Greckie Dzieje Apostoła Filipa

You might also like

Download as docx, pdf, or txt
Download as docx, pdf, or txt
You are on page 1of 85

Greckie Dzieje Apostoła Filipa

Epizod pierwszy Dziejów świętego Apostoła Filipa.


W którym, opuszczając Galileę, wskrzesił zmarłego
Kiedy Apostoł Filip opuszczał Galileę,
pewna wdowa wyprawiała pogrzeb swojemu synowi, który był jej
jedynym dzieckiem. Apostoł, widząc jak biedna staruszka wyrywa sobie
włosy i kaleczy swe oblicze, zasmucił się bardzo w duszy i rzekł do niej:
„Jaką religię wyznawał twój syn, gdy umierał?”
Wtedy ona odpowiedziała: „Wybacz mi, proszę cię, i nie pytaj mnie
o to. Moje serce jest obolałe, straciłam głos i nie jestem w stanie ci odpowiedzieć.
Pozwól mi rozpaczać za tym, którego imienia nie mogę już nawet
wymówić, chociaż jest moim synem. Ja nigdy w niczym bogom nie
zawiniłam. Codziennie składałam im ofiary. Aresowi złożyłam ich wiele,
dużo pieniędzy przeznaczyłam dla Apollona, Hermesowi niemal poświęciłam
moje życie, Artemidzie składałam w ofierze kozły, Zeusowi ofiarowałam
wieniec, Atenie zaś przynosiłam kozły na ofiarę całopalną. Tak,
wszystkim bogom, którzy tylko istnieją, przynosiłam podarunki, nawet
Heliosowi i Selene. Teraz sądzę, że byli pogrążeni we śnie, głusi na moje
modlitwy. Tak wiele do nich wołałam, a oni mnie nie wysłuchali. W końcu
zmuszona byłam udać się do człowieka, który przedstawiał się jako wieszczek.
Ten mnie zapytał: ‘Co chcesz, matko, abym przed tobą odsłonił?’
I okazało się, że niczym nie różnił się od bogów. Wszystko bowiem, co mi
wywróżył, było kłamstwem. Na nic zdały się wróżby, bogowie zaś okazali
się bezwartościowi i ślepi. Czyżbym i ja była podobna do tych oszustów,
przez których straciłam mój majątek, pokładając ufność w nędznych bożkach?
Straciłam moją duszę, a wraz z nią pieniądze. Niech będzie przeklęty
ten, kto służy bożkom i trudni się wieszczeniem. Biada mi! Kto zwróci
mi mój majątek, który straciłam, ufając bożkom i wróżbom? Wzgardziłam
chrześcijanami i oto straciłam mojego jedynego syna”.
Apostoł odpowiedział: „Nie ma w tym nic dziwnego, matko, że
tego doświadczyłaś, zwiedziona przez wroga, który niszczy dusze. W ten
sposób diabeł zwodzi ludzi i pozbawia ich życia wiecznego. Powstrzymaj
łzy, ponieważ za chwilę wskrzeszę twoje dziecko mocą mojego Boga Jezusa
Chrystusa, ukrzyżowanego, pogrzebanego i zmartwychwstałego, który
króluje nad wiekami. Albowiem każdy, kto w Niego wierzy, otrzymuje życie
wieczne”.
Staruszka odpowiedziała: „Oby twe słowa były dla mnie [+++] zbawienia,
przybyszu! Jeżeli rzeczywiście jesteś wysłannikiem Boga, pomóż
mi, bo jestem biedną starą kobietą. Po tym wszystkim, co wycierpiałam,
prosiłam już o śmierć, ale nie zostałam wysłuchana. O wiele lepiej
jest jednak nie wychodzić za mąż, ani też nie spożywać niczego, co później
pobudza ciało, jak wino czy mięso, ale raczej chleb i wodę i
oszczędzić sobie gorzkiej żałoby, wielu smutków i cierpień”.
Apostoł odpowiedział: „Zaiste, matko, nie mówisz tych rzeczy od
siebie. To, co powiedziałaś o czystości, wyrzekł już przez twoje usta Zbawiciel.
A co ty sądzisz o czystości? Obcuje z nią Bóg i dlatego wzbudza ona
wśród ludzi taką zazdrość i zawiść. Ponieważ sami nie są w stanie trwać
w czystości ani zadowolić się samą wodą, fałszywie oskarżają tych, którzy
prowadzą czyste życie. Dlatego też Bóg nazwał ich błogosławionymi:
‘Błogosławieni jesteście, gdy ludzie będą mówić przeciwko wam wszelkie
kłamstwo. Cieszcie się i radujcie, albowiem wasza nagroda jest wielka w niebie.
Po ziemi będziecie mogli zamykać usta demonom, o nic się
nie troszcząc, od chwili, gdy macie za ojca Jezusa ukrzyżowanego’”.
Na te słowa Apostoła staruszka odpowiedziała: „Wierzę w Jezusa
i w święte dziewictwo”.

Wtedy Apostoł podszedł do trupa i rzekł: „Wstań młodzieńcze,


Jezus cię wskrzesza dla Swojej chwały”. I natychmiast powstał, jakby
zbudzony ze snu, po czym, spojrzawszy na świętego Filipa: „Skąd
światło tego człowieka przybyło w to miejsce, by mnie umarłego przywrócić
do życia? Z jak wielkim pośpiechem przybył anioł Boży, by otworzyć
lochy tortur, w których byłem zamknięty? Jak to się stało, że widziałem
sąd i męki?
Zobaczyłem kobietę o obliczu podobnym do smoka,
której ręce kąsały niczym języki żmij. Trzymała
w nich rozżarzony hak, za pomocą którego wpędzała dusze ludzi w ognistą
czeluść. I zapytałem anioła: ‘Kim jest ta kobieta?’ A on odpowiedział
mi: ‘Ta kobieta podburza ludzi, aby szydzili i oczerniali tych, którzy pozostają
wierni. Podburza ich, by powiedzieli, że Chrystus jest kłamcą, podczas
gdy sama prowadzi ich w otchłań. Namawia ich też do złorzeczenia
sobie, oczerniając jednego przed drugim. Ci wszyscy, których właśnie wciąga
hakiem, zostali przez nią zwiedzieni, by grzeszyli rozwiązłym językiem.
Tak poszli na zatracenie’.

Chwilę później ujrzałem człowieka wrzuconego


do piekielnej sadzawki, który z bólu zgrzytał zębami niczym Tantal.
Nad nim stał anioł, trzymający ognisty miecz. I nie było już
litości, a człowiek poddawany był okrutnym torturom. I podszedłem bliżej,
by prosić anioła, żeby darował mu jedną godzinę. Anioł zaś
rzekł do mnie: ‘Zapytaj go, co uczynił’. I odezwałem się do człowieka,
który znajdował się w sadzawce: ‘Cóżeś takiego uczynił?’ I odpowiedział
mi: ‘Uciskałem swą władzą wielu ludzi. Biłem biskupów i prezbiterów,
oskarżając ich fałszywie. Wiem dobrze, że nie zasługuję na litość. Zostaw
mnie, bym był męczony, albowiem przed Bogiem nikt się nie ukryje’.
I zawieszono na nim ołowiany ciężar o wadze dwustu funtów, bo wagę
też poznałem. Takie to były męki, których doznawał ów nieszczęśnik. I zapytałem
go: ‘Dlaczego to robiłeś?’ A on mi odpowiedział: ‘Gdybym wiedział,
co mnie czeka, nie postępowałbym tak. Myślałem, że po śmierci
nie ma sądu. Teraz, z powodu mojej głupoty, słuszną odbieram zapłatę za
to, co uczyniłem’.

Idąc dalej, zobaczyłem młodzieńca leżącego


na rozżarzonych węglach, któremu wystawały żebra; a ropa wypływająca
z jego ciała zamieniała się w wijące się, ogniste węże, które go pożerały.
I nie zaznawał wytchnienia w swej męce. Rzekłem do niego: ‘Strasznie
cierpisz, biedaku’. On zaś odpowiedział: ‘Jeśli ktoś jest głuchy na upomnienia,
właśnie to go czeka. Mnie zaś zgubił mój własny język. Nie czciłem
ani ojca, ani matki, ani starszych. Do tego jeszcze obraziłem najczystszą
dziewicę. Powiedziałem jej, że jest nie dziewicą, lecz grzesznicą. A słowo,
które wyszło z ust moich było niczym ogień, bo chciałem, by spłonęła rumieńcem,
tak, aby widzący to ludzie znieważali ją. I kazałem jej przysięgać
na Sędziego, sądzącego żywych i umarłych. Ale to ja okazałem się
krzywoprzysięzcą, ponieważ zwróciła się do Boga przeciwko
mnie i spadło na mnie jej przekleństwo i dotknęło nie tylko mnie, ale zaszkodziło
wszystkim moim krewnym. I podobnie jak ja zostali osądzeni
tak żywi, jak i umarli. Oto dlaczego ponoszę karę – znieważyłem dziewicę’.
I rzekłem do niego: ‘Dlaczego to uczyniłeś?’ On zaś odpowiedział:
‘Nie mów do mnie więcej. Wiem dobrze, że nie zaznam już żadnej ulgi.
Węgle palą mnie, ogniste węże kąsają coraz mocniej i cierpię straszliwe
męki’. Wtedy zapłakałem, a następnie rzekłem: ‘Proszę, poprowadźcie mnie
do bezżennych i do dziewic. Spróbuję ich prosić usilnie, aby darowali mu’.
Archanioł Michał, trzymający klucz ognisty, przystąpił do mnie i tak rzekł:
‘Nie możesz otrzymać niczego ani od bezżennych, ani od dziewic, bo ktoś
inny jest sędzią. Jak bowiem nie ma litości dla grzesznika, tak i potwarca nie
dostępuje miłosierdzia. A nawet gdyby rozdał swój majątek innym, nic nie
zyska. I jak rzucał oszczerstwa w obliczu wszystkich, tak wobec wszystkich
oczywiste jest jego potępienie. Ten, kto złorzeczył czystości, nie dostąpi
miłosierdzia; ani on, ani obłudnik, ani zazdrośnik, ani kłamcy, ani ci, którzy
lubują się w słuchaniu podłych kłamstw. Albowiem jest napisane: ‘Czy
kłamiesz, czy przyzwalasz na kłamstwo, spotkają cię te same męki’. Podobnie
ten, który ukrywa swój grzech, nie dostąpi miłosierdzia’.
Potem zobaczyłem ludzi, trzymających
w rękach ogniste kule, którymi nawzajem w siebie ciskali. I zawołałem:
‘Boże, zmiłuj się nade mną! Co ja widzę!?’ A oni mi odpowiedzieli: ‘Wiele
złorzeczyliśmy sprawiedliwym i tym, którzy żyją w czystości, mówiąc,
że ten a tamten, dopuścili się grzechu. Pozbawieni prawdy biegliśmy na
próżno50, w odurzeniu podążając drogą prowadzącą do kłamstwa. Oto dlaczego
rzucamy w siebie tymi kulami i prętami z ognia’. Wtedy powiedziałem:
‘Zaprawdę, sąd Boży jest sprawiedliwy’.

Idąc dalej, dostrzegłem łysego mężczyznę, którego


głowa była pokryta rozżarzonymi do czerwoności węglami. Węgle płonęły,
on zaś wyjąc, obejmował głowę dwiema rękami. A dokądkolwiek się
udał, szedł za nim anioł trzymający w ręce pręt, z którego wylewały się
krople ognia. I trzymał anioł pręt nad jego głową i oblewał ją. Ja
zaś zapytałem mężczyznę: ‘A ty, czego się dopuściłeś?’.
Wtedy on odpowiedział mi: ‘Wino jest przyczyną moich cierpień. Często
pod jego wpływem szydziłem z biskupów, prezbiterów, bezżennych i dziewic.
Oczerniałem ich mówiąc, że są rozpustnikami i śpiewałem przeciwko
nim sprośne piosenki. I jak kładłem im w głowę słowa, tak
teraz na własnej głowie otrzymuję za to zapłatę. Podobnie, jak układałem
przeciwko nim piosenki, tak teraz, dręczony ogniem, wyrzucam z siebie te
dźwięki, opłakując moją biedną czaszkę’.
Gdy tak patrzyłem na tego biedaka, kara, jaką ponosił wydała mi się
zbyt surowa, ponieważ był to człowiek stary i mocno już posunięty w latach.
I rzekłem: ‘Proszę was, wskażcie mi miejsce, gdzie przebywają dziewice’.
A oni mi odpowiedzieli: ‘Nie możesz ich zobaczyć, dopóki nie wrócisz
do świata, nie dasz się ochrzcić i sam nie staniesz się bez skazy. Sam
żal nie wystarczy, by móc zobaczyć bezżennego, dziewicę lub człowieka
czystego. Pozostaw więc tego nieszczęśnika przeznaczonym mu torturom.
Albowiem słudzy Boga nie mają tu nic do powiedzenia [+++]’. Ja zaś,
słysząc te słowa, przyznałem im rację, mówiąc: ‘Cierp dalej, biedaku, karę,
która dotyka twej głowy’. A powiedziawszy to, pozostawiłem go w jego
mękach. Kiedy zaś odchodziłem, krzyczał: ‘Jeżeli jest to w twojej mocy,
pomóż mi!’ Wtedy powiedziałem: ‘Proszę was, pokażcie mi przynajmniej
miejsce, w którym przebywają dziewice’. A kiedy tak krążyłem
wokół, w poszukiwaniu i nie było nikogo, kto by mi wskazał,
stanął przede mną archanioł Michał i tak rzekł: ‘Czemu trudzisz
się na próżno? Nie wiesz, że przepełnieni goryczą, jeszcze na świecie
rzucili klątwę na łysego mężczyznę i nie ma już litości dla niego, nieszczęśnika
okrutnie zwiedzionego przez wino? Albowiem nadmiar wina jest przyczyną
obmowy, gniewu, zazdrości, obłudy, rozpasania, pychy i wszystkiego
tego, co im pokrewne. Takich właśnie ludzi czeka pręt, a szczególnie
odnosi się to do bałwochwalców, wieszczków, wróżbiarzy, szarlatanów i czarowników.
Wokół takich porusza się mój pręt’. I powiedziałem: ‘Idę stąd.
Ktoś, choć nie wiem kto, wzywa mnie, abym wrócił do świata’. Dowódca
Michał rzekł do mnie: ‘To mnie polecono wyprowadzić
cię. Twoją rzeczą jest biec czym prędzej do tego, który cię wzywa.
Jeśli zaś będziesz chciał, sam wolny od mąk, iść dalej i oglądać kary piekielne,
ile czasu ci to zajmie?’ Kiedy to usłyszałem, starałem się jak
najszybciej stamtąd wyjść. I zobaczyłem przy bramie kobietę z mężczyzną,
oraz wielkiego trzygłowego psa, zwanego Cerberem, który był przywiązany
do bramy ognistymi łańcuchami; pożerał on mężczyznę i kobietę,
a w swoich łapach trzymał ich wątroby. Oni zaś na wpół żywi krzyczeli:
‘Zlitujcie się nad nami, pomóżcie!’. Ale nikt nie przychodził im z pomocą.
I podszedłem, aby odepchnąć psa. Wtedy rzekł do mnie
Michał: ‘Zostaw, albowiem oni także bluźnili przeciwko prezbiterom,
starszym kobietom, bezżennym, diakonom, diakonisom i dziewicom,
fałszywie oskarżając ich o rozpustę i cudzołóstwo. A kiedy tego się
dopuścili, spotkali mnie, Michała, Rafała i Uriela, my zaś wydaliśmy ich
temu psu na pożarcie, aż do wielkiego dnia Sądu’. I rzekłem: ‘Dowódco
Michale, torturuj ich dalej!’ Wtedy on mi odpowiedział: ‘Nie ma dla nich
litości ani dla tych, którzy chcą ich naśladować [+++]. I będę ich karał nie
tylko tutaj, ale gdy jeszcze będą w ciele, jeśli nie zechcą się nawrócić. Poprowadzę
na nich demony, troski i uciski. Wyślę przeciwko nim tyranów,
którzy wyrządzą im wiele zła’. Ruszyłem więc szybko w drogę do tego,
który mnie wezwał, tak mówiąc sam do siebie: ‘Kiedy stąd wyjdę, opowiem
tym, którzy żyją na świecie, że tutaj wielka kara’.
Wyszedłszy za bramę, zobaczyłem ołtarz, przy którym służyli ludzie zawistni,
pełni wzajemnej obłudy. I tak powiedziałem: ‘Jak wielkie kary
przez nich widziałem! Patrz, jakich rzeczy się dopuszczają
w swojej obłudzie!’ I powiedział do mnie dowódca Michał: ‘Poczekaj
tylko i zobacz, że i oni poniosą karę. U Boga bowiem nie ma względu na
osobę. Albowiem zawistnik, obłudnik, zazdrośnik, szaleniec, ten, który
niesłusznie znieważa, który wprowadza zamęt i który niesprawiedliwie
sądzi, ci wszyscy zostali skazani na męki w tym miejscu.
Dalej zobaczyłem olbrzymi tron, że nie mogę go opisać.
Wydawał się zbudowany z kwiatów. I zobaczyłem jakby grom wychodzący
z tronu, wzywający tych, którzy służyli przy ołtarzu. I znajdował przeciw
nim wiele win zasługujących na potępienie, [między innymi] pijaństwo
i grzechy języka i tak mówił do nich: ‘Czyż nie jest napisane,
że «kto wypowie próżne słowo, podlega sądowi»? To nie ja ci wyrządzam
krzywdę, ale ty sam siebie raczej oskarż’. Do jednego zaś
powiedział: ‘Napisano dla ciebie: «Nie popadaj w gniew». Ty jednak pełen
pychy dałeś się mu ponieść i biłeś. Przeciwko innemu zaś
zgrzeszyłeś obmową’. Do innego jeszcze rzekł: ‘Nie wiesz, że jest napisane,
żebyś «Nie czynił bliźniemu tego, czego sam nienawidzisz». Wydaj
sam na siebie wyrok; czytałeś bowiem, a nie rozumiałeś’. Pozostali zaś
jęczeli i mieli pochmurne oblicza. I rzekł do nich dowódca Michał: ‘Wszyscy,
którzy chcecie oddawać cześć Bogu, baczcie na wilka: z zewnątrz jest
owcą, w środku jednak pozostaje drapieżnym wilkiem’. I powiedział im:
‘Jeśli się nie nawrócicie, nie zaznacie miłosierdzia’.
Oto, co zobaczyłem, Filipie, sługo Boży. Dusza moja doznała wielkiej
trwogi. Boję się, żeby mnie zwodziciel diabeł rzeczywiście nie oszukał
i nie zawlókł na te tortury”. Filip powiedział: „Co ty widziałeś? To,
co ujrzałeś, to rzeczy łagodne i mało groźne. Bacz raczej na samego siebie
i weź świętą kąpiel. Jest tak, jak powiedzieli tobie ci, którzy tam są: ‘Jeżeli
nie zachowasz siebie samego bez skazy, takie właśnie spotkają cię kary’.
Teraz więc, dziecko, kiedy zobaczyłeś kary, jakie spotykają grzeszników,
nie potrzebujesz już więcej nauczyciela. A jeżeli stoczysz dobry bój, będziesz
panował nad wieloma na wieki”.
Wtedy młodzieniec rzekł: „Pozwól mi,
Boży Apostole, coś powiedzieć. Przypomniałem sobie”. Apostoł
odpowiedział: „Mów dziecko”. Wtedy chłopiec rzekł: „Kiedy wracałem
do tego pełnego ładu świata, dostrzegłem dwóch wygnańców, ze związanymi
z tyłu rękami, którzy byli męczeni na patelni. Obok nich stała
bulgocząca misa wypełniona [roztopionym] ołowiem. Stojący obok strażnik
zmuszał ich [+++]by pili ołów, tak że od zewnątrz byli paleni ogniem,
wewnątrz zaś ołowiem. I zapytałem, dlaczego są tak męczeni.
Odpowiedział mi anioł: ‘Uczynili wiele zła na ziemi: skazywali niewinnych
ludzi, znieważali ich, poniżali, samych siebie uważając za sprawiedliwych.
Napełnili goryczą sługi Boże, mówiąc: «Cóż oni mogą nam zrobić?
» Okrutni, dumni, pełni szyderstwa, wspierający się wzajemnie w pijaństwie,
w okradaniu biednych i w nienasyconej chciwości. Spotkała ich
kara, jako tych, którzy pogrążyli się w głupocie: ból i żal za
tym, co na ziemi. Ci oto smażą się na patelni, za rozkosze na świecie.
Piją bulgoczący ołów, ponieważ upajali
się wszelkiego rodzaju niegodziwością. Albowiem wszystko to, co człowiek
dla siebie samego uczyni, spada mu tutaj na głowę, ponieważ swoim
bezbożnym językiem oddawał się marności’.
A kiedy to zobaczyłem, zostałem porwany stamtąd
przez wiatr i przybyłem na to miejsce, abym – zbudzony przez ciebie –
wszystko to opowiedział. Jeśli więc ktoś będzie chciał dostąpić miłosierdzia,
niech porzuci wszelkie zło; jeżeli kto uwierzy Bogu, będzie stokroć
błogosławiony; jeśli ktoś wyzna z miłością wiarę w Chrystusa, dostąpi chwały.
Co do sprawiedliwych, to jak zobaczyłem, inną drogą docierają do
odpocznienia, ponieważ za życia uwierzyli w Jezusa”.
Kiedy chłopiec powstał z martwych, tak on i jego matka, głęboko
uwierzyli; wielu ludzi nawróciło się dzięki nim. Ludzie ci, przyjąwszy
chrzest, dali Apostołowi na drogę mnóstwo żywności, wychwalając Boga.
To uczyniwszy, oddalili się, pozyskani dla Chrystusa. Młodzieniec zaś poszedł
za apostołem i wzrastał dzięki cudom, jakich dokonywał
codziennie. I wszyscy chwalili Boga. Amen.
Epizod drugi Dziejów świętego Apostoła Filipa.
W Helladzie Aten
Kiedy Filip przybył do Aten, miasta
nazywanego Helladą, zgromadziło się wokół niego trzystu filozofów,
którzy mówili: „Chodźcie, posłuchajmy, jaka jest jego mądrość. Albowiem
mówi się o mędrcach z Azji, że jest wielka”. Myśleli
bowiem, że Filip, jako że podróżował w odzieniu ascety, jest filozofem
i nie rozpoznali w nim Apostoła Chrystusa. Bowiem ubranie, jakie
dał Jezus Apostołom, składało się z płaszcza i prześcieradła. W takim odzieniu
podróżował właśnie Filip. Dlatego też filozofowie Hellady, zobaczywszy
Filipa, przestraszyli się. Zebrali się więc w jednym miejscu i mówili do
siebie: „Dalejże, zajrzyjmy do naszych ksiąg, żeby ten cudzoziemiec przypadkiem
nas nie pokonał i nie okrył nas wstydem”.
A kiedy się naradzili, zeszli się razem i rzekli do
Filipa: „My mamy nauki naszych ojców, które wystarczają nam do uprawiania
filozofii. Jeśli masz coś nowego, przybyszu, to
powiedz nam to otwarcie i bez ogródek. Albowiem niczego innego nie pragniemy,
jak tylko słuchać czegoś nowego”.
Filip im odpowiedział: „O mężowie, filozofowie Hellady! Jeżeli
chcecie usłyszeć coś nowego i macie głód nowinek, musicie porzucić myślenie
dawnego człowieka; tak jak to powiedział mój Pan: ‘Nie można
wlewać młodego wina do starych bukłaków. Inaczej pęka bukłak i rozlewa
się wino, a sam bukłak do niczego się już nie nadaje. Ale, młode wino
wlewa się do nowych bukłaków, aby się jedno i drugie zachowało’. O tym
mówił Pan w przypowieściach, nauczając nas w swojej świętej mądrości,
że wielu będzie kochać młode wino, ale nie będą mieli nowych bukłaków.
Wiedzcie, że was miłuję, mężowie Hellady i błogosławię was za to, że
powiedzieliście: ‘Kochamy, co nowe’. Albowiem, prawdziwie
nową i nieznaną wcześniej naukę przyniósł mój Pan światu, aby zniweczyła
wszelkie światowe nauczanie”.
Rzekli filozofowie: „Kim jest ten, którego nazywasz
swoim Panem?” Odpowiedział im Filip: „Moim Panem jest Jezus, który jest
w niebie”. Oni zaś powiedzieli: „Opowiedz nam o Nim, używając rozumnych
argumentów i niczego przed nami nie ukrywając, abyśmy i my mogli
uwierzyć”. Filip rzekł: „Pan, o którym pragnę was pouczyć, jest ponad wszelkim
imieniem. Innego bowiem imienia nie ma. Ponieważ jednak
powiedzieliście: ‘Niczego przed nami nie ukrywaj’, powiem wam jedno: Niech
Bóg broni, abym cokolwiek przed wami ukrył! Raczej z wielkim weselem
i radością objawię wam o tym imieniu. Albowiem moim jedynym
zadaniem na tym świecie jest mówienie o Nim. Kiedy mój Pan przybył na
ten świat, wybrał nas w liczbie dwunastu i napełnił Duchem Świętym ze
swojego Światła. Dał nam poznać, kim jest i nakazał nam głosić wszystkim
dobrą nowinę o zbawieniu, które jest u Niego, ponieważ nie ma innego imienia
wypowiedzianego w niebie, jak tylko to jedyne. Dlatego też przybyłem
do was, aby przekonać was, nie tylko słowem, ale także przez
cudowne czyny pełnione w imię mojego Pana Jezusa Chrystusa”.
Kiedy filozofowie to usłyszeli, powiedzieli do Filipa: „W pismach
naszych ojców nigdy nie natrafiliśmy na imię, o którym teraz usłyszeliśmy
od ciebie. Jak więc teraz możemy pojąć to, co do nas mówisz?”
Następnie rzekli do niego: „Daj nam trzy dni, abyśmy mogli się naradzić
wraz z innymi w sprawie tego imienia. Pragniemy bowiem porzucić zabobon80
naszych ojców”. Rzekł do nich Filip: „Rozprawiajcie sobie, jak wam
się podoba. W tym co robię, nie ma żadnych podstępnych zamiarów”.
Trzystu filozofów zebrało się więc razem i tak mówili jeden do drugiego: „Widzicie,
że ten człowiek wprowadza obcą filozofię, a słowa przez niego wypowiadane
skłaniają nas do wyparcia się samych siebie. Co mamy uczynić z nim
i z imieniem Jezusa, Króla wieków, o którym mówi?” Następnie mówili do
siebie: „My nie jesteśmy w stanie z nim dyskutować. Jedynie arcykapłan
Żydów. Jeśli się zgadzacie, poślijmy po niego, aby on sam zmierzył
się z tym przybyszem i abyśmy mogli dowiedzieć się więcej o imieniu,
które zwiastuje”.
Napisali więc do Jerozolimy o następującej treści: „Filozofowie
Hellady pozdrawiają Ananiasza, wielkiego arcykapłana Żydów,
którzy są w Jerozolimie. W czasach, gdy między nami a tobą panuje zupełny
pokój – nie jest ci obcy sposób, w jaki my Ateńczycy uprawiamy filozofię
– przybył do Hellady pewien cudzoziemiec o imieniu Filip, który swoimi
słowami i niesamowitymi cudami wprawił nas w wielkie zaniepokojenie84.
Przyniósł nam on chwalebne imię Jezusa, jednocześnie nazywając
siebie samego Jego uczniem. Ponadto czyni cuda, o których ci piszemy:
wygnał demony, które od dawna dręczyły ludzi, sprawia, że niemi mówią,
ślepi znowu widzą i – co najbardziej niesamowite, a o czym należało wspomnieć
na początku – wskrzesza ludzi, którzy umarli, wypełniwszy czas
swojego życia. Wieść o nim rozeszła się po całej Helladzie i Macedonii,
tak że rzesze ludzi z okolicznych miast przybywają do niego, przynosząc
cierpiących na najrozmaitsze choroby. I wszystkim przywraca zdrowie przez
imię Jezusa. Przeto, przyjedź do nas czym prędzej, abyś sam nas pouczył
o imieniu Jezusa, o którym naucza. Dlatego właśnie, arcykapłanie,
wysłaliśmy do ciebie ten oto list”. Kiedy arcykapłan otrzymał list
i przeczytał go, wpadł w wielki gniew, rozdarł swoje szaty, po czym zawołał:
„A więc ten oszust przybył także do Aten, do filozofów, aby ich
zwodzić!” A oto Mansimat, to jest Szatan, wszedł po kryjomu w Ananiasza
i napełnił go gniewem i złością, tak że rzekł: „Jeżeli pozwolę
żyć temu Filipowi i jego towarzyszom, Prawo wszędzie zostanie
zniesione, a ich nauka niechybnie napełni całą ziemię”. I wrócił arcykapłan
do swojego domu, a wraz z nim uczeni w Prawie i faryzeusze.
radzili się razem, mówiąc: „Co mamy robić z tymi ludźmi?” I rzekli do
arcykapłana: „Ananiaszu, wstań, weź sobie z ludu pięciuset uzbrojonych
przez Koracha, Datana i Abirama, powstali przeciw Mojżeszowi.
mężczyzn i jedź do Aten z pewnością zabijesz Filipa, a jego
naukę zniweczysz”.
Przywdziawszy arcykapłański strój,
z wielką okazałością, w otoczeniu pięciuset mężczyzn, przybył
do Hellady – Filip wraz braćmi, którzy uwierzyli, gościł
w domu jednej z ważnych osobistości w mieście. Arcykapłan i jego świta,
a także owych trzystu filozofów, stanęli przed bramą domu, w którym znajdował
się Filip. I doniesiono Filipowi, że stoją na zewnątrz. Filip zaś wstał
i wyszedł z domu. A kiedy arcykapłan go zobaczył, powiedział: „Poznaję
cię Filipie, magu i czarowniku! Twój Pan, który był oszustem, nazwał ciebie
w Jerozolimie synem gromu. Nie wystarczyła wam sama Judea, ale
przybyliście tutaj zwodzić Ateńczyków, mężów oddanych filozofii!”
Filip mu odpowiedział: „O Ananiaszu, gdybyś tylko zrzucił zasłonę obłudy
z twojego serca i poznał znaczenie moich słów i na ich podstawie osądził,
czy ja jestem oszustem, czy ty”.
To usłyszawszy, Ananiasz odezwał
się do Filipa: „Opowiem o wszystkim”. Filip rzekł: „Mów!” Arcykapłan
powiedział: „Mężowie helleńscy! Ten człowiek wyznaje wiarę w człowieka
zwanego Jezusem, który urodził się wśród nas i który nauczał tej
herezji. Obalił on Prawo i zniszczył Świątynię, zniósł szabaty i obrzędy
oczyszczające, ustanowione przez Mojżesza, a także święta nowiu, ponieważ
– jak mówił – nie zostały ustanowione przez Boga. Kiedy zobaczyliśmy,
że w ten sposób występuje przeciwko Prawu, powstaliśmy
i ukrzyżowaliśmy Go, aby zapobiec rozprzestrzenianiu się
jego nauki. Pociągnął za sobą wielkie tłumy i dał złe świadectwo,
jeść wszystko bez różnicy i mieszać się z poganami. Wydawszy go,
doprowadziliśmy do jego śmierci i złożyliśmy go do grobu.
Jednakże jego uczniowie, wykradłszy jego ciało, wszędzie rozgłosili, że
powstał z martwych. I zwiedli wielką liczbę ludzi, głosząc,
że jest po prawicy Boga w niebie. Tymczasem ci ludzie są podobnie jak
my obrzezani. Prześladowaliśmy ich, gdy zaczęli w imię Jezusa czynić w Jerozolimie
wiele cudów. Wygnani z Jerozolimy, przemierzają cały świat,
zwodząc wszystkich zaklęciami tego Jezusa. Podobnie ów Filip przyszedł
do was, aby was w ten sam sposób zwieść. Ale ja go rychło zabiorę ze
sobą do Jerozolimy, ponieważ sam król Archelaos szuka go, aby go zgładzić.
A kiedy zgromadzony wokół tłum to usłyszał, ci,
którzy byli utwierdzeni w wierze ani od niej nie odstąpili, ani
się w niej nie zachwiali. Wiedzieli bowiem, że Filip odniesie zwycięstwo
na chwałę Jezusa. Filip zaś, pełen radości, wygłosił mowę obrończą z wielką
swobodą, mówiąc: „Przybyłem do was, mężowie Ateńscy i ci, którzy
wśród was są filozofami, by głosić naukę nie przez słowa, ale przez cuda,
które już po części zapewne widzieliście, jak ich dokonywałem w tym Imieniu,
które odrzuca ten oto arcykapłan. Tak, będę wołał do Boga i będę was
nauczał, a wy badajcie uważnie słowa wypowiadane przez nas obu”.
Usłyszawszy te słowa, arcykapłan
podbiegł do Filipa, aby go uderzyć, lecz w tej samej chwili ręka
jego uschła, a oczy oślepły. Podobnie pięciuset ludzi z jego świty także
oślepło. I przeklinali arcykapłana i złorzeczyli mu, mówiąc: „Kiedy
opuszczaliśmy Jerozolimę, mówiliśmy ci: ‘Zostaw to. Jesteśmy ludźmi
i nie możemy walczyć przeciwko Bogu’. Ciebie natomiast Filipie,
Apostole Boga Jezusa, prosimy, byś udzielił nam światła, które przychodzi
przez Niego, abyśmy i my stali się jego prawdziwymi sługami”.
Kiedy Filip zobaczył, co się stało, zawołał:
„Słaba naturo, która powstajesz przeciwko nam, aby
natychmiast zniżyć się do siebie samej! Morze pełne goryczy, które,
chcąc nas przestraszyć, wzburzasz przeciwko nam swoje fale, a które z powrotem
do ciebie wracają! Jezu, dobry nasz rządco, Światło święte! Ty
nas nie opuściłeś, gdy wśród wszystkich dobrych dzieł wołaliśmy
do Ciebie, ale przybyłeś je dokonać przez nas. Przybądź więc,
Panie Jezu i powstrzymaj obłęd tych ludzi”.
Wtedy Arcykapłan rzekł do Filipa:
„Naprawdę sądzisz, że uda ci się odciągnąć nas od tradycji naszych ojców,
Boga pustyni, manny i Mojżesza? Spodziewasz się, że pójdziemy za Jezusem
z Nazaretu?” Filip zaś odpowiedział: „Oto będę prosił Boga mojego,
aby przyszedł i objawił się tobie i pięciuset oraz wszystkim
zgromadzonym tu ludziom. Być może nawrócisz się i uwierzysz. Jeżeli zaś
do końca będziesz trwał w niewierze, spotka cię rzecz przedziwna, o której
będzie się mówiło przez całe pokolenia: na oczach wszystkich zstąpisz żywy
w dół, do Hadesu, ponieważ do tej pory trwasz w niewierze i usiłujesz
odciągnąć ten tłum od prawdziwego światła”. To powiedziawszy, Filip
modlił się następującymi słowami: „Święty Ojcze twojego świętego Syna
Jezusa Chrystusa, który dałeś mi łaskę wiary w Niego, przyślij twego ukochanego
Syna Jezusa Chrystusa, by poskromił niewiernego arcykapłana
i aby twoje Imię doznało chwały w ukochanym Chrystusie!”
A kiedy Filip jeszcze to mówił,
nagle otworzyły się niebiosa i zjawił się Jezus zstępujący wśród błyskawic
w wielkiej chwale. Jego oblicze jaśniało siedem razy mocniej niż słońce,
szaty zaś Jego były bielsze od śniegu. Wtedy wszystkie posągi bóstw,
które były w Atenach, pospadały nagle na ziemię i porozbijały się,
a mieszkające w nich demony pouciekały z wielkim krzykiem:
„Oto i my uciekamy przez Jezusa, Syna Boga, który pojawił się w mieście”.
Wówczas Filip rzekł do arcykapłana: „Słyszysz, jak demony krzyczą
na Jego widok? Nadal nie wierzysz w Jego obecność i w to, że jest On
Panem wszystkiego?!” Odpowiedział mu arcykapłan: „Ja nie mam innego
Boga, jak tylko Tego, który dał na pustyni mannę”.
A gdy Jezus wstępował do nieba, powstało wielkie trzęsienie,
tak że ziemia w miejscu, na którym stali, się rozstąpiła.
Wtedy tłum podbiegł do Apostoła i padł
mu do stóp, wołając: „Zmiłuj się nad nami, Boży człowieku!” Podobnie
też pięciuset mężczyzn zakrzyknęło: „Zlituj się nad nami Filipie, abyśmy
mogli ciebie ujrzeć, a przez ciebie Jezusa, światłość życia! Mówiliśmy przecież
niewiernemu kapłanowi, że – będąc grzesznymi ludźmi – nie możemy
walczyć z Bogiem”. Wtedy Filip powiedział: „Nie ma w nas żadnej zawiści.
Przeciwnie, łaska Chrystusa przywróci
wam wzrok. Najpierw jednak zwrócę wzrok arcykapłanowi, abyście dzięki
temu jeszcze bardziej uwierzyli”. Wtenczas odezwał się do
Filipa głos z nieba, który mówił: „Filipie, ongiś synu gromu, teraz zaś łagodności!
O cokolwiek poprosisz Ojca Mojego, uczyni ci to”. A cały tłum,
słysząc ten głos, przeraził się, ponieważ moc głosu była potężniejsza od
gromu. Wtedy Filip rzekł do arcykapłana: „Ananiaszu, w imię mocy głosu
mojego Pana, Jezusa, przejrzyj!” I natychmiast przejrzał i – rozejrzawszy
się wokół – powiedział: „O, jak przedziwne są czary Jezusa! Albowiem ten
oto Filip jednym słowem mnie oślepił, a następnie jednym słowem sprawił,
bym przejrzał!” Filip zaś rzekł: „Cóż zatem, uwierzysz w Jezusa?”
Arcykapłan mu odpowiedział: „Myślisz, że uda ci się mnie zaczarować
i przekonać?” Wtedy pięciuset mężów, którzy byli z arcykapłanem, słysząc,
że ich arcykapłan – odzyskawszy wzrok – nadal nie wierzy, mówiło
do stojących wokół ludzi: „Proście Filipa, by i nam przywrócił wzrok, abyśmy
zgładzili bezbożnego arcykapłana”.
Wówczas Filip powiedział:
„Nie brońcie się przez złe uczynki”. Następnie rzekł do arcykapłana:
„Wielki znak się na tobie objawi”. Rzekł do Filipa: „Wiem, że
jesteś czarownikiem i uczniem Jezusa. Nie zaczarujesz mnie”. Wtedy Apostoł
rzekł do Jezusa: „Zabarthan, sabathabat, bramanuch, przybądź szybko!”
I natychmiast ziemia się rozstąpiła w miejscu, gdzie stał Ananiasz,
i wchłonęła go aż po kolana. Wówczas arcykapłan zawołał: „Zaiste, wielkie
to czary! Albowiem ziemia rozstąpiła się po tym, jak Filip zagroził jej
w języku hebrajskim i rzucił na nią zaklęcie. Teraz trzyma mnie uwięzionego
aż po kolana, a ktoś, jakby hakami, ciągnie mnie za pięty w dół,
abym uwierzył Filipowi. Ale i tak nie może mnie przekonać, ponieważ
poznałem się na jego czarach już w Jerozolimie”.
Rozgniewany Filip powiedział: „O ziemio, zduś go aż po pępek!”
I natychmiast został pociągnięty w dół. I wołał: „Jedna z moich nóg
od dołu lodowacieje, druga zaś straszliwie się rozgrzewa. Nie ugnę się jednak,
Filipie, przed twoimi czarami, mimo że okrutnie jestem od dołu torturowany.
Nigdy nie uwierzę”. Tłum zaś chciał go ukamienować. Wtedy Filip
rzekł: „Nie róbcie tego. To, że został wciągnięty aż po pępek, stało się
po to, by wasze dusze dostąpiły zbawienia. Albowiem mało brakowało,
aby swoją przewrotną mową doprowadził i was do niewiary. Jednakże,
jeśli on także się nawróci, wyciągnę go z ziemi dla zbawienia jego duszy.
Ale, być może, wcale nie zasłużył na zbawienie. Jeżeli będzie trwał
w niewierze, ujrzycie go, jak się pogrąża w otchłani. Chyba, że Pan zamierza
obudzić tych, którzy są w Hadesie, aby wyznali, że Jezus jest Panem.
W owym bowiem dniu wszelki język wyzna, że Jezus jest Panem i że jedna
chwała Ojcu i Synowi wraz z Duchem Świętym na wieki”.
To powiedziawszy,
Filip wyciągnął swoją prawą rękę i w imię Jezusa pomachał nią w powietrzu
nad pięciuset mężczyznami. I otworzyły się ich oczy i wszyscy, pieśnią
chwalili Boga, wołając jednym głosem: „Błogosławiony jesteś Jezu
Chryste, Boże Filipa, bo zdjąłeś z nas kalectwo i Twoja światłość zajaśniała
wśród nas. My zaś poznaliśmy Ewangelię”. Filip tymczasem radował się
coraz bardziej ich słowami, widząc jak utwierdzają się w wierze. Następnie
zwrócił się do arcykapłana i rzekł: „Wyznaj i ty czystym sercem, że
Jezus jest Panem, abyś dostąpił zbawienia wraz z tymi, którzy są tu z tobą”.
Arcykapłan jednak szydził z Filipa i trwał w niewierze.
Wtedy Filip, widząc, że trwa w niewierze, spojrzał na niego,
po czym rzekł do ziemi: „Otwórz swoją paszczę i – na oczach wierzących
w Jezusa Chrystusa – wchłoń go aż po szyję”. I w tym samym momencie
ziemia otworzyła swoją paszczę i wciągnęła go aż po szyję.
A kiedy tłumy rozprawiały między sobą o cudach, jakie
się dokonały, zjawił się jeden z dostojników miasta, który wołał: „Błogosławiony
Apostole! Jakiś demon wszedł w mojego syna, krzycząc do
mnie: ‘Ponieważ, będąc ważnym dostojnikiem, pozwoliłeś, aby ten cudzoziemiec,
który zniósł nasze kulty i ofiary, przybył do naszego miasta, cóż
innego mogę ci uczynić, jeśli nie zabić twojego jedynego syna?’ To powiedziawszy
udusił moje dziecko. Oto teraz błagam cię, Apostole Chrystusa,
nie pozwól, aby moja radość obróciła się w smutek, albowiem i ja uwierzyłem
twoim słowom”.
Usłyszawszy to, Apostoł powiedział: „Dziwię się postępowaniu
demonów, które działają w każdym miejscu, nie bojąc się wstępować
w tych, nad którymi nie mają mocy; tak jak teraz, wystawiły was
na próbę, chcąc was zgorszyć”. Następnie rzekł do człowieka: „Przynieś
mi twojego syna, a ja przez mojego Chrystusa zwrócę ci go żywego”. I pobiegł
uradowany, aby przynieść swojego syna. A kiedy był już blisko domu,
zawołał: „Synu mój! Widzisz, przyszedłem do ciebie, aby cię zanieść do
Apostoła, który odda mi cię żywego!” I rozkazał swoim sługom zanieść
łóżko. Syn zaś był w wieku dwudziestu trzech lat. A kiedy Filip
ujrzał go, wzburzył się bardzo i – zwróciwszy się do arcykapłana – tak
powiedział: „Twoje szaleństwo to sprawiło. Jeśli jednak teraz go wskrzeszę,
uwierzysz?” Arcykapłan odpowiedział: „Znam twoje sztuczki i,
że go wskrzesisz. Ale ja i tak ci nie uwierzę”. Wtedy Filip wpadł w gniew
i powiedział: „Bądź zatem przeklęty! Idź cały na oczach wszystkich w dół
do otchłani!” I w tej samej chwili arcykapłan, żywy zstąpił do Hadesu.
Tylko jego strój arcykapłański spadł z niego i się porwał. I dlatego od owego
dnia nikt nie wie, co się stało ze strojem arcykapłana. Apostoł zaś,
zwróciwszy się do młodzieńca, modlił się. Wygnawszy zaś zeń demona,
wskrzesił go i oddał ojcu żywego.
Wówczas tłum, widząc to, zawołał:
„Jedyny Bóg Filipa, który pognębił bezbożność arcykapłana, wypędził
z młodzieńca demona i wskrzesił go oraz pięciuset martwych!” Wtedy pięciuset
mężczyzn, ujrzawszy, jak arcykapłan pogrąża się w otchłani, a także
widząc inne cuda, poprosiło Apostoła. Ten zaś dał im pieczęć
w Chrystusie.
Filip pozostał w Atenach przez dwa lata. Wybudował tam kościół,
ustanowił biskupa i prezbitera. Następnie udał się do kraju Partów, głosząc
dobrą nowinę o Chrystusie, któremu chwała na wieki. Amen.

Epizod trzeci Dziejów świętego Apostoła Filipa.


W kraju Partów
Kiedy Filip Apostoł przybył do kraju Partów, spotkał tam niespodziewanie w jednym
z miast Piotra, Apostoła Chrystusa w otoczeniu innych uczniów oraz
jakichś kobiet, które naśladowały wiarę mężczyzn. I rzekł Filip do Piotra
i do jego towarzyszy: „Proszę was, bracia w Duchu, którzy jako Apostołowie
otrzymaliście wieniec Chrystusa, byście udzielili mi mocy, abym i ja
szedł i głosił Ewangelię i został zaliczony do waszego grona, dzieląc waszą
chwałę w niebie, gorliwość, upojenie, umartwianie ciała i serce,
które nie boi się tych, którzy nie są pokorni we wstrzemięźliwości. Daliście
bowiem poznać waszą gorliwość według waszej mocy. Módlcie się
więc teraz i za mnie, abym szedł i głosił Ewangelię i abym został zaliczony
do tych, co w pełni wykorzystali moc, która w nich została złożona”.
A kiedy Filip skończył mówić, upadli na kolana do Pana za
niego. I wszyscy radowali się z tego, że Filip w ten sposób zapragnął wypełnić
swoją posługę apostoła.
A był wśród nich błogosławiony Jan. On to rzekł do Filipa:
„Bracie mój i towarzyszu w posłudze apostolskiej! Skoro wybierasz się
w daleką podróż, to musisz wiedzieć, że także mój brat Andrzej udał się do
Achai i do wszystkich zakątków Tracji. Tomasz udał się do Indii i do krwiożerczych
ludożerców, Mateusz zaś do nieznających litości jaskiniowców,
którzy mają dziką naturę. Pan będzie z nami. Ty zaś z twojej
strony, Filipie, nie trać odwagi, albowiem Pan jest z tobą”.
Gdy Filip skończył im opowiadać o tym, co wydarzyło się w Atenach,
oddali chwałę Bogu. Potem Filip rzekł: „Zaklinam cię, błogosławiony
Janie i ciebie, błogosławiony Piotrze, żebyście modlili się za mnie, abym
i ja wypełnił posługę apostolską, którą zlecił mi Pan”. A kiedy odmówili
nad nim długą modlitwę, doszedł do nich głos z nieba, który mówił: „Śpiesz
się Filipie! Oto mój anioł jest z tobą. Nie zwlekaj!” I w tej samej godzinie
Filip wyruszył w drogę, ciesząc się z tego, że okazał się godnym, by usłyszeć
ów głos. Wziął ze sobą trzy chleby i pięć staterów, ponieważ udawał
się w długą podróż. Jezus zaś szedł koło niego w ukryciu, wspierając
go i odsłaniając znaczenie jego nowego człowieczeństwa,
a Duch Pana napełnił go darem wymowy, jako że wcześniej wcale nie umiał
przemawiać.
Filip podróżował pełen radości, ponieważ
poznał, że jest teraz inny niż był jeszcze wczoraj i przedwczoraj. Napełniony
Duchem Świętym, zapragnął otrzymać łaskę oglądania chwały.
Wtedy rzekł: „Panie Jezu, napisz mi słowa zrozumienia
Skoro już spodobało Ci się mnie nawiedzić, Jezu, skoro okazałem
się godny tego zrozumienia, tak jak moi bracia,
objaw mi Siebie, który jesteś w ukryciu i który objawiasz Twoją chwałę,
który poruszasz dusze, znajdujące się w mocy śmierci i odnawiasz je w Twojej
mądrości, który wspierasz chwiejących się i utwierdzasz ich w czystości.
Ty, który zostałeś zawieszony z wewnętrznych miejsc; my także okazaliśmy
się godni to usłyszeć, abyśmy poznali drogę.
Ty, który udzielasz nam dóbr z dobroci Ojca, Zbawicielu tych, którzy są
słabi, objaw mi Siebie, ponieważ Cię kocham. Żyję nadzieją, że ujrzę Ciebie
także w niebie, Ciebie, który jesteś ponad niebem. Niech zobaczą Twoją
chwałę ci, którzy Ciebie nie wyczekują. Ty, który słuchasz hymnu
mocy, wysłuchaj także i mnie, ponieważ Ciebie ukochałem.
Ty, który badasz serca mędrców, podczas gdy Ciebie samego nikt
nie może przeniknąć. Ty, który na oczach wszystkich dajesz moc młodemu
korzeniowi, udziel mocy także i mnie, ponieważ godny jesteś tego
dnia. Ty, który jesteś lekarzem naszego wewnętrznego człowieka, wspomóż
także i mnie Twoją mądrością. Ty, który nie masz początku, a który
Sam jesteś początkiem życia, daj mi przyjaźń z Tobą, który jesteś światłem.
Ty, który jesteś niezwyciężonym rydwanem, ewangeliami Ojca,
zanieś moją modlitwę na wysokości chwały. Panie archaniołów, bądź moim
Panem, ponieważ ja jestem twoim sługą. Ty, który jesteś obroną w sądach,
udziel jej także i mnie, abyś był we mnie uwielbiony. Ty, który wypełniasz
Twoje skarby zrozumieniem i który obdarowujesz nimi
wierne serce, który oświeciłeś tych, co byli pozbawieni światła; potężny
głosie, dobiegający z wysokości, który w swojej boskości i dobroci dajesz
nam siły, który rozpoznałeś tego, który do Ciebie przylgnął i jesteś
cierpliwy wobec tych, którzy Ciebie nie znają. Szato Ojca, Ty nas okryłeś
w twej niewysłowionej potędze, albowiem byliśmy nadzy zanim
przyszedłeś. Kiedy zaś się pojawiłeś, Twoje nowe zbawienie przemogło nasz pierwszy upadek.
Ty znasz moje serce, Ty, który obdarowałeś
dobrymi myślami nieznających Ciebie albowiem nie wszyscy ludzie
poznali Twoją chwałę. Ty jesteś cnotą poznania, wyprowadzającą to,
co ukryte, na światło. Ty jesteś rosą, która skrapia nasze dziękczynienie.
Obdarz mnie łaską przez twoje źródło Ojca, które obficie tryska,
pojąc dusze. Prawodawco, który wołasz nas swoim pełnym słodyczy
głosem. Ty, który jesteś jeden, jedyny i zarazem mnogi, któż zmierzy
Twoje imię? Ty, który przychodzisz do nas w pełni swojej chwały, wysłuchaj
mnie, Jezu, w mojej modlitwie. Albowiem znam samego siebie i wiem,
że nie byłem taki, , zanim nastały te dni, ponieważ wejrzałeś
na mnie i obdarzyłeś mnie Swoim zrozumieniem”.
Kiedy tylko Filip skończył się modlić, na pustkowiu pojawiło się olbrzymie drzewo.
Filip podbiegł do niego, usiadł w jego cieniu i posilił się chlebem. A kiedy
spojrzał w górę, zobaczył jakby olbrzymiego orła, siedzącego,
którego skrzydła były rozpostarte na kształt prawdziwego krzyża.
Wtedy Filip rzekł: „Hej, wspaniały orle, który masz rozpostarte skrzydła,
wzbij się w powietrze i zanieś moją modlitwę, bo serce me pogrążone
jest w bólu aż do tej godziny, albowiem nie ujrzałem
Zbawiciela. Widzę za to ciebie; jesteś cudownym ptakiem, a piękno twoje
nie pochodzi stąd”.
Zwróciwszy się ku swemu sercu, Filip tak w duchu powiedział: „Być
może to Ty, Panie Jezu Chryste, objawiasz Samego Siebie pod tą postacią,
jak to masz w zwyczaju czynić Twoim świętym; albowiem Twa chwała
mocniej jaśnieje na wargach ludzi sprawiedliwych. Zaiste, wielki to znak!
Znak, pod którym dostrzegam Ciebie. Jak Jezu mogłeś pojawić się na tym
drzewie, Ty, który jesteś z wysokości? Jak zniosłeś swoje poniżenie,
będąc Panem? Jak mogłeś ścierpieć to, że zostałeś nazwany sługą? Jak
to się stało, że istniejąc od wieków, zaznałeś narodzin i zostałeś przybity
do krzyża, aby nas wyzwolić od gwoździ; Ty, który dajesz nam nieskończone,
nie znające cienia i nocy, zawsze jaśniejące światło, a który teraz
pod postacią orła stałeś się dla mnie, rozpostarłszy skrzydła, schronieniem
na pustyni?”
I upadłszy na kolana, tak dalej mówił: „Padam przed Tobą na twarz,
Panie, bo teraz poznałem, że nie zapomniałeś o mnie, że wysłuchałeś mnie
i ukazałeś mi Swoją chwałę. Albowiem ty, Ojcze, jesteś sprawiedliwy i wspomagasz
i ocalasz tych, którzy w Tobie pokładają nadzieję. Język mój nie jest
w stanie wypowiedzieć tego, co moje serce o Tobie myśli. Ty zaś jesteś Tym,
który bada nerki i serca i przenikasz ludzkie myśli. Ty jesteś Synem i Ojcem
i wszystko w Tobie się znajduje, życie wieczne i chwała Ojca”.
Wtedy Jezus rzekł przez usta orła do Filipa: „Oto
pobłogosławiłem cię, kiedy się modliłeś i w Mojej chwale rozciągnę nad
tobą. Umocnię cię moim światłem wobec tych, którzy Mnie nie
znają. Utwierdzę się w tobie i nadejdą wielkie czasy. Będę cię prowadził
tam, gdzie przejść nie można, a ty będziesz szedł moim śladem i będziesz
okrywał wstydem nierozumnych. Miej się na baczności
przed tym, który knuje zasadzki, albowiem krąży on wokół,
czekając na jego potknięcie i spowija go mrokiem. Jego droga jest zwodnicza,
ale Ja będę dla ciebie drogą bezpieczną. Rozważ w swoich myślach
to, że, gdy będziesz przekraczał rzeki, Ja będę dla ciebie suchą ziemią, że na
morzu będę dla ciebie niebieskim sternikiem i przystanią wśród wzburzonych
fal. Nie odstąpię od ciebie ani cię nie opuszczę. Także teraz jestem przy
Tomaszu w Labiryncie, dodaję otuchy Janowi w Azji, wspomagam Andrzeja
w Achai i towarzyszę pozostałym Apostołom w ich modlitwach”.
Wtedy Filip powiedział: „Jak mam, Panie, śpiewać hymn, chwaląc
Twoją dobroć!? Albowiem od początku byłeś z nami, a jednak wielu z nas
nie uwierzyło Tobie. A od kiedy zostałeś wzięty, nie rozpoznajemy,
że podróżujesz razem z nami w ten właśnie sposób. Gdy bowiem
ukryłeś Siebie w ciele, objawiłeś się w duchu. Postępujesz z nami łagodnie
i mądrze i przybyłeś do nas ukryty w mądrości”. Wówczas Pan
rzekł do Filipa: „Wstań Filipie i idź! Oto Ja jestem z tobą”.
Filip przybył drogą morską do granic Kandaków,
gdzie znalazł statek płynący do Azotu. I rzekł do marynarzy:
„Przyjmijcie mnie na pokład i zawieźcie także i mnie do
Azotu”. Ustalili, że zapłaci im za przewóz cztery statery, po czym wsiadł
razem z nimi na statek.
Przepłynęli jednak nie więcej niż czterdzieści stadiów, kiedy
zerwał się potężny wicher, tak że statek znalazł się w wielkim niebezpieczeństwie.
Następnie pojawiła się szarańcza przyniesiona przez wiatr,
tak wielka, że raniła ludzi znajdujących się na statku.
Wtedy Filip wstał, poszedł na dziób statku i powiedział: „Kim
jest ten, który wzbudził wiatr, by ten wydał na świat swe dzieci, aby w swej
dzikiej naturze raniły ludzi?” Następnie zawołał: „Miłosierny Panie, Jezu
Chryste, który objawiłeś mi Samego Siebie i dałeś mi obietnicę, mówiąc:
‘Jeśli będziesz mnie wzywał, usłyszę twój głos’! Oto teraz wzywam Ciebie,
bo zmusza mnie do tego to właśnie niebezpieczeństwo!”. A była prawie
północ, kiedy to mówił. I zobaczył świetlistą pieczęć w kształcie
krzyża. Pieczęć zaś rozświetlała się coraz mocniej, tak że i marynarze
zobaczyli chwałę światła, jaśniejszą niż słońce. Światłość zaś jaśniała po
środku nieba i oświetlała morze. Potwory morskie, ryby i inne stworzenia,
kiedy ujrzały nad morzem ową chwałę, uczyniły koło, oddały
pokłon światłu i śpiewały hymny w ich własnym języku. Wtedy morze

rękopis Watykańskim brzmi:


„Płynęli tak czterysta stadiów i spotkał ich silny wiatr, tak że znaleźli się w niebezpieczeństwie.
Na żeglarzy spadło takie zniechęcenie, że nie wiedzieli, co począć i poczęli rzucać
do morza sprzęty, i płakali pożegnawszy się wzajemnie.
Apostoł Chrystusa widząc ich utrapienie powstał z miejsca, na którym siedział
cicho i rzekł: „Nie lękajcie się, mężowie, nikt z was nie zginie, a nawet i statek”. I wyszedłszy
na rufę stanął i zawołał tak, by wszyscy mogli słyszeć: „Morze, morze, nakazuje ci ten,
który chodził po twoich falach, przeze mnie swego sługę, abyś uciszyło gniew nieuporządkowanego
gniewu”. I natychmiast, na te słowa Filipa fale morskie uciszyły się zupełnie.
Gdy zaś marynarze zobaczyli to, co się przydarzyło, padli mu do stóp, mówiąc: „Dziękujemy
ci, sługo Boży, przez ciebie zostało nam dane życie. Powiedz nam, co mamy uczynić,
abyśmy stali się sługami Jezusa, którego ty głosisz?. Apostoł począł im wykładać,
począwszy od Pisma, naukę o Synu Bożym...”.

uspokoiło się wobec majestatu światła, wicher ucichł, a szarańcza się potopiła.
My zaś staliśmy i radowaliśmy się światłem, które do nas przybyło.
Wtedy Filip odezwał się: „Jak możemy
odwdzięczyć się takiej łasce i mocy? Jakież ludzkie dziękczynienie
mogłoby uczynić zadość tejże chwale? Powstańcie i otwórzcie wasze serca
dla modlitwy. I nie poruszajcie wargami, gdy będziecie się modlić, albowiem
wielka jest chwała, która została objawiona całemu światu.
Gdzie jednak była owa chwała, kiedy byłeś wśród nas, gdy szydzono
z Ciebie i sądzono Cię jako człowieka? Bo ostatecznie nawet celnicy
tego świata nie uwierzyli w Ciebie. Chodziłeś z nami jak obcy, prowadziłeś
nas w Twojej dobroci i znałeś przyszłość. Któż może Cię porównać
do narodzonego ciała? Nie objawiłeś się światu jako chwała, którą teraz
oglądaliśmy, ale ukryłeś tę chwałę, dopóki nadzy nie znajdą okrycia.
Ukryłeś tę chwałę, dopóki nie natrudzą się ci, którzy pragną
Cię poznać. Ukryłeś tę chwałę, aż zobaczą Twoje chwalebne oblicze.
Ukryłeś tę chwałę, aż do chwili, kiedy poznają Ciebie ci, którzy są teraz
pogrążeni w niewiedzy. Ukryłeś tę chwałę, póki nie znajdą Ciebie ci, którzy
zaczęli Cię szukać. Ukryłeś tę chwałę w chwili, kiedy chciałeś się objawić.
Ukryłeś tę chwałę, dopóki nie objawi się Twoja postać,
a ludzie poznają, że nie jesteś z tego świata. Ukryłeś tę chwałę, aby poznał
Cię nowy człowiek w prostocie. Ukryłeś tę chwałę, dopóki
nie przebudzą się ci, co posnęli. Ukryłeś tę chwałę, do chwili, gdy poznają
Cię nie rozproszone owce. Ukryłeś tę chwałę, póki nie nawrócą się ci,
którzy znaleźli się blisko zagłady. Ukryłeś tę chwałę, aż do chwili, gdy
objawisz Siebie temu ludowi. Ukryłeś tę chwałę, aż nie pojawi się
niebieskie oblicze, objawione światu. Ukryłeś tę chwałę, do chwili, aż
nie zapadnie cisza wobec Twojej niewysłowionej nauki. Ukryłeś tę chwałę,
dopóki nie objawi się w nas dziedzictwo. Ukryłeś tę chwałę,
ponieważ nie znalazł się nikt, który byłby jej godny, wśród żyjących na
świecie. Lecz teraz, jak się wydaje, choć objawiłeś się tylko nielicznym,
dałeś poznać Twoją chwałę”.
A kiedy Filip mówił te słowa, pieczęć świeciła na niebie, uciszając
wichurę. I przykry wiatr się uspokoił. Ludzie zaś, którzy byli na statku nie
mogli nadziwić się temu, co się stało. I nastało jedno milczenie, jakiego
żadne ciało nie widziało. Przez większą część nocy ja, Filip, słyszałem
głosy śpiewających hymny, których ludzkimi wargami nie da się powtórzyć.
A kiedy skończyli, otworzyły się niebiosa na wysokościach, a pieczęć
została wciągnięta do nieba. Gdy zaś nastał dzień, siedzieliśmy na statku
i wspominaliśmy to, cośmy ujrzeli. Słońce wzeszło jakby wstrząsane dreszczami,
my zaś, nieprzytomni, wpatrywaliśmy się w niebo.
W ten sposób przypłynęliśmy do
portu w Azocie. Gdy przycumowaliśmy okręt do brzegu, marynarze cały
czas rozprawiali o chwale, jaką widzieli, mówiąc: „Jak bardzo nasze dusze
były przerażone!” Ja zaś, rozmawiałem z nimi długo i umacniałem
ich w Panu. A kiedy Filip chciał dać im cztery statery, jako zapłatę za przewóz,
marynarze rzekli do niego: „Nie rób tego. Wystarczy nam to, cośmy
widzieli. Wierzymy, że, jeśli kiedykolwiek znajdziemy się na morzu w niebezpieczeństwie,
zostaniemy uratowani przez pieczęć, która nam się objawiła.
Jak szczęśliwe będzie miasto, którego ziemi będą dotykać twoje stopy,
jak szczęśliwi ci, którzy będą słuchać słowa twoich warg! Zaiste, także
my dostąpiliśmy błogosławieństwa, z chwilą, kiedy pojawiłeś się na naszym
skromnym statku. Dzięki tobie wyszliśmy cało z grozy wzburzonego
morza. Będziemy wierzyć, że nasze dusze zostały oświecone przez
pieczęć, którą oglądaliśmy”. Pobiegli do miasta, rozgłaszając
przybycie Filipa i rozpowiadając o tym, co widzieli. I wielu
uwierzyło i chwaliło Boga.
Następnie Filip udał się w kierunku
miasta i stanął pod bramą. A miał na sobie płaszcz i narzutkę
z delikatnego lnu. Spojrzał na swoich towarzyszy i tak
powiedział: „Moi przyjaciele, trzeba, abyśmy poszukali mieszkania dla nas.
Moje słowa zaś winniście przyjąć jako dar Najwyższego. Nie zgorszcie się
jednak obcymi słowami obcego. Dlatego proszę was, abyście spojrzeli
na nienaruszony kamień, który nie został ani położony,
ani ociosany, kamień cenny, wybrany, cudowny, zamieszkały przez Boga.
Uznajcie go w waszym sercu i waszej duszy.
Posłuchajcie o różnicy, jaka jest między duszą i ciałem. Oczyszczeniem
duszy jest Święty Duch nieśmiertelności, spoglądający ku swoim
domostwom, które dał Jezus. Wstrzemięźliwość ciała jest wytchnieniem
dla duszy, szukającej wzniosłego imienia. Umartwienie ciała jest łaską
dla duszy. Zrozumienie ciała jest mądrością duszy. Miłosierdzie ciała jest
łagodnym budowaniem duszy. Ciało, które się nie umartwia jest dla duszy
raną. Jeśli przyjmiecie Tego, który może ocalić nędznika, będziecie
zbawieni. Jeżeli przyjmiecie Tego, który jest bogaty w niebie, On uczyni
was bogatymi.
Mówię, biorąc za przykład orła: Gdy wyda na świat swoje
potomstwo, porywa je w przestworza, tak że młode własnym głosem wołają
do ojca: ‘Ojcze nasz, dokąd nas niesiesz?’ On zaś mówi: ‘O dzieci, wasze
miejsce jest na wyżynach i nie macie nic wspólnego z tym, co jest nisko.
Nie bójcie się latać na wysokościach, bo jest ten, który was
niesie. Nie patrzcie też na to, co w dole, bo wróg czyha i zastawia pułapki’.
Mówię to zaś nie tylko w związku z naturą orłów, ale wszystkich ptaków.
Ten przykład powinien wystarczyć wam, którzy słuchacie tych słów i odbieracie
chwałę za to, kim jesteście, którzy uczycie się słuchać Słowa i patrzeć
rozumnie ku górze, abyście stali się godnymi ponownych narodzin.
Porzućcie podłość tego świata i – powierzywszy troskę o życie niebieskiemu
Dobroczyńcy – rozkoszujcie się wieczną błogością”.
A wielu chorych i chromych w owej godzinie
odzyskało zdrowie. I chwalili Jezusa – Boga, którego głosił im Filip
i wzrastali się w wierze, otrzymując chrzest w łasce Jezusa Chrystusa, któremu
cześć na wieki wieków. Amen.
Epizod czwarty Dziejów świętego Apostoła Filipa.
W Azocie, gdzie wyleczył Charitine, córkę Nikoleidesa
A kiedy wieść o cudach dokonywanych przez Apostoła Filipa
rozniosła się po całym Azocie, wielu przychodziło do niego i
natychmiast odzyskiwali zdrowie. Wypędzano z ludzi wiele demonów,
które wrzeszczały jakby były biczowane, wołając: „A więc przybyłeś tu,
Filipie, aby nas przegnać z tego miejsca?! Oto przyznajemy, że przegrywamy
przez imię Jezusa”. A tłumy przyglądały mu się uważnie i mówiły: „Zaprawdę
jest to człowiek Boży”. Inni jednak mówili: „A co się stanie, jeśli
okaże się magiem?” Niektórzy zaś spośród mędrców i ważnych osobistości
wyśmiewali go, choć dziwili się uzdrowieniom. Żony niektórych
dostojników mówiły: „Zaiste, jest w nim Duch Święty”, a także: „Błogosławiony
jest jego Bóg”. I zbierały jego słowa niczym miód. Inne zaś szydziły
z niego i mówiły, że wprowadza podział między małżonków nauczając,
że czystość jest miła Bogu, a płodzenie dzieci sprowadza cierpienie.
Wtedy Filip odwrócił się i rzekł w swojej duszy: „Panie Jezu, słodki głosie Ojca, objawiłeś
się światu jako obcy i uczyniłeś nas jakby obcymi, abyśmy stali się
godni Twojej ufności. Gdzie mam ‘oprzeć głowę?’ – jak powiedziałeś.
Kto mnie w tym mieście przyjmie do swojego domu?” A kiedy
tak rozmyślał, oto wielkiej urody dziecko stanęło przed Filipem po
jego prawej stronie, wskazując na magazyny, w których rozbijali się liczni
przyjezdni, jako na miejsce jego zamieszkania. Wszedł
więc tam Filip jako cudzoziemiec. A były to magazyny należące do pewnego
wpływowego kronikarza, przyjaciela króla, o imieniu Nikokleides.
Miał on córkę Charitine, którą bardzo kochał. Pałac, w którym mieszkał,
znajdował się po środku magazynów.
W nocy Filip modlił się na osobności. A kiedy skończył modlitwę,
usiadł na i rzekł głośno: „O, moja duszo, szukasz
pokarmu? Błogosław Boga, że nie masz chleba do jedzenia ani wody do
picia dopóty, dopóki nie upłynie cały tydzień i dopóki nie poznam serc
ludzi, którzy mieszkają w mieście. O moja duszo, w jaki sposób pojawiły
się takie myśli w tobie, która karmisz się raczej duchowym pokarmem,
od Pana. Moim zadaniem jest przecież wypełnienie
tej służby do końca. Obym nie pokładał nadziei w cielesnym pokarmie,
który daje świat. Ci, którzy trudzą się dla Jezusa, mają nieśmiertelny pokarm.
Wystarczy im samo Słowo, aby człowiek Boży nie oddzielił się od
chwały Chrystusa, która trwa w swoim niepojętym bycie,
pozostaje nienaruszona i nigdy nie błądzi; ze względu jednak na słabość ciała niemożliwe
jest żywić się tylko tym pokarmem przez całe życie. My jednak uczestniczymy
w chwale dzięki głosowi, aby poznano, że nie jesteśmy wcale obcymi,
ale współobywatelami wyżyn i krewnymi światła. A zatem nie bój się,
duszo moja. Wspomnij na swoje pochodzenie i miej świadomość, że chleb
nie jest twoim pożywieniem. Przyjmij pokarm niebieski, abyś
pociągnęła twoje przyjaciółki za sobą ku życiu. Poznaj samą siebie,
kim jesteś! Porzuć pijaństwo, aby twoje krewne zachowały trzeźwość.
Nie stawaj się obca. Przyjmij pokarm Ducha, abyś nie pozostała sama.
Odwracaj wzrok od tego, który wzywa cię do rozkoszy życia i wyglądaj
Tego, który prowadzi cię ku wyżynom. Niech twoi przyjaciele się radują.
Przypomnij sobie o twojej dawnej drodze wolności, aby twoi przyjaciele
się nie pogubili. Uczyń siebie ubogą. Nie troszcz się o stół, abyś nabrała
sił. Rozpoznaj w Chrystusie Syna Boga Żywego. Noś swe ubranie rozumnie,
wiedząc, że bój, który toczysz nie jest łatwy, albowiem nieśmiertelną
nagrodę otrzymasz w świetlistym wieku. Chodźmy, nie martw się, że
wróg zapanował nad tobą w tych okolicznościach, albowiem blisko jest
już twoje wybawienie. Na tej agorze znajdziesz takich, którzy kupują i sprzedają
zwodząc ludzi oszustwami, my zaś mamy do czynienia z uczciwym
kupcem – Jezusem Chrystusem. I jeśli nie będziemy się trwożyć w godzinie
walki, zaznamy także spokoju w czasie odpoczynku. To właśnie ci
mówię, moja duszo”.

Kiedy Filip, niewolnik Chrystusa


mówił te słowa, Charitine, córka Nikokleidesa, mająca wielką ranę
na prawym oku, po usłyszeniu słów Apostoła, przez całą noc płakała. A gdy
nastał świt, poszła do swojego ojca i powiedziała: „Najsłodszy mój panie,
ojcze, spójrz na mnie i przyjrzyj się ranie na moim oku, jak wielkie
znoszę upokorzenie”.

rękopis Watykański: Gdy Apostoł wypowiedział słowa tej


modlitwy i wiele innych, usłyszała je Charitine, córka Nikokleidesa, mająca wielką ranę na
prawym oku, udała się do ojca i rzekła: „Panie mój i najsłodszy ojcze, spojrzyj na mnie,
przyjrzyj się ranie na oku, przez którą wyśmiewają się ze mnie; rówieśniczki śmieją się, a ja
się wstydzę i nie mogę znieść bólu”. Rzekł do niej ojciec: „O najdroższa duszo moja, jakiegoż
jeszcze lekarza mam ci przyprowadzić? Czyż nie zawołałem do ciebie Leukiosa, lekarza

Następnie udała się do Apostoła i rzekła do niego: „Proszę cię, pokaż


mi, gdzie mieszkasz”. Filip odpowiedział: „Mieszkanie moje nie jest
na ziemi. Widzę, że nie brakuje ci młodzieńczego zapału do zdobywania
poznania. Sam Jezus ukaże ci przybytki204 na wysokościach, gdzie jest
wieczny odpoczynek”. Wtedy rzekła do Filipa: „Kiedy do mnie mówisz,
nie czuję bólu, ale gdy milczysz, cierpię ból nie do zniesienia. Proszę
cię i błagam lekarza, który jest w tobie: Wylecz mnie z mojej rany, a stanę
się twoją doskonałą służebnicą”. Wtedy Filip powiedział: „Wstań i poprowadź
swoją prawą ręką po twojej twarzy, mówiąc: ‘W imię Jezusa Chrystusa,
niech rana na moim oku zostanie uleczona’”. I uczyniła, jak jej powiedział.
I natychmiast została uzdrowiona i chwaliła Boga. Ojciec i córka
uwierzyli i stali się godnymi pieczęci w Panu. I nastała w ich
domu wielka radość. Także wielu niewolników i niewolnic, dzieci i niemowląt,
uwierzyło wtedy w Jezusa. Charitine zaś, sprawiwszy sobie ubranie
mężczyzny, poszła za Filipem i wyznając wiarę w Jezusa oddawała
cześć Bogu. Jemu chwała na wieki.
króla i wszystkich lekarzy pałacu, i Eleidesa, eunucha królowej, i Solgię, przyboczną królowej,
która ma lekarstwa i zna wszelką medycynę, i nikt z nich nie był w stanie cię uleczyć?”
Ona odrzekła: „Wiem ojcze, jak bardzo trudzisz się dla mnie. Tego jednak, o co cię teraz
proszę, nie odmów mi. Tej nocy słyszałam głos pewnego lekarza cudzoziemca, zwiastujące
w twoich składach nowe lekarstwa. On jeden może mnie uleczyć. Gdy go słuchałam, przyszła
na mnie wielka ulga w cierpieniu. Dlatego proszę cię, ojcze i błagam, abyś go zawołał,
a wiem, że zostanę uleczona”. On zaś szybko poszedł do składów i szukał tam cudzoziemca,
a znalazłszy siedzącego Filipa, rzekł do niego: „Czy ty jesteś lekarzem-cudzoziemcem,
który przyszedłeś do tego miasta?” Odpowiadając rzekł mu Apostoł Filip: „Moim
lekarzem jest Jezus, który leczy choroby zarówno ukryte, jak i jawne. Idę więc z tobą”.
Wstawszy, Filip wszedł do jego domu i zastał, że córka jego gorzko płakała. Mówi do
niej ojciec: „Dlaczego płaczesz, dziecko? Oto przyszedł lekarz”. Ona rzekła: „Dobrze,
ojcze, ponieważ dzisiaj odnawiasz moją duszę”. Rzekł do niej Apostoł: „Nie lękaj się, dziewczyno,
moje lekarstwo doprowadzi cię do zdrowia”. Gdy ona to usłyszała padła na twarz
i oddawszy pokłon, rzekła: „Padam na twarz przed lekarzem, który jest w tobie. Oto skropię
dom czystą wodą na przyjście lekarza i zdjąwszy z siebie szatę z bisioru rozciągnę ją pod
jego nogi. Człowieku prawdziwego Boga, pomóż mi to uczynić”. I rzekła do swego ojca:
„Wprowadzimy go do wnętrza, aby mąż Boży ujrzał ranę, która ogarnia całą moją twarz”.
Filip widząc ją pocieszał ją i jej ojca ucząc ich i przekazując im naukę Jezusa: „Tylko
On jest jednorodzonym Synem Ojca Niebieskiego. Jeśli w niego uwierzycie, będziecie
żyli na całą wieczność”. Mówi Charitine do Apostoła: „Proszę cię, sługo Boga, ulecz mój
ból, a stanę się twoją doskonałą służebnicą.

Epizod piąty Dziejów świętego Apostoła Filipa.


W mieście Nikaterze

Kiedy Filip, apostoł Chrystusa, postanowił


udać się do miasta zwanego Nikatera, udało się tam za nim wielu
uczniów, którzy, podróżując z nim i oglądając łaskę objawienia się Chrystusa,
radowali się niezmiernie. Filip zaś bez wytchnienia, dzień i noc, rozmawiał
z nimi i nauczał ich o wielkich dziełach Bożych, o zbawieniu, cichości,
nadziei i o miłej woni wiary. Nauczał ich także, by w bojaźni
Bożej przyjęli naukę Chrystusa. Bracia zaś napełnieni byli Duchem i słuchali
wszystkiego, co mówił.
A gdy Filip wraz z tymi, co z nim byli, wchodzili do miasta,
poruszyło się całe miasto i: „Przybył Filip, uczeń Chrystusa”.
Zaniepokoili się bardzo i mówili jeden do drugiego: „Co z nim uczynimy?
Jeśli mu pozwolimy, całe miasto pójdzie za nim. I nie będzie to
rzecz błaha, jeżeli on tutaj zamieszka”. Filip zaś modlił się w swoim sercu,
mówiąc: „Panie Jezu Chryste, nie opuszczaj nas, bo podróżujemy w Twojej
obecności i całą nadzieję pokładamy w Tobie”.
Wtedy bracia pytali:
„Gdzie będziemy mieszkać?” Odpowiedział im Filip: „Odwagi! Nie
bójcie się, albowiem nie opuści nas Ten, któremu służymy i w którym
z duszy położyliśmy nadzieję. On przyjdzie nam z pomocą. My zaś
trwajmy niewzruszeni, wiedząc, że Jezus Chrystus będzie naszym dobrym
prawem. Podróżujemy bowiem w pokoju, który On daje, z zamiarem głoszenia
łaski Ewangelii, miłej woni wiary oraz Jego pięknej łagodności i
wspólnoty ze świętymi, według tego, co otrzymaliśmy z jego mądrości,
a otrzymaliśmy na wieki. On da nam moc, tak że będziemy mieli udział
w Jego miłości, którą przez Niego poznaliśmy, abyśmy otrzymali moc w Jego
łasce, którą nam objawił, a także abyśmy otrzymali nasze zbawienie
wraz z nadzieją żyjącą na wieki i niekończącym się życiem, które dał nam
poznać. Od Niego otrzymaliśmy gorliwość w pełnieniu świętej służby, do
której uznał godnymi”.
Kiedy Filip mówił te słowa, bracia – widząc wzburzenie miasta –
zatrwożyli się wielce. Filip zaś rzekł do nich: „Niech się nie niepokoi wasz
umysł. Jest z nami Chrystus, sprawiedliwy mocarz, który ma moc nas ocalić.
Albowiem On jest tym, który ratuje nas z wszelkiego ucisku. On Sam
wybawi nas z każdej próby i w czasie ucisku nie straci nas z oczu Ten,
który za nas toczy bój. On wybawia nas od wszelkiego podstępu i wszelkiej
zasadzki diabła, któremu to na końcu On, Jezus Pan wymierzy sprawiedliwość”.
Gdy Filip skończył mówić, bracia nabrali odwagi i napełnili
się radością, ponieważ ich serca się nią napełniły, według tego jak [Filip]
zachęcał ich i umacniał w łasce Chrystusa. A kiedy Filip skończył mówić,
zbiegł się wielki tłum mieszkańców miasta, wściekłych na Filipa; wśród
nich byli także miejscy dostojnicy, którzy mówili: „Co z nim uczynimy?
Usłyszeliśmy, że czyni on znaki i dokonuje cudów we wszystkich miastach
i nikt nie może wyrządzić mu nic złego. Jego zaś nauka doprowadza
do powstania podziału między mężczyznami i kobietami, gdyż mówi, że
czystość jest miła Bogu i naucza wiary w imię jakiegoś Jezusa. Teraz więc,
póki jeszcze nie znalazł w naszym mieście miejsca, w którym mógłby się
zatrzymać, przepędźmy go stąd, zanim nie zwiedzie naszych kobiet i nie
pomiesza w umysłach”.
A byli tam także Żydzi, którzy
mówili wiele okrutnych słów przeciwko Filipowi, ponieważ znosił ich
zwyczaje. Słysząc to, jeden z żydowskich dostojników o imieniu Ireos, rzekł
do nich: „Posłuchajcie mnie, moi przyjaciele i współobywatele. Nie powstawajmy
niesprawiedliwie przeciwko temu cudzoziemcowi, uciekając
się do przemocy. Posłuchajmy go raczej i zbadajmy jego naukę i dopiero
wtedy uczyńmy to, co uznamy za słuszne”. Ireos bowiem był wśród
nich człowiekiem bardzo bogatym i pragnął odwieść ich od ich
zamiarów. Był rozumnym i dobrym i brzydził się niesprawiedliwością.
I nikt nie odważył mu się sprzeciwić, lecz tylko szemrali
przeciwko niemu, ponieważ nie mówił razem z nimi podłych rzeczy przeciwko
Filipowi i nie dał się, jak oni, ponieść oburzeniu. I mówili między
sobą: „Jeszcze chwila i Ireos uwierzy Filipowi i zaprowadzi go do swojego
domu”, a także: „Dalejże, powstańmy przeciwko niemu i sprzeciwmy mu
się!” I mówili: „Ten cudzoziemiec nie wstąpi w jego progi, póki Ireos nie
odda części swojego bogactwa, albowiem ten czarownik nienawidzi bogaczy.
Wtedy Ireos pójdzie za nim, jako że potężnie się za nim wstawia”.

Wtedy Ireos opuścił ich zgromadzenie,


podszedł do Filipa i pierwszy pozdrowił go. Filip zaś mu
odpowiedział: „Jesteś pełen łaski w pokoju Jezusa Chrystusa, nie ma
bowiem podstępu w twojej duszy”. Ireos rzekł do niego: „Pójdę za tobą.
Ale co się stanie ze mną?” Filip mu odpowiedział: „Postanowiłeś
szukać z całego serca prawdziwego życia. Zostaniesz zbawiony ty,
twój dom i wszyscy, którzy są z tobą. I jak wstawiałeś się za mną wobec
tłumu, tak Jezus Pan da ci wytchnienie w dniu sądu”.
Rzekł do niego Ireos: „Wiedz, Boży człowieku, że wyszedłem
ci naprzeciw, nie knując żadnego podstępu. Wejrzyj na mnie, ponieważ
przygotowałem moją duszę na przyjęcie zbawienia”. Wtedy Filip powiedział
do niego: „Pan spełni twoje pragnienie. Tylko nie poddawaj się zwątpieniu
ku doskonałości, po którą do nas przyszedłeś”.
Ireos rzekł do Filipa: „Od chwili, gdy otrzymałem
nadzieję, nie wrócę już do tego, co jest za mną”. Filip powiedział:
„Porzuć wszelką nieprawość i odstąp od twojej żony”. Usłyszawszy te
słowa Ireos pobiegł, tak że Filip bardzo się dziwił. Ireos zaś tak
mówił do siebie w swoim sercu: „Pozwól mi Panie, jeśli trzeba będzie,
walczyć za twojego Apostoła aż do śmierci”. A kiedy Ireos przyszedł do
swojego domu, jego żona Nerkella rzekła do niego: „Słyszałam, że zniweczyłeś
zamiary Żydów względem pewnego cudzoziemca o imieniu Filip,
który jest magiem”. On zaś odpowiedział: „Obyśmy okazali się godni, by
nasz dom stał się mieszkaniem jego Boga”. Rzekła do
niego: „Nie chcę, aby on wszedł do mojego domu, ponieważ wprowadza
podział między mężczyznami i kobietami. Wrócę do moich rodziców i nie
zostawię mojego posagu w twoim domu. Zabiorę także moich niewolników,

rękopis Watykański: Mówi Filip: ‘Jest


wolą Boga, z którego powodu do was przyszedłem, aby ci, którzy wierzą, nie upadli, ale żyli
w Chrystusie i przyjęli Ewangelię przez Niego ustanowioną dla zbawienia’. Mówi
Ireos do Filipa: ‘Sługo Boży, jeśli znalazłem łaskę u ciebie, wejdź do mego domu, jeśli jestem
tego godzien, a ja zrobię z niego synagogę chrześcijan’. Rzecze do niego Filip: ‘Wejdź
najpierw do twego domu i oczyść go’. A on na to: ‘Jak, panie, mam go oczyścić?’

których z sobą przyprowadziłam w liczbie czterystu ciał. Dwadzieścia


lat z tobą żyłam i nigdy nie szemrałam przeciw tobie. A co zrobisz
z twoimi dziećmi, kiedy przyprowadzisz tu tego maga? Bo przecież powstanie
wtedy w twoim domu wielki zamęt”.
Ireos łagodnie jej odpowiedział: „Ufam, że ty także uwierzysz
w Boga, którego głosi ten cudzoziemiec; jest On dla nas ważniejszy niż
całe nasze marne bogactwo”. Rzekła do niego jego żona: „Dalejże! Jedz!
Pij! Baw się! I tak nie uda ci się mnie oszukać”. On jej odpowiedział:
„Czy sprawiedliwe jest, abym jadł i pił, kiedy człowiek Boży cierpi głód
w naszym mieście?! Kiedy go zobaczysz, uwierzysz w jego świętość. Poskrom
swoje szaleństwo i swą niewiarę, abym i ja podzielił się z tobą częścią
wiedzy, która w nim jest. Wiedz, że jest to człowiek Boga i że jego
oblicze jest pełne łaski”.
Wtedy żona rzekła do niego: „Czy jego Bóg podobny jest do
bogów naszego miasta, którzy są ze złota i zamieszkują w świątyni?” On
zaś odpowiedział: „Wcale nie. Jego Bóg jest Bogiem żyjącym w niebie,
który ma moc obalić pysznych i unicestwić niegodziwych. Bogowie naszego
miasta to twór bezbożnych rzemieślników”. Żona rzekła do
niego: „Czy taka jest wola boga, o którym mówisz, czy jest to twój pomysł,
nie będę ci się sprzeciwiać”.
„Chodź, pójdź do mojego domu i spokojnie
odpocznij sobie”. Wtedy Filip od razu opowiedział mu o wszystkim,
co się działo w jego domu i o wszystkim, co robiła sprzeciwiająca się mu
jego żona. Ireos dziwił się ogromnie, skąd Filip o tym wszystkim wie.
I rzekł do niego Filip: „Wiedz, moje dziecko, że chociaż jestem najmniejszy
i bardzo ubogi, toczę walkę o to, bym mógł
wypełnić zadanie, jakie mi zostało powierzone. Jeśli chcesz, mogę powtórzyć
ci także wszystkie słowa, które zostały wypowiedziane w twoim domu”.
Ireos poprosił go, aby nie mówił niczego przeciwko jego żonie.
Tymczasem ci, którzy byli z Filipem, mówili do niego: „Błogosławiony,
jak długo będziemy tu siedzieć więźniowie. Skoro Jezus
Pan przysłał tego człowieka, pójdźmy za nim w pokoju”. Ireos,
słysząc te słowa, wypowiedziane przez uczniów Filipa, rozradował się bardzo
i padł na ziemię, oddając im pokłon i zapraszając ich. Filip
zaś, pełen współczucia, rzekł do niego: „Wstań”. Ukazał mu się bowiem
Jezus, który powiedział: „Każ mu wstać i idź za nim, albowiem jego dom
godny jest pokoju, który Ja daję”. Wtedy Filip podniósł go, pocałował,
po czym rzekł: „Chodźmy, zgodnie z twoją wolą”. I ucieszyli
się bardzo uczniowie Filipa, Ireos zaś szedł przed nimi.
Wówczas miejscy dostojnicy, a także cały
tłum, widząc, jak Ireos idzie na przedzie oraz jak, pełen czci, prowadzi
Filipa wraz z jego uczniami, przestraszyli się bardzo,
a z nimi całe miasto. I mówili: „Patrzcie jak ten mag podąża za Ireosem.
Ale my nie pozwólmy na to”. A kiedy Ireos dotarł do bramy
domu, krzyknął, żeby ją otworzono: „Otwórzcie człowiekowi
Bożemu!” I natychmiast odźwierna otworzyła bramę. Wtenczas Filip wraz
ze swoimi uczniami wszedł do środka i rzekł: „Niech pokój zstąpi dzisiaj
na ten dom”. Wtedy Ireos pobiegł, gdzie była jego żona
przykryta siedmioma chitonami i rzekł do niej: „Wstań i chodź zobaczyć
naszą radość, która zawitała dzisiaj do naszego domu! Zdejmij
przetykane złotem suknie i rzuć na ziemię wszystkie twoje ozdoby!” Ona
zaś powiedziała: „Idź precz ode mnie! Moi domownicy nie widzieli
mojej twarzy, a ty chcesz, żebym się pokazała obcemu człowiekowi?”
A gdy nie chciała wyjść, Ireos kazał swoim sługom przynieść
złote krzesła i postawić je przed bramą domu, aby Filip i ci, którzy z nim
byli, mogli na nich usiąść. Jednakże, gdy Filip je zobaczył, rzekł do sług:
„Zabierzcie je stąd, ponieważ na nich nie będziemy siedzieć”.
Wtedy Ireos powiedział do Filipa: „Nie zasmucaj mnie”. Filip mu
odpowiedział „Ja nie zasmucam nikogo, ale wszystkim przynoszę wytchnienie.
Srebro zaś i złoto do niczego nie są potrzebne, albowiem są marnością
i zostaną strawione przez ogień. Jaką korzyść będzie miał człowiek ze
złotych ozdób, jeśli dusza jego będzie płonąć w ogniu? I jaka jest korzyść
z młodości, jeśli jej uroda zginie? Bogactwa tego świata nie są trwałe!”
Wtedy Ireos powiedział: „Czy będę żył, ja, który mam obolałe serce od grzechów,
których dopuściłem się w przeszłości?” Filip mu odpowiedział: „Nie bój się ani nie trać nadziei.
Jezus ma moc zmazać twoje grzechy, których w twojej nieświadomości
się dopuściłeś. Co się stanie jednak z twoją żoną, która ma na
sobie teraz odzienie przetykane złotem i chowa się pod siedmioma chitonami,
a która powiedziała: ‘Idź precz ode mnie!’ i ‘Nie wyjdę
przed oblicze człowieka obcego’?” Gdy odźwierna usłyszała te słowa,
natychmiast uwierzyła w Chrystusa. Zobaczyła bowiem,
że Filip zna słowa, które wypowiedziała jej pani. I rzekła służąca w swoim
wnętrzu: „Gdybym tylko wiedziała, co oznacza nawrócenie się, z pewnością
bym uwierzyła”. Filip zaś, odgadłszy jej myśli, rzekł do niej: „Powiadam
ci, kobieto, zostaniesz zbawiona”. I uradowała się bardzo, że się do
niej odezwał. A na imię było jej Marklajna. Tymczasem Ireos znowu udał się
do pokoju swojej żony i tak rzekł do niej: „Jak długo jeszcze będziesz trwać
w tym zapomnieniu o siebie samej? Chodź i zobacz prawdziwie Bożego
człowieka, powtórzył mi on słowa, które mówiliśmy między sobą i wszystko
to, co wydarzyło się [między nami] w ukryciu”. Rzekła do niego żona:
„Wielka mi rzecz! Powtórzył mu moje słowa! Idź i nie oszukuj mnie więcej.
Jeśli idzie o ciebie, możesz [już] robić, co ci się podoba”.
Wtedy Filip zrozumiał, że Ireos cierpi z powodu swojej żony.
Zaczął więc wołać do Jezusa: „Panie Jezu Chryste, Synu Boży, pierworodny
wobec każdego stworzenia, proszę cię, powiedz mi, co mam czynić?
Bo przecież Ty sam wskazałeś mi ten dom jako godny tego, aby Ci służył.
Objaw mi o Nerkelli, żonie Ireosa, czy godna jest Twojej łaski?” A kiedy
Filip to mówił, pojawił mu się Zbawiciel, który powiedział: „Nie bój się
ani nie wątp w to, że uda ci się sprostać wymaganiom mojej nauki. Słowo,
które do ciebie wypowiedziałem, jest takie, że oboje dostąpią zbawienia”.
Gdy Filip usłyszał dziwił się bardzo zatwardziałości Nerkelli, radując
się jeszcze bardziej z powodu Ireosa, że wreszcie zazna spokoju.
A po tych słowach opadła z żony Ireosa cała jej niewiara, tak że
powiedziała do swojego męża: „Szczęśliwy ten, którego dusza nie jest podzielona”.
Ireos zaś jej odpowiedział: „Co się z tobą stało? Czyżbyś coś
ujrzała? Skąd takie słowa? Jeśli wyparłaś się błędów, zaprawdę Bóg tego
człowieka ma moc wyleczyć cię z wszelkich cierpień. Wstań i idź do niego.
I nie oglądaj się na bogactwo, które ginie, ani na twoją urodę”. Na to
kobieta zapytała: Co uczynimy z naszymi synami, córkami i sługami, co z naszym
majątkiem, skoro cudzoziemiec ten powiedział, że ‘jeśli nie porzucicie
bogactwa, nie możecie być zbawieni’? Co zrobimy z naszymi dwoma synami,
którzy już zostali zaręczeni, tak jak my. A kiedy już
zostaniemy uczniami cudzoziemca, co się stanie z nami samymi?”
A kiedy to mówiła, Artemilla
– jej córka, która przysłuchiwała się ich rozmowie, rzekła: „Dlaczego mówisz
takie rzeczy, matko? Jeśli istnieje życie, do którego zmierzacie ty i mój
ojciec to, rzecz jasna, ja także pragnę w nim mieć udział”. A była Artemilla
bardzo piękną dziewczyną. I rzekła do niej matka łagodnym głosem: „Nuże,
zrzuć mieniące się złotem ubranie, które masz na sobie”. Ona odpowiedziała:
„Niech się we wszystkim dzieje wola Boga tego cudzoziemca”.
Wtedy ponownie rzekł Ireos do swojej żony: „Pójdźmy do niego. Kiedy go
zobaczysz, cały nasz dom mu uwierzy”. I natychmiast wstała i zdjęła z siebie
przetykane złotem suknie, a przywdziała ubranie ubogie. Podobnie uczyniła
jej córka. To uczyniwszy, wyszli z sypialni.
Przepełniony radością Ireos szedł na
przedzie. Ich strój był skromny i żadna część ich ciała, z wyjątkiem oczu,
nie była odkryta. I rzekł do nich Ireos: „Dalej, porzućcie wasze wątpliwości!”
A kiedy przyszli do Filipa, ten objawił im się niczym wielkie światło,
w otoczeniu swoich uczniów, tak że nie mieli odwagi zbliżyć się do
niego. Sam Ireos bowiem zląkł się bardzo Filipa, w jaki
sposób tak się przemienił. I upadli na twarz i płakali,
wołając: „Bądź dla nas litościwy!” A wtedy cały dom zadrżał od trwogi
jaka ich ogarnęła.
Kiedy Filip dostrzegł, że nie mogą znieść blasku światła, przypomniał
sobie o Jezusie i wrócił do swojej dawnej postaci. Następnie rzekł:
„Podnieście się i nie bądźcie zatrwożeni”. I powstali. Nerkella
rzekła do Filipa: „Będę szczęśliwa, jeśli okażę się godna tego, byś zamieszkał
w moim domu. Biada mi, biada za moją niewiarę! Wybacz mi myśli, które
zrodziły się w moim sercu oraz słowa, które w ukryciu wypowiadałam przeciw
tobie, nie wiedziałam bowiem, kim jesteś”. Ireos, usłyszawszy jej słowa,
uradował się bardzo. Jego córka, widząc swoją matkę, jak płacze, sama
zaczęła wylewać łzy, które płynęły obficie po jej policzkach. Podobnie służący
i służące wzruszyli się bardzo, widząc, co się stało. Tak jak Filip rzekł:
„Wszyscy zostaniecie zbawieni przez Jezusa”, zwrócił
się także do Nerkelli, mówiąc: „Jeśli chcesz żyć, wzgardź swoim całym życiem
i swoją urodą”. Ona zaś odpowiedziała: „Uczynię wszystko, co mi każesz,
abym została zbawiona”. Podobnie rzekła jej córka: „Błagam
cię, Boży człowieku, ja także pragnę zostać zbawiona”. I rzekł Filip:
„O ile ty wyprzesz się urody twojego ciała, zostaniesz zbawiona”. Ona
odpowiedziała: „O tak, przyłącz i mnie do grona zbawionych i zalicz mnie
do nich, albowiem już wzgardziłam moim marnym życiem”.
Kiedy Filip to usłyszał, zaczął nauczać:
„Błogosławieni, którzy są prawi w słowie Jezusa, albowiem oni na
własność posiądą ziemię.
Błogosławieni, którzy nienawidzą chwały tego świata, albowiem oni
chwały dostąpią.
Błogosławieni, którzy przyjmują słowo Boże, albowiem oni odziedziczą
nieśmiertelność”.
A gdy Filip skończył mówić, wszyscy zostali napełnieni radością i rzekli
do Filipa: „Jesteśmy błogosławieni, albowiem staliśmy się godni twoich
słów”.
I rozradował się Ireos, że przyszedł do jego domu. Przyniósł
mu chleba i jarzyn i poprosił go, aby podzielił się nimi ze swoimi
towarzyszami. Filip zaś rzekł: „Nie będę niczego jadł, dopóki nie ukończę
boju, który wyznaczono mi w tym mieście”. Następnie polecił swoim
uczniom, aby sami wzięli chleba i jarzyn. I odmówiwszy modlitwę, połamał
i dał im do jedzenia. Oni zaś rzekli do niego: „Jedz z nami i ty,
abyś miał siły podołać temu, co na ciebie czeka”. Wtedy on im odpowiedział:
„To się ze mną stanie, co uzna Bóg za słuszne”.

rękopis Watykański: Zaczął więc ich pouczać prawd wiary i o Synu Bożym;
a gdy oni otrzymali przygotowanie zostali ochrzczeni oni i wszyscy z ich domu,
w imię Ojca, i Syna, i Ducha Świętego. Pozostawaliśmy w ich domu miesiąc,
i Filip nauczał ich i wprowadzał w prawdziwą naukę.

A kiedy uczniowie opuścili Filipa, do domu Ireosa


zbiegł się wielki tłum. I z wiarą słuchali tego, co do nich mówił, chlubiąc
się w chwale Jezusa. Ci, którzy byli chorzy, doznawali uzdrowienia,
a duchy nieczyste uciekały. I wszyscy wołali: „[Niech będzie] błogosławiony
Bóg Filipa, który w swojej dobroci zlitował się nad nami. Jemu chwała
na wieki. Amen.

Epizod szósty Dziejów Filipa.


W mieście Nikatera

A kiedy Filip razem ze wszystkimi braćmi znajdował się w domu Ireosa,


Powstali wszyscy Żydzi w mieście wraz z tymi, którzy wyznawali
fałszywą religię. I mówili przeciwko Ireosowi i Filipowi: że znalazł
gościnę w domu Ireosa oraz że „Bardzo nas to boli i niepokoi, że mag
o imieniu Filip zwodzi wielu ludzi”. I powstało wielkie oburzenie,
ponieważ Ireos wraz z całym swoim domem uwierzyli Chrystusowi, tak że
mówili: „Gdybyśmy od razu rozpoznali, że jest magiem i natychmiast
go precz przegonili, a do tego jeszcze zamknęli bramy miasta, ten
czarownik nie dostałby się tutaj. Ale wyślijmy do Ireosa kilku ludzi,
którzy nie ustępują mu godnością, aby odwrócili go od zasadzek
cudzoziemca. Albo postawmy go przed ludem”.
Wtedy przywołali do siebie siedmiu mężów
cieszących się poważaniem i polecili im pójść,
mówiąc: „Powiedzcie Ireosowi: ‘Całe miasto na ciebie czeka’”. I udało się
siedmiu mężów i stanęło przed bramą, ale żaden
z nich nie odważył się go zawołać ze względu na tłum
uczniów. Wtedy wyszła jedna ze służących, która na ich widok
tak rzekła: „O niesprawiedliwi mężowie! Dlaczego zgromadziliście się pod
naszą bramą?” Usłyszała bowiem na stronie ich pełne gniewu słowa i dlatego
nazwała ich niesprawiedliwymi. Wbiegła i pośpiesznie
zamknęła bramę. Następnie przyszła do Ireosa i rzekła: „Panie,
siedmiu mężów stanęło przed bramą, a na ich obliczach maluje się niegodziwość
i niesprawiedliwość”. Ireos wstał i wyszedł z domu, a zobaczywszy
ich, uśmiechnął się.
Wtedy rzekli do niego: „Witaj, pierwszy i najdostojniejszy
w naszym mieście”. On zaś rzekł do nich: „Co was
tu sprowadza? Sądzicie, że odstąpię od sprawiedliwego człowieka? Dlaczego
tak uparcie trwacie w niegodziwości?” Dostojnicy zaś rzekli do niego:
„Niemal całe miasto nas przysłało. Oto już trzy godziny stoimy
przed twoją bramą. Jeśli chcesz, chodź”. I poszedł z nimi Ireos,
śmiejąc się i nie martwiąc się o nic.
A kiedy miejscy dostojnicy ujrzeli go, aż zerwali się oniemiali ze zdziwienia,
ponieważ Ireos nie był ubrany tak, jak w przeszłości, i wczoraj ani nie
był otoczony tłumem sług, ale towarzyszyło mu jedynie dwunastu ludzi,
tak że mówili jeden do drugiego: „Jak powinniśmy się zachować, kiedy,
choć jest pierwszy wśród nas, towarzyszy mu jedynie dwunastu ludzi? Jaki
urok musiał na niego rzucić ten cudzoziemiec? Ale, jeśli się zgadzacie,
zapytajmy go o to i niech nam opowie, czego się od niego nauczył”.
Wtedy jeden z nich Onezym jako pierwszy odezwał się do
niego i rzekł: „Wiem, że zbytnio ustępuję ci godnością, żebym mógł do
ciebie mówić. Pomimo tego proszę cię, powiedz nam, co takiego rzekł ci
ten cudzoziemiec, że pozwoliłeś mu się zwieść? Wydaj nam go, abyś ocalał
ty i twój dom, ponieważ całe miasto burzy się przeciwko tobie. Odwróć
się i działaj dla dobra miasta jako człowiek cieszący się wielkim
poważaniem. Dlaczego sprzeniewierzyłeś się samemu sobie? Kto cię tak
omotał, jeśli nie ten mag?! Nie chcemy, abyś i ty nas zwiódł w ten sposób,
albowiem cała jego nauka polega na rozbijaniu małżeństw i na głoszeniu
czystości. Do tego twierdzi stanowczo, że istnieje zmartwychwstanie
umarłych. I nie odpowiadaj nam milczeniem, ale odpowiedz
choćby jednym słowem, albowiem właśnie z twojego, a nie z innego powodu
zgromadziliśmy się tutaj razem, my, którzy trzymamy władzę oraz
wszyscy mieszkańcy miasta”.
Ireos im odpowiedział: „Dlaczego miałbym się dać wam dzisiaj
przesłuchiwać z powodu sprawiedliwego człowieka? Zostawcie go
w spokoju i powstrzymajcie wasz gniew, aby czasem ten Boży człowiek
sam nie wpadł w gniew i nie wezwał swojego Boga i nie spalił was wszystkich
w ogniu”.
Wówczas tłum oraz ci, którzy sprawowali władzę w mieście,
zawołali: „Nie przekonasz nas, abyśmy pozwolili na to, by ten
cudzoziemiec pozostał w naszym mieście. Nie możemy znieść jego nauki.
Mamy własnych bogów”. Żydzi zaś jeszcze głośniej krzyczeli:
„Zabierzcie z naszego miasta tę obcą i urągającą sprawiedliwości naukę”.
Ireos – widząc, że nie uda mu się przekonać
tłumu – wrócił do swojego domu, a wraz z nim towarzyszący mu
niewolnicy. Filip spojrzał na niego i rzekł: „Czyżbyś się zląkł?”
Odpowiedział mu Ireos: „Nie wrócę już do tego, co zostało po mnie,
nawet gdybym miał umrzeć. Wiedz jednak, błogosławiony, że powstało
przeciwko nam całe miasto. Jeśli uważasz, że możesz się im przeciwstawić,
powiedz. W przeciwnym razie napiszę do namiestnika. On ma moc
cię uratować. Nad tłumem jednak trudno zapanować i , żeby cię
nie zabili”. Wtedy Apostoł rzekł: „Nie bójcie się, albowiem Jezus, w którym
położyłem całą nadzieję, ma moc stoczyć za mnie bój i uratować mnie”.
I nie chciał przyjąć pożywienia dopóki, jak mówił: „Nie stoczę mojego
boju do końca i nie odniosę zwycięstwa w chwale mojego Chrystusa. Wtedy
przerwę post i będę się radował w imieniu Jezusa”.
A kiedy Filip przebywał w domu Ireosa,
zgromadziło się pod domem całe miasto wraz z dostojnikami i krzyczeli:
„Wydaj nam tego oszusta, wydaj nam maga! Wyprowadźcie maga!”
Gdy Filip zobaczył, że z jego powodu mają zamiar siłą wtargnąć do domu,
otworzył bramę i wyszedł razem z tymi, którzy byli przy nim.
Wyszedł z nimi także i Ireos. Wtedy cały tłum zawołał: „To on jest tym
magiem!” Ireos zaś polecił trzystu swoim sługom, aby towarzyszyli Filipowi.
Tłum porwał Filipa i poprowadził go do miejsca, gdzie zbierała się
rada miasta, aby został tam ubiczowany. Uczniowie Filipa płakali, Filip
jednak zganił ich surowo, mówiąc: „Wiarą i wytrwałością zwyciężymy przeciwnika”.
Tłum zaś krzyczał: „Zwiążcie temu kłamcy mocno ręce i nogi
i tak go biczujcie!”
Ireos, widząc ich gniew, wbiegł na schody prowadzące do sali
obrad i zawołał głośno: „Nie bijcie tego mężczyzny, nad którym nie ciąży
żaden wyrok, albowiem nie umknie to wiedzy Cezara”. Kiedy tłum zobaczył
Ireosa, jak tak stał i wołał, wpadł w gniew i krzyczał

rękopis Watykański: Wydaj nam zwodziciela, wyprowadź maga! Jeśli on nie zostanie
spalony, to ty, twój dom, dzieci, słudzy i mag ze swoimi sługami zostaną spaleni: całe
miasto o to woła.

„Nie słuchajmy Ireosa, ale odważnie uczyńmy to, cośmy już postanowili”.
I podeszli do Filipa, żeby go ubiczować. Wtenczas Ireos zszedł ze
schodów i, chwyciwszy Filipa za rękę, wyrwał im go. Potem rzekł do nich:
„Który z was może mierzyć się ze sprawiedliwym”. Wtedy Filip łagodnie
powiedział: „Cóż złego, albo niesprawiedliwego uczyniłem waszemu miastu,
że mnie biczujecie?” Ireos rzekł: „Wszyscy mówicie, że jest on magiem.
Dowiedzcie tego!”. Wtedy oni zakrzyknęli: „Przyniósł do naszego
miasta nową i obcą naukę, nauczając: ‘Bądźcie czyści, a będziecie żyli i będziecie
źródłami światła na niebie’. Do tego mówi, że ukrzyżowany Bóg
jest Synem Boga żywego”.
Gdy Filip to usłyszał, rzekł do nich: „Wiem, że jeśli sam tego
nie zapragnę, nie ubiczujecie mnie. W łagodności zawołam
do Niego i porazi was ślepotą. Ja zaś nie będę się chełpił ani szlachetnym
pochodzeniem, ani bogactwem”. Poznali bowiem, że Filip był szlachetnie
urodzony i że porzucił wielkie bogactwa, aby pójść za Jezusem. I przerazili
się go bardzo, słysząc, jak mówił, że zostaną porażeni ślepotą.
Żydzi zaczęli szemrać przeciwko słowom Filipa i postanowili
zmierzyć się z nim w zajadłej dyskusji.
Wtedy jeden z nich, o imieniu Arystarch, jedyny syn , cieszący
się wśród Żydów wielkim poważaniem, zwrócił się na oczach wszystkich
do Filipa, mówiąc: „Podyskutuj ze mną o ukrzyżowanym Jezusie.
Utrzymujesz, że jest on Bogiem, i że to właśnie w Jego imieniu czynisz
cuda, które oglądaliśmy. Poczekaj jednak i nie oślepiaj
nas. Wiem, że jest to w twojej mocy. Raczej posłuchaj tego, co mam ci do
powiedzenia i nie chciej nas zwodzić swoją magią, ponieważ cieszę się
wśród Żydów wielkim poważaniem i – jeśli im każę – ukamienują ciebie
razem twoimi towarzyszami”.
I chwycił Filipa za brodę, aby go za nią ciągnąć. Filip jednak
nie poczuł żadnego bólu, ale ze względu na będących tam ludzi,
łagodnie rozgniewany, rzekł do Arystarcha: „Oto powiadam ci, że ręka twoja
uschnie, uszy boleśnie ogłuchną, a twoje prawe oko oślepnie, ponieważ zagroziłeś
mi, że mnie ukamienujesz i obraziłeś mnie, ciągnąc mnie za brodę”.
I można było zobaczyć, jak natychmiast wydarzył się cud:
Filip powiedział: „Proszę cię, Chryste, nie zwlekaj”, a natychmiast
oko Arystarcha zapadło się, jakby go nie było, uszy straszliwie
rozbolały, ręka opadła uschnięta, tak że zawołał: „Zlituj się nade mną, Filipie,
ponieważ powiedziałem, że jeśli chcesz, możesz to uczynić”. I prosił
będących z nim Żydów, aby błagali Filipa, żeby się nad nim ulitował
i go uzdrowił. Wtedy wszyscy podnieśli głos, wołając: „Zaiste, masz
Boga, cudzoziemcze. Przywróć zdrowie temu, który jest pierwszy w naszym
narodzie, bo zaiste, z Bogiem walczyć nie możemy, jesteśmy wszak
ludźmi”.
Wówczas Filip zwrócił się do Ireosa, mówiąc: „Podejdź i połóż
swoją prawą rękę na jego głowie i uczyń znak krzyża Chrystusa,
a zostanie uleczony”. Ireos podszedł do Arystarcha i powiedział: „W imię
Ukrzyżowanego, bądź zdrowy”. I natychmiast zdumiony
patrzył na zebrany wokół tłum. A gdy tak rozglądał się wokół, po upływie
dłuższego czasu, Filip rzekł do niego: „Co się tak wokół rozglądasz?” On
zaś mu odpowiedział: „Zobaczyłem, jak zstępuje do ciebie dziecię z nieba,
które powiedziało ci, żebyś mnie uzdrowił. Teraz zaś rozglądam się wokół,
szukając gdzie ono jest. A oto widzę je znowu, jak biegnie w górę do
nieba”. Rzekł do niego Filip: „Tym pięknym dziecięciem, które ujrzałeś, był
Jezus, który nas nigdy nie opuszcza. Także ty uwierz w Niego, abyś
żył na wieki”. Wtedy Arystarch rzekł do Filipa: „Wiem, że masz wielką
moc, gdy jesteś rozgniewany, ale zaklinam cię na Ukrzyżowanego, nie karz
mnie więcej i nie zsyłaj na mnie cierpienia. I jak wcześniej się do ciebie
zwróciłem, [tak i teraz] proszę cię, kontynuujmy naszą rozmowę, pragnę
bowiem dokładnie zbadać to, co się tyczy Chrystusa”. Tłum zaś
powiedział: „Prosimy cię Filipie, nie gniewaj się, gdy będziemy cię dokładnie
wypytywać i nie obawiaj się o twoją naukę. Będziemy słuchać was obu
i zgodnie z prawdą będziemy sądzić wasze słowa, a jeśli zwyciężysz, wszyscy
uwierzymy w Chrystusa, którego głosisz”.
Filip uśmiechnął się i rzekł do Arystarcha: „Jeśli chcesz, mów pierwszy”. Arystarch,
rozejrzawszy się po Żydach, którzy byli z nim, rzekł do nich: „Stańcie
obok mnie i razem stawmy czoła temu cudzoziemcowi, aby – kiedy już
zamieszka w naszym mieście – nie pociągnął wszystkich za sobą”. Oni zaś
mu odpowiedzieli: „Sądzisz, że nie zostaniesz porażony po raz wtóry? My
tak nie uważamy. Jesteś przecież pierwszym w synagodze. Mów
, jeśli jesteś w stanie. Zapomniałeś już chyba jak wielkie cierpienia
na ciebie zesłał”. Wtedy Arystarch rzekł do Filipa: „Czy
uznajesz autorytet proroków?” Filip mu odpowiedział: „Z powodu waszej
niewiary są wam potrzebni prorocy”. Żyd powiedział: „Zapomniałeś Filipie,
że jest napisane: ‘Któż opowie o twojej chwale, Boże?’, i że: ‘Nikt
nigdy nie pozna Twojej chwały’, oraz: ‘Chwała Twoja wypełnia całą ziemię’,
że: ‘Pan jest sędzią żywych i umarłych’, że: ‘Bóg jest ogniem
trawiącym, który spali swoich wrogów’, i że: ‘Jeden Bóg stworzył wszystko?’
Jak więc możesz mówić, Filipie, że Maryja bez grzechu porodziła
Jezusa i że jest On Bogiem? A przecież On został ukrzyżowany! Jak możesz
walczyć dla Niego?! Ale ty z pewnością będziesz próbował mi dowieść,
że On jest mocą Bożą i Bożą mądrością i że był przy Bogu,
kiedy Ten tworzył świat. Ja nie przeczę temu, co jest powiedziane w pierwszej
księdze: ‘Uczyńmy człowieka na nasz obraz i podobieństwo’. Jeśli
bowiem przemilczę te rzeczy, słusznie mnie zganisz”.
Filip uśmiechnął się i z radością powiedział do tłumu:
„Posłuchajcie mnie i osądźcie zgodnie z prawdą. Prorok Izajasz mówi
o Chrystusie: ‘Oto mój sługa, którego wybrałem, w którym dusza moja ma
upodobanie. Położę Ducha mojego na Nim’. A o Jego krzyżu powiedział:
‘Jak baranek na rzeź prowadzony, jak owca niema wobec strzygących
ją. Ale kto zdoła opisać jego ród?’ oraz: ‘Podałem grzbiet mój bijącym
i policzki moje rwącym mi brodę. Nie zasłoniłem mojej twarzy przed
zniewagami i opluciem’, a w innym miejscu: ‘Wyciągnąłem ręce do ludu
buntowniczego i niesfornego. Przystępny byłem dla tych, co o Mnie nie
dbali, tym, którzy Mnie nie szukali, dałem się znaleźć’. Dawid zaś o Nim
mówi: ‘Ty jesteś Synem moim, Ja Ciebie dziś zrodziłem. Żądaj ode Mnie,
a dam Ci narody w dziedzictwo’. A o Jego zmartwychwstaniu i o Judaszu
mówi: ‘Panie, jakże wielu jest tych, którzy mnie trapią, jak wielu przeciw
mnie powstaje! Wielu jest tych, co mówi mojej duszy: ‘Nie ma dla
niego zbawienia w jego Bogu’. I dodał potem kolejne części psalmu.
Widzisz, że wszystkie proroctwa o Nim mówią. I znowu Dawid: ‘Stawiałem
sobie zawsze Pana przed oczy’ i to, co potem następuje. Otóż, Dawid
umarł i wiemy, gdzie jest jego grób. I to wszystko zostało powiedziane
o Chrystusie i o Jego zmartwychwstaniu. Weź jeszcze z dwunastu
Proroków: ‘Powiedzcie Córze syjońskiej: Oto Król twój przychodzi,
siedzący na młodym oślęciu’. A inny mówi: ‘Z Egiptu
wezwałem Syna mego’. I cały chór proroków i wszyscy patriarchowie
głosili przyjście Chrystusa”. Wtedy Arystarch ponownie przemówił
tymi słowami: „Filipie, ten człowiek nazywa się Jezusem i Chrystusem.
Wiem dobrze, że Izajasz mówił o pomazańcu280: „To mówi Pan Bóg
do pomazańca, mojego Pana [+++] nie chwyciłem za Jego prawicę, by
słuchać w obliczu +++ narody będą pokładać nadzieję”.
Wówczas Żydzi oburzyli się na Arystarcha i wołali: „Ty więcej
przytoczyłeś z tego, co jest napisane o Chrystusie”. A cały tłum
mówił: „Jak teraz przeciwstawimy się Filipowi?!” Ci zaś, którzy sprawowali
w mieście władzę, mówili: „Zaiste, nasi bogowie sami przyprowadzili
Filipa do miasta, abyśmy poznali, że są głusi, ślepi i że są marnością.
Filip zaś rzeczywiście doprowadził nas do prawdy. Cóż możemy
przeciwko niemu zdziałać? Nawet Żyd, który z nim toczył spór, pomógł
mu tylko objawić ukrytą u proroków naukę o Chrystusie. Przeto, dokładnie
przysłuchawszy się słowom wypowiedzianym przez ich obu i zobaczywszy,
że w nich wszystkich niezbicie został objawiony Chrystus, prosimy
Filipa, aby zamieszkał w naszym mieście na zawsze dla naszego zbawienia”.
Ireos, usłyszawszy to, co powiedział Filip, ogromnie radował
się w sercu, Filip zaś nieustannie oddawał Bogu cześć.
Gdy sprawujący w mieście władzę
badali jeszcze słowa wypowiadane przez Apostoła i przez Żydów, przyniesiono
łóżko, na którym leżał zmarły, jedyny syn ojca i matki,
i bardzo zamożny. Łóżko ze zmarłym było niesione przez dwunastu
niewolników, którzy mieli być spaleni razem z nim. Wtedy miejscy dostojnicy
wraz z całym tłumem, widząc, że rzeczywiście nie żyje, zawołali: „Oto
teraz nadszedł moment wielkich zmagań dla chrześcijanina. Jeśli jest w nim
Bóg, który wskrzesi zmarłego, uwierzymy w Niego, a znajdujące się u nas
świątynie bałwanów spalimy”.
A kiedy to mówili, rodzice zmarłego płakali. Filip zaś wzruszył
się bardzo i tak rzekł do ojca i matki młodzieńca: „Co uczynicie, jeśli
wskrzeszę waszego syna?” Odpowiedzieli mu: „Zrobimy wszystko, co tylko
zechcesz”. Wtedy także słudzy, którzy mieli być pogrzebani razem z młodzieńcem,
dawali mu znaki, żeby pamiętał także o nich. Filip ponownie
się odezwał: „Dajcie mi te sługi”. Rodzice młodzieńca odpowiedzieli:
„Damy ci tych i jeszcze innych trzystu. Ponadto otrzymasz srebra
i złota oraz szaty przetykane złotem i wspaniałe bogactwa.
Dwunastu bogów ze szczerego złota potniemy na kawałki i damy na
jałmużnę. Do tego uwierzymy, że jedynie Bóg Filipa, który wskrzesza umarłych,
jest Bogiem żywym”. I wszystkie te obietnice potwierdzili w obecności
prefekta.
Wtedy Filip spojrzał i ujrzał Jezusa
stojącego po jego prawicy, który mówił do niego: „Nie bój się, albowiem
Ja wskrzeszę zmarłego”. A zmarłemu było na imię Teofil. Wówczas
Filip rozkazał, żeby ściśnięty i napierający tłum odsunął się od łóżka. Następnie
zwrócił się do Żyda Arystarcha: „Widzisz, Żydzie, że leży bez życia?
Jeśli tylko jest to w twojej mocy, wskrześ go!” A ponieważ wszyscy
go do tego zmuszali, Arystarch niepewnie podszedł do zmarłego, po czym

rękopis Watykański: Było u nich prawo, że skoro jakiś bogacz umierał,


palono razem z nim niewolników i niewolnice; czyniono jednak jeszcze gorsze uczynki,
bo zabijali również swoje żony.

dotknął jego twarzy i wiele razy splunął na niego, a następnie ciągnął go za


rękę. Tamten jednak leżał niczym kamień. A ponieważ
nic był w stanie zrobić, tłum krzyknął: „Zabierzcie stąd tego Żyda”.
A on oddalił się pełen wstydu. Wtedy Ireos powiedział: „Obywatele i wy,
którzy zawsze sprzeciwialiście się Bogu! Dopuściliście się bluźnierstwa,
mówiąc: ‘Filip jest magiem’. Gdyby Bóg, który jest w nim, nie był dobry,
wszyscy zostalibyście uśmierceni”.
Wówczas Nereus, ojciec zmarłego rzekł: „Niech
tylko mój syn zmartwychwstanie, a ja dobiorę się do Żydów”. Rzekł Filip do
ojca młodzieńca: „Jeśli nie przysięgniesz, że nie uczynisz Żydom nic złego,
twój syn nie zostanie wskrzeszony”. Ojciec młodzieńca odpowiedział: „Spełnię
twoją wolę. Wskrześ tylko mojego syna”. Tłum zaś dziwił się bardzo,
a wraz z nim dostojnicy sprawujący władzę w mieście, którzy zastanawiali
się, co Filip uczyni i czy rzeczywiście będzie w stanie wskrzesić zmarłego”.
Wtedy Filip, na nic nie czekając, wzniósł
oczy ku niebu, odmówił modlitwę i, podszedłszy do łóżka, położył na młodzieńcu
swoje ręce, mówiąc: „Boże i Ojcze naszego Pana Jezusa Chrystusa,
który zawsze mnie wysłuchiwałeś, otwórz niebo, niech przyjdzie
moja ukryta modlitwa uwielbienia i podaruj życie Twojemu słudze
Teofilowi”. Wtedy tchnienie wstąpiło w młodzieńca, który otworzył
oczy i patrzył na Filipa”. Tłum zaś na widok tego, co się stało, cisnął
się, chcąc znaleźć się jak najbliżej łóżka i oglądać cud. Wtedy
Filip pomodlił się po raz drugi, po czym rzekł do młodzieńca: „W imię
Jezusa Chrystusa przemów, wstań z łóżka i chodź!” I natychmiast Teofil
zawołał: „Jedyny Bóg Jezusa Chrystusa, który mi zwrócił życie!” I natychmiast
wstał. A kiedy tłum zobaczył młodzieńca, jak stoi, zawołał jednym
głosem: „Jedyny Bóg Filipa, Chrystus Jezus, który wskrzesza umarłych!”
Rozprawiali także między sobą, mówiąc: „Jaki jeszcze większy od tego cud
moglibyśmy ujrzeć? Także my, po tym, co się stało, wyznajemy, że nie ma
innego żywego boga, oprócz Filipa, który czyni przez niego cuda”.
Dzięki cudowi, którego dokonał, trzy tysiące dusz uwierzyło w Chrystusa, ojciec
zaś i matka młodzieńca głośno wychwalali Boga. Wtedy Filip kazał wszystkim
niewolnikom, których obiecali wyzwolić, zgromadzić się w miejscu,
gdzie został wskrzeszony młodzieniec. Następnie, spojrzawszy na niewolników,
tak rzekł do nich: „Niewolni aż do dnia dzisiejszego, teraz zaś wyzwoleni
przez Chrystusa, nie zaniedbujcie się w trosce o własne zbawienie!”
Niewolnicy zaś odpowiedzieli mu: „My także, dzięki tobie, ćwiczymy
się w pobożności”. Wtedy prefekt, na oczach wszystkich, udekorował ich
wieńcami na znak wyzwolenia. Ojciec zaś i matka młodzieńca cieszyli się
i radowali ogromnie, widząc jak ich syn został doskonale przywrócony życiu.
Wtedy ojciec zapytał Ireosa: „Co uczynimy Żydom, którzy
powstali przeciwko Filipowi?” Odpowiedział mu Ireos: „Filip jest dobrym
człowiekiem i nie pozwoli, żebyśmy uczynili im coś złego”.
Wtedy uczniowie Filipa przygotowali chleb i warzywa, ponieważ
Filip powiedział: „Gdy odniosę zwycięstwo, przerwę post i będę się radował
w imieniu Jezusa”. Filip zaś wrócił i na oczach
wszystkich skosztował pożywienia i przez pięć dni dziękował Bogu za
ocalone dusze. Wszyscy zaś zgodnie mówili Bogu: „Amen”. A pokój Chrystusa
niech będzie z nami na wieki. Amen.

Epizod siódmy Dziejów Filipa.


W Nikaterze, gdzie Nerkella uwierzyła

Nerkella, żona Ireosa, jej córka Artemilla i odźwierna radowały się bardzo z powodu
Filipa i uwierzyły w Pana. Filip zaś pobłogosławił wszystkich tych,
którzy uwierzyli i rzekł do nich: „Amen, niech pokój będzie z wami!” Wtedy
Nerkella i jej córka Artemilla prosiły go, aby także im udzielił błogosławieństwa.
Filip do nich powiedział: „Oto Zbawiciel daje wam to, o co prosicie:
niech błogosławieństwo spocznie na waszych duszach”.
Ireos rzekł do Filipa:
„Gdzie chcesz, abyśmy wybudowali dom zgromadzeń290 w imię Chrystusa?”

Rękopis Watykański: W ten sposób wszyscy uwierzyli w Pana naszego Jezusa Chrystusa.
Od rana zaś Filip zaczął głosić nauki i chrzcić w imię świętej i współistotnej Trójcy.
A następnie wziąwszy Ireosa i najpierwszych z miasta zaczął je obchodzić burząc
świątynie bałwanów, budując święte kościoły, wyświecając kapłanów i innych duchownych,
nadając im prawa i ustawy na chwałę
Chrystusa, a oni rośli i umacniali się w wierze.

Filip mu odpowiedział: „Wybuduj go z własnych pieniędzy, a nie z


niesprawiedliwości”. Wtedy Nereus, ojciec wskrzeszonego,
powiedział: „To raczej mnie powinien przypaść zaszczyt wybudowania”.
I nastała wielka radość, a dom nie mógł pomieścić napływającego tłumu.
Ireos zaś oraz Nereus, ojciec wskrzeszonego
wyszli z domu i zaczęli się razem naradzać w sprawie
wybudowania. I tak mówili: „Najlepszy Nereusie,
rzućmy losy i zobaczmy, w którym miejscu będziemy budować, czy
w należącym do ciebie, czy do mnie. Jeśli pragniesz, aby budowa stanęła
w miejscu, które należy do ciebie, nie chcę cię zasmucać, tylko niech stanie
się to zgodnie z wolą Bożą”. I ustaliwszy, w jaki sposób ma przebiegać
budowa, obaj wyłożyli dużo złota, a tłum braci radował się, że z taką
gorliwością przystąpiono do budowy.
Tylko Żydzi byli zazdrośni, tak że mówili między sobą: „Brak
nam pretekstu, abyśmy mogli im przeszkodzić, a to za sprawą
cudów, jakich dokonuje Filip. Trzymajmy się raczej z dala od tego cudzoziemca,
abyśmy nie doświadczyli niczego złego i nie zostali porażeni jak
Arystarch. Trzymajmy się także z dala od tych ludzi, których wdzięk, moc
i chwała pochodzą rzeczywiście od Boga”.
Po tych słowach Filip wszedł do budynku
i rozradował się bardzo. Cieszył się bowiem w Chrystusie pełną
swobodą i wolnością. Wszyscy zaś ci, którzy uwierzyli, weszli do domu
zgromadzeń i – napełnieni bojaźnią – podziwiali i radowali się nauczaniem
Filipa. Ten zaś nauczał ich i przypominał im o cudach, których
dokonał Chrystus, aby ich myśli stały się proste w rozumieniu

rękopis Watykański: Potem wszedł Filip do


budynku i rozradował się. Wszyscy zaś wierni udali się do niego, do synagogi, a on ich
pouczał. Mówił do nich: „Bracia moi, chcę aby woń waszej wiary okazała się na każdym
miejscu. Wyrzućcie z siebie wszelką złość, wszelkie zło, niesprawiedliwość, abyście stali się
łagodni w wierze, a sprawiedliwi w dobrych uczynkach. Wiem, że nie zawiedziecie nadziei
Chrystusa, który nie opuści was na wieki – On pokieruje waszymi drogami przed swoim
obliczem”. To powiedziawszy wziął Filip Ireosa i ustanowił go biskupem i utwierdził
go w tym, co usłyszał i we wszystkim co widział. I rzekł do niego Filip: „Niech spocznie na
tobie pokój, który dał wam Pan nasz Jezus Chrystus i Jego zmiłowanie”. I zawołali wszyscy
bracia: „Godny jest tego, godny, godny”. I modlił się Filip nad Hiereosem, aby zstąpiła na
niego łagodność i aby mógł paść braci w wierze, i aby wszelka dobra prośba, o którą będzie
Boga prosił, została mu dana. I zwracając się do braci, powiedział: „Wy zaś, dzieci,
służcie mu w posłuszeństwie, okazując mu jak ojcu swe myśli. Pokój zaś Pański niech zawsze
będzie z wami, bo ja odchodzę”.

a łaska Boża była w nim. Jego oblicze promieniowało radością dzięki


będącym w nim: mądrości, wielkiej roztropności, Bożemu poznaniu, dobroci
sprawiedliwości i dzięki wytrwałości i mocy, którą otrzymał od Chrystusa.
Albowiem sam Chrystus obdarował go świętą chwałą i słowem, które
Jemu samemu dał Bóg.
Nerkella żona Ireosa i jej córka Artemilla były przepełnione
radością i pokojem, według błogosławieństwa otrzymanego od Filipa. Filip
zaś rzekł: „Bracia, daję wam przykazania, abyście postępowali zgodnie
z wolą Chrystusa. Żyjcie razem we wspólnocie w świętości, nie zapominajcie
o moich słowach; niech zamieszkają one w waszych sercach, albowiem
taka jest wola Boga. Nie dopuszczajcie do siebie pychy. Pozostańcie
rośliną Chrystusa, aby wasze błogosławieństwo towarzyszyło mi w tych
miejscach, do których się teraz udaję, by głosić łaskę Chrystusa”.
Kiedy bracia usłyszeli słowa, w których Filip
powiedział im, że chce ich opuścić, jęknęli i zapłakali rzewnie. Nie
chcieli bowiem, żeby od nich odjeżdżał. Wtedy rzekł do nich Filip: „Niech
wasze serce nie będzie zbolałe. Albowiem tak jak Pan kazał mi przybyć do
was, tak teraz idę do innych miast, abym wypełnił wolę Chrystusa. Niech
Pan będzie z wami”.
To powiedziawszy, Filip pomodlił się wspólnie z nimi, każdego
pocałował i razem ze swoimi uczniami wyruszył w drogę.
Wtedy jednak cały tłum załadował na wielbłądy chleba i wiele zapasów na
drogę i szedł za nim dwadzieścia stadiów. Wreszcie Filip rzekł do

rękopis Watykański: Gdy to powiedział, pomodlił się nad


nimi i odszedł od nich, a z nim jego uczniowie, tak wielki tłum, że załadowali na wielbłądy
chleba i mnóstwo jedzenia. Towarzyszyli mu dwadzieścia stadiów. I rzekł do nich: „Po co
się męczycie?” Oni rzekli: „Póki nie ujrzymy statku, na którym masz odpłynąć, będziemy ci
towarzyszyć”. Rzekł im: „Jest bardzo daleko”. Wziął tylko pięć chlebów, wezwał Jezusa
i nakazał im powrócić do swego miasta wraz z wielbłądami i całym ich dobytkiem. I rzekł
im: „Idźcie w pokoju i pomódlcie się za mną do Chrystusa, aby kierował moją drogę przed
swoim obliczem w pokoju, a chwała Ojca i Syna i Ducha Świętego niech będzie z wami na
wieki”. I wszyscy padli na twarz, i trzykroć oddali cześć Apostołowi. Gdy zaś Apostoł ruszył
swoją drogą, znowu wszyscy padli na twarze na ziemię, aż on znikł im z oczu. Oni zaś leżąc
w prochu wołali: „Pobłogosław nam, nauczycielu, i prowadź nasze dusze”. Gdy zaś od
oddalił się tak, że nie mogli go już widzieć swymi oczami, posłuszni udali się do swoich
domów płacząc i wspominając piękną naukę Apostoła Chrystusa, Filipa i wysławiali Pana
naszego Jezusa Chrystusa.

nich: „Dlaczego tak się trudzicie?” Odpowiedzieli mu: „Bo pragniemy ujrzeć
statek, na który wsiądziesz”. Filip zaś odpowiedział: „Jest daleko
stąd”. I wziął tylko pięć chlebów, po czym, wezwawszy imienia Jezusa,
polecił im wrócić do miasta razem z ich wielbłądami i całym ekwipunkiem.
Po czym dodał: „Podróżujcie w pokoju!”
Wtedy dobiegł głos z nieba, mówiący: „Śpiesz się Filipie! Ja Jezus
oczekuję cię na statku w górnym porcie, bo Ja cię nie opuszczę”. Bracia
zaś, słysząc to, przerazili się i jeszcze mocniej uwierzyli, tak
że prosili Filipa, aby pobłogosławił ich po raz wtóry. Filip zaś rzekł do nich:
„Łaska i chwała i miłość Pana Jezusa, Jego miłosierdzie i błogosławieństwo
będą z wami. Niech opieka Pana towarzyszy wam w drodze”. Wtedy wszyscy
zawołali: „Amen!” I po raz drugi dał się usłyszeć głos: „Tak,
amen, amen, amen!” Teraz i zawsze i na wieki wieków. Amen.

Epizod [ósmy] Dziejów świętego Apostoła Filipa.


W którym jest mowa o losach, jakie przypadły świętym Apostołom

Stało się to, kiedy Zbawiciel rozsyłał Apostołów


po miastach i krainach, aby każdy z nich udał się do miejsca, które
mu zostało przydzielone według tego, jak padł los: Piotr miał udać się do
Rzymu, Tomasz został wysłany do całej Partii i do Indii, Mateusz wylosował
najdalsze rubieże Pontu, Bartłomiej wylosował Likaonię, Szymon
Kananejczyk udał się do Hiszpanii, Andrzej do Achai, Jan do Azji, Filip
zaś wyruszył do ziemi Hellenów. Taki był nakaz Zbawiciela. Kiedy Filip
usłyszał nazwę miasta i krainy, która jemu przypadła w udziale, wydało
mu się to czymś niezmiernie przykrym, tak że zaczął narzekać i płakać.
A gdy płakał, zjawił mu Zbawiciel, z którym byli Jan z siostrą Filipa Marianną
(ona bowiem miała spis krain i to ona przygotowała chleb i sól
oraz łamanie chleba; Marta zaś usługiwała tłumowi ludzi i bardzo się
przy tym trudziła). Marianna rozmawiała ze Zbawicielem o Filipie, ponieważ
cierpiał bardzo z powodu miasta, które przypadło mu w udziale.
I tak mówiła: „Panie mój Jezu Chryste, jest to bardzo niemiłe dla mojego
brata Filipa”. Wtedy Zbawiciel
rzekł do niej: „Wiem, że jesteś dobra, że masz mężną duszę i że jesteś błogosławiona
między niewiastami. Zamieszkuje w tobie duch męski i odważny,
podczas gdy Filipa opanował duch kobiecy. Idź więc za nim w każde
miejsce, do którego się uda i dodawaj mu odwagi, pełna miłości i współczucia.
Widzę bowiem, że jest człowiekiem bardzo porywczym i jeśli puścimy
go samego, będzie gotów, dokąd się tylko uda, odpłacać złem za
zło. Lecz oto także Bartłomiej wyruszy razem z nim. I będzie cierpiał
razem z Filipem prześladowania i zniewagi, jakie mu będą czynić ludzie
tam mieszkający. Podobnie też wysyłam Jana, aby wam dodawał
odwagi w cierpieniu wiążącym się z męczeństwem i dziełem odkupienia
całego świata.
Co zaś tyczy się ciebie, Marianno, to zmień swój strój i wygląd:
zrzuć lekką letnią szatę, którą masz na sobie i porzuć wszelki kobiecy

rękopis Watykański:
Rzecze do niej Zbawiciel: „Wiem, wybrana spośród niewiast, wiem. Idź ze swoim bratem do
każdego miasta, gdzie się uda i dodawaj mu otuchy. Wiem, że wprawdzie jest człowiekiem
śmiałym, ale również i gniewliwym. Jeśli więc pozostawimy go samego, wiele kar rzuci na
ludzi. Także Bartłomieja i Jana wysłałem do tego miasta, by wspólnie z nim znosili wielką

wdzięk. Nie pozwól by frędzle ciągnęły się po ziemi.


Nie splataj ich, ale odetnij je i idź za twoim bratem Filipem do miasta nazywanego
Opheorymos, co oznacza „promenadę węży”. Mieszkańcy tego
miasta oddają bowiem cześć matce węży – Żmii. Kiedy będziecie wchodzić
do tego miasta, mieszkające w nim węże muszą zobaczyć, że nie wyglądasz
jak Ewa i że w niczym nie przypominasz kobiety. Albowiem
wygląd Ewy jest właśnie kobietą i to ona sama jest jej obliczem. Obliczem
zaś mężczyzny jest Adam i wiesz dobrze, że od samego początku istnieje
nieprzyjaźń między Ewą i Adamem. I było początkiem powstania węża
przeciwko temu człowiekowi, przyjaźni między wężem
i niewiastą. Tak Adam został zwiedziony przez swoją żonę Ewę, a skórę,
którą zrzucił wąż, to jest jego jad, przywdział z winy Ewy. I właśnie przez
tę skórę odwieczny wróg znalazł mieszkanie w Kainie, synu Ewy, aby
zabił swojego brata Abla. Tak więc ty, Marianno, ucieknij przed niedolą
Ewy i stań się sama w sobie bogatą.
Oto posyłam was jak baranki Ja, który jestem
pasterzem324. Posyłam was jako uczniów Ja, który jestem waszym
nauczycielem325. Posyłam was niczym promienie Ja, który jestem waszym
złość tamtejszych mieszkańców, którzy czczą żmiję, matkę węży. Ty Marianno, zmień swój
kształt i cały wygląd kobiecy i pójdź razem z Filipem”. Znowu rzecze Jezus do Filipa: „Dlaczego
zwątpiłeś, Filipie? Czy nie słyszałeś mojej nauki: ‘Oto posyłam was jako owce między
wilki’. Nie lękajcie się ich dzikości. Ja będę zawsze przy tobie jako pomocnik i ten, który
bierze na siebie twój trud. Oto wysyłam was jako moich uczniów, wysyłam was jak promienie,
Ja słońce sprawiedliwości. Z wami jestem na każdym miejscu: na rzekach i na morzach
będę z wami jako dobry sternik. Teraz Filipie, nie ustawaj czynić dobrze tym, którzy czynią
ci źle, a łaska mojego ducha będzie ci towarzyszyła na twoich drogach, w każdym miejscu,
mieście i kraju.
słońcem. Posyłam was jako synów Ja, który jestem waszym ojcem.
Jestem z wami wszędzie, gdziekolwiek się znajdziecie. Wznieście swoje
oczy ku stworzeniu, które jest na niebie i przyjrzyjcie się obrazowi słońca,
a mam na myśli księżyc i gwiazdy, powietrze i wiatry. Jak słońce,
kiedy wschodzi, rozświetla swoimi świetlistymi promieniami całe stworzenie,
a gdy chyli już się ku zachodowi, jak zabiera i ciągnie za sobą swe
promienie przed nadejściem mroku nocy. Podobnie rzecz się ma z księżycem:
wylewa on swoją cudowną rosę na zbiorniki wodne i rośliny i wszystko
obdarza życiem i słodyczą. jak zmienia się w czasie zimy. Rozlewa
się obficie w zimowym powietrzu dopóki ich plon się nie pomnoży,
a ludzie, bydło, ptaki niebieskie, gady, ryby, które żyją w wodzie, nie będą
syte. A wszystko to dzieje się dzięki opatrzności mojego Ojca, który jest
także i waszym Ojcem. Przeto i wy, bracia moi, moje piękne
rośliny, pączki, które moja łagodność doprowadziła do rozkwitu, nie
smućcie się, że posyłam was z taką właśnie misją. Jestem bowiem z wami
wszędzie, gdziekolwiek się znajdziecie. A gdy będziecie w podróży,
Ja będę szedł przed wami, będę wam przewodził i przygotowywał wam
drogę. Na rzekach i na morzach będę dobrym kapitanem. Gdybyście znaleźli
się pośrodku fal, stanę tam, aby je poskromić i rozkażę wiatrowi, aby
wiał delikatnie i łagodnie. Jeśli kiedyś przybędziecie do miasta, którego
mieszkańcy powstaną przeciwko wam i będą was bić w swoich synagogach
i biczować was, ja położę lekarstwo na wasze zranienia i ja je z nich
zdejmę. I będę dla was dobrym lekarzem. A jeśli będą was przypalać rozżarzonym
żelazem, wasze oparzenia przykryję kojącym balsamem. Gdy
zaś będą wylewali waszą krew, Ja rozwinę moją świetlistą szatę, zbiorę ją
niewidzialną mocą i wyślę na wysokości, jako ofiarę dla mojego Ojca, który
jest w niebie. Cuda przez was czynione będą opiewane na całej ziemi,
a wasze grobowce będą nazywane przybytkami świętych ciał, albowiem
taki los został wam przeznaczony.
Teraz więc, bracia moi, nie bójcie się ukąszeń węży ani ich jadu,
albowiem paszcze ich zostaną przed wami zatkane, a trwoga, którą wywołują,
uśmierzona. A jeśli podniosą swoją głowę, uczyńcie nad nimi znak
monady. Jeżeli zaś wypełzną żmije uczyńcie znak krzyża, a natychmiast
spuszczą swoje głowy”.
Kiedy Filip usłyszał od Zbawiciela wszystkie
te przykazania i otrzymał wszystkie wskazówki, zapłakał. Zbawiciel
zaś rzekł do niego: „Filipie, dlaczego płaczesz?” Filip mu odpowiedział:
„Płaczę nad samym sobą, Panie. Słuchałem słów twoich z wielką
uwagą. Płaczę, bo boję się, że, jeśli pojadę w miejsce, które mi zostało
wyznaczone losem, zadadzą mi jeszcze większe
cierpienia, że będą mnie prześladować i okażą mi szczególne okrucieństwo.
Mają przecież naturę węża. Poza tym, jeśli zaatakuje mnie już ów
wąż i będzie się na mnie wściekle rzucał, może się zdarzyć, że – kiedy już
nie będę mógł wytrzymać ran, które on będzie mi zadawał – odpłacę
tamtejszym mieszkańcom i w ten sposób złamię przykazanie, które nam
dałeś, żeby nikomu nie odpłacać złem za zło, ale raczej
dobrem odpłacać temu, który nam wyrządził krzywdę. Teraz więc, Panie,
płaczę nad samym sobą, bo podróż do tego miasta jawi mi się jako coś
bardzo trudnego i niebezpiecznego [+++], a moja przewina będzie podwójna,
jeśli odpłacę komuś złem za zło”. Wtedy Zbawiciel
rzekł do Filipa: „Jak wielka jest zbrodnia tego, który odpłaca złem za zło,
tak o wiele większa jest łaska, jaką otrzymuje ten, który, mogąc wyrządzić
komuś zło, nie czyni tego, ale odpłaca dobrem temu, który wyrządził mu
krzywdę. Od takiego człowieka nie ma nic cenniejszego i nie istnieje większe
dobro niż godność, jaką ma taki człowiek. I zaprawdę, wielkie jest jego
błogosławieństwo wśród wszystkich błogosławieństw.
Ujrzałeś, Filipie, całe dzieło stworzenia, to, które jest w górze i to,
które jest na dole: światło i ciemność, wodę i ogień, dobro i zło, następnie
istoty żywe, a mam na myśli ludzi, bydło, drapieżne zwierzęta, ptaki i stworzenia
żyjące w wodzie. Osądź to wszystko, Filipie. Nie dostrzegasz, że
zasada kieruje całym wszechświatem? Zobacz, że to, co czyni dobro
i piękno, jest tym samym, co daje wzrost i rozmnożenie, a nie tym, co czyni
zło. Albowiem to światło rozprasza ciemność, a światło jest godne wielkiej
chwały. Spójrz na ogień, że jest zły, a na wodę, że jest dobra, a wody jest
bardzo dużo. Spójrz znowu na ptaki i zobacz, że także wśród nich
te, [które są drapieżne] i które panują nad innymi są mało liczne i gorszego
gatunku, te zaś, które są łagodne i przyjazne, występują w wielkiej ilości.
Spójrz także na zwierzęta [+++], że niewiele pośród nich jest drapieżników
[+++], a dobre pośród nich są dobre i niezliczone w wodach drapieżników
jest niewiele w porównaniu z innymi wodnymi gatunkami.
Dlatego właśnie, gdy
gniew wywołany zbrodnią Czuwających miał zawisnąć nad światem,
Prawodawca, zanim zesłał potop i wygubił to, co złe, polecił Noemu zbudować
arkę i wprowadzić do niej wszystkie według swojego
rodzaju. I polecił Noemu wprowadzić do arki ptaki i bydło według ich rodzaju:
ze zwierząt czystych siedem samców i siedem samic, ze zwierząt
zaś nieczystych po jednej parze: samca i samicę. Przez te liczby wykazał
każdemu jego czyny, jednemu, że nie przebaczył mu wszystkiego, ale że
odda mu według jego winy, innemu zaś, że mu przebaczył, oszczędzając aż
siedem par.
Dlatego właśnie twój brat Piotr przypomniał sobie o tym, co uczynił
Noe w dniu sądu nad grzesznikami i rzekł do Mnie: ‘Chcesz, abym przebaczał
mojemu bratu aż siedem razy, tak jak przebaczył Noe?’ Ja zaś mu
odpowiedziałem: ‘Nie chcę, abyś ograniczył się do naśladowania Noego,
ale przebaczaj siedemdziesiąt siedem razy’. Teraz więc, Filipie, nie upadaj
na duchu i odpłacaj dobrem tym, którzy czynią ci krzywdę.
Dostrzeż też nieprzyjaciela, w powietrzu,
w którym żyją liczne ptaki i gady, rozumiejąc, że człowiek nie staje się
przez nie nieczystym. Oto mnóstwo roślin otrzymuje wzrost dzięki dobroci
mojego Ojca, który jest w niebie i który dostarcza im rosy. I światło
Jego wschodzi nad każdym stworzeniem, nad dobrymi i nad złymi.
Podobnie rzecz się ma z wodą: płynie i wypełnia źródła, rzeki i morza, będąc
życiem zarówno wód słonych, jak i pozbawionych soli, gorących i zimnych,
słodkich i gorzkich. woda znajduje się w niebie i w stworzeniach,
w których się miesza według różnicy, jaka między nimi zachodzi
i według ich kształtów.
Ty przeto naśladuj wszystko to, co piękne. Przypatrz się ciałom
niebieskim, które czynią dobro i postępuj tak jak one. Także i wy, uczniowie,
stańcie się naśladowcami ich wszystkich, abyście – podobnie jak one,
które, nikogo nie wyróżniając, udzielają swojego zbawiennego światła dobrym
i złym – stali się narzędziem zbawienia całego świata, jako dobrzy
uczniowie i trwający w jedności bracia. Jeśli będziecie prześladowani,
wytrwajcie; jeśli zostaniecie wystawieni na próbę ucisku, który mają wam
sprawić, pomni na wielkie wytchnienie, które jest waszym udziałem, rozsmakujcie
się, wiedząc, że będziecie jaśnieć przed obliczem mojego
Ojca, który jest w niebie i że wasza nagroda będzie bardzo wielka”.
Ucieszył się Filip, a wraz z nim
jego towarzysze, z pouczeń i obietnic, które dał im Pan. I tak Filip wyruszył
w drogę w towarzystwie Bartłomieja i Marianny. Ucałowali prawicę
Zbawiciela i udali się do kraju Wężowników.
Gdy dotarli do pustkowia zamieszkiwanego przez smoczyce i je
przemierzali, oto wielki lampart wyszedł z lasu pokrywającego górę. A kiedy
tylko ujrzał Apostołów Pana, rzucił się do ich stóp i przemówił do nich
ludzkim głosem: „Oddaję wam pokłon, słudzy majestatu Boga i Apostołowie
Jednorodzonego Syna Bożego; każcie mi doskonale przemawiać”.
Wtedy Filip: „W imię Jezusa Chrystusa, mów!” Lampart
zaś zaczął mówić głosem doskonale podobnym do głosu ludzkiego: „Posłuchaj
mnie, ty, który swatasz nas ze Słowem Bożym. Zdarzyło się, że
o pierwszej godzinie w nocy, natknąwszy się na stado kóz,
naprzeciwko góry Smoczycy, matki wężów, porwałem małego koziołka.
Gdy jednak, poraniwszy go, wszedłem do lasu, aby go pożreć, ten zapłakał
niczym małe dziecko i odezwał się do mnie ludzkim głosem, mówiąc: ‘Lamparcie,
porzuć twoje dzikie serce i drapieżne zamysły i stań się łagodny.
Oto bowiem Apostołowie Bożego majestatu mają zamiar przejść przez to
pustkowie z zamiarem doskonałego wypełnienia obietnicy chwały Jednorodzonego
Syna Bożego’. Gdy usłyszałem to upomnienie z ust koziołka,
nie wiedziałem, co czynić. Jednakże moje serce pomału zaczęło się zmieniać,
a moja dzikość zamieniła się w łagodność, tak że w końcu porzuciłem
myśl o pożarciu koziołka. A kiedy słuchałem tego, co do mnie mówił,
podniosłem moje oczy i zobaczyłem was przechodzących obok i rozpoznałem
w was sługi Boże. Widząc jak się zbliżacie, porzuciłem koziołka i przyszedłem
do was oddać wam pokłon. Teraz więc błagam cię, Filipie, Apostole
Chrystusa, abyś dał mi moc przemawiania bez przeszkód, a pójdę za tobą
wszędzie dokądkolwiek się udasz. Niech porzucę moją dziką naturę”.
Wtedy Apostoł powiedział do Lamparta: „Gdzie jest koziołek?”
odpowiedział: „Oto kona pod dębem naprzeciwko”. Rzekł
Filip do Bartłomieja: „Chodźmy zobaczyć jak ranny wraca do życia, a ten,
który zadał mu rany, jak doznaje uzdrowienia”. Na polecenie Filipa lampart
poprowadził go wraz z towarzyszami w miejsce, gdzie leżał koziołek.
Wtedy Filip z Bartłomiejem
rzekli: „Teraz przekonaliśmy się, Jezu, który kochasz człowieka,
że nie ma nikogo, kto by był bardziej miłosierny od Ciebie. Ty bowiem
nas wyprzedzasz i przez te zwierzęta mówisz nam, byśmy
bardziej uwierzyli i z gorliwym sercem wypełnili zadanie, które nam Sam
powierzyłeś. Teraz więc, Panie Jezu Chryste, przyjdź i daj tym zwierzętom
życie, tchnienie, a także mocną i stałą, tak, aby porzuciły swoją
naturę dziką i zwierzęcą, stały się łagodne i aby nie jadły już nigdy
więcej mięsa i by koziołek nie żywił się więcej pokarmem, którym
żywi się bydło. Niech powstanie w nich serce ludzkie i niech pójdą za nami,
dokądkolwiek się udamy. Niech na twoją chwałę żywią się naszym pokarmem
i niech mówią na podobieństwo ludzi, wychwalając twoje imię”.
I w tej samej jeszcze chwili zwierzęta, lampart i koziołek stanęły na tylnych
nogach, podniosły przednie kończyny i oddały Bogu chwałę, wołając
ludzkim głosem: „Chwalimy i błogosławimy Ciebie, który na nas wejrzałeś
i nie zapomniałeś o nas na tym pustkowiu, który odmieniłeś naszą dziką
i drapieżną naturę, czyniąc ją łagodną. Ty nas obdarowałeś Boskim Słowem
i dałeś nam język i rozum, abyśmy mogli wyznawać twoje Imię, albowiem
wielka jest twoja chwała”.
Po tych słowach lampart i koziołek padli na ziemię i oddali
pokłon Filipowi, Bartłomiejowi i Mariannie. I w tej samej chwili Apostołowie
oddali chwałę Bogu i pozwolili lampartowi i koziołkowi towarzyszyć
im i kazali im iść przed nimi do miasta, do którego zmierzali, podług tego jak
objawił im Zbawiciel. I ruszyli razem, sławiąc i wychwalając Boga. Amen.
Epizod dziewiąty.
O zgładzeniu smoka

Zdarzyło się to, kiedy Apostołowie:


Filip, Bartłomiej, Marianna, lampart i koziołek podróżowali razem. Piątego
dnia po odmówieniu nocnych modlitw, z nastaniem świtu wyruszyli
w dalszą w drogę. A oto nagle zerwał się wielki wiatr niosący ciemność,
z której wypełzł na Apostołów Boga wielki smok. Jego grzbiet był czarny,
brzuch niczym rozżarzone spiżowe węgle, rozsiewające wokół iskry ognia,
długość ciała zaś przekraczała sto łokci. Towarzyszyło mu mrowie węży
wraz z ich potomstwem. I oto całe pustkowie wydawało się poruszać.
Widząc to, Filip rzekł do
Bartłomieja i Marianny: „Nadeszła chwila, w której potrzebna nam jest
pomoc Zbawiciela. Przypomnijmy sobie słowa Chrystusa, które wypowiedział
do nas, kiedy nas posłał: ‘Nie bójcie się niczego, ani prześladowania,
ani węży zamieszkujących ten kraj, ani czarnego smoka’. Stańmy zatem
niewzruszeni przed obliczem Boga niczym filary, a cała potęga wroga
zostanie unicestwiona, jego groźby zaś udaremnione. Pomódlmy się i skropmy
powietrze wodą z kielicha. Wtedy ów czarny gad złagodnieje, a cały
dym opadnie”.

Wzięli więc w ręce kielich, który do nich należał, i pomodlili


się następującymi słowami: „Ty, który schładzasz rosą wszelki żar, rozpraszasz
ciemności, który wkładasz wędzidło w paszczę smoka, Ty, który
załamałeś jego wściekłość, który wniwecz obróciłeś całe zło tego, który
jest Obcym, który zanurzyłeś go w jego własnych płomieniach. Ty zamknąłeś
jego kryjówki i odciąłeś mu wyjście, każąc w ten sposób jego pychę.
Bądź z nami na tym pustkowiu, albowiem przybiegliśmy tu z twojej woli
i z twojego nakazu”. Następnie Filip zwrócił się do
Bartłomieja i do Marianny, mówiąc: „Powstańcie i podnieście ręce wraz
z kielichem, który trzymacie, i zroście powietrze wodą, czyniąc znak krzyża,
a ujrzycie chwałę Wszechmocnego”.
I nagle dało się widzieć światło, jakby ognistej błyskawicy,
które oślepiło smoka oraz inne towarzyszące mu bestie. I natychmiast usechł
on, jak i inne węże, a promienie światła przedostały się do ciemnych jaskiń
i zniszczyły gadzie jaja. Apostołowie zaś, oślepieni przez nadprzyrodzone
światło, zakryli sobie oczy. Następnie, nie poniósłszy żadnej szkody, ruszyli
w dalszą drogę, chwaląc Pana naszego Jezusa Chrystusa. Amen.
„[…] na pustkowiu twoja słodycz jest z nami i wszystkimi
tymi, którzy w Tobie pokładają nadzieję”. A kiedy to mówił, Bartłomiej
i Marianna przygotowywali się do przyjęcia Eucharystii. A gdy wypowiedzieli
‘amen’, oddali chwałę Bogu. Pościli bowiem przez pięć dni, aby
mogli oddać należną Mu chwałę, godni wejścia w komunię z Chrystusem.
Kiedy Filip,
Bartłomiej i Marianna tak trwali w radości, usłyszeli nagle huk trzęsącej
się ziemi, któremu towarzyszyły jakby wycie i bulgot dobiegające z bliskiego
miejsca, na którym zgromadzony był stos kamieni. Właśnie stamtąd
dobiegały przerażające głosy, które wołały: „Idźcie już stąd, słudzy niepojętego
Boga. Wracajcie do siebie, a i my pozostaniemy tam, gdzie jest nasze
miejsce. Jak długo jeszcze będziecie występować przeciwko nam, chcąc
zniszczyć wszelką demoniczną naturę? Nikomu nigdy nie udało się przejść
przez to miejsce, któreśmy spustoszyli. Ale skoro się tu tylko pojawiliście,
opadliśmy z sił. Jest nas pięćdziesiąt demonów, posiadających jedną naturę,
którym przypadł w udziale ten niewielki kawałek ziemi. Wy natomiast
przebyliście całą ziemię, która jest pod niebem i przyszliście tu na naszą
zgubę, a wraz z wami Jezus, który jest Synem Boga, a który sam jeden
obrócił w nicość niezliczone rodzaje demonów. Tak oto opuszczamy tę jaskinię
wypędzani gwałtem. Teraz przyznajemy, że zostaliśmy wniwecz
obróceni, ponieważ Ten, który został ukrzyżowany wysuszył naszą
dawną naturę”.
Wtedy Apostoł powiedział: „Na Ukrzyżowanego,
rozkazuję ci odsłonić swoją dawną naturę”. A smok, który był
wśród nich odpowiedział: „Oto skąd pochodzi moja natura: są nią knowania,
jakich się dopuściłem w Raju. Dlatego przeklął mnie Ten, który
teraz przez ciebie pragnie mnie zniszczyć. Po opuszczeniu Raju rodzącego
wszelki owoc, znalazłem z powodu Abla schronienie w Kainie. Następnie,
przywdziawszy kobiecy wdzięk, ściągnąłem aniołów z wysokości. I spłodziwszy
synów wielkiego wzrostu [+++]. Ci zaś zaczęli się mnożyć i pożerać
ludzi jak szarańcze364. Potem zostali zniszczeni przez wody potopu.
Oni dali początek rasie demonów i węży, także wtedy, gdy laska Mojżesza
pokonała moc mędrców i czarowników egipskich. My zaś jesteśmy
pięćdziesięcioma wężami, których pożarł wtedy smok Mojżesza. Ale to ty,
Filipie, odniosłeś nad nami zwycięstwo”. Wtedy Apostoł i sługa Boży spojrzał
w niebo i rzekł: „Święty Jezu, ojczyzno nieskalanego cieniem światła, chwało
Ojca, mocy słabych, przedwieczne słowo w Ojcu, które objawiło się na
ziemi w postaci ludzkiej, przyjdź teraz i daj mi siły, albowiem rzesza demonów
dręczy twoje stworzenie na tym pustkowiu! Nie zwlekaj Panie, ale
pospiesz z twoją pomocą”. A gdy się tak modlił, zakrzyknął: „Zaklinam
was, demony, na chwalebne Imię Ojca Jednorodzonego Syna, Najwyższego,
pokażcie się, jaka jest wasza liczba i wasza postać”.

I natychmiast wydobyły się straszliwe wycie oraz krzyki, które


wołały: „Chodźcie szybko, potomstwo Czerni i Goryczy, bo zmusza nas
do tego ten, który jest naszą zgubą”. Wtedy demony podobne
do gadów spod zwałów kamieni; pięćdziesiąt węży podniosło głowy
na wysokość dziesięciu łokci – każdy z nich miał długość ponad sześćdziesięciu
łokci – i wołały jednym głosem: „Chodź także i ty, który kazałeś
nam wyjść. Jesteśmy przecież dziećmi twojej natury”. I powstało takie trzęsienie,
że Bartłomiej i Marianna straciliby ducha, gdyby Filip nie
dodał im otuchy, mówiąc: „Kimkolwiek jesteś, ty, którego wołają węże,
będące złymi demonami, a przez którego ziemia się zatrzęsła, wyjdź.
Już bowiem zostałeś pokonany, ty i cały twój zeschnięty
korzeń”. I natychmiast pojawił się wśród węży smok, wielki na sto łokci,
cały pokryty sadzą, ziejący ogniem i wypluwający z siebie jad, który rozlewał
się niczym rwący strumień. Jego broda miała długość dwudziestu
łokci, głowa poruszała się niczym chwiejący się wierzchołek żelaznej góry,
całe ciało było zaś jak ogień.
Następnie smok wzniósł swe ciało na dużą
wysokość i tak odezwał się do Filipa: „Skąd otrzymałeś taką moc, Filipie,
synu gromu, że udało ci się przejść wbrew naszej woli przez to miejsce?
Dlaczego tak spieszno ci jest zniszczyć mnie, smoka przebywającego na
pustkowiu? Ale zaklinam cię, na Tego, który dał ci tę moc: nie unicestwiaj
nas ani nie zabijaj gromem twojego gniewu. Wyślij nas raczej w góry Labiryntu,
abyśmy znaleźli tam kryjówkę i się przemienili. Niech, tak jak
w Jerozolimie służyliśmy sprawiedliwemu Salomonowi, który z naszą pomocą
wybudował Świątynię Boga, tak teraz, wykorzystując naszą demoniczną
moc, służymy tobie i w ciągu sześciu dni wzniesiemy dla ciebie
w tym miejscu budowlę, która otrzyma nazwę Kościoła Boga żywego.
Ze względu na imię Ukrzyżowanego, rozkażę płynąć siedmiu nieśmiertelnym
źródłom, byle byś tylko nas nie zniszczył”.
Apostoł rzekł: „Jak możecie wybudować, skoro jesteście
wężami i macie gadzią naturę? Czyż wszelka budowla nie jest dziełem ludzkiej
ręki? Teraz zatem rozkazuję ci, mocą Jezusa, abyście – tak ty, jak i pięćdziesiąt
węży – porzucili gadzie pochodzenie i przybrali ludzkie kształty”.
Wtedy smok powiedział: „Posłuchaj Filipie, nasza natura jest mroczna i ponura.
Nasz ojciec ma na imię Mrok, a matka Czerń. Oni nas spłodzili mrocznymi
i czarnymi. Mamy małe stopy, pokrzywione włosy, jesteśmy pozbawieni
kolan, nogi mamy szybkie jak wiatr, podobni do powietrza, o iskrzących
się oczach, o szpiczastych brodach, o najeżonych włosach, wstrętni,
lubieżni i zniewieściali”. Następnie, westchnąwszy potężnie, smok powiedział:
„Filipie, skoro twoja potęga jest tak wielka, wejrzyj na naszą postać”.
I natychmiast smok wraz z pięćdziesięcioma wężami ujawnili swoją
liczbę i natychmiast odlecieli niczym wiatr, wołając: „Już teraz przystąpmy
do wznoszenia budowli”. Nie minęły trzy godziny, a przynieśli drogą
powietrzną pięćdziesiąt wysokich kolumn. Następnie rzekli: „Wznoś,
Filipie, zgodnie z twoją wolą! Siódmego dnia3 ujrzysz budowlę,
siedem źródeł i poświęcenie kościoła”.
A po sześciu dniach budowa kościoła została zakończona i rzeki
popłynęły obfitym strumieniem i w ciągu kilku dni zgromadziło się w tym
miejscu trzy tysiące mężczyzn oraz wiele kobiet z dziećmi; wszyscy oni
oddawali cześć Chrystusowi. Smok zaś ukazał się w postaci czarniejszej
od Etiopczyka i tak powiedział: „Filipie, my idziemy w miejsce, które
znajduje się poza zasięgiem twojego wzroku, ze strachu byś nie kazał nam
raz jeszcze budować. Nam już wystarczy. Zostaliśmy pokonani”.
Wtedy Filip odezwał się i przemawiał w swoim własnym języku, tak jak podpowiadał mu jego
duch: „Wychwalamy Cię, o Niewypowiedziany, który jesteś ofiarą cenną
i wspaniałą. Ty jesteś chlebem, chwałą Ojca, łaską Ducha, szatą Słowa,
oczyszczoną i usprawiedliwioną na wieki, dającym życie bogactwem,
wychwalanym przez nieznające tłumy. Ty jesteś latoroślą Ojca,
Ty cierpisz więzy niewoli we wszystkich, dopóki sam nie wyzwolisz tego,
który został zniewolony; który nie spożywasz, który spożywasz i jesteś
spożywany. Ty, który dajesz słowo, abyśmy go słuchali, który dałeś się
obmyć, a który sam jesteś obmyciem, który tańczysz pośród dwunastu dziewic,
który jesteś opiewany w ósmym spełnienia. Ty, który ozdabiasz
i sam jesteś ozdobiony, który jesteś obok, a który, będąc wszystkim,
nie masz miejsca. Święty przybytku, który chciano zbezcześcić
w świątyni obrzydliwości, a który jest radością, uroczystym zebraniem,
którego wszyscy pragną. Ty, który jesteś lampą oświetlającą izbę i jednocześnie
sam jesteś światłem. Ty jesteś rajem, tajemnicą
w ciszy, rozumem Tego, który w Tobie tańczy, posłaniem tych, którzy
wypoczywają. Ty jesteś Słowem Ojca, obrazem prawdy; Ciebie poznaliśmy
i ujrzeliśmy. Ty jesteś słyszeniem naszych uszu. Ty jesteś widzeniem
naszych oczu. W Tobie nasze dusze znajdują oparcie”.
To powiedziawszy, Filip znowu podał Eucharystię Bartłomiejowi
i Mariannie, tak że z wielką radością chwalili Boga, za dar Bożej Eucharystii:
„Amen, Amen, Amen”.
Epizod dwunasty Dziejów świętego Filipa.
W którym to lampart i koziołek poprosili o Eucharystię

Kiedy Apostoł Filip podał Eucharystię


Bartłomiejowi i Mariannie, ci radowali się i wielbili Boga. Wtedy
lampart i koziołek, ujrzawszy ich, jak się radują i widząc, że sami nie
zostali uznani za godnych świętej Eucharystii, zaczęli smucić się we własnej
mowie i głośno płakać, tak że łzy płynęły po ich zwierzęcych policzkach.
Filip zaś rzekł do Bartłomieja: „Chcę wiedzieć, dlaczego płaczą”.
A kiedy Filip wypowiedział te słowa, lampart otworzył swój pysk
i tak przemówił: „Słudzy Pierwszego i Jedynego, Apostołowie Bożego majestatu,
zaklinam was na Boga, którego imię dotarło do nas, którzy nie
jesteśmy godni – nie zadręczajcie się pytaniem, dlaczego płaczemy, ponieważ
sam będę mówił w imieniu moim i koziołka i odsłonię przed wami
przyczyny naszego smutku: Byliśmy zwierzętami pozbawionymi rozumu,
żyjącymi w niewiedzy aż do dnia, w którym was zobaczyliśmy. Jadłem
mięso i krew i ciemność nocy była dla mnie światłem, które świeci
w południe, a kiedy wstawał dzień, chowałem się w lasach. Jednakże w godzinie
waszego przemarszu przez górę padły na mnie strach i trwoga. Nasza
zwierzęca i drapieżna natura została zmieniona i przemieniła się w dobroć
i odstąpiłem od pożarcia tego koziołka, albowiem Boża moc zawisła
nad nami.
Teraz jednak płaczemy, ponieważ nie uznaliście nas za godnych
przyjęcia Eucharystii Chrystusa. A przecież przemawialiśmy ludzkim głosem
i przez was prosiliśmy Boga, aby wolno nam było wam towarzyszyć.
Albowiem Bóg nie pozostawił nas niewtajemniczonymi, ani nie pozbawił
nas cudu swojego oblicza, gdy pojawił się wam Jednorodzony,
którego piękno uśmierciło gwałtownie wściekającego się smoka wraz z otaczającymi
go wężami. Usłyszeliśmy także Jego głos i słyszeliśmy chwałę
waszych modlitw i waszych błogosławieństw.
Jeśli Bóg uznał nas za godnych uczestnictwa w tych wszystkich
cudach, to dlaczego wy nie uznajecie nas za godnych przyjęcia Eucharystii?
Z tego właśnie powodu płaczemy, przejęci bólem, jako ci, którzy
nie zostali uznani za godnych. Jeżeli ja nie zostałem dopuszczony,
dlatego że jestem drapieżnym zwierzęciem, to dlaczego ten
oto koziołek nie okazał się godnym jej przyjęcia? Płaczemy, bo być może
nie mamy życia u Boga. Okażcie nam miłosierdzie bez zazdrości, tak jak
zostało wam to nakazane. Albowiem On jest w każdej istocie i sam obdarował
nas hojnie swoim słowem. Wszakże jest to wielkim cudem, że dziki
zwierz i koziołek, dziecko kozy porzuciliśmy własną naturę i staliśmy się
jak ludzie. Bo zaiste, mieszka w nas Bóg. Teraz więc prosimy was, Apostołowie
dobrego Zbawiciela, abyście bez lęku i wahania udzielili nam tej
części, której nam jeszcze brakuje i aby przez was nasze zwierzęce ciało
zostało przemienione i byśmy porzucili nasze zwierzęce kształty.
Wierzymy, że stanie się nam to przez was, jako że umysł znajdujący
się tak we wszelkiej rozumnej myśli, jak i w samym sercu, ma rozstrzygające
znaczenie. Zamieszkał on w nas i poprowadził ku natchnionym widzeniom.
Dzięki swej rozumnej myśli, która nigdy nie usypia, budzi
on nas z otępienia dzikości i stopniowo przenosi nas ku łagodności,
dopóki nie staniemy się prawdziwymi ludźmi, tak pod względem ciała, jak
i duszy. Będziemy więc żyli we wzajemnej zgodzie, abyśmy zostali uznani
za godnych Chleba, o którym usłyszeliśmy, że jest misterium
chwały. Przeto prosimy was, abyśmy mogli otrzymać ten cud chwały od
Boga, który w swoim wielkim miłosierdziu ma wzgląd na wszelką naturę,
także tę dzikich zwierząt”.
Kiedy lampart skończył mówić w obronie
koziołka i samego siebie, obydwa zwierzęta wybuchły płaczem. Wtedy
Apostoł odpowiedział: „Posłuchajcie mnie, zwierzęta, które stałyście się
godne, aby dotarło do was słowo Boże: Jest oczywiste, że Bóg wejrzał na
cały wszechświat przez swojego Pomazańca; nie tylko na ludzi, ale także
na wszystkie zwierzęta, dzikie i domowe. Któż może opowiedzieć o Jego
miłosiernej opatrzności, która nieprzerwanie nad nami czuwa?”
Następnie Filip wzniósł ręce ku górze
i modlił się tymi słowami: „Panie Jezu Chryste, nadziejo i mocy wszystkich,
Królu chwały, który uczyniłeś niebo, zamknąłeś otchłań i wtrąciłeś
do niej wroga, który rozpostarłeś firmament i położyłeś na nim ciała niebieskie
na chwałę twoich czynów, który stworzyłeś powietrze ku radości
i wytchnieniu tych, którzy go potrzebują, który udzieliłeś wodom swojej
własnej słodyczy, aby twoje stworzenie żyło, który skarciłeś morze i przywróciłeś
wodom spokój; Ty jesteś Panem wszelkiego wyższego poznania,
wolnością tych, którzy cierpią niewolę, Zbawicielem wieków, przywracającym
zdrowie tym, których oślepiło bielmo grzechu. Przyjdź, Panie
nasz Jezu Chryste, jeżeli taka jest twoja wola i, jak zmieniłeś postać duszy
tych zwierząt, tak spraw, by same przed sobą ukazały się w ludzkim ciele,
na chwałę i cześć twojego imienia w miejscu, do którego zmierzamy”.

Wtedy Filip podniósł kielich i napełnił go wodą, którą następnie skropił


zwierzęta. I jeszcze w tej samej godzinie ich oblicza i ciała zaczęły się
stopniowo zmieniać na ludzkie podobieństwo. Stanęły na tylnych kończynach,
przednie wyciągnęły przed siebie niczym ramiona i wielbiły Boga,
mówiąc w ten sposób: „Wielbimy Cię, Panie, Jednorodzony Synu, który
zrodziłeś nas dla nieśmiertelności, dając nam ciało ludzkie zamiast ciała
zwierzęcego. Zaprawdę, ty jesteś prawdziwym sędzią dla tych, którzy do
Ciebie przychodzą, który obdarowałeś nas dzisiaj twoim chwalebnym słowem,
abyśmy zostali zaliczeni do twoich ewangelistów. Ty bowiem ściągnąłeś
z nas błoto naszej zdziczałej natury i odziałeś nas w łagodność właściwą
świętym. Chwalimy Cię i błogosławimy, ponieważ przeniosłeś nas
z hańby do chwały. Wyznajemy, że ani w stworzeniu, ani w człowieku nie
ma życia, jeśli nie wejrzy na nich nasz Bóg dający zbawienie”.

Epizod trzynasty Dziejów świętego Apostoła Filipa.


Przybycie do Hierapolis3

Apostołowie wędrowali w kierunku


miasta, a wraz z nimi oboje zwierząt, którym wydawało się, ze są
ludźmi. Filip dał znak lampartowi, aby poprowadził ich drogą prowadzącą
do miasta. A kiedy wdrapali się na wierzchołek góry i spojrzeli stamtąd
w dół, ujrzeli położone na jej zboczu miasto. Spoglądając w dół, zobaczyli
ludzi stojących pod miastem. Wtedy tak do siebie rzekli: „Podejdźmy
do tych ludzi i zapytajmy ich o nazwę tego miasta”. Kiedy zaś schodzili,
ludzie ci zobaczyli ich i wyszli im naprzeciw. A każdy z mieszkańców tej
krainy nosił na swoich ramionach węża, który wieszczył. I pytali się swoich
węży, kim są owi ludzie, którzy idą w ich kierunku. A to miało być dla
nich znakiem: puszczą węże na przybyszów; jeśli nie zostaną przez nie
pokąsani, będzie to oznaczać, że są dla węży tak samo nietykalni jak oni.
Jeśli zaś węże ich pokąsają, będzie to oznaczać, że są nieprzyjaciółmi i nie
pozwolą im wejść do miasta.
A gdy Apostołowie podeszli, aby porozmawiać z tymi ludźmi,
każdy z nich zdjął węża. Węże jednak
schyliły przed Apostołami swoje głowy ku ziemi i zaczęły gryźć swoje
własne języki. Widząc to, ludzie pomyśleli, że także i owi przybysze
służą i oddają cześć Żmii; Filip zaś podróżował razem z innymi;
ludzie tej krainy widzieli ponadto nierozumne zwierzęta, jak im towarzyszą
i jak mówią ludzką mową, tak że dziwili się bardzo.
A kiedy dotarli do miasta, ujrzeli przed sobą
dwa wielkie smoki, stojące przed bramą miasta – jednego z prawej, drugiego
z lewej strony – które pilnowały, by żaden obcy człowiek nie wszedł
do miasta. Dmuchały bowiem na nich i oślepiały ich. A kiedy
Apostołowie zbliżyli się, smoki podniosły głowy i, ujrzawszy
ich przed bramą, zazgrzytały do siebie zębami. Wtedy Filip
skierował ku nim swoje spojrzenie, a one ujrzały światło monady, które
skrzyło się w jego oczach. I jeszcze w tej samej chwili obróciły głowy i poumierały.
Kiedy Apostołowie
weszli do miasta, znaleźli blisko bramy opuszczoną lecznicę,
w której nie było żadnego lekarza. Wtedy Filip odezwał się do Marianny:
„Oto nasz Pan wyprzedził nas i przygotował nam tę duchową lecznicę.
Wejdźmy tam i odpocznijmy, gdyż bardzo się natrudziliśmy wędrując”.
Do Bartłomieja zaś rzekł: „Gdzie jest szkatułka, którą dał
nam Zbawiciel w czasie, gdy byliśmy jeszcze w Galilei? Zatrzymajmy się
w tej lecznicy i przywracajmy zdrowie chorym, dopóki nie poznamy zamiarów,
jakie ma względem nas Zbawiciel”.
Wtedy Filip otworzył swoje usta i w
ten sposób powiedział: „Żywy głos Najwyższego wejrzał na nas. W nim zgładzimy
rządców świata ciemności i skruszymy zatwardziałość ludzi; będziemy
leczyć kalectwo ślepych, wypędzać demony zapomnienia, wypędzimy
je z mieszkania, w którym się znaleźliśmy. Błogosławiony jest
ten, który przyjął do siebie Dobrą Nowinę, według której On, to jest Chrystus,
jest światłem niewidomych, oglądanym oczami umysłu. On to jest
okiem niekontemplowalnego, obliczem niewidzialności, chwałą niepokalanego,
całością nieskończoności, drogą tego, co nieuchwytne, zwycięstwem tych,
którzy walczą w dobrych zawodach, nagrodą biegnących,
radością tych, którzy się trudzą i wyczekują Go, poznaniem tych, którzy
nie wiedzą, wytrwałością cierpliwych, wytchnieniem znajdujących się w ucisku,
zbawieniem tych, którzy giną, wolnością zniewolonych, służbą tym,
którzy znajdują się w potrzebie, bogactwem ubogich i nasyceniem głodnych.
Królu walczących, przewodniku i Panie wszelkiego stworzenia, uczto wybranych,
izdebko modlących się, mieszkanie pustelników, miasto tych,
którzy Ciebie znają! Bo On sam stał się barankiem, owcą i pasterzem;
On – dawca życia. Jemu należy się chwała i moc i władanie nad wszystkim.
Amen”. Apostołowie zaś i zwierzęta zawołali: „Amen”.

Epizod czternasty Dziejów świętego Apostoła Filipa.


O ślepcu Stachysie

Blisko tego miejsca znajdował się dom pewnego bogatego człowieka o imieniu Stachys,
który był niewidomy od czterdziestu lat. Kiedy ów bogacz, siedząc
w oknie swojego domu, usłyszał Filipa mówiącego te słowa, zapłakał
wobec swoich dzieci i zawołał: „Pomóżcie mi! Zanieście mnie do tych ludzi,
którzy siedzą przy bramie. Oni mogą uleczyć moje oczy i przywrócić
mi światło”. Rzekli do niego jego synowie:, „Kim są owi lekarze?” Odpowiedział
im Stachys: „To są ci ludzie, siedzący przy bramie, których usłyszałem,
jak mówili: ‘Zatrzymajmy się w tej lecznicy i leczmy ludzi z wszelkiej
choroby i z wszelkiego cierpienia”.
Wtedy jego synowie wstali i przy
pomocy sług ujęli go za ręce i przyprowadzili przed Apostołów. Stachys
zaś padł przed nimi na twarz i rzekł: „Błagam was, mężowie, którzy przybyliście
do tego miasta zapewne z mojego powodu i ze względu na moje
kalectwo, abym i ja doznał uzdrowienia. Oto od trzech dni mam przedziwne
sny, a od czterdziestu lat nie widziałem światła słońca. Zanim zostałem
oślepiony prześladowałem cudzoziemców i chrześcijan. Byłem bowiem
zwierzchnikiem wszystkich, którzy oddają cześć Żmii i wężom mieszkającym
nieopodal mojego domu na ulicy Wężowej; a wszyscy mieszkańcy
tego miasta mają węże we czci.
Gdy leżałem w łóżku – miałem wtedy otwarte oczy –
i wpatrywałem się w sufit mojej sypialni, ujrzałem jaja węży, z których
wykluwało się wężowe potomstwo. Rozum mój zachwiał
się, tak że zapytałem: ‘Czyżby byli to bogowie? Wezmę trochę soku z tych
jaj i nałożę go sobie na oczy, abym przekonał się czy mają jakąś leczniczą
moc’. A kiedy nałożyłem go sobie na oczy, wnet doznały one uszkodzenia
i pokryły się ropą na całe dziesięć lat. A w tym czasie żyła jeszcze moja
żona. Chodziła ona na górę i przynosiła mi rosy z roślin,
a którą każdego dnia kładła na moje oczy. I doznawałem ulgi. Pewnego
dnia wstała o świcie, by udać się na górę i przynieść mi rosy. Na górze
jednak zaatakował ją olbrzymi zwierz, który bardzo ją poranił, tak że
umarła od poniesionych ran, bo nie było lekarza, który mógłby ją uzdrowić.
Od tego czasu, aż do chwili obecnej, nie oglądałem światła ani nie
widziałem twarzy moich synów.
Błagam więc ciebie, Boży człowieku, abyś wyleczył mnie z tego
cierpienia. Wtedy dzięki wam uwierzę w Boga, albowiem sen mój jest prawdziwy.
Ujrzałem siebie z oczami przewiązanymi chustką. Ten zaś,
któremu służę, jest tym samym, który zakrywa moje oblicze i nie daje mi
oglądać światła. Usłyszałem głos, który wołał: ‘Stachysie, przyjdź do bramy
miejskiej. Spotkasz przy niej lekarza, który zwróci ci światło i poznasz,
że służysz diabłu’. Przybyłem więc na miejsce, w którym znajduje się brama
i, spojrzawszy moimi oczyma, zobaczyłem zjawę nieznanego mi pięknego
młodzieńca, który miał trzy twarze. Pierwsza z nich była obliczem
młodzieńca, który nie ma jeszcze zarostu, środkowa przypominała twarz
kobiety owiniętą wspaniałym welonem, trzecia zaś była twarzą starego
mężczyzny. Młodzieniec niósł dzban z wodą, a dziewica trzymała w ręce
pochodnię, której blask napełnił moje oczy światłem. I schodzili się wszyscy
mieszkańcy miasta i przyjmowali chrzest od młodzieńca, który nosił
dzban. Ciała zaś ochrzczonych stawały się białe niczym liście palmy.
Sen ten powtórzył się trzykrotnie. Błagam was zatem, nie zwlekajcie
z uzdrowieniem człowieka, którego dusza błąkała się w ciemnościach, ponieważ
teraz wierzę, że to sam Bóg mi się objawił. Niech więc wasza opieka
spocznie na mnie, abym przejrzał”.
Filip wysłuchawszy tego, co powiedział
Stachys, zawołał: „Niech będzie błogosławione Twoje imię, dobry
Jezu, który posyłasz nas w każde miejsce niczym owce. Ty jesteś naszym
prawdziwym pasterzem, który utwierdza naszą naturę i rządzi wszystkim
sprawiedliwie. Ty przysłałeś nas tutaj jako obcych przybyszów, wyprzedziłeś
nas i przygotowałeś nam mieszkanie. Byliśmy biednymi nędznikami
i nie było dla nas miejsca wśród ludzi. Ale Ty
w twojej miłosiernej trosce zasadziłeś dla nas rajski ogród, Ty, który jesteś
doskonałym człowiekiem i doskonałym niebianinem o imieniu, którego nie
można wypowiedzieć, zbawienna prawico; imienia Twego nasze wargi,
nieczysty organ, nie są w stanie wymówić. Ty jesteś wielkim Duchem,
który jesteś Najwyższy w twoich świetlistych wiekach, Ojcze, który jesteś
w ukryciu, który jesteś z nami w trzech doskonałych postaciach,
będących obrazem tego, co niewidzialne. Ty jesteś błogosławiony na wieki.
Amen”.
To powiedziawszy, wyciągnął
swoją prawą rękę, chwycił Stachysa i rzekł: „Przyłącz się do mnie, ty, który
przez twoją niewiedzę przez tak długi czas cierpiałeś kalectwo. Albowiem
twoje widzenie jest prawdziwe. I nie nazywaj go snem, jako że sny
są tylko cudownymi znakami, podczas gdy twoje widzenie pochodzi od
Ducha Świętego. Aż do dzisiejszego dnia byłeś zniewolony przez Szatana.
On, sącząc swoją śmiertelną truciznę w dusze, niszczy całą naturę ludzką,
czyniąc ich myśli mrocznymi, nie pozwalając im oglądać niebieskiej chwały
i przez zapomnienie prowadzi ludzi do zatracenia i zepsucia. Gdy człowiek
się rodzi, wnet popada w niewiedzę, a wraz ze wzrostem swojego
ciała stopniowo upaja się zapomnieniem i pogrąża najpierw w obłędzie
rozpusty, potem zaś w bałwochwalstwie, gniewie, nienawiści i obmowie.
Ale to właśnie niewiedza skłania go do tego, by się zwrócił ku wszystkim
złym uczynkom. Ona zaciemnia umysł i oślepia człowieka. Albowiem mrok
i noc są diademem niewiedzy. Teraz zatem wiedz, że Ten, który cię wzywa,
daje ci światło prawdziwe, abyś dzięki niemu mógł poznać, że ten, któremu
dawniej służyłeś, to sam diabeł. Bo to właśnie on był przyczyną twojej
ślepoty przez cały ten czas”.
Następnie, przyciągnąwszy go do
siebie, wyciągnął rękę i wprowadził jego palec do ust Marianny i namaścił
[…] i wyprawił dla nich wielkie przyjęcie, gotując dla nich potrawy z mięsa
polnych zwierząt i podając im najlepsze wino.
A wieść o nim rozeszła się po całym
mieście, tak że niektórzy mówili: „Chodźcie, zobaczcie ludzi, którzy oddają
cześć Bogu; jeden z nich otworzył oczy Stachysowi, który przez czterdzieści
lat nie widział światła. Musi być z nimi moc Boża, albowiem sztuka
ludzkich lekarzy nie jest w stanie dokonać tak wielkiego uzdrowienia”. I wielki
tłum zebrał się pod jego domem z powodu Filipa i jego towarzyszy i wszyscy
zbiegali się, aby zobaczyć jak chorzy i opętani odzyskują zdrowie, a wśród
nich także ci, którzy cierpieli na żółtaczkę i na puchlinę wodną.
Filip chrzcił mężczyzn, Marianna zaś kobiety. A cały tłum dziwił
się bardzo z tego jak lampart i koziołek mówili „Amen”. I powstało w owych
dniach wielkie zamieszanie w każdym miejscu i wśród całego tłumu, tak
wśród starych, jak i młodych, bogatych i biednych. Naszemu Bogu [+++].
Epizod piętnasty Dziejów świętego Apostoła Filipa.

O Nikanorze – żonie zarządcy miasta


Miastem tym zarządzał
pewien człowiek o imieniu Tyrannognophos. Miał on za żonę kobietę,
Syryjkę z pochodzenia, której na imię było Nikanora. Podróżowała ona
statkiem, który gwałtowny wiatr wyrzucił na brzeg. W ten sposób
znalazła się w owej krainie i trafiła do tego miasta. A ponieważ była bogata,
Tyrannognophos wziął ją sobie za żonę. Jednakże, jako że była obca,
węże z miasta pokąsały ją, a jej ciało zostało porażone przez ich jad, tak że
bardzo cierpiała.
A kiedy usłyszała, że Stachys odzyskał wzrok, poleciła swoim niewolnikom,
aby zanieśli ją do domu Stachysa. Ci zaś zaprowadzili ją tam, w tajemnicy
przed jej mężem. Wewnątrz zaś przebywali Apostołowie,
którym Stachys usługiwał.
Filip Apostoł rzekł do Stachysa: „Stachysie, zniewolony
ongiś niemocą przez Szatana, który aż do ostatnich dni
przez długie lata byłeś dotknięty ślepotą, wiedz, że Bóg nie pozwolił, abyś
do końca trwał w niewiedzy i w błędzie, które były twoim udziałem.
Otrzymałeś prawdziwe lekarstwo od dobrego Ojca i wzeszło w twoim
domu słońce sprawiedliwości, które wprowadziło swoje chwalebne
promienie do twojego domostwa. Porzuć więc rozkosze związane ze spożywaniem
mięsa, abyś nie został zaliczony do dzikich zwierząt. Nie dogadzaj
sobie, pijąc duże ilości wina, ponieważ wprowadza ono ludzi w błąd
i prowadzi do bałwochwalstwa. Nie pysznij się srebrem i złotem, albowiem
są one sidłami Szatana. Raczej utwierdź się w wierze
i sercem przejętym czcią zaprawiaj się we wstrzemięźliwości i ascezie, albowiem
wstrzemięźliwość jest oparciem dla wszystkich. Oto bogactwo,
które daje Bóg.
Oto pokój Boży zapuścił korzenie w twoim domu. Porzuć więc już
dzisiaj swoją niewiedzę, aby nie przyszło na ciebie coś gorszego.
Oto pieczęć Ducha zamieszka z tobą. Wyprostuj się niczym filar w Kościele
prawdy i trwaj, Stachysie, we wstrzemięźliwości, ponieważ uświęcenie
usuwa wszelkie bezprawie. Życie dusz sprawiedliwych jest bowiem
uświęceniem i usuwa wszelkie zepsucie. Wznieś się zatem ponad błoto
pożądliwości. Niech nie króluje w twoich członkach umiłowanie mięsnych
pokarmów ani nadmierne pragnienie wina, aby nie roztopiła się w nich
twoja dusza. Oczyść się z rozpusty, albowiem jest ona zniszczeniem i
oblubienicą śmierci, małżeństwem rozkładu, radością demonów, uciechą
nieczystości, weselem zepsucia, rozkoszą tych, którzy giną. Trwaj raczej
w miłości, stań się roztropny i staraj się pojąć Chrystusa. Odrzuć od siebie
obecne zaszczyty i szukaj niebieskiej chwały. Niech twoi synowie będą
posłuszni, niech twoje córki zachowają dziewictwo, a twoi niewolnicy niech
wyszkolą się we wstrzemięźliwości. Wtedy twój dom będzie nazywany
domem modlitwy, a ty sam zostaniesz wyzwolony od niepokoju i zamętu”.
Kiedy skończył mówić, wbił
swoją laskę w ziemię na podwórzu domu Stachysa, modląc się w ten
sposób: „Panie Jezu Chryste, prawdziwa lasko, drogo, która daje życie,
niech, ze względu na twoje imię, różdżka ta wypuści pączki niczym różdżka
Aarona i niech przemieni się w wielką roślinę, drzewo, które będzie
znakiem i uzdrowieniem niemocnych na wszystkie pokolenia”. I natychmiast
zakwitła i wypuściła pączki i przemieniła się w krzew
wawrzynu, tak że Stachys i wszyscy, widząc ów przeciwny
cud, bardzo się dziwili. Zatroszczył się także o biednych.
Napełnił trzy dzbany zbożem, winem i oliwą i rozdzielał
tłumowi, a one pozostawały pełne, mimo że nikt nic do nich nie dorzucał.
I zaopatrywał ubogich aż do chwili, kiedy opuścił dom Stachysa.
Gdy Nikanora usłyszała słowa Apostoła i o cudach, jakich dokonał w domu
Stachysa, z radości, którą przyniosło jej słowo Boże, zapomniała o swojej
chorobie. Wtedy jednak jej słudzy rzekli do niej: „O Pani nasza, czyżbyś
nie wiedziała, że twój mąż Tyrannognophos jest człowiekiem surowym
i okrutnym? Jeżeli tylko się dowie, że przynieśliśmy cię tu bez jego wiedzy,
srogo nas ukarze! Wracajmy czym prędzej do naszego domu, zanim
wróci z pretorium, aby z twojego powodu nie wydał na tortury ludzi, którzy
dokonują uzdrowień w domu Stachysa”. Kiedy Nikanora usłyszała to,
co powiedzieli jej słudzy, pełna boleści wróciła do domu Tyrannognophosa,
mówiąc; „Lepiej będzie, jeśli będę nadal cierpiała i nosiła rany zadane
mi przez węże, niż żebym stała się przyczyną cierpień sług Bożych”.
Nocą zaś modliła się w ukryciu do Boga tymi słowami: „Panie Jezu
Chryste, wysłuchaj mojej modlitwy i daj mi to, o co Cię proszę, Boże mój!
Ty jesteś ponad wszystkimi, a twoja potęga rozciąga się nad wszystkim.
U Ciebie nic nie jest niemożliwe; wysłuchujesz wszystkich, którzy w prawdzie
zwracają się do Ciebie. Nie proszę Cię o złoto ani o srebro, lecz
znoszę chorobę mojego ciała i rany zadane mi przez węże.
Staną się niczym, jeśli tylko dasz mojej duszy wytchnienie, i nic nie
będą znaczyć prześladowania węży, jeżeli tylko usłyszę Twoje słowa. Proszę
Cię: niech Tyrannognophos uwierzy w Ciebie, albo niech umrze, ponieważ
zabrania mi udać się do Twoich świętych apostołów. Jezu, mój Panie,
daj mi powód i pretekst, abym albo ja mogła pójść do nich, albo by oni
mogli przyjść do mnie. Tylko daj mi uczestnictwo w Twoim świętym słowie,
albowiem ono jest prawdziwym lekarzem, który leczy nie tylko ciało,
ale i duszę”.
[+++] „[…] istnieją i dlatego
masz wizje; ale mnie nie możesz zwieść, tak jak to czynią kobiety, które
drwią ze swoich mężów. Jeśli jednak dowiem się, że poszłaś do nich, ukarzę
ich, ciebie zaś zamknę w ciemnicy. Wybierz więc to, co podpowiada
ci serce. Ja zaś będę na nich, ze względu na ciebie, jeszcze bardziej uważał”.
To powiedziawszy, wyszedł z pokoju żony i udał się do swojego trybunału.
Filip zaś, Bartłomiej, Marianna oraz lampart i koziołek
mieszkali w domu Stachysa w Chrystusie, naszym Panu, do którego
należy chwała i moc, wraz z Ojcem i Duchem Świętym, teraz i zawsze i na
wieki wieków. Amen.
Męczeństwo
świętego i sławnego, godnego wszelkiej pochwały Apostoła Filipa

W owym czasie, kiedy nad Rzymianami panował


cesarz Trajan, po tym jak w ósmym roku jego panowania Szymon, syn
Klopasa, drugi po Jakubie biskup Jerozolimy, poniósł męczeńską śmierć,
Apostoł Filip wędrował przez miasta i wsie Lidii i Azji i głosił wszystkim
ewangelię Chrystusa.

Filip dotarł do miasta Ophioryme


w Azji, zwanego też Hierapolis i znalazł gościnę w domu pewnego wiernego
o imieniu Stachys. Towarzyszyli mu Bartłomiej, jeden
z siedemdziesięciu uczniów Pana, Marianna, jego siostra oraz jego uczniowie.
I Filip chrzcił mężczyzn, Marianna zaś kobiety.
A w mieście tym panował następujący zwyczaj: wszystkie noworodki
przynoszono do świątyni i kładziono przed Żmiję. Ta lizała je swoim językiem,
one zaś, dzięki znakowi, stawały się przyjaciółmi
węży. Jednak, podczas pobytu Filipa w mieście,
przyjmowali chrzest w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego, tak że nigdy
więcej nie przychodzili już do Żmii, ale przyłączali się do Apostołów.
Ochrzczeni zaś, dzięki pieczęci krzyża, nie byli kąsani przez węże.
Filip i Bartłomiej chodzili po mieście i uśmiercali węże, odwiedzali
chorych, brali w opiekę wdowy, sieroty i ubogich i rozdawali zboże, wino
i oliwę, które znajdowały się w trzech dzbanach. Wszyscy mężczyźni zaś,
słysząc o cudach dokonywanych przez Filipa, porzucali swoje zajęcia i biegli
do domu Stachysa.
Filip nauczał ich w ten sposób: „Bracia moi, synowie mojego Ojca,
wy jesteście bogactwem mojego rodu według
Chrystusa, istnieniem mojego miasta – górnego Jeruzalem, rozkoszą
mojego mieszkania. Dlaczego daliście się zniewolić przez
waszego wroga – węża, wijącego się, podstępnego i przewrotnego stworzenia,
któremu Bóg nie dał ani rąk, ani nóg? Jego droga jest kręta, ponieważ
jest synem złego, bo jego ojcem jest śmierć, matką jego jest zepsucie,
a jego ciało zamieszkuje zniszczenie. Nie idźcie razem z nim na
zatracenie. Byliście zniewoleni niewiernością i błędem jego jadu. Porzucił
on bowiem ład i porządek i pozbawiony jest kształtów, wy zaś byliście pozbawieni
oparcia i nie mieliście postaci pośród całego stworzenia, czy to
w niebie, czy to na ziemi, czy to wśród ryb, które żyją w wodach. Ale,
gdybyście go ujrzeli, ucieklibyście od niego, ponieważ nie znajduje on
podobieństwa wśród ludzi. Jego mieszkaniem jest otchłań i chodzi w ciemności.
Uciekajcie więc od niego, aby jego jad nie wylał się na was, albowiem,
jeśli jego jad wyleje się na wasze ciało, pójdziecie tam, gdzie on mieszka.
Trwajcie raczej w prawdziwej pobożności, wierni, godni
i miłosierni, niemyślący podstępnie. Uciekajcie od smoka – Szatana i usuńcie
spośród was złe nasienie, to jest pożądliwość, z której rodzi się choroba
duszy. Ona to jest jadem węża. Albowiem od samego początku pożądliwość
pochodzi od węża i sama przywdziewa się w zbroję i oręż skierowany
przeciwko wiernym. Wyszła bowiem z ciemności i chodzi w ciemności.
Powinniście przyjść do nas, a raczej przez nas do Chrystusa
i wyrzucić jad Szatana z waszych ciał”. Kiedy jeszcze
Apostoł mówił te słowa, oto Nikanora wyszła ze swojego domu
i wraz ze swoimi niewolnikami przyszła do domu Stachysa. A kiedy
zbliżała się do drzwi, Marianna odezwała się w języku syryjskim, mówiąc:
„Elikomai kasma hitaa mariacha, chamastrai kalimachaa”. Następnie
przetłumaczyła te słowa, mówiąc: „O córko Ducha, ty jesteś moją panią,
ty, która jako zastaw zostałaś podarowana wężowi. Oto przybyłam,
aby cię ocalić. Rozerwę twoje więzy i odetnę je od ich korzenia. Oto przyszedł
odkupiciel, który cię ocala. Oto wzeszło słońce sprawiedliwości,
aby cię oświecić”.
Nikanora zaś stała przed drzwiami, a gdy usłyszała słowa
Marianny, nabrała odwagi i zawołała: „Jestem Hebrajką, córką Hebrajczyków.
Mów do mnie w języku moich ojców, ponieważ usłyszałam wasze
przepowiadanie i zostałam wyleczona z mojej choroby. Wychwalam dobroć
Boga i oddaję jej pokłon za to, że przysłała was do tej ziemi, abyście
się tu trudzili”.
A kiedy Nikanora mówiła jeszcze te słowa, przybiegł zdyszany Tyrannognophos.
Chwycił ją za ubranie i rzekł do niej: „Nikanoro, czy nie zostawiłem cię
leżącej na łożu twej choroby. Jak znalazłaś siłę i moc, aby przyjść do tych
ludzi, którzy są magami. Jeśli mi nie powiesz, kto jest lekarzem, ześlę na
ciebie liczne kary”.
Wtedy Nikanora mu odpowiedziała: „Tyrannognophosie,
porzuć myślenie tyrana, zapomnij o swoich złych uczynkach i porzuć życie
doczesne, wyrzeknij się próżnej chwały, która przemija niczym cień
i szukaj raczej tego, co wieczne. Porzuć zwierzęcą naturę, odrzuć rozwiązłe
uczynki obrzydliwej pożądliwości i wystrzegaj się współżycia, które
jest uprawą śmierci. Skrusz mur zepsucia i postaraj się dla siebie o życie
godne i nieskazitelne, abyśmy zostali uświęceni na zawsze. Jeśli chcesz,
abym z tobą została, będę mieszkała z tobą, ale będę zachowywała wstrzemięźliwość”.
Gdy Tyrannognophos usłyszał te słowa, chwycił ją za włosy
i kopiąc ją, zaczął ją wlec do domu i krzyczał: „Lepiej będzie dla ciebie,
gdybyś zginęła od mojego miecza, niż żebyś miała spotkać się z tymi magami
i oszustami. Ukarzę cię, a tych, którzy cię zwiedli, zabiję”. I zwróciwszy
się do niewolników, którzy mu towarzyszyli, rzekł do nich:
„Przyprowadźcie do mnie tych oszustów”.
Wtedy niewolnicy pobiegli
do domu Stachysa i – pochwyciwszy Filipa, Bartłomieja i Mariannę,
a także lamparta i koziołka – zawlekli ich Tyrannognophosa.
Kiedy Tyrannognophos ich zobaczył, zazgrzytał zębami
i rzekł: „Dajcie mi tych magów i oszustów, którzy uwiedli liczne kobiece
dusze, mówiąc: ‘Jesteśmy prawdziwie pobożni’”. Następnie polecił przynieść
rzemienie, związał im nogi, po czym kazał przenieść ich z bramy
miejskiej do świątyni. A na miejscu zebrały się wielkie tłumy. I dziwiły się
bardzo, bo lampart i koziołek mówili ludzkim głosem. Niektórzy
z tłumu uwierzyli słowom, które mówili Apostołowie.
Kapłani mówili zaś do Tyrannognophosa: „Ci ludzie są magami”.
Ten, usłyszawszy to, zapłonął strasznym gniewem
i wpadł we wściekłość. Rozkazał rozebrać Filipa, Bartłomieja
i Mariannę do naga, po czym powiedział: „Przebadajcie ich, aby
sprawdzić, na czym polega ta ich magia”. Wtedy niewolnicy rozebrali Filipa
i Bartłomieja, Mariannę zaś pochwycili i powlekli, krzycząc:
„Rozbierzcie ją, aby było wiadomo, że ta, która z nimi chodzi,
jest kobietą”. Tyrannognophos polecił, aby przyprowadzono szewców, którzy
przynieśli ze sobą ścięgna wołu. Ci przebili kostki Filipa, przynieśli
haki i przeciągnęli ścięgna przez jego pięty, a następnie zawiesili głową
w dół na drzewie, które stało przed wejściem do świątyni. Następnie wbili
w mur świątyni wielkie gwoździe i – związawszy Bartłomiejowi nogi i ręce
– rozciągnęli go nagiego na ścianie.
A kiedy rozebrali Mariannę,
postać jej ciała przemieniła się i stała się niczym arka z kryształu, wypełniona
światłem, tak że nie mogli się do niej zbliżyć.
Wtedy Filip odezwał się
do Bartłomieja po hebrajsku: „Gdzie jest teraz Jan? Znaleźliśmy się
dzisiaj w wielkiej potrzebie. Oto zostajemy pozbawieni naszych ciał. Który
z nas będzie się modlił za drugiego? Przecież, łamiąc wszelkie zasady,
nie oszczędzili nawet Marianny. Biczowali lamparta i koziołka i podłożyli
ogień pod dom Stachysa, ponieważ ugościł nas. Teraz więc i my każmy,
aby ogień zstąpił z nieba i ich pochłonął”.
A kiedy Filip wypowiedział te słowa,
oto Jan wkroczył do miasta i szedł jego główną ulicą. I pytał mieszkańców
miasta: „Co to za zamieszanie? Kim są ci ludzie i za co ponoszą karę?”
I rzekli do niego: „Czy nie było cię w mieście i nie wiesz, że ci ludzie
wprowadzili gwałt i niepokój tak do naszych domów, jak i do całego miasta?
Oto nakłonili nasze kobiety, głosząc obce imię Chrystusa,
aby pod pozorem pobożności nie zbliżały się do nas. Posługując się jakąś
magiczną mocą, którą mają w sobie, pozamykali nasze świątynie. A do
tego jeszcze, za pomocą jakichś dziwnie brzmiących imion, których nigdzie
nie słyszeliśmy, uśmiercają węże, które mieszkają w naszym mieście.
Zamieszkali w domu ślepca Stachysa i udało im się przywrócić mu
wzrok przez ślinę kobiety, która im towarzyszy. Wydaje się, że to właśnie
w niej skupia się cała ich moc. Ponadto chodzą za nimi lampart i koziołek,
które mówią ludzkim głosem. Gdybyś i ty widział te rzeczy, to czyż sam
byś się nie przeląkł?”
W odpowiedzi Jan rzekł do nich: „Pokażcie mi ich!” Wtedy
oni poprowadzili go do świątyni, gdzie wisiał Filip. A kiedy Filip zobaczył
Jana, rzekł do Bartłomieja: „Bracie mój, oto syn Barego, to znaczy ‘woda
żywa”. Jan ujrzał Filipa wiszącego głową w dół na przewiązanych kostkach
oraz Bartłomieja przywiązanego do ściany świątyni.
Wtedy rzekł do mieszkańców
miasta: „Synowie węża, jak wielka jest bezmyślność, która w was zamieszkuje!
Zabłądziliście! Do tego jeszcze zostaliście owiani tchnieniem
złego smoka. Dlaczego znęcacie się nad tymi ludźmi? Czy dlatego że powiedzieli
wam, że wąż jest waszym wrogiem?”, skoro
tylko usłyszeli słowa, które powiedział Jan, rzucili się na niego, krzycząc:
„Myśleliśmy, że jesteś jednym z mieszkańców naszego miasta. Teraz jednak
twoja mowa zdradziła cię, że i ty jesteś z nimi w zmowie. Zginiesz
dokładnie taką samą śmiercią, jak oni. Tak bowiem przykazali nam
kapłani, mówiąc: ‘Powieśmy ich głową w dół i wytoczmy z nich krew,
zmieszajmy ją z winem i zanieśmy w ofierze Żmii’.
A kiedy jeszcze mówili te słowa, oto Marianna ruszyła się z miejsca,
w którym się znajdowała i stanęła w swojej dawnej postaci.
Kapłani zaś rzucili się na Jana z zamiarem pochwycenia go, ale nie byli
w stanie tego zrobić. Wtedy Filip i Bartłomiej rzekli do Jana: „Gdzie jest
Jezus Nazarejczyk, który nie pozwala nam wymierzać sprawiedliwości
tym, którzy nas torturują. Od tej chwili nie będę was już więcej znosił”.
Wtedy Filip odezwał się po hebrajsku,
wołając: „Ojcze mój, Uthael, to jest ‘Ojcze mój Chryste’; Ojcze
majestatu, którego imienia boją się wszystkie wieki! Ty jesteś potężny, Ty
jesteś mocą wszystkiego, którego imienia boją się w królestwie Eloa, Ty
jesteś błogosławiony na wieki. Ciebie lękają się Zwierzchności i Władze
i drżą one przed Twoim obliczem. Królu czci, Ojcze chwały, którego imię
dotarło także do zwierząt żyjących na pustkowiu i zostały przez ciebie ujarzmione.
Dzięki Tobie odstąpiły od nas węże. Ty nas wysłuchujesz zanim się
jeszcze ośmielimy prosić, Ty masz na nas wzgląd, zanim zawołamy,
Ty znasz nasze zamysły, Ty jesteś Najwyższy w Swojej chwale; Ty
wszystko obejmujesz swym spojrzeniem i jesteś źródłem niezmierzonego
miłosierdzia. Niech ziemia otworzy swą paszczę, eon rozdzielenia, którym
jest otchłań i niech pochłonie tych bezbożników, którzy nie chcą, abyś
nad nimi królował” I tej samej chwili
otworzyła otchłań swą paszczę, a całe miejsce, w którym znajdowali się
Tyrannognophos, tłum oraz kapłani, zatrzęsło się i obsunęło się w nią.
I wszyscy zostali pochłonięci. Wstrząsy nie dotknęły tylko miejsc, gdzie
byli Apostołowie i ci, którzy im towarzyszyli,
gdzie znajdowali się: dom Stachysa, Nikanora – żona Tyrannognophosa,
dwadzieścia cztery kobiety, które uciekły od swoich mężów oraz czterdzieści
dziewic, które nie poznały mężczyzny. Tylko oni nie zeszli do otchłani,
ponieważ byli obmyci i przyjęli tak słowo Boże, jak i Jego pieczęć.
Wszystkich pozostałych mieszkańców miasta wciągnęła otchłań.
Lecz w tej samej chwili pojawił się Zbawiciel, który rzekł do Filipa:
„Kim jest ten, kto przykłada rękę do pługa, a następnie, obejrzawszy się wstecz, żłobi
bruzdy, albo, kto daje swoją lampę innym, a sam siedzi w ciemności,
albo, kto mieszka na gnoju i pozostawia swój dom obcym przybyszom,
albo kto zrzuca z siebie swoje ubranie i chodzi w zimie nagi? Który z nieprzyjaciół
cieszy się z radości tego, który go nienawidzi? Albo, jaki żołnierz,
wyruszając na wojnę, przywdziewa rynsztunek, a nie zabiera
stroju zwycięzcy, albo jaki sługa, wypełniwszy posługę swojego
pana, nie jest przez niego później zaproszony do stołu, albo kto biegnie
szybko na stadionie, a nie otrzymuje nagrody, Filipie? Oto moja komnata
małżeńska stoi przygotowana. Błogosławiony, który został wezwany przez
pana młodego. Albowiem wielkie jest żniwo pola i szczęśliwy jest robotnik,
który dobrze wykonuje swą pracę”.
Kiedy Filip usłyszał słowa wypowiedziane przez Zbawiciela,
odpowiedział Mu: „Opuściłeś nas, Panie, dlatego że nie zgadzasz się,
abyśmy porazili tych, którzy nie chcą, byś Ty nad nimi królował? Dowiedzieliśmy
się od Ciebie, że Twoje imię nie było jeszcze głoszone po całym
świecie i dlatego wysłałeś nas właśnie do tego miasta. Ja nie miałem zamiaru
do niego przybyć, ale Ty mnie posłałeś, dając mi prawdziwe polecenie,
bym ścigał każdy błąd, każdego bożka i demona i abym niszczył całą
potęgę nieczystości. Kiedy zaś pojawiłem się w tym miejscu, wszystkie
demony pierzchły przed moim obliczem, a smoki i węże pousychały. Mieszkańców
zaś tego miasta, jako że nie przyjęli do siebie Twojego prawdziwego
światła, postanowiłem upokorzyć, stosownie do ich bezmyślności”.
Wtedy rzekł do niego Zbawiciel: „Filipie, ponieważ przekroczyłeś
moje przykazanie i zapomniałeś, że nie wolno odpłacać złem za
zło, zostaniesz zatrzymany w wieczności przez czterdzieści dni, zanim
znajdziesz się w miejscu twojej obietnicy; dotrzesz do niego,
po wyjściu ze swego ciała w tym oto mieście. Jeśli idzie o Bartłomieja,
to przypadła mu w udziale Likaonia, gdzie zostanie ukrzyżowany. Marianna
ma zaś złożyć swoje ciało w rzece Jordan”.

Wtedy Zbawiciel się obrócił, rozstawiwszy nogi wyciągnął


swoją dłoń i narysował w powietrzu krzyż. Krzyż zaś był napełniony
światłem i miał kształt i wygląd drabiny. I cały tłum tych, którzy
zostali wciągnięci do otchłani, wychodził po drabinie świetlistego krzyża,
tak że żaden z nich nie pozostał w otchłani, z wyjątkiem Tyranognophosa,
kapłanów i Żmii, której służyli. A kiedy tłum wyszedł z otchłani, ujrzał
Filipa zawieszonego głową w dół oraz Bartłomieja rozciągniętego na ścianie
świątyni. Znaleźli także Mariannę w jej dawnej postaci.
Wtedy Zbawiciel wstąpił do nieba na oczach Filipa, Bartłomieja, Marianny,
lamparta i koziołka, oraz Nikanory i Stachysa. Wszyscy zaś chwalili
Boga w bojaźni i drżeniu, głośno wołając: „Jest tylko jeden Bóg, który
przysłał nam Swoje zbawienie, a którego imię głoszą ci oto ludzie. Nawróćmy
się i porzućmy grzech, w którym trwaliśmy jeszcze wczoraj, albowiem
nie jesteśmy jeszcze godni życia wiecznego. Wierzymy
po tym jak ujrzeliśmy cuda, które zostały dokonane ze względu na nas!”
Niektórzy z nich padli na twarz i oddali pokłon Apostołom. Inni zaś myśleli
o ucieczce, mówiąc: „Żeby tylko nie było nowych wstrząsów podobnych
do poprzednich”.
Powieszony głową w dół Apostoł Filip wyciągnął
rękę i zawołał: „Mężowie miasta! Posłuchajcie słów, które
pragnę do was powiedzieć zawieszony głową w dół! Doświadczyliście, jak
wielka jest moc Boga, ujrzeliście cuda i widzieliście, jak wasze miasto zostało
zniszczone przez jeden wstrząs. Wiecie też, że dom Stachysa
nie uległ zniszczeniu ani on sam nie zstąpił do otchłani po tym, jak nas
ugościł i uwierzył w prawdziwego Boga. Ja zaś, wypełniwszy całą wolę
Bożą, jestem Jego dłużnikiem, ponieważ odpłaciłem złem temu, który
wyrządził mi zło”.
Wtedy niektórzy z tych, którzy przyjęli chrzest, podbiegli, aby uwolnić wiszącego
głową w dół Filipa. On zaś rzekł do nich: „Bracia moi, oświeceni w Chrystusie,
posłuchajcie słowa, które chcę wam dzisiaj powiedzieć. Wiecie, że
nie przybyłem do tego miasta, aby uprawiać handel lub prowadzić
działalność związaną z życiem na tym świecie, gdzie rzeczy ulegają
zagładzie i przemijają. Nie z własnej woli, ale z woli
naszego Zbawiciela Jezusa Chrystusa, który wybawia cały świat od błędu
diabła. On mnie posłał do tego miasta, w którym teraz wiszę głową
w dół. Taki los stał się moim udziałem, abym opuścił me ciało ze względu
na was. Nie smućcie się więc, że wiszę głową w dół. Jest to przecież
wzór krzyża. Przekazuję wam przykazanie Chrystusa Zbawiciela: ‘Jeśli
nie uczynicie rzeczy lewych prawymi i nie policzycie rzeczy bez wartości
jako cenne, nie możecie wejść do królestwa Bożego’. A zatem, bracia,
upodobnijcie się do mnie według tego wzoru. Albowiem cały świat podlega
zmianom, jak i każda dusza, która w nim żyje. Jako więc ci, którzy posiadają
niebieską chwałę i błogosławieństwo światła, nie szukajcie ciemności,
która jest domem niewoli, ale odrzućcie ją. Od dzisiejszego dnia nie
bądźcie niedowiarkami, ale raczej wierzącymi i przebaczajcie sobie wzajemnie.
Ja zostałem osądzony przez prawdziwego Sędziego, ponieważ odpłaciłem
tym samym temu, który wyrządził mi krzywdę. W ten sposób doprowadziłem
do upadku moją prawość. Teraz jednak w jego
rękach zmierzam ku wysokościom. Nie smućcie się, że opuszczam to ciało.
Cieszcie się raczej, że opuszczam mieszkanie smoka, który policzkuje
każdą duszę, która grzeszy”.
To powiedziawszy, Filip zwrócił się
w stronę tłumu, który stał wokoło i rzekł: „Wy, którzy powstaliście z martwych
oraz z otchłani Hadesu, a których dzięki dobroci Chrystusa wyprowadził
świetlisty krzyż! On to był Bogiem, a stał się człowiekiem.
Był nienarodzony, a narodził się. Był nieśmiertelny, a został zabity.
Przez swoją śmierć wyprowadził na górę tych, którzy umarli. Nie posiadał
ciała, a przyjął święte ciało, odrzucając ciało grzechu. Był wielki, a stał się
mały na miarę ludzi, dopóki nie sprawi, że mali urosną i nie
wprowadzi ich do swojego majestatu. On jest tym, który posiada wszelką
słodycz, oni zaś – opluwszy Go – dali mu żółć, aby zaprowadził
przeżarty goryczą Hades do słodyczy. Skosztujcie Go i nie odstępujcie
od Niego, a On sam da wam życie na wieki”.
A kiedy skończył te zalecenia,
zwrócił się do nich, mówiąc: „Uwolnijcie Bartłomieja”.
A gdy Bartłomiej został uwolniony, Filip rzekł do niego: „Bartłomieju, bracie
mój w Chrystusie! Wiem, że Pan przysłał cię razem ze mną do tego miasta
i że byłeś przy mnie we wszystkich niebezpieczeństwach, w których się
znalazłem, ty i Marianna. Wiem też, że jest tobie przeznaczone opuścić
twe ciało w Likaonii, Mariannie zaś w rzece Jordan. Nakazuję wam przeto,
żebyście, gdy ja już opuszczę moje ciało, wybudowali kościół w miejscu,
w którym je opuściłem. Jeśli zaś idzie o lamparta i koziołka, to pozostawcie
ich w kościele, który wybudujecie, aby stali się znakiem dla tych
wszystkich, którzy uwierzą. Nikanora niech weźmie ich w swą opiekę,
dopóki nie opuszczą swych ciał, które pogrzebiecie pod bramą
kościoła. Ześlijcie pokój na dom Stachysa, tak jak Pan zesłał swój pokój
na to miasto.
Niech w domu tym wszystkie dziewice poszczą. Niech odwiedzają
chorych, udając się do nich po dwie. I niech nie wdają się w żadne rozmowy
z młodzieńcami, aby nie skusił ich Szatan. Albowiem wąż wpełznął
do Ewy i sprawił, że ześlizgnęła się ku śmierci. Oto, co się będzie
działo w owym czasie: Nadejdzie zły czas i zły okres. Albowiem wielu
będzie się upajało jedynie słowami, ale nic nie będą robić. Będą zachowywali
dziewictwo w członkach swych ciał, a uprawiali nierząd w swoich
sercach. Rozwiązłość ich oczu wzbierze niczym wody potopu. Zapłoną
pragnieniem oddawania się rozkoszom, zapominając o znajomości Ewangelii.
Ich serca pochłonie pycha: będą jeść i pić w Chrystusie według upodobania
własnej religii, zapominając o świętym przykazaniu, które będą
mieć w pogardzie. Będzie to pokolenie przewrotne. Błogosławiony ten,
który wycofa się do swoich komnat i znajdzie odpoczynek w dniu swojego
odejścia.
Nie wiesz, Bartłomieju, że słowo Pana naszego jest prawdziwym życiem
i prawdziwym poznaniem. Albowiem powiedział nam Pan, kiedy nas
nauczał: ‘Każdy, kto spojrzy na kobietę i będzie jej pożądał w swoim sercu,
dopuścił się cudzołóstwa’. Dlatego nasz brat Piotr uciekł z wszelkiego
miejsca, w którym była kobieta. Nawet jego własna córka była dla
niego zgorszeniem, dlatego modlił się do Pana i dostała paraliżu jednej
strony, aby nie uległa pokusie. Widzisz, bracie, że widzenie oczu
sprowadza obmowę i jest przyczyną grzechu, tak jak jest napisane: ‘I spojrzawszy,
Ewa zobaczyła, że roślina jest rozkoszą dla jej oczu,
dobre do jedzenia’. I uległa pokusie. Trzeba więc, aby słuch dziewic był
święty. Kiedy będą wychodzić, niech wyruszają dwójkami, albowiem liczne
są podstępy wroga. Niech ich chód i postawa będą przyzwoite, aby dostąpiły
zbawienia. Jeśli tak nie będzie, owoc ich będzie próżny.
Bartłomieju, bracie mój, przekaż te przykazania Stachysowi i ustanów go
rządcą i biskupem kościoła, aby i on upodobnił się
i głosił dobrą i piękną naukę. Nie powierzaj urzędów żadnemu młodzieńcowi.
Nikogo takiego nie sadzaj na katedrze tych, którzy nauczają, abyś
nie zbezcześcił świadectwa Chrystusa. Albowiem ten, który naucza, powinien
dostosować swe czyny do swoich słów, aby słowo było w każdym
czasie zaprawione własną chwałą.
Co do mnie, opuszczam moje ciało, wisząc głową w dół.
Weź je i owiń paskami syryjskiego papieru. Nie zawijaj go w lniany
całun, albowiem w taki całun zostało zawinięte ciało naszego Pana. Owiń
je całe paskami papieru i papirusu i pogrzeb na dziedzińcu kościelnym.
I módlcie się za mnie przez czterdzieści dni o to, by przebaczył mi Bóg
moje przestępstwo, ponieważ odpłaciłem złem za zło, które mi uczyniono,
i o to, abym nie został zatrzymany w wieczności przez czterdzieści dni”.
To powiedziawszy, Filip modlił się
tymi słowami: „Panie mój Jezu Chryste, Ojcze wieków, Królu światła, który
w swojej mądrości uczyniłeś nas mądrymi, który dałeś nam wzniosłą
wiedzę, który podzieliłeś się z nami zamysłem twojej dobroci, który nigdy
się nas nie wyparłeś. Ty zdejmujesz chorobę z tych, którzy się do Ciebie
uciekają, Ty dałeś nam odwagę twojej niewysłowionej mądrości, Ty, ze
względu na niedowiarków, dałeś nam znaki i cuda, Ty zakładasz
wieniec na głowy tych, którzy odnieśli zwycięstwo, Ty organizujesz
igrzyska, w których bierzemy udział, Ty, który obdarowałeś nas wieńcem
radości, Ty, który z nami rozmawiasz, abyśmy mieli siłę przeciwstawić
się tym, którzy chcą nam zaszkodzić. Ty jesteś tym, który sieje i który
zbiera, który daje wzrost i rozwój, który daje życie wszystkim swoim sługom.
Przesłuchania i groźby są dla nas pomocą i siłą ze względu na nawracające
się przez nas do Ciebie Twoje sługi. Przyjdź, Panie, i daj mi na oczach
ludzi zwycięstwo i wieniec. Niech nie spowija mnie ich mroczne powietrze,
a ich dym nie pali postaci mojej duszy, tak abym zdołał przeprawić się
przez wody otchłani i nie został przez nie wciągnięty. Panie mój Jezu Chryste,
niech mój wróg nie znajdzie powodów, aby świadczyć przeciwko mnie
przed twoim obliczem, któryś jest prawdziwym Sędzią. Ubierz mnie raczej
w twoją świetlistą szatę i daj mi Twoją chwalebną pieczęć, abym pokonał
wszystkich rządców świata i złego smoka. Pozwól mi Cię spotkać
wśród powietrznych chmur. Daj mi łaskę i przebacz mi mój grzech, bo
moim wrogom odpłaciłem złem. Przemień kształt mojego ciała na wzór
obrazu Twojej chwały. Daj mi spocząć w chwale Twojej szczęśliwości
i zaprowadź mnie tam, dokąd obiecałeś zaprowadzić wszystkich Twoich
świętych na wieki. Amen”.
To powiedziawszy, na oczach całego tłumu oddał ducha.

Bartłomiej zaś i Marianna zdjęli go i postąpili


z nim tak jak im przykazał. Następnie spędzili
czterdzieści dni, w czasie których składali ofiary, stając do modlitwy dwanaście
razy na dzień. Wybudowali w tym miejscu kościół i ustanowili Stachysa
jego biskupem. W kościele zaś zostawili lamparta i koziołka, którymi
Nikanora opiekowała się do końca swoich dni. I nieustannie chwalili
Boga za cuda, jakich z nimi dokonał; bo zaiste, z głowy Apostoła zaczęła
się wydzielać pięknie pachnąca substancja. Bartłomiej zaś nakazał Stachysowi
udzielać chrztu w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.

Po czterdziestu dniach Pan pojawił


się w widzeniu Bartłomiejowi i Mariannie w postaci Filipa i tak rzekł
do nich: „Bracia moi błogosławieni, znalazłem odpoczynek w domu Ojca
i w Jego świetlistych mieszkaniach. Udajcie się teraz na miejsce, które
zostało wam przeznaczone, albowiem roślina, która zapuściła korzenie
w tym mieście wyda piękne owoce”. Wtedy ucałowawszy braci i pomodliwszy
się nad każdym z nich, udali się do wyznaczonych im krain,
według tego, jak nakazał im Pan. Bartłomiej wyruszył w kierunku Likaonii,
Marianna nad rzekę Jordan. Stachys natomiast wraz ze swoimi domownikami
pozostali, nauczając w kościele w Chrystusie Jezusie,
naszym Panu, któremu chwała i moc, a wraz z nim Ojcu i świętemu
Duchowi cześć, pokłon i majestat, teraz i zawsze i na wieki wieków. Amen.

You might also like