Heydel Jeszcze Zadna Kobieta 2013

You might also like

Download as pdf or txt
Download as pdf or txt
You are on page 1of 11

Magda Heydel

Uniwersytet Jagielloński

„Jeszcze żadna kobieta, jak poezja poezją...”


Ku projektowi poetyckiemu
Anny Świrszczyńskiej

Znacznie jednak poważniej ją traktuję,


niż mogłoby się wydawać sądząc po moich (męskich)
przycinkach.
Czesław Miłosz

Moja droga, strzeż się Znaczącego,


które chce cię znów sprowadzić w niewolę Znaczonego!
Hélène Cixous

Podczas rozmowy, jaka odbyła się w roku 1990 w redakcji krakowskiego „Na-
Głosu”, Czesław Miłosz wyraził opinię, że Anna Świrszczyńska należy do grona
największych przedstawicieli rozpoznawalnej na świecie polskiej szkoły poezji.
Marian Stala zareagował na to stwierdzenie zdumionym, a może sceptycznym py-
taniem: „Naprawdę? Świrszczyńska też?”, co wywołało z kolei zdumienie noblisty:
„Oni tutaj nie wiedzą... Dlaczego? Czy dlatego żeście ją tutaj widzieli?”. Teresa Wa-
las (jedyna uczestnicząca w rozmowie kobieta) skwitowała tę sytuację półżartem:
„Oni są wszyscy metafizyczni, nie mają żadnego instynktu na baby (śmiech)”. „No
ale ona była jak najbardziej poetką metafizyczną – odpowiedział na to Miłosz.
– Agnostyczką czy ateistką, ale bardzo metafizyczną”1. Ta krótka wymiana zdań
stanowi świetne wprowadzenie do analizy sposobów odczytywania poezji Świr-

1
Zob. O komunistycznym maglu i polskiej szkole poezji. Z Czesławem Miłoszem w „NaGłosie”
rozmawiają Jan Błoński, Aleksander Fiut, Jan Polkowki, Marian Stala, Teresa Walas [w:] Cz. Miłosz,
Rozmowy polskie 1979–1998, Kraków 2006, s. 126. W tej samej rozmowie pada także zdumiewające

225
Magda Heydel

szczyńskiej, zwłaszcza w kontekście roli, jaką w tym względzie odegrał Czesław


Miłosz. Poeta nie tylko opracował jej poezje zebrane, lecz także wydał dwa tomy
przekładów poetki na angielski oraz książkę-esej poświęconą swojej fascynującej
koleżance2, stając się najważniejszym promotorem jej dzieła, zarówno w krajach
anglojęzycznych, jak i u nas.
Recepcja poezji Świrszczyńskiej w ostatnich dekadach kształtowana była
w dużej mierze przez odczytania noblisty, milczenie krytyki oraz niezbyt dobrze
słyszalne, a jednak wypowiadane przekonanie o dywersyjnej wobec głównego
nurtu polskiej szkoły poezji, nieoswojonej i zaskakującej inności – „babskości”
– jej dzieła3. W poniższych uwagach podejmuję próbę wyplątania poezji autorki
Jestem baba z narzuconych na nią, zwłaszcza przez interpretacje Miłosza, kategorii
i proponuję spojrzenie na jej dzieło jako na odważny projekt antropologiczno-
-poetycki. Przedstawione tu wstępne rozpoznania wymagają oczywiście rozwinię-
cia, zwłaszcza że poezja Świrszczyńskiej interesuje mnie także w kontekście prze-
kładów na język angielski, a w wąskich ramach artykułu nie zdołam, rzecz jasna,
podjąć tych kwestii4.
Świrszczyńska była feministką w sensie innym, niż to wynika z jakichkolwiek teorii. Po
prostu kierowała się obserwacją i współczuciem. A jej krytyka społeczności patriarchalnej
dotyczyła głównie stosunków rodzinnych wśród robotników i chłopów

– napisał Czesław Miłosz we wstępie do polskiej edycji dwujęzycznego tomu


poezji autorki Czarnych słów5, a w opublikowanym parę lat wcześniej eseju
stwierdził:
W swojej liryce miłosnej wyzywająca, całkiem otwarcie pisze o zmienianiu mężczyzn, tu-
dzież, pierwsza bodaj wśród polskich poetek, nie żenuje się mówić o orgazmie. Jako femi-
nistka jest wyjątkowo bezczelna, bo występuje w obronie kobiet gnębionych przez samców,
czyli chamów i pijaków6.

stwierdzenie Miłosza, że w poezji Świrszczyńskiej jedynym absolutem jest ojczyzna (s. 127). Wątek
ten nie zostaje jednak rozwinięty.
2
Zob. A. Świrszczyńska, Poezja, zebrał i przedmową poprzedził Cz. Miłosz, Warszawa 1997;
A. Swir, Happy as a Dog’s Tail, transl. Cz. Miłosz, L. Nathan, San Diego 1985; A. Swir, Talking to
My Body, transl. Cz. Miłosz, L. Nathan, Washington 1996; Cz. Miłosz, Jakiegoż to gościa mieliśmy,
Kraków 1996.
3
Więcej na ten temat piszę w rozdziale Przywołuję cię i będziesz między ludźmi. Czesław Miłosz
i tłumaczenie Anny Świrszczyńskiej w książce „Gorliwość tłumacza”. Przekład poetycki w dziele Czesła-
wa Miłosza, Kraków 2013.
4
Prócz wspomnianych przekładów Miłosza istnieją dwie inne książkowe publikacje wierszy
Anny Swir w przekładach M. Marshment i G. Baran: I’m the Old Woman, Canterbury 1985 oraz Fat
like the Sun, London 1986. Ostanio ukazał się też tomik Building the Barricade and other poems of
Anna Swir, transl. P. Florczyk, Calypso Editions, b.m.w. 2011.
5
A. Świrszczyńska / A. Swir, Mówię do swego ciała / Talking to my body, Kraków 2002, s. 9.
6
Cz. Miłosz, Jakiegoż to gościa mieliśmy..., s. 28.

226
„Jeszcze żadna kobieta, jak poezja poezją...” Ku projektowi poetyckiemu Anny Świrszczyńskiej

Jeszcze wcześniej, w szkicu W stronę kobiet, powiada Miłosz, że ceni Świr-


szczyńską nie za radykalny feminizm, lecz za „dar współczucia. Za jej obronę ko-
biet, również starych, które są odrzucane na margines społeczeństwa, ponieważ
odmawia się im wartości, wartości rzeczy do erotycznego spożycia”7.
Obok bliskiego mu (także w kontekście zainteresowania buddyzmem), a po-
rządkującego drastyczne nieraz obrazy zawarte w tych wierszach, wątku współ-
czucia, w omówieniu dzieła podziwianej poetki Miłosz konsekwentnie artykułuje
tezę o jego metafizycznym wymiarze. Wielokrotnie zaznacza, że Świrszczyńska
była agnostyczką i materialistką, a nawet że „wzmianek o chodzeniu do kościoła
u niej nie upatrzysz”8, jednakże fundamentem, na którym buduje interpretację
twórczości swojej koleżanki, jest przekonanie, że znaczenia jej poezji nie wyczer-
pują się – nie mogą się wyczerpywać – na poziomie cielesności i sięgają religijnie
pojętej „drugiej przestrzeni” lub „Innego Wymiaru”:
[...] jej świat ekstazy i cierpień, żarliwych szeptów i hymnów na chwałę istnienia na pewno
nie mieści się w tym, co nazywamy materią, fysis, czyli rozciąga się w meta, uczestniczy
w wielkim oceanicznym Wszystkim [...] oto w dwudziestym wieku najlepszą poezję pró-
bującą dotknąć Innego Wymiaru, jakkolwiek ten wymiar nazwiemy, piszą poeci niezbyt
wyznaniowi czy pozawyznaniowi, jakby samo słownictwo pełne wielkich liter paraliżowało
autorów wiernych katechizmowi9.

Odwaga w sprawach erotycznych oraz wynikająca ze współczucia krytyka pa-


triarchalnego społeczeństwa („całkiem inny feminizm”) w połączeniu z metafi-
zyczną głębią, jaką Miłosz w jej poezji odczytuje, są argumentami na rzecz umiesz-
czenia twórczości Świrszczyńskiej wśród „najwybitniejszych osiągnięć poezji
światowej XX wieku”10. Zawarty w tych wierszach żywioł kobiecości („babskości”)
i cielesności („mięsności”) przez Miłosza odczytywany jest konsekwentnie jako
znak lub symbol. Sam w sobie nie staje się on obiektem opisu, nie jest traktowany
jako zapis kobiecego doświadczenia.
Niewątpliwie przeniknięte fascynacją analizy z książki Jakiegoż to gościa mie-
liśmy są podszyte jeśli nie strachem, to co najmniej niepewnością co do katego-
rii, w jakich można tę poezję ujmować. Miłosz myli się w swoich rozpoznaniach:
zjawisko, które usiłuje opisać, wymyka mu się nie tylko spod pióra, ale właściwie
z pola widzenia do tego stopnia, że zestawiając w zdumiewającej paraleli Annę

7
Cz. Miłosz, W stronę kobiet, „Teksty Drugie” 1993, nr 4/5/6, s. 14. Pozostawiam na boku szerszą
kwestię stosunku Miłosza do feminizmu i jego wypowiedzi na ten temat. Ciekawego materiału do-
starczają tu m.in. dwa tomy Rozmów polskich (Kraków 2006, 2010). W książce o Świrszczyńskiej pisze:
„Uczciwość nakazuje mi przyznać się, że sam jestem skłonny uważać feministki za wariatki, dlatego
że, podobnie jak rewolucyjne passionarie, miary nie mają, a poza tym źle radzą sobie z wyborem
przywódczyń” (Jakiegoż to gościa... s. 13).
8
Cz. Miłosz, Jakiegoż to gościa mieliśmy..., s. 28.
9
Tamże.
10
Zob. Cz. Miłosz, Wstęp [w:] Mówię do swego ciała / Talking to my body..., s. 11.

227
Magda Heydel

z mickiewiczowską Telimeną, w zakończeniu książki nieledwie udziela jej po-


śmiertnych pouczeń11. Tymczasem jeśli twórczość Świrszczyńskiej zajmuje miej-
sce wśród najwybitniejszych osiągnięć zeszłego wieku, to właśnie dlatego, że nie
idzie jej ani jedynie o krytykę społeczną, ani o współczucie, ani – tym bardziej
– o metafizykę, absolut i życie pozagrobowe.
„Miłosz czyta jak umie, po męsku, widzi tyle, ile pozwalają dojrzeć szkła
metafizyka-intelektualisty” – pisze Anna Węgrzyniakowa w świetnym szkicu
poświęconym późnej twórczości Świrszczyńskiej. Badaczka stwierdza, że przez
umieszczenie twórczości swojej rówieśniczki w nurcie poezji metafizycznej i po-
łączenie jej z definiowaną w filozoficzno-religijnych i historycznych kategoriach
polską szkołą poezji, Miłosz w istocie zatrzymuje się w tym miejscu, w którym
lekturę dzieła Świrszczyńskiej należy dopiero zacząć12. Odczytując w jej późnych
wierszach wątek ekstatycznej cielesności, badaczka definiuje zawartą w twórczości
Świrszczyńskiej „babską rację istnienia”13, czyli somatyczną koncepcję bytu jako
takiego, mocno wyrażone przekonanie, że ciało j e s t, chociaż tak chętnie ignorują
je filozofowie zajęci sporem o uniwersalia i sens egzystencji, umieszczany poza nią
samą oraz koniecznymi związkami ciała z duszą.
Z cielesnością trzeciej fazy twórczości Świrszczyńskiej14 kłopot miało bardzo
wielu krytyków, podnoszących brew w sceptycznym „Naprawdę?”. Najwyraźniej
może dał wyraz takiej postawie Zbigniew Bieńkowski, kiedy w recenzji tomu Je-
stem baba pisał:
Nie wierzyłem własnym oczom, kiedy odczytałem nazwisko autorki. Annę Świrszczyńską
moja pamięć wzruszeniowa przechowuje z ciepłym uczuciem jako poetkę bardzo czystego,
odległo od bezpośredniości doznań, artystostwa. Jej teatr [...] jest równie jak jej poezja czy-
stą alegorią. A tu nagle takie wyznanie, jaskrawe, brutalne, wyznanie rozpaczliwie odważne.
Jeszcze żadna kobieta, jak poezja poezją, nie odezwała się tak dobitnie. Muszę się zdobyć na
duży wysiłek, ażeby nie cytować. Bo tutaj każdy cytat byłby tylko przykładem brutalności,
niepiękna, niepoezji wreszcie15.

W retorycznym zapale Bieńkowski wypowiada tu opinię, której weryfikacja


lub falsyfikacja wymagałaby obszernych studiów, oddaje ona jednak sprawiedli-

11
Pomimo tych porównań, Miłosz pisze, że Telimena pojawia się jako komiczna postać kobieca
w literaturze polskiej, wciąż żywa „jakby komizm zapewniał jej długie życie. Może znaczy to, że oby-
czajowo siedzimy w starych przyzwyczajeniach, nie zdając sobie sprawy, jak bardzo męski jest nasz
śmiech i uśmiech” (Jakiegoż to gościa..., s. 12).
12
„Metafizyka ciała” w ostatnich wierszach Anny Świrszczyńskiej [w:] tejże, Egzystencjalne i meta-
fizyczne. Od Leśmiana do Maja, Katowice 1999, s. 82.
13
Tamże, s. 93.
14
Twórczość poetycką dla dorosłych Świrszczyńskiej można dość przekonująco podzielić na fazę
przedwojenną i dwie fazy powojenne, z których ostatnia krystalizuje się na przełomie lat sześćdziesią-
tych i siedemdziesiątych w tomikach Czarne słowa i Wiatr, a następnie Jestem baba.
15
Z. Bieńkowski, Dosłowność [w:] tegoż, Ćwierć wieku intymności. Szkice poezji i niepoezji, War-
szawa 1993, s. 201–203. Pierwodruk: „Kultura” 1972, nr 25.

228
„Jeszcze żadna kobieta, jak poezja poezją...” Ku projektowi poetyckiemu Anny Świrszczyńskiej

wość odwadze projektu Świrszczyńskiej, a zarazem stanowi bezwiedną, jak należy


sądzić, deklarację bezradności języka krytycznego opisu wobec takiego przedsię-
wzięcia poetyckiego: „jeszcze żadna kobieta, jak poezja poezją, nie odezwała się
tak dobitnie”.
Wśród reakcji na tomik Jestem baba (1972) – nieco wcześniejszy, także od-
ważny obyczajowo i formalnie Wiatr (1970) oraz poprzedzający go tom stylizacji
na poezję afrykańską Czarne słowa (1967) – były naturalnie i takie, w których
zaskoczenie nie prowadzi do negacji i wyrzucenia poza nawias poezji, a interpre-
tacja potwierdza wyjątkowość języka poetyckiego Świrszczyńskiej16. Stanisław
Balbus, autor dwóch wnikliwych szkiców o „babskich” książkach poetki, pisze:
„Powiedzieć, że głównym przedmiotem zainteresowań poetki był zawsze człowiek
cierpiący [...] to zaryzykować ogólnik. Powiedzieć, że to jest poezja kobieca – to
powiedzieć banał”17.
Dla Balbusa najciekawszy aspekt dzieła Świrszczyńskiej, dzięki któremu jej
poezja jest absolutnie nowatorska, stanowi szczególny erotyzm, traktowany jako
„zasadnicza forma istnienia”, bowiem „treści, które zwykło łączyć się ze słowem
»miłość«, to tylko mała cząstka świata erotyki, jaki jawi się nam w poezji Anny
Świrszczyńskiej”18. Erotyzm u Świrszczyńskiej staje się w odczytaniu Balbusa synek-
dochą (a nie metaforą) bycia, najintensywniejszym stanem istnienia, bynajmniej
nie rodzajem estetyczno-zmysłowego dodatku, ponieważ w tej poezji to
[...] ciało – biologia – jest zawsze ostateczną formą istnienia i jego podstawą, źródłem
i sprawdzianem wszelkich pozacielesnych wartości [...] wszelki byt poza- i ponadcielesny
– choć upragniony – jest więc zawsze pozorny, chwilowy i „na niby”. Jest fatamorganą czło-
wieka udręczonego ciałem. Ciało jest bowiem narzędziem i źródłem zarówno ekstazy, jak
i udręki [...] Bohaterki jej wierszy stają nieraz na skraju tajemnicy, jaka rozpościera się po
drugiej stronie istnienia. Przekraczają nieraz tę granicę, by [...] istnieć w kategoriach nie-
bytu.

Opisując w liryce Świrszczyńskiej cielesność wyzwoloną z metafizycznych zo-


bowiązań, takich jak sublimująca ją miłość ziemska albo religijna perspektywa
pozaziemskiej egzystencji, krytyk wychodzi poza obowiązujące męskie kategorie,
w które ponad dwadzieścia lat później wtłaczać będzie tę „babską” twórczość Mi-
łosz. Dzięki temu może dotknąć kwestii zasadniczych dla zrozumienia zarówno
antropologii Świrszczyńskiej, jak i jej poetyki, która przez swoją bezpośredniość,
dosłowność i antyornamentalny charakter budzi zdumienie lub zgorszenie.

16
Zob. m.in. E.  Łubieniewska, Tragedie emancypantek. „Życie Literackie” 1972, nr 49, s. 14;
M. Baranowska, Poetka nieobojętna, „Twórczość” 1981, nr 7, s. 117–120; A. Nasiłowska, Cielesna poe-
zja Świrszczyńskiej, „Odra” 1994, nr 11 (396), s. 104–105.
17
S. Balbus, Cierpienia i ekstazy, „Życie Literackie” 1972, nr 2 (989), s. 10.
18
S. Balbus, Kobieta mówi o swoim życiu, „Twórczość” 1972, nr 8 (325), s. 106–109. Kolejne cy-
taty w tekście z tego źródła.

229
Magda Heydel

Sama poetka, komentując przemiany swojej twórczości, pisze:


Styl to wróg poety, a największą jego zaletą jest nieistnienie. Można powiedzieć w para-
doksalnym skrócie, że piszący ma dwa zadania. Pierwsze – tworzyć własny styl. Drugie to
niszczyć własny styl19.

Nagość języka zapisu w tomie Jestem baba byłby więc korelatem pewnej nagiej
treści, zdolnym – według słów samej poetki – „połączyć sztukę i życie”, tak aby
ani sztuka nie była nieistotnym ornamentem dla życia, ani życie nie okazało się
pogardzanym dodatkiem do sztuki20. Komentując język poezji Świrszczyńskiej,
Balbus pisze o jego rewolucyjnym charakterze, polegającym na istotnym posze-
rzeniu terytorium dostępnego liryce, ponieważ skutecznie wprowadza w jej obręb
tematykę, która zarezerwowana była dla prozy realistycznej czy naturalistycznej.
Więcej nawet, bowiem, jak czytamy, „do poezji wkracza więc to, co zostało nie-
jako wypchnięte poza kulturę i poza język nawet”21: żywioł nieopisywalnego, bo
z różnych powodów wstydliwego doświadczenia – od przemocy domowej, przez
bestialstwo szpitala położniczego, po ekstazy kobiecego orgazmu oraz upokorze-
nia starości i umierania. Nie tylko erotyka, lecz także pozostałe wielkie tematy
Świrszczyńskiej są obwarowane bardzo silnymi ograniczeniami oraz zakazami
etycznymi, moralnymi, konwencjonalnymi i estetycznymi. Tymczasem poetka jest
tu bezkompromisowa: przestrzeń, w której rozgrywają się wydarzenia jej wierszy,
stanowi ciało człowieka, a przede wszystkim ciało kobiety. Świrszczyńska daje głos
kobiecemu ciału, jego fizjologii, radości i koszmarowi jego bycia, czyli żywiołowi,
który w porządku patriarchalnej kultury jest niemy, bo zmuszony do milczenia.
Stosunkowo często przywoływany jest wiersz Kobieta rozmawia ze swoim
udem; także przez Miłosza, który określa go mianem hymnu na cześć kobiecych
genitaliów, „amoralnego zwierzątka”, którego „jasnemu, gładkiemu wdziękowi”
zawdzięcza kobieta „wiele bogactw / wiele prawd kosztownych”, jakich nie dałaby
jej nigdy „najwyborniejsza uroda [jej] duszy”22. Seks kobiety jest tu właściwie taj-
nym narzędziem władzy:
Otwierają się przede mną
w chwili miłosnej
dusze kochanków i mam ich w swej mocy.

19
A. Świrszczyńska, Wstęp [w:] tejże, Poezje..., s. 24.
20
Tamże, s. 22. Myśl Świrszczyńskiej o tym, że sztuka współczesna pogardza życiem, w wyniku
czego życie uznaje sztukę za nieważną, jest, co ciekawe, bardzo bliska Miłoszowskiemu sprzeciwowi
wobec awangardyzmu i jego przekonaniu o konieczności odnowienia poezji obiektywnej. W tym
kontekście warto, jak sądzę, na nowo przeczytać otwierający tom Jestem baba tytułowy cykl, który
Miłosz – sam niegdyś jako autor Głosów biednych ludzi przez Wykę oskarżany o publicystykę poety-
cką – zbywa jako „przyglądanie się Polsce plebejskiej” (Jakiegoż to gościa..., s. 85).
21
S. Balbus, Kobieta mówi o swoim życiu...
22
Cytaty z wierszy Świrszczyńskiej wg Poezje.... Numer strony w nawiasie pod tekstem.

230
„Jeszcze żadna kobieta, jak poezja poezją...” Ku projektowi poetyckiemu Anny Świrszczyńskiej

Patrzę, jak rzeźbiarz


Na swoje dzieło,
[...]
Czytam jak anioł
Myśli w czaszkach,
Czuję w dłoni
Bijące serce ludzkie
(s. 202)

Ten wymiar kobiecości, odważnie opowiedziany, jest jednak w znacznej mierze


oswojony, chociaż oczywiście świadomość własnej siły stanowi tu element dywer-
syjny wobec patriarchalnego układu ról społecznych. Tymczasem Świrszczyńska
daje nam jednak także dużo mniej estetycznie akceptowane obrazy ciał – chorych,
rodzących, starych, zmęczonych, pijanych, brudnych, śmierdzących, upokorzo-
nych – i im także przyznaje prawo głosu.
„Świrszczyńska nie jest podobna do żadnej z poetek naszego stulecia, w każ-
dym razie do żadnej ze znanych mi poetek amerykańskich czy tłumaczonych na
angielski” – pisze Miłosz, powtarzając zasadniczo, choć w innej formie, uwagę
Bieńkowskiego. Konkluduje przy tym, że odmienność dzieła polskiej autorki pole-
ga na tym, iż „całą osobistą poezję Świrszczyńskiej można by nazwać rozmową ze
swoim ciałem”, widzianym z perspektywy zewnętrznej, tak jak Ariel przygląda się
Kalibanowi23. Ta sama pozycja „beznamiętnego” obserwatora miała według Miło-
sza pozwolić Świrszczyńskiej na opowiedzenie powstania warszawskiego w tomie
Budowałam barykadę, porównywanym przez niego wielokrotnie do Pamiętni-
ka z powstania warszawskiego Mirona Białoszewskiego24. Nie podając w wątpli-
wość płaszczyzny porównania wynikającej z artystycznej rangi tych dwóch dzieł,
a i z faktu, że oba powstały na długo po opisywanych wydarzeniach, trudno jednak
nie zauważyć ogromnych różnic w sposobie umiejscowienia podmiotu i poprowa-
dzeniu narracji obu utworów oraz zgodzić się z wnioskami, jakimi Miłosz pod-
sumowuje analizę kobiecej seksualności zestawionej z fizjologią śmierci, a więc
najbardziej cielesnych aspektów dzieła Świrszczyńskiej.
Pisząc bowiem w tym kontekście o wierszach Kobieta rozmawia ze swoim
udem i Grube jelito, poeta po raz kolejny bowiem kieruje swoją interpretację ku
religii i historii, sugerując, że w omawianych obrazach poetyckich Świrszczyńskiej
agnostycyzm łączy się z silnym wpływem wyobrażeń katolickich.

23
C. Miłosz, Jakiegoż to gościa..., s. 93. Warto dodać, że podkreślanie „zewnętrznej perspektywy”
w jej utworach może być podyktowane chęcią przeciwstawienia Świrszczyńskiej amerykańskiej poezji
konfesyjnej, wobec której Miłosz był bardzo krytyczny.
24
Np. w Jakiegoż to gościa..., s. 77; ale także wielokrotnie w wywiadach i dyskusjach. Sama Świr-
szczyńska komentuje trudność z opisywaniem wojennych wydarzeń: „Wojna zrobiła ze mnie innego
człowieka. [...] Historia żądała od pisarzy stworzenia nowego języka [...] Mam całą grubą teczkę wy-
pełnioną nieudanymi próbami opisu jednej ulicznej egzekucji, której byłam świadkiem. Temat mnie
przerósł”. Zob. jej Wstęp [w:] Poezje..., s. 21.

231
Magda Heydel

Tak zwana liryka miłosna Świrszczyńskiej (jakże mało liryczna) byłaby w pewnym sensie
przerzutem historycznego w osobiste, czyli powtarzałaby ten sam wzorzec literatury pol-
skiej, w której zawsze za jakąś zasłoną czai się historia

– stwierdza Miłosz, a nieco wcześniej wprowadza myśl, która, być może na pra-
wach skrótu myślowego, jest tak zaskakująca, że niemal niezrozumiała: „klinicz-
ny obiektywizm rodem z nauk biologicznych zyskiwałby u niej poparcie w kate-
chizmowej odrazie do grzechu”25. Miłosz sugeruje więc, po pierwsze, że opisane
w Budowałam barykadę doświadczenie ciała w „sytuacji granicznej”26 jest przy-
czyną odlirycznienia i udrastycznienia opisów seksu, ponieważ niosą one pamięć
wydarzeń historycznych, „nagromadzenia obrazów piekła [które] wykracza poza
wytrzymałość czytelnika i każe zapytać, czy nie są tu pogwałcone zasady, dzięki
którym literatura jest literaturą”27. Intymne sytuacje, opisane w wierszach Świr-
szczyńskiej z wielką otwartością, w tej interpretacji historią podszyte, tracą auto-
nomię i zamieniają się w metafory, w szokujące, bo łamiące konwenans symbole.
Przestają, krótko mówiąc, być przedstawieniami seksu i nie mogą, jak chciałby
Balbus, być traktowane jako radykalny kobiecy projekt antropologiczny.
Po drugie – co widać wyraźnie w uwagach o Grubym jelicie – Miłosz dosłow-
nie wtłacza w „ciało, krzykliwie cierpiące” nieobecną u Świrszczyńskiej duszę, i to
wraz z wdrukowanym w nią katolickim („katechizmowym”) poczuciem winy oraz
hierarchią metafizycznych wartości. Tymczasem Grube jelito to utwór o potrzebie
ucieczki przed własnym ciałem, lecz nie gdzie indziej, tylko „do samej siebie”. Mało
tego, ze świadomością, że taka ucieczka powieść się może tylko za życia i zdrowia,
bowiem w chwili śmierci następuje nieunikniona i ostateczna kapitulacja wobec
cielesności, trzeba powrócić, by
Odbyć ostatnią,
najbardziej krzykliwą ceremonię ciała.

Zwyciężona przez ciało,


[...]
skonam w hańbie.

A ze mną skona wszechświat


Zredukowany
Do nieczynnej nerki
I zgorzeli grubego jelita.
(s. 223–224)

25
Cz. Miłosz, Jakiegoż to gościa..., s. 94.
26
Określenie Miłosza, tamże.
27
Tamże, s. 70. Analiza Miłoszowego odczytania powstańczego tomu Świrszczyńskiej wymaga
oddzielnego studium, które dotyczyłoby nie tylko interpretacji tego dzieła, ale wpisałoby ją także
w szerszy kontekst stosunku poety do powstania warszawskiego oraz jego biograficznych i artystycz-
nych wyborów czasu wojny.

232
„Jeszcze żadna kobieta, jak poezja poezją...” Ku projektowi poetyckiemu Anny Świrszczyńskiej

Śmierć ciała to śmierć wszechświata, koniec absolutny, poza którym rozciąga


się jedynie nicość, a nie metafizyczna perspektywa, która by za cenę pozbawienia
ciała autonomii mogła nadać sens jego cierpieniu. U Świrszczyńskiej jedynie cia-
ło – i nic poza nim – jest obszarem, na którym rozgrywa się „potworność zwana
życiem”28. W wierszach z powstania, a jeszcze odważniej w wierszach somatyczno-
-erotycznych, na dobrą sprawę dokonuje ona zamachu na te wartości, które znaj-
dują się w samym sercu polskiej szkoły poezji, jak chce ją widzieć Miłosz29. Zwią-
zek między taką wizją cielesności a obrazami ropy, kału i krwi z powstańczego
szpitala, oglądanego oczyma młodej sanitariuszki, niewątpliwie istnieje, jednak
rozgrywa się nie na płaszczyźnie religijnej i historycznej, lecz pomiędzy bólem
a rozkoszą, w negującej płaszczyznę religijną i historyczną przestrzeni somatycz-
nej, która Miłoszowi nieustannie zdaje się niewystarczająca, niesamodzielna czy
zgoła nieistniejąca.
Interesująca jest w tym kontekście pozycja zbiorku Świrszczyńskiej Czarne
słowa. Stylizacje murzyńskie, praktycznie pominiętego w interpretacjach Miłosza,
choć przecież to on właśnie w latach pięćdziesiątych zeszłego wieku tłumaczył na
polski negro spirituals30. Pozostawiając na boku zagadnienia społeczne i ideolo-
giczne, warto wpisać lekturę tego cyklu w rekonstrukcję programu Świrszczyń-
skiej. Wartość „murzyńskich stylizacji” jako istotnego elementu projektu poety-
ckiego zauważył Stanisław Balbus, słusznie łącząc je z wątkiem przemocy wobec
kobiet i kobiecej rozkoszy z książek Wiatr i Jestem baba:
[...] ich wyrafinowany prymitywizm stanowił nie tyle przejaw zainteresowania autorki dla
kultur egzotycznych, ile sposób ujęcia – bardzo odważnie potraktowanej – problematyki
erotycznej. Stylizacja mogła być metodą „oswajania” tematu, wyzwalania go z szeregu kon-
wenansów. [...] ograniczenia w dużo większym stopniu dotyczą „żeńskiego podmiotu li-
rycznego”, którego „zachowania literackie” są znacznie silniej niż się sądzi oddzielone od
potocznych [...] wyobrażeń dotyczących sposobów zachowania (i mówienia) kobiety zako-
chanej. Granica między subtelnością a wulgarnością była tu zawsze [...] bardziej sztywna niż
w „liryce podmiotu męskiego”31.

28
Z wiersza Spotkanie autorskie, zob. Poezje..., s. 365. Trzeba tu zaznaczyć, że zwłaszcza w późnych
wierszach Świrszczyńskiej, o których pisze Węgrzyniakowa, istnieje bardzo wyraźny nurt ekstatyczny,
to utwory opisujące „zjadanie z zachwytem swojej kromki szczęścia”, radosne bycie w swoim ciele.
29
Dużo bliżej poetce do Różewicza, pozostającego i pozostawionego na uboczu skonstruowanej
przez Miłosza kategorii, a jednak, nawet jeśli zbliża ją do niego „mięsność”, to ze względu na swoją
radykalną „babskość” jest osobna.
30
Zob. Cz.  Miłosz, Kontynenty, Kraków 1999, s. 175–182. O przekładach tych pisze K.  Jaku-
biak, dowodząc, że były one nie tyle prezentacją gatunku oraz postawy antyrasistowskiej, ile autorską
antysowiecką wypowiedzią polityczną, opartą na nasyceniu murzyńskich pieśni dyskursem wolnoś-
ciowym. Por. K.  Jakubiak, Oszustwo przekładu: Czesław Miłosz i negro spirituals, „Przekładaniec”
2011, nr 25, pt. Między Miłoszem a Miłoszem, s. 203–222.
31
S. Balbus, Kobieta mówi o swoim życiu...

233
Magda Heydel

Poetka szuka więc dla erotyki (przypomnijmy, że Balbus rozumie ją jako stan
zgęszczonego bycia) takiego wyrazu, który by nie zamknął jej w istniejących,
gotowych, męskich konwencjach i konwenansach. Co jeszcze ważniejsze, szuka
wyrazu – głosu – dla stworzenia kobiecej opowieści, wyzwolonej spod władzy
dyskursu mężczyzn, na swoich zasadach wyznaczającego kobiecym doznaniom
miejsce w języku. Począwszy od wydanych w roku 1987 Czarnych słów, kolejne
tomy Świrszczyńskiej to konsekwentny rozwój i doskonalenie takiego idiomu, za
pomocą którego i poprzez który dokonuje ona zapisu doświadczenia kobiecości,
jakiego – by przypomnieć zdumienie cytowanego krytyka – „jeszcze żadna kobie-
ta, jak poezja poezją”, nie wyraziła tak dobitnie.
Chodzi o to, żeby kobieta wreszcie siebie napisała: musi zacząć pisać o kobiecie i wpro-
wadzić kobiety w świat pisma, z którego zostały wyparte z taką samą gwałtownością, jak
i z odczuwania swoich ciał; [...] Kobieta musi sama, własnym wysiłkiem, wstąpić w tekst
– jak w świat i w historię32.

Tak Hélène Cixous zaczyna swój słynny esej-manifest pod tytułem Śmiech Me-
duzy z 1975 roku, w którym definiuje i promuje écriture féminine, z przekona-
niem o konieczności wyjścia poza władzę logocentryzmu, aby dać wyraz temu,
co stale poddawane jest represji, spychane w cień i nieuznawane w zachodniej
tradycji dyskursywnej. Zasadniczym zadaniem, jakie stawia sobie w tym żarliwym
tekście Cixous, jest uświadomienie konieczności wypowiedzenia tego, co stłumio-
ne, udzielenia głosu kobiecej cielesności w mowie oraz w pisaniu. Przedstawiając
cielesne doznania kobiety po raz pierwszy wypowiadającej się publicznie, Cixous
zwraca uwagę na skutki narzuconych ograniczeń:
[...] publiczne występowanie – powiem nawet: samo otwarcie ust – jest dla kobiety zuchwal-
stwem, transgresją

oraz na fizyczne zaangażowanie ciała kobiety w akt mówienia:


[...] w mowie kobiet, podobnie jak w ich pisarstwie, nie przestał odzywać się śpiew [...] pier-
wotna muzyka, jaką jest zew miłości, który każda kobieta utrzymuje przy życiu.

W kobiecym pisaniu, w écriture féminine, ma się ujawnić opór przeciw do-


minacji pisarstwa męskiego zamkniętego w dyskryminujące pary pojęć, dążącego
do jedności, jasności, prawdy i obecności. Jest to twórczy opór w imię nadania
głosu temu, co wypierane i tłumione, bo zagraża logocentryzmowi. Nie chodzi
jednak o stworzenie kolejnej prostej opozycji czy też zmiany hierarchii w ramach
pary męskie-kobiece. Wprawdzie, jak powiada Cixous, kobieta pisze „białym
atramentem”, bo zawsze ma w sobie dobre matczyne mleko33, a więc cielesność

32
Wszystkie cytaty z tego tekstu według przekładu A. Nasiłowskiej, „Teksty Drugie” 1993, nr 4–6,
s. 147–166.
33
W przekładzie Nasiłowskiej mamy sformułowanie „Zawsze w niej jest coś z karmicielstwa”.

234
„Jeszcze żadna kobieta, jak poezja poezją...” Ku projektowi poetyckiemu Anny Świrszczyńskiej

niedostępną mężczyźnie, niemniej écriture féminine może być uprawiana zarów-


no przez kobiety, jak i przez mężczyzn, bowiem jej istota rodzi się nie z opozycji
między męskim i kobiecym, ale z wydobycia tego, co odmienne od fallogocen-
trycznej męskości. Nie zmienia to oczywiście prawdziwości stwierdzenia, że to,
co kobiece, ma za sobą długą historię stłumienia, a kobiece pisanie wydobywa to,
co niewypowiadane zarówno ze względu na stłumienie przez patriarchalne kon-
wencje społeczne, jak i przez mechanizmy spychające całe obszary doświadczenia
w podświadomość.
Pisarstwo Świrszczyńskiej – choć jego poetyka w swojej prostocie i skrótowości
mogłaby się wydawać niemal całkowitym przeciwieństwem postulowanej przez
Cixous wylewności czy „wybuchania świetlistym strumieniem” – można z dużym
pożytkiem przeczytać w kategoriach écriture féminine, nie po to bynajmniej, by
stwierdzić, że poetka wyprzedza rozpoznania krytyki feministycznej i realizuje je
avant la lettre. Poprzez wprowadzenie do interpretacji terminów pozwalających
na usytuowanie jej dzieła poza gotowymi schematami, które – co wyraźnie widać
w odczytaniu dokonanym przez Miłosza – każą dokonywać translacji jej zamie-
rzenia twórczego na kategorie męskie, pochodzące z porządku logocentrycznego,
ujawnia się osobność jej zamierzenia i jego wyjątkowość. Tło koncepcji Cixous jest
pomocne w zrozumieniu wagi i odwagi podjętego przez Świrszczyńską projektu,
pozwala czytać dalej z miejsca, w którym Miłosz ze swoją metafizyką musi się za-
trzymać. Poetka tymczasem mówi do swego ciała:
Moje ciało, jesteś zwierzęciem,
Któremu przystoi
Ambicja.
Stoją przed nami
Wspaniałe możliwości.
(s. 382)

You might also like