Download as docx, pdf, or txt
Download as docx, pdf, or txt
You are on page 1of 4

MONRO, II 175-177:

Po śmierci Jego Wysokości [Gustawa II Adolfa] ujrzeliśmy że upływ


czasu zdecydowanie faworyzował naszych przeciwników; bowiem kiedy nasza
armia spędziła bezczynnie całą zimę w Augsburgu, przeciwnik zbierał swe siły a
my tracąc czas zaniedbaliśmy nasze obowiązki, straciliśmy [bowiem] naszą
Głowę i Przywódcę, podczas gdy powinniśmy raczej ukarać przeciwnika
ogniem, mieczem, łupić [go] i wyrzynać tak, aż będzie pokonany, niźli
pozwalać by pobliski przeciwnik odebrał nam to wszystko, co poprzednio
zdobyły chwalebne czyny Jego Wysokości. Taka to zmienność panuje na
świecie: i tak jak jedna szala wagi nie zawsze jest obniżona, tak tez druga nie
zawsze jest wyżej; raczej, jak naprzemienne fale [rzeki?] Beame, obydwie armie
były wtedy w ciągłym ruchu.
Złączywszy się z Feldmarszałekiem pod Ulm, przekroczyliśmy Dunaj i
kwaterowaliśmy w hrabstwie Kirchberg, które to ziemie otrzymał Generał
Major [Patrick] Ruthven od Jego Królewskiej Mości za dobrą służbę, a słysząc
wieści że nieprzyjacielska armia jest w Memmingen, sześć mil od nas,
następnego dnia ruszyliśmy przeciw niej, zdecydowani pokonać ją i odepchnąć
w strone Bavi [Szwabii? Bawarii?], mając prawie równe siły, kontynuowaliśmy
marsz mimo siarczystego mrozu, dopóki drugiej nocy nie zajęliśmy kwater in
wielkim Dorpe [?], mile od przeciwnika, a nocy zaprószono ogień w naszej
kwaterze, także z trudnością ocaliliśmy większość amunicji i artylerii, tracąc
[jednak] wiele koni i większość taboru. Mimo tego następnego dnia
pomaszerowaliśmy w stronę Memmingen, a przed naszym nadejściem
nieprzyjaciel dobrze przygotował miasto [do obrony], odsuwają [główne siły] na
dwie mile od miasta, licząc na to że gdy my zaangażujemy się [w walkę] o
miasto, będzie mógł powrócić z odsieczą, mając przewagę, jako że nie będziemy
jeszcze ufortyfikowani, bo [przeciwnik] będzie tak blisko.
[176]
[czyżby był to opis walk pod GRÖNEBACH??? 17-22 stycznia 1633,
bardzo różny od raportu Aldringena i przekazu Chemnitza]

Kiedyśmy nadciągnęli, nie znaleźliśmy tam przeciwnika, ustawiliśmy się


więc w szyku w zasięgu strzału z działa do miasta, skąd witano nas palbą
artyleryjską aż do zmierzchu, a potem – zostawiając silne straże wokół miasta,
obawiając się wypadów obrońców, spędziliśmy noc we wsi, czekając na
nadejście naszego taboru, jako że brakowało nam żywności i paszy, mając jej
niewiele ze sobą.
Nasz tabor pojawił się następnego ranka, a słysząc że nieprzyjaciel jest
dwie mile od nas, zostawiając silną straż tylną by pilnowała garnizonu
[blokowanego miasta], pomaszerowaliśmy z resztą armii za nieprzyjacielem,
gdzie przez zmierzchem nasza awangarda stoczyła z nim potyczkę, w której
osiągnęliśmy przewagę, tak że nieprzyjaciel musiał pozostawić silną straż tylną

1
z jazdy i dragonów, podczas gdy reszta jego armii maszerowała do przełęczy
nieopodal Kempten, gdzie prosta przełęcz w okolicy pełnej wzgórz i lasów,
bardzo była przydatna dla zasadzek, także nie mogliśmy tam maszerować
inaczej niż w szyku; nasza straż przednia złożona z jazdy i dragonów podążająca
czujnie za nieprzyjacielem, zmuszona do sprawdzania [terenu] przed sobą, aż w
końcu zaszarżowała ich konne pikiety, pobiła je, zdobywając trzy kornety [flagi
jazdy] podczas gdy niepohamowany major Sidserfe [?] z muszkieterami
Ramsaya zaatakował ich dragonów i walczył z nimi aż zmusił ich do wycofania
[chociaż szyk zdania jest taki, że to Szwedzi mogli się wycofać] a jako że
zapadły ciemności, nasza armia wystawiła konne i piesze pikiety, i całą noc stała
w szyku bojowym, aż nastał dzień a nieprzyjaciel wycofał się przez noc, jego
zamysł [planu bitewnego] powstrzymany, zostawiają za sobą kilka zakopanych
dział, paląc [też] uszkodzone wozy taborowe, tak że nie mieliśmy z nich
żadnego pożytku.
Kontynuowaliśmy nasz marsz od rana, mając nadzieję złapać ich w
pułapkę, więc w południe obrócili swą artylerię na przełęczy w naszą stronę,
zmuszając nas do stania w zasięgu ich dział, próbując zwyciężyć [przełamać?]
na obydwu stronach przełęczy acz bez powodzenia, widząc że nie ma innego
przejścia niż tylko w tym miejscu gdzieśmy walczyli od dwóch dni, aż w końcu
nieprzyjaciel wycofał swoją artylerię do Kempten, a resztę swej armii w stronę
Bawarii, przeprawiwszy się znów przez rzeki Lech i Iller.
Kiedy przeciwnik się odszedł, my wycofaliśmy się z powodu braku
żywności i paszy, jako że kraj [tu] był zniszczony, musieliśmy wszak pilnować
oblężenia Memming, mijając je w stronę Medhleheim, gdzie odpoczęliśmy
przez dwa dni, a potem maszerując w stronę Kaufbeuren gdzie po dwóch dniach
zmusiliśmy garnizon do ugody, [gdzie] byli zadowoleni tym że pozwolono im
odejść bez broni, pod konwojem, do Landsbergu nad rzeką Lech.
Przy śnieżnych Alpach było niezwykle zimno, armia odpoczywała więc
przez trzy dni w Kaufbeuren a czwartego dnia maszerując w stronę rzeki Iller,
która nie była zbyt duża, mogliśmy więc zrobić most z łóż naszych małych
dział, ustawiając dwa i dwa wzdłuż rzeki w równym odstępie na osiem stóp,
gdzie położyliśmy ponad [nie wiem co oznacza tu słowo Deales], więc cała
piechota przeszła przez most; a po jej przejściu i zabraniu [Deales], kawaleria
rozciągnięta przed artylerią, prowadząc ją za armią.
A odpocząwszy tej nocy w polu, następnego ranka rozpoczęliśmy
oblężenie Kempten; po ciężkim trzydniowym ostrzale, zrobiliśmy w końcu
wyłom [w murach] miasto gotowe już było na układy, straciwszy wielu
żołnierzy i oficerów [177], słysząc że Diuk Bawarii znów przeprawił się przez
Lech pod Landsbergiem, mają duże zapasy i z całą pewnością mieli maszerować
na ziemie Diuka Wirtembergii, z bólem serca feldmarszałek musiał zwinąć
oblężenie Kempten i udać się z armią do Wirtembergii.
Maszerująca armia Diuka zdobyła po drodze zamek nieopodal Koffbier
gdzie wzięto do niewoli kapitana Bruntfielda i kwatermistrza Sandelensa i

2
wysłano ich do niewoli do Lindau. Zdobyli także Kaufbeuren i kontynuowali
swój marsz wzdłuż rzeki Iller, dopóki ich armia nie wkroczyła do
Brandenburgii, a nasza armia odpoczywała tej nocy o milę od nich. Następnego
dnia trwał wyścig kto pierwszy przekroczy Dunaj i wkroczy Wirtembergii,
gdzie szczęście uśmiechnęło się do nas i byliśmy szybsi, przeprawiając się w
Munderkingen podczas gdy oni przeprawiali o mile poniżej nas.
Dowiedziawszy się wtedy od naszych zwiadowców że [wróg] jest tak
blisko, niepohamowany feldmarszałek rozkazał by artyleria i piechota
maszerowały przez całą noc, także nad rankiem nasza armia zbliżyła się do
przełęczy [przejścia?], zostawiając za sobą dragonów, którzy mieli spalić i
zniszczyć most. Ale jak tylko zapalono most, nieprzyjacielska awangarda
odrzuciła dragonów w naszą stronę, a skwadrony piechoty i jazdy uderzyły na
naszą straż tylną. Składała się ona z trzech regimentów jazdy, pułkowników
Daggenfielda, Crazsteina i Monro of Fowles, [a] tych trzech walecznych
baronów, postanowiło między sobą, że Daggenfield zaszarżuje przeciwnika jako
pierwszy, co też walecznie zrobił, a potem się wycofał, natychmiast wsparty
przez pułkownika Monro, który zaszarżował, [a potem] wycofał się, raniony w
stopę kulą z muszkietu, a pułkownik Crazstein ratujący go także, szarżujący na
nieprzyjaciela po raz ostatni, wiążąc go walką dopóki cała reszta nie wycofała
się bezpiecznie, po czym wycofywał się samemu, i będąc ostatnim, został cięty
w głowę szablą przez Polaka, nieprzyjaciel wciąż ścigał ich aż został odrzucony
przez naszych dragonów. Niemniej jednak wróg zdobył większą część naszych
bagaży, i duża liczbę naszych koni kawaleryjskich, sług i powozów.
Przełęcz [przejście] była wąska, dając nam przewagę nad nimi, byliśmy w stanie
przywitać ich całą naszą armią, jazdą i piechotą, podczas gdy oni mogli
następować na nas tylko oddziałami, co najwyżej szerokimi na trzydziestu pod
stromym wzgórzem, na którym nasza armia stała w szyku, gotowa przyjąć ich
jazdę, piechotę, artylerię.
To że musieli nas ścigać było dla nich dużą niedogodnością, więc także ustawili
swa armię w szyku, wystając przeciw nam działa i, raz zacząwszy, obustronna
kanonada trwała cały dzień, podczas gdy ni piechota ni jazda nie mogła nie
mogła walczyć [harcować]. Kiedy zbliżała się noc, feldmarszałek kazał odesłać
największe działa, a pozostawiając na przełęczy silną straż tylną złożona z jazdy
i dragonów, nakazując im pozostać tam do północy, wycofaliśmy resztę armii
do ziem wirtemberskich, maszerując do rana pięć mil, kiedy o nasz nocny
odwrót, co prawda bezpieczny, odbył się jednak nieporządnie. Nieprzyjaciel o
północy odkrył, że odeszliśmy, podążył więc za naszą tylną strażą, potykając się
z nią nieco po czym wycofując się. A cała armia znów przekroczyła Dunaj,
mając nadzieję na splądrowanie naszych terenów w Szwabii; i po drodze
pochwycili francuskiego markiza i pułkownika Johna Forbesa, obydwaj byli
bowiem lekkomyślni i dali się zaskoczyć w swych kwaterach i byli trzymani w
niewoli przez trzy lata.

3
4

You might also like