Professional Documents
Culture Documents
Douglas Penelope - 4 - Aflame 2
Douglas Penelope - 4 - Aflame 2
Dla dziewczyn...
Dla Fallon, która uważa, że jeśli wiemy, czego tak naprawdę wiemy, to nie ma innego
wyboru,
I dla Tate, która wie, że walczenie z kimś nie jest nawet w połowie tak satysfakcjonujące,
jak walczenie o kogoś.
Kontynuujcie, panie.
Prolog
Tate
- Taa.
- Taa.
- Taa - jego cichy szept był niczym ciepły koc na mojej skórze.
Niechętnie.
Przez osiem miesięcy, podczas których byliśmy razem, zdążyłam się już
nauczyć, że lepiej przełknąć ślinkę, zanim pozwolić jej wyciec z moich ust.
- A także jak kuliłaś się do ławki, kiedy koncertowałaś się na teście, albo
jak jak przygryzałaś swój długopis, kiedy się denerwowałaś.
Kontynuował:
Ja też.
Uśmiechnęłam się i otworzyłam oczy, kiedy jego usta znalazły się cal od
moich.
- Nawet jeśli siedziałeś za mną, zawsze mogłam czuć na sobie twoje
spojrzenie, Jared. Czułam, że mnie obserwujesz nawet wtedy, gdy
zachowywałeś się jakbyś mnie nienawidził.
Kiedy trzy lata temu zrobił ze mnie swojego wroga, wydawało się to być
nie do zniesienia. Teraz zwyczajnie się cieszyłam, że to już się skończyło.
Byłam wdzięczna, że byliśmy teraz tutaj. Razem.
Jednak ze mną posunął się o krok dalej. W sumie to o kilka kroków. Był
żądny zemsty.
Czuł kontrolę tylko wtedy, kiedy mnie źle traktował, więc stałam się
jego ofiarą. Wszystko przez co przeszłam podczas liceum, otrzymałam
właśnie z jego rąk.
Zaśmiałam się, czując jak ekscytacja wypełnia moje ramiona i nogi, gdy
podciągnęłam moją sukienkę, zbiegając po schodach i kierując się do działu
sportowego.
Poczułam, jak moje blond włosy opadają mi, ale namówiłam moją
przyjaciółkę, K.C., aby je ułożyła luźno w lekkich falach. Chciałam je upiąć,
aby nie wpadały mi w twarz, ale Jared uwielbiał, gdy miałam rozpuszczone
włosy, a przecież chciałam doprowadzić go do szaleństwa dzisiejszej nocy.
- Nie chcę myśleć o ostatnim razie, gdy tu byliśmy - przerwał mi, kręcąc
głową.
I rozpłynęłam się.
Jared
Dzień Obecny
Dzieciaki są szalone.
- Jared! Teraz ja chcę niebieski kask, poza tym Connor miał go ostatni
raz i teraz jest moja kolej - blond włosy dzieciak wyjęczał z toru, kiedy inne
dzieciaki wsiadły do swoich gokartów, dwa rzędy po sześć w każdym.
- Naprawdę?
Powinienem się czuć źle co do kłamania, ale tak nie było. Kiedy te
dzieciaki wreszcie staną się bardziej rozsądne, to w końcu będę mógł przestać
im wciskać ten naukowy kit, aby nakłonić je do zrobienia tego, czego
chciałem.
I oprócz zdobywania wiedzy, też się świetnie bawili. Gdyby tylko takie
miejsce istniało, kiedy ja byłem w ich wieku.
Kiedy te dzieciaki po raz pierwszy przeszły przez moje drzwi, nie miały
pojęcia o niczym, a teraz jeździły po torze jakby spacerowali po parku. Dzięki
mnie i innym wolontariuszom. Zawsze byli tu szczęśliwi, uśmiechnięci i
patrzyli na mnie z wyczekiwaniem.
Opadły mi ramiona.
Kontynuowała:
Moja pierś wypełniła się ciężkim oddechem, więc przygryzłem kącik ust,
aby wreszcie złapała aluzję i się zmyła. Niemalże wyczułem zapach jej
usatysfakcjonowanego uśmiechu, gdy wróciła do klepu.
W domu już nic na mnie nie czekało. Teraz moje życie było tutaj.
Och, chłopcze.
Dar.
- Dlaczego nie?
Przytaknęła.
No oczywiście. W zeszłym tygodniu pokonała wszystkich, a jej brat - jej
bliźniak - zszedł z toru z rykiem.
- Powiedział, że mój brat nie będzie się czuć jak mężczyzna, jeśli będę
się z nim ścigać.
Szybko przytaknęła.
- Nie.
- Och, nie powinnam ci tego mówić - zanuciła.- Ale moja mama uważa,
że jesteś przystojny.
Wspaniale.
Biorąc pod uwagę meble za nią, nie wiedziałem, gdzie się znajdowała.
W tle zobaczyłem wiele bieli, więc zakładałem, że była w sypialni. Jej mąż - i
ojciec mojego przyjaciela, Jason Caruthers - był słynnym prawnikiem, więc
ich nowy apartament w Chicago był pewnie urządzony za grubą kasę.
Tak było lepiej. Nikogo nie widziałem, o nikim nie myślałem i to też mi
pasowało, bo za każdym razem gdy słyszałem głos mojej matki lub czytałem
e-maila od mojego brata czy jakiegoś znajomego z domu, myślałem o niej.
Tate.
Moja mama pochyliła się w stronę ekranu, a jej czekoladowe włosy,
które były takiego samego koloru co moje, spadły na jej ramiona.
- Jezu - westchnąłem.
Poza Tate, to moja mama znała mnie lepiej niż ktokolwiek inny. I to nie
dlatego, że przez minione lata dzieliliśmy jakąś bliską więź między synem a
matką, ale dlatego, że mieszała ze mną na tyle długo, aby wiedzieć, że nie
lubiłem niepotrzebnych bzdur.
Każdy.
- Doprawdy?
- To pocieszające, gdy wie się, że pewne rzeczy nigdy się nie zmienią.
- Nie mogę.
Zmrużyłem oczy.
- Dlaczego?
Jasna cholera.
Poczułem jak zaczęła pulsować żyła w mojej szyi, gdy wgapiałem się w
ten stok narciarski, który ciągnął się od jej szyi po talię i... to nie mogło być
prawdziwe.
Ciąża? Była w ciąży! Ja miałem dwadzieścia dwa lata. Moja mama miała
z jakieś czterdzieści.
Siostra?
Odwróciłem wzrok, czując jak przez walenie serca robi mi się gorąco.
Siostra, powiedziała.
- To prawda.
Jej pasierb, Madoc i jego żona, Fallon; Jax i jego dziewczyna, Juliet;
mąż mojej mamy, Jason; ich gosposia, Addie... każdy tam dla niej był z
wyjątkiem mnie.
- Jezu... mamo, ja... ja... - strasznie się jąkałem. Nie miałem pojęcia co
zrobić lub powiedzieć. Nie byłem wrażliwy ani dobry z takiego typu rzeczami.-
Mamo - z trudem przełknąłem ślinę i spojrzałem jej w oczy.- Cieszę się twoim
szczęściem. Nigdy bym nie pomyśłał, że...
Odchrząknąłem. Dom.
Nie chciałem się do tego przyznawać, nawet przed samym sobą, ale
bałem się, że na nią wpadnę. Tak bardzo, że nie wróciłem do domu.
Nie mogłem jej zobaczyć i nie chciałem. Lub nie chciałem jej
znienawidzić.
- To dobrze - ulga pojawiła się na jej twarzy.- Jax wyśle ci mailem bilet
samolotowy.
I rozłączyła się.
Rozdział 2
Jared
Rozluźniłem się w fotelu przy jej oknie, przypatrując się jak zacisnęła swoje
miękkie, różowe wargi, gdy zaczęła się kręcić. Jej długa, smukła szyja wzywała mnie,
przez co poczułem desperację.
Pierdoloną desperację, aby jej nie zostawiać. Nigdy nie chciałem zrobić tego,
co wiedziałem, że muszę zrobić w tej chwili.
Do Tate należało moje serce, zaś ja równie dobrze mogłem się udławić,
próbując przełknąć i ukryć moją potrzebę niej.
Obróciła twarz w drugą stronę i dostrzegłem jak otwiera oczy, a jej ciało budzi
się do życia. Wciągnęła głęboki oddech i powoli podciągnęła się do pozycji
siedzącej. Potem momentalnie mnie zauważyła, gdy wpatrywałem się w nią przez
pokój. Na jej twarzy pojawił się mały uśmiech, który zniknął po tym, gdy go nie
odwzajemniłem.
Skinąłem głową w stronę jej telefonu, mając nadzieję, że się nim zainteresuje i
da mi chwilę. Gorąc zalał moją pierś, a serce zaczęło mi walić. Musiałem być w
stanie to zrobić. Dla niej i dla mnie.
Znowu opuściłem wzrok i uniosłem go, decydując się nie być cholernym
tchórzem.
Ale odrzuciła na bok swoją pościel i zaczęła mocniej oddychać, wiedząc już
dokąd to zmierzało. Z tymi włosami ściągniętymi w niski kucyk i tak dostrzegłem na
jej twarzy zrozumienie.
- Jax ma zawsze rację - przyznałem, żałując, że nie mogę robić tego co robiłem
przez ostatnie dwa lata. Pocałować ją, zgasić światła i wyłączyć się na świat.
Mój brat potrafił powiedzieć na głos to z czym każdy bał się zmierzyć, a znał
mnie jak samego siebie. Byłem nieszczęśliwy i nie mogłem już wykorzystywać Tate,
aby się na niej wspierać.
A odkąd Tate podsłuchała moją rozmowę z Jaxem z tamtego dnia, też coś
podejrzewała. Nadeszła pora, aby wziąć sprawy w swoje ręce.
- Nie wiem czego chcę!- wybuchnąłem, teraz krzycząc, aby się nie rozpłakać.-
W tym tkwi problem, Tate. Muszę wszystko sobie przemyśleć.
Ale nie mogłem zrobić tego, czego chciała bym zrobił. Nie mogłem w tym
samym czasie rzucić szkoły, odnaleźć siebie i być przy niej. Co bym robił?
Siedziałbym w domu, przechadzał się po mieście, łapał się dziwnych prac, podczas
gdy odkrywałbym opcje kim jestem przez bóg jeden wie przez ile lat, podczas gdy ona
codziennie wracałaby do domu ze swoich zajęć, które napędzały jej życie do przodu?
Nie chciałem się do tego przyznać, ale chcecie szczerej prawdy? Moja duma by
tego nie zniosła.
Nie mogłem być nierobem, który próbowałby odnaleźć w swoim życiu siebie,
podczas gdy ona by na to patrzyła.
Usiadła na łóżku na którym spaliśmy obok siebie przez niemal dziesięć lat. Na
łóżku w którym uprawiałem z nią miłość te niezliczone razy, przez co teraz poczułem
się jak skończony dupek. Pierdolony tchórz, ponieważ musiałem wyjechać i jak
tchórz, bo nie chciałem tego zrobić. Poczułem, jak się poddaję.
- Mieszkanie jest opłacone na cały rok studencki, więc nie musisz się martwić...
- Rok!- przerwała mi, zrywając się z łóżka.- Pierdolony rok! Żartujesz sobie ze
mnie?
- Nie mam pojęcia co robię, jasne?- przyznałem.- Czuję się tak, jakbym nie
pasował na studiach! Czuję się tak, jakbyś jechała sto mil na godzinę, a ja cały czas
próbuję cię dogonić!
- Więc co teraz się stanie?- zapytała.- Co się stanie, gdy znajdziesz życie,
którego tak szukasz?
Wyprostowałem plecy, gdy mnie tym zaskoczyła. Nie było żadnej przyszłości
bez niej w niej. Musiała o tym wiedzieć.
- Jeszcze nie wiem - przyznałem. Nie wiedziałem, gdzie skończę, co będę robić,
ale była moja. Na zawsze.
Skinęła głową.
- Ale ja wiem - powiedziała oschle.- Nie przyszedłeś tutaj, aby powiedzieć mi,
że wrócisz. Że będziesz do mnie dzwonić lub pisać. Przyszedłeś tutaj, żeby ze mną
zerwać.
- Tate...
Uniosła brodę.
- Wszystko co rozumiem, to to, że musisz żyć swoim życiem beze mnie w nim,
więc idź i to zrób.
- Nie chcę tego - zacząłem szukać słów, aby ją odzyskać.- Nie tak. Nie chcę cię
skrzywdzić. Usiądź, abyśmy mogli porozmawiać. Nie mogę cię tak zostawić -
nacisnąłem. Dlaczego nie mogła zrozumieć? Nie zostawiałem jej. Zamierzałem
wrócić.
Wciąż mi nie ufała po tym co dla niej zrobiłem przez minione lata. Nie widziała
tego, że próbowałem być silny. Że próbowałem być mężczyzną. Wszystko co widziała
to to, że sprawiałem jej więcej bólu i miała dość.
Spojrzałem w dół, czując jak w moich ramionach napina się każdy mięsień,
aby nie rzucić się w jej stronę. Złapać ją, przytulić do siebie, aby rozpłynęła się przy
mnie tak jak zawsze. Musiałem mieć Tate w swoim życiu.
Zaczeka na mnie.
***
- Już nie mogę się doczekać - jej głos ociekał sarkazmem.- Będę mogła
się dzisiaj upić, racja?- zapytała.
- Bo płacę...
Chociaż strasznie lubiłem jej ojca, to niestety był tak samo dobrym
rodzicem jak moja mama, gdy dorastałem.
Nie tylko jej potrzebowałem, ale też chciałem ją mieć przy sobie.
***
Nie żeby Jax wdawał się w regularne bójki, ale mój instynkt kazał się
upewnić. Wciąż ubierał się w dżinsy i czarne koszulki, przypominając mnie
niemal idealnie. Pokręciłem głową, gdy zdałem sobie sprawę, że też mi się
przyglądał, a potem się rozluźnił, obejmując ręką ramiona swojej dziewczyny.
Nie byłem pewien czy to prawda, jednak nie obchodziło mnie to.
Dogadywaliśmy się, ale nie byliśmy - i prawdopodobnie nigdy nie będziemy -
sobie najbliżsi. Miałem ograniczoną tolerancję wobec bezmyślnej gadki,
podczas gdy ona też traktowała mnie z coraz mniejszą serdecznością. Pewnie
przez Tate.
Odchrząknąłem.
- Na spotkaniu z lekarzem.
- Wszystko w porządku?
- Stary, to nie mój interes, aby powiedzieć ci, że twoja matka jest w
ciąży. Sory - biorąc pod uwagę jego rozbawiony ton, zgadłem, że wcale tego
nie żałował.- Poza tym naprawdę nie chciała, abyś dowiedział się o tym przez
telefon. Właśnie dlatego próbowała ściągnąć cię do domu.
Poczucie winy zaczęło kłóć mnie z różnych stron, gdy pomyślałem o
tych wszystkich problemach, które musiałem naprostować. Odpowiedzi na
pytania mojej matki, milczenie Madoca i odświeżenie kontaktu ze swoim
bratem...
- Cześć, Pasha - Jax też uścisnął jej dłoń i spojrzał na mnie szybko,
zanim ruszyliśmy w stronę parkingu.- Dlaczego mi nie powiedziałeś, że się z
kimś spotykasz, stary?
Przewróciłem oczami.
Wtedy liczyły się tylko długie, nocne przejażdżki, które wypełniała moja
muzyka, podczas gdy planowałem swoje życie wokół Tate i jak zamierzałem
ją dręczyć.
Zapiąłem pasy.
- Więc zaczynamy - powiedziałem Jaxowi.- Gdzie jest Madoc?
– Walić to - zacisnąłem zęby.- To ciągnie się już dwa lata. Mam dość jego
fochów.
Rozdział 3
Tate
Przerwa letnia nie istnieje, gdy pójdzie się na studia. Być może zacznie
się chodzić na letnie zajęcia lub do tymczasowej pracy, lub bierze się za listę
książek jakie chciałoby się przeczytać lub ma się dodatkową pożyczkę do
spłacenia, ale wolny czas powoli zaczyna zanikać i zanim się zorientujesz,
robisz jedną rzecz dziennie którą lubisz i piętnaście, których nienawidzisz.
Powinnam być wdzięczna. Bądź co bądź nie było to takie złe. W moim
życiu pojawiła się okazja i ktokolwiek inny byłby wdzięczny i doceniłby ten
fakt. Moje wykształcenie zabezpieczyłoby moją przyszłość.
Udało mi się. Pewnego dnia zostanę doktorem. Może takim blisko domu.
Być może gdzieś daleko. Bez wątpienia wezmę ślub i będę mieć dzieci. Będę
płacić rachunku za dom i samochód. Płacić podatki, aby zapewnić sobie
wygodną emeryturę. Może mieć swój domek na Bahamach. Będę się śmiać
podczas wystąpień szkolnych moich dzieci i przytulać je, kiedy będą się bać.
Jax, brat mojego byłego chłopaka, nie lubił nikogo, kto próbował zająć
miejsce jego brata w moim życiu. Dobrze, że nie potrzebowałam jego
uznania.
Ciepło jego ciała otoczyło mnie i rozluźniłam się przy jego pocałunku,
pochłaniając ten głód jaki z niego wyciekał.
Pragnął mnie.
Może ja nie szalałam z pożądania wobec niego, ale dzięki niemu czułam
się tak, jakbym to ja miała kontrolę, a to zdecydowanie podobało mi się.
Oblizałam swoje wargi, smakując jego miętową gumę. Ben zawsze miał
smak do którego mogłam go przypisać. Mięta i cynamon na ustach, woda
kolońska na ubraniach, Paul Mitchell we włosach... i szczerze mówiąc to nie
miałam pojęcia jak pachniał bez tego wszystkiego. Z czasem zmieniła się jego
woda kolońska. Tak samo szampon i miętówki. Jakby pachniał na mojej
poduszce? Zapach zmieniłby się czy stale był taki sam?
I spokojny.
Wszystko działo się tak, jakbym zawsze ja była gotowa. Nie kiedy on był
gotów.
A najlepsza część? Nie był intensywny. Nie wściekał się, ani nie był
niemiły. Nie miał problemów, które by mnie unieszczęśliwiały i nie musiałam
się martwić o to, że miałby na mnie taki wpływ, że podejmowałabym decyzje
ze względu na niego.
Nigdy na mnie nie naciskał, ani nie rzucał wyzwań i podobało mi się, że
to ja dominowałam w tym związku. Jednak nigdy tego nie wykorzystywałam,
ale wiedziałam, że to ja mam tu kontrolę. Było to wygodne, ale co więcej,
było to łatwe. Ben mnie nigdy nie zaskakiwał.
Był bezpieczny.
Ale nie zamierzałam przestać dla kogokolwiek lub przez cokolwiek. Nie
zamierzałam przestać, dopóki nie byłabym na to gotowa.
- W takim bądź razie spotkamy się na torze - objęłam jego szyję ręką i
uniosłam się do kolejnego pocałunku w którym jego delikatne wargi
wycisnęły przelotne muśnięcie.- Muszę wziąć prysznic i umyć się po tym jak
wyjdę.
Usłyszałam radość w jego głosie, ale moje serce i tak zabiło szybciej.
Moja.
Zacisnęłam mocno oczy i zaczęłam się wić, gdy wepchnął dłoń w przód moich
dżinsów i wsunął we mnie swoje palce, aby przesunąć wilgoć na moją cipkę.
- O Boże - jęknęłam, a mój oddech zadrżał, gdy chwyciłam się jego ramion.-
Jared.
Cholera.
Było to niebezpieczne, ale była to młoda miłość i kiedy byłam przez nią
niemal pożarta.
Odsunęłam się, aby się pożegnać, ale pochylił się, aby skraść kolejne
szybkie cmoknięcie w usta, zanim odszedł korytarze, zostawiając mnie
uśmiechniętą na jego nieskomplikowane zachowanie.
Wiatr mnie wzywał i nie mogłam się doczekać, aby wyjść na zewnątrz.
Już czułam jak dreszczyk oczekiwania przebiega przez moje ciało.
Gdy tylko wyszłam przez automatyczne drzwi, zaczęłam biec, nie mogąc
powstrzymać śmiechu, który wymsknął mi się z ust. Byłam pewna, że
wyglądałam śmiesznie, tak chichocząc jak dziecko.
Zawsze więcej.
- W porządku, gadaj. Coś się stało? Katherine zaczęła rodzić czy coś?
Jęknęłam.
- Proszę, powiedz mi, że Jax znowu nie włamał się na Facebooka Bena i
nie wrzucił tam gejowskiego porno - powiedziałam, ściągając buty i kierując
się do prywatnej łazienki.
Gula rozciągnęła moje gardło, gdy stałam tak, wpatrując się w ciemne
oczy w odbiciu łazienkowego lustra, gdy jej ostrzeżenie nadeszło sekundę
zbyt późno.
Jared.
Jego spojrzenie było jak ostrze, które przeszyło moje serce, gdy ja
próbowałam oprzeć się pokusie, aby do niego podbiec. Może po to, aby mu
przywalić lub go przelecieć, jednak tak czy siak zamierzałam go skrzywdzić.
Napięłam każdy mięsień w swoim ciele, aby się powstrzymać.
Jego czarne ubrania, jego ciemne nastroje, jego niemal czarne oczy...
moje serce zabiło jak perkusja, gdy zacisnęłam zęby, czując jak zaciska się
też mój środek.
Kącik ust Jareda uniósł się, zdradzając mi, że usłyszał jej daremne
ostrzeżenie.
- Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko, ale pożyczyłem kilka twoich
gumek.
Nagle rozbolała mnie dłoń, gdy zdałam sobie sprawę, że przez cały ten
czas zaciskałam ją na klamce. Nie byłam pewna, czy byłam wściekła, iż
odnosił się do mojego życia seksualnego, czy insynuował plany wobec
swojego własnego, ale ten dupek się nie zmienił. Czekał, aż zareaguję.
Ale przypomniałam sobie, że Jared Trent nie był już częścią mojego
życia. Nie musiałam się o niego martwić.
Jednak to nie miało znaczenia. Był to mój pokój i nie musiałam niczego
wyjaśniać.
Zaśmiałam się.
Jego brązowe oczy błysnęły lekko, zanim spojrzał na moje długie nogi,
które kiedyś uwielbiał i koronkowe, białe majtki.
Jared
Zostałem wrobiony.
Ale nie, pozwolił mi tam wejść, abym wziął prysznic i ogarnął się,
podczas czekania aż Madoc wróci do domu, jednak gdy tylko otworzyłem te
cholerne drzwi od tego pokoju, jej zapach uderzył we mnie jak paralizator.
Niemal zakręciło mi się w głowie.
Nie. Nie było jej tam. Nie było jej w kraju. Łóżko było zaścielone. Pokój
był nieskazitelny. Nikogo tam nie było.
Małe pudełeczko stało koło jej kosmetyczki i nie były kurwa nasze. Po
tym jak w liceum przeszła na tabletkę, przestaliśmy ich używać.
Kurwa!
Trzymałem głowę pod gorącą wodą przez tak długi czas, czując jak
głośna kaskada gorąca zatapia moje myśli, gdy powoli nad sobą
zapanowałem.
Przytuliłem ją.
Wciąż ją kochałem.
Wbiłem w niego wzrok, gdy wszedłem do garażu. Madoc nie był tylko
moim kumplem. Był moją rodziną i nie ważne przez co przeszliśmy, to się
nigdy nie zmieniło. Gniew, kłopoty, różnice i nawet odległość oraz czas nie
odebrałyby mi mojego przyjaciela. Nie zamierzałem na to pozwolić.
Podszedłem do niego.
- Pamiętasz, jak Fallon zjawiła się po zakończeniu liceum i
niespodziewanie cię zostawiła? Wyjechałeś do Notre Dame i odciąłeś się od
wszystkich. Nie dzwoniłeś. Urwałeś kontakt. Zniknąłeś. Musieliśmy cię
namierzyć. Byłeś naszym przyjacielem i nie zamierzaliśmy dać ci odejść. A
teraz ja wyjechałem, a ty nawet nie okazałeś tej samej troski wobec mnie?-
obnażyłem zęby.- Co się kurwa z tobą dzieje?
***
Wytarłem swoje spocone dłonie w spodnie, modląc się jak cholera, aby
było to coś dobrego, zamiast złego.
Dwa kable były zawiązane wokół dwóch gałęzi po obu stronach drzewa
mojego i Tate. Był też przymocowane do ziemi, utrzymując ciężki klon w
miejscu. Na pniu tuż nad ziemią, wgryzły się jakieś metalowe zęby,
powodując cięcie na niemal dwie stopy na całej szerokości drzewa.
Przeczesałem dłonią włosy, zatrzymując się w półkroku, gdy przyjrzałem się
temu i próbowałem ogarnąć co mogło się stać.
Kontynuował.
- Ale kiedy się w nie wcieli, powstrzymała ich. Nie mogła tego zrobić.
Jak mogła?
Madoc kontynuował:
- Nie jest też niczyją!- odkrzyknął Madoc.- Tatum Brandt kocha tylko
jedną osobę. Ciebie. Zawsze będzie cię kochać - jego niebezpieczny głos stał
się niemal szeptem.- Oddycha dla ciebie, nie ważne jak bardzo próbuje temu
zaprzeczyć lub ukryć.
Ledwo co rozpoznałem tego kolesia. Gavin jakiś tam. Chodził z nią do tej
samej grupy w Northwestern; poznałem go rok temu. Zacisnąłem pięści. Jak długo
czekała po tym jak wyjechałem?
Jego blond włosy - które pasowały do jej - były krótko ścięte, zaś ona zaśmiała
się, gdy przytulił ją bliżej i obrócił się.
Ja czekałem. Nie pieprzyłem się z nikim. Tylko ze swoją cholerną ręką - jak
żałosny frajer, który wciąż miał nadzieję, że na mnie zaczeka. Trzymając się nadziei,
że będę mógł ją odzyskać.
Ścisnęła mi się pierś, gdy przyjrzałem się im, nienawidząc tego jak się śmiała,
nienawidząc jak z nią tańczył i nienawidząc tego, że ruszył do przodu.
Nie wiedziałem kiedy zaczęła się umawiać z tym kolesiem, ale jednego
byłem pewien. Wróciła do gry przede mną.
- Nie obchodzi mnie to - syknąłem. Nie chciałem znać jego imienia, ani
imion innych, z którymi się widywała.
- Z kim?
- Ściągaj spodnie.
- Po co?
Jax wszedł między nas, odpychając mnie, gdy nadal patrzyłem w oczy
Madoca.
Do jasnej cholery.
Zrzedła mi mina, jednak moje ciało zalał żar, kiedy pomyślałem o jej
ciepłym ciele zwiniętym pod pościelą.
Była i zawsze będzie ostatnim obrazem, który pojawi się w mojej głowie
przed zaśnięciem.
Odwróciłem się i wyciągnąłem telefon z kieszeni, decydując, ze ma
rację. Żadnych pierdolonych uników.
Tate
Przecisnęłam się przez masę ludzi, idąc do kuchni, aby napełnić swój czerwony
kubeczek.
W uszach usłyszałam bicie swojego serca, ale nie odezwałam się. Da nam
pokój?
Z drugiej strony Jax wciąż nie chciał mieć nic z nim wspólnego.
Wielu ludzi uprawiało seks bez miłości, ale zauważyłam jedno. Było inaczej.
Nie było tak samo dobrze.
Spojrzał na mnie.
- Ale?- nacisnął.
Boże, był piękny. W ten sposób pochylał się i sterował swoim motocyklem,
będąc w pełnej kontroli.
I robił to.
Robił to co chciał i żył tak jak chciał żyć. Obserwowałam go i nie ważne jak
bardzo to bolało, byłam z niego strasznie dumna.
Poczułam Gavina przy swoich plecach, ale nie spojrzałam na niego. Nagranie
na YouTubie przesunęło się do komentatora i ścisnął mi się żołądek, gdy zobaczyłam
Jareda w tle.
Musiałam to zrobić. Nie chciałam już Jareda. Nie chciałam czuć bólu. Nie
chciałam się chwytać szansy, że znowu będę jego i będę przechodzić przez to jeszcze
raz.
Kochałam się z Gavinem, a teraz mogłam się z nim kochać w łóżku moim i
Jareda, zwłaszcza, że musiałam pokonać tą granicę, po której nie byłoby już odwrotu.
Zabiłoby to wszystko we mnie.
Gavin zaczął całować mnie po szyi, a po mojej twarzy spłynęła łza. Miałam
wrażenie, że moja skóra jest pokryta błotem i czułam się coraz bardziej brudna z
każdym jego dotykiem. Nie chciałam tego.
Wsunął dłoń w moje dżinsy, przez co zassałam oddech. Zacisnęłam uda, aby
trzymać go w ryzach, ale nie wiedziałam czego chcę.
Z każdą sekundą tego wszystkiego czułam się coraz gorzej, a nie chciałam
wykorzystać Gavina. Chciałam sprawić, że to co robiliśmy stanie się brudne, abym
mogła się czuć lepiej.
- Wywracasz mój świat do góry nogami od ośmiu lat. Nie mam ciebie dość.
- Idź sobie - zapłakałam cicho.- Przepraszam, ale dzisiaj musisz spać gdzie
indziej.
Podszedł do mnie.
- Tate - nacisnął.
Płakałam przez długi czas, wciąż słysząc na dole muzykę i nie wiedząc, czy
Gavin wyszedł, wrócił na imprezę, czy znalazł sobie inny pokój.
Spojrzałam na Madoca.
- Minęły miesiące. Jared pewnie ruszył do przodu, ale ja nie chcę nikogo
innego - podciągnęłam nosem, ocierając łzy, czując, jak więcej napływa.- To wciąż
boli. Wszystko boli. Ostatniej jesieni niemal ścięłam nasze drzewo, Madoc. Co jest ze
mną nie tak? Dlaczego nie mogę o nim zapomnieć?
Zmrużyłam oczy.
- Oczywiście, że tak.
Przechylił głowę na bok.
- Wydaje mi się, że wciąż go kochasz, Tate i myślę, że w głębi siebie wciąż masz
nadzieję, że po ciebie wróci.
- Nie potrafię mu zaufać. Zbyt wiele się wydarzyło - łzy spłynęły na moje
wargi.- Gavin to dobry chłopak. Muszę spróbować ruszyć do przodu.
Bądź co bądź, jeśli zdecydowałam się ścigać, dlaczego nie miałam się
cieszyć atmosferą?
Jednak było nieco zbyt późno, aby Ben wyrobił odpowiednie wrażenie
na mojej osobowości. Już w liceum dowiedziałam się kim jestem i w nocy
spało mi się o wiele lepiej, gdy nie musiałam za to przepraszać.
Wiedziałam, że to zrobi.
Zawsze.
- Nie zaczynaj teraz, dobra? Nie masz lepszych rzeczy do zrobienia? Tak
jakby ta twoja cała misja z założeniem drużyny piłki nożnej w gospodarstwie
Caruthersów, gdy studia się skończą?
- Ja je wezmę.
W nocne powietrze uniosły się wiwaty, gdy ludzie - faceci i laski - wyli i
klaskali, gwizdali i skandowali moje imię, zaś ja dostrzegłam Fallon i Juliet na
trybunach, które uniosły swoje kubeczki i wykrzykiwały swoje wsparcie.
- Czochrać?- nie zgodził się ze mną.- Nie, dorośli nikogo nie czochrają. A
my jesteśmy dorośli, prawda?- zawołał, a od jego ataku zapiekł mnie skalp.
Ale później coś innego przykuło moją uwagę, gdy tłum stał się
głośniejszy i wszyscy obróciliśmy się w stronę toru na którym powstało
zamieszanie.
Ludzie odsunęli się na bok, zaś ja dostrzegłam Jareda, gdy tłum zaczął
wiwatować i krzyczeć.
Każdy próbował zwrócić na siebie jego uwagę i po raz kolejny stał się
centrum wszystkiego.
Madoc pstryknął palcami przed moją twarzą, zwracając na siebie moje
spojrzenie.
Zacisnęłam usta.
- Nie.
Spojrzałam na niego.
Zacisnęłam zęby.
Dupek.
Madoc pochylił się w stronę Jareda, mówiąc cicho, jednak Jared dalej
patrzył na mnie, gdy Ben chwycił mnie za rękę, gdy podeszłam bliżej.
Zamrugałam, uśmiechnęłam się do niego, mając nadzieję, że nie wyczuje
potu na mojej dłoni.
- Jared.
Juliet i Fallon plotkowały ze sobą, Madoc stał cicho z tyłu. Jared siedział
za mną na trybunach, zaś ja czułam jego gorące spojrzenie na swoich
plecach.
Kiedy ranił mnie w liceum, robił to po to, aby poczuć się lepiej. Jednak
teraz robił to po to, abym zareagowała.
Ale ku mojemu zdziwieniu, Jared się nie uśmiechał. Ani trochę. Nie
droczył się. Jego mina była zimna, zaś jego oczy wywiercały dziurę w mojej
osobie.
Wiedziała o czymś.
Kurwa.
Zasady były już każdemu znane i ciężko było ich nie złamać. Tor był
szerszy niż w liceum, ale nie wystarczająco na cztery samochodu. Nie
ocieranie się było niemal niemożliwe.
Nic. Zamknęłam oczy, wsłuchując się w muzykę. Nic na mnie nie ciąży.
Szkoła medyczna była mądrym wyborem. Dom nie był ważny. Ben nie
naciskał. Jared był tylko pokusą, której nie można było ufać.
Ściszyła muzykę.
- Chociaż jesteśmy ze sobą blisko, nawet jeśli lubi udawać, że tak nie
jest. Raz widziałam jak niemal się popłakał i polubiłam go przez to nieco
bardziej, chociaż zachowuje się tak, jakby to nigdy nie miało miejsca -
wyjaśniła.- Ale obiecuję ci, że nie jest w moim typie.
Wyglądała na pewną i poważną i tak jakby jej uwierzyłam.
Przewróciłam oczami.
- Gotowi!
Wrzuciłam drugi i trzeci bieg, robiąc to gładko tak jak zwykle. Mój
samochód był częścią mnie, więc zerknęłam we wsteczne lusterko,
dostrzegając, że dwa pozostałe samochody wciąż były za mną, a Jaeger obok
mnie.
Pozwoliłam Jaegerowi mnie wyprzedzić przy pierwszym okrążeniu i
jechałam za nim na prostej drodze. Wyjechałam na zewnętrzną stronę, nie
zwalniając ani trochę.
- Jeżdżę dla zabawy, oglądam wyścigi, ale rzadko kiedy jeżdżę jako
pasażer - pokręciła głową, uśmiechając się.- To co innego.
- Ten facet z którym chodzisz?- zaczęła cicho.- Ben? Jest dla ciebie
deską ratunkową. Taką, której trzymasz się, aby nie zatonąć, prawda?
- Jesteś silna - stwierdziła Pasha.- Lubisz mieć kontrolę. Ale czy nie
będzie to wyczerpujące - nie wspominając już o byciu nudnym - że to zawsze
ty będziesz prowadzić? Że nigdy nie będzie rzucać ci wyzwania?
Może i nie podniecał mnie, ale nie był też chamski, agresywny i
skomplikowany. A ja nie musiałam się tłumaczyć...
Ale było w tym coś jeszcze. To uczucie nie miało zniknąć wraz z końcem
wyścigu.
Jared
Jax miał rację. Mogłem się tak bujać przez kolejne dni, tygodnie, albo
przez kolejne dwa lata, jednak i tak doszedłbym do takiego samego wniosku
jak dzisiejszego popołudnia. Kochałem Tate i zawsze będę ją kochać.
Nigdy nie zamierzałem pozwolić jej odejść. Nie naprawdę. Po tym jak
zobaczyłem ją z kimś innym po półtorej roku, nie zareagowałem zbyt dobrze i
zacząłem myśleć, że wciąż nie byłem dla niej wystarczająco dobry, może
nigdy nie mógłbym się z nim równać, może wreszcie była szczęśliwa po tym
całym bólem jaki spowodowałem i być może choć raz, ten jeden raz,
mógłbym pomyśleć o jej szczęściu i choć raz w swoim pierdolonym życiu
zostawić ją samą. Może, być może nie byliśmy sobie przeznaczeni.
Uniosła jeden kącik ust w uśmiechu, gdy szła do miejsca w którym stał
Ben, a mianowicie kilka kroków ode mnie.
Cudownie. Co u diabła było ze mną nie tak? Nie ważne jak bardzo
lubiłem myśleć o tym, że wreszcie dorosłem, jednak gdy byłem przy Tate,
znowu ze mnie wychodził gnębiciel.
- Spójrzcie, kto zna mnie tak dobrze - zanuciłem, zachowując się, jakby
jej chłopaka tam nie było.
- Ale jeśli dobrze pamiętam - Tate znowu się odezwała, gdy rozmowy
dookoła ucichły i ludzie zaczęli pamiętać.- Jared powiedział, że chce się
ścigać, prawda?- zapytała tłum, rozglądając się dookoła i zachęcając ich.
Po tym wszystkim nie zmienił się zbytnio. Wciąż wyglądał jak wyrzutek z
lat pięćdziesiątych ze swoimi śliskimi włosami i prostą koszulką. Kiedy byłem
w liceum często wpadaliśmy na siebie na Pętli, wiedziałem też, że teraz
pracował z Jaxem na Pętli, pomagał i takie tam, ale nie rozmawiałem z nim.
Nie dogadywaliśmy się i Tate o tym wiedziała.
Przesunąłem się z irytacją, gdy hałas stał się bardziej donośny. Krzyki,
wycie, wiwaty rozległy się w gorącym, nocnym powietrzu, przez co chciałem
ją uciszyć. Naprawdę uciszyć.
Uniósł brew, zaś jego twarde spojrzenie stało się rozbawione. Nie
potrzebowała jego pozwolenia, aby się ścigać, ale pytała go z szacunku.
Ściganie się ze swoim byłym chłopakiem - lub wkręcenie się w jakąkolwiek
aktywność ze swoim byłym chłopakiem - było przekroczeniem granicy.
- Nie martwię się - odpowiedział Ben, patrząc na mnie, gdy zwrócił się
do niej.- Zadławi się kurzem za tobą, dziecinko.
Mogłem się z nim ścigać i wygrać, dostając od niej to, czego chciałem -
nieco więcej interakcji - ale co do cholery mu obiecała?
Poszedłem za nimi.
Nie chciałem wchodzić do swojej gry. Tak jakby nie chciałem brać
udziały w żadnej grze. Zwyczajnie chciałem ją zabrać gdziekolwiek. Płakać,
walczyć, nawet pozwolić jej mnie uderzyć, ale na pod koniec tego
wszystkiego wziąć w jej ramiona, podczas gdy jej burzowo niebieskie oczy
będą patrzeć na mnie z desperacją, bo tylko ja mogłem jej to dać. To była
moja Tate.
Drgnąłem się, czując dłoń na swoim ramieniu, więc obejrzałem się, aby
dostrzec jak Tate zajmuje miejsce za mną.
Co do...?
- Och, kurwa nie!- warknąłem, obracając głowę jeszcze mocniej, aby się
na nią skrzywić.- To zbyt niebezpieczne. Złaź!
- Jeśli z tobą nie pojadę, to nie dostaniesz swojej nagrody, jeśli wygrasz
- wyjaśniła spokojnym tonem.- A jeśli teraz wycofasz się z wyścigu, każdy
pomyśli, że się boisz - wzruszyła ramionami.- Albo, że jesteś zbyt nadęty, aby
się z nami bawić.
- Ja nie...
- Natychmiast złaź - rozkazałem.- Nie mogę się ścigać, gdy będziesz tak
na mnie wisieć!
- Możesz spróbować.
- Start!
Mój tył poślizgnął się przez dodatkowy ciężar do którego nie byłem
przyzwyczajony, więc mocniej chwyciłem za rączki, próbując się wyprostować.
Derek mnie minął, ale natychmiast nadgoniłem prędkością, prąc do przodu,
gdy Tate zaśmiała się z ekscytacją. Jej ramiona zacisnęły się na mnie, zaś ja
rozkoszowałem się jej ciepłem przy swoich plecach. Zawsze uwielbiałem, gdy
jeździła ze mną na motocyklu.
Tate jęknęła, przycisnęła się do moich pleców, podczas gdy raz była
wysoko, a raz pochylona w dół.
Poczułam, jak pierś Tate trzęsie się przy moich plecach i wiedziałem, że
się śmiała. Zacisnąłem szczękę.
Był w stanie wziąć zakręty szybciej, bo nie musiał zwalniać tak bardzo -
albo martwić się o bezpieczeństwo innej osoby w swoim samochodzie - zaś ja
nie mogłem skoncentrować się, ponieważ Tate była przyklejona do mojego
ciała i umysłu i dokładnie wiedziała co robiła. Nie mogłem się tak ścigać.
Przy czwartym zakręcie Derek był niemal przy mecie, zaś ja poczułem
jak żołądek uniósł mi się do gardła, gdy podjechałem powoli do stanowiska
komentatora i jak gorąc wstydu pokrywa moją skórę.
Cholera.
Skinęła głową.
- Wspaniale - warknąłem.
Zadarła brodę.
- Spójrz na niego - uśmiechnęła się.- Pewnie nie czuł się tak od dawna -
a potem spojrzała na mnie.- Nie potrzebuje nagrody. Po prostu potrzebna mu
była wygrana.
Westchnęła ciężko.
Nie byłem podniecony półtorej roku temu, więc dlaczego byłem teraz?
Chciałem, aby przesunął swoją pierdoloną rękę wyżej jej uda, abym
mógł poczuć więcej tego, czego brakowało mi przez dwa minione lata.
Tylko Tate robiła to z moją głową. Tylko ona działała na moje ciało w
taki sposób.
Wypiłem resztę whiskey ze swojej szklanki, czując jak pali mnie w gardle,
zanim żar przesunął się do mojego żołądka. Upuszczając szklankę na podłogę,
opadłem na łóżko - jedno z wielu łóżek w których sypiałem sam, będąc całkowicie
wierny Tate - i poczułem jak łzy napływają mnie do kącika oczu. Ale zacisnąłem
szczękę, nie pozwalając im spłynąć.
Miała chłopaka.
Sufit nade mną zawirował, więc uniosłem dłonie do głowy, wbijając ich
podbicia w zamknięte oczy.
Sześć miesięcy temu Tate kochała mnie, a teraz nie miałem niczego. Za
pierwszym razem, gdy byłem dla niej niczym - był to też ostatni moment w którym
mówiła twardo i próbowała mnie przekonać, że nie nic dla niej nie znaczyłem -
skradłem nasz pierwszy pocałunek.
I wiedziałem, że kłamała.
Dałem jej swój zapasowy klucz, aby jutrzejszego dnia mogła wziąć przed
wyścigiem to o czym mógłbym zapomnieć, jednak niestety usłyszała moje
wcześniejsze przybycie, kiedy kopnąłem w pokojowy barek i rozbiłem butelkę.
Nie oderwałem wzroku od swoich rąk, ale dostrzegłem jego buty blisko drzwi.
- Nie wiem - powiedziała Pasha.- I nie mam pewności, czy jutro będzie z nim
dobrze.
- Lepiej, żeby było z nim dobrze - syknął Craig.- Nie obchodzi mnie co będziesz
musiała zrobić. Przyprowadź mu dziewczynę albo daj pigułkę... rano ma być gotowy
w stu procentach.
Żałowałem, że mój świat okręcał się wokół niej. Może obydwoje bylibyśmy
szczęśliwsi.
Pokręciłem głową.
Nie chciałem życia bez Tate. Nie chciałem mieć niczego bez niej.
Potknąłem się, gdy wszedłem pod prysznic i odkręciłem wodę. Zadrżałem, gdy
gorąc uderzył w moje ciało i choć powinienem był włączyć zimną wodę, aby
wytrzeźwieć, jednak gorąca woda ukoiła moje nerwy.
Tate była dla mnie wszystkim od tak dawna, że jakoś uważałem, że będzie tak
zawsze. Nigdy w to nie wątpiłem.
Prawdę mówiąc, chciałem zostać w jej życiu, czy na dobre czy na złe.
I właśnie wtedy zdałem sobie z tego sprawę. Dałem jej zbyt wielką moc nad
sobą.
Usłyszałem jak drzwi od łazienki zamykają się, więc odsunąłem nieco zasłonę
prysznica, aby zobaczyć jak opiera się o nie młoda kobieta.
- Kim jesteś?- zapytałem, myśląc, że mogła być jedną z fanek lub czyjś
asystentką, ale od dawna nie zwracałem uwagi na inne kobiety, więc nie byłem
pewien.
Zmrużyłem oczy i przyglądałem się jak zaczęła się rozbierać, patrząc mi przez
cały czas w oczy, gdy jej plan stał się jasny.
Jej jasno brązowe włosy opadły jej na ramiona, a moje serce zaczęło bić
mocniej, kiedy ściągnęła wszystko i stanęła nago przede mną.
Powiedzieć, by wyszła.
Milczała, ale dostrzegłem wesołość w jej oczach, gdy przechyliła głowę na
bok, czekając na moje zaproszenie.
W mojej głowie pojawił się uśmiech Tate, więc zacisnąłem szczękę, gdy
dziewczyna podeszła, a przez jej bliskość stanął mi każdy włosek na rękach.
Jutro znienawidziłbym siebie za ten tani ruch, bo nic nie równało się z
pieprzeniem się z kimś, kogo się kochało.
Igiełki wbiły się w tył mojego gardła, przez co z trudem przełknąłem ślinę.
Zdezorientowanie i ból pojawił się w jej oczach, gdy odwróciła wzrok, pewnie
próbując zrozumieć dlaczego jej nie chciałem.
Pozwoliłem, żebym przez swoje pragnienie Tate, robił złe rzeczy w przeszłości i
podejmował beznadziejne decyzje, przez co nie zauważyłem, że wciąż brakło mi
kontroli nad moim własnym szczęściem.
Była dla mnie wszystkim, zaś ja wstrzymywałem się, zachowując się źle i
podejmując złe decyzje, ponieważ moje myśli były zaćmione przez jej osobę - i nie
zamierzałem już tak postępować.
Przez ostatnie półtorej roku pojawiło się kilka kobiet, ale nigdy dlatego,
że byłem wściekły lub chciałem się zemścić. Próbowałem ruszyć do przodu
tak jak Tate. Chciałem wrócić i walczyć o nią, ale dopiero wtedy, gdy będę
pewien, że będę dla niej dobry. A może już mnie nie chciała, odkąd ruszyła
do przodu. Niech więc będzie.
Spojrzałem przez parkiet, na jej stolik przy którym siedzieli nasi znajomi
ze swoimi napojami, podczas gdy Ben opierał leniwie dłoń na jej udzie, przez
co zacisnąłem szczękę i zmusiłem się do uśmiechu.
Dupek.
Ale miał rację. Nie było mowy, abym zniósł, aby pojechała z kimś do
domu. Chociaż nauczyłem się kontrolować swój temperament, była jak
zapalnik.
Nie ważne jaki romans miała półtorej roku temu, byłem wtedy na
miejscu tylko przez kilka minut, aby tego doświadczyć. Teraz było inaczej.
Ben nie był złym facetem, a Tate znała go całkiem dobrze. Sprawy mogły
szybko nabrać tempa między nimi.
- Dupek!
Pasha upiła się na tyle, aby pozwolić sobie na taniec z facetem, a teraz
dotarła do zdrowych zmysłów, nie chcąc jego uwagi.
Facet - biorąc pod uwagę jego wygląd, był w swojej późnej dwudziestce
- uśmiechnął się szeroko i chwycił ją za biodra, przyciągając do siebie.
Parkiet był miały, więc ich zamieszanie nie uszło niezauważone. Madoc,
Fallon i cała reszta przy ich stoliku wyciągała swoje szyje, aby zobaczyć, o co
poszło.
Kurwa.
Odwróciłem się.
- Wszystko w porządku?- zapytałem, ale nie patrzyła na mnie. Zagryzła
swoją dolną wargę i pokręciła głową.
- Wiem o tym.
Zamiast tego kącik jej ust uniósł się w złowieszczym uśmiechu, kiedy
wstała i spojrzała na mnie swoimi niebieskimi oczami.
Co jest kurwa?
Jej przyjaciółka uniosła wzrok i zrzedła jej mina, gdy natknęła się na
gniew Tate. Spojrzenia Madoca i Jaxa były wbite w podłogę, więc z całą
pewnością mądrze powstrzymywali swoje rozbawienie.
Ben pojawił się u boku Tate, chwytając ją za rękę i nie patrząc na mnie.
Ale gdy pozwoliła Benowi się poprowadzić, zatrzymała się obok mnie i
pochyliła, szepcząc tak cicho do mojego ucha, że tylko ja ją usłyszałem.
Moje płuca opróżniły się z powietrza, gdy przyglądałem się jak wyszli,
czując jak wszystkie spojrzenia ze stolika wbijają się w tył mojej głowi.
Pierdolnijcie mnie.
Uśmiechnąłem się.
Tate
W ten sposób użyłabym Bena, aby poczuć się lepiej - aby poczuć
cokolwiek - a obydwoje zasługiwaliśmy na więcej. Właśnie dlatego
musieliśmy zaczekać na lepszy moment.
Ale nic się nie działo, dopóki na to nie naciskałam. Kiedy próbował
zaliczyć drugą bazę, zapytał mnie, czy nie miałam nic przeciwko. Czułam się
źle przez rozczarowanie. Bądź co bądź był tylko uprzejmy. Ale było tak, jakby
nie wiedział czego chciał i cieszył się, gdy mógł wykonywać moje polecenia.
Czekał, aż na coś mu przyzwolę i nie byłam pewna, czy kiedykolwiek to by
mnie podnieciło.
Nie chodziło o to, że chciałam, aby ktoś miał nade mną kontrolę.
Chciałam się dać ponieść.
Ten mały gostek zawsze mnie rozśmieszał. Nawet teraz, gdy zaczął się
starzeć, wciąż był strasznie energiczny.
Kiedy byłam mała, płakałam, kiedy moja mama nakłoniła mnie, abym
oddała niektóre ze swoich zabawek przed świętami. Powiedziała, że muszę
zrobić miejsce na inne rzeczy, które miał mi przynieść Święty Mikołaj i chociaż
nie bawiłam się starymi zabawkami, to niemal miałam takie odczucie, jakby
zabawki były ludźmi. Do kogo by poszły? Zaopiekowano by się nimi i
pokochano by je?
***
Szepnęłam do siebie, gdy pisałam. Nie odzywaj się do mnie. Nie zbliżaj
się do mnie.
Nie podziałało.
Odgarnęłam włosy za ucho, gdy nerwowa fala ciepła zalała moją pierś.
Podciągnęłam rękawy i skrzyżowałam ręce na piersiach, gdy serce zaczęło mi
bić szybciej.
Wciąż miał na sobie swoje czarne spodnie, ale ściągnął pasek i koszulkę
i stał tak, jakby dokładnie wiedział gdzie byłam. Nawet ze swojego miejsca
dostrzegłam jego rozbawione oczy i bez wątpienia wiedziałam, że jeśli teraz
otworzyłabym drzwi od balkonu, przyszedłby do mnie. Tak jak za starych
czasów.
Zmrużyłam oczy, próbując być twardą przy tej jego miękkiej stronie.
Rzadko ją okazywał, co dawało więcej impaktu, a nie chciałam, żeby prawił
mi komplementy.
Znał każdy mój cal i mógł grać na mnie jak na instrumencie. Jego
władcze ręce i usta były tak zachłanne, przez co odchyliłam głowę do tyłu,
czując jak wzdłuż kręgosłupa ścieka mi strużka potu.
Cholera.
Przewróciłam oczami.
Może ci się wydawać, że jesteś inna, ale tak nie jest. Wiem, że
wciąż mnie czujesz, napisał, więc zacisnęłam zęby przez jego arogancję,
nawet jeśli zacisnęłam razem uda na jego wspomnienie.
Ale moja skóra płonęła. I czułam się tak, jakbym była w domu.
Czułam ciepło i pokój i nie ważne jak bardzo zmieniało się moje życie,
jakich ludzi spotykałam, jakie rzeczy straciłam lub gdzie mieszkałam, jeśli
byłam na jego orbicie, to byłam w domu.
Nawet wtedy, kiedy miałam jedenaście lat i minął tylko rok od dnia
śmierci mojej matki, Jared stał się tamtego dnia moim światłem. Nie zostawił
mnie, nawet wtedy, gdy go ignorowałam. Po prostu kołysał mnie na naszej
starej huśtawce z opony na podwórzu przez dobre dwie godziny, zanim
przestałam płakać i zaczęłam mówić. Był moim przyjacielem. Mieliśmy silny
fundament.
Ból przy moim wejściu był tkwi gorący i słodki. Potrzebowałam go tak
bardzo. Nikt nie doprowadzał mnie do szaleństwa tak jak on. Zalała mnie fala
pośpiechu i poczułam wilgoć przez spodenki, gdy mocniej potarłam swój
guziczek.
Skrzywdził mnie zbyt mocno i nie ważne jaki fizyczny pociąg między
nami istniał, to się nie zmieniło. Musiałam o tym pamiętać.
Kurwa.
Rozdział 8
Tate
Wkurzały mnie.
Mój kucyk, który opadał mi na plecy też mnie wkurzał. Moje bolące
stopy i fakt, że nie wybiegałam niechcianej energii z mojego ciała też mnie
wkurzał.
Ale odjechał i z pewnością nie chciał tego, czego pragnęło moje ciało.
Skinął głową.
- Touché.
Mój tata nie był wielkim fanem alkoholu, ale wiedziałam, że polubił
konkretne dania w krajach do których był przypisany od lat. Włochy były
jednym z nich.
Jednakże kilka lat temu tryb jego życia wreszcie odbił się na jego ciele.
Miał napięty grafik, nie był konsekwentny w swojej rutynie, nie jadł zdrowo,
ponieważ ciągle żył w pośpiechu i mało ćwiczył przez ciągłe podróże. Podczas
wyjazdów miał dwa ataki serca o których mi nawet nie powiedział. Byłam
wściekła, kiedy się dowiedziałam.
- To będzie ciężkie pożegnanie, ale nic nie może być takie same na
zawsze, prawda?- próbowałam być pozytywna. Nie można było nic wobec
tego zrobić i nie mogłam oczekiwać, że mój ojciec będzie płacić wysokie
opłaty za duży dom, którego już nie potrzebowaliśmy.
Zmrużyłam oczy.
- Nie - pokręcił głową.- Prawdę mówiąc, to nic złego się nie stało.
- Tutaj?
Rozumiałam go.
Ale prawda była taka, że martwiłam się o niego. Zawsze się o niego
martwiłam. Zwłaszcza, gdy nie było mnie w domu kiedy on wracał. Nie
mogłam zdusić tego małego poczucia winy, kiedy jadał sam, sam oglądał
telewizję, chodził sam spać...
- Tate!
Dom, Stanford, jego związek... czułam się jak podczas rejsu na łodzi
bez kotwicy.
- Dokąd?
Serce zaczęło mi bić mocniej, gdy zdałam sobie sprawę, że Madoc miał
rację. Będę wpadać na Jareda przez wiele lat.
Cholera.
***
- Weź sobie coś do picia - rozkazała, uśmiechając się, gdy Madoc objął
ją zaborczo w talii. A później wbiła we mnie swoje zielone oczy.- I rozluźnij
się, dobrze?
Ben odwrócił się i posłał mi szeroki uśmiech, ale gdy pochylił się, aby
pocałować mnie w policzek, zerknęłam przez jego ramię, nie mogąc się
powstrzymać.
Było zupełnie tak jakbym miała jakiś dziwny szósty zmysł i chociaż nie
mogłam tego wytłumaczyć, to zawsze wiedziałam, gdy był blisko. Może to
przez sposób w jaki zaczął mnie palić kark lub skóra wibrowała pod
powierzchnią, a może dlatego, że oczekiwałam, iż tu będzie, jednak gdy tylko
go wyczułam, byłam świadoma tylko jego.
Piwnica była pusta, ponieważ podczas początku imprezy każdy bawił się
razem do góry, zanim kobiety pozwoliły swoim chłopakom - i mężom -
zniknąć w pokoju gier Madoca. Bilard, rampa do deskorolki i skórzane kanapy
były niewykorzystane, gdy przeszłam korytarzem i weszłam do łazienki
naprzeciwko składzika.
O mój Boże.
To nie był Jared. Nie mógł być. Ale głos był schrypnięty i nie mogłam go
odróżnić.
Co u diabła?
Położyłam dłoń na drzwiach, aby się podtrzymać.
- Tak - jęknęła.- Och, Boże. Proszę. Rżnij mnie!- jej krzyk rozniósł się po
korytarzu, a moje serce zaczęło mocniej bić.
Nie Jared. Tylko brat Jareda. Również Pan Trent. Dobra. Teraz czułam
się lepiej.
- Ile czasu minęło?- skinął głową, odnosząc się do tego co działo się w
składziku.- Ile czasu minęło, odkąd tak się zatraciłaś?
Było to retoryczne pytanie. Być może już znał odpowiedź, jednak ja nie
zamierzałam mu jej zdradzić. Stałam tam, pozwalając mu zobaczyć jaka
byłam silna i spokojna. Spojrzał mi w oczy, zanim przesunął nim w dół
mojego ciała, przez co nagle poczułam się bardzo naga.
Byłam ubrana bardziej niż inni ludzie tutaj, jednak moje wytarte i
podarte dżinsy były obcisłe, mój czarny top niemal nie miał pleców i
przytrzymywały go tylko cienkie ramiączka. I jako, że top pasował bardziej
bez stanika, nie założyłam go.
Poczułam, jak moje sutki robią się twarde przy materiale i wiedziałam,
że też to zauważył.
Oczy Jareda wypełniły się głodem, a jego bicepsy napięły pod krótkimi
rękawkami jego czarnej koszulki.
Może i nigdy się nie wiedziało o czym Jared myślał, ale niemal zawsze
można było powiedzieć co czuł. Był subtelny jak bomba, gdy był podniecony.
Ale jęknęłam, gdy złapał mnie od tyłu, obejmując moją talię ramionami.
Jego ręce były jak metalowe obręcze, przyciskając moje ciało do jego.
Zaczęłam ciężko oddychać, niemal się potykając, gdy poczułam na sobie jego
ciężar.
Cholera.
Małe igiełki zakuły mnie w skórę, zaś jego oddech na mojej szyi
sprawiał wrażenie, jakby przepływał przez moją krew. Mianie go blisko było
takie przyjemne.
Jared.
O mój Boże. Jego usta. I jego zęby ciągnące za moją skórę, jakby nie
minął żaden czas.
Jego wargi odsunęły się od mojej skóry i kiedy otworzyłam oczy, jego
niemal czarne spojrzenie, pociemniałe od pożądania, przesunęło się ku mojej
odsłoniętej piersi.
O cholera.
Ale odetchnął i tak zatopił wargi w moją skórę, zakrywając mój cały
sutek swoimi ustami.
- Przyniosłaś butelki?- zapytał Ben.- Nie było cię przez jakiś czas.
Ben zaśmiał się, zaś ja przyglądałam się jak Madoc wyciąga z miski
garść chipsów.
Ben zmrużył oczy na Jareda, wyraźnie denerwując się przez fakt, że ten
tu był, ale zainterweniowałam, aby uspokoić Bena, zanim cokolwiek się stało.
Obnażył zęby.
A on uśmiechnął się.
Pokręciłam głową i zanim się poddałam i stałam się starą Tate, która
reagowała zamiast unosić się ponad to i udowadniając, że miał rację,
wyszłam. Przeszłam przez drzwi, przez dom i drzwi frontowe.
Dlaczego wciąż na mnie działał? Dlaczego wciąż ja...
Nie mogłam dokończyć tej myśli. Oczy zapiekły mnie od łez, gdy
wyciągnęłam kluczyki, nie przejmując się tym, że zostawiałam Bena. Ten
dzień i tak został zniszczony, nawet jeśli oszalałby na tyle, aby wciąż chcieć
spędzić ze mną czas.
Jęknęłam, czując jak telefon zawibrował mi przy tyłku. Kusiło mnie, aby
go zignorować, ale i tak go wyciągnęłam.
Zgodziła się!
Jared
Kawałek gliny z odciskiem kciuka był gładki jak woda, gdy przesunąłem
go między kciukiem, a palcem wskazującym. Zielona wstążka, na której był
zawieszony gliniany breloczek, wyblakł wraz z biegiem lat.
Zieleń wciąż miała ten sam żywy odcień co drzewo między naszymi
oknami i pomimo minionych lat i lekkich pęknięć na kawałku gliny, odcisk jej
maleńkiego palca przetrwał.
Znowu byłem tym facetem. Tym, przez którego płakała w liceum. Tym,
który złamał jej serce i przestał być jej przyjacielem. Tym, który był frajerem.
Byłem lepszy niż to wszystko. Dlaczego jej to zrobiłem? Dlaczego
zawsze próbowałem wycofać ją pod ścianę?
Momentalnie uniosła brodę, a w jej oczach pojawił się ból, nawet jeśli
próbowała go ukryć.
Odwróciłem wzrok, czując jak wstyd pali mnie w skórę. Nie okazywała
swojego gniewu, ale nie mogła ukryć bólu w oczach. Nie było tak, że moja
mama nie miała o niczym pojęcia. Wiedziała, że spaliła ze mną kilka mostów.
- Przepraszanie - odpowiedziała.
Nie trzeba było się zajmować Tate. Już sama była strasznie silna, gdy
znowu to udowodniła. Potrzebowała kogoś z kim będzie mogła dzielić rzeczy.
Kogoś, kto polepszy jej życie, a nie pogorszy. Kogoś, komu mogła zaufać. Jak
przyjacielowi.
I gdzie będzie jej dom? Co - lub kto - było tą jedną, stałą i solidną
rzeczą, na której mogła polegać?
***
Przyglądałem się jak zaświeca się gaśnie, gdy próbowałem się połączyć,
jednak za każdym razem przekierowało mnie na pocztę.
Ścisnąłem swój własny telefon, czując jak jej milczenie krzywdzi mnie
bardziej, niż chciałem przyznać. Rzuciłem telefon na łóżko, ściągnąłem buty i
skarpetki, po czym otworzyłem okno, wyszedłem na zewnątrz, jedna ręka i
noga za jednym razem. Nacisnąłem swoim ciężarem na gałęzie drzewa,
testując ich wytrzymałość.
Jej smutek kiedyś dawał mi moc, sprawiał, że byłem silny. Teraz był jak
para szczypiec ściskający moje serce.
Jej jasnoniebieski top podkreślał jej każdą krągłość i biorąc pod uwagę
tego, czego nie zakrywała jej różowo szara pościel, odgadłem, że była tylko w
majtkach. Jej słoneczne włosy były rozdzielone pośrodku i opadały na jej
piersi w pięknej perfekcji. Nawet gdy płakała, była najbardziej idealnym
stworzeniem na świecie.
W jej oczach pojawiło się więcej łez, a jej pierś zaczęła się szybciej
unosić i opadać.
Spojrzała na mnie, a jej pełne łez oczy zaczęły wpatrywać się w moje
szukając i miałem nadzieję, że mogła znaleźć nieco tego chłopca, który
kochał ją bezwarunkowo.
Oparła głowę na wgięciu, gdzie moje ramie łączyło się z szyją, a dłoń
niepewnie położyła na moim brzuchu, kiedy zadrżała od łez. Zgiąłem swoje
nogi i tuliłem ją, czując nagłe ciepło, gdy zdałem sobie sprawę, że nic się nie
zmieniło. Jakieś dziesięć lat temu po raz pierwszy spałem z nią w łóżku -
byliśmy tylko dwójką dzieciaków, którzy znaleźli w sobie nawzajem wsparcie,
kiedy to życie rzuciło na nas zbyt wiele burz - i gdy tak leżeliśmy teraz, gdy to
znajome cienie liści drzewa tańczyły po suficie, czułem się tak, jakby to było
wczoraj.
Dalej ją pocierałem.
- Lubię pannę Penley, a mój tata nie będzie sam - zapłakała.- Więc
dlaczego nie mogę być szczęśliwa?
Uniosła głowę i spojrzała na mnie, jej oczy wciąż były mokre i smutne,
jednak teraz były spokojniejsze.
Pogładziłem ją po twarzy.
Jej ciało rozluźniło się przy moim, powoli rozpływając się tak jak
zawsze.
- Wiesz, że robię się głupia, kiedy tak robisz - burknęła, ale zauważyłem
senność w jej żartobliwym głosie.
Tate
Sernik.
Odwróciłam się na plecy, poduszka pod moją głową była mięciutka jak
chmurka na Disneyowskim niebie po tym jak spałam tak dobrze i nagle wzięła
mnie ogromna ochota na setnik.
Co do...
Bycie w jego ramionach było tak przyjemne, że tej nocy spałam lepiej
niż w przeciągu ostatnich miesięcy i obudziłam się czując spokój i
podekscytowanie w tym samym czasie.
- Co ty tu robisz?- wypaliłam.
Jared malował moją jadalnię. Tak samo jak dziesięć lat temu. Nie
chwytał mnie, nie walczył ze mną, ani nie próbował dobrać mi się do majtek.
Zachowywał się bardzo grzecznie.
Napięłam się przez jego bliskość, ale potem sięgnął na moją drugą
stronę, chwycił za drabinę i wrócił do swojego miejsca.
Och.
Dalej malowałam swoim wałkiem, podczas gdy on wszedł na drabinę i
zaczął malować ścianę bliżej sufitu zwykłym pędzlem, gdyż żadne z nas nie
mogło dosięgnąć tam wałkiem. Próbowałam zignorować fakt, że jego ciało
górowało nade mną, podczas gdy ja malowałam krawędzie pod nim, jednak
nie mogłam się powstrzymać od tego przyjemnego uczucia, gdy miałam go
tak blisko siebie. Było tak, jakby nasze magnesy znowu się przyciągały.
- Budzę się - zaczął.- I nie mogę się doczekać, aby pójść do sklepu i
popracować nad motocyklami. Lub samochodem... - dodał.- Uwielbiam swoją
pracę. Zdarza się to w setkach różnych pomieszczeń, miast i arenach.
Cholera.
Tutaj?
Dostrzegłam jak jego jabłko Adama unosi się i opada, gdy przełknął
ślinę.
- Nigdy nie chciałem innej kobiety - jego gruby głos był niemal
szeptem.- Wyjechałem, aby móc się stać mężczyzną dla ciebie. Abym mógł po
ciebie wrócić.
- A co się stanie, kiedy zdecydujesz się po raz kolejny ode mnie odciąć,
Jared?- zapytałam, oblizując swoje wyschnięte wargi.- W liceum trwało to trzy
lata. Tym razem dwa.
Wzruszył ramionami.
- Tylko tyle, ile mogłem znieść. Czyli niezbyt wiele - zerknął na mnie i
spojrzał mi w oczy.
Nie powinnam się czuć co do tego źle. Jared uprawiał seks z mnóstwem
dziewczyn zanim byliśmy ze sobą i byłam pewna, że po mnie też się wiele
znalazło.
Uniosłam wzrok.
- Ciężko mi było żyć bez ciebie, Tate - jego głos brzmiał na ostrożny.-
Chciałem cię zobaczyć i z tobą rozmawiać, jednak przez tak długi czas żyłem
stawiając cię za centrum wszystkiego, że ja... - zawahał się, a jego głos stał
się bardziej gruby.- Nie wiedziałem kim jestem lub co zamierzałem ci
zaoferować. Za bardzo na tobie polegałem.
- A teraz?
- A teraz - powiedziałam.- Mogę dać sobie radę sama. Nie ważne co się
stanie, nic mi nie będzie.
Nie.
Nie byłam szczęśliwa. Był kawałkiem układanki i nic nie wypełniało tej
dziury, gdy go nie było.
Puścił mnie, jednak objął mnie ramionami w talii, gdy tak staliśmy,
oddychając ciężko, gdy próbowaliśmy się uspokoić.
Jego gorący oddech owiał moje ucho, więc pochyliłam się ku niemu,
czując jak zaciskają się mięśnie w moim środku, gdy chciałam go dotknąć.
Minęło strasznie dużo czasu, gdy byłam dotykana w taki sposób. Dotyk
warg Jareda w moich włosach był bardziej intymny, niż jakiekolwiek
seksualne doświadczenie jakie spotkałoby mnie z kimś innym.
- Tate!
Że co?
Nie.
Wciąż czułam przez jego spodnie jak stał twardy i silny i to tylko dla
mnie. Do jasnej cholery, Fallon!
- Malujemy.
Tate
A Madoc był taki jak ja. To właśnie jego słuchałam, kiedy chciałam
usłyszeć mojej własnej opinii w głębszym głosie.
I najlepsze w nim było to, że byłam dla niego osobną jednostką i nie
patrzył na mnie przez pryzmat Jareda. Martwił się o mnie, nawet jeśli to
dobrze nie wpływało na jego stosunek z przyjacielem.
Że co?
Ben czy Jared? Znowu mnie ponaglił. Nie myśl. Po prostu powiedz
pierwsze imię, które wleci ci do głowy.
- Co...
Teraz! Nacisnął.
- Ugh!- usiadłam na łóżku i wyciągnęłam się na materacu, uderzając
pięściami w łóżko, poddając się.
Dupek.
Ścisnęłam się za nasadę nosa, próbując sobie przypomnieć jaki był cel
w tej rozmowie.
Bardzo zabawne.
Tak, odpisałam.
Co do...?
***
Jared zmienił dżinsy, a jego biała koszulka była wepchnięta w jego tylną
kieszeń i och, mój Boże... wąska stróżka potu spłynęła po jego pleców,
podczas gdy przyglądałam się jego gładkim, umięśnionym plecom. Od karku
po same biodra.
Więc uniosłam wzrok nad maskę i dostrzegłam jak Fallon idzie ku mnie.
Za nią znajdował się Jared, który stał do mnie plecami, jednak zerkał przez
swoje ramię. Jednak jego cholerne brązowe oczy nie znajdowały się na
mojej twarzy.
Wszystko zbierała.
- Hej.
Odwróciłam wzrok.
Nie było między nami łatwo, tak jak dwa dni temu.
- Więc to nie przez niego nie zostałem na noc?- przerwał mi Ben.- Albo
ledwo co spędziliśmy czas tylko we dwoje przez te ostatnie dwa dni?
Nie był zły. Jego uniesione brwi i delikatny ton podpowiadał mi, że już
znał odpowiedzi. Nie było tak, że Ben oczekiwał seksu, ale wiedział, że seks
był kolejnym krokiem między nami. Byłam ciepła, a teraz byłam zimna.
Ale też była między nami miłość. Prawdę mówiąc, to było jej więcej niż
kiedykolwiek. Nie wiedziałam czy chciałam do niego wrócić i nie byłam
jeszcze gotowa podjąć tej decyzji, ale wiedziałam, że nie pragnęłam Bena z tą
samą pasją.
Przyglądałam się jak odchodzi, nieco żałując. Ułatwił mi to. Nie ważne
co się stało, właśnie to powinnam zrobić.
- Cóż - Fallon potarła się po szyi, zachowując się tak, jakby nie
próbowały podsłuchiwać.- Jestem zdeterminowana, aby przez jakiś czas była
tylko nasza dwójka, ale znasz Madoca... - urwała, brzmiąc na rozbawioną.- Im
więcej tym lepiej. Chce mieć piątkę. Ja jedno. Nasz kompromis stanął na
piątce.
- Proszę, nie mów mu, że wiesz o to ode mnie - burknęła Pasha.- Będzie
zrzędzić, a ja będę musiała tego wysłuchiwać.
I tak jakby burza tylko czekała na grzmot, ruszył ulicą w pokusie, której
nie można było odrzucić.
- Wsiadajcie do samochodu.
Jared
- Co masz na myśli?
Kiedy pokazał się Ben, momentalnie się napiąłem, nie mogąc znieść
sposobu w jaki na nią patrzył. Wiedząc, czego od niej chciał. Nie miałem
pojęcia, czy sypiali ze sobą i nie obchodziło mnie to. Z tego co wiedziałem,
skończyła zabijać czas.
Madoc mylił się. Nie chciałem się dostać do jej łóżka. To znaczy,
chciałem tego, ale przede wszystkim chciałem ją odzyskać.
Nigdy nie myślałem, że nie ożenię się z Tate. Ale ta myśl wciąż była
odległa.
Jax odchrząknął.
- Wasza dwójka kocha się najdłużej - powiedział cicho.- Nie pasuje mi,
że weźmiecie ślub jako ostatni.
- Co ty gadasz?- wymamrotałem.
Jax wbił wzrok w swoje kolana, zaś ja nigdy nie widziałem go tak
wrażliwego.
- Nie mogę zasnąć, gdy nie ma jej obok mnie - niemal szepnął, mówiąc
o Juliet.- Uwielbiam wracać do domu i czuć zapach jej gotowania. Widzieć,
jak ociepla dom - wciąż nie patrzył na żadnego z nas, więc ścisnęła mi się
pierś.- Daje mi wszystko - kontynuował, spoglądając na nas.- Chcę jej dać
swoje nazwisko. Zamierzam się jej oświadczyć.
Zapomniałem o tym.
Co do...?
Tate jechała ze mną ramię w ramię swoim G8 z Fallon obok siebie, oraz
Juliet i Pashą z tyłu.
Siedziała na swoim miejscu, wyglądając na zrelaksowaną, jednak
pokręciłem na nią głową, gdyż jechała złym pasem.
Kurwa.
Tate też się zatrzymała, przez co wraz z Fallon zachwiały się do przodu
przez nagłe zatrzymanie.
Otworzyłem szeroko oczy, podczas gdy Madoc i Jax zaśmieli się, udając,
że obraza do nich dotarła.
- Ochhhh.
- Ty też - usłyszałem jak woła Jax, więc odwróciłem się, aby dostrzec
jak Juliet mu salutuje.- Kurwa - zaklął za mną i wiedziałem, że nie spodoba mi
się to, co miało się stać.
- A ty pewien?- zapytała.
- Kurwa!- syknąłem.
Juliet i Pasha obracały się co chwila, aby spojrzeć na nas przez tylną
szybę. Przechodnie na chodnikach zaczęli zwracać na nas uwagę, więc
zauważyłem w swoim lusterku, jak odwracając się, aby obserwować jak
dwójka dupków - jak pewnie nas teraz nazywali - ścigało się ulicą. Niektórzy
otworzyli szeroko oczy, wskazując na nasze samochody i usłyszałem wiwat
przez otwarte okna.
Nawet bycie na torze - które uwielbiałem - nie równało się z tym jak się
czułem, gdy była blisko mnie.
Zassałem powietrze.
Dodałem gazu, czując jak nerwy mnie palą od tej potrzeby jechania.
Nie zależało mi na wygranej.
Tate i reszta dziewczyn wyszła z jej G8, uśmiechając się i śmiejąc, gdy
Madoc i Jax wzięli je w ramiona, aby je pocałować.
Jej pierś unosiła się i opadała - wciąż łapała oddech - a żar w jej oczach
był...
Jezu.
Nic się nie zmieniło. A już z pewnością nie nasza gra wstępna.
***
- Cóż, skoro już pytasz... - zaczęła, brzmiąc radośnie.- Jason nie może
jutro pojechać ze mną do lekarza. Pojechałbyś ze mną?
- Jesteś bezcenny.
Skinąłem głową, nawet jeśli nie mogła mnie zobaczyć. Próbowałem być
milszy. Myślałem, że na to zasługiwała. Ale ciężko było zmienić naszą relację,
kiedy od dawna niewiele się zmieniło między nami. Ile trzeba było czasu, aby
zacząć lubić i szanować osobę, do której wcześniej nie żywiło się takich
uczuć?
Nie mogło się to stać podczas jednej nocy. Nawet nie w przybliżeniu.
Poza tym czułem, że zawsze będzie między nami kwas.
Jej opalone ramiona były w połowie przysłonięte przez jej długie włosy,
a gdy podniosła się, aby coś zrobić na swoim iPodzie, warknąłem pod nosem,
czując jak mój fiut zaczyna twardnieć, a potem puchnąć.
Wyjdź na zewnątrz.
- Co wyprawiasz?
Przymknęła oczy, nie czując żartu tak samo jak ja, gdy próbowałem
powstrzymać uśmiech.
Jej czerwone spodenki w kratkę były krótkie i niesamowite i nie mogłem
myśleć o niczym innym jak o jej udach, które były gładkie i mocne jak
zwykle, które owinęłyby się wokół mnie. W jakikolwiek sposób jaki mógłbym
dostać.
I cieszyłem się, że nie będzie siedzieć przede mną, gdy poczułem jak
ogromna fala seksualnego podniecenia, gdy zbiegła ze schodków, a jej włosy
powiały na lekkim wietrze, zaś jej uśmiech trafił prosto do mojego serca.
Jej nagie uda otarły się o moje boki, gdy objęła mnie w pasie, przez co
zamknąłem oczy, przełykając frustrację.
Wtuliła się we mnie, muskając czymś moje ucho - być może nosem?
Sukinsy...
Robiła to specjalnie.
Poczucie niej było piękne. Tak jak zawsze. Moje ciało było ściśnięte
pomiędzy jej udami i była przy mnie blisko. Jej głowa - lub broda czy policzek
- ani na chwilę nie odsunęły się od moich pleców, gdy jechaliśmy
opustoszałymi uliczkami naszego miasta, zupełnie tak jak dawniej. Wtedy,
kiedy zdaliśmy sobie sprawę jak do dupy było bycie osobno i jak bardzo
chcieliśmy być razem, nie ważne co robiliśmy. Zwyczajnie musieliśmy się
dotykać.
Jej dłonie wsunęły się pod moją kurtkę i przesunęła je z mojej talii na
brzuch.
- Jared.
Sięgnąłem do tyłu, chwytając w dłoń jej udo. Tą miękką skórę tuż nad
jej kolanem. Przyciągając ją bliżej, próbowałem nad sobą zapanować, gdy
poczułem jak żar między jej nogami otula moje plecy, więc zabrałem nas do
domu, zanim oddałem się pokusie i wziąłem ją w ciemnej alejce.
- Kurwa.
Jezu Chryste.
A jej ciało. Jej płaski brzuch i idealne nogi poruszały się przy mnie i na
mnie i nie równały się z niczym innym jak wyglądała, gdy była naga i
poruszała się w ten sam sposób.
Ale siedziałem tak, opierając się czołem o jej, gdy oddychaliśmy ciężko.
Wiedziałem, że tego chciała. Wiedziałem, że kurwa ja sam tego chciałem.
- Nie.
- Słucham?
Odetchnąłem ciężko, woląc już zjeść folię aluminiową, niż znowu jej
odmówić.
- Mówisz poważnie?
Pokręciłem głową.
- Nie.
- Taa, cóż - powiedział ostrożnie.- Twój fiut jest twardy, stary i tak jakby
mnie to przeraża. Pogadamy później.
Tate
Tydzień.
Musiałam to przemyśleć.
- Gdy tylko wejdzie do klubu, zrobi sobie selfie lub cokolwiek innego i
wyśle mi je, abym zrzędziła - jej luzacki uśmiech powiększył się.- Po
dwudziestu minutach napisze do mnie, że żałuje, że to nie ja tańczę dla niego
na scenie. Po godzinie wpadnie przez drzwi, napalony jak nastolatek i
pragnąć kogo?- położyła dłoń na swojej piersi.- Mnie. A mnie nie będzie w
domu, ponieważ wychodzimy, przez co wpadnie w szał, zastanawiając się
gdzie do cholery jestem.
Zacisnęła usta, zaś ja spojrzałam nad nią, dostrzegając jak Jax pojawił
się w oknie, wycierając swoje włosy ręcznikiem.
- Co z nim?
- O mój Boże.
- O mój Boże.
Tak jak Juliet, wgapiała się w Madoca - który też wyszedł z domu -
jakby coś ją bolało.
Parsknęłam śmiechem.
Obie zaczęły się śmiać, podczas gdy ich faceci pokręcili głowami,
uśmiechając się, gdy ruszyli w naszą stronę.
Spinki od mankietów?
O mój Boże.
A Jared stał z boku, ignorując mnie. Nie wiedziałam czy na mnie patrzył
i nie byłam pewna, czy był na mnie zły, że też po niego nie sięgnęłam, ale
wciąż czułam jego obecność w każdym skrawku swojego ciała.
Dupek.
Och, pewnie. Idź się zabaw. Nikt nie będzie czekać na ciebie w domu. Jeśli
nie będziesz miał mnie, to pójdziesz się zabawić z jakąś przypadkową dziewczyną, bo
dlaczego by nie, prawda?
***
- Witam - jej długie, brązowe włosy, brązowa karnacja oraz ciemne oczy
zabłyszczały w świetle świec.- Występ dla pań do góry zacznie się dopiero w
przeciągu kolejnej godziny, ale możemy znaleźć dla was miejsce.
- Prawdę mówiąc - odezwała się Fallon.- Możemy usiąść tutaj i napić się
czegoś?
Co?
Cholera.
Nie chciałam, żeby Jared ją zobaczył. Wyglądała tak jak ja, tylko, że
lepiej.
- Nie dla waszej trójki - puściła oczko, podając nam karty z drinkami.-
Taniec na kolanach kosztuje pięćdziesiąt dolców. Bawcie się dobrze.
Z prawej strony Jared siedział wraz z kilkoma facetami tuż przed sceną.
Zack, Madoc, Jax i ich kumpel z liceum, Sam, z tuzinem innych chłopaków,
których ledwie co kojarzyłam, siedzieli przy trzech mniejszych stolikach na
krzesłach wyściełanych poduszkami i z drinkami w rękach. Jax złapał za
butelkę i nalał kilka shotów, podał jednego Jaredowi i Madocowi, którego
Jared natychmiast wypił, odchylając głowę do tyłu. Wciągnęłam
podekscytowany oddech.
- Zachowują się - posłała mi smutny uśmiech.- Teraz źle się z tym czuję.
Powinnyśmy pójść na górę.
Wzruszyłam ramionami.
Piper.
Nie.
Pieprzyć go.
Skinęła głową.
- Oczywiście.
- Chcesz, żeby cię zawiódł - cichy głos Fallon był schrypnięty, więc
uniosłam wzrok, aby dostrzec jak oczy zaszkliły się jej za okularami.
Mogłam wygrać i nie być tą, która płakałabym, czekała lub próbowała
żyć z tą dziurą, którą po sobie zostawił, a której nie mogłam załatać.
- Sukinsyn.
Wciąż była piękna. Jej idealna postawa i pewność siebie nie zniknęły,
chociaż jej reputacja została zniszczona po tym, jak udostępniła nagranie.
Zaschło mi w ustach.
Podczas rozmowy z nim wygięła plecy w łuk i zgięła nogę, przez co było
widać, że starała się jak mogła, aby zauważył jej piersi, gdy przysunęła się
bliżej jego twarzy.
Nie widziałam Madoca ani Jaxa. Nie mogłam też dostrzec Fallon czy
Juliet.
Bądź co bądź kiedyś byli ze sobą. Podobał mu się seks z nią na tyle, aby
wrócić po więcej. Minęły cztery lata, wrócił do Shelburne Falls, a ja wciąż nie
oddałam mu swojego serca. Może brał to pod uwagę.
Zrób to.
Zapiękły mnie oczy i serce zaczęło szybciej bić, gdy chciałam, aby jej
dotknął. Piper byłaby niewybaczalną zdradą po tym co mi zrobiła, a ból byłby
olbrzymi. Moje serce stwardniałoby, zupełnie po tym jak odszedł.
Jednakże zacisnął szczękę ze złością jakby się wkurzył czy coś i przez
chwilę myślałam, że tego nie zrobi, ale...
Jared.
Pokręciłam głową.
Puścił mnie, na co się odwróciłam, dostrzegając jak jego tors unosi się i
opada ciężko - i przez cały czas patrzył na mnie tak, jakbym go zdradziła.
Nie wiedziałam, gdzie była Piper, ale nie był z nią i tylko to miało
znaczenie.
- Jared, proszę, nie odchodź - mój głos zadrżał, a jego ciało zamarło.-
Proszę?- poprosiłam.- Nie uważam, że cokolwiek z nią zrobiłeś - szepnęłam,
przyciskając czoło do jego pleców.- Jednak chciałam, abyś to zrobił.
Chciałam, aby to sprawiło mi ból.
- Nic bez ciebie nie jest właściwe. Ani szkoła czy dom - rozpłakałam
się.- To wszystko daje mi tylko tyle powietrza, abym przetrwała kolejny dzień
bez ciebie. Nigdy nie przestałam być twoja.
- Kocham cię, Jared. Zawsze cię kochałam i zawsze będę cię kochać.
Nie było nikogo innego oprócz niego, nawet jeśli nie było go przy mnie.
Nigdy bym się od niego nie uwolniła - bo nie chciałam.
Rozdział 14
Jared
Schyliłem głowę, czując jak stres, który do tej pory narastał w moim
ciele, zaczął powoli znikać. Nie mogłem uwierzyć, że wreszcie to powiedziała.
Tatum Brandt mnie kochała i nigdy więcej nie zamierzałem jej zostawić.
Nie trzeba było więcej słów. Nie trzeba było niczego dyskutować ani
rozwiązywać. Każda moja cząstka należała do niej i miałem już dość życia
choćby sekundy dłużej bez niej.
- Wciąż mnie kochasz?- zapytała cicho, gdy niczego nie powiedziałem.
Jej plecy opierały się o drzwi, a jej twarz, która znajdowała się kilka cali
ode mojej, wypełniła się zdumieniem.
Jej słodki zapach wypełnił moje nozdrza, gdy wciągnąłem jej język do
swoich ust, ledwo co pozwalając jej złapać powietrze.
Jej pierś zaczęła unosić się i opadać, ale znowu rozchyliła wargi, chcąc
więcej.
Wtuliła nos w moją szyję i dotknęła mojej twarzy wolną ręką, gdy
zassała oddech. Na co ja jęknąłem, niemalże zamykając oczy, gdy skubnęła
zębami moje ucho.
Krew popłynęła do mojego fiuta, więc skrzywiłem się, gdy próbował się
napiąć w moich spodniach.
Jęknęła, a jej ciało zadrżało z szoku, gdy poczułem jak się przy mnie
rozpłynęła. Otarła się o mnie tylko i wyłącznie w swoich czarnych,
koronkowych stringach, przez co nie mogłem uwierzyć jak boleśnie byłem
podniecony. Mój kutas wręcz błagał o poczucie jej ciepła.
- Teraz - jęknęła, wijąc się przy moim fiucie i wbijając paznokcie w mój
nagi tors.- Teraz, Jared.
- Dzisiejszej nocy twoja cipka poczuje mój język - warknął.- Ale teraz...
- zerwałem z niej materiał, a żałosny skrawek materiału zniknął we wnętrzu
samochodu.
Spojrzałem jej w oczy, później na jej pełne, piękne piersi, które prosiły
się o uwagę, pchnąłem mocno biodrami i wsunąłem w nią głęboko swojego
fiuta, że aż krzyknęła, uderzając dłonią o sufit samochodu, gdy jęknęła i
zaczęła łykać szybkie oddechy.
- Jared!
- Tak - warknąłem.
Jej biodra zakręciły się przy mnie, rozcierając ciepłą wilgoć po moim
ciele, tak, że poczułem jej każdy ciasny skrawek. Unosiła się i opadała na
moim fiucie, coraz szybciej i szybciej, do tyłu i przodu, kręcąc biodrami na
boki, znowu do przodu i tyłu, podczas gdy ja trzymałem jej spocone ciało,
które lśniło od potu, gdy ujeżdżała mnie jak swoją pierdoloną zabawkę.
Jęknęła.
A potem uniosła się, opadając na mnie jeszcze mocniej, już nie kręcąc
biodrami, tylko podskakując.
- Wszystko wokół może się zmienić, ale nigdy sposób w jaki cię kocham
- szepnąłem bardziej do siebie, niż do niej.
Biorąc pod uwagę stare nawyki, kiedy chciała ruszyć w jedną stronę, a
ja w drugą, znalazłem w sobie kontrolę, aby zaprowadzić ją na brzeg
krawędzi. Unosząc swoje biodra i wbijając się między jej uda, łapiąc ją za
biodra i biorąc ją ku sobie, nadziewając ją na siebie tak samo mocno, tak jak
ona brała mnie.
- O Boże - jęknęła, gdy pochyliłem się bardziej ku niej, ssąc ciało jej
piersi, gdy brałem ją od spodu.- Uwielbiam, gdy to robisz.
- No dalej - ponagliłem, czując jak jej palce i pot otulają moje palce na
jej plecach.- Chcę, żebyś rozsunęła się dla mnie na masce samochodu, abym
mógł posmakować jak bardzo jesteś mokra.
I ujeżdżała mnie szybciej, coraz bardziej się ocierając, gdy mój fiut
natrafił na odpowiedni punkcik, masując ja, aż całe jej ciało napięło się i
zaczęła jęczeć.
Jej mięśnie napięły się i zacisnęły wokół mojego kutasa, gdy zalał ją
orgazm, więc chwyciłem ją za pierś, z całych sił próbując jeszcze nie
dochodzić.
Tate lubiła mój język. Nie chciała tak bardzo moich palców i nawet jeśli
robiłem to z nią - lizałem i posuwałem swoimi ustami - robiłem to też dla
siebie.
Był to prosty akt, jednak wszystko co robiliśmy, nigdy nie było proste.
Była to chwila w całym oceanie momentów, dzięki którym żyliśmy z jednej
minuty do następnej, jednak to było niebo.
Że kochałem Tate.
- W czyim domu?
- W naszym.
Rozdział 15
Tate
Jared wziął ode mnie kluczyki, aby otworzyć drzwi od mojego domu -
lub jego domu, jako, że złożył ofertę - a ja byłam wdzięczna, że na zewnątrz
było ciemno.
Ale nie martwiłam się o to. Zapewniał mnie, że nie musieliśmy jeszcze
podejmować decyzję. Dom był nasz i mogliśmy zrobić z nim co tylko
chcieliśmy, kiedy będziemy gotowi i nie zamierzaliśmy go stracić, dopóki
byśmy się na to nie zdecydowali.
Letni dzień, kiedy mój tata wypędził nas z domu, kiedy to Jared i ja
udowodniliśmy, że tak naprawdę nic nie było ognioodporne.
Zrobił ze mnie bałagan. Moje włosy były potargane, moje ciało obolałe i
miałam czerwone ślady na swoich biodrach po jego rękach.
***
Uśmiechnęłam się.
Odchrząknęła.
- Pa - i rozłączyła się.
Po obu stronach torsu miał wytatuowane piórko, pod jednym był podpis
Bracia, a pod drugim Trent.
Zaśmiał się.
I przesunęłam się w dół jego ciała, słysząc jak wciąga oddech przez
zęby i chwyta mnie za włosy, gdy wzięłam go do ust.
***
Idealny dzień.
Moje ubrania zmokły, gdy tylko wyszłam na tylną werandę, ale nie
pobiegłam. Nigdy nie biegałam w deszczu. Moje obcisłe dżinsy zakrywały
moje nogi, jednak miałam bose stopy w japonkach i chociaż moja czarna
koszulka polo nie prześwitywałaby od deszczu, to moje ramiona - które były
nagie w krótkich rękawkach - już zaczęły błyszczeć od lekkiej mżawki.
- Muszę też wziąć ubrania na zmianę dla Jareda. Jax jest w pokoju?-
zapytałam, nie chcąc się na niego natykać.
- Dzięki.
Jareda...? Że co?
Jared
Madoc, a nawet Jax bez wątpienia bardzo szybko nauczą się jak się z
nią bawić i z nią rozmawiać, jednak zabawianie, a tym bardziej tolerowanie
ludzi nigdy nie było moją mocną stroną.
W ogóle nie było mu przykro, biorąc pod uwagę ten cholerny uśmieszek
na jego twarzy, ale nic nie szkodziło. Spojrzałem na ciasne, różowe
zawiniątko w wielkich ramionach Madoca, które wyglądem przypominało mały
bochenek chleba, podczas gdy próbowałem ogarnąć fakt, że to moja siostra.
Nie wiedziałem dlaczego, ale czułem się jak piąte koło u wozu.
Zerknąłem na swoją mamę, która wpatrywała się we mnie z cierpliwością.
Moje serce rozbiło się na setki małych kawałków, ręce mnie zamrowiły,
zupełnie tak, jakbym chciał ją przytulić.
Jej lśniące powieki zakrywały jej oczy, gdy spała, więc nie wiedziałem
jakiego były koloru, ale cała jej reszta była czerwona, jakby spaliła się na
słońcu.
Jej pulchne policzki były takie miękkie i delikatne, jej nosek nie był
większy niż mój mały paznokieć, a ten mały trójkątny dołeczek pod jej
wargami, gdy oddychała - wszystko było maleńkie - wbijało się do mojego
serca. Wyciągnąłem rękę i wsunąłem palec w jej piąstkę, nie mogąc się
powstrzymać.
Maleńkie paluszki - kruche jak zapałki - owinęły się wokół mojego palca
i gardło mi się ścisnęło, gdy próbowałem przełknąć bolesną gulę, jednak nie
dałem rady.
Pokręciłem głową.
- Nie sądzę.
- O kurwa - westchnąłem.
- Wyrażaj się - usłyszałem słaby mamrot mojej mamy.
Pokręciłem głową, nie mogąc uwierzyć, że kiedyś też byłem taki mały.
- Taka bezradna...
Moja pierś zadrżała, gdy przyglądałem się jak otworzyła swoje ustka,
gdy ziewnęła i - jasna cholera - myślałem, że umrę. Mogła być jeszcze
słodsza?
- Czuję się tak, jakby pękało mi serce i nie wiem dlaczego. Co u diabła?
Tate objęła mnie w pasie, gdy oparła głowę na moim ramieniu, gdy
obydwoje przypatrywaliśmy się Quinn.
Cholera, nie mogłem nawet znieść myśli, że znowu będę musiał opuścić
Shelburne Falls.
- O Boże!
- Juliet!- Jax krzyknął, podając dziecko naszej mamie, gdy wraz z Tate
podbiegł do niej.
Jax stanął w progu patrząc za nią, podczas gdy nasza reszta rozsiadła
się na kanapie, śmiejąc się z Madoca, który robił sobie zdjęcia z Quinn.
***
- Nic nie szkodzi - Tate wtuliła się w moje ramię, obejmując mnie
swoimi w pasie.- To i tak był o wiele lepszy dzień.
- Cóż - Tate sprzeciwiła się.- Zdziwicie się, gdy z czasem upewnicie się,
że nie będzie aż tak samotna.
- Masz rację - zgodziłem się. I pewnie miała rację. Moja mama trafnie
wypowiedziała się na temat naszych ról w życiu naszej siostry.
Jax podbiegł do sali numer dwa i otworzył drzwi, podczas gdy Tate i ja
poszliśmy szybko za nim.
- Jezu - Jax zaklął pod nosem, gdy wszedł do środka.- Nic jej nie jest?
- Cóż, coś jest nie tak? To moja dziewczyna - zmartwione oczy Jaxa
próbowały połączyć kropki tej zagadki, tak jak i reszta nas. Ale bez sukcesu.
- Nic takie - jej głos był lekki.- Ciężko nie jest wymiotować podczas
pierwszego trymestru. Nic jej nie będzie. Upewnijcie się, że pije tak dużo
wody jak to możliwe.
- Tr-co?- wykrztusiłem.
Co?
Przycisnąłem wargi do jej, aż poczułem jak jak moje zęby wbiły się we
wnętrze moich ust.
- Na zawsze.
- Stare porachunki?
Cholera.
Rozdział 17
Tate
- Doprawdy?
- Cóż - skinęłam głową.- Właśnie tym była dla mnie Pętla, gdy
odszedłeś. Był to sposób, aby być blisko ciebie, kiedy oszukiwałam samą
siebie, że pomagało mi to bez ciebie przetrwać - pokręciłam głową,
opuszczając wzrok.- Nie pomogło - wyznałam.- Nie szukam tu żadnej chwały i
nie interesuje mnie zdobycie czegoś bardziej rozwiniętego. Moje ambicje leżą
w medycynie i chociaż uwielbiam jeździć samochodem, to jedyny sposób w
jaki chcę pojawić się teraz na torze... - spojrzałam mu w oczy... - będzie
wtedy, gdy będziemy w tym samym samochodzie.
Uwielbiałam prowadzić, jednak nie była to dla mnie taka miłość jak dla
Jareda. I nie chciałam się już tym cieszyć bez niego.
- Wiem, że twoje serce należy do tory, ale ja tego nie potrzebuję i nie
chcę tego, jeśli nie będę mogła siedzieć koło ciebie. Nadeszła pora, abym
skupiła swoją energię na czymś innym.
- Tak więc... - odsunęłam się, mrugając szybko, aby pozbyć się tego
zawrotu głowy, który spowodował.- To mój ostatni wyścig i po raz ostatni
będziemy przeciwnikami - lub wrogami, jeśli o to chodzi - i chcę, żebyś to był
ty. Nikt inny.
- Słabo - przyznała.- Ale nic mi nie jest. Jax chciał, żebyśmy zostali w
domu, ale gdy usłyszałam, że będziesz się ścigać z Jaredem, to uparłam się,
żebyśmy przyjechali.
- A ty?
- Skąd wiesz?
Westchnęłam.
- To zdarza się trójkami. Katherine, ty i to nie będę ja, więc...
- Chcesz się ze mną ścigać czy jak?- zapytał wyzywająco z tym samym
zarozumiałym i pewnym siebie zachowaniem, którego tak nienawidziłam, a
zarazem kochałam w liceum.
- Ty wygrasz? Ścigałem się tutaj dwa razy więcej, niż ty. Wydaje mi się,
że poradzę sobie z tym, gdy zobaczę cię w swoim wstecznym lusterku, Tatum
- zażartował, na co moje serce zabiło mocniej, gdy próbował mnie obrazić,
przez co poczułam déjà vu. Do którego pewnie mnie zachęcał.
- O czym ona mówi?- głos Jareda nagle stał się napięty, podczas gdy ja
próbowałam powstrzymać uśmiech. Nie często udawało mi się go zaskakiwać.
- Dokładnie - zaznaczyłam.
- Tate!- Jared krzyknął, jednak jego głos stłumił tłum.- Nie zrobię tego!
- Jeśli nie ty - zawołałam przez ramię. - To ktoś inny to zrobi i nie będę
z nimi tak samo bezpieczna jak z tobą, prawda?
I dzięki Bogu, że nie kłócił się bardziej. Wahając się tylko przez
moment, pokręcił głową, wyglądając na pokonanego, zanim odwrócił się i
podszedł do swojego własnego samochodu, który już stał na torze.
Samochód Jareda był dziełem sztuki i każdy się wokół niego zgromadził,
dokąd tutaj przyjechaliśmy.
- Tej dwójki - zaczął Zack, grzmiąc przez głośniki.- Nie trzeba wam
przedstawiać. To zestawienie, które rywalizowało z każdym tutaj i nigdy nas
nie zawiedli w dodaniu kilku nowych fajerwerków do Pętli.
Cholera.
Uwielbiałam się z nim ścigać. Zawsze czułam pęd i nie ważne z kim się
ścigałam, nic nie było aż tak dobre.
Nie chciałam wygrać, ani nie czułam takiej potrzeby, ale chciałam tego z
nim.
Moja muzyka ucichła, gdy telefon zaczął dzwonić. Przyjęłam połączenie.
- Tak?- odpowiedziałam.
W moim gardle pojawiła się gula i szybko zamrugałam, aby pozbyć się
niespodziewanych łez.
Usłyszałam jak jego głos zmienił się, gdy wziął ostatni zakręt i rusz
torem, a ja zrobiłam to samo, przyciskając się mocno do kierownicy, gdy to
zrobiłam.
To było to. Tylko jedno z nas miało przejechać przez barierki, drugie
natomiast musiałoby wybrać drogę z zewnątrz, a on teraz pieprzył się z moją
głową, podczas gdy chciałam, aby się zwyczajnie ścigał.
- Tate! - warknął.
- Jedź!- krzyknęłam.
Nie!
O Boże!
Zaczęłam mocno dyszeć, gdy szybko zerknęłam za siebie kilka razy, aby
zobaczyć, że on też był po drugiej stronie barierek.
- Trzymaj.
- Otwórz je - rozkazał.
Stał ode mnie o kilka stóp, ale tłum nas otaczał, podczas gdy nasi
przyjaciele przepchnęli się na przód widowni.
- Nie żebym spodziewała się, że Jared uklęknie - wiem, że nie jest taki
typem - ale cholera, oczekuję gestu i...
Kontynuował:
- Żyję tylko wtedy, kiedy jestem z tobą i proszę o twoje serce, twoją
miłość i twoją przyszłość - uśmiechnął się.- Proszę, zostaniesz moją żoną?
Zaśmiałam się.
***
Po Pętli uciekliśmy.
Najwidoczniej zapytał mojego ojca o zgadał już półtorej roku temu i jak
zwykle bywało, mój ojciec nie mieszał się w nieswoje sprawy, ani nie
interweniował w sytuacje, które musiano rozegrać bez jego pomocy.
Dowiedzieliśmy się też, że nigdy nie przyjął innych ofert za dom. Wiedział, że
Jared kiedyś przyjedzie do domu.
- Nie mogę się doczekać, aby wziąć z tobą ślub - szepnął, a ja wtuliłam
się w niego, tak bardzo go kochając.
Jared
- Odwal się - odsunąłem się od rąk Madoca, gdy bawił się moim
krawatem.
Mój cały garnitur oczywiście był czarny, ale dodałem kamizelkę dla
efektu.
Madoc pochylił się ku mnie, jego usta były tylko cale od moich.
- Odwal się ode mnie - warknąłem, odpychając go tylko po to, aby zgiął
się w pół i poczerwieniał od śmiechu.
Jason i Ciaran, ojciec Fallon, który przez jakiś czas zatrudniał mojego
brata i w jakiś sposób stał się częścią rodziny, stali z boku, prowadząc luźną
rozmowę - co było zaskakujące, jako, że działali po przeciwnych stronach
prawa. Moja mama - cała promieniejąca od nowo znalezionej energii -
siedziała na kamieniu z Quinn w swoich ramionach, podczas gdy Pasha stała
przy krawędzi oczka, ubrana w srebrno czarną sukienkę, wyróżniając się w
tłumie.
James, tata Tate, i jego nowa narzeczona kupili dom pomiędzy Chicago
i Shelburne Falls, stawiając na prostą komunikację, która nie przeszkodziłaby
im w ich pracy. Planowali swoją własną ceremonię w lato kolejnego roku.
Juliet, Fallon i James musieli być z Tate, ponieważ Madoc i Jax stali przy
mnie.
- Ty też jesteś moim bratem. Nie mogę wybrać między wami, tak samo
jak Tate nie może wybrać między Fallon i Juliet.
Gdy zaczęła się szkoła, Tate zaczęła chodzić na zajęcia, podczas gdy ja
urządzałem dla niej dom. Dzień ślubu i szczegóły już były ustalone, więc
musieliśmy tylko przylecieć, a później wylecieć.
Wypuściłem powolny oddech, czując jak pieką mnie oczy, gdy ścisnęło
mi się gardło.
Zamrugałem kilka razy, aby pozbyć się łez, gdy zacisnąłem szczękę,
próbując nad sobą zapanować.
- Patrz na nią, dobra?- szepnął Jax.- Patrz jej w oczy i nic się nie stanie.
Jej suknia bez ramiączek miała dekolt w kształcie serca - nie pytajcie
skąd o tym wiedziałem - który był ozdobiony kamyczkami na jej talii, która
rozświetlała gładką skórę jej ramion i szyi. Dół był w stylu antycznym i
zrobiony z warstw tiulu, który ciągnął się aż do ziemi i chociaż suknia była
piękna, nie dbałem o ten drobny dodatek. Wiedziałem tylko tyle, że złamała
mi serce wyglądając jak marzenie, które było całe moje.
Jej włosy były ułożone w idealne luźne fale i miała delikatny makijaż,
który podkreślał każdy jej cal. Zerknąłem w dół i dostrzegłem jak spod jej
sukni wystają białe Chucksy i nie mogłem się powstrzymać od śmiechu.
Podeszła do przodu, nie odrywając ode mnie wzroku, gdy jej ojciec
pocałował ją w policzek i przekazał mnie.
I nigdy nie wątpiłem, że zatroszczy się o mnie tak samo jak ja o nią.
Nie chciałem być nieuprzejmy, ale Tate była niczym posiłek, na który
byłem zmuszony patrzeć, gdy umierałem z głodu.
Ale nie mogłem na nią nie patrzeć. Był to zbyt idealny dzień.
Ciche łzy spłynęły po jej policzkach, jednak uśmiechnęła się, nawet jeśli
zadrżała jej pierś. Wzięła z ręki mężczyzny moją obrączkę i wsunęła mi ją na
palec.
Ale co mi tam.
Skrzywiłem się, gdy mój fiut napiął się boleśnie w moich spodniach.
- Och, nie zrobił tego... - Tate zagotowała się, myśląc dokładnie o tym
samym co ja.
Madoc.
Powiedział wszystkim.
Tate
Rok później
- Nie mogę -wykrztusiłam, zagryzając kciuk.- Nie cierpię, kiedy tam jest.
Cała nasza paczka stała z boku - Pasha, Madoc, Jax, Juliet, Fallon i ja -
mając na tyle szczęścia, że nie musieliśmy siedzieć na trybunach z tłumem,
jednak niestety nie mieliśmy zbyt dobrego widoku. Mama i ojczym Jareda tam
siedzieli, a Addie, gosposia Madoca, była w hotelu wraz z Quinn i Hawke,
świeżo narodzonym synem Jaxa i Juliet. Żużel w Anaheim był wypełniony
fanami, którzy chcieli zobaczyć ostatni wyścig Jareda i chociaż tęskniłby za
wyścigami, zdecydowaliśmy, że musiał się skupić na swoim biznesie, JT
Racing.
- I może się źle skończyć, jeśli będzie się martwić tym, że ty się
martwisz - poskarżyła się Pasha.- Daj mu się tym nacieszyć.
Skrzywiłam się.
Jax i Juliet nie zamierzali pozwolić, aby dziecko ich spowolniło. Ich syn
mógł jeździć na ich przygody wraz z nimi. Juliet miała roczny kontrakt w
szkole - który przesunęła, gdy zaszła w ciążę - podczas gdy Jax zapewnił
sobie pracę w Outward Bound i na boku wykonywał pracę na komputerze.
Legalną pracę na komputerze.
Jared miał mieć oko na Pętle w jego imieniu, gdy będziemy w mieście.
Uśmiechnęłam się, myśląc jak cudownie miał się Lucas. Madoc i Fallon
traktowali swojego "małego braciszka" jak jednego ze swoich własnych i nie
miałam wątpliwości, że ten dzieciak miał przed sobą obiecującą przyszłość
dzięki wsparciu jakie zapewnił mu system. Miał dobrą mamę i świetnych
przyjaciół.
Uniósł brwi.
- Nie?
- A to dlaczego?
Tate
Madoc uwielbiał swoją pracę, ale nie było mu łatwo. Sprzeciwiając się
rodzinnej tradycji, zdecydował się pracować w publicznym sektorze,
wpychając za kratki tych kryminalistów, których jego ojciec uwalniał. Można
by pomyśleć, że pogorszyłoby to ich stosunki, jednak obydwoje
Caruthersowie rozkoszowali się tą "grą", jak zwykli ją nazywać. Uważałam, że
walka na sali sądowej ich do siebie zbliżyła.
Wyprostowałam się.
Zeszłam po schodach, czując jak bolą mnie nogi przez ciężar brzucha.
Już raz przysięgłam sobie, że poprzestanę na jednej ciąży.
Gdy była tu też Quinn, dom dzisiaj był jaskinią szaleństwa i hałasu.
- Hej, kochanie.
Stał przy stole w magazynie za sobą, ale nie miałam dość. Nawet
podczas swojej trzydziestki, mój mąż był seksowny.
- Więc jak ma się mój syn?- Jared oddał papiery facetowi z boku i
spojrzał na mnie z całą swoją uwagą.
- Tak - skinęłam głową.- Przez kilka kolejnych miesięcy będę się skupiać
tylko na rodzinie.
I już ostrzegłam Jareda, aby nie śmiał się z jej wybryków przed nią.
Zachęciłoby ją to tylko do złego zachowania.
Nie ważne jak zabawne było. Albo jak bardzo bliźniaki na to zasługiwali.
Dylan i jej tatuś paplali ze sobą, gdy ja patrzyłam jak Madoc wszedł do
kuchni.
Ale Lucas odezwał się pierwszy, zanim Madoc zdołał coś powiedzieć.
- Stary, proszę, zabierz ode mnie swoją siostrę.
Może nie był taki towarzyski jak Madoc, ale uwielbiał uczyć ją nowych
rzeczy i upewniał się, że byliśmy na każdym jej recitalu lub przyjęciu
urodzinowym.
Pstryknęłam palcami.
A do pleców Juliet przytulał się ich syn, Hawke, który miał teraz siedem
lat.
Spuściła wzrok i moje serce pękło nieco. Miałam już do niej pójść, ale
Hunter - drugi syn Madoca - stanął za nią.
Quinn w wieku ośmiu lat była najstarsza. Hawke był młodszy od niej o
rok, a Dylan, Kade i Hunter mieli po sześć lat.
- Będę cię zawsze kochać, Jaredzie Trent - szepnęła, czując jak do oczu
napływają mu łzy.
KONIEC