Palonek Natalia - Dziewczyna Do Towarzystwa PDF

You might also like

Download as pdf or txt
Download as pdf or txt
You are on page 1of 220

Plik jest zabezpieczony znakiem wodnym

===Lx4vHSwVIRhrWW9ab1ZvBTMAOAgxBzEIaQtvXGtablduWGhZOA46CA==
Alice

– Szkoda, że nie mogę z tobą dłużej zostać – mówiła dość

niewyraźnie, szczotkując zęby jedną dłonią, a drugą wpychając nie do

końca wyprasowaną bluzkę w spódnicę.

– Łóżko jeszcze ciepłe, możesz wrócić. – Matt poklepał dłonią

miejsce obok siebie.

Odwróciła się, oparła się o zlew i patrząc przez uchylone drzwi do

sypialni, spojrzała na niego. Spod miękkiej kołdry można było dostrzec

tylko głowę i bujne, brązowe włosy, które mimo braku wiatru wyglądały,

jakby przeszło przez nie tornado. Każdy włos stał w inną stronę, ale

uznała, że ta fryzura na swój sposób bardzo do niego pasuje. Z chęcią

położyłaby się obok i zapomniała na chwilę o otaczającej ją

rzeczywistości, ale nie dziś. Dziś nie może się spóźnić.

– Kusisz, i to bardzo. – Uśmiechnęła się i schyliła, by upiąć swoje

czarne włosy w niezdarnego koka. Ponownie wróciła do mycia zębów.

Kiedy odkładała szczoteczkę do odpowiedniego kubeczka w łazience,

zauważyła w niej nową.

– Już mnie zdradzasz? – Uniosła brew.

– Słucham? – Matt wydał się trochę spięty i momentalnie oparł się

o zagłówek łóżka.
– Mówię o nowej szczoteczce do zębów. Wy, mężczyźni, nie

potraficie wyrzucać swoich starych rzeczy do kosza.

– A, to… – Przewrócił oczami. – Możesz wyrzucić.

– Gdyby była różowa, tobym się zaniepokoiła. – Puściła mu oczko

i pozbyła się czarnej szczoteczki.

– Stresujesz się? – Matt zmienił temat. – Może kawy?

Postanowił wyprostować kończyny i w samych bokserkach pomknął

do kuchni nastawić wodę. Czując chłód na skórze, splątał dłonie na

klatce piersiowej i nieco się kulił, czekając aż woda w czajniku zacznie

wrzeć.

– Czy się stresuję? Dobre pytanie. Przedłużenie umowy powinno

odbyć się bez żadnych niespodzianek. Przez ostatni czas doceniali moją

pracę i nikt nie mówił, żeby coś było nie tak. Liczę, że dzisiejsza

rozmowa przyniesie mi nowe stanowisko i zakończę proces parzenia

oraz noszenia kawy.

Spojrzała na swoje odbicie w lustrze, upewniając się, że wygląda

w miarę wyjściowo, a jej ubiór sugeruje dyskretną, ale luźną elegancję

z dodatkiem niedbałości w postaci niestarannie upiętego koka na głowie.

– Jak zawsze seksownie. – Podał jej kubek z gorącą kawą

i pocałował w czoło.

– Jej, naprawdę marzę, by tu z tobą zostać i pozwolić ci dalej mnie

rozpieszczać. – Upiła łyk. – Od razu lepiej.

– Nie ma tak dobrze, ale kiedy wrócisz, ja tu będę czekać na ciebie

w samej bieliźnie albo i bez niej. – Na jego twarzy rysował się ten

zadziorny uśmieszek, który pokochała od pierwszego spotkania.

– Mężczyzna marzenie. – Przewróciła oczami, a w jej głosie można

było wyczuć sarkazm.


– Będziesz o standardowej porze? – mówiąc to, skierował się

w stronę łóżka i w ciągu kilku sekund leżał już komfortowo przykryty

kołdrą pod sam nos. – No co? Jest zimno i zdecydowanie za wcześnie.

– Tak, będę o tej samej porze. – Spojrzała na wyświetlacz telefonu. –

Cholera, jak zawsze nie zdążę na metro. – W pośpiechu założyła czarne

botki, porwała torebkę z fotela i udała się w stronę wyjścia. – Pa! –

krzyknęła, zatrzaskując za sobą drzwi.

Kliknęła przycisk przywołujący windę, ale widząc, że jest dopiero na

pierwszym piętrze, postanowiła zbiec po schodach ewakuacyjnych.

Przebiegła przed rozsuwane drzwi w holu, potrącając matkę prowadzącą

dziecko, i wybiegła na ulicę, kierując się wprost do linii metra.

– Przepraszam! – krzyknęła do matki, biegnąc już przez ulicę.

***

Kiedy dotarła do pracy, skierowała się w stronę swojego biurka i od

razu zauważyła napiętą atmosferę panującą w sali konferencyjnej. Jej

szef wyglądał na zdenerwowanego, krzycząc jakieś frazesy, mocno

gestykulował. Cała reszta siedziała raczej przestraszona i skupiona na

blacie stołu lub na ekranie komputera, nie patrząc w ogóle w stronę

swojego przełożonego. Przez chwilę cieszyła się w duchu, że jest tylko

zwykłą stażystką obarczaną zadaniami, które raczej trudno zepsuć, ale

w końcu kserowanie, donoszenie kawy, wycinanie etykietek z imionami

ważnych ludzi oraz odbieranie telefonów miały zmienić się na pisanie

maili i całą resztę, którą wykonują ludzie na stanowisku juniorskim.

– Cześć. – Włączyła swój komputer. – Co się dzieje

w konferencyjnej? – zapytała koleżanki, zajmując miejsce obok jej

biurka.

– Nie wiem, Alice, ale nie zapowiada się ciekawie. Chyba

straciliśmy jakiegoś ważnego klienta. Zresztą, kto tam wie; nam,


stażystom, nie jest dane dojść do głosu, co nie? – Annie tylko spojrzała

na nią porozumiewawczo znad czarnych okularów.

– Może dzisiaj coś się wyklaruje w sprawie naszej dalszej kariery

w C&C? – Usiadła na krześle i zaczęła przeglądać maile, a raczej

zadania do wykonania od asystentki szefa. – Drukarka na drugim piętrze

znów nie działa. HR zdecydowanie za dużo drukują. – Roześmiała się. –

Idziesz ze mną sprawdzić?

– W sumie nie mam nic lepszego obecnie do zrobienia, więc ci

potowarzyszę.

Skierowały się do windy, specjalnie obierając trasę obok sali

konferencyjnej. Czekając, dyskretnie zerkały, co dzieje się za szklanymi

drzwiami od pomieszczenia, gdzie aktualnie trwało zebranie. Dostrzegły

jedynie przełożonego, który podtrzymywał głowę dłońmi, nerwowo się

po niej drapiąc.

– Ciekawe, czy ta plotka z utratą klienta to prawda – odezwała się

Annie, ponownie naciskając przycisk windy. – Cokolwiek by się nie

stało, mam nadzieję, że sytuacja ta nie wpłynie na nasze przyszłe

umowy – stwierdziła, patrząc, jak drzwi windy powoli się rozsuwają.

– O której masz rozmowę?

– O dwunastej. – Annie poprawiła okulary na czubku nosa. – A ty?

– Też. Może dobre nowiny chodzą parami?

– Zazdroszczę takiego optymistycznego myślenia.

Wydawało się jej, że do godziny dwunastej czas płynął bardzo

powoli. Na dodatek zapomniała podładować wcześniej baterię telefonu,

więc jej smartfon w trakcie pracy się rozładował. Musiała czekać, aż

podłączy go do ładowania w domu. Zaczęła odczuwać niepokój, bo dziś

w biurze panowała nerwowa atmosfera. Wszyscy wyglądali na


zabieganych i roztargnionych. Nikt nic nie mówił. Słychać za to było

uderzanie czubków palców o klawiatury i nieustanne klikanie myszki.

Zaczęła się zastanawiać, co będzie, jeśli jej umowa tak po prostu

wygaśnie. Jak opłaci swoje studia? Przecież od października powinna

wprowadzić się na stałe do Matta, a nie tylko krążyć między

akademikiem a jego mieszkaniem, jak dotychczas. Już i tak nadużywała

jego gościnności, zostając u niego na noc częściej, niż powinna,

zwłaszcza w okresie letnim. Właściwie, to praktycznie już tam

mieszkała, została tylko kwestia przeniesienia rzeczy z akademika. Ta

niepewność związana z umową budziła w niej stres. Stres, którego

wolałaby w tej chwili nie czuć. Dlatego tę negatywną myśl, że coś może

pójść nie tak, odpychała daleko na drugi plan. Tak daleko, że dopiero po

chwili zorientowała się, jak mocno zacisnęła swoją dłoń. W jej wnętrzu

powstały ślady wbijanych paznokci.

– Alice, Annie. – Z zamyślenia wyrwał ją męski głos. – Proszę za

mną.

Odsunęły się od biurka niczym poparzone i skierowały się za

młodym mężczyzną. Zaprosił je do małej salki, gdzie zazwyczaj

przeprowadzane są rozmowy rekrutacyjne.

– Usiądźcie, proszę. Nie zajmę wam dużo czasu. Jestem Chris,

wysłannik z HR-ów – zażartował drobnej postawy mężczyzna. –

Wyznaczono wam na dziś rozmowę z naszym uroczym szefem, ale

niestety, jak mogłyście zauważyć, sytuacja w biurze jest dynamiczna

i wiele się dzieje. Przechodząc do konkretów… Wynikła niekorzystna

sytuacja dla naszego pracodawcy, w związku z czym zostaną obcięte

pewne etaty. Na tę chwilę nasza firma nie może zagwarantować wam

dalszego zatrudnienia ani przedłużenia stażu.

– Co!? – Alice nie potrafiła ugryźć się w język, a raczej słowo to

uciekło jej z ust, zanim zdążyła je przeprocesować.


– Jest mi naprawdę przykro. – Nie, nie było mu przykro, to tylko

tekst, który musiał zostać przez niego wypowiedziany. – Jesteście bystre

i gdyby nie aktualny stan rzeczy, na pewno zostałybyście w C&C. Na

pocieszenie mogę wam powiedzieć, że dziś rano wasze umowy jeszcze

były u mnie na stole.

– I to ma być pocieszenie? Nasze umowy były, ale w ciągu dnia

zdążyliście się rozmyślić – kontynuowała Alice.

– Jeśli macie jakieś zażalenia, możemy porozmawiać z kierownikiem

HR-ów. Niestety z doświadczenia wiem, że nie powie wam nic innego

niż to, co ja już wam przedstawiłem. Przykro mi, ale nie jesteście dziś

jedynymi osobami, które odbędą taką rozmowę. Potraktujcie to jak

świeży start. Niektórzy tutaj mają już rodzinę, wy możecie zacząć

zupełnie od nowa.

– Daj spokój, Chris, ta twoja produkcja nic nieznaczących słów jest

zbędna – wtrąciła się Annie wyraźnie poirytowana, po czym wstała

z fotela. – Może nie mamy rodzin, ale za coś też musimy żyć. Nie jemy

przecież powietrza. Na pewno nie polecę nikomu tej firmy. Strata kilku

miesięcy.

– Możemy napisać list polecający – stwierdził Chris, tak jakby ten

list miał naprawić całą sytuację.

– Nie, dzięki – odparła tym razem Alice.

– Skoro już skończyliśmy, jesteście wolne. Zabierzcie swoje rzeczy

i zostawcie puste półki.

– Jak profesjonalnie! – zakpiła Annie, wychodząc ze szklanego

pomieszczenia i nawet nie patrząc w stronę Chrisa.

Alice za to poczuła uderzenie ciepła. Jeszcze nie do końca zdawała

sobie sprawę ze stanu rzeczy. Mknęła jak cień ze spuszczoną głową za

Annie, zastanawiając się, co powinna zrobić.


– Annie, i co teraz? – zapytała.

– Pakujemy swoje notesy, długopisy, zdajemy kartę wstępu i, jak to

określił nasz kolega, zaczynamy na świeżo.

– Jak spłacimy studia? Jak opłacimy mieszkanie? Nie mam do kogo

zwrócić się o pożyczkę. – Alice nie rozumiała, jak Annie może być taka

spokojna w obecnej sytuacji. Zachowywała się tak, jakby strata pracy jej

nie dotyczyła.

– Znajdziesz inną pracę – odparła bez wzruszenia Annie, pakując do

swojej torebki kilka firmowych długopisów.

– Inną pracę? Pójdę na kasę do marketu? Tam nie szanują grafiku

studenta. Poza tym pensja jest znacznie niższa. – Alice poczuła, jak łzy

napływają jej do oczu, chociaż tak bardzo pragnęła je zatrzymać. Lubiła

kreować swój wizerunek twardej kobiety, dlatego łzy w miejscu pracy

były w jej odczuciu niedopuszczalne.

Annie spojrzała na nią przez okulary, a właściwie zmierzyła ją

wzrokiem od góry do dołu.

– Słuchaj, Alice, jeśli jest faktycznie tak źle, jak mówisz, napisz do

mnie wieczorem, a ogarnę nam jakieś dodatkowe zlecenie. Tylko

zachowaj to dla siebie.

W drodze powrotnej do mieszkania Matta czuła się mocno

przygnębiona. Ten dzień poszedł zupełnie nie tak, jak powinien. Nie

mogła pozbierać myśli ani ułożyć ich w jakąś logiczną całość. Praca

w C&C miała być trampoliną do jej przyszłego sukcesu, a okazała się

totalnym niewypałem i stratą czasu. Najgorszy był fakt, że z dnia na

dzień dopływ gotówki się skończył, a kolejna rata na studia musiała

zostać wkrótce wpłacona. W ograniczeniu kosztów na życie miała jej

pomóc przeprowadzka do Matta. Dzięki temu mogłaby skończyć

z koszmarem mieszkania w akademiku z jedną łazienką na pięć osób, nie


wspominając już o braku prywatności. Kolejną z możliwych opcji byłby

powrót do domu, co przez chwilę nawet rozważała. Jednak tak szybko,

jak pomyślała o ponownym zamieszkaniu w małym miasteczku,

w którym nie ma żadnych perspektyw związanych z karierą

w korporacji, tak samo szybko odsunęła tę myśl daleko w ciemny kąt

umysłu.

Gdy dotarła do mieszkania Matta, zegarek wskazywał kilka minut

przed godziną drugą. Totalnie załamana pchnęła drzwi do środka, które

jak zawsze były otwarte. Torebkę, z której wystawały zeszyty z logiem

C&C i kilka długopisów, rzuciła na półkę i kiedy już miała się rzucić

w ramiona ukochanego i poczuć ulgę po trudnym dniu, z jej ust wyrwały

się następujące słowa:

– CO, DO CHOLERY!? – Kompletnie osłupiała.

– Alice? Co ty tutaj… – Matt, zaskoczony obecnością dziewczyny,

próbował nałożyć na siebie bieliznę.

– JAJA SOBIE ROBISZ!? – wrzasnęła, choć zrozumiała, że dobór

słów wypadł mocno niekorzystnie, biorąc pod uwagę fakt, że obok Matta

w łóżku był równie zszokowany mężczyzna.

– Chciałem ci powiedzieć, ale czas wydawał się nieodpowiedni.

– Czas nieodpowiedni!? Miałam się do ciebie wprowadzić! Wiesz

co? Daruj sobie! Czemu nie zerwałeś ze mną, skoro ewidentnie pociąga

cię ktoś inny?

– To nie do końca tak! – krzyczał Matt, a ona nie potrafiła opisać

jego miny, która wyrażała coś pomiędzy zażenowaniem a wstydem.

– O mój Boże! Wychodzę.

Zaczęła iść w stronę wyjścia, gdy przypomniała sobie, że potrzebuje

ładowarki do telefonu. Wróciła po nią, nie patrząc ani na Matta, ani na

jego kolegę. Wyciągnęła ją z półki i wyszła, zatrzaskując za sobą drzwi


tak mocno, jak tylko mogła. Skierowała się w stronę schodów

przeciwpożarowych i gdzieś między drugim a pierwszym piętrem

zatrzymała się, by usiąść i uwolnić z siebie emocje. Łzy lały się jak

rzeka, a ona nie miała sił, by je zatrzymać. Schowała głowę w nogach

i modliła się, by nikt teraz nie przechodził, aby mogła się pozbierać. Tak

dużo rzeczy się dziś wydarzyło, że nie mogła uwierzyć, że to jej życie,

które zazwyczaj było dość starannie zaplanowane.

Po kilkunastu minutach przetarła rękawem nos i oczy. Zapewne

miała rozmazany makijaż na całej twarzy, ale to nie było teraz istotne.

Zdała sobie sprawę, że płakanie na schodach w tym momencie nie

pomoże jej ruszyć z miejsca. Zauważyła gniazdko, więc postanowiła

podładować telefon i wtedy przypomniała sobie o Annie. Niezależnie od

tego, jaką pracę dodatkową może jej zaoferować, chyba nie może być

już gorzej.

Hej, tu Alice. Chętnie załapię się na tę dodatkową fuchę.

Wcisnęła „Wyślij”.

===Lx4vHSwVIRhrWW9ab1ZvBTMAOAgxBzEIaQtvXGtablduWGhZOA46CA==
Spencer

Dźwięk przewracanej szklanej butelki obudził Spencera. Najwidoczniej

zasnął w pozycji siedzącej, za co właśnie pokutował jego kark. Nie

mówiąc już o bólu głowy, który natychmiast przeszył jego skronie.

Rozmasował je lekko palcami, próbując przyswoić informację o miejscu,

w którym się znajdował. Zasłony w pokoju były prawie zasłonięte,

a przez drobną lukę wpadało światło dzienne. Na podłodze pokrytej

czerwoną wykładziną trudno było dostrzec skrawek, który wyglądałby

na czysty. Wszędzie dało się zauważyć plamy po winie czy papierosach

albo puste butelki po piwie. Kiedy spojrzał przed siebie, dojrzał wielki

rozprysk czerwonego wina na pięknej śnieżnobiałej ścianie. Sztuka

nowoczesna – pomyślał. Na stole przed nim leżała równo usypana biała

linia z proszku, a tuż obok jego karta kredytowa. Pokręcił głową, chcąc

przywrócić swojemu karkowi czucie, aż kości zatrzeszczały. Spojrzał na

siebie, najwidoczniej usnął w samych spodniach, nie mając pojęcia, co

zrobił z koszulą, którą miał na sobie tego dnia.

– Dzięki za imprezkę, Spenc – powiedziała nieznajoma dziewczyna,

która aktualnie nie miała na sobie nic poza bielizną i szukała czegoś do

okrycia.

– Ktoś ty? – rzucił w odpowiedzi, a ona tylko przewróciła oczami

i ruszyła w stronę wyjścia.


Kiedy próbował wstać, poczuł ból po prawej stronie tuż w okolicy

żeber.

– Cholera, tylko nie kolejny tatuaż! Kurwa – powiedział na głos, po

czym w myślach podziękował sobie, że tym razem zdecydował się na

małą rzymską liczbę.

Leniwym krokiem udał się do łazienki i odkręcił wodę pod

prysznicem. Doskonale zdawał sobie sprawę z konsekwencji, jakie na

pewno go czekają. Jednak niech konsekwencje zaczekają do momentu,

aż zimna woda spod prysznica pozwoli mu się obudzić. Zrzucił z siebie

garniturowe spodnie i pozwolił lodowatej wodzie sprawić, aby każdy

mięsień na jego ciele poczuł, że jest żywy. Po kilku minutach czuł się już

lepiej na tyle, na ile mógł mu pozwolić gigantyczny kac. Spojrzał

w lustro, wycierając jeszcze mokre włosy, a następnie z luźno

przewiązanym ręcznikiem na biodrach pomaszerował w stronę łóżka

i niemal rzucił się na nie. Przed dalszym odpoczynkiem poinformował

tylko recepcję, że zamierza przedłużyć dobę hotelową. Kiedy był już

gotowy, żeby zapomnieć o swoich problemach i udać się na zasłużoną

drzemkę, jego telefon zadzwonił.

– Rozumiem, że dzwonisz mi pogratulować udanej premiery

filmu? – odebrał połączenie, mówiąc z pewnością siebie.

– Spencer, ty sobie żartujesz!? – Ton głosu Jeremiego nie brzmiał

najprzyjaźniej.

– Czyli przekładamy tę rozmowę na później. – I gdy już chciał

wcisnąć przycisk „Rozłącz”, usłyszał coś, co go przed tym

powstrzymało.

– Twoje zdjęcia z imprezy wyciekły, są na MZT – oznajmił

chłodno. – Mówiłem ci coś o dobieraniu przyjaciół w tej branży.

Spencer, nie umiem ci pomóc, bo tej pomocy nie chcesz przyjąć. Chcesz
trafić kolejny raz na odwyk? Myślę, że gdy tylko te zdjęcia dotrą do

twojego ojca, jest wielka szansa, że tak się to skończy.

– Nic wczoraj nie brałem! – Wierzył, że tak było.– Jako mój agent

spraw, żeby te zdjęcia znikły! Przecież od tego cię mam!

– Jestem agentem, nie magikiem. W sieci nic nie ginie. Powinieneś

już coś o tym wiedzieć. – Z każdym wypowiadanym przez Jeremiego

słowem Spencer czuł zawód, który tak bardzo chciał odsunąć od

siebie. – Wydawało się, że w końcu wychodzisz na prostą. Smutne jest

to, że zamiast mówić o twojej przełomowej roli, ludzie zobaczyli to, co

zobaczyli. Sam sprawdź.

Spencer zamilkł, jego agent miał rację. Znowu dał popis i to nie

w pozytywnym tego słowa znaczeniu.

– Słuchaj, Spenc, za dwie godziny przyjedzie limuzyna. Zawiezie cię

na lotnisko. Wrócisz do domu, gdzie porozmawiamy o dalszych krokach.

– Zgaduję, że widzimy się na miejscu – rzucił, po czym natychmiast

się rozłączył.

Trzymał telefon w ręku i zastanawiał się, czy powinien spojrzeć, co

o nim piszą w sieci, czy po prostu dać sobie spokój. W końcu wpisał

w wyszukiwarce „Spencer Tremblay MZT”. Otworzył link, który jako

pierwszy pojawił się na jego telefonie. Oczywiście tytuł nie mógł nie

nawiązywać do jego ojca:

Syn Williama Tremblaya znowu w swoim żywiole.

Następnie przeczytał:

Wydawałoby się, że Spencer w końcu wychodził na prostą, a rola

w filmie znanego reżysera miała dać początek jego pięknej karierze,

niczym kariera samego Williama. Syn zdobywcy Oscara po premierze

widziany był w Hotelu Pride w Vegas, gdzie w towarzystwie prostytutek

i znajomych postanowił świętować swój sukces. Pytanie brzmi: Czy aż


taki sukces? Odpowiedź pozostawimy krytykom filmowym. My za to

pozwolimy sobie ocenić zachowanie Spencera, zamieszczając poniższe

zdjęcie. Tuż pod nim możecie zagłosować, czy Spencer znów ma problem

z używkami. Piszcie w komentarzach!

Zdjęcie przedstawiało półprzytomnego Spencera trzymającego

w jednej dłoni papierosa, a w drugiej półpełną butelkę whisky. Na nosie

osuwały mu się czarne przeciwsłoneczne okulary, a jego koszula była

rozpięta, ukazując nagi tors. Siedział w szerokim rozkroku,

a towarzystwa dotrzymywały mu dwie dziewczyny, które najwidoczniej

medycynę estetyczną traktowały jak hobby. Stół przed nim zawalony był

pudełkami po pizzy, pełnymi papierosów popielniczkami, a także

kilkoma drobnymi saszetkami z białym proszkiem. Znalazła się tam

również maszynka do tatuaży.

Spencer czuł zażenowanie, patrząc na to zdjęcie. Wyglądał jak wrak

człowieka, jednak nie zamierzał rozczulać się nad sobą. Postanowił

wyłączyć emocje i zabrał butelkę whisky stojącą na półce nocnej.

– Twoje zdrowie, tato! Jakbyś nigdy nie zrobił niczego głupiego. –

Odkręcił i przechylił butelkę, pozwalając płynowi koloru herbacianego

rozgrzać gardło i ukoić duszę.

***

– Proszę potrącić z karty również za zniszczenie pokoju. Będę

wdzięczny, jeśli to po prostu zrobicie – powiedział w stronę

recepcjonistki, po czym rzucił kartę wstępu od swojego wynajętego

pokoju.

Nasunął czarne okulary na twarz i podszedł do wyjścia, szukając

wzrokiem swojej limuzyny. Oczywiście kilku paparazzi kręciło się koło

hotelu, chcąc zarobić na jego nędznym wyglądzie i stanie psychicznym.

Samochód podjechał pod wejście, więc postanowił w końcu wyjść

szybkim i zdecydowanym krokiem.


– Spencer! Jak noc? Udała się? – krzyczał jeden fotograf z tłumu.

Spencer wiedział, że nie pytał o dobrą zabawę, ale o dwie dziewczyny,

które zapewniły mu towarzystwo, a za upublicznienie zdjęcia z jego

wizerunkiem na pewno otrzymały sowity czek.

– Szykuje się odwyk? – dogryzał mu kolejny.

Przyzwyczajony był do tego typu komentarzy; zdarzały się niemal

codziennie. Nagle poczuł, jak coś zimnego uderzyło w jego tors, po

czym jogurt spłynął po jego ubraniu prosto na buty.

– Wstydź się, młody człowieku! Niszczyć dorobek ojca!

Zaskoczony obrotem spraw spojrzał na dojrzałą kobietę i przez

chwilę cisnęły mu się na język same przekleństwa, lecz się powstrzymał.

Strzepnął dłonią jogurt z ubrania i bez słowa wsiadł do samochodu.

– Ja pierdolę, co za nawiedzona baba – rzucił na przywitanie do

kierowcy.

Ten tylko się uśmiechnął i przywitał go, przy okazji oznajmiając, że

kierują się w stronę lotniska.

***

Nerwowo kręcił się w skórzanym fotelu, próbując znaleźć dogodne

dla siebie miejsce. Ostatnie, na co miał ochotę, to konfrontacja z ojcem

i Jeremim. Głuchą ciszę przerwały drzwi otwarte z taką siłą, że aż odbiły

się od ściany pokoju.

– Spencer! – krzyczał jego ojciec, wchodząc do pokoju, a tuż za nim

jak cień podążał jego agent.

– Jakże miło cię widzieć, ojcze – przywitał go jak zawsze

prześmiewczo, osuwając się na fotel i próbując grać osobę, której ta

rozmowa wcale nie poruszy.


Spencer pomyślał, że William naprawdę wczuł się w rolę, kiedy

wszedł tutaj jak co najmniej niejedna grana przez niego postać

w horrorze. Jego sześćdziesięcioparoletnia twarz była mocno napięta, ale

na pewno nie w takim stopniu jak twarz, której nie pomagała medycyna

estetyczna. Za to figurą i opalenizną mógł się poszczycić niczym aktor

ze Słonecznego patrolu. Spencera zawsze bawiły te porównania

w Internecie, ale z takim dorobkiem jak jego ojciec nic dziwnego, że trzy

czwarte każdego roku spędza na odpoczynku w miejscach, gdzie nie ma

zim, przez co wygląda jak dobrze wypieczona śliwka w boczku. Ojciec

zatrzymał się tuż przed nim z głową mocno uniesioną do góry, spojrzał

na niego, po czym rzucił w niego małym pudełkiem.

– Test na obecność substancji obcych!? – przeczytał Spencer na

opakowaniu. – Wiesz, że jestem czysty.

– O, tak? Zobaczymy. Masz trzy minuty, w innym przypadku jeszcze

dziś osobiście zawiozę cię do kliniki.

Spencer wypuścił powietrze z ust, po czym stanął na równe nogi,

patrząc prosto w zielone oczy ojca.

– Dobrze, chcę zobaczyć tę twoją głupią minę, jak tu wrócę. –

Przechodząc obok niego, specjalnie zahaczył o niego barkiem. Spojrzał

na Jeremiego i tylko pokręcił głową. Nawet w swoim agencie stracił już

sojusznika.

– Musimy coś zrobić, to przecież PR-owy koszmar. – Słysząc słowa

ojca, skierowane w stronę Jeremiego, ponownie poczuł się jak najgorsza

osoba na świecie. Tak, to wszystko, o co martwił się jego ojciec –

wizerunek. Nie obchodziły go zwykłe relacje ani to, co tak naprawdę się

wydarzyło. Najważniejsze dla niego było to, żeby prasa nie mówiła źle

ani o nim, ani o jego synu.

===Lx4vHSwVIRhrWW9ab1ZvBTMAOAgxBzEIaQtvXGtablduWGhZOA46CA==
Alice

Postanowiła dostosować ubiór do wytycznych, które dostała w SMS-ie

od Annie. Nie do końca wiedziała, czego może się spodziewać, ale

obstawiała coś na wzór promotora, który będzie zaganiał pijanych ludzi

do skorzystania z promki i kupienia trzech piw w cenie dwóch.

Choć praca ta daleka była od jej obecnej, sytuacja zmusiła ją do

podjęcia takich, a nie innych kroków. Bycie bezrobotną i bez grosza nie

okazało się jednak jej największym zmartwieniem. Nie miała gdzie

mieszkać. Ponieważ akademik nie był czynny przez wakacje,

tymczasowo zajmowała kanapę w mieszkaniu Matta, jakkolwiek

absurdalnie by to nie brzmiało. Całe szczęście, że jako współwłaściciel

baru pracował w niestandardowych godzinach, więc większość czasu

i tak pozostawała sama w mieszkaniu.

Wyciągnęła z szafy czarne szpilki, narzuciła na siebie czarną,

dopasowaną sukienkę i umalowała wyraziście swoją twarz. Rozpuściła

długie włosy i za pomocą prostownicy stworzyła ładne fale. Czuła się

trochę przebrana, ale tak rozumiała „elegancko i trochę zadziornie,

niczym na kolację”. Spojrzała na siebie w lustrze. Nie do końca była

przekonana co do tego ubioru. Odetchnęła głęboko i przeczesała dłońmi

swoje fale.
Cokolwiek się wydarzy, już gorzej być nie może – pomyślała.

Niecierpliwie czekała, aż Annie pojawi się w umówionym miejscu.

Zaczęła się trochę denerwować, zwłaszcza że nie miała pojęcia, co tak

właściwie ją czeka. Kiedy Annie znalazła się w zasięgu wzroku, Alice

była zaskoczona. Dotarło do niej, że w dziewczynie są dwie rożne

osoby: Annie z pracy – zapięta pod samą szyję guzikami od koszuli,

zasłaniająca swoją twarz za czarnymi oprawkami okularów, i pewna

siebie Annie idąca ulicą w dopasowanej spódnicy i luźnej eleganckiej

koszuli. Zniknęły również okulary, a zastąpiło je mocno wymalowane

oko.

– W życiu bym cię nie rozpoznała – przywitała ją Alice.

– Taki był mój zamiar. – Uśmiechnęła się. – A teraz chodź, idziemy

na kolację.

– Na kolację? To nasza fucha? – Ściągnęła brwi, czując

zdezorientowanie.

– Tak – odparła Annie jak gdyby nigdy nic. – Wszystko, co masz

dziś robić, to dobrze się bawić.

– Czy my…? – Nie wiedziała, jak odpowiednio dobrać słowa, by nie

urazić Annie. – Czy my jesteśmy prostytutkami?

– Oszalałaś!? Jesteś eskortą. Masz po prostu zapewnić miło spędzony

czas naszym klientom.

– Czy to jest legalne? – dopytywała Alice, ponieważ coraz bardziej

nie podobał się jej ten pomysł.

– Jest legalne, o ile nie wepchniesz mu się do łóżka i nie przyjmiesz

czeku, który wzbudziłby podejrzenia.

Alice nie mogła uwierzyć w to, co właśnie słyszy; usta otwarły się jej

z przerażenia.
– Nie wierzę w to – mówiła łamiącym się głosem. – Nie mam

zamiaru wpychać się nikomu do łóżka. To obrzydliwe – uznała, nawet

nie patrząc w stronę Annie.

– Słuchaj, sama mówiłaś, że brakuje ci kasy, więc weź się w garść.

Za to, że pokażesz im miasto, odpalą ci pół tysiaka. Nie robisz nic, na co

nie masz ochoty. Musisz im tylko zagwarantować rozrywkę, pokazać

kilka miejsc i umilić wieczór swoim towarzystwem. Ogarnij się, bo nasi

koledzy z Niemiec już tu są.

Annie poklepała Alice po plecach, dając jej do zrozumienia, by się

wyprostowała i przestała wyglądać jak przerażony kot. Głową dała jej

znak, że dwaj panowie ubrani w dopasowane garnitury to ich wieczorna

randka, o ile tak można to nazwać. Alice zmierzyła ich z daleka

wzrokiem. Można pomyśleć, że dopiero co opuścili jakąś kancelarię

prawną bądź biznesowe spotkanie. Dwóch wysokich mężczyzn,

z zadbanym zarostem i delikatnie postawionymi włosami do góry,

niecierpliwie zerkało na zegarek, który bez wątpienia do tanich nie

należał. Nie potrafiła ocenić ich wieku, ale oscylowali gdzieś między

trzydzieści parę a czterdzieści lat.

Annie podeszła do nich pierwsza z wyciągniętą dłonią i uśmiechem

od ucha do ucha.

– Myślę, że panowie na nas czekają – powiedziała miłym głosem. –

Jestem Annie, a to moja koleżanka Alice.

– Miło was poznać. Jestem Georg, a to Lars – powiedział zielonooki

mężczyzna z wyraźnym niemieckim akcentem.

Alice nie chciała przyznać tego przed sobą, ale ci dwaj mężczyźni

byli przystojni.

– Zrobiliśmy rezerwację dla naszej czwórki w tej restauracji. Bardzo

nam ją polecali tutejsi znajomi. – Tym razem przemówił Lars, z jego ust
również padał mocny niemiecki akcent. Miał bardzo wyraziste rysy

twarzy i podkreśloną linę i żuchwy.

Tutejsi znajomi? Dlaczego wynajmują dziewczyny do towarzystwa,

zamiast się z nimi po prostu spotkać? – pomyślała. Alice spojrzała na

neonowy baner z francuską nazwą restauracji, której nie potrafiła

poprawnie wymówić, więc nie odważyła się wypowiedzieć jej na głos.

Kurczowo ścisnęła torebkę, kiedy niespodziewanie Lars chwycił ją pod

ramię.

– Można panią prosić? – zapytał, uśmiechając się od ucha do ucha.

– Jak najbardziej – odpowiedziała, próbując ukryć strach,

a jednocześnie pozytywne zaskoczenie jego zachowaniem.

Kiedy przekroczyły próg ekskluzywnej restauracji, kelner

zaprowadził ich do stolika. Alice nie mogła wyjść z podziwu, jakie to

miejsce było piękne. Ich stolik znajdował się w zacisznym kącie, tuż

obok ściany całej wysadzanej kamieniem, a naprzeciwko gigantycznego

akwarium, które zapewne było główną atrakcją restauracji. Z sufitu

zwisały delikatne lampki w małej odległości, tworząc intymną

atmosferę.

Lars odsunął skórzany czarny fotel i zaprosił ją do stolika.

– Nigdy tutaj nie byłam, jest oszałamiająco – powiedziała.

– Cieszę się, że ci się podoba. Mam nadzieję, że w zamian pokażesz

mi ułamek życia w tym mieście.

Po chwili podszedł kelner i podał menu, oznajmiając, że zaraz wróci,

by przyjąć zamówienie. Gdy Alice otwarła kartę, zobaczyła listę dań,

których nawet nie umiała sobie wyobrazić. Najchętniej zdecydowałaby

się na burgera i frytki, a potem przejadła to czekoladową lawą. Postawiła

na potrawy, których smaku była pewna: na sałatkę caprese, krem z dyni

i kurczaka w sosie, którego nazwy również nie potrafiła wymówić. Na


szczęście na ratunek przyszedł jej Lars i perfekcyjnym francuskim

przeczytał daną pozycję z menu.

– Jestem pod wrażeniem – wyznała Alice zupełnie szczerze. – Jak to

jest, że mówisz tak czysto po francusku? Nasz język brzmi trochę

opornie.

– Ma mère était française. W dosłownym tłumaczeniu: „Moja matka

była Francuzką”. Używam chyba tego języka częściej niż ojczystego –

zażartował, odsłaniając zęby białe niczym perły.

Kelnerzy w jednym czasie podali przystawki i zapytali, jakiego wina

chcieliby spróbować. Annie wybrała czerwone słodkie, jej partner Georg

białe wytrawne i na to samo zdecydowali się Alice i Lars. Alice przez

chwilę podziwiała, jak pięknie można ułożyć na talerzu kilka plastrów

mozzarelli i pomidora oraz wkomponować to w sałatę. Georg podniósł

kieliszek.

– Za spotkanie – powiedział, po czym wymienił się symbolicznym

stuknięciem kieliszka z każdym gościem przy stole.

Alice delektowała się pomidorkami, które smakowały nieziemsko,

zwłaszcza z dodatkiem tego ciemnego dressingu. Spojrzała na talerz

Larsa, który sprawnie rozłupywał krewetki. Georg miał przed sobą coś,

co przypominało ośmiornicę. Alice nawet nie zamierzała o to pytać, bo

nie chciała wiedzieć. Z kolei Annie pochłaniała to samo co jej nowy

znajomy Georg. Fu – pomyślała. Spróbowała białego wina, wyraźny

winogronowy smak przeleciał przez jej przełyk.

– To wino jest niesamowite – skomentowała.

– Nie mogę się z tobą nie zgodzić – oznajmił Lars.

Kiedy spoglądał w stronę Annie, Alice dopiero dostrzegła, jak

bardzo proporcjonalna jest jego twarz, mógłby być jakimś modelem lub

aktorem.
– Czy mogę zapytać, co robisz z zawodu? Nie zrozum mnie źle, ale

masz naprawdę nietypową urodę. Mógłbyś być co najmniej modelem.

Lars uśmiechnął się delikatnie, po czym nieco kalecząc język,

odparł:

– Pracujemy z Georgiem w międzynarodowej korporacji. To, czym

się zajmujemy na co dzień, trudno wytłumaczyć w prostych słowach bez

naszych narzędzi pracy. Tak jak wcześniej wspomniałem, mówię

częściej w języku francuskim niż niemieckim, dzięki czemu trafiła nam

się taka przyjemność jak poznanie was.

Kelner podszedł do stołu, aby zapytać, czy wszystko jest

w porządku, oraz oznajmić, że pierwsze danie zostanie zaraz podane.

Nie minęło kilka minut, a podniebienie Alice rozkoszowało się słodkim

kremem z dyni.

– A czym ty się zajmujesz?

Przez chwilę zastanowiła się, dlaczego nie doprecyzował i nie

dopytał „z zawodu”. Pewnie założył, że jest to jej codzienność.

Spotykanie się z obcymi mężczyznami i delektowanie się daniami, na

które w normalnych warunkach nie byłoby jej stać.

– Pewnie mi nie uwierzysz, ale jestem w trakcie zmiany pracy –

odparła, biorąc większy łyk wina.

Uniósł brew, ale nie wyglądał na zniesmaczonego. Przecież równie

dobrze mógł pomyśleć, że jest prostytutką, skoro bawi się

w eskortowanie mężczyzn. Nagle poczuła, że Annie wbija jej szpilkę

w stopę, aż się wyprostowała. Spojrzała w stronę koleżanki, która

wzrokiem przekazała jej, że najwyższy czas urwać temat.

Po kolacji Annie zaproponowała, że mogą przejść się po parku, który

znajdował się w okolicy. Alice była zaskoczona przebiegiem wieczoru.

Założyła, że spotkają się pewnie z jakimiś mocno zaniedbanymi typkami


z brzuchem piwnym, a wylądowała na randce z dżentelmenami. Lars nie

zrobił nic, co sprawiłoby, że w jej głowie zaświeciłaby się czerwona

lampka, każąc brać nogi za pas. Wręcz przeciwnie, miło było

spacerować w towarzystwie wysokiego, dojrzałego mężczyzny

i rozmawiać na zupełnie inne tematy niż te, które wcześniej poruszała

z Mattem. Właściwie to nie chciała, żeby to spotkanie się kończyło.

Przeleciało za szybko. Tak naprawdę marzyła, żeby spotkać Larsa na

swojej drodze, ale stwierdziła, że nie wypada zapytać go o numer. Kiedy

się pożegnali, Alice poczuła smutek – tak dobrze się bawiła i zjadła tak

dużo pysznych rzeczy.

– Chyba nie było najgorzej – skomentowała Annie, trzymając dłonie

na biodrach.

– Poza bólem stóp wszystko jest w jak najlepszym stanie.

– Nie chciałam, żebyś wchodziła na temat pracy. Zasady, na jakich

działa nasza branża, nie są do końca jasne. Ci dwaj nawet nie wiedzieli,

że płacą za nasz wieczór.

– Jak to? – zapytała po raz kolejny tego wieczoru mocno zdziwiona

Alice.

– Nie zauważyłaś, że płacili kartą firmową? Zostałyśmy wynajęte

pewnie przez tę korporację; przypuszczam, że wcisnęli im kit, że

pracujemy w podobnym zawodzie.

– Brak mi słów. – Szczęka Alice mimowolnie kolejny raz tego

wieczoru opadła z zaskoczenia.

– Musisz być tutaj trochę elastyczna. Bierzemy zlecenia, które są

pewne, dzięki czemu wiem, że nic nam nie grozi. Dorabiam już jakiś

czas w taki sposób. Kasa jest łatwa, a jak widać, korzyści z tego całkiem

przyjemne. Wiem, że to może dla ciebie trochę dużo, ale przemyśl sobie

to wszystko. Póki nie znajdziesz nic równie dobrze płatnego jak nasz
staż, możesz dorabiać ze mną. – Annie szukała telefonu w małej

kopertówce. – Spójrz na mnie. – Po czym wykonała zdjęcie z lampą

błyskową.

– Po co to? – zapytała Alice, mrużąc oczy od światła lampy.

– Klienci czasem lubią wiedzieć, kogo biorą. Zobacz, jak ładnie

wyszłaś.

Annie podsunęła jej pod nos swój telefon. Alice spojrzała na siebie:

jej cera była blada, brązowe oczy otoczone czarną kreską mocno

zdziwione, wręcz przestraszone, a do tego gęste, czarne, falowane włosy

otaczające jej twarz.

– Wyglądam okropnie, jak wampir.

– Nie, delikatnie i naturalnie. Jak dziewczyna z tajemnicą.

===Lx4vHSwVIRhrWW9ab1ZvBTMAOAgxBzEIaQtvXGtablduWGhZOA46CA==
Spencer

Po kilku minutach Spencer wrócił do pokoju, w którym ojciec już

prawdopodobnie wydał na niego wyrok. Czekał na niego z założonymi

dłońmi na klatce piersiowej i teatralnie unosił jedną brew do góry.

Spencer pomyślał, że ojciec jest pewien, że jego syn zażył coś

wczorajszej nocy. Podszedł do niego na tyle blisko, by wyczuć miętowe

perfumy, i patrząc prosto w jego oczy, bez wahania stwierdził:

– Tak jak powiedziałam, jestem czysty. – Uniósł w dłoni patyczek

wskazujący na negatywny wynik testu, po czym rzucił go na podłogę

i odwróciwszy się na pięcie, ruszył w stronę wyjścia.

– Spenc, zaczekaj! – krzyknął Jeremi, pośpiesznym krokiem udając

się za swoim podopiecznym.

Spencer zatrzymał się dopiero wtedy, kiedy przekroczył próg pokoju

i był na tyle daleko, żeby nie widzieć i nie słyszeć ojca.

– Tak? – zapytał nieco za mocnym tonem, co sugerowało, jak bardzo

jest wściekły na ojca.

– SunDaily zaprosiło cię dziś na wywiad. Nagrywamy za cztery

godziny na żywo.

– Nie mam ochoty – odparł, nawet nie patrząc na swojego agenta.


– Nie pytam, czy masz ochotę. Chcesz, żeby twoje nazwisko nie było

kojarzone tylko z twoim ojcem, to dorośnij i weź się do roboty. Lista

pytań jest już na twoim mailu. Będę po ciebie za trzy godziny. Ogarnij

się. – Nawet Jeremi miał już dość jego towarzystwa.

Słowa, które wypowiedział, były trafne. Spencer marzył o tym, żeby

nazwisko, które nosi, nie kojarzyło się tylko z dziedzictwem jego ojca,

ale gdy nadarzyła się okazja, by coś osiągnąć, jak zwykle spaprał

sprawę. Chyba już zawsze będzie żył w jego cieniu.

Bez słowa pokonał resztę trasy do swojego pokoju, udając, że nie

słyszy nawet przywitań ze strony pokojówek. Zamknął za sobą drzwi

i opadł na wodne łóżko, po czym wyciągnął telefon z kieszeni spodni.

„Będę do godziny” – odczytał wiadomość tekstową od swojej

kosmetyczki. Oczywiście, że tak – pomyślał. Jeremi jak zawsze

o wszystko zadbał i dopiął jego grafik na ostatni guzik bez konsultacji

z nim, czy w ogóle ma ochotę na udział w tym niszowym wywiadzie.

Otworzył listę załączoną w mailu i szybko przewertował wzrokiem, czy

nie pojawiają się jakieś niedogodne pytania na temat jego partnerek,

ostatnich imprez i wybryków. Naturalnie pojawiły się też i takie, ale były

na tyle niewścibskie, że Spencer postanowił udzielić na nie odpowiedzi.

Cztery godziny później stał już za kulisami SunDaily z dokładnie

wypudrowaną twarzą, zasłaniającą opuchliznę pod oczami, będącą

skutkiem imprezy, braku snu i stresu związanego z ojcem. Prezenterka

właśnie zapowiadała go jako gościa, wspominając o jego udziale

w filmie Street Way, gdy ktoś z ekipy poklepał go po plecach i wyjaśnił:

– Wchodzisz za trzy, dwa, jeden…

Spencer przykleił szeroki sztuczny uśmiech do twarzy, po czym

wszedł na plan, machając do publiczności siedzącej na widowni.


– Witaj, Spencer. – Kobieta po czterdzieste wyciągnęła do niego

dłoń. Pierwsze, co pomyślał, to że jej uśmiech jest równie nieprawdziwy

jak jego. Ta wymuszona uprzejmość.

– Witaj. – Odwzajemnił uścisk drobnej dłoni, po czym wygodnie

rozsiadł się w zielonym fotelu.

SunDaily było programem rozrywkowym dla starszych ludzi,

przynajmniej w postrzeganiu Spencera. Sam raczej nie zdecydowałby się

na oglądanie takiej transmisji w wolnej chwili. Forma, w ramach której

publiczność może zadawać mu pytania i być w jego otoczeniu, średnio

mu odpowiadała, ale najwyższy czas, aby ktokolwiek mówił o jego

filmie, a nie tylko o wyczynach z Las Vegas.

– Jesteśmy świeżo po premierze filmu z twoim udziałem. Czy

zmiana ścieżki kariery z modelingu na aktorstwo to coś, co planowałeś

zrobić od dłuższego czasu? – spytała miłym tonem głosu prowadząca.

– Zdecydowanie tak – odparł jak zawsze pewny siebie bez

najmniejszego wahania. – Myślałem o tym już od dłuższego czasu, ale

dopiero teraz nadarzyła się okazja, by spróbować sił w czymś nowym, za

co jestem bardzo wdzięczny.

– Tata musi być z ciebie dumny. W końcu idziesz w jego ślady.

W myślach przewrócił oczami na te słowa.

– Mam nadzieję, że tak jest – odparł nieszczerze.

– Nawiązując do granego przez ciebie bohatera, chyba można

powiedzieć, że jesteście do siebie bardzo podobni? – Prezenterka

ściągnęła brwi.

Spencer poczuł, że ten wywiad nie przebiega zgodnie z pytaniami,

które otrzymał w mailu.


– Jeśli rozumiesz przez to, że ja i grany przeze mnie bohater

cechujemy się silnym charakterem, uporem i chęcią przetrwania, to

można tak stwierdzić – odpowiedział wymijająco.

– Raczej chodziło mi o część związaną z narkotykami – wyjaśniła,

zmieniając przy tym układ nóg.

Upił ze szklanki łyk wody, próbując wymyślić w głowie

odpowiednią odpowiedź unikając przy tym przekleństw.

– Bohater grany przeze mnie miał z tym problem i dlatego uważam,

że dobrze, że udało mi się wygrać casting do tej roli. Mogłem

odpowiednio odegrać wymagane przez reżysera odczucia. Jeśli

obejrzałaś film do końca, na pewno wiesz, że bohater wychodzi na

prostą, zupełnie jak ja w rzeczywistości.

– Czyżby? Więc jak wytłumaczysz to zdjęcie? – Na twarzy

prezenterki malował się niecny uśmieszek.

Na wielkim ekranie za Spencerem wyświetliło się dokładnie to samo

zdjęcie, które wcześniej zostało opublikowane na stronie MTZ. Nie mógł

ukryć zdziwienia i popatrzył wprost za kulisy, gdzie stał Jeremi, który

był zaskoczony tak samo jak on. Spencer bezgłośnie posłał w stronę

agenta „WTF?”. Był już pewny, dlaczego taka niszowa telewizja

zaprosiła go do siebie. Chciała po prostu podbić oglądalność na jakimś

skandalu, a oczywiście nie ma nic prostszego, jak wypromować się na

nazwisku Tremblay.

– Nie muszę chyba tłumaczyć tego dorosłej kobiecie. To, że na

zdjęciu są narkotyki, nie znaczy, że są moje! – odparł nieco agresywnie.

– Taki przykład chcesz dawać twoim nieletnim fanom? –

Skrzyżowała dłonie na piersi i grała dalej w tę gierkę słowną, która miała

na celu sprowokowanie początkującego aktora.


– Ludzie mają prawo do błędów. Na takich podstawach wyciągają

wnioski i starają się ich nie popełniać! – skomentował, czując, jak krew

gotuje mu się w żyłach.

– Nie przeszkadza ci fakt, że niszczysz nazwisko swojego ojca?

Spencer chwycił szklankę z wodą i jednym ruchem skierował całą jej

zawartość w stronę prezenterki. Z tłumu było słychać dźwięki

wzburzenia i zaskoczenia. Zdał sobie sprawę ze swojego czynu, dopiero

patrząc na spływający makijaż z twarzy kobiety i zupełnie przemoczony

fioletowy top. Jeremi wpadł na plan, krzycząc coś o złamaniu protokołu

i każąc natychmiast przestać filmować.

– Zadowolona jest pani z siebie? – Spojrzał na kobietę poniżającym

wzrokiem. – Na te pytania nie wyraziłem zgody. Jakim prawem pani

śmie upokarzać mojego klienta? Proszę spodziewać się pozwu.

– Proszę bardzo, drobny pozew na pewno nam nie zaszkodzi. –

Przetarła twarz chusteczką, niestety jej przyklejony uśmiech nadal

pozostał na swoim miejscu.

===Lx4vHSwVIRhrWW9ab1ZvBTMAOAgxBzEIaQtvXGtablduWGhZOA46CA==
Alice

Pakowała ostatnie swoje rzeczy do torby podczas nieobecności Matta.

Dzięki uprzejmości Annie spędzi u niej kilka nocy do czasu, aż nie

złapie zleceń, które pozwolą jej się odkuć i wynająć jakiś pokój na

własną rękę. Gdy skończyła i zapięła zamek od walizki, rozejrzała się po

mieszkaniu, a w jej oczach pojawiły się łzy. Nie do końca była pewna,

czy jej wzruszenie dotyczy osoby Matta, czy tego, że jej plany posypały

się w jednym momencie. Usiadła na miękkim łóżku, w którym nie tak

dawno temu spędzała noce ze swoim chłopakiem, myśląc, jak bardzo jest

za niego wdzięczna, chociaż została przez tego człowieka skrzywdzona,

i to tak bardzo, że teraz nie umie już spojrzeć w jego oczy i pożegnać się

z nim. Sam fakt, że nie miała gdzie zamieszkać i musiała spędzić tutaj

jeszcze kilka dni, był dla niej tak upokarzający, że nie mogła tego

przetrawić. Mimo wszystko będzie ciepło wspominać chwile spędzone

w tym mieszkaniu do, rzecz jasna, wiadomego momentu. Przez pewien

czas zastanawiała się, jak mogła nie rozpoznać, że Matta kręcą inne

rzeczy; jakim cudem nie zauważyła, że kiedy jest w pracy, wchodzi tu

obca osoba. Zastanawiała się, czy nie za bardzo zaufała Mattowi. Ale jak

zbudować zdrowy związek, jeśli nie na zaufaniu? Tak dużo rzeczy działo

się w jej życiu w ostatnim czasie, że nie miała czasu nawet na to, by

przepracować rozstanie, i właśnie w tej chwili dotarło do niej, że to

naprawdę koniec. Koniec pobudek u boku Matta, koniec jedzenia


jagodowych lodów i wspólnego oglądania Top Model oraz Kryminalnych

zagadek Miami, koniec darmowych drinków w jego barze… Mogłaby

wymieniać bez końca rzeczy, które lubiła z nim robić. Przez krótką

chwilę nawet zastanawiała się nad powrotem do niego, gdyby nie fakt,

że on wcale nie chciał jej powrotu. Dla niego rozstanie z Alice oznaczało

nowy rozdział. Coś, co dla niej było końcem, dla niego stanowiło

początek. Nie musiał już więcej ukrywać się ani udawać osoby, którą nie

był.

Bawiąc się pękiem kluczy, doszła do wniosku, że dla niej też jest

najwyższy czas na nowy start. Odpięła klucze od mieszkania i położyła

je na blacie, zabrała walizkę i jeszcze w progu odwróciła się, by spojrzeć

na znane jej kąty, po czym, zamykając drzwi, postanowiła zamknąć ten

rozdział.

***

Przeciągnęła swoje długie rzęsy jeszcze raz czarnym tuszem,

zwiększając ich objętość. Spojrzała na siebie w lustrze i założyła czarny

kręcony kosmyk włosów za ucho. Naciągnęła czerwoną sukienkę, wciąż

nie do końca czując się komfortowo z mocno wyeksponowanym

dekoltem.

Dzisiejsze zlecenie bardzo się jej podobało. Miała udawać nową

dziewczynę pewnego artysty na wystawie jego fotografii. Ubrała się

zgodnie z zaleceniami, które dostała od Annie. Czasem zastanawiała się,

jak ta praca wygląda od wewnątrz i w jakim stopniu jest legalna, ale

kiedy o tym myślała, wciąż dochodziła do wniosku, że jest to faza

przejściowa. Jutro będzie drukować CV i roznosić je w wolnym czasie,

a na kilka spotkań zaaranżowanych z pomocą Annie uda się w celu

rozrywki i zysku.

– Wow, wyglądasz olśniewająco. Nie wiedziałam, że masz takie

zgrabne nogi – oznajmiła Annie, patrząc na nią jak na produkt w sklepie


spożywczym.

– Dziękuję. Trochę się stresuję, bo to w końcu samodzielne zadanie.

– Spokojnie, nie masz się czego obawiać. Znam tego klienta, często

korzysta z naszych usług. Myślę, że będziesz zadowolona. Poza tym jest

świetnym fotografem.

– Właśnie, bardzo jestem ciekawa jego zdjęć – odparła Alice.

– Myślę, że możesz poczuć się zaskoczona – skomentowała

tajemniczo Annie.

– O! Mój Uber już jest, do zobaczenia później. I jeszcze raz dziękuję

za wszystko. – Alice posłała buziaka koleżance i udała się w kierunku

drzwi, narzucając przy tym czarną skórzaną kurtkę i zapinając ją pod

samą szyję.

Gdy wysiadła w umówionym miejscu, podeszła do szklanych drzwi,

by zapukać i sprawdzić, czy ktoś jest w lokalu. Po chwili zaświeciły się

lampy i zobaczyła, jak mężczyzna, ubrany w czarną koszulę i spodnie

w tym samym kolorze, mknie przez galerię prosto do wejścia.

– Super, że już jesteś – powiedział, zapraszając ją gestem do środka

i rozglądając się, czy nikt za nią przypadkiem nie przyszedł. – Impreza

zaczyna się za godzinę, więc chciałem, żebyśmy mieli czas jeszcze się

zapoznać.

Rozejrzała się po pomieszczeniu, które było dość nieduże. Być może

takie wrażenie sprawiały dodatkowe ścianki, które umieszczone były

w różnych kątach, by wszystkie fotografie znalazły swoje miejsce.

W przyciemnionym pomieszczeniu trudno było na pierwszy rzut oka

ocenić zdjęcia, ale wydawało się jej, że większość z nich jest czarno-

biała.

– Jestem Alice – przedstawiła się z uśmiechem.


– Wiem, miło cię poznać. – Mężczyzna pocałował jej dłoń. –

Wyglądasz przepięknie. Jestem Taylor Preston, być może już o mnie

słyszałaś. Od dłuższego czasu zajmuję się fotografią.

– Niestety, nie obracam się w środowisku artystycznym, aczkolwiek

bardzo mi miło, że mam okazję obejrzeć twoje prace. Chętnie dowiem

się, jaki jest temat przewodni tej wystawy.

Naprawdę była ciekawa zarówno jego prac, jak i samego

dzisiejszego wydarzenia. Czuła nieopisaną ekscytację tym wieczorem.

– Skoro już pytasz… – Na jego twarzy rysował się uśmiech. –

Chętnie zrobię dla ciebie małe tournée po galerii. Masz zaszczyt jako

jedna z niewielu obejrzeć te zdjęcia przed premierą.

– Doceniam tę możliwość.

Mężczyzna objął ją w pasie jedną ręką i przytulił do swojego boku.

Trochę była zaskoczona, chociaż rozumiała, że jej zadanie na dziś to

udawać przyszłą panią Preston.

– Pytałaś o temat przewodni, a więc jest nim samoakceptacja ciała.

Denerwuje mnie to, że w naszych czasach człowiek musi być

nieskazitelny. Ludzie na okładkach czasopism sami siebie nie

rozpoznają, bo są tak wyprasowani. Zmarszczka czy fałdka na brzuchu

jest dziś traktowana jak coś niepoprawnego estetycznie. Z kolei wydatne

usta, kości policzkowe, duży tyłek i wcięcie w talii są kwintesencją

piękna. Czyżby? – Uniósł jedną brew i zapalił małą lampkę nad

fotografią, niecierpliwie wyczekując jej reakcji.

Czarno-biała fotografia przedstawiała nagą, leżącą kobietę. Nie było

widać jej twarzy, ponieważ częściowo zasłoniła ją dłońmi, nie

spoglądając przy tym w obiektyw aparatu. Alice w pierwszej chwili nie

wiedziała, gdzie na tym zdjęciu może znaleźć niedoskonałość. Kobieta

leżała na boku, eksponując wydatne piersi, umięśniony brzuch i długie


nogi. Dopiero po chwili dostrzegła linię, która była blizną, idącą między

piersiami, a potem kolejną na wnętrzu jej uda.

– Jestem pod wrażeniem. Nigdy nie wiemy, przez co druga osoba

przechodzi, a zwracając uwagę na wygląd, od razu przyklejamy komuś

etykietkę.

– Cieszę się, że ta fotografia do ciebie przemówiła. Pokażę ci

kolejną.

Druga fotografia była portretem starszej, zadbanej kobiety.

Pomarszczonymi dłońmi z wieloma pierścionkami na palcach okalała

swoją twarz, na której było widać upływ czasu. Mimo starszego wieku

kobieta ze zdjęcia była piękna. Alice patrzyła prosto na nią wielkimi

oczami.

– To moja matka. Początkowo nie chciała się zgodzić na tę sesję, ale

gdy zobaczyłem efekt tego zdjęcia, nie było wyjścia. Po prostu musiało

dziś tutaj zawisnąć.

– Brak mi słów, te fotografie są przepiękne – powiedziała, wpatrując

się w oczy kobiety.

– Mimo możliwości moja mama nigdy nie odwiedziła gabinetu

medycyny estetycznej. Twierdzi, że woli mieć milion zmarszczek niż

twarz naciągniętą tak, by uniemożliwiała normalny uśmiech.

– Popieram ją w stu procentach!

– Taylor! – krzyknął ktoś zza jednej ścianki. Nie wiedziała, że nie są

tutaj sami.

– Wybacz, to mój asystent. Ludzie powoli zaczynają się schodzić.

Muszę iść ich przywitać.

Rzeczywiście, minuta po minucie do galerii zaczynało napływać

coraz więcej nieznajomych osób w eleganckich ubraniach. Alice przez


chwilę czuła się zupełnie zagubiona. Nie przywykła do towarzystwa,

które śmiało można nazwać śmietanką. Patrząc na te wszystkie do

przesady piękne suknie, zdjęła z siebie kurtkę i zawiesiła ją w małej

szatni na końcu galerii. Nie do końca czuła się pewnie z odsłoniętym

dekoltem, więc przez dłuższą chwilę przyglądała się kolejnemu

obrazowi ze skrzyżowanymi dłońmi na klatce piersiowej. W tle

zaczynała się licytacja dzieł Taylora.

– Niesamowite, jak wiele można osiągnąć z wolą akceptacji

własnego ciała – skomentowała nieznajoma kobieta, patrząc na zdjęcie

sportowca z protezą, które właśnie oglądała Alice.

– Zgadzam się. To pokazuje, jak wiele zależy od nas samych –

dodała, posyłając jej uśmiech.

Przez chwilę kobieta w butelkowej zieleni bacznie się jej

przyglądała. Włosy miała wyprostowane i dokładnie zaczesane, nie było

tu mowy o jakimś przypadkowym włosie odstającym z jej perfekcyjnej

fryzury.

– Nie spotkałam cię tu wcześniej, a bywam na każdej wystawie

Taylora.

– To prawda, jestem tu dziś… – I kiedy już miała dokończyć zdanie,

poczuła, jak ktoś przyciska jej usta do swoich. W pierwszej chwili

chciała uderzyć tego kogoś w twarz, ale zorientowała się, że to Taylor.

– Jest tu dziś ze mną – postanowił dokończyć fotograf.

Kobieta skrzyżowała umięśnione ręce na klatce piersiowej, a wtedy

Alice dostrzegła bliznę między jej piersiami, która delikatnie wychylała

się z okazałego dekoltu. Zrozumiała, że nieznajoma w butelkowej zieleni

to zapewne kobieta ze zdjęcia i być może była, na której Taylor chciał

się odegrać.
– Dokładnie tak. – Oparła głowę o jego ramię. – Jestem z ciebie

dumna, skarbie. Twoje zdjęcia jak zawsze poruszają – oznajmiła

cukierkowym głosem Alice.

Kobieta uniosła brew i ponownie przeszyła ją wzrokiem. Jej usta

otworzyły się, by pewnie wysyczeć jakiś niezbyt przychylny komentarz,

gdy nagle w galerii powstało poruszenie i rozległy się oklaski. Alice nie

mogła uwierzyć własnym oczom. Do pomieszczenia wszedł właśnie

William Tremblay.

– Wybaczcie, moje panie, muszę przywitać mojego najdroższego

kolegę.

Pomyślała, że Taylor nie umie ukryć ekscytacji, bo w drodze do

Williama praktycznie frunął nad podłogą. Przywitał go szerokim

uściskiem, co oczywiście uwieczniły mrugające flesze.

– Rozumiem, że to teraz ty będziesz jego muzą i zaczniesz

pokazywać pośladki na fotografiach. Chociaż nad tą partią ciała akurat

będziesz musiała popracować. – Alice wręcz czuła, z jaką satysfakcją

i sarkazmem kobieta wypowiada każde słowo.

– Nie każda kobieta chce, żeby wszyscy oglądali jej nagie ciało.

Zwłaszcza podstarzałe dziadki, które pewnie to zdjęcie powieszą sobie

w WC. O, popatrz, czy to nie William właśnie licytuje twoją

fotografię? – Spojrzała na nią, kręcąc głową.

Poczuła się trochę jak hipokrytka. Obraża jakąś kobietę, bo ta

wystawiła swoje ciało na sprzedaż. Tymczasem Alice też jest tu w celach

zarobkowych i sprzedaje swoje towarzystwo.

– Czego byś nie zrobiła, pamiętaj – ten mężczyzna na pewno nie

zagrzeje długo miejsca przy twoim boku, a raczej boczkach, patrząc na

materiał wpinający się w te fałdki. Aż się słabo robi.


– Nie jesteśmy przypadkiem w miejscu, gdzie główny temat to

samoakceptacja? Czy jeszcze nie ogarnęłaś, że rozbierane zdjęcia są

robione nie tylko dla przyjemności starców? Miło było poznać. – Alice

przewróciła oczami i odeszła od kobiety w butelkowej zieleni.

Zdecydowanie nie ma czasu na zagrania rodem z liceum.

– Alice Cranston? – Poczuła czyjąś dłoń na swoim ramieniu. Kiedy

się odwróciła, postawny mężczyzna z zaczesanymi do tyłu włosami

wpatrywał się w nią, co najmniej jakby zobaczył ducha.

===Lx4vHSwVIRhrWW9ab1ZvBTMAOAgxBzEIaQtvXGtablduWGhZOA46CA==
Spencer

– To nie moja wina, że mnie sprowokowała – bronił się, wymachując

dłońmi.

– Nie potrafisz się opanować – powiedział wyraźnie podniesionym

tonem William.

– Nie powinna zadawać tych pytań! – krzyczał Spencer. – Jeżeli ktoś

tu nawalił, to Jeremi. To on wplątał mnie w wywiad, którego od

początku nie chciałem.

William oparł dłonie na biodrach, po czym skierował do syna

wskazujący palec.

– Na swojej drodze napotkasz różne sytuacje. Jesteś już dorosły,

najwyższa pora zacząć się tak zachowywać! Nic pozytywnego o tobie

nie przeczytałem w ostatnim czasie.

– Kurwa! – Spencer chwycił półpełną szklankę wody, która stała na

komodzie, i z całym impetem rzucił nią w ścianę. – Nic pozytywnego nie

przeczytałeś?! Dla ciebie liczy się zdanie tych wszystkich, którzy żerują

na twoim nazwisku.

– Nawet nie wiesz, jak ciężko pracowałem na to, co mam! – William

zrobił się czerwony na twarzy, a na jego szyi pojawiły się widoczne


żyły. – Zaczynałem od zera, od pięciu dolarów w kieszeni. Jedyna osoba,

która żeruje na moim nazwisku, to mój syn!

Spencer poczuł się, jakby dostał z otwartej dłoni prosto w twarz. To

najgorsze, co mógł usłyszeć od własnego ojca.

– Niezliczona ilość przekupionych paparazzi za nieupublicznianie

zdjęć z twoich imprez! Odwyk i ciągłe zamartwienie się, czy mój syn

dożyje jutra, bo zaczął się bawić narkotykami! Niektórzy nie mają nic; ty

masz wszystko i niczego nie doceniasz! – kontynuował William.

– Nie pomyślałeś, że może to ty jako ojciec zawiodłeś mnie

w wychowaniu? Ważniejsze było spotkanie z kolejną modelką w łóżku

niż z własnym synem.

Spencer podszedł do ojca na odległość kilku centymetrów i mówił

przez zaciśnięte zęby. Czuł, jak łzy napływają mu do oczu. Od zawsze

miał z nim na pieńku, ale dzisiejsza konwersacja przeskoczyła na

zupełnie inny poziom. Padło za dużo słów, których nie dało się już

cofnąć. Wieczna gonitwa za aprobatą ojca kończyła się marnym

skutkiem.

– Nie waż się mówić do mnie takim tonem! – William odepchnął

syna otwartą dłonią.

– Teraz będziemy się bawić w przemoc domową? – zapytał

sarkastycznie Spencer.

– Kosztujesz mnie za dużo nerwów. Wynocha stąd! – William

wskazał palcem drzwi.

– Z czystą przyjemnością – wysyczał jego syn, po czym skierował

się w stronę wyjścia.

Wzrok Spencera przeniósł się na drzwi, w których stała drobnej

postury dziewczyna, wyraźnie zmieszana i zagubiona. Burza czarnych

falowanych włosów okalała jej szczupłą twarz i jeszcze bardziej


podkreślała jej wielkie, przestraszone, brązowe oczy otoczone czarną

kredką. Jej wąskie usta wymalowane bladym różem były półotwarte.

Zdecydowanie nie wiedziała, dlaczego tutaj jest i jak powinna się

zachować. Spojrzał na jej musztardową, rozkloszowaną sukienkę

i pomyślał, że ten kolor podkreśla jej urodę. Bawiła się dłońmi, a jej nogi

były skrzyżowane. Wywnioskował, że czuje się tutaj niezręcznie,

zupełnie jak on sam. Patrząc na nią przez chwilę, poczuł, że kamienieje.

Tak bardzo przypominała mu pewną osobę. Kiedy ich wzrok się spotkał,

Spencer po raz pierwszy poczuł się niepewnie w obecności kobiety. To

doznanie było tak przejmujące, że to on odwrócił wzrok.

– Kolejna dziennikarka, która będzie wypytywała mnie

o narkotyki? – warknął w stronę Jeremiego, który stał tuż obok

musztardowej dziewczyny. – Od kiedy dziennikarze są zapraszani do

naszego domu? Chociaż słowo „dziennikarz” to w twoim wypadku za

dużo powiedziane – syknął do wystraszonej dziewczyny.

– Jak wspomniałem wcześniej, Spencer to trudny klient. W każdym

razie, Spencer, poznaj swoją asystentkę Alice.

Dziewczyna wyciągnęła dłoń, próbując się uśmiechnąć, ale z tego

przerażenia wyszedł jej tylko grymas.

– Nie potrzeba mi niańki. Nie wystarczy, że płacę za to tobie? –

Uniósł brew.

– Po wtopie z wywiadem stwierdziłem, że przyda mi się pomoc.

Będzie mnie wspierać.

– O! Czyli teraz będę opłacać twoją niańkę. Ile ty, dziewczynko,

masz lat? Szesnaście?

– Dwadzieścia – odpowiedziała nieśmiało.

– Nieważne. Nie wyglądasz na taką, która poradzi sobie z trudem

tego biznesu. – Przeszył ją wzrokiem. – Nie wiem, po co Jeremi cię tu


ściągnął, strata czasu. – Wzruszył ramionami, po czym ruszył przed

siebie.

– Skoro jesteśmy już po codziennej porannej kłótni, to czy możemy

wreszcie udać się na śniadanie i obgadać plan na kolejne dni? – wtrącił

się Jeremi. – Byłoby mi miło, gdybyś na chwilę zrzucił z siebie

wizerunek kapryśnej gwiazdeczki.

Alice uśmiechnęła się i próbując ukryć twarz, przycisnęła pięść do

policzków, co nie umknęło uwadze Spencera.

***

– Skoro jesteś moją niańką, rozumiem, że poprowadzisz mój

samochód. – Spencer rzucił w jej stronę kluczyki od auta, nie czekając

na odpowiedź.

– Nie jestem najlepszym kierowcą, szczerze mówiąc.

Przewrócił oczami, słysząc tę niepewną wypowiedź.

– Co z ciebie za asystentka? Jeremi znalazł cię na ulicy czy co? Daj

te klucze i już chodź. Mamy kilka fotek z zaskoczenia do zrobienia,

a mówiąc to, mam na myśli, że są całkowicie zaplanowane.

– Ubrałeś się tak tylko po to, żeby zrobić kilka fotek? – Spojrzała na

jego sportowy strój.

– Serio? Pytasz serio? – Pokręcił przecząco głową.

I znowu te wielkie, maślane i przerażone oczy – pomyślał. Nie miał

pojęcia, gdzie Jeremi mógł ją znaleźć, ale ewidentnie dziewczyna nie

pracowała w tej branży ani jakiejkolwiek zbliżonej do jego codziennych

zajęć. Denerwował go fakt, że teraz jakaś dziewucha będzie za nim

chodzić, jakby był psem na smyczy. Pewnie będzie raportować każde

jego potknięcie, żeby uniknąć wtop na przyszłość, albo, co gorsza,

zacznie go ograniczać w imprezowaniu. Ponownie spojrzał na nią, nie


umiała ukryć, że czuje się tutaj nieswojo. Jednak mimo wszystko

najbardziej denerwował go fakt, że mu kogoś przypominała. Kogoś, kto

zamknął pewien rozdział w jego życiu, a każda wzmianka o tej osobie

przywoływała bolesne wspomnienia.

Nacisnął przycisk do garażu i na sam widok swojego zielonego

chevroleta camaro z dwoma czarnymi sportowymi pasami na masce aż

mu się oczy zaszkliły.

– To twój samochód? – zapytała niepewnie.

– Nie, mojego ojca. Oczywiście, że mój. Siadaj z tyłu, bo szyby są

przyciemnione, a ostatnie, czego potrzebuję, to żeby ktoś zrobił ci

zdjęcie i przypisał mi ciebie jako nową partnerkę.

Myślał o tym, jak każde wypowiadane przez nią słowo go irytuje,

jakby się z choinki urwała. Usiadł w kubełkowym fotelu i dotknął

skórzanej kierownicy, nacisnął guzik, który uruchomił silnik, i pozwolił

sobie na relaks przy muzyce płynącej z jego ukochanego samochodu. Na

desce rozdzielczej podświetliły się cyfrowe tarcze. Jedyna kobieta

w moim życiu, która mnie nie skrzywdziła, to mój samochód – pomyślał,

po czym nacisnął na gaz.

Na miejscu wszystko przebiegało szybko i bezproblemowo.

Rozkazał Alice pozostać w samochodzie, a dla pewności polecił jej, żeby

osunęła się najbardziej, jak tylko może, albo po prostu zgięła się, by nikt

przypadkiem jej nie zauważył. Przynajmniej tak jej wmówił. Asystentki

nie są niczym nadzwyczajnym, ale ta akurat go irytuje i nie powinna

pchać się w jego świat.

Paparazzi zrobili kilka ujęć, gdy wychodził ze sportową torbą

z samochodu, kierując się prosto do drzwi siłowni, a potem, gdy oblany

wodą imitującą pot, wracał do samochodu, udając niezwykle

zmęczonego po treningu. Nie obyło się też bez zdjęcia koszulki

i skręcenia jej tak, by wycisnąć z niej pozostałości wody. Całość zdjęć


nie trwała nawet godzinę, grunt, że baner na siłowni został uchwycony.

Nikt poza opłaconymi fotografami nie będzie wiedział, że jest to jedna

wielka ściema. Siłownia specjalnie na ten dzień była otwarta tylko dla

niego, by żadne fanki nie przeszkadzały mu podczas sesji. Jeszcze jakieś

uśmiechnięte selfie, hasztag na Instagramie i robota na dziś skończona.

– Dzięki, panowie. – Uścisnął dłoń fotoreporterów i wręczył im

wcześniej uzgodnioną kwotę.

– Do następnego! – Usłyszał w odpowiedzi.

Otworzył tylne drzwi samochodu i spojrzał z politowaniem na

dziewczynę.

– Czego ty się tak boisz? Masz minę, jakbyś co najmniej demona

zobaczyła.

– Nie boję się – odparła pewnym głosem. – Ciężka ta twoja praca,

niesamowicie się spociłeś. – Uniosła brew.

Zaskoczyła go ta odpowiedź, wzruszył ramionami i udał się na

miejsce kierowcy.

===Lx4vHSwVIRhrWW9ab1ZvBTMAOAgxBzEIaQtvXGtablduWGhZOA46CA==
Alice

Alice wparowała do mieszkania Annie z tęgą miną i rzuciła torebką

w kąt. Zdjęła buty, nawet nie fatygując się, by rozpiąć w nich zamek.

Padła na kanapę, zasłoniła twarz poduszką i zaczęła warczeć.

– Wszystko dobrze? – Annie zatrzymała się nad Alice z kubkiem

gorącej herbaty.

– Nie! Nic nie jest dobrze. Ten gość to największy pępek świata.

– Musisz odsunąć poduszkę od twarzy. Jedyne, co słyszę, to jeden

wielki bełkot. – Usiadła naprzeciwko niej w różowym fotelu.

– Mówię, że ten zleceniodawca jest paskudny. – Rzuciła poduszkę

w kąt i spojrzała na nią z politowaniem.

– O tak, to tajemnicze zlecenie od gościa w garniturze? – dopytywała

Annie, zakładając nogę na nogę.

– Chciałabym móc ci opowiedzieć co nieco, ale już na wejściu

dostałam dokumenty, które zakazują mi mówić o czymkolwiek. –

Przewróciła oczami. – Jakby było co opowiadać. Jego zachowanie jest

poniżej jakiejkolwiek normy, strasznie rozpuszczony człowiek. Nie

wiem, czy wytrzymam tam kolejny dzień! Głowa mi pęka. –

Rozmasowała dłońmi skronie.


– Czekaj! – oznajmiła z wyraźnym poruszeniem Annie. – Pracujesz

dla kogoś znanego?! Tak! Widzę to po twojej minie. To on czy ona? –

Odłożyła kubek z herbatą i z ciekawością wpatrywała się w Alice.

– On.

– Przystojny?

– Eee… nie wiem. – Wykrzywiła usta w grymasie. – Na pewno

irytujący.

– Czy to jeden z aktorów z filmu Iluzja? Słyszałam, że pracowała dla

niego jedna dziewczyna z naszej agencji.

– Należymy do jakiejś agencji? – Alice ściągnęła brwi.

– No chyba nie myślisz, że sama łapię nam takie superzlecenia.

Pamiętasz zdjęcie, które ci kiedyś zrobiłam? Jak już mówiłam, klienci

lubią mieć wybór. Najwidoczniej komuś wpadłaś w oko – skomentowała

Annie. – A więc, czy to Dave?

– Nie, to nie on. I to trochę inne zlecenie, nie działam tam pod

przykrywką eskorty.

– Kurde, a już myślałam, że przyniesiesz jakieś dobre rzeczy

z imprezek do domu. – Annie oblizała usta na samą myśl o ciasteczkach.

– Ujęłabym to tak: praca podobna do naszej poprzedniej, tylko trzeba

bardziej w tyłek włazić. W co ja się wpakowałam! – Usiadła na brzegu

kanapy i podparła głowę dłońmi.

– Co z CV? Widziałam, że leżą wydrukowane w twoim pokoju.

– Daj spokój, kilka wysłałam. Chciałam też osobiście udać się do

kilku firm, ale nie było czasu. Masz rację, nie ma co się załamywać. To

zlecenie też wydaje mi się krótkoterminowe, ale na pewno pozwoli mi

stanąć na nogi przed studiami. Jak tylko dostanę pierwszą wypłatę,

dołożę się do mieszkania.


– Spokojnie, nie pali się. – Annie posłała jej uśmiech.

***

Wzięła głęboki oddech, kiedy ponownie musiała zapukać do drzwi

domu Williama Tremblaya. Nowy dzień, nowe możliwości – powtarzała

w myślach, chcąc pozytywnie się nastawić. Drewniane drzwi, dwa razy

większe od niej, powoli się rozsunęły, a w nich pojawił się jak zwykle

elegancko ubrany Jeremi.

– Cześć, super, że już jesteś. Zapraszam do środka. – Gestem ręki

wskazał, żeby weszła do domu.

Słyszała stukanie swoich szpilek, kiedy przechodziła po biało-

czarnych płytkach w holu, w którym można by śmiało nagrać nowy

odcinek Dynastii. Kilka białych kolumn podpierało sufit, na którym

wisiały dwa piękne i olbrzymie szklane żyrandole. W pierwszej chwili

skojarzyła je z tymi, które zazwyczaj wiszą w kościołach, lecz one są

złote. Te natomiast wyglądały jak z jakiejś bajki, gdzie odbywał się

wystawny bal. Główną częścią holu, na który na pewno zwracało się

uwagę, były kręte schody, od najniższego stopnia zwężające się ku

górze. Zdobiła je równie oryginalna poręcz, być może metalowa, której

zwieńczenie stanowił kwiat róży. Nigdy wcześniej nie znajdowała się

w tak dużym domu. Przecież można go było śmiało nazwać małym

pałacem lub co najmniej willą. Niesamowita przestrzeń, tym bardziej że

mieszkanie u Annie obecnie ogranicza się do kilku metrów

kwadratowych.

– Moja praca jest bardzo mobilna, ale gdy już jestem, to pracuję

zazwyczaj z domu Williama, skoro urządził nam biuro. – Posłał jej

uśmiech.

Rzeczywiście, gdy Jeremi pchnął drzwi z napisem „Biuro”, jej

oczom ukazały się dwa pomieszczenia łączone ścianą z kwadratowym

wejściem. W pierwszym, znacznie mniejszym, stało biurko z telefonem


stacjonarnym, laptopem z logiem nadgryzionego jabłka, drukarka

i plastikowe pojemniczki na różnego rodzaju dokumenty. Biurko było

skierowane wprost na otwarte kwadratowe przejście, tak aby Jeremi

z naprzeciwka mógł czuwać, czy Alice się nie obija.

– Robi wrażenie; mogę powiedzieć, że mam własny kąt –

skomentowała.

– Zgadza się, biurko przyjechało już wczoraj. – Uderzył zgiętymi

palcami w blat, rozległ się przyjemny dźwięk dębu. – Poczekaj, aż się

rozsiądziesz w fotelu, nie będzie ci się chciało z niego wstać.

Spojrzała na skórzany, czarny fotel na kółkach i dotknęła jego

obicia – przyjemna w dotyku skóra.

– Faktycznie wygląda na przytulny.

– Do rzeczy. – Oparł się o biurko Alice. – Odbierasz telefony, jak

lecą, wszystko notujesz, nie przekierowujesz żadnych połączeń

bezpośrednio do mnie. Najlepiej powiedzieć, że nie ma mnie w biurze,

jasne? W trakcie dnia zlecenia będziemy dopasowywać pod mój

kalendarz i oddzwaniać, więc, jak zaznaczam, bardzo ważne, żeby

wiedzieć, od kogo pochodzi wiadomość, i mieć jego numer zwrotny.

Zacznijmy od telefonów; zobaczymy, jak ci to będzie szło. – Posłał jej

uśmiech, a telefon nagle rozbrzmiał. – No widzisz, do dzieła.

– Dzień dobry, z tej strony asystentka Jeremiego Smitha. W czym

mogę pomóc?

Nie zdążyła usiąść w fotelu, oparła swoje łokcie o blat biurka

i chwyciwszy pierwszy lepszy długopis, notowała datę, godzinę

i propozycję castingu dla Spencera. Kiedy odłożyła słuchawkę, poczuła

klapsa na swoich pośladkach, po czym usłyszała wypowiedziane

prześmiewczym głosem słowa:

– Kto wypina, tego wina.


Alice, niewiele myśląc, odwróciła się i przyładowała z otwartej dłoni

w policzek Spencera. Poczuła, jak jej twarz zalewa czerwony rumieniec

nie z tego powodu, że dostała w cztery litery, ale raczej ze względu na to,

że już drugiego dnia zdążyła przywalić swojemu pracodawcy w twarz.

Kiedy miała wydukać „przepraszam”, wtrącił się rozbawiony Jeremi.

– No proszę, a mówiłeś, że to taka szara myszka.

Spencer spojrzał na nią gniewnym wzrokiem i zaczął rozmasowywać

bolące miejsce. Dopiero teraz dostrzegła, jakiego koloru ma oczy.

– Dobrze wiedzieć, że przynajmniej umiesz się bronić – wydukał

w jej stronę, po czym wzruszył ramionami i zachowywał się tak, jakby ta

sytuacja nie miała miejsca.

– Alice, nie turbuj nam Spencera, ta twarz dla nas zarabia. – Jeremi

nie mógł ukryć, że cała ta sytuacja jest dla niego śmieszna. – Spencer,

widocznie musisz się jeszcze wiele nauczyć o kobietach.

– Jest już jakiś odzew w sprawie ostatniego castingu? – Usiadł

w fotelu naprzeciwko Jeremiego.

– Mają dzwonić do godziny. – Mężczyzna spojrzał na zegarek.

Alice postanowiła zająć się swoimi sprawami i przepisała pierwszą

niewyraźną notatkę na kartkę A4. Poczuła się zażenowana i urażona

zachowaniem Spencera. Jak tak dalej pójdzie, będzie myślała o zmianie

pracy. Dlaczego w sumie nikt nie zareagował? Przecież to jawna

zniewaga kobiet. Nie robiła tego celowo. Po prostu telefon zadzwonił,

a ona musiała go odebrać. Z każdą chwilą czuła większą nienawiść do

Spencera, uważała go za rozkapryszonego dzieciaka, któremu wszystko

wolno, bo ma więcej pieniędzy w portfelu.

===Lx4vHSwVIRhrWW9ab1ZvBTMAOAgxBzEIaQtvXGtablduWGhZOA46CA==
Spencer

Spencer patrzył na statuetkę Oscara, która stała w biurze jego ojca. Mały

złoty człowiek spoglądał na niego zza szklanej szyby, a Spencer miał

wrażenie, jakby mówił do niego, że nie jest wart takiej nagrody.

Lubił przebywać w biurze ojca, zwłaszcza pod jego nieobecność.

Nikt wtedy nie mógł go karcić za to, jaki jest niedoskonały, i wmawiać

mu, że jest największą porażką. Uwielbiał sobie wyobrażać, że nagrody,

które znajdują się w tym pokoju, należą do niego, ale nic nie przebijało

jednego marzenia. Wyobrażał sobie wtedy, że wreszcie słyszy, jak ojciec

mu mówi, że jest z niego dumny. Czasem, siedząc w tym pokoju, myślał

nad tym, kiedy jego relacje z ojcem zmieniły się w prawie toksyczne.

Jeśli miałby maszynę, która cofa czas, chciałby je naprawić. Niemniej

jednak teraz cieszył się, że ojciec znowu wyjechał za granicę, pewnie na

kolejne wakacje. Gdyby nie Jeremi, nawet nie wiedziałby, że go nie ma.

Z trudem widocznie przychodzi mu nawet pożegnanie się z synem.

– Tu jesteś! – Wbiegł zdenerwowany Jeremi. – Pakuj się do auta.

Alice już czeka ze scenariuszem, musimy się tam stawić jak najszybciej.

– Rozumiem, że muszę jeszcze o tę rolę powalczyć.

– Dokładnie tak! A teraz ruchy! – Jeremi wskazał głową kierunek

wyjścia.
Spencer wsiadł do samochodu na tylne siedzenie, gdzie czekała już

na niego Alice. Tym razem nie wyglądała na wystraszoną, a raczej na

zniesmaczoną jego towarzystwem. Na sam jej widok czuł, że jego

policzek znowu go piecze. Wręczyła mu scenariusz i przewróciła

oczami.

Starając się nie skupiać swojej uwagi na niej, zaczął wertować scenę,

której musi się nauczyć. Stawka była wysoka. Serial nie potrzebował

pilota, z góry założono, że się przyjmie. Fabuła toczyła się w liceum,

a więc można było liczyć na trzy lub cztery sezony, jeśli wszystko szłoby

pomyślnie. Gdy tylko przeczytał scenę, poczuł się pewnie – miał odegrać

kłótnię ze swoim ojcem.

– Banał kanał – powiedział na głos.

– Żebyś się nie przeliczył – usłyszał cichy komentarz Alice.

Usta rozszerzyły mu się, aby wypowiedzieć kolejny nieprzychylny

komentarz w jej stronę, lecz kiedy zobaczył ją z bliższej odległości niż

dotychczas, ponownie poczuł, że traci grunt pod nogami. Nie mógł

uwierzyć, jak bardzo przypomina mu jego pierwszą prawdziwą miłość.

– I co się tak gapisz? – warknęła.

– Ja, ja… muszę się skupić na zapamiętaniu tekstu. – Zmarszczył

brwi i wbił wzrok w scenariusz, udając, że go czyta.

Tak naprawdę szarpały nim różne emocje, które najchętniej

rozgoniłby kilkoma szotami czystego alkoholu. Zamknął dłoń i zasłonił

usta, nieprzerwanie patrząc w kartkę papieru. Czuł, jak łzy mimo walki

napływają mu do oczu; odchrząknął, chcąc doprowadzić się do

pierwotnego stanu. Nerwowo sprawdził, czy przypadkiem nie posiada

jakiejś małej butelki alkoholu po wewnętrznej stronie kurtki, ale znalazł

tylko papierosy.

– Zatrzymaj się – wyjąkał.


– Nie mamy czasu – rzucił Jeremi, nie patrząc na niego.

– Zatrzymaj się, kurwa! – Na te słowa Jeremi zjechał na pobocze

i włączył światła awaryjne.

Spencer wyskoczył z samochodu, jak gdyby siedzenie go parzyło, po

czym z całym impetem trzasnął drzwiami. Ręce mu drżały i nie mógł ich

opanować, mimo to odszedł na kilka kroków i wyciągnął papierosa.

Jeremi wybiegł zdenerwowany tuż za nim.

– Spencer! Co ty znowu odwalasz?! Przepuścisz kolejną szansę,

zaraz naprawdę może ich zabraknąć! – wrzeszczał na niego

z podniesionymi dłońmi.

– Dlaczego ją zatrudniłeś!? Akurat ją!

– O co ci chodzi, Spenc? – Jeremi spojrzał na niego wyraźnie

zmieszany.

– Przecież ona wygląda jak Eliza! Dobrze wiesz, jak jej śmierć mną

wstrząsnęła! Od tego czasu nie tknąłem tego gówna. – Nie mógł

zapanować nad drżeniem swojego ciała. – A teraz mam na to kurewską

ochotę! – Próbował odpalić papierosa, ale z nerwów nie potrafił poradzić

sobie nawet z głupią zapalniczką.

– Uspokój się, chłopie. – Jeremi zbliżył się do niego. – Wybacz, nie

zauważyłem tego podobieństwa. Zdaję sobie sprawę, że to trudny temat,

ale mamy robotę do ogarnięcia, możemy przedyskutować to później?

– Wiesz, na co mam teraz ochotę!? Na danie sobie w żyłę! Dwa lata

godziłem się z jej śmiercią, a w tej chwili wszystko wróciło. – Rzucił

przed siebie zapalniczkę, która nie działała.

Zakrył swoją twarz dłońmi i nerwowo chodził w koło. Jeremi

chwycił go za rękę i odsłonił jego zapłakane oczy.


– Hej, hej… Już spokojnie. – Objął go. – Weź to. – Wyciągnął

z kieszeni dwie pastylki adderallu. – Wrócimy do tematu po castingu,

tylko zrób dziś swoje. Jesteśmy na dobrej drodze, pojawiają się nowe

oferty, a to dzięki temu, że zrobiłeś dobrą robotę w swoim pierwszym

filmie.

Spencer wziął kilka głębszych oddechów i bez zastanowienia połknął

podane środki. Odwrócił się w stronę samochodu, lecz czarne szyby

uniemożliwiały mu dostrzeżenie Alice. Na pewno przyglądała się całej

sytuacji z zaciekawieniem – pomyślał.

Gdy dwadzieścia minut później dotarli pod studio, jadąc pozostałą

drogę w milczeniu, Spencer czuł się całkowicie swobodnie i bez stresu.

Nauka tekstu nigdy nie sprawiała mu większego problemu, więc był

dobrze przygotowany.

– Alice, czy możesz zaczekać w samochodzie? – zapytał Jeremi. –

To dość ważny casting i chciałbym, żeby nic go nie rozpraszało.

– Jasne – odpowiedziała, choć w jej głosie dało się wyczuć

zdziwienie.

Kilka minut później Spencer stał przed kamerami na zielonym tle.

Tuż naprzeciwko znajdował się aktor, który miał odgrywać jego ojca.

W pomieszczeniu oprócz kamerzysty było kilka osób, zapewne reżyser

i ludzie odpowiadający za casting.

– Możemy zaczynać za trzy, dwa, jeden… – oznajmił ktoś z tłumu.

===Lx4vHSwVIRhrWW9ab1ZvBTMAOAgxBzEIaQtvXGtablduWGhZOA46CA==
Alice

Usiadła w różowym fotelu i włączyła telewizor. Potrzebowała przez

krótką chwilę o niczym nie myśleć. Ten dzień ją wykończył, spędziła

w samochodzie co najmniej trzy godziny, czekając na Jeremiego i

Spencera, a zanim wróciła do domu, na zewnątrz zrobiło się już ciemno.

Annie nie było w mieszkaniu. Być może też wraca z pracy lub jeszcze

była zajęta jakimś zleceniem, więc Alice delektowała się ciszą

i spokojem, którego nie mogła zaznać w swojej obecnej pracy. Czuła, jak

jej powieki walczą, by utrzymać się otwarte. Kiedy już była w krainie

snów, obudził ją telefon. Przetarła oczy i ziewając, spojrzała na ekran

komórki. Na wyświetlaczu widniał numer Matta. Zastanawiała się, czy

odebrać, czy poczekać, aż przerzuci połączenie na pocztę głosową.

Gdybała nad tym tak długo, że w końcu telefon ucichł. Przez krótki

ułamek sekundy żałowała, że nie odebrała połączenia. Ciekawiło ją,

czego Matt od niej chciał. Po chwili telefon zawibrował na stole. Szybko

chwyciła go do ręki, by odczytać wiadomość tekstową od byłego

partnera.

Czy możemy umówić się na kawę? Czuję, że zasługujesz na

przeprosiny z mojej strony oraz na wyjaśnienia.

Nie wiedziała, dlaczego zdecydowała się na spotkanie z Mattem, ale

uznała, że powinien mieć szansę na wytłumaczenie się i przeproszenie


jej. Zależało jej zwłaszcza na tym ostatnim.

Do czarnego dopasowanego topu bez ramiączek nałożyła luźną,

dłuższą, beżową spódnicę. Całość dopełniła czarnymi trampkami.

W domu Williama jej krokomierz w godzinę nabije ponad dziesięć

tysięcy kroków, więc kawa przed pracą brzmiała dobrze.

Gdy opuszczała mieszkanie, drzwi do pokoju Annie były otwarte,

widocznie nie wróciła na noc, ale Alice nie przejęła się tym zbytnio.

Przywykła do tego, że często jej nie ma.

Kiedy dotarła na miejsce, Matta jeszcze nie było. Usiadła więc przy

wolnym stoliku i rozejrzała się po małej kawiarence, do której często się

wybierali, kiedy byli parą. Ogarnęły ją miłe wspomnienia, kiedy patrzyła

na te wszystkie mocno już zużyte kolorowe fotele i stoliki z drewna, na

których widniały wszelkiego rodzaju napisy, ale również inicjały ze

znakami serduszek. Lubiła to miejsce, bo nie było estetyczne; wyglądało,

jakby meble kompletowano z pchlich targów, i dlatego sprawiało

wrażenie wyjątkowego. Trudno spotkać drugą taką samą kawiarnię,

w której nic by do siebie nie pasowało. Na wolnym siedzeniu leżało

czasopismo, postanowiła na nie zerknąć, dopóki jej były partner się nie

zjawi. Gdy jednak tylko zobaczyła na pierwszej stronie magazynu twarz

Spencera, skrzywiła się i odłożyła je ponownie na szary fotel

z pomarańczową łatą na siedzeniu. Z zamyślenia wyrwał ją znajomy

głos.

– Dobrze cię znowu widzieć. – Matt wyciągnął dłonie, by móc ją

przytulić. Odwzajemniła uścisk, który był bardzo zdystansowany

i sztywny.

– Ciebie też – odparła, zmuszając się do uśmiechu.

– Wyglądasz pięknie – oznajmił, a ona zmarszczyła brwi.


– Po prostu przejdźmy do konkretów – zasugerowała. – Czarna bez

mleka jak zawsze?

– Daj spokój, ja cię zaprosiłem, więc zamówię. Czarna bez mleka jak

zawsze? – powtórzył po niej, szeroko się uśmiechając.

Odwzajemniła uśmiech i przypomniała sobie, jak przed tym

wszystkim dobrze się rozumieli. Po niedługim czasie Matt powrócił

z dwoma kubkami gorącej kawy.

– Proszę. – Postawił jeden przed nią.

– Co u ciebie słychać? – wypowiedzieli to pytanie dokładnie w tym

samym momencie, po czym oboje wybuchli śmiechem.

– Zacznij pierwsza – oznajmił.

– Znalazłam tymczasową pracę, więc moje życie zaczyna układać się

od nowa. Jest ona dość zaskakująca. Właściwie nie mogę o niej zbyt

wiele mówić, ale jestem zaskoczona obrotem spraw. A tobie jak się

układa?

– Próbujemy rozkręcić ten bar. Okres wakacyjny w zeszłym roku był

znacznie lepszy. Pewnie ma to związek z tym, że naprzeciwko pojawiła

się konkurencja.

– Zawsze będzie jakaś konkurencja, po prostu zadbajcie o to, by nie

stracić stałych klientów.

– To zupełnie nowy lokal, znacznie podnosi poprzeczkę.

– Przejdź się tam; zobacz, co sprawia, że jest taki niesamowity.

Wrzućcie jakąś promocję na stronę internetową. To miasto jest pełne

ludzi, wystarczy ich tylko odrobinę zachęcić. – Posłała mu uśmiech, po

czym napiła się pysznej kawy. – Zapomniałam, jak kawa tutaj dobrze

smakuje.
Matt przez moment analizował wypowiedziane przez Alice słowa

i doszedł do wniosku, że pewnie ma rację. Po krótkiej chwili milczenia

dodał:

– Słuchaj, Alice… – Przesunął palcem po obrzeżu czerwonej

filiżanki. – Należą ci się przeprosiny z mojej strony, i to takie szczere.

Traktowałaś nasz związek poważnie, a ja, wiedząc, że nie jestem pewny,

powinienem coś zrobić. Tymczasem pozwoliłem ci tkwić w moich

kłamstwach. Przykro mi, że tak to się potoczyło. W tym czasie byłem

bardzo zagubiony i rozdarty między tym, co czuję, a tym, co jest słuszne.

Po prostu szukałem siebie. Myślę, a nawet wiem, że bardzo cię

skrzywdziłem. Mam nadzieję, że pomimo wszystko będziemy mogli

zachować się jak przyjaciele. Jesteś ważną osobą w moim życiu.

– Wiesz, Matt – zaczęła i upiła łyk kawy – doceniam przeprosiny,

aczkolwiek musisz mi dać jeszcze trochę czasu. To świeża sprawa i nie

ukrywam, bardzo mnie to dotknęło. Myślałam, że możemy planować

naszą przyszłość, a nagle z dnia na dzień zostałam bez pracy, chłopaka

i mieszkania. Jestem wdzięczna, że zaoferowałeś mi pobyt u siebie, ale

chyba sam rozumiesz, że było to bolesne doświadczenie. Spotkałam się

z tobą, bo chciałam usłyszeć przeprosiny, chociaż myślę, że będzie dla

nas lepiej, jeśli każde z nas zacznie żyć własnym życiem.

– Chciałbym, żebyś to jeszcze przemyślała. Wydaje mi się, że

świetnie się uzupełniamy i zawsze możemy na siebie liczyć w trudnych

chwilach.

– Matt, to takie ckliwe, co mówisz. Może w przyszłości tak się

stanie, na razie to ja czuję się zagubiona, wcale nie układa mi się tak

świetnie, jak przedstawiłam. Nowa praca jest ciężka, mieszkam

tymczasowo u Annie, dopiero co wpłaciłam ratę kredytu na studia

i jestem praktycznie na zero. Nawet nie wiem, czy stać mnie na tę kawę,

bo w moim portfelu są jakieś centy. Za niedługo muszę znaleźć swój kąt


do mieszkania, bo przecież nie będę wiecznie żyć u kogoś. Utratę pracy

może bym jakoś przetrwała, ale zdrady już nie. Nie umiem opisać bólu,

jakiego przez ciebie doświadczyłam.

– Nie sądziłem, że aż tak to odczułaś.

– Oczywiście, że nie. Bo gdy ty próbowałeś odnaleźć swoją

tożsamość, moja właśnie rozpadała się na kawałki. Nie sądzę, aby udało

nam się odbudować przyjaźń po tym wszystkim, przynajmniej na razie. –

Zagryzła usta do wewnątrz, próbując powstrzymać łzy.

– Alice… – Dotknął jej dłoni, a ona odsunęła ją najszybciej, jak

potrafiła.

– Doceniam przeprosiny, ale na mnie już najwyższa pora – mówiąc

to, wstała od stolika, nawet nie patrząc w jego stronę, po czym szybkim

krokiem ruszyła do wyjścia i zatrzymała się dopiero przy kolejnej

przecznicy, aby dać upust emocjom.

Usiadła na ławce i wzięła kilka głębszych oddechów, po czym

spojrzała na zegarek. Wskazówki na nim przypominały jej, że powinna

być już w drodze do domu Spencera, chociaż ta perspektywa wydawała

się jej mało zachęcająca. Ze skwaszoną miną udała się do najbliższego

metra; czekała na nią jeszcze przesiadka do autobusu, a później marsz

pieszo, opcjonalnie zamówi Ubera. Ten poranek ją przytłoczył. Myślała,

że kiedy usłyszy przeprosiny, uda się jej zamknąć rozdział poświęcony

Mattowi. Gdy już była w metrze, wyciągnęła telefon i spojrzała na

numer niedawnego partnera, po czym postanowiła go zablokować. Kiedy

już chciała schować komórkę do torebki, ta ponownie zawibrowała.

Dziś masz wolne, muszę załatwić kilka spraw na mieście – J.

Myślała, że odczuje ulgę, że dziś nie będzie musiała mierzyć się

z rozpuszczonym Spencerem i jego problemikami, jednak perspektywa


braku zarobku równała się z tym, że będzie musiała albo pożyczyć

gotówkę od Annie, albo zdać się na jej łaskę.

===Lx4vHSwVIRhrWW9ab1ZvBTMAOAgxBzEIaQtvXGtablduWGhZOA46CA==
Spencer

Postanowił wykorzystać piątkowy wieczór, jak najlepiej potrafił. Casting

poszedł pomyślnie i dostał rolę typowego łamacza nastoletnich serc

grającego w football. Zdjęcia miały zacząć się w przyszłym tygodniu,

a jedynym z wielu postawionych warunków udziału w tej produkcji

okazało się stawianie się na planie na trzeźwo. Do poniedziałku zdążę

doprowadzić się do porządku – pomyślał.

Nie mógł przepuścić takiej okazji; żadnego weekendowego zlecenia

poza kilkoma relacjami dotyczącymi sportowych produktów do

odżywiania, co załatwi w kilka minut. Jeremi wyszedł dziś wcześniej

z pracy, by załatwić coś na mieście, a ojca jak nie było, tak nie ma. Jak

widać, nie przejmował się jego losem.

Sprawdził, czy woda w basenie ma odpowiednią temperaturę, po

czym zajrzał do stojącego nieopodal barku. Wszystko na swoim miejscu.

Wykonał kilka telefonów, by zorganizować coś do zjedzenia i zapalenia.

Poza tym chciał ściągnąć seksowne dziewczyny, które by donosiły drinki

spragnionym gardłom. Zaprosił również kilku najbliższych znajomych

z branży. Tylko oni potrafili go zrozumieć.

Kilka godzin później w basenie roiło się już od odbijających piłkę

dziewczyn w skąpych bikini o fluorescencyjnych kolorach. Barman

polewał wymyślne drinki, pokazując przy tym ciekawe triki z butelką


alkoholu, ktoś jadł pizzę w jacuzzi, a ktoś inny tańczył do muzyki

puszczanej przez DJ-a.

– Spenc, o co chodzi z tymi telefonami? – spytał Mark.

Mark był jedyną osobą, którą Spencer mógł nazwać przyjacielem, ale

głównie dlatego, że znali się od dziecka. Mieszkał w sąsiedztwie i kiedy

jeszcze William nie był rozwiedziony, często odwiedzali matkę

Spencera.

– Widziałeś, co o mnie pisali po premierze w Las Vegas? – Spencer

przewrócił oczami pod przeciwsłonecznymi okularami. – Telefon

dostaniesz przy wyjściu, ma je nasza pokojówka. Mam już dość skandali

z moim udziałem.

– Nie nadążam za tobą, jak chyba połowa miasta. Muszę przyznać,

że nie śledzę ploteczek o tobie, ale ta nie umknęła mojej uwadze.

Przykro mi, koleś. – Poklepał go po plecach.

– Wypijmy za błędy. – Spencer wzniósł czerwony kubeczek z piwem

i stuknął nim o kubek Marka.

Usiedli na skraju basenu i zanurzyli stopy w przyjemnej wodzie;

czuł, jak promienie słońca grzeją go w skórę pleców, i uznał to doznanie

za miłe.

– Nowa dziara? Zaraz będziesz wyglądał jak ten popowy artysta –

zaśmiał się Mark.

– Daj spokój, byłem pod wpływem, a tatuaży mam dopiero kilka i to

w miejscach, których nie widać, gdy jestem ubrany.

– Na zadzie też masz? I czemu akurat szesnaście? – spytał, unosząc

brew.

– A co, chciałbyś zobaczyć? – Spencer roześmiał się, po czym upił

kolejny większy łyk piwa, ignorując dalszą część pytania. – Swoją


drogą, muszę ci powiedzieć, kogo zatrudnił ten mój agent…

– Spenc… – Usłyszał kobiecy głos, po czym jej delikatne dłonie

rozmasowywały jego spięty kark.

– Dobrze cię znowu widzieć. – Uśmiechnął się, gdy tylko odchylił

głowę do tyłu, by spojrzeć dziewczynie prosto w oczy. – Dziś bez

okularów?

– Testuję od jakiegoś czasu soczewki – wyjaśniła z uśmiechem.

– Rozumiem, że naszą rozmowę dokończymy później… jak

zwykle – oznajmił nieco zrezygnowany Mark.

– Pośpieszę się. – Spencer puścił mu oczko, kiedy podniósł się, by

pokierować się za ponętną dziewczyną w mocno wykrojonym stroju

kąpielowym.

Pozwolił, by szła przodem. Była wysportowana, więc

z przyjemnością patrzył na jej umięśnione pośladki. Długie, proste,

brązowe włosy falowały z każdym jej ruchem. Lubił przygodny seks. Jak

każdy mężczyzna miał swoje potrzeby.

Kiedyś wierzył, że miłość istnieje, ale najpierw jego rodzice żyli

w separacji, a później postanowili się rozwieźć. Myślał, że Eliza będzie

tą jedyną, bo łączyły ich podobne przeżycia. Nie umiał opisać uczucia,

jakim ją darzył, ale gdyby ktoś właśnie spytał, jak wygląda miłość, to

opisałby swoją relację z Elizą. Bardzo przeżył jej stratę, a poczucie winy,

które nosił ze sobą, towarzyszyło mu każdego dnia.

Dziewczyna odwróciła się do niego, przygryzając wargę

pomalowaną intensywną czerwienią. Oparła się o framugę drzwi i jedną

dłonią pociągnęła za sznurek od bikini trzymający je na swoim miejscu.

– Ups… – powiedziała, kiedy góra od stroju spadła na podłogę.


Godzinę później Spencer brał prysznic, a towarzyszyła mu przy tym

butelka dobrej szkockiej. Czuł, jak alkohol go rozgrzewa i zaczyna

wprowadzać w ulubiony stan rozluźnienia. Przetarł swoje ciało

ręcznikiem i ponownie założył niebieskie kąpielówki. Przyglądał się

sobie w odbiciu lustrzanym. Przy takiej ilości alkoholu znów pół

kolejnego dnia będzie musiał spędzić na siłowni. Palcem dotknął na

żebrach tatuażu z rzymską liczbą, który nabył podczas ostatniej

imprezki. To był dzień, w którym stracił Elizę, jednak nie czas na

rozczulanie się, przywołał się do porządku. Zabrał butelkę i kilkoma

głębszymi łykami pozwolił, by kolejna dawka alkoholu przysporzyła mu

rozluźnienia. Gdy wyszedł z pokoju, impreza trwała w najlepsze,

zdawało się, że wszyscy dobrze się bawią.

– Spencer! – Usłyszał ponury ton głosu swego ojca.

Odwrócił się i zobaczył, jak stoi w czarno-białym holu z wściekłą

miną, trzymając bagaże.

– Nie wiedziałem, kiedy wyjechałeś; nie wiedziałem, kiedy

wrócisz. – Rozłożył dłonie w geście kapitulacji, po czym wiedząc, że

jutro czeka go kolejna wielka kłótnia, upił kolejny głębszy łyk z butelki.

– Jak zwykle rozczarowanie – wycedził William przez zaciśnięte

zęby, a Spencer dokładnie usłyszał jego słowa, mimo dochodzącej

z zewnątrz muzyki.

– Masz rację. A tak przy okazji, to dostałem tę rolę w serialu. –

Odwrócił się, by pokierować się w stronę muzyki i zapomnieć przez

chwilę, że znów jest czarną owcą w tym domu. Potknął się o próg drzwi

oddzielających dom od strefy rozrywki. Dlaczego musiał wrócić akurat

dziś? – pomyślał i pozwolił kolejnej dawce alkoholu rozgrzać gardło.

Postanowił poszukać Marka, przechodząc przez tłum. Ciągle ktoś coś

do niego mówił, a on udawał, że nikogo nie słyszy. Potrzebował z kimś

porozmawiać o tym, co dzieje się w jego życiu. Tylko Markowi mógł


zwierzyć się ze swoich problemów, chociaż nie ze wszystkich.

Zatrzymał się, by upić kolejny łyk z butelki, gdy ktoś, biegnąc w stronę

basenu, trącił go, przez co sam do niego wpadł. Woda była naprawdę

przyjemna, w odpowiednio dobranej temperaturze. Otworzył pod nią

oczy i postanowił tak zostać, gdy nagle ktoś pociągnął go za bark.

– Koleś, co jest grane?! – krzyknął na niego Mark, który jako jedyny

zareagował, kiedy nie wypływał spod wody.

– Nikt by nie zauważył, gdybym zniknął, prawda? Zwłaszcza mój

ojciec, dla którego jestem chodzącą porażką. – Spencer zaśmiał się.

Było mu wszystko jedno, bo taka była prawda. Nikogo tak naprawdę

nie interesował. Większość ludzi, która tu dziś przyszła, pojawiła się dla

zabawy, a nie dlatego, żeby z nim porozmawiać. Dla swojego agenta był

maszynką do robienia pieniędzy, a kiedy sprawiał problemy, ten podawał

mu środki uspokajające. Ojciec traktował go jak powietrze, a gdy już

dochodziło między nimi do jakiejś rozmowy, to podkreślał tylko

niedoskonałości swojego syna, przez co każda wymiana zdań między

nimi przeradzała się w kłótnie.

– Jestem chodzącą porażką, Mark, nie widzisz?! – zaczął

wykrzykiwać. Kilka osób w basenie zwróciło na nich uwagę.

Mark złapał go pod ramię i wyprowadził z basenu.

– Chodźmy w bardziej ustronne miejsce – zaproponował.

– Nawet za seks muszę płacić – parsknął, próbując stawiać kroki i iść

w linii prostej.

– Znowu coś brałeś? – Kolega spojrzał na niego ze smutkiem.

– Nie, od czasu… od czasu, gdy Eliza… – Ugryzł się w język. – Od

dwóch lat nie tykam narkotyków.


Nie mógł opowiedzieć Markowi, w jaki sposób Eliza umarła.

Wyznać, jaki ciężar dźwiga na swoich barkach i jak codziennie nie może

sobie wybaczyć tego, co zrobił. Gdy już wydawało się, że jest na dobrej

drodze do zapomnienia, pojawiła się ta cała Alice, wyglądająca jak

kserokopia jego byłej dziewczyny.

– Myślę, że ten cały show-biznes nie jest dla ciebie. Nie jesteś

dostatecznie silny psychicznie na ten szajs, jaki ci życie funduje.

Mark wprowadził go do pokoju i położył na łóżku wodnym.

– Masz szczęście, Mark – mamrotał. – Nie jesteś mną i nie musisz

budzić się codziennie, wiedząc, że żyjesz w cieniu ojca, mając

świadomość, że nigdy nie będziesz dla niego dostatecznie dobry.

– Mój ojciec nie żyje w świecie jupiterów, ale jest wziętym

prawnikiem. Myślisz, że decyzja, że chcę zostać nauczycielem była dla

mnie łatwa? Pomyśl o średniej zarobków i o tym, jak one różnią się

między prawnikiem a nauczycielem. Ojciec traci włosy każdego dnia,

a stres, który przeżywa w pracy, odbija się na mojej matce. Nie chcę

fundować takiej rozrywki swojej przyszłej rodzinie. – Usiadł na skraju

łóżka wodnego, tyłem do Spencera.

– Mark, brakowało mi ciebie – mówił całkiem szczerze, z głębi

serca. – Tak dawno cię nie widziałem.

– Byłeś zajęty kręceniem tego filmu o narkomanie. Dlaczego agent

pozwolił ci w tym zagrać? Przecież nie tak dawno wyszedłeś z odwyku.

To chore.

Zgadzał się z Markiem w stu procentach, ale Jeremi uznał, że ten

film wywinduje do góry jego pozycję w świecie show-biznesu i otworzy

mu drzwi na wiele ciekawych propozycji. Świat, poza domem Williama

z włączeniem kilku osób, nie wiedział, że borykał się z uzależnieniem.

Owszem, został przyłapany kilka razy na tym, że coś zażył, bo


zachowywał się nieodpowiednio na eventach, ale nikt poza najbliższym

otoczeniem nie wiedział, że spędził trzy miesiące odizolowany od świata

w odpowiednim ośrodku leczenia uzależnień. Media snuły tylko

domysły.

– Nie wiem, Jeremi mówił, że mi to pomoże.

– William na to nie zareagował? – zapytał wyraźnie zatroskany

Mark. Troska widoczna na twarzy przyjaciela była Spencerowi bardzo

potrzebna. Nie pamiętał, żeby ktoś szczerze się o niego martwił, a teraz

uświadomił sobie, że w jego życiu ktoś taki jest. Przyjaciel, którego

zaniedbał.

– Chciałbym ci wszystko powiedzieć, ale nie powinienem. Niedługo

po moim odwyku wydarzyło się coś, co zmieniło relacje dosłownie

wszystkich w tej rodzinie.

– Masz na myśli rozwód rodziców? – dopytywał dociekliwie Mark.

– Nie, chociaż to po części też moja wina.

– Daj spokój, nie możesz obwiniać się za wszystko. Zrób dziś coś dla

siebie. Zostań i idź spać. – Mark spojrzał na zegarek. – Muszę odebrać

ojca z lotniska, a jestem cały mokry. Zadzwoń do mnie jutro, dobrze?

– Jasne. – Leniwie uniósł rękę, by mu pomachać, gdy przyjaciel

wychodził z pokoju. Kiedy Mark zamknął za sobą drzwi, Spencer

sięgnął dłonią do szuflady przy łóżku i wyciągnął z niej małą butelkę

alkoholu.

Popatrzył na dwieście mililitrów whisky i rozważał propozycję

pójścia spać, którą podsunął mu Mark, ale w obecnej sytuacji była to po

prostu nudna opcja. Na zewnątrz trwała jego impreza, a on miał iść spać

tylko dlatego, że w przypływie słabości rozczulił się nad sobą? Nie ma

mowy! Odkręcił zakrętkę i przechylił butelkę tak, by jej zawartość


bezproblemowo przepłynęła przez jego przełyk. Na chwilę się skrzywił

i zamknął oczy. Od razu lepiej – pomyślał.

===Lx4vHSwVIRhrWW9ab1ZvBTMAOAgxBzEIaQtvXGtablduWGhZOA46CA==
Alice

Było wpół do drugiej w nocy, gdy telefon zadzwonił po raz pierwszy. Na

wyświetlaczu pojawił się nieznajomy numer. Alice przetarła oczy, po

czym odrzuciła połączenie. Nie upłynęła minuta, gdy jej telefon po raz

kolejny zawibrował. Podparła się łokciami o materac łóżka. Zdała sobie

sprawę, że to może być Annie, która potrzebuje pomocy, ponieważ

w dalszym ciągu nie wróciła do domu.

– Annie, czy to ty? – wypowiedziała niepewnie słowa, włączając

lampę przy łóżku.

– Jaka znowu Annie? – Usłyszała znajomy głos, który był ostatnim

głosem, jaki chciałaby usłyszeć w życiu.

– Spencer, co, do cholery?! Wiesz, która jest godzina? – Nie mogła

ukryć oburzenia, gdy zdała sobie sprawę, że obudził ją właśnie on.

– Nie bądź już taka sztywna.

Alice zauważyła, że wyraźnie bełkotał, gdy wypowiadał te słowa.

– Skąd masz mój numer telefonu? – Przetarła oczy, próbując się

dobudzić.

– Jak to skąd? Z biura Jeremiego!


Oczywiście, że tak – pomyślała. Przecież jego biuro jest w jego

domu.

– Słuchaj… – kontynuował wyraźnie wstawiony. – Za chwilę

przyjedzie po ciebie taksówka. Musisz do mnie przyjechać.

– Z tego, co wiem, to mam inne godziny pracy, a dziś miałam wolne.

Na litość, powtarzam ponownie, wiesz, która jest godzina!?

– Wiem, wiem, ale potrzebuję wyciągnąć ci tego kija z tyłka.

– Że co proszę?! – Te słowa obudziły ją bardziej niż wypite trzy

kawy z rzędu.

– Słuchaj, jeśli nie przyjedziesz, myślę, że się złamię i zażyję

narkotyki. Od przeszło dwóch lat jestem czysty, potrzebuję cię teraz.

Spencer zmienił ton wypowiedzi na bardziej subtelny, mówił powoli

i jakby nieśmiało. Ostatnie wypowiedziane przez niego zdanie brzmiało

poważnie. Bardzo przeraziła się jego stanem. Jeremi niejednokrotnie

wspomniał o jego problemach z alkoholem, ale nie pamiętała, by mówił

coś na temat narkotyków. Jeszcze nie zdążyła ochłonąć po sytuacji

w drodze na casting, kiedy Spencer miał chyba napad paniki lub coś

w tym stylu i zmusił swojego agenta do zatrzymania się. Coraz bardziej

zdawała sobie sprawę, jak ich światy się różnią i jakiej presji Spencer

jest codziennie poddawany.

– Nie rób tego – powiedziała ostrożnie, ale ten jej nie odpowiedział.

Po kilku dłuższych sekundach milczenia usłyszała:

– Czyli przyjedziesz?

Nie wierzyła własnym uszom, sam Spencer prosił ją w tak miły

sposób, by się z nim spotkała. A przecież przez cały czas, kiedy miała

z nim styczność, zachowywał się jak snobek, chociaż to określenie i tak

wydawało się za łagodne, by opisać jego przerośnięte ego.


– Tak.

– Taksówka już czeka pod twoim mieszkaniem.

Wyjrzała przez okno, uchylając rolety. Taksówka faktycznie już

czekała.

Wyciągnęła z szafy pierwszy lepszy sweter i czarne spodnie, włosy

niezdarnie upięła w wysoki kucyk i zbiegła po schodach prosto do

taksówki. Kierowca potwierdził jej tożsamość i cel podróży. Nie

wiedziała, co ją czeka i czy nie powinna powiadomić o całej sytuacji

Jeremiego. Nigdy nie miała do czynienia z kimś, kto jest uzależniony od

narkotyków. Uznała, że z telefonem do jego agenta zaczeka do momentu

spotkania ze Spencerem, który ciągle wysyłał jej wiadomości tekstowe –

to za ich sprawą stwierdziła, że nie jest w najgorszym stanie. Przez

chwilę zastanawiała się, czy to nie jakiś głupi żart. Przecież ten człowiek

jest do tego zdolny. Z ciekawości w wyszukiwarce internetowej wpisała

jego imię i nazwisko obok frazy „problemy z narkotykami”. Znalazła

kilka starych artykułów na temat podejrzanego zachowania na

celebryckich eventach i kilka niestosownych wypowiedzi, które padły

z jego ust. Znała już go na tyle, żeby wiedzieć, że te nieprzychylne

wypowiedzi są częścią jego popsutego charakteru. Ostatnie dwa

artykuły, jakie przeczytała na jego temat, dotyczyły tego, jak

zdemolował pokój w hotelu po premierze w Las Vegas oraz jak oblał

prowadzącą wodą podczas wywiadu. Niespecjalnie zaskoczyło to Alice.

Przewróciła tylko oczami. To takie dla niego typowe. Kliknęła przycisk

grafiki, a na telefonie wyskoczyły jego zdjęcia z różnych wydarzeń.

Znalazła nawet to, które zostało zrobione, by promować siłownię,

i przypomniała sobie, jak było to żałosne. Zdziwiła się, kiedy zauważyła,

że jego twarz była kilkukrotnie kampanią znanych marek w świecie

mody. Musiała przyznać, że dobrze wyglądał w garniturze. Przyglądała

się czarno-białej grafice, na której Spencer pozował bez koszulki,

zaciągając się papierosem i patrząc groźnie w obiektyw. Dopiero teraz


dostrzegła, że ma kilka tatuaży na ciele, co dodawało mu charakteru.

Przesunęła palcem na inne zdjęcie, które było zbliżeniem na twarz.

Gdyby nie miała okazji go poznać, na pewno na podstawie wyglądu

przypisałaby mu same pozytywne cechy. Miał bardzo proporcjonalną

twarz, ostro zakończony nos, wydatne usta, gęste brwi i oczy, których

kolor był trudny do rozszyfrowania – coś jakby błękit wpadający

w zieleń. Bujne, trochę dłuższe, ciemnobrązowe włosy z przedziałkiem

po lewej stronie dodawały mu uroku. Skarciła się za myśl, że mogła

uznać go za seksownego.

Gdy dotarła pod dom, w którym mieszkał, skierowała się w stronę

muzyki. Nad basenem trwała impreza rodem z filmu Projekt X. Nigdy

wcześniej nie widziała takich imprez na własne oczy ani tylu pięknych

kobiet w jednym miejscu. Od razu poczuła się niekomfortowo w swoim

bordowym, porozciąganym sweterku i włosach spiętych jak do snu.

Przez chwilę nie mogła uwierzyć własnym oczom, gdy w tłumie

bawiących się dziewczyn bez bikini dostrzegła Annie. Wyglądała jakoś

inaczej, ale nie dlatego, że była naga. Zorientowała się, że ma na sobie

perukę z włosów, które sięgają niemal jej pośladków. Nawet nie

wiedziała, że Annie ma taką świetną figurę. Gdyby nie okoliczności, na

pewno by jej zazdrościła sylwetki, ale w tym momencie szczęka jej

opadła. Zawróciła, by wejść do domu przez szklane drzwi, mając

nadzieję, że koleżanka jej nie zauważy. Napisała wiadomość tekstową do

Spencera, że jest już na miejscu, a w odpowiedzi otrzymała wskazówki,

jak dostać się do jego pokoju.

Gdy dotarła do celu, zobaczyła nerwowo chodzącego Spencera, który

przygryzał paznokcia od kciuka. Obraz nędzy i rozpaczy

rozpieszczonego dzieciaka – pomyślała.

– Spencer… – powiedziała, delikatnie uchylając drzwi, żeby wejść

do pomieszczenia.
– Ja przepraszam – zaczął mamrotać, nawet nie patrząc w jej

stronę. – Pogubiłem się, czuję, że nie powinienem być w twoim pobliżu,

a z drugiej strony tak bardzo tego pragnę.

Nie wiedziała, ile alkoholu wypił, ale sądząc po słowach, jakie

wypowiadał, miała ochotę głośno się roześmiać. Wnioskowała, że na

pewno nie szczędził sobie wysokoprocentowego trunku.

– Co się stało? Dlaczego musiałam tu w tej chwili przyjechać?

– Dlatego – oznajmił, otwierając dłoń, w której miał małą

przeźroczystą torebkę z białym proszkiem. – Nie wiem dlaczego, ale

schowałem ją z nadzieją, że nigdy nie będę musiał jej wyjąć, ale dziś

sytuacja mnie przerosła.

Zagryzł usta i usiadł w fotelu, zasłaniając twarz dłońmi, trochę

bujając się do przodu i do tyłu.

Odniosła wrażenie, że to dla niej zbyt wiele. Chciałaby wiedzieć, jak

należy się zachować. Najchętniej znalazłaby się ponownie w mieszkaniu

pod ciepłą kołderką.

– Spenc… – Podeszła do niego i przykucnęła, by być na wysokości

jego twarzy. – Nie jest ci to do szczęścia potrzebne. – Starała się mówić

najłagodniej, jak potrafi.

– Nic nie rozumiesz! To twoja wina!

Podniósł tak głos, że przerażona odsunęła się i upadła na podłogę.

– Jakim cudem to moja wina, rozpieszczony dupku? – wycedziła

przez zaciśnięte zęby.

Koniec tego dobrego – pomyślała. – Nikt ci nie dał chyba nigdy

prawdziwej lekcji życia.

– Jakim cudem tutaj trafiłaś? Jak to możliwe, że jesteś tak do niej

podobna?!
– Do kogo!? Co ty bredzisz?

– Już nic z tego nie rozumiem! – Spencer znowu wstał i zaczął

nerwowo chodzić po pokoju.

Alice postanowiła się uspokoić, stwierdziła, że agresją nic tutaj nie

zdziała. Podniosła się z podłogi i delikatnie położyła rękę na nagim

ramieniu Spencera.

– Postaram się zrozumieć, tylko musisz mi dać szansę.

Odwrócił się do niej i spojrzał prosto w jej oczy. Przez chwilę

poczuła ciarki na swoim ciele. Jego oczy faktycznie były niesamowite

i pewnie rzadko spotykane, aczkolwiek te zaczerwienienia wokół nich

sprawiały, że traciły blask.

– Usiądź, proszę. – Zdziwiła się, gdy posłusznie to zrobił. – Teraz

oddaj mi to, co masz w ręku.

Wyciągnęła do niego otwartą dłoń, a on niepewnie po dłuższej chwili

walki ze sobą położył na niej przeźroczysty woreczek. Schowała go do

kieszeni spodni.

– Zimno mi – powiedział, nie patrząc w jej stronę.

Alice rozejrzała się po pokoju i dostrzegła szary koc rzucony

w kącie. Podniosła go i otuliła nim Spencera.

– Teraz powiesz mi, co się wydarzyło?

Naprawdę nie miała ochoty go słuchać, ale wiedziała, że to

konieczne, żeby w końcu poszedł spać, a ona mogła wrócić do siebie.

Spojrzała na zegarek, na którym wskazówki pokazywały niemal czwartą

rano.

– Mogę ci zaufać?

– Jasne – odparła bez wahania.


– Tak naprawdę zaufać? – powtórzył, patrząc na nią przenikliwie.

===Lx4vHSwVIRhrWW9ab1ZvBTMAOAgxBzEIaQtvXGtablduWGhZOA46CA==
Spencer

Czuł, że ogarnia go zmęczenie, ale to nie było zmęczenie fizyczne.

Opisałby to raczej jako ciężar, którego nie może się pozbyć, a który

z każdą minutą narasta. Po raz pierwszy w życiu był świadom

konsekwencji swoich czynów, ale postanowił zaryzykować.

– Spytam po raz ostatni. Mogę ci zaufać w stu procentach?

Patrzył na Alice, która wydała mu się zmieszana tym, co do niej

mówi. Wiedział jednocześnie, że przyjechała do niego, chociaż nie

musiała. Mogła odłożyć telefon lub po prostu go zablokować. Mogła nie

wsiadać do taksówki i z nim nie rozmawiać. Mogła go zostawić samego

i pozwolić mu zażyć substancje obce. Jednak mimo że praktycznie jej

nie znał, ona chciała mu szczerze pomóc.

– Tak, Spencer, możesz mi zaufać. Wszystko, co mi powiesz,

zostanie między nami. Obiecuję. – Wyciągnęła w jego stronę zamkniętą

dłoń z wyprostowanym małym palcem. Zrozumiał gest i go

odwzajemnił. Wziął głęboki oddech.

– William nienawidzi mnie za to, że musiał posłać mnie na odwyk.

– Daj spokój. – Przewróciła oczami. – To zbyt błahy powód, by

kogoś nienawidzić. Poza tym jest twoim ojcem, chciał ci pomóc.


– Nie rozumiesz. – Zagryzł wargi. – To, co się stało po odwyku,

zniszczyło naszą rodzinę. Ja jestem głównym tego powodem, to przeze

mnie moja matka nie mogła znieść ani ojca, ani mnie. Gdy byłem na

odwyku, poznałem Elizę, dziewczynę w moim wieku. Była bardzo

charyzmatyczna, sarkastyczna i otwarta na ludzi. Oboje mieliśmy ze

sobą bagaż doświadczeń, właściwie bardzo podobnych. Rodzice

zmuszali ją do aktorstwa od najmłodszych lat, ale ona, jako dziecko,

a później kobieta, doświadczyła wiele nieprawidłowego zachowania ze

strony mężczyzn i biznesu, w którym pracowała. Oczywiście

powiedziała to swoim rodzicom, ci jednak stwierdzili, że wymyśliła tę

historię, aby zwrócić na siebie uwagę. Dlatego posunęła się do rzeczy,

przez które wylądowała w miejscu, gdzie ja też byłem. Podczas spotkań

nie otwierała się na rozmowy na te tematy. Nie wiem, dlaczego wybrała

mnie. To mi postanowiła się zwierzać. Nasza przyjaźń szybko

przerodziła się w coś więcej. – Czuł, jak na wspomnienie o Elizie na

jego twarzy mimowolnie zarysował się uśmiech. – Problem był taki, że

ona nie chciała wyzdrowieć, postanowiła dobrze się zachowywać, aby

szybko wyjść z tego miejsca i móc żyć swobodnie. Uznałem, że to dobry

plan. Po prostu musieliśmy się odpowiednio sprawować i nieco grać, że

czujemy się dobrze. Na spotkaniach udzielaliśmy się, pozwoliliśmy

wszystkim wkoło myśleć, że proces resocjalizacji na nas działa, że

wyjdziemy z tego miejsca jako nowe osoby, wolne od problemów.

Rzeczywiście udało nam się zakończyć program przed czasem.

Oczywiście nie przestaliśmy się kontaktować z naszymi dostawcami.

Kojarzysz piosenkę We Found Love śpiewaną przez Rihannę? Czuliśmy

się dokładnie jak postaci, które grały w tym teledysku. Beztrosko, bez

żadnych ograniczeń. Nikt nie uprzedził nas, że takie uczucie nie może

trwać wiecznie. I tak właśnie szesnastego października nie przyszła na

spotkanie w umówione miejsce, spóźniała się i spóźniała. Nie odbierała

moich telefonów. Postanowiłem sprawdzić, czy wszystko z nią

w porządku. Gdy dotarłem do jej mieszkania, było już za późno.


Przedawkowała, a ja czułem, że to moja wina. Gdybym nie zgodził się

wtedy na jej plan, może coś by się zmieniło. Gdybym sam ją do tego nie

namawiał tuż po wyjściu, może ciągle byłaby tu z nami. Ale było za

późno, nie dało się już nic zrobić. – Łzy napłynęły mu do oczu i czuł, jak

jego głos się łamie. – Jeremi zamaskował całą sprawę, jak gdyby nigdy

mnie tam nie było. Moja matka źle przeżyła tę sytuację i postanowiła

odejść. Tym sposobem zostałem z ojcem, który mnie nienawidzi, a ja

nawet nie jestem ani odrobinę dobry, by wyjść z jego cienia.

Poczuł ogromną ulgę, gdy w końcu podzielił się z kimś tą historią.

– Spencer, brak mi słów. To naprawdę bolesne wspomnienie. –

Chwyciła jego dłoń.

– To wydarzenie zmieniło wszystko. Od tego dnia nie biorę tych

środków. Ograniczam się do alkoholu, którego, jak widać, już

nadużywam. Po prostu nie mogę się pozbierać. Nie przepracowałem

tego, jak powinienem, nie pożegnałem się z nią. Nikt nie mógł mnie

kojarzyć z tą sprawą. Gdy wydawało się, że jestem na drodze do

zapomnienia o tym, co spotkało Elizę, pojawiłaś się ty, przywołując falę

wspomnień.

– Nie jestem ekspertem, ale myślę, że powinieneś porozmawiać

z kimś, kto ci pomoże, a przede wszystkim pozwoli ci odstawić alkohol.

– Myślisz, że to coś da? Nie można nikomu zaufać, nawet terapeuci

potrafią sprzedać tajemnice do prasy. – Spencer wzruszył ramionami.

– To idź do kogoś pod pseudonimem. Nie muszą wiedzieć, że to ty. –

Ścisnęła jego dłoń mocniej.

– Pójdziesz tam ze mną? W ramach pracy oczywiście. – Spojrzał

w jej wielkie, brązowe oczy.

– Jasne.
Gdy otworzył oczy, przez okno wpadały już promienie słońca.

Przeciągnął się, by wyprostować wszystkie kości w ciele, i od razu

odwrócił się, aby sprawdzić, czy Alice nadal z nim jest. Niestety, był

w pokoju sam. Rozmasowywał skronie, aż w końcu udało mu się usiąść

na skraju łóżka. Przypominał sobie rozmowę, którą odbył z Alice. Czy

dobrze zrobił, że jej to powiedział? Czy nie sprzeda go prasie? Chciał

skupić swoje myśli, ale ogromy ból głowy mu na to nie pozwalał.

Postanowił zejść na dół po szklankę wody i jakieś elektrolity, które

pozwolą mu odzyskać formę. W kuchni zobaczył Williama, który

siedział przy jadalnianym stole i nawet nie zwracał na niego uwagi.

Odkręcił kurek z zimną wodą i napełnił szklankę.

– Cieszę się, że udało ci się zdobyć tę rolę.

Spencer był zdziwiony, słysząc te słowa. Spojrzał na ojca, nie

wiedząc, czy mu się to przypadkiem nie śni. William jednak nawet nie

podniósł wzroku znad komputera.

– Też się cieszę.

– Pomyślałem, że dam dziś obsłudze wolne. Bałagan nad basenem

musisz sam posprzątać. Na kaca tylko praca.

Upił łyk wody i zastanawiał się, kiedy ostatni raz rozmawiał z ojcem.

Zazwyczaj od rana słyszał pretensje i krzyki, a dziś udało im się

zamienić ze sobą kilka zdań. Jeśli ojciec w końcu nie będzie go

traktował jak diabła wcielonego, to posprząta ten basen z przyjemnością.

===Lx4vHSwVIRhrWW9ab1ZvBTMAOAgxBzEIaQtvXGtablduWGhZOA46CA==
Alice

Gdy dotarła do mieszkania Annie, zbliżała się godzina siódma rano,

a niebo już dawno pokrywały słoneczne promienie. Drzwi do pokoju

koleżanki były zamknięte. Alice ucieszyła się, że jej towarzyszka

wróciła cała i zdrowa do domu, chociaż bez wątpienia będzie musiała

zadać jej kilka pytań, tak by nie sprzedać siebie. Rzuciła się na łóżko,

nawet nie zdejmując butów. Była tak zmęczona, więc założyła, że

szybko uśnie. Nic bardziej mylnego, jej głowę zawracał Spencer.

Teraz wiedziała, skąd u niego takie zachowanie wiecznie

naburmuszonego dziecka, które tak naprawdę chce trochę atencji

własnego ojca. Jednak bardziej przerażała ją myśl, że Spencer widział

śmierć swojej dziewczyny, za co zresztą nieustannie się obwinia. Na

pewno nie jest łatwo nieść taki ciężar na swoich barkach i to jeszcze

samemu, bez możliwości zwykłej rozmowy, nawet z terapeutą. Zaczęła

się zastanawiać, jak do tego wszystkiego doszło, że w jednym

momencie, kiedy decydujesz się zażyć coś, co pobudzi cię lub rozluźni

na imprezie, możesz doprowadzić do śmierci najbliższej ci osoby. Jak

Spencer zdołał utrzymać w tajemnicy, że ma dziewczynę, skoro na

każdym jego kroku są paparazzi? I najważniejsze pytanie: Jak Jeremi to

wszystko zatuszował? Tyle dziwnych pytań bez odpowiedzi. Przez kilka

minut krążyła jeszcze myślami przy Spencerze i przez chwilę nawet go


rozumiała, ale jednocześnie przerażał ją jej szef Jeremi. Nie wiadomo,

do czego ten człowiek był zdolny.

Kiedy się obudziła, zegarek wskazywał godzinę pierwszą po

południu. Przeciągnęła się na łóżku i postanowiła sprawdzić, czy Annie

już wstała.

– Hej. Zaczęłam się o ciebie martwić. Nie wróciłaś na noc –

powiedziała zatroskana Annie, parząc herbatę.

– Ja? – Wskazała na siebie zdziwiona palcem. – Przecież to ciebie

nie było od kilku dni. Gdzie balowałaś?

– Skąd pomysł, że balowałam? – Zaśmiała się pod nosem.

– Od tych twoich worów pod oczami – odpowiedziała żartobliwie

Alice.

– Trafiły mi się dobre zlecenia, jedno za drugim, więc ostatnie dwie

doby przeżyłam na napojach energetycznych.

– Podziel się jakimiś ciekawostkami – naciskała Alice. – Ostatnio nie

spędzamy ze sobą w ogóle czasu.

– Byłam u Taylora, tego fotografa. Bardzo miło cię wspominał.

Musiałaś dobrze wejść w swoją rolę, bo odzyskał swoją lubą. – Annie

przewróciła oczami znad kubka ciepłej herbaty.

– Kolejna wystawa zdjęć?

– Właściwie poprosił mnie, bym zapozowała przed jego aparatem.

Sama się roześmiałam, jak to tylko usłyszałam. Potem okazało się, że

jest to bardzo mocno charakteryzowana sesja i widać tylko takie

elementy ciała jak oczy czy usta. Ciekawie było sprawdzić się w nowej

roli, to jednak nie dla mnie. Trzy godziny zmywałam z ciała

pomarańczową farbkę, która była w miejscach niedostępnych dla

ludzkiego oka. – Roześmiała się na głos.


Alice usiadła w różowym fotelu i rozmyślała, jak podpytać swoją

współlokatorkę o to, co robiła u Spencera.

– Gdzie znikłaś w takim układzie po sesji? Naprawdę zaczęłam

myśleć, że mnie tu zostawiłaś.

– Stary klient do mnie zadzwonił. – Machnęła dłonią, jak gdyby

nigdy nic.

– Stary klient? – powtórzyła zdezorientowana. Czyżby chodziło

o Williama? Na pewno nie.

– No wiesz, potrzebował kilku miłych i zgrabnych dziewczyn, co by

rozruszały towarzystwo na imprezie.

Oczywiście, że tak. To takie typowe dla Spencera – pomyślała.

– Impreza się udała?

– Jasne, że tak. Ten klient dobrze płaci.

– Hm… Może w takim razie kiedyś ustawisz mnie z nim? –

powiedziała pół żartem, pół serio.

– Może. – Annie uśmiechnęła się znad okularów. – Płatki

z mlekiem? – Koleżanka ewidentnie zakończyła rozmowę na temat jej

ostatnich zleceń.

– Tak! Tylko czekoladowe!

Pozostała część weekendu minęła tak szybko, że nie dowierzała, że

właśnie jest w drodze do pracy. Zastanawiała się, jaki Spencer będzie dla

niej po rozmowie na imprezie, może zmieni swoje nastawienie, w końcu

powierzył jej swoje mroczne sekrety. Gdy dotarła na miejsce, telefon na

biurku już dzwonił. Było czuć napiętą atmosferę, zapewne wszystko

toczyło się dziś wokół nowej roli Spencera. Podniosła słuchawkę

i skrupulatnie zanotowała datę i godzinę rozpoczęcia zdjęć.


– Czytałem scenariusz, twoja rola ma charakterek – zaznaczył

Jeremi, wchodząc do swojego biura oczywiście ubrany w garnitur,

elegancki zegarek i błyszczące buty.

– Już nie mogę się doczekać nagrań.

Spencer wszedł do pomieszczenia, nawet nie patrząc w stronę Alice,

co uznała za dziecinne z jego strony.

– Dzwonili z produkcji, Spencer ma się pojawić tam dziś

o czternastej – oznajmiła chłodnym tonem.

– O, cześć – powiedział, udając zaskoczenie. – Nie zauważyłem

cię. – Posłał jej arogancki uśmiech, po czym zmierzył ją wzrokiem od

stóp aż po sam czubek głowy.

Nie zauważył czy nie chciał zauważyć? – zadała sobie pytanie Alice.

Nie przepadała za takimi gierkami i dziwnym zachowaniem, którego nie

mogła rozgryźć. Jego osoba znowu ją denerwowała.

– W takim razie, Spencer, powtórz scenariusz i widzimy się za trzy

godziny. My mamy tutaj jeszcze kilka rzeczy do załatwienia. Alice,

zaraz podeślę ci materiały, które udostępnisz w mediach

społecznościowych Spencera.

– Musimy porozmawiać – szepnął do niej Spencer, gdy wychodził,

a ona poczuła się zmieszana.

– Dlaczego zajmujemy się Instagramem Spencera? – spytała prosto

z mostu, gdy ten opuścił pomieszczenie.

– Ponieważ zdjęcia imprezujących ludzi z jego posiadłości to nie

materiał, który należy upubliczniać światu. Od tej pory będzie to konto

zdrowego, wysportowanego chłopaka, który od czasu do czasu wrzuci

post reklamujący batonik sportowy lub jakieś zdjęcie zza kulis,

podsycając atmosferę nowego projektu, w którym bierze udział.

Zrozumiano?
Aż zabrakło jej słów. Myślała, że jego życie nie może być bardziej

zakręcone, a jednak. Teraz będzie chłopakiem marzeń z okładki, chociaż

pozbawi się go własnego zdania. To życie jak w klatce.

– Zrozumiano.

Po dwóch kawach i licznych telefonach postanowiła zrobić sobie

krótką przerwę na śniadanie.

– Zaraz wrócę, idę tylko po jogurt – oznajmiła i wyszła prosto do

czarno-białego holu. Wtedy poczuła, że ktoś łapie ją za rękę.

– Spenc?

– Chodź ze mną.

Zaprowadził ją do pokoju, w którym stały statuetki. Domyśliła się, że

to pewnie pokój nagród Williama. Nie musiała się wybitnie trudzić, żeby

dostrzec złotego Oscara za szklaną szybą. Spencer przyparł ją do ściany

i trzymając za barki, przez chwilę na nią patrzył w zamyśleniu.

– O co chodzi? – przerwała tę niezręczną ciszę.

– To, co powiedziałem ci na imprezie… – zaczął trochę nieśmiało,

a jego rozbiegany wzrok sugerował jej, że jest zdenerwowany. – To nie

może wyjść poza mury tego domu.

– Oczywiście, że nie. Jeremi już pierwszego dnia dał mi kontrakt,

który zabrania ujawniana jakichkolwiek szczegółów z twojego życia.

– A, no tak, to bardzo do niego podobne. – Uniósł brew, jakby

zrozumiał, że jest to bardzo prawdopodobny i realny scenariusz.

– Puść mnie już. Zaraz będę mieć sińce od twojego uścisku.

Trochę się przeraziła, jej słowa jakby wcale do niego nie docierały.

Patrzył na nią tymi magicznymi oczami przez dłuższą chwilę, aż poczuła

dziwne ukłucie w żołądku. Jej nozdrza podrażnił silny zapach męskich

perfum, kiedy Spencer zbliżył się do niej na odległość kilku


centymetrów i dłonią musnął jej policzek. Miała wrażenie, że

kamienieje. Czuła miętowy zapach z jego ust i gdy już myślała, że… on

nagle wybuchł śmiechem.

– Chyba nie myślałaś, że cię pocałuję?

– We śnie bym nie chciała. – Skrzywiła się i odepchnęła go,

a w myślach dodała nieprzyjemną frazę na jego temat.

– Przy okazji chciałem przećwiczyć scenę z nowej roli – oznajmił,

kiedy ona z rumieńcami na twarzy pędziła, aby tylko wyjść z tego

pokoju. Co za upokorzenie – pomyślała.

===Lx4vHSwVIRhrWW9ab1ZvBTMAOAgxBzEIaQtvXGtablduWGhZOA46CA==
Spencer

W drodze na plan zdjęciowy Spencer zaczął się denerwować, nie

wiedział, czy było to spowodowane nowym wyzwaniem, czy może

obecnością Alice, która siedziała kilkanaście centymetrów od niego. Nie

posądziłby jej o cytrusowe perfumy, nie przepadał za bardzo za takim

zapachem, jednak do niej pasował on idealnie. Spojrzał na nią, gdy

poprawiała coś w notatniku na tablecie. Kosmyk czarnych zakręconych

włosów okalał jej twarz, a jej fryzura przypominała niezamierzony

bałagan na głowie. Usta wymalowała dziś czerwoną szminką. Od razu to

zauważył, gdy tylko przyszła do biura. Zazwyczaj widywał ją

w stonowanych kolorach. Nie bardzo wiedział, co się z nim dzieje, czuł

do niej pociąg, ale nie mógł rozgraniczyć w głowie, czy jest to

spowodowane podobieństwem do Elizy, czy może jej charakterem.

– Jeszcze trochę i oczy ci wypadną – przerwała ciszę, nawet nie

odrywając wzroku od tabletu.

– Przepraszam. – Te słowa zaskoczyły i jego, i ją, aż spojrzała na

niego ze zmarszczonymi brwiami. – Nie schlebiaj sobie, jestem ciekaw

twoich notatek. – Przewrócił oczami.

– To plan na jutro, dowiesz się w swoim czasie – odparła oschle.

Wyciągnęła telefon komórkowy. – Zapozuj, tylko nie pokazuj


scenariusza. Musimy podsycić ciekawość twoich fanek. – Czuł, jak jej

wypowiedź kipi kpiną.

– Nie jestem w nastroju na pozowanie.

– Co się stało? Ktoś się obraził, bo zabrali mu dostęp do mediów

społecznościowych… – Zachichotała.

– Nowicjuszka. Myślisz, że nie mam drugiego konta? – Uniósł

brew. – Po prostu zapomniałem się przelogować i relacje udostępniłem

nie na tym koncie, co trzeba. Ludzki błąd. Drugie konto jest dla

prawdziwych znajomych – powiedział to pewnie, chociaż w ostatnim

czasie nie otaczało go wielu prawdziwych znajomych.

Alice tylko spojrzała na niego i pokiwała przecząco głową. Odniósł

wrażenie, że jest obrażona na niego po porannym zagraniu w biurze

Williama. Gdy dotarli na miejsce, wszystko zaczęło dziać się bardzo

dynamicznie. Najpierw dostali przepustki, dzięki którym mogli poruszać

się po obiekcie wytwórni, później Spencer wylądował na krześle

charakteryzatora, po czym szybko przeszedł przez garderobę

i kilkanaście minut później słuchał rad reżysera, gdzie powinien się

ustawić na planie i jak poprawnie odegrać scenę.

Nigdy nie był w prawdziwym liceum, od dziecka uczył się z domu,

więc możliwość wyobrażenia sobie bycia uczniem była dla niego

ciekawym doświadczeniem. Jest już, co prawda, za stary na bycie

uczniakiem, ale żaden aktor grający licealistę tak naprawdę nie ma nastu

lat. To po prostu trochę szczęścia, że dalej wyglądasz na młodziaka.

Właśnie odgrywali scenę, w której akcja toczyła się w szatni, tuż

przed jednym z ważniejszych meczów w sezonie. Bohater, którego grał

Spencer, mierzył się ze swoimi demonami, niemal jak on we własnym

życiu. Planował dokonać samookaleczenia, by nie być sprawnym na

boisku, a tym samym nie brać udziału w grze. Sytuację ma przerwać

jego serialowa dziewczyna, która przez przypadek znajdzie się w szatni.


– I akcja!

Spencer patrzył z przejęciem na swoją dłoń, zagryzł usta i spojrzał

w stronę zamykanych szafek na ubrania.

– Stop, stop! Spencer, więcej przejęcia! Wiem, że nie mieliśmy

okazji zasiąść do stołu i zrobić próbnej czytanki scen, ale czas nas goni.

Tak że jeszcze raz, bez kamer i Spencer z większymi emocjami! Masz

zamiar zrobić sobie krzywdę!

Zastosował się do wskazówek, dodał do swojej gry aktorskiej

westchnienie, nerwowe rozglądanie się po planie, nawet usiadł, by

schować twarz w dłoniach.

– Tak! Zdecydowanie lepiej! – wrzeszczał nerwowo reżyser.

Scena została powtórzona co najmniej trzy razy, zanim reżyser

zdecydował się na jej nakręcenie. Następnie ponownie została powielona

z różnych odległości kamer oraz kątów tak, by uchwycić całość jego

bohatera lub odpowiednie kadry. Na plan powołano jego serialową

dziewczynę, która w skąpym stroju cheerleaderki przemknęła przez

szatnię, by wybawić go z opresji. Spencer mimowolnie spojrzał na

atrakcyjną aktorkę z wysportowanym brzuchem i pomyślał, jakie to

nierealne, by nastolatki w ich wieku tak wyglądały. To kilkaset godzin na

siłowni. Doskonale znał ten ból zaprzyjaźniania się z wczesnym

wstawaniem, liczeniem kalorii, odmawianiem sobie słodkości. Z czasem

zrozumiał, że do utrzymania sylwetki będzie musiał traktować to jak styl

życia, a nie jak coś, czego nienawidzi.

Scena, w której przyszło mu pocałować rudowłosą piękność, nie

stworzyła mu żadnego problemu, przynajmniej tak myślał, dopóki z tyłu

głowy nie pojawiła mu się myśl, że chce, by to była Alice. Uciął to

doznanie, wyraźnie krzywiąc się na twarzy.


– Spencer, co to za mina, jakbyś zjadł kwaśne jabłko?! Masz

najatrakcyjniejszą pannę w całym liceum, weź się w garść. – Reżyser aż

przewrócił oczami. – Jeszcze raz!

===Lx4vHSwVIRhrWW9ab1ZvBTMAOAgxBzEIaQtvXGtablduWGhZOA46CA==
Alice

Alice w duchu cieszyła się, gdy reżyser ośmieszał Spencera, wytykając

mu, że nie potrafi pocałować serialowej partnerki z pasją. Kto by

pomyślał… Taki amant, a taki bezradny – zachichotała w myślach. Czuła

się upokorzona poranną sytuacją, tym bardziej radował ją fakt jego

nieporadności, a przecież był taki pewny tej sceny. Mimo wszystko

nudziła się, patrząc po raz kolejny na nowe ustawienie kamer, kolejną

przerwę na poprawienie stylizacji czy pudrowanie czoła, by nie świeciło

się jak małpi tyłek. Nie wiedziała właściwie, w jakim celu Jeremi ją tu

z nim wysłał. Postanowiła ponownie przejrzeć notatnik i sprawdzić, czy

wszystko z jej listy zostało na dziś zrobione. Miała ocenić jeszcze zasięg

ostatnio dodanego zdjęcia na Instagramie promującego nową

współpracę. Wtedy przypomniała sobie o dodatkowym koncie, o którym

mówił Spencer. Była w posiadaniu jego telefonu, wystarczyło go tylko

odblokować i sprawdzić, pod jakim artystycznym pseudonimem się

kryje. Przez chwilę biła się z myślami, ale głównym argumentem, który

zdecydował o zajrzeniu w jego telefon, okazało się to, jak niemiło ją

potraktował. Zdawała sobie sprawę z powierzchowności tego powodu,

jednak jej sumienie totalnie to zignorowało. Przesunęła palcem po

czarnym ekranie, który w kilka sekund rozbłysnął kolorami, po czym

telefon powiadomił ją o możliwości odblokowania za pomocą twarzy.

Myślała, że już wszystko stracone, gdy przypomniała sobie, że na


tablecie ma portfolio Spencera. Wybrała zdjęcie portretowe i bez

większych nadziei na to, że telefon się odblokuje, przyłożyła go do

zdjęcia na odległość kilku centymetrów. Zdziwiła się, gdy okazało się, że

ten pomysł zadziałał. Interesowało ją sekretne konto Spencera, ale

bardziej chyba była ciekawa osoby, o której tak ostatnio dużo mówił.

Nacisnęła na ikonkę galerii w jego telefonie. Zdjęcia były

posegregowane w różne w foldery o nazwach: współpraca, produkty,

siłownia, selfie itd. Nie wierzyła własnym oczom, że Spencer może być

taką poukładaną osobą; z jego zachowania wnioskowała, że jest bardzo

nierozgarnięty. Nie musiała wybitnie się wysilać, by znaleźć folder

oznakowany serduszkiem. Wiedziała, że nie powinna tego robić, jednak

zdecydowała się kliknąć i obejrzeć zdjęcia.

Gdy zobaczyła Spencera, w pierwszej chwili nie mogła uwierzyć, że

to on. Ten chuderlawy nastolatek nie przypominał kompletnie dzisiejszej

wersji siebie. Ubrania praktycznie na nim wisiały, jego cera była bardzo

blada i nieco pryszczata. Kto by pomyślał, że te zdjęcia może dzielić

trochę ponad dwa lata różnicy. Kilka kolejnych fotografii, jak się

domyśliła, przedstawiało Elizę. Faktycznie były do siebie podobne

budową ciała, długością i kolorem włosów oraz rysami twarzy, lecz

daleko im do tego, by można je nazwać siostrami lub bliźniaczkami.

Dziewczyna na zdjęciach była uśmiechnięta, widocznie lubiła

towarzystwo Spencera, aczkolwiek w jej oczach dało się dostrzec

smutek, a wątłe, blade ciało walczyło z nałogiem. Kolejne zdjęcie

przedstawiało ich razem: Spencer całował ją w policzek, a ona

uśmiechała się i puszczała oczko. Dziewczyna była naprawdę ładna

i z tego, co przypominała sobie Alice z opowieści Spencera, wynikało,

że zniszczyły ją wybory jej rodziców. Zrobiło jej się smutno, kiedy

patrzyła na dziewczynę, która pewnie byłaby obecnie jej rówieśniczką.

Spencer na zdjęciach wyglądał na szczęśliwego. Teraz, mimo

superbudowy ciała, wydawał się zagubionym nastolatkiem. Jakkolwiek


by to nie zabrzmiało, postanowiła uszanować tę przestrzeń w telefonie

Spencera, a sprawdzić jedynie jego konto na Instagramie. Miała

szczęście, bo pozostawał zalogowany. Na jego koncie było tylko kilku

obserwujących oraz obserwowanych, nie posiadał żadnego zdjęcia

profilowego, po prostu w tym miejscu widniała czarna grafika. Nie było

również żadnych zdjęć na jego profilu. Weszła w jego prywatne

wiadomości, chociaż nie do końca rozumiała swoją ciekawość. Do tej

pory uważała się raczej za niewścibską osobę. Nie wchodziła

w pojedyncze dymki czatów, po prostu przeglądała osoby, które do niego

piszą. I wtedy poczuła uścisk w brzuchu, gdy zobaczyła znajomy profil

Annie. Podniosła wzrok, by upewnić się, że Spencer wciąż jest zajęty

całowaniem lub próbą całowania swojej partnerki. Chciała swobodnie

zagłębić się w konwersację ze swoją współlokatorką. To, co przeczytała,

przyprawiło ją o mdłości. Nie wierzyła własnym oczom, gdy czytała

rozmowy sugerujące spotkania intymne, za które Annie miała otrzymać

sowitą zapłatę. Poczuła obrzydzenie do Spencera i do swojej koleżanki,

a zarazem strach. Annie zapewniała ją przecież, że nie robią nic, co

może naruszyć ich dobre imię, a tutaj taka niespodzianka. Nie rozumiała,

dlaczego Spencer to robi. Czy jest aż tak załamany stratą Elizy,

zagubiony w relacjach z ojcem, czy po prostu kieruje się czystą

przyjemnością? Próbowała w swojej głowie znaleźć usprawiedliwienie

dla zachowania Annie, nigdy by ją o to nie posądziła. Zawahała się,

przypominając ją sobie w myślach na ostatniej imprezie. Wygląda na to,

że jej koleżanka też lubi mieć sekrety i trzymać je z dala od świata.

– Co robisz? – spytał Spencer, wyrywając ją z zamyślenia. Szybko

kliknęła przycisk blokady na jego telefonie.

– Nic, oglądam cię w akcji – odparła, poprawiając włosy i nerwowo

się kręcąc.

– Wszystko dobrze? Przyszedłem po łyk wody, ale widzę, że ty

bardziej jej potrzebujesz.


– Wszystko dobrze – odparła krótko, niemal na niego warcząc.

– Chodzi o tę sytuację z rana? – Spojrzał na nią przenikliwie.

Mogłaby powiedzieć, że widzi prawdziwą troskę w jego zachowaniu

i spojrzeniu. Jej godność podpowiadała jej, jak bardzo została

upokorzona dzisiejszego poranka i jak bardzo wkurza ją jego myślenie,

że może sobie pozwolić na wszystko.

– Nie schlebiaj sobie. – Przewróciła oczami. – Nie chciałabym

takiego zużytego mężczyzny jak ty.

– Zużytego? – Zmarszczył brwi, po czym parsknął śmiechem. –

Rozwiniesz definicję?

Wiem, jak spędzasz czas z moją współlokatorką, więc podejrzewam,

że znasz znaczenie tego terminu – pomyślała.

– Właśnie obściskujesz jakąś dziewczynę od przeszło dwóch godzin.

– Taka praca. – Rozłożył ramiona w geście kapitulacji.

– A to drugie, to hobby? – prowadziła ze sobą własną wymianę zdań

niewypowiedzianych. – Nieważne.

– Ważne, wyjaśnij mi. – Położył dłoń na jej ramieniu, a ona posłała

mu piorunujący wzrok. – PMS?

– Nic bardziej nie denerwuje mnie, jak twierdzenie, że złość kobiety

spowodowana jest zespołem napięcia przedmiesiączkowego.

– To jaki jest problem?

– Nie twój interes. Nie jesteśmy przyjaciółmi. Nasza relacja jest

czysto biznesowa. Kiedy to zrozumiesz?

Odsunął się od niej wyraźnie urażony jej słowami. Przez chwilę

milczał i po prostu patrzył się na nią. Gdy miał już coś powiedzieć,

reżyser zawołał go na plan.


Wracając do mieszkania, usiłowała uporządkować sobie wszystko

w głowie. Niecały miesiąc temu jej życie było idealnie poukładane,

miała chłopaka, pracę, z której była zadowolona, a jakimś dziwnym

trafem jednego dnia wszystko runęło. Teraz asystuje dorosłemu

człowiekowi z naburmuszonym ego i problemami większymi, niż ma

niejedna osoba spotkana przez nią w życiu, który dodatkowo pogrywa

z jej uczuciami. Jak to możliwe? – nieustannie zadawała sobie to

pytanie. Zaczęła się zastanawiać, dla kogo ona tak właściwie pracuje

i czy to, co robi Annie, jest legalne lub przynajmniej wpisane w jej

umowę. Czy to tylko jakiś bonus dla niej samej? Głowa parowała jej od

myślenia. Chciałaby zapytać o to Annie, by wyjaśnić całą tę sytuację, ale

przecież nie może jej powiedzieć, że przeglądała prywatną wymianę

zdań na telefonie Spencera ani że dla niego pracuje. Czuła się jak

w zamkniętym pudełku, w którym są różne emocje, a ona je wszystkie

przeżywa. Nie potrafiła już racjonalnie określić, co tak naprawdę czuje

do Spencera. Mówiąc mu, że jest z nim tylko na stopie biznesowej,

wyraźnie skłamała. I jeszcze ta sytuacja z rana. Dlaczego potraktował ją

jak przedmiot do ćwiczeń, nie mógł tego wyraźnie zaznaczyć? Nie

czułaby się jak ostatnia desperatka, która chce uzyskać odrobinę czasu

prywatnego tego chłopaka. Pragnęła w tym momencie wyłączyć

myślenie i po prostu położyć się do łóżka. To wszystko ją przytłoczyło.

===Lx4vHSwVIRhrWW9ab1ZvBTMAOAgxBzEIaQtvXGtablduWGhZOA46CA==
Spencer

Spencer patrzył na numer telefonu do Alice, zastanawiając się, czy

wcisnąć zieloną słuchawkę. Nie rozumiał jej oburzenia podczas nagrań

do serialu i chciałby to z nią wyjaśnić. Może powiedział coś, czego nie

powinien, albo jego zachowanie wpłynęło na jej humor? Z drugiej strony

obawiał się, że tajemnica, którą jej przekazał podczas ostatniej imprezy,

wyjdzie na światło dzienne. Ta informacja nie mogła dostać się do prasy.

Media już i tak go nienawidzą i korzystają z każdej okazji do napisania

uszczypliwego artykułu, byleby tylko podnieść oglądalność na swoich

portalach. Nie mógł sobie na to pozwolić, nie teraz, gdy jego ojciec

przemawia do niego ludzkim głosem i nie przypomina mu codziennie,

jakim jest nieudacznikiem.

– Dlaczego zdecydowałeś się na taką ilość tatuaży? Wiesz, że to

utrudnia znalezienie pracy? – zapytał William, wchodząc do kuchni

i patrząc na syna opartego o blat mebli kuchennych. Stał właśnie bez

koszulki. Spencer odłożył szklankę z wodą i telefon .

– Każdy z nich coś znaczy. Nie wiem, czy twoje pokolenie to

zrozumie.

– Nie sugeruj, że jestem aż tak stary. Kobiety ciągle do mnie lgną.

Spencer skrzywił się na samą myśl o tym, jak młode kobiety może

pociągać pomarszczony dziadek. Zażartowałby, że lgną do pieniędzy, ale


nie wiedział jeszcze, gdzie leży niepisana granica w tej relacji.

– Co myślisz o tej dziewczynie? Alison… – kontynuował William,

zasiadając do stołu.

– Alice – poprawił go Spencer.

– Alison czy Alice… brzmi podobnie.

– Nie mam zdania, chyba wypełnia swoje obowiązki. – Wzruszył

ramionami, jakby go to w ogóle nie interesowało.

– Pytam, bo Jeremi pokazywał mi artykuły dotyczące serialu, który

właśnie powstaje z twoim udziałem. Odzew jest pozytywny. Mówił

również, że to dzięki temu, że są dodawane jakieś posty na Instagramie.

To ponoć pomysł tej dziewczyny, chociaż musisz jej powiedzieć, że

z tym ostrożnie, żeby nie wyciekło za dużo informacji.

W głowie Spencera przeleciała myśl o informacjach, jakie Alice

posiada o Elizie, i o tym, jaką szkodę mogą one wywołać. Powiedział jej

to pod wpływem alkoholu. Dzięki temu w końcu poczuł się dobrze – nie

musiał już sam radzić sobie z tym wszystkim.

– Wygląda, jakby jej zależało na pracy – odparł niezobowiązująco,

chwytając za telefon i pisząc do niej SMS-a.

– Mam dla ciebie wiadomość. – William spojrzał prosto na syna. –

Dostałem gościnną rolę w jednym tasiemcu i chociaż grywam już tylko

od czasu do czasu, stwierdziłem, że chcę to zrobić. Jutro wyjeżdżam,

wrócę za tydzień, ewentualnie zdecyduję się na odpoczynek w hotelu

przy plaży w Meksyku.

Spencera zaskoczyło, że ojciec postanowił poinformować go

o wyjeździe. Zazwyczaj dowiadywał się tego od Jeremiego, gdy William

był już w drodze na lotnisko. Uśmiechnął się do siebie – w końcu

udawało mu się porozmawiać z ojcem bez krzyku dłużej niż minutę.


Spencer uczył się kolejnych zdań na pamięć ze scenariusza, lecz jego

głowa nie chciała dziś współpracować. Tak naprawdę czekał, aż Alice

przekroczy próg jego domu. Chciał do niej zagadać, wczoraj kompletnie

olała jego wiadomość. Nerwowo tupał nogą, siedząc wygodnie w białym

fotelu i patrząc raz po raz na drzwi wejściowe. W końcu się otwarły,

a w nich pojawiła się drobna dziewczyna z burzą czarnych falowanych

włosów. Tym razem ubrana była w zieloną sukienkę w kratkę

z brązowym paskiem. Spencer ruszył w jej stronę, a ona w ogóle nie

zwróciła na niego uwagi.

– Hej, nie odpisałaś wczoraj na wiadomość. – Zatrzymał ją, gdy

szybkim krokiem chciała go ominąć.

– Nie miałam czasu – odparła, zakładając czarny kosmyk włosów za

ucho.

– Coś się stało? Zachowujesz się dziwnie.

– Wyobraź sobie, że świat nie kręci się wokół ciebie. Przepuścisz

mnie? Mam dziś sporo pracy do wykonania.

– Nie aż tak sporo. – Przymrużył oczy. – Poprosiłem Jeremiego, by

dał ci wolne popołudnie. Dziś mamy do obskoczenia tylko sesję

zdjęciową, a potem spędzasz czas ze mną.

– Powiedz mi, dlaczego miałabym wolne popołudnie spędzać

z tobą? – Spojrzała na niego, mrużąc oczy.

– To nie podlega dyskusji. Obiecałaś mi na imprezie, że pomożesz

mi rozwiązać moje problemy, a rozmowa z tobą bardzo mi pomoże. –

Nie miał zamiaru dzielić się dziś z nią swoimi trudnościami, ale uznał, że

tylko w taki sposób ją przekona. Położył dłonie na jej barkach, patrząc

jej głęboko w brązowe, jak zawsze wystraszone oczy. Czasem miał

wrażenie, że wygląda jak przerażona sarenka Bambi. – Zgodzisz się? –

Przygryzł wargi i spojrzał na nią błagalnie.


– Zgaduję, że nie mam zbyt dużego wyboru. Pogadamy za niedługo,

przepuść mnie, bo nie lubię się spóźniać. – Teatralnie go odepchnęła

i skierowała się w stronę biura.

Spencer zmierzył ją wzrokiem, podziwiając jej zgrabne nogi. W jego

głowie znowu rozgrywała się batalia, dlaczego tak naprawdę ta

dziewczyna sprawia, że ma ochotę zrobić dla niej wszystko i chce z nią

spędzać jak najwięcej czasu.

Dzień minął dla Spencera zaskakująco szybko, sesja zdjęciowa

granej przez niego postaci była dość zabawna. Musiał stwarzać pozory

zakochanego do bólu w footballu, a jednoczenie okazywać, jak bardzo

chciałby robić coś innego i uwolnić się z sideł tego sportu. Oczywiście

zdjęcia musiały odbywać się bez koszulki, bo co innego sprzedaje się

lepiej niż półnagie bożyszcze nastolatek? Potem krótki wywiad

nieujawniający szczegółów produkcji, które już obecnie podawane są do

świata mediów. Standardowe pytanie, czy jego serce jest już zajęte przez

jakąś dziewczynę. Był zdziwiony podejściem dziennikarki być może

dlatego, że jego wcześniejszy film celował raczej w dorosłych widzów.

Ten serial miał być skierowany do młodzieży. Gdy dotarł do domu

i zmywał z siebie podkład nałożony na potrzeby sesji, zaczął

zastanawiać się nad sensem własnego życia. Był zadowolony

z rezultatów, wszystko nagle wskoczyło na dobry tor i oby jak najdłużej

tak zostało. Cieszyła go zwłaszcza poprawa relacji z ojcem. Przetarł

twarz ręcznikiem, narzucił na siebie czysty podkoszulek i zabrał

przygotowane wcześniej ubrania. Pora spędzić trochę czasu z Alice. Gdy

schodził po schodach do holu, już na niego czekała z naburmuszoną

miną i skrzyżowanymi dłońmi na piersi.

– Ileż można czekać na księcia? – zapytała pół żartem, pół serio.

– Łap! Przebierz się. – Rzucił w jej stronę flanelową letnią koszulę

i bryczesy.
– Chyba nie myślisz, że zagonisz mnie do koszenia trawnika? –

Spojrzała na niego z uniesioną brwią.

– Co za mieszczuch z ciebie. Przebierz się, a zobaczysz. – Posłał jej

szeroki uśmiech.

Przewróciła tylko oczami i skierowała się do pokoju, w którym

mogła się przebrać. Gdy wyszła, Spencer uśmiechnął się pod nosem.

Koszula była nieco za długa, więc pomógł jej podwinąć rękaw, spodnie

za to leżały idealnie.

– Nawet pasują ci te ciuchy. Wiedziałam, że rozmiar będzie dobry.

– To jakiś nowy zakup czy po prostu któraś z twoich dziewczyn to

zostawiła?

– To mojej mamy – odparł rzeczowo, zaskoczony jej bezczelnym

stwierdzeniem. Przez ułamek sekundy widział, że poczuła się

zażenowana swoimi słowami. Drogę do samochodu pokonali

w milczeniu.

– Dlaczego jeździsz tą limonką? – W końcu zobaczył niewymuszony

uśmiech na jej twarzy.

– Nie podoba ci się? – Otworzył jej przednie drzwi samochodu.

– Trochę tandeta.

– Hmm, nie wiedziałem. A czym ty jeździsz? – Położył palce na

podbródku. – A tak! Pewnie metrem. – Szturchnął ją lekko, aby nie

poczuła się urażona jego poczuciem humoru. – Zapraszam do tandetnego

samochodu. W schowku są okulary przeciwsłoneczne, załóż je.

W przeciwnym razie jest szansa, że będziesz moją nową miłością na

okładkach pismaków.

– Uwierz mi, to ostatnie, czego bym chciała. – Parsknęła śmiechem.

– Muszę wrócić po kask!


– Po kask? Chyba nie będziemy jeździć konno?

– Owszem, będziemy. – Uniósł triumfalnie jeden kącik ust. – Jeremi

wspomniał, że zawsze chciałaś, a nie miałaś okazji. Zaraz wracam.

Pozostawił ją w lekkim szoku i z przerażeniem w oczach.

===Lx4vHSwVIRhrWW9ab1ZvBTMAOAgxBzEIaQtvXGtablduWGhZOA46CA==
Alice

Gdy dotarli na miejsce, czuła, jak jej nogi robią się niczym z waty.

Zdziwiła ją średnia wieku osób jeżdżących konno, były to głównie same

dzieci, które sprawnie wykonywały wszystkie czynności, aby dosiąść

konia. Nigdy wcześniej, poza telewizją, nie było jej dane ujrzeć

prawdziwego konia. Zaskoczyła ją ich prawdziwa wielkość oraz

majestatyczność. Były po prostu piękne, zgrabne i chodziły z głową

wysoko.

– Od kiedy jeździsz konno? – Spojrzała na Spencera.

– Jeździłem za dziecka z mamą. Ma tu swojego konia, którego już

pewnie nie odwiedza. Jeśli w ogóle jeszcze mieszka w tym kraju –

parsknął.

– Nie rozmawiałeś z nią od tego czasu? – spytała, zdając sobie

sprawę, że wkracza na wrażliwy temat.

Spencer popatrzył na nią i uśmiechnął się szeroko.

– Odpuśćmy to, dziś jesteśmy tutaj z innego powodu. Popatrz,

Mustang jest już gotowy do jazdy. – Wskazał palcem na drewnianą dużą

stajnię, z której wychodził jasnobrązowy koń z czarną grzywą i ogonem,

jego nogi również były do połowy czarne.


Alice zaniemówiła z wrażenia, patrząc na wielkość ogiera i sposób

jego chodu. Cofnęła się kilka kroków, gdy ktoś z obsługi przekazał

wodzę Spencerowi.

– Przywitaj się z Mustangiem. – Pogłaskał zwierzę po łbie.

Alice odniosła wrażenie, że koń patrzy na nią i czyta w jej myślach.

– Nie bój się, nie ugryzie cię. No, może przynajmniej nie teraz.

Podejdź i go pogłaskaj – zachęcił ją Spencer.

Alice nieśmiało zbliżyła się do konia i wyciągnęła dłoń w jego

stronę, ten bez oporów pozwolił się jej dotknąć.

– Naprawdę nie zdawałam sobie sprawy z wielkości, jakie osiągają

konie. W każdym razie ten jest przepiękny.

– Zapraszam przede mną, zaprowadzimy cię na lonże, czas na

pierwszą lekcję.

Alice posłuchała wskazówek i kierowała się prosto, w międzyczasie

podziwiając, jak dzieci ujeżdżają konie i przeskakują różne przeszkody.

Ona ledwo dała się namówić, by dotknąć ogiera, a ktoś dużo młodszy od

niej bez strachu przeskakuje nad płotkami.

Kiedy dotarli do terenu ogrodzonego w sześciokąt, Spencer

przeprowadził około dziesięciominutowy wykład, jak należy się

zachować i co zrobić, gdzie stanąć, gdzie koń nie widzi, czego się boi, co

go denerwuje. Nie mogła ukryć, że bardzo jej imponował wiedzą, którą

posiadał. Przez ułamek sekundy nie widziała w nim rozpieszczonego

dzieciaka, któremu gotówka i sodówka uderzyły do głowy, a zaczęła

dostrzegać mężczyznę, i to bardzo atrakcyjnego. Spencer podpiął lonże

i ustawił schodki.

– Zapraszam, noga w strzemię i wsiadamy, a raczej dosiadamy

Mustanga.
Alice chwyciła siodła, ostrożnie wsadziła nogę w strzemię, wzięła

głęboki oddech i drugą nogą odepchnęła się od drabinki. Zobaczyła

przed sobą bujne, długie, czarne włosy, a potem zdała sobie sprawę

z wysokości, na jakiej jest.

– O nie, i znowu masz oczy jak przerażona owieczka Bambi.

– Chyba masz na myśli sarenkę. I tak, boję się!

– Nie krzycz. Nie chcesz chyba go spłoszyć? Jak ruszy w galop, to

nawet ja go nie zatrzymam. To był koń wyścigowy.

– Teraz mi to mówisz?! Czego mam się chwycić?

– Alice, po pierwsze spokojnie. – Popatrzył jej prosto w oczy, aby

dodać jej otuchy. – Chwyć się siodła, a my powoli ruszymy.

Spencer rozkazał Mustangowi ruszyć, a ona z każdym wykonanym

kołem czuła się nieco pewniej i zaczęła odczuwać radość z sytuacji,

w jakiej się znalazła.

– Możesz go pogłaskać, a nawet pociągnąć za włosy. On nic nie

czuje w tym miejscu.

– Serio?

– Serio. Nie ufasz mi? – Posłał jej ten zadziorny uśmieszek, od

którego poczuła uścisk w żołądku.

Chciałaby czuć stuprocentową przyjemność z dzisiejszego dnia,

w końcu dzięki temu chłopakowi spełnia właśnie jedno z ukrytych

marzeń. Zaczęła toczyć ze sobą ostrą batalię. Karciła się za to, że zaczęła

postrzegać go jako atrakcyjnego, i wiedziała, że gdyby coś zainicjował,

trudno byłoby jej się oprzeć. Z drugiej strony czuła obrzydzenie, biorąc

pod uwagę, że sypia z jej współlokatorką. Ile jest jeszcze takich

dziewczyn na telefon, na zawołanie, na głupią wiadomość na

Instagramie? Czy gdyby Eliza żyła, byłby z nią w szczęśliwym związku


albo chociaż traktowałby ją inaczej niż przedmiot? Nie mogła

analizować sytuacji, które nigdy nie miałyby miejsca. Z zadumy wyrwał

ją głos Spencera.

– Wszystko w porządku? Chyba odleciałaś na inną planetę.

– Tak, po prostu się zamyśliłam.

– Czas na nowe wyzwanie, puszczam konia i musisz sobie radzić

sama. Na razie. – Pomachał jej na pożegnanie.

– Nie!

– Jezu, Alice. Mówiłem ci, że koń to płochliwe zwierzę.

Żartowałem. – Spojrzał na nią, ciągle prowadząc konia w koło. –

Niestety, musimy przerwać naszą lekcję. Dam ci klucze od auta

i pójdziesz prosto do niego, a ja odprowadzę Mustanga.

– Dlaczego? Dopiero się rozkręcałam, już nawet się nie boję –

zażartowała.

– Przecież widzę, że cała się trzęsiesz jak kurczak, więc mi nie kłam

prosto w oczy. Ktoś dał cynk prasie, że tu jestem. Jakiś ziomek od kilku

minut strzela nam fotki zza ogrodzenia. Nie chcę, żebyś miała coś

wspólnego z moim światem.

– Już mam, asystuję tobie i Jeremiemu.

– Nie chcę, żebyś się pojawiła w prasie albo na Instagramie czy

gdziekolwiek w Internecie.

Zatrzymał konia i poinstruował ją, jak należy z niego zsiąść. Wręczył

jej kluczyki i rozkazał pójść do samochodu. Ton jego głosu się zmienił,

już nie był ani łagodny, ani przyjemny, ale władczy. Spojrzała w stronę

ogrodzenia, gdzie faktycznie kilkaset metrów dalej ktoś się kręcił. Gdy

dotarła do samochodu, usiadła na tylnym siedzeniu i przypomniała sobie

sytuację podczas sesji promującej siłownię. Przyciemniane szyby


chroniły ją przed znalezieniem się w świecie mediów

społecznościowych. Włączyła Instagram Spencera i wśród kilkuset

nowych postów, w których został oznaczony, znalazła również ten, na

którym mogła rozpoznać samą siebie. Zdjęcie zostało w przeciągu kilku

sekund udostępnione dalej, a pod nim roiła się masa komentarzy.

Spencer wsiadł do samochodu i uruchomił silnik.

– Świat, w którym żyję, nie jest normalny. Czasem chciałbym gdzieś

wyjść bez tej całej otoczki. – Spojrzał na nią w lusterku, po czym poczuł

się rozbawiony. – Przednie szyby też są przyciemniane, wtedy tak

powiedziałem, bo denerwowała mnie twoja obecność.

– Jesteś naprawdę bezczelnym typkiem. – Rozpięła kask i położyła

go obok siebie. Jej telefon ciągle wibrował. – Przeczytam ci coś

zabawnego: „Spencer Tremblay w końcu widziany w towarzystwie

dziewczyny”. Czytała komentarz pod postem, zupełnie ignorując

przychodzące wiadomości tekstowe od swojego przełożonego. – Czyżby

ktoś kwestionował twoją orientację? – Nie mogła powstrzymać się od

uszczypliwego komentarza, aż przyłożyła pięść do ust, by ukryć

uśmieszek.

– Bardzo zabawne. Lepiej się módl, żeby zdjęcia nie były wyraźne,

inaczej stracisz pracę.

– Co?

– Pomyśl, będziesz przynosić tylko rozgłos, nie wiemy, czy

korzystny, czy nie. Jak znam Jeremiego, już szuka za ciebie zastępstwa.

Alice zaniemówiła, a on, dostrzegając jej minę, ponownie uniósł

kącik ust.

– Żartuję. Jeśli zdjęcia są niewyraźne, to plotka przygaśnie. Musimy

się mieć od teraz na baczności.


Spencer zaparkował samochód i wcisnął guzik na pilocie, który

spowodował, że drzwi garażowe się zamknęły. Po chwili znajdowali się

w bardzo przyciemnionym miejscu, gdzie tylko limonkowy kolor ledów

spod podwozia samochodu rozjaśniał pomieszczenie.

– Nie przychodzi mi to łatwo… – zaczęła Alice, wysiadając

z samochodu – jednak chciałabym ci bardzo podziękować. Spełniłeś dziś

jedno z moich dziecięcych marzeń.

Czuła, jak się rumieni. Na szczęście brak światła dziennego sprawił,

że Spencer tego nie zauważył. Zbliżył się do niej, a ona poczuła się

nieswojo.

– Nie potrafię zrozumieć swojego zachowania, kiedy jesteś

w pobliżu.

Jego głos był obniżony, mówił to spokojnie, dotykając ręką jej

rozgrzanych policzków. Poczuła paraliż i jedyne, co w tym momencie

potrafiła, to tylko mocniej zacisnąć dłonie na kasku, który właśnie

trzymała. Przybliżył się do niej na tyle, że oparła się o karoserię

samochodu. Czuła jego oddech w okolicach szyi oraz intensywny zapach

męskich perfum. Nieświadomie przygryzła dolną wargę. Z jednej strony

pragnęła go skosztować, a z drugiej strony zdawała sobie sprawę, że

angaż emocjonalny w tym wypadku może ją mocno poturbować. Nim

jakiekolwiek racjonalne myśli zdążyły przelecieć przez jej głowę,

poczuła jego usta na swoich. Upuściła kask i objęła jego głowę,

odwzajemniając pocałunek. Kiedy skończył rozpieszczać jej usta,

skierował się w stronę szyi, coraz mocniej ją przygryzając. Zacisnęła

swoje dłonie na jego pośladkach, które przez spodnie dżinsowe były

zapewne tak samo twarde jak bez nich. Nie umiała opisać cudownego

uczucia, którego właśnie doświadczała. Nigdy nie odczuwała takiego

pożądania. Jeden pocałunek ze Spencerem sprawił, że obudziły się

w niej tak silne emocje, o których nie miała pojęcia. Przez głowę
przeleciała jej głupia myśl, że Matt nigdy nie potrafił jej rozpalić do

takiego stopnia. Rozbłysk światła sprawił, że Spencer momentalnie

niczym oparzony odsunął się od niej.

– Alice! Dlaczego nie odczytujesz moich wiadomości? – Jeremi

wszedł do pomieszczenia wyraźnie zirytowany.

– Co się dzieje? Przecież mam dziś wolne popołudnie.

– Najwyraźniej nie – oznajmił chłodno, po czym wręczył Spencerowi

scenariusz. – Gdyby twoja asystentka zajęła się pracą, a nie ujeżdżaniem

koni, może wiedziałaby, że zdjęcia z jutrzejszej nocy zostały przesunięte

na dziś, biorąc pod uwagę, że mają być wymarzone warunki klimatyczne

do tego ujęcia. Zakładam, że jeszcze nie opanowałeś swoich kwestii,

więc masz kilkadziesiąt minut, aby się ich nauczyć, zanim pojedziemy

na plan filmowy. – Jeremi zrobił krótką przerwę, aby zmierzyć Alice

wzrokiem od stóp aż po samą głowę. – My sobie porozmawiamy jutro,

na dziś już koniec. Wystarczy, że cały Internet będzie szukał cię

w mediach społecznościowych. Zadzwoń po taksówkę, żeby cię odebrała

z tego domu. Ostatnie, czego chcemy, to ujawnienie twojej tożsamości.

Masz być jego asystentką, na litość boską, a nie kochanką.

Choć nie chciała tego przyznać, czuła, że ma rację. Nie mogła się

ujawnić światu jako nikt inny niż jego asystentka.

– Zrozumiano, przepraszam. – Spuściła wzrok i udała się w stronę

wyjścia.

===Lx4vHSwVIRhrWW9ab1ZvBTMAOAgxBzEIaQtvXGtablduWGhZOA46CA==
Spencer

Wskazówki na zegarku pokazywały, że za chwilę nadejdzie północ.

Mgła ograniczała pole widzenia, a krople deszczu można było odczuć na

policzkach. Spencer był już zmęczony nagrywaniem jednego ujęcia po

kilkadziesiąt razy. Reżyser znowu krzyknął „akcja”, więc ponownie

zaatakował słownie kapitana przeciwnej drużyny tylko po to, by

sprowokować kłótnię i bijatykę. Kiedy pół godziny później oznajmiono,

że udało się nagrać odpowiednie sceny, nastąpiła przerwa na

charakteryzację. Spencer usiadł na krześle i patrzył, jak z biegiem czasu

jego twarz nabiera sztucznych sińców, krwi i opuchnięć. To był też jego

czas na szybkie powtórzenie swoich scen, jednak mimo prób zachowania

trzeźwego myślenia w jego głowie ciągle pojawiała się Alice i ich

pocałunek.

– Musisz dać mi radę, Spenc. – Na krześle obok usiadła rudowłosa

piękność z pomalowanymi na krwisto ustami.

– Jasne, jeśli tylko będę umiał pomóc.

Nachyliła się i położyła dłonie na jego kolanach, eksponując przy

tym dorodny biust.

– Żyjesz w świecie blasku fleszy od bardzo dawna. Jak sobie z tym

poradzić? Zaczynam odczuwać zmianę, ludzie, patrząc na mnie, pytają,

czy to ja jestem twoją ekranową partnerką i tak dalej.


– Nie chcę cię rozczarować, ale po emisji serialu zainteresowanie

twoją osobą na pewno wzrośnie, przynajmniej miejmy taką nadzieję. –

Starał się nie skupiać wzroku na jej ciele, które tak bardzo chciała mu

zaprezentować.

– To zdradź mi ten sekret, jak utrzymać zdrowy rozsądek podczas

wszystkich tych nalotów paparazzi.

– Wszystko zależy od psychiki, trzeba nauczyć się z czasem to

ignorować.

– Jak można ignorować takie gorące newsy jak ty i ta dziewczyna na

przejażdżce konnej?

Spencer z trudem przełknął ślinę.

– Nie wszystko to, co widzisz, jest prawdziwe. To moja… moja…

kuzynka! Media dopisały już sobie to, co chciały. Jak powiedziałem,

z czasem nauczysz się to ignorować.

– Rozumiem. Czyli nadal jesteś singlem? – Uśmiechnęła się,

odsłaniając równy rząd białych zębów.

– Na to wygląda. – Wzruszył ramionami, a ona tylko spojrzała na

niego przenikliwym wzrokiem, po czym poszła zmienić charakteryzację

do następnej sceny.

– Jak zaczynałam tę pracę, zazdrościłam na początku tego rozgłosu,

który towarzyszy wam, aktorom – odezwała się makijażystka,

poprawiając fioletowego siniaka pod okiem Spencera. – Jednak

z biegiem czasu cenię sobie prywatność. Wniosek jest taki, że

podziwiam, ale nie zazdroszczę. – Uśmiechnęła się do niego przyjaźnie.

Była to kobieta po trzydziestce.

Gdy zdjęcia się zakończyły i Spencer mógł położyć się na swoim

wodnym łóżku, na zegarku dochodziła czwarta nad ranem. Niecałą

godzinę później obudził go dźwięk telefonu z połączeniem


przychodzącym. Wziął aparat do ręki, a dochodzące z niego światło

oślepiło go, przez co dopiero po kilku sekundach był w stanie przesunąć

zieloną słuchawkę.

– Mark? Co się dzieje?

– Spenc, poproś ochroniarzy, by mnie wpuścili. Muszę z tobą

porozmawiać, i to natychmiast! – Był spanikowany, a jego głos drżał.

– Jasne, zaraz otworzę ci drzwi.

Zbiegł po schodach prosto do wejścia, gdzie zastał już Marka

wyraźnie przestraszonego. Ręce miał skrzyżowane na klatce piersiowej

i kręcił się w koło.

– Co się dzieje, do cholery? – przywitał go.

– Możemy wejść, gdzie nikt nie będzie nas słyszał? – zasugerował

Mark, poprawiając opadające od deszczu włosy.

– Jasne, chodźmy do biura Williama. Chcesz jakiś koc? Jesteś

przemoknięty.

– Nie będę wyjeżdżał samochodem, żeby przejechać do domu obok.

Z drugiej strony nie wszyscy muszą wiedzieć, gdzie teraz jestem. –

Usiadł na kanapie, która stała tuż pod nagrodami filmowymi ojca

Spencera. Oparł ręce na kolanach i zasłonił usta.

– Powiesz mi w końcu, co się dzieje?

– Jedna z moich uczennic oskarżyła mnie o molestowanie seksualne.

Spencera aż zamurowało.

– Nie zrobiłem tego! – wyrzucił z siebie Mark niemal ze łzami

w oczach.

– Nigdy bym cię o coś takiego nie podejrzewał.


– Ona mi grozi, ta szesnastoletnia smarkula! Takie łatki zostają na

całe życie. Tyle razy widziałem, jak ojciec broni tych wszystkich

koszykarzy i aktorów robiących te złe rzeczy. To już towarzyszy ci aż do

śmierci. Łatka seksualnego napastnika. Moja kariera jest skończona,

a rodzina… Mój ojciec… przecież on się mnie wyrzeknie.

– Twój ojciec jest prawnikiem, na pewno ma znajomości – stwierdził

Spencer, opierając się o drewniane biurko.

– Nie chcę pomocy ojca! – Mark chwycił się za włosy, prawie

wyrywając garść z nich. – Muszę to załatwić bez jego wiedzy, zanim

sprawa wypłynie.

– Musisz się trochę uspokoić i wprowadzić mnie w sprawę. Wyjaśnij

mi, jak szesnastolatka może szantażować dorosłego człowieka.

Mark na chwilę zamilkł, patrząc w kierunku podłogi. Wziął kilka

głębszych oddechów, nim zaczął mówić.

– Prowadzę dodatkowo zajęcia dla osób, które chcą poprawić swoje

wyniki z matematyki. Robię to nieodpłatnie po swojej pracy, bo tak

kocham być nauczycielem. Czasem na zajęciach jest kilka osób. Nie

ukrywam, nie cieszą się one popularnością, bo osoby w tym wieku nie

mogą doczekać się, by wyjść ze szkoły i tylko się nie uczyć. W każdym

razie ta dziewczyna pojawiała się na nich nieregularnie. Jest jedną

z moich uczennic na roku i w życiu bym jej nie podejrzewał o takie

zachowanie. Dwa tygodnie temu na zajęciach byłem tylko ja i ona,

tłumaczyłem jej funkcję liniową, bo przygotowywaliśmy się do testu na

moje zajęcia. Nachyliłem się nad nią, by pokazać jej błąd w zeszycie,

a ona nagle się odwróciła i mnie pocałowała.

– Słowo przeciwko słowu – skomentował to Spencer.

– Jak myślisz, komu uwierzą: biednej nastolatce, którą być może

nauczyciel chciał przelecieć, czy niewinnemu nauczycielowi, który


rzekomo tego nie zrobił? Tu sprawa jest na starcie przegrana. Nie

rozumiesz, ona może powiedzieć wszystko, nawet, że ją dotykałem.

O Boże, za co mnie to spotkało? – Mark opadł na podłogę i zaczął

szlochać. – Jestem niewinny!

– Czy ktoś już o tym wie?

– Mam nadzieję, że nie. Na razie szantażuje mnie, abym wpisał jej

zaliczenie z przedmiotu.

– Porozmawiam jutro z Jeremim, on na pewno ci pomoże.

Przypomniał sobie sprawę z Elizą, gdy jego agent pomógł mu

zamieść kilka faktów z jej śmierci pod dywan.

– Tymczasem myślę, że obojgu nam dobrze zrobi whisky.

===Lx4vHSwVIRhrWW9ab1ZvBTMAOAgxBzEIaQtvXGtablduWGhZOA46CA==
Alice

Napełniała filiżankę gorącą wodą, gdy do kuchni weszła Annie

w szlafroku.

– Dla mnie też kawa! Bardzo ładnie proszę – powiedziała rozespana,

zasłaniając usta w trakcie ziewania.

– Ja już muszę wychodzić, a ty dopiero wstajesz. Co za

niesprawiedliwość. – Alice pokiwała głową, wyciągając kolejną

filiżankę z szafki.

– Złapałaś stałe zlecenie, ciesz się tym. Bardzo rzadko się to zdarza.

Nie musisz skakać z randki na randkę jak ja.

– Właściwie muszę cię o coś zapytać. – Postawiła naczynie przed

Annie.

– Jasne, dawaj. – Dziewczyna poczuła zapach kawy i od razu na jej

twarzy pojawił się uśmiech.

– Czy kiedykolwiek klient namawiał cię do uprawiania seksu?

Zobaczyła zmieszanie na twarzy Annie. Pracując jako dziewczyna do

towarzystwa, Alice zdawała sobie sprawę, że takie pytania prędzej czy

później będą padać. Bardziej interesowały ją jednak relacje między

Spencerem a Annie, choć nie mogła przyznać, że o nich wie.


– Czy tobie ktoś zadał takie pytanie? – odpowiedziała wymijająco.

– Jeszcze nie, ale w tej branży pewnie prędzej czy później padnie.

– Nie musisz się na to zgadzać. Ten zawód tym różni się od

prostytucji. Ty masz tylko dobrze wyglądać i dostarczać odpowiedniej

rozrywki osobie, która spędza z tobą czas.

– Hipotetycznie… czy gdyby ktoś zadał ci takie pytanie, mogłabyś

negocjować stawkę?

– Alice, nie poznaję twojego toku myślenia, zaskakujesz mnie –

skomentowała jej słowa Annie, popijając kawę.

– Nie odpowiedziałaś na moje pytanie. – Alice spojrzała na

koleżankę z zadziornym uśmiechem. Ta odstawiła filiżankę na stół

i przez chwilę zastanawiała się, co odpowiedzieć. – Możesz mi ufać,

Annie, już trochę razem ze sobą mieszkamy. Jesteśmy dorosłe. Nie będę

cię oceniać.

– Tak, można negocjować. Nie jestem w temacie, więc nie wiem,

jakie stawki można zgarnąć, ale słyszałam, że spore.

Nie jestem w temacie – Alice zakpiła z niej w myślach.

Przypominała sobie rozmowę na Instagramie Spencera, po czym

powróciła wspomnieniami na jego imprezę, na której Annie szalała

nago.

– Rozważasz taką opcję? – dociekała Annie.

– Nie, nie rozważam. To po prostu ciekawość. – Posłała jej

uśmiech. – Właściwie mam ci coś do oznajmienia. Zaczęłam rozglądać

się za własnymi czterema kątami. Myślę, że wyprowadzę się przed

powrotem na studia.

– Będę tęsknić za kawą, która sama mi się robi – zażartowała.


Alice w drodze do pracy zastanawiała się, jaki dzień ją czeka.

Ostatnio podpadła Jeremiemu i wiedziała, że muszą porozmawiać.

Przynajmniej trasa do pracy okazała się przyjemniejsza, bo dzięki

plotkom Jeremi kazał jej jeździć taksówką na koszt firmy. Odpędzając

myśli, które ją stresowały, zaczęła zastanawiać się nad pocałunkiem ze

Spencerem. Myślała o tym, dokąd zmierza ich relacja.

Gdy dotarła na miejsce, przez drzwi wejściowe do biura Jeremiego

dobiegły ją słowa żywej dyskusji na jakiś temat.

– Spokojnie, załatwimy to tak, by nie pojawiały się żadne pytania –

usłyszała głos szefa, wchodząc do środka.

– Już jestem – oznajmiła, patrząc, jak Jeremi rozmawia z jakimś

młodym mężczyzną. Nie widziała jego twarzy, gdyż siedział do niej

tyłem.

– Alice, poczekaj przed biurem. Musimy coś ustalić – powiedział do

niej oschłym tonem.

– Jasne – odparła, wychodząc za drzwi do biało-czarnego holu, który

jak zawsze przypominał jej salę bankietową, a nie zwykły korytarz

w domu.

Po schodach schodził Spencer w samych bokserkach, a na jego

twarzy rysowało się zmęczenie. Podszedł do niej i nieoczekiwanie ją

przytulił. Z jego ust było czuć zapach alkoholu.

– Nie wyglądasz za dobrze – skomentowała, patrząc na jego worki

pod oczami.

– Kręciliśmy sceny do późna w nocy, chociaż bliżej było do

poranka – powiedział, ziewając. Oczywiście nawet nie zakrył dłonią ust.

– Czemu zawdzięczam widok prawie nagiego ciebie? Co to za

święto? – Zachichotała.
– Mój kolega ma problem, siedzieliśmy do szóstej nad ranem,

próbując znaleźć jakieś rozwiązanie. Nawet nie miałem czasu iść pod

prysznic.

– To ten chłopak, który jest u Jeremiego?

– Tak. Masz ochotę na śniadanie?

– Ty mi je zrobisz? – Uniosła jedną brew do góry.

– Żartujesz sobie? Podam ci je gotowe do stołu, a zrobi je nasz

kucharz. Chodź, na pewno im jeszcze trochę zajmie rozwiązanie tej

sprawy.

– Co się stało twojemu koledze?

– Jest niesłusznie oskarżony o molestowanie nieletniej.

– I twój agent rozwiąże taki problem? – zakpiła.

Spencer zatrzymał się i wrogo zmierzył ją wzrokiem.

– Naprawdę go nie doceniasz. – Zbliżył się do niej i powiedział

półszeptem: – Przecież mówiłem ci, że pomógł mi w sprawie Elizy.

Poczuła przechodzący dreszcz po plecach; w ustach Spencera

zabrzmiało to co najmniej tak, jakby tuszowali morderstwo, a nie fakt, że

Spencer był tam tej nocy.

– Przepraszam, nie kpię z mocy sprawczych Jeremiego. Twierdzę, że

chłopakowi po prostu przydałby się dobry prawnik i tyle.

Alice usiadła przy długiej wyspie o czarnym blacie. Kuchnia nie

różniła się zbytnio kolorystycznie od holu, choć panował w niej nieco

wyraźniejszy styl glamour. Zawsze uważała, że ten styl pasuje właśnie

do osób bogatych, które lubią otaczać się drogimi błyskotkami

i eleganckimi dodatkami. Jej uwagę przykuły zwłaszcza srebrzysta

tapeta w nieokreślone wzory, stołki z eleganckim, miękkim siedzeniem

oraz zdecydowanie zbyt ozdobne żyrandole jak na kuchnię.


– No, popatrz, zapomniałem, że nasz kucharz jest na urlopie. Będę

musiał sam zrobić ci śniadanie. Czy koktajl proteinowy to coś, co

lubisz? – Spojrzał przez ramię, otwierając lodówkę.

– Jasne, moje ulubione danie. Śniadanie z proszku. – Przewróciła

oczami. – Wystarczy kawa, jadłam w domu.

– Jak uważasz. – Odwrócił się do niej plecami, szukając czegoś

w lodówce.

Alice nieświadomie przygryzła wargę, patrząc na jego wyrzeźbione

ciało, pokryte w niektórych miejscach tuszem.

– Zaraz się zaślinisz – odparł, wyciągając pudełko jajek z lodówki.

– Co!?

– Jak masz na mnie ochotę, to po prostu powiedz – wyjaśnił bardzo

pewny siebie.

– Możesz sobie marzyć. Masz dziś zdjęcia do serialu?

– Nie wiem, ty mi powiedz, moja asystentko. Właściwie kuzynko,

musiałem to wmówić mojej partnerce serialowej; coś się na mnie ostro

napaliła – mówił to tak aroganckim tonem, że miała ochotę uświadomić

go, że na pewno tak nie jest. – Miałaś szczęście, moje fanki nie zdołały

cię wyśledzić. Kilka taśmowców już ma nasze zdjęcie, ale drobna aferka

rozeszła się po kościach, więc może zachowasz swoją posadę.

– Bardzo śmieszne – odparła sarkastycznie.

– Na twoim miejscu zbierałbym się do roboty. Jeremi cię woła, a ty

tu siedzisz, jak gdyby nigdy nic.

– O kurde. Czasem wychodzi z ciebie palant. I gdzie moja kawa? –

rzuciła, biegnąc w stronę gabinetu.

Jeremi czekał już wyraźnie poirytowany, trzymając w jednej ręce

telefon, a w drugiej marynarkę.


– Dzwoń do mnie tylko wtedy, gdy to pilne. Na biurku masz listę

zadań i telefonów, które należy wykonać. Nie wiem, kiedy wrócę, więc

nie spieprz sprawy i zajmij się wszystkim – oznajmił dosadnie, po czym

odwrócił się na pięcie i pokierował w stronę wyjścia.

– Tak się kończy romansowanie z klientem, dla którego pracujesz –

zakpił Spencer, przechodząc z koktajlem proteinowym w ręku

i jajecznicą na talerzu, a zapach tego dania uderzył ją po nozdrzach. – Do

roboty, Alice!

===Lx4vHSwVIRhrWW9ab1ZvBTMAOAgxBzEIaQtvXGtablduWGhZOA46CA==
Spencer

– Nie uwierzysz!

– Nie uwierzę w co? – Podniósł wzrok znad kubka, w którym miał

mieszankę proteinową.

– Skontaktowała się z nami agentka twojej serialowej dziewczyny.

– Mówisz o tej rudej? – Wykrzywił się, nie robiło to na nim żadnego

wrażenia.

– Tak, chcą wywołać trochę szumu przed emisją i stwierdzili, że

fajnie byłoby, gdybyście udawali przez pewien czas parę.

Zakrztusił się, po czym mocno odkaszlnął.

– Alice, chyba zwariowałaś. Nie ma jednego dnia Jeremiego, a ty już

takie rzeczy wymyślasz. Nie ma mowy.

– Posłuchaj, przynajmniej będzie można podciągnąć tę plotkę pod

nas. Rudowłosa jeździła z tobą konno i świat przestanie się doszukiwać

mnie.

– Czyli ratujesz swój tyłek, a nie dbasz o dobro klienta. – Skrzyżował

dłonie na piersi.

– Nie… No dobra, może trochę tak. – Uśmiechnęła się do niego

zadziornie, a kosmyk czarnych włosów osunął się jej na oczy. – Uważam


jednak, że to niezły pomysł.

– Rozwiń myśl, geniuszu, bo póki co widzę profity tylko dla ciebie. –

Podszedł do niej bliżej, by dać jej pstryczka w nos.

– Auć! Zbliża się premiera, plotki o tym, że się z kimś spotykasz,

zwłaszcza z ekipy filmowej, doprowadzą do zwiększenia

zainteresowania serialem.

– Brzmi cudownie, niemal plan idealny. Alice, ale nie pomyślałaś, że

to tej rudej zależy na sławie. Z drugiej jednak strony… – Oparł swoje

dłonie na blacie biurka i patrzył jej głęboko w brązowe oczy. – Co, jeśli

faktycznie się w niej zakocham? Dziewczyno, nawet nie wiesz, jaki ona

ma biust! – Teatralnie pocałował swoje dwa palce, tworząc znak kółka,

jakby był we włoskiej restauracji. Alice tylko przewróciła oczami.

– To się w niej zakochasz, przecież między nami nic nie ma –

odparła oschle.

Spencerowi coraz bardziej podobała się ta gra. Podszedł do niej

bliżej i przysunął do siebie fotel na kółkach, na którym siedziała.

Dotknął ręką jej policzka, kierując ją w stronę szyi, a potem sprawnie

rozpiął guzik od jej bluzki. Alice nie przerywała jego zalotów, dlatego

przysunął się do niej jeszcze bliżej, by powiedzieć jej do ucha:

– Skoro między nami nic nie ma, to czemu twoje ręce zaciskają

łokietniki tego fotela, mniej więcej tak mocno, jakbyś zaraz miała lecieć

z nim w kosmos?

– Dupek. – Odepchnęła go. – Zachowywałbyś się profesjonalnie.

– To ty chcesz spać ze swoim szefem.

– Jeremi jest moim szefem, ty jesteś kimś w rodzaju… – Widział, jak

jej policzki płoną ze wstydu i jak nie może znaleźć słów.


– Jestem kimś, z kim chciałabyś się przespać – zażartował

z pewnością siebie, unosząc jedną brew.

– Nie chcę wiedzieć, ile twój mały Ty zaliczył wcześniej

nieprzebadanych dziewczyn.

– Mały Ty! – Wybuchł śmiechem. – Nazywaj rzeczy po imieniu.

Penis! Mam ci to przeliterować? – Czuł coraz większą satysfakcję,

widząc, w jakie zakłopotanie ją wprowadza.

– Nieważne, twój penis zalicza wszystko, co napotka na drodze.

– Ty to wiesz, bo… A, no tak. Sprawdziłaś mój telefon.

Alice uniosła obie brwi do góry i otworzyła usta w zakłopotaniu.

– Jak na kogoś, kto zawsze ma coś do powiedzenia, zabrakło ci słów

w buzi.

Patrzył na nią, wyczekując jej reakcji, lecz ona tylko spuściła wzrok

na podłogę.

– Masz rację, nie powinnam.

– Zechcesz mi wytłumaczyć, co tam było takiego ciekawego?

Rozległ się dźwięk telefonu.

– To Jeremi, muszę odebrać.

– Wrócimy do tej rozmowy – powiedział, wychodząc

z pomieszczenia.

Popołudnie miał wolne. Ojciec wciąż siedział w Meksyku,

najwidoczniej epizod w taśmowcu albo został przeciągnięty na kilka

odcinków, albo znowu odpoczywa z inną kobietą u boku. Alice wróciła

po pracy do siebie, a Jeremi, jak opuścił dom rano, tak słuch po nim

zaginął. Spencer zanurzył nogi w basenie, otworzył napój energetyczny

i doznał ulgi. W całym tym szaleństwie czuł, że w końcu ma kontrolę


nad własnym życiem. Mógł wypić jeden lub dwa drinki bez obawy, że

znów nie będzie znał umiaru. Relacje z ojcem określiłby jako stabilne,

bez czułości, ale też bez kłótni. Jego kariera trafiła na właściwe tory,

Alice faktycznie dbała o jego oficjalne konto na Instagramie, przez co

przybywało mu obserwujących i luźnych kontraktów sponsorowanych,

które zazwyczaj ograniczały się do wrzucenia zdjęcia z produktem.

Stwierdził, że to zabawne. Kiedyś, myśląc o karierze aktora, chciał, by

była podobna do kariery jego ojca. Niestety, czasy się zmieniły i więcej

zarabia się na mediach społecznościowych, wrzucając od czasu do czasu

zdjęcie z produktem, niż na poważnych rolach filmowych. Rozważał też

propozycję, którą przedstawiła mu Alice. Zastanawiał się, czy ma rację.

Może rudowłosa pomogłaby dać rozgłos serialowi, chociaż już jest on

uważany za pewniaka, skoro nawet nie potrzebował odcinka

pilotażowego. Przez myśli przebiegły mu wszystkie aferki, w których

brał ostatnio udział. Jeśli miałby to zrobić i spotykać się z rudowłosą, to

tylko dlatego, żeby opinia publiczna przestała go postrzegać jako złego

mężczyznę, ruchającego wszystko, co popadnie. Uświadomił to sobie,

rozmawiając dziś z Alice. W głębi siebie wiedział, że tak naprawdę

najbardziej zależy mu na jej opinii. Podobał mu się jej szeroki uśmiech,

jej oczy, które zawsze otoczone były czarną kreską, i pukle czarnych

falowanych włosów. Była inna niż dziewczyny, z którymi zadawał się po

śmierci Elizy. Była naturalna i drobna, nie wyglądała jak dziewczyna

z okładki czasopism. Przypominała za to Elizę, jego pierwszą prawdziwą

miłość. Z zamyślenia wyrwał go głos Marka.

– Mogę się dołączyć?

– Jasne, siadaj. Przyniosę piwo – odparł Spencer, podając mu rękę na

przywitanie.

Mark również zanurzył nogi w basenie i przez chwilę siedzieli

w milczeniu.
– Wyglądasz na zmęczonego – stwierdził Spencer, patrząc na kolegę.

– To był trudny dzień. – Mark patrzył, jak woda w basenie się

porusza, kiedy on wzbudzał łagodne fale swoją stopą.

– Udało się rozwiązać problem?

– Nie wiem, Jeremi kazał zachowywać się normalnie, więc prosto

z waszego domu udałem się do pracy. Dziś ta dziewczyna nie pojawiła

się na zajęciach.

– Może poszła na wagary? – zasugerował Spencer.

– Może. Uwierzyłem ci, kiedy powiedziałeś, że Jeremi się tym

zajmie.

– Pracuję z nami już kilka lat. Jeśli powiedział, że się tym zajmie, to

znaczy, że tak zrobi.

– W jaki sposób, Spenc? Zapłaci im za milczenie? Jestem niewinny.

– Ma swoje sposoby. Musisz mu zaufać.

– Z całym szacunkiem, nie wygląda na gościa godnego zaufania.

Spencer tylko wzruszył ramionami.

– Pomógł mi, Mark. Nie mówiłem ci tego, bo nie było mi wolno.

Prawda jest taka, że to ja znalazłem Elizę. Byłem tam, kiedy

przedawkowała. Ta wiadomość nigdy nie przedostała się do prasy dzięki

znajomościom Jeremiego.

– Przykro mi, stary.

– Wierzę, że jeśli powiedział ci, że się tym zajmie, to tak zrobi.

– Martwi mnie tylko, że ta dziewczyna nie pojawiła się dziś

w szkole. – Mark poprawił opadające włosy na czoło.

– Ludzie dla pieniędzy zrobią wszystko, pewnie już pakuje walizki,

by wyprowadzić się do innego stanu – zażartował Spencer.


– Obyś miał rację.

– Zdrowie! – Podniósł napój energetyczny, by uderzyć nim o butelkę

piwa Marka.

===Lx4vHSwVIRhrWW9ab1ZvBTMAOAgxBzEIaQtvXGtablduWGhZOA46CA==
Alice

Realizowała właśnie kolejny przelew na studia i wahała się nad

finalizacją tego procesu. Patrzyła na telefon, który co jakiś czas włączał

wygaszacz ekranu, i musiała go rozbudzać stukaniem paznokci. Po raz

pierwszy w życiu zaczęła rozważać porzucenie studiów. W ostatnim

czasie życie zweryfikowało jej idealne plany. Nie chodzi już z Mattem,

a praca w korporacji posypała się tuż przed możliwym awansem. Skoro

nic nie jest pewne, po co na to tracić czas? Ratą studiów mogłaby opłacić

czynsz w mieszkaniu, w którym mieszkałaby sama.

– Nad czym tak dumasz w tym różowym fotelu?

Annie weszła do mieszkania, miała na sobie leginsy i sportowy

stanik. No tak, trzeba dbać o ciało, skoro się nim zarabia – pomyślała

Alice.

– Rozważam porzucenie studiów – odparła, wygaszając ekran

komórki.

– Tego się nie spodziewałam po wielce porządnej Alice pracującej

w C&C.

– Ta Alice odeszła wraz z randkami za pieniądze.

Annie rzuciła torbę i wyciągała z niej ręcznik oraz swoją bieliznę.


– Zamierzasz być taką dziewczyną do towarzystwa na dłużej

nieokreślony czas? – zapytała Annie, nieco kpiąc.

– Podoba mi się moja praca dla tego klienta.

– W końcu ktoś od rozstania cię przeleciał? – rzuciła z wielkim

uśmiechem koleżanka.

Alice zabrała pluszową różową poduszkę i rzuciła ją w stronę

współlokatorki.

– Nie – odparła, wystawiając w jej stronę język – ale gdybym tylko

tego chciała, to mogłabym go wykorzystać.

– Mocne słowa, wykorzystać, a nie uwieść. Mówisz, że jesteś już

wypraną z emocji zdzirą?

– Zdzira nie zarabia tak dobrze, żeby myśleć o wynajęciu własnego

mieszkania.

– Czyli jednak mówiłaś serio o szukaniu nowych czterech kątów… –

Annie uniosła brwi. – Nie godzę się z tym. Lubię moją zbyt porządnicką

lokatorkę.

– Nie mogę wiecznie u ciebie mieszkać, w końcu poznasz kogoś na

stałe i sama wypiszesz mi kwit, abym się wynosiła – zażartowała Alice.

– Naprawdę odczuwam smutek, mam nadzieję, że szukanie

mieszkania nie pójdzie ci łatwo. – Annie rozmierzwiła jej włosy. – Jesteś

trochę dla mnie jak młodsza siostra.

– Nie jesteśmy w tym samym wieku? – Spojrzała na nią.

– Być może. – Annie zachichotała.

– Czas na mnie, nie mogę się spóźnić do pracy. – Przewróciła oczami

i z niechęcią podniosła swoje ciało z przytulnego różowego fotela.

***
– Jestem zdziwiony, że sam nie wpadłem na ten pomysł –

skomentował Jeremi.

– Serio uważasz, że powinienem się maślić do tej dziewczyny na

premierze? – Spencer wykrzywił się. – Przecież ona nie jest w moim

typie.

– Myślałem, że w twoim typie jest wszystko, co ma cycki powyżej D

i potrafi chodzić; ta dziewczyna chyba się do tego zalicza – wtrącił

Jeremi, a Alice wybuchła śmiechem.

– Przecież to tylko związek na pokaz – dodała, opierając się o biurko

i przekładając nogę za nogę. Sama się zdziwiła, że z jej ust padły takie

słowa. Jeszcze nie wiedziała, czy będzie umiała uporać się z zazdrością,

chociaż zdawała sobie sprawę, że być może jest dla Spencera tylko

kolejną przygodą.

– Myślę, że można na tym dobrze zarobić. Trzeba tylko zawiadomić

naszych paparazzi w odpowiednim czasie. Decyzja oczywiście należy do

ciebie, Spencer, jednak jako agent doradzałbym ci ten zaaranżowany

związek. Widzę z tego same korzyści: atrakcyjna dziewczyna, kilka

czułości pod jakąś knajpą, na premierze i same bonusy pieniężne za taką

akcję. – Poprawił swoje jak zawsze gładko zaczesane do tyłu włosy, po

czym zdjął dopasowaną do wysportowanego ciała marynarkę i usiadł za

swoim biurkiem.

– Nie jestem do końca przekonany.

– Mówisz tak, jakbyś nigdy nie korzystał z usług prostytutek. Teraz

masz problem, by okazać czułość jakiejś podrzędnej aktoreczce?

Alice zdziwiła bezpośredniość Jeremiego względem Spencera.

– Nie wszyscy w tym pokoju muszą wszystko wiedzieć – odparł

urażonym tonem Spencer. – Chyba że już to wiedzą. – Spojrzał

wymownie w stronę Alice.


Dziewczyna wiedziała, że ma na myśli sprawdzenie przez nią jego

telefonu. Przygryzła wargi i czując się niezręcznie, spojrzała na swoje

czarne botki.

– Konkrety! – Jeremi wstał od stołu wyraźnie zirytowany grą słów. –

Decydujesz się, Spenc, czy nie?

– Niech wam będzie, w końcu to wy jesteście od tego, aby moi fani

przestali postrzegać mnie jako dupka.

– Spenc, ważne stwierdzenie. O ile opinii publicznej możemy to

wcisnąć, my wiemy, jaka jest prawda. – Jeremi klepnął go w ramię, dając

mu do zrozumienia, że żartuje na jego temat. Spencer tylko zmrużył

oczy, widocznie brakowało mu ciętej riposty.

– Jak tam sprawa Marka? Słyszałem, że dzie…

– Nie tutaj, porozmawiamy o tym później – przerwał mu Jeremi. –

Alice, umów się z agentką tej dziewczyny, musimy dograć szczegóły

współpracy. Możliwie najszybciej, jak tylko się da.

– Tak jest – odparła, jakby reagowała na komendę od samego

kapitana.

– Spencer, przejdźmy się – zarządził Jeremi, po czym zabrał swoją

marynarkę. – Alice, do roboty – oznajmił chłodnym tonem.

Najwidoczniej jeszcze nie przeszło mu za nieodpowiadanie na jego

wiadomości tekstowe podczas jazdy konnej. Na szczęście sytuacja

przygasła i nikt nie drążył tematu dostatecznie głęboko, aby zorientować

się, że to ona jest dziewczyną ze zdjęcia.

Kiedy mężczyźni opuścili pokój, Alice wybrała numer do agentki

Lisy, rudowłosej partnerki serialowej Spencera.

– Dzień dobry, z tej strony Alice Cranston. Dzwonię potwierdzić, że

jesteśmy zainteresowani złożoną przez panią ofertą. Chcielibyśmy się

spotkać, jak najszybciej to możliwe.


===Lx4vHSwVIRhrWW9ab1ZvBTMAOAgxBzEIaQtvXGtablduWGhZOA46CA==
Spencer

Popijał kawę w towarzystwie Lisy w jednym z najbardziej lubianych

przez celebrytów lokali. Szansa na spotkanie kogoś z aparatem była

niemal pewna. Uśmiechał się do dziewczyny, chociaż ich dialog był

wymuszony. Lisa była naprawdę atrakcyjna, miała długie, rude włosy,

wydatne, jak zawsze pomalowane czerwoną szminką usta i duże zielone

oczy oprawione czarnym tuszem do rzęs. Z jednej strony Spencer

rozumiał, dlaczego zdecydowała się na ustawiany związek – z jego

nazwiskiem i gorącym serialem w tle to prawie jak winda do

rozpoznawalności i sławy. Jednak, by zostać na dłużej w blasku fleszy,

trzeba czegoś więcej niż ładna buzia i talent. Skarcił się za to myślenie.

Sam nie należał do osób sławnych, dających dobry przykład. Gdyby nie

znane nazwisko, pewnie nigdy w niczym by nie zagrał. Nieświadomie

skrzywił się na tę myśl.

– Kawa aż taka niedobra? – Rudowłosa aktorka posłała mu uśmiech,

kładąc na stole dłonie z niebotycznie długimi czarnymi paznokciami.

– Zamyśliłem się nad czymś.

– Patrz, jeden z nich kręci się już przed kawiarnią. Połóż swoją dłoń

na mojej.

Był zaskoczony trybem rozkazującym, dziewczyna naprawdę wczuła

się w rolę. Zgodnie z zaleceniem objął jej dłoń i niestety pierwsze, co


pomyślał, to jak można korzystać z WC z tak gigantycznymi szponami.

– Nie przeszkadzają ci te paznokcie w codziennym

funkcjonowaniu? – spytał, ale nie doczekał się odpowiedzi.

Była zbyt przejęta faktem, że ktoś może zrobić jej nieodpowiednie

zdjęcie. Od razu się wyprostowała, wypięła już i tak mocno

wydekoltowaną pierś i głupiutko zaczęła trzepotać rzęsami.

– Słuchaj, jeśli ma to wypalić, musimy być bardziej autentyczni –

oznajmił.

– Masz rację, masz rację – powtórzyła, w ogóle na niego nie patrząc.

Spencer podparł dłonią głowę, czując zażenowanie, że zgodził się na

ten pomysł. Wszystkie te aktoreczki były dla niego takie same i tak samo

lekkomyślnie się zachowywały. Dlatego podobała mu się Alice, można

było z nią porozmawiać na różne tematy, miała swój styl ubierania się

i nie nosiła ciuchów, które ledwo można nazwać ubraniem, określiłby to

jako bieliznę, spoglądając właśnie na top Lisy długości stanika

sportowego. Przypomniał sobie noc imprezy, kiedy Alice odwiedziła go

w porozciąganym swetrze, wyglądała wtedy tak uroczo.

Dźwięk wiadomości tekstowej wyrwał go z rozmyślania.

– Nasi fotografowie już są – oznajmił chłodno. – Gotowa na cyrk?

Nałożyła na siebie okulary słoneczne, chociaż na zewnątrz słońce

schowane było za chmurami. W niebotycznie wysokich szpilkach była

niemal równa jemu, złapała go pod pachę i niczym modelka zaczęła

kroczyć z wysoko uniesioną brodą. Kiedy wyszli przed drzwi lokalu,

Spencera oślepił błysk fleszy, poczuł tylko, jak Lisa całuje go po

policzku, a on posłał jej uśmiech. Chwycił ją w talii i patrząc jej głęboko

w oczy, schodził z nią po kilku schodach, kierując się w stronę jego

zielonego chevroleta camaro. Wtedy poczuł, jak się mu wymyka. Upadła

prosto na kolana i dłonie, eksponując tyłek z czarnymi stringami. Jego


pierwszą reakcją było przewrócenie oczami, co na pewno udało się

uchwycić paparazzi, szybko jednak się zreflektował i podniósł

dziewczynę z ziemi.

Jeremi siedział naprzeciwko niego, trzymając tablet w rękach

i przeglądając ostatnie artykuły dotyczące jego wyjścia do kawiarni.

– Nasi ludzie wykonali swoją pracę – skomentował, podsuwając mu

pod nos artykuł ze zdjęciem Lisy i jego wychodzących z kawiarni.

Wielkie czerwone usta widniały odbite na jego policzku. Lisa

promieniała, uśmiechając się od ucha do ucha zza swoich okularów. On

również wyglądał na tym zdjęciu na zakochanego i czule spoglądał w jej

stronę. Pod zdjęciem przewijały się nagłówki typu „Nowa miłość

Spencera to koleżanka z planu” lub „Kim jest tajemnicza dziewczyna?”.

Pomyślał, że to zabawne. Mimo wielu starań nigdzie nie można było

dostrzec pogrubionego nazwiska Lisy. Każdy artykuł prezentowany

przez Jeremiego opierał się na Spencerze.

– Nikt nie opublikował zdjęcia z jej zadkiem?

– Te są moje ulubione – zakpiła Alice, wchodząc do pomieszczenia.

– Przypominam ci, że to był twój pomysł – odwarknął Spencer.

– Nie wszyscy fotografowie byli od nas. Przedostało się jedno

zdjęcie, mam nadzieję, że nie załapie zasięgów. To już w sumie

zmartwienie jej agentki, bo kazała jej ubrać się jak dziwka.

Jeremi wzruszył ramionami, pokazując zdjęcie Lisy z wykrzywioną

miną, leżącej na ziemi. Na jej twarzy widać zażenowanie i wstyd.

Uchwycono również minę Spencera, który głęboko wzdycha, kierując

oczy ku górze.

– Przynajmniej nie nosi trudnej w obyciu bielizny – zakpił Jeremi.

– Sznurek to nie bielizna – stwierdziła Alice, chichocząc.


– Pewnie w życiu nie założyłaś takiego sznurka, pani porządnicka –

zreflektował się Spencer.

– Czas do pracy. Spencer, ogarnij się, za dwie godziny masz stawić

się na planie.

– Jasne – odpowiedział, sprawdzając wiadomość w telefonie, którą

właśnie otrzymał.

Rodzice tej dziewczyny zgłosili zaginięcie, nie wiem, co robić –

przeczytał wiadomość od Marka.

– Jeremi, możemy znowu udać się na słówko? – Spojrzał na niego ze

ściągniętymi brwiami.

Wyszli na zewnątrz. W basenie delikatnie za sprawą wiatru poruszały

się dmuchane piłki, a przebijające się przez chmury słońce odbijało się

w wodzie.

– Co, do cholery, stało się z tą dziewczyną? – Spencer pokazał mu

wiadomość tekstową od kolegi.

– Ogarnij tego swojego kolegę. Nie może pisać takich rzeczy –

zaznaczył wyraźnie zdenerwowany Jeremi.

– Nie rozumiem, mówiłeś, że wypłaciłeś im kasę za milczenie. –

Rozłożył ręce.

– No właśnie, pewnie dziewczynce odbiło i poszła na zakupy.

Znajdzie się. Nie panikuj.

– A co, jeśli się nie znajdzie? – dopytywał Spencer.

– To nie twój problem. Mark przystał na przedstawione mu warunki.

– Co to w ogóle znaczy? – Spencer ponownie ściągnął brwi, unosząc

przy tym głos.


– Przyszliście do mnie po pomoc, otrzymaliście ją. Nie masz czym

się martwić. To pewnie wygłup nastolatki, która dostała dopływ gotówki.

Koniec tematu. Zrozumiano? – powiedział dosadnie, po czym zniknął za

szklanymi rozsuwanymi drzwiami, kierując się w stronę swojego

gabinetu.

Spencer wyciągnął telefon i napisał do Marka:

Podjadę pod Twój dom wieczorem, to pogadamy.

===Lx4vHSwVIRhrWW9ab1ZvBTMAOAgxBzEIaQtvXGtablduWGhZOA46CA==
Alice

Przeżywała jakiś wewnętrzny kryzys. Ostatnio nawet sprawdzała konto

na Instagramie Matta, zastanawiając się, co należy zrobić dalej. Na jej

telefon raz po raz przychodziły powiadomienia dotyczące pominiętej

raty wpłaty na studia. Nadchodził czas, aby zadecydować, jaki kierunek

obrać. Myślała nad słowami Annie: nie wiadomo, jak długo jeszcze

będzie tutaj pracować. Poza tym między nią a Spencerem była jakaś

niewidzialna ściana. Od ostatniego pocałunku minęło trochę czasu, a on

zachowywał się tak, jakby nigdy do niczego nie doszło. Może była tylko

na liście do odhaczenia jak wszystkie jego dziewczyny lub stracił do niej

zaufanie po incydencie z jego telefonem. Odpaliła na laptopie portale

plotkarskie, które pisały głównie o randce Spencera. Przyjrzała się

dziewczynie ze zdjęcia, którą na żywo miała okazję spotkać tylko raz.

Jej biust to faktycznie co najmniej DD. Odruchowo spojrzała w dół,

patrząc na własne ubranie, pod którym chował się stanik z push-upem.

– Jeśli nie urosły ci w czasie dojrzewania, marne szanse, że

wyhodujesz je teraz – zakpił Spencer, stojąc oparty o framugę drzwi.

Poczuła, jak zalewa ją ciepło na policzkach.

– Bardzo zabawne. Mniej więcej tak jak fakt, że twoja nowa luba

pokazała całemu światu swój tyłek.

Spencer tylko przewrócił oczami, po czym dodał:


– Czas jechać na plan. Kręcimy dziś finał tego sezonu, więc premiera

zbliża się dużymi krokami.

– Dziś odpuszczam, muszę jeszcze odpisać na kilka maili –

powiedziała, patrząc w ekran monitora.

– Właściwie chciałem cię o coś zapytać. – Podszedł do niej bliżej. –

Mamy trochę ograniczone pole manewru, jeśli chodzi o randki…

Randki? Z jego ust to słowo tak dziwnie brzmiało. Nie mogła

doczekać się kontynuacji tego zdania.

– Może w weekend zostaniesz u mnie i coś razem porobimy? –

Uśmiechnął się, a na jego policzkach pojawiły się urocze dołeczki.

– To nie będziesz w weekend zajęty swoją nową dziewczyną? –

Uniosła brew, nieco kpiąc z jego pytania, chociaż w głębi duszy już nie

mogła się doczekać wspólnie spędzonego czasu.

– Jeśli tak bardzo nie chcesz, to mogę spędzić ten czas z Lisą, a nie

z tobą. – Oparł dłonie o blat i wzruszył barkami.

– Chcę! – powiedziała nieco zbyt entuzjastycznie. – Znaczy…

– Wiedziałem. – Kącik jego ust powędrował do góry w zadziornym

uśmieszku. Przybliżył się do niej i z czystą satysfakcją wyszeptał: –

Lecisz na mnie.

Na końcu języka już miała sarkastyczną odpowiedź, gdy jej telefon

ponownie zadzwonił.

– Nie zamierzasz odebrać? Aż tak poważnie traktujesz pracę u mnie?

– U Jeremiego, panie nadęty bufon. – Rozłączyła się, była pewna, że

to ktoś z uczelni, ktoś, kto daje jej ostatnią szansę albo zaraz skreśli ją

z listy studentów.

– Wszystko dobrze? Masz minę, jakbyś szukała spa na pustyni.


– Spa na pustyni? Tego jeszcze dziś nie słyszałam.

Jeremi wszedł do biura, a wyraz jego twarzy świadczył o tym, że nie

miał dziś najlepszego humoru. Mimo to jak zawsze wyglądał dostojnie

w elegancko skrojonym szarym garniturze na miarę.

– Muszę powiedzieć, że zasięgi na Instagramie i Facebooku nam

wzrosły. Niestety, zdjęcie tyłka Lisy wydostało się i krąży po necie jako

obrazek ze śmiesznymi opisami, ale to już problem jej agentki. – Jeremi

ściągnął marynarkę i usiadł na skórzanym krześle, po czym włączył

laptopa. – Spencer, nie powinieneś być już w drodze na plan? – Spojrzał

na swój zegarek na wyświetlaczu telefonu.

– Masz absolutną rację, pójdę więc po kierowcę.

– Alice, jedziesz z nim. Zrób jakieś fotki zza kulis i wrzuć na media

społecznościowe.

– Jeremi, właściwie chciałabym o czymś z tobą porozmawiać.

Podeszła do jego biurka. W sumie nie była pewna, o co chce zapytać.

Czy jej pozycja jest tutaj na tyle stabilna, by mogła rzucić studia

i pracować dla niego? Jeżeli tak, to do kiedy? To jest właściwe pytanie.

– Słucham? – Spojrzał na nią brązowymi oczami. Pomyślała, że

wygląda jak jakiś prawnik. Schludnie ubrany, uczesany i zawsze niesie

się za nim przyjemny zapach męskich perfum.

Telefon komórkowy na jego biurku zadzwonił. Alice spojrzała

odruchowo i zobaczyła na ekranie imię i nazwisko Marka Harrisa.

– Cholera! Porozmawiamy później – oznajmił, po czym odebrał

telefon i wyszedł z pomieszczenia.

– Wygląda na to, że maile będziesz musiała odczytać na planie. –

Spencer puścił do niej oczko, wychodząc z biura.


Gdy dotarli na plan zdjęciowy, Spencer jeszcze dobrze nie zdążył

przekroczyć progu, a Lisa, ucharakteryzowana na licealistkę, rzuciła mu

się na szyję, oznajmiając, jak bardzo się za nim stęskniła. Alice

dostrzegła na twarzy Spencera zakłopotanie, ale mimo wszystko objął

dziewczynę, która wykrzywiła usta do pocałunku.

– No dalej, Romeo, nie pozwól Julii czekać – zakpiła Alice, po czym

szorstko odkaszlnęła.

Udając, że nie słyszy jej komentarza, przyciągnął dziewczynę do

siebie i pocałował ją z języczkiem. Alice skrzywiła się, patrząc na tę

udawaną scenę, a on po wszystkim posłał jej tylko wymowne spojrzenie,

które miało jej zasugerować, że potrafi wczuć się w rolę i udzielić

odpowiedzi na jej zaczepkę.

– Mogę zrobić wam zdjęcie? Spencer jeszcze nie jest

ucharakteryzowany, a nie mogę zdradzać zbyt dużo zza kulis.

– Tak! – krzyknęła ochoczo Lisa, po czym od razu ustawiła się do

fotografii, obejmując w pasie Spencera i patrząc mu głęboko w oczy. Ten

odwzajemnił uścisk i uśmiechnął się, pokazując rząd śnieżnobiałych

zębów.

– Gotowe.

– Muszę lecieć do garderoby, widzimy się później, Alice. Rób swoje,

tylko już daruj sobie szperanie w moim telefonie.

– Jasne. – Spojrzała w dół.

Alice kręciła się po planie, robiąc zdjęcia różnym atrybutom

i rzeczom mieszczącym się na planie. Sfotografowała salę, w której

bohaterowie uczą się literatury i gdzie jeden z nich bzyka nauczyciela na

ławce szkolnej. Później szatnie mężczyzn, gdzie zazwyczaj trener

wygłasza motywacyjne pogaduszki tuż przed meczem. Zrobiła także

zdjęcie drzwi do garderoby Spencera, która była tak naprawdę małą


luksusową przyczepą kempingową. Na drzwiach widniał napis

„Spencer”, a pod nim imię jego bohatera: „Gabriel”. I to właśnie zdjęcie

wrzuciła na jego Instagram. Przesuwała zdjęcia w galerii telefonu,

wypatrując jeszcze jakiegoś ciekawego ujęcia, jednak na dłuższą chwilę

zatrzymała się przy zdjęciu Spencera i Lisy. Gdyby zobaczyła je

w mediach i go nie znała, pomyślałaby, że naprawdę są ze sobą

szczęśliwi. Wyglądają jak typowa para z okładek gazet. Przecież to takie

ckliwe, że aktor umawia się z aktorką, która gra jego miłosną partnerkę

na ekranie.

Dzwonek jej telefonu wyrwał ją z zamyślenia. Ponownie nieznany

numer, pewnie ktoś z uczelni. Czas na decyzję właśnie nadszedł.

===Lx4vHSwVIRhrWW9ab1ZvBTMAOAgxBzEIaQtvXGtablduWGhZOA46CA==
Spencer

Spencer poczuł dumę, gdy na planie padł ostatni klaps. Nie pamiętał,

kiedy ostatnio towarzyszyło mu to uczucie. Miał przeczucie, że serial

odniesie duży sukces po premierze, ponieważ jest zawiły, tajemniczy

i ma ciekawą akcję. Wszyscy składali sobie gratulacje, a reżyser nawet

otworzył szampana i popryskał nim kilka osób z obsady. Spencer czuł się

szczęśliwy, było to dla niego takie obce doznanie, bo ostatni raz

odczuwał je w obecności jego pierwszej dziewczyny, Elizy.

– Już nie mogę doczekać się premiery! – Lisa uśmiechała się od ucha

do ucha, obejmując jego dłoń.

– Ja też, mam dobre przeczucia co do tego serialu.

– Na Instagramie ciągle przybywa obserwujących i to nie tylko na

twoim koncie, Spenc, ale także na koncie serialu – wtrąciła się Alice.

– Jak już mówiłem, mam dobre przeczucia.

– Masz jakieś plany na weekend? – Lisa dotknęła jego torsu swoim

chudym palcem, próbując w jakiś sposób uwieść swojego serialowego

partnera.

– Nie wiem. Alice, czy ja mam jakieś plany na weekend?

Spojrzał na nią wymownie, wciąż oczekując konkretnej odpowiedzi.

W biurze tylko zaoferowała chęć spędzenia z nim czasu, ale nie padła
żadna deklaracja. Widział, jak policzki Alice promienieją, a jeden z jej

czarnych falowanych kosmyków opada na twarz.

– Przykro mi, Lisa, Spencer jest zajęty przez caaaaaały weekend. –

Zagryzła usta, po czym spojrzała na Spencera.

Na jego twarzy momentalnie pojawił się uśmiech od ucha do ucha.

– Przykro mi, Lisa, chyba nasze kolejne wyjście musi zaczekać do

premiery serialu. Najwidoczniej moja asystentka zadbała o to, żeby

w moim grafiku nie pojawiła się żadna przerwa. – Jego ton miał

sugerować Lisie, że żałuje, że ich spotkanie się nie odbędzie. Z kolei

Alice chciał przekazać, że już nie może doczekać się weekendu z nią

spędzonego.

– W takim układzie uśmiech do selfie. Czas potwierdzić plotki

krążące wokół naszego związku – powiedziała ochoczo Lisa, szukając

w torebce najnowszego modelu Samsunga.

Nie czuł się komfortowo, gdy wyciągnęła swój telefon i momentalnie

rzuciła się na niego, całując go raz po raz w policzek i zostawiając na

nim ślady czerwonej szminki. W sumie to nie z tego powodu czuł

dyskomfort, chodziło o to, że naprzeciwko niego stała Alice i to ją

pragnąłby mieć u swojego boku.

– Zadzwonię do ciebie wieczorem, żeby ustalić szczegóły dotyczące

naszego wyjścia na czerwony dywan podczas premiery. Tak że do

usłyszenia, kotku. – Ponownie przywarła czerwonymi ustami do jego

policzków.

– Do zobaczenia – odparł nieco zaskoczony kolejnym buziakiem.

– Kotku? – Alice zakryła usta, próbując powstrzymać wybuch

śmiechu.

– Bez komentarza, Alice. – Rzucił jej srogie spojrzenie, po czym sam

parsknął śmiechem, kiedy Lisa była na tyle daleko, by go nie usłyszeć.


– O proszę! Oficjalnie jesteś w związku z Lisą. Post już został

udostępniony.

Spencer tylko przewrócił oczami.

Dochodziła północ, gdy Spencer wreszcie podjeżdżał pod dom.

Wtedy przypomniał sobie, że miał porozmawiać z Markiem. Wrzucił

wsteczny bieg i wycofał samochód z podjazdu, kierując się prostą ulicą

pod dom rodzinny kolegi. Zaparkował przy chodniku i napisał do

swojego przyjaciela, że czeka na niego w samochodzie. Kilka minut

później zdenerwowany Mark siedział już obok Spencera. Ten zmierzył

go wzrokiem i doszedł do wniosku, że jego kolega nie wygląda najlepiej.

Przetłuszczone włosy opadały mu na czoło. Na białym podkoszulku

widniały tłuste plamy. Spencer przez chwilę zastanawiał się, czy

kiedykolwiek miał okazję widzieć Marka w spodniach dresowych.

Zawsze dbał o swój wygląd, zwłaszcza od kiedy uczył w szkole.

– Stary, coś ty taki spięty? – zaczął Spencer, patrząc na swojego

kolegę, który wyraźnie był w złym stanie.

– Rodzice tej dziewczyny rozwieszają ulotki po całej szkole. Ona

zaginęła. – Kiedy to mówił, jego ręce drżały.

– Nie ma jej dopiero drugi czy trzeci dzień. Twoja reakcja jest

przesadzona jak zawsze – odparł chłodno Spencer.

– Nie, Spenc! – Mark spojrzał na niego wymownie. – Coś tu mocno

nie gra. Myślę, że Jeremi wcale nie opłacił tej dziewczyny.

– Nawet jeśli, to pewnie ją nastraszył. Wielkie mi rzeczy, rzucił

pewnie jakimś tekstem prawniczym, a ona się wystraszyła.

– Gdyby się wystraszyła, to poszłaby na policję. Poza tym groźby są

karalne!

Mark przez dłuższą chwilę patrzył przed siebie i milczał. Spencer

dostrzegł na jego twarzy zmęczenie. Rozumiał, że sytuacja, w jakiej się


znalazł, była mocno niekorzystna, ale wierzył w jego niewinność.

W końcu znał go od najmłodszych lat.

– Słuchaj… – zaczął powoli Mark. – Nie wiem, do czego zdolny jest

twój agent, ale uważam, że nie postąpił zgodnie z umową. Mieliśmy jej

dać kilka tysięcy w zamian za milczenie. Nagle dziewczyna ginie i nikt

nie wie, co się z nią stało.

Spencer przypomniał sobie reakcję Jeremiego, który w ostatnim

czasie oznajmił mu chłodnym tonem, żeby nie interesował się tą sprawą.

Teraz ówczesne zachowanie agenta wydało się Spencerowi dziwne.

– Mogę porozmawiać z Jeremim, ale myślę, że dziewczyna

otrzymała zastrzyk gotówki i pewnie poleciała na jakieś wakacje. Niby

co innego mógł jej zrobić mój agent? Przecież nie przetrzymuje jej

w jakimś schowku. – Spencer teatralnie zmrużył oczy.

– Żałuję, że nie poszedłem z tą sprawą do ojca.

– Gdybyś do niego poszedł, to usłyszałbyś, że mogłeś zostać

prawnikiem, a nie nauczycielem.

– Jestem w szoku, że twój pijany mózg zapamiętał, co do ciebie

mówiłem. – Mark uniósł brwi ze zdziwienia. – Mimo wszystko proszę,

porozmawiaj z Jeremim, ode mnie odrzuca połączenia. Jestem bliski,

żeby zadzwonić do tej dziewczyny.

– Masz do niej numer telefonu?

– Jestem nauczycielem, mam dostęp do takich informacji.

– Nawet ja to wiem, Mark, że jeśli do niej zadzwonisz, będziesz

wyglądał na podejrzanego.

– A co innego mam zrobić?! – Spencer dostrzegł, jak w oczach

kolegi pojawiają się łzy. – Powiążą mnie z gwałtem na nieletniej osobie

albo z jej morderstwem!


– Mark, ona nie zaginęła. Nie wkręcaj sobie rzeczy, które się nie

wydarzyły.

– Jeszcze – dodał ponurym tonem głosu.

– Dobra, podpytam Jeremiego. Zanim zrobisz coś głupiego, jak na

przykład wydzwanianie do zaginionej dziewczyny, przemyśl każdy swój

czyn dwa razy. Jeśli faktycznie zaginęła, a nie poszła na największą

imprezę w swoim życiu, telefon od profesora, którego chciała oskarżyć

o gwałt, będzie wydawał się nieco nie na miejscu, zwłaszcza dla policji.

Odezwę się, jak tylko się czegoś dowiem, ale jak znam życie, po prostu

przesadnie reagujesz i w ciągu weekendu dziewczyna się odnajdzie.

– Obyś miał rację.

– Mam, a teraz marzę już o tym, by położyć się do łóżka. Będziemy

w kontakcie, a ty weź się, człowieku, ogarnij, bo nie wyglądasz za

dobrze.

Odprowadził kolegę wzrokiem, aż wreszcie Mark zniknął za wielką

rozsuwaną bramą prowadzącą do posesji znanego prawnika.

Spencer oparł się wygodnie w kubełkowym siedzeniu, przez chwilę

myśląc nad słowami, które jakiś czas temu zostały wypowiedziane

w jego samochodzie. Zdał sobie sprawę z zasięgów, jakie posiada

Jeremi, ale żeby jego agent był zamieszany w zniknięcie dziewczyny,

wydawało mu się tak prawdopodobne jak to, że jego ojciec powie mu, że

go kocha. Pokręcił przecząco głową sam do siebie, kiedy zaczął nad tym

dłużej myśleć. Po chwili jednak odpalił samochód i postanowił wrócić

do domu.

===Lx4vHSwVIRhrWW9ab1ZvBTMAOAgxBzEIaQtvXGtablduWGhZOA46CA==
Alice

Po raz pierwszy w życiu Alice poczuła się niezależna finansowo. Na jej

twarzy gościł uśmiech, kiedy oglądała małe dwupokojowe mieszkanie

z widokiem, który zapierał dech w piersiach. Mieszkanie może nie było

umeblowane najnowszymi meblami, ale kilka drobnych dodatków na

pewno sprawi, że wyda się nieco bardziej przytulne. Chociażby mały,

okrągły, puchaty dywanik, który oczami wyobraźni widziała już pod

szklanym stolikiem w salonie. Podeszła do okna i spojrzała na

wieżowce, które uprzyjemniały jej widok i utwierdzały ją

w przekonaniu, że chce tu mieszkać. Była tylko jedna przeszkoda: albo

kontynuacja studiów, albo mieszkanie z boskim widokiem

i samodzielność.

– Bardzo dziękuję za możliwość obejrzenia mieszkania. Wkrótce się

do pani odezwę – oznajmiła Alice, rozpływając się nad widokiem

zmierzającego na lotnisko samolotu.

– Mam nadzieję, że zrobi to pani szybko. Mamy wiele osób

chętnych. Myślę, że to przez lokalizację, no i, jak widać, przez widok

z mieszkania – doradziła jej agentka nieruchomości, uśmiechając się

szeroko.

Opuszczając pomieszczenie, przyjrzała mu się uważnie, a kiedy

wychodziła z klatki schodowej, wiedziała już, że chce je wynająć, nie


zwracając uwagi na konsekwencje własnych czynów. W drodze do

mieszkania Annie musiała wrzucić kilka postów na konto Spencera,

które wciąż miały budować napięcie i wywoływać burze komentarzy,

tym samym promując serial. Nie mogła jednak się skupić, jej myśli były

podzielone między Spencera, ich randkę a, być może, pierwszy poważny

krok w jej dorosłym życiu, jakim miała być wyprowadzka do własnych

czterech kątów.

Gdy dotarła do mieszkania Annie, ta kręciła się w szlafroku

z mokrymi włosami.

– Gdzie cię tak wcześnie wywiało? – zapytała, przeczesując szczotką

włosy.

– Nie uwierzysz, byłam oglądać mieszkanie!

– Nie zgadzam się na wyprowadzkę! Poza tym to nie fair, że udało ci

się złapać stałe zlecenie, a ja muszę się bujać co chwilę z innymi

facetami.

– Najwidoczniej trochę mi się poszczęściło. Mam też kolejną

nowinę.

– Jesteś w ciąży? – Annie zmarszczyła czoło.

– Nie! Rzuciłam studia.

Annie z wrażenia upuściła szczotkę, która wpadła prosto do sedesu.

– Nie do wiary! Cholera, to była moja ulubiona szczotka. –

Skrzywiła się, wyciągając ją z ubikacji, po czym rzuciła ją w stronę

kosza. – Chwila, jak to się stało, że porządna Alice, która chciała robić

zawrotną karierę w firmie C&C, postanowiła rzucić studia marzeń, by

pracować jako… jako pani do towarzystwa? – Położyła dłonie na

biodrach i bacznie przyglądała się koleżance, która usiadła w różowym

fotelu.
– Najwidoczniej poznanie ciebie było punktem zwrotnym w moim

życiu – skwitowała, wystawiając nogi za ramy fotela.

– Nie poznaję cię, dziewczyno.

– Mam dziś randkę! – Alice nie mogła się powstrzymać, by

zatrzymać to tylko dla siebie.

– Zatrzymaj tę karuzelę niespodzianek! Nie nadążam. Kiedy

i z kim? – Wyszła z łazienki, by usiąść naprzeciwko Alice, a potem

z niecierpliwością wyczekiwała na szczegóły historii.

– Dziś, a z kim, niestety, nie mogę ujawnić.

– Umawiasz się z klientem! – Annie szturchnęła ją w bark.

Alice posłała jej tylko uśmiech. Właściwie nie wiedziała, czego się

spodziewać, Spencer był dla niej jak kameleon. Raz wydawał się jej

gburowatym draniem, który mówi wszystko, co ślina przyniesie mu na

język, a raz jawił się jako troskliwy chłopak, z którym najchętniej

obejrzałaby jakiś film pod ciepłym kocem. Dochodziła do tego jeszcze

jedna rzecz, którą będzie musiała zaakceptować. Ten sam chłopak sypiał

z jej obecną współlokatorką. Próbowała sobie to wytłumaczyć

w najbardziej znany jej sposób, czyli na podstawie oglądanych przez nią

seriali. Zawsze to najbliższa przyjaciółka odbija faceta, schemat bardzo

znany, a jednak wiele razy powtarzany. Tym razem odbędzie się bez

wojny na szczotki do włosów, bo nikt nikogo nie odbije, a Annie jest

tylko klientką Spencera. Im bardziej próbowała sobie wmówić, że ich

seks to czysty biznes, w ramach którego jedno korzysta z szybkiego

zarobku, a drugie z szybkiej przyjemności, tym bardziej na jej twarzy

pojawiał się większy grymas.

– Co się tak krzywisz, jakbyś miała zjeść co najmniej miskę

cytryn? – zażartowała Annie, widząc jej minę.


– Po prostu przypomniało mi się coś, czego wolałabym nie

wiedzieć – odparła, próbując wybrnąć z sytuacji.

– Czyli? – drążyła Annie.

– Czyli czas przygotować się na randkę. – Zwinnym ruchem osunęła

się z fotela i pomknęła do swojego pokoju, zamykając za sobą drzwi.

Otwarła półkę, w której znajdowała się koronkowa bielizna; nie

wiedziała, do czego może dojść między nią a Spencerem. Jednak na

wszelki wypadek chciała być przygotowana i czuć się pewnie.

Przymierzyła czarny stanik z push-upem i stringi, po czym spojrzała na

własne odbicie w lustrze. Nie wyglądała jak dziewczyny, które spotkała

na imprezie u Spencera. Nie miała ani szerokich bioder, ani dużych

piersi, ani tym bardziej wcięcia w talii. Jej figura przypominała raczej

przecinek, była szczupłej postury, a biustonosze z wypełniaczami

nadawały kształt małemu biustowi. Oczywiście nie miała też

wyćwiczonych mięśni brzucha jak Annie. Poczuła się wręcz przeciwnie,

niż chciała. Stwierdziła, że jeśli będzie miało do czegoś dojść, to tylko

przy zgaszonym świetle.

Wyciągnęła z szafy biały, dopasowany sweterek i czarną dłuższą

spódnicę w białe grochy. Całość jej ubioru miały dopełnić toporne

czarne botki z klamrami. Rozpuściła z koka swoje czarne włosy, które

teraz sięgały jej piersi. Obwódki oczu poprawiła czarną kreską

i ponownie przejechała po rzęsach szczoteczką z czarnym tuszem. Na

pędzelek nałożyła trochę różu i roztarła go na swoich policzkach. Usta

pomalowała szminką w kolorze bladego różu. Nie wiedziała, jakiej

randki może się spodziewać, ale po ostatniej wpadce, gdy zrobiono im

zdjęcie w stadninie, była pewna, że nie opuszczą willi Williama. Usiadła

na brzegu łóżka i spojrzała do telefonu, gdzie ciągle pod postem na

koncie Spencera pojawiały się coraz to nowsze komentarze i spekulacje

na temat serialu oraz nowej dziewczyny aktora, Lisy. Spojrzała w sufit,


zastanawiając się, jak doszło do tego, że pragnie spędzać czas

z chłopakiem, który publicznie chodzi z kimś innym, a prywatnie sypia

z jej współlokatorką. Odetchnęła głęboko i opadła na łóżko.

===Lx4vHSwVIRhrWW9ab1ZvBTMAOAgxBzEIaQtvXGtablduWGhZOA46CA==
Spencer

Nie był dobry w gotowaniu posiłków, zresztą nigdy nie musiał gotować.

Jedyne, co sam potrafił przyrządzić w kuchni, to wszelakiego rodzaju

mikstury proteinowe, które były dosyć proste w przygotowaniu.

Zazwyczaj wystarczało gorące mleko lub woda. Spojrzał do lodówki,

która wyglądała jak regał w sklepie, było w niej dosłownie wszystko,

lecz dla niego to tylko osobne produkty, z których nie potrafił nic

przyrządzić, może poza sałatką grecką. Ostatecznie, oszczędzając sobie

czasu, postanowił zamówić catering. Niestety, nie wiedział, za czym

przepada Alice, więc wykonał aż trzy telefony do różnych firm

i zdecydował się na wszystkie trzy oferty.

Gdy Alice dotarła do domu, weszła bez pukania, zupełnie jakby

przyszła do pracy.

– Hej – rzuciła, uśmiechając się do niego szeroko.

Podszedł do niej i ją objął. Przez chwilę zastanawiał się, czy może

powinien ją pocałować w policzek lub usta, ale nagle wytworzyła się

między nimi jakaś dziwna bariera. Przecież to nie jest pierwszy raz,

kiedy się całowali albo przebywają w swojej obecności, jednak dla

Spencera zrobiło się nieco niezręcznie.

– Cieszę się, że jesteś. Nie wiedziałem, na co będziesz mieć ochotę,

więc mamy dziś do skosztowania chińszczyznę, klasyczne burgery oraz


owoce morza.

Widział, jak przygląda się stołowi zapełnionemu różnorodnościami.

– To niesamowite, chciałabym uwierzyć, że sam to przygotowałeś. –

Parsknęła śmiechem.

– Wyjmowanie rzeczy z plastikowych i papierowych opakowań jest

czasochłonne, uwierz mi na słowo. – Wskazał na siebie palcem, czując

się niczym szef kuchni.

– Skoro tak twierdzisz. – Podeszła do stołu i nałożyła sobie burgera.

– Byłem pewien, że wybierzesz owoce morza.

– Może dlatego, że wszystkie dziewczyny, jakie znasz, tak robią? –

Uniosła brew, Spencer uznał to za znak, że ją znieważył.

– Chcesz przez to powiedzieć, że nie jesteś taka jak inne? –

podpuszczał ją, lubił patrzeć, jak wprowadza ją w zakłopotanie.

– Chcę powiedzieć, że jestem sobą, a ten oblany ketchupem burger

na pewno mi nie zaszkodzi. Pójdzie w cycki. – Ugryzła kawałek bułki

i aż zamknęła oczy, delektując się smakiem.

Spencer uśmiechnął się pod nosem, słysząc tekst o kaloriach, które

pójdą w biust. Lubił jej poczucie humoru. Owszem, czasem bywała

irytująca, zwłaszcza na początku ich znajomości, ale zmienił co do niej

zdanie.

– Możesz dla mnie popracować? Obiecałem, że wrzucę post

w zamian za te owoce morza, muszę jeszcze udostępnić nazwę lokalu.

– Masz telefon. Zrób to sam, ja mam teraz przerwę. – Wręczyła mu

telefon. – Jesteś zalogowany, więc pstrykaj tę relację, a potem chodź coś

ze mną zjeść. Głupio mi, jak tylko ja jem.

– Myślałem, że się tym nie przejmujesz. Przecież jesteś sobą –

skwitował, robiąc zdjęcie potrawom na stole.


Odłożył telefon i podszedł do niej bliżej, kładąc ręce na jej biodrach.

– Nie bądź taka zachłanna, podziel się ze mną tym posiłkiem. –

Posłał jej zadziorny uśmieszek.

– Na stole jest za mało? – spytała, zupełnie ignorując jego zaloty.

Nachylił się, by sięgnąć po frytkę, która leżała na półmisku obok

burgerów. Zanurzył ją w ketchupie i pochłonął, patrząc jej w oczy.

– To się robi niezręczne – stwierdziła, wybuchając śmiechem. –

Wybacz, ale jedzenie frytek w twoim wydaniu nigdy nie będzie

pociągające.

– Rzucasz mi wyzwanie, Alice – powiedział, po czym zrzucił

z siebie podkoszulek. – I co powiesz teraz?

Zmierzyła go wzrokiem, wiedziała, że jest w formie, a jako aktor

musi dbać o swój wygląd.

– Wiesz co? Myślę, że do twarzy ci w czerwonym. – Chwyciła

butelkę ketchupu i prysnęła nim po torsie Spencera.

– Teraz wygląda na to, że potrzebujesz przytulania. – Rozchylił

dłonie i rzucił się w jej kierunku.

– Nie! Nie! Nie! Mam biały sweter! – krzyczała, biegnąc wokół

wyspy w kuchni, próbując uciec przed Spencerem.

– Nie ma innej opcji, zaczęłaś walkę.

– Dobra! Poczekaj, żal mi go po prostu ubrudzić. Nie patrz się. –

Szybko zdjęła sweter, ciągle nieco się zasłaniając.

– Łap! – Prysnął w jej stronę musztardą, Alice zdążyła zasłonić

twarz, a cały miodowo-żółty sos wylądował na jej klatce piersiowej.

– Rozejm! Nie chcę dłużej w to grać, to marnotrawstwo jedzenia –

oznajmiła, unosząc ręce w górę w geście kapitulacji.


– Dobra. – Podszedł do niej i szybkim ruchem przerzucił ją przez

swój bark.

– Spencer! Co ty robisz? Postaw mnie! – Uderzała zaciśniętymi

pięściami w jego plecy.

– Strasznie się ubrudziłaś, więc czas się umyć.

Spencer nie musiał nawet patrzeć na Alice, żeby wiedzieć, jaką ma

teraz minę.

– Jeśli wrzucisz mnie do basenu, obrażę się na ciebie! – powiedziała

uniesionym głosem.

– Tak, taki właśnie mam zamiar. – Kąciki ust uniosły mu się ku

górze.

Przesunął szklane drzwi, tym samym wychodząc na zewnątrz domu.

– Spencer! Ostatnia szansa! Postaw mnie. – Coraz mocniej uderzała

go pięściami w plecy.

– Narobisz mi sińców i potem będą musieli mnie upiększać do ujęć

łóżkowych.

Spencer stanął nad krawędzią basenu, a Alice najwidoczniej

pogodziła się z myślą, że zaraz będzie cała mokra, gdyż przestała się

wiercić i uderzać go dłońmi.

– Woda jest niesamowita, idealna temperatura. Sam o to zadbałem.

Zanim Alice zdążyła rzucić jakiś nieprzychylny komentarz, znalazła

się w wodzie ze Spencerem. Patrzył, jak jej długie włosy przykryły

niemal całą jej twarz. Można było ją porównać do dziewczyny z horroru,

która właśnie wychodziła z telewizora. Zagryzł wargi, kiedy patrzył na

nią w mokrej bieliźnie.

– Popatrz, co narobiłeś! Wyglądam teraz jak jakiś mokry pies! –

Oburzona próbowała odsłonić włosy z czoła, usiłując coś spod nich


zobaczyć.

– Bardziej jak szczeniaczek. – Podpłynął do niej i pomógł jej zebrać

włosy z twarzy.

Przez chwilę patrzyli na siebie w milczeniu. Bardzo podobały mu się

jej duże brązowe oczy, które teraz wyglądały, jakby płakały, bo cały

czarny tusz spływał jej po policzkach. Chwycił ją w pasie i poczuł, jak

jej nogi okalają jego pas. Przybliżył powoli jej twarz do swojej, stykając

się z nią czubkiem nosa. Alice sama zainicjowała zbliżenie i pozwoliła

mu się namiętnie całować. Pocałunek trwał dosłownie kilkanaście

sekund, ale dla Spencera czas na chwilę się zatrzymał. Liczyło się tylko

tu i teraz i bardzo odpowiadało mu, że mógł ponownie pocałować Alice.

Uniósł ją i położył na brzegu basenu, całując jej nogę i kierując się

w stronę uda, ona za to mierzwiła jego włosy. Widząc, jak bardzo

podobają się jej serwowane przez niego pieszczoty, wyskoczył z basenu

i zaprowadził ją na beżowy leżak ogrodowy z baldachimem. Położył się

na niej, powoli całując jej szyję i patrząc, jak jej dłonie z rozkoszy

zaciskają prześcieradło. Potem ponownie przeszedł do ust, jedną dłonią

dotykając jej szyi, kierując się ku ramiączku od stanika. Nie czuł jej

sprzeciwu, kiedy powoli osuwał je z jej ramienia. Widział, jak patrzy na

niego tymi brązowymi, pełnymi namiętności oczami i przygryza dolną

wargę.

– Oto mój syn!

Odskoczył jak poparzony, słysząc głos Williama. Ten stał w progu

szklanych drzwi. Meksykańskie słonce najwidoczniej mu służyło, gdyż

kolor jego skóry przypominał rodzynka. Na czubku nosa widniały duże

czarne okulary przeciwsłoneczne znanej marki, a w ręku trzymał napój

z palemką.

– Mogłeś uprzedzić, że wracasz – warknął Spencer nieco

zszokowany zaistniałą sytuacją, jednocześnie patrząc na Alice, która


zasłaniała się materiałem z baldachimu.

– Mam oznajmiać, że wracam do domu? – zakpił William, unosząc

przy tym jedną brew. – Synek, może pomyśl o kupnie własnego.

– Widzę, że dobry humor nie odpuszcza.

– Ani trochę – odparł, odwracając się na pięcie i znikając w domu.

– Poczekaj tutaj, przyniosę ci jakieś ubrania na zmianę – oznajmił

i pobiegł za rodzicem.

Dotarł do kuchni, gdzie William dolewał sobie alkoholu do drinka.

– Musiałeś nam przeszkodzić? Przecież widziałeś, że byłem zajęty –

powiedział srogo, kładąc ręce na blacie stołu.

– Myślałem, że umawiasz się z rudzielcem, takie plotki zdarzyło mi

się przeczytać.

– Sam mówiłeś, że to, co ludzie pomyślą, jest najważniejsze, więc

robię to, co każą mi Jeremi i Alice; umawianie się z serialową koleżanką

podbije statystyki serialu.

– W końcu się czegoś uczysz – skwitował William, nawet nie patrząc

na syna. – Może zapytasz ojca, jak było w Meksyku?

– Jak było w Meksyku, ojcze chrzestny? – wycedził przez zaciśnięte

zęby Spencer.

– Dobrze wrócić czasem na plan. Tęskniłem za grą aktorską. Jeremi

załatwił mi kolejny epizod, więc za dwa dni lecę do Kanady.

– Nie lubisz siedzieć na miejscu. Dobrze, że przynajmniej mnie

informujesz. – Spencer spojrzał ku górze, po czym skierował się do

swojego pokoju.

Wyciągnął z szafy pierwszy lepszy podkoszulek, jego rozmiar będzie

niemal jak sukienka dla Alice.


– Przepraszam, że tak wyszło – oznajmił jej, wręczając biały T-shirt

z logiem metalowego zespołu.

– Może rzeczywiście powinieneś pomyśleć o kupnie własnych

czterech kątów, ja tak zrobiłam.

– Kupiłaś dom? – Ta wiadomość go zszokowała.

– Nie, głupku, zdecydowałam się wynająć mieszkanie. Nie stać mnie

na kupno domu.

– Muszę w takim razie porozmawiać z Jeremim, żeby dał ci

podwyżkę.

– I czym to uargumentujesz? Chęcią przelecenia mnie? – Pokiwała

przecząco głową, po czym wybuchła śmiechem.

– Coś w tym stylu. Chodź, musimy doprowadzić cię do porządku,

wyglądasz, jakbyś ryczała.

– Co? – Dotknęła swoich policzków, a na jej palcach pojawił się

czarny tusz. – Miał wytrzymać nawet deszcz – skomentowała.

– Widzisz, ja jestem jak huragan. – Spencer roześmiał się na głos.

Nie mógł oderwać od niej oczu, kiedy wyglądała jak zagubiona

w przydługawym podkoszulku. Miał ochotę ją po prostu przytulić. –

Chodź. – Wyciągnął w jej kierunku dłoń. – Naprawimy ci twarz!

– Ej! – Szturchnęła go w ramię.

Położył na niej swoją rękę, była względem niego taka niska. Sięgała

mu ledwo do pachy. Spojrzała na niego tymi wielkimi czekoladowymi

oczami. Naprawdę mógł powiedzieć, że odczuwa teraz szczęście. Weszli

do domu i gdy przechodzili przez korytarz, głos z telewizora oglądanego

przez Williama spowodował, że przez chwilę zamarł w miejscu. Na

ekranie było widać zrozpaczonych rodziców, którzy szukają swojej


córki. W tle dało się zauważyć uczelnię, na której wykłada Mark.

Spencer zaniemówił i z otwartymi ustami patrzył w ekran plazmy.

– Co się stało? Znasz tych ludzi? – spytała Alice, lecz jej głos do

niego nie dochodził.

Patrzył i nie wierzył w to, co się dzieje. Chwilę później zadzwonił

jego telefon komórkowy, a na wyświetlaczu pojawiło się imię Marka.

===Lx4vHSwVIRhrWW9ab1ZvBTMAOAgxBzEIaQtvXGtablduWGhZOA46CA==
Alice

Spencer wybiegł przed dom z telefonem w ręku, a badana wzrokiem

Williama Alice, czując się niezręcznie, uciekła do łazienki, próbując

doprowadzić swoją pokrytą rozmytym makijażem twarz do porządku.

Wacikiem i płynem do demakijażu ścierała grube plamy tuszu, spojrzała

na siebie w lustrze i wybuchła śmiechem, widząc istną masakrę. Przez

chwilę analizowała to, co się wydarzyło i do czego mogłoby dojść,

gdyby nie przeszkodził im nieoczekiwany przyjazd Williama. Na samą

myśl o Spencerze i jego pocałunkach na jej twarzy gościł uśmiech.

Bardzo się jej podobał. Miała wrażenie, że przez ostatni czas wydoroślał.

Owszem, zdarzały mu się beznadziejne teksty, które szły w pięty, ale nie

był już takim rozpuszczonym bachorem, jakiego miała okazję poznać na

samym początku. Teraz widziała w nim mężczyznę, a jego ciało pokryte

tatuażami bardzo na nią działało. Przeczesała swoje długie czarne włosy,

które bez olejków były ciężkie, i zaczęła je suszyć, w duchu modląc się,

by zbytnio się nie napuszyły. I tak nie wyglądała najkorzystniej,

a ostatnie, czego by chciała, to włosy stojące we wszystkie strony świata.

Gdy były już suche, upięła je w kucyk. Chociaż tyle mogła zrobić, by

nad nimi zapanować. Nie miała przy sobie żadnych kredek ani szminek

do makijażu, więc Spencer musiał zadowolić się jej naturalnością na

pierwszej oficjalnej randce. Przyglądała się sobie w jego podkoszulku,

który pachniał męskimi perfumami. Szczególnie przypadł jej do gustu


zapach odzieży. Postanowiła, że nie zwróci mu tej koszulki. Będzie

zachowywać się jak psychofanka i wąchać ją w wolnych chwilach. Na

samą myśl o tym skarciła się. Przecież taka nie jest. Jest zrównoważoną

osobą, twardo stąpającą po ziemi. Przynajmniej za taką chciała się

uważać.

Spencer wpadł do łazienki, a na jego twarzy malowało się

przerażenie.

– Przepraszam, że tak lekkomyślnie wtargnąłem – zreflektował się

po chwili.

– Co się dzieje? Wyglądasz, jakbyś zobaczył ducha – skwitowała

Alice, patrząc na jego rozbiegany wzrok.

Przez chwilę krążył po łazience w milczeniu, drapiąc się po głowie.

Spojrzał na nią, ciągle zastanawiając się, czy może powierzyć jej swoje

myśli.

– Wyduś to wreszcie z siebie! Czy mamy znowu jakąś awarię

związaną z paparazzi? Na Instagramie wszystko w porządku. – Zaczęła

przeglądać ostatnie posty, w jakich został oznaczony.

– Nie, nie chodzi o moją karierę. – Przewrócił oczami, jakby to była

błahostka.

– Spencer – chwyciła go za dłoń – możesz mi zaufać. – Spojrzała

w jego oczy, już zdążyła zapomnieć, jak bardzo wyróżniają się kolorem

od pozostałych, jakie znała.

Chłopak usiadł na podłodze, opierając się o wannę. Przez chwilę

patrzył przed siebie i bawił się włosami ze swojej grzywki. Wziął

głęboki oddech i w końcu powiedział:

– Myślę, że Jeremi ma coś wspólnego ze zniknięciem tej dziewczyny

z telewizji.
W pomieszczeniu przez chwilę panowała cisza. Alice nie do końca

wiedziała, czy poprawnie usłyszała to, co Spencer powiedział.

– Poczekaj… – Ściągnęła brwi. – Powoli, od początku, o co

chodzi? – Rozłożyła ręce, zupełnie nic z tego nie rozumiejąc.

– Na pewno kojarzysz mojego kolegę Marka. Był tutaj kilka razy,

nawet w biurze u Jeremiego.

– Taki wysoki, nieco chuderlawy? Wyglądał na profesorka z uczelni.

– Tak! To on. Ta dziewczyna, którą pokazują w telewizji, oskarżyła

go o molestowanie seksualne.

– O Boże, może on to zrobił? – wtrąciła się w wypowiedź Spencera.

– Nie! – Pokiwał przecząco głową, a na jego twarzy pojawił się

grymas sugerujący niesmak. Próbował przez chwilę zebrać myśli. –

Wierzę mu! Nie jest do tego zdolny. W każdym razie, poprosiliśmy

Jeremiego o pomoc. Nie chcieliśmy, żeby sprawa przybrała

niepotrzebnego rozgłosu. Wiesz, jak jest, czy winny, czy nie, taka łatka

zostaje na całe życie.

– Jeśli mogę się wtrącić, nie rozumiem, dlaczego poprosiliście

Jeremiego. Przecież on jest agentem, a nie adwokatem.

– Jeremi ma większe zasięgi niż niejeden prawnik. Wspominałem ci,

że wyciszył całkowicie sprawę Elizy, tylko garstka osób wie, że

wówczas tam byłem. Gdyby to wyszło na jaw, myślę, że mój wizerunek

byłby już nie do odbudowania. Dlatego też uznaliśmy z Markiem, że

Jeremi pomoże nam również w tej sprawie. Do tego dochodzi fakt, że

Mark nie ma najlepszych relacji z ojcem, który jest prawnikiem. Takie

oskarżenia potrafią zmienić wszystko. Nawet zniszczyć rodzinę.

– Prosić o pomoc agenta, który zajmuje się prowadzeniem

kalendarza gwiazd, a mieć w rękawie do dyspozycji prawnika

z superreputacją… – Ważyła w dłoniach niewidzialne ciężary, jedna ręka


opadła niżej niż druga. – Oczywistą opcją byłaby pomoc prawnika

kosztem wizerunku. Co tak naprawdę zrobił Jeremi?

– Umówiliśmy się, że wypłaci jej konkretną sumę pieniędzy

w zamian za milczenie.

– Może dziewczyna poszła w melanż swojego życia? Jakbym dostała

sporo gotówki w tym wieku… Bo ile ona może mieć lat? Piętnaście? Tak

bym zrobiła.

– Też tak myśleliśmy, ale to za długo trwa. Boję się, że wydarzyło się

coś nie po myśli Jeremiego. – Schował głowę w kolanach.

– Myślisz, że twój agent, noszący najlepsze garnitury, ma coś

wspólnego z zaginięciem tej dziewczyny? Przecież to absurd. Co niby

mógł jej zrobić? Przecież jej nie zabił.

– Nie wiem! Nie wiem, Alice! A co, jeśli jednak jej coś zrobił?

Dlaczego jej nie ma któryś dzień z rzędu? Rozmawiałem z nim ostatnio,

był podenerwowany i powiedział, że mam się w tę sytuację nie wtrącać,

a potem dodał coś, że Mark godził się na wszelkie układy.

Alice oparła się o umywalkę, powoli analizując słowa, które przed

chwilą padły w pomieszczeniu.

– Po prostu nie mogę sobie wyobrazić Jeremiego zdolnego do

zrobienia komuś krzywdy.

Wróciła pamięcią do pierwszego spotkania z Jeremim, które miało

miejsce na wystawie o samoakceptacji. Przypomniała sobie, jak podszedł

do niej. Dokładnie wiedział, kim była, a później zaoferował jej pracę.

Zastanawiała się, w jaki sposób ją znalazł. Może przez agencję, w której

pracuje Annie? A może przez to zdjęcie, które zrobiła jej Annie do

rzekomego albumu, który miał pomóc klientom w wyborze klientki,

z jaką chcieliby się umówić? Dlaczego wybrał ją? Czy to przez jej
podobieństwo do Elizy? Nagle w jej głowie pojawiło się milion myśli.

Może Jeremi wcale nie był taki święty, za jakiego uchodził?

– Musimy coś z tym zrobić – stwierdził stanowczo Spencer. –

Zaczniemy od sprawdzenia jego telefonu. Nie powinnaś mieć z tym

problemu, biorąc pod uwagę, jak sprawnie poszło ci przeglądanie moich

wiadomości.

– Bardzo zabawne – odpowiedziała, czując się urażona tą sugestią,

chociaż w głębi siebie wiedziała, że zachowała się nieodpowiednio. –

Nawet nie wiem, czego mogłabym szukać w jego telefonie.

– Wszystkiego, co może mieć związek z Markiem i tą dziewczyną.

Musimy to sprawdzić w poniedziałek. Ja go zajmę, a ty przeszukasz jego

telefon.

– Zrobię to. A co, jeśli niczego nie znajdziemy? – spytała.

– To będzie oznaczać, że Jeremi nie jest powiązany z tą sprawą, a my

możemy spać bez wyrzutów sumienia.

– To jakieś szaleństwo – stwierdziła, przykładając rękę do czoła. –

Spotykanie się z modelem i aktorem to jedno wyzwanie, a posądzanie

jego agenta o jakieś szemrane sprawy to drugie. Wiedziałam, że

randkowanie z tobą nie będzie nudne – dodała po chwili.

– Chyba nie boisz się wyzwań, Alice? – Na jego twarzy ponownie

zawitał zadziorny uśmiech, który tak bardzo lubiła.

– Okej, sprawdzę jego telefon, ale tylko dla świętego spokoju i po to,

żeby cię przekonać, że nic tam nie znajdziemy.

– Super, przekażę nasz plan Markowi.

– Nasz plan? – Uniosła brwi.

===Lx4vHSwVIRhrWW9ab1ZvBTMAOAgxBzEIaQtvXGtablduWGhZOA46CA==
Spencer

W niedzielny poranek Spencer leżał na swoim wodnym łóżku i starał się

uporządkować myśli. Aktualnie dzieliły się one na kilka kategorii; były

to myśli towarzyszące sobocie i Alice, sprawie Marka oraz Jeremiemu.

Od czasu do czasu przeglądał wiadomości na skrzynce pocztowej, które

wysłała mu Alice. Jednak przed premierą serialu nie miał ochoty napinać

swojego grafiku dodatkowymi zleceniami w postaci reklam perfum.

Poprosił Alice, by postarała się ograniczyć do tych zleceń, które może

wykonać za pomocą zdjęcia na Instagramie. Przewrócił się na brzuch

i otworzył na swoim smartfonie przeglądarkę internetową. Wiedział, że

jeśli okaże się, że Jeremi ma coś wspólnego z zaginięciem dziewczyny

z kampusu, będzie podejrzane, że wyszukuje w Internecie informacji na

jej temat, jednak ciekawość wygrała z trzeźwym myśleniem. Przesuwał

na ekranie linki prowadzące do różnych artykułów. Rodzice dziewczyny

bardzo zaangażowali się w poszukiwania, uruchomili nawet stronę, na

której podane były wszelki informacje. Spencer postanowił kliknąć

w link prowadzący do tej strony. Pierwsze, co zobaczył, to zdjęcie

młodej dziewczyny, która miała delikatne rysy twarzy. Mimo pogodnego

uśmiechu, dużych niebieskich oczu oraz blond włosów odniósł wrażenie,

że jest w niej coś mrocznego. Raczej nie należała do grzecznych

dziewczynek. Tuż nad zdjęciem migotał napis: „Sandra, wróć do domu”,

a pod nim zostały podane najważniejsze informacje: gdzie ostatni raz


była widziana, w co była ubrana, o której kontakt z dziewczyną się

urwał, miejsca, w których ewentualnie można ją spotkać. Widniały też

numery kontaktowe do bliskich osób oraz gorąca linia, pod którą można

zadzwonić, jeśli ktoś być może spotkał lub widział Sandrę Butler.

Spencer zamknął oczy, by przez chwilę odtworzyć to, co już mógł

wiedzieć na jej temat. Dzień po zgłoszeniu przez Marka sprawy

dziewczyna nie pojawiła się już na uczelni. W ten sam dzień wieczorem

on i Mark popijali piwo i napój energetyczny nad basenem. Wówczas

Mark ujawnił, że Jeremi nakazał, aby ten zachowywał się naturalnie

i poszedł do pracy. Następnego dnia pojawiły się ulotki, a wkrótce jej

rodzice byli już praktycznie na każdym kanale telewizyjnym. Spojrzał

ponownie na informacje, gdzie zaginiona widziana była po raz ostatni.

Zapamiętał adres ulicy i już wiedział, że pierwszą rzecz, jaką muszą

sprawdzić na telefonie Jeremiego, to czy był w tych okolicach. Czuł, że

głowa mu już parowała od nadmiaru myśli. Postanowił zejść do kuchni,

bo zegarek wskazał mu porę, o której jego organizm musi przyjąć

kolejną dawkę proszku bogatego w witaminy połączone z wodą. Kiedy

stworzył gotowy preparat do wypicia, z kuchennego okna dostrzegł

swojego ojca wylegującego się przy basenie.

Jakby dostatecznie nie był spieczony jak indyk w święto

dziękczynienia – pomyślał.

– Hej! Zamierzasz zrzucić skórę jak wąż? – zapytał, stojąc

w szklanych drzwiach prowadzących do wyjścia nad basen.

William, słysząc głos syna, odwrócił się na brzuch, ukazując

pośladki równie pięknie opalone co reszta ciała.

– Moje oczy! – krzyknął Spencer, udając odruch wymiotny.

– Równa opalenizna to podstawa – rzucił William znad masywnych

okularów słonecznych.

– Opalenizna, nie spalenizna! – Spencer pokiwał przecząco głową.


– Będę odgrywał włoskiego gangstera. Wiesz, gdzie leży mój sukces.

Zawsze daję z siebie sto procent.

– Rozumiem, że opalanie się, jak zostałeś stworzony, jest częścią

twojej ciężkiej pracy. – Podszedł bliżej i rzucił w jego stronę ręcznik,

który znalazł na leżaku. – Skoro jutro wyjeżdżasz, pomyślałem, że

porozmawiamy, ale słabo mi to idzie, kiedy widzę twój tyłek.

William zasłonił się ręcznikiem i dalej leżał na brzegu basenu,

mocząc od czasu do czasu rękę w przyjemnej wodzie.

– O czym chciałbyś porozmawiać, synu?

Wypowiedziane przez niego słowo „synu” było dla Spencera dziwne.

Właściwie nigdy tak do niego się nie zwracał, więc potraktował to jako

kolejny etap naprawiania relacji między nimi.

– Dziwnie mi o to pytać, ale może po premierze mojego serialu i po

powrocie z Kanady… spędzimy ze sobą więcej – szukał odpowiedniego

słowa, nieco za bardzo gestykulując rękoma – czasu… – Wypowiedzenie

tego zdania przyszło mu o wiele trudniej, niż myślał.

William spojrzał na niego z niedowierzaniem, a Spencer przez

chwilę mógł zauważyć szczere zaskoczenie na jego twarzy. Ojciec

podparł się na łokciach.

– Myślę, że jest to wykonalne – odparł, chociaż Spencer odebrał to

w taki sposób, jakby musiał dopasować się do jego grafiku.

– Byłem jakiś czas temu w stadninie, mama zabrała konia. Nie

spotkałem go tam.

– Może go sprzedała. Kto to wie, co ta kobieta ma w głowie.

Spencer na chwilę zamilkł, patrząc między nogi. Kolejny temat,

który przychodził mu z wielkim trudem, aż sobie przypomniał mądrości


z odwyku. Jedna z nich mówiła, że szczera rozmowa potrafi oczyścić

duszę.

– Sprzedała go, pozbyła się prezentu ode mnie – dodał po chwili

William. – Jeśli myślisz, że odbierze od ciebie telefon, to możesz sobie

darować próbę kontaktu. Ona dawno nas skreśliła. Kiedy ta premiera

serialu? – zmienił błyskawicznie temat, nim Spencer zdążył coś

odpowiedzieć.

– Za tydzień.

– A ta ruda dziewczyna? To jakaś nowa koleżanka czy jedna z wielu?

Spencer był zaskoczony pytaniami ojca, raczej nigdy się sobie nie

zwierzali. Pomyślał, żeby powiedzieć, że bierze z niego przykład

i spędza czas z tyloma kobietami, z iloma tylko może, ale wycofał się

z sarkastycznej odpowiedzi, by nie zepsuć już i tak nadwyrężonej relacji.

– Kiedyś już wspominałem, że za namową Alice i Jeremiego

postanowiliśmy zrobić medialną szopkę, by nagłośnić serial.

Dziewczyna chyba za bardzo myśli, że nasz związek jest prawdziwy

albo zmierza ku temu. Zresztą, sam mówiłeś, że takie zagrania są dobre,

zwłaszcza jeśli media przestaną postrzegać mnie jako narkomana.

– A ta asystentka, z którą się migdaliłeś na tarasie?

– Muszę przyznać, że cieszę się, że Jeremi ją zatrudnił. – Na jego

twarzy na samą myśl o Alice pojawił się niekontrolowany uśmiech. –

Jest naprawdę dobrą asystentką.

– W łóżku? – wtrącił William, a Spencer poczuł się trochę

zażenowany.

– Nie, nie było okazji, bo przeszkodziłeś – odpowiedział z lekkim

wyrzutem.
Spencer pomyślał, że to szansa, żeby poruszyć temat Jeremiego.

Może ojciec coś więcej powie i wyjaśni, dlaczego mu bezgranicznie ufa

i uważa za najlepszego agenta.

– Dlaczego Jeremi jest naszym agentem na wyłączność? Wiele osób

pracujących w tej branży nie ogranicza się do jednego źródła dochodu.

– Dziecko, jego źródła dochodu są tutaj tak dobre, że na jego miejscu

sam zgodziłbyś się na bycie na wyłączność. Jeremi jest dobry w tym, co

robi. Wie, do kogo zagadać i gdzie odpowiednio uderzyć. Myślisz, że

rola w pierwszym filmie spadła ci z nieba? Kto by chciał zatrudnić

niedoświadczonego aktora? Jednak castingi poszły pomyślnie, a Jeremi

odpowiednio negocjował.

– Chcesz powiedzieć, że wybrali mnie, bo Jeremi dał im w łapę? –

spytał, zdziwiony jego odpowiedzią, a nawet nieco urażony. Przecież

wynikało z niej, że sam nie byłby w stanie zdobyć tej roli.

– Nigdy tego nie powiedziałem. Chcę jednak zaznaczyć, że dzięki

jego pozycji możesz dużo osiągnąć, jeśli znowu nie wybierzesz drogi,

która sprawi, że się stoczysz.

– Jeśli chodzi ci o narkotyki, mówiłem już, że wraz ze śmiercią Elizy

zamknąłem ten rozdział.

– To dobrze – odpowiedział krótko William, patrząc przed siebie.

– Skąd właściwie znasz Jeremiego? – spytał po dłuższej przerwie

Spencer.

– A czy to istotne? Ważne, że wykonuje swoje zadanie. – William

wstał, pokazując się synowi dokładnie takim, jak przyszedł na świat,

i wskoczył do basenu. Spencer aż skrzywił się na sam widok.

===Lx4vHSwVIRhrWW9ab1ZvBTMAOAgxBzEIaQtvXGtablduWGhZOA46CA==
Alice

Alice szykowała się do pracy, przeciągając po ustach bezbarwnym

błyszczykiem. Zagryzła wargi, upewniając się, że płyn odpowiednio

szybko się wchłonie, po czym odłożyła błyszczyk do kosmetyczki.

Spojrzała na swoje odbicie w lustrze i przez chwilę zastanawiała się, jak

oznajmić Annie, że za kilka dni się wyprowadza. Jeszcze nie wiedziała,

czy wynajem nowego mieszkania był rozważny, postanowiła jednak

zaryzykować i zobaczyć, co przyniesie los.

Poprawiła brązową bluzkę, wpychając ją do zielonej spódnicy

imitującej wzory ze skóry węża. Przygładziła grzebieniem włosy, które

upięła w kucyk, i wzięła głęboki oddech, po czym szybko wypuściła

powietrze. Usiadła na brzegu wanny, nerwowo dreptając stopami

w miejscu. Spencer poprosił ją w weekend o pomoc w sprawdzeniu

telefonu Jeremiego. Nie wiedziała, co o tym myśleć. Z jednej strony

bardzo chciała pomóc chłopakowi, który jej się podobał, a z drugiej

strony miała świadomość, że to szukanie informacji w telefonie szefa.

Próbowała sobie wmówić, że zamierza to zrobić tylko dlatego, żeby

wykluczyć go z grona podejrzanych. Jeremi nie wygląda na kogoś, kto

jest zdolny do przestępstwa albo szantażu. Ponownie nie mogła

uwierzyć, jak wszystko w ostatnim czasie się komplikuje. Ostatecznie

postanowiła doprowadzić się do porządku i wyjść, by nie spóźnić się do


pracy. Nasunęła na stopy buty na koturnie z zielonymi wstawkami

i pomachała na pożegnanie Annie.

Gdy dotarła na miejsce, Jeremiego jeszcze nie było, za to William

znosił swoje bagaże do biało-czarnego holu.

– Dzień dobry. – Uśmiechnęła się najszczerzej, jak tylko potrafiła,

mając z tyłu głowy sytuację, kiedy przyłapał ją i Spencera na wtykaniu

sobie języka do ust.

– O! Dzień dobry, a właściwie do widzenia. – Stanął między

bagażami i zmierzył ją wzrokiem od stóp do głów. Poczuła się

nieswojo. – Tym razem wylatuję na dłużej, więc możecie ze Spencerem

spędzić więcej czasu na osobności.

Pomyślała, że dziwnie to zabrzmiało z jego ust; wolałaby, żeby

jednak darował sobie te niezręczne komentarze.

– Muszę włączyć komputer, zaraz będą dzwonić kolejni sponsorzy –

oznajmiła, nie bardzo wiedząc, jak należy się zachować. Skierowała się

w stronę biura Jeremiego. – Życzę udanej podróży! – dodała, reflektując

się po chwili.

Zamknęła za sobą drzwi do biura i przyłożyła rękę do czoła, płonąc

ze wstydu.

Poczuła, jak ktoś szarpie za klamkę, więc szybko się odsunęła. Drzwi

otworzyły się, a w nich pojawił się Spencer.

– Dlaczego jesteś w samych bokserkach? – zapytała nieco

zaskoczona, a trochę ucieszona jego widokiem.

– Nie było czasu – rzucił. – Wiem, że nie możesz się skupić, kiedy

jestem w twojej obecności.

– Nie schlebiaj sobie. – Przewróciła oczami, słysząc ten żałosny

tekst.
– Do rzeczy. Jak Jeremi przyjedzie, wyciągnę go z biura. Ty spróbuj

przejrzeć jego telefon. Masz tutaj adres – podał jej karteczkę z nazwą

ulicy. – Ta zaginiona dziewczyna ostatni raz była tam widziana. Spróbuj

sprawdzić, czy wyszukiwał może tę lokalizację albo czy tam był.

– Spencer, nie jestem informatykiem, ale postaram się zrobić, co

w mojej mocy. Idź się ubierz!

– Wiedziałem, że cię rozpraszam – powiedział pewny siebie, widząc,

jak jego obecność wprawia ją w zakłopotanie.

Zmrużyła oczy, śląc mu spojrzenie, które miało sugerować, aby

darował sobie teksty podnoszące jego samoocenę. Telefon na jej biurku

zadzwonił, informując ją, że najwyższy czas zacząć pracę. Niecałe

trzydzieści minut później w biurze pojawił się Jeremi. Był jak zawsze

w eleganckim, dopasowanym garniturze, niczym Harvey Specter

z serialu Suits. Jego twarz była napięta. Alice wywnioskowała, że raczej

nie jest w najlepszym humorze.

– Działo się coś pod moją nieobecność? – spytał, a w jego głosie nie

było czuć żadnej emocji.

– Proponują nam reklamę perfum dla Wrossa, ale Spencer nie chce

do emisji serialu brać nowych zleceń. Twierdzi, że nadarzą się lepsze.

– Perfum Wrossa? – Uniósł brwi. – Zgaduję, że Spencer nie ma

pojęcia, co to za marka. Dopnij szczegóły spotkania. Chętnie się z nimi

zobaczę, a Spencera przekonam sam.

– Już dzwonię – oznajmiła, przeszukując ostatnią korespondencję

z marką proponującą współpracę.

Obserwowała zachowanie Jeremiego, który wydawał się

roztargniony. Przez dłuższą chwilę stał z rękoma na biodrach

i wpatrywał się w biuro, po czym zdjął czarną marynarkę i rozsiadł się

w swoim fotelu.
– Spenc, kto pozwolił ci odrzucić reklamę perfum? Koleś, to topowa

marka na rynku – oznajmił Jeremi, widząc, jak Spencer wchodzi do

pomieszczenia.

Alice zmierzyła go wzrokiem od stóp do głów. Nawet w dresach

i pomiętym podkoszulku prezentował się dobrze. Jak zawsze

towarzyszyła mu szklana butelka z proteinową mieszanką.

– Co? Jaka reklama perfum? – Udał, że o niczym nie wie.

– Wysłałam ci wiadomość w weekend na twoją skrzynkę pocztową.

– Widocznie jej nie odebrałem.

– Dostałam zwrotkę, że odczytałeś. – Alice zaczęła się już irytować.

– Mniejsza z tym! Dość tych przekrzykiwań. Spencer, bierzesz tę

reklamę – oznajmił, rzucając swoim telefonem komórkowym na blat

biurka, po czym rękoma zaczął rozmasowywać skronie.

Spencer posłał porozumiewawcze spojrzenie w stronę Alice.

– Jeremi, możemy porozmawiać na osobności? – zapytał, kciukiem

wskazując na drzwi wyjściowe, które miał za sobą.

– Czy to coś naprawdę ważnego? – Agent popatrzył na niego znad

rąk. – Głowa mi pęka.

– Tak – powiedział stanowczo.

– Niech ci będzie. – Jeremi podnosił się z fotela, jakby miał co

najmniej osiemdziesiąt parę lat.

Alice zaczekała, aż drzwi do pomieszczenia się zamkną. Dla

pewności odczekała jeszcze kilka sekund i ruszyła w stronę biurka.

Chwyciła telefon, ale z nerwów wyślizgnął się jej z dłoni i upadł na

szaro-beżową wykładzinę. Podniosła go, ciągle spoglądając na drzwi,

czy za chwilę się nie otworzą. Nacisnęła na przycisk blokady, jednak na

ekranie telefonu wyświetliła się prośba o wprowadzenie hasła. Czasem


najprostsze rozwiązania są najlepsze – pomyślała, klikając kolejno

przyciski: jeden, dwa, trzy, cztery. Jednak telefon tylko zawibrował,

dając jej do zrozumienia, że hasło jest niepoprawne. Nie chcąc

ryzykować zablokowania aparatu, postanowiła sprawdzić biurko

Jeremiego. Odłożyła telefon na blat w miejscu, w którym zapamiętała, że

był, i zaczęła po kolei otwierać szuflady. W pierwszej z nich poza

flamastrami, spinaczami i długopisami nie znalazła nic, co mogłoby ją

zaniepokoić. W drugiej były dokumenty dotyczące wynagrodzenia za

serial, w którym bierze udział Spencer. Musiała z ciekawości sprawdzić,

jaką gażę dostanie. Kwota niemal zwaliła ją z nóg. Stwierdziła, że

zdecydowanie zasługuje na podwyżkę. W trzeciej szufladzie był telefon

komórkowy, uniosła go w dłoniach, aby sprawdzić, czy może go

odblokować. Był jednak rozładowany albo po prostu wyłączony.

Usłyszała wyraźnie, jak ktoś zaczął kaszleć na korytarzu, więc szybko

odłożyła aparat na miejsce, zamknęła szufladę i wróciła za swoje biurko.

– Umówiłaś się z Wrossem? – spytał Jeremi, przekraczając próg

wejściowy.

– Tak, wyślę ci szczegóły na maila. Najwidoczniej wolą taką formę

kontaktu.

Jeremi podniósł swój telefon i przeczytał najświeższą wiadomość.

– Super, nie marnują czasu. Jadę więc do centrum. Gdyby pojawiło

się coś pilnego, to dzwoń, chociaż wiesz, że tego nie preferuję.

– Jasne – odparła, uśmiechając się przez zamknięte usta.

Założył na siebie marynarkę, spakował laptopa do eleganckiej

skórzanej torby i wyszedł. Alice opadła na krzesło, czując ulgę. W końcu

nie została przyłapana na węszeniu w telefonie szefa.

Kiedy tylko Jeremi opuścił pomieszczenie, Spencer błyskawicznie

znalazł się w zasięgu jej oczu.


– Masz coś!? – W jego głosie słychać było niezrozumiałą dla niej

ekscytację.

– Niestety, jego telefon był zablokowany.

– Kurwa! – wrzasnął, a ona aż skuliła ramiona.

– To nie wszystko. Daj mi powiedzieć, tylko bez takich krzyków.

– Słucham. – Podszedł do niej i oparł dłonie na blacie, głęboko

patrząc jej w oczy. Poczuła się niemal jak na dywaniku u dyrektora.

– Ma drugi telefon w szufladzie, jest wyłączony albo rozładowany.

– To na co czekamy?

– Stój! Pewnie jest tak samo zablokowany, ale mam pewien

pomysł. – Alice uśmiechnęła się zadziornie.

– Jaki? – dopytywał, coraz bardziej się niecierpliwiąc.

– Znam kogoś, kto mógłby nam pomóc.

– Kto taki?

– Pewien informatyk; myślę, że jest mi to winny.

– Masz przysługę u jakiegoś komputerowego lamusa? Co ci zrobił? –

Uniósł jedną brew, ponownie wyczekując odpowiedzi.

Alice przez dłuższą chwilę biła się z myślami. W gruncie rzeczy

wiedziała, że akurat w tym wypadku nie była niczemu winna.

– To ktoś, kto przespał się z moim byłym.

– Jeszcze lepiej, to jakaś seksowna laseczka?

– Po pierwsze, co cię to obchodzi, a po drugie, mój były gra

w przeciwnej drużynie. Mówiłam, że to informatyk.

Badała wyraźnie minę Spencera, którego chyba po raz pierwszy

w życiu zagięła do takiego stopnia, że nie mógł nic z siebie wydusić.


– Przykro mi… – powiedział po chwili, a w jego tomie głosu Alice

usłyszała prawdziwe współczucie.

– Niepotrzebnie, przetrawiłam tę myśl. Grunt, że wreszcie czuje się

szczęśliwy. Skontaktuję się z nim i dam ci znać, co możemy w tej

sprawie dalej zrobić.

– Racja, teraz umawiasz się ze mną. – Zaczął poruszać barkami,

a potem biodrami w rytm muzyki, której nie było, sugerując Alice, jakie

to ona ma szczęście.

– Czekaj… Czyli że tak oficjalnie się umawiamy? – spytała

i Spencer po raz kolejny tego dnia miał wypisane zdziwienie na

twarzy. – Przecież żartuję, nie wmawiaj sobie, że nie stać mnie na coś

lepszego niż ty – zachichotała.

===Lx4vHSwVIRhrWW9ab1ZvBTMAOAgxBzEIaQtvXGtablduWGhZOA46CA==
Spencer

Wieczorem Spencer miał zamiar spotkać się z Markiem przed jego

domem. Przyjemny lekki wiatr mierzwił jego włosy. Spencer czuł, że

o tej porze podróż w podkoszulku nie była najlepszym pomysłem. Gdy

doszedł do wielkiej bramy, nacisnął przycisk domofonu i kilka minut

później Mark w kapciach wędrował w jego stronę. Spencer pomyślał, że

przyjaciel wygląda jak zaniedbany czterdziestoletni kawaler w tych

przydługawych szarych dresach i podkoszulku na ramiączkach.

– Cześć. – Mark przybił piątkę ze Spencerem.

– Stary, co ci jest? Wyglądasz jak jakiś smutny prawiczek.

– Bardzo zabawne. – Nierozbawiony uwagą Spencera posłał mu

tylko wyraziste spojrzenie. – Jestem na urlopie, potrzebowałem

odetchnąć od tego, co dzieje się w mediach.

– W takiej sytuacji od razu zaliczasz się do grona podejrzanych. –

Przekręcił oczami. – Jeremi wyraźnie mówił, że powinieneś się

zachowywać, jakby nic się nie stało.

– Łatwo ci to mówić! – uniósł głos. – Nie wiesz, jak to jest

przychodzić do pracy i słyszeć te rozmowy na korytarzu. To była czyjaś

przyjaciółka, dziewczyna, córka.

– Przecież ty nic nie zrobiłeś, prawda?


– Śmiesz jeszcze mnie o to pytać?! Oczywiście, że nie! Po prostu nie

czuję się komfortowo, wiedząc, że Jeremi mógł przyczynić się do jej

zaginięcia.

– Mam pomysł, jak to sprawdzimy. Alice…

– Wmieszałeś w tę sprawę jakąś sekretarkę? Kto ci dał prawo? Robi

się coraz większy bałagan. – Mark zacisnął pięści, nerwowo kręcił się

w miejscu, wyraźnie poirytowany decyzjami kolegi.

– Słuchaj, nie dałeś mi dokończyć. Jeremi ma drugi telefon, być

może są tam jakieś dowody, które pozwolą nam myśleć, że przyczynił

się do jej… – rozejrzał się wokoło, jakby przypadkiem ktoś słyszał ich

rozmowę – zaginięcia – wyszeptał. – Lub skreślić go jako głównego

podejrzanego. Może dziewczyna najwyraźniej miała pecha, podróżując

z torbą pieniędzy, może ktoś ją dostrzegł.

– Serio, ty jeszcze wierzysz w niewinność tego człowieka? – Mark

spojrzał na niego jak na ostatniego optymistę na świecie.

– Daj mi kilka dni. Alice odkryła, że można skopiować zawartość

telefonu za pomocą urządzenia. Będziemy mieć wszystko na

wyciągnięcie ręki.

– Od kiedy twoje koleżanki od ruchania zajmują się hakowaniem

sprzętu?

– Miała przysługę u jednego kolegi.

– Spencer! Co z tobą, do cholery, nie tak? Za dużo osób już wie, a ty

pozwalasz jeszcze jakimś randomowym osobom na przegrzebanie

sprzętu swojego agenta.

– Ten chłopak jej tylko wytłumaczył, jak ma używać tego

urządzenia. Potem po prostu podepniemy je do laptopa i wszystko

sprawdzimy.
– Żałuję, że przyszedłem do ciebie po pomoc – warknął Mark.

– Niestety, maszyny do cofania czasu nie wymyślili, więc pora się

ogarnąć i zaakceptować bieżący stan rzeczy. Mogłeś prosić ojca

o ocalenie z tej sytuacji, ale tego nie zrobiłeś. Pamiętasz?

Zapadła cisza, przez chwilę patrzyli na siebie, a na ich twarzach

rysowała się frustracja i złość.

– Daj mi znać najszybciej, jak tylko się da – wycedził przez zęby

Mark. – Muszę wracać.

– Będziesz oglądał codzienne wiadomości?

– A żebyś wiedział, że tak.

– Mark, po prostu nie rób nic lekkomyślnego – powiedział

z prawdziwą troską w głosie.

– Trudno słuchać rad od kogoś, kto „lekkomyślność” ma dane na

drugie imię.

Nie mógł nie przyznać racji koledze. Zrobił wiele rzeczy, z których

obecnie nie był dumny. Dlatego też nie zareagował na komentarz,

a widząc, jak Mark obraca się na pięcie bez zamiaru pożegnania się

z nim, zrobił to samo.

W drodze powrotnej do domu napisał wiadomość tekstową do Alice

z zapytaniem, czy udało się jej pozyskać urządzenie, niemal natychmiast

odpowiedziała, że tak.

***

Chociaż raz cieszył się, że jego tatuaże nie zostaną przykryte pod grubą

warstwą fluidu. Początkowo był sceptyczny, jeśli chodzi o udział

w reklamie znanej firmy; uważał, że reklamy perfum są zazwyczaj bez

wyrazu: albo ktoś jeździ w nich konno, albo podbija świat, perfumując

się nowym zapachem. Scenariusz tej reklamy przypominał mu scenę


z jednego z jego ulubionych filmów z Jamesem Bondem, gdy kobieta

wychodzi seksownym krokiem z morza. Tym razem to on będzie

wychodził z wody w poszarpanych spodniach dżinsowych,

opuszczonych tak nisko, jak tylko się da. Przez chwilę martwił się, że

gdy materiał nasiąknie, utrzymanie ich na biodrach będzie prawdziwym

wyzwaniem. Przyglądał się właśnie swojemu odbiciu w lustrze, gdy ktoś

wszedł do namiotu.

– Panie Grey, gdzie ma pan swój bicz? – Usłyszał głosik, który

ewidentnie go w tej chwili przedrzeźniał.

– Chciałabyś dostać ode mnie takim biczem? – Parsknął śmiechem. –

Wszystkie dziewczyny są takie same, naoglądają się tych erotycznych

filmów i potem chcą być wybawiane i transportowane prywatnymi

helikopterami.

– Chciałam być po prostu miła, do pięt nie dorastasz ekranowemu

Greyowi – skwitowała Alice.

– Spencer! Tutaj jesteś, najdroższy. – Do namiotu weszła Lisa,

rzucając się na szyję swojemu chłopakowi.

Wyszeptał bezgłośnie w stronę Alice: „Co ona tutaj robi?”.

– Jesteśmy na plaży publicznej. To, że mamy wydzieloną strefę, nie

oznacza, że nie pojawią się paparazzi. Pomyślałam, że to dobry pomysł,

aby uznali, że wasz związek się zacieśnia. W końcu twoja dziewczyna

wspiera cię w pracy – wycedziła profesjonalnie Alice, a Spencer

dostrzegł ten jej zuchwały uśmieszek.

– Bardzo mądra ta twoja asystentka – oznajmiła Lisa, uroczo się do

niego uśmiechając, po czym dostrzegając swoje odbicie w lustrze,

postanowiła poprawić usta, które jak zawsze były wymalowane

intensywną czerwoną szminką. – Zrobimy sobie zdjęcie zza kulis


i oznaczymy je jako tajny projekt. Ty bez koszulki na pewno

przyciągniesz mi obserwatorów, panie Grey.

Alice aż zakryła usta, próbując powstrzymać się od wybuchu

śmiechu, a Spencer posłał jej tylko wymowne spojrzenie pełne

zażenowania.

Lisa wyciągnęła telefon i uśmiechnęła się do niego, pokazując

śnieżnobiałe zęby. Spencer nachylił się ku niej i schował dłonie za

siebie, wystawiając język.

– Ależ ta fotka jest śliczna, naprawdę wyglądamy na dopasowaną

parę.

Spencer nie mógł znieść trajkotania Lisy, mimo że personalnie nic do

niej nie miał.

– Ej, nie patrz mi w biust! – rzuciła.

– Skoro jesteś moją dziewczyną, chyba mogę podziwiać uroki, które

dała ci matka natura?

– Raczej znany doktor, ale skoro wyglądają na naturalne, to znaczy,

że się dobrze spisał.

– Jasne – oznajmił, dziwiąc się, że w ogóle przyznała mu się do

ingerencji skalpela.

– Spencer! Zapraszamy na plan! – krzyknęła jakaś dziewczyna,

stojąc w progu namiotu rozłożonego na plaży.

Spencer podszedł do reżysera reklamy, słuchając jego uwag, tak by

jak najstaranniej odwzorować jego wizję. Ktoś podbiegł do niego

i skropił jego włosy żelem lub wodą, by wyglądały na mokre, po czym

zaczesał je do tyłu, zostawiając jedną kępkę włosów opadającą mu na

twarz. Kątem oka widział, jak Alice rozmawia z Lisą, i ciekawiło go,

jakie tematy mogą poruszać. Tak bardzo się różniły i z wyglądu,


i zachowania. Lisa wydawała się duszą towarzystwa, a jej charakter

momentalnie dominował w pomieszczeniu, z kolei Alice była cichą

wodą, która podgrzana do odpowiedniej temperatury zamienia się

w istny wrzątek. Lisa lubiła ubrać się wyzywająco i prezentować mięśnie

wypracowane godzinami na siłowni, nie bała się nosić głębokich

dekoltów i krótkich spódniczek, podczas gdy Alice zazwyczaj miała na

sobie bluzkę wpuszczoną głęboko w spódnicę. Spencer dostrzegł buty na

niebotycznie wysokim obcasie trzymane przez Lisę w rękach.

Oczywiście, że przyszła na plażę w szpilkach – pomyślał.

– Spencer! Zapraszamy do wody! – krzyknął ktoś z ekipy.

Pokierował się w stronę morza i momentalnie poczuł zimną wodę

najpierw na swoich kostkach, później na kolanach, aż w końcu wszedł na

wysokość bioder, mocząc całe dżinsy.

– Pamiętaj! Wolny krok, mocne spojrzenie w obiektyw, możesz ręką

przeczesać włosy! – krzyczał reżyser przez megafon.

Spencer dostrzegł, jak tłum ludzi zaczyna zbierać się przy

ogrodzeniu, patrząc na to, co ma za chwilę zrobić.

– Trzy, dwa, jeden i akcja!

Spencer poruszał się powoli, kierując się w stronę brzegu. Na jego

twarzy rysowało się skupienie, miał grać złego chłopca z wyraźnie

ściągniętymi brwiami.

– Teraz! Zrób coś z ręką! – ponownie krzyknął reżyser.

Powoli swoją prawą ręką przeczesał mokre włosy, mając lekko

rozchylone usta, po czym przygryzł dolną wargę.

– Świetnie! Idziesz dalej, przed siebie!

Wykonał resztę polecenia. Ujęcie to kręcili jeszcze przez

kilkadziesiąt minut, wielokrotnie je powtarzając. W końcu reżyser uznał,


że udało im się nagrać odpowiedni moment i mogą zmienić miejsce

kręcenia na kolejne. Pokazał pierwsze kadry Spencerowi. Aktor nie czuł

się ani przez chwilę zażenowany, patrząc w obiektyw kamery i wiedząc,

że wygląda świetnie. W tym momencie był seksowny jak diabli. Kiedy

tylko oznajmiono mu, że może udać się do namiotu w celu zmiany

ubrania, Lisa teatralnie podbiegła do niego, rzucając mu się w ramiona.

– Zadzwoniłam po paparazzi, tak że całuj mnie jak nigdy – oznajmiła

mu do ucha.

Nie opierając się, chociaż nie mając w ogóle ochoty na pieszczoty

z nią, wykonał jej polecenie.

Kiedy udało mu się dotrzeć do garderoby w namiocie, cieszył się, że

już nie musi marznąć w wodzie. Resztę ujęć mieli nakręcić w basenie,

gdzie woda będzie znacznie cieplejsza niż tutaj.

– Na Instagramie robisz furorę. – Alice weszła do namiotu, a Spencer

okrył się ręcznikiem.

– Uwaga, jestem nagi – oznajmił, pokazując zadziorny uśmiech. –

Jeszcze ręcznik może mi spaść na podłogę.

– To brzmi jak groźba – zażartowała ze śmiechem. – Woda na pewno

była zimna, więc nie wiem, czy jest coś, co możesz mi pokazać.

Jej teksty były coraz odważniejsze. Kolejny raz sprawiła, że nie

potrafił natrafić na żadną ciętą ripostę, chociaż zazwyczaj był

wyszczekany.

– Przyszłam tylko powiedzieć, że znowu jesteś aktywny w mediach

społecznościowych, a wraz z pikantnymi fotkami ciebie i Lisy rośnie

nam popularność i liczba obserwujących. Będziesz musiał zrobić jakąś

relację na żywo w podziękowaniu, bo dobijamy do dwóch milionów

obserwatorów.
Spencer jednak miał gdzieś obserwujących i rosnące zasięgi. Kiedy

podeszła do niego bliżej, zapytał:

– Masz to urządzenie przy sobie?

– Tak – odparła, patrząc w jego oczy, których kolor był rzadko

spotykany.

– Super, bądź jutro wcześniej, zrobimy to, zanim Jeremi przyjedzie

do biura.

– Jasne.

===Lx4vHSwVIRhrWW9ab1ZvBTMAOAgxBzEIaQtvXGtablduWGhZOA46CA==
Alice

Tym razem pakowanie pudeł przyszło jej znacznie szybciej. Może

dlatego, że podczas pomieszkiwania u Annie większości z nich nie

otwarła. Patrzyła na kilka kartonów ustawionych pod drzwiami

i przypomniała sobie moment, gdy wyprowadzała się od Matta, a zaraz

potem ich ostatnie spotkanie. Myślała, że dzień, kiedy spotkali się

w kawiarni, zamknie rozdział z nim związany na zawsze; niestety

potrzebowała kogoś, kto pomoże im rozwikłać sprawę związaną

z Jeremim i uczennicą, a jedyną znaną jej osobą, która pracowała w IT,

był chłopak Matta. Wstyd jej było przyznać się przed samą sobą, ale

podczas rozstania spędziła kilka godzin w sieci, szukając tego chłopaka.

Dopiero gdy zweryfikowała potrzebne jej informacje na temat tego, kim

jest, jakim może być człowiekiem i co lubi, postanowiła zablokować go

na Instagramie razem ze swoim byłym. Co gorsza, nie sądziła, że jest

zdolna do manipulacji emocjami, nawet rozpłakała się, byleby ten

chłopak wręczył jej to urządzenie. Skutecznie gasiła wyrzuty sumienia,

tłumacząc sobie, że skoro coś takiego posiadał, zapewne sam nie był

święty. Nie potrafiła przyznać przed sobą, jak bardzo się zmieniła,

a zmiana, jaka się w niej dokonała, niekoniecznie była na lepsze.

– Będzie mi ciebie brakować – oznajmiła ze smutną miną Annie, jak

zawsze o tej porze dnia w szlafroku i z mokrymi włosami, wychodząc

prosto z łazienki.
– Mi ciebie też. – Podeszła do niej, by ją mocno uścisnąć. – Po pracy

zabiorę te wszystkie graty. Nie jestem w stanie ci opisać, jak wdzięczna

jestem za to wszystko. Za miejsce do spania i za twoje towarzystwo.

– Nie zamierzasz jednak wrócić na studia? – Annie oparła się o brzeg

kanapy, prostując swoje długie nogi.

– Celowo przegapiłam wpłatę raty. Zanosi się na to, że na studia nie

wrócę.

– Ciągle jestem w szoku, jak kilka miesięcy może zmienić

człowieka. Taka porządnicka, sztywna Alice jest teraz rozrywkową

i spontaniczną dziewczyną do towarzystwa.

– Po prostu poznałam ciebie, twój świat wniósł do mojego życia

zamęt, który chyba był mi potrzebny.

– Nie musisz mi już tak słodzić, po prostu odezwij się czasem. –

Uśmiechnęła się szeroko.

Alice spojrzała na koleżankę, naprawdę ją lubiła, chociaż zdawała

sobie sprawę, że zawód, jaki wykonuje, znacznie odbiega od tego, który

jej przedstawiła. Przed oczami pojawiły się jej wiadomości tekstowe

wymieniane ze Spencerem, a potem przypomniała sobie jej zachowanie

na imprezie. Postanowiła jednak nie wtrącać się do jej życia, to jej

wybory. Czy słuszne? Trudno było jej ocenić, sama ostatnio

z moralnością była na bakier. Miała dziś zamiar wykraść dane z telefonu

przełożonego, więc zdała sobie sprawę, że nie jest najlepszym

materiałem do wydawania osądów.

– Muszę uciekać, mam być dziś wcześniej w pracy – oznajmiła,

patrząc do torebki, aby sprawdzić, czy jest w niej urządzenie do

kopiowania zawartości telefonu.

– Miłego! Jak wrócisz, to napijemy się jakiegoś alkoholu, skoro dziś

wypada twoja ostatnia noc tutaj.


– Z miłą chęcią! – Alice posłała buziaka w stronę Annie i zamknęła

drzwi.

***

Gdy tylko przekroczyła próg domu, pojawił się Spencer.

– Wreszcie jesteś! Mamy mało czasu, Jeremi już tu jedzie. Miałaś

być wcześniej! – Z jego głosu wyraźnie można było odczytać

zdenerwowanie.

– Wybacz, były korki. Przypomnę tylko, że nie posiadam prywatnej

limuzyny, a transport, z którego korzystam, jest publiczny.

– Chodź już wreszcie. – Wziął ją za rękę i pokierowali się do biura.

– Nie ma tutaj kamer? Nie chcę mieć kłopotów – oznajmiła,

rozglądając się po pokoju.

– Raczej nie.

– Raczej nie? – Popatrzyła na niego, ściągając brwi. – Powinieneś to

wiedzieć!

– Nie ma! – niemal wrzeszczał.

– Uspokój się, bo w tych nerwach nie dam rady pracować. Stój przy

drzwiach i patrz, czy nikt nie wchodzi do domu. Ja zajmę się telefonem.

Położyła swoją torebkę na podłodze i wyciągnęła z niej drobne

kwadratowe urządzenie, do którego był podłączony kabel z wejściem

USB. Sięgnęła do szuflady, w której był drugi telefon Jeremiego,

i podpięła go do urządzenia.

– I co? – dopytywał ciekawski Spencer.

– Nie działa.

– Jak to?

– Normalnie! – Czuła, że puszczają jej nerwy.


– Może musisz włączyć jego telefon.

Nacisnęła przycisk z boku telefonu komórkowego i poczekała, aż

ekran się rozjaśni. Po krótkiej chwili na urządzeniu pojawił się napis

z pytaniem, czy chce dokonać sklonowania urządzenia. Natychmiast

nacisnęła przycisk, że zgadza się na wykonanie operacji. Patrzyła, jak

słupki rosną, informując ją, ile procent zawartości telefonu zostało

skopiowane.

– Ile jeszcze? – dopytywał Spencer, stojąc jedną nogą na korytarzu,

a drugą w pomieszczeniu.

– Nie wiem, może kilka minut, może mniej. Dopiero dziewięć

procent.

– To zajmie wieki!

– Nic na to nie poradzę! – wrzasnęła poirytowana jego

komentarzami.

Telefon na jej biurku zaczął dzwonić.

– Kurde, powinnam już zalogować się do komputera. – Patrzyła

zniecierpliwiona raz na swoje biurko, raz na urządzenie.

– Olej to. Powiemy, że to ja cię zagadałem.

Urządzenie pokazywało, że zostało skopiowane osiemdziesiąt

procent zawartości. Wtedy Spencer zapukał w drzwi, chcąc zwrócić

uwagę Alice.

– Jeremi – powiedział bezgłośnie.

– Idź i zajmij go czymś, potrzebuję dwóch minut.

Czuła, jak grunt pod nogami się jej pali, a serce z nerwów bije

bardziej energicznie. Z holu dochodziła do niej luźna rozmowa Spencera

z Jeremim. Kiedy urządzenie wydało dźwięk, Alice zobaczyła, że są

w posiadaniu całej treści z telefonu. Szybko wyciągnęła kabel i wcisnęła


przycisk z boku telefonu, chcąc go jak najszybciej wyłączyć. Zobaczyła

rękę Spencera, który robi wszystko, co może, by głupią gadką zająć

Jeremiego, w końcu ten wszedł do pomieszczenia i zobaczył Alice

sprawdzającą… maile na skrzynce pocztowej.

– Czemu nie odbierasz telefonu? Dzwoniłem przed chwilą. –

Spojrzał na nią przenikliwie.

– Wybacz, byłam w WC – odpowiedziała, próbując się uspokoić.

Bała się, że serce wyskoczy jej z klatki piersiowej.

– Dostaliśmy jakieś ciekawe propozycje? – Zerknął na nią, po czym

kolanem domknął szufladę, z której wcześniej korzystała Alice.

– Tylko zaproszenie na premierę serialu Spenca.

– Widzieliście?! – krzyknął Spencer, podsuwając swój telefon pod

nos Jeremiemu.

Na ekranie komórki wyświetlał się reporter, który opowiadał

o odnalezieniu zwłok młodej dziewczyny w samochodzie porzuconym

na złomowisku. Na żółtym pasku na dole ekranu migał napis: „Możliwe,

że zwłoki należą do Sandry Butler”. Alice, widząc to, poczuła ciarki na

całym ciele. „Nie możemy podać, czy znaleziona dziewczyna to na

pewno Sandra Butler; niestety, wiele podobieństw fizycznych wskazuje

na to, że zwłoki tej dziewczyny mogą należeć właśnie do niej” –

powiedział reporter w telefonie Spencera.

Alice przyglądała się bacznie Jeremiemu, który oglądał ze spokojem

relację. Na jego twarzy nie drgnął najmniejszy mięsień. Już sama nie

wiedziała, co sądzić o tej sytuacji.

– Wstępne oględziny zwłok pozwoliły ustalić, że doszło

najprawdopodobniej do przedawkowania. Na miejscu znaleziono

strzykawki oraz nieznaną substancję.


Alice znieruchomiała, słysząc te słowa, zwłaszcza że uświadomiła

sobie, że Eliza umarła w ten sam sposób – z przedawkowania.

– Wszystko w porządku? – zapytał Spencer.

– Ja… nie czuję się za dobrze. – Wybiegła, kierując się w stronę

łazienki.

Zamknęła drzwi i opadła na toaletę, zwracając resztki śniadania.

Osunęła się na podłogę, odchylając głowę do tyłu i próbując wszystko

zrozumieć. Gdy poczuła się na tyle dobrze, by wstać, podeszła do

umywalki i schłodziła swoje policzki zimną wodą. Teraz wiedziała, że

musi jak najszybciej sprawdzić zawartość telefonu Jeremiego, tylko nie

w obecności Spencera. Chwyciła się brzegów umywalki i wzięła kilka

głębszych oddechów, próbując się doprowadzić do porządku.

Zebrała się w sobie i wróciła do biura.

– Jeremi, czy mogę pracować z domu? Chyba przytrułam się

czymś – oznajmiła, masując brzuch i krzywiąc przy tym usta.

– Jasne, tego nam tu jeszcze brakuje. Grypy żołądkowej. Wykuruj się

do premiery. Będę cię potrzebował.

– Oczywiście. – Zabrała swoją torebkę i ruszyła w stronę drzwi

wyjściowych.

– Alice. – Spencer chwycił ją za rękę, gdy jedną nogą była już na

zewnątrz domu. – Udało się? – spytał szeptem.

– Nie wiem – skłamała. – Dam ci znać, jak dotrę do domu.

– Uważaj na siebie. – Spojrzał na nią przenikliwie lub podejrzliwie,

nie mogła rozszyfrować wyrazu jego twarzy.

W drodze powrotnej biła się z myślami. Chciała wierzyć, że na

telefonie nie znajdzie nic, co spowoduje, że będzie mogła podejrzewać

Jeremiego o tę całą sytuację. Jednak nie dawało jej spokoju


podobieństwo śmierci Elizy i Sandry. Kurczowo trzymała małe

urządzenie w ręku, rozbieganym wzrokiem szukając kolejnego autobusu,

który zawiezie ją pod mieszkanie Annie.

Weszła do środka tak szybko, że drzwi wejściowe odbiły się od

ściany, zostawiając w niej małe wgłębienie. Nie zważając, że potyka się

o pudła, przeskoczyła nad nimi jak koń wyścigowy na zawodach.

– Alice? – spytała zaskoczona Annie.

– Wybacz, pilna sprawa i grypa żołądkowa – oznajmiła, zamykając

za sobą drzwi do pokoju.

Usiadła na miękkim łóżku i chwyciła za laptopa, jednocześnie

szukając urządzenia w torebce. Gdy tylko wpisała hasło do logowania,

natychmiast podłączyła nośnik do laptopa. Czekała, aż urządzenie

zacznie działać. Nerwowo stukała przy tym palcami o plastikową

obudowę komputera. Znowu nastąpiła transmisja plików, która trwała co

najmniej dziesięć minut. Na wyświetlaczu telefonu pojawił się Spencer,

odrzuciła połączenie, jednak on nie dawał za wygraną i dzwonił do niej

jeszcze kilka razy.

– Szybciej – warczała pod nosem, patrząc, jak słupek pokazywał

dopiero kilkadziesiąt procent.

W jej głowie roiło się milion pytań, na które uporczywie chciała

znaleźć odpowiedź. Kim jest Jeremi? Czy ma coś wspólnego

z zaginięciem Elizy oraz Sandry? Słowo „dlaczego” przelatywało w jej

wyobraźni mniej więcej tak szybko jak migający napis

o prawdopodobieństwie znalezienia zwłok Sandry Butler. Przykryła

dłonią usta, zastanawiając się, czy znajdzie coś w telefonie. Gdyby

jakakolwiek część jej podejrzeń okazała się prawdą… Jeremi chyba nie

byłby na tyle głupi, by trzymać obciążające go dowody w pracy.


Pliki zostały zgrane na laptopa, wreszcie Alice miała dostęp do

telefonu Jeremiego. Pierwsze, co zrobiła, to weszła w wiadomości

tekstowe, ale wszystkie były usunięte, to samo w rejestrze połączeń.

Weszła następnie w mapy, klikając pole „wyszukaj” i mając nadzieję, że

pokażą się ostatnio wyszukiwane miejscowości. Znowu nic. Nie

wiedziała, co o tym wszystkim myśleć. Sprawdziła również galerię

zdjęć, ale w niej też nic nie zastała. Pliki pobrane – także pusto. Może

urządzenie nie zadziałało – pomyślała. Weszła w kontakty, nikt w nich

nie został zapisany. Kliknęła w folder z nagraniami głosowymi i nagle

wyskoczyło hasło dostępu. Uniosła brew ze zdziwienia, po czym

nacisnęła największy klawisz na klawiaturze laptopa. Według chłopaka

Matta urządzenie powinno samo skonfigurować wszystkie hasła.

Patrzyła, jak cyferki i literki migają na ekranie, dopasowując się do

hasła, w końcu tworząc jeden właściwy wyraz i odblokowując potrzebny

jej folder. Spojrzała na mały kwadratowy klocek i była pełna podziwu,

że wystarczy coś takiego do włamania się do telefonu. Folder zawierał

kilka nagrań z różnymi datami. Nałożyła słuchawki i odtworzyła

najstarszy plik.

Na początku było słychać, jak coś szeleści, być może ktoś po prostu

szedł, a telefon najzwyczajniej poruszał się w spodniach. Następne, co

usłyszała, to zamykanie drzwi.

– Podobno jest coś do załatwienia? – ktoś zapytał, a ona rozpoznała

głos Jeremiego.

– Tak – odparł znajomy głos, po czym coś ciężkiego wylądowało na

stole, wydając znajomy dźwięk. – Dwa razy więcej niż ostatnio za

wyciszenie sprawy.

Momentalnie ciarki przeszyły całe jej ciało, a usta otwarły się

z przerażenia. Chwyciła dłońmi za słuchawki, jak gdyby to miało

sprawić, że wyraźniej usłyszy.


– Dziewczyna z odwyku musi zniknąć. Nie obchodzi mnie jak,

najważniejsze, by nikt nas z tym nie powiązał.

Czuła, że brakuje jej tlenu, a świat wokół niej zaczyna wirować. To

nie może być prawda – pomyślała.

===Lx4vHSwVIRhrWW9ab1ZvBTMAOAgxBzEIaQtvXGtablduWGhZOA46CA==
Spencer

Odpowiednio skrojony granatowy garnitur dopasował się do jego ciała

idealnie. Pomyślał, że w nim mógłby wygrać casting do roli Jamesa

Bonda. Jednak nie czuł radości, która powinna go właśnie rozpierać.

Zamiast skupić swoją uwagę na premierze serialu i możliwości rozwoju,

kierował myśli w stronę Marka i najświeższych wiadomości związanych

z Sandrą. Nawet teraz, czekając na samochód, który go zabierze z domu

na czerwony dywan, chodził nerwowo po pokoju, odświeżając strony

internetowe. Wstępne ustalenia, które przeciekły do prasy, wskazywały

na przedawkowanie. Sprawa zostanie najprawdopodobniej uznana za

samobójstwo. Kamery, które nagrały podróż samochodem dziewczyny,

nie wskazywały, aby ktoś był z nią w pojeździe. Na miejscu również nie

znaleziono DNA innych osób. Spencer mógł więc stwierdzić, że Jeremi

nie miał z tym nic wspólnego, jednak jego przeczucie nie pozwalało mu

tak myśleć. Patrząc na zrozpaczonych rodziców dziewczyny, którzy

również nie byli w stanie uwierzyć w samobójstwo własnej córki, czuł,

jak jego żołądek się ściska.

Alice weszła do pokoju ubrana w dopasowaną czarną długą

sukienkę. W pierwszej chwili pod ciężkim makijażem i z upiętymi

włosami jej nie poznał, dopiero teraz zauważył, jak makijaż może

podkreślić jej delikatną urodę. Chciał krzyknąć, że wygląda

oszałamiająco, ale zamiast tego powiedział:


– Dlaczego, do cholery, nie odbierasz moich telefonów?! Dzwonię

od wczoraj!

– Przepraszam, po prostu potrzebowałam chwili, aby to

przeprocesować.

– Znalazłaś coś na Jeremiego? – spytał szeptem, gdyby ten kręcił się

gdzieś po domu.

Alice wydała się nerwowa i przez chwilę szukała w myślach

odpowiednich słów. Po chwili otwarła swoją torebkę, w której był

telefon, portfel i tablet.

– Wszystko jest na tablecie, wręczę ci go po premierze.

– Dlaczego po premierze?! – Rozłożył ręce, a jego głos roznosił się

po pokoju.

– Nagrania, które tam usłyszysz, mogą zmienić wszystko.

– Przestań być, kurwa, taka tajemnicza. Po prostu mi powiedz.

– Spencer! – Uderzyła go w twarz z otwartej dłoni. – Ogarnij się!

Poczuł, jak piecze go policzek, i kiedy już miał zaatakować ją

krzykiem, dostrzegł, jak w jej oczach pojawiają się łzy. Momentalnie

zrozumiał, że krzyk to nie droga do porozumienia z tą dziewczyną.

– Możesz mi powiedzieć, Alice. – Wyciągnął do niej dłoń, po czym

ją przytulił.

– Proszę, wytrzymaj do przejścia przez dywan. Uwierz mi, to nie jest

coś, co chciałbyś usłyszeć przed premierą.

– Powiedz, czy Jeremi ma coś z tym wspólnego?

– Tutaj jesteś! – Lisa weszła do pokoju, a on wydał się zaskoczony

jej obecnością, mimo to chociaż raz musiał przyznać, że wyglądała

elegancko.
Włosy miała gładko zaczesane do tyłu, a od gorsetu bez ramiączek

rozchodził się klosz sukienki przyozdobiony różowymi piórami.

Wszystko to sprawiało, że jej uroda łagodniała. Czerwone, wręcz krwiste

usta pozostały niemal już jako jej znak firmowy.

Pocałował ją w policzek, nie chcąc uszkodzić jej makijażu.

– Alice do mnie zadzwoniła, stwierdziła, że wyjście z jednej

limuzyny będzie dla nas korzystniejsze, biorąc pod uwagę, że jesteśmy

parą.

– Jak zawsze wie, co dla mnie dobre – oznajmił, patrząc w jej stronę.

– Ja właściwie muszę już iść, jadę z Jeremim. Widzimy się po

wywiadach – powiedziała Alice, wychodząc.

W drodze na premierę próbował odsunąć myśli związane z Alice

i rzekomymi nagraniami. I tak nie wiedział, co na nich jest. Przez chwilę

chciał ponownie cieszyć się rozpoznawalnością w blasku fleszy i swoim

sukcesem. Potrafił już zapanować nad swoim pociągiem do alkoholu,

chociaż dziś jego agent mu przypomniał, by stronił od niego w miejscach

publicznych.

Gdy limuzyna podjechała w wyznaczone miejsce, a drzwi

samochodu się otwarły, Spencer słyszał już dzikie krzyki fanów

i charakterystyczne pstrykanie aparatów. Jak prawdziwy dżentelmen

wysiadł z samochodu pierwszy i otworzył drzwi swojej partnerce,

pomagając jej wysiąść. Objął ją w pasie, powoli krocząc po czerwonym

dywanie, zatrzymując się w wyznaczonych miejscach, by zdawkowo

odpowiadać na pytania zadawane przez reporterów.

– Biorąc pod uwagę, jak pięknie się dziś tutaj prezentujecie, można

wywnioskować, że ty i Lisa to już oficjalna para? – spytał namolny

dziennikarz, ale w taki sposób, że nie wyprowadził Spencera


z równowagi. Aktor posłał mu więc uśmiech i po chwili udzielił

odpowiedzi:

– Myślę, że tak. – Popatrzył Lisie głęboko w oczy, po czym

pocałował ją w dłoń. – Lisa oficjalnie przecież poinformowała już o tym

w swoich mediach społecznościowych. – Skierował spojrzenie w jej

oczy, właśnie zrobił jej darmową reklamę.

Ta tylko zatrzepotała sztucznymi rzęsami. Następne pytanie było

skierowane do niej i tyczyło się jej zainteresowania aktorstwem.

Udzieliła obszernej wypowiedzi, co zdziwiło Spencera. Przejście przez

długi czerwony dywan zajęło im co najmniej trzydzieści minut. Według

planu powinni kierować się teraz do sali kinowej, kilkadziesiąt osób

z przepustkami mogło zobaczyć pierwszy odcinek, nim ten pojawi się

dziś wieczorem na kanale telewizyjnym.

Poczuł, jak ktoś chwyta go za dłoń.

– Przyjdź potem na klatkę ewakuacyjną, wręczę ci tablet. Najlepiej

w trakcie emisji serialu, będziemy mogli na spokojnie porozmawiać –

oznajmiła Alice półszeptem, a on tylko skinął głową, rozumiejąc, o co jej

chodzi.

Od tej chwili jego głowa pochłonięta była myślami związanymi

z nagraniami na tablecie. Niecierpliwił się i ruszał nerwowo nogą,

siedząc w wygodnym fotelu i słuchając podziękowań od reżysera, które

znacznie się przeciągały. Lisa położyła dłoń na jego kolanie, po czym

spytała:

– Wszystko w porządku?

– Tak, tak – odparł, przygryzając paznokcie. – Po prostu muszę do

toalety, a nie chcę niegrzecznie przerywać przemowy naszego reżysera –

skwitował, mając nadzieję, że ta odpowiedź wystarczy.


Zirytowany przewrócił oczami, patrząc na kolejną osobę, która

przynosi kwiaty reżyserowi i zabiera cenny czas. W końcu światła na sali

zostały przyciemnione i rozpoczęła się czołówka serialu.

– Zaraz wracam – powiedział do Lisy, po czym skierował się do

wyjścia.

Szedł długim korytarzem, mijając kolejne drzwi od wejść kinowych,

aż na samym końcu korytarza dostrzegł napis „Wyjście ewakuacyjne”.

Pchnął metalowe drzwi i rozejrzał się w poszukiwaniu Alice. Ta

pomachała do niego ręką, gdy w końcu dostrzegł ją na półpiętrze.

Trzymała kurczowo w dłoniach tablet i słuchawki. Spencer stanął przed

nią i wyciągnął dłonie.

– Zanim odsłuchasz, chcę, żebyś miał świadomość, że to może

wszystko zmienić. W każdej sytuacji możesz na mnie liczyć.

Spencer spojrzał w jej duże brązowe oczy, nie wiedząc, czego może

się spodziewać.

– Jest aż tak źle? – spytał, wpychając jedną słuchawkę do ucha, a

Alice skinęła tylko głową.

Usiadł na zimnych schodach, odblokowując urządzenie.

– To cała zawartość telefonu Jeremiego?

– Tak, nie znalazłam żadnych wiadomości tekstowych, nie ma

wpisanych kontaktów w spisie. Wygląda, jakby używał tego telefonu

tylko w celu nagrywania wydarzeń.

Spencer wziął głęboki oddech, po czym wypuścił powietrze

i odtworzył najstarsze zapisane nagranie dotyczące rozmowy Jeremiego

z Williamem na temat Elizy. Poczuł, jak krew odpływa mu z twarzy,

z przerażenia zakrył swoje usta, nie dowierzając w to, co właśnie słyszy.

Uświadomił sobie, że jego miłość zginęła, bo według ojca ściągała na

niego kłopoty. Złością, którą teraz w sobie nosił, mógłby zburzyć ściany.
Z drugiej strony wiadomość, że jego ojciec jest zdolny do zlecenia

zabójstwa, sprawiała, że w gardle stanęła mu gula, której nie mógł

przełknąć. To wszystko nie mogło zdarzyć się naprawdę – pomyślał.

Spencer otworzył kolejne nagranie.

– Posłuchaj mnie uważnie – oznajmił stanowczo głos Jeremiego. –

Sprawa jest prosta. Albo to zrobiłeś, albo nie. Albo obawiamy się

zarzutów o molestowanie nieletniej, albo w zamian za milczenie dostanie

odpowiednią sumę pieniędzy.

– Nie zrobiłem tego! – powiedział agresywnie Mark.

– Ujmę to tak, dziewczynę można przekupić, ale jeśli poszła się

przebadać, to nie jestem w stanie ci pomóc, nie wykasuję śladów

twojego penisa z jej wnętrza.

W pokoju zapadło milczenie na dłuższy czas, słychać było tylko

tykające wskazówki zegara.

– Co w takim razie proponujesz, Jeremi? – zapytał Mark, a Spencer

słyszał w jego głosie niepewność.

– Poczekaj – oznajmił jego agent. Na nagraniu w tym momencie było

słychać stukanie klawiszy komputerowych, po czym uruchomiła się

drukarka i szybko coś wydrukowała. – Czytaj.

– Co ty chcesz jej zrobić!? – wrzasnął Mark.

– Po twojej minie widzę, że jesteś winny. Tym bardziej jestem

skłonny w to uwierzyć, gdyż nie chcesz jej przekupić. Twoja kariera

nauczyciela nie zdążyła jeszcze wystartować z miejsca, a ty byłbyś już

w więzieniu. Wszystko, co musisz zrobić, to tylko mi zapłacić. Myślę, że

ojczulek nawet się nie zorientuje, jeśli zawiniesz mu jeden złoty zegarek.

– Powtarzam pytanie: co chcesz jej zrobić? – Spencer nie sądził, że

Mark jest zdolny do zrobienia tak paskudnej rzeczy, ale, jak widać,
wszyscy wokół niego są fałszywi. Przygryzł mocno swoją dolną wargę,

gdy uświadomił sobie, że jego kolega jest winny krzywdy tej młodej

dziewczyny.

– Nie będzie już twoim kłopotem, zachowuj się normalnie, chodź do

pracy i tak dalej. Pewnie masz dziewczynę, chyba nie chcesz, żeby

wiedziała, jakie masz ciągotki. Pomyśl o ojcu, który raczej z takich

wiadomości zadowolony nie będzie. Masz czas do jutra. Przynieś

pieniądze, a dziewczyna nie będzie twoim problem.

W tym momencie nagranie zostało urwane. Spencer czuł się, jak

gdyby dostał czymś ciężkim w głowę. Nagle okazało się, że wszyscy

w jego otoczeniu nim manipulują i nie podają się za osoby, którymi są.

Zwłaszcza jego ojciec, który pierwszy zarzucał mu niepoprawne

zachowanie, a sam dopuścił się zlecenia morderstwa. Mark, przyjaciel od

najmłodszych lat, również okazał się zdolny do czynów, o które w życiu

by go nie podejrzewał. Czuł, że zaraz głowa mu wybuchnie od nadmiaru

informacji, patrzył tępo w ekran tableta i nie był pewien, czy jest w

stanie wysłuchać kolejnych nagrań głosowych. Rozmasował swoje

skronie, próbując znaleźć sens we wszystkim, co dziś usłyszał.

– Dlatego telefon leżał w biurze Jeremiego, ostatnia rozmowa była

nagrywana z Markiem właśnie tam – powiedziała Alice półszeptem,

przykucając naprzeciwko niego.

– To po prostu jest niewiarygodne. Potrzebuję chwili, żeby to

przeprocesować.

Telefon w jej torebce zadzwonił, szybko go wyciągnęła i zobaczyła

na ekranie imię Jeremiego.

– Nie, nie ma go ze mną, już szukam – oznajmiła do słuchawki.

Spencer uruchomił Bluetooth w swoim telefonie i zaznaczył

przesyłanie wszystkich plików z tabletu.


– Nie ma na to teraz czasu, musimy już iść!

– Muszę wiedzieć wszystko! Powiedz, że źle się czułem i potrzebuję

spędzić trochę więcej czasu sam na sam.

– Niech ci będzie. Po seansie jest pamiątkowa sesja zdjęciowa,

musisz na niej być.

– Wrócę, jak tylko pliki się prześlą – oznajmił, zbiegając po

schodach i kierując się w stronę męskiej toalety.

Upewnił się, że drzwi wejściowe są zamknięte, i patrzył, jak

przesyłanie zbliża się do końca. Nagle zauważył, że na jego telefonie

nagrań głosowych jest więcej o jedno. Zaciekawiło go to i szybko

sprawdził ich daty. Postanowił odtworzyć to, którego nie było na tablecie

Alice. Kliknął „Odtwórz”.

– Będziesz mnie wspierać w moich codziennych obowiązkach

związanych z prowadzeniem terminarza Spencera, ale głównym

powodem, dla którego tu jesteś, jest zdobycie zaufania Spencera.

W ostatnim czasie trochę przeszedł, śmierć bliskiej osoby, odejście jego

matki, to wszystko spowodowało, że jest człowiekiem podatnym na

różnego rodzaju bodźce i łatwo mu podejmować decyzje, które niosą

dalekosiężne konsekwencje. Tak naprawdę jedno potknięcie może

spowodować, że ponownie wróci do nadużywania narkotyków lub zapije

się na jakiejś imprezie. Potrzebujemy, aby bezgranicznie ci zaufał.

Myślę, że zadanie ułatwi ci fakt, że jesteś w jego typie.

– Nie do końca rozumiem – powiedziała wyraźnie zmieszana Alice.

– Dziewczyna do towarzystwa, tak? W takim zawodzie się trudnisz,

jeśli dobrze kojarzę.

– Tak – odparła.

– Przedstawiam ci konkretną ofertę pracy, dobre pieniądze, stałe

miejsce zatrudnienia na jakiś czas, a jedyne, co masz zrobić, to


wykonywanie moich poleceń i zakolegowanie się z moim klientem.

Zgaduję, że twoje dotychczasowe zlecenia to raczej coś w rodzaju

kręcenia pupą w skąpych sukienkach, więc jestem zaskoczony, że

jeszcze nie zgodziłaś się na mój układ.

– Mam być jego dziewczyną lub mu matkować? – zapytała wyraźnie

zaskoczona tym, co słyszy.

– Możesz go nawet przelecieć, byle był posłuszny.

Spencer nie mógł już dłużej tego słuchać, poczuł się jak towar na

półce sprzedany przez najbliższych mu ludzi. Przez chwilę siedział

w osłupieniu, patrząc się przed siebie, i czuł, że świat dla niego na

chwilę się zatrzymał. Myśli przelatywały mu przez głowę niczym cyferki

z filmu Matrix. Dźwięk telefonu wyrwał go z zamyślenia.

Wiadomość tekstowa od Jeremiego: „Za kilka minut sesja. Gdzie, do

cholery, jesteś?!”. Lisa przysłała mu podobną wiadomość, a wkrótce

później zadzwoniła Alice, lecz zignorował jej telefon.

Podszedł do umywalki i ochlapał twarz zimną wodą. Popatrzył na

swoje odbicie w lustrze i wiedział, że przez najbliższe kilkadziesiąt

minut nie może dać po sobie poznać, że wiadomości, które odsłuchał,

zmieniły jego pogląd na wszystko.

Spencer wszedł do sali kinowej, a gdy światła powoli rozbłysły,

członkowie obsługi kina ustawiali krzesła pod wielkim ekranem

filmowym. Za chwilę kilkoro reporterów zada im pytania związane

z serialem.

– Wszystko dobrze? Alice mówiła, że pożarły cię nerwy. – Lisa

wzięła go pod rękę.

– Nie wierzyłbym we wszystko, co mówi Alice – rzucił na

odczepne. – Jednak tak, już wszystko dobrze.


– Chodźmy zająć miejsca w pierwszym rzędzie, moja suknia musi

być widoczna. Nie uwierzysz, dostałam ją za darmo w zamian za

promocję marki.

Spencer wiedział, że jest to praktyka bardzo znana w jego świecie,

więc ugryzł się w język, by nie odpowiedzieć na ten komentarz

uszczypliwie. Miał nadzieję, że konferencja przebiegnie bardzo szybko

i będzie mógł uciec z tego miejsca.

Przez większość czasu, siedząc na niewygodnym składanym krześle,

modlił się, by pytania nie były kierowane prosto do niego. Nerwowo

trząsł nogą, pragnąc, by całe to wydarzenie dobiegło końca. Cieszył się,

że osoby, które debiutowały, chętnie przyjmowały na siebie pytania od

reporterów, w końcu chciały zaistnieć na dłużej niż pięć minut. Lisa

nawet świetnie wplotła markę swojej sukni w jedną wypowiedź,

sugerując, że jej bohaterka na co dzień gustuje w podobnym stylu.

– Spencer, z pilotażowego odcinka można wywnioskować, że twój

bohater będzie przechodził przez wiele przykrych wydarzeń, a jego życie

w liceum nie będzie należeć do najprostszych. Podziel się z nami opinią

na temat serialowego ciebie.

– W serialu jak w życiu – zaczął, szukając w głowie odpowiedzi,

chociaż skupienie się na prostych rzeczach okazało się dla niego

niezwykle trudne. – Myślę, że serial jest warty obejrzenia, a co wydarzy

się z moim bohaterem, musi przez jakiś czas pozostać tajemnicą.

Udało się – pomyślał, zbywając reportera. W końcu seria pytań

i zdjęć dobiegła końca. Spencer marzył o tym, by pojechać już do domu,

choć w obecnej sytuacji nie mógł kojarzyć słowa „dom”

z bezpieczeństwem.

– Zapraszają na drinka, jeśli masz ochotę, to wiesz… delikatnie –

zasugerował Jeremi, a Spencer popatrzył na niego z obrzydzeniem.


– Nie czuję się najlepiej, zadzwonię po kierowcę i pojadę do domu.

– Potowarzyszę ci – zaoferowała Alice.

– Naprawdę, jedyne, na co mam ochotę, to się położyć i pójść spać,

żołądek coś mi doskwiera. – Pomasował się po brzuchu. – Powinnaś tu

zostać i pomóc Jeremiemu.

Na twarzy Alice pojawiło się zaskoczenie.

– Gdybyś mnie potrzebował, zawsze możesz zadzwonić – oznajmiła

ciepło, patrząc mu prosto w oczy.

– Jasne – rzucił krótko, po czym pokierował się w stronę wyjścia.

Gdy samochód odwiózł go pod dom, upewnił się, że kierowca

odjechał z podjazdu i natychmiast udał się do Marka. Nerwowo wciskał

przycisk domofonu, czekając, aż ten w końcu go odbierze.

– Mark, wychodź natychmiast – rzucił.

Tym razem to Spencer pozwolił się ponieść emocjom. Kiedy tylko

dojrzał Marka kierującego się w jego stronę, zacisnął automatycznie

pięści.

– Dowiedziałeś się, czy Jeremi jest w to zamieszany? – zapytał

Mark, otwierając drzwi od bramy.

Spencer nieoczekiwanie uderzył go w twarz całą siłą, którą miał

zgromadzoną w mięśniach. Patrzył, jak ten osunął się na ziemię, plując

krwią.

– Koleś, znowu coś brałeś? – Popatrzył na niego wystraszony,

zbierając złamane na pół oprawki okularów.

Spencer przykucnął, patrząc, jak strach w oczach kolegi narasta.

– Wiem, co zrobiłeś, brzydzę się tobą. Mam nadzieję, że zginiesz

w piekle.
– Jeremi ci powiedział!? Przecież nie może.

– To jest twoja reakcja? Strach przed tym, że się wyda? – Spencer

chwycił kolegę za kołnierzyk podkoszulka polo, po czym splunął na

niego. – Gnida – rzucił na odchodne.

Wchodząc do domu, zrzucił z siebie marynarkę, której rękaw był

teraz nieco splamiony krwią Marka. Na jego pięści pojawiły się drobne

skaleczenia, ale miał to głęboko gdzieś. Ostatnie godziny jego życia

uświadomiły mu, że sam żyje w serialu, w którym każda bliska mu

osoba odgrywa rolę: najpierw jego ojciec, później agent, dziewczyna,

w której się zakochał, a nawet kolega, o którym wcześniej nie mógł

powiedzieć złego słowa. Kierował się po schodach prosto do swojego

pokoju. Energią oraz złością, która mu teraz towarzyszyła, mógłby

sprawić, że dom zaraz wybuchnie.

Kiedy wszedł do pokoju, wiedział, że jest w nim coś ukryte, coś,

czego teraz bardzo potrzebuje. W kilka sekund miejsce to zamieniło się

w istne pole wojny. Przewrócił regał z książkami i filmami, przetrzepał

każdą książkę w poszukiwaniu małego przeźroczystego woreczka

z substancją zakazaną, którą miał na czarną godzinę. Sprawdził nawet

doniczki kwiatów, o które dbały pokojówki, ale nic nie znalazł. I wtedy

go olśniło, narkotyki zabrała mu Alice po imprezie, która się tutaj

odbyła.

Usiadł na łóżku wodnym i podparł swoją głowę rękoma. Z kieszeni

spodni wyciągnął telefon, odblokował go i postanowił wybrać numer.

Nie wybierał go numeru od przeszło dwóch lat, nie był do końca pewien,

czy jest właściwy i czy osoba, do której należał, jeszcze go używa. Czuł,

że jego ręce stają się lepkie od stresu, a oddech jest znacznie

przyspieszony. W końcu zdecydował się nacisnąć zieloną słuchawkę.

Jeden sygnał i nikt nie odebrał, drugi sygnał i wciąż głucho.

– Tak? – powiedział w końcu głos, który od razu rozpoznał.


– Tutaj Spencer, potrzebuję czegoś mocnego i to na już. Zapłacę

podwójnie, tylko dostarcz mi to do skrzynki przed domem jak

najszybciej.

===Lx4vHSwVIRhrWW9ab1ZvBTMAOAgxBzEIaQtvXGtablduWGhZOA46CA==
Alice

Próbowała dodzwonić się do Spencera. Wiedziała, że informacje, które

mu przekazała, są delikatne i powinna bardziej się upierać, by jechać

z nim do domu. Jednak Jeremi kazał jej zrobić kilka relacji na jego

Instagram, więc musiała się jeszcze trochę pokręcić w mniej lub bardziej

znanym towarzystwie. Jego telefon ciągle milczał, co sprawiało, że się

stresowała. Mimo nieodebranych połączeń ciągle wybierała jego numer.

– Jeremi! Czy mogę już jechać? Właściwie zrobiłam już relację na

Instagram i wydaje mi się, że jestem tutaj zbędna. Podjechałabym tylko

do Spencera, zawieźć mu prezenty od ekipy, które zostawił.

– Myślę, że możesz wracać. Pogratuluj mu raz jeszcze ode mnie.

Świetnie się dziś spisał i myślę, że to też twoja zasługa.

Posłał jej ten zadziorny uśmieszek, po czym jedną ręką poprawił i tak

idealnie uczesane włosy.

– Jasne. – Niemal wybiegła z kina, szukając taksówki.

Bieg w mocno obcisłej sukience nie należał do łatwych, ale po kilku

minutach siedziała już wygodnie w samochodzie, wskazując adres domu

Spencera. Po drodze kilkukrotnie próbowała się do niego dodzwonić, ale

odzywała się tylko skrzynka pocztowa. Nerwowo stukała obcasem

w gumowy dywanik pod siedzeniami samochodu. Gdy wreszcie dotarła


w wyznaczone miejsce, podziękowała kierowcy i zabrała ze sobą

prezenty. Już na podjeździe zdjęła niebotycznie wysokie szpilki

i pozwoliła swoim stopom nieco się rozprostować. Weszła do domu

i pierwsze, co zobaczyła, to rzucona na podłogę marynarka, co ją

zdziwiło. Spencer nie miał w nawyku rozrzucać rzeczy po domu. Gdy

dostrzegła plamę na rękawie, odłożyła prezenty na bok, a gdy

zorientowała się, że jest to krew, dreszcze przeszyły jej ciało.

– Spencer! – zaczęła krzyczeć, kierując się w stronę kuchni, a potem

do biura Jeremiego. – Spencer! Gdzie jesteś?!

Wyciągnęła z torebki swój telefon i wybrała jego numer – dźwięk

dobiegał z góry. Podwinęła sukienkę i biegła po schodach; wiedziała już,

że wydarzyło się coś złego.

– Spencer, do cholery! Gdzie jesteś?! – wrzeszczała.

Gdy pchnęła drzwi od jego pokoju, to, co zobaczyła, niemal zmroziło

jej krew w żyłach. Spencer leżał nieprzytomny na łóżku, jego twarz było

trupio blada, a pod oczami pojawiły się ciemne plamy. Lewy rękaw od

koszuli miał wysoko podwinięty, a obok niego leżała strzykawka. Zdała

sobie sprawę, do czego doprowadziły nagrania, które mu pokazała.

– Spencer!

Podbiegła do niego, próbując nim potrząsnąć, aby się obudził, on

jednak nie reagował. W jej oczach momentalnie pojawiły się łzy, które

teraz spływały po policzkach, niszcząc jej makijaż.

– Spencer! – Nie pamiętała, ile razy krzyczała, próbując go

obudzić. – O mój Boże!

Upadła na kolana i wydała z siebie przerażający ryk. Nerwowo

wystukała numer alarmowy na swoim telefonie, czekając, aż ktoś

w końcu odbierze.
– Pogotowie, w czym możemy pomóc? – spytała łagodnie kobieta

w słuchawce.

– Znalazłam mojego kolegę w pokoju… – Ucisk w jej gardle

powodował, że ledwo mogła wydusić z siebie słowa. – Jest

nieprzytomny. On… on… przedawkował. Proszę, przyślijcie pomoc!

===Lx4vHSwVIRhrWW9ab1ZvBTMAOAgxBzEIaQtvXGtablduWGhZOA46CA==
Dzień, w którym umarła Eliza

Jeremi stał za rogiem budynku, w którym mieszkała Eliza. Obserwował

ją już od dłuższego czasu i gardził takimi osobami jak ona. Wychodziła z

mieszkania tylko po to, by kupić kolejną porcję narkotyków, aby jak

najszybciej poddać się rozkoszy rozpływania substancji obcych w ciele.

Pomyślał, że tym razem praca będzie dziecinnie łatwa. Pewnie zastanie

ją już w nieświadomym rzeczywistości stanie. Dziewczyna nawet nie

będzie w stanie się bronić, jest tak chuda, że większy podmuch wiatru

mógłby ją przewrócić.

Kilka dni przyglądania się jej dziennemu grafikowi wystarczył, by

rozpracować jej nawyki oraz codzienną rutynę. Wiedział, w którym

mieszkaniu mieszka; wiedział, że jest tam sama. Najważniejsze jednak

dla niego było to, że nikt nie będzie szukał w tej sprawie drugiego dna.

To tylko kolejna osoba, która podniesie statystyki przedawkowania przez

nierozsądne porcjowanie i mieszanie nielegalnych substancji. Eliza

nawet nie miała bliskiego grona przyjaciół, wszyscy poza Spencerem

w jej otoczeniu to tylko osoby, które były dilerami.

Spojrzał na zegarek, upłynęła godzina, od kiedy Eliza weszła do

bloku. Stwierdził, że jest już najwyższy czas, aby zrobić to, co zostało

mu zlecone. Z torby wyciągnął czarną czapkę z daszkiem i nałożył ją na

głowę, ciemne skórzane rękawiczki miał już przygotowane w kieszeni


bluzy. Wyszedł zza rogu, patrząc w chodnik i starając się wtopić w tłum.

Dzielnica, w której mieszkała, nie należała do tych, które mają dobrą

opinię. Można było ją porównać do Hotelu Cecil. Mroczna ulica

z mieszkaniami w niskiej cenie, a do tego pełno szemranych gości.

Pchnął drewniane drzwi wejściowe, które zaskrzypiały tak głośno, że

aż się wzdrygnął. Lampa na klatce schodowej raz po raz gasiła się

i rozpalała, rzucając żółty półmrok na schody. Powoli przekręcił klamkę

od drzwi jej mieszkania, czekając na jakąkolwiek reakcję. Zdecydował

się je otworzyć szerzej i wejść do dwupokojowego pomieszczenia,

w którym panował bałagan. Dziewczyna ewidentnie jadała śmieciowe

żarcie, o czym świadczyły puste pudełka po pizzy i papierowe torby

z logiem znanych fast foodów.

Przytulił swoje ciało do ściany i pokierował się w stronę okien,

zasłaniając je roletami. Pozostało czekać, aż ofiara wejdzie do

pomieszczenia.

Gdy suszarka do włosów przestała wydawać charakterystyczny

dźwięk, wiedział, że za chwilę ją spotka. Nie upłynęła minuta, gdy

dziewczyna wyszła z łazienki. Zaskoczona spojrzała w stronę okien,

które były teraz zasłonięte, a gdy dostrzegła go w kącie, zaczęła

wrzeszczeć. Nie mając zbytniego pola manewru, próbowała biec

w stronę łazienki i drugiego pokoju, wtedy poczuła, jak ktoś ją łapie

i powala na nie najczystszą wykładzinę. Zaczęła się szarpać i wierzgać,

ciągle krzycząc. Jeremi zasłonił jej usta jedną dłonią, drugą zaś trzymał

jej ręce, resztę ciała zablokował, siadając na niej w rozkroku. Nie sądził,

że będzie miała w sobie tyle energii. Widocznie odłożyła wstrzyknięcie

sobie w żyłę na później. Liczył, że załatwi tę sprawę jak najszybciej, nie

zostawiając na niej śladów walki w postaci sińców, ale nie miał wyboru

i musiał trzymać ją za nadgarstki. Po chwili puścił jej dłonie, pozwalając

okładać się jej pięściami. Jedną dłonią zatkał nos, a drugą mocniej

chwycił usta, patrząc w jej wielkie przerażone oczy. Dziewczyna


próbowała z całych sił odkleić jego ręce od swojej twarzy, ale z każdą

sekundą z jej ciała uchodziło życie, a jej siła walki słabła. Po chwili,

która dla Jeremiego trwała całą wieczność, a dla Elizy kilka sekund, było

już po wszystkim. Jej ciało przestało reagować i stało się wiotkie. Jeremi

przeniósł ją do pokoju, w którym były zasłonięte okna, i położył na

kanapie. Obejrzał jej nadgarstki, czy aby na pewno nie zostawił na niej

oznak walki o przeżycie. Miał teraz czas na rozrobienie narkotyków

i podanie jej ich. Zacisnął Elizie opaskę uciskową, szukając dogodnego

miejsca do wbicia igły. Patrzył na jej rękę z wyraźnym zniesmaczeniem,

widząc ilość blizn i wkłuć. Wprowadził do jej ciała dużą ilość substancji

obcych. Taka dawka zabiłaby nawet konia, a co dopiero osobę, która

waży mniej niż pięćdziesiąt kilogramów. Po skończeniu zadania upewnił

się, że wszystkie należące do niego przedmioty zostały schowane.

Dyskretnie wyszedł z klatki schodowej, gdy rozpoznał podjeżdżający

pod nią samochód, a z niego wychodzącego Spencera.

– Cholera jasna – przeklinał pod nosem.

Schował się ponownie za rogiem, przez chwilę zastanawiając się, co

ma zrobić. Musiał szybko wymyślić awaryjny plan i to na już.

Wyciągnął swój telefon komórkowy i wybrał numer do Spencera,

modląc się, żeby ten odebrał komórkę.

– Jeremi… – Usłyszał jego łamiący się głos.

– Spencer, mam dla ciebie dobre nowiny! – rzucił jakby nigdy nic.

– Eliza nie żyje – wydusił z siebie chłopak.

W słuchawce zapadła cisza.

– Gdzie jesteś? – spytał Jeremi.

– W jej mieszkaniu, wygląda na to, że przedawkowała.

– Posłuchaj mnie uważnie. Wyjdź stamtąd i wracaj do domu, zjawię

się tam za godzinę, bo jestem na mieście.


– Muszę wezwać policję. – Słychać było, jak głos Spencera robi się

coraz bardziej drżący.

– Zajmę się tym wszystkim! Wracaj do domu i nikomu o tym nie

mów.

Spencer posłuchał Jeremiego, gdyż minutę później stał przed klatką

schodową, czekając na samochód. Kiedy tylko do niego wsiadł, Jeremi

ruszył ponownie w stronę mieszkania Elizy, by zatrzeć ślady DNA

Spencera na miejscu zbrodni. Gdy wypolerował już klamkę, zbiegł po

schodach i wyciągnął z kieszeni drugi telefon, którego numer dla

odbiorcy był nieznany i niemożliwy do namierzenia. Wykręcił numer

policyjny i jako anonimowe źródło poinformował, że prawdopodobnie

doszło do przedawkowania.

Kilka tygodni później Spencera powiązano z tą sprawą tylko za

pośrednictwem domu odwykowego, a dochodzenie zamknięto, gdyż nic

nie wskazywało na obecność osób trzecich. Spencer sam zgodził się

zachować związek z Elizą w tajemnicy i podtrzymywać wersję, że zna ją

tylko z odwyku. Zamieszanie w taką sprawę osoby publicznej byłoby

koszmarem, szczególnie że media już miały Spencera za problematyczną

osobę. Kierowcę, który przyjechał razem z nim pod mieszkanie Elizy,

Jeremi spłacił częścią pieniędzy, jakie dostał od Williama, oczywiście

zabezpieczył się umową, w której w razie wyjścia na jaw szczegółów

pociągnie kierowcę samochodu na dno razem ze sobą. Przyjazd Spencera

pod mieszkanie Elizy utrudnił mu nieco plan, więc musiał wmieszać

w to osoby trzecie, aczkolwiek nikt nigdy nie dowiedział się prawdy.

Gdy wrócił do swojego mieszkania w centrum, od razu pobiegł pod

prysznic, jak gdyby zimna woda miała oczyścić jego sumienie.

Następnie postanowił się napić czegoś mocniejszego tak aby dało to

szybki efekt. Nalał sobie whisky i wrzucił do niej kilka kostek lodu. Bez

najmniejszego, problemu pochłonął zawartość szklanki jednym łykiem


i przygotował kolejnego drinka. Usiadł w fotelu, czując, że w jego krwi

rozpływa się eliksir herbacianego koloru. Sięgnął po telefon i zadzwonił

do swojego znajomego, który prowadził nocny klub. Grzecznie poprosił,

by przysłał mu jakaś panienkę chętną na zarobienie całej wypłaty

w jedną noc. Pół godziny później w samym szlafroku otworzył drzwi

dziewczynie średniego wzrostu.

– Mogę wejść? – Uśmiechnęła się szeroko.

Jeremi zmierzył ją wzrokiem, miała na sobie brązowy płaszcz

przepasany w pasie i czarne szpilki.

– Z całą przyjemnością – odpowiedział, patrząc na młodą, bardzo

atrakcyjną dziewczynę.

Gdy zdjęła płaszcz, odpowiednio dobrany biustonosz podkreślił jej

piersi, a krótkie czarne pończochy aż zachęcały do zdarcia ich z siebie.

– Na co masz ochotę? – spytała, zmysłowo zdejmując jedno

ramiączko od stanika.

– Na rozmowę – odpowiedział szorstko, po czym podał jej kawałek

papieru i długopis. – Czytaj, jeśli się na to zgodzisz, zarobisz dziś

dziesięć tysięcy. Warunek jest jeden – milczenie.

Wyraźnie zszokowana dziewczyna wzięła kartkę, na której widniała

umowa o tym, że wszelkie słowa, które dziś tutaj padną, nie opuszczą

tego pomieszczenia.

– Mam być twoją terapeutką? – Ściągnęła brwi i wykrzywiła usta.

– Określiłbym to bardziej jako spowiedź. Słuchaj, laska, nie ty, to

następna. – Wzruszył ramionami. – Myślę, że znajdę zaraz chętną na

taką kasę.

Spojrzała na niego, przez chwilę milcząc, po czym zdecydowała się

podpisać kawałek papieru.


– Mądra decyzja, a teraz siadaj. Mam ci do opowiedzenia historię

o morderstwie.

Widział, jak spojrzała ukradkiem w stronę drzwi, a strach zarysował

się na jej twarzy. Jednak mimo to rozsiadła się wygodnie w fotelu

naprzeciwko niego, założyła nogę na nogę, a ręce splotła na kolanie,

czekając na dalszy rozwój wydarzeń.

– Jak masz na imię? – spytał, bujając szklanką z whisky, w której

kostki lodu zataczały kółka.

– Sonia.

– Pytam o twoje prawdziwe imię. Jak ci się poszczęści i wkupisz się

w moje łaski, kwota, która jest na stoliku za tobą, będzie częściej do

ciebie wędrować. Uwierz mi, jestem wpływowym człowiekiem.

Możemy tutaj rozpocząć dłuższą współpracę, wystarczy, że będziesz ze

mną szczera i zachowasz wszystko dla siebie. Zapytam więc jeszcze raz.

Jak masz na imię?

– Annie – odpowiedziała pewnie dziewczyna.

– Widzisz, Annie, to nie było takie trudne.

Przez najbliższe lata między dziewczyną a Jeremim wywiązała się

prawdziwa przyjaźń. Nigdy nie doszło między nimi do cielesnych

doznań, zaczęli się spotykać, gdy jedno lub drugie miało problem.

Jeremi nawet zachęcał Annie do porzucenia tej pracy i pomógł jej

w załatwieniu stażu w korporacji C&C, w zamian musiała wykonać

tylko jedną przysługę. Pomóc mu znaleźć dziewczynę podobną do Elizy.

William nie mógł znieść rozbijania się po barach i alkoholizmu

Spencera, który najwidoczniej wywołała jej śmierć. Chcąc zachować

anonimowość, kazał Annie przekazać bajeczkę o tym, jak pracują

dziewczyny do towarzystwa, i ustawił im kilka zleceń. Wkrótce po tym,

jak C&C zamknięto, Annie zdecydowała się wrócić do swojego zawodu


i działać na własną rękę, a Jeremi jej pomagał, podsuwając ją

Spencerowi, kiedy ten chciał urządzić imprezy lub współżyć. Obojgu ten

układ odpowiadał i oboje czerpali z niego korzyści.

===Lx4vHSwVIRhrWW9ab1ZvBTMAOAgxBzEIaQtvXGtablduWGhZOA46CA==
Podziękowania

W pierwszej kolejności chciałam podziękować wydawnictwu Novae

Res, które we mnie uwierzyło i dało szansę mojej powieści.

Dziękuję każdej osobie, która przyczyniła się do wydania tej książki.

Bez tych, którzy uwierzyli w tę historię, moje marzenie wciąż byłoby

tylko marzeniem.

Mojej przyjaciółce Klaudii Ciach, która jako pierwsza czytała

historię Alice i Spencera. Jej cenne rady i obiektywna, szczera ocena

pozwoliły mi na spojrzenie świeżym okiem na wątki w tej książce.

Dziękuję mojemu młodszemu rodzeństwu, Justynie oraz Damianowi

Lech, którzy kibicowali mi przez cały proces wydawniczy. Dziękuję

również Renacie Stronie, która zawsze była dla mnie jak starsza siostra.

Rodzicom, a w szczególności mamie, która czytała moje opowiadania,

od kiedy ukończyłam nasty rok życia.

Bardzo dziękuję Panu Zbigniewowi Bylicy, który wsparł proces

wydawniczy książki.

Pani Paulinie Guzik-Krzystek, której logo poradni dietetycznej mogę

reklamować. Jestem żywym przykładem na to, że waga oraz problemy

hormonalne nie są straszne, oczywiście, jeżeli otrzyma się pomoc, jakiej

Pani Paulina mi udzieliła.


Mojej rodzinie oraz kuzynostwu: wujkowi Markowi i cioci Dorocie

Lech oraz Iwonie i Klaudii Lech, również Urszuli Blukacz i jej mężowi.

Koleżankom: Paulinie Topie, Karolinie Pyce, Joannie Romanek,

Joannie Madej za cegiełkę przeznaczoną na spełnianie marzeń.

Przyjacielowi Piotrowi Słoninie. Wierzę, że przeczytasz, skoro

obiecałeś. Mam to na piśmie.

Mojemu mężowi Kamilowi, który bez wahania stwierdził, że muszę

podpisać umowę i wydać książkę. Dziękuję, że uwierzyłeś we mnie

i wspierasz mnie na tej drodze.

Telewizji internetowej Myślenice iTV za wsparcie dziewczyny

z małej miejscowości z dużymi marzeniami.

===Lx4vHSwVIRhrWW9ab1ZvBTMAOAgxBzEIaQtvXGtablduWGhZOA46CA==
Spis treści:

Okładka

Karta tytułowa

Alice

Spencer

Alice

Spencer

Alice

Spencer

Alice

Spencer

Alice

Spencer

Alice

Spencer

Alice

Spencer
Alice

Spencer

Alice

Spencer

Alice

Spencer

Alice

Spencer

Alice

Spencer

Alice

Spencer

Alice

Spencer

Alice

Spencer

Alice

Spencer

Alice

Dzień, w którym umarła Eliza

Podziękowania

Karta redakcyjna

===Lx4vHSwVIRhrWW9ab1ZvBTMAOAgxBzEIaQtvXGtablduWGhZOA46CA==
Dziewczyna do towarzystwa

Wydanie pierwsze

ISBN: 978-83-8313-226-6

© Natalia K. Palonek i Wydawnictwo Novae Res 2022

Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, reprodukcja lub odczyt

jakiegokolwiek fragmentu tej książki w środkach masowego przekazu

wymaga pisemnej zgody wydawnictwa Novae Res.

Redakcja: Magdalena Czarnecka

Korekta: Emilia Kapłan

Okładka: Izabela Surdykowska-Jurek

Wydawnictwo Novae Res należy do grupy wydawniczej Zaczytani.

Zaczytani sp. z o.o. sp. k.

ul. Świętojańska 9/4, 81-368 Gdynia

tel.: 58 716 78 59, e-mail: sekretariat@novaeres.pl

http://novaeres.pl

Publikacja dostępna jest w księgarni internetowej zaczytani.pl.

Na zlecenie Woblink

woblink.com

plik przygotowała Katarzyna Rek

===Lx4vHSwVIRhrWW9ab1ZvBTMAOAgxBzEIaQtvXGtablduWGhZOA46CA==

You might also like