Wywiad przeprowadziłam z moją babcią , ma ona 72 lata.
Opowiedziała mi ona jak wyglądało jej dzieciństwo, i lata szkolne. -Babciu mogę zadać ci kilka pytań? -Oczywiście Natalko. -Babciu opowiedz mi proszę, czy jako małe dziecko miałaś dużo zabawek? -Nie jak byłam małym dzieckiem, a były to czasy bardzo trudne po drugiej wojnie światowej nie mieliśmy takich zabawek jak wy teraz macie. Nasze zabawki były najczęściej wykonywane przez naszych rodziców, robili nam samochodziki z drewna, lalki pacynki. Bawiliśmy się również kamykami znalezionymi na drodze, lub rysowaliśmy patykiem klasy. Częstą zabawą chłopców było toczenie kółek, wszystkie dzieci bardzo lubiły zabawy w chowanego lub w berka. Niektóre dzieci posiadały koniki na biegunach, jeżeli ich tata potrafił wystrugać je z drewna. Zimą natomiast robiliśmy drewniane saneczki, lub worki wypchane słomą, i zjeżdżaliśmy na nich z górki. -Babciu czy mieliście jakieś zabawy podwórkowe? -Dzieci z najbliższej okolicy spotykały się u kogoś na podwórku i tam wymyślaliśmy sobie zabawy, ponieważ nie było wtedy gotowych placów zabaw. Jeśli ktoś miał trzepak do dywanów, to się na nim bawiliśmy, a huśtawki były zrobione z jednej deski położonej na paru cegłach. Najczęstszą zabawą chłopców była gra w piłkę, którą zrobili z świńskiego pęcherza.
-A jaka była kiedyś szkoła babciu?
-W tamtych czasach nikt nas do szkoły nie dowoził, musiałam iść pieszo 2km aby dojść do szkoły. Budynki szkolne były to stare domy w których stały piece kaflowe i nie było żadnych atrakcji, do czwartej klasy szkoły podstawowej pisało się piórem maczanym w kałamarzu. Przybory szkolne były najczęściej z drewna, a nauczyciele wymagali od nas pilności, ładnego pisma, jeśli ktoś nie słuchał poleceń nauczyciela stosowano wobec niego kary cielesne. Do szkoły musieliśmy nosić fartuszki. Natomiast w szkole średniej nosiło się mundurki szkolne z tarczami na ramieniu, na tarczach mieściła się nazwa szkoły do której się uczęszczało. Za moich czasów szkoła podstawowa miała tylko siedem klas. -A wyjeżdżałaś gdzieś na wakacje? -W wakacje nigdzie się nie wyjeżdżało, ponieważ trzeba było pomagać rodzicom w domu lub w obejściu. Mama kazała mi najczęściej wyprowadzać kozy na łąkę lub przypilnować gęsi żeby nigdzie nie uciekły, pomagało się też rodzicom w pracach polowych. Pamiętam tylko jak kiedyś moja ciocia która mieszkała w Poznaniu zabrała mnie do siebie na kilka dni. W wakacje przyjeżdżało do nas kuzynostwo i wtedy razem się bawiliśmy.
-A zakupy babciu to gdzie robiliście?
-Kiedyś nie było tyle sklepów co teraz, sklep był w nie każdej miejscowości, nie raz do najbliższego sklepu było trzeba było dojść dwa lub trzy kilometry. Mama często wysyłała mnie do sklepu, ale tylko po najpotrzebniejsze produkty typu chleb, cukier, mąka, margaryna. Za moich czasów chleb wypiekało się też w domu, a moja mama robiła też ser z koziego mleka. Moi rodzice posiadali ogródek w którym uprawiali ziemniaki i warzywa, które mieliśmy do jedzenia. Rzadko jadało się mięso najczęściej na obiad były zupy albo ziemniaki. Nie kupowało się żadnych zbędnych rzeczy, ponieważ nie było nas na to stać. -Jeszcze powiedz mi babciu jak wyglądały wasze ubrania? -Ubrania w tych czasach były bardzo skromne, nie kupowaliśmy ubrań w sklepach tylko chodziliśmy w tym co uszyła mama lub co dostaliśmy od kogoś. Moja mama nigdy nie wyrzucała za małych ubrań, tylko przerabiała je na cos innego lub oddawała kuzynostwu. Ubrania typu płaszcze szyło się u krawców, a buty alb obyły po kimś lub kupowało się najtańsze w sklepie. -Jak z perspektywy czasu oceniasz babciu swoje dzieciństwo? -Czasy mojego dzieciństwa były o wiele trudniejsze niż czasy teraźniejsze, była wtedy duża bieda żyło się skromnie, nie można było pozwolić sobie na atrakcje takie jak wy teraz macie, nie było komputerów, prądu, a prace domowe musiałam odrabiać przy lampie naftowej. Jednak wychowanie w tych trudnych czasach nauczyło mnie szacunku do rodziców, ponieważ zrobili wszystko bym mogła się wykształcić i pokazali czym jest miłość i oddanie rodzinie.