Download as pdf or txt
Download as pdf or txt
You are on page 1of 13

Rosja spuściła neonazistów ze smyczy.

Tak
Putin "denazyfikuje" Ukrainę [RAPORT]
Jednym z oficjalnych celów inwazji na Ukrainę jest tzw. denazyfikacja. W rzeczywistości mowa
o zabijaniu każdego, niezależnie od poglądów politycznych. Dziennikarskie śledztwo Meduzy
ujawnia, jak Kreml wysyła z tą "misją" neonazistów, którzy otwarcie gloryfikują przywódcę III
Rzeszy.

Anton Mirski

77
Dzisiaj, 06:31
Ten tekst przeczytasz w 12 minut

Jak i dlaczego neonaziści z Rosji poszli "denazyfikować" Ukrainę (fot. Meduza) - Meduza / Onet

• Tekst publikujemy dzięki uprzejmości serwisu Meduza. Prosimy o wsparcie pracy


niezależnych rosyjskich dziennikarzy z Meduzy

W czerwcu 2022 r. na ukraińskich kanałach Telegram pojawiły się zdjęcia młodego mężczyzny
na tle niemieckiej flagi. Jego głowa jest ogolona. Na piersi ma tatuaż z cesarskim orłem III
Rzeszy, trzymającym w szponach swastykę. Na przedramieniu widać napis w języku
niemieckim: "Jedem Das Seine" ("Każdemu co mu się należy") — to kopia napisu na bramach
nazistowskiego obozu koncentracyjnego Buchenwald.
Osoba na zdjęciu głównym to Anton Rajewski, znany rosyjski nacjonalista i uczestnik wojny w
Donbasie po stronie samozwańczych republik w latach 2014-2015. W kwietniu 2022 r.
ponownie wyjechał do Ukrainy, aby wziąć udział w "denazyfikacji". Po drodze został
zwerbowany przez oddział Partii Liberalno-Demokratycznej w rosyjskim mieście Orzeł.

Czarna Setka i sataniści


Anton Rajewski ma 37 lat. Urodził się i wychował w regionie, w którym został zwerbowany.
Szkoła nr 40, w której się uczył, mieści się w bloku 909, gdzie często spotykała się miejscowa
skrajna prawica. To tam pojawiła się jedna z pierwszych grup neonazistowskich w mieście –
Legion 18.

— Poznałem go w 2002 r. przez koleżankę z klasy, która związała się z nim trochę wcześniej —
powiedział Meduzie jeden ze starych znajomych Rajewskiego pod warunkiem zachowania
anonimowości. — Od razu wydał mi się facetem z przekonaniami, choć nie był zamknięty. Miał
już jakieś uprzedzenia religijne. Chodził do kościoła, był dociekliwy i uwielbiał czytać literaturę
różnych sekciarzy — dodaje.

Przez "sekciarzy" rozmówczyni Meduzy rozumie literaturę protestanckich odłamów


chrześcijaństwa, pogan i satanistów. Według niej Rajewski bardzo lubił karate, zawsze był
wysportowany. W przeciwieństwie do swoich kolegów z klasy zachowywał się spokojnie.
Wychowawca traktował go dobrze, "pozwalając mu spokojnie siedzieć w ławce z tyłu i czytać
»Mein Kampf«".

— Rajewski nie był wówczas klasycznym skinheadem — mówi jego znajoma. Choć ścinał
włosy do zera, nienawidził Żydów, jednocześnie nie lubił samej subkultury skinheadów. Wśród
nich popularna była wówczas grupa Kołowrot, wykonująca piosenki o neonazistach, rasizmie i
migrantach. — Rajewski ją znał, ale nie był jej fanem. Co mogę powiedzieć, jeśli jego ulubioną
piosenką jest "Coco Jambo" zespołu Mr. Prezydent — mówi kobieta. – Już wtedy bardziej
interesowały go działania społeczne niż walka z imigrantami – dodaje.

W 2000 r. Rajewskiemu udało się odwiedzić trzy organizacą Partię Patriotyczną (NPP)
Aleksandra Iwanowa-Suchariewskiego, Rosyjską Jedność Narodową (RJN) Aleksandra
Barkaszowa, a także Czarną Setkę Aleksandra Sztilmarka. W pierwszych dwóch nie został
długo.
Anton Rajewski w mieście Orzeł - Meduza / Onet

— NPP był poza religią, co mu się nie podobało. A w RJN, chociaż przykładano tam do niej
większą wagę, Barkaszow forsował swoją linię prawosławia, co zdenerwowało Antona —
wspomina informatorka. Sam Rajewski w rozmowie z korespondentem Meduzy na temat RJN
mówi: — Ta organizacja jest totalitarną sektą o destrukcyjnym charakterze.

Według Rajewskiego działacze RJN modlili się do portretu Barkaszowa, czytając Modlitwę
Pańską.

Ale Czarna Setka okazała się odpowiednią organizacją dla Rajewskiego. Łączyła wszystko, co
zawsze, wedle wspomnień znajomych, było mu bliskie: nacjonalizm czarnosetny, wyrażający się
w szczególnej nienawiści do Żydów i sympatii do monarchii jako formy rządów, a także
prawosławia.

Kiedyś na stronie Rajewskiego w mediach społecznościowych pojawił się status: "Naszym


ideałem jest faszystowska monarchia". To cytat z generała Antona Turkula, białego emigranta i
agenta podczas II wojny światowej, założyciela Rosyjskiego Narodowego Związku Uczestników
Wojny.
W 2000 r. Rajewski specjalnie udał się do Petersburga, aby spotkać się z przywódcą Czarnej
Setki, Sztilmarkiem i uzyskać pozwolenie na otwarcie jej oddziału w Orle. Wracając do
ojczyzny z pozytywną reakcją, zaczął pokrywać miasto graffiti: napisał nazwę organizacji czarną
farbą i narysował krzyże. W tym samym czasie ze wstydem opuścił RJN, głośno trzaskając
drzwiami.

— Był członkiem RJN, a kiedy się z nimi pokłócił, wyzywająco spalił ich gazetę — wspomina
Dmitrij Krajuchin, działacz na rzecz praw człowieka z Orła. W Czarnej Setce Rajewski
konsekwentnie zajmował wszystkie stanowiska: był przewodniczącym wydziału, zastępcą
przewodniczącego, a nawet kierownikiem zaopatrzenia.

Anton Rajewski wyzywająco pali gazetę RJN (z osobistego archiwum Dmitrija Krajuchina) -
Meduza / Onet

Sam Krajuchin, obrońca praw człowieka, również "oberwał" od Rajewskiego. Kiedyś na płocie
Rajewski napisał: "Krajuchin to aksamitny Żyd!" — Tak, stało się to memem tamtych czasów —
wspomina o tej sprawie znajoma Rajewskiego.
Początek przyjaźni z neonazistami
Pod koniec 2000 r. Anton ponownie wyjechał do Petersburga. Pracował jako ochroniarz i
zaprzyjaźnił się ze znaczącą osobą wśród rosyjskich neonazistów tamtych czasów — Dmitrijem
Bobrowem, nazywanym Schultzem.

Kilka lat wcześniej, na początku 2000 r. Bobrow utworzył grupę Shultz-88 [88 to popularna
wśród neonazistów liczba symbolizująca dwie ósme litery alfabetu, H i H, od hitlerowskiego
pozdrowienia "Heil Hitler"], która zajmowała się atakami na migrantów. Uczestnicy tej grupy –
na przykład Dmitrij Borowikow i Aleksiej Wojewodin – byli ideologicznymi inspiratorami
wszelkiego prawicowego radykalnego terroru w kolejnych latach.

Borowikow jest ikoną rosyjskich neonazistów tamtych czasów. Został zabity przez policjanta
podczas aresztowania w 2006 r. Wojewodin odsiaduje teraz dożywocie za kilka głośnych
morderstw popełnionych przez członków jego grupy. Wśród nich jest zabójstwo etnografa
Nikołaja Girenki, który przeprowadzał badanie w sprawie Schulza. Bobrow został zatrzymany w
2003 r. i skazany na sześć lat więzienia. Po zwolnieniu w 2009 r. założył organizację "Ludowa
Inicjatywa Społeczna" (NSI), do której Rajewski dołączył w Petersburgu (NSI została uznana za
organizację ekstremistyczną i zakazana w 2015 r.).

To prawda, że ich współpraca wkrótce się skończyła. A także, jak to często bywało w przypadku
Rajewskiego, wybuchł skandal: obaj nacjonaliści oskarżali się nawzajem o próby rozbicia
organizacji i współpracę z tajnymi służbami. W Orle od wielu lat krążą plotki o jego możliwym
kontakcie z władzami – w końcu siły bezpieczeństwa, w przeciwieństwie do innych
nacjonalistów, nigdy go nie dotknęły.

Dmitrij Krajuchin mówi, że sam Rajewski prowokował takie dysputy: — Nazywał siebie
freelancerem FSB.

Pierwsza wizyta w Ukrainie i ochrona


zwierząt
W 2014 r., wraz z początkiem Euromajdanu w Kijowie, Anton Rajewski po raz pierwszy
pojechał do Ukrainy, aby osobiście uczestniczyć w "rewolucji godności" po stronie sił
prorosyjskich. Najpierw trafił do Odessy. W jednym z wywiadów twierdził, że planuje
zamordować odeskiego lidera Prawego Sektora (organizacji zakazanej w Rosji), Siergieja
Sternenkę.

Plany te rzekomo pokrzyżował ówczesny (i już prorosyjski) przywódca Krymu Siergiej


Aksionow. Następnie Rajewski wrócił na chwilę do Rosji, po czym udał się do Donbasu, by
walczyć po stronie separatystów. Jego certyfikat wojskowy został osobiście podpisany przez
Igora Striełkowa, z którym po powrocie przeprowadził w mediach społecznościowych całą serię
dyskusji na temat "drenażu projektu Noworosja".
reklama

W 2016 r. Rajewski dosłownie błagał Striełkowa, aby odesłał go z powrotem do Donbasu, na co


Striełkow odpowiedział: — Czas wojny jeszcze nadejdzie.

W 2016 r. Anton wrócił do Orła, gdzie został działaczem na rzecz praw zwierząt: poszedł nawet
na kilka pikiet (jak sam Rajewski wyjaśniał Meduzie, nacjonalizm "obejmuje wszystkie sfery
ludzkiej działalności, w tym ochronę zwierząt").

W 2021 r. nagle zdecydował się wstąpić do Partii Liberalno-Demokratycznej, by następnie


startować w wyborach do rady miejskiej. Wywołało to konflikt z doradcą gubernatora obwodu
orylskiego Siergiejem Leżniewem: publicznie zarzucał liderowi partii Władimirowi
Żyrinowskiemu, że zamierzają wystawić w wyborach człowieka, który w wywiadzie oświadczył,
że nie ma nic przeciwko nazywaniu go faszystą.

Rajewski publicznie wezwał urzędnika do walki wręcz na centralnym placu miasta. Jednak
konflikt został ostatecznie uciszony, a Rajewski wycofał się z wyborów — jak sam wyjaśnił, z
przyczyn technicznych.

Akcja obrońców zwierząt Orzeł w 2020 r. Anton Rajewski pierwszy z lewej (zdj. WKontakcie) -
Meduza / Onet

Ale to nie był koniec sprawy. Pomysł Rajewskiego (o walce na centralnym placu) spodobał się
opozycyjnemu działaczowi Orła, Aleksandrowi Brusowowi, który z kolei sam rzucił wyzwanie
nacjonaliście. W odpowiedzi Rajewski napisał oświadczenie do policji przeciwko Bruszowowi.
— Jak był kapusiem, tak nim pozostał — komentuje obrońca praw człowieka.

W Orle Rajewski zorganizował także paramilitarny krąg "Wyzwanie!". Wraz z towarzyszami


broni ubierał się w bojowe mundury i ze sprzętem taktycznym biegał po pasie leśnym w pobliżu
Orła, nazywając to szkoleniem wojskowym. Wiosną 2022 r. wraz z grupą ludzi o podobnych
poglądach został zatrzymany przez policjantów na sygnał miejscowego mieszkańca, który
myślał, że widział w lesie ukraińskich dywersantów. Sprawa zakończyła się rozmową
profilaktyczną.

Na hasło "operacja specjalna" ruszył


atakować Ukrainę
20 kwietnia w Telegramie, na kanale oddziału Partii Żyrinowskiego w Orle, pojawił się post, w
którym podano, że dzień wcześniej członek partii Anton Rajewski jako ochotnik wyjechał do
Ukrainy. — "Nie było dla niego wątpliwości, kiedy »specjalna operacja wojskowa« rozpoczęła
się 24 lutego 2022 r. Uważał, że jego obowiązkiem jest udanie się na linię frontu i walka z
rosnącym guzem nazizmu na Ukrainie "— głosi wiadomość.

Miesiąc wcześniej na swojej stronie na portalu WKontakcie Rajewski opublikował zdjęcia


przedstawiające jego prawą rękę. Wygląda na to, że zamalował na nim przynajmniej część
swoich nazistowskich tatuaży. A na kanale Telegramu Orel24 pojawił się post mówiący o tym,
że Rajewski "sam się zdenazyfikował".

Dzień przed wysłaniem na Ukrainę, 18 kwietnia, na WKontakcie pojawiła się kolejna strona
Rajewskiego. Na awatarze konta znajduje się zdjęcie nacjonalisty na tle czarno-żółto-białej
imperialnej flagi. Właściciel konta zapisał się do grup jednostek wojskowych Donieckiej
Republiki Ludowej. A jako status pojawiło się zdanie: "Nasz Führer prowadzi nas do bitwy! Za
Rzeszę Rosyjską!".

Sam Rajewski w rozmowie z Meduzą zapewnia, że "odszedł od hitleryzmu": "Tak, dojrzałem i


przemyślałem wiele rzeczy. Ideologia niemieckiego narodowego socjalizmu jest mizantropijna,
podobnie jak ideologia komunizmu. Jestem przekonany, że ideologia komunizmu i inne
awanturnicze projekty socjalistyczne powinny zostać uznane za zbrodnicze we współczesnej
Rosji i zakazane".

Teraz Rajewski nazywa siebie rosyjskim nacjonalistą wyznania prawosławnego i zagorzałym


zwolennikiem monarchii absolutnej. — Ale jednocześnie podkreślam, że na drodze do
odrodzenia narodowej Rosji musi być okres narodowej dyktatury – przekonuje.

"Bramy Walhalli otworzyły się"


Udział rosyjskich nacjonalistów i neonazistów w ogłoszonej przez Putina "denazyfikacji"
Ukrainy od dawna nie jest tajemnicą, choć ich liczba w siłach czynnych jest stosunkowo
niewielka. Ołeksandr Wierchowski, dyrektor centrum monitoringu SOWA, mówi Meduzie, że
chodzi o maksymalnie kilkudziesięciu aktywistów walczących w Ukrainie po stronie Federacji
Rosyjskiej. Co więcej, wielu z nich, jak Anton Rajewski, wyjechało do Donbasu w 2014 r.

W maju 2022 r. niemiecki "Der Spiegel", powołując się na raport niemieckiego wywiadu,
podawał, że w ukraińskiej kampanii na rzecz Rosji biorą udział co najmniej dwa stowarzyszenia
nacjonalistyczne – Rosyjski Legion Cesarski oraz grupa dywersyjno— napadowa Ruś.

Rosyjski Legion Cesarski to paramilitarna jednostka Rosyjskiego Ruchu Imperialnego (RID)


założona przez nacjonalistów Stanisława Worobiowa i Denisa Gariewa. W 2020 r. władze USA
uznały RID za organizację terrorystyczną, opisując ją jako "ruch białej supremacji". W 2021 r.
RID znalazła się również na kanadyjskiej liście organizacji terrorystycznych.

Udział Legionu Cesarskiego w walkach w Ukrainie znany jest od 2014 r. Członkowie


stowarzyszenia określają się jako zwolennicy "Chrystusa drogą siły i chwały". Nie chowają
twarzy, często fotografują się pod cesarskimi flagami. "Der Spiegel" zauważył, że w 2022 r.
Gariew został ranny. Grupa Legionu Cesarskiego twierdzi, że jego zastępca, Denis Niekrasow
zmarł w kwietniu pod Iziumem: jego samochód wyleciał w powietrze na minie.

Odciął głowę szczeniaka


Na tle Legionu Cesarskiego grupa dywersyjno-napadowa Ruś wygląda bardziej radykalnie,
zarówno pod względem symboliki, jak i ideologii. Bojownicy grupy otwarcie używają
"kołowrotu" [słowiańskiego symbolu słońca kojarzonego ze swastyką] na naszywkach i innych
symbolach wspólnych dla prawicowych radykalnych grup. Na przykład czarne sztandary Rusi
przedstawiają valknut (nordycki symbol zwany również "węzłem poległych"). W skład grupy
wchodzi wiele osób z różnych rosyjskich grup neonazistowskich. Założycielem i członkiem jest
Aleksiej Milczakow.
Bojownicy Rusi w Ukrainie (fot. kanał Rusi na Telegramie) - Meduza / Onet

W 2011 r. 20-letni neonazista z Petersburga Aleksiej Milczakow, nazywany Fritzem,


opublikował na portalach społecznościowych zdjęcia, na których trzymał zabitego przez siebie
szczeniaka. Na zdjęciach widać, jak odcina głowę zwierzęciu i zjada jego mięso. Na innym
zdjęciu Fritz pozuje z flagą ze swastyką i napisem: "Zabijaj bezdomnych, szczenięta i dzieci!
Uciekaj od kundli i daj im za swoje".

W latach 90. Fritz był członkiem petersburskiego oddziału (później zdelegalizowanego w Rosji)
organizacji Związek Słowiański Dymitra Demuszkina. Wraz z wybuchem działań wojennych w
Donbasie w 2014 r. Milczakow przyjął pseudonim Serb.

Jak sam powiedział w rozmowie z Jegorem Proswirninem, założycielem nacjonalistycznego


pisma "Sputnik i Pogrom" (w grudniu 2021 r. Proswirnin zginął w niewyjaśnionych do tej pory
okolicznościach), Fritz wkroczył na terytorium kontrolowane przez Rosję w ramach "małej
grupy rosyjskich nacjonalistów".

W Donbasie do Milczakowa dołączył Jan Pietrowski, nazywany Wielkim Słowianinem. Do 2004


r. Pietrowski mieszkał w St. Petersburgu, a następnie, gdy jego matka wyszła za Norwega,
przeniósł się do norweskiego miasta Tonsberg. Tam trafił do środowiska miejscowych pogan i
pracował w salonie tatuażu. W 2011 r. Pietrowski wrócił do Petersburga, gdzie poznał
Milczakowa. A w 2014 r. w towarzystwie innego neonazisty z Rosji, Stanisława Priczodka,
odwiedził Szwecję i 1 maja wziął udział w marszu szwedzkiej ultraprawicy w Jonkoping
(któremu towarzyszyły starcia z lokalnymi antyfaszystami).

W 2010 r. norweska policja podczas przeszukania w jego salonie tatuażu znalazła broń palną
rosyjskiego neonazisty Wiaczesława Dacika, który uciekł z kliniki psychiatrycznej pod
Petersburgiem i poprosił o azyl polityczny w Norwegii (Pietrowski udzielił mu schronienia). W
marcu 2011 r. Norwegia odmówiła Dacikowi azylu i deportowała go do Rosji. A w 2017 r.
deportowany został sam Pietrowski.

Wielki Słowianin
Na ciele Wielkiego Słowianina jest wiele tatuaży, m.in. valknuty, Czarne Słońce i runy
skandynawskie (podobne tatuaże na ciałach schwytanych Ukraińców są przedmiotem ścisłego
zainteresowania propagandy rosyjskiej: wykorzystuje się je jako argument na rzecz potrzeby
"denazyfikacji").

W jednym z filmów na kanale Noworosja-TV poświęconym grupie dywersyjno-napadowej, Jan


Pietrowski jest przedstawiony w 2015 r. jako "ochotnik z Norwegii". Wyjaśniając, że przybył, by
walczyć z "juntą, która osiadła w Kijowie i chazarskim kaganatem", Pietrowski rysuje "runę
śmierci" czarnym markerem na granacie ręcznym, który dzięki temu miałby "skuteczniej
zniszczyć wroga". — Niech umrze bez cierpienia — mówi z uśmiechem Pietrowski do kamery.

18 czerwca 2022 r. Wielki Słowianin ponownie trafił do Petersburga — grzebał swojego kolegę,
zwanego Kamieniem, który zginął 16 maja w Ukrainie. Przy grobie Kamienia Słowianin, w
otoczeniu członków Związku Ochotników Donbasu w pełnym umundurowaniu, wygłosił
przemówienie: — Bramy Walhalli naprawdę się przed nim otworzyły. Wejdzie tam z honorem i
męstwem. Spotkamy go tam pewnego dnia, zbierzemy się przy tym samym stole i będziemy
ucztować. Chwała Rosji!

Warto zauważyć, że długoletni przyjaciel Pietrowskiego, szwedzki nacjonalista Mikael Skillt,


znalazł się po przeciwnej stronie frontu. W 2014 r. dziennikarze pisali, że Skillt został snajperem
w batalionie Azow. Niemniej, kiedy Pietrowski i Skillt walczyli już pod różnymi flagami w
Donbasie, nadal utrzymywali przyjazne stosunki — a może nawet kibicowali sobie nawzajem.

Na przykład w osobistej korespondencji Skillt składał kondolencje Pietrowskiemu w związku ze


śmiercią dowódcy oddziału Batmana Aleksandra Biednowa (w oddziale znajdował się wówczas
także Rusicz). Pietrowski napisał w odpowiedzi, że "Żydzi odpowiedzą za to [za zamordowanie
Biednowa]" (Biednow zginął w wyniku konfliktu z kierownictwem tzw. Ługańskiej Republiki
Ludowej).

Jan Pietrowski i Mikael Skillt czytali wiadomości od korespondenta Meduzy, który prosił ich o
potwierdzenie autentyczności ich korespondencji opublikowanej na anonimowym koncie
LiveJournal w styczniu 2015 r. Pietrowski odmówił komentarza, Skillt nie odpowiedział nic.
"Kiedy zabijasz człowieka, czujesz
podekscytowanie polowaniem"
Miłczakow (Fritz/Serb) i Pietrowski (Wielki Słowianin) walczyli w oddziale Batmana —
najpierw w Ługańsku, a potem brali udział w walkach o lotnisko w Doniecku. Miłczakow
otwarcie przyznał, że pojechał do Donbasu "zabijać".

Po zakończeniu aktywnej fazy działań wojennych w Donbasie (2014–2015) Miłczakow dołączył


do Grupy Wagnera. Po jego kolejnym powrocie z Ukrainy wiadomość o tym pojawiła się na
kanale YouTube prawicowej radykalnej grupy muzycznej Rosyjski Sztandar.

Część członków tej grupy również po 24 lutego udała się do walki w Ukrainie po stronie Rosji, a
jej frontman Jewgienij Dołganow aktywnie wspiera "operację specjalną", koncertuje na froncie i
przeprowadza wywiady z innymi nacjonalistami.

W latach 2000. nastąpił rozkwit subkulturowego nacjonalizmu w Rosji i w Ukrainie. Moskwa i


St. Petersburg, Kijów i Charków stały się prawdziwymi ośrodkami wymiany doświadczeń
między działaczami ultraprawicowymi.

Jak imperialny szowinizm pokłócił się ze


skrajnie prawicowymi Rosjanami
Jednocześnie do 2014 r. nacjonaliści z Rosji koncentrowali się na Ukrainie. Co roku jeździli do
Ukrainy na tematyczne festiwale muzyczne i koncerty, które odbywały się w Kijowie,
Charkowie i innych miastach. Jeden z najbardziej znanych nazywał się "Perun Fest", a
zorganizował go lider ukraińskiej neonazistowskiej grupy Sokira Peruna (ukr. Topór Peruna)
Arsenij Biłodub.

Sokira (której repertuar obejmuje m.in. piosenkę o Holokauście ze słowami "sześć milionów
słów kłamstw wymyślonych przez Żydów") aktywnie koncertowała w Rosji. Publiczność na
takich koncertach była jak najbardziej zróżnicowana: skinheadzi, fani black metalu, fani piłki
nożnej – wspomina w rozmowie z Meduzą jeden z gości tych prawicowych koncertów.

— Nie pamiętam konfliktów na gruncie szowinizmu. Chyba że nieliczni zwolennicy UNA-


UNSO trochę się spięli. Ich wygląd, grzywki na głowie, fajki i haftowane koszule, wywołał tylko
uśmiech. Nie komunikowaliśmy się z nimi, ale trzymali się osobno, mieli własne towarzystwo
— mówi rozmówca Meduzy.

— Spędziłem dwa tygodnie w ramach delegacji we Lwowie i Iwano-Frankowsku. Wszędzie


rozmawialiśmy po rosyjsku. Nigdy nie widzieliśmy, żeby ktoś odmówił rozmowy w tym języku.
Dosłownie szukaliśmy tej "rusofobii" i nie znaleźliśmy jej. Mogę zaświadczyć, że w tym czasie
nawet zachód Ukrainy był absolutnie lojalny wobec Rosjan — mówi skrajnie prawicowy
działacz ukraiński Siergiej "Bocman" Korotkicz (który, jak sam twierdzi, uczestniczył w
tworzeniu batalionu Azow).

Dodaje, że dopiero potem Rosja "zachorowała na wielkomocarstwowy imperialny szowinizm".

„Rosyjski marzec” w Moskwie. 11 listopada 2012 r. (fot. Jewgienij Feldman) - Meduza / Onet

— Rosyjski nacjonalista nie może nie być imperialistą — mówi Meduzie Dmitrij, jeden z
uczestników rosyjskiego prawicowego radykalnego ruchu w latach 2000. (obecnie popiera
"operację specjalną" i prosił, by nie używać jego prawdziwego nazwiska). — Misją narodu
rosyjskiego na świecie jest zrównoważenie pewnej energii. (...) Władza na tym świecie to tylko
imperium. Każdy nieimperialny naród staje się czyimś satelitą. W 1991 r. równowaga została
zachwiana. A żeby go odbudować, Rosja musi odzyskać siły — twierdzi mężczyzna.

Przekonania Dmitrija są typowe dla tych rosyjskich nacjonalistów, którzy walczą dziś z Ukrainą.
Uważa on na przykład, że "Ukraińcy jako niepodległy naród nie istnieją" a "wkroczenie wojsk
na Ukrainę zostało sprowokowane przez Zachód". Obie tezy niemal dosłownie powtarzają
retorykę Putina.

Kończąc rozmowę z Meduzą, Rajewski mówi: — Powiem teraz wywrotowe zdanie, które z
jakiegoś powodu jest wyciszane w oficjalnych mediach, nasi wojskowi też boją się to
powiedzieć. Cóż, powiem otwarcie: dowódca naszej kompanii batalionu ochotniczego zakazał
nam brać wrogów do niewoli. Jako dowódca plutonu całkowicie się z nim zgadzam. Śmierć
Banderze!"

You might also like