Professional Documents
Culture Documents
Wiktor Suworow - Kontrola
Wiktor Suworow - Kontrola
Konrpom
Konsultacja
Lesz-ek Dztumouslcz
RedakcJa
Marek Mtkoutsld
Skład 1 łamante
Eusa Brudzgł1ska
rsBN 83-85593-57-8
6
WIKTOR BUWOROW KONTROLIT
Mlnęly duwne, dobrc czasy' kledy m wllo slę: CaĘ Mimo to wypływa. Na spotkanie głosom:
dło kalu. 'l'eraz - caluJ but' - Kurwa, sp źnimy się na mecz.
Kledyśskazanemu przysługlwał przed śmlercląostat- - Koflcz z nią dow dco. Nle będzie całować but w.
nl ktellch wlna' Dzlśprzed egzekucJąp|ą tylko oprawcy' - Zmuszęją'
Po egzekucJl też piją. _ ArnoŻe Spartak dostanie dziśwciry...
Cały zagajnik przesiąknięĘ jest zapachem w dy. Powr ciła, zatopiona w rozkoszy. Nie miała ochoĘ na
Ręce podciągnęli' aŻ zachrzęśctło.Mieć choć jedną najmnlejszy ruch. Nie chciała sIę zdradzić Żadnyrn ge-
gała7,kę w zasięgu. Wczepić się w nią zębami, by po- stem, że znow'u |eŻy ttu, u ich st p. To oni się spieszą,
wstrzymać krzyk. Ale nle ma w pobliżu gałą7ki. Jest w odr żnieniu od niej. ona nie ma się już dokąd spie-
tylko mokry piach i stęchłe Ęliwie. A ręce tak wykręco- szyć, choćby na mecz. Chciałaby tak leżeć w nieskori-
ne, Że nie można wydychać powietrza. czoność.Mokre' przernarzllięte ubranie daje poczucie
Nagle rozlruźniJi chwyt. Zalkała, wy1ruszczając z płuc błogiej przytulnośct' Klujące gałapki zdają się puchową
to, co slę w nich nagromadziło' Miała nadzieję' Że opllsz- pierzyną' Zapragnęła ludzkim głosem wyrazić tę nie-
czą powykręcane ręce. I opuśclli, ale w tej samej chwili ziemską rozkosz. Ale wydobyło się jedynte słodkie: -
buclor huknął pod żebro. Clos odebrał czucie. Dotych- Uaaach!
czasowe mękl odpłynęływ nlepamlęć. Usłyszeli ten przeciągły jęk.
Nowy b l wsącza slę powolt w Jej ctało, by raptem - A nie m wiłem, Że jeszcze dycha?
wedrzeć slę straszllwle, nle pozostawlając mlejsca na I glwałtowne uderzenie. Palące, oślepiające, ogłuszają-
Ładne lnne doznanla. Przez spazmatycznie otwarte usta ce. Dopiero po chwili zrozum7ał'a: chlusnęli kolejnym
nle może zaczerpnąćjuż tchu. Choć ręce wolne, a sznu- wiadrem wody. Koło policzka znowu lśniąceoficerki.
ry opadły na plecy' nle prz5mosi to spodziewanej ulgi. - CaĘ.
Nle myśltJuż, by poruszyć rękamt. Chce powietrza' Za- Długo wpatruje się w ten but. Ma go przed samymi
czerpnąć powtetrzal Prawle slę udało. Usta wypełnia oczami' Widzi kaŻdy sZcZeE6ł' Sk ra bez jednej Zrnarsz-
zbawlenny tlen, ale nle dochodzl do płuc. I wtedy spada czki. Wypolerowany, zdaje stę srebrny, a nie czarny' Na
na nlą clężkl but. Nle ten lśniący.Lśniącyjest do cało- tyle blisko twarzy, Że rnożna rozr Żnić zapach świeżej
wanla. Inny but. Podkuty. pasty od zapachu sk ry. To nowy but. Skrzypiący. Do
Kopntęcie nie było silne' ale po drugim uderzeniu szw w przywarło śwlerkowe lgllwte i grudkl piasku, co
słodko zadźwięczałydzwoneczld i odpłyrręła łagodnie wcale nle psuJe harmonil. Przeciwnie, nawet podkreśla
w nęcącą, czarną to . Słyszałajeszcze kolejne ciosy. nleskazitelną elegancję. Sztyblety sztyvrne, jak z meta-
Niespieszne l solidne' Nie czuła już b lu. Dlatego tularz lu. Między piętą a cholewką rl7eznaczne pofałdowanie
jej rozjaśniłpogodny, spokojny uśmiech. sk ry. Ledwo wldoczne załamanie. Od razu widać, że
LeŻała z tllłarzą w mokrym piachu i zatęchłym igli- but należy do ważnego osobnika. Nie potrzeba oglądać
wlu. Było zlmno i przeraź|Iwle mokro' Zdar|i z nlej szy- właściciela.Rzut oka na but i już wiesz: masz do czy-
nel l chlusnęli z kubła' Na leśnychprzecinkach trzyma- nienia z Bardzo Ważną osobą.
j ą się jeszc ze płaty śntegu. Ziemia j est lodowata. Zwłasz- W takiej cholewce rnoŻrla sIę pr7ejrzeć jak w lustrze.
cza d|a człowieka z|anego wodą. Nie od razu dotarło do niej' kto to spogląda na nią caly
Powoli w5murza się z otchłari, z kt rej nie powinno w siniakach, czyich ust to grymas. Zrozumiała dopiero
być powrotu' Nie chce się jej opuszczać tej bezwonnej po chwlli.
przestrzenl dla zapachu przebiŚnieg w' wiosny i wypu- Myśllpłyną wolno, jedna za drlgą. Niczym karawana
cowanych bucior w. wielbłąd w na pustyrri. Ciekawe, jak taki but smakuje?
I
WIKTOR BUWOROW KONTROII\
Nleoezelrlwnnle zupach tcgo buLa zaczą| grać jej na wTaz z kawałami mięSa po tym wiosennym lesie. Usta
ltęrwuctt, Klplttrca wśclekłośćzaclsnęła gardło, wyrywa- wypełniła gorąca krew: jego, czy własna.
.ltł.c slQ ledwle słyszalnym warknięctem. LeŻy zwr cona Bili ją. Ciosy odbijały się echem w jej ciele. Nie czuła
Lwarzą do piachu. Gdyby teraz jąujrzał, doznałby szo-
b lu. Jakby siedziała na słupie telegraficznym' kt ry
ku. Zobaczyłby' jak ze szczuplutkiej niewtasty w jednej ktośokłada ciężkim młotem: choć słup dudni przy każ-
chwili opadła cała nale.ciałośćtysiącletniej cywilizacji' dym uderzeniu, pochłania wszelki b l.
a pozostała dzika neandertalska samica o przeraŻają- Potem powr ciła dźwięczna ciemność.
cych fioletowych oczach. Młodziutka komsomołka zpło-
Gdy wynurzyła się z otchłani, nie była j drapieżną
wymi warkoczykami w jednej chwili zarnieniła się neandertalską pięknością' |ecz komsomołką Nastią
w drapieżnlka. Z pomrukiem tryumfu, rozprostowując Strzelecką.
się nicz5rm Spręzyna, runęła na lśniącącholewkę.
Wekli ją do dołu. Wiedziała, że to koniec, ale było jej
Rzuciła się jak wąŻ-dusiciel na trzymetrową kobrę to obojętne. Wiedziała, że zwycięŻyła. Stara prawda:
kr lewską: nakryła ciałem całą ofiarę. Zaatakowała chcesz lekkiej śmierci, całuj but. Jeślinie chcesz cało-
z chrapllwym ryklem młodej lwicy, kt ra zdobyła pierw-
wać' nie licz na pobłażliwość'A jednak nie wydusili
szego w życtu bawoła. Wiedziała, jak łamać ludzkie koś-
z niej krzyku. Nie potrafili zmusić do całowania chole-
cll lewym ramlenlem sllnle chwyciła udo, prawym bar- wki. To było jej zwycięstwo. Wiedziała o tym. I oni teŻ.
klem uderzyła t:uŻ pod kolano'
Ciągnęli ją za ręce, nogami wlokąc po piachu' Po
Człowlek rzadko rozkłada clężar ciała r wnomiernie grudach. Po dołkach. Po korzeniach.
na oble nogl. ciągle przestępuje z jednej na drugą. Naj-
Mogiła rozdziawiła swą zachłar:rrą paszczę. Spod ich
wazniej sze : zaatakować obclĘoną nogę.
but w posypały się do dofu mokre grudki białego pia-
Jeszcze jeden szczeg ł techniczny: po uderzeniu bar-
sku. W jednej chwili ujrzała zurłoki wszystkich rozstrze-
kiem w splot nerwowy przytrzlrmanie stopy gwarantuje lanych tego dnia. Jeszcze ciepłe. Parujący d ł oddaje
co najmniej złamanie kościpiszczelowej.
wlośnieciepłotę ludzkich ciał.
Waży niewiele, to prawda, ale lata trenin$u zrobiły D ł jest w1pełniony po brzegi. Wszystkie martwe oczy
swoje...
wpatrzone w nią.
Docisnęła stopę do Ziemii wwypolerowanej cholewce,
Jeszcze żwą.
tuz nad uchem' usłyszała trzask pękających kości.Zwa-
Pochylllt JeJ $łowę nad dołem: patsz. Patrzla Sosnowe
lił się na wznak' lvyjąc nieludzko. Wiedziała, że gwałtow-
korzonkl, na łopaty wetknięte w kopiec piachu' na gło-
na utrata r wnowa$i powoduje paniczny lęk' To nie b l !Vy' głolvy' głolvy z otwartymi ustami, wyv,lalonymi języ-
łamanych kości,lecz przerażenie było przyczyną tego kami, z przyrnkniętymi na wsze czasy oczami.
wycia. Nigdy nie przypuszczała, Żebędzie Żegnać sięz życiern
Ach' $dyby w tym momencie rzuciła się jeszcze raz! w takt nieśmiertelne$o walca ,,Fale Amuru''. Ale tak wy-
Na powalonęgo' Do gardła. Przegryzłaby mu krta ' padło. Gdzieś z da|eka, zza brzezirly i leśnegojeziora,
Ale nie myślałao gardle. cichutko sączyła się właśnieta melodia. Nikt jej nie
Nienawidziła wypolerowanych but w' Dlatego zamiast słyszał. T}lko ona jedna.
w gardło, wgryZła się z całych sił w cholewkę. W te led-
Wiedziała' że to dla niej. Że ten walc dŹwięczy i zakti-
wie widoczne fałdki' na, by nie odchodziła' Ale wiedziała teŻ, że czas się
Nie musiała troszczyć się o zęby. Życie i tak odmie-
, zbierać. Do labiryntl zwiotczałych ciał. Że czas porzucić
rzało w niej ostatnie chwile. Dlatego myślaławjlłącznie upojny zapach wiosny dla woni zakrzepłej krwi, woni
o buciorze' kt ry rna przegryźć, rozszarpać, rozn7eść jatki, mokrego.piachu i sosnowych korzeni.
10
ll
WTETOR SIIWOROW
A wszystko zapowiadało się tak wspanlale! Zresztą
konczy slę też nie najgorzej: nie pod butaml oprawc w;
ale od kull.
Rozstrzelanie.
Najważniejsze w życiu to dobrze tmrzeć. Pięknte um-
rzeć,
Każdy chclałby ptęknie żyć. Lecz inni nie pozvła|aJą
Żyć tak, Jak by slę naprawdę chciało. A nikt nie prze-
szkadza ładnle umrzeć. Trzeba tylko umieć to wykorzy-
stać. Rzadko komu stę to udaje. ona spr bowała pięk-
nte odeJśćze świata.I udało się. A czas stanął w mlej-
scu. Zamarł. A potem zn w ruszył. Bardzo powo|i. Za
prawym uchem szczęlr<na} zarnek pistoletu. Rozpoznała
bezbłędnle: Lahtt_35.
Rozdział 1
I huknął strzał.
A wszystko zapowtad}ło stę tak wspanlale..'
|w zebrał arrrzyll
nę ppadochronową l wrzasnął:
-\Czołeml
- Ę'łem! - odkrzyknęły ch rem dziewczyny.
- Kt ra z was potrafi taflczyć?
- He, he - prychnęły' Pewnie. Jasne. JakŻe to nie
umleć?
- Dobra - powiada tnstruktor Skworcow. - Kt ra
umle tarlczyć, trzy krokl do przodu. Raz, dwa, trzy!
Szereg d.g''ął t postąlił trzy kroki naprz d. Ęlko Na-
stla została na miejscu.
Skworcow zrnLer zył wzroklem wyprężony szereg:
- Nte potrzebuję tylu. Potrzebna mi jedna. No wlęc,
kt ra potrafi dobrze ta czyć... _ powt tzył Skworcow,
akcentując słowo ,,dobrze". _Ttzy krokl wystąp... RaZ'
dwa, trzyl
Szereg odbił następne trzy kroki. Nastia nadal stała
niepomszona.
_ Dzie:wczyny, miejcle litość.Potrzebna mi jedna. Ta,
kt ra tanczy doskonale... Z szeregu' wystąl!
Zn w trzy de{Iladowe kroki. I znowu Nastia ani drglpie.
Instruktor zbltża slę.
13
wrKToR suwoRow EONTROLIT
- Anastazja, co z tobą? Nie umiesz tańczyć? - No, dziewczyny, czy kt raśjeszcze chce zademon-
- Nie. strować swoje umiejętności?
_ Kłamiesz. Nie ma chętnych. Dziśskoki, trzeba oszczędzać siły,
- Kłamię. nie tarlce w głowie'
- Czemu? Smieje się instruktor Skworcow. I szepce Nasti do
- Bo nie chcętanczyć. ucha:
- Nikt tego nie wymaga. _ Zuch z ciebie. Byłaśświetna! Sprzedam cIę za trzy
Instruktor Skworcow obszedł ją wkoło, omi tł wzro- spadochrony.
kiem.
- Nie m wiłem, Że trzeba taiczyć. Tancerek mam ca-
łą Moskwę. Potrzebna mi dziewczyna gibka i zwinna' II
Żwawa, sprężysta i precyzyjna w ruchach. Pokaż..' Vt"""or"mi Nastta pracuje. ZakŁad,,Sierp i Młot", od-
-_ Ślubowałam... lewnia, posada zamiataczki. Stedem godztn dziennie,
To nie będzie tarriec. Tlko prezentacja umiejętności. zgodnte ze stalinowską konsĘtucją. A rano - k łko spa-
- W taktm razte... Ale tak bez akompaniamentu... dochronowe.
- Będzle muzyka. _ Nlejeden uwaŻa, że w spadochroniarstwie najwaŻ-
Skworcow umleśclłpatefon na taborecie, zakręcił po- niejsze to złoŻenle spadochronu, skok i lądowanie'
rządnte korbką, poprawił srebrzystą membranę''' Wśrd Bzdura, dziewuszkl. Nie wierzcle w te banialuki. Tllko
dzlevłczyn szmer: Sp jrz na mnie irrstruktorze! Zatanczę głupek sądzi, że wystarczy wylądować 1 po sprawie. Nie,
I bez muzyki! laleczkl moje kochane, po wylądowaniu najważrrĘsze
Instnrktor Skworcow opuściłigłę na brzeg płyĘ, pate- ĘPtero się ZaczBa. Trzebajak najszybciej ukryć spa-
fon zakasłał,odctrrzą[n{' jak tenor przed wffściemna dobhron i oddalić slę z miejsca lądowania. Dlatego od
scenę t nagle zadudnĘ w jego trzewiach kotły, saksofony, dziśbędziecie codziennie biegać dfugie dystanse. Żeby
trąbki... Nastia na moment zamarła wy1rrostowana, udu- zmyllć pogot1, trzeba pokonać rzekę wpław. Dlatego każ-
chowiona, jakby prąd przeszedł ją z E ry na d ł, jakby dego dnia, pozamaratonbm, będziemy pĘwać kilometr.
iskry posy1rały się z koniuszk w palc w. I ruszyła w tan. Basenu tu nie ma, ale nie jest potrzebny. Rzeka Moskwa
- o, ho, ho! - słychać wśrd pozostałych. będzte naszyrn basenem,
Stoją wokoło, patrzą. Niekt re nawet nie patrzą. Po- _ A z|mĘ
szły składać spadochrony. _ Zlmąlodołamacz przygotuje miejsce do pływania.
Tymczasem Nastia, jak nakręcony diabełek, wytarico_
wuje kolejne rytmy. Po jej ciele jakby fala przepływała
tam i z powrotem, jakby jej ciało nie miało kościani NI
staw w' Ta czy w miejscu, jak wĘ zak|inany brzmie' oo*r"oano wieczorną szychtę, ucichła hala 1 szatnie.
niem fletu. Jakby była przytwierdzorla do parkietu. Prze- Pusto. Nie korlczące się szerelI że|aznych szafek. Na
strzeri przy odpowiednich umiejętnościachstaje się każdej szafce kł dka... Każda inna. Gdyby zaplątal się tu
zbędna. Kto naprawdę potrafi ta cąrć, nie potrzebuje j akiś kolekcjoner, m głby w jednej
Ęlko przebieralrri jed-
sali balowej ' MoŻe ta czyć w miejscu' nego wydziału zebrać niezwykły zestaw kł dek wszyst-
Gdzieśw Kalkucie czy Madrasie doceniono by ten ta- kich czas w i narod w.
niec. Albo w Chicago. Inna sprawa, Że i w Moskwie zo- Nastia ostrożnle daje nura do swojej dziupli. Niepost-
stał oceniony właściwie. rzeŻenle,jak szara myszka. Trzeba tylko zostawić szcze-
t4 15
WIKTOR SUWOROW KONTROIIT
przecieŻ dwie strony' Dlatego zawsze czytała je r wno- mienić numer. Paragraf l28: ',...Sztuka pisania rozkazu
cześnie, nie sunąc wzrokiem po kolejnych wierszach, w]rmaga umiejętnościobrazowego i jednoznacznego Wy-
ani ślizgającsię z g ry w d ł, lecz pokrywając jedn1łn rażelia idei bitwy...'' Regulamin zawiera tez kr ciutkie
spojrzeniem rlaraz obie kartki. Normalnie człowiek po- paragrafy, na przykład paragraf 28o. Trzy linijki' Ale są
trzebuje na dwie strony osiemnaście sekund, a ona - teŻ znacznie dłllŻsze, na przykład 3o8 i 3o9. KaŻdy |iczy
pełną minutę. prawie stronę. Ale to jej nie sprawia r Żnicy. N{oŻe cyto-
Ale wolne czytanie ma swoje dobre strony. osiemnaście wać całe paragrafy albo stronice. Niekt re zaczynająs1ę
sekund ponllalajedynie prześlizgnąćSię po powierzchni w p ł słowa. Inne w p ł słowa się koriczą. To Nastia
tekstu. Czytający zaparn1ęta treśćpod wan_mkiem' że jest zaczpa recytować w p ł słowa. MoŻna ją sprawdzać
zrozum7ała i ciekawa. JeŻeli natomiast poświęcimyminu- linijka po linijce. Cała ksialka liczy 6544 wiersze. Na
tę na dwie strony, w wczas zapamiętamy dowolny tekst' przykład piąty wiersz na I39 stronie brzmi. ,,celowni-
nieważne, czy ciekawy, czy nudny. P źn1ejkaŻdyptzecryr- kiem na 8oo m. Jeże|1 nie spełnia powyższych wy-''.
tany fragment możemy bez trudu odtworąlć z pamięci. A sz sty wiersz: 'magari, to baterię wytacza się w trybie
W głowte każdego człowieka pomieściłbystę cały księ- alarmowym dla".
gozbt r dowolnej blblloteki' choćby |iczyła miliony to- Sprawdziła. I sama się pochwaliła: - Brawo, Nastiu!
m w. Nastla czytala, co wpadło jej w ręce' I wszystko Ęlko po co teraz to wszystko?
zapamlętywała. Mając w pamięci przeczytane ksialki, Ksiąlki' ksiąlki. Co z nimi zrobić?
mogła w każdej chwili otvtorzyć w myślachdowolny tom
na dowolnie wybranej stronie i na nowo go odczytać.
LtdzLe zauvłaŻa|i, Że czasem dzieje się z nią cośdziwne-
go. A to pŁacze bez powodu, a to wybucha śmiechem.
A ona po prostu czytała sobie Gogola, albo Remarque'a w szafce. Bez ksiapek. Majster Nikanor zorientował się,
czy Haśka. że Nastia wieczorami znika w przebieralni. To nie jest
Wtedy' siedząc w opustoszałym mieszkaniu, postano- w porządku. A jeżeli jest nasłaną sabotazystką? A jeżeli
wiła sprawdzić' czy dobrze zapamiętała ,,Regulamin po- zostając Sama niszczy sprzęt? Ale majster Nikanor to
lowy. RP-36". Niewielka broszura, 215 stron, 385 pa- poczciwina. Nie w1pędza jej na ulicę. Wie, że Nastia nie
ragraf w. Pr cz paragraf w Nastia zapamiętała to, co ma zadnego domu, poza skrytkąw Że|aznej szafce.
z regulaminem nie miało bezpośredniego zwiapku: Druk
wykonano na papierze z kombinatu papierniczego w Ka-
mie; I Drukarnia Paristwowego Wydawnictwa Wojsko- VI
-1
wry w całej Moskwie nie można zna|eźć bardziej od-
wego Ludowego Komisariatu Obrony ZSRR, Moskwa,
ul. Skworcowa-Stiepanowa 3. powiedniego miejsca niż szafa w przebieralni na odlewni
Ci, kt rzy szybko czytają, Żeby zapamiętać dwustu, w fabryce ,,Sierp i Młot''?
trzystustronicową ksią2kę' muszą przeczytać ją dwu- MoŻna znaleźć' Lecz kiedy Nastia została Sama na
krotnie. Niekt rzy nawet trzykrotnie. A Nastia Zapamię- świecie, postanowiła zacząć życie od nowa. I zacząĆ od
tywała wszystko za pierwszyrn razem. Czas poświęcony te$o, co najwazniejsze. A co się najbardziej liczy? Przede
wolnemu czytanlu nie szedł na marne. Może wyrecyto- wszystkim proletariackie pochodzerie. Skąd wziąć pro-
wać cały ',Regulamin'' od pierwszej do ostatniej strony. letariackie pochodzenie? Cały jej r d' wstecz do dwu-
I to dokładnie tak, jak jest zapisane w broszurze. Może nastego pokolenia' wiernie słuzyłImperirim oręZem.
też na wyrywki' poszczeg lr:.e paragrafy. Wystarczy wy- Strzelcy i kanonierzy, ułani i huzarzy, dragoni, nawet
18 19
WIKTOR SIIWOROW
KONTROI,/\
traftł slę oflcer pułku gwardii konnej' Stąd nazwisko -
Strzelecka. Ma w genealogii takich, kt rzy stali u tronu Mogą ją co najwyżej zasttzelić. No to co? Ale jest jeden
l bronilt go nie szczędząc krwi, oraz takich, kt rzy po- szkopuł: baba nie rnoŻe rozkazywać knajakom. Nastia
trząsall tronem jak $ruszą. Ma przodk w, kt rym caro- nie wie dokładnie, czy to prawda, ale tak słyszała. Tak
wle nie omieszkali własnoręcznie ściąćgł w. Ma i ta- więc nic z tego' Bo Nastia chce przewodzić' Gdyby żyła
kich' kt rych w kajdanach pędzono na Sybir' Kt rzy w czasach elżbietariskich lub za Katarzyny, pokusiłaby
w łapciach wracali z Sybiru do pałac w z białego mar- się o tron. Albo zgniłaby w Twierdzy Pietropawłowskiej.
muru i spracowanymi dłotimi chwyta|i za gardło !vy- Jak księżna Tarakanowa.
chuchane dynastie. Kt rzy w jedną noc przepijali poło- Skoro kobieta nie ma szans u knajak w, znaczy n7e
wę kr lestwa, a drugą połowę oddawali przyjacielowi. tędy droga.
Ot tak, dla fantazji. Ma w swym rodzie takich, ktlrzy Inna społecznośćrozkwita w Moskwie w najlepsze.
odchodzili na koniec świataodpokutować za wszelkie Sprzedawcy, kelnerzy, ci, kt rzy mają cośwsp lnego
grzechy i takich, co wracali z Wielkiej Wojny z Orderem z handlem. Dobrze sobte żyją. Niezła robota.
Swiętego Jerzego na szyi. Byl^i teŻ tacy, co cisnąwszy I jeszcze jedna grupa: pisarze, artyści.Ale ich też
czapką o ziemię poszli na służbędo Czerwonych, prze- gniotą' też łamią' A kt rego nie złamią _ rozwalają.
lewali za nich krew, dosłużylisię najwyŻszych szlif w, No, ale kto rozwala? Ach, Żeby n c przyłączyć się do
po czym ginęli na Wyspach Sołowieckich, tam, gdzie ich tych, kt rzy gniotą i łamią! Tj|e, Że icle teŻ ktośgniecie,
niepokorni przodkowie modlili się o przebaczenie. ktośrozwala. I Nastia zdecydowała się na proletariat.
Ale proletariuszy w swoim rodzie nie miała' Z$łosiłasię na pomocnicę odlewnika. Nie przfręli. - To
Prąrjąwszy ten fakt do wiadomości, mogła wybrać jed- nie dla bab robota - powiedzie'li.
no z dwojga: dorobić sobie proletariacką genealogię, albo
w każdej ankiecie wpisywać bez wahania: pochodzenie
arystokratyczne' I przystać do proletariatu' Zacząć pro-
letariacką dynastię od zera, poczynając od siebie: Ana- botnicza*.Hi
stazja Strzelecka, proletarius zka pierwsze go p okolenia. bramę fabryczną. Niezmiennie powtarza się ten sam
Proletariuszka Nastia siedzi w żelaznej szafce. Zali- s cenariusz i pr zez portiernię wyrywaj ą pie rwsi niecierpli -
czyła dvła maratony, p łtora kilometra stylem dowol- wi' jak potok, kt ry przerywa tamę. Potem strumieri
nym, dwie godziny rzucała na macie sześćdziesięciokilo- opada, zwęŻa się, sączy wąstrdm strumykiem, wreszcie
gramowym manekinem i dwie godziny składałaspado- kapie po jednej kropli. ostatni potrafią godzinę luzdrać
chrony. I jeszcze siedem godzin z miotłą na odlewni. się w szatni, złorzecząc, T|a czym światstoi.
Wydawałoby się, Źe uśniew jednej chwili. Lecz sen nie W koricu wszystko ucicha. Nastia - myk do szafki.
przychodzi. AmoŻe odmienić los? A nuż uda sięprzeŻyć A tu drzwiczki na ościeŻi majster Nikanor.
bez proletariackiej szafki?
_ PrzecieŻ nie masz nawet jak n g rozprostować.
Chodź do mnie.
- Gdzie?
- Nie b j się. Mam w kanciapie materac, jest się cz5rm
)iągnie ao ,',Hl okryć' Możesz tam spać co noc.
Dumny to nar d. Tępią ich, osaczają, gniotą bez litości. I pcha się z łapskami' ciągnie ją do siebie. Dyszy
A ko$o nie złamią- pod mur. Knajacy trzymająsię moc- chucią, w dą i czosnkiem.
no. Może dołączyć. do nich? Jejprzecież nikt nie złam7e. - Nie _ opiera się Nastia. - Dziękuję, Nikanorze lwa-
nowiczu, zostanę tutaj.
20
2l
WIKJOR SUWOROW KONTROII\
A oczy Nikanora nalane krwią źrebięcą, buchają ża- w sekcjach spadochroniarskich trenują najlepsi tance-
rem' jak piec martenowski. Wczepił Się w nią łapskami, rze i tancerki. Nie miał pojęcia, Że prymusi trafiają na
nle odpuści.Złośćdrobn5rmi kropelkami spływa mu po szkolenie specjalne' JęŻe|i ktośumie taficzyć, to zrlaczy,
zębach. Spr buj odm wić! Rozszarpie na strzępy. Że ma $ibkie ciało, sprężystą muskulaturę, wi|czą re-
Nastia roz|uźniłaramiona, Nikanor zwal7ł się na nią aĘię-i kocią zręczność.Iodpornośćwielbłąda. Stanowi
całym ciałem. I wtedy przyłoŻyłamu leciutko prawym wymarąony materiał na zapaśnika lub karatekę.
kolanem. Zgia} się wp ł, puścił'ścisnalręce w kroku. To Uchyliła się od łapy Nikanora, $rabiącej powietrze nad
podłogą t powt rzyła cios: prawe kolano pod brodę, do
chwila, o kt rej rnarzy każdy adept sambo. Splotła dło-
nie, wzniosła do g ry i wymierzyła majstrowi potęŻny Lwarzy, po czym zdecydowany Wyprost w d ł. Po pal-
cios w kark. Nikanor jęknaJ' osunal Się na kolana. Właś- cach. Żeby nie machał grabiami. Nikanor zawył zb |w.
nie o to chodziło. Nastia wie, Że musi bić, p ki jest na A Nastia prosto go w kolano: Żeby nie m gł biec za da-
kolanach. Nie dać mu się podnieść.Inaczej zatłucze ło- leko, Jeżell przyJdzIe mu do głowy ją gonlć'
patą i nie pomo$ą żadne chwyty' Dlatego kolejny cios, WstaJe Nlkanor, wlelkl 1 straszny. Rozerwie ją na strzę-
w to samo miejsce, pod potylicę. Tym razem nogą: prawe
py. Bol slę Nastla, ale i bawi. Łapie Nikanora za praw
kolano pod brodę i $wałtowny wy1rrost w d ł. Kantem przegtb, tak jak uczył instruktor Skworcow i zakłada
stopy w szyję' dźwignię. Rzut przez siebie, do tyfu. Pyskiem w Żelazną
Nikanor jęknął zb |u. Chciał wytłumaczyć, Że to nie- szakę, az ta jęknęła od uderzenia. Nastia wie, że nie ma
porozumienie, Że n1e chciał sprawić jej przykrości. Zdą- odwrotu. Dlatego trzyma gardę, zgodnie z zaleceniami
żyłna:wet otworzyć usta, lecz w tym momencie trafiła go ,,Regulaminu polowego''' w1prowadzając szybkie, zas-
w splot słoneczny, aŻ cośzabulgotało w Nikanorze i na- kakujące kontry. Rozstrzygająca - w stos pacierzowy.
raz zapornniał wszystkie potrzebne słowa. Nawet dyby Neutralizuje na dłuŻszy czas.
sobie przypomniał, nie był w stanie wykrztusić choćby Bladym świtem następnego dnia majster Nikanor ru-
jednego wyrazu. Ęmczasem Nastia' nie tracąc czasu, szył w kierunku swojej pakamery. Ma tam sw j mate-
bije piętą w wątrobę i jakieśwrażliwe wnętrzności tak, rac. Ma się czym okryć. Ruszył na czworaka, zaklinając
Że aż stanęły mu przed oczarrri zielono-fioletowe koła. się na wszystkie świętości,że nigdy w życiu nie tknie
A Nastia w5prowadza następny cios, Ęm razem stopą spadochroniarki. Też mi delicje: ani cyck w, ani Ęłka.
obutą w potężny, twardy, proletariacki bucior. I znowrr W sumie niczego od niej nie chciał. Wielkie mi mecyje.
w czuły punkt. Nikanor w jednej chwili zrozumiaŁ, Że Nie chce, to nie. Komu taka potrzebna? Nikanor ma
nie przypadkowo towarzysz Stalin szkoli milion spado- takich cały wydział' Wystarczy guudnąć...
chroniarzy. Nie ćwiczą dla przyjemności. Nie dla zabawy
śmigajągłową w d ł z samolot w'
Kolejny cios butem trafił $o w lewąbrew. Poczuł jakby DIX
Iozw lcie, towarzyszu Chołowanow, pozw lcie' Pokażę
słorice eksplodowało mu w oku trylionem iskier. Zaraz
potem majster Nikanor dostał w zęby. Ęm samym bu- wam prawdziwe cacko.
ciorem. Nie, tak dalej być nie moze! od niepamiętnych Towarzysz Chołowanow wkracza w ciemną pustkę
czas w na Rusi obowiapywał kodeks: powalonego się balkonu. Jego wypolerowane cholewki lśniątak, 'Że roz-
jaśniają mrok w najodleglejszych zakątkach.
nie bij e. Przeklęci komuniści, zdernor a|izowali młodzież
na własny obraz i podobieristwo. Patrzcie ją' pastwi się Dawniej śpiewałtu ch r. Teraz balkon słuŻy za maga-
rradleŻącym. Ja ci pokazę! Nikanor zarnachn$ się pra- zyn sprzętu sportowe$o' Widać stąd całe wnętrze cerk-
wym, chciał chwycić ją za nogę' Nie wiedział bidula, że wi' Pośrodku na macie instruktor szkoli gnrpę dziew-
22 23
WIKTOR SUWOROW KONTROII\
cząt. Cerkwie znakomicie nadają się na sale gimnas- wać do zawod w międzynarodowych... Znowu rzuciła!
tyczne. Wysolde sklepienia, jest cąrm oddychać.
- Popatrzcle tylko. Co wy na to? er-
Patrzy towatzysz Chołowanow, bo też jest l na co po-
patrzeć. Dzieulczęta na macie właśniećwlczą rzuty. In- tor
struktor przerzuca je przez bark, a orre przerzucają in- Skworcow. - Jasne jak sło ce, że zab7erzecie. Ale nie
struktora. j esteścle,towarzyszu Chołowanow, ostatnim bydlaklem,
24
WIKTOR STIWOROW
- Powiedziałem: pięć!
- Sam myślałemna początku, Że ptęć. Prawdę m -
wiąc' myślałem,Że wam jąsprzedam nawet zatrry.Ito
radzieckie. Ąe potem zmieniłem zdanie. Dziefl w dzfueft
jest na treningu. Codziennie po trzy godziny walki. Trzy
godziny szkolenia spadochronowego. Potem lodzina
pływania. Trochę biegu' k łko kr tkofalarskie. Słowem,
wszystko jak się patrzy. I' jak by nle miała jeszcze dość,
odwala pełną zmlanęw,,Sierpie i Młocie''. I jakoś się nie
przemęcza.
_ A ty skąd wiesz?
- Sp jrzcie na nią. Czy widać po nteJ, Że syp'lra trzy
Rozdział 2
godziny na dobę?
- Nie widać'
- No właśnie'Proszę zobaczyć, jak załatwiłatych
trzech. Brylant. Trudna w obr bce, jak na diament przy-
stało. Ale po oszllfowaniu blask niezwykły' Na każdym
treningu odkrywamy w niej nowe strony. I z każdej stro- AI
ny: blask. Czekiśct Zar:ią...
_ 7-a darmo ct ją zabiorę. \-, złowiek w bĘszczących oficerkach rnleszk a przy u|i-
_ Towarzyszu Chołowanow, przecieŻ nie jesteście cy Gorkiego. Ma śwtetnyapartament. Wpadł na chwilę,
ostatnim bydlakiem.
- Ostatnim nie.
- No to za sto.
włoŻy się kluczyk, w wczas winda zjeŻdŻanLe zatrzymu-
jąc się po drodze na żadnym piętrze.
Bardzo proste urządzenie. Pod warunkiem, że się po-
siada odpowiedni klucz.
Towarzysz w bĘszczących oficerkach miał taki klucz
i z riego skorąrstał.
Winda ta tym jeszcze r żni się od irrnych, Że gdy po
włożeniuklucza wciśnie się r wnocześnie $uziki 4 i I,
w wczas kabina bez zatrzymywania się minie parter,
zjeŻdŻając dg podziemnego tunelu.
Wctsn{ odpowiednie guziki i winda ruszyła w moskie-
wskie podziemia. W koricu stanęła' Drzwlotworzyły się
niemal bezszelestnie. Wysiadł z kabiny. W prawo _ czat-
ny korytarz. W lewo - czafiry korytarz. Prosto - czaftty
korytarz. Towar4jsz zaświeciłlatarkę, omi tł snopem
światłapo bokach' po czym nrszył prosto przed siebie.
27
KONTROL/\
WIKTOR STIWOROW
Trzydzieścl krok w, skręt, czterdzleści krok w ijeszcze Ęrmczasem towarzysz w oficerkach uśctsn{ dłori bar-
czystego konduktora:
razw bok. Ukryte w murze drzvn schronu przeciwlotni-
czego. Pomajstrował cośprzy zamku, drzwi odjechały - Serwus, Ciech Ciechowtcz!
_ Dzie dobry, towarzyszu Chołowanow. Dokąd ka-
w bok' odsłaniając swoją p knetrową grubość.A za żecile?
drzwiami zwyczajny tunel moskiewskiego metra, tyle Że
ślepy.Na torach wagon techniczno-remontowy. - Do Lentngradu.
Skład techniczny wyglądał tak samo jak te, kt re wi-
duje się czasem w metrze: lokomotywa ni to dieslowska, 2
ni to elektryczna, wagon ni to pocztowy, ni to bagażowy, -ril
pozatym platforma z jakimlś urządzen7ami. Na wagonie
D-tgrr4 NACZSPECREMBUD-I2 pustymi tr,melami,
zagruchotał przez pogr@one w śnlestacje, wyskocąlł
napis : NACZSPECREMBUD- r 2. Wystarc zy pr zy1rzeć się
na powierzchnlę I zamarł na bocznym torze Dworca Le-
lokomotywie, by zauwaŻyć, Że ma podw jny napęd: ele-
nlngradzklego' Wśrd pustych podmtejskich pociąg w.
ktryczny i dieslowski. Tunelami metra leptej śmigaćna Tak doczeka ranka.
prąd. Po co zatruwać powietrze? W wyjątkowej sytuacji,
gdyby odcięli zasilanie, skład techniczno-remontowy nie
ma prawa stanąć. Musi być w ruchu w każdych warun-
kach, zvłłaszczakrytycznych. Po to silnik diesla. Zresztą DUI
J,unktualnle o smej rano spod stalowej konstrukcji
wykorzystuje się go nie tylko w tunelach. Skład techni- Dworca Leningr adzkiego wypłynąłczerwon y parow z,
czny ma wiele zadari r wnież na powierzchni. Tam die- clągnąc za sobą karawanę czerwonych wagon w ze zło-
sel jest po prostu niezbędny. Jednym słowem, tak jak tą wstęgą nad oknami i złoconym napisem: ,,Czerwotla
w okręcie podwodnym: pod wodą prujemy na akumula-
Strzała''.
torach, na powierzchni - na silnikach.
Przy lokomotywte stoją maszyniści. Zwyczajnl ra-
dzieccy kolejarze. Tle że trochę wyżsi 1 ze dvła razy
szersi w barach. ot i cała r Żnica, Maszyniści zasaluto-
wali człowiekowi w lśniącychoficerkach i ruszyli do ka- ległościdw ch semafor w. I tak do samego Leningradu.
biny. Jest pasażeĘ znaczy się w drogę. W wagonie nl to Bez postoj w.
pocztowym, ni to bagażowym - konduktor. TeŻ nie uło-
Nasuwają się dwa pytania.
mek. Dziwrla rzeczi konduktorzy są tylko w wagonach Po pierwszei czy jakiśskład remontowo-techniczny
pasażerskich, a ten pasażerski nie jest. oklenek w nlm
może wbić się w rozkład jazdy i pruć za ,,Czerwoną
niewiele, zaledwie kilka otwor w w masyumyrn opance- Strzałą"?
rzeniu. Przy1romina trochę wagon więzienny, tam też Bynajmniej. Jaklś_ nie może' Co innego, jeżeli pociąg
okien rlje za wiele. A najpevmiej nle jest to ani wagon naleŻy do kompanii NACZSPECREMBUD- I 2.
bagażowy, ani pocztowy, ani nawet nie więzlenny' tylko Po drugie: czy skład remontowy potrafi nadĘyć za
zwyczajne laboratorium do sprawdzania stanu toro-
,,Czerwoną Strzałą''?
wtsk. Bywają takie w składach remontowych: niby wa- odpowiedź r wnieŻ brzmi nie. Poza jednym wyjąt-
gon pasażerski, a wewnątrz nafaszerowany aparaturą kiem. Jeżeli skład na|eĘ do kompanii NACZSPECREM-
pomiarową. Właśnledlatego nie ma zbyt wielu okien.
BUD-12' w wczas moze wyprzedzić dowolną,,Strzałę'',
Zresztą t:^a razle nie warto łamać sobie głowy tym Oczywiście'gdyby zaszła taka potrzeba.
wagonem. Z czasem wszystko się wyjaśni.
28 29
WIKTOR SI'WOROW KONTROI./I
binetu swą ozdobną laskę. Ten wzial ją do ręki i u'waŻ- - Do Rosji. Ale proszę o dyskrecję. Niech pan ich
nie obejrzał gałkę w kształcie lwiej paszczy. Uchylił Szwajcarii, wspominając mimochodem, Że
al;.gaŻ:uje do
ukryte w ścianiedrzwi, wyjil z garderoby identyczną w Rosji płace są trzykrotnie wyŻsze. Proszę tak to za-
laskę, por wnał, po czym zwr cił laskę Chołowanowowi arantŻować, by mieli dokumenty i vnzy wystawione na
i $estem zaprosił na fotele' Szwajcarię, a|e Żeby kaŻdy rnarzył o kontrakcie w Rosji.
Nie każdy Amerykanin m wi swobodnie po bułgar- - P źn1ej, w podr ży' akustycy znikną w nie uyjaś-
sku. Nie kaŻdy Bułgar biegle włada angielskim. Dlatego nionych okolicznościach...
przeszli na rosyjski. Przybysz bez trudu, a gospodarz - o to niech juŻ p-ana $łowa nie boli. Ma pan ich
uważnie dobierając słowa i zwracając uwagę na prawid- zaangaŻować i wysła do Szwajcarii. Koniec' kropka.
łową wymowę' - To będzie kosztować więcej niŻ zwyk|e.
_ Co zdziałaliście? - Ile?
- O, niemało. Zaangażowano osiemdziesięciu czte- -
Dwa razy wlęcej.
rech amerykariskich inżynier w. Zostali skierowani na -
Pomyślę. Czy to aby nie przesada?
budowę kompleksu zakład w lotniczych w Komsomol- -
Proszę sobie znaleźćinnego chętnego.
sku. Pięćdziesięciu sześciuudało się na budowę fabryki -
Dobra, umowa stoi. Jeszcze jedno. Potrzebuję apa-
czołg w w Czelabir1sku... rat w o nazwie magnetofon.
- Wolimy raczej m wi o fabryce traktor w - grzecz- - Ile?
rlie zauważył $ość.
_ Czterdzieści'
_ Tak' oczywiście _ pr4ltaknal skwapliwie gospo- - Oho!
darz. _ Osiemnastu amerykariskich inżynier w pojecha-
_ Czterdzieści na początek. P.otem więcej.
ło na budowę fabry,ki czołg w w Niżniem Tagile, znaczy
_ Cry pan zdaje sobie sprawę z tego, że jeden magne-
się, do fabryki wagon w' Wkr tce na|eŻy spodziewać się tofon kosztuje tyle, co dwanaście niezłych samochod w?
uzupełnieri do zakład w lotniczych w Woroneżu i Kujby- - Tak.
szewie i do fabryki czołg w w Charkowie' - Czterdzięści magnetofon w stanowi r wnowartość
niemal pięciuset porządnych woz w.
- Doskonale. Poza tym potrzebujemy specjalist w - Znam tabliczkę mnożenia.
w dziedzlrlie akustyki i techniki nagrywania dŹwięku. _ Czy mogę liczyć' jak zwykle, na dziesięć procent
- Proszę pana' o specjalist w było nietrudno, p ki kwoty?
Ameryka była pogrą2ona w kryzysie. Ate teraz, gdy \łT-
chodzi z zapaści... - oczywiście.
- Do czego pan zmierza? - Dobrze. Dostarczę panu magnetofony.
- Chodzi ciągle o to samo. O zarobki amerykariskich - Generalnie jesteśmy zadowoleni z pariskiej pracy.
inzynier w w Rosji... oto wynagrodzenie za miniony okres. Martwimy się
o pana bezpieczeftstwo. Stanowczo radzlmy, aby propo-
- R wniez o pana zarobki? nował pan zatrudnianym inż5mierom kontrakty teŻ do
-Rwnieżomoje. innych kraj w, nie tylko do Rosji...
- Amerykariscy inżynierowie Żyją w Rosji tak' jak
w Ameryce nikomu nawet się nie śnii zarabiajątyle' że - Proszę pana, kryjemy się, jak możemy. Ale zatrud-
nikt w Ameryce nie dałby wiary. nianie ekspert w do innych kraj w przlmosi firmie sa-
me straty.
- Mimo to liczba chętnych stale maleje. - Pan znowu o tym samym?
- Zastanowię się nad tym. - No tak, w pewnym sensie.
- Spr buję zna|eźć akustyk w. Do Rosji?
2 Kontrola
32 -
WIKTOR STIWOROW
KONTROLII
- Dobrze, zastanowię się nad tym. No i ostatrrla spra-
zdmuchnął uśmiech z Bvarzy jego rozm wcy. - Uprzej-
wa. Jak urygląda reallzacja gł wnego zam wienia?
mie proszę' by nigdy z nikim nie dzielił się pan swoimi
- Będzie gotowe do korica 38 roku. domysłami o możliwych zastosowaniach urządzenia,
- Nie da się wcześniej? kt re pariska firma buduje na nasze zam wienie.
- W żaden spos b' _ Przecleżjesteśmytu sami...
_ Zapłacę ekstra'
- Nie da się. Gdybyśmy wledzieli, co roblmy, to co - Mister Stenton, proszę wierzyć, Że d|a nas obu będzie
lepiej' jeślipowstrzyma się pan od ujawrrianla własnych
lnnego. Może dałoby się wcześniej. Pan nie ma pojęcia,
przypuszc?Rr1, choćby nawet wobec mnie. Zegpźrm pźrna.
jak trudno jest konstruować skomplikowany mecha-
n7zrn, nie znając jego przeznaczenia.
- Rozumiem doskonale. Ale taki jest warunek umo-
wy: nie będzie pan pytać, co to jest i do cze$o służy.
_ Awie pan, ja się chyba domyślam. To musi być jakiś
TI ego samego Weczoru szacowny bułgarskt biznesmen
przelstoczył stę w jedynego następcę serbskiego rodu
osobliwy klucz do bardzn złożonegosystemu elektro-
ksiapęcego. A osiem dni p Źniej - w wysokiego urzędni-
technicznego' kt ry budujecie u siebie, w Zwią7ku Ra-
ka Kominternu, potem w towarąrsza Chołowanowa, to-
dzieckim. Przypuśćmy'że mister Stalin buduje tajną
warzysza w lśniących oficerkach, zrranregojako Gryf.
rezerwową stolicę, na w5padek wojny... Skupla tam
wszystkie strate$iczne i taktyczne środkiłączności.Aby
jednak ktośniepowołany nie skor4lstał z tej zapasowej
stolicy i jej system w łączności'mister Stalin buduje
urządzenie, kt re pod względem komplikacji nie ustępu-
wiczyrr" -#l
i rzwca instruktora przez prawe ramię' wtedy na balko-
j e naj nowo cześniejszym m asz5mom szyfruj
ącym świata, nie, gdzie złoŻorlo zakurzony sprzęt sportowy, miarowo
a zarazem ma niewielkie rozmiaryi rrlozna je zmieścić przechadza się para oficerek. Moze nie zwr ciłaby na to
w niedużej walizce albo teczce.
uwagi, gdyby nie blask, jaki od nich bije.
Nie możecie zam wić taklego wrządzeniaw Rosji: wro-
Dzisiaj po skoriczonych zajęciach wyskakuje z szatni
gowie mister Stalina mogliby się o tym dowiedzieć,
na pusty korytarz i nagle słyszy, że ktośją woła.
wejśćw posiadanie aparatury i obr cić ją przeciw mi-
ster Stalinowi, przejmując kontrolę nad całą łącznością
odwr ciła się, na korytarzu stoi mężczyznaw sk rza-
nym płaszczu. Całe szczęściekorytarz szeroki, w sam
w kraju. Ąrmczasem, jeżelri zamaw'iacie je w Ameryce,
raz' żeby m gł swoje bary pomieścić.Jeszcze trochę,
mozecie spać spokojnie. Tutejsi eksperci nie znają jego
a muslałby stanąć bokiem. Na nogach ma te same ofi-
przeznaczenia, a nawet gdyby domyślalisię, Że jest to
cerki, kt re świecąnawet w ciemności' Można nocą po
klucz do jakiegośsystemu, to i tak nie mogą z niego lesie spacerować, oświetląścieżkę.
skorzystać, bo nie wiedz1 $dzie mieści się ta sekretna
stolica, z jej supertajnymi systemami łączności,kt re - obywatelko Strzelecka' wpłyn{ wniosek od maj-
stra Nikanora...
otwiera tenże klucz ... Czy nie mam racji?
Gośćprzez cały czas słuchał uwaznie, nie przer1rwa- - To on jeszcze żĄe?
jąc. Teraz zabrał głos: - Powraca do zdrowia.
- Mister Stenton, macie w Ameryce bardzo trafne po- - Proszę mu przekazać, Że jak go jeszcze raz spot-
kam' zatfukę.
wiedzenie: ciekawośćzgubiła kota. _ W oczach Choło-
warrowa pojawił się dziwny błysk, kt ry natychmiast - Nie ma po co go spotykać.
- Całe szczęście-
34
35
WIKTOR STIWOROW KONTROI.A.
_ Nazywam się Chołowanow.
_ Bardzo mi miło. Spieszę się do pracy. Do widzenia. ooświaaczorf
-_ Rozmawiałem z dyrektorem ,'Sierpa i Młota''. 215 skok w, w tym 73 z op źnionym otwarciem'
Z dyrektorem? - nie uwierzyła Nastia' - Słuchaj uważnie. Szkolili mnie do poplsowego sko-
- Zdyrektorem. Oto papier z jego podpisem. Awanso- ku z op źnionym otwarciem, na defiladę. Teraz :uznal.i'
wałyścieze stanowiska sprzątaczk7 na pomocnicę szefa że skoczymy razem' Muszę szybko cię wciątnąć ' Żebyś
zrniany. nadrobiła zaległości'obejrzyj ten przyrząd, dzieło ge-
_ Przec7eŻja w og le nie znam się na produkcji! nluszu narodu radzieckiego i jego wspaniałych kon-
- A po co macie sięznać? Będzlecle chodzić do fabry- struktor w. Nazywa się RPR-3. No więc, naciąEiamy me-
ki raz w miesiącu, po wypłatę. JeŻel1nie będziecie mo- chanizm spustowy. Teraz położęmechanizm pod szkla-
gły' prześlą pieniądze do domu. Klerownictwo reprezen- nym kloszem l uruchomtę pompę pr żniową. Wyobraź
tacji ZSRR powoĘe was do kadry. Nte ma u nas sportu soble, że skaczesz z pułapu czterech tysięcy' a spado-
zawodowego i nie będzie' Mamy za to sport amatorski, chron ma slę otworzyć dwieście metr w nad ziemią''.
trenujemy dzieil i noc, cały rok na okrągło. - Co?! Kto otwiera spadochron na dwustu metrach
- A ''Sierp i Młot'' będzie mi płacić za taką pracę? po skoku z czterech tysięcy?
_ obowią2kowo. Skoro sportowiec-amator nie chodzi - Na dwrrstu metrach spadochrony otwierają bohate-
do pracy, bo trenuje, to z czego mlałby żyć? Nasze fa- rowie. Ja, na przykład. Jak masz pietra, m w od razu.
bryki pomagaj ą sportowcom. J eszcze j akieśpytania? - Nie boję się.
- Tak, jedno. Wasz pistolet, to prawdziwy Lahti? - Słusznie' Bo nie ma- się czego bać. Skaczemy nie na
radzieckich spadochronach' Ęlko na amerykariskich.
Z r adzieckirn opr zyr ządowaniem.
-r
\ vtrr
l-lrebrzysty samolot lśni'jak oficerki Chołowanowa.
_ Czy można na dwustu metrach wytracić prędkość
po takim skoku?
Wzdłużkadłuba widnieje czervyony' zamaszysty napis: _ Można trzeba tylko otworzyć spadochron w ściśle
STALINOWSKI SZLAK. określonej ohwlli.
- Ęm samolotem lecimy? Zaraz, zaraz, cośzaczymam - Skąd mam wiedzieć, w kt rym momencie?
kojarzyć. Czy ten Chołowanow, kt ry leciał na biegurr... - Musisz zaufać technice. Geniuszowl narodu radzie-
- Tak, to Ja. ckiego.
- Jest jeszczejeden T]any Chołowanow, taki od re- _ o geniuszls juŻ słyszałam. Powiedz lepiej' jak to
kord w motocyklowych. działa.
- To prawda, jest. - Bardzo prosto. To automat ciśnieniowy. Wiesz, Że
- Wasz brat? lm wyżej, tym bardzlej powietrze jestrozrzedzone. Natu-
- Nie, to ja. ralnie' podczas skoku ciśnienie wzrasta' Mechanizm
-_ A Chołowanow od jazdy konnej?... reaguje na zmianę clśnienia' Gdy tylko spadniesz do
JeżdŻę też konno. ustalonego pułapu, wyzwala się spadochron.
- Nic nie rozumiem. _ PrzecieŻ ciśnieniepowietrza zmienia się, w za|eŻno-
- Na razie zał Żcie ten kożuch' Lecimy na Krym, ale ściod pogody.
na dużej wysokości wszędzie mroźno' Poza Ęm czas, - Dlatego przed skokiem naradzamy się z meteorolo-
byśmyzaczę|Im wić sobie po imieniu. Po co te niepo- glem i odpowiednio regulujemy automat.
trzebne formalności? - Rozumiem.
36
WIKTOR STIWOROW KONTROI,/\
- No wlęc umieszczam mechanizm pod kloszem i wy- dziwne słowo. Anna Iwanowna, kobieta inteli$entna, ze
pompowuję powietrze. Patrz na wskaz wkę na skali. zdumienia oturorzyła oczy: Ach' Nastiu, prymusko naj-
o, proszę' teraz mamy ciśnieniejak na czterech tysią- droŻsza i chlubo naszej szkoły, jak to możliwe, Że nie
cach metr w. Skaczesz. Ciśnieniewzrasta. Minęłaśtrzy znasz takich prostych rzeczy. Przyjdzie czas, siekną ci
tysiące metr w' Teraz dwa tysiące. T}siąc. osiemset' calaka do kabaryny' Znaczy wlepią ci odsiadkę, Zagtlu-
Sześćset.Czterysta. Trzysta. Dwieście. Hop! choczesz menażkami na etapach i po zonach, atymcza-
Rozległo się głośnetrzaśnięcie' jakby stizał z dwurur- sem nie zrvasz ludzkiej mowy. Pękać' cykorować _ ZrLa-
ki' jakby potężna spręż1ma zatrzasnęła łapkę na myszy. czy bać się. To stare powiedzenie. Ale jak rnasz pozna-
- No i co? Sprytnie pomyślane? wać nowe, nie znając starego? I pamiętaj' dziecko, na
- Sprytnie. A jeżeli..' nie zadziała? tym świecielepiej nie pękać. Stara nauczycielka Zacią4!-
- Nie wy$łupiaj się.PrzecieŻ ma mechanŻm dublujący. nęła się tanim paplerosem, spojrzała gdzieśhen, daleko
- Ajeżeli... l dorzuclła: Cykory mają przechlapane.
- Wariatka. Jak się Ło nazywa? RPR-3. Dzieło geniu-
SZu. Trzy nlezależne automaty. Słyszałaśpodw jny
strzał? A naprawdę były trzy. Czasem z|ewająsię w dwa, -l
\- xI
czasem w jeden. Tw j mechanizrn wypr bowano 567 ra- }-Jkakały z czterech tysięcy.
zy i zawsze zadziałały wszystkie trzy spusty. Jeżeli nie Pod stopami lrrotze błyska milionem zwierciadeł. Piasz-
wierzysz, zapytaj 'instruktora. Zresztą moŻesz poprosić czysta mierzeja sięga Za horyzont. Ustawili spusty na
o spotkanie z autorem tęgo wynalazku. Będziecie wsp l- naĘchmiastowe otwarcie spadochron w.
nte powtarzać eksperyment, aŻ do znludzeria. Za sterami samolotu R-5 - sam Chołowanow. Powie-
- A tw j ile razy wypr bowali? wa biały szalik ze spadochronowego jedwabiu. Wzbił się
_ 64L ra4r. Raz się zdarzyło, że jeden spust odm wił na pułap czterech tysięcy. Uśmiechna} się.
posfuszeristwa. Dwa strzeliły, atrzecizavłi dł. Ęlko na co - No, dziewczyny' vłyłazićna płaĘ'I nie pękać. Jak-
mi trąr niezawodne spusty? Jeden starczy w zupełności. by co, otwierać ręczrie.
- I skakałaś? Jasna Sprawa. Nie po raz pierwszy powtarzają instru-
- Pewnie' Jutro Zaczrrierny wsp lnie. Pamiętaj: w na- kcję. Wysunęły się na płaty. Nastia na lewy, Katia na
szym fachu nie ma strachu. Cykory rnająprzechlapane. pra!\ry.
- Gotowe?
- Gotowe.
Tx
L)uŻ od wczesnego dziecirlstwa Nastia przyswoiła so-
- Jeszcze moment. Uwaga. Terazt.
Zsunęły się ze skrzydeł i runęły w otchłar1'
bie: nie pękać' cykory mają przechlapane. Wychowywa-
ła się w wyŻszych sferach. ojciec Nasti był wysokim
oficerem. Czasem zachodzllT jego koledzy. Wsp lnie
z kumplami wlewali w siebie hektolitry koniaku, a po- n razern""Jil
tem przechodzili na riezrozumiały Żargon: Nie pękaj, czyrrne otwarcie spadochronu na trzech kilometrach.
Andrieju Andriejewiczu, nie cykoruj' cykory mająprze- Wiatr lvydął Nastię jak Żagie| na pełnym motz:u' Boi się.
chlapane. Skąd w ustach zasłuŻortych oficer w taki nie- Co rusz dotyka uchwytu, metalowej ramki na lince.
wojskowy Żargon? Tego Nastia nie mogła pojąć. Zapyta- Ręce nalezy rozkładać na boki. A Nastia ciągle sięga po
ła w szkole wychowawczynię, Annę Iwanownę' co to za uchwyt, sprawdza, czy aby jest na swoim miejscu. Jest.
38
WIKTOR SUWOROW KONTROI,A
Spadają całą wieczność.Nastia straciła juŻ wsze|ką Potem, przed śwltem,rozbrzmiewały nieprzyzwoite
nadzileję, że automat, dzieło geniuszu narodu radzieckie- kuplety. Rej wodziła Katia. Zawodz\ła takie pieśni' że
go... Jaaak huknęło!!! Szeleszcząca powłoka wyszarpnę- cała kadra płoszyłamelvy śmiechem. I1artcĄIdo rana.
ła się z pokrowca, rozwinęła nad głową i strze|iła, roz-
prostowując naraz całą powierzchnię' Nastia sprawdza
nad głową: żadnych załarnait, spadochron r wno wypeł- -,, xlv
niony powietrzem' l'nki nośne nie poplątane. Rozejrzala I-lrzuc|li je na czterech tysiącach z oturarciem na
się, czy aby nie wpadnie stopami w sąsiednią c7Aszę. dw ch.
obr ciła slę w uprzęŻy, czy nie zderzy się z partnerką. Spadochron wystrzelił i Nastia zawisła nad morzem.
Katia leci tuż obok, roześmiana: A Kati nie wystrzelił. Śmignęłatuż obok - i w d ł' w d ł,
- Jutro otwieramy na dw ch Ęsiącach. w d ł. W jednej chwili zamienlła się w malutką kropecz-
kę' Jak jej pom c? Spadochron Nastt już jest otwarty'
nijak nie może jej gonić. Może tylko pom c Jej krzykiem.
I Nastia krzyczy, co sił w piersi:
tuż obok - ciągn|! Katia!! Pociągnij uchwyt!!!
Chołowanow ma surową mlnę: bez pośpiechu, wszys- ",.TH Na ziemi Katia śmleje się, cała 1zdrowa. I Chołowa-
tko w swoim czasie. Najważniejsza systematyczność. now się śmieje. śmiejesię cała kadra. Katla jest już
Dztesięć kolejnych skok w z op źnteniem na dw ch ty- wyszkolona. Jej mechanŻm nastawiono nie na dwa ki-
siącach. Potem stopniowo coraz n7żej. Czasami on teŻ lometry, |ecz na dwieście metr w. Żeby Nastlę nastra-
skacze na trzecie$o, dla towarzystwa. szyć.
Wieczorami, po ćwiczeniach, palą ognisko na piasz- A Nastia myślała,Że Katl nie ma już wśrd żrywych.
czystej mierzei. Ogle pod samo nlebo. Msrze wlpluwa Wszyscy zataczają się ze śmiechu. Tylko Nastia nle
nabrzeg drewniane kloce, paliki, brewiona. Całymi la- może dojśdo siebie. Serce nle ze stali.
tami leżą na piasku, schną. Potem trafiają do ogniska - No, dobrze już, dobrze. Ę też, Nastiu, będzilesz
kadry ZSRR. Powiadają, że kloce pachną jodem' Inni kiedyślatać prawie do ziemi, sama będziesz straszyć
m wią, że solą. Albo czymśtam jeszcze. Cokolwiek to Ż łtodziob w.Idź teraz, odpocznij. Nte będziemy cię wię-
jest, ognisko pachnie morzem. Aprzy ognisku Nastia. cej straszyć. Jutro znowu skaczemy z czterech Ęsięcy'
I cała kadra jest tu, na miejscu. Śpiew do białego rana. ale otwarcie na tysiącu. To nie w ktj dmuchaŁ. |dź, przy-
gotuj się psychicznte, Nie będziesz slę bała?
I dostał rozkaz: maszerĘ na zach d
A orta_ u przeciwrą stronę
- Nie będę.
I jeszcze:
-, XV-
NadDonemiu hmośctu Lrzucili z czterech tysięcy. Z otwarciem na kilome-
Butuiejqbiałe koścL.. trze.
Na tysiącu metr w strzelił Kati spadochron, a Nastla
Śpiewali też pieśniwłasne, desantowe:
leci w d ł, zamienia się w spadający punkt.
A do Ółazu powoli podchodzi Teraz Katla wrzeszczy, jak opętana:
CzŁoustek - Nastia, otwieraj! otwieraj, durna! Szarpnij ręką!
k spadochronem Ręką!!!
40 4L
wrKToR suwoRow KONTROL/I
Nie może jej pom c. Katia zwisa w uprzęży pod kopu- : On pierwszy przerwał milczenie:
łą, szybciej nie poleci w żaden spos b. A Nastia, ze zło- - Co robisz?
żonym spadochronem w d ł' do ziemi, do ziemi... Na - Podziwiam krajobraz'
dole też wszyscy wTzeszcząi - Głodna?
- Szarp! Nastia! Szarp!!! - N e.
Nie reaguje Masz charakterek!
Na dwustu metrach zadziałaływszystkie trzy automa- Nie odpowiedziała.
ty' Strzelił spadochron i już wylądowała' iesz' ja też mam charakter. I najchętniej posłał-
Wzywają Chołowanol bym cię do wszystkich diabł w' Problem w tym, Że da-
- Sama nastawiłaśna dwieście? łern za ciebie sto. amerykariskich spadochron w. I wy-
-_ Aha. chodzi na to, Że je zwyczajnie roztrwoniłem. Więc latam
Żeby nas nastraszyć. po niebie i cię wypatruję' Piaszczysta m\erzeja, nie mo-
- Aha.
_ PrzecieŻ nie umiesz otwierać nawet na ośmiuset
głaśdaleko p jść.Da]eko od naszych spadochron w.
- Nie mogłam.
metrach. Zbieraj się idziemy.
_ Terazjuż umiem. od razu na dwustu Dckąd?
- Doskona|e. Za raŻące naruszenie dyscypliny zosta- - Skakać.
jesz odsunięta od dalszych skok w. Wykluczam cię
z kadry.
V
Zlaczęli wszystko
xtnr
od początku: skakali z czterech Ę-
D xvl sięcy z otwarciem natychmiastowym, potem z czterech
Lrzechadza się po pustej mierzei. tysięcy z otwarciem op źnionym na trzech kllometrach'
Szumią fale. Na niebie spadochrony. Szybowce i sa- Na dw ch. Na kilometrze. Z czasem doszli do dwustu
moloty. metr
Nie ma nic do roboty. Nie ma dokąd jechaĆ. Siedzi na Początkowo na cztery Ęsiące zablerałją sam Choło-
brze$ll, puszcza kaczki po wodzie. Albo leży i patrzy wanow. Potem wezwano go do Moskwy w niewiadomym
w dal. Jak bezdomna kotka. od trzech dni nie miała celu' Samolot pilotował jego pomocnik. Ale z Chołowa-
rriczego w ustach. Kotka przyrrajmniej polowałaby na nowem było lepiej.
myszy. Nastia nie umie łowić myszy. Dlatego siedzi i pa- - Co za wariat zabiera takiego faceta w samym środ-
trzy w morze' Wokoło Żywej duszy. Za to odespała wSZyS- ku szkolenia i zawraca mu głowę duperelami?
tkie miesiące wstecz i wiele miesięcy naprz d' Nikt nie - Gfupia, w1esz przynajmniej, o kim m wisz?
przeszkadza_kładź się na kamieniach i śpijdo woli. Koc - o Chołowanowie' Rekordziście'
niepotrzebny' Ciepło. Więc lezy, przebierą w pamięci pa- - Dureri z ciebie, Nastiu. Chołowanow to osobisty pi-
ragrafy regulaminu. tot towarzysza Stalina. I jego ochroniarz. Nie przypad-
Za p|ecarni zachrobotały kamyki. Spojrzała za siebie. kiem m wią o nim Gryf.
Nikogo nie widać, oślepia ją sło ce. Widzi tylko buty.
Niewiarygodny blask cholewek. Nie podnosi wzroku. Po /
co? I tak wie, do kogo należą.
Nie odezwała się słowem. Co tu m wić?
42
KONTROI./I
Rozdział 3
DI
L)ezkresne pole cią inie się po sam horyzont. W po-
przek przecina je betonowy pas. Wzdłużpasa ustawiono
trybunę honorową. DIa wodz w. Nad trybuną rozciaĘ!-
nięto tropik w $ranatowe l białe pasy. Dookoła kręcą się
ochroniarze.
Wodzowie zjadątu za trzy dni, ale trybuna już dziśjest
pod ścisłąochroną. Za trryr dni całą przest:zen po tej
stronie pasa startowego wypełnt zbity tłum. Sam pas po-
zostanle wolny. Pole za pasem r wniez. Myśliwcebędą
kręcić nad nlm pęfle, spadochroniarze sfnrwać pojedyn-
czymi płatkami' a potem caĘ chmarą. Powietrzna parada.
Niezłomna potęsa ojczyzny' Nieugięte skrzydła Kraju Rad.
Ąrmczasem trwają przygotowania.
Żołnierze rozcLaglająprzewody. Monterzy siedzą na sfu-
pach, stukają młoteczkami jak dzięcioły. Mocują megafo-
ny. Potężny dź:lłigpodnosi kioski z cięŻar wek i ustawla
je w jednym rzędz|e; Napoje orzeźwiające' Lody' Prasa.
I znowu: Napoje orz.ebll'tające. Wprawnl cieślezbijajązde-
sek wychodek. Wychodek-kolos. Największy w Europie.
Bezpieczenstwo przede wszystldm. Z Moskwy dowie-
ziono zastępy czekist w. TrwaJą ostatnie przygotowa-
nia. Pr ba generalna.
44
KONTROLI\
WIKTOR SUWOROW
jego klientem. Dlatego tymczasem nie warto z rljm za-
dzierać. Lepiej uśmiechaćsię przyjaźnie: no, jak tam'
drogi towarzyszw?
rskwiera t. Jl
łego. Nad lotniskiem kurz. Trwają ćwiczenia. Chołowa-
now rzuca do słuchawki: Blokada|' To znaczy, Że nikt
nie będzie m gł się przemieścić z jednej kom rki do
drugiej. Puścićp łnoc!To też zroztlmiałe: w każdej ko-
m rce Wpuszczać |udzl jedynie w kierunku p łnoc-
nym, pozostałe kierunki trzymać. Puśćblokadę! Zna-
czy, Że wszyscy mogą poruszać się w dowolnym kie-
runku, tłum w o$ le przestanie odczuwać obecność
czekist w. I znowu: Blokada! Puścićpołudnie! W ten
spos b llaożna zapantować nad milionowym tłumem.
Pod bokiem stanęło kilka p łcięŻar wek. W razie po-
trzeby można uzbrojony oddział przerzuclć, przez tłum
do dowolnego punktu lotniska.
Nawet jeżeli nawali łącznośćtelefoniczna, komunika-
cja z siatką czekist w nie będzie przerwana. Po prostu
komendy będą przekazryane inną drogą. Ustalonymi
gestami wzdhlŻ szpaler w, naśladowaniem s ąsia da. TuŻ
koło budki komentatora postawiono chłopa na schwał.
WyŻszego dryblasa nie ma w cał5rm NKWD. Gdy Choło-
wanow poleci mu usiąść,siada. Wtedy siadają wszyscy,
kt rzy go widzą. R wnocześnie siadają wszyscy, kt rzy
wildzą siadających' A po co? Dla dyscypliny. Kto wie, co
się moze wydarzyć? Jaka sytuacja zaistnieć? Choćby
zerwanie łącznoŚci. No więc, wypełniaj milczące rozka_
zy. WszelkLe możliwe rozkazy. Wszelkie!
R b wszystko, co ci kłżąDlate$o sypią się komendy
ze szklanej budki: Powsta ! Siadaj! Padnij! Powsta !
Siadaj! Rozejśćsię! Na stanowiska!
obok' po pustym polu' przechadzająsię dwie przyja-
ci łki-chichotki, Katia i Nastia. Przed rekordowym sko-
kiem przyszły zwyczajnie obejrzeć pole, na kt rym mają
wylądować. WciĘ je cośśmieszy.Ciągle tylko chi-chi
l cha-cha. A Chołowanowowl pokazują rogi.
47
46
WIKTOR SUtrTOROW KONTROI"A
"""rpffi
jak g rskie wodogrzmoty. Śmiesznie i strasznie. I coraz
straszniej. Wszystko dziśjakośinaczej. Ma takie poczucie,
'W""i., v Że nlc nle jest tak'jak być powinno . Ziemia zblriŻa się zbyt
dziewcryny, Żeradztecka technolo$a jest najle- szybko' Chronometr cyka, jak należy, ws4lstkie trzy spu-
psza na świecle. Ale dla pewności dołozymy jeszcze nie- sty są naciągnięte, z dotychczasowej praktyki wie, ż-e cze-
miecką W cz automatu RPR-S damy wam dodatkowo ka jądfugie spadanie, ale dlaczego zlern7azbllŻa się z taką
niemiecki mecharrizm' 7abezpieczenie musi być' Zabez- prędkośctą?NajważnĘsze, rl7e cykorować' Automaty sa-
me zrobią to, co do nich naleĘ. Musi opanodlać strach,
Nle pozwolić mu się wymknąć. Ale strach wyrwał się tak,
jak w1rywa się czasza z plecaka. I Nastia krzyknęła, jak
Wrycry s7ę przez sen: kiedy Wzyczysz, a krzyku nie ma.
I kiedy krzyk jest jedynym ratunkiem:
- Szarp! Katia!! Szarp!!!
I Katia tuż obok. Na twarzy grymas przeraŻenia. I nie
krzyczy, ale wrzeszczy :
- Szarp!
I sama szarpie za uchwyt. I Nastia szarple za uchwyt.
I machnął ręką. Ale...
Dziewczyny skoczyły w otchłari.
Głos spikera zgrzytna} jak Że|azem po szkle: NAD Po- Nad jedną grudką wyskoczył i strzelił spadochron, wy-
ZIOMEM MORZA! pekliając się powietrzem. Nad drugą tez wyskoczył. Ale
Jakie to proste' Za pul;lkt zero prĄęto poziom morza. nie strzelił. Nie zdąiył.
Samolot wzbił się na cztery tysiące metr w NAD PoZIoMEM Chołowanow gwałtownie wciska ll;zik mikrofonu
MoRZA. Niezawodne automaty otworząspadochrony na wy- i ogłasza roześmianym $łosem:
sokości dwieściemetr w NAD PoZIoMEM MoRZA. Wszystko - oglądaliściepa stwo numer zatytułowany ,,Katia-
było tysiąc razy sprawdzane. Na piaszczystej mierzei. Na -chichotka z ziemniakami"! Cha-cha-cha. Wykonanie:
poziomie morza,lub kilka metr w ponad. A tu nie mierzeja mistrzyni w skokach spadochronowych, rekordzistka
kr5,łnska. Tu Moskwa. Tusąrriskie lotnisko. Każdy szkolrry Zwia7ku Radzieckiego i Europy, Katarzyna Michajłowa.
podręcznik podaje, że Moskwa leĘ I7o metr w NAD Pozo- No i worek ziemniak w! Cha-cha-cha!
MEM MoRzA. Mniej więcej, oczywiście.Są punkty wyŻsze Chołowanow ma gradowe oblicze. Mikrofon wtyka spi-
intzsze. W żadn1.'rn wypadku ta wysokośćrrie moze wystar- kerowi:
czyć. Spadochrony ohłłorząsiędokładnie dwieściemetr w - Tak trzymać!
nad poziomemmorza' Kiedy będne zap źno' Spiker powtarza, rozbawiony: - Worek ziemniak w! -
i zanosi się serdecznym śmiechem' A Chołowanow do
dryblas a-enkawudzisty:
x - Smiej się' bydlaku, bo zastrzelę!
'ch malutkich grudek'
T*"."u"z Stalin śledzilot dw Dryblas zarechotał ponuro: - Che-che-che. - I popły-
Stopniowo dociera do niego... nęło po czekistowskich łaricuszkach i w tłumie: che-che-
-che.
A Chołowanow - do p łciężarwki. I pełnym gazemr:a
lądowisko'..
^xr
\- hoło*.now wyszarpnd mikrofon spikerowi.
Natychmiast wycelowały wer1 trzy |:ufy TT. Piorunuje
czekist w wzrokiem' Twarz w straszliwym napięciu: mu-
SZę opanować sytuację! 'e dolne t.śfy]
Według instrukcji czekiści powinni strzelać. Wszyscy Trzeba je wybierać szybko i sprawnie. Nie ma wiatru, więc
trzej mają brori w ręku. Ludzie rozpierzchli się na boki' czasza prędko opada. Zrzuciła vprzaz i pędem do Kati.
Ale żaden nie pociĘa za spust. Czują instynktownie: Katia leży nieruchomo. Jak worek ziemniak w' I nie
dzieje się cośprzeraŻające$o i tylko Chołowanow z rni- ściĘaspadochronu. Instrukcj a nakazuje natychmiast
krofonem może uratowa sytuację. Spoglądają na Stali- ściągaćspadochron i zrzucać uprzĘ. Nastia biegnie,
na. Jeden ruch brwi, jeden gest i ciało Chołowanowa ale nogi odmawiają jej posłuszeristwa. Ledwie może
przeszyłyby dwadzieścia cztery kule. ustać. Tak mocno uderzyła przy lądowaniu' że ma wra-
Lecz towarzysz Stalin milczy. Nie okazuje swoich my- żenie jakby oba kolana rozsy1rały się w drobny mak.
śli.Jak rzeźba z granitu. Jak stalowy posąg. Nie darmo I stopy i biodra. I kręgosłup jakby połamany w dziesię-
przyjf nazwisko - Stalin! Nieobecny na ziemskim pado- ciu miejscach. Dlatego Nastia biegnie jak pokraczny
le. Wzrok jego wybiega w przyszłe stulecia. manekin. Instrukcja m wi wyraźnie: ściĘnieszsw j
A Chołowanow wyczekuje: obie się roztrzaskają, czy spadochron - pędem do sąsiedniego. Ale nie ma co ścią-
tylko jedna. Katia-chichotka może się uratować. Do- gać. Ledwie Zaczerpnle$ powietrza. Nie jest napięĘ' jak
świadczona. powinien, tylko sflaczały, jak przekłuty balon.
50 5r
WIKTOR SUWOROW KONTROII\
Rozpostarła ręce, zagarnęła r ozvuiany j edwab. Spado- pięćdziesiąt lat' AŻ strach pomyśleć:w 1987 roku. Po-
chron nie stawiał oporu, zgasł pod jej ciężarem, choć stawimy ci wtedy w tym miejscu imponujący pomnik.
Nastia nie wyr żnia się solidną budową. Teraz szybko Z granltu.I w1piszemy złotymi literami: W trakcie peł-
zwinąć tkaninę w kłąb. odczepić uprzĘ, żeby wiatr nie nienia zaszczytnych obowią2k w... podczas pionier-
pociągns ciała' Rozpina zamki, bojąc się spojrzeć na skich pr b z nową technologią, będącą dziełem geniu-
Katię. szu... Katia Michajłowa'.. Chichotka'
Zajechała p łcięŻar wka. Z kabiny wyskakuje Choło-
wanow. Katię w spadochron i na Samoch d. Drugi spa-
dochron r wnieŻ. Nastię za rękę - i do kabiny' Dopiero xv
wtedy spojrzał jej w twarz. I aŻ go rzuciło. Albo to jej Nu"ti. nie płakałanocą.
mina, a|bo też nie spodziewał się ujrzeć ją żywą. Na W og le nie płakała.Chołowanow zamkn{ ją w spa-
zdrowy roz:urr', to przecieŻ ona powinna być martwa. dochroniarni' Uprzedził: nie waz się pokazywać na zew-
A Katia żywa' nątrz. Przyni sł jej koc' poduszkę, mydło' ręcznik, pro-
szek do zęb w' szczotkę, grzebie(l', wiadro wody, pięć
opakowari suchego prowiantu. ZaŻartował:
- Komandos uzbrojony w suchy prowiant jest właści-
Caro Kati wygląda strasznie. wie nieśmiertelny.
Straciło kształĘ ciała. Całe zdeformowane' Wszędzie Nie przyjęła tego Żartu. Sam zresztą się zreflektował,
cośwystaje, Same guzy i krwiaki' Zwłokiw oczach czer- że gadka o nieśmiertelnościjest nie na miejscu.
nieją. Przemieniają się w jeden ogromny siniec' I oto jest sama w wielkim magaz5mie. Pod dachem
Chołowanow za kierownicą. Nastia obok' Martwe wej- lata nietoperz. W okienku, pod samą kopułą hangaru,
rzenie. Zadzi'wił się Chołowanow: ani jednego słowa, ani księżycowa poświata.
jednej łzy' Ruszył ostro do przodu, Jak najdalej od tłu- Wtuliła się w poduszkę i długo zagryzała wargi' Do
mu' Jak najdalej od zgiełku. samego świtu.Żeby nie zapłakać'
Na niebie - masowy desant. Ęsiąc skoczk w na wie- I nie zapłakała'
lobarwnych spadochronach. Nie można oderwać oczu.
r pogrzeb.t f#
kretny. Chowano ją' jak chowa się komandos w na
tyłach wToga. owiniętą w spadochronowy jedwab, bez
trumny. W nieznan5rm miejscu. Nie moŻna postawić
płyty nagrobnej. Nie można wygrawerować nazwiska.
Prestiż par1stwa jest ponad indywidualne ofiary. }lko
krzyŻyk na mapie. A mapę - do sejfu. Minie pięćdziesiąt
lat, na całej kuli ziemskiej nastanie prawdziwy komu-
nizm. Nie będzie wtedy granic paristwowych, wszystkie
kraje zjednoczą Się w wielką rodzinę r wnoprawnych
nacji' I wtedy wspomnimy o tobie, Katiu Michajłowa. Za
52
KONTROL/\
54 55
WIKTOR SUWOROW KONTROI,/\
wylącznoścl'Jak w tej sytuacji Chołowanow m głby T owarzy sz Stalin bierze słuchawkę:
skłaln":ać? Nie ma jak. Na tle innych raport w kaŻdy - Dajcie mi Jeżowa. Towarzyszu JeŻow, Chołowano-
wybieg zostanie natychmlast zdemaskowany. Właśnie wa na|eŻy rozstrzelać.
dlatego bite sledem stron jego raportu jest poświęcone - Szkoda' że dopiero teraz - odparła słuchawka. -
tylko tcJ JcdneJ sprawle, kt ra poruszyła całąstolicę, od Mam na tego sukins1ma dwanaście walizek kompromi-
podzlemnych stacji metra aŻ po kremlowskie gwiazdy. tujących materiał w.
(Chołowanow otrzymał rano meldunek: wczoraj trzej ro- Towarzysz Stalin odłoŻyłsłuchawkę.
botnicy polerowali czerwoną gwiazdę na wiezy Świętej - Dam wam ostatnie zadanie, towarzyszu Chołowa-
Tr jcy i bez przerwy paplali o spadochroniarce. Infor- now. Zanim was rozstrze|arny, macie położyćkres po-
macJa pochodzlła z trzech nieza|eŻnych źr deł...)
$łoskom o spadochroniarce. Zastanawialiście się, jak to
Spr buj w takich warunkach cokolwiek zataić. zrobić?
Towarzysz Stalin zakoitczył lekturę, ułożyłkartki - Zastanawiałem się, towarzyszu Stalin i rr'arla Za-
w stos i przJ'pomniał sobie o człowieku w lśniących ofi- miar nie tylko je ukr cić' ale nawet obr cić na naszą
cerkach: korzyść.
- StadaJcle, towarzyszu Chołowanow. Towarzysz Stalin stanął przy oknie i dfugo o$lądał
Usladl. gwiazdę na uiteĘ Świętego Spasa, na kt rą właśnie
A towarzysz Staltn wstał. Nabił fajkę. Długo iąrozpa- wdrapali się trzej robotnicy' Malutka gwiazdeczka. Jeśli
Lał. AŻ rozpa|ił' Wtedy zacz$' krĘyć po gabinecie, za o$lądać ją z dołu. Ale ludzie na niej jeszcze mniejsi.
plecami Chołowanowa. Jak tygrys w k]atce' Nie słychać Pchełki. Wysoko, psiakrew. Na takiej wysokości na jeden
krok w, miękko stąpa łapami po podłodze. Chołowanow tylko temat mogą pytlować: kt Ż to runal na ziemię. I nie
wyczuwa za plecami krwiożercze zwierzę. ma jak poskromić tych jęzor w. Chołowanow twierdzi, że
- Szkolimy milion spadochroniarzy, towarzyszu Cho_ to ucz1mi i obr ci na nasząkorzyść?Ciekawe.
łowanow. A wy ośmieszyliścienasz kraj wobec całego
świata. Rozumiem, chcieliście cały światzadziwić. Nie
- M wcie dalej, towarzyszu Chołowanow'
udało się. Pr bowaliście naprawić sw j błąd. Postąlili-
- Nie spos b zaprzeczyć, że spadochroniarka zginęła.
Dlatego poleciłem Wydziałowi Rozpowszechniania Po-
ściesłusznie, vndząc, że katastrofa jest nieuchronna. głosek, by nie pr bowali ic}r zwalczać, lecz przeciwnie,
Podobała mi się wasza postawa w chwili śmierci spado- by je podsycali.
chroniarki. Byliściejedynym człowiekiem, kt ry Zarea-
- Interesujące.
gował zdecydowanie, szybko i prawidłowo. Roztrzaskała _ Zau:waŻcie, torvarzyszu Stalin, ptzez pierwsze dura
się na oczachwszystkich. Wszyscy to widzieli. Ale dzięki dni plotkowano o anonimowej spadochroniarce, nie wy-
podjętym przez was działaniom połowa Moskwy jest mieniając jej z nazwiska. Przez ostatnie pięć dni nie
przekonana, że to był worek kartofli. m wi się już o śmiercijakiejś nieznanej spadochroniar-
Towarzysz Stalin umilkł na chwilę, po czyrrr m wił ki, lecz o konkretnej osobie, nazwiskiem Strzelecka. To,
dalej: oczywiście, bzdura. I jest to robota moich chłopc w. Nie
- Natomiast druga połowa Moskwy mimo wszystko podważając faktu tragicznej śmierci spadochroniarki,
wierzy, Że na ziemię spadła spadochroniarka. Dlate$o udało im się odpowiednio ukierunkować pogłoski. Tam,
naradziliśmy się tutaj z towarzyszami i postanowiliśmy gdzie najłatwiej będzie połoŻyć im kres. I obr cić na
was, towarzyszu Chołowanow, rozstrze|ać' nasząkorzyść.Jak mozna zdementołyać Śmierć jakiejś
- Słuszna decyzja, towarzysztl Stalin - zgodził się bezimiennej spadochroniarki? Byłaby to beznadziejna
Chołowanow. - Mądra ibardzo na czasie' walka z wiatrakami. Ale zdementor,vać śmierćspado-
56 57
WIKTOR SUWOROW KONTROLI\
chroniarki Strzeleckiej można bez trudu. Przecież Ży1e Przez chwilę wydawało się, że runie dach odlewni
w najlepsze. razem z suwnicą. Owacje az do b lu dłoni. Na podeście
Niech Moskwa ra razie gada do woli o wypadku spa- pojawił się Chołowanow, ale nie w polarnej kurtce i fu-
dochroniarki. Ale nie jakiejśtam, nieznanej, lecz właś- trzanych butach, lecz w szkarłatnej rubaszce z krajką,
nie o Strzeleckiej! Należy skupić na niej powszechne lśniących oficerkach i narzuconej na ramiona mar5mar-
zainteresowanie. Im więcej plotek o jej śmierciim więcej ce. Na mar5marce galeria baretek. Chołowanow wie, że
szczeg ł w' tym lepiej. choć za oknem sierpieri, spodziewano się postaci w ko-
- Strzelecką nalezałoby tymczasem dobrze :ukryć, Że- zuchach. Tak lud postrzega pilot w polarnych. Najlepiej
by nikt jej nie widział. zbiałymniedźwiedziem pod ramię. Rozumiejąc to' Cho-
_ Towarzyszu Stalin, ukryłem ją natychmiast po wy- łowanow przybył w nieoczekiwanym stroju. I z miejsca
padku. Poza wami' mną i samą Strzelecką nikt nie ma podbił audytorium. Zaskoczenie zawsze jest intrygują-
pojęcia' kt6ra ze spadochroniarek poniosła śmierć. ce. Kobiecej połow1e kombinatu szcze$ lnle przrypadła
- Ale przecieŻ ktoświdział zwłoki tej, kt ra naprawdę do gustu jego czerwona jedwabna rubaszka. Zaklaskały
Zginęła. Jak jej tam? Michajłowej. w dłonie. Mężczyznorn też się spodobał. Z:uznaniempa-
- Trupa Michajłowej widziała z bliska tylko Strzele- trzyli na jego bary jak szafa, na jego słuszny wzrost,
cka i ja. Nikt więcej. ramiona jakby stworzone do chwytania konia w biegu,
- Dobrze, towarzyszu Chołowanow. W porządku. na jego lekki krok. Chołowanow nie wszedł na podest,
- No więc, jeŻel1wszyscy będą powtarzać, Że zabiła się ale wzleciał' jakby nie miał wagi. A podest przemierzył
Strzelecka, a raptem okaże się' że jest cała i zdrowa' to potężnymi Susami'
trudno o lepsze dementi. Nikomu rrie przy1dzie do głowy Spodziewano się, Że wyjdzile na środek'stanie, wy-
pomyślećo drugiej spadochroniarce. Psychologia tłumu. ciągnie kartkę zzapazuchy. Ale gdzie tam! Chołowanow
Kto powtarzał bzdltną plotkę o śmierci Strzeleckiej, wskoczył na pomost i z miejsca nadaje. Idzie i m wi.
okryje się har1bą. Dlatego usilnie namawiam' by pogłoski Głos jak dzwon _ rnoŻe arie śpiewać,rnoŻe dowodzić
o Śmierci Strzeleckiej doprowadzić w przyszłym tygod- dywtzją' Nie doszedł nawet do połowy pomostu' a już
niu do apogeum.'' ipokazać Strzelecką światu. rozśmieszyłwszystkich do łez. Sypie żartami jak z ręka-
- Gdzie? wa. Urodzony anegdociarz.
- Byle nie w prasie' Wyglądałoby to podejrzanie. Naj- Chołowanow przykuł uwagę tłumu. I nie puścił.A lud
lepiej pokazać ją tam' gdzie jąznają i pamiętają. W fa- zadowolony. Lud lubi' gdy w człowieku jest siła. Gdy
bryce ,,Sierp i Młot". Dopiero pdźniej w prasie' Tak' niby siła człowieka przepełnia. M wca uni sł rękę, rozci{
mimochodem. dłonią powietrze i widać było jak pod szkarłatn5,łn jed-
Towarzysz Stalin ponownie ujął słuchawkę: wabiem przetaczająsię stalowe bicepsy. A kark ma bu-
- Dajcie Jezowa... Towarzyszu JeŻow, naradziliśmy haja. Kark taki, że nie warto zapinać kołnierzyka, bo
się tutaj z towarzyszami i zdecydowaliśmy'że Chołowa- i tak się nie uda. Czuje teŻ publiczność, Że siły ducha
nowa na razie nie rozstrzelamy. w nim jeszcze więcej. Aż go rozpiera.
A Chołowanow Z tłumem, jak ze zwierzern: raz po-
!łaszcze, raz przyłoŻV knutem' Żarty, Żarciki _ i nagle
.l- III o knowaniach wroga' Tłum w jednej chwili przepełrria
Lo-wa-rzy-sze! Dziśwystępuje przed nami sławny pi- się sprawiedliwym gniewem. Teraz o polityce umiłowa-
lot polarny, motocyklista światowejklasy, znakomi'Ę nej partii - i owacja, jakby on właŚnie tę partię ucieleś-
j eździec, sp ado chroniarz : towar zy sz Cho -ło-wa-now!
!! niał. Klaszcząrrlu tak' jakby klaskali ukochanej partii,
58 59
KONTROLA
WIKTOR STTWOROW
A ten jak nie chlapnie:
_ Bardzo pięknie nam tu opowiadacie, towarzyszu
spadochroniarzu, a tymczasem na naszymwydzTale za-
miatała taka dziewuszka, Nastia Strzelecka. Ktośna-
opowiadał j ej nies two r zony cŁt r zę czy, nam wił nieszczę-
sną do tych waszych spadochron w. I nie ma juŻ naszej
Nasti.
Cała hala zamarła, aż słychać było' jak gołąb trzepo-
cze skrzydłami pod dachem. Za oknarni _ tysiąc dzie-
więćset trzydziesty si dmy. A|e bezczelność... Tłum
zmroziło, dosłownie zamienił się w bryłę lodu. Wszyscy
nach. zdębieli.
Wreszcie skoriczfi. Sam się zmęczył' Roześmiany' ocie- _ Prowokator - wycedził przez zęby' jakby do siebie,
r a czoło jedwabną chustką.
osobnik w SZarym prochowcu. Powiedział to cicho' ale
- Są pytania? został usłyszany' - Prowokator! - powt rzyłjeszcze raz,
znacztl7e głośniej.I jak nie zaczrtile wrzeszczeć: - Prowo-
kator!!! _Irzllca się na młodzika Zpazurarni, prosto do
twarzy. I wszyscy stojący w pobliżu, na prowokatora'
Rwać go na strzępy!
Rozerwaliby go niechybnie. Ale zareagował Chołowa-
- Powiedz no mi, synku, jak ci twoi spadochroniarze now. Powstrzymał ich gestem:
_ Zaczekajcie! Jeżeli obywatel jest winny, nie należy
go szarpać, jak wtlki owcę, tylko doprowadzić gdzletrze-
ba. Tam już stę nlm zajmą. Wyjaśnią'z kim jest powią-
zany, kto go nasłał,kto mu podsuwa prowokacyjne
pytanla, kto mu płaci. Chwasty wyryrva się z korzenia-
mi! A w og le: na czyj młyn lejecie swoją mętną wodę,
obywatelu!? Uwaga! Rozkazuję! Stojący w pobltzu, oto-
czyć go! Tlko żeby włos mu z głouł'rrie spadł. Z-akofl-
czymy wiec i wtedy osobiście dostarczę tego delikwenta
tam, gdzie jego miejsce.
Wok ł niegodziwca za$ęśctłsię uświadomiony aktyw
robotnlczy. Zwr cony w cztery strony świata.Kwadrat
nie do pokonania. Kom rka.
- Radziecki sąd zajmte się wami. T}lko' kto wam,
obywatelu prowokatorze, powiedział, Że Nastia Strzele_
cka zgirręła?
Po naszemu. Po robociarsku. A ten już z rozkwaszonJrm nosem' ale hardo bierze się
Zapewne długo jeszcze zrywaliby boki' gdyby Choło_ pod boki:
o dośbezczelnym spoj-
-".ro* nie wskazał młodzika towarzyszu' - Cała Moskwa o tym huczyl.
rzeniu: proszę pytać' dro$i
61
60
KOITITROII\
WIKTOR SIIWOROW
się ze wszystkich stron: bij go' bydlaka! Ale zajrzyl PrzecieŻ to ona! Patrzcie na nią! A takie rzeczy,
Rzucili
bydlaki, wygadywali!
robotniczy aktyw wykazał czuj ność' o dep chn{ naciera
-
62
KONTROt.A
WIKTOR STIWOROW
'dudni, jak bania. Ale to przejdzte. B l głowy minie, - Mniejsza o nazvqł- socjalizm, komunizm... Pytam,
czy wierzysz, że na świecie da się zbudować społeczeri-
a Dupalin nie będzie już zrnuszał do picia. stwo gwarantuj ące powszechną sprawiedliwość?
- Wierzę.
_ Ja teŻ wierzyłem.
DTV
Io klubie spadochronowym krryą plotki. Strzeleckiej
- Ateraz?
nie było kilka dni. Zrozumiałe. P1źniej zajechała długą
- To nie ma zIuaczenia. NajwaŻnlejsze, Żebyśty wie-
rzyła' Myślę,żew\erzysz. Dlatego otrzymasz nowe zada-
czarną limuzyną bladym świtem. Jasna Sprawa. Bywały nie. Tw rcy materiallzmu dialektycznego u'waŻa|l, że so-
tu takie: najpierw sp Źrnały się na kolację, potem wra- cjalizm to kontrola. Mieli rację. W kapitalizmle każdy
70 7l
WIKTOR SUWOROW KONTROI"A
ma własną miskę, ta|erz czy m.enażkę. W socjalizmie nowicz się spleszy. Pod celami tortur jest piwnica, gdzie
jest jeden wsp lny kocioł i sprawiedliwy podział. W ka- wykonuje się egzekucje. Nikołaj Iwanowicz wie, że pod-
pitalizmie nie ma tego, kt ry rozdzlela. Dlatego kapita- sfuch lntoŻna załoŻyćwszędzie, ale nie tam.
lŻm to wolność.Natomiast społeczeristwo sprawiedli- Zajęcia w piwnicy dobiegły korica, wszystko zostało
wościspołecznej musi mieć grupę ludzi kontrolujących uprzątnięte'
wszystkie dobra i sprawiedliwie je dzlelących. Ten, kto Dziśw piwntcy odbywa się kr tka tajna narada: Je-
stoi przy kotle, ten, kto dzie|i, uzyskuje tak wielką wła- żow' Frynowskl, Berman. Trzeba rozstrzygnąć przeszło
dzę, o jakiej nle śniłosię żadnemu kapltaliście. Socja- dwadzieściableżących spraw. l zataz powr cić do tari-
|tzm to władza mniejszości, to władza tych, kt rzy pil- czącyc}:.
nują wsp lnego kotła. KaŻda sprawledliwośćspołeczna _ Zajmow ałem się ostatnio Wielką Rewolucj ą Francu-
rodzi władzę tych' kt rzy tę sprawiedliwośćurzeczynvi- ską.7'a gł wnego była tam Istota WyŻsza, niejaki Robes-
stniają. Sprawiedliwość to kategorla subiektywna. Ci, pierre. Panował pełen rewolucyjny porządek. Ścinali
kt rzy pilnują kotła arbitralnie ustalają co to jest spra- śłowypo r wno i wszystko było cacy. Aż do chwili, kiedy
wiedliwość. Tych przy kotle teŻ trzeba kontrolować. I co Istota WyŻsza zabrała się za głolvy swoich''' No i' jak się
jakiśczas segregować seriami z automatu... To właśnie domyślacie, wtedy poleciała jego głowa.
będzie twoim zadaniem.
- Ale ja mam nieodpowiedni zyciorys.
- Takich właśnienam potrzeba.
- Dlaczego? ly, wedle g""H:
_ Zeby mieć na ciebie haka. tnoŻe zarn wić dowolny typ broni. - Stary rwszrtikarz
przez|ata przesią}n{ smarem na wylot. Spojrzenie ma
surowe. - W magazynie mam wszystko, czego dusza
VI pragnie. Jedynie bez broni radzieckiej. Radzieckiej nie
uchanowo, dawny klasztor pod Moskwą. Areszt uzywamy. Nle zezwala się.
śledczy specj alnego pr zeznaczenia. Wyczerpuj ąca odpowiedź.
JeŻel1 w areszcle w Lefortowie nie mogą wydusić ze- _ Pozazdrościćkolekcji.
znail' wtedy kierują do Suchanowa. Tu nle ma fuszerki. - Moja droga, jeżeli macie trudnoścl z wyborem, po-
Suchanowo to bajeczna brzezirla, śpiewptak w, po- leciłbgn...
rarrne rześkie powietrze. To r wnież dom w5rpoczynkowy -_ Nie mam kłopotu. Proszę o Lahti.
wyŻszej kadry NKWD. Na parterze cele tortur, a na pię- Lahti? - Rusznikarz wysunąl do przodu dwa zęby,
ttze _ luksusowe pokoje dla wypoczywających czekis- co upodobniło go do czujnego zająca.
t w. Gdy na tarasach pierwszego piętra rozbrzmievłają - Lahti.
takty ',Fal Amuru'', a kobiety w wieczorÓwych sukniach - Rzadka rzecz. - Dwa zęby wysunęły się jeszczebar-
zapełniają sale _ na parterze ogłasza się przerwę. Niech dziej. - A nie sądzicie, Że za cięŻki?
na parę godzin umilknąjęki i wrzaski' niech w uszach - Być rnoże'
rozbrzmiewa tylko śpiew ptak w i melodie nieśmiertel- - Nie boicie się problem w ze znalez7eniem amunicji?
nych walc w. - Niby d|aczego? PrzecieŻ nadają się te od Parabellum.
o$oszono przerwę. Na pierwszym piętrze zaczal się bal. - Słusznie, moje dziecko, słusznie. No c ż, proszę Za
Damy uśmiechająsię do Nikołaja Iwanowicza Jeżowa. mną. Miałem w sumie Ęlko trzy Lahti. Jednego wziął
Nikołaj Iwanowicz odpowiada uśmiechem. Nikołaj Iwa- towarzysz Chołowanow' drugiego jakiślnny towarzysz.
72
WIKTOR STIWOROW KONTROII\
Tak' Że został mi jeden. Trzymałem go dla amatora, ,7x
,
kt ry umiałby docenić. Ale wszyscy wolą Browningi lub / '. -srystkich dworc w kolejowych: Jarosławskie-
Colty. go' Leningradzkiego, Sawełowskie$o, Paweleckiego,
Nastia zllraŻyła Lahti na dłoni. Kijowskiego, Kazailskiego, Białoruskiego, Ryskiego,
_ CięŻki? Kurskiego - Suną zapchane kolejkl podmiejskie' Jed-
_ CięŻkL na Za drugą.
- Tak myślałem.Nie radzę go brać. Ręka musi żyć Spocony tłum.
z pistoletem w harmonii i zgodzie. _ Co teŻ mnie paniusia tak szturcha pod Żebro, Że aż
Nastia jeszcze raz wymierzyła z tego cacka i wzdycha- mi dech zapiera?
j ąc zwr ciła rusznikarzowi.
- Lizaki niebieskie, czerwone, zielone! Llzaki niebie-
- Co teraz? skie, czerwone, zielone!
- Proszę o Lugera. - Ech, żeby tak w koricu Spartakowi złoić tyłek!
- Kt rego? - Lody na patyku! Lody na patyku!
- Parabellum semkę. - Młody człowieku, m głby pan ustąpić miejsca!
- A, to co innego. Mam tego do woli. - A wiecie, Że gdy tylko Robespierre...
Otworzył zieloną skrzynkę i wfrął czarny, pokryty
warstwą Smaru, oksydowany pistolet.
Ludzie pracują. Nie mają czasu zwracać uwagi na A za oknami przelaĘe "Kirowska", .Lermontowska'',
skład techniczno-remontowy ' TeŻ mi ciekawostka! Tyle
"Komsomolska''.
Sko czył się tunel. Skład techniczno-
się ich sz|aja nocami po tunelach.'. Ten r Żnił się, co -remontowy wyskoczył na powierzchnię 7 od razl zna-
prawda, prędkością.Prze|eciał, Zagwizdał - i czerwona lazł się w niewiarygodnej plątaninie tor w, w plejadach
latarnla rozpł5męła się w tunelu. światełi semafor w, sygnałach parowoz w manewro-
- Wygląda' jak byśmybyli jedynymi pasażerami wych' stukocie k ł na rozjazdach. Tory, wszędzle tory.
w całym pociągiu' Szykują się do drogi poclągi osobowe i pospieszne. Skła-
- Słusznie. dy pocztowe. TuŻ obok nabiera szybkości ekspres ,,Mo-
- To cały skład czekał Ęlko na nas? skwa-Władywostok''. Tory rozchodzą się i zbtegająz po-
-_ Na nas. wrotem. Na rozjazdach stoją obok siebie l7ezliczone
A gdybyśmy nie przyszli? składy towarowe. Przeładunek odbywa się nocą. Z prze-
- Pojechałby bez pasłżerw. Z przeciwka zrnierza ta_ ciwka przeleciał pospieszny "Chabarowsk-Moskwa''. To
ki sam pociąg' Jeden w jedną stronę, drugi w drugą' Co znaczy, że NACZSPECREMBUD-12 wyskoczył z tunelu
noc. opr cz pasażer w przewożą teŻ przesyłki. Pasaże- w okolicy Dworca Jarosławskiego. Dalej będą Mytyszcze'
r w może nte być, a przesyłki są codzlennie' Raz w tygo- Puszkino, Zagorsk. Lecz pociag zbacza z gł wnej trasy.
dniu, w kaŻdy piątek, jeden talrii pocią$ jedzie na dzie- Minęli wiadukt, potem drugi, wąul z, nasyp. Pędzą pro-
więćset trzynasty kilometr. PrzyjeżdŻa o p klocy' wraca sto przed siebie. Pewnie i zdecydowanie. Bez postoj w.
w pofudnle. Takie pociągi kursują po całym kraju. Ja- Nie ustępując nikomu. W plątaninie możliwych tras
ko kurier specjalny będzilesz przernlerzać te wszystkie t połączeri odnajdują tę jedną jedyną wiodącą do celu.
trasy. Wszędzie na trasie wita ich zielone światło,ws4rstkie
_ A teraz dokąd jedziemy? semafory pozdrawiają uniesionym ramieniem.
- Do klasztoru. Rozległo się pukanie, konduktor uchylił drmli prze-
dziahl. RozłoŻyłwykrochmalony obnrs. Ciech Ciecho-
wicz w roli czarodzieja. Stoliczku nakryj się: zjawia się
ł
Oa*o."yłu oczy, gdyżcośdziwnego wisiało. oo#
trzu. Pociąg stał. Za'wsze tak jest. Kiedy koła stukają
miarowo, pasażerowie mocno śplą'Ledwie pociąg sta- f
nie, wszyscy się budzą.
t
Nie może zrozurnieć, $dzie się znajduje' Po chwili do-
chodzi do niej, że śpiwtulona w kącik sk rzanej sofy.
Że śpiwubraniu. Żekolana ma podciągnięte pod brodę.
T\le, Że ktośwłożyłjej poduszkę pod głowę i przykrył
welnianym kocem. Stolik posprzątany. Chołowanowa
nie ma. Uchyllła zasłonkę, wyjrzałanazewnątrz. Sosno-
wy las, zasleki, Żołrierze, psy. Jest widno, koło sz stej
rano. Jakiśstarszy sierżant krzykn{ cośdo maszyni-
sty. Pociąg ruszył z miejsca. Dwaj wartownicy zamknęli
wrota. Pociąg znowu nabterał prędkości.Za oknami po-
Rozdział 6
jaMly się letnlska okolone zielonymi płotkami, brzezlny,
rzeczka zarośniętasitowlem i TLaraZ ogromny biały mo-
naster. Wieżyczki i zielone dachy. Zgrzytnęły hamulce'
I
Podr Ż dobiegła ko ca. Nu.ao wstąpił1 na kamlenne płyty dziedzi ca. Było
Nastia wyjrzała na korytarz. Z sąsiedniego przedziału jasne, że to nie jaklśzwykły klasztor, ale żeriski.
Ściłej
uśmiecha się Chołowanow: m wiąc _ dziewczęcy' Dziewczęta nie miały na sobi
_ Wyspana? Czas do roboty, towarzyszko kslęŻ- czarutych habit w, tylko kr tkie dopasowane sp dniczki
niczko. I sk rzane kurtki. Jak komlsarki w latach
wolny domo_
wej. Pistolety przy pasie.
Jest ich cały tlum. Śmieią się, zerkając na Chołowa-
xvl nowa. Najzwyklej s ze po d sło cem radzieckie komsomoł-
Womtcach Moskwy w każdej wiosce stoi cerkiewka. ki, o najzwyklejszych, otwartych radzteckich trvarzach.
Rozwalona, rozgrabiona, porzucona, ale zawsze czatow- Tutaj każdy męŻczyzna jest im towarzyszem, kolegą
na. A pojedziesz brzozowymi zagajnikami, polami i na- i bratem. Kobieta męŻczyźnie _ towarzysźką, kolezanfi
$le, nad brzegiem wielkiego jeziora - Ściana monasteru. i siostrą. Dlatego komsomołki uśmiechająsię do Choło-
Tory koriczą się przed Sam}łn murem. wanowa po koleżerisku. I rzucająwjego stronę koleżeri-
To był cel ich podr ży. skie spojrzenia. Może trochę ,i ałigie,jak na koleżeri-
Klasztor jest jak miniaturowa twierdza. W środku cer- skie. Ale nikt nie zwraca na to uwag-i.
kiew. otacza jątrzymetrowy r|wr z wielotonowych blok w W monasterze obowiapule przepisowy ubi r: zielone
grarritu, wąskie strzelnice, w rogach kaporriery iwieĘczki kombinezony' wysokie buty ni gruoyctr miękkich pode-
o czterospadowych daszkach. szwach, spadochronowe hełmy. naśtięi Chołowanowa
W potężnym murze - sklepiona dębowa brama' Przy mija pluton, wlokąc się resztkami sił. Dziewczynom
bramie wartownik' Trzasn$' kolbą w granitową płytę. nie
do śmiechu. Powł czą grubymi podeszwami po płytach
oddał honory Chołowanowowi i Nasti. otworzyły się po- dziedzif:ica, pot leje się strużkami, męczy zadyszt<a'
tężne' okute wrota. Babsztyl o wyglądzie kapitana drużyrry kosżykarei całą
80
81
WIKTOR STIWOROW KONTROIA
noc ganial je po okolicznych lasach, ciągle zrzędząc, Że za największego geniusza wszystkich czas w i narod w,
guzdrają się jak muchy w g wnie. Dlatego nie w głowie tłum' kt ry z bezkrytyczlayrr' uwielbieniem i enttvjaz-
im Ćhichoty. Ęlko babsztyl-kapitan koszykarek obda- mem przyjmował nowy kult - kult Najwyższej Istoty'
rza Chołowzlnowa powł czystym, koleże skim spojrze- kult Robespierre'a, kult jednostki.
niem. Raport zawiera wiele szczeg ł w odnośnieIstoty Naj-
Jeszczejeden pluton wraca z nocnych ćwiczei; cztery wyŻszej... Istny traktat historyczny. Pod dokumentem
dziesięcioosobowe drużyny z cholerną babką na cze|e, podpis: Malenkow.
tym razem niewysoką. Wiadomo, wśrd kurdupli o zołzę Stalin dobrze zna historię Istoty Najwyższej' Intereso-
nietrudno. Pokrzykuje w marszu. Zr wnała się z Choło- wał się jego fenomenem. Na biurku obok raport w leĘ
wanowem. Twarz jej się rozjaśnia.Pluton przebiega tru- stare, XlX-wieczne wydanie: Gustave k Bon, ,,Psycholo-
ctrtem i zn w roz|ega się ryk: - Razem! R wno! gia tłumu''. Tłum cechują irracjonalne zachowania. To
Na placyku, pod gł wną dzwonnicą, trzeci pluton czy- Żywioł groźny i nieobliczalny. Tłum Zawsze ma swoich
ścibrori. W tym czasie czwarĘ zajmuje się składaniem przyw dc w i inspirator w. Dlaczego raptem zaczalplot-
spadochron w. kowa o Robespierze?
- Gdzie skaczecie? I jeszczejedno doniesienie z minionego tygodnia. Plot-
- Tu, pod bokiem, na lądowisku eskadrypolarnej. Bo kowano o tym i o owym. Popularny temat ostatnich dni:
tu jest gł wnei baza ,,Stalinowskiego Szlaku''. A czasem Łobespier. Pod raportem zamaszysty gryZmoł. Nieczy-
lecimy poskakać na Krym. telny.
Z naprzeci'wka podchodzą komsomołki, niewielkimi A oto notatka Chołowanowa: ceny - i Robespierre.
stadkami. Niby zasępione, a za plecami: chi-chi-chi! Podpis zdecydowany, energiczny' KaŻda litera jak zyg-
zak błyskawicy.
A o czyrn donosi towarzysz JeŻow?
\-1 u Towarzysz JeŻow donosi o cenach' Resort towarzysza
LJtalin odłożyłostatrrią kartkę. Wpadł w namysł' JeŻowa nie odnotował popularnego tematu ,,Robes-
W minionym tygodniu nie było dominującej plotki. Ga- pierre".
dali o t5rm i o olvym. Że obniŻono ceny na mięso, masło,
chleb' jabłka' w dkę. Cieszą się ludziska. Gadali też, że
zniknęło ze sklepowych p łek mięso, masło, chleb i jabł- NI
ka. Ęlko w dka została. Tan sza dziesięć procent i sto- Do- powinno się budować tak, by przetrwał tysiąc
kroć gorsza. lat. Co najmniej. Dlatego najlepszym budulcem jest gra-
Poza tyrn w Moskwie m wi się o Robespierze. To jllŻ nit. Nastia i Chołowanow kroczą granitowymi schodka-
nie plotka, ale najpopularniejszy temat moskiewskich mL coraz :il4yżej i wyŻej. Ludzie pięćset lat dreptali tymi
rozrn w. Robespierre był przyw dcą Rewolucji Francu- schodkami, a stopnie są Ęlko lekko wytarte. Można
skiej, kt ry w koricu sam wylądował pod lśniącym będzie po nich chodz1ć następne dziesięć tysięcy lat.
ostrzem $ilotyny. To jego ludzie odrąbali mu łepet5mę Granitowe mury tłumią każdy dźw ięk, daj ą przyj emny
jak głowę kapusty. I potoczyła się gł wka... Najcieka- chł d' p łmrok i spok j. Po bokach puste korytarze.
wsze, Że kiedy wieziono $o obskurną furmanką na miej- Nastia wspina Się coraz wŻej'Bez treningu można tu
sce straceri pośrodkuplacu Zgody' tłum wyklinał, ci- dostać zadyszki, ale Nastia jest wyćwiczorua. Nie to' co
skając kamienie' zgniłe jabłka i śmierdzącejaja. Ten te dziewcz5mki, kt re po jednej nocy biegania nie wie-
sam tfum, kt ry zaledwie trzy dni wcześniej uznawał go dzą, jak się nazywają.
82
WIKTOR SIIWOROW KONTROIIl'
Wreszcie dotarli do celu. Są na poddaszu. Strop zbu- wrota' kute kraty w oknach, przemyślne zamki. głębo-
dowany z potęŻnychbali, poczerniałych z llpływern cza- kie piwnice. I na ob z koncentracfrny się nadaje. I na
su. W koricu liczą pięćset lat! Przez poddasze biegnie tajny ośrodek badawczy' W og le nadaje się do każdego
korytarz z drzutiami po obu stronach. poważnego prze dsięwzięcia'
Chołowanow otwiera pierwsze z brzeĘll. Zaprasza.
Nastia weszła - i oniemiała z zachwytu. Pok j ze
skośnymdachem. Trzy na trzy rnetry. Szerokie drew-
niane łożepokryte niedźwiedzią sk rą' p łka' szafka' prostu: t tu""tol
Podłoga z dębowych desek' Jeszczejedna sk ra na pod- NKWD ma pod opieką całą masę klasztor w: Doriski,
łodze. W kącie żeliwny piecyk. Pod oknem st ł' też dę- Ostaszkowski, Sołowiecki, Suchanowo. My teŻ mamy
bowy. Krzesło. To wszystko. o takim miejscu marzyła. sw j klasztor. obcym nie ma potrzeby objaśniać, o jaki
Takie pokoje bywają tylko w rycerskich zamkach i baś- klasztor chodzi. A swoi Żrozumiejąw p ł słowa. To miej-
niowych pałacach. Takie pokoje pojawiają się na kar- sce ma też oficjalną, ściśletajnąnazvłę: Instytut Rewo-
tach książek dla dzieci. Wyrysowane na całą stronę. lucji Swiatowej. Wstęp wzbroniony niemal wszystkim,
ale przede wszystkim czekistom' Strategią Rewolucji
Swiatowej osobiście zajrnuje się towarzysz Stalin. Jest
tu częstym gościem. PrzyjeŻdŻa wieczorem, w nocy pra-
,a"a"taorrry, 1"7 cuje' a rano - z powrotem do Moskwy. Śpi w drodze.
cały w kwiatach bzu. Spoza rozłoŻystych gaŁęzi vryglą- W Moskwie nikt nawet rie zauvłaŻy jego nieobecności.
dają potężne kamienne budowle: kaplice, dzwonnice, Do nasze$o instytutu Spływają materiały o wszystkich
refektarz' dormitoria. A między zabudowaniami - dr ż- wydarzeniach na świecie.Do zadait speckurier w KC
ki' alejki' ogr dki. Wszystko razern oplata potężny mur na|eŻy opracowywanie materiał w. Nasz insĘtut to
z wieŻyczkami. Za murem tysiącletnia puszcza jodłowa, ośrodek szkoleniowy i naukowo-badawczy. Podzielony
dalej jeziora z połyskującym sitowiem, dalej znowrr las jest na wydziały, sektory i plutony. od tej chwili wcho-
i jeziora. Las sięga podn ża g r na horyzoncie. Nastia dzisz w skład dziewiąte$o plutonu' w sensie admini-
wyobraziła sobie, jak pięknie tu będzie za kilka miesię- stracyjnym. Bo będziesz miała indywidualny tryb szko-
cy, w barwach jesieni. lenia i swoją pracę. Szkolenie to przede wszystkim na-
Z najvłyŻszej dzwonnicy, przez lornetkę, rnoŻna dojrzeć uka hiszpariskiego' bieganie, strzelanie' pływanie'
lotnisko za lasem. Na stojankach widać jaskrawopoma- walka wręcz, Wadzieże kieszonkowe i włamania' Po-
rariczowe samoloty. Eskadra polarna. l)rlko jeden lśni znasz doliniarzy i kasiarzy, rlauczysz się wspinaczki...
srebrąyście. To ,,Stalinowski Szlak''. Łatwo pozna , cha- - Przecież tu tylko pa$ rki!
rakterysĘczną sylwetkę i niepowtarzalny blask. - Latem wezmę cię w Kaukaz. T\mczasem poćwiczysz
Ukochała sobie klasztory władza robotniczo-chłopska. na gł wnej dzwonnicy. Ęle o nauce' Co do pracy, bę-
Co właściwietakiego ma w sobie klasztor? Przede dziesz w kontroli akustycznej. Twoje stanowisko pracy
wszystkim zapewnia idealne odosobnienie. Mury posta- jest w sąsiednim pokoju. Chodź, zobacz. Zacznierny od
wlono z doskonale dopasowanych blok w granitu. najważniejszego: od tego urządzenia. Dawniej takie
W g rnych partiach mniejsze, po p ł tony każdy. A ni- urządzenia były strasznie ciężkie i zajmowały masę miej-
Żej, przy samej podstawie _ głazy-kolosy. Poza tym sca. Teraz nauka zroblła postęp i skonstruowano nową
w klasztorze jest wszystko, co niezbędne do zycia. Do $enerację. TowuŻy zaledwie 53o kilogram w. Nazywa się
Życia w odosobnieniu' Ma teŻ klasztor potęzne stalowe magne tofon, dzieło geniuszu narodu radzie ckiego.
84
wrKToR sttwoRow KONTROLI\
Dziwi się Nastia: wszystkie napisy na metalowej obu- żebyśurlop spędzała na miejscu. I tak nie masz żadnej
dowie we wT:ogim język:u, a z boku tabliczka MADE IN rodzlny, bo tu tylko takie przyjmujemy. Czasami roz-
USA. kład dnia będzie się zmieniał, ale więcej niŻ cztery go-
- BĘd w sztuce - tfumaczy Chołowanow. _ Nasi chło- dziny snu z tego nijak nie wyjdzie. MoŻesz wysypiać się
pcy budowali aparat i cały pokryli angielskimi napisami. w dni wolne i podczas urlopu. Nie mamy czasu na Życie
Trzeba będzie usunąć' I tabliczkę doczePili z gfupia frant. prywatne. Dlate$o życie prywatrre prowadzimy w miej-
Powtarzam: aparat jest dziełem geniuszu radzieckiej myśli scach pracy.
naukowo-technicznej' Powinno być napisane: ZDIEł.ANo - Gryfie' chyba wszystko zrozumlałam. Powiedz tyl-
W SssR. A najlepiej bez tab|iczki' I tak każdy wie' że tylko ko, skoro wykonujemy tę całą robotę, to cz1rm zajmuje
u nas potrafią budować takie ruecz3r. się NKWD?
To cud, nie maszyna. Może nagrywać ludzką mowę - NKWD kontroluje cały kraj i wiele Spraw za grarri-
i potem ją odtworzyć. Sł w nie nagrywa się na płytach cą. A my kontrolujemy NKWD. Musisz wiedzieć, Że są
woskowych, ale na stalowym drucie. Potem ten drut dwa rodzaje spisk w. Pierwszy to taki, kiedy jest czło-
moŻna rozmagnesować i na tej samej szpuli nagrać ja- wiek do rozstrzelartia, ale nie ma dowod w. Wtedy do-
kąśinną wypowiećLŹ. I znowu rozmagnesować. czepta mu się spisek, jak zdechłego szczura. Taki spisek
-_ Ale po co w og le nagrywać to, co ktośm wi? byle głupiec potrafi wymyślić.Takie spiski sąjak złoto,
Żeby p źniej moŻna było odsfuchiwać interesujące tyle Że fałszywe. NKWD ma pozwole nie i rozkaz fabryko-
nas fragmenty.W Moskwie uruchomiliśmy już kilka ta- wania takich spisk w. My nie wytapiamy fałszywego
kich aparat w. Przede wszystkim w ośrodkach zam- złota. Nie mamy prawa r:lczego fabrykować. My szu-
knięĘch' w pobliżu teren w letniskowych kierownictwa kamy prawdziwych konspirator w. Przede wszystkim
partii, członk w rządu, kierownictwa NKWD i armii. w samyln Sercu NKWD. Wiemy, że spiskowcy nle zasy-
W trakcie budowy ośrodkw rządowych do każdego do- piają gruszek w popiele. Nie wiemy, $dzie knująw danej
prowadza się podziemny kabel. Wszystkie takie kable chwili. Wykryć taki spisek' to jak zna|eŹć żyłęzłota. Nie
zbiegająsię w centrach nagraniowych. Codziennie zwo- w1uznaczam ci zadne$o zadania, nie każę ci szukać kon-
zi się szpule Z na$raniami i wysyla pociągiem do nasze- spirator w w takim czy innym urzędzie, w takiej czy
go klasztoru' do analizy. PrzesŁuchujemy je i Wyciągamy innej gTupie ludzi' Gdybym wiedział, gdzie jest spisek,
wnioski, kto jest prawdziwym marksistą, a kto nlezu- sam bym $o zdemaskował. Pracujemy jak poszukiwacze
pekrie... złota w Klondike. Nie wskazujemy, gdzie kto ma kopać.
-_ To bardzo ciekawe. Na parterze rnasz do dyspozycji bibliotekę z najtajniej-
Tw j rozkład dnia wygląda następująco: pobudka sz5rmi dokumentami radzieckich instytucji oraz archi-
w połudnle, potem dwie godziny treningu. Godzina na wum akt dziesiątk w tysięcy |udzi' MoŻesz wybrać sobie
obiad w jadalni dziewiątego plutonu. Po obiedzie jedna pole działania. Bylebyś trafiła na złoto' Szukaj konspi-
godzlna wolrra. o szesnastej właściweszkolenie, pozna- rator w. A jeśliich nie znajdziesz, pracuj nad nowymi
wanie tajnik w naszej specjalności. Od szesnastej do metodami kontroli najwyższego kierownictwa.
czwartej rano praca w analizle akustycznej. Od czwartej
do smej rano trening' Potem sen, od smej do połud-
nia. Tu, w klasztorze, Ilaasz funkcjonować dokładnie VI
według harmonogramu. Na fieździe masz nienormo- Ą, w pełni opanować technikę korzystania z apara-
wany czas pracy. Poza tym przysługuje ci jeden dzieil tu zwanego magnetofonem, potrzeba wieloletniej prak-
wolny w miesiącu 1tydzlefi urlopu w roku. Wskazane, tyki. Ma on wlęcej przycisk w, dźwlgrri i potencjome-
86
WIKTOR STIWOROW KONTROII\
tr w, niŻ kabina bombowca. Ich zastosowanie rnoże zro- dza się amerykariskie tygodniki i prasę codzienną. Cio-
zurnieć tylko ktoś,kto ma za sobą specjalistyczne ptzy- cia Masza, kucharka, przygotowuje specjalnie dla Mi-
gotowanie politechniczne. Dlatego nie ma sensu zawra- ster Humphrey'a jajecznicę po amerykarisku. Wolno mu
cać dziewczynom głołvyprzyswajaniem tych wszystkich nawet słuchać amerykariskich stacji radiowych. o' ja-
mądrości. Przechodzą tylko podstawowy kurs obsługi kie anteny wZrLosZą się nad klasztorem! Kto ma zgodę,
magnetofonu i otrzymująwyraźne polecenie: tych guzi_ rnoŻe złapać dowolną stację na świecie'
k w nie dotykać, tamtych pokręteł nie ruszać! A mimo wszystko Życie rna Mister Humphrey nie do
Regulacja magnetofonu naleĘ do najbardziej skompli- pozazdroszczenia. Tak jak pozostali mężczyzri, kt rych
kowanych cąEności.Powierza się j ą wyspecj alŻowanemu złośliwylos cisnal do dziewczęcego klasztoru. Kobiety są
inżynierowi. Rosja jest ojczyznąrnagnetofonu. Skonstruo- z natury kapryśne, bardziej niż magnetofony. Dlatego
wał go geniusz narodu radzieckiego, a|e zadalie dostroje- Mister Humphrey ani dniem, ani nocą nie wie, co to
nia i obsfu$i zlecono amerykariskiemu inŻynierowi. spok j. Dzwonią bez przerwy:
Mister Humphrey to dobry człowiek' Postawny. Zna - Czy nie dałoby się Mister Humphrey'a do pięćset-
sw j fach. Przypadł mu niełatwy kawał'ek chleba. Magne- piętnastki?
tofon to bardzo kapryśne ustrojstwo. W klasztorze jest ich A Nastia nie może się nadziwić. Przecież Mister Hum-
bez liku. KaŻdy musi być sprawny' wyregulowany, przete- phrey nie spędzi całego Życia w monasterze. Przy1dzie
stowany. Mister Humphrey błyskawicznie opanował ra- czas, Że wr ci do siebie do domu' I wygada w tej Ame-
dzieckie urządzenia. MoŻe to właśniez rnyś|ąonim wSZyS- ryce wszystkie sekrety radzieckich magnetofon w...
tkie napisy na magnetofonach zrobiono po angielsku?
Postęp technologiczny galopuje szalerlczo, ale Mister
Humphrey teŻ nie pr żnuje. Posledzi dziefi' drugi _ i naj-
nowocześniejszy system nie ma juŻ przed nim tajemnic. r siedział - J:
Do niedawna budowano tylko magnetofony stacjonarne. łasie' Siedział i marzył. Wiedział, Że kaŻda rewolucja
W duĄrm pomieszczeniu montowano konstrukcję nośną musi zniszczyć swoich wro$ w. Jednak tak się jakoś
z teownik w, na niej umieszczano lampy chłodzone wodą Zawsze składa, że rewolucja ma więcej wrog w niŻ przy-
stawiano kołowr t o napędzie pedałowym' kt rywprawiał jacił. To się po prostu wie, jakie grupy społeczne, jakie
w nrch bęben z drutem magnetycznym... To już należy do klasy, powinny zostai wykorzenione.
przeszłości.Teraz'szpulę z drutem napędza silnik elektry- Raptem towarzysz Lenin dozlał olśnienia:przecieŻ
czny. Dzięki miniaturyzacji zmniejszono magnetofon do wr g moze się ukryć wśrd najblriŻszych towarzyszy. Kto
wielkości fortepianu. Możesz go postawić w dowolrrym po- zamordował Juliusza Cezata? Tu quoque, Brute! - wołał
koju, a jak będzie trzeba, przesunąć do sąpiedniego. do swojego faworyta. Kto wysłałRobespierre'a na $iloty-
Wstawia Się taki magnetofon do klasztornej celi - i stano- nę? Człowiek' kt ry wyni sł go do rangi Najwyższej Isto-
wisko kontroli akustycznej gotowe! ty. A kto odsunal od władzy Napoleona Bonaparte? Jego
Dniami i nocami lłvy Mister Humphrey po klaszto- marszałkowie, kt rzy zawdzięczali mu wszystko' Kt rzy
rze z |utowrlicą w ręku i odprawia tajemnicze misteria, za jego sprawą z plebsu wspięli się do ksia7ęcych god-
kt rych sens on jeden rozumie. ności.A kto domagał się poćwiartowania Jemieliana
To prawda, Chołowanow nie skąpi grosza. Szczodrze Pugaczowa? Jego podkomerrdni. Mało to historia zna
wydziela Mister Humphrey'owi pokaŹne pliki dolar w. podobnych przypadk W.2
Na terenie klasztoru wybudowano dla niego typowy Jaka z tego nauka? Że zaufanych towarzyszy trzeba
amerykariski domek. Kazdego dnia samolotem sprowa- mieć na oku. Im WŻej,tym większe ZagraŻenie, bo moc-
B8
WIKTOR ST'WOROW KONTROL/\
niej kusi chęć przejęcia władzy. Przecież są w otoczeniu dza. Z wrogami rozprauĄa się Czeka, a Kanner opraco-
Lenlna przyjacie|e, kt rych należałobypostawić pod wuje spisy przy1acl ł, o kt rych nie wolno zapomnieć.
murem' zanim oni rzucą mu się do gardła. Dobrze by- Szybko wyodrębniło się kilka kategorii. Są przyjaciele
łoby mieć przygotowaną Zawczasu listę. wewnętrzni, to znaczy radzieccy i zewnętrzn7, aw7ęc za-
Towarzysz Lenin wyszarpnął z notesu kartkę, zmarsz- graniczni. Dla usprawnienia prac z czasem powołano
czył powieki, spojrzał w dal _ l pocza} notować nazwi- odpowiedni wydzlał. Llsty nazwisk tez podzielono na
ska. Błyskawicznie zapisał cały karteluszek' zdziwił się, dwie grupy, a Wydzlał Statystyki rozdzie|ono na depar-
po czym wyrwał następny. Po chwili i na nim zabrakło tament wewnętrzny 7 zagrarriczny. Ale i jedni i drudzy
mlejsca. Wtedy towarzysz Lenin wfrął granatowy skoro- przyjaciele dzielili slę na mn stwo klas, tytrl w i $atun-
szyt dużego formatu, otworzył go na pierwszej strorrie k w. Dlatego Wydział StatysĘki przekształcono w za-
i zacza} wszystko od początku. ZajęŁo mu to masę cza- rząd' kontrolujący l7czrle wydziały i departamenty.
su. Zapisał caĘ zesąlt. Znludziło go to.
Ale trud Włodzimierza lljicza nie poszedł na marne.
Lł układanie ll$
vilr nazwisk' ale dodatkowo zaproponował systematyzowa-
dy komuniści przejęli władzę, powołali nadzwyczaj- nie ich według określonych kryteri w: alfabetycznie,
ne organa do walki z kontrrewolucją i skierowali je do według stopnia szkodliwości przyjaci ł, według katego-
ekstermlnacji wrogich partii, grup społecznyclr i całych rii działalrrości.Ponadto towarzysz Stalin polecił, by li-
klas. Ale towarzysz Lenin nie zapomniał o $ranatowym sty y miarę możliwościskracać. Nie czekać na Rewolu-
zeszyc7e. Gdy likwiduje się całe wrogie klasy i grupy' cję Swiatową ale na bieżąco, po troszeczku' wybierać
dobrze jest nie zapominać o przyjaciołach. Rewolucja niekt rych przyjaci ł i rozstrzeliwać. Tak przypadkiem.
ma wielu wrog w. Ale i przyjact ł na odstrzał ma wielu. Na polowaniu. Albo tego czy owego przyjaciela podczas
Nijak nie zmieszczą się w żadnym zeszycie. Toteż towa- kąpieli do dna. Lub bladym świtemtroszkę rozhuśtać
rzyszLenin wezwał do siebie towarzysza Stalina i naka- ł dkę z samotnym rybakiem' Albo zarŻnąć. Na stole
zał kont5muować pracę. operacyjnym. Ale uwaga: wszystko ma być w białych
Towarzysz Stalin zakasał rękawy. Ale szybko ZrozlJ- rękawiczkach! Do realizacji tych odpowiedzla|nych za-
miał, Że nie spos b przezkilka miesięcy sporządzić listę dari utworzono WMR: Wydział Mokrej Roboty'
wszystkich przyjaci ł, kt rzy mo$ą stać się wrogami. Niekt rych przy1aci ł lepiej nie topić, tylko popchnąć
Wtedy towarzysz Stalin z|eciłto odpowiedzialne zadanie pod nadjeżdŻający samoch d. Albo pociĘ. T}rmczasem
sprawdzonemu towarzyszowi, swojemu osobistemu se- towarz5lsz Stalin zaleca, by nie ograriczać się do sporzą-
kretarzowi Grigorijowi Kannerowi. Prąldzlelił mu po- dzania samych list nazwisk, |ecznakaŻdego przyjaciela
mocnik w, dał odpowiedni lokal i powiedział: - To bę- zakładać teczkę personalną.
dzie twoje gł wne i jedyne zajęcie. W 1923 roku or$anŁacja była juŻ tak rozbudowana,
Ktośm głby pomyśleć: jak to możliwe? PrzecieŻ to Że trzeba było jej wymyślićjakąśodpowiednlą nazwę.
towarzysz Stalin otrzymał zadan|e, a sam zrzuca je na oczywiście' m głby to być naprzykładZarząd do Walki
innego? Bynajmniej. oddajmy sprawiedliwość. Towa- ze Zwo|errlikami Rewolucji Światowej. Ale to nie brzmi
rzysz Stalin nie zaniedbał roboty' tylko objął ją osobi- dobrze. Lepiej łagodnie' D|aczego zarząd? Dlaczego nie
stym nadzorem. Grisza Kanner przygotowuje listy na- instytut? Instl'tut Rewolucji Swiatowej. Kr tko l zgrab-
zwisk, a towarzysz Stalin sprawdza, korygu.je' zatvłier- nre.
90 9r
WIKTOR SI'WOROW KONTROI,A
Rozdział 7
I
D'ru pracujesz w grupie kwiat w. Zapomnljo bożym
świecie.Pamiętaj: najważniejsze sąkwiaty. Nie będziesz
sama. Ale żeby da z siebie tyle ile trzeba, musisz my-
śleć,Że własną głową odpowiadasz za wszystkie kwiaty
w całej Moskwie.
ll
rr
n.
M j czytelniku' gdybyś kiedykolwiek mlał do wyboru:
kontrolować mosklewski tłum albo zatrzymać tabrrn
' oszalaĘch nrmak w, posłuchaj mojej rady i wyblerz ru-
maki' Prościej, a na pewno mniej nerw w.
Nastia nie ma wyboru' Bojowe zadanie; kontrola tłu-
mu' Praca z kwiaciarkami. Nastia toruje sobie drogę
w ścisku,jak lodołamacz wśrd arktycznej kry. Rzut
oka w lewo, rzut oka w prawo. Wprawny wzrok naĘch-
] miast wyławia z tfumu niewidoczne łaricuszki czekis-
t w. Z zachodu na wsch d' Z p łnocy na południe.
Postronny obserwator w og le się nie zorlentuje. Nie
' odr Żrn w tłumie. Ęmczasem łaricuszki łącząslęw ko-
$" u-Kontrola 97
WIKTOR STIWOROW xonrnouł
m rki. Za momer^t popłynie bezgłośnyrozkaz: Blokuj! trującą substancją bojową' I{ltośz tłumu ciśniebukiet,
I nie drgnie tłum' skrępowany Siecią'niewidocznych towarzysz Stalin powącha - i po nim.
ogniw. Niby powszechnie wiadomo' że kwiaty są zabronione,
a|e wciĘ zdarzająsię szczeg lnie uparci , kt rzy pr bu-
Ęlko swoi poruszająsię swobodnie , bez trudu prze- ją mimo wszystko, za wszelką cenę. W zasadzie na|eży
nikając przez linie czekist w. Chołowanow i jego lu-
dzie snują się w tłumie, pozornie bez celu' Przykleili to do obowiaą,k w NKWD, ale kto może ręczyć za solid-
się do jakiegoś gościa:c ż to, kochasiu, kieszeri ci tak nośćNKWD? Samo NKWD wymaga asekuracji. I dopin-
odstaje? I do następnego. Delikatnie, niepostrzeżenie. gu. No i proszę, najlepszy dow d lekceważenia obo-
Podeszli z trzech stron, ścisnęliw szttczrlym tło- wią4k w: Nastia niesie przed sobą solidne naręcze bu-
ku, obmacali od krawata do obcas w' Nawet się nie kiet w. Gdzie towarzysz JeŻow ma oczy? Czym się
zorientował. Przygnietli na moment, oklepali tuł w - zajmuje NKWD?
i bywaj zdr w, wujaszku' podziwiaj piękno krajo- Dopchała się do budki ,,Piwo, napoje orzeźw7ające".
brazlu. Gustownie toto wykonane. Aż miło popatrzeć' Ty|e, Że
Nastia r wn1eŻ wa|czy w tłoku, jak marynarz 7-e|e- piwa brak. Żeby nie było wątpliwości' od wewnątrz
zniak przedzierający Się z okrĘenia. Dziewiąty pluton okienko zastawiono tekturowymi panelami: pIWA
rozwiniętą tyralierą przeczesuje zwarty tłum. obok inny BRAK. Napoj w orzeźwiającychteŻ brak. Ale Nastia nie
pluton i jeszcze jeden. Ignorant zobaczy jedynie mło- potrzebuje piwa. Nikt nie potrzebuje. Po co się mają
dziutkie komsomołki w perkalowych sukienkach. Gdy ludziska upijać? Budka stoi tu w innym celu.
pojawia się najmniejsze podejrzertLe, że ktośma brori, Nastia zastukała um wionym sposobem, drzwi się
Żadna z kwiaciarek nie reaguje' Wystarczy mrugnąć do uchyliły. W środku, za zasłoną, siedzi chemik w masce
Chołowanowa. To jego Sprawa. Dziewczyny mająszukać tazowej' obejrzał uważnie, czy przwadkiem nie ma na
kwiat w. bukiecie oleistych kropli. Nie widać. Pobrał pr bki do
Nastia krązy w tłumie. Jak orzeł, kt ry szybując analizy. Zgni tł szklane rurki tester w, zbadał skład
wypatruje w skałach węŻa. Na oko wszystko gra, Sy- powietrza. W porządku, nie ma śladusubstancji trują-
tuacja pod kontrolą. Ale i tak całego tłumu nie Spraw- cych. Może w takim razie w bukiecie ukryto granat?
dzisz. RozłoŻyłkwiatek po kwiatku: nic. CZySty. Sprawdził,
Setki ludzi wykonują jedną i tę samą czynność.Wy- czy rie ma jakiegoś ciężarka. Z brakw granatu można
patrują kwiat w. Przeczesują tłum. Spojrzenie w le- przecieŻ cisnąć w towarzysza Stalina bukietem z od-
wo. Spojrzenie w prawo. A, tu cię mamy! PotęŻna dzie- ważnikiem...
wucha w towarzystwie kolezanek. Zasłoniłyją, a suka Bukiety po skontrolowaniu wędrują na ciężar wkę.
ściskaw garści bukiet. opuszczony do ziemi, żeby nie TuŻ za budką stoi wywrotka pełna kwiat w' Mozna je
było widać. Chce towarzysza Stalina obrz:ucić kwiata- potem wywieźćna teren wydzielonego sektora. Tam,
mi. Nie licz la to, żmijołNastia wiosłuje ramionami. tdzie pogrzebani są tysiącami wrogowie ludu. I wywalić.
Udało się: Cześćwaszej pamięci, towarzysze wTogow'ie! A towarzy-
- Dawaj' ścierwo,bukiet. Bo zasttze|ę. szowi Stalinowi trzeba wręczać zupełnie inne kwiaty.
Co moŻla ukryć w bukiecie kwiat w? Słusznie. Wyhodowane specjalnie na taką okazjęw pilnie strzeżo-
W bukiecie kwiat w moŻna ukryć granat. Ktośrzuci nych kremlowskich cieplarniach. I wręczać kwiat w to-
kwiaty towarzyszowi Stalinowi, a bukiet eksploduje ra- warzyszowi Stalinowi nie powinien byle kto, komu aku-
zern z towarzyszem Stalinem. Co jeszcze rnoŻe byĆ ratprzyldzie na to ochota, lecz osoby specjalnie wysele-
w bukiecie? Tak jest, kwiaty mogły zosŁać spryskane kcjonowane.
98
WKTOR SUWOROW KONTROIII
'rdę",
a ,"-, lj Nastia zajrzała do celi: siedzi czterech na posadzce,
nogi po turecku, rżnąw karty.
całą stronę - Stalin 7 orla z bukletem. .W imieniu całej - C ż to, pozwala się w więzieniu grać w karty?
radzieckiej młodzteży... z|aa|la spadochroniarka Anasta- - To więzienie z tatyfątrlgową. W koricu to nasi nau-
zja Strzelecka... kochanemu Stalinowi..." czyciele. To oni będą cię uczyć kieszonkowej roboĘ i ob-
rabiania mieszkari. W KONTROLI takie ufniejętności są
na wagę złota' Trzymamy tutaj samą śmietankę.Nigdy
DTV
Io Moskwie krĘą plotki: dziewucha zlaaczy stę żyje'
stąd już nie wyjdą. łch, kt rzy nie chcą uczyć, tozwa-
lamy. Stopniowo' po trochu przekazująnam swojąw1e-
buŹka na całą stronę wydrukowana. Sympatyczna. dzę i umiejętności. A co do kart... Nie da się im odebrać.
Nawet niebrzydka. Z kwiataml' MłodzieŻ radziecka, Pr bowałem.
Zrvaczy się, zebrała kwiaty i jej, znaczy Się.'. A ona - Chołowanow wszystko moŻe. Pilotuje dowolny samo-
w ich imieniu i na polecenie' od całej' znaczy się, lot. Skacze z kaŻdym spadochronem' Strzela z każdej
radzi e c kiej m.łodzieŻy . Same mu tow ar zy szowi S talino - bronl. A tu raptem...
wi ogromniasty bukiet. A gadali, że się zabiła... To - Wystarczy wejśćdo celi i zabrać.
wszystko ten Trocki. Ze teŻ natura spłodziłatakiego - Wchodzimy, to kart nie ma. Rewidujemy celę' Roz-
łotra' bieramy ich do naga, przetrząsamy kaŻdy łach. Nie ma
Spływają na biurko towarzysza Stalina raporty opera- kart' A cela pusta, nle ma gdzie schować. Wychodzimy.
cfine o moskiewskich plotkach w minionym tygodniu. Ledwle zasuwa zgrzytnie w drzwiach, a ci już s1edzą
Z podpisem towarzysza Malenkowa. Z podpisem towa- i rżną dalej.
rzysza JeŻowa. Z podpisem towarzysza Chołowarrowa. Jeszcze raz Nastia zajrzała przez judasza' Pusta cela
J eszcze j akiśnieczytelny gry zmoł. Niezależne źr 6dła po - klasztorna. Kamienna posadzka. Potężne mury. W ok-
dają, że odnotowano nie znane do tej pory, obraźliwe nie krata, pręty grubsze od ramion Chołowanowa' I tych
powledzenie: ŁŻesz jak Trocki' czterech na ziemi. Wiedzą' Że są obserwowani, długo
i wnikliwie. Odwzajemnili zainteresowanie, odwr cili
maślane spojrzenia w stronę wejścla. Sympatyczne gę_
by. Cwaniackie.
- ""taaa"t aral:
lepszych fachowc w: doliniarz, klawisznik, fałszetz'
kasiarz. VI
- Myślałam,że władza radziecka bez gadania śleta- Pry"rło mi do głowy' Gryfie, jak można usprawnić
kich gościpod mur. KoNTRoLĘ.
- Słusznie. Władza robotniczo-chłopska fałszerzy - Wal śmiało.
stawia na r wni z trockistami. Trockista to teŻ fał- - Mamy klasztor pełen dziewczyn. Wszystkie jak ma-
szerz, tyle Że polttyczny. A władza radziecka bez lito- lowane' Przejdą szkolenie w klasztorze, potem trzy,
ścitępi fałszerzy' oszczędzając najlepszych. Najlepsi cztery lata popracują. Wtedy rnoŻnaje wysłać na pro-
mogą się przydać KONTROLI i Rewolucji Swtatowej. wlncję i powsadzać na rozrnaite stanowiska u wysoko
Bo bez fałszerzy i kasiarzy Rewolucja Światowa jest postawionych towarzyszy. Wszędzhe potzebne są se-
bez szarts. Sp jrz przez lipo. To Sewastian lwanowicz. kretarkt, telefonistki, maszynistki, bibliotekarki, pielę-
Kasiarz. Enlarki w rządowych sanatoriach i lecznicach.'. Nasze
100
tol
WII(TOR STIWOROW KONTROII\
dz\ewczyny znają klasztorne reguły, pary Z ust nie kt re wystarcza minuta. Idzie Sewastian wzdłuż piwni-
pr;rszczą. W ten spos b każdy ważny naczelnik będzie cy i słychać tylko szczęk zamk w. Zna je na wy|ot, kaŻ-
miał w swoim otoczeniu po kilka naszych. Można się dy już ze sto razy otwlerał. Pewnie go już nużą jak
postarać, Żeby były z r Żnyc}: rocznik w, nie znały się starego nauczyciela, kt ry od dawna zna rozwiapania
wzajemnie i dostarczały informacje o każdym z nich wszystkich zada .
- Trzeba zainstalować we wszystkich pokojach pod- Zasłoniłaoczy ręką: nie interesują mnie tajemnice
słuch. Raporty z obserwacji składać nie w NKWD, ale paristwowe .
u was osobiście, towarzyszu Stalin. _ To nie tajemntce _ śmieje się Poskriebyszew. - To-
_ Składają u mnie. warzysz Stalin lubi czasem tanaradzie porysować sobie
_ Wzmocnić iluminację hotelu tak, Żeby moskwianie diabełki. Do mnie na|eĘ zbieranie Ęch papier w. Żeby
i przyjezdni mogli cieszyć wzrok i w dzieri i w nocy' spalić.
- JLst wystarczająco oświetlony' Tłumy gapi w wciĘ - Jak to spalić? - Nastia aż zarllem wia. _ PrzecieŻ
do muzeum!
- To nie dzieła sztuki. Zwyczajnie, czlowiek się zamy-
ślii kreślicośmachinalrrie na kartce.
- No to co? Wszystko jedno, do muzeum! - Nastia
rzwclła okiem na kartkę, zwracając ją Poskriebyszewo-
części,a nie całe. wi. I rzecz5rrłr1ście, nie nadaje się do muzeum. Cała kar-
- o! To jest myśl!Wiecie, towarzyszu Chołowanow' tka upstrzona wilkami i dlabełkami. A rysunki bynaj-
miewacie czasem dobre pomysły. mniej nie natchnione, ani to Rafael, .ani Rembrandt.
Chołowanow spuściłwzrok. Lubił, kigdy Stalin go Nastia przyznała w duchu: Staltn źle rysuje. Gorzej na-
wet niŻ Picasso.
W tym momencie uchyliły się drzwi do gabinetu Sta-
llna:
- Proszę wejść.
xII
tego Chołowanow, patrząc pod stopy, mrukna}: W"""ł..
_
- To nie m J pomysł. Towarzyszko Strzelecka, zainteresowały nas propo_
- Czyj? zycje dotyczące hotelu. Prawie wszystko, co proponuje-
- Mamy w KoNTRoLI taką spadochroniarkę' Zna- cle, zostało już zrobione.
cie Ją. - Towarzyszu Stalin, logtka prowadzi tym sam5rm tro-
- Strzelecka. pem.
- Właśnie. - Ale idąc tym tropem zaszłyściedalej niż ja. opowie-
- Jest tetaz? dzcie o zasłonach' wentylacji i oświetleniu.
_ Zabrałemją na wszelki wypadek. _ Towarzyszu Stalin' podsłuch to dobra rzecz, a|e
- Wezwijcie. dużo lepiej byłoby wldzieć Wraz tvłarzy' gesty. Aarza
slę, że jakiścwaniak domyślasię, że rnożebyć na pod-
łhrchu i $estem nakazuje milczenie. Dobrze jest m c
XI wldzieć te sygnały. W og le obserwacja człowieka, kt ry
Nu"ti. siedzi w poczekalni. Osobisty sekretarz towa- rtle wie, że jest obserwowany, daje znacznie więcej niz
rzysza Stalina, towarzysz Poskriebyszew, układa pa- ltaJlepszy podsłuch. Nołvy system wentylacji w hotelu
pióry w r wniutkie stosy' Jedna kartka ześlŻgnęłasię uMoskwa'' będzie miał potęzne kanały doprowadzają_
z blurka wProst Pod nogi Nasti. tlc świeżepowietrze' Zeby |epiej się oddychało. System
106 r07
wrKToR sttwoRow KONTROI"A
wentylacyjny Zmniejszy powierzchnię użytkową ale Nastia spojrzała w tygrysie oczy wodza narod w i ci-
umożliwi naszyrn ludziom swobodne przemieszczanie chym $łosem zaptzeczyła:
się i obserwację pokoi przez kralki wentylacyjne. Aby _ Myślałam.
kontrolę wizualną rnoŻna było prowadzić teŻ w nocy'
trzeba pozdejmować te cięŻk1e kotary i zawiesić p6Ęrze-
zroczyste firanki. Hotel ,,Moskwa" ma wielkie okna. Wy-
starczy doświetlić budynek z zewnątrz ikaŻdy pok j bę- ,* *-o*rrf*
dzie wystarczająco oświetlony, 24 godziny na dobę. Chołowanowa, Nasti ni stąd, ni z owąd przyszed| do
- Skoro logika doprowadziła nas tym samym tropem łowy Sewastian. Jego karty.
do wsp lnych konkluzji, to i obiekt naszych zaintereso- Jak wygląda kipisz celi? otwierają drzwi. Rewidują
wari może na to wpaść. wszystkich czterech. KaŻą zdjąć ubrania. obmacują ła-
- Jeden się domyśli i zachowa 'ostrożność,inny nie. chy. Sprawdzajągolas w od st p do gl w. Każą im sta-
W hotelu ,,Moskwa'' są setki pokoi, ptzez 365 dni w ro- nąć na środkuceli. Przeszukują całe pomieszczerie po-
ku z pewnościąmożna się tego i owego dowiedzieć. Na- cząwszy od drzwi, zgodnie ze wskaz wkami Zegara. Po-
wet jeślijakiśważny osobnik myśli'że rnoŻe być podsłu- tem znowu oglądają ubrania, znowu kaŻąirn przysiadać
chiwany, to mało prawdopodobne' by wpadł na to, Że i rewidują celę w odwrotnym kierunku. A cze$o nie
w dodatku jest obserwowany. sprawdzają? Tak jest!
- Doskonale. Towarzyszu Chołowanow' trzeba w Ame- Nastia w porę się pohamowala, by nie krzyknąć z ra-
ryce pilrrie zam wić najlepszych spec w od wenĘlacji. dości.Uświadomiłasobie, Że siedzi w gabinecie Stalina
_ JuŻ się tym zaj$em. i że omawiają całkiem inny problem.
_ Trzeba zbudować takie kanały' Żeby nasi ludzie
mogli się w nich bezszelestnie przemieszczać.
- To tylko kwestia odpowiednich rozwiapari technicz-
nych. Musimy , O\1
- I Żeby dźwięki z jednego pokoju nie dochodzily do o reklamę hotelu.
sąsiednich. _ My' komuniści, nie zajmujemy się reklamą.
- Będę to miał na uwadze, Łowarzyszu Stalin. - To nie będzie taka zwykła reklama, ale reklama nie
_ Trzeba teŻ zadbać, by ci Amerykanie nie wypaplali wprost. Najlepsza strategia to działanie pośrednie.
p Źniejwsżystkiego. Chcemy zniszczyć Niemcy, powinniśmyzaatakować Ru-
_ Zajrnę się tym osobiście,towarzyszu Stalin. munię' Podobnie jest w świeciereklamy. Głosić, Żehote|
- Ale jak skłonimy przedstawicieli najwyŻszego kie- ,,Moskwa'' jest najlepszy na świecie,to jak atak frontal-
rownictwa, Żeby odwiedzając stolicę stawali akurat ny. Mało skuteczne. Wybierzmy inną drogę. Zr bmy
w hotelu ,,Moskwa''? JeŻeli wprowadzimy takie za|ece- tak' by wszystkie waŻnę chwile w życiu rraszyclr przy-
nie, będą się mieć na baczności'A bez zalecenia mogą w dc w kojarzyły im się z wizenln'kiem hotelu ,,Mosk-
się zatrzyrnywać u przyjaci ł, albo w innych hotelach. wa", Żeby stale mieii go przed oczarni...
ZresztąkaŻdy ma własny wagon, albo i pociąg Z wa- - Ciekawe... M wcie dalej, towarzyszko Strzelecka.
gonem sypialnym, łazienką' biblioteką, bufetem i co _ Trzeba rzlcić na rynek nowy, dobry gatunek w dki
tam jeszcze mu potrzebne do życia. Przebudujemy l umieścićwizerunek hotelu ,,Moskwa'' na etykietce.
hotel, a oni nie będą w nim mieszkać. Nie pomyśleliś- Najbardziej Znaczące wydarzenia w życiu człowieka za-
cie o tym. wSZe Są obficie zakrapiane. P źhlei wspomina się te
108 r09
l*
WIKTOR SIIWOROW
chwile. Rodzi się odpowtednie skojarzenie. Wszystki'
w życiu każdego naszego przy-
]
i podejrzane.
- Ęlko w pierwszej chwili. Po ty$odniu wszyscy się
^przyałłyczajądo nowej etykietkt.
-- A jak nazwiemy tę nową w dkę? Moskowskaja
jest.
już Rozdziaił 8
- MoŻe Stolicznaja?
D
I łnocna ścianapomleszczenia
I
pozbawiona jest okien.
W południowej tytto drmł7 z hartowanej stali. Nato-
"ą
miast ścianywschodnia i zachodnia mają po trzy okna.
okna wielkości trzech postawnych męŻczyzn: wymyślne
Żelazne ramy, wielobarvme szkło.
Towarzysz Stalln polecił odwołać Nastię z kontroli
akustycznej. Byle głupi potrafi słuchać, o czyrrr Ea-
dają lnni. Towarzysz Stalin rozkazał sklerować Nastię
do pracy analitycznej. I zapewnić jej odpowlednie wa-
runkl.
Gdy towarzysz Stalin wydaje polecenie, wtedy jedyne,
co pozostaje Chołowanowowl, to stanąć w postawie za-
sadniczej i strzellć obcasami:
_ Rozkaz, Zapewnić warunki!
Jakie? Przede wszystkim przestronny, Jasny pok j.
- Ta salka się nada?
- Idealna.
- Nie za d:uŻa?
- Ani trochę.
Co jeszcze? Ściany i przepierzenia trzeba wyłożyćkor-
klem. Skąd wziąć korek? To problem Chołowanowa.
, Stalin położyłnaclsk na słowo ,,zapevłnlć" '
111
wrKToR suwoRow KONTROLIl'
Korkowe płytki o rozmiarach 61x61x5 centymetr w cujemy u boku tego wyjątkowego człowieka i dlatego
sprzedaje brytyjska firma ERCOL, Mieścisię w Readln$, czasem zapominamy, że naleŻy on do grona najwię-
po drodze z Londynu do Bristolu.Trzeba posłać samolot kszych autorytet w w dziedzinie psychologii, a psycho-
do Londynu. logii ludożerstwa w szczeg lności.
Chołowanow zacisnął zęby, a|e korek sprowadził' Wyta- oklaski. Pierziejew wstał z miejsca, przesłoniłsłorice
petowali nim ściany. Korek prrypadł Nasti do gustu. w oknie:
Co mogło być wcześnĘw tym potnieszczeniu? Może - Towarzyszki koleżanki, ludoŹerstwo to najciekaw-
pracownia rna]arza ikon? Czy nle dlatego sątu tak ogrom- sza gałĘ wiedzy...
ne okna? - A markslzm-lenir:izm?
o takim pomieszczeniu do pracy moŻna tylko marzyć. - Hm. Naturalnie. To samo przez się... Słusznie. Po-
Star e Żelazne drzwl zastąriono .nowoczesnymi, stalowy- wiedzmy w ten spos b: marksizm-leninizm jest poza
mi. Przyczepiono tabliczkę: WSTĘP WZBRONIONY! konkurencją. MarksŻm-leninizm jest, naturalnie, naj-
A pod spodem: ciekawszą gałęziąwiedzy. A tuŻ za marksizmem-lenini-
WSTĘP: zrnern lokuje się ludożerstwo.
1. Tow. cHoŁoWANoW S atysfakcj onuj ąca odp owiedź. Niełatwo p ro fesora zbić
2. Tow. prof. PIERZIEJEW z tropu!
3. Tow. STRZELECKA - A więc, kt6Ż to taki, ten ludożerca? Ludożerca to
Profesor Pierziejew jest psychologiem. Pracuje w mo- taki sam człowiek jak każdy inny' tyle Żebardzo $łodny.
nasterskich piwnicach' łlko on i Chołowanow mają My teŻjesteśmyludożercami, ale właśniezjedliśmyob-
prawo wejśćdo wielkiej jasnej sali, w kt rej urzęduje fite śniadaniei jesteśmy syci. Na razie. Słowem, ludo-
Nastia. Są tu gośćmi.A Nastia stałym pracownikiem' żerstwo dlate$o jest tak ciekawą gałęzląwiędzy, Że zaj-
PierWsZą rzeczą'jaką Nastia poleciła dostarczyć, nim muje się badaniem psychologii człowleka' kt ry stał się
salę utajniono, był żeliwny piecyk. Mnisi ży|i tu bez bydlakiem. Z punktu widzenia nauki szczeg lnie intere-
ogrzewania. ona też rnoŻe, |ecz o ile przyjemniej mieć sująca jest właśnieta granica, kt ra oddziela życie lu-
pod bokiem łagodne płomykl, lekki zapach dymu' trza- dzkie od zwierzęcego.
skanie sosnowych Żywicznych polan. Przemiana ludzi w bestie odbywa się zaskakująco
Poleciła sprowadzić długie' szerokie stoły. Przyrriesio- szybko. Pamiętajmy, że tak zwana cywilizacja' to jedy-
no je z refektarza. RzeŹbiole nogi, potężne, dębowe po- nie trwający sześćĘsięcy lat epizod w życiu człowieka.
czerniałe ze starościblaĘ. Mają chyba z dwieście lat. Wystarczy lekko poskrobać i spod tej cienkiej naleciało-
WSrmarzone warunki pracy. Nastia nie narzeka. ściwyłazi sto milion w lat prawdziwego bestialstwa.
W kącie, przy piecyku, postawiła rzeźbiony' dębowy Zwierzę drzemie w każdym z I|as, choć nie wszyscy ma-
fotel. Dwumetrowe oparcie całe w diabełkach i lwich my tego świadomość.Inna sprawa, Że zwierzęcośćczło-
paszczach.Istny tron. Rozpalfia w piecyku, przekręciła wieka nie tylko jest kwestią psychiczną. Czasem czysto
klucz w zamku, usadorv'iła się wygodnie na tronie 1za- praktyczną, gdy na przykład mamy do wyboru: zdech-
myśliłasię. od czego zaczą? nąć' lub poŻreć bliŹniego. A ściślej:pożreć bliźniego,
nim bliŹni zeŻre nas.
Człowiek, stając sięraz ludożercą, pozostaje nim zwy-
,Tr II kle do korica Życia, choć stara się to ukryć przed otocze-
Lo*ur"y"rki koleżanki, dziśwystąpi przed wami nasz nlem. To jak morderstwoz zabijasz raz, drugi, a potem
drogi profesor' towarzysz Pierziejew. Każdego dnia pra- samo wciąga. Z jednąr6Żn1cą: ludożerstwo wclagla zna-
Ltz ll3
KONTROI"A
WIKTOR SUWOROW
cznie silniej lriŻ zwczajne Zab jstwo, takie bez zżeranla
rodu, paristwa i towarzysza Stalina osobiścle.Dlatego
trupa. Wciąga od razu 1 na dobre. Jeślipo pierwszym Nikołaj Iwanowicz JeŻow jest najbardziej niebezp|ecz-
razke człowlek nawet będzie miał żyqmościpod dostat-
nym człowiekiem w kraju.
kiem, to i tak pozostaje ludożercą, jawnym lub utajnio-
Nastia cofnęła się o krok, przechyllła głowę na bok.
nym. Może cz5mnie uprawiać ludożerstwo albo Ęlko ocenia efekt pracy. Ściana ma siedem metr w wysoko.
o tym marzyć, ale nie zmienia to faktu, że jest ludożer- ścii proporcjonalną szerokość. Jest mlękka i aromaty-
czna. Korkowa wykładzina pachnie tak wspaniale, że aż
cą. Jak my wszyscy.
Nauka radziecka, jako przodująca w śwlecie, może się kręci się w głowie.
poszczycić zupełnie unikalnymi rezultatami badari Na ścianie_ przrypięta czterema pinezkami fotografia.
ptTycTyn, okoliczności, samych akt w oraz skutk w lu- Młody szef NKWD' na klapach munduru gwiazdy ma-r-
szałkowskie. Pod spodem notka biograficzna:
dożerstwa. Naszym uczonym stworzono nlepowtarzalne
możliwości wsze chstronnego zb adania fenomenu maso-
Urodzony 1.V. 1895. Pochodzenie proletariackie. Do-
we$o ludożerstwa, zurłaszcza w latach 19l8 i I92o, oraz
brze śpiewa. Zlaurca sztuki. Wykształcenia nie posiada.
Leczony na pederastię, nieskutecznie...
w okresie 1932-1933. Nauka radziecka w pehei lvyko-
rzystała tę szansę.
Nastia nie wytrzymała:
- I naprawdę mieliścleokazję o$lądać prawdziwych ,-. ws".ał, pT
ludożerc w?!
Wszyscy wybuchnęli śmiechem. Profesor r wnieŻ:
chwallł: brawo, Nastiu. Należy rnieć zdjęcia obiekt w
przed oczami, często za$lądać im w oczy. Starać się
- Moja droga, w piwnicy pod dzwonnicą trzymam dla zgłębtć ich świat wewnętrzny.
cel w eksperymentalnych siedemdztesięciu sześciulu-
dożerc w.
Tuż obok Nastia przymocowała fotografię Żony, Żeni
Chajutin-Jeżowej. Pod spodem:
oddana partii' Przejawla czujnośćrewolucyjną. Z za-
ItI pałem studĘe marksŻm-leninizm. Lubi kawior z jesio-
tra. Bije gosposię. Ubiera się w Paryżu. Ma najbogatszą
W""y"tr.o polega na właśclwejorganŻacji.
w Moskwie kolekcję kreacji. Ulubione perfumy: Lauri-
W każdej sprawle trzeba wplerw zna|eŹćjakiś system'
jakąśskalę wartości, jakieśpunkty odniesienia, wzE|ę- gan Coty. Ulubione kamienie: szafiry z czarrryrlr odcie-
dem kt rych można porządkować fakty i wskaźniki, by
niem, jasne cejloriskie szmaragdy z wewnętrzną po-
m c je ze sobą por wnywać. światąbrylanty białe i r Żowe. Lato w Jałcie, zima
Nastia długo patrzyła na ścianę, wreszcie przystawiła w austriackich kurortach' Stosunki płciowe - patrz:
akta wydzielone 29l815. Będąc żoną Chajutina, wsp ł-
drabinkę i na samej $ rze przypięła pinezką fotografię
Żyła z Jeżowem.
gł wnego obiektu zainteresowania. Nikołaj Iwanowicz
I notka o Chajutinie:
JeŻow. Zdjęcie 3ox24. Łatwo przyczepia się fotografię do
korkowej ściany.
Wr g. Trockista' Terrorysta. Sabotażysta. Zdemas-
Nikołaj Iwanowicz JeŻow będzie najważniejszym pun-
kowany przez żonę jako wsp łpracownik niemiec-
ktem odniesienia' Środkiem układu wsp łrzędnych. Ni-
kiego, polskiego i japoriskiego wywiadu. Zlikwido-
wany.
kołaj Iwano wicz J eŻow j est naj bliż szym przyjacielem to -
l
Poniżej zdjęcie JeŻowa z Żoną i jej byłym męzem. Fo-
warzysza Stalina. Azatem -iego wro$iem numer jeden.
tografie zastępc w JeŻowa: towarzyszy Frynowskiego,
Powierzono tow arzyszowi Jeżowow7'bezpieczeristwo na_
r15
TT4
KONTROII\
wrKToR SttwoRow
Zakowskiego, Bielskiego, Żukowskiego i Czernyszewa. na darmo sprowadzono korkową wykładztnę ERCoL.
Jeszcze rnŻej _ portrety naczelnik w $ł wnyc}r zarzą- Poza tyrn, jak łatwo wprowadzać zmlany| Towarzysz
d w, centralnych zarząd w, republikariskich komisa- Prokofiew był zastępcą ludowego komisarza spraw we-
riat w ludowych, szef w zarząd w obwodowych i łagro- wnętrznych, ale został przeniesiony na szefa Komisaria-
wych. obok każdego z nic}: _ małżonka' tuŁączności,a na jego miejsce przyszedłtowarzyszBer-
o żonach trzebawiedz(ećjak najwięcej. Jeżeli kt - man. Potem towarzysza Bermana Wzflaczono na komi-
raśkomenderuje męŻem, to Nastia umieszczajej foto- sarza łączności'a na jego miejsce wskoczył towarzysz
grafię nieco powyżej jego zdjęcia. Zeby rzucało się Ryżew. Następnie Ryżewa rozstrze|ano, a fotel zastępcy
w oczy. JeŻe|i mąż jest najważniejszy w rodzinie' jego szefa NKWD zaja) towarzysz Zukowski. Mało kto' tak
fotografia wisi trochę :uq1żej niŻ Żony. Ale to ruadkI jak towarzysz Berman, utrzymuje się przez dziewięć
przypadek miesięcy. Jak tak dalej p jdzie, to co trzy, cztery rnile-
Co do JeŻowa, sprawa nie do ko ca jest jasna. Z zapi- siące trzebabędzie zmieniać fotkę: w miejsce towarzy-
s w rozm w wynika, że Żona pomiata nim jak Bonaparte sza Żukowskiego przypiąć tow arzysza Fiłaretowa, kt ry
Europą. Ale kiedy Nikołaj Iwanowicz wypije (a wypija czę- utrzyma się nie dhżej tnŻ Eąl miesiące...
sto)' wtedy to on jest Bonaparte. Dlate$o portrety Jeżowa Jak łatwo się wiesza nowe zdjęcia! I nttkami wlĘe je
i jego żony wiszą na Ęrm samym poziomie.
z pozostałymi. Czerwony kłębek' szaty, czarny, Ż łĘ,
Nastia przeprowadza tniędzy portretami cienkie nitki. niebleski...
Każdy musi znaleŹć swoje miejsce w systemie. A nitki Na drugiej ścianie od podłogi po sufit - mapa Zvłtry-
pomagają odkryć prawidłowości.Jeślito swoi ludzie - ku. Chorągiewkami ZaznaczorLo wszystkie zarządy re-
wtedy nitka czerwona. Każdy naczelrrik ma własną $ru_ publlkar1skie i obwodowe, zarządy ła$rowe, więzlenia,
pę, zkt rątrzyrna sztamę. Łącząichrozliczle więzy. Na łagry, zamknięte Zony, Sanatoria NKWD' domy wypo-
przykład wsp lnie prze|ala krew. Naczelnik ciaglrrle za cz;rnkowe, obozy wczasowe dla dzieci lderownictwa
sobą taką grupę po kolejnych szczęb|ach sfużbowych. NKWD, obozy pracy przymusowej dla dzieci wysokich
A więc od kazdego naczelnlka do wszystkich pod nim - funkcjonariuszy NKWD. TeŻ imponujący obraz.
czerwone rriteczki. Swoi chłopcy. Pomiędzy oknami Nastia rozmieściłastruktury wszys-
Wrogość,animozje _ czarl7a nitka między zdjęciami' tkich organizacji pokrewnych. System taki sam: plrami-
Skrywarra niechęć - szara nitka. Szara pajęczyna zmiej- da fotografii naczelnlk w i ich Żon, to obraz oficjalny.
sca oplotła wsąlstkie portrety' PozamaŁeflskie stosunki Wystarczy powia7,ać to wszystko kolorowymi nttkaml
seksua]ne _ Ż hta nitka (cała szpulka nie wystarczyła). i wyłania się obraz ukryty.
Kontakty homoseksualne - niebieska. Nastia rozwiesza zdjęcia Łych'kt rzy poprzednio praco-
Wszedł Chołowanow. No, ładnie. Niezły obraz! Spry- wali w NKWD. Powstają zaskakujące melanŻe i kombina-
ciula z tej Nasti, nie ma co. Szkoda , Że nLe moŻna zabtać cje. Jest Ludowy Komisariat Przemysłu Drzewnego. W-
te$o na Kreml i zademonstrować towarzyszowi Stali- rzysz się dokładniej i wychodzi' że to filia NKWD. Ludowy
nowi. ChociaŻ n1c straconego. Towarzysz Stalin często Komtsariat Łączności;całe lderown7cfuvo z NI{WD. Przed-
tu bywa. Pokażemy przy okazji' Co innego $rzebać się sięblorstwo Rozbudowy Ka|e|Że|aznej - filia NKWD' Za-
gospodarowanie P krocy - też NKWD. Zagospodarowarrie
w teczkach osobowych, przekładać papierki z kupki na
kupkę, kichać od kurzu, a co innego pierdyknąć obraz Dalekiego Wschodu - znowu filia. I wszystkie wielkte bu-
na całą ścianę.Sto gł wnych figur z kierownictwa dowy komunizmu. 1}1e filii' że zaczyna brakować miejsca
NKWD, razem z Żonami i kochankami. Cała ściana jak na ścianach.
mozaika. Nie na darmo leciał samolot do Londynu. Nie Trzeba zarr' wić nowe stojaki.
TL7
116
KONTROLI\
WTKTOR SI'WOROW
v Czasem zajrzy Chołowanow:
Mo"t-u' znow'u gada o Robespierze' Lud stołeczny - No i co, księżniczko, wydedukowałaś?
wykazuje dziwny pociąg do Wielkiej Rewolucji Francu- - Jeszcze nie.
_ MoŻe byśsię przeszła, pobiegała...
skiej. Analogie narzucają się Same. _ 7-obaczysz, G4rfie, jeszcze się nabiegamy. Popamię-
Tam burzyli kościołyi u nas burzyli. Tam był terror
tasz moje słowa'
i u nas był. Tam Robespierre'a uznano za Istotę Najwy-
Ższąi u nas... hmm, no w tym wypadku trudno dopa- - Poszłabyśdo łaŹni, posiedziała w parze...
trzeć się analogii.'. Robespierre kazał ścinaćprzyw d- - Przy1dz1e czas i na parę...
c w, a u nas nie ścinają,tylko strzelają... Tam same$o
Robespierre'a... teges. I to swoi.
vm
Mtru miesiąc. Schudła. Pobladła.
VI Rozmowy'czekist w sąttiezrozumiałe' M wiąc o oso-
bach trzecich nie uŻywają imion, Ęlko ksyw. Porozu-
N""t u rozwiesiła plansze z dystynkcjami i szarŻami miewają się kodami. Stosują klucze.
czełdst w. Tu są ciekawe niuanse. We wszysttrrich gł w-
ak w woj sku'
ny ch zarządach NI(WD dysĘnkcj e są takie' j
Czekiściprzychodzą i odchodzą całymi grupami.
Zanim Instytut Rewolucji Światowej ustali, kto się
ale wewnątrz NKWD funkcjonuje wydzielony Gł6wny Za-
krył za tym, bądż innym pseudonimem - juŻ nowa
rząd Bezpieczeristwa Parlstwowego, GUGB. GUGB ma Zrr'7ar:a rozsiada się w fotelach i wprowadza własne
niezwykłe prerogatywy i pr4rwileje. Sierżarrt beąleczen-
kryptonimy...
stwa paristwowego nosi dystynkcje młodsze$o lejtnanta _ Nastiucha, tkwisz tu jak nałożnicaw haremie.
armil. Lejtnant bezpieczeristwa parlstwowe$o ma na na-
To nic- Przyjdzle czas zabawy. Na razie trzeba praco-
ramiennikach belkę, jak kapitan. Major bezpieczeristwa
wać' Trzeba zb|erać okruchy irrformacji i składać w ca-
nosi trzy belki, jak pułkownlk. SzarŻe w GUGB też nie- łość.Wszystko łączy się w system. Trzeba tylko umieć
zwyczajne, na przy|<ład: starszy major bezpieczeristwa
dostrzec powiązania. To clężka praca.
paristwowego. Ozttacza to - starszy o dwie rangi. W kla-
Nastia haruje tak, Że odczuwa mdłościz braku snu.
pach munduru ma romby. W innych g|ownych zarządach
oczy ma podblte, policzki zapadnięte.
NKWD i w armii romb oznacza dow dcę brygady. Towa- Możltwościludzkiego rn zgl są nieprawdopodobnie nie-
rzysz Stalin nle żałowałszarż Gł wnemu 7-atządowi Bez-
doceniane. Nastla pŹegląda akta, czyta, zapamiętuje. Sa-
pieczeristwa Paristwowego. Szkoda, ize ezekiści w zamian
ma nie moźrc się nadĄwić; ile jest rzeczy do zapamtętania!
za stalinowską troskę nie okazują wdzięczrlości, Ęlko
h'ją. W sąstednim pokoju - trąrrnaścietysięcy teczek
akt osobowych czekist w-zdrajc w. To tylko cl, kt tzy
przez ostatnie p łtora roku zostali zlikwidowani. Jakie
rnoŻnamieć gwarancje, Że pozostali r umieŻ nie spiskują?
'k dalej być i:
moŻe. Lecisz ze fi)rrą. Skoro nie można z tobąpo dobro-
cL, rozkazuję: wskakuj w skafander' Lecimy do Chaba-
VII rowska.
Do Chabarowska leci się długo. Lądowanie w Kujby-
N""ti. siedzi sama. Noc miesza jej się z dniem. Maprze-
szewle, tankowanie. Lądowanie w Nowosybirsku, tan-
krwione oczy. Cojakiś czas tozlręga się pukanie do drz'oyi: kowanie, nocle$. Potem lrkuck. I dopiero Chabarowsk.
obiad. Przynosząpyszne jedzenie' I odnoszą. Nietknięte.
119
118
WIKTOR STIWOROW KONTROL/I
Z karĘ lotu v,rynika, Że n1by lecą tranzytem dalej, do drugi większy w ogrodzie, garaŻ na trzy samochody'
Wadywostoku. Ma to swoje uzasadnienie. W sam razI7a dwu, trzyosobowąrodzinę. U|iczkaniedu-
Ąrmczasem są w powietrzu. W kabinie - Chołowa- żych, śllcznych domk w, klno' amerykariskt sklepik,
now, radiotelegrafista i mechanik pokładowy. W salonie mała restauracja, przychodnia _ ot i całe miasteczko.
tylko Nastia. Speckurier Strzelecka. Opatulona polar- Wok ł ochrona.
n5rm futrem kombinezonu. Inny przykład. W Magnitogorsku buduje się supernowo-
czesny kombinat metalurgiczry. Nar d radziecki pokzebu-
je stali pancernej. W poblżu' w uralsldm lesie, za zielonym
x płotem - mlasteczko dla amerykariskich inĄmier w.
D.u*r" międzylądowanie. W Nowosybirsku. W Czelabi sku powstaje fabryka czołg w. W pobliżu
Wojskowe lotnisko ukrYte w lesie. małe amerykariskie miasteczko.
Chołowanow odkołował samolot na specjalne stano- I tak w całym kraju'
wisko postojowe. Zatrzema zasiekami drut w kolczas- A dla przyw dc w radzieckich, r wnież amerykariskie
tych. Cią41nik podholował cysternę paliwa- "Stalinowski miasteczka.
Szlak'' otoczyła eklpa wartownik w. Inżynierowie i tech- Wedfug amerykariskich projekt w. Zgodnle z arnery-
nlcy ze śrubokrętami w rękach oblegli silnik' ka ską technologią. Z ameryka skich materiał w bu-
Podjechat samoch d emka, po mechanika i telegrali- dowlanych.
stę. To n7e zwyczajny mechanik i telegrafista,lecz zaŁo- Tak będą Żyć |udzie w dwudziestym trzecim wieku.
ga samolotu stalinowskiego. Dlatego są zakwaterowani Wszyscy - pod warunkiem, że się nie namnożąponad
w hotelu dla pułkownik w. mlarę. A tymczasem budujemy tak tylko dla towarzyszy
A dla Chołowanowa (osobisĘ pilot Stalina) i dla Nasti na najbardziej odpowiedzialnych odcinkach. Dla tych,
(speckurier KC)- inny samoch d i irrny hotel. Rządowy' ktlrzy prowadzą ludzkośćku Rewolucji Światowej, ku
W drugą stronę. W lesie. otoczony zielonym płotem powszechnemu szczęściui r wności'
i drutem kolczastym. W poblŻu lotnlska, ale w zupełnie Kierowca otworzył drzwi wozu, wytoczyła się Nastia
innym świecie' w futrze. Puszysta, jak polarnik. A Chołowanow! Ten
dopiero jest puszysty!
Przed nimi pałacyk. Biały w syberyjskĘ błękitnej taj-
XI dze. Amerykariski projekt. Czytelne, proste linie. Zad-
K*, się buduje, powstają fabryki-giganty. Na przy- nych ekstrawagancji. Jak m wią architekci: obiekt
kład największe na świecie zakłady lotnicze. Wok ł za- o orientacji horyzontalnej. Biały granit. Takiego nie
kład w powstaje miasto Komsomolsk. Siłami amery- znajdzie się u kapitalist w nawet ze świecą. No i dobrze.
kariskich inżynier w' Ale żeby nie trzeba było się wsty- Trzeba budować na stulecia. Tak, Żeby przyszłe pokole-
dzić radzleckich ziemianek i barak w' w malowniczym nia nie musiały się wstydzić swoich przodk w.
lasku w poblżu przyszłe$o Komsomolska, za drutami
i zielonym płotem buduje się amerykar1skie miasteczko.
ProjekĘ amerykar1skie, technologia amerykariska' D
lokoj wka zaprowadziła Nastię do pokoi w p łnocnym
xII
amerykariskie materiały budowlane. Małe, przytulne'
jednopiętrowe domki. Żeby moŻna było przyjemnie mie- skrzydle, a Chołowanowa we wschodnim.
szkać i pracować: siedem, osiem pokoi, salon, kuchnia Nazywa się to hotel, więc kazdy podświadomie Spo-
z jada\nIą pok j stołowy, bawialnia, kryty basenik' dziewa się szerokich korytarzy i czerwonych dywan w
120 t2t
WIKTOR STIWOROW I(ONTROI"A
rozłożonych na lśniących posadzkach' No i drzwi po osiem godzin bez odpoczynku. Specjalnie wymyśliłten
obu stronach korytarza. nocleg, żeby oderwać Nastię od biurka' Przewietrzyć ją
Nic podobnego. w przestworzach, napoić mroźnyrn powietrzem.
Rozkład pornieszrz,e jest nieoczekiwany' Jak przystało W leśnympałacyku kr luje cisza. Rzadko kiedy ktoś
na pałac albo futurysĘczny statek kosmiczny. Gł wne za- się tu zatrzymuje. obsługa bardzo dyskretna. Ęlko
łozenie projektanta: nie pozwolić, by wzrok ogarnal WSZyS- w pierwszej chwili zada|i kilka pytar1: Co na kolację?
tko od razu. Dlatego zat'arte zostały granice rruęfuy pokoja- Czy będą oglądać filmy? Jakie? Czy trzeba tłumacza?
mi i salonami' dlatego korytarze p\rnnie przechodzą o kt rej budzenie? o kt rej śniadanie? Co podać?
w schody, a pokoje w galeryjki i balkoniki. Dlatego zakaż- Potem obsłu$a zniknęła.
d5rm zakrętem muru odkrywa się nowa perspekĘwa. Dla- Cisza, jak w pustym statku kosmicznym. T}lko żywi-
tego drzwi poszczeg k|ych pokoi nie wychodzą na prosĘ czne polana trzaskają w kominku. Ęlko zapach dymu
jak aleja Gorkiego korytarz, ale do sal nieokreślonych powoduje lekki niepok j. Ęlko odlegĘi Szum taj$i budzi
kształt w z wielkimi kominkami, z szerokimi sofami i fote- niejasne wspomnienia.
_
lami, ze strumykiem wijącym się między kamieniami po- Gryf i Nastia Są sami. Mają w wyłącznym posiadaniu
śrd tropikalrrych orchidei, zn szklartą ścianąwychodzącą cały pałac. Całą Syberię. Całą noc.
na zalesione urwisko ihuczący syberyjski wodospad.
Fantastycznie usytuowano ten pałacyk. Z prawdziułą
znajomością rzeczy' Tak powinno się stawiać pałace,
żeby pod balkonami i galeryjkami rwąca rzeka przewa-
lała się z łoskotem przez skały do krzyształowego jezio-
ra, Żeby wodny pył wodospadu przesłaniał wąvł z,
aw dzień niepogody kłębiłsię śnieżnąmgłą' połyskują-
cątęczą w promieniach słorica. Trzeba wybrać jezioro,
w kt rym woda jest przejrzysta aż do głębi' gdzie widać
kaŻdy kamyk na dnie, kaŻdą rybkę. Trzeba wybrać je-
zioro, gdzie na drugim, niedostępnym brzegts', prosto
Z przezroczystej wody wznoszą się bloki bordowego gra-
nitu, a z każdej skalnej p łki wyrywają ku niebu złoci-
ste syberyjskie cedry. Trzeba wybrać miejsce' $dzie za-
pach żywicznej taj$i na dobre nasączył niebo i ziemię.
Nastia zrzuciła ftltrzane buty, kurtkę na wilczej sierści,
grubą wekriarrą bielŻnę i lekką jedwabną. Wanna jest na
dobrą sprawę maĄrm basenikiem z rnasażem wodnym.
Tuż obok sypialni jest mała fir1ska sauna. Jak cudowne
jest m c po tylu godzinach mdlącej wibracji si]nik w zrzu-
cić z siebie cięŻką odz1eŻ i dać nura w spienioną wodę.
Jak dobrze jest zanurkować potem w lodowatym basenie.
PołoĘćsię w saunie fla rozgrzanych deskach.
Chołowanow m głby bez trudu pruć bez postoju
w Nowosybirsku. Zdarzało mu się lecieć i czterdzieści
r22
, KONTROI,A
Jest też i dow dca pułku we własnej osobie. _ Co jeszcze
mogę dla was zrobić? - Nie w4lwali dow dcy pułku. Przy-
gnał sam, żeby osobiście dopilrrować, cry wszystko jest jak
naleĘ. - Wszystko wjak najlepsrymporządlnr. Możecie się
odmeldować. Wracajcie do zajęć. PodvlyŻszajcie gotowość
bojową powierzonej wanrl przez władzę radziecką jednostki.
Nąstia zajęła miejsce na tyln1łn siedzeniu:
- Do Duzego Domu.
\-1 il
\J alutuj ą wartownicy strze$ący wejścia do Duzego Do-
Rozdział 9 mu. Nastia trzyma w ręku taki papier, Że nikt jej nie
zatrzyml:je dłużej niż na chwilę.
Schodami do g ry' mUą po drodze granitowy monolit:
Lenin i Stalin na ławeczce.
Nastia Zawczasl zapoznała się z rozkładem budynku,
wszystkich schod w, korytarzy i pomieszcze . Idzie
W"n.oarowsku wylądowali bladym świtem' wprost do gabinetu naczalstwa, nikogo nie pyta o drogę.
Chołowanow celowo wystartował z Irkucka nocą, by Leciwa sekretarka zrwa się z miejsca, pr buje włas-
dotrzeć na miejsce wczesnym rankiem. Zkarty lotu wy- nym ciałem zagrodzić wstęp do gabinetu. Nastia usuwa
nikało, .Że udają się tranzytem do Wadywostoku. Taki Ją z drogi miękkim ruchem: kantem dłÓni pod brodę,
fortel' żeby nie wywoływać paniki. Nie podrywać, jak nie lekko do g ry' łagodnie do tyłu. Leciwa dama bezwład-
trzeba,lokalnych władz' Samoch d też wezwał Choło- nie ląduje na fotelu, Nastia mija ją - i do drzwl Puka i,
wanow nie z komitetu partii, Ę|ko z pobliskiej jedno- nie czekając na pozwolenie, naciska klamkę.
stki. Po co zbędne zamieszanie? Zzabiurka unosi się odpowiedzia|ny towarzysz. obu-
Nastia przebrała się w kabinie, zrztciła skafander po- rzony. Nalany krwią: tak się tutaj nie wchodzi'
larny. Latem w Chabarowsku nie byłby to najbardziej Uprzedzając wybuch gniewu, Nastia przedstawia się:
odpowiedni str j. Teraz ma na sobie sp dniczkę i bluzę - Speckurier KC Strzelecka.
mundurowąze szkarłatnymi wyłogami, w klapach emb- odpowiedzialny towarzysz łagodnieje w oka mgnie-
lematy: złoty sierp i młot, pt by 575. niu' Nastia wręcza mu kopertę z pięcioma pieczęciami:
Zapięła pas, poprawiła kaburę na biodrze, sprawdziła - Proszę pokwitować odbi r.
zatrzask łaricuszka przy teczce.Teczka do lewej ręki, na Koniec dfugopisu lekko drży. odpowiedzia)ly towarzysz
przegubie stalowa bransoleta. Nikt nie wyrwie doku- podpisuje się niepewnie. Zdenerwowany rozrywa kopertę.
ment w, chyba Że razem z ręką. - Kopertę proszę oddać, jest na niej wasze potwier-
Podjechał samoch d dow dcy pobliskiego pułku my- dzenie odbiom.
śliwcw: kierowca i dw ch uzbrojonych wartownik w. - oczywiście, a jakŻe, ma się rozumieć.
Nie wiedzą jeszcze, dokąd się udają' ani po co. Zwy- Chciałby jak najszybciej to przeczytać, ale nie, musi
czajnLe, Chołowanow szepnął do słuchawki kilka odpo- stracić ze dwie sekundy, żeby oddać kopertę tej pedan-
wiednich sł w i w z podstawiono pod sam trap' tycznej zarazie.
r24 125
t'
WIKTOR I
I
STIWOROW KONTROTI\
Towarzysz pograpył się w lekturze. ' Nie jest wygodnie odpowiedzialnemu towarzyszowi
Całkiem kr tki dokument. ] w samolocie. Huk, brzęk, wibracje, kłęby pary Z ust kła-
Przeczytał. dą się szronem na aluminiowych wręgach'
Nie chciał wierzyć. Ptzeczytał jeszcze raz. odzyskał Ale kurierka z KC najwyrażnlej uświadomiłasobie
pewnośćsiebie' wreszcie, że kiedy rozmawia się z towarzyszem tej rangi,
- Moje gratulacje. trzeba skulić ogon pod siebie. W Chabarowsku była
_ Skąd wiecie, co tu jest? speckurierem KC. Ale w samolocie jest już zwyczajną
- Jestem kurierem specjalnym KC, to wiem, co tam stewardesą. Najwyraźniej ma pietra. Całą drogę zacho-
jest. Jest napisane, że towarzysz Stalin mianował was wuje się, jak przystało na wzorową stewardesę w rządo-
zastępcą ludowego komisarza Spraw wewnętrznych. wym samolocie: a może homary?
- Takjest. Im bliżej Moskwy, tyrn bardziej łagodniał odpowie-
- Jeszcze raz moje gratulacje. Zaraz odlatujemy. dzia|ny towarzysz' Miałby się obrazać na dziewczynę?
- Jak to, zaraz? Czy to w og le jego poziom? Zastępca ludowego komisa-
- Znaczy zaraz. Wsiadamy do samolotu i lecimy. To- rza NKWD, to nie przelewki. Dziśzastępca, a jutro...
warzysz Stalin czeka. A dziewuchę rnoŻna tak lub inaczej rnn-l'czyć moresu.
- Muszę wpierw zdać wszystkie sprawy. ''
Szkoda' że odpadł nocleg w Nowosybirsku. Dziewucha
- Niczego nie musicie zdaurać. Pilnie to trzeba przej- trochę koścista, ale w futrzanym skafandrze _ całkiem,
mować Sprawy w Moskwie. Jak wr cicie, to zdacie' Za- całkiem.
mknijcie tylko i opieczętujcie sejf. Klucze i pieczęć weź- I pilot - Bałabanow czy Kałabanow, jeden czort - teŻ
cie ze sobą. zachowuje się jak naleŻy. Wie' gałgan, kogo wiezie.
_ Zadzwonię prz5majmniej do domu, żeby nie czekali Powitał odpowiedzialnego towarzysza w postawie za-
z obiadem. sadniczej.
- Do waszego domu nadamy radiogram z pokładu Wylądowali na Chodyrrce.
samolotu. Nastia przystawia Lugera do potylicy odpowiedzialne-
- Ale ja nie mam skafandra polarnego, Zar:":'arzr:ę go towarzysza.
w czasie lotu. - Jesteściearesztowani. Żadnych raptowanych ru-
- My mamy. Przywiozłam futrzane buty numer 47, ch w. Prawą rękę wolno do kieszeni. Nie oglądać się.
hełm numer 63, futrzaną kurtkę i spodnie rozmiar Wyjąć klucz do sejfu i pieczęć. Tak jest. PołoŻyć na
',bar-
dzo duŻy, szeroki''. podłodze. Ręce do tyłu. Towarzysz Stalin czeka.
odpowiedzialny towarzysz już się nie odezwał, ale jego Nastia nie pojmuje, po co musiała tuczyć tego gru-
wzrok był aŻ nadto W1rrnowny: Zobaczysz, ścierwo,jak basa homarami, czemu miał służyćcały ten przydługi
przylecimy do Moskwy' jak tylko zostanę zastępcą ludo- spektakl uprzejmości' Kiedy tylko znalazł się na po-
wego komisarza... kładzie, naleŻało skuć te wypielęgnowane rączęta
l niech sobie leci zaobrączkowany. Zacznie szaleć, to
obić $ębę' albo zrzucić w pizdu z samolotu. A tu pełen
nI Wersal.
D-"a"i" ściatrzygodziny lotu do Moskwy. Spytała Chołowanowa, po co ta cała komedia. Choło-
Międzylądowania w celu uzupełnienia paliwa' wanow miczał chwilę, po czym odparł:
Powr t bez postoju na nocleg. Towarzysz Stalin czeka. - Tak rozkazał towarzysz Stalin.
r26 127
KONTROI,A
WIKTOR STIWOROW
ca JeŻowa' od sierpnia Ig37 _ ludowy komisarz łączno-
t.rt.il ściZSRR' Miłośniksztukl' Członek Komisji d/s Sprze-
siedzi *
daży Kosztowności do Ameryki. Podejrzany o przywłasz-
polarnych. Nogi trzeba trzymać w cieple. Na ramio-
cznnie orderu Swiętego Andrzeja: platynovr5l łarlcuch
nach - angielska letnia kurtka futrzana. Na kolana na- z brylantami (Ęcnle- waga brylant w - 48 karat w),
zwcLła niedźwie dzi ą sk rę'
r
oraz orderu orła Białego z Brylantami (łączrra wa$a
W bibliotece panuje p łmrok. Pali się tylko lampa nad
brylant w _ 7 karat w). Członek Komisji Paristwowej
jej stołem. Abażur zielony, żeby nie męczył wzroku. Mo-
d/s SprzedaĘ Płl icren Flamandzkich Mistrz w ze hio-
Że to przez ten cholerny klosz ma zielone krę;i przed
r w Ermitażu. Wedhrg źr deł a$enturalrrych celowo za-
oczami? nŻał ich ceny, za co otrąrmywał zrlaczące łap wki pie-
Zimno. Bo teŻ ile ciepła może dać jeden żeliwny pie- niężne od nabywc w (patrz: akta wydzie|one 27 / I35)'
cyk? Trzeba będzie zakręcić się za drugim. Konta bankowe: UBS w Bazylei, SBS w Zurichu (patrzt
ogromne cienie na ścianach, na oknach. \
akta wydzielone 33/741). Kierował budową karrału Mo-
Ęle już naluczyła się o łączności rządowej, że mogłaby
slnva-Wołga' Potajemnie prowadzlł dom publicnry d7a
z powodzeniem zostać szefem zarządtl. Zna się na pro- bywalc w z wyŻsrych sfer oraz własny harem (patrz:
blemach jakości,specyficznych obwodach i w1elu in- akta wydzielone 35/ 115).
nych sprawach. Zag|ąda Chołowanow:
Ale gl wny problem to ludzie. Nie dojdziesz z nimi do
ładu. Wszystkie stoły ma obłożoneteczkami, papierami'
- No jak' dobrze się bawisz?
schematami. Nastia wyznaczyła sobie zadanie: rozłado-
wać te stoły. Ale nic Z tego. Zeby rozpracować jeden
przypadek, trzebaściĘaćz archiwum akta dwudziestu, -lv
Uos ciekawego wyłania się w Ludowym Komisariacie
trzydziestu ludzi. Rozpracujesz jedne$o, a nitka ciĘnie Łączności. Wszystkie fotografie na stojaku powiąpane są
się dalej. czerwonymi nitkami. Sami swoi. Poza jednym lvyjąt-
W magazynie jest specjalny st ł na k łkach. obłożą ktem. Podesłali im w ubiegłym roku majora, absolwenta
cały st ł aktami osobowymi - i do Nastl' K łka grucho- Wojskowej Akademii Elektrotechnicznej. Terentij Piere-
czą po klasztornych posadzkach. sypkln. Haruje za wszystkich - tak wynika z zapisÓw
Stanęła wobec problemu, zn.arrego wszystkim bada- rozm w. Ci z NKWD nie zawsze chwytają te wszystkie
czomi stosy papier w, a informacji wclap za rnało. zawtłości telekomunikacj i.
Nawet portrety na ścianach przestaĘ ją juŻ draŻrnć. Na samym dole piramidy - zdjęcie majora Terentija
Nastia kazała postawić na środku sali duzy stojak. Roz- Pleresypkina. Clągną się do r:iego zr Żnych stron cztery
mieściłana nim całą strukturę kierownictwa Ludowego czatne nitki Znaczy - wszyscy go nienaw'idzą. od Ber-
Komisariatu Łączności. Na samej g6rze - towarzysz mana do Pieresypkina - teŻ czarrta nitka. Dawno by go
Berman. Towarzysz Berman jest punktem odniesienia' rozstrzelali, ale może wyłoŻyćsię łącznośćw kraju' Dla-
I kr ciutki życiorys:
tego go tolerują.
Urodzony 1o.o4'1898. Pochodzenie chłopskie. Po Rewo- Nastia zar:": wLła akta osobowe Pieresypkina i wszys-
lucji objął wysokie furrkcje w kontnvywladzie. W wieku 22 tkle szpule z nagraniami. Twardy facet idzie przez życie
lat był szefem tajnej policji Republiki DalekowschodttĘ. Po w1prostowany, ma czelnośćmieć własne zdanie, wykł -
jej wcieleniu do Rosji Radzieckiej kierował kontrwywiadem
cał slę w gabinecie Samego Bermana.''
na Da]ekim Wschodzie. od 1930 - zastępca naczelnika Trzeba by zameldować towarzyszowi Stalinowi.
Gł wnego Zarządllłag w. odpaździernika 1936 _ zastęp-
6 - Kontrola r29
r2a
WIKTOR SI'WOROW KONTROLI\
Czekiściwidzą, że niełatwo złarnaĆ majora Terentija
Vracaćao ao.r'T Pleresypkina. Widzą Że jź czas eo'rozstrzelać. Ale wciaj
Nie ma sensu. Metro, potem trolejbus i jeszcze czekasz mają ciut-ciut za kr tkie ręce. Na razie los mu sprzffa.
na autobus, kt ry nie nadjezdŻa. W koricu docierasz do otaczający go czekiściteż są zaskoczerli. KaŻdego
domu, a tam umyślny na motorze: wzywają was. ranka witajągo nieodmiennym: To was' Terentlj, jeszcze
Na studiach major, po prostu ptzez rnłodzieiczą|ek- nie rozstrzelaliśmy?
komyślność, uzyskiwa\ bardzo dobre w5miki. Dlatego
miał pecha i dostał przydzlał do Ludowego Komisariatu
Łączności, a nie do wojska. Protestował. Tłumaczył. Wy-
jaśnilimu: w czasie pokoju cały system łącznościpod- pokoju. ,.",T't
lega czekistom. Logiczne. NKWD musi wszystko wie- miło. Deszcz dudni po dachu. Ciepło' przytulnie. Piecyk
dzieć. Natomiast w czasie wojny system łącznoŚci bę- śpiewnie zawodzi' Taki sam zeliwny jak w sali, ale tu
dzie wykorzystany do cel w wojskowych. Nadciąga pokoik niewielki, to i ciepła starcza. Nastia :uznała, Że
wojna, kaŻdy to widzi, dlatego trzeba stopniowo przesta- zashsżyła na odpo czynek.
wiać łącznośćna tryb wojenny. Będziesz pierwszą ja- Podniosła słuchawkę:
sk łką. Niebawem przyślemynastępne. - Proszę obiad do pokoju 41.
Pieresypkin wylądował w Komisariacie Łączności - Jest druga w nocy.
i gwizdna] pod nosem. Pr cz niego - sami czekiści. _ Naprawdę? Nie zauvłażyłarn'To wykombinujcie co-
W pierwszej chwili nawet chciał się z nimi zbliŻyć. kolwiek.
Niemożliwe. To wybraricy' A on czarna owca' Z in-
nej $liny. Rozmawiają o sprawach zrozumiałych tyl- InsĘrtut Rewolucji Swiatowej czluwa. Dostaniecie tu obiad
ko dla nich' Mają własny język.Własne gesty. Nawet o każdej porze dnia i nocy. Możecie go nazwać p6Źnąkola-
stopnie oficerskie mają inne. Pieresypkin jest ma- cJą lub wczesnJrrn śniadarriem. Jak sobie chcecie'
jorem i nosi dystynkcje majora. A u nich majorzy InsĘrtut Rewolucji Światowej czvwa. Stukają aparaĘ
noszą pagony pułkownik w'. Zwracają się do siebie telegaficzne, sąrfrantki ślęcząnad tekstami, po bibliote-
używając kryptonim w. Nigdy nie wiadomo, o kim kach i archiwach snują się dziewczYny takie jak Nastia,
mowa. pochylająsię nad opasłymi tomami akt, NACZSPECREM-
Jednym słowem, wpadł po Same uszy. Terentij Piere- BUD przetacza wagony ze szpulami namagnesowanego
sypkin nie|iczy zbytnio, że dotrwa do wojny. opuszcza- clrutu, ŻoŁrierze ochrony rozładowują zielone skrzynki,
jąc Akademię otrzymał stopieri majora i raczej nie zdĘy wypeheione nie wiadomo czym, samoloĘ grzeją silniki,
już awansować' W tym otoczeniu szanse na awans są Jukleśgrupki ludzi znikają w mroku...
Zerowe. Dobrze, jak nie poleci w d ł. Co tam stopie - A Nastia odpoczywa.
żeby tylko głowę ocalić! Krople dŻdżu spływają po pochyłej szybie. JakŻe bę-
Pracuje dniem i nocą. Kiedy zostaje sam w opustosza- dzle miło, gdy obudzi się pewnego dnia, a okno w dachu
łym gmachu, postanawia, że się od jutra ukorzy, Że będzie przys5pane śniegiem.
będz1e szczerzyć. zęby do każdego napotkane$o czekisty. Ale tymczasem nie ma śniegu.Ęlko deszcz w czar-
Ale przychodzi poranek i major Pieresypkin nadal nie nym oknie. Krople bębniąpo dachu,grzmiburza, wiatr
potrafi uŚmiechać się tak' jak tego oczekują. Nie ten wyle w kominie.
charakter. Chciałby merdać ogonem. NiesteĘ' nie po- Zupukano do drzwi:
trafi. - Obtad.
130 131
WIKTOR SUWOROW
KONTROII\
D VIII
L o Rewolucji Swiatowej ludzie będą mieć wspaniałe ży- Ludzi Zawsze fascynuje śmierć.Ktośwpadnie na ulicy
pod samoch d - odrazu zbiegowisko. Pogapić się. Na co
cie. Żeby tylko dożyć . Zresztąprzed'Rewolucją Światową
się gapicie? Jak to, na co?
teŻ niejest naj$orzej. Na talerzu - kromki gorącego bia-
Nastię, jak innych, też pociga śmierć.Skoro rnożna
łego pieczywa opieczonego na francuską modłę. W butel-
spojrzeć śmierciw oczy, to jak z tego nie skorzystać?
ce schłodzone wino. Nie byle jakie. Chablis. Białe mięso
ToteŻ i korzysta...
na liściach sałaty _ to wędzony bażant. Poza tym patera,
a na niej pachnące jabłka' kaukaskie winogrona, deli-
katrre morele. Poza Ęm srebrny dzbanek gorącej kawy.
ot, prosty, skromny posiłek.
astia StrzeleckT
Nastia nalała sobie wina, tmoczyła wargi. Zamyśliła
przywoĘe do siebie Gryfa' Do kt rego pokoju by go nie
się. Siedzi na ł Żktu, oparta plecami o ścianę'kieliszek
wezwała, tam on pędzi. Gdziekolwiek by się znajdował,
zastygł w p ł drogi. Po raz pierwszy od wielu Ę$odni
cokolwiek by robił _ rzuci wszystko i w te pędy do niej.
zafunduje sobie dzieri prawdziwego wypoczJmku: pięć
godzln snu' może nawet sześć'Rano wstanie, powałęsa o każdej porze dnia i nocy.
się po okolicznych lasach. A potem z powrotem do robo-
ty. na wiele tygodni.
Szkopuł w tym' że umysł nie potrafi się wyłączyć.
Dlate$o stygnie piecz5rwo po francusku. Juz zapomniała
ry i nagle ."zxl
mie' jaki błąd popełniła.
o wędzonym bażancie. JuŻ zapornrliała o winie w kieli-
Przystawia drabinę, zdziera wszystkie zdjęcia zplansz.
szku. Ma waŻniejszy problem na głowie.
Od samego sufitu.
Może by zadzwonić do kogoś? Może jest jakaś bratnia
dusza, kt ra już nie pracuje, aIe jeszcze nie śpi?
- operator' tu Strzelecka. Proszę pilnie wezwać Cho- xIl
łowanowa do mojego pokoju.
Rzuca słuchawkę. Ubiera się. Znowu za telefon: Cno*o-.now zjawił się rano o dziewiątej.
Wchodzi i oczom nie wierzy. W sali wszystko poprze-
- Skierujcie Chołowanowa nie do pokoju, a na salę. wracane. Pozdzierarle fotografie walają się w Strzępach.
-_ Nie ma go na miejscu lleŻ czasu ileż roboĘ na to poszło, a ta durna wszystko
Przekażcie' jak tylko się pojawi.
zntszczyła!
- odbiło ci z przepracowanią? Jak my to teraz odtwo-
rzymy?
_ Nie ma po co. Trzeba budować zupełnie inaczej'
Ko.ytu."em w d ł. W ciemność.W oddali p.li Jit
Pop ełniliśmy zas adniczy błąd' Dla lepszej przej rzystoś c i
w jakichś okienkach, ale między budynkami - choć oko
wykol. Zacina deszcz, wiatr szarpie połami płaszcza' To
brałam duże fotografie, a trzeba brać małe: osiem na
dwanaście'
rtic, zaraz będzie budynek ś|edczy,a tam już Ęlko dwa
kroki korytarzer\, do swojej sali. Przecina kr lestwg - To na tych pod sufitem nie zobaczysz ni cholery!
profesora Pierziejewa. Można je ominąć idąc podw r- - Jak trzeba będzie, to się zobaczy. Przystawi się dra-
kiem, ale Nastia zawsze woli przejśćpiwnicą ludożer- blnkę 1 s1ę zobaczy. Powiem ci, w czym tkwi błąd. Bra-
c w' zajrzeć do klatek. łam duze zdjęcia i na ścianie zmieściłosię tylko kiero-
wnlctwo NKWD. Na pozostałych ścianach i stojakach
r32
133
WIKTOR STIWOROW
Rozdział 10
\-1 I
lr-lpeckurier KC musl bardzo wiele umieć. Najważniejsza
umiejętnośćto zbieranie l analiz6q7ą1e informacji. Cza-
sem jednak oglasza się alarm, pada rozkaz: Na wyjazd!
Brzmi to strasznie i romanĘcznie, jak: Straż! Do broni!
Był czas, kiedy Nastia pracowała w grupie kwiat w.
Dziśma inne obowia2kl. Dziś- woda.
Krawcowa z kremlowskiej pracownl dopasowała kr -
clutką granatoyą sukienkę z białym kokrierzyklem,
z białyml koronkowyml mankietami i blałym fartusz-
klem. obejrzała się Naśtta w lustrze, zadowolona. Tylko'
co zrobić z Lu$erem? Przecież nie załoŻy pasa do tego
stroju. oddała pistolet Ctech Ciechowlczowi' niech trzy-
ma w torbie. Ciech Ciechowicz jest dziśgł wnym odpo-
wledzialnym zawodę.
Ciech Ciechowicz sledzi za kulisami. Obok niego stoi
specjalny, trzylitrowy termos. Ciech Ciechowicz ma ias-
no określone zadanie - ptlnować' by nikt nie zblżyłstę
do termosu i czegośprzypadkiem nle wsypał' Co pra-
wda, nie byłoby to proste. Termos wyposażony jest
w cyfrowe zamknięcie.
Wodę z termosu nalewa sięprzez ntewtelki kranlk. Są
Przygotowane dwie szklanki. Towarzysz Stalin będzie
135
wrrToR strwoRow KONTROL/\
siedzieć na trybunie i Nastta poda mu szklankę wody na dzi towarzysz Stalln. TeŻ k|aszcze. Pozostali wodzowie
srebrnej tacy' Gdy tylko Stalln wypije połowę, Nastia tuŻ za nim. I orlJ klaszczą. Zajęli miejsca. Sala usiadła,
poda mu drugą szklankę, a pierwszą zabierze. Taka przycichła. Nastia skinęła Luśce' ruszyły razem. Wynu-
praca. Wsp lnie z Ciech Ciechowiczem będą obserwo- rzyły się zza p|ec w przyw dc w' Nastia niesie jedną
wać szklankę zza kurtyny' Zapowlada się całodniowa szklankę, a Luśka- dwanaście' Z saLi nie widać. Wy-
narada. Przez cały ten czas nie wolno ani na moment chylając się zza ramienia towarzysza Stalina Nastia po-
spuścićz oka stalinowskiej szklanki. Trzeba pilnować, stawiła szklankę. 7araz potem pomogła Luścerozstawlć
żeby nikt jej nie podmienił, albo nie sypnaj czegośdo pozostałe. Żnby r wnocześnie opuściĘscenę. Żeby nikt
środka. z obecnych na salt nle odni sł wrażeria, Że towarzysz
Zzakulns widać wszystko jak na talerzu. Nastia obser- Stalin ma osobną obsługę.
wuje salę. I Ciech Ciechowlcz obserwuje. Wszystko mo- Szklanki trzeba sprawnie stawiać, nie wylać wody' nie
że się wydarzyć. W razie czego ciech Ciechowicz ma pod chlapnąć na prąrw dcę t nie rozpraszać uwagi zebranych.
ręką torbę. .W torbie opr6cz Lugera ma jeszcze inne dro- Uwinęły się raz-dwa. Ąrmczasem towarzysz Mikojan
biazpt. referuje: jak to wraŻa agentura truje bydło w kołcho-
Jasne, Że nie tylko Nastia i Ciech Ciechowicz lustrują zach, jak knuje, wtyka śrubyw zębatki obrabiarek, roz-
salę, Pr cz nich robi to jeszcze wielu innych. Na przy- slewa dywersyjne plotki, zatruura studnie. Towarzysz
kład Luśka-Serojadka. Wystrojona w taką Samą grana- Mikojan wylicza, a towarzysz Jeżow szepce cośtowarzy_
tową sukienkę. Taki sam fartuszek, mankiety, kokrie- szowi Stalinowi do ucha. Cała sala nie patrzy juŻ na
rzyk. Taka sama srebrna taca. Luśka podaje szklanki towarąrsza Mikojana, tylko na usta towarzysza JeŻowa.
pozostałym przyw dcom. ZŻera jązazdrość;bo to Nasti' Z ruchu warg chcieliby odczytać treśćsł w. Nic z tego.
a nte jej powierzono szklanki towarzysza Stalina. Towarzysz Jeżow zachowuje rewolucyjną czujność,za-
krywa usta dłonią.
A towarzysz Mikojan kontynuuje o tym' jak to płatni
najemnicy światowegokapitału palą zasiewy' jak piłują
a;drobnie;szyJIł przęsła most w, jak w tunelach kolejowych umieszczają
szczeg łach. Scena została skonstruowana tak, by wi- wlelotonowe głazy. Sala słucha uważnie. Każdy zastęp-
dać było kaŻdy zakamarek. odpowiedzialni towarzysze ca szefa zarządu obwodowego m głby opowiedzieć nie-
zajmująmiejsca, jeszcze wymieniają jakieŚ uwagi. Salę .|edną taką historię. Dlatego słucha. Pr buje zrozwmieć,
napełnia stłumiony gwar. W koricu usiedli. Zamilkl^i. ku czemu zm'ierza wyw d.
Nastia uważnie obserwuje sa|ę przez niewidoczne Oto ku czemu:
okienko. Same znajome twarze. Ma je na ścianie,przy- - Wr g się rozbisurmanił. Przestał się bać. Czy aby
pięte pinezkami. Zastępcy ludowego komisarza NKWD' nle dlatego, Że czujnośćniekt rych czekist w pozosta-
szefowie gł wnych zarząd w ich zastępcy i pomagierzy, wla wiele do Życzenia?
grono republikariskich komisarzy NKWD z zastępcami A, tu jest pies pogrzebany! Sala wstrzymała dech.
i pomagierami, szefowie obwodowych zarząd w NKWD' - Czy nie dlatego wr g pr buje kąsać' ze jest przeko-
też z gwarliązastępc w i pomagier w. Wypełniona sala llnny o własnej bezkarnoścl? Czy nie dlatego...
ucichła, zastygła w napięciu. h z głębi sali słychać odgłos krok w. Zebrani zesztyw-
I nagle - wybuch entuzjazm:u! Salwy oklask w odbi- ltlcll. Każdy musi patrze wprost przed siebie. Na towa-
jają się od sklepieri. Jak w odlewni ,,Sierp i Młot"' tylko |nysza Mikoj ana. Na towarzysza Stalina . I na szepczące-
głośniej.Kątem oka Nastia Spogląda na Scenę. Wycho- gtr towarzysza JeŻowa. A nie do tyłu. Nie można kręcić
136 r37
vnETOR SITWOROW KONTROII\
głową na wszystkie strony, kiedy tutaj m wi slę o tak wanow i dwaj cywlle. Znowll pole siłowe rozpycha głowy
poważnych tzeczach' na boki, byle dalej od przejścia'Towarzysz Mikojan m -
Towarzysz Mikojan przytacza takie przykłady, że aż wi właśnieo szkodnictwie w przemyśle drobiarskim,
trudno w to uwierzyć. W og le trudno się skupić na a kroki coraz bl1zej. I znowu Chołowanow trąca kogoś
referacie towarzysza Mikojana. Towarzysze na sali bar- w ramię. Zn w obr t głowy: _ Ja? - Pewnie, Że Ly, a niby
dziej wsfuchują się w miarowy rytm ciężktch krok w. kto. - | drepcze towarzysz wr g na paluszkach. Po dy-
Trudno usłyszeć cośpoza nimi. Ktośwolno przemierza wanach. Do wyjścia.
sa|ę z najodleglejszego korica ku scenie' To jasne, że Ąrmczasem towarzysz Mikojan opowiada o d1'wersji
nikt nie będzie się szwendać bez powodu' kiedy towa- w leśnicturle.To juŻ strzał w sam środek.ŻarĘ się
rzysz Stalin sfucha, a towarzysz Mikojan przemawia' skoriczyły. Ledwie napomkn{' Że wyrąb las w w ła-
Przezwlzjer Nastia ma doskonały ogląd sytuacji. Salę grach nie wygląda dobrze, a już dwaj panowie w sza-
ptzernierza Chołowanow' Idzie spokojnie. Niespiesznie. rych prochowcach trącają naczelnika Zarządu Amur-
Za nim dwaj cywile. Nikt z sali nie ma śmiałości na skich Łagr w:
nlego spojrzeć. KaŻdy wbrja wzrok w trybunę ' KaŻdy - Idziemy.
jakby pr bował barkiem odgrodzić stę od krok w. Sie- Nastia patrzy przez wizjer, obserwuje zmiany w za-
dzący na lewo od przejścia odchylają się leciutko w le- chowaniu publiczności.Im więcej wrog w ludu opusz-
wo' Wszyscy po prawej - w prawo. Jakby w przejściu cza salę, tym gorętsze brawa zbiera m wca' Oklaski na
pojawiło się silne pole magnetyczne. A Chołowanow miejscu i nie na miejscu. I okrzyki: Wielld Staltn - niech
szturcha szefa Zarządu NKWD w omsku, majora bez- żyje! Jeden z drugim zrywa się z krzesła: Ntech żyje
pieczeristw a, tow arzysza Chwatowa. Towarzy sz Chwa- wielki Statln!
tow zwraca slę w milczeniu do Chołowanowa: A towarzysz Stalin uważnle wsłuchuje Się w słowa
- Ja? wystąpienia' Jest skupiony. Jakby te wiwaty nie były na
Chołowanow uprzejmie odpowiada mu ledwie do- Jego cześć.Salę ogarnia histeria, ale on nie zwraca na
strzegalnym skinieniem: to uwagi' Nie dostrzega nawet, jak bardzo go kochają
- Wy. Jak gotowi są złożyćdla niego własne Życie na ołtarzlu
Towarzysz Chwatow wstaje, wychodzi z sali. Pochylo- ojczyzny.
ny' Po cichutku. Źeby tylko nie skrzypnąć. Zeby tylko Nastia pr buje rozgryźć stalinowską taktykę. Zerka
rlje przeszkodzić towarzyszowi Mikoj anowi przemawia- przez tajny wizjer t jednego nie potrafi zrozutnieć. W ja-
jącemu z m wnicy ' Żeby tylko nie zasłonić trybuny. To- klm celu towarzysz Stalln wyznaczył do tej roboty Cho-
warzysz Chwatow całym sobą przeprasza za powstałe łowanowa? To kł ci się z teorią ludożerstwa. Gdyby po-
zamięszarie. stępować zgodnie z zasadami, w wczas nie Chołowa-
opuściłsalę. Dwaj cywile za nirn. now powinien przechadzać się między rzędami, ale sami
A Chołowanow został. czekiści. Niech aresztują się wzajemnie' nlech slę tortu-
Usun{ się tylko w cieri. Za kolumnę. rują niech własnoręcznie strzelają sobie w potylice. Ze-
by instynkt ludoŻercry nie stracił na ostrości. Żeby nikt
nlkomu nie wierzf .Zeby każdy się bał każdego.
trI I nienawidził każdego.
Nu"tiu obserwuje salę. Zdumiewający spektakl. I na Z dnsgiej strony, czy czekiści Jeżowa mało się wyrrisz-
scenie i na sali' Towarzysz Mikojan przygotował niekor1- czaJą wzajemnie? Instynkt |udoŻerczy nie traci bynaj-
czące Się wystąpienie. Środkiem sali zn w idzie Choło- mnlej na ostrości'Po prostu towarzysz Stalin stosuje
138 139
WIKTOR STIWOROW KOIITTROLII
r Żne chlvyty.Towatzysz Stalin rzuca przeciwnik w jak Chcecie śmierci, tow arzysze?
wprawny ju doka: raz przez lewe ramię' raz przez prawe. Prosimy bardzo. Nle ma sprawy. Skoro tak się doma-
Towarzysz Stalin' jak wytrawny mistrz judo, nigdy się gacie.
nie powtarza' Jest w każdej chwill nieprzewidywalny. Chołowanow znowu idzie niespieszn5rm krokiem'
Człowlek najbardziej obawia się niepewności. oto jak W tylnych rzędach, kt re minal - ul$a! Miny takie, jak-
wygląda niepewność. Waśnieptzechadza się po sali by każdy przytargał po pięć work w cementu, właśnie
w lśniącychoficerkach' zrzuclł na ziemię i kucnął pod murkiem: język wywalo-
I Nastla zroztun":iała, że tylko strach pozwala :utrzyrnać r:y, oczy do nieba, na wargach uśmiech głupkowatego
tych towarzyszy w ryzach. Każdego dnia towarzysz Sta- szczęścia.
lin musi demonstrować czekistom swojąwładzę, każde- Im bardziej Chołowanow zblŻa się do Sceny, tym wię-
go dnia dowodzić jej na nowo. ksze roz|uźrlienie panuje w Ęlrrych rzędach, a większe
I jeszcze jedno: towarzysz Stalin chce ucąrrrić z Cho- napięcie z przodu.
łowanowa Wroga wszystkich czekist w. Chce' Żeby Minal wszystkie rzędy, wstępuje po schodkach na
wszyscy czekiści' od pierwszego do ostatniego, osobiście Scenę. Na trybunle jak makiem zasiał. Jeszcze chwilę
nienawidzill Chołowanowa i osobiścieslę go bali. Żeby temu było tu wesoło' Jakby nie dostrzegano, co dzieje
nie mogli wejśćZ r:irn w konszachty. się tam, na dole. Teraz w'iercą się towarzysze na trybu-
Towarzysz Stalin nie odchodzi od teorti ludożerstwa' nie' poprawiaj ą kołnler zyki' ls'czesanie. T}lko towarzy sz
Towarzysz Stalin ją tw rczo rozwtja. Stalin zachowuje niewzruszony spok j. Tylko towarzysz
Stalin słucha vrystąrienia, kiwa głową. Nie wiadomo,
potakuj ąc m wiącemu, czy zaprzeczając.
Chołowanow przetocrył wzrokiem po trybunie. Towa-
TIV
L ow arzy sz Mikoj an zakoflczył przem wienie. Wezwał rzysz Jeżow najwyraŹ-niej nie rnoŻe zapanować nad rę-
czekist w, by brali przykład proletariackiej czujności kami, obmacuje kieszenie na piersiach, sprawdza koł-
z towarzysza JeŻowa. Tak jak towarzysz JeŻow idzie za nierzyk, czy zapięty... Dopiero co szczebiotał do stalino-
przykładem tow ar zysza Stalina. wskiego ucha, a teraz szczęka mu drgnęła i opadła.
Huknęły owacje, jakby grom spadl z jasnego nieba Towatzysz Mikojan też jakiśniesw j. Dotyka krawata.
i przepołowił sześćsefletnidąb. l jeszcze jedna salwa. kokrierzyka. Wszystko w porządku towarzyszu. Krawat
'
Nastia uważnie patrzy w sufit' Jeśliwpadnie w rezo- za'wiavasly,jak należy. A jednak cośwas ściska za gardło.
narrs, runie w d ł. Elementarne prawo fizyki. Trzeba Chołowanow zostawił Jeżowa w spokoju. Na Mikoja_
będzie mlr clć na to uwa$ę Chołowanowowi. Bo nastę- na też nie było dziśpolecenia. Podszedł do m wnicy,
pnym razem sufit może się naprawdę za'wah.ć, razern Ze ujął występującego za ramię
ścianami i balkonami. Doklaszczemy się... - Idziemy.
Przycichły brawa. Jeden po drugim ruszyli na m wni-
cę kolejni piewcy stalinowskiej mądrości. Posypały się
wystąpienia apelujące o bezlitosny terror, nawołujące
do ekstermlnacji wrog w. To co, że się umiejętnie ma-
Dv
Io zakonczeriu narady vłyŻszej kadry kierowniczej
skują, wcielają w powszechnie szanowane postacie? NKWD _ oczywiście bankiet. W Wielkim Pałacu Kremlow-
Zadnej litości! sklm.
Sala bije brawo. W pełni popiera. Chce śmierci! Smier- Po kremlowskich korytarzach krryąplotki: towarzysz
ci! Smierci! Staltn rozkazał w5produkować jakąśnową w dkę. Naj-
140 r4t
WIKTOR STIWOROW KONTROt,A
wyższa jakość.Ęlko dla kierownictwa. Nazywa się Sto- Ale dawać na etykietce hotel ,,Moskwa''? To wydaje się
lica Moskwa, albo Moskwa - stolica ZSRR. Albo zwy- nieprawdopodobne. Jakich to głupot ludzie nie wymyślą
czajnie: Stolica ZSRR. Ponoć w smaku nie ma sobie z nud w!
r wnej.
Kadra kierownicza nie moze doczekać się degustacji.
Po takiej naradzie kaŻdy szef ma chęć się napić. Wszys-
tko jedno, jak się rrazywa _ Stolica ZSRR' czy po prostu as z troaticyitf
Stolicznaja. KaŻdy Się cieszy, że go ominęło. Może jutro sprawdziła kaburę przy pasie. Szkoda' Że moderlŁzacja
teŻ przejdzie bokiem. Każdemu jest miło, Że towarzysz hotelu dopiero co ruszyła. Wielka szkoda. Po takiej na-
Stalin okazuje troskę. Wrog w likwiduje twardą ręką radzie czekiściuderzą w gaz. Wymarzona okazja, by nie
i tą samą ręką nagradza oddanych sobie ludzi. Czy to tylko posłuchać, o czyrn rozmawiają' ale teŻ i zerknąć
nie wyjątkowe: zlecić w1produkowanie w dki specjalnie dyskretnie.
dla kierownictwa? Narzuciła na ramiona sk rzaną kurtkę _ i za Choło-
Po oficjalnym bankiecie będzie częśćnieoficjalna' wanowem. Do ciemnego korytarza. Do ponurej salki, do
W hotelu ,'Moskwa''. Świetny pomysł' Po wypiciu ściany, kt ra sama się odsuwa. Zjechali na stację
człowiek nie będzie na widoku. I nie ma zmartwie- ,,Kremlowska".
nia. Wystarczy tylko na prawej cholewce zawczasv NAOZSPECREMBUD-12 czeka w pełnej gotowości'
zapisać kredą numer pokoju i zaniosą do ł żka' jak Do składu doczepiono dodatkowy wagon. Nastia do-
się patrzy. myślasię, że to wagon więZienny. Chołowanow zabie-
Dobrze wiedzą, Że towarzysz Stalin trzytna na podsłu- ra ze sobą 'wszystkich aresztowanych na dzisiejszej
chu cały hotel ,,Moskwa'', od dachu do fundament w. naradzie. Na przesłuchanie do profesora Pierziejewa'
Napijesz się i nagadasz niepotrzebnych gfupstw. Pierziejew to sprytny goŚć. Sam nikogo nie bije, nie
AIe jak się nie napić po takiej naradzie? I to kiedy dają marnuje sił, tylko wyraŻa ubolewanie: Nie chcecie ze-
spr bować nowej w dki' znawać? Szkoda. Trzeba będzie was oddać niedobrym
I jeszcze jedna pogłoska. Nie potwierdzona. Dobrze ludziom...
poinformowani utrzymlją, Że ta w dka będzie produko-
wana z r Żnymi etykietkami. Na przyjęcie na Kremlu -
z etykietką z wieŻami kremlowskimi. W restauracji na
przystani w Chimkach _ z przystanią na etykietce. No' ,stukuje: O" Hl
tych etykietek jeszcze nie wydrukowali. A dzisiaj ban- -mu, do-do-mu' DziśWagon w1pełniony jest do ostat-
kiet w hotelu ,'Moskwa'', więc podadzą z etykietką, na nlego miejsca. Dziewczyny wracająz ubezpieczania tla-
kt rej widnieje hotel ,,Moskwa". rady wyŻszej kadry kierowniczej NKWD. Gdyby miesz-
Trudno dać temu wiarę. Czekiścizbudowali Kanał kały w Moskwie' gdyby miały mamę i tatę, dyby miały
Białomorski i kanał Moskwa-Wołga. I Moskwa stała się Bąsiad w iprzyjaci ł, tokaŻdąrnożna by było wyśledzić,
portem Łrzech rn rz: Bałtyckiego' Białego i Kaspijskiego. rozpracować, zaskoczyć, przekupić, zastraszyć. Ale tych
Gdy zakor1czą budowę kanału Wołga-Don, Moskwa bę- dzlewczyn nie da się wyśledzić'zaskoczyć, przekupić
dzie portem pięciu m rz; dojdzie jeszcze Morze Azowskie anl zastraszyć. Choćby dlatego, Ze Sam towarzysz Jeżow
i Czarne|. Dlatego rnoŻna by umieścićna etykietce na Rle wie nic o stalinowskich dziewczyrtach.
przykład rysunek Moskiewskiej Przystani Rzecznej. Ja- Jest narada, potem przęrwa obiadowa' Pojawiają się
ko symbol Moskwy - centrum czekistowskich kanał w. całą paczką, obsługują delegat w Zręcznie i wesoło, po
r42 r43
WIKTOR SUWOROW KONTROLI\
czyIn wszystkie naraz zrrikają. Jakby się pod ziemię Ęlko jedne drzwi zarnbięte. l}lko w jednym prze-
zapadły' Za kaŻdyrn razem zjawiają się inne, zupełnie dzia|e nie słychać dziewczęcego śmiechu. To przedzlał
jakby Stalin miał ich cały pułk. Może ścią$aspecjalnie Nasti i Chołowanowa.
sprawdzone wł kniarki z jakiegośkombinatu tekstylne- Dzieulczyny chichoczą ale co rusz zerkają z podzi-
go? Albo studentki z jakiegośwydziału? wem: proszę' jakiego chłopa sobie przygruchała!
Ledwie skoriczą pracę - i kamieri w wodę. Nikt nie /
wie, co się z nimi dzieje. MoŻe zjeŻdżajądo metra? Może
mają osobne wyjście na stację ,'Plac Rewolucji'', albo I
,,Plac Swierdłowa''? Albo wywozi się je z Krer::|a w Za- Cn"."", Gryfie, się zabawlć? Mogę ci powiedziJł
mkniętych samochodach? Towarzysz JeŻow wielokrot- gdzie Sewastian-kasiarz i jego kumple chowają karty.
nie rozstawiał swoich ludzi w rnetrze, kazał obserwować - Sama na to wpadłaś?
wszystkie bramy kremlowskie przed rozpoczęciem waż- - To nic trudnego. Wystarczy pomyśleć'czego nie
nych narad i po ich zakoftczeriu. I nlc. Nadal nie wie, sprawdzacie podczas kipiszu.
skąd się biorą i kt rędy znilkają. - Sprawdzamy wszystko.
Do Metra Moskiewskie go imieni a tow ar zy sza Kagano - _ Wszystko, pt cz własnych kieszeni. PrzecieŻ to za-
wLcza po zamknięciu wstęp wzbroniony. A tak w og le wodowcy. Wchodzicie do celi i zaczynacie rewizję. Kie-
to nie wiadomo, komu metro podlega' Towarzysz JeŻow szonkowiec w tym czasie chowa ci talię w spodniach. Po
pr bował ustalić. Bez skutku. Zresztątowarzysz Je:Żow r ewizji zabtera jąz powrotem. Pozostali go ubezpleczają'
ma zakaz szukania wrog w w metrze. Metra pilnuje _ JeŻe|i masz rację' jeślipodczas rew7zji znajdę karty
specjalny oddział milicji. Kto jest ich zwierzchnikiem - we własnej kleszeni, to zwr cę im talię, niech soble
nie bardzo wiadomo. Jedno pewne: panem metra jest rają, ale powlem irn, Że Ę na to wpadłaś...
ktośzdecydowany lbezwĄędny. Dlatego odradza się
wtykania nosa w sprawy Metra Mosklewskiego. Masz
ochotę, to sobie kup bilet i jedŹ tam, tdzie potrzebujesz.
I nie rozglądaj się. A przed zamknięciem staraj się nie Mr"a.. Humphrey, muSZę odbyć z pa,'e,o rrr"rołu
guzdrać. rozmowę.
Wychodzi na to' że nie ma nikogo, kto m głby - Słucham pana, mister Chołowanow.
nocami oglądać składy remontowe w metrze. Dlate- -_Niech pan zostanle jeszcze przez rok.
go NACZSPECREMBUD pędzi niepostrzeżony. Wy- Nie, mister Chołowanow, czas juŻ na mnie. Muszę
skakuje na powlerzchnię i gna w ciemność,przed wracać do siebie, do Ameryki.
siebie. _ ZapLacępodw jnie.
- Nie, nie. Czas na mnie.
- Jak nie, to nie' W porządku. Ale jest mały problem.'.
- Jaki problem?
szędzie s-,#i] _ Rzecz w tym, mister Humphrey' że pracował pan
Ciech Ciechowicz podejmuje dziewcąlny, a one opowia- w bardzo delikatnej materii...
dająr Żne zabawne historie. Kiedy trzystu facet w pije - Rozumiem, mister Chołowanow.
w jednej sali, musi wydarzyć się cośzabawnego. Jest - Pan za dużo wie... Wr ci pan do Ameryki, zaczrl7e
o czym gadać. Dlatego na korytarzu śmichy-chichy. I je- pan opowiadać na prawo i lewo, Że towarzysz Stalln
szcze jedra historyjka. I zn w; cha-cha-cha! podsfu chuj e rozmowy r:ajbl-iŻszy ch wsp łtow ar Zy szy . . .
r44 r45
WIKTOR SUWOROW , KONTROIA
- Mtster Ctrołowanow, Zapewniam pana, Że nie pisnę - Nieliczne jednostki. Pa ski przypadek jest raczej.
sł wka... wyjątkiem' a nie re$ułą.
- A, to jest już rzeczowa rozmowa, mister Humphrey. -_ Kto następny w kolejce?
Rzeczowa rozmowa. Trzech inżynier w, kt rzy instalują systemy wenty-
- PrzecleŻ nawet śdybymchciał cośnaopowiadać lacji w hotelu ,,Moskwa".
l tak mi nikt nie uwierzy: według dokument
- pracowa- _ PrzecieŻ Amerykanie połapią się!
łem nie w Zwiapku Radzieckim, a w Austrii. Listy do - No to co? KaŻdy, kto ma od nas nie wr cić, pojechał
rodziny pisałem jakoby z Austrii. I wysyłaliścieje, o ile nie do Zwiapku Radzieckiego, ale do Austrii, Brazylii"
wiem, właśniez Austrii... Australii, Niemiec. Sam pan widzi: inzynierowie amery-
- Wszystko prawda, tylko skąd moŻemy mieć pew- kariscy jadą do rozmaitych kraj w i śladpo nich ginie .
ność,że dotrzymacie słowa? Aw Zwiapku Radzieckim nic im nie groz1. Popracowali,
- Dam panu pisemne zobowiapanie, mister Choło- zarobiJi solidny grosz i wracają z nabitą kiesą.
wanow. _ PrzekaŻecie moje pieniądze rodzinie?
_ Zobowiapanie? Świetrie. Znakomicie pan to w5rmy-
ślił.Ęlko co mam zrobić z tym zobowiaąaniem?
- Nie. Skonfiskujemy je. Ciech Ciechowicz, odbierz
teczkę. Przelicz got wkę i przygotuj protok ł zdaurczo-
_ Jak to co? Gdybym kiedykolwiek opublikował coś -odbiorczy pieniędzy, kt re zarobił mister Humphrey.
na temat systemu podsfuchowego w Rosji Radzieckiej, - Czy na moje miejsce jedzie juŻ z Ameryki nowy in-
zaskarŻy mnie pan do sądu... Żyniler?
- }lko że janie lubię sąd w. W sąrlzig moŻnawygrać, - A jak pan myśli?
ale i przegrać. Pisemne zobowiapanrie nie wystarczy. -
- Wobec tego jakich innych gwarancji pan oczekuje?
- Najlepszą gwarancją, że nikomu pan nic nie pow.ie' XI
jest pariskie Życie, mister Humphrey. Ku"tu." Sewastian chichocze i kiwa $łową: sprytna
- Chcecie mnie zabić? dziewucha, nie ma co! Jednocześnie rozkłada swoje
_ W żadnym razie| Zabijają mordercy. Ja nie chcę druty i dnrciki.
pana zabi{ tylko zlikwidować. - No więc, c rciu. Skoro jesteśtaka sprytna, zdradzę
_ Protestuję! Stanowczo Żądam wezwania mojego ad- ci sw j sekret. Miałem w życiu taki moment: skuli mnie
wokata. kajdankami, wpakowali do pudła. KS wisiał nad głową,
- Adwokaci to przeŻytekbl,rŻuazyjnych proces w są- jak nic. Dopiero p źniej mnie tu przewieź|i. Albo nas
dowych. My kierujemy się dobrem kraju' interesami lraluczysz, powiadają, swojego fachu' albo... No to posta-
Rewolucji Światowej. Nie trzeba nam adwokata, kt nowiłem: będę uczyć, ale najwaŻniejszego sekretu nie
ry
będzie pr bował dowodzić, Że nie mamy racji. Wiemy zdradzę. Osiemnaście lat odpękałem w tym monasterze,
i bez adwokata, Że słusznośćjest po naszej stronie. niejedną Z was wyszkoliłem, ale gł wny sekret powierzę
- Dlatego zabijacie wszystkich zagranicznych inŻy- tobie jedynej. Szkoda by było do grobu zabierać taje-
nier w, kt rzy dla was pracują? mnicę rzemiosła. Spodobałaśmi się. Więc ci powiem, ale
_ Wcale nie wszystkich. Tych, kt rzy wznosząfabryki trzymaj język za zębarni' Masz strzec sekrettl. Możesz so
czołg w i armat, zakłady lotnicze i samochodowe, odśy- zdradzić Ęlko raz w życiu. I to komuś,kto ma dobrą
łamy do domu sowicie wynagrodzonych. Ale pan lvyko- duszę, kto będzie strzec tajemnicy, kto też odkryje ją
nał b ardzo delikatną robotę. tylko raz i to temu, kogo uzna za ptavldziwe$o czło-
- Ilujest takichjakja? wieka.
146 r47
WIKTOR STIWOROW
KONTROII\
No więc tak. Pokazałem ci, jak trzeba kręcić w dziurce.
Kopali go reedukowani. Każdy ma stempel na aktach:
Do tego rozturla nie potrzebny. Sekret tkwi gdzie indziej. WSTĄPIŁ NA DROGĘ... Kopali, domyślającsię, po co.
Najpierw musisz pokochać sejf' Kapujesz? Pokochać cĄrm
Bo po c Ż więźn1owie pod eskortą mieliby kopać d ł
Sercem. Bezinteresownie. Nicze$o od sejfu nie chcieć. Nicze-
w lesie? Więc kopali i zerkali spode łba na wartowni-
go nie Żądać. Kasiarzjest jak architekt, jak poeta, ma|arz,
pisarz. Niewiele wart jest artysta, kt ry machając pędzlem
k w: czy nie dla siebie kopiemy? Ale doszli do wniosku,
Że n1e. Nas jest dwunastu, a d ł pomieści z pięciuset'
myślio zarobku. N dy nie nama'luje arcydzieła.Izarobiteż
Więc kopali i nie kryli zadowolenia: ot, co znaczy na
niewiele. Musi być tw rcą Parrem Bogiem przed szta|ugą
czas wstąrić na drogę reedukacji. A teraz bardziej opor-
Musi kochać swoje dzieło juŻw fazie zamysfu. nych zakopią do dołka.
Na przykład budowniczowie: zdarzająsię tacy, kt rzy
Nastia stała na skarpie i obserwowała' jak kopiąwięŹ-
kochajądom, zanim zacznągo budować. Kochają kaŻdą
niowie. Ciekawe jest oglądać jakąśrzecz w kolejnych
cegłę w tnlurze, kaŻdy wbity gw źdź.Kto kocha, ten ma
fazach' Patrzeć, jak powstaje miasto w tajdze - od pier-
sukces, a dom taki przetrwa wieki. Rozumiesz, o czym
vrszego kołka wbitego na leśnejpolance, do szerokich
m wię, kozo jedna? ulic, wspaniałych budowli, hektar w przeszklonych da-
- Chyba tak. ch w gł wnej montażowni, pierwszych myśliwcw bom-
- W naszej robocie też wszystko opiera się na miłości. bardujących wytaczanych z hangar w na pr bny lot.
Zaczyna się od miłościi na miłościkoil:czy.Sejf musisz
Ciekawie jest widzieć' jak powstają potęŻne gmaszy-
pokochać, Nie myśl,że to kawał zelastwa, Że to zwykła
ska - od pierwszej kreski oł wkiem na białym arkuszu
kasa pancerna. Pomyśl, Że to istota wrażliwa, kt ra teŻ notatnika, aŻ do mocowania nierdzewnych gwiazd wy-
ma swoje słabe strony. P ki jest wypchany forsą, kaŻdy
soko w chmurach. Ciekawe obserwować miejsce egze-
go kocha, kaŻdy się do niego łasi. A kiedy jest pusty,
kucji - od pierwszej szufli wybranej ziemi, do ostatniej
nikt nawet nie spojrzy na niego. To przykre. To tak jak jodełki zasadzonej w miejscu rozstrze|arlia. Chołowa-
u ludzi. Masz forsę i sławę, olacza cię tłum przyjaci ł' now stanął' rozstawił szeroko nogi, rozejrzał się wokoło
Pieniądz odpłyrrie, zgaśniesława i odwracają się nie- i zawyrokował: Tutaj.
dawni wielbiciele.
Ludzie z karabinami otoczyli polankę zwartym pier-
Przykre? To pokochaj sejf. Pokochaj bezinteresownie.
ścieniem, a ludzie z łopatamiwgryŹ|i się w suchą glebę.
Za je$o siŁę, za jego ciężar, za jego pancerne ściany. I oto d ł już $ot w. Poczeka do rana. A Nastia musi się
Bądź d7a niego dobra. Nie podchodź z nastawieniem: dobrze wyspać. Dziśnocuje w domu wypoczynkowym
zaraz sLę do ciebie dobiorę iwyczyszczę! Nie odsłania się
specgrupy KONTRoLI. Jakieśtrzysta kilometr w na po-
duszy przed kimś, kto jest wyrachowany. ofiaruj mu łudnie od monasteru. Nad Wołgą. Tu' gdzie mieścisię
swojąmiłość,nie Żądającniczegow zamian' Może wtedy
stała baza chłopc w Chołowanowa.
sam się otworzy. Miłośćto taki złoty wytrych. kt ry Dziewuszki z klasztorls rzadko tu zag|ądają' A jeżeli'
otwiera wszystkie sejfy.
to najczęściej na praktykę rozstrze|iwania. Dzisiaj kolej
na Nastię. Powinna już spać, ale sen nie przychodzi.
Niepojęte' jak można zlikwidować czterystu ludzi' a ci
T
Uutro egzekucja.
xrr slę nie buntują. Krępujesz jednym ręce' to pozostali
mogą zacząć. PrzecieŻ nie mają nic do stracenia.
Jej pierwsza masowa egzekucja.
Długo nad tym myślała'ale nic nie wymyśliła.Strasz-
Na liście4I7 nazwisk. Dlatego nie ma potrzeby kopać
dw ch doł w. Starczy jeden. Jest już gotowy. Czeka'
na łamigłwka. A gdyby tak odprowadzać kilometr
w las, strzelać i wracać po następnego? Ile to kilome-
148
r49
W
l'
';ll
WIKTOR STIWOROW I
cego zatrzyma,klęczącego rzuci na ziemię. Stojącego na wszystkie siły. Żeby nie $uzdrać się pojedynczo, ale po
krawędzi nie tylko zabija, ale od razuwpycha do dołu. pięciu, sześciur wnocześnie. Pomogło. Ruszyło z ko-
pyta.
- Towarzyszu Szyrmanow, dajcie postrzelać. Reedukowani teŻ jakby weselsi. Ledwie wymienili
- No, dobra. Masz. kapoty' a tu juz nowa partia się rozbiera. Zaraz jesz-
Na stanowisku pojawił się akordeonista Wania Kama-
rp1ski. Wesołek. Tak strzela, Że nie nadĘają podsta- cze |epszy łach się wyfasuje. I buciki jak się patrzy. Na
wiać. Wanię zastąpił Siomka Biełokori. W obsadzie dru- czterystu |udzi przynajmniej kilku musi mieć w miarę
giej taśmyteŻ zrn7ana: przy|eciał Wasia-druciarz. KaŻdy nie znoszone. Po piątej partii wszyscy reedukowani
ma ochotę popukać. paradują w świeżychszynelach, poskrzypują podesz-
wami.
Dwunastu ludzi. Nie mają lekkiej pracy. Ten d ł to ich
dzieło. A d ł nie tylko trzeba wykopać. Potem teŻ trzeba
D
Lrzy egzekucji dla każdego starczy roboty' Konw j
vII
się zdrowo naharować. Rozciągać trupy na dnie' ukła-
przygnał drugą partię, rozpędził po szafkach: zdjąćka- dać. WzdłuŻ brzeg w 'r wniutko, jeden koło drugiego'
tany, zdjąć buty' pyskami do ściany! a pośrodkuna hałdę. Więc nastrze|ają ze dwudziestu
Reedukowani sortują sz1mele, vrtryą po dziesięć ludzi i wstrzymują o$ieri:
sztuk, zbierają buty w kiście.Porządek musi być: naj- - Reedukowani, do wykopu! Poukładać!
pierw w pary' potem wedle rozrniar w - i do ciężar wki. Likwidatorzy dobrze pracują, starająsię jak mogą, ale
Szynele podobnie. taka juŻludzka natura: głowa przesttzelona' a człowiek
Bywają r Żne szynele, najczęściej złachane. Ale zda- wciĘ dycha'
rzają s1ę całkiem porządne. Reedukowani nie w ciemię - Tu jeden się rusza. Dobijcie!
bici. Zrzucają własne, Że niby gorąco. I na hałdę. Potem Nlekiedy reedukowani sami dobijają łomem. Likwida-
z tej hałdy - łaps za inny, lepszy. Buty tak samo. Też torzy pomagają. Wykonają wyrok na dwudziestls, a za-
czasem trafią sięprzyzwoite' Wtedy wyszarpują dla sie- nim puszczą reedukowanych do układania, strzelają
bie' A własne na stertę. w stertę ciał'
Konwojenci nie zwracają uwagi. Bo co ich to obcho- Dla pewności.
dzi? NajwaŻniejsze, żeby ilośćsię zgadzała. Nawet jeżeli
reedukowani wymienią własne na cudze, nie ma to
wpłyuru na ocenę jakości wykonywanej pracy. Robota
nerwowa, niech sobie trochę skorzystają. ł" obiud.-'IX
_ No "
jak' kochani, pewnie zgłodnieliście?
Chołowanow ZwTaca się do wszystkich:
- Zjerny teraz, czy po robocie?
W e Żadnafilozofia.Puu! Puu! I - puu! Na og ł jest bardziej zasadniczy. A|e dziŚ przed nimi
maga ".r-i
czastl. ^.H: nie tuzinkowe zadanie' Takie chwile zbl.żaj ąllsdzi' Ro zu-
Pr zy gnali tr ze cią partię' Rozpędzili p o szafkach' Roze -
mieją się w p ł słowa' Nadmierna służbistość utrudnia
brali, zdrutowali, postrzelali. I następnych. funkcjonowanie zespołu. Dlatego Chołowanow pozwala
Rozmieścić po szafkach rnoŻnaw minutę. Samo strze- sobie na demokratyzmi ruo, chłopy' jak wolicie?
lanie też nie zabiera czasu. Wią.zanie drutem - to jest Ajak tu wybrać? Tak byłoby dobrze itakniezgorzej.
wąskie gardło! Szyrmanow skierował do drutowania MoŻrra skot1czyć robotę, a potem spokojnte posiedzieć
156 r57
WIKTOR SUWOROW KONTROI,A
przy obiadku. Kto się napracuje, ten lepiej baluje. Inna NKWD' mamy pehą wolność.Możecle sobie miauczeć'
sprawa, że niby niewiele zostało, dwie partie z ka'wał- jeślichcecie.
kiem, ale trzeba potem zakopać doły, spisać protok ł - Ciociu Maszo, mamy jeszcze dwunastu. Nie chcecie
i cośjeszcze i jeszcze. Lepiej zjedzmy od razu. postrzelać?
TuŻ przy wykopie jest cudna polanka. Rozpostarli ko- - Jeszcze czegol Ja, stara baba? A wy nicponie korl-
ce na trawie. Jak obrusy. Ciocia Masza układa pajdy czcie czym prędzej i chodźcie na kielicha.
pachnącego chleba, pomidory w stosy, o$ rki' rozlewa
do menażek kapuśniak. A w dki - ani grama! W dka
tylko przed i po robocie. Surowa jest ciocia Masza:
- Umyć ręce! Ale to już!
t1
\-zo jest miłego w rozstrzeliwaniu?
xI
Powiew romantyzmu. Jak w wojnie domowej. Zapach
ogniska, obecnoŚć prochu, sz5mel przesią}nięty dy-
x mem. Poczucie spełnionego obowią'zku.
Du, wypelnił się z jednej strony niemal po brzeg. Tam Zlikwidowali czterystu szesnastu, a na liście jest czte-
od razu przysypali zilemlą. rystu siedemnastu. Jeszcze jeden. To osobny przpa-
Nastrzelali się za wszystkie czasy. Co prawda d ł je- dek. Ameryka ski inżynier, specjallsta od podsłuch w.
szcze rie Zasypany. Ale to drobiazg. Wykopać' to rzeczy- Chołowanow rozstrzeliwuje go osobiście. I po wszyst-
wlściekawał roboty. Zasrypać - moment. kim.
Szyrmanow koi:lczy protok ł wykonanych prac, wuja- Zapada zmlerzclr.
szek Wasia wypehria raport zuĘcia amunicji. Cudowne są nadwoŁariskie wieczory. I'eszcz spławia
Reedukowani zbierają ostatnie sąmele i buty. Przy się w szuwarach. Z drugiego brzeglu wiatr niesie strzępy
samych szafkach. pieśni.Parostatek mł ci wodę.
Chołowanow podpisał protok ł. Skin{ na Żołnierzy W plutonie egzekucyjnym wszyscy lubią masowe
z psami. Chwycili w lot, nie potrzebują dodatkowych strzelania. Bo zavłsze odbywają się na świeżympo-
instrukcji. Psy - do szafek. wietrzu. Gdy rozwala się dziesięciu, dwudziestu goś-
- Hej' chłopaki! - ZwTaca się Chołowanow do reedu- ci w kremlowskiej piwnicy, harujesz i potem wracasz
kowanych. - Pozbyliśmy się dziśczterystu czterech do domu tramwajem, wraz Z innymi umęczonymi
człowieczkÓw, a w planie jest czterystu sledemnastu. całodzienną szychtą. Nie ma w tym cienia romanty-
Znaczy was też umieszczono w grafiku. zmlf.
Spuszczono psy, przecieŻ potrzebuj ą ruchu. Reeduko- AkaŻda rozwałka powyŻej setki odbywa się na świe-
wani rzucili się do szafek. Psy dopadły tylko trzech, co żym powietrzu.Las' Rzeka' Wiecz rprzy ognisku. Po sto
nle zdĘy|i. Poszarpały, ale nie Zallaocr:o' odciąlnięto je gram' Przyjmująjak lekarstwo. Sto gram nie wystarcza.
w porę. Dusza żąda więcej. Dlatego wieczorami po egzekucji
- No jak, wygodnie w nowych szynelach? Buciki nie kaŻdy dostaje do wypicia tyle, ile mu trzeba.
clsną? Sciągać wszystko, chłopaki. W tył' zwrooot! Ręce Wszystko ze wsp lnego kotła. W takie wieczory nie
do tyłu! W waszych aktach stoi napisane, Że wstąpili- uznaje się szarŻ. Tu sami swoi. Sami przyjaciele.
ściena drogę poprawy' a moim zdaniem kulawego Ęlko Co najbardzlej zbl^lżaltudzi? Wsp lna robota. Im trud-
gr b wylecry. nlejsze są zadanla im większej wymagają odpowie'dzial-
W Żelaznych skrzynkach wrzask, złorzeczenia. To nic. ności,t5rm mocniejsza przy1aźń łączy tych, kt rzy ją
Możecie sobie krzyczeć, piszczeć. Tu, w specsektorzi wykonują.
158 159
WIKTOR SUWOROW
Płonie ognisko, dyszy Żatern tskry biją w niebo.
Tuszonka w konserwach, kiełbasa uwędzona na ka-
mier1. Wasia-druciarz turla patykiem zlemniaki z o$-
niska.
A w dka smakuje piołunem.
Rozdział L2
? - Kontrola 161
l"d4
wrrToR strwoRow KOIYTROII\
dzę traclsz... W jaki spos b określa stę optymalny po- Niezwykły upał zawisł nad miastem. Przenika we
ziom terroru? wszystkie zaułki, wysusza rachityczne drzewka. Mosk-
- Myślę,Że wyłącznle w codziennej praktyce. Jestem wianie do reszty wydeptali spaloną trawę. Kurz wlsi
przekonany, Że towarzysz Stalln intuicyjnie wyczuwa w powietrzu.
ten punkt r wnowagi na skali terroru oraz clenką gra- Upał nle ma dostępu do gabinetu ludowego komisarza
nicę, kt rej nie wolrro przekroczyć. spraw wewnętrznych' generalnego komisarza bezpie-
- Słuchaj, Gryf, czy nie wydaje ci śtę,Że tetaz,latem czeristwa pa stwowego Nikołaja Iwanowicza JeŻowa.
trzydztestego smego, czystka osią ia apogeum i Że na- Stary sprawdzony spos b: jeszcze przed wschodem
leŻałoby trochę poluzować? słor1ca na|eŻy szczelrie zasłonić okna ciężkimi kotara-
- Towarzysz Stalin wie lePiej. mi. Nie tylko w gabinecie, ale we wszystkich koryta-
- Nie sądzisz' że towarzysz Stalin przek<roczył pozlom rzach' Upał nie przenika grubych mur w. Dostaje się
krytyczny? Żn gayay NKWD zechciało przejąć władzę' to przez o|crta. To dlatego w gorących krajach zamyka się
towarzysz Stalin nie miałby się już na kim oprzeć? okiennice' Tak samo w pociągach. Nikołaj Iwanowlcz
- Jesteśptzemęczor:a' spory szmat kraju przemierzył koleją Żel.azną7 zan'wa-
- M w, co chcesz, ale pewnego razu siedziałam w kla- żyŁ, Żejeśliw wagonie są spuszczone rolety, to w środku
sztorze i gapiłam się na telefon'.. utrzyrnuje się przyjemny chł d'
- Fascynujące! Ponoć w Ameryce wynaleziono specjalną maszynę,
- Gapiłam się na telefon i przyszło mi do głowy' że kt rą utn7eszcza się w oknie. Do środkawkłada się l d,
najprostszą receptą na skuteczny ptzewr t to odłączyć włącza wentylator i przedmuchuje rozgrzane powietrze.
towarzyszowi Stalinowi telefony. Bez łączlościnie ma Ochlodzone powietrze wpada do pokoju. L d w rnaszy-
zarządzania, a więc nie ma władzy. nle topi slę, woda jest odprowadzana rurką do kanalt-
- Nie tak łatwo zrrclstra|izować system łączności. zacji. Kiedy cały l d się rozpuści,ładuje Się nową po-
_ Dzisiaj rznczywiścte. Mamy jedną stolicę, wszystkie rcję - i wszystko od początku. Warto by jedną taką ma-
linie telekomunikacyjne skoncentrowane są w Mostrnrrie. szynę sprowadzić z Ameryki. Do tego czasu jedyny
Ale wkr tce powstanie awar51'na stolica w G rach Żygu|o- ratunek w kotarach.
wskich. I wtedy będzie jeden wffiz na dwie stolice. Jak Nikołaj Iwanowicz JeŻow przechadza się wzdłuż stołu.
sądzśz,czy towarzysz Stalin ma jakiśmechanizm zabez- Cztery minuĘ w jedną stronę. Cztery minuĘ w drugą.
pieczający, kt ry uniemożliwi ewentualnym spiskowcom Przeszedł koło pięciometrowego portretu. I jeszcze
skor4lstanie z jednej z,e stolic podczas jego nieobecności? raz. Na pł tnie _ rnęŻczyzna w butach z cholewami,
- Nie odpowiadam na takie PYtania! w rozpiętym wojskowym płaszczls, w zielonej czapce
- W takim raae zapytarnbe4ośredrrio towarzysza Sta]ina. z daszkiem.
- No, mała' ryzykujesz... Towarzysz Stalin od szesna-
stu lat pehri funkcję sekretarza $eneralnego 1 przez te
wszystkie lata nikt nie zadawał mu żadnych pyta . UI
T*.."r"zu Stalin, ona ctrciała by zadaćwam pytarrie.
- Towarzyszu Chołowanow, od szesnastu lat pełnię
DII funkcję sekretarza generalnego i przez te wszystkie lata
larno. hlkt mi nie zadawał żadnych pyta .
Zupełnie nie ma czym oddychać. Moskwa czeka tta - Tak właśniejej powiedziałem.
brrtzę, na ocryszczerie. - I mimo to?... W takim razie wezwijcie.
L62 163
WIKTOR SUWOROW
KONTROI,A
TTV
I_łudowy komisarz łącznościZSRR, komisarz bezpie-
. Ma o czym pogadać ludowy komisarz łącznościBer-
marr z ludowym komisarzem Spraw wewnętrznych Je-
czeristwa paristwowego pierwszego stopnia Matwiej Ber-
żowem. Jasna Sprawa. Ale sierżanci przy wejściuczują
man energicznie zasalutował sierzantom bezpieczei- sz stym zmysłem, że dzisiejsza wizyta jest niezwyczaj-
stwa paristwowego. Sierzanci pchnęli skrzydła bramy
na, jakaśtaka podniosła.
i sprezentowali bror1. Takie powitanie kryje w sobie głę-
JuŹ wkr tce cośsię wydarzy.
boki sens: choć mamy w rękach brori, to wam, drogi Cośwaznego i radosnego.
i szacowny komisarns. bezpieczeristwa paristwowe$o
pierwszego stopnia, rLie Zagradzamy wejściabagnetami.
Nie szukamy z wami zwady. Nasze bagnety są skierowa-
ne w niebo, jak semafory podniesione na wasze powita- Tv
Lowarzyszu Stalin, powstanie drugiej stolicy niesie
nie.
w sobie pewne niebezpieczeristwo...
Towarzysz Berman uśmiechn{ się do sierŻant wbez- _ Towarzyszko Strzelecka, chcecie powiedzieć: jeden
pieczeriŚtwa paristwowego. I sierżanci się uśmiechnęli.
Na twarzy jednego z nic}r pytanie: Pamiętacie mnie, w dz na dwie stolice?
towarzyszu Berman? Kiedy byliŚcie naczelnikiem - Dokładnie to chciałam powiedzieć.
GUŁAG-u' ochraniałem was w czasie podr Ży do obo- - I chcecie zapytać, czy zaopatrzyłem się w jakiśme-
char;jzln zabezpieczający' kt ry uniemozliwi ewentual-
z w rajczychiriskich. Na twarzy drugiego: Pamiętacie
nym spiskowcom opanowanie węzł w łącznościw tajnej
mnie, towarzyszu Berman? Przy uroczysĘrm otwarciu
stolicy w czasie mojej nieobecności?
kanału Moskwa-Wołga robiłem za reedukowanego Zło-
dzieja, wręczałem wam kwiaty w imieniu wszystkich re- - Dokładnie o to chciałam spytać.
_ Towarzyszko Strzelecka, oczywiście pomyślałem
edukowanych.
o takim zabezp7eczeniu' Urządzenie nazywa się moduł
Towarzysz Berman uśmiechasię: Ja wszystko pamię-
kontroli.
tam!
To takie ujmujące. Towarzysz Berman odszedł co pra- - Dziękuję, towarzyszu Stalin. Nie słyszałamtej na-
zury. Ale resztę wiem.
wda z NKWD do Ludowego Komisaflatu Łączności,ale
nawet w wyglądzie dochowuje Merności temu potężne- - Powiedzcie dokładnie' co wiecie?
mu gmaszysku: wciĘ chodzi w mundurze czekisty, - Moduł kontroli zam wiony w Ameryce, w firmie
w klapach nosi po cztery romby komisarza bezpieczeft-
RVB w Baltimore, stan Maryland. Waga 15-25 kilogra-
s twa p aristwowego pienrszego stopnia. I tow ar zy sz B er -
m w, gł wne komponenty: złoto i stal. Pod względem
man nie zapomina o tym domu, o jeĘo granitowych wej-
komplikacji przewyŻsza najlepsze na świeciemasz}my
szyfrujące.
ściach i marmurowych schodach.
Miło jest sierżantom. Towarzysz Berman awansował,
Stalin długo patrzył w okno.
Potem jakośw taki tygrysi spos b podszedł do Nasti
ale jakby wciĘ był z nimi, jakby nigdzie nie odszedł. Po
prostu Komisariat Łącznościpod jego kierownictwem l usiadł obok niej. Ręce położyłna stole, na zielonym
jeszcze mocniej zwiapałsię z NKWD' Stał się jego nieod- śUknie'A świdrującymwzrokiem prosto w oczy. Nastia
poczuła lęk, ale vrytrzymała to spojrzenie.
łączlrączęścią.
'Towarzysz Berman bywa tu częstym gościem. Zresztą, - Towarzyszko Strzelecka. To, coprzed chwiląpowie-
jaki tam z niego gość!To jego gniazdo, z kt rego nigdy dztałyście,zlałern tylko ja i Chołowanow. Ja wam nie
podawałem Żadnych szczeg łÓw dotyczących modułu
nie wyfrunaJ. Sw j człowiek.
kontroli. Jestem przekonany, ze Chołowanow teŻ rie.
r64
165
WIKTOR STIWOROW KONTROI,A
- .Chołowanow nie pisn{ ani słowa. Poprosiłam świetnieprosperującej, choć niewielkiej firmie' Zebra-
o rozmowę z wam7, towarzyszu Stalin, właśniedlatego' łam dane o potencjalnych wykonawcach takiego zam -
że Chołowanow nie chciał rozmavłiać Ze rrrrrą na ten wienia. okazało s1ę, Że takich firm na świecie jest bar-
temat. dzo niewiele. Zaledwle siedem. Jedna w Japonii, cztery
- W takim razle, skąd, towarzyszko Strzelecka, zna- w Europie Zachodniej, dwie w USA. ZałoŻyłam,że za-
cie szczeg ły? m wienie złoŻyłosobiścieChołowanow' Pozostało tylko
- Wydedukowałam, towarzyszu Stalin. rozpracować trasy jego wojaży. Ktośnie wtajemniczony
- Proszęjaśniej! miałby z tyrn duży kłopot. Ale ja pracowałam z Choło-
- Towarzyszu Stalin, ja, za przeproszeniem, postawi- wanowem prawie ramię w ramię, a poza Ęm uznałam,
łam slę na waszym miejscu. że KONTRoLA jego r wnieŻ doĘczy. Przez ostatrri rok
-_ Doprawdy? nie był arll razu w Japonii, ani w Europie Zachodniej,
W razie wielktej wojny wyzwolericzej niezbędne jest a za to trzykrotnie w Ameryce. Jedna ze wspomnianych
centrum dowodzenia. Podziemne miasto w Glrach Ży- firm znajduje się na Zachodnim Wybrzeżu, w Seattle.
gulowskich to najtrafniejsza decyzja. Ale mając dwie Chołowanow nie był ani razll) w stanie Waszyngton.
stolice, gł wną i rezerwową musicie mieć odpowiedni Druga firma, właśnieRVB, znajduje stę na Wschodnim
mechanizm zabezpieczający' Gdyby to było małe, proste Wybrzeżu, w Baltimore' Po prostu zestawiłam kilka fa-
trządzenie, to moŻna by je podrobić lub czymśzastąpić. kt w...
Gdyby było wielkte, albo wymagało cięzkiego osprzętu, Staltn wziął sfuchawkę:
to w krytycznych wanrnkach nte moglibyście mieć tego _ Wezwać Chołowanowa.
stale w zasięiu ręki. opĘmalnym romłiapan7em było-
by cośskomplikowanego, jak maszyna szyfrująca, ale
przenośnego, rozmiar w teczki lub walizki...
- Skąd wiecie, że moduł wykonany jest ze złota i sta]i?
TVI
.lJudowy komisarz spraw wewnętrznych, generalny
- Złoto jest najbardziej szlachetn)rrn surowcem. R w- komisarz bezpieczeftstwa paristwowego Nikołaj Iwano-
nileż w elektrotechnlce. A przecleż macie go pod dostat- wicz Jeżow zaprzątnilęty jest swoimi sprawami. A|e trze-
kiem. .Jednak unikalny mechanŻm zbudowany z jubi- ba wr cić do rzeczfistości. Do bteżących zadari. Choć
lerską dokładnoścląz miękkiego metalu' jakiin jest zło- to nie takie proste.
to, musi mieć mocny szkielet. ZałoŻyłam,Że to będzie Usiadł za biurkiem, ot'worzył czenyoną safianową te-
stal' Cośw rodzaJu dw ch stalowych płytek ze złotyrn czkę. Ptzegląda aktualne wskaŹnikl' Wnioski są jasne
nadzieniem w środku' I oczywiste.
- A firma RVB w Baltimore? Udało się podporządkować całąarmlę. IrnwyŻszy ran-
_ Z-ałożyłarn,Że urządzenie wykonają nasi inżyniero- gą dow dca' Ęm większe prawdopodobieristwo, że trali
wie-aresztanci w monasterze. Albo zagraniczni inżynie- pod top r.
rowie w monasterze. Jednak tamtejsza baza produkcyj- Partia została poddana eksterminacji w przyspleszo-
na nie wystarcza, aby wykonać moduł kontroli' Żaden nym tempte.
krajowy zakład nie może otrzymać te$o zlecenia. Tak Z r ozkazu Stalina- Dupalina.
niezwykłe zam wlenie na pewno zwr ciloby uwagę Statystyki są naprawdę arcyciekawe. Wielka Czystka
NKWD. ZałoŻyłam, że moduł kontroli musi być dyskret- objęła wszystkich. Im wyżej na drabtrrie społecznej sy-
nie zam wiony za granicą. Tak, żeby wykonawca nie tuuje slę dany osobnik' tym większe prawdopodobleri-
domyśliłsię jego zastosowania. Najlepiej ztecić tę robotę stwo, że spadnie pod walec sprawiedliwościproletariac-
r66 L67
wrKToR sttwoRow KONTROI"A
kiej. Przez ostatnie dwa lata przeciętny radziecki oby- - Często m wią naprzykład o niejakim Dupalinie,
watel miał pięcioprocentową szansę trafić pod top r - Dupalina zflalł:. Dupalin to ja. Znaczy to o mnie.
NKWD. Bezpartyjny kierownik lliajrlliŻszego szczebla _ Nastia się zmieszała:
s ie dmioprocentową' Członek p artii _ czter dziestocztero - - M wią teŻ o Szybciorze, Zygmuncie, Karlicy, Lufce,
procentową. Członek Komitetu Centralnego partii - Goriku, Pestce, Duraku: nie spos b wy|iczyć wszyst-
siedemdziesięcioośmioprocentową. Gdyby przenieśćtę kich. Skład czekist w wciĘ się zmienia. Ci, co trafiają
prawidłowośćna sarn szczyt'.. na człowieka w rozpię- do monasteru na likwidację, co prawda podczas prze-
tym wojskowym płaszczu, w wysokich butach i zielonej sfuchari Sypią, kto jest kto. Ale ci na wolności szybko
czapce z daszkiem.'' Ze statystyki wynika, że prawdopo- wymyślają nowe kryptonimy i my znowu słuchamy i nic
dobleristwo, iż stanie się on ofiarą NKWD wynosi sto nie rozumiemy.
procent. - Co proponujecie?
T}le statystyka. Teraz trzeba ją umiejętnie zastoso- - Proponuję statystycznąana|7zę informacjl o wszel-
wa . No, bo jak inaczej? Sekretarz generalny partil, kich kontaktach czekist w.
towarzysz Dupalin, rękami NKWD likwiduje wlasną - Ot, co!
partię Jak zlikwiduje partię - to zostanie Dupallrr se- - Waśnie, towarzyszu Stalin. Często nie wlemy, albo
kretarzem $eneralnym bez partii. Na kim wtedy miałby błędnie interpretujemy, o kim m wią, a tymczasem nic
się oprzeć? Na NKWD. Wyłącznie na NKWD. Ale czy nie stoi na przeszkodzie, by naukowo analizować prze-
NKWD udzieli mu wsparcia? Na Ludowym Komisariacie bteg ich spotkari. Wszelkich, Tlch oficjalnych i nieofi-
Łącznoścl teŻ nle powinien się raczej wspierać. Na ar- cjalnych.
mii? W armii wszyscy boją się JeŻowa. Na rządzie, JeŻe|i umyka nam sens podshrchiwanych rozm w,
urzędnikach pa stwowych? JeŻow trzyma wszystkich powinniśmy ana|izować nie ich treść'lecz dane sta-
w garści'Towarzysz Dupalin wyraźnle przesolił. Towa- tystyczne. Wszyscy republikariscy i obwodowi szefowle
rzysz Dtupalin jest golusieriki. NKWD co jakiśczas zjaul7ają się s}użbowo w Moskwle.
Mamy do dyspozycjt pełną informację o ich przffazdach
l wyjazdach. Znarr;ry hotele, w kt rych się zatrzymują,
VII ulubione restauracje. Mamy informacje o odwiedzinach
'T1
Lo*urry'rko Strzelecka, czy byłybyścieuprzejme po- w daczach i mieszkanlach ich moskiewskich kumpli. To
wt rzyć towarzyszowi Chołowanowi to wszystko, co opo- naprawdę mn stwo danych. Mamy odpowiednio dużo
wiedziałyściemi przed chwilą? nagrar1z nocnych biesiad i pijatyk.'' Na początek posta-
- oczywiście. Ale chciałabym opowiedzieć o czymś nowiłam opracować tabelę odwiedzln wyŻszych ran$4
jeszcze. czekist w z terenu w prywatnych mieszkaniach i da-
Towarzysz Stalin nie lubi, kiedy ktośpostępuje nie- czach tow ar zy sza Jeżowa.
zgodnie z wytycznymi towarzysza Stalina. Ale uśmiech- Towarzysz Stalin słowem się nie odezwał' tylko przy-
n{ się. Trudno powiedzieć, czy uśmiechemdobrodusz- sun{ krzesło do biurka. Bliżej tabel.
lryln, czy złowieszczym. Na pewno zagadkowym. - Na przykład towarzysz Ławruszyn z Gorkiego.
_ No, to opowiedzcie nam o czymśjeszcze. W cią4!u ostatnich dziesięciu miesięcy był w Moskwie
- Towarzyszu Stalin, wielu podsłuchanych rozm w oslemnaścierazy. Szesnaście razy przebywał w miesz-
nie jesteśmy w stanie rozszyfrować, ponleważ czekiścl kaniach lub daczach towarzysza JeŻowa. Łączny czas
nie używają imion ani nazwisk' tylko pseudonim w' spędzony w oficjalnych urzędach NKWD _ 2l godztrl Lo
- Jakich? mlnut. W mieszkaniach i daczach JeŻowa - 69 godzin
r68 169
WIKTOR STIWOROW KONTROII\
13 minut. W mieszkaniach i daczach innych wysokich - Zgoda _ przystał wielkodusznie generalny komi-
urzędnik w NKWD - 12 lodzin 43 minuty. sarz.
- To bardzo interesujące. I mamy nagrania? Dzwonek po upĘwie czterech minut.
- Tak. Ale w nagraniach'nie ma nic ciekawego^. Do- - Towarzyszu generalny komisarzu bezpieczeristwa
myślająsię, że- mogą być na podsłuchu. Statystyka jest paristwowego, Armia Czerwona działa według ,'Regula-
o wiele wymowniejsza. Proszębardzo, zestawienie vnzyt minu polowego" z 1936 roku.
u Jeżowa towarzysza Litwirra zLeningradu. A to wykaz _ Natychmiast dostarczyć jeden egzernp|arz.
wizyt towarzysza Nasiedkina z Miriska.
- Kto u Jeżowa spędza najwięcej czasu?
- Uspierlski z Kijowa.
- Ciekawe _ pow'iedział towarzysz Stalin. Przeszedł :my się poa"łI,i
się po pokoju i powt rzył: chiwaniem nic nie znaczącychrozm w, a nikt nie wpadł
- Ciekawe. na pomysł, Żeby zająć się statysĘką. Na tych wykresach
zobrazowałam dynamikę odwiedzirl w mieszkaniach
i daczach Jeżowa. Wydzieliłam dwudziestu najaktyw-
D
lraca nie posuwa
vtrI
się naprz d. Generalny komisarz
niejszych.
- Zostawcie na stole, zajmę się tym wwolnej chwili.
bezpieczeil'stwa pa stwowego odsunął na bok raporty - To nie wszystko, towarzyszu Stalin. Postanowiłam
i tabele. Spojrzał w lustro. Mundur leŻy na nim jak ulał' spojrzeć na to r wnież z drugiej strony. Ciekawe, kto
W klapach błyszcząmarszałkowskie gwiazdy. Taka tyl- najczęściejbywa u JeŻowa, ale postanowiłam r wnież
ko r żnica, Że rnarszałekZwlązL<tl Radzieckiego zakłada ustalić, jacy szefowie terenowych organ w NKWD nigdy
do galowego munduru diamentową Gwlazdę Marszałko- nie odwiedzili go w domu.
wską na szyję' a generalny komisarz bezpieczeristwa Towarzysz Stalln spojrzał przecia[l|e na Chołowano-
paristwowego nte ma takiego przywileju. Ale w zasadzie, wa. Nie odezwał się słowem, ale Chołowanow wyczytał
dlaczego nie miałby mieć dw ch Ętułw: generalny ko- w stalinowskich oczach: oho. Ta mała zajdzie daleko...
rnisatz bezpiecze stwa paristwowego, m-arszałek Zvnry- I sam odpowiada wzrokiem: Staramy się, towarzyszu
ku Radzieckiego N' I. JeŻow? Stalin. Do KONTROLI byle kto nie trafia.
Czas zacząć się przygotowywać do tej podw jnej roli. Nastia nie zauważyła tych spojrzeri. Rozkłada na stole
Podnt sł słuchawkę: wykresy i tabele.
- Jaki kodeks obowią7uje obecnie w Armii Czerwo-
nej?
- Towarzyszu $eneralny komisarzu bezpieczeristwa rT1 X
paristwowego, Armię Czerwoną tak jak cały nar d ra- Io się czasem m wi tego na głos' a]e
zdarza: nikt nie
dzieclłii, obowią2uje ,,Kodeks karny'' z 1929 roku. wisl w powietrzu doskonaly pomysł, kt ry wszystkim
_ I wa|czą też według ,,Kodeksu karnego''? r wnocześnie wpada do głowy. Każdy się uśmtecha.
Sfuchawka zamilkła na dhsŻszą chwilę: l kaŻdy dostrzega uśmiech'I wie, Że bawi ich.ta sama
- Towarzyszu generalny komisarzu bezpieczeristwa myśl...
pa stwowego, mamy tu u nas na dole wielu wojsko- A myśljest prosta: partia popełnia zbiorowe samob j-
lvych. Proszę o pozwolenie udania się na konsultację. stwo. Partia pozwoliła się przetrzebić' Dołem ptzeszedł
Po powrocie z cel riezwłoczttie zamelduję! ntegroźny poŻar, ale g ra została wypalona niemal do-
L70 17I
KONTROLIT
WIKTOR STIWOROW
Towarzysz Stalin i towarzysz Chołowanow zn w wy-
szczętnie. Armia na kolanach, partia krztusi się właŚną
mienlli spojrzenla.
krwią. Kto pozostał? Pozostali czekiści. Jedyna siła' To-
warzysz Stalin cieszy się powszechnym szacunkiem, ale - Potraficie to wytfumaczyć, towarzyszko Strzelecka?
jest sekretarzem generalnym partii, kt ra nie istnieje. - Towarzyszu Stalin, to niewytfumaczaltta zagadka..,
Spojrzał złowrogo:
Za towarzyszem Stalinem nie stoi żadna siła. A tymcza-
sem NKWD... - Boicie się nazywać rzeczy po imieniu?
Uśmiecha się sierżant bezpieczeitstwa paristwowego do - Boję się. Boję Się, ponieważ dysponuję tylko jed-
nym, jedynym faktem. Nie chciałabym wyciĘać zbyt
swoich myśli.Najskrytszych. I dnłgi sieźarrt prz5l potęŻ-
daleko idących wniosk w... To może być czysty zbileg
nej bramie też się uśmiecha. Do tych samych myślt.
okoliczności.
- W NKWD nie ma zadnych zbteg w okoliczności.
- Skoro tak, to wniosek jest prosty: JeŻowa i Bocza-
DXI rowaŁączy wsp lna tajemnica. Postanowili okazywać na
-1owstaje lliezrozumiaĘ obraz, towarzyszu Stalin. To- zewnątrz, Że między niml panują stosunki wyłącznile
warzysz Jeżow to człowiek nadzwyczajnej $ościnności.
sfużbowe. I przedobrzyll. Wszystko pozostałoby ttieza-
Uwielbia towarzystwo, długie nocne biestady. W clĘu
uważone, gdyby nie staĘstyka. A statystyka jest nieub-
bez nlała dw ch ostatnich lat przez jego dom przewirręli
łagana: z Żadrtym z podwładnych Jeżow nie utrąmuje
slę wsąlscy szefowle republika skich i obwodowych za-
tylko i wyłącznie stosunk w służbowych.
rząd w NKWD. Ci, kt rych Jeżow nie darzył sympatlą _ Czy mogłybyściewyrazić to jasno?
zostali rozstrze|ani' Ci, co pozostali przy Życi:u _ to jego
kumple i kompani od kieliszka. W wielu obwodach i re- - Spisek.
publikach JeŻow w ciągu nlecałych dw ch lat zdąĄł
wymienić dw ch, a nawet trzech szef w NKWD. Starych
rozvła|a, mlanuje nowych, zaprasza do siebie, podejmu-
je, poi, karmi, potem odwofuje, rozstrzellwuje, mlanuje
następnych, zaptasza' częsĘe..' Poza jednym...
Stalin ściskabrzes stofu. Czubki palc w zbielaĘ:
- .. jedynym wyjątkiem: w żadnym mleszkaniu Jeżo-
wa, w Żadnej daczy JeŻowa nie był arlj raz:u szef Zarzą-
du NKWD z Kujbyszewa.
- Boczarow.
- Tak jest,
'pieczeristwa
towarzyszr Stalln. Starszy major bez-
paristwowego Boczarow. Powiem więcej.
Z analizy wyntka, Że JeŻow i Boczarow anirazl7rl7e ztta-
leźli się razem wjednej restauracji, wjednym teatrze,
w jednym sanatorium, w jednym pociągu. Przez p łtora
roku Jeżo'w rozstrze|ał trąrnaśctetysięcy dwustu czter-
dziestu kadrowych czekist w. Skoro JeŻow nie lubi Bo-
czarowa, to dlacze$o go nie rozstrzelał? JeŻe|i go nie
lubi, to dlaczego mlanował go na tak odpowiedzialne
stanowisko?
L72
KONTROLI\
To mister St#
ton, właścicielftrmy ,,Faraon i synowle''. Werbuje ame- TXI
rykafrskich irźynier w do Zwia7,ku Radzieckiego. 7a. je- I_łuśka-Serojadkaidzie pod rękę z mlster Stentonem'
go pośrednictwem zam wiliśmyteż pewną bardzo waŻ- Mister Stenton szepce jej nieprzyzwoitości' Luśka cht-
nąrzecz w firmie RVB w Baltimore. Podejrzewamy, Że chocze.
mu tę rzecz, m wiąc o$lędnie, rąbnięto. Trzebapom wić od mrrru odkleja się osobnik w szarym prochowcu i za-
z mister Stentonem. Ale tak, by się ntkt nie domyślił,że
z rlim rozmawialiśmy'
MaSz go omotać, zawr cić mu w $łowie, sprowadzić go
do nas. Musimy z t:;im pogadać. Jasne?
_ Jasne, tylko że ja nie m wię po amerykarisku.
- To co? Najwazniejsze, Żebyśnie chlapnęła czego po ster w og le nigdy nie przechadzał się po Waszyng;tonie'
rosyjsku' R b miny, gesty i tak dalej. Graj ciałem.
- A jak on cośzagada? Chołowanow śwleci latarką prosto w oczyi
- To słuchaj i się uśmiechaj. Ęsk sobie pomaluj. Za- - Dobry wiecz r, mister Stenton. Jak się Sprawy ma-
ł Ż cośsexy, zr b się na b stwo. Atetaz juŻ \dź' Iwezvłij ją? Co słychać z wiadomym wyrobem?
Szyrmanowa! - Wszystko w najlepszym porządku, mister Chołowa-
now.
- To znaczy? Skoriczone?
- Naturalnie, tYdzie temu'
n.x Chołowanow poczuł, jak mu spada kamieri z serca'
Uśmiechnąłsię:
- Dzleit dobry, towarzyszu Stalin.
- Naradziliśmy się tutaj z towarzyszami t uznaliś- - A m wił pan, Że na koniec roku.
my, Że rozstrzelać towarzysza Berię to rzeczywiście za
_ AIe pan obiecał dodatkową gratyfikację za ekspre-
mało. sowe tempo. Dlatego dołożyliśmystarari i skoriczyliśmy
_ Za mało, towarzyszu Stalin. przed czasem.
r83
L82
WIKTOR SUWOROW KCNTNOI.A
- Gdzie jest urządzenie w tej chwili? łaś.Nie mozemy utrzymywać z tobą Żadnej łącznoścl.
- Jak to gdzie? Jak to Sdzie??? Telefony i telegraf są w rękach NKWD. Ruszaj. Jeżeli się
-_ Co się rzucasz? Gdzie urządzerie. pytam?! czegoś dowiesz' albo cośzdzlałasz, wracaj tutaj. Jeste-
Przecież wam oddałem. śmytu w kaŻdą sobotę, od p łnocy do południa.
- Kiedy? - Ciech Ciechowiczu, 913 kilometr jest pod samymi
_ Wczoraj. Była dziewczyna od was. Taka chudzina. G rami Żygulowskimi. Sądzicie, że NKWD nie domyśla
Ale sympatyczna. się, że tujest nasz stały post j?
- A laskę miała? - Miej y nadzieję, Że nie.
- Laski nie miała. Kobiety nie chodzą z laską. Ale
w torebce miała gałkę.
-_ Takąjak trzeba?
Dokładnie taką. LIp"rrrv wrzesieri w Waszyngtonie. Gorący -i"t, pT#
- dokumenty jej sprawdziłeś?
A gania opadłe liściena Ulicy K.
_ JaIłżebez dokument w, mister ChołowanoW? Wszys- Chołowanow zapalił, zaciĘn$' się, splunaJ. Długo
tkie bez zarzutu. I pokwitowanie mam w sejfie. Na parl- i siarczyścieprzeklinał' chcąc u|Żyć duszy.
skim papierze firmow3rm. - Podpierdolili. Podpierdolilt moduł kontroli. Jak te
cwele mnie namilerzyły? Dobrze, Że choć Nastia się po-
łapała.Bałem się takiego wariantu. Ale wiesz, Szyrma-
7
I-t
xrr
przodu - WoĘa. Z prznd.u - most kolejowy. Jedn1rm
now, jest ni teraz nawet |Żej' Tak chyba czują się ska-
zarti t:'a śmierć.Ogłoszono wyrok i wszystko od' razu
koricem wsparĘ obrzeg, drugtm - o horyzont. Trzynaście obojętnieje. Mamy przechlapane, Szyrmanow. Całą wła-
przęseł. Kiedyśnazywał się Mostem Aleksandrowskim. dzę, całą kontrolę ma teraz Nikołaj Iwanowicz Jeżow'
Mało kto pamięta, że zaczęto go budować w 1876 roku, Nie zastosuje wobec mnie taryfy ulgowej. Wobec ciebie
a jvż w cztery lata p żrnejjechałypo nim pierwsze pocią- zresztą też nie. ZawiŚniemy w jednej salt tortur.
gi. Wtedy to był największy most w Europie. Symbol ro_ - Cenię dobre towarzystwo.
sp'skiego kapitaltzmu. - No nic. Nie ma co skamleć. Do roboĘ. Jeszcze
Jeszcze dzisiaj wygląda lmponująco. I strasznle. Bo w Moskwie przygotowywałem się na ten wariant. Nie
straszna jest szara Wołga. A wokoło step. Chł d. I gwiż- możemy dać po sobie poznać,, Że się połapaliśmy. Dlate-
dŻący wiatr w przewodach. Mijanka. Potr jny tor kole- go nie możemy zabić Stentona, Ani spowodować jego
jowy. Na nasypie napis z białych kamyk w: CHWAŁA zniknięcia. Dla Jeżowa byłby to sygnał, Że cośpodejrze-
STALINOWMa bocznicy - NACZSPECREMBUD-I}. wamy, Żewkroczyltśmy do akcji. Ale nie możemy pozwo-
Poza tym pustka. 11ć' Żeby mister Stenton pozostał przy Życiu. W każdej
Przeleciał czer'wony ekspres fiujbyszew-Moskwa''. Lu- chwili koledzy mogą zgłosić się do rriego z pytaniem: czy
dzie spoglądają na skład remontowy. Nic ciekawe$o' mister Chołowanow przypadkiem nie interesował się
Bo wszystko co ciekawe, znajduje się w środku, a nle na modułem? I co im wtedy odpowie? Ze tak, naturalnie.
zeumątrz ni to pocztowego, ni to bagażowego wagonu. Wtedy JeŻow natychmiast zacznie działać, a na razie
Ciech Ciechowlcz sprawdza Nastię' Po raz ostatrri przed' dysponuje zdecydowaną przewagą. No więc, co mamy
jej odpowiedzialnym zadaniem wagi pa stwowej. zrobić, skoro Stentona nie można ani zlikwidować, ani
- Dalej idziesz sama. Do Kujbyszewa masz dwa kroki. pozostawić przy Życiu?
Najważniejsze, Żeby nie zorientowali się, skąd się wzię- - Trudno cośwymyślić...
184 185
ril
WIKTOR STIWOROW
Rozdział L4
-1
\ I
Utarszy major bezpleczeristwa parlstwowego Bocza-
row uważrrie obejrzat papler. Poważny kwlt, nie ma co.
"Proletariusze wszystkich kraj w łączcie się! Komttet
Centralny WKP(b)."
odrazurzuc7ł oklem na d ł: czy przpadkiem Dupa-
lin osoblścienle podplsał. Ale nie. Nle on. Malenkow.
Też nleź].e.
.Ściśle tajne. Specjalnego zrlaczetuha. Do rąlr własnych
starszego majora bezpleczeristwa parlstwowego Bocza-
rowa. Po zapoznaniu slę z treściądokument zulr6c1ć
o kazi ctel owl ce le m tt7ezvłło cznego znlszczenia.''
- Dow d tożsamośclmacie?
- Mam. - Nastla podaje jedwabną chustkę z pkeczę-
cią KC t niezmywalnym podpisem towarzysza Stalina.
Boczargw nie zdąiył Jeszcze nacleszyć się brakiem
stalinowsklego podplsu - a tu masz babo placek. No
dobra, ale o co chodzl w tym dokumencle?
.Do Zarządll NKWD w Kujbyszewie udaje się specku-
rier KC WKP(b) Anastazja Strzelecka. Cel: szkolenie we-
dług programu indywidualnego. Gł wne kierunki: język
hiszpariskt, skoki spadochronowe, orlentacja w terenie
l kursy przetrwania, strzelanie' walka wręcz. Zapewnlć
L87
rą"
KONTROL/\
WIKTOR STIWOROW
Z prawej i z lewej potężne płoty oplecione drutem kol-
jej wszystko co niezbędne do Życiairealizacjlprogramu.
czastym. Z przodu fosa. W razie gdyby ktośpr bował
Na żądanie udostępnić samolot i spadochrony celem taranować. Na dnie fosy palisada przepleciona zasieka-
wykonywania skok w ćwlczebnych w dowolnie wybra- mi z drutu kolczastego ' Przed bramą groźne napisy
nym punkcie obszaru ZSRR. Nie kontrolować. Nie inge-
ostrzegawcze. Obok tory i druga brama. Kolejowa.
rować. Na każde Żądanie umożliwić kontakt z Moskwą Uchyliły się wrota, wpuściłyemkę do środka i natych-
rządourymi liniami łączności.Jesteście bezpośrednio miast się bezszelestnie zamknęĘ. Automatyka. Zupeł-
odpowiedziaki za bezpTeczeftstwo Strzeleckiej i utrzy- nie jak u towarzysza Stalina na sekretnej stacji metra.
manle w tajemnicy faktu jej pobytu w podległym wam Znowrr |as, nagrzany wrześniowym słoricem. W po-
Zarządzle NKWD. Należy opracować wiarygodną legen- wietrzu zapach Żywicy.
dę i śctśletrzymać się przyjętej wersji. Nikt poza wami Zza pag rka w1płynąłkawałek zakola Wołgi. Wspa-
nie ma prawa znać prawdziwego celu jej pobytu. Przy- niały widok aŻ po horyzont. Rzeką płynie biały parowiec,
pominam: speckurier Anastazja Strzelecka podlega bez-
słychać odgłos syreny. ZaWołgąłagodne, zalesione zbo-
pośrednio Komitetowi Centralnemu Partll. Nie zadawać
cza G r Zygulowskich.
żadnych pytarl. odpowiedzi na wszelkie pytania udzielam Samoch d pokonaŁ zakręt. Na szczycie wzg tzawZI|o-
ja' Malenkow. Moskwa. Kreml. 1września 1938'" si się monumentalna cerkiew. Widać' że dawno por^)-
Starszy major bezpleczeitstwa parlstwowego przeczy - cona. Dzwonnica podziurawiona pociskami jeszcze
tał urzędowe pismo i przenl sł wzrok na Nastię' C ż to w czasach wojny domowej. Wszystko zarośnięte chasz-
za jedną podesłali? I po co? Twarz znajoma z gazet. czami. Ale majestat pozostał. Potrafili kiedyśbudować!
Wręczała kwiaĘ samemu Stalinowi. Byle kogo do takiej I miejsca dobierać odpowiednie.
roboty się nie daje. Z drugiej strony _twaruyczka głupa-
wa. CzyŻby Dupalin cośwywęszył? Gdyby wywęszył, nie
- Po prawej macie dom wlpoczynkowy NKWD 7 dacze
kierownictwa resortu. Dalej przystari. Te domki po lewej
przysłałby takiego przygłupa. Na twarzy wypisane jak to kolonia dziecięca. Kiedyśpoprawczak, teraz ob6z d|a
w ł: głąb' ale honorna' dzieci hiszpariskich. Jeszcze dalej nasza stacja kolejo-
Papier został tak sprytnie napisany, żeby nie można wa, ośrodektreningowy wojsk NKWD' strzelnica' no
było wyu.rnioskować, co dokładnie ją interesuje. i sektor, gdzie likwidujemy wrog w narodu. Z atrakcji to
A może to po prostu zwykła kontrolerka? Nasłali' żeby chyba wszystko.
przeniuchała. TeŻ chyba nie... Na kontrolę nie przysła_ Nastia sfucha uważnie Starszego majora bezpieczei-
liby takiego ladaco... stwa paristwowego, choć na razie nie powledział nic
Uśmiechn{ się starszy major bezpleczeitstwa par1- nowego. W monasterze miała do dyspozycji $rubą tecz-
stwowego. kę materiał w o kujbyszewsktm sektorze specjaLeym.
- Wtamy w Kujbyszewskim Zarządzle NKWD' towa- Było tam dosłownie wszystko' Nieźle się tu urządzi|i!
rzyszko Strzelecka. Wołga pod bokiem. Nikt niepożądany się nie zbliŻy. Bra-
ma kolejowa, brama samochodowa, furtka na plażę
,-,
, u
l przystan. I dwadzieściasiedem kilometr w solidnych
podw jnych ogrodzeri pod stałą ochroną i obserwacją.
Z-larząd NKWD mieści się w samym centrum miasta. Starszy major bezpieczeitstwa paristwowego nie wcho-
Do specjalnego Sektota trzeba |iczyć ze trzy godziny dz1w detale, ale Nastia skądinąd wie, Że w fosach pod
jazdy. zasiekami są mirry przeciwpiechotrre, a międry ogrodze-
Wy'echali za miasto' Cały czas lasem' wzdłuŻ |inii niami psy.
kolejowej. Wreszcie drogę przegradza z(elona brama.
r89
188
WIKTOR STIWOROW KONTROI,A
TV
W"".s.rie rano Nastia zakład'a czarny skafander
i znika w lesie. Las w w sektorze nie brak. Czekiś- oy pt."*. nt$
ci zachapali terenu od groma. Wszystko tu mają-na na grubych podeszwach' Luger przy pasie. Czekiścizer-
miejscu. kająz szacunkiem. Boczarow zabrorił z niąrozrnawiać,
Istnieje taka zasada: w centrum miasta, na widoku, zabronił o cokolwiek pytać' Ale widać i bez pytania, Że
stawia się wielkie gmaszysko NKWD. Żeby wszyscy Się dywersantka. W obozie dzieci hiszpa skich trajluje po
bali. A za miastem - dom wypoczynkow, rnagazy- ichniemu, ćwiczy język.Jasne jak słor1ce - przysłali ją
ny, ośrodek szkoleniowy, miejsca egzekucji. Gdyby na szkolenie. Ma sprzątnąć $enerała Franco. No, nare-
w mieściecośsię zdarzyło - jakaśklęska żywiołowa, szcie!
zamieszki, rewolta - to NKWD nie utraci kontroli. Bę- Nastia obeszła cały sektor wzdLuŻ iwszerz. Nic cieka-
dzie kierować z jakiegoś malowniczego, podmiejskiego wego. Nic podejrzanego. Las, stacja kolejowa, masowe
zakątka. groby, strzelnica, opluszczor:'a świąt5mia'dom wypo-
Sektor specjalny jest tajną, rezerwową stolicą obwo- czynkowy, hiszpariskie dzieci, nagazyny.
du. W myśltej samej zasady towarzysz Stalin buduje Dzisiaj natknęła się na & Żkę między stacją i gro-
tajną stolicę dla całe$o Zwia7,ku Radzieckiego. A przy bami. Prowadzącą do zagrody. Pustej. Trzymetro-
okazji dla całej Europy i Azji' o, tam, w G rach ŻyĘ:ulo- wy płot, trzy warstwy desek, wzmocnionych. Brama
wskich' Po drugiej stronie Wołgi. otwarta na oścież.Wzdłl-lżpłotu dziesięć że|aznych
Trudno odm wić mu sprytu. Tuż obok rozkręcił bu- szafek' KaŻda przedzielona pionowo na pięć części.
dowę największej na świecieWołżar1skiej Elektrowni Zagroda najwyraźniej nie leży odłogiem. Trawa wy-
Wodnej. Stolica Europy będzie potrzebować sporo ener- deptana' jakby co noc szło tędy stado słoni do wodo-
gli. Z drugiej strony gigantyczna budowa hydroelektro- poju.
wni to doskonały kamuflaz. Pozwala ukryć budowę gi-
gantycznego podziemnego miasta.
A noce w Kujbyszewie białe, jak w Leningradzie'
o p łnocy rnoŻrra czytać pod gołym niebem. Tyle prądu otem. Nie sre#
pali się w tych wszystkich strefach zamkniętych, obo- Jej? Niespodziewanie przechodzi w sprint, a potem kryje
zach i zortach. slę i obserwuje. Nie' nikt jej nie Śledzi' Uciec stąd się nie
Do Kujbyszewa Suną transporty zek w, ciężkiego da' A w lasach niczego ciekawego się nie znajdzie. Star-
sprzętu i lrządze ', tysięcy ton stali i cementu. Wszys- szy major bezpieczeitstwa paristwowego Boczarow nie
tko na budowę hydroelektrowni. Wszędzie m wi się tyl- okazuje zdenerwowania. Pewny siebie szelma. Smieje
ko o hydroelektrowni. Mało kto słyszało podziemnym slę pod wąSem'
190 191
rY-
WIKTOR STIWOROW KONTROLI\
- Dobrze będzle si dmego listopada - odpowiada Bo- Ale na Nastię tak7e rzeczy nie dztałają. Wie, że religia
czarow' - Dopiero się zabawimy. Zata czymy kankana to opium dla mas. Wie, ale na wszelki wypadek nie
przy dźwilękach orklestry symfonicznej. patrzy w g rę. Na to oblicze o ogromnych oczach.
-1 IV
D'.a'' Nastia w swojej kryj wce i nagle poraŻa ją
myśl: jeślitutaj, w cerkwi, Boczarow trządza orgie, m - ijak jedwabnik po nitce spuściłastę na"puao.h.orro*Ę
d ł.
wi wszystko, co chce, przegrywa i wygrywa miliony - Rozejrzała się. ogromna cerkiew. Gdzie tu jest najbar-
Znaczy, Że lulaŻa to miejsce zabezpieczne 7 dobrze za- dziej widoczne miejsce? Tutaj byŁ ołtarz. Ale nic nie
konsplrowane. A wlęc... Najważniejsze dokumenty też widać' Może obok? Jakieśniewielkle porn1eszczenie, ca-
m gł tu ukryć. łe zawalone Eruzem. Musiał tu walnąć pocisk' Ściany
Cerkiewne schowki... I|eż to tazy o nich słyszała. nie przebił, ale wewnątrz się pos1pało. Nikt tego nie
Schowki pod wielotonowymi płytami posadzki. W gru- uprzątnął. Spod rumowiska wystaje r g ogromnej, za-
bych murach. W przepastnych podziemiach. W kory- rdzewiałej kasy pancernej'
tarzacln prowadzących do grobowc w rodzinnych. Do Pewnie przechow5rwano w niej najcenniejsze rzeczy.
trumien. A może..' Może dokumenty leŻą w najbar- Nastia zaświeciłalatarkę. Zardzewruła metalowa
dziej wtdoczr:ym mtejscu. I nlkt nie zwraca na nie skrzynia leŻy na boku. Od czasu rewolucji. Zamknięta'
uwagl. A dlaczego zamknięta? Ano dlatego, Że zarnknęli ją
właściciele,zabrali klucze i ucieklt. Mogło tak być? Mog-
ło. Tyle Ęlko' że $dyby towarzysze komuniścl zna|eźll
Dv
lożegnalny walc.
zamknięty sejf' z pewnością by o otworzyli slłą' I leżał-
by tu podziurawiony, z wyłamanym zamkiem.
,,Fale Amuru". Gdyby nawet załoŻyć, Że przez te wszystkie lata towa-
Muzyka umilkła o czwartej w nocy. Dokładnie - rzysze nie pr bowali dobrać się do skarbca, to już na
o czwartej jedenaście. Zgaszono światła.Wyłączono re- pewno Boczarowby czegoś takiego nie zaniedbał. Awięc
flektory. Jeśliskarbiec zachował się w całości,to znaczy, że umie-
Dopiero teraz Nastia uświadomiłasobie' że nle spała ściłgo tu Boczarow' Skoro jest zamknięty, to znaczy, Że
już dwte noce. Została sama w pustej cerkwl. Z owalne- zarnkna). go Boczarow.
go skleplenia spoglądająna nią ogronrne, straszne oczy. Zna|eźć staroświeckl,wyprodukowany w Putiłowce
Zag|ądająjej prosto w duszę. sejf i przysypać go malowniczo zvlałami gruzu _ to
Nastla zna tę sztuczkę. Wie, jak malować ikonę czy w sĘlu Boczarowa. Trudno o lepszy schowek. Do cerk-
plakat, Żeby oczy zawsze patrzyły wprost na widza. wt mają dostęp tylko Boczarow i przyjaciele Boczarowa
W kt raJ<olwiek stronę ten się nie zwr ci, namalowane za jego zgodą. Nikt inny nie może tu wejść'A gdyby
oczy wodzą za rl7m. Spos b jest całkiem prosty: twarz nawet wszedł, czy zwr ciłby uwagę rla zdezelowany sejf,
i oczy trzeba namalować r wno i symetryeznie, głowa kt ry leży przewr cony na bok i rdzewieje?
nie może być przechylona w żadnąstronę. Zrenice mu- Jeśltby nawet zauvłaŻyłi tak nie m głby go otwo-
sząbyć dokładnie poŚrodku. I wszystko. Takle oczy bę- rzyć.
dąszły za tobą. Wszędzie' Kiedyśdoprowadzało to nie- Sejf rzeczywiŚcie jest dziwaczny. Nastia nigdy takiego
kt rych do szaleristwa. Rle widzlała.
2o,4
WIKTOR SUWOROW KONTROII\
vn sprawa - Boczarow trzyrna cośw sejfie. I to coŚ, co nie
ot..1.".ła go dokładnie. ma związkuz oficj alną działalnością.oficj alne taj emni-
Był cały zardzewiały, ale zamęk miał czysty. Lekko ce przechowuje się w oficjalnych sejfach oficjalnych ga_
przetarty Smarem karabinowym' Nawet zapach dało się binet w.
wyczllć'' Siedzi Nastia przy swoim znalezisku i jakoś nie czuje
Nastia zaparniętała z dzieciilstwa takie zdarzerlie: się wielkim szpiegiem. No dobrze, tylko jak otworzyć ten
chodzili sobie z ojcem po lesie, zna|eźli polankę przy sejf?
bocznicy kolejowej' postanowili nigdzie dalej nie iść'nie
szukać grzyb w' tylko po prostu posiedzieć na słoricu
i połapać motyle. Dopiero wieczorem ruszyli do domu.
Nastia powiedziała wtedy ojcu: D *.ror. w zamku drutem. Gw oździarni. s"pilr.ami.T|l
- Muszą tu być w pobliżu jakieśzaL<łady wojskowe' zarnek się nie poddaje.
Fabryka. Tajna. W październiku p Źno wstaje świt.W cerkwi Zarnuro-
- To prawda, są. Ale skąd ci to przyszło do głowy? wane otwory okienne. Tylko wąska Smuga światłapada
- To proste - wyjaśniłaNastia. - Cały dzie spędzili- na podłogę. To jakiśpromieri wdarł się przez dziurę
śmyw pobliżu bocznicy i nie widzieliśmy ani jednego w dachu. Jest południe.
pociągu. Nastia uświadomiłasobie, Że juŻ długo męczy się
- I co ztego? z sejfem' I Że nie zdoła go otworzyć. Niestety. Kobieca
- A szyny aŻ się błyszczą, takie wyślizgane. Muszą lntuicja podpowiada jej, Że właśnieten sejf kryje to,
tędy przejeżdŻać pociągi' ale wyłącznie nocą..' czego Szuka ona, Chołowanow, Stalin'
_ AmoŻe to cywilne zakłady? Sejf. Wielki jak niedźwiedź.Straszny i niedostępny.
- To czemu nie puszczają pociąg w w dzie ' po co Nastia obj ęła ogromną zardzewiałą szafę.
czekajądo nocy? - Niedźwiadku m j. Kocham cię. Moje Życie za|eŻy od
- A jeślito jednostka wojskowa? ciebie' Zatrzymaj sobie zawartość. I tak cię kochać nie
- To co by tak przewozil-i latami noc w noc. Byliśmy przestanę' Ajak przeŻyję, przyjadę i zabiorę cię do sie-
tu przecieŻ w zeszłym roku i szyny tak samo błysz- bie. oczyszczę i pomaluję' I będę cię kochać. Tak jak
czały ' kocham Stalina. Jak kocham...
_ Dobtze _ nie ustępował ojciec - moŻe i jest tajna JllŻ-juŻ miała Nastia powiedzieć, kogo kocha, ale za-
fabryka' ale dlaczego sądzisz, że niedaleko? milkła.
- Dlatego' że to nie magistrala, ale bocznica. Ślepy Przed oczarni miała wielkiego człowieka. MęŻczyznę
tor. A jak daleko może prowadzić ślepytor? w purpurowej jedwabnej koszuli. Ogromnego jak sejf
Wtedy to właśnieojciec pierwszy raz jej powie- z zakład w putiłowskich. Mocnego jak sejf. I tak samo
dział; zostaniesz szpiegiem, Anastazjo. Wielkim szpie- niedostępnego.
giem. Nastia odwr ciła się od sejfu. Usiadła i zaczęła toz-
ruta; podobnie: sejf niby porzucony, ale ktośgo cnllać się nad sobą. Rozmazuje łzy po policzkach brud-
re$ularnie zamyka i otwiera. Dziurka od klucza błysz- ną ręką' Nikt jej nie potrzebuje, nikt jej nie kocha.
czy nabrzesac}l Jak tamte szyny w lesie. Klucz musi Wielki człowiek nie to' Żewszędłwtedy na pomost' ale
się często obracać w tym zamkls. Masy'nłme stalowe wzleciał. A ona stała z boku i czekała, kiedy powie do
zawiasy też widać nasmarowane. W szcze|inachkurz, niej: No, Nastiucha, pokaŻ się ludziom! Był wtedy taki
Przylgn$ tam, gdzie zebrało się trochę Smaru. Jasna plękny. Tak go wSZyScy kochali. A ona najbardziej ze
206 207
WIKTOR SIIWOROW
wszystkich' Nastia zn w objęła sejf jak miłośćswojego
Ęcia.
- Niedźwiadku m j! Niczego od ciebie nie chcę. Na nic rt:
Rozdział 16
r
.o,,..
Pogodziła się z tym, że się nie otworzy. Nawet nie
chciała, żeby się otworzył.
A tymczasem w środkucośszczęknęło.
Wystarczy teraz przekręcić uchwyt.
Dotknęła go i zaraz cofnęła rękę. Jakby był z roz-
palonego Że|aza. No bo sejf leży na boku. Jeśliprze-
kręci uchwyt, drzuli $wałtownie opadną. A waŻą
z p ł tony, lekko licząc. Zgnlotąją jak muchę. I na-
robią łomotu na całą okolicę. Jak tu otvłorzyć
bez hałasu? Ten, kto go otwiera, musi mieć jakiś
spos b.
ZauwaŻyła wśrd zwał w gruzu podkłady kolejo-
we. Skąd się wziął {ruz _ wiadomo. Pocisk trafił
w dzwonnicę' ścianasię osypała. Ale skąd podkłady?
I po co?
Nastia podłożyładwa z nich pod drzwi sejfu. Przekrę-
ciła uchwyt. Drzwi uchyliły się z głuchym jękiem i opar-
ły o drewno.
Żeby otwotzyć je szerzej, wystarczy powoli wysuwać
podkłady.
209
WIKTOR SUWOROW KONTROII\
ŻT\ il
l ak hrabia Monte Chrtsto otwierał swoją skrzynię. jak w p,ra"ł"J]
Blask porazLł Nastię. W oczach jej zamigotało- ku z brylantową kolią. Ale zamiast naszyjnika dwie sta-
Sejf był w5rpeŁriony po brzegi. Monetami, orderami' lowe niklowane płytki z mn stwem otwor w. Między
sztabkami złota. płlkami jakaśstraszliwa plątanina złoĘch drucik w
Nie mogła patrzeć obojętnie. oficerski KrzyŻŚwiętego i innych drobiazg w _ takie skrżyżowanie elektrotech-
Jerzego. Drugiej klasy. A to? Także Święty Jerzy, iylf,o niki ze sztuką jubilerską. Stalowe płytki pewnie są po
że nde przeblja wł cznLą srnoka' a z orzełkiem'-Wersja to, Żeby nie doszło 'do uszkodzen7a przewod w. JuŻ na
dla innowierc w, bardzo rzadka. Bezcenna. A to zn w pierwszy rzut oka, mimo całej tej misternej roboty, ca-
Włodzimierz z mieczami. I to na g rnym promieniu. łośćwydaje się niezniszcza|na' Jak Chołowanow m gł
I zn w Włodzirnierz, tym razern bez-mleczy _ po prostu tak dać się podejść?Jak Boczarow to zrobił? Jak ukradł
złoty krzyż Z czerauonąemalią. Stanisław z t<oioną sta- walizkę?
nisław bez korony, za to z rr;rieczarni. Stanisław bez ko- Ale nie czas teraz nad Ęm sobie głowę łamać. Nastia
rony i bez rnieczy' I jeszcze jeden. Na większościŚwię- zamykawa|Izeczkę i chowa do plecaka.
tych Stanisław w orzełkl mają skrzydła uniesione w g - Co jeszcze Boczarow tu ukrywa? Całe garście brylan-
rę, ale są i z opuszczon5[ni. No i ordery Święte1 ł.'iy. t w, szmaragd w, nie oszlifowane diamenty; sztabki
Anna na szy1ę. Z mieczami. Anna na szyję bez mieczy. białego metalu. Srebro, czy platyna? Platyrra. Nic cleka-
Anna pierwszej klasy ze wstęgą Anna na plerś,Anna wego. o' są jakieś teczki' ZapLeczętowane w kopertach
czwartej klasy - noszona na broni. Ilu oficer w trzeba z grubego szarego papieru. Zalakowane. Na jednej
było rozstrze|ać, żeby zgromadzić taką kolekcję! Chyba z rljclr napis: DUPALIN. I karykatura towarzysza Stali-
cały pułk. Jak nie więcej. A oto Aleksander Newski na. Na dwunastu innych: GRYT i portrety Chołowano-
z brylantami' Umieli kiedyśrobić ordery! order Lenina wa, zrobione oł wkiem. Nieźle rysuje ten, kto je zrobił.
jest piękny, ale oficerski Święty Jerzy pĘkniejszy. o' są Nastia darzy szacunkiem wszystkich, kt rzy maj ą talent
1krzyże żołnierskie' Srebrne i złote. Aie złota! w rękach. Powirrno się umieć rysować. I pisać wiersze.
Nastia całkiem zapomniała, $dziejest i po co.
A sejf był bez dna. Sterty, zwały monet' Kolczyki,
brosze, naszyjniki. TakŻe pamiątki po egzekucjach.
Sztabki, samorodkl. Ale dajmy spok j z szifirami-i ru_ TIV
l z Dupalinem teŻ wrztrciła do plecaka. Ale co zrobić
ę
binami. Trzeba myślećo sprawach ważniejsąlch. z innymi kopertami? Przeczytać. Zaparniętać. Znisz-
Czy jest to, o co jej chodzi? czyć.
P łki tworząrodzaj pionowych przegr dek. o, jest to, Siedzi Nastia. Czyta.
czego szukała. Płaska stalowa walizeczka. Przed oczyma przewija jej się sekretne zycie Chołowa-
Jeszcze jej nie otworzyła, ale juŻ wie, że wa|izęczka nowa, Zr:ar:ego w wąskich kręgach jako Gryf. Czyta Na-
zawlera to, co potrzebne jest Stalinowi. I Boczarowowi. stia i nie może się nadziwić' Tośty taki? No, no!
Illucz do wszystkich system w łącznościZwiapku Ra-
dzieckiego. Walizeczkajest ciężka. Pod uchwytem nor-
-
1alny zatrzask.l}lko po to, Żeby przytrzymać wieko'
Nastia czuła się rozczarowaua. 7v
Llrobiło się zupełnie ciemno, w1ęc, żeby m c czytać
Położyłastalową wa|izeczkę na podłodze, otworzyła dalej, zapaliła latarkę' Mn stwo było dokument w doty-
zatrzask i podniosła wieko. czących Gryfa: stenogramy z podsłuchanych rozm w
2LO 2TT
trłKToR suwoRow
KONTROLA
informacje z rozmaiĘch źr deł. Stalh miał tylko jedną
teczkę. Trudno przecieŻ objąć go obserwacją. Cały czas DrzvłI się otwierają. Ktośwchodzi.
przebywa za murami Kremla. łbo w swoich daczach- Nastla postanowiła zar:":knąć sejf, żeby nie rzucało się
'-twierdzach. w oczy. Ale nie udało się. Przysłoniła więc skarbiec pod-
Może zresztąsą to materi ały jeszcze sprzed
rewolucji. Teczka z napisem DUPALIŃ iie interesuje kładem kolejowym, Żeby nie iskrzyło stę brylantami.
op a tr zona j e st pie czę cią Kuj byszewskiego zar zĄ- Jakośobleci. A sama w mrok, pomiędzy filary' Do pętli
|as-t!-
du NKWD i niech juŻ tak zostanie. Towarzysza Stalina z linki spadochronowej. A tamci juŻ są. JuŻ zapalają
nie trzeba kontrolować' Jest poza wszelkimi podejrze- świece.
nia_mi. Ale Gryf powinien być pod kontrolą. Nastla wdrapała się na g rę. W sa|i z kaŻdą chwilą
Nastia przełamuje pieczęcie, otwiera teczki i chciwie robiło slę jaśniej.W dole światłoświecrozproszyło
czyta' Gryfa wszędzle pełno. Tu tankowanie samolotu. mrok' Na ch rze, pod kopułą' panował mrok. Nastia
Tam remont. Tu go goszczą tam zapras zająna koncert. zręcznie wśliznęłasię na galerię, podciągnęła linę. Przy-
Całe- mn stwo imprez sportowych.-e wotoł nlego czaia się. Czy jej nie zobaczyll? Nie usłyszeli?
nie- Nie' W p łmroku' na dole, służbakrząta się, zajęta
przebrane zastępy dziewczyrt. Istrre tłumy. I źdjęcia
dziewczyn w kopertach. Chołowanow na urlople *5.po- przygotowaniami. Nakrywa stoły.
czynkowym. Chołowanow w Jałcle. Chołowa.'t* *_ś.r- To Nastia na schody, schodami na szczyt dzwonnicy,
chumi. Chołowanow w ,,Metropolu''. Siebie Nastia też przez wykusz raa blanki, stamtąd ostrożnle w d ł, na
zna|azła. Na zdjęclu odbiera bukiet od jakiejśkrzepkiej dach, a dalej już prosta droga. Szkoda, że jest obłado-
dziewuchy i ma wypisane na twarzy: oaaawaj, ździrł. wana jak wielbłąd na pusĘni. Albo nawet gorzej,
Bo zabiję. W kadrze jest i Chołowanow. o, znowu Nastla Co zrobić z teczkam7? Wszystkich trzynastu nie unie-
w białym fartuszku, ze srebrną tacą. A tu w puszystym sie daleko. W plecaku ciąży walizeczka z modułem kon-
kozuchu, jak polarnik. I Chołowanow obok. Tu ż.'ow,r_ troli. Szesnaściekilo.
9'u'. białym granitowym pałacu, w apartamentach.
Rozbiera się. Co za wstyd. Zdjęciejest bardzo wyraźne
hołowanow zajmuje drugie
czek się.r*o#r'
on także się rozbiera. Tak- Dotyczącą Stalina - ukryje. Resztę spali. Ale gdzie
Że pływaw b as e ni e'','* ..,xo#Ł"J'TT ll:,j iHJ#-
Gdyby tamtej nocy przyszedł do Nastt, wyrzuciłaby go
ukryć? Gdzie palić? Przemyka się Nastia cichcem. Ni-
czym lts, co ukradł kurę.
na zbity pysk. Jak ukryć teczkętowarzysza Stalina? Zakopać? Tylko
Ale nie przyszedł. jak ją p żniej odna|eźć? Co będzie, jeśliona schowa,
a Boczarow znajrlzię? Trzeba tak zrobić, Żeby nle zna-
|azł.I Nastia clska pod nogi garśćnaftaliny, potem dru-
gą. Jeszcze tyto . ż:eay psy zgubiły trop.
LJ"ły"'"łagłosy.
vI Siedzl Nastia pośrd gęstych krzew w bzu i wyczuula
ocknęła się. Przeszył ją niepok j. Gdzie jest? Aha, przez sk6rę, że w jednostce specjalrrej NKWD już panuje
w cerkwi. Dlaczego ma zapaloną latarkę? oo się zrobiło cicha panika. Nikt jeszcze nie strzela, nie ogłasza alar-
ciemno. Nawet nie zauważyła,kiedy. Nadeszła noc. mu. Ale wszyscy są w pogotowiu. To zrozumiałe. Faceci
A nocą w cerkwi zn w zaczynają się tarice. I będą trwały zprzybytktt rozrywki w cerkwi co noc widzieli ogromny,
do rana. zardzewlały' przewr cony sejf. Przywykli do tego. Zpsy-
chologicznego punktu widzenia łatwo to wyjaśnić.Jeśli
212
il
2r3
I
WIKTOR STIWOROW KONTROII\
sejf leży I|a oczach wszystkich, jest zardzewtały i prze- dzie widoczny. Czasu na to nie trzeba wiele' A potem -
wr cony znaczy' że pusĘ. Ktośkiedyś $o zamkn{ i ntkt w nogi.
od tamtej pory nie rtlszał. A dzisiaj weszli do cerkwi łe iat się wydostać z zony? Przecież to niemożliwe
podzlemnym koryrtarzem, zabrali się do roboty i nagle: nawet w zwykłych warunkach - Ateraz warty wzmocnio-
co widz{ Blask brylant w z otwartego sejfu. Nie odwa- ne, wszyscy postawieni w stan gotowości.Wejść'mając
żyli się niczego nlszyć. Znają siłę gniewu Boczarowa. dokument z Komitetu Centralnego było łatwo, ale jak
Znająrękę pana. Polecieli w te pędy, donieślii na kola- wyjść?Nie darmo towarzysz Stalin m wił' że wysyła
nach prąrsięgali' że są niewirrni. Nlaitię na śmierć.Boczarow bez trudu schwyta ją w Ęm
Noc zapada, panika narasta.
Lo t".ut,r. Hi
ścianami stały sza$l. Takie, jak w zagrodzie. Nie ma tam
teraz nikogo. Barak stoi na terenie NKWD. Zarnknąć go mawiają.
i pilnować - to jakby trzymać pod kluczem pusĘ kar- Nasiiaczu\e przytuliła do piersi metalowąwa|izeczkę'
cer. Nastia sIę rozejrzała i dała nura do baraku. Kto Nikomu jej nie odda.
wpadnie na to, Żeby szukać w miejscu, sdzile wykonuje
się wyroki?
Zieneia w baraku udeptana tak' jak bywają udeptane
zagrody dla bydła rzeźnego w przetw rnlach mięsa. W **o*e tyka jak chronometr jedna myśt'u-cie-ta|
Psom trudno będzie cośwywęszyć. Mieszają się tu za- u-cie-kaj.
pachy tysięcy ludzi. Ale jak? Skoro weszła, to i wyjdzie. Jutro egzekucja.
Kt rą szafę wybrać? Tę z brzegu na prawo. Grunfjest A więc musieli ścią4pąćdziśdo zony skład bydlęcych
tuplaszczysty. Nastia rękaml wygrzebuje dołek pod sta- wagon w.
lową szafą' Ryje jak lis' kt ry chce się dostać do kur- Teren mają ogromny. Wszystko tu jest. Nawet stacja'
nika. Parow z sapie, za nim siedem wagon w towarowych'
Wykopała jamkę odpowledniej wlelkości. Wożyłado Wszystko zalarle oślepiającym światłem'I wszędzie pa-
niej opieczętowaną kopertę z materiałami na Stalina. ttole z psami.
I zasypała. Na stację panika jeszcze nie dotarła. Całą uwagę
Dookoła rozs5pała tytot1. Kto się domyśli? ona za to skoncentrowali na wagonach'
łatwo odnajdzte to mtejsce. Nawet jeślizabraliby stąd Nastia spokojnym krokiem idzie po szynach w kie-
szaĘ, pozrLa bez trudu. Jeszcze przez co najmniej rok runku parowozu. Głupio' ale co innego moŻla wymy-
pozostaną po szafach ślady. ślić?WartowTlicy pilnują wagon w, nie lokomotylvy'
Sprawdzają w krzakach, a nie na torach.
I Nastia za dwie minuty znajdzie się przy parowozie'
IX Doszła do celu bez przeszk d. Wspięła się po stopniach
-1
\-ro zrobi ć z pozostałymi dwunastoma teczkami? Roz- do kabiny. Ciężki plecak rzuciła na podłogę' SzczęI'lts'
palić ognisko? Dużo tu wyrw, nier wnościterenu. W ja- zamek pistoletu.
kiejś$łębszej jamie można by rozpalić ogie ' Nie bę- - W imieniu towarzYsza Stallna.
2L4 2r5
WIKTOR STIWOROW KONTROII\
216 217
WIKTOR SUWOROW KONTROLI\
Niemożliwe , Żeby na platformie był tylko jeden czło- Ilu jest strażnik w na platformach kolejowych? Dokąd
wiek' Nastia rzuciła tam kawałek węgla. Potem wsko- biegną? Czy pociĘjest pusty? Czy pełen zek rłf Wie-
czyła na pryz,mę i stamtąd - babach' babach! Dwa czorern eszelon wpuszczono do zony. Miał zostać rozła-
razy. dowany o czwartej nad ranem. Grupami po pięćdziesię-
Nad Nastią świsnęłałopata' ciu więźni w _ i pod szafy. To jasn , pociąg!jest pełny.
odskoczyła i wykonała pad. Ale padając strzeliła Bo po co ochrona na platformach?
z Lugera. W tego z łopatą. Palacz zawył. W tym mo- A więc w wagonach są skazani na śmierć.Budoumlczo-
mencie rozległy się strzały ze wszystkich stron. Krew wie podziemnego miasta w G rach Zygulowskich. Nie na-
rnlciła się palaczowi ustanri. Run{ na Nastlę martwym dający się już do pracy. Zużryw materiał ludzki.
ciałem' Pocią$ pędzi koĘsząc się z lekka na boki. Nastia sły-
Strząpnęła go z siebie i wpakowała mu jeszczejedną szy cośjakby głuchy szum przyboju.
kulę prosto w twarz' W plecy dostał chyba z dz\esięć Eszelon kołysze się coraz bardziej. Już czuje się to
razy. Od tamtych. w parowozie. Rzuca pociągiem na wszystkie strony'
Parow z z impetem zarył się w stalowe wrota. Anna Iwanowna, inteligentna kobieta, nauczycielka,
Gdyby Nastia zdĘyła wstać, siła bezwładnościcisnę- kt ra odsiedziaŁa pełny wyrok, opowiadała, że jest spo-
łaby ją na dźwignie, rurki, manometry, a moŻe w pale- s b na uniknięcie rozstrzelarlia. Jeśliludzie wiedzą, Że
nisko. są wiezieni na śmierći jadą nie w wagonach sto\rplrro-
Ale nie zdĘyła.I tylko podrzuciło jąna pryzmie wę- wskich, a w towarowych, mają szansę' by się uwolnić.
$la. Na. chwilę straciła przytomność.Nie usłyszałatego oczywiście nie wszyscy.
potwornego łoskotu 1 zgrzytu. Skazaricy uderzają z rozbie$u o ścianywagon w.
otworzyła oczy. Trzeba na nowo ocenić sytuację. Pa- U-uch. Najpierw o jedną. Potem o drugą' U-uch!
row z stukocze kołami. Znaczy _ sforsował wrota i nie Z początku nic się nie dzieje. Ludzie w pociągu Są
wypadł z sz\m. Cośzgrzyta. To kawałki rozwalonej bra- chudzi, wyciericzent, a wagony wielotonowe. Ale od cze-
my i drutu kolczastego, kt re parowlz wlecze za sobą. go ludzki up r? Wagon zacTpa się kołysać. W prawo.
A ona, Nastia, zyje. W lewo. W prawo: u-uch! W lewo: u-uch! Im wlększa
Pociąg unosi jąw ciemność.Przy zderzeniu rozbiły się szybkość,tym leplej.
reflektory' Jedynym Źr dłern światłapozostało pale- Konwojowi, kt ry usĘszy ry1un uderzających o ściany
nisko. wagonu ciał, nie pozostaje nic innego jak skakać. Nic już
n7e zatr rytna tej fali. P atety czna wlzj a wy mł o|enia p opr zez
samob jczą śmierćprzebiega wszystkie zamknięte na gfu-
T xnr
Uest w budce maszynisty. Sama. G wno widzi. paro-
cho wagony' W całym eszelonie rozlega się pieśri: Umrze-
my! Umrzemy! Ciała walą o ściany w jednym wsp lnym
w z sapie $łośnojak finiszujący biegacz. Za kt rą porywie.
dźwignię szarpnąć? Za tę? Za tę? Jeślipociągnie Za Ktedy człowiek w7e, Że śmiercinie da się już uniknąć,
niewłaściwą,kocioł eksploduje jak nic. Na manome- wtedy staje się wolny. Przestaje się bać. Bo nie ma juŻ
trach zabrakło już skali. A szybkośćwzrasta. Rytm czegot
stukoczących k ł prz5pomina rytualny taniec ludo- Wolnośćpolega na tym, Że ludzie nie boją się śmierci.
żerc w. Ani w og le niczego.
Bieganie po dachach. Nastia policzyła. Dwa pełne ma- Wystarczy tylko wyzbyć się tego ohydnego strachu
gazynki. Po osiem. Szesnaścienaboj w. Ile jej zostało? przed śmiercią.I już jest się wolnym.
218 219
KONTROII\
WIKTOR STIWOROW
Waściwieniby dlaczego jej się bać? I tak wszyscy Plecak na ramię, osłonić $łowę rękami - i skok.
zdechniemy, jeden czort. Gdyby wyzbyć się tego Stra- Ostre kamienie, Luger w biodro, walizeczka w plecy,
gałęzie drzew, świstwiatru. Spadochroniarka i sport-
chu, żyłoby się inaczej...
smenka gdzieśw niej kaŻe zwinąć się w kłębek, jak
Pociąg huczy głucho' kołysze się w prawo, w lewo, .,:,Zeby nic nie wystawało.
najciaśniej.
w prawo, w lewo. U-uch, u-uch, u-uch.
Poczuła smak gorącej krwi w ustach. Tocząc się po
Nastia rozpoznała to śmiertelne kołysanie. Niewielu
ujdzie z życiem z takiej katastrofy. Może nikt. Kto wie, stromym stoku widziała nad sobą straszny czarny po-
z jakiego zbocza pociąg się stoczy, o jakie skały uderzy, ciąE, grzrniący rozhuśtaną stalą i ludzkimi wrzaskami.
I nie wiedziała juŻ, czy spada Sama, czy razem z|oko-
do jakiej rzeki wpadnie. Wtedy śmierćzabierze wszys-
motywą' Z wagonami wffących dziko ludzi.
tkich. Ale na razie w Zamkniętych wagonach triumfuje
Naprawdę nie wiedziała.
wolność.Na razie ludzie śpiewają na całe gardło i rzu-
cają się na ścianyw przedśmiertnym uniesieniu. Rytm
jest coraz szybszy, jak w taricu szamana. Coraz bardziej
gorączkowy' Konwojenci już nie strzelają do Nasti z da-
ch w.'Ci na platformach prz5majmniej nie muszą-ska-
kać z tak wysoka. Ale ci z dach u/?
Nastia też poddała się temu samob jczemu koł5rsaniu.
Skazar1cy nie mają wyjścia.Drzlłtli zamknięte' w oknach -
kraty. A ona może wyskoczyć. Ęlko żaJ jej wypaśćz ryt-
mu. U-uch! U-uch! W prawo. W lewo. W prawo. W lewo.
W każdej chwili pociąg rrroże przewr cić się kołami do
ry.
Ostatnia myślprzemyka jej przez głowę; czy wrzucić
walizeczkę do'paleniska? Metal stopi się' zostanie grud-
ka złota i stali. Nikomu się to na nic nie przyda, nikt się
tym nie posłuży. Co to ją zresztąobchodzi? Niech dzie|ą
między sobą władzę' jak chcą..
Ale pojawia się jeszcze jedna myśl:dlaczego nie ska-
czę, skoro mogę?
Nastia skarciła się w duchu. Zanadto, dziewczyno'
dałaśsię l)rzec śmierci.Walizeczkę z modułem kontroli
rnoŻna uratciwać.
MoŻna ją dostarczyć towarzyszowi Stalinowi i zasłu-
Żyć na jeszczejeden order Lenina. Albo na kulę w łeb.
T r zeb a zmniejszy ć szybkoś ć.
Pociągnęła za jedną dŹwignię, za drugą. Bez skutku.
Znaczy, trzeba po stopniach w d ł.
Aparow z kołysze się we wsp lnym z wagonami ryt-
mie. Nie tak jak one, ale zaraz osiagrlie tę samą ampll-
tudę.
220
KONTROI,/\
tośćprzewyższa cerlę rybackiej łodzi, wtdnieją jakieś Zon się koftczy. Statek wzburzył nurt. Nastia siedzi
wraże napisy. Personel jednostki rozpoznał go. Z takirn okrakiem.na boi. W g rę rzeki wolrro płynie konw j zło-
plecakietn pojawiła się w tych okolicach Nastia. Żony z sześciubarek. Nastia ruszyła za t:rirn, wypłynęła
Boczarow w |ot zrozumiał, że nastąpiła swoista r w- daleko na farwater, ale wr ciła. Zapach benzyrry czuć
nowaga. Dzte:wczyna utonęła. Wa]lzeczka z modułem było na kilometr. Jakieś ropopochodne świristwo.Pew-
poszła na dno jak kamier1. Jak złoĘ kamieri. Stalin nie nie zMorza Kaspijskiegoprzez Astrachari, ateraz Wołgą
r:roŻe teraz kontrolować systemu łączności.I Boczarow na p łnoc' Na takiej barce nie ma się jak ukryć. Prze-
teŻ nLe moŻe. No to, gramy dalej. płynąłkolejny statek pasażerski. Ęm razemw g ręrue-
ki. Z rnego też dobiegły Nastię dźwięki muzyki - tym
razem,,Pożegnanie Słowianki''' Ale pasażerski odpada.
o, zn w holownik. W dobrym kierunku. Nastia ześli-
Rozdział 18
nęła się: Posiadając taki skarb, jest się praktycznie nie-
śmiertelnym. Żachnęła się. Dzier1 w lesie, dzieri i noc
w cerkwi, nie wiadomo ile czasu pod nasypem kolejo-
wym i na barce, a w og le nie czuje głodu. Musi teraz
podzielić Zapas zywności,by starczyło na kilka dni'
,ŻI Przed nią r wnanie z wieloma niewiadomymi. Nie wie ile
Leś|iznęłasię z burty. Spuściłanogi do wody. W paź- czasu przespała na barce i jak daleko jest od rozjazdu
dzierniku Wołga jest ciepła. Jeślinie zarnarzła, Znaczy, na 913 kilometrze. A jak tam dotrze ile dni będzie cze-
Że ciepła. kać. Pociąg stoi w soboĘ, a jaki dziśdziefr tygodnia?
Nasti się zdaurało, że woda zasyczała' Pojęcia nie ma.
Że jej rozgorączkowane ciało oblano wrzątkiem. Zał żrny, że w ciągu trzech dni dotrze do 913 kilome-
Przez chwldę płynęła'trzymając się porowatej drew- tra i że NACZSPECREMBUD będzie akurat stał. To je-
nianej burty. Potem puściłasię i skierowała w stronę den wariant. Drugi: dojdzie do 913 kilometra, a pociąg
prawego brzeglu. Ku wąwozom. Ku osuwiskom. Ku za- dopiero co odjechał. W wczas będzie czekać tydziefi'
roślom. Trzeba więc tak podzielić prowiant, Żeby starczyło. Na-
stia ma w zapasie: dwie stugramowe tabliczki czekola-
dy szwajcarskiej Nestlć, dwie dwustugramowe puszki
konserwy wieprzowej, stugramowe opakowanie skon-
DII
l od nogami poczuła płyclznę. Stanęła i długo, z wysił- densowanego mleka, puszkę łososia kanadyjskiego _
kiem szła do brzegu. Wreszcie miała rzekę za sobą. 2I2 grarn w, dwrrdziestogramową pacztlszkę kawy,
Zdecydowała nie zabierać ze sobą walizeczki, bo zbyt także marki Nestlć, pięć wodoodpornych zapałek i dwie
ctęŻka. Ledwie z nią dopłynęła.A $dyby wpadła, mając kostki suchego spirytusu. Konserwę mięsną można
jąprzy sobie, byłoby całkiem źle. zJeśćna zirnrto, albo podgrzać na suchym spirytusie,
Już podpływając zauwaŻyłaresztki rozbitej barki. Wo- nle rozpalając ogniska. MoŻna teŻ zagrzać wodę na
k ł nikogo. Kadfub werżnięty w brzeg, do połowy zasy- kawę.
pany piaskiem. Zasmołowane burty nie przegnuą nigdy' Nastia wyobraziła sobie kociołek bulgoczącej kavły.
Barka |eży tl:- ze czterdzieści lat. I przeleży drugie tyle. Ujmie $o oburącz i będzie pić, grzejąc dłonie i parząc
To dobry punkt orientacyjny' Łatwo wyjaśnić:na pra- sobie wargi. JuŻ czuła aromat, gdy nagle zapach kawy
236 237
WIKTOR STIWOROW KONTROII\
stał się nieznośny. Jeszcze nie otworzyła paczuszki, to jeden maratoriski dystans. PrzyjęłazałoŻenie,że jeśli
a juŻ czuła' jaki jest okropny. się pomyli, będzie|iczyć od początku. Ale lepiej' żeby się
Bez namysłu cisnęła paczuszkę do wody. Mielonka? nie myliła.
Tak samo. Następnie skondensowane mleko. Łososia Jeślijest $dzieś rniędzy Kazaniern a Uljanowskiem'
takŻe, ryba lubi pływać. Została czekolada. Słaby za- Wołga powinna płynąć niemal dokładnie z p krocy na
pach wyczuwa się przez opakowanie. A co dopiero, jak południe. Nastia przez cały czas będzie mieć rzekę po
Nastia ją otworzy? Straszne' Czekolada wylądowała lewej stronie. Jakieśdwadzieścia do pięćdziesięciu kilo-
w rzęce. metr w na wsch d, praw'ie r wnolegle płynie Swijaga.
Teraz trzeba się zająć pozostałym dobytkiem. Wyrzu- Tyle, Że z południa na p łnoc. Pamięta mapę doskonale.
cić wszystko, co nie jest niezbędne. Plecak? Do wody. KiedyŚ na egzaminie Z geografli zadano jej: Wymienić
Może dopłynie do Boczarowa. W rozgorączkowanej gło- dopływy Wołgi. Narysuję - odpowiedziała. Wzięła kredę
wie Nasti nie powstała myśl,Że rnoŻna plecak napełnić i nakreśliłana tablicy linię w kształcie znaku zapytania.
piaskiem i zatopić' U jej początk:u zaznaczyła kropką wieśWołgowiercho-
Zapałki nie będą potrzebne, tak samo kostki spirytu- wie, 228 metr w nad poziomelrl morza. Dalej jeziora
sowe. Ale mają okropny zapach! A zapałki jeszcze !or_ Stierz' Wsieług, Pieno, Wołgo' Selizarowka w1pływająca
szy; Pistolet ma u boku. W magazlmku siedem kul. z Seligeru, tu wpada Mołoga, Szeksna, Kostroma, UnŻa,
Drugi magazyrrek pusty. Zna|eźćamunicję do Lugera Twerca' Aha, jeszcze Wazuza, z Wazwzy bierze się wodę
na nadwołżariskim stepie? Pusty magaz4mek składamy do produkcji w dki' Dalej' Gżat wpada do Wazuzy,
Wołdze w ofierze. Jaki ten pistolet ma ohydny zapach. aWazuza koło Zubcowa do Wołgi. Łar:":a do Szoszy, Szo-
Nigdy dotąd nie zwr ciła na to uwagi. Okropna miesza- sza do Wołgi' następnie mamy Dubną, Miedwiedicę, Ka-
nina - wori metalu, masy plastycznej, kt rąjest obłoŻo- szynkę. Nauczyciele nawet nie wiedzieli, że Wołga ma
na kolba, smaru i prochu w nie czyszczonej po strzela- tyle dopływ w. Nastia doszła do Kamy. Narysować do-
ninie lufie. Że teŻ wcześniej tego nie czuła! Ale Lugera płylvy Kamy? Rysuje, Wymienia rrazw miast i wsi po
na razie nie w5rrzuci' T}lko jak znieŚć ten zapach? obu stronach. Podaje głębokośćwody w rejonie każdego
miasta. Daty największego przyboru w d. Szybkość
nurtu.
Stary nauczyciel bacznie przyglądał się rysunkowi
matu: pr".*# Nasti, a potem zwr cił się do komisji egzaminac5{nej:
maraton _ kr tki odpoczynek, drugi _ długi odpoczy- Zwr ciliścieuwagę, że w dodatku wszystkie zakolarzek
nek, trzeci _ kr tki, kolejny - zn w długi. Kr tki odpo- rysuje dokładnie tak' jak na mapie? Popatrzcie tylko,
czynek to godzina' Długi - pięć godzin, w tym sen. Wazuzaw prawo, w lewo i w prawo. I to wszystko z pa-
Ale to w innych czasach i okolicznościach. Mara- mięci!
to czykom jest łatwiej' biegnąpo drogach. Nastia mu- To było dawno. Nauczyciele nie mogli się nadziwić,
si pokonywać teren lesisty, pełen chaszczy, bagien, skąd Nastia ma tak szczeg łowe wiadomości.A wyjaś-
ostrych traw. Co innego drogi i mosty, a co innego nienie było nader proste: kiedyśsąsiad zostawił u nich
pola, piaski, bagna, urwiska i wąwozy, krzewy lesz- w domu rozlahĄącą się ksialkę bez okładki. o Wołdze.
czyny i malin, kamienie, wykroty i zwalone pnie. Nastia akurat nie miała co czytać. I zabrała się do dzie-
W dodatku trzeba mieć cały czas oczy otwarte, omijać więciuset trzydziestu dw ch stron geograficznego opisu
przeszkody i kryć się. Jak tu liczyć kilornetry? Nastia Wołgi. Zaparniętała książkę wTaZ z przypisami, tabelka-
ustaliła prze|icznik _ pięćdziesiąt tysięcy par krok w mi i schematami, mapami i wykresami.
238
Y
wrKToR sttwoRow KONTROLIT
I oto jak przydaje się wiedza. Według rysunku linii rzeczy złe, to Życie wydaje się złe? od nas za|eŻy, co
brzegowej udało jej się ustalić, $dzie się znajduje. Uło-
żyłasobie marszrutę.
Ruszyła.
Przekonana, że tlie zabłądzi.
E)
I\ęce i ma podrapane kolcami, sznurowadła
t:warz
rv
podarte' Łatwiej wyciągnĄć nogę Z buta nIŻ but z bło- duszy myśleniem o zemście. Wybaczać l:udziom złe
cka. Dziert i noc. I znowu dzie ' i noc. Sło ce jest jak ej jest wyprzeć z pamięci. Nastia
promieri hiperboloidu inżyniera Garina. Nie oślepta, lecz to ludziom wybaczyła' ilu jeszcze
dosłownie przeszpa oczy jak tgła. Już pierwszego dnia
oderwała Nastia brzeg kurtki 7 przewiaąała soble oczy,
zostawlając tylko małe otworkt. Nlewiele to pomog-
ło. W dodatku boli głowa. A ciało rozpalone i ca}e jak
z waty.
Nastla idzie dalej. A słorice oszalało. Nigdy jeszcze
w październlku tak nie prażyło'Nawet w sierpniu takie
nie bywa. Dlatego Nastia stara się iśćnocami. A za dnia'
jeślitylko możliwe, lasem, w cieniu. Jeślllasu nie ma ma spękane, sk rę na Błarzy napiętą' Kościpoliczkowe
w pobltŻu - odpoczywa, Żeby potem iśćprzez całą noc wystają. Wszystkie ŻebramoŻnapollczyć. Ale nie czuje
bezprzerwy. ł-odu ani pragnienia. Sama jest tym zaskoczona.
Kolejny dziefi. Kolejna noc. Nastia przedzilera się łi"
sił pochłania przedzieranie się przez chaszcze, zarośla
przez gęste zarośla|eszczyny. ogląda się za siebie.
G ra, kt rą rano minęła, teraz pod wiecz r wciąl jest
widoczna. W ciągu ostatnich dziesięciu godzin przesz-
ła Nastia chyba ze sto kilometr w! Ale nie, tak jej się
tylko wydaje. Sił straciła, jakby przeszła tysiąc kilo-
metr w, ale tak naprawdę to zrobiła nie więcej niż
dziesięć' Zdecydowała: ambicja.
Nastia wie, ze nie powinna przez cały czas myśleć
tylko o drodze. Niech nogi same idą, oczy niech pa-
trzą, ale umysł trzeba zająć czymśinnym. Najlepiej
myślećo życiu. Idzie Nastia i uśmiecha się do włas-
TvI
Ldzie Nastia. Wciąl idzie.
nych myśli. Na południe. Na południe. Na południe.
W marszu przypomina sobie całe swoje Życie. I doko- Przedziera się przez krzaki. Mrija zagajniki' Przecina
nuje odkrycia: w jej życtu były rzeczy dobre i złe' A więc step. Przywiera do ziemi, gdy w polu widzenia pojawia
jest wyb r. Czy zatemjeśli wybrać z pamięci Ęlko to, co się człowiek' Krok w już nie liczy. Postanowiła iśćbez
dobre, to i życie staje się dobre? A jeżeli wspominać odpoczyrrku, nie robić przerw. Byle przed, siebie. Byle
240 24L
WIKTOR STIWOROW KONTROL/\
|dzie. Idzie i pojmuje' że to nie miraŻ. To NACZSPEC- ze prawie dotarła do celu. Że dzietiłją zaledwie jeden
REMBUD-12. Z da|ęka widać jego linie. Ignoranci my- stopie . Nikt nie zawiadomi towarzysza Stalina, Że tecz-
ślą'Że wszystkie wagony są takie same. kę z dokumentami zakopała pod szafką do rozwałki. Że
Nic podobnego. Jeśliczłowiek dobrze sięprzyjrzy, do- wa|izka z modułem kontroli łączności|eży w Wołdze,
strzeŻe' że kaŻdy ma swoje cechy charakterystyczne. uwia?ana linką spadochronową do kila rozbitej barki.
Nastia potyka się. Pada na kolana. A miała stawiać Znaczy trzeba podnieśćnogę. Postawić na stopniu. Te-
nogi tak, zeby nie zahaczać butem o.but. raz prawa noga na trzeci stopieri. Przed Nastią otwarte
Wstaje, idzie dalej. Wie, że starszy major bezpieczeit- drzwi.
stwa paristwowe$o Boczarow m gł przy rozjeździe zor- Dopiero teraz zau-ważył ją wartownik.
ganizować zasadzkę.Idzie' nie kryjąc się. Nie ma juz na - A ty dokąd' cholero? Taka twoja!... ZłaźlBo strze-
to sił. Tamci wyskoczą przy Samym pociągu ' JuŻ ją lam!
widzą z zasadzki, zaraz się rzwcą. A ona nie ma nawet I szczęk zarnka.
czym się ostrzeliwać. Miała Lugera i siedem kul. Ale Ale Nastia lewą nogą juŹ jest w wagonie. Trzyma się
w5rrzuciła' Gdyby tęraz strzeliła' w pociągu by ją usły- oburącz ścianek.Jeszcze krok naprz d' Jeszcze je-
szeli i uratowali. den krok. Korytarz. Korytarz się chwieje. Rozpływa.
Sło ce stoi jak w południe. Chołowanow wyraŹnie po- Na drugim koricu - Chołowanow. I Ciech Ciechowicz.
wiedział: od p krocy do południa. Ale los jest złośliwy. Nastia uśmiechasię do nich. Przywiera plecami do
Czy nie mogłaby dotrzeć tu o p łnocy? W dwanaście ściany.
godzlrl przebyłaby odległośćod lasu do rozjazdtL A tak. I zas5pia.
Pocią$ odjedzie i już. Wr ci za tydziefL Ale Nastia tego
nie dożyje.
Idzie i wymachuje rękami. Idzie i krzyczy; Nie odjeż- -1
\ tarszy
\J major bezpieczeitstwa paristwowego Bocza-
xr
dżajcie! Idzie i śmieje się. Wie przecieŻ, Że przez spękane
wargi nie wydobywa się żaden dźwięk. Idzie i płacze. row podparł głowę ręką. Sen jakby na to czekał. T}lko
Gdyby sp źniłasię o godzinę, to co innego. Nie żałowa- głowa dotknęła ciepłej dłoni, sen nadleciał z impetem
łaby tak jakteraz. pociągu ekspresowego. ZmiaŻdŻył,poszarpał na strzępy
Pociągu pilnuje wartownik. Stanal sobie koło wagonu, i rozni sł na wszystkie strony to, co jeszcze przed chwilą
plecy wystawił do słorica, grzeje się. Kto tam może na- zvłałosię starszym majorem bezpieczeftstwa paristwo-
dejśćod strony pola? Jasne' że nikt. wego Boczarowem.
Idzie Nastia. Stopy palą' jakby szła po rozŻarzonych Przez ostatnich siedem dni spał w sumie jedenaście
węglach' Wyciąga rękę, chwyta Się poręczy wa$onu. Po- godzin i trzydzieści cztery minuty.
ręcz ciepła, nagrzana słoricem' Teraz prawe kolano na Dziewczyna zniknęła. Kamieri w wodę. Przeszuka-
stopieri. I podciĘnąć się całym ciałem. Lewe. I podciĘ- li lewy brzeg Wołgi od Jarosławia do Astrachania.
nąć się. Teraz prawą nogę na stopieri. Teraz lewą. Mdłe, Wszystkie mosty, wszystkie przystanie iłodzie. Prze-
pomaraftczowe kręgi rozpływają się przed oczaml Noga- ciez nie mogła przedostać się na prar,vy brzeg. Nie ma
mi nie da rady. Trzeba rękami zaporęcz i w g rę. Prawa cud w.
noga na drugi stopieri. I ruch ciałem. Teraz lewa. Ale nie A więc utonęła. W każdym razie nie Żyje.
chce się podnieść.Co za koszmar. Gra się przeciąEa. Ale tymczasem starszy major musi
Pociąg drgnął. Zaraz szarpnie. Nastia upadnie w przy- się trochę przespać. Potrzebuje dw ch godzin snu. Na_
droŻne piołuny i nikt nle powie towarzyszowi Stalinowi, tychmiast. I Boczarow zapadł w Sen z $atunku tych' co
246 247
WIKTOR SUWOROW KONTROI,A
to całkowicie wyłączają z Życia. Po kt rych trzeba sobie tową, granatowa w czarrrą. A Nastia powoli opada niżej
zadać pytanie: kim jestem? i niżej.
Głęboko.
Głębiej.
xil Coraz $łębiej.
Nu"ti. osuwa się po ściance.
Biegnie w jej stronę Chołowanow. Biegnie Ciech Cie-
chowicz. Już nie słyszy ich krok w. Zwaliły się na nią
wszystkie sny' kt rych nie prześniław drodze, na barce
ze zbożetn, w jednostce specjalnej NKWD' w klasztorze,
w klubie spadochroniarskim, w stalowej szafie, w ogro-
mn}rrn mieszkaniu. ZwalLły się tysiąctonową lawiną
i Nastia śnije wszystkie naraz. Długie i ulotne, radosne
i smutne, straszne i wesołe' Snią się Nasti kwiaĘ i fale'
towarzysz Stalin i towarzysz JeŻow, major Terentij Pie-
resypkin, kt ry w Ludowym Komisariacie Łączności
ściera się ostro zbyłyrn szefem GUŁAG-u i zastępcą ko-
misarza ludowego spraw wewnętrznych, komisarzem
bezpieczeitstwa paristwowego pierwszego stopnia Ma-
twiejem Bermanem. Sni się pierwsza lekcja w pierwszej
klasie i pierwsza rozwałka. Rycerze, warowTre zamki,
miecze, szable i rewolwery. I ranny rotmistrz lejbgwar-
dii kirasjer w. I wspaniały plstolet Lahti' dopasowany
do ręki. I boski walc ,,Fale Amuru'' i urocze damy w bia-
łych sukniach i przystojni oficerowie pułku gwardii
konnej.
Chołowanow nie dobiegł jeszcze korytarzem, a ona
zdĘyła wyśnićryżolye pola, ludzi, cedrowe lasy, bezlud-
ną WySpę' zie|onąwodę jak szkło.
Ciech Ciechowicz rozpia} jej kolnierzyk. obszukaŁ, czy
nie ma czegoś ważnego. Nic nie zrlalazł' Zupełnie nic.
Kombinezon miała poszarpany, buty zdarte, sznuro-
wadła w strzępach. W kaburze Ltger z siedmioma na-
bojami.
Chołowanow wziął Nastię na ręce' otworzyła oczy.
I zaraz zamknęła. Wszystkie sny nagle rozpierzchły
się. Został tylko jeden. o tym' Że tonie' Sen niezwykle
jasny i wyrazisty' Nastia znajduje się pod powierzch-
niąwody. Już utonęła. Już jej nie ma. Ciało ześ|izguje
się w otchła . Zie|ona woda zrnieria barwę w grana-
'll
248
$
KONTROLI\
IV
No" nad Moskwą.
D*ua,
VI
Stalin jest sam. czarnylincoln o opływowych kształta ch, z zie-
Rząd wką przyszła depesza zaszyfrow ana specjal- lonkaw5rmi sz5lbami trązcalowej grubości, zajechał przed
nym potr jnym kodem. Do wyłącznego użytku Stali- okazałe granitowe wejście.Wysiadł Z woz:u męŻczyzna
na. Sekretarz, towarzysz Poskriebyszew, odczytał dwa w butach z cholewami, rozpiętym szarym żoklierskim pła-
pierwsze szyfry, podał Stalinowi dokument i wyszedł. szczu i w zielonej czapce z daszklem. Wbiegł po schodach
Stalin Znowu jest sam. Wyjmuje z sejfu ksiąlkę szy- i' napierając całym cięŻarem ciała, beĄośnieotworzył
fr w. Odczytuje tekst: Moduł kontroli zneutralizowa- włŻącewiele ton odrzwia.
ny. Gryf. Drzwi powinni otworzyć sierzanci służbybezpieczei-
Stalin wynvał stronicę zwykorzystanym kluczem szy- stwa, ale o czwartej w nocy, w dodatku zirr:nej, paź-
fru, przytkna;ł zapałkę. To dobry papier, pali się lekkim dziernikowej, pierwszy sierżant patrzył na drugiego,
płomieniem jak proch' błyskawicznie, nie zostawiając a drugi na pierwszego. W ko cu zdecydowali: niech to-
popiofu. Nawet palc w nire zdąŻy sparzyć. Pach - i nie warzysz sam sobie otworzy. Dookoła noc, ciemno choć
ma papierka. oko wykol, o tej porze waŻne osobistości opuszczają
gmach, a nie do niego wchodzą. Z tego wniosek, że ten
Chołowanow słusznie robi, przesyłając kr tkie mel-
dunki. Długie rozszyfrowuje się godzinami. A teraz nie jest zn w taki waŻny. Więc niech sobie towarzysz
w dodatku nie wiadomo, kto kontroluje kanały łączno- otwiera sam. Szyne|też ma na sobie byle jaki. Nie może
to być nikt nadzwyczajrly.
ści.Depesza oznacza, Że anj JeŻow, ani Fr5mowski, ani
Boczarow, ani Berman nle są w stanie kontrolować ca- Nocny chł d wdarł się do nagrzanego marmurowego
łego systemu łącznościkraju. Ale on, Stalin, tez nie westybulu.
może. A więc r wnowaga sił.
Sierżanci pełniący wartę sktzyżowali bagnety przed
wchodzącym, a lejtnant o r zowej twarzy, kt ry pojawił
Uśmiechnąłsię.
się nie wiadomo skąd, wyciagnal rękę: - Przepustka!
Kto was przysłał, towarzyszu? - Lejtnant słuŹby bezpie-
czeristwa miał wojskor,vy stopieri kapitana.
MęŻczyzna, kt ry wszedł, powoli odwr cił głowę w le-
rik pociągu spe:
cjalnego Ciech Ciechowicz usiĘe karmić Nastię'
wo i spojrzał sierżantowi w oczy. Karabin sierzanta
drgnął. Ledwo zauuraŻalnie. Na karabinie tkwił dfugi
- Towarzyszu Chołowanow, prz5rtrzymajcle jej $łowę. cienki bagnet. Jego koniec przypominał wskaz wkę ja-
Dzilewczyna się wykoriczy, rr1rn dojedziemy do Moskwy.
253
252
j
KOIYTROII\
WIKTOR SUWOROW
kiegośprecyzyjnego przyrządu. I właśnieten koniuszek Lejtnant chwiał się, ale utrzymywał ciało w pozycji
minimalrrie się poruszył. M gł to zau'ważyć tylko ten' pionowej, jako Że tamten wzrokjednocześnie odpychał
kto stał obok i czujnie obserwował' Ale kto o godzinie iprzycitał. Dzięki temu lejtnant nie padał ani w prz d,
czwartej w nocy m gł stać obok sierżanta sfużby bezpie- ani w tył. Ale nogi miał jak z waty, w brzuchu czuł pu-
czeristwa i obserwować koniuszek jego bagnetu? Tak stkę, w $łowie dzwoniły dzwoneczki, wok ł wszystko wi-
więc historycy r1Żniąsię w opiniach na ten temat. Jedni rowało. Raptem r wnowaga nadprz1rodzonych sił zo-
twierdzą, że koniec bagnetu drgnął inni, Że nie drgnął. stała naruszona. Lejtnant poddał się mocy Ż łtawych
Jakkolwiek było, drgnal czy rie, to usr:n{ się sieżant na oczu. Sufit odjechał do tyłu i podłoga uderzyła lejtnanta
bok. MęŻczyzna w Szynelu odwr cił $o-ę w prawo i popa- w twarz. Miał szczęście,Że nie upadł na marmur' ale na
tr4rłw ocąl drugiemu sierzantowi. Jego bagnet teŻ drgnaJ'' gruby dywan. I właśniew tej chwili wszelkie jego wąt-
Też niemal riezauważalnie. I zrobił sieźant przejście. pliwościrozwiały się. Lejtnant służbybezpieczeristwa
Wtedy męŻczyzna w żołnierskim płaszczu spojrzał paristwowe o pojd' że to nie sobowt r.
w oczy lejtnantowi. Ten zmieszał się. Speszył. Skierował Dw ch sierzant w z bagnetami wyprężyło się jak
spojrzenie na duży zegar ścienny, Żeby zaparniętać go- struny, wstrzymując dech. Nawet powieka im nie drgnę-
dzinę. Była trzecia pięćdziesiąt sześć'Lejtnant nie wie- ła' Przez $łowę tego po lewej przemknęła nawet myśl'by
dział, dlaczego chce zapamiętać dokładny czas. Taka przyjśćleżącemu lejtrrantowi z pomocą, ale tylko obllizał
była po prostu reakcja obronna n zgtu. Lejtnant intui- spierzchnięte wargi.
cyjnie, całym sobą pojął, że to oN. Ale świadomoŚć nie Nocny gośćz zainteresowaniem popatrzył na nieru-
od razu dopuszczała tę poraŻającą informację. Tak chome ciało u swych st p i ostrożnie je przestąrił.
_ C ż za wraŻ|iwi lejtnanci służąteraz w organach
skonstruowana jest rlasza psychika. W sytuacjach eks-
tremalnych, w najb ardziej dramaty czny ch momentach, bezpieczerlstwa.
m z{włącza mechanizm hamujący i w ułamku sekun-
dy rodzą się w nas tysiące wątpliwościi zastrzeŻeri: nie'
to nie może być prawda! Zanric w świecie!To niemożli-
vtr
we. Dlaczego w nocf Dlaczego bez uprzedzenia? Bez na przed siebie NACZSPECREMBUD. Chołowanow
ochrony? Dlaczego samoch d od razu odjechał, zamlast pije w dkę. Ma szeroką naturę. Dużo w dki w niej się
czekać? Dlaczego Ęlko jeden samoch d? Bez obstawy? mieści.W przedziale numer siedem Nastia śmiejesię
Tak się nigdy nie dzleje. Zwłaszcza nocą. Nie, to nie on! w gorączce. |wzywa Stalina. Zkogo się śmieje? Co chce
Jest niepodobny' Na portretach wygląda zupeheie ina- przekazać Stalinowi? Czy zabrała teczki z materiałami
czej. A jeŻeli to sobowt r? Ucharakteryzowali sobowt ra na niego i Chołowanowa? Jasne, że tak. Inaczej by się
i sprawdzaj ąrLaszą czujność. nle śmiała'Teraz wszystkie te dokumenty dostaną się
Ciężkie spojrzenie przesąrło lejtnanta służbybezple- w ręce Stalina. Cały materiał' jaki czekiści zebra|Iw cią-
czeristwa paristwowego na wylot i rozpruło mu wnętrz- gu dwudziestu lat. A było tego niemało. Warto by się od
ności niczym chłopska rohatyna brzuch napoleo skiego dziewczyny dowiedzieć, sdzie to schowała i ją załatwić.
Żokierza. Taki wzrok czuL na sobie lejtnant dotąd tylko W takim stanie wystarczy zatkaćjej usta. Zaden doktor
raz w Życiu: kiedy w Zoo na Krasnej Priesni patrzył na się nie pozr:a. Stalin będzie zadowolony. Chołowanow
niego dwunastometrowy boa-dusiciel z amazo skiej zamelduje: przed śmierciąpowiedziała, Że teczkę z rna-
dżungli. Ale w wczas lejtnanta dz1e|Iła od węża gruba terlałami doĘczącymi Stalina znal^azła i spaliła, awa|iz-
szyba. kę z modułem wrzuciła do rzeki.
I Chołowanow podj{ decyzję.
Teraz szyby nie było.
25'5
254
ł
l!l
WIKTOR SIIWOROW KONTROLA
il
D
l)iałymi marmurowymi s
vul
chodami wyłożonymi czefiv o -
I
etlonego gani#
nym chodnikiem doszedł mężczyzna w szynelu do po- tu. Na wprost - portret pięciometrowej wysokoŚci: męz-
piersia Dzierży skiego, gdzie dwaj wartownicy efektow- czyzna w butach z cholewami, w rozpiętym żołnierskim
nie sprezentowali brori i zamarli w bezruchu. Mężczyzla ]ł
I
płaszczu, w zielonej czapce z daszkiem' Rzuciwszy
baczrie im Się przy1rzał i zadowolony skin{ słową.Przy- okiem na swojąpodobiznę' podszedł do p łek zksiĘka-
najmniej wewnątrz $machu utrzymują jaki taki porzą- ł]
ł
mi. Nic ciekawego: Marks, Engels, Lenin, Stalin. Wszys-
dek. I szerokimi schodami skręcił w prawo. Wartownicy tkie ksiapki dużego formatu, Ęlko jedna mała. Co to
sprawnie wr cili do pozycji do nogi bror1. Grzmotrręli takiego? ,,Regulamin polowy. RP-36". Oto co czytaludo-
kolbami o podłogę i zn6w zastygli w bezruchu. wy komisarz spraw wewnętrznych towarzysz Jeżow. Ale
Człowiek w żołniersk7m płaszczu odwr cił się i spoj- nie, nie czyta. Stronice nie rozcięte.
rzał na tych przy wejściu.Sierżanci stali jak marmuro- GoŚć nie zdejmując płaszcza, usiadł w fotelu komi-
we posą l. Lejtnant nadal |eŻał z rozrzuconyTni rękami. sarza, zdjął czapkę i położyłna zielonym suknie. Biur-
Ani drgnął. Gośćwzruszył ramionami. ko ludowego komisarza spraw wewnętrznych przypo-
Przez korytarze, gabinety i sale ogromnego gmachu minało boisko do gry w piłkę noŻną. Barwą i rozmia-
przetoczyło się: oN. A zaraz potem: JEST TU' od archi- rami.
w w i piwnic, gdzie rozstrzeliwano, od kotłowni i kre- MęŻczyzna w sz1melu nie miał w zvłyczaju czytaĆ
matoryjnych piec w, poprzez sa|e z terkoczącym tele- książek od początku. otwierał je na pierwszej lepszej
grafem i gabinety naczelnlk w, cele tortur t izolatki, bu- stronie i czytał, p ki go nie znudziło' Srebrnym nozem
fety i restauracje, niezllczone windy i schody' aŻ po do papieru przecia} wybraną na chybił trafił stronę.
spacerniaki na dachu przewaliło się to i stopiło w jeden Przeczytał pierwsze słowa, uśmiechnal się. Ze srebrnego
wielki o$łuszający huk: oN JEST TU. pucharu sportowego służącegoza pojemnik wybrał gru-
Zaczęły trzaskać drzwi, rozdzwoniły się telefony, ru- by czerwony oł wek ze złoconyrni kantami, złotyrnwize-
szyli goricy. Wartownicy przybrali postawę jeszcze bar- runkiem vl1eŻy Spaskiej i złotym napisem KREML, po
dz1ej zasadniczą. Nadzorcy w więziennych korytarzach czym grubą kreską zakreśliłparagraf sz sty: ''Nieocze-
ściągnęllpasy, w nocy nieco poluzowane, zapięli g rne kiwany atak działa paraliżuj ąco''.
guziki mundur w. oficerowie prowadzący nocne śledz-
twa i więŹniowie składający zeznaria otrząsnęli się
z ocięŻałości.
Dw ch milicjant w na placu DzierŻyilskle$o wyrwa-
Dx
Lędzi NACZSPECREMBUD, a kierownik pociągu spe-
nych zostało z otępienia: w olbrzymim gmachu światło cjalnego krząta się przy Nastl jak przy noworodku. Naj-
zaczęło się zapa|ać w jbdnym oknie za drugim. Wkr tce waŻniejsze zbić gorączkę. Trudna Sprawa. Nie pomaga
wszystkie piętra były oświetlone. ani owijanie w mokre prześcieradła,ani przykładanie
I od tego budynku i placu przez bulwary i aleje, sze- lodu. Dobrze, że chociaŻw7lpiła trochę wody. Po troszku
rokie ulice i kręte zaułkl, zaniedbane skwery i zrujno- je kawior, a kawior wywoĘe pragnienie. Dobre i to. Bo
wane świątyrlie, przez uśpionedomy i ruchliwe dworce kiedy człowiekowi już nic się nie chce, to koniec.
przetoczyła się niewidzialna i bezgłośna,ale przytłacza- Zwi|Ża Ciech Ciechowicz usta Nasti źr d|aną wodą
jąca wszystkich wieść:cośsię dzieje. i rozmyślao tym i owym' Dlaczego Chołowanow się za-
Cośniepojętego. pija? To do niego niepodobne. Tyle juŻ |at jeŻdŻąrazem
I waŻnego. po całym kraju. Dziewczyny _ tak. To słabośćtowarzy-
256 l0
-
Kontrola 257
WIKTOR SUWOROW
KONTROLA
sza Chołowanowa' Ale w dka? A tu nic, tylko mu przy- nie pił. Jak na lotnika przystało, zarzls,clł biały jedwabny
nośbutelki. Cytryn wkę. Pieprz wkę. I tę nową, co szalik. Szalikiem rnoŻna łatwo udusić' Tak załatwiono
przysłali na spr bowanie. Stoliczlaja się nazywa. W do- imperatora Pawła. Co prawda w jego czasach nie było
datku nie zakąsza. Jemu teŻ by się przydało, żeby ktoś jeszcze lotnik w i białych szali ze spadochronowego je-
trzymał go Za głowę i srebrną łyŻeczką karmił kawio- dwabiu. Dlatego musieli udusić srebrzystym. Takie no-
rem. A moze pije z radoścl? Nie, z radościtak się nie sili oficerowie gwardii' Ale lotniczy lepiej się nadaje.
pije. To o co cĘodzi? Uratowall dziewczynę. Dziewczyna I nie zostają na nim odciski palc w. To rzecz wielokrot-
wiezie waŻly meldunek dla towarzysza Stalina. Czy to nie sprawdzona.
źle? Chołowanow powinien się cieszyć.
Skomplikowane te pariskie fanaberie.
Na poz r Chołowanow cieszy się, Że Nastia dotarła do
pociągu. A tak' jakby się jej bał. Chyba targają nim D
l rzeciwnika
XIII
najlepiej zaskoczyć w niedzielę o czwartej.
sprzeczrue uczucia. Dlatego pUe. I Ciech Ciechowicz nad ranem.
podjal decyzję. Kiedy już opadło napięcie pracowitego tygodnia. Kiedy
ochrona poluzowała pasy. Kiedy wartownicy rozpięli $u_
ziki pod szyją.Kiedy oficer dyzurny zameldował telefo_
XI nicznie, że noc minęła spokojnie i błogo się przeciągnął.
Męz.ryrlra w SZJmelu podni sł słuchawkę. Kiedy ucichły place i ulice. Kiedy milicjanci na placu
Słuchawka momentalnie zameldowała: Dzierżynskiego pomyśleli, Że już po zmianie. Kiedy ofi-
- Tu dyżurny operacyjny, starszy major bezpieczei- cerowie ko czący dyŻur rzucili karty i dopili kieliszki.
stwa paristwowego Sni$irow. Kiedy naczelnik oddziału odwalił wreszcie sprawozdanie
- Kto z kierownictwa NKWD jest na miejscu? kwartalne; oznajmił sekretarce, że nie trzeba teraz prze-
_ Zastępca ludowego komisarza, towarzysz Beria. pisywać, odprowadził ją do domu i zanocował u niej, bo
- Dobry z niego pracownik! Proszę go nie niepokoić. trolejbusy nie chodziły.
Niech sobie spokojnie pracuje. A towarzysza JeŻowa Teraz, kiedy ostatni niebieski trolejbus bierze ostatni
i wszystkich zastępc w niezwłoczrtie wezwać do mnie. zakręt, właśnieteraz na|eŻy działać. Przez zaskoczenie.
- Tak jest. W tej chwili. Niech zaterkoczą telefony, niech się zachłysną pod-
- I ludowego komisarza łączrrcści,towarzysza Ber- nieconymi głosami. Niech ruszągor1cy i kurierzy. Niech
mana. się obudząkomisarze ludowi, kt rzy ledwie zdĘyliprzy-
- Tak jest! - ryknęło w słuchawce tak słuzbiście,że łoŻyćgłowę do poduszki. I ich zastępcy. Niech klnąc
Stalin aŻ się skrzywił. wciĘają oporne cholewki. Niech zawyją klaksony sa-
mochod w. Niech kierowcy Sypną przekleristwami.
Niech telefoniści i dyżurni krzycząw słuchawki do utra-
ty tchu' Niech się miotają i szaleją.
uo pęa"i, ,"fI] - Halo! Halo! Towarzysz JeŻow? Nie? A gdzie go moŻ-
ktorem rozclrua ciemność. Przed nim Moskwa. na zna|ęźĆ?W Komitecie Centralnym? Dzwoniliśmy.
Chołowanow przestał pić. W Lefortowie na śledztwie? Też dzwoniliśmy. W Sucha-
Puste butelki włoĘłdo kosza, zeby się nie walały po nowie? Nie. Nie ma. Na Łubiance? Nie zawracajcie dupy!
podłodze. Całkiem pokaŹna sterta. Towarzysz lubi po- A jak myślicie, skąd? Nie ma go tutaj. U kochanki? Ale
rządek' Umył się, uczesał. I znowu wygląda' jakby nic skąd. U najlepszego przyjaciela? Aha. Halo! Nie ma
25A
wrKToR sttwoRow
u was przypadkiem towarzysza Jeżowa? Co? obudźcie
go! Powiedziałernz obudŹcie! Halo! Z towarzyszem Ber-
manem proszę! Nie ma? U przyjaciela? Halo! BudŹcie!
Towarzysz Fqmowski? To wy, towarzyszu? Tak. NaĘch-
miast. Tak, bardzo pilne. Nie. Plac nie jest otoczony. Ani
czołgami, ani wojskiem. Tak, sam. Bez ochrony. Tak.
Powtarzam: jest sam. W gabinecie towarzysza JeŻowa.
Tak. Czeka.
Rozdział 20
.I II
Uhoło-"now wyjrzał na korytarz. Nikogo. Kto zresztą
miałby być? T}lko ich troje w całym wagonie. Nastia
majaczy w swoim przedzlale, a Ciech Ciechowicz śpi
w pomieszczeniu służbowym.Zmęczył się podczas po-
dr Ży. Dotąd oka nie zrlrruŻył'
' Błyszczących oficerek Chołowanow nie włoŻył.Po co
skrzypieniem zakL cać spok j? Skarpetki rna Z arrgie|'
skiej wełny. Specjalnie sprowadzone dla lotnik w polar-
26r
WIKTOR STIWOROW KONTROI,A
nych Z londyriskiego Harrodsa. Stąpa się w nich bez- - Poproście go. A wy, towarzyszu Fr1mowski, poje-
szmerowo. Chodnik też $ruby, miękki. Jak na zam - dziecie zapoznać się z Flotą Oceanu Spokojnego' Za-
wienie: Skrada się Chołowanow jak tygrys. Nie. Jak prowadŹcle tam porządek, ale bez aresztowa . Dośćjuż
Stalin. wrog w trzyrnamy pod kluczem. Może nawet niekt rych
wypuścimy. Daję wam trzy tygodnie na Flotę oceanu
Spokojnego. Potem weŻc1e się za P łnocną, Bałtycką
\, ilr i Czarnomorską.
\Jtalin odłożył,,Regulamin poloury'' l uśmiechnąłsię - W takim razie jeszcze dzisiaj wsiadam w pociąg'
do Frynowskiego. - Nie, nie, to pilne. Nie ma czasu na dwanaściedni
- Czytaliście? jazdy do Wadywostoku. Pożyczę wam m j samolot. Po-
- Niestety nie, towarzyszu Stalin. leci z wami m j osobisty pilot, towarzysz Chołowanow.
- Koniecznie przeczytajcie. Sam tego też nie czytałem. Co prawda chwilowo go tu nie ma, jest w G rach ŻyEu_
Dopiero dziśwpadło mi w ręce. Bardzo ciekawa rzecz. lowskich. Wyobraźcie sobie, jacyśzdrajcy chcieli posłu-
I na czasie. Właśniekoitczyrny oczyszczać kraj z nie- żyćsię systemami łącznościw nie wykoriczonym pod-
pożądanych element w. Z wrogami weumętrznymi juŻ zlemnym punkcie dowodzenla w G rach Zygulowskich,
prawie się uporaliśmy. To, co najważniejsze, zost-ało a systemy w Moskwie zablokować lub odłączyć' Na
zrobione. Nieźle się napracowaliście, żeby skutecznie szczęście dysponuję własnym systemem kontroli. Wy-
rozprawić się z wrogami wewnętrznymi. W zwiapku słałem w G ry Żygulowskie swojego człowieka. Wykona-
z tym otrzymacie nowe zadanie. Dokoriczeniem tamtej ła jubilerską robotę.
sprawy my się zajmiemy. obecnie na plan pierwszy - Wykonała?
wysuwa się walka z WTogiem zewnętrznym. Dlatego mu- - Tak, wykonała. To kobieta _ potwierdził Stalin z uś-
sicie tę kslĘeczkę znać na pamięć. Ęlko żebyścienie miechem. - Są opr cz Chołowanowa jeszcze rozsądni
zapomnieli nxlr c1ćjej towarzyszowi Jeżowowi, bo wzią- ludzie. Chołowanow teŻ tarn był' ale to nie on grał $ł w-
łem bez jego pozwolenia' Towarzysz Jeżow też powinien ną rolę. Wybaczcie, towarzyszll Frynowski, rozgadałem
się z nią dokładnie zapoznać. Wkraczamy w nowy etap. się. Po prostu cieszę się z sukcesu i tyle gadam. Najważ-
Nadchodzący rok 1939 przyniesie wojnę. oczywiście, niejsze, towarzyszu Frynowski, to kontrolować sytuację
nie przystąpimy do niej od razu. Ale gło*oą niszątro- l mieć wypr bowanych pomocnik w, kt rzy potrafią ru-
ską muszą terazbyć wrogowie zewnę1urznL Naradziliśmy szyć głową i trzymają język za zębami. Ale wr ćmy do
się tutaj z towarzyszarni i zdecydowaliśmy, towarzyszu tematu. Chołowanow zjawi się lada moment' Zarniast
F'rynowski, powierzyĆ wam ten decydujący odcinek' jechać do domu, lepiej żebyścieodpoczęli przed podr Żą
Obejmiecie stanowisko ludowego komisarza marynarki i zaczekali na niego w hotelu "Moskwa". W zachodnim
wojennej. skrzydle hotelu trwa właśnieremont, ale jeden aparta-
- Ale, towarzyszu Stalin, ja nawet nie byłem na jed- ment jest już $otowy. Poleciłem wyłączyć wszystkie tele-
nostce bojowej. fony' Żeby nikt was nie niepokoił. Wasze bezpieczen_
-_ No to czas najwyŻszy. stwo jest teraz bezcenne, dla mnie i dla kraju, dlatego
Nie podołam nowym obowią2kom, towarzyszu Stalin. przydzie|am wam jako ochronę znakomite$o fachowca,
_ C Ż Znow'u. Jaznam wasze możliwości. towarzysza Sz5rrmanowa. To profesjonalista w każdym
Do drzwi zapukał dyżurny, wszedł i zameldował: calu. Jego ludzie to teŻ specjaliścinajwyŻszej klasy. Nie-
_ Przybył komisarz ludowy łącznoścl,towarzysz Ber- dawno Szyrmanow na $ościnnychwystępach w Amery-
man. ce zadzlwił Swoim mistrzostwem Samego Chołowanowa.
262 263
I
- Tak jest, towarzyszu Stalin, wszystkich. _ Towarzyszu Pieresypkln' nadchodzący 1939 rok
!'
- W czasie, kiedy na was czekałem, kazałerr' sobie przy- będzie rokiem wojny. Chcę' Żeby zostało sprawdzone
nieśćteczki Ęch os b. odwaliliście kawał dobrej roboty' zabezpieczenie węzł w, linii i system w łącznościrządo-
Ale... Nie znaJazłem teczki majora Terentija Pieresypkina. wej, pa stwowej, admlnistracyjnej, dyplomatycznej
Pieresypkin w zeszłyrn roku ukor1czył Wydział Elektro- i wojskowej . W zwia7ku z tym postanowiłem, nikogo nie
techniczny Akademii Wojskowej i został skierowany do uprzedzając, rozpocząć grę wojenną. Wyobraźcie sobie
waszego komisariatu. Jak mam to rozumieć? taką sytuację: ludowy komisarz łącznościtowarzysz
Berman zbladł. Berman i jego bezpośredni podwładni przebywają na
- Towarzyszu Stalin, Pieresypkin to płotka. I ma za- dłuższym urlopie wypoczynkolvym. I oto otrzymujecie
ledwie trzy dzieścllat' informację, że w Komisariacie Łącznościza'w|apał się
- TrzydzieŚci cztery. spisek' Jacyśzdrajcy planują przejęcie węzł w, czy teŻ
- Jest dopiero majorem... Tak... Nie zdalyłem go całych system w łącznościMoskwy. Musicie natych-
zwerbować do swojej siatki. miast podjąć kroki w ce|u zabezpieczenia zalroŻonych
- Poleciłem $o tutaj wezwać. Proszę wejść'majorze' odcink w. Jak byście postąpili?
264 lI Kontrola 265
-
WIKTOR SUWOROW KONTROLIT
- Zastosowałbym transfuzję krwi' uważacie za stosowne. Cze$oś was chyba nauczyli w tej
- To znaczy?
_
akademii?
Zate|efonowałbym do ludowe$o komisarza obrony, Pieresypkin wy szczer zył zęby .
towarzysza Woroszyłowa 1 zażądałoddelegowania do - Czemu się śmiejecie?
mojej dyspozycjlsiedmiu batalion w łącznościze skła- - Wreszcie jakaśkonkretna robota, towarzyszu Stalin'
du Moskiewskiego okręgu Wojskowego' Piątej Brygady - Ja teŻ, towarzyszu majorze, wolę konkrety''. Nie
Czołg w Ciężkich oraz dw ch pułk w piechoĘ z Pier- zawiędziecie?
wszej Moskiewskiej Proletariackiej Dywizji Strzelc w. - Nie zawiodę.
Dysponując tymi siłami, w5rmieniłb)rrn personel podsta- - A skoro o konkretach mowa, to trzeba załatwtć je-
wowych węzł w łącznościi całą ochronę, a takŻe zabez- szcze jedną Sprawę. Towarzysz Berman m wił tu o was
pieczyłbym najważniejsze obiekty. Wszystkie systemy w samych superlatywach, Żejesteścle zdolni l że macie
łącznościrr'oŻna w parę godzin zmi|itaryzować. Wojsko przed sobą wie lkie perspektywy . Towarzysz Berman zna
popekti trochę błęd w na początku, ale łącznośćzosta- wasze personalia w najdrobniejszych szczeg łach. Pra-
nie utrz5'łnana, a spiskowcy całkowicie stracą oparcie wda, towarzyszv Berman?
w ludziach. Pojawią się nowi, rieznarli, czujni i zdecy- - Mhm'.. _ Berman wepchnął zakołrierzyk całą dłor1.
dowani wypełniać tylko te rozkazy, kt re wy osobiście - A więc naradziliśmy się tutaj z towarzyszem Ber-
wydacie, towarzyszu Stalin. manem i postanowiliśmy na początek awansować was
Stalin zwr cił się do Bermana: na pułkownika. Tak, żeby grę trochę urealnić' Oto wa-
- Chyba nieźLe to major wymyślił? sze dystyrrkcje. - Stalin wy1a} z wewnętrznej kieszeni
- Mhm - przytaknął Berman i wsunal palec za koł- b|wzy sze|eszczącą, nie zaklejoną kopertę. Wysypał
rtierz, jakby ten go dustł. Jak stryczek. z niej nasz5rwki pułkownika wojsk łącznościi wręczył
Stalin cicho, beznamiętnie: Pieres5pkinowi.
- A więc dobrze, towarzyszu Pieresypkin. Zaraz za- - Ku chwale Zwiapku Radzieckiego, towarzyszu Stalin!
dzwonię do towarzysza Woroszyłowa, żeby przydzielił - Możecie iść'pułkowniku. Działajcie. Całemu kierow-
wam wymienione oddziały. Gra się właśnierozpoczyna. nictwu Komisariatu Łącznościna czas trwania gry opera-
ogłościew Ludowym Komisariacie Łączności stan wy- cfinej udzielcie bezterminowego urlopu i nie wpuszczajcie
jątkowy i działajcie zdecydowanie. Towarzysz Berman do gmachu, Jesteście podporządkowani bezpośrednio
pojedzie tymczasem do mojej daczy i odegra rolę wstręt- mnie osobiście i wypełniacie tylko moje rozkazy. A jeśli
nego spiskowca. Ja pozostawiam sobie prawo oceny jakiśdra będzie chciał was zwerbować do swojej siatki,
waszych działa . Z rnojej daczy towarzysz Berman bę- strzelaj cie bez o str zeŻenia.
dzie kierowałpr bąprzejęcia węzł w i system w łączno-
ścilub ich całkowiĘmwyłączeniem. Waszym zadaniern,
majorze Pieresypkin, jest zabezpieczenie nieprzerwane- vtrI
go i prawidłowego funkcjonowania system w łączności. Sa.rr.' wzla) doręki słuchawkę.
Zobaczylny, co Się luda zdziałać towarzyszowi Berma- - Co z towarzyszem Jeżowem?
nowi. - Towarzyszu Stalin, towarzysz Jezow... Jak by to
_ Towarzyszu Stalin, a jeŻe|iktośrzeczywiściezajmie powiedzieć... jednym słowem, jest trochę pUany.
węzły... - Budziliście go?
- Jak gramy, to gramy, towarzysztl majorze. Jeżeli je - od p łtorej $odziny nie możemy się go dobudzić''.
ktośzajmie, strzelajcie, nacierajcie czołgami i r bcie, co - W porządku. Nie b:udŹcie, niech śpi.
266 267
wlKTOR, STIWOROW KONTROI,A
244 285
WIKTOR SUWOROW
marki Lahti, przesycony prochowym nagarem? A rnoŻe
ten wielki, sl|ny męŻczyzna cz:u'waprzy jej ł żk:u? Nastia
zapada w rozkoszny sen. Czy się jeszcze obtudz|? A jeśli
tak, to ldzie? Chociaż właściwie,po co jej to wiedzieć?
Czyż to nie wszystko jedno? Absolutnie. Chce po prostu
zapomnieć ' Znaleźćsię w jakiejś baśniowej krainie'
Gdzieśdaleko' bardzo daleko' w zaczarowanym lesie
wznosi się skalista g ra, na kt rej stoi zamek zkryszta-
hs,, a z najvłyŻszej wieŻy Spogląda siwy starzec o Suro-
wym obliczu. Nastia go ZIa. To Sewastian. Kasiarz. Ęl-
ko, Żejuz nie jest kasiarzern. Zn7knęły błękitne ta1l:.aŻe.
Sewastian jest bezgranicznie stary i zarazem bez$rani-
cznie młody. Wiatr targa jego długą' kudłatą brodą, Iłu1{AazYt A1{llRzEl lillETl(0Wsl(l
białą jak sufit w kremlowskim szpitalu. Promieri słorica
oświetliłgo od tyłu i Nasti wydało się, że głowę Sewa-
stiana otacza złocista aureola. A on podni sł rękę i wy-
krzykuje: Kochaj! Po trzykroć ci powtarzam: kochaj!
Nastia ma ochotę się uśmiectnąć'ale tak, żeby nikt
nie widział. Pragnie ucz4mić najbardziej sekretne wy-
znanje, w taki spos b, by nikt nie słyszał.
Więc uśmiecha się ledwie zaluwaŻalrrie, samym kąci-
kiem ust. Szepcze do siebie: Kocham!
KONIEC
FRAGMENT
Prolog Rozdział 1
N" macle chwili do namysfu. oczekuję odpowledzi na- D.*no przestał omljać kaluŻe.Już nle *.rto.
Ęchmiast, bez zastanourienia. Ęrtanie _1już odpowiedź. Wiatr zerutał mu kapelusz z głowy, rzęslsty deszcz
- Rozumiem. zrnoczył go do suchej nltkt, do ostatntego gwoźdzlaw ze-
- Nawet nie natychmiast. Chcę usłyszeć odpowiedź l wkach' Nasączył płaszcz t marynarkę. Przemoczył tak,
zarlirn jeszcze usłyszycie ostatnią sylabę pytania. Że l|<ryta w kieszeni chustka nadaje slę tylko do łvy-
- Rozumlem. Żęcia.
- Ętanle będzie raczej ntemłyczajne, ale muszę mieć Deszcz zac7na bezlttośnte - a on ldzle przed sleble,
odpowiedź, nlm z-dĘęje do korlca wy1rowledzieć. maszeruje przez w7atr t slotę. MaszeruJe donlkąd. Idzte
- Rozumiem. noc, potem dz7efl, znowu noc. Zm kł nle tylko od g ry
- Chcę poanać pierwszy impuls' pierwszy odruch. Jed- do dohr, od czubka głolvy do pasa l w d l,'ale l od dohr
noznaczna zgoda, albo r wnle kateg ryczna odmowa. do g ry - od zel wek do pasa l wyżeJ. Po c ż miałby
- Rozumiem. obchodzlć kah;ze?
- Gotowa? Kroczy z ciemnościw clemność.Idzie nastroszony,
- Gotowa. głowa otulona kokrierzem. Kołnierz jest clężki, przesią|rł
- Ęrtanie brzrni: czy chcecle znstać lr lową Hiszp...? wodą. 7.a pazruclrę zaciekają cienkie strumyczki wilgoci.
- Chcę, towarzyszlt stalh. JeŻe|i wtull się sryję w kohrierz, nie jest tak zimno.
Dlate$o wtula szyję w kohlierz, pr bując sIę rozgrzać.
zi&!
Wiatr nle zadowolił stę kapeluszem' pr buje jeszcze
zedrzeć palto. Wicher duje ze wszystktch stron naraz.
NietuteJszy wicher. Skandynawski. Niesie ze sobą za-
pach śniegui straszliwy ziąb. Dlatego szczękal zębami'
wrKToR sttwoRow wyn n
ale do czasu. Potem skurcz ściągnąłmięśniei szczęka-
nie ustało. lnaroaowosctl
Deszcz też nietutejszy, nie berliliski. Dfugie, przej- _ Zjeździłcały świat.W każdym kraju jest u sleble,
rzałe krople z kryształkami w środku.Krople r:ie z ga- wszędzie czuje się jak w domu, zna wszystkie języki'
tunku ',bum-bum'', ale taczej ,,plask-plask''. Zactnają Pochodzenie nieokreślone. od kilku miesięcy mieszka
w czarr:e szyby wygaszonych okien. Trafiając pod po- w Berlinie, ale Niemcy nie uważajągo za swego.
deszwy _ szeleszcząi chrzęszczą. Nasączryszy trzewiki'
pod 'wpływem ciepła przemieniają się w zwyczajne krop-
- Aza kogo?
le dŻdŻu i chlupią w butach, jak zdeze|owane tłoki.
- ZaPolaka.
Ciężkle nasączone nogawki oblepiają uda i łydki. Woda
- A Polacy?
wypływa znicln strumykami - jedne wprost do cholewek
- Za Rosjanina, towarzyszu Stalin.
but w, inne na ziemię. A z mroku wlepiają się weri
- To w takim razie za kogo mają go Rosjanle?