Professional Documents
Culture Documents
Frontman Ateizmu - Hartman
Frontman Ateizmu - Hartman
Trudno powiedzieć, czy robi to z megalomanii i pychy, pragnąc brylować na medialnych salonach, czy
wzorem skandalisty z Biłgoraja po skandalach chce wdrapać się do parlamentu. Nie można też
wykluczyć, że obrażając katolików i epatując swoim pochodzeniem, chce sprowokować antyżydowskie
nastroje, aby potem loża B’nai B’rith, do której należy, mogła ogłosić światu, jakimi to Polacy są
antysemitami.
Wróg Kościoła
Choć Jan Hartman deklaruje, że nie jest „wojującym ateistą”, a tylko „niewierzącym”, napastliwie
komentuje nieomal każde ważniejsze wydarzenie związane z życiem Kościoła w Polsce. Nie przepuści
żadnej okazji, by zaatakować Kościół, a to, co powie, multiplikowane jest w większości działających na
naszym rynku nieprzychylnych katolikom mediów. Ostatnio tylko w lipcu br. powodem do
niewybrednych ataków Hartmana stały się rekolekcje o. Johna Bashobory na Stadionie Narodowym i
20. rocznica podpisania konkordatu między rządem RP a Stolicą Apostolską.
To, co przy tych okazjach wypisywał i wygadywał, jako żywo przypomina otrzepaną z kurzu
propagandę z czasów najgłębszego komunizmu. „Czy myśmy już kompletnie z tego strachu przed
’urażeniem uczuć religijnych’ ocipieli?” – pisał „uczony”, prowokacyjnie używając, jak to ma w
zwyczaju, wulgarnego języka i domagając się od dziennikarzy potępienia „zabobonów i guseł”. „Co to
znaczy, że ludzie, którzy mają ukończone studia, mówią sobie tak po prostu o cudach, egzorcyzmach i
temu podobne brednie? Jakieś Nowe Średniowiecze? A może Nowe Zidiocenie?” – szargał uczucia
religijne blisko 60 tys. uczestniczących w spotkaniu z kaznodzieją z Ugandy.
Podobny popis antykatolickiej propagandy w sowieckim stylu dał kilka dni później w wywiadzie dla
Polskiej Agencji Prasowej, która z sobie tylko znanych powodów poprosiła o wypowiedź w sprawie
konkordatu akurat jego, choć przecież nie jest specjalistą ani w kwestii prawa konkordatowego, ani
żadnego innego.
Faworyt lewaków
Czy nagrodą za aktywność Hartmana na ideologicznym froncie walki PO z Kościołem miało być wzięcie
go do rządu po wyborach w 2011 roku? „Byłem pewien nominacji. Dostałem propozycję, ale okazało
się, że PO nie da stanowiska człowiekowi, który startował z listy SLD” – żalił się niedoszły wiceminister
nauki i szkolnictwa wyższego.
Dokładnie w tym nurcie i na tym samym poziomie można usytuować rzucane przez niego inwektywy
pod adresem twórcy i dyrektora Radia Maryja o. dr. Tadeusza Rydzyka. Usiłował zdeprecjonować
stopień naukowy dyrektora Radia Maryja, a także mściwie zaszkodzić Wydziałowi Teologicznemu
UKSW, który przyznał o. Tadeuszowi Rydzykowi tytuł doktora nauk teologicznych.
Żydowska masoneria
– Nie wiem, co mu się stało – mówi jeden z profesorów filozofii na KUL, pamiętający Jana Hartmana
jeszcze z okresu studiów. –Jako student wydawał się zasadniczo taki dość normalny. Nie był jakąś
wybitnością intelektualną, miał problemy z obroną pracy magisterskiej, ale ostatecznie uczelnia poszła
mu na rękę i zdał. Później w Krakowie podjął pracę naukową. Pamiętam, że napisał „Wprowadzenie
do filozofii”, gdzie prezentował jeszcze zupełnie normalne, filozoficzne poglądy, choć etyki, a taką
specjalizację mu się dziś przypisuje, z tego, co wiem, nigdy nie studiował.
Zdaniem naszego rozmówcy, metamorfoza Hartmana musiała nastąpić mniej więcej w czasie, gdy
zaangażował się w reaktywację i działalność żydowskiej loży B’nai B’rith.
– To wtedy, jak mi się wydaje, pojawiły się u niego te elementy antyradiomaryjne, antychrześcijańskie
i antynarodowe – wskazuje.
B’nai B’rith – Loża Polin powstała we wrześniu 2007 roku. To polska wersja najstarszej i jednej z
najbardziej znaczących w świecie międzynarodowych organizacji żydowskich. Jak deklaruje, jej
zadaniem jest „zjednoczyć osoby pochodzenia żydowskiego i uwydatnić tożsamość żydowską za
pośrednictwem wzmacniania żydowskiego życia rodzinnego i wychowania i kształcenia młodzieży,
szeroko pojętych usług dla osób starszych oraz obrony Żydów i działalności na ich korzyść na całym
świecie”. Radość z powodu reaktywowania polskiego odłamu loży w imieniu prezydenta Lecha
Kaczyńskiego wyraziła podsekretarz stanu Ewa Junczyk-Ziomecka. Polska loża Zakonu Synów
Przymierza, jak w polskim tłumaczeniu brzmi nazwa tej organizacji, w zasadzie nie była tworzona od
podstaw, tylko reaktywowana, ponieważ przed wojną działało w II Rzeczypospolitej aż osiem tego
rodzaju lóż. Zostały one w 1938r. dekretem prezydenta Ignacego Mościckiego, tak jak wszystkie
organizacje masońskie, rozwiązane. Zdaniem dr. Stanisława Krajskiego, badacza polskiej masonerii,
musiał istnieć duży nacisk Stanów Zjednoczonych na polski rząd, aby otoczył odrodzoną lożę specjalną
opieką. Znamienne, że jej rejestracja została dokonana w Ambasadzie USA w Warszawie i ambasada
ta jako pierwsza ten fakt ogłosiła. W wydanym komunikacie stwierdzono m.in.: „9 września przy okazji
otwarcia nowej loży B’nai B’rith w Warszawie ambasador Victor Ashe spotkał się z działaczami tej
organizacji – prezesem Moishem Smithem i wiceprezesem Danem Mariaschinem. Omówiono m.in.
sprawę ustawodawstwa dotyczącego zwrotu mienia oraz kwestie związane z Radiem Maryja i
Telewizją Trwam…”.
Jan Hartman był początkowo tylko jednym z długiej listy członków założycieli Zakonu Braci Przymierza
w Polsce. Jego aktywność jednak doceniono i w 2012 r. został jej wiceprzewodniczącym, u boku
piastującego już drugą kadencję przewodniczącego Jarosława Józefa Szczepańskiego, dziennikarza,
byłego doradcy medialnego Bronisława Komorowskiego. Gdy w 2007 r. Komorowski został
marszałkiem Sejmu, Szczepański objął funkcję dyrektora Biura Prasowego Kancelarii Sejmu.
Jak stwierdzono na portalu społeczności żydowskiej, pośród wielu czynności podejmowanych przez
B’nai B’rith najbardziej widoczną jest działalność mająca na celu zwalczanie rasizmu, dyskryminacji
rasowej i antysemityzmu i obronę praw człowieka. Kto wie, czy właśnie tam nie bije źródło
wzmożonych w ostatnim czasie propagandowych haseł o „walce z faszyzmem i antysemityzmem”,
wylewających się z niemal każdego numeru „Gazety Wyborczej” i środowiska „Krytyki Politycznej”.
Adam Kruczek
za:www.naszdziennik.pl
***
Lewoskrętny
Przeciętny student, szybka kariera naukowa, a dziś jedna z najbardziej wpływowych postaci III RP.
Zasiada w szacownych rządowych gremiach, przyznaje nagrody. Ma przemożny wpływ na kreowanie
na salonach i w przestrzeni publicznej ideologii sprzecznych z podstawowymi wartościami.
Jan Hartman. Filozof. Profesor nauk humanistycznych. Jego prapradziadkiem był Izaak Kramsztyk –
absolwent Warszawskiej Szkoły Rabinów. Określany jako „postępowy” rabin. Podobno jako pierwszy
nauczał tam Talmudu w polskim języku. Ojciec Jana Hartmana – Stanisław – był matematykiem,
profesorem na Uniwersytecie Wrocławskim.
A sam Jan Hartman? Rocznik 1967. Jest Żydem i deklaruje się jako człowiek niewierzący. Jednak w
młodości nie miał problemu z rozpoczęciem w 1985 r. nauki na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim.
Promotorem jego pracy magisterskiej był o. prof. Mieczysław Albert Krąpiec. W 1990 roku obronił pod
jego kierunkiem pracę na temat ontologii Romana Ingardena. To znaczy, nie tak od razu. Recenzent
pracy, ówczesny doktor, a dzisiejszy profesor Stanisław Judycki negatywnie ocenił jego dokonania
naukowe i postawił mu… dwóję. Poproszono więc o recenzję profesora Władysława Stróżewskiego z
Uniwersytetu Jagiellońskiego, który wystawił pozytywną ocenę pracy i Hartman w końcu się obronił.
Dziś wiemy, że to wszystko dzięki dobroci o. prof. Krąpca, który poprosił o tę dodatkową recenzję. Jak
tylko mógł, pomagał swoim studentom.
Na KUL Hartmana nie wspominają jako wyróżniającego się studenta. Przeciwnie –był przeciętny. No,
może poza pewnym zmysłem do robienia interesów. Gdy przyszedł czas wykładów monograficznych o.
Krąpca, Hartman zdobył maszynopis z wykładami profesora, zrobił z niego skrypt, powielił i…
sprzedawał innym studentom.
Swój do swego
Karierę naukową kontynuował już na Uniwersytecie Jagiellońskim, w środowisku filozofów
marksistowskich. Recenzentem jego pracy doktorskiej, obok ks. prof. Józefa Tischnera, była Elżbieta
Paczkowska-Łagowska, żona Bronisława Łagowskiego, stałego felietonisty lewicowej prasy. Z kolei
pracę habilitacyjną Hartmana recenzował Marek Siemek z Uniwersytetu Warszawskiego, uczeń
Bronisława Baczki, czołowego ideologa stalinizmu, żarliwy wyznawca filozofii Marksa, założyciel
Polskiego Towarzystwa Hegla i Marksa i członek sorowskiego Collegium Invisibile. Innym recenzentem
był Jan Hertrich-Woleński z Uniwersytetu Jagiellońskiego, wiceprzewodniczący loży B’nai B’rith, jeszcze
w PRL związany z ruchem ateistycznym, systematycznie atakujący Kościół na łamach lewicowego
kwartalnika „Bez Dogmatu”.
Nad dorobkiem naukowym Hartmana pochylił się też Adam Chmielewski, badacz twórczości Karla
Poppera, autora pojęcia „społeczeństwo otwarte” (czytaj: wolnego od religii, rodziny, tradycji i
wartości), stypendysta Fundacji Stefana Batorego. Chmielewski prowadził w czerwcu br. na
Uniwersytecie Wrocławskim debatę z udziałem Zygmunta Baumana, funkcjonariusza zbrodniczego
Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego i agenta Informacji Wojskowej. To nawet nie dziwi, skoro
Chmielewski w okresie rządów PiS w antylustracyjnym ferworze pozwolił sobie na haniebną
wypowiedź, że „dzięki słowotwórstwu obecnego reżimu funkcjonuje w Polsce termin ’zbrodnia
komunistyczna’”.
Wielbicielem ponowoczesnego dyskursu Baumana i czołowych ideologów Nowej Lewicy jest też
Andrzej Szahaj z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, inny z opiniujących twórczość Hartmana.
Dziś Hartman prezentowany jest częściej jako bioetyk niż filozof, tyle tylko, że nie osiągnął on żadnego
stopnia naukowego w dziedzinie etyki! – Z wykształcenia nie jest na pewno specjalistą od bioetyki.
Wypowiada się, przekraczając swoje kompetencje – wskazuje ks. prof. Andrzej Maryniarczyk z KUL,
asystent o. prof. Krąpca z czasów, gdy Hartman studiował na lubelskiej uczelni. I dodaje: – Profesor
Hartman wypowiada się w przedmiocie, na którym się nie zna. Uprawia więc nie filozofię, tylko
ideologię.
Uczelnia w Pułtusku to dość „ciekawe” środowisko. Wystarczy wspomnieć, że jej rektor Adam Koseski
15 kwietnia 2010 r., czyli pięć dni po katastrofie smoleńskiej, gdy cały Naród był pogrążony w żałobie,
wziął udział w międzynarodowej konferencji. poświęconej… bohaterstwu żołnierzy sowieckich w
Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej 1941-1945.
Profesorem w tejże szkole jest Tomasz Nałęcz (obecnie doradca prezydenta Bronisława
Komorowskiego), a jego żona Daria Nałęcz piastowała tam stanowisko dziekana. Za jej kadencji
goszczono w uczelni m.in. Jerzego Owsiaka. Na Akademii Humanistycznej przycupnął także Tadeusz
Bartoś, po odejściu z zakonu dominikanów nieszczędzący razów Kościołowi katolickiemu laureat
nagrody Hiacynt przyznawanej przez Fundację Równości za zasługi dla „tolerancji”,
„równouprawnienia” i „walki z dyskryminacją”.
Minister zdrowia Bartosz Arłukowicz powołał Hartmana w skład ministerialnej komisji do spraw etyki w
ochronie zdrowia. Szef MZ stwierdził: „Zdecydowałem się zaprosić grupę wybitnych polskich bioetyków
do stałej współpracy”. Hartman bioetykiem? Bez tytułu naukowego? I to wybitnym? Ale to nie koniec.
Profesor „etyk” zasiada też w radzie programu zdrowotnego Program Leczenia Niepłodności Metodą
Zapłodnienia Pozaustrojowego na lata 2013-2016.
Polubił go nie tylko Bartosz Arłukowicz. Krakowski filozof został także przewodniczącym Zespołu ds.
Dobrych Praktyk Akademickich, który został powołany przez Barbarę Kudrycką, minister nauki i
szkolnictwa wyższego.
Sam Hartman otrzymał w 2009 roku nagrodę Grand Press w dziedzinie „publicystyka” za tekst w
„Tygodniku Powszechnym” pt. „Chciałbym być sobą”, osnuty oczywiście wokół rozważań o
antysemityzmie.
Nieustanny lans
Hartmanowi nie udało się wybić na polu filozoficznym. Od lat bryluje więc w mediach i próbuje sił w
polityce. Jego teksty znajdziemy w „Gazecie Wyborczej”, „Tygodniku Powszechnym”,
„Rzeczpospolitej”, „Newsweeku”, „Polityce”, a także w jawnie antyklerykalnych „Faktach i Mitach”.
To zestawienie tytułów nie dziwi w kontekście poczynań politycznych Hartmana. Był członkiem Unii
Wolności, próbował dostać się do parlamentu z listy SLD, w końcu znalazł się tam, gdzie chyba mu
najbliżej – w orbicie think tanku „Plan zmian” ugrupowania Janusza Palikota. A dodatkowo
zaangażował się w polityczny program Europa Plus, któremu patronują Aleksander Kwaśniewski i
Marek Siwiec. Ale żeby nie było tak prosto, to zasiada także w radzie polityczno-programowej SLD,
któremu przecież nie po drodze z palikotową ekipą. Obok takich postaci jak prezydent Krakowa Jacek
Majchrowski, aktor Daniel Olbrychski, szef OPZZ Jan Guz był w składzie komitetu honorowego
Kongresu Polskiej Lewicy –organizowanego przez SLD. Zarazem jest koordynatorem Europy Plus w
województwie małopolskim.
„Spec od etyki” to jedna z głównych person lewackich grup w Polsce. Ma szerokie powiązania
towarzyskie ze środowiskami postkomunistycznymi i lewicowymi. Doskonale wie, jak się ustawić, żeby
prezentowano jego poglądy. Lewica wyczekiwała z utęsknieniem takiego „autorytetu”, który z
profesorską powagą będzie klarował Narodowi w mediach i różnych gremiach o kształcie polskiego
prawa dotyczącego in vitro, „równouprawnienia płci”, kodeksów lekarskich.
W Polsce jest wielu ludzi mających naukowe przygotowanie z dziedziny etyki i kompetentnych. Jednak
gdzie nie spojrzymy, tam już jest Hartman. Dlaczego? Każdy sam musi sobie odpowiedzieć na to
pytanie.
Jacek Górski
za:www.naszdziennik.pl/wp/49830,lewoskretny.html
poprz.nast.