Download as docx, pdf, or txt
Download as docx, pdf, or txt
You are on page 1of 3

Dominika Horaczy (nr albumu: 429773)

„Moje dylematy etyczne w pracy jako nauczyciel”

Dylematy to nieodłączny element życia każdej jednostki, zarówno w przestrzeni


prywatnej, jak i tej zawodowej. Szczególnie trudne są dylematy natury etycznej, z którymi
niejednokrotnie spotykają się nauczyciele na każdym etapie ścieżki kariery. Ich rozwiązanie
jest o tyle ważne, że często dylematy te dotyczą osób najbardziej bezbronnych, których dobro
powinno być dla nauczyciela najważniejsze, czyli uczniów.
Osobą, której etycznym dylematom w pracy pedagogicznej chciałabym się przyjrzeć,
jestem ja. Choć moja „kariera” jako nauczyciel jest stosunkowo krótka i dość uboga w
doświadczenia, a mi samej czasami brak odpowiednich kompetencji, aby móc sobie w danych
sytuacjach poradzić, miałam już do czynienia z wieloma dylematami w mojej pracy, których
rozwiązanie było dużym wyzwaniem.
Mam 19 lat i już czwarty rok udzielam korepetycji z języków obcych, głównie z
języka hiszpańskiego, ale i angielskiego. Zdecydowana większość moich zajęć w obecnej
sytuacji pandemicznej odbywa się przez Internet, co bez wątpienia utrudnia nawiązanie
bezpośredniej więzi i kontaktu z uczniem. Nie ma nade mną żadnego przełożonego (jak np.
dyrektor placówki); nie współpracuję też z innymi pedagogami, dlatego interakcje w mojej
pracy odbywają się głównie na tle nauczyciel-uczeń lub nauczyciel-rodzic. Dlatego większość
dylematów, z jakimi się spotkałam, dotyczyło właśnie tej sfery. Chciałabym opisać jeden z
nich, który był (i wciąż jest) dla mnie naprawdę dużym wyzwaniem natury etycznej i
moralnej.
Sytuacja ta miała miejsce kilka miesięcy temu, na początku mojej współpracy z
jednym z uczniów, z którym do dziś prowadzę zajęcia online z hiszpańskiego. Był on dość
problematycznym przypadkiem, zupełnie nie przykładał się do zajęć, nie uczył się, nie
powtarzał, nie miał motywacji, podczas gdy ja dawałam z siebie wszystko, aby uczynić lekcje
ciekawymi i w sposób jak najbardziej przystępny przekazać mu swoją wiedzę. Mimo to moje
lekcje nie przynosiły żadnych rezultatów, ponieważ uczeń nie wykonywał prac domowych,
nie uczył się na bieżąco, nie powtarzał materiału. Po ponad miesiącu regularnych zajęć nie
było u niego widać prawie żadnego progresu, a uczeń wciąż popełniał te same, podstawowe
błędy. Dodatkowo chłopiec był bardzo „ospały” i powolny na lekcji, odpowiedź na moje
pytanie zajmowała mu dłuższą chwilę. Wyglądało to, jak gdyby specjalnie przedłużał lekcję,
aby jak najmniej na niej zrobić. Był też bardzo rozkojarzony, podczas testów regularnie
ściągał. Ja za każde zajęcia brałam pieniądze, jednocześnie czując pewnego rodzaju wyrzuty
Dominika Horaczy (nr albumu: 429773)

sumienia, że ktoś płaci mi za progres, którego nie ma. Niejednokrotnie zastanawiałam się, czy
problem nie leży przypadkiem po mojej stronie, czy powinnam coś zmienić. Wahałam się,
czy porozmawiać o tej sytuacji z rodzicem, co niewątpliwie przysporzyłoby uczniowi
kłopotów a dla mnie stanowiłoby zagrożenie utraty klienta i dochodu (co również jest bardzo
ważną kwestią a zarazem pewnego rodzaju dylematem). Bałam się też, że taka rozmowa z
rodzicami jeszcze bardziej zniechęciłaby go do nauki przedmiotu, zwłaszcza dlatego, że
wyczuwałam u rodziców bardzo duże ambicje, nawet większe, niż te ucznia (już przed
pierwszymi zajęciami mama chłopca napisała mi, że „chcą” iść do liceum dwujęzycznego, a
chłopiec ma talent językowy. Sytuacja wyglądała mi bardziej na niespełnione marzenie
mamy, a nie syna, który ewidentnie za hiszpańskim nie przepadał, a i talentu lingwistycznego
prawdę mówiąc u niego nie widziałam).
Ostatecznie z dylematem finansowym poradziłam sobie bardzo szybko – było dla
mnie oczywistym, że muszę być uczciwa wobec rodziców, ucznia i samej siebie. Targały mną
jednak sprzeczne emocje i dylemat dotyczący sposobu rozwiązania tego problemu: czy
skontaktować się z rodzicem i zasygnalizować brak pracy ze strony syna, poprosić o rozmowę
z nim i przypilnowanie wywiązywania się z obowiązków i prac domowych (jednocześnie
wskazując rodzicom na nieopłacalność lekcji, z których syn nic nie wynosi przez brak pracy z
jego strony); czy może jednak porozmawiać z samym uczniem i zapytać go o nastawienie do
hiszpańskiego i swojej przyszłości, dowiedzieć się, gdzie leży problem w jego braku
zaangażowania i chęci, a także nieprzygotowaniu do zajęć. Czy to on pragnie zgłębić język i
iść do dwujęzycznej szkoły, czy chciałby robić coś zupełnie innego, w czym hiszpański mu
przeszkadza, ale jest to wymóg rodziców, któremu nie może się sprzeciwić.
Nie wiedziałam, jak mam podejść do tej sytuacji oraz co będzie lepsze dla ucznia, jego
motywacji i rozwoju. Czułam presję, ponieważ chciałam być w jego oczach osobą
pozytywną, którą polubi, bo tylko w tym widziałam możliwość „przekonania” go do
hiszpańskiego. Miałam wrażenie, że każdy z podjętych przeze mnie kroków zepsuje mój
wizerunek w oczach ucznia, a w konsekwencji – jeszcze pogorszy sytuację i zmniejszy jego
zaangażowanie. Jednocześnie zdawałam sobie jednak sprawę z tego, że muszę coś zrobić, aby
ta sytuacja uległa zmianie.
Ostatecznie zdecydowałam się na rozmowę z rodzicem. Rozmowa z uczniem
napawała mnie lękiem; nie wiedziałam, jak miałabym z nim o tym pomówić. Czułam się
niegotowa na takie „pedagogiczne wyzwanie”. Postanowiłam skontaktować się z mamą
chłopca, która zdecydowanie miała na niego większy wpływ niż ja. Napisałam do niej,
przedstawiając sytuację i omawiając kwestię nieprzygotowania do zajęć, braku motywacji i
Dominika Horaczy (nr albumu: 429773)

chęci nauki, braku powtarzania materiału oraz problemów ze skupieniem i ściąganiem.


Rodzic przyjął moje uwagi, ale jednak chyba się nimi zbytnio nie przejął, mówiąc, że „syn już
taki jest – bardzo leniwy”. Mama chłopca obiecała mi jednak, że przypilnuje syna i postara się
„nakłonić go” do nauki. Już w głębi duszy czułam, że nie przyniesie to oczekiwanych
rezultatów i nie jest to idealne rozwiązanie sytuacji. Nie wiedziałam jednak, jak odpowiednio
porozmawiać z uczniem i bałam się, że nieumyślnie przekroczę granicę prywatności ucznia i
zacznę się mieszać w kwestie rodzinne i ambicje jego rodziców. Zależało mi na dobru
chłopca, na tym, żeby się czegoś nauczył i polubił przedmiot. Nie chciałam, żeby czuł się do
czegoś przymuszony lub traktował zajęcia ze mną jako karę czy przykry obowiązek. Praca
jest dla mnie źródłem satysfakcji wtedy, kiedy przynosi rezultaty, a uczeń ten był jedyną
osobą, u której ich nie widziałam, co powodowało u mnie bardzo dużą wewnętrzną frustrację
i stres.
Po rozmowie z rodzicem wydawałoby się, że sytuacja uległa nieznacznej poprawie.
Uczeń trochę bardziej przyłożył się do nauki, więcej pamiętał, odrabiał prace domowe. Często
byłam z niego naprawdę dumna, o czym nie omieszkałam mu przypominać, aby zwiększyć
jego motywację. Zdarzały się jednak momenty, kiedy był zupełnie nieprzygotowany, a i
zaangażowania z jego strony nie mogłam zauważyć. Był bardzo znudzony, mimo że ja
robiłam wszystko, aby go zaciekawić. Sytuacja aż po dziś dzień wygląda niestety tak samo,
co sprawia, że wciąż zastanawiam się, co mogłam zrobić inaczej. Nieustannie myślę, jak ją
rozwiązać.
Prowadzi mnie to do refleksji, czy nie powinnam jednak porozmawiać z moim
uczniem. Przez cały czas z tyłu głowy miałam i mam myśl, że być może jest to najlepsze
rozwiązanie, ale wciąż nie umiem odpowiednio do tego podejść. Boję się. Nie chcę zrazić do
siebie mojego ucznia ani nie wiem, jak odbyć taką rozmowę i jak się zachować. Zastanawiam
się też, jak mogłabym mu pomóc. Można więc stwierdzić, że sytuacja, mimo moich prób
wciąż pozostaje nierozwiązana, a dylemat pozostał – co zrobić, aby uczeń jak najwięcej
wyciągnął z moich zajęć? Jak go do nich przekonać? Jak sprawić, żeby dał coś od siebie? A
przede wszystkim – jak z nim porozmawiać?
Sytuacja ta pokazała mi, jak trudna jest praca nauczyciela i przypomniała mi o jej
pedagogicznym aspekcie – nauczyciel nie powinien umieć tylko nauczyć i przekazać wiedzę,
jego zawód nie kończy się na tym. Musi też umieć rozmawiać z uczniem, mieć do niego
odpowiednie podejście, nauczyć się rozwiązywać problemy takie, jak mój, których
niewątpliwie przez lata pracy pojawia się dużo. A tej umiejętności, zdaje się, wciąż mi
brakuje.

You might also like