabaw ą czy pro b lem em m atem aty czn y m , ale au te n ty c z n ą próbą
odkrycia „boskich m yśli”. O dpow iedzi n a staw iane sam em u sobie pytania
były w ażne dla jego poczucia tożsamości i rzeczywistości. C ała N ew tonow ­
ska rzeczywistość opierała się n a z a ło ż en iac h o a b so lu tn e j naturze czasu
i p rz estrze n i, ale „zabaw a w p o łą c z e n ia ” p ozw oliła E in stein o w i zadać

14 J. Schwartz, M. McGuinness, Einstein For Beginners, Pantehon Books, New York


1983, s. 82.
Teoria względności 109

kilka pytań, które podw ażyły fundam entalne praw a natury definiujące
czas i przestrzeń. Z am iast być w artościam i bezw zględnym i, absolutnym i,
czas i przestrzeń zaczęły w jego m n ie m a n iu p rzy p o m in ać „boskie eks­
perym enty m yślow e”.
C hciałbym w tym m iejscu podkreślić, że wszystkie om aw iane pytania
i wnioski nie były wyłącznie ezoterycznymi rozw ażaniam i ekscentrycznego
naukow ca. W spom niane zm iany w założeniach, n a których opierało się
postrzeganie otaczającego nas świata, utorow ało ludzkości drogę do „ery
a to m u ”, podróży kosm icznych, a także śm ierci d ziesiątek tysięcy lu d zi
w H iroszim ie i N agasaki.

Kilka implikacji teorii względności Einsteina


Jeżeli przyglądasz się nocnem u niebu i w idzisz księżyc oraz kilka gw iazd,
najpew niej zakładasz, że to, co w idzisz, dzieje się w jednym m om encie.
W rzeczywistości księżyc znajduje się znacznie bliżej Ziem i niż którakol­
w iek z gwiazd, a zatem dochodzące z niego światło m usi pokonać znacznie
krótszy dystans, przez co trafia do naszych oczu znacznie szybciej niż światło
gw iazd. G dy siedzim y n a małej asteroidzie i patrzym y n a gwiazdy, wtedy
rów nież n am się wydaje, że wszystko, co obserwujemy, zachodzi w jednej
chwili. P oznaw szy jednak odległości dzielące gw iazdy, m o żem y się zo ­
rientować, że w jednej chwili widzim y coś, co zdarzyło się pięćdziesiąt tysięcy
lat tem u, i coś, co zaszło dwa tysiące lat tem u.
Innym i słowy, patrząc w gwiazdy, postrzegasz nie tylko czas i odległość,
ale także historię i czas. Fakt, nie każdy m a ochotę m yśleć o tym , że su­
pernow a zdolna zniszczyć Ziemię m ogła ju ż daw no w ybuchnąć, ale m y
o tym nie wiemy, gdyż fala św ietlna niosąca tę inform ację nie dotarła
jeszcze do naszej planety. Kiedy jednak d o trze n a m iejsce, problem y
p rz y jd ą w raz z nią!
Podobnie jest ze światłem słonecznym, które przyjemnie grzeje i opala
nasze ciała. N ie pochodzi ono bowiem z „teraz”, a przynajm niej nie z tego
„teraz”, w którym go doświadczam y.
Arystoteles utrzym yw ał, że „wszystko, co uznaje się za »teraz«, wydaje
się być czasem”, i sugerował, iż „ teraz” p o d obne jest do p u n k tu n a linii
rozciągającej się pom iędzy przeszłością a przyszłością. Z tej perspektywy
110 Strategie geniuszy. Myśl jak Albert Einstein

czas wydaje się przypom inać strzałę poruszającą się w yłącznie w jedną
stronę. Przeszłość jest stracona n a zawsze, przyszłość jeszcze się nie wyda­
rzyła, a cały w szechśw iat z n a jd u je się w jed n y m „ teraz” zm ierzającym
w stronę przyszłości. Jak zauw ażył Einstein:

Dla świata rozszerzonego przestrzennie „teraz” traci swoje obiek­


tyw ne znaczenie [ ...] czas i przestrzeń muszą być postrzegane jako
czterowymiarowe kontinuum, które jest nierozwiązywalne w obiek­
tywny sposób [...]. Ponieważ w tej czterowymiarowej strukturze nie
występują żadne sekcje mogące reprezentować „teraz” w sposób obiek­
tywny, koncepcje zdarzania czy też stawania się nie są całkow icie
zawieszone, ale w ciąż skom plikow ane. D użo bardziej naturalnym
wydaje się zatem m yślenie o fiz y c zn e j rzeczywistości ja ko o cztero­
wymiarowej egzystencji, nie zaśjako o rozwojowej fo rm ie egzystencji
trójwymiarowej, ja k to działo się do tej pory15.

W koncepcji Einsteina rzeczywistość nie m oże być prostą, liniową „roz­


w ojow ą form ą egzystencji trójwym iarowej”, identycznej w całym wszech-
świecie. N a sz e „ te ra z ” jest p rzy szło ścią dla niek tó ry ch części naszego
wszechświata, zaś przeszłością dla innych. W koncepcji czterowymiarowej
egzystencji E insteina „przeszłość” i „przyszłość” są ciągłym w ym iarem ,
podobnie jak „góra” i „dół” lub „lew o” i „praw o”. Czas jest czymś, przez
co potencjalnie m ożem y podróżow ać w taki sam sposób, w jaki m ożem y
poruszać się przez trzy w ym iary rzeczywistości.
N a naszej małej asteroidzie zazwyczaj m yślim y inaczej niż Einstein.
N ic nie porusza się tu szczególnie szybko ani nie porusza się n a odległości
d uże w skali całego w szechświata. G dy jednak zaczniem y zajm ow ać się
bardzo długimi lub bardzo krótkimi okresami i bardzo wysokimi prędko­
ściami, wszystkie zasady wykorzystywane do opisu zachow ania się stosun­
kowo m ałych fragm entów rzeczywistości zaczn ą tracić n a wartości.
W róćm y zatem do p rz y k ła d u naszej dw ójki lu d zi: jednego n a pro­
m ien iu św ietlnym i drugiego n a planetoidzie, którzy poruszają się bardzo
szybko w zględem siebie. Jak b ęd ą oni dokonyw ać pom iaru rzeczywistości
tego drugiego?

15 Albert Einstein, Relativity, Crown Publishers, Inc., New York 1961, s. 149 —150.
Teoria względności 111

Korzystając ze starego m odelu w szechśw iata, m o żn a pow iedzieć, że:

„Fizykalną rzeczywistość’ rozumianą jako niezależną od je j obser­


watorów traktowano tak, jakby składała się (przynajmniej w założe­
niach) z jednej strony — z czasu i przestrzeni, z drugiej zaś — z trwale
istniejących punktów materialnych poruszających się względem tego
czasu i przestrzeni16.

Prędkość jest zwykle m ierzona jako pokonany przez jakiś „m aterialny”


obiekt dystans podzielony przez czas, jaki był potrzebny n a jego pokonanie.
W fizyce Newtonowskiej czas, przestrzeń i p rz ed m io ty m ateria ln e są kon­
kretne i rzeczywiste, zaś prędkość jest wartością abstrakcyjną. T ę ostatnią
określa się p o p rz ez relację p o m ięd zy czasem i p rz e strz e n ią w zględem
poruszającego się obiektu m aterialnego.
Światło porusza się jed n ak zawsze z tą sam ą prędkością, niezależnie
od ośrodka i prędkości osoby dokonującej pom iaru. T o skłoniło E insteina
do przeprow adzenia kolejnego eksperym entu myślowego, który m iał do­
prow adzić do znalezienia innych podstawowych założeń.

Tworzenie się koncepcji (tj. pojęć czasu i przestrzeni) zawsze zakła­


da koncepcję obiektów materialnych (np. „skrzynek”’) [■■■]. Z tego
pow odu wydaje m i się, że tworzenie koncepcji obiektów material­
nych („materii”) musi poprzedzać koncepcje czasu i przestrzeni17.

W ed łu g E insteina psychologia naszego postrzegania czasu i p rze­


strzeni zbudow ana jest n a uprzednim założeniu, że trwałe przedm ioty m a­
terialne istnieją. Innym i słowy, nasza koncepcja „przestrzeni” wynika z n a­
szego postrzegania „skrzynek w innych skrzynkach”, zaś nasza koncepcja
„czasu” jest wynikiem naszej zdolności umysłowej do przypom inania sobie
sekwencji w ydarzeń m aterialnych. T o sugeruje, że „epistem o lo g iczn ą”
podstawą naszych umysłowych modeli czasu i p rz estrze n i jest n asz a wiara
w „rzeczy” i „obiekty” oraz ich postrzeganie.
Arystoteles pisał, że te sam e sp o strze żen ia zm ysłow e m o g ą być
skierow ane w stronę „p rzed m io tó w ” (czyli „incydentalnych obiektów

16 Ibidem, s. 141.
17Ibidem, s. 141.
112 Strategie geniuszy. Myśl jak Albert Einstein

z m y słu ”) bądź w stronę relacji wyższego poziom u, które Stagiryta nazywał


„powszechnymi wrażliwościam i”. T e ostatnie nie wiązały się zaś z obiektami
znajdow anym i w świecie zewnętrznym , ale wyrażały głębsze wzorce i relacje
od n o szące się do w szystkich zm ysłów . E in stein p o szu k iw ał wzorców
głębszego po ziom u w całym w szechśw iecie, czyli próbow ał zn a le źć owe
„pow szechne w rażliw o ści” w „bożych m y ślach ”, gdyż uznaw ał, że jego
epistem ologia opiera się bardziej n a tych w zorcach niż n a obiektach m a ­
terialnych.
W swoich rozw ażaniach Einstein doszedł do wniosku, że ostatecznym
ośrodkiem , w którym zachodzą w szystkie zjaw iska, jest nie m ateria, lecz
światło i dlatego właśnie prędkość światła jest wartością graniczną szybkości,
z jak ą rzeczywistość m oże się rozwijać. W ynikało z tego, że zarówno p er­
cepcja, ja k i rzeczyw istość były fu n k cją energii elektrom agnetycznej pod
postacią światła. Słynne rów nanie E = m c 2 oznacza z grubsza to, że m ate­
ria (przedm ioty m aterialne) składa się z energii elektrom agnetycznej.
P am iętając w cześniejsze stw ierdzenie E insteina m ów iące o tym, że:
„Kiedy [ ...] pewien obraz pojawia się w wielu [ ...] seriach, wówczas — do­
kładnie dzięki takim pow tórzeniom — staje się on elementem porządkującym
ow e serie, a więc łączy je ze sobą, gdyż same z siebie są one rozłączne”, m o ­
żem y zobaczyć, iż ze w zg lęd u n a stałość prędkości św iatła w ró żn y ch
ośrodkach, niezależnie od punktu odniesienia stosowanego w tych obserwa­
cjach, światło jest elem entem p o rząd k u jący m lub za sa d ą o rg a n iz u jącą dla
wszystkich ram odniesienia. Światło jest zatem „wodą”, w której „zanurzo­
n e ” są wszystkie zdarzenia i wszyscy obserwatorzy.
Z powyższego założenia wynika fakt, że podstawową relacją pom iędzy
w ydarzeniam i definiowanym i prędkością światła jest rzeczywistość głębsza
niż przestrzeń, czas czy naw et materia. Czas, przestrzeń i „obiekty m aterial­
n e ” są bow iem „abstraktam i” w yw odzonym i z prędkości św iatła i m u szą
się zm ieniać, aby zachowywać w spom nianą relację.
W ychodząc z powyższego założenia, E instein doszedł do w niosku,
że skoro osoba n a prom ieniu świetlnym i osoba na planetoidzie znajdowały
się w różnych miejscach oraz poruszały się w zględem siebie, to do św iad ­
czałyby tego samego zdarzenia, które dla nich rozgrywałoby się w inny spo­
sób. P oniew aż przestrzeń, czas i m ateria są elastyczne i w zględne wobec
położenia obserwatora, elastyczne m uszą być również przedm ioty m aterialne
w czasie i przestrzeni. Stąd też n a postrzeganie i p o m iar czasu, p rz estrze n i
Teoria względności 113

i przedm iotów materialnych przez dwóch obserwatorów miałby wpływ fakt,


że pole elektromagnetyczne (światło) em anujące z wydarzenia nie docierało­
by do nich w identyczny sposób, podobnie jak przechodzień idący w zdłuż
torów i pasażer pociągu postrzegają dwa błyski piorunów w różnym czasie.
Pow yższe stw ierdzenia stanow ią w istocie podstaw y teorii względności
E insteina, która p o stu lu je, że nie tylko po strzeg an ie rzeczyw istości, ale
także sama forma rzeczywistości są względne i uzależnione od ram y odnie­
sienia dla każdego obserwatora. O znacza to, że naturalne „prawa” są „współ-
zm ienne względem arbitralnych ciągłych transformacji współrzędnych” ob­
serw atora oraz obserw ow anych przez niego przedm iotów m aterialnych.
Stąd też człow iek jadący n a p ro m ie n iu św ietlnym będzie w idział
swoje odbicie, ale obserwator n a planetoidzie nie będzie postrzegał go jako
człow ieka poruszającego się szybciej niż światło, gdyż światło dotrze do
niego w inny sposób. Czas stanie się „rozciągnięty”, zaś przestrzeń ulegnie
„ściśnięciu”. O bserw ator n a planetoidzie zobaczy, że osoba n a prom ieniu
św iatła przebyła znacznie krótszą drogę w znacznie dłuższym czasie, niż
w ynikałoby to z pom iarów tejże osoby.
C złowiek na prom ieniu światła, obserwujący otoczenie w edług własnej
ram y odniesienia, będzie uw ażał, że przebył p ew n ą odległość z pew n ą
prędkością, ale obserw ator n a p lan eto id zie dostrzeże, iż poruszający się
człow iek przebył inny dystans w innym czasie. W obu rzeczywistościach
relacja definiowana szybkością światła będzie stała. C złow iek n a asteroidzie
i osoba n a p rom ieniu św ietlnym będą widzieć, że ich obserw atorzy p o ru ­
szają się w in n y sposób, niż im sam ym się wydaje, ale relacja pom iędzy
odległością i czasem będzie w obu przypadkach taka sam a (rysunek na
następnej stronie).
Pożyczając strategię E insteina, którą ten wykorzystywał do m yślenia
o czterowymiarowej przestrzeni za pom ocą trójwymiarowej analogii, m oże­
m y porównać teorię względności do zjawiska skracania perspektywy. Rene­
sans w E uropie Zachodniej był w dużej m ierze w ynikiem odkrycia zasad
rządzących perspektywą. Jeżeli popatrzym y n a jeden obiekt pod różnym i
kątam i, jego wielkość będzie się p o zo rn ie zm ieniać. Jeżeli popatrzysz na
b udynek od p rzodu, jego ściany będą wydawać się krótsze niż w rzeczy­
wistości. Jeżeli zaś popatrzysz n a ten sam b u d y n ek z boku, w ów czas jego
front będzie się w ydaw ał skrócony w sto p n iu p ro p o rcjo n aln y m do kąta
p atrzenia. L eonardo da Vinci (m odelowy człow iek Renesansu) porów ny­
w ał proces ro zum ienia z posiadaniem co najm niej trzech perspektyw.
114 Strategie geniuszy. Myśl jak Albert Einstein

C harakterystyka zm ian czasu, przestrzeni i obiektów m aterialnych


koniecznych do zachow ania stałej prędkości światła

W yobraź sobie dwóch nieruchom ych obserw atorów w trójw ym iaro­


wej przestrzeni, którzy są w stanie patrzeć tylko w jeden punkt. Jeżeli będą
patrzeć na przedm iot nieruchomy, wówczas będą widzieć go w różny sposób
zależnie od ich ram y odniesienia, chociaż w ielkość sam ego obiektu nie
będzie ulegać zmianie. Jeżeli obaj obserwatorzy nie mogliby zm ienić swojej
perspektywy, nigdy by się nie dowiedzieli, że ktoś inny m oże postrzegać ów
przedm iot inaczej.
W pewien sposób Einstein mówi, że podobny proces zachodzi w prze­
strzeni czterowym iarow ej, w której czas jest jednym z wym iarów . P om iar
prędkości światła względem różnych punktów odniesienia w czasie i prze­
strzeni przypom ina patrzenie na przedm iot pod różnym i kątam i. Światło
porusza się ze stalą prędkością we w łasnej ram ie od n iesien ia i nie ulega
zm ianom bardziej niż drew niana belka obserw ow ana z różnych stron,
chociaż obserw atorzy korzystający z różnych ram odniesienia będą po­
strzegali ją inaczej.
Teoria względności 115

Ram a o d n ie sie n ia n r 1 R am a o d n ie sie n ia n r 2

Skrót perspektywiczny w przestrzeni trójwymiarowej

Analogia trójwymiarowego „skrótu perspektywicznego” względem


dwóch nieruchom ych obserwatorów

W w yniku zrozum ienia głębi i perspektywy oraz przysw ojenia in ­


nych idei, które pojawiły się w Renesansie, zorientowaliśmy się, że Ziem ia
nie znajduje się w centrum u k ła d u słonecznego oraz że Słońce i inne
planety krążą we wszechświecie. Teoria względności Einsteina rozw inęła
to podejście i odniosła je do jeszcze głębszych elem entów rzeczywistości.
N asz wszechświat nie istnieje wewnątrz jednego wielkiego pojem nika defi­
niującego w sposób absolutny czas i przestrzeń. N ie m a jednego „boskiego
p u d ełk a”, które m ogłoby służyć jako u n iw ersaln a ram a o d n iesien ia dla
wszystkich zjaw isk we w szechśw iecie. N ie m ożem y m ieć pew ności, że
reszta wszechświata porusza się zg o d n ie z naszym niew ielkim p u n k tem
odniesienia. M usim y zatem rozw inąć nasz m odel w szechśw iata, tak aby
obejm ow ał wiele perspektyw i rzeczywistości.
In n ą analogią dla stałej prędkości światła m oże być próba wyjaśnienia,
w jaki sposób dw uw ym iarow e istoty z wcześniejszego przykładu mogłyby
postrzegać trójwymiarowy przedm iot. W yobraź sobie, że jesteś jedną z ta ­
kich istot i w T w oim św iecie nagle pojaw iła się d u ż a bańka. C o w id zisz
w takiej sytuacji?
116 Strategie geniuszy. Myśl jak Albert Einstein

P e rsp e kty w a d w u w y m ia ro w a

Dwuwymiarowe istoty obserwujące bańkę

Jeżeli znajdujesz się daleko od m iejsca, w którym bańka przecina


płaszczyznę Twojego świata, zobaczysz linię krzywą, która zacznie rosnąć,
po czym zm aleje i ostatecznie zniknie. Jeżeli bańka przeniknie przez płasz­
czyznę w m iejscu, w którym się zn a jd u je sz, zauw ażysz, że otacza Cię
gw ałtow nie rosnący okrąg, który po pew nym czasie zaczn ie się zm n iejszać
i w końcu rów nież zniknie.

P e rsp e ktyw a

P e rsp e kty w a d w u w y m ia ro w a

W dwuwymiarowym świecie bańka objawia się pod postacią koła


Teoria względności 117

Jeżeli bańka przestanie się poruszać, wówczas oddaleni obserwatorzy


będą m ogli ją zbadać, obejść ją, wejść do środka i ostatecznie stwierdzić,
że jest to okrąg o ustalonej wielkości. Jeżeli bańka zacznie się poruszać,
dwuwymiarowe istoty zauw ażą, że okrąg ten w sposób „m agiczny” zwiększa
się i zm niejsza. Ich zdaniem zjawisko to będzie polegać n a zm ianie średnicy
okręgu. Dopiero po przejściu na wyższy poziom rzeczywistości będą w sta­
nie zro zu m ieć, że obserw ow anym p rz ed m io te m jest w istocie sferyczna
bańka, a dw uw ym iarow e istoty w cześniej postrzegały tylko pew ne z jej
aspektów.
Jednakże naw et w dwuwym iarowej rzeczywistości jedna rzecz będzie
stała. N iezależnie bow iem od zachow ania bańki, czy też m iejsca, w któ­
rym jej pow ierzchnia przetnie się z płaszczyzną, będzie ona postrzegana
jako okrąg. Jak w iadom o, długość linii okręgu w yraża się w zorem 2nr, zaś
liczba n (pi) jest w artością stałą i w ten sposób zapew nia relację niezbęd­
n ą do stw orzenia okręgu i sfery.

D w u w y m iaro w a
ram a od niesien ia
nr 2 (m ałe koto)

D w u w y m iaro w a
ram a od niesien ia
nr 1 (duże koto)

P e rsp e ktyw a tró jw ym iaro w a

A nalogicznie, gdy chcem y zm ierzyć czterowymiarowy świat, stosując


naszą trójwymiarową ram ę odniesienia, widzim y coś, co przypom ina frag­
m enty czterowym iarowej „kuli” w naszej trójw ym iarow ej płaszczyźnie.
N ie w idzim y całej kuli, ale prędkość św iatła c pełni tę sam ą funkcję co n
w przestrzeni dwuwymiarowej. D aje nam bow iem inform ację o kluczowej
relacji niezbędnej do stw orzenia czterow ym iarow ej rzeczyw istości, którą
próbujem y postrzegać.
Podsum ow ując, natura rzeczywistości jest w zględna dla każdego z nas,
nie jest zaś w ynikiem naszej percepcji ani pew nym zbiorem arb itraln y ch
obserwacji. Z tego też pow odu, jeżeli człowiek znajdujący się n a prom ieniu
św ietlnym i trzym ający lusterko przem ieszcza się w pobliżu planetoidy, to
człowiek z lusterkiem m oże doświadczać światła przebywającego pew ien
118 Strategie geniuszy. Myśl jak Albert Einstein

dystans w pew nym czasie, z czego w yprow adzi sobie prędkość światła,
n ato m iast obserw ator n a planetoidzie będzie doświadczać św iatła poko­
nującego inny dystans w innym czasie w taki sposób, że prędkość światła w obu
przypadkach będzie taka sama. D w ie ram y od n iesien ia są p ołączone, ale
nie przez czas czy przestrzeń, lecz za pośrednictw em relacji definiowanej
p rzez prędkość światła.
D la E insteina rzeczywistość nie była określana przez obraz, ale przez
światło tw orzące ów obraz. E instein wierzył, że prędkość, z jaką światło
porusza się w naszym wszechświecie, jest najbardziej absolutną i konkretną
zasadą p orządkującą i że nasze dośw iadczenie czasu i przestrzeni m usi
zm ieniać się tak, aby prędkość św iatła pozostała taka sam a. Innym i słowy,
relacja definiow ana przez prędkość światła była bardziej re aln a i stała niż
faktyczne pomiary fizyczne lub opis zajścia w ydarzeń wykorzystujący pojęcia
czasu i przestrzeni (tzn. relacja ta była bardziej stała i rzeczywista niż obiekty
materialne).
Isaac N ew ton opisał wszystkie zjaw iska naturalne jako zdarzenia za­
chodzące w zględem czasu absolutnego i przestrzeni absolutnej. E instein
opisał zaś czas i przestrzeń jako zdarzenia zachodzące w zględem prędko­
ści absolutnej światła.

Strategia teorii w zględności


Chociaż teoria względności stanowi jedno z największych osiągnięć Einste­
ina i sam a w sobie jest ideą bardzo zajm ującą i fascynującą, celem niniejszej
książki jest przedstaw ienie nie tyle samej teorii naukow ej, co procesu m y­
ślowego, który pozwolił na jej opracowanie (rysunek na następnej stronie).
O pisana w rozdziale 3. w ielopoziom ow a m akrostrategia, która do­
p row adziła do pow stania teorii względności, jest w pew nym sensie bardzo
łatwo dostrzegalna. W zrokow e i kinestetyczne w rażenia dw óch obserw a­
torów (na p rom ieniu św iatła i p lan eto id zie, p asa żera w pociągu i p rz e­
chodnia przy torach) stanowią elementy wykorzystywane w „zabawie w po­
łączenia”. Spostrzeżenia dotyczące obserwatorów nieruchom ych są względne
i elastyczne. Jednakże w zakrojonym n a szerszą skalę „teście w zrokow ym ”
relacja pom iędzy tym i elem entam i jest stała i dobrze zdefiniow ana, dzięki
czem u m ogą one w iązać się z logicznym i, w erbalnym i i m atem atycznym i
m odelam i rzeczywistości.
Teoria względności 119

„W iększy obraz" koordynujący


i łączący e lem enty biorące
udział w „zabaw ie w połączenia"
- teoria względności

'

„Zabaw a w połączenia"
z elem entam i w zrokow ym i
i kinestetycznym i różnych perspektyw

D w upoziom ow a m akrostrategia E insteina

N a poziom ie mikrostrategii wyobrażenie sobie samego siebie na pro­


m ieniu świetlnym i do tego z różnych perspektyw w ym aga zupełnie in n e­
go sposobu m yślenia niż analizow anie symboli m atem atycznych. Praw dę
mówiąc, Einstein naw et nie odkrył rów nań opisujących względność 18 , a jedy­
nie wykorzystał rów nanie istniejące ju ż w m atem atyce, tak aby w yrazić to,
co czuł i w idział w swojej wyobraźni.
Aby myśleć tak jak E instein, nie trzeba znać się na fizyce. K onieczne
jest jed n ak posiadanie żywej, aktywnej w yobraźni mogącej zorganizow ać
i połączyć doświadczenia w pew ną konkretną strategię. N aw et dziecko lub
nastolatek (jakim był też Einstein, gdy po raz pierwszy w jego umyśle poja­
wiła się ta wizja) nieposiadający żadnej wiedzy o fizyce są w stanie stworzyć
taki obraz. D la E insteina taki typ fa n tazjo w an ia w izu a ln e g o był bardzo
w ażnym elem entem pracy naukowej. Pozwalał m u on bowiem działać na
poziom ie percepcji zdolnym zsyntetyzować i zjednoczyć pozornie sprzeczne
lub nieprzystające do siebie koncepcje lub ramy odniesienia, dzięki czem u
E instein mógł odkrywać nieświadome i potencjalnie ograniczające założenia.

18 Równanie użyte przez Einsteina do opisu względności (przekształcenie Lorenza)


jest, skrótowo mówiąc, równaniem opisującym zmiany relacji występujące pomiędzy
dwiema ramami odniesienia. Elementem stałym obu stron równania jest w tym
przypadku prędkość światła.
120 Strategie geniuszy. Myśl jak Albert Einstein

Einstein rozwinął też strategię identyfikowania i podw ażania prostych


założeń, a następnie syntetyzowania pozornie sprzecznych ze sobą perspek­
tyw. Stworzenie czterowymiarowego kontinuum czasoprzestrzennego pom ię­
dzy ruchom ym i i stacjonarnymi obserwatorami stanowi doskonały przykład
jego zdolności do poszerzania m apy św iata i przejścia n a in n y poziom
perspektywy, u m ożliw iający zjed n o czen ie pozornie całkowicie niekom ­
patybilnych punktów w idzenia obu obserwatorów.
M ożna powiedzieć, że cały w kład E in ste in a w n au k ę był w ynikiem
zdolności znajdow ania połączeń p o m iędzy dw om a z p o zo ru całkowicie
sprzecznym i układam i:

1. W zajem ne pow iązanie odm iennych układów stanow iło podstawę


dla słynnego rów nania E = m c 2, które mówi, że istnieje pew na rela­
cja pom iędzy materią (nieruchom ą i stałą) a energią (zawsze zm ien­
n ą i ruchom ą). Einstein utrzymywał, że materia jest w rzeczywistości
fo rm ą energii, zaś' energia jest fo rm ą materii. Był także zdania, że
ich w zajem na relacja w yraża się ró w n an iem E = m c 2, g d zie E to
energia, m to m asa, a c to prędkość św iatła19.

Relacja pomiędzy energią i m aterią

2. E instein otrzym ał N agrodę N obla za w ykazanie tego, że światło


posiada cechy zarów no cząsteczki (nieruchom ej i stałej), jak i fa li
(zawsze zm iennej i płynnej). Utrzymywał przy tym, że cząsteczki są

19 Równanie to można też zapisać jako E/c=mc. Innymi słowy, energia podzielona
przez prędkość światła jest tym samym co masa pomnożona przez prędkość światła.
Zgodnie z tą zasadą anihilacja drobnej ilości masy powoduje zastąpienie jej ogromną
ilością energii. Na tej zasadzie opiera się korzystanie z energii atomowej.
Teoria względności 121

„p ak ietam i” fal (lac. ąuanta) i że po tak im „sp ak o w an iu ” fale


uzyskują cechy cząsteczek. N a tym założeniu opiera się teoria
kw antów we współczesnej fizyce.
3. W izualizacje E insteina dotyczące geometrii sferycznej (dwuw y­
m iarow e istoty żyjące na płaszczyźnie i czterowymiarowe cienie)
wykazały w zajem ne relacje pom iędzy układem trójwymiarowym
(stałym) i czterowymiarowym (zm iennym ).
4. „Eksperym enty m yślowe” E insteina, w tym zadania z człow ie­
kiem w w in d zie ciągniętej w przestrzeni, pozw oliły zunifikow ać
pojęcia „masy graw itacyjnej” i „masy bezw ładnościow ej”.

3 . p o z y c ja J ę z y k (S c)
A
1

1. T eo ria w z g lę d n o ś c i O p isy sło w n e


'W
W
2. E= m c2 i m a te m a ty c z n e
3 . T eoria k w a n tó w
4 . G e o m e tria n ie e u k lid e s o w a
5 . W iz u a liz a c ja s y m b o li

Integracja
p o zycji 1. ¡ 2 .

1 . p o z y c ja 2 . p o z y c ja
(W
' w — > K z)' (W
' w — > K z)'
1 . O b s e rw a to r n ie ru ch o m y 1. O b s e rw a to r w ru ch u
2 . M a te ria 2 . E n e rg ia
3 . C z ą s te c z k a 3 . F ala
4. 3 w y m ia r y 4. 4 w y m ia r y
5 . D o ś w ia d c z e n ie z m y s ło w e 5 . L o g ik a /m a te m a ty k a

Wykorzystywany przez E insteina proces integrow ania pozornie


niekom patybilnych perspektyw

W idzim y zatem , że wszystkie trzy odkrycia posiadają podobną strukturę


będącą bezpośrednią funkcją strategii myślenia. Strategia ta zakładała inte­
growanie na wyższym poziomie dwóch perspektyw, które na niższym po­
ziom ie były całkowicie odm ienne. Einstein sam mówił o tym, że „mysbenie
tw orzy problemy, których nie da się rozw iązać m ysieniem z tego samego
poziom u”.
O gólna strategia E insteina polegała na rozw iązyw aniu problem u po­
przez zastosowanie m yślenia innego niż „myślenie prowadzące do danego
p ro b lem u ”. Poniżej przedstaw iłem w p u n k ta c h proces w ykorzystyw any
122 Strategie geniuszy. Myśl jak Albert Einstein

do określenia i podw ażenia podstaw ow ych założeń zw iązanych z „prze­


strzen ią”, „jednoczesnością”, „czasem ” itd.:

1. E instein rozpoczynał od paradoksu, którego nie dało się dobrze


wyjaśnić ani rozwiązać n a drodze istniejących modeli myślenia, np.
od d y lem atu zw iązanego z percepcją człow ieka n a p ro m ien iu
św ietlnym i n a p lan eto id zie. In n y m i słowy, w yszukiw ał sytu­
acje, w których ak tu aln y m odel p ro b lem u okazyw ał się „zbyt
uproszczony”.
2. Przedstaw iał obecny m odel problem u i znajdow ał słowa odpo­
w iadające koncepcjom najczęściej m ilcząco zakładanym , a n a ­
stępnie kwestionował te elementy, z którymi wiązała się największa
liczba takich założeń. O to przykład: (a) Celem mechaniki (wfizyce)
jest opis zm ian przestrzennego położenia ciała w „czasie”, przy czym
„nie jest do końca w iadom e to, co rozum ie się przez »położenie«
i »czas«"; (b) Czy zdanie: „dwa pioruny uderzyły jednocześnie" ma
jakikolw iek sens? (c) Jak rozum ujem y, uznając koncepcję czasu za
obiektywną?
3. N astępnie tworzył pew ną liczbę prostych symbolicznych lub m eta­
forycznych obrazów reprezentujących w ybraną koncepcję, np. (a)
pociąg porusza się w zględem torów; (b) piorun u d erza w tor ko­
lejowy lub (c) tram w aj m oże poruszać się z prędkością światła.
4. K olejnym krokiem jest próba zasym ulow ania pewnej interakcji
związanej z problem em w ew nątrz jego konstruktu wyobrażeniowe­
go, tak aby „zobaczyć” działanie „koncepcji” poprzez przyjrzenie
się jej z różnych perspektyw w ram ach danego scenariusza, np.
(a) podróżny i pieszy obserwujący spadający kam ień; (b) „zdolny
m eteorolog” próbujący zm ierzyć jednoczesność błysku piorunów
lub (c) podróżny w pociągu patrzący n a zegarek oddalający się
z prędkością światła.
5. Poprzez „zabawę w połączenia” obrazów i uczuć E instein zn aj­
dował miejsce, w którym stare założenie się rozpadało, a „koncepcja
stawała się mniej prosta”, np. (a) Czy „położenia" spadającego kamienia
„w rzeczywistości” wyznaczają linię prostą, czy parabolę?; (b) Czy
światło, za sprawą którego obserwator w punkcie M dostrzega oba
Teoria względności 123

błyski, pokonuje odcinek A M z taką samą prędkością co odcinek BM?;


(c) C zy pasażer tram w aju jest w stanie „n a d g o n ić” obraz tarczy
zegara, dzięki czem u wydaje m u się, że czas stoi w m iejscu?
6 . N astępnie tw orzył on nowe założenie oparte n a „zabawie w połą­
czenia”, np. (a) Założenie „przestrzeni niezależnej” jest zastąpione
za ło ż e n ie m o „nieskończonej liczbie przestrzeni poruszających się
w zględem siebie”; (b) Z ało żen ie jednoczesności jest zastąpione
założeniem mówiącym, że „zdarzenia zachodzące jednocześnie wzglę­
dem torów nie są jednoczesne w zględem p o c ią g u ’; (c) Z ało żen ie
o ab so lu tn y m czasie jest za stąp io n e za ło ż e n ie m m ów iącym , że
„dla ś'wiata rozszerzonego przestrzennie słowo »teraz« traci swoje
obiektywne znaczenie”.
7. W ychodząc z now ego założenia, odkrywał on, która relacja pozo­
staje stała we wszystkich m ożliwych układach tworzonych podczas
„zabawy w skojarzenia”, np. (a) „ruch” i „trajektoria” postrzegane
są jako „względne wobec pewnego ciała będącego punktem odniesienia”;
(b) „Każde ciało będące punktem odniesienia posiada swój własny
czas”; (c) „Czas i przestrzeń m uszą b yć traktow ane ja ko czterowy-
miarowe kontinuum nierozwiązywalne w sposób obiektywny”.
8 . N a koniec Einstein formułował now ą koncepcję opartą n a nowym
założeniu, które ponow nie czyniło w szystko „tak prostym , jak to
tylko m ożliw e”, np. (a) „Odrzucamy niejasne słowo »przestrzeń«
[ ...] i zastępujemy je wyrażeniem »ruch względny wobec praktycznie
sztywnego ciała będącego punktem odniesienia«”; (b) „O ile nie do­
w iem y się wprost, względem jakiego ciała mierzony jest czas, stwier­
dzenie mówiące o czasie nie posiada w tej sytuacji żadnego praktycznego
znaczenia”; (c) „Myślenie o rzeczywistości fizyczn ej jako o egzystencji
czterowymiarowej wydaje się zatem bardziej naturalne niż traktowa­
nie jej jako rozwojowej form y egzystencji trójwymiarowej, jak czyniono
to do tej pory”.

Jak zatem w idzim y, kw estionow anie jednego założenia staje się źró­
dłem potrzeby kwestionowania kolejnych. Testowanie zasadności założeń,
n a których oparta jest percepcja „ruchu”, doprow adziło Einsteina do kw e­
stionow ania podstawowych założeń zw iązanych z koncepcją „przestrzeni”.
D o konane przez niego zm iany w założeniach spraw iły zaś, że zaczął on
124 Strategie geniuszy. Myśl jak Albert Einstein

podw ażać koncepcję „jednoczesności”. Z kolei jego w nioskow anie doty­


czące w zględności zjaw iska jednoczesności skłoniło go do ponow nego
p rzeanalizow ania założeń kryjących się za ideą „zdarzeń jednoczesnych”.
Odkrycia niespójności „obiektywności” stały się zaś podstawą do kwestiono­
w ania n atu ry czasu, obiektów materialnych, a n a koniec także i rzeczywisto­
ści jako takiej.

K oncepcja W n io sek E in stein a

ruch N ie m a absolutnego „ru ch u ”, istnieje tylko


ruch względem innych obiektów w przestrzeni.
przestrzeń N ie m a absolutnej „przestrzeni”, istnieje tylko
nieskończona liczba przestrzeni poruszających
się w zględem siebie.
jednoczesność N ie m a absolutnej „jednoczesności”, istnieje
tylko jednoczesność w zględem położenia
obserwatora.
zdarzenia obiektywne N ie m a absolutnych „zdarzeń obiektyw nych”,
istnieją tylko spostrzeżenia zdarzeń zgodne ze
spostrzeżeniam i innych.
czas N ie m a absolutnego „czasu”, każde ciało będące
punktem odniesienia posiada swój osobisty czas.
obiekty materialne N ie m a „stałych obiektów m aterialnych”,
m ateria jest w yłącznie przekształceniem
energii elektrom agnetycznej (światła).

E instein wyjaśniał:

Dlaczego koniecznym jest ściągnięcie fundamentalnych idei myślenia


w naukach przyrodniczych z platońskiego Olimpu i dokonanie próby
odfrycia ich ziemskich korzeni? Oto odpowiedź: jest to niezbędne,
by uw olnić te idee od tabu z nim i związanego i zdobyć większą wolność
w form ułow aniu idei lub koncepcji.
We wcześniejszych akapitach próbowaliśmy opisać, w j a f i sposób
koncepcje przestrzeni, czasu i zdarzeń mogą być w sposób psychologicz­
ny połączone z doświadczeniami. Patrząc logicznie, są one bowiem
Teoria względności 125

swobodnymi kreacjami ludzkiej inteligencji, narzędziami myśli słu­


żącym i łączeniu poszczególnych doświadczeń, aby m ożliw e było ich
lepsze poznanie. Próba uświadomienia sobie empirycznych źródeł
tych fundam entalnych koncepcji pow inna pokazać, do jakiego stop­
nia jesteśmy do nich przywiązani. W ten sposób m ożem y uświado­
m ić sobie naszą wolność, z której zawsze bardzo trudno jest rozsąd­
nie korzystać w razie potrzeby20.

20 Albert Einstein, Relativity, Crown Publishers, Inc., New York 1961, s. 141—142.
Rozdział 7

Psychologiczne implikacje
teorii względności

T eoria względności od samego początku fascynowała tak fizyków, jak i la­


ików. Z całą pewnością odkrycia Einsteina dotyczące natury rzeczywistości
dotyczą czegoś więcej niż tylko samej fizyki. M o żn a bow iem zastosować
je także do naszych systemów przekonań oraz do psychologicznych modeli
świata. N asze spostrzeżenia i przekonania zm ieniają się bowiem pod wpły­
w em różnych czynników . E in stein w ydaw ał się dobrze ro z u m ie ć tak ą
percepcyjną w zględność, kiedy pisał:

Jeżeli teoria względności okaże się słuszna, N iem cy będą nazyw ać


m nie Niemcem, Szwajcarzy — obywatelem Szwajcarii, a Francuzi
— wielkim uczonym.
Jeżeli za ś teoria względności okaże się błędna, Francuzi nazwą m nie
Szwajcarem, Szwajcarzy — Niemcem, a N iem cy — Ż ydem 1.

Pew ne zachow anie lub zd a rze n ie m oże być p o strzeg an e oraz in ter­
pretow ane n a wiele różnych sposobów zależnych od p u n k tu odniesienia,
z jakiego patrzy się n a dany tem at. N a w iele naszych zach o w ań m a
wpływ to, jak patrzym y n a siebie i jak po ró w n u jem y się do in n y ch ludzi,
korzystając zarówno z naszego własnego punktu widzenia, jak i z naszych
w yobrażeń o tym , jak in n i p a trz ą n a nas. S tosow any p rz ez E in stein a
schem at stacjonarnego i poruszającego się obserwatora stanowi klasyczny
przykład sprzecznych punktów w idzenia.

1 J. Schwartz, M. McGuinness, Einstein for Beginners, Pantheon Books, New York


1983, s. 3.
128 Strategie geniuszy. Myśl jak Albert Einstein

Podobny dualizm jest w idoczny w niem alże każdej dziedzinie nauki


oraz filozofii. O to kilka przykładów:

Pierw sza pozycja D ru g a pozycja

Obserwator nieruchomy Obserwator poruszający się


Materia Energia
Cząsteczka Fala
Trójwymiarowy Czterowymiarowy
A ftu a ln a wiedza Wyobraźnia
Stały Zm ienny
Osłabiający odchylenie Wzmacniający odchylenie
Hamujący Wzbudzający
Organizm Duch
Ciało Umysł
Ego (zasada rzeczywistości) Id (zasada przyjemności)
Lew a półkula mózgu Prawa półkula mózgu
Cyfrowy Analogowy
Stary N ow y
R odzic Dziecko
K rytyk Marzyciel

T a k podstaw ow y w zorzec m oże pow iedzieć n a m rów nie w iele n a


tem at charakteru i uk ład u nerw ow ego obserw atorów tw orzących m odel
świata, jak i n a tem at faktycznego obrazu świata, co wiąże się z „przyczyna­
m i form alnym i”, o których m ówił Arystoteles. Aby dokonać jakiegoś działa­
nia w świecie (np. pojechać n a row erze, rozwiązać zadanie m atem atyczne
lub zbudow ać bombę atomową), ludzie m uszą zareagować zgodnie z m apą
świata stw o rz o n ą i przech o w y w an ą p rz ez ich u k ład nerw ow y. Stąd też
najskuteczniejszymi m odelam i są te, które w najbardziej naturalny sposób
odzwierciedlają konstrukcję układu nerwowego. M ożna zatem powiedzieć,
że teoria względności Einsteina jest swego rodzaju m etaforycznym opisem
nie tylko m e ch a n izm ó w d z ia ła n ia św iata w okół nas, ale także sposobu
funkcjonow ania naszego własnego uk ład u nerwowego.
Psychologiczne implikacje teorii względności 129

W N L P przedstaw ione przez E insteina dwa punkty w idzenia (m iej­


sce n a pro m ieniu światła i miejsce n a asteroidzie) odnoszą się do dwóch
podstaw ow ych ram percepcyjnych, noszących n azw ę „pierwszej p ozycji”
i „drugiejpozycji”(D eL ozier i G rinder, 1987). „P ierw sza p o zy cja” odnosi
się do w idzenia, słyszenia i o d cz u w an ia k o n k retn y ch z d a rz e ń z własnej
perspektywy. „D ruga pozycja” wiąże się zaś z widzeniem , słyszeniem i od­
czuw aniem tej samej sytuacji (wliczając w to w łasną obecność) z perspekty­
wy innej osoby. Rzecz jasna, obie pozycje m ogą być wzajem nie sprzecznymi
punktam i odniesienia, wiążącymi się z różnym i systemami wartości. W yko­
rzystanie obu pozycji daje tzw. „podwójny opis” zdarzenia przekazujący nam
w ażne inform acje, których pojedyncza perspektyw a m oże nie zawierać.
Przykładem takiej sytuacji jest postrzeganie głębi wynikające z faktu,
że każde z naszych oczu rejestruje nieco in n y obraz jednej sytuacji, co
pow oduje, iż ich relacje tw orzą w rażenie głębi. Z podobnego pow odu, dla
którego zakładam y jednoczesne wystąpienie dwóch zjawisk, nie jesteśmy
też świadom i tego, że nasze oczy rejestrują nieco odm ienne obrazy, dzięki
czem u, patrząc n a coś, w idzim y tylko jeden spójny obraz.
Aby rozpoznać i opisać relację między dwiem a perspektywami, m usimy
wyjść poza analizow aną relację poprzez przejście na wyższy poziom , nazy­
wany ,trzecią pozycją’”, który znajduje się ponad p ierw szą i d ru g ą pozycją.
Z tej trzeciej pozycji m ożem y popatrzeć n a obie pozycje niższego p o zio m u
i zacząć rozw iązyw ać konflikty oraz integrow ać sp rzeczn e ze sobą ramy
odniesienia. T o w łaśnie dzięki zastosow aniu trzeciej pozycji E instein był
w stanie zrozum ieć, że spostrzeżenia zarów no obserw atora poruszającego
się, jak i stacjonarnego stanowiły manifestację tej samej relacji definiowanej
przez prędkość światła.
Jeżeli spojrzymy na dylemat, który doprowadził Einsteina do opracowa­
nia teorii w zględności, jako n a m etaforę przejścia m łodego fizyka do doro­
słości (E instein m iał dw adzieścia sześć lat, gdy sform ułow ał szczególną
teorię w zględności), wówczas będziem y m ogli zauw ażyć kilka istotnych
praw idłow ości natury psychologicznej. Jak napisałem wcześniej, E instein
po raz pierwszy stał się świadom y paradoksalnych różnic w perspektywie
obserw atora ruchom ego i stacjonarnego, gdy m iał szesnaście lat. Jest to
wiek, w którym większość ludzi zaczyna myśleć o kształtow aniu własnej
tożsamości. Przykład, którym posłużył się Einstein dla zilustrowania wspo­
m n ian eg o p arad o k su , zaw ierał obraz człowieka spoglądającego w lustro.
130 Strategie geniuszy. Myśl jak Albert Einstein

S tąd jed n ą z interpretacji w yobrażeń m łodego E insteina m oże być próba


ustalenia, czy w chwili, gdy człowiek zaczyna korzystać ze swojej wyobraźni
i zm ien ia się, odróżniając się tym od sw oich rów ieśników , zachow uje on
jed n ak obraz samego siebie?
W sytuacji przedstaw ionej w używ anym przez E insteina przykładzie
obserw ator n a planetoidzie m ógłby odpow iedzieć n a pow yższe pytanie
następująco: „Jeżeli zaczynasz myśleć inaczej, tracisz swoją tożsam ość. Ja
zachow uję m oją, ale ty stracisz z oczu swoją. T o jest n ieb ezp ieczn e,
więc lepiej przestać myśleć w ten sposób”. Obserwator ten uw aża więc, że
człowiek poruszający się na p ro m ie n iu św iatła jest m arzycielem żyjącym
w świecie fantazji. Ale czy tak jest w istocie? M oże obserwator stojący nieru­
chom o n a swojej planetoidzie myśli w sposób tak ograniczony, że nie jest
w stanie zrozum ieć sposobu, w jaki m yślą inni lu d zie? Być m oże czło­
w iek ten uw aża wręcz, że jego planetoida i drobny w ycinek w szechświata,
jaki jest w stanie zobaczyć, stanowi środkowy p u n k t całego w szechśw iata?
O bserw atora stacjonarnego m ożna skojarzyć z rzeczywistością trady­
cyjną, która zaw iera stałą ram ę odniesienia pozw alającą n a postrzeganie
trw ałych obiektów posiadających stałe wymiary i p o łączonych logicznie
w czasie liniowym. Z kolei obserwator poruszający się kojarzy się z tw ór­
czą w y o b raźn ią, w olnom yślicielstw em i zm ian ą , a w ięc rzeczyw istością
elastyczną.
K ażde z w ażnych odkryć E insteina (wszystkie zostały opublikowane
w 1905 roku, gdy m iał on 26 lat) tak że za k ład ało integrację podobnych
ram odniesienia — m aterii i energii, cząsteczek i fal itp. Oczywiście od­
krycia te reprezentowały zm ianę w postrzeganiu świata wokół nas, nie zaś
faktyczne zm iany rzeczywistości. Być m oże synteza d u a liz m u w y rażan a
przez sprzeczne ram y odniesienia reprezentow ała syntezę nie tylko praw
fizyki, ale także tożsamości Einsteina, który początkowo umieścił się w roli
człowieka podróżującego na zm iennym prom ieniu światła, a następnie starał
się pogodzić n ow ą ram ę odniesienia z tradycyjną w izją rzeczywistości.
P atrząc z tej perspektywy n a teorię w zględności, m o ż n a potraktow ać
ją jako prostą m etaforę zm iany w ew nątrz systemu, zaś jego strategię ro z­
wiązywania problem ów — jako strategię kontrolowania oporów związanych
ze zm ianą systemów. N iem alże każda sytuacja, w której występuje zm iana
sp o łeczn a lub osobista, jest p rz y czy n ą k o n flik tu pom iędzy: ( 1 ) częścią
Psychologiczne implikacje teorii względności 131

system u, która pragnie zm ian, potrafi sobie je w yobrazić i u w aża, że są


one możliwe, oraz (2 ) częścią system u u w a żając ą zm ian y za ryzykow ne,
nierozsądne lub niem ożliwe i opartą n a wcześniejszym m odelu świata, który
jest bardziej ograniczony niż nowy, ale jednocześnie bardziej stabilny i lepiej
znany.
Część pragnąca zm ian i ustalenia nowej rzeczywistości przypom ina
obserw atora w ruchu. Część niepodzielająca wiary w zm iany lub dążąca
do zachow ania status quo przypom ina obserwatora nieruchomego. Konflikt
pom iędzy tym i częściam i m oże być bardzo pow ażny i silnie ograniczający
m ożliw ości działania. K oncepcja E insteina jest w tym w zględzie podobna
do idei F reuda, który uw ażał, że w ludzkiej psychice zachodzi ustaw iczny
konflikt pom iędzy stabilizującym, lecz represywnym ego i jego „zasadą rze­
czywistości” a stanowiącym źródło „zasady przyjem ności” pożądliwym id.
Jeżeli opisywany dylem at dw óch obserw atorów p o trak tu jem y jako
m etaforę zm iany, wówczas pytanie o to, czy obserw ator w ru c h u będzie
w idział swoje odbicie w lu strze, n ab iera now ego zn aczen ia. Jak sugero­
w ałem wcześniej, odbicie w lu strze m o ż n a potraktow ać jako w iz e ru n e k
swojego w łasnego „ja”, czyli obraz naszej tożsam ości.
Obserwator stacjonarny początkowo wierzy w to, że obserwator w ruchu
nie będzie w idział swojego odbicia podczas jazdy n a p ro m ie n iu św iatła,
czyli straci swoją tożsam ość w procesie zm ian. Z kolei osoba n a prom ieniu
św iatła będzie uw ażać, że św iat działa całkowicie norm alnie.
Aby znaleźć rozw iązanie tego dylem atu, E instein m usiał początkow o
być w stanie postrzegać wszechświat tak samo z każdej perspektywy i mieć
pew ność, że żaden z tych punktów w idzenia nie będzie sprzeczny z p o ­
zostałym i. W iele osób działa w ram ach tylko jednej ram y odniesienia albo
wierzy, że inne perspektywy są tak sprzeczne z tym i, które w ykorzystują
oni sami, iż niem ożliw e jest ich pogodzenie ze sobą.
P ró b u jąc pom óc lu d z io m w zm ian ie system ów , m o żn a ze strategii
Einsteina zapożyczyć wiele elementów, tak aby: (1) pom óc innym ludziom
doświadczyć innych ram odniesienia i w pełni je zrozum ieć, (2 ) w yszukać
ograniczające przekonania lub nieśw iadom e założenia m ogące wspierać
antagonizm y pom iędzy poszczególnym i p u n k ta m i w id zen ia, (3) zbadać
i tw órczo podw ażyć te ograniczające założenia, przechodząc w tym celu
n a wyższy poziom myślenia.
132 Strategie geniuszy. Myśl jak Albert Einstein

Pozw olę sobie w tym m iejscu przytoczyć przy k ład z m ojego życia.
Pewnego razu zostałem poproszony przez personel p o ra d n i zdrow ia psy­
chicznego, abym pom ógł kobiecie przeżywającej poważny kryzys. Jej m ał­
żeństwo się rozpadło, co w pędziło ją w głęboką depresję grożącą sam obój­
stwem. K obieta ta była pielęgniarką. Pew nego dnia przyniosła do dom u
truciznę, planując zabić siebie i trójkę swoich dzieci. N a szczęście powstrzy­
m ała się p rzed p o p ełn ien iem tego czynu i zaczęła szukać pom ocy. N ie
ulega wątpliwości, że stan jej zdrow ia był bardzo poważny.
G dy przyszła do m nie, pow iedziała: „M uszę coś zrobić, aby zm ienić
mój stan. Sam a sobie nie poradzę. P otrzebuję pomocy. N ie jestem w sta­
nie tego dłużej w ytrzym ać”.
M oja pierw sza odpow iedź b rz m ia ła następująco: „D obrze. Skoro
chce p a n i wyjść z tego złego stan u , przyjrzyjm y się dla porów nania sta­
no m przyjem nym . C zy m oże p a n i przy p o m n ieć sobie jakieś pozytyw ne
dośw iadczenia z przeszłości?”.
— N ie m a m takich dośw iadczeń — odparła. — W szystkie m oje
w spom nienia są złe i bolesne.
— Oho! — pom yślałem sobie. — Co m am teraz zrobić? Przecież
ona nie m a żadnych dobrych doświadczeń!
— Jeżeli nie m a pani żadnych dobrych dośw iadczeń, coś wymyślimy
— powiedziałem, podważając swoje przypuszczenia. — Stworzymy bogatą
w izję przyszłości. C hodzi o to, że nie m oże pani pozostać z negatywnymi
u czu ciam i, w ięc za m ia st cofać się w p rzeszłość, w yjdźm y w przyszłość
i stw órzm y w izję bogatych, dobrych dośw iadczeń.
Poprosiłem ją, aby spojrzała w górę i w praw o (w m odelu N L P jest to
pozycja sprzyjająca tw orzeniu obrazów w izualnych) i w yobraziła sobie
u p rag n io n ą wizję przyszłości. O detchnąłem z ulgą, gdy zobaczyłem , że
ciało kobiety w yraźnie się rozluźniło, w skazując n a przejście do bardziej
pozytywnego stanu umysłu. W pewnej chwili m oja klientka wróciła jednak
gw ałtow nie do stanu przygnębienia.
— Co się stało? — spytałem . — C zy trafiła p a n i n a coś trudnego?
N a jakąś blokadę?
— N ie — odparła.
— M iałem w rażenie, że ćw iczenie przez pew ien czas d ziałało —
odpow iedziałem . — Czy poczuła się pani lepiej?
— T ak.
Psychologiczne implikacje teorii względności 133

— D laczego więc pani przestała?


— P oniew aż dziw nie się poczułam , patrząc w konkretne miejsce. T o
dość nienaturalne.
W tedy uderzyła m nie jedna myśl. S ied ząca p rzed e m n ą kobieta była
w stanie tak fatalnym , że chciała zabić siebie i swoje dzieci. T w ierdziła,
że jest gotow a zrobić w szystko, aby p o czuć się lepiej, ale jednocześnie
zrezygnow ała z w ykonyw ania sprawiającego jej przyjem ność ćw iczenia,
gdyż „dziw nie się poczuła, patrząc w konkretne m iejsce”. W yglądało to
tak, jakby chciała powiedzieć: „Dziękuję, ale wolę już zabić swoje dzieci, niż
skierować w zrok w górę i w prawo podczas w yobrażania sobie przyjem nej
przyszłości”. D o szed łem do w niosku, że p o w in ien em teraz „uw olnić ją
z jej w ięzienia”, jakim był jej w łasny m odel świata.
Stosując pierw szą część strategii E insteina (opisanej w poprzednim
rozdziale), p o staw iłem się w jej p o ło ż e n iu i z ro z u m ia łe m praw dziw y
paradoks, w jakim tkwiła, a który w yglądał następująco: „Moja przeszłość
jest do niczego, m oja teraźniejszość jest nie do zniesienia, a m oja przy­
szłość jest niepew na i budzi lęk”. T akie spojrzenie n a świat pozw alało
wyłącznie stwierdzić, że świat jest bardzo nieprzyjaznym miejscem. Kiedy
zaś świat jest dla nas nieprzyjazny, nie m am y w ów czas żad n eg o m iejsca,
w którym moglibyśm y się schronić.
Z acząłem zatem rozszerzać w łasną m apę tej sytuacji, aby znaleźć
sposób myślenia odm ienny od tego, który był przyczyną problem u. Podobnie
jak w przypadku dylem atu E insteina, pierw szym krokiem w stronę ro z­
w iązania było odkrycie i zaakceptowanie dwóch przeciwstawnych ram od­
niesienia. W ten sposób m ogłem zająć „trzecią p ozycję” („m etapozycję”)
w zg lęd em perspektyw y stanow iącej przyczynę pro b lem u . M oja klientka
zachow yw ała się tak, jakby dwie „części” jej sam ej zn ajd o w ały się we
w zajem nym konflikcie: je d n a z n ic h próbow ała dokonać zm ian , druga
zaś obaw iała się „n ie z n a n e g o ”. C zęść p rag n ąca z m ian nie była w stanie
znieść przeszłości i teraźniejszości, ale druga część obawiała się przyszłości.
M oja klientka potwierdziła, że faktycznie przebywa w stanie „podwójnego
zw iązania” — obawiała się skutków swojej bierności, ale jeszcze bardziej bała
się tego, co m oże się stać, gdy zacznie wprowadzać zm iany w swoim życiu.
Z godnie z następnym etapem strategii E insteina poprosiłem kobietę
o w yobrażenie sobie prostego symbolicznego obrazu, który by odpowiadał
każdej z tych dwóch części. O na zaś o dparła, że w yobraża sobie elem en t
134 Strategie geniuszy. Myśl jak Albert Einstein

dążący do zm ian jako motyla próbującego uwolnić się z kokonu, potencjal­


nie pięknego, ale wrażliwego i delikatnego. E lem ent dążący do utrzym ania
status quo przypom inał jej zaś sam icę tyranozaura pilnującą złożonych jaj
i m ającą świadomość tego, że jej gatunek wyginie. Z tego pow odu obawiała
się przyszłości i była skłonna zniszczyć jaja, aby nie narażać swoich dzieci
n a potencjalnie przerażającą przyszłość.
Poprosiłem ją, żeby chwilę odetchnęła i zapoznała się lepiej z tymi
poglądam i, patrząc n a każdy z nich z perspektywy drugiego.
Kolejnym krokiem mojego postępowania było odkrycie założeń leżą­
cych u podstaw przekonania, że świat jest „nieprzyjazny”. Poprosiłem więc
kobietę o to, aby znalazła jakąś „pozytywną intencję” czy też cel w każdej
z dw óch „części” jej samej. W ów czas ona przyznała, że nigdy w ten spo­
sób nie myślała, gdyż p rz ez m yśl jej nie p rzeszło , że za odczuw anym
p rzez n ią konfliktem i bólem m oże kryć się coś „pozytyw nego”.
Po krótkiej sesji trenerskiej m oja klientka zorientowała się, że pozytyw­
n ą intencją części reprezentowanej przez motyla jest pragnienie „rozwoju”,
zaś pozytywnym elem entem części reprezentowanej przez d inozaura jest
„przetrw anie”, ale rów nież „ochrona” przed bólem. W obu przypadkach
m ieliśm y zatem do czynienia z konkretnym i przejaw am i systemu wartości.
Aby znaleźć założenia, które byłyby w stanie połączyć te ram y od­
niesienia, zapytałem kobietę, jaką jej zdaniem „misję” posiadają obie części
jej osobowości oraz obie pozytyw ne intencje. In n y m i słowy, interesow ało
m nie to, co m ogły one dać dobrego jej osobow ości jako takiej. Po d łu ż ­
szym zastanow ieniu odpow iedziała, że wszystkie te elementy pomogłyby
jej stać się „szczęśliwym i odnoszącym sukcesy człowiekiem”, chociaż repre­
zentowały przeciw staw ne wartości. Przyjrzaw szy się im je d n a k z ró żn y ch
perspektyw, doszła do w niosku, że nie są one już tak bardzo sprzeczne
jak wcześniej i odnoszą się do czegoś więcej niż tylko prostej opozycji
„sztywność — zm iana”. Zarówno „rozwój”, jak i „przetrwanie” są bowiem
zjawiskami wzajem nie się uzupełniającym i. Człowiek, który nie dba o swoje
przetrw anie, n a ogół nie zdąży się rozw inąć, a ktoś, kto się nie rozwija,
najpraw dopodobniej nie będzie w stanie przetrw ać w zm ieniającym się
środow isku (o czym m ówi zasada w ym aganej różnorodności).
W ychodząc zatem z założenia, że „w spólna” część obu perspektyw
była w sp o m in aną przez kobietę „m isją” m ającą n a celu uczynienie z niej
„szczęśliw ego i odnoszącego sukcesy czło w iek a”, dążąca do „ro zw o ju ”
Psychologiczne implikacje teorii względności 135

część „m otyla” posiadała zdolność do „przygotow ania n a przyszłość”, zaś


pragnąca „przetrw ania” i „ochrony” część „dinozaura” posiadała zdolność do
„oceny obecnej sytuacji i wykryw ania z a g ro ż e n ia ”. K obieta odkryła, że
zdolności te nie tylko nie są w żaden sposób skonfliktow ane, ale w ręcz
u zu p e łn ia ją się wzajem nie, gdyż każda z tych części m ogła wykorzystywać
cel i zdolności drugiej części, tak aby sprawniej osiągnąć wspólny cel. „Przy­
gotow anie n a przyszłość” było w ażnym elem entem przetrw ania, ochrony
i rozw oju. Z kolei „ocena obecnej sytuacji” była równie w ażn a dla rozw oju
i zm ian jak dla przetrw ania i ochrony.
O statn im krokiem m ojej m etody było spraw dzenie, które założenia
należałoby jeszcze podw ażyć lub przewartościować. Początkow a blokada
uniem ożliw iająca kobiecie w ykonanie ćw iczenia w iązała się z „nienatu-
ralnością”, a zatem zdecydowałem, że należy odkryć założenia i presupozy-
cje („przyczyny form alne”) zw iązane z pojęciem „naturalności”.
— Kiedy m ogłaby pani u zn ać, że spojrzenie w górę i w yobrażenie
sobie szczęśliwej przyszłości byłoby dla pani naturalne?
— H m — m oja rozmówczyni zastanawiała się przez chwilę. — Sądzę,
że wtedy, gdybym robiła to już wcześniej.
— Jak często m usiałaby pani to robić, aby takie działanie stało się dla
p an i naturalne? — spytałem.
— N ie w iem — odparła w yraźnie zm ieszana.
Poprosiłem ją zatem , aby skupiła się na nieprzyjem nym uczuciu zwią­
zanym z nienaturalnym i jej zdaniem rzeczam i i wróciła m yślą do sytuacji,
w których pojawiło się ono po raz pierw szy (Arystoteles nazyw ał takie
przypadki „przyczynam i u p rz ed n im i”). Aby um ożliw ić jej dokonanie ta ­
kiego zabiegu myślowego, m usiałem umieścić ją „w czasie” w przestrzeni
fizycznej, prosząc, aby w yobraziła sobie narysow aną n a podłodze linię
sym bolizującą czas i aby zrobiła kilka kroków w tył (co oznaczałoby faktycz­
ne cofnięcie się w czasie w czterowymiarowym kontinuum czasoprzestrzen­
nym E insteina). M oja klientka początkow o nie m iała pew ności co do źró ­
dła uczucia, ale cofając się, zaczęła przypom inać sobie pew ne zd a rze n ie
z dzieciństwa. Po chwili m ogła je odtworzyć tak dokładnie, jakby zdarzyło
się wczoraj.
W sp om nianym w ydarzeniem był okres w jej dzieciństw ie, gdy m iała
w ielkie n ad z ie je odnośnie swojej przyszłości, k tó rą w yobrażała sobie
bardzo szczegółowo. Z pow odów pozostających poza jej kontrolą w izja ta
136 Strategie geniuszy. Myśl jak Albert Einstein

jed n ak się nie ziściła, co w pędziło ją w pow ażne przygnębienie (przypo­


m niało m i to p o w iedzenie R icharda B andlera: „rozczarow anie w ym aga
dobrego p la n u ”). W tedy poprzysięgła sobie, że nigdy ju ż sobie tak nie za­
szkodzi. W raz z upływ em czasu niechęć do tw orzenia złudnych nadziei
p rzerodziła się w niechęć do nadziei w ogóle.
N iedaw ne rozstanie z m ężem obudziło w kobiecie uczucia zw iązane
z pow yższym i w spom nieniam i i przekonaniam i z dzieciństw a, spraw ia­
jąc, że przestała ona w yobrażać sobie przyszłość w obawie przed jeszcze
w iększym rozczarowaniem. Problem polegał n a tym , że straciła jakąkol­
w iek wizję przyszłości, co jedynie pogłębiło jej depresję, w prow adzając
w stan „podwójnego zw iązania”, i w zbudziło w niej poczucie, że zarówno
dow olne d ziałan ie, jak i brak d z ia ła n ia n ieo d m ien n ie do p ro w ad zi do
katastrofy.
K iedy m o ja k lien tk a przyw ołała te w sp o m n ien ia, p o m o g łem jej
uporządkow ać je w czasie. W spom niane w ydarzenia rozegrały się daw no
tem u, gdy nie m iała jeszcze możliwości i umiejętności dostępnych jej teraz.
Zdecydowaliśmy się zatem przeprowadzić eksperyment myślowy, w którym
kobieta m ogła przenieść się w czasie i ponow nie przeżyć te doświadczenia,
wykorzystując przy tym posiadaną w tej chw ili całą sw oją d o ro słą w iedzę
i dośw iadczenie, w szczególności zaś dwie uzupełniające się części jej
osobowości. P oza zdolnością do w yobrażania sobie przyszłości m ogła wy­
korzystać „przygotowanie do p rzy szło ści” oraz „ocenę obecnej sytuacji”.
W w yniku takiego dośw iadczenia zorientow ała się, że z tym i um iejętno­
ściam i m ogłaby diam etralnie zm ienić skutki daw nych sytuacji. G dy „w ró­
ciła do teraźniejszości”, w ydaw ała się głęboko zam yślona.
N astępnie w yjaśniłem jej, że czasam i łatwo jest „pomylić m apę z te­
rytorium ” i zasugerowałem, iż cały czas m iała do dyspozycji pewne metody
w yobrażania sobie przyszłości, takie jak tw o rzen ie w izji sym bolicznych
i m etaforycznych, które rzadziej prow adzą do rozczarow ania dzięki swojej
elastycznej i w yraźnie „nierealnej” naturze.
Z apytałem też, czy wciąż odczuw a opór przed skierow aniem w zroku
ku górze i w praw o podczas w yobrażania sobie tego, jak chciałaby w idzieć
swoją przyszłość. O dparła, że nie jest to już dla niej w ielkim problem em ,
więc pow iedziałem : „Cóż, spróbujm y zatem pow tórzyć to ćw iczenie”, po
czym poprosiłem ją o spojrzenie w górę i wyobrażenie sobie przyjemniejszej
przyszłości raz, drugi, trzeci, czw arty... Gdy klientka pow tarzała ćwiczenie
Psychologiczne implikacje teorii względności 137

po raz piąty, zauważyłem, że jej opór zniknął, a ona sam a wyraźnie się roz­
luźniła, okazując jednocześnie w iększą wiarę we w łasne siły, a także za­
interesow anie ćw iczeniem .
Pod koniec sesji poprosiłem ją o wyobrażenie sobie przyszłości i stwo­
rzenie w izeru n k u samej siebie w sposób łączący dw a w spom niane sym ­
boliczne obrazy. W tym ćw iczeniu pow inny one były tworzyć nie dwie
odrębne wizje, lecz jed en spójny obraz „osoby szczęśliwej i odnoszącej
sukcesy” wykorzystujący wszystkie pozytywne cechy i cele obu części skła­
dowych, które dotychczas znajdowały się w konflikcie. Moja klientka powie­
działa, że teraz w yobraża sobie siebie jako orlicę k rą żąc ą n ad sw oim
g n iazd e m , k tó ra w idząc b ard zo duży obszar w okół siebie, jest w stanie
od p o w ied n io się przygotow ać n a k ażd ą okoliczność.
Jak zapew ne się dom yślasz, kobieta, której pom agałem , zaczęła się
szybko zmieniać. Po krótkim czasie okazało się, że jej życie zaczyna przybie­
rać znacznie lepszy obrót. To, co zrobiliśmy wspólnie, okazało się drobnym,
acz bardzo istotnym przełomem . D zięk i n ie m u m ożliw e było odsunięcie
w przeszłość szkodliwych przekonań o n ie u d a n y m zw ią zk u i utwierdzenie
się w przekonaniu, że m ożna uczynić różne zjawiska dużo bardziej natural­
nymi. G dy zaś jednym z takich zjaw isk jest zdolność do w izualizow ania
przyszłości, człow iek m a szansę zm ienić się w praw dziw ego Einsteina.
Pow yższa opowieść jest dla m nie dobrym przykładem stosow ania tej
samej strategii, dzięki której Einstein opracował teorię względności, wycho­
dząc od chęci rozw iązania pew nego p ro b lem u psychologicznego. C elem
tej strategii jest znalezienie założenia czyniącego dwie ramy odniesienia nie­
kom patybilnym i ze sobą, a następnie przejście n a wyższy poziom myślenia,
n a którym m ożliw e stanie się rozw iązanie danego problem u.
Opisywana strategia rozwiązywania konfliktów jest niezwykle podobna
do techniki N L P znanej jako „przeram ow anie”. W swojej podstawowej
form ie polega ona n a w y jrzen iu p o za pro b lem aty czn e zachow anie i do­
strzeżenie kryjącej się za n ią „intencji pozytyw nej”. Typowym podejściem
do rozwiązywania problem ów w N L P jest dokonanie „przejścia w górę” na
poziom w yższy n iż p o zio m p ro b lem u , tak aby w ypracow ać konsensus
z w ykorzystaniem wartości „w yższego p o z io m u ”, a n astęp n ie „przejście
w dół” na poziom niższy niż poziom problem u, na którym m ożliwe jest od­
nalezienie „kom plem entarnych” zasobów zw iązanych ze skonfliktowanymi
częściam i systemu.
138 Strategie geniuszy. Myśl jak Albert Einstein

K o n s e n s u s z w ią z a n y z in t e n c ją
na w y ż s z y m p o z io m ie

Î
P o z io m k o n flik tu

I
K o m p le m e n ta r n e z a s o b y
na n iż s z y m p o z io m ie

Rozwiązywanie problem u poprzez zastosow anie innych poziomów


myślenia niż poziom , na którym występuje problem

B ohaterka przedstaw ionej nieco wyżej historii prezentow ała konflikt


n a poziom ie przekonań i wartości zw iązanych z przeszłością i przyszłością.
Doświadczała ona polaryzacji pom iędzy częścią samej siebie, która chciała ją
chronić, i częścią dążącą do rozw oju. P róba ro z w iąza n ia tego k o nfliktu
n a tym sam ym poziom ie m yślenia, który d o p ro w ad ził ją do złego stanu,
wywołał u niej „podw ójne zw iązanie”.
Rozwiązanie tego problem u stało się możliwe dzięki „przejściu w górę”
n a poziom tożsamości i odnalezieniu wspólnego celu pozytywnych intencji
kryjących się za konfliktem w spom nianych części. Gdy zaś udało się nam
określić poziom , n a którym obie te części mogły naw iązać porozum ienie,
„przeszliśmy w dół” n a poziom możliwości, gdzie odkryliśmy „kom plem en­
ta rn e ” zasoby zw iązane ze skonfliktowanymi częściami psychiki, które to
zasoby m ogły zostać w ykorzystane do w sparcia pozytyw nych intencji.

Poziom Przykład

Konsensus Tożsamość „Być szczęśliwą


(pozytywna intencja) i odnoszącą sukcesy osobą 1

Skonfliktowane Poglądy ochro na ' JOZWOJ

Kom plem entarne Możliwości „zdoln ość do oceny „zdolność do


obecnej sytuacji" przygotow ania
się na przyszłość 1

„Przejście w górę” i „przejście w dół” w celu znalezienia


rozwiązania konfliktu pomiędzy poglądam i i w artościam i
Psychologiczne implikacje teorii względności 139

W procesie dochodzenia do teorii w zględności E instein podw ażył


założenie o „jednoczesności”, które głosiło, że obserwatorzy w każdej ramie
odniesienia d ostrzegali to sam o zd a rze n ie w tym sam ym czasie. T ak ie
nieświadome założenie często występuje także w sferze problem ów osobi­
stych. Różne ramy odniesienia, czyli różne poglądy, rozwijają się na różnych
etapach naszego życia. O pisyw ana wyżej kobieta przejaw iała w dorosłym
życiu wiele poglądów, które w rzeczywistości ukształtow ały się w jej dzie­
ciństwie. T a k wczesne przekonania i poglądy n a ogół p rezen tu ją bardzo
w ąską perspektywę, ale jednocześnie w ydają się znacznie bardziej „real­
n e ”, poniew aż są bardziej znane i w iążą się z w iększą liczbą potw ierdza­
jących je dośw iadczeń i w spom nień niż poglądy późniejsze. D latego też
zam iast postrzegać poglądy jako „jednoczesne”, czasam i dobrze jest p a­
trzeć n a nie z perspektywy okresu, w którym powstały, aby m óc je należy­
cie ocenić (jestem pew ien, że F reud zgodziłby się z takim założeniem ).
Gdy zaś uda się n am ocenić poglądy i przekonania z perspektywy okresu ich
pow stania, m ożem y przejść n a kolejny poziom postrzegania konfliktu.
Idea różnych poziom ów m yślenia i bycia jest bardzo istotna dla zro ­
zu m ien ia i praw idłow ego stosow ania strategii E in stein a. P rzykładow o,
często się m ówi, że geniusze m yślą „na w yższym poziom ie” niż pozostali
ludzie. W podobny sposób nasze doświadczenia i zm iany w psychice rów­
nież zachodzą n a różnych „poziom ach”. W naszym m ózgu, języku i ukła­
dach postrzegania istnieje naturalna forma klasyfikacji danych. N asze strate­
gie są ró w n ież dzielone n a poszczególne poziom y m yślenia, których
zadaniem jest dostrzeganie relacji pom iędzy elem entam i niższego poziom u
i reagow anie n a nie. Z m ian a n a poziom ach w yższych zm ienia relacje na
p o zio m ac h n iższych, zaś z m ia n a n a poziom ie n iższy m m oże zm ieniać
poziom wyższy, choć nie m usi. W swojej pracy z N L P dzielę te poziom y
m yślenia n a następujące kategorie:
D uchow y — Poczucie bycia częścią większego systemu

1. K im jestem — Poczucie osobistej tożsamości


2. Mój system przekonań i wartości — założenia dotyczące rzeczywistości
3. M oje m ożliw ości — strategie myślenia i mapy umysłu
4. Co robię lub zrobiłem — konkretne zachowania i działania
140 Strategie geniuszy. Myśl jak Albert Einstein

5. M oje otoczenie — Ograniczenia zewnętrzne


■ Otoczenie określa zew nętrzne ograniczenia, n a które człow iek
m usi reagować. O dpow iada n a pytanie „gdzie?” i „kiedy?”.
■ Zachowanie składa się z konkretnych działań podejm ow anych
w środowisku. O dpowiada n a pytanie „co?”.
■ Zdolności nadają kierunek działaniom za pośrednictwem mapy
um ysłu, ścieżki lub strategii. O dpow iadają n a pytania „jak ?”.
■ Przekonania i wartości z a p ew n iają w zm o cn ien ie (m otyw ację
i pozwolenie) wspierające lub ham ujące zdolności. Odpowiadają
n a pytanie „dlaczego?”.
■ Tożsamość określa ogólną w izję lub cel (misję) oraz kształtuje
poglądy i wartości. O dpow iada n a pytanie „ k to ?”.
■ D uchow ość wiąże się z naszym dośw iadczeniem bycia częścią
systemu dużo większego niż nasza tożsamość („misja” i „trans­
m isja”).

N a najniższym poziom ie dokonujem y konkretnych zachow ań w ra­


m ach konkretnych ograniczeń wynikających z otoczenia. Zachowania takie
przypom inają jednak odruchy, nawyki bądź rytuały. N a poziom ie zdolności
m ożem y wybierać, modyfikować i dostrajać klasę zachow ań do określonych
kontekstów . N a poziom ie p rzek o n ań m ożem y w zm acniać, ham ow ać lub
generalizow ać całą klasę zachow ań. T ożsam ość, rzecz jasna, konsoliduje
całe systemy przekonań. N a poziom ach relacyjnym i „duchow ym ”, które
zn a jd u ją się powyżej poziom u tożsam ości, postrzegam y siebie jako część
większych systemów: rodziny, środowiska zawodowego, globalnej społecz­
ności czy wręcz całego wszechświata. Poziom ten wiąże się z naszym poczu­
ciem „m isji” i celu.
W m iarę jak każdy kolejny poziom staje się coraz bardziej abstrakcyjny
i różny od naszych konkretnych zachow ań i dośw iadczeń zm ysłow ych,
zaczyna m ieć coraz w iększy w pływ n a te zach o w an ia i dośw iadczenia.
K ażdy z poziom ów w iąże się z innym rodzajem organizacji i oceny, który
wybiera, aktywizuje i stosuje inform acje z poziom u niższego, tw orząc tym
sam ym sieć relacji p o k azaną n a poniższym rysunku.
Psychologiczne implikacje teorii względności 141

Relacje różnych poziom ów doświadczenia

Antropolog Gregory Bateson napisał, że w wielu obszarach zachowania


i kom unikacji ludzie m ieszają lub mylą takie „poziomy logiki', które m ogą
być przyczyną jeszcze większej liczby problem ów . Przykładow o, istnieje
d u ża różnica pom iędzy piciem drinka (zachow anie konkretne) a byciem
alkoholikiem (tożsamość) czy też posiadaniem guza a byciem „ofiarą raka” .
P rzykładem takiego splątania poziom ów m yślenia m oże być uczeń, który
nie dostał w szkole dobrej oceny ze sp ra w d zian u i m oże z tego pow odu
zareagow ać na kilku poziom ach:

1. T ożsam ość: „Jestem głupi albo cierpię na zaburzenia uczenia się”.


2. Przekonania/w artości: „Uczenie się jest trudne i nużące”.
3. Zdolności: „Słabo m i wychodzi pisanie sprawdzianów”.
4. Zachow anie: „Ten konkretny sprawdzian poszedł m i słabo”.
5. Otoczenie: „Jakiśelement otoczenia sprawił, że nie mogłem się ”.
142 Strategie geniuszy. Myśl jak Albert Einstein

W ynika z tego, że konflikty m ogą pojawić się u nas na kilku pozio­


m ach. W przykładzie opisującym historię kobiety znajdującej się w depresji
konflikt ten zachodził na poziom ie przekonań i wartości, na którym zresztą
pojawia się lwia część naszych codziennych problemów. Oczywiście m ogą
one występować też na innych poziom ach, np. na poziom ie zdolności może
pojawić się konflikt m iędzy „logicznym m yśleniem ” a „intuicją”, w w yniku
którego człow iek m oże m ieć kłopoty z w yborem sposobu podejścia do
konkretnego problem u bądź zadania.
K onflikty tego poziom u m ożna rozw iązyw ać podobnie jak konflikty
przekonań i wartości, a zatem poprzez (a) „przejście w górę”, aby odnaleźć
pozytyw ne intencje dwóch sposobów m yślenia, a następnie (b) „przejście
w d ó ł” w celu odkrycia sposobu, w jaki podprocesy m yślow e lub wyniki
różnych zdolności są w stanie się w zajem nie uzupełniać.
W przypadku konfliktu pom iędzy m yśleniem „logicznym” i „intuicyj­
nym ” powszechny cel na poziom ie intencji m oże znajdować się na poziomie
wartości (np. „znalezienie najskuteczniejszego rozw iązania”). Procesy kom ­
plem entarne zw iązane z różnym i zd o ln o ściam i m ogą zaś pojaw ić się na
poziom ie wyników zachowania. Przykładowo, myślenie logiczne daje wynik
„sortowania pod kątem liniowego porządku i kolejności”, zaś taki porządek
i kolejność stym uluje nowe intuicje. Z drugiej strony m yślenie intuicyjne
daje w ynik behaw ioralny w postaci „sortowania pod kątem znaczenia i re­
lacji nieliniow ych”. T akie znaczenia i relacje m ogą być następnie p o rząd ­
kow ane i kolejkowane zgodnie z zasadam i logicznego myślenia. T ego ro­
dzaju in tegracja była b ard zo ch arak tery sty czn ą cechą strategii m yślenia
prezentow anej p rzez Einsteina.

Poziom Przykład

Konsensus Przekonania ,znalezienie skutecznego


(pozytywna intencja) rozwiązania"

Skonfliktowane Zdolności logiczne ' ,intuicyjne'

Komplementarne Zachowanie „sortowanie pod „sortowanie pod


kątem porządku kątem znaczenia
i kolejności" i relacji"

Rozwiązywanie konfliktów na poziomie zdolności


przez „przejście w górę” i „przejście w dół” na inne poziomy
Psychologiczne implikacje teorii względności 143

Być m oże jednym i z najbardziej wymagających konfliktów są te, które


pojaw iają się na poziom ie tożsam ości. W ielu z nas dośw iadcza napięcia
pom iędzy byciem „rodzicem ” a byciem „osobą pracującą” czy też pom ię­
dzy byciem „m ałżonkiem ” a byciem „sobą”. W ydaje się, że dzięki swojej
teorii w zględności i strategii, która doprow adziła do jej pow stania, E in ­
stein był w stanie rozw iązać konflikty będące w ynikiem jego dwoistej to ż­
samości „naukow ca” i „filozofa”.
Rozwiązywanie konfliktów związanych z tożsamością wymaga „przej­
ścia w górę” na poziom wykraczający poza tożsamość. D o tego potrzebna
jest jed n ak zdolność rozszerzenia naszych m ap św iata, abyśm y m ogli
sk u teczn ie p ostrzegać siebie jako część w iększych system ów i uzyskać
w ten sposób poczucie „m isji” oraz celu.
E instein doszedł do w niosku, że jego m isją jako „n au k o w ca” i „filo­
zofa” było „rozszerzanie naszego kręgu w spółczucia, tak aby objął on
wszystkie istoty żywe oraz całe piękno n atu ry ”. Poglądy, wartości i zdol­
ności „naukow ca” są zorientow ane na pogłębianie naszej w iedzy o tym,
„co jest”. Poglądy, wartości i zdolności „filozofa” koncentrują się zaś na
tym, co „pow inno być” lub „m ogłoby być”. E instein był w stanie w ykorzy­
stać wszystkie te zasoby tak, że uzupełniały się one w zajem nie i pom agały
m u w osiągnięciu ustalonych przez niego celów.

Integracyjny potencjał skonfliktowanych tożsamości


w służbie wspólnej m isji duchowej

P e łn ą tożsam ość m ożna porów nać z oceanem . N ie da się jej sprow a­


dzić do jednej fali lub pływającej w oceanie ryby. Praw dziw a tożsamość nie
jest zatem żadnym z obrazów bądź systemów pom iaru, lecz św iatłem , które
um ożliw ia ujrzenie obrazu lub dokonanie pom iaru.
144 Strategie geniuszy. Myśl jak Albert Einstein

Być m oże nie bez pow odu historia ludzkości obfituje w przypadki
porów nyw ania ludzkiej tożsam ości i duchow ości do światła. G dy bow iem
człow iek u tożsam ia się albo z „ciałem”, albo z „duchem ”, „organizm em ”
lub „um ysłem ”, ego lub id, lew ą półkulą m ózgu lub jego praw ą półkulą,
logiką lub w yobraźnią, stabilnością lub z m ian ą — tw orzy w ten sposób
stan nierów now agi i potencjalnego konfliktu. G dy zaś ktoś utożsam ia się
z czymś bardziej zbliżonym do św iatła, m o ż n a w ów czas zobaczyć, że
najw ażniejsze stają się nie sam e elem enty, lecz relacje pom iędzy nim i.
Przykładow o, ew olucja i adaptacja stanow ią funkcję procesów zm iany n a
poziom ie indyw idualnym oraz procesem stabilizacji n a poziom ie otocze­
nia. Osobisty rozwój w ym aga zaś podobnej rów now agi sił n a różnych p o ­
ziom ach logiki.
Sortow anie dośw iadczeń w taki sposób, aby znalazły się one n a od­
powiednich poziom ach, jest w stanie rozwiązać wiele kłopotów. W ydaje mi
się, że teoria względności Einsteina pozwoliła m u na przesortowanie skon­
fliktowanych ram odniesienia w fizyce i przeniesienie ich z poziom u tożsa­
mości na poziom p rz e k o n a n ia , dzięki czem u m ożliw e stało się odkrycie
większej i głębszej prawdy na poziomie tożsamości. Osiągnąwszy to, Einstein
m ógł odnieść tę zm ianę do coraz szerszych i bardziej złożonych systemów.
Jego zdolność do rozum ienia różnych poziom ów logicznego myślenia i w ią­
zan ia z n im i stosownych dośw iadczeń w celu rozw iązyw ania problem ów
nie tylko zm ieniła jego samego, ale odm ieniła też oblicze całego świata.
Rozdział 8

Zastosowania strategii
Einsteina

Celem p rocesu m o d elo w an ia jest nie tyle w ypracow anie „właściwego”


b ąd ź „p raw d ziw ego” opisu procesu m yślenia danej osoby, ile raczej
stworzenie instrum entalnej m apy pozwalającej n am na zastosowanie dobrze
w ym odelow anej strategii. M apa „instrum entalna” um ożliw ia n am sku­
teczniejsze działanie. Jej „dokładność” i „realistyczność” są m niej istotne
niż jej „elegancja” bądź „u żyteczność”. M apa m etaforyczna, tak a jak
„eksperym enty m yślow e” E insteina, m oże m ieć znacznie w iększą wartość
praktyczną niż m apy „realistyczne”. Przykładowo, przedstawione w po­
przednim rozdziale symboliczne obrazy stworzone przez kobietę pogrążoną
w depresji przekazują znacznie więcej w ażnych inform acji o jej tożsamości
i poglądach, niż m ogłyby to zrobić dokładne fotografie tej osoby.
Instrum entalne zastosowania mikro-, m akro- i metastrategii wymode­
lowanych na podstawie danych jednostki polegają na użyciu ich względem
struktur, które p o zw alają w ykorzystać je w praktyce. T a k ie stosow anie
inform acji opartych n a strategiach m yślenia konkretnych osób m ogą zostać
wykorzystane n a różnych etapach m etody T O T E . Innym i słowy, m ożem y
określić i zastosować w yłącznie cele danej osoby, a następnie wykorzystać
in n e d ziałania do osiągnięcia tych celów i jeszcze in n y ch procesów do
określenia naszych osiągnięć. Z drugiej strony rów nie dobrze m ożem y
wym odelować działania pew nego człow ieka i zastosować je do osiągnię­
cia innych celów niż te, które starał się on osiągnąć. M ożemy także zdecydo­
wać, że chcem y w ykorzystać w yłącznie dowody lub procedury dowodzenia
wykorzystywane przez w ybraną osobę i zastosow ać je do poszczególnych
celów osiąganych za pom ocą innych działań.
146 Strategie geniuszy. Myśl jak Albert Einstein

Jak zatem widać, m ożem y wykorzystać wszystkie inform acje uzyskane


poprzez modelowanie sposobów myślenia wybranego geniusza, ale m ożem y
też wybrać i zastosować w praktyce tylko część z nich. W przypadku E in ­
steina m ożem y zastosować strategie w ym odelow ane przez:

a) stosowanie ich w d ziedzinach innych niż fizyka,

b) łączenie elem entów strategii z innym i m etodam i i podejściam i


w celu ich rozszerzenia i wzbogacenia,

c) wykorzystywanie ich jako inspiracji do budow ania całkowicie


nowego podejścia do m yślenia o danej kwestii.

Z ałóżm y, że chcem y w ykorzystać „eksperym enty m yślowe” E insteina


oraz jego zastosow anie analogii do „przechodzenia” od m yślenia dw u­
wymiarowego do trójwymiarowego, a następnie do koncepcji czterowymia-
rowej przestrzeni sferycznej. W procesie tym m o g ą pojaw ić się pytania,
takie jak: „W jaki sposób m ożem y zastosow ać te operacje do znalezienia
rozw iązań problem ów i zadań innych n iż te, które napotykał E in stein ?”,
„Jakie d ziałania sugerują m i te strategie?” albo „Jakie inne narzędzia lub
działan ia m o ż n a opracow ać w celu u ła tw ie n ia in n y m lu d z io m skutecz­
niejszego korzystania z opisanych tu strategii?”.

W idzieć nowe poziomy i wymiary


Aby odpow iedzieć n a przedstaw ione wcześniej pytania, zastanów się nad
poniższym procesem zainspirow anym strategiam i E insteina. D o b rą m e­
taforą i n arzęd ziem ułatw iającym wykorzystanie procesu patrzenia n a coś
z „trzeciej pozycji” w celu opracowania „podwójnego opisu” i praktycznego
dostrzegania innych „w ym iarów ” i „p o zio m ó w ” są parad o k saln e obrazy
„S T A R E -E -O ” opracow ane przez firm ę N .E . T h in g E nterprises1. O brazy
te są trójwymiarowymi „obrazkami” stworzonym i za pom ocą m etody two­
rzenia obrazów, znanej pod n a z w ą „kropkow ania S alitsky’ego”, w celu
stw orzenia trójwym iarowego obrazu n a płaskiej pow ierzchni.

1 N.E. Thing Enterprises, One Kendall Square, Building 200, Cambridge, MA, 02139.
Zastosowania strategii Einsteina 147

P oniższy obraz został w ykonany przeze m nie za pom ocą program u


kom puterow ego D epthm aker stw orzonego przez D aniela D yckm ana2.

Po pierwszym spojrzeniu na rysunek wydaje się on nam chaotycznym,


nieczytelnym zbiorem kropek. Jeżeli jed n a k u d a Ci się skupić w z ro k we
właściwy sposób, będziesz w stanie zobaczyć, że istnieje w nim bardzo kon­
kretny i jasny „obraz”, występujący w innym w ym iarze. O b ra z ten p rz ed ­
stawia chiński symbol yin-yang.
Aby ujrzeć obraz w chaotycznej m asie plam , należy:

1. Spojrzeć na obraz i odprężyć się.


2. Skupić wzrok jak przy patrzeniu na odległy przedm iot leżący gdzieś
za obrazem (działanie to nosi nazwę „dywergencji”). W tym m o­
m encie powinien się zacząć materializować trójwymiarowy obraz.
3. Jeżeli w ciąż niczego nie w idzisz, przy łó ż ob razek do nosa i bar­
dzo powoli oddalaj go od swojej twarzy.

2 Depthmaker, Daniel Dyckman, 300 First Avenue #4-B, New York 1991.
148 Strategie geniuszy. Myśl jak Albert Einstein

N ie każdy m oże takie obrazy zobaczyć od razu, więc się nie przej­
m uj, jeżeli z początku będziesz m ieć z tym problem y. N iek tó rz y ludzie
czasami nie są w stanie zobaczyć trójwymiarowego obrazu i kiedy już chcą
się poddać, obraz nagle pojawia się przed ich oczami. N ależy jednak pam ię­
tać, że patrząc na rysunek, nigdy nie zobaczysz trójw ym iarow ego obrazu.
M usisz „patrzeć” przez niego. Osobiście uw ażam , że n a takie rysunki najle­
piej patrzeć tak, jak E instein w patryw ał się w przestrzeń, rozmyślając nad
tajem nicam i kosm osu3.
W m odelu N L P zm iany fizjologiczne, które pojaw iają się w chwili,
gdy myślimy o pewnych rzeczach, m ogą być bardzo duże. D robne sygnały,
takie jak szybkość oddechu, postura i spojrzenie, często stym ulują nasz pro­
ces m yślenia i n im kierują. „M iękkie sk u p ie n ie ” w ym agane do ujrzenia
trójw ym iarow ego o b razu jest także dobrym „sygnałem oceny”. W edług
m nie takie doświadczenie jest głęboką m etaforą i narzędziem pozwalającym
patrzeć n a świat i wszechświat w taki sposób, jak robił to Einstein (rysunek
n a następnej stronie).

G dy ju ż nabierzesz dośw iadczenia w postrzeganiu obrazów trójwy­


m iarow ych, spróbuj następującego „eksperym entu m yślow ego”:

1. Pom yśl o jakim ś problem ie, z którym w łaśnie się zm agasz. D oty­
czy to zw łaszcza problem ów zw iązanych z T w o im i k o n tak tam i
z innym i ludźm i.
2. Przyjrzyj się obrazow i trójw ym iarow em u p rz ed staw io n em u n a
poprzedniej stronie. Zwróć uw agę n a stan „otwartego skupienia”,
jaki tow arzyszy pierw szym p ró b o m za u w aż en ia o b razu , oraz
specyficzne sk u p ien ie w z ro k u w m om encie zo b aczen ia ob razu
trójwymiarowego.

3 UWAGA: Opracowałem też inne narzędzie służące do opanowywania


i wykorzystywania własnego stanu wewnętrznego. Nosi ono nazwę NeuroLink
i jest urządzeniem służącym do biofeedbacku, które jednocześnie monitoruje
i zapisuje tętno, temperaturę ciała i działanie półkul mózgu oceniane za pomocą
pomiaru aktywności elektrycznej po obu stronach ciała. NeuroLink zaopatrzony
jest w oprogramowanie łączące pomiar tych trzech cech działania układu
nerwowego ze sztuczną inteligencją i metodami NLP, tak aby pomagać ludziom
utrzymywać optymalne stany zdrowia, skuteczniej się uczyć i zwiększać kondycję.
Urządzenie i oprogramowanie rozprowadzane są przez firmę NeuroLink International
z siedzibą w Scotts Valley w stanie Kalifornia.
Zastosowania strategii Einsteina 149

Rysunek trójwymiarowy przedstawiający sześć kul


3. W m iarę jak zaczynasz dostrzegać inny w ym iar trójwym iarowego
obrazu, pom yśl o problem ie, z którym się zm agasz.

Po raz kolejny, w ciąż utrzym ując skupienie, w yobraź sobie,


że znajdujesz się na m iejscu A lberta E in stein a szukającego
ukrytego wym iaru wszechświata oraz rozważającego tajemnice
czasu i przestrzeni. W yobraź sobie, że m ożesz wejść w jego
um ysł i skorzystać z jego geniuszu i mądrości. Podobnie jak
on, będziesz poruszać się na końcu prom ienia światła lub w kra­
czać do świata dwuwymiarowych istot i przeskakiwać z niego do
czterowymiarowego kontinuum czasoprzestrzennego. M ożesz
znaleźć się w w indzie ciągniętej przez przestrzeń przez jakąś
fantastyczną istotę lub w tram w aju poruszającym się z pręd­
kością przekraczającą prędkość światła i cofającym się przy tym
w czasie. Pomyśl, że m ożesz podważyć podstawowe założenia,
150 Strategie geniuszy. Myśl jak Albert Einstein

podobnie jak zrobił to E instein, i rozszerzyć granice Tw ojego


m odelu świata, tak aby „wyrwać się” z „w ięzienia” własnego
sposobu myślenia.
4. Zw róć uwagę n a to, jak rozm yw a się postrzeganie tego problem u
i jak szybko znikają T w oje problem y. W iele osób odkrywa w ta ­
kiej sytuacji, że wszystkie ich odczucia względem problem u ulegają
zm ianie i że zaczynają postrzegać go w nowej, całkowicie odm ien­
nej „perspektywie”.

Korzystanie z metafor w celu odkrywania


i podważania podstawowych założeń
In n y m podejściem do stosow ania w ym odelow anych strategii E insteina
jest wybór pewnych elementów jego strategii, a n astęp n ie zm odyfikow anie
i zsyntezow anie ich w bardziej zgeneralizow aną strukturę rozw iązyw ania
problem ów . Poniżej p rz ed staw iam poszczególne fazy procesu wykorzy­
stania kluczow ych elem entów strategii E insteina jako uniwersalnej m etody
rozw iązyw ania problem ów:

1. Zwięźle opisz stwierdzenie określające problem, przed którym sta­


jesz. D obrze jest też je zapisać, podkreślając w szystkie słowa klu ­
czowe, które m ogą być w ieloznaczne lub problem atyczne.
2. Stwórz rysunek („konstrukt w yobrażeniow y”) przedstaw iający
problem, który właśnie chcesz rozwiązać. M oże to być szkic, m eta­
fora lub reprezentacja sym boliczna. W a żn e jest, aby ry su n ek po­
zwalał Ci n a zastosowanie każdej ram y odniesienia wykorzystanej
w wizualizacji, tak by spojrzeć n a problem z wielu różnych p e r­
spektyw.
3. Przeanalizuj poglądy, wartości i założenia, jakim i cechuje się Twoje
wyobrażenie przestrzeni problem u. Przy k ażd y m kluczow ym ele­
m encie (bądź symbolu wizualizacyjnym) zadaj sobie pytanie: „Jakie
założenia w yraża ta reprezentacja?”.
Zastosowania strategii Einsteina 151

4. Zajm ij m etapozycję, czyli znajdź ram ę odniesienia znajdującą się


poza przestrzenią problem u wynikłego ze skonfliktowania innych
ram odniesienia. In n y m i słowy, zn a jd ź now y sposób spojrzenia
n a problem lub m yślenia o nim . Sposób ten m usi być odm ienny
od sposobu myślenia, który przyczynił się do pow stania problem u.
M ożna to osiągnąć przez:

a) zm ianę ram y czasowej, w której działasz, np. przechodząc od


ramy długoterminowej do krótkoterminowej, z teraźniejszości
do przeszłości, od najbliższej przyszłości do przyszłości
odległej itd.;

b) zn a le zien ie całkow icie now ego p u n k tu o d niesienia


i sp o jrze n ia n a problem z jego perspektywy (m ożesz się
n aw et zastanow ić, jak n a Tw ój problem popatrzyłby
A lbert Einstein);

c) wyjście z poziom u, n a którym napotykasz kłopot. Jeżeli


dotyczy on n a przykład poglądów i wartości (pytanie
„dlaczego?”), postaraj się spojrzeć n ań z perspektywy
otoczenia lub zachow ania. Jeżeli sądzisz, że kłopot tkwi
w zachow aniu, spróbuj przyjrzeć się m u z perspektywy
zdolno ści lub m isji itd.

Powyższe techniki powinny pom óc C i zacząć myśleć o proble­


mie w inny sposób.
5. Poszerz swoją m apę i odkryj dodatkow ą „przestrzeń ro zw iązań”
oraz dodatkow e zasoby, a następnie zastanów się, w jaki sposób
m o żesz zm ien ić lub ro zw in ąć swoje po strzeg an ie p ro b lem u
po p rzez:

a) przekształcenie obrazu lub konstruktu w yobrażeniow ego


problem u,

b) z m ian ę sw oich p rz ek o n ań , w artości lub zało żeń ,


k tóre w pływ ają n a T w oje postrzeganie problem u.
6 . Z astanów się, w jaki sposób powyższe zm iany m apy um ysłu, za­
łożeń lub poglądów zm ieniają bądź wzbogacają Twoje spojrzenie
n a podejście do problem u. N astępnie określ i zapisz wszystkie nowe
rozw iązania, jakie pojawiły się dzięki w ykonaniu tego ćwiczenia.
152 Strategie geniuszy. Myśl jak Albert Einstein

Aby zilustrow ać pow yższą strategię, pozw olę sobie przedstaw ić p o ­


niższy prosty przykład:

Policjant drogówki zauw ażył kierowcę autobusu poruszającego się


po lewej stronie drogi (załóżmy, że m ó w im y o kraju, w którym
obowiązuje ruch prawostronny), ale mimo to nie ukarał go mandatem.
Dlaczego?

Z an im przejdziesz do dalszej części tekstu, zap isz swoje wyjaśnienie


i sposób, w jaki u d ało C i się do niego dojść. Z w róć uw agę n a to, jakie
m apy danej sytuacji pojawiały się w T w oim umyśle w czasie opracowywania
odpow iedzi.
P oniew aż problem został przedstaw iony w postaci opisu, czytając go,
dokonujem y wielu odgórnych założeń dotyczących elem entów pominiętych,
które nie zostały przedstaw ione w prost. W tym k o n k re tn y m p rz y p ad k u
k lu czo w y m frag m en tem z a d a n ia były w y rażen ia „kierow ca a u to b u s u ”
i „poruszał się”. Ich zestaw ienie jest zazwyczaj odgórnie interpretow ane
jako sytuacja, w której „kierowca autobusu” oznacza człowieka siedzącego za
kierow nicą tegoż pojazdu, a „poruszanie się” znaczy w tym wypadku jazdę
autobusem po jezdni. Gdy jednak się zorientujemy, że „kierowca autobusu”
to również nazw a zawodu, a „poruszanie się” m oże równie dobrze oznaczać
chodzenie n a piechotę, jesteśmy w stanie z łatwością wyobrazić sobie kierow­
cę idącego chodnikiem po lewej stronie jezdni, ro zw iązu jąc tym sam ym
z pozoru paradoksalne zadanie.
E in ste in bez w ą tp ien ia zacząłby od z n a le z ie n ia słów najbardziej
w ielo zn aczn y ch, takich ja k „p o ru szan ie się”, a n astęp n ie spróbow ałby
stworzyć sym boliczną, acz przejrzystą m apę poznaw czą interakcji przed ­
stawionej w opisie problem u, tw orząc w izualny konstrukt w yobrażeniowy
i stawiając się n a miejscu kierowcy oraz policjanta. Aby stworzyć jasny obraz
opisywanego problem u (np. tworząc szkic sytuacji n a papierze), w pew nym
m om encie konieczne byłoby um ieszczenie w nim kierowcy. Jeżeli zostałby
on przedstaw iony za kierow nicą autobusu, m ożna byłoby w tym m om encie
zauw ażyć, że takie wyobrażenie sytuacji jest oparte n a naszym założeniu,
gdyż opis wcale nie precyzuje tego, gdzie z n a jd u je się ów kierow ca.
D latego też w yobrażanie sobie sytuacji pozw ala dem askow ać nasze zało­
żenia skuteczniej niż analiza słowna.
Zastosowania strategii Einsteina 153

W ypróbujm y tę strategię jeszcze raz. Przypom nij sobie zadanie


zw iązane z działaniem fabryki, które opisałem n a początku rozdziału po­
święconego podstawowej strategii E insteina, i wykorzystaj opisany wyżej
sposób m yślenia, aby jeszcze raz się nad n im zastanow ić. Zobaczm y, jak
bardzo Twój sposób rozum ow ania zm ienił się pod wpływem lektury o pro­
cesach myślowych Einsteina.

Zarządzasz fabryką „B". Kierownik działu napraw zarządza sześcioma


ośmioosobowym i zespołami, które nadzoruje sześciu brygadzistów.
M artw i cię jednak to, że zespoły te nie pracują szczególnie wydajnie,
gdyż pracownicy robią tylko to, co ich zdaniem jest absolutnie nie­
zbędne, a to spowalnia pracę całego działu. Jedynym wyjątkiem od tej
reguły są sytuacje awaryjne, wymagające natychmiastowego rozwiąza­
nia problemów. Ty wiesz jednak, że pracownicy są dużo bardziej kom ­
petentni, n iż się wydaje, i są w stanie pracować dużo efektywniej.
Jak Tw oim zdaniem należy podejść do tego problemu?

N aszk icu j ry su n ek p rzedstaw iający T w o je w yobrażenie p ro b lem u


opisanego w scenariuszu i pokrótce opisz swoje podejście do jego rozw ią­
zania. R ysunek nie m usi być dokładny, rów nie dobrze m oże m ieć form ę
schem atu, m etafory lub symbolu.
Przejrzyj teraz po raz kolejny zadanie, swój rysunek i swoje podejście
do rozw iązania oraz postaraj się odkryć, jakie założenia lub presupozycje
pojawiły się w T w oim wyobrażeniu przestrzeni problem u. Porównaj swoje
obecne idee ze swoim w cześniejszym pom ysłem rozw iązania tego zadania.
M ożesz zadać też sobie następujące pytania:

Jakie m am założenia dotyczące odpow iedzi n a pytania: „co”,


„kto”, „gdzie”, „kiedy”, „dlaczego” i „jak”?

C zy moje poprzednie ro z w iąza n ie opierało się n a z a ło ż en iu , że k o ­


nieczna jest zm iana organizacji pracy, czy też zm iana nastaw ienia p ra ­
cow ników ?
C zy w edług C iebie był to pro b lem zw iązan y z m otywacją? O rgani­
zacją? K om unikacją? Przew odnictw em ?
154 Strategie geniuszy. Myśl jak Albert Einstein

Z jakiej perspektywy patrzysz n a problem , tw orząc jego rozw iązania?


Właściciela fabryki? Kierownika produkcji? Brygadzistów? Pracowników?
Jaki T w oim zdaniem był punkt w idzenia osoby zarządzającej fabryką
oraz jak wyglądał jej system w artości? A jak w yglądały one w przypadku
kierow nika produkcji, brygadzistów i pracowników?
G dzie T w o im zdaniem tkwił problem ? C zy było n im postępow anie
właściciela fabryki? K ierow nika produkcji? Brygadzistów? R obotników ?
Kto według Ciebie przyczyniał się do powstania problem u? Właściciel
fabryki? K ierow nik produkcji? Brygadziści? Robotnicy? A m oże czynniki
zw iązan e z tym i elem en tam i d z ia ła n ia fabryki, które nie zostały ujęte
w tekście zadania?
Jak w yglądała T w oja w izualizacja system u opisanego w zadaniu oraz
sam ego problem u?
Czy w T w o im um yśle pojawiły się jakieś inne scenariusze działania
lub interakcje?
Przedstawiony tu problem nie m a jednego definitywnego rozwiązania.
D latego też celem tego „eksperym entu m yślow ego” jest nie zn a le zien ie
prawidłowej odpowiedzi, lecz ułatwienie Ci zrozum ienia własnych procesów
myślowych oraz ujaw nienia i podw ażenia pojawiających się w nich założeń
i presupozycji. T a k samo postępow ał E instein, gdy p o d w ażał swoje w ła­
sne psychiczne presupozycje dotyczące postrzegania czasu i przestrzeni.
Powyższa strategia m oże być oczywiście stosowana także do rozw iązy­
w ania autentycznych problemów. Przykładowo, doradzałem kiedyś czło­
wiekowi, który znajdow ał się w sytuacji przypominającej powyższe zadanie.
Był on kierownikiem projektu nadzorującym pracę inżynierów zajmujących
się tworzeniem produktów dla firmy technologicznej. Po utw orzeniu zespołu
do pracy nad now ym projektem zw ołał on zeb ran ie, n a którym jasno
przedstawił wszystkim założenia i cele projektu, rodzaj produktu, jego ocze­
kiwany wygląd i sposób funkcjonow ania. N astępnie określił role i zadania
każdego członka zespołu, po czym upew nił się, że wszyscy dobrze zrozu­
mieli jego słowa. G dy zaś doszedł do wniosku, że wszyscy posiadają p ełn ą
wiedzę n a tem at swoich zadań, wysłał pracowników do pracy nad projektem.
W m iarę upływ u czasu praca zespołu zaczęła jednak tracić n a efektyw no­
ści, była w olniejsza i m niej dokładna, zm u sza jąc kierow nika p ro jek tu do
popraw iania pracy swoich podw ładnych.
Zastosowania strategii Einsteina 155

Korzystając ze strategii E insteina, poprosiłem m ojego rozm ów cę, aby


stworzył sym boliczną rep rezen tację konfliktu. O d p o w ie d ział m i, że wy­
obraża sobie, iż on sam jest źródłem światła, jak np. latarnia m orska, rz u ­
cającym światło n a swoich pracow ników , których w yobrażał sobie jako
m ałe stateczki n a pow ierzchni oceanu. G dy statki były blisko niego, jego
światło pokazywało im drogę do celu i ułatwiało om ijanie przybrzeżnych raf.
G dy jed n ak statki się oddalały, traciły z oczu jego św iatło i gubiły się n a
otw artym m orzu.
G dy to pow iedział, obaj zaczęliśm y dostrzegać założenie dokonane
przez mojego klienta przejawiające się w opisie problem u i jego symbolicznej
konstrukcji. Jednym z istotnych założeń było to, że bez jego światła statki
nie są w stanie znaleźć drogi n a m orzu. T o ułatw iło m u zrozum ienie, że
światło latarni jest jedynie punktem odniesienia i jest najbardziej potrzebne
przy samym brzegu, gdzie istnieje niebezpieczeństwo wpadnięcia n a skały.
In n y m założeniem było zaś to, że statki nie posiadają w łasnych źródeł
św iatła i kiedy oddalają się od latarni, zaw sze są pogrążone w ciemności.
Poprosiłem zatem, aby mój klient postawił się na miejscu swoich pra­
cowników i zastanow ił, jak m ogą oni postrzegać jego wypowiedzi i jego
sam ego w roli ich kierow nika. W e d łu g niego pracow nicy szanow ali go
i dobrze go rozum ieli, ale jednocześnie m ieli wrażenie, że przedstawiając
im zadania, bardzo silnie podkreślał, iż jest to w yłącznie jego projekt.
T akie postawienie sprawy skutecznie osłabiło e n tu z ja z m typow y dla ludzi
pracujących nad czymś, co w pewien sposób stanowi ich własność, zaś takie
osłabienie negatyw nie w płynęło n a identyfikację z projektem . Co więcej,
pracow nicy dobrze rozum ieli swoje zadania, ale nie m ieli dobrych infor­
m acji dotyczących całego projektu, przez co nie potrafili określić, jak do­
brze ich własne działania są skoordynowane z działaniam i innych członków
zespołu.
Usłyszawszy to, zachęciłem go do zm iany części założeń i konstruk-
tów wyobrażeniow ych w celu stw orzenia nowego podejścia do problem u.
M ój klient wyobraził sobie, że ponow nie jest latarn ią m orską, ale zam iast
wysyłania krótkich czerw onych błysków co jakiś czas, świecił teraz stałym
różowym światłem. Po pewnym czasie błyski różowego i czerwonego światła
zaczęły pojawiać się także n a statkach, a następnie błyski te przekształciły
się w m niejsze, stałe św iatła, które pozw alały statkom znajdow ać drogę
i ułatw iały określenie ich pozycji także innym statkom.
156 Strategie geniuszy. Myśl jak Albert Einstein

Po w ykonaniu tego ćw iczenia m ężczyzna zaczął stosować swój sym­


boliczny plan w praktyce, korzystając przy tym z elem entów strategii E in­
steina. Z am iast opisywać projekt w bardzo przejrzysty i precyzyjny sposób,
stworzył on jedynie ogólną wizję, a następnie poprosił swoich pracow ni­
ków, aby stworzyli swoje w łasne w izje, wykorzystując przy tym symbolikę
i m etafory, a n astęp n ie porów nali swoje w izje z w izjam i pozostałych
członków zespołu, aby lepiej zrozum ieć poczynione przez siebie i innych
założenia dotyczące poszczególnych ról i zad ań . P o n iew aż kierow nik
projektu dobrze przemyślał projekt i wiedział, jak powinien on wyglądać,
m ógł skoncentrować się na roli przewodnika i m entora, pomagającego każ­
dem u z podwładnych odkrywać ukryte założenia lub przekonania rzutujące
n a wizję projektu. Takie zachowanie nie tylko rozwiązało wiele problemów
n atu ry m otywacyjnej i koncepcyjnej, które dotychczas pow ażnie za b u ­
rzały sprawność pracow ników , ale także ułatw iło rozw iązyw anie innych
problem ów , które od czasu do czasu pojawiały się w zespole.
Przykład ten pokazuje, że strategia E insteina m oże być zastosow ana
także do szkolenia zespołów i rozw iązyw ania praktycznych problem ów .
Poniżej przedstaw iam poszczególne kroki strategii stosowanej w przy­
p ad k u g ru p lub zespołów:

1. O soba A opisuje problem lub cel innym członkom grupy.


2. K ażd a z osób w grupie (w tym osoba A) in d y w id u aln ie tw orzy
rysunek reprezentujący jej w łasne zro z u m ie n ie p rz estrze n i p ro ­
blem u. R ysunek ten m oże m ieć form ę szkicu, m etafory albo re­
prezentacji sym bolicznej.
3. Wszyscy członkowie grupy przedstaw iają pozostałym swoje rysun­
ki i wspólnie analizują przekonania, wartości i założenia zw iązane
z reprezentacją przestrzeni problem u.

W przypadku każdego kluczowego elem entu (sym bolu w izualiza­


cyjnego) n a rysunku należy zadać pytanie: „Jakie założenia kryją
się za w yborem tej, a nie innej reprezentacji?”.
4. C ała g rupa w spólnie om aw ia i określa zało żen ia, przekonania
lub wartości widoczne w obecnym sposobie podejścia do problem u,
które p rzed staw ia osoba ak tu aln ie m ów iąca, a następnie zasta­
naw ia się, jakie przekonania i założenia m ożna dodać lu b zmienić.
Zastosowania strategii Einsteina 157

K ażdy pow inien też zwrócić uw agę n a to, jak takie propozycje
zm ien iają jego w łasne podejście do problem u.
5. K ażdy z członków grupy, w tym też osoba przedstaw iająca swoje
podejście jako ostatnia, tworzy reprezentację „przestrzeni rozwiąza­
n ia”, która jego zdaniem będzie w artościow a dla osoby właśnie
występującej.

Aby stworzyć w łasne reprezentacje, członkow ie grupy m ogą:

a) stworzyć n ow ą m apę,

b) dodać coś do poprzedniej m apy przestrzeni problem u,

c) dodać coś do m apy przestrzeni problem u osoby występującej,

d) przedstaw ić now ą m etaforę lub analogię.


6 . N a koniec należy przeanalizow ać sposób, w jaki zm ian a lub do­
daw anie założeń i przekonań zm ienia lub w zbogaca postrzega­
nie problem u przez osobę A.

Z a przykład zastosow ania powyższego problem u m oże n a m posłu­


żyć sytuacja, w której sam się niedaw no znalazłem . W spółpracow ałem
w tedy z d u ż ą europejską firm ą przew ozow ą, która m iała zostać sprywaty­
zow ana. T a k a zm iana, jak łatwo się domyślić, w iązała się z w ielom a p ro ­
blem am i i trudnościam i.
Zdecydowałem, że zbiorę grupę ludzi pełniących różne funkcje w fir­
m ie i poproszę ich o przedstaw ienie sym bolicznych obrazów tego, jak p o ­
strzegają sytuację w firmie.
Jedna z osób opisała swoją sytuację jako grupę m arynarzy m ającą do
wykonania wiele różnych zadań na statku. W norm alnych sytuacjach m ary­
narze tacy m ogliby jednocześnie pracow ać i rozm aw iać ze sobą, ale na
w zb u rzo n y m m o rzu wszyscy m u sz ą skupiać się n a swoich zadaniach na
tyle m ocno, że nie są w stanie się w zajem nie kom unikow ać, co pow ażnie
u tru d n ia koordynację działań.
In n y z pracowników porów nał swoją sytuację do kosm onauty, którego
pojazd wylądował n a planecie nieposiadającej żadnych naturalnych zasobów
niezbędnych do życia. M usiał on wykorzystać swoje zasoby i część swojego
ekw ipunku do tego, aby w ogóle przeżyć n a now ym miejscu.
158 Strategie geniuszy. Myśl jak Albert Einstein

Jeszcze inny pracow nik postrzegał firm ę jako rodzinę dysfunkcyjną.


Pew na kobieta rów nież widziała ją jako rodzinę, ale dobrze funkcjonującą,
w której dorastające dzieci przygotowywały się po raz pierwszy do wyprowa­
dzenia się z dom u.
Porów nując różne sym boliczne obrazy, członkow ie grupy m ogli po­
znać i zrozum ieć swoje odm ienne perspektywy, nie m ając przy tym poczu­
cia, że m u szą bronić słuszności swojej „m apy”, czyli poglądu n a sytuację.
D latego też zam iast się kłócić, czyja m ap a jest n ajd o k ład n iejsza , m ogli
przeanalizow ać swoje z a ło ż en ia i odkryć kryjące się w nich zagrożenia,
ale rów nież ich ukryte zalety.
P rzykładow o, m etafora m ary n a rzy i k o sm o n au ty w iązała się ze
skupieniem n a w yzw aniach rzu can y c h p rz ez otoczenie, ale je d n a z osób
uważała, że problem wynika z kłopotów kom unikacyjnych, druga zaś przed­
stawiła sytuację, w której bohater był całkowicie sam. Bardzo istotną wska­
zów ką było również stwierdzenie, że kłopoty na statku wynikały z u tru d n ień
w kom unikacji m iędzy m arynarzam i, nie zaś z błędów popełnionych
przez kapitana.
Korzystając z różnych m etafor, grupa zaczęła zdaw ać sobie sprawę
ze wspólnych elem entów poszczególnych perspektyw, zaczęła także ro­
zum ieć, które założenia m ożna podważać i zmieniać. W wyniku tego proce­
su grupa była w stanie wyrażać swoje różnice w postrzeganiu problem ów ,
unikając przy tym niepotrzebnych spięć i lęków. U dało się jej też w ypra­
cować kilka nowych perspektyw, z których wszyscy m ogli spojrzeć n a sy­
tuację w zupełnie innym świetle niż dotychczas i podejść do problem u,
wykorzystując „całkowicie inny, nowy sposób m yślenia”.

Format rozwiązywania konfliktów


| • • • • •

bazujący na strategii Einsteina


W po p rzed n im rozdziale om aw iałem część psychologicznych im plikacji
teorii względności E insteina i przedstaw iłem przykład tego, w jaki sposób
strategia, z której korzystał on w czasie pracy nad swoją teorią, m oże być
Zastosowania strategii Einsteina 159

wykorzystywana do rozwiązywania konfliktów psychologicznych4. Poniżej


przedstawiam zaś metodę opartą n a strategii myślenia Einsteina, którą m oż­
n a zastosować w celu wsparcia innych lu d z i w pró b ach ro z w iąza n ia kon­
fliktów związanych z przekonaniam i lub tożsamością. K roki te p o w tarzają
i stosują w praktyce najważniejsze aspekty psychologiczne strategii Einsteina
polegającej n a integracji w zajem nie sprzecznych ram odniesienia:

1. O kreśl sprzeczne ze sobą ram y odniesienia zw iązane ze zm ian ą


(tj. „pierwszą” i „drugą” pozycję). W konflikcie tym m ożesz uczest­
niczyć osobiście, m oże on dotyczyć dw óch in n y ch osób, ale rów ­
nie dobrze m oże zach o d zić m iędzy dw iem a częściami Twojej
osobow ości (jak n a przy k ład w p rz y p ad k u kobiety jed n o cz e­
śnie pragnącej zm iany i lękającej się jej).
2. O kreśl „trzecią pozycję” („m etapozycję”) znajdującą się n a ze­
w nątrz dwóch poprzednich. Postaraj się jak najdokładniej określić
założenia leżące u podstaw konfliktu, np. „świat jest nieprzyjazny”.
3. Stwórz symboliczne lub metaforyczne obrazy reprezentujące każdą
ze skonfliktow anych pozycji, np. „m otyla” i „d inozaura”.
4. Postaw się w każdej z pozycji ta k dokładnie, jak to tylko m ożliw e,
i postaraj się zidentyfikować z pozytywną intencją lub celem każdej
pozycji. Przykładow o, pozytywną intencją „motyla” był „rozw ój”,
zaś pozytywną intencją „dinozaura” było „przetrw anie” i „ochrona”.
5. Określ w spólny cel w idoczny w obu pozytyw nych intencjach na
w yższym p o zio m ie, np. „bycie szczęśliw ą i o d n o szą cą sukcesy
osobą”.
6 . O kreśl „ko m p lem en tarn e zd o ln o ści” każdej z pozycji. Są to
zdolności zw iązan e z je d n ą z pozycji, które m o g ą być w ykorzy­
stane także w drugiej do osiągnięcia pozytywnej intencji, np.
zdolność „m otyla” do „przygotow ania n a przyszłość” i zdolność
„d in o zaura” do „oceny obecnej sytuacji”.

4 NLP posiada kilka technik oraz formatów rozwiązywania problemów i zmiany


ograniczających przekonań. Ich przykłady możesz znaleźć w książkach NLP
Vol. I (1980), Beliefs: Pathways to Health and Well Being (1990) i Changing
Beliefs with NLP (1990).
160 Strategie geniuszy. Myśl jak Albert Einstein

7. W róć do m etapozycji i stwórz nowy sym boliczny obraz dwóch


pozycji działających w harm onii, np. „orlica krążąca n ad swoim
g n iazd em ”.

W pop rzednim rozdziale pokazałem , jak m o żn a było zastosow ać tę


strategię w przypadku kobiety mającej poważny problem osobisty. Poniższy
przykład ilustruje zaś identyczną strategię, ale tym ra zem u ż y tą w celu
rozw iązania problem u relacji w kontekście zawodowym .
Kiedyś na konsultacje przyszedł do m nie młody człowiek, który p rze­
ch o d ził w łaśnie kryzys zw iązany z awansem. Wcześniej św ietnie p o ro ­
zum iew ał się ze swoim i w spółpracow nikam i, nie m iał kłopotów z naw ią­
zyw aniem kontaktów, zawsze wspierał swoich kolegów i często pom agał
im w pracy, kiedy nie byli w stanie wykonać obowiązków albo gdy mieli ja­
kieś kłopoty. Jego przełożeni też uznaw ali go za „równego gościa” i w pew­
nym m om encie postanowili nagrodzić go awansem.
T a k więc człow iek ten stał się nagle kierow nikiem swoich dotychcza­
sowych kolegów. Ci zaś stw ierdzili chórem : „D oskonale! T eraz m ożem y
robić, co chcemy, bo on będzie nas krył, tak jak zaw sze to robił. W końcu
jest jednym z nas!”.
W tedy w łaśnie zaczęły się problem y. C złow iek ten pow iedział bo­
wiem : „Chwila, m om ent. T eraz nasza relacja uległa zm ianie. Jestem od­
pow iedzialny za dodatkow e obow iązki i należę do system u większego niż
mój dotychczasowy zespół. D latego też m uszę honorow ać zasady, jakim i
rząd zi się ten system, gdyż tego w ym agają ode m nie m oi now i przełożeni
stosujący zupełnie inne kryteria niż ci, przed którym i odpow iadałem do
tej pory. P atrząc z tej perspektywy, nie m ogę robić tego, co dotychczas,
nie zaburzając całego system u”.
O k azało się jednak, że wszystko to, czem u za w d zięczał aw ans, teraz
obróciło się przeciw ko niem u. P odw ładni m ieli go za zdrajcę i w ażniaka.
Jego w łasny p rz eło żo n y zapytał go: „Co się dzieje? P rzecież św ietnie się
z tym i lu d źm i dogadywałeś, a m im o to w ydajność pracy spada. Jeżeli nie
będziesz w stanie opanow ać tej sytuacji, będziem y m usieli cię zw olnić”.
Człowiek ten odczuwał swego rodzaju podwójne związanie. Z jednej strony
czuł się bow iem odpow iedzialny za w spółpracow ników , z drugiej zaś
w ied ział, że jako k ierow nik posiada obowiązki w zględem swojego szefa
i całej firmy.
Zastosowania strategii Einsteina 161

Poprosiłem go zatem o stw orzenie sym bolicznego obrazu konflikto­


wej sytuacji. Przedstaw ił się jako członek załogi starego żaglowca. Jego
szef był oficerem przypominającym nieco kapitana Bligha ze statku Bounty,
zaś pracow nicy tworzyli z b u n to w a n ą załogę. P oniew aż on sam pokazał,
że um ie spraw nie zarządzać, k ap itan odłączył go od załogi i powierzył
m u zadanie zaprowadzenia porządku. Człowiek ten nie potrafił jednak po­
sługiwać się biczem otrzym anym w tym celu od kapitana i źle się czuł, za­
straszając załogę, która zaczęła patrzeć n a niego z nienaw iścią.
W tedy ustaliliśm y ram ę odniesienia znajdującą się poza przestrzenią
problem u, czyli metapozycję, z której mój klient m ógł popatrzeć n a wszyst­
kie elem enty system u, w łączając w to samego siebie. N astępnym krokiem
było określenie w konflikcie odgórnych założeń, które odbijały się w jego
sym bolicznej konstrukcji.
M łody człow iek zorientow ał się, że u cz u cia jego w spółpracow ników
były w ynikiem założenia, iż potrzebują ochrony przed firmą, jakby ta była
dla nich obca i w roga. Z kolei reakcja jego przełożonego oparta była na
założeniu, że pracownicy potrzebują zewnętrznej kontroli, aby skutecznie
pracowali. W spólną częścią tych obu założeń była presupozycja, że pracow­
nicy nie są częścią tej samej „drużyny” co ich firm a. Ż ad n e z tych założeń
nie było jednak oparte n a faktach ani bezpośrednich kontaktach pom iędzy
pracow nikam i a za rz ą d e m i opierało się n a przyjęciu tezy, że firm y od
wieków działają tak samo.
Pracow nicy czuli, że m u szą „ukrywać się” ze swoim i przew inienia­
m i, poniew aż nie m ają wpływu n a zasady obow iązujące w m iejscu pracy,
a te nie uwzględniają ich zawodowych potrzeb. Z kolei wyższe kierownictwo
m iało w rażenie, że pracow nicy m u szą być kontrolow ani, poniew aż ciągle
starają się łam ać zasady.
Poprosiłem zatem m łodego kierownika, aby przyjął obie skonfliktowane
pozycje i w każdej z nich odnalazł po zy ty w n ą intencję. W odpow iedzi
usłyszałem , że pozytyw ną intencją „załogi”, czyli pracow ników , była chęć
wykonyw ania obow iązków w koleżeńskiej atm osferze i przy m inim alnym
wpływie z zewnątrz. Pozytywną intencją kapitana było zaś sprawne dowo­
dzenie statkiem, który m iał jak najskuteczniej wypełniać swoje zadanie.
Zasugerowałem też swojemu klientowi, aby rozważył problem z punktu
w idzenia swojej szeroko pojętej m isji i tożsam ości. O d p o w ied ział m i, że
jego pozytyw ną intencją było przyjęcie pozycji „kapitana” spraw nie dzia­
łającej drużyny.
162 Strategie geniuszy. Myśl jak Albert Einstein

N astępnie omówiliśmy wagę zaakceptowania poglądów i wartości wy­


rażanych przez różne punkty w idzenia oraz przyjęcia faktu, że w ostatecz­
nym rozrachunku żadna z tych ram nie stanowi rzeczywistości obiektywnej.
Zaczęliśmy też szukać tego, co było wspólne we wszystkich perspekty­
wach oraz intencjach. W spólnym elem en tem w szystkich an alizo w an y ch
przez nas perspektyw wydawało się pragnienie bycia zaakceptow anym jako
elem ent system u i funkcjonow anie jako „członka zespołu”.
W w yniku naszej rozm ow y m łody kierow nik zorientow ał się, że gdy­
by pracow nicy w iedzieli, iż m ają możliwość wyrażenia swojej opinii oraz
wpływ u n a zasady pan u jące w m iejscu pracy, nie m usieliby cały czas
ukrywać tego, że je łam ią, gdyż w tedy m ogliby pracow ać po części n a
w łasnych w arunkach. G dyby zatem m ieli w rażenie, że stanow ią „część”
firmy, m ieliby więcej m otywacji do pracy, gdyż osiągnięcia leżałyby w ich
w łasnym interesie.
P odobnie sytuacja wyglądałaby w przypadku kierow nictw a. Gdyby
szefowie zobaczyli, że pracownicy przejm ują odpowiedzialność za podział
zad ań i produktyw ność, nie m usieliby cały czas utrzym yw ać n ad nim i
kontroli, a to by oznaczało częstsze uw zględnianie potrzeb pracow ników ,
gdyż takie zachow anie leżałoby w najlepszym interesie firmy.
Z rozum iaw szy to, mój klient stracił poczucie „podw ójnego zw iąza­
n ia ” i, podobnie jak E instein, zyskał zdolność produktyw nego korzystania
z w ielu perspektyw. P ow iedział m i rów nież, że teraz jest w stanie wyja­
śnić p u n k t w idzenia obu stron przeciw nym stronom konfliktu.
G dy zapytałem go, jak w idzi swoją sytuację obecnie, m łody człowiek
zaśm iał się i powiedział, że w idzi ją wciąż tak samo, ale zam iast bata teraz
trzym a w ręce m egafon.

Strategia „mediacji”
oparta na procesie myślenia Einsteina
Poniższy proces stanow i krótkie podsum ow anie innego w ariantu podsta­
wowej strategii E insteina, która m oże zostać w ykorzystana do „m ediacji”
pom iędzy zn ajd u jący m i się w konflikcie osobam i (lu b częściam i osobo­
wości).
Zastosowania strategii Einsteina 163

N a początku określ jakąś sytuację „jeden na jednego”, w której ktoś


nie chce w spółpracow ać (lub dwie części Tw ojej osobowości zn a jd u ją się
w konflikcie). W yznacz trzy m iejsca i przypisz do nich pozycję pierw szą,
d ru g ą i trzecią.

(„Pozycja mediatora")
Trzecia pozycja

Pierwsza pozycja Druga pozycja

Lokacje przestrzenne dla różnych pozycji percepcyjnych

P rzejd ź na miejsce w yznaczone przez pierw szą pozycję i wyobraź


sobie, że druga osoba (lub część osobowości) znajduje się przed Tobą.
W yobraź sobie możliwe zachowania, które m ogą być przyczyną problemów.

1. Przyjrzyj się teraz powyższej interakcji z p u n k tu w idzenia strony,


w której najlepszym interesie jest optym alne działanie system u
(„pozycji m ediatora”). P rzyjrzyj się tem u , jak w ygląda osoba na
pierwszej pozycji w zględem przeciw nika.
2. T eraz wyobraź sobie, że jesteś na miejscu drugiej osoby (lub części),
a więc stoisz w pozycji drugiej. Jak z tej perspektywy postrzegasz
zachow anie osoby na pozycji pierw szej?

a) C zy na tę osobę (część osobowości) wpływa jakiś elem ent


znajdujący się poza interakcją, który m ożesz dodać do m apy
sytuacji?

b) Stawiając się na miejscu drugiej osoby, pomyśl, jaka mogłaby


być pozytywna intencja kryjąca się za T w oim zachowaniem.
3. W róć teraz do perspektywy m ediatora i stwórz sym boliczną m apę
dw óch skonfliktow anych pozycji, a n astęp n ie określ z a ło ż en ia
kryjące się u podstaw konfliktu.
164 Strategie geniuszy. Myśl jak Albert Einstein

4. N astępnie określ:

a) pozytyw ną intencję każdej z dw óch pozycji konfliktu,

b) w spólne kryteria wyższego poziom u, które łączyłyby obie


intencje,

c) kom plem entarne zdolności lub zasoby posiadane przez te


dwie pozycje, które mogłyby być wykorzystane do wsparcia
pozycji przeciw nej.
(przykłady znajdziesz w poprzednim rozdziale)
5. W yobraź sobie, jak m ożesz zm ien ić przekazy, m apy u m y słu lub
interakcje, aby usp raw n ić, dopasow ać b ąd ź zrów now ażyć in te­
rakcję w kontekście wspólnej intencji. Zastanów się, w jaki sposób
m o żesz połączyć w szystkie istotne perspektyw y oraz intencje
w celu osiągnięcia wspólnego celu.
6 . Z m ień swoją m apę symboliczną, włączając do niej odkryte w toku
ćw iczenia zm iany i rozw iązania.
Rozdział 9

Podsumowanie procesu
myślowego Einsteina

W tym rozdziale chciałbym dokonać syntezy wszystkich inform acji po­


święconych strategiom m yślowym E insteina, które przedstaw iłem w ro z­
działach poprzednich. W yłaniający się z takiej syntezy proces m yślow y
m o żn a przedstaw ić w następujących punktach:

1. Z acznij od dośw iadczenia zm ysłowego.


C elem stw orzenia m odelu jest organizacja oraz interakcja z otaczają­
cym nas św iatem zm ysłowym , gdyż w ten sposób „jego znaczenie i uspra­
w iedliwienie wynika wyłącznie z połączenia wrażeń zmysłowych, które z tym
modelem wiążemy \ Innym i słowy, m odel jest przydatny w yłącznie wtedy,
gdy jest oparty n a dośw iadczeniach zmysłowych.

2. O kreśl podstawowe elem enty m odelowanego system u (n p . „p ie rw sz ą ”


i „ d ru g ą” pozycję).
T e podstaw ow e elem enty są w yprow adzane z połączonych ciągów
„obrazów pam ięciow ych” w yciągniętych „ze zbioru naszych dośw iadczeń
zm ysłow ych” poprzez odkryw anie „pewnych regularnie pojawiających się
kompleksów wrażeń zm ysłow ych (tj. wzorców). Takie wzorce i koncepcje są
początkowo wyprowadzane bezpośrednio z naszych doświadczeń zmysło­
wych, ale później wykraczają poza nasze spostrzeżenia i d o z n a n ia tym bar­
dziej, im bardziej zbliżam y się do „zasad generacyjnych” system u, który
staramy się modelować. Innym i słowy, w sytuacji takiej zaczynamy odkrywać
więcej fundam entalnych wzorców, w jakie u k ła d a ją się wzorce powierzch­
niowe, następnie odkrywam y w zorce w zorców itd.
166 Strategie geniuszy. Myśl jak Albert Einstein

3. W ykorzystaj stw orzone w ten sposób „obrazy” w zrokow e do repre­


zen to w an ia podstaw ow ych elem entów .
Ponieważ coraz więcej podstawowych elementów zaczyna się coraz bar­
dziej oddalać od tego, co m ożem y faktycznie odczuć, w pew nym m om encie
m usim y zacząć korzystać z konstruktów wyobrażeniowych reprezentujących
takie elementy. C hociaż celem tw o rzen ia takich k o n stru k tó w jest gene-
ralizacja i uproszczenie złożonych reprezentacji naszego „labiryntu zm y­
słów” w celu wykrystalizowania „m inim um podstawowych koncepcji i relacji”,
m usim y też uw ażać, aby nie oddalać się zbyt szybko od doświadczeń zm y­
słowych. Konstrukty m atem atyczne i słowne m ogą być z jednej strony zbyt
silnie zw iązan e z k o n k retn y m i procesam i pom iaru i opisem statystycz­
nym , aby być kreatyw nym i, zaś z drugiej strony m o g ą być zbyt oddalone
od dośw iadczeń zm ysłowych, aby być intuicyjnie w iązanym i z obiektam i,
które pró b u ją m odelować.

W izualizacja sym boli in teg ru je dośw iadczenia zm ysłowe


i systemy logiczne

W ydaje się, że w przypadku E insteina w yobraźnia działała przede


wszystkim poprzez tworzenie w izualnych obrazów dość prostych elementów
w zrokow ych („symboli wizualizacyjnych”), takich jak figury geom etryczne
bądź atom y, lub też m etafor w izualnych, takich jak obrazy ślepych żuków
n a pow ierzchni piłki albo człow ieka jadącego n a prom ieniu świetlnym .
Podsumowanie procesu myślowego Einsteina 167

Celem takich w yobrażeń było rozszerzenie i uproszczenie naszych k o n ­


cepcji świata w celu lepszego w yjaśnienia „interakcji ciał podstawowych”
w „całości układów ”. R ozpoczynając od doświadczeń zmysłowych i odkry­
wając bardziej zgeneralizow ane w zorce n a kolejnych poziom ach, m oże­
m y też zostaw ić za sobą „pasm o w yprow adzeń”, dzięki którem u jesteśmy
w stanie cofnąć się do znajdującego się n a jego początku dośw iadczenia
zmysłowego. Co więcej, każdy z odwiedzanych przez nas poziom ów będzie
włączał w swój zakres informacje z poziom u niższego, co zm niejsza szansę
przypadkow ego om inięcia w ażnych elem entów systemu.
Proces ten pozw olił E insteinow i odkryć dwie pozornie odm ienne p o ­
zycje lub systemy percepcyjne, które w spółdziałały ze sobą w sposób n ie­
jasny lub wręcz paradoksalny. Przykładem takiego układu m oże być obser­
w ator stacjonarny i poruszający się, m ateria i energia, cząsteczki św iatła
i fale świetlne, przestrzeń trójwymiarowa i czterowymiarowa lub doświad­
czenie i logika.

4. Z acznij sw obodnie angażow ać się w „zabaw ę w p o łączen ia”, w ykorzy­


stu jąc przy tym różne elem enty i przeskakując pom iędzy poszczególnym i
ra m a m i odniesienia.
O kreśl dokładnie, jak wygląda każda z ram odniesienia, stawiając się
w niej i analizując, co widzisz i jak się czujesz, gdy działasz z w nętrza danej
przestrzeni percepcyjnej. G dy już każdy system (pozycja percepcyjna) zosta­
nie w pełni przeanalizowany w wyobraźni, „przełączaj się” m iędzy oboma
systemami, starając się intuicyjnie określić (na ogół za p o m o cą odczucia),
które aspekty takiego przekształcenia pom iędzy nim i pozostają niezm ienne.

5. Przejdź do szerszej „oceny wzrokowej” łączącej dw a system y lub pozycje


percepcyjne (trzecia pozycja).
G dy ju ż „zabawa w skojarzenia uzyska strukturę i m oże zostać po­
w tórzona n a żądanie”, przejścia pom iędzy obiema pozycjami podstawowymi
um o żliw ią pow stanie „trzeciej pozycji” stanowiącej szerszą ram ę referen­
cyjną, w której jasno zaznaczają się relacje pom iędzy dw om a systemami.

6. D o k o n aj d okładnego opisu „zasad generacyjnych” w idzianych lub


odczuw anych z „trzeciej pozycji” .
N a tym etapie m ożem y koordynow ać i łączyć relacje w idziane i od­
czuw ane z szerszej perspektywy „trzeciej pozycji” ze słownym i lub m a ­
tem atycznym i koncepcjam i i propozycjam i, które n astęp n ie m o g ą być
168 Strategie geniuszy. Myśl jak Albert Einstein

uproszczone i przekazane innym . T en proces wymaga, rzecz jasna, znajo­


mości stosownych struktur słownych lub m atem atycznych bądź też um iejęt­
ności ich stworzenia (jak postąpił New ton, wynajdując rachunek różniczko­
wy w celu opisania swoich odkryć w zakresie praw powszechnego ciążenia).
Gdyby Einstein nie był w stanie skutecznie wyrazić teorii stworzonych
w swojej w yobraźni w sposób m atem atyczny, jego odkrycia przeszłyby
w świecie n auki bez echa.
Oczywiście są rów nież ludzie doskonale w yszkoleni w stosow aniu
m odeli m atem atycznych, z których korzystał rów nież E in stein . N ie p o ­
siadają oni jednak w yobraźni stanowiącej podstaw ę pierwszej części opi­
sywanej tu strategii, przez co nigdy nie dokonują odkryć n a m iarę E in ­
steina lub N ew tona.

7. Z astosuj zasady generacyjne do stw orzenia now ych prognoz teore­


tycznych, które będą mogły zostać przetestow ane poprzez p o ró w n an ie ich
z dośw iadczeniam i zm ysłowym i.
Celem tego ostatniego kroku jest zakończenie pętli informacji zwrotnej
w łączeniem do niej dośw iadczenia zm ysłow ego w celu określenia uży­
teczności m odelu. Z całą pew nością istnieje w iele m odeli (na wszystkich
polach ludzkiej działalności) wykorzystujących piękną strukturę teoretyczną
oraz precyzyjny opis m atem atyczny bądź logiczny, ale są one n ieprak­
tyczne lub sprzeczne z dośw iadczeniam i zm ysłowymi. Często się m ówi,
że geniusz i szaleństw o dzieli bardzo cienka linia i że to właśnie obecność
pętli sprzężenia zw rotnego jest podstaw ow ym k ry teriu m pozw alającym
oddzielić osoby posiadające „w spaniałe pom ysły” lub „bogatą w yobraź­
n ię ” od geniuszy. P raw d ziw y g en iu sz potrafi bow iem odnieść swoje p o ­
mysły do świata m aterialnego lub dośw iadczenia zm ysłowego, a schizo-
frenik lub m arzyciel zwykle gubi się gdzieś po drodze.
Rozdział 10

Podsumowanie

Wykształcenie jest tym, co pozostaje, gdy zapom nim y j u ż wszystko,


czego nauczyliśmy się w szkole

Podstaw ow ym założeniem w program ow aniu neurolingw istycznym jest


przekonanie, że strategia m yślenia o inform acji jest rów nie istotna jak treść
tejże inform acji. P rzykładow o, jeśli ktoś z n a n a jsk u tec zn iejszą strategię
u czen ia się liter, poznaw anie now ych w yrazów staje się coraz łatwiejsze.
Jeżeli zaś, jak sugeruje pow yższa wypow iedź E insteina, dana osoba naw et
zap o m n i w iadom ości, które p o znała wcześniej, to wciąż zachow uje zdol­
ności, procesy i strategie m yślenia oraz uczenia się, które są podstaw ą p o ­
znaw ania now ych danych w N L P i dokładnie tak sam o były postrzegane
przez Einsteina. Strategia wykorzystywana do grom adzenia informacji okre­
śla sposób jej organizacji i w ykorzystania. Jak pisał sam Einstein:

N ajwiększy nacisk zawsze należy kłaść na rozwój ogólnej zdolności


do niezależnego myślenia i osądu, nie za ś na zdobywanie konkretnej
w iedzy. Jeżeli dana osoba opanuje podstawy danego tematu i nauczy
się myśleć samodzielnie, z pewnością uda się je j dowiedzieć reszty na
własną rękę i zaadaptować się do zm ian lepiej n iż osoba, której
szkolenie skupiało się przede wszystkim na zdobywaniu konkretnej
wiedzy1.

1 Albert Einstein, On Education, w: Out of My Later Years, The Citadel Press,


Secaucus, New Jersey 1956, s. 36.
2 Ibidem, s. 36.
170 Strategie geniuszy. Myśl jak Albert Einstein

K om entarze E in stein a odzw iercied lają część podstaw ow ych zasad


skutecznego u c z e n ia się. M istrzow skie op an o w an ie podstaw , skupienie
n a procesie i zachęta do niezależnego myślenia są kluczowymi um iejętno­
ściami niezbędnym i dla adaptacji zm ian w otoczeniu. Poza skupieniem się
n a procesie i podstaw ow ych zasadach E in ste in podkreślał tak że wagę
uczenia się strategii myślenia n a własny rachunek, czyli posiadania własnych
myśli i sądów. G eniusz Einsteina zawdzięczał tej właśnie umiejętności po­
siadanie więcej niż konkretnej w iedzy z zakresu fizyki. Z tego też pow odu
E instein podkreślał, że „wyobraźnia jest ważniejsza niż w iedza” i ubolew ał
nad tym, że szkoły k ła d ą du ży nacisk n a p o zn a w an ie w iedzy, nie zaś n a
rozwijanie twórczej wyobraźni i niezależnego myślenia (wiadomo powszech­
nie, że E instein nie był szczególnie dobrym u cz n ie m ). P osunął się naw et
do następującego stw ierdzenia:

M oim zdaniem praw dziw ym cudem jest to, że współczesne metody


nauczania nie stłum iły całkowicie świętej ciekawości uczniów i ich
ochoty do zadawania pytań3.

C iekaw ość i skłonność do p y tan ia stanow i zarów no źródło nowej


w iedzy i zdolności do uczenia się, jak i m otyw ację do zdobyw ania nowych
inform acji.
Badając procesy m yślenia A lberta E in stein a, chciałem rzu cić nieco
św iatła n a część podstaw ow ych zasad, które pomogły wielkiem u fizykowi
stać się ko m p letną (i wybitną) osobą. Jak on sam w ielokrotnie podkreślał,
p o dstaw ow ym celem edukacji jest bow iem kom pletny, zrów now ażony
rozw ój jednostki.

3 Albert Einstein, Autobiographical Notes, w: Paul Arthur Schlipp, Albert Einstein,


Philosopher-Scientist, Northwestern University Press, Evanston 1949, s. 17.
Podsumowanie 171

Szkoła zawsze powinna się starać, aby uczeń opuszczałją jako człowiek
o harmonijnie ukształtowanej osobowości, nie zas'jako specjalista14.

C hociaż w ykracza to nieco poza treść niniejszej książki, chciałbym


nadm ienić, że N L P zawiera także wiele konkretnych m etod i ćwiczeń u ła ­
tw iających ro zw inięcie m etod d ziała n ia , które składały się n a strategię
E in s te in a . G dybyśm y w pajali elem enty tejże strategii w spółczesnym
m ło d y m lu d zio m , ucząc ich, jak m yśleć, być m oże w ykształcilibyśm y
więcej E in steinów .
N ie byłbym jednak sprawiedliwy, gdybym n ie zauw ażył, że część za­
sad i strategii opisanych w niniejszej książce m o żn a spotkać w niektórych
systemach szkolnictwa. Kilka lat tem u pracowałem z m o im kolegą T oddem
Epsteinem nad projektem o nazwie „ocena dynam iczna” w drażanym w Ka­
lifornijskim Systemie Szkolnictwa. Celem projektu było praktyczne wykorzy­
stanie opisanych tu m etod w pracy z dziećm i cierpiącym i n a z a b u rz e n ia
umiejętności szkolnych. Program oceny dynamicznej został zaprojektowany
przede w szystkim z m yślą o dzieciach latynoskich, dla których językiem
ojczystym był hiszpański, co utrudniało im naukę w amerykańskich szko­
łach, gdzie lekcje prow adzono, rzecz jasna, w języku angielskim. G łów nym
za d a n ie m p ro g ram u było d o starczenie alternatyw nych form ocen ian ia
i elim inow ania zaburzeń uczenia się.
W rejonie, w którym wprowadzaliśm y nasz program, mieszkało wielu
Latynosów, najczęściej n ie d a w n o przybyłych tu w celu zarobkow ym .
P ro b lem y z ed u k acją w śród tych lu d z i były n a tyle pow ażne, że szkoły
w rejonie ryzykowały utratę akredytacji.
O cen a dynam iczna polegała n a ocenianiu inteligencji dziecka n ie n a
podstaw ie o d p ow iedzi u d ziela n y ch w testach, ale n a ocenie „uczenia się
u czen ia”, czyli postępach dzieci w procesie uczenia się. Z am iast kazać im
rozw iązać test, zaklasyfikować jako dzieci z zaburzeniam i um iejętności
szkolnych i skazywać je na „dożyw ocie”, n auczyciele lub psychologow ie
m ieli za zadanie szkolić uczniów indyw idualnie i dbać o w pajanie im jak
n ajw ięk szej ilości zasad u cz en ia się. W yjaśniliśm y n au czy cielo m , jak
najlepiej w zbudzać u podopiecznych stosowne mikrostrategie, a następnie
rozszerzać je poprzez wzbogacanie ich nowym i inform acjam i. Chcieliśmy

4 Albert Einstein, On Education, s. 36.


172 Strategie geniuszy. Myśl jak Albert Einstein

w ten sposób sprawić, aby nauczyciele i psychologowie myśleli twórczo ra­


zem ze sw oim i u cz n ia m i, rozw ijając u tych o statn ich procesy m yślenia
i rozwiązywania określonych problem ów (nauczyciele ci byli naw et obecni
n a m oim sem inarium pośw ięconym strategii Einsteina).
B ardzo dobrym przykładem takiego podejścia m oże być przypadek
chłopca, który pod względem znajomości m atem atyki był opóźniony o trzy
lub cztery lata w stosunku do rówieśników. Pracujący z nim młody latynoski
p sycholog d o k o n ał genialnej in terw en cji, k tóra św ietnie oddaje d u ch a
strategii Einsteina.
R ozpoczynając proces oceny, psycholog zauw ażył, że chłopiec często
liczy n a palcach, co b ard zo go spow alniało przy ro zw iązy w an iu zad ań
arytm etycznych.
W takich sytuacjach nauczyciele najczęściej strofują ucznia i m ów ią m u,
żeby nie liczył n a palcach (za daw nych czasów m ożna było za to oberwać
linijką), ale nie oferują przy tym żadnej konkretnej lu b skutecznej alter­
natywy.
T e n psycholog postanowił jednak uświadomić uczniow i wady takiego
liczenia, a następnie pokazać m u, jak m o żn a liczyć inaczej w sposób p o ­
zbaw iony ograniczeń.
— Ile jest trzy dodać dwa? — spytał.
— Jeden, dwa, trzy, cztery ... pięć!
— D obrze — pow iedział psycholog. — A ile jest trzynaście dodać
cztery?
— Jeden, dwa, trzy. nie wiem!
Z am iast m ówić chłopcu, że jego strategia jest niew łaściw a albo nie­
skuteczna, psycholog postanow ił pom óc m u w opracow aniu lepszej m e­
tody liczenia.
O dw ołując się do strategii E insteina, psycholog zasugerow ał chłopcu
zm ianę podejścia. „M am pom ysł — pow iedział. — N iezależnie od tego,
jakie dwie liczby dostaniesz, większą liczbą zaw sze będziesz ty, a p o zo ­
stałe dodasz n a palcach. Jeżeli dodajesz trzynaście i cztery, to ty jesteś trzy­
nastką, a kolejne liczby odliczasz norm alnie n a palcach. S próbuj”.
— C zternaście, piętnaście, s z e s n a ś c ie . siedemnaście!
— A teraz pow iedz m i, ile jest trzynaście plus dziesięć? Pam iętaj, że
jesteś w iększą liczbą.
O kazało się, że chłopiec był w stanie podać popraw ny wynik.
Podsumowanie 173

— D obrze. A ile będzie sto dw adzieścia pięć dodać siedem?


U czeń przez chwilę się w ahał, bo podane liczby wydawały m u się
bardzo „duże”.
— N ie przejm uj się. Pam iętaj, że jesteś sto dw udziestką piątką. W y­
starczy, że dodasz jeszcze siedem palców.
— Sto trzydzieści dwa! — odpow iedział radośnie uczeń.
W ten sposób chłopiec wykonał wielki skok w swoich um iejętnościach
arytm etycznych, dodając do swojej strategii liczen ia jed en m ały elem ent.
N astęp n ie psycholog pokazał m u, że jeżeli zn a się reguły przenoszenia,
to naw et przy dodaw aniu w ielu kolum n długich cyfr m o żn a za jednym
razem dodaw ać tylko dwie naraz. T a k więc chłopiec, który dotychczas nie
u m iał dodaw ać w artości dających w sum ie więcej niż dziesięć, nagle zd o ­
był um iejętność sprawnego dodaw ania liczb wielocyfrowych. N ie m uszę
dodaw ać, jak bardzo cieszył się z now o zdobytej sprawności.
O d podniesienia swoich zdolności arytm etycznych w ażniejsze było
jed n ak to, co chłopak pow iedział m atce, gdy ta spytała go, czy jest zado­
w olony z tego, że potrafi ju ż liczyć.
— N auczyłem się czegoś jeszcze ważniejszego niż liczenie — odparł.
— T e ra z ju ż w iem , że p otrafię uczyć się tego, ja k się czegoś nauczyć!
M ogę uczyć się n a różne sposoby.
Z askoczeniem dla wszystkich było też to, że uczeń ten zaczął dosta­
wać lepsze oceny nie tylko z matematyki, ale także z innych przedmiotów.
O n sam rów nież zainteresow ał się ro z w ija n iem strategii u c z e n ia się nie
tylko m atem atyki, ale także innych dziedzin wiedzy.
T o , o czym w tej chwili piszę, stanow i całkowicie inne podejście do
procesu nauczania. Pom aga ono bowiem budować poczucie wiary we własne
siły i doceniania w łasnych strategii uczenia się. C o więcej, podejście to
u zm y sław ia u cz n io m , że istnieje więcej n iż jed en sposób p o zn a w an ia
wiedzy. O prócz tego, co m ówi nauczyciel albo co jest napisane w podręczni­
ku, istnieją też inne m etody.
Sądzę, że utożsam ianie się z dużym i liczbam i było dla w spom nianego
ucznia czymś więcej niż tylko m etodą na poznanie dodawania. Przypom i­
nało ono bow iem sytuację, w której E instein identyfikow ał się ze swoimi
w yobrażeniam i.
174 Strategie geniuszy. Myśl jak Albert Einstein

Program oceny dynam icznej okazał się bardzo skuteczny. W stano­


wym rankingu szkół szkoły we w spom nianej dzielnicy z ostatniego miejsca
przeszły n a drugie miejsce. Pionierzy nowej m etody byli niezw ykle zado­
woleni ze swoich osiągnięć i chętnie dzielili się sw oim i dośw iadczeniam i
z pracow nikam i innych szkół.
O kazało się jednak, że ich pomysły nie spotkały się z dobrym przyję­
ciem. In n i n au czyciele okazyw ali silny opór, czego nasi nauczyciele nie
byli w stanie zrozum ieć.
— N ie m am y pojęcia, dlaczego ta k się dzieje — opow iadali m i. —
N ie m ów im y przecież nikom u, że jego m etody są niewłaściwe. Po prostu
p okazujem y im , że istnieje więcej niż jeden sposób uczenia.
— Pow inniście to rozum ieć — odpow iadałem . — W kulturze, która
cechuje się skupieniem n a praw idłow ych odpow iedziach i szczegółowym
klasyfikowaniu przekazywanej wiedzy, powiedzenie, że istnieją inne metody
działania, m oże być bardziej zagrażające niż stw ierdzenie, że coś robi się
niewłaściwie!
L u d zie żyjący we wszechświecie, który przypom inał precyzyjny m e­
ch an izm działający zgodnie z zasadam i fizyki N ew tona, czuli się zagro­
żeni ideą względności, którą przedstawił im Einstein. Jeżeli bowiem istnieją
różne alternatywy, to nie m a czegoś takiego jak stan d ard o w a rzeczyw i­
stość. W ed łu g takich ludzi m ożliw ość w yboru jest rów noznaczna z u tratą
obrazu sam ego siebie, k tó ra p ro w ad zi do n iem o żn o ści określenia swojej
własnej tożsam ości, a także otaczającej nas rzeczywistości.
E instein pow iedział: Największym przeciw nikiem wielkiego ducha jest
mierny umysł.
Z a każdym razem , gdy zm ieniasz paradygmat, naw et jeżeli skupiasz się
n a konkretnych narzędziach lub zdolnościach, te pozornie m ałe zm iany
m ogą doprow adzić do głębokich z m ia n w p o strze g an iu rzeczyw istości,
a te z kolei m ogą zagrażać św iatopoglądom innych osób.
S m u tn e jest to, że liczne systemy edukacji z w ielu różnych pow odów
n ie są przy g o tow ane do u c z e n ia lu d z i tego, ja k należy m yśleć. B ardzo
rzadko zdarzało m i się w idzieć uczniów nagradzanych dobrym i ocenam i
za wysoką jakość rozw iązania problem u, gdyż ocena zależna była wyłącznie
od popraw ności końcowej odpowiedzi. Jeżeli odpow iadała ona ustalonym
kryteriom , to jej u d ziele n ie było ró w n o z n acz n e z u z n a n ie m u czn ia za
m ądrego. T esty i egzam iny w dużej m ierze tw orzone są z m yślą o selekcji
Podsumowanie 175

negatyw nej, więc zam iast spraw dzać, czy egzam inow ani potrafią myśleć
p ro d u k ty w n ie lub tw órczo, spraw dzają one p rzed e w szystkim poziom
zro zu m ien ia i zaakceptow ania wartości i założeń systemu.
Jednym z pow odów w prow adzenia system u oceny dynam icznej było
odkrycie przez nas dużej liczby presupozycji kulturowych w typowych te­
stach inteligencji i wiedzy, które zm ieniały takie testy w egzam iny z wiedzy
o kulturze, nierzadko stosunkow o obcej dla zdających.
N a m oich sem inariach pojaw ił się kiedyś nauczyciel pracujący w re­
zerwacie In d ian Z u n i w stanie N ow y Meksyk. W yjaśnił m i, że kultura
Z u n i jest du żo bardziej kolektyw istyczna n iż am erykańska, a w ięc do
osiągnięć jednostki przykłada się tam znacznie m niejszą wagę niż u nas,
zaś prem iow ane jest działanie n a rzecz społeczności i obrona interesów
grupowych.
Przykładow o, kiedy po zakończeniu drugiej w ojny światowej m łodzi
ludzie wracali do swoich rodzin, byli w itani nie jako zwycięscy wojownicy,
ale jako ludzie obcy. Przyjęto ich do społeczności dopiero wtedy, gdy po­
dzielili się z pozostałym i swoimi d o św iadczeniam i w ojennym i, tak aby
każdy czło n ek ich p lem ien ia posiadł podobny poziom w iedzy i u m ie­
jętności. W yróżnianie się n a plus (w naszy m m n ie m a n iu ) i po siad an ie
zdolności niedostępnych dla innych nie było bow iem m ile w idziane w ich
kulturze.
Indianie Z u n i odróżniają się od niektórych plem ion północnoam ery­
kańskich tym , że alkoholizm jest w śród nich niezw ykle rzadki. D zieje się
tak, ponieważ bycie pijanym oznacza zachowanie odm ienne od zachowania
ludzi wokół, co jest rów noznaczne z niem ożnością rozw iązania problemów.
Z drugiej zaś strony bardzo pow ażnym problem em w społeczności Z uni
są sam obójstwa, w ystępujące znacznie częściej n iż w śród in n y ch Indian
północnoam erykańskich. D zieje się tak, p o n iew aż śm ierć jest jedynym
sposobem ucieczki od społecznych więzi, niezw ykle m ocnych w tak wy­
soce kolektywistycznej kulturze.
D obrym przykładem takich więzi jest sytuacja, o której opowiedział mi
ów nauczyciel. Kiedy rząd am erykański w prow adził ujednolicony system
kształcenia, narzucając go tak że lu d z io m n ależący m do innych kultur,
okazało się, że takie rozwiązanie jest bardziej problematyczne, niż mogło się
wcześniej wydawać. Przykładowo, jednym z typowych zadań było napisanie
w ypracow ania o swoich osobistych zdolnościach. Uczniowie pochodzenia
176 Strategie geniuszy. Myśl jak Albert Einstein

indiańskiego pisali o swoich rodzinach i plem ieniu, nie podkreślając żadnych


osobistych osiągnięć. D ziew iętnastu z dw udziestu uczniów nie zaakcep­
tow ało swoich ocen, poniew aż te uczyniły ich nierów nym i.
W e wszystkich kulturach Z achodu, a n a pew no w kulturze am erykań­
skiej, fu n k cjo n u je zało żen ie, że oceny stan o w ią m otyw ację dla uczniów
(oceny negatywne są zaś dodatkowo motywacją dla ich rodziców) i skłaniają
ich do wytężonej pracy. T akie podejście nie spraw dziło się jednak w k u l­
tu rze Z uni. G dy w gablocie oficjalnie w yw ieszono inform ację o uczniu,
który osiągnął najlepsze wyniki, ktoś tę inform ację zerw ał, a w następnym
sem estrze ów u czeń zaczął uczyć się gorzej, dopasow ując się do poziom u
pozostałych.
N asze podejście do edukacji pełne jest takich założeń. Niestety, więk­
szość z nich nie m a żadnego zw iązku z n au k ą , gdyż dotyczy w yłącznie
zachow ania.
K lasyczny przykład takiej presupozycji kultow ej m o ż n a zn aleźć
w książce Jednominutowy menedżer^. Autorzy opisują w niej człowieka, który
idzie porozm aw iać z nauczycielem , poniew aż jego dziecko m a problem y
w szkole. C zło w iek ten m ów i, że w swojej firm ie jest m enedżerem i do
jego zadań należy dbanie o to, aby jego podwładni poprawnie wykonywali
zlecone im zadania. D odaje też, że pracownicy pracują lepiej, gdy dostają
od niego jasno n ak reślo n e z a d a n ia i p rocedury d ziałan ia. N a stę p n ie su­
geruje nauczycielow i, że ten m oże pow inien n a początku sem estru p rz ed ­
stawić u czn io m pytania, n a jakie będą oni odpow iadać podczas egzam inu
końcowego, tak aby mogli skupić się n a najw ażniejszych elem entach lekcji
i aby wiedzieli, czego m ają się właściwie uczyć.
N auczyciel był w strząśnięty i zdum iony. O dpow iedział tylko: „Ale
jak to? Przecież wtedy wszyscy dostaną szóstki!”.
Innym i słowy, jeżeli wszyscy po p raw n ie rozw iążą zadania, w jaki
sposób będzie m o żn a wytypować n ajzd o ln iejszy ch i określić, kto będzie
lekarzem , a kto m echanikiem ? T akie założenie jest bardzo głęboko z a ­
korzenione w naszej kulturze.
M o żn a sobie wyobrazić, że dla człow ieka pokroju H itlera najstrasz­
niejszą rzeczą byłaby niem ożność określenia przynależności do rasy panów.
G dyby bow iem nie było ludzi lepszych i gorszych, gdyby nie brakow ało

5 B la n c h a rd K ., Jo h n s o n S., Jed n o m in u to w y m enedżer, IF C P ress , P a ź d z ie r n ik 2005


Podsumowanie 177

zasobów intelektualnych i fizycznych, skąd byśmy wiedzieli, kim jeste­


śmy? W jaki sposób m oglibyśm y organizow ać nasze społeczeństwo?
U czestnikom naszych badań m ówiliśm y, że kiedy nauczyciele słyszą,
iż zad an ia m atem atyczne m ożna rozwiązywać n a różne sposoby, zwykle
m ó w ią w tedy coś w ro d zaju : „N o, on faktycznie odleciał w kosm os!
M atem atyka jest precyzyjna i daje dokładne odpowiedzi! Z adania m ożna
więc rozw iązyw ać tylko w jeden sposób”.
Z m ian a jest przyczyną niestabilności. P oruszanie się n a prom ieniu
świetlnym zagraża światopoglądowi osoby siedzącej na planetoidzie. Dlatego
też taki obserw ator m ówi: „To m rzonka. A bsurd. N ie każdy m oże dostać
szóstkę. N ie każdy m oże być g eniuszem ”.
Z kolei człowiek na prom ieniu światła mówi: „Wcale nie. U dow odnię
ci, że to, co robię, jest praw dziw e. M ogę w pływ ać n a lu d zi. N ie kłam ię
ani nikogo nie oszukuję”.
Co zabaw ne, im usilniej taki człow iek będzie się starał przedstaw ić
zasadność swoich teorii, z tym w iększym oporem będzie się spotykać.
D zieje się tak, poniew aż now e spojrzenie n a rzeczywistość podw aża
cały m odel świata i poczucie spójności dośw iadczanej przez pozostałych.
Czyja bowiem ram a odniesienia jest tą właściwą? Kiedy Galileusz zasugero­
wał, że Z iem ia nie jest c e n tru m w szechśw iata, został uwięziony i eksko-
m unikowany, a naw et zagrożono m u śm iercią. P rzed staw ian e przez niego
argum enty jedynie pogarszały sytuację.
Gdyby każdy był geniuszem , to czy ktoś m ógłby być specjalny albo
lepszy od innych? Skąd byśmy wiedzieli, n a kim powinniśm y się wzorować?
W korporacji nie m ogą przecież pracow ać sam i kierownicy. Jak odróż­
nialibyśm y się od innych? Czy w ogóle m o żn a m ówić o tożsam ości przy
braku hierarchii? Jak organizow alibyśm y nasze rządy oraz instytucje i jak
funkcjonow ałyby systemy nagród i kar?
Sądzę, że to dość pow ażny i rzeczywisty problem .
U czestnikom swoich seminariów zawsze staram się wyjaśniać, że sami
nie zd ają sobie sprawy, jak ich poglądy są sp rzeczne z tym , co oni sam i
o nich m yślą (tak jak działo się to w przypadku Einsteina). W rzeczywisto­
ści m ówili oni bow iem , że kiedy trafim y n a kogoś m ądrzejszego i spraw ­
niejszego od nas, wcale nie m usim y czuć się zagrożeni, ponieważ posiadamy
tech n o lo g ie zd o ln e do m o d elo w an ia zdolności, co p o zw ala n a m w zbo­
gacać nasze w łasne życie.
178 Strategie geniuszy. Myśl jak Albert Einstein

Jeżeli ktoś jest dobry w sportach, a ja dobrze radzę sobie z m atem aty­
ką, wcale nie m uszę się obawiać tego kogoś, traktow ać go jak w roga oraz
dzielić uczniów n a kujonów i sportowców. Jak pow iedział E instein, sam
fakt funkcjonow ania w ielu m odeli św iata nie jest zagrożeniem , a okazją
do rozw ijania własnej perspektywy. T o, że ktoś myśli inaczej, nie jest p o ­
w odem do tego, by go odrzucać. W ręcz przeciw nie, zaakceptow anie jego
podejścia m oże rozw ijać także nasz sposób patrzenia n a świat.
T ak i system m yślenia wydaje się jednak groźny dla w ielu osób. N a z i­
stowscy intelektualiści i fizycy napisali wiele artykułów starających się
obalić teorie E insteina, a jego książki były publicznie palone.
Stąd też dla ekipy prow adzącej badanie głów nym i pytaniam i stały
się: „Jak m o żn a to zm ien ić?” i „Co pow inniśm y robić?”.
O dpow iedzi n a te pytania m ożem y znaleźć w g eniuszu E insteina. Po
pierw sze błędem jest u to żsam ian ie się z jed n y m k o n k re tn y m p u nktem
w idzenia. W k o ń cu E in stein m ógł zostać n a swoim prom ieniu światła,
mówiąc: „Mylicie się. Idźcie do wszystkich diabłów. A N ew ton był idiotą”.
Z am iast jednak zachow yw ać się w ten sposób, pow iedział: „Nie!
M uszę się dowiedzieć, jak to jest patrzeć n a świat z tak opornej perspektywy.
M uszę postaw ić się w innej pozycji, aby to zro zu m ieć. T o je d n a k nie
m oże podw ażyć zasadności mojej własnej perspektywy, więc kiedy znajdę
ju ż założenia będące przyczyną im pasu, przejdę n a wyższy poziom m y­
ślenia i zadam sobie pytanie, jaki jest p u n k t w spólny obu analizow anych
przeze m nie sposobów patrzenia n a św iat”. Jeżeli w szechśw iat jest w isto­
cie „przyjaznym m iejscem ”, wówczas m usi istnieć jakaś ogólna zasada
jednocząca i godząca obie perspektywy. Co Bóg „m yśli” n a ten tem at?
Stawiając się n a m iejscu nauczycieli broniących się przed now ym i
ideam i, członkowie naszego zespołu zaczęli odkrywać pew ne ograniczające
założenia leżące u podstaw takiego oporu. Przykładow o, jednym z n a j­
w ażniejszych problem ów dla nauczycieli było to, że m ając czterd ziestu
lub pięćdziesięciu u cz n ió w n a jednym kursie, nie da się uczyć każdego
z nich zgodnie z jego indywidualnym sposobem uczenia się. W tym przy­
padku założenie polegało na przyjęciu, że to nauczyciel m usi nauczyć ucznia
wszystkiego, dbając przy tym o zgodność z jego stylem przyswajania w ie­
dzy. Dlaczego jednak uczniow ie nie mogliby uczyć się w zajem nie? W iedza
o tym , jak należy się uczyć, nie jest dana w yłącznie nauczycielowi. Czy
nie m ożem y bow iem założyć, że n a całym świecie w szkolnych ław kach
siedzi całkiem spora liczba przyszłych E insteinów ?
Podsumowanie 179

T akie spojrzenie n a sprawę doprowadziło nas do podniesienia kolejnej


kwestii. D oszliśm y bow iem do w niosku, że: „Uczniowie nie m ogą uczyć
się w zajem nie, ponieważ nie posiadają stosownych inform acji”. T o stwier­
dzenie opierało się zaś n a założeniu, że uczniow ie nie m ają „treści”. Ko­
lejne pytanie brzmiało: „Dlaczego uczniowie nie m ogą uczyć się wzajem nie,
jak się uczyć, i dlaczego ingerencja nauczyciela nie m iałaby ograniczać się
do przedstaw ienia danych, których m ogliby się uczyć jego podopieczni?”.
Jak się okazało, najlepszą nauczycielką czytania w całej dzielnicy była je­
denastoletnia dziew czynka, która nie tylko była w stanie nauczyć czytania
każdego, ale do tego sprawiało jej to w ielką przyjem ność.
B iorąc pod uw agę różne punkty w id zen ia, psychologow ie i nauczy­
ciele zorientow ali się, że podstaw ow ym konfliktem wartości była rozbież­
ność pom iędzy „w sparciem ” a „w zm ocnieniem ”.
Jedna z tych perspektyw opierała się n a przekonaniu, że jeżeli dziecko
m a problem z uczeniem się, m usim y zdiagnozow ać ów problem, zmienić
nasze oczekiw ania co do jego osiągnięć, a następnie zapew nić m u w spar­
cie niezbędne do funkcjonow ania. O czekiw anie od dziecka osiągnięć p o ­
n ad jego m ożliw ości jest bow iem niespraw iedliw e, a naw et okrutne.
D ruga z perspektyw opierała się z kolei n a założeniu, że równie okrutne
i niespraw iedliw e jest kształtow anie u dziecka przekonania, że jest n ie­
zdolne do uczenia się i przez całe życie będzie np. „dyslektykiem ”, bez
uprzedniego spraw dzenia, czy nie istnieją jakieś sposoby n a w zm ocnienie
dziecka poprzez rozwinięcie u niego zdolności uczenia się i sam odzielnego
myślenia.
Przyglądając się założeniom w tych stw ierdzeniach, zaczęliśm y ro ­
zum ieć, że co praw da oba opierają się n a idei sprawiedliwości i okrucień­
stwa, ale brakowało w nich perspektywy samego dziecka! W obu przypad­
kach sytuacja była przedstaw iana z p u n k tu w idzenia nauczyciela, a nie
ucznia. D ziecko jest jednak „źródłem ” człow ieka dorosłego, n ieza leżn ie
od tego, czy dany dorosły jest nauczycielem , psychologiem , kierow nikiem
czy m atką.
B adacze zaczęli zatem przedstaw iać wyniki swoich badań z p u n k tu
w idzenia dziecka i nagle opór całkowicie zniknął. U dało im się bow iem
przekonać swoich słuchaczy do tego, żeby zidentyfikow ali się z dzieckiem ,
czyli przeszli z n im n a „drugą pozycję”. T akie podejście nie tylko u z u ­
pełniło pow ażną lukę w myśleniu, ale także pozw oliło dorosłym po p atrzeć
180 Strategie geniuszy. Myśl jak Albert Einstein

n a św iat oczam i dziecka, które w n a tu ra ln y sposób jest bardziej otw arte


i ciekawe świata.
Co więcej, nauczyciele zorientow ali się, że wsparcie i w zm ocnienie
wcale nie są ze sobą sprzeczne, co skłoniło ich do p o szu k iw a n ia „opty­
m alnego środowiska u c z e n ia się”, które zapew niałoby obie te w artości.
W klasie szkolnej nauczyciele i psychologowie dzielący jed n ą przestrzeń
(w norm alnych w arunkach psychologowie na ogół nie obserw ują u cz n ió w
w czasie lekcji) mogli odkryć, że po przedstawieniu uczniom odpowiednich
„instrukcji” ci ostatni często byli w stanie przysw ajać w iedzę znacznie
sprawniej niż za pośrednictwem nauczycieli (jak w spom niałem wcześniej,
najskuteczniejszą nauczycielką czytania była jedenastoletnia dziewczynka).
N auczyciele zaczęli zatem w prow adzać program y n au k i kooperacyjnej,
w których uczniowie dzielili się z kolegami swoimi strategiami przyswajania
inform acji.
N auczyciele odkryli naw et, że u czn io w ie m ający „problem y z za­
chow aniem ” (a więc nieustannie rozmawiający) w rzeczywistości dzielą się
w ten sposób inform acjam i w czasie lekcji, co p o zw ala im w ykorzystać
swoją energię oraz wysokie umiejętności naw iązywania kontaktu do popra­
wienia przepływ u inform acji pom iędzy uczniam i.
W sp o m n iani nauczyciele zauw ażyli też, że ich pom ysły spotykają się
z w iększą akceptacją wśród uczniów , a kobieta prow adząca ów projekt we
w spom nianej dzielnicy została m ianow ana stanow ym odpow iednikiem
kuratora oświaty.
Z w łasnego dośw iadczenia m ogę pow iedzieć, że takie zjaw iska za­
ch o d zą w szędzie tam , gdzie tylko w prow adzane są zm iany.
W mojej pracy, w której zajm uję się problem am i zw iązanym i z sys­
tem em przekonań i stanem zdrow ia klientów, często trafiam n a przypadki
skonfliktow anych perspektyw. Część lekarzy jest zdania, że „problem m a
zawsze podłoże som atyczne i jedynie chirurgia oraz farm acja pozw alają
popraw ić spraw ność leczenia i że w iązanie tego ze stanem um ysłu nie m a
najm niejszego sensu”.
Z n am jed nak także zw o len n ik ó w m edycyny alternatyw nej, którzy
m ów ią, że „tylko um ysł jest źródłem zm ian, więc należy wywrzeć za jego
pom ocą w pływ n a ciało, gdyż choroba bierze się z m yśli”.
D la m n ie są to dw ie strony jednego sposobu liniow ego i determ ini­
stycznego m yślenia. P roblem nie polega bow iem n a u sta le n iu tego, kto
Podsumowanie 181

m a rację i czy leczenie jest w ynikiem d z iała n ia ciała czy um ysłu. K o­


nieczne jest bow iem podw ażenie za ło ż eń N ew tonow skiego m yślenia li­
niow ego w biologii i przejście do bardziej systemowego m odelu m yślenia
potrafiącego uw zględnić punkty w spólne działania ciała i um ysłu, a więc
np. im m unologii i neurologii.
O bie nakreślone przeze m nie kwestie w iążą się z potrzebą ciągłego
poszukiw ania i oceniania presupozycji obecnych w naszym m yśleniu.
Jak bow iem pisał Einstein:

Człowiek czasami postrzega szkołę wyłącznie jako instrument przekaza­


nia maksymalnej ilości informacji dorastającemu pokoleniu. To jednak
niewłaściwe podejście. Wiedza jest martwa, szkoła służy zaś żyjącym 6 .

W ynik doskonałych strategii m yślenia, jakim i posługiw ał się E inste­


in, jest do dziś najlepszym dowodem jego wielkości. O n sam jednak podkre­
ślał w ielokrotnie, że w ynik procesu d ąż en ia do praw dy nie jest celem
ostatecznym . G łów nym celem u c z e n ia się p o w in n o być bow iem p rzek a­
zanie in n y m sam ego procesu.

W przypadku żywych ludzi [ ...] sama znajomość prawdy nie w y­


starczy. Wręcz przeciwnie, taka wiedza musi być nieustannie odna­
wiana, gdyż inaczej zaniknie. Przypomina ona bowiem m armurowy
posąg stojący na pustyni, którem u w każdej chw ili grozi zasypanie
przez nanoszony wiatrem piach. A by rzeźba mogła błyszczeć w słoń­
cu, m usi być cały czas odkopywana i czyszczona. Ja również chcę
należeć do ludzi, którzy podejmują się takiego zadania1.

M am nadzieję, że niniejsze studium strategii myślowych E insteina


okaże się przydatne i pom oże usunąć przynajm niej kilka metaforycznych
ziaren piasku, które mogły w międzyczasie przysypać imię wielkiego fizyka.
Jak bow iem pisał, w tym m om encie m ożem y sami zadać sobie n astę­
pujące pytanie:

6 Albert Einstein, On Education, s. 32.


7 Ibidem, s. 31 —32.
182 Strategie geniuszy. Myśl jak Albert Einstein

Czy nie odczuwamy pew nej przyjemności na myśl, że naturalne gra­


nice pojawiają się w życiu jednostki tylko po to, aby po jego zakoń­
czeniu mogło stać się ono dziełem sztuki ? 8

N ie ulega wątpliwości, że życie A lberta E insteina było jednym z n a j­


większych arcydzieł w historii.

8 Albert Einstein, Pomegranate Calendars & Books, Corte Madera 1986, s. 24.
Pos łowie

M am nadzieję, że lektura Strategii geniuszu okazała się przyjemna. Jak wie­


lokrotnie pow tarzałem w tekście, wiele narzędzi oraz informacji warto wy­
korzystywać do dalszego rozwoju i kształtowania modeli, strategii i um iejęt­
ności przedstaw ianych n a stronach niniejszej książki. P o za n a rz ę d z ia m i,
o których wspom niałem już w cześniej, p lan u ję także w ydać serię nagrań,
podręczników, pro g ram ó w k o m p uterow ych i aplikacji m u ltim ed ialn y c h
m ających n a celu zilustrow anie strategii opisanych w tej książce oraz u ła­
twienie przysw ojenia ich sobie. Prow adzę rów nież sem inaria i w arsztaty
Strategii geniuszu w S tanach Z jednoczonych i E uropie, a także program y
szkoleń w zakresie w ykorzystania N L P w tw órczości, zd ro w iu , p rz y ­
w ó d ztw ie, skutecznych prezentacjach i m odelow aniu.
Jeżeli chcesz uzyskać więcej inform acji o tych narzędziach i dalszych
p lanach zw iązanych z serią Strategie geniuszu, skontaktuj się ze m n ą pod
następującym adresem :

Strategies o f G enius
P.O . Box 67448
Scotts Valley, C alifornia 95067-7448
T el. i fax: (408) 438-8314
Dodatek A

Podstawy i założenia NLP

N L P pow stało za spraw ą Johna G rindera (specjalizującego się w lingw i­


styce) i Richarda B andlera (specjalizującego się w dziedzinie m atem atyki
i terapii Gestalt), którzy chcieli stworzyć dokładne modele ludzkiej dosko­
nałości w działaniu. Ich pierw sza książka, Struktura magii..., części I i II
(wyd. pol. 2008), w yjaśniała w erbalne i beh aw io raln e w zorce działania
terapeuty F ritza Perlsa (twórcy terapii G estalt) i V irginii S atir (światowej
sławy terapeutki rodzinnej). Ich kolejna książka, Patterns o f the Hypnotic
Techniques o f M ilton H . Erikson, M .D., vol. I & I I (1975, 1976), przedsta­
w iała strategie stosowane przez M iltona Eriksona, założyciela A m erykań­
skiego Stowarzyszenia H ipnozy Klinicznej i jednego z najbardziej znanych
i najskuteczniejszych psychiatrów naszej epoki.
D zięki swojej wcześniejszej pracy G rin d er i B andler sform alizowali
opracow ane przez siebie techniki m odelow ania oraz wcześniejsze prace,
nadając tej koncepcji n azw ę p ro g ram o w an ia neurolingw istycznego, co
m iało symbolizować zw iązek m iędzy myśleniem, językiem i ciałem. Podsta­
wowy m odel tej koncepcji przedstawili w sw oich p ó źniejszych książkach:
Z żab w księżniczki (2001), Neuro-Linguistic Programming Vol. I (Dilts,
G rin d e r, B an d ler, D e L o z ie r 1980), R efram ing (B andler, G rin d e r 1982)
i Using Your Brain (B andler 1985).
M o żn a pow iedzieć, że całe N L P opiera się n a dwóch podstawowych
założeniach:

1. M apa to nie terytorium . N ie jesteśm y w stanie p o zn a ć rzeczyw istości,


a jedynie własne spostrzeżenia jej dotyczące. Świata doświadczamy bowiem
za p o m o cą naszych zm ysłów i w podobny sposób n a ń reagujem y. T o ,
186 Strategie geniuszy. Myśl jak Albert Einstein

w jaki sposób się zachowujem y, zależy od naszych „neurolingwistycznych


m ap rzeczywistości”. Sens naszych działań zależy bowiem od tychże m ap,
nie zaś od rzeczywistości jako takiej. Stąd też n a ogół w szelkie ogranicze­
nia i w zm ocnienia są w ynikiem oddziaływ ania tych m ap, nie zaś samej
rzeczywistości.

2. Życie i „umysł” to procesy systemowe. Procesy zachodzące w istotach ludz­


kich, pom iędzy nim i, a także pom iędzy nim i a otoczeniem m ają charakter
systemowy. Innym i słowy, nasze ciała, społeczności, a naw et cały wszech­
świat stanowią zbiór połączonych ze sobą i wzajem nie na siebie w pływ ają­
cych uk ład ó w . N iem o żliw e jest całkow ite w yizolow anie jednej części
z takiego układu. Dodatkow o, wszystkie układy m ają charakter samoorgani-
zacyjny, a zatem naturalnie dążą do stanu rów now agi bądź hom eostazy.

W ujęciu N L P n a podstaw ow y proces zm ian y składają się: 1) od­


krycie obecnego stanu jednostki, 2 ) do d an ie tejże jednostce o d p ow iednich
zasobów, które pozw olą jej n a 3) osiągnięcie stanu pożądanego.

S tan obecny + odpow iednie zasoby — > Stan pożądany

Cechy specyficzne N L P oraz stosowane w nim techniki są zorganizo­


w ane w sposób pozwalający określić różne stany obecne i pożądane, a także
dotrzeć do rozm aitych zasobów oraz w ykorzystać je w celu zapew nienia
skutecznych i ekologicznych zm ian.

Układ nerwowy

W yższe organizm y koordynują swoje działania i organizują swoje dośw iad­


czanie świata za pośrednictw em uk ład u nerwowego. U człowieka układ
ten m ożem y podzielić na trzy podstawowe podukłady: 1 ) centralny układ
nerwowy, 2) obwodowy układ nerwowy i 3) autonom iczny układ nerwowy.
Centralny układ nerw ow y składa się z m ó zg u i rd z e n ia kręgow ego.
K ontroluje on nasze m ięśnie i ruchy, a także odpow iada za świadom e
m yślenie i zachow anie.
Podstawy i założenia NLP 187

Obwodowy układ nerwowy składa się z w iązek nerwowych odchodzą­


cych od rd zen ia kręgowego i narządów zm ysłu. P rzekazuje on do m ózgu
in fo rm acje od oto czen ia ze w sp o m n ian y ch n arząd ó w , a także z m ięśni
i gruczołów oraz przew odzi inform acje zw rotne.
Autonomiczny układ nerwowy to z kolei układ nerwów znajdujących się
poza rdzeniem kręgowym, odpowiedzialnych za liczne działania nieświa­
dome, takie jak regulacja tem peratury, k rążen ie, p ro d u k c ja śliny, a także
inicjow anie reakcji „walki lub ucieczki” oraz innych stanów em ocjonal­
nych i reakcji uwagi.
C en traln y układ nerwowy jest odpow iedzialny za w ykonywanie p ro ­
gram ów , planów i strategii za pośrednictw em obwodowego uk ład u n e r­
wowego. A utonom iczny układ nerwowy określa zaś stan biologicznego
„sprzętu” wykorzystującego w spom niane programy. W iększość ludzi zdaje
sobie sprawę z w rażeń , m yśli i d ziała ń , n a to m ia st oddziaływ anie auto­
nom icznego układu nerwowego zachodzi na ogół bez udziału naszej świa­
domości.
N iezależn ie od tego, czy m ów im y, myślimy, jem y, rozum iem y, p ra­
cujemy czy śpimy, wszystkie ludzkie działania i doświadczenia są wynikiem
interakcji w spom nianych trzech części u k ła d u nerw ow ego. U czenie się
jest zatem funkcją ustalenia spójnych w zorców organizacji oraz interakcji
pom iędzy tym i trzem a podukładam i nerwowym i.

Podstawowy model zachowania - model TO TE

Strategia um ysłow a jest zw ykle zo rg an izo w a n a n a k ształt prostej pętli


sp rz ęże n ia zw rotnego, nazw an ej T O T E (M iller et al. 1960). L itery te
o z n a c z a ją p o szczególne części procesu: T e st-O p e ra te -T e st-E x it (T est-
Działanie-Test-W yjście). Koncepcja T O T E zakłada, że wszystkie programy
umysłowe i behawioralne opierają się n a posiadaniu stałego celu i zmiennych
możliwości osiągnięcia tego celu. M odel p o k az u je n am , że m yśląc, ustalam y
pew ne cele w naszy m umyśle (świadomie lub n ieśw iad o m ie), a następnie
dokonujem y T E S T U mającego sprawdzić, czy cel został osiągnięty. Jeżeli
tak się nie stało, wówczas um ysł w ykonuje D Z IA Ł A N IE , aby coś zm ienić
i dzięki tem u zbliżyć się do celu. G dy kryteria T E S T U zostają spełnione,
następuje W Y JŚC IE do kolejnego etapu funkcjonow ania.
188 Strategie geniuszy. Myśl jak Albert Einstein

TEST

Ustalony przyszły cel

WYJŚCIE
T Dowody E
osiągnięcia celu

O T T D T W
e z e y
s i s j
Elastyczność środków
t a t ś
potrzebnych do ł c
osiągania celów a i
n e

e
DZIAŁANIA

Stąd też funkcjonow anie dowolnej części program u behaw ioralnego


polega n a testow aniu (ang. Test) inform acji uzyskanej z narządów zm y­
słu w celu spraw dzenia, czy cel został osiągnięty, działaniu (ang. Operate)
w celu zm iany doświadczenia, aby spełniało ono kryteria kolejnego testu
(ang. Test) i wyjściu (ang. Exit) do następnej części program u.
Przykładowo, test twórczości m oże zakładać kryteria unikalności dzieła.
Jeżeli tw orzone przez C iebie dzieło lu b opracow yw ana idea nie są zbyt
oryginalne, wówczas w ykonujesz d ziała n ie m ające n a celu zw iększenie
unikalności dzieła lub idei.
Z godnie z m odelem T O T E skuteczne działanie wynika z:

1. P osiadania ustalonego celu.


2. Posiadania danych zmysłowych niezbędnych do właściwego okre­
ślenia postępów prow adzących do tego celu.
3. P osiadania zm iennych środków pozw alających osiągnąć cel oraz
elastyczności behaw ioralnej um ożliw iającej zastosow anie w ybra­
nych środków.
Podstawy i założenia NLP 189

Pozycje percepcyjne

Pozycje percepcyjne odnoszą się do podstaw ow ych punktów w idzenia,


które m o żn a przyjąć w relacji m iędzy sobą a in n ą osobą.

Pierwsza pozycja: Z w iązana z naszym własnym spojrzeniem n a świat, poglą­


dam i i założeniam i. Postrzeganie świata własnymi oczami. Mówiąc o sobie,
używ am y pierwszej osoby („w idzę”, „czuję”, etc.).

Druga pozycja: Zw iązana ze spojrzeniem na świat, poglądam i i założeniam i


drugiej osoby. Postrzeganie otaczającego świata oczam i naszego ro z ­
m ów cy. M ówiąc o sobie w tej pozycji, używ am y drugiej osoby („w idzisz”,
„czujesz”, etc.).

Trzecia pozycja: Z w iązana z p u n k tem w idzenia znajdującym się poza re­


lacją pom iędzy nam i a drugą osobą oraz łącząca poglądy i założenia ty­
powe dla obu powyższych perspektyw. G dy postrzegamy świat z tej pozycji,
m ów im y o nas sam ych i drugim człow ieku, korzystając z trzeciej osoby
(„on w id zi”, „ona m ów i”, „oni są”, etc.).

Metapozycja: Z w iązana z trzecią pozycją, ale wykorzystująca poglądy i zało­


żenia tylko jednej z poprzednich pozycji percepcyjnych.

Pozycja obserwatora: Z w iązan a z trzecią pozycją, ale zawierająca wszelkie


poglądy i założenia w ystępujące w obu poprzednich pozycjach.

Poziomy przetwarzania i organizacji

L udzie często m ów ią o różnych rzeczach, korzystając przy tym z różnych


„p o zio m ó w ”. Przykładow o, niektórzy m ogą pow iedzieć, że część lu d zi
dośw iadcza czegoś, co jest negatywne n a jednym poziomie, ale n a innym
poziom ie wydaje się pozytyw ne. N a sz a stru k tu ra m ózgow a, język i sys­
tem y percepcyjne są zo rg an izo w an e zg o d n ie z n atu raln ą hierarchią p o ­
ziom ów dośw iadczania. C elem istn ie n ia każdego z tych po zio m ó w jest
organizacja i kontrola inform acji n a poziom ach niższych. Z m ian a czegoś
n a poziom ie niższym m oże m ieć w pływ n a p o ziom y w yższe, lecz nie
m usi. A ntropolog G regory B ateson określił cztery podstaw ow e poziom y
190 Strategie geniuszy. Myśl jak Albert Einstein

uczen ia się i zm iany. K ażdy z nich był bardziej abstrakcyjny niż poziom y
niższe, a jednocześnie m iał większy wpływ n a jednostkę. Poziom y te od­
pow iadały z grubsza następującym elem entom :
■ Czynniki środowiskowe określają zewnętrzne możliwości i ogranicze­
nia, n a które człow iek m u si reagow ać. O d p o w ia d ają n a pytania
„gdzie?” i „kiedy?”.
■ Zachowanie składa się z konkretnych działań podejm owanych w śro­
dowisku. O dpow iada n a pytanie „co?”.
■ Zdolności n ad ają k ie ru n e k d z ia ła n io m za p o śred n ictw em m apy
um ysłu, ścieżki lub strategii. O dpow iadają n a pytanie „jak ?”.
■ Przekonania i wartości zapewniają wzm ocnienie (motywację i pozw o­
lenie) wspierające lub ham ujące zdolności. Odpowiadają n a pytanie
„dlaczego?”.
■ C zynniki tożsamościowe określają ogólną wizję lub cel (misję) oraz
kształtują poglądy i wartości poprzez nasze poczucie własnej osoby.
O dpow iadają n a pytanie „k to ?”.
■ Duchowość w iąże się z naszym dośw iadczeniem bycia częścią sys­
tem u dużo większego niż nasza tożsamość („misja” i „trans-misja”).
O dpow iada n a pytanie „kto jeszcze?”.

N a najniższym poziom ie dokonujem y konkretnych zachow ań w ra ­


m ach pew nych ograniczeń wynikających z otoczenia. Z achow ania niepo-
siadające żadnej w ew nętrznej m apy, p la n u ani strategii przypom inają
jed n ak odruchy, naw yki bądź rytuały. N a poziom ie zdolności m ożem y
wybierać, m odyfikować i dostrajać klasę zachow ań do określonych k o n ­
tekstów. N a poziom ie przekonań m ożem y w zm acniać, ham ow ać lub ge­
neralizow ać całą klasę zachow ań. T ożsam ość, rzecz jasna, konsoliduje
całe systemy p rzekonań, tw orząc poczucie naszego „ja”. K ażdy kolejny
poziom staje się coraz bardziej abstrakcyjny, ale jednocześnie posiada szerszy
i głębszy wpływ n a nasze zachow ania i dośw iadczenia.
Podstawy i założenia NLP 191

Poziomy neuro-logiczne

Każdy z tych procesów odwołuje się do innego poziom u organizacji i coraz


głębszego w zbudzania oraz wykorzystania neurologicznego „okablowania”.

D uchow ość — Holografia — U kład nerwowy jako całość

A. T ożsam ość — Układ odpornościowy i wydzielniczy — Podstaw ow e


funkcje podtrzym yw ania życia
B. P rzekonania — A utonom iczny układ nerwowy (np. utrzym anie tętna,
rozszerzenie źrenic) — Reakcje nieśw iadom e
C . Z dolności — Układy korowe — D ziałania częściowo św iadom e (ruchy
gałek ocznych, postura ciała itp.)

D. Z achow ania — Układ ruchowy (układ piram idowy i móżdżek) —


D ziałan ia świadom e
E. Otoczenie — Obwodowy układ nerwowy — W rażenia i reakcje odruchowe

Wzorce poznawcze: Model ROLE

C elem procesu m odelow ania R O L E jest określenie kluczow ych elem en­
tów m yślenia i zachow ania niezbędnych do w ytw orzenia konkretnej re­
akcji. W iąże się on z określeniem kluczow ych etapów strategii m entalnej
i roli, jaką każdy z tych etapów pełni w ogólnym „program ie” neurolo­
gicznym . Rola ta jest określana za pom ocą czterech czynników : układów
reprezentacyjnych, orientacji, połączeń i efektu (ang. Representational system,
Orientation, Links, Effect).
Układy reprezentacyjne określają, który z pięciu układów zmysłowych
dom inuje n a danym etapie strategii um ysłow ej: W zrokow y, Słuchowy,
Kinestetyczny (czucie), Pow onieniow y czy Smakowy.
192 Strategie geniuszy. Myśl jak Albert Einstein

K ażdy z systemów reprezentacyjnych jest stw orzony tak, aby odbie­


rać konkretne w rażenia przekładające się n a takie inform acje jak barwa,
jasność, ton, głośność, temperatura, nacisk itp. Inform acje te noszą w N L P
nazw ę „podmodalności”, ponieważ stanowią podelem enty każdego z syste­
m ów reprezentacyjnych.

O rien tacja określa, czy dana reprezentacja zm ysłow a jest skupiona


n a (z)ew nątrz, a więc n a otaczającym nas świecie, czy też do (w )ew nątrz,
w stronę w yobrażeń (p)am iętanych lub (k)onstruow anych. Przykładow o,
gdy coś w idzim y, konieczne jest określenie, czy obiekt ten zn a jd u je się
w świecie zew nętrznym , w naszej pam ięci, czy też w naszej w yobraźni.

Połączenia determ inują sposób, w jaki konkretne etapy i reprezentacje


sensoryczne są pow iązane z innym i reprezentacjami. Przykładowo, m ogą
one ustalić, czy jakiś elem ent naszego otoczenia jest powiązany uczuciam i,
zapam iętanym i obrazam i lub słowam i b ąd ź czy dane uczu cie w iąże się
z k o n stru o w an y m i o b razam i, w sp o m n ien iam i dźw ięków lub innym i
uczuciam i.
Podstaw ow e reprezentacje m ogą łączyć się n a dw a podstaw ow e spo­
soby: sekwencyjny lub jednoczesny. Połączenia sekwencyjne działają w cha­
rakterze kotwic lub elem entów spustowych, dzięki czem u jedna reprezenta­
cja wywołuje ciąg następnych.
Połączenia jednoczesne przyjm ują formę synestezji. Takie synestetyczne
relacje pozw alają poszczególnym w rażeniom zm ysłow ym nakładać się na
siebie, dzięki czem u m ożliw e jest w yrażanie pew nych w rażeń zm ysło­
wych w kategoriach typowych dla innego w rażenia, np. w izualizow anie
kształtu m elodii lub w yobrażenie barwy pod postacią dźw ięku.
O ba rodzaje połączeń są niezbędne dla m yślenia, uczenia się, tw ór­
czości i ogólnej organizacji naszych doświadczeń.

E fekt wiąże się z wynikiem, skutkiem lub celem każdego etapu w proce­
sie m yślenia. P rzykładow o, fu n k c ją danego e tap u m oże być stw orzenie
danych wejściowych dla w yobrażenia zm ysłowego, testow anie bądź ocena
konkretnej reprezentacji zmysłowej albo też działanie zmierzające do zmiany
jakiejś części doświadczenia lub zachowania związanego z założonym celem.
Podstawy i założenia NLP 193

Wskaźniki fizjologiczne

E lem enty powyższego m o d elu w iąż ą się p rzed e w szystkim z procesem


poznawczym. Skuteczne działanie wymaga jednak powiązania programów
m entalnych z konkretnym i procesam i fizjologicznym i pozw alającym i na
konsolidację w yrażenia. T akie reakcje fizjologiczne są w ażne dla rozw i­
jan ia lub przekazyw ania innym konkretnych procesów myślowych, a tak ­
że p ełn ią isto tn ą funkcję z p u n k tu w idzenia zew nętrznych obserwatorów.
Podstaw ow ym i elem entam i behaw ioralnym i są:

Postaw a ciała
W skaźniki dostępu
G esty
R uchy gałek ocznych
Schem aty językowe

1. Postaw a ciała
L udzie zamyśleni często przyjm ują stałe, symptomatyczne postawy cia­
ła, które m ogą pow iedzieć b ard zo wiele o w ykorzystyw anych przez nich
system ach reprezentacyjnych. O to typowe przykłady takich systemów:

a) wzrokowy: odchylenie do tyłu i odrzucenie w tył głowy bądź


pochylenie głowy i ramion, p łytki oddech;

b) słuchow y: ciało pochylone w przód, głowa odchylona, ramiona


ściągnięte do tyłu, ręce złożone na piersi;

c) kinestetyczny: głowa i ramiona opuszczone, głęboki oddech.

2. W skaźniki dostępu
L udzie m ogą reprezentow ać m yślenie n a wiele różnych sposobów,
do których zaliczają się m .in. szybkość oddychania, m ruknięcia, m im ika,
strzelanie palcam i, drapanie się po głowie itp. Część takich w skaźników
m oże m ieć charakter naw ykowy i dlatego ich właściwe odczytywanie
wymaga „kalibracji”. W iele z nich wiąże się jednak z konkretnym i procesami
zmysłowymi:

a) wzrokowy: płytkie oddychanie płucne, wyższy ton głosu i szybsze


tempo mówienia;
194 Strategie geniuszy. Myśl jak Albert Einstein

b) słuchow y: oddychanie z przepony, ściągnięte brwi, zm ienne


tempo i ton głosu;

c) kinestetyczny: głębokie oddychanie brzuszne, niski głos,


wolniejsze tempo mowy.

3. Gesty
W czasie m yślenia ludzie często w ykonują konkretne ruchy w skazu­
jące organ dom inujący w procesie m yślenia. O to typowe przykłady takich
zachow ań w poszczególnych systemach:

a) wzrokowy: dotykanie lub wskazywanie oka, gesty na poziomie oczu;

b) słuchow y: w skazyw anie ucha lub w ykonyw anie gestów w ich


okolicy, dotykanie szczęki lub warg;

c) kinestetyczny: dotykanie klatki piersiowej i brzucha, gesty poniżej


poziom u szyi.

4. Ruchy gałek ocznych


K onkretnym procesom myślenia zw iązanym z danym i system am i re­
p rezen tacji często tow arzyszą au to m aty czn e, nieśw iadom e ruchy gałek
ocznych. N L P skategoryzowało takie ruchy w następujący sposób:

Schem at ruchu gałek ocznych w N L P


Podstawy i założenia NLP 195

5. Schem aty językowe


Podstaw ow ą m etodą stosow aną w N L P jest poszukiw anie konkret­
nych schem atów językowych, takich jak „predykaty”, które w skazują na
zastosowanie konkretnych systemów reprezentacyjnych lub podmodalności
oraz na to, w jaki sposób taki system lub cecha są wykorzystywane w ogól­
nym pro g ram ie m yślow ym . P redykaty to słow a, takie ja k czasow niki,
przysłów ki i przymiotniki określające działania lub cechy, w odróżnieniu od
rzeczowników używanych n a określenie obiektów. D obór schematów języ­
kowych dokonyw any jest zwykle nieśw iadom ie, dzięki czem u dobrze
oddaje leżącą u podstaw języka nieświadom ą strukturę umysłową. Poniżej
przedstaw iam listę pow szechnych predykatów związanych z konkretnym i
zm ysłam i.

W ZROKOW Y SŁUCH OW Y K IN E S T

w idzieć słyszeć chwytać

patrzeć słuchać dotykać


w zrok dźw ięk czucie
jasny rezonow ać solidny
czysty głośny ciężki
obraz słowo trzym ać
niew yraźny hałas twardy
wyjaśniać dźw ięczeć łączyć
pokazywać m ówić poruszać

Stany wewnętrzne

N L P skupia się n a określaniu, w ykorzystyw aniu i zm ianie w zorców p ro ­


cesów myślowych i fizjologii wpływających n a zachow ania ludzi oraz
skuteczność ich działań. Podstaw ow ym założeniem N L P jest tw ierdzenie
o podobieństwie m ózgu i kom putera. W tym ujęciu m ózg wykonuje „pro­
gram y”, czyli strategie umysłowe złożone z uporządkowanych ciągów in ­
strukcji lub re p rezen tacji w ew n ętrzn y ch . P ew ne program y lub strategie
196 Strategie geniuszy. Myśl jak Albert Einstein

sprawdzają się przy konkretnych zadaniach lepiej niż przy innych. Strategia
m a także wielki w pływ n a to, czy dane zachow anie da wyniki doskonałe,
czy kiepskie.
Z dolność do zastosow ania kon k retn eg o p ro g ram u um ysłow ego jest
w dużej m ierze uw arunkow ana stanem fizjologicznym , w jakim znajduje
się jednostka. Jeżeli kom puter posiada uszkodzony układ lub brakuje m u
energii elektrycznej, wówczas nie będzie w stanie skutecznie wykonywać
programów. T a k samo działa nasz mózg. Poziom podniecenia, wyczulenie
n a bodźce, napięcie nerw ow e i inne czynniki m o g ą w pływ ać n a skutecz­
ność wykonywania program ów umysłowych. Z m ianom stanów m entalnych
zwykle tow arzyszą zm iany procesów fizjologicznych objaw iających się
w ah an iam i tętna, oddechu, postawy ciała, ciśnienia krwi, napięcia m ięśni,
czasu reakcji lub przew odnictw a elektrycznego skóry. N L P m oże m ierzyć
takie sym ptom y w celu rozpoznaw ania, m odelow ania i ćw iczenia stanów
fizjologicznych zw iązanych z najlepszym i osiągnięciam i, aby m ogły być
one odtw orzone później w celu optym alizacji działania.
Stąd też nasz w ew nętrzny stan m a bardzo w ażny wpływ n a nasze
zachow anie w każdej sytuacji.

Kotwiczenie

Kotwiczenie jest procesem przypominającym warunkowanie klasyczne opra­


cowane p rzez Pawłowa, który prow adził dośw iadczenia nad pow iązaniem
dźw ięku dzw onka z odruchem ślinienia się u psów. W iążąc dźw ięk z po­
daw aniem psom pokarm u, Paw łow doprow adził do sytuacji, w której psy
śliniły się n a sam dźw ięk dzw onka, n aw et jeżeli nie dostawały jedzenia.
W behawioralnym układzie bodziec-reakcja, bodziec zawsze pochodzi z oto­
czenia, zaś reakcja zawsze jest k onkretną reakcją behaw ioralną. Z w iązek
taki m a charakter odruchow y i nie poddaje się św iadom em u wyborowi.
W N L P term in ,kotwiczenie” oznacza wytworzenie więzi z elem entami
m odelu R O LE. Został on rów nież rozszerzony n a inne poziom y logiczne,
a nie tylko sam o otoczenie i zachowanie. Przykładowo, zapam iętany obraz
m oże stać się kotwicą dla konkretnego uczucia. D otyk odczuwany n a skórze
nogi m oże być kotw icą dla fan tazji w zrokow ej lub n aw et p rz ek o n an ia.
T o n głosu m o że być kotw icą dla stan u w z b u d z e n ia lub zw iększenia
poziom u pew ności siebie. F o rm o w an ie kotw ic i korzystanie z nich m a
Podstawy i założenia NLP 197

charakter świadomy, więc kotwiczenie nie jest jedynie prostym odruchem ,


lecz także skutecznym narzędziem w zm acniania swoich zdolności. Oczywi­
ście m o żn a też wykorzystać je w procesach zw iązanych z twórczością.
Kotwice najczęściej tw orzone są poprzez proste skojarzenie w czasie
dw óch dośw iadczeń. W behaw ioralnych m odelach w arunkow ania skoja­
rzen ia są w zm acniane poprzez pow tórzenia, co m o żn a wykorzystać także
w procesie ko tw iczenia. P rzykładow o, m o żesz poprosić kogoś, aby jak
najdokładniej przypom niał sobie sytuację, w której był bardzo kreatywny,
i jednocześnie klepnął się po ra m ie n iu . P o w tarzając takie d ziała n ie raz
lub dw a razy, m o żn a sprawić, że od tej chwili klepnięcie w ram ię zostanie
pow iązane ze stanem twórczości. Po pew nym czasie taki bodziec będzie
autom atycznie przywoływać w spom nienie stanu twórczego.

Strategie

1. D efin icja strategii

a) O d greckiego słowa „strategos”, czyli „generał”.

b) „Przemyślany plan działań w jakiejś dziedzinie” (Słow nik języka


polskiego P W N ).

c) W N L P słowo „strategia” oznacza zbiór etapów procesu lub


program u m yślowego prow adzący do konkretnego celu bądź
w yniku. K ażdy z etapów strategii cechuje się w ykorzystaniem
jednego ze zm ysłów lub „systemu reprezentacji”.

2. K lasy strategii

a) pam ięć

b) podejm ow anie decyzji

c) uczenie się

d) twórczość

e) m otywacja

f) rzeczywistość

g) przekonanie
198 Strategie geniuszy. Myśl jak Albert Einstein

3. P rocedury strategii

a) w zbudzanie

b) w ykorzystanie

c) projekt

d) „instalacja” — reorganizacja

4. S tru k tu ra strategii

a) M odel System u O gólnego

^ W ejście }

b) S tru k tu ra strategii N L P
Dodatek B

Presupozycje NLP

Mapa to nie terytorium

1. L udzie reagują n a w łasną percepcję rzeczywistości.


2. K ażdy człow iek m a w łasną m apę świata. Ż ad n a z tych m ap nie
jest w jakim kolw iek stopniu bardziej „ realn a” lub „praw dziw a”
n iż m apa innej osoby.
3. Z n aczeniem kom unikacji z drugim człow iekiem jest reakcja wy­
w ołana u tego człow ieka, niezależnie od intencji nadawcy.
4. N ajm ądrzejsze i odznaczające się najw iększą em patią m apy dają
najszerszy i najbogatszy wybór — w przeciw ieństw ie do tych
najbardziej „praw dziw ych” i „dokładnych”.
5. L udzie m ają (lub potencjalnie m ają) w szelkie zasoby n iezb ęd n e
do skutecznego działania.
6 . Ludzie dokonują najlepszych wyborów na bazie możliwości i um ie­
jętności, jakie uw ażają za dostępne w swoim m odelu świata. Każde
zachow anie — jakkolwiek złe, szalone lub dziw aczne by się mogło
wydawać — jest najlepszym m ożliw ym w yborem dla danej osoby
w d an y m m om encie. Jeśli przedstawi się jej bardziej o d pow ied­
n ią opcję (w kontekście jej m o d elu św iata), to p rz y p u szcz aln ie
ją w ybierze.
7. Z m ian a w ynika z uw olnienia odpow iednich zasobów lub u ru ­
chom ienia tych potencjalnych w określonym kontekście poprzez
w zbogacenie m apy świata danej osoby.
200 Strategie geniuszy. Myśl jak Albert Einstein

Życie i „umysł” to procesy systemowe

1. Procesy zachodzące w człowieku oraz m iędzy ludźm i i ich otocze­


niem m ają charakter systemowy. N asze ciała, społeczności i wszech­
świat tw orzą ekologię systemów i podsystem ów , które o d d z ia łu ją
i w p ły w ają n a siebie naw zajem .

2. N ie da się zupełnie odizolow ać jakiejkolw iek części system u od


jego całości. L udzie nie m ogą nie wpływać n a siebie naw zajem .
In terakcje m ięd zy lu d zk ie tw orzą pętle sprzężenia zw rotnego: n a
d a n ą osobę będą w pływ ały efekty, jakie jej d z ia ła n ia w yw ołują
u innych ludzi.

3. Systemy podlegają „sam o o rg an izacji” oraz n a tu ra ln ie d ą ż ą do


rów now agi i stabilizacji. N ie istn ie ją p o rażk i, tylko inform acje
zw rotne.

4. Żadna reakcja, żadne doświadczenie i żadne zachow anie nie m ają


znaczenia poza kontekstem , w którym zaistniały, lub poza skut­
kiem, jaki w yw ołują. K ażde zachow anie, k ażde dośw iadczenie
i k ażda reakcja m ogą służyć jako zasób lub ograniczenie w za­
leżności od sposobu, w jaki w pasow ują się w resztę systemu.

5. N ie wszystkie interakcje w systemie zach o d zą n a tym sam ym p o ­


ziom ie. T o, co n a jednym po zio m ie jest pozytyw ne, n a in n y m
m oże być negatyw ne. W arto jest oddzielić zachow anie od „ja”,
czyli odseparow ać pozytyw ną intencję, funkcję czy przekonanie,
które g enerują dane zachow anie, od sam ego zachow ania.

6 . N a pew nym poziom ie każde zachowanie w ynika (lub swego czasu


w ynikało) z „pozytywnej intencji”. Z p u n k tu w idzenia osoby je
inicjującej jest lub było bowiem postrzegane jako właściwe w kon­
tekście, w którym zaistniało. Łatwiej i konstruktywnie) jest zareago­
wać n a intencję niż n a przejaw problem atycznego zachow ania.

7. Otoczenie i konteksty ulegają zmianie. T o samo działanie nie zaw ­


sze doprowadzi do tego samego skutku. Aby skutecznie się przysto­
sowywać i przetrw ać, członek system u m u si być w odpow iednim
Presupozycje NLP 201

stopniu elastyczny. S topień elastyczności pow inien być propor­


cjonalny do zm ienności reszty systemu. G dy system staje się b ar­
dziej złożony, w ym aga większej elastyczności.

8 . Jeśli to, co się robi, nie przynosi oczekiw anych rezultatów , należy
zm ieniać swoje zachow anie, aż uzyska się p o żąd an ą reakcję.
Dodatek C

Słowniczek pojęć NLP

A U D IT O R Y — zob. SŁ U C H O W Y .

C H U N K IN G — zob. P O R C JO W A N IE

C Y T A T — m etoda polegająca n a tym , że kom unikat, który m a być p rze­


kazany, zostaje osadzony w w ypow iedzi w form ie cytatu, tak jakby został
w ypow iedziany przez kogoś innego.

C Z Ę Ś C I — m etaforyczny sposób m ó w ien ia o n ie z a le ż n y c h p ro g ram ach


i strategiach zachow ania. Programy lub „części” zazwyczaj doprowadzają
do w ykształcenia postaci, która staje się jed n ą z ich cech rozpoznaw czych.

C Z T E R O K R O T K A (4 -T U P L E ) — u p ro sz czo n a m eto d a określania


struktury dowolnego doświadczenia. Koncepcja ta zakłada, że każde do­
św iad czen ie m u si się składać z określonej kom binacji czterech podsta­
wowych systemów reprezentacyjnych — < A , V, K, O > — gdzie A = audi­
tory (słuchowy), V = visual (w zrokow y), K = kinesthetic (kinestetyczny)
i O = olfactory/gustatory (węchowy/sm akowy).

D O B R Y K O N T A K T — w ięź opierająca się n a zaufaniu, harm onii


i współpracy.

D O B R Z E S F O R M U Ł O W A N E W A R U N K I — zestaw w arunków , które


m u szą być spełnione, aby dało się uzyskać efektywny i ekologiczny rezultat.
W N L P cel jest dobrze sform ułow any, gdy m oże być 1) wyrażony w p o ­
zytyw nej form ie, 2) zdefiniowany i oceniony na bazie danych zmysłowych, 3)
inicjowany i pielęgnowany przez pożądającą go jednostkę, 4) używany w celu za­
chowania pozytywnych skutków ubocznych bieżącego stanu oraz 5) odpowiednio
osadzony w kontekście, tak aby pasował do ekologii zewnętrznego systemu.
204 Strategie geniuszy. Myśl jak Albert Einstein

D O P A S O W A N IE — m etoda stosowana przez jednostkę w celu szybkiego


zbudow ania dobrego kontaktu poprzez dostosowywanie określonych aspek­
tów swojego zachow ania do aspektów zachow ania rozm ów cy, czyli har­
m onizow anie lub odzwierciedlanie zachow ania.

E L A STY C Z N O ŚĆ Z A C H O W A N IA — um iejętność zm iany zachow ania


w celu w yw ołania lub uzyskania pożądanej reakcji u innej osoby.

G U S T A T O R Y — zob. SM AKOW Y.

IN ST A LO W A N IE — proces ułatwiający przyswojenie nowej strategii lub


zachowania. N ow ą strategię m ożna zainstalować za pom ocą m etod opierają­
cych się n a kotw iczeniu, w skazów kach system u reprezentacji, m etaforach
i rzu to w an iu w przyszłość.

KALIBRACJA — proces odczytyw ania nieśw iadom ych, niew erbalnych


reakcji drugiego człow ieka w trakcie interakcji. Polega n a łączeniu obser-
w ow alnych w skazów ek zaw artych w zachow aniu z konkretnym i reak­
cjam i w ew nętrznym i.

K IN E S T E T Y C Z N Y — dotyczący doznań cielesnych. W N L P term in ten


oznacza wszelkiego rodzaju odczucia, w tym dotykowe, wewnętrzne i em o­
cjonalne.

K O N T E K S T — ram a otaczająca określone zdarzenie. C zęsto d eterm in u je


ona sposób interpretacji tego zdarzenia lub dośw iadczenia.

K O T W IC Z E N IE — proces kojarzenia wewnętrznej reakcji z zewnętrznym


bodźcem (p odobny do klasycznego w a ru n k o w an ia) w celu szybkiego
— i czasam i ukradkow ego — wywołania powstałej w ten sposób now ej
reakcji.

K R Y T ER IA — wartości lub standardy, n a podstaw ie których jednostka


podejm uje decyzje i dokonuje osądów.

M E T A F O R A — proces m yślenia o sytuacji lu b zjaw isku jako o czymś


innym . Przykładem są historie, przypowieści i analogie.

M E T A M O D E L — m odel opracow any p rz ez Jo h n a G rin d e ra i Richarda


B andlera. Identyfikuje on kategorie w zorców językowych, które m ogą być
problem atyczne lub niejednoznaczne.
Słowniczek pojęć NLP 205

M E T A PR O G R A M — poziom program u psychicznego, determ inujący


sposób porządkowania (uogólniania/uszczegółowiania) naszych doświad­
czeń oraz kierow ania nim i. M etaprogram y są bardziej abstrakcyjne niż
k onkretne strategie m yślenia i definiują nie szczegóły procesu myślowego,
ale nasze ogólne podejście do określonych problem ów.

M O D E L O W A N IE — proces obserw ow ania i m ap o w a n ia skutecznych


zachow ań innych ludzi.

M O Ż L IW O Ś C I I U M IE JĘ T N O Ś C I — opanowanie całej określonej klasy


zachowań, czyli wiedza, JAK coś zrobić. Potencjał wyrasta z takiego kształ­
towania m entalnych m ap, które pozw ala n a m wybierać i porządkow ać ze­
stawy pojedynczych zachow ań. W N L P m apy m entalne przyjm ują form ę
poznaw czych strategii i m ap.

O L F A C T O R Y — zob. ZA PA C H O W Y .

P Ę T L A KALIBRACYJNA — nieświadomy wzorzec kom unikacji, w któ­


rym w skazów ki zaw arte w za ch o w a n iu jednej osoby w yw ołują określone
reakcje u drugiej osoby w trakcie ich interakcji.

P O R C JO W A N IE — przenoszenie dośw iadczenia n a wyższy lub niższy


poziom abstrakcji. Porcjowanie oddolne (Uogólnianie) polega n a przecho­
d zen iu n a wyższy poziom abstrakcji i interpretacji pew nych inform acji.
Porcjowanie odgórne (Uszczegółowianie) to przechodzenie n a niższy, b ar­
dziej szczegółowy poziom abstrakcji. Porcjowanie w bok oznacza znale­
zienie innych przykładów n a tym sam ym poziom ie inform acji.

P O S Z U K IW A N IA T R A N SD ER Y W A C Y JN E — proces przeszukiwania
wstecznego zachow anych w spom nień i reprezentacji m entalnych, m ający
n a celu znalezienie dośw iadczenia odniesienia, z którego pochodzi ak tu ­
alne zachow anie lub reakcja.

P O Z IO M Y L O G IC Z N E — w ew nętrzny system hierarchiczny, w którym


każdy kolejny poziom m a coraz większy zakres psychologiczny i odgrywa
coraz w ażniejszą rolę. W kolejności znaczenia (od najwyższego do najniż­
szego) są to poziomy: 1) tożsamości, 2) przekonań, 3) możliwości i um iejęt­
ności, 4) zachow ań i 5) środowiska.

POZYCJA P E R C E P C J A — określona perspektywa lub punkt widzenia.


W N L P istnieją trzy podstaw ow e pozycje, które m ożna przyjąć w zględem
206 Strategie geniuszy. Myśl jak Albert Einstein

jakiegoś dośw iadczenia. Pierwsza pozycja polega n a patrzeniu n a doświad­


czenie własnymi oczami w asocjacji z punktem widzenia innej osoby. Druga
pozycja polega n a patrzen iu n a dośw iadczenie tak, jakbyśmy weszli w cu­
d z ą skórę. Trzecia pozycja polega n a stan iu z boku i postrzeganiu relacji
m iędzy sobą i drugim człow iekiem z perspektywy obserwatora.

PRED YKATY — słowa odnoszące się do różnego rodzaju procesów (cza­


sowniki, przysłówki i p rzym io tn iki), których jed n o stk a używ a do opisania
obiektu. P red y katy w N L P słu ż ą do identyfikow ania systemu reprezenta­
cyjnego stosowanego przez jednostkę przy przetw arzaniu inform acji.

P R E FE R O W A N Y SYSTEM R E PR EZEN TA C JI — zmysł konsekwentnie


preferow any p rzez jednostkę przy przetw arzaniu i porządkow aniu do­
św iadczeń. D e te rm in u je on w iele cech osobow ości, a tak że m ożliw ości
i um iejętności uczenia się.

P R O G R A M O W A N IE N E U R O L IN G W IS T Y C Z N E ( N L P ) — m odel
behawioralny oraz zestaw konkretnych um iejętności i technik opracowany
przez Johna G rindera i Richarda B andlera w 1975 roku. N L P definiowane
jako studium struktury subiektywnych doświadczeń bada wzorce lub „progra­
m y ” wynikające z interakcji m iędzy m ózgiem („neuro”), językiem („lingwi­
styczne”) i ciałem, które prow adzą zarów no do skutecznych, jak i niesku­
tecznych zachow ań. C elem jest lepsze z ro z u m ie n ie procesów kryjących
się za w ybitnością człow ieka. U m iejętn o ści i tech n ik i są o d tw arzan e n a
podstaw ie obserw acji w zorców doskonałości u ekspertów różnych dzie­
dzin zw iązanych z zaw odow ą kom unikacją, w tym psychoterapii, biznesu,
leczenia i edukacji.

PR Z E K ŁA D A N IE — procesprzeformułowania słów z predykatów jednego


system u reprezentacyjnego n a inny.

P R Z E K O N A N IA — silnie zakorzenione uogólnienia dotyczące 1) przy­


czyn, 2) znaczenia oraz 3) granic w (a) otaczającym nas świecie, (b) naszym
zachow aniu, (c) naszych m ożliw ościach i (d) naszych tożsam ościach.
Przekonania funkcjonują na innym poziom ie niż nam acalna rzeczywistość
i słu żą zazw yczaj do sterow ania n aszy m i w ra żen ia m i płynącym i z rz e­
czywistości oraz do ich interpretow ania poprzez ich połączenie z naszym i
system am i kryteriów lub wartości. P rzekonania są dość trudne do zm iany
za pom ocą typowych reguł logicznego lub racjonalnego myślenia.
Słowniczek pojęć NLP 207

PR Z E R A M O W A N IE — proces N L P służący do oddzielenia problem a­


tycznego zachow ania od pozytyw nej intencji w ew nętrznego program u lub
części odpow iedzialnych za to zachow anie. Stw orzenie now ych m ożliw o­
ści polega n a skłonieniu części odpow iedzialnej za stare zachow anie do
w zięcia odpow iedzialności za w prow adzenie w życie innych zachow ań,
które także zaspokajają tę pozytyw ną intencję, lecz nie w yw ołują proble­
m atycznych skutków ubocznych.

R E Z U L T A T Y (W Y N IK I) — cele lub pożądane stany, do których dąży


jednostka lub organizacja.

R Z U T O W A N IE W PRZYSZŁOŚĆ — proces mentalnej próby przed jakąś


sytuacją z przyszłości w celu uzyskania pew ności, że naturalnie i au to ­
m atycznie pojawi się wtedy pożądane zachow anie.

S Ł U C H O W Y — odnoszący się do słyszenia lub zm ysłu słuchu.

SM AKOW Y — dotyczący sm aku lub zm ysłu sm aku.

S PÓ JN O Ś Ć — stan, w którym wszystkie zachow ania, w ew nętrzne prze­


k o n an ia i strategie są w pełni dopasow ane i zorientow ane n a osiągnięcie
p ożądanego celu.

S T A N — ogólne w a ru n k i psychiczne i fizyczne, w których jed n o stk a


aktualnie funkcjonuje.

S T R A T E G IA — zestaw psychicznych i behaw ioralnych kroków służący


do osiągnięcia określonego rezultatu. W N L P najw ażniejszym aspektem
strategii jest system reprezentacyjny, stosowany do w ykonania poszcze­
gólnych kroków.

STR U K TU R A G ŁĘB O K A — m apa neurologiczna (świadoma i nieświa­


dom a), której ludzie używ ają do porządkow ania swoich zachow ań i kie­
row ania nim i.

S T R U K T U R A P O W IE R Z C H N IO W A — słowa lub język używ ane do


opisyw ania preferowanych rep rez en tacji zm ysłow ych przechow yw anych
w m ózgu.

SU B M O D A LN O ŚC I — szczególne właściwości odbierane przez poszcze­


gólne zmysły. N a przykład: su b m o d aln o ściam i w zrokow ym i są kolor,
kształt, ruch, jasność, głębia; su b m odalności słuchow e to: głośność, tempo,
208 Strategie geniuszy. Myśl jak Albert Einstein

wysokość; subm odalności kinestetyczne zaś to: ciśnienie, temperatura, fak­


tura, położenie.

S Y N E S T E Z JA — proces nakładania się system ów reprezentacyjnych,


charakteryzow any przez zjaw iska typu „sprzężenie wzroku z odczuciam i”,
w którym jednostka dośw iadcza odczuć n a podstaw ie tego, co w idzi, lub
„sprzężenie słuchu z odczuciam i’, w którym jednostka doświadcza odczuć na
podstaw ie tego, co słyszy. P ołączone m ogą być dow olne dwie m odalności
zmysłowe.

SYSTEM Y R E P R E Z E N T A C JI — pięć zmysłów: wzrok, słuch, dotyk (od­


czuw anie), węch i smak.

Ś R O D O W IS K O — zew nętrzny kontekst, w którym pojaw iają się nasze


zachow ania i który postrzegam y jako znajdujący się „poza” nam i. N ie jest
ono częścią naszego zachow ania, lecz czymś, n a co m usim y zareagować.

T O T E — skrót od ang. Test-Operate-Test-Exit („test-operacja-test-wyjście”).


O pracow ana przez M illera, G alantera i Pribram a koncepcja podstawowej
pętli sprzężenia zw rotnego, używ anej do kierow ania przez jednostkę w ła­
snym zachow aniem .

T O Ż S A M O Ś Ć — nasze w yobrażenie o tym , kim jesteśmy. Łączy ono n a ­


sze przekonania, potencjał i zachow ania w jeden system.

U TY L ITA R Y ZA C JA (W Y K O R ZY STA N IE W PR A K T Y C E ) — tech­


nika, w której należy się dopasować do konkretnej sekwencji strategii lub
w zorców zachow ania bądź zharm onizow ać z nim i, aby wpłynąć n a reakcję
rozmów cy.

VISU A L — zob. W ZR O K O W Y .

W S K A Z Ó W K I SY STEM U R E P R E Z E N T A C JI — subtelne zachow ania,


które zarów no pom agają uruchom ić dany system reprezentacji, jak i p o d ­
powiadają, który system reprezentacji jest wykorzystywany przez daną osobę
w procesie myślenia. Typowe przykłady takich wskazówek to ruchy gałek
ocznych, ton głosu, tempo mówienia, postawa ciała, gesty i sposób oddychania.

W T Ó R N A K O R ZY ŚĆ — gdy p o zo rn ie negatyw ne lub p roblem atyczne


zachow anie pełni n a innym poziom ie jakąś pozytyw ną funkcję. N a przy­
kład: palenie m oże pom agać w zrelaksow aniu się lub ułatw iać dopaso­
w anie do określonego obrazu siebie.
Słowniczek pojęć NLP 209

W Z R O K O W Y — dotyczący wzroku lub zm ysłu w zroku.

Z A C H O W A N IE — określone działania i reakcje fizyczne, za pom ocą któ­


rych naw iązujem y interakcje z otaczającym i nas lu d źm i i środowiskiem .

Z A P A C H O W Y — dotyczący zapachu lub zm ysłu w ęchu.


Bibliografia

A lbert Einstein: A Portrait, P o m eg ran ate C alen d ars & Books, C orte
M adera 1984.

A lbert Einstein, P om egranate C alendars & Books, Corte M adera 1986.

A lbert Einstein: A Man for A ll Seasons, Pom egranate C alendars & Books,
C orte M adera 1987.

B andler R., Using Your B rain, Real People Press, M oab, U ta h 1984.

B andler R., G rin d er J., Z żab w księżniczki, G W P, G d ań sk 2001.

B andler R., G rinder J., Struktura magii. Kształtowanie ludzkiej psychiki,


czyli więcej niż N L P . Część 1, O nepress, Gliwice 2008.

Bateson G., Steps to the Ecology o f M ind, Ballantine Books, N ew York 1972.

Clarke D., Great Inventors & Discoveries, M arshall Cavendish Books Limited,
L o n d o n 1978.

D eLozier J., G rinder J., Turtles A ll The Way Down: Prerequisites to Personal
Genius, G rinder, D eL ozier & Associates, Santa C ruz 1987.

D ilts R., Roots o f N euro-L inguistic Program m ing, M eta P ub licatio n s,


C ap ito la 1983.

Dilts R., Applications o f Neuro-Linguistic Programming, M eta Publications,


C apitola 1983.

D ilts R., Changing Beliefs with N L P , M eta Publications, C apitola 1990.


212 Strategie geniuszy. Myśl jak Albert Einstein

D ilts R., et al., Beliefs: Pathways to H ealth and Well-Being, M etam orphous
Press, P ortland 1990.

D ilts R., E pstein T ., Dilts R.W., Tools fo r D ream ers, M eta P ub licatio n s,
C apitola 1991.

D ilts R., B onissone G., Skills fo r the Future, M eta Publications, C apitola
1993.

D ilts R., Strategies o f Genius, 1.I, Sensus, Gliwice 2011.

D ilts R., G rin d er J., D eL ozier R. J., Neuro-Linguistic Programming, vol. I,


M eta Publications, C apitola 1980.

Encyclopedia Britannica, Encyclopedia B ritannica Inc., Chicago, 1979.

E in ste in A., The W orld A s I See It, T h e C itad el Press, Secaucus, N ew


Jersey 1934.

E instein A., Ideas and Opinions, C row n Books, N ew Y ork 1954, s. 290.

E in ste in A., O ut o f M y L ater Years, T h e C itadel Press, Secaucus, N ew


Jersey 1956.

E instein A., R elativity, C row n Publishers, Inc., N ew York 1961.

F ren ch A. P. (red.), E IN S T E IN : A Centenary Volume, H arvard University


Press, C am bridge 1979.

G hiselin B. (red.), The Creative Process, M entor Books, N ew A m erican


Library, N ew York 1952.

James W ., Principles o f Psychology, w: Encyclopedia Britannica, Encyclopedia


B ritannica Inc., Chicago 1979.

M aruyam a M ., T H E SE C O N D C Y B E R N E T IC S: Deviation-Am plifying


M u tu a l Casual Processes, w: „American Scientist”, t. 51, s. 164 —178.

M attim ore B., N inety N ine Percent Inspiration, A m erican M anagem ent As­
sociation, N ew Y ork 1994.

Schlipp P. A., Albert Einstein, Philosopher-Scientist, N orthw estern University


Press, E vanston 1949.
Bibliografia 213

Schw artz J., M cG uinness M., Einstein For Beginners, P antehon Books,
N ew York 1983.

W eber R., The Enfolding-U nfolding Universe: A conversation w ith D avid


Bohm , w: Re-Vision, lato/jesień 1978, s. 24 —51.

W erth eim er M ., Productive Thinking, G reenw ood Press, W estpoint 1959.

You might also like