150 Niepewnosci

You might also like

Download as pdf or txt
Download as pdf or txt
You are on page 1of 103

Dominika Hauzer-Jodełko

150 niepewności
Krótka historia absolwentki prawa, która jak wielu,
podeszła do egzaminu wstępnego na aplikację
adwokacką

Warszawa 2023

Tę opowieść dedykuję
mojemu Mężowi.
Wierzy we mnie także
wtedy, gdy tę pewność
utracę.


SPIS TREŚCI

I O mnie
II Wstęp
III Magisterka, czyli przeszłe emocje
IV Przed egzaminem
V Dolce far niente!
VI Pośród wielu niepewności
VII Post factum
VIII I żyła być może długo, ale na pewno
szczęśliwie
IX Polecane materiały
X Kontakt ze mną
XI (Nie) ostatnie słowo


O MNIE
I
O mnie
 
Nazywam się Dominika Hauzer-
Jodełko i jestem absolwentką pra-
wa na Uniwersytecie SWPS. W
dniu 3 listopada 2022 roku uzyska-
łam wpis na listę aplikantów ad-
wokackich. Prywatnie mam wspa-
niałego męża oraz dwie psie córki,
buldożki francuskie. Pozaprawni-
cze życie kręci się wokół mojej ro-
dziny budującej małą i piękną hi-
storię.

Pierwsze zawodowe kroki stawia-


łam podczas praktyk u adwokatki
Joanny Para anowicz. Pani Mece-
nas pokazała mi, czym w gruncie
rzeczy jest prawo oraz jak wykony-
wać ten zawód z odwagą, uczci-
wością i empatią, nie zatracając w
nim siebie. Do dziś jestem za to
ogromnie wdzięczna.
 

fi

WSTĘP

II
Wstęp

Część z Was, moi drodzy Czytelni-


cy, kojarzy mnie z mediów spo-
łecznościowych. Na Instagramie
prowadzę pro l @jodelkowa, gdzie
nierzadko poruszam tematy nie-
związane z prawem, dzieląc się
moimi doświadczeniami, także
negatywnymi. W wieku osiemna-
stu lat zachorowałam na depresję
oraz rozpoczęłam walkę z zabu-
rzeniami odżywiania.
 

fi

Nie zawsze było kolorowo, a mo-


mentami lęk i strach dominowały
w moim życiu. Ważyłam 54 oraz
102 kg. Potra łam miesiącami nie
wychodzić z domu. Potra łam nie
jeść i wymiotować, a następnie
pochłaniać kilka tysięcy kalorii w
krótkim czasie. Zmagałam się z
bólami psychosomatycznymi oraz
rozdzierającym smutkiem i poczu-
ciem, że nic mnie w życiu nie cze-
ka. A na pewno nie będzie to nic
dobrego. Jeśli miałabym określić
mój stan jednym słowem, to z
pewnością byłaby to „sinusoida”.
 

fi
fi

W sierpniu 2017 roku poznałam


mojego przyszłego męża, za co
mogę dziękować w gruncie rzeczy
technice. Gdyby nie Tinder, to na-
sze życie wyglądałoby zupełnie
inaczej (na pewno gorzej!). Być
może kilka razy minęlibyśmy się na
mieście, nie mając świadomości,
że gdzieś tam na siebie czekamy.
Wspomniana aplikacja randkowa
nie cieszy się szacunkiem i powa-
żaniem, ale nasze małżeństwo to
absolutne zaprzeczenie tych nie-
smacznych tinderowych dyktery-
jek. Na pierwszym spotkaniu spę-
dzaliśmy czas na schodkach za-
chodniego brzegu Wisły, siedzieli-
śmy tam prawie do wschodu słoń-

10
ca. Do dzisiaj rozmawiamy ze sobą
z tą samą pasją i zaangażowaniem.
Mój mąż wierzył we mnie od po-
czątku, a były momenty, gdy mu-
siał czynić to za nas oboje. Jeśli
bowiem ktokolwiek z Was zetknął
się z depresją, to wie, jak bardzo
można nie potra ć pomóc. Szczę-
śliwie mój człowiek miał w sobie
tyle siły, aby przetrwać. To dzięki
niemu jestem w tym miejscu.
 
Gdy zaczęłam być mniej lub bar-
dziej aktywna na Instagramie, ze-
brałam się na odwagę, aby nie-
śmiało opowiadać o sobie i prze-
szkodach, które musiałam poko-

11

fi

nywać krok po kroku. Każda moja


pogadanka spotykała się z ogrom-
nym odzewem od osób, którzy
mniej lub bardziej są w podobnej
sytuacji. Wymieniałam wiadomo-
ści z kobietami w różnym wieku,
będącymi na odmiennych etapa-
ch, zarówno życiowych, jak i zawo-
dowych. W tym wszystkim, jed-
nakże znalazłyśmy mianownik –
lęk i strach, a także niepewność,
czy będziemy wystarczająco dobre,
aby wykonywać zawód adwokatki/
radczyni prawnej?
 
Choć ten ebook poświęcony jest
egzaminowi wstępnemu na apli-

12

kację adwokacką, to nieszczerością


byłoby opowiadanie o nim w ode-
rwaniu od mojej historii. Internet
jest pełen wskazówek, w jaki spo-
sób się uczyć i co robić, aby ten
test zdać. W moim odczuciu są
one bardzo przydatne, przy czym,
o ironio, wyczerpują temat! Toteż
znalezienie wspomnianych porad,
zebranie w całość oraz wydanie w
formie elektronicznej książki, na
pewno nie było moim celem.
„Sto pięćdziesiąt niepewności” to
opowieść o przygotowaniach do
egzaminu, który dla wielu z nas
okazuje się być ogromnym, a zara-
zem wyczerpującym sukcesem, a
nade wszystko przystankiem do
13

zrealizowania marzenia - wykony-


wania zawodu adwokata. Przy-
znam jednak, że nie przepadam za
sformułowaniem „wykonywanie
zawodu”. Adwokatem bowiem się
jest, a nie się nim bywa.

14

MAGISTERKA
CZYLI
PRESZŁE
EMOCJE

III
Magisterka, czyli przeszłe
emocje

Depresja, która bardzo mocno da-


wała się we znaki w klasie matu-
ralnej spowodowała, że moja ma-
tura, mówiąc wprost, nie poszła mi
szczególnie dobrze. Dla młodej
dziewczyny stającej przed kluczo-
wymi dla jej przyszłości wyborami,
problemy psychiczne, choroba
babci oraz ogromny lęk i strach nie
były dobrym połączeniem. Nad-
użyciem jednak byłoby napisać o
wypaleniu lub zmęczeniu w tym
16



wieku. Wprawdzie w podstawówce
nie przywiązywałam dużej wagi do
ocen, to wszystko zmieniło się w
gimnazjum. Nowa szkoła, czysta
karta i realna szansa bycia najlep-
szą spowodowały, że zaczęłam się
intensywnie uczyć. Skoro są ranne
ptaszki, to siebie nazwałabym
sową – najlepiej pracuję nocą. Nie-
stety, także wtedy najczęściej się-
gam po jedzenie. Każda klasówka i
kartkówka to stres, co nalnie koń-
czyło się konsumpcją kolejnej ta-
bliczki białej czekolady (choć wielu
uważa, że biała czekolada to nie
czekolada!). Tym sposobem, koń-
cząc szkołę byłam najlepsza, ale i
też najcięższa.

17

fi
 
Kto wchodzi do nowego środowi-
ska, a tym z pewnością jest pierw-
sza klasa liceum, ten wie, jak bły-
skawicznie dzieciaki dzielą się na
grupki. Tak przynajmniej tych parę
lat temu to wyglądało. Uwierzcie
mi, że dziewczyny z nadwagą
rzadko mają na tyle pewności sie-
bie, aby być tymi przebojowymi,
choć w życiu liczy się zupełnie co
innego. W 2023 roku takie słowa są
niepoprawne, być może obraźliwe.
Prawdą jest jednak, że nastolatki z
nadwagą miały trudniej w szkole.
Każdy, kto w jakimś stopniu jest
„inny”, miał ciężej.

18

 
Jestem bardzo szczęśliwa, że w
ciągu dekady, odkąd zaczęłam
pierwszą klasę, zaczęło się mówić
o tolerancji, zarówno w szerokim,
jak i wąskim znaczeniu słowa.
Dziesięć lat to mało i dużo – na
pewno kawał czasu dla branży
modowej i reklamowej, bowiem
wreszcie zaczęły pokazywać kobie-
ty w różnym wieku, o różnej syl-
wetce, coraz częściej bez wypra-
sowanych twarzy, no może pomija-
jąc ltry na Instagramie, których
zresztą od czasu do czasu i ja uży-
wam.
 

19

fi

Jako nastolatka byłam bombar-


dowana reklamami, w których
modelki były niezwykle szczupłe. O
ile każda sylwetka jest inna, tak
osiąganie wymarzonej gury po-
przez głodzenie się, które wiele
dziewczyn postrzegało jako dietę i
dążenie do wyimaginowanego
ideału, nigdy nie jest dobrym po-
mysłem. Te lata to wysyp blogów i
forów propagujących ruch „pro-
ana”, era jeansów rurek oraz mode-
lek o zupełnie innym typie urody
niż w latach 90. Dzisiaj moja siostra
dorasta, powoli staje się odważną,
uśmiechniętą młodą kobietą, a jej
życie nie kręci się wokół komplek-

20
fi
sów. Po prostu nie ma powodu,
aby je mieć.
 
Ostatnia dekada to także ogromna
zmiana dla ludzi chorujących na
depresję. Kilkanaście lat temu o
niej się nie mówiło. Określenia
„chandra”, „depresja” oraz „zły
dzień” były w gruncie rzeczy sto-
sowane zamiennie. Dzisiaj coraz
więcej z nas otwarcie mówi o tym,
że choruje i nie zawsze jest dobrze.
Tym samym, społeczeństwo powo-
li się z tym oswaja i przestajemy
być „czubkami,” których kilkadzie-
siąt lat temu leczylibyśmy loboto-
mią. Wiemy, że jak każde inne

21

schorzenie, depresja powinna być


wykryta i leczona jak najszybciej –
duszy nie widać, ale zaburzenia
psychiczne mogą boleć bardziej
niż złamana noga, choć nie każdy
to rozumie.
 
Powracając do licealnych relacji,
pierwsza klasa także upłynęła mi z
czerwonym paskiem oraz dodat-
kowymi kilogramami. Nie zdąży-
łam się obejrzeć, gdy waga wska-
zała 102 kg. Szczerze mówiąc, nie
pamiętam co dokładnie mnie
skłoniło do zmiany. Przypominam
sobie jedynie, że z ciężkim odde-
chem wchodziłam na drugie pię-

22

tro w bloku. Wówczas się piekielnie


przestraszyłam. Toteż stopniowo,
powolutku rzucałam spożywanie
cukru, podjadanie w nocy i zaczę-
łam chudnąć. Dieta nie trwała
miesiąc, a ponad półtora roku.
Pewnego dnia obudziłam się i wa-
żyłam 54 kg. Ciało było wychudzo-
ne, ale głowa cały czas została w
rozmiarze 46/48. Tak duża utrata
masy spowodowała, że zaczęłam
odczuwać ból kręgosłupa. Rehabi-
litacja, zastrzyki ze sterydów, wizyty
u ortopedy, Tramal zapisany na re-
ceptę – ten zestaw doprowadził do
tego, że spędziłam w łóżku dwa
miesiące – dosłownie. Nie jadłam,
spałam, czułam zyczny ból.

23
fi
Oczywiście ta sytuacja odbiła się
na mojej edukacji, ale dzięki
ogromnemu wsparciu nauczycieli
udało mi się uzyskać promocję do
trzeciej klasy. Nie wyobrażacie so-
bie, jak jedna z najlepszych uczen-
nic musi się czuć, gdy ma realny
problem w szkole i jest słaba.
 
W tym wszystkim są oczywiście
moi rodzice. Zapewnili mi solidne i
mocne wsparcie, za które po dziś
dzień dziękuję. Ich determinacja
spowodowała, że w końcu zosta-
łam zbadana wzdłuż i wszerz przez
kompetentnego specjalistę, co po-
twierdziło, że zmagam się z bólami

24

psychosomatycznymi (czuję ból,


choć nie ma zycznych podstaw
ku temu). Wówczas rozpoczęłam
terapię oraz leczenie farmakolo-
giczne. Choć mogłoby się wyda-
wać, że nał tej historii zobaczymy
po kilku miesiącach, to tak się jed-
nak nie stało. Depresja to pod-
stępna i przebiegła choroba, cza-
sami potrzeba lat, aby się z nią
uporać. Prawda jest brutalna, bo to
ja musiałam sobie pomóc. Najbliż-
si są nieocenianym fundamentem
tej walki, ale bez własnego wkładu
by mi się nie udało.
 

25

fi
fi

Teraz zatem możemy przejść do


trzeciej klasy, gdzie nastąpiła ku-
mulacja wszelkich problemów
zdrowotnych i rodzinnych. W trak-
cie maturalnego maratonu dowie-
działam się o chorobie nowotwo-
rowej babci. Nie był to dla mnie ła-
twy czas. Mało pomocna okazała
się również rozmowa w „kanciapie„
obok sali z nauczycielką matema-
tyki. Miałam na sobie oversizowy
różowy sweter, byłam chuda, zmę-
czona i smutna, a w ręku miałam
wa e ryżowe, które chrupałam w
ramach pierwszego lub drugiego
śniadania. Wówczas trzy miesiące
przed maturą, ta pani wypowie-
działa kilka zdań, które zaważyły

26
fl
nie tylko na mojej pewności siebie,
ale chyba i na przyszłości: „Domi-
niko, spójrz na siebie. Jak ty wyglą-
dasz, z Ciebie nic już nie będzie.
Skończyłaś się”. To trochę tak, jak-
by osobie stojącej za barierką na
moście powiedzieć „Masz rację,
skacz”.
 
Jednym z remediów na moje sa-
mopoczucie były książki. Pokocha-
łam literaturę miłością wielką i
wieczną, toteż kierunek studiów
wówczas był dla mnie zbieżny i
oczywisty. Dostałam się na lologię
polską na Uniwersytecie Warszaw-
skim. Przyznam nieśmiało: studia

27

fi
prawnicze siedziały mi w głowie od
dziecka i jeszcze w gimnazjum by-
łam pewna, że będę składać pa-
piery na ten wydział. Z kolei w
trzeciej klasie liceum już uważa-
łam, że sobie nie poradzę. Nie czu-
łam się zbyt mądra, paraliżowała
mni e o d p ow i e d zi a l n oś ć ora z
ogromny lęk przed porażką. Do
dziś żałuję.
 
Na polonistyce wytrzymałam nie-
całe pół roku, przy czym po pierw-
szym tygodniu wiedziałam, że to
był błąd. Zanim jednak podjęłam
decyzję, to starałam się to wszystko
przeanalizować.  Gdy zyskałam

28

pewność, co chcę robić przez naj-


bliższe pięć lat, po prostu poszłam
porozmawiać z moim tatą. Komu-
nikat, iż rzucam studia po to, aby
pójść na prawo na SWPS wraz z
oczywistym pytaniem o pozwole-
nie, spotkał się z ogromną aproba-
tą – nie tylko rodziców, ale także i
dziadków („Dziecko, bardzo do-
brze. Niepotrzebna ci ta cała polo-
nistyka, prawnik to fach w ręku” –
mój dziadek całe życie pracował
jako policjant w wydziale krymi-
nalnym, co jak sądzę, miało
ogromny wpływ na jego ogromną
i prawdziwą euforię w odpowiedzi
na moją decyzję).
 
29

Pierwszego października 2017 roku


rozpoczęłam studia na Wydziale
Prawa Uniwersytetu SWPS. Pierw-
sze dwa i pół roku były dla mnie
trudne, nie byłam typem ekstra-
wertycznym, nie potra łam wczuć
się w grupę. Patrząc z perspektywy
uważam, że targały mną niezliczo-
ne ilości kompleksów, strach i lęk.
Choć każda uczelnia ma wady i za-
lety, to w tym miejscu otrzymałam
ogromne wsparcie od wykładow-
ców, zwłaszcza od mej Tutorki (na-
stępnie Promotorki), zwłaszcza w
jednym z najtrudniejszych mo-
mentów w moim życiu, gdy naj-
bliższa mi osoba tra ła do szpitala.
Merytorycznie przygotowana ka-

30
fi
fi
dra, nacisk na praktykę oraz pro-
studenckie podejście – zapewne
brzmi to jak #płatnawspółpraca.
Nic bardziej mylnego, bowiem z
całego serca polecam SWPS.
 
Nie ukrywam, że czas moich stu-
diów połowicznie przypadł na
okres pandemii COVID-19 - panika,
restrykcje, nowa rzeczywistość oraz
nauczanie zdalne. Należę to tych
pozytywnie nastawionych bene -
cjentów pandemicznej zmiany. Od
dziecka nienawidziłam wstawać
rano, a możliwość dotarcia na wy-
kłady w pięć minut, gdy trzeba
było wstać, włączyć laptopa i usią-

31

f
ść do zajęć, była mi niezwykle na
rękę. Wówczas zaczęłam się także
dużo uczyć, a wszystkie „lockdow-
ny” doskonale wpłynęły na moją
chorobę. Małymi krokami, stop-
niowo zaczęłam odczuwać szczę-
ście w scenkach dnia codzienne-
go. Nadal pamiętam wiosenny
słoneczny dzień, gdy jechałam
samochodem, słuchałam muzyki i
tak po prostu zaczęłam się uśmie-
chać. Dla jednych mogłam wyglą-
dać jak wariatka, przy czym za-
pewniam, że był to pierwszy raz od
wielu lat, gdy poczułam się zupeł-
nie normalnie.
 

32

Znacząca poprawa mojego zdro-


wia to także odwaga w działaniu.
Od lat obserwowałam aktywność
mec. Joanny Para anowicz. Czym
dłużej jej słuchałam, tym bardziej
podziwiałam. Jej „nieadwokacka
adwokackość” jest czymś, co mnie
najbardziej urzekło i tak jest po
dziś dzień. Po pewnym czasie zde-
cydowałam, że napiszę do Pani
Mecenas z prośbą o rozważenie
praktyk studenckich. Nie ukry-
wam, że wiadomość była sporzą-
dzana po dwóch drinkach z whi-
sky. Postanowiłam być szczera,
bowiem napisałam wprost: nic nie
umiem, ale chcę się uczyć i praco-
wać, a także wspomniałam o tym,

33
fi
dlaczego chcę czerpać wiedzę w
tej kancelarii. Gdy rano wstałam,
sprawdziłam ją, a następnie kliknę-
łam „wyślij”. Nie wyobrażacie sobie,
jak ogromne szczęście poczułam,
gdy w krótkim czasie otrzymałam
odpowiedź: „Pani Dominiko, to
może być dobry pomysł. Proszę się
odezwać po weekendzie, umówi-
my spotkanie”. I tak zaczęła się
moja fascynująca przygoda z Pa-
nią Mecenas, która to także i dziś
pokazuje mi, kim jest adwokatka i
jak należy pracować, aby dobrze
pomagać innym. To dzięki niej zro-
zumiałam, że wykonując zawód
adwokata mogę, a nawet muszę
być sobą.

34

 
Praktyki, a w dalszej kolejności
praca u Pani Mecenas zbiegła się z
pisaniem magisterki. Gałąź prawa
była dla mnie oczywista: prawo ro-
dzinne. Praktyka w kancelarii w
gruncie rzeczy skupia się na tym
obszarze, a ja co tu dużo więcej
mówić, zakochałam się. Prawo ro-
dzinne to praca z ludźmi mającymi
problemy, ich emocjami. W moim
odczuciu należy robić wszystko co
w naszej mocy, aby mieć zawsze
na uwadze dobro rodziny. Toteż
nie ukrywam, że temat pracy ma-
gisterskiej podsunęła mi Pani Me-
cenas. Po kilku dyskusjach i zmia-
nach koncepcji padło na „Krąg
35

podmiotów niebędących rodzica-


mi uprawnionych do kontaktów z
małoletnim a władza rodzicielska”,
zaś moją Promotorką została
wspaniała Pani Prof. Olga Maria
Piaskowska.
 
W sylwestrowy wieczór 2021 roku
miałam poczucie, iż nadchodzący
czas będzie dla mnie szczególny.
Pięć lat studiów upływało w oka-
mgnieniu, a ja wiedziałam, że
przez najbliższe miesiące czekają
mnie dwie pewne rzeczy: magi-
sterka oraz egzamin wstępny. I
uwierzcie lub nie, ale dla mnie było
to coś.

36

 
Jak to u studentów, plan i harmo-
nogram pisania pracy był ambitny
i rozsądnie rozłożony w czasie. Nie
bez kozery mówi się jednak o
adeptach kujących tuż przed sesją
w myśl zasady 3xZ (zakuć, zdać,
zapomnieć). W moim wypadku
było podobnie. Rozpoczęcie pisa-
nia tak bardzo odwlekałam, że
ostatecznie magisterka powstawa-
ła w bólach podczas rodzinnego
urlopu w Toskanii. Zapierający
dech w piersiach widok był tak
samo motywujący, jak i rozprasza-
jący. Główna i największa część
tekstu powstała właśnie tam.

37

 
Po powrocie do domu wprowa-
dzałam poprawki oraz uzupełnia-
łam rozdziały, aby licznik stron w
programie Word wreszcie wskazał
magiczne sześćdziesiąt! Na mojej
uczelni jednym z wymogów pracy
była jej objętość w co najmniej wy-
żej wspomnianej liczbie. W trakcie
przyszedł moment, w którym lite-
ralnie nie wiedziałam, co jeszcze
dodać, aby temat wyczerpać. Wy-
dawało mi się, że napisałam już
wszystko. Szczęśliwie każdy nowy
research to świeże spostrzeżenia.
W 2022 roku mamy łatwiej, jest
bowiem LEX i Legalis, ebooki oraz
spora część materiałów źródłowy-
38

ch, które są legalnie dostępne w


internecie. Tym samym można
napisać całkiem przyzwoity tekst.
Przyznam, że samo tworzenie ma-
gisterki nie było stresujące. Lubię
pisać i dzięki temu, pomijając rze-
cz jasna prokrastynację na starcie,
był to czas komfortowy.
 
Doświadczeniem trudniejszym
była obrona pracy. Przez system
antyplagiatowy przeszła szybko i
gładko. Mityczne historie o komisji
egzaminacyjnej przekazywane od
ucha do ucha, strach przed niezna-
jomością odpowiedzi na pytania,
lęk przed wystąpieniami to zmora

39

sporej części magistrantów. Gdy


został mi wyznaczony termin
obrony, to nie było ani jednej nocy,
kiedy dobrze spałam. Bardzo się
denerwowałam i tylko odliczałam
do dnia zero. Nie mogłam się na
niczym skupić, dokuczał mi skurcz
żołądka. Już wtedy czułam, że ta
samonapędzająca się maszyna to
efekt słów wypowiedzianych przez
moją nauczycielkę wiele lat wcze-
śniej. Tak jak przed maturą miałam
jej słowa z tyłu głowy, tak i przed
obroną, w moim odczuciu podob-
nego egzaminu, ta rozmowa
gdzieś w środku cały czas ze mną
pozostawała.
 
40

Osiemnastego lipca o godzinie


10:02 zostałam zaproszona do sali,
gdzie spotkałam się z komisją. Za-
pytała mnie o kilka zagadnień z
prawa cywilnego oraz karnego. By-
łam dosyć dobrze przygotowana,
zatem merytoryka nie stanowiła
dla mnie problemu. Gorzej z opa-
nowaniem emocji oraz stresem
powodującym łamanie głosu. Ko-
misja to zauważyła, zażartowała,
uspokoiła i mogłam mówić dalej.
Na tym koniec, ocena bardzo do-
bra. Wyszłam z uczelni krokiem
wręcz tanecznym, gdzie czekał na
mnie mąż z kwiatami oraz moja
ukochana mama.
 
41

Dlaczego o tym opowiadam?


Mam świadomość, jak wiele osób
zmaga się z podobnym stresem i
wątpliwościami. Jeśli miałabym
Wam cokolwiek radzić w sprawie
magisterki, to:
 
1/ wybierz promotorkę/promoto-
ra, z którym się zwyczajnie w świe-
cie dogadujesz. Ten człowiek może
być tuzem wśród prawników, jeśli
jednak nie będziecie nadawać na
tych samych falach, to praca bę-
dzie szła jak po grudzie;
 
2/ wybierz interesujący temat –
nie taki, który akurat jest popular-
42

ny albo jest najwięcej jego opra-


cowań. Skup się na naprawdę fa-
scynującym dla Ciebie zagadnie-
niu. Gdybym miała pisać magi-
sterkę z prawa podatkowego, to
prędzej bym poprzestała na abso-
lutorium niż taką pracę stworzyła;
 
3/ podczas pisania pracy sugeruj
się wytycznymi z uczelni, a pytania
kieruj do promotora/dziekanatu.
Nie ma nic gorszego niż porów-
nywanie prac wspólnie z koleżanką
lub kolegą. Każdy ma swój styl,
swój pomysł oraz swój plan pracy i
to wcale nie oznacza, że Twój jest
gorszy;

43

 
4/ korzystaj z Lexa i Legalisa – ilo-
ść dostępnych tam ustaw, komen-
tarzy i orzeczeń jest kojąca. Nie
musisz siedzieć od rana do nocy w
bibliotece, jeśli masz dość źródeł, a
temat tego nie wymaga;
 
5/ staraj się parafrazować! Prze-
pisywanie kropka w kropkę zdań
to murowany problem czasie
sprawdzania pracy w systemie an-
typlagiatowym. Jak w pismach
procesowych, należy się nauczyć
odpowiednio przekazywać treść,
aby była zrozumiała dla odbiorcy;
 
44

6/ pilnuj objętości pracy – nie


możesz oddać dziesięciu stron z
adnotacją w mailu o wyczerpaniu
tematu, ale nie wypada także lać
wody. Pamiętajmy, że promotor
ma często do sprawdzenia kilka-
naście prac po kilkadziesiąt stron i
z pewnością tak obszerny tekst,
gdy temat tego nie wymaga, nie
będzie przyjemną lekturą;
 
7/ pilnuj terminów – skrupulat-
nie zapisuj daty, kiedy należy coś
oddać do dziekanatu lub z czegoś
się wywiązać. Czym bliżej obrony,
tym większy stres, a nie należy go
zwiększać przez niespodzianki,

45

które mogą spowodować niedo-


puszczenie do obrony w ustalonej
dacie;
 
8/ dowiaduj się – gdy zostanie
wyznaczony termin obrony, napisz
do promotora z pytaniem, na co w
trakcie nauki masz zwrócić szcze-
gólną uwagę. Nie otrzymasz, rzecz
jasna, konkretnych pytań, których
wykujesz się na pamięć. Promotor
jednak może Ci wskazać zagad-
nienia, które warto sobie przypo-
mnieć;
 
9/ zrób sobie przerwę – kilka dni
przed obroną daj sobie spokój z
46

nauką i nadrabianiem pięciu lat


studiów w tym czasie. Większy
efekt może dać solidny odpoczy-
nek niż wiedzy pomieszanie z po-
plątaniem;
 
10/ nie plotkuj – klasyka gatunku:
„z czego cię pytali”, „ile było
pytań?”, „kto był w komisji?”, „jak ci
poszło?”. Sama ten błąd popełni-
łam, przez co jedynie bardziej się
stresowałam. Komisja jest tam dla
Ciebie i nikt nie chce, aby student
ten egzamin oblał;
 
11/ nie denerwuj się – łatwo po-
wiedzieć, trudniej wykonać. Mój
47

przykład pokazuje: możesz spędzić


dwa tygodnie poprzedzające
obronę w nerwach, z bólem brzu-
cha i bezsennością w pakiecie, ale
możesz także przynajmniej spró-
bować podejść do tego na luzie.
Nie wybrałam tej drugiej opcji i ża-
łuję – egzamin wspominam wspa-
niale, ale dni przed jako katorgę.

Dzisiaj uważam, że magisterka to


zbędno -niezbędny stres. Nie
ukrywam: w trakcie pisania pracy
sporo się nauczyłam oraz „odblo-
kowałam” w posługiwaniu prawni-
czym żargonem. Dzięki temu jest
mi łatwiej sporządzać pisma. Z

48

drugiej zaś strony, forma i atmos-


fera przy obronie to stresujące do-
świadczenie. Gdy niepokój parali-
żuje, wówczas powtarzam sobie,
że w podobnej sytuacji w tym sa-
mym czasie są tysiące studentów
walczących z niepewnością i lę-
kiem przed porażką.  I wiecie co?
To wszystko jest wydumane.
 

49

PRZED
EGZAMINEM

IV
Przed egzaminem

Nie ukrywam, że wstępny miałam


na uwadze od początku studiów.
Już wtedy byłam pewna, że chce
iść na aplikację. Toteż przez pięć lat
systematycznie, w wolnych chwila-
ch, często przed snem, rozwiązy-
wałam testy z ArsLege. Muszę tutaj
wskazać, że moje rekomendacje
nie mają absolutnie nic wspólnego
z lokowaniem produktu. Owszem,
przez ostatni rok byłam ich amba-
sadorką, była to płatna współpraca,
jednakże przez czas studiów za
51

każdym razem płaciłam abona-


ment. Nadto, polecenie innych po-
zycji to także efekt ich wypróbo-
wania, po prostu!
 
W 2021 roku, wówczas mec. Joan-
na Para anowicz, dzisiaj mec. Jo-
anna Para anowicz oraz moja Pa-
tronka (jestem dumna!), wydała
„To tylko test – ebooka wspierają-
cego efektywną naukę do egza-
minu na aplikacje prawnicze”. Mu-
szę tutaj nieśmiało wskazać, że
miałam przyjemność przeczytać
go jako jedna z pierwszych. W
tymże czasie, na horyzoncie poja-

52

fi
fi

wiły się u mnie realne obawy zwią-


zane z podejściem do testu.
 
Człowiek ma tendencję do lęku
przed tym, co nieznane. U mnie
jest wprost przeciwnie. Rozczaro-
wania maturalne odcisnęły piętno
i choć w czasie studiów również
stresowałam się sesją, to lęk przed
tym, co mnie czeka w 2022 roku,
był nieporównywalny. Zbyt często
bowiem porównuje trudne do-
świadczenia z przeszłości z tym co
tu i teraz, a muszę pamiętać, że
okoliczności się przecież zmieniają.
 

53

Ebooka Pani Mecenas nie dość, że


pochłonęłam za jednym otwar-
ciem pliku, to w gruncie rzeczy do-
konał on najważniejszego: oswoił
mój lęk. Uświadomił mi bowiem,
że to tylko egzamin, a życie na
pewno się na nim nie skończy (na-
prawdę tak myślałam!). W tym
wszystkim Pani Mecenas zwróciła
uwagę na kluczową kwestię, prawo
bowiem nie jest zlepkiem przepi-
sów a elementami tworzącymi w
logiczny i uporządkowany sposób
strukturę. Nierzadko się o tym za-
pomina, a to szalenie istotne, aby
w ogóle w jakikolwiek próbować je
interpretować, a co dopiero stoso-
wać! Także na egzaminie.

54

 
Co więcej, publikacja wskazuje na
sens zapoznawania się ze statysty-
kami pytań pojawiających się w
poprzednich latach na egzamina-
ch, przy czym rzecz jasna nie moż-
na się uczyć tylko w oparciu o te
liczby, co zresztą jest w niej wska-
zane. Dowiadujemy się jednak, na
które ustawy położyć większy naci-
sk, aby określić priorytety w tym
zakresie.
 
Znajdziemy tam także prawniczo
osobiste historie innych adwoka-
tek, o tym jak przeżyć ten cały
wstępny wraz z analizą jednego z

55

testów z poprzednich lat. Mnie „To


tylko test” pomógł. Od tego w
gruncie rzeczy zaczęłam. Pomimo,
że na kilka dni przed dniem zero
odczuwałam strach i czułam ścisk
w żołądku (o czym nieco dalej), to
powolutku budowałam w sobie
samą chęć, aby spróbować. Tyle
wówczas wystarczyło.
 
Zanim „na serio” zaczęłam przygo-
towania do wstępnego, dałam so-
bie około dwóch tygodni wy-
tchnienia. Wówczas nie pracowa-
łam, a ten czas starałam się wyko-
rzystać dla moich dziewczyn (bul-
dożek). Nadto, spałam do połu-

56

dnia, a w nocy oglądałam seriale.


Był to mój leniwy urlop. Wystarczy-
ło, abym od początku sierpnia we-
szła w tryb nauki. Niestety, sporo z
nas nie ma takiego komfortu, a
magisterka i przygotowania do eg-
zaminu trzeba jakoś łączyć z pracą
i innymi aktywnościami. Każdy ma
swój plan oraz rytm, zatem nie
mogę powiedzieć o moim syste-
mie jako tym najlepszym. Nie-
mniej jednak, chcę podzielić się z
Wami moim doświadczeniem.
Będę szczęśliwa, jeśli pomoże choć
jednej osobie.
 

57

Nie jestem dobra w planowaniu.


Lubię myśleć o nim, a gdy jednak
przychodzi co do czego, to zostaję
z ręką w nocniku. Jakiś czas temu
na rynku pojawił się „Plan nauki
kandydata na aplikanta adwokac-
kiego / radcowskiego” autorstwa
Joanny Krakowiak oraz Marty Ma-
lec (Prawnicze Egzaminy Zawo-
dowe). Przyznam, że z początku
pomysł wydania ponad 100 zł na
harmonogram wydawał mi się
niezbyt mądry. Czas gonił, a ja nie
miałam zupełnie pomysłu, więc go
kupiłam. I to był strzał w dziesiątkę!
 

58

Planner przewiduje na każdy dzień


konkretną ilość ustaw, zarówno do
lektury, jak i rozwiązywania testów.
Nie czytałam ich, od razu przystę-
powałam do rozwiązywania pytań.
W czasie studiów, chcąc nie chcąc,
zetknęłam się z wieloma aktami
prawnymi, a koncept czytania ich
od deski do deski był dla mnie po
prostu zbyt nudny – tym bardziej,
że po przeczytaniu ciągiem kilku
ustaw, nie pamiętałabym przepi-
sów z tej pierwszej, od której za-
częłam.
 
Każdy dzień (wyjątkiem były nie-
dziele) rozpoczynałam od testów z

59

książki autorstwa Mariusza Stepa-


niuka „Aplikacja adwokacka. Pyta-
nia, odpowiedzi, tabele”. Ich nie-
wątpliwą zaletą jest ułożenie pytań
– nie są pomieszane, a do każdego
przepisu możemy znaleźć ich kilka
kon guracji. Każdą odpowiedź za-
znaczałam ołówkiem, a ich po-
prawność sprawdzałam dopiero
po rozwiązaniu pytań z pojedyn-
czej strony. Wówczas je powtarza-
łam, wyłapywałam błędy i dzięki
temu większość z nich zostawała
mi w pamięci. Pytania, które za nic
nie chciały mi wejść do głowy,
podkreślałam markerem, abym
mogła w okresie powtórek do nich
zajrzeć. Oczywiście, testy rozwią-

60
fi
zywałam zgodnie z kolejnością
podaną w planie, a nie według spi-
su treści w tej książce. Nie potra ę
tego uzasadnić, ale było mi łatwiej.
Wydawało mi się, że najtrudniej
będzie przerobić kodeksy. Jednak-
że sam plan rozkłada każdą dużą
ustawę na kilka dni (wraz z przypi-
sanymi testami).
 
Nie ukrywam, że przez niecałe dwa
miesiące intensywnej nauki, mia-
łam momenty, gdy chciałam rzu-
cić to wszystko w cholerę. Przed
oczami, nawet sprzątając, mieniły
mi się tabelki z pytaniami. Duża
ilość ustaw, a przy tym świadomo-

61

fi
ść, że tak wiele z nich zostało do
przerobienia niezwykle denerwo-
wała. Wówczas pojawił się mo-
ment, aby na jeden lub dwa dni,
odstawić wszystko na bok. Tak też
robiłam, choć tych przerw było
może ze dwie.
 
Nauka najlepiej przychodziła mi w
łóżku. Gdy jestem w domu, to bul-
dożki są do mnie przyklejone. Sie-
dzenie przy biurku to niezliczone
ilości brania na ręce wraz z ich
udanymi próbami zwrócenia na
siebie uwagi. Nieważne, że to była
książka czy laptop – edukacja dzia-
ła się w sypialni. Niestety, jak sama

62

zdążyłam się przekonać, nie za-


działało to pozytywnie na mój krę-
gosłup. Nieocenione stały się spa-
cery z psami, bowiem mogłam
wtedy nie myśleć i skupić się na
przyjemnościach.
 
Po przyjęciu dziennej dawki pana
Stepaniuka, dawałam sobie około
godziny przerwy. Następnie odpa-
lałam laptopa i brałam się za testy
na stronie ArsLege. Dziennie prze-
rabiałam kilkaset pytań, wpierw
rozwiązując konkretne ustawy, a
następnie mieszając konkretne
akty prawne (dzięki kon gurato-
rowi na platformie). Bywały dni,

63

fi
gdy przerabiałam ich około tysiąca,
przy czym wiele z nich się powta-
rzało. Zdaję sobie sprawę, że dla
niektórych powielane zagadnienia
bywają kłopotliwe, ale nie dla
mnie. Im więcej razy zobaczę, tym
lepiej przyswoję.
 
Choć ArsLege nie jest jedynym
serwisem przygotowującym do
egzaminu, to być może z senty-
mentu (na I roku studiów namięt-
nie z niego korzystałam) pozosta-
łam mu wierna. Strona, co do za-
sady, działała sprawnie, a wówczas
nie było dedykowanej aplikacji na
telefon. Testy robiłam wszędzie,

64

dosłownie wszędzie. W łóżku


przed snem, podczas kąpieli, w
trakcie postojów w aucie, na dział-
ce. Każdą wolną chwilę spędzałam,
rozwiązując choćby pięć pytań.
Być może nie było to całkiem
zdrowe, ale dla mojego komfortu
psychicznego idealne. Tak właśnie
wyglądały moje niecałe dwa mie-
siące.
 
W pewnym momencie dopadła
mnie nieprawdopodobna energia,
dzięki której tak intensywnie pra-
cowałam, że na dwa tygodnie
przed egzaminem, rozwiązałam
wszystko, co tylko mogłam. Po tym

65

maratonie dałam sobie kilka dni, a


następnie rozpoczęłam powtórki
(one także są uwzględnione w
planie). Tutaj bazowałam w grun-
cie rzeczy tylko na ArsLege (oprócz
pytań, które zaznaczyłam marke-
rem w książce pana Stepaniuka).
 
Powtórzenie materiału to w zasa-
dzie przebrnięcie przez: z początku
grupami pomieszane ustawy, a
następnie rozwiązywanie testów
bez ładu i składu. Pamiętam dni,
gdy tych pytań było około tysiąca
dziennie. W tym wszystkim mój
kochany mąż miał chwile wy-
tchnienia – mógł spokojnie nadro-

66

bić lmy i dokumenty historyczne


oraz wywiady na kanale YouTube
„Historia Realna” Piotra Zychowi-
cza. Nota bene, z całą mocą go po-
lecam!
 
I tak do egzaminu pozostało mniej
więcej kilka dni.
 
Finito.

67

fi

DOLCE
FAR NIENTE!

V
Dolce far niente!

Historie o całodobowym wkuwa-


niu tuż przed kolosem to klasyka
gatunku studentów wszystkich
kierunków. Podziwiam ludzi, którzy
są w stanie tak działać, a mało
tego – zdać wstępny. Gdyby moje
przygotowania wyglądały w ten
sposób, to na egzaminie zamiast
rozwiązywać test, spałabym na
ławce (ze zmęczenia potra ę za-
snąć na siedząco!). Choć jak wcze-
śniej wspominałam, każdy z nas

69

fi
ma swój sposób i swoją taktykę, to
jedynie chcę wspomnieć, że to tyl-
ko nie moja bajka i w moim od-
czuciu - wielu innych również.
 
Ostatnie trzy dni to czas absolutnie
dla mnie, mojego męża i moich
dziewczynek. Nie bawiłam się w
żadne medytacje, szkolenia, nie
czytałam motywujących książek (o
ironio, chyba taką właśnie tworzę?).
Wysypiałam się, spacerowałam i
starałam się oglądać jak najmniej
telewizji - w sypialni mamy projek-
tor, zatem intensywne i mieniące
się światło nie wpływało na moje i
tak już wyczerpane oczy. Myślę, że

70

spora część kobiet zrozumie –


moim odpoczynkiem było pójście
„na paznokcie”. Mężczyźni, z au-
topsji wiem, tego nie pojmują, ale
dla mnie półtorej godziny w ciszy
(nie jestem z tych zagadujących)
wraz z pielęgnacją to absolutnie
błogi moment.
 
Dzień przed egzaminem założy-
łam sobie, że położę się o rozsąd-
nej godzinie, aby rano być świeżą,
wypoczętą i gotową do działania. I
co? Spałam dwie godziny, a leża-
łam w łóżku od około godziny 22.
Gdy wstałam, miałam podpuch-
nięte powieki, w głowie szum, a na

71

twarzy piasek. Solidne śniadanie


oraz dawka kofeiny w kawie po-
mogły mi szybko stanąć na nogi.

Z perspektywy czasu uważam jed-


nak, że kluczowe znaczenie miał
zastrzyk adrenaliny, którą kilka go-
dzin przed wejściem na salę inten-
sywnie odczuwałam.
Znajomi radzili, abym na eg-
zamin:
• ubrała się ciepło - na sali panuje
chłód;
• założyła płaskie obuwie, które
nie hałasuje (niestety sporo pań
nie dostosowało się, a uwierzcie
mi, że w trakcie egzaminu nie
72


ma nic gorszego od stukotu


wielu obcasów);
• wzięła kilka długopisów zapa-
sowych oraz ołówek;
• zabrała ze sobą także linijkę – ła-
twiej przerzuca się rozwiązania z
arkusza na kartę odpowiedzi;
• założyła stopery do uszu (zapo-
mniałam i żałuję);
• przyniosła picie oraz jakąś prze-
kąskę (okazały się bardzo po-
mocne, gdy zaczęła mnie boleć
głowa).
 

73

Jeśli zatem mogę Wam polecić


konkretny „starter pack”, to znaj-
dziemy go powyżej.
 
Do hali przy ulicy Prądzyńskiego
12/14 w Warszawie, w której to od-
bywał się egzamin, dotarłam z pół-
torej godziny wcześniej. Bałam się,
że stanę w korkach lub wydarzy się
coś niespodziewanego. Gdybym
się spóźniła, do egzaminu bym nie
przystąpiła. Ma to także minus –
gdy się zarejestrujesz i wejdziesz
na salę, musisz w gruncie rzeczy
siedzieć przy stoliku albo spacero-
wać po sali. Nie miałam przy sobie
telefonu ani książek, chciałam jak

74

najlepiej wykluczyć możliwość


rzucenia na mnie podejrzeń o
ściąganie. Pojawienie się ze sto-
sownym wyprzedzeniem to pozo-
stanie sam na sam pośród tłumu –
gonitwa myśli, zastanawianie się
nad możliwymi pytaniami - a co za
tym idzie coraz większy stres.
 
Około dwadzieścia minut przed
rozpoczęciem, zaczęłam głębiej
oddychać. Nie spodziewałam się,
że literalne niemyślenie w moim
wypadku jest możliwe, jednak tak
się stało. Gdy wszelkie czynności
przygotowujące zostały przepro-
wadzone, otrzymaliśmy zalakowa-

75

ne arkusze wraz z dyspozycją, aby


wstrzymać się z ich otwieraniem
do odpowiedniego momentu.
 

76

POŚRÓD
WIELU
NIEPEWNOŚCI

VI
Pośród wielu niepewności

Gdy rozpieczętowałam test,


wpierw sprawdziłam, czy nie bra-
kuje żadnej strony oraz czy mam
arkusz odpowiedzi. Był komplet. W
moim odczuciu, najgorszą rzeczą,
jaką robiłam wcześniej, to pobież-
ne przeglądanie stron i pytań. Tak
było na moim egzaminie gimna-
zjalnym oraz maturalnym. Nie dało
mi to nic oprócz jeszcze większego
stresu. Wertując je, nie byłam w
stanie z absolutną pewnością

78

stwierdzić, czy znam odpowiedzi


na poszczególne pytania, zaś do-
strzeżenie tego nieznajomego w
strukturze doprowadzało do pani-
ki. Tym razem tego błędu nie po-
pełniłam.
 
W pierwszej kolejności zabrałam
się za rozwiązywanie ołówkiem (na
arkuszu, a NIE karcie odpowiedzi!)
pytań, na które bez wątpienia zna-
łam odpowiedź. Następnie wraca-
łam do początku i analizowałam
te, w których pewność malała. Ko-
lejka ostatnia to czas „studenckie-
go strzelania”. Choć oczywiście po-
chylałam się nad każdą odpowie-

79

dzią, to bodajże w dwóch zabawi-


łam się w hazard.
 
Poświęciłam dużo czasu na naukę,
więc zarówno struktura pytań, jak i
możliwe odpowiedzi nie były dla
mnie zaskoczeniem. Każda usta-
wa, zwłaszcza kodeksy, mają cha-
rakterystyczny styl, słownictwo,
terminy, de nicje. Jeśli odpowied-
nio je przyswoimy, nawet odczu-
wając ogromną niepewność w
trakcie rozwiązywania testu, bę-
dziemy jednak w stanie coś wy-
koncypować.
 

80

fi

Po zakończeniu części meryto-


rycznej skupiłam się na odpo-
wiednim przenoszeniu odpowie-
dzi na kartę. Czynność ta, choć
niedoceniana, winna być wykona-
na z pieczołowitością. Ja korzysta-
łam z linijki i powolutku, dwukrot-
nie sprawdzając, przenosiłam od-
powiedzi, stawiając krzyżyk długo-
pisem. Przez miesiące było nam
wbijane, aby nigdy i przenigdy nie
zostawiać pustych okienek w kar-
cie odpowiedzi. Wynik często bywa
niepewny, a łut szczęścia to ten je-
den punkt zdobyty w ruletkowym
stylu.
 

81

Test rozwiązałam i oddałam po


niecałej półtorej godziny. Odpo-
wiedziałam na wszystkie pytania,
przeniosłam je na kartę. Nie wi-
działam potrzeby, aby ponownie
wertować strony. Zresztą to było
moje postanowienie, aby nie stre-
sować się jeszcze mocniej. Tym
bardziej, że w odpowiedziach nie
można już nic wtedy zmieniać. Ko-
lejna analiza egzaminu to byłby
jedynie zbędny chaos i zapewne…
płacz.
 
Wyszłam z hali, gdzie czekał na
mnie mój mąż z bukietem ulubio-

82

nych tulipanów, zadając od razu


pytanie: „I jak poszło?”.
 
Znamy doskonale studentów wy-
chodzących z egzaminu, którzy
uczą się systematycznie, zawsze są
przygotowani oraz aktywni pod-
czas zajęć, zaś na pytania o kolo-
kwium odpowiadają, że kiepsko
poszło i chyba będzie poprawka?
To naprawdę nie byłam ja i to nie
był ten moment. Z rozbrajającą sz-
czerością odpowiedziałam: „Nie
wiem. Albo poszło mi bardzo do-
brze, albo bardzo źle”. Z tą nie-
pewnością wobec 150 pytań mu-

83

siałam spędzić kilka pięknych, lecz


nerwowych dni.
 
Kocham Włochy miłością wielką,
to tam potra ę odpocząć i poczuć
rozpierającą radość. Mąż doskona-
le wiedział, że jeśli egzamin jest w
sobotę, a wyniki we wtorek, to za-
równo on, jak i ja nie będziemy
mieli życia w tym czasie. Toteż zro-
bił mi ogromną niespodziankę, in-
formując na kilka tygodni przed
wstępnym, że dzień po lecimy do
Wenecji na kilka dni. Wszelkiej
maści pasta, pizza, prosecco oraz
kawa, która nigdzie indziej nie
smakuje tak wspaniale jak na wło-

84

fi

skiej ziemi. Tyle i aż tyle wystarczy-


ło, abym ten wyjazd nazwała ma-
gicznym.
 
Wtorek był dniem zero. Wyniki
miały zostać ogłoszone o godzinie
dwunastej na odpowiednim porta-
lu. Wówczas postarałam się, aby
spać jak najdłużej. Przez sen jed-
nak dochodziły mnie dźwięki
przygotowywania do wyjścia. Pan
Kamiś bez słowa opuścił hotel. Gdy
wrócił, nieśmiało otworzył drzwi i
wprost na łóżko rzucił mi: szynkę
parmeńską, butelkę prosecco oraz
moje ukochane chipsy San Carlo
Piu Gusto Lime e Pepe Rosa (nota

85

bene, to dzięki mojej Patronce po-


znałam najlepszą włoską przeką-
skę!), przy czym rzekł „Gdy się nie
uda, to pij i jedz, ile wlezie, Kocha-
nie!”. Nieocenione, że w takich sy-
tuacjach mój mąż ma dar przy-
wracania uśmiechu.
 
Istotnie, oczekiwanie na wyniki w
ostatnich trzydziestu minutach nie
było proste i przyjemne. Serwery
padły, pojawił się problem z logo-
waniem. Mąż odświeżał strony na
dwóch telefonach, ja na trzecim.
Kilka minut po godzinie dwunastej
nadal nie wiedziałam, czy będę
aplikantką adwokacką. Szczęśliwie,

86

przypomniałam sobie o moim de-


dykowanym koncie, na który we-
szłam i zobaczyłam wynik.
 

87

POST
FACTUM

VII
Post factum

Sto dwadzieścia sześć punktów na


sto pięćdziesiąt niepewności. U
nas radość, euforia, duma i wzru-
szenie. Tym samym Wenecja, do
której ponownie zawitałam, stała
się najcenniejszym dla mnie mia-
stem.
 

89

I ŻYŁA BYĆ MOŻE


DŁUGO, ALE NA
PEWNO SZCZĘŚLIWIE

VIII
I żyła być może długo, ale na
pewno szczęśliwie

Zdaje sobie sprawę, że dla części


moich drogich Czytelników, za-
równo ten stres oraz euforia, jawić
się mogą jako absurdalne i wyol-
brzymione. Proszę mi wierzyć, że
d l a d w u d z i e s to s ze ś ci o l e t n i e j
dziewczyny, której całe nastoletnie
i dorosłe życie towarzyszyły depre-
sja, nadwaga i lęki, która to tak
mocno do serca wzięła słowa na-
uczycielki, przez lata myśląc, że się

91

skończyła, nie czując się dość do-


brą, by przynajmniej spróbować,
która szczerze uważała, że jest gor-
sza od wszystkich – ten egzamin
był czymś wielkim.
 
Nie bójmy się prosić o pomoc. Nie
postrzegajmy się jako tych gorszy-
ch. Różowe okulary założymy
wówczas, gdy dzięki wsparciu bli-
skich i lekarzy, zaczniemy patrzeć
na świat bez lęku.
 
Dziękuje Wam.
 
Koniec.

92

POLECANE
MATERIAŁY
JOANNA.PARAFIANOWICZ

IX
Polecane materiały

1/ „Plan nauki kandydata na


aplikanta adwokackiego/radcow-
skiego”, Joanna Krakowiak, Marta
Malec, wyd. Prawnicze Egzaminy
Zawodowe;
2/ „Aplikacja adwokacka. Pyta-
nia, odpowiedzi, tabele” Mariusz
Stepaniuk, wyd. C.H. Beck;
3/ S e r w i s A r s L e g e , p a k i e t
„Wszystkie Testy ArsLege. 12 mie-
sięcy” – choć zdaje się, że wielu
wybiera pakiet na okres 3 miesięcy,

94






ja wolałam wykupić znacznie


wcześniej i mieć nieograniczony
dostęp do pytań już wcześniej;
4/ „To tylko test – ebook wspierają-
cy efektywną naukę do egzaminu
na aplikacje prawnicze”, Joanna
Para anowicz.
 

95

fi

KONTAKT
ZE MNĄ
JODELKOWA

X
Kontakt ze mną

Znajdziesz mnie przede wszystkim


na Instagramie: pro l @jodelkowa.
Jeśli potrzebujesz wsparcia lub ch-
cesz zadać pytanie, po prostu na-
pisz 🙂

97

fi
(NIE) OSTATNIE
SŁOWO

XI
(Nie)ostatnie słowo
 
W 2023 roku wydanie ebooka nie
stanowi wyzwania – wystarczy bo-
wiem edytor tekstu, program do
obróbki gra cznej i trochę chęci.
W moim odczuciu, jednakże opo-
wiedzenie własnej historii to już
zupełnie inny kaliber próby sił sa-
mej z sobą.
 
Świat prawniczy, jak zresztą każdy
inny, nie jest pozbawiony wad.
Głęboko wierzę, że samokrytyka
może stanowić pierwszy krok do

99

fi

wprowadzenia zmian. Nierzadko


słyszę opowieści
o niezwykle inteligentnych praw-
niczkach i prawnikach, których
drogi zawodowe można określić co
najmniej jako satysfakcjonujące,
choć w tym wszystkim ich życie
prywatne, a nade wszystko psy-
chiczne jest w rozsypce. A przecież
to właśnie ten aspekt zdrowia, za-
równo u aplikantów, jak i adwoka-
tów winien stanowić fundament,
aby dobrze wykonywać swoją pra-
cę. Z pasją i zaangażowaniem.
 
Choć przede mną długa droga,
aby otrzymać tytuł zawodowy, a
jeszcze dłuższa i bardziej kręta, by
zyskać doświadczenie, to ogrom-
100

nie się cieszę, że na tym etapie


mojej kariery mogłam się z Wami
podzielić moją historią. Zawsze
powtarzam, że jeśli moje słowa
pomogą choć jednej osobie, to
warto było się odsłonić.
 
Ogromne podziękowania kieruję
do mojego wspaniałego Męża,
Rodziców oraz Pani Mecenas Jo-
anny Para anowicz. Ten kwartet
dzieli się ze mną nieocenionym
wsparciem, wiedzą i doświadcze-
niem. Dzięki nim mam poczucie,
że mogę być po prostu dobra w
tym, co robię.
 

101

fi

Myślę zatem, że to dopiero począ-


tek!
PS. Buldożki także robią niezłą ro-
botę!

102

You might also like