Untitled

You might also like

Download as odt, pdf, or txt
Download as odt, pdf, or txt
You are on page 1of 1

Mój ojciec Oropher i matka Lanseath byli uczonymi?(nie wiem możesz coś wymyślić innego jak chcesz).

Dzięki swojej
profesji byli znani i szanowani wśród czarodziejów. Sam patriarcha Thyrus Gormann był dobrym przyjacielem mojego ojca. Nie raz
przychodził do naszego wielkiego domu, dyskutować z ojcem w jego gabinecie na tematy których mój młody umysł nie był w stanie
wstanie pojąć. Często ich podsłuchiwałem, zapamiętując wyrazy które wydały mi się najdziwniejsze, by potem wypytywać o ich
znaczenie. Nigdy jednak, nie pamiętałem o słowach więcej niż parę dni, z jednym wyjątkiem... Podczas jednej z rozmów słowa
wypowiedziane przez patriarchę na zawsze zapadły mi w pamięci i to co stało się po tym jak je usłyszałem... spaczeń potęga
CHAOS Nagle, patrząc przez dziurkę od klucza, oślepił mnie blask silniejszy od blasku słońca. Po chwili osłupienia, zmartwiony
tym co dzieje się w gabinecie ojca otworzyłem drzwi. Moim oczom ukazał się (tutaj do przedyskutowania kogo bo nie znam się).
Wszystko w pokoju się paliło, do dzisiaj mam przed oczami zatopionego w płomieniach wyjącego z bólu, wijącego się ojca.
Zacząłem uciekać. Była noc. Wszyscy spali. Prawie wszyscy. Ktoś ze służby szedł właśnie korytarzem. Dzięki niemu przeżyłem.
Przeciąłem mu drogę, kierując się na schody. Nieszczęśnik skupił na sobie uwagę tego czegoś, dzięki czemu nie zauważyło to coś
gdzie pobiegłem. Ukryłem się w mojej ulubionej kryjówce, wielkim kominku którego w ten czas nie używaliśmy, bo było lato. Był
zrobiony z grubego kamienia i otoczony kamiennym chodniczkiem. Wszedłem do środka zasunąłem żelazne drzwiczki i skuliłem się
w końce, powtarzając sobie że to tylko zły sen. Usnąłem. Gdy się obudziłem z przerażeniem stwierdziłem że nie leże w moim łóżku,
tylko w kominku... Odsunąłem zasłonę pieca i to co zobaczyłem złamało mnie. W miejscu gdzie stał mój dom, była sterta gruzu,
popiołu, i jeszcze gdzieniegdzie palącego się drewna. Przerażony, ze łzami w oczach zacząłem uciekać w kierunku lasu. Potknąłem
się i upadłem na czyjeś zwęglone ciało. Z obrzydzeniem odskoczyłem od niego. Zamierzałem kontynuować bieg ale na spalonym
truchle ujrzałem osmolony naszyjnik, taki jaki nosiła moja matka. Co działo się przez następny dzień nie pamiętam, prawdopodobnie
ten zanik pamięci był spowodowany szokiem jakiego doznałem. Ocknąłem się w nocy, w lesie, a na szyi miałem naszyjnik. Przez
parę godzin chodziłem przerażony po lesie szukając naszej osady. Zaczęło już świtać gdy dostrzegłem w oddali zarysy domów.
Miałem zaledwie 6 lat, większość czasu spędzałem w domu lub na naszym wielkim ogrodzie, nie miałem pojęcia gdzie jestem.
Zacząłem chodzić od domu do domu mówiąc że jestem synem Orophera i że spalono mój dom. Mimo łez jakie przelewałem, nikt mi
nie wierzył, nie dziwie się, kto uwierzyłby brudnemu dziecku, w podartej zabłoconej piżamie że wielki patriarcha Thyrus Gormann
był w jego domu, a co dopiero że go podpalił. Po dwóch dniach bez skutkowych prób przekonywania ludzi, poddałem się.
Wyczerpany, głodny i spragniony tułałem się po miasteczku. Gdy przechodziłem przez centrum, zauważyłem jak jakiś przechodzeń
daję kawałek chleba żebrakowi. Byłem strasznie głodny więc dosiadłem się i zacząłem żebrać.
Tak żyłem przez 7 lat. Umysł mój był doszczętnie wypalony przez lata wegetacji. Jednak pewnego lata ujrzałem Thyrusa
Gormanna. To wszystko mi przypomniało, a zapomniane wyblakłe wspomnienia stały się wyraźne tak jakby miały miejsce zaledwie
parę dni wcześniej. Pochwyciłem skradziony nóż i ze wściekłością rzuciłem się na patriarchę. Zanim jednak podszedłem na
wystarczającą odległość, zostałem odepchnięty magiczną falą. Zemdlałem. Obudziłem się w lochu. Przesiedziałem tam 3 dni i trzy
noce. Czwartego dnia zostałem zawleczony przed sąd. Powiedzieli mi że zostałbym skazany na śmierć za próbę zabicia tak wysoko
postawionej osobowości, ale patriarcha w swojej łaskawości, kazał mnie ocalić, więc zostałem skazany na 10 lat więzienia. Nie
poznał mnie, nic dziwnego, minęły lata od mojej tragedii. Zostałem osadzony w lochu z innym skazańcem. Był smukły ale
umięśniony i cały czas się uśmiechał. Po paru dniach ciszy, zaczął mnie wypytywać o imię, pochodzenie, dlaczego siedzę w
więzieniu, ale nie byłem zbyt chętny do rozmowy więc nie odpowiadałem. Po kolejnych kilku dniach poddał się i zaczął odpowiadać
o sobie. Dowiedziałem się między innymi że nazywa się Gethultair, jest tancerzem wojny, siedzi już rok a został skazany na 7 lat za
zabójstwo mężczyzny który zalecał się do jego ukochanej. Wtedy pierwszy raz się do niego odezwałem. Spytałem się ze
zdziwieniem, jakim cudem za zabójstwo został skazany na tak krótko, skoro ja za próbę aż na 10 lat. Wytłumaczył mi że tancerze
wojny są bardzo szanowani w większości królestw więc jego kara została złagodzona. Od tamtego czasu zaczęliśmy regularnie
rozmawiać. Po około 2 miesiącach spytałem go dlaczego uśmiecha się cały czas i zawsze jest szczęśliwy. To co mi odpowiedział na
zawsze zmieniło moje życie: Jestem szczęśliwy bo mam cel w życiu, coś co mnie motywuje do przeżycia każdego kolejnego dnia, a
jest nim moja ukochana. Wtedy również zapragnąłem mieć życiowy cel. Po chwili namysłu została nim zemsta. Powiedziałem o tym
Gethultairowi, a on opowiedział mi o bogu którego wyznaje Loecu, który między innymi jest bogiem zemsty. Po paru dniach
opowieści o bogu i o tym jak tancerze wojny dzięki jego tańcom są jednymi z najpotężniejszych wojowników, zapragnąłem stać się
jednym z nich. Przez następne 6 lat mój towarzysz opowiedział mi wszystko co wiedział o ich kulturze i pokazał niesamowite tańce.
Dzień przed jego uwolnieniem przyrzekłem przed nim i przed Loec'kiem zemstę na Thyrusie Gormannie. Następne 4 lata dużo
trenowałem, nabrałem krzepy i zwinności, a moja motywacja ani troche nie osłabła.
Po wyjściu z więzienia rozpocząłem trwające 3 lata poszukiwania mojego dawnego współlokatora, codziennie trenując.
Gdy w końcu go odnalazłem, przyjął mnie z otwartymi rękoma. Przedstawił mnie swojemu klanowi, żonie i dzieciom, ubrał,
nakarmił i napoił. Gdy wypocząłem, zadeklarowałem że chce przystąpić do próby siły. Wszyscy byli zdziwieni a Gethultair mi tego
odradzał, mówił że nie mam jeszcze wystarczającego doświadczenia, ale ja byłem pewny siebie. Stanąłem do walki przeciwko
bladesingerowi który dał mi tylko wymierzyć kilka niezdarnych ciosów unikając ich bez żadnego wysiłku i jednym uderzeniem
powalił mnie na ziemię. Zebrani gapie spodziewali się czegoś więcej po tym jak Gethultair osobiście mnie przygotowywał do rytuału
więc po walce nastąpiła długa niezręczna cisza, bladesinger podał mi ręke, pomagając wstać i tylko szepnął nie masz czego tu szukać
nędznoto. Gethultair nie spodziewał się niczego więcej dlatego też nie był zaskoczony, pocieszył mnie i powiedział żebym wrócił
silniejszy i bardziej doświadczony. Doał jeszcze że będzie na mnie czekał i zawsze przyjmie mnie z otwartymi ramionami. Więc już
następnego dnia o świcie wyruszyłem z powrotem do Imperium by stać się na tyle potężnym by dostąpić zaszczytu bycia tancerzem
wojny.
Przez następne 6 lat podróżowałem po Imperium wzdłuż i wszerz żyjąc od gospody do gospody za nędzne grosze które
albo ukradłem albo wyżebrałem. Trwało to aż nie napatoczyłem się na grupę Reiklandzkich rzezimieszków, którzy bardzo chętnie
przyjęli zręcznego elfa w swoje szeregi, nie była to może najbardziej honorowa ścieżka ale jedyna dająca szanse na lepsze życie.
Drobne kradzieże, napaście na krawany, nigdy mnie to nie bawiło nadal miałem w głowie opowieści Gethultaira i marzyłem tylko
żeby się wyrwać z tego bagna.

You might also like